To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Czego chcę od życia.....

barbaraproblema - Śro 18 Cze, 2014 16:20
Temat postu: Czego chcę od życia.....
Witam wszystkich
Nie wiem, czy uda mi się poprawnie wysłać niniejszy post, ale kto nie próbuje, ten nic nie osiąga.
Mam na imię Baśka - jestem alkoholiczką, uczę się być trzeźwa od pięciu lat r., aczkolwiek z różnym rezultatem. Wierzę jednak, że wreszcie znajdę to czego szukam, zrozumiem pewne sprawy, zaakceptuję siebie taką jaką jestem.
Chcę zapytać jak trzeźwieje wam się w związkach (małżeństwie) , gdzie druga strona nie zamierza dokonywać w swoim życiu żadnych zmian, wręcz protestuje przeciwko nim. Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?
Nie mogę zrozumieć, dlaczego dla osoby nieuzależnionej tak ważny jest alkohol i kategorycznie sprzeciwia się zmian, dotyczących np. zaprzestania picia alkoholu w domu?
Zastanawiam się, czy to tylko brak szacunku dla uzależnionego partnera, czy może brak chęci zmian - no bo przecież nie musi i nie chce w sobie nic zmieniać - to nie jego problem, czy też może wypalanie się związku...
Najgorsze dla mnie jest to, że kiedy zaczynałam chcieć trzeźwieć i sama podjęłam działania minęło już tyle lat, a ja ciągle zastanawiam się nad tym samym.
Czy istnieją związki , gdzie partner nieuzależniony nie dokonuje żadnych zmian, nie dopuszcza do siebie żadnych informacji o chorobie...., czy można po wieloletnim piciu pracować tylko nad sobą - osiągać rezultaty, gdzie druga strona ma prawo zatrzymać się i po swojemu sobie żyć.
Nie wiem, czy jasno się wyrażam.
Ja zrobiłam już sporo w kierunku trzeźwienia, zrobię jeszcze więcej.
Jak to jest u was?

Jacek - Śro 18 Cze, 2014 16:32

cześć Basiu :)
ja mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem

matiwaldi - Śro 18 Cze, 2014 16:53

cześć 8)
jestem alkoholikiem i nam/mnie nie wyszło życie razem.....

endriu - Śro 18 Cze, 2014 17:18

barbaraproblema napisał/a:
Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?

nie jest możliwe

Cześć barbaraproblema, :)

KaTre - Śro 18 Cze, 2014 17:55

Cześć :)

barbaraproblema napisał/a:
Czy ogólnie jest możliwe trzeźwienie (takie najprawdziwsze) w domu, gdzie alkohol bardzo często się pojawia?

Wydaje mi się, że niestety nie :(
Ja co prawda jestem współuzależniona i DDA... ale jak moje koleżanki z pracy się odchudzają, to jest absolutny zakaz mówienia/przechowywania/jedzenia słodyczy w ich obecności - "czego oczy nie widzą, to sercu nie żal" :(

zołza - Śro 18 Cze, 2014 18:07

Witaj Barbaraproblema :)
Czytając Twoje powitanie zaskoczylam , że jesteśmy w takiej samej sytuacji . Podobny okres abstynecji , nauka pokory i trzeźwienia po dwóch czy trzech próbach kontroli lub też poddania się chorobie. Długoletnie małżeństwo z nieużależnionym partnerem. ;)
Początki mojej decyzji o trzeźwieniu były bardzo trudne. Kilka razy stawiałam małżeństwo na ostrzu noża - no bo jak to ja chce być trzeźwa , chcę przestrzegać zasad dla niepijjących alkoholików a Ty mi nie pomagasz ? Nie podoba Ci sie to , że nie chodzę z Toba na imprezy , że nie bawię sie dobrze w towarzystwie Twoich znajomych ,że nie życze sobie by w moim domu pito , że nie chce czuć od Ciebie alkoholu ...itp , itd. Pretensje i pretensje - obrzucanie sie naprzemiennie winą.
Próby zmieniania jego. :roll: Mój mąż nie wierzy w moje uzależnienie , pomimo ,ze dostał wiedzę na ten temat. Jego jedyna gadka na temat mojego nałogu to - "przecież jak nie chcesz to nie pijesz" :bezradny: Moje próby ukazania mu świata trzeźwiejących alko spezły na niczym - nie umie sie tam odnaleźć.( uszanowałam jego decyzję) Do dzisiaj ma problem gdy spotykam sie z ludźmi z branży czy z psychologiem. Nadal jesteśmy razem chociaż czasami wkurza mnie niemiłosiernie i czuje sie całkowicie niezrozumiana w tym do czego dążę - ale ...i tu ma całkowita rację
barbaraproblema napisał/a:
no bo przecież nie musi i nie chce w sobie nic zmieniać - to nie jego problem

