To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - A może lepiej separacja?

Linka - Wto 24 Sty, 2012 10:58

Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Wspólne mieszkanie małżonków — nie. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu osoba współuzależniona na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne.

Niektórzy doradcy duchowi wyrażają obawy, czy w ogóle można wziąć pod uwagę separację w sytuacji choroby alkoholowej i czy współuzależniony — na skutek cierpienia - nie jest skłonny do pochopnego podjęcia decyzji o rozstaniu. Doświadczenie wskazuje, że — zwłaszcza kobietom współuzależnionym - grozi raczej tendencja odwrotna. W Polsce żyją tysiące kobiet, które przez dziesiątki lat są maltretowane przez mężów alkoholików, a mimo to nie decydują się na czasowe nawet rozstanie. Fakt ten nie jest zaskoczeniem, gdyż jednym z podstawowych symptomów współuzależnienia jest tendencja, by trwać w toksycznym związku. Tendencja ta widoczna jest zdecydowanie bardziej u kobiet niż u mężczyzn. Okazuje się bowiem, że 90% kobiet pozostaje we wspólnocie mieszkania z alkoholikiem, podczas gdy 90% mężczyzn opuszcza swoje żony — alkoholiczki.


Źródło: Ks. Marek Dziewiecki (red.), Nowe przesłanie nadziei, Warszawa 2000,

jamesjamesbond - Wto 24 Sty, 2012 11:57

Dziękuję Linka. Dziewiecki- to jest klasa...
Linka - Wto 24 Sty, 2012 15:51

jamesjamesbond napisał/a:
Dziękuję Linka. Dziewiecki- to jest klasa...



Linka napisał/a:
Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności

czyli z tym też się zgadzasz?

OSSA - Wto 24 Sty, 2012 16:46

Linka napisał/a:
jamesjamesbond napisał/a:
Dziękuję Linka. Dziewiecki- to jest klasa...



Linka napisał/a:
Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności

czyli z tym też się zgadzasz?


Linka poruszyłaś bardzo ważny temat "separacji" może warto wydzielić go z wątku Bonda.

Jest bardzo dużo osób, które ze względów światopoglądowych, społecznych i obyczajowych nie godzą się na rozwód. W niektórych środowiskach kobieta po rozwodzie traktowana jest jak osoba niższej kategorii , wiele kobiet godzi się życie ze sprawcą przemocy byle tylko dzieci nie chodziły z piętnem rozbitej rodziny.

Polskie prawo cywilne pozwala na rozstanie małżonków poprzez "separację" jak słusznie zauważyłaś takie wyjście dopuszcza również kościół katolicki.


Dlatego proponuję wydzielić ten temat z tego wątku i założyć odrębny , co ty na to ??

Linka - Wto 24 Sty, 2012 19:23

Cytat:
Linka poruszyłaś bardzo ważny temat "separacji" może warto wydzielić go z wątku Bonda.


Halibut napisał/a:
. Jeżeli dla Bonda rozwód jest nie do przyjęcia to szuka na siłę sposobów ułożenia dysfunkcyjnego związku w ramach trwającego za wszelka cenę małżeństwa, co często niestety bywa niemożliwe. Bond nie przyjmuje do wiadomości, że czasem lepiej się rozstać niż brnąć na siłę do przodu razem

to była moja odpowiedź na ten post, natomiast myslę że wątek o separacji może być potrzebny.

Halibut - Śro 25 Sty, 2012 09:13

Linka napisał/a:
Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja,


Separacja w wielu wypadkach jest na pewno słusznym krokiem. Jednak nie rozwiązuje definitywnie problemu. To forma zawieszenia, czas na ułożenie spraw. Separacja nie daje prawa do zawarcia kolejnego związku małżeńskiego, ani jak mi się wydaje w wypadku separacji, o której piszesz również nie daje prawa na związanie się z nowym partnerem. Zakładając, że sprawy ułożą się pomyślnie, mąż przestanie pic i stanie się odpowiedzialnym i godnym zaufania partnerem to wszystko w porządku, separacja spełniła swoją rolę. Ale statystyki dla alkoholików są bezlitosne, co dalej, jeżeli partner nie pokona nałogu? Pozostaje chyba tylko separacja do końca życia. Czyli dla kobiety życie i wychowywanie dzieci bez pomocy partnera, ojca. Pewnie to lepsze od życia pod jednym dachem z nieodpowiedzialnym alkoholikiem, ale czy jest to zadawalające rozwiązanie problemu, czy kobieta dalej nie pozostaje ofiarą nieodpowiedzialności czy choroby swojego męża, prowadząc samotne życie. W tym wypadku pełne odzyskanie wolności i możliwości stanowienia o sobie i swoim życiu daje rozwód, czy też unieważnienie małżeństwa, a ten dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne jest niemożliwy, przynajmniej w przeważającej większości wypadków.

A wracając do Bonda i jego rozumienia dobroci w zwiazku to zawsze można tak jak ksiądz na kazaniu powiedział: :p

jamesjamesbond napisał/a:
I tak to leciało w skrócie: on pije i bije a ona jest dla niego dobra i zawsze go chwali. Czemu mnie chwalisz?- pyta mąż. Bo może staniesz się taki jak mówię. On się taki staje. Happy end. Ksiądz przechodzi od tego przypadku do treści ewangelii naprawdę logicznie nawiązując- jak, nie pamiętam ale udało mu się.

Linka - Śro 25 Sty, 2012 12:56

Halibut napisał/a:
Separacja w wielu wypadkach jest na pewno słusznym krokiem. Jednak nie rozwiązuje definitywnie problemu. To forma zawieszenia, czas na ułożenie spraw. Separacja nie daje prawa do zawarcia kolejnego związku małżeńskiego, ani jak mi się wydaje w wypadku separacji, o której piszesz również nie daje prawa na związanie się z nowym partnerem. Zakładając, że sprawy ułożą się pomyślnie, mąż przestanie pic i stanie się odpowiedzialnym i godnym zaufania partnerem to wszystko w porządku, separacja spełniła swoją rolę. Ale statystyki dla alkoholików są bezlitosne, co dalej, jeżeli partner nie pokona nałogu? Pozostaje chyba tylko separacja do końca życia. Czyli dla kobiety życie i wychowywanie dzieci bez pomocy partnera, ojca. Pewnie to lepsze od życia pod jednym dachem z nieodpowiedzialnym alkoholikiem, ale czy jest to zadawalające rozwiązanie problemu, czy kobieta dalej nie pozostaje ofiarą nieodpowiedzialności czy choroby swojego męża, prowadząc samotne życie. W tym wypadku pełne odzyskanie wolności i możliwości stanowienia o sobie i swoim życiu daje rozwód, czy też unieważnienie małżeństwa, a ten dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne jest niemożliwy, przynajmniej w przeważającej większości wypadkó


Wiele kobiet, które znam ma taki uraz do mężczyzn w ogóle , że nie mają ochoty na kolejny związek. Poza tym potrzebny jest czas na naprostowanie celownika , bo każdy kolejny partner może okazać się uzaleznionym.
Dla mnie to czas na pokochanie siebie, na poczucie się dobrze we własnym towarzystwie, na odbudowanie poczucia własnej wartości.
Nie muszę żyć uwieszona na mężczyźnie.Samotne życie nie jest ułomnością.
Separacja jest znacznie łatwiejsza do uzyskania niż rozwód, a ma takie same skutki prawne poza możliwościa zawarcia kolejnego związku.I nie wyklucza rozwodu.
Znam też panią , która po pól roku po rozwodzie znów wzięła ślub a on jak pił tak pije nadal cf2423f
Dla mnie nie jest czekaniem aż mąż wytrzeźwieje, ale właśnie odseparowaniem się.

OSSA - Śro 25 Sty, 2012 18:14

Halibut napisał/a:
Separacja w wielu wypadkach jest na pewno słusznym krokiem. Jednak nie rozwiązuje definitywnie problemu. To forma zawieszenia, czas na ułożenie spraw


Moim zdaniem separacja jest bardzo słusznym krokiem , dla osób które ze względów religijnych , społecznych nie są gotowe na rozwód.

Co daje separacja:
1. sąd orzeka wysokość alimentów na dzieci, w szczególnych przypadkach również na małżonka,
2. znosi wspólnotę ustawową małżeńską, czyli nie odpowiadamy za długi męża, wszystko co
zarobimy, kupimy stanowi naszą własność,
3. w przypadku gdy małżonkowie po separacji mieszkają nadal razem sąd może określić zasady korzystania ze wspólnego mieszkania,
4. możemy podzielić wspólny majątek,

Słusznie zauważył Halibut jest to stan zawieszenie nie możemy zawrzeć kolejnego małżeństwa.

