To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

12 KROKÓW - krok 12

Wiedźma - Pon 08 Gru, 2008 09:08
Temat postu: krok 12
Krok Dwunasty.

„Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków,
staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom
i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.”


Krok Dwunasty prowadzi nas poza nas samych, w otaczający świat.
A kiedy tam idziemy, przynosimy ze sobą ogromny dar dla innych.
Tym darem jesteśmy my sami.
W pierwszych 11 Krokach zajmowaliśmy się przede wszystkim sobą
i naszym uzależnieniem.
Teraz w Kroku Dwunastym, zaczynamy docierać do innych –
dzielić się z nimi – naszymi historiami, myślami, uczuciami, przeżyciami
osoby zarówno uzależnionej, jak i powracającej do zdrowia.
Skupiamy się teraz na kimś innym, a siebie stawiamy, poniekąd na drugim planie.
Chodzi nam teraz o to, by pomóc drugiej osobie wyzdrowieć z choroby,
czy będzie to alkoholizm, czy inna forma uzależnienia od środków chemicznych.
Tkwi w tym pewien paradoks.
Przyjmujemy Krok Dwunasty tak samo do siebie, jak i do innych.
Jest on częścią naszego, a nie czyjegoś Programu.
Praktykowanie go pomaga nam w naszym własnym zdrowieniu
i ostatecznie nie jest istotne, czy pomaga komukolwiek innemu.
Być może brzmi to niezwykle samolubnie, ale taka jest prawda.
Zawsze na pierwszym miejscu musimy stawiać siebie i nasze zdrowienie – bo jeśli nie,
to na nic nie przydamy się nikomu innemu.
Kiedy postępujemy zgodnie z Krokiem Dwunastym i jeśli ktoś otrzyma pomoc
i wytrzeźwieje, albo przestanie brać narkotyki,
to możemy mieć satysfakcję z faktu, że przez nas znalazł on pomoc,
której potrzebował, by zacząć zdrowieć.
Możemy to traktować jako premię.
Nawet pobieżne przeczytanie Kroku Dwunastego ukaże nam,
że chodzi tu o coś więcej niż pomaganie sobie poprzez pomaganie innym.
Krok Dwunasty dzieli się na trzy części, które mówią o duchowym przebudzeniu,
niesieniu posłania i stosowaniu „tych zasad” (czyli Dwunastu Kroków).
Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków ...
Czym dokładnie jest duchowe przebudzenie i skąd wiemy, że budzimy się duchowo ?
Początkowe słowa Dwunastego Kroku sugerują, że duchowe przebudzenie jest czymś,
co nastąpiło w przeszłości i teraz jest już zakończone.
Tymczasem należy zdać sobie sprawę, że takie przebudzenie jest trwałym,
nigdy nie kończącym się procesem.
Mogło się zacząć kiedyś w przeszłości, kiedy robiliśmy Krok Pierwszy,
ale trwać będzie przez resztę naszego życia.
Nie jest to wyraźne wydarzenie z widocznym początkiem i końcem.
Jest to pierwsza rzecz, którą należy zapamiętać na temat duchowego przebudzenia.
Druga to to, że przebudzenie duchowe każdej osoby jest unikatowe,
że nie ma dwóch identycznych.
Ale nie znaczy to, że któreś jest mniej prawdziwe i ważne.
Duchowe przebudzenia mają jednak jakiś wspólny mianownik.
Często występują po długich okresach psychicznego lub emocjonalnego zamroczenia.
Mogliśmy czuć się wtedy bardzo samotni, jakby nikt nas nie rozumiał.
Duchowe przebudzenia często są opisywane właśnie jako przebudzenia.
Przedstawiają one uświadomienie sobie, jacy jesteśmy naprawdę,
uświadomienie sobie Siły Większej od nas samych,
która może być poza nami lub głęboko w nas, bądź tu i tu.
Gdzie była ciemność, tam teraz jest światło.
Możemy ujrzeć rzeczy bardziej realistycznie.
Poza tym, możemy ujrzeć rzeczy, których nigdy przedtem nie widzieliśmy.
Większość ludzi doświadcza poczucia poddania się.
Ale dodatkowo wiele osób, szczególnie kobiety, mówi o zdobyciu siły,
dotarciu do swego prawdziwego JA, właśnie po poddaniu się.
Czujemy, że opieramy się na sile, której przedtem nie znaliśmy.
Lubię myśleć o duchowym przebudzeniu w kategoriach porannego budzenia się.
Proces zdaje się rozpoczynać zanim jesteśmy świadomi i przebudzeni.
Możemy zacząć się rzucać i przewracać we śnie. Możemy śnić.
Możemy poczuć się niewygodnie, zesztywnieć, może nam być za gorąco lub za zimno.
Czasem otwieramy jedno oko, żeby sprawdzić, jaka jest pogoda,
po czym wydajemy jęk i ponownie zasypiamy na kilka minut.
Ale zaczynamy się budzić. Potem budzik się wyłącza
i jesteśmy przynajmniej trochę rozbudzeni. Wiemy, że jesteśmy świadomi.
Widzimy pokój, w którym jesteśmy i siebie zaspanych na brzegu łóżka.
Tak wygląda początek naszego zdrowienia –
początek naszego duchowego przebudzenia.
Rzucamy się i przewracamy, jest nam niewygodnie, czujemy się bardzo chorzy,
albo w jakiś sposób bardzo oddaleni od rodziny i przyjaciół.
Jęczymy, przekręcamy się i ponownie zasypiamy,
zaprzeczając jakoby było z nami coś źle,
jeszcze nie chcąc spojrzeć w twarz prawdzie o nas samych i o naszym stanie.
Chowamy głowę pod poduszkę, starając się nie wpuścić dziennego światła,
które ukaże nam, że mamy problem, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu
i że przestaliśmy kierować naszym życiem.
Walczymy, by dalej spać duchowo. Ale budzik rzeczywiście się wyłączył.
Może jakiś kryzys zmusza nas do obudzenia,
do spojrzenia na siebie, jacy jesteśmy naprawdę.
Może nastąpiła interwencja naszych rodzin lub pracodawców.
A może w rzadkiej chwili samokrytycyzmu uświadamiamy sobie,
że mamy problem i potrzebujemy pomocy.
Jakkolwiek by nie było, to kiedy budzik się wyłącza,
my przyznajemy, że jesteśmy bezsilni.
Zaczęło się nasze duchowe przebudzenie.
Kiedy się już obudziliśmy, to skąd wiemy, że ten proces trwa ?
Jakie znaki mówią nam, że rozwijamy się duchowo ?
Chyba najbardziej praktycznym sposobem będzie przyjrzeć się swojemu zachowaniu.
Czy różni się jakoś od tego, jakim było w przeszłości, zanim zaczęliśmy się budzić ?
Kontynuując metaforę porannego wstawania, czy teraz natychmiast wstajemy z łóżka,
czy jeszcze ucinamy sobie kilkuminutową drzemkę ?
Czy cieszymy się na nadchodzący dzień ?
Jeśli tak, to jest to oznaką rozwoju duchowego.
Inne przykłady zmiany postępowania:
Czy coraz rzadziej odkładamy sprawy na później ? Czy szybciej załatwiamy sprawy ?
Czy z większą gotowością przyznajemy się do błędów,
zarówno przed sobą jak i przed innymi ?
Czy potrafimy chociaż trochę pośmiać się z nich ?
Czy zwracamy się o pomoc, kiedy jej potrzebujemy,
a nie jesteśmy uparci i uważamy, że nie potrzebujemy pomocy ?
Czy jesteśmy bardziej otwarci i uczciwi co do naszych braków ?
Czy akceptujemy je jako część tego, kim jesteśmy ?
Czy zaczynamy podtrzymywać nasze dobre strony ?
Czy jesteśmy bardziej gotowi zrezygnować z naszych uraz w stosunku do innych ?
Czy czynimy zadość, jeśli kogoś skrzywdzimy, szczerze przyznając się do błędu ?
Czy w sprawach codziennych jesteśmy bardziej świadomi naszych zachowań i postaw ?
Czy przeznaczamy jakiś czas każdego dnia na wyciszenie, medytacje, modlitwę ?
Czy wyciągamy pomocną dłoń do innych, którzy mogą nas potrzebować ?
Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiemy „tak”,
to możemy powiedzieć, że budzimy się duchowo.
I że nasze przebudzenie duchowe trwa.
Bez wątpienia zauważyłeś, że powyższe jest przeglądem niektórych Kroków
z punktu widzenia naszego postępowania.
Chodzi o to, że jeśli pracujemy nad Krokami stosując je w naszym codziennym życiu,
by utrzymać się w trzeźwości, to z pewnością rozwijamy się duchowo.
I pamiętać należy, że nie musimy przerabiać wszystkich Kroków codziennie,
żeby czynić postępy.
Dla początkujących wystarczy jeden. A kiedy nasze przebudzenie będzie trwało,
to prawdopodobnie zauważymy, że stosujemy coraz więcej Kroków każdego dnia.
Zachowanie innych osób może nam również wykazać,
że rozwijamy się na poziomie duchowym.
Czy nasz małżonek i dzieci ufają nam bardziej ?
Czy odzyskaliśmy szacunek u naszych rodzin, kolegów z pracy i przyjaciół ?
Czy otrzymujemy więcej odpowiedzialnych zadań w pracy lub domy ?
Jeśli tak, to zapewne dlatego, że ludzie widzą w nas jakieś pozytywne zmiany.
Oni mogą zauważyć rozwój duchowy, którego my nie widzimy,
dopóki go nam nie oświetlą swoim zaufaniem i szacunkiem.
Jednak moje własne doświadczenia osoby powracającej do zdrowia przypomina mi,
że odzyskanie zaufania, odpowiedzialności i szacunku,
szczególnie u naszych małżonków, może postępować bardzo powoli.
Przecież przez długi czas byłem chory i potem musiałem długo udowadniać –
moim zachowaniem – że żona może mi wierzyć.
Latami znosiła moje picie i dziwaczne zachowanie i trzeba było lat,
by znowu zaczęła mi ufać.
Musiałem więc być cierpliwy, tak jak ona była cierpliwa w stosunku do mnie.
Nie powinniśmy czuć się urażeni, ani rozczarowani,
jeśli natychmiast nie zostaniemy obdarzeni szacunkiem i zaufaniem,
którego pragniemy.
Po czym jeszcze możemy poznać, że budzimy się duchowo ?
Możemy mieć, tak zwane przeżycia duchowe.
Przeżycie duchowe jest czymś całkiem innym od trwałego przebudzenia duchowego.
Jest to zdarzenie, które ma wyraźny początek i koniec. Taka jest najważniejsza różnica.
Niektórzy z nas myśleli, że jeśli mieliśmy takie przeżycie,
to zostaliśmy „nawróceni”, „narodziliśmy się ponownie”,
lub że nagle „otrzymaliśmy to” i zostaliśmy „uzdrowieni”.
Myśleliśmy, że na tym to polega. A tak nie jest.
Przeżycie duchowe, to tylko znaki na drodze, które mówią,
że czynimy postęp w naszym duchowym przebudzeniu.
Przeżycia duchowe przybierają różne formy i nie występują u każdego.
Chociaż rzadko, ale niektóre są bardzo dramatyczne. Na szczęście większość nie.
Przeżycia duchowe mogą być i często są powszechnymi, codziennymi zdarzeniami,
w których teraz w naszej trzeźwości widzimy element duchowy.
I jak przebudzenie duchowe,
tak samo przeżycia duchowe mogą być jedyne w swoim rodzaju dla każdej osoby.
Jakie są przykłady przeżyć duchowych, po których możemy poznać, że czynimy postępy?
Przede wszystkim, przychodzą na myśl przeżycia wstrząsające.
Czasami mogą mieć miejsce zaraz na początku przebudzenia duchowego, ale to zdarza się rzadko.
Znajomy opowiadał mi, że nagle w ciągu zaledwie kilku sekund,
zobaczył przed oczami całe swoje życie i zachowanie po pijanemu
i zdał sobie sprawę z tego, że jest alkoholikiem.
Zwrócił się wtedy po pomoc i ją otrzymał.
Nazwał to „oświeceniem” i dla niego było to nie tylko przeżycie duchowe,
ale również mistyczne.
Prawdopodobnie większość z nas musi się zadowolić mniej zadziwiającymi okolicznościami.
Moje przeżycia duchowe przeważnie mnie zaskakują. Są to zdarzenia zwyczajne,
takie jak obserwowanie zachodu słońca nad jeziorem,
widok uśmiechniętej dziecięcej buzi, słuchanie dobrej muzyki, itp.
Przeżycia duchowe to mogą być także chwile olśnienia,
kiedy mówimy do siebie: „Ach ! Oczywiście.
Nigdy przedtem nie łączyłem tego, ale teraz widzę to wyraźnie”.
Znasz to uczucie, kiedy nagle potrafisz coś umiejscowić i to jest dla ciebie oczywiste.
Jest to przeżycie duchowe – przynajmniej dla mnie.
Przeżycia takie nie zawsze w danym czasie są pozytywne.
Mogą być nawet bardzo bolesne.
I tylko z perspektywy czasu możemy na nie patrzeć jako na duchowe w swej naturze.
Na przykład, musiałem kiedyś zakończyć związek z kobietą, którą bardzo kochałem.
Oboje daliśmy z siebie bardzo dużo w tym związku i oboje bardzo się staraliśmy,
aby był on udany.
Po jakimś czasie jednak, stało się jasne, że nie pasowaliśmy do siebie,
więc postanowiliśmy się rozstać. Ostatnie nasze spotkanie było bardzo bolesne.
W końcu nie mieliśmy już sobie nic więcej do powiedzenia. Uścisnęliśmy się i pożegnali.
Wiedziałem, że ona płakała, kiedy odchodziła i zastanawiałem się dlaczego ja nie płaczę.
Czułem się jedynie odrętwiały, pusty. ,Chwilę później udałem się
w miejsce dla mnie szczególne – by być tam samemu, płakać, zrobić to co musiałem zrobić.
Nagle zacząłem rozmawiać z moją Siłą Wyższą, pytałem, dlaczego to musiało się wydarzyć,
dlaczego moje nadzieje, marzenia i plany musiały zostać zniszczone.
Tak naprawdę, to byłem bardzo zły na moją Siłę Wyższą.
Krzyczałem i przeklinałem. Złościłem się również na nią,
że nie była osobą, jaką chciałem, żeby była.
W końcu zezłościłem się na siebie, że nie potrafiłem sprawić, aby nasz związek był udany.
Byłem bezsilny. I wtedy rozpłakałem się, nie pociągałem nosem, ale szlochałem
i to jakby z najgłębszego miejsca mnie dobywał się ten szloch.
Potem poczułem się znowu pusty. Ale coś się zmieniło. Zniknął jakiś ciężar.
Pojawił się spokój, akceptacja faktu, że nasz związek się zakończył,
może nawet pogoda ducha.
Mimo, że było to bardzo bolesne,to ta godzina była dla mnie przeżyciem duchowym.
Dlaczego ?
Dlatego, że zdawałem sobie jasno sprawę z obecności Boga we mnie,
bo byłem bardzo świadomy samego siebie i tego,
jak bardzo byłem zraniony i jak bardzo zapewne ona była zraniona.
Myślę, że wszystkie przeżycia duchowe, bez względu na to,
jak duże czy małe, mają w sobie coś wspólnego.
We wszystkich występuje świadomość Innego, Siły Wyższej, Większego Dobra, Głębszego Ja, Boga we mnie lub poza mną.
I właśnie dzięki temu wiemy, że rozwijamy się duchowo, że nasze duchowe przebudzenie trwa.
Faktem jest, że co jakiś czas jesteśmy świadomi jakiejś innej siły
działającej w naszym życiu, czasem w nas lub innych ludziach,
czasem w naturze, a czasem w zwyczajnych, codziennych zdarzeniach.
... staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom ...
W tym tkwi sedno Kroku Dwunastego. O to właśnie chodzi.
„Nieść posłanie” znaczy,
że docieramy do innych alkoholików lub ludzi uzależnionych od środków chemicznych
i opowiadamy im historię naszego duchowego przebudzenia.
Posłanie, które niesiemy mówi o tym,
jak w rezultacie tych kroków zaczęliśmy się budzić duchowo,
zaczęliśmy powracać do zdrowia i robimy to w dalszym ciągu.
Jest to posłanie nadziei.
Podejmujemy Krok dwunasty z dwóch powodów.
Przede wszystkim by wzmocnić nasze zdrowienie,
by kontynuować nasz rozwój duchowy poprzez dzielenie się z drugim człowiekiem.
Kiedy to robimy, coś się z nami dzieje. Dawanie siebie ma jakąś wartość.
Zawsze otrzymujemy coś w zamian, czy to nową siłę, nowe wejrzenie w siebie,
satysfakcję z oferowanej pomocy drugiej osobie, czy też uświadomienie sobie,