Przez te wszystkie lata wypracowaliśmy kompromis. On nie staje na drodze mojego trzeźwienia ( to jest... nie utrudnia kontaktów , terapii , nie pije w domu , nie ma w nim alkoholu ) a ja nie reaguję pretensjami czy krzykiem na jego alkoholowe wypady czy spotkanie z kumplami.
Czy mamy szanse ? - nie wiem . Ciągle próbujemy :)

Tajga - Śro 18 Cze, 2014 18:19

barbaraproblema napisał/a:
gdzie druga strona nie zamierza dokonywać w swoim życiu żadnych zmian, wręcz protestuje przeciwko nim.

Mój były (na szczęście ) mąż z jednej strony mi kibicował, z czasem się pokapowałam że robi to dla ludzi :( , dla sąsiadów którzy mnie wspierali, dla ludzi z mojej pracy, dla rodziny... takim wzorowym mężem chciał być :glupek:
Z drugiej strony NIC nie robił żeby mi pomóc.
Zabierał dosłownie siłą i szantażem na spacery ze znajomymi ( kończące się zawsze ostrym piciem, i moim wyciąganiem ich z plażowych ogródków), zapraszał na wódkę do nas do domu ,awanturował się kiedy chciałam wyjść na miting, co w końcu skończyło się moim zapiciem ośmioletniej abstynencji.
Na tamten czas nie miałam w sobie dość siły żeby się mu postawić, no to jechał na moim poczuciu winy.

Zakończyłam ten koszar rozwodem, na którym i tak utrzymywał że piję nadal ( wtedy miałam 6 lat trzeźwości), a on nie widział mnie do czasu rozwodu dwa lata, ale swoje wiedział :glupek:
Nie raz zastanawiałam się, czy to jest niezgoda na partnera alkoholika, czy jakaś chora zazdrość, że można normalnie żyć bez alkoholu.

margo - Śro 18 Cze, 2014 20:20

Cześć Basiu :)
leon - Śro 18 Cze, 2014 20:22

Czesc :>
milutka - Śro 18 Cze, 2014 21:14

Cześc Basiu :)
rybenka1 - Śro 18 Cze, 2014 22:09

Witaj Basiu .Ja jestem alkoholiczką mój mąż nie .Do tańca trzeba dwojga ,można zawsze się dogadać i My oboje tak zrobiliśmy .W domu nikt nie pije alkoholu ,nie trzymamy ,nawet kieliszków nie mamy .Bo nie podajemy alkoholu to też po co mi one.Od prawie szesciu lat wszystkie uroczystosci są bezalkoholowe.Mąż jeśli chce się napić to w garażu ,lub teraz to w alltanie .Jeśli idzie na imprezę alkoholową mówi mi wcześniej .Wtedy to idzie spać do drugiego pokoju.Wszystko można dopracować ,jeśli obie strony chcą i szanują nasze decyzje i poglady .Tak to u mnie jest .Dodam jeszcze ,że przyjaciele z branży są u mnie częstymi goscmi .
Słoneczko - Śro 18 Cze, 2014 22:22

Witaj Basiu :)
Czarny - Czw 19 Cze, 2014 02:39

Cześć Basiu. Jestem Krzysiek alkoholik.
quote="barbaraproblema"]Czy istnieją związki , gdzie partner nieuzależniony nie dokonuje żadnych zmian, nie dopuszcza do siebie żadnych informacji o chorobie....,[/quote]
Tak istnieją, mój jest tego przykładem. Nie jest łatwo gdy druga strona tak na prawdę nie wie nic o tej chorobie. Natomiast mam ten komfort że żona jest abstynentką, tak po prostu...jeszcze na studiach z Ruchem Odnowy coś miała wspólnego.
Natomiast chodzi na służbowe typowo pijane imprezy i koniecznie potrzebuje mojego towarzystwa. Nic nie kuma. Przeważnie nie chodzę, tym bardziej że ostatnio również z innych powodów.Ale kilka razy postawiła mnie w sytuacji dość trudnej, poszedłem.Kwestia mityngów, bo w pewnych sprawach by mnie musiała zastąpić, niestety odpada. Z pół roku nie byłem lub więcej. Ponieważ nie pije przeszło cztery lata to nie widzi problemu. Nie, nie wypłakuje tu się w mankiet, bo jednak o swoją trzeźwość to muszę zadbać ja. W każdym razie zrozumienia w pewnych sprawach zupełnie brak.
Ale, da się żyć. :D

