To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - dylemat

yuraa - Pią 20 Sie, 2010 09:43
Temat postu: dylemat
Tak sie składa że ktoś szukajacy kontaktu z AA w moim regionie moze natrafic na mój nr komórki, no i natrafił.
w ubiegły czwartek , bylem jeszcze w górach, dzwoni mój telefon. Facet przedstawił sie jako lekarz specjalista od przeszczepu wątroby i opowiedzial o pacjencie któremu ma watrobe nowa wstawić i o swoich watpliwosciach w zwiazku z tym. Otóz gościu zajeździł swoja oryginalną, zajeździł drugą teraz ma miec trzecią. Powiedzial lekarzowi ze przykładnie chodzi do AA i ten mnie sie pyta czy ja moge to zweryfikować bo on ma watpliwości czy to przykładne chodzenie nie jest tylko do czasu uzyskania nowego organu.
Dalej mówi na jakie grupy AA facet chodzi, akurat 50 km ode mnie ale znam tam ludzi i zanim się zastanowiłem obiecałem zapytać o A.
Dr Wątroba ( tak go zapisałem w tel) miał zadzwonic nazajutrz.
Zadzwoniłem do kilku osob z tamtych okolic z pytanie o A. od razu wiedzieli o kogo chodzi i dowiedziałem się że facet tylko czeka na przeszczep by znowu pić.
a mnie dopadly wątpliwośći czy mam moralne prawo powiedziec lekarzowi że nie ma sensu wstawiać A. nowego organu bo tylko niepotrzebną pracę wykona, ale tym samym skażę go na około roku zycia zgodnie z tym co doktor mi powiedział, czy też powiedzieć ratuj pan człowieka , coś z niego będzie i pozbawić watroby kogoś innego czekajacego.

Problem się sam rozwiazal ( tak myslalem) bo w umówionym czasie nie zadzwonil.
zadzwonił za to wczoraj, pogadalismy, powiedziałem mu o swoich watpliwościach i wspólnie doszlismy do wniosku że półroczna obserwacja A. pomoze podjąć decyzje.

tylko ten niepokój duszy nadal czuję

beata - Pią 20 Sie, 2010 09:52

A moim zdaniem,każdy ma prawo do życia.Nawet pijak.
A ten lekarz jest jakiś pomylony moim zdaniem. :roll:

beata - Pią 20 Sie, 2010 09:52

yuraa napisał/a:
Zadzwoniłem do kilku osob z tamtych okolic z pytanie o A. od razu wiedzieli o kogo chodzi
I gdzie w tym wszystkim jest anonimowość?
pterodaktyll - Pią 20 Sie, 2010 09:53

beata napisał/a:
,każdy ma prawo do życia.Nawet pijak.

Ale nie cudzym kosztem..... :roll:

evita - Pią 20 Sie, 2010 09:54

rzeczywiście niezły dylemat :( sama też nie wiedziałabym co powiedzieć. Zaufać czy nie zaufać ? Doceni to, że dostał swoją kolejną szansę na życie czy zmarnuje to ? Wobec ostatnich wiadomości nt tego dziecka, które zostało uratowane właśnie dzięki przeszczepowi wątroby po zatruciu grzybami to można by powiedzieć dr. Wątrobie "daj se chłopie z nim spokój i ratuj tych, którzy uszanują swój nowy organ ciesząc się życiem" ale z drugiej zaś strony kto nam dał prawo do decydowania o tym kto ma umierać a kto żyć ? Oj nie zazdroszczę ci yuraa :/ :pocieszacz:
beata - Pią 20 Sie, 2010 09:54

pterodaktyll napisał/a:
Ale nie cudzym kosztem.....
Ale ten lekarz nie jest Bogiem,aby o tym decydować.
Tomoe - Pią 20 Sie, 2010 09:54
Temat postu: Re: dylemat
yuraa napisał/a:

tylko ten niepokój duszy nadal czuję


Siem nie dziwiem.
Złamałeś anonimowość alkoholika z AA.

Tomoe - Pią 20 Sie, 2010 09:56

evita napisał/a:
sama też nie wiedziałabym co powiedzieć


Ja bym wiedziała.
Przeczytałabym temu lekarzowi fragment ulotki "Czego AA nie robi". 8|

evita - Pią 20 Sie, 2010 09:56

a tak poza tematem i ten post proszę później wyrzucić z tego wątku :
PILNIE POSZUKUJĘ NAZWISKO ORDYNATORA Z OŚRODKA W CHRUŚCICACH !
Miałam go gdzieś zanotowanego i zaginął bez wieści a jeden taki znajomy chce tam jechać na leczenie !
Możecie pisać do mnie na PW !!! Help !!!

evita - Pią 20 Sie, 2010 09:57

Tomoe napisał/a:
"Czego AA nie robi"

a czego ?

pterodaktyll - Pią 20 Sie, 2010 10:01

beata napisał/a:
lekarz nie jest Bogiem

Mam wrażenie, że czasem jednak bywa.........i musi podejmować decyzje, które mogą komuś życie uratować lub nie.....

pterodaktyll - Pią 20 Sie, 2010 10:02

evita napisał/a:
Tomoe napisał/a:
"Czego AA nie robi"

a czego ?

.....nie pije.... :p

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:03

evita napisał/a:
a czego ?

Dlaczego Anonimowi Alkoholicy są anonimowi ?

Anonimowość jest duchową podstawą AA. To przypomina wspólnocie, aby kierowała się raczej zasadami, niż osobistymi ambicjami. Jesteśmy społecznością ludzi równych. Dążymy do tego, aby poznany był nasz program zdrowienia, a nie osoby, które w nim uczestniczą. Anonimowość w środkach masowego przekazu jest gwarancją bezpieczeństwa dla wszystkich członków AA, a szczególnie dla nowoprzybyłych, że ich członkostwo w AA nie będzie ujawnione.

http://aa.org.pl/cnetwork...selectPage/1-82

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:03

CZEGO NIE ROBI WSPÓLNOTA AA

1. Nie dostarcza alkoholikom wstępnej motywacji do zdrowienia, nie ubiega się, ani nie usiłuje nakłaniać kogokolwiek, aby włączył się do AA.

2. Nie prowadzi spisów członków ani "historii choroby".

3. Nie angażuje się w badania, ani ich nie sponsoruje.

4. Nie łączy się z organami władzy lub administracji, ani też z organizacjami społecznymi.

5. Nie tropi, ani nie usiłuje "kontrolować" swych członków.

6. Nie stawia diagnoz czy prognoz - ani medycznych, ani psychologicznych.

7. Nie udziela pomocy w wytrzeźwieniu (tj. odtruwaniu), pielęgnacji, hospitalizacji, nie podaje leków, ani nie udziela żadnej pomocy medycznej czy psychiatrycznej.

8. Nie oferuje usług duchowych ani religijnych.

9. Nie angażuje się w edukację czy propagandę na temat alkoholu.

10. Nie zapewnia kwater, wyżywienia, ubioru, zatrudnienia, pieniędzy czy innych korzyści lub usług socjalnych.

11. Nie zapewnia konsultacji domowych ani zawodowych.

12. Nie przyjmuje żadnych pieniędzy za swe usługi ani żadnych wkładów z innych źródeł.

*Uwaga:
Poszczególny członek AA może robić niektóre z tych rzeczy na "prywatny rachunek" - nie należy to jednak do członkostwa AA. Członkami AA są także liczni profesjonaliści na polu alkoholizmu; ich praca zawodowa nie jest jednak częścią ich członkostwa w AA. AA - jako wspólnota, nie udziela pomocy zawodowej (profesjonalnej).

http://aa.org.pl/cnetwork...electPage/1-110

yuraa - Pią 20 Sie, 2010 10:05

Tomoe napisał/a:
Złamałeś anonimowość alkoholika z AA.

nie uwazam tak,
ten facet sam powiedzial lekarzowi że jest AA i na jakie grupy chodzi.
Tomoe, jak bys postapiła w takiej sytuacji? Powiedzialabyś ze nie interesuje Cię co sie stanie z czlowiekiem bo zasady AA każa ci tak powiedziec??

evita - Pią 20 Sie, 2010 10:06

beata napisał/a:
CZEGO NIE ROBI WSPÓLNOTA AA

nie uwzględniono w tym chyba pewnych wyjątków potwierdzających regułę co miało miejsce w tym przypadku i nie obarczałabym yuryy tym, że złamał zasady.

evita - Pią 20 Sie, 2010 10:07

yuraa napisał/a:
Powiedzialabyś ze nie interesuje Cię co sie stanie z czlowiekiem bo zasady AA każa ci tak powiedziec??

masz rację yuraa !!! zasady zasadami ale przede wszystkim trzeba być człowiekiem !

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:10

evita napisał/a:
yuraa napisał/a:
Powiedzialabyś ze nie interesuje Cię co sie stanie z czlowiekiem bo zasady AA każa ci tak powiedziec??

masz rację yuraa !!! zasady zasadami ale przede wszystkim trzeba być człowiekiem !
Ja powiedziałabym Mu,że nie w mojej gestii nalezy decyzja o czyimś życiu.
Strasznie Ci Yuraa współczuję. :pocieszacz:

evita - Pią 20 Sie, 2010 10:12

a ja myślę, że "obserwacja" to najlepsze wyjście z tej pasowej sytuacji :)
pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:18

A ja myślę Yuraa, ze niepotrzebnie dałeś sobie władować na barki cudzą odpowiedzialność za czyjeś życie
Ot kolejne doświadczenie

Tomoe - Pią 20 Sie, 2010 10:35

yuraa napisał/a:

Tomoe, jak bys postapiła w takiej sytuacji?

