To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nie piję, nie biorę, czuję się źle

Maugo - Sob 08 Lut, 2014 18:05
Temat postu: Nie piję, nie biorę, czuję się źle
Witam.

Czytam sobie forum od jakiegoś czasu, postanowiłam dołączyć i napisać coś o sobie. Jestem uzależniona. W karcie mam co prawda wspisane uzależnienie od różnych substancji psychoaktywnych, ale nie wiem od jakich konkretnie. Na pewno od alkoholu, a od czego jeszcze? Może od kodeiny, choć nie sądzę, że zdążyłam sie uzależnić. Chyba po prostu jestem uzależniona od odurzania się . Ale to nie ważne.
Nie piję, nie biorę od kilku miesięcy. Bylam na terapii na dziennym oddziale, na indywidualnej terapii, z której musiałam zrezygnować, choć chciałabym ja kontynuować gdzie indziej. Zaczęłam się leczyć półtora roku temu po próbie samobójczej. Od lat jestem pod opieką psychiatry ze wzgledu na zaburzenia psychiczne. To, że uzależnienie jest powiązane z tymi zaburzeniami to chyba oczywiste.
Niestety nie czuję sie najlepiej. Przestałam pić, ale nie nabrałam dzięki temu ochoty do życia. Tzn nabrałam, ale dobrze czułam sie kilka miesięcy. Nie powiem, to było inne życie. Ale teraz, od miesiąca wróciły mi myśli samobójcze, smutek i pustka. Ja nie mam siły juz tego dźwigać. Jestem taka zmęczona. Nie piję, nie chce pić, bałabym sie pić, trzezwieje. Nie będę próbowała sie zabić, bo odkąd nie piję, nie mam juz takich impulsywnych reakcji. Po prostu tyle mi mówiono, że czuję sie źle przez picie, że wystarczy nie pić. Owszem, czułam sie jakiś czas dobrze, ale teraz.. co za beznadzieja. Zażywam leki psychotropowe, bez nich nie dałbym rady funkcjonować. Tak bardzo chciałabym czuć sie lepiej.

Mała - Sob 08 Lut, 2014 18:40

Witaj Maugo jeszcze raz :>
Masz za sobą kawał dobrej roboty, ale przerwałaś terapię (indywidualną) i myślę, że zabrakło Ci po prostu siły napędowej :pocieszacz: . Chodzisz na mityngi AA, bądź inną terapię?
Ja jestem współuzależniona, mój partner jest trzeźwy od prawie roku, wciąż chodzi na terapię (teraz już tylko 1 raz w tyg.) i mityngi. Jest mu to potrzebne i jemu pomaga.
Ja zaczęłam swoją terapię w zeszłym roku . Kiedy musiałam przerwać - szybko dopadła mnie deprecha :blee: Czułam się podobnie jak Ty...
Mogę tylko Cię wspierać - tutaj nigdy nie jesteś sama :pocieszacz:

zołza - Sob 08 Lut, 2014 18:41

Zmiany nie przychodzą łatwo, potrzebują czasu i przewartosciowania życia. Ale teraz to Ty ( a nie jakies chemikalia) decydujesz co ważne a co mniej... ;) Masz wybór...
Witaj Maugo ;)

piotr7 - Sob 08 Lut, 2014 19:10

Witaj

W moim przypadku zmiany też nie postepowały gwałtownie

Trzeba czasu ale warto czekać .

yuraa - Sob 08 Lut, 2014 19:14

cześć Maugo,
po co Ci to nie picie ?
nie picie dla samego nie picia się z czasem nudzi.
zmieniasz coś w swoim życiu ?

Maugo - Nie 09 Lut, 2014 02:43

Ja przerwalam terapie, bo moj terapeuta odszedl z pracy. U innych terapeutow w moim osrodu nie ma miejsc. Bede szukac terapii gdzie indziej, ale moge miec problemy ze znalezieniem. Czuje sie troche niezrozumiana na mityngach. One pogarszaja moje samopoczucie.
Po co mi niepicie? Dla zdrowia, dla siebie. Nie pije dla samego niepicia. Nie pije, zeby nie zwariowac. Nie pije, zeny zaczac myslec trzezwo, samodzielnie, bez wpomagaczy. Nie pije, zeby nadrobic zmarnowane lata.
Ja nie pamiętam czasów, żebym czuła się dobrze. Ciagly smutek, zmiany nastroju, pustka, nuda, frustracja. Wszystkie myśli samobójcze, nie wiedzialam kim jestem, co ja jestem, wykanczalo mnie to. Zaczelam pic, chcialam zabic nieustanny monolog w mojej glowie, przez ktory myslalan, ze oszaleje. Pilam, tez dla towarzystwa, a tez zięki temu latwiej bylo mi dac upust emicjom, niszczyc sie. Po pijaku mialam wieksza odwage, zeby sie okaleczac. Przedawkowywalam i odurzalam sie lekami. Pilam, chociaz bralam przecież ciagle psychotropy, ktore zreszta nie bardzo mi pomagaly. Gdy pilam to tez czulam, ze moja osoba integruje sie, ze sklada sie w jedna calosc. Wiedzialam wtedy, ze po prostu musze sama skonczyc z tym bólem. Później, gdy przestalam pic, po terapii, dobrze sie czulam. Dostalam tez leki, ktore zaczely dzialac. Poprawilo sie moje zycie osobiste, zawodowe. Pierwszy raz w zyciu poczulam, ze moje zycie nie musi byc smutne i pozbawione nadziei. Wyszlam do ludzi, znalazlam hobby. Pare miesiecy spokoju. I potem koniec. Wszystko zaczęło wracać. Jak zawsze, bez uprzedzenia, bez powodu. Po prostu zaczela mnie ogarniac ciemnosc, wciagac coraz mocniej. Szarpie sie jeszcze i walcze z soba. Panikuje, bo nie wyobrazam sobie znowu tak żyć. Boje się. Ktos sobie ze mnie zazartował, dał mi chwile oddechu, a teraz to zabral? Zawsze powtarzalan sobie, że jak to wroci, to ja nie wytrzymam i sie zabiję. Ale nie piję, dzieki czemu nie bede miała odwagi tegi zrobić. I znowu ciągle słyszę swój glos. Mielę i mielę w głowie to wszystko. Samoocena spadła mi z dnia na dzień, czuje, że nie mam na to wpływu.

Wiedźma - Nie 09 Lut, 2014 07:16

Maugo napisał/a:
Zażywam leki psychotropowe, bez nich nie dałbym rady funkcjonować.

A może one po prostu źle dobrane są, te psychotropy? Albo niepotrzebne?
Skoro pomimo ich brania takie stany Cię dopadają, znaczy - nie działają.
Ja tam się za bardzo nie znam, ale może należałoby je zmienić na inne?
A może wystarczyłyby Ci antydepresanty? Ten psychiatra to jakiś dobry jest? Zna się na uzależnieniach?
Bo jeśli nie za bardzo (czyli tak jak większość psychiatrów spoza ośrodków odwykowych)
to może Ci zrobić więcej szkody niż pożytku - jak kiedyś mnie :|



Ewa - alkoholiczka i lekomanka.

Jacek - Nie 09 Lut, 2014 11:05

Maugo napisał/a:
Czuje sie troche niezrozumiana na mityngach. One pogarszaja moje samopoczucie.

zawsze będziesz się tak czuła,gdy tam będziesz chodzić oceniać innych,lub innych jak ciebie oceniają
ja z czasem sobie wyrobiłem sposób mej drogi ,,a później zrozumiałem że ona jest dobra,tylko dla mnie
a to oznacza że chodzę tam po to aby jak najwięcej brać dla siebie
a nie oceniać innych,i źle się czuć bo inni mnie źle oceniają - to ich problem,,na który ja nie mam wpływu

wolny - Nie 09 Lut, 2014 11:14

Jacek napisał/a:
oznacza że chodzę tam po to aby jak najwięcej brać dla siebie


chchcholera jasna... a ja cały czas bylem przekonany że dawać i brać to jedno i to samo :glupek2: a tu masz ci los 34dd 34dd człowiek do do śmierci głupi bedzie jak sie okazuje :mysli:

Maugo - Nie 09 Lut, 2014 12:02

Ja bede chodzic na mityngi. Potrzebuje kontaktu z innymi alkoholikami. no nie wiem, nie mam komu tam powiedziec jak mi smutno. Chyba po prostu powinnam wrocic na terapie.
Co do psychiatry i lekow. Ten psychiatra leczy mnie od paru lat, to on zdiagnizowal u mnie uzależnienie, wyslal na terapie. Specjalizuje sie w leczeniu uzależnień, chociaż gdy zaczelam do niego chodzić to jeszcze ze sprawami nie zwiazanymi z uzaleznieniem.
Mysle i on mysli, ze leki sa mi potrzebne. Po oddziale dziennym bylam mocno zdolowana, wlaczono mi leki i po tych natychmiast poczułam sie lepiej, jak nigdy w zyciu. Ale minelo kilka miesiecy i tak jakby wszystko wracalo, mimo ze nie pije. Tzn. wiadomo, ze najgorzej nie będzie. Bo nie zrobie sobie krzywdy fizycznej, tak sadze. Nie ma odwagi bez alkoholu.
Nie wiem, czy pisze do was z prośbą o rade. Po prostu tak to wszystko we mnie buzuje, nie mam komu tego powiedzieć. Czuje sie tak przytloczona, rozchwiana. :/
Przepraszam, ze nie piszę polskich liter, ale nie ogarniam tego telefonu.

zołza - Nie 09 Lut, 2014 12:19

Maugo napisał/a:
Nie wiem, czy pisze do was z prośbą o rade. Po prostu tak to wszystko we mnie buzuje, nie mam komu tego powiedzieć. Czuje sie tak przytloczona, rozchwiana.


I rób to zawsze i tak często jak tylko poczujesz taką potrzebę i bedziesz chciała podzielić się z kimś swoimi uczuciami i przemyśleniami...Zawsze znajdziesz tutaj jakaś dobrą dusze , która wysłucha , pocieszy a gdy będzie taka potrzeba przywoła do rozsądku... Wszyscy mamy podobne doswiadczenia . ;)
Trzymaj sie cieplutko :pocieszacz:

Klara - Pon 10 Lut, 2014 18:36

Sprawdź sobie tu: http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10
Maugo - Pon 10 Lut, 2014 18:43

Klara, dziękuję. Znam tą stronę. Jest tu jakiś ośrodek w Rudzie, w Katowicach są, choć mam daleko. Ale nie wiem, czy warto się tam zgłosić. Mój lekarz np. bardzo odradza mi ośrodek gliwicki. W tym spisie nie są też ujęte ewentualne poradnie w przychodniach, ośrodkach psychoterapeutycznych. Jeśli jednak w Katowicach jest jakiś dobry ośrodek z tych na stronie parpy, to mogłabym się tam zgłosić, ale nie wiem do którego.

Byłabym wdzięczna za jakieś opinie ludzi, którzy byli lub są na terapiach w mojej okolicy.

Jonesy - Pon 10 Lut, 2014 19:04

Witam!
Mogę się dowiedzieć dlaczego nie korzystasz ze swojego pierwszego konta?
Według regulaminu wielonikowość jest u nas niepożądana, a pierwszeństwo ma nick oryginalny.

Maugo - Pon 10 Lut, 2014 20:56

Jonesy, nie mam pojęcia jakie są dane do tamtego konta: mejl, hasło. login może znalazłabym po postach, ale reszty danych nie znam. Czy mogę zostać już przy tym koncie?
Przepraszam, nie wiedziałam, że tak nie mogę :/

Kontaktowała się ze mną w tej sprawie Wiedźma, pozwoliła mi zostać przy nowym koncie.

Wiedźma - Pon 10 Lut, 2014 23:43

Poprzednie Twoje konto: słabo zostało zdezaktywowane.
Maugo - Wto 11 Lut, 2014 21:46

nikt, nic nie wie? chodzicie w ogóle na terapię? nie wiem, może powinnam dać sobie radę sama..
Jonesy - Wto 11 Lut, 2014 21:55

Piszesz, że bardzo chcesz chodzić na terapię, ale nie wiesz gdzie?
Weź tę listę ośrodków, zamknij oczy, wybierz na chybił i tam sie udaj. Gwarantuję Ci, że jeśli naprawdę bardzo chcesz iść na terapię, obojętnie gdzie pójdziesz, swoje z niej wyniesiesz.
Tak ja to bym widział.

Bo póki co, to jakieś takie dziwne targi robisz - tu nie, bo to, tam nie bo tamto. Może tu, a może tu, a w końcu stwierdzasz że chyba wcale nie pójdziesz. Dziwne dla mnie to trochę.

Eila - Wto 11 Lut, 2014 22:00

Maugo napisał/a:
chodzicie w ogóle na terapię?


Ja chodziłam :) Wiesz jak tego dokonałam????Poklikałam w internecie...znalazłam Panią terapeutkę ....zadzwoniłam ....i już za tydzień byłam umówiona na wizytę :hura:

Po prostu....zrób to ...i już :buzki:

Jędrek - Śro 12 Lut, 2014 14:36

Maugo napisał/a:
Zażywam leki psychotropowe, bez nich nie dałbym rady funkcjonować. Tak bardzo chciałabym czuć sie lepiej.

Po odstawieniu dwa lata brałem leki psychotropowe....
Nie radziłem sobie zupełnie z moimi emocjami, miałem stany lękowe, z których nie potrafiłem sie samodzielnie wyprowadzić...w zeszłym roku odstawiłem na własna rękę pozostałości homeopatyczne jak to nazwał mój lekarz... było bardzo dobrze...ale po 5 miesiącach skończyło sie to nawrotem stanów lękowych....z którymi nie potrafiłem sobie znowu poradzić.....
Maugo napisał/a:
Wyszlam do ludzi, znalazlam hobby. Pare miesiecy spokoju. I potem koniec. Wszystko zaczęło wracać. Jak zawsze, bez uprzedzenia, bez powodu. Po prostu zaczela mnie ogarniac ciemnosc, wciagac coraz mocniej. Szarpie sie jeszcze i walcze z soba. Panikuje, bo nie wyobrazam sobie znowu tak żyć.

Wróciłem do leków i znowu jest dobrze...tak sobie myślę, że potrzebuję więcej czasu na wyjście z tego, w co sie wprowadziłem.... Chodze na mityngi, udzielam sie w służbach, mam sponsora... chociaz ostatnio zaniedbałem kontakty z nim.....
Mój stan uważam dziś za bardzo dobry... tylko niepokoją mnie moje wątpliwości wracające.... wskakuje mi np do głowy, że dość tego AA.... No i co? Słyszałem od ludzi, co było jak stracili kontakt.... W najbliższym czasie wrócić chcę do programu 12 kroków, bo ostatnio zaniedbałem. A on mnie najbardziej wyrwał ze stanu przygnębienia po dwóch latach. To co zacząłem wtedy robic zmieniło mój stan. No ale "ile sie piło, tyle podobno trza trzeźwieć" :) Ja się nie dziwię i pogodziłem się z tym że lekko nie będzie. Z zaangażowaniem dużym piłem alkohol. Więc wypada z dużym, zaangażowaniem popracować nad sobą teraz.....

akacja46 - Śro 12 Lut, 2014 17:32

Maugo napisał/a:
Po prostu tyle mi mówiono, że czuję sie źle przez picie, że wystarczy nie pić. Owszem, czułam sie jakiś czas dobrze, ale teraz.. co za beznadzieja.

Glownym problemem alkoholiczki nie jest alkohol, więc jego odstawienie nie do końca załatwia sprawę.


A.

Maugo - Śro 12 Lut, 2014 18:47

Jędrek, brawo, oby tak dalej!

akacja46, oczywiście, masz rację. Moim zdaniem odkąd nie piję, moje życie zdecydowanie zmieniło się nad plus. pracuję nad sobie, dla mnie trzeźwość to nie tylko abstynencja. wywróciłam swoje życie do góry nogami. wszystko musiałam przewartościować. wcześniej podjęłam próbę niepicia, ale to było na zasadzie "odpocznę sobie od picia, może kiedyś, jak poczuję się lepiej to będę mogła pić w sposób kontrolowany". I oczywiście przejechałam się na tym, zaczęłam znowu pić, skończyło się to dość tragicznie. teraz patrzę na swoją trzeźwość zupełnie inaczej. nie myślę o tym, że może kiedyś się napiję, nie piję, nie chcę, nie będę. ważny jest dla mnie program 24 i jego się trzymam. i dobrze mi z tym. wiem, że podczas kilku miesięcy trzeźwości nadrobiłam wiele zaległości. ale nic nie trwa wiecznie, jak widać.
może mam zbyt wygórowane oczekiwania, nie wiem. tyle razy słyszałam od terapeutów, moim zdaniem niekoniecznie kompetentnych, że moje problemy psychiczne wynikają jedynie z picia. nie zwracali jakoś uwagi na to, że moje problemy zaczęły się dużo wcześniej zanim zaczęłam pić. ale mniejsza z tym. w każdym razie moja terapeutka, (nomen omen osoba, która chciała mnie leczyć z uzależnienia od leków, a która nie miała pojęcia o istnieniu bardzo popularnych, zwłaszcza wśród młodzieży, leków, którymi można się odurzać), zapewniała mnie, że jak przestanę pić to od razu będę szczęśliwa. lekarz (zaufany i kompetentny) prosił mnie natomiast, żebym nie zganiała wszystkiego na picie i pamiętała, od czego się zaczęło i że leczenie uzależnienia jest trudniejsze, gdy dochodzą do niego jakieś inne zaburzenia .
dziś z jednej strony nie chce mi się słuchać gadania terapeutów i lekarzy, z drugiej jednak strony czuję, że potrzebuję pomocy. dziś bliższa jestem temu, że "co złe to alkohol" i to jest mój problem nr 1. wiem, że trzeźwienie to podstawa.
nie chce mi się pić, nie chce mi się ćpać, nic mi się nie chce, wszystkiego mi się odechciewa. chce mi się nie żyć, to chyba jedyne, czego naprawdę mi się chce.

Maugo - Śro 12 Lut, 2014 18:53

Eila, takie rzczy to chyba tylko prywatnie :D

Jonesy, czy robię targi? a ja wiem? nie wiem. "tu nie, bo to, tam nie, bo tamto".
konkrety podaję: tu nie, bo pracuję do 17.30, tam nie, bo terapeutka i lekarz powiedzieli mi, żebym tam nie szła, bo sobie zaszkodzę. byłam jeszcze kiedyś w ośrodku, w którym zanegowano moje uzależnienie :D to dopiero była pomoc.
dawno temu na forum polecono mi ośrodek psychoterapeutyczny. gdybym tam nie poszła to nie wiem gdzie bym teraz była i co robiła. znalazłam tam naprawdę fachową pomoc.
dlatego pytam. nie widzę w tym nic niewłaściwego.

Ann - Śro 12 Lut, 2014 19:04

Maugo napisał/a:
zanegowano moje uzależnienie
mnie terapeutka na pierwszym spotkaniu potwierdziła moje.. cobym wykrętów nie szukała.. to już mam pewność.
Jonesy - Śro 12 Lut, 2014 20:26

Maugo napisał/a:
chce mi się nie żyć, to chyba jedyne, czego naprawdę mi się chce.


Zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego jak niedorzecznie to zabrzmiało?

Jonesy - Śro 12 Lut, 2014 20:40

Maugo napisał/a:

dawno temu na forum (...)


Dawno temu na forum była jedna dama, co po wizycie na terapii stwierdziła że jej terapeutka śmierdziała starym potem i ona tam chodzić nie będzie... :bezradny:

Zagubiona - Śro 12 Lut, 2014 21:27

Maugo, Klara podała Ci link, wystarczy poczytać. Można też samej poszukać- no ale trzeba chcieć :bezradny:
Maugo - Śro 12 Lut, 2014 21:32

Jonesy, nie
Maugo - Śro 12 Lut, 2014 21:35

Ann, ja też mam pewność, że jestem uzależniona, nawet znajomi mi nie wierzą, ale ja wiem swoje :D

Nie.anioł, nie mam zbyt wiele opcji patrząc na tą listę, w zasadzie nie mam wcale, bo obdzwaniałam ośrodki i żaden mnie nie przyjmie po południu
dlatego pytam, czy ktoś wie o czym, czego nie ma na stronie parpy

Ann - Śro 12 Lut, 2014 21:39

Maugo napisał/a:
bo obdzwaniałam ośrodki
proponuję się wybrać i dowiedzieć na miejscu.
Klara - Śro 12 Lut, 2014 21:51

Maugo napisał/a:
obdzwaniałam ośrodki i żaden mnie nie przyjmie po południu

Może tak z dnia na dzień żaden terapeuta nie ma wolnej godziny, ale gdy się zapiszesz na dalszy termin, na pewno się doczekasz.
Bardzo wiele osób korzysta z terapii właśnie popołudniami.

Zagubiona - Śro 12 Lut, 2014 22:16

Można jeszcze poszukać w internecie, a można iść i jeśli w danym ośrodku nie przyjmują popołudniami to prawdopodobnie podadzą namiar na taki ośrodek, który przyjmuje popołudniu.
Podkreślam trzeba chcieć, no i ruszyć tyłek, bo czasem więcej można załatwić osobiście niż przez telefon.

yuraa - Śro 12 Lut, 2014 22:57

ani raz nie wspomniałas o AA, takie spotkania najczęściej właśnie odbywaja się od 18 i póżniej aw okolicy o jakiej piszesz tego ile chcesz.
wystarczy pójść pogadać z ludźmi i pewny jestem ze coś sie dowiesz o mozliwościach terapii.

tylko mi nie pisz że za młoda na AA jesteś

Masakra - Śro 12 Lut, 2014 22:57

Maugo znalazlem Twoj odnosnik :mgreen:
Chcesz poznac moje zdanie na ten temat?

leon - Śro 12 Lut, 2014 22:59

Czesc Maugo :>
Maugo - Śro 12 Lut, 2014 23:00

leon, cześć!
Masakra, dajesz.

Masakra - Śro 12 Lut, 2014 23:31

tak jak Ci juz wczesniej pisali. Odwalilas juz kawal dobrej roboty i zrobilas chyba najtrudniejszy krok- poszlas po pomoc. Dalej jednak wyraznie wyhamowalas. Zrezygnowalas z terapii, nie znalazlas sobie grupy aa wiec Twoje leczenie sie skonczylo. Nie wiem na jakiej bylas terapii ale powinni Ci powiedziec, ze chwile po odstawieniu alkoholu/uzywek ma miejsce tzw faza miesiaca miodowego. Tak jak pisalas wczesniej, mialas wtedy poczucie radosci i sily- to typowe dla tej fazy. Nastepnie przychodzi faza muru (to ta w ktorej sie aktualnie znajdujesz) stad tez Twoje gorsze samopoczucie. To tez jest normalne, a co najwazniejsze PRZEJSCIOWE. Bedac w tym sama jestes praktycznie bezbronna wedle swej choroby. Poza tym samo zdrowienie to cos znacznie wiecej niz niepicie takze warto byloby sie zajac tez sfera duchowa. Swietnym miejscem na to jest wspolnota anonimowych alkoholikow. Ja tam poszedlem i trwam do dzisiaj :) Lekarstwem na Twoje stany jest program 12 krokow. Jesli sie do niego sumiennie przylozysz masz niemalze gwarancje szczesliwego zycia.
Teraz cierpisz poniekad na wlasne zyczenie. Wiesz, ze jestes chora, a nic z tym nie robisz... czego wiec mozna sie spodziewac? Mi kiedys 1 z przyjaciol powiedzial (doslownie) "a co Ty bys ku*** chcial? czy uzalezniles sie w ciagu 1 dnia? to teraz chcialbys w ciagu 1 dnia wyzdrowiec?" Dzialaj i daj sobie czas... i pamietaj- to dziala jak Ty dzialasz fsdf43t

Jonesy - Czw 13 Lut, 2014 00:09

jeden Bartek Ci poleci wspólnotę i jest przykładem jak świetnie ta wspólnota może podziałać. Zresztą wystarczy jego wpisy poczytać od początku jaką metamorfozę przeszedł!!
To teraz drugi Bartek niech będzie przykładem, jak dużo dobrego daje grupa wsparcia. Oni są dla mnie jak rodzina prawie. Nie wyobrażam sobie siebie tuu gdzie jestem bez ich wsparcia. A wież mi - nie targowałem się i nie przebierałem - leciałem jak głupi do pierwszej lepszej grupy o jakiej mi terapeutka powiedziała. Mimo wszystko, wtedy wydawało mi się to o wiele łatwiejsze a na pewno przyjemniejsze, niż choćby zjedzenie kociego g***a jak miałoby pomóc.

Maugo - Pią 14 Lut, 2014 18:54

Masakra napisał/a:
Nastepnie przychodzi faza muru (to ta w ktorej sie aktualnie znajdujesz) stad tez Twoje gorsze samopoczucie. To tez jest normalne, a co najwazniejsze PRZEJSCIOWE.


a czy wziąłeś pod uwagę choć raz, że to może nie być przejściowe?
jak uzasadnisz fakt, że zanim zaczęłam pić i brać to byłam pogrążona w smutku i nie chciało mi się żyć?

Maugo - Pią 14 Lut, 2014 19:03

yuraa, cenię sobie wspólnotę. chodzę na aa, może nie regularnie, ale bywam na mityngach.
mam jednak pilną potrzebę porozmawiania o tym jak mam sobie radzić z bardziej nie wiem, fizycznymi (?) dolegliwościami jak ten ogromny natłok myśli, swój własny głos słyszany ciągle w głowie, nerwy i ciągłe zmiany nastroju. męczy mnie to.
wielu rzeczy, które robię i czuję, nie rozumiem. gdy chodziłam na terapię to wiedza, którą z niej wynosiłam, była dla mnie bardzo pomocna.

yuraa - Pią 14 Lut, 2014 20:46

Maugo napisał/a:
ak uzasadnisz fakt, że zanim zaczęłam pić i brać to byłam pogrążona w smutku i nie chciało mi się żyć?

to proste, masz poczucie wyobcowania (alienacji) tzn brak pożądanych relacji z innymi ludźmi, normami społecznymi, wartościami, sobą samym, brak jasnej hierarchii wartości, niemożność wyrażania swoich poglądów i realizacji własnych potrzeb.

zaczęłaś pić i brać i nagle znalazłaś to czego tak Ci brakowało, pewne hamulce puściły, okazało się że możesz mówic i robić rzeczy których boisz się robić na tzreźwo.

lubisz siebie trzeźwą Maugo ?