barbaraproblema - Pią 20 Cze, 2014 08:39

Dziękuję za przywitanie i odpowiedzi.
Zastanawiam się, czy można żądać-prosić-chcieć od partnera, aby pomógł. Uczono mnie na terapii, powtarzano po tysiąckroć na mitingu, że zmiana dotyczyć ma mnie, a reszta potem się ułoży.
Chcąc żyć powinnam przestrzegać pewnych zasad, ale z mojego doświadczenia nie da się, jeśli ma się u boku osobę, która jak twierdzi: nie zrezygnuje z alkoholu. Przecież to nie jego problem.
Nie czuję się bezpiecznie w takim związku, obawiam się każdego łykendu; dostaję rozstroju żołądka jak mam po raz kolejny tłumaczyć się , dlaczego nie chcę iść na grilla czy imieniny znajomych. Dla mnie sam fakt jest trudny, że dla własnego zdrowia muszę rezygnować z wielu rzeczy, ale dokonałam wyboru i nie czuję się na sile aby postępować inaczej.
Do tańca trzeba dwojga……………, fakt, tylko strasznie trudno żyć będąc samą z problemem, tłumaczyć, że rozwala mnie po jego libacjach. Słyszeć, że jestem niedopita czy przepita albo szalona – bo rzeczywiście zachowuję się nerwowo, inaczej kiedy w pobliżu znajduje się flaszka.
Nie chce mi się już tłumaczyć; zmęczyłam się…….z drugiej strony nie chcę niszczyć wieloletniego związku, rozwalać wszystkiego co stworzyliśmy.

Janioł - Pią 20 Cze, 2014 09:04

barbaraproblema napisał/a:
Nie czuję się bezpiecznie w takim związku, obawiam się każdego łykendu
to może czas pomysleć o rozstaniu w trosce o własne życie ?
barbaraproblema napisał/a:
…….z drugiej strony nie chcę niszczyć wieloletniego związku, rozwalać wszystkiego co stworzyliśmy.
na pewno Ty ? z doświadczenia wiem że dla zdrowej osoby kwestia picia alkoholu nie jest ważna , picia bronią alkoholicy bo sa uzależnieni , moja żona nie pije od 20 lat a to ja jestem uzależniony
szika - Pią 20 Cze, 2014 09:11

barbaraproblema napisał/a:
można żądać-prosić-chcieć od partnera, aby pomógł.

cześć Basiu..
odpowiem to co uważam - MOŻNA A NAWET TRZEBA!
żądać oczywiście nie, ale prosić tak... bo w końcu co to za związek gdzie nie możemy liczyc na pomoc partnera?
alkoholizm to choroba (choć niektórzy uważają inaczej), porównajmy zatem:
jesli jedno z partnerów jest chore na astmę i szkodzi mu dym papierosowy to nie wyobrażam sobie aby drugie paliło w domu, bo "nie ma problemu"...
barbaraproblema napisał/a:
Nie czuję się bezpiecznie w takim związku, obawiam się każdego łykendu; dostaję rozstroju żołądka

tutaj sama sobie odpowiadasz na pytania..
barbaraproblema napisał/a:
rozwalać wszystkiego co stworzyliśmy.

piszesz, że coś stworzyliście... sorry ale jakaś sprzeczność... dbając o siebie, o swoje zdrowie, ŻYCIE (!!!!) miałabyś cokolwiek rozwalać? przeczytaj samą siebie tak na spokojnie jeszcze raz...
co jest ważniejsze niż życie, zdrowie? związek z facetem, który najwyraźniej ma problem z alkoholem i jest uzalezniony?
wiesz? jak sie kogos kocha, a nie ma sie problemu z alko, to naprawdę nie stanowi żadnej trudności rezygnacja z picia... najgłośniej "krzyczą" ci, którzy sama nadal "cierpią"...
sama się wielokrotnie na moim podwórku o tym przekonałam...

