To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - znerwicowana współuzależniona

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 19:10
Temat postu: znerwicowana współuzależniona
Cześć mam na imię Julia, jestem w związku od 16 lat, mam 15 letnią córkę. Mój mąż zaczął pić 10 lat temu, początkowo to było 1 lub 2 piwa , ale zawsze wypite w ukryciu. Dość długo docierało do mnie że to już alkoholizm. Próbowaliśmy rozmów z psychologiem ale po 2 miesiącach do jego menu znów wróciło piwo. On jest dobrym człowiekiem, spokojnym, nigdy nie robił awantur ani nie stosował przemocy. Za to ja jestem strasznym nerwusem. Od tygodnia jest w klinice odwykowej, do której sam się zgłosił (po kolejnej awanturze że wypił i gdy powiedziałam żeby się wynosił). Jak z nim postępować po jego powrocie, dodam jeszcze że dzień po jego przyjeździe ja z córką wyjeżdżamy na 2 tygodnie na wakacje. Co teraz robić, żeby nie popsuć terapii? :zalamka:
zołza - Pon 02 Wrz, 2013 19:12

Cytat:


Nic...Zupełnie nic. :)

Klara - Pon 02 Wrz, 2013 19:18

Juliszka napisał/a:
On jest dobrym człowiekiem, spokojnym, nigdy nie robił awantur ani nie stosował przemocy. Za to ja jestem strasznym nerwusem.

O, to dokładnie tak jak u mnie było, tyle że nie nastąpił happy end :bezradny:
Juliszka napisał/a:
dzień po jego przyjeździe ja z córką wyjeżdżamy na 2 tygodnie na wakacje

To bardzo dobrze :tak:
Na wyjazd polecam Ci tę książkę:


Zofka35 - Pon 02 Wrz, 2013 19:19

Cześć Julia
Ja Ci zbytnio nie pomogę, ale dziewczyny zaraz coś doradzą.
:pocieszacz:

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 19:22

czasem zastanawiam się czy to nie ja popchnęłam do do alkoholu :[
Klara - Pon 02 Wrz, 2013 19:23

Juliszka napisał/a:
czasem zastanawiam się czy to nie ja popchnęłam do do alkoholu :[

Niech Cię Pan Bóg strzeże przed braniem winy na siebie! :nono:

Janioł - Pon 02 Wrz, 2013 19:25

Juliszka napisał/a:
czasem zastanawiam się czy to nie ja popchnęłam do do alkoholu :[
takie myślenie to tylko dowód na to że alkoholicy to mistrzowie manipulacji jeśli nie wlewałaś mu na siłę lub też nie musiał pić bo przystawiłaś mu pistolet do głowy to nie jesteś winna ale podatna na jego wredne manipulacje
Linka - Pon 02 Wrz, 2013 19:26

Juliszka napisał/a:
czasem zastanawiam się czy to nie ja popchnęłam do do alkoholu :[

ja uwierzyłam hasłu: " nie przez ciebie pije i nie dla ciebie przestanie pić"
witaj, Julia

zołza - Pon 02 Wrz, 2013 19:29

Juliszka napisał/a:
czasem zastanawiam się czy to nie ja popchnęłam do do alkoholu

Kobieto :krzyk: nawet tak nie mysl...Alkohoik zawsze znajdźie powód by pic. Kazdy powód jest dobry.
Mnie tam nikt nie popychał... :foch:

Janioł - Pon 02 Wrz, 2013 19:31

zołza napisał/a:
Alkohoik zawsze znajdźie powód by pic. Kazdy powód jest dobry.
PRETEKST , powód to alkoholizm
zołza - Pon 02 Wrz, 2013 19:31

Janioł napisał/a:
PRETEKST , powód to alkoholizm

Też :P

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 19:35

ale czy wredna , krzycząca żona to nie był powód do jego ucieczki w alkohol
Janioł - Pon 02 Wrz, 2013 19:37

Juliszka napisał/a:
ale czy wredna , krzycząca żona to nie był powód do jego ucieczki w alkohol
nie
Linka - Pon 02 Wrz, 2013 19:37

a czy gdyby on zaczął na Ciebie krzyczeć, to zaczęłabyś pić ?
Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 19:40

Linka napisał/a:
a czy gdyby on zaczął na Ciebie krzyczeć, to zaczęłabyś pić ?

ja nie, ale ja mam silny charakter a on niestety nie

Klara - Pon 02 Wrz, 2013 19:42

No, to zajmij się sobą, swoim współuzależnieniem, chodzeniem na terapię, na Al-Anon i nie będziesz miała czasu, żeby na niego krzyczeć :D
Janioł - Pon 02 Wrz, 2013 19:42

Juliszka napisał/a:

ja nie, ale ja mam silny charakter a on niestety nie
siła charakteru nie ma tu nic do rzeczy i mówienie o sile charakteru w kontekście alkoholizmu to bzdura na dużych resorach
pannamigotka - Pon 02 Wrz, 2013 19:49

Juliszka napisał/a:
Jak z nim postępować po jego powrocie,

z nim? Przez 10 lat Twoje życie kręciło się wokół niego. Może dla odmiany zająć się sobą?
On będzie miał bardzo dużo do roboty- terapie, mityngi, trzeźwienie to długotrwały proces, niektórzy mówią, że rok, inni, że tyle, co się piło. A wg mnie nie ma jednej odpowiedzi. W każdym razie czeka go długa praca nad sobą. On wychodząc z takiego oddziału będzie wiedział doskonale, co ze sobą zrobić, albo to zrobi, albo nie...
Wiesz Juliszko zapewne, że alkoholizm to choroba rodzinna, ale czy wiesz dokładnie co to oznacza? Że leczenie tylko alkoholika nie ma najmniejszego sensu. Taka rodzina nadal nie będzie zdrowa, ponieważ 'zaraził' chorymi zachowaniami Ciebie i dziecko...
Podczas wakacji przeczytaj książki tu polecane, min tę, którą poleciła Klara. Koniecznie broszurki Al.-anon min Zaczarowane Koło Zaprzeczeń, kosztują grosze.
A po powrocie polecam leczenie współuzależnienia. To co piszesz, że zastanawiasz się, czy nie wpędziłaś męża w alkoholizm... ja też tak sądziłam Terapia współuzależnienia, to pozbywanie się poczucia winy za coś, za co nie jesteś odpowiedzialna, podnoszenie poczucia własnej wartości, tzn jesteś mądra, piękna, wartościowa itd.
a dla mnie przełomem była grupa Al.-anon, jest to bardzo potrzebne wsparcie
a poza tym, jak on będzie chodził na mityngi, terapie, to co Ty będziesz nadal stała w oknie, jak stałaś, gdy pił? Ja wychodzę, mam swoje sprawy, nie czekam na mojego trzeźwiejącego alko.

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 19:58

myślałam już żeby się zapisać na terapię ale jest jeden problem, mieszkamy w Norwegii i nie wiem czy coś takiego znajdę w pobliżu domu :zalamka:
Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 20:04

polećcie jeszcze jakieś książki :okok:
Klara - Pon 02 Wrz, 2013 20:09

Juliszka napisał/a:
mieszkamy w Norwegii

Niestety, nie widzę grup polskojęzycznych w Norwegii. Możliwe, że są, a nikt ich oficjalnie nie zgłosił.
Jeśli znasz język norweski, to tu masz namiary na tamtejsze Al-Anon:
http://www.fotonemo.nazwa.pl/al-anon/linki.html

pannamigotka - Pon 02 Wrz, 2013 20:13

Juliszka napisał/a:
nie wiem czy coś takiego znajdę w pobliżu domu

To może spytaj lekarza rodzinnego?

co do al.-anon
są mityngi internetowe na polskiej stronie no i oczywiście działają w Norwegii, może są nawet jakies grupy polskojęzyczne?

edit- tu chyba ;) lista grup :)
http://www.al-anon.org/no...ppeoversikt.pdf

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 20:20

wiem że są przy kościele mitingi dla alkoholików ale nie jestem zorientowana czy są też dla współuzależnionych. Jutro zadzwonię. :)
Anonymous - Pon 02 Wrz, 2013 20:20

pannamigotka wyjaśnj mi to proszę:
pannamigotka napisał/a:
Taka rodzina nadal nie będzie zdrowa, ponieważ 'zaraził' chorymi zachowaniami Ciebie i dziecko...