Jonesy - Pią 14 Lut, 2014 21:33

Wiesz, całkiem możliwe że masz depresję. Może spróbuj porozmawiac o tym z terapeutą albo z psychiatrą. Być może jakieś leki na wyciszenie przez pewien czas mogłyby pomóc Ci stanąć na nogi, ale to wszystko musi być świadomie i pod kontrolą, żebys w krzyżowe uzależnienie nie wpadła.
Maugo - Pią 14 Lut, 2014 21:35

yuraa, nie lubiłam się nigdy, od dziecka. gdy piłam i brałam to też. teraz, gdy jestem trzeźwa - też.
Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:05

Maugo napisał/a:
a czy wziąłeś pod uwagę choć raz, że to może nie być przejściowe

absolutnie nie biore czegos takiego pod uwage fsdf43t Pierw sprobuj cokolwiek ze soba zrobic, a dopiero potym marudz :mgreen: sama zobaczysz jak zadziwia Cie efekty :p

Maugo napisał/a:
jak uzasadnisz fakt, że zanim zaczęłam pić i brać

a czy Ty myslisz, ze to ze zaczelas pic i brac to sie wzielo z nikad? Odpowiedzi na te pytania znajduja sie na terapii m. in.
Takze raz jeszcze Ci powiem- pierw sprobuj, potym ewentualnie mow

Maugo - Pią 14 Lut, 2014 22:15

Masakra, co masz na myśli, czego mam spróbować? robię ze sobą wiele. w rok zrobiłam więcej niż przez kilka lat.

trochę odpowiedzi na moje pytania dostałam na własnie na terapii, byłam na niejednej grupowej i indywidualnej, odwykowej i na psychoterapiach.
głowę leczę od 10 lat.
jasne, ze wiem, że moje picie i branie nie wzięło się znikąd.

Maugo - Pią 14 Lut, 2014 22:18

Jonesy, mam zdiagnozowane już od paru dobrych lat zaburzenia osobowości, biorę przeciwpsychotyki i stabilizatory nastroju. generalnie od 10 lat jestem na lekach i te całe zaburzenia + uzależnienie to jest ciągła depresja przemieszana z manią tak w skrócie mówiąc. chociaż wszyscy abstynenci alkoholicy mówią, że to tylko uzależnienie, co ja tam wiem ;)
Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:26

Z tego co wyczytalem z Twoich postow to terapie przerwalas. Nie wiem w ilu terpiach uczestniczylas i jakich, bo to wiesz tylko Ty najlepiej. Pytania zadajesz takie jakbys nie byla na zadnej. W kazdym razie jednak terapia jest tylko recepta. Sama recepta zas nie leczy. Trzeba jeszcze brac leki nan iej wypisane. W tym przypadku przestrzegac tego, co tam mowia. Znam cala mase alkoholikow, ktorzy przed podjeciem leczenia na alkoholizm, leczyli sie na roznego rodzaju depresje i inne loty. O dziwo jak zaczeli leczyc alkoholizm, inne problemy tez tajemniczo poznikaly. Slowem, po prostu kombinowali na wszystkie mozliwe sposoby z psychiatrami itp zeby tylko nie leczyc prawdziwej przyczyny.
Mi na moje dolegliwosci pomogla wspolnota aa i pomaga nadal. Terapia jest dla mnie pomoca techniczna, bo alkoholizm jak kazda inna choroba ma swoje symptomy. Terapia wiec pozwala mi je poznac i im przeciwdzialac. Cala reszte mojego zycia tzn moje wnetrze, duchowosc, problemy, relacje z samym soba i z innymi ucze sie poznawac i rozwiazywac wlasnie w aa fsdf43t

szika - Pią 14 Lut, 2014 22:35

Masakra napisał/a:
Slowem, po prostu kombinowali na wszystkie mozliwe sposoby z psychiatrami itp zeby tylko nie leczyc prawdziwej przyczyny.

ja latami żarłam wszelkie ziołowe czasem nawet po 10 tabletek... różne prochy farmakologiczne też... (niestety nigdy nie wzięłam całej serii bo nie wolno ich było łączyć z alkoholem :wysmiewacz: ).. leczyłam sie u bioenergoterapeutów, którzy zajmowali się odpędzaniem złych mocy... no normalnie śmiać mi się dzisiaj chce jak ja kombinowałam :lol2:

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:37

ja tez sie dzisiaj smieje z pomyslow, ktore mialem zeby tylko bron Boze sie nie wziac za swoj alkoholizm 8) Ale niechby mi ktos wtedy powiedzial ze nie mam racji albo sprobowal zbagatelizowac moje "objawy" 34vcdc
szika - Pią 14 Lut, 2014 22:45

i oczywiście żaden psychiiatra nie wiedział, że "popijam" sobie...
przez rok chodziłam do psychologa w 1999 roku i przez rok kobieta się nie zorientowała... poszłam z problemem picia mojej matki, owszem wyprowadziliśmy się od matki, ale o moim piciu jakos tak dziwnie "zapominałam" na sesjach... ja serio nie chciałam tego jakoś szczególnie ukrywać, to nie było z premedytacją :)

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:46

a jak poszedlem to mi nawet sama terapeutka powiedziala ze nie jestem uzalezniony jak jej przedstawilem swoja, lekko tuningowana wersje wydarzen :D
leon - Pią 14 Lut, 2014 22:47

Juz o tym pisalem,ale widze,ze niektorzy alkoholicy mysla,ze alkoholik choruje tylko z powodu alkoholizmu i jak sie nim zajmie to jak za dotknieciem czarodziajskiej rozdzki wszystkie problemy znikaja...,w ubieglym roku mialem depresje,7 miesiecy bylem na antydepresantach,ktore mi pomogly,gdyz z depresji wyszedlem,nie ma po niej sladu,natomiast alkoholikiem jestem nadal,zatem ta depresja nie miala wiele wspolnego z moim uzaleznieniem...
Dla jasnosci,moj doktor wie,ze mam problem z alkoholem,sam zalatwil mi kontakt z terapelta od uzaleznien...

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:49

leon napisał/a:
niektorzy alkoholicy mysla,ze alkoholik choruje tylko

Ja tez juz o tym pisalem i tez widze tendencje, ze za to ci alkoholicy, ktorzy nadal pija, trwaja razem w pogladach wzajemnie zachecajacych do nic nierobienia lub szukania nie tam gdzie trzeba

Ann - Pią 14 Lut, 2014 22:50

szika napisał/a:
przez rok chodziłam do psychologa w 1999 roku i przez rok kobieta się nie zorientowała..
ja chodziłam też prawie rok, z nerwicą po zawaleniu życia w 2008... i też psychiatra się nie zorientowała.. :beba: mistrzyni kamuflarzu
Masakra - Pią 14 Lut, 2014 22:56

no bo to tak wlasnie jest:) a tak a propos to mi tez sie wydawalo, ze moj przypadek jest inny :D ze ja mam inaczej niz wszyscy alkoholicy i w ogole tak jakos ciezej i bardziej skomplikowanie. Dopoki nie poznalem tysiaca ludzi, z ktorych kazdy myslal to samo o sobie :D choroba paradoskow :)
Jonesy - Pią 14 Lut, 2014 23:05

Masakra napisał/a:
a jak poszedlem to mi nawet sama terapeutka powiedziala ze nie jestem uzalezniony jak jej przedstawilem swoja, lekko tuningowana wersje wydarzen :D


Klasyka gatunku. Wyobraź sobie moją minę, jak po godzinie wynaturzeń, terapka spojrzała na mnie i stwierdziła, że ona nie widzi innego sposobu dla mnie, jak tylko rozwieźć się z żoną, bo tu leży mój problem...

I to moje cielęce:
"ale ale ale jak??? bo ja tu przyszedłem własnie po to żeby ona mnie nie zostawiła"...

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 23:10

no bywa smiesznie na tej drodze jak sie na pewne rzeczy patrzy z perspektywy czasu :)
Kiedys do mnie przyszedl taki dosc bliski kolega, jak bylem pijany i ktorys raz pod rzad mnie zastal pijanego. Skads tam znal on 1 alkoholika i wiedzial tylko tyle, ze tamten nie moze pic. Zmartwiony tym mowi mi "sluchaj moze Ty wez troche zastopuj z tym chlaniem bo jak tak dalej bedziesz chlal to nie bedziesz mogl chlac" Czyli w trosce o mnie mowil mi zebym nie pil po to zebym mogl pic :wysmiewacz:

Jonesy - Pią 14 Lut, 2014 23:10

Oczywiście, koledzy mają rację. Najczęściej tak jest, że alkoholik czynny kombinuje i manipuluje.

Ale dzisiaj rano przeczytałem artykuł który wrzuciła Perełka i bardzo mnie się spodobało jedno zdanie, nad którym długo myślałem.

"Tymczasem alkoholizm jest zawsze skutkiem, a nie przyczyną"

Wiecie, ona pisze że już jako dziecko siebie nienawidziła. Jak ma ostry problem z depresją i to kilkuletnią, to lepiej chyba, zeby zajął się tym specjalista.

My tu też na forum jesteśmy specjaliści... :mgreen: ale wiecie, nie chciałbym brać odpowiedzialności za bagatelizowanie stanu w jakim jest teraz.

Ale z kolei, z tego co słyszałem, przed przyjęciem na terapię, terapeuta wysyła na konsultacje do psychiatry. I tak może Maugo trzeba by zrobić.
Nienawiśc do siebie u dziecka nie bierze się z powietrza.

Jonesy - Pią 14 Lut, 2014 23:11

Masakra napisał/a:
no bywa smiesznie na tej drodze jak sie na pewne rzeczy patrzy z perspektywy czasu :)
Kiedys do mnie przyszedl taki dosc bliski kolega, jak bylem pijany i ktorys raz pod rzad mnie zastal pijanego. Skads tam znal on 1 alkoholika i wiedzial tylko tyle, ze tamten nie moze pic. Zmartwiony tym mowi mi "sluchaj moze Ty wez troche zastopuj z tym chlaniem bo jak tak dalej bedziesz chlal to nie bedziesz mogl chlac" Czyli w trosce o mnie mowil mi zebym nie pil po to zebym mogl pic :wysmiewacz:


Miał chłop, jak by nie patrzeć, 100% racji :mgreen:

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 23:15

Jonesy napisał/a:
Tymczasem alkoholizm jest zawsze skutkiem, a nie przyczyną

bo alkoholizm ma charakter wtorny. Nie na darmo w kroku pierwszym w wersji oryginalnej czesc tlumaczona jako "przestalismy kierowac wlasnym zyciem" jest napisana w czasie zaprzeszlym. Oznacza to mniej wiecej tyle, ze pierw przestalismy kierowac zyciem zanim sie uzaleznilismy. Uzaleznienie nie bierze sie znikad. Ono jest wynikiem czegos... To imho tlumaczy, ze Maugo miala problemy przed zaczeciem picia. Ja nie kwestionuje istnienia depresji jako takiej. Nie powiedzialem i nigdy nikomu nie powiem "nie idz do lekarza", bo nie jestem od wydawania wyrokow. Jedynie mowie, ze takich osob jak Maugo spotkalem na swojej drodze juz conajmniej tysiac z ta sama wersja stad tez sugeruje, ze byc moze lekarstwem moze byc program duchowy. Mi to pomaga i tyle, a co kto z tym zrobi to juz nie moja sprawa fsdf43t

leon - Pią 14 Lut, 2014 23:17

Masakra napisał/a:
leon napisał/a:
niektorzy alkoholicy mysla,ze alkoholik choruje tylko

Ja tez juz o tym pisalem i tez widze tendencje, ze za to ci alkoholicy, ktorzy nadal pija, trwaja razem w pogladach wzajemnie zachecajacych do nic nierobienia lub szukania nie tam gdzie trzeba

Napisalem powyzszy post w celu,aby nie ignorowac innych problemow zdrowotnych,nie zwiazanych z alkoholizmam i nie zwalac wszystkiego na uzaleznienie,bo czasem mozna sie obudzic za pozno,lub w ogole sie nie obudzic...
W moim przypadku podloze depresji nie mialo wiele wspolnego z moim ponad 30-to letnim uzaleznieniem,a wynikalo z zupelnie innych czynnikow i cale szczescie,ze udalem sie do doktora nie zwalajac wszystkiego na uzaleznienie,bo cienko ze mna bylo,a po 7 miesiacach antydepresantow(nieuzalezniajacych)wyszedlem na prosta i po depresji sladu nie ma...

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 23:21

leon napisał/a:
aby nie ignorowac innych problemow zdrowotnych

Jak dostajesz zawalu i Cie rownoczesnie boli zab, co robisz najpierw? dzwonisz po pogotowie czy idziesz do dentysty? Alkoholizm jest choroba smiertelna i ja osobiscie najpierw zajalbym sie tym, a dopiero pozniej szukal rozwiazania ewentualnych dalszych problemow. Bardzo czesto bowiem jest tak (choc nie mowie ze zawsze), ze pozniej juz innych problemow nie ma

szika - Pią 14 Lut, 2014 23:30

Masakra napisał/a:
Jak dostajesz zawalu i Cie rownoczesnie boli zab, co robisz najpierw? dzwonisz po pogotowie czy idziesz do dentysty? Alkoholizm jest choroba smiertelna i ja osobiscie najpierw zajalbym sie tym, a dopiero pozniej szukal rozwiazania ewentualnych dalszych problemow. Bardzo czesto bowiem jest tak (choc nie mowie ze zawsze), ze pozniej juz innych problemow nie ma

i odwrotnie - nie da się niczego skutecznie leczyć dopóki nie zatrzyma się rozwoju alkoholizmu... od tego trzeba zacząć, potem następne zaburzenia...
bo jak pracowac nad destrukcjami z dzieciństwa gdy mechanizm iluzji i zaprzeczeń hula w najlepsze?
aby zająć się głębszymi zaburzeniami trzeba najpierw uspokoić "pijane" emocje...

leon - Pią 14 Lut, 2014 23:32

Masakra napisał/a:
leon napisał/a:
aby nie ignorowac innych problemow zdrowotnych

Jak dostajesz zawalu i Cie rownoczesnie boli zab, co robisz najpierw? dzwonisz po pogotowie czy idziesz do dentysty? Alkoholizm jest choroba smiertelna i ja osobiscie najpierw zajalbym sie tym, a dopiero pozniej szukal rozwiazania ewentualnych dalszych problemow. Bardzo czesto bowiem jest tak (choc nie mowie ze zawsze), ze pozniej juz innych problemow nie ma

No ja nie bawie sie w znachora jak cos jest ze mna nie tak to udaje sie do fachowca,ktory ma odpowiednia wiedze,co zreszta w moim przypadku zadzialalo,bylo wlascowa decyzja i nie bardzo rozumiem,co chcesz przez powyzszy post przekazac...?Ja napisalem fakt z wlasnego doswiadczenia,jesli nie zrozumiales to powtorze,zatem jestem alkoholikiem od ponad 30-tu lat,w ubieglym roku w zwiazku z wielu przyczynami,ktore byly nadzwyczajne w moim zyciu zachorowalem na depresje,ktora miala niewiele wspolnego z uzaleznieniem,udalem sie do doktora,bralem 7 miesiecy antydepresanty i po depresji sladu nie ma,zatem doktor,ktory zreszta wie o moim alkoholizmie zdiagnozowal mnie wlasciwie...,takie fakty sa.a alko nadal jestem,ale bez DEPRESJI.

Masakra - Pią 14 Lut, 2014 23:54

leon napisał/a:
jesli nie zrozumiales to powtorze

Ja zrozumialem Cie doskonale ale to co ja chce powiedziec to to ze:
leon napisał/a:
jestem alkoholikiem od ponad 30-tu lat,

Jestes alkoholikiem i do tego czynnym wiec z calym szacunkiem do Ciebie jako do czlowieka, nie bralbym na powaznie Twoich rad dotyczacych leczenia alkoholizmu. Wole uczyc sie od tych, ktorym to wychodzi i wszystkim innym polecam to samo


szika napisał/a:
dopóki nie zatrzyma się rozwoju alkoholizmu

Dokladnie. Nie ma co sie dziwic, ze ktos po 5 latach nadal jest w ciemnej rzyci jak od rzyci strony zaczyna :bezradny:

leon - Sob 15 Lut, 2014 00:07

Masakra napisał/a:
Jestes alkoholikiem i do tego czynnym wiec z calym szacunkiem do Ciebie jako do czlowieka, nie bralbym na powaznie Twoich rad dotyczacych leczenia alkoholizmu.

Jak zapewne wiesz,od ponad 30-tu lat to pasmo zapic i przerw w piciu(najdluzsze to kilka 2 letnich),obecnie tez "czynny" nie jestem jakiez poltora miesiaca nie pije,ale z racji tak dlugiego obcowania z alkoholizmem umiem odroznic doly,depresje alkoholowa od powaznej depresji z innych przyczyn,co opisalem na przykladzie zeszlorocznych moich problemow z ktorych wyszedlem z pomoca lekarza.Podajac moj wlasny przyklad,chcialem uczulic ludzi dajacych rady,aby troche odpowiedzialnosci za swe posty wzieli,bo wmawianie alkoholikowi,ze jedyna jego przypadloscia jest alkoholizm(mowie o "znawcach ludzkich dusz" o wiedzy opartej na terapi,a nie majacych wlasciwego wyksztalcenia,wiedzy medycznej),moze miec w wielu przypadkach nieodwracalne skutki...

Masakra - Sob 15 Lut, 2014 00:13

ok Leonie, mysle nie ma co sie spierac :) Kazdy ma swoja droge i tyle fsdf43t :) zycze Ci aby Twoja tez doproawdzila Cie do celu. pozdrawiam :przytul:
leon - Sob 15 Lut, 2014 00:19

Masakra napisał/a:
ok Leonie, mysle nie ma co sie spierac :) Kazdy ma swoja droge i tyle fsdf43t :) pozdrawiam :przytul:

Ja pisze w dobrej wierze,mam na mysli spor konstruktywny...,,z naciskiem na to,ze wiadomo wachania nastrojow,doly,tzw depresja alkoholowa jest niepodwazalnie elementem choroby alkoholowej,ale czasami jest inaczej jak mi sie zdarzylo w wyniku jak napisalem"nadzwyczajnych" w sensie negatywnym okolicznosci w moim zyciu i po to to napisalem,aby nie tracic czujnosci i tyle...,bo nie kazdy alkoholik samym alkoholizmem zyje i zdarzaja owemu sie tez inne rzeczy :>
Milych snow i dzieki za wymiane zdan. :>

Maugo - Sob 15 Lut, 2014 00:30

Dziekuje za odpowiedzi. Tym, ktorzy mnie rozumieja, dzieki za wsparcie. Tych, ktorzy za wszelką cene (czemu?) chca mi udowodnic, ze moim problemem jest tylko uzaleznienie, chce spytac: czy istnieja zabrzenia psychiczne u osob nieuzaleznionych?
Zanim zaczelam pic, kilka lat, od czasów wzesnej mlodosci, leczylam sie psychiatrycznie i terapeutycznie z powodu, nie wiem czy depresji? Pierwszy raz trafilam do lekarza, bo mialam ataki paniki i przejawialam zachowania autoagresywne i tak dalej. Potem przemianowano mi to na zaburzenia osobowości. Ciezko mi bylo z tym zyc, mysle wiec, ze nie jest to jakies szczegolnie zaskakujace, ze zaczelam pic i brac, jakby nie bylo, od razu szkodliwie i destrukcyjnie. Wtedy oczywiscie zaczelam sie czuc coraz gorzej. Moj lekarz zna mnie od dawna. Sam zwrocil uwage na moje picie, ja nigdy przed nim nic nie ukrywalam. Psychoterapie mi przerwano, skierowano na leczenie uzaleznien, z zaznaczeniem, ze po roku terapii uzależnień wroce na psychoterapie poglebiona. Taka byla propozycja terapeuty i lekarza.
Alkoholizm to jest choroba smiertelna, to jest oczywiste.
Depresja tez jest smiertelna.
Nie pije. Nie biore. Pracuje nad soba. Lykam psychotropy. Tak jak i lykalam zanim ucieklam w uzaleznienie.
Ja tez slyszalam pelno opini od trzezwiejacych alkoholikow, ze to uzaleznienie, nic poza tym. Ja jednak trzymam sie tego, co mowia specjalisci. Nie wiem dlaczego niektórzy diagnozuja przez internet. Nikogo nie pytam: co mi dolega.
Chcialam jeszcze dodac, ze terapie musialam przerwac nie z wlasnej woli, szukam teraz nowej.

Masakra - Sob 15 Lut, 2014 01:47

ale nikt Cie tutaj nie diagnozuje a jedynie kazdy mowi o swoich doswiadczeniach. Uwierz, ze mi jest zupelnie bez roznicy co Ty zrobisz. Spytalas mnie o zdanie to Ci je powiedzialem i tyle. Jesli uwazasz, ze ta droga, ktora idziesz jest dobra to dlaczego piszesz jak Ci zle? Idz nia wiec i ciesz sie zyciem. Skoro Ci jednak zle to znaczy, ze cos w niej jest nie tak. Z kolei jak ktos Ci mowi co moglabys zmieniac to odbierasz to jako ataki. Wez tu badz madry :shock: Ja Ci mowie jeszcze raz- mi pomaga aa i dzieki temu nie musze nic lykac, latac po zadnych lekarzach itp, a Ty zrob jak zechcesz. Sprobuj, nie masz nic do stracenia, a moze i Tobie tez pomoze. Jak nie zawsze mozesz wrocic do tego co juz masz. Albo nie probuj i dalej w tym tkwij, przeciez to Twoje zycie i Twoj wybor. W sumie to prosciej sie uzalac niz cokolwiek probowac zmienic.
Maugo - Sob 15 Lut, 2014 10:04

Masakra, uzalac? Chyba wyzalac, miedzy innymi po to jest to forum, by dzielic sie smutkami i radosciami. Nie wiem, dlaczego mówisz mi, ze nie probuje nic zrobic. Ja uwazam, ze przez ostatni rok wrocilam ze swiata umarlych do zywych i zrobilam dla siebie bardzo duzo dobrego. Od poczatku roku jednak bardzi mi sie pogorszyl nastrój, potrzebuje sue wygadac i chcialabym tez znalezc pomoc, bo sama moge sobie nie poradzic. Piszesz: dzieki aa nie musisz lykac prochow. Masz bardzo ograniczone myslenie. Moze bez aa tez nie musialbys niczegi lykac? Nie bierzesz pod uwage tego, ze aa nigdy nie zastapi wizyty u psychiatry i leczenia farmakologicznego. Nie wiem, moze ty generalnie jestes przeciwnikiem takiego leczenia u kogokolwiek? Nie bede zmieniala drogi, ktora ide, bo ide w dobrym kierunku. W ogole : Mowisz: idz nia wiec i ciesz sie zyciem. Slysze tu glos czlowieka, ktory po prostu nie doswiadczyl nigdy depresji. Nie da sie jej wyleczyc, mowiac sobie: wezme i bede sie cieszyl. Nie wszystko jest ode mnie zalezne, nie na wszystko mam wplyw, choc tobie pewnie wydaje sie, ze tak. Wydaje mi sie, ze gdybym miała calkowity wplyw na swoje samopoczucie, to chyba nie targalabym sie na swoje zycie tylko powiedzialabym : wez i badz szczesliwa. Nie mowie tu o czasach picia, bo to co innego, mowie o tym, co byli wcześniej. Ciekawe jak wtedy mialam szukac pomocy. Moze isc na aa nie bedac uzalezniona? Skoro aa zastepuje terapie i lekarza.
karghul - Sob 15 Lut, 2014 10:18

Hejka!

Myślę, że koledzy naprawdę chcą ci pomóc, może przestrzelili, ale na pewno nie jesteś sama i pisz więcej, wtedy nawet ktoś zupełnie z innej bajki tak jak ja to przeczyta.

zołza - Sob 15 Lut, 2014 10:43

Maugo,
Jest takie mądre zdanie - nawet kiedyś gdzieś tutaj ktoś je napisał - alkoholizm jest skutkiem a nie przyczyną. Podpisuje sie pod nim obiema rękami. Osobiście jestem tego namacalnym przykładem. Zawsze miałam problemy emocjonalne z sobą. Czułam się obca w otaczajacym mnie świecie , inaczej niż inni myślałam, reagowałam, postrzegałam rzeczywistość. Było mi źle. Nikt nie próbował nawet próbować zrozumieć tego co czuję. Ludzie mi bliscy dawali rady -weź sie w garśc, przestań naprawiać świat, przestań myśleć... otwórz sie na ludzi . Ciesz się tym co masz -jesteś młoda , zdolna , niczego Ci w życiu nie brakuje... A ja czulam się źle... To poprostu było we mnie. Odizolowałam się od ludzi i żyłam we własnym swiatku... Na zewnątrz -niby nic ,czesto postrzegana bylam jako totalny egocentryk , odludek . Pić zaczęłam dużo , dużo później...Alkohol miał byc lekarstwem na kontakty międzyludzkie ,na chęć bywania z ludźmi , na patrzenie na świat inaczej ... I był ... Tylko przez niedługa chwilę. Później stał się kolejna udręką. Nie pomagał - zaczął coraz mocniej wpływać na moja deprechę. Totalna czarna dziura :bezradny:
To tylko tak a propo powyższych postów.
Dbaj o siebie - sama powinnas wiedzieć co dla Ciebie najlepsze. ;) Mądrych decyzji życzę :okok:

Estera - Sob 15 Lut, 2014 10:58

Witaj Maugo,
Maugo napisał/a:
Moj lekarz zna mnie od dawna. Sam zwrocil uwage na moje picie, ja nigdy przed nim nic nie ukrywalam. Psychoterapie mi przerwano, skierowano na leczenie uzaleznien, z zaznaczeniem, ze po roku terapii uzależnień wroce na psychoterapie poglebiona. Taka byla propozycja terapeuty i lekarza.