Separacja daje czas na zastanowienie możemy wystąpić do sądu o zniesienie separacji jeśłi partner podejmie terapię i nadal będziemy chcieli być razem.
Jeśli nie zawsze możemy się rozwieść.

Z praktycznego punktu widzenia separacje dużo łatwiej przeprowadzić, do orzeczenia separacji wystarczy, że rozkład pożycia jest trwały. Często za zgodą małżonków można uzyskać separację już na pierwszej sprawie.
Możemy w ten sposób uniknąć wieloletniego prania brudów przed sądem, a tym samym możemy szybciej uzyskać alimenty na dzieci, zabezpieczyć siebie przed skutkami zaciągania zobowiązań przez współmałżonka.

Separacja nie wyklucza rozwodu jeśli po jakimś czasie uznamy, że chcemy ponownie ułożyć sobie życie, zawsze możemy to zrobić.

jamesjamesbond - Śro 25 Sty, 2012 19:42

Ale tam było o tym że lepiej być razem w domku... Mi parę osób doradzało zmianę kobiety- a zostałem przy tej pierwszej jedynej, którą kocham.

Jakby co przepraszam za offtop.

OSSA - Śro 25 Sty, 2012 19:56

jamesjamesbond napisał/a:
Ale tam było o tym że lepiej być razem w domku...


Bond jak komuś dobrze razem to występuje o separację. 23r 23r

Przecież człowiek przy zdrowych zmysłach wybiera takie rozwiązanie jak nie może żyć w związku, a nie jest gotowy na rozwód.

jamesjamesbond - Śro 25 Sty, 2012 20:16

Jakoś najbardziej mi się nie podobają tzw rozwody kościelne i separacje, bardziej niż rozwód. Ach jakie to ciężkie sprawy. Pamiętam kiedyś mój dzieciak odważył się powiedzieć, że powinniśmy się rozwieść. I to akurat wtedy kiedy z żoną "mizdrzyliśmy" się do siebie, widać było że jest nam ze sobą dobrze- a córka czuła się zazdrosna.
OSSA - Śro 25 Sty, 2012 20:46

jamesjamesbond napisał/a:
Jakoś najbardziej mi się nie podobają tzw rozwody kościelne i separacje, bardziej niż rozwód. Ach jakie to ciężkie sprawy. Pamiętam kiedyś mój dzieciak odważył się powiedzieć, że powinniśmy się rozwieść. I to akurat wtedy kiedy z żoną "mizdrzyliśmy" się do siebie, widać było że jest nam ze sobą dobrze- a córka czuła się zazdrosna.


Mam znajomą jej były men jest alk. i wiesz przez lata nie zgadzał się na rozwód ze względów religijnych, a tak naprawdę mieszkał w jej mieszkaniu , jadł jej jedzenie, korzystał ze wszystkiego za nic nie płacąc , kradnąc jej pieniądze itd.

Jak to się ma do głębokiej wiary i dziesięciu przykazań. :mysli: :mysli:


Ostatecznie się rozwiodła jest szczęśliwa nikt jej nie okrada , nie wyżera jedzenia dla dzieci, on skończył w kanałach, ale to już nie jej problem. Jakoś nawet kościół go nie przygarnął , nie zapewnił darmowego wiktu i opierunku.

Nie pitol mi tu farmazonów, o wierze, bogu i jedności rodziny za wszelką cenę. :[

Flandria - Śro 25 Sty, 2012 22:08

OSSA napisał/a:
Nie pitol mi tu farmazonów, o wierze, bogu i jedności rodziny za wszelką cenę.

a w którym miejscu Bond o tym napisał ? :shock:

Linka - Czw 26 Sty, 2012 11:39

Klaro dziękuję za wydzielenie wątku.
Napiszę o sobie. Przez wiele lat zadawano mi pytanie "dlaczego się nie rozwiedziesz?"
To pytanie mnie wręcz odrzucało, to, że na terapii były same rozwiedzione kobiety spowodowało min. że przestałam tam chodzić. Gdy zgłosiłam męża do Gminnej Komisji znów usłyszałam to pytanie. Nie wiem jak to powiedzieć ale nie chciałam po raz kolejny tłumaczyć dlaczego. W obliczu takich pytań czasem czułam się winna, że się jeszcze nie rozwiodłam.
A ja nie chciałam, nie wyobrażałam sobie życia w pojedynkę, bez przytulania , bez sexu :oops:
Dopiero gdy trafiłam na Al-anon zaczęłam sobie wszystko układać, tam nikt nie pytał dlaczego się nie rozwiodłam.
Powoli uczyłam się żyć obok alkoholika bez zadręczania się , bez kontrolowania. Zaczęłam żyć własnym życiem i okazało się, że coraz mniej nas łączy.
W pewnym sensie my już jesteśmy w separacji.

OSSA - Czw 26 Sty, 2012 17:33

Linka napisał/a:
Przez wiele lat zadawano mi pytanie "dlaczego się nie rozwiedziesz?"
To pytanie mnie wręcz odrzucało, to, że na terapii były same rozwiedzione kobiety spowodowało min. że przestałam tam chodzić. Gdy zgłosiłam męża do Gminnej Komisji znów usłyszałam to pytanie. Nie wiem jak to powiedzieć ale nie chciałam po raz kolejny tłumaczyć dlaczego


Miałam bardzo podobne doświadczenia , znajomi i rodzina zadawała mi pytanie dlaczego...?
Najgorsze były osoby, które nigdy nie doświadczyły przemocy i nie miały pojęcia jak wygląda życie z osobą uzależnioną. Do końca życia nie zapomnę zdania "ONA BY SOBIE NA TAKIE TRAKTOWANIE NIE POZWOLIŁA", czułam się gorsza, bo ja pozwalałam by mnie poniżano, upokarzano , oczywiście buntowałam się, ale nie na tyle skutecznie by się rozwieść.

Niestety wszyscy ci doradcy jak przyszło do konkretnej pomocy np. mieli zeznawać w sądzie, czy na komisji dsv5gh .
Zostałam z całym tym bajzlem zupełnie sama, dlatego rozwiodłam się bez orzekania o winie, dzieci w między czasie dorosły, podczas sprawy rozwodowej byli już pełnoletni, ale nawet oni odmówili składania wyjaśnień. Mieli prawo ostatecznie to ich ojciec.

Ponieważ on zaczął pożyczać pieniądze w bankach, kolejne karty kredytowe, poręczenia kredytów dla osób mało wiarygodnych. Chciałam zabezpieczyć się przed skutkami jego decyzji, dlatego zgodziłam się na szybki rozwód.

On miał się wyprowadzić i tu psikus od czasu naszego rozwodu on przestał pić :szok: , zlikwidował zbędne karty kredytowe, w tym celu zaciągnął kredyt konsolidacyjny i stopniowo zmniejsza swoje zadłużenie.
Ponieważ jest trzeźwy nasze relacje są poprawne, wiele nas łączy, umiemy ze sobą rozmawiać, mamy wspólne pasję , znajomych, dopiero teraz mogę na niego liczyć.

Oczywiście są też trudne chwile (nawrót jego picia we wrześniu ubr.) dlatego w mojej sytuacji separacją skutecznie zabezpieczyła by mnie przed konsekwencjami jego decyzji. Zwłaszcza, że nadal mieszkamy razem i póki on jest trzeźwy jego obecność w domu mi odpowiada. Nie mam zamiaru układać sobie życia od nowa z innym partnerem.

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 08:54

Linka napisał/a:
A ja nie chciałam, nie wyobrażałam sobie życia w pojedynkę, bez przytulania , bez sexu

Linka napisał/a:
Powoli uczyłam się żyć obok alkoholika bez zadręczania się , bez kontrolowania. Zaczęłam żyć własnym życiem i okazało się, że coraz mniej nas łączy.

Linka napisał/a:
W pewnym sensie my już jesteśmy w separacji.


To w pewnym sensie rozwiązałaś problem. I pewnie w pewnym sensie jesteś szczęśliwa.
A tak na poważnie - co dalej? Zadawala Cię to co osiągnęłaś?

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 09:26

Linka napisał/a:
Nie muszę żyć uwieszona na mężczyźnie.Samotne życie nie jest ułomnością.