Jo-asia - Pią 20 Cze, 2014 10:05

Basiu :)
niecały rak temu, miałam podobne myśli do Twoich
czułam się zagrożona, mój mąż nie pił w domu..bywało, że wracał pijany, stawało się to co tygodniowym rytuałem.. i nie tylko tym, czułam się zagrożona..to jednak nie temat na Forum otwartym, jeśli chcesz mogę Ci to opisać na pw.
Pewnego dnia podjęłam decyzję, że chcę odejść..rozstać się. Okoliczności zewnętrzne mi na to nie pozwalały fizycznie, więc "wprowadziłam" separację ustną.
Od tamtego czasu, wiele się zmieniło. Przestał pić. Poszedł na terapię DDA. Zmienił spojrzenie na siebie, świat. Zbliżył się do dzieci. Nauczył się dawać.
A ja? mogę pracować spokojnie nad sobą i cieszyć się nimi :)

endriu - Pią 20 Cze, 2014 12:39

barbaraproblema, ja się rozstałem ze wszystkimi którzy chcieli pić przy mnie
yuraa - Pią 20 Cze, 2014 13:59

barbaraproblema napisał/a:
jak mam po raz kolejny tłumaczyć się
barbaraproblema napisał/a:
tłumaczyć, że rozwala mnie po jego libacjach.
barbaraproblema napisał/a:
Nie chce mi się już tłumaczyć;

widzisz problem ?
tu nie chodzi o jego picie, to Ty sie źle czujesz bo chcesz być lojalna wobec partnera i wytlumaczyć mu swoje postępowanie , przyczyny racjonalnie wyłozyć.

jesli zalezy Ci na trzeźwośći przestań sie tłumaczyć

barbaraproblema - Sob 21 Cze, 2014 07:44

Dziękuję za przeniesienie tematu, chciałam już o to poprosić.
Między swoimi , bezpieczniej... :rotfl:
Temat ten traktuję niezwykle poważnie, ponieważ od lat spędza mi sen z powiek. Z jednej strony „walczę” o swoje życie z drugiej robię coś jakby przeciwko temu – coś odwrotnego, bo akceptuję rzeczy, które niszczą wszystko, co tak ciężko wypracowuję. A ciężko mi to idzie, być może z powodu o którym tu piszę.
Nie bez przyczyny zatytułowałam go : czego chcę od życia?
Ciągle próbuję szukać kompromisów, próbuję ustalać zasady, tłumaczyć się …, proszę o wyrozumiałość i zrozumienie . Mam ogromną świadomość , że ciągle stoję nad przepaścią ; widzę, że wy mnie rozumiecie… Na jednym z pierwszych mitingów usłyszałam kiedyś od jednego z uczestników: jeśli coś zagraża twojej trzeźwości – zmień to, porzuć, uciekaj – bo nie dasz rady.
Potraktowałam słowa tego człowieka jako: desperację, szaleństwo, nienaturalność. Minęło kilka lat, a widzę , że stoję w pewnym martwym punkcie , pomimo ogromnej pracy , którą wykonuję. Pomimo własnych zmian. Myślałam, że te słowa są szalone, ale widzę, że tylko potraktowanie choroby w sposób poważny i chyba trochę … desperacki (zdecydowany) może dać mi szanse na prawdziwe trzeźwe życie. Trochę mnie to boli, ale ja przestaję się już tłumaczyć………………………………………………., niech się dzieje wola…… nie moja.

matiwaldi - Sob 21 Cze, 2014 08:08

barbaraproblema napisał/a:
Na jednym z pierwszych mitingów usłyszałam kiedyś od jednego z uczestników: jeśli coś zagraża twojej trzeźwości – zmień to, porzuć, uciekaj – bo nie dasz rady.
Potraktowałam słowa tego człowieka jako: desperację, szaleństwo, nienaturalność.



