To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - nie wierzyłam..........

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 08:58
Temat postu: nie wierzyłam..........
Przed wakacjami poszłam na terapię dda. Miałam mamę chorą na schizofremię, ojca który pił jak szewc zanim sie urodziłam ( siostry przeżyły piekło)Potem już się ukrywał z piciem, ale ja i tak wiedziałam że pije a matka z nim...Jestem DDD...Mam męża, który nie jest alkoholikiem a terapeuta do mnie po pierwszej wizycie że jestem silnie współuzależniona :shock: :shock:
Przez ojca, jak się okazuje... Już po śmierci mojej mamy zdarzało się że szukałam go po łąkach i lasach ( bo poszedł z psem na spacer i nie było go cały dzień a telefonu nie odbierał) znajdywałam śpiącego w trawie kompletnie pijanego :? To był dla mnie szok... bo ja się martwiłam, że coś mu się stało, a nie że leży pijany..
Mój syn był w zeszłym roku świadkiem, jak dziadek walnął jak długi na ulicy, bo był kompletnie pijany i poszedł z psem na spacer zabierajac ze sobą mojego syna bez mojej wiedzy Syn był na tyle przytomny, ze zadzwonił do mnie cały roztrzęsiony, że dziadek upadł i wstać nie może cf2423f Znowu ojca z ulicy zbierałam.... Niedawno policja mi go przywiozła, bo ktoś go zauważył leżącego na ulicy kompletnie zalanego i zadzwonił po patrol... Przywieźli mi go do domu on jeszcze się stawiał i ubliżał policji... A mi było wstyd za niego, i jednocześnie się go brzydziłam i bałam... Przysięgłam sobie, że ostatni raz ... następnym razem karzę policji zabierać go na komisariat.On teraz nie pije nałogowo, ale jak mu się nadarzy okazja to nie potrafi przestać. Pije aż nie padnie :? Zdarza sie to kilka razy w roku.
Nie cierpię własnego ojca, mam go serdecznie dosyć, wkurza mnie na każdym kroku, denerwuje mnie jego ciągłe wtrącanie się w moje życie.Bez pytania mnie o zgodę pcha się do pomocy, a potem oczekuje wdzięczności i wie, że jak mnie o coś poprosi to nie będę potrafiła odmówić. Jak mam gości to przychodzi jak do siebie , chwali się swoimi widokówkami ,które zbiera całe życie, zdjęciami z wycieczek...jakby to goście przyszli do niego, a ja nie potrafię go wyprosić z pokoju, tylko siedzę wściekła....
Wychowuje mi dzieci po swojemu a ja nie potrafię się temu sprzeciwić...bo to ojciec i powinnam być mu wdzięczna za pomoc :shock: A najgorsze jest to, że nawet mój terapeuta twierdzi ze z moich opowiadań to miły starszy pan, więc dlaczego ja go tak nienawidzę??????

Enja - Pon 03 Gru, 2012 09:06

Agulka76 napisał/a:
z moich opowiadań to miły starszy pan,


Agulka, a Ty mówisz terapeucie o ojcu, to co napisałaś tutaj. Bo ja w tym co piszesz nie mogę odnaleźć "miłego, starszego pana.

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 09:21

Paniusia napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
z moich opowiadań to miły starszy pan,


Agulka, a Ty mówisz terapeucie o ojcu, to co napisałaś tutaj. Bo ja w tym co piszesz nie mogę odnaleźć "miłego, starszego pana.

Tak mówię... wie że jak chla to do upadłego, wie że mi dzieci musztruje, ze jak coś jest nie tak jak on chce to się obraża, odtrąca wnuki od siebie manipuluje nimi emocjonalnie..Jak rozmawia z MOIMI gośćmi to jest miły, sympatyczny, uśmiechnięty bo jest w centrum zainteresowania. Mówiłam ze potrafi się obrazić na któreś ze swoich dzieci o bzdurę i latami się nie odzywać...Wszystko to wie...a na ostatniej terapii właśnie powiedział, ze z moich opowiadań wynika ze to miły starszy pan. Nie wiem co o tym sądzić... może chciał mnie wkurzyć specjalnie? Bo ja to wszystko opowiadam spokojnie, bez jakichkolwiek emocji na zewnątrz, bo wszystko w sobie tłumię...

Klara - Pon 03 Gru, 2012 09:29

Agulka76 napisał/a:
na ostatniej terapii właśnie powiedział, ze z moich opowiadań wynika ze to miły starszy pan. Nie wiem co o tym sądzić...

Rzeczywiście, dziwny ten terapeuta.... :shock:

Jednak chciałam o czym innym.
Aga, czy ojciec mieszka u Ciebie, czy Ty u niego?
Czy jest jakaś opcja na fizyczne oddzielenie się od niego? Jakieś oddzielne wejście, podział terytorium etc...?

pannamigotka - Pon 03 Gru, 2012 09:40
Temat postu: Re: nie wierzyłam..........
Cześć Agulka.


Agulka76 napisał/a:
.On teraz nie pije nałogowo,



Aha :shock: No to gitara :mgreen:

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 09:43

Klara napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
na ostatniej terapii właśnie powiedział, ze z moich opowiadań wynika ze to miły starszy pan. Nie wiem co o tym sądzić...

Rzeczywiście, dziwny ten terapeuta.... :shock:

Jednak chciałam o czym innym.
Aga, czy ojciec mieszka u Ciebie, czy Ty u niego?
Czy jest jakaś opcja na fizyczne oddzielenie się od niego? Jakieś oddzielne wejście, podział terytorium etc...?

Ja mieszkam u niego. Od zawsze. Siostry się wprowadziły, mają swoje domy swoje życie. Mi od dziecka wpajano ze zostanę z rodzicami i nawet nie brałam innej opcji pod uwagę. Jak matka zmarła zajęłam się ojcem, potem mój m się do mnie wprowadził i tak sobie mieszkamy... Od niedawna zaczęłam sie starać o mieszkanie do remontu od miasta, nawet odpisali że mam prawo do takiego mieszkania, ale za pierwszym razem dostał ktoś inny. Czekam na kolejną liste z mieszkaniami.
Ale nie wiem czy poradzę sobie z wyrzutami sumienia, że zostawiam ojca który ma juz ponad 70 lat samego. Siostra mnie zje na surowo (jedna, bo druga mnie popiera) Bo przecież ja miałam sie nim zajmować do końca życia...

pannamigotka - Pon 03 Gru, 2012 09:50

Agulka76 napisał/a:
Bo przecież ja miałam sie nim zajmować do końca życia...


Trochę się już pozajmowałaś, teraz pora na zmiany. Poinformuj siostry, że teraz kolej na nich. Spokojnie, bez pretensji.

Klara - Pon 03 Gru, 2012 09:56

Agulka76 napisał/a:
Mi od dziecka wpajano ze zostanę z rodzicami

Agulka76 napisał/a:
Siostra mnie zje na surowo

Proponuję Ci, żebyś się przygotowała do odparcia ataku w razie, gdyby nastąpił.
Siostry są też córkami i w razie czego możecie dbać o ojca na zmianę.
Zostałaś w problem wrobiona bez Twojego udziału i masz prawo się od niego uwolnić.

Migotka się zdziwiła że piszesz, iż ojciec nie pije nałogowo.
Oczywiście jest uzależniony i jego picie jest nałogowe. Częstotliwość nie ma tu nic do rzeczy.
Natomiast gdy jest trzeźwy, możesz mu zapowiedzieć, że od teraz nie będziesz go zbierała z ulicy, ani z innego miejsca i za każdym razem gdy będzie pijany, wyląduje w izbie wytrzeźwień, za którą sam oczywiście zapłaci.
Oczywiście możesz to zrobić pod warunkiem, że jesteś w stanie tę zapowiedź zrealizować.
Trzymaj się Agulka :buziak:

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 09:56

pannamigotka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Bo przecież ja miałam sie nim zajmować do końca życia...


Trochę się już pozajmowałaś, teraz pora na zmiany. Poinformuj siostry, że teraz kolej na nich. Spokojnie, bez pretensji.

Żebym tylko potrafiła to zrobić...........Wiem, ze dla osoby dorosłej to normalna sprawa, dla mnie...nie.. :? Zawsze byłam posłuszna... nigdy się nie sprzeciwiałam wykonywałam polecenia... i to wszystko siedzi we mnie... po prostu boję się im tego powiedzieć...
Może dlatego tak nienawidzę ojca??? bo jestem na niego ,,skazana,, do końca życia??? bo nie potrafię się sprzeciwić temu co w dzieciństwie mi wpoili rodzice??? Uważam, że nie mogę się sprzeciwić ich woli,bo przecież nie tak mnie wychowali, żebym była teraz niewdzięczna ( a taka będę jak sie wyprowadzę) mam mętlik w głowie i nie mogę sobie z tym poradzić...

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 09:58

Klara, Zrobić to ja tak zrobię, ale mu tego raczej nie powiem.... najwyżej się zdziwi.......
pannamigotka - Pon 03 Gru, 2012 10:02

Agulka76 napisał/a:
jestem na niego ,,skazana,, do końca życia???


nie jesteś

Agulka76 napisał/a:
nie mogę się sprzeciwić ich woli,


możesz

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 10:23

pannamigotka,
dzięki :) wiem to wszystko , ale nie mogę przestać tak myśleć.... :stres:

Klara - Pon 03 Gru, 2012 10:26

Agulka76 napisał/a:
ale nie mogę przestać tak myśleć.... :stres:

Spokojnie Agulka... powolutku :pocieszacz:
Czy prócz terapii indywidualnej masz też grupową?
Czy myślałaś o tym, żeby pójść na mityng Al-Anon? - Tam spotkasz ludzi, którzy podobne problemy rozwiązali w jakiś sposób.
Dobrze jest posłuchać, przemyśleć i na tej podstawie pomóc sobie.

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 10:35

Klara napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
ale nie mogę przestać tak myśleć.... :stres:

Spokojnie Agulka... powolutku :pocieszacz:
Czy prócz terapii indywidualnej masz też grupową?
Czy myślałaś o tym, żeby pójść na mityng Al-Anon? - Tam spotkasz ludzi, którzy podobne problemy rozwiązali w jakiś sposób.
Dobrze jest posłuchać, przemyśleć i na tej podstawie pomóc sobie.

Nie. Jestem tylko na indywidualnej. Coś terapeuta wspominał o grupowej, ale miałam iść we wrześniu, ja jednak ja nie spytałam czy idę i czemu nie idę...( tak na prawdę to o nic nie pytam terapeuty, co też analizowaliśmy mam problem z zadawaniem pytań.co mi każe to robię zadania domowe robię bez zastanawiania sie po co bez pytania co mi to da.. każe to wykonuję.Normalnie jak polecenia rodziców w dzieciństwie :? ) Teraz grupa już zamknięta. A o Al-Anon nie słyszałam w moim mieście.

Klara - Pon 03 Gru, 2012 10:57

Agulka76 napisał/a:
mam problem z zadawaniem pytań.