Przeczytaj co tu wkleiła Beata.
Wiem jak bym nie postąpiła.
Nie udzieliłabym żadnej osobie, zwłaszcza przez telefon, żadnych informacji o alkoholiku z AA.
Skąd w ogóle masz pewność że rozmawiałeś z lekarzem?
A może ktoś się podszywał?
Kto ci dał prawo decydowania, komu się należy nowa wątroba, a komu się nie należy.
Za kogo ty się uważasz, żeby decydować o cudzym losie, cudzym przeszczepie, życiu, zdrowiu?
Za Boga?
A możę za jasnowidza, skoro wiesz, że człowiek po przeszczepie pójdzie pić?
Na jakiej podstawie postawiłeś taką diagnozę?
Z kryształowej kuli to wyczytałeś?

A z tym alkoholikiem, o którym rozmawiałeś przez telefon, skontaktowałeś się przynajmniej osobiście, czy tak tylko mu d... obrobiłeś za plecami?

Tomoe - Pią 20 Sie, 2010 10:53

Tradycja Dwunasta Wspólnoty Anonimowych Alkoholików brzmi:
"Anonimowość stanowi duchową podstawę wszystkich naszych tradycji przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami."
(Pogrubienia moje)

yuraa - Pią 20 Sie, 2010 10:55

Ja nie podjalem żadnych decyzji, wlasnie o tym pisalem w pierwszym poście że nie umiem takiej decyzji podjąć.
Conradus78 - Pią 20 Sie, 2010 11:06

Yuraa, ten facet (lekarz) w bardzo sprytny sposób zmanipulował Cię. Dla niego akurat nie powinno mieć najmniejszego znaczenia, czy ów człowiek pije, czy nie, czy czeka na przeszczep, czy nie, czy zamierza pić, czy nie. Lekarza obowiązuję przepisy i etyka lekarska i nie może on swojej odpowiedzialności zrzucać na innych. Zrobił to. W tym wypadku na Ciebie. Poza tym w świetle ewentualnego przeszczepu, twoja informacja nie ma dla sprawy najmniejszego znaczenia. Nikt nie będzie się mógł na nią powołać. Jakkolwiek jednak anonimowość alkoholika została złamana i tutaj Tomoe ma rację. Mój telefon też jest w mojej okolicy dość powszechnie znany i niewykluczone, że wiele osób wie o tym, że jestem uczestnikiem wspólnoty. Jakkolwiek jednak nie ma to najmniejszego znaczenia dla spraw nie związanych ze wspólnotą. No i jeszcze jedno, skoro ktoś obdarza mnie na tyle zaufaniem, że rozmawia ze mną, daje mi swój telefon, pokazuje gdzie mieszka, bo i to się zdarza, to nie po to, żebym jak to powiedział komukolwiek. Jeżeli ktoś mi coś mówi, a ja zdaję sobie sprawę, że jest to informacja dla mnie, to pozostaje ona u mnie. Uczestnictwo we wspólnocie jest taką sprawą. Nie mam prawa powiedzieć komukolwiek, kogo widziałem na mityngu. Koniec kropka. Tak to rozumiem. Co do samego natomiast przeszczepu, cóż to lekarz podejmuje decyzję i tylko on. To lekarz ma podjąć tę odpowiedzialność. Natomiast farmazony, że facet tylko czeka na przeszczep, żeby znów się napić, to czyste bezedury. Ciekawe kto czuje się uprawniony do stawiania takich wyroków. Nikt nie ma pewności, czy kto inny przestanie pić lub ewentualnie kiedy. Skazywanie kogokolwiek na potępienie w stylu 'bo z niego i tak już nic nie będzie' to jest przejaw potwornej, niebotycznej i niewyobrażalnej pychy. To nie jest w duchu AA, a na mityngu właśnie w duchu AA zdrowiejemy.
Flandria - Pią 20 Sie, 2010 11:20

yuraa napisał/a:
tylko ten niepokój duszy nadal czuję


:pocieszacz:

nieraz tu czytam, że wobec czynnych alkoholików trzeba stosować tzw. twardą miłość, że ważne, żeby taki człowiek ponosił konsekwencje własnych czynów
tylko jak ją stosować w sytuacji gdy chodzi o życie ludzkie ? 8|

ale byłam naiwna sądząc, że jeśli coś mi sie stanie to moje organy uratują komuś życie :/ ten mężczyzna dostał wcześniej dar życia i co z nim zrobił ? :/

to lekarz musi podjąć trudną decyzję o tym czy i jak pomóc swojemu pacjentowi.

trochę mnie dziwi to, że samo uczestnictwo w AA jest dla niego jakąś kartą przetargową. Przecież prawie wszyscy tu piszecie, że skuteczna jest jedynie terapia i to głównie terapia zamknięta :?

Kulfon - Pią 20 Sie, 2010 11:40

Ja tam sie o zasadach AA nie bede wypiowiwdal bo siem nie znam i nie naleze do wspolnoty,
ale za to bardzo czesto jestem gosciem jednej ze stacji dializ u nas na nefrologii, gdzie przeszczepy to dzien powszedni. I znam ludzi po przeszczepach. Wiem jak dbaja o 2 zycie. Gosc mial juz jedna okazje. Teraz lekarz ma dylemata, bo np. 6 latek zatruty muchomorem albo pijak, dlatego wiec robil wywiad z Yurkiem, a co uczyni to juz jego sprawa, wywiad nalezalo zrobic przy rozpoznaniu choroby. I wierze w to ze yurek dostarczyl bardziej obiektywnej informacji o tym pacjecie a nizeli on sam ;)
I nie zapominajmy jakim cie widza takim cie pisza. Zal za zniszczona watrobe czy trzustke mozna miec tylko do samego siebie, cos o tym wiem, ze swojego zycia.
Szpital to nie warsztat w ktorym klepie sie czlowieka jak samochod poto by znowu w crosie wziasc udzial

Wiedźma - Pią 20 Sie, 2010 12:18

No skóra mi ścierpła, jak to przeczytałam :?
Jestem oburzona postawą lekarza! Jakim prawem obarcza kogoś z zewnątrz
odpowiedzialnością decydowania o czyimś życiu czy śmierci?
Odpowiedzialnością, która spoczywa przede wszystkim na nim jako na lekarzu.
I co to wogóle za spekulacje? Lekarz ma leczyć a nie spekulować.
A jeśli juz spekuluje, to niech to robi na własny rachunek (sumienia),
a nie dzieli ciężar odpowiedzialności z kimś zupełnie do tego nie powołanym i nie zobowiązanym.

Pojechaliście tu po Jurku, Panie i Panowie, za złamanie anonimowości AA,
a nikt nie zauważył, że dr Wątroba złamał tajemnicę lekarską :/
Przecież na temat zdrowia pacjenta lekarzom wolno rozmawiać tylko z jego najbliższą rodziną.
Próbował ktoś uzyskać informacje medyczną o kimś spoza rodziny? Nie da się, mimo, że chodzi tylko o informację.
A tutaj doktorek od wyniku rozmowy uzależnia, czy człowiek będzie żył czy też umrze.
Nieźle dałeś się wkręcić, Jurek. Współczuję Ci tego wszystkiego, co musiałeś w głowie przemielić :|
Trzeba było gościa spławić, tym bardziej, że miałeś ku temu doskonałą możliwość
powołując się na zasady AA.

beata - Pią 20 Sie, 2010 12:35

Tomoe napisał/a:
Kto ci dał prawo decydowania, komu się należy nowa wątroba, a komu się nie należy.
Yuraa nie zdecydował o tym.Pisał,z tylko zasięgnął opini innych członków grupy tego człowieka.
Flandra napisał/a:
jak ją stosować w sytuacji gdy chodzi o życie ludzkie ?
Gdybym ja stanęła przed wyporem podarowania komuś nerki,a miałabym do wyboru czynnego alkoholika i np.matkę dwójki dzieci,wybór byłby prosty.Lekarz jako człowiek też może mieć opory przed ratowaniem go.Jako człowiek,ale nie jako lekarz.
Może wytłumacz to Yuraa panu doktorowi.
Wiedźma napisał/a:
a nikt nie zauważył, że dr Wątroba złamał tajemnicę lekarską
Zauważyłam i uważam,że należałoby to zgłosić odpowiednim organom.
evita - Pią 20 Sie, 2010 12:47

beata napisał/a:
uważam,że należałoby to zgłosić odpowiednim organom

bez przesady :/

Conradus78 - Pią 20 Sie, 2010 13:29

Flandra napisał/a:
Przecież prawie wszyscy tu piszecie, że skuteczna jest jedynie terapia i to głównie terapia zamknięta

No bez przesady. Ja na przykład byłem na dwuletniej terapii ambulatoryjnej a teraz jestem we wspólnocie i żyję. Co więcej póki co, żyję skutecznie.