że ktoś nas potrzebuje, że mamy cos wartościowego, czym możemy się podzielić.
Tym czymś wartościowym jesteśmy my sami.
Drugim powodem, dla którego podejmujemy Krok Dwunasty jest ten,
że dzięki temu inni mogą zacząć budzić się duchowo.
W naszej historii mogą zobaczyć jakąś nadzieję dla siebie,
bo mogą się utożsamić z jego częścią.
Może okoliczności naszego picia są podobne do tych, w jakich oni to robią.
Mogą sobie wtedy powiedzieć:
„No, jeśli on mógł przestać pić, to być może ja też potrafię".
Krok Dwunasty nazywany jest „mową serca”,
bo tym właśnie jest. Kiedy go podejmujemy i rozmawiamy z kimś, to mówimy z serca.
Mówimy tak szczerze i otwarcie, jak to tylko możliwe, na temat tego, kim jesteśmy,
gdzie byliśmy i jak przebiega nasz powrót do zdrowia i rozwój duchowy.
Osoby powracające do zdrowia stosowały różne metody przy praktykowaniu Kroku Dwunastego.
Ale bez względu na metodę, zawsze dzieliły się przynajmniej częścią nas samych –
czy to opowiadając naszą historię,
poświęcając czas i energię na niesienie komuś pomocy,
bądź służąc w jakiś sposób innym.
Kiedy możemy zacząć stosować Krok Dwunasty ?
Czy potrzebne są nam jakieś specjalne kwalifikacje,
jakieś specjalne przeszkolenie ?
Jeśli chodzi o odpowiedź na pierwsze pytanie, to jeśli zrobiliśmy Krok Pierwszy,
jeśli mamy za sobą leczenie albo byliśmy na mityngu,
to już wykonaliśmy pracę z Dwunastego Kroku.
Natomiast co do drugiego pytania, to jedyną konieczną kwalifikacją
jest zdolność przekazywania naszej historii jak najuczciwiej.
Nie trzeba specjalnego przeszkolenia. Wystarczy być sobą.
Samą naszą obecnością na mityngu,
nawet jeśli się nie odzywamy, pomagamy innym.
Dzielimy się sobą przez to, że tam jesteśmy i jest to może najlepszy sposób.
I kiedy się odzywamy, nawet jeśli jest to tylko uśmiech
i powitanie nowoprzybyłego, to stosujemy Krok Dwunasty.
Takie to proste.Tradycyjnie,
Krok Dwunasty to odwiedzanie kogoś,kto przypuszczalnie potrzebuje pomocy,
by pomóc mu osiągnąć przebudzenie duchowe i rozpocząć proces trzeźwienia.
Osoba ta przeważnie jeszcze pije i nie widzi prawdy dotyczącej jej postępowania
i jego wpływu na innych.
O wizytę może poprosić nas rodzina tej osoby lub ona sama.
Robimy to bo widzimy problem u naszego przyjaciela czy krewnego
i chcemy pomóc, skoro jest to możliwe.
Wizyty takie są powszechnie znane jako wezwania Dwunastego Kroku.
Ponadto, jest jeszcze wiele innych sposobów praktykowania Dwunastego Kroku.
Jednym z nich jest praca społeczna w ośrodku odwykowym.
Innym przyjmowanie telefonów w punkcie kontaktowym AA.
Poza tym, odwiedzanie pacjentów w ośrodkach detoksykacyjnych
lub osób tuż po leczeniu.
Niektórzy alkoholicy powracający do zdrowia podają swoje imiona
i numery telefonów w punkcie kontaktowym AA w swoim mieście,
by można się było z nimi skontaktować, jeśli zadzwoni ktoś potrzebujący pomocy.
Może się zdarzyć, że osoba powracająca do zdrowia
zostanie poproszona o wzięcie udziału w „interwencji”.
Jest to również forma pracy nad Dwunastym Krokiem.
W takich przypadkach przeważnie znamy dobrze danego człowieka i on nas zna,
gdyż jesteśmy członkiem jego rodziny, bliskim przyjacielem lub kolegą z pracy.
Interwencje są najczęściej przeprowadzane przy pomocy fachowca.
Służą one konfrontacji danej osoby z jej faktycznym zachowaniem związanym z piciem,
po czym osoba ta ma dokonać wyboru tego, co chce robić.
Wybór jest najczęściej oczywisty, ale czasami bolesny.
Albo poszuka ona jakiejś pomocy (np. leczenie, AA),
albo straci pracę, bądź małżonek wystąpi o rozwód.
Bez względu na sytuację czy okoliczności,
stosowanie Dwunastego Kroku
wymaga od nas podzielenia się przeszłością: jak się uzależniliśmy,
czym to dla nas było, jak staliśmy się trzeźwi
i jak wyglądało nasze duchowe przebudzenie.
Praktykując Krok Dwunasty
należy obserwować zachowanie osoby której usiłujemy pomóc
i wtedy istotne jest mówić jedynie o faktach,
które zaobserwowaliśmy i robić to delikatnie, nie osądzając.
W ten sposób osoba, której staramy się pomóc, nie przyjmie pozycji obronnej.
Najczęściej wystarczy, abyśmy opowiedzieli o sobie.
Robiąc to, pokazujemy innym lustro:
„Spójrz, takie były moje przeżycia. Czy widzisz coś z siebie w mojej historii ?”
Jest to sposób na ukazanie zachowania związanego z piciem,
który będzie dla nich do przyjęcia.
Jest on mniej konfrontacyjny
i mniej zagrażający niż bezpośrednie wytykanie ich zachowania.
W ten sposób mówimy im, że to jakim ja byłem i jacy oni są, jest normalne.
W wyniku bolesnych prób i błędów ci z nas, którzy stosują Krok Dwunasty,
wypracowali sobie pewne wytyczne czy propozycje.
Pomagają nam one w osiągnięciu większej skuteczności przy przekazywaniu przesłania
i zachęceniu odbiorcy, by zwrócił się do nas o pomoc.
Podane niżej zasady czynią stosowanie Kroku Dwunastego
bardziej skutecznym i mniej frustrującym dla tych, którzy idą na wezwanie.
1.Nie idź sam. Nie próbuj przeprowadzać interwencji samemu.
Po pierwsze, dlatego, że osoba,
którą odwiedzisz będzie miała wtedy podwójną szansę utożsamienia się
z jedną z dwóch historii, które usłyszy.
A po drugie, z bardziej praktycznego powodu,
weź kogoś ze sobą ze względu na własne bezpieczeństwo.
Osoba, do której idziesz może być pijana i może stać się agresywna.
Przed twoim przyjściem może stracić przytomność.
Jeśli zgodzi się na udzielenie jej pomocy i trzeba ją będzie przetransportować,
to dobrze, aby ktoś jechał w samochodzie z tobą.
Niech twój partner siedzi na tylnym siedzeniu z osobą której pomagacie.
2.Jeśli idziesz do osoby odmiennej płci, weź ze sobą osobę tej samej płci co ona.
Jeśli jesteś mężczyzną i idziesz do kobiety, to ma ona gotową wymówkę,
że nie utożsamia się z tobą, bo ty nie jesteś kobietą.
A jeśli będzie z tobą kobieta, to nie będzie takiego usprawiedliwienia.
I będzie mogła zobaczyć siebie w historii twojej towarzyszki.
3.Opowiedz swoją historię. Mów szczerze i konkretnie, na ile to możliwe.
Mów o tym, jak się zachowywałeś w czasie picia, co mówiłeś i co robiłeś.
Powiedz, ile piłeś i jak to na ciebie wpłynęło.
Powiedz, co czułeś do siebie kiedy piłeś.
Powiedz jaki to miało wpływ na twoją rodzinę, pracę.
Im więcej powiesz,
tym łatwiej ten ktoś będzie się mógł utożsamić przynajmniej z częścią twojej historii.
Potem mów o zdrowieniu. Powiedz jak to się zaczęło.
Powiedz, kiedy, jak zacząłeś budzić się duchowo,
chociaż nie musisz używać tego zwrotu, szczególnie jeśli wiesz,
że stanowiłoby to problem dla tej osoby.
Mów o tym, co sprawiło, że przyznałeś, że jesteś bezsilny wobec alkoholu
i że naprawdę przestałeś kierować własnym życiem.
Jeśli byłeś na leczeniu, to opowiedz, jak to wyglądało.
Jeśli ktoś zabrał cię na mityng, to powiedz, jak było.
Mów o tym jak twoje życie wygląda teraz.
I bądź szczery. Na przykład,
moje życie odkąd zrobiłem Pierwszy Krok nie jest usiane różami,
ale jest znacznie lepsze niż wtedy, kiedy piłem.
4.Proponuj pomoc, ponieważ tobie na tym zależy i chcesz tego,
a nie dlatego, że uważasz, że ta osoba potrzebuje pomocy
(nawet jeśli jest to oczywiste że potrzebuje).
Może się ona zwrócić do ciebie o radę, co ma robić.
W takim przypadku staraj się jej ułatwić podjęcie decyzji.
Możesz to zrobić wymieniając różne możliwości, jakie znasz i omawiając je.
5.Nie miej żadnych oczekiwań. Ta osoba może zdecydować się na dalsze picie.
I tak jest najczęściej. Ważne jest to wiedzieć,
abyśmy nie czuli się rozczarowani ani załamani tym,
że ktoś nie zareagował odpowiednio na historię naszego życia i proponowaną pomoc.
Możemy pocieszyć się faktem, że zrobiliśmy co w naszej mocy.
Zasialiśmy ziarenko myśli.
Osoba, u której byliśmy wie, gdzie szukać pomocy.
My natomiast wiemy, że coś nam się powiodło,
gdyż zrobiliśmy Krok Dwunasty, który stanowi część naszego Programu zdrowienia.
Zrobiliśmy coś dla siebie, co pomaga nam utrzymać się w trzeźwości.
6. Jeśli dana osoba przyjmie naszą pomoc, to musisz być przygotowany,
by przeprowadzić rzecz do końca. Może to oznaczać zabranie jej na mityng,
załatwienie przyjęcia na leczenie i może nawet zawiezienie jej na leczenie.
Jeśli podejmie ona decyzję o leczeniu,
to bądź z nią w kontakcie telefonicznym lub listownym.
Niech wie, że tobie zależy i że jesteś obok.
Po zakończeniu leczenia zaproponuj, że zabierzesz ją na mityng.
My wiemy, jak to jest, na początku zdrowienia i jak bardzo doceniliśmy tych,
którzy się o nas troszczyli.
7.Może najważniejsze jest, aby osobie którą odwiedzamy okazać troskę i szacunek.
Osądzanie nie przyniesie niczego dobrego,
a my jako osoby powracające do zdrowia nie mamy prawa osądzać.
Wiemy, na przykład, o zaprzeczaniu. I wiemy, że osoba,
do której przyszliśmy zasługuje na nasze zainteresowanie i szacunek po prostu dlatego,
że jest istotą ludzką i może jest bardzo chora.
Więc istotne jest, aby nie wyczuła w nas zniecierpliwienia, złości czy krytyki.
Takie uczucia są całkowicie nie na miejscu w czasie wizyty
i z pewnością nie są dobre dla naszego procesu zdrowienia.
Tak naprawdę, to świadczą o tym,
że my sami musimy jeszcze nad sobą pracować.
Ale jeśli mamy dość szacunku dla tej osoby,
by pozwolić jej być i jeśli będziemy pamiętać,
że zmienić możemy tylko siebie i nikogo więcej,
to znacznie ułatwimy tej osobie zwrócenie się o pomoc i przyjęcie tej pomocy.
Jest kilka ogólnych propozycji,
które można wykorzystać w pracy związanej z Dwunastym Krokiem.
W miarę zdobywania doświadczenia sam odkryjesz,
co w twoim przypadku jest skuteczne i wypracujesz swoje własne metody.
... i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
„Te zasady” oznaczają 12 Kroków.
„Poczynania” oznaczają wszystkie dziedziny naszego codziennego życia.
Do tej pory zajmowaliśmy się głównie wytrzeźwieniem lub oczyszczeniem.
Stosowaliśmy w tym celu 12 Kroków.
Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu
i że przestaliśmy kierować własnym życiem, dlatego że piliśmy.
Ale trzeźwiejąc zaczynamy sobie uświadamiać,
że jesteśmy bezsilni nie tylko wobec alkoholu czy narkotyków,
ale także wobec wielu innych rzeczy.
Zaczynamy rozumieć, że jesteśmy bezsilni wobec naszych małżonków,
dzieci, przyjaciół i kolegów z pracy.
Zaczynamy rozumieć, że nie mamy kontroli nad ich zachowaniem, myślami,
postawami czy uczuciami.
Nie możemy sprawić, aby robili, mówili, czy czuli to, co my chcemy.
Jeśli spróbujemy, to wiadomo, że znowu przestaliśmy kierować naszym życiem.
Oczywiście, że byłoby cudownie, gdyby nasza żona czy mąż kochali nas
i ufali nam tak, jak robili to kiedyś.
Ale my nie możemy ich do tego zmusić. Nie mamy kontroli nad ich uczuciami.
Więc co robimy ? Wierzymy, że Siła Większa od nas samych przywróci nam zdrowie
i powierzamy problem tej Sile.
Poddajemy się stosując Krok Trzeci.
Może nasz zwierzchnik w pracy nie daje nam podwyżki, jakiej chcemy,
albo nie przydziela bardziej odpowiedzialnych obowiązków.
Moglibyśmy poczuć się źli, urażeni albo rozżaleni.
Ale czy to by zmieniło coś na lepsze ?
Mamy możliwość powierzyć naszą urazę czy samoużalanie (Krok 7) i zająć się pracą.
Może, jeśli będziemy się starać wykonywać naszą pracę
jak najlepiej zyskamy szacunek zwierzchnika,
a potem otrzymamy podwyżkę lub bardziej odpowiedzialną pracę. A może nie.
Ale wracając do Kroku Pierwszego uświadomimy sobie,
że jesteśmy bezsilni wobec zwierzchnika i jego postawy wobec nas.
Możemy zmienić tylko siebie.
W końcu możemy pomyśleć o innej pracy, w której moglibyśmy zdobyć szacunek,
na jaki czujemy, że zasługujemy.
W trakcie Kroku Czwartego i Piątego mogliśmy stwierdzić,
że jedną z wad naszego charakteru jest niecierpliwość.
Co możemy z tym zrobić w naszym codziennym życiu ?
Jeśli nasz mąż czy żona stale się spóźnia,
to czy my w dalszym ciągu niecierpliwimy się, czy też zaczynamy się uczyć,
jak to zostawić i pozwolić jemy czy jej spóźniać się ?
Czy możemy znaleźć coś konstruktywnego do zrobienia zamiast czekać niecierpliwie ?
Jeśli tak, to stosujemy te Kroki w innej dziedzinie naszego życia.
W tym przypadku Krok Pierwszy pomaga nam uświadomić sobie,
że jesteśmy bezsilni wobec postępowania naszego małżonka.
W Kroku Trzecim powierzamy,
w Kroku Czwartym stwierdzamy naszą niecierpliwość,
a w Kroku Siódmym zostawiamy tę niecierpliwość.
W Kroku Dziewiątym mówimy małżonkowi,
że wprawia nas w zniecierpliwienie i przepraszamy, czynimy zadość.
W Kroku Dziesiątym kontrolujemy nasze zachowanie i postawy każdego dnia,
by zobaczyć, czy stajemy się bardziej cierpliwi.
W Kroku Jedenastym możemy modlić się lub medytować
nad tym jaka jest wola naszej Siły Wyższej wobec nas odnośnie naszego małżonka,
jego lub jej spóźniania się i naszej niecierpliwości.
A w Kroku Dwunastym możemy znaleźć sposób,
by pomóc naszemu małżonkowi być punktualnym, np. mówiąc mu,
jak my się kiedyś spóźnialiśmy i jak staliśmy się punktualni.
Może wtedy nasz małżonek zmieni swoje zachowanie.
Albo my możemy zmienić nasze zachowanie,
przestać czekać i pozwolić by spóźnialski jadł sam.
Jest to może zbyt prosty przykład stosowania Dwunastu Kroków
w codziennej sytuacji w naszym życiu, ale ilustruje, jak to można zrobić.
A kiedy się to zrobi, życie staje się znacznie łatwiejsze.
Jeśli stosujemy Dwanaście Kroków we wszystkich naszych poczynaniach,
tak jak mówi Krok Dwunasty, stwierdzimy, że naprawdę się zmieniliśmy.
Znajdziemy nową pogodę ducha. Będziemy bezinteresowni,
szczerze dbający o rodzinę i przyjaciół.
Będziemy bardziej wyrozumiali, mniej krytyczni, więcej dający z siebie.
I otrzymamy miłość, troskę, zaufanie i szacunek, na które wiemy, że zasługujemy.
Z pewnością nie możemy wymagać
od siebie abyśmy stosowali wszystkie Kroki przez cały czas.
Wiem, że ja nie mogę. Ale możemy zacząć.
Możemy chcieć robić to, jak najlepiej potrafimy.
Kiedy zajmuję się pracą nad Dwunastym Krokiem,
niosę posłanie i stosuję Dwanaście Kroków, jak najlepiej potrafię,
we wszystkich moich poczynaniach,
to często myślę o modlitwie przypisywanej Św. Franciszkowi z Asyżu.
Przyjąłem ją za moją modlitwę Dwunastego Kroku.