W takim razie zrób pierwszy kroczek i zadaj to pytanie: "Kiedy mogłabyś wskoczyć na następną grupę".
Wierz mi - kontakt z innymi osobami (na żywo!) o podobnym problemie, jest nie do przecenienia.

Jeśli chodzi o Al-Anon - mógłby póki co zastąpić, a później ew. uzupełnić grupę - to rozejrzyj się na tej stronce: http://www.al-anon.org.pl/spis.html

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 11:05

Klara, dzięki zobaczyłam, u mnie nie ma, a nie mogę nigdzie pojechać ze względu na dzieci , pracę i m pracujacego po 12 godzin.
a najbliżej mam 120 km 8|
Myślę, ze na grupową nie jestem gotowa chyba... ja dopiero uczę się ze mogę rozmawiać o tym co się działo i dzieje w domu... że nikt mi głowy za to nie urwie.. publicznie to mogę pisać bez skrępowania na forum. Pisanie kocham, jest bezpieczne i pomaga. Ostatnio jak byłam zła na terapeutę to sobie do niego list napisałam, wywaliłam wszystko. Teraz się zastanawiam, czy mu go dać. Bo złosć mi przeszła a list został. W oczy mu tego nie powiem co napisałam... nie dam rady.

ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 11:25

Witaj Agulka76 wiesz co tak sobie myślę że Ty możesz wszystko masz słuchaj dzieci swoje dzieci i nie możesz pozwolić na to aby miały takie dzieciństwo jakie miałaś Ty sama widzisz że Twój ojciec chce mieć wpływ na ciebie i Twoje dzieci również tylko żeby jeszcze swoim postępowaniem Was nie krzywdził a myślę że jest na odwrót Ja rozumiem że to ojciec ale jaki dał autorytet żeby nim być :roll: w dodatku pije i nieważne czy nałogowo czy też nie nadużywa go i już.Z moim ojcem jest tak samo.Słuchaj próbuj z tym mieszkaniem żebyś mogła się właśnie od ojca wyprowadzić bo nie dość że Ty będziesz spokojniejsza to i Twoje dzieci będą miały zdrowy dom a to im dużo da w ich dalszym rozwoju. Jeśli chodzi o to kto ma się ojcem opiekować jeżeli będzie taka potrzeba to nie jest to tylko Twoja rola Ty masz myśleć o sobie i dzieciach.Moim zdaniem na opiekę trzeba sobie zasłużyć a od ojca nic dobrego podejrzewam nie dostałaś.Przepraszam za mocne słowa ale mój ojciec jest zupełnie taki sam i uważam jego postępowanie to jest przemoc psychiczna i tyraństwo i nawet mogłabym tak rzec o Twoim ojcu a takie postępowanie to nie jest zdrowe abyś mieszkała w tym domu.Ja też czekam na mieszkanie bo składałam wniosek w TTBS 10-tego października ale jak na razie bez odezwu. A masz siostry to niech się pomartwią o tatusia taka jest prawda Ja mam brata o 8lat starszego i też uważam że kiedy ojciec będzie potrzebował opieki to niech się o niego pomartwi tym bardziej że nie ma ani dzieci ani nikogo jest zupełnie sam. A o al-anon to pomyśl bo z pewnością jest w Twoim mieście taka grupa i warto na nią pójść.Powiem ci że nawet z dziećmi bo u mnie tak jest na grupie nie byłam dwa razy bo nie miałam z kim maluchów zostawić to potem na trzeci raz wzięłam je ze sobą i prowadząca powiedziała że mogę z dziećmi przychodzić to nie powiem bo się strasznie ucieszyłam. :rotfl:
pannamigotka - Pon 03 Gru, 2012 11:41

ewa29 napisał/a:
prowadząca powiedziała że mogę z dziećmi przychodzić to nie powiem bo się strasznie ucieszyłam. :rotfl:

Ewa, macie jakąś osobne pomieszczenie, w którym mogą przebywać dzieci, czy po prostu są z wami na sali?

ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 11:46

pannamigotka napisał/a:
Ewa, macie jakąś osobne pomieszczenie, w którym mogą przebywać dzieci, czy po prostu są z wami na sali?


Cześć Dorotka co się nie odzywasz zamilkłaś coś :( A co do al anon to my nie jesteśmy na sali tylko takie mamy pomieszczenie nie za wielkie nawet nie wiem ile metrów ma ale tam mamy właśnie te spotkania a dzieci są tam ze mną. Cóż nie ma innego wyjścia :)

Klara - Pon 03 Gru, 2012 11:46

Agulko, wszystko co piszesz jestem w stanie przyjąć, oprócz tego:
Agulka76 napisał/a:
najbliżej mam 120 km 8|

Trudno mi uwierzyć, że gdzieś w Polsce jest takie odludzie 8|

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 12:24

ewa29, ewa29, normalnie mało się nie popłakałam po Twoim poście, a w pracy jestem. :roll: Prawda boli jak ją ktoś na światło dzienne wyciągnie... masz rację w 1000 % Nie wiem czemu ja się tak ojca jak rzep psiego ogona trzymam... nic od niego nie potrzebuję, nigdy nic mi od siebie nie dal... zawsze patrzył żeby to jemu było dobrze, zawsze to on miał być najważniejszy. Wszyscy koło niego skakali. My, jako córki musiałyśmy być zawsze posłuszne, sam sobie nie zrobił nawet herbaty :shock: walił w ścianę naszego pokoju i rozkazującym tonem krzyczał:,,herbatyy,, Sam popielniczki nie opróżnił- ja musiałam to robić, a jak nie to żebym na niego nie liczyła, jak będę potrzebować pomocy w lekcjach np. 8| Był zawsze chytry, pamiętam jak w drugiej klasie zabrał mnie do Czech przed komunią bo miał gest i pojechaliśmy po skarpetki.. w sklepie pani położyła przede mną ze 20 par takich cudownych białych, koronkowych( w kraju był deficyt) a on pozwolił mi kupić jedną parę, bo mu na piwo i trunki z górnej półki braknie :stres: W domu nie pomagał, zawsze pod nos miał podstawiane wszystko. Kazał organizować sobie towarzystwo, a jak z matką szykowałyśmy święta w kuchni to siedział obrażony w pokoju, bo nikt nie miał czasu z nim rozmawiać :shock: albo obiadu nie było bo nie miałyśmy czasu.A teraz ja powielam zachowanie matki i trzęsę się, żeby tatuś dostał obiad na czas ( w niedzielę o 13, przed świętami też zeby był, nawet jak czasu nie mam :?
A siosty mam starsze o 8 i 10 lat. Ta o 8 starsza ma duży dom i dorosłe dzieci, więc śmiało moze zabrać go do siebie
Dzięki kochana żeś mi to tak przedstawiła, teraz muszę sie z tym oswoić :|

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 12:26

Klara napisał/a:
Agulko, wszystko co piszesz jestem w stanie przyjąć, oprócz tego:
Agulka76 napisał/a:
najbliżej mam 120 km 8|

Trudno mi uwierzyć, że gdzieś w Polsce jest takie odludzie 8|

wg tego wykazu z listy najblizej mam do Wrocławia, właśnie 120 km. takiej oficjalnej grupy u mnie nie ma a o nieoficjalnej nic nie wiem.

nuka - Pon 03 Gru, 2012 13:48

Agulka76 napisał/a:
Nie cierpię własnego ojca, mam go serdecznie dosyć, wkurza mnie na każdym kroku, denerwuje mnie jego ciągłe wtrącanie się w moje życie.Bez pytania mnie o zgodę pcha się do pomocy, a potem oczekuje wdzięczności i wie, że jak mnie o coś poprosi to nie będę potrafiła odmówić. Jak mam gości to przychodzi jak do siebie , chwali się
Agulka76 napisał/a:
a ja nie potrafię go wyprosić z pokoju, tylko siedzę wściekła....


Agulka jakbyś pisała o mnie. Dokładnie to samo przechodziłam, z tym że mój ojciec nie żyje od roku. Też bałam się mu zwrócić uwagę i dopiero teraz jak chodzę na terapię, to zaczęłam rozumieć swoje zachowanie. Dzisiaj na pewno nie siedziałabym cicho, żałuję że tak długo zwlekałam z decyzją o podjęciu terapii.
Życzę, żeby Ci się udało uwolnić z tej sytuacji :)

Klara - Pon 03 Gru, 2012 14:11

Agulka76 napisał/a:
takiej oficjalnej grupy u mnie nie ma a o nieoficjalnej nic nie wiem.

Takie "nieoficjalne" nie zawsze pracują według programu, no ale nie mnie oceniać.
Znalazłam stronę Anonimowych Alkoholików w Twoim regionie:
http://www.aa.org.pl/main...p?region_aa=009
Na górze strony są wymienione nazwy miejscowości, w których odbywają się mityngi AA. Często gdzieś w pobliżu funkcjonuje Al-Anon.
Po prostu zadzwoń pod podany tel. kontaktowy i dowiedz się.
To jest najprostsza droga.

Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 14:24

Klara, dziękuję :buzki:
nuka, nie sądziłam że ktoś miał tak samo :? Raczej współuzależnienie dotyczy męża czy żony rzadziej rodzica.....

nuka - Pon 03 Gru, 2012 15:04

Agulka76 napisał/a:
Raczej współuzależnienie dotyczy męża czy żony rzadziej rodzica.....

Na mnie picie ojca wywarło bardzo duży wpływ, jeszcze daleka droga przede mną żeby zmienić swoje nawyki, ale nie jestem z tym sama, terapia bardzo mi pomaga i nie mogę się doczekać kiedy zacznę żyć swoim życiem :radocha:

ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 19:01

Agulka76 Pozdrawiam cię cieplutko i życzę Tobie aby sytuacja z czasem uległa zmianie na lepsze :pocieszacz: :buziak: :rotfl:
Agulka76 - Pon 03 Gru, 2012 20:10

Ewa29 mnie właśnie dzieci zmotywowały do pójścia na terapię.Gdyby nie one nigdy pewnie bym nie poszła.Mi pewnie takie mieszkanie u ojca było wygodne.Bo my zajmujemy 2 pokoje nie musimy żyć na walizkach dzieci mają stabilizację mieszkaniową mają swój pokój.Tyle ze syn już cierpi psychicznie bo go dziadek odtrąca odkąd pojawiła się jego siostra..bo mój ojciec toleruje tylko małe dzieci takie do 4lat większe mają już swoje zdanie i są wg niego niegrzeczne.d
ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 23:07

Agulka76 napisał/a:
Mi pewnie takie mieszkanie u ojca było wygodne.Bo my zajmujemy 2 pokoje nie musimy żyć na walizkach dzieci mają stabilizację mieszkaniową mają swój pokój.


