To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Wyć mi się chce

Ali - Czw 31 Gru, 2009 21:41
Temat postu: Wyć mi się chce
Zdecydowałam się napisać po życzliwym przyjęciu w Powitalni (dziękuję) i dlatego, że pewnie następna szansa na bycie w samotności nieprędko się powtórzy (jestem szczęśliwą "posiadaczką" żywiołowego malucha,który obecnie jest na "imprezie noworocznej").Historia jakich wiele (jak okazało się po przeczytaniu opowieści na tym forum). Na początku było pięknie, druga połówka odnaleziona :) , ślub, dziecko, mieszkanie,praca. I nagle (a może nie nagle) bo trwa TO już ponad 3 lata, pojawił się ON-alkohol. Najpierw okazjonalne picie, potem praca 24h na wysokich obrotach wspomagana piwem, potem piwo plus wódka, potem sama wódka.Najpierw ciągi powtarzające się co 3 miesiące zakończone odtruwaniem, potem coraz częstsze, jazda pod wpływem alkoholu, wreszcie wypadek samochodowy...Poszkodowane 2 osoby, utrata prawa jazdy, sprawa sądowa...Leczenie zamknięte, 3 miesiące trzeźwości, zapicie,miesiąc trzeżwości,zapicie...od miesiąca ciągłe i nieustanne...
Mam już dosyć...Od trzech lat cała moja energia skoncentrowana była na tym, jak unikać sytuacji, w których może pojawiać się alkohol. Szukanie i wylewanie alkoholu przerobione, tysiące rozmów także, parę terapii (przerywanych naturalnie) przed leczeniem zamkniętym także za sobą. Ja grałam rolę prowokatora, pojawili się także wybawcy-pracodawcy.Chcieli pomóc, ratować... W swej walce "z wiatrakami" jak się okazuje spotkałam wielu ludzi, którzy chcieli pomagać. Dopiero teraz do mnie dotarło, że (jak właśnie śpiewa na koncercie sylwestrowym Ewa Farny) "nie tędy droga" :) Nie mniej jednak nie potrafię nadal zrozumieć-dlaczego człowiek, który mnie i nasze dziecko kocha, nie potrafi powiedzieć sobie "dość"...Przecież pieprzy nam całe życie...Bilans picia: sprawa sądowa, utrata prawa jazdy, chorendalne długi do spłacenia, pewnie pożegnanie się z mieszkaniem, lada dzień utrata pracy (warunkiem utrzymania było poddanie się leczeniu), moja depresja i co najważniejsze -pewnie w mniejszym lub większym stopniu skrzywienie psychiki naszego dziecka :beczy: Wyć mi się chce... ale nie mogę, bo mam syna. Muszę być dzielna-dla niego. I te wszstkie zawiedzione nadzieje, plany na przyszłość...Wszystko trafia szlag przez alko :beczy:

Klara - Czw 31 Gru, 2009 21:51

Pierwsze pytanie które mi przychodzi do głowy w związku z tymi długami - jesteś w stanie szybko wystąpić do sądu o rozdzielność majątkową?
Ali - Czw 31 Gru, 2009 21:54

Już to zrobiłam-rozdzielność jest tylko co z tego, jeśli długi dotyczą momentu kiedy takowej nie mieliśmy (sprawa wypadku)
Klara - Czw 31 Gru, 2009 22:02

Jedna z moich znajomych z terapii dostała rozdzielność z datą wsteczną, ale ona przeprowadzała rozwód i może dlatego miała takiego farta.

Ali, czy jesteś finansowo samowystarczalna i masz tyle siły, żeby wziąć walizki, dziecko i zamknąć drzwi za sobą?

KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 22:08

Bardzo dobrze -sam powinien ponosić odpowiedzialność za swoje czyny.Ty odpowiadasz tylko za siebie i syna.Ja zdecydowałam się na spotkania na grupach AL-Anon będąc w ciąży 22 lata temu.Wiedziałam,że muszę coś ze sobą zrobić aby zapewnić dziecku inne życie.Zrobiłam to nie dlatego,że on przestanie pić,tylko nie chciałam takiego życia.Znałam inne z rodzinnego domu,więc starałam się aby moja córka nie miała aż tak koszmarnego życia jak później się okazało,że inni mieli o wiele gorzej niż ja. :)
evita - Czw 31 Gru, 2009 22:11

a moje pierwsze pytanie jakie mnie się nasuwa - ile lat ma dziecko ?
poza tym patrząc moim pryzmatem - sprawa długów - masakra :( ale być może twój men w momentach trzeźwości jest w stanie więcej wyciągnąć finansowo niż mój ? bo jeśli nie to daj sobie spokój ! może prędzej spłacisz to sama niż wspólnie ?
cholera ! finanse to jest to co mnie tak właściwie najbardziej stopuje :stres: oby tobie poszło dużo lepiej !!!

Ali - Czw 31 Gru, 2009 22:12

Jak na razie wywaliłam go z domu. Od tygodnia "mieszka" na ulicy.Postawiłam warunek, że albo terapia zamknięta już, natychmiast, albo rozwód. Twierdzi, że wyleczy się sam...że na terapię nie pójdzie, bo już to przerabiał, że wszystko wie..., że musi poradzić sobie sam. I jest mi z tym cholernie źle, mam wyrzuty sumienia, nie wiem czy dobrze robię. Ale to wywalenie z domu nic nie daje, bo podczas mojej nieobecności przychodzi. Więc nigdy nie wiem co zastanę wracając do domu i co zobaczy nasze dziecko. Czy finansowo wystarczalna jestem?Byłabym, na życie od wypłaty do wypłaty wystarczyłoby gdyby nie długi...
Klara - Czw 31 Gru, 2009 22:16

Ali napisał/a:
Jak na razie wywaliłam go z domu.

Tak trzymaj, no i jeszcze zmień zamki, żeby nie mógł wejść do domu.
Nie cofaj się, w rozmowie stosuj metodę "zdartej płyty" i powtarzaj swoje warunki.
Zresztą Ty to wszystko wiesz, skoro byłaś na terapii.
Wystąp jeszcze do sądu o alimenty, będziesz miała pieniądze na spłaty.

Wiedźma - Czw 31 Gru, 2009 22:17

Ali napisał/a:
podczas mojej nieobecności przychodzi

Zmień zamki.

Ali - Czw 31 Gru, 2009 22:18

Evitko, synek ma 3 lata a mój mąż jest świetnym facetem, wspaniałym ojcem,bardzo dobrym pracownikiem (dlatego wszyscy tak długo walczyliśmy o niego) i jeśli pracowałby to na pewno poradzilibyśmy sobie. Zresztą, mogłabym żyć na przysłowiowej "ulicy", dalibyśmy radę z długami, gdyby przestał pić...
KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 22:18

Ali napisał/a:
I jest mi z tym cholernie źle, mam wyrzuty sumienia, nie wiem czy dobrze robię.

Jeśli chcesz ratować siebie i dziecko musisz być twarda i konsekwentna.Doskonale wiem jak to jest odwracać się plecami do drugiego człowieka,który według nas potrzebuje pomocy.Niestety tylko on sam może sobie pomóc.Zamki można wymienić,jak rozrabia wołać policję(znam wykopane drzwi).Życzę Ci abyś w Nowym Roku umiała podjąć dobre decyzje. :pocieszacz: :buziak: :buzki:

Ali - Czw 31 Gru, 2009 22:27

Klaro, ja dopiero od dwóch miesięcy chodzę na terapię (raz na 2 tygodnie). Pisząc o terapiachm miałam na myśli terapie mojego męża. Do wielu rzeczy musiałam dojrzeć sama, wcześniej nie rozumiałam, że nie można pomagać uzależnionym...Tylko mam wątpliwości, że może powinnam dać mu szansę, może rzeczywiście coś przemyślał i postanowi przestać?Może zbyt twardo stawiam warunki co do leczenia zamkniętego-proszę, doradźcie coś...please
Klara - Czw 31 Gru, 2009 22:36

Ali napisał/a:
Może zbyt twardo stawiam warunki co do leczenia zamkniętego

Wydaje mi się, że skoro był już na leczeniu i zapija, że kiedy jest już tyle strat i to nie dało impulsu do zmian, to Twoja postawa jest właściwa.
Muszę Ci tylko powiedzieć rzecz nieprzyjemną: spiętrzanie kryzysu MOŻE doprowadzić do zaprzestania picia i bardzo często jest skuteczne, ale miej w tyle głowy świadomość, że Twój mąż może NIE ZECHCIEĆ trzeźwieć. W każdym razie nie teraz. Niektórym dopiero drugie rozwalone małżeństwo otwiera oczy, a niektórzy przestają pić dopiero po śmierci.
To smutne, jednak gdy stawiasz warunki, bierz POWAŻNIE pod uwagę to, że zostaniesz sama z synkiem.

koka - Czw 31 Gru, 2009 22:41

Ali napisał/a:
że może powinnam dać mu szansę

ja tak dawałam szanse i co, bujam się z tym ponad 20 lat. Nie warto. Co z tego ze bywa lepiej i w miarę, skoro bywa tak ze ...też mi się wyć chce.