Wiedźma napisał/a:
za złamanie anonimowości AA, a nikt nie zauważył, że dr Wątroba złamał tajemnicę lekarską

No tak, tylko, że tak de facto to nie doktorek ma dylemat tylko właśnie Jurek. Poza tym nikt tutaj chyba po nikim nie pojechał. Uważam, że mamy tutaj do czynienia z manipulacją, a że będąc alkoholikiem jestem do manipulacji zdolny i jestem też na nią podatny, stąd uważam, że tego przypominania nigdy za wiele.

Koniec końców wszystko, co w zamiarze jest dobre, jest dobre. Pogody ducha.

Jacek - Pią 20 Sie, 2010 14:05

yuraa napisał/a:
tylko ten niepokój duszy nadal czuję

Jurku,nikt nam w gardło nie lał alkoholu
robiliśmy to sami,mimo że ktoś inny postawił butelkę na stół i rozlał w kieliszki
podałeś informację - a nie zmuszałeś do czynu

Tomek - Pią 20 Sie, 2010 14:54

Myśle, że wszystko było ze strony Jurka ok.
I nie przeceniajmy jego roli w układance życiowej pana A.
I myslę, że jest zasadnicza różnica w odbieraniu komys zycia, a dawaniu mu kolejnej szansy na jego zniszczenia.
Były juz w Polsce takie przypadki, gdzie uratowano życie jakiemus gostkowi, przeszczepiając mu serce, a on okazał się zabójcą.
No i co z tego.
Mamy w wiekszości jakieś napinki z kontrolowaniem wszystkiego i wszystkich, dajmy spokój temu lekarzowi, tym bardziej Jurkowi, i niewazne czy dr. Watroba zrobi ten przeszczep czy nie, czy zrobi go na kase chorych czy prywatnie z wykorzystaniem wątroby dziecka z Czeczeni, my wszyscy, włącznie z Jurkiem wogle nie mamy na to wpływu, jak i nie mamy wpływu na to czy po ewentualnym przeszczepie nachlany uratowaniec nie rozjedzie po pijaku jakiejś nam bliskiej oosby....
W takich sytuacjach przy podejmowaniu takich decyzji istotne jest patrzenie nie w tunel, ale na horyzont...

Klara - Pią 20 Sie, 2010 14:58

Tomek napisał/a:
I nie przeceniajmy jego roli w układance życiowej pana A.

Rzadko się zgadzam z tym co piszesz Tomku, ale tym razem POPIERAM!
Uważam, że masz rację! :tak:

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 15:00

Tomek napisał/a:
Myśle, że wszystko było ze strony Jurka ok.
I nie przeceniajmy jego roli w układance życiowej pana A.

...mam podobne przemyślenia...

evita - Pią 20 Sie, 2010 15:00

Tomek napisał/a:
W takich sytuacjach przy podejmowaniu takich decyzji istotne jest patrzenie nie w tunel, ale na horyzont...

no no Tomek :) jestem pełna podziwu dla twojego podsumowania "dylematu yuryy" i w pełni się z tobą zgadzam ;)

Tomek - Pią 20 Sie, 2010 15:06

Nie poprostu jakiś ignorant dał mi do ręki broń załadowaną ostrą amunicją i na pietnaście lat wysłał mnie z nią na ulice, musiałem nauczyć się choć troche tak patrzeć by samemu przeżyć w podobnych sytuacjach, a naładowana broń i skalpel dr. Wątroby niczym się nie róznią, niestety.
beata - Pią 20 Sie, 2010 15:54

Tomek napisał/a:
niewazne czy dr. Watroba zrobi ten przeszczep czy nie, czy zrobi go na kase chorych czy prywatnie z wykorzystaniem wątroby dziecka z Czeczeni, my wszyscy, włącznie z Jurkiem wogle nie mamy na to wpływu, jak i nie mamy wpływu na to czy po ewentualnym przeszczepie nachlany uratowaniec nie rozjedzie po pijaku jakiejś nam bliskiej oosby....
Oczywiście,ze nie mamy na to wpływu,ale postępowanie lekarza mi się po prostu nie podoba i już.
Skąd pewność,ze facet chodząc na mityngi nie załapie na nich o co chodzi i nie zapragnie trzeźwieć?A gdyby tak chodziło o kogoś z Was?Z czasów gdy jeszcze piliście?Gdybyście trafili na takiego konowała nie mielibyście szansy na zmianę życia.

Yuraa,jak długo facet jest w AA?I czy w Jego grupie są sami terapeuci,którzy z góry wiedzą,że facet czeka na wątrobę,aby móc pić dalej?
No chyba,że sam im o tym powiedział.Wtedy niech Dr.Wątroba,robi co chce.
Tomek napisał/a:
I nie przeceniajmy jego roli w układance życiowej pana A.
Mnie chodzi tylko o to,że nie powinien pytać i ujawniać lekarzowi informacji jakie otrzymał.Takie jest moje zdanie.
Nie twierdzę jednak,że się nie mylę i w sytuacji w jakiej znalazł się Yuraa nie postąpiłabym tak jak On.
Jedno jest pewne.Nie chciałabym znaleźć się w Jego sytuacji,bo faktycznie choć nie ma wpływu na decyzję lekarza...jest to duże obciążenie psychiczne.

Yuraa....może powinieneś wyrzucić to z siebie na mityngu? :pocieszacz:

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 15:55

No faktycznie, Yuraa, masz teraz niefajnego "dylemata"... Szczerze współczuję!
Tomoe napisał/a:
Skąd w ogóle masz pewność że rozmawiałeś z lekarzem?

Właśnie!
A jeśli nawet rzeczywiście był to lekarz, to jest lekarzem tylko z nazwy. Nigdy w życiu nie zaufałabym facetowi, który podaje nazwisko pacjenta, wyłuszcza problem i zasięga tego typu opinii o chorym u przypadkowych osób.
Sorry, Yuraa, za to "przypadkowych", ale taka jest prawda. Nie znasz osobiście pacjenta, nie jesteś z nim spokrewniony, nic o nim nie wiesz i musiałeś dopiero zasięgać języka u równie "przypadkowych" znajomych. Nie masz pewności, że powiedzieli Ci prawdę, bo być może sami tej prawdy też nie znają.
Dałeś się w dobrej wierze wkręcić, ale główna wina spoczywa na lekarzu. I na nim również spoczywa decyzja, komu te wątroby przeszczepiać.
Moim zdaniem, taki lekarz powinien zmienić zawód. Jako selekcjoner bydła do ubojni byłby niezły: - ten cielak jeszcze musi nabrać wagi, tego można już wysłać do rzeźni i tamtego też, bo i tak nic z niego nie będzie, skoro nie żre i pewnie sam z siebie wkrótce padnie...
Masz nauczkę: przez telefon zero informacji o bliźnich! I w ogóle zero jakichkolwiek informacji, jeśli nie masz pewności z kim gadasz i jakie skutki może to za sobą pociągnąć.
Mnie się już w mózgu na wiek wieków wyryło grubą czcionką, że na telefon, to można co najwyżej pizzę zamówić. Nawet kiedy dzwoni do mnie ktoś:
- Ula, podaj mi numer telefonu XY, bo gdzieś miałem zapisany, ale zgubiłem! - odpowiadam:
- Zaczekaj, oddzwonię za 10 minut.
I dzwonię do XY, czy życzy sobie, żebym podawała tej osobie numer telefonu.
Są sytuacje, w których lepiej własnej kończyny między tryby nie wkładać.
A co do wyrzutow sumienia, to sam niedawno radziłeś mi na tym forum, żebym się ich jak najszybciej pozbyła!
Co się stało, już się nie odstanie. Chciałeś dobrze. Chciałeś pomóc "dochtorowi" w podjęciu właściwej decyzji i to on powinien teraz mieć "dylemata", nie Ty!

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 16:22

beata napisał/a:
Mnie chodzi tylko o to,że nie powinien pytać i ujawniać lekarzowi informacji jakie otrzymał.

