To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - POGODY DUCHA.....ODWAGI I....MĄDROŚCI......

Kasia9645 - Pią 28 Lut, 2014 09:31
Temat postu: POGODY DUCHA.....ODWAGI I....MĄDROŚCI......
Witajcie,
Zabieram się od jakiegoś czasu, żeby do Was napisać.
Byłam u was kilka miesięcy temu.
Mam męża alkoholika. W sierpniu 2013 roku myślałam, ze osiągam "moje dno", wyrzuciłam męża z domu. Wtedy wydawało mi się, że jest ciężko i muszę nauczyć się żyć sama z dziećmi. Wszystko co działo się potem wydawało się być łatwe i nawet przez chwile odzyskałam spokój. Maż podjął leczenie, wynajął kawalerkę w szczecinie. żyliśmy osobno, on sam najpierw z terapią i mitingami, potem po terapii z mitingami.
Nauczyłam się funkcjonować bez niego w domu - tyle tylko. Chociaż może nie - nie tylko - bo to było dużo - dalej jest....
Do stycznia powoli odzyskiwaliśmy równowagę, maż zaczynał powoli zauważać o co chodzi, ze bez picia życie faktycznie jest inne, ze spacery z dziećmi są dla nich, że powoli zaczynamy porozumienie łapać. Trwało to chwilkę..... Dzisiaj dziękuje Bogu za ta chwilkę, dzisiaj wiem, że to była tylko chwilka, która zamknęła mi oczy i zapomniałam o bezsilności, o nie kontrolowaniu swoim życiem.
Od września chodzę na terapie, i nalezę do wspólnoty Al - anon.
Nic jednak do dzisiaj nie rozumiałam. Mój mózg chory mózg bardzo szybko przekształcił fakty w mojej głowie.
Mąż w styczniu dostał szanse w pracy na pół roczny kurs podoficerski - więc pojechał do Poznania. Twierdził, ze da rade, że jak wróci to podejmie dalszą terapie.
Prawda jest taka, że oszukałam sama siebie - sama poukładałam sobie w głowie, ze on rozumie, ze da rade, że wróci i dalej będzie powoli szło do przodu.
Zaprzestałam regularnych spotkań w Al - anon, co prawda dalej ciągnęłam terapie, ale słyszałam tylko to co chciałam, albo tylko to co było łatwiejsze. Co było łatwiejsze??
No właśnie.... łatwiej było wmówić sobie na tamten czas, że będzie dobrze, ze on rozumie, ze jest po terapii, że kwestia czasu a powoli będziemy w końcu pełną rodziną.
Oszukałam się okrutnie, sama siebie zawiodłam..... ;-(
Szukam w swojej głowie prawdy. Co było prawdą??
Prawda jest taka, ze to chory człowiek, prawda jest taka,ze nic mi nie obiecał, prawda jest taka, ze to ja wierzyłam, prawda jest taka,że znowu, jak całe życie sama sobie wszystko poukładałam.
Terapia jego była szczera, była dlatego, ze coś zrozumiał, ale już brak mitingów i dalszej terapii i jego umysł "SAM SOBIE PORADZĘ", zrobił szybko swoje.
Nie dał rady. pije.......
Miał w sobie chociaż tyle odwagi, by mi się do tego przyznać, jak to stwierdził:
" NIE DAM RADY SIĘ ZMIENIĆ... NIE CHCE WAS OSZUKIWAĆ..... ZA DOŻO MI POMOGŁAŚ..... NIE ZASŁUGUJESZ NA TO......
TYLE O nim.
A ja.... no właśnie szok..paranoja, "chodzenie po ścianach"
"złość","smutek","rozgoryczenie", "ogromny strach"...... I Siła wyższa pokazała mi moje "współuzależnienie"
Wcześniej tego nie widziałam, nie przyglądałam się sobie, byłam skupiona na nim, najpierw uzależniałam się od jego picia i dążyłam do tego by przestał, potem szybko uzależniłam się od jego nie picia...Uzależniona od niego psychicznie strasznie....
Ja w sierpniu wywaliłam go z domu i konsekwentna byłam tylko dwa tygodnie zanim nie podjął terapii, potem zabrakło siły, odwagi, zabrakło zrozumienia mnie samej.
Mieszkaliśmy osobno a ja dalej pilnowałam jego rachunków, bo przecież on ma się zająć sobą, układałam weekendy jak przyjeżdżał pod niego, całe dnie wszystko. Wszystko ja - dzieci, moja praca, dorabiałam, żeby starczyło dla mnie i dla dzieci. ON JEST CHORY I MUSI MIEĆ CZAS DLA SIEBIE - tak sobie to tłumaczyłam - zapomniałam o sobie - mnie tam nie było - były dzieci, dom, on, praca moja - mnie nie było.
Chodząc na Al - anon słyszałam hasła: Żyć i daj żyć.. i dopiero dzisiaj to rozumiem.
Dzisiaj wiem, ze nie pomagałam , a myślałam , ze pomagam, nie pozwalałam mu upaść, nie pozwoliłam osiągnąć jego własnego DNA.
Dzisiaj wiem, że tak trzeba, dzisiaj wiem, ze pomóc mogę tylko sobie, ze muszę i chce zostawić bo już nie mam siły siedzieć w tym gów...
TAK SIĘ POMAGA UZALEŻNIONYM... MUSZĄ ZARYĆ MORDĄ O BETON....
Dzisiaj wiem, że nic już nie zrobię dla nas dla naszej rodziny. Dzisiaj wiem, że chce odzyskać spokój, równowagę ducha i chęci do życia.
Ja nie mogę powiedzieć że nie dam rady... mam dzieci, obowiązki i Siłe Wyzszą, która mi pomoże - to wiem.
Wiem też jednak,że sama sobie nie poradzę - nie jestem idealna, nie jestem najmądrzejsza - jestem cholernie samotna, zagubiona, bezsilna, jestem współuzależniona i DDA, mam w sobie wiele nawyków, złego myślna,zbyt dużo złych przekonań, nie kontroluje swoim życiem, nigdy nim nie kontrolowałam.
Wróciłam do Al - anon, ciągnę dalej terapie, każdego dnia zmuszam się do życia dla siebie.
TRUDNE.....jak cholera....
Pojechałam nawet teraz w niedziele do Hamburga do mojej al - anonki. To nie samowite jak to działa, ja to teraz widzę.... Miting polski , polskie współ w Hamburgu i szybka reakcja na pomoc dla mnie , ciepło, zrozumienie, siła.....
Mam 30 lat, dwójkę dzieci, córka 4 lata, syn 10lat. Mieszkam u mamy, pracuję. Jestem nie zależna od niego pod tym względem, jak ja to mówię jest ciężko, ale daje rade.
Potrzebuje pomocy w "oderwaniu się" i znalezieniu siły do życia dla samej siebie, chce się zmieniać bo już wiem że życie ze mną taką mi nie służy.
Jestem ładna, mądra i atrakcyjna(tak mówią). Chce w to uwierzyć, chce nauczyć się siebie dla siebie. Chce być kiedyś szczęśliwa.
I będę wierzę w to, bo za młoda jestem, żeby się poddać.
Mam wspólnotę, rodzinę, ludzi, którzy mi pomogą,
To jest siła nadprzyrodzona, trzeba poczuć by zrozumieć.
Ja rozumiem tę siłę, ale potrzebuje pomocy i wsparcia w trwaniu w konsekwencji postanowień.

ZOSTAW SAMEGO GO BO NIE POZWALASZ MU UPAŚĆ, POMÓŻ SOBIE A PRZEKONASZ SIĘ JAKI SPOKÓJ MOŻNA ODNALEŹĆ W CISZY...
NAUCZ SIĘ SIEBIE A BĘDZIESZ WIEDZIAŁA CZEGO CHCESZ TAK NAPRAWDĘ
BĘDZIESZ WIEDZIAŁA ...... CZY KOCHASZ SIEBIE, BO TYLKO TAK MOŻNA POKOCHAĆ KOGOŚ...
TWARDA MIŁOŚĆ TEGO NA DZIEŃ DZISIEJSZY PRAGNĘ SIĘ NAUCZYĆ
DAJE CZAS CZASOWI ... CZAS DLA MNIE....CZAS NA POGODZENIE SIĘ Z TYM CO BYŁO , A BYŁO CIĘŻKO, PICIE, BICIE,ZDRADY....
Co było to nie zmienię tego, mogę zmienić tylko siebie, abym mogła "trzeźwo" spojrzeć na swoje życie.
Współuzależniona
Kasia ze Szczecina.
Pozdrawiam wszystkich ....

Mała - Pią 28 Lut, 2014 09:47

Witaj Kasiu :buziak:
Gosia, współ-, dda... Moje Maluchy mają 2,5 i 1 roczek :)
Partner - trzeźwy od prawie roku, wciąż chodzi na terapię (już prawie rok) i mityngi - to JEGO decyzja. Sam powiedział - że bez tego nie da rady.
Witaj Słoneczko wśród swoich! :pocieszacz:

Kasia9645 - Pią 28 Lut, 2014 10:12

Hej....
Witaj

Fajnie czyta się, ze komuś się udało mimo, ze czuję się ogromną zazdrość, ale również wiarę, że są tacy co chcą....

aniad - Pią 28 Lut, 2014 11:22

Cześć Kasiu :)
Ja też jestem tu nowa i dziękuję Ci za to, co napisałaś :)
Ja poddałam się we wrześniu, poszłam na terapię i WYDAWAŁO mi się, że idę do przodu, że robię postępy.
Od tamtego czasu mąż również jest w terapii, nadal mieszkamy razem. Jak do tej pory nie pije.
Życie z trzeźwiejącym alko jakie jest - wie ten, kto przeżył ;)
Też "nie jestem idealna, nie jestem najmądrzejsza - jestem cholernie samotna, zagubiona, bezsilna, jestem współuzależniona i DDA, mam w sobie wiele nawyków, złego myślna,zbyt dużo złych przekonań, nie kontroluje swoim życiem, nigdy nim nie kontrolowałam."

Może teraz właśnie jest nasze dno i może to jest ten czas by się od niego odbić?

Trzymaj się i dbaj o siebie! Pogody ducha, odwagi i mądrości! :pocieszacz:

pietruszka - Pią 28 Lut, 2014 11:42

Witaj Kasiu :)
Jakoś tak, jak czytałam Twoją opowieść, to widziałam oczyma wyobraźni, mądrą, zaradną babkę. I nie wiem skąd, ale mam pewność, ze pewnego dnia obudzisz się i będziesz pewna, że wszystko w życiu, na co miałaś wpływ, poukładałaś według swoich myśli.
Kasia9645 napisał/a:
Co było to nie zmienię tego

Kręte drogi prowadza nas czas przez życie, najtrudniej sobie wybaczyć popełnianie błędów, podejmowanie szkodliwych dla nas wyborów, a przecież bez tego - nie uczymy się, nie dojrzewamy...

Mała - Pią 28 Lut, 2014 12:22

Kasia9645 napisał/a:
czuję się ogromną zazdrość

...a ja niedawno jeszcze miałam z tego samego powodu wyrzuty sumienia :wysmiewacz: , ale dziś idę na al-anon. Spokojnie - to tylko takie nasze, współuzależnieniowe myślenie :pocieszacz:

aniad napisał/a:
Życie z trzeźwiejącym alko jakie jest - wie ten, kto przeżył

oj tak :okok:
Ale jak powiedziała moja terapeutka:
"Ważne jest, żeby nie tylko nie pomagać, ale także nie przeszkadzać im w trzeźwieniu"(alkoholikom). A to możemy osiągnąć właśnie przez zajęcie się sobą - swoim problemem :tak:

Kasia9645 - Pią 28 Lut, 2014 13:03

Najtrudniej jest zrozumieć swoje własne współuzależnienie.
Najtrudniej jest poddać się i już nie walczyć bo na innych nie mamy wpływu.
Musiałam przejść te etapy, żebym sama na własne oczy zauważyła, że wszystko co robiłam, czego nie robiłam, wszystkie moje zachowania - nie pomagały jemu. Tak naprawdę szkodziły. Szkodziły jemu. A mnie?? No właśnie mnie zniszczyły. Czy mogę mieć do siebie o to pretensję?? Zdecydowanie nie - to wiem na pewno. Nie wiedziałam, a nawet jak wiedze miałam to nie chciałam widzieć. Zaprzeczenia i Iluzje tym żyłam - najtrudniej zobaczyć coś u siebie. Dzisiaj dziękuje Bogu , ze pozwolił mi pier.. o glebę. BOLI STRASZNIE, ale wiem dzięki temu, ze mam już tylko jedną drogę - RATOWAĆ SIEBIE BO UMIERAĆ NIE CHCĘ...
Ale jak już upadłam i widzę o co chodzi to teraz tylko Siłą, Mądrością , Pogodą Ducha...
Wsparcie znajdę w Al - anon i siłę w sobie, bo wierze w Siłe Wyższą...
To ona we wrześniu dała mi Piotrka uzależnionego od hazardu, tylko po to, zęby on pokazał mi, że są grupy samopomocowe.
Nikt niczego za mnie nie zrobi, ale dadzą mi wsparcie, żebym silę znalazła sama w sobie - bo ją mam - tylko muszę ją obudzić.
Bardzo zależy mi na znalezieniu sponsora, ale wszystko swoim czasie powoli nic już na szybko na tu i na teraz.
Na razie pytam w Szczecinie na mitingach, ale powiem szczerze, ze słaba wiedza o pracy na stopniach.

Linka - Pią 28 Lut, 2014 16:55

witaj, Kasiu :buziak:
Gaja - Pią 28 Lut, 2014 17:15

Cześć Kasiu,


Chętnie będę Cię czytała. Napisz coś o dzieciach, bo są w podobnym wieku co moje. Tego najstarszego często już nie liczę :) Czyli mam 4-latka i 7- latkę.