O Panie, uczyń mnie narzędziem Twojego pokoju,
abym siał miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
światło tam, gdzie panuje mrok;
radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw, abym mógł
nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
nie tyle szukać miłości, co kochać.
Albowiem – dając otrzymujemy;
wybaczając – zyskujemy przebaczenie;
a umierając – rodzimy się
do wiecznego życia. Amen.



Ten fakt oraz samouspakajanie się spowodowane samorzutnie
podejmowanym próbami nieraz dość długo trwającej abstynencji,
są najbardziej niebezpiecznymi i mylącymi powodami oddalającymi bądź
wręcz uniemożliwiającymi zaakceptowanie siebie jako alkoholika
i uznanie własnej bezsilności wobec alkoholu.
Bez tej akceptacji i uznania własnej bezsilności,
odnawianych do końca życia nie ma mowy o skutecznym trzeźwieniu.
Jest to warunek bezwzględnie konieczny !

Osobiście traktuję uzależnienie jako żyjący,
myślący i broniący się niezależny organizm, coś w rodzaju atakującego mnie pasożyta.
Każda zewnętrzna, lub moja własna próba zakłócenia mego komfortu picia,
powoduje odpowiednią wręcz inteligentną kontrakcję owego pasożyta.
Pasożyt ten jest niezniszczalny i będzie tkwił we mnie aż do mojej śmierci.
Nawet w stanie mojego intensywnego trzeźwienia
i pracy nad sobą nie ginie on z mego organizmu,
przechodzi jedynie w „stan przetrwalnikowy” czyhając nieustannie
na osłabienie mojej uwagi,
rozluźnienie mej dyscypliny wewnętrznej by powrócić do stanu aktywnego
z tym większą mocą im dłużej czekał w „uśpieniu”.
Czyżby popularne powiedzenie o „zalewaniu robaka”
miało swój podświadomy źródłosłów w moim przekonaniu o „pasożycie”.
Jedynie stała czujność, odnawianie tożsamości siebie jako alkoholika
i przypominanie sobie tego kim jestem i kim mogę z powrotem zostać,
może pozwolić na skuteczne utrzymanie pasożyta w stanie nieaktywnym.W nas.
Dotyczy to również stosowania Anticolu czy też Esperalu.
System iluzji i zaprzeczeń
Jest to możliwe do uzyskania ze strony Wspólnoty AA, rodziny, terapeutów
i uznanie
Społeczna polega na kolizjach ze społecznymi normami postępowania
spowodowanych nadużywaniem lub używaniem alkoholu.
I najprawdopodobniej doprowadziła wpierw do nadużywania, a następnie do uzależnienia od alkoholu. I zazwyczaj występuje oraz nieumiejętności
uważamy że nie tylko nie pomoże, ale że nas to nie dotyczy.
Trzeba to koniecznie przełamać, przez nasze gruntowne przepracowanie
tematu braku różnic pomiędzy nami alkoholikami.
Jeżeli czujemy się lepsi, bo jeszcze nie upadliśmy tak nisko jak ci do których się porównujemy,
musimy zdać sobie sprawę z tego, ze w przypadku nie leczenia się wszystko jest jeszcze przed nami,
nawet to dno w jakie wpadli „gorsi” od nas alkoholicy.
Wskazując na kogoś palcem, musimy sobie uzmysłowić,
że wówczas jeden palec skierowany jest na daną osobę,
pozostałe zaś wskazują na nas samych.
Jest to wg mnie niedoceniony i nie do końca opracowany problem,
różniący się pod wieloma względami od problemu mężczyzny alkoholika.
Moim zdaniem każde wyznanie, każda religia może zabić wiarę.
W religiach jest bowiem zbyt wiele dogmatów, rzeczy w które każe nam się wierzyć,
a których nie jesteśmy w stanie pojąć lub ich zaakceptować.
Poza tym religie wykluczają możliwość wątpienia w Boga takiego jakim go one przedstawiają, a przecież wątpiąc
i ciągle szukając możemy dojść do Boga takiego jakim go sami jesteśmy w stanie pojąć i zaakceptować.
„90 mitingów w 90 dni” „Wyjmij watę z uszu i włóż sobie do ust”
(nawet jeżeli ich nie otwierasz) „Daj czas czasowi”
Moim zdaniem na początku trzeba po prostu otworzyć się na istnienie Boga.
Założyć na wiarę, że Bóg istnieje, otworzyć oczy i szukać Go naokoło siebie,
nie sugerując się tym co nam narzuca Kościół czy inni ludzie.
Obserwując dokładnie siebie samego i otaczający nas świat,
na pewno dostrzeżemy istnienie i działanie Boga,
Jego ciągłą obecność i pomoc oraz Jego miłość do nas.
Nie należy tylko Boga szukać na siłę i wbrew sobie.
On był, jest i będzie stale z nami, tylko my nie zawsze potrafimy Go dostrzec.
„Objaw mi Panie, jak mogę Ci służyć najlepiej wola Twoja nie moja niech się dzieje”.
Nie należy mylić pokory z upokorzeniem !
W całym procesie zdrowienia i dalszego życia należy pracować
nad jak najgłębszym wpajaniem do swojej świadomości przekonania ujętego
w pierwszych trzech krokach w wersji skróconej 1–Ja nie mogę; 2–On może; 3–Ja mu pozwolę.
Dopóki to będzie przyjęte przez logikę, przez spekulacje myślowe,
tylko przez przekonanie że tak należy – nie będzie działać.
Odniesie skutek dopiero gdy stanie się częścią mojego JA, prawdziwą,
nie wydumaną lecz płynącą z serca i głębokiego przekonania.
Bill W.
James Allen
Gniew jest wątpliwym luksusem dla ludzi dojrzałych – dla alkoholika jest to śmiertelna trucizna.
„Nie jest ważne do jakiego Kościoła chodzisz, tylko to co robisz po wysłuchaniu kazania.”.
Ja, nazwałbym tę przypowieść, przypowieścią o Miłosiernym Ojcu
/.../... niezbadane są ścieżki Pańskie. I nigdy właściwie nie wiemy, czego chcemy w istocie.
Ile to razy w życiu z całym ferworem starałem się o rzeczy zupełnie mi niepotrzebne
i wpadałem w rozpacz z powodu klęsk, które właśnie były sukcesami. ... /.../
Nie szukajcie tego co złudne - majątku, tytułów;
żeby to zdobyć człowiek strzępi nerwy przez dziesięciolecia, a traci to w ciągu jednej doby.
Żyj z poczuciem spokojnej wyższości nad życiem, nie bój się biedy,
nie żałuj straconego szczęścia, przecież i tak - ani goryczy do dna,
ani słodyczy do pełna.
Już tego dość że nie marzniesz, że głód i pragnienie pazurami nie rwą ci wnętrzności.
Jeśli masz nie przetrącony kręgosłup, jeśli obie nogi jeszcze chodzą,
obie ręce się ruszają, oboje oczu widzi, a oboje uszu słyszy –
to komu tu jeszcze zazdrościć ? po co? Zawiść zżera w końcu samego zawistnika.
Przetrzyj oczy, przywróć czystość sercu - i najwyżej sobie ceń tych, którzy cię kochają,
którzy ci dobrze życzą. Nie krzywdź ich, nie obrażaj,
z nikim z nich nie rozstawaj się w gniewie; toć nie wiadomo,
czy to nie ostatni twój uczyneki czy nie taki twój obraz zostanie w ich pamięci !...
(A. Sołżenicyn - „Archipelag Gułag”)
Lub nie zauważaliśmy, nie zdając sobie nieraz sprawy z ich istnienia.
Na początku moich pierwszych prób zaznajamiania się z problemem alkoholizmu (oczywiście u innych, bo ja sam nie uznawałem się wtedy jeszcze za alkoholika),
nieopisanym zdumieniem napawał mnie fakt, że w każdej książce, w wielu tekstach
i opowiadaniach innych alkoholików, znajdowałem zawsze kawałek siebie samego.
Tak jakby ten który pisał znał mnie osobiście. Było to dla mnie tak zdumiewające,
że stało się bodźcem do zainteresowania się sobą,
utożsamienia się z chorobą i podjęcia próby leczenia.

NANA - Sob 01 Gru, 2012 23:57

12 Krok - daje mi poczucie wspólnoty , moim zadaniem jest również nieść posłanie , dzielenie się doświadczeniem siłą i nadzieją . Krok ten to pamięć o mojej chorobie , o tym kim jestem , że jestem alkoholiczką i lekomanką i dzielenie się tym w swoim życiu .
12 Kroków - pomaga mi zdrowieć i żyć ......

jal - Nie 02 Gru, 2012 01:50

Krok 12 - mówi mi,że wszystko powinienem zaczynać od siebie... tylko pracując na Krokach poprzednich ,mogę się "przebudzić duchowo" i wdrażać sugestie z nich każdego dnia.

Pomaganie w tym Kroku jest sprawą wtórną... nieraz wystarczy moja zmiana,zauważona przez innych i stwierdzenie : Widzę u ciebie spokój i opanowanie - kiedyś byłeś porywczy i piłeś. Jak ty to zrobiłeś,że żyjesz inaczej?

Kroki 10,11,12 - są to dla mnie kroki pozwalające mi żyć w czasie teraźniejszym - Dzisiaj.
Krok 10 - bazuje na krokach 4-9 i ewentualnie służy mi dla dokonywania "dokrętek" gdy mi coś się odezwie z przeszłości.
Krok 11 - sugeruje mi abym codziennie pamiętał o Krokach 2,3.
Krok 12 - proponuje mi abym stosował te zasady we wszystkich moich poczynaniach.

Jacek - Nie 02 Gru, 2012 16:24

Wiedźma napisał/a:
Krok Dwunasty prowadzi nas poza nas samych, w otaczający świat.
A kiedy tam idziemy, przynosimy ze sobą ogromny dar dla innych.
Tym darem jesteśmy my sami.

... czasem widzę nadzieję w tych,na których inni już dawno zwątpili
sam kiedyś byłem w takim miejscu,a inni przyjęli ...

NANA - Nie 09 Gru, 2012 23:54

... Aby móc rozpocząć pracę nad Krokiem 12 - muszę popracować nad szczerością i uczciwością oraz postępować z pokorą . Niesienie posłania jest darem składanym (moim zdaniem) ze mnie samej , niezależnie od tego , od jak dawna trzeźwieję .Umacniam moją trzeźwość dzieląc się tym , co sama za darmo otrzymałam . Wracając myślami do początków mojego zdrowienia , widzę , iż zawsze hołubiłam nadzieję , że pomogę kiedyś , komuś takiemu jak Ja - wyrwać się z piekła nałogów . Moje pragnienie pomagania innym jest kluczem do mojego zdrowia duchowego . Nigdy jednak nie zapominam , kim jestem , że to Bóg działa poprzez mnie - Ja jestem tylko narzędziem w Jego "rękach" .Nawet jeśli osoba , której chcę pomóc , nie jest gotowa na przyjęcie tej pomocy , moje działanie i tak jest sukcesem - ponieważ wysiłek na jej rzecz pomaga mi utrzymać własną trzeźwość i czyni mnie silniejszą . Wciąż działać , nigdy nie poddając się znużeniu - oto , co jest najważniejsze w pracy nad !2 Krokiem .............. :)
NANA - Pon 17 Gru, 2012 00:42

... Gdy piłam i zażywałam , moją jedyną ambicją było to , żeby inni ludzie mieli o mnie wysokie mniemanie . Wszystkiemu , co robiłam "przyświecało" nieokiełznane pragnienie posiadania władzy i znajdowania się na szczycie . Moje wewnętrzne Ja mówiło mi wprawdzie co innego , ale nie byłam w stanie tego zaakceptować . Wzbraniałam się nawet przed uświadomieniem sobie , że ciągle noszę maskę . W końcu , kiedy maska opadła i zwróciłam się do jedynego Boga , jakiego umiałam sobie wyobrazić - zesłał mi On Wspólnotę , moją grupę i Dwanaście Kroków . Nauczyłam się , jak przemienić urazę w akceptację , lęk w nadzieję i złość w miłość . Kochając bez oczekiwań , dzieląc się swoimi sprawami i myśląc o innych ludziach . Nauczyłam się też , że każdy dzień może być radosny i owocny .Swój dzień zaczynam i kończę wyrażeniem wdzięczności Bogu , który tak szczodrze obdarował mnie swoimi łaskami ........... :)
jal - Pon 17 Gru, 2012 06:30

...i stosować te zasady we wszystkich moich poczynaniach - czym innym jest praca nad poznaniem sensu danego kroku i jego przepracowanie na swój użytek,a czym innym nabyć umiejętności stosowania tych zasad na co dzień.
Zauważam,że często te zasady aklimatyzują się w moim życiu same ,na skutek uporczywego kontaktu z Programem,u mnie przez uczestniczenie w cotygodniowej grupie Kroków,od 16 lat.
Sensem tego kroku jest świadomość moich postępów w Przebudzeniu - otwieram powoli jedno oko. :)

NANA - Śro 19 Gru, 2012 11:12

... Po tym , jak znalazłam AA i przestałam pić i zażywać , nieco czasu zajęło mi zrozumienie , dlaczego Krok Pierwszy składa się z dwóch części : tej , która mówi o mojej bezsilności , i tej , która mówi o mojej niezdolności do kierowania swoim życiem . Na takiej samej zasadzie , przez długi czas uważałam , że jeśli chcę żyć w zgodzie z Dwunastoma Krokami , to wystarczy , że będę starała się "nieść posłanie innym uzależnionym". Rozumując w ten sposób , przyśpieszyłam nieco bieg rzeczy .Zapomniałam bowiem , że wszystkie Dwanaście Kroków stanowi całość i że także Krok Dwunasty składa się więcej niż z jednej części . W końcu nauczyłam , że muszę "stosować te zasady" we wszystkich dziedzinach mojego życia . Sumiennie pracując nad wszystkimi Krokami , nie tylko zachowuję trzeźwość i pomagam innym ją osiągnąć , ale również trudności , jaki sprawia mi życie , przeobrażam w radość życia ........ :)
jal - Śro 19 Gru, 2012 11:57

Na początku mojej fascynacji trzeźwością... ledwie po akceptacji pierwszej części kroku pierwszego - chciałem swoim szczęściem podzielić się z innymi pijącymi z mojego otoczenia.
Niestety efekt był przeciwny,patrzono na mnie jak na nawiedzonego i nikt nie dał się "zaciągnąć" do AA. Teraz wiem wpadłem pułapkę dwukroku - 1 i 12. - czułem się odpowiedzialny z zdrowienie innych...
Już wiem jak można pomagać nawet po pierwszym kroku ,należy jedynie opowiedzieć o sobie, co mnie pomaga i gdzie można uzyskać pomoc.

Sens tego kroku oddaje dla mnie powiedzenie:
NIE MÓW O AA NIEPYTANY - ŻYJ TAK ABY CIĘ ZAPYTANO.

NANA - Śro 19 Gru, 2012 22:28

Sens tego kroku oddaje dla mnie powiedzenie:
NIE MÓW O AA NIEPYTANY - ŻYJ TAK ABY CIĘ ZAPYTANO.[/quote]

Superowe powiedzenie .... :)

NANA - Śro 26 Gru, 2012 22:13

.. " Postępując dalej w rozwoju , zdaliśmy sobie sprawę , że najlepszym źródłem równowagi uczuciowej jest sam Bóg . Przekonaliśmy się , że zależność od Niego , od Jego doskonałej sprawiedliwości i miłosierdzia , jest zależnością zdrową i sprawdza się , kiedy wszystko inne zawodzi . Znajdując prawdziwe oparcie w Bogu , nie odgrywamy Jego roli w stosunku do otoczenia , ani też nie mamy potrzeby , by całkowicie polegać na opiece i ochronie innych ludzi ."

............................ Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 116


... Przekonałam się , że gdy zawiodą wszystkie ludzkie źródła wsparcia i pomocy , zawsze jest ten Jeden , który nigdy mnie nie opuści . Co więcej , zawsze służy mi On swoją osobą , dzieląc ze mną radość , naprowadzając mnie na właściwą drogę i wysłuchując moich zwierzeń , z którymi nie odkryłabym się przed nikim innym . O ile moje dobre samopoczucie i szczęście mogą zostać wzmożone - lub pomniejszone - ludzkim wysiłkiem , o tyle jedynie Bóg może dostarczyć mi pełnej miłości , odżywczej strawy , od której co dzień zależy moje zdrowie duchowe ... :)

jal - Czw 27 Gru, 2012 03:42

Bóg mnie w ciężkich chwilach dźwiga na swoich ramionach... bo mnie kocha miłością bezinteresowną.
Wiem ile Mu zawdzięczam,a mimo to mam momenty,gdy zapominam o wdzięczności.
Krok 12 to nieustająca moja wdzięczność,im jej więcej tym mniej miejsca na głupoty !

Tempe - Czw 27 Gru, 2012 08:19

Wiedźma napisał/a:
Krok Dwunasty.


Z dwunastym krokiem ostrożnie, bo można więcej zaszkodzić niż pomóc.
Ja poszedłem do Klubu Abstynenta sam, jak potrzebowałem pomocy i od tego zaczęło się moje leczenie.
Nikt na siłę mi nie pomagał, bo odniosłoby to odwrotny skutek.