Pytam, ponieważ nie umiem doszukać się tego w Twoich postach: czy wypełniłaś zalecenie swojego lekarza dotyczące leczenia uzależnień? czy to tę terapię przerwałaś?

szika - Sob 15 Lut, 2014 11:02

Maugo, to smutne, że dopatrujesz się w wypowiedziach tego czego w nich nie ma...
ludzie dzielą się swoim doświadczeniem, ja również, bo na tym polega pisanie na forum...
oczywista sprawa, że każdy ma swoją drogę i nikt nie ma tak jak Ty... jesli ktoś pisze to z nadzieją, że może coś Ci się przyda?
Nikt nie diagnozuje ani nikt nie umniejsza Twojemu cierpieniu...
Przeczytałam jeszcze raz wpisy od wczoraj i ja rozumiem tu, że chcieliśmy Ci pokazać, że od leczenia alkoholizmu - w Twojej sytuacji - koniecznie trzeba ZACZĄĆ, inaczej mówiąc skupić się na tym teraz w pełni...
pewnie, że równocześnie może być konieczna terapia farmakologiczna, nikt temu nie przeczy...
Ja nie piję 9 lat, przeszłam całą terapię uzaleznienia ale do dziś zdarzaja mi sie okresy depresyjne...
na pewno co zyskałam dzieki terapii uzaleznienia w poradni to znaczne zmniejszenie lęków, które wcześniej towarzyszyły mi nagminnie... teraz praktycznie ich nie mam, rzadko się zdarzają... pracuję jeszcze nad smutkiem, który wynika z mojego trudnego dzieciństwa... ale na gotowośc do tej pracy też jak widzisz dośc długo czekałam..

Maugo - Sob 15 Lut, 2014 11:21

Estera, musialam przerwac indywidualna terapie bo terapeuta zwilnil sie z pracy. Ale zaczac gdzies nowa. to bylo tak, ze gdy lekarz skierowal mnie na leczenie odwykowe, ja poszlam na terapie grupowa i potem indywidualna i nie pilam pol roku. Potem jednak wrocilam do picia i brania. Pare dosc tragicznych w skutkach sytuacji spowodowanych piciem na nowo otworzyly mi oczy i uswiadomily mi, ze umre jesli sie nie ogarne. Przestalam pic, brac. Stosuje sie do zalecen. Teraz na trzezwienie patrze inaczej niz za pierwszym razem. Wtedy to byla tylko abstynencja, teraz wiem, ze nie tylko na tym trzezwienie polega.
Jestem wdzieczna za wasze odpowiedzi. Czasem po prostu draznia mnie wypowiedzi wszechwiedzacych. Wiem, ze uzaleznienie to uzaleznienie i wszyscy zmagamy sie z ta sama choroba, ale bylabym daleka od wrzucania wszystkiego do jednego wora. Podczas leczenia poznałam wielu ludzi i mialam opinie 'tej zdolowanej'. Gdy przedstawialam swoja historie zycia i picia, ludzie zwracali uwage na to, ze przedstawiam swoje zycie jako smutne i beznadziejene w zasadzie od dziecka. Nie mowie tego, zeby pokazac jaka to jestem inna, stwierdzam fakt. Nie mam czegos takiego, ze chce wrocic do czasów sprzed picia, bo one tez byly dla mnie smutne. Gdy przestalam pic, nie czulam sie dobrze i z powrotem przepisano mi leki. Po dwoch tygodniach poczułam sie duzo lepiej, lepiej nie czulam sie nigdy. Szok . Euforia. Wszystko dzieki trzezwosci i lekom. Trzezwosc stoi dla mnie na pierwszym miejscu. Nie da sie ogarnac innych problemów emocjonalnych bez wczesniejszego ogarniecia uzaleznienia. To jest dla mnie oczywiste. Znam alkoholikow, ktorym wystarczyl odwyk, praca nad soba i aa. Ja uwazam, ze to dla mnie malo i ze predzej czy pizniej bede musiala 'doleczyc' to, co zaczelam leczyc zanim zaczelam pic.

Jo-asia - Sob 15 Lut, 2014 11:25

Cześć Maugo :)
dobrze się Ciebie czyta
pierwsze co przyszło mi do głowy.. straciłaś sens.. cel
stąd ten stan..
szukasz dalszej terapii.. świetnie :)
a co teraz? pisałaś o tym, że znalazłaś pasję.. co to takiego? czy teraz..porzuciłaś ją?
po co pytam? mnie w takich.. stanach pomaga, dbanie o siebie.. bardziej niż zwykle, myślę, ze pasja pomaga :)
i jeszcze jedno.. wdzięczność i jej pielęgnacja, też mi pomaga :)
pozdrawiam

Masakra - Sob 15 Lut, 2014 13:15

Maugo napisał/a:

Maugo napisał/a:
Masz bardzo ograniczone myslenie


Z ta roznica, ze ja obu tych drog sprobowalem i mam porownanie z pierwszej reki
Maugo napisał/a:

po to jest to forum, by dzielic sie smutkami i radosciami


Ja uwazam, ze ono jest po to zeby korzystac z doswiadczenia innych ludzi w rozwiazywaniu problemow, a nie tylko lemanetowac nad nimi ale jak Ci to w czyms pomaga to prosze bardzo

Maugo napisał/a:

Slysze tu glos czlowieka, ktory po prostu nie doswiadczyl nigdy depresji


Bo to prawda, nie doswiadczylem nigdy depresji i mysle, ze to, ze jestem w aa tez ma na to wplyw. Doswiadczylem natomiast rozmow z tysiacem alkoholikow, ktorzy tez leczyli sie na "depresje" a paradoksalnie po leczeniu alkoholizmu ich probleml znikl. Z reszta kilka osob potwierdzilo to potym na forum swoimi przykladami.

Maugo napisał/a:

nie na wszystko mam wplyw, choc tobie pewnie wydaje sie, ze tak. Wydaje mi sie, ze gdybym miała calkowity wplyw na swoje samopoczucie, to chyba nie targalabym sie na swoje zycie tylko powiedzialabym : wez i badz szczesliwa.


bo to jest typowe myslenie osoby uzaleznionej. Wszystko na juz i teraz. Hola, hola moja Pani, a popracowac troszke to nie laska? trzeba ruszyc pupke od komputera i skonczyc te terapie w koncu, bo wybacz ale powod ze terapeuta sie zwolnil z pracy brzmi co najwyzej smiesznie. Moze wtedy cos sie zmieni. Same to tylko liscie spadaja. Chociaz rozumiem Cie po trosze, bo sam tez chcialem zeby juz bylo dobrze.

Maugo napisał/a:
Znam alkoholikow, ktorym wystarczyl odwyk, praca nad soba i aa. Ja uwazam, ze to dla mnie malo

ale skad wiesz ze za malo skoro nawet nie sprobowalas? Terapie przerwalas, na aa nawet nie bylas, a juz piszesz ze dla Ciebie to za malo :shock:


Maugo napisał/a:
Wszystko dzieki trzezwosci i lekom

Te leki to tez grzaski temat :evil2" Lepiej ich zazywanie skonsultowac z lekarzem, co do ktorego mamy pewnosc, ze zna sie na alkoholizmie. Psychotropy tez zmieniaja swiadomosc, co jest bardzo niebezpieczne w przypadku ludzi z uzaleznieniami. znam sporo takich co wpadli z 1 bagna w drugie, stajac sie lekomanami :/

Maugo napisał/a:

Ciekawe jak wtedy mialam szukac pomocy


no tak syndrom "o ja biedna"...

Powtorze Ci raz jeszcze- chcialas znac moje zdanie to Ci je powiedzialem. Co z nim zrobisz to juz mi obojetne. Wiem, ze nie to chcialas uslyszec ale ja tu nie jestem od sprawiania Ci przyjemnosci. Staram sie raczej pomoc, tak jak na dzien dzisiejszy umiem i w kwestiach smiertelnej choroby ja nie glaskam.
Dla mnie sprawa jest ewidentna i klarowna- nie leczysz sie, to masz tak jak masz. A co do tych Twoich psychiatrow, to bynajmniej w przypadku alkoholizmu, nie jest to absolutnie jego leczenie. Tak samo jak sie nie chodzi do ortopedy z bolem ucha. Ty zas zdajesz sie byc takim odpowiednikiem kogos kto ciagle narzeka na bol ucha chodzac ciagle od ortopedy. Od leczenia alkoholizmu sa terapeuci i inni alkoholicy. Tyle [/quote]

Maugo - Sob 15 Lut, 2014 17:33

Masakra, z uporem maniaka nie chcesz czytac moich postow.
1. Wiele razy bylam na aa i cenie sobie wspolnote.
2. Terapie musialam skonczyc w listopadzie, bo, moze to i smieszne, ale terapeuta wyprowadzil sie z miasta i zmienil prace.
3. Moj psychiatra jest jednoczesnie terapeuta, specjalizuje sie w leczeniu uzaleznien.
4. Pierwszy raz psychotropy przepisano po probie samobójczej, zeby zmnienszyc prawdopodobieństwo tego, ze to powtorze i tez z innych powodow, np. dlatego, ze mocno sie cielam. Leki pomogly, przynajmniej w tej kwestii. (Moje leki nie uzalezniana, sa to neuroleptyki i leki przeciwpadaczkowe. Lekarz w zyciu nie przepisalby mi lekow, ktore uzalezniaja) . to bylo zanim sie uzaleznilam, wiec moze to troche wykraczac poza twoja wiedze. Bo empirycznie nie jestes w tej kwestii powiedzieć nic, bo po prostu nie masz o tym pojęcia. Nie wydajesz sie byc osoba wystarczajaco kompetenta, by wypowiadac sie w kwestii leczenia psyciatrycznego, skoro dla ciebie jak leki to uzalezniaja, a jak depresja to nie choroba tylko 'depresja' , czyli uzalanie sie.
5. Nie siedze i nie biadole. Dziele sie smutkiem i sa osoby na forum, ktore mnie wspierają i ktorym za to dziekuje. W tamtym roku skonczylam szkole, znalazlam prace, hobby, przestalam sie ciac i nie mialam zadnej proby samobojczej. Zmienilam otoczenie, duzo podrozuje, spotykam sie z wartosciowymi ludzi, z ktorymi lacza mnie znacznie ciekawsze sprawy niz picie. Zawdzieczam to trzezwosci, lekom, terapii , aa i pracy nad soba.
6. Nie wiem , kto dal ci prawo do oceniania mnie, bo tak, robisz to. Mowisz, ze sie uzalam, ze biadole. Pisalam o tym, ze chodze na aa, pisalam, ze moj lekarz specjalizuje sie w uzaleznieniach, pisalam, ze pracuje nad soba, ale chyba musze to napisac po raz kolejny, bo nie doczytales.
Szkoda mi troche czasu na te dyskusje, nie wiem czemu jestes taki zaczepny. Mam wziac du** sprzed komputera?.. Co ja mam odpowiedzieć , sam swoja wez?
7. Naprawde dosc mam twoich rad, zrozumialam wszystko, co chciales mi przekazac i naprawdę , dziekuje, wystarczy.

Maugo - Sob 15 Lut, 2014 17:48

Jo-asia, Masakra jest na tyle absorbujacy, ze nie mam kiedy odpowiadac innym..
Tak, wszystko u mnie idzie teoretycznie w dobrym kierunku, tak jak pisalam powyzej. Tzn. poukladalam duzo spraw w zyciu, mam za soba kilka najlepszych miesiecy w moim zyciu. Czemu teraz czuje sie zle? Nie wiem, nie jest to dla mnie nic nowego. Tylko panicznie sie tego boje. Te pare dobrych miesiecy.. Mam wrazenie, ze ktos sobie ze mnie zart zrobil. A teraz wszystko wrocilo do normy.. W pracy nie moge sie skupic, wydaje mi sie, ze wszyscy na mnie sie gapia, nie lubia mnie, obgaduja za plecami. Wszystkim tak wszystkiego zazdroszczę! Ze wszystkimi sie porownuje. Nie moge zniesc tego zycia, ze ono jest takie nijakoe, takie slabe, ta wieczna ziejaca pustka nie do wypelnienia, ten ciagly brak satysfakcji. Najbardziej wkurza mnie ten ciągły glos w glowie, ja sie tego pozbylam na jakis czas i to teraz wraca, nienawidze tego, z calego serca, boje sie, ze wszystko wroci, ze oszaleje. Mowie to teraz jakby z pewnego oddalenia, z innej perspektywy, bo w tej chwili czuje sie calkiem normalnie poza tym glosem. Ale normalnie to on mnie do szalu doprowadza. Musze sie chyba uzbroic w cierpliwosc. Dawniej nie mialam nadziei na to, ze moze byc lepiej, bo nigdy nie bylo dobrze. Teraz poznalam smak szczescia i wiem, ze sie da. Takze rozsadek podpowiada mi, zeby nie tracic nadziei, chociaz jak patrze na swoje rece, na jakiekolwiek ostre narzedzia, mam tak ogromna ochote zrobic z nich pozytek ;/

szika - Sob 15 Lut, 2014 18:23

Maugo a jakiej pomocy oczekujesz od ludzi z forum? Co mogłoby Ci pomóc? Co byś chciała tu "dostać"?
Masakra - Sob 15 Lut, 2014 18:27

Maugo napisał/a:
Naprawde dosc mam twoich rad

Ja Ci nie udzielilem ani 1 rady fsdf43t , a jedynie opowiedzialem o sobie, a to roznica
w kazdym razie :papa:


szika napisał/a:
jakiej pomocy oczekujesz od ludzi z forum?

jak to jakiej, najlepiej zeby przeciez ktos to zrobil za nia, albo przytaknal jaka to ona biedna i wyjatkowa. My oboje znamy takie przypadki i wiemy w czym rzecz polega. Mowie, pare lat temu sam zabilbym kogos kto probuje podwazac moja wersje *p****, takze to rozumiem. Jak dla mnie to juz faktycznie wystarczy, po co sobie wzajemnie szkodzic. Takze zabieram zabawki i wynosze sie z tego tematu 8)
Powiem tylko tyle, ze nie ma trzezwienia bez radosci. Jesli cos sprawia mi trudnosc i traktuje to jak mek,e to predzej czy pozniej wszystko szlag trafia. Powodzenia fsdf43t

Maugo - Sob 15 Lut, 2014 19:47

Masakra napisał/a:
Maugo napisał/a:
Naprawde dosc mam twoich rad

Ja Ci nie udzielilem ani 1 rady fsdf43t , a jedynie opowiedzialem o sobie, a to roznica
w kazdym razie :papa:


szika napisał/a:
jakiej pomocy oczekujesz od ludzi z forum?

jak to jakiej, najlepiej zeby przeciez ktos to zrobil za nia, albo przytaknal jaka to ona biedna i wyjatkowa.


wow, wiesz, czego chcę i co myślę, czad!
"nie ma trzeźwienia bez radości", hm.. oj, gdyby to było takie proste to bym po prostu wzięła i się radowała :D myślę, że radość przyjdzie z czasem, jakąś tam nadzieję mam.
w każdym razie dziwne podejście: nie czuję radości, więc co? mam się poddać? bo trzeźwienie sprawia mi trudność? oczywiście, że to trudne, nigdy nie zakładałam, że będzie łatwo.

szika, pogadać chcę, nic konkretnego. podzielić się przeżyciami, posłuchać innych, wygadać. utrzymuję kontakt z innymi alkoholikami w internecie i poza. myślę, że to jest pomocne dla obu stron. może ktoś ma podobne odczucia albo własnie zmaga się lub zmagał z podobnymi dylematami i chce się czymś ze mną podzielić, a może moja historia pomoże komuś coś zrozumieć, może ja zrozumiem lepiej siebie, ucząc się na doświadczeniu innych. może ktoś podpowie mi jak radzić sobie z emocjami.

na pewno nie oczekuję, że ktoś będzie się nade mną użalał i mówił mi, jaka to jestem biedna ;)

rufio - Sob 15 Lut, 2014 20:04

Maugo napisał/a:
nie oczekuję, że ktoś będzie się nade mną użalał i mówił mi, jaka to jestem biedna

Jeżeli chodzi o mnie to dobrze . Skoro jeszcze jest Ci źle to dobrze - znaczy będziesz szukała aby było lepiej a , że nie idzie jak po maśle ? Bo nie ma iść - rad typu
- weź się w garść
- nie myśl tyle
- poszukaj czegoś
nie będę udzielał najwyżej jak za bardzo będziesz pipczyc to Cię obcośtam .Szukasz, myślisz , czytasz a wnioski ? To tak jak z jazda na łyżwach nie wiadomo kiedy pojedziesz prosto - one tez się pojawią .A jakie one będą - nie wiem - bo to będą Twoje a nie moje czy tez kota Filemona . Przewrócisz się , nabijesz guza , uszkodzić łękotkę i coś tam jeszcze ale znajdziesz ten swój kawałek podłogi a jeżeli nie ? No to trudno - świat będzie dalej istniał , ja będę prskał Wiedźma (nie)jadła bezy .Będziesz jeszcze płakać , rwać włosy i różne inne rzeczy miłe i nie miłe ale wierze , że znajdziesz swoje drzwi .


prsk :kwiatek:

mIśka - Sob 15 Lut, 2014 20:54

Maugo napisał/a:

mam sobie radzić z(...) dolegliwościami jak ten ogromny natłok myśli, swój własny głos słyszany ciągle w głowie, nerwy i ciągłe zmiany nastroju.


A nauczyłaś się już rozpoznawać swoje "bieguny"? Jak sobie radzisz z manią?

Masakra - Sob 15 Lut, 2014 21:03

Maugo napisał/a:
więc co? mam się poddać?

Tak jak Rufio napisal. Szukaj swej drogi. Przepraszam jesli w ktoryms momencie Cie urazilem, nie mialem takiej intencji. Trzymam kciuki za Ciebie i powodzenia :okok:

lutyluty - Nie 16 Lut, 2014 08:53

:brawo: dobry jestes, krotko i na temat. umiesz konfrontowac, i pokazywac MECHANIZMY choroby. 5 lat abstynencji, wlasna terapia i idz na STU bo sie marnujesz. :D
Masakra napisał/a:
Maugo napisał/a:

Maugo napisał/a:
Masz bardzo ograniczone myslenie


Z ta roznica, ze ja obu tych drog sprobowalem i mam porownanie z pierwszej reki
Maugo napisał/a:

po to jest to forum, by dzielic sie smutkami i radosciami


Ja uwazam, ze ono jest po to zeby korzystac z doswiadczenia innych ludzi w rozwiazywaniu problemow, a nie tylko lemanetowac nad nimi ale jak Ci to w czyms pomaga to prosze bardzo

Maugo napisał/a:

Slysze tu glos czlowieka, ktory po prostu nie doswiadczyl nigdy depresji


Bo to prawda, nie doswiadczylem nigdy depresji i mysle, ze to, ze jestem w aa tez ma na to wplyw. Doswiadczylem natomiast rozmow z tysiacem alkoholikow, ktorzy tez leczyli sie na "depresje" a paradoksalnie po leczeniu alkoholizmu ich probleml znikl. Z reszta kilka osob potwierdzilo to potym na forum swoimi przykladami.

Maugo napisał/a:

nie na wszystko mam wplyw, choc tobie pewnie wydaje sie, ze tak. Wydaje mi sie, ze gdybym miała calkowity wplyw na swoje samopoczucie, to chyba nie targalabym sie na swoje zycie tylko powiedzialabym : wez i badz szczesliwa.


bo to jest typowe myslenie osoby uzaleznionej. Wszystko na juz i teraz. Hola, hola moja Pani, a popracowac troszke to nie laska? trzeba ruszyc pupke od komputera i skonczyc te terapie w koncu, bo wybacz ale powod ze terapeuta sie zwolnil z pracy brzmi co najwyzej smiesznie. Moze wtedy cos sie zmieni. Same to tylko liscie spadaja. Chociaz rozumiem Cie po trosze, bo sam tez chcialem zeby juz bylo dobrze.

Maugo napisał/a:
Znam alkoholikow, ktorym wystarczyl odwyk, praca nad soba i aa. Ja uwazam, ze to dla mnie malo

ale skad wiesz ze za malo skoro nawet nie sprobowalas? Terapie przerwalas, na aa nawet nie bylas, a juz piszesz ze dla Ciebie to za malo :shock:


Maugo napisał/a:
Wszystko dzieki trzezwosci i lekom

Te leki to tez grzaski temat :evil2" Lepiej ich zazywanie skonsultowac z lekarzem, co do ktorego mamy pewnosc, ze zna sie na alkoholizmie. Psychotropy tez zmieniaja swiadomosc, co jest bardzo niebezpieczne w przypadku ludzi z uzaleznieniami. znam sporo takich co wpadli z 1 bagna w drugie, stajac sie lekomanami :/

Maugo napisał/a:

Ciekawe jak wtedy mialam szukac pomocy


no tak syndrom "o ja biedna"...

Powtorze Ci raz jeszcze- chcialas znac moje zdanie to Ci je powiedzialem. Co z nim zrobisz to juz mi obojetne. Wiem, ze nie to chcialas uslyszec ale ja tu nie jestem od sprawiania Ci przyjemnosci. Staram sie raczej pomoc, tak jak na dzien dzisiejszy umiem i w kwestiach smiertelnej choroby ja nie glaskam.
Dla mnie sprawa jest ewidentna i klarowna- nie leczysz sie, to masz tak jak masz. A co do tych Twoich psychiatrow, to bynajmniej w przypadku alkoholizmu, nie jest to absolutnie jego leczenie. Tak samo jak sie nie chodzi do ortopedy z bolem ucha. Ty zas zdajesz sie byc takim odpowiednikiem kogos kto ciagle narzeka na bol ucha chodzac ciagle od ortopedy. Od leczenia alkoholizmu sa terapeuci i inni alkoholicy. Tyle
[/quote]
Maugo - Nie 16 Lut, 2014 11:48

Jonesy, łącz, nie ma problemu, jesli przyczynilam sie do burdelu na forum to przepraszam.
mIśka, nie do konca wiem jak rozumiec to pytanie
Masakra, lutyluty, ja nie kwestionuje tego, ze mechanizmy o ktorych mowi Masakra, nie istnieja, bo wiadono, ze sa typowe dla naszej choroby. To sa pewne podstawy, o których czasem sie zapomina, ale o ktorych slyszy sie na kazdej terapii odwykowej. Nikt mi jednak nie moze zaprzeczyc, ze to, czego nauczylam sie na terapiach sprzed choroby alkoholowej, bylo bzdura , bylo niepotrzebne albo mi nie pomoglo. Dowiedzialam sie na tych terapiach o prymitywnych mechanizmach obronnych, rozszczepieniu, fragmentacji i przeniesieniach i tak dalej, ktore pozwolily mi sie skonfrontować z rzeczywistością i byly podstawa do tego, zeby cos zrobic ze swoim zyciem, ktore ktore mnie uwieralo. Niestety pozniej jednak poszlam droga na skroty i bardzo szybkim czasie popadlam w uzaleznieniowa destrukcje. I wtedy wszystko sie pokickalo, musiałam wziac sie za siebie z innej strony, walka z uzaleznieniem stala sie priorytetem. Powoli ogarniam to, choc wiadomo, ze nic nie stanie sie bez mojego udzialu i ze troche to potrwa. Ale nie mam wątpliwości, ze wroce jeszcze na terapie poglebiona. Masakra zaraz powie, ze jak wytrzezwieje to mi wszystko przejdzie, ale przeciez to, ze uporam sie z uzaleznieniem nie bedzie oznaczalo, ze sie z zaburzeń osobowości wylecze, no bez przesady..
Ale moze mniejsza z tym? Jest chyba troche spraw zwiazanych z uzaleznieniem, o których chcialabym pogadac. Chcialabym sie na tym slupic, ale jak mi to trajkotanie w glowie nie minie i ten metlik to mnie szlag trafi!!

Jo-asia - Nie 16 Lut, 2014 12:41

Maugo napisał/a:
Jest chyba troche spraw zwiazanych z uzaleznieniem, o których chcialabym pogadac. Chcialabym sie na tym slupic, ale jak mi to trajkotanie w glowie nie minie i ten metlik to mnie szlag trafi!!

często.. o tej "gonitwie myśli" piszesz..
nie wiem, czy to, to samo...
miałam tak, że taki szum.. na tyle mnie absorbował, że całymi dniami siedziałam w piżamie
że nie potrafiłam wyjść z domu, nie potrafiłam wziąć się za cokolwiek..
a jak był "mus".. (mam na myśli, jakieś zobowiązanie)był to dla mnie wysiłek..ogromny,
w tym "musie".. często czułam się słaba fizycznie, obolała i nie umiałam się na nim skoncentrować... jednak czym dłużej w nim trwałam, tym było mi lepiej
i tak, odkryłam.. odwracanie uwagi a z czasem poznawałam, przyczyny "szumu"

zadawaj pytania.. nawet, jeśli w tej chwili nie jesteś gotowa na odpowiedzi..

Masakra - Nie 16 Lut, 2014 12:47

Maugo napisał/a:
Masakra zaraz powie, ze jak wytrzezwieje to mi wszystko przejdzie
Ja juz zakonczylem swoja kampanie informacyjna w tym watku :mgreen: takze nic mowil nie bede. Kazdy na bazie roznych przezyc dochodzi do swoich wnioskow i rozwiazan i niech tak zostanie. Wole unikac dzis bezposrednich konfrontacji i zwad, bo to nikomu nie sluzy, a w takim kierunku szla ta dyskusja fsdf43t

lutyluty napisał/a:
5 lat abstynencji

toc ja na suchoty umre :wysmiewacz:

rybenka1 - Nie 16 Lut, 2014 13:24

Maugo ,bedzie dobrze ,czytałam Ciebie i to jest o mnie .Moja gonitwa myśli ,użalanie się nad sobą trwało dosyć długo .Prawie do trzech lat ,terapia podstawowa ,potem pogłebiona [18 miesiecy ]w tym meetingi ,warsztaty wyjazdowe .Ciągle w miejscu byłam ,zle mi było samej ze sobą ,kiedyś terapeuta mi powiedział ,bo Ty tyle czasu potrzebujesz i już .Uspokoiłam się ,przestaąłm się z innymi porównywać ,każdy ma swoją drogę trzezwienia.Od tego czasu mineło następne 2,5 roku trzezwienia ,pracuję na programie mam super przyjaciół jest mi tak dobrze .Maugo powolutku daj czas czasowi ,powodzenia. :buzki:
mIśka - Nie 16 Lut, 2014 16:06

Maugo napisał/a:
to jest ciągła depresja przemieszana z manią

Zastanawiam się czy masz tu na myśli tylko zmiany nastroju, czy "górki" też są dla ciebie uciążliwe.Czy masz zdiagnozowane coś co nie jest zaburzeniem osobowości. Nie wiem czy osoby w sposób nałogowy radzące sobie z życiem mają osobowość prawidłową. :roll: Na pewno nie jesteś sama. :zgoda: Pytam co wiesz o swojej drugiej diagnozie, czy masz narzędzia, żeby sobie z nią radzić kiedy jesteś trzeźwa.

mIśka - Nie 16 Lut, 2014 16:10

Piszesz, że chorowałaś długo przed uzależnieniem.

