To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Święta-Nieświęta

pterodaktyll - Pią 19 Gru, 2014 21:56
Temat postu: Święta-Nieświęta
Ciężki i trudny czas........Święta. Pachnąca igliwiem i lasem choinka, świecące na niej lampki, zapachy pierników i innych smakołyków płynące z kuchni w której odbywają się "misteria" wypieków, gotowania, smażenia i pieczenia, uśmiechy na twarzach ludzi, radosne oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, dzieci czekające na prezenty pod choinką, kolędy i pastorałki sławiące narodziny Pana, dobywające się zewsząd i otaczające nas ze wszystkich stron...........
Ciężki i trudny czas........Podeptane i przechlane więzi rodzinne, trwożne oczekiwanie żon, partnerów i dzieci czy tym razem uda się stworzyć choć tę drobną namiastkę świątecznej atmosfery, czy znowu będzie królował alkohol na stole i skończy się jak zwykle, czy znowu trzeba spełniać czyjeś oczekiwania i kaprysy i narażać z takim trudem zdobytą trzeźwość tylko po to żeby "kupić" sobie chwilę spokoju, najczęściej okupionego później bólem, czy jechać do rodziny, z którą nie zawsze "po drodze" tylko po to żeby się irytować i denerwować zamiast świętować i cieszyć się wzajemną bliskością
Ciężki i trudny czas.......Święta......

muzyka11111 - Pią 19 Gru, 2014 22:03

Mysle ze ten pierwszy opis powinien sie zaczynac;”piekny i radosny czas’…Ja teraz tak widze swoje Swieta. Ten “ciezki i trudny czas” juz byl….brrrr
Wszystkim z calego serca zycze Radosnych, spokojnych i rodzinnych Swiat Bozego Narodzenia!!!!!

Zagubiona - Pią 19 Gru, 2014 22:07

pterodaktyll, no to się zryczałam 8| czytając Twój wpis momentalnie pojawił mi się z głowie obraz moich najgorszych świąt.
staaw - Pią 19 Gru, 2014 22:12
Temat postu: Re: Święta-Nieświęta
pterodaktyll napisał/a:
Podeptane i przechlane więzi rodzinne

O ile były to więzi rodzinne a nie układ handlowy...
pterodaktyll napisał/a:

czy jechać do rodziny, z którą nie zawsze "po drodze"

Stanowczo nie...
pterodaktyll napisał/a:

cieszyć się wzajemną bliskością

To się da załatwić tylko kiedy nam po drodze...

Dodał bym jeszcze jeden trudny przypadek: rodzina która czeka, całe życie schodzi mu na czekaniu, później pretensja że dawno się nie widzieliśmy.

-miałem trudny okres, a czemu Ty nie zadzwoniłeś zapytać czy żyję?
-nie chciałem Ci przeszkadzać
łapy opadają, lecz ten typ tak ma, od 2 lat tylko ja dzwonię, on nie chce przeszkadzać...

Tosia - Pią 19 Gru, 2014 22:15

To radosne dni Swiat Bozego Narodzenia... i bardzo ciesze sie z tych Swiat. Tylko ile z nas alkoholikow musi zmierzyc sie z rodzinnymi obiadkami gdzie jest alkohol?! Nie zawsze rodzina rozumie to ze dla Ciebie to wielki bol! Ryzykujesz..
Tosia - Pią 19 Gru, 2014 22:20

pterodaktyll, Twoj wpis tez mnie bardzo poruszyl. . Ty to tak latwo piszesz a rzeczywistosc nieraz jest o wiele trudniejsza..jak ta rodzina napiera i napiera.. Ty jestes sama w tym wszystkim i kuzwa.. juz nie wiesz co masz robic..tak do konca..
pterodaktyll - Pią 19 Gru, 2014 22:23

Tosia napisał/a:
ile z nas alkoholikow musi zmierzyc sie z rodzinnymi obiadkami gdzie jest alkohol?

Ano tylko ci, którzy się na to godzą.......... :bezradny:

pterodaktyll - Pią 19 Gru, 2014 22:25

muzyka11111 napisał/a:
Mysle ze ten pierwszy opis powinien sie zaczynac;”piekny i radosny czas’…

Dla niektórych z nas, obarczonych piętnem alkoholizmu czy współuzależnienia to rzeczywiście już czas przeszły i wtedy jest to ten piękny i radosny czas ale nie dla wszystkich.......... :bezradny:

Ann - Pią 19 Gru, 2014 22:31

Bogu dzięki, za to, że przede mną szansa na kolejne (drugie) trzeźwe Boże Narodzenie. Pierwsze święta były trudne. Były pełne niepokoju i złości. Gdzieś tam, w samym środku mnie tlił się z jednej strony ogromny żal po stracie i żal, że ja nie wypiję i nie zagłuszę tego wszystko na co przyjdzie mi patrzeć choć patrzeć chęci nie mam.. a z jeszcze innej strony tliła się we mnie iskierka radości, że przynajmniej będę te święta pamiętać.

Przez kilka ostatnich lat przygotowania do świąt nie były dla mnie 'misterium zapachów', były raczej 'przygotowywaniem żarła dla tych wszystkich gęb, które być może przyjadą'.. nie wyjeżdżaliśmy nigdzie, bo ja nie miałam chęci. W przygotowaniach, w przetrwaniu przygotowań w kuchni, 'pomagała mi' flaszka w szafce obok lodówki. Dolewałam i robiłam, a matka w milczeniu robiła wszystko misternie nawet do późnej nocy, kiedy to ja wcześniej padałam 'ze zmęczenia'.
Nawet jeśli ktoś do nas przyjechał to czasem się wcale z nimi nie widywałam. W wigilię na stole nigdy nie stał alkohol. Ale 'trochę' wina, to ja musiałam sobie podlać przed tym nim usiadłam do stołu. Zażarłam to śledziem, z nadzieją, że nikt nie poczuje i nie zrobi mi wyrzutów. I tak siedziałam gapiąc się w punkt. Nie śpiewałam kolęd, bo to przecież nuda, siara i męka.. krytykowałam, że wyją.. że nie potrafią śpiewać. Chciałam by skończył się ten 'cyrk'. Rodzina przy stole była dla mnie cyrkiem. :oops: A przecież jako dziecko, pierwsza przynosiłam śpiewniki byśmy śpiewali do ostatniej zwrotki wszyscy razem... a tutaj siedziałam i myślałam o flaszce, którą mogłabym gdzieś wypić. Wychodziłam, na 'Pasterkę' ... i pamiętam jak jednego roku z 24/25 grudnia piłam jakieś wina z kolegą na zimnych łąkach, w śniegu po kolana (to był czas, że śnieg był na BN a nie na Wielkanoc)... i tak piliśmy, a zegarki wskazywały 4 rano. Pamiętam, że później tak cicho wchodziłam do domu, że wywinęłam orła w pokoju na dole. Ho,Ho,Ho merry christmas chciałoby się rzec. Psia mać.
Śniadanie w BN i w Wielkanoc przez ostatnie lata zaczynałam mocnym ciemnym piwem, bo przecież nie byłabym w stanie nic przełknąć. To były chyba te nieliczne razy kiedy klinowałam. Najadałam się i wychodziłam, albo piłam na legalu przed TV dolewając sobie do skutku.. i tak mijały mi dni świąteczne.
Nie ma w tym mojej rodziny. Nie było. Nic się nie liczyło. Winiłam tylko ich.. ale dziś widzę ile ja im przykrości wyrządziłam.