Ali - Czw 31 Gru, 2009 22:46

Cholera, tego się obawiałam...Takich odpowiedzi...jednak naiwnie zadałam pytanie.Dlaczego ta bezsilność jest taka straszna!!!Świadomość, że NIC nie możesz zrobić, żeby go (męża) uratować, żeby uratować nas, nasz związek, miłość...Wiem, muszę ratoważ dziecko i siebie tylko jak z tym żyć???Dzięki, że zechciałyście mnie wysłuchać i doradzić
Klara - Czw 31 Gru, 2009 22:53

Bardzo możliwe, że to co teraz robisz, pomoże.
Może nie od razu, może po jakimś czasie, ale błagam, na tej nadziei nie buduj przyszłości.
Jeżeli się zdarzy, to będzie cudownie, jeżeli nie - trudno... Tak myśl.

Powiem Ci jeszcze, że ja dawałam szanse 26 lat, potem jedna gdy nauczyłam się, co robić, nic nie pomogło. Mój mąż się zapił. Na tej podstawie ostrzegam Cię, ale nie straszę.
Po prostu licz na siebie, ratuj siebie i dziecko, a może stanie się CUD.
Czasem cuda się zdarzają i tego Ci życzę.
Przytulam :pocieszacz:

KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 22:58

Przerabiałam zamknięte terapie po kilka razy w roku,odtrucia-bo już nie chcieli przyjmować na leczenie.Dopiero jak został postawiony przed faktem utraty pracy,ja z dzieckiem znikałam z jego życia a zdrowie zaczęło wysiadać -zaczął myśleć.W międzyczasie założyłam sprawę o alimenty,a na ostatnim odtruciu terapeutka kazała mu się powiesić,jeśli nie umie sobie poradzić a nie che tak żyć.Ja po urodzeniu dziecka byłam w trudnej sytuacji,zdrowie mi wysiadło i straciłam pracę.Najważniejsze jednak,że znalazłam pomoc i wsparcie w klubie AA i na grupach Al-Anon.Tam na każdym kroku utwierdzali mnie w tym,że postępuję słusznie.Dostałam duże wsparcie od trzeźwiejących alko,niektórzy mieli wtedy już po kilka lat trzeźwości. :) :pocieszacz: :buzki:
Ali - Czw 31 Gru, 2009 22:59

To ja Ciebie przytulam, Klaro, musiałaś przejść piekło :( A w cuda to ja raczej nie wierzę...
KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 23:02

Ali napisał/a:
A w cuda to ja raczej nie wierzę...
A mnie się przytrafił,choć też nie wierzyłam i na obecną chwilę nie pije od 15,5 roku :skromny: :)
Klara - Czw 31 Gru, 2009 23:08

Ali napisał/a:
A w cuda to ja raczej nie wierzę...

A ja znam taką sytuację, która zdarzyła się osobie, która przyszła po pomoc na forum (kilka lat temu i na inne, już nie istniejące forum).
Przeżywała dramatyczne chwile, bo jej mąż pod wpływem alkoholu był porywczy i robił krzywdę nie tylko innym, ale i sobie.
Gdy po jednej z awantur wylądował w szpitalu, Ona wyprowadziła się, wzięła kredyt, kupiła kawalerkę i ani razu nie odwiedziła męża w szpitalu.
Po wyzdrowieniu, alko poszedł na terapię, przestał pić i długo starał się, żeby żona wróciła do niego.
Wahała się, ale wróciła. Alkoholik nie pije już trzeci rok. Stał się CUD.

koka - Czw 31 Gru, 2009 23:11

Kicajko, u Ciebie to nie cud :) to Twoje mądre działanie konsekwencja, on na terapiach...takie cuda to tu mamy :) Ale trzeba z tym coś definitywnie robić a nie tylko dawać szanse.
KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 23:20

koka napisał/a:
on na terapiach..
Ponad 20 lat picia,a ostatnie 11 obok mnie to były odwyki na okrągło z których go wywalali,bo zapijał. :szok:
Ali - Czw 31 Gru, 2009 23:25

A mnie się przytrafił,choć też nie wierzyłam i na obecną chwilę nie pije od 15,5 roku :skromny: :) [/quote]
To cieszę się bardzo :) i gratuluję konsekwencji

Klara - Czw 31 Gru, 2009 23:32

Ali, takimi cudami są też alkoholicy piszący na naszym forum, ale oni - gdy się później włączą do rozmowy, też Ci powiedzą, że musisz być TWARDA!
Nie martw się. Dużo już przeżyłaś, to teraz na pewno DASZ RADĘ!
Jeżeli nawet ten związek nie przetrwa, to lepiej że tak się stanie teraz, dopóki jesteś młoda, niż po wielu latach, gdy po obejrzeniu się za siebie widać tylko gruzy, a przed sobą już właściwie nic....
BĄDŹ DOBREJ MYŚLI. PORADZISZ SOBIE! h65hj

KICAJKA - Czw 31 Gru, 2009 23:33

Ali napisał/a:
gratuluję konsekwencji
Robiłam to dla siebie i dziecka - ale gdyby on nie dostał w kość i sam nie zechciał,nic by z tego nie było. :)
Ali - Czw 31 Gru, 2009 23:47

Dzięki Klaro.Może rzeczywiście cuda się zdarzają tylko nie wierzę, że przytrafią się mnie :( Wiem, że muszę być konsekwentna i twarda i pewnie tak byłoby wcześniej gdyby nie fakt,że miałam naciski z różnych stron...Tylko wciąż nie potrafię zrozumieć DLACZEGO?Dlaczego to "parcie na szkło" może być tak silne,że niszczy wszystko na swojej drodze, że człowiek nie jest w stanie się TEMU oprzeć... I dlaczego muszę walczyć z człowiekiem, którego kocham a zarazem nienawidzę? Jakbym miała rozdwojenie jaźni-rano budzę się (a raczej budziłam) przy boku MOJEGO męża a wieczorem przychodzi jakiś obcy, obrzydliwy gość który depcze na swojej drodze wszystkie świętości??? Wiem, to pytanie z rzędu retorycznych niestety...
A ponieważ za chwilę Nowy Rok (przy okazji rozmowy na temat cudów) taki cytat mi chodzi po głowie:
"Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko." życzę Wam aby w Nowym Roku w Waszym życiu "cudem było wszystko"

koka - Czw 31 Gru, 2009 23:54

Ali napisał/a:
" życzę Wam aby w Nowym Roku w Waszym życiu "cudem było wszystko"

o, to ładne jest :) . Dzięki :) .
Wiara czyni cuda więc nie mów ze nie wierzysz ze Tobie się przydarzy :) . Ale cudom trzeba pomóc :)

Klara - Pią 01 Sty, 2010 00:11

Ali napisał/a:
"Życie można przeżyć tylko na dwa sposoby: albo tak, jakby nic nie było cudem, albo tak, jakby cudem było wszystko." życzę Wam aby w Nowym Roku w Waszym życiu "cudem było wszystko"

Wybierz sobie jeden ze sposobów i idź konsekwentnie do przodu pamiętając, że zmieniać możesz tylko siebie (drugiego człowieka się nie da), a wtedy zaczną dziać się cuda. :pocieszacz:

Jacek - Pią 01 Sty, 2010 00:13

Ali napisał/a:
Świadomość, że NIC nie możesz zrobić, żeby go (męża) uratować, żeby uratować nas,

i tak pomyślała moja żona "NIC"nie można
i po krutce wręczyła mnie papier o treści zawezwania na sprawę rozwodoą
zabrała dzieci i odeszła
ale nie spodziewała się ,że właśnie tym postępkiem otworzyła mnie oczy
rozwodu nie dałem
i tym NIC nie można - uratowała mnie
a później ja rodzinę
ja alkoholik,wpierw musiałem ją stracić
aby otrzeźwieć
aby ratować rodzinę

Ali - Pią 01 Sty, 2010 00:26

Dzięki, Jacku, za wypowiedź. Tylko że podobno każdy ma swoje dno.Myślałam, że dnem dla mojego męża był wypadek i sprawy z tym związane - nie zakończone do dziś (bo przecież podjął leczenie) i trzy miesiące po leczeniu były najcudowniejsze w moim życiu, wreszcie zupełnie trzeźwym życiu...Więc myślę sobie, że jeżeli to nie było dnem to rozwód pewnie też nie ... Wiem, wtedy nie powinnam mieć złudzeń i odejść, zostawić go. Zadaję pytania i sama odpowiadam (może jest nas dwie :D )
Ali - Pią 01 Sty, 2010 00:35