Kasia9645 - Pią 28 Lut, 2014 17:36

Mój syn z pierwszego związku ma 10 lat, córka ma 4 lata.
Gaja - Pią 28 Lut, 2014 17:43

To już przeczytałam :olga:
Kasia9645 - Pią 28 Lut, 2014 17:54

Ja pracuję w Hotelu na recepcji. Mieszkam u mamy z dziećmi w dużym mieszkaniu bo 110 metrów.
Dzieci mam wspaniałe. Kuba - synuś chodzi do szkoły sportowej - pływa. Bardzo dobrze mu idzie.
Córka chodzi do przedszkola - urodziła się z wadą serca - ma ubytek między komorowy 6 mm z przeciekiem do aorty. Jesteśmy pod kontrola kardiologa. Czekamy na decyzję o operacji bo nie ma szans już na sklepienie się ubytku.

Mówię o tym, bo trudno jest mi dźwigać to wszystko samej. Zawsze mówiłam, praca, dom,dzieci, obowiązki wszystko ja bez wsparcia.
Takie wiecie użalaniu się nad sobą. Dzisiaj zaczynam powoli zauważać, ze tylko traci się energię przez takie gadanie.
Nawet jak mieszkaliśmy sami, razem to i tak w gruncie rzeczy byłam sama.
Potem przełom sierpień 2013 wywalony z domu i .. jestem sama do dzisiaj.
Terapeutka mówi do mnie ostatnio "Kasiu czego ty się teraz najbardziej boisz??

A ja na to " zostać sama"

A za chwile mówię ... kur... ja od zawsze jestem sama tak naprawdę....
Dotarło
Musiała być akcja żebym mogła zacząć reagować..
Więc czego się boję??

Boję się żyć własnym życiem nigdy tak nie żyłam, ale mówię sobie cały czas co ci szkodzi?? co tracisz??
Odpowiadam sobie
NIC
NIc nie tracę, mogę tylko zyskać.
Mam świadomość , ze będzie trudno , ale skoro można zyskać a nie stracić to wchodzę w to.

Mała - Pią 28 Lut, 2014 22:04

:pocieszacz: samotność w związku jest piekielnie trudna...
Ale zobacz Kasiu jak pięknie do tej pory sobie radziłaś! Masz 2 cudownych dzieci. Pracujesz. Dajesz dzieciom tyle miłości - ile tylko są w stanie unieść. :buziak:

esaneta - Sob 01 Mar, 2014 09:54

WItaj Kasiu :)
Kasia9645 napisał/a:
Dzisiaj zaczynam powoli zauważać, ze tylko traci się energię przez takie gadanie.

i w moim życiu przyszedł moment, gdy odkryłam tę cudowna prawdę.
Dzisiaj w trudnych sytuacjach, zamiast tracić energię na narzekanie i użalanie się nad sobą, kieruję ją na szukanie rozwiązań. :)

Linka - Sob 01 Mar, 2014 11:42

Kasia9645 napisał/a:
A za chwile mówię ... kur... ja od zawsze jestem sama tak naprawdę....

Dotarło

do mnie to dotarło dopiero, jak mi ktoś bliski to powiedział
sama na to nie wpadłam :oops:

Kasia9645 - Sob 01 Mar, 2014 23:16
Temat postu: prawda o mnie
W środę kończę pierwszy etap terapii napisałam kilka słów jakie przekaże mojej grupie. Napisałam je dla siebie, po to, aby ułożyć sobie to co mam w głowie.To co chce przekazać każdej współuzależnionej. Z Wami też się tym podzielę jeśli mogę.
Kasia9645 - Sob 01 Mar, 2014 23:23

PRZYCHODZĄC NA TERAPIE, ZGŁASZAJĄC SIĘ TUTAJ DO PORADNI KIEROWAŁAM SIĘ MYŚLAMI:
1. ON PODJĄŁ LECZENIE TO I JA POMOGĘ JEMU I POKARZE, ZE JA TEŻ COŚ ZE SOBĄ ROBIĘ
2. CHCE POMÓC MU W TRZEŹWIENIU
3. CHCĘ POMÓC NASZEJ RODZINIE
4. CHCE WIEDZIEĆ JAK MU POMAGAĆ
PRZESZŁAM 18 TYGODNI TERAPII I TYLKO DWA OSTATNIE TYGODNIE BYŁAM SZCZERA SAMA ZE SOBĄ.
SIEDZIAŁAM TUTAJ , SŁUCHAŁAM, MYŚLAŁAM, ZAPRZECZAŁAM W SWOJEJ GŁOWIE WSZYSTKIEMU. WMÓWIŁAM SOBIE, ZE JESTEM TUTAJ, ABY POMÓC JEMU, POUKŁADAŁAM SOBIE W GŁOWIE WSZYSTKO PO SWOJEMU. NIE SŁYSZAŁAM NIC CO BYŁO TU MÓWIONE, NIE PRZETWARZAŁAM INFORMACJI TAK JAKBYM BYŁA CIAŁEM A NIE DUCHEM. NAZWAŁABYM TO SWOIM MECHANIZMEM ZAPRZECZEŃ I ILUZJI.
ODKĄD MÓJ MĄŻ PODJĄŁ TERAPIE ŻYŁAM W ŚWIECIE ILUZJI, OBIECAŁAM SOBIE W GŁOWIE MOJEJ PIĘKNEJ, ŻE JUŻ SIĘ WSZYSTKO UŁOŻY.
W NASZYM 8 LETNIM MAŁŻEŃSTWIE WYDARZYŁO SIĘ WIELE ZŁEGO. PRZEMOC FIZYCZNA, PSYCHICZNA – WSZYSTKO ZNOSIŁAM. DZISIAJ PYTAM SIEBIE DLACZEGO??
PODEJRZEWAM, ZE PRZESZKODZIŁA MI W TYM WIEDZA – WIEDZA O ALKOHOLIZMIE JAKO CHOROBIE.MIAŁAM WIEDZĘ – STUDIA, DYPLOMOWA, DUŻO CZYTAŁAM NA TEN TEMAT W WIEKU20 -21 LAT.
POŚWIĘCIŁAM SIEBIE CAŁKOWICIE, BO PRZYŚWIECAŁ MI TYLKO JEDEN CEL – URATOWAĆ JARKA OD TEJ OKRUTNEJ CHOROBY. ZMIENIĆ JEGO, SPRAWIĆ BY ZROZUMIAŁ, SPRAWIĆ BY ZAUWAŻAŁ CO JEST W ŻYCIU NAJWAŻNIEJSZE. I NIE WAŻNE CO SIĘ DZIAŁO – ZAWSZE POWTARZAŁAM SOBIE WYTRZYMAJ, DASZ RADE, W KOŃCU ZROZUMIE. Z CZASEM BYŁO CORAZ GORZEJ , TRUDNIEJ, NIEBEZPIECZNIEJ – BYŁY MOMENTY, ZE REZYGNOWAŁAM, ALE SZYBKO WRACAŁAM I WALCZYŁAM DALEJ.
PRZEGRAŁAM.
KIEDY ZACZĘŁAM CHODZIĆ NA MITINGI AL. – ANON SŁYSZAŁAM O BEZSILNOŚCI DO ALKOHOLIZMU O NIE KIEROWANIU SWOIM ŻYCIEM, MÓWIONO – ŻYJ I DAJ ŻYĆ INNYM, KIEDYŚ BĘDZIE DZISIAJ, KROCZ SPOKOJNIE WŚRÓD ZGIEŁKU ITD.
NIC NIE ROZUMIAŁAM – DLACZEGO? BO NIE SŁUCHAŁAM, BO NIE CHODZIŁAM TAM DLA SIEBIE.
OSTATNIE DWA TYGODNIE BYŁY MOIM TZW „DNEM” WSZYSTKO CO SIĘ WYDARZYŁO MOIM ŻYCIU DOPROWADZIŁO DO ZROZUMIENIA , ZAUWAŻENIA „MOJEGO WSPÓŁUZALEŻNIENIA” TAKIM JAKIE ONO JEST. A JEST GŁĘBOKIE, PRAWDZIWE, NIEBEZPIECZNE.
DZISIAJ WIDZĘ TO WYRAŹNIE, DZISIAJ DZIĘKI TEMU, ZE MÓJ CHORY MĄŻ ZAPIŁ, ZE NIE WYTRZYMAŁ – ZROZUMIAŁAM GDZIE JESTEM JA W TYM WSZYSTKIM.
JESTEM WSPÓŁUZALEŻNIONA I POTRZEBUJĘ POMOCY , POMOCY DLA MNIE.
W ZROZUMIENIU POMOGŁA MI MOJA AL. – ANONKA Z HAMBURGA, NAPISAŁAM DO NIEJ ZARAZ PO TYM JAK DOWIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE JAREK PIJE. WIECIE JAKIE PYTANIE MI ZADAŁA?...
„KASIU KTO CIĘ ZAWIÓDŁ?? KTO CIĘ OSZUKAŁ??”
OSZUKAŁAM SIĘ SAMA, SAMA SIEBIE ZAWIODŁAM. TO JA SOBIE UŁOŻYŁAM BAJKĘ W MOJEJ GŁOWIE.
A POTEM ZAPYTAŁA?? Po CO TY CHODZISZ NA MITINGII?? PO CO WAŁKUJEMY O BEZSILNOŚCI I O NIE KIEROWANIU NASZYM ŻYCIEM?
TUTAJ TEŻ MIAŁA RACJĘ.
POCZUŁAM PRAWDZIWA BEZSILNOŚĆ WOBEC ALKOHOLU , WOBEC HOROBY, KTÓRA NISZCZY MOJEGO MĘŻA.
PRÓBOWAŁAM WSZYSTKIEGO , NAPRAWDĘ WSZYSTKIEGO. KONTROLOWAŁAM, SPRASZAŁAM, BYŁAM NADOPIEKUŃCZA, NIGDY PRZEZ 8 LAT NIE DAŁAM MU PONIEŚĆ KONSEKWENCJI JEGO PICIA. NAWET JAK JUŻ PODJĄŁ TERAPIE I NIE MIESZKALIŚMY RAZEM TO PŁACIŁAM WSZYSTKIE JEGO RATY, MIAŁ CZYSTĄ KARTKĘ. KAŻDEGO MIESIĄCA WSZYSTKO OPŁACONE, NIE MUSIAŁ MARTWIĆ SIĘ NICZYM – WSZYSTKO BRAŁAM NA SIEBIE – DZIECI, DOM, SZKOŁA, PRZEDSZKOLE, PRACA MOJA, ROBIŁA WSZYSTKO, ABY TYLKO SIĘ NIE DENERWOWAŁ, NIE STRESOWAŁ, NIE MIAŁ POWODÓW DO ZŁOŚCI – ON MIAŁ TYLKO TRZEŹWIEĆ I CHCIEĆ NE PIĆ. I NAGLE BŁYSK, UDERZYŁAM MOCNO GŁOWĄ O BETON – BOLAŁO STRASZNIE, BÓL NIE DO OPISANIA. POJAWIŁ SIĘ STRACH, OGROMNY CHAOS, BAŁAGAN, CO TERAZ, JAK JA MAM ŻYĆ?? CO TERAZ?? JAK?? JAK?? JAK?? PRZETRZYMAŁAM, WYCISZYŁAM SIĘ. DZISIAJ WIEM.
POJECHAŁAM Z SYNEM DO HAMBURGA – ZAPROSIŁA MNIE BASIA MOJA AL. – ANONKA ZE WSPÓLNOTY, SIŁA NIE SAMOWITA – TRZEBA POCZUĆ , ABY ZROZUMIEĆ, OBCY LUDZIE, JAK RODZINA – MITING TAM – 18 DZIEWCZYN WSZYSTKIE WSPÓŁ I NIESAMOWITA POMOC, WSPARCIE, OTUCHA, MÓWIĄ O SOBIE – BIORĘ DLA SIEBIE, SŁUCHAM – SŁYSZĘ, WIEM. TAK TO DZIAŁA.
SKORO PRÓBOWAŁAM JUŻ WSZYSTKIEGO I NIC NIE POMAGAŁO, NIC NIE PRZYNOSIŁO REZULTATÓW TO CO MOGĘ ZROBIĆ TERAZ?? JAK MOGĘ JESZCZE POMÓC??
ODPOWIEDŹ JEST PROSTA – ZAWSZE BYŁA PROSTA – MUSIAŁAM TYLKO DO NIEJ DOJRZEĆ SAMA, MUSIAŁAM SAMA TO ZAUWAŻYĆ , ZROZUMIEĆ, MUSIAŁO SIĘ TO WSZYSTKO WYDARZYĆ, ABYM DZISIAJ CZUŁA SIĘ GOTOWA.
DZISIAJ WIEM, ZE MOGĘ JUŻ TYLKO POMÓC SOBIE – TAK POMAGA SIĘ UZALEŻNIONYM – ZOSTAWIA SIĘ ICH SAMYCH SOBIE. ON MUSI UPAŚĆ, MUSI ODCZUĆ SKUTKI SWOJEGO PICIA, MUSZE ZABRAĆ PODUSZKĘ SPOD JEGO du**, ABY MÓGŁ SIĘ UDERZYĆ I POKALECZYĆ.MUSZĘ ŻYĆ I DAĆ ŻYĆ JEMU, DAĆ MU MOŻLIWOŚĆ WYBORU JAKIEGO ŻYCIA CHCE SAM DLA SIEBIE.
BYŁ NA TERAPII – NIE MA JUŻ KOMFORTU PICIA. MUSI ZOSTAĆ SAM Z RACHUNKAMI, SAM Z WYRZUTAMI SUMIENIA, MUSI ZATĘSKNIĆ, MUSI POCZUĆ SAMOTNOŚĆ, JAKĄ JA CZUŁAM W BEZSENSOWNEJ WALCE O JEGO TRZEŹWOŚĆ – MUSZĘ POZWOLIĆ MU DOSIĘGNĄĆ DNA , JEGO DNA W KAŻDYM ROZUMIENIU TEGO SŁOWA, NIE MA JUŻ INNEJ DROGI.
TYLE O NIM.
A JA? JAKIE WIDZĘ WYJŚCIE DLA MNIE NA DZISIAJ??
MOGĘ JUŻ TYLKO ZYSKAĆ NIC JUŻ NIE TRACĘ – TAKA JEST PRAWDA.
POMOGĘ SOBIE, PODEJMĘ DALSZĄ TERAPIĘ, MAM OGROMNE WSPARCIE I POMOC W AL. – ANON.
PRAWDA JEST TAKA, ZE CHCĘ ŻYĆ, CHCĘ BYĆ SZCZĘŚLIWA, CHCĘ BYĆ KOCHANA, SZANOWANA, DOCENIANA, SŁUCHANA , CHCĘ WYCHOWAĆ MOJE DZIECI, CHCĘ, ABY W PRZYSZŁOŚCI MIAŁY WYBÓR SAMI JAK CHCĄ ŻYĆ , NAUCZĘ SIĘ DAWAĆ IM WSPARCIE, MIŁOŚĆ, NAUCZĘ SIĘ BUDOWAĆ W NICH WIARY W SAMYCH SIEBIE, NAUCZĘ ZAUFANIA DO SAMYCH SIEBIE, ZAANGAŻOWANIA W ICH WŁASNE ŻYCIE. ZANIM JEDNAK TO NASTĄPI – MUSZE I CHCĘ NAUCZYĆ SIĘ TEGO JA – NIE PODDAM SIĘ. ZWYCIĘZCY NIE REZYGNUJĄ – REZYGNUJĄCY NIGDY NIE WYGRYWAJĄ. JEŚLI ZDARZY MI SIĘ PRZEWRÓCIĆ TO SIĘ PODNIOSĘ. PRAWDA JEST TAKA, ZE JEŻELI PRZEŻYŁAM TYLE ILE PRZEŻYŁAM TO NA PEWNO DAM RADĘ.
WIEM TEŻ JEDNO NA PEWNO – SAMA NIE WYGRAM W WALCE O SWOJE NORMALNE ŻYCIE – POTRZEBUJE POMOCY, WSPARCIA, POTRZEBUJĘ SIŁY WYŻSZEJ – MAM TO WE WSPÓLNOCIE AL. – ANON –"NIE JESTEŚ SAMA MÓWIĄ POMOŻEMY CI".
CO BĘDZIE Z MOIM MAŁŻEŃSTWEM??
NIE WIEM
DZISIAJ TEGO NIE POWIEM.
MÓJ MĄŻ MA DWA WYJŚCIA – ALBO PIĆ I POWOLI ZABIJAĆ SIĘ, ALBO OPAŚĆ I RÓWNIEŻ SZUKAĆ POMOCY I WALCZYĆ O RODZINĘ, ALE TO MUSI WIEDZIEĆ ON – JA ZA NIEGO NIE MYŚLĘ, NIE ŻYJĘ JEGO ŻYCIEM. JA ZA NIEGO TEGO NIE ZROBIĘ. JA ZA NIEGO CHCIEĆ NIE MOGĘ – OBOJE MUSIMY SAMI, JESTEŚMY OSOBNYMI JEDNOSTKAMI, KAŻDE Z NAS MA SWOJĄ DROGĘ TERAZ.
CZY JA BĘDĘ GO CHCIAŁA JEŚLI SIĘ OBUDZI I BĘDZIE SIĘ PODNOSIŁ, ZMIENIAŁ??
NIE WIEM…
JAK POZNAM SIEBIE TO WAM POWIEM….
DZISIAJ WALCZĘ JUŻ TYLKO O SWOJE ŻYCIE BO TYLKO NA NIE MAM WPŁYW. POMAGA MI TRUDNYCH CHWILACH MODLITWA :