Zaznaczam, że autorka napisała, że jest znerwicowaną, krzyczącą zołzą, która czepiała się nawet małych ilości alkoholu spożywanych przez jej męża. Więc jak możesz pisać, że to on zaraził rodzinę chorymi zachowaniami, skoro zachowania Julii są nienormalne?

Julio czy Ty mu przypadkiem nie wmawiałaś jego uzależnienia i on faktycznie w nie popadł?

zołza - Pon 02 Wrz, 2013 20:22

PSG-1 napisał/a:
krzyczącą zołzą


Mnie proszę w to nie mieszac :[ Nie znam goscia :P

pannamigotka - Pon 02 Wrz, 2013 20:24

PSG-1 napisał/a:
wyjaśnj mi to proszę


PSG-1, trafiłeś w końcu na tę terapię? Wyjaśniłbyś tam swoje wszelkie wątpliwości no i przepracowałbyś trudne relacje ze współuzależnioną matką. Ja nie czuję się na siłach, by Ci to wszystko tłumaczyć.

Klara - Pon 02 Wrz, 2013 20:25

Lektury:
Anna Wobiz "Współuzależnienie w rodzinie alkoholowej" (Czym to się je i jak się tym nie udławić)
Wanda Sztander "Dzieci w rodzinie z problemem alkoholowym"
Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo"
Janet G. Woititz "Małżeństwo na lodzie. Jak nauczyć się żyć z alkoholikiem"

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 21:31

PSG-1 napisał/a:


Julio czy Ty mu przypadkiem nie wmawiałaś jego uzależnienia i on faktycznie w nie popadł?

czy siedzenie w piwnicy pod pretekstem że coś tam naprawia i ukradkowe picie tam alkoholu oraz zaprzeczanie że pił nie jest powodem do złości?

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 21:32

Klara napisał/a:
Lektury:
Anna Wobiz "Współuzależnienie w rodzinie alkoholowej" (Czym to się je i jak się tym nie udławić)
Wanda Sztander "Dzieci w rodzinie z problemem alkoholowym"
Robin Norwood "Kobiety, które kochają za bardzo"
Janet G. Woititz "Małżeństwo na lodzie. Jak nauczyć się żyć z alkoholikiem"

dzięki Klara ;)

Juliszka - Pon 02 Wrz, 2013 21:37

PSG-1 napisał/a:


Zaznaczam, że autorka napisała, że jest znerwicowaną, krzyczącą zołzą, która czepiała się nawet małych ilości alkoholu spożywanych przez jej męża. Więc jak możesz pisać, że to on zaraził rodzinę chorymi zachowaniami, skoro zachowania Julii są nienormalne?

jak możesz wysnuwać tak daleko idące wnioski znając zaledwie 1% sytuacji?

margo - Pon 02 Wrz, 2013 22:10

Juliszka napisał/a:
czy siedzenie w piwnicy pod pretekstem że coś tam naprawia i ukradkowe picie tam alkoholu oraz zaprzeczanie że pił nie jest powodem do złości?


Być może masz rację, być może jest to jakiś powód. Ale czy warto się denerwować i tym samym niszczyć sobie zdrowie przez coś, na co zupełnie nie masz wpływu? Czy jeśli na niego się rozzłościsz i nakrzyczysz, to sprawisz, że on przestanie pić? Nie. Nie masz na to żadnego wpływu. Musisz w końcu zrozumieć. Najlepszym wyjściem dla Ciebie jest zająć się SOBĄ! :)

Maciejka - Wto 03 Wrz, 2013 03:01

Julia ja bym zaczęła od tych ksiązek; Trudna nadzieją, Pułapka współuzależnienia, + to co poleciła Klara i jeszcze broszura Al- Anon - Uwolnienie z rozpaczy i książeczka niebieska W AL- Anon dzień po dniu dla mnie kiedyś była jak elementarz i pomocą w terapii.
Maciejka - Wto 03 Wrz, 2013 03:17

PSG-1 napisał/a:
pannamigotka wyjaśnj mi to proszę:
pannamigotka napisał/a:
Taka rodzina nadal nie będzie zdrowa, ponieważ 'zaraził' chorymi zachowaniami Ciebie i dziecko...


Zaznaczam, że autorka napisała, że jest znerwicowaną, krzyczącą zołzą, która czepiała się nawet małych ilości alkoholu spożywanych przez jej męża. Więc jak możesz pisać, że to on zaraził rodzinę chorymi zachowaniami, skoro zachowania Julii są nienormalne?

Julio czy Ty mu przypadkiem nie wmawiałaś jego uzależnienia i on faktycznie w nie popadł?


Przeginasz kolego :nono: Zarówno ja jak i mój śp. mąż byliśmy ddd i on zachorował na alkoholizm a ja na współuzaleznie wyniesione co praawda z domu rodzinnego ale i małżeństwo z alko zrobiło swoje umacniając moje współuzależnienie.

Zdrowa osoba radzi sobie z emocjami, frustracjami i problemami , trudnościami jakie niesie życie nie uciekając sie do wspomagacza jakim jest alkohol czy inny środek uśmierzający ból.
To , ze ktoś jak too nazwałeś " czepia sie " nie oznacza , ze z tego powodu muszę utopić smutki w alkoholu.

Nie wiem czy wiesz ale alkoholik nie bierze odpowiedzialności za swoje uczucia, myśli, zachowania na siebie ale chętnie obarcza za to winą najbliższych najczściej tego kto jest pod ręką czyli żone i znałam nawet takiego pana co powodem do picia były kracące wrony za oknem. Poza tym aloholizm wpływa a raczej zachowania pod wpływem alkoholu i obarczanie za to winą otoczenia są dysfunkcyjne wprowadzają dużo zamętu i chaosu odwracają uwage od prawdziwego problemu. Wiele osób chce ratować, chronić , opiekować się , matkować biednemu misiowi i ulżyć mu w cierpieniu. Chęć pomocy dla uzależnionego alkoholika powoduje, że najbliższi kontrolują ile wypił ,, gdzie i z kim, sprawdzają i szukają gdzie ma ukrtyty alkohol , kontroluja z kim sie spotyka po to żeby alko nie pił , tracą kontrolę nad swoim życiem na rzecz koncentracji wokół alkolika , to on zajmuje centralne miejsce w rodzinie, na nim a raczej na tym żeby zmusić go lecenia , do nie picia jest skoncentrowana najcześciej zona alkoholika a nie na swoim życiu, swoich potrzebach, rodzinie, dzieciach, marzeniach, kontaktach z ludźmi itp.

Maciejka - Wto 03 Wrz, 2013 05:51

Przypomniała mi sie obowiązkowa lektura dla współuzależnionych ; Poza kontrolą chyba Wandy Sztander od tego się zaczyna od rozpoznania problemu :buziak:
Klara - Wto 03 Wrz, 2013 07:01

perełka napisał/a:
znałam nawet takiego pana co powodem do picia były kracące wrony za oknem.

Jedna mądra alkoholiczka pisała swego czasu, że alkoholik może pić dlatego, że:
- za oknem przeleciał ptaszek;
- za oknem nie ma ptaszka;
- w pomieszczeniu nie ma okna... itd.