Właśnie przeczytałam swoją wypowiedź. Bez sensu...Wypadek był dnem ale dla mnie a trzy miesiące po leczeniu były najcudowniejsze ale też dla mnie, nie dla niego... Mówiłam, że jest nas dwie :D
KICAJKA - Pią 01 Sty, 2010 00:37

Ali napisał/a:
najcudowniejsze ale też dla mnie, nie dla niego... Mówiłam, że jest nas dwie :D
Jedna chce być z nim,pomagać a druga się buntuje na pijackie życie -normalka :pocieszacz: :buzki:
Jacek - Pią 01 Sty, 2010 00:38

Ali napisał/a:
Tylko że podobno każdy ma swoje dno.Myślałam, że dnem dla mojego męża był wypadek i sprawy z tym związane - nie zakończone do dziś

tak to prawda,ale co do postępku męża,to ja mogę tylko przypuszczać że
nie czuje pewnych strat ,pod świadomie myśli że to jeszcze nie tak źle
no i cza to najlepiej opić
na twoje odejście też może machnąć ręką
ale warto wyprubować bo są dwie możliwości
1 - gdy się opamięta , odzyskasz męża
2 - gdy się nie opamięta , to chcesz z takim spędzić resztę życia

Klara - Pią 01 Sty, 2010 00:41

Ali napisał/a:
Mówiłam, że jest nas dwie :D

...mężów też jest dwóch.... :?
...czyli alkoholik i współuzależniona... huśtawka - góra - dół - góra - dół - a pod huśtawką g...

stiff - Pią 01 Sty, 2010 00:48

Klara napisał/a:
.mężów też jest dwóch.... :?

To bigamia pachnie... :szok:

Ali - Pią 01 Sty, 2010 00:51

Jacek napisał/a:
na twoje odejście też może machnąć ręką
Klara napisał/a:
a pod huśtawką g...

kochani jesteście, szczerzy do bólu :lol: i właśnie za to Wam dziękuję - prosto z mostu, bez "ściemniania"

koka - Pią 01 Sty, 2010 00:52

Ali napisał/a:
Mówiłam, że jest nas dwie :D

stiff nie, wszystko gra :rotfl:

Ali - Pią 01 Sty, 2010 00:55

stiff napisał/a:
To bigamia pachnie...
- tak weselej jest :lol:
pterodaktyll - Pią 01 Sty, 2010 03:08

Ali napisał/a:
Może zbyt twardo stawiam warunki co do leczenia zamkniętego-proszę, doradźcie coś...please

Dziewczyno!! To Twoja jedyna i ostatnia szansa, że jeszcze cokolwiek da się uratować z tego związku
Ali napisał/a:
Twierdzi, że wyleczy się sam

Chyba ze śmiechu pęknę. :wysmiewacz: Nikt na całym świecie sam z tym problemem sobie jeszcze nie poradził

pterodaktyll - Pią 01 Sty, 2010 03:14

Ali napisał/a:
Dlaczego ta bezsilność jest taka straszna!!!Świadomość, że NIC nie możesz zrobić, żeby go (męża) uratować,

Oczywiście, że możesz coś zrobić. Na początek kopnąć go solidnie w d**ę a co do ratowania, to ośmielam się stwierdzić, że dopóki sam delikwent nie pojmie, że już jest na dnie i sam nie będzie chciał z tego bagna wyjść, to Twoja pomoc jest tyle warta co kłanianie się komuś w ciemnościach. Sorry ale taka jest gorzka prawda o naszej chorobie

beata - Pią 01 Sty, 2010 06:36

Ali napisał/a:
Dzięki, Jacku, za wypowiedź. Tylko że podobno każdy ma swoje dno.Myślałam, że dnem dla mojego męża był wypadek i sprawy z tym związane
Gdy mój mąż stracił prawko z jazdę po pijanemu (miał ponad 3 promile),też była pewna,że sięgnął dna.Dostał wyrok w zawiasach,prawko stracił na trzy lata.I...pił dalej.I...dalej jeździł po pijanemu.
Wtedy myślałam,że jeśli to go nie otrzeźwiło,to już chyba nic nie pomoże.Jakieś dwa lata po tym zdarzeniu,dzień po chlaniu,mąż stanął przede mną i powiedział,że On już nie chce pić,że stoczył się na samo dno,że robi z siebie śmiecia,i,że nie chce tak żyć...więc idzie po pomoc do AA.Oczy to miałam jak talerze wielkie.No i oczywiście Mu nie uwierzyłam.Myślałam,że znów mnie mami.Po dwóch miesiącach,zapił.Jaka ja byłam wtedy zdziwiona.No bo jak to,do AA chodzi i zapił?Przez dwa lata nie wierzyłam,że utrzyma abstynencję.Właściwie to nadal patrzę na Niego jak na kosmitę.Po prostu wydawało mi się to niemożliwe.I popatrz jednak facet mi trzeźwieje.
Niestety do dnia dzisiejszego nie powiedział mi co było jego dnem.Może nie chce do tego wracać,a może dlatego,że nigdy nie pytałam.
Tak więc każdy ma swoje dno.Tylko co tym dnem jest?To pewnie musi przyjść samo.Alko sam musi zdać sobie sprawę jak jest źle.
Wiesz myślę,że absolutny zakaz wstępu do domu i pozew...potrząsną Nim.

Oj przypomniało mi się na koniec.Mój wujek przez cztery miesiące był bezdomny,zanim poszedł po pomoc.Nie pije 10 lat.

Ali - Pią 01 Sty, 2010 10:53

pterodaktyll napisał/a:
Sorry ale taka jest gorzka prawda o naszej chorobie
.
Nie masz za co "sorrować", jestem wdzięczna za wszelkie wskazówki, właśnie takie prosto z mostu
Właśnie miałam rozmowę. Chciał wrócić.Obiecywał,że będzie chodził na terapię (ale na zamknięte nie pójdzie), na mityngi AA etc. Nie uwierzyłam. Kazałam się wynieść i walczyć ze swoją chorobą ale już bez nas...Nie chceę już bać się co przyniesie kolejny dzień, wracać z duszą na ramieniu po pracy nie wiedząc co zostanę. Będę walczyć

pterodaktyll - Pią 01 Sty, 2010 11:33

Ali napisał/a:
. Kazałam się wynieść i walczyć ze swoją chorobą ale już bez nas

Trzymaj się tego jak tonący brzytwy. Za wszelką cenę ;) Jeśli to nie pomoże to raczej już zacznij szukac innego partnera. :)

KICAJKA - Pią 01 Sty, 2010 12:40

Ali napisał/a:
Kazałam się wynieść i walczyć ze swoją chorobą ale już bez nas.

I bardzo dobrze,niech najpierw pokaże,na co go stać a potem Ty możesz podjąć decyzję.Życzę Ci konsekwencji,bo szkoda Twojego młodego życia i dziecka. :brawo: :okok: :kciuki: :pocieszacz: :buzki:

pterodaktyll - Pią 01 Sty, 2010 19:15

Jak się czujesz w stanie małżeńskim?-
Jak w raju. Nie mam co na siebie włożyć i boję się, że teściowa wyrzuci nas z mieszkania :wysmiewacz:

Ali - Pią 01 Sty, 2010 21:14

pterodaktyll napisał/a:
zacznij szukac innego partnera

Nie, dziękuję :) Wystarczy mi jeden związek i o ten jeden za dużo niestety. Moja "Połówka" była robaczywa (nie zauważyłam albo nie chciałam zauważyć)
Jestem z Wami cały czas.Dzięki za wszystkie cenne uwagi. W miarę możliwości będę pisać - synuś wrócił, więc muszę się nim zająć :roll:

pterodaktyll - Pią 01 Sty, 2010 21:21

Ali napisał/a:
Wystarczy mi jeden związek i o ten jeden za dużo niestety

Mądra dziewczynka :pocieszacz:

Jacek - Pią 01 Sty, 2010 21:27

Ali napisał/a:
Jestem z Wami

:pocieszacz:

Klara - Pią 01 Sty, 2010 21:30

Ali, rany się zagoją i Twoje drogi się wyprostują.
JESZCZE BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWA!
ZOBACZYSZ! :pocieszacz:

Ali - Sob 02 Sty, 2010 16:09

Klara napisał/a:
JESZCZE BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWA!