Boże,
użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
i czerpać radość z chwili, która trwa;
i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć
drogę wiodącą do spokoju;
i przyjąć ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć.




TWARDA MIŁOŚĆ TO TEŻ MIŁOŚĆ. ALE JEŚLI OKAŻĘ SIĘ, ŻE JAREK NIE BĘDZIE CHCIAŁ ŻYĆ I NIE PODEJMIE WALKI MIMO TO - NO CÓŻ ” ..NAWET GŁUPCY MAJĄ SWOJĄ OPOWIEŚĆ…”
MOJE ŻYCIE SIĘ NIE ZAKOŃCZY – NAUCZĘ SIĘ DLA SIEBIE, ABYM KIEDYŚ OBUDZIŁA SIĘ SPOKOJNA, SZCZĘŚLIWA I KOCHANA, ABY MOJE DZIECI RÓWNIEŻ BYŁY KOCHANE I POTRAFIŁY KOCHAĆ NORMALNIE SIEBIE I INNYCH LUDZI.
ZACZYNAM MOJE ŻYCIE W WIEKU 31 LAT OD POCZĄTKU, ALE JUŻ SIĘ NIE SPIESZĘ TUTAJ NIE MA DROGI NA SKRÓTY.
WALCZCIE O SIEBIE I SWOJE ŻYCIE WY WALCZCIE TEŻ – JESTEŚCIE TEGO WARTE.

KASIA WSPÓŁUZALEŻNIONA

Maciejka - Nie 02 Mar, 2014 07:23

Witaj Kasiu :) podczytuję cię od jakiegoś czasu i co mi się rzuciło w oczy w tym tekście top przymus. Muszę to , musze tamto , musi mąz mąz , muszę , musze , musi , musimy a tymczasem jedyne co musze to umrzeć kiedyś tam reszta jest sprawą wyborów , decyzji i ich konsekwencji. Wiem , zze to jest dopiero poczatek jednak tak mi się ten przymus rzucił w oczy.
anuszka - Nie 02 Mar, 2014 08:22

quote="perełka"] Muszę to , musze tamto , musi mąz mąz , muszę , musze , musi , musimy a tymczasem jedyne co musze to umrzeć [/quote]

zgadzam sie z Perelko to MUSZE-tez ciagle powtarzalam MUSZE TO MUSZE TAMTO

najpierw w moim wspouzaleznieniu Musialam walczyc o meza - potem mowilam MUSZE ZAWALCZYC o siebie
To ciagla walka z wiatrakami , w ktorej traci sie ogrom czasu , zdrowia energii
Walka zawsze powduje straty ;
Lepiej chyba mowic -CHCE ZADBAC , ZATROSZCZYC SIE O SIEBIE a nie musiec bo to se narzucamy jako przymus

slyszalam na tym forum czesto -TY NIC NIE MUSISZ - i to jest prawda

dobrej niedzieli dziewczyny :buzki:

Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 08:42

Moze cos w tym jest faktycznie. Dobrze ze to widzicie i mowicie. Może to tak jest teraz ze mna ze sie zmuszam ale przyjdzie taki dzien ze powiem zdecydowanie ze chcę. Kiedyś to poczuje tak naprawdę. Mowić. To jedno - robic to drugie. Ale powoli...
Buziaki

zołza - Nie 02 Mar, 2014 08:42

Do przemyślenia i uspokojenia emocji :)

Po Pierwsze Ludzie
Opcje dotyczące zdarzenia
Głos Wewnętrzny

"Był sobie Głos Wewnętrzny. Należał do pewnej bardzo romantycznej dziewczyny, która natchniona piękna legendą, postanowiła znaleźć sobie swoją Drugą Połowę. Tego właśnie jej brakowało do pełni szczęścia.
Dawno już postanowiła, że kiedy spotka swoją Połowę, to poświęci jej życie i na całym świecie będą tylko we dwoje i nic nie będzie im więcej potrzebne – przecież są Połówkami jednej całości! Taka była romantyczna ta dziewczyna.
Wkrótce poznała ciekawego chłopaka. Pięknie ją adorował, śpiewał piosenki i grał jej na gitarze, chodził z nią na romantyczne spacery i do kawiarni. A po jakimś czasie się oświadczył. Dziewczyna była zachwycona. Teraz, gdy spotkała swoją Połowę, jej szczęście było pełne i czekało ją romantyczne życie.
- Nie spiesz się, - szepnął Głos Wewnętrzny. – Bądź ostrożniejsza.
Ale jaka tam ostrożność, kiedy obok jest twoja Połowa! Dziewczyna wyszła za mąż i poświęciła życie urządzaniu rodzinnego gniazdka. Nie potrzebowała już koleżanek, nie potrzebowała, szczerze mówiąc, nikogo i niczego. Porzuciła swoje pasje, swoje rozrywki, ponieważ wszystko zastąpiła jej druga Połowa.
Mogłoby się wydawać, że jej marzenie się spełniło i pozostało tylko żyć długo i szczęśliwie. Ale… Wkrótce wyszło na jaw, że młody mąż oddaje się miłości nie tylko z dziewczyną, ale też z wieloma innymi kobietami. Nie ma w tym nic dobrego, ale taki już był.
- Uciekajmy! - szepnął Głos Wewnętrzny.
- Nie, nie będziemy uciekać, - zaprotestowała dziewczyna. – Przecież to moja Połowa, innej mieć nie będę. Spotkaliśmy się w całym wszechświecie, tylko my, żeby stać się jednością. Urodzę mu dziecko i się opamięta.
Jednak dziewczyna znów się pomyliła. Płacz dziecka irytował Połowę. Mąż coraz częściej uciekał z domu, zostawiając ją samą ze wszystkimi problemami i sprawami. Dziewczyna coraz bardziej się złościła i obrażała.
- Ciągle nie dorósł do roli głowy rodziny, - podpowiadał dziewczynie Głos Wewnętrzny.
- Co to znaczy „nie dorósł”??? Musi! Przecież jestem jego Połową, to znaczy, że mam pełne prawo żądać! – protestowała kobieta.
Protestowała więc, przekonywała, tłumaczyła i błagała. Ale mąż w wyniku tych długich rozmów całkiem wpadał w marazm i coraz częściej znikał z domu – do kolegów, do garażu, do swoich rodziców…
- Nie przeginaj, - radził Głos Wewnętrzny. – Skoro tak się stało, to zacznij żyć własnym życiem! Znajdź sobie zajęcie, zadzwoń do koleżanek!
- Jak to „własne życie”??? – dziwiła się kobieta. – Nie mogę mieć „własnego” życia, przecież jesteśmy Połówkami!!! Mamy teraz wspólne życie!

Pewnego pięknego dnia to ich wspólne życie się zawaliło, ponieważ mąż odszedł. Na zawsze. Do innej kobiety.
Oczywiście, dla porzuconej Połówki to była katastrofa. Koniec świata. Taki cios! Od kogo??? Od własnej Połówki!!!
Kobieta się rozejrzała i odkryła, że nie ma nic. Ani przyjaciół, ani pasji (przecież jej pasją była tylko jej Połowa). Ani pełni szczęścia – przecież szczęście było na pół, a teraz połowa szczęścia odeszła razem z Połową.
- Jak to tak? – kobieta tkwiła w ogromnym, bolesnym zdumieniu. – Czy Połówki tak postępują? Rozpołówkowują się? To nieuczciwe! Co ja mam teraz robić?
- Pewnie wypełnić swoje życie własnym szczęściem, - zaproponował Głos Wewnętrzny. – Żeby od nikogo nie zależało.
- A gdzieś ty był wcześniej??? – zapytała kobieta z pretensją w głosie. – Gdybyś mi w porę coś podpowiedział, to bym teraz tak nie cierpiała!
- Podpowiadałem. - westchnął Głos Wewnętrzny. – Nie słyszałaś mnie. Człowiek słyszy tylko to, co chce słyszeć, resztę puszcza mimo uszu. Nawet jeśli to jego własny Głos Wewnętrzny.
- Powiedz mi, gdzie popełniłam błąd? Pewnie przegapiłam coś na samym początku i ten mężczyzna nie był wcale moją drugą Połową?
- Wszystko jest proste. Ten, kogo sobie wybierzesz na Towarzysza Życia, ten będzie twoją Połową, - wytłumaczył jej Głos Wewnętrzny. – A potem zaczyna się życie, ze wszystkimi zawartymi w nim radościami i goryczami, zyskami i stratami… Wspólna podróż! Po prostu musisz pamiętać, że twoja Połowa to nie jesteś ty, a ty – to nie jest ktoś inny. Każdy jest sam sobie, ale podróżujecie wspólnie i w jednym kierunku. To jest właśnie pełnia szczęścia".

Na motywach opowiadania I.Sieminoj. Przekład I.Z.

Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 09:06

To ja w tej opowieści :zalamka:
zołza - Nie 02 Mar, 2014 09:29

Kasia9645 napisał/a:
To ja w tej opowieści


To Twoje życie , to Ty dokonujesz wyborów i podejmujesz decyzje - decyzje ,które maja być dobre dla Ciebie . Masz prawo do spokoju i szczęścia . Ty jesteś najważniejsza . Nie wolno zatracić własnej tożsamości w związku . To nie działa :nie: :pocieszacz:

anuszka - Nie 02 Mar, 2014 10:07

tak to tekst tez o mnie nic nie bylo wazniejsze od mego meza . Widzialam nas jako jednosc wsystko dla niego i z mysla o nim . Uczepilam sie go a on mnie .

Teraz ciezko jest nauczyc sie zyc dla siebie samej , pokochac siebie,, od nowa poszukac swoich zainteresowan ; oddzielic sie chciec byc odpowiedzialnym za swoj los ;
Mysle , ze jest to jednak mozliwe bo wielu z nas dalo rade

Klara - Nie 02 Mar, 2014 11:16

Kasia9645 napisał/a:
PRZESZŁAM 18 TYGODNI TERAPII I TYLKO DWA OSTATNIE TYGODNIE BYŁAM SZCZERA SAMA ZE SOBĄ.