Juliszka - Wto 03 Wrz, 2013 21:26

im mniej czasu zostało do jego powrotu do domu tym więcej obaw i wątpliwości mam jak to teraz będzie wyglądało
margo - Wto 03 Wrz, 2013 22:15

Juliszka napisał/a:
im mniej czasu zostało do jego powrotu do domu tym więcej obaw i wątpliwości mam jak to teraz będzie wyglądało


proponowałabym Ci jednak wykorzystać ten czas na skupieniu się na sobie - poczytaniu jakiejś literatury... Jeśli nie masz dostępu w księgarniach do polskojęzycznych wydawnictw to w internecie jest mnóstwo wersji książek w .pdf. Dzwoniłaś może do tej przykościelnej grupy AA? Może warto by było dowiedzieć się o jakiejś terapii w Twojej okolicy bądź Al-anon. Skup się na sobie i swoich potrzebach, zadbaj o siebie - poczujesz się lepiej, uwierz mi. Daj sobie szanse, ja sobie dałam i jak na razie nie żałuję :)

Juliszka - Śro 04 Wrz, 2013 22:49

margo napisał/a:
Dzwoniłaś może do tej przykościelnej grupy AA?


już drugi dzień próbuję się dodzwonić do osoby która zajmuję się AA przy katolickim kościele ale nic z tego. muszę chyba pójść tam i popytać

Juliszka - Śro 04 Wrz, 2013 22:51

zauważyłam że od momentu jak mój mąż podjął leczenie moje myśli krążą wokół jednego tematu- alkoholizm. czy wy też tak macie?
margo - Czw 05 Wrz, 2013 06:36

Juliszka napisał/a:
już drugi dzień próbuję się dodzwonić do osoby która zajmuję się AA przy katolickim kościele ale nic z tego. muszę chyba pójść tam i popytać


Może rzeczywiście warto byłoby przejść się osobiście. Może telefon jest nieaktualny.

Juliszka napisał/a:
zauważyłam że od momentu jak mój mąż podjął leczenie moje myśli krążą wokół jednego tematu- alkoholizm. czy wy też tak macie?


Przyznam się szczerze, że ja miałam małą obsesję na tym punkcie jeszcze całkiem niedawno. Nadal często o tym myślę, ale staram się na tym nie skupiać całej mojej uwagi, tylko pogodzić z tym, że ta choroba jest i tego nie zmienię. Wydaje mi się, że dobrze mieć o tym jakąś wiedzę, natomiast nie można przesadzać. To jego problem, nie Twój, jego choroba, nie Twoja. Musisz mu dać swobodę trzeźwienia. Myślę, że warto poczytać też wątki w dziale "uzależnienie", i zobaczyć jak to wygląda z tej drugiej strony. Trzymaj się :)

Klara - Czw 05 Wrz, 2013 06:41

Juliszka napisał/a:
już drugi dzień próbuję się dodzwonić do osoby która zajmuję się AA

Masz rację, najlepiej się tam wybrać w czasie, w którym odbywa się mityng.
Juliszka napisał/a:
moje myśli krążą wokół jednego tematu- alkoholizm.

Jeśli Twój mąż będzie trzeźwiał, to ten problem będzie stopniowo zajmował coraz mniej miejsca w Twojej głowie, ale obawiam się, że temat pozostanie z Wami, bo tak naprawdę Twój mąż może już być trzeźwy do końca życia, ale też istnieje prawdopodobieństwo zapicia w każdej chwili i on musi o tym pamiętać.
Na wszelki wypadek nie obiecuj sobie zbyt wiele po tym leczeniu.
Naprawdę zajmij się SOBĄ i przygotuj się na to, co będziesz robiła dalej, gdybyś musiała dalej funkcjonować obok pijącego, albo poza związkiem i żebyś przy okazji ponosiła jak najmniejsze straty.

Juliszka - Czw 05 Wrz, 2013 07:20

margo napisał/a:
To jego problem, nie Twój, jego choroba, nie Twoja

wiem że to on jest chory ale czy współuzależnienie nie jest chorobą?
Klara napisał/a:
gdybyś musiała dalej funkcjonować obok pijącego

to nawet nie wchodzi w grę i on o tym wie, dlatego też podjął leczenie

olga - Czw 05 Wrz, 2013 07:26

Juliszka napisał/a:
czy współuzależnienie nie jest chorobą?


nie, to zaburzenia adaptacyjne, funkcjonujesz jak na wojnie - zeby tylko przetrwac i to nie tylko w bezposrednich kontaktach z alkoholikiem, przenosisz je na wszystkie sfery zycia

Juliszka - Czw 05 Wrz, 2013 21:18

boże co za okropny dzień, nie poszłam do pracy, płaczę, złoszczę się, palę i znów płaczę, szukam w internecie odpowiedzi, nie daje już rady
Klara - Pią 06 Wrz, 2013 06:59

Juliszka napisał/a:
szukam w internecie odpowiedzi

Co jeszcze chcesz wiedzieć Julio?
Alkoholicy sami nie rozumieją swojej choroby... :bezradny:
:pocieszacz:

pietruszka - Pią 06 Wrz, 2013 13:13

Juliszka napisał/a:
nie daje już rady

może czas naprawdę ratować siebie, a alkoholika zostawić samemu sobie? :mysli:

Juliszka - Pią 06 Wrz, 2013 14:47

nie mogę się pogodzić z tym że nie mam na tą całą sytuację żadnego wpływu, jeszcze do niedawna "pomagałam" mu nie pić kontrolując go (co wcale nie pomagało) a teraz nie mogę zrobić nic i okazało się że moje życie "straciło sens". Muszę skupić się na czym innym i to mnie strasznie frustruje.
Maciejka - Pią 06 Wrz, 2013 14:48

Najlepiej skup się na sobie i na szukaniu pomocy dla siebie
olga - Pią 06 Wrz, 2013 15:14

Co lubilas robic kiedys zanim zaczelas mu "pomagac"? Ja przypomnialam sobie, ze lubilam jezdzic na rowerze, fotografowac, rysowac, szyc, czytac, ogladac telewizje, podrozowac, spotykac sie z przyjaciolkami...
pannamigotka - Pią 06 Wrz, 2013 16:39

Juliszka napisał/a:
nie mogę się pogodzić z tym że nie mam na tą całą sytuację żadnego wpływu

Czyli pierwszy stopień do przepracowania, najlepiej ze sponsorką. Bez tego nie ruszysz. Pomóc Ci może w tym modlitwa o Pogodę Ducha.

Juliszka - Pią 06 Wrz, 2013 18:48

pannamigotka napisał/a:
Czyli pierwszy stopień do przepracowania, najlepiej ze sponsorką. Bez tego nie ruszysz. Pomóc Ci może w tym modlitwa o Pogodę Ducha.

czy możesz to wyjaśnić bo nie całkiem rozumiem

margo - Pią 06 Wrz, 2013 19:05

Juliszka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Czyli pierwszy stopień do przepracowania, najlepiej ze sponsorką. Bez tego nie ruszysz. Pomóc Ci może w tym modlitwa o Pogodę Ducha.

czy możesz to wyjaśnić bo nie całkiem rozumiem


Myślę, że Migotce chodziło o to, że pogodzenie się z tym, że nie ma się nad wszystkim kontroli to podstawa. Nie możesz kontrolować wszystkiego, jest to ponad Twoje siły - ponad siły kogokolwiek. Zamiast narastającej frustracji należy się z tym pogodzić. Sponsor to taka osoba w grupie Al-anon, która jest jakby Twoim "prywatnym przewodnikiem", osobą, której możesz zaufać i zawsze porozmawiać. Jest to osoba starsza stażem. Mam nadzieję, że wszystko jasne :)

Klara - Pią 06 Wrz, 2013 19:35

Jeszcze ja dopowiem, chociaż miałam nadzieję, że Migotka dziś tu zajrzy i napisze o co Jej chodziło.
Migotko! Wybacz, że znów piszę za Ciebie :oops:

"Modlitwa o Pogodę Ducha

Boże, użycz mi pogody ducha
Abym godził się z tym
Czego nie mogę zmienić
Odwagi
Abym zmieniał to
Co mogę zmienić
I mądrości
Abym odróżniał jedno od drugiego

Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
I czerpać radość chwili, która trwa
I w trudnych doświadczeniach losu
Ujrzeć drogę wiodącą do spokoju
I przyjąć - jak Ty to czyniłeś -
Ten grzeszny świat takim
Jakim on naprawdę jest
A nie takim, jak ja chciałbym go widzieć
I ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli
To wszystko będzie jak należy
Tak, bym w życiu osiągnął umiarkowane szczęście
U Twego boku, na wieki posiadł szczęśliwość nieskończoną."