NANA - Czw 27 Gru, 2012 18:37

... " Patrząc wstecz , widzimy , że sposób , w jaki " wartościowi" alkoholicy próbowali niekiedy osądzać tych "mniej wartościowych" , przyprawia doprawdy o śmiech . Wyobraźcie sobie - jeśli jesteście w stanie - jak to jeden alkoholik osądza drugiego ! ""

............... ..................................... "Język serca" str. 37


... Kimże jestem , aby kogokolwiek osądzać , lub kierować jego drogą ? Gdy trafiłam najpierw na terapię ,chwilę później wstąpiłam do Wspólnoty i również zaczęłam zaglądać do klubów abstynenckich , przekonałam się , że wszystkich lubię i wszyscy mi się podobają . W końcu , AA miało mi przecież pomóc lepiej żyć bez uciekania się do alkoholu i leków . W rzeczywistości jednak niemożliwe było , żebym lubiła wszystkich i przez wszystkich była lubiana . Rozwijając się we Wspólnocie , nauczyłam się tego odczucia -po prostu słuchając , co każdy z uczestników ma do powiedzenia . Tamta dziewczyna w rogu sali , albo ten facet siedzący obok mnie - może być osobą , którą Bóg wybrał, aby przekazała mi przesłanie , jakiego dziś potrzebuję . Zawsze daję pierwszeństwo zasadom - przed osobowością czy ambicjami własnymi , czy innych uczestników AA .... :)

yuraa - Czw 27 Gru, 2012 21:15

NANA napisał/a:
, przekonałam się , że wszystkich lubię i wszyscy mi się podobają .

uuuu , jak któregoś dnia bym stwierdził że lubie wszystkich w AA,
natychmiast udałbym się do psychiatry

smokooka - Czw 27 Gru, 2012 21:16

yuraa napisał/a:
NANA napisał/a:
, przekonałam się , że wszystkich lubię i wszyscy mi się podobają .

uuuu , jak któregoś dnia bym stwierdził że lubie wszystkich w AA,
natychmiast udałbym się do psychiatry


Dziękuję Yuraa :)

leon - Czw 27 Gru, 2012 21:16

yuraa napisał/a:
uuuu , jak któregoś dnia bym stwierdził że lubie wszystkich w AA,
natychmiast udałbym się do psychiatry

Mysle,ze to zdrowe podejscie do zycie jest :p

NANA - Czw 27 Gru, 2012 21:17

kontekst - wyrwany z całości ... :P
staaw - Czw 27 Gru, 2012 21:18

yuraa napisał/a:
NANA napisał/a:
, przekonałam się , że wszystkich lubię i wszyscy mi się podobają .

uuuu , jak któregoś dnia bym stwierdził że lubie wszystkich w AA,
natychmiast udałbym się do psychiatry


Jurku a jak to jest kiedy ktoś kogo lubisz, lubi kogoś kogo nie lubisz?

yuraa - Czw 27 Gru, 2012 21:26

Stasiek pytaleś o to na ulicy Milej 5 w Licheniu.
nie mialem wtedy czasu sie zastanowić.

no cóż nikt doskonały nie jest, trzeba zaakceptować zady i walety
tego co go lubię , czy tam szanuję.
bo przecież nie powiem
ty nie baw sie z X bo nie bedę cie lubiał

staaw - Czw 27 Gru, 2012 21:31

Dzięki... ja z powodu X, rezygnowałem z Y...
(w moim domu zawsze tak było aż nie został nikt znajomy bo każdy X miał Y który pokłócił się z Z)

NANA - Czw 27 Gru, 2012 22:39

Yuraa - nie wiem co chciałeś podkreślić cytując mnie , tym akurat fragmentem mojego postu . Twoja sprawa ... mnie , takie podejście się nie podoba .
Jesteś , kim jesteś i (wydaje mi się , że powinieneś w pewnych działach zachować umiar , jako moderator.
Ja idę swoją drogą i nie wnikam , dokąd Ty zmierzasz . Pracuję na Krokach od samego prawie początku mojego trzeźwienia , (8 marca minie trzy lata ) i proszę Cię , jeżeli już masz taką nieodpartą ochotę , to cytuj mnie ze zrozumieniem całości , a nie tylko tego , co Tobie pasuje . Myślałam , że przynajmniej , ten dział zachowa swoją powagę ...

staaw - Czw 27 Gru, 2012 22:57

NANA napisał/a:
Myślałam , że przynajmniej , ten dział zachowa swoją powagę ...

To nie jest na szczęście możliwe, poważnie to NIEKTÓRZY wyglądają w trumnie...

yuraa - Czw 27 Gru, 2012 23:10

widzisz NANA,
tem post
Cytat:
Wysłany: Dzisiaj 22:39

jest taki normalny,
a czemu mam wrażenie że poprzednie jakoś sztucznościa zalatują

szymon - Czw 27 Gru, 2012 23:16

NANA napisał/a:
Myślałam , że przynajmniej , ten dział zachowa swoją powagę ...


a co? to ze 12 kroków czy coś tam jeszcze 12 to ma być poważnie?
kto to w ogóle wymyślił, ze ma być poważnie, jest jakiś nakaz powazności?
NIE MA

zadam Ci młoda pytanie: co byś robiła, jakby nie było 12 kroków, mitingów, terapii, alkoholu, środków zamieniających świadomość na świecie.... od jutra :skromny:

Tajga - Czw 27 Gru, 2012 23:19

szymon napisał/a:
zadam Ci młoda pytanie

:smieje:

Dziubas - Czw 27 Gru, 2012 23:20

yuraa napisał/a:
widzisz NANA,
tem post
Cytat:
Wysłany: Dzisiaj 22:39

jest taki normalny,
a czemu mam wrażenie że poprzednie jakoś sztucznościa zalatują

yuraa, a moje posty są OK?
Wystawisz mi cenzurkę? :prosi:

NANA - Czw 27 Gru, 2012 23:22

szymon napisał/a:
NANA napisał/a:
Myślałam , że przynajmniej , ten dział zachowa swoją powagę ...


a co? to ze 12 kroków czy coś tam jeszcze 12 to ma być poważnie?
kto to w ogóle wymyślił, ze ma być poważnie, jest jakiś nakaz powazności?
NIE MA

zadam Ci młoda pytanie: co byś robiła, jakby nie było 12 kroków, mitingów, terapii, alkoholu, środków zamieniających świadomość na świecie.... od jutra :skromny:


Tradycje by mi zostały .... :)

NANA - Czw 27 Gru, 2012 23:27

yuraa napisał/a:
widzisz NANA,
tem post
Cytat:
Wysłany: Dzisiaj 22:39

jest taki normalny,
a czemu mam wrażenie że poprzednie jakoś sztucznościa zalatują


Ja , jak mam do czynienia z kiczem , to po prosty włączam "ignora" ...

Jacek - Pią 28 Gru, 2012 00:13

NANA napisał/a:
Myślałam , że przynajmniej , ten dział zachowa swoją powagę ...

nie ważne kto co se myśli,,ważne co ty se myślisz
pisz moja droga pisz,,będę tu jeszcze zaglądał
pisz,,nawet wtenczas gdy i bym tu nie zajrzał
pisz,,mimo krytyki nie oczekującej
gdyż smutniejsze poczucie by mieć,gdy nikt nas by nie czytał
więc pisz ,,moja droga
a ja ... se poczytam w milczeniu

szymon - Pią 28 Gru, 2012 00:47

NANA napisał/a:
Tradycje by mi zostały .... :)



jal - Pią 28 Gru, 2012 05:26

Podobnie jak NANA mam wrażenie,że w tym dziale jest miejsce na pracę na Programie... na sprzeczki i docinki jest dużo miejsca w innych działach Forum.

Zachęcam do wypowiedzi w temacie danego Kroku...

Pozdrawiam ciepło :)

staaw - Pią 28 Gru, 2012 06:27

Ja mam pewność że do pracy nad Programem jest salka mityngowa. Jeżeli już RYZYKUJE i piszę na ten temat na publicznym forun, muszę się liczyć z tym że ktoś z czytających nie zrozumie o co mi chodzi...
Dla któregoś czytającego Program to nie świętość, i ma prawo o tym powiedzieć.

Dla mnie praca nad Programem w necie to jest podobne lenistwo i droga na skróty jak pornografia.
Nie muszę wychodzić z domu by zaspokoić swoją potrzebę...

Net jest łatwym miejscem by się dowartościować, wystarczy wkleić mądry tekst z literatury, napisać kilka zdań zgodnych z linią Wspólnoty i już jestem poprawnie trzeźwiejącym...

Ja podobnie robiłem na mityngach, wypowiedzi przygotowywałem w domu by nie powiedzieć czegoś głupiego, o ileż łatwiej zrobić to w necie?

Też często mam wrażenie że część postów w tym dziale jest sztucznie napuszona i poważna, ale jeżeli komuś to pomaga, nie krytykuję. Dla czego mam krytykować kogoś komu pomaga błazeństwo?

Jo-asia - Pią 28 Gru, 2012 09:05

staaw napisał/a:
Ja mam pewność że do pracy nad Programem jest salka mityngowa. Jeżeli już RYZYKUJE i piszę na ten temat na publicznym forun, muszę się liczyć z tym że ktoś z czytających nie zrozumie o co mi chodzi...
Dla któregoś czytającego Program to nie świętość, i ma prawo o tym powiedzieć.

ok,
tylko po co, zaraz kogoś oceniać..
każdy ma swoją drogę..

Jacek - Pią 28 Gru, 2012 10:52

staaw napisał/a:
Ja mam pewność że do pracy nad Programem jest salka mityngowa.

zgadzam się z tobą Stasiu :brawo:
ja tam też ide do lekarza ,,w gabinecie go wysłucham ,, a po wyjściu drę receptę którą mnie wypisał

jal - Pią 28 Gru, 2012 10:57

Więc,czemu ma służyć ten dział na tym Forum ?
staaw - Pią 28 Gru, 2012 11:07

jal napisał/a:
Więc,czemu ma służyć ten dział na tym Forum ?
WEDŁUG MNIE dzieleniu się doświadczeniem. Jednak nie mogę mieć żalu że ktoś nie przestrzega tradycji. Twoje posty pomagają mi nie tylko na tym forum, z wieloma się nie zgadzam... Ale dzięki wolności wypowiedzi to forum żyje, a tamto wieje pustką...
Jacek - Pią 28 Gru, 2012 11:08

jal napisał/a:
Więc,czemu ma służyć ten dział na tym Forum ?

"czemu" i "komu" bym powiedział
ośmielę się nazwać Ewę,,wspaniałą przyjaciółką
która stworzyła i prowadzi to forum
i między innymi właśnie ten dział
a właśnie po to aby "czemuś" i "komuś" służyły
dziwi mnie tylko to ,,po co tu wlazają ci którym to rzekomo nie jest potrzebne i im to nie służy

Dziubas - Pią 28 Gru, 2012 11:35

staaw napisał/a:
Ja mam pewność że do pracy nad Programem jest salka mityngowa.

A ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam :mgreen:
Moim zdaniem odpowiednim miejscem do pracy nad programem jest ŻYCIE ;)

Słoneczko - Pią 28 Gru, 2012 12:05

12 krok to krok równoznaczny z 12 stopniem Al-Anon.
Przerobiłam każdy stopień i jestem dumna z siebie :skromny:
Jacek napisał/a:
ośmielę się nazwać Ewę,,wspaniałą przyjaciółką
która stworzyła i prowadzi to forum
i między innymi właśnie ten dział
a właśnie po to aby "czemuś" i "komuś" służyły

Dziękuję za treść tego wątku, jakże dla mnie cennego :)
Wiedźmo :buziak:

Wiedźma - Pią 28 Gru, 2012 12:10

:dyga:
Jacek - Pią 28 Gru, 2012 12:24

NANA napisał/a:
Gdy trafiłam najpierw na terapię ,chwilę później wstąpiłam do Wspólnoty i również zaczęłam zaglądać do klubów abstynenckich , przekonałam się , że wszystkich lubię i wszyscy mi się podobają . W końcu , AA miało mi przecież pomóc lepiej żyć bez uciekania się do alkoholu i leków . W rzeczywistości jednak niemożliwe było , żebym lubiła wszystkich i przez wszystkich była lubiana .

miałem podobne przeżycia i odczucia
zanim zrozumiałem i przyznałem się do mojej choroby (alkoholika)
uważałem ze grupy AA-owskie są nie dla mnie
gdy jednak przyznałem że nie potrafię kierować własnym życiem i panowaniem nad kontrolą picia alkoholu - zacząłem uczęszczać na meetingi AA-owskie
i byłem tam przyjęty tak ciepło przez wszystkich że moje odczucia były równe twoim
oceniłem tych ludzi wszystkich że są mnie przychylni i przyjaźnie nastawieni
z czasem jednak zaczynałem ich poznawać bliżej ,w myślach rodziły się oceny
a więc i krytyka tego co mnie nie pasowało
zrozumiałem że nie wszyscy idą w parze mojego myślenia
ale dziś mam to już daleko za sobą
gdyż bardziej zająłem się własną osobą,,własnym trzeźwieniem
jednocześnie słuchając innych,,i to pozwoliło mnie zrozumieć że inni również mają coś do powiedzenia
a z mojej strony należy wysłuchać innych a zmieniać jedynie siebie
dzięki czemu dziś znowu widzę przychylność tych ludzi
lubię i szanuję ich wszystkich - gdy bym uważał inaczej,znaczyło by to że coś ze mną jest nie teges
a więc że nie w pełni pracjuę nad programem AA-owskim

yuraa - Pią 28 Gru, 2012 12:29

pisząć wczoraj to co napisałem nie miałem zamiaru nikogo obrażać ani kwestionować jego drogi do trzeźwośći, sposobów jej osiągania.
przeczytałem pomyslałem napisałem.

zostałem moderatorem tego dzialu ze względu na znajomość problematyki AA, że tak powiem od środka, pełnione we wspólnocie słuzby na szczeblu grupy intergrupy i regionu.
nigdy nigdzie nie twierdzilem że pracuję na krokach, czy że je przerabiam,
staram sie je stosowac we wszystkich moich poczynaniach.
cóż może z boku patrząc kiepsko mi to wychodzi

a i nie miałem i nie zamierzam mieć sponsora.
może wobec tego sa godniejsi ode mnie do funkcji moderatora działu 12K.
trzy lata sie zasiedziałem

Wiedźma - Pią 28 Gru, 2012 12:32

yuraa napisał/a:
może wobec tego sa godniejsi ode mnie do funkcji moderatora działu 12K.
trzy lata sie zasiedziałem

43f3

Jacek - Pią 28 Gru, 2012 14:37

yuraa napisał/a:
pisząć wczoraj to co napisałem nie miałem zamiaru nikogo obrażać ani kwestionować jego drogi do trzeźwośći, sposobów jej osiągania.

wiem Jureczku :)
a Ty wiedz że ja jestem do ciebie przyjaźnie nastawiony i z wielkim szacunkiem dla twej działalności
kto wie,,może i bardziej niż te ogniwa tworzonego łańcuszka podpisów pod twoją wypowiedzią

Jo-asia - Pią 28 Gru, 2012 21:33

yuraa napisał/a:
może wobec tego sa godniejsi ode mnie do funkcji moderatora działu 12K.

jesteś idealny..
właśnie lub między innymi..dlatego :)
yuraa napisał/a:
pisząć wczoraj to co napisałem nie miałem zamiaru nikogo obrażać ani kwestionować jego drogi do trzeźwośći, sposobów jej osiągania.

vasco78 - Nie 03 Lut, 2013 19:20

smrod programem minesota ciekawie kiedy ktos powie cos o 12 kroku AA
Dziubas - Nie 03 Lut, 2013 19:21

vasco78 napisał/a:
smrod programem minesota ciekawie kiedy ktos powie cos o 12 kroku AA

te frustrat, a może ty coś o sobie skrobniesz?

smokooka - Nie 03 Lut, 2013 19:52

vasco78 napisał/a:
smrod programem minesota


a co to znaczy? bo nie rozumiem nic a nic. :bezradny:

staaw - Nie 03 Lut, 2013 19:54

smokooka napisał/a:
vasco78 napisał/a:
smrod programem minesota


a co to znaczy? bo nie rozumiem nic a nic.

Nie przejmuj się, ja też... :pocieszacz:

(coć mam kilka roboczych hipotez)

Dziubas - Nie 03 Lut, 2013 19:56

smokooka napisał/a:
a co to znaczy?

To chyba znaczy, że terapia "be"i tylko program AA i to w angielskiej wersji,bo to co ja ze swoim sponsorem robię to kpiny :p

smokooka - Nie 03 Lut, 2013 19:59

a co to ma do tematu o 12 kroku? to właśnie jest to niesienie posłania? a kto będzie spał?
Jacek - Nie 03 Lut, 2013 20:25

vasco78 napisał/a:
ciekawie kiedy ktos powie cos o 12 kroku AA

cały czas o tym tu skrobiemy
gdyż trzeźwość i 12 kroków to nie tylko książkowe opisy
to również życiowe przeżycia
o czym i mowa w krokach
a chociażby tematyka taka jak
obrachunek moralny. mowa w 4 kroku
istotę naszych błędów. mowa w 5 kroku
wszystkich wad charakteru. mowa 6 kroku
Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
czy mam pisać dalej ???
książka może jedynie przedstawić kroki i ich zasady
w życiu jest ciut inaczej , i tu je trza dostosować
nie można stosować życie pod książkę
a chociaż by jak krok piąty
5.Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
według twojego twierdzenia,każdy kto chce trzeźwieć musiał by być wierzący w Boga
jednak nie omijając tego kroku i nie twardo trzymać się książkowym zasadom
można inaczej tłumaczyć i zastosować ten krok

yuraa - Nie 03 Lut, 2013 22:05

Jacek daj sobie spokój
vasco tylko pisze i wkleja
mało co czyta co inni piszą

Jacek - Nie 03 Lut, 2013 22:23

yuraa napisał/a:
Jacek daj sobie spokój

Jureczku,,nigdy swych słów nie uważam za marnotrawstwo
czasem sam dla siebie zauważam w nich coś do poprawki w życiu swym
znasz pewnie to powiedzenie - "kto sam swe myśli głośno rozumuje
cichcem może je poprawić"
nie możesz zresztą tego znać ,bom przed chwilą wymyślił :]

Wiedźma - Nie 03 Lut, 2013 22:27

Jacek napisał/a:
nie możesz zresztą tego znać ,bom przed chwilą wymyślił :]

ff4ghh

Jacek - Nie 03 Lut, 2013 22:29

Wiedźma napisał/a:
ff4ghh

ależ nie trzeba :oops: ,,,to jeno pare słów
nie zaś cało księga :skromny:

yuraa - Nie 03 Lut, 2013 22:47

Jacek napisał/a:
nie możesz zresztą tego znać ,bom przed chwilą wymyślił

Jacusiu dzięki za wywołanie mnie szerokiego uśmiechu przed snem :okok: :>

Jacek - Nie 03 Lut, 2013 23:49

ja tu jak nigdy z powagą dziś występuję
a im na żarty się zbiero :zalamka:
dzisioj już nic mądrego siem nie odezwie xv4gs
zostało to drugie :skromny:

Tibor - Sob 17 Gru, 2016 22:08
Temat postu: Krok 12
Jeśli temat Dwunastego Kroku już jest, a przegapiłem, proszę o przeniesienie.