Pewnie, że będę :) Bo mam synka. I będę go kochać i rozpieszczać, kochać i rozpieszczać... I wygram W Totolotka :) I pojadę wreszcie na wakacje (nie byłam od paru lat, bo mój mąż właśnie wtedy miał ciągi i ja-idiotka, spędzałm swoje urlopy na pilnowaniu go i załatwianiu odtruwania, zalewania się łzami w 4-ech ścianach mieszkania na kredyt :wysmiewacz:

Ali - Sob 02 Sty, 2010 16:13

Klara napisał/a:
huśtawka - góra - dół - góra - dół

dzisiaj - góra, bo jestem sama, święty spokój :) tyle do szczęścia mi potrzeba

Klara - Sob 02 Sty, 2010 16:25

Ali napisał/a:
dzisiaj - góra, bo jestem sama

To świetnie, że dobrze się czujesz sama ze sobą.
Muszę uściślić - ta huśtawka dotyczy bardziej samopoczucia osoby współuzależnionej, które związane jest z tym, co robi alkoholik: Gdy pije, partnerka jest na dnie rozpaczy, gdy ma przerwę i "jedzie na poczuciu winy" - obydwoje, a więc ona też - są w niebie.
Pisałam (zapożyczyłam to od kogoś innego) że pod huśtawką jest g**** i dodam, że po jakimś czasie każda z nas tam ląduje.
Wtedy osiągamy swoje dno i z lepszym lub gorszym skutkiem, robimy ze sobą porządek.
Ty już zaczęłaś porządki.

Ali, pisałaś o tym, że co dwa tygodnie chodzisz na terapię.
Czemu tak rzadko i czy to oznacza, że masz tylko indywidualną?

pterodaktyll - Sob 02 Sty, 2010 16:53

Ali napisał/a:
tyle do szczęścia mi potrzeba

Oprócz błękitnego nieba
Nic do szczęścia mi nie trzeba....... ;)

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:02

Klara napisał/a:
co dwa tygodnie chodzisz na terapię

Co dwa tygodnie to chyba za dużo powiedziane...Byłam dopiero 3 razy na indywidualnej.Wydawało mi się, że poradzę sobie sama ze swoimi problemami, bo nie potrafię się zwierzać, opowiadać o sobie nikomu a tym bardziej obcej osobie...Ale któregoś dnia, po kolejnej nieprzespanej nocy, omdleniach, rzyganiach (sorry) stwierdziłam, że chyba już pora udać się po pomoc, bo nie daję rady...Pada mi "psyche". A ponieważ nie chciałam ześwirować żeby synuś miał chociaż wsparcie u mamusi :) udałam się (za namową koleżanki) do terapeuty. I cóż, takie są terminy...Raz na 3 tygodnie wizyta...

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:10

pterodaktyll napisał/a:
Oprócz błękitnego nieba

No, może ta wygrana w Totka by się przydała...Trochę spraw udałoby się rozwiązać :lol: Ale jak pisałam, w cuda (przytrafiające się mojej osobie) nie wierzę...

Klara - Sob 02 Sty, 2010 17:16

Ali, do terapeuty (prywatnie?) czy do jednego z ośrodków leczenia uzależnień?: http://www.ipz.edu.pl/ind...&id=167&lang=pl
Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:26

Nie, nie prywatnie.Do ośrodka (NFZ) - takie terminy... I tak zostałam "wciśnięta" z racji "kryzysu" (czy jakoś tam to zostało ujęte :) )
pterodaktyll - Sob 02 Sty, 2010 17:27

Ali napisał/a:
Ale jak pisałam, w cuda (przytrafiające się mojej osobie) nie wierzę...

Jak nie zaczniesz myśleć pozytywnie, to nawet tego "błękitnego nieba" nie zobaczysz, uwierz mi. Mój terapeuta zawsze powtarzał, że jak sobie wymyślisz, tak później masz i sądzę, po sobie zresztą, że facet miał absolutną rację. ;)

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:28

pterodaktyll napisał/a:
że jak sobie wymyślisz

Kurde, tyle rzeczy sobie wymyślałam i wszystkie trafiał szlag...

Klara - Sob 02 Sty, 2010 17:29

Ali napisał/a:
Do ośrodka (NFZ)

Czy planują tam dla Ciebie terapię grupową? Była o tym mowa?

pterodaktyll - Sob 02 Sty, 2010 17:29

Ali napisał/a:
Kurde, tyle rzeczy sobie wymyślałam i wszystkie trafiał szlag...

Bo w nie nie wierzyłaś i tyle.

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:31

Klara napisał/a:
terapię grupową

Podobno cyt.: "nie jestem jeszcze gotowa"... i chyba też tak myślę

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:33

pterodaktyll napisał/a:
Bo w nie nie wierzyłaś

Nawet nie wiesz jak bardzo w nie wierzyłam...Najbardziej na swiecie wierzyłam w to, że wreszcie spotkałam człowieka z którym chcę się zestarzeć, chcę z nim spędzić całe życie i tylko to się liczyło... i co? wielkie NIC

Klara - Sob 02 Sty, 2010 17:36

Cytat:
Podobno cyt.: "nie jestem jeszcze gotowa"

Myślałaś o tym, żeby pozostałe dwa tygodnie uzupełnić sobie mityngami Al-Anon?

pterodaktyll - Sob 02 Sty, 2010 17:37

Ali napisał/a:
wierzyłam w to, że wreszcie spotkałam człowieka z którym chcę się zestarzeć, chcę z nim spędzić całe życie i tylko to się liczyło... i co? wielkie NIC

Ali. Nie takie świat dramaty zna. Uzależnianie całego swojego życia od kogoś innego, to niestety miewa takie skutki. Nie jesteś pod tym względem wyjątkiem. Zacznij "wymyślać" swoje życie sama dla siebie a zobaczysz, że efekty przejdą Twoje najśmielsze oczekiwania. ;) Jak by tak się nie stało, możesz dać mi spokojnie w dziób za moje wymądrzanie się. ;)

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:38

Klara napisał/a:
mityngami Al-Anon

nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, nie potrafię, nie umiem... Poza tym kwestia organizacji czasu jest też trudna...dziecko, praca ...

Ali - Sob 02 Sty, 2010 17:43

pterodaktyll napisał/a:
dać mi spokojnie w dziób

nie, nie dam Ci w dziób, przynajmniej na razie fsdf43t Uczę się dopiero myśleć o sobie, bo taki ze mnie typ, że najważniejsze dobro innych, nauczono mnie życia tak, by nie krzywdzić innych, a ja ... na końcu dłuuuuuuugiej listy. A pewnie tak mam też dlatego, że mój ojciec też był alkoholikiem i pewnie w dużej mierze odbija się to na całym moim życiu ...

Klara - Sob 02 Sty, 2010 17:54

Cytat:
nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee, nie potrafię, nie umiem...

Nie musisz! :D
Wiesz jak sobie wyobrażałam mityng?: Zbolałe, szczerbate, zabiedzone kobity siedzące wokół stołu i użalające się nad sobą i swoim życiem (i nie wiem dlaczego oczami wyobraźni widziałam je wszystkie w chustkach na głowach :oops: )
Zastałam zadbane, pachnące, rozgadane, sympatyczne babki w różnym wieku, różnych zawodów od wykładowczyni na uniwersytecie i szefowej instytutu badawczego do sprzątaczki. Wszystkie równe sobie, żadna nie czuła się lepsza ani gorsza od drugiej.

Dodam tylko, że nie trzeba tam chodzić regularnie, nie trzeba nic mówić, po prostu nic nie trzeba. Wystarczy usiąść i słuchać.
To pomaga, uwierz mi.

yuraa - Sob 02 Sty, 2010 18:06

Klara napisał/a:
Wiesz jak sobie wyobrażałam mityng?

a ja myslałem ze przyjdę do AA, pani sekretarka prezesa da mi do wypełnienia kwestionariusz - ankietę, następnie opłacę składki, wyrobią mi legitymacje ze zdjęciem i juz będe mógł uczestniczyć.
i jak weszedłem to nie było gabinetu prezesa, sekretarki, tylko chłopaki i dziewczyny jakich na ulicy spotykam,
no róznili się od tych z ulicy szczerym,ciepłym wyrazem twarzy

Ali - Sob 02 Sty, 2010 18:06

Może dojrzeję także do mityngów, na razie jeszcze nie... "Nigdy nie mów nigdy"- ostatnio to stwierdzenie nabiera dla mnie znaczenia, więc może za czas jakiś...
Ali - Sob 02 Sty, 2010 18:09

yuraa napisał/a:
szczerym,ciepłym wyrazem twarzy

nie wątpię w to ale...ja się boję :boisie:

Klara - Sob 02 Sty, 2010 18:12

Cytat:
Może dojrzeję także do mityngów,

Nie "wysyłam" tam Ciebie na siłę i być może nie trafiłabyś od razu na taką fajną grupę, bo przecież różnie się ludzie dobierają.
Pisząc o tym miałam na myśli kontakt z żywymi ludźmi i podtrzymanie na duchu, jakie jest potrzebne, żeby przetrwać.
Poza tym ludzie mówią o różnych sprawach, o rozwiązaniach które wprowadzili w życie i można sobie z tego wyciągnąć wnioski dla siebie - to jest wartość nie do przecenienia.

(Napisałam "ludzie", bo w mojej grupie było też kilku mężczyzn, o czym zapomniałam wspomnieć w poprzednim poście).