ja mam takie doświadczenia w tej materii.....
mój dobry znajomy,żeby nie napisać kolega miał dobrze prosperujący zakład pogrzebowy,parę nieruchomości i Żonę z Jej ambicjami i "chciejstwem"... ciągle starał się, aby pogodzić "wyścig szczurów" z niepiciem ,aby nie napisac z trzeźwieniem ......
brał prochy na depresję i szukał pomocy w indywidualnej terapii......
pewnej niedzieli znalazł spokój ....na sznurze w garażu.......
a ludzie mówili "...taki bogaty,a się powiesił...pewnie zwariował...."
ja w piątym roku abstynencji zamknąłem trzy sklepy,rozwiodłem sie z Żoną ,odciąłem pępowinę synom i nie piję ,żeby nie napisac trzeźwieję .....
a ludzie mówią "...tak mu dobrze szło ,a wszystko zmarnował i teraz jest sam....pewnie zwariował..."


a morał jest taki : ani ja,ani On już sie nie przejmujemy tym co ludzie mówią .......
8)

milutka - Sob 21 Cze, 2014 08:57

Cytat:
a morał jest taki : ani ja,ani On już sie nie przejmujemy tym co ludzie mówią .......

_________________
tak ...i popadasz w pewien sposób w egoizm którego sam w sobie nie dostrzegasz ...masz w du*** dzieci ,rodzinę i bliskich ...liczysz się Ty ...szczerze może i dobry sposób na swoją trzeźwość ale jako pijany byłes tylko dla siebie i jako trzeźwy liczysz się sam sobie ...nadal masz rozchwiane emocje nad którymi nie panujesz.....
zołza - Sob 21 Cze, 2014 09:20

barbaraproblema napisał/a:
Minęło kilka lat, a widzę , że stoję w pewnym martwym punkcie , pomimo ogromnej pracy , którą wykonuję. Pomimo własnych zmian. Myślałam, że te słowa są szalone, ale widzę, że tylko potraktowanie choroby w sposób poważny i chyba trochę … desperacki (zdecydowany) może dać mi szanse na prawdziwe trzeźwe życie. Trochę mnie to boli, ale ja przestaję się już tłumaczyć


Wydaje mi się , że już dawno dojrzałaś do tej decyzji a teraz nastąpił moment odpowiedni na realizację. :) Zastanawiam się tylko czy aby na forum nie szukasz akceptacji swojej decyzji i potwierdzenia tego , że to jedyna słuszna droga by pójść dalej ... Basiu :) to powinna być w 100 % Twoja decyzja , bo to Ty poniesiesz jej konsekwencje ( jakiekolwiek by one nie były dobre czy złe ;) ) Nie szukaj przzyzwolenia :P Działaj jak Ci serducho dyktuje :okok:
Powodzenia :)

pannaJot - Sob 21 Cze, 2014 11:03

milutka napisał/a:


tak ...i popadasz w pewien sposób w egoizm którego sam w sobie nie dostrzegasz ...masz w du*** dzieci ,rodzinę i bliskich ...liczysz się Ty ...szczerze może i dobry sposób na swoją trzeźwość ale jako pijany byłes tylko dla siebie i jako trzeźwy liczysz się sam sobie ...nadal masz rozchwiane emocje nad którymi nie panujesz.....

hmmm... Ja również się rozwiodłam, postawiłam na siebie nie na pijącego męża. Jestem egoistka- dbam o siebie i zwisa mi już co mówią o mnie w starym miejscu zamieszkania. Niech gadają... Mój eks pracuje za granica dobrze zarabia a ja wybrałam swoje moje skromniejsze ale zdecydowanie bezpieczniejsze zycie. Ojjj napsuli mi ludzie gadaniem życia. Ale moje zycie jest teraz moje i dla siebie jestem najważniejsza. Niezależnie od tego co inni mysla JA jestem na pierwszym miejscu, później dzieciaki i partner. Niezdrowe? Dla mnie najważniejsze. Bo kiedy sama o siebie nie zadbam nikomu nic nie dam bo będa mnie pijaną zbierać z asfaltu.
Howgh :)

Estera - Sob 21 Cze, 2014 11:19

Milutka, w moim odczuciu zarówno zdrowienie alkoholików jak i nas - współuzależnionych powinno zaczynać się od skupienia na sobie: na swojej motywacji, swoich potrzebach, swoich uczuciach itd. Uważam, że to jest bardzo potrzebne, wręcz niezbędne do tego, żeby zdrowieć. Taki egoizm rozumiem i popieram. Wiem, że gdybym nie zaczęła być skupiona na sobie niewiele by się zmieniło w moim życiu.