Takie luźne przemyślenia.
Całkiem niedawno z jednym z kolegów w rozmowie telefonicznej użyłem sformułowania, że nie trzeźwieje dla siebie, tylko dla kogoś i zostało to chyba niewłaściwie zrozumiane.
Wczoraj miałem podobny przypadek. Dzieląc się na jednym z mitingów doświadczeniem, siłą i nadzieją użyłem słów podobnych do powyższych, może bliżej tak: "trzeźwieć dla siebie uważam za pustkę, jakiś rodzaj samotności"...

I nie ważne, że ciąg dalszy mojej wypowiedzi zmierzał do kontekstu niesienia posłania. Niestety kolejne osoby zrozumiały to po swojemu. Tzn. ja nie mam problemu, że ktoś zinterpretował to po swojemu. Raczej mam na myśli odpowiedzialność.
Wypowiedź po mojej jednego z uczestników brzmiała, że wreszcie ktoś ma takie samo zdanie jak On, że trzeźwieje się dla kogoś, że On np. jak ktoś go poprosi o pieniądze to je zawsze daje, bo teraz jak nie pije (6 miesięcy) to ma, a jak pił to nie miał. Niby logiczne, ale...

"w rezultacie tych kroków"
Myślę, że posłanie można nieść zawsze, w każdym momencie abstynencji, niezależnie od stażu trzeźwienia.
Istotne w tym, żeby się nie pogubić jest poczucie celowości. Jeśli pomagam innym, by w rezultacie było nakarmione moje ego, to prawdopodobnie brnę w ślepą uliczkę. Jeśli dobro drugiego człowieka mam absolutnie na pierwszym miejscu i nie zważam na ewentualną wdzięczność, laury wtedy wydaje mi się, że istota posłania nie będzie zachwiana. I dopiero wtedy zasadne jest użycie przeze mnie terminu, że nie trzeźwieje dla siebie lecz dla innych.

Nie jest to masło maślane? ;)
Jakie jest Wasze zdanie n/t 12 Kroku?

Tibor - Sob 17 Gru, 2016 22:27

Jednak ten temat już jest. Znalazłem go gdzieś daleko.

Ptero Po co? Aby inni mogli żyć ;)

Tibor - Sob 17 Gru, 2016 22:54

Być może z czasem przychodzi znużenie, jeśli Ciebie dobrze rozumiem.
Ale ktoś chyba jednak powinien je nieść, jakkolwiek na swój sposób, na swoje możliwości... może właśnie jak tutaj, teraz przez internet :)

Whiplash - Nie 18 Gru, 2016 10:05

Tibor napisał/a:
jeśli Ciebie dobrze rozumiem.

A jeśli ja dobrze rozumiem, to raczej w pewnym momencie warto zadać sobie pytanie:
Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre dla innych i co powinni robić ze swoim życiem.

Osobiście nie jestem jakimś gorliwym wyznawcą 12 kroków, jednakowoż jak już się nad tym konkretnym zastanawiam, to przychodzi mi do głowy tylko jedno - Daj przykład a nie wykład.

Tibor - Nie 18 Gru, 2016 10:25

Whiplash napisał/a:
A jeśli ja dobrze rozumiem, to raczej w pewnym momencie warto zadać sobie pytanie:
Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre dla innych i co powinni robić ze swoim życiem.

Hmm... a skąd takie skojarzenie z poruszonym przeze mnie tematem?

yuraa - Nie 18 Gru, 2016 11:13

"....staraliśmy sie nieść posłanie innym alkoholikom...."
tak tylko nic na siłę, jeśli komuś się podoba mój sposób na tzreźwość niech pyta
czy bez pytania podgląda i nasladuje.
czasem mi się zdarzy zajrzeć na spotkanie AA i rzucic parę zdań, nie wiem - moze to niesienie posłania a może ten nowicjusz pomysli
przyszedł taki raz na dwa miesiące i się mądrzy bo kilkanaście lat nie pije.
ostatnio wydawało mnie sie że ktoś skorzystał z mojej wypowiedzi bo w przerwie podszedł i sie dopytywał

Tibor - Nie 18 Gru, 2016 12:35

yuraa. O jakości niesienia posłania się nie wypowiadam, nie oceniam go, bo nie o to chyba chodzi. Miałem na myśli poczucie celowości przede wszystkim. Czy mam cel? Jeśli moim celem jest uzdrowienie kogokolwiek to raczej mam marne szanse na to i chyba jest to droga w ślepy zaułek dla mnie samego, niekoniecznie dla odbiorcy. Jeśli kwestią nadrzędną będzie dla mnie miłość do drugiego człowieka i tylko i wyłącznie dzielenie się własnym doświadczeniem, siłą i nadzieją to może to służyć rozwojowi i dobru ogólnemu.
Oczywiście najlepszym przy tym przykładem będzie, jeśli sam daje przykład.

A czy jest potrzeba niesienia posłania. Coraz częściej przekonuje się, że jest to studnia bez dna. Jest mnóstwo miejsc, gdzie to posłanie nie dociera lub dociera w bardzo niewielkim, ograniczonym, czasem kadłubkowym stopniu.

Jeśli mam świadomość, że jest to choroba śmiertelna, to w imię jakich zasad mam "dobrą nowinę" trzymać tylko dla siebie?
Tylko czy mam świadomość? Czy mam świadomość? CZY MAM ŚWIADOMOŚĆ?

Program 12 Kroków, Krok 12, Tradycja 5, Ksiązka Anonimowi Alkoholicy i inne, to nie są baśnie Andersena czy poczytaj mi mamo. Czasem jest to sprawa życia lub śmierci, a niektórym nie było dane tego poznać lub dostęp mają ograniczony.

Thomasson - Wto 20 Gru, 2016 10:42

Myślę że jeśli motywacją przy pomaganiu będzie pycha to wyjdzie z tego coś złego. Sam pomysł pomagania wydaje mi się podejrzany. Bo kim ja jestem i jak wielkich czynów dokonałem aby uczyć innych jak mają żyć? Dalej odczuwam lęk, smutek i gniew. Nadal bywa że czuje stres. Mógłbym uznać to za normalne aspekty zdrowego życia i miałbym otwartą furtkę do misjonarstwa. Ale to nie uczciwe. Albo jest się mistrzem albo uczniem, tutaj nie ma nic po środku. Pomysł aby mniej zestresowany prowadził bardziej zestresowanego w stronę bezstresowości, trochę naciągane.
Tibor - Wto 20 Gru, 2016 11:13

Czy aby na pewno chodzi o Dwunasty Krok AA czy może jakiś inny, innej wspólnoty?
Thomasson napisał/a:
Bo kim ja jestem i jak wielkich czynów dokonałem aby uczyć innych jak mają żyć?

Whiplash napisał/a:
Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre dla innych i co powinni robić ze swoim życiem
.
Prawdopodobnie mamy jakieś inne źródła, bo ze znanego mi Programu oraz tzw. WK nigdy na nic podobnego nie trafiłem. Nie znalazłem tam nauczania i udzielania rad, ani dawania wskazówek, jak kto ma żyć. Znalazłem wielokrotnie jednak dzielenie się doświadczeniem, siłą i nadzieją.

Thomasson napisał/a:
Albo jest się mistrzem albo uczniem, tutaj nie ma nic po środku. Pomysł aby mniej zestresowany prowadził bardziej zestresowanego w stronę bezstresowości, trochę naciągane.

Tutaj mam inne zdanie. Dla przykładu poziom wykształcenia nauczycieli bywa różny. Są specjalizacje, habilitacje, profesury itd. Czy niemożliwym jest, aby zajęcia wyrównawcze, dodatkowe, prywatne, doszkalające dla ucznia podstawówki prowadził licealista? Powinien być to od razu profesor? A jeśli tak, to może tylko i wyłącznie noblista?
"Nie można dać czegoś, czego się samemu nie posiada" - kiedy byłem absolutnie początkujący, to niektórych AA z 6-12 miesięczną abstynencją słuchałem jak zaczarowany. Oni mieli w sobie już coś, czego ja jeszcze nie miałem.

Whiplash - Wto 20 Gru, 2016 12:46

Tibor napisał/a:
Hmm... a skąd takie skojarzenie z poruszonym przeze mnie tematem?

Raczej z udzieloną przez Ptera odpowiedzią
Tibor napisał/a:
Znalazłem wielokrotnie jednak dzielenie się doświadczeniem, siłą i nadzieją.

A ja niekoniecznie o czym innym piszę.
Thomason ma rację. To jest kwestia motywacji. Jeśli wynika z pychy (tak, tak, przy dzieleniu się własnym doświadczeniem też tak może być), to niedobrze.

Jacek - Wto 20 Gru, 2016 18:53

Thomasson napisał/a:
Myślę że jeśli motywacją przy pomaganiu będzie pycha to wyjdzie z tego coś złego. Sam pomysł pomagania wydaje mi się podejrzany.

a kto tu mówi o pomaganiu???
czy nie uważa kolega że ocenia kogoś według własnej skali???
Thomasson napisał/a:
Albo jest się mistrzem albo uczniem, tutaj nie ma nic po środku.

a tu co miał kolega na myśli???
Jezus miał swoich uczni,i takowy uczeń głosił słowo mistrza
Tibor napisał/a:
Całkiem niedawno z jednym z kolegów w rozmowie telefonicznej użyłem sformułowania, że nie trzeźwieje dla siebie, tylko dla kogoś i zostało to chyba niewłaściwie zrozumiane.

jeśli się nie mylę,to właścicielem tegoż telefonu,jestem ja sam
i chciał bym podkreślić że nie mam nic co do sposobu niesienia posłania jak i do szczerych samych chęci ich niesienia
jedynie co mogę dodać to o sobie samym
ja co robię to całokształt wychodzi z mojej trzeźwości dbam o nią po przez to czy tamto - czyli jak by nie patrzeć "robię to dla własnej potrzeby" czyli "dla siebie"

Thomasson - Wto 20 Gru, 2016 21:40

Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom, i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

Ok, mogę jakiemuś cierpiacemu alkoholikowi dać kilka przykładów z mojego życia, czyli wskazówek jak wyrwać się z nałogu. Taką mieszankę naukowych faktów o duchowym zabarwieniu. Trochę tego co wałkują na terapiach, plus wprowadzenie do pierwszych trzech kroków. Moim zdaniem nie da się przekazać programu od 4 kroku wzwyż. To bardzo indywidualna podróż, i jeśli ktoś na początku nie złapie o co biega, to dalsze prowadzenie za rękę nie wiele pomoże.

"Przebudzeni duchowo..." "staraliśmy się..." "i stosować te zasady..." Moim zdaniem te fragmenty nie pasują do siebie. Myślę że przebudzeni duchowo zamiast starań i zasad, mają spontaniczność. Z historii AA wynika że odstawienie gorzały na kilka miesięcy, przy jednoczesnym zaangażowaniu w praktyki religijne, daje tytuł "przebudzonego". Trochę tanio. Historia chrześcijańskich świętych wskazuje na trochę trudniejszą drogę do przebudzenia.

Nie oceniam niczyjej motywacji, jedynie wskazuję inny aspekt zagadnienia.

Jezus nie miał uczniów. Apostołowie byli z założenia organizatorami wystąpień dla Jezusa. Nie mieli lekko, bo musieli w między czasie zarobić na utrzymanie tego przedsięwzięcia. Sam Jezus był mocno rozczarowany słabością intelektualną tamtejszej społeczności, dlatego udał się do Judei, gdzie ostatecznie zginął. Zważywszy że apostołowie byli ciemnymi chłopami, i przez te zaledwie dwa lata, mieli ręce pełne roboty, to trudno ich nazwać spadkobiercami nauk Jezusa. Nie mówili wam tego na rekolekcjach? Może nie mieli w tym interesu.

Tibor - Wto 20 Gru, 2016 22:27

Jacek napisał/a:
jeśli się nie mylę,to właścicielem tegoż telefonu,jestem ja sam

dokładnie ;)
Jacek napisał/a:
ja co robię to całokształt wychodzi z mojej trzeźwości dbam o nią po przez to czy tamto - czyli jak by nie patrzeć "robię to dla własnej potrzeby" czyli "dla siebie"

Ja w tym jednak dostrzegam małą różnicę, efekt możliwe, że jest ten sam. Inaczej. Pomagam innym, bo wiem że w efekcie mi to pomaga czy pomagam innym, bo kieruje się miłością i dekalogiem? W tym drugim przypadku Bóg, jakkolwiek go pojmuje jest na pierwszym miejscu, a ja jestem tylko narzędziem w rękach Boga (Krok 11).
Thomasson napisał/a:
Ok, mogę jakiemuś cierpiacemu alkoholikowi dać kilka przykładów z mojego życia, czyli wskazówek jak wyrwać się z nałogu. Taką mieszankę naukowych faktów o duchowym zabarwieniu. Trochę tego co wałkują na terapiach, plus wprowadzenie do pierwszych trzech kroków

Nie rozumiem. Dzielę się TYLKO i WYŁĄCZNIE własnym doświadczeniem, zatem nie mam zielonego pojęcia czy to dla kogokolwiek będzie jakikolwiek drogowskaz, to nie ja o tym decyduje. Nie mam pojęcia kto co wałkuje na terapiach, jak wygląda mieszanka naukowo-duchowa, ani jak się wprowadza do pierwszych trzech kroków. Mówię tylko o sobie, co mi pomogło. Nie wkraczam we filozofowanie. Mówię tylko o sobie i przde wszystkim prawdę.
Thomasson napisał/a:
"Przebudzeni duchowo..." "staraliśmy się..." "i stosować te zasady..." Moim zdaniem te fragmenty nie pasują do siebie.

Bo wcześniej jest jeszcze 11 Kroków. Ja też przedtem tego nie rozumiałem. To przede wszystkim krok, gdzie rozum lepiej odłożyć na bok. Zostawić w kącie i dać sobie z nim spokój. "Miłość góry przenosi".
Thomasson napisał/a:
Moim zdaniem nie da się przekazać programu od 4 kroku wzwyż. To bardzo indywidualna podróż, i jeśli ktoś na początku nie złapie o co biega, to dalsze prowadzenie za rękę nie wiele pomoże.

Moim zdaniem żaden inny Krok jak 4 nie jest bardziej precyzyjny w/g książki "AA" więc 4 Krok jak najbardziej, 5 też nie jest skomplikowany. One są najtrudniejsze ze wzgl. na emocje, ale nie w kwestii technicznej.

Tylko o czym my teraz... chyba to już ma niewiele wspólnego z Krokiem 12.

Thomasson - Wto 20 Gru, 2016 23:39

Jeśli ktoś by mnie spytał co zrobić gdy chce się bardzo pić to nie odpowiedział bym że "ja uznałem swoją bezsilność, Bóg kieruje moim zyciem". Powiedziałbym raczej że piłem dużo wody i słuchałem głośno muzyki, albo biegałem. Te trzy rzeczy które mi pomagały to mało, każdy jest inny, więc lista tych rzeczy jest długa. Przedstawienie komuś takiej listy to chyba nie jest jeszcze filozofowanie. Ale też to mało ma wspólnego z programem.

Krok 4 pochodzi od kroku 3, a nie z jakiejś książki. Książka zaleca obrachunek z całego życia, obejmując różne jego aspekty. A co jeśli siła wyższa w kroku trzecim wyraźnie odradza cofania się do przeszłości? Książka opisuje program pod Boga - stwórcę, który widzi z ukrycia, słyszy więc można się do niego modlić, i wyznawać mu swoje grzechy. I oczywiście jest Bogiem wszystkich ludzi więc i obrachunek na jedno kopyto robiony. Mi to za bardzo starym testamentem zalatuje.

Nie chciałbym aby ktoś pomagający mi w krokach, odkładał rozum na bok.

Tibor - Śro 21 Gru, 2016 08:59

Czym dla mnie jest niesienie posłania? Głównie dawaniem przykładu z życia codziennego oraz dzieleniem się własnym doświadczeniem, siłą i nadzieją. Nie ma nic poza tym.

Na łożu śmierci Dr Bob powiedział do Billa "zostawmy to w prostocie" i ja tego coraz częściej staram się trzymać.
Jakieś 2-3 lata temu w rozmowie z jednym AA, który mi dawał dużo nadzieji, którego podpatrywałem, imponował mi swoim spokojem, poukładanym życiem polemizowałem n/t Kroków. Mocno go przekonywałem, że przynajmniej kilka rzeczy jest mocno kontrowersyjnych. Że w ten sposób nie da się "zrobić" programu.
Jego słowa pamiętam do dziś:
- czy Ty chcesz iść drogą 12 Kroków czy nie?
- tak
- to poddaj się temu beznadziejnemu programowi

"AA" str.47
"I nagle jak grom z jasnego nieba, uderzyła go myśl, głęboka myśl przyćmiewająca wszystkie inne: Kim jesteś ty, który twierdzisz, że nie ma Boga?"

