To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nie wiem, jak nazwać ten wątek...

Wojti.aspi - Czw 24 Kwi, 2014 19:16
Temat postu: Nie wiem, jak nazwać ten wątek...
Mam pustkę w głowie; nie bardzo wiem, co napisać... Zacznę więc może od przedstawienia sytuacji, która wygląda tak, że to nie takie proste... bo mogę sobie, jak wstaję rano rześki, postanowić - dzisiaj nie piję, ale pod koniec dnia, kiedy przychodzi duże zmęczenie, mam ochotę na jakieś odprężenie (wiem, że ktoś może tu powiedzieć - to odpręż się w inny sposób niż przy piwie, ale zaraz wytłumaczę czemu nie widzę tego tak prosto). Można się odprężyć inaczej, ale jakby mi ktoś powiedział w ten sposób w okresie, w którym paliłem, by odprężyć się bez papierosa, to by świadczyło, że ten ktoś widocznie nie rozumie, że w najbliższych dniach licząc od tych dni, w które paliłem, to nie będzie odprężenie przy czym innym, tylko praca nad sobą; dopiero teraz, dzisiaj, umiem się odprężyć bez papierosa, minęło jednak trochę czasu. Podsuwa mi to jakiś pomysł, żeby mianowicie wziąć z tego przykład w zmaganiach z obecnym nałogiem, alkoholowym. Co chciałem jeszcze tu zauważyć, to że ja nie czuję, bym podejmował decyzję, że to robię - piję, i gdy pewna mi kiedyś z poznanych w sieci osób osoba, wiedząca że sobie popijam czasem, spytała odnośnie teraźniejszości "pijesz?", to pomyślałem, że coś się jej odnośnie mnie myli. Myślę jeszcze, że temat jest przerysowany i przereklamowany, by zwalić wszystkie problemy społeczeństwa na karb alkoholu, gdy nie widzi się innych odpowiedzi. To jest jeden czynnik, sprawiający że nie podchodzę tak jakoś poważnie do swojego nawyku (a być może nałogu, nie wiem). Innym czynnikiem jest doświadczenie, jakie przechodziłem w minione święta, przeżywszy (tym razem). "Robię to dla zdrowia" - myślałem, gdy narażałem swój organizm, trzy dni nie pijąc = nie dostarczając żadnego rozrzedzacza do krwioobiegu. Myślałem, że dostanę zawału serca... Okazało się przy okazji tych świąt, że już chyba muszę sięgać po alkohol, czy chce tego, czy nie. Nie wiem już co czynić... Zagubiłem się. Może ktoś powie, że zrobiłem się niemiły w ironiczny sposób pisząc o alkoholu, jako o nie takim diable strasznym jak go malują, ale powiem Wam, że w poprzednich postach czułem że nie jestem z sobą szczery, tylko staram się pisać, myśleć o alkoholu tak, jak tutaj wypada. Jeszcze jedna sprawa - źle się czuję :beczy: , chodzi o nieprzyjemny smutek, który mnie napada i ja nie mogę nic wobec niego, w sensie, że to nie ja się smucę, tylko jest mi smutno i nie wiem czemu. W ciągu dnia dużo łażę tam i z powrotem, i tak popłakuję, nie rozumiejąc, co się ze mną dzieje. Na marginesie tylko tak o tym chciałem wspomnieć. Mam teraz poczucie ulgi, że mogłem ulokować gdzieś swoje nieuczesane, trochę buntownicze miejscami myśli. Nie wiem teraz, co z tym wszystkim zrobić. Poproszę, jeżeli ktoś ma jakieś odczucia tego postu, sugestie lub rady, o napisanie mi czegoś. To by było chyba na tyle.
JaKaJA - Czw 24 Kwi, 2014 21:32

Cześć :)
Ile zajmuje Ci czasu dojście do sklepu po browara ? Policz mniej więcej a jak już będziesz wiedział ile,dokładnie co do minuty tyle samo czasu poświeć na znalezienie mityngu aa i terapeuty w twojej okolicy oraz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania ;)

dziadziunio - Pią 25 Kwi, 2014 10:46

Przeczytałem Twój wątek i tak sobie pomyślałem, że odpowiednią nazwą byłoby..
np...
Powolna utrata świadomości....zamiana światów...osłabienie instynktu samozachowawczego?
Jestem pewny, że właśnie tak to wygląda..
bez urazy...gdyż nie miałem takiego zamiaru...
Ciepło pozdrawiam dziadziunio :skromny:

Jonesy - Pią 25 Kwi, 2014 12:17

Słuchaj, w styczniu pisałeś, że podałbyś się terapii lub poszedł na miting, jakby ktoś Cię zapewnił że nikt nie będzie Ci wciskał spraw religijnych. Wszyscy, którzy wtedy się wypowiadali, nawet jeden ateista, wspólnie stwierdzili, że kwestii religijnych się nie podnosi, tak na terapii jak na mitingu.
Tego mam pytanie, czy zrobiłeś coś w tym kierunku od stycznia czy też nadal codziennie się powoli zabijasz? Bo jakbyś tego pięknie w słówka nie ubierał, to dokładnie to robisz. A tłumaczenie, że nie możesz iść na terapię lub miting bo masz zespół Aspagera, jest też co najmniej dziwne. Bo w takim razie rozumiem, że alkohol do domu to Ci kurier przywozi ze sklepu, tak?

Bardzo ładnie umiesz pisać, bardzo mądrze i rozwlekle. Nawet powiem Ci że w taki sposób piszesz że kilka razy muszę czytać co napisałeś, bo nie wiem czy wszystko rozumiem, a nigdy się za głupiego nie miałem, a tu popatrz - czytam i czytam i nic nie rozumiem... Czy te bliźniaki od liczb były uzależnione od alkoholu? Czy ten koleś z Rain Mana musiał się szprycować narkotykami albo innymi "znieczulaczami"? Mnie się wydaje, że pisaniem tym skutecznie odwracasz uwagę wszystkich i przede wszystkim swoją od swojego problemu. A nie jest nim Twoje upośledzenie, bo z tym żyjesz. Problemem Twoim, z którym tu przyszedłeś, jest uzależnienie od alkoholu. I w sumie to po przeczytaniu Twoich postów wszystkich, nadal nie wiem czego od nas oczekujesz?
Porady? Pomocy? Czy po prostu chcesz tylko się wygadać?