Kulfon - Sob 02 Sty, 2010 18:19

Ali napisał/a:
nie wątpię w to ale...ja się boję


a wiesz co mnie kolega Stiff kiedys przypomnial jak mialem takie rosterki jak Ty Ali czyli wstyd i strach


stiff napisał/a:

Żaden wstyd nie przebije tego, który przychodzi na kacu... :roll:

Klara - Sob 02 Sty, 2010 18:23

Ali napisał/a:
nie wątpię w to ale...ja się boję :boisie:

Tylko czy wiesz czego się boisz?
Tam wszyscy mają (mieli) TEN SAM PROBLEM i wszyscy oczekują wsparcia i dają wsparcie. Jak trzeba to przytulą, a nawet wytrą nos.

Kulfon - Sob 02 Sty, 2010 18:25

Ali,
moze zdazyc sie tak ze "cos" nie pojdzie po twojej obecnej mysli .....

i obudzisz sie z reka w nocniku, i wtedy bedziesz miala wyrzuty sumienia....
"dlaczego wtedy sie nie zdecydowalam, byc moze dzis bylo by inaczej .... lepiej....


aaaa i na terminy nie trzeba tak dlugo czekac jak u terapeuty ;)

Ali - Sob 02 Sty, 2010 18:27

Klara napisał/a:
czego się boisz

Pewnie tego, co nieznane... Penie macie rację ale nie potrafię jeszcze rozmawiać (za bardzo boli) a pewnie wyłabym do księżyca cały czas -no, a przecież ja twarda laska jestem :mgreen: Z Wami jest mi łatwiej, bo mnie nie znacie, nie widzicie... Tak, jestem tchórzem :oops:

KICAJKA - Sob 02 Sty, 2010 18:58

Ali napisał/a:
Pewnie tego, co nieznane... Penie macie rację ale nie potrafię jeszcze rozmawiać (za bardzo boli) a pewnie wyłabym do księżyca
Każdy człowiek nawet zdrowy,zawsze ma jakieś obawy przed tym co nowe i nieznane.A Mówić nie musisz,wystarczy siedzieć i słuchać.Grupy są przynajmniej raz w tygodniu ok.2 godzinki,sporo osób na początku jak ma możliwość korzysta z kilku grup,które odbywają się każda w inny dzień.To Cię nic nie kosztuje,ani czekać nie musisz na termin. :buziak: :buzki: :pocieszacz:
yuraa - Sob 02 Sty, 2010 19:09

Ali napisał/a:
Z Wami jest mi łatwiej

powiedzmy że jestem głodny, znajduję w necie opis wyszukanej potrawy, czytam, potem wchodzę na forum milośników takiego jedzenia, czytam o walorach smakowych, o zapachu, o wrazeniach przy konsumpcji.
soki trawienne już mnie buzuja, lecę do kuchni a tam znowu chleb ze smalcem

Ali - Sob 02 Sty, 2010 20:06

yuraa napisał/a:
czytam o walorach smakowych, o zapachu, o wrazeniach przy konsumpcji

tylko że ja nie muszę czytać o walorach smakowych, zapachu, etc. bo znam to z autopsji
yuraa napisał/a:
lecę do kuchni
pewnie polecę do kuchni ale wymaga to czasu i mam nadzieję, że nie po chleb ze smalcem
pisząc, że z Wami jest mi łatwiej miałam na myśli fakt, że łatwiej jest przelać, co mi leży na wątrobie, pisząc w necie niż spojrzeć komuś w oczy i opowiadać o sobie

Klara - Sob 02 Sty, 2010 20:30

Nie jest moim zamiarem doprowadzać do tego, żebyś poczuła się zobowiązana do uczestnictwa w mityngach, bo nie musisz mieć na to ani ochoty, ani czasu.
Jest to jedna z form pomocy, o której dobrze jest wiedzieć, a która wcale nie musi wszystkim odpowiadać.
Na wszelki wypadek dobrze jest jednak sprawdzić, czy to jest to o co chodzi, czy absolutnie nie, i tyle.

Teraz dla swojego spokoju, żeby było wszystko jasne i nie było niedomówień, małe sprostowanie: Właściwie działająca grupa pracuje w oparciu o 12 kroków (jeden w miesiącu) i 12 tradycji.
Co jakiś czas (w zasadzie raz w miesiącu) zmienia się osoba prowadząca mityng i ta osoba przygotowuje temat do rozmowy. Temat ma związek z konkretnym krokiem. Kroki mają za zadanie pracę nad sobą i właściwie są uniwersalne i mogą mieć zastosowanie nawet wtedy, gdy alkoholizm przestaje być problemem.
Niektóre grupy dają sobie czas na omówienie wydarzeń z minionego tygodnia i wówczas kto chce, może mówić o tym co przeżył.
W grupie w której byłam, zrezygnowano z tego, pracowaliśmy tylko nad krokami, a omówienie problemów odbywało się po mityngu w kawiarni :D
Zasada jest taka, że zawsze mówi tylko jedna osoba, że nie wolno krytykować, że trzeba mówić tylko o sobie, że nikt nie ma obowiązku wypowiadania się.
Są osoby, które przychodzą wyłącznie po to, żeby słuchać.

Wybacz, że Cię zanudzam, musiałam to napisać, żebyś nie miała błędnych wyobrażeń dotyczących mityngów.

rufio - Sob 02 Sty, 2010 20:59

Przeczytałaem i tak sobie mysle ( zdarza mi sie nieraz a od kiedy nie pije to nawet częściej) ze jeszcze u Ciebie złe jest wieksze niz dobre .Co znaczy zle - ano to jest to ze jeszcze tkwisz w orbicie małżona-wodopoja - - wiecej w Tobie jego niz Ciebie samej ale zaczyna kiłkowac to dobre - z lekka to widac - jeszcze bledziutkie i takie chwiejne ale jest .
Wyrzuciłas z domu - dobrze
Nie zmieniłas zamków - bo te złe jest wieksze niz dobre - zmienisz - jak dostaniesz w dziób to zmienisz
Myslisz o tereapii - inaczej wydaje Ci sie ze uczęszczasz na terapie - nie tylko na nia idziesz i nic więcej - masz zyc terapia - no nie tylko ale ma byc obecna w Twojej głowie dzis o północy i nad ranem i wtedy kiedy puszczasz gazy tez .
A teraz najwazniejsze - zaczełas dobrze - ale tylko dobrze - TY masz iśc na wojne - to ma byc taka wojna jak za czasów kamienia łupanego - tam nie znał nikt litości - słaby padała a grupa szła dalej .U Ciebie teraz ma lac się krew - łzy - mocz i inne płyny do ostatniej kropli . Nie masz odwrotu powiedziałas =A= i kolej teraz na kolejne litery alfabetu . A gadka pana - woziwody sie nie przejmuj i NIE WIERZ .On chce wrócic do domu pod ciepła kołderke .NIE MASZ PRAWA teraz sie wycofac - jesli teraz ulegniesz to idz sobie swoja droga i nie licz na jaka pomoc bo i tak Ci juz nikt nie uwierzy w determinacje a juz na pewno nie ten Twój alko - bedzie mial uzywanie i kupe balu .Decyzja nalezy do Ciebie i miej swiadomośc ze taka sytuacja że cos naprawde od Ciebie zalezy może sie długo a moze wcale nie powtórzyc .Ty teraz rozdajesz karty i niech to beda twoje karty . Bedziesz plakac - gryżc poduszke - drapac ściany - wyc do księzyca - machac na słońce motyka - klnąc - padac pełna ohydy do siebie i innych - nie szkodzi tak ma byc i tak byc musi - jeżeli chcesz wygrac - nie jest istotne co bedzie z panem - to jest nie wazne - wazne jest to co Ty z sama sobą zrobisz i jak ustawisz odbiór radio wenetrznego - beda białe szumy i tez czysty odbiór? prsk

stiff - Sob 02 Sty, 2010 21:48

Ali napisał/a:
Tak, jestem tchórzem :oops:

Byłabyś nim, gdybyś przyszła tu ściemniać, a jednak potrafisz
szczerze o sobie pisać... :)
Jest nadzieja, ze i w realu znajdziesz siły i motywacje,
aby sie otworzyć na ludzi... :roll:

Ali - Pon 04 Sty, 2010 21:13

Dziękuję Ci, Rufio.Czytam Twój post parę razy dziennie, żeby upewnić się, że idę właściwą drogą
rufio napisał/a:
Wyrzuciłas z domu - dobrze

mieszka na ulicy
rufio napisał/a:
Nie zmieniłas zamków
zabrałam klucze
rufio napisał/a:
TY masz iśc na wojne
-idę
rufio napisał/a:
i NIE WIERZ
nie wierzę
rufio napisał/a:
. Bedziesz plakac - gryżc poduszke - drapac ściany - wyc do księzyca - machac na słońce motyka - klnąc - padac pełna ohydy do siebie i innych -
i tak jest. Przede wszystkim pełna ohyda (jak trafnie to ująłeś) do siebie.Wyrzuciłam z domu przy minusowych temperaturach, zostawiłam bez grosza przy d... (przelałam wszystkie pieniądze), juto pozew o rozwód...Czuję się straaaasznie.Najgorsza jest ta niepewność,czy moje działania przyniosą jakieś efekty, czy do niego oś dotrze, czy się nie zabije (łyka tabletki pomieszane z wódą)... Boże, dlaczego to jest takie straszne i okrutne??? Ale dziękuję Ci bardzo, bo zrozumiałam, że innej drogi nie ma
Ali - Pon 04 Sty, 2010 21:15

Klara napisał/a:
Wybacz, że Cię zanudzam

Nie zanudzasz, Klaro, pójdę oczywiście,muszę zorganizować sobie czas jakoś...dziękuje

Klara - Pon 04 Sty, 2010 22:00

Ali, zacznij myśleć w inny sposób:
Twój mąż jest DOROSŁY, więc nie musisz się nim opiekować, może sam zadbać o swoje bezpieczeństwo.
Wielokrotnie dawałaś mu szanse i pomagałaś wychodzić z opresji. To nic nie zmieniło.
Leczył się, więc wie jak powinien sobie radzić i wie dokąd udać się po pomoc.