U mnie mamy też dwa pokoje ale w jednym ja z dziećmi a w drugim ojciec ale to już nie ważne dla mnie ważniejszy jest spokój cisza i taka swoboda której nie mam i nigdy nie miałam.Pewnie że lepiej mieszkać na swoim niż wynajmowanym czy jakimkolwiek gdzie trzeba ludziom zapłacić bo w zasadzie mniejsze opłaty ale kosztem zdrowia dzieci i mojego własnego wolę pójść choćby na takie spółdzielcze bo to będzie dobrze dla nas niż być w domu gdzie jest alkohol :szok:

ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 23:10

Agulka76 napisał/a:
nie musimy żyć na walizkach



Gdyby w moim domu nie widniał alkohol i w domu u mojej matki to też nie musielibyśmy żyć na walizkach :roll:

Agulka76 - Wto 04 Gru, 2012 08:59

quote="ewa29"]
Agulka76 napisał/a:
Mi pewnie takie mieszkanie u ojca było wygodne.Bo my zajmujemy 2 pokoje nie musimy żyć na walizkach dzieci mają stabilizację mieszkaniową mają swój pokój.


U mnie mamy też dwa pokoje ale w jednym ja z dziećmi a w drugim ojciec ale to już nie ważne dla mnie ważniejszy jest spokój cisza i taka swoboda której nie mam i nigdy nie miałam.Pewnie że lepiej mieszkać na swoim niż wynajmowanym czy jakimkolwiek gdzie trzeba ludziom zapłacić bo w zasadzie mniejsze opłaty ale kosztem zdrowia dzieci i mojego własnego wolę pójść choćby na takie spółdzielcze bo to będzie dobrze dla nas niż być w domu gdzie jest alkohol :szok: [/quote]
I prawidłowo :okok:
Ja właśnie wczoraj wieczorem kolejny raz przekonałam się jak mogę polegać na ojcu. Moja córcia się rozchorowała i chciałam żeby została dzisiaj z nim w domu, bo nie mogę wziąć wolnego z pracy. Ale dziadek powiedział, że lepiej żeby mała poszła do przedszkola... Zrobiło mi się zwyczajnie przykro, bo jak zwykle nie mogę na niego liczyć. Kiedy 2 lata temu siedział z nią w domu, bo była za mała na przedszkole a nie chciałam brać niani, musiałam mu płacić za opiekę nad wnuczką. 8| Nie rozumiem tego człowieka...

pterodaktyll - Wto 04 Gru, 2012 09:42

Agulka76 napisał/a:
Kiedy 2 lata temu siedział z nią w domu, bo była za mała na przedszkole a nie chciałam brać niani, musiałam mu płacić za opiekę nad wnuczką.
:shock: :szok:
W życiu by mi coś takiego do głowy nie przyszło............ :szok:

yuraa - Wto 04 Gru, 2012 10:14

Agulka76 napisał/a:
musiałam mu płacić za opiekę nad wnuczką.

:shock: a ja za darmo, no popatrz ile kasy mi przeszlo koło nosa.
powinien w PIT uwzględnić ten dochód

pterodaktyll - Wto 04 Gru, 2012 10:15

yuraa napisał/a:
a ja za darmo, no popatrz ile kasy mi przeszlo koło nosa

Wygląda na to, że obaj frajerami jesteśmy..........taka kopalnia kasy....... :szok: :rotfl:

Agulka76 - Wto 04 Gru, 2012 12:41

pterodaktyll napisał/a:
yuraa napisał/a:
a ja za darmo, no popatrz ile kasy mi przeszlo koło nosa

Wygląda na to, że obaj frajerami jesteśmy..........taka kopalnia kasy....... :szok: :rotfl:

Nooo zawsze możecie nadrobić.
Załątwiłam ze koleżanka mi zostanie z dzieckiem jutro i to ZA DARMO.

Klara - Wto 04 Gru, 2012 13:57

pterodaktyll napisał/a:
Wygląda na to, że obaj frajerami jesteśmy..........taka kopalnia kasy....... :szok: :rotfl:

Przyjmiecie do swego grona siostrę - podwójną frajerkę? :D

Agulka76 - Wto 04 Gru, 2012 14:06

Jak widzę to normalne, że w rodzinie dzieci sobie ludzie pilnują za darmo :roll: Nie powiem ,,kochany dziadek,, z mojego ojca :krzyk: do tego nie kupuje wnukom słodyczy ale jak mają to bezczelnie im wyjada, nigdy sam z siebie nie zabierze na spacer, czy lody, a wczoraj córcia poszła do niego puzzle poukładać to przy niej do mnie powiedział, że przyszła go męczyć :shock: Syn to już o nic go nie prosi.
Klara - Wto 04 Gru, 2012 14:20

Agulka76 napisał/a:
Jak widzę to normalne, że w rodzinie dzieci sobie ludzie pilnują za darmo :roll:

Agulka, mam jedno zastrzeżenie.
Z tego co wiem, koledzy pomagają przy opiece nad wnukami, gdyż są trzeźwi, ja nie jestem alkoholiczką.
Wydaje mi się, że po pierwsze - zbyt dużo oczekujesz od czynnego alkoholika, a po drugie, sporo ryzykujesz wtedy, gdy zgadza się zaopiekować dzieckiem.
Czynny alkoholik jest nieodpowiedzialny i dziecko pod jego opieką nie jest bezpieczne pod żadnym względem.
Rób wszystko, żeby się od ojca uniezależnić, a przede wszystkim na nic z jego strony nie licz.
Każdy czynny alkoholik jest egoistą i ma chore emocje.

pannamigotka - Wto 04 Gru, 2012 16:10

Agulka76 napisał/a:
Jak widzę to normalne, że w rodzinie dzieci sobie ludzie pilnują za darmo

No nie wiem, jeśli dziadek/ babcia chcą się zająć wnukami i to za darmo to ich sprawa, ale to tylko i wyłącznie ich dobra wola. Nie podoba mi się wymuszanie darmowej opieki ani obgadywanie za plecami, że nie chcą. Dziadkowie mogą pracować, mogą nie lubić, mogą się źle czuć, mogą po prostu nie chcieć. Zawsze można zaopatrzyć się w niańkę lub wziąć L4 na dziecko.

Agulka76 - Wto 04 Gru, 2012 18:57

pannamigotka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Jak widzę to normalne, że w rodzinie dzieci sobie ludzie pilnują za darmo

No nie wiem, jeśli dziadek/ babcia chcą się zająć wnukami i to za darmo to ich sprawa, ale to tylko i wyłącznie ich dobra wola. Nie podoba mi się wymuszanie darmowej opieki ani obgadywanie za plecami, że nie chcą. Dziadkowie mogą pracować, mogą nie lubić, mogą się źle czuć, mogą po prostu nie chcieć. Zawsze można zaopatrzyć się w niańkę lub wziąć L4 na dziecko.

Można, i zazwyczaj biorę. staram sie żeby dzieci z moim ojcem nie siedziały jak nie muszą. Tyle,że chyba ja bym się starała uzasadnić swoja odmowę, on tego nie robi. Ale jak sam coś chce to ma to dostać czy to nam sie podoba czy nie.

Agulka76 - Wto 04 Gru, 2012 18:59

Klara napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Jak widzę to normalne, że w rodzinie dzieci sobie ludzie pilnują za darmo :roll:

Agulka, mam jedno zastrzeżenie.
Z tego co wiem, koledzy pomagają przy opiece nad wnukami, gdyż są trzeźwi, ja nie jestem alkoholiczką.
Wydaje mi się, że po pierwsze - zbyt dużo oczekujesz od czynnego alkoholika, a po drugie, sporo ryzykujesz wtedy, gdy zgadza się zaopiekować dzieckiem.
Czynny alkoholik jest nieodpowiedzialny i dziecko pod jego opieką nie jest bezpieczne pod żadnym względem.
Rób wszystko, żeby się od ojca uniezależnić, a przede wszystkim na nic z jego strony nie licz.
Każdy czynny alkoholik jest egoistą i ma chore emocje.

Akurat tutaj to WIEM na pewno, że jak się zajmuje to się zajmuje. Chociaż to raczej jest po prostu przebywanie z dzieckiem, bo on jest a dziecko po prostu samo się bawi.Na 100 % sie zgadzam natomiast ze to egoista. :buziak:

pterodaktyll - Wto 04 Gru, 2012 21:05

pannamigotka napisał/a:
jeśli dziadek/ babcia chcą się zająć wnukami i to za darmo to ich sprawa, ale to tylko i wyłącznie ich dobra wola.

pod tym sie podpiszę, bo właśnie tak postępuję.

pannamigotka - Wto 04 Gru, 2012 21:10

Agulka76 napisał/a:
Na 100 % sie zgadzam natomiast ze to egoista. :buziak:

A ja się nie zgadzam :P

Mogłabyś to ocenić, gdyby wytrzeźwiał, podjął leczenie. Na razie zachowuje się tak a nie inaczej bo jest czynnym alkoholikiem, jest chorą osobą. I nie zgadzam się też, że dziadek musi koniecznie uzasadniać, dlaczego nie zajmie się dzieckiem. Ma prawo się po prostu nie zgodzić, ale to moje zdanie, a tez mam małe dziecko i też tatę czynnego alkoholika.

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 07:20

pannamigotka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Na 100 % sie zgadzam natomiast ze to egoista. :buziak:

A ja się nie zgadzam :P

Mogłabyś to ocenić, gdyby wytrzeźwiał, podjął leczenie. Na razie zachowuje się tak a nie inaczej bo jest czynnym alkoholikiem, jest chorą osobą. I nie zgadzam się też, że dziadek musi koniecznie uzasadniać, dlaczego nie zajmie się dzieckiem. Ma prawo się po prostu nie zgodzić, ale to moje zdanie, a tez mam małe dziecko i też tatę czynnego alkoholika.

Ale on nie pije ciągle. Tylko np w święta czy ślub, chrzciny, imieniny, tyle ze wtedy nie ma umiaru. I pije aż nie padnie.

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 07:47

Klara napisał/a:
Czynny alkoholik

dla mnie to ktoś kto pije w zasadzie codziennie, albo ma ciągi alkoholowe . Mój ojciec tak nie robi. Ja go raczej traktuję jako człowieka toksycznego i tyle.Ja tu jestem bo jestem DDD bardziej niż DDA .
ewa29 napisał/a:

Ja powiem że mój ojciec to typowy egoista i zawsze taki był a przecież jak byłam dzieckiem to nie miał problemów z alko był nie uzależniony i pił tylko wtedy kiedy np były imieniny wesela i jak szli z moją mamą do znajomych a to było sporadycznie.