Wytłuszczony przeze mnie fragment mówi się zawsze na rozpoczęcie mityngu Al-Anon, a pierwszy stopień mówi o naszej bezsilności wobec alkoholu.
Tu są wymienione wszystkie stopnie: http://www.al-anon.org.pl/preambula2.html

esaneta - Pią 06 Wrz, 2013 19:50

Klara napisał/a:
Juliszka napisał/a:
szukam w internecie odpowiedzi

Co jeszcze chcesz wiedzieć Julio?
Alkoholicy sami nie rozumieją swojej choroby... :bezradny:
:pocieszacz:

a ja jeszcze do tego zacytuję Yurę: "Tam, gdzie zaczyna się uzależnienie, tam kończy się wszelka logika"
Więc nie próbuj zrozumieć czegoś, co niepodobna rozumem pojąć. Zamiast tego zajmij się sobą :)

pannamigotka - Pią 06 Wrz, 2013 21:28

Klara napisał/a:
Migotko! Wybacz, że znów piszę za Ciebie

Dziękuję Klaro :buziak:

Ja tylko dodam od siebie:
W Al-anon pracuje się na stopniach, tradycjach i koncepcjach.
Stopnie to taki jakby przewodnik, wskazówki, często ostatnia deska ratunku, której warto się chwycić. 12 stopni to jak 10 przykazań dla osoby wierzącej. Uznanie bezsilności, o której mowa w pierwszym stopniu jest wg mnie bardzo ważna. Zrozumienie, że z takim 'wrogiem' jak alkohol/ alkoholizm nie mam szans wygrać i tak dalej.

Sponsor pomaga w zrozumieniu programu, jest zawsze gotowy wysłuchać, dać wsparcie. To często osoba, do której można zadzwonić o każdej porze, ktoś bliski. Jeśli będziesz na mityngu, to kup sobie broszurkę o sponsorowaniu albo spytaj dziewczyn o co w tym dokładniej chodzi. To nie jest tak, że sponsor daje, a sponsorowany bierze. Często po czasie to się wyrównuje i korzyści czerpią dwie strony wymieniając się doświadczeniami. I nie jest też tak, że sponsorem może być osoba, która jest długo w Al-anon, ponieważ Al-anon nie uznaje autorytetów, wszyscy są równi. Wystarczy, jeśli dana osoba, którą chcesz o to poprosić jest o 1 dzień dłużej w Al-anon, jest jakby ten 1 dzień dalej od Ciebie i może Ci już coś dać :)

margo - Sob 07 Wrz, 2013 12:08

pannamigotka napisał/a:
I nie jest też tak, że sponsorem może być osoba, która jest długo w Al-anon, ponieważ Al-anon nie uznaje autorytetów, wszyscy są równi.


Oj, przepraszam. Mój błąd. Po prostu taką informację dostałam, gdy pierwszy raz przyszłam na grupę. Jasne, nie ma autorytetów, nie miałam tego na myśli. Po prostu nawet osoba o 1 dzień starsza stażem to już coś :)

pannamigotka - Sob 07 Wrz, 2013 14:37

margo napisał/a:
taką informację dostałam, gdy pierwszy raz przyszłam na grupę.

Tak, wiem, że często jest to powtarzane, ale jest to po prostu błąd, przeważnie mówią to osoby właśnie bardzo 'doświadczone'. Wg mnie najważniejszym kryterium jest na początku jakaś nić sympatii, to się czuje podskórnie, że z kimś się dogadujesz, ktoś daje ciepło. Oczywiście idealnie by było, gdyby to była osoba dłużej w Al-anon, która poznała program, w miarę poukładała swoje życie- ale to nie jest warunek.

margo - Sob 07 Wrz, 2013 16:07

Pannomigotko ja do tej pory byłam na kilku różnych grupach, wybrałam taką odpowiednią dla siebie i inne ewentualnie w razie potrzeby, ale jak na razie nie spotkałam nikogo takiego, do którego mogłabym podejść i zapytać o to, czy będzie moim sponsorem. Jestem raczej wstydliwa i w głowie ciągle walczę z myślą "nie będę przecież moją osobą zawracać nikomu głowy", a przecież po to my tam wszyscy jesteśmy. Ale nic, dopiero się uczę :) teraz już się zamykam, bo to nie mój wątek... a ja tu o sobie elaboraty... ;)
Juliszka - Sob 07 Wrz, 2013 19:45

margo napisał/a:
teraz już się zamykam, bo to nie mój wątek...

ja nie mam nic przeciwko :>

Juliszka - Sob 07 Wrz, 2013 20:27

byłam dziś w odwiedzinach u teściowej, był tam też mój szwagier ze swoją dziewczyną i jej dzieckiem, bawili się razem i śmiali a mi się zrobiło przykro patrząc na ich "normalność" :beczy:
Klara - Sob 07 Wrz, 2013 20:44

Julio, Ty pewnie też byłaś taka szczęśliwa na początku Waszej znajomości, a później przyszło szare życie, prawda? :pocieszacz:
Bardzo ważne jest to, żeby się odkleić mentalnie od alkoholika, żeby się od niego oddzielić.
Nie znaczy to wcale, że masz go już teraz zostawić, o to, żeby każde z Was zaczęło mieć WŁASNĄ przestrzeń i przynajmniej kawałek własnego życia.
Nie wiem, czy czytałaś Zaczarowane Koło Zaprzeczeń. Jeśli nie, to koniecznie przeczytaj: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559

Później zapoznaj się z resztą podręcznej wiedzy, którą tu dysponujemy:
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026

Spróbuj do jutra nie myśleć o tym, że inni mają lepiej niż Ty. Być może są to tylko Twoje wyobrażenia :pocieszacz:

pietruszka - Sob 07 Wrz, 2013 21:18

Wiesz Juliszko, czasem widzę zadowolonych małżonków bawiących się z dziećmi i włącza mi się smutek i myślę sobie, jakby to było jakbyśmy mieli dzieci (a nie mamy), czasem widzę, jak ktoś ma piękny dom, świetny samochód, stałą, dobrze płatną pracę, i też sobie zdarza mi się myśl, jakby to było, gdyby... Czasem przychodzą mi takie myśli, co by było gdybym, urodziła się gdzie indziej, związała z innym człowiekiem, dokonała innych wyborów życiowych, itd... Zdarza mi się, choć coraz rzadziej, bo zrozumiałam, że porównywanie się do Innych nie prowadzi do niczego dobrego. Jedni mają lepiej, inni gorzej. Jednak to, jak ja mam w życiu - zależy ode mnie. Teraz większość nitek już trzymam w swoich dłoniach. Są sprawy, na które nie miałam i nie mam wpływu, są takie - na które mam. Chcę coś zmienić - mogę. Naprawdę wiele spraw zależy ode mnie. I reszta życia, od kiedy to zrozumiałam, też już jest moja, tylko moja. To moje życie, moje doświadczenia, moja droga. Może czasem bardziej wyboista, bardziej pokręcona, niż bym chciała, ale widać "po coś" - tak się dzieje. Przynajmniej ja wierzę, że "po coś". Może nawet po prostu po to, bym była lepszym człowiekiem?
Juliszka - Sob 07 Wrz, 2013 22:16

dziś dotarło do mnie że zapomniałam jak to jest żyć normalnie, bez problemu alkoholowego w domu i teraz kiedy jego nie ma w domu widzę że (i to jest przerażające) :krzyk: brakuje mi kontrolowania go
bardzo mi pomaga pisanie tu o moich problemach i strachach bo nie mam z kim o tym porozmawiać, rodzina mojego męża pyta tylko jak tam u niego a nikt nie spyta jak tam u mnie

Maciejka - Nie 08 Wrz, 2013 01:15

Jak tak ciebie czytam to nasuwa mi sie taka piosenka jako dziecko bardzo ja lubiłam ; :muza: Ty łagodna ty spokojna opatrujesz moje rany .


A co do tego , ze inni mają lepiej to można podyskutować nie raz jest tak, że z pozoru wygląda pięknie , ładnie, sielanka a w środku jak się temu przyjrzeć to jest nie raz niezłe bagno w które by sie nie chciało wejść.

