To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Proba odejscia od alkoholika....luana

luana - Śro 17 Lis, 2010 12:52
Temat postu: Proba odejscia od alkoholika....luana
Witam wszystkich ponownie,

ciesze sie , ze tu trafilam.
Moze kilka slow o mnie:

Mieszkam w niemczech, jestem mloda matka trojki dzieci.
Jestem zona czynnego alkoholika, corka bylego, chyba powoli trzezwiejaccego alkoholika.
Alkoholizm meza eskalowal w moich oczach, przed 2 miesiaxami.
Po 5 miesiacach abstynecji, maz powrocil do tego, co bylo mu blizsze od nas, czyli do nalogu.
Nie pil 5 mies. bo mial w organizmie esperal (w postaci zastrzyku)
Dokladnie 9 wrzesnia, maz nie wrocil juz do domu. W jegda noc stracil prawojazdy, prace i...
rodzine. Od 9 wrzesnia do chyba jeszcze niedawna doslownie plyna w swoim ciagu, nadrabiajaac chyba zaleglosci.Dzisiaj wiemy chyba oboje, ze esperal, czy jakas inna forma straszaka, to tylko strachy na lachy!!
Dzien po jego zapiciu nasz wspolny syn obchodzil swoje zalegle urodziny. Niestety tata obchodzil swoja wlasna uroczystosc :(
Plakalo serce, plakala dusza, plakalo cialo...

Bylam zmuszona ta konsekwencja jego picia do powiadomienia odpowiedniego urzedu o separacji w celu uzyskania zasilku dla mnie i dzieci. Wszystko wyszlo pozytywnie. Byt mam jako tako zapewniony.
Mysle, ze gdyby sie na tych urodzinach jednak pojawil, po raz XXX jakos bym to przeknela,
wybaczyla, nie majac swiadomosci swojego wspoluzaleznienia, wiedzy czym naprawde jest alkoholizm.

Wkoncu trzeba bylo sie jakos pozbierac, zaczac pozadkowac swoje zycie. I zaczac, co najwazniejsze- akceptowac sytuacje, a to chyba jest najtrudniejsze w naturze kobiet, zaakceptowac cos, czego sie nie chce.
Zaczelam czytac w internecie na temat tej wstretnej choroby, podjelam terapie grupowa, staram sie tez o terapie indiwidualna, co jak sie okazuje tu w niemczech, socjalnym panstwie nie jest latwa sprawa. (ale o tym moze pozniej).

Dzisiaj juz wiem- przyznaje sie samej sobie-jestem bezradna wobec alkoholizmu meza- nie moge nic zrobic. Zrobic moze jedynie on sam. Dzieki Bogu zrozumialam to wkoncu!

Od jekiegos krotkiego czasu maz dzwoni. Pragnie rozmowy.
Jestesmy umowieni na jutro.
Boje sie.
Znow emocje zostana rozbudzone, serce zacznie mocniej bic, znow posypia sie slowa, slowa, ktore tak dobrze znam...

Na chwile obecna odeszlam jedynie fizycznie.
Psychicznie wcciaz zyje jeszcze nadzieja...

Wlasnie do mnie dociera, jaka ulge przynosi pisanie- uff
pozdrawiam
luana

betka - Śro 17 Lis, 2010 13:16

:luzik: Witaj serdecznie....to jest nas takie dwie,co zaczynaja zdrowiec w tym samym czasie i sa na samym poczatku.DDA i wspoluzalezniona :pocieszacz:
Tomoe - Śro 17 Lis, 2010 13:19

Luano, skoro masz ten "socjal", skoro masz orzeczoną separację, skoro jesteś w terapii - to bardzo dużo już osiągnęłaś, aby się od niego uniezależnić.
Nadzieja nadzieją, ale nie zmarnuj sobie tego, co zdobyłaś dla siebie i dzieci. :buziak:

luana - Śro 17 Lis, 2010 13:34

Witajcie,

Tomoe, owszem osiagnelam wiele, tez tak mysle, ale...
przez przypadek. Po jego zapiciu bylam bez wyjscia, nie moglam dopuscic do tego, by zostac bez srodkow do zycia. I szczescie, ze mieszkam w niemczech, gdzie panstwo jest po mojej stronie. I chwala temu panstwu :brawo:
I nie dam sobie tego zepsuc.Ale...
boje sie rozmowy, gdy zacznie od checi podjecia terapi, czy bedzie mnie przekonywal o checi innego zycia, zycia bez alko.
Nie rozrozniam prawdy od klamstwa u niego, mimo, ze nie jest czlowiekiem zaklamanym, zaklamanym jest wtedy, kiedy chodzi o jego alkoholizm.


Witam cie betko

ciesze sie, ze nie jestem sama, mam nadzieje, ze bedziemy w kontakcie
luana

pietruszka - Śro 17 Lis, 2010 13:41

Witaj Luano :)
luana napisał/a:
boje sie rozmowy, gdy zacznie od checi podjecia terapi, czy bedzie mnie przekonywal o checi innego zycia, zycia bez alko.

jak boisz się "zmięknąć" to zawsze możesz dać termin: rok nieprzerwanej abstynencji z terapią lub/i AA i możecie wrócić do rozmowy o jego "ewentualnym" powrocie.

Tomoe - Śro 17 Lis, 2010 13:47

luana napisał/a:
gdy zacznie od checi podjecia terapi


To mu twardo powiedz, że tobie sama jego chęć nie wystarczy.
Postaw mu ultimatum: najpierw podjęcie tej terapii, potem pewien okres nieprzerwanej abstynencji, a potem możesz z nim ewentualnie rozmawiać o powrocie "na łono rodziny".

betka - Śro 17 Lis, 2010 13:48

luana napisał/a:
ciesze sie, ze nie jestem sama, mam nadzieje, ze bedziemy w kontakcie
luana
Ja tez sie ciesze,obecnie jestem w Niemczech.Gdybys chciala skorzystac -dobrze pomagaja mityngi-to super grupa wsparcia-w Niemczech odbywaja sie tez mityngi polskojezyczne 98l9ilatwiej siebie odnalezc grg45
luana - Śro 17 Lis, 2010 16:07

Betko,
tu, gdzie ja mieszkam, dokladnie bad kreuznach, rejony mainz, 70km od frankfurtu nie ma mitingow polsko- jezycznych- szkoda :| coz, chodze na mitingi niemieckie. Jest ok.
A ty w jakim rejonie przebywasz?

Nie bede gdybac, bo moze sama robie sobie jakies iluzje.
A moze poprostu o terapi nic nie napomkni.
Choc wiem, jak bardzo tez z tego powodu cierpi, oczywiscie, poki tego cierpienia nie zapije.

A jeszcze jedno pytanie, odnosnie pomocy dla alkoholika.
Jezeli alkoholik prosi o pomoc, mowiac, ze pragnie trzezwosci, czy sa jekies granice, ktorych my wspoluzaleznione przekraczac nie mozemu, te, ktore alkoholikowi by tylko zaszkodzily wytrzezwiec.

Nie jestem pewna czy moje pytanie rozumiecie???
Ale sie po waszych odpowiedziach dowiem.
pozdrawiam
luana

Kulfon - Śro 17 Lis, 2010 16:15

luana napisał/a:
staram sie tez o terapie indiwidualna, co jak sie okazuje tu w niemczech


jak sie jeszcze nie terapeutyzowalas i za czesto na reha nie jezdzisz, to nie powinno byc problemu, jedyny problem to to ze na decyzne z deutsche rentenversicherung czeka sie wiecznosc

a wogole to witaj 433 :mgreen:

pietruszka - Śro 17 Lis, 2010 16:18

luana napisał/a:
czy sa jekies granice, ktorych my wspoluzaleznione przekraczac nie mozemu, te, ktore alkoholikowi by tylko zaszkodzily wytrzezwiec.

oj luano, za niego nie wytrzeźwiejesz... jak będzie chciał naprawdę zachować abstynencję i zmienić swoje życie, to nie ma siły, która by mu mogła zaszkodzić (oprócz jego samego).
A może pytasz jaka jest granica pomagania? jedyne co możesz to dać spis mitingów, adresy placówek, w których może się leczyć. To i tak może zdobyć sam. Zbytnie pomaganie szkodzi, nie tylko alkoholikowi ale i wspóluzależnionej.

Jacek - Śro 17 Lis, 2010 20:56

luana napisał/a:
A jeszcze jedno pytanie, odnosnie pomocy dla alkoholika.
Jezeli alkoholik prosi o pomoc, mowiac, ze pragnie trzezwosci, czy sa jekies granice, ktorych my wspoluzaleznione przekraczac nie mozemu, te, ktore alkoholikowi by tylko zaszkodzily wytrzezwiec.

tak :tak:
to ten strach i obawa,o jakiej piszesz po wyżej
powiedzmy sobie szczerze - nie wiesz nic o alkoholizmie,o alkoholiku i jego zachowaniach
więc na jego prośbę o pomoc - z twojej strony będzie tak jak powiedziała Pietruszka
pietruszka napisał/a:
co możesz to dać spis mitingów

pietruszka napisał/a:
rok nieprzerwanej abstynencji z terapią lub/i AA

a jeśli pozwolisz jemu na powrót od razu lub będziesz giętka i nie stanowcza on to wyczuje
i gdy by nawet dotrzymał słowa to i tak po czasie będzie próbował sięgnąć po alkohol
a gdy będzie widział twoją stanowczość i będzie czuł że coś traci i że to nie żarty
i będzie jemu na tobie zależało - to naprawdę będzie sam wszystko robił aby być trzeźwym
tak naprawdę to co tu opisałem to sam siebie i swoje jak przeżycia i uczucia tu opsałem
a dokładniej mówiąc do puki byłem przez żone straszony rozstaniem
to nic mnie nie ruszało (jakoś tak w sobie nie dowierzałem)
jednak gdy pewnego razu wręczyła mnie wezwanie na sprawę rozwodową i odeszła
zrobiłem wszystko aby wróciła
przetrzymała mnie w tej bezwzględności przez dwa lata zanim postanowiła wrucić
a mnie przez te dwa lata trzeźwości tak się spodobało że już nie wróciłem do picia alko
a po za tym zależy mnie na rodzinie bardziej niż na czymkolwiek

luana - Śro 17 Lis, 2010 21:07

Witaj kulfon

ja do tej pory nie przechodzilam zadnej terapi, ani nie jezdzilam na zadne raha.

Ale opisza wam krotko moje starania o terapie.
Najpierw zglosilam si u lekarza domowego. Ten mi powiedzial, ze mam sobie znalezc terapeute, a on mi potem wystawi skierowanie. Obdzwonilam kilku, ale najblizszy termin to za 4-6 miesiecy.
Na mitingach, na ktore chodze, nikt z uczestnikow nie przechodzil zadnych terapi, ale podano mi kilka wskazowek, takich jak Caritas.
Wiec zadzwonilam do caritasu, i okazuje sie, ze jaki takich indiwidualnych terapi nie prowadza, jedynie grupowe, a rozmowy w 4 oczy owszem, ale telefoniczne :szok: .
Wiec umowilam sie na jutro na 11.-Termin telefoniczny
Ale wczoraj sie wkurzylam i poszlam jeszcze raz do lekarza domowego i mowie mu poraz kolejny ze lzami w oczach:
Doktorze jestem chora, potrzebuje pomocy, dopada mnie depresja i serce boli, (o sercu powiedzialam tak w przenosniu, nie majac nic powaznego na mysli) i wyobrazdzie sobie chlopa reakcje:
zrobil mi EKG, zbadal puls, pobral krew i na koniec wreczyl mi jeszcze skierowanie do internisty na scislejsze badania, ale....
obiecal, ze zadzwoni do psycholog, kolezanki ze studiow i sprobuje mnie do niej skierowac. Jutro ma mi dac odpowiedz, czy owa psycholog ma jekies wolne terminy.

Kulfon, a co miales na mysli z rentenversicherung?
pozdrawiam
luana

luana - Śro 17 Lis, 2010 21:28

Witaj Jacku,
dzieki za odpowiedz.
Mowisz, jak z reki odjal.
Mnie tej stanowczosci i konsekwecji bylo wiecznie brak.
Dzisiaj to wiem.
Jednak dalej nie wiem,jak mowi sie do alkoholika stanowczo, stanowczo tak, aby ten zrozumial sens tych slow.
Powiedziec "stary to koniec bay-bay"i nie licz na wiecej, czy jednak dac mu instrukcje, ktoredy droga na powrot na rodzinne lono?
Bo nie wiem, czy drogi alkoholika do trzezwosci, albo lepiej do checi trzezwosci alkoholik powinien szukac i zrozumiec sam, czy czasem trzeba mu pomoc?