No właśnie mój taki sam.
ewa29 napisał/a:
nie musi mi się tłumaczyć ma też takie prawo. Pozdrawiam

Ma takie prawo, ale ja nie mam :roll: bo tak mnie wytresował, że praktycznie ze wszystkiego mu się tłumaczę ( uczę się ze nie muszę) gdzie idę, gdzie byłam, dlaczego tak ubrałam dziecko, ciągle mnie kontroluje: czy wstałam do pracy :shock: jak ubrałam dziecko, czym jadę do pracy :| jak wracam później to wydzwania czy nie zapomniałam dziecka odebrać z przedszkola, gdzie jestem,jak wychodzimy do znajomych to obrażony że nie wie gdzie idziemy potem robi śledztwo, jak m. wstaje później do pracy albo wcale nie idzie to wypytuje dlaczego :roll: wtrąca się kompletnie we wszystko. Ściga mi dzieci, rozkazuje im, wydaje mu się że jest ich ojcem.Skoro tak postępuje to wydawało mi się, że z chęcią zostanie z wnuczką. A on wtedy jakby na złość mi robił... Dobra nic sie nie stało. Na szczęście mam osoby na które mogę liczyć w każdej sytuacji. Po prostu mi jest cholernie przykro że on taki jest. Że nieproszony to wtrąca sie we wszystko a poproszony o coś staje okoniem.Zawsze tak było, powinnam się przyzwyczaić, ale nie potrafię :zalamka: Może niektórzy z was myślą że narzekam na niego, bo nie mam darmowej opieki do dzieci, bo chciałam być wygodna bo mi szkoda kasy na opiekunkę, bo uważam ze DZIADEK MUSI zawsze się zająć wnukami i MUSI się tłumaczyć dlaczego nie moze, bo top jego obowiązek....... nie. MI jest tylko CHOLERNIE przykro że zawsze kiedy NAPRAWDĘ potrzebuję jego pomocy to się na mnie wypina. I nie chodzi już o opiekę nad dziećmi, tylko o wszystkie sytuacje kiedy tak było.

ja - Śro 05 Gru, 2012 08:42

pannamigotka napisał/a:
Dziadkowie mogą pracować, mogą nie lubić, mogą się źle czuć, mogą po prostu nie chcieć. Zawsze można zaopatrzyć się w niańkę lub wziąć L4 na dziecko.


Tak mogą. Tak samo my możemy nie chcieć, nie lubić, pracować i nie opiekować się nimi na starość. Ale to chyba jest normalne tak pomoc w rodzinie. L4 można wziąć ale do czasu potem już nie będziemy musieli brać jak nas wywalą.

Jeśli dziadek siedzi w domu to mógłby zająć się wnuczką. Oczywiście trzeba go o tym odpowiednio wcześnie uprzedzić bo ma prawo mieć swoje plany. Ale jeszcze płacić mu za to? To niech już zbiera na starość bo opiekunki od starszych ludzi więcej sobie życzą za opiekę. Odkujesz się. :lol2:

pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 08:44

Agulka76 napisał/a:
Mój ojciec tak nie robi. Ja go raczej traktuję jako człowieka toksycznego i tyle.Ja tu jestem bo jestem DDD bardziej niż DDA .


A moim zdaniem nie można być trochę DDA a bardziej DDD, tak samo jak nie można być trochę alkoholikiem. Albo się nim jest albo nie. Ale spoko, ja dopiero w tym roku przyznałam, że mój ojciec jest alkoholikiem. Nie pije codziennie, nie ma ciągów. Też nie potrafi sobie powiedzieć stop jak już pije. Tyle, że nigdy nie odstawiał takich cyrków jak Twój, z szukaniem go itp. Ot, stateczny, wykształcony, pogodny, pracowity człowiek. Alkoholik.



Agulka76 napisał/a:
Ma takie prawo, ale ja nie mam :roll: bo tak mnie wytresował, że praktycznie ze wszystkiego mu się tłumaczę ( uczę się ze nie muszę) gdzie idę, gdzie byłam,


Ależ ja miałam tak samo! Do tej pory z tym walczę! Z moimi wyrzutami sumienia, jeśli gdzieś idę, a rodzice nie wiedzą gdzie, z kim i po co!!! A mam 3 dychy i własne mieszkanie!

Ale to jest ciężka praca, nie Twojego ojca, a Twoja, żeby zacząć żyć normalnie, nie żeby zmieniać JEGO, tylko siebie i swoje myślenie. Sądzę, że niezależność (mieszkaniowa, finansowa, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi) bardzo by Ci pomogła w leczeniu swoich dysfunkcji i dobrze, że poczyniłaś odpowiednie kroki. Boże pamiętam, jak pierwszy raz odmówiłam mamie informacji nt gdzie idę i po co. Byłam cała zlana potem, niby obróciłam w żart, mama potem dzwoniła do mnie z płaczem, że mam tajemnice, że ona nic nie może wiedzieć... Ogólnie smród ciągnął się przez jakiś miesiąc, ale ten pierwszy raz dał mi odwagę do kolejnych i teraz przestali tak bardzo wypytywać (bo przecież mogą nie dostać odpowiedzi), jeśli chcę to mówię sama i już.

pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 08:49

A żeby nie było- w kwestii zostawiania dziecka- niestety musiałam nauczyć się tego w praktyce (dlaczego nie wolno zostawiać dziecka), niestety odczuło to dziecko- bardzo przykra sytuacja dla córki (Ewa, wiesz o czym piszę)- i teraz powiedziałam; dość.
pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 09:00

ja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Dziadkowie mogą pracować, mogą nie lubić, mogą się źle czuć, mogą po prostu nie chcieć. Zawsze można zaopatrzyć się w niańkę lub wziąć L4 na dziecko.


Tak mogą. Tak samo my możemy nie chcieć, nie lubić, pracować i nie opiekować się nimi na starość.


No właśnie, że nie, ponieważ prawo nakazuje dorosłemu dziecku zająć się dorosłym chorym rodzicem, łącznie z pielęgnacją i zapewnieniem dachu nad głową, leków, jedzenie itd jesli sam nie jest w stanie. Nawet jeśli nigdy nie mieli ze sobą kontaktu, czy zerwali ten kontakt wiele lat temu. Jeśli dziecko nie życzy sobie zajmować się starym rodzicem, wtedy MUSI opłacić wykwalifikowaną opiekę medyczną i zapewnić dach nad głową. Nikt natomiast nie zmusi dziadka/ babcię do darmowej opieki nad wnuczętami, mogą mieć ich ze 20 i co mają wszystkimi się zajmować? Oni już odchowali swoje i to, że się zajmą to jest tylko i wyłacznie ich wybór i wcale nie musi być na TAK.

Moja wcześniejsza odpowiedź odnosi się do zostawiania dzieci z czynnym alko- to niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia dziecka... i właśnie miałam nieprzyjemną sytuację...

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 09:06

pannamigotka napisał/a:
A żeby nie było- w kwestii zostawiania dziecka- niestety musiałam nauczyć się tego w praktyce (dlaczego nie wolno zostawiać dziecka), niestety odczuło to dziecko- bardzo przykra sytuacja dla córki (Ewa, wiesz o czym piszę)- i teraz powiedziałam; dość.

No mój syn też przeżył pewną sytuację z dziadkiem,i wiem jak dziadek go musztruje, jak jest z nim sam. Dlatego syn teraz chodzi po szkole na świetlicę i staram się go nie zostawiać z dziadkiem, córka jest zapisana do przedszkola do godziny 17, praktycznie są zawsze ze mną, ale do diaska są sytuacje, kiedy chciało by się wiedzieć że można liczyć na rodzica. Nie zdarza się to często. Nie traktujcie mnie jak kogoś, kto wykorzystywać che ojca na każdym kroku. Jakbym mogła to wcale bym go o nic nie prosiła, ale życie pisze różne scenariusze. Wiem ze na mamę zawsze mogłabym liczyć, a na niego nie, mimo że mieszkamy pod jednym dachem.Nie mogę po prostu z dnia na dzień nie przyjść do pracy, bo nawet nie mam umowy na stałe. Ja wiem że najlepiej stosować się do zasady ,,umiesz liczyć licz na siebie,,ale nie zawsze się da.

pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 09:07

ja napisał/a:
Ale jeszcze płacić mu za to?


Ja akurat nie płacę (staram się odwdzięczać w inny sposób, ale też córka chodzi do przedszkola a u babci jest sporadycznie), ale znam osoby, które płacą i nie widzę w tym nic dziwnego. To ciężka i odpowiedzialna praca. ZUS teraz opłaca państwo jeśli się nie mylę, więc można babcię/ dziadka zatrudnić legalnie.

pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 09:13

Agulka76 napisał/a:
ale do diaska są sytuacje, kiedy chciało by się wiedzieć że można liczyć na rodzica. .


Ależ ja Cię rozumiem bardzo dobrze! :pocieszacz: Tylko, ze tak jest w zdrowych rodzinach, a w Twojej, mojej... im większe masz oczekiwania tym mocniej oberwiesz po tyłku. Ta nauka wyzbywania się oczekiwań jest dla mnie bardzo trudna, nie wiem, czy ją kiedykolwiek opanuję...

ja - Śro 05 Gru, 2012 09:13

pannamigotka napisał/a:
prawo nakazuje dorosłemu dziecku zająć się dorosłym chorym rodzicem


Prawo mówi tylko o obowiązku alimentacyjnym. A nikt nas nie zmusi do fizycznej opieki nad rodzicami. Tylko nasze sumienie.

Moja rodzice całe życie pili. Zajmowała się mną babcia. Teraz gdy tata nie żyje a mama zachorowała to ja się nią opiekuję. Chociaż mam żal do losu ale to robię. Inaczej bym nie potrafiła. A mój braciszek ma wszystko gdzieś i tylko czeka z wyciągniętą łapą. Takie to nasze życie DDA.

ja - Śro 05 Gru, 2012 09:18

pannamigotka napisał/a:
To ciężka i odpowiedzialna praca


Wiem o tym doskonale. Pracuję z dziećmi. Jestem ostatnią osobą, która by kazała zrezygnować z pracy komuś aby zajął się moim dzieckiem. Prędzej ja zostanę w domu. Ale jeśli może pomóc to czemu nie. Ja jak mogłam to pomagałam szwagierce w opiece nad małym i było to dla mnie naturalne. Raz ja pomogę a innym razem ona. Tak to działa.

pannamigotka - Śro 05 Gru, 2012 09:30

ja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
prawo nakazuje dorosłemu dziecku zająć się dorosłym chorym rodzicem


Prawo mówi tylko o obowiązku alimentacyjnym.


Pracując w szpitalu byłam świadkiem sytuacji, kiedy człowiek po udarze, który mieszkał sam nie poradziłby sobie sam w tym domu. Jego syn, który go nigdy nie widział w swoim życiu MUSIAŁ go ze szpitala odebrać i zapewnić mu wszystko, czego potrzebował. Także na 100% to nie tylko obowiązek alimentacyjny. A nawet jeśli, to wtedy sąd uwzględni potrzeby takiego rodzica- koszty pobytu w ośrodku, leków lub koszty czynszu, innych opłat, wykwalifikowanego personelu medycznego... Także alimenty mogą być ogromne.


ja napisał/a:
Moja rodzice całe życie pili. Zajmowała się mną babcia. Teraz gdy tata nie żyje a mama zachorowała to ja się nią opiekuję. Chociaż mam żal do losu ale to robię. Inaczej bym nie potrafiła. A mój braciszek ma wszystko gdzieś i tylko czeka z wyciągniętą łapą. Takie to nasze życie DDA.


No właśnie tak samo pomyślałam, że tak często właśnie jest. Bo my (dzieci z dysfunkcyjnych rodzin) nie potrafimy odmawiać i wyrzuty sumienia by nas zadręczyły...