Na początku mojego otwarcia oczu na prawdę o moim ojcu lubiłam sobie mawiać; no tak opakowanie ładne ale towar zepsuty i cuchnący.
A moja krewna miała takie powiedzenie; każdy ma swoją biedę i nikt by nie chciał sie z nim zamienić czyli by nie chciał być na mejscu tamtej osoby, której zazdrośći a między nami zazdrość to uczucie, które mówi nam czego pragniemy dla siebie i jeszcze tego nie mamy jesteśmy do tego w drodze lub może okazać się za jakiś czas , ze wcale do tego nie tęsknimy bo mamy coś bardziej wartościowego tylko jeszcze tego nie wiemy.

milutka - Nie 08 Wrz, 2013 07:23

Juliszka napisał/a:
rodzina mojego męża pyta tylko jak tam u niego a nikt nie spyta jak tam u mnie
dla mnie to było najgorsze na początku ....albo stwierdzenie ,że źle wygląda ,że powinnam go dogonić by jadł bo schudł i w ogóle taki mizerny :shock: ...na początku złościłam się bardzo a później odpowiadałam co myślę ,,,jak się chla i pali po trzy paczki dziennie to nie ma co oczekiwać cudów ...było mi przykro bo nikt nie spytał jak ja się czuję ,czy mam co włożyć do gara dzieciom i za co leki kupić jak były chore ...wszyscy litowali się biednego alkoholika ....najgorsze jest to ,że jego rodzina jest ze mną a odwrócili się ode mnie moi bliscy ...siostra przede wszystkim :( uważają ,że gdybym ja była inna on by nie pił :( ..jeszcze boli nawet jak o tym piszę no ale trudno ...życie toczy się dalej ...trzymaj się kochana :pocieszacz:
pannamigotka - Nie 08 Wrz, 2013 09:42

Juliszko, mnie bardzo pomaga Dezyderata, jej słowa znałam już jako dziecko, ale sens dotarł do mnie całkiem niedawno. Od tamtej pory nie porównuję się ani z tymi, którzy mają lepiej ani z tymi, którzy mają gorzej ode mnie. Prowadzi to albo do zgorzknienia albo do próżności. Jaki wpływ na Twoje życie ma to, że Gienia ma wspaniałego zdrowego męża, cudowne dzieci i zero problemów finansowych? Myślę, że niewielki, a jeśli już to pozytywny, czy nie lepiej otaczać się ludźmi szczęśliwymi, ludźmi spełnionymi?

Wklejam tekst:

DEZYDERATA

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy.

O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi.
Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść.
Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha.
Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie.

Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości.
Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz
w zmiennych kolejach losu.
Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa.
Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów
i wszędzie życie pełne jest heroizmu.

Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Przyjmij spokojnie co Ci lata doradzają z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości.

Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu.
Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź dla siebie łagodny.
Jesteś dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy, masz prawo być tutaj.
I czy to jest dla ciebie jasne, czy nie - wszechświat bez wątpienia jest na dobrej drodze.

Tak więc żyj w zgodzie z Bogiem, czymkolwiek On ci się wydaje,
czymkolwiek się trudzisz i jakiekolwiek są twoje pragnienia, w zgiełkliwym pomieszaniu życia zachowaj spokój ze swą duszą.
Przy całej swej złudności, znoju i rozwianych marzeniach jest to piękny świat.
Bądź pogodny. Dąż do szczęścia.


Max Ehrmann

Maciejka - Nie 08 Wrz, 2013 10:28

Mi przypomniała się wizyta u siostry. Szwagier bawił się z córką , skakałą po nim, ciągnęłą go za włosy on mówił; ojoj Karolcia boli ona smiała się i puszczała. Okazywał dziecku miłość a ja poczułam jak coś mnie ściska w srodku i łży sie cisna byłam tego świadoma ale nie okazałam tego na zewnątrz powiedziałąm o tym w rozmowie z siostrą. Szwagier okazywał dziecku miłośc ale naszej rodzinie czyli rodzinie swojej zony okazywał pogarde , nie potrafił ukryc , ż eczuje sie kimś lepszym od nas, ceni sobie siebie wyżej, podśmiewał się z mojego rodzeństwa, stosował tzw. podjazdy . Czy jest czego zazdrościć siostrze, czy jest czego zazdrościc ich dzieciom jak tato dzieli ludzi na lepszych i gorszych, jak sa równi i równiejsi itp czyli smród w ładnym opakowaniu?
Juliszka - Nie 08 Wrz, 2013 20:16

dziś rozmawiałam z psychologiem od uzależnień i powiem wam że to naprawdę pomaga, wytłumaczyła mi parę spraw których nie doczytałam bądź nie rozumiałam... sama rozmowa z osobą która zna ten problem jest oczyszczająca, poradziła mi tak jak i wy żebym się udała na miting dla współuzależnionych, więc w następną sobotę tam się wybiorę... ach i dziękuję wam wszystkim za słowa otuchy których pewnie jeszcze będę potrzebowała :buzki:
Klara - Nie 08 Wrz, 2013 20:25

Juliszka napisał/a:
dziś rozmawiałam z psychologiem od uzależnień

Brawo :okok:
Czy to znaczy, że terapię też mogłabyś podjąć?

Juliszka - Pon 09 Wrz, 2013 21:37

z terapią indywidualną to będzie problem, bo tu (Oslo) są strasznie drogie :krzyk: (ok 300zł za godzinę) a i opinie które czytałam o psychologach nie są za dobre... ta terapeutka jest z ośrodka w którym teraz jest mój mąż i rozmawiałam z nią przez skypa
Klara - Wto 10 Wrz, 2013 07:14

W takim razie będzie Ci musiał wystarczyć Al-Anon, ale to nie jest koniec świata.
Są osoby, które korzystają wyłącznie z tej formy pomocy, więc jeśli już tam trafisz, to czerp z doświadczeń innych osób najwięcej jak się da.
Zobaczysz, że poczujesz się lepiej i wzmocnisz w sobie.
BĘDZIE DOBRZE Julio! :buziak:

Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 18:24

i znów zaczyna się "dół", zaczęłam czytać "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie i zrobiło mi się żal mnie samej... i ciągle się pytam samej siebie "jak to się stało?" przecież jestem taką silną psychicznie babą, zawsze potrafiłam rozwiązywać problemy, dawałam rady innym a samej sobie nie mogę pomóc... chce mi się WYĆ... mam ochotę zadzwonić do mojego alkoholika i go po prostu zwyzywać, tak jestem na niego zła że gdyby tu ze mną był to bym się na niego rzuciła z pazurami (a pazury to ja mam) dobrze że jutro mam spotkanie w al-anon, może się trochę uspokoję... :[
olga - Pią 13 Wrz, 2013 18:39

takie przezycia slonia by powalily a co dopiero czlowieka, nie rob sobie wyrzutow a swoja energie wyrzuc w inny sposob, moze basen albo rower?
Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 18:51

olga napisał/a:
moze basen albo rower?

po całym tygodniu pracy nie mam na to siły (na dokładkę zdrowie nie dopisuje)
...spytałam parę minut temu moją 15letnią córkę czy po wyjeździe taty się trochę uspokoiłam a ona powiedziała że jestem bardziej wredna :krzyk:
nie ma od 3 tygodni i pomyślałam że jego nieobecność podziała na mnie uspokajająco ale chyba niestety jest ze mną gorzej niż myślałam :beczy:

olga - Pią 13 Wrz, 2013 18:57

bo Ci w glowie siedzi, myslisz o nim i nakrecasz sie
poszukaj sobie jakiegos zajecia, ktore Cie zrelaksuje, moze kapiel, cwiczenia oddechowe
ja dzieki cwiczeniom oddechowym bardzo sie wyciszylam, nie wiem czy wiesz na czym one polegaja?

Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 19:00

nie mam cierpliwości na ćwiczenia oddechowe czy jogę czy coś w tym stylu ale zajęłam się sprzątaniem może to oderwie mnie od myśli o nim
olga - Pią 13 Wrz, 2013 19:06

do cwiczen oddechowych nie potrzeba cierpliwosci, kladziesz sie wygodnie na plecach i wciagasz powietrze ile sie da a pozniej wypuszczasz swobodnie jakbys byla przeklutym balonikiem, starasz sie calkowicie rozluznic tak zeby zaden miesien nie byl napiety, zobaczysz jak zaczniesz sie rozluzniac i napiecie bedzie z Ciebie schodzic, koncentrujesz sie tylko na wdechu i wydechu, nie myslisz o niczym innym
po jakims czasie zaczniesz sie usmiechac bo rozluznisz miesnie twarzy

Klara - Pią 13 Wrz, 2013 19:08

Julio, ja całą książkę o której piszesz, przepłakałam.
Popłacz sobie i oczyść się w ten sposób.
Jesteś podminowana, bo przywykłaś do skoków adrenaliny, gdy miałaś w domu czynnego alkoholika. Spokój jest obcy Twojemu organizmowi.
Byłoby dobrze (tak jak napisała Olga), żebyś w jakiś sposób wyładowała ten nadmiar energii. Może masz w pobliżu las, żebyś mogła sobie bezkarnie pokrzyczeć, albo jakieś miejsce o bardzo nasilonym hałasie, który zagłuszałby Twoje wrzaski?
Czytałam kiedyś o dziewczynie, która stawała pod wiaduktem i gdy po nim przejeżdżał pociąg, ona krzyczała ile sił i w ten sposób wykrzyczała swój ból i wściekłość :D

Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 19:51

Klara napisał/a:
Julio, ja całą książkę o której piszesz, przepłakałam.
Popłacz sobie i oczyść się w ten sposób.

tylko że jak czytam to emocje wzrastają i obawiam się że w końcu wybuchnę jak atomówka :chmura:

Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 21:33

czekam, czekam na telefon od mojego alko, rozmawiamy codziennie ale dziś on nie zadzwonił i czuję się źle, moje współuzależnienie zabrnęło za daleko skoro brak telefonu od niego tak mnie niepokoi... :zalamka:
Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 21:51

nie jest napruty bo jest od trzech tygodni na terapii w ośrodku i tylko dlatego z nim rozmawiam
Juliszka - Pią 13 Wrz, 2013 23:57

zadzwonił... a ja miałam ochotę go zniszczyć, czułam niesamowitą złość, wyżyłam się na nim mówiąc do jakiego stanu mnie doprowadził jego alkoholizm i czuję się z tym źle, kolejny raz wyrzygałam mu jego błędy ale to mi nie pomogło bo teraz jest mi jeszcze gorzej, mam poczucie winy
pietruszka - Sob 14 Wrz, 2013 00:45

Juliszko, kiedy Pietruch zaczął trzeźwieć, nieraz czułam złość, miałam ochotę odegrać się za te wszystkie stracone lata, wykrzyczeć to wszystko, co leżało mi na duszy, właśnie wtedy, gdy już nie pił, bo wiedziałam, że TERAZ jest szansa, ze mnie usłyszy, bo gdy pił, to miałam wrażenie, że nie słyszy mnie. Tylko co by to dało? "Wypuściłam" tę złość pisząc listy do niego, takie niewysłane. Ten pierwszy, najgorszy, pełen bluzgów, wykrzyczałam z siebie (bo to nie było zwykłe przeczytanie, to były łzy, smutek, gorycz i złość, całe pokłady złości) - w bezpiecznym zaciszu gabinetu mojej terapeutki. I zeszło ze mnie.

Może Ci się przyda:

Cytat:
Odwet
„ Nieważne jak długo zdrowiejemy; nieważne, jak solidne są nasze duchowe podstawy – w dalszym ciągu może nas czasami prześladować obezwładniająca chęć ukarania drugiej osoby lub wyrównania z nią rachunku krzywd. Pragniemy zemsty.
Pragniemy, żeby druga osoba cierpiała tak, jak myśmy przez nią cierpieli. Chcemy, żeby sprawiedliwości stało się zadość i żeby życie odpłaciło jej z nawiązką. Mało tego, chcielibyśmy życiu w tym dopomóc.
Są to normalne uczucia, lecz nie musimy wcielać ich w życie. Uczucia te są częścią złości, lecz nie do nas należy wymierzanie kary.
Możemy pozwolić sobie na przeżywanie złości. Dobrze nam również zrobi pójście krok dalej i wyrażenie zgody na doświadczenie pozostałych uczuć – krzywdy, bólu i cierpienia.

Nie zapominajmy jednak, że naszym celem jest uwolnienie się od tych uczuć i zamknięcie za nimi drzwi
M. Beattie „Język wyzwolenia. Jak sobie radzić w trudnych związkach”.

Klara - Sob 14 Wrz, 2013 08:22

Juliszka napisał/a:
wyżyłam się na nim mówiąc do jakiego stanu mnie doprowadził jego alkoholizm

Julio! Myślę, że zrobiłoby Ci się lżej, gdybyś dopuściła do swojej świadomości fakt, że to wszystko co mu wypominasz, już BYŁO.
Ani Ty, ani Twój mąż nie możecie tego zmienić, bo nie da się zmienić przeszłości.
Pozostało Wam tylko zamknąć za tym drzwi i wejść do następnego pomieszczenia, w którym zaczniecie budować nowe życie.
Budowla może wyrosnąć, albo od razu się zawalić. Wszystko zależy od Was i w równym stopniu od Ciebie jak i od Twojego męża.
Na tym etapie na którym jesteście takie wypominanie na pewno w niczym nie pomoże.

Juliszka - Sob 14 Wrz, 2013 17:11

czuję się opuszczona przez wszystkich, dziś chciałam powiedzieć wszystko mojej "przyjaciółce" ale wystawiła mnie już po raz drugi, nie mam z kim pogadać :zalamka:
Klara - Sob 14 Wrz, 2013 17:19

Juliszka napisał/a:
wystawiła mnie już po raz drugi, nie mam z kim pogadać :zalamka:

W jakim sensie "wystawiła"?

Juliszka - Sob 14 Wrz, 2013 18:07

Klara napisał/a:
W jakim sensie "wystawiła"?

odwołała spotkanie już po raz drugi, tak jakby nie chciała spędzić ze mną czasu, wydaje mi się że mnie unika

pietruszka - Sob 14 Wrz, 2013 18:24

Też kiedyś nie miałam za bardzo z kim pogadać o problemie. Raz, że niechętnie w ogóle o tym rozmawiałam, a jak mi się już "przelewało" to spotykałam się z niezrozumieniem problemu lub radami, które nadawały się na złom. Najbliższa przyjaciółka (nota bene DDA) w kołko powtarzała, nie narzekaj, on nie jest taki najgorszy alkoholik, lub zalewała mnie tysiącem rad typu "powinnaś", " zrób tak", "a może gdybyś". Więc sznurowałam z powrotem usta i cierpiałam w milczeniu. Dopiero na Al-anon zrozumiałam, co to znaczy zrozumienie problemu i poczułam się po raz pierwszy, że nie jestem sama. Te babki mnie naprawdę rozumiały, ba... nikt mi nic nie radził, tylko opowiedziały mi swoje historie, aż trudno było mi uwierzyć, że nie tylko ja "tak mam". I pamiętam jak ryczałam na tym pierwszym mitingu, i to był taki płacz przynoszący ulgę, nareszcie mogłam płakać i ktoś mnie rozumiał, dlaczego tak cierpię, a jeszcze zaświtała we mnie nadzieja, że może być inaczej, że moje całe życie nie musi boleć. Zresztą... jak napisałam na forum to też zaskoczyło mnie, jak bardzo nasze życiorysy są podobne. Wcześniej myślałam, że to tylko mi się przytrafiło, tylko ja nie umiem sobie w tej sytuacji poradzić, i że już nie ma żadnego sensownego wyjścia.
I u Ciebie też będzie lepiej, jak dasz sobie szansę. Z alkoholikiem obok, czy bez, ale bez tego ściskającego serce uczucia wypalenia, żalu, pustki.
:pocieszacz:

Juliszka - Sob 14 Wrz, 2013 20:42

dziękuję pietruszko za słowa otuchy, wiem że w al-anon zrozumieją wszystko ale ja jestem dopiero po pierwszym spotkaniu i nie udzielałam się za bardzo bo nie mogłam się przemóc, dlatego też strasznie teraz chce mi się wygadać
pietruszka - Sob 14 Wrz, 2013 22:28