Niedawno komuś to pisałam, ale już nie pamiętam komu, więc przepraszam, że się powtórzę. - Gdy chodziłam na terapię, jedna z dziewczyn przechodziła horror ze swoim pijanym mężem i właściwie przez większość czasu cała grupa była skupiona na jej problemie.
Gdy kończyła się terapia, ona właśnie uciekła z mieszkania chroniąc swoje życie, z (jak powiedziała) "dwiema parami majtek w torebce".
Bezradność, dramat, nie wiadomo co dalej...
Terapka żegnając nas, zaproponowała tej dziewczynie powtórkę terapii, czyli natychmiastowe przystąpienie do kolejnej grupy.
Ona się na to zgodziła i - jak mi później mówiła - dopiero tych następnych kilka miesięcy z inną terapeutką postawiło ją na nogi. Dopiero wtedy dotarło do niej WSZYSTKO.
Czytając Ciebie widzę, jak bardzo już jesteś świadoma siebie, ale może Tobie Kasiu teraz też przydałoby się takie powtórzenie terapii?

Maciejka - Nie 02 Mar, 2014 13:06

Nie wiem jak jest teraz ale jak ja chodziłam na terapie to było najpierw 10 spotkań na grupie wstępnej i 25 na grupie pogłebionej , które przeciągały się czasem do ok- 30 tygodni więc w sumie to terapia trwała blisko rok a 18 tygodni to tylko raptem kilka miesięcy.
Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 16:00

Kończę pierwszy etap i jestem zapisana na drugii. Drugi etap to wpółuzależnienie terapia pogłębiona.

Pierwszy etap polegał na uświadomieniu na czym polega wspóuzależnienie - Dotarło do mnie więc pojdę na drugi, który da narzędzie do poznania siebie, swoich uczuć itd.

Maciejka - Nie 02 Mar, 2014 16:02

Tak myslałam to za mało żeby skonczyc terapię. Wiele osób po tym etapie ma nadal przymus i prawdziwa praca nad sobą dopiero się zaczyna. Powodzenia Kasiu. :buziak:
Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 16:08

anuszka napisał/a:
Teraz ciezko jest nauczyc sie zyc dla siebie samej , pokochac siebie,, od nowa poszukac swoich zainteresowan ; oddzielic sie chciec byc odpowiedzialnym za swoj los ;


Zgadzam się z tym w 100%. Cięzko jak nie wiem, tym bardziej, że powstał bałagan w głowie, kompletny chaos, który najpierw trzeba na spokojnie poukładać.

Ja nawet tak się zatanawiam - Czy my aż tak bardzo kochamy naszych alko czy aż tak bardzo nie potrafimy kochać siebie.??? Trudne to wszystko, ale fakt nie niemożliwe w końcu nie ja pierwsza i nie otatnia. W sumie to chyba lepiej, że tak się to potoczyło bo mam szanę. Mam wokół siebie pełno koleżanek nie świadomych - one nawet nie dopuzczają do siebie takich myśli.
Pewnie dlatego nagle nie mam koleżanek spoza "kręgu" zrgvr

Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 16:25

Jak radziłycie sobie na początku z codziennymi obowiązkami?? Pytam o ten poczatek takiego wiecie "już obie samej nie zaprzecze, ze czegoś nie ma albo, że w sumie nie jet tak źle". To już było - nie tym razem.
Pytam o tą codzienność bo jest we mnie takie odczucie, ze nic się nie chce - zmuszam się do wszystkiego, budzę się w nocy co 3 h i zaypiam po kilka razy aż w końcu nad ranem du**. Otwieram oczy i widzę jego, im bardziej chce, aby wyszedł z łba to wraca.
Staram się zmuszać do czegokolwiek, aby tylko nie leżeć i nie myleć - aby tylko nie pogłębiać depresji - nie chce jej a jest czuje ją.

Boję się tak naprawdę tego co będzie bo narazie dwa tygodnie on siedzi w poznaniu w jednoce i pije, ale przyjdzie czas, ze zacznie skomleć, zobaczyć córkę - Jak być silną i konekwentną?? Jak pokojnie i zdecydowanie odmówic spotkania, jak nie reagować jak się zacznie pijacka manipulacja "biednego takiego chorego alko " :mysli:

Wiem będe się martwiła potem i pisała do Was, ale nie wyplewie z siebie z dnia na dzień martwienia się tym co będzie, a po drugie boje się straznie, że pęknę - bo ogólnie słaba jestem. ceewd

Maciejka - Nie 02 Mar, 2014 16:35

Ja sobie mówiłam; Chcę się wyleczyc ? chce to to robię dla siebie dla dzieci. On niech robi co chce ważne to nie dac sie sprowokować, co mnie obchodzi jego pijana gadka. Z pijanym nie gadam, jak wytrzeżwieje to pogadamy, ma iść na terapie ,zacząć trzeźwieć inaczej nie mamy o czym rozmawiać. Jak będzie fikać to zadzwonię na policje i robiłam to , dzwoniłam na policje . Ważne dla mnie było wsparcie grupy AA i naszej grupy wsparcia dla kobiet/ zon alkoholików. Patrzyłam na nie i mówiłam sobie ; one moga to ja też, dam radę , przetrwałam takie piekło to i dalej dam radę. A z depresją to idź do lekarza najlepiej umów sie an wizytę tam gdzie chodzisz na terapię , czasem potrzebne są leki zeby przez to przejśc .

Jeszcze jedno sobie powtarzałam; jaki mam wpływ na czyjeś zachowanie, co ma być to będzie, po co pisac czarne scenariusze. Pożyjemy- zobaczymy.

olga - Nie 02 Mar, 2014 16:42

Kasia9645 napisał/a:
Jak radziłycie sobie na początku z codziennymi obowiązkami??

Alkoholik pije a zycie toczy sie dalej. Masz dzieci - zyj dla nich. Twoim obowiazkiem jest nimi sie opiekowac. Ja sobie mowilam " chocby nie wiadomo co sie dzialo ja robie swoje" - chodze do pracy, sprzatam, gotuje........ciezko bylo. Moim motorem napedowym byly wtedy tylko i wylacznie dzieci.

Klara - Nie 02 Mar, 2014 16:51

Kasia9645 napisał/a:
Kończę pierwszy etap i jestem zapisana na drugii.

Rozumiem :tak:

Moja terapia trwała 9 miesięcy i w konfrontacji z innymi wypowiadającymi się na forum stwierdziłam, że to było zbyt mało. Dlatego też Twoje 18 tygodni wydawało mi się mało, ale pomyślałam, że może są jakieś cięcia finansowe i stąd takie skracanie...
Skoro będzie następny etap, to nie ma sprawy. Wszystko do Ciebie dotrze :)

Mała - Nie 02 Mar, 2014 17:15

Kasiu! To normalne, że się boisz - przecież wszystko teraz "przewraca się do góry nogami",ale dzieje się tak po to - żeby mogło ułożyć Ci się na właściwym miejscu :pocieszacz:
Ja, w trudnych chwilach, znalazłam sobie motywację w moich smykach. W ich codziennym uśmiechu, przytuleniu, słowach: "Kocham Cię Mama" :mama:
Każdy z nas znajduje swoją "motywację", swój "promyk nadziei :sun:
Rozejrzyj się tylko dookoła - czy jest coś, co sprawia Ci niesamowitą frajdę? Coś, co Cię napędza do działania?... :pocieszacz:

Kasia9645 - Nie 02 Mar, 2014 17:34

Dzieci napedzają do działania badzo - wołają tak samo jak twoje mala 3440 - mówią "moja ty kochana mamusiu" - pewnie , że daje kopa. dzisiaj naprzyklad basen z synem był pomocny. nawet się śmiam bo moje dziecko miało w torbie swojej moje matki na przebranie i zapomniałam je wziąść od niego i mój synuś jak się przebierał w męskiej szatni stwiedził, " co u niego robią babskie gacie i je wywali: he he he ;-) Taki tam męski punkt widzenia.

Praca też bardzo mi pomaga, kontakt z ludźmi , śmieją się, zagadują, komlementują - fajne uczucie - ;-)

Lubie też bardzo pochodzić po sklepach, pooglądać, nie kupuje bo mnie nie stać, ale odpręża...
hmm sprzątanie poprawia humor - znaczy efekt po ;-)

Stresuje sie bo jutro mam wizyte u prawnika, a jak już usłysze co mogę to będę musiała działać....

Wiem wiem znowu muszę .... poprawię się CHCĘ działać. Konsekwencja to podstawa inaczej nie weźmie mie "bydle" poważnie.

pietruszka - Pon 03 Mar, 2014 10:41

W najtrudniejszych chwilach, w kółko czytałam poniższy alanonowski tekst:

Cytat:
Właśnie dziś

1. Właśnie dziś przeżyję dzień dobrze, nie próbując natychmiast rozwiązać
moich wszystkich problemów. Jestem w stanie czynić przez dwanaście godzin to,
co przeraża mnie, gdy pomyślę, że miałbym znosić przez całe życie.

2. Właśnie dziś będę szczęśliwy: spróbuję w ten sposób pokazać,
że rację miał Lincoln, mówiąc: "Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą".

3. Właśnie dziś dostosuję się do tego, co jest, a nie będę próbować naginać
wszystkiego do moich własnych życzeń. Przyjmę "los" taki, jaki mi ten dzień
przyniesie i postaram się do niego dostosować.

4. Właśnie dziś spróbuję ćwiczyć mój umysł. Nauczę się czegoś użytecznego.
Nie będę próżnować. Przeczytam coś, co wymaga wysiłku umysłu
i koncentracji uwagi.

5. Właśnie dziś będę się doskonalić duchowo trzema sposobami:
- wyświadczę dyskretnie komuś coś dobrego (gdyby ta osoba dowiedziała
się o dobrym uczynku, to nie będzie się on liczył);
- wykonam przynajmniej dwie rzeczy, na które nie mam ochoty;
- spróbuję nie okazać, że moje uczucia zostały zranione, mogę czuć się
dotknięty, ale dziś tego nie okażę.

6. Właśnie dziś będę zgodny z otoczeniem. Postaram się wyglądać jak najlepiej,
ubiorę się odpowiednio, będę mówić spokojnym tonem, będę uprzejmy
i nie będę nikogo krytykować. Postaram się nie doszukiwać wad, nie będę
ulepszać nikogo, ani nikim kierować z wyjątkiem siebie samego.

7. Właśnie dziś będę miał plan działania. Może nie będę trzymał się go ściśle,
ale będę go miał. Uchroni mnie to od pośpiechu i niezdecydowania.

8. Znajdę spokojne pół godziny tylko dla siebie i odprężę się. Postaram się wtedy popatrzeć na moje życie w nowy sposób.

9. Właśnie dziś pozbędę się obaw. Przede wszystkim nie będę się bać cieszyć
tym co piękne. Spróbuję zaufać, że to, co ja daję światu, wróci do mnie
z powrotem

Kasia9645 - Pon 03 Mar, 2014 11:21

Też go mam powieszonego na ścianie przed oczami, czytam zawsze jak pojawia się lęk, strach i samotność, jak dopada mnie gniew, nienawiść. Jak zapominam o słuszności postepowania mojego.

Dziękuje Pitruszka

Ja wiem już, ze próbowałam wszytskiego tylko nie mialam nigdy siły ZOSTAWIC GO I DAC MU SAMEMU DECYDOWAĆ.

Dlatego wycofam się - mi też ppomaga literatura Al Anon, dodaje sił. Zostawiam Sile Wyższej, Ja ucze się Żyć Dla Siebie - Tego chce.
Ale trudne jest w jednej chwili wiem i rozumiem za chwile znowu bałagan.
Krocz spokojnie.... krocze więc....zatzymyję się, ale za chwile ide dalej....

anuszka - Pon 03 Mar, 2014 19:13

terapia - ja to se moge tylko pomarzyc na razie o takiej darmowej i w ojczystym jezyku . :dzierga2:
Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 12:33

Musiał nadejść dzień, w którym się zacznie. I się zaczęło;
wypisuje:
1. on nie wierzy ze to się dzieje
2. jest mu ciężko
3. to moja wina bo z taką łatwością zabrałam swoje rzeczy od niego z kawalerki
4.on nie ma zamiaru być sam - nie nudził się przez te trzy tygodnie
5. za chwile pisze ,że zawsze będzie sam
Zaczęła się słowna manipulacja, wywalanie winy, nie radzi sobie już myślała, że da mi więcej czasu abym się przygotowała. Teraz właśnie jest ten czas, gdy muszę zostawić, nie czytać, nie pisać, nie reagować - nie myśleć co on pomyśli - ON MA POCZUĆ SIĘ SAM I SAM MUSI SOBIE JUŻ RADZIĆ.
On będzie grał na moich uczuciach i robi to,a ja pozwalam by mną sterował,po co mi to te esemesy, jak chce dojść do równowagi prowadzać z nim dialog? Tak było za każdym razem a potem się łamałam - pamiętam ten ból - nie wytrzymywałam. Ale teraz nie jestem sama będzie łatwiej , prawda :mysli: To BOLI,ale tylko odcięcie od emocji pozwoli spojrzeć inaczej i podejmować słuszne decyzje. Odcięcie od emocji, no właśnie, tzw. TWARDA MIŁOŚĆ. NAPISAŁAM WIĘC MU - Twój wybór ja sobie poradzę nie jestem sama ZEGNAJ.DAJ NAM SPOKÓJ!!!!!!. To jedyna i słuszna droga,strasznie trudna i bolesna jednak jedyna,tylko wtedy jak dotrze do niego ze mnie traci będzie mógł uczciwie ocenić swoje uczucia. Bo ja nie mam pływu na to co on zrobi i o to chodzi żeby pomyślał ze mam go gdzieś właśnie tego mu potrzeba DAM MU TO.
NIECH JUŻ BÓG SIĘ TYM ZAJMIE
JESTEM BEZSILNA ALE NIE CHCE BYĆ BEZRADNA. :zalamka:

Boże jakie to wszystko trudne - te skoki w mojej głowie - chwile jest dobrze a za chwile jakbym wpadała w jakaś OBSESJĘ. Widzę to i się tego boje tak szczerze mówiąc.
Ale dam rade, dzisiaj miting, jutro terapia - postaram się na piątek wepchać się do terapeutki na indywidualne wcześniej bo mam na 11. 03 dopiero.
W niedziele będzie on w szczecinie i chce zobaczyć córkę. Powiedziałam mu ze tylko na moich warunkach - czyli jak będzie trzeźwy i to ja oceniam bo znam go wiem kiedy jest nawet po jednym piwie potem może ja na godzinę , dwie góra.