Pamiętaj: "Nie przez CIEBIE pije i nie DLA CIEBIE przestanie pić"

Ratujesz siebie i dziecko.
Nie jesteś w stanie uratować męża. ON SAM MUSI TO ZROBIĆ.

Trzymaj się Dziewczyno! NIE JESTEŚ NICZEMU WINNA! :pocieszacz:

Jacek - Śro 06 Sty, 2010 10:48

Ali napisał/a:
nie potrafię jeszcze rozmawiać (za bardzo boli)

[...] miłość nie daje i nigdy nie dawała szczęścia. Wręcz przeciwnie, zawsze jest niepokojem, polem bitwy, ciągiem bezsennych nocy, podczas których zadajemy sobie mnóstwo pytań, dręczą nas wątpliwości. Na prawdziwą miłość składa się ekstaza i udręka.
/Paulo Coelho/
Bo nie żyję ani w przeszłości, ani w przyszłości. Dla mnie istnieje tylko dzisiaj i nie obchodzi mnie nic więcej. Jeśli kiedyś uda ci się trwać w teraźniejszości, staniesz się szczęśliwym człowiekiem.
/Paulo Coelho/

miłość rani
miłość straszy
miłość rani i niszczy każde z serc
dla słabych wystarczy.. by zadać tak wiele bólu
zadać tak wiele bólu
miłość jest jak chmura
przynosi ze sobą deszcz
miłość rani
miłość rani
jestem młody wiem ale jeśli nawet.. to
wiem od ciebie.. rzecz lub dwie nauczyłem się od ciebie
tak wiele się nauczyłem
miłość jest jak piec
spali cię jeśli jest gorąca
miłość rani
miłość rani
niektóre głupki coś bredzą o szczęściu
niektóre głupki sami sprawiają że są jeszcze głupsi
tak myślę..
ale nie sprawią bym i ja był głupi wiem że to nieprawda
nie
to nie prawda .miłość to kłamstwo , powstało byś stał się błękitny
miłość rani
miłość rani
miłość straszy
miłość rani i niszczy każde z serc
dla słabych wystarczy.. by zadać tak wiele bólu
zadać tak wiele bólu
/Nazareth/

olimpijka - Czw 07 Sty, 2010 16:22

cześć Ali...

złożyłam pozew rozwód, poprosiłam Morusa żeby się wynióśł...robi w swoim mieszkaniu reont...rozwiązałam probem kredytu na samochód :D czekam az Morus wytrzeżwieje żeby u notariusza podpisać zniesienie wspołności majątkowej i dielić się tym co jest... ja powoli idę do przodu...no może za wyjątkiem tego że nie mam serca wyrzucać go z domu...remont siię przeciąga, a mnie działa na nerwy widok zapitego pyska...

dla mnie najgorsze jest to że w swojej ogromnej naiwności liczyłam na to że rozwód coś zmieni...że to będzie dno...że nie będziemy razem, ale że uratuję dobrego człowiek... nic z tego nie wyszło.

olimpijka - Czw 07 Sty, 2010 16:24

Klara napisał/a:
NIE JESTEŚ NICZEMU WINNA


ja się osobiście czuję iwnna... tylko nie temu, że pije...a temu że jak miałam podejrzenia że ma problem, to byłam na tyle głupia że nie zgłębiałam problemu, że wydawao mi się że jakoś będzie, że wierzyłam w kolejne obietnice, że to że tamto że sramto...

Klara - Czw 07 Sty, 2010 16:32

olimpijka napisał/a:
remont siię przeciąga, a mnie działa na nerwy widok zapitego pyska...

No to niech mieszka w remontowanym mieszkaniu... szybciej ten remont skończy.

pterodaktyll - Czw 07 Sty, 2010 16:33

olimpijka napisał/a:
złożyłam pozew rozwód, poprosiłam Morusa żeby się wynióśł...robi w swoim mieszkaniu reont...rozwiązałam probem kredytu na samochód :D czekam az Morus wytrzeżwieje żeby u notariusza podpisać zniesienie wspołności majątkowej i dielić się tym co jest... ja powoli idę do przodu...no może za wyjątkiem tego że nie mam serca wyrzucać go z domu...remont siię przeciąga, a mnie działa na nerwy widok zapitego pyska...

Dla mnie to jest mistrzostwo olimpijskie. Gratuluję. Bądź konsekwentna aż do bólu

stiff - Czw 07 Sty, 2010 16:35

pterodaktyll napisał/a:
Dla mnie to jest mistrzostwo olimpijskie.

Masz na myli oczywiście, brak dzialania ze strony meza,
aby ten remont skończyć...

pterodaktyll - Czw 07 Sty, 2010 16:36

Cytat:
Masz na myli oczywiście, brak dzialania ze strony meza,
aby ten remont skończyć

Przestań się wygłupiać. Przynajmniej jedna dzielna dziewczyna co nie jęczy tylko usiłuje naprawdę coś zmienić w swoim życiu :)

stiff - Czw 07 Sty, 2010 16:40

pterodaktyll napisał/a:
Przestań się wygłupiać.

Ja... :szok:
Przecież to jej mąż, bo o nim myślę, dąży do tego, aby remont trwał w nieskończoność... :roll:
Z tego co mi wiadomo, to ja jej mężem nie jestem,
a o żadnym remoncie to mowy nie ma z moim udziałem... g45g21

olimpijka - Pon 11 Sty, 2010 10:35

stiff napisał/a:
Przecież to jej mąż, bo o nim myślę, dąży do tego, aby remont trwał w nieskończoność


nie sądzę żeby to robił śwaidomie :D po Sylwestrze wytrzeźwiał dopiero w tę sobotę...w piątek do południa był jeszcze na tyle tzreźwy, żeby odebrać pozew, więc do przodu :D

stiff - Pon 11 Sty, 2010 12:35

olimpijka napisał/a:
.w piątek do południa był jeszcze na tyle tzreźwy, żeby odebrać pozew,

O cholera... :wysmiewacz:
Co za niefart ma ten gostek... g45g21

Ali - Wto 26 Sty, 2010 10:06

Hej, dawno się nie odzywałam ale nie zapomniałam o Was :) Po długich i burzliwych historiach mój mąż dziś wyjechał na terapię zamkniętą ...Mam nadzieję, że mu się uda (że nam się uda)
stiff - Wto 26 Sty, 2010 10:09

Ali napisał/a:
Po długich i burzliwych historiach mój mąż dziś wyjechał na terapię zamkniętą ...

To dobra wiadomość... :)
Pozdrawiam... :)

Ali - Wto 26 Sty, 2010 10:11

Dzięki:) Chyba rzeczywiście dobra. Cieszę się, choć już bez euforii, bo jedną zamkniętą już ma za sobą...Wtedy myślałam, że wszystko będzie ok ale nie było więc teraz...poczekam na efekty.
Ula - Wto 26 Sty, 2010 10:12

Super :)
beata - Wto 26 Sty, 2010 10:21

Ali napisał/a:
Po długich i burzliwych historiach mój mąż dziś wyjechał na terapię zamkniętą .
Swietna wiadomość :)
Ali napisał/a:
ale nie zapomniałam o Was
No ja mam nadzieję,że nie :beba:
Ali - Wto 26 Sty, 2010 10:30

Nie zapomniałam Beatko... Byłam tu codziennie ale nie miałam siły by pisać.Dopadła mnie mega depresja, rozpadłam się na kawałeczki. Teraz staram się posklejać
Hania - Wto 26 Sty, 2010 10:35

trzymaj się Ali, nie znamy się ale trochę tu poczytałam, sklejaj się :)
pterodaktyll - Wto 26 Sty, 2010 10:35

Ali napisał/a:
.Dopadła mnie mega depresja, rozpadłam się na kawałeczki.