Nie powinien, ale stało się!
Gdyby znalazł się po raz drugi w tekiej sytuacji, z pewnością już tego nie uczyni. Choćby dlatego, by nie przeżywać podobnych dylematów.
Zresztą, to nie Yuraa przeszczepia te wątroby, to nie Yuraa składał przysięgę, że będzie ratował każde ludzkie życie bez względu na okoliczności i nie Yuraa musi brać na swoje barki odpowiedzialność za cudze życie.
Od tego są lekarze.
O ile konowała dzwoniącego do Yuray można nazwać lekarzem...

kiwi - Pią 20 Sie, 2010 16:51

To jest bardzo ciekawy temat.I ja jestem zdania ze ten lekarz dobrze zrobil dzwoniac i pytajac sie czy ten pacjent wogle chodzi na grupe AA.Bo na pewno sprawdzili to badaniami ze przeszczep nie zostal odrzucony tylko chemicznie alkoholem zniszczony.Bo chetnych na przeszczep jest bardzo duzo a przeszczepow bardzo malo.Moge sie Was zapytac ? Czy macie wyrobiona ksiazeczke ze w razie naglej smierci wasze zdrowe organy mozna dalej wykorzystac ? ja mam !
Moja mama ponad siedem lat temu pojechala do Wroclawia na urlop i tam dostala zawal mozgu.przeprowadzono diagnostyke smierci pnia mozgu.Szpital wojskowy mnie od razu zawiadomil,ale zanim ja znad morza do Wroclawia dojechalam to tez troche potrwalo,i przez ten czas podtrzymywano ja jej narzady sztucznie przy zyciu w celu zrobienia przeszczepow.Mialam okolo pol godz.czasu sie z nia pozegnac,bo w czterech salach operacyjnych czekali juz przygotowani pacjenci do przyjecia roznych organow,to bylo dla mnie cos niesamowitego.wygladala jak by tylko spala,byla ciepla i maszyna podpierala jej prace serca,wygladalo to wszystko jak by sama oddychala.I ja musialam dac lekarzom znac ze moga juz ja odlaczyc.Westchnela tak ciezko,mnie sie to tak wtedy wydawalo .....i cisza,straszna przetlaczajaca cisza...i koniec bezpowrotny koniec.Na tyle ja jeszcze bylam przytomna pomimo ogromnego zalu ze zapytalam sie komu jej narzady beda dane,czy dobrze wybrali ,i ten mily lekarz sie jeszcze mnie zapytal czy dla siedmioletniej dziewczynki pozwole siatkowke z oczu mamusi jej dac bo traci zwrok,i pozwolilam .....jaki piekny kolor oczu mamusia miala i jaki dobry !!!!! To bylo pozno w piatek i dopiero w poniedzialek moglam do biura po papiery do szpitala pojsc aby dalej pogrzeg przygotowac.I ten lekarz czekal na mnie i powiedzial ze operacje sie udaly i moze pani byc pewna ze to "dobrzy ludzie" ,i ze bardzo mi dziekuje (nie wszyscy na koniec jednak pozwalaja,zmieniaja decyzje ),a mama tej dziewczynki chciala mnie po rekach calowac,taka byla szczesliwa(oczywiscie nie pozwolilam).Dlatego uwazam ze jest to bardzo bardzo wazne komu i dlaczego przedluzamy "sztucznie"zycie,oczywiscie nie wszystko mozna przewidziec,ale chociaz troche sie zainteresowac,wiecej takich lekarzy !!!!!!!
Serdecznie pozdrawia
Kiwi

evita - Pią 20 Sie, 2010 17:15

kiwi napisał/a:
Czy macie wyrobiona ksiazeczke ze w razie naglej smierci wasze zdrowe organy mozna dalej wykorzystac ?

kiwi niby jestem za tym, żeby oddawać swoje organy do przeszczepu i nawet już nieomalże kupiłam sobie bransoletkę z napisem "Nie zabieram swoich organów do nieba" ale jak tak głębiej pomyślałam to ... ja się boję :( boję się śmierci, boję się, że choć dla wszystkich wokół ja już nie będę żyła to jednak ja będę czuła i że zaczną mnie kroić na kawałki a ja nawet nie będę w stanie krzyknąć, że to boli :( mam jakąś schizę na tym tle i lepiej będzie jak nie będę kontynuować tego wątku :(

beata - Pią 20 Sie, 2010 17:16

evita napisał/a:
mam jakąś schizę na tym tle
:pocieszacz:
Urszula - Pią 20 Sie, 2010 18:33

evita napisał/a:
kiwi niby jestem za tym, żeby oddawać swoje organy do przeszczepu i nawet już nieomalże kupiłam sobie bransoletkę z napisem "Nie zabieram swoich organów do nieba" ale jak tak głębiej pomyślałam to ... ja się boję

Czego się boisz, Evito?!
Tego, że możesz komuś pomóc nawet po własnej śmierci?
Przecież to najpiękniejsze, co możesz darować drugiemu człowiekowi!!!
Jeszcze żyję, więc nie wiem, czy po śmierci można cokolwiek odczuwać, ale ani przez chwilę nie zawahałam się, by podpisać zgodę na pośmiertne wykorzystanie moich zdrowych organów dla ratowania czyjegoś zdrowia lub życia.
Podobnie moja rodzina. I córki, i zięciowie mają na wszystkich dokumentach adnotacje, że chcą być "donatorami".
Rozumiem Twoje obawy, ale ich nie podzielam.

yuraa - Pią 20 Sie, 2010 18:41

dziekuję za wszystkie wypowiedzi , kazda jest dla mnie cenna.
zarowno głosy wsparcia jak i potepiajace mój postepek.
nie zamierzam wiecej dolewać oliwy do ognia, zrobilem jak zrobilem i to zostanie ze mną.
po prostu ponosze koszt tego ze kiedys zgodzilem sie by mój nr telefonu był niejako dostepny dla szerszej publiczności.

a kiedys w starym ksiażeczkowym dowodzie flamastrem wpisałem:
w razie śmierci wyciąć co sie nadaje

stiff - Pią 20 Sie, 2010 19:09

yuraa napisał/a:
Cię co sie stanie z czlowiekiem bo zasady AA każa ci tak powiedziec??

To byłoby najlogiczniejsze, bo byś miał problem z głowy i dylematu by nie było... :roll:

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 19:11

kiwi napisał/a:
uwazam ze jest to bardzo bardzo wazne komu i dlaczego przedluzamy "sztucznie"zycie,

Kiwi, a mnie się wydaje, że nie jest ważne komu! I nie jest ważne dlaczego!
Ważne, że w ogóle czyjeś życie można przedłużyć, albo poprawić jego komfort.
Uważasz, że 7-letnia dziewczynka miała większe prawa do przeszczepu siatkówki, niż np. 70-letnia babcia? A na jakiej podstawie? Bo jedna młoda, a druga stara? Bo przed jedną jeszcze całe życie, a druga i tak "zdechnie ze starości"?
Obie mają takie same prawa do życia na ziemi i obu powinno się w miarę możliwości pomagać.
Postawienie sprawy w ten sposób w jaki ją przedstawiłaś, budzi we mnie wewnętrzny opór. Jeśli ktokolwiek z moich bliskich (nie daj Panie Boże!) zginie w wypadku, to nawet nie chcę wiedzieć do kogo trafiły organy. Najważniejsze, by uratowały czyjeś zdrowie. I to wszystko!!!

stiff - Pią 20 Sie, 2010 19:13

beata napisał/a:
Gdybym ja stanęła przed wyporem podarowania komuś nerki,

Tyle, ze nie o taki gest chodzi w tym przypadku, a po drugie,
to wogole dziwne, ze lekarz, jeśli to wogole byl lekarz,
ta droga, co najmniej dziwna, robi wywiad na temat pacjenta...
Dla mnie to śmierdząca sprawa i tyle...

Klara - Pią 20 Sie, 2010 19:15

yuraa napisał/a:
w razie śmierci wyciąć co sie nadaje

Były kiedyś do mojej codziennej gazety dwukrotnie dołączono kartonowe kartki z wydrukowanym tekstem zgody na oddanie swoich organów do przeszczepu i ja te obydwie wypełnione i podpisane deklaracje noszę wraz z dokumentami.
Bo ja wiem, czy takie przechodzone części zamienne jeszcze się do czegoś nadadzą? :szok:

stiff - Pią 20 Sie, 2010 19:18

kiwi napisał/a:
bardzo bardzo wazne komu i dlaczego przedluzamy "sztucznie"zycie,

Moim skromnym zdaniem, to w wielu przypadkach, nie jest dobrodziejstwem,
a przekleństwem, kiedy po tych eksperymentach pozostaje rodzinie wegetująca roślinka...
Ktoś na pewno pomyśli, ze cynikiem jestem, ale to nie tak,
bo co sie dzieje z danym człowiekiem, kiedy braknie opiekunów...

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 19:23

yuraa napisał/a:
zrobilem jak zrobilem i to zostanie ze mną.

To po cholerę jeszcze się nakręcasz?!
Na telefon "dochtora" zareagowałeś jak zareagowałeś (pewnie poczułeś się zobligowny do "pomocy"), ale teraz już sobie odpuść!!!
Przecież nie Ty decydujesz o życiu tego facia, ani nie masz najmniejszego wpływu na to, czy konowal zdecyduje się mu przeszczepić wątrobę.
Zapomnij o całej sprawie i na przyszłość nie zadawaj się z medykami przez telefon!

stiff - Pią 20 Sie, 2010 19:34

yuraa napisał/a:
zrobilem jak zrobilem i to zostanie ze mną.

Bzdury pleciesz jak rzadko, czy nie widzisz takiej możliwości,
ze ktoś Ci bardzo *przychylny* mógł. po prostu świnię podłożyć,
aby Ci spiepszyć samopoczucie, bo to dokładnie tak wygląda...

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 19:47

Klara napisał/a:
Bo ja wiem, czy takie przechodzone części zamienne jeszcze się do czegoś nadadzą?