Wojti.aspi - Sob 26 Kwi, 2014 18:19

JaKaJA napisał/a:
Cześć :)
Ile zajmuje Ci czasu dojście do sklepu po browara ? Policz mniej więcej a jak już będziesz wiedział ile,dokładnie co do minuty tyle samo czasu poświeć na znalezienie mityngu aa i terapeuty w twojej okolicy oraz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania ;)


JaKaJA, za radę Twą oczywiście dziękuję, choć po te odpowiedzi, owszem dokądś się udam, czy akurat musi to być mityng AA... hm... Na razie porozglądam się, jak sobie już obiecywałem, po forum, w ich poszukiwaniu, więcej może czytając, ale i z pisania nie rezygnując całkowicie. :)

dziadziunio napisał/a:
Przeczytałem Twój wątek i tak sobie pomyślałem, że odpowiednią nazwą byłoby..
np...
Powolna utrata świadomości....zamiana światów...osłabienie instynktu samozachowawczego?
Jestem pewny, że właśnie tak to wygląda..
bez urazy...gdyż nie miałem takiego zamiaru...


Sam w sumie prosiłem o napisanie mi czegoś... no to mam. Może nie miałeś zamiaru mnie urazić, tylko, powiedzmy - pomóc narzędziem ironii, i może powinno się ironię przyjąć bez urażania się, ale mnie to uraziło.

Jonesy napisał/a:
Słuchaj, w styczniu pisałeś, że podałbyś się terapii lub poszedł na miting, jakby ktoś Cię zapewnił że nikt nie będzie Ci wciskał spraw religijnych.


Nie mogąc sobie takiej deklaracji ze swojej strony przypomnieć, zerknąłem na fragment ze stycznia, gdzie była poruszona kwestia mityngu. I zauważyłem coś, co mogło początkowo faktycznie zabrzmieć na taką deklarację, a mnie chodziło o coś wtedy innego, co zresztą zaznaczyłem, a najlepiej to przytoczę:

Cytat:
endriu napisał/a:
Wojti.aspi, a byłeś na jakiejś terapii lub mitingu AA?


Nie. Jedną z rzeczy, jakich się obawiam, jest podobno odwoływanie się do religii na, jak mi powiedziała pewna osoba (która oczywiście mogła się mylić), wszystkich terapiach dla uzależnionych. Czy mówiąc to miała rację, na każdej terapii i mityngu odwołuje się do religii? Zaznaczyć chciałbym, że jakbym tylko wyznawał wspólną z resztą grupy wiarę nie miałbym nic przeciwko i nie śmiem nawet mieć cokolwiek do gadania odnośnie innych, byłbym wówczas za tym i jestem bardzo za tym wsparciem opatrzności wyznawanej przez inne osoby.


Napisałem "jestem bardzo za tym", ale pod "tym" nie miałem na myśli - jestem za wybraniem się na miting, tylko to, że jestem za wsparciem, nawet za religijnym wsparciem, o ile byłbym wierzący. Więc następujące dalej pytanie do połowy tyczy się tego drobnego nieporozumienia, ale do jego drugiej połowy jak najbardziej się ustosunkuję.

Jonesy napisał/a:
Tego mam pytanie, czy zrobiłeś coś w tym kierunku od stycznia czy też nadal codziennie się powoli zabijasz? Bo jakbyś tego pięknie w słówka nie ubierał, to dokładnie to robisz.


Nikt tak jednak nie powie o kawie, a przecież serce, które jest obliczone na ileś tam uderzeń, zaczyna chyba szybciej, mocniej bić po jej spożyciu. Ale my mówimy, że to dla odprężenia. Tak też mówię o piwie przed snem, jak o kawie o poranku. A najgorsze są chyba papierosy, jeśli mówić o tych powszechnych, dozwolonych używkach i palenie już się trochę krytykuje, ale też podejrzewam, że ludzie na tych mityngach sobie wychodzą na papieroska, no chyba że nie? A jeśli nie, to kawę piją, czy też, po prostu nie zabijają się w żaden sposób? Dlatego trudno jest mi potraktować tak śmiertelnie poważnie fakt, że się przyzwyczaiłem do piwa, jak do kawy, rzecz w tym, że mogę się mylić, dlatego słucham, czytam tu o zagrożeniach, tylko część wydaje mi się no podbarwiona. Na przykład w tych info Dekadencji, za jakie jestem swoją drogą wdzięczny, bo ktoś się napracował, poświęcił swój czas. Niemniej w informacjach o zagrożeniach jakie niesie alkohol, jest napisana i narysowana taka droga, droga picia, i na końcu tej drogi jest napis ŚMIERĆ. Podejrzewam, że większość ludzi by spadła w tym momencie z krzesła i się przeraziła, skutecznie odchodząc od picia. Ale ja sobie zdaję sprawę, że mogę napisać i narysować sobie drugą drogę, abstynenta i też napiszę, nie myląc się, na końcu - ŚMIERĆ. Bo to prawda. Ale z drugiej strony jest dużo w tamtych informacjach napisane o chorobach, od alkoholu... Ale czy pijąc parę piw zagrażam sobie w równy sposób, jak ten co pije całe flaszki wódki? no chyba duuuużo mniej sobie szkodzę.

Jonesy napisał/a:
A tłumaczenie, że nie możesz iść na terapię lub miting bo masz zespół Aspagera, jest też co najmniej dziwne.


Nigdzie tak nie stwierdziłem. Mam opory, o tego rodzaju kwestiach, owszem, pisałem.

