WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Jestem w drodze...
aniad - Śro 30 Kwi, 2014 13:24 Temat postu: Jestem w drodze... Cześć wszystkim, dziękuję Klaro za zaproszenie
Witam Was, już jako trochę nowsza i trochę ulepszona Ja
Odkąd prawie rok temu dostałam dość mocnego kopniaka na innym koalkoholowym forum (na które trafiłam oczywiście szukając ratunku dla męża-alkoholika) ruszyłam na terapię dla współuzależnionych i... od tamtej pory, jak to w terapii, raz na wozie, raz pod wozem ale coraz więcej i coraz częściej jednak na
Jestem wciąż żoną alkoholika będącego w terapii i abstynencji od 8 m-cy. Jak żyją koalki i trzeźwiejący alkoholicy - kto przeżył ten wie
Jesteśmy małżeństwem od 15 lat, mamy dwie córki i trzy koty
Na razie, po ciężkich dwóch ostatnich latach (moja choroba, operacja a także śmierć w najbliższej rodzinie, depresja dziecka i coraz intensywniejsze picie męża) - próbuję odszukać siebie a właściwie buduję siebie od nowa, jako DDA (porzucone przez rodziców) z wieloma deficytami mam dużo pracy nad sobą i za i przed sobą. Moja terapeutka dzielnie mnie wspiera a ja czytam dużo, kładę sobie do głowy nowe zasady i próbuję postępować zgodnie z nimi. Najbliższe otoczenie przypina mi ostatnio łatkę takiej, z którą nie idzie wytrzymać, więc chyba terapia działa
Aktualnie korzystam z terapii indywidualnej, niestety jedyna w moim mieście poradnia nie prowadzi terapii grupowej dla współ. Toteż wędruję po forach dla koalek. Jesteście skarbnicą wiedzy i doświadczenia.
Mąż ma terapię i indywidualną i grupową, starsza córka też jest pod opieką psychologa.
Nieudolnie, kulejąc próbujemy tworzyć nową rzeczywistość.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanego popołudnia!
Klara - Śro 30 Kwi, 2014 13:31
A, to witaj Aniu
Już jak widać jesteś mniej więcej na prostej, więc pierś do przodu i dalej podbijaj świat!
aniad - Śro 30 Kwi, 2014 13:37
Dziękuję Klaro
Myślę, że do prostej to mam jeszcze ładny kawałek, jeszcze czasem przedzieram się przez krzaki i gąszcze
Niełatwo zmienić schematy wypracowane przez prawie 40 lat i niełatwo zmienić sposób myślenia i podejście do życia i ludzi.
Ale da się, już wiem, że się da
A z tym podbijaniem świata... tak chciałam podbijać świat, przecież byłam inna, wyjątkowa i wszystko musiało być idealne... a teraz chcę po prostu być sobą i cieszyć się życiem...
Duszek - Śro 30 Kwi, 2014 14:16
Witaj aniad,
aniad napisał/a: | a teraz chcę po prostu być sobą i cieszyć się życiem. |
OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 15:25
aniad napisał/a: | Nieudolnie, kulejąc próbujemy tworzyć nową rzeczywistość. |
Przeczytałam twój post i powiem szczerze jestem pod wrażeniem idziesz, prosto to lepszego życia. Pewnie spotkasz na swojej drodze nie jedną przeszkodę, ale już wiesz jak sobie radzić, by z opresji wyjść suchą stopą. Powodzenia
aniad - Śro 30 Kwi, 2014 19:06
To prawda, mam cel i do niego dążę choć odzieranie siebie z kolejnych warstw i szukanie prawdy o sobie nie jest lekkie, łatwe i przyjemne, zwłaszcza, że ta prawda często jest inna niż się spodziewamy.
Jestem córką alkoholików, od 2-go roku życia wychowywała mnie babcia. Ponad rok temu jak obuchem uderzył mnie fakt, że mój mąż (również DDA) jest alkoholikiem. Spełniło się to, czego najbardziej nie chciałam w swoim życiu bo mój dom miał być inny. Ale przecież znacie to doskonale...
Teraz mam za zadanie złamać to wstrętne koło historii. Mam dwie córki, już są DDA ale mam nadzieję, że jak poprostuję swoje życie, że jak zrozumiem swoją przeszłość uda mi się nauczyć je takiego podjeścia do życia by nie zostały kiedyś żonami alkoholików, jak ja, jak moja mama, jak moja babcia...
OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 19:38
aniad napisał/a: | mam nadzieję, że jak poprostuję swoje życie, że jak zrozumiem swoją przeszłość uda mi się nauczyć je takiego podjeścia do życia by nie zostały kiedyś żonami alkoholików, |
Aniu życzę ci tego z całego serca.
aniad - Śro 30 Kwi, 2014 19:56
Cóż, nie będę mieć wpływu na wybory moich córek, to wiem, jestem tego świadoma i ciężko pracuję by to w pełni akceptować.
Jak silne są mechanizmy u DDA wiem, przerobiłam i przerabiam dość boleśnie na własnej skórze. Mocno musiałam dostać w tyłek, żeby podkulić ogon pod siebie i wyciągnąć rękę po pomoc.
Wiele rzeczy jako rodzice zepsuliśmy ale wierzę, że jest jeszcze dość czasu by choć część z nich spróbować naprawić.
Zaczynam od siebie i wierzę, że i moje córki na tym skorzystają.
Takie przyjemne z pożytecznym
Jeszcze często się gubię i często jestem w rozterce, jeszcze jest we mnie wiele żalu i złości z okresu picia mojego męża, jeszcze wielu rzeczy nie widzę i nie umiem.
Ale pracuję nad sobą, czasem więcej, czasem mniej, czasem mnie to cieszy a czasem tarza po podłodze ale po tych kilku miesiącach żyję inaczej, oddycham pełną piersią i cieszę się każdym dniem
milutka - Czw 01 Maj, 2014 07:46
O jak fajnie się Ciebie czyta Pozdrawiam i życzę kolejnych kroczków ku lepszemu
Jacek - Czw 01 Maj, 2014 07:52
cześć Aniu
esaneta - Czw 01 Maj, 2014 08:22
witaj Aniu
Maciejka - Czw 01 Maj, 2014 08:44
Witaj Aniu tu
pietruszka - Czw 01 Maj, 2014 12:54
Cześć Aniu
aniad - Czw 01 Maj, 2014 17:08
Dziękuję za miłe powitanie!
Mała - Pon 05 Maj, 2014 15:45
Witaj Aniu - mój Kaktus trzeźwieje już ponad rok Mamy 2 małych synów i psa
Pięknie i dzielnie walczysz o siebie!
aniad - Pon 05 Maj, 2014 16:23
Witaj Mała
Ja wiem czy tak dzielnie walczę? Ja po prostu jestem uparta jak osioł
A ta cała terapia mnie wykańcza, toż to krew, pot i łzy
Gdyby nie dzieci, chyba nie miałabym motywacji... miewam chwile zwątpienia, wiele mnie to wszystko kosztuje i w takich chwilach myślę sobie: "a w cholerę z tym wszystkim, z tym całym leczeniem, przecież to nie ja piję". I buntuję się często, jeszcze czasem zalewają mnie myśli czym sobie na takie życie zasłużyłam, dostałam w du**sko już w bardzo wczesnym dzieciństwie... a teraz znowu to samo. No dlaczego ja??? Na szczęście jak mnie takie chore myśli nachodzą umiem już sama puknąć się w głowę ale....
Nie dalej jak wczoraj wylałam żale do męża. Ja widzę i doceniam, że się stara. Dużo czasu spędza w domu, angażuje się, pomaga ale nadal ma kiepskie relacje ze starszą córką i niestety jak tego nie ogarnie - rodzina się rozleci. Powiedziałam swojemu mężowi wczoraj, że ma 24 miesiące od ostatniego kielicha na stanięcie na nogi. 8 przeleciało a zmian - oprócz abstynencji - za dużo nie widzę. Po tym czasie chcę mieć w domu dorosłego partnera, umiejącego się komunikować z innymi dorosłymi i dziećmi!, potrafiącego komunikować jasno i wprost swoje myśli i oczekiwania. Nie chcę w moim domu krytykowania, umoralniania i manipulowania...
I niech mi teraz ktoś wyłoży, czy ja mam nawrót i to najgorsze cechy współ ze mnie wyłażą czy mogę się klepnąć po plecach za stawianie granic i jasne komunikowanie oczekiwań ?
Mocno mi wczoraj ulżyło jak się wygadałam mężowi ale dziś mam wątpliwości...
Nie mam jednakże zamiaru do końca życia gryźć się w język zanim powiem coś, co wiem, że się alkoholikowi nie spodoba bo przecież on po terapii już bardzo dobrze wie, że jak ja mam z czymś problem to jest to tylko mój problem...
I takie oto są dylematy leczącej się żony trzeźwiejącego alko...
|
|