Ja nie rozumiem zupełnie partnera autorki wątku - to w moim poczuciu jest egocentryzm i ten "zły" egoizm, a może po prostu uzależnienie?

siwy56 - Sob 21 Cze, 2014 11:21

matiwaldi napisał/a:
a morał jest taki : ani ja,ani On już sie nie przejmujemy tym co ludzie mówią .......
Masz moje pełne poparcie :brawo: U mnie w tej chwili jest podobnie,z jedną różnicą,żona zaakceptowała zmiany w mym życiu zawodowym,rezygnując z pewnych materialnych profitów na rzecz, nazwijmy to,całokształtu pożycia małżeńskiego,jakkolwiek synowie w wieku 34 i 26 lat woleliby poprzedni układ w którym wiecznie pijany tata rekompensował im swój stan walorami materialnymi pozwalającymi na wygodne i bezproblemowe życie.A tak :zlezka: I tak tata jest be bo chce żyć własnym trzeźwym życiem. :tak:
Tajga - Sob 21 Cze, 2014 13:17

milutka napisał/a:
...liczysz się Ty

Zawsze i wszędzie zawsze na pierwszym miejscu jestem JA.
Bo jak MNIE trzeźwej będzie dobrze, to i moim bliskim będzie dobrze.
To się nazywa zdrowy egoizm.
milutka napisał/a:
nadal masz rozchwiane emocje nad którymi nie panujesz.....

Nie da rady, trzeźwy panuje nad swoimi emocjami, w końcu po to zakręcamy butelkę :bezradny:
A komuś się to nie podoba.....jego problem :p

milutka - Sob 21 Cze, 2014 14:11

Cytat:
milutka napisał/a:
liczysz się Ty


a Tobie rozumiem to bardzo przeszkadza.........
_________________
jesli chodzi o Ciebie -nie zupełnie nie kolego ...i nie chce chyba kontynuować z Tobą tej dyskusji bo bym musiała za dużo powiedzieć a nie chce tego ...cieszę się ,że jestem sobą i dobrze mi z tym ale razi mnie w oczy takie piepszenie głupot ...a skoro idziemy tym tokiem myślenia ...to właśnie wypowiedziałam własne zdanie a co z tym zrobisz Twoja" brożka" nie moja ... a mam prawo do tego bo również liczę się tylko" Ja "... ;)

Estera napisał/a:
Milutka, w moim odczuciu zarówno zdrowienie alkoholików jak i nas - współuzależnionych powinno zaczynać się od skupienia na sobie: na swojej motywacji, swoich potrzebach, swoich uczuciach itd. Uważam, że to jest bardzo potrzebne, wręcz niezbędne do tego, żeby zdrowieć. Taki egoizm rozumiem i popieram. Wiem, że gdybym nie zaczęła być skupiona na sobie niewiele by się zmieniło w moim życiu.
Esterko ten temat już raz był gdzieś poruszony dawno temu i chyba dobrze się ta dyskusja nie skonczyła bo tak jak trzeźwiejący alkoholicy mają swoje zdanie na ten temat tak i my współuzależnione mogłybyśmy sporo na ten temat powiedzieć ...i tutaj bym się skupiła raczej na alkoholikach trzeźwiejących lub dziś nie pijących jak kto woli którzy mają klapkę na oczach i dążą do swoich celów ,swojej trzeźwości nie zwracając na uczucia innych ....zrzucają całą odpowiedzialność na własne małżonki które nie dośc ,że również są chore ,mają problemy nie raz nie dwa poważne ze zdrowiem ,nerwice ,depresje i tp ...to muszą zając się dziećmi ...My współuzależnione też musimy się leczyć ale nie możemy wszystkiego zostawić ,zostawić dzieci ...,zrezygnować z pracy by móc korzystać z terapii ,niejednokrotnie musimy wybierać wyjście gdzieś by się odstresować czy kupić dzieciom chleb ,,,w większości przypadków tacy alkoholicy trzeźwiejący mimo wszystko nie płaca alimentów i uważają ,że skoro fundusz na dzieci płaci to wystarczy ...cały czas uważam ,że całe to trzeźwienie to nie powinna być lekcja egoizmu tylko pokory ...no ale to tylko moje skromne zdanie ...i dodam ,że jest tutaj na forum kilka osób co naprawdę się miło czyta jak dbają o swoją trzeźwość nie tracąc szacunku do innych i do swoich rodzin ...ale niektórzy pozjadali już całkiem rozumy i egoizm aż razi ..i to taka zasada ...byle do trzeźwości i byle do celu,byle mi było dobrze ...a co inni myślą i czują to nie ważne ...
A teraz dam Ci jeszcze przykład taki z mojego życia rażący ...gdy mój mąż wrócił z terapii na odziele zamkniętym jakiś czas nie pił ...próbował trzeźwieć i ok ...ja stałam z boku i przyglądałam się temu ...po kilku dniach kiedy był zdany na moją pomoc finansową ,jedzenie itp...poszedł do pracy ,zaczął zarabiać ale zaczął dochody przeznaczać na długi ,zaczął kupować sobie ubrania i takie tam ...któregoś dnia nie wytrzymałam i zapytałam go czy ta jego trzźwość ma tak wyglądać ,że dba o swoje potrzeby kosztem moim ,,,bo to ja z pensji kupowałam jeśc ,gaz czy tankowanie samochodu i ogólnie opłaty ....powiedział mi ,że na terapii nauczył się dbać o swoje potrzeby ,i zawsze mi oddawał pensję :shock: a teraz będzie dbał o siebie bo ma długi i nigdy nie miał sobie za co ciucha kupić bo ja mu pieniądze zabierałam ....to ja mu powiedziałam ,że skoro tak to niech idzie na swoje bo ja go nie mam zamiaru utrzymywać ...kilka dni wytrzymał i zaczął pić oczywiście obwiniając mnie za wszystko ....Liczę się ja i moja trzeźwość -kosztem innych ale połowa tego nie dostrzega niestety ........