Strasznie trudne będzie......
Byłam u prawniczki wczoraj. Mam przygotowany pozew o rozwód - a w nim alimenty, ograniczenie praw, zabezpieczenie alimentacyjne na czas trwania procesu.... ufff
Boże użycz mi pogody ducha, abym godziła się z tym czego nie mogę zmienić.....

KONSEKWENCJA JUŻ IE MA INNEJ DROGI

olga - Wto 04 Mar, 2014 12:44

Nie rob niczego z mysla aby on zrozumial, aby sie przekonal. Rob wszystko z mysla o sobie. On moze nigdy nie zrozumiec a Ty przezyjesz wtedy kolejne gorzkie rozczarowanie. Jesli zrozumie i zacznie dbac o siebie - jego wygrana.
I jeszcze jedno - nie wolno Ci powierzac dziecka czlowiekowi bedacemu pod wplywem alkoholu bo w razie czego Ty bedziesz za to odpowiadac :nono: (nie mowiac o tym, ze moze cos sie stac dziecku) :szok: poki pije jest tylko ojcem na papierku i niech sie tym papierkiem zajmuje a nie drugim czlowiekiem. Ja osobiscie nie oddalabym dziecka pod opieke czynnemu alkoholikowi nawet jakby byl trzezwy.

Linka - Wto 04 Mar, 2014 13:07

Kasiu :pocieszacz:
Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 13:12

Dziecko może zobaczyć tylko w mojej obecności. Sąd potem pewnie i tak wyznaczy mu widzenia, ale pod moim okiem, więc nie ma opcji, że weźmie ją sam.

olga napisał/a:
Nie rob niczego z mysla aby on zrozumial, aby sie przekonal. Rob wszystko z mysla o sobie. On moze nigdy nie zrozumiec a Ty przezyjesz wtedy kolejne gorzkie rozczarowanie. Jesli zrozumie i zacznie dbac o siebie - jego wygrana.


Masz rację Olga, wiem to,ale to trudne w trzy tygodnie tak nagle zmienić swoje myślenie - to się tylko łatwo mówi. Ja wiem chwilami tylko....

Gaja - Wto 04 Mar, 2014 13:18

Dasz radę. Nie ty pierwsza przez to przeszłaś :buziak: W chwilach zwątpienia pamiętaj o tym co najważniejsze czyli zapewnienie alimentów. Ja miałam rozwód bez orzekania o winie, nie występowałam również o ograniczenie praw rodzicielskich więc nie doradzę. Wiem tylko, że u mnie skończyło się na jednej rozprawie i to był prawdziwy cud w moim przypadku.
Gaja - Wto 04 Mar, 2014 13:22

Na wszystko przygotuje Cię Pani prawnik. Zbieraj wszystkie rachunki, paragony i notuj wszystkie wydatki poczynione na dzieci. Od złożenia pozwu będziesz musiała czekać kilka miesięcy na wyznaczony termin sprawy. Dla mnie to był najgorszy czas manipulacji, wątpliwości.
Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 13:28

Gaja napisał/a:
to był najgorszy czas manipulacji, wątpliwości.


Wiem o tym dlatego się tego boje strasznie.

Musze ograniczyć prawa rodzicielskie bo nasza córka ma wadę serca i może się zdarzyć nagła operacja i jak nie ograniczę mu praw to nie podpisze mi zgody na operację bo będzie zapity.

Dam radę, dam radę, dam radę ;-) Już teraz może być tylko lepiej ;-)

olga - Wto 04 Mar, 2014 13:46

Kasia9645 napisał/a:
Dam radę, dam radę, dam radę ;-) Już teraz może być tylko lepiej ;-)

jasne, ze dasz rade :beba:
nie Ty jedna jestes w takiej syytuacji, wiele z nas z tego tylko forum bylo i dalo rade, zyjemy i na pewno mamy sie lepiej niz kiedys, dlaczego Ty mialabys byc inna......

Gaja - Wto 04 Mar, 2014 13:47

Kasia9645 napisał/a:
Musze ograniczyć prawa rodzicielskie bo nasza córka ma wadę serca i może się zdarzyć nagła operacja i jak nie ograniczę mu praw to nie podpisze mi zgody na operację bo będzie zapity.

A więc to jest dla Ciebie najwyższy priorytet i tego się trzymaj. Słuchaj Pani prawnik, ona będzie miała inne spojrzenie na sytuację. I przejdziesz przez to. I taka rada, którą dostałam z forum, teraz się z tego śmieję : budzik w telefonie działa również jak go wyłączysz. Sms-y nie dawały mi spać ...

Maciejka - Wto 04 Mar, 2014 14:00

Ja miałam sprawę o separację z orzeczeniem o winie, sąd ograniczył prawa mężowi i podwyższył alimenty na dzieci. W moim przypadku to szło tak po kolei , od sprawy o alimenty, przez przymusowe leczenie przez sąd, potem sprawa o znęcanie i w koncu o separacje . Sąd połaczył wszystko do jednej sprawy sprawa zakończyła się na jednej rozprawie po kilkudziesięciu minutach. Maż nie stawiał się na rozprawy więc wyrok zapadl zaocznie.
Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 15:15

Gaja napisał/a:
budzik w telefonie działa również jak go wyłączysz

;-) na noc wytłaczam. W dzień jak nie jestem w pracy tez staram się jak najmniej zaglądać do telefonu, odkładam go gdzieś i nie pilnuje już a to duży sukces jak dla mnie.

Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 15:17

olga napisał/a:
zyjemy i na pewno mamy sie lepiej niz kiedys


:>

Duszek - Wto 04 Mar, 2014 15:58

Kasiu podczytuję Cię od początku, choć nie mam odwagi się odzywać...być może dlatego, że to co piszesz jest mi szczególnie bliskie i czasem w Twoich postach widzę siebie, swoje uczucia, myśli.
Ty masz w sobie ogromną siłę...Mi w pewnym momencie jej zabrakło...
W każdym razie zmierzasz w dobrym kierunku, więc mam nadzieję, że i ja tam dojdę ;)

:pocieszacz:

Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 16:36

Duszek napisał/a:
Ty masz w sobie ogromną siłę

Duszku mój drogi napiszę co czuję bo już nie boję się tego mówić.
Strach, straszny strach, lęk o to co będzie -- ale nawet jak przychodzi strach to zaraz myślę,że dla niego zrobiłam już wszystko, wszystko co mogłam, nic więcej zrobić nie mogę.
Ale, żeby to zrozumieć naprawdę musiałam DUŻO. Dzisiaj nie żałuje bo tak naprawdę dzięki temu dzisiaj rozumiem, ze tak trzeba.

Bo o co w tym wszystkim chodzi tak naprawdę?? O zajęcie się "sobą" tylko sobą, a to trudne bo całe życie było się dla kogoś.
Forum, terapia, mitingi = wsparcie, bo zrobić muszę sama.

Siła = odwaga a odwaga = zaufanie do siebie. A ja jeszcze sobie nie ufam, pracuje nad tym.
Pozdrawiam, pamiętaj nie jesteśmy same. Po to to wszystko działa, żeby się wspierać, już nic nie musimy same, ja nawet nie chce już sama bo sama = powrót do starego a tego nie chce, o nie!!!

Duszek - Wto 04 Mar, 2014 18:19

Kasia9645 napisał/a:
Strach, straszny strach, lęk o to co będzie

znam również te uczucia i wiem jak potrafi być ciężko gdy stoi się na krawędzi życia.
Dziś trudno mi uwierzyć, że ze mną było tak krucho, że doprowadziłam się do stanu, w którym nie mogłam bez niego funkcjonować. On był dla mnie dosłownie wszystkim :bezradny: Na szczęście był...

Kasiu na razie Twoja droga składa się głównie z "muszę", "powinnam", "tak trzeba".
Znam te słowa...używałam (a może i używam :mysli: ) ich głównie wtedy kiedy robiłam coś wbrew sobie albo kiedy tak trudno było mi się pogodzić z czymś, na co nie mam wpływu. Później dojrzewałam do wniosków, że przecież ja nic nie muszę, bo kto mi broni być z alkoholikiem...Tylko czy chcę...? Na początku starałam się automatycznie zastępować słowa typu "muszę" na "chcę", a później przyszło samo :)
Także Kasiu pomału, wolnymi kroczkami do przodu!

Kasia9645 - Wto 04 Mar, 2014 21:43

Prawda jest taka, ze ja już byłam w tym miejscu gdzie jestem teraz. 10 lat temu kiedy zakończyłam mój pierwszy związek z ojcem mojego syna. Syn urodził się w 2004 roku i dwa lata po tym dojrzewałam do tego, aby zakończyć cos co wtedy wydawało mi się koszmarem, po 7 latach znęcania psychcznego, picia, bicia. Znam te lęki, strach , obawy i ten cały bałagan w głowie. Wtedy miałam 23 lata i miłam chyba więcej wiary nie wiem. Wiem, że wtedy poddałam się i bardzo szybko wpakowałam się w kolejny związek. To co wtedy wydawało mi się koszmarem potem okazało się "głaskaniem". NIe miałam świadomości co się dzieję i dlaczego. Mój mózg nie widział nic - przez kolejne 8 lat znowu walka , walka o niego o jego nie picie. Nie ważne juz było minęło, nie chce teho rozstrząsać. chodzi tylko o to, że tutaj naprawdę nie ma drogi na skruty - nie da się tak poprostu przeskoczyć i zacząć od nowa tak poprostu. Ja powoli zaczynam wierzyć, że wszytsko było po coś, po to abym dzięki sile wyższej uświadomiła sobie, że mogę zmienić cos. Moge zmienić siebie, nauczyć się tego czego zabrakło w procesie wychowania - zrobię to bo dzsiaj to widze. Zrobie to dla siebie bo chcę stworzyć kiedys dojrzały, pełen szacunku związek i byc z kimś kto mnie będzie szanował, kochał i wspierał. Zrobię to bo mam syna, który dzisiaj ma 10 lat , ale zaraz bedzie mial 20 i jak skończy z matką , która nie skożysta z szansy od Boga na wyzdrowieni. Mam córkę, która ma dzisiaj 4 lata i ona kiedyś będzie kobietą, która powieli..... nie chcę tego - mam szansę zamkąc koło, błedne koło.

Mówią czasami do trzech razy sztuka , ale dzisiaj wiem, że nie ma drogi na skruty. Nic już na silę.

Wsparcie potrzebne , bardzo bo sama już to przerabiałam i nie ogarnęłam.
Buziaki we4ed

Klara - Wto 04 Mar, 2014 21:46

Kasiu, jesteś DDA?
Kasia9645 - Śro 05 Mar, 2014 08:42

Jestem DDA i współ.
Jak to psycholog stwierdzil DDA to ból głowy a współ to ból zeba wywołany przez ból głowy.

Klara - Śro 05 Mar, 2014 10:23

Kasia9645 napisał/a:
Jestem DDA i współ.

No tak... :tak:
Przepraszam za pytanie, bo nie mam teraz czasu przeglądać Twoich wątków, ale tak w kontekście dwóch małżeństw z facetami o podobnych problemach i marzeniu o następnym szczęśliwym związku - czy spotkałaś się już z określeniem "skrzywiony celownik"?

Kasia9645 - Śro 05 Mar, 2014 14:27

Nie spotkałam się z tym określeniem, ale domyslam się o co chodzi. Dlatego kontunułuje terapie.
Zaczne od siebie naprawe mojego życia, a kiedyś będzie dzisiaj wtedy obudze sie i powiem sobie DAŁAŚ RADĘ :zmeczony:

Klara - Śro 05 Mar, 2014 16:13

Kasia9645 napisał/a:
domyslam się o co chodzi

Tylko uściślę - zarówno DDA jak i współuzależnione (a tym bardziej dwa w jednym) mają tendencję do wybierania "interesujących", "nietuzinkowych" facetów, czyli takich, którzy nie są do końca poukładani, a przede wszystkim takich, którzy są emocjonalnie niedojrzali.
Początkowo świetnie się spełniają jako ich opiekunki i pocieszycielki, zapominając o sobie i o tym, że ich potrzeby nie są zaspokajane. Później cierpią, ale nie zawsze dochodzi do "buntu na pokładzie", więc często zgorzkniałe i złe na cały świat trwają nie potrafiąc się wyzwolić z kieratu, w jaki same weszły :(

Duszek - Śro 05 Mar, 2014 17:50

Kasia9645 napisał/a:
Prawda jest taka, ze ja już byłam w tym miejscu gdzie jestem teraz.