Tak sobie myślę
- przy powrocie do picia leczenie powyższego będzie mało skuteczne, albo wcale;

- większa wiedza o chorobie pomaga sobie lepiej radzić, nabrać dystansu, bo przecież "to minie""to nie "wszystko jest be" tylko "ja akurat teraz kolejny raz mam depresję, czy manię tak jak wielokrotnie wcześniej";

- jeśli jest czujesz się tak fatalnie to może leki są niewłaściwie dobrane;

- przy drugiej diagnozie drugi alkoholik i solidna terapia jest jeszcze bardziej
potrzebna, żeby wiedzieć co się dzieje grg45

- bezpieczniej jest stawiać chorobę alkoholową na pierwszym miejscu i nie zasłaniać się innymi. Jeśli jest problem z emocjami to niezależnie od przyczyny może skutkować piciem / braniem .

Tak mi się nasunęło...

Ann - Nie 16 Lut, 2014 16:18

Maugo, czytam ten Twój wątek i widzę jedną rzecz.. cierpisz, bo nie dopuszczasz do siebie innych emocji, nie pozwalasz sobie poczuć nic poza cierpieniem. Wygląda to tak jakbyś była przekonana, że tylko to co złe może Cię w życiu spotkać.
Odpuść i dopuść do siebie choć odrobinę dobra..
Wiesz.. kiedy u mnie zdiagnozowali w 2009 roku depresję i nerwicę.. dali mi prochy na uspokojenie i takie tam.. piłam jeszcze bardziej.. a wiesz dlaczego? Dlatego, że miałam ku temu powód i podstawę, bo przecież miałam DEPRESJĘ.

Ja wiem czym jest depresja, doświadczyłam jej na własnej osobie, ale wiem, też dziś, że to ja dysponuję swoim życiem i dużo zależy ode mnie.. jeśli będę się tylko użalać, to będzie mi źle, będzie mi ciężko i będę zawsze o krok od zapicia.. o krok od flaszki. Dlatego mimo złego samopoczucia, mimo chęci użalania - no bo przecież to umiem robić najlepiej, bo znowuwżyciuminiewyszło, bo mam ciężko, bo z matką nie mogę się dogadać, bo ktoś mnie zranił, bo jestem nieśmiała, bo jestem beznadziejna, bo, bo, bo.. - to mimo wszystko staram się odciąć od tego i powiedzieć, jutro też jest dzień i szkoda byłoby go przegapić. A dziś? A dziś po prostu nie piję, przyjmuję myśli jakimi są.. dzielę się sobą.. a jednocześnie pragnę przegonić te ciemne chmury choć na chwilę.. bo człowiek, który jest wiecznie smutny i przerażony.. on prawie nie żyje, no bo co to za życie?

Maugo, odwagi! Maugo! wygoń tą depresję w pierony i spróbuj coś zdziałać. Zamiast się mordować. Mówię Ci to dlatego, że wiem, jak bardzo się męczysz.. na własne życzenie.. bo doświadczyłam tego samego. Ba, nadal doświadczam... i nie jest mi to obce, ale uczę się co z tym robić.

Powodzenia Maugo.

Maugo - Nie 16 Lut, 2014 17:09

Jo-asia, być może mówię o tym, co ty. biję się po głowie, fizycznie, żeby pozbyć się tego głosu, tej gonitwy, bo mam dość tego mówienia do siebie, robienia wywiadów z samą sobą.

rybenka1, dzięki, dobrze słyszeć, że potrafiłaś z tego wyjść

Masakra, ja nic do ciebie nie mam ;)

mIśka, dzięki za zrozumienie, chyba wiesz, o czym mówię. podobne uwagi słyszę od lekarza. co do leków to chyba są dobrze dobrane, faszerowano mnie antydepresantami i one nigdy nie działały, potem zresztą gdy piłam to branie ich było bez sensu.
apropos tych wahań: ja miałam zdiagnozowaną chorobę afektywną dwubiegunową, ale po terapii na oddziale dziennym przemianowano mi ją na zaburzenia osobowości typu borderline (nienawidzę tej diagnozy i obawiam się pisząc to, bo wiem, że ona brzmi jak jedna wielka wymówka). ja myślę, że to raczej powszechna przypadłość osób uzależnionych ;) zresztą mi się te humory za szybko zmieniały, a CHAD ma raczej dłuższe cykle, no i w ogóle stwierdzono, że to jest coś, z czego ja mogę wyjść jak będę się starać i będę ładnie na terapię chodzić, a CHAD to raczej do końca życia pozostaje. czy "górki" są dla mnie uciążliwe? no są, jasne, bo mam wtedy te gonitwy, rozsadza mnie i chcę wyskoczyć ze swojej skóry, zresztą czy górki czy doły to jakoś mam wrażenie, że nie kontroluję siebie, okaleczałam się będąc w dole i na górze, bo albo miałam ochotę umrzeć albo byłam bogiem, który mógł wszystko.

myślę, że szybko się uzależniłam. nie wiem dokładnie od kiedy można powiedzieć, że jestem uzależniona, myślę, że to jakieś 3-4 lata? stosunkowo niedługo, jak sądzę. rozmawiając z innymi alkoholikami dowiedziałam się, że to dobrze, że szybko zauważyłam problem. że szkody nie są tak duże, bo zatrzymałam się gdzieś w fazie ostrzegawczej. ja wiele zawdzięczam mojemu lekarzowi, jakie to szczęście, że zna się na uzależnieniach! nie niego nie uświadomiłabym sobie problemu. nie widziałam związku pomiędzy moim piciem a tymi zachowaniami autoagresywnymi i nie tylko.

Ann, to co mówisz, tak samo myślałam jeszcze dwa miesiące temu! gdy zobaczyłam to światełko w tunelu, ja nawet nie mogłam zrozumieć jak moja koleżanka może mieć depresje, miałam ochotę powiedzieć jej: weź się w garść, jakbym nie pamiętała, że sama się tak czułam! ale gdy przychodzi do mnie dół, to wydaje mi się, że czuję to wręcz fizycznie, jak zgniata mi płuca, jak gaśnie, więdnie wszystko wokół. wydaje mi się, że nie mam nad ty kontroli.. chociaż ja nie mówię, że nie jest lepiej niż było, czasem potrafię to kontrolować, jak czuję, że nadchodzi, to biorę się za coś, rozmawiam z kimś, żeby to odgonić. ale jak mnie dopadnie, to koniec!

nie wiem czy to przypadek, ale tak od 3 dni nie czuję się najgorzej, a nóż to wpływ forum :D

mój lęk jest może bezsensowny, a na pewno niepotrzebny, ale jak się czuję gorzej to panicznie się boję, że wrócą te wszystkie rzeczy z przeszłości. mówiłam sobie, że jak mi wrócą doły to ja tego kolejny raz już po prostu nie zniosę. boję się.

słyszę na aa, słyszałam na terapii, gdy ludzie mówili, że gdy wytrzeźwieli, WRÓCILI do swojego poprzedniego życia, z czasów przed piciem. Ja bardzo nie chcę wracać do tego, co było przed :/ wcale mi się to dobrze nie kojarzy.

Ann - Nie 16 Lut, 2014 17:17

Maugo napisał/a:
jakbym nie pamiętała, że sama się tak czułam!
ja nie zapomniałam.. ani przez chwilę, bo przecież napisałam:
Cytat:
Ba, nadal doświadczam... i nie jest mi to obce, ale uczę się co z tym robić.

nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Ja wiem, że kiedy usiądę i będę się użalać, to nic dobrego z tego dla mnie nie wyniknie..
Prawdą jest, że czasem się zapędzę w myślach i siedzę biedna niedopieszczona, osamotniona, beznadziejna, załamana.. i wtedy już tylko krok decyduje. Staram się wybierać krok ku lepszemu. Na przekór sobie.

Jo-asia - Nie 16 Lut, 2014 17:46

Maugo napisał/a:
słyszę na aa, słyszałam na terapii, gdy ludzie mówili, że gdy wytrzeźwieli, WRÓCILI do swojego poprzedniego życia, z czasów przed piciem. Ja bardzo nie chcę wracać do tego, co było przed :/ wcale mi się to dobrze nie kojarzy.

niby nie kojarzy się dobrze.. a jednak, jeden problem mniej ;)
Maugo napisał/a:

nie wiem czy to przypadek, ale tak od 3 dni nie czuję się najgorzej, a nóż to wpływ forum :D

wyrzucanie z siebie a nie "kiszenie" się we własnym sosie...
no i Masakra.. myślę skutecznie zmienił kierunek Twojej uwagi.. też ;)

Masakra - Nie 16 Lut, 2014 18:25

mIśka napisał/a:
bezpieczniej jest stawiać chorobę alkoholową na pierwszym miejscu i nie zasłaniać się innymi

Tez sie pod tym podpisalem fsdf43t

Maugo napisał/a:
słyszę na aa, słyszałam na terapii, gdy ludzie mówili, że gdy wytrzeźwieli, WRÓCILI do swojego poprzedniego życia, z czasów przed piciem. Ja bardzo nie chcę wracać do tego, co było przed wcale mi się to dobrze nie kojarzy.


Ja nie przypominam sobie zebym cos takiego slyszal. Slyszalem za to nieskonczona ilosc razy, ze te zycie, ktore teraz maja jest duzo lepsze od zycia ktore mieli kiedykolwiek, nawet przed piciem. Jaki mialas kontakt z aa- tzn ile chodzilas, na jakie grupy, czy pelnilas sluzby no i najwazniejszem moim zdaniem- czy bylas na programie?

Maugo napisał/a:
Masakra, ja nic do ciebie nie mam

Alez ja do Ciebie tez absolutnie nic :kwiatek: po prostu napisalem juz to co mialem napisac, a wiem tez, ze spieranie sie najlepiej mi nie sluzy. Staram sie go wiec unikac 8)

Maugo - Śro 19 Lut, 2014 22:19

Masakra, eh, na razie moje życie bynajmniej nie jest lepsze niż kiedykolwiek, ale może kiedyś się doczekam. ten tydzień to w ogóle, eh, szkoda gadać. ryczę, ryczę, ryczę. tak bardzo bym się pocięła!!

nie byłam na programie. póki co nie ogarniam tego, nie wierzę absolutnie w nic, w żadną siłę wyższą od nas samych nie wierzę. nie jestem wierząca. nie chodzi mi o to, że nie jestem religijna. wierząca nie jestem, w nic nie wierzę, w fakty tylko wierzę.

nie pełniłam nigdy służby w aa.
chodzę od paru miesięcy, ale nie regularnie. dzisiaj byłam.
mam bardzo mieszane uczucia względem aa. z jednej stronie pomaga mi myśl, że wszyscy mamy ten sam problem i wiem, że mogę liczyć na zrozumienie w kręgu aa. z drugiej jednak strony mityngi bardzo mnie dobijają.
końcówka mojego picia była taka bolesna, destrukcyjna, na granicy życia i śmierci. kochałam to i nienawidziłam. budzą się wspomnienia, po mityngu zawsze psuje mi się humor, rozpamiętuję to wszystko.
na mityngu wokół alkoholicy. niby dobrze mi tam. ale kisimy się we własnym sosie. a po mityngu, w życiu co? w pracy wszyscy pijący. wśród znajomych głównie też. kilku znajomych alkoholików i narkomanów, różnie sobie radzą.

pomijając te wszystkie wywody dotyczące mojego zdrowia psychicznego i tego czy mam równo pod sufitem, nierówno, czy jestem chora psychicznie czy tylko trochę, czy może wcale, na forum przyszłam jednak powspierać się w kwestii trzeźwienia.

i ja mam takie normalne dylematy, jak każdy trzeźwiejący:

1. jak sobie wybaczyć to wszystko? jak sobie wybaczyć, że mając niespełna trzydzieści lat, tak sobie przechlapałam, że tego się cofnąć nie da.

2. jak funkcjonować w towarzystwie? mówię: "nie, dziękuję, nie piję" bez żadnego trudu, ale wewnątrz płakać mi się chce. nie dlatego, że chce mi się pić, ale dlatego, że tak bardzo siebie za to nienawidzę, że jestem inna. nienawidzę i kocham jednocześnie trochę, bo zawsze się czułam inna niż wszyscy i czasem to mam ochotę się chwalić, że jestem uzależniona i nie piję, jakby było się czym chwalić. ale tak naprawdę chodzi pewnie o chęć zwrócenia na siebie uwagi innych. tak rozumuję, na logikę.

Może to trudne do uwierzenia, ale jako mała dziewczynka i później też, chciałam być uzależniona od narkotyków, chciałam być człowiekiem z problemami, bo mi się to fajne wydawało, ale wiedziałam, że nigdy do tego nie dojdzie, bo jestem zbyt grzeczna na to, czego w sobie do dziś nienawidzę. no i stało się. i to wcale nie jest fajne. nie uzależniłam się, bo chodziłam na masę imprez, poznając masę ludzi i robiąc masę szalonych rzeczy i czerpiąc z tego wszystkiego przyjemność. to zdecydowanie bardziej żałosne było.

Masakra - Śro 19 Lut, 2014 23:32

jedna odpowiedz- PROGRAM :)
Polecam

Jo-asia - Czw 20 Lut, 2014 06:25

Duchowość...
tu popieram Masakrę...
jeśli nie chcesz..nie czujesz AA...podobno są terapie oparte na niej
duchowość, to nie religia..i możesz oprzeć ją na logice :) przynajmniej na początku :)

Masakra - Czw 20 Lut, 2014 12:34

mi ktos kiedys powiedzial, ze to jest prosty program dla skomplikowanych ludzi.
Zgadzam sie w 100% ;)

Maugo - Pią 21 Lut, 2014 19:24

moze kiedys przyjdzie pora na program. czytam wielka ksiege i zastanawiam sie: czy my musieliśmy sie uzaleznic? czy to bylo nam przeznaczone i nieuniknione? wokol mnie sa ludzie, ktorzy, moim zdaniem, chyba popadaja w uzależnienie. czy to jest tak, ze oni na pewno sie uzaleznia, skora ja widze, ze ida w ta strone? sama wiem, ze ja nie jestem im w stanie pomoc, bo przecie nie ogarna sie, jesli. Nie beda tego chcieli. czy ja misialam sie uzaleznic, mialam to 'we krwi'?
Masakra - Pią 21 Lut, 2014 20:03

Maugo napisał/a:
moze kiedys

moze kiedys bedzie lepiej :bezradny:

Maugo napisał/a:
czytam wielka ksiege i zastanawiam sie: czy my musieliśmy sie uzaleznic? czy to bylo nam przeznaczone i nieuniknione

Wielka ksiega mowi przede wszystkim, ze to tak naprawde zaden problem i ze wciaz mozemy byc szczelsiwymi ludzmi i daje nam wskazowki na DZIALANIE zeby tak bylo. Tak wiec kazdy widzi w niej to co chce widziec. Problemem jest wlasnie tego typu mentalnosc i nastawienie i to one musza byc zmienione w pierwszej kolejnosci :)

Maugo napisał/a:
okol mnie sa ludzie, ktorzy, moim zdaniem, chyba popadaja w uzależnienie. czy to jest tak, ze oni na pewno sie uzaleznia, skora ja widze, ze ida w ta strone?

a to jest juz odwracanie uwagi. Nie martw sie ludzmi na poczatek, martw sie soba :) jak bedziesz umiala pomoc sobie, wtedy mozesz probowac myslec o innych ludziach

Maugo napisał/a:
czy ja misialam sie uzaleznic, mialam to 'we krwi'?

Nikt Ci w gardlo nie wlewal. Czy musialas? a czy dzisiaj musial spac u mnie deszcz? Jakie to ma znaczenie? Stalo sie i juz. Uzaleznilem sie ale popatrz zyje jakos :) Lba mi nie odrabalo, rece tez nadal dwie fsdf43t Moge dalej normalnie zyc, rozwijac sie, funkcjonowac w spoleczenstwie, jestem samodzielny. W sumie w niczym mnie to nie ogranicza. Po co wiec gdybac w nieskonczonosc co by bylo gdyby? Lepiej zajac sie prostowaniem pozostalych sfer swojego zycia :)


Zwroc uwage na wydzwiek swoich wypowiedzi i Twoj odbior rzeczywistosci- wszystko na nie.
Ty slyszysz w aa, ze ludzie mowia ze ich zycie jest takie jak przed piciem i od razu fatalistycznie powracasz do swojej ciemnej przeszlosci.
Podczas gdy ludzie tam mowia cos zgola innego- ze ich zycie jest lepsze niz kiedykolwiek.
Ty czytajac wielka ksiege zwracasz uwage na jakies zdanie o tym czy ktos tam musial sie uzaleznic. Tymczasem caly przekaz wielkiej ksiegi jest taki, ze program 12 krokow moze rozwiazac nasz problem z piciem ale przede wszystkim pomoc nam w rozwiazywaniu WSZYSTKICH problemow z jakimi sie boryka kazdy tak naprawde czlowek.
Widzisz pewne" subtelne" roznice?
Zrozum, ze Twoje samopoczucie i Twoj stan jest tylko i wylacznie w Twojej glowie i tylko i wylacznie Ty go tak programujesz. Dlaczego? oczywiscie, bo tak jest prosciej :/

piotr7 - Pią 21 Lut, 2014 20:22

Prawdę mówiąc nigdy nie czytałem Wielkiej Księgi .
Myślę także że gdyby usunąć tekst " nie dajemy rad " to ułatwiło by to przekazywanie wiedzy na temat trzeźwienia świeżakom .

zołza - Pią 21 Lut, 2014 21:01

Maugo napisał/a:
zastanawiam sie: czy my musieliśmy sie uzaleznic? czy to bylo nam przeznaczone i nieuniknione?


Maugo napisał/a:
czy ja misialam sie uzaleznic, mialam to 'we krwi'?


Wydaje mi sie ,ze jesteś na etapie użalania sie nad sobą. Dalaczego mnie to spotkalo? Dlaczego to ja jestem alkoholiczką ? Dlaczego ?
Uważam ,ze jeszcze nie pogodziłaś sie z uzależnieniem , tęskinisz za alkoholem. Chcesz być jak inni - porównujesz sie z innymi ...
Maugo napisał/a:
wokol mnie sa ludzie, ktorzy, moim zdaniem, chyba popadaja w uzależnienie. czy to jest tak, ze oni na pewno sie uzaleznia, skora ja widze, ze ida w ta strone? sama wiem, ze ja nie jestem im w stanie pomoc, bo przecie nie ogarna sie, jesli. Nie beda tego chcieli.


Zajmij sie tylko i wyłącznie sobą . To Ty jesteś wazna i pomoż najpierw sobie . Życie innych to ich życie i ich wybory ( pija bo piją) Nie naprawiaj świata - bo i tak nie masz na niego wpływu ;)

GregoRR - Pią 21 Lut, 2014 21:15

Cytat:
Zażywam leki psychotropowe, bez nich nie dałbym rady funkcjonować.


Maugo, Zażywałem leki psychotropowe i wiem coś na ten temat , na szczęście się od nich nie zdążyłem uzależnić , bo się położyłem na odtrucie i uwież mi odstawienie leków było dla mnie dużo cięższe od odstawienia alkoholu , a twoje złe samopoczucie które opisałaś na początku tematu jest spowodowane lekami i będzie coraz gorsze jeśli coś z tym nie zrobisz , też kiedyś myślałem , że bez leków nie dam rady funkcjonować ,a jednak dałem radę i daję nadal :okok:

Masakra - Pią 21 Lut, 2014 21:21

Tyle w tym wszystkim dobrego, ze Maugo pisze szczerze co czuje. To bardzo wazne na poczatek :okok:
Jo-asia - Pią 21 Lut, 2014 22:52

Maugo jesteś szczera i szukasz pomocy
AA.. mityngi tak na Ciebie działają, bo czujesz się winna.. uzależnień
(jakoś nie doczytałam ile masz abstynencji)
ja czułam się podobnie.. wiesz co mi dało nadzieję? siłę aby spróbować.. siebie zmienić? (z czasem okazało się, że zmienić musiałam.. wyłącznie myślenie o sobie.. ot, taki paradoks)
usłyszałam, że innym się udało.. i tego złapałam się na początek
z czasem z terapią.. pracą nad swoim myśleniem.. przyszedł sens, przyszła wiara w siebie i zniknęło poczucie winy

dlaczego, stałam się alkoholiczką... bo nie umiałam sobie radzić z tym co we mnie.. z moimi uczuciami i postrzeganiem świata.. alkohol ułatwił mi to, na początku.. potem pogłębił mój już i tak opłakany stan
nie ma we mnie żalu, że do tego doszło.. bo gdyby nie to.. nie żyłabym, tak jak żyje dziś
jest jak jest.. i lepiej być nie mogło :)

Maugo - Sob 22 Lut, 2014 00:13

Teraz nie za bardzo moge pisac, wiec odezwe sie jutro. Ale musze skomentowac jedna wypowiedz:
GregoRR, nie wiesz to sie nie wypowiadaj. Mowisz, ze zle sie czuje, bo lykam psychotropy. Nie wiem skad masz te informacje.. Od mojego psychiatry?
Słuchaj, jesli ty prawie uzalezniles sie od lekow, to zapewne byly to benzodiazepiny, silnie uzalezniajace. Miala z nimi kontakt.
Musisz jednak wiedziec, ze przyjmuje neuroleptyki i leki przeciwpadaczkowe, które nie sa uzalezniajace. Taki jest fakt. Nie wiesz to o tym poczytaj. Leki wprowadzono mi po serii prob samobojczych.
Umrzec czy brac bezpieczne nieuzalezniajace, choc fakt, mocne, leki?
Hmm, niech no sie zastanowie...
Co prawda na początku gdy zaczelam je zazywac faktycznie chcialam wybrac smierc i plakalam, ze nie udało mi sie zabic. Dzis wole jednak zyc, chyba.
Uwazaj co mowisz, jesli nie jestes na tyle kompetentny, by wypowiadac sie w temacie.

Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 01:07

Leki z alkoholizmu cie nie wyleczą ...
Maugo - Sob 22 Lut, 2014 01:25

Jras4, zgadzam sie z toba w 100 procentach!! Ale wiem, ze uchronily mnie od najgorszego, tu chyba nie ma sie co zastanawiac, gdy ma sie do wyboru zycie lub smierc. Odstawie leki, dokładnie nie wiem kiedy. To jest sposob na przetrwanie, na dzien dzisiejszy. Nigdy nie pomyslalabym, ze moga mnie uleczyć z uzależnienia, bo to absurd. Tne sie coraz rzadziej. Ale poki co lekarz chce, zebym je jeszcze brala, zeby mi nie wrocily tendencje samobojcze.
Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 02:01

miałem kiedyś kolege ..jak sie napilismy odrazu sie cioł .wszyscy go pilnowalismy a i tak sie pocioł ale kiedys jak zaczoł sie ciąc to wszyscy chcielismy mu pomuc i go pociąc tak jak nigdy nie był pocięty ledwo uciekł .. nie cioł sie wiecej pszy nas
nie wiem dlaczego je bierzesz ale wiem jedno leki to zło

Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 02:04

powiem ci jedo ..jesli naprawde chcesz pszezyć jak piszesz to leki nie sa ci potszebne . chyba że oszukujesz sama siebie i chcesz umrzec a lekąz jedyne co umie to walić leki w kogś
Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 02:06

jest pewien sposub bys nie biła sie po głowie czy cieła ale tu ci nie napisze tego
Masakra - Sob 22 Lut, 2014 02:08

a co Ty sie tak Maugo wzbraniasz jak ktos cos powie na leki? Pierwsza i zasadnicza rzecz- leki psychotropowe ZMIENIAJA SWIADOMOSC!!! Abstynencja polega na braku sztucznie wywolanej zmiany swiadomosci w jakikolwiek sposob. Wiele osob z uazleznieniem, z racji jego natury, uzaleznia sie tez od efektu jaki daja wszelkiego rodzaju tego leki. Uwierz, ze nawet na tym forum sa osoby, ktore wlasnie w ten sposob wpadly w lekomanie. Wszedzie indziej tez takich krzyzowo uzaleznionych osob jest cale mnostwo. Dlaczego zatem tak sie wzburzasz jesli ktos pisze cos zlego na temat lekow?
Wiedźma - Sob 22 Lut, 2014 07:35

Masakra napisał/a:
na tym forum sa osoby, ktore wlasnie w ten sposob wpadly w lekomanie.

Prawda, ja jestem taką osobą.
Uzależniłam się od przepisywanego mi przez psychiatrę leku, który podobno był lekiem nowej generacji, nieuzależniającym.
Brałam go podczas dwuletniej przerwy w piciu, kiedy to próbowałam samodzielnie poradzić sobie z alkoholizmem.
Po kilku miesiącach niepicia dopadł mnie tak powalający przewlekły zespół abstynencyjny
ze stanami depresyjnymi (wtedy jeszcze nie wiedziałam co to takiego),
że nie mogłam normalnie funkcjonować i pobiegłam po pomoc do psychiatry.
Powiedziałam mu o swoim uzależnieniu, jednak on i tak zdiagnozował u mnie depresję i leczył ją farmakologicznie.
Informowałam go, że po tych lekach mam fazę podobną do alkoholowej, jednak on uważał,
że skoro nie piję, to należy to potraktować jako mniejsze zło 34dd i nie przerywać leczenia.
Proponował mi jeszcze hipnozę (był to oczywiście gabinet prywatny :mgreen: ), ale na szczęście odpuściłam to sobie.
Lek, który - jak wynikało z ulotki - można brać dwa tygodnie - przepisywał mi przez dwa lata.
Potrzebowałam go w coraz większych dawkach, gdy tego sobie nie dostarczyłam,
miałam objawy abstynencyjne identyczne jak po odstawieniu alkoholu.
Przerażona pobiegłam do pana doktora, na co on mi beztrosko przepisał następne pigułki
mające łagodzić te objawy. Już ich nie wykupiłam i więcej do niego nie wróciłam.
A ten lek, od którego się uzależniłam brałam na własną rękę jeszcze przez następne 2 lata,
każdy internista mi go przepisywał, a nawet stomatolog. Wtedy już wróciłam do picia,
więc nie potrzebowałam już tak dużych dawek, wystarczyło dołączyć odrobinę alkoholu i wszystko grało.
Rozstałam się z tym lekiem dopiero podczas terapii odwykowej, po kilku miesiącach niepicia -
łatwiej było mi odstawić alkohol, niż ten nowej generacji, nieuzależniający lek :/
A depresja? Przeszła po odwyku jak ręką odjął i nie pojawiła się do tej pory, to już 8 lat.