milutka - Sob 21 Cze, 2014 14:14

Tajga napisał/a:

milutka napisał/a:
nadal masz rozchwiane emocje nad którymi nie panujesz.....

Nie da rady, trzeźwy panuje nad swoimi emocjami, w końcu po to zakręcamy butelkę
A komuś się to nie podoba.....jego problem
Tajgo skarbie ...ale jeśli manipulacje są widoczne gołym okiem mimo trzeźwienia mimo ,że to nie jego problem nie wolno udawać ,,że problemu nie ma ;)
Tajga - Sob 21 Cze, 2014 14:31

Oczywiście nie uogólniamy.
:)

milutka - Sob 21 Cze, 2014 14:44

Tajga napisał/a:
Oczywiście nie uogólniamy.
czasami tak trzeba ;)
milutka - Sob 21 Cze, 2014 21:35

Cytat:
widzę, że sprawy zlotowe wychodzą na wierch
_________________
hahahha Endriu Tobie nic nie umknie ...jednego czego nie można Ci zarzucić to wyłapywania niusów ...powinienes w gazecie pracować :smieje:
barbaraproblema - Pon 23 Cze, 2014 09:06

Cyt.:" Milutka, w moim odczuciu zarówno zdrowienie alkoholików jak i nas - współuzależnionych powinno zaczynać się od skupienia na sobie: na swojej motywacji, swoich potrzebach, swoich uczuciach itd. Uważam, że to jest bardzo potrzebne, wręcz niezbędne do tego, żeby zdrowieć. Taki egoizm rozumiem i popieram. Wiem, że gdybym nie zaczęła być skupiona na sobie niewiele by się zmieniło w moim życiu.

Ja nie rozumiem zupełnie partnera autorki wątku - to w moim poczuciu jest egocentryzm i ten "zły" egoizm, a może po prostu uzależnienie?".

Dziękuję. Twoje zapytanie a zarazem niezrozumienie mojego partnera daje mi pewność i że i ja mam prawo się wahać. Jesteś współuzależniona, tym bardziej jest to dla mnie cenna wskazówka.
Momentami wydaje mi się i tak też jestem traktowana , że to ja jestem dziwna i nie mam prawa do zaistnienia w tym związku już nie jako chora osoba, ale przede wszystkim mająca swoje zdanie.
Egocentryzm, egoizm, uzależnienie...
Po tym, co przeszłam nie potrafię i nie chcę sama oceniać, wyciągać wniosków, narzucać. Myślę o pomocy z zewnątrz, tylko nie wiem, czy mój m. będzie chciał gdziekolwiek się udać. [/quote]