Nie Kasiu, wtedy byłaś w zupełnie innym miejscu. A teraz jesteś bardziej dojrzała i przede wszystkim świadoma tego, co się dzieje. Wiesz gdzie to może Ciebie doprowadzić i jak sobie pomóc. Zasada nr 1 - najważniejsza - UCZYMY SIĘ KOCHAĆ SIEBIE :)

anuszka - Śro 05 Mar, 2014 20:29

Kasiu bedzie dobrze zobaczysz :pocieszacz:

to wszystko nie jest latwe wiem ale warto pomyslec o sobie jest nas wiele a w tlumie jest sila
Ja w Ciebie wierze gdybys sie poddala nie bylo by Ciebie ani mnie na tym forum ale chcemy cos zmienic wiec szukamy pomocy

Kasia9645 - Śro 05 Mar, 2014 21:20

Cytat:
Zasada nr 1 - najważniejsza - UCZYMY SIĘ KOCHAĆ SIEBIE
_________________


Dokładnie :okok:

Linka - Czw 06 Mar, 2014 09:13

Duszek napisał/a:
Zasada nr 1 - najważniejsza - UCZYMY SIĘ KOCHAĆ SIEBIE

to dobry początek wszelkich zmian :okok:

Kasia9645 - Czw 06 Mar, 2014 12:21

c4fscs
Zawsze to jakiś początek , czemu nie. :muza:

Duszek - Czw 06 Mar, 2014 17:47

pterodaktyll napisał/a:
To się narcyzm nazywa :p

Mój Drogi, nie ważne jak się nazywa, lecz bardzo ważne, że skutkuje :)
Sama nie tak dawno szukałam...właśnie czego ja szukałam... :mysli:
miłości ?, akceptacji ?, zrozumienia ?, pocieszenia ?
Wymyśliłam sobie bajkę o kimś, kto tak naprawdę nie istnieje :bezradny:
I nic z tego, bo swoją wartość chciałam odnaleźć poprzez pryzmat tejże osoby.

anuszka - Czw 06 Mar, 2014 19:59

oj tam my wszystkie troche pokrecone marzy nam sie wielkie LOVE STORY , ksieciu na bialym koniu a tu nic z tego :nono: nasi ksieciunie lejce na butelke pomieniali c44vc
anuszka - Pią 07 Mar, 2014 07:15

pterodaktyll napisał/a:
Eeeech, wy nieuleczalne romantyczki. Demokrację mamy a nie monarchię przeca



demokracja -demokracja a serce- sercem :sercem ,

ciezlo nas przerobic :beba:

endriu - Pią 07 Mar, 2014 07:50

w tym wieku już się nie myśli sercem
pietruszka - Pią 07 Mar, 2014 09:09

endriu napisał/a:
w tym wieku już się nie myśli sercem

endriu - przypominam - wypowiadamy się tylko w swoim imieniu... A tak przy okazji, to czym Ty myślisz?

Kasia9645 - Pią 07 Mar, 2014 09:26

To wcale nie chodzi o ksiecia na białym koniu - to wszystko jest iluzją w mojej głowie, zaprzeczeniem.

Ja chciałam, zeby ktos pokochał mnie - a dzisiaj wiem, ze nie jest to możliwe bo ja sama siebie nie kocham, nie lubie, nie wierze w siebie, nie ufam sobie - to jak mogę wymagać tego od kogoś? To głupie , ale prawdziwe.

Zmiany zaczynam od siebie - powoili, bardzo powoli - bo on siedzi w głowie jeszcze, i to całe wyobrarzenie o nim. Wyobrażenie to kluczowe słowo, to jest wyobrażenie, prawda jest inna. ZAKŁAMNIE.

Trudno się ztym pogodzić, ale tak jest.

pterodaktyll - Pią 07 Mar, 2014 09:58

Kasia9645 napisał/a:

Ja chciałam, zeby ktos pokochał mnie - a dzisiaj wiem, ze nie jest to możliwe bo ja sama siebie nie kocham, nie lubie, nie wierze w siebie, nie ufam sobie - to jak mogę wymagać tego od kogoś? To głupie , ale prawdziwe.

Nie jest to głupie, ale za to jakże prawdziwe..........niestety :bezradny:

Kasia9645 - Pią 07 Mar, 2014 13:09

pterodaktyll napisał/a:
niestety


Wiec może czas to zmienić, TRUDNE, ale nie niemożliwe no i co najważniejsze na to mam wpływ
:buzki:

Kasia9645 - Pią 07 Mar, 2014 13:24

Złżyłam popozew o rozwód!!!!

Pomogłam sobie w tej decyzji: cytuje Dzień po dniu w Al - Anon
" Gdy moje serce i umysł pełne były zniechęcenia, nie było w nich miejsce o troske o innych. Codziennie zadręczały mnie te same myśli. Podejmowałam to jedną, to znów desperacką decyzję. Pomiędzy mną, a moimi problemami nie było miejsca na oddech Byłam w nie uwikłana i zagubiona. Niczego nie widziałam jasno i wyraźnie, nic nie było przedstawione w prawdziwych kolorach, tylko jaskrawa czerwień ciągłej histerii i lęku. Wyjście z tego rodzaju myśli równało się cudowi. Znalazłam ten cud w Al - anon. Moje wlasne problemy w porównaniu z problemami innych osób, zobaczyłam we właściwej perspektywie. Stwierdziłam, że moge myślec o przejściach innych kobiet z zainteresowaniem i współczuciem i wten sposób odzyskałam wewnetrzyny spokój.
" Chcę pzyjąć całe bogactwo dostępne w sposobie życia proponowanym przez Al - anon, gdyz wiem, ze to może mi pomóć we wszystkich życiowych problemach"

pterodaktyll - Pią 07 Mar, 2014 13:28

Kasia9645 napisał/a:
może czas to zmienić, TRUDNE, ale nie niemożliwe no i co najważniejsze na to mam wpływ

Kasia9645 napisał/a:
Złżyłam popozew o rozwód!!!!

Szybko Ci to poszło, ale emocje jak widzę, targają Tobą i to nieźle :)

Kasia9645 - Pią 07 Mar, 2014 13:28

Dzisiaj czuje spokój.


Plan na dzisiaj. ;-)

Ide na solarium bo zbladłam coś trochu, potem wrócą dzieci, zjemy obiad, poukładamy puzzle, zrobimy lekcję i położymy się spać.

Jutrem zajmę się jutro.

anuszka - Pią 07 Mar, 2014 19:09

endriu napisał/a:
w tym wieku już się nie myśli sercem


faktycznie jak ktos go nie ma to nie mysli ani sercem ani rozumem
a swoja droga to nikt tu z nas jeszcze nad trumna nie stoi zeby pisac w takim wieku :glupek2:

Kasia9645 - Sob 08 Mar, 2014 09:52

Kierować się sercem - co to znaczy tak naprawdę???Trzeba mieć zdrowy umysł, żeby móc słuchać serca.

I również podpisze się pod anuszką , nikt nie stoi nad trumną, aby mówić w tym wieku. Jakim wieku??

Kasia9645 - Sob 08 Mar, 2014 17:43

Przeczytała po raz drugi książkę Robin Norwood " Kobiety , które kochają za bardzo"

Wypisałam sobie z niej kilka rzeczy:
Aby wyleczyć się z „kochania za bardzo” trzeba zastosować się w porządku chronologicznym do tych wskazówek:
1. POSZUKAJ POMOCY
2. NIECH TWOJE WYLECZENIE BĘDZIE SPRAWĄ NAJAWĄNIEJSZĄ
3. ZNAJDZ ODPOWIEDNIĄ GRUPĘ SAMOPOMOCY
4. PRACUJNAD WŁASNYM ROZOJEM DUCHOWYM ZA POMOCA CODZIENNYCH CWICZEŃ
5. PRZESTAŃ KIEROWAĆ I RZĄDZIĆ INNYMI
6. NIE DAWAJ SIĘ WCIAGNĄĆ W ŻADNE ROZGRYWKI
7. PRZYJŻYJ SIĘ ODWAZNIE SWOIM PROBLEMOM I SŁABYM STRONOM
8. DBAJ O ROZWÓJ OSOBISTY
9. STAŃ SIĘ SAMOLUBNA
10.PODZIEL SIĘ Z INNYMI TYM, CZEGO DOŚWIADCZYŁAŚ I CZEGO SIĘ NAUCZYŁAŚ.

KOBIETY, KTÓRE PÓJDĄ TĄ DROGĄ, BĘDĄ URATOWANE.
Klucz do wyzdrowienia:
Czy chcesz czegoś lepszego, niż to co masz teraz?
Co chciałabyś zrobić, aby poprawić swoją sytuację?
Jeśli uznasz twoje wyleczenie za sprawę najważniejszą, podejmujesz decyzję, ze bez względu na to , co trzeba zrobić, poczniesz kroki potrzebne do wyzdrowienia. Brzmi to – być może- zbyt radykalnie, ale zastanów się przez moment, do jakich ofiar byłabyś zdolna, aby jemu pomóc w leczeniu albo żeby go zmienić. I wtedy skieruj całą energię na siebie. Tajemnica tej recepty polega na tym, że nie można zmienić jego, nawet gdybyś włożyła wszystkie wysiłki i ciężką pracę, ale dzięki tej samej energii możesz zmienić siebie. No to do dzieła wykorzystaj swoją energię tam, gdzie może ona obrócić się na dobre – do poprawy twojego życia.

Kasia9645 - Nie 09 Mar, 2014 11:51

Był przyjechał pijany autem. NIe wpuscilam go do domu, zreszta nawet nie chciał. chcial zebym zeszla z córką na dól i poszla z nim do parku chociaz. Napislam ze nie ma takiej opcji, ze nie bede robiła tak jak mi karze. Zeszłam na dól po bluzke , bo kupil córce - tatuś kochany- to stał w okularach - widać ze dobrze wczorajszy. Powiedzialam mu tylko ze jak w takim stanie bedzie przychodzil to nie ma szans na zobaczenie dziecka i ze ma mi oddac fotelik bo nie mam jak z dzieckiem gdzies pojechac. Wsiadl do auta i pojechal. Nie dyskutował nic. A teraz wypisuje smsy, ze "nie wie co ja chce osiągnąc w ten sposób, ale....." i ,że " wyglądam jak wysr... z d***..." i ze on wie , ze ja chce go zniszczyć i mi się to udaję.
Dobra wiem - manipulacja - uderza w czuły punk - już nie raz słyszałam jaka to ja jestem paskudna itd.
Nie dam się - nie tym razem o nie.

wampirkowa - Nie 09 Mar, 2014 12:02

A ja Kasiu jak bym wiedziała, że jedzie po pijanemu zadzwoniła po Policję,
wiesz mój ojciec też mi tak gadał, chyba oni to maja wryte w mózg, że każdy im chce zrobić krzywdę, Mój ojciec nawet jak go wysłałam na leczenie do Gorzyc, (była sprawa w sądzie rodzinnym o przymusowe leczenie oczywiście 6 spraw bo wymusił na sędzinie zmianę biegłego sadowego, po wyroku pil w kąsku miesiąc jak przyjechała po nim policja to pierwsze wylądował na detoksie i ledwo wyszedł z tego) to skwitował to, że ja chcę go zniszczyć, i pozbyć i jestem wredną wyrodną s......, no cóż, przykre to,
dobrze, że się nie dasz !!!!,

Kasia stawianie granic i bycie twardym to najlepsza opcja.

Jacek - Nie 09 Mar, 2014 13:35

Kasia9645 napisał/a:
A teraz wypisuje smsy, ze "nie wie co ja chce osiągnąc w ten sposób, ale....." i ,że " wyglądam jak wysr... z d***..." i ze on wie , ze ja chce go zniszczyć i mi się to udaję.

próbuje na tobie wymusić poczucie winy :tak:
nawet nie próbuj na te esemesy odpowiadać,- gdyż przez to dajesz jemu satysfakcje ze się tym przejęłaś
a przecież ty wiesz ze to nieprawda,,więc nie odpisuj jemu i nie podejmuj w ogóle rozmów w tym temacie

yuraa - Nie 09 Mar, 2014 14:04

a SMSy zachowaj w jakims archiwum
esaneta - Nie 09 Mar, 2014 15:18

yuraa napisał/a:
a SMSy zachowaj w jakims archiwum

potwierdzam, w moim przypadku były bardzo przydatne w późniejszych sprawach.

anuszka - Nie 09 Mar, 2014 18:26

Kasiu :pocieszacz: ja wiem ze mimo ze juz tow nie raz przechodzilysmy to dalej bola takie slowa , oni to celowo robia chca nam pokazac , ze jestesmy slabe , ze same se nie damy rady , ze nikt sie nami juz nie zainteresuje czym mniejsze mamy poczucie waznosci to oni sa naszymi panami i wladcami - niekonczaca sie manipulacja i gra slow afc4fvca
Kasia9645 - Nie 09 Mar, 2014 19:09

Jacek napisał/a:
nawet nie próbuj na te esemesy odpowiadać,-


Tak wiem - nie reaguje Jacku,
anuszka napisał/a:
niekonczaca sie manipulacja i gra slow

To też wiem anuszko.
Tylko on nie wie jednego - Ja naprawdę mam już dosyć - już nie udaję, już nie jest tak, jak kiedyś że przetrzymywałam a potem jak coś dochodziło to wracałam.

Chcę uwolnić się z tej "matni" - mam naprawdę dość takiego życia z czynnym alkoholikiem, ku***arz...., schizofrenikiem.

Dzięki Bogu nie mieszkamy razem i mam pracę i gdzie z dziećmi mieszkać. resztę sobie powoli poukładam.
Buziaki dla Wszystkich

Mała - Pon 10 Mar, 2014 16:47

Kasia9645 napisał/a:
resztę sobie powoli poukładam

:okok: I tak trzymać!!! Jesteś dzielna! :brawo:

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 09:12

Może i dzielna jestem bo już nie chce sie wycofać, ale kurcze jakie to trudne, chodzi mi o zmiennosc nastoju, o problemy ze spaniem, brak apetytu, nerwowość. Nie panuje nad nerwami. córka ma 4 lata - codziennie pya o tate, śni jej sie po nocach on, pyta czemu tata nie przychodzi, zmysla ze dzwonila do niego i krzyczala bo nadal czeka a go nie ma.
To jest trudne. Wytłumaczyłam jej ze tata jest chory, ze narazie nie przychodzi bo nie może a nie dlatego , że jej nie kocha, ale ona mówi, żeby kupić mu syropek - dlaczego on nie łyka syropku.... Łyka syropek, ale ten syropek mu nie pomaga.