Jonesy napisał/a:
Bo w takim razie rozumiem, że alkohol do domu to Ci kurier przywozi ze sklepu, tak?


To też wyjaśniałem, że z domu wychodzę tylko, gdy jest ciemno, wydaje mi się, że nie jestem wtedy taki widoczny. Nie jest to może objaw zespołu Aspergera, ale sporo osób z zespołem ma problemy podobne do tych w fobii społecznej. A jak wybieram się do knajpy, to wychodzę owszem do ludzi, bo tam do małych, bo małych, ale - kontaktów z rówieśnikami dążę, siedzę jednak sam. Znajomi, którzy też tam chadzają, czasami chcą mnie pocieszać, ale ja im tłumaczę, że lubię sobie sam siedzieć, a zarazem zbliżyć się trochę do nich, po prostu przychodząc, podając dłoń i siedząc sobie z boku.

Jonesy napisał/a:
Problemem Twoim, z którym tu przyszedłeś, jest uzależnienie od alkoholu. I w sumie to po przeczytaniu Twoich postów wszystkich, nadal nie wiem czego od nas oczekujesz?
Porady? Pomocy? Czy po prostu chcesz tylko się wygadać?


A jak tak nie jestem uzależniony? Tylko tak sądzę i się nakręcam wchodząc w taką rolę... Może nie jestem uzależniony. A może jestem i mam poważny problem... Na czym polega jednak ten poważny problem - rozumiem, jak ktoś robi się na przykład agresywny po spożyciu, to faktycznie ma problem. Ale czy problem takiego samego popijania sobie - agresywnego i tego nie agresywnego, to jest jedna zmora? Natomiast zgodzę się co do tego, że może nie potrzebnie było się ekscytować innymi tematami, typu ci bliźniacy czy Rain Man, ale też nie ja, tylko kto inny na nie zszedł. Raz na jakiś czas dobrze pogadać też na inne tematy. Twój post jednak Jonesy dał mi trochę do przemyślenia sobie, skłania do zastanowienia się nad takimi podstawami mojego tu pobytu. To może zastanowię się jeszcze nad tym, czego oczekuję od forum i później napiszę czy porady czy pomocy, ale jedno mogę powiedzieć już na pewno, że to trzecie w cytacie na pewno odpada. :)

Mam tylko jedno pytanie: czy jak się odstawia alkohol, to co się dzieje z sercem, bo ja miałem naprawdę we święta problemy, jak z krwioobiegiem? Na serio, odczuwając dziwne uciski w klatce piersiowej, zacząłem się w pewnym momencie bać, że mogę dostać zawału. Nie zabijać się alkoholem - OK, ale jak zrobię cięcie i nie będę pił nagle długo, to nie wiem czy to nie może mnie - zabić... Co Wy wtedy zrobiliście, czy ma to być stopniowe schodzenie z picia? Alkohol rozrzedza krew, a jak są dolegliwości sercowe to czasami należy wziąć tabletkę rozrzedzającą krew. W związku z tym, moje serce mogło sobie jechać na tym i radzić łatwiej, jak więc zejść z alkoholu, żeby to było dla zdrowia?

Dzięki za Wasze odpowiedzi. I przepraszam, jeśli moje pisanie bywało nieumyślnym odwracaniem uwagi wszystkich, również mojej, od mojego problemu. Przemyślę sobie wszystko, poczytam więcej i się odezwę. Odnośnie tylko tego pytania z sercem prosiłbym, jakby ktoś tu coś wiedział.

Pozdrawiam! fsdf43t

JaKaJA - Sob 26 Kwi, 2014 18:40

wiesz,wiem z doświadczenia mojego i innych alkoholików,że pijąc droga jest jedna i prowadzi prosto do grobu :bezradny: i nie mówię tu tylko o klasycznym "zapiciu się" ale również o wypadkach po spożyciu jak i niewydolności organów takich jak np. serce. Jeśli tu jesteś i szukasz informacji na temat alkoholizmu to (co też znam z doświadczenia) na 99% jesteś już wśród swoich . Ty sam wiesz ile szkód wyrządził w Twoim życiu alkohol i czy czas szukać pomocy bo nie chcesz pić. Twoje wypowiedzi sugerują,że jeszcze jakaś droga przed Tobą do momentu kiedy już nie będziesz się targował i stawiał warunków (aa nie,terapia nie itd.) ale zapewniam Cię,że ten moment nastąpi -prędzej,lub później ale nastąpi :bezradny: Wiesz czemu wolisz być i pić sam czy jeszcze tego nie wykminiłeś,lub sam przed sobą wstydzisz się przyznać ? ;)
zołza - Sob 26 Kwi, 2014 19:11

Wojtek :) no to namieszaleś :szok:

Cała Twoja wypowiedź według mnie świadczy jednoznacznie o Twoim uzależnieniu . Szukanie argumentow na negowanie problemu ma sie nijak do Twojego samopoczucia i postepowania.
Alkohol rozrzedza krew - to mit. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne przez co krew krąży najpierw łatwiej , szybciej natomiast poźniej powoduje odwodnienie czyli naczynia zwężają się by sprostać zadaniu ukrwienia i natlenienia organizmu a woda z żył jest wchłaniana przez komórki , które zabierają co im sie należy( nie majac na uwadze naszego złego samopoczucia czyli kaca). Twój " powód " picia czyli według Ciebie zagęszczona krew i dolegliwosci z tym zwiazane można zlikwidować lub przynajmniej na początku zmniejszyć odpowiednim nawodnieniem organizmu i wypełnieniem naczyń krwionośnych płynem niezbędnym do życia czyli po prostu wodą (ona naprawde rozrzedza). Należało by wypijać dziennie około 2 litrów płynów( kawa się nie liczy - bo wypijając 300 ml kawy do organizmu powinno się ekstra dostarczyć dwa razy tyle czyli 600 ml wody)
Powinieneś chyba poważnie zastanowić sie nad terapią . Szkoda Twojego zdrowia a może nawet życia.
Pozdrawiam :)

Jędrek - Sob 26 Kwi, 2014 19:23

Wojti.aspi napisał/a:
A jak tak nie jestem uzależniony?