Piszezs, ze zona tzrymala cie 2 lata, poki mogles wrocic do rodzinnego gniazdka.
Widzisz mamy wspolnego synka, ma rok. Za dwa lata skonczy 3. W najpiekniejszym okresie jego zycia, ojciec bedzie nieobecny- serce mi peka na sama mysl.. cf2423f

Klara - Śro 17 Lis, 2010 21:30

luana napisał/a:
takich indiwidualnych terapi nie prowadza, jedynie grupowe,

Luano!
W Polsce profesjonalna terapia składa się z indywidualnych kontaktów z terapeutą, oraz z terapii grupowej.
Mnie najwięcej dała właśnie terapia grupowa, więc jeśli Caritas taką oferuje, to nie odrzucaj jej. Co prawda, nie wiadomo na jakim jest poziomie, ale mnie się wydaje, że lepsza jest taka, niż żadna.
Jeśli zaczęłaś chodzić na mityngi Al-Anon, to też nie rezygnuj.
Obydwie formy kontaktów z ludźmi którzy mają ten sam problem co Ty, wzajemnie się uzupełniają i bardzo pomagają w konsekwentnym trzymaniu się obranego kierunku.

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 21:31

luana napisał/a:
W najpiekniejszym okresie jego zycia, ojciec bedzie nieobecny- serce mi peka na sama mysl

Jeżeli będzie pił dalej, to właściwie nie masz czego żałować, bo to będzie tak jakby go nie było. Na nic dziecku (i Tobie) taki ojciec i mąż.
luana napisał/a:
do checi trzezwosci alkoholik powinien szukac i zrozumiec sam, czy czasem trzeba mu pomoc?

Ty pomóc mu nie możesz. Możesz co najwyżej wytrącić mu komfort picia....i
luana napisał/a:
Powiedziec "stary to koniec bay-bay"i nie licz na wiecej,

betka - Śro 17 Lis, 2010 21:53

luana napisał/a:
70km od frankfurtu nie ma mitingow polsko- jezycznych- szkoda :|
Sa w Ofenbach-pisze o polsko jezycznych bo my lepiej stoimy z wiara.Ja tez bym pojechala bo mieszkam w Bonn,ale nie dostane pol dnia wolnego.Mojej konsekwencji ucze sie tu na forum i utrzymuje kontakt z moja grupa w Polsce.Polecam ci ksiazke ,,dzien po dniu z AL-anon,, Jestes silna i nauczysz sie byc konsekwentna.
Borus - Śro 17 Lis, 2010 21:57

pterodaktyll napisał/a:
luana napisał/a:
W najpiekniejszym okresie jego zycia, ojciec bedzie nieobecny- serce mi peka na sama mysl

Jeżeli będzie pił dalej, to właściwie nie masz czego żałować, bo to będzie tak jakby go nie było.
...a jeszcze może być tak, że byłoby lepiej, gdyby go nie było... 8|
stiff - Śro 17 Lis, 2010 22:00

Borus napisał/a:
.a jeszcze może być tak, że byłoby lepiej, gdyby go nie było...

Kogo... :roll:

Borus - Śro 17 Lis, 2010 22:07

stiff napisał/a:
Kogo...
...nie wiem, o kim Ty pomyślałeś, bo ja o pijanym tatusiu... :szok:
stiff - Śro 17 Lis, 2010 22:13

Borus napisał/a:
bo ja o pijanym tatusiu...

Przecież gdyby go nie było, to nie mógłby być ojcem... :D

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:13

Ty pomóc mu nie możesz. Możesz co najwyżej wytrącić mu komfort picia....i

wytracic komfort jego picia?
a nie potwierdzenie , usprawiedliwienie?
bo w kancu baba mu prysla, wiec smutek trzeba utopic...

Kurcze.. pterodaktyll, naprawde powiedziec bay bay nie licz na wiecej,
gdzie serce krzyczy ratuj go ratuj!

Coz moge powiedziec, jedynie tyle, ze chyba do konca nie mam jasnego pojecia, czym naprawde to g***o (mam na mysli alkoholizm) jest.
Czy naprawde ta butelka jest dla alkoholika az tyle warta??
Golymi rekami udusila bym tego, ktory wynalazl te substancje.
Odszczelila w pip!!

Witaj Klaro,
skorzystam i korzystam z kazdej formy terapi, ktora bedzie dostepna.
Tylko widzisz, jestem tez DDA, kto wie czy tez nie DDD?
W zyciu widzialam duzo, wiele sama doswiadczylam. Ale o tym napisze kiedy indziej.
Moj maz mi tak na koniec tylko dowalil, ale nie w tego slowa znaczeniu. Nigdy mi nie ublizyl, nie uderzyl.
On byl jak butelka dobrego szampana.
Szczelnie zamknieta, potem cos nia wstrzaslo, korek wystrzeli i wybuchla, a teraz sie leje...
I tak wiec chcialabym skorzystac tez z pomocy psychologa, odnosnie mnie , mojego zycia i moich doswiadczen. Mam gdzies problem, nie zwiazany z mezem, jakis wewnetrzny, ktory nie do konca rozumiem.
Z tad tez potrzeba terapi indiwidualnej.
pozdrawiam serdecznie
luana

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:14

stiff napisał/a:
Kogo.

stiff napisał/a:
Przecież gdyby go nie było, to nie mógłby być ojcem..

Ale pierdzielisz........ g45g21

stiff - Śro 17 Lis, 2010 22:15

pterodaktyll napisał/a:
Ale pierdzielisz....

Pozostaje niepokalane poczęcie wtedy... :foch:

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:18

luana napisał/a:
Kurcze.. pterodaktyll, naprawde powiedziec bay bay nie licz na wiecej,

Oczywiście, że tak..........serce możesz w tej sytuacji "schować " do kieszeni, bo alkoholik "kocha" tylko jedno....butelkę. Nie liczysz się dla niego ani Ty ani jego własne dziecko. Taka choroba.......... :bezradny:
luana napisał/a:
serce krzyczy ratuj go ratuj!

Może wyda Ci sie to dziwne, ale to własnie może być ratunek dla niego.

Klara - Śro 17 Lis, 2010 22:19

luana napisał/a:
Z tad tez potrzeba terapi indiwidualnej.

Jasne, ja Ci tylko podpowiadam, żebyś nie poprzestała wyłącznie na terapii indywidualnej, ale również spotykała się w grupie.
Dobrze słuchaj, jak radziły sobie osoby które chodzą na Al-Anon. Przykłady z ich życia mogą Cię naprowadzić na naprawdę dobre rozwiązania. Czasem dostaje się dosłownie gotowe recepty na życie.
Trzeba tylko słuchać i wyciągać wnioski :)

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:20

luana napisał/a:
chyba do konca nie mam jasnego pojecia, czym naprawde to g***o (mam na mysli alkoholizm) jest.

Rzeczywiście. Tak do końca to nie wiesz i usiłujesz postępować z nim, jak każda współuzależniona.

stiff - Śro 17 Lis, 2010 22:23

luana napisał/a:
Czy naprawde ta butelka jest dla alkoholika az tyle warta??

Obsesja picia przesłania realny świat i wyłącza racjonalne myślenie...
Przestaje sie liczyć cokolwiek po za przymusem zaspokojenie organizmu w procenty...

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:27

Pterodaktyll,
zgadzam sie z toba jak nic.
Tylko widzisz , takie "matczyne", oparte syndromem DDA uczucia,
pt. a jak to nie pomoze i pewnego dnia pod wplywem pijanstwa znajde w rowie meza zamarznietego , albo na uliccy przejechanego przez LKW?
Teraz obracam to w zart, ale naprawde martwie sie, po jakies ostatniej naszej rozmowie, jakies 2 tyg. temu, powiedzial mi, ze chlau tak intensywnie, chcial sie zachlac na smierc.
Po tym jak mial jedynie problem z oddechem, przestraszyl sie , ze smiertelne zachlanie moze byc wogole niemozliwe.
I dlatego pomyslalam, ze warto czasem pomoc

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:32

pterodaktyll napisał/a:
luana napisał/a:
chyba do konca nie mam jasnego pojecia, czym naprawde to g***o (mam na mysli alkoholizm) jest.

Rzeczywiście. Tak do końca to nie wiesz i usiłujesz postępować z nim, jak każda współuzależniona.


swieta racja, ale mam swiadomosc, moze nie co wolniej do mnie dociera, ze isttnieje jeszcze inna opcja calego przebiegu tejze choroby

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:35

Obsesja picia przesłania realny świat i wyłącza racjonalne myślenie...
Przestaje sie liczyć cokolwiek po za przymusem zaspokojenie organizmu w procenty...[/quote]

tak stiff, u niego to chyba obsesja, o ktorej nawet filozofowi sie nie przysnilo...

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:37

luana napisał/a:
dlatego pomyslalam, ze warto czasem pomoc

Tak ale dopóki on sam nie zechce sobie pomóc, to szanse, że Ty mu pomożesz masz mniej więcej takie jak trafienie 6 w totolotku. Jak słusznie napisał Stiff, to obsesja, nieodparty imperatyw wewnętrzny, żeby się napic za wszelką cenę. Dopóki taki delikwent nie walnie łbem "o glebę" to nic go nie odciągnie od butelki. Sam to przerabiałem przez wiele lat i dopiero jak dostałem porządnego kopa w d**ę (rozpad rodziny, rozwód itd) to wreszcie postanowiłem zrobić z tym chlejstwem porządek...........

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:41

jeszcze przed rozwodem, czy juz po?
pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:43

luana napisał/a:
jeszcze przed rozwodem, czy juz po?

To bardziej skomplikowana historia........znajdź temat 550 dni pterodaktylla i poczytaj jak masz ochotę.

Jacek - Śro 17 Lis, 2010 22:46

luana napisał/a:
Mnie tej stanowczosci i konsekwecji bylo wiecznie brak.

mojej żonie również
luana napisał/a:
Widzisz mamy wspolnego synka, ma rok. Za dwa lata skonczy 3. W najpiekniejszym okresie jego zycia, ojciec bedzie nieobecny- serce mi peka na sama mysl.

ja w tamtym czasie miałem trzy córeczki wspólne trochę starsze
ale uważasz że im nie był potrzebny ojciec
ja już nie mam mamy - bardzo mnie jej brakuje
powiem tak - bynajmniej tak było u mojej żony
nie miała stanowczości tak samo jak ty
później jej się zdawało że ją ma ,lecz był kochający błagający przepraszający mąż
i znów brak stanowczości
o znowuż się pojawiła ,ale i mąż tam stał
i stanowczość zanikła
aż w końcu nie wytrzymała i naprawdę odeszła
ona mnie już nie słuchała,moich obietnic,moich przeprosin - błagań
uważasz że u ciebie będzie inaczej
ja tobie mówię wybieraj puki syn młody - stanowczość
owszem ryzykujesz że odejdzie i nie wróci - ale wtenczas masz jasno że jemu na tobie nie zależało
nie musisz czekać dwóch lat - ale im więcej tym bardziej ma czas na trzeźwość
bo jak wiesz to choroba długo wieczna i nie do wyeliminowania
ale do zatrzymania,no i tu jest potrzeba praca nad nią
jedną z tych prac,to dać do zrozumienia że koniec z wygodami
że coś wartościowego traci (ciebie i synka)
nawet sobie nie zdajesz sprawy ile możesz tym jemu pomóc
a tym że popuszczasz to tylko szkodzisz jemu

luana - Śro 17 Lis, 2010 22:49

napewno to zrobie.
Piszesz w jezyku mi zrozumialm i cos do mnie dociera.
Oczywiscie POWOLI, ale jednak :D
dziekuje tobie i wszystkim pozostalym

Kulfon - Śro 17 Lis, 2010 22:50

Hej Luana,

piszesz, ze ciezko z terminami :roll:
ja mieszkam na zadupiu a tu u mnie na kazdym rogu jakas poradnia, :skromny:
przy kazdej Klinice Psychiatrychnej powinna byc poradnia od uzaleznien, do kliniki potrzebujesz tylko co 3 miesiace skierowanie, poza tym nie moga cie nie przyjac do kliniki :mgreen:

by rozpoczac terapie potrzebujesz decyzje o jej finansowaniu, Antrag dostaniesz w kazdym oddziele Dutsche Rentenversicherung, potem musisz go wypelnic najlepiej z przyszlym terapeuta,


poszukaj rowniez w swojej okolicy Sozialpsychiatrischer Dienst - Suchtterapie powinni cie przyjac w przeciagu tygodnia

co sie rozpoczecia samej terapi tyczy to trzeba czekac na decyzje o jej sfinansowaniu,
ja czekalem chyba ze 2 miesiace, ale w czasie chodzilem na grupe motywujaca do kliniki ;)

takie same grupy sa dla wspoluzaleznionych (czlonkow rodziny bo tak jakos sie to tu nazywa) ;)

pterodaktyll - Śro 17 Lis, 2010 22:55

luana napisał/a:
Piszesz w jezyku mi zrozumialm i cos do mnie dociera.