Moje święta były butelkowe. Nie było radości ich oczekiwania. Nie było chęci, był mus, przymus, nakaz.. mus picia, przymus uczestniczenia, nakaz przetrwania.
Nie liczyły się prezenty dla bliskich, bo przecież mnie nigdy nie było na nie stać. Wszystko szło w przelew. Sobie kupowałam 'prezenty', zapełniałam szafkę by mi w święta nie zabrakło.. a jak zabrakło to kawał świata trzeba było pokonać by dokupić, a te chamy nieużyte pozamykały sklepy i świętują!

Litości.. z poziomu dziecka przeskoczyłam nagle na taki poziom, w którym uchlewałam się byle jakoś to minęło. Jak to się stało i kiedy? W takich chwilach myślę, że kawał życia przeleciał mi przez palce.

Dziś.. czy dziś mam szansę to zmienić. Pewnie, że mam. Próbuję.
Pomagam z radością. Nigdy nie śmiałyśmy się z moją mamą przy szykowaniu świąt tak jak ostatnio. Nawet jak coś nam nie wychodzi, wybuchamy śmiechem.. rozbroiłyśmy wspólnie jakąś zaporę między nami w tej kwestii.
Chciałabym móc im wynagrodzić to co było. Chciałabym abyśmy przy wigilijnym stole ze sobą rozmawiali ludzkim głosem. Chciałabym abyśmy poszli w święta na spacer.. bo kiedyś chodzili beze mnie.. a teraz mam szansę i ja to poznać.. nie pamiętam czy byliśmy na spacerze w ostatnie święta.. więc będzie to dla mnie jakby nowe.
Chcę dać ciepło jakie we mnie się rodzi.. by móc ogrzać innych. Zamienić zimne i kłujące, na ciepłe i puchate.
Dziś mamy wspólny plan na święta.. dziś jedziemy.. i tu i tam.. dziś nie robię nic na siłę.. mam prawo wyboru.. dziś jadę bo chcę.. dziś mogę wyjść jeśli nie chcę.

Pewnie trafię do stołu przy którym będzie alkohol, do stołu w nie moim domu. Wówczas i tam będę musiała się odnaleźć i choć to właśnie to jako jedyne gdzieś przywołuje złe wspomnienia, to pamiętam to zło co było, by nie sięgnąć po alkohol i nie utknąć znów w butelce na lata. Zawsze mam jednak możliwość poprosić bym mogła zjeść, a później pójdę się przejść, by mogli zrobić to co muszą. Jeśli muszą.

Ależ się rozpisałam.. zatrwożyłam.. itd..

ewa29 - Pią 19 Gru, 2014 22:37

U mnie Święta nigdy rodzinne nie byly bo sztuczne czyli bo tak wypada ;) W tym roku na całe szczęście :) będą wyjątkowe jak dla mnie wreszcie prawdziwe i radość jaka będzie w oczach moich szkrabow bezcenne :) Będą to święta nie jak do tej pory u mojego ojca gdzie alki lał sie strumieniami a w naszym wynajmowanym domku gdzie spędzimy razem z moim partnerem i naszymi kochanymi dziećmi noi będzie Mikołaj gościł , dzieci juz się doczekać nie mogą Jak dla mnie Święta w tym roku bardzo mi sie podobają :) skromnie ale karp będzie napewno ;)
OSSA - Pią 19 Gru, 2014 22:46

staaw napisał/a:
O ile były to więzi rodzinne a nie układ handlowy...


Wczoraj stałam w sklepie chciałam zrobić zakupy dla mamy , przy ladzie z wędlinami przede mną stało starsze małżeństwo. Kobieta wybierała, a facet mocno poirytowany, że goście go zeżrą z kopytami, że wszyscy tacy żarci, że mu emerytury nie starczy itd. Nie wytrzymałam i mówię Panie ciesz się pan, że chcą do państwa przyjechać i posiedzieć. Czy ważniejsze jest to co będzie na stole, a nie kto będzie przy nim siedział. Chłop zrobił wielkie oczy :shock: :shock:

Naprawdę nie musi być 12 potraw, pełnej lodówki czasami na kredyt, ważne by mieć z kim podzielić się tego dnia opłatkiem, reszta to kant d*** rozbić.

Zupełnie nie mam pomysłu na tegoroczne święta rozstałam się z moim były, mam chorą mamę, dzieci spędzą święta u teściów, może w jakiś dzień przyjadą na wspólny obiad, może pojedziemy razem do babci.

rybenka1 - Pią 19 Gru, 2014 23:11

Odkad jestem trzezwa to cieszę się na świeta jak wariatka ,bo sami jesteśmy .Cała moja trójka ,sami :hura: :hura: :hura: :hura: na luzacko nie spięci ,nic na pokaz ,sami dla siebie .Tu nie chodzi o alkohol ,bo w swieta jakoś dziwnym trafem nie piłam.Pózniej nadrobiłam ,ale to już bylo .Konkretnie mi chodzi ,bo coś ciągle musiałam ,ja robiłam i się męczyłam ,ale to już było i niw wróci więcej .Teraz celebruję każdy dzień ,a w święta będę robić co ja chcę .Cieszę się i raduję ,żywą choinkę będę mieć i prezenty też już mam. :rotfl: :radocha: :rotfl: :radocha:
smokooka - Pią 19 Gru, 2014 23:15

U nas jak u Rybki :) :radocha: :radocha: :radocha: :radocha:
Matinka - Pią 19 Gru, 2014 23:15

pterodaktyll napisał/a:
Ciężki i trudny czas........Święta. Pachnąca igliwiem i lasem choinka, świecące na niej lampki, zapachy pierników i innych smakołyków płynące z kuchni w której odbywają się "misteria" wypieków, gotowania, smażenia i pieczenia, uśmiechy na twarzach ludzi, radosne oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę, dzieci czekające na prezenty pod choinką, kolędy i pastorałki sławiące narodziny Pana, dobywające się zewsząd i otaczające nas ze wszystkich stron...........