Juliszka napisał/a:
dlatego też strasznie teraz chce mi się wygadać

to dobry objaw :) moim zdaniem

u mnie też trochę trwało, zanim zaczęłam na mitingach gadać, choć ja gaduła jestem, to nie przywykłam do mówienia o sobie, no i oczy mi szły pod stół, bo bałam się na kogokolwiek spojrzeć :D

Łatwiej było mi coś napisać na forum, więc gadaj Juliszka, wyrzucaj, będzie lżej :tak:

Juliszka - Nie 15 Wrz, 2013 18:43

dziś miałam kryzys który odbił się strasznie na mojej córce, poczułam się odepchnięta przez wszystkich, niechciana i niepotrzebna. te uczucia wylały się ze mnie poprzez zrzędzenie i zwracanie uwagi mojej córce, dosłownie czepiałam się wszystkiego, ona w końcu zaczęła płakać a ja razem z nią. nie chciała mi nic powiedzieć i gdy po czasie weszłam do jej pokoju, bo usłyszałam jak płacze, zobaczyłam że pocięła sobie rękę... byłam przerażona i dalej jestem, do czego ja ją doprowadziłam... rozmawiałam też dziś z psychologiem i poczułam trochę ulgę gdy ona mi trochę wyjaśniła nasze zachowania ale nie zmienia to faktu że moja córka ma przez nas takie straszne problemy... :beczy:
Klara - Nie 15 Wrz, 2013 18:47

Juliszka napisał/a:
gdy po czasie weszłam do jej pokoju, bo usłyszałam jak płacze, zobaczyłam że pocięła sobie rękę...

Julio! Poszukaj szybciutko psychologa dla córki! Najszybciej jak możesz! :prosi:

Nie odpowiedziałaś, gdy pytałam Ciebie na początku, czy znasz język norweski?
Chodziło mi o to, żebyś poszła tam na miejscową terapię. Na pewno takie są, bo przecież Norwedzy nie wylewają za kołnierze. Piją nawet więcej niż Polacy :(

Juliszka - Nie 15 Wrz, 2013 22:05

Klara napisał/a:
Poszukaj szybciutko psychologa dla córki! Najszybciej jak możesz!

Już szukałam a nawet znalazłam psychologa online ale ona nie chce z nikim rozmawiać o problemach, dam jej trochę przestrzeni i czasu do namysłu może się zdecyduje

Cytat:
Nie odpowiedziałaś, gdy pytałam Ciebie na początku, czy znasz język norweski

znam, jednak nie na tyle żeby swobodnie rozmawiać :blee:

Klara - Pon 16 Wrz, 2013 07:13

Juliszka napisał/a:
dam jej trochę przestrzeni i czasu do namysłu

To też, ale prócz tego może porozmawiaj z wychowawczynią w szkole, albo ze szkolnym psychologiem.
Żeby mieli ją "na oku" i w razie czego pomogli. W szkole dość łatwo jest zaobserwować problem, a i łatwiej sprowokować do wypowiedzi na ten temat.

Z drugiej strony Ty bardzo potrzebujesz pomocy specjalisty i może to jest nie tyle psycholog, co psychiatra?
Wydaje mi się, że takie Twoje stany w sytuacji, gdy czynnego alkoholika nie ma w domu, wydają się wynikać nie tylko ze współuzależnienia.
Dla dobra dziecka byłoby wskazane, żebyś ruszyła po pomoc, jeśli sama nie jesteś w stanie panować nad emocjami.
Tak mi się wydaje :(

Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 17:15

Klara napisał/a:
Z drugiej strony Ty bardzo potrzebujesz pomocy specjalisty i może to jest nie tyle psycholog, co psychiatra?

wtf :krzyk:
Klara napisał/a:
Wydaje mi się, że takie Twoje stany w sytuacji, gdy czynnego alkoholika nie ma w domu, wydają się wynikać nie tylko ze współuzależnienia.

ja wiem skąd te stany nerwowości, poradziliście mi lekturę "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie, rozmawiałam z psychologiem o moim poddenerwowaniu i wybuchach złości i on mi powiedział że ta właśnie książka obudziła we mnie "demona", że nie powinno się jej czytać bez opieki psychologicznej

Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 17:20

Na początek to się czyta ; trudna nadzieja, rodzina z problemem alkoholowym a potem jak już jest sie w terapii to Koniec współuzależnienia moim zdaniem

Jak ja ją czytałam to we mnie nic nie obudziła , ja miałam zamrozone emocje , uczucia i po mnie to spłyneło a po terapii nie była mi do niczego potrzebna jednak uważam, ze na pocxzątek to ona jest za ciężka .

Klara - Pon 16 Wrz, 2013 17:23

Juliszka napisał/a:
wtf :krzyk:

O czym mówię?
O tym, że krzywdzisz dziecko użalając się nad sobą i nie widząc innych ludzi wokół siebie.
O tym, że być może masz jakieś problemy natury psychicznej. Ja tego nie wiem. W Twoim i Twojego dziecka interesie jest sprawdzenie, dlaczego Twoja reakcja na stres jest AŻ TAKA :(
Juliszka napisał/a:
nie powinno się jej czytać bez opieki psychologicznej

Pierwsze słyszę, żeby ta książka budziła demony.
Zawsze ją polecamy dziewczynom które tu się pojawiają, i żadna jeszcze nie wspominała o aż takich emocjach.
Spośród moich znajomych z Al-Anon, czy z terapii też nie pamiętam takich ocen :(

smokooka - Pon 16 Wrz, 2013 17:27

Mi czytanie towarzyszyło już 8-9 lat temu. Czytałam sama, wszystkie sytuacje i wątki książek przypisywałam wyłącznie innym bliskim osobom. Kompletnie nie umiałam nic wziąć dla siebie, bo nie chciałam, czytałam po to żeby "pomóc" innym.

Teraz uważam, że
perełka napisał/a:
Na początek to się
trzeba przejrzeć w lustrze i w ogóle dostrzec osobę na przeciwko, a nie odbicie. Trzeba siebie zauważyć, potraktować z czułością i dać sobie pomóc.
esaneta - Pon 16 Wrz, 2013 17:39

Juliszka napisał/a:
rozmawiałam z psychologiem o moim poddenerwowaniu i wybuchach złości i on mi powiedział że ta właśnie książka obudziła we mnie "demona", że nie powinno się jej czytać bez opieki psychologicznej

:shock: może źle go zrozumiałaś, wszystkie współuzaleznione, które znam/znałam miały te pozycje polecana właśnie przez terapeutów.
Wybacz Juliszko, ale nie jestem w stanie uwierzyć, że tak powiedział psycholog.

Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 19:37

zwierzyłam się wam a zamiast dostać pocieszenie wysyłacie mnie do psychiatry.
Klara napisał/a:
dlaczego Twoja reakcja na stres jest AŻ TAKA

co to znaczy? masz może tabelkę dotyczącą norm reakcji na stres???
perełka napisał/a:
uważam, ze na pocxzątek to ona jest za ciężka

ja też tak uważam, bo wszystkie emocje które ja zamroziłam po wyjeździe mojego alko wróciły gdy zaczęłam czytać "koniec współuzależnienia", na dokładkę domyślać się że jest się współuzależnionym a znaleźć potwierdzenie w tej właśnie książce to jest wielka różnica
esaneta napisał/a:
nie jestem w stanie uwierzyć, że tak powiedział psycholog

czy ty mi zarzucasz kłamstwo??? nie mam powodów by kłamać i zrozumiałam go bardzo dobrze

smokooka - Pon 16 Wrz, 2013 19:44

Juliszka, strasznie się uniosłaś, rozumiem, że nikt się o Ciebie nie troszczył i dlatego taką reakcję obronną masz. Ale zapewniam Cię, że dziewczyny absolutnie nie miały powodu ani chęci Ci dokuczyć. Psychiatra to po prostu lekarz, nie trzeba być chorym psychicznie żeby korzystać z dobrodziejstwa leków, które uregulują nerwy i nastrój. To nic uwłaczającego godności, wręcz przeciwnie. Juliszko :pocieszacz: przykro mi że tak źle zrozumiałaś i zdenerwowałaś się, znam ten stan - pamiętam jak też myślałam, że każdy tylko czyha na moją porażkę, albo życzy mi źle i celowo wprowadza mnie na manowce.
Klara - Pon 16 Wrz, 2013 20:02

Juliszka napisał/a:
zwierzyłam się wam a zamiast dostać pocieszenie wysyłacie mnie do psychiatry.