Byłam wczoraj na mitingu troche poukładałam mysli, a dzisiaj znowu haos, bo nie wiem od czego zacząć działać. Bo tylko działanie mi pozwoli jakoś to poukładać. chce znaleźć siłe żeby sie toche pozabezpieczać. Mam na myśli np. pismo do przedszkola, zeby w razie czego nie wydawali mu dziecka- bo różnie może być - on nie zna mnie takiej - ja nie znma jego takiego( w momęcie jak ja sie stawiam) wiecie o co chodzi. Już nc nie mogę powiedziec , że on napewno czegoś nie zrobi. Pisze dalej smsy, już teraz wali w moje poczucie winy, ze przeze mnie jego rodzice wnuczki nie zobaczą bo ja sie mszcze na nim.
Nie reaguje.
Wczoraj na mitingu na przerwie porozmawiałam z dziewczynami i zapytały czego ja sie boję ?? Ja najbardziej boję sie mu postawić taka jest prawda i to nie dlatego ze chce cos ratować, ale dlatego, ze on jest niebezpieczny - był sprawcą przemocy fizycznej i psychiczne. Mam głęboki uraz - nie jest mi łatwo tak poprostu wezwać policję jak przyjedzie w stanie nie trzeźwym autem bo to bedzie oznaczało, że to ja uruchomiłam bombę - Własnie tego sie boję. Znalazłam przyczyne mojej blokady , blokady przed podjęciem działania, które w guncie rzeczy przyniesie mi upragniony spokój , ale strach jest silniejszy.

Klara - Śro 12 Mar, 2014 09:23

Kasia9645 napisał/a:
nie jest mi łatwo tak poprostu wezwać policję jak przyjedzie w stanie nie trzeźwym autem bo to bedzie oznaczało, że to ja uruchomiłam bombę

Nie :nie:
Będzie to oznaczało, że jeśli przyjechał samochodem pijany, to złamał przepisy, gdyż zagrażał bezpieczeństwu innych ludzi.

Kasiu, czy Ty masz Niebieską Kartę?

Maciejka - Śro 12 Mar, 2014 09:23

Kasiu mój mąz też był sprawcą przemocy i był nim dopóki mu na to pozwlałam. Jak zaczęłam mówić NIE to on uciekał , zwyczajnie podwijal ogon i uciekał. Zaczynał awanturę to ja dzwoniłam na policje i on wtedy wiał, jak później wracał i znów zaczynał większą awanturę to ja znów dzwoniłam na policję i on znów wiał. Chodzi mi o to , ze najtrudniej sie przełamać ale już jak sie przełamiesz, oswoisz ten swój strach to potem bedzie łatwiej , poczujesz sie pewniejsza. Pomyśl czy lepiej pozwalać dalej na przemoc czy moze ją zatrzymać. Na terapii jedna z kolezanek powiedziaął takie zdanie; Nie ma ofiary nie ma kata.
Pytanie czy nadal chcesz być ofiara i jakie z tego masz korzysci?

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 10:23

Klara napisał/a:
Kasiu, czy Ty masz Niebieską Kartę?


Nie mam, nikt tak naprawde nie wie co sie dziłao- nikt, tylko ja i mój zszargany mózg, który nauczył się zaprzeczać.

Cytat:
Pytanie czy nadal chcesz być ofiara i jakie z tego masz korzysci?
_________________


Nie chce być ofiarą , wiem o tym, ze nie chce już teraz jak upadłam i zrozumiałam swoje wspóuzależnienie to nie chce, ale to trudne tak poprostu sie nie bać. Boje się siebie bo ja całe życie kłamałam nawet jego, nawet on nie wie dokłądnie co mi robił i jak to wpływało na mnie. Dziwne, ale tak jest.

Ja bardzo chce zanaleźc siłe i isć zalożyć sobie niebieską karte , ale to będzie wymagało powiedzenia prawdy jak było , i w dalszej kolejnosci czekania na co co moze być. On już szaleje bo nie odzywam się, nie reaguje - to coś nowego dla niego. a jak pójdę na policje, czy do dzielnicowego i zgłosze jak sprawa wygląda i sie zabezpiecze to pójdzie sprawa do Żandarmerii a to bedzie oznaczałało jego poblemy w pracy, co znowu doprowadzi chyba doprowadzi go do szału, a moze nie może własnie uspokoi bo będzie sie bał.

Narazie jest etap wyzywania mnie, ze się kur.... i on wie dobrze, ze ja mam już jakiegoś do wiecie.
Ten etap zawsze sie łąmałam bo pisałam mu że nie mam , że jest chory, ze ocenia według siebie, ze ma ze soba coś zrobić a w koncu ze mu pomogę. Teraz nie reaguje nioe odbijam piłeczki bo odbijanie prowadzi znowu do zakłąmania - mojego zakłąmania.
Zostawiłam to Bogu, ale ja chce się zabezpieczyć w razie, chce poczuc sie bezpiecznie, nie chce już tego wszystkiego sama dźwigać.

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 10:25

To jest kulminacyjny etap oderwania sie i powiedzenia NIE, ale to również oznacza poniesienie knsekwencji, których się boje strasznie.

Idę do sklepu, musze dziecku kupić slipy na basen. będe później.
Buziaki

pterodaktyll - Śro 12 Mar, 2014 10:29

Kasia9645 napisał/a:
To jest kulminacyjny etap oderwania sie i powiedzenia NIE, ale to również oznacza poniesienie knsekwencji, których się boje strasznie.

Jeśli jesteś gotowa je ponieść, to już w połowie zwyciężyłaś. Nie taki alkoholik straszny jak go malują. Dasz radę. :pocieszacz:

wampirkowa - Śro 12 Mar, 2014 10:37

poniesienie konsekwencji????
o jakich mówisz????

ja jak zaczełam walczyć o siebie, konsekwencją było taką, że ja walczyłam o sibie i swe bezpieczenstwo i to że kosztowało mnie to chodzenie po sądach co było wobec bicia krzywdzenia przez ojca niczym choć świadomość zeznawania przeciwko ojcu i z całym ostracyzmem ludzi było trudno. bo byłam osamtniona, nie miałam wtedy komputera, nie było żadnego forum, nie było wspracia innych bo nie byłam zwykła alnonką, jak poszłam raz na miting to wszyscy patrzyli na mnie jak na dziwadło. Byłam jedynym dzieckiem alko które coś robi z sobą porządek, n to fakt że grupa ma daleko do prawdziwych grup alanon.
choć podziwiam Aanonki e coś robią dla sibie zaczynają dbać o siebie ale nie chodzę na mitingi alanon, z różnych względów, nie mam czasem pozwolenia na to co mówią jak wykorzystują dzieci do swych celów walki z mężem a często to słyszę, jestem dda, i jakoś bliżej mi do dda niż alanon.

Mała - Śro 12 Mar, 2014 11:56

Kasia9645 napisał/a:
jest etap wyzywania mnie

Kasiu - jeśli to sms - zachowaj, jeśli to słowa - uruchom dyktafon (nawet taki w telefonie)! To wszystko są dowody, które potem mogą Ci pomóc!
:pocieszacz: Dasz sobie radę! "Powoli ale pewnie" :buziak:

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 12:57

Cytat:
Nie taki alkoholik straszny jak go malują. Dasz radę.
_________________


Pewnie tak ;-)
Słowo zwycieżyłaś pomaga najbardziej, daje siłe to działania.
Powoli, ale pewnie, każdy krok przybliży mnie do upragnionego spokoju i zajęcia się sobą w celu uporządkowania w swojej głowie mojego życia.

mala3440 napisał/a:
Dasz sobie radę! "Powoli ale pewnie"


Tak. wszystko już powoli, odważnie, dam radę.

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 13:10

wampirkowa napisał/a:
poniesienie konsekwencji????
o jakich mówisz????


Kochanie mówie o konsekwencjiach związanych z tym na co sobie pozwoliłam, jak żyłam, jak kłamałam, jak tuszowałam, jak ubarwiałam, jak gniotłam w sobie bo przecież nikt nie mógł wiedzieć, mówie o konsekwentnym oderwaniu się, ale oderwanie się dla mnie to najpierw poniesienie konsekwencji, których sie zawsze bałam, to odważenie sie na wezwanie policji w razie potrzeby, to przyznanie się w róznych placówkach o mojej sytuacji, np w przedszkolu - aby nie zabrał mi dziecka bo jest upoważniony jako ojciec, w razie konieczności założenie niebieskiej karty itd.
Konsekwencją mojego ZAKŁAMANIA jest odkłamanie - a odkłamanie to prawda wyznana przede mną samą jak naprawdę było, jaki naprawdę był. Konsekwencja to trzeźwe spoojrzenie na te lata wszytskie, na to co robiłam, aby nie wyszedł z domu, aby nie pił, na to na co sobie pozwalałam aby uchronić go przed jego konsekwencjami. Dużó tego mam. Konsekwencją mojego życia i decyzji jakie podejmowałam jest teraz przyznanie się do tego, pogodzenie z tym i walka o mój trzeźwy, zdrowy już umysł, umysł który do tej pory był zakłamany do takieo stopnia, ze ja sama nie wiedziałam co jest prawdą. Konsekwencja do uraz psychiczny po gwałtach, duszeniach mnie, straszenia mnie, wyzywania całe prawie małzeństwo, konsekwencją tego jest moja zaniżona wartość siebie - dzisiaj to rozumiem i ją odbudowuję. Ubieram się codziennie łądnie, maluje, chodze po ulicy wyprostowana, jeśli jest to możliwe kupuję sobie coś dla samej siebie, aby znowu poczuć sie kobieta, ładną, wartościową, odważną, rozrywkową, lubianą - Pokochac siebie i widzieć siebie prawdziwą.

Duszek - Śro 12 Mar, 2014 19:14

Kasia9645 napisał/a:
na te lata wszytskie, na to co robiłam, aby nie wyszedł z domu, aby nie pił, na to na co sobie pozwalałam aby uchronić go przed jego konsekwencjami

Kasieńko, nie jesteś sama, bo myślę, że większość współuzależnionych kiedyś robiła różne, "dziwne" czasami bardzo niemoralne rzeczy. Bynajmniej JA na pewno. Robiłam to, gdyż myślałam, że tak go uratuję, że w ten sposób on zrozumie, myślałam, że mu pomagam, a nie szkodzę. Dopiero terapia pokazała mi jak bardzo się mylę.
Dziś to rozważasz, a więc zaczynasz szukać prawdy, odpychasz od siebie iluzje, które sobie dla własnego bezpieczeństwa zbudowałaś. Możliwe, że to dobry następny krok.

Kasia9645 - Śro 12 Mar, 2014 19:39

Duszek napisał/a:
Dziś to rozważasz, a więc zaczynasz szukać prawdy, odpychasz od siebie iluzje, które sobie dla własnego bezpieczeństwa zbudowałaś. Możliwe, że to dobry następny krok.

Tak duszku to bardzo dobry pomysł - kolejny krok - krok ku zdrowieniu

Kasia9645 - Pią 21 Mar, 2014 14:58

Hej wszytskim.
Nie zaglądałam pare dni bo jakoś tak leciało, ze nie wiedziałam kiedy sie dzieńkończy a kiedy zaczyna. W pracy coraz więcej rezerwacji więc nawet tam nie miałam chwili.
Dzisiaj piszę do Was bo poczyniłam kolejny krok w poczuciu bezpieczeństwa. Mój maż dalej w poznaniu- jeszcze go nie dorwali pijącego - ale nie o tym. Tydzień temu był w Szczecinie - nawet nie truł, że chce dziecko zobaczyć kase na picie miał to po co. Od poniedziałku sie zaczęło to czego sie bałam. najp[ierw pisanie, ze on bez nas umiera, ze nie chce tak życ itd. Nie reagowałam więc uderzył z drugiej strony. Smsy typu " Nie *ku****...mnie bo wiesz jak sie skończy, od kiedy taka cwana jesteś", "skończy się babci sranie", " w sobote masz mi dać Wiki, bedę trzeźwy i nawet mnie nie wkur..."

Ja wiem, ze to manipulacja itd, ale poszłam ztym na policje, stwierdziłam, że to sie musi skończyć, ja nie cche żyć w wiecznym strachu przed jego nieobliczalną postacią zapitą. Zgłosiłam zastraszanie i przyznałam sie , że był sprawcą przemocy fizycznej i psychicznej, że się go boję bo nie tańcze jak on chce, nie dam mu dziecka bo pije, a on takiej mnie nie zna, zawsze ulegałam bo się go bałam a teraz nie chce sie bac, chce norlmanie żyć.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale poczułam gdzieś w środku, ze tak bo nie mam zamiaru czekać aż coś sie stanie, albo bac się wychodzić z domu w weekendy.
A poza tym czas przyznać się jak żyłam i na co soboe pozwalałam, jak mnei traktował i do czego jest zdolny, jest niebezpieczny jak wypije strasznie agresywny, w dodatku jeździ pod wpływem autem zarejestrowanym na mnie - powiedziałam KONIEC nie będe już potulnie czekała aż wszytsko się samo jakoś ułoży- nie ułoży się jak nie zaczne działac w celu poprawy mojego życia - a bezpieczeństwo to podstawa dla mnie.