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 09:46

ja napisał/a:
Chociaż mam żal do losu ale to robię. Inaczej bym nie potrafiła.

no właśnie, ja też inaczej nie potrafię i wiem że jak się wyprowadzę to wyrzuty sumienia będę mieć ogromne że go zostawiłam samego, mimo że codziennie gra mi na nerwach, że często go nienawidzę, że mam serdecznie dosyć z nim mieszkania,
A jak tylko nie ma go parę godzin to zaraz mam wizję że zapity leży gdzieś na chodniku, albo że mi go policja przywiezie.Jednocześnie martwię się i jestem wściekła, na niego i na siebie że się martwię.... Błędne koło, czuję się jak jakaś wariatka która sama nie wie czego chce.

ja - Śro 05 Gru, 2012 11:49

Wiesz ja tez miałam wyrzuty jak mój tata zmarł. A robiłam to samo co ty. Jak popił to go zawoziłam do pracy. Wstawałam o 4 rano, żeby go zawieźć. Nic się nie odezwałam w życiu na temat jego picia. Tylko raz jeden, jak go znowu odwoziłam pijanego do domu, zapytałam czy myśli o mamie co będzie jak się on się zapije na śmierć. A miałam odwagę tylko dlatego, że był bardzo pijany. Wykrzyczałam że ja nie mam zamiaru się nią opiekować. Za 4 dni nie żył. Nie żył bo doznał urazu tam, gdzie go zawiozłam i skąd go potem odebrałam. Jakbym się chociaż raz sprzeciwiła i powiedziała, że nie jestem szoferem pijaków to by żył. Albo chociaż zmarłby tak, że ja nie czułabym się winna. Bo my nie umiejąc się przeciwstawić przyczyniamy się poniekąd do tego że alkoholik pije. Bynajmniej im to ułatwiamy.

Nie funduj sobie takich wyrzutów. Nie warto.

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 12:04

ja,
A ja właśnie boję się sprzeciwić, bo mam zakodowane, że moja mama zmarła przeze mnie, bo właśnie się jej sprzeciwiłam i nie poszłam z nią do kościoła,a źle się wtedy czuła, bolała ją głowa. Poszła sama,podczas mszy dostała wylewu. Trafiła do szpitala, ale po kilku dniach zmarła. A we mnie zostało mega poczucie winy. :zalamka:
A ojcu też nie odważyłam się nigdy zwrócić uwagi na jego zachowanie :zmeczony: On też nigdy nawet nie przeprosi za swoje zachowanie, Na drugi dzień po swoim urwanym filmie zachowuje się jakby nic sie nie stało. Nie było tematu.

Linka - Śro 05 Gru, 2012 12:11

Agulka76 napisał/a:
Na drugi dzień po swoim urwanym filmie zachowuje się jakby nic sie nie stało. Nie było tematu.

to może dałoby się go nagrać?

Eila - Śro 05 Gru, 2012 12:14

ja napisał/a:
Wiesz ja tez miałam wyrzuty jak mój tata zmar


Mój ojciec nie żyje od 17 lat a ja do tej pory miałam wyrzuty sumienia.Całe życie pił nie interesował się mną wcale-kiedy był pijany mówił jak to bardzo mnie kocha a kiedy był trzeżwy nie widział mnie wcale -jakbym nie istniała....ale to ja całe życie go niańczyła,ubierałam ,rozbierałam,wyprowadzałam pijanego na przystanek,uciszałam kiedy się awanturował,broniłam matki kiedy ją wyzywał,zawsze w awanturach stałam pomiędzy nimi..zapłaciłam za to ogromnymi wyrzutami sumienia(bo matka kazała mi ojca nienawidzieć-a ja chciałam ich kochać oboje)do dziś borykam się z niską samooceną,lękami i chol...ra wie z czym jeszcze.
My DDA jedyne co możemy zrobić to odciąć się od tego choćby nie wiem jak bolało i zadbać o siebie.
Mój ojciec już nie żyje ale w domu rodzinnym mieszka z mamą dwóch braci ,którzy nie mają własnych rodzin.Od zawsze im pomagałam ,woziłam na pogotowie ,kupowałam leki ,prezenty ,ciuchy ,papierosy.Teraz powiedziałam dość :nerwus: Powiedziałam otwarcie ,że nie mogą już na mnie liczyć jeżeli będą dalej pić.Od tamtej pory jestem spokojniejsza i szczęśliwsza...a oni piją dalej-tylko żeto już nie mój problem :blee:
Moja dewiza-zadbać o siebie :buzki:

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 12:17

Linka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Na drugi dzień po swoim urwanym filmie zachowuje się jakby nic sie nie stało. Nie było tematu.

to może dałoby się go nagrać?

a po co? On doskonale wie że leżał, bo zazwyczaj ma głowę rozwaloną albo inną część ciała, i pewnie go wszystko boli. Kiedyś ( było to po weselu mojej siostrzenicy) to całe czoło miał zdarte, ale twierdził, ze się nie upił tylko ,,błędnik ma zachwiany,, :szok: i dlatego się przewrócił. Właśnie wtedy mój syn z nim szedł i był tego świadkiem, bo go zabrał bez mojej wiedzy na spacer z psem. 8|

Eila - Śro 05 Gru, 2012 12:18

Agulka76 napisał/a:
że moja mama zmarła przeze mnie


Nieprawda -nie zmarła przez Ciebie-zwyczajnie dostała wylewu-tyle.To się zdarza ...ludzie umierają i nie jest to Twoja wina Agulka :pocieszacz:

Eila - Śro 05 Gru, 2012 12:20

Agulka76 napisał/a:
jakby nic sie nie stało. Nie było tematu.


Ty Agulka zrób dokładnie to samo :)

Wiem że to trudne ,bo sam się tego dopiero uczę :skromny:

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 12:24

Eila napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
że moja mama zmarła przeze mnie


Nieprawda -nie zmarła przez Ciebie-zwyczajnie dostała wylewu-tyle.To się zdarza ...ludzie umierają i nie jest to Twoja wina Agulka :pocieszacz:

To samo mi powiedział terapeuta, ale wiesz, ona całe moje zycie chorowała na schizofremię, jako 4-etnie dziecko myślałam że przeze mnie, bo nie byłam dosyć grzeczna, i się zdenerwowała. Zresztą tak mi mówili, że mama się zdenerwowała i musieli ją zabrać do szpitala. To jak wtedy po MOIM sprzeciwie dostała wylewu, to pomyślałam tak samo. Dlatego teraz ile razy sprzeciwiam się ojcu to też mam wyrzuty sumienia...bo znowu przeze mnie... A jeszcze ojciec ma zdolność do dramatyzowania i teksty jego: ,, ja sie powiesze, mam dosyć, wszyscy mają mnie w du*** itp doprowadzają mnie do rozpaczy, rozstroju nerwowego, poczucia winy i cholera wie czego jeszcze. :mysli:

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 12:27

Eila napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
jakby nic sie nie stało. Nie było tematu.


Ty Agulka zrób dokładnie to samo :)

Wiem że to trudne ,bo sam się tego dopiero uczę :skromny:

to akurat robię ale chciałabym mu kiedyś potrafić wykrzyczeć prosto w twarz że jest pijakiem , podłym krętaczem, że ciagle udaje kogo innego. :?

Eila - Śro 05 Gru, 2012 12:34

Agulka76 napisał/a:
ale chciałabym mu kiedyś potrafić wykrzyczeć prosto w twarz że jest pijakiem , podłym krętaczem, że ciagle udaje kogo innego


Ale po co??? :mysli:
Zastanów się co Ci to da???? Zdenerwujesz się ,żle poczujesz,wpłynie to na Ciebie destrukcyjnie ...a po nim po prostu spłynie.
On nie usłyszy co chcesz mu wykrzyczeć-więc po co?_ :bezradny:

Agulka76 - Śro 05 Gru, 2012 13:00

Eila napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
ale chciałabym mu kiedyś potrafić wykrzyczeć prosto w twarz że jest pijakiem , podłym krętaczem, że ciagle udaje kogo innego


Ale po co??? :mysli:
Zastanów się co Ci to da???? Zdenerwujesz się ,żle poczujesz,wpłynie to na Ciebie destrukcyjnie ...a po nim po prostu spłynie.
On nie usłyszy co chcesz mu wykrzyczeć-więc po co?_ :bezradny:

nie wiem.... może zeby wywalić to z siebie... Jak pisałam list na terapię do ojca, to wywaliłam dużo, List miał 9 stron. Przeczytałam go terapeucie, potem odchorowałam tydzień. Ale lepiej mi się zrobiło. Jednak czuję że znowu to wszystko mnie gniecie...Mam ten list. Obiecałam sobie że mu dam jak będę kiedyś gotowa. Może jak się będę wyprowadzać.... Żeby pozamykać za sobą całą przeszłość.......

Eila - Śro 05 Gru, 2012 15:59

Agulka76 napisał/a:
może zeby wywalić to z siebie..


Znam lepsze sposoby rozładowania emocji... :okok:

basen, spacer, bieganie ,siłownia ,aerobic,taniec,itd :)
Moja koleżanka zapisała się na jakieś sztuki walki... ceewd czy coś tam :siekiera: -to dla mężczyzn

Na pewno znajdziesz coś dla siebie :buzki:

pietruszka - Śro 05 Gru, 2012 16:25

Agulka76 napisał/a:
Mam ten list. Obiecałam sobie że mu dam jak będę kiedyś gotowa.

też pisałam takie listy... ale po "przepracowaniu" ich... niszczyłam... We mnie nie ma już złości za dzieciństwo... A z tym, co dzieje się dziś radzę sobie nieporównanie lepiej... I pozbyłam się oczekiwań, że moi rodzice się zmienią. Nie ma oczekiwań=nie ma rozczarowań.

Borus - Śro 05 Gru, 2012 16:45

pietruszka napisał/a:
Nie ma oczekiwań=nie ma rozczarowań.

:brawo: Też tak uważam... :tak:

lotus - Śro 05 Gru, 2012 19:42

Agulka76 napisał/a:

Ma takie prawo, ale ja nie mam :roll: bo tak mnie wytresował, że praktycznie ze wszystkiego mu się tłumaczę ( uczę się ze nie muszę) gdzie idę, gdzie byłam, dlaczego tak ubrałam dziecko, ciągle mnie kontroluje: czy wstałam do pracy :shock: jak ubrałam dziecko, czym jadę do pracy :| jak wracam później to wydzwania czy nie zapomniałam dziecka odebrać z przedszkola, gdzie jestem,jak wychodzimy do znajomych to obrażony że nie wie gdzie idziemy potem robi śledztwo, jak m. wstaje później do pracy albo wcale nie idzie to wypytuje dlaczego :roll: wtrąca się kompletnie we wszystko. Ściga mi dzieci, rozkazuje im, wydaje mu się że jest ich ojcem.Skoro tak postępuje to wydawało mi się, że z chęcią zostanie z wnuczką...
...Może niektórzy z was myślą że narzekam na niego, bo nie mam darmowej opieki do dzieci, bo chciałam być wygodna bo mi szkoda kasy na opiekunkę, bo uważam ze DZIADEK MUSI zawsze się zająć wnukami i MUSI się tłumaczyć dlaczego nie moze, bo top jego obowiązek....... nie.