Wiesz, Klaro, że też miałam kiedyś podobne wątpliwości? Podpisać zgodę na "części zamienne" podpisałam, ale na co komu wątroba, albo nerka alkoholiczki? Z moich patrzałek nawet siatkówki, ani rogówki nie będzie można nikomu przeszczepić, bo liche...
Ale rozmawiałam z lekarzem transplantologiem i dowiedziałam się, że np. moja skóra, jakakolwiek część moich kości, a nawet tkanka pobrana z moich paznokci może być wykorzystana do przeszczepów i może poprawić jakość czyjegoś życia po mojej śmierci.
No, to nad czym się tu zastanawiać?!

rufio - Pią 20 Sie, 2010 19:49

Ani lekarz ani Yura nie złamali zadnych tajemnic - przy tego radzajach spraw jest to standart że sprawdza sie w każdym mozliwym etapie i każde mozliwe rozwiązanie - tym bardziej że facet juz miał dwa przeszczepy - sa na całym swiecie przepisy i wymogi którymi kieruja sie lekarze którzy decyduja o przeszczeoach - jednym z nich jest uzaleznienia od ... to dyskwalifikuje delikwenta na starcie . Oczywiście sa wyjatki ale w tym przypadku w/g mnie nic nie przemawia za tem aby delikwent był brany pod uwage jako wyjatek - tym bardziej ze uzyskane infirmacje sa jednoznaczne - czeka na nowa watrobe aby na nowo pić i za 2-3 lata zgłosic sie po nowa - gdzie tu dylemat - ja go nie widze .
stiff - Pią 20 Sie, 2010 19:54

rufio napisał/a:
gdzie tu dylemat - ja go nie widze .

Jak nie, dać mu szanse, aby mógł kontynuować chlanie czy nie... :D

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 19:57

stiff napisał/a:
Moim skromnym zdaniem, to w wielu przypadkach, nie jest dobrodziejstwem,
a przekleństwem, kiedy po tych eksperymentach pozostaje rodzinie wegetująca roślinka...

No to, spróbuj wczuć się w sytuację rodziny, która godzi się na "wegetującą roślinkę", natomiast nie wyobraża sobie ostatecznego rozstania.
Teoretycznie dla wszystkich byłoby lepiej, gdyby chora nieuleczalnie osoba zeszła z tego łez padołu... Ale czy na pewno?

Klara - Pią 20 Sie, 2010 19:59

Urszula napisał/a:
No, to nad czym się tu zastanawiać?!

Hehe :D
Nie zastanawiałam się ani chwili, tylko w tym wypadku włącza mi się - szeroko omawiane ostatnio na Dekadencji - baaardzo niskie poczucie wartości :oops:
Oczami wyobraźni widzę transplantologa pochylającego się nad mymi doczesnymi szczątkami sprawdzającego datę urodzenia, odwracającego się z niesmakiem i odchodzącego wolnym krokiem 8|

stiff - Pią 20 Sie, 2010 20:00

Urszula napisał/a:
gdyby chora nieuleczalnie osoba zeszła z tego łez padołu...

Tylko dla kogo i w imię czego mamy prawo poprawiać Boga... :roll:

rufio - Pią 20 Sie, 2010 20:12

stiff napisał/a:
Jak nie, dać mu szanse, aby mógł kontynuować chlanie czy nie..

Jezeli chodzi o to to jasne :wysmiewacz:
Urszula napisał/a:
gdyby chora nieuleczalnie osoba zeszła z tego łez padołu

Nie wzoś sie nad chmury - ja tu mówie o kimś kto ma wybór a z niego nie korzysta
Prosze nie myl k......stwa z tolerancja

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 20:14

rufio napisał/a:
Ani lekarz ani Yura nie złamali zadnych tajemnic

Nie piernicz, Rufio! Obaj złamali zasady i te pisane, i te niepisane.
Z tym, że lekarz posunąl się o wiele dalej w "przestępstwie", niż Yuraa.
Ani lekarz, ani adwokat, ani spowiednik nie mają prawa do ujawniania nazwiska delikwenta osobom postronnym! Nawet gdyby żądał tego od nich sam Jarosław Kaczyński!!!
A już szermowanie danymi z drugiej ręki i powoływanie się na opinie członków grupy AA jest samo w sobie skandalem.

rufio - Pią 20 Sie, 2010 20:22

Nie ciskaj sie i zapoznaj sie troche z" prawem budowlanym" .Jestem na bieżąco niestety z takim przypadkiem .Yura nie jest osoba postronna jest we władzach ruchu i jeżeli pacjent mówi że jest równiez z nurtu lekarz ma prawo a nawet obowiazek zasięgnąc wiedzy .Fakt zrobił to bardzo nie profesjonalnie -
Urszula - Pią 20 Sie, 2010 20:30

Klara napisał/a:
Oczami wyobraźni widzę transplantologa pochylającego się nad mymi doczesnymi szczątkami sprawdzającego datę urodzenia, odwracającego się z niesmakiem i odchodzącego wolnym krokiem

Klaro, od moich szczątków każdy z transplantolgów powinien spierniczać cwałem i galopem, ale ... podobno tu nie wiek i "zużycie" wchodzi w rachubę. Liczy się immunologiczna zgodność tkanki, czy jakoś tak to tam nazywają (kompletnie nie rozumiem angielskiej nomenktatury medycznej).
Bardzo chciałabym, żeby chociaż na mojej śmierci ktoś skorzystał, bo za życia to jeno problemów wszystkim przymnażam...

jolkajolka - Pią 20 Sie, 2010 20:54

Ze mną na terapii był taki gość,czekający na przeszczep wątroby. Transplantolog zobowiązał go do odbycia rocznej terapii i dopiero miał wciagnąc go na listę oczekujących na organ. Chodził tam meldować sie co miesiąc i przedstawiać zaświadczenie o kontynuacji terapii.Nie wiem jak się sprawa zakończyła,bo przeniosłam się do innego ośrodka. Sądzę,że musi być to obwarowane jakimiś przepisami,bo na nowe życie też chyba sobie trzeba zasłuzyć.
Urszula - Pią 20 Sie, 2010 20:58

stiff napisał/a:
Tylko dla kogo i w imię czego mamy prawo poprawiać Boga...
Stiff, co to znaczy "poprawiać Boga"?
Hołdujesz zasadzie, że wykrwawiającemu się facetowi na skutek ran odniesionych w wypadku drogowym, nie powinno się np. podawać krwi i leków przeciwbólowych? Że choremu na białaczkę dziecku nie wolno robić przeszczepu szpiku? Że matce kilkorga dzieci nie wolno usuwać piersi zajętej przez złośliwy nowotwór?
A może i zaropialego wyrostka robaczkowego nikt nie ma prawa usuwać, bo tym sposobem człowiek ingeruje w wolę Bożą?
Czy jeśli boli Cię ząb idziesz do dentysty, czy też może pokornie godzisz się z wolą boską i klepiąc różańce czekasz, aż dolegliwość sama ustąpi?
Lubię Cię, ale tym razem to już mnie wpierniczyłeś na maksa!!!

Urszula - Pią 20 Sie, 2010 21:34

rufio napisał/a:
lekarz ma prawo a nawet obowiazek zasięgnąc wiedzy .Fakt zrobił to bardzo nie profesjonalnie -

Nieprofesjonalnie?!
Moim zdaniem, to bardzo daleko idący eufemizm! Lekarz zachował się wręcz skandalicznie!
Nie chciało mu się samemu ruszyć d***, ani wysłać w teren odpowiednich osób mogących dokonać wywiadu środowiskowego, poszedł po najmniejszej linii oporu obarczając Yuraę wystawieniem opinii gościowi, który pił, który chodzi na mitingi AA, który być może jeszcze nie raz się napije, ale który być może chce zerwać z alko na zawsze... Kto to wie, i kto może przewidzieć przyszłość?
Pilat też mył ręce: "- Jam tu jest bez winy", a tłum zgromadzony na placu krzyczał: "- Ukrzyżuj go!!!".

Tomek - Pią 20 Sie, 2010 21:36

jolkajolka napisał/a:
Ze mną na terapii był taki gość,czekający na przeszczep wątroby. Transplantolog zobowiązał go do odbycia rocznej terapii i dopiero miał wciagnąc go na listę oczekujących na organ. Chodził tam meldować sie co miesiąc i przedstawiać zaświadczenie o kontynuacji terapii.Nie wiem jak się sprawa zakończyła,bo przeniosłam się do innego ośrodka. Sądzę,że musi być to obwarowane jakimiś przepisami,bo na nowe życie też chyba sobie trzeba zasłuzyć.

rok karencji na picie przed szczepem i rok po szczepie,
tylko, że taki telefon od dr. Watroby to jedynie potwierdzenie badań i nic ponadto, po tym telefonie dr. Watroba mógł jedynie pokiwać głową i swierdzić: "tak, badania i diagnozy sa w naszym labolatorium jednak nieomylne"

stiff - Sob 21 Sie, 2010 05:20

Urszula napisał/a:
Hołdujesz zasadzie, że wykrwawiającemu się facetowi na skutek ran odniesionych w wypadku drogowym,

Myślę o hodowaniu ludzi w inkubatorach i o sztucznym podtrzymywaniu życia...