Romuald - Pon 23 Cze, 2014 10:50

Terapia? Fajnie, ale to my kochamy i nienawidzimy, prawda? Trzeba siebie zrozumieć co jest ważne i potrzebne by żyć. Chyba że się nie ...
Halibut - Pon 23 Cze, 2014 11:10

barbaraproblema napisał/a:
Ciągle próbuję szukać kompromisów, próbuję ustalać zasady, tłumaczyć się …, proszę o wyrozumiałość i zrozumienie . Mam ogromną świadomość , że ciągle stoję nad przepaścią ; widzę, że wy mnie rozumiecie… Na jednym z pierwszych mitingów usłyszałam kiedyś od jednego z uczestników: jeśli coś zagraża twojej trzeźwości – zmień to, porzuć, uciekaj – bo nie dasz rady.

Potraktowałam słowa tego człowieka jako: desperację, szaleństwo, nienaturalność. Minęło kilka lat, a widzę , że stoję w pewnym martwym punkcie , pomimo ogromnej pracy , którą wykonuję. Pomimo własnych zmian. Myślałam, że te słowa są szalone, ale widzę, że tylko potraktowanie choroby w sposób poważny i chyba trochę … desperacki (zdecydowany) może dać mi szanse na prawdziwe trzeźwe życie. Trochę mnie to boli, ale ja przestaję się już tłumaczyć………………………………………………., niech się dzieje wola…… nie moja.


Potrzebujesz zrozumienia i wsparcia, dopracowanych jasnych relacji gwarantujących Ci wewnętrzny spokój i trzeźwienie.
A jest jak jest.
Ludzi trudno zmieć, najczęściej to niemożliwe.
Kiedy człowiek trzeźwieje, często dopiero wtedy zaczyna dostrzegać realia.
Problemy w związkach alkoholików nie muszą być wyłącznie pochodną alkoholu.
Jeżeli tak jest to walka z uzależnieniem staje się tym trudniejszą próbą.
Starasz się rozpaczliwie kontrolować sytuację, której nie da się kontrolować.
Albo zaakceptujesz wasze relacje i będziesz potrafiła się w nich znaleźć, albo dokonasz w swoim życiu radykalnych zmian.
Oczywiście to nie tylko kwestia wyboru, ale i wewnętrznej gotowości.
W przeciwnym wypadku będziesz żyła w zawieszeniu, niesiona przed siebie wiatrem przypadku i humorami męża.
Co do wspólnej psychoterapii, z tego, co wiem to długi proces, na pewno wiele może pomóc, ale zakłada on pewien stopień świadomości siebie i problemu.
Gotowość oraz otwarcie obu partnerów, na wspólną pracę nad związkiem i zmianami.
Świadomą akceptacje problemów partnera i tego, co się wydarzyło.
Ty jesteś na to gotowa, ale czy twój partner też?

barbaraproblema - Pon 23 Cze, 2014 11:55

Cyt.:"Potrzebujesz zrozumienia i wsparcia, dopracowanych jasnych relacji gwarantujących Ci wewnętrzny spokój i trzeźwienie.
A jest jak jest. "

Boże.... kim jesteś, że mnie rozumiesz. TAK, właśnie tego potrzebuję i gotowa jestem dać dużo w zamian. Nie chcę tylko brać. Już mogę również się dzielić.
Potrafię zapanować nad harmonią własnego dnia, cieszyć się drobnostkami, uczciwie pracować i rozumieć. Trudno mi jest natomiast zrozumieć , czego chce ode mnie mój m.
Mam być trzeźwa - nie idę z nim na tego cholernego grilla; mam być uczciwa - mówię to, co czuję. Mam zrozumieć - chcę wysłuchać!!!!!
Czy to tak trudno zrozumieć?

Cyt.:"Albo zaakceptujesz wasze relacje i będziesz potrafiła się w nich znaleźć, albo dokonasz w swoim życiu radykalnych zmian"
Nie mogę zaakceptować relacji takimi, jakie są;.... bo ja się zmieniam. Nie chcę wracać do miejsca z którego z ogromnym trudem wypełzłam.
Wiem co chcesz mi powiedzieć, rozumiem co do mnie piszesz. Spróbuję jeszcze pracować nad tym związkiem, mam nadzieję, że dam radę.


Jak cytować kogoś???

endriu - Śro 25 Cze, 2014 15:54

zaznaczasz myszką tekst, który chcesz zacytować a potem klikasz w cytowanie selektywne

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group