To sprawa jest prosta. Nie pij. Po co Ci ten alkohol do szczęścia potrzebny?....
Jak mnie żona oskarżyła o alkoholizm, to na pokaz dwadzieścia parę dni wytrzymałem bez alkoholu... I tak się zaczęła moja droga.

siwy56 - Sob 26 Kwi, 2014 19:42

Wojti.aspi napisał/a:
czy jak się odstawia alkohol, to co się dzieje z sercem
Moje średnie wyniki w trakcie chlania po zażyciu tabletek:ciśnienie 180/110 ,arytmia,cukier 300 ,po 3 miesiącach bez alkoholu :ciśnienie 130/90,arytmii brak,cukier 140.Podkreślam to są m o j e wyniki. Po około 4 letnim ciągu rzuciłem picie drastycznie i w sposób natychmiastowy,jak do tej pory bez większych konsekwencji,pomijam oczywiście tuż po... katastrofalny kac fizyczny i psychiczny,ale to inna kwestia .Dziś strona fizyczna i psychiczna OK. tylko trochę szumi w głowie,ale myślę że to pozostałości po tym wysokim ciśnieniu,a może to już po prostu wiek. PODKREŚLAM RAZ JESZCZE TO REAKCJA MOJEGO ORGANIZMU NA ODSTAWIENIE ALKOHOLU.Powodzenia.
Jonesy - Sob 26 Kwi, 2014 21:05

Wojtek chłopie złoty. Ty jesteś w takim uzależnieniu od alkoholu, że jak nie pijesz to masz stany lękowe. To już jest fizyczne uzależnienie organizmu. I Ty sobie tłumaczysz że alkohol dla ciebie to jak kawa dla mnie? Po kawie rano kaca nie mam. Po kawie nic głupiego nie narobiłem. Po kawie się kontroluję. Nie muszę pić 4 kaw naraz żeby się "odprężyć". Nie mam stanów okołozawałowych gdy przez cały dzień kawy nie wypiję. A piję kawę od 16 roku życia, czyli 16 lat. Jak przez dzień lub dwa kawy nie wypiję to nie czuję że świat mi się wali, nic nie czuję tylko piję herbatę :bezradny:
Alkohol piłem jakieś 12 lat, z czego ostatnie 5 naprawdę wyczynowo. Ale nie zauważałem tak poważnych objawów u siebie, jak ty zaobserwowałeś, gdy robiłem sobie przerwy regeneracyjne... Zresztą po ostatnim ciągu też fizycznie z dnia na dzień coraz lepiej się czułem. Bo psychicznie to troszku melancholijny byłem na początku.

rybenka1 - Sob 26 Kwi, 2014 21:12

Wojtek ,alkoholik ma przed sobą trzy drogi ,śmierć ,szalenstwo albo trzezwosc .Dobrego wyboru życzę .
Jędrek - Nie 27 Kwi, 2014 10:11

rybenka1 napisał/a:
Wojtek ,alkoholik ma przed sobą trzy drogi ,śmierć ,szalenstwo albo trzezwosc .Dobrego wyboru życzę .

Ja o mało co o więzienie nie zahaczyłem... niektórzy przed śmiercią są bezdomni.... :(

dziadziunio - Nie 27 Kwi, 2014 21:11

Jestem już zbyt starym człowiekiem aby ironizować...
Jesteś w trakcie budowy wewnetrznego poważnego ,,przeciwnika ,,z którym trudno będzie w kolejnym etapie dać Tobie, sobie radę.
Moim zdaniem bardzo dobrze jest to widoczne i jestem pewny, że czytajac jeszcze raz wszystkie zamieszczone tutaj swoje posty bez trudu to wyłapiesz..
Jesteś inteligentny lecz to także przy tym ualeznieniu wada a nie jak pozornie być powinno zaleta..
Przepraszam jeżeli odebrałeś to tak jak odebrać nie powinieneś i poczułeś to za czym i ja nie przepadam....
Miłego pozdrawiam serdecznie dziadzinio :skromny:

Jonesy - Nie 27 Kwi, 2014 23:12

dziadziunio napisał/a:

Jesteś inteligentny lecz to także przy tym ualeznieniu wada a nie jak pozornie być powinno zaleta..


No wreszcie się doczekałem aż ktoś to napisał co ja dawno już myślałem. W uzależnieniu mózg jest największym wrogiem. A im bardziej mózgowaty pacjent - tym gorzej dla niego :bezradny:

Wiedźma - Nie 27 Kwi, 2014 23:39

Jonesy napisał/a:
im bardziej mózgowaty pacjent - tym gorzej dla niego

...bo tym bardziej rozbudowane mechanizmy uzależnienia -
nic tylko siedzi i kombinuje jakby tu nie przestawać pić, ale żeby nie było na niego :aha:

dziadziunio - Pon 28 Kwi, 2014 07:29

Jestem pewny, że inteligencja nie pozwoli aby pokonało ją zwykłe cwaniactwo. Okres o którym napisałaś więc trwać będzie bardzo krótko...i zacznie się prawdziwe piekło na ziemi...
pozdrawiam dziadziunio :skromny:

Jacek - Pon 28 Kwi, 2014 07:53

dziadziunio napisał/a:
Jesteś inteligentny lecz to także przy tym ualeznieniu wada a nie jak pozornie być powinno zaleta..

coś jak Małgoś podrzuciła

Wiedźma - Pon 28 Kwi, 2014 07:57

dziadziunio napisał/a:
inteligencja nie pozwoli aby pokonało ją zwykłe cwaniactwo

Nie nazwałabym tkwienia w mechanizmach cwaniactwem - tragedią alkoholizmu jest to,
że delikwent nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie kuku robi mu jego własny umysł, zwłaszcza umysł podświadomy.
Inteligencja tu rzeczywiście przeszkadza, bo daje broń do ręki temu naszemu wewnętrznemu wrogowi -
bo niestety, tak można nazwać uzależnioną podświadomość 8)
Toć mawia się, że alkoholik jest mistrzem manipulacji - manipulowania samym sobą także;
on sam wierzy w to co robi i mówi. Czy to cwaniactwo? Raczej na pewno nie.