Pewnie, że nie jest. Jeżeli taki jest twój wybór i czujesz się z tym dobrze to bez wątpienia tak powinnaś zrobić. Ale jak to ma się do tego?

Linka napisał/a:
nie wyobrażałam sobie życia w pojedynkę, bez przytulania , bez sexu

Linka napisał/a:
Wiele kobiet, które znam ma taki uraz do mężczyzn w ogóle , że nie mają ochoty na kolejny związek. Poza tym potrzebny jest czas na naprostowanie celownika

olga - Pią 27 Sty, 2012 09:48

Halibut napisał/a:
Linka napisał/a:
Wiele kobiet, które znam ma taki uraz do mężczyzn w ogóle , że nie mają ochoty na kolejny związek.


A musi to być związek w ścisłym tego słowa znaczeniu? Koniecznie trzeba razem mieszkać, mieć wspólne rachunki, zobowiązania,szmaty do prania, skarpetki przy łóżku, zadeptaną podłogę? Przecież można spotykać się kiedy ma się ochotę i w ten sposób zaspokajać swoje potrzeby bliskości, akceptacji

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 09:56

olga411 napisał/a:
A musi to być związek w ścisłym tego słowa znaczeniu? Koniecznie trzeba razem mieszkać, mieć wspólne rachunki, zobowiązania,szmaty do prania, skarpetki przy łóżku, zadeptaną podłogę? Przecież można spotykać się kiedy ma się ochotę i w ten sposób zaspokajać swoje potrzeby bliskości, akceptacji


Linka napisał/a:
Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej.

olga - Pią 27 Sty, 2012 10:05

Myślisz, że młodzi ludzie prezentują aż tak radykalne postawy żeby wyrzec się chwil szczęścia w imię jakiejś tam przysięgi? Tym bardziej, że to ta druga strona jej nie dotrzymała?
Ja czuję się całkowicie zwolniona z jakichkolwiek obowiązków wobec niego. Rozwód pozwolił mi poczuć się wolną osobą całkowicie decydującą o swoim losie.

Linka - Pią 27 Sty, 2012 10:09

od tego momentu
Cytat:
A ja nie chciałam, nie wyobrażałam sobie życia w pojedynkę, bez przytulania , bez sexu :oops:

do tego
Linka napisał/a:
Nie muszę żyć uwieszona na mężczyźnie.Samotne życie nie jest ułomnością

droga była długa i bardzo wyboista.
Gdyby nie jedno zdarzenie w moim życiu to nawet na separację bym się nie zdecydowała.

olga - Pią 27 Sty, 2012 10:12

Linka napisał/a:
A ja nie chciałam, nie wyobrażałam sobie życia w pojedynkę, bez przytulania , bez sexu :oops:


Życie z czynnym alko pod jednym dachem to jest życie w pojedynkę bez przytulania i sexu

Linka - Pią 27 Sty, 2012 10:13

Halibut napisał/a:
To w pewnym sensie rozwiązałaś problem. I pewnie w pewnym sensie jesteś szczęśliwa

A kto powiedział że jestem, ja bywam szczęśliwa.

Linka - Pią 27 Sty, 2012 10:16

olga411 napisał/a:
Życie z czynnym alko pod jednym dachem to jest życie w pojedynkę bez przytulania i sexu

tak , tylko mnie musiał ktoś powiedzieć-"przecież ty już jestes sama " dopiero dotarło :oops:

olga - Pią 27 Sty, 2012 10:21

Linka napisał/a:
ktoś powiedzieć-"przecież ty już jestes sama "


Ja sobie uświadomiłam już dawno temu, jak mój jeszcze w miarę funkcjonował i w dużym stopniu wypełniał swoje role społeczne. Gdy spał odwrócony do mnie d**ą a ja nie miałam z kim rozmawiać o sprawach swoich, dzieci, domowych bo go to nie ineresowało. A później było tylko coraz gorzej. Jedyne czym się interesował to żebym tylko nie straciła pracy (bo kto by go utrzymywał - w domyśle)

Linka - Pią 27 Sty, 2012 10:35

Cytat:

Myślisz, że młodzi ludzie prezentują aż tak radykalne postawy żeby wyrzec się chwil szczęścia w imię jakiejś tam przysięgi? Tym bardziej, że to ta druga strona jej nie dotrzymała?
Ja czuję się całkowicie zwolniona z jakichkolwiek obowiązków wobec niego. Rozwód pozwolił mi poczuć się wolną osobą całkowicie decydującą o swoim losie.


No cóż ja jestem praktykującą katoliczką, a to zobowiązuje.

olga - Pią 27 Sty, 2012 11:13

Linka napisał/a:
to zobowiązuje.

Szanuję to.
Jednakże ja uważam, że zobowiązania wobec siebie samej są na pierwszym miejscu. To ja mam być szczęśliwa. A może szczęśliwy człowiek to szczęśliwy Bóg. Przecież nawet niektórzy księża nie dotrzymują celibatu, skąd wiemy, że Bogu się to nie podoba. Zadowolony człowiek to dobry pracownik.

Linka - Pią 27 Sty, 2012 11:18

olga411 napisał/a:
Jednakże ja uważam, że zobowiązania wobec siebie samej są na pierwszym miejscu

uznajmy więc, że na razie nikogo odpowiedniego dla mnie na horyzoncie nie ma.

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 11:23

Linka napisał/a:
No cóż ja jestem praktykującą katoliczką, a to zobowiązuje.

No właśnie, rozumiem to i szanuję. Temat jest o separacji osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne. Napisałaś wcześniej, przynajmniej tak zrozumiałem w kontekście pozostałych wpisów, w poprzednim temacie, z którego został wydzielony wątek o separacji, że separacja dokonana przed sądem kościelnym jest rozwiązaniem trudnego problemu przemocy i braku odpowiedzialności partnera w chorobie alkoholowej i współuzależnienia w związku małżeńskim. Pewnie w wielu wypadkach masz rację, ale w wielu jest to tylko doraźnym rozwiązaniem problemu i skutkuje dalszymi negatywnymi konsekwencjami. Życie samotnie lub z rodziną bez męża nie jest naturalnym stanem dla większości kobiet i rodzi problemy deficytu emocjonalnego. O problemach materialnych i codziennych nie będę pisał, ponieważ teoretycznie mąż w trakcie separacji płaci alimenty a kobieta jak się uprze to pomaluje mieszkanie, naprawi kran i przyniesie węgiel z piwnicy, zresztą, od czego jest rodzina albo sąsiedzi. :p Nie krytykuję twojej decyzji i przekonań, rozumiem je i szanuję, zastanawiam się jednak nad tym, co napisała Olga 411:


olga411 napisał/a:
Jednakże ja uważam, że zobowiązania wobec siebie samej są na pierwszym miejscu. To ja mam być szczęśliwa. A może szczęśliwy człowiek to szczęśliwy Bóg. Przecież nawet niektórzy księża nie dotrzymują celibatu, skąd wiemy, że Bogu się to nie podoba. Zadowolony człowiek to dobry pracownik.

esaneta - Pią 27 Sty, 2012 11:23

Dziewczyny, tak Was tutaj wnikliwie podczytuję.
Własnie przymierzam się do tego ostatecznego kroku i odkryłam w sobie ogromny bunt, kłóci mi sie całe wnetrze - emocje, uczucia, wartości, które wyznaję.
Terapeutka w moim OTU umówiła mnie na spotkanie z psychologiem, który jest również ksiedzem. Rzadko bywam w kościele, rzadko sie modlę - moim życiowym drogowskazem, kręgosłupem moralnym jest Dekalog.
Podczas zlotu Beti pozyczyła mi "Buty mojego męża" - świetna - a tam znalazłam ciekawe zdanie: "Masz kochać bliźniego jak siebie samego. Tylko tyle. Jeśli siebie nie kochasz tak, jak powinnaś kochać siedzibę, światynię Ducha Świętego, to jak możesz kochać bliźniego?"
Nie chcę podeptac siebie na ołtarzu małżeństwa.

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 11:27

Linka napisał/a:
uznajmy więc, że na razie nikogo odpowiedniego dla mnie na horyzoncie nie ma.


Teraz rozumiem. ;) Mój powyższy post jest zbyteczny.

olga - Pią 27 Sty, 2012 11:49

Halibut napisał/a:

Linka napisał/a:
uznajmy więc, że na razie nikogo odpowiedniego dla mnie na horyzoncie nie ma.


Ja czuję, że dopóki alko będzie w domu to nikt odpowiedni się nie znajdzie.