Tomoe - Pon 23 Sie, 2010 13:13

Wiedźma napisał/a:

Pojechaliście tu po Jurku, Panie i Panowie, za złamanie anonimowości AA,
a nikt nie zauważył, że dr Wątroba złamał tajemnicę lekarską :/


Problem w tym, że sam Jurek też nie zauważył. :)

U nas w regionie AA do grup lub do PIK-u co i rusz przychodzą różne pisma... a to z MOPSów, o a to od kuratorów sądowych, a to z policji lub z prokuratury...
Treść jest standardowa: czy ten pan lub ta pani chodzi na spotkania AA, a jak przebiega jejk "leczenie", jakie daje efekty... a jak rokuje na przyszłość... itepe.
W odpowiadaniu na piśmie na takie pisemne pytania zawsze powołujemy się na dwunastą tradycję wyjaśniając uprzejmie, że nasza Wspólnota chroni anonimowość swoich członków, a ponadto nie zajmuje się wydawaniem żadnych listów polecających ani zaświadczeń.
:)

PS. Na tę okoliczność zmieniłam sobie sygnaturkę w swoim profilu. (Czytaj poniżej)

ZbOlo - Pon 23 Sie, 2010 13:17

Tomoe napisał/a:
Wspólnota chroni anonimowość

...a gdy alko chcę opinii na swój temat, dla instytucji, które wymieniłeś...????

Tomoe - Pon 23 Sie, 2010 13:24

Jeśli sam alkoholik potrzebuje potwierdzenia, że uczęszcza na spotkania AA, to może przychodzić na te spotkania z własnym zeszytem lub kartką, gdzie sam wpisuje sobie nazwę grupy, dzień i godzinę spotkania - natomiast alkoholik prowadzący spotkanie potwierdza mu swoim podpisem (oczywiście podpisując się tylko imieniem, czyli chroniąc własną anonimowość), że był obecny na mityngu.
Jeśli grupa ma swoją pieczątkę, prowadzący przybija mu pieczątkę. :)

Jedyne co AA w takiej sytuacji może zrobić - to na prośbę alkoholika potwierdzić mu jego obecność na spotkaniach. :)

ZbOlo - Pon 23 Sie, 2010 13:33

Tomoe napisał/a:
Jedyne co AA w takiej sytuacji może zrobić - to na prośbę alkoholika potwierdzić mu jego obecność na spotkaniach. :)

...dzięki za info...

czarna róża - Pon 23 Sie, 2010 14:43

a wy wszyscy chyba nie zauważyliście czegoś..ten lekarz się zaangażował,samo to że ten człowiek raz już zmarnował nową wątrobę o czymś świadczy..i gdyby ten lekarz był zwykłym obojętnym urzędasem nawet nie miałby takich dylematów ,tylko od razu by faceta skreślił.Nie dzwoniłby po ludziach,nie robił sobie kłopotów. Tyle ludzi czeka na nowy organ,wielu nie zdąży..więc kwalifikacja jest ostra.Nikt ..niestety..czy stety..nie ma czasu czekac aż facet się obudzi ,zastanowi i wytrzeżwieje..po prostu nie ma na to czasu ,bo czekanie kosztuje czyjąś śmierc.Yurra ,dobrze postąpiłeś,uważam że nie masz sobie czego zarzucac.
A tamten człowiek przy pierwszym przeszczepie doskonale był poinformowany o wszystkim,podjął taką a nie inną decyzję,chciał pic a nie życ.

Kulfon - Pon 23 Sie, 2010 15:37

czarna róża napisał/a:
Yurra ,dobrze postąpiłeś,uważam że nie masz sobie czego zarzucac.


jestem dokladnie tego samego zdania :okok:

Tomoe - Pon 23 Sie, 2010 15:38

Istnieje jednak, Różyczko, także coś takiego jak Karta Praw Pacjenta.
Zatem, w mojej ocenie, ta sytuacja, o której tutaj rozmawiamy, dotyczy praw pacjenta.
Ten pacjent został źle potraktowany.
Lekarz który ma podjąć decyzję o przeszczepie, złamał ustawę o zawodzie lekarza. I tym samym naruszył jego prawa wynikające z Karty Praw Pacjenta.
Jego "przyjaciele" z AA złamali zasady obowiązujace w AA.

A twój argument brzmi:
I DOBRZE MU TAK, BO TO JEST ZŁY CZŁOWIEK! MÓGŁ PRZECIEŻ NIE PIĆ!

Sorry, Różyczko, ale alkoholicy są chorzy na taką dziwną chorobę, którą Światowa Organizacja Zdrowia kwalifikuje pod symbolem F.10.2.
I tam, w opisie tej choroby, nigdzie nie powiedziane, że alkoholik pije bo jest zły i nie chce mu sie przestać.

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 15:39

czarna róża napisał/a:
a wy wszyscy chyba nie zauważyliście

:nono:
my wszyscy,znaczy ja :skromny:
nie zabierałem tu wogle głosu w jakiej kolwiek ocenie
a uspakajałem go na duszy :skromny:

Tomoe - Pon 23 Sie, 2010 15:45

To co ja piszę, nie jest atakiem na Jurka.
Jest tylko moim poglądem na temat tej jednej konkretnej sytuacji w której uczestniczył Jurek.
Jeśli Jurek przyjmie moje argumenty i uzna, że w tej sytuacji popełnił błąd, to będzie oznaczało tylko tyle, że Jurek, jak każdy z nas, jest człowiekiem omylnym, który czasami popełnia błędy. :)

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 15:49

Tomoe napisał/a:
ale alkoholicy są chorzy na taką dziwną chorobę, którą Światowa Organizacja Zdrowia kwalifikuje pod symbolem F.10.2.

Aluniu skarbie ty moje,a jak to się ma do zatrzymanego kierowcy po pijaku przez drogówkę???

Tomoe - Pon 23 Sie, 2010 15:51

A jak to się ma do sytuacji, o której tutaj rozmawiamy?
Czy alkoholik, o którym tutaj rozmawiamy, złamał prawo?
Tutaj, w tej sytuacji, akurat jego prawa zostały naruszone.
Nie odwracaj kota ogonem.

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 15:54

Tomoe napisał/a:
Jeśli Jurek przyjmie moje argumenty i uzna, że w tej sytuacji popełnił błąd, to będzie oznaczało tylko tyle, że Jurek, jak każdy z nas, jest człowiekiem omylnym, który czasami popełnia błędy. :)

brzmi jak akcja z filmu
gdzie obiecuje się jemu po przyznaniu mniejszą karę :mgreen:

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 16:00

Tomoe napisał/a:
A jak to się ma do sytuacji, o której tutaj rozmawiamy?
Czy alkoholik, o którym tutaj rozmawiamy, złamał prawo?
Tutaj, w tej sytuacji, akurat jego prawa zostały naruszone.
Nie odwracaj kota ogonem.

tak naprawdę,to ja tu nie zabierałem głosu na ten temat
bo tematu prawa lekarskiego nie znam
i nie mam zamiaru się na ten temat wymądrzać
ale nic tu nie odwracam ogonem,bo prawo jest takie a takie dla człowieka nawet będącego alkoholikiem
i nie może być stosowane w kwesti jednej a w drugiej nie - bo tak wygodniej

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 16:23

Tomoe napisał/a:
Czy alkoholik, o którym tutaj rozmawiamy, złamał prawo?
Tutaj, w tej sytuacji, akurat jego prawa zostały naruszone.

spróbuje jednak wyjaśnić jak ja to rozumuję
nazwa - "AA" - "Anonimowi Alkoholicy" są dla zachęty początkującemu
bo staremu Aowcowi to nie jest potrzebne
gdyż stosując krok 1 i 5,które mówią
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.
dalej - program aowski mówi o wpełni stosowaniu całego programu
co by oznaczało że świadomie przyznaje się do stosowania kroku 1 i 5
a to już by nie była anonimowość - gdyż przyznaje się przed drugim człowiekiem
a jestem w pełni świadom że po za meetingiem również jestem alkoholikiem
więc również się do tego przyznaję
a nie tylko przed członkami grupy AA na meetingu
ale każdy ma prawo do swojego rozumowania,i ja to szanuje

Jacek - Pon 23 Sie, 2010 16:28

acha i jeszcze jedno
czy uczestnik,uczęszczający miał prawo informować lekarza o tym że uczęszcza na grupę aowską
czy on sam się do tego nie przyznał
tak czy siak w takim przypadku jest to już nie anonimowość

Flandria - Pon 23 Sie, 2010 18:54

dla mnie jest oczywiste, że jeśli lekarz ma wybrać komu dać wątrobę - a z tego co wiem, to niestety lekarze takie dylematy mają, bo wątroby na drzewach nie rosną - to będzie wolał dać tę wątrobę osobie zdrowej (tzn. takiej, która oprócz niesprawnej wątroby nie ma innych schorzeń). Gdyby ten facet cierpiał na chorobę nowotworową, albo miał cukrzycę itp to podejrzewam, że lekarz miałby podobny dylemat.

Facet "od wątroby" jest po prostu źle rokującym alkoholikiem. Gdyby miał nowotwór i rokowania też byłyby złe - lekarz miałby podobny dylemat. A kto wie - może nie miałby takiego dylematu wcale.

Tak to widzę.

stiff - Pon 23 Sie, 2010 19:32

Flandra napisał/a:
bo wątroby na drzewach nie rosną -

A szkoda... :D

ZbOlo - Wto 24 Sie, 2010 08:11

stiff napisał/a:
Flandra napisał/a:
bo wątroby na drzewach nie rosną -

A szkoda... :D



...jeszcze trochę... już można "wyhodować" ludzkie ucho na świni... :szok:

Tomoe - Wto 24 Sie, 2010 08:14

Ano, nic mi innego nie pozostaje, jak pozostać przy swoim. :)
Jeśli ktoś się uparł, że ze swojego stanowiska nie ustąpi ani na jotę - to wszystkie moje argumenty odrzuci.
A skoro tak - to niech już sobie pozostanie przy swoich.