To wszystko o czym piszesz ja przerobiłem na własnym grzbiecie jako ta druga strona i prawdę mówiąc gdyby ie ten porządny "kop" od mojej byłej już żony, to nie wiem czy bym naprawdę wytrzeźwiał. Mówią, że każdy z nas musi osiągnąć swoje "dno", żeby się od niego odbić i zacząć trzeźwieć. Może dla twojego, odejście i pozostawienie samemu sobie takim dnem będzie. W końcu jakieś resztki normalnych ludzkich uczuć tlą się również w czynnych alkoholikach. Inna rzecz, że chlejąc, skutecznie sami je w sobie zabijamy (może powinienem był napisać-zapijamy) :bezradny:

luana - Śro 17 Lis, 2010 23:00

Jacku,
dziekuje ci za ten post.
Wiesz, czasami mysle, ze przeciez ja o tym wszystkim wiem.
Bo przeciez to ludzkie, kazdy z nas tracac cos wartosciowego, w pragnieniu odzyskania wlacza jakby wewnetrzna walke, aby tylko do celu.Aby tylko nie stracic, odzyskac.
I mysle sobie jeszcze, czy oby u mnie to nie strach mnie chamujel,
strach przed tym, ze to ja strace.
Strace cos, co nigdy nie istnialo, istnialo jedynie w mojej iluzji.
Czyli to, ze kochajac, nie bylam kochana.
A ta prawda by mnie... :beczy:

Ale czy potrafilabym zyc dalej w iluzji??

betka - Śro 17 Lis, 2010 23:10

luana napisał/a:
ze chlau tak intensywnie, chcial sie zachlac na smierc.
ok.ok.moj po ciagu picia powiedzial,,zostaje mi sznur co najwyzej sie powiesze,,... :szok: ale..ja juz bylam uswiadomiona...i wiesz co odpowiedzialam,,ze ja ide na mityng bo chce zmienic siebie,a co ty ze soba zrobisz to twoja sprawa..jestes duzy,,...i wiesz- nie powiesil sie :wysmiewacz: ...poszedl na mityng
Borus - Śro 17 Lis, 2010 23:11

luana napisał/a:
Strace cos, co nigdy nie istnialo, istnialo jedynie w mojej iluzji.
Czyli to, ze kochajac, nie bylam kochana.



Ale czy potrafilabym zyc dalej w iluzji??
...takie przebudzenie jest bolesne, ale można z tym żyć dalej i jest to lepsze, niż życie w oszustwie...
luana - Śro 17 Lis, 2010 23:12

Wiecie, powiem moze tak

Moj maz to DDA. Skrzywdzony emocjonalnie przez nadopiekuncza, wiecznie zatroskana mame.
Jako dorosly facet, emocjonalnie pozostal w wieku maloletniego dziecka.
Wrazliwosc na niepowodzenia, dopiero nie dawno odkrylam, ze poczucie wartosci prawie zerowe.
A co najgorsze, swiadomy swojej choroby, ale absolutnie zerowy brak wiedzy na jej temat.
Do ttego jeszcze dorzuce, ze srodowisko manipulanta zyciowego nieudacznika sprawia, ze choroba u niego rozwija sie z predkoscia tsunami.
Dlatego sie o niego boje, boje, ze dokona zlego wyboru.
Zabraknie sily wiary na leprze jutro i zatonie w niewiedzy, ze sa tacy sami jak oni, ktorzy dali rade i kto wie, moze i on by dal

luana - Śro 17 Lis, 2010 23:15

betka,
jaka byla reakcja twojego, ze cchodzisz na miting?
moze i ja mu powinnam o tym powiedziec, bo jak na razie nikt o tym nie wie, nawet moja najblizsza rodzina, ani przyjaciele

luana - Śro 17 Lis, 2010 23:17

tak borus, baoby bolesne.
Ale raczej tak nie moze byc, moj maz to kiepski aktor, nawet wtedy, kiedy chodzi o jego alkoholizm. Manipulacja wychodzi mu tez do bani.

luana - Śro 17 Lis, 2010 23:21

hej kulfon
ja tez mieszam w niezlej metropoli
2 koscioly i jedna piekarnia :radocha:
Ale jutro cos tu powesze.
Poczekam tez na odp. od lekarza, moze mi sie poszczesci i bedzie juz po sprawie.
dzieki za info
pozdrawiam
luana

Jacek - Śro 17 Lis, 2010 23:53

luana napisał/a:
Wiesz, czasami mysle, ze przeciez ja o tym wszystkim wiem.
Bo przeciez to ludzkie, kazdy z nas tracac cos wartosciowego, w pragnieniu odzyskania wlacza jakby wewnetrzna walke

dokładnie o to chodzi
tyle że nie zdajemy sobie sprawy z tego
wyobraź sobie że słyszałaś przed chwilą o wypadku samochodowym
jednak właśnie siadasz za kierownicą nie myślisz że i ciebie może to za chwilę spotkać
tak właśnie ja myślałem gdy piłem - nie myślałem że żona może odejść
że to może mnie się trafić - choć w koło tyle słyszałem o rozwodach z powodu pijaństwa
tak samo się wydaje twemu mężowi
zapewniam cię że on cię kocha i czuje podobnie to co ty teraz (że coś traci tę nie pewność)
więc nie popsuj tego przytulając go
a wskaż jemu drogę czego pragniesz (spokoju,tej jego trzeźwości)
piszesz,że nie chcesz rozstania ,że przy rozmowie zmiękniesz bo go kochasz ,bo chcesz ojca dla syna
to samo on teraz czuje i tak samo cię kocha i synka
ale i butelkę
więc zawalcz aby widział tylko ciebie i synka

luana - Czw 18 Lis, 2010 09:18

Witajcie!

bardzo sie ciesze, ze tutaj jestem. I dziekuje wszystkim bez wyjatku za wpisy.
Po wczorajszej dyskusji, spedzilam ta noc, juz nie co z innymi myslami...

Ale chcialabym jeszcze poruszyc nie co inny temat, ktory od pewnego czysu nie daje mi spokoju, a mianowicie
Czy moje dzieci sa juz DDA??

Ale musze jeszcze cos uzupelnic:

Jak juz wspomnialam, jestem matka trojki dzieci, blizniaki chlopak i dziewczynka, lat 6,5, ktorych biologicznym ojcem nie jest moj obecny maz.
Aczkolwiek one innego ojca nie znaja, z melzem zeszlismy sie jak one mialy 1 rok.
Z mezem mamy jeszcze malego, slodkiego "terroryste", lat 1.
Maz w trakcie abstynecji poswiecal sie rodzinie, w formie roznych zabaw z dziecmi, uczestniczyl dobrowolnie w rozmaitych zabiegach starszego syna (cierpi na MPD), itd.
A druga strona tego medalu- jego nalog.
Nigdy nie pil w domu. Sporadycznie przy jakims grylu, czy odwiedzinach znajomych cos chlipna. Nie przypominam sobie, aby dzieci widzialy go pijanym.
Maz na swe meskie orgie pijanstwa jezdzil, albo po pracy zostawal przewaznie u swojego super "przyjaciela", o ktorym juz wspominalam nieudacznika, pozbawionego moralu, inteligetnego manipulanta i ciagnal te orgie przez kilka dni.
Wracal jedynie wtedy, kiedy juz organizm sie upominal, wracal do domu zawsze trzezwy i zaleczony. (uciekal z domu na jakies 3-7 dni)
Pod jego nieobecnosc, dzieci byly i sa na dzien dzisiejszy przekonane, ze tata jest w pray.
I nie dlatego, ze ja im te teorie do glowy wpajam, mysla tak, bo
maz czesto pracowal do poznych godzin wieczornych, mie mial uregolowanego czasu pracy, czesto jezdzil na tak zw. prywatne fuchy.
czesto pytaja , kiedy wroci, bo jest tyle zabawek do naprawy. Ja w tych sytuacjach milcze, zmieniam temat, bac zaczynam z nimi jakies zabawy, aby tylko z tematu zboczyc.
Nie udzielam konkretnych odpowiedzi, bo i co mailabym rzec??

Ja swoje DDA pamietam nie co inaczej.
Pamietam domowe imprezy, awantury,a nawet i przemoc.Pamietam te rzeczy dosc niewyraznie, ale pamietam...A bylam wtedy w wieku swoich dzieci, mialam nie cale 7 lat, jak mama odeszla od ojca.

Nie jestem psychologiem i nie wiem co dzieje sie w glowych moich dzieci, a bardzo sie o nie martwie.
Pragne tez w knocu przerwac ten lancuch rodzinnej dysfunkcji.
Moja mama jest napewno DDD,ale czy DDA, to nie jestem pewna, dziadek zmarl, jak mialam 10 lat, wiec nie jestem w stanie tego okreslic.

Co myslicie??
pozdrawiam
luana

Jacek - Czw 18 Lis, 2010 10:24

luana napisał/a:
Czy moje dzieci sa juz DDA??

w tym kierunku mam nie wielką wiedzę - więc powiem tak jak to widzę
to co opisałaś powyżej w moim odczuciu robi z ciebie z pewnością współuzależnioną
ty jego bronisz,ty się zastanawiasz czy gdy już jego nie będzie to już nie będzie żadnego
i możliwe że z takim podejściem wciągasz dzieci

Jacek - Czw 18 Lis, 2010 10:28

a i jeszcze jedno
to cheba się nazywa al-ateen
gdyż z tego co opisujesz to twoje dzieci jeszcze nie są Dorosłe Dzieci Alkoholika (DDA)

yul-ya - Czw 18 Lis, 2010 10:38

Witaj luano :)
ja też jestem DDA i chociaż mój ojcieć-alkoholik był bardzo spokojnym człowiekiem - mam prawie wszystkie cechy DDA.
Ze swojego doświadczenia wiem, że dzieci doskonale czuja, że coś jest nie w porządku. Nie wiedzą co prawda co i to tym gorzej, bo niepewność powoduje, że utrwala się w nich lęk przed czymś NIEOKREŚLONYM. A takiego lęku bardzo trudno się potem pozbyć. To oczywiście mój przykład i pewnie nie musi sprawdzić się w przypadku Twoich dzieci.

Tomoe - Czw 18 Lis, 2010 11:04

DDA - to Dorosłe Dziecko Alkoholika.
Twoje dzieci nie są jeszcze dorosłe.

Wszelkie zmiany zaczynaj od siebie.
Od siebie. :)

betka - Czw 18 Lis, 2010 11:38

Tomoe napisał/a:
Wszelkie zmiany zaczynaj od siebie.
Od siebie. :)
ja tez zaczynam od siebie m.in dlatego aby dzieciom przekazac zdrowe mechanizmy zachowan.
;)

luana - Czw 18 Lis, 2010 13:34

moze zle okreslenia dla jeszcze malego dziecka, to DDA.
jednak w doroslym zyciu stwierdzamy, ze jakos ja mamy. Czyli przechodzac wedrowke naszego niewinnego jeszcze dorastania, wkraczamy w doroslosc zycia juz z pewnym bagazem.
Jedni maja lekki, inni zas ciezszy bagaz.Inni zas moze nie maja zadnego, ja osobiscie takich nie znam.
chodzi mi o to, czy juz nastapily zmiany na ich drodze do doroslego zycia, zmiany, ktore moglyby w jakis nie korzystny dla nich sposob pozniej wplynac w swiecie doroslych.
Bo smie twierdzic, iz moje przezycia z dziecinstwa w duzej mierze przyczynily sie do wielu blednych dezyzji, wyborow, ktorych w zyciu dokonalam.

Yul-ya, twoj post mi nieco rozjasnia sprawe. Jednak nie do konca.
Piszesz o leku. Leku przed czym?

Jacku, musze poszukac cos o alteen, nie znam tego okreslenia

luana

Tomoe - Czw 18 Lis, 2010 14:40

Luano, nikt z nas nie jest w stanie ocenić, czy twoje dzieci są już "skażone" alkoholizmem ojca i współuzależnieniem matki.
Natomiast jedno jest pewne: jeśli ty zaczniesz wprowadzać zmiany już teraz, to "bagaż" twoich dzieci przynajmniej nie będzie się powiększał.