Guido - Pon 28 Kwi, 2014 08:00

Jonesy napisał/a:
dziadziunio napisał/a:

Jesteś inteligentny lecz to także przy tym ualeznieniu wada a nie jak pozornie być powinno zaleta..


No wreszcie się doczekałem aż ktoś to napisał co ja dawno już myślałem. W uzależnieniu mózg jest największym wrogiem. A im bardziej mózgowaty pacjent - tym gorzej dla niego :bezradny:


Jak mawiał Vonnegut: "Wszystko przez ten nasz przerośnięty mózg".

dziadziunio - Pon 28 Kwi, 2014 08:16

Wiedźma napisał/a:
dziadziunio napisał/a:
inteligencja nie pozwoli aby pokonało ją zwykłe cwaniactwo

Nie nazwałabym tkwienia w mechanizmach cwaniactwem - tragedią alkoholizmu jest to,
że delikwent nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie kuku robi mu jego własny umysł, zwłaszcza umysł podświadomy.
Inteligencja tu rzeczywiście przeszkadza, bo daje broń do ręki temu naszemu wewnętrznemu wrogowi -
bo niestety, tak można nazwać uzależnioną podświadomość 8)
Toć mawia się, że alkoholik jest mistrzem manipulacji - manipulowania samym sobą także;
on sam wierzy w to co robi i mówi. Czy to cwaniactwo? Raczej na pewno nie.


Coś w tym jest..
Nie chcę się spierać. wrócimy jeszcze jak pozwolisz do różnicy..cwaniactwa i inteligencji,,
Być moze więc ta druga broniąc się przed nietłokiem niewygodności, ucieka w tą pierwszą aby zachować chciaż godnie wyglądającą twarz :bezradny:

buziole :skromny:

Wiedźma - Pon 28 Kwi, 2014 08:45

dziadziunio napisał/a:
wrócimy jeszcze jak pozwolisz

pozwole

buziole :skromny:

Jonesy - Pon 28 Kwi, 2014 09:20

Dlatego tak ważne dla każdego alkoholika, a niezbędne wręcz na samym początku jest po pierwsze kontakt z drugim trzeźwiejącym alkoholikiem, a po drugie, zaufanie temu drugiemu alkoholikowi w to co mówi. No bo samemu sobie nie ma co wierzyć na początku.
Jacek - Pon 28 Kwi, 2014 09:46

Jonesy napisał/a:
zaufanie temu drugiemu alkoholikowi w to co mówi. No bo samemu sobie nie ma co wierzyć na początku.

ależ wręcz,w pierwej musisz właśnie uwierzyć samemu sobie
zawierzasz w to co usłyszysz (od drugiego) ze jest dobrym wyborem i decyzją podjętą przez samego siebie
to co usłyszysz od drugiego,,wpierw wertujesz (w swojej głowie,,myślach) zanim zastosujesz
posłuchałeś się mniem i poszedłeś drogą jaką zapodałem - ale tak naprawdę zdecydowałeś i dopasowałeś swoją
bierzemy przykłady innych ,,lecz wierzymy w potrzeby własne

dziadziunio - Pon 28 Kwi, 2014 09:56

A siła większa, wyższa od nas samych?
Jak widzicie jej rolę w osiągnięciu trzeżwości? normalności? kierowaniu?
:skromny:

Tajga - Pon 28 Kwi, 2014 10:01

Jacek napisał/a:
ależ wręcz,w pierwej musisz właśnie uwierzyć samemu sobie

Bardzo długo wierzyłam sobie, że
ostatni raz kupuję alkohol, że już tylko to jedno piwo, że na pewno, że nigdy, że... że... że..."
Dopiero jak uwierzyłam w to co mówią inni..."własne słowa można miedzy bajki włożyć, że alkoholik musi wyrzucić ze swojej głowy słowa NIGDY i ZAWSZE" zaczęło się układać.

Jonesy - Pon 28 Kwi, 2014 10:02

Jacek, polemizowałbym i to ostro. Jakbym nie uwierzył Wiesławie, że powinienem iśc na grupę, bo mam problem (a przedstawiłem to tak, że ja akurat problemu nie mam), to pewnie piłbym dalej. Ale byłem już tak zmęczony wiecznymi porażkami i zapijaniami, że uwierzyłem we wszystko bez dyskusji i potem na grupie też, to co mi mówili, to nie dyskutowałem tylko brałem jak leci. I pomogło.

Cytat:

A siła większa, wyższa od nas samych?
Jak widzicie jej rolę w osiągnięciu trzeżwości? normalności? kierowaniu?


Wiesz, coś o tym mogę Ci napisać.
3 lata temu miałem 3 fora do wyboru jak chciałem gdzieś się pożalić na moralniaku. Z tych trzech for wybrałem Dekadencję ( a byłem wcześniej zarejestrowany na innym), zdecydowałem się podać kilka informacji o sobie, na podstawie których Jacek połapał się skąd jestm i zaproponował miting (to był poniedziałek, miting był we wtorek). Po tym mitingu dał mi namiar na terapeutkę u której byłem w następny wtorek. A w czwartek już byłem na grupie.

Siła wyższa w służbie trzeźwości po prostu!

Jonesy - Pon 28 Kwi, 2014 10:02

Tajga napisał/a:
Jacek napisał/a:
ależ wręcz,w pierwej musisz właśnie uwierzyć samemu sobie

Bardzo długo wierzyłam sobie, że
ostatni raz kupuję alkohol, że już tylko to jedno piwo, że na pewno, że nigdy, że... że... że..."
Dopiero jak uwierzyłam w to co mówią inni..."własne słowa można miedzy bajki włożyć, że alkoholik musi wyrzucić ze swojej głowy słowa NIGDY i ZAWSZE" zaczęło się układać.