Linka - Pią 27 Sty, 2012 11:53

esaneta napisał/a:
Własnie przymierzam się do tego ostatecznego kroku i odkryłam w sobie ogromny bunt, kłóci mi sie całe wnetrze - emocje, uczucia, wartości, które wyznaję


to jest też o mnie... pomiędzy tym co chciałabym, a co mogę.....
pomiędzy sercem, ciałem a sumieniem.........

Linka - Pią 27 Sty, 2012 12:04

Halibut napisał/a:
Życie samotnie lub z rodziną bez męża nie jest naturalnym stanem dla większości kobiet i rodzi problemy deficytu emocjonalnego

tylko tak żyje bardzo wiele kobiet niekoniecznie z własnego wyboru. Wydaje mi się, że to ze nie wyobrazałam sobie samotnego życia trzymało mnie przy alkoholiku.
Halibut napisał/a:
O problemach materialnych i codziennych nie będę pisał, ponieważ teoretycznie mąż w trakcie separacji płaci alimenty a kobieta jak się uprze to pomaluje mieszkanie, naprawi kran i przyniesie węgiel z piwnicy, zresztą, od czego jest rodzina albo sąsiedzi:

To powyżej to codzienność wielu współuzależnionych.

Halibut , czy mam rozumieć że mam szukać kogoś przy kim nie będę miała problemów materialnych, najlepiej "złotej rączki"???

Linka - Pią 27 Sty, 2012 12:19

Na dzień dzisiejszy robię to, na co jestem gotowa.
Nie porywam się z motyka na księżyc.
Robię to co jeszcze 5 m-cy temu było dla mnie niemożliwe .
Tylko tyle albo aż tyle.
Co będzie dalej,nie wiem....

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 12:36

Linka napisał/a:
Halibut , czy mam rozumieć


Nie po prostu powinnas dokonac wyboru pomiedzy:

Linka napisał/a:
pomiędzy tym co chciałabym, a co mogę.....
pomiędzy sercem, ciałem a sumieniem.........



Ja osobiście przechyliłbym szale wyboru w kierunku

olga411 napisał/a:
ja uważam, że zobowiązania wobec siebie samej są na pierwszym miejscu. To ja mam być szczęśliwa. A może szczęśliwy człowiek to szczęśliwy Bóg.


W skrócie można ująć to w ten sposób: Na ile powinnismy rezygnować z siebie i swojego szczęścia w imię wyznawanych wartości, jeżeli te staną na drodze do możliwości spełnienia. I czy takie decyzje nie spowodują poczucia winy, które może być również znaczącym obciążeniem. Cóż każdy musi podjąć własne decyzje. Ja mam łatwiej, bo nie jestem związany wiarą.

olga - Pią 27 Sty, 2012 12:46

Ja się zdecydowałam na rozwód też z tego powodu, żeby on nie myślał sobie, że zostawiam mu jakąś furtkę, że to jest tylko na chwilę, bo separacja to coś mniej poważnego. Nie jest moim mężem i koniec. Wybrał picie a ja wolność.
Linka - Pią 27 Sty, 2012 13:06

Myślę że nie odbieram sobie prawa do szczęścia, ja je zaczynam sobie dawać, a że powoli...

Przede mną długa droga by odnaleźć przyczynę mojego trwania w tym związku.
Zważywszy na to ,że w mojej rodzinie nikogo uzależnionego nie było i nie ma, a rodzina jest bardzo duża.
Trochę już wiem, wiem,że dawałam całą siebie :(

Halibut - Pią 27 Sty, 2012 13:56

Linka napisał/a:
Myślę że nie odbieram sobie prawa do szczęścia, ja je zaczynam sobie dawać, a że powoli...

Linka napisał/a:
Przede mną długa droga by odnaleźć przyczynę mojego trwania w tym związku.

Linka napisał/a:
Trochę już wiem, wiem,że dawałam całą siebie


A co dostałaś w zamian. Pomijając złożoność sytuacji, kwestie tego, kto jest winien i czy w ogóle ktoś zawinił. Związek polega na wzajemnym dawaniu i braniu a z tego, co piszesz, ta równowaga została zakłócona i w końcu, jakie są szanse jego naprawy. Z tego, co Piszesz to sama już w nie nie wierzysz. Czasami zdarzają się sytuacje, z których nie ma dobrych wyjść i trzeba wybierać mniejsze zło, tylko po to żeby wyrwać się z matni i otworzyć sobie możliwość lepszego życia. Półśrodki nie rozwiązują problemów a czasem są przyczyną nowych. Oczywiście masz racje do decyzji trzeba dojrzeć, potrzebny jest czas, - jednak życie jest zbyt krótkie by poświęcać go na czas bycia w zawieszeniu. Czasem decyzje śmiałe, proste i intuicyjne, lepsze są od tych głęboko przemyślanych i umysłowo wywarzonych.
Sorry za mentorski ton, nic nie wiem o Tobie i Twoim związku i nie zamierzam Ci doradzać. Traktuje temat teoretycznie i tak tylko można to odbierać. Sam jestem nieźle zakręcony daleko mi, więc do oceny postępowania innych a tym bardziej doradzania.

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 16:26

Linka napisał/a:
Myślę że nie odbieram sobie prawa do szczęścia, ja je zaczynam sobie dawać, a że powoli...


Moim zadaniem to bardzo słuszna decyzja. Zaczęłam chodzić na terapie i Al-Anon w 2003 r. Przestałam chodzić jakieś dwa lata temu, ponieważ bardziej mi to zaczęło przeszkadzać niż pomagać, ale to tak na marginesie.

W tym czasie poznałam bardzo wiele współuzależnionych jedne dzięki terapii się rozwiodły inne nie , ale ani jedne ani drugie tak naprawdę nie są szczęśliwe.
Jeśli komu się wydaje, że rozwód sam jest kluczem do szczęścia , a za drzwiami sądu czeka cudowny wybranek i od tej chwili będziemy żyć jak w raku to się grubo myli.

Moje znajome rozwódki , albo nadal są same, bo ze związków wyszły tak poranione , że nie wyobrażają sobie życia z innym partnerem , albo szukają rozpaczliwie drugiej "połówki" i trafiają na jeszcze bardziej robaczywą niż poprzednia.

Dlatego uważam, że separacja sądowa zabezpiecza prawnie przed skutkami uzależnienia partnera, a nie zamyka drogi przed ostatecznym rozwiązaniem czyli rozwodem.

Przecież separacja nie wyklucza rozwodu , jak Linka w przyszłości zmieni zdanie i będzie chciała ponownie sformalizować inny związek zawsze może złożyć pozew o rozwód. Mało tego moim zdaniem (nie jestem prawnikiem) , ale faktyczna separacja świadczy o trwałym i zupełnym rozpadzie małżeństwa, łatwiej uzyskać rozwód.

Jeśli natomiast partner przestanie pić, wystarczy wspólny wniosek do sądu o zniesienie separacji.

Linko nie wiem, czy ty masz orzeczoną separację, czy dopiero się zastanawiasz?
Odpowiedz jeśli możesz :prosi:

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 16:29

Halibut napisał/a:
A co dostałaś w zamian.


Dokładnie tyle samo co po orzeczeniu rozwodu, przecież do nie zmiany partnera nie trzeba być formalnie stanu wolnego. :skromny:

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 16:32

olga411 napisał/a:
Linka napisał/a:
to zobowiązuje.

Szanuję to.
Jednakże ja uważam, że zobowiązania wobec siebie samej są na pierwszym miejscu. To ja mam być szczęśliwa. A może szczęśliwy człowiek to szczęśliwy Bóg. Przecież nawet niektórzy księża nie dotrzymują celibatu, skąd wiemy, że Bogu się to nie podoba. Zadowolony człowiek to dobry pracownik.


Olga obie jesteśmy po rozwodzie i z tego co wiem obie nadal mieszkamy z byłymi mężami.
No chyba, że u ciebie coś się zmieniło ? 23r

Linka - Pią 27 Sty, 2012 16:52

OSSA napisał/a:
Linko nie wiem, czy ty masz orzeczoną separację, czy dopiero się zastanawiasz?
Odpowiedz jeśli możesz

decyzję podjęłam nieodwołalnie, przede mną złożenie wniosku.
Czekam do piątku bo chcę się skonsultowac z koleżanka prawnikiem, no i nie wiem jeszce skąd wziąc kase na opłatę.