Absolutnie nie uważam, że narzekasz na niego bezpodstawnie… To nawet nie jest kwestia narzekania tylko kontekstu całego Twojego życia. Z tego co piszesz on jest i zawsze był egoistą, człowiekiem bardzo toksycznym, nawet pomijając chorobę alkoholową. Zachowania, które opisujesz ze swojego dzieciństwa w niczym nie odbiegają od tych teraz. On od Ciebie oczekuje wszystkiego ale z siebie nie daje nic. Dla mnie oczywistym jest, że jest alkoholikiem bez względu na to jak często pije… Jego relacje z alkoholem i zachowanie pod wpływem na to wskazują.

Najlepsze co możesz dla siebie zrobić to nie liczyć na niego wcale, bo będziesz za każdym razem bardzo rozczarowana. Tak jak mówi Pietruszka brak oczekiwań = brak rozczarowań. To proste równanie. Zaakceptuj to, że nie możesz polegać na tym człowieku, który jest manipulatorem i emocjonalną pijawką. Może coś mogłoby się zmienić gdyby on podjął leczenie czy terapię ale raczej wątpie czy coś takiego nastąpi... Podpisuję się pod tym co piszą inni, że jego nie zmienisz, możesz natomiast zmienić siebie i swoje myślenie... w tym wyrzuty sumienia w związku z wyprowadzeniem się.

Pamiętam kiedyś napisałam list do mojego ojca, już po śmierci mamy. Nie był to list przepełniony złością tylko raczej żalem i moim wyjaśnieniem dlaczego nie potrfię utrzymywać z nim zdrowych relacji. Nigdy mi na niego nie odpisał ale jak potem kiedyś zapytałam czy dostał mój list to powiedział mi "Jak napisałaś i wysłałaś to dostałem." – to wszystko. Mimo takiej odpowiedzi czułam się lepiej ponieważ wurzuciłam z siebie te wszystkie skumulowane myśli i uczucia.

Tu jeszcze nasunęło mi się coś takiego...weźmy pod uwagę iż nasi rodzice prawdopodobnie również byli / są DDA czy DDD. Nie dane im było tego nazwać czy nawet rozpatrzyć tego w sposób jaki my to robimy, nie było mowy o terapii...Nie piszę tego bo próbuję cokolwiek w nich usprawiedliwiać ale jeżeli się temu bliżej przyjżeć na pewno możnaby znaleź u naszych rodziców typowe cechy DDA czy DDD. I u naszych dziadków historia najprawdopodobniej również się powtarza. My mamy szansę wyrwać się z tego błędnego koła.

Pozdrawiam cieplutko. :buziak:

ewa29 - Śro 05 Gru, 2012 22:30

lotus napisał/a:
Agulka76 napisał/a:

Ma takie prawo, ale ja nie mam :roll: bo tak mnie wytresował, że praktycznie ze wszystkiego mu się tłumaczę ( uczę się ze nie muszę) gdzie idę, gdzie byłam, dlaczego tak ubrałam dziecko, ciągle mnie kontroluje: czy wstałam do pracy :shock: jak ubrałam dziecko, czym jadę do pracy :| jak wracam później to wydzwania czy nie zapomniałam dziecka odebrać z przedszkola, gdzie jestem,jak wychodzimy do znajomych to obrażony że nie wie gdzie idziemy potem robi śledztwo, jak m. wstaje później do pracy albo wcale nie idzie to wypytuje dlaczego :roll: wtrąca się kompletnie we wszystko. Ściga mi dzieci, rozkazuje im, wydaje mu się że jest ich ojcem.Skoro tak postępuje to wydawało mi się, że z chęcią zostanie z wnuczką...
...Może niektórzy z was myślą że narzekam na niego, bo nie mam darmowej opieki do dzieci, bo chciałam być wygodna bo mi szkoda kasy na opiekunkę, bo uważam ze DZIADEK MUSI zawsze się zająć wnukami i MUSI się tłumaczyć dlaczego nie moze, bo top jego obowiązek....... nie.

Witaj Agulka i cala brygada foruma ;) U mnie jest podobnie dosłownie prawie wszystko się zgadza co napisałaś. :shock:

pietruszka - Czw 06 Gru, 2012 07:06

lotus napisał/a:
Może coś mogłoby się zmienić gdyby on podjął leczenie czy terapię ale raczej wątpie czy coś takiego nastąpi...

Myślę, że nie należy zakładać, że terapia jest środkiem na całe zło, czy trudności jakie ma człowiek ze sobą i relacjami z inny,i ludźmi. Nie mówiąc już o tym, że rzadko który ją podejmuje, a jeszcze rzadziej kończy. To nie jest tygiel do którego wrzuca się alkoholika czy współuzależnioną a potem odlewa całkiem nowy model. To tylko (albo aż) człowiek, który nauczył się zdrowiej myśleć, zdrowiej reagować. Pewne cechy charakteru są niezmienne, wrodzone, inne wpojone przez kulturę, wychowanie też tak łatwo nie poddają się obróbce.
Na przykład zauważam, że u alkoholików zostaje pewien poziom egocentryzmu, którego osobiście nawet im trochę zazdroszczę, choć nie ułatwia on zapewne współżycia z innymi, jednak jako DDD mam za bardzo odwrotnie - mój poziom egocentryzmu jest ze znakiem "-", co często mi dokucza w życiu, (mam na przykład skłonność do brania pod uwagę potrzeb innych za ważniejsze od własnych, daje się wykorzystywać, moje granice wewnętrznego bezpieczeństwa są kruche, w skrócie: zapominam o sobie).

Terapia to nie miejsce, w której wykuwa się anioły, istoty idealne. Tam tylko (a moim zdaniem aż) można nauczyć się żyć lepiej, bez korzystania z substancji uzależniających, czy zachowań dekonstrukcyjnych.

Agulka76 - Czw 06 Gru, 2012 14:41

lotus napisał/a:
Zaakceptuj to, że nie możesz polegać na tym człowieku, który jest manipulatorem i emocjonalną pijawką
Tak masz rację, muszę to zaakceptować, a nie jojczyć za każdym razem jak się na nim zawiodę.... Trudne to ale możliwe.
lotus napisał/a:
Tu jeszcze nasunęło mi się coś takiego...weźmy pod uwagę iż nasi rodzice prawdopodobnie również byli / są DDA czy DDD. Nie dane im było tego nazwać czy nawet rozpatrzyć tego w sposób jaki my to robimy, nie było mowy o terapii...Nie piszę tego bo próbuję cokolwiek w nich usprawiedliwiać ale jeżeli się temu bliżej przyjżeć na pewno możnaby znaleź u naszych rodziców typowe cechy DDA czy DDD. I u naszych dziadków historia najprawdopodobniej również się powtarza. My mamy szansę wyrwać się z tego błędnego koła.

To samo powiedział mi terapeuta. A moi rodzice pochodzili z rodzin z dysfunkcjami 8| więc taki mięli wzorzec wychowawczy, jaki dostali od swoich rodziców...Ja nie chcę tak wychowywać swoich dzieci dlatego chodzę na terapię...
pietruszka napisał/a:
Terapia to nie miejsce, w której wykuwa się anioły, istoty idealne. Tam tylko (a moim zdaniem aż) można nauczyć się żyć lepiej, bez korzystania z substancji uzależniających, czy zachowań dekonstrukcyjnych.

Masz rację.
Ja od terapii oczekuję, ze nauczę się inaczej reagować przy moich dzieciach, że będę wiedziała jak rozwiązywać konflikty innymi sposobami niż krzyki, że nauczę się mówić co mi nie pasuje, a nie będę się obrażać i chować w sobie urazy 8| że przestanę ciagle wpadać w poczucie winy, w poczucie obowiązku, że będę umiała zająć się sobą bez poczucia winy, że powinnam być z dziećmi , że powinnam sprzątać itp( chociaż raz na jakiś czas), że pozbędę się lęku w obliczu krzyku , awantur... to chyba najważniejsze...

pietruszka - Czw 06 Gru, 2012 15:00

Agulka76 napisał/a:
a od terapii oczekuję, ze nauczę się inaczej reagować przy moich dzieciach, że będę wiedziała jak rozwiązywać konflikty innymi sposobami niż krzyki, że nauczę się mówić co mi nie pasuje, a nie będę się obrażać i chować w sobie urazy 8| że przestanę ciagle wpadać w poczucie winy, w poczucie obowiązku, że będę umiała zająć się sobą bez poczucia winy, że powinnam być z dziećmi , że powinnam sprzątać itp( chociaż raz na jakiś czas), że pozbędę się lęku w obliczu krzyku , awantur... to chyba najważniejsze...

no no Agulka... zaimponowałaś mi... To bardzo dobrze, że masz takie konkretne oczekiwania, że już je potrafisz tak jasno sformułować :brawo: Ja na początku to byłam jak dziecko we mgle 8| Nawet nie wiedziałam, co może sprawić, żebym poczuła się lepiej.
:brawo:

Agulka76 - Czw 06 Gru, 2012 21:41

pietruszka, dziękuję :buzki: ja od początku mojej choroby duszy doskonale wiem bo i gdzie jest nie tak.Mam problem na tle rodziny.Nie potrafię dogadać się z dziećmi.Spędzam je w nerwicę swoimi krzykami swoją ambicją przenoszona na syna.Brakiem tolerancji opanowania nie potrafię się z nimi bawić dłużej niż 10 minut bo potem tracę cierpliwość. Dużo czytam o Dda sama zaczęłam prowadzić sobie dzienniczek uczuć i pisać pamiętnik po terapii i w czasie jej przerwy.Pracuje nad sobą codziennie.Już nawet syn zauważył ze mniej się na niego wydzieram .Ale to takie malutkie kroczki do przodu i wielki do tylu.
pietruszka - Czw 06 Gru, 2012 21:51

Agulka76 napisał/a:
Ale to takie malutkie kroczki do przodu

a bo zmiany dokonują się bardziej tymi małymi kroczkami... i się nie przejmuj, że jakiś tam zdarzy się do tyłu... tylko z powrotem tup, tup do przodu

ewa29 - Sob 08 Gru, 2012 00:49

Buziaki :buziak: Agulka :)
Agulka76 - Sob 08 Gru, 2012 08:43

Od wczoraj chodzę przygnębiona.
W domu zrobiłam awanturę synowi, darliśmy się na siebie nawzajem W jego głosie słychać było nienawiść do mnie. :? Nie wytrzymałam, klapa mu przyłożyłam.... wiem to moja wina i moja bezsilność. 8|

pietruszka - Sob 08 Gru, 2012 09:44

Wiesz Agulka... Pamiętam jaka byłam naładowana złością w ostatnim okresie picia Pietrucha. Wtedy wystarczyła iskra i... wybuchałam... Nie zapomnę jak zrobiłam awanturę kasjerce w Tesco za jakąś bzdurę. :oops:

Tak działa tak zadawniona, nieodreagowana złość, Jest jej tak dużo, że cały czas przypominamy kocioł pod ciśnieniem, gdzie wskazówka już jest na MAX. Byle co wystarczy, żeby doprowadzić się do wybuchu (zwykle furii, kiedy już nie panuje się nad swoim zachowaniem). Niestety to również ten afekt, w którym można tłuc talerze, trzaskać drzwiami, tak że wypadają z nich szyby, albo co gorsza w chwili ostatecznej chwycić za nóż czy inne ostre narzędzie i zrobić komuś krzywdę.