O to to to Tajga. Dokładnie to, uwierzyć na początku innym a nie swojemu choremu umysłowi.

dziadziunio - Pon 28 Kwi, 2014 10:55

Jonesy napisał/a:
Siła wyższa w służbie trzeźwości po prostu!


Kiedyś na mitingu usłyszałem wypowiedz po której pomyślałem sobie, że gość który to mówił był istnym czarodziejem i ja przy nim to zwykły leszcz. Dziś wiem, że dzieją się rzeczy o których nie mamy pojęcia i wystarczy im tylko nie przeszkadzać...
Wszystko do nas przyjdzie, trzeba czekać....mieć zaufanie i cierpliwość a jednego i drugiego od zawsze mi było brak....

pozdrawiam...

JaKaJA - Pon 28 Kwi, 2014 17:53

Jonesy napisał/a:
dziadziunio napisał/a:

Jesteś inteligentny lecz to także przy tym ualeznieniu wada a nie jak pozornie być powinno zaleta..


No wreszcie się doczekałem aż ktoś to napisał co ja dawno już myślałem. W uzależnieniu mózg jest największym wrogiem. A im bardziej mózgowaty pacjent - tym gorzej dla niego :bezradny:
to prawda,moja terapka aż jękneła po tygodniu jak do niej trafiłam za pierwszym razem-"Jesuuuuu następna intelektualistka psia mać " :[ i tak naprawdę dopiero jakiś czas temu skumałam o co kaman z tym "wyłączaniem myślenia" dla mnie to był matrix- "jak to mam nie myśleć :szok: przecież to umysł jest istotą mnie itd. :glupek: śmiesznie to brzmi ale intelekt naprawde przeszkadza,komplikuje i utrudnia wiele. :bezradny:
Jacek - Pon 28 Kwi, 2014 20:51

Jonesy napisał/a:
Jacek, polemizowałbym i to ostro. Jakbym nie uwierzył Wiesławie,

oczywiście że jej zawierzyłeś ,lecz zanim ją poznałeś ,,,byłeś tylko Ty sam
i od tego Ty sam się wszystko zaczęło
to Ty sam podjąłeś decyzję wejść tu na forum - i komu wtęczas zawierzyłeś jak nie sobie samemu że to coś ci pomoże
a zanim poznałeś Wiesie,,czy tu na forum nie pytałeś o terapeutę - czy nie była to wiara,że może to pomóc tobie ,,a więc znowuż na czele byłeś Ty sam

Jacek - Pon 28 Kwi, 2014 21:25

Tajga napisał/a:
Bardzo długo wierzyłam sobie, że
ostatni raz kupuję alkohol, że już tylko to jedno piwo, że na pewno, że nigdy, że... że... że..."

Basiu (jeśli się pomyliłem to przepraszam) nie zaprzeczam twoim słowom,,tak właśnie było
sam wierzyłem w siebie czy też sobie że to kontroluję
ale
Tajga napisał/a:
Dopiero jak uwierzyłam w to co mówią inni..

w to nie uwierzyłem nigdy,zanim nie uwierzyłem w siebie ,,,sobie samemu
a uprzedził tę wiarę,,silny KOP od żony
a na długo przed tem - była terapia odbyta,tam byli inni,była i Wiesia (wspomniana przez Bartka) i nikt swą mową nie był dla mnie przekonywujący na tyle aby za mnie podjąć decyzję i zaufanie
gdy żona odeszła (to ten Kop wspomniany) to ja już nie wiem czy im czy sobie zaufałem że mogę trzeźwieć
w każdym bądź razie ich przymnie wtenczas nie było
byłem tylko ja sam ,moja decyzja,a później ich słowa,,meetingi drugi alkoholik ,,nie raz spotykałem się jeszcze z Wiesią w klubie abstynenta
to że wierzyłem że idę na jedno,a kończyło się na urwanym filmie - tak było,,,lecz to była zła decyzja i zaślepiona wiara w swój czyn
nie oznacza jednak że alkoholik nie podejmuje sam dobrych decyzji i w tym momencie zawierza sobie
a dopiero później gdzieś tam na meetingu,dowiedziałem się ze taka wiara nie może być w stu procentach - no to się przestawiłem na tę niepewność
i pomogło bo inaczej pewnie bym nie był tu dziś z wami :mgreen:

Jonesy - Pon 28 Kwi, 2014 21:52

czyli najpierw zamiast sobie, zaufałeś żonie, że Ci bez powodu kopa w zadek nie dała. Bo jakbyś wierzył sobie bardziej, to pewnie byś stwierdził że to zła kobieta była. Albo i nie. Dywagacje niepotrzebne.

Moje zdanie jest takie że zaczynający trzeźwieć alkoholik nie powinien sobie ufać i basta :nerwus:

Tajga - Wto 29 Kwi, 2014 07:02

Jacek napisał/a:

Basiu (jeśli się pomyliłem to przepraszam)

Też ładnie ;)
Jacek napisał/a:
w to nie uwierzyłem nigdy,zanim nie uwierzyłem w siebie

W końcowym efekcie jednak uwierzyłeś.
Najpierw kop, popchnięcie, zaprowadzenie za rękę, wysłuchanie drugiego alkoholika
i pstryk w głowie.
Kręcisz, zawijasz w bawełnę, aby na końcu przyznać że miałeś tak jak 99,99% trzeźwiejących alkoholików :)
Jonesy napisał/a:
trzeźwieć alkoholik nie powinien sobie ufać i basta :nerwus:

I kawałek ciasta dla Jacka oczywiście :rotfl:

Jacek - Wto 29 Kwi, 2014 09:43

Jonesy napisał/a:
czyli najpierw zamiast sobie, zaufałeś żonie,

Tajga napisał/a:
Najpierw kop, popchnięcie, zaprowadzenie za rękę, wysłuchanie drugiego alkoholika

no to inaczej was spytam
a kogo jest wina że ja stałem się alkoholikiem ???
mnie szwagier (przyszły wtenczas jeszcze) wziął z pokoiku od żony (przyszłej wtenczas jeszcze) do pokoju ,gdzie przy stole siedział teść (przyszły wtenczas jeszcze) ,a na stole połówka czystej
no i polano,w takie małe naczynka ,zwane kieliszkami
po czym któryś z nich odezwał się w słowa - no to po maluchu
i kogo mam teraz winić ??? - przeca im zaufałem

endriuu - Wto 29 Kwi, 2014 11:55

Wojti.aspi napisał/a:
Poproszę, jeżeli ktoś ma jakieś odczucia tego postu,

nie walnąłeś jeszcze o glebę, nie miałeś dna

Wojti.aspi - Wto 29 Kwi, 2014 13:26

Po zastanowieniu się nad swoją sytuacją i nad Waszymi słowami, a także nad słowami swoimi, wyciągnąłem pewne wnioski. Dużo się nad tym zastanawiałem, przeszedłem się na spacer - tylko nie mówię tu o takim spacerze po browara, chodziłem nad pobliską rzekę, spacerowałem po lesie ścieżką. Wyszedłem sobie odpowiedzieć na te nurtujące mnie kwestie, a tak na łono natury, gdzie nawiasem mówiąc jakoś nie wyobrażałem sobie siebie z piwem, tam, ale i święty gdzie indziej przez ostatni czas też nie byłem. Na razie posyłam tyle, ile napisać zdążyłem. Przepraszam, że nie ma komentarzy do tych Waszych wypowiedzi (jeszcze nie ma), do których komentarze nie omieszkam napisać, za jakie na razie już Wam dziękuję gorąco.


Wiemy, że tylko krowa nie zmienia poglądów. Jak więc napisałem, wyciągnąłem pewne wnioski... Zacznę od tego, że zaniepokoił mnie jednak u siebie wstydliwy trochę fakt, mm... że uwagę temu tematowi poświęcam na sposób, jak się temu bliżej przyjrzałem, wybiórczy; zastanawiam się nad pozytywnymi stronami, nad odprężeniem, nieproporcjonalnie bardziej do refleksji nad tymi negatywnymi stronami... picia. Co więcej niestety, na siebie patrzę jakoś inaczej niż na innych pijących nałogowo, każdego dnia; patrzę na siebie tak, jak na tych swoich znajomych, którzy piją piwo co prawda, ale pieniądze wydają też na inne rzeczy, a ja wszystko, co zarobię (w takiej pracy, którą mogę wykonywać w domu) wydaję tylko na piwo, nadto moi koledzy wybierają się do knajpy raz w tygodniu, a tymczasem ja jestem tam chyba... co drugi dzień? no taka mniej więcej częstotliwość. A w ogóle, to poza tym też w domu sobie piję, pfu! piłem, przed snem, tylko że to częściowo jest/było związane z moim nielubieniem zmian, po prostu, jak o poranku mam ściśle ustaloną kolejność - szklanka letniej wody, filiżanka kawy, śniadanie, nawet jeśli akurat na inną kolejność mam apetyt, to nigdy nie zrobię wbrew niej, tak taki a nie inny harmonogram miałem ustalony na wieczór, każdy. Dodam jeszcze, (bo to wszystko są cechy, które mógłbym wykorzystać do walki z nałogiem) że zmiana harmonogramu dnia, jeśli nie jest zmianą na wszystkie dni, wytrąca mnie z poczucia kontroli; sądzę, że występuje to w małym lub większym stopniu u wszystkich ludzi, natomiast w mojej przypadłości, w zespole Aspergera, niechęć do zmian jest ogromna. I dlatego właśnie może mi to wyjść - pomyślałem, mówię o odstawieniu piwa; cecha, jaka mogła dotąd sprawiać, że się upierałem przy spożywaniu, niech teraz sprawi żebym coś tu zmienił. Nie przepadam za zmianami w planach, które sobie już przewidziałem, jednak zmiana na stałe wchodziłaby w grę. :) Ale też (!), liczę się z tym, co przeczytam na forum, i w pamięci mam tu sugerowaną propozycję, by nie mówić, że się miesiąc nie będzie pić alkoholu, tylko że dzisiaj. No jakimiś sugestiami i radami od doświadczonych i oczytanych osób na pewno będę się kierować; jestem wszak po części neurotypowy, co znaczy, że w zespole Aspergera nie jestem całkiem autystyczny (a nawet osoba z autyzmem głębokim nie jest jakimś robotem, jest człowiekiem), mogę więc oprócz niechęci do zmian mieć nałogową słabość do napojów alkoholowych, mieć już skłonność. Mimo wszystko, właśnie czytając forum, zasięgając rady, napotykam i na takie strategie, jakie są zbliżone do drogi, na której bym siebie widział najefektywniej, a mianowicie abym miał na uwadze nie tylko dzisiaj nie pić, bo to mi po prostu brzmi na zapowiedź nowego planu na dziś, tylko taki układ, że z tym zerwałem, to był Wojtek w przeszłości, której nie mogę wymazać z życiorysu, ale teraz pora na inny rozdział życia, o! określenie rozdział bardziej mi odpowiada. Nie śmiem podważać strategii, planu na dziś, tak w ogóle, chciałem tylko mieć trochę możliwości, opcji do wyboru.

Mam wrażenie, że urywam swój post, wypowiedź, w połowie. Obiecuję Wam, że - o ile by się coś z internetowym łączem nie stało, albo jakby ze mną się coś nie stało - odpiszę, bardzo chętnie zresztą na wszystko.