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 17:07

Linka napisał/a:
OSSA napisał/a:
Linko nie wiem, czy ty masz orzeczoną separację, czy dopiero się zastanawiasz?
Odpowiedz jeśli możesz

decyzję podjęłam nieodwołalnie, przede mną złożenie wniosku.
Czekam do piątku bo chcę się skonsultowac z koleżanka prawnikiem, no i nie wiem jeszce skąd wziąc kase na opłatę.


Jeśli jesteś w szczególnie trudnej sytuacji finansowej możesz wystąpić do sądu o zwolnienie z kosztów sądowych, ale z tego co wiem bardzo rzadko sądy przychylają się do wniosku. :bezradny:

Kasę znajdziesz chcieć to móc :pocieszacz: Najważniejsze, że podjęłaś słuszną decyzję, życzę wytrwałości w doprowadzeniem sprawy do końca.

54rerrer 54rerrer

olga - Pią 27 Sty, 2012 22:01

OSSA napisał/a:
No chyba, że u ciebie coś się zmieniło ?


Nie, nadal mieszka u mnie, ale mam to poczucie, że nie jest moim mężem, nie jestem w najmniejszym stopniu za niego odpowiedzialna. Ja żyję swoim życiem, czuję się wolna i jest mi z tym dobrze. Dla mnie "rozwódka" - to brzmi dumnie. Jestem dumna z siebie, że miałam siłę i odwagę to zrobić i niczego nie żałuję. Nikogo nie szukam, nie chcę się z nikim wiązać, bo na pewno trafiłabym na biednego misia.
Ja byłam zwolniona z kosztów sądowych, musiałam tylko złożyć wniosek w którym udowodniłam niskie dochody. Koszty spadły na niego

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 22:12

olga411 napisał/a:
OSSA napisał/a:
No chyba, że u ciebie coś się zmieniło ?


Nie, nadal mieszka u mnie, ale mam to poczucie, że nie jest moim mężem, nie jestem w najmniejszym stopniu za niego odpowiedzialna. Ja żyję swoim życiem, czuję się wolna i jest mi z tym dobrze. Dla mnie "rozwódka" - to brzmi dumnie. Jestem dumna z siebie, że miałam siłę i odwagę to zrobić i niczego nie żałuję. Nikogo nie szukam, nie chcę się z nikim wiązać, bo na pewno trafiłabym na biednego misia.


No to obie żyjemy w chorym układzie. :pocieszacz:

Również nikogo nie szukam i nie chcę się z nikim wiązać, od półtora roku on jest trzeźwy, ale jakby zapił będę czuła żal , smród, złość i żaden wyrok tego nie zmieni. :bezradny:

olga - Pią 27 Sty, 2012 22:17

OSSA napisał/a:
od półtora roku on jest trzeźwy


Cały czas popija, ale jakoś mi to nie przeszkadza. Napisałam gdzieś "jego picie - jego życie".

jamesjamesbond - Pią 27 Sty, 2012 22:19

olga411 napisał/a:
OSSA napisał/a:
No chyba, że u ciebie coś się zmieniło ?


Dla mnie "rozwódka" - to brzmi dumnie.

Koszty spadły na niego


durnie

za ten post czerwona kartka od strażnika cxvcv54g

olga - Pią 27 Sty, 2012 22:24

jamesjamesbond napisał/a:
durnie


Pytał cie ktoś o komentarz.
Zamiast usamodzielnienia się i odstawienia go poza margines, powinnam prać oszczane portki i po dobremu mu tłumaczyć, że w portki sie nie szcza jak ma się 46 lat no nie?

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 23:04

olga411 napisał/a:
jamesjamesbond napisał/a:
durnie


Pytał cie ktoś o komentarz.
Zamiast usamodzielnienia się i odstawienia go poza margines, powinnam prać oszczane portki i po dobremu mu tłumaczyć, że w portki sie nie szcza jak ma się 46 lat no nie?


Oczywiście dobrze zrobiłaś, że zadbałaś o siebie, on jest dorosły i powinien ponosić konsekwencję swoich decyzji.
Ja chciałam tylko powiedzieć, że wiedza doświadczenie to jedno , ale moje emocję i uczucia to zupełnie inna sprawa.
Ja mogę mówić mam w d*** jego picie , ale jak zapił w ubiegłym roku cały świat zawalił mi się na głowę. Nie mogłam spać , jeść ( to akurat wyszło mi na zdrowie :skromny: ), nie widziałam go pijanego nie było go w tym czasie w domu , a mimo wszystko bolało strasznie.
Pod tym względem zgadzam się z Halibutem dopiero rozwód i rozstanie pozwala na ułożenie sobie życia od nowa nie koniecznie z nowym partnerem. Każdy musi przeżyć żal po stracie, każdy w inny sposób w swoim tempie.

Linka - Pią 27 Sty, 2012 23:09

Cytat:
durnie

za ten post czerwona kartka od strażnika cxvcv54g


Bond sam się prosisz

Linka - Pią 27 Sty, 2012 23:12

OSSA napisał/a:
Nie mogłam spać , jeść


Na moje szczęście zawsze mogłam jeść, a spać to nawet podwójnie.
tylko te bóle barku, drętwienia ręki skądś się nagle brały :shock:

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 23:36

Linka napisał/a:
OSSA napisał/a:
Nie mogłam spać , jeść


Na moje szczęście zawsze mogłam jeść, a spać to nawet podwójnie.
tylko te bóle barku, drętwienia ręki skądś się nagle brały :shock:


Moja znajoma uważa ,że w sytuacjach stresowych wysiada nam to co najsłabsze. :bezradny:

olga - Pią 27 Sty, 2012 23:40

OSSA napisał/a:
wysiada nam to co najsłabsze.


Nooo..., mnie głowa wysiadła, ale na szczęście pomału wsiada, ale ból mięśni karku to mam jak diabli, nieraz to głowy nie mogę odchylić do tyłu a jak odchylę to muszę ją ręcznie do pionu sprowadzić :wysmiewacz:

OSSA - Pią 27 Sty, 2012 23:52

olga411 napisał/a:
. Napisałam gdzieś "jego picie - jego życie".


Czy jesteś o tym przekonana ?
Olga nie zrozum mnie źle :prosi: jedziemy na tym samym wozie, zrobiłyśmy bardzo dużo dla siebie i naszych dzieci by zmienić sytuację, ale ...

jestem rozwódką , z mieszkam z byłym mężem, czy to brzmi dumnie :mysli:

Moi synowie zapytali "po co Ci był ten rozwód, chciałaś iść do sądu cyrk odstawić", zresztą na tym forum też dostałam niezłą z***
Dla moich dzieci praktycznie nic się nie zmieniło ojciec pracuje daje kasę na utrzymanie, dla naszych znajomych i rodziny nadal jesteśmy parą. Do zabezpieczenia się przed skutkami jego uzależnienia wystarczyłaby mi sądowa separacja.

pterodaktyll - Pią 27 Sty, 2012 23:58

OSSA napisał/a:
jestem rozwódką , z mieszkam z byłym mężem, czy to brzmi dumnie

Głupio.ja jestem rozwodnikiem i nie mieszkam z byłą żoną. Uważam to za bezsens. Jest to praktycznie rezygnacja z własnego życia a co najmniej, jego spore ograniczenie...........

olga - Sob 28 Sty, 2012 00:04

pterodaktyll napisał/a:
mieszkam z byłym mężem,


W życiu nie mieszkam z nim, on mieszka w moim mieszkaniu, po prostu sublokator. Emocjonalnie odcięłam sie od niego całkowicie i rozwód mi w tym pomógł.
OSSA napisał/a:
Napisałam gdzieś "jego picie - jego życie".


Czy jesteś o tym przekonana ?


Tak jestem

OSSA - Sob 28 Sty, 2012 00:15

olga411 napisał/a:


on mieszka w moim mieszkaniu, po prostu sublokator.


Mój men też , :baba: . ale ja nie odcięłam się od niego emocjonalnie.
Nadal jest mi bliski, bo na trzeźwo fajny facet jest. :bezradny:

jamesjamesbond - Sob 28 Sty, 2012 08:44

OSSA napisał/a:

Nadal jest mi bliski, bo na trzeźwo fajny facet jest. :bezradny:

Ładnie napisane :)

olga - Sob 28 Sty, 2012 09:22

Mój były często teraz bez promili chodzi, chodzi na AA, ale cóż z tego jak ma pijane myślenie. On jest jak bezradne dziecko wymagające opieki. Ja mam dwoje dzieci i niepotrzebne jest mi 46 - letnie. Jest dorosły, powinien być odpowiedzialny za siebie a uwiesił się mnie i panicznie się boi porzucenia.
jamesjamesbond - Sob 28 Sty, 2012 09:30

A może cię po prostu kocha, tak jak obiecał na ślubie.
Dziubas - Sob 28 Sty, 2012 09:32

jamesjamesbond napisał/a:
A może cię po prostu kocha, tak jak obiecał na ślubie.