:szok:
Trzymaj się cieplutko.... ;)

beata - Wto 26 Sty, 2010 10:37

Ali napisał/a:
Teraz staram się posklejać
Się posklejaj z Nami...pomożemy :skromny:
KICAJKA - Wto 26 Sty, 2010 11:18

Ali napisał/a:
rozpadłam się na kawałeczki. Teraz staram się posklejać
Masz czas i spokój -możesz się pomału pozbierać i wszystko sobie poukładać. I dobrze,że wróciłaś pogadać :kciuki: Weź się za siebie - będzie dobrze. :pocieszacz: :buzki:
Klara - Wto 26 Sty, 2010 14:08

Ali napisał/a:
Po długich i burzliwych historiach mój mąż dziś wyjechał na terapię zamkniętą

Sam o nią poprosił, czy był namawiany?
Ali napisał/a:
Dopadła mnie mega depresja

Dochodź do siebie i rób to dla synka i oczywiście dla siebie samej.
Resztę zostaw.
Jedna z naszych Userek miała kiedyś (na innym forum) taki fantastyczny podpis: "Nie pchaj tego, co się samo toczy".
Byłabym za tym, żebyś postarała się trzymać tego powiedzenia.
Bądź dobrej myśli Ali :pocieszacz:

Ali - Wto 26 Sty, 2010 14:47

Klara napisał/a:
Sam o nią poprosił, czy był namawiany?

Na pewno był namawiany przez szefa.To szef twierdził, że nie zostawi go w takiej sytuacji, że szkoda człowieka etc. Wiem, że zagroził mu także utratą pracy.Ja trzymałam się swojego zdania, że jeśli nie pójdzie się leczyć to rozwód, odebranie praw rodzicielskich, sprzedaż mieszkania-jednym słowem KONIEC. I byłam na to przygotowana psychicznie jak i prawnie. Owszem, przeprowadziłam rozmowę i uświadomiłam, jak wyglądało będzie jego życie jeśli się nie otząśnie. Nie wiem co nim kierowało,pewnie strach przed konsekwencjami. Początkowo bardzo nie chciał iść, twierdził, że będzie chodził ( i chodził rzeczywiście) na terapię stacjonarną, ale wiem że pomiędzy terapiami sięgal po alkohol. Może dotarło do niego że w ten sposób sobie nie poradzi a może postanowił zrobić to dla świętego spokoju...nie wiem. Nie robię sobie wielkich nadziei, bo już to przerabiałam ale jeśli podjął taką decyzję to wstrzymam jeszcze się z ostateczną rozgrywką, muszę dać mu (nam) szansę i wierzyć ( a przynajmniej próbować), że mu się uda.

Klara - Wto 26 Sty, 2010 15:05

Ali napisał/a:
jeśli podjął taką decyzję to wstrzymam jeszcze się z ostateczną rozgrywką, muszę dać mu (nam) szansę i wierzyć ( a przynajmniej próbować), że mu się uda.

Myślę, że masz rację :tak:
A teraz bądź dobra dla siebie 4g5

Klara - Nie 21 Mar, 2010 20:34

:krzyk:
Ali, widzę że jesteś!
Napisz, jak Ci się układa!!!

Ali - Nie 21 Mar, 2010 20:43

Witam Was znowu... Byłam codziennie ale nie miałam siły się ujawnić...Niestety podskórnie przeczuwałam ciąg dalszy mojego podłego życia , który w wielkim skrócie przedstawia się następująco: mój (jeszcze) mąż po wyjściu z 6-tygodniowej (drugiej już w swojej "karierze") terapii zamkniętej po 9-ciu dniach zapił. Jego błogi stan upojenia trwa już 7-my dzień... Brak mi słów, żeby opisać swoje uczucia i złość na siebie, że wierzyłam, że miałam nadzieję, że starałam się pomóc. Ale KONIEC. Jutro idę do Sądu i będę walczyć. Przede wszystkim o odebranie praw rodzicielskich. Mam do Was prośbę - doradźcie co mam powiedzieć mojemu 3-letniemu synowi.Będzie rozwód, przeprowadzka do babci więc dla takiego młodego Człowieczka może się to okazać strasznym doświadczeniem. I nie piszcie proszę, że takie małe dziecko nie rozumie... Rozumie (niestety) zbyt dużo. Wczoraj powiedział mi, że "tatuś go przeraża", dziś, że tatuś śmierdzi... Nie chce od tatusia żadnej pomocy,ignoruje go zupełnie. Dodam, że wcześniej synuś był bardzo emocjonalnie związany z tatusiem. Wybieram się oczywiście do psychologa ale może ktoś doradzi coś na ten moment, please :prosi:
Ali - Nie 21 Mar, 2010 20:44

Witaj Klaro :lol: Byłam cały czas
Klara - Nie 21 Mar, 2010 20:57

Ali, to przykre, że tak się ułożyło, ale - niestety - leczenie nie każdego stawia na nogi :?
Tak bywa :pocieszacz:
Ali napisał/a:
Wczoraj powiedział mi, że "tatuś go przeraża", dziś, że tatuś śmierdzi... Nie chce od tatusia żadnej pomocy,ignoruje go zupełnie.

Jak widać, Mały też ma dość.
Ali napisał/a:
co mam powiedzieć mojemu 3-letniemu synowi

Mnie uczono, że nie należy w dziecku wzbudzać nienawiści, tylko tłumaczyć, że tata jest ciężko chory, że ma uczulenie na wódkę, że nie robi tego na złość i że Wy (ani Ty ani dziecko) nie jesteście temu winni. Ponieważ tata nie może się wyleczyć, musicie się od niego wyprowadzić.
Ali, to minie i jeszcze będziesz szczęśliwa! Zobaczysz! :pocieszacz:

Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:03

Klara napisał/a:
że tata jest ciężko chory, że ma uczulenie na wódkę

Jeśli powiem, że tatuś chory to wzbudzę w nim współczucie i nie zrozumie, jeśli się wyprowadzimy zostawiając biednego, chorego tatusia. Zawsze uczyłam moje dziecko, że ludziom trzeba pomagać, trzeba się dzielić etc. Boję się, że mój syn mnie znienawidzi za to co zrobię. Nie mam pomysłu jak to rozegrać, próbowałam rozmawiać o wyprowadzce do babci ale nie chce nawet o tym słyszeć. Ale dzięki Klaro za radę

biedronka - Nie 21 Mar, 2010 21:06

Witaj Ali, jestem w tej samej sytuacji, w sobote obiecywał, że będzie sie leczył, w niedziele pijany. I tak od 16 dni po 3 letniej przerwie.
Dziecku mów prawdę, oczywiscie tak aby mógł ja zrozumieć. Nie kłam i nie wymyslaj historyjek, bo z czasem sama sie w tym zagubisz. Trzylatek ma trudny czas, gdyz próbuje swoich sił ile mu wolno, a ile nie. Tatus mu w tym nie pomaga, brak autorytetu, zagubiona i zdenerwowana mama. Musisz to opanować. Wyprowadzka z domu bedzie dla niego trudna i wtedy musisz uwazać na jego zachowanie, emocje i słuchac co do ciebie mówi. Nigdy nie odtrącaj go mówiąc że nie masz czasu. W tym wieku dziecko nie mówi rodzicom dwa razy. Jesli raz sie zrazi, wiecej nie przyjdzie z toba rozmawiać, bo uzna że to nie jest ważne. Jego emocje moga cię przerażać. Może byc niegrzeczny, smutny i płaczacy, ale to przeciez tylko dziecko. My dorosli nie radzimy sobie z samym soba, a dziecko jest naszym lustrem. Jesli ty postarasz się opnować sytuację, powiesz mu że tata jest chory i musicie się wyprowadzic do babci, syn będzie tęsknił, ale z czasem jego stan sie ustabilizuje. Nie bedzie awantur, smierdzącego taty i zdenerwowanej mamy. Postaraj się spędzac z nim wiele czasu i pamiętaj że dzieci sa bardza mądre w kazdym wieku i na swój sposob. Trzeba tylko nauczyc sie ich słuchać. Mocno trzymam za Was kciuki. :pocieszacz:

pterodaktyll - Nie 21 Mar, 2010 21:09

biedronka napisał/a:
Nie kłam i nie wymyslaj historyjek, bo z czasem sama sie w tym zagubisz

WYŁĄCZNIE!!!!