muzyka11111 napisał/a:
Mysle ze ten pierwszy opis powinien sie zaczynac;”piekny i radosny czas’…

Myślę, że to nieistotne jak będzie zaczynał się ten opis, bo to tylko iluzja Świąt, obrazek na którym zmieściło się wszystko. Tak jest w Opowieści Wigilijnej, w reklamach telewizyjnych, świątecznych filmach familijnych i może w ustnej tradycji. Jednym słowem, „między okładki” można włożyć.
Mam czuły węch, już od paru dni wiem, że w tym domu pojawi się bigos, w tym naczosnkowany schab, w tym piernik. Widzę, na którym balkonie czeka żywa choinka, a za którym oknem już świeci się sztuczna. Wiem, że ta kobieta będzie sama na święta, ten pójdzie na socjalną Wigilię, a tamten na żadną. Tu dzieciaki zasiądą tylko z matką, a tam cała rodzina, ale sztywna i naburmuszona, póki się alkohol nie poleje. Gdzieś zaśpiewają kolędy, gdzieś dzieciaki ucieszą się z prezentów, gdzieś staruszkowie podzielą się opłatkiem. I tak, to tu to tam, po trochu, uzbiera się na świąteczną aurę.
A ten, kto będzie chciał wypełnić wszystko na raz poczuje tylko frustrację z niespełnienia… :zmeczony: :bezradny:
Jeśli Święta mają być radosne, spokojne to tylko w tym kierunku niech idą starania :)

yuraa - Pią 19 Gru, 2014 23:22

coś się przypomniało po Pterowym wpisie , trudno
tak było to już przeszłość.
dzisiaj jest inaczej, z mojego punktu widzenia dobrze.

szika - Pią 19 Gru, 2014 23:22

dla mnie to cięzki i trudny czas..
od dwudziestu lat pracuję w zawodzie takim, że przed swietami mam poprostu istny młyn :(
klienci koniecznie chcą być obsłużeni wszyscy na raz, wszyscy się spieszą, a ja się dwoje i troję żeby nadazyć i nie narażać klienta na zbyt długie czekanie w kolejce..
po pracy mam juz taką zwiechę umysłu i tak jestem padnięta fizycznie, że nic nie jestem w stanie więcej zrobić, jak paść na wyrko i spać... chociaz godzinę, dwie.. ale.. gdy już jakoś dojde do siebie to wszystko pozamykane, o zakupach juz nie ma mowy..
nie mam kiedy, nie mam siły polatać za prezentami gwiazdkowymi, menu na święta planuję w locie... lub gdy znajdzie sie jakas spokojna chwila.. wigilia za pare dni a ja nie mam w domu nic posprzatane, pranie się piętrzy w koszu i lodówka pusta...
co roku jest tak.. że jak przychodzi juz ten wyczekiwany wieczór wigilijny, przyjezdzają goście, to mam wszystko gotowe, ale ja padam praktycznie na na pysk... :( jade na ostatkach sił...
ale cieszę patrząc jak pałaszują barszcz z uszkami, pierożki, krokiety :)
ciesze się zawsze gdy patrzę, jak moje dzieci rozpakowują prezenty :) w tym roku moja wnuczka już bedzie rozumiała co to takiego :) uwielbiam zaglądac co to dzieci dla mnie przygotowały... bardzo miłę chwile :)
jest to też jedyny raz w roku gdy odmawiamy wspólnie modlitwę... nie jestesmy praktykującymi katolikami, ale ten jeden raz wspólnie dziękujemy za dary na stole, za to, że możemy być razem, za to, że dane nam jest być fajną rodziną... za wszelkie dobro i zdrowie, które mamy... :)
tak nauczyłam moje dzieci... ta modlitwa to tradycja, która zaszczepiła mi moja babcia... taki rodzinny rytuał... wtedy jestesmy jednością :) jestesmy tak blisko :) razem :) odświętnie ubrani i uroczyści :) warto poświęcic te noce przygotowań... warto poczuć te niepowtarzalną magię :)

Janioł - Pią 19 Gru, 2014 23:25

Cytat:
No wlasnie, czesto robimy cos bo wypada, bo jak powiedziec nie lubie swiat, calej tej szopki, nie jestem wierzaca , swieta nie maja dla mnie wymiaru religijnego, jedzenie na codzien jem co lubie, prezenty ile razy dostawalam od mojego bylego kosztowne drobiazgi, bo albo byl po ciagu, albo przed nastepnym.. chcial w ten sposob uspawiedliwic swoje zachowanie. Teraz na szczescie juz nic nie musze udawac, nie lubie swiat,


czegoś nie łapę
OSSA napisał/a:

Naprawdę nie musi być 12 potraw, pełnej lodówki czasami na kredyt, ważne by mieć z kim podzielić się tego dnia opłatkiem, reszta to kant d*** rozbić.


a opłatek to jaki ma wymiar ?

nie bardzo rozumiem OSSA o czym Ty piszesz , piszesz raz że jesteś nie wierząca więc nie bardzo rozumiem Twój głos w temacie jak i po co obchodzić święta , szanuje inne religie , wiem że muzułamanie i żydzi raczej nie świętują ale przynajmniej nie mówią jak mam ja świętowac lub nie , jasne że postawa zastaw się ale postaw to nic dobrego i normalnego zwłaszcza w czasie świąt ale na litośc Boską skąd u ateistów taka dziwna przywara pouczania jak inni mają obchodzić ich święta ?

Janioł - Pią 19 Gru, 2014 23:26

Cytat:
dla mnie to cięzki i trudny czas..
dla mnie również zakładałem nawet taki temat u mnie zaczyna się w listopadzi kończy w styczniu ale możana z tym żyć choc łatwo nie jest
dtstgseete - Pią 19 Gru, 2014 23:27


cały ja. I lata mijają. Alkoholu juz nie ma w moim zyciu. A podobne sytuacje wciaz zdarzają sie w moim zyciu. :( (moze z mniejszymi ,,efektami specjalnymi'') Wciaz jestem nastroszonym wystraszonym drażliwym próbujacym kozaczyc glupiomądrym cudakiem. Czterdziestoletnim dzieckiem. I juz chyba taki zostane. Ile to cierpliwosci dobrego podejscia i serca trzeba miec do mnie - takze mnie samemu. 23r
I kazdy dzien od nowa...