I z tej dozgonnej miłości spieprzył Jej życie :wysmiewacz:

olga - Sob 28 Sty, 2012 09:36

jamesjamesbond napisał/a:
A może cię po prostu kocha,


Mnie? Kocha dach nad głową, ciepłe łóżko, zapełnioną przeze mnie lodówkę i świadomość, że "ma" dom.
Wie doskonale, że jak zachla to i tak go wpuszczę żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że przeze mnie zamarzł.
A tak w ogóle to czy alkoholik może coś kochać? Po prostu ma komfort picia i na tym mu najbardziej zależy.

Linka - Sob 28 Sty, 2012 09:47

Cytat:
Mnie? Kocha dach nad głową, ciepłe łóżko, zapełnioną przeze mnie lodówkę i świadomość, że "ma" dom.
Wie doskonale, że jak zachla to i tak go wpuszczę żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że przeze mnie zamarzł.
A tak w ogóle to czy alkoholik może coś kochać? Po prostu ma komfort picia i na tym mu najbardziej zależy.


wypisz wymaluj moje małżeństwo cf2423f
czy po 20 latach picia alkoholik potrafi jeszcze kochać???

olga - Sob 28 Sty, 2012 09:55

Linka napisał/a:
alkoholik potrafi jeszcze kochać???


Chyba tylko flaszeczkę :wysmiewacz:

pterodaktyll - Sob 28 Sty, 2012 10:05

jamesjamesbond napisał/a:
może cię po prostu kocha, tak jak obiecał na ślubie.
:buahaha:
Daruj bond..........ja też tak "kochałem"

Linka - Sob 28 Sty, 2012 10:07

jamesjamesbond napisał/a:
A może cię po prostu kocha, tak jak obiecał na ślubie


nie obiecał, przysięgał

olga - Sob 28 Sty, 2012 10:10

Linka napisał/a:
nie obiecał, przysięgał


Alkoholik to se może przysięgać, co dzień przysięgał, że od jutra nie pije :smieje:

Linka - Sob 28 Sty, 2012 10:13

mój nawet na kolanach i na swoją matkę, że nic nie pił :shock:
OSSA - Sob 28 Sty, 2012 11:19

pterodaktyll napisał/a:
jamesjamesbond napisał/a:
może cię po prostu kocha, tak jak obiecał na ślubie.
:buahaha:
Daruj bond..........ja też tak "kochałem"


Mój też mnie "kochał" tak przynajmniej mówił po każdym dłuższym ciągu , a jak płakał :szok: obiecywał , że już nigdy , że zrobi wszystko...

:buziak: :plask: :beczy: ff4ghh :krzyk: xbtny :buziak: Fakt jak przestawał pić to wszystkich przekupował prezentami. Tylko ja nie miałam ochoty nosić gadżetów od niego, czułam się jak k*** ,
Od rozwodu jest spokojnie i normalnie , nie mówi "kocham", tylko zachowuje się jak poważny facet, pomaga kiedy trzeba. Jak mówi, że wychodzi i wróci za .... to wraca. Pyta co trzeba zrobić , jedzie po zakupy dla siebie pyta, czy czegoś nie potrzebuje.
Oczywiście nie zawsze :sun: czasem :chmura: , ale teraz to niestety częściej ja :oops: prowokuje :chmura:

Mój men nie musi ze mną mieszkać , pracuje dobrze zarabia, bez problemu może wynająć sobie mieszkanie i całkiem wygodnie żyć. Potrafi wszystko zrobić, zawsze sobie prał i prasował, dobrze gotuje. Mamy dorosłe dzieci dlaczego tego nie robi
:mysli:

olga - Sob 28 Sty, 2012 11:24

Mój też się bardzo stara, żeby móc u mnie mieszkać: gary zmywa, gotuje, obiad przed kompa mi przynosi, podłogi na kolanach myje, ale cóż ja nie potrzebuję gosposi tylko partnera do życia :blee:
OSSA - Sob 28 Sty, 2012 12:38

olga411 napisał/a:
Mój też się bardzo stara, żeby móc u mnie mieszkać: gary zmywa, gotuje, obiad przed kompa mi przynosi, podłogi na kolanach myje, ale cóż ja nie potrzebuję gosposi tylko partnera do życia :blee:


dobrze że wiesz czego potrzebujesz to już połowa sukcesu :buzki:

Babeta35 - Sob 28 Sty, 2012 12:42

Linka napisał/a:
czy po 20 latach picia alkoholik potrafi jeszcze kochać
chyyym trudne pytanie.
Ja trafiłam na terapię dla współuzależnionych kiedy chciałąm sobie odpowiedzieć na to pytanie.

rufio - Sob 28 Sty, 2012 19:55

OSSA - Olga za głupi jestem na te wasze " Rozwazania o północy na temat ilości sznurówek w trampkach po treningu w bagnach Prowansji " Tak po za makijażem to z Wami wszystko w porzadku i zwierzeta dobrze sie czują ?

prsk

OSSA - Sob 28 Sty, 2012 21:08

rufio napisał/a:
OSSA - Olga za głupi jestem na te wasze " Rozwazania o północy na temat ilości sznurówek w trampkach po treningu w bagnach Prowansji " Tak po za makijażem to z Wami wszystko w porzadku i zwierzeta dobrze sie czują ?

prsk


Nie rozumiem o co ci chodzi ? :bezradny:
g45g

olga - Sob 28 Sty, 2012 21:36

Rufio z makijazem jest źle - romazał się i wyglądam jak panda :smieje:
rufio - Sob 28 Sty, 2012 21:42

OSSA napisał/a:
Nie rozumiem o co ci chodzi ? :bezradny:

Własnie mi o to chodzi . Nie łapie Twej codzienności .
olga411 napisał/a:
romazał się i wyglądam jak panda

Rozmazany makijaz to jeszcze nie koniec swiata ale to co towarzyszy makijazowi na codzień to juz dla mnie za wysoka półka

olga - Sob 28 Sty, 2012 21:48

rufio napisał/a:
to co towarzyszy makijazowi na codzień to juz dla mnie za wysoka półka

Bo mężczyźni mają prosty umysł :p

rufio - Sob 28 Sty, 2012 21:54

olga411 napisał/a:
Bo mężczyźni mają prosty umysł :p

Zgadza sie i dzieki temu skoro nie chca z kims byc to to nie chca i juz - Walizka - drzwi i wypad a nie jakies tam udziwnione wytłumaczenia .

prsk

olga - Sob 28 Sty, 2012 21:57

rufio napisał/a:
Walizka - drzwi i wypad

Rufio masz rację ale moja słabość charakteru mi chyba nie pozwala.

rufio - Sob 28 Sty, 2012 22:00

olga411 napisał/a:
moja słabość charakteru

Tu nie nic wspólnego charakter - tu sie odzywa pociupana symbolika oraz poplatana osobowośc kobieca . Życie jest proste ale kobieta w zyciu tego nie przyzna bo przeciez jest ... kobietą .
I mezczyźnie raczej dosłownie nie przyzna racji .

prsk

olga - Sob 28 Sty, 2012 22:05

Rufio nie dogadamy się, bo Ty jesteś z Marsa. Ale z Ossą rozumiemy się doskonale.
OSSA - Sob 28 Sty, 2012 22:11

olga411 napisał/a:
Rufio nie dogadamy się, bo Ty jesteś z Marsa. Ale z Ossą rozumiemy się doskonale.


:buziak: :buzki:

OSSA - Sob 28 Sty, 2012 22:14

rufio napisał/a:
OSSA napisał/a:
Nie rozumiem o co ci chodzi ? :bezradny:

Własnie mi o to chodzi . Nie łapie Twej codzienności .