Ja ten fragment sobie wspominam, gdy rozmowa z tym AA mi się przypomina. Kim ja jestem, by podważać to, co jest napisane w tej książce, skoro pomogła już tysiącom, milionom alkoholików na całym świecie? Dlaczego pomimo tylu dowodów uzdrowień, ja nadal podważałem sens 12 Kroków lub interpretowałem na własny użytek, nie potrafiąc przyjąć rzeczy takimi, jakimi są?
Głównym powodem był zawsze lęk. Najczęciej lęk przed prawdą o sobie samym.

Trudno mi się z Tobą dyskutuje Thomasson, bo nie wiem czy Ty dzielisz się swoim doświadczeniem czy teoretyzujesz? ("Jeśli ktoś by mnie spytał" "odpowiedział bym" "Powiedziałbym" "Nie chciałbym aby ktoś" ). Przypomina mi to mój amok alkoholowy, w którym znałem odpowiedzi na wszystkie pytania, bo ja sam te pytania zadawałem. W świecie iluzji, że niby ktoś mi je zadawał i ja zawsze byłem na nie przygotowany, bo w gruncie rzeczy to były moje pytania.
Thomasson napisał/a:
Przedstawienie komuś takiej listy to chyba nie jest jeszcze filozofowanie. Ale też to mało ma wspólnego z programem

Przedstawienie swojej listy nie jest filozofowaniem, ale przedstawienie list innych ludzi ("każdy jest inny, więc lista tych rzeczy jest długa" "Trochę tego co wałkują na terapiach") to już nie jest własne doświadczenie.
Uważam, że jeśli dzielę się własnym doświadczeniem, to ono jest jak najbardziej zgodne z Programem.

Thomasson napisał/a:

Krok 4 pochodzi od kroku 3, a nie z jakiejś książki
A co jeśli siła wyższa w kroku trzecim wyraźnie odradza cofania się do przeszłości?

Dziele się własnym doświadczeniem i dlatego mówię, że Krok 4 znam z książki "Anonimowi Alkoholicy" oraz "Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji" od sponsora oraz ze scenariusza w/g C. Nie mam zielonego pojęcia z czego pochodzi Krok 4, nie zagłębiałem się w to. Tak samo nie mam pojęcia co siła wyższa zaleca a czego nie zaleca. Nie wyczytałem tego, nie przekazano mi tego, zatem sam nie dzielę się tym, bo chce pozostawić to w prostocie i nie teoretyzować.

Jacek - Śro 21 Gru, 2016 14:43

Tibor napisał/a:
Pomagam innym, bo wiem że w efekcie mi to pomaga

dokładnie o to mniem chodzi :tak:
dokładniej chodzi o
Tibor napisał/a:
w efekcie mi to pomaga

jeśli to wiem,jeśli tak czuję - to będę to robił bo odczuwam "ja" dla siebie chęci tego robienia
nu,skoro oglądałeś
Tibor napisał/a:
Na łożu śmierci Dr Bob powiedział do Billa "zostawmy to w prostocie"

to pozwól że i ja przybliżę scenkę
- Dr Bob do Billa
"jak mnie możesz pomóc jak już wielu próbowało i nikomu się tego nie udało "
po dłuższej wypowiedzi dr Boba ,Bill ściskając i obracając w dłoniach kapelusz,rzekł
"ale ja nie przyszedłem pomóc Tobie ,ja chcę pomóc sobie"
nieś posłanie to nie jest pomoc :nie: bo nie można pomóc drugiemu jeśli On sam nie zechce
- nieś posłanie to jest pomoc dla samego siebie w postaci szczerej opowieści własnej historii na głos

Jacek - Śro 21 Gru, 2016 14:49

Thomasson napisał/a:
Apostołowie byli z założenia organizatorami wystąpień dla Jezusa. Nie mieli lekko, bo musieli w między czasie zarobić na utrzymanie tego przedsięwzięcia.

uuu widzę że dużo kolega czyta
a coś od siebie,kawałek przeżytej własnej historii
bo te co ja przeżyłem a zaś z opisu można poczytać ,to można powiedzieć że umieją używać farb

szymon - Śro 21 Gru, 2016 15:55

Jacek napisał/a:
dużo kolega czyta


ja to mam tak, że im wiecej wiem, albo myśle, ze wiem, to mniej mówie czy pisze

Janioł - Śro 21 Gru, 2016 16:01

szymon napisał/a:
Jacek napisał/a:
dużo kolega czyta


ja to mam tak, że im wiecej wiem, albo myśle, ze wiem, to mniej mówie czy pisze
to Ty ...taki bardziej sknerowaty jesteś..... :rotfl:
szymon - Śro 21 Gru, 2016 19:52

Weź sie nie wyzywaj :nerwus:
Thomasson - Czw 22 Gru, 2016 01:32

Mam taką teorię, że teoretyzowanie wcale nie jest złe, bo to tylko opakowanie dla względnie słusznych/nie słusznych treści. Wiem z własnego doświadczenia że wiedza pozyskana poprzez bezpośrednie doświadczenie jest lepsza niż wiara. Natomiast wiara to teoretyzowanie które jest też bezpośrednim doświadczeniem tyle że tylko koncepcji umysłowych a nie rzeczywistości jako takiej.

Więc wiedza na temat tego np skąd bierze się krok czwarty, jest wynikiem bezpośredniego doświadczenia, które aby mogło być przekazane dalej, musi być uformowane w koncepcje teoretyczną. Bo inaczej byśmy tylko milczeli.

Książka AA to zbiór teorii popartych doświadczeniem. Według doświadczenia AA ateista powinien udać się w ciemny kąt i modlić się o wiarę. Sprawdziłem doświadczalnie: po kilku miesiącach regularnych modlitw, wiara nie nadeszła, a moja kondycja psychofizyczna uległa pogorszeniu. Na szczęście dla mnie, nie ja pierwszy doświadczyłem tej bezradności. Osoba z większym doświadczeniem pomogła mi przebrnąć przez te trudności. Musiałem odrzucić teorię z książek AA, i zacząć pracować z własnym doświadczeniem, krok po kroku budując własną nową teorię. Czy miałem inne wyjście?

Nie chcę robić sztucznych podziałów. Niech każdy trzeźwieje na swój sposób. Mam tylko wrażenie że ateiści są w AA traktowani po macoszemu. Oczywiście jak zmienią opcję to jest to odbierane jako wyraz pokory.

Im dalej w las, tym więcej ochoty na milczenie.

Tibor - Czw 22 Gru, 2016 10:06

Thomasson napisał/a:
Sprawdziłem doświadczalnie: po kilku miesiącach regularnych modlitw, wiara nie nadeszła, a moja kondycja psychofizyczna uległa pogorszeniu.

Dziękuję ci za te słowa. To jest właśnie (m.in.) dla mnie niesienie posłania. Być może ktoś będzie mógł z tego skorzystać, coś mu się kiedyś nasunie, itd.
Czy to był Twój autorski pomysł?
Thomasson napisał/a:
Musiałem odrzucić teorię z książek AA, i zacząć pracować z własnym doświadczeniem, krok po kroku budując własną nową teorię. Czy miałem inne wyjście?
Bardzo mogłoby być pomocne, gdybyś tym się zechciał podzielić. Coś więcej na ten temat.
Thomasson napisał/a:
Według doświadczenia AA ateista powinien udać się w ciemny kąt i modlić się o wiarę
Tak? Skąd to zaczerpnąłeś?
Niedawno brałem udział w warsztatach sponsorowania, dzieliliśmy się włanymi doświadczeniami, rozmawialiśmy o potencjalnie popełnianych błędach, wyciągnąłem jakieś wnioski. Gdybyś się zechciał podzielić tym powyższym stwierdzeniem? To mógłbym i ja z tego skorzystać, będę wdzięczny.

Jacek - Czw 22 Gru, 2016 17:00

Thomasson napisał/a:
Musiałem odrzucić teorię z książek AA, i zacząć pracować z własnym doświadczeniem, krok po kroku budując własną nową teorię. Czy miałem inne wyjście?

i bardzo słusznie Thomaszu :brawo:
ja na koniec terapii,w pożegnalnych słowach,powiedziałem - "daliście mnie wskazówki ale nie oduczyliście mnie picia alkoholu,to już będę musiał sam"
czy jakoś tak,pamiętam że te słowa spodobały się terapeutce
podobnie odbierałem na grupie AA
biorę jako podane mnie narzędzia,ale używam ich po swojemu
książki AA nie studiowałem

Thomasson - Pią 23 Gru, 2016 00:28

Rozwinę trochę temat mojego doświadczenia z krokami.
Prace na programie zacząłem po miesiącu abstynencji, będąc jednocześnie na terapii. Pracowałem na wielkiej księdze, 12 na 12, i specjalnych materiałach pomocniczych z początków AA w Ameryce. Raz w tygodniu spotykałem się ze sponsorem i omawialiśmy różne zagadnienia. Sponsor mój miał kilkanaście lat abstynencji i uznawałem go za rozsądnego kolesia. Po prawie roku byłem w dziewiątym kroku i dokonywalem wysiłku zadośćuczynienia. Chciałem być dobrym chrześcijaninem. Uznawałem istnienie boga za całkiem prawdopodobne, ale było to dalekie od wiary. Modliłem się codziennie na kolanach, aby Bóg pomógł mi zwalczyć chciwość, pychę i gniew. Modlitwę św Franciszka znałem na pamięć i w trakcie dnia często recytowalem sobie po cichu ulubione fragmenty. Im bardziej się starałem nie grzeszyć tym grzeszniejszy się stawałem. W przeciągu kilku tygodni wiara odeszła mi całkowicie. Albo inaczej: straciłem złudzenie względem samego siebie, i uczciwe stwierdziłem że nie wierzę. Współpraca ze sponsorem zakończyła się w tym samym okresie, ale z innych, bardziej technicznych przyczyn.

Zostałem sam.

Później robiłem kroki z terapeutą-alkoholikiem. Również korzystaliśmy z wyżej wymienionych książek, tylko materiały pomocnicze były inne. Zacząłem od drugiego kroku, bo uznaliśmy że po ponad roku pracy w grupach terapeutycznych, zagadnienie bezsilności mam opanowane. Zrobiłem krok drugi, trzeci i czwarty. Był to okres moich duchowych poszukiwań. Trochę obsesyjnych poszukiwań. Współpraca z tym sponsorem też dobiegła końca. Czułem że robię to samo co wcześniej tylko w innym opakowaniu. Na zerwanie współpracy ze sponsorem, nalegała moja ówczesna partnerka, uległem.

Następnie był okres depresyjny, myśli samobójcze, nic nie robienie. Rozeszlem się z partnerką. Przygotowywałem się na najgorsze. I wtedy, którejś nocy, chyba odbiłem się od dna (bezalkoholowego dna). Gdy straciłem już wszelką nadzieję na lepsze jutro, przyszło do mnie lepsze dzisiaj, lepsze teraz. Musiałem się tym podzielić.

Odnalazłem w AA przyjaciela z długim stażem trzezwienia i poprosiłem go o sponsorowanie. Relacja ta nie została do końca okreslona jako sponsoring. Nie było książek, nie było materiałów pomocniczych, nie było ustalonych terminów spotkań. Nie było nawet rozmawiania o krokach. Było dzielenie się doświadczeniem. Było też dużo teoretyzowanie, gadania o życiu, o czlowieczeństwie, o duchowości i o polityce nawet.

Zrozumialem jak mam zrobić pierwszy krok, odkryłem gdzie robiłem błąd. Wtedy zrobiony krok pierwszy, odsłonił mi wskazówki do kolejnej części układanki, do kroku drugiego. Drugi do trzeciego itd Nie musiałem tego z nikim przerabiać, taka była w tym prostota. W trakcie kroku siódmego, wykrystalizował się jakiś duchowy schemat, i dalsze kroki zlały się w spójną całość. Jadę na tym schemacie z siódmego kroku po dziś dzień, i nie chce niczego więcej. Doszedłem drogą racjonalizacji i rozumu do stanu, który kiedyś spontanicznie wyrwał mnie z depresji. I teraz ciężka praca przede mną aby ten stan oswoić, ugruntować, i rozwinąć.

Sami widzicie że z taką historią ciężko brać się za sponsoring. Musiałem trafić na hokeiste aby nauczyć się grać w hokeja. Koszykarze i piłkarze, pomimo szczerych chęci, nie potrafili mi pomóc. Nie ta gra.

Thomasson - Pią 23 Gru, 2016 00:41

Może inni też by podzielili się swoim doświadczeniem
Może się wzbogacę o jakąś refleksję

Jacek - Pią 23 Gru, 2016 08:32

Thomasson napisał/a:
Sami widzicie że z taką historią ciężko brać się za sponsoring.

a nie prawda Thomaszu :nie:
nieś posłanie,czy sponsoring - nie musi być wcale "książkowe"
właśnie to zrobiłeś :tak: po przez ostatni wpis
do mnie dotarł :tak: i na tyle że chcę mnie się Tobie odpowiadać,(rozmawiać na temat)
a więc jak by nie patrzeć ,niesiesz posłanie - z którego ja coś tam czerpie
poprzedzające twoje wypowiedzi były "wytykaniem" teraz się "dzielisz"
jest różnica prawda???
Thomasson napisał/a:
Musiałem trafić na hokeiste aby nauczyć się grać w hokeja. Koszykarze i piłkarze, pomimo szczerych chęci, nie potrafili mi pomóc.

trafne słowa,podobają się mnie :okok:
teraz to Ty bądź hokeistą

ankao30 - Pią 23 Gru, 2016 16:31

Thomasson napisał/a:
Może inni też by podzielili się swoim doświadczeniem
Może się wzbogacę o jakąś refleksję


Może znów ja się podzielę.

Thomasson napisał/a:
Prace na programie zacząłem po miesiącu abstynencji

Mam podobnie, po dwóch tygodniach weszłam na sugestie.
Thomasson napisał/a:
będąc jednocześnie na terapii

Tu już nie, nie byłam na terapii i uważam, że równocześnie to się wyklucza. Albo jedno, albo drugie, można jedno i drugie ale nie równocześnie to dwa różne punkty widzenia. Tak sądzę z obserwacji i doświadczeń innych.

Thomasson napisał/a:
Pracowałem na wielkiej księdze, 12 na 12, i specjalnych materiałach pomocniczych z początków AA w Ameryce

Ok. Rozumiem, chyba, choć nie do końca. Kto przekazał program Twojemu sponsorowi, pytałeś o to, kto przekazywał i skąd. Bo to mi się kojarzy z tym co pisałam kiedyś o sponsorowaniu w Polsce. Jak powstało i działało. Nie neguję, że źle, bowiem na tamte czasy to było jedyne rozwiązane i pomagało nie jednej osobie, ale…
Thomasson napisał/a:
Raz w tygodniu spotykałem się ze sponsorem i omawialiśmy różne zagadnienia.

Ze sponsorką spotkałam się pięć razy w ciągu czterech miesięcy tylko na krokach.
Thomasson napisał/a:
Zostałem sam.

Nie wyobrażam sobie by sponsorka była 24 h ze mną. Tak poważnie daje mi narzędzia, pokazuje jak korzystać z nich i sama żyję.
Dobra Thomasson, ponad półtora roku temu myślałam, że myślisz jak ja i rozumiesz co piszę, tzn znasz program itp. Masz swoją drogę, to Twoje doświadczenie, niepowtarzalne, bo Twoje. Dobrze, że piszesz, mi osobiście to pomaga i pomagało zrozumieć wiele rzeczy. Co do Programu, już to pisałam kiedyś nie umiałam zrozumieć czemu tak różnie jest przekazywany. Już wiem i kolejny raz wysyłam do historii AA w Polsce i AA w Stanach.

Tibor - Pią 23 Gru, 2016 22:27

Myślę, że Twoje doświadczenia Thomasson są podyktowane błędnym prowadzeniem przez sponsora/ów (jakaś sekta???). To o czym piszesz (np. Krok III) nie ma nic wspólnego z Programem 12 Kroków mi znanym.
Warto, żebyś zapytał czy Twój sponsor/ sponsorzy przeszli taki Program i w/g jakich zasad.
Poza tym czy Ty naprawdę chciałeś robić ten Program czy szukałeś powodów, by go nie robić? ("Na zerwanie współpracy ze sponsorem, nalegała moja ówczesna partnerka, uległem"). Szkoda, że Twoja partnerka nie zna Programu, skoro była tak sugestywna ;)

A w kontekście dwunastego Kroku?
Czymże jest to przebudzenie duchowe w rezultacie tych Kroków? Dla mnie jest to postawienie drugiego człowieka, niekoniecznie alkoholika, ponad mnie. Jeśli na szale stawiam swoje wygodnictwo i choćby cień możliwości pomocy innej osobie - rezygnuje ze swojego ja, na rzecz drugiej osoby. Nawet wtedy, kiedy mi się nie chce... albo przede wszystkim wtedy.
Program 12 kroków ze sponsorem to przede wszystkim program działania. O ile terapia i mitingi to jest teoria, o tyle praca na programie jest konkretnym działaniem. I chyba to jest ten główny aspekt. To dzięki tym konkretnym działaniom przychodzi stopniowa dojrzałość na Krokach, a nie na tym co się czyta. W pewnym sensie Wielka Księga jest uzupełnieniem konkretnego działania. To konkretne działanie to np. służby w AA. Jest ich mnóstwo, ja nie będę pisał o swoich... bo nie (forum Dekadencja to jednak nie jest wspólnota AA).