Nie rozumiem, co w tym strasznego.
Sama byłam stałą pacjentką, gdy w domu mąż alkoholik, w pracy mobbing i jeszcze kilka spraw się nagromadziło, a ja bezradna i niepotrafiąca w żaden sposób poradzić sobie z życiem.
Tu, spośród nas na forum, też wiele osób korzysta z tego rodzaju pomocy. Inna sprawa, że teraz można skorzystać z wizyty w Ośrodku Leczenia Uzależnień u psychiatry znającego problem alkoholowy, to i współuzależnionej poradzi co trzeba.
Juliszka napisał/a:
masz może tabelkę dotyczącą norm reakcji na stres???

Nie ukrywam, że dla mnie miernikiem Twojej reakcji stało się to, co napisałaś o córce.
Nie tylko Twój mąż jej urządził piekło na ziemi jak widać 8|
Juliszka napisał/a:
na dokładkę domyślać się że jest się współuzależnionym a znaleźć potwierdzenie w tej właśnie książce to jest wielka różnica

No i co z tego, że jesteś współuzależniona?
Jesteś z tego powodu jakaś gorsza? Naznaczona?
To jest dysfunkcja i po prostu trzeba ją leczyć, a nie zakrzykiwać. 8|

Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 20:02

nie uniosłam się tylko zrobiło mi się przykro... nie mam niekontrolowanych wybuchów złości tylko denerwuję się teraz trochę szybciej niż przedtem i zrzędzę, moja córka też przeżywa stres i psycholog powiedział że to że się pocięła (właściwie podrapała tępym nożykiem) to próba zwrócenia na siebie uwagi że ona też to wszystko przeżywa
Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 20:06

Klara napisał/a:
No i co z tego, że jesteś współuzależniona? Jesteś z tego powodu jakaś gorsza? Naznaczona?

wiem że nie, ale nie wiedziałam nic o współuzależnieniu i gdy znalazłam potwierdzenie w książce to mnie to załamało

Klara - Pon 16 Wrz, 2013 20:09

Juliszka napisał/a:
gdy znalazłam potwierdzenie w książce to mnie to załamało

W takim razie teraz czas się pozbierać i zająć się WYŁĄCZNIE sobą i córką, ze szczególnym uwzględnieniem tej ostatniej.
ODDZIEL SIĘ OD MĘŻA!
Ja to sobie powtarzałam w kółko, ile razy pomyślałam o m., aż w końcu zadziałało i stałam się oddzielna :pocieszacz:

pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 20:10

Juliszka napisał/a:
gdy znalazłam potwierdzenie w książce to mnie to załamało

Juliszko, co Cię załamało?
Ogrom problemu, bezsilność? Pisz co czujesz.

smokooka - Pon 16 Wrz, 2013 20:20

Juliszko, ja na przykład biorę leki antydepresyjne. Nieuzależniające.

Z wychodzeniem z każdej dysfunkcji jest tak, że samej się trzeba przyłożyć, chcieć poprawić swoje życie, współpracować z terapeutą i tymi źródłami wsparcia jakie sobie wybierzesz. Poza terapią, forum, przyjaciółmi jest jeszcze Al-anon. Nie można spodziewać się że każdy kto chce Ci pomóc będzie ważył każde słowo, bo ciężko na przykład mi wiedzieć co Cię urazi, co Ci się źle kojarzy, jakie są Twoje poglądy na różne sprawy. To nie znaczy że pisząc Ci żebyś poszła do psychiatry źle Ci radzę, a ja akurat zgadzam się z Klarką w tej sprawie (jak i w wielu innych) że psychiatra może Ci najszybciej pomóc, a w połączeniu z terapeutą TY możesz zmienić swoje życie i Córci o 180 stopni. Córcia jak wiesz potrzebuje pilnej pomocy, być może też psychiatry.
Kilka lat temu jak siedziałam pod gabinetem psychiatry też mi było przykro, ale poszłam tam i uratował moje życie - wtedy po raz pierwszy. Miałam depresję totalną i mam już do niej skłonności. Ale nie jestem wariatką przecież. Nie ma możliwości takiej, żeby przykre emocje jakie przeżywałam całe życie wcześniejsze, nie wycisnęły w psychice śladów.
W Twoim życiu też piszesz, że jest ocean przykrych emocji, pora przestać udawać przed samą sobą, że nie wryły się w Twoją głowę wcale a wcale.
Ja życzę Ci jak najlepiej, jakbym mogła się czymś z Tobą podzielić to mów, pisz, martwię się o Ciebie i Twoją Córę :pocieszacz:

Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 20:41

pannomigotko załamała mnie świadomość że to się przytrafiło mnie, osobie która posiada silny charakter, nigdy nie miałam stanów przypominających depresję czy stanów lękowych, nawet teraz bez problemu wyłączam problem i po prostu żyję, nie znaczy to że zapominam całkiem o problemach i bagatelizuję je. jedna myśl mnie nachodzi: na mitingu al-anon na stole stały karteczki i treść dwóch zapamiętałam "NIE OCENIAJ" i "NIE TEORETYZUJ"
Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 20:44

dziękuję smokooka za troskę, wiedz że nie chowam głowy w piasek tylko szukam pomocy dla siebie i córki która jest moim skarbem
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 21:11

Juliszka napisał/a:
załamała mnie świadomość że to się przytrafiło mnie,

czyli odzieranie z iluzji... pozostaje mi pogratulować Ci, niestety to BOLI, ja też byłam bardzo nerwowa w tamtym czasie, płaczliwa, w ogóle nie chciało mi się żyć. Ten etap mija i przychodzi akceptacje, potem zdrowienie. Ale bez odzierania z iluzji przecież nie mogłabyś iść dalej. Będzie dobrze.
Juliszka napisał/a:
"NIE OCENIAJ" i "NIE TEORETYZUJ"

może były jeszcze MÓW NA TEMAT i MÓW O SOBIE :)

Juliszka - Pon 16 Wrz, 2013 21:28

pannomigotko trafiłaś w sedno :brawo:
olga - Wto 17 Wrz, 2013 06:31

Juliszko opowiem Ci o mojej corce. W gimnazjum radzila sobie dobrze, chetnie chodzila do szkoly, miala przyjaciolki i kolezanki. Przelom przyszedl kiedy zaczela chodzic do liceum. Nie mogla sie zaaklimatyzowac, znalezc zadnej bratniej duszy, czula sie niepewnie, nie chciala chodzic do szkoly. Umowilam ja na wizyte u psychoterapeutki w Centrum Edukacji i Profilaktyki. Na kilka pierwszych wizyt pojechala sama. Pewnego razu powiedziala mi, ze terapeutka chce sie zobaczyc ze mna. Z tamtad juz nie wrocilysmy razem do domu.......przyjechala karetka pogotowia i zabrala nas do szpitala psychiatrycznego na oddzial dzieciecy. Tam corka dostala leki, ktore brala jeszcze przez dluzszy czas. Chodzila na terapie. Pierwsza klasa liceum byla tragiczna. Nadal byly problemy z frekwencja, bardzo slabiutkie oceny. W drugiej bylo lepiej. Mature zdala bardzo ladnie i dostala sie na uniwersytet na fizjoterapie. Dzisiaj jest szczesliwa dziewczyna, usmiechnieta i pelna zycia z planami na przyszlosc. Co chce przez to powiedziec?......Zatroszcz sie o swoje dziecko. Psychiatra to nie koniec swiata. Jesli trzeba to trzeba. Aaaaa i jeszcze jedno. Mysmy sie wszyscy leczyli psychiatrycznie. To znaczy ja i syn tez. Tylko alko nie chcial ale ja go z domu wyrzucilam gdy corcia byla wlasnie w drugiej lasie liceum.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group