Tylko wiesz co ci powiem, Jacek?
Kiedyś się może zdarzyć taka sytuacja, że to nie "jakiemuś tam aowcowi", którego nawet nie znasz, tylko tobie będzie potrzebny nowy organ, nie wiem jaki - nerki, serce, płucoserce, wątroba?

I przypuśćmy, że ty zostaniesz potraktowany w taki sposób:
Najpierw twój lekarz transplantolog, któremu ty w zaufaniu powiesz, że chodzisz na kilka grup AA, bo ci na swoim zdrowiu i swojej trzeźwości zależy, postanowi cię zweryfikować.
Zadzwoni do jakiegoś aowca żeby się dowiedzieć, czy ty rzeczywiście chodzisz chodzisz na mityngi.
Potem ten aowiec, który cię osobiście nie zna, zrobi telefoniczne rozeznanie wśród aowców, którzy cię znają.
Ci aowcy wprawdzie potwierdzą, że ty lekarzowi nie kłamałeś, bo rzeczywiście na te mityngi
chodzisz i znają cię z nich osobiście. Bo gdybyś nie chodził, to by cię przecież nie znali. Znaczy - mówiłeś lekarzowi prawdę.
No ale... wprawdzie ci aowcy potwierdzają, że mówiłerś lekarzowi prawdę, ale to im nie wystarcza, bo oni diagnozują, że ich zdaniem ty "nie rokujesz", bo ich zdaniem zaraz po przeszczepie pójdziesz pić.
I na podstawie takich oto doniesień "siatki anonimowych donosicieli z AA" ty będziesz musiał czekać rok na przeszczep.

Doczekasz? :)

ZbOlo - Wto 24 Sie, 2010 09:42

...nie włączałem wcześniej w dyskusję, więc napiszę tylko, że bardzo się cieszę, że nie muszę podejmować takich decyzji. Dziękuję Bogu, że nie jestem lekarzem, transplantologiem...
Jacek - Wto 24 Sie, 2010 13:51

Tomoe napisał/a:
I przypuśćmy, że ty zostaniesz potraktowany w taki sposób:

w brew pozorom - ja poważnie traktuję program aowski
zostaje mnie wtenczas modlitwa
"Modlitwy o Pogodę ducha"
Boże,
użycz mi
pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,

odwagi,
abym zmieniał to,
co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Tomoe - Wto 24 Sie, 2010 14:18

"Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono"
(Wisława Szymborska)

A to, mówiąc prozą, oznacza, że nigdy nie wiesz, jak się zachowasz w danej sytuacji, dopóki się rzeczywiście nie znajdziesz w tej sytuacji. :)

Jacek - Wto 24 Sie, 2010 14:24

Tomoe napisał/a:
A to, mówiąc prozą, oznacza, że nigdy nie wiesz, jak się zachowasz w danej sytuacji, dopóki się rzeczywiście nie znajdziesz w tej sytuacji. :)

dla tegoż nie bez powodu modlitwa jest prośbą
a nie uzasadnieniem czynu pewnym
Boże,
użycz mi
pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,

Urszula - Wto 24 Sie, 2010 16:11

Tomoe, zgadzam się prawie ze wszystkim, co tu napisałaś!
Prawie, bo jednak zachowania Yura'y nie oceniałabym tak surowo. Złamał zasady AA, ale został wkręcony i zmanipulowany przez tego pseudo-lekarza.
Errare humanum est...
Z Flandrą jednak w żaden sposób zgodzić się nie mogę.
Flandra napisał/a:
dla mnie jest oczywiste, że jeśli lekarz ma wybrać komu dać wątrobę

Flandra napisał/a:
to będzie wolał dać tę wątrobę osobie zdrowej

A niby dlaczego? Czy jest Panem Bogiem, by decydować o czyimś życiu, albo śmierci? Skąd ma pewność, że dziecię z przeszczepem nie wyrośnie na przestępcę i gwałciciela, przez którego cierpieć będzie wielu ludzi?
I skąd ma pewność, że "skazany na śmierć" człowiek, któremu przeszczep mógłby przedłużyć życie o kilka miesięcy, w ostatnich dniach swej ziemskiej egzystencji nie stworzy jakiegoś dzieła na miarę Iliady, albo IX Symfonii Beethovena?
Każde ludzkie życie jest bezcenne!
I to w zalążku zaledwie, i to już narodzone, i to dojrzałe, i to "przejrzałe", chore i zdrowe. Każde trzeba ratować i podtrzymywać, na ile tylko się da.
Zgoda, "wątroby na drzewach nie rosną". Ale ten lekarz (?!) nie stanął przecież jeszcze przed wyborem, komu przeszczepić wątrobę: zatrutemu sromotnikiem małolatowi, czy alkoholikowi? Nie ma jeszcze dawcy, a on już się zastanawia, czy w ogóle warto zajmować się pacjentem!!!
Z tego co wiem, wątrobę można odbudować z niewielkiego jej fragmentu, czyli i tak nie przeszczepia się całej wątroby, więc dawca pośmiertnie może obdzielić życiem przynajmniej dwie osoby. Ale "pan dochtór" chyba zapomniał o przysiędze Hipokratesa.
Chce skreślić alkoholika w kolejce do przeszczepu, bo co? Bo alkoholik? Bo już raz miał przeszczepianą wątrobę?
I w dodatku zrzuca odpowiedzalność za podjęcie własnej decyzji na Yura'ę! Jak Yuraa wywącha wśród znajomych AA, że facio chce dalej chlać, to "pan dochtór" umyje rączki i nie będzie miał wyrzutów sumienia, że uśmiercił alkoholika.

Kulfon - Wto 24 Sie, 2010 16:21

Urszula napisał/a:
Czy jest Panem Bogiem, by decydować o czyimś życiu, albo śmierci?


ale jest takie cos jak skala ciezkosci chorob i urazow a co siem z tym wiaze selekcja pacjentow,
a juz nie wspomne o aspektach ekonomicznych jakie panuja w PL czyli ograniczone finansowanie świadczeń medycznych.

anusiak - Wto 24 Sie, 2010 16:23

Urszula napisał/a:
Bo już raz miał przeszczepianą wątrobę?
i wrócił do picia.
Flandria - Wto 24 Sie, 2010 16:31

Urszula napisał/a:
A niby dlaczego? Czy jest Panem Bogiem, by decydować o czyimś życiu, albo śmierci?

piszesz tak, jakbyś się urwała z księżyca

a jak jest w USA ? żeby się leczyć musisz mieć ubezpieczenie
fakt, tam lekarze nie grają Panów Bógów - tam załatwia to system ubezpieczeniowy - masz kasę na ubezpieczenie to bedziesz żyć, nie masz kasy - to sam jesteś sobie winien.

Urszula - Wto 24 Sie, 2010 18:25

Kulfon napisał/a:
ale jest takie cos jak skala ciezkosci chorob i urazow a co siem z tym wiaze selekcja pacjentow,
a juz nie wspomne o aspektach ekonomicznych jakie panuja w PL czyli ograniczone finansowanie świadczeń medycznych.

Zgoda! Kasa najważniejsza, ale lekarzy powinny obowiązywać nieco inne kryteria...
Flandra napisał/a:
masz kasę na ubezpieczenie to bedziesz żyć, nie masz kasy - to sam jesteś sobie winien.

Taka jest prawda, ale wszystko buntuje się we mnie przeciwko takiemu stawianiu sprawy!
Swojego zdania względem lekarza, który z góry zakłada, że nie ma sensu ratować czyjegoś życia, nie zmienię!

Urszula - Wto 24 Sie, 2010 18:33

Flandra napisał/a:
piszesz tak, jakbyś się urwała z księżyca

A bo jest trochę tak, jakbym w tej chwili mieszkała właśnie na księżycu...
Kasiora, wyścig szczurów, w tej pieprzonej Hameryce człowiek w ogóle się nie liczy! Miałam nadzieję, że w Polsce jest przynajmniej ciut inaczej... Ale widzę, że jest jeszcze gorzej, niż w Stanach.

Urszula - Wto 24 Sie, 2010 19:28

Kulfon napisał/a:
Flonderko dobrze prawisz, ale cos taka uszczypliwa ??