Janioł - Pią 19 Gru, 2014 23:28

Cytat:
coś się przypomniało po Pterowym wpisie , trudno
tak było to już przeszłość.
dzisiaj jest inaczej, z mojego punktu widzenia dobrze.
na tą przeszłość znalazłem swój sposób czyli modlitwę Marka Antoniusza ......użycz mi pogody ducha abym godził się z tym czego nie mogę zmienić......przeszłości nie zmienię ale mogę zrobić wszystko by się z nią pogodzić...działa od jakiegoś czasu działa
pterodaktyll - Pią 19 Gru, 2014 23:56

Ann napisał/a:
ja żem się tak naprodukowała o zaszłościach

Bo o to chodziło, żeby sprowokować Wasze refleksje na ten temat......... ;)

Jacek - Sob 20 Gru, 2014 00:15

jeśli ten okres świąteczny dla kogoś jest trudny,,to proponuję aby ,,,zanim to zżuci na ten czas świąt ,,aby przyjrzał się sam - sobie
gdyż czas świąt będzie dla niego takim jakim sam se stworzy
ja dziś byłem wysłany do mamy mojej żony ,,ja z tą kobietą nie miałem nigdy wspólnego języka
nie abym się z nią skłócał,po prostu nie miałem o czym gadać
wiem również ze miała o mnie wyrobione złe zdanie - miała do tego prawo
w końcu,czas gdy piłem ,zaniedbywałem jej najmłodszą pociechę,a wręcz niszczyłem jej życie
z tego powodu nasze spotkania były raczej krótkie,omijające,gdy już było trzeba
od pewnego czasu to się zmieniło
zmieniło,,,bo ja to zmieniłem
spostrzegam również że nasz stosunek się polepszył
dzisiejsze spotkanie z nią nie popsuło mnie humoru ,,,wręcz przeciwnie,gdy wruciłem do domu,,do żony mówię tak
- a wiesz o czym z mamą rozmawiałem przy kawie,no to se wyobraź ze o polityce ... ale odniosłem wrażenie ze żadne z nas nierozumiało o czym tak naprawdę mówimy :mgreen:

OSSA - Sob 20 Gru, 2014 01:40

Janioł napisał/a:
ale na litośc Boską skąd u ateistów taka dziwna przywara pouczania jak inni mają obchodzić ich święta ?


Janioł nie rozumiem o co ci chodzi, gdzie ja kogoś pouczałam :shock: :shock:


Janioł napisał/a:
piszesz raz że jesteś nie wierząca więc nie bardzo rozumiem


To nie jest forum katolickie i mogę wyrazić swoją opinię na temat, komercji jaka towarzyszy tym uroczystością.
W domu rodzinnym nigdy nie wyprawiało się hucznych świąt rodziców zwyczajnie nie było na to stać, nie było nigdy alkoholu, a nawet jak się pojawiał nikomu to nie przeszkadzało. Natomiast z moim byłym wierzącym katolikiem, każdym świętom towarzyszyło napięcie strach co się wydarzy, choć zawsze było jedzenie , prezenty ...........

Pamiętam moją wigilie z przed wielu laty, kiedy przy zastawionym stole czekałam z małymi dziećmi na męża, który wyszedł tylko wyrzucić śmieci, wrócił pijany z butelką za pazuchą. Chciałam mu ją odebrać i walnął mnie nią w głowę. To była kwadratowa butelka i poczułam lejącą się krew, synowie stali przerażeni, wezwałam pogotowie i policję. Mój był spędził tą noc na izbie wytrzeźwień, ja izbie przyjęć w szpitalu, dzieci kilkuletnie zupełnie same w domu zanim przyjechali w nocy moi rodzice by się nimi zaopiekować.
Było wszystko choinka, prezenty, dobre jedzenie, tylko co z tego?

Ten lęk towarzyszył mi i synom do dziś, co się wydarzy, czy to będą spokojne święta, czy choinka nie wyląduję przez balkon, bo pan i władza miał taki kaprys.

Na szczęście to już przeszłość i teraz mogę te wolne od pracy dni mogę spędzić tak jak będę miała ochotę.

Janioł - Sob 20 Gru, 2014 03:14

OSSA napisał/a:
Janioł nie rozumiem o co ci chodzi, gdzie ja kogoś pouczałam
I oto odpowiedż :
OSSA napisał/a:
Nie wytrzymałam i mówię Panie ciesz się pan, że chcą do państwa przyjechać i posiedzieć. Czy ważniejsze jest to co będzie na stole, a nie kto będzie przy nim siedział. Chłop zrobił wielkie oczy
OSSA napisał/a:
To nie jest forum katolickie
I całe szczęście bo i ja, katol i moher mogę czasami coś napisać
OSSA - Sob 20 Gru, 2014 09:20

Janioł napisał/a:
OSSA napisał/a:
Janioł nie rozumiem o co ci chodzi, gdzie ja kogoś pouczałam
I oto odpowiedż :
OSSA napisał/a:
Nie wytrzymałam i mówię Panie ciesz się pan, że chcą do państwa przyjechać i posiedzieć. Czy ważniejsze jest to co będzie na stole, a nie kto będzie przy nim siedział. Chłop zrobił wielkie oczy




OSSA napisał/a:
To nie jest forum katolickie
I całe szczęście bo i ja, katol i moher mogę czasami coś napisać


Nie wiem co ciebie ugryzło :mysli:
Janioł nie poszłam do domu tego faceta i nie wybierałam mu świątecznego menu, to on :klotnia: w miejscu publicznym, a ja nie miałam obowiązku tego wysłuchiwać.
Chciałam szybko zrobić zakupy i zająć się chorą mamą. Bądź łaskaw nie szukać drugiego dna w mojej wypowiedzi. :prosi:

pterodaktyll - Sob 20 Gru, 2014 09:32

Cytat:

jeśli ten okres świąteczny dla kogoś jest trudny,,to proponuję aby ,,,zanim to zżuci na ten czas świąt ,,aby przyjrzał się sam - sobie
gdyż czas świąt będzie dla niego takim jakim sam se stworzy