Klara - Czw 18 Lis, 2010 17:09

luana napisał/a:
musze poszukac cos o alteen, nie znam tego okreslenia

Alateen, to nazwa grup wsparcia dla dzieci z rodzin alkoholowych. Grupy te są prowadzone najczęściej przez Alanonki i nie jest ich w naszym kraju wiele, ale zobacz, może akurat w Twoim mieście jest taka grupa: http://www.al-anon.org.pl/alateen.html

betka - Czw 18 Lis, 2010 17:39

luana napisał/a:
Piszesz o leku. Leku przed czym?
chodzi o lek ktory jest w nas,wewnatrz...poczytaj o DDA...na forum to znajdziesz
luana - Czw 18 Lis, 2010 21:30

witam wssdzystkich,

dokonalam dzisiaj malej zmiany planow.
Rozmowa z mezem nie odbyla sie, bo...

zadzwonila pani z caritasu i zaproponowala mi spotkanie grupowe. Klara mialas racje.
Ta terapia przebiega podobnie jak w olsce, czyli, najpierw spotkanie i rozmowa wstepna (ktora dzisiaj odbyla sie telefonicznie z braku wolnych terminow) a potem spotkania grupowe.
Ja walnelam odrazu z grubszej rury i udalam sie jeszcze dzis, godzine po rozmowie na to spotkanie.
i sluchajcie
tuz przed wejsciem palilam jeszcze szybko papierocha, wchodzi pani, ktora z widzenia znam.
Mama kolezanki mojej corki (chodza razem na balet)Zdretwialam...
przyznam , z poczatku czulam sie nieswojo, ale potem jak najbardziej ok.
Prowadzaca terapeutka , baba z jajami, mie ma szans na nudy, prowadzi miting naprawde bombowo.
czulam sie tam bardzo dobrze, mysle, ze to wazne.
Jak najbardziej jest to cos dla mnie.
pozdrawiam
luana

luana - Czw 18 Lis, 2010 21:34

pterodaktyll napisał/a:
luana napisał/a:
jeszcze przed rozwodem, czy juz po?

To bardziej skomplikowana historia........znajdź temat 550 dni pterodaktylla i poczytaj jak masz ochotę.


Pterodaktyll,
dzisiaj w miedzy czasie szukalam twoich 550 dni, ale nie znalazlam
gdzie szukac, w jakim dziale?

pterodaktyll - Czw 18 Lis, 2010 22:02

luana napisał/a:
gdzie szukac, w jakim dziale?

Chyba w Sprawy trudne i poważne , alkoholizm i inne uzależnienia (czasem zdarza mi się i tam pisać ;) )

Klara - Czw 18 Lis, 2010 22:07

luana napisał/a:
szukalam twoich 550 dni, ale nie znalazlam

Zastąpię Pterodaktylla /może się nie obrazi?/ :mgreen:
Wklejam Ci link do tematu, który Ci polecił: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=2100

Hehe, Ptero - szukałam wątku i nie zauważyłam, że już się odezwałeś :oops:

luana - Czw 18 Lis, 2010 22:07

haha, mi tez od wczoraj sie to zdarza.
ale w dziale alkoholizm nie znalazlam autora pterodaktyll z tytulem 550 dni ptero...

pterodaktyll - Czw 18 Lis, 2010 22:12

Klara napisał/a:

Zastąpię Pterodaktylla /może się nie obrazi?

Jak go znam to na pewno nie :lol2:

Klara - Czw 18 Lis, 2010 22:15

Cytat:
Jak go znam to na pewno nie :lol2:

Bo wiesz... bywają sytuacje, w których jesteś niezastąpiony, no nie?

Luana, zauważyłaś, że wkleiłam link do tego wątku?

pterodaktyll - Czw 18 Lis, 2010 22:21

Klara napisał/a:
bywają sytuacje, w których jesteś niezastąpiony, no nie?

Klaruś...Nie ma ludzi niezastąpionych (pterodaktylli zresztą też :) )

luana - Czw 18 Lis, 2010 22:33

tak, klara dziekuje ci bardzo.
luana - Czw 18 Lis, 2010 22:43

wlasnie zadzwonil moj malzonek, aby potwierdzic jutrzejszy termin.
na sama mysl spotkania po 2 mieiacach i tygodniu, az robi mi sie dziwnie.
dziwnie dlatego, ze zobaczy swojego syna. dzisiaj malucha zmierzylam, i wiecie co?
w ciagu tych dwoch miesiecy doszly mu 3 cm. A jaka roznica w wygladzie, zachowaniu, postepach.Jestem pelna podziwu :brawo:
jestem ciekawa jego reakcji...
nie wiem, jak u niego to przebiega, ale ja juz sie denerwuje, juz pisze sobie jakies smieszne scenariusze.
Jak mowic, co mowic, jak sie zachowac, aby wzbudzic jego reakcje na zmiany, krore u mnie nastapily, czy on je dostrzegnie?czy cos poczuje?

luana - Pią 19 Lis, 2010 12:24

Przeczyzalam 550 dni pterodaktalla.

tak- jestem pelna podziwu.

pterodaktyll, piszesz, cytuje:

"wszywka uwalniala mnie jejako od odpowiedzialnosci za trzezwienie"

o tak, teraz rozumiem , dlaczego czas abstynecji mojego meza po tejze wszywce, byl na ironie najgorszym przezyciem (dla mnie, nie wiem jak u niego?) naszego calego zwiazku.Nigdy wczesniej nie bylam az tak nieszczesliwa!
Ale jednak zarazem chyba dla mnie tez przelomem w jeszcze wowczas nie swiadomej mi ciezkiej choroby, takiej jakim jest wspoluzaleznienie...

ale napisales tez jedno zdanie, ktore wywolalo, ze puls skoczyl mi na 200!
Ale niewazne.
Z niecierpliwoscia jak inni,czekam na ciag dalszy.
pozdrawiam
luana

63
,

pterodaktyll - Pią 19 Lis, 2010 19:26

luana napisał/a:
napisales tez jedno zdanie, ktore wywolalo, ze puls skoczyl mi na 200

O cholera....... mam nadzieję, że nic Ci się nie stało :szok:
Co ja takiego mogłem napisać....... :mysli:

pterodaktyll - Pią 19 Lis, 2010 19:28

luana napisał/a:
Z niecierpliwoscia jak inni,czekam na ciag dalszy.

Ciąg dalszy w tym samym dziale (zdaje się) pt. "Szczególny dzień?"

luana - Sob 20 Lis, 2010 12:50

witajcie
jestem i nic mi nie jest, puls w normie :D

pterodaktyll, odnosnie tego zdania, cytuje:

Sęk w tym, że ona zastąpiła moje problemy jego problemami i tak sobie dalej żyje a ponieważ jeszcze mieszkamy w jednym domu (dopiero na wiosnę zaczynam budowę) więc jak na to patrzę to raz jej współczuję z raz mnie śmiech ogarnia jak można sobie tak spieprzyć własne życie i to na własne życzenie

ja osobiscie do smiechu tu nic nie widze, aczkolwiek rozumiem sens tych slow.(wspolczucie-wspomnienie dobrych dni/smiech- zal po...) Rozumiem, iz to ona swojej choroby nie uznaje. Sek w tym, ze nieleczone wspoluzaleznienie czesto prowadzi do ciezkiej depresji ( w grupie alanon, gdzie chodze jest jedna starsza pani, o ktora sie az boje).Nie wiem jakie duze sa twoje dzieci. Ja moge powiedziec tylko o sobie, iz dorastalam u boku matki, cierpiacej na chroniczna depresje. W domu powstala z tego powodu nie konczaca sie dysfunkcja, ktora odbila pietno na moim zyciu.
Ale to tylko taka moja mala reflekscja...

Ale jeszcze jedno, mianowicie to:
ktos tu napisal, ze z alkoholizmem nie wolno walczyc, tej chorobie trzeba sie ugiac.
To tak samo jak z wspoluzaleznieniem.
Dzisiaj wiem, ze czas sie ugiac, a nie zwalczac objawy.I cos wam jeszcze powiem, takie fora, gdzie dyskusje prowadza obie strony barykady, jak i otwarte spotkania AA (alko+wspoluz.) mi osobiscie duzo daja. Duzo sie z tego ucze. Pobieram z tego informacje, ktore (moze zabrzmi to glupio) w moim dalszym rozwoju sa bardzo przydatne . Serio!!

Chcialam wam tez opisac wczorajsze 1 wsze po prawie 3 miesiacach spotkanie z ukochanym alko.
Ale jakos nie moge. Nie moge zebrac mysli. Jestem jakby rozdarta w pol. :beczy:
Mam wrazenie, ze zrobilam nawet krok w tyl...
pozdrawiam
luana

betka - Sob 20 Lis, 2010 13:05

luana napisał/a:
Mam wrazenie, ze zrobilam nawet krok w tyl...
..wygadaj sie ...bo sie zdolujesz?...pozdrowienia :pocieszacz:
luana - Nie 21 Lis, 2010 00:14

witam ponownie
zebralam mysli i pomyslalam, ze cos napisze.

15 minutowe spotkanie z mezem sskolowalo mnie na nastepne 2 dni.
Nie wiem czy wywolalo to nasze spotkanie samo w sobie, czy fakt tego, ze owszem przyjechal trzezwy fizycznie, ale "rozsadek zalany byl w trupa. Mimo, ze nie posiada juz prawojazdy, przyjechal samochodem. Coz niektorzy mysla, ze maja wrodzona bezkarnosc.
Reakcja na widok ocja malego brzdaca byla dla mnie zaskakujaca. Z radosci biekal w kolo, smiejac sie na glos. Natomiast reakcja ojca na malego byla nieco tepa, nie mogl wydobyc slowa. Oczy mial zmruzone, mysle, ze byly pelne lez..
Ja oczywiscie nie moglam pochamowac zbednych uwag na temat jego jazdy samochodem, oskarzac go o pijany umysl itp. Potem bardzo zalowalm tych slow.
Zaplaci mi alimety z wyprzedzeniem na grudzien, poczym bez slowa wyszedl.
Poczulam jakis dziwny niedosyt oraz wielki smutek.
Myslalam, ze jego emocje zaprowadza go prosto do sklepu poczym zagluszy swoje uczucia, ale tak sie nie stalo. Wiem o tym, bo dzisiaj przyjechal ponownie (tym razem z kierowca), ale nie bylo mnie w domu powiedzial mojemu ojcu, ze jutro sie zjawi.
Jego specyficzny charakter nie ulatwia mi zycia...

Caly czas sie zastanawiam, poczym poznac alkoholika, ktory chce zaprzestania pijanstwa.
Czy istnieje jakis schemat, ktory mi podpowie, kiedy taki momet przyjdzie?
Jak rozpoznac prawdziwa chec, a nie tylko chec tej checi?
Boje sie, ze nie bede w stanie jej zauwazyc, albo znow dam sie oszukac.

Bo widzicie,z ta terapia u meza to dosc skomplikowana sprawa.
Jakis czas temu rozmawialismy o terapi. Jego problem to mala znajomosc jezyka.
Terapia oparta jest glownie na rozmowach, pracach grupowych- rozumiem?
Po tej rozmowie stwierdzilismy jednoglosnie, ze bez jezyka nie ma sensu, a efektem okazal sie esperal.Najglupszy z najglupszych pomyslow- dzisiaj to wiem.
Ale wyniklo to glownie z braku wiedzy na temat tej choroby.
Mysle, ze maz nie ma latwej drogi.
Nawet jezeli zalozymy, ze jest u niego chec, badz sie kiedys pojawi, to co dalej?
pozdrawiam
luana

Jacek - Nie 21 Lis, 2010 00:28

luana napisał/a:
Caly czas sie zastanawiam, poczym poznac alkoholika, ktory chce zaprzestania pijanstwa.

moja droga samo chcenie nie wystarcza
i wcale nie chodzi mnie o tak zwane chcę - chcieć
a o pracę nad zaprzestaniem
bo podjąć decyzję o przestaniu jest łatwo - najczęściej do następnego razu zapicia
a praca ma polegać aby to trwało jak najdłużej
zaś rozum zaczyna łapać że bez alkoholu można żyć - nawet do końca swych dni

Jacek - Nie 21 Lis, 2010 00:36

luana napisał/a:
Boje sie, ze nie bede w stanie jej zauwazyc, albo znow dam sie oszukac.

dlatego twardo postaw warunek że w weekendy może odwiedzać dzieci
terapia zaliczona z dyplomem (zaświadczenie pobytu)
i co najmniej tak przez rok
a i jeszcze na meetingi raz w tygodniu niech pobiega
a gwarantuję że poznasz ,zmieni swe opowieści na całkiem inne
nie będę zaprzeczane jak do dziś to bywało
a szczere ,czasem ta szczerość cię zaskoczy

stiff - Nie 21 Lis, 2010 07:57

luana napisał/a:
Boje sie, ze nie bede w stanie jej zauwazyc, albo znow dam sie oszukac.

Zauważ, ze dalej działa w starych schematach czyli nie zmienił jeszcze nic... :roll:
Jeździ bez uprawnień, a na drugi dzień przyjeżdża już z kierowca,
ale to tylko pozory, bo za zakrętem pewnie siedzi już za kierownica...
Po pijaku działaliśmy na pokaz,
ale kiedy zaczynamy rzeczywiście trzeźwieć,
to nie ma już na to miejsca...