Wypowiedzi Flandy nie odbieram jako uszczypliwości!
Prawdę prawi... Zawsze tak było, że "kto ma pełen trzos, nie straszny mu los".
Ale wracając do tematu: - to nie Yuraa powinien decydować o tym, czy facetowi przeszczepić wątrobę! I to nie Yuraa powinien odczuwać dyskomfort na skutek złamania zasad AA! Yuraa został podpuszczony, zmanipulowany i zadziałał w dobrej wierze, więc to nie Yuraa powinien mieć ten moralny dylemat!
Cała wina spoczywa na konowale, który złamał tajemnicę lekarską i jeszcze wypuścił Yura'ę na tego rodzaju "szpiegostwo"...
Yuraa, nawet już o tym nie myśl!!! Jesteś w porządku, bo postąpiłeś zgodnie z własnym sumieniem.
Przecież chciałeś pomóc, a nie zaszkodzić, prawda?
Co prawda dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, ale gdyby się trzymać tego porzekadła to nikt z nas palcem by nie kiwnął w żadnej cudzej sprawie.

czarna róża - Wto 24 Sie, 2010 20:10

A ja teraz mam dylemat czy wyrazic zgodę na przeszczep gdyby coś mi się stało...jeśli ktoś ma moją wątrąbę po mojej śmierci sobie przepic..to wolałabym żeby jednak komuś posłużyła.Mam nadzieję że rodzina która wyraziła zgodę na przeszczep po kimś bliskim nie wie że facet ją po prostu przechlał i teraz liczy na nową..to zbyt poważna sprawa.
Tomoe,widzę że jesteś służbistką..a życie nie jest czarno-białe,zwłaszcza w przypadku alkoholików.Ja nadal twierdzę że lekarz zawalczył o faceta chociaż wy to odbieracie inaczej..i dobrze facet będzie poobserwowany,czy uczęszcza na mitingi,jak się sprawuje,może nawet nie będzie wiedziec że ma nóż na gardle..a może wie?A znając życie i tak dostanie tą wątrobę..moze po prostu nie dadzą mu jakiejś młodej a po kimś starszym.
Jeśli alkoholizm to choroba to traktujmy ją jak chorobę..tym bardziej że nasz bohater że tak powiem,sam używa tego argumentu u lekarza,usprawiedliwiając się że chodzi na mitingi,terapie itd..więc niech to udowodni..

Kulfon - Wto 24 Sie, 2010 20:18

Alkoholizm, narkomania, HIV sa bezwzglednymi przeciwskazaniami do przeszczepu watroby.

zrodlo
Wujek Google

Wiedźma - Wto 24 Sie, 2010 20:20

Kulfon napisał/a:
Alkoholizm, narkomania, HIV sa bezwzglednymi przeciwskazaniami do przeszczepu watroby.

Jeżeli tak jest i lekarz wie o alkoholiźmie pacjenta,
to po kiego grzyba zawraca d**ę Jurkowi i wpędza go w dylematy?

Urszula - Wto 24 Sie, 2010 20:33

czarna róża napisał/a:
Tomoe,widzę że jesteś służbistką..a życie nie jest czarno-białe,zwłaszcza w przypadku alkoholików.

Życie w ogóle nie jest czarno-białe, Droga Różyczko, nawet jeśli nie chodzi o alkoholików!
I każdy chciałby, żeby jego organ uratował życie lub zdrowie jakiegoś wartościowego człowieka. Sęk w tym, że ten "wartościowy" może się jutro ześwinić, a ten potępiany przez opinię publiczną może być po latach wyniesiony na ołtarze.
Dlatego tak ważną jest zasada zachowania anonimowości dawcy i biorcy organów.

Kulfon - Wto 24 Sie, 2010 20:40

Kulfon napisał/a:
to po kiego grzyba zawraca d**ę Jurkowi i wpędza go w dylematy?


zapewne chcial sie upewnic czy alkoholik jest czynny ??

pacjent mogl klamac ....

czarna róża - Wto 24 Sie, 2010 20:57

Czyli najlepiej by było dawac szanse..bez końca..może otrząśnie się po 2 a może po 10 wątrobie..należy mu się ...
Tomek - Wto 24 Sie, 2010 20:59

Kulfon napisał/a:
Alkoholizm, narkomania, HIV sa bezwzglednymi przeciwskazaniami do przeszczepu watroby.

zrodlo
Wujek Google


alkoholizm nie jest przeciwskazaniem - czynny tak, przed przeszczepem musi być rok karencji od alkoholu i jak wynika ze statystyk USA (duzo robia, dużo statystyk, albo cholera wie co, moze maja jak u ruskich wsio policzone) prawdopodobieństwo u leczącego się przez rok alkoholika przyjęcia szczepu jest wieksze niz u niealkoholika, ale pod warunkiem, że nie będzie łykał przez rok po szczcepie, żródła nie podam, nie pamietam, ale nie wiem czy u nas na Dekadencji w stratach zdrowotnych coś o tym nie ma

Jacek - Wto 24 Sie, 2010 20:59

czarna róża napisał/a:
chociaż wy

Ewuniu też cię kocham :skromny:

Tomek - Wto 24 Sie, 2010 21:02

a poczytajcie sobie na swoim własnym forum o wątrobie - jest i o swzczepieniach jej u alkoholików ino co piszą o 6 miesiacach niepicia przed i po
Jacek - Wto 24 Sie, 2010 21:05

Tomek napisał/a:
a poczytajcie sobie na swoim własnym forum o wątrobie

pfi tam :beba:
mnie to zastanawia ,że my tu gadu gadu
a ten lekarz już dawno o sprawie zapomniał :skromny:

anusiak - Śro 25 Sie, 2010 06:09

Urszula napisał/a:
Cała wina spoczywa na konowale,
Jakim konowale?

Poppieram tego lekrza i metody przez niego zastosowane (nie popieram wykonania, ktore moim zdaniem bylo nieprofesjonalne).

Transplantacja organu to jest bardzo poważne przedsięwzięcie. W Polsce brakuje organów, pieniędzy, transplantologów, krwi.

Jakies kryteria selekcji biorców być muszą.

Tomoe - Śro 25 Sie, 2010 10:12

Urszula napisał/a:
Tomoe, zgadzam się prawie ze wszystkim, co tu napisałaś!
Prawie, bo jednak zachowania Yura'y nie oceniałabym tak surowo. Złamał zasady AA, ale został wkręcony i zmanipulowany przez tego pseudo-lekarza.
Errare humanum est...


Uleńko kochana, to oznacza że zgadzasz się absolutnie ze wszystkim, co ja napisałam.
Bo ja mam dokładnie takie samo zdanie, jak ty! :)

Z jedną malutką wszakże różnicą.
Nie "został wkręcony i wmanipulowany" tylko "pozwolił się wkręcić i wmanipulować".
To jest taka sama malutka różnica, jak pomiędzy sformułowaniem "uciekł mi autobus" a "spóżniłem się na autobus".

Urszula - Śro 25 Sie, 2010 14:50

Tomoe napisał/a:
Nie "został wkręcony i wmanipulowany" tylko "pozwolił się wkręcić i wmanipulować".
To jest taka sama malutka różnica, jak pomiędzy sformułowaniem "uciekł mi autobus" a "spóżniłem się na autobus".


:lol2: :lol2: :lol2:

Tomek - Śro 25 Sie, 2010 16:26

[quote="TomoeNie "został wkręcony i wmanipulowany" tylko "pozwolił się wkręcić i wmanipulować".
To jest taka sama malutka różnica, jak pomiędzy sformułowaniem "uciekł mi autobus" a "spóżniłem się na autobus".[/quote]

zaraz dał sie zmanipulować, to był dobrze wykreowany dialog

cóż dzisiaj nawet kłamstwo się studiuje - tzn. marketing,
takie czasy

Urszula - Śro 25 Sie, 2010 22:29

Tomek napisał/a:
cóż dzisiaj nawet kłamstwo się studiuje - tzn. marketing,
takie czasy

Dokładnie to miałam na myśli, Tomku!
Nawet najmądrzejsi ludzie czasem dają się podejść sprytnie sformułowanym żądaniom, a szczególnie wtedy, gdy wjeżdża się im na ambicję, odwołuje się do ich znaczenia w życiu społecznym, zapewnia, że ich opinia jest bardzo cenna w danej sprawie, itd, itp.
Wtedy człowiek (bez zastanowienia) ze skóry wyłazi, by sobie samemu udowodnić , że tak właśnie jest! Że jego opinia się liczy, że może się przyczynić do czegoś dobrego i może pomóc innym...
Po prostu chce się wtedy działać i ta chęć działania jest sama w sobie wartością pozytywną.
Zwykle dopiero po niewczasie pojawiają się wątpliwości i rozważania, co właściwie uczyniliśmy zmanipulowani sprytnie przez tę, czy inną osobę.

anusiak - Czw 26 Sie, 2010 06:52

:shock:

Dlaczego Waszym zdaniem zostal zmanipulowany?

Urszula - Czw 26 Sie, 2010 15:28

anusiak napisał/a:
Dlaczego Waszym zdaniem zostal zmanipulowany?

A nie został?
Tak sam z siebie leciał do lekarza z opinią o alkoholiku?
Lekarz musiał zapewne użyć jakichś sprytnie sformułowanych argumentów, by namówić Yura'ę do złamania zasad AA.

anusiak - Pią 27 Sie, 2010 08:09

Urszula napisał/a:
anusiak napisał/a:
Dlaczego Waszym zdaniem zostal zmanipulowany?

A nie został?
Tak sam z siebie leciał do lekarza z opinią o alkoholiku?
Lekarz musiał zapewne użyć jakichś sprytnie sformułowanych argumentów, by namówić Yura'ę do złamania zasad AA.



Uzyl normalnych, racjonalnych argumetnow. Ja tu nie widze żadnego fortelu czy podstepu. Dla mnie facet postapil bardzo racjonalnie i ciesze sie, ze przy weryfikacji potencjalnych biorców są stosowane takie metody.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group