No ale to moje doświadczenie z lekami, życzę Ci z całego serca, Maugo, żeby Ciebie nie spotkało to samo.

Estera - Sob 22 Lut, 2014 09:31

tak sobie cichutko śledzę ten temat i być może śledzę go zbyt wnikliwie, bo mam wrażenie, że Maugo doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego problemu alkoholowego, wie co powinna z tym robić, co więcej wyraża taką chęć (inna sprawa jak się tym zajmuje). moją uwagę zwrócił fakt, że Wasze wypowiedzi dotyczą stosowania leków PO odstawieniu alkoholu, natomiast Maugo musiała stosować leki długo PRZED sięgnięciem po alkohol.
żeby za bardzo się nie rozpisywać podam przykład bardzo umowny i hipotetyczny:
czy schizofrenik, który MUSI brać leki, żeby w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie, gdy zacznie łoić i wpadnie w alkoholizm, to idąc na terapię uzależnień, AA ma odstawić leki? moim zdeaniem absolutnie nie, bo to są dwie odrębne sprawy, a odstawienie leków jeszcze pogorszyłoby całą sytuację, co więcej mogłoby uniemożliwić przeprowadzenie terapii.
z tego co pisała Maugo, analogicznie widzę jej sytuację i moim zdaniem problemem nie są leki, ale fakt, że nie znalazła od razu innego terapeuty uzależnień.

Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 09:46

Cytat:
AA ma odstawić leki? moim zdeaniem absolutnie nie, bo to są dwie odrębne sprawy
na terapi zamknietej musisz oddać wszystkie leki ..tak było u mnie
cała terapie gadali że leki popychaja do picja i są zastepstwem alkoholu .wychodzisz niby z jednego a wpadasz w druge ..a zachowania takie same jak bys pił ...i pszychodzi momęt że z domu bez leków sie nie ruszysz jak kiedyś bez alkoholu
Ewa doskonale to ujeła ja miałem tak że czym silniejsze leki na uspokienie czy sen pszepisywali skutek był odwrotny .

Wiedźma - Sob 22 Lut, 2014 10:02

Estera napisał/a:
czy schizofrenik, który MUSI brać leki, żeby w miarę normalnie funkcjonować w społeczeństwie, gdy zacznie łoić i wpadnie w alkoholizm, to idąc na terapię uzależnień, AA ma odstawić leki?

Myślę, że nie. Każde odstawienie leków przez osobę z faktyczną chorobą psychiczną daje katastrofę.
Moja depresja wynikała z alkoholizmu, gdyby jednak była odrębną chorobą - leki rzeczywiście byłyby niezbędne.
Może inne niż te, które brałam, które by nie zmieniały stanu świadomości...
Ale tak w moim przypadku jak i w przypadku schizofrenika-alkoholika absolutną podstawą leczenia
musi być abstynencja od alkoholu i terapia odwykowa. Leki + alkohol to jest dopiero katastrofa!
Przy czym uważam, że schizofrenik powinien korzystać z terapii indywidualnej
przy współpracy z psychiatrą zajmującym się uzależnieniami.

Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 10:09

Ewa ja sadze że ona to wszystko wie
Wiedźma - Sob 22 Lut, 2014 10:11

Pewnie tak... Ale nie zaszkodzi powtórzyć :mgreen:
Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 10:24

no nawet trzeba mówić do usranej śmierci
Masakra - Sob 22 Lut, 2014 12:06

Problem w tym, ze sama wiedza nie leczy. Recepta tez nie. Jesli jestem chory, pojde do lekarza, dowiem sie co mi jest i dostane recepte, to nie znaczy ze juz jestem zdrowy. Trzeba jeszcze te recepte wykupic i regularnie zazywac. Tak samo jest z alkoholizmem. Nie wystarczy, ze wiem, ze jestem alkoholikiem i ze wiem co mam robic zeby nie pic. Musze jeszcze to stosowac w zyciu!
Kolejny paradoks alkoholika polega na, mowiac delikatnie, nonszalancji w bagatelizowaniu sprawy. TO JEST PRZECIEZ SMIERTELNA CHOROBA. W tym momencie ktos chory, kiedy dostaje recepte, mowi sobie z pelnym spokojem "moze kiedys tam" To ja mowie- to idz do lekarza niech Ci zdiagnozuje raka i powie Ci, ze mozesz zyc jak wezmiesz to i tamto. Tez mu powiesz, ze moze kiedys tam? W tym przypadku taka osoba pobiegnie do apteki na 5tym biegu zeby tylko zyc. To jest oczywiste. Alkoholik zas to taka cholera, co bedzie jeszcze wybrzydzac i marudzic i sie zastanawiac czy laskawie ruszyc tylek. Majac nad soba smiertelna chorobe 8| Choroba paradoksow... :roll:

GregoRR - Sob 22 Lut, 2014 12:50

Maugo napisał/a:
Teraz nie za bardzo moge pisac, wiec odezwe sie jutro. Ale musze skomentowac jedna wypowiedz:
GregoRR, nie wiesz to sie nie wypowiadaj. Mowisz, ze zle sie czuje, bo lykam psychotropy. Nie wiem skad masz te informacje.. Od mojego psychiatry?
Słuchaj, jesli ty prawie uzalezniles sie od lekow, to zapewne byly to benzodiazepiny, silnie uzalezniajace. Miala z nimi kontakt.
Musisz jednak wiedziec, ze przyjmuje neuroleptyki i leki przeciwpadaczkowe, które nie sa uzalezniajace. Taki jest fakt. Nie wiesz to o tym poczytaj. Leki wprowadzono mi po serii prob samobojczych.
Umrzec czy brac bezpieczne nieuzalezniajace, choc fakt, mocne, leki?
Hmm, niech no sie zastanowie...
Co prawda na początku gdy zaczelam je zazywac faktycznie chcialam wybrac smierc i plakalam, ze nie udało mi sie zabic. Dzis wole jednak zyc, chyba.
Uwazaj co mowisz, jesli nie jestes na tyle kompetentny, by wypowiadac sie w temacie.


Dokładnie wiem co piszę :)

Już nie na piszę ;) bo to co bym ci napisał , napisali już ci wyżej koledzy i koleżanki , a że moja wypowiedz cię może uraziła , to już twój problem nie mój , napisałem to co myślę , może się mylę bo nie jestem twoim lekarzem ani w ogóle lekarzem i uzdrowicielem , ale czytałem to co ty piszesz i dla mnie to jest proste jak 2+2 = 4 , bo sam w życiu troszkę przerobiłem , a takich problemów o których ty piszesz znam setki jak pewnie większość ludzi na tym forum ;)

GregoRR - Sob 22 Lut, 2014 13:12

Maugo, Jeszcze jedna ważna rzecz by najmniej dla mnie ; Nucz się SŁYSZEĆ NIE TYLKO SŁUCHAĆ , nie koniecznie mnie ;) ale ogólnie bo to ważne na początek trzezwienia :okok:
Maugo - Sob 22 Lut, 2014 13:51

mam dużo do napisania:

piotr7, Masakra, pytałam "czy my musieliśmy się uzależnić? czy to było nam przeznaczone i nieuniknione?" z czystej ciekawości :D tak mi przyszło do głowy, nic więcej, zastanowiło mnie jak to ludzie widzą.

Jras4, chciałabym znać sposób na to, jak się nie ciąć, chętnie wysłucham. wy chcieliście pociąć swojego kolegę, żeby go tego oduczyć, ja czasem proszę swojego faceta, żeby mnie pociął, żeby mi sprawił przyjemność, ale ta cholera zawsze mówi: nie :D

Masakra, "a co Ty się tak Maugo wzbraniasz jak ktoś coś powie na leki?":

Jestem człowiekiem pełnym wątpliwości. Dylematów. Mam w głowie pełno pytań, na które nie znam odpowiedzi.
Czy bardziej pomagają mi leki czy abstynencja?
Myślę, że jedno i drugie.

Dlaczego irytuje mnie, gdy ktoś mówi, że leki są złe? Nie irytuje mnie fakt tego, że krytykuje farmakologie. Denerwuje mnie to, gdy jest całkowicie, stuprocentowo pewien co do słuszności swojej wypowiedzi, nie mając świadomości, że być może się myli, a być może nie Ja nigdy nie odważyłabym się z całą pewnością przedstawiać swoich przekonań, odczuć, w formie naukowo dowiedzionych faktów.

czy leki są złe, czy dobre? mogą być złe, mogą być dobre. z całą pewnością stwierdzić mogę, że te, które biorę, nie uzależniają, ale dyskusji może podlegać to, czy mi pomagają, czy nie. ja sama mam dylemat dotyczący przyjmowania leków. byłabym jednak ostrożna w sugerowaniu komuś, żeby zaprzestał brania leków, bo to samo zło i na pewno mu szkodzi. od lekarza słyszałam nie raz, że stanowię zagrożenie dla siebie i że dla niego jest to trudna decyzja, czy mnie zamknąć, czy dać mi leki, czy może zrobić jeszcze co innego. zamknąć ja się nie dam, bo to mi nie pomoże. gdy czuję się lepiej, zawsze chcę odstawić leki i słyszę wtedy pytanie: "czy nie przyszło pani do głowy, że może się pani czuć dobrze właśnie dlatego, że pomagają pani leki i że gdy przestanie je pani brać, może nastąpić nawrót i dla bezpieczeństwa przez jakiś czas powinna je pani jeszcze brać?"
ja odpowiadam: NIE WIEM.
no bo nie wiem.

dlaczego mój lekarz, ja, różne osoby wokół mnie są pewne wątpliwości w tej sprawie, a są osoby znające jedną prawdziwą prawdę, którą wygłaszają bez zająknięcia na forum? czy biorą odpowiedzialność za to, co mówią? przecież to nie są proste sprawy i decyzje.

Wiedźma, przykro mi z powodu tego, co cię spotkało. ja z lekami uspokajającymi miałam styczność, nie wiem, jak można je przepisywać osobom uzależnionym, w głowie mi się to nie mieści!! nie raz wzięłam najmocniejsze z uspokajaczy w liczbie 30 tabletek na raz i koszmar jaki po tym przeżyłam był zdecydowanie gorszy niż objawy abstynencyjne po odstawieniu alkoholu, które miałam tylko raz w życiu.

Estera, cóż, no też tak myślę, co więcej mogę dodać

Jras4, wiem, że "czym silniejsze leki na uspokienie czy sen pszepisywali skutek był odwrotny"., nawet w to nie wątpię. leki uspokajające i nasenne naprawdę silnie uzależniają i to jest oczywisty fakt.

Masakra, dlaczego piszę, że "może kiedyś tam wezmę się za program"? no bo ja jestem dopiero na początku swojej drogi :) czy wy na tym etapie nie byliście pełni wątpliwości i dylematów? ja najpierw muszę się dowiedzieć co to jest program, o co chodzi w ogóle. na razie wiem, że jestem uzależniona.

Masakra - Sob 22 Lut, 2014 15:04

Maugo napisał/a:
zy wy na tym etapie nie byliście pełni wątpliwości i dylematów
Mialem za soba 2 okresy polroczne na d***, w tym udawanej, niedokonczonej terapii i pozorowanego leczenia i powiem ze to byl najgorszy okres w moim zyciu. Nawet chyba gorszy niz wtedy jak pilem. Po oczywistych porazkach tej drogi mialem w sobie nieco inna determinacje jednak. Ja szedlem na meeting po POMOC , a nie wybrzydzac czy sobie luzno dywagowac ,czy zrobic swiatu wielka laske i zaczac sie leczyc, czy tez sobie jeszcze milosiernie poczekac. Tak wiec szedlem na zespole abstynencyjnym w 30 stopniowym upale cale miasto szukac sali meetingowej (bo nie wiedzialem dokladnie w ktorym miejscu meetingi sie odbywaja) Po drodze pytalem losowych przechodniow czy nie wiedza gdzie sie odbywaja meetingi anonimowych alkoholikow. Co wtedy czulem? przede wszystkim potworny strach, ale tonacy brzydkiej sie chwyta wiec i ja sie chwytalem wszystkiego bo po prostu tonalem wtedy. Wiesz, mysle, ze nawet jakby mi ktos wtedy kazal wziac pozyczke 100 tys zl, mowiac ze to mi pozwoli nie pic, to bym ja wzial. Zrobilbym wszystko w zamian za chocby cien nadziei, ze moge przestac pic. Nie wierzylem ze mi sie uda. Mialem setki wpadek i prob robienia po swojemu za soba. Wiedzialem jednak, ze moje pomysly juz sie skonczyly i moge je sobie w tylek wsadzic. Zamknalem wiec oczy, zlapalem sie rekoma z calych sil wspolnoty. Przestalem sluchac swojego chorego umyslu i zaufalem tym ludziom slepo. To co oni mowili stalo sie dla mnie prawda bezwzgledna. Nawet jak w srodku moj rozum protestowal, a bylo to czeste, to mowilem sobie "zamknij sie, Ty juz mnie wystarczajaco w zyciu ustawiles". Chodzilem na kazdy meeting, i po meetingach trzymalem sie tylko z tymi ludzmi. Z czasem strach zaczal mijac, a ja zaczalem wierzyc, ze ja tez moge nie pic. Jestem trzezwy od tamtego dnia, nieprzerwanie do dzisiaj fsdf43t
Jras4 - Sob 22 Lut, 2014 21:49

Maugo napisał/a:
"może kiedyś tam wezmę się
możesz nie miec tej szansy i twoje ,,może ,,skączy sie zakopaniem w piachu na 1,75 cm nad trumną ...i wtedy ktos popłacze jakis tam czas i wszyscy zapomna kim byłaś
dlatego smieszy mnie jak ktos mówi ,, może kiedyś cos zrobie ,,

Maugo - Nie 23 Lut, 2014 02:39

Masakra [b]Jras4, moze sie myle, ale wydaje mi sie, ze zaczynam isc w dobrym kierunku. Napisalam, ze 'moze kiedys wezme sie za program', ze zwyklej niewiedzy. Ja o programie uslyszalam niedawno. Obecnie chodze na mityngi codziennie i znajomy z aa spytal mnie dzis, czy jestem na programie. Dzis konkretnie dowiedzialam sie jak wejsc na program. Dlatego napisalam 'moze kiedys'.
Masakra, ja tez bylam na d*** po terapii, nie pilam 9 miesiecy, ale to byla jedna wielka sciema, bo ciagle mialam nadzieje, ze kiedys zaczne pic, ale w sposob kontrolowany. I po 9 miesiacach napilam sie piwa, na nastepny dzień wina, w kolejny dzien wodki. Na imprezie mialam silny atak, od tamtej pory nie pije, chyba 7-8 miesiecy. Nie czuje, zebym byla na d***. Nie chce pic. Nie ma we mnie nadziei, ze kiedys jeszcze sie napije.
Jras4, Tyle razy chcialam sie zabic, probowalam sie zabic, wlasciwie to nie ma dla mnie wiekszego znaczenia kiedy umre. No bo czy teraz czy za 30 lat? Jakie to w ogole ma znaczenie wobec wiecznosci? Nie mam zalu i pretensji do samobojcow. Nie wiem skad przekonanie, ze trzeba sie trzymac zycia za wszelka cene. Chyba ze strachu to wynika. Ale wierze, ze ten strach da sie pokonac. Dzis zebralam wszystkie leki w domu, jakie mialam, i chcialam je polknac. Ale popatrzyłam na nie, rozwazylam to w sobie i stwierdzialam, ze pewnie sie to tylko skonczy plukaniem zoladka i L4, wiec bez sensu. Boje sie smierci. Ale serio? Czasem chyba nie warto sie szarpac z zyciem, w imie czego niby? Ja sie pewnie poszarpie, z glupiego strachu i dzieki temu, ze co piec minut chce mi sie zyc, a co 5 nie, wiec musialabym to zrobic bardzo spontanicznie, szybko i impulsywnie. Dobry humor mam teraz, nie wiem o czym ja gadam.

Masakra - Nie 23 Lut, 2014 04:25

Maugo napisał/a:
Tak bardzo chciałabym czuć sie lepiej


no to mamy to czego nie robisz:
Maugo napisał/a:
musialam przerwac indywidualna terapie

Maugo napisał/a:
nie pełniłam nigdy służby w aa

Maugo napisał/a:
nie byłam na programie

Maugo napisał/a:
chodzę od paru miesięcy, ale nie regularnie


i mamy to co robisz:
Maugo napisał/a:
Zażywam leki psychotropowe

Oczywiscie nie wnikam jakie, bo sie na tym nie znam. W kazdym razie to sa srodki zmieniajace swiadomosc.
Jak widac np tu:
Maugo napisał/a:
chodzę od paru miesięcy, ale nie regularnie

Maugo napisał/a:
chodze na mityngi codziennie


Jak dla mnie to tez sprawa jest prosta jak 2+2

Baw sie dobrze Maugo i dzieki za pokazanie mi paru rzeczy. Analizujac Twoje posty czytalem tez swoje i musze przyznac, ze miejscami pisalem troche za ostro, za co przepraszam. Wciaz jest we mnie jeszcze troche tego dawnego Bartka fsdf43t
Zmykam z tego watku, zyczac Ci znalezienia tej wlasciwej dla ciebie drogi :) :papa2:

Maugo - Nie 23 Lut, 2014 10:47

Masakra, na pewno masz racje w niejednej kwestii, ale czasem tak wyrywasz moje wypowiedzi z konstekstu albo widzisz tylko to, co chcesz widzieć, cytujac moje wypowiedzi wybiorczo. Czasem tez musze powtarzać niktore kwestie pare razy, a ty i tak nie doczytasz (nie wiesz jakie leki biore, a pisalam to pare razy, wiezz, ze zmieniaja swiadomosc, ale sie na tym nie znasz). Manipulujesz. Ale to twoja sprawa, coz.
Ciekawe, czy byles taki madry na początku swojej drogi :D

dacza89 - Nie 23 Lut, 2014 11:56

Zajmij się sportem, wtedy motywacja będzie jeszcze większa, wiem co mówię :) Naprawdę masz czas, żeby zająć się czymś korzystnym dla zdrowia i nie myślisz też o tym tak często.
Masakra - Nie 23 Lut, 2014 12:46

Maugo napisał/a:
nie wiesz jakie leki biore, a pisalam to pare razy, wiezz, ze zmieniaja swiadomosc, ale sie na tym nie znasz

Nie musze sie znac zeby to wiedziec. Na bombach atomowych tez sie nie znam, a wiem, ze zabijaja :)
Z reszta masz tu nie moje zdanie jesli moje Ci przeszkadza :)
Leki uspokajające i psychotropowe: liczne związki chemiczne i preparaty farmaceutyczne, których wspólną cechą jest działanie na ośrodkowy układ nerwowy, ze szczególnym specyficznym wpływem na sferę psychiczną kory mózgowej.

Zrodlo "portalwiedzy.onet.pl/"

Dalszego sensu dyskusji nie widze takze juz naprawde sobie pojde :skromny:

piotr7 - Nie 23 Lut, 2014 19:01

Masakra napisał/a:
Zmykam z tego watku, zyczac Ci znalezienia tej wlasciwej dla ciebie drogi
Masakra napisał/a:
Dalszego sensu dyskusji nie widze takze juz naprawde sobie pojde


Musisz się zdecydować

Masakra - Nie 23 Lut, 2014 19:51

rzuce moneta :wysmiewacz:
piotr7 - Nie 23 Lut, 2014 20:04

Masakra napisał/a:
rzuce moneta


szkot jakiś czy co ? a może banknocik zczc

Maugo - Nie 23 Lut, 2014 20:20

Masakra, zostan, fajnie jest, mysle, ze oboje tego korzystamy :)
Masakra - Nie 23 Lut, 2014 22:52

To nie chodzi o to ze ja sie obrazam i ide, tylko o to, ze mysle, ze juz wyczerpalem temat fsdf43t a co do korzystania to oczywiscie, ze korzystam bo tak dziala wspolnota wlasnie:)
Z reszta uslyszalem dzis takie madre zdanie w audycji radiowej mowiace a czy ja mam kogos przekonywac zeby zyl? tak wiec Twoja racja moj spokoj:)

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 14:15

Kumpel. Przyjaciel. Bliska osoba. Wrocil do cpania. Wie, ze jest uzalezniony, leczy sie, ale ciagle do tego wraca. Za kazdym raz mowi, ze to ostatni raz, a ja za kazdym razem mu wierze. Czytalam posty w dziale "wspoluzaleznienie". Mialam nadzieje, ze znajde tam wskazowki dotyczace tego co robic. Ale dalej nie wiem. Czuje sie bezradna, boje sie o niego. On nie ms nikogo, zupelnie nikogo oprocz mnie. Nie jestem niepijaca zona alkoholika, nie jestem z nim bardzo blisko, ale jest moim przyjacielem, a ja jestem uzalezniona. Wiem, ze moja obecnosc mu pomaga. Nie wiem co robic. Wiem, ze nie mam wplywu na to czy bedzie bral, nie wiem jak sie zachowac, gdy ns zjezdzie przychodzi do mnie i obiecuje poprawe.
Klara - Wto 25 Lut, 2014 14:25

Maugo napisał/a:
Mialam nadzieje, ze znajde tam wskazowki dotyczace tego co robic.

Jeśli jesteś uzależniona (Twój przyjaciel też jest, chociaż od innej substancji) to sobie uświadom swoje zachowanie - czy KTOKOLWIEK ma/miał wpływ na to, żebyś TY przestała pić? Czy ktokolwiek inny (oprócz Ciebie samej) mógł wpłynąć na zmianę Twojego zachowania?
Szczere i prawdziwe odpowiedzi na powyższe pytania "przyłóż" do przyjaciela.
Co możesz zrobić? NO CO??? :roll:

olga - Wto 25 Lut, 2014 14:26

Uwazasz, ze masz misje do wypelnienia?
Klasyczne wspoluzaleznienie :beba:

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 14:49

Klara, olga, No wlasnie rozumiem to, ze nie mam wplywu, ze nie powstrzymam go przed braniem, mam tego swiadomosc :( wiem ,ze `misja' wyciagniecia go z uzaleznienia skazana jest na porazke. Wiem, ze przejawiam cechy wspoluzaleznionej. Zastanawiam sie po prostu jak sie zachowywac, tzn. czy wspierac i jesli tak to jak? Czy utrzymywac z nim kontakt? Jestem lekomanka, alkoholiczka i mialam stycznosc z dragami, nie wiem czy kontakt z nim jest dla mnie bezpieczny. Z drugiej strony chcialabym nie tyle go pilnowac co monitorowac jego stan, bo on bierze mocne narkotyki i to sie moze zle skonczyc. Za miesiac jedzie na leczenie, byloby dobrze gdyby doczekal do tego. Co mu powiedziec gdy przychodzi do mnie i mowi, ze nie wie jak z tym skonczyc.
Klara - Wto 25 Lut, 2014 15:09

Maugo napisał/a:
nie wiem czy kontakt z nim jest dla mnie bezpieczny.

Na to KAŻDY kto jest uzależniony i utrzymuje abstynencję odpowie Ci, że NIE.
Wygląda na to, że ewentualnie możesz swojemu przyjacielowi powiedzieć, co TY robisz, żeby nie pić i nie brać, a on albo to zastosuje, albo nie, ale bez Twojego udziału.
Z własnego doświadczenia wiem, że choćbyś stanęła na głowie, to jeśli osoba uzależniona sama nie zechce przerwać picia/ćpania, to nikt z zewnątrz nie jest w stanie go/jej powstrzymać :bezradny:

Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 15:26

Maugo napisał/a:
wiem ,ze `misja' wyciagniecia go z
pszestań gadać bzdury ..twoja misja to ZAJMJI SIE SOBĄ . znalazła sie uzdrowicielka światowego pjiaństwa
Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 15:29

Maugo napisał/a:
chcialabym nie tyle go pilnowac co monitorowac jego stan,
hehe i w dodatku Opiekunka na siłe ...
Maugo napisał/a:
Jestem lekomanka, alkoholiczka
a po porady poszłaś do alanonu no brawo ... nie wiem czy to co czytam ma mnie smieszyć czy martwić ...
jesli dalei będziesz tak rozumowac jak tu piszesz to już pszegrałaś i Ty i On ...
gratulacjie

Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 15:31

Maugo napisał/a:
Co mu powiedziec gdy przychodzi do mnie i mowi, ze nie wie jak z tym skonczyc.
zaprowadz tam gdzie sie otwierają dzwi i jak je otwozy ( musi to zrobić sam ) kopnji w du...aż sie pszewali i wpadnie do srodka wtedy spokojnie zamknji za nim
Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 15:35

Cytat:
przychodzi do mnie i obiecuje poprawe.
i ty włąśnie jestes temu winna ze wraca do cpania ..bo wie że jak chwilowo pszestanie wruci do ciebie a ty podetrzesz nosek i pszytulisz ..nalejesz zupki .. a może i pokszyczysz sobie na niego ... a jak sie wykuruje i podleczy znowu pujdzie w tango a wiesz dlaczego ?
BO MA TAKA NAIWNA CO ZAWSZE PORATUJE ...