Klara - Nie 21 Lis, 2010 09:40

Luana, czytałaś to?:
http://www.aagalicja.crac...wI.html#AUSTRIA

luana - Nie 21 Lis, 2010 10:52

Klara,
czytalam i chyba tez gdzies mialam liste mitingow w niemczech, gdzie w liste wpisane bylo tez miasto WIESBADEN, musz poszukac.
Do Wiesbaden mam ok.60 km.Nie wiem tylko czy lista ta, ktora mialam byla jeszcze aktualna.
Myslalam nawet o sobie, aby udac sie na taki miting, ale z powodu dzieci, te 60km to dla mnie jednak daleko- dojazd-czas.
Pytam o to wszystko nie z checi pomocy jemu, tylko tak dla siebie.
Wiem , ze myslicie , ze ja chce nadal za niego trzezwiec, jednak tak nie jest.
Zdaje sobie sprawe, ze tym sposobem mialabym meza i ojca dla dzieci po raz kolejny tylko na miesiac moze rok, a nie na "zawsze"

Ale wszyscy tu na forum jestesmy chyba zgodni, ze alkoholik bez przebycia terapi nie ma szans na zdrowienie. Gdzies czytalam statystiki, ktore mowia
25% daje rade bez nawrotow,70% miewaja jeden albo wiecej,2% daje rade wyjsc z bagna po esperalu, badz za pomoca tz. silnej woli.
Moj maz silnej woli ma tyle, co ja milionow na koncie (wieczny debet), dla niego jak najbardziej terapia, ale jak bez znajomosci jezyka.
Mitingi jak najbardziej, ale czy to wystarczy?
luana

P.S.
Stiff, wlasnie po jego przybyciu, to do mnie dotarlo, fizyczna trzezwosc, ale pijany umysl i tak sie wscieklam, ze na rozmowe nie bylo juz miejsca

stiff - Nie 21 Lis, 2010 10:59

luana napisał/a:
, fizyczna trzezwosc, ale pijany umysl i tak sie wscieklam, ze na rozmowe nie bylo juz miejsca

Moze do niego dotrzeć, ze czas ssiemy już minął i tylko działanie z jego strony
może przywrócić normalność... :roll:

Klara - Nie 21 Lis, 2010 11:02

Tu jest Wiesbaden: http://www.aa.org.pl/mityngi/swiat/index.htm ale tamten spis jest uaktualniany przez uczestników mityngów, więc być może ten nie jest aktualny.
Musiałabyś sprawdzić, albo podsuń swojemu mężowi, żeby to sprawdził, jeśli mu zależy na trzeźwieniu.
luana napisał/a:
25% daje rade bez nawrotow,70% miewaja jeden albo wiecej,2% daje rade wyjsc z bagna po esperalu, badz za pomoca tz. silnej woli.

Te statystyki są chyba zbyt optymistyczne.
Liczba alkoholików wychodzących na prostą po terapii jest znacznie mniejsza, a jeśli chodzi o silną wolę, to za chwilę nasi alko z pewnością Ci powiedzą, że silna wola u człowieka uzależnionego nie istnieje.

Jacek - Nie 21 Lis, 2010 11:20

luana napisał/a:
25% daje rade bez nawrotow

to ciągle przed nimi
no cheba że mówimy o tych ,którzy już odeszli
luana napisał/a:
70% miewaja jeden albo wiecej

po tym jednym zrozumiałem że niema kontrolowanego picia alko
jeżeli to zrobię drugi raz to pełen tego świadom
luana napisał/a:
2% daje rade wyjsc z bagna po esperalu, badz za pomoca tz. silnej woli.

w tych 2% się nie zaliczam,bardzo byłem ciekaw jak to smakuje po antikolu
a w samą silną wolę nie wierzę - gdyż miałem ją co dziennie
a polega na tym że mam ją dziś - a nie wiem co będzie jutro
silna wola to coś w rodzaju bytu w postanowieniu przed samym sobą
ale ile jest warta dla alkoholika gdy zostaje sam na sam ze sobą
silną wolę - raczej zamienił bym na rozsądek i wyrozumiałość

Jacek - Nie 21 Lis, 2010 11:21

Klara napisał/a:
z pewnością Ci powiedzą, że silna wola u człowieka uzależnionego nie istnieje

:nono: podpatrywałaś :mgreen:

Klara - Nie 21 Lis, 2010 11:35

Jacek napisał/a:
:nono: podpatrywałaś :mgreen:

Wiedziałam, co napiszesz 23r

Kulfon - Nie 21 Lis, 2010 13:08

luana napisał/a:
Jakis czas temu rozmawialismy o terapi. Jego problem to mala znajomosc jezyka.
Terapia oparta jest glownie na rozmowach, pracach grupowych- rozumiem?


podszkoli jezyk :p mi pomoglo, nauczylem sie rozmawiac o uczuciach, odczuciach i sprawach ciezkich w j.niemieckim :skromny: 14 miesiecy zrobilo swoje ;)

luana - Nie 21 Lis, 2010 13:58

sluchajcie, w tych statystykach chodzilo nie o 70% , ale 40% (blad klawisza)alkoholikow zyjacych w trzezwosci, tych, ktorzy dali rade po terapi, 25% z nich miewalo nawroty.
To dane statystyczne gdzies ujete w niemieckiej gazecie, nie pamietam w jakiej.

Kulfon byles w niemczech na odwyku??

Kulfon - Nie 21 Lis, 2010 14:03

luana napisał/a:
Kulfon byles w niemczech na odwyku??


czy piszac odwyk masz na mysli detox czy sama terapie
bo na detoxie nie bylem, odtrulem sie w domu, zanim poszedlem na terapie zdazyly mi sie jeszcze weekendowki :/
poszedlem na terapie motywujaca - taka po odtruciu a potem na terapie
ale tylko na ambulatoryjna, na stacjonarna nie moglem sobie pozwolic (praca, rodzina), nadrobilem za to z pomoca polskiej literatury i tego forum ;)

Kulfon - Nie 21 Lis, 2010 14:08

tu w niemczch u mnie detox to jest od 10 do 14 dni (odtrucie organizmu i podstawowe info na temat alkoholizmu - seminaria i tym podobne)
luana - Nie 21 Lis, 2010 14:18

Odnosnie tych 2% silnej woli.

Znalam kiedys narkomana, tzn znam dalej, on zyje. Moze zly przyklad, ale narkoman, czy pijak coz za roznica- nalog to nalog!!
A wiec, zaczelo sie niewinnie jakis jont, potem proch, az w koncu heroina. Na poczatku ja palil, potem z powodu braku pieniedzy a coraz wiekszych potrzeb organizmu zaczal ja wstrzykiwac.
Do czasu, az nie wstrzyknal sobie babki, w swiecie niemieckiego narkomana to zn nie trafil w zyle. Skutki tego byly bolesne.
I tu doszlo do niego, ze zyje nie swioim zyciem. Ze jest niewolnikiem wlasnego nalogu, ktorym sam nie jest juz w stanie kierowac. Kieruje nim hera.Hera kieruje jego zyciem.
Swoja zyciowa krucjate zaczal od zmniejszania dawek do tego stopnia, ze przy calkowitym odstawieniu narkotyku nie byloby smiertelne w skutkach.Gdy osiagnal juz swoj cel, zamknal sie w domu na klucz sam (drzwi wzmocnil tak, aby sam nie byl w stanie ich wywazyc), wyrzucil klucz za okno (mieszkal na poddaszu) i wyznaczyl sobie kolejny cel- albo smierc, albo zycie.
Tydzien przechodzil tak zw. suchy detoks. Gdy mi o tym opowiadal- plakal
Jakis czas pozniej ozenil sie , zalozyl rodzine.
Rok temu przypadkowo spotkalismy sie. Zona od niego odeszla, przezyl zalamanie psychiczne. Mial jechac na jakas terapie. Balam sie spytac jakiego typu ta terapia, ale intuicja mi podpowiadala, ze napewno nie odwykowa.
Od tamtej pory juz go nie widzialam

luana - Nie 21 Lis, 2010 14:21

podszkoli jezyk :p mi pomoglo, nauczylem sie rozmawiac o uczuciach, odczuciach i sprawach ciezkich w j.niemieckim :skromny: 14 miesiecy zrobilo swoje ;) [/quote]


14 miesiecy czego, nauczania jezyka czy terapi ambulatoryjnej?

Kulfon - Nie 21 Lis, 2010 14:23

terapeutyzowania sie ... i mysle ze narazie wystarczy, pora zaczac zyc ;)
luana - Nie 21 Lis, 2010 14:24

kulfon,
ale jezyk niemiecki opanowany?
A tak poza () gdzie mieszkasz w niemczech?

Kulfon - Nie 21 Lis, 2010 14:28

ja wiem czy opanowany, nigdy do szkoly jezykowej nie chodzilem, zycie mnie nauczylo na tyle ze jestem komunikatywny od 7 lat mieszkam w niemczech, wczesniej mieszkalem w aachen a pracowalem w holandii, obecnie w polowie drogi pomiedzy hamburgiema hanowerem przy samej B4 :]
Tomoe - Wto 23 Lis, 2010 15:39

luana napisał/a:

Jak rozpoznac prawdziwa chec, a nie tylko chec tej checi?


Po działaniu i po efektach tego działania.
Tylko i wyłącznie. :)

luana - Pią 17 Gru, 2010 09:43

witam wszystkich!

dawno nic nie pisalam, mimo, iz zagladam tu czesto.
Na pisanie brakowalo jednak czasu.
Podjelam sie rematu swojej kuchni. Albo inaczej kolega podjal sie wyzwania moich pomyslow na ow remat, obiecywal pomoc. Niestety nawet na dobrych znajomych nie zawsze mozna polegac :oops: Rozgrzebal, poczym znikl.
A do swiat juz nie daleko...
Ale najwazniejsze potrafilam jednak zrobic sama, bac z pomoca innych znajomych :lol2:

Mam ostatnoi neco luzu. Malzonek zabral naszego najmlodszego syna do tesciowej do polski.
Mialo to byc kilka dni, niestety pogoda nie pozwala mu na powrot.
Moge miec tylko nadzieje, ze waraunki pogodowe do swiat sie zmienia...

Pisalam wam juz wczesniej, iz po odejsciu od niego, tak naprawde nie rozmawialismy ze soba, ze do tej rozmowy mialo dojsc.
Niestety nic takiego miejsca nie mialo. Nie uzgodnilismy wielu spraw odnosnie dziecka, alimetow, czy odwiedzin.
Kilka razy przyjechal, trzezwy, milczacy, oczy wbite w podlage jakby szkal igly.
Innym razem pijany wydzwanial jak opetaniec. Oczywiscie powiedzialam raz, z butelka nie gadam i dalszych polaczen nie odbieralam.
Mam wrazenie, ze do niego nie do konca dociera co sie z nami dzieje.
Przed wyjazdem do polski, zegnal sie ze mna jak maz z zona- czyli jakies objecia itp.., mowiac nie badz juz zla.
Czy takie zachowanie- to typowe zachowanie czynnego alko, ktory rozlake traktuje jak krotka kare, ktora niebawem ma sie zakonczyc??
Wspominal tez o swietach, nie wyrazil wprost, ze chcialby je z nami spedzic, ale zrozumiale bylo, iz moze mialby taki zamiar.
Nie bardzo wiem jak mialabym sie zachowac.
Odmowic wypada?- swieta symbol przebaczenia, pojednania.
No w naszym przypadku moze tylko porozumienia i na razie nic wiecej.
Licze na wasze zdania na ten temat.

Teraz chcialabym tez cos napisac na temat swojego samopoczucia po 4 miesiacach odejscia od alko.

A wiec czuje sie duzo spokojniejsza, stres i strach nieco opada. nie czuje juz obaw, ze znow sie cos nieprzewidzialnego wydarzy, chyba, ze sama sobie cos sprawie.(np. moj nie konczacy sie remat :D )
To wazne dla lepszego, jesniejszego komfortu emocjonalnego.
Stres powraca wtedy, kiedy sprawy zwiazuja sie z moim mezem. Np. wczoraj.
Zadzwonilam do tesciowej, dowiaduje sie, ze maz wyszedl, wroci po 22.
Bylo by ok, gdyby nie wyszedl z kolega, ktory w oczych bleboko ukorzenione ma 2 flachy minimum 40 procetowe.
I znow powraca stres,dobrze mi jz znany strach, mysli kraza niczym szybko krecace sie jojo
Zalapie swoj tradycyjny ciag, zdarzy mi dziecko przywiezc na sweta??
I tak....

Serdecznie was wszystkich pozdrawiam
luana


P.S.
U nas spadl snieg, co nie jest czestym (tu, gdzie mieszkam) zdarzeniem.
Jest bialo, romantycznie, poprostu przepieknie.
Swieci slonce, co ta biel jeszcze rozjasnia-brak slow na opis....