Muszę Wam tylko powiedzieć o jednym, że zauważyłem, że wraz z tą decyzją na zmianę, zmieniam się ja w środku. Niech to nie zabrzmi na podlizywanie, ale może dlatego - lubię Was, chcę móc lubić drugiego człowieka. Moje stosunki międzyludzkie było neutralne. Kiedyś chciałem w pewnej dziewczynie ulokować - moje jej po prostu lubienie, czułem "ciepło". Cieszyłem się, że wracam już do "domu w swoim sercuPo zastanowieniu się nad swoją sytuacją i nad Waszymi słowami, a także nad słowami swoimi, wyciągnąłem pewne wnioski. Dużo się nad tym zastanawiałem, przeszedłem się na spacer - tylko nie mówię tu o takim spacerze po browara, chodziłem nad pobliską rzekę, spacerowałem po lesie ścieżką. Wyszedłem sobie odpowiedzieć na te nurtujące mnie kwestie, a tak na łono natury, gdzie nawiasem mówiąc jakoś nie wyobrażałem sobie siebie z piwem, tam, ale i święty gdzie indziej przez ostatni czas też nie byłem. Na razie posyłam tyle, ile napisać zdążyłem. Przepraszam, że nie ma komentarzy do tych Waszych wypowiedzi (jeszcze nie ma), do których komentarze nie omieszkam napisać, za jakie na razie już Wam dziękuję gorąco.

Wlepiłbym jeszcze, ale tata się trochę denerwuje, że przy komputerze siedzę tylko, a ja go nie chcę denerwować, wlepiłbym, ale teraz nie mogę znaleźć taką emotę z przytuleniem. Słuchajcie, muszę lecieć, ogarnąć obowiązki domowe, pracę. Wlepię uśmiech. :)

Post zgodnie z wolą autora przeedytowałem aby stał się odrobinę jaśniejszy. :indiana:

Tajga - Wto 29 Kwi, 2014 13:35

:zemdlala: i oślepłam
Jo-asia - Wto 29 Kwi, 2014 14:14

Wojti.aspi napisał/a:
lubię Was

a ja Ciebie :pocieszacz:
Wojti.aspi napisał/a:
ja wszystko, co zarobię (w takiej pracy, którą mogę wykonywać w domu) wydaję tylko na piwo, nadto moi koledzy wybierają się do knajpy raz w tygodniu, a tymczasem ja jestem tam chyba... co drugi dzień? no taka mniej więcej częstotliwość. A w ogóle, to poza tym też w domu sobie piję, pfu! piłem, przed snem, tylko że to częściowo jest/było związane z moim nielubieniem zmian, po prostu, jak o poranku mam ściśle ustaloną kolejność - szklanka letniej wody, filiżanka kawy, śniadanie, nawet jeśli akurat na inną kolejność mam apetyt, to nigdy nie zrobię wbrew niej, tak taki a nie inny harmonogram miałem ustalony na wieczór, każdy

moje zdziwienie :shock: .. że umiałeś zauważyć choć w części, swoją manipulację sobą
oraz to, w jaki sposób, "nielubienie zmian" możesz wykorzystać.. dla sprawy zaprzestania picia

Wojti.aspi napisał/a:
taki układ, że z tym zerwałem, to był Wojtek w przeszłości, której nie mogę wymazać z życiorysu, ale teraz pora na inny rozdział życia, o! określenie rozdział bardziej mi odpowiada.

:okok:

Wojti.aspi - Wto 29 Kwi, 2014 14:52

Fajnie, że mi odpowiedziałyście.

Mam małą sprawę. Z wrażeń, tekst posłał mi się podwójnie, a nie mogę już tego edytować. W miejscu, w jakim zaczyna się powtarzać, który to moment każdy chyba łatwo wyłapie, zmierzam prawie do końca, ale dopiero w tej drugiej powtórzonej części, dopowiadam swoje ostatnie słowa w poście. Ale poza daniem tej informacji dla czytających go, czy ma ktoś na tyle czasu z Moderatorów, żeby wyciąć tą pierwszą część, a zostawić drugą? Z góry byłbym wdzięczny.

dziadziunio - Wto 29 Kwi, 2014 20:41

Wojti.aspi napisał/a:
Mam tylko jedno pytanie: czy jak się odstawia alkohol, to co się dzieje z sercem, bo ja miałem naprawdę we święta problemy, jak z krwioobiegiem? Na serio, odczuwając dziwne uciski w klatce piersiowej, zacząłem się w pewnym momencie bać, że mogę dostać zawału. Nie zabijać się alkoholem - OK, ale jak zrobię cięcie i nie będę pił nagle długo, to nie wiem czy to nie może mnie - zabić... Co Wy wtedy zrobiliście, czy ma to być stopniowe schodzenie z picia? Alkohol rozrzedza krew, a jak są dolegliwości sercowe to czasami należy wziąć tabletkę rozrzedzającą krew. W związku z tym, moje serce mogło sobie jechać na tym i radzić łatwiej, jak więc zejść z alkoholu, żeby to było dla zdrowia?


Pijąc przez wiele lat kiedyś wymysliłem sobie, że nagłe odstawienie takie z dnia na dzień zapewne spowoduje, wywoła u mnie padaczkę. Padaczki nigdy nie miałem więc było czego się strachać. I tak aby zbytnio nie forsować i nie narażać swojego organizmu jeszcze parę lat chodziłem sobie na wiecznej dolewce..
niby chciałem umrzeć i modliłem sie o śmierć a wystrachałem się zwykłej alkoholowej padaczki..
Istna magiaaaaaaaaaaaaaaa...
miłego, pozdrawiam dziadziunio :skromny:

Jędrek - Czw 22 Maj, 2014 07:11

Wojti.aspi napisał/a:
Muszę Wam tylko powiedzieć o jednym, że zauważyłem, że wraz z tą decyzją na zmianę, zmieniam się ja w środku.

Jak poczułem się taki zmieniający się.... i lepszy ... i uduchowiony.... taki, że już było bardzo super.... to wylądowałem w psychiatryku....
"Daj czas czasowi"... oczywiście do czasu.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group