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 15:57

Jras4, Wez nie pier***, przeciez napisalam, ze nie chce nikogo uzdrawiac, przytoczylam slowa kolezanki z postu eyzej z ta misja, zadnej misji nie zamierzam prowadzic, spokon chce miec i tyle, ale, spier**** mam mu powiedziec? nie wiem ,moze i tak. Przeciez nie pytam jak mu pomoc bo mu nie pomoge tylko czy w ogole kontaly z nim podtrzymywac.wiec cztaj ze zrozumieniem zamiast chrzanic takie glupoty jakbym sobie nie zdawala sprawy co to jest uzaleznienie.
Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 16:01

bo sobie nie zdajesz .tak mi powiesz po 5 latach ok .... a teraz odpowiedz ...jesli chcesz miec głody i nawroty to sie z nim spotykaj i patsz jak siedzi nachlany czy nacpany nie ważne jaki
rufio - Wto 25 Lut, 2014 17:11

Maugo skup się na Sobie i jak będzie widział , że Ty dajesz rade to może mu się coś tam w kadłubku poprzestawia - jesteś za słaba jeszcze aby nawet próbować brać sobie na głowę jego " coś " Po prostu daj przykład jak Bonaparte .

prsk :mysli:

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 18:09

po pierwsze:
przepraszam, że się wcześniej zdenerwowałam, ale Jras4 mnie zdenerwwał, bo mnie atakuje, moim zdaniem, przesadziście
po drugie:
rufio, Klara, dobrze mówicie. muszę być twarda.
wiecie, on ze mną łazi na mityngi, chodzimy teraz często, gdy jest trzeźwy.
w ten dni, w które chodzimy, on trzyma abstynencje, jak nie chodzi t nie trzyma.
więc się z nim spotykam.
naćpanego go nie widuje.
zapewne on mnie szantażuje emocjonalnie.
wiem, że on naprawdę nikogo nie ma. długo się trzymał w trzeźwości.
wkurzona jestem, że tak zawalił.
bo myślałam, że w końcu możemy kontynuować naszą znajomość już na trzeźwo.
tak, jestem pewnie głupia i naiwna, ale lubię go bardzo bardzo i urywać teraz z nim kontakt, zupełnie odciąć się, to tak trochę nie ładnie i trochę nie chce.
wiem, że sama słaba jeszcze jestem, co ja będę udawać, że mnie to nie rusza. chce mi się ćpać, owszem, chore to jest, że mu trochę zazdroszczę. chociaż widzę co z nim te dragi robią, on ma urojenia, paranoje. delirium czy cuś.
mówi, że się boi cały czas. że ktoś go chce zabić i takie tam.
mam wrażenie, że jemu jest jakaś medyczna pomoc potrzebna :o
no i co u robić, wieźć na detoks, do psychiatry? czy olać zupełnie i się nie odzywać? ciężki dylemat.

paradoksalnie w ostatnich dniach chyba lepiej się czuję, ale głód mam, narkotykowo-lekowy, nie alkoholowy

Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 18:24

Maugo napisał/a:
to jest, że mu trochę zazdroszczę.
jedyne mądre zdanie ,tak własnie to działa a jesli on będzie dalei za tobą łaził to sie oboje nacpacie i tak sie skączy .
a i nie atakuje ..widac ataku nie widziałaś ...

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 18:26

Jras4, oj już dawno sama bym atakowała, gryzła, kłóciła się i kopała na tym forum, ale zjedzonoby mnie za to.
Jras4 - Wto 25 Lut, 2014 18:28

Maugo napisał/a:
ale zjedzonoby mnie za to.
wcale nie jedno co musiała bys zrobić to publicznie uznac że prucz alko jesteś wspułuzalezniona i to wystarczy
siwy56 - Wto 25 Lut, 2014 19:48

Maugo,gdzieś była dziewczyno kiedy ja chlałem,gdzieś była?A tak przestałem,a mógłbym to robić dalej,przyjść do Ciebie wypłakać, wyżalić się ,zjeść zupkę, naobiecywać i robić dalej robić swoje.Byłoby tak pięknie...NIE możesz Go zostawić bo co bidula pocznie bez Ciebie,jeszcze wytrzeźwieje i co, i co w tedy, odejdzie?Jaras4 też mnie wkurza,bo mówi Ci za delikatnie,bo głaszcze Cię po główce jak małego dzieciaka.Życie pisze jednak swoje scenariusze i za chwilę od swojego przyjaciela możesz dostać w twarz,albo wysprzeda Ci chatę,albo.... już nie będę mówił dalej.Ratuj się dziewczyno. Życie masz tylko jedno.Uratuj pierw Siebie,a potem myśl o innych.
Maugo - Wto 25 Lut, 2014 20:50

siwy56 napisał/a:
Życie masz tylko jedno.Uratuj pierw Siebie,a potem myśl o innych.


siebie? bo ja wiem czy jest co i po co

Maugo - Wto 25 Lut, 2014 20:52

chatę mi sprzeda ;) gdzie tam, to jest taki potulny baranek, im więcej ćpa i pije tym bardziej bezbronny
krystian12345 - Wto 25 Lut, 2014 20:53

Wbrew nadziei zawsze jest nadzieja, i zawsze jest po co.
siwy56 - Wto 25 Lut, 2014 20:56

Maugo napisał/a:
chatę mi sprzeda ;) gdzie tam, to jest taki potulny baranek, im więcej ćpa i pije tym bardziej bezbronny
Ja też taki jestem i mam takich paru kolegów.Przygarnij nas.
Jo-asia - Śro 26 Lut, 2014 08:45

Maugo napisał/a:

paradoksalnie w ostatnich dniach chyba lepiej się czuję, ale głód mam, narkotykowo-lekowy, nie alkoholowy

bo odwróciłaś uwagę od "natrętnych myśli"
stąd.. lepiej
... skupianie się na innych, to też objaw "głodu"
watro pomyśleć o czymś, co w ten sam sposób odwróci Twoją uwagę a będzie miało związek z Tobą... np. pasja :)

Maugo - Czw 06 Mar, 2014 19:55

pewnie mieliście rację
został tylko głód

Jo-asia - Czw 06 Mar, 2014 20:53

Maugo napisał/a:
został tylko głód

i jak sobie z nim radzisz?

Maugo - Czw 06 Mar, 2014 21:14

Jo-asia, jak?
staram się wypełniać sobie czas czymś pożytecznym i kreatywnym. staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli. zadziwia mnie, że tak potrafię się kierować zdrowym rozsądkiem i że potrafię te myśli od siebie odgonić. bardzo pomaga mi taka myśl, że do niczego nie dojdę, jeśli się złamię/załamię. że będzie tylko gorzej. że skoro tak innym zazdroszczę tego, co osiągnęli i jak żyją, to pijąc i ćpając tylko będę się od takiego życia oddalać i potem znowu będę miała dużo do nadrobienia. wystarczająco dużo czasu już przecież straciłam. i tak wciąż jestem daleko w tyle przecież. nadrabiam zaległości.
bardzo mnie ciągnie do tabletek przeciwbólowych, które zwykłam przyjmować w ilościach nieterapeutycznych. w ciągu kilku ostatnich dni musiałam nieźle ze sobą powalczyć, żeby ich nie wziąć. nie wzięłam. czuję się jak po wygranej wojnie. i tak codziennie.
jestem zmęczona ciągłymi dołami i górami :/
nie chce mi się chodzić na aa. nie chce mi się tam przebywać.
bo wtedy myślę o tym gównie jeszcze więcej.

w ogóle to mam, znowu, jakąś fazę żalu do samej siebie. nie pytam: "czemu ja?", bo to jest głupie pytanie. po prostu nie mogę sobie wybaczyć, że sobie tak przechlapałam, chcę być jak inni ludzie! czuję się jak bez nogi. i wszyscy na mnie patrzą, bo tej nogi nie mam. nie obchodzi mnie, co sobie myślą. ale nie daje mi spokoju, co sama myślę o sobie. nie przeraża mnie, że do końca życia mam być trzeźwa, naprawdę. tylko to piętno mnie przeraża, że nie mogę go z siebie zmyć, że to już zostanie i nic się z tym zrobić nie da.

Maugo - Czw 06 Mar, 2014 21:20

no i wracam na grupę
Jo-asia - Czw 06 Mar, 2014 22:11

Maugo napisał/a:
po prostu nie mogę sobie wybaczyć, że sobie tak przechlapałam, chcę być jak inni ludzie! czuję się jak bez nogi.

jakoś tak.. czuję, że "noga Ci odrośnie" ;)
cieszę się, że wracasz na grupę i zmieniasz się.. siebie, wybierasz inaczej niż zwykle
trzymam kciuki i dobrze Ci życzę :)

Matinka - Pią 07 Mar, 2014 09:50

Maugo napisał/a:
w ogóle to mam, znowu, jakąś fazę żalu do samej siebie. nie pytam: "czemu ja?", bo to jest głupie pytanie. po prostu nie mogę sobie wybaczyć, że sobie tak przechlapałam, chcę być jak inni ludzie! czuję się jak bez nogi. i wszyscy na mnie patrzą, bo tej nogi nie mam. nie obchodzi mnie, co sobie myślą. ale nie daje mi spokoju, co sama myślę o sobie. nie przeraża mnie, że do końca życia mam być trzeźwa, naprawdę. tylko to piętno mnie przeraża, że nie mogę go z siebie zmyć, że to już zostanie i nic się z tym zrobić nie da.

Hej! Maugo :)
Jak pojawiłam się na forum (parę miesięcy temu, wraz z początkiem abstynencji) to użyłam podobnego określenia „piętno”. A znaczyło to mniej więcej „witajcie, jestem stąd” ;) . Trafiłam tu, bo czułam wspólnotę, z tymi, którzy doświadczyli uzależnienia. Właśnie byłam nie inna, a podobna innym. To pojęcie „piętna” zmieniało się wraz z moją wiedzą, świadomością i samopoczuciem. Teraz postrzegam to jako bliznę po igraniu z ogniem, jako słabość w jakimś zakresie, predyspozycję ulegania nałogom, skłonność do radzenia sobie poprzez karkołomne skróty. Jeszcze niedawno, nazywałam to ułomnością. Można też powiedzieć (tkwiąc w minorowym nastroju;-), że to „kalectwo” czyli brak nogi. A z kolei, przy dużej dawce pozytywnego myślenia nazwać szczególnym przystosowaniem do życia:-) A jak kto się rozpędzi to nawet poczuje się wybrańcem losu;-). I tę nutę dobrego, pełnego życia też smakuję i mam nadzieję na więcej. W każdym razie, żyć się z tym daje, tylko z początku trzeba cierpliwie się uczyć i przyzwyczaić.
Maugo napisał/a:
staram się wypełniać sobie czas czymś pożytecznym i kreatywnym. staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli. zadziwia mnie, że tak potrafię się kierować zdrowym rozsądkiem i że potrafię te myśli od siebie odgonić

Maugo napisał/a:
no i wracam na grupę

:okok:

Maugo - Sob 08 Mar, 2014 23:46

Jo-asia, noga mi nie odrosnie, zawsze bede uzalezniona, do konca zycia bede sie roznic od innych. Tak bardzo zawsze chcialam sie roznic od wszystkich, zawsze mi sie wydawalo, ze nie pasuje i nie jestem stad. Potem jak juz doszlam do wniosku, ze wcale taka wyjatkowa nie jestem to sie uzaleznilam i znowu jestem inna :D co za glupota :D
Matinka, nie moge uwierzyc, ze piszesz takie rzeczy po kilku miesiacach abstynencji. Tez.jestem po kilku dobrych miesiacach i moj humor daleki jest od idealu :/

Jo-asia - Nie 09 Mar, 2014 09:11

Mówiąc o nodze..miałam na myśli wybaczenie sobie :)
A co tego..że Ty się różnisz...to nie ma znaczenia..bo może to inni, są ...inni a Ty jesteś taka, jak masz być ;)

Malgosia32 - Nie 09 Mar, 2014 11:10

Cześć Maugo.Mam na imię Małgosia i jestem alkoholiczką,lekomanką i narkomanką.Bliskie jest mi to co piszesz,ponieważ miałam prawie tak samo jak Ty.Jedyne co mogę zrobić to podzielić się z Toba moim doświadczeniem.Jestem uzależniona od 17 roku życia,a mam 35 lat czyli 18 lat.Leczę się od dwóch lat.Skończyłam parę terpii.Przez te dwa lata wielokrotnie zapijałam.Robiłam sobie paromiesięczne przerwy w piciu tylko.Za każdy tazem kiedy zapijałam posuwałam się coraz dalej i ponosiłam coraz większe konsekwencje swojego picia a i tak piłam dalej.Piłam ,ćpałam,faszerowałam się silnymi lekam.Wielokrotnie lądowałam na policyjnych izbach wytrzeżwien, dołkach,szpitalach detoxach po wielokrotnych próbach samobójczych.W pażdzierniku ubiegłego roku,zabrali mi prawo jazdy miałam 2,4promila i zbiegłam z miejsca wypadku.Doprowadziłam do tego,że prawie zabrali mi córkę i dziękim mojemu piciu trafiłaby do domu dziecka,a ona ma tylko mnie.Zeszmaciłam swoją godność jako kobieta.Okazałam się potworem dla swojego dziecka,które zaczęło się mnie bać.Odsunełam wszystkich przyjaciół ze swojego życia ponieważ przeszkadzali mi w piciu,a zawsze twierdziłam ,że to oni się ode mnie odsuneli,ale prawda była całkiem inna.Też wiecznie mówiłam ,że "walczę"przez dwa lata i dlatego zapijałam .Bo tu nie można walczyć ,tylko trzeba uznać swoją bezsilność.Byłam pełna pychy najpierw w stronę pieniędzy,kariery i pseudo prestiżu,a pożniej pełna pychy w stronę użalania się nad sobą i wyrzutów sumienia z powodu konsekwencji jakie poniosłam,co ściągało mnie strasznie w dól i doprowadzało do zapicia,bo tak działają mechanizmy uzależnienia ,które są silnie zakorzenione i wypracowane we mnie przez wiele lat.Robiłam w kólko to samo i liczyłam na to ,że coś się zmieni jak jakas wariatka lub chomik w kołowrotku.Ciągle to samo.Obecnie też nie piję parę miesięcy.I też mi jest bardzo ciężko,ale radzę sobie ,ponieważ pzrewarościowałam swoje życie i zaczełam wprowadzac zmiany.Też mi się ciągle nic nie chce,ale podejmuje działanie.Wstaje codziennie rano i mówię sobie dziś będę trzezwa i tylko dziś.Program 24h i to naprawdę działa.Utrzymuję tylko kontakty z trzezwiejącymi alkoholikami.Nie chodzę w miejsca gdzie piłam.Piję codziennie i mam przy sobie butelkę wody niegazowanej,której nie nawidziłam,a dlaczego bo chciałm dalej pić i właśnie dlatego niestosowałam sie do zaleceń po to żeby zapijać.Wprowadziłam wiele zmian w moim życiu.Chodzę na terpię,na mitingi jak potrzeba to nawet 4 razy w tygodniu.Samo nie picie w końcu zawsze doprawadz do zapicia.Nie rozumiałam,że samo nie picie to nie trzezwienie.Uwierz mi też momentami jest mi bardzo ciężko,szczególnie jak jestem na głodzie,ale stosuję się do zaleceń bo tak to działa.Robie dużo rzeczy chociaż mi się nie chce zmuszająć się do nich tylko po to aby nie stać w miejsc.Jest to trudne ale możliwe.Pamiętaj ,że trzezwienie nie bedzie łatwe miłe i przyjemne na początku.Nasz obecny stan to skutek wieloletniego picia i jak przejdziemy teraz ten trudny okres to potem będzie już łatwiej.Uwierz mi nie jesteś jedyna i wyjątkowa i nie tylko ty tak się czujesz.Ja też tak miałam.Podejmij działanie ,wyznacz cele w życiu,stosuj się do zaleceń,planuj każdy dzień,pisz na forum co czujesz a zobaczysz ,że to działa.Pamiętaj samo nie picie nic nie zmieni.Jestem z TOBĄ całym sercem.Pozdrawiam Cie serdecznie :)
Maugo - Sob 15 Mar, 2014 22:14

Malgosia32, przerażają mnie takie opowieści jak twoja. przykro mi, że tyle musiałaś przejść w życiu i podziwiam, że udaje ci się trzeźwieć pomimo tych doświadczeń.
twoja historia, tak jak historie innych alkoholików to jest dla mnie jakaś abstrakcja. gdy jestem na mityngach to słyszę od alkoholików opowieści o pobytach w izbach wytrzeźwień, w szpitalach psychiatrycznych. o delirkach, detoksach. o rodzinnych tragediach, rozwodach, o odebraniu praw rodzicielskich, o długach, o jeździe samochodem po pijaku. mi się to w głowie nie mieści. nigdy nie byłam w takich sytuacjach. no więc siedzę na mityngu, a alkoholik mówi o swoich doświadczeniach, natomiast reszta alkoholików - słuchaczy, kiwa potakująco głową, chcąc powiedzieć" tak tak, miało dokładnie tak samo, skądś to znam", a ja czuję się, jakbym oglądała jakiś film i nie wiem jaki to ma związek ze mną.


Malgosia32
Malgosia32 napisał/a:
Uwierz mi nie jesteś jedyna i wyjątkowa i nie tylko ty tak się czujesz.


no właśnie. nie czuję się wyjątkowa, wyjątkowe to są wasze historie. ale ja się w tym nie odnajduję, nie identyfikuję się. z całą pewnością wiem, że jestem alkoholiczką, ale nie utożsamiam się z wszystkimi alkoholikami świata, bo ja nie straciłam nic. tu nie ma żadnych historii, żadnych tragedii. o moim piciu nie wiedział nikt, zdrowie mam dobre, praca,dom, rodzina, wszystko na miejscu, bez zmian.

spytacie: no więc czemu w ogóle przestałam pić, skoro mi to picie krzywdy nie zrobiło?
bo ja wiem, chyba pokierowała mną nadzieja, że mi się może w głowie poprawi. bez względu na to, czy piję, czy nie, uważam, że moje życie jest totalnie beznadziejne. ale w sumie to nie pijąc nie mam odwagi się zabić, no więc pewnie dobrze dla mnie. no i jakoś jednak mobilizuję się do działania. ale w sumie nie o tym chciałam pisać.

chodzi mi o to, że najlepiej alkoholikowi może pomóc ponoć drugi alkoholik. i pewnie pomogłoby mi, gdyby mi poopowiadał o tym jak to nie pijąc zaczął mieć dobry humor i patrzeć w przyszłość z nadzieją, budząc się co rano i nie myśląc "ale przeje...ne, tak bardzo nie chce mi się żyć." jak mógł się dzięki temu lepiej skupić, skoncentrować, mieć lepszą pamięć, motywację, ambicję, cele.

nie wiem czemu ja w ogóle nie słyszę takich historii. słyszę, ze ktoś wyszedł z długów, odzyskał prawa rodzicielskie, naprawił wątrobę. i myślę: "jak to w ogóle ma się do mnie?"]
no nie czuję tego.

czytam sobie literaturę nt. alkoholizmu, a tam fragmenty typu: "większość z nas, alkoholików, ma wielkie długi, konflikty w rodzinie itd." i myślę: cooo??? WTF?

Jo-asia - Sob 15 Mar, 2014 22:36

Dziś wiem, dlaczego akurat Twoje wpisy.. przykuwają moją uwagę
Maugo napisał/a:
ma żadnych historii, żadnych tragedii. o moim piciu nie wiedział nikt, zdrowie mam dobre, praca,dom, rodzina, wszystko na miejscu, bez zmian.

to, tak jak ja :mgreen:
Maugo napisał/a:
pomogłoby mi, gdyby mi poopowiadał o tym jak to nie pijąc zaczął mieć dobry humor i patrzeć w przyszłość z nadzieją, budząc się co rano i nie myśląc "ale przeje...ne, tak bardzo nie chce mi się żyć." jak mógł się dzięki temu lepiej skupić, skoncentrować, mieć lepszą pamięć, motywację, ambicję, cele.

jak? ja? to odnalazłam...
duchowość.. czytałam książki i powoli, stopniowo wprowadzałam w życie
na efekty nie czekałam długo :)

to mój temat... tam jest rok.. moich zmian :)
jeśli masz ochotę poczytać
http://komudzwonia.pl/vie...der=asc&start=0
może.. coś Ci wyjaśni, podsunie?

pterodaktyll - Sob 15 Mar, 2014 23:59

Maugo napisał/a:
najlepiej alkoholikowi może pomóc ponoć drugi alkoholik.

Święta racja, święta racja moja Waćpani :tak:
Maugo napisał/a:
pewnie pomogłoby mi, gdyby mi poopowiadał o tym jak to nie pijąc zaczął mieć dobry humor i patrzeć w przyszłość z nadzieją, budząc się co rano i nie myśląc "ale przeje...ne, tak bardzo nie chce mi się żyć." jak mógł się dzięki temu lepiej skupić, skoncentrować, mieć lepszą pamięć, motywację, ambicję, cele.

Jeśli ma Ci to pomóc, to ja właśnie tak od kilku lat się czuję :mgreen:
Maugo napisał/a:
nie wiem czemu ja w ogóle nie słyszę takich historii

Zapewne dlatego, że słyszysz to co chcesz usłyszeć, to dość powszechna przypadłość ludzka :bezradny:
Maugo napisał/a:
twoja historia, tak jak historie innych alkoholików to jest dla mnie jakaś abstrakcja. gdy jestem na mityngach to słyszę od alkoholików opowieści o pobytach w izbach wytrzeźwień, w szpitalach psychiatrycznych. o delirkach, detoksach. o rodzinnych tragediach, rozwodach, o odebraniu praw rodzicielskich, o długach, o jeździe samochodem po pijaku.

Widać jeszcze wszystko przed Tobą....

Mar123 - Nie 16 Mar, 2014 10:15

Niedawno trafiłem na książkę "Życie po piciu" Katarzyny Bosowskiej, autorki książki "Zakuci w kajdany". Może tam znajdziesz coś dla siebie, ja znalazłem
Jonesy - Nie 16 Mar, 2014 11:33

Maugo napisał/a:

chodzi mi o to, że najlepiej alkoholikowi może pomóc ponoć drugi alkoholik. i pewnie pomogłoby mi, gdyby mi poopowiadał o tym jak to nie pijąc zaczął mieć dobry humor i patrzeć w przyszłość z nadzieją, budząc się co rano i nie myśląc "ale przeje...ne, tak bardzo nie chce mi się żyć." jak mógł się dzięki temu lepiej skupić, skoncentrować, mieć lepszą pamięć, motywację, ambicję, cele.

nie wiem czemu ja w ogóle nie słyszę takich historii. słyszę, ze ktoś wyszedł z długów, odzyskał prawa rodzicielskie, naprawił wątrobę. i myślę: "jak to w ogóle ma się do mnie?"]
no nie czuję tego.


Nosz kurde, przeca to o mnie. Młody jestem? Chyba jeszcze tak. Rodzinę mam? Ano mam. Pracę mam? Ano mam. Dom wybudowałem? Wybudowałem. Samochód nowy kupuję niedługo :) Kładę się co wieczór spać we własnym łóżku, obok włąsnej małżonki, najczęściej w tym samym łóżku śpią nasze własne dzieci, które muszę poroznosić do swoich łóżek, budzę się co rano w tym samym łóżku, czasem obok małżonki, czasem już nie, bo wstaje wcześniej. Widzę w lustrze trzeźwego gościa, uśmiechniętego, gadatliwego jak mało kiedy, tym bardziej że teraz jak gada to z sensem i składem i nie musi się wstydzić tego co mówi. Co jeszcze? Ano częściej coś obiecuję. Bo mam mniejsze obawy że się nie wywiążę z obietnicy, parę lat temu to było nie do pomyślenia, nie zaufałbym sobie nawet w najprostszej rzeczy.

No starczy tyle?
Jak by było za mało, to pierwsze co mi terapeutka powiedziała po mojej tyradzie na dzień dobry, to że mam ostrą depresję alkoholową, w którą według tego co opowiadam musiała mnie wpędzić żona zespół w zespół z całym moim otoczeniem :p

Ale Maugo, każdy ma swoją historię i nie wszystkie są tak wesołe jak moja akurat. Takie życie. Więcej szacunku miałbym chyba do gościa, który odzyskał prawa rodzicielskie, dzięki pracy nad sobą, niż do kogoś komu się wiecznie szczęście uśmiechało. Bo ten pierwszy to faktycznie dno widział i na powierzchnię się wyczołgał.

Maugo - Nie 16 Mar, 2014 11:45

Mar123, pterodaktyll, Jo-asia, dziękuję wam za odpowiedzi, jakby nie było, podtrzymują na duchu.
wiecie, wydaje mi się, że ja nie kwestionuję faktu swojego uzależnienia, jestem pewna, że jestem alkoholiczką, ale jednocześnie tak ciężko poczuć mi, że jestem jak wszyscy alkoholicy, bo tak mało w życiu przeżyłam, że ciężko w ogóle porównywać moje przeżycia z ciężkimi przeżyciami innych. mi się wydaje, że to naturalne, że tak się czuję, gdzieś tam jednak daleko zapala mi się taka lampka, że może kiedyś stwierdzę, że skoro nie wyrządziłam sobie takich szkód pijąc to mogę chcieć wrócić do picia. chociaż ciężko mi sobie to wyobrazić, bo bardzo boję się picia, nie wyobrażam sobie, że mogłabym się napić, bo panicznie boję się tych psychicznych męk, które jednak teraz nie są tak nasilone.
na terapiach przekonywano mnie, że jednak moje uzależnienie było bardzo destrukcyjne, mało tego, mówiono, że mam samobójczy styl brania i picia, ja tego w ogóle nie dopuszczam do siebie. to jest jakiś paradoks, bo wiem, że mam skłonności do wyolbrzymiania swoich problemów i wydaje mi się, że na terapii chwaliłam się, czego ja to po pijaku złego nie narobiłam, pewnie chciałam, żeby zwrócono na mnie uwagę. a przecież alkoholik to chyba jednak ukrywa i umniejsza znaczenie swojego picia. z jednej strony wyprę się wszystkiego gdy ktoś będzie mi mówił, że próbowałam się zabić, a w duchu będę pragnęła, żeby ktoś się mną zaopiekował i mi pomógł.
czasem nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. czy to jest jakiś chory sen? mam dobrą pracę, jestem doceniana, wydaje mi się, że uważa się mnie za osobę ambitną i odpowiedzialną, taką do bólu porządną, choć może trochę ekscentryczną. i nikt, po prostu nikt nie byłby w stanie uwierzyć, że jestem uzależniona. naprawdę ciężko utrzymać w sobie tą myśl, że jesteś się chorym i będzie się chorym do końca życia.
czasem, gdy przypomnę sobie jakie dziwne rzeczy robiłam, jak wychodziłam w pracy do łazienki, wyjmowałam nóż i się cięłam, a potem wracałam do biurka i jak gdyby nigdy nic pracowałam z uśmiechem na twarzy albo jak zjadałam całą apteczkę leków. ja w to nie mogę uwierzyć! mi się wydaje, że tego nie było. to mi się wydaje takie nic, bo ja, pomimo, że zawsze wydawało i się, ze jestem wyjątkowa i szczególna, to jednak tak naprawdę jestem nieco żałosna w swoich nieśmiałych próbach zrobienia czegoś szaleńczo niebezpiecznego i destrukcyjnego. a w oczach wszystkich wokół to w ogóle jestem całkowicie normalna, więc nie wiem po co ta cała szopka, którą urządzam sobie w głowie. czymże to w ogóle jest w porównaniu z tym, co was spotkało. dziecko, weź się zajmij czymś pożytecznym, a nie użalasz się nad sobą.
możecie mówić co chcecie, jechać po mnie do woli, ale ja wam szczerze mówię, co myślę. nawet, jeśli uważacie, że jestem pożal się boże głupia i nic nie wiem o uzależnieniu to powiem wam, że to może być prawda, ale chcę się zmieniać, chcę jak najlepiej wtopić się w tłum szczęśliwie normalnych, fajnych ludzi.
dość mam tego całego syfu w głowie. boję się tylko, że nigdy nie będę normalna i taka jak inni, bo przecież ta noga wcale mi nie odrośnie, zawsze już będę chora przecież.

tak mi się marzy, żebym w końcu przestała dążyć do perfekcji, bo to mnie totalnie hamuję.
jak coś robię to robię to dobrze albo nie robię wcale.
to jest chyba to, czego potrzebuję najbardziej:
AKCEPTACJA swojej własnej osoby. mam takie rzadkie przebłyski tego, że jest ok, że jestem jak inni i że nic, że nie jestem najlepsza i nie osiągam takiego sukcesu jak inni, ale robię co w mojej mocy i to jest ok! ale to taki rzadki stan :/
mi się wydaje, że muszę iść na jakąś terapię z tym, bo próbuję to zmienić od lat i nie umiem.

Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 11:48

Maugo napisał/a:
nie było bardzo destrukcyjne
stosujesz piekne słownictwo rodem z terapji a ja powiem tak twoje chlaanie unużało cie po pachy w kale a głowa która została nad mażią nie zauwazyła jak głęboko siedzisz w tym i pszestań piepszyć bo mdli
pterodaktyll - Nie 16 Mar, 2014 11:48

Cytat:
dość mam tego całego syfu w głowie. boję się tylko, że nigdy nie będę normalna i taka jak inni, bo przecież ta noga wcale mi nie odrośnie, zawsze już będę chora przecież.

I tylko od Ciebie zależy czy będziesz sobie spokojnie i radośnie z nią żyć, czy będziesz się z nią "kopać", choć bez jednej nogi to dosyć trudne. Łatwo stracić równowagę ;)

Maugo - Nie 16 Mar, 2014 11:50

Jras4 napisał/a:
Maugo napisał/a:
nie było bardzo destrukcyjne
stosujesz piekne słownictwo rodem z terapji a ja powiem tak twoje chlaanie unużało cie po pachy w kale a głowa która została nad mażią nie zauwazyła jak głęboko siedzisz w tym i pszestań piepszyć bo mdli


kur..a jak? :D

sprowadzasz wszystko zawsze do jednego: jesteś żałosna i skończ *p****..ić. i spoko, może i tak jest, naprawdę tego nie kwestionuję! ale twoje posty nic więcej nie wnoszą, naprawdę. trochę jakiejś konstruktywnej krytyki proszę, hm? powtarzasz się w każdym możliwym poście i aż się dziwie, że chce si się na to tracić energię. mądry taki jesteś, doświadczony, powiedzże coś mądrego w końcu. sam wylazłeś z tego g***a, powiedz jak to zrobiłeś zamiast jechać po mnie jak się da, bo to żadna pomoc. chyba, że nie jesteś tu od pomagania tylko pitolenia.
jak przestałeś pić? zmotywował cię ktoś, kto cię kopnął w d**ę i powiedział: skończ gadać głupoty, bo mnie mdli? nie wierzę.

krystian12345 - Nie 16 Mar, 2014 12:33

Czasami wchodzę na forum i mam ochote coś napisać, ale jak widzę kłucących się ludzi którzy wyszli z jednego problemu, używając przy tym zakropkowanych wulgaryzmów. Odechciewa mi się. Ani to budujące ini ładne 8|
krystian12345 - Nie 16 Mar, 2014 12:37

Zapomniałem dodać, że jest to żałosne 8|
Maugo - Nie 16 Mar, 2014 13:20

krystian12345, oh doprawdy nie mam nic przeciwko wulgaryzmom, póki człowiek nie traci zdolności do formułowania myśli również i bez nich. może to dziwne, ale najbardziej ukulturalnieni i inteligentni ludzie, jakich znam, używają najwięcej wulgaryzmów :D oczywiście nie musi to każdemu pasować, zrozumiałe. także nie będę już więcej, obiecuję:)

krystian12345, tracę cierpliwość, gdy Jras4 po raz enty wypowiada tą samą nic nie znaczącą obraźliwą kwestię. co mają na celu te uwagi? nie wiem. krótko i zwięźle krytykuje mnie, a może lepiej byłoby gdyby podzielił się swoim doświadczeniem? chętnie posłucham i na pewno czegoś nowego się nauczę.

Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 13:55

Maugo napisał/a:
chyba, że nie jesteś tu od pomagania tylko pitolenia.
jestem tu by kłaśc ci razy na plecy zawsze gdy zaczniesz sie użalać
Maugo napisał/a:
kopnął w d**ę i powiedział: skończ gadać głupoty, bo mnie mdli? nie wierzę.
tak i to nie był jeden kopniak
Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 13:56

Maugo napisał/a:
y gdyby podzielił się swoim doświadczeniem?
zrobie to ..pytaj na pw jeśli chcesz odpowiedzi a nie tylko zgiełku
baracca - Nie 16 Mar, 2014 16:22

Maugo napisał/a:
tracę cierpliwość, gdy Jras4 po raz enty wypowiada tą samą nic nie znaczącą obraźliwą kwestię. co mają na celu te uwagi?

Rodzaj megalomanii. :mgreen:
Jras4 uważa, że jest unurzany w gównie i błocie jako alkoholik zatem wszyscy alkoholicy są utaplani w tym samym - może wtedy mu lżej?

A co do Twoich dylematów - masz w sobie tyle ograniczeń i takie piętna jakie chcesz mieć. Nie mniej i nie więcej. One są tylko w Twoim umyśle i nigdzie więcej.
Powodzenia. :D

Jo-asia - Nie 16 Mar, 2014 17:38

Maugo napisał/a:
więc nie wiem po co ta cała szopka, którą urządzam sobie w głowie.

po co?
bo, brak Ci wiary we własną wartość.. stąd też, dążenie do perfekcjonizmu
bo, czujesz się winna.. stąd tez chęć karania siebie
ciągłe.. powinnam, muszę, należy i trzeba a Ty się dusisz...i wydajesz niemy krzyk
Maugo napisał/a:
dość mam tego całego syfu w głowie. boję się tylko, że nigdy nie będę normalna i taka jak inni, bo przecież ta noga wcale mi nie odrośnie, zawsze już będę chora przecież.

jeśli tylko zaczniesz z tym coś robić.. syf zniknie
Ty, już jesteś normalna!

Maugo, trafiłam na terapię dla alkoholików.. na siłę znalazłam objawy alkoholizmu
nie twierdzę, że nie byłam uzależniona.. to nie był, mój największy problem.. wiedziałam jedno...jak zapiję, to się zabiję.. a chciałam spróbować żyć.. gdzieś tam w środku, po mimo całego syfu w głowie.. tliła się mała iskierka.. nadziei.. uczepiłam się jej
początkowo, uczyłam się jak żyć.. aby nie zapić
to było za mało.. tu słyszałam.. przestań myśleć.. zacznij żyć...tak, łatwo powiedzieć.. nie umiałam!
a dziś.. ?
nie ma ciszy w głowie... syfu, też nie ma
jest za to zrozumienie, akceptacja i miłość
nie dała mi tego terapia... sama to znalazłam.. ze wsparciem paru osób.. co ciekawe, te osoby, towarzyszą mi ciągle, od początku i mam nadzieję, że do końca

przekonania..(tak z grubsza) to one były powodem mojego syfu
świat jest, taki jak ja...i to nie jest przesada :)

Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 22:16

baracca napisał/a:
może wtedy mu lżej?
tego nie wie nawet sam Jras a ty gebójesz na daremno za niego ..
Maugo - Pon 17 Mar, 2014 00:06

"Starajmy się nie okazywać nietolerancji i potępienia zarówno wobec ludzi pijących, jak i problemu pijaństwa. Nasze doświadczenie dowodzi, iż zajmując taką postawę nie zdołamy nikomu pomóc. Każdy świeżo napotkany alkoholik doszukuje się w nas takiego nastawienia. Doznaje ogromnej ulgi, gdy stwierdza, że my nie zamierzamy "polować na czarownice". Głupota wynikająca z nietolerancji zraża alkoholików, których życie można by uratować. Przyjmując postawę nietolerancji nie jesteśmy również w stanie skutecznie propagować modelów umiarkowanego picia. Któż bowiem z tysięcy pijących zechce rozmawiać o piciu alkoholu z człowiekiem, który odnosi się z odrazą do wszelkich trunków.
Głęboko wierzymy, że nadejdzie czas, gdy Anonimowi Alkoholicy skutecznie potrafią pomóc społeczeństwu w lepszym zrozumieniu złożoności i powagi problemu alkoholowego. Niewiele jednak zrobimy, jeśli naszą działalność będzie cechowała wrogość i zawziętość."

Jras4 - Pon 17 Mar, 2014 05:48

Maugo napisał/a:
kutecznie propagować modelów umiarkowanego picia.
co Ty bredzisz babo ?
Klara - Pon 17 Mar, 2014 08:08

Maugo napisał/a:
"Starajmy się nie okazywać nietolerancji i potępienia zarówno wobec ludzi pijących, jak i problemu pijaństwa. Nasze doświadczenie dowodzi, iż zajmując taką postawę nie zdołamy nikomu pomóc. Każdy świeżo napotkany alkoholik doszukuje się w nas takiego nastawienia. Doznaje ogromnej ulgi, gdy stwierdza, że my nie zamierzamy "polować na czarownice". Głupota wynikająca z nietolerancji zraża alkoholików, których życie można by uratować. Przyjmując postawę nietolerancji nie jesteśmy również w stanie skutecznie propagować modelów umiarkowanego picia. Któż bowiem z tysięcy pijących zechce rozmawiać o piciu alkoholu z człowiekiem, który odnosi się z odrazą do wszelkich trunków.
Głęboko wierzymy, że nadejdzie czas, gdy Anonimowi Alkoholicy skutecznie potrafią pomóc społeczeństwu w lepszym zrozumieniu złożoności i powagi problemu alkoholowego. Niewiele jednak zrobimy, jeśli naszą działalność będzie cechowała wrogość i zawziętość."


Źródło: Wielka Księga Rozdział - "Praca z Innymi" strona 87 - 90

yuraa - Pon 17 Mar, 2014 08:09

Jras4 napisał/a:
co Ty bredzisz babo ?

Jras powyższy tekst to cytat z Wielkiej Księgi AA coś koło 90 strony
a Ty wyrywasz jedno zdanie i rzucasz swoim tekstem
Maugo, w zwyczaju tego forum jest przy cytowanym tekście podawać źródło

Ann - Pon 17 Mar, 2014 08:19

Maugo napisał/a:
wiecie, wydaje mi się, że ja nie kwestionuję faktu swojego uzależnienia, jestem pewna, że jestem alkoholiczką, ale jednocześnie tak ciężko poczuć mi, że jestem jak wszyscy alkoholicy, bo tak mało w życiu przeżyłam, że ciężko w ogóle porównywać moje przeżycia z ciężkimi przeżyciami innych. mi się wydaje,

Maugo, widzisz tu swoją niepewność?:) To co piszemy, pokazuje co naprawdę myślimy.. ileż kombinatorstwa jest kochana w tym zdaniu, które zacytowałam ;) .
Ale spokojnie, ja też to przerabiałam/przerabiam...
Mam niecałe 25 lat. Nie mam dzieci, męża.. piłam od 13 roku życia. Niby nieszkodliwie, niby moje otoczenie nie ucierpiało, niby nic złego na pierwszy rzut oka się nie wydarzyło. :shock: Niby . Jak siadam na mityngu, na terapii grupowej i słucham.. heh, no tak, przecież ja tak nie robiłam.. nie przepiłam samochodu, nie straciłam pracy, nie mam twarzy "spalonej" przez dynks.. nie mam problemów z budowaniem zdań prostych.., nie klinowałam z rana, nie znęcałam się nad nikim po alkoholu, nie prowadziłam auta po pijanemu, ale, ale.. to wcale nie znaczy, że to mnie nigdy nie spotka. Jeśli zacznę pić znów, to to wszystko przede mną. O ile trudniej było powstać tamtym ludziom, którzy byli jeszcze bardziej chorzy ode mnie, a może nawet już w terminalnym stadium tej choroby tkwili. Ale ja, to ja. Teraz dopiero widzę, jak wiele zła wyrządził mi alkohol. To nie było tylko: "aaa, tam, piję więcej niż inni, upijam się i tyle". Alkohol niszczył te sfery, do których miał dostęp. Niszczył moje marzenia, niszczył ambicje, plany, relacje rodzinne. A przede wszystkim każda wypita flaszka zabijała jakąś część mnie, psychicznie i fizycznie. Po kawałeczku. A dziś patrzę na zgliszcza, wywalam gruz i próbuję zacząć budowę na nowo.
Zawsze kiedy złapię się na tym, że "no przecież ja nie miałam tak ciężko, tak trudno, nie straciłam tyle.." zawsze wtedy uświadamiam sobie: "noo taaak, chcesz być lepszą alkoholiczką, a może wcale nie chcesz nią być" i wtedy przypominam sobie, jakie było poczucie mojej wartości, kiedy piłam.. ile spraw zaniedbałam.. tych, które były dla mnie ważne.. i dziękuję bogu/losowi/czy komukolwiek, za to, że tylko tyle zniszczyłam i że udało mi się zatrzymać, na czas bliżej nieokreślony, w tym miejscu, w jakim jestem dziś. Odwlekając w czasie, swoją całkowitą samozagładę.

Maugo, nie porównuj się z innymi.. bo to nie inni trzeźwieją, tylko Ty. To nie trzeźwieje Hela z pod piątki, tylko Ann alkoholiczka. To ja mam się zmierzyć ze swoimi demonami, a nie zaprzątać sobie głowę czyimiś.. bo uwierz mi, że jeśli wejdziesz w głąb siebie, otworzysz się sama przed sobą, to zobaczysz.. że nie będziesz się porównywać.. bo zrozumiesz, że Ty też straciłaś coś ważnego dla siebie.

Taki jest teraz mój punkt widzenia. Mój Anki alkoholiczki, nie pijącej lekko ponad 8 miesięcy. :kwiatek:

Maugo - Pon 17 Mar, 2014 10:12

Ann, jasne, ze widze swoja niepewnosc, oczywiscie.
Nie pije dluzej niz ty, fajnie, ze wszystko tak szybko lapiesz!
Co do tego, ze niewiele stracilam: nie obniza to mojej motywacji do niepicia, tylko po prostu na mityngach mowia o takich rzeczach, ktorych, nigdy nie doswiadczylam, a co za tym idzie, ciezko mi te historie przypasowac do siebie.
Nie powiem pewnie nic nowego, ale nie mam jakiejs szczegolnej checi do zycia, co sie przeklada na to, ze ciezko mi isc do przodu, chociaz nie pije.
Wszyscy mowicie, zebym pracowala nad soba, ze kiedys wszystko zrozumiem, ze musze porzucic te wszystkie schematy mysleniowe, ze musze sie nauczyc wszystkiego.

Jak?
Nie mam pojecia JAK to robic.

Ann - Pon 17 Mar, 2014 10:17

Maugo napisał/a:
Jak?
Nie mam pojecia JAK to robic.
próbuj.. kiedyś natrafisz na to co dla Ciebie właściwe.
Maugo - Pon 17 Mar, 2014 11:28

Ann, W jaki sposob mam probowac, od czego mam zaczac? Wszyscy mi mowicie, proboj. Ale co? Mam probowac co i jak?
Mar123 - Pon 17 Mar, 2014 11:32

Chodzenie na mityngi jest ok, ale dla mnie w tej chwili to za mało. Chcę podążać dalej, myślęteraz o znalezieniu sponsora, z którym będę mógł popracować nad krokami, i to byłoby może dobre dla ciebie wyjście
Ann - Pon 17 Mar, 2014 11:40

Maugo napisał/a:
od czego mam zaczac?
od początku.. Przyglądaj się sobie.
Ja doszłam do wniosku, że samo niepicie dla niepicia jest nudne i zaczęłam w sobie kopać, w stertach śmieci znajdujących się we mnie.. i czasem znajdę coś ciekawego... coś czemu powinnam poswięcić więcej uwagi, obetrzeć z kurzu, ucałować, coś nad czym chcę zapłakać.. a także sprawy, które powodują u mnie uśmiech na twarzy.
Przede wszystkim próbuj żyć inaczej niż dotychczas.
Spróbuj cieszyć się z maleńkich spraw - ja wiem, że czasem to trudne. Wielu rzeczy nie dostrzegałam jak piłam.. a dzisiaj np widzę jaka jest pogoda za oknem.. jak piłam zawsze była taka sama, a nazywała się: "a ch** mnie to obchodzi skoro i tak mi źle"

Edit: nie dam Ci recepty na Twoje dolegliwości.. bo to Ty sama musisz poczuć, gdzie i co przyłożyć, aby usłyszeć i leczyć.

Maugo - Pon 17 Mar, 2014 23:17

Mar123, nie wiem czy bycie we wspólnocie jest dla mnie. trochę tego nie czuję, bo nie wierzę w nic.

Ann,
Ann napisał/a:
Maugo napisał/a:
od czego mam zaczac?
od początku.. Przyglądaj się sobie.


Ann napisał/a:
Ja doszłam do wniosku, że samo niepicie dla niepicia jest nudne i zaczęłam w sobie kopać, w stertach śmieci znajdujących się we mnie.. i czasem znajdę coś ciekawego...


Przyglądam się sobie, odkąd skończyłam 12 lat, rzygam tym, prawdę mówiąc, wnikaniem wgłąb siebie, analizowaniem i rozpatrywaniem siebie pod każdym możliwym kątem. to jest ostatnia rzecz, jakiej bym chciała, dalej grzebać się we własnych wnętrznościach. myślę, że im więcej przebywam i myślę o innych, nie o sobie, tym lepiej. siebie nie mogę już znieść, jestem ja x2, ja realna i ja w głowie mówiąca ciągle do mnie. ja dziękuję za wpatrywanie się wgłąb siebie :/

Ann napisał/a:
Przede wszystkim próbuj żyć inaczej niż dotychczas.

dużo rzeczy już zmieniłam, praca, projekty po pracy i inne zajęcia zajmują mi masę czasu, niestety trochę za mało, żeby zdusić wewnętrzny monolog.

Ann napisał/a:
Spróbuj cieszyć się z maleńkich spraw - ja wiem, że czasem to trudne.


myślę, że jak coś kogoś cieszy to cieszy, a jak nie to nie, ciężko jest się cieszyć na siłę.



nie jest źle, trzyma mnie przy życiu to, że przez chwilę dano mi okazję pocieszyć się życiem i łudzę się, że to może wróci. nie czuję jednak, żebym miała na to większy wpływ.

Ann - Wto 18 Mar, 2014 08:14

Maugo napisał/a:
Ann napisał/a:
Ja doszłam do wniosku, że samo niepicie dla niepicia jest nudne i zaczęłam w sobie kopać, w stertach śmieci znajdujących się we mnie.. i czasem znajdę coś ciekawego...


Przyglądam się sobie, odkąd skończyłam 12 lat, rzygam tym, prawdę mówiąc, wnikaniem wgłąb siebie, analizowaniem i rozpatrywaniem siebie pod każdym możliwym kątem. to jest ostatnia rzecz, jakiej bym chciała, dalej grzebać się we własnych wnętrznościach. myślę, że im więcej przebywam i myślę o innych, nie o sobie, tym lepiej. siebie nie mogę już znieść, jestem ja x2, ja realna i ja w głowie mówiąca ciągle do mnie. ja dziękuję za wpatrywanie się wgłąb siebie
Skupiając się na innych nie odnajdziesz drogi do siebie. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Mnie też wydawało się, że patrzę w siebie.. owszem patrzyłam na swoją niedolę, niezaradność, bezradność w sytuacji w jakiej się znajdowałam.. ale to dawało mi tylko furtkę i prawo do użalania się nad sobą. Skłamałabym mówiąc, że teraz tego nie robię.. robię.. i łapię się na tym.. nie lubię takiej siebie. Dziś patrzę odrobinę inaczej.. bo patrzę na to do czego mam prawo.. że mam prawo coś czuć.. coś poza nienawiścią i wiecznym użalaniem, żalem. Dziś ten żal jest konstruktywny. Bo mogę, a przynajmniej próbuję przez niego przejść.. właśnie na zasadzie grzebania we wnętrznościach, żeby zobaczyć skąd to wyrasta i jakie organy we mnie niszczy.. ale nie robię tego sama.. robię to z terapeutami i psychologiem. W taki sposób więcej widać.. a i patrzenie zdaje się być patrzeniem w dobrym, właściwym kierunku.
Maugo napisał/a:

Ann napisał/a:
Przede wszystkim próbuj żyć inaczej niż dotychczas.

dużo rzeczy już zmieniłam, praca, projekty po pracy i inne zajęcia zajmują mi masę czasu, niestety trochę za mało, żeby zdusić wewnętrzny monolog.
czy samą pracą żyje człowiek? Chcesz się zapracować na śmierć byle nie czuć? Ja też kiedyś nie rozumiałam, jak ktoś mi to powiedział.. dopiero teraz. A jeśli wszystko zajmuje Twój czas, to kiedy tak naprawdę masz go dla siebie? Po co dusisz ten monolog? Przekształć go w rozmowę. Poszukaj odpowiedzi. Ja od pierwszego miesiąca mojej abstynencji rzuciłam się w wir zajęć.. każdą chwilę miałam zapchaną, a wieczorem padałam wypompowana na łóżko.. i tak co dzień. Później cztery miesiące pracy w dwóch miejscach na raz.. z jednej do drugiej.. a później nagle okazało się, że zostałam już tylko z jedną pracą.. mam mniej obowiązków i nie umiem ze sobą wytrzymać.. monolog trwał... ale nie zagłuszyłam go, tylko potraktowałam jako coś co ma jednak choćby 1% prawa do istnienia.. i ten 1% dał podstawy by budować. Nawet jeśli jeszcze się na siebie wściekam. Nawet jeśli przyjdzie dzień żalu czy użalania.. ale dałam sobie szansę zaistnieć. Zaakceptować prawo do istnienia.
Maugo napisał/a:
Ann napisał/a:
Spróbuj cieszyć się z maleńkich spraw - ja wiem, że czasem to trudne.


myślę, że jak coś kogoś cieszy to cieszy, a jak nie to nie, ciężko jest się cieszyć na siłę.
ależ ja nie każę Ci cieszyć się z padającego deszczu, jeśli go nie cierpisz. Ale czy dajesz sobie prawo, do tego aby ucieszyć się z czegoś co Ci się uda? Czy nazywasz to "fuksem"? Popatrz sobie w oczy i uśmiechnij się. Postrój sama do siebie głupie miny przed lustrem.. i zobacz jak na to zareagujesz.
Cytat:
nie jest źle, trzyma mnie przy życiu to, że przez chwilę dano mi okazję pocieszyć się życiem i łudzę się, że to może wróci. nie czuję jednak, żebym miała na to większy wpływ.
trzymaj się tego dobrego wspomnienia.. ale nie wypatruj takiego samego.. a jedynie na fundamencie tamtego próbuj zbudować coś dobrego.. samo nic się nie dzieje.. tylko Ty masz wpływ na swoje poczynania.
Mar123 - Wto 18 Mar, 2014 08:55

[quote=Maugo]Przyglądam się sobie, odkąd skończyłam 12 lat, rzygam tym, prawdę mówiąc, wnikaniem wgłąb siebie, analizowaniem i rozpatrywaniem siebie pod każdym możliwym kątem.[/quote]

Mi wygląda na to, że przyglądasz się sobie tylko z jednej strony, widzisz w sobie tylko same złe rzeczy. Przyjrzyj się dokładniej, przecież są i dobre, i na nich powinnaś budować. Bardzo mi pomogła taka zmiana widzenia. Widzę, co chcę w sobie zmienić, ale nie trajktuję tego, jako złe, tylko coś, co mi przeszkadza, nie służy trzeźwieniu. Myślę, że na tym m. in. polega realizacja czwartego kroku programu AA, zobaczenie swoich słabych i mocnych stron. A piąty krok to właśnie praca nad tym, co zobaczyłem

pterodaktyll - Wto 18 Mar, 2014 14:19

Maugo napisał/a:

Przyglądam się sobie, odkąd skończyłam 12 lat, rzygam tym, prawdę mówiąc, wnikaniem wgłąb siebie, analizowaniem i rozpatrywaniem siebie pod każdym możliwym kątem.