Tomoe - Pią 17 Gru, 2010 10:00

Mam wrażenie, luano, że ty wcale jeszcze nie podjęłaś decyzji czy się rozstajesz ze swoim mężęm-alkoholikiem czy nie.
A ponieważ jesteś niezdecydowana, on twoje wahanie i twoją niepewność doskonale wyczuwa.
:)

Klara - Pią 17 Gru, 2010 10:03

Hej, Luano!
Cytat:
Mam wrazenie, ze do niego nie do konca dociera co sie z nami dzieje.

Na pewno nie dociera tym bardziej, że on CZUJE, że Ty masz nadzieję, że się zejdziecie i zdaje mu się, że nie musi nic zmieniać.
Po prostu ODNOSI TAKIE WRAŻENIE (i chyba ma rację), że Ty zaczniesz mu powoli wybaczać, że zatęsknisz i wróci bez żadnych starań ze swej strony, tym bardziej, że dałaś mu dziecko pod opiekę. JAK MOGŁAŚ!!!??
Jeśli tak zrobiłaś, to on główkuje, że jednak masz do niego zaufanie, tylko na razie masz taką fanaberię, że postanowiłaś go wyrzucić, ale to Ci minie i wkrótce (może już po Wigilii, kiedy się pojednacie) wszystko wróci "do normy".
Do jego normy 8|

Jacek - Pią 17 Gru, 2010 11:29

luana napisał/a:
Odmowic wypada?- swieta symbol przebaczenia, pojednania

ja bym przeczekał,tak mnie moja małżonka przetrzymała przez dwa lata
był to czas na największe rozmyślania właśnie utraty rodziny
jaki ja wtenczas czułem smutek,i to wtenczas choć już nie miałem zamiaru wracać do picia
to właśnie wtenczas najbardziej liczyłem że też poczuje taki smutek i żal i wróci
zapewniam cię że ten okres smutnych wspomnień pozostał we mnie
i dziś gdy zbliżają się święta nie raz mnie to na myśl przyjdzie
to serce mnie się raduje że już nie muszę być sam

luana - Pią 17 Gru, 2010 13:46

Tomoe napisał/a:
Mam wrażenie, luano, że ty wcale jeszcze nie podjęłaś decyzji czy się rozstajesz ze swoim mężęm-alkoholikiem czy nie.
A ponieważ jesteś niezdecydowana, on twoje wahanie i twoją niepewność doskonale wyczuwa.
:)


zgadza sie, waham sie , to slowo jak najbardziej pasuje.
Waham sie, jaka podejme decyzje, gdy zobacze , ze on jednak cos zmienia, ale nie waham sie nad decyzja, gdy on nie zmieni nic!

Klarus, piszesz:

Po prostu ODNOSI TAKIE WRAŻENIE (i chyba ma rację), że Ty zaczniesz mu powoli wybaczać, że zatęsknisz i wróci bez żadnych starań ze swej strony, tym bardziej, że dałaś mu dziecko pod opiekę. JAK MOGŁAŚ!!!??

moglam. Zydzwonila do mnie tesciowa, w pelni odpowiedzialna babcia z zapytaniem, czy ojciec jadacy na 7 dni moglby rprzywiezdz malucha, bo bardzo teskni. Wiele takich okazji sie nie zdarza. Tesciowa nie moze nas odwiedzac, jest uwiazana opieka swojej chorej matki. Glownie powierzylam jej opieke nad maluchem. Gdyby maz jechal sam niewuadomo gdzie- to NIGDY W ZYCIU!!
Pozatym moj maz jest tepym tumanem (odnosnie wody oczywiscie)ale raczej w sprawie malucha bardziej odpowiedzialny- moze mowi tu wspoluzaleznienie- wy ocencie.

pozatym piszesz:

(może już po Wigilii, kiedy się pojednacie) wszystko wróci "do normy".

nie chce sie zarzekac, ale nie mam zamiaru zamieniac tego komfortu psychicznego na inny, napewno juz nie na ten gorszy , dobrze mi juz znany!!!
Oczywiscie boje sie , ze zmiekne, pekne, znow uwierze...
bardzo sie boje, ale jak sobie z tym poradzic??
NIECHCE DAWNEGO ZYCIA!!!!!!

Jacek, piszesz "ja bym przeczekal"
przeczekal co??
Bo widzisz , chodzilo mi o to, ze gdy on spyta, wyrazi chec, poprosi o spedzenie razem swiat?
Czy potrafie powiedziec NIE, NIE i nie???
W wigilie nakrywamy jedno pokrycie wiecej, dla samotnych gosci itd.
Podswiadomie gdzies czuje, iz bylaby to niezla emocjonalna jazda dla niego, ale boje sie , ze i dla mnie tez, dla dzieci, ktore wciaz za nim tesknia, wspominaja, pytaja o niego, a ja nie potrafie im udzielic jasnej odpowiedzi.
Moze dlatego, ze boje sie ich otoczenia, czyli nauczycieli, przedszkolanek.
Poltora roku temu slub, o ktorym wszystkich powidamialam, a teraz rozpad sielanki??
Wstyd???
O tak!!
tym bardziej, ze ja sama jeszcze licze na gigantyczne zmiany!!

Sluchajcie z tad chyba tez tytul mojego watku "proba odejscia od alkoholika"....

luana

pietruszka - Pią 17 Gru, 2010 13:48

luana napisał/a:
proba

:bezradny:

rufio - Pią 17 Gru, 2010 14:14

luana napisał/a:
chodzilo mi o to, ze gdy on spyta

Zapytaj jeszcze raz jak bedziesz trzezwy - nie ma swiąt -

Małgoś - Pią 17 Gru, 2010 15:24

luana napisał/a:
boje sie ich otoczenia, czyli nauczycieli, przedszkolanek.


Też było to kiedyś dla mnie pewnym problemem, szczególnie na początku powstawania decyzji o rozstaniu...
Ale bądź pewna, że każdy ma swoje życie, swoje problemy i naprawdę nic im do Twojego życia, nie przeżywają go za Ciebie a jeśli są Ci przychylni to znajdziesz zrozumienie. I nie wstydź się, nie żyjesz dla swojego otoczenia tylko dla siebie. Nie zasłaniaj się też dobrem dzieci, że tęsknią itp, przecież nikt im taty nie zabiera, zawsze mogą go mieć, jeśli on sam będzie chciał być ojcem.. ale odpowiedzialnym czyli przede wszystkim trzeźwym.

Ja bym na Twoim miejscu porozmawiała otwarcie z mężem, przekazała bym mu swoje warunki, i byłabym konsekwentna. Bo tak naprawdę tej ważnej rozmowy między Wami nie było, Ty na coś liczysz, on też... i tak się bujacie bez sensu.
A świąteczne wybaczenie... ono moim zdaniem nie jest równoznaczne z powrotem. Czy danie komuś szansy na poprawę, ale na warunkach nie zagrażających Tobie nie było by w porządku...? Nie pozwól mu wracać już teraz, od razu, niech się postara, powalczy, niech się wreszcie poczuje jak mężczyzna a nie rozbrykany, bezkarny chłoptaś.

luana - Nie 19 Gru, 2010 22:00

witam was,

im blizej swiat, tym bardziej czuje jakis dziwny wewetrzy niepokoj, chec, aby wreszcie swieta przeminely i mialam wszystko za soba.

Odkad pamietam, nawet jeszcze w dziecinstwie siewta nigdy nie byly czyms szczegolnym, niezapomnianym w moim zyciu. Jeszcze jako dziecko nawet w te szczegolne dni nigdy nie czulam szczegolnego zainteresowania mna, wiecznie przeszkadzalam, nie moglam nigdy ubierac choinki ,nie moglam nawet posmakowac swiecacych czekoladek, ktore sluzyly mamie jako choinkowa dekoracja (pieknie opakowane, dostala od kolezanki z niemiec) i ktore w koncu szczury zjadly w piwnicy, kiedy chciala je zostawic na nastepny rok.W kuchni tez bylam zbyteczna. Prezety tez nie bykly wymarzone, zawsze praktyczne, ktore sie przydaja w szkole itp.
Po kolacji, kiedy uroczysty stres dobiegal konca ,po krotkim czasie pozybywano sie mnie w formie wysylania mnie do snu.
W doroslym juz zyciu, kiedy to ja bylam juz gospodynia imprezy, do wigilyjego stolu zaczal sie pakowac i alkohol. W postaci zaproszonego ojcieca, ktory przychodzil zalany w trupa.

Innym razem, kiedy bylam juz mama blizniakow. Ich pierwsza wigilie chcialam wyprawic w szczegolny sposob. Wprosil sie wtedy tez ojca znajomy, ktory nie mial mozliwosci zjechania na swieta do polski z powodow zawodowych.W prezecie swiatecznym przyniosl 4 butelki wodki. Oczywiscie mialo to byc tylko symboliczne wypicie po obfitej kolacji, poczym w wieczor wigilyjny pekly te 4 butelki. Ojciec moich blizniakow posunal sie jeszcze dalej- pobil mnie, oczywiscie potym jak inne towarzystwo w postaci mojego ojca i jego kompana w pijackim rauszu polegli.
Pare lat pozniej poznalam obecnego meza. Moi rodzice byli tak przeciwni temu zwiazkowi, ze kilka dni przed wigilia calkowicie sie odemnie odsuneli, dajac mi pole wyboru.
Oczywiscie slodka, romantyczna postawilam wszystko na jedna karte- na milosc!!
Moj maz zabral mnie wtedy wraz z moimi 1,5 rocznymi blizniakami do swojej rodziny do polski.
Rok pozniej sam zas w pijackim rauszu kilka dni przed wigilia wsiadl z kolego do auta i 12 godz. pozniej obudzil sie pod domem swojej mamy w polsce, zostawiajac mnie i dzieci samych.
Moj nedzny swiat wtedy pekl....
Wigilie spedzilam wtedy u mamy, starajac sie oczywiscie nie pokazywac bolu, nie dajac jej i jej chorej emocjonalnie mamie mozliwosci do przyznania sobie racji mojego dokonanego jakze blednego wyboru.Po wigili dzieci zostaly u babci, ja sama wrocilam do domu. 1i2 dzien swiat spedzilam sama, bez choinki, bez swiatecznej radosci, placzac.
Wtedy wlasnie postanowilam, ze nigdy w zyciu swiat juz nie wyprawie. Babki, lampki, cala dekoracje swiateczna rozdalam.
Coz, rok pozniej niestety zmienialam zdanie. Jak mam nie wyprawiac dziecia swiat???
Znow zakup babek, dekoracji i szal wraz z nadzieja opetal mnie na nowo.
Ale jaki on mogl byc pomyslnny, kiedy spedza sie je z 2 czynnymi alkoholikami??
No tak, ale zeszloroczne swieta byly inne.
Moj ojciec, trzezwiejacy wowczas juz alkoholik, maz, rozumiejacy powoli swoj problem.
Jednym slowem swieta odbyly sie w abstynecji i byly dosc udane.

A tegoroczne swieta- jakie beda??
Moj Boze nie wiem. Zapowiedziala sie moja mama wraz ze swoim drugim mezem. Razem tez nie szczedza sobie kielicha, aczkolwiek sa nieszkodliwi.
Moj maz wlasie dzisiaj przed chwila wyjechal z polski.
Nie wiem jakie ma plany odnosnie swiat, natomiast wiem, ze jezeli i on zostanie to z pewnoscia nie wypije.Bedzie sie bal. Kompani jego od wody pozjezdzali juz do swoich rodzin, do kraju.
Wiec nawet jakby checi byly nie mial by juz z kim.
Udekorowalam swiatecznie dom, ubralam wspolnie z dziecmi choinke, ulepilam z nimi dzisiaj balwana. Poprostu postanowilam dla nich wrocic do swiatecznej atmosfery, chce aby one w doroslym zyciu wspominaly swieta inaczej.
Dla mnie wewnetrznie sie raczej nic nie zmienilo.
Te
Ale co najwazniejsze, kupilam im malego pieska pod choinke, o ktorego mnie prosza od dlugiego czasu! Tym przedewszystkim spelnilam marzenie mojej corki.
Neistety tradycyjnie pod choika sie nie znajdzie, bo jutro przyjedzdza wraz z mezem.

luana

beata - Nie 19 Gru, 2010 23:02

luana napisał/a:
Udekorowalam swiatecznie dom, ubralam wspolnie z dziecmi choinke, ulepilam z nimi dzisiaj balwana. Poprostu postanowilam dla nich wrocic do swiatecznej atmosfery, chce aby one w doroslym zyciu wspominaly swieta inaczej.
Luano.Tylko od Ciebie zależy jak będą wyglądać te święta.Życzę Ci aby dla Ciebie i dzieci były one radosne,ciepłe i rodzinne.
Ja od wielu lat nienawidziłam wręcz świąt.Doprowadziła do tego moja teściowa alkoholiczka.Święta działały na mnie depresyjnie,miałam ochotę uciec,zniknąć....
W tym roku postanowiłam,że "moje"święta będą cudowne.I tak się dzieje.Czuję magię,ubrałam z córką choinkę,dopadł mnie przedświąteczny szał zakupowy.Jestem szczęśliwa. :) Życzę i Tobie tego. :pocieszacz:

luana - Pią 24 Gru, 2010 09:01

Wigilijny nadszedł czas,
całujemy mocno Was
chcemy złożyć Wam życzenia
w Dniu Bożego Narodzenia,
niechaj Gwiazdka Betlejemska,
która świeci Wam o zmroku
doprowadzi Was do szczęścia
w nadchodzącym Nowym Roku!