Za to jedno zdanie jesteś wart tyle słodyczy ile sam ważysz Jacku :okok:

margo - Sob 20 Gru, 2014 12:18

Tak sobie czytam i myślę, że u mnie na szczęście w święta nie było jakichś dantejskich scen. Były kłótnie, krzyki i ostentacyjne obrażanie się, wychodzenie z domu z trzaskaniem drzwiami... Ale pamiętam wiele innych kłótni, gdzie te dantejskie sceny jednak się pojawiały, gdzie meble latały w powietrzu, szkło się tłukło i padały groźby samobójcze, gdzie dochodziło do bijatyk i przepychanek... Hmm... No mimo wszystko nie przepadam za świętami. Są strasznie sztuczne, pełne nerwów i myśli, czy coś się wydarzy, czy ktoś się pokłóci czy może jednak nie. Największym kuriozum jest dla mnie wspólne śpiewanie kolęd. O ile kolędy śpiewać lubię, o tyle ten moment wspólny z rodziną przyprawia mnie o mdłości, czuję jak wszystko w środku mi się skręca, bo wiem, że to wszystko nie prawda. Że to ściema okrutna... i czekam zawsze, aż ta cała szopka się skończy... :bezradny:
Jacek - Sob 20 Gru, 2014 12:22

pterodaktyll napisał/a:
Za to jedno zdanie jesteś wart tyle słodyczy ile sam ważysz Jacku :okok:

noo,i już jezd fajowsko :)
czy mam ci podać swą wagę???
bo po co byś miał mnie przedobrzyć ,jeśli planujesz mniem jakąś niespodziankę :skromny:

Matinka - Sob 20 Gru, 2014 12:41

Matinka napisał/a:
Jeśli Święta mają być radosne, spokojne to tylko w tym kierunku niech idą starania :)

Powiedziała Matinka, ładując do siatki bombkę zamiast karpia na Wigilię :D

stanisław - Sob 20 Gru, 2014 12:49

margo napisał/a:
Są strasznie sztuczne, pełne nerwów i myśli, czy coś się wydarzy, czy ktoś się pokłóci czy może jednak nie. Największym kuriozum jest dla mnie wspólne śpiewanie kolęd. O ile kolędy śpiewać lubię, o tyle ten moment wspólny z rodziną przyprawia mnie o mdłości, czuję jak wszystko w środku mi się skręca, bo wiem, że to wszystko nie prawda. Że to ściema okrutna... i czekam zawsze, aż ta cała szopka się skończy
Ja nie brał bym udziału w tej szopce.
margo - Sob 20 Gru, 2014 12:53

stanisław napisał/a:
Ja nie brał bym udziału w tej szopce.


To się tak łatwo mówi, w momencie, kiedy jednak zależy mi na dobrych relacjach rodzinnych. Nie. Wróć! Zależy mi na tym, żeby z mojej strony te relacje były dobre. Żebym nie musiała czuć wewnętrznego skrętu w momencie, kiedy przyjeżdżam do domu i czuję, że święta są takie... plastikowe, tak samo jak ta choinka i te bombki. Że to wszystko jest pozorem. To wszystko może być nadal pozorem, ale ja bym chciała znaleźć taki punkt wewnątrz siebie, który pozwoli mi to przeżyć bez wewnętrznego krzyku, bez tych nerwów i bez mdłości. Samo nie branie udziału fizycznie nic nie da. Chyba, że mówisz o nie braniu udziału w tej szopce w innym sensie - być tam fizycznie, ale odciąć się od tego emocjonalnie. Jeśli tak, to mówimy o tym samym :) Tyle, że jeszcze do tego nie dotarłam... choć staram się :)

Jacek - Sob 20 Gru, 2014 13:12

a dla mnie ten czas świąteczny,zatrzymał się gdzieś z lat młodzieńczych
i ten duch świąt pozostał do dziś
choć nima już śniegu za oknem
a zamiast kaczora Donalda ,wciąż ten Kevin leci
a zamiast otrzymywania prezentu, tak oczekiwanego,,,dziś sam siem muszę starać aby był
ja tam się ciesze,bo znów dostane laczki ,a stare już amu wołają ,,,ewentualnie gacie bedą :skromny:
ech te święta 23r
moja wspaniała żonka,nażeko
ale nigdy nie rezygnuje,zawsze są wspaniałości na stole :mniam:
a ja to te choinkę ubierom ,,,w tym roku dorobili my siem nowy,,tamta już tako łyso bez prawie igioł była ,,ale co tam,tyż się ją jakoś bombkami przykruło reszte tym takim łańcuchem i buła,a nawet świeciuła lampeczkami
no i jeszcze moim zadaniem jest pokroić jajca i ogórki w kostkę no i pyry i co tam jeszcze co to na sałatkę potrzebne
jedynie co to mnie niewolno doprawiać,,bo soli to bym wcale nie użuł,za to lubie ostre :mgreen:
czasem wyrażam chęci jeszcze przy kręceniu ciasta ,,no do kręcenia ciasta na kruszańca raczej nie jestem dopuszczany - ponoś zbyt intensywnie staram się wypróbować czy słodkie jezd
dziś też wiem że gdy piłem ,również nie narzekałem - no bo co???się nachlałem i nic mnie nie obchodziło
a dziś wiem że cała dorosłość,cała odpowiedzialność to właśnie to jak se ją zbuduję
były też w moim życiu smutne święta,,to te na początku drogi mojego trzeźwienia
to te które nauczyły mnie abym i ja zrobił coś ze swoim życiem
to te które byłem sam,które pozwoliły mnie zobaczyć jaki ja byłem w poprzednie,,,dla innych
więc następne po tych dwóch ,,ja postanowiłem aby już nie były takie i takie jakie ja zafundowałem najbliższym
czas świąt,,to mój czas,i czas dla moich najbliższych
cały rok człek zabiegany,a w okresie świąt,,ta bieganina jak gdyby zdwojona
ale ja to robię z myślą ze siąde któregoś dnia przy stole załaduje se na małym talerzyku z trzy ciacha ,,zresztą co wom bede gadał ,,,aby w piecu napalone było trza wpierw drzewa narąbać i nanieść razem z węglem
dzisioj ludzie mają ogrzewanie na gaz ,a i tak znajdą powody do narzekań
a myślicie że to moje życie jest takie proste jak w tych moich wypowiedziach
otóż nie :nie: ,,, ,,, ale wole tego drzewa narąbać,nanieść ,bo jak tak pomyśle że jak by mnie się nie chciało że jak bym jeno nażekoł
to dziś bym mioł prawdziwy powód do narzekań
żone przeklinoł że mnie zostawiła w chorobie
chata przepito
a choinke to bym mioł w parku ,,co to by dziś ze 8 albo z 10 metrów już by miała

margo - Sob 20 Gru, 2014 13:27

Jacek napisał/a:
a i tak znajdą powody do narzekań


To między innymi do mnie sugestia, że narzekam? :shock:
Ja nie narzekam. Ja tak po prostu czuję. Dlaczego miałabym się okłamywać? Nie będę udawać, że jest cudownie i szczerzyć zębów, skoro tak nie jest. Byłabym hipokrytką, robiłabym dokładnie to samo, o czym przed chwilą mówiłam w kontekście całej mojej rodziny. Chcę to zmienić, ale na chwilę obecną jeszcze nie potrafię. Jakież to narzekanie? :/ Stwierdzanie faktu bardziej.