Wcale Ci się nie dziwię, sam bym pewnie się porzygał gdybym tak bez końca analizował siebie samego. Nie tędy droga. Jeśli nie uda Ci się polubić, zaakceptować siebie samej a przede wszystko uwierzyć w to, że to jest możliwe i to pod każdym względem, to możesz jeszcze tak długo się "wozić" . Jeden drobny warunek. Uwierzyć, to znaczy przyjmować bez zastrzeżeń tą rzeczywistość, która Cię otacza i nie zadawać zbędnych pytań. To właściwie najtrudniejsza część tego wszystkiego. Powodzenia....ahaaa. Ja nauczyłem się tego na terapii..... :)

Maugo - Wto 18 Mar, 2014 22:04

dzięki wam wszystkim, takie dobre i mądre rzeczy gadacie :)

Ann, słucham ciebie, i chcę wierzyć, że skoro mówisz, że miałaś tak jak ja, że myślałaś tak jak ja, to może i ja zmienię się tak jak ty to zrobiłaś. masz rację, że
Ann napisał/a:
patrzyłam na swoją niedolę, niezaradność, bezradność w sytuacji w jakiej się znajdowałam..

czy żyję pracą? nie do końca. po pracy robię projekty związane z moim zawodem, ale to jest moje hobby, interesuję się tym, bardzo dużo podróżuję, spotykam się z ludźmi. to nie jest zaharowywanie się. ale fakt, że chcę zagłuszyć myśli działaniem. nawet w pracy nie mogą odejść ode mnie złe myśli i ten monolog, nie mogę się skupić na robocie, dzisiaj w pracy się pobiłam, no normalnie się sprałam, bo wytrzymać nie mogłam tego gadania w głowie, świruję, bo mam tak ogromną ochotę się okaleczać, że mnie szlag trafia. dlatego robię wszystko, żeby nie myśleć.

pterodaktyll, Mar123, macie rację, widzę tylko i wyłącznie złe rzeczy i negatywne cechy. analizuję się non stop, ale tylko z jednej strony, to jest bardzo słuszna uwaga. jedyną drogą do tego, żeby zmienić ten stan rzeczy jest moim zdaniem AKCEPTACJA SIEBIE. ja miałam tak, przez kilka miesięcy, że całkowicie akceptowałam swoje życie i to był chyba najpiękniejszy okres w moim życiu! to było z pół roku temu. ale to poszło tak nagle jak przyszło. nie wiem o co chodzi, myślałam, że do takiej akceptacji to się dochodzi powoli, z czasem i że to potem zostaje i się utrzymuje.
a mi to zaskoczyło, akceptacja całkowita, i nagle zniknęło.
akceptacja. to jest dla mnie podstawa. a nie akceptuję siebie kompletnie. nie znoszę siebie, nie cierpię. nie wyobrażam sobie, żebym mogła się wygrzebać z takiego myślenia sama. chodzę na aa, ale czuję, że to dla mnie mało. ludzie na aa często tak krytycznie odnoszą się do terapii :/ a ja czuję, że tego mi trzeba. chociaż z drugiej strony.. zanim się rozpiłam, byłam na indywidualnej dwa lata, pół roku w ośrodku stacjonarnym, raz na grupie. wypisy miałam stamtąd takie, że nic nie drgnęło i że zero postępów, a psychoterapeutka mi powiedziała, że to będzie jej największy sukces zawodowy jak mnie wyciągnie z tego <3
a mi się wydawało, że robię, co mogę! że staram się najlepiej, jak tylko potrafię.

ciężko mi się nie wierzyć w to, że mi teraz pomagają leki i bardzo jestem za to psychoterapeutyczno - psychiatryczne podejście krytykowana, ja już nie wiem co myśleć. dalej będę stała za tym, że mi leki d**ę uratowały, choć oczywiście to jest tylko jakiś tam dodatek do leczenia.

chcę teraz zacząć jakąś grupę odwykową cotygodniową, bo nie mam pomysłu, co robić. jestem mocno nakręcona, żeby na nią iść, z drugiej strony, gdy myślę, że będę się musiała tam grzebać w tej całej okołoalkoholowej tematyce, to mi się odechciewa.

nie wiem co się podziało, że przez kilka miesięcy było już niby normalnie i już nie jest. takie wyprostowane wszystko wtedy było, wielka równina. a teraz w kółko: góra, dolina, góra, dolina. nie mam już siły biegać w tę i we wtę.

pterodaktyll - Wto 18 Mar, 2014 22:20

Maugo napisał/a:
chcę teraz zacząć jakąś grupę odwykową cotygodniową, bo nie mam pomysłu, co robić.

Idź na jakąś pogłębioną psychoterapię albo coś w tym rodzaju, mam wrażenie, że chyba najbardziej by Ci to pomogło

Mar123 - Śro 19 Mar, 2014 09:57

Maugo napisał/a:
chcę teraz zacząć jakąś grupę odwykową cotygodniową, bo nie mam pomysłu, co robić. jestem mocno nakręcona, żeby na nią iść, z drugiej strony, gdy myślę, że będę się musiała tam grzebać w tej całej okołoalkoholowej tematyce, to mi się odechciewa.


Ptero dobrze radzi. Po terapii podstawowej stwierdziłem, że mi to nie wystarcza, zdecydowałem się na terapię pogłębioną i na niej właściwie o alkoholu, piciu już się nie mówiło tylko m.in. o radzeniu sobie z uczuciami, emocjami

Maugo - Śro 19 Mar, 2014 21:59

Mar123, pterodaktyll, chłopaki, tak chyba zrobię. jestem umówiona z terapeutką, chcę iść na grupę, bo nie wyrabiam. szczerze mówiąc, wolałabym jednak iść na jakąś pogłębioną właśnie, a nie edukacyjną, nawroty czy asertywność. bo nie w tym rzecz. mam nadzieję, że terapeutka nie skieruje mnie najpierw na jakąś edukacyjną grupę, nie potrzebuję się chyba edukować na temat alkoholizmu :/ mówicie, co chcecie, że powinnam wziąć się w garść, przestać się użalać i tak dalej, ale ja nie wierzę, że sama sobie poradzę.
yuraa - Śro 19 Mar, 2014 22:15

Maugo napisał/a:
mam nadzieję, że terapeutka nie skieruje mnie najpierw na jakąś edukacyjną grupę,

a ja chodzę co trzy miesiace do kardiologa i zawsze mam nadzieje że przepisze mi tabletki takie okrąglutkie czerwone i takie drugie zieloniutkie
a ona mi ciągle białe kanciaste i żółte podłużne

margo - Śro 19 Mar, 2014 22:31

Maugo napisał/a:
mam nadzieję, że terapeutka nie skieruje mnie najpierw na jakąś edukacyjną grupę


Ja może nie powinnam tu pisać, bo nie chodzę na terapię dla uzależnionych, a dla współuzależnionych... ale wydaję mi się, że jeśli chodzi o wiedzę, to nigdy od przybytku głowa nie boli. Jeśli to Twoja pierwsza terapia, to na pewno warto przez taki okres edukacyjny przejść i nie wybrzydzać... tylko zaufać w pełni terapeucie... Yuraa dobrze mówi...

Maugo - Śro 19 Mar, 2014 22:36

yuraa, byłam na dwóch terapiach, nie widzę potrzeby iść teraz na edukacyjną, daruj sobie
margo, byłaby to moja kolejna terapia: byłam na oddziale dziennym, potem na nawrotach, potem na indywidualnej pół roku. po za tym na nieskończonej ilości terapii pogłębionych przed uzależnieniem. chcę iść na jakąś pogłębioną, bo mam doły, lęki, tnę się i biję. chcę się ogarnąć emocjonalnie i zaakceptować siebie. nie mam ochoty na uczenie się o fazach uzależnienia i objawach głodu i nie czuję, żeby było mi to teraz potrzebne.

margo - Śro 19 Mar, 2014 22:53

Maugo napisał/a:
byłaby to moja kolejna terapia


a jeśli tak to przepraszam i cofam :)

Matinka - Wto 25 Mar, 2014 22:58

Maugo napisał/a:
Matinka, nie moge uwierzyc, ze piszesz takie rzeczy po kilku miesiacach abstynencji. Tez.jestem po kilku dobrych miesiacach i moj humor daleki jest od idealu

Hej! Maugo :) Jeśli chodzi o mój humor, to jest raz euforia raz dołek - dość typowe dla alkoholików :wysmiewacz: . Przy tym dołek jest znacznie bardziej rozciągnięty w stosunku do górki :? . Samopoczucie kiepskie, stałe zmęczenie bez powodu i bardzo duża senność, brak siły. Jednak tak mi się ułożyło, że nie muszę się napinać, część obowiązków mi odeszło. Daję sobie czas, na wszystko. Podtrzymuje mnie na duchu przekonanie, że idę właściwą drogą. Odczuwam wielką ulgę nie podlegając już przymusowi picia, cieszą mnie większe i mniejsze przejawy trzeźwego życia, ot choćby pewną ręką mogę sobie wyskubać siwy włos z brwi :lol2: .
Pozdrawiam!

stone - Śro 26 Mar, 2014 09:24

Maugo napisał/a:
ja nie wierzę, że sama sobie poradzę.


Człowiek jest istotą społeczną. Potrzebuje wsparcia, towarzystwa, przyjaźni, miłości. W samotności giną nawet najwięksi twardziele. No chyba, że ktoś jest mistykiem i ma kontakt z bóstwem. Ale wtedy w sumie też nie nie jest samotny(nie czuje się taki) tyle, że ludzie mu nie potrzebni...

A jaki masz pomysł Maugo? Co poza terapiami robisz dla rozwoju duchowego, dla przełamywania barier dzielących Cię od ludzi, dla wzmocnienia siły ducha?

Maugo - Sob 29 Mar, 2014 01:53

Tak jak juz kilkakrotnie napisalam, robie dla siebie duzo wiecej niz w czasie, gdy pilam. Mam teraz, co jest dla mnie sporym zaskoczeniem, wiecej znajomych, jestem w stosunku do nich bardziej otwarta. Spotykam teraz.mnostwo ludzi,.dla ktorych weekend nie jest.czasem imprezowania i picia, ale innych, tworczych rozrywek. Razem ze znajomymi mamy troche pomyslow zwiazanych z naszymi zainteresowaniami i teraz je realizujemy. Mysle, ze bez picie moje zycie w pewien sposob jest dojrzalsze. Lepiej mi sie mysli. Lepiej pracuje. Picie bylo.nudne, teraz.robie znacznie ciekawsze rzeczy. Codzienne mysle, ze.jesli chce byc szczesliwa, to musze starac.sie ze.wszystkich sil i byc cierpliwa.
Tym bolesniejsze te doly sa, amplitudy nastroju ogromne.
Bylam pare dni temu na konsultacjach u lekarza i terapeuty. Zalecily terapie. Powiedzialam im, ze ludzie na AA mowia, ze powinnam odstawic leki i ze AA. jest jedyna droga do zdrowienia. Uslyszalam, ze nie.powinnam myslec tak jednotorowo, ze jest to skrajne myslenie, ze to.wszystko nie jest przeciez czarne albo biale. Ze powinnam laczyc AA z innymi formami leczenia. Spytano mnie, czy ja mysle, ze skoro sie uzaleznilam i teraz lecze sie z.alkoholizmu to czy to sprawilo, ze mi sie tamte zaburzenia cofnely. No to mowie, ze mi na AA mowia, ze to wszystko przez picie. No to one znowu swoje, ze maja pacjentow.ze.schizofrenia i innymi chorobami.psychicznymi i ze terapie.alkoholowe ich ze schizofrenii.nie lecza i ze mam pamietac jak sie zaczelo moje leczenia. Dzisiaj na mityngu mowie, ze chce isc.na.terapie.poglebiona i slysze, ze.to wszystko.krecenie sie w.kolko i ze powinnam olac osrodek.

Janioł - Sob 29 Mar, 2014 03:01

Maugo napisał/a:
Dzisiaj na mityngu mowie, ze chce isc.na.terapie.poglebiona i slysze, ze.to wszystko.krecenie sie w.kolko i ze powinnam olac osrodek.
maugo ja uklułem sobie taka oto teorie , otóż alkoholizm zaburz cztery nasze podatawowe sfery życia :
fizyczną
Psychiczną
duchową
społeczną

od fizycznej mamy lekarza na odtruci i specjaliśtów medycyny
od psychicznej terapeutów wraz z terapiami i współtowarzyszami co
od duchowej jest AA
od społecznej wszystko do kupy razem wzięte
Jestem zwolennikiem terorii że jedno doskonale uzupełnia drugie i nijak sprzeczności w w tym nie widzę

Mar123 - Sob 29 Mar, 2014 06:35

Maugo napisał/a:
Powiedzialam im, ze ludzie na AA mowia, ze powinnam odstawic leki i ze AA. jest jedyna droga do zdrowienia.


Też uważam się za członka Wspólnoty AA ale nigdy bym ci czegoś takiego nie powiedział. Nawet w Wielkiej księdze pisze o akceptacji innych dróg zdrowienia. Mój sposób, czyli terapia i AA, okazał się dobry, skuteczny, ale dla mnie i tym się mogę dzielić, ale nie mam prawa pouczać innych, co majązrobić. Przecież na mityngu nie udzielamy rad, dzielimy sie jedynie własnym doświadczeniem. Chcesz iść na terapię pogłębioną, więc idź, zaszkodzić ci nie powinna, a bardzo prawdopodobne, że pomoże.

stone - Sob 29 Mar, 2014 19:29

Maugo napisał/a:
Dzisiaj na mityngu mowie, ze chce isc.na.terapie.poglebiona i slysze, ze.to wszystko.krecenie sie w.kolko i ze powinnam olac osrodek.


Zachowaj otwarty umysł, wysłuchaj innych, porównaj różne opinie i na spokojnie zadecyduj ale nie idź ślepo za tym co Ci powiedzą inni. Zwłaszcza alkoholicy. Uważałbym z radami pochodzącymi od osób chorych psychicznie. To, że ktoś utrzymuje abstynencję nie oznacza jeszcze, że zaczął myśleć logicznie i rozsądnie.

Jras4 - Sob 29 Mar, 2014 19:36

stone napisał/a:
Ci powiedzą inni. Zwłaszcza alkoholicy.
a co maż do alkoholików ?
stone - Sob 29 Mar, 2014 21:37

Jras4 napisał/a:
stone napisał/a:
Ci powiedzą inni. Zwłaszcza alkoholicy.
a co maż do alkoholików ?


Dużo miłości, ale zaufania już trochę mniej... fsdf43t

Masakra - Nie 30 Mar, 2014 01:20

stone napisał/a:
nie idź ślepo za tym co Ci powiedzą inni. Zwłaszcza alkoholicy. Uważałbym z radami pochodzącymi od osób chorych psychicznie.

akurat w dziedzinie alkoholizmu nie ma rownie dobrego specjalisty co drugi alkoholik. Poza tym, czcigodny kolego, ja wcale nie jestem chory psychicznie, mimo ze jestem alkoholikiem fsdf43t a po trzecie to tutaj wypowiadaja sie osoby, ktore maja spory bagaz doswiadczen. Ty zas jestes na poczatku swojej drogi zdaje sie. Mi na poczatku mowili zebym zajal sie lepiej soba i pierw uzdrowil siebie, a dopiero pozniej innych. Zle na tym nie wyszedlem

stone - Nie 30 Mar, 2014 06:57

Masakra napisał/a:
stone napisał/a:
nie idź ślepo za tym co Ci powiedzą inni. Zwłaszcza alkoholicy. Uważałbym z radami pochodzącymi od osób chorych psychicznie.

akurat w dziedzinie alkoholizmu nie ma rownie dobrego specjalisty co drugi alkoholik. Poza tym, czcigodny kolego, ja wcale nie jestem chory psychicznie, mimo ze jestem alkoholikiem fsdf43t a po trzecie to tutaj wypowiadaja sie osoby, ktore maja spory bagaz doswiadczen. Ty zas jestes na poczatku swojej drogi zdaje sie. Mi na poczatku mowili zebym zajal sie lepiej soba i pierw uzdrowil siebie, a dopiero pozniej innych. Zle na tym nie wyszedlem


Tak się składa, że kilka lat się już obracam w tej "branży" i większość tych specjalistów, o których mówisz, czuje strach i złość i reaguje histeryczno- agresywnie jak się zetkną z czynnym alkoholikiem, który nie daj Boże pojawiłby się na terapii lub mityngu szukając tam pomocy. W początkach historii AA było zupełnie inaczej, ale to się zaczęło od grupy ludzi, którzy dzięki swojej wierze i działaniu wytrzeźwieli a potem wyzdrowieli a nie trzeźwieli w nieskończoność... Pasjonuję się historią AA oraz historią lecznictwa odwykowego a także amatorsko psychologią. W sieci jest dużo ciekawych materiałów, np

[URL=http://sxxxxxxxxxxxxxxxxxxET[/URL]
a nasze forum jest polskojęzyczne, po za tym raczej wątpie by ktoś z tego linka
zamieściłe link do dekadencji, w zw z powyższym link spsułem

:yura:

Jeśli już nie jesteś osobą chorą psychicznie, to gratuluję powrotu do zdrowia.

A po trzecie, to ja nie mam ambicji żeby kogoś uzdrawiać. Po prostu rozmawiam, wymieniam opinie, mówię o swoim doświadczeniu i przemyśleniach zacny i czcigodny kolego :)

Masakra - Nie 30 Mar, 2014 16:09

stone napisał/a:
Tak się składa, że kilka lat się już obracam w tej "branży"

"Obracac sie" a nie pic to sa dwie rozne rzeczy i dla mnie wiarygodni sa ludzie, ktorzy to co mowia, popieraja wlasnym przykladem. Mozna czytac, ba nawet pisac ksiazki ale od samego obracania sie nikt jeszcze nie wyzdrowial :) [quote="stone"]

stone napisał/a:
Jeśli już nie jesteś osobą chorą psychicznie, to gratuluję powrotu do zdrowia.
Ja osoba chora psychicznie w sensie stricte nigdy nie bylem. Owszem mozna, spierac sie akademicko, co dla kogo ten termin oznacza, ale uwazam ze nie ma to wiekszego sensu fsdf43t
Jestem zas chory na alkoholizm i bede do konca zycia. Nie boli mnie to jednak juz ani nie odczuwam z tegu tytulu zadnych brakow czy ograniczen 8)

Jras4 - Nie 30 Mar, 2014 17:57

stone napisał/a:
zetkną z czynnym alkoholikiem, który nie daj Boże pojawiłby się na terapii lub mityngu szukając tam pomocy
nie rozumiem cie ...co chcesz powiedzieć pszez to ?
Jacek - Nie 30 Mar, 2014 18:50

stone napisał/a:
ale to się zaczęło od grupy ludzi, którzy dzięki swojej wierze i działaniu wytrzeźwieli a potem wyzdrowieli a nie trzeźwieli w nieskończoność...

stone napisał/a:
Pasjonuję się historią AA oraz historią lecznictwa odwykowego a także amatorsko psychologią.

drogi kolego,,mam pytanie
co się dzieje w głowie alkoholika,w momęcie gdy wchodzi do baru z myślą wypicia "jednego"
a wychodzi,jak ceewd - już tego nie pamięta
ja nie jestem oczytanym,a doświadczenia z dziedziny o której tu mówimy,,znam z własnego doświadczenia
nawet to,które śmiem porównywać do - jazdy na rowerze
tak :tak: do jazdy na rowerze
i niechodzi tu dosłownie samej jazdy na rowerze,,odstawieniu rowerka,,a po latach siadasz i jedziesz i jak to bywa z i w piciu po latach - chwytasz i jedziesz
a chodzi tu o zapamiętanie w podświadomości odruchu złapania równowagi jaką jest jazda na rowerze
i tego się już nie wyzbędziesz gdy raz nauczysz
możesz po dwudziestu latach przerwy mieć obawę wsiadania na rower
tłumaczyć się strachem utrzymania równowagi,zmianie kierunku jazdy na ulicach,nowymi znakami
ale zapewniam,siadasz na rower i jedziesz
doświadczyłem również podobnie z jazdą "z butelką w ręku" po dłuższej przerwie niepicia
również nie uważam aby kto trzeźwiał w nieskończoność ,, to tylko przenośnia używana w kręgu
ten czas pod słowem "trzeźwienia" to jedynie ta przerwa "wydłużana" pomiędzy ostatnią a następną jazdą

Maugo - Nie 11 Maj, 2014 19:57

Nareszcie przypomniał sobie hasło do konto i w końcu moge napisać coś na forum.
Minął prawie rok mojej abstynencji. Dół jak stąd do madrytu.
Wydawało mi sie, ze tyle w tym czasie zrobilam dla siebie, ze przez ten lat dojrzałam, postarzalam sie wrecz o pare lat! W koncu zrozumialam, ze zyje mi sie lepiej bez picia, przestalam zazdroscic innym imprezowego zycia, znalazlam sobie bardziej konstruktywne zajecia, nawet umiem sie skupic na glupim czytaniu ksiazek!
A jednocześnie coraz bardziej czuje, ze to wszystko na nic. Nie umiem sie odnalezc. Naprawdę uwierzylam, ze jesli popracuje nad uzaleznieniem to inne sprawy tez powoli sie poukladaja. Moze nawet oszukiwalam sie, ze wszystko jest jak najbardziej ok! Mowilam sobie i innym, ze zycie w trzeźwości to jest nowa jakos zycia. I jest, absolutnie! Za nic bym tego nie oddała!
A jednak wracaja wszystkie strachy z przeszlosci. Lek przed smiercia, pusty bezdenny przychodzacy z nienacka smutek. Walcze z tym jak moge, ciagle mowie sobie to, co najbardziej mnie motywuje: że smutkiem niczego nie ugram, ze skoro mam takie komplesy, czuje sie taka beznadziejna w porownaniu z innymi, to przeciez nie zmienie tego, pograzajac sie w smutku. Czasem to dziala, czasem rozbijam sie jednak kompletnie i nie znajduje powodu, dla ktorego mam sie tak meczyc. Wiem, ze to wszystko jest w mojej glowie, no wiem.
Jestem teraz na grupie, chodze tam co tydzien, pracujemy nad zmianami. Czasem mam tylko wrazenie, ze grupa mnie pogrąża, ze tylko przypomima mi o t, ze jestem inna. Bardzo chcialabym zaakceptować swoje zycie i siebie takimi jakimi sa, pogodzic sie z tym, ze robie co moge i ze w zyciu chodzi przeciez o to, zeby byc szczesliwym, tak po prostu, dla wlasnego komfortu. Ale zawsze jest wszystkiego za malo, zawsze jestem gorsza i wszystko jest niewystarczajace. Wielu znajomych powyjezdzalo za granice albo robia kariery w kraju, zajmuja sie masa ciewawych rzeczy. zazdroszcze im wszystkiego. Nasuwa sie tu pytanie, czy ja tez nie moge? No wlasnie nie, bo zamiast na studiach wyjezdzac, praktykowac, lapac kontakty to ja pogrążalam sie w rozpaczy. Teraz jest już troche za pozno. Boli mnie to, tak samo jal boli mnie, martwie sie, ze moi bliscy sa nieszczesliwi i smutni, nie moge tego zniesc. Nie wiem jak wypracowac ta akceptacje siebie.

rybenka1 - Nie 11 Maj, 2014 20:28

Maugo :okok: tak trzymaj ,taka sugestia dla Ciebie ,pisz sobie dzienniczek wdzięcznosci do Siebie .Mnie pomaga :buzki:
Masakra - Wto 13 Maj, 2014 16:18

Maugo napisał/a:
Bardzo chcialabym zaakceptować swoje zycie i siebie takimi jakimi sa, pogodzic sie z tym, ze robie co moge i ze w zyciu chodzi przeciez o to, zeby byc szczesliwym, tak po prostu, dla wlasnego komfort

Krok 4 pomaga odpowiedziec sobie na pytanie kim jestesmy w tym swiecie. Jakie mamy wady i zalety. Co nam przeszkadza w drodze do szczescia, a co pomaga. Mi podoba sie w nim to, ze nie ma tam jakiejkolwiek oceny siebie ani usprawiedliwniania, ktorejkolwiek cechy. Po prostu lista, tak jak lista z zakupami. Dopiero wiedzac jaki jestem, moge wiedziec co musze zmienic. Potym to juz tylko praca nad swoimi wadami i udoskonalalnie swoich zalet (bo kazdy je ma) Moim zdaniem jest to podstawa samoakceptacji, niezbednej juz nie tylko w zdrowieniu ale i szczesliwym zyciu. Pozdrawiam majowo 8)

wojciech24 - Śro 16 Gru, 2015 17:07

Pozwolę sobie odświeżyć temat.
bardzo zaciekawiła mnie twoja historia "Maugo" gdyż sam w 99% odnajduję opis swojej osoby i moich rozterek w twoich postach. Mimo to że jestem facetem mam 24 lata wydaję mi się że mamy dużo "wspólnego".
Ja nie dałem się skusić na leki itd ale czasami po prostu nie wiem po co żyję tzn tylko czasami wiem ale ten moment trwa jakbym odpalił zapałkę która po chwili samoczynnie spala się....
Jakiś ponad rok temu zacząłem dogłębnie interesować się tematyką alkoholizmu i DDA. Skłoniła mnie do tego jakość mojego życia a właściwie do brak wyraźnego sensu i celu. Mam wrażenie że cały czas oczekuję aby to życie się zaczęło bo jak na razie to ja nie żyję tylko życie mi się jakby przytrafia.
Z alkoholem rozstałem się prawie rok temu i tak sobie trwam w tej "trzeźwości" ale po za tym że nie mam dobijających kaców po piciu szczególnej poprawy własnego życia nie zauważyłem.
Byłem nawet na terapii dziennej 2 miesiące temu którą przerwałem po nie całych dwóch tygodniach. Zrobiłem to dla tego iż nie zupełnie odnajdywałem swoją osobę w wypowiedziach innych pacjentów. Bez przerwy analizowałem i rozmyślałem o terapii czy faktycznie to alkohol jest głównym moim problemem czy to jakaś depresja czy inne zaburzenia. Z całą pewnością odnajduję u siebie cechy typowe dla syndromu DDA/DDD które alkohol w cudowny sposób na jakiś czas u mnie uleczał.
Teraz po prostu nie wiem co robić czas jakby się zatrzymał. Zerwałem kontakty ze znajomymi, zrezygnowałem z pracy która powoli wykańczała mnie psychicznie i generalnie zamknąłem się w domu. Po prostu ciągle szukam swojej drogi i ogólnie moje pomysły się powoli kończą.
Czasami mam wrażenie że za wcześnie zdałem sobie sprawę że moje picie może mi szkodzić i nie grzmotnąłem porządnie o dno tylko balansowałem na granicy picia i bycia ostrożnym że mogę zrobić sobie krzywdę. Ogólnie rzecz biorąc to odstawienie alkoholu nie sprawiło mi większego problemu gdyż jedyne co straciłem to chwilę odcięcia się o rzeczywistości i możliwość poczucia się "szczęśliwym". Przez alkohol nie straciłem żadnych rzeczy które miałby dla mnie szczególną wartość gdyż właściwie takich rzeczy nigdy nie miałem.

Jędrek - Śro 23 Gru, 2015 21:30

Maugo napisał/a:
Nie wiem jak wypracowac ta akceptacje siebie.

Ja wszedłem w 2011 w program 12 kroków.... to był mój klucz dobrych chęci włożony do zamka... dzięki temu uchyliłem drzwi do odpowiedzialnego i szczęśliwego życia .


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group