Beatko,
dziekuje za zyczenia.
Moje tegoroczne swieta moze nie beda spelnieniem swiatecznych marzen, ale czas najwyzszy popracowac nad tym, aby byly one takie za rok.

W te swiateczne dni zycze wszystkim tego, co najlepsze
pozdrowienia
luana

luana - Sob 01 Sty, 2011 15:51

witam eszystkich noworocznie!

Swieta minely spokojnie bez wiekszych niespodzianek.
Mezulka alko nie bylo, 2 dni przed swietami, przyjechal sie pozegnac- pijany!!
Istny cyrk! Dziecko plakalo, gdy on chcial wychodzic z domu, a on to tylko skometowal "widzisz jak dziecko kocha ojca, coz z ciebie za matka"
Chyba nie musze tu opisywac,co wywolaly u mnie te jego toksyczne slowa?Krzyk dziecka, zataczajacy sie w pokoju tatus i znajomi siedzacy akurat w kuchni przy herbacie...
chyba pierwszy raz w zyciu poczulam jedna wielka rodzinna patologie we wlasnym domu...
Nie wiem skad braly sie u mnie wczesniej pomysly na wspolne swieta??

W wigilie dzwonil, pisal- nie reagowalam.
W sylwestrowy wieczor tez zaczal wydzwaniac to na komorke, to na domowy. Nie reagowalam!
Pozniej zadzwonil telefon, wyswietlil sie numer tesciowej, wiec odebralam, myslac, iz babcia chce zlozyc zyczenia noworoczne. W sluchawce slysze rozweselony, pijany glos mezusia!
Dostalam szalu!!
Walnelam sluchawka, poczym oddzwonilam, zadajac tesciowa do telefonnu!
Moim celem bylo tylko poinformowanie jej, ze jednak , mimo swoich zapewnien dalej toleruje syna chlanie! pije w jej domu, dzwoni z jej telefonu- czy nie jest to tolerancja na jego zachowanie? na co ona mi, ze przeciez z nim nie pije i ze jak wytrzezwieje to z nim porozmawia.
Rozmowy bedzie z nim przeprowadzala juz chyba setny raz, ja wiem i ona chyba tez, ze nic tu po nich.Ale niech robi to, co przynosi jej chwilowa ulge.
Ale do sedna sprawy!
Tak mi sie rozchwial ten wczorajszy wieczor, ze szkoda slow.Nie mialam juz ochoty na nic, na nic!
I tak wlasnie sobie uzmyslowilam, ze kontakt z tym czlowiekiem utrudnia i burzy mi zycie, dalsze moje plany itd.
Chce spokoju, chce wlasnej stabilizacji- bez alko!!!
Nie wiem czy mialabym zmienic numery telefonow, zabronic wszelkich kontaktow?
To byloby chyba nie w pozadku? a moze jednak w pozadku?
Mamy wszak wspolnego syna, obopolne prawa do dziecka. Ale poki co, nic innego maluchowi nie funduje procz chlania. W ciagu naszej separacji nie odwiedza, przychodzi na chwile podchlany!
Ja patrzac na to dochodze pozniej przez kolejne 2 dni do siebie!
Chce jeszcze podkreslic, ze w ciagu 4 miesiecy separacji wparowal juz 2 razy nachlany,podjezdzajac pod moj dom z nachlanymi kumplami (mieszkam wsrod sasiadow recistow, ktorzy oczy maja nawet w du...) wydzwanial po nocach ze 5.I mowie tu o dzwonieniu 3 godzinnym z przerwami 15 min.

Bo widzicie, w realu moich zyciowych zmagan wyglada to tak:
Nie mamy kontaktu,jest powoli ok, przyzwyczajam sie do sytuacji, akceptuje ja.
Potem zaczynaja sie takie akcje jak wyzej pisane, wyrywam sie nieswiadomie z zycia, zlosc, zal i smutek powraca i tak w kolko!
Juz sama widze, ze separacja u niego nic nie wniosla, komfortu picia nie pozbawila, miloscia jego chlania tez nie wyleczylam, wiec sie poddaje, podnosze pokornie do gory rece, ale wzamian za to chce spokoju!

Jak myslicie jak mam postapic?? jak pozbyc sie toksycznych utrudniajacych mi zycie odwiedzin?

pozdrawiam
luana

Klara - Sob 01 Sty, 2011 16:44

luana napisał/a:
Juz sama widze, ze separacja u niego nic nie wniosla, komfortu picia nie pozbawila

Widzisz Luano, własnym przykładem nie mogę Ci "świecić", gdyż sama też starałam się tak postępować, żeby być zawsze w porządku wobec alkoholika, w którym ponoć trzeba widzieć również człowieka.
Efekt był taki, że się w końcu zapił.
W wypadku Twojego męża też może się tak skończyć, ale teraz przecież chodzi o spokój i szczęście Twoich dzieci i Twoje.
Ta separacja pogarsza Twoje samopoczucie, bo Ty nie odeszłaś, TY PRÓBUJESZ i on to czuje.
On doskonale wie, jak wytrącić Cię z równowagi, więc to skutecznie robi.
Może nowy rok zacznij od ZDECYDOWANYCH DZIAŁAŃ?
Nie nastawiaj się na to, żeby dowalić mężowi, lecz na to, żeby zapewnić spokój sobie i dzieciom :tak:

KICAJKA - Sob 01 Sty, 2011 17:46

Samo odejście nic nie zmieni jeżeli sama sobie nie pomożesz szukając fachowej pomocy.Terapia czy spotkania w Al_anon uczą mechanizmów obronnych przed takimi sytuacjami.Niestety efekt nie jest natychmiastowy tylko zależy od tego jak sama będziesz chciała wykorzystać swoją wiedzę. Życzę Ci mądrych wyborów,stanowczości i wytrwałości :)
luana - Sob 01 Sty, 2011 22:53

Klara,
wiem, ze czesto pisalam i tez nazwalam swoj watek proba odejscia. I tez tak bylo.
Odejscie, jak juz wspominalam bylo fizyczne, calkowita izolacja mojej cennej rodziny od czynnego alkoholika, a celem odejscia bylo wprowadzenie pewnych zmian w jego piciu, chcialam mu zasygnalizowac, ze pociagam siebie do poniesienia konsekwencji,wczesniej rzucanych przez 5 lat grozb.Zylam nadzieja, ze ten "myk" cos da.
Niestety z celem sie ominelam, wraz z nim prysla tez nadzieja.
Dzisiaj juz o tym wiem!
Dlatego szczerze teraz napisze nie chce juz PROB, chce odejsc!
W pierwsze dni naszego rozstania, bylam niepewna, emocjonalnie rozwalona.
Balam sie samotnosci, co gorsze , balam sie, ze nie dam rady z trojka dzieci!
Ten strach trzymal mnie dlugo w niepewnosci.
Dzisiaj mijaja juz 4 miesiace samotnego zycia, samotnego wychowywania dzieci, samotnego prowadzenia domu, placenia rachunkow itd.Tym udowodnilam sobie, ze dalam i dam rade, strach ten, ktory mial wielkie oczy :shock: minal.
Dzisiaj jestem pewna, ze chce odejsc. Odejscie psychiczne i emocjonalne z czasem przyjdzie.
Ale poki tak daleko jeszcze nie jestem, telefonny,pijackie odwiedziny beda na mnie tak dzialaly.
Charakter mam bardzo "temperametny", wiec i z tad tez te reakcje.
Aby takich uniknac, chce jak najmniejszych kontaktow, najlepiej ograniczonych do zera.
Piszezs, ze chce mu dokopac.
Nie.
Mysle, ze alkohol mu juz w zyciu wysarczajaco dokopal i kopac bedzie dalej.
Czlowiek , bedacy niewolnikiem swojego nalogu , prowadzi puste i zalosne zycie, nic po sobie nie pozostawiajac.Nie pozostawia nawet najmniejszego sladu swojego godnego istnienia.
Wiem o czym pisze, nie jestesmy pierwsza rodzina, ktora on zamienia na butelke.
Ma dwoje dzieci z pierwszego zwiazku, dzieci, ktore jego istnieniem nie sa zbyt zainteresowane.
Tak wiec kare wymierzyl sobie sam, bez czyjes pomocy.
Polowe swojego zycia juz przezyl, wieksza polowe tej polowy przepil, a co zrobi z dalsza polowa?
nie moja juz brocha!
Pragne juz tylko jedynie pomoc sobie samej.

Kicajka,
na spotkania alanon chodzilam. W grudniu troche zajechalam spotkan, bo:
zaczelam remat kuchni (z przygodami) i konca tego rematu jeszcze nie widac, jak i zachorowaly mi pokoleji dzieci. Ppozatym nie zawsze moge na nie chodzic.
Chodzi o wieczorne godziny mitingow. Nie zapominajmy, jestem dumna samotnie wychowujaca mama 3 jeszcze malych dzieci.
Ale mam w koncu zielone swiatlo z kasy chorych na terapie u psychologa.
Dostalam po wielu zmaganiach skierowanie i namiary do pani psycholog.
Napewno z tego skorzystam.
pozdrawiam
luana

P.S,
Dawno nic nie slyszalam o pterodaktyl, czy ciag dalszy juz nastapil?
Pterodaktyl, jak mnie czytasz, to napisz chociaz halo, bo odnosze wrazenie, ze moze swoja wypowiedza na pewien temat, cie w nieswiadomy sposob urazilam?
a nepweno nie mialam takiego zamiaru.

pterodaktyll - Sob 01 Sty, 2011 22:59

luana napisał/a:
Dawno nic nie slyszalam o pterodaktyl, czy ciag dalszy juz nastapil?
Pterodaktyl, jak mnie czytasz, to napisz chociaz halo, bo odnosze wrazenie, ze moze swoja wypowiedza na pewien temat, cie w nieswiadomy sposob urazilam?
a nepweno nie mialam takiego zamiaru.

Mogłabyś nieco jaśniej, bo przyznam, że lekko zbaraniałem po przeczytaniu tego postu..... :bezradny:

luana - Sob 01 Sty, 2011 23:12

jak zbaraniales, to znaczy , ze cie nie urazilam :lol:
pterodaktyll - Sob 01 Sty, 2011 23:13

luana napisał/a:
jak zbaraniales, to znaczy , ze cie nie urazilam

W rzeczy samej trudno odmówic logiki Twemu rozumowaniu :lol2:

luana - Sob 01 Sty, 2011 23:15

Ale sluchajcie, mam jeszcze jeden problem.
mianowicie jak sie robi to "cytowanie" czyjejs wczesniejszej wypowiedzi?
Tzn. wyskakuje napis np. kulfon napisal, a potem w malym okienku cytat
wiecie o co mi chodzi?

pterodaktyll - Sob 01 Sty, 2011 23:20

luana napisał/a:
mam jeszcze jeden problem.
mianowicie jak sie robi to "cytowanie" czyjejs wczesniejszej wypowiedzi?

Fajne masz problemy :lol2: obok "ignoruj" jest cytowanie selektywne, zaznacz odpowiedni fragment, który chcesz skopiować i kliknij na to selektywne :mgreen:

luana - Sob 01 Sty, 2011 23:33

pterodaktyll napisał/a:
Fajne masz problemy
pterodaktyll napisał/a:
Fajne masz problemy


pterodaktyll napisał/a:
W rzeczy samej trudno odmówic logiki Twemu rozumowaniu


skometowalam kiedys jedna wypowiedz z twojego watku 500 dni pterodaktyla na temat twojej bylej zony. Nie skometowales tego, ani wiecej nie zabrales glosu w moim watku. myslalam, ze moze w jakis sposob cie ta wypowiedzia urazilam. ale skoro dzis piszesz, ze zbaraniales, wiec jednak nie mailo to wiekszego znaczenia.
czy teraz moja logioka rozswietla ci sprawe jasniej?
moje takie babskie rozumowanie, bez wiekszego znaczenia

pterodaktyll - Sob 01 Sty, 2011 23:39

luana napisał/a:
Nie skometowales tego

Każdy ma przecież prawo do własnego osądu.......... :bezradny:
luana napisał/a:
nie zabrales glosu w moim watku

To przez przeoczenie...się więcej nie powtórzy psze pani :skromny:
luana napisał/a:
piszesz, ze zbaraniales

nikt nie jest doskonały........ ;)

luana - Sob 01 Sty, 2011 23:45

ale ciag dalszy -rozumiem sie jeszcze nie pojawil?
pterodaktyll - Sob 01 Sty, 2011 23:48

luana napisał/a:
ciag dalszy -rozumiem sie jeszcze nie pojawil?