Nie przejmuj się ja sama siebie nie rozumiem, :bezradny:

rufio - Sob 28 Sty, 2012 22:17

olga411 napisał/a:
Rufio nie dogadamy się,

Oczywiście ,że i tu ma znaczenia że ja Mars a Ty Snikers - Ja jako facet myśle pragmatycznie - skoro rozstanie i to ostateczne ( sadowe ) tzn rozstanie i zejdzmy sobie z oczu A kobieta ma troche inne przestrzenie które zarzadzaja myslami .
Jeżeli mam brudna bluzke to ja wypiore a jeżeli za małe buty to je wyrzucam a nie ubieram co rano i klne potem wieczorem , że mam spuchniete stopy .

rufio - Sob 28 Sty, 2012 22:18

OSSA napisał/a:
ja sama siebie nie rozumiem

No to jeszcze nie jest całkiem z Toba źle skoro Sama wiesz , że nie wiesz .

OSSA - Sob 28 Sty, 2012 22:28

rufio napisał/a:

Jeżeli mam brudna bluzke to ja wypiore a jeżeli za małe buty to je wyrzucam a nie ubieram co rano i klne potem wieczorem , że mam spuchniete stopy .


Też tak robię, nie kupuję nie wygodnych butów tylko dlatego, że są modne.
Dlaczego mam wyrzucać trzeźwego faceta, :mysli: :mysli:

rufio - Sob 28 Sty, 2012 22:32

OSSA napisał/a:
Dlaczego mam wyrzucać trzeźwego faceta,

Bo to jest dla Ciebie - OBCY FACET - facet który spieprzyl Ci lata zycia . Trzeba byc - no czyms tam , żeby dobrowolnie sie no cos tam . Dla mnie to irracjonalne i juz .

olga - Sob 28 Sty, 2012 22:35

Słyszałeś o tym, że podobno 9 - ciu na 10 - facetów rozstaje się ze swoją alko a 9 na 10 kobiet przy nim zostaje ? Co to znaczy? :mysli:
pterodaktyll - Sob 28 Sty, 2012 22:43

olga411 napisał/a:
podobno 9 - ciu na 10 - facetów rozstaje się ze swoją alko a 9 na 10 kobiet przy nim zostaje ? Co to znaczy?
rufio napisał/a:
jako facet myśle pragmatycznie -
rufio napisał/a:
kobieta ma troche inne przestrzenie które zarzadzaja myslami .
:mgreen:
OSSA - Sob 28 Sty, 2012 23:13

rufio napisał/a:
OSSA napisał/a:
Dlaczego mam wyrzucać trzeźwego faceta,

Bo to jest dla Ciebie - OBCY FACET - facet który spieprzyl Ci lata zycia . Trzeba byc - no czyms tam , żeby dobrowolnie sie no cos tam . Dla mnie to irracjonalne i juz .


Błąd, on nigdy nie był mi OBCY, jest ojcem moich dzieci.
Życie spieprzyłam sobie sama, trzeba było od razu iść na terapię i Al-ANON i zająć się własnym życiem, a nie chodzić jak :glupek: od okna do okna i czekać, aż pan wróci.

pterodaktyll - Sob 28 Sty, 2012 23:16

OSSA napisał/a:
nigdy nie był mi OBCY, jest ojcem moich dzieci.

Jakbym słyszał swoją szanowną eks.........
OSSA napisał/a:
Życie spieprzyłam sobie sama,

A tego nie da się ukryć, ale powiadają, że na naukę nigdy nie jest za późno

OSSA - Nie 29 Sty, 2012 09:14

Flandra napisał/a:

BTW - też nie rozumiem Ossy
tzn. podejrzewam, że problem tkwi w braku bezpieczeństwa
ona boi się kolejnych związków tudzież bycia samotną (to spotkało jej znajome z Al-Anon ...)



Flandro zainteresowała mnie twoja ocena, ale ponieważ ten temat dotyczy separacji nie chciałabym w nim mieszać moich osobistych odczuć. Odpowiedź przeniosłam do mojego tematu " warto się na tym zastanowić"

rufio - Nie 29 Sty, 2012 19:11

OSSA napisał/a:
jest ojcem moich dzieci.

Tłumaczenie podobne do dzisiejszych 12 - sto letnich panienek
" Jestem jeszcze dziewica - jak ja spojrze kolezanką w oczy " Oj OSSA stac Cie na lepsze wymówki :szok: .

OSSA - Nie 29 Sty, 2012 19:24

rufio napisał/a:
Oj OSSA stac Cie na lepsze wymówki :szok: .


coś ty mam o nich pisać na publicznym forum, :oops: :oops:

rufio - Nie 29 Sty, 2012 19:34

OSSA napisał/a:
o nich pisać na publicznym forum,

A to zmienia postać rzeczy
Coś szkodzi a coś leczy

Halibut - Pon 30 Sty, 2012 10:50

OSSA napisał/a:
Halibut napisał/a:
A co dostałaś w zamian.


Dokładnie tyle samo co po orzeczeniu rozwodu, przecież do nie zmiany partnera nie trzeba być formalnie stanu wolnego.


Rozpatrujemy temat ślubu kościelnego, więc separacja nie daje możliwości wejścia w nowy związek, ponieważ nie zwalnia z przysięgi małżeńskiej. Więc pozostaje droga unieważnienia ślubu lub decyzja o złamaniu przysięgi w imię własnego dobra i dobra rodziny. To oczywiście wymaga gruntownego przemyślenia i rozważenia czy ważniejsze jest dla nas przestrzeganie uznanych wartości i wynikających z nich zasad formalnych, czy dobro własne, rozumiane, jako prawo do pełnego stanowienia o sobie, możliwości zbudowania normalnego życia a co za tym idzie otworzenie sobie drogi do szczęścia.

Komentując poprzednie wpisy:
Oczywiście mam świadomość, że nie każdy do uzyskania zadowolenia czy też szczęścia w życiu potrzebuje rozwodu, czy tez separacji z mężem alkoholikiem, na pewno są takie osoby, które żyjąc kątem pod jednym dachem z mężem alkoholikiem, czy tez trzeźwiejącym alkoholikiem będą na tyle niezależne emocjonalnie i silne, że będą potrafiły zbudować w tej sytuacji całkowicie niezależne życie. Codzienny kontakt z mężem czy też byłym mężem, którego kiedyś kochały i który jest ojcem ich dzieci nie będzie zakłócał ich emocjonalnego spokoju. A jego wybryki powroty do picia i walka z nałogiem nie będą wyzwalałaby w nich lęku i dawnych wspomnień. To potrafiłby Budda, oczywiście żartuję. Ja rozumiem to tak: - żeby odzyskać emocjonalny spokój i na nowo poukładać swoje życie i psychikę po traumie życia we współuzależnieniu w sytuacji trwałego rozpadu więzi emocjonalnych, potrzebny jest dystans do partnera. Ten można uzyskać trwale kończąc etap życia z partnerem, w każdym kontekście formalnym, emocjonalnym, materialnym. Taki stan daje dopiero możliwość na obiektywną ocenę tego, co było. Swoich prawdziwych uczuć do męża, pijącego i trzeźwiejącego. W tym momencie można w pełni i niezależnie pracować nad sobą, znaleźć i przetrawić w emocjonalnym spokoju błędy, wyciągnąć wnioski i zmieniać siebie, po to by w przyszłości nie powtórzyć błędu. Oczywiście można dojść do wniosku, że życiową droga jest samotność, ale bez poczucia krzywdy i niespełnienia. Wiem, że to teoria, życie rodzi komplikacje i nie zawsze taka droga jest możliwa, na drodze stoi brak mieszkania, finanse itp. Czasem jednak z uwagi na ciągłe uwikłanie w związek spowodowane obecnością partnera w życiu nie umiemy znaleźć dystansu i kręcimy się w miejscu.

Halibut - Pon 30 Sty, 2012 11:08

jamesjamesbond napisał/a:
OSSA napisał/a:

Nadal jest mi bliski, bo na trzeźwo fajny facet jest.

Ładnie napisane


Dla Bonda problem jest prosty, przysięga i miłość trwają wiecznie, bez względu na koszty i okoliczności. Tylko czasem diabeł rozsiewa ziarna zwątpienia i mnoży przeszkody, ale, od czego jest wiara. Nawet jak przestane kochać to przecież mogę wierzyć, że kocham, bo jakoś muszę sobie uzasadnić, że dalej jesteśmy razem.

olga - Pon 30 Sty, 2012 11:32

Przecież małżeństwo to wzajemność - wzajemne dawanie i branie, więc jakie to małżeństwo jak tylko jedna strona daje a druga tylko bierze? To szkodliwa dla zdrowia fikcja. Przysięga obowiązuje dwie strony, jak jedna jej nie dotrzymuje to zrywa przysięgę. Sprawa jasna.
Halibut - Pon 30 Sty, 2012 11:42

olga411 napisał/a:
Sprawa jasna.