Słyszałaś kiedyś o termometrze, barometrze uczuć, drabinie złości(różnie nazywany)?
Pisałam trochę o tym tu:
http://komudzwonia.pl/vie...p=419735#419735

U nas nie tylko miałyśmy zajęcia o złości w czasie terapii, były też dodatkowe warsztaty "radzenia sobie ze złością". Znam dwie fajne książki o złości:Rona Pottera Efrona "Życie ze złością", i druga tego samego autora "Furia. Skuteczne sposoby pokonania złości".

Tu masz takie skondensowane krótkie wprowadzenie do złości (jest też o drabinie złości:

http://psychotekst.com/artykuly.php?nr=60

No i to, co zwykle w nas siedzi: zadawniona złość z dzieciństwa, wobec partnera. Taka złość aż "siedzi" głęboko w napiętych mięśniach. Mi pomagały listy, do rodziców, do partnera. potem wykrzyczałam je w gabinecie u mojej terapki...

No i została tylko ta złość teraźniejsza, ta na co dzień... z nią sobie najłatwiej radzić. Mówić o niej, przekuwać jej energię na potrzebne zachowania: na przykład mi pomaga sprzątanie, ostry spacer.

I wiesz... myślę, ze to akurat optymistyczne... nie pamiętam kiedy się już nakręciłam na maxa.... w każdym razie w furię od czasu terapii nie wpadłam ani razu :skromny: nie mówiąc o tym, że polubiłam swoją złość... bo czasem się przydaje...na przykład pomogła mi rzucić palenie :tak:

Agulka76 - Sob 08 Gru, 2012 11:55

pietruszka napisał/a:
Tak działa tak zadawniona, nieodreagowana złość, Jest jej tak dużo, że cały czas przypominamy kocioł pod ciśnieniem, gdzie wskazówka już jest na MAX. Byle co wystarczy, żeby doprowadzić się do wybuchu (zwykle furii, kiedy już nie panuje się nad swoim zachowaniem). Niestety to również ten afekt, w którym można tłuc talerze, trzaskać drzwiami, tak że wypadają z nich szyby, albo co gorsza w chwili ostatecznej chwycić za nóż czy inne ostre narzędzie i zrobić komuś krzywdę.

No właśnie tak ja się zachowuję. Przerabiałam rzucanie czym popadnie, wrzaski, wyzywanie...Potem jest okres spokoju i panowania nad sobą...do następnego razu.
Paradoksem jest to, że panicznie boję się awantur i krzyków skierowanych do mnie
:szok:
W złości też sprzątam, czasem rąbię drzewo,ale to potem...najpierw wybucham na dzieci... :/

pannamigotka - Sob 08 Gru, 2012 13:02

Agulka76 napisał/a:
.najpierw wybucham na dzieci... :/

Bo są bezbronne...
Ale pamiętaj, że takim działaniem rujnujesz więź między wami. Dochodzi do przemocy fizycznej i psychicznej, a to sprawia, że dziecko czuje się gorsze, nieważne, z tego wynikają poważne problemy. A przeprosiłaś za tego 'klapa'?

pietruszka - Sob 08 Gru, 2012 13:25

Agulka76 napisał/a:
le to potem...najpierw wybucham na dzieci... :/

Słoneczko, po to właśnie należy popracować nad złością, zanim kocioł podejdzie do maxa.
Bo wpierw są takie niższe stopnie złości: podirytowanie, rozdrażnienie... Ważne by zauważyć co się dzieje zawczasu, zanim się wejdzie na MAX wtedy to już nic nas nie zatrzyma :mgreen: Bo złość zwykle narasta. Mi bardzo pomógł dzienniczek uczuć, no ale to dziewczynki będziecie miały w czasie terapii
Agulko, zawsze jest szansa, że następnym razem wpierw porąbiesz drewno, a potem pogadasz z dziećmi.
Można też powalić w poduszkę, wziąć coś podobnego do rakiety tenisowej, zamknąć się w innym pokoju i poudawać, że się gra... myślę, że każdy może mieć swój sposób odreagowania...

Agulka76 - Sob 08 Gru, 2012 14:07

pietruszka, Dzienniczek uczuć sama zaczęłam prowadzić. Czytam go i wiem np w jakich sytuacjach wpadam w furię. Co mnie przygnębia, mało w nim pozytywnych uczuć...
Agulka76 - Sob 08 Gru, 2012 14:09

pannamigotka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
.najpierw wybucham na dzieci... :/

Bo są bezbronne...
Ale pamiętaj, że takim działaniem rujnujesz więź między wami. Dochodzi do przemocy fizycznej i psychicznej, a to sprawia, że dziecko czuje się gorsze, nieważne, z tego wynikają poważne problemy. A przeprosiłaś za tego 'klapa'?

Ja wiem... sama czułam się tak samo w dzieciństwie 8| Nie przeprosiłam go... często go przepraszam, ale zxczxc wczoraj za dużo było we mnie złości, nieszczere to by były przeprosiny...

pietruszka - Sob 08 Gru, 2012 14:22

Agulka76 napisał/a:
Co mnie przygnębia, mało w nim pozytywnych uczuć..

spokojnie... zaczną się pojawiać częściej, choć troszkę o to też trzeba zadbać :)

Agulka76 - Nie 09 Gru, 2012 17:58

DZisiaj rano poczułam sie jak gówniara, gdy ojciec co chwilę przychodził i kazał mi sprzątnąć sanki dzieci z balkonu :? Wpadłam w taką wściekłość z tego błahego powodu że szok. :shock:
Akurat tłukłam mięso na kotlety, więc wyżyłam się na tym mięsie... Nigdy w życiu nie miałam lepiej potłuczonych kotletów na obiad :roll:
Poprawiłam sobie humor, gdy poszłam z dzieciakami na sanki.. Trochę ruchu na świeżym powietrzu dobrze mi zrobiło. ;)

pietruszka - Nie 09 Gru, 2012 22:04

Agulka76 napisał/a:
Wpadłam w taką wściekłość z tego błahego powodu że szok. :shock:

Agulka masz tyle nagromadzonej tej złości, że rzeczywiście coś niewielkiego wyprowadza Cię z równowagi... :bezradny:
Nie pamiętam... kiedy masz spotkanie z terapeutką?

Agulka76 - Pon 10 Gru, 2012 07:54

pietruszka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Wpadłam w taką wściekłość z tego błahego powodu że szok. :shock:

Agulka masz tyle nagromadzonej tej złości, że rzeczywiście coś niewielkiego wyprowadza Cię z równowagi... :bezradny:
Nie pamiętam... kiedy masz spotkanie z terapeutką?

Jak się nic nie zmieni to w ten czwartek.
A co do złości...właśnie takie *p**** wprowadzają mnie w furię :?
np bo coś mi ciągle spada ( np widelec, który trzy razy podnoszę kładę a on spada) , bo drzwiczki od szafki się ciągle otwierają ( bo podłoga krzywa i trzeba mieć cierpilwosć żeby je zamknąć),bo coś potłukłam, bo nie mogę czegoś znaleźć... bo czegoś mi zabrakło np podczas gotowania obiadu. I jestem wściekła na siebie. Że taka beznadziejna jestem. A wyżywam się wrzeszcząc na dzieci :? :shock:

pietruszka - Pon 10 Gru, 2012 08:11

Agulka76 napisał/a:
I jestem wściekła na siebie. Że taka beznadziejna jestem.

Masz po prostu problem ze złością...I warto by się tym zająć, bo to niszczy i Ciebie i Twoje relacje z Innymi, a szczególnie z dziećmi. Jak będziesz u terapki to powiedz o tym...
I nie jesteś beznadziejna... to się zdarza... masz taką trudność, ale już ją widzisz i jesteś gotowa się tym zająć. I to jest największy i najtrudniejszy krok w tym kierunku... a Ty już go wykonałaś :brawo:

Agulka76 - Pon 10 Gru, 2012 09:02

pietruszka, No tego jestem świadoma.
Czytam też jak sobie radzić ze złością... żeby się zapisać np na basen( uwielbiam basen) jakiś sport, itp...ale ja nie mam kiedy a po za tym na samą myśl ze mam iść sama na basen mam wyrzuty sumienia,że nie powinnam. Bo cały dzień sama siedzę z dziećmi, a m przyjeżdża wieczorem i jestem rozdarta, bo chciałabym z nim w ciszy i spokoju posiedzieć, ale też iść na zajęcia na basen. A we wcześniejszych godzinach nie ma. Inne zajęcia we wcześniejszych godzinach wiążą się z pozostawieniem dzieci z dziadkiem( czego nie chcę robić, bo potem mam przymus wdzięczności i nie potrafię mu odmówić wykonania jakiejś prośby) Znowu wynajęcie opiekunki, żeby iść sobie poćwiczyć mija się z celem, bo podroża koszty...i tak sobie wymyślam :shock: 8| Zawsze znajdę jakąś wymówkę...
A jeszcze w zeszłym roku chodziłam na basen 3 razy w tygodniu . Ale w złości mi to nie pomagało :zalamka: darłam się na dzieci bez przerwy.. więc to nie zadziała..

pannamigotka - Pon 10 Gru, 2012 09:09

Agulka, a nie masz jakiejś dzieciatej koleżanki, sąsiadki? Wtedy możecie się umówić, że w czwartek Ty bierzesz dzieciaki na 2-3 godziny, a w piątek ona. I wtedy masz czas na basen, a nawet i na słodkie poleżenie i nic nie robienie w CISZY. :) Ja tak czasem robię z sąsiadką i jest to fajne rozwiązanie no i darmowe.
olga - Pon 10 Gru, 2012 09:12

Mam dobry sposób na rozładowanie złości, sama kiedyś z tego korzystałam. Jedź do lasu i wykrzycz tę swoją złość na całe gardło, możesz wziąć solidnego kija i okładać każde drzewo na swojej drodze. Pomaga.
smokooka - Pon 10 Gru, 2012 09:17

olga napisał/a:
okładać każde drzewo na swojej drodze

Ciekawe co na to ekolodzy? :mysli:




żartowałam ;)

Agulka76 - Pon 10 Gru, 2012 09:18

pannamigotka napisał/a:

Wysłany: Dzisiaj 9:09     
Agulka, a nie masz jakiejś dzieciatej koleżanki, sąsiadki?

właśnie nie mam cf2423f

olga - Pon 10 Gru, 2012 09:19

smokooka napisał/a:
Ciekawe co na to ekolodzy? :mysli:


rozglądałam się bacznie czy jakiego "ekologa" nie ma w pobliżu bo wstyd tak sie w lesie wydzierać :p