Potem to działanie ze sponsorem łatwiej jest wprowadzić w życie "i stosować te zasady we wszystkich poczynaniach". Jeszcze 2-3 lata temu kiedy poproszono mnie w pracy bym został dłużej (nadgodziny) to wywoływało we mnie bunt, co oni sobie myślą, albo dlaczego ja? Dziś nie mam z tym problemu. Nie jestem świętą krową. Podobnie w innych aspektach, w domowych obowiązkach, w służbach AA, itd.

Jednak "pierwsze kroki stawiamy wbrew sobie". Najpierw robiłem rzeczy, które mi się absolutnie nie podobały, potem zacząłem się do nich przyzwyczajać, stopniowo przyzwyczajenia przechodziły w nawyki, a dalej nawyki w postawę. Ludzką postawę. Oczywiście jest to ciągły i niekończący się rozwój.
Móc być użytecznym dla innych coś wspaniałego. Od półtora miesiąca nie palę papierosów i automatycznie mam więcej czasu dla innych. 1-1,5h na dobę średnio paliłem papierosy, tyle czasu zyskałem, by móc być użytecznym dla innych.

Wiara bez uczynków jest martwa. Czy mojemu Bogu zależy na mojej modlitwie na kolanach? Nie wiem, ale wierzę, że jeśli mogę być użytecznym dla bliźniego, to i Jego serce się raduje.

Thomasson - Sob 24 Gru, 2016 00:21

Aniu. Możesz rozwinąć coś o tej niemożności pogodzenia terapii z programem, w jakich punktach to się wyklucza?

Tibor. Czym jest te przebudzenie duchowe w rezultacie kroków? Zależy czy mówimy o teorii czy o praktyce. W teorii to bardzo szlachetna postawa, a w praktyce to różnych "przebudzonych" już widziałem. Moim zdaniem, przebudzenie duchowe to przynajmniej szczątkowa świadomość własnego szaleństwa, i szczera chęć wyzdrowienia z tej przypadłości. Wiem, nie brzmi to wyniośle. Nie napawa dumą. Fajniej było by być mędrcem i pouczać tłumy gorszych od siebie. Takie słowo - pokora- bardzo ładnie pasuje do definicji przebudzenia.

Z własnego doświadczenia: kiedyś wiedziałem doskonale co jest dla kogo najlepsze, i byłem gotowy udzielić wyczerpujących wyjaśnień na każdy temat. Dzisiaj mam wątpliwości co do najprostszych spraw, i nie czuję ambicji do ratowania świata. Ale co by nie mówić, dyskutować nadal lubię :)

czerwonamila - Sob 24 Gru, 2016 11:10

Dla mnie przebudzenie to świadomość ,że jest się TU I TERAZ. Nie odlatywanie w myślenie. Co do udzielania rad, także lubiłam kiedyś udzielać rad, nadal mam czasem z tym problemy ,że muszę ,,pokazać ,, jaka to mądra jestem 8| Od jakiegoś czasu dużo milczę i czasem nie wiem czy jest wgl coś mówić.
Jo-asia - Sob 24 Gru, 2016 11:47

Zadałam sobie pytanie.. kto, dał mi nadzieję? czyje doświadczenie wywarło na mnie wpływ? mnie pomogło?
Mam na myśli początek, który był ściśle związany z alkoholizmem.
Pierwszy krok zrobiłam sama.. pod wpływem okoliczności zewnętrznych i myśli własnej. Podjęłam działanie. Trafiłam na terapię i przy okazji mityng. Terapeuci dali mi narzędzia a "inny" alkoholik odebrał nadzieję a raczej złudzenia. Słowa "nie każdy przestaje pić za życia". Najwięcej czerpałam z wypowiedzi słyszanych i pisanych, od tych którzy zapili. Tak. W ogóle się nie zastanawiałam czy oni są przebudzeni duchowo. Natomiast ich doświadczenia dla mnie były cenne.
Bo? bo nie chciałam zapić.
Bo? bo nie wiedziałam i nadal nie wiem, czy kolejny raz znalazłabym Siłę aby kolejny raz powtórzyć ten... pierwszy krok. Dziś już się tego nie boję, nadal nie wiem. Mam otwartość i ufność.
Tibor napisał/a:
O ile terapia i mitingi to jest teoria,

Na to zdanie mogłabym Ci zadać te same pytania, które Ty zadałeś Thomassonowi.
Dla mnie to nie była teoria. To było działanie wsparte wiedzą, którą tam otrzymałam.

Zastanawiam się, kiedy ja.. się przebudziłam duchowo. I przychodzi mi tylko jeden moment. To był ten pierwszy krok. Świadome podjęcie decyzji o zaprzestaniu picia. Świadome przyjęcie odpowiedzialności za swoje życie. W tamtym jednym momencie.. wszystkie 12kroków zrobiłam zupełnie nieświadomie.
Cała reszta.. była/jest, jego konsekwencją. Samo pójście na terapie, zmieniło sposób patrzenia na życie, nie tylko mnie a także moim bliskim. Czyli "niosłam posłanie", choć nieświadomie. :bezradny:
Bez względu czy jestem z innym alkoholikiem czy nie. Czy mówię o swoim doświadczeniu czy kupuję chleb w sklepie niosę posłanie. Jedne bardziej a drugie mniej świadomie. Z czasem, zwiększała się jego świadomość.

Przebudzenie wiąże z pokorą, otwartością i gotowością.
Nie ja, decyduje o sposobie, o drodze. Nie ja, decyduje o tym kogo spotykam na tej drodze. Jeśli kogoś/czegoś nie było w tej drodze, to nie miało być :) A to kto był/co było, takie miało być.
To co zależy ode mnie? w sumie.. to nie wiem :rotfl:
co mi przychodzi, w odpowiedzi.. to "nie przeszkadzać" temu, co się w moim życiu pojawia :)

Thomasson - Sob 24 Gru, 2016 13:52

Czerwonamila, zgadzam się sto procent z Twoim rozumieniem przebudzenia. Ale zagadnienie dotyczyło przebudzenia poprzez 12 kroków. To nie jest tym samym. Napewno nie po roku od odstawienia alkoholu.

Joasia, myślę podobnie o pierwszym kroku. Postawienie diagnozy. To jak puszczenie się w nieznane, skok w przepaść. Dalej już tylko się leci.

Tibor - Sob 24 Gru, 2016 13:59

Thomasson napisał/a:
Aniu. Możesz rozwinąć coś o tej niemożności pogodzenia terapii z programem, w jakich punktach to się wyklucza?

Co prawda nie jestem Anią, ale spróbuję ;)
Pewne elementy terapii są tożsame z Programem 12 Kroków, niestety w moim odczuciu nie wszystkie.
Uczestnicząc w terapii sugerowano mi w niej skupiać się na sobie. Prowadzić dzienniczek uczuć, dzienniczek głodu itd. Generalnie obserwować siebie. To powodowało, że byłem skupiony ciągle na sobie. Jak była sesja w kółku na terapii grupowej lub rozmowa indywidualna to mówiłem mniej więcej: "dzisiaj źle się czuje bo...", "butelki na półkach mnie drażnią...", "poczułem głód alkoholowy", "jestem przemęczony", "chyba mam nawrót", "chciało mi się pić a nie miałem ze sobą butelki wody" i wiele tego typu podobnych. Dzisiaj widzę, że to ciągłe JA, JA i JA mnie rozwalało. Tzn do pewnego momentu było mi to potrzebne, do wyćwiczenia technik niepicia, niestety z czasem poczułem coś co nazwałbym przesileniem. Byłem cholernie wyczulony i wrażliwy na swoim punkcie.

Program dość wyraźnie takie myślenie odwraca. Kim ja jestem, by tak się na sobie skupiać? Jakimś guru? Jestem zwykłym, przeciętnym człowiekiem, czym są moje problemy w obliczu ryzyka śmiertelności tej choroby? Co jest we mnie takiego wyjątkowego, że robie "aferę" z powodu tego, że się gorzej czuje. Życie to nie koncert życzeń, że ja mam się dobrze czuć. Ten czas, kiedy myślałem o sobie, o swoich problemach, zacząłem się uczyć, jak go wykorzystywać, by móc być przydatnym dla innych.

To są dla mnie te tematy trudne do pogodzenia. Nie wiem jak można pogodzić jedno z drugim.

Obie drogi mogą być jak najbardziej przydatne, ale nie potrafiłbym technicznie w jednym czasie tego zrównoważyć.

Zdrowia, spokoju i akceptacji tego co życie przynosi. Wesołych Świąt :)

Thomasson - Sob 24 Gru, 2016 16:00

Wszystko racja. Ale spójrzmy na to z innej strony.

Gdy przyszedłem na terapię, byłem bardzo egocentryczny. Moje problemy były dla mnie ważne, i czułem się pod tym względem inny, bardziej wyjątkowy, bardziej uprzywilejowany. Czułem się niedowartosciowany i chciałem aby inni naprawili to za mnie.

Pracowałem nad mechanizmem iluzji i zaprzeczeń. Swoich iluzji. Chociaż grupa w tym oferowała wzajemne wsparcie.
Pracowałem nad mechanizmem regulowania uczuć. Swoich uczuć.
Pracowałem nad mechanizmem rozproszenia "ja". Swojego "ja".
Nikt za mnie tego nie robił, ani ja nie mogłem robić to za kogoś.

Na terapii chłodzono moje ambicje ratowania innych. Widzieli że sam potrzebuje pomocy. Ja chciałem czuć się wyleczonym po kilku tygodniach i ewangelizować resztę świata.
Dobrze że terapia jest nastawiona na pacjenta. Bo na kogo innego? Na sąsiada?
Z czasem sam odkryłem że te moje wielkie problemy nie są takie wielkie, i że jest przestrzeń aby zainteresować się innymi. Ale gdy przychodzilem na terapię z problemem, to był to znak, że sobie z czymś nie radzę. Dzisiaj mam siłę większą/wyższą od otrzymywania wsparcia.

Podobnie jest na programie. Pierwszy krok to postawienie diagnozy samemu sobie. Czasem słyszę nowicjuszy na spotkaniach, i te ich problemy, z mojej perspektywy problemami nie są, ale oni mają inną perspektywę i potrafię to uszanować i zrozumieć. Myślę że zbyt wczesne przejście z koncentracji na sobie, na skupienie się na innych, może skutkować takimi niby sponsorami co robią zamieszanie.

Pamiętam że kiedyś martwiłem się o innych, bo chciałem być tym dobrym martwiacym się człowiekiem. Zwykła pycha. Teraz moje współczucie jest bardziej spontaniczne. I nie muszę tym współczuciem świecić, bo cierpienie też ma swoją zaletę.

Tibor - Pon 26 Gru, 2016 11:12

No tak, to zrozumiałe, ale jak obie rzeczy połączyć w jednym czasie?
Jedno i drugie jest moim doświadczeniem. Do Drugiego Kroku ze sponsorem chodziłem również na terapię. W końcu zrezygnowałem z niej. I wcale sponsor niczego mi nie sugerował. Przekazywał mi Program w taki sposób, że doszedłem do wniosku iż dalsze "babranie" się w terapii tylko mi może zaszkodzić.

Padły wcześniej takie słowa: "Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre dla innych i co powinni robić ze swoim życiem".

Dzięki Programowi, Jedenastemu i Dwunastemu Krokowi poszedłem nawet dalej: Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre DLA MNIE i co powinienem robić ze SWOIM życiem.

Janioł - Pon 26 Gru, 2016 12:23

Tibor napisał/a:
Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre DLA MNIE i co powinienem robić ze SWOIM życiem.
pycha ?
Tibor - Pon 26 Gru, 2016 13:07

Tak.
Jędrek - Pią 27 Sty, 2017 11:20

Janioł napisał/a:
Tibor napisał/a:
Co jest we mnie takiego, że uważam, że lepiej wiem co jest dobre DLA MNIE i co powinienem robić ze SWOIM życiem.
pycha ?

- bo wolę sobie dogadzać kompulsywnie... już tera... szybko... nachapać się i ulga...
- bo te kobitki są takie ponętne... gładziutkie... mmmmmmmmmm
- bo nie chcę się męczyć systematycznie pracując nad sobą i wolę poleniuchować
- bo wkrada się zazdrość i też chcę!!!!
i wnerwia mnie że ktoś śmie mnie pouczać. Mądrala się znalazł.
Tak. Pycha też :evil: :)

deratyzator - Pon 21 Sie, 2017 06:34

Przebudzeni duchowo w rezultacie tych kroków. Jakich kroków? 11 Kroków Billa W zawartych w programie w Wielkiej Książce. A inne przebudzenia? No mogą być, przebudzenie duchowe, nie jest zarezerwowane tylko dla alkoholików. Niewierny może doznać przebudzenia duchowego, bandyta, złodziej itd. Ale nie są to przebudzenia w rezultacie tych kroków. Czy są lepsze czy gorsze? Nie mam pojęcia. U mnie przebudzenie duchowe następowało chyba od pierwszego kroku, nie było tak spektakularne jak u Billa W czy kilku moich przyjaciół dzielących się swoim doświadczeniem na mitingach. Przebudzenie duchowe dla mnie alkoholika, to zmiana mojej psychiki, mojego postępowania, jaka nastąpiła w trakcie stawiania kroków. W trakcie poznawania tego prostego programu - nie religijnego, nie terapeutycznego, a duchowego.
Co to znaczy nieść posłanie alkoholikowi który cierpi? Który cierpi. Ten który jeszcze nie trafił do AA- cierpi. Ten, który nie wierzy, że jest sposób by wyzdrowieć z choroby alkoholowej- cierpi. Ja muszę mu opowiedzieć, że jest sposób aby wyzdrowieć z alkoholizmu, jeżeli będzie chciał mnie wysłuchać. To może być też alkoholik , który uczęszcza na mitingi. A jeżeli alkoholik jest szczęśliwy to ja mam mu wciskać program AA. No nie- po co?

deratyzator - Pon 21 Sie, 2017 18:14

Na czym polega niesienie posłana. Na przywitaniu drugiego alkoholika, na poklepaniu go po plecach, na dodaniu mu otuchy, na służbie - herbatkowego, witającego, skarbnika, literata, mandatariusza itd. Na dzieleniu się doświadczeniem na mitingu. Coś jeszcze - sms, telefon. Darmo dostałeś, darmo oddaj. Jak jeszcze? Alkoholik, który otrzymał program musi przekazywać program dalej. Musi, jeśli chce żyć? Ja muszę bo nie potrafię inaczej. Coś jeszcze? Może na rowerek i przejechać się po melinach, pogadać z przyjaciółmi, podzielić się doświadczeniem albo kanapką? A może postarać się pójść z przyjacielem( jeśli o to poprosi) do lekarza po skierowanie na detoks. Może zawieść go tam? Odwiedzić później. Może do noclegowni się przejść? Mam tam kilku przyjaciół. Może chętnych zawieźć z noclegowni na miting (wielu ma problem z chodzeniem) Izba wytrzeźwień (tym razem planowana wizyta), obejrzeć się w lusterku, alkoholika, który cierpi. Cierpienie , które widać w ich oczach jest ogromne. Wspomnienia. Czy to jest niesienie posłania? Rezultaty nie zależą ode mnie. Ja też jak to napisał chyba Tibor robię to dla siebie, a jeśli komuś pomogłem to zasługa Boga nie moja. Jakie niesienie posłania jest lepsze, a jakie gorsze? Chyba tak samo jak z alkoholikami nie ma lepszego czy gorszego. To może jednak wystarczy jak poklepię po placach przyjaciela na mitingu. PD :D :D :D
Tibor - Pon 21 Sie, 2017 19:58

deratyzator napisał/a:
Jak jeszcze? Alkoholik, który otrzymał program musi przekazywać program dalej.

Tak do niedawna też myślałem, ba, byłem przekonany.
Obecnie już tak nie uważam.

deratyzator - Czw 24 Sie, 2017 06:40

,, Robię to z czterech powodów:
1) Z poczucia obowiązku.
2) Ponieważ sprawia mi to przyjemność.
3) Ponieważ postępując tak, spłacam dług człowiekowi, który zadał sobie trud przekazania mi posłania AA.
4)...." WK str 153 ,,Koszmar Doktora Boba"
PD :D :lol2: :D

Tibor - Czw 24 Sie, 2017 08:25

To może warto też zacytować to co jest przed?

To najcudowniejsze szczęście uwolnić się od straszliwej klątwy, którą byłem dotknięty. Jestem zdrowy, odzyskałem szacunek dla siebie i poważanie kolegów. Moje życie rodzinne układa się idealnie, a zawodowe tak dobrze, jak tylko można by się spodziewać w naszych niepewnych czasach. Poświęcam dużo czasu na przekazywanie innym potrzebującym i pragnącym pomocy tego, czego się sam nauczyłem. Robię to z czterech powodów:
1. Z poczucia obowiązku.
2. Ponieważ sprawia mi to przyjemność.
3. Ponieważ postępując tak, spłacam dług człowiekowi, który zadał sobie trud przekazania mi posłania AA.
4. Ponieważ zawsze, gdy to robię, zyskuję trochę więcej zabezpieczenia przed ewentualną "wpadką"


oraz ze str.77

Praktyka dowodzi, że nic lepiej nie umacnia niezależnościod alkoholu, jak intensywna praca z innymi alkoholikami. Jest to dwunasty krok naszego programu. Przekazuj nasze posłanie innym alkoholikom.