Zapisalam się też do psychologa w poradni psychologi dziedzięcej - pójde na spotkanie zpanią, która pomoże mi nauczyć mnie rozmwiać z dziećmi o ich ojcu i jego chorobie, chcę też objąć ich opieką psychologiczną, bo tak naprawdę nie wiem co będzie sie działo. Wiki ma 4 lata płacze mi za tatą strasznie- nie rozumie- budzi się w nocy woła go.
Trudne to oderwanie, ale nie poddaje się, walczę i zmieniam myślenie i postępowanie.
Jestem tego warta - dzisiaj juz to wiem.
Trudno bo wracają do mnie ataki lęku i paniki coś jakby wpadało do głowy i robiło bałagan - następuje u mnie brak koncentracji i uwagii, ale też staram się to opanowywać, oddychać, odganiać myśli, kontakt z al - anonką - pomaga bez tego bym nie poradziła chyba.
Buziaki pozdrawiam

Klara - Pią 21 Mar, 2014 15:02

Dużo zrobiłaś Kasiu! Gratuluję! :okok:

Twój post jest też jakby odpowiedzią dla "sąsiadki" Joanki, bo macie podobny problem.

pietruszka - Pią 21 Mar, 2014 15:16

Kasiu, jestem pełna podziwu :)
Duszek - Pią 21 Mar, 2014 17:06

Kasia9645 napisał/a:
Jestem tego warta - dzisiaj juz to wiem

:okok:

Linka - Pią 21 Mar, 2014 19:32

Kasiu, jestem pełna podziwu :kwiatek:
Kasia9645 - Pią 21 Mar, 2014 21:43

Nie cofnę się już, za bardzo chcę żyć, za bardzo tamte życie mnie zabijało- dzisiaj to wiem. Nie żałuje o nie nie mogłabym bo czasu nie cofnę, nie katuje się tym. Bo wiecie co to było po coś - po to, abym dzisiaj miała siłę i walczyła o siebie dla siebie
Dowiedziałam się dzisiaj, ze mój....., ze alko ma kogoś od jakiegoś czasu, podobno zakochany. Kolega jego z pracy powiedział, ale nie powie kto to bo nie chce zadymy.
Wiecie co DUSI trochę dusi, trochę boli dzisiaj , ale dobrze łatwiej się oderwę , łatwiej będzie mi zacząć od nowa, niech katuje inną, niech żyje jak chce,z kim chce. ten ból , który czuję doda mi siły a za jakiś czas powiem Wam, że już nie boli już czuję ulgę.
NIE PODDAM SIĘ.......NIE!!!!!!!!!!!!!!

pterodaktyll - Pią 21 Mar, 2014 21:51

Kasia9645 napisał/a:
Dowiedziałam się dzisiaj, ze mój....., ze alko ma kogoś od jakiegoś czasu, podobno zakochany.

Kasia9645 napisał/a:
DUSI trochę dusi, trochę boli dzisiaj ,

Zwariowałaś???? Powinnaś do góry z radości skakać, że znalazł sobie inną ofiarę a nie znowu Ciebie ;)

margo - Pią 21 Mar, 2014 22:03

Kasia9645 napisał/a:
Wiecie co DUSI trochę dusi, trochę boli dzisiaj


I trochę podusi :bezradny: ale może spróbuj sobie powiedzieć w duchu "na szczęście mam to za sobą" - możesz nawet na głos. Podpowiedziała mi to terapeutka, u mnie się to sprawdza. W momencie, kiedy to uczucie jak je nazwałaś "dusi" to mówię to sobie i się uspakajam. Jest lepiej... ja widuję mojego byłego na codzień i widuję również jak podrywa inne panienki... stoję obok i widzę... powiedzenie sobie "na szczęście to już za mną" na prawdę pomaga... Trzymaj sie :pocieszacz:

Kasia9645 - Pią 21 Mar, 2014 22:28

pterodaktyll napisał/a:
radości skakać, że znalazł sobie inną ofiarę a nie znowu Ciebie ;)

;-) FAKT

Kasia9645 - Pią 21 Mar, 2014 22:34

margo napisał/a:
na szczęście mam to za sobą"


Tak margo mam to za sobą - Teraz już tylko nowa droga bez litości dla niego JA JESTEM NAJWAŻNIEJSZA.

Pomorze mi to nawet i to bardzo bo już zajmuję się biedakiem inna :radocha:

A ja no cóż he he he zacznę żyć - tak to się nazywa, dawno nie czułam pozwolenia na życie :lol2:

I wiecie co DAJE SOBIE POZWOLENIE NA ŻYCIE :buzki:

Kasia9645 - Pią 21 Mar, 2014 22:39

MOJE KUR... ŻYCIE
Terapia pomoże mi nie wpaść już w żadne beznadziejne zresztą matkowanie czy stać się (uwielbiam to stwierdzenie) piprzo.. matką miłosierdzia..... O nie - pewnie, powoli do przodu i już mi nie przeszkadza, że nie wiem co będzie - będzie co będzie. Nadzieja umiera ostatnia. Zacznę od nowa z nową JA. He he bez psychola już.

esaneta - Pią 21 Mar, 2014 22:41

Kasia9645 napisał/a:
uż mi nie przeszkadza, że nie wiem co będzie - będzie co będzie

jutro o tym pomyślisz :beba:
powodzenia Kasiu :)

Duszek - Sob 22 Mar, 2014 13:37

Kasia, nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem :pocieszacz:
...patrzę na niego i co widzę...NIC...jakiś obcy...
...patrzę na niego i co czuję...NIC...pustka...
a jednak myśl, że może być ktoś obok niego jest trudna...
...trudna...choć logika dyktuje co innego...przecież NIC już nie mam do stracenia...
A tyle do zyskania...spokój, bezpieczeństwo i szczęście :okok: ...więc może warto :mysli:

Kasia9645 - Pon 24 Mar, 2014 09:58

Był w sobotę, zrobił ( co mnie zdziwiło po mojemu). trzeźwy wszedł na górę do dziecka. Zamknęłam go w pokoju z dzieckiem i zostawiłam. Siedziałam w kuchni piłam melisę i mówiłam sobie nie daj się wkręcić - nawet jak zacznie zaczepiać - tylko spokój, opanowanie, konsekwencja.
Pooddawałam mu jego dokumenty, paszport, trochę z wojska takich jego pierdół. ogólnie milczałam - raz sie odezwałam bo powiedział do dziecka cyt "widzisz jak mamusi się w głowie poj***ło - zareagowałam spokojnie - cyt " nie życzę sobie, abyś wstawiał takie uwagi do dziecka, bo przez dwa miesiące twojego picia dziecko nie usłyszało nic złego na temat ojca a chyba nie chcesz żebym i ja zaczęła jej mówić jaki tatuś jest i co robi - nie graj dzieckiem"
Wiem nie potrzebnie, ale nie umiałam nie zareagować, już nie chce się dawać jemu.
Ale powiem wam, ze ciężko ogólnie bo myśli moje wracały, pojawiło się we mnie uczucie współczucia, on siedział taki..... trzeźwy, nie miał odwagi nawet spojrzeć na mnie, głowa u dołu... Ja wiem współczuć to ja mam sobie a nie jemu, ale uczucie współuzależnienia się pojawiło dlatego zaraz zostawiłam i siedziałam w kuchni. Po 3 godzinach grzecznie go wyprosiłam z domu, mówiąc ,że mam plany i chciałabym wyjść więc mógłby już zakończyć wizytę. Jak wychodził powiedziałam, ze czekam na fotelik samochodowy i ma mi go oddać - ku zdziwieniu za 20 minut przywiózł fotelik. Pojechał i był spokój , bez smsów, bez wyzywania, straszenia itd. Myślałam w sobotę, ze może faktycznie da spokój już jak już ma kogoś to odpuści - nie wiem, nie znam przyszłości - ale podejrzewam, ze był spokój bo on nie ma za co pić, przepił wszystko więc na razie siedzi na du***.
Jestem gotowa, naprawdę. Chcę zacząć nowe życie, nie che tak żyć jak dotychczas, trudne jest to oderwanie, ale poradzę sobie - nie jestem sama.... mam mnóstwo ludzi, którzy mnie wspierają , dodają siły, pomagają zmieniać myślenie i nauczyć się konsekwencji. Przychodzą momenty zwątpienia, ale się nie daję odwalam bo odpowiedziałam sobie szczerze na pytanie " Czy dotychczasowe życie służyło Ci i czy jesteś gotowa na zmianę swojego Życia?" ODPOWIADAM TAK :okok: :brawo:

Kasia9645 - Pon 24 Mar, 2014 10:00

Duszek napisał/a:
A tyle do zyskania...spokój, bezpieczeństwo i szczęście :okok: ...więc może warto :mysli:


Odpowiadam WARTO
Dziękuję Duszku kochany :buzki:

Klara - Pon 24 Mar, 2014 10:22

Fajnie! :okok:
Dojdziesz do wprawy, tylko daj czasowi czas...

Kasia9645 - Śro 26 Mar, 2014 06:28

Byłam wczoraj u terapeutki. Powiedziała, że jest ze mnie dumna i że bardzo dożo pracy wykonałam, dobrej pracy. Idę w dobrą stronę :)

Wczoraj również(niestety) miałam chwilę, ogromnego nawrotu, chaosu i leku itd. Zmierzyłam się z kolejną konsekwencją, mojego życia. Moja teściowa napisała do mnie list, w którym jasna daje mi do zrozumienia, ze potraktowałam jej syna jak śmiecia, że małżeństwo jest na dobre i na złe a ja tak po prostu się poddałam i go zostawiłam, a on jest chory i takim się pomaga. Że ona niby rozumiem,że mogę już nie mieć siły, ale to jest ojciec moich dzieci. A ja powinnam ratować małżeństwo tak jak ona ratowała swoje. Jest ona osobą wierzącą więc wypomina mi również brak uczestniczenia na mszach świętych, bo jak by był Bóg to by Jarek nie pił. Dużo jeszcze takich pierdół i bzdur. Ja wiem, że nie brać do siebie. Ona po prostu traci kontrolę, było jej wygodnie jak ja się nim zajmowałam bo ona nie musiała a mieszka 800 km dalej więc teraz nie ma kontroli.
Mówię o tym dlatego, że to w jaki sposób ona to widzi to w dużej merze również moja wina. Nigdy nie mówiłam jej jak wygląda picie Jarka. Wspominałam, ze jest agresywny, ale nigdy wprost nie powiedziałam do jakiego stopnia.
Chwile zadusiło, bo tego się bałam i to mnie dusiło, żeby i przed nią przyznać
się jak było naprawdę i jaki jest i jak postępował jej syn.
Napisałam do niej list. Opisałam nasze małżeństwo od poznania się do rozstania ostatecznego. Wywaliłam z siebie. Nie opisałam jej dokładnie wszystkich sytuacji. Sama ich dokładnie nie pamiętam, w takim zakłamaniu żyłam.
Napisałam kiedy pierwszy raz mnie przydusił, kiedy pierwszy raz zdradził, napisałam, że prawda boli nawet mnie jak ją odkrywam, bo gwałcił, bił, zdradzał a ja wiecznie, bez przerwy mu pomagałam. Poświęciłam dużo, za dużo i straciłam kontrolę nad swoją godnością. Nie cofnę tego, ale nie chcę tak już żyć.
Dodałam na koniec, ze to nie ja go zostawiłam, tak naprawdę on był po terapii, miał świadomość swojego uzależnienia - to on zostawił mnie i dzieci dla picia i dla innej. Już mnie nie obchodzi co robi, z kim, gdzie , kiedy, dlaczego i jak on się z tym czuję. Zaznaczyłam jej że ja mam soje życie i chcę je przeżyć dla siebie.
Nie chodziło mi o tłumaczenie się jej, ale o wylanie jej prawdy, która skrywałam przed samą sobą a tym bardziej przed nią. Ona zrobi z tym co chcę - mi jest lżej, aczkolwiek łatwo nie było. Opisując jej swoje małżeństwo zobaczyłam prawdę.
Powiem jedno - mówi się, że się powiela życie rodziców, k***.. Ja nie tylko powieliłam, Ja przebiłam moją mamę o 1000%.
Ale i tak jestem z siebie dumna na dzisiaj dzień bo odrywam się mimo, ze jest trudno, ciężko bo odbudowanie swojej wartości po całkowitym zabiciu jej jest cholernie ciężkie.
Pozdrawiam was serdecznie.

vilemo - Śro 26 Mar, 2014 06:47

Kasiu :brawo: :brawo:
Przytulasy :cacy1:

Klara - Śro 26 Mar, 2014 08:22

No Kasiu! :okok:
Fantastyczną rzecz zrobiłaś. Właściwie upiekłaś dwie pieczenie na jednym ogniu - opowiedziałaś teściowej prawdę i jednocześnie wyrzuciłaś z siebie zalegający żal.

pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 10:45

Klara napisał/a:
Fantastyczną rzecz zrobiłaś.


Też właśnie o tym pomyślałam. I dziękuję Ci, bo przypomniałaś mi jakim zrzuceniem jarzma było stanięcie w prawdzie. I to nie wobec Innych, ale wobec siebie. jak wielką ulgę sprawiło mi odrzucenie iluzji pseudo-rzeczywistości, w której żyłam, odrzucenie też fałszywego obrazu samej siebie, masek, pod którymi się ukrywałam, nawet przed sobą.

Cytat:
Ja przebiłam moją mamę o 1000%.


no ale masz szansę przerwać tę sztafetę pokoleń. Może właśnie od Ciebie zaczyna się zmiana? :buziak:

Duszek - Śro 26 Mar, 2014 18:11

Kasieńko jesteś cudowna :buziak:
Kasia9645 - Śro 26 Mar, 2014 20:43

[quote="pietruszka"]no ale masz szansę przerwać tę sztafetę pokoleń. Może właśnie od Ciebie zaczyna się zmiana?

Dokładnie kochana , dokładnie tak - jestem "wybrańcem" i jestem silna i Ja naprawdę wierżę, że mozna żyć inaczej. Powoli pozbęde się swojego zakłamania o mnie samej. Jestem tego warta, aby spojrzeć prawdzie we włsne oczy - he he na reszte nie mam wpływu w końcu.
grg45
Mam czas, dużo czasu, popatrze dokładnie spokojnie w swoje oczy i wiecie co będe uczyła się siebie, ale też Dam sobie prawo do życia( wkońcu to poczułam).


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group