Agulka76 - Pon 10 Gru, 2012 09:19

olga napisał/a:
Jedź do lasu i wykrzycz tę swoją złość na całe gardło,

Tak odrazu jak mnie dopadnie??? To nie bardzo mogę... :zalamka:

olga - Pon 10 Gru, 2012 09:22

Agulka76 napisał/a:
Tak odrazu jak mnie dopadnie???

niekoniecznie od razu, wtedy kiedy będziesz miała czas
od razu to możesz swobodnie usiąść i wziąć kilka głęęębokich oddechów

smokooka - Pon 10 Gru, 2012 09:24

Agulka, poczytaj o technikach relaksacyjnych, to proste metody, często związane właśnie z oddechami. Łatwe, darmowe, dostępne i do zrobienia w każdej chwili. :)
rufio - Pon 10 Gru, 2012 09:28

Zacznij zadawać Sobie w takiej sytuacji pytanie - CZY ?
Czy mam na to wpływ / Czy złość coś zmieni ? Jeżeli odpowiedź brzmi tak - poszukaj rozwiązania .
Jeżeli odpowiedź brzmi - NIE - zostaw to swojemu biegowi .
Już samo zastanowienie nad odpowiedzią powoduje zmianę polaryzacji - kierujesz swe myśli na rozwiązanie lub szukanie odpowiedzi a złość schodzi na drugi plan .

pannamigotka - Pon 10 Gru, 2012 09:28

Agulka76 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

Wysłany: Dzisiaj 9:09     
Agulka, a nie masz jakiejś dzieciatej koleżanki, sąsiadki?

właśnie nie mam cf2423f

Ok a jakiejś miłej emerytki, która w zamian za umycie okna posiedzi z Twoimi dzieciakami? Wiesz, o co chodzi, o szukanie opcji, szansy dla siebie na ten basen. Mnie samej basen robi cudownie, więc wiem o co chodzi :P

Agulka76 - Pon 10 Gru, 2012 09:35

Mam sąsiadkę, nawet dwie samotne, ale stare i schorowane. Nie mam sumienia obciążać je moimi szatanami. Chodzimy do nich tak sobie czasami,zwłaszcza do jednej, bo to chrzestna mojej siostry a moja córa traktuje ją jak babcię. Ale kobieta naprawdę jest schorowana... Pogadam z nią jeszcze bo i tak chciałam się zapisać od nowego roku na siłownię i już miałam wizję ze małą będę zabierać ze sobą :| Może godzinę by posiedziała u ,,babci,, jak babcia będzie się w miarę czuła...w zasadzie na basen też ją mogę zabrać, bo tam jest brodzik i ślizgawka dla dzieci....
Wiecie... normalnie mam ochotę na ten basen... zabieram dzisiaj dzieciaki i pojadę z nimi

pannamigotka - Pon 10 Gru, 2012 10:11

Agulka, to jest bardzo dobra decyzja! :brawo: Bawcie się dobrze :)
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 09:47

Nie poszłam na basen :/
Jak zwykle miałam bardzo dużo do zrobienia w domu i nie wyobrażałam sobie zostawić wszystkiego odłogiem i po prostu zrobić coś dla siebie...

Jo-asia - Śro 12 Gru, 2012 09:53

Agulka76 napisał/a:
Jak zwykle miałam bardzo dużo do zrobienia w domu i nie wyobrażałam sobie zostawić wszystkiego odłogiem i po prostu zrobić coś dla siebie...

wiesz, najtrudniej było mi tak zrobić pierwszy raz..
każdy następny raz pokazywał mi, że nie dość, że lepiej się czuję..to i energii mam więcej..i robota szybciej idzie..i nie zaniedbuję niczego
wręcz przeciwnie, byłam pogodniejsza, zadowolona a to dodatkowo wywoływało podobny efekt u innych
z czasem sami mnie wyganiali.. :)

Linka - Śro 12 Gru, 2012 09:55

Agulko, dziś też jest dzień i basenu chyba nie zamknęli :)
Jak odpoczniesz, będziesz miała więcej energii by uporać się z porządkami

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 10:11

Linka napisał/a:
Agulko, dziś też jest dzień i basenu chyba nie zamknęli :)
Jak odpoczniesz, będziesz miała więcej energii by uporać się z porządkami

Wiesz to nie chodzi o basen chyba... raczej o to, że jestem wewnętrznie rozdarta, bo poszłabym, ale... zawsze jest jakieś ale... I koniec końców nie idę. Dzisiaj , jak co dzień nie mam cazsu. Po pracy jadę na zakupy i po córkę do przedszkola, potem gotuję obiad, robię lekcje z synem, czekamy na m, który wraca z pracy koło 18-19, potem kąpiel i spać.

Linka - Śro 12 Gru, 2012 10:37

Możesz zrobić zakupy też na jutro a potem ugotować obiad na 2 dni, albo jutro zabrać dzieci na frytki, raz na jakiś czas mogą zjeść coś niezdrowego.
No i tym sposobem jutrzejsze popołudnie masz wolne :)

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 10:41

Linka napisał/a:
dziś też jest dzień i basenu chyba nie zamknęli :)

A rzeczywiście...........jadę!!! cg45g

Eila - Śro 12 Gru, 2012 15:00

pterodaktyll napisał/a:
Linka napisał/a:
dziś też jest dzień i basenu chyba nie zamknęli :)

A rzeczywiście...........jadę!!! cg45g



To ja z Wami :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: mogę????

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 15:02

Eila napisał/a:
To ja z Wami :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: mogę????

Ale ja już wróciłem.... :bezradny:
Zapraszam w piątek :mgreen:

JaKaJA - Śro 12 Gru, 2012 17:12

z biczami wodnymi??? :lol2:
pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 17:16

JaKaJA napisał/a:
z biczami wodnymi???

I z sauną :mgreen:

olga - Śro 12 Gru, 2012 17:37

:beba: nie lubię sauny
leon - Śro 12 Gru, 2012 17:38

olga napisał/a:
:beba: nie lubię sauny

Eeee,nie Wiesz co dobre,sauna jest za***ista :okok:

olga - Śro 12 Gru, 2012 17:41

kiedyś mi się słabo zrobiło jak wyszłam i już nie lubię :blee:
wolę nurkować na czterech metrach :]

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 09:33

No i co???
Dalej nic dla siebie nie robię :?
Ale wiem dlaczego... uważam, że skoro chodzę na terapię to mam już wyczerpany limit na robienie czegoś dla siebie :zmeczony: Uważam, że nie powinnam więcej dla siebie oczekiwać, bo mam rodzinę którą muszę się zajmować... Takie wyjście z dziećmi na lodowisko, to też jest coś dla mnie nie? Razem świetnie się bawiliśmy :D A chodzimy dosyć często.
Źle się czuję z myślą, ze ja jestem sama np na wycieczce w górach a dzieci się nudzą w domu...
Co innego jak mają zapewnione fajne zajęcia a m jest np w pracy, ale tak to się zdaża moze raz w roku :|

Słoneczko - Pon 07 Sty, 2013 12:09

Agulka76 napisał/a:
Ale wiem dlaczego... uważam, że skoro chodzę na terapię to mam już wyczerpany limit na robienie czegoś dla siebie :zmeczony:
Agulka, ja też tak do tego podchodzilam... :tak: Ale to błąd myśleniowy. To powinno być uzupełnieniem naszego życia, wskazówką, jak zadbać wlaśnie o siebie i jak wyjść z obarczania sie winą, ze jak czegoś nie zrobimy dla kogoś, to jest złe.
To nie tak. Ja też życie toczę wokół życia rodzinnego i czuje sie tym zmęczona :tak: Brakuje mi wyjścia z domu, ale w celu odstresowania sie samej własnie od obowiązków w domku, od dzieci, od myślenia o nieudanym związku, od problemów wszelkich.
Ja planuję takie wyjście... To taki zdrowy egoizm :tak:
:buziak:

Żeglarz - Pon 07 Sty, 2013 12:43

Słoneczko73 napisał/a:
Brakuje mi wyjścia z domu, ale w celu odstresowania sie samej własnie od obowiązków w domku, od dzieci, od myślenia o nieudanym związku, od problemów wszelkich.
Ja planuję takie wyjście...

Rozumiem, że będziesz na zjeździe? :okok:

Słoneczko - Pon 07 Sty, 2013 20:38

Żeglarz napisał/a:
Rozumiem, że będziesz na zjeździe? :okok:
Napisałabym, że planuje wyjazd... a ja planuje wyjście :mysli: :tak:
To nie takie proste :nie:

Agulka76 - Śro 09 Sty, 2013 11:34

Słoneczko73 napisał/a:
Ja też życie toczę wokół życia rodzinnego i czuje sie tym zmęczona Brakuje mi wyjścia z domu, ale w celu odstresowania sie samej własnie od obowiązków w domku, od dzieci, od myślenia o nieudanym związku, od problemów wszelkich.
Ja planuję takie wyjście... To taki zdrowy egoizm

Kiedyś wychodziłam.... teraz tak mi się poprzestawiało, mam wewnętrzny opór jakiś, niechęć do opuszczania domu. Wydaje mi się że jak zacznę ciągle gdzieś latać,co tydzień coś robić dla siebie, czy z koleżanką do kina, czy do spa np.. to m mnie zostawi bo będzie uważał, że nie dbam o rodzinę, że mi się poprzestawiało w głowie i szukam przygód i takie tam... wiem że to głupie, ale mam silny lęk przed odrzuceniem. :szok:

Linka - Śro 09 Sty, 2013 11:55

ja kiedyś wychodziłam, bo nie lubiłam przebywać w domu, to była raczej forma ucieczki
teraz zaczynam lubić ten swój dom i lubię w nim przebywać,
ale korzystam z każdej możliwości wyjścia do ludzi

Agulka76 - Śro 09 Sty, 2013 12:13

Linka napisał/a:
ja kiedyś wychodziłam, bo nie lubiłam przebywać w domu, to była raczej forma ucieczki

Też nie lubię przebywać w tym domu, ale też nie chce mi się wychodzić, może to wina moich stanów depresyjnych...Zanim zachorowałam na depresję to mój dzień był całkiem inny. Po pracy zabierałam dzieci i cały dzień gdzieś wychodziliśmy, a to na plac zabaw, a o na wycieczki. Teraz jest jakaś masakra, jak mam gdzieś wyjść to muszę włożyć to wiele wysiłku

Jo-asia - Śro 09 Sty, 2013 12:27

Agulka76 napisał/a:
Teraz jest jakaś masakra, jak mam gdzieś wyjść to muszę włożyć to wiele wysiłku

ja też, tak mam..staram się robić to pomału..małymi kroczkami..
a jak zrobię pierwszy, to ten następny jest o wiele..wiele..prostszy :)
i jeszcze jedno..najpierw mówię sobie, że to np idę tylko tam..gdzieś blisko a potem zdarza się, że to jest o wiele dalej..tak samo się robi ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group