Wiem wiem, uderz w stół a nożyce się otworzą, co mnie nie dotyczy to mnie nie dotyka... ale widocznie takie stwierdzenie mnie dotyczy, a raczej budzi sprzeciw, dlatego dotyka.

margo - Sob 20 Gru, 2014 14:20

Stasiu, przywiozłeś choinkę rowerem? :) ale ładnie
staaw - Sob 20 Gru, 2014 14:26

Korzonki mnie troszkę łamią więc musiałem sobie jakoś poradzić :)

(Jechać na rowerze z choinką niestety się nie dało :bezradny: )

dziadziunio - Sob 20 Gru, 2014 14:28

stanisław napisał/a:
Ja nie brał bym udziału w tej szopce.


Ja zawsze chciałem być głównym i jedynym reżyserem oraz dowodzącym bohaterem ogladanej szopki....szopki jaką jest, czy tego chcesz czy też nie.....także i samo życie...
To w czym? jak oczywiscie mogę spytać? chciałbyś brać udział?

pozdrawiam serdecznie

OSSA - Sob 20 Gru, 2014 14:35

Mój syn z panną przywieźli choinkę dokładnie taką jaką chciałam, nie za dużą , nie za grubą bym nie musiała przestawiać mebli w salonie, młoda ją elegancko ubrała, świecą nawet lampki. Ja dla musiałam przenieść dużego kwiata do siebie powiesiłam aniołka, czerwone serduszka i mam zupełnie własne drzewko, co z tego, że nie świerk :mysli: Dzieciaki przyjdą jutro na obiad i będziemy mieli przyśpieszoną wigilię, zamiast karpia będzie co innego, najważniejsze będziemy razem i sobie spokojnie porozmawiamy. :hura: :hura: :rotfl: :rotfl:
staaw - Sob 20 Gru, 2014 14:37

Może to dziwne, ale w moim życiu nic nie jest szopką.
Ludzi fałszywych dość dawno pozbyłem się z mojego życia.
Życie mam tak realne aż czasem boli że złudzenia, obłudę i hipokryzję odrzuciłem razem z uzależnieniami na śmietnik historii...

margo - Sob 20 Gru, 2014 14:38

staaw napisał/a:
musiałem sobie jakoś poradzić


:brawo:

staaw napisał/a:
ale w moim życiu nic nie jest szopką.


W moim jeszcze niestety takowe się odbywają, ale wszystko zależy od tego, co mam w głowie - jak na razie pewnych rzeczy jeszcze sobie nie poukładałam... potrzebuję czasu. Myślę, że dam radę :) może jeszcze nie dziś i nie jutro, ale to przyjdzie... :)

Wiedźma - Sob 20 Gru, 2014 14:39

margo napisał/a:
przywiozłeś choinkę rowerem? :) ale ładnie

To jeszcze nic :beba:
Mój pierwszy mąż kiedyś przywiózł choinkę... tramwajem. Z bazaru w Łodzi 34dd
Dotąd nie wiem, dlaczego nie kupił na bazarku koło domu :niewiem:

margo - Sob 20 Gru, 2014 14:41

Wiedźma napisał/a:
tramwajem


A widziałam jednego pana 2 dni temu co tramwajem choinkę wiózł :roll: :mgreen:

staaw - Sob 20 Gru, 2014 14:43

Wiedźma napisał/a:
margo napisał/a:
przywiozłeś choinkę rowerem? :) ale ładnie

To jeszcze nic
Mój pierwszy mąż kiedyś przywiózł choinkę... tramwajem. Z bazaru w Łodzi 34dd
Dotąd nie wiem, dlaczego nie kupił na bazarku koło domu

Eeee... :beba:
Ja w jedne święta kupiłem dwie choinki... :medal:

Pierwszą mi ktoś za....kosił kiedy przysnąłem zmęczony na ławce...

stanisław - Sob 20 Gru, 2014 14:45

dziadziunio napisał/a:
To w czym? jak oczywiscie mogę spytać? chciałbyś brać udział?
Ja biore udział w życiu akcepyuje to zycie takie jakie jest, jak chce cos zmienic to zaczynam od siebie. Dużo sie mówi zeby swiat był lepszy ale czy ja jestem gotów zmienic sie na lepsze nie zmieniam świata zmieniam siebie dla świata.
staaw - Sob 20 Gru, 2014 15:03

margo napisał/a:

staaw napisał/a:
ale w moim życiu nic nie jest szopką.


W moim jeszcze niestety takowe się odbywają, ale wszystko zależy od tego, co mam w głowie - jak na razie pewnych rzeczy jeszcze sobie nie poukładałam... potrzebuję czasu. Myślę, że dam radę może jeszcze nie dziś i nie jutro, ale to przyjdzie...

Przyjdzie :cacy:

Tylko to czasem bardzo boli.
Jest taki film, Equilibrium , mi dał odpowiedź na wiele pytań.
Czy warto mieć uczucia mimo wysokiej ceny jaką trzeba za nie zapłacić?
Czy lepiej zabić uczucia w imię spokoju?
Biorąc udział w szopce zabijamy uczucia, wiemy że to tylko gra...

Kiedy rozprawiłem się z mitem "w święta wszyscy piją", zauważyłem że im bardziej ludzie są ze sobą, tym mniej alkoholu stoi na stole, a i tego co jest zostaje na drugi dzień...

Jonesy - Sob 20 Gru, 2014 17:26

No zbierałem się w sobie i szykowałem, parę rzeczy chciałem, niejako pod patronatem Bożego Narodzenia, przeprowadzić.
Trudne rozmowy z żoną trwają wciąż, ale drążę i drążę, ona już wie że ja nie zrezygnuję i nie odpuszczę. Chociaż okazuje się że krzywdziłem ją nie tylko pijąc, krzywdziłem, gdy trzeźwiejąc liczyła że będę miał czas dla niej, a tymczasem ja robiłem dla siebie co mogłem (i to było dobre, bo przecież zdrowiałem i potrzebowałem grupy, forum, wsparcia). Ale mimo wszystko gdzieś tam zabrakło czasu dla żony. Przykre, tym bardziej że to ona zawsze była pierwszym i najważniejszym powodem.
Po drugie - rodzice. Walczyłem ze sobą, ale w końcu doszło do mnie że to czas by dostawać i dawać, przebaczać i mieć przebaczone. Cóż, wczoraj córki pojechały na noc do dziadków (żona miała imprezę bożonarodzeniową, ja pojechałem ze szwagrem na maraton filmowy z Hobbitem). Ale rano w piątek byłem oddać krew (oddaję honorowo, mniej więcej od czasu jak przestałem pić). I małe musiały się pochwalić dziadkom, że tata taki dawca. No to się nasłuchałem - że to nie zdrowe, że organizm się wykańcza, że jak tak potrzebuję czekolady a mnie nie stać, to mam powiedzieć i inne bzdety. Nic z typu "Synu, to Twoje życie i wydaje się że dobrze robisz, ale słyszeliśmy że to może być groźne, może poszperaj w necie, popytaj się rodzinnego' - czyli z szacunkiem jak do drugiego dorosłego człowieka.... Wciaż jak do swojej własności... Nie mogę się przemóc, serce mnie boli, ale nie chcę im pozwolić się znowu zbliżyć do mnie i poranić tak jak parę lat temu jeszcze było.
Wolę być na dystans.
Szkoda, bo kolejne święta uciekną.