Dla mnie przekazywanie posłania to niekoniecznie przekazywanie Programu XII Kroków. Nigdzie tego nie znalazłem, a posłanie można przekazywać na różny sposób. 6 lat temu Tadeusz z Londynu, w czasie swojej spikerki w Bełchatowie opowiedział o swoich doświadczeniach i przekazywanie posłania z WK zinterpretował jako przekazywanie Programu w/g scenariusza. Dziś uważam to za nadinterpretację, ale niestety mleko się rozlało i wielu poszło za ciosem, uważając, że MUSZĘ przekazywać Program. Chyba jako wspólnota zapomnieliśmy, że nie ma autorytetów ludzkich. Jest nim Bóg.

Zwracam uwagę na mój pierwszy cytat, gdzie wytłuściłem. Moje życie rodzinne nie jest idealne, obecnie ulega poprawie. Jak w takiej sytuacji mogę przekazywać Program?
Po drodze do Dwunastego Kroku są chyba dwa najtrudniejsze Kroki 6 i 7 mówiące o usunięciu moich wad. Jeśli nie udało mi się ich usunąć, jeśli nie mam tego czegoś, to jak mogę to przekazać drugiemu alkoholikowi? Oczywiście mogę przekazać to co już posiadam i tak jakiś czas myślałem, ale z perspektywy czasu uważam to za pychę. Byłem przekonany, że postępuję właściwie. Rozumiesz??? PRZEKONANY. Dziś samo słowo "przekonany" uważam za pychę. Czyli miałem w sobie ogrom pychy, na tyle, że byłem przekonany, że postępuje właściwie. Przekonanie to coś zamkniętego, to pewnik. Dziś uważam, że jeśli cokolwiek w tej chorobie i rozwoju przyjmę za pewnik, to jest to coś, co może w przyszłości mnie zgubić.

To są tylko i wyłącznie moje doświadczenia.

deratyzator - Czw 24 Sie, 2017 17:05

Cały rozdział 7 jest poświęcony krokowi 12 a właściwie jego druga część czyli - niesieniu posłanie- sponsorowaniu. ,,intensywna praca z alkoholikami" (czemu tylko z alkoholikami?),,Jest to dwunasty krok naszego programu. Przekazuj posłanie innym alkoholikom" ( dlaczego tylko alkoholikom? co to jest to posłanie?) Może wyjaśni nam to Pan Clarence S we wstępie do warsztatów napisał:
,, Mamy zamiar przekazać sposób zdrowienia, posłanie AA, dokładnie tak, jak to robili pierwsi członkowie AA. Nie jest to, i nie powinna być, w żadnym wypadku moja/nasza prywatna interpretacja Programu"
Rozdział 8,9,10 i 11 dotyczy ostatniej części kroku 12.
Nie znam Tadeusza z Londynu czy z Bełchatowa i nie interesuje mnie jego interpretacja programu tak jak nie interesują mnie kroki wg Felka, Bolka, interpretacja programu Osiatyńskiego czy Woronowicza. Może są lepsze od kroków Billa W i może mają lepszy program, niż program AA. Szkoda tylko że podszywają się pod Wspólnotę AA.
Co do kroków wad. Tibor nie masz szans usunąć swoich wad. Krok 6 i 7 mówi o gotowości i POKORZE. Twoje wady może usunąć tylko Bóg i to On będzie decydował jakie wady usunie, kiedy usunie, w jaki sposób i czy je w ogóle usunie. Ty tylko masz być gotowy w pokorze pomodlić się na kolanach, by je usunął. Oryginalnie krok 7 brzmiał ,, Zwróciliśmy się do niego w pokorze, na kolanach, aby usunął nasze braki" Nie rozumiem. Ty chciałeś przekazać swoje wady sponsorowanemu czy program? Ja tam jestem przekonany że jestem alkoholikiem i że alkoholizm to choroba śmiertelna. Czy to pycha? Hmm :D :D

Tibor - Czw 24 Sie, 2017 19:49

Zawsze warto dyskutować, to rozwija.

Ja to widzę tak.
Sam posługuje się scenariuszem Clarence'a. Moja wiedza jest taka, że został on przetłumaczony i przywieziony z Londynu. Pierwszym jego "recenzentem" w Polsce był Tadeusz. Zostało to spisane w książce "Sponsor. Duchowy przewodnik po Programie".
Oczywiście zgadzam się z tobą, że Program 12 Kroków AA jest jeden, taki sam dla wszystkich. Ale już scenariuszy jest więcej (w Polsce najbardziej popularny Clarence'a). Nie powinno być miejsca na interpretację, ale jestem człowiekiem, tylko człowiekiem, z mnóstwem wad i zdarza mi się interpretować Program po swojemu. W scenariuszu Clarence'a nie ma nic o ilości mitingów, ilości oraz częstotliwości dzwonienia i kilku innych, bardziej technicznych kwestii.
Skąd ja mogę wiedzieć co będzie dobre dla innego alkoholika? Ja tylko wiem co nieco o swoim alkoholizmie, znam się trochę na swoim alkoholizmie, ale już nie na twoim czy kogokolwiek innego.

Przykład. Mi zasugerowano żebym dzwonił ileś razy w tygodniu do innych (najlepiej nowicjuszy) i przez pewien czas nie robiłem tego, oszukiwałem sponsora, że to robię. Potem zacząłem jednak dzwonić, przełamałem się, a z czasem nie miałem z tym już żadnego problemu. Czasem dzwoniłem do innych po kilka razy dziennie (do różnych, nie tych samych), potem przychodzili kolejni nowi itd, itd. Miałem w książce telefonicznej 100 lub więcej numerów samych AA (niektórych myliłem). Program mówi też o poświęceniu się dla innych AA więc zawsze ze szczerego serca mówiłem "jak będziesz miał problem, kłopot to zadzwoń". Być może byłem lubiany, być może inne rzeczy powodowały, że nowicjusze (i nie tylko) dzwonili do mnie b.często. Czasami wracałem z pracy o 15:30 i do samego wieczora wisiałem na słuchawce, dzwonili, bądź oddzwaniałem. I to też działało przez jakiś czas. Fajnie w ten sposób móc być pomocnym dla tych, którzy chcą.

Po pewnym czasie jednak zaczęło mi to przeszkadzać, kiedy rodzina się o mnie upomniała.
Zapomniałem jeszcze żyć tym Programem. Fajnie Go przekazywać, ale jeszcze lepiej nim żyć. ;)
...i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach
Dzisiaj największą wartością jaką mogę przekazać, uważam, że to swoje postępowanie i świadomość swego postępowania. Również w kwestii zadośćuczynienia.

Jeszcze króciutko co do wad. Uważam, że jestem w stanie pozbyć się niektórych wad, a z tymi, z którymi sobie nie radzę, zwracam się do Boga.

staaw - Czw 24 Sie, 2017 19:53

deratyzator napisał/a:

Nie znam Tadeusza z Londynu czy z Bełchatowa i nie interesuje mnie jego interpretacja programu tak jak nie interesują mnie kroki wg Felka, Bolka, interpretacja programu Osiatyńskiego czy Woronowicza. Może są lepsze od kroków Billa W i może mają lepszy program, niż program AA. Szkoda tylko że podszywają się pod Wspólnotę AA.

To może by im zakazać? :mysli:
Jest wprawdzie jeden problem: jedynym warunkiem przystąpienia do wspólnoty jest pragnienie zaprzestania picia.
Najlepiej byłoby ich namówić żeby z powrotem chlać im się chciało, wtedy możemy ich nazwać podszywaczami i uzurpatorami.
A nawet pijakami...

deratyzator - Czw 24 Sie, 2017 20:52

staaw napisał/a:
deratyzator napisał/a:

Nie znam Tadeusza z Londynu czy z Bełchatowa i nie interesuje mnie jego interpretacja programu tak jak nie interesują mnie kroki wg Felka, Bolka, interpretacja programu Osiatyńskiego czy Woronowicza. Może są lepsze od kroków Billa W i może mają lepszy program, niż program AA. Szkoda tylko że podszywają się pod Wspólnotę AA.

To może by im zakazać? :mysli:
Jest wprawdzie jeden problem: jedynym warunkiem przystąpienia do wspólnoty jest pragnienie zaprzestania picia.
Najlepiej byłoby ich namówić żeby z powrotem chlać im się chciało, wtedy możemy ich nazwać podszywaczami i uzurpatorami.
A nawet pijakami...

Sam sobie Staaw odpowiadasz - mamy tradycję 3 i nie możesz im zakazać. 2. Nie wszystkich z nich możesz namówić Pan Osiatyński odszedł z tego świata. cf2423f cf2423f
Każdy alkoholik był lub jest pijakiem. Nie każdy pijak ma szanse zostać alkoholikiem :lol2: :lol2:PD .

deratyzator - Czw 24 Sie, 2017 21:20

Tibor napisał/a:
Zawsze warto dyskutować, to rozwija.

Ja to widzę tak.
Sam posługuje się scenariuszem Clarence'a. Moja wiedza jest taka, że został on przetłumaczony i przywieziony z Londynu. Pierwszym jego "recenzentem" w Polsce był Tadeusz. Zostało to spisane w książce "Sponsor. Duchowy przewodnik po Programie".
Oczywiście zgadzam się z tobą, że Program 12 Kroków AA jest jeden, taki sam dla wszystkich. Ale już scenariuszy jest więcej (w Polsce najbardziej popularny Clarence'a). Nie powinno być miejsca na interpretację, ale jestem człowiekiem, tylko człowiekiem, z mnóstwem wad i zdarza mi się interpretować Program po swojemu. W scenariuszu Clarence'a nie ma nic o ilości mitingów, ilości oraz częstotliwości dzwonienia i kilku innych, bardziej technicznych kwestii.
Skąd ja mogę wiedzieć co będzie dobre dla innego alkoholika? Ja tylko wiem co nieco o swoim alkoholizmie, znam się trochę na swoim alkoholizmie, ale już nie na twoim czy kogokolwiek innego. Program mówi też o poświęceniu się dla innych
Jeszcze króciutko co do wad. Uważam, że jestem w stanie pozbyć się niektórych wad, a z tymi, z którymi sobie nie radzę, zwracam się do Boga.

Zdecydowanie merytoryczna dyskusja z Tobą Tibor rozwija mnie. Dziękuję.
,,Mojego Clarenca" z tego co mi mówił sponsor, przywiózł do Polski ktoś z Ambasady Kanady na początku lat 90. Prawdopodobnie przekazali je ,Kanadyjscy Brudasi" (też mają fajne warsztaty). Mam też warsztaty Joe i Charliego, ale dla mnie Clarens to Clarens. Może wiesz w którym roku Tadeusz przywiózł do Polski te warsztaty? Ja staram się przykazywać program tak jak go dostałem od swojego sponsora. Przecinek, tam gdzie przecinek, a kropka tam gdzie kropka. Moje jest tylko doświadczenie, którym dzielę się z podopiecznym. Oczywiście masz rację w WK ani w Claensie nie ma 90 mitingów w 90 dni, jest wiele takich kwiatków. Jeżeli one komuś pomagają i nie piją to super. Czy sugestii z ,,Oazy spokoju" czy czegoś podobnego. Ja też nie mam pojęcia co jest dobre dla drugiego alkoholika. To wie Bóg, ja mam przekazać tylko progam. Jeżeli mówisz że jesteś w stanie sam pozbyć się niektórych swoich wad to pewnie tak jest. Dzięki. PD :lol2: :lol2: :lol2:

dudek - Pią 25 Sie, 2017 10:03

Cześć wam.
Jak czytam posty naszego nowego kolegi deratyzator, -a to czuję jakbym czytał posty kolegi Tibora sprzed kilku miesięcy.
Niesamowicie nasz Tiborek się zmienił w ostatnim czasie. :okok:
Ja uważam że nieść posłanie można nawet z tygodniową abstynencją, a nawet bardzo pozytywnie to wpływa na tygodniowego weterana i nowicjusza który nie pije 4 dni np. Z własnego doświadczenia wiem, że kiedy ja byłem nowicjuszem to najciężej mi się rozmawiało z prawdziwymi weteranami, bo ich nie rozumiałem wcale.
Niestety ja mam trochę inne doświadczenia ze sponsorem czy z AA w moim mieście. Patrząc na chłodno to trafiłem na takiego sponsora jak nasz deratyzator, klepać kroki i następny podopieczny, albo trzech na raz. ale byle jak.

deratyzator - Pią 25 Sie, 2017 13:57

Dudek Ty przyszedłeś tu nas oceniać? A może podzielisz się doświadczeniem dotyczącym 12 Kroku. Jak Ty wszystko wiesz o moim sponsorze i o klepaniu kroków. Szacunek :wysmiewacz: :wysmiewacz: :wysmiewacz:
Tibor - Pią 25 Sie, 2017 20:22

Tak to już jest w tej chorobie.
Czasem dopuszczam się oceny, krytyki, bo jeśli kogoś naznaczę, że jest taki i owaki to przez chwilę mogę poczuć się lepszy, dowartościować się.
A co jeśli obruszam się na ocenę, krytykę? Chyba to samo, nie godzę się być gorszy.
Raz na wozie, raz pod wozem. Ciekaw jestem jak długo w ten sposób jestem w stanie sam siebie znosić? ;)

deratyzator napisał/a:
Dudek Ty przyszedłeś tu nas oceniać? (...) Jak Ty wszystko wiesz o moim sponsorze i o klepaniu kroków

deratyzator 19.08. g.22:43 napisał/a:
Jacku (...) Jak czytałeś zapewne 43 historie alkoholików zawarte w WK AA

deratyzator napisał/a:
Jak Ty wszystko wiesz...



deratyzator napisał/a:
Ja staram się przykazywać program tak jak go dostałem od swojego sponsora. Przecinek, tam gdzie przecinek, a kropka tam gdzie kropka

Ja również się staram, ale nigdy mi się to nie udało. Po drugiej stronie jest człowiek, ja też nim jestem.

Nie wiem kiedy do Polski trafił scenariusz Clarence'a. Był na pewno już 20 lat temu, ale nie bardzo wiedziano co z tym zrobić. Znam parę osób w swoim mieście, gdzie temat sponsorowania nie jest obcy, ale tylko jedną osobę, która przechodziła Program ze sponsorem w/g w/w scenariusza przed 2011 rokiem... i to ze sponsorem z Wlk.Brytanii, zatem nie znajduje przełożenia samego faktu przetłumaczonego scenariusza do sponsorowania w/g niego.

W 2011 lub 2012 zaproszono do Polski Tadeusza i Waldka z Londynu, gdzie na warsztatach sponsorowania (Bełchatów i Zielona Góra) podzielili się swoim doświadczeniem. No i właśnie oni pokazali te kartki tzw. codzienne sugestie.
Te kartki to był drogowskaz, sponsorowanie stawało się coraz bardziej rozpowszechnione. Ja osobiście uważam, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą, tzn, że oprócz wielu plusów jest też wiele minusów. Myślę, że te kartki dały silny impuls, ale czy łącząc codzienne sugestie ze scenariuszem Clarence'a, ten sposób jest nadal Clarence'a?
Clarence nakreślił ten scenariusz w latach 40tych, czy jemu wtedy śniły się jakieś telefony komórkowe???

M.in. dlatego też nie potrafię tego Programu przekazać kropka w kropkę, przecinek po przecinku tak jak jest. Bo jak jest?

deratyzator - Sob 26 Sie, 2017 13:16

Nie wiem czy Clarencowi śniły się telefony komórkowe ale z historii, książek, filmów wiem, że już przed wojną telefony w USA były ogólnodostępne, można było je znaleźć prawie w każdym domu, w okolicy skrzyżowań w barach, restauracjach, zakładach itd. Te karteczki różnie zwane,, sugestiami" ,,codziennymi sugestiami" ,, oazą spokoju" ,,progam 24h" czy też ,,Dekalogiem Jana" itp powstały( przypomnę nam) na bazie dekalogu Jana XXIII. Coś podobnego dostałem w AA pod koniec lat 90 i to wtedy nazywało się chyba ,,program 24h". Dekalog Jana XXIII stosowany był też przez różne ruchy np. oazowski czy hipisowski. Clarens w warsztatach opierał się tylko na WK. Nie na ,,12x12", ,,Refleksjach" czy,,24h" nie wydaje mi się, że nie opierał się tylko dlatego, że tych pozycji jeszcze wtedy nie wydano. Clarence zmarł w 1984r i w USA chyba była dostępna też telefonia komórkowa. Natomiast jeżeli pomagają komuś w niepiciu jakieś karteczki, obrazki, książki, muzyka, medytacje itd, to ja alkoholik bardzo się z tego cieszę. Bo to choroba śmiertelna jest. Natomiast nie będę licytował się ilu znam alkoholików po programie ,,Clarenca" sprzed 2010r bo to chyba nie o to chodzi PD :lol2: :lol2: :D :D
Tibor - Pon 03 Wrz, 2018 20:04

dudek napisał/a:
Tibor, jak realizujesz dwunasty krok?

Dzisiaj już w ciszy i spokoju, z daleka od zgiełku i pośpiechu.

Zmieniłem postrzeganie 12 Kroku. Aktywność na mitingach zamieniłem na inne działania, Nie uważam też, aby niesienie posłania musiało dotyczyć tylko i wyłącznie innych alkoholików. Na świecie jest wielu cierpiących i potrzebujących. Czasem są blisko, bardzo blisko. Nawet bliżej niż salka mitingowa i grupa AA.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group