Klara - Nie 21 Mar, 2010 21:09

Ali napisał/a:
ludziom trzeba pomagać, trzeba się dzielić etc

W tej chorobie już pomagałaś, a teraz już tatuś musi sobie pomóc sam i nie możecie z nim więcej mieszkać.
Trudno, jeżeli tego teraz nie zrobisz, to gdy podrośnie wykrzyczy Ci, że nie uchroniłaś go przed TAKIM życiem :?
Wiem co mówię, bo to przerabiałam.
Paradoks polega na tym, że dzieci mają pretensje do matki niezależnie od tego, jak ona postąpi. Ot, życie..... :/

Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:12

Hej Biedronko :) Czytałam Twoją historię, mam nadzieję, że Tobie się ułoży. Na razie nie znajduję słów pocieszenia, bo same przekleństwa cisną mi się na usta...
biedronka - Nie 21 Mar, 2010 21:13

Ali napisał/a:

Jeśli powiem, że tatuś chory to wzbudzę w nim współczucie

powiedz, że tata jest chory i musi sam zostać w domu, tak jak czasami zostaja ludzie w szpitalach. Nie musisz mu mówić, że jest alkoholikiem czy uczulonym na wódke, tego jeszcze nie zrozumie. Mozesz mu powiedziec, że tatusiowi pomoga inni ludzie jesli bedzie chciał byc zdrowy. Ja ze swoimi dziecmi rozmawiałam bardzo długo. Najgorszy był pierwszy raz. Nie odzywały sie do mnie przez cały dzień. Uszanowałam to, musiały przemyslec same, potem przyszły i każde pytało o inne rzeczy, tak jakby same chciały sobie poukładać to co sie wydarzyło

Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:15

Klara napisał/a:
Wiem co mówię, bo to przerabiałam.

też to, cholera, przerabiałam :evil: i szlag mnie trafia, że nie uchroniłam się przed TYM

Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:19

Tylko że cały proces rozwodu, wyprowadzki może jakiś czas potrwać. Mieszkanie na kredyt, mąż nie wyraża (łaskawca) zgody na sprzedaż a niestety obydwoje jesteśmy współwłaścicielami... Nic tak nie wiąże jak wspólny kredyt-jak mawia moja koleżanka :) Jutro idę do prawnika, może są jakieś przepisy prawne, które pozwolą mi rozwiązać sprawę mieszkania inaczej
biedronka - Nie 21 Mar, 2010 21:21

Ali napisał/a:
Hej Biedronko :) Czytałam Twoją historię, mam nadzieję, że Tobie się ułoży.

Jak czytam to wszystko, to coraz mniej wierzę, że kiedykolwiek mi sie ułoży, a poprzeklinać chetnie z toba mogę a póżniej napic sie kawy i iśc na wystep czipen deys -ów. Cos nam sie od zycia należy ...

Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:23

biedronka napisał/a:
wystep czipen deys -ów.

Wiesz co, na razie może u mnie jeszcze nie ten etap :) ale za czas jakiś ...

verdo - Nie 21 Mar, 2010 21:26

Maz musialby Ci splacic polowe kredytu.Innego rozwiazania chyba nie ma,ale warto sie upewnic.Powodzenia :)
Ali - Nie 21 Mar, 2010 21:30

verdo napisał/a:
Maz musialby Ci splacic polowe kredytu.

albo ja - jemu. Ale obydwie opcje odpadają... Poczynania mojego męża doprowadziły nas finansowo do czarnej d... Same dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugi. Zastanawiam się jedynie czy jest jakiś paragraf na podstawie którego sądownie można zmusić delikwenta do podpisania zgody na sprzedaż (spłata kredytu plus pokrycie długów spowodowanych wypadkiem pod wpływem). Niczego więcej nie chcę prócz świętego spokoju :)

ewa-47 - Nie 21 Mar, 2010 21:39

Ali napisał/a:
ludziom trzeba pomagać,


Przyszedł wreszcie czas, abyś pomogła przede wszystkim sobie. Nie martw się co będzie w przyszłości, bo tego nikt nie wie. Pozdrawiam Ciebie i życzę Tobie dużo siły i wiary w to, że Tobie uda się być szczęśliwą. Z synkiem rozmawiaj przede wszystkim o miłości!

verdo - Nie 21 Mar, 2010 21:40

Ali napisał/a:
czy jest jakiś paragraf na podstawie którego sądownie można zmusić delikwenta do podpisania zgody na sprzedaż


Wydaje mi sie,ze tak ale tylko w przypadku gdy jest lokal zastepczy..

Ali napisał/a:
Niczego więcej nie chcę prócz świętego spokoju


Tego sie trzymaj.Najwazniejsze,ze podjelas jakies kroki.Reszta sie ulozy... Wszystkiego dobrego ;)

Klara - Nie 21 Mar, 2010 21:46

Ali, tu jest odpowiedź na pytanie podobne do Twojego: http://www.poradaprawna.p...o=pozycja&id=71

...a tu jest sytuacja jeszcze bardziej zbliżona, tyle że pytanie zadaje mąż, bo żona się nie zgadza na sprzedaż: http://www.prawosos.pl/po...ym_po_rozwodzie

Ali - Pon 22 Mar, 2010 15:51

Bardzo Wam Wszystkim dziękuję za pomoc i za słowa otuchy. Pozew złożony. Jutro podzielę się szczegółami, bo muszę sobie wszystko we łbie poukładać :) Dziękuję raz jeszcze
Klara - Pon 22 Mar, 2010 16:01

Trzymaj się Ali!
Jeszcze troszkę wytrzymaj i BĘDZIE DOBRZE!

evita - Pon 22 Mar, 2010 16:08

Klara napisał/a:
Jeszcze troszkę wytrzymaj i BĘDZIE DOBRZE!

przychylam się do słów Klary :)

stiff - Pon 22 Mar, 2010 19:26

Ali napisał/a:
bo muszę sobie wszystko we łbie poukładać

Jak sobie poukładasz to napisz... ;)

Ali - Czw 25 Mar, 2010 10:49

Niczego sobie jeszcze nie poukładałam.W mojej głowie i w moim życiu - jeden wielki chaos... Co z tego, że pozew o rowód złożony...Sprawa za jakieś 3 miesiące... Nie mam gdzie mieszkać, bo w domu mąż-alkoholik, który nie chce się wyprowadzić. Wódka odarła go już z wszelkiej godności...Pije na umór, staje się agresywny... Boję się spojrzeć w jego oczy - to już nie są oczy człowieka, którego kocham...Nie wiem zresztą czy ten człowiek jeszcze istnieje ale ogromnie za nim tęsknię i nie mogę pogodzić się z jego utratą... Brakuje mi siły. Mój synek nie chce mieszkać u babci, tęskni za domkiem, za tatusiem. Nie jestem w stanie wytłumaczyć mu, że nie możemy mieszkać zarówno z tatą, jak i w naszym domku. Idziemy do psychologa, wierzę, że pomoże... Syna nie mogę stracić. Przeraża mnie to wszystko i tak strasznie boli. Całe życie mi się zawaliło.
pterodaktyll - Czw 25 Mar, 2010 10:51

Cytat:
Całe życie mi się zawaliło

Najlepiej buduje się na gruzach, Twarda opoka. Głowa do góry to nie jest koniec świata ;)

evita - Czw 25 Mar, 2010 10:53

Ali napisał/a:
.Pije na umór, staje się agresywny... Boję się spojrzeć w jego oczy - to już nie są oczy człowieka, którego kocham...

znam to z autopsji i tylko współczuć pozostaje :( dobrze, że jednak jesteś o całe niebo mądrzejsza niż ja byłam na samym początku tej wątpliwej wartości drogi ! wiesz co masz robić i robisz to z determinacją godną podziwu :okok: a że życie się zawaliło ? wszystko da się odbudować, nowe życie to i nowa jakość i to nie tylko dla ciebie ale i dla synka ! najważniejsze żeby zdrowia i rozumu w nim nie zabrakło a dasz właściwie to dacie, wspólnie z synkiem radę :) trzymam kciuki Ali ;)

summer4best - Czw 25 Mar, 2010 11:04

Ali napisał/a:
to już nie są oczy człowieka, którego kocham...Nie wiem zresztą czy ten człowiek jeszcze istnieje ale ogromnie za nim tęsknię i nie mogę pogodzić się z jego utratą...

Przykre to... Widzę to teraz oczami tej "drugiej" strony, gdyż ja byłem tym który o mało co nie doprowadził do podobnej sytuacji. Życzę Ci siły, bo odwagi widzę, że nie brakuję. Ratuj siebie i dziecko!

Klara - Czw 25 Mar, 2010 16:30

Ali napisał/a:
Pije na umór, staje się agresywny...

Znam to - mój mąż, który zawsze upijał się na spokojnie, w ostatniej fazie też zaczął przejawiać agresję. Wtedy wezwałam policję. Pierwszy raz mnie zlekceważyli, więc napisałam skargę do komendanta i później (jeszcze dwa razy) przyjeżdżali bez zwłoki.
To wystarczyło, żeby nie dopuścić do eskalacji przemocy.
Radzę Ci, żebyś wpisała w komórce numer na policję, żebyś w razie czego mogła szybko z niego skorzystać.
Przykro mi, że tak się u Ciebie dzieje, ale wierz mi - lepiej że się to dzieje teraz, kiedy jeszcze jesteś młoda i nie straciłaś życia na przepychanki z alkoholikiem.
BĘDZIE DOBRZE ALI! ZOBACZYSZ!!! :pocieszacz:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group