Na szczeście mam rodzinę, mam dzieciaki. Choinka już pachnie ubrana i czekam na ten czas wspólny. I na barszcz. Uwielbiam barszcz z grzybowymi uszkami.

margo - Sob 20 Gru, 2014 18:01

staaw napisał/a:
margo napisał/a:
Jonesy napisał/a:
że to nie zdrowe, że organizm się wykańcza

że co?

Też tak słyszałem, nawet od lekarzy, że oddając zbyt dużo krwi w wieku trzeciej młodości, po zaprzestaniu oddawania, można mieć kłopoty z krążeniem...


Jeśli ktoś jest w pełni zdrowy, nie ma problemów z wynikami krwi, z krążeniem i innymi takimi to nie ma przeciwwskazań. Znam wielu dawców krwi, którzy nie odczuwają z tego tytułu żadnych problemów zdrowotnych. Ja oddawałam raptem kilka razy, nie mogę ostatnio, bo mam problemy z anemią. Ale to nie przez oddawanie krwi, bo już miałam dużo wcześniej zanim zaczęłam oddawać :p

Jonesy - Sob 20 Gru, 2014 18:20

margo napisał/a:
Jonesy napisał/a:
że to nie zdrowe, że organizm się wykańcza


:shock: :shock: :shock: :shock:
że co?


Oh, wiesz, nie chodzi o to co powiedzieli. Oni mieli prawo coś takiego stwierdzić. Nie mieli jednak prawa w taki sposób w jaki to zrobili, próbować narzucać mi swoją wolę.
I ten tekst o czekoladach. Ja pierniczę, nie pamietam kiedy jakaś czekoladę z RCICK albo wafelka albo soczek skonsumowałem...

zołza - Sob 20 Gru, 2014 18:36

Jonesy napisał/a:
. No to się nasłuchałem - że to nie zdrowe, że organizm się wykańcza

staaw napisał/a:
że oddając zbyt dużo krwi w wieku trzeciej młodości, po zaprzestaniu oddawania, można mieć kłopoty z krążeniem...


To jakieś mity :szok: na dodatek przestarzałe. Każdy zdrowy osobnik w wieku od 18-65 lat ( aha ważne jest by nie ważyć mniej niż 50 kg) może bezpiecznie dla swego organizmu oddawać krew ( kobieta 4 razy w roku , mężczyzna 6 razy w roku) Organizm nadrabia taki ubytek ( 450 ml) już po dwóch tygodniach i nie produkuje nadwyżki - więc obawa ,że zaprzestając jej oddawania kiedyś w przyszłości spowoduje jej nadmiar jest co najmniej mało logiczne i przede wszystkim nie udowodnione w żadnym przypadku. :)
Jeszcze tak na marginesie- miesiączkująca kobieta jednorazowo ( miesięcznie traci 100 -200 ml krwi ) i jakoś przez to nie wykańcza się ;) Po menopauzie krew jej nie zalewa ( hi hi może czasami :rotfl: ) - nadal ma jej tylko 4-5 litrów .

Ann - Sob 20 Gru, 2014 18:42

No i powiem Wam, że czytam, czytam, mielę ten temat w głowie, w trakcie sprzątania itd. Mielę go od przynajmniej 4 godzin bardzo intensywnie.
Przykładam do siebie wszystkie te słowa, jakie tu padają, przymierzam, jak bluzkę dokładając do mnie i patrzę w lustro czy to też moje czy jednak nie.
Gdzieś tam zabrzęczały mi mocno w głowie słowa margo, że 'byłaby hipokrytką'. Pomijając zupełnie jej pogląd na święta i relacje rodzinne, patrzę na siebie, bo w moich relacjach, o których niejednokrotnie pisałam, pierwsze skrzypce przez wiele lat grał alkohol.. i ja, ta wiecznie narzekająca, coraz mniej dająca ze siebie dziewczyna. Oskarżałam jak piłam, oskarżałam jeszcze bardziej bo głośno, jak pić przestałam. Doszukiwałam się sedna, jądra problemu, źródła ognia. Znalazłam, poparzyłam się, obejrzałam. Przepłakałam, odkłamałam, zburzyłam mury, przesunęłam ściany, buduję nowe granice. Sprawdzam, czy ta moja postawa (nie tylko wynikająca ze świąt, bo trwa od pewnego dłuższego już czasu), czy moja postawa w której daję dobro i czekam na dobro (a przy tym okazuje się, że ono do mnie wraca), czy ta moja postawa jest hipokryzją wobec tego wszystkiego co mówiłam o mojej rodzinie i naszych relacjach.. i dochodzę do wniosku jednak, że nie jest to hipokryzja. Są rany, których nie uleczą jedne święta, ale przynajmniej mogą to być święta bez mojej wielkiej łaski istnienia.
Wiem, że jest ktoś z kim nie połamałabym się opłatkiem już nigdy z przymusu nawet, bo dziś byłoby to całkowitą hipokryzją i zaprzeczeniem mojego zdrowienia czy też mojego szacunku wobec samej siebie. Ten ktoś to mój brat. Jego nie będzie w te święta, matka (co też dziwne) nie zaprosiła go (chociaż możliwe, że i tak by nie przyjechał). Ale nieważne, ja nie o tym chciałam.

Ten temat, pozwolił mi przypomnieć sobie mnie z okresu picia w tym właśnie różnym świątecznym czasie.
Dzieciństwo i zapach mandarynek, śpiew kolęd, RODZINA.
A później, moja nieobecność jeśli nie ciałem to przynajmniej duchem, postawa roszczeniowa, chamska, JA i oni - mniej ważni, nieważni. Bo ważna była gorzała, która mnie zmieniała.
Przypomniałam sobie dziś, jak dwa lata temu, w ostatnie pijane Boże Narodzenie, nie mogłam nic wypić bo musiałam jeszcze się z kimś spotkać po kolacji i nie wypadało, żeby i z gęby wódą waliło (pozory, ach pozory).. wówczas zgotowałam moim rodzicom takie przedstawienie, że zapłakana matka siadała przy stole, a ojciec przełykał łzy. A ja chciałam by ten świąteczny cyrk najszybciej jak to możliwe się zakończył.. zachowałam się jak ...
ku***.. to co czuję teraz.. ech.. tego nie da się opisać.