Dla mnie jasna.
Ale tu też można szukać komplikacji, to, że Twój partner nie wywiązuje się w pełni z przysięgi małżeńskiej to nie oznacza, że Ty jesteś z niej zwolniona, zwolnić z niej może cię tylko rozwód kościelny, a o ten naprawdę nie łatwo.

olga - Pon 30 Sty, 2012 11:50

Cytat:
zwolnić z niej może cię tylko rozwód kościelny,

To obowiązuje tylko ludzi wierzących. Nie każdemu jest potrzebny rozwód kościelny aby mieć poczucie, że małżeństwo już nie istnieje. Jeżeli małzeństwo nie istnieje na poziomie emocjonalnym to nie ma go w ogóle.



Małżeństwo to sztuka kompromisu a skoro on nie idzie na żaden kompromis i nie wywiązuje się ze swoich obowiązków to dlaczego ja mam się wywiązywać?

Halibut - Pon 30 Sty, 2012 11:53

olga411 napisał/a:
Jeżeli małzeństwo nie istnieje na poziomie emocjonalnym to nie ma go w ogóle.


Też tak uważam. Jednak piszemy w wątku o separacji w małżeństwach kościelnych. :mgreen:

olga - Pon 30 Sty, 2012 11:54

Halibut napisał/a:
piszemy w wątku o separacji w małżeństwach kościelnych.


Masz rację. Spadam. :oops:

Halibut - Pon 30 Sty, 2012 12:05

olga411 napisał/a:
Spadam.


Tego nie chciałem. Chyba nie zostawisz mnie samego? :oops:

Gonzo.pl - Pon 30 Sty, 2012 13:14

Cytat:
zwolnić z niej może cię tylko rozwód kościelny,

Nie istnieją zadne rozwody koscielne.
Małżenstwo może być unieważnione, jeśli zachodzą ku temu odpowiednie przesłanki. A raczej zachodziły w momencie jego zawarcia.
Zwiazek taki uważany jest wtedy za nigdy nie zawarty.

olga - Pon 30 Sty, 2012 13:58

To są dylematy dla osób wierzących dlatego nic tu po mnie. Dla mnie priorytetem jest człowiek i jego szczęście, cała reszta (kościół, wiara) mnie nie interesuje.
Whiplash - Pon 30 Sty, 2012 20:44

Gonzo.pl napisał/a:
Nie istnieją zadne rozwody koscielne.


Oj bo się pogniewamy... Nie piszemy o czymś o czym nie mamy pojęcia OK?

Cytat:
Kwestia rozwodu

Kościół udzielając „rozwodu kościelnego”—„zdejmując błogosławieństwo”— odwołuje się do wyjątku, jaki uczynił Chrystus w generalnym zakazie tej praktyki. Kościół niejednokrotnie ubolewa nad zaistnieniem rozpadu związku małżeńskiego i ogólnie rzecz ujmując postrzega rozwód jako tragiczną pomyłkę.

Zdarzają się jednak sytuacje, w których Kościół prawosławny dochodzi do przekonania, że czasami duchowe dobro chrześcijanina, naruszone w zniszczonym i właściwie nie istniejącym małżenstwie, usprawiedliwia rozwód z prawem do powtórnego małżeństwa dla jednego lub obojgu małżonków. Każdy duchowny w parafii jest obowiązany czynić wszystko, by pomóc parom małżeńskim rozwiązac ich problemy. Jeżeli to się nie uda i małżonkowie otrzymają rozwód cywilny, wówczas mogą również ubiegać się o „rozwód kościelny” w niektórych jurysdykcjach Kościoła prawosławnego.

Jurysdykcje prawosławne, które orzekają „rozwody kościelne”, żądają gruntownej oceny sytuacji i pojawienia się cywilnie rozwiedzionej pary przed lokalnym sądem kościelnym, gdzie przeprowadza się kolejne badanie. Dopiero, gdy orzeczony zostaje „rozwód kościelny” przez przewodzącego biskupa, byli małżonkowie mogą ubiegać się o kościelne pozwolenie na powtórne małżeństwo.

Źródło

Gonzo.pl - Pon 30 Sty, 2012 20:51

Whiplash napisał/a:

Oj bo się pogniewamy... Nie piszemy o czymś o czym nie mamy pojęcia OK?

Nie bądź upierdliwy, co? ;)
Nie mówię o czymś, na czym się nie znam, wiec nie mówię o Kościele Prawosławnym.
I przyznaje, nie wiedziałem o rozwodach u jego wyznawców.
Trudno znać szcegółowo wszystkie religie i wyznania, prawda?
Mówię o tym, na czym się znam, czyli o Kościele Katolickim.
A znam się, gdyż mam za sobą unieważnienie małżeństwa. I jeśli taka byłaby moja wola, mogę drugi raz brać ślub kościelny.

Aha, i dziękuję za tę uwagę, bo a priori założyłem, że wszyscy są Katolikami. Też myślę stereotypami. :oops:

OSSA - Pon 30 Sty, 2012 20:57

Whiplash napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Nie istnieją zadne rozwody koscielne.


Oj bo się pogniewamy... Nie piszemy o czymś o czym nie mamy pojęcia OK?

Cytat:
Kwestia rozwodu

Kościół udzielając „rozwodu kościelnego”—„zdejmując błogosławieństwo”— odwołuje się do wyjątku, jaki uczynił Chrystus w generalnym zakazie tej praktyki. Kościół niejednokrotnie ubolewa nad zaistnieniem rozpadu związku małżeńskiego i ogólnie rzecz ujmując postrzega rozwód jako tragiczną pomyłkę.

Zdarzają się jednak sytuacje, w których Kościół prawosławny dochodzi do przekonania, że czasami duchowe dobro chrześcijanina, naruszone w zniszczonym i właściwie nie istniejącym małżenstwie, usprawiedliwia rozwód z prawem do powtórnego małżeństwa dla jednego lub obojgu małżonków. Każdy duchowny w parafii jest obowiązany czynić wszystko, by pomóc parom małżeńskim rozwiązac ich problemy. Jeżeli to się nie uda i małżonkowie otrzymają rozwód cywilny, wówczas mogą również ubiegać się o „rozwód kościelny” w niektórych jurysdykcjach Kościoła prawosławnego.

Jurysdykcje prawosławne, które orzekają „rozwody kościelne”, żądają gruntownej oceny sytuacji i pojawienia się cywilnie rozwiedzionej pary przed lokalnym sądem kościelnym, gdzie przeprowadza się kolejne badanie. Dopiero, gdy orzeczony zostaje „rozwód kościelny” przez przewodzącego biskupa, byli małżonkowie mogą ubiegać się o kościelne pozwolenie na powtórne małżeństwo.

Źródło



Co ma piernik do wiatraka :mysli:

Czy ktoś pisał o rozwodach w "kościele prawosławnym", zwłaszcza w wątku o separacji.

:bezradny:

Whiplash - Pon 30 Sty, 2012 21:06

Gonzo.pl napisał/a:
Aha, i dziękuję za tę uwagę, bo a priori założyłem, że wszyscy są Katolikami. Też myślę stereotypami. :oops:

:okok: Właśnie o to zdanie mi chodziło :)

OSSA - Pon 30 Sty, 2012 21:23

Whiplash napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Aha, i dziękuję za tę uwagę, bo a priori założyłem, że wszyscy są Katolikami. Też myślę stereotypami. :oops:

:okok: Właśnie o to zdanie mi chodziło :)



Czy to teleturniej mamy cię 23r 23r

Gonzo.pl - Pon 30 Sty, 2012 21:28

Cytat:
Czy to teleturniej mamy cię

Niewazne, ja jestem zadowolony. Nie chcę byc ograniczonym bezmyślnym ludkiem.

OSSA - Pon 30 Sty, 2012 21:46

Gonzo.pl napisał/a:
Cytat:
Czy to teleturniej mamy cię

Niewazne, ja jestem zadowolony. Nie chcę byc ograniczonym bezmyślnym ludkiem.



Gozno masz rację dobrze wiedzieć więcej, ale nadal nie rozumiem co ma rozwód kościelny prawosławny do separacji przed Sądem Cywilnym w Polsce.


:mysli: Chyba się wam wątki pomyliły o rozwodach kościelnych dyskusja trwa w w temacie "BOND& ALANONKI".

OSSA - Wto 07 Lut, 2012 18:22

http://kobieta.interia.pl...odem,nId,432327

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group