Jednym słowem.. jeśli to JA się odcięłam od matki i odcinałam z roku na rok coraz bardziej na własne życzenie.. jeśli to ja, zarówno siebie jak i ją traktowałam najgorzej jak to możliwe, to czego ja mogłam oczekiwać?
Nie zapomniałam złych słów z jej strony i nie zapomnę.. ale dziś ja mogę wiele. Ja się zmieniam... oni prawdopodobnie nigdy sami z siebie się nie zmienią.. ale przynajmniej ja swoim podejściem widzę jak zmieniam ich. A resztę pokaże czas.
Chcę dać z siebie tyle ile mogę, byśmy mięli co wspominać dla odmiany dobrego.

dziadziunio - Sob 20 Gru, 2014 18:55

Ann napisał/a:
ale przynajmniej mogą to być święta bez mojej wielkiej łaski istnienia.


:pocieszacz:

smokooka - Sob 20 Gru, 2014 19:23

staaw napisał/a:
Zero sztuczności,
ładnie przystrojona, tak niecodziennie i wyjątkowo ;)
staaw - Sob 20 Gru, 2014 19:35

zołza napisał/a:
Każdy zdrowy osobnik w wieku od 18-65 lat ( aha ważne jest by nie ważyć mniej niż 50 kg) może bezpiecznie dla swego organizmu oddawać krew ( kobieta 4 razy w roku , mężczyzna 6 razy w roku) Organizm nadrabia taki ubytek ( 450 ml) już po dwóch tygodniach i nie produkuje nadwyżki

To jak po 2 tygodniach się regeneruje to dla czego nie można oddawać krwi co 3 tygodnie?

Zagubiona - Sob 20 Gru, 2014 20:11

Emocje opadły, więc mogę napisać o moich świętach.
W dzieciństwie to był zły czas. Właściwie to pamiętam, że zawsze był strach, łzy, smutek i żal oraz pijany ojciec. Było jakieś śpiewanie kolęd i łamanie opłatkiem ale podszyte strachem i smutkiem.
Po śmierci taty święta dla mnie były zawsze spełnianiem kogoś oczekiwań. Ma być tak, co tak chce mama, a tak brat, a tak mąż, a tak ktoś jeszcze inny. Nie było tej radości i tej magii, a tradycja zaginęła całkowicie.
Właściwie od zeszłego roku jest inaczej, a to dlatego, że zmieniłam swoje myślenie, ustaliłam priorytety i dbam o to abym przeżyła te święta tak jak chcę, jaką mam potrzebę. Odnalazłam też ten wymiar religijny, a i trochę tradycji wdrażam, jeśli nie udaje się to przy stole to przekazuję synkowi tradycję już w naszym pokoju. U siebie też dbamy choćby o ozdoby tradycyjne i zapach. Dla mnie takie detale są bardzo ważne ale najważniejszy i tak jest wymiar religijny- Pismo Święte, jakieś rozważania, kolędy, Pasterka, żłóbek itp.

Jedyne co mąci mi spokój w tych dniach to wspomnienia oraz fakt, że mój były obiekt ma tuż po świętach urodziny, więc siłą rzeczy myślenie o zachowaniach nałogowych się nasila.

Jo-asia - Sob 20 Gru, 2014 20:43

W każdej z wypowiedzi odnajduję coś "swojego".
Te wasze wspomnienia, skierowały moją uwagę..na babcię.
Ona od śmierci jej męża.. spędzała je samotnie, później z moim ojcem.
Co roku chodziłam do niej w wigilię, z zaproszeniem do nas... zawsze odmawiała a mnie było przykro.
Dla mnie święta... to kolejne dni wolne, po ciężkiej pracy. Jak.. dla mnie, mogłabym wyłącznie odpoczywać.
Nie mam parcia na porządki czy prezenty. Na choinkę czy inny wypas.
Jest jedno ale...ale większe, ode mnie... to moi bliscy.
Uwielbiają pichcić, uwielbiają niespodzianki, uwielbiają zrobić coś nie codziennego... akurat w ten czas.
Dla mnie ten czas...od zawsze jest trudny, praca w handlu...czym bliżej punktu zero...tym ja mam mniej sił fizycznych. Za to...ten duch świąteczny... i emocje bliskich, odsuwają zmęczenie na drugi plan.
Nie wiele wkładam pracy w te przygotowania.. za to cała jestem z nimi. Gdzie mogę tam... pomagam. Gdzie mogę tam...trzymam tajemnicę. Gdzie mogę tam...podpowiadam, czy ułatwiam działanie. Wszystko mnie to cieszy i uszczęśliwia...szczęściem ich.
Nie gram głównych skrzypiec... w niczym a czuje... się muzyką.

:)

Tosia - Sob 20 Gru, 2014 21:56

Jo-asia, jak to ladnie napisalas, kiedys i ja te muzyka bede! !!
Pisze juz w tym temacie kilka razy i kasuje, ale ja wiem ze te Swieta beda juz inne. .

staaw - Nie 21 Gru, 2014 09:40

Dzieło największych artystek po tej stronie Misisipi...

(moim zdaniem oczywiście ;) )


Tosia - Nie 21 Gru, 2014 11:24

staaw, Sliczne, i te malutkie aniolki... i figurki ech Po mojej stronie Misisipi choinka z ozdobami niebiesko srebrnymi :rotfl:
OSSA - Nie 21 Gru, 2014 21:50

Pytałam mojego byłego co będzie robił w święta nie ma żadnej rodziny, tzn. ma ale tylko wtedy gdy oni czegoś od niego potrzebują :evil2" Powiedział i to mnie zaskoczyło, że w Wigilię jest miting w klubie abstynenta. Moim zdaniem to dobrze, niezależnie od tego co zaszło między nami, tego dnia nikt nie powinien być sam.
staaw - Nie 21 Gru, 2014 22:01

OSSA napisał/a:
Moim zdaniem to dobrze

Moim zdaniem jeszcze lepiej byłoby gdybyś na jakiś rok przestała go kontrolować...

OSSA - Nie 21 Gru, 2014 22:07

staaw, ja go nie kontrolowałam :evil2" , sam zadzwonił, nawet miło rozmawialiśmy :skromny:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group