A co konkretnie masz na myśli? :mysli:

rufio - Nie 02 Sty, 2011 00:02

pterodaktyll napisał/a:
co konkretnie masz na myśli?

Nie za duzo chcesz wiedzieć ? :szok: :wysmiewacz:

luana - Nie 02 Sty, 2011 00:03

pterodaktyll napisał/a:
A co konkretnie masz na myśli?


opisales 500 dni..., poczym dopisales, ze ciag dalszy nastapi. o ten ciag dalszy mi chodzi.

Borus - Nie 02 Sty, 2011 07:02

luana napisał/a:
opisales 500 dni
luana napisał/a:
ciag dalszy nastapi.
...za 500 dni... :lol2:
Klara - Nie 02 Sty, 2011 10:08

luana napisał/a:
Piszezs, ze chce mu dokopac.

Gdy napisałam, żebyś działała zdecydowanie nie po to, żeby dowalić mężowi, miałam na myśli wcześniejsze Twoje słowa, że dotąd zawsze chciałaś być wobec niego w porządku, dlatego m.in. pozwalałaś mu przychodzić do dzieci.
Podkreśliłam więc, że Twoje zdecydowane działania jeśli nawet będą dla niego bolesne i będą wyglądały jak odwet, to trudno. Ważniejszy jest spokój dzieci i Twój.

pterodaktyll - Nie 02 Sty, 2011 23:07

luana napisał/a:
dopisales, ze ciag dalszy nastapi. o ten ciag dalszy mi chodzi.

Borus napisał/a:
.za 500 dni..

Może już trochę mniej ;)

luana - Nie 02 Sty, 2011 23:44

och, ktocej czy dluzej
bedziemy czekac :D

luana - Pon 03 Sty, 2011 14:30

Cytat:
Podkreśliłam więc, że Twoje zdecydowane działania jeśli nawet będą dla niego bolesne i będą wyglądały jak odwet, to trudno. Ważniejszy jest spokój dzieci i Twój.
_________________


zle ziterpretowalam wczesniej. mysle, ze bolesne na poczytku nie bedzie to dla niego. bedzie to raczej traktowal jako "zemste"i rownoczesnie pretekst do chlania.

Odwiedzila mnie dzisiaj kolezanka, po 3 latach, w ktorych nie mailysmy kontaktu.
Bylo milo.
Dowiedzialam sie od niej, ze inna wspolna znajoma, z ktora tez od kilku lat stracilysmy sie z oczu przezyla ostatnio niezly szok ze swoim mezem alkoholikiem.
Wiedzialam wczesniej, ze jej maz niezle sobie popija, ale az do tego stopnia mi sie nie snilo.
Otoz, po straceniu pracy, wyladowal na ulicy- stajac sie pospolitym menelem. Jakis czas z dwoma innymi towarzyszami pomieszkiwal gdzies pod mostem.
Do czasu, az dostal jakiegos ataku i przelezal 2 miesiace w spiaczce.
Obecnie jest w domu, nie pije, pod troskliwa opieka kochajacej zony.
Pierwszy raz slysze, ze po alkoholu gosc wpada w spiaczke, czy jest to mozliwe??
i czy bedzie to mozliwe, ze po takim przezyciu alkoholik ma szanse na zdrowienie?
pozdrawiam
luana

pterodaktyll - Pon 03 Sty, 2011 22:38

luana napisał/a:
becnie jest w domu, nie pije, pod troskliwa opieka kochajacej zony.

Kurna...niektórzy to mają farta......... g45g21

pterodaktyll - Pon 03 Sty, 2011 22:40

luana napisał/a:

Pierwszy raz slysze, ze po alkoholu gosc wpada w spiaczke, czy jest to mozliwe??

po gorzałce wszystko jest możliwe...............

luana - Czw 13 Sty, 2011 08:59

"Postapilas nieracjonalnie, mam zlosc do was obu, ze nie potrafiliscie sie dogadac, wyrzadzajac krzywde dziecia!!!"- mowi do mnie w wczorajszej rozmowie telefonicznej moj tesc.
Powoli zaczynam zalowac, ze oddzwonilam do nich, po 3 nieodebranych polonczeniach.
Na zadne moje wzmianki o alkoholizmie, zbywa mnie argumetami, iz moje wybuchowe zachowanie wywoluje u meza zlosc w zwiazku z czym , on reaguje nerwowo i nerwa tego musi "sltumic"
Cholera mysle se, to on bardzo nerwowy sie urodzil, bo od kad ja pamietam zawsze tak robil, nie beda nawet jeszcze ze mna. Widocznie, bedac teraz u tesciow, tez cos dziala na niego nerwowo, bo i u nich pije dalej. Zadne z mojej strony argumety do tescia nie docieraja, probuje udzielac delikatnie wykladu na temat alkoholizmu, ale nic. Nic nie dociera.W koncu juz prawie rezygnuje, ale na koniec jeszcze dodaje przyklad znajomego, o ktorym wam juz wspominalam, co po wariackich ciagach "ulozyl" sie w 2 miesieczna spiaczke, oraz o pogzebie znajomego, na ktorym bylam w pazdzierniku ubieglego roku. Zmarl mlody chlopak, po rozstaniu z dziwczyna wpadl w ciag, zachorowal na zapalenie puc, w skutek czego z niewydolnosci organizmu zmarl. Tesc skometowal to krotko "alkoholikow mi nie zal". Rozgrzana juz do czerwonosci, chca skonczyc ta rozmowe, ktora zamieniala sie juz w walke , dodaje:
Wiec placzac nad grobem syna, alkoholika przeciez nie bedzie ci zal.
Nastapila cisza w sluchawce, poczym ja jeszcze dodaje, ze cala nadzieje jeszcze w nich, czyli rodzicach. Powinni udac sie z synem do poradni uzaletznien.Ja nic wiecej tu zrobic nie moge.
Polaczenie zostaje przerwane.

Cala noc nie moglam spac, zreszta senne problemy miewam juz od dluzszego czasu.
Analizujac swoj zwiazek po raz setny, nie wiem ile i gdzie popelnilam blad/beldy.Co mialoby wiecznie doprowadzac do meza chlania!Musialo byc ich duzo :wysmiewacz:
Jedyne, sensowne, co wpadlo mi na mysl, to to, ze wiedze o alkoholizmie zaczelam zdobywac dopiero po naszym rozstaniu, a nie przed.
Poznajac pewne schematy, wiem, ze wiele bledow popelnilam, ale nie w stosunku do meza, ale do jego alkoholikzmu.Wiele jest tego, co moglam zrobic inaczej!Nie zrobilam, bo niewiedzialam!

Bardzo ciezko zyje sie zonie z trojka dzieci, po odejsciu od alkoholika, pozostawionej samej sobie. Samej sobie z alkoholizmem meza i jego skutkach, ktore wciaz ciaza nad rodzina i ktorych wlasni rodzice do swiadomosci za nic nie chca przyjac.

pozdrawiam
luana

luana - Czw 13 Sty, 2011 09:19

musze jeszcze cos dodac:

moze co niektorym po przeczytaniu powyzszego posta sie wyda, ze w malzenstwie bylam jak "niewinna madonna", obarczajac teraz meza cala wina za rozpad malzenstwa.
Otuz nie! wina lezy zawsze gdzies po srodku.
Ja wybuchowy wulkan, maz zas milczaca owca. Moje emocje szybko opadajace, jego obrazanie sie dlugo trwajace.
Czesto myslalam, ze maz podchodzi do pewnych spraw mniej emocjonalnie niz ja.Obwinialam sie, ze powodem jego tlumionych emocji jest jego chlanie.
Jednak potem zauwazylam, ze nawet rodzinna piekna harmonia konczyla sie czesto ciagami meza.
Powoli przestalam sie obwiniac

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 09:52

luana napisał/a:
ciezko zyje sie zonie z trojka dzieci, po odejsciu od alkoholika, pozostawionej samej sobie. Samej sobie z alkoholizmem meza i jego skutkach

luana napisał/a:
wina lezy zawsze gdzies po srodku.

To prawda.........myślę, że tak jak w moim przypadku, jeżeli się gdzieś po drodze nie "złamiesz", to wyjdziesz na prostą i ułożysz sobie życie tak jak będziesz chciała czego Ci życzę oczywiście...........pozwól działać czasowi :)

luana - Czw 13 Sty, 2011 10:30

pterodaktyll napisał/a:
pozwól działać czasowi


tak, czas to chyba najlepszy moj przyjaciel by byl, gdyby nie obecne uczucie, ze dziala na moja niekorzysc. Bol tego rozstania mnie mometami przerasta.
Az mna telepie, zeby przeczepac mu ten jego przepity tylek. Z milosci oczywiscie, nie ze zlosci i oczywiscie teraz zartuje fsdf43t
Korygujac jeszcze o przerwanej rozmowie. Tu nikt nikomu sluchawki nie rzucil, tak dla sprostania rozladowal mi sie telefon!
Czy dla skonczenia rozmowy, powinnam jeszcze do tescia przedzwonic. Moze uswiadomienie jego o tym, ze istnieja w polsce osrodki, ktore zajmuja sie uzaleznieniami mu da cos do myslenia.
On absolutnie nie mial jeszcze z nikim na takie tematy konfrontacji.Mysle, ze brak wiedzy jak calkowita bezradnosc, co do problemu syna , nie pozwala mu na jakies dzialanie.Ucieczka i zamykanie oczu, tlumaczenie syna, szukanie wspolwinnych to najlatwiejsza droga, jakiej czesto sami przeciez uzywamy.
Intuicja podpowiada mi, ze podswiadomie on o tym wie.
Natomiast nie wie, jak pomoc

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 10:33

luana napisał/a:
czas to chyba najlepszy moj przyjaciel by byl, gdyby nie obecne uczucie, ze dziala na moja niekorzysc

Myślę, że się mylisz.............

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 10:37

luana napisał/a:
Moze uswiadomienie jego o tym, ze istnieja w polsce osrodki, ktore zajmuja sie uzaleznieniami mu da cos do myslenia

luana napisał/a:
nie wie, jak pomoc

Jeśli będzie naprawdę chciał pomóc swojemu synowi to Twoja interwencja jest zupełnie niepotrzebna a możesz tylko zostać uznaną za współwinną tego stanu rzeczy. Ja bym się trzymał jak najdalej od tego wszystkiego. Chcący zawsze znajdzie drogę...........

luana - Czw 13 Sty, 2011 10:53

pterodaktyll napisał/a:
możesz tylko zostać uznaną za współwinną tego stanu rzeczy. Ja bym się trzymał jak najdalej od tego wszystkiego.


wspolwinna zostalam juz okrzyknieta. swoja "nieracjonalnoscia kosztem dzieciecych krzywd"
moge z tym zyc, aczkolwiek jest mi przykro, iz moje wczesniejsze "wypociny", aby mu pomoc nie zosdtaly zauwazone. Moge miec tylko nadzieje, ze nie pojda na marne.
Tak , jak piszezs bede trzymac sie z daleka.

Teraz lece do urzedu, slyszalam wiele ciekawostek o pomocy dla samotnych matek.
Wiec i ja zadzialam! fsdf43t
Potem jeszcze tu zajze, bo mam jeszcze taki maly problemik

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 10:57

luana napisał/a:
mam jeszcze taki maly problemik

Życie bez problemów to nie życie tylko wegetacja :)

KICAJKA - Czw 13 Sty, 2011 12:27

Rodzicom trudno zrozumieć i pogodzić się z "taką"chorobą syna,łatwiej zrzucić problem na najbliższą osobę. Wszystko ma swoje przyczyny i skutki,ale wspólne rozwiązywanie problemów nie zawsze jest możliwe.Wtedy każdy musi zadbać sam o siebie,a Ty dodatkowo jeszcze o dzieci.Dlatego trzeba szukać pomocy abyś miała możliwość rozwiązania Twoich kłopotów. :)
luana - Czw 13 Sty, 2011 22:03

pterodaktyll napisał/a:
Myślę, że się mylisz.............


chcialabym sie mylic.....

KICAJKA napisał/a:
Rodzicom trudno zrozumieć i pogodzić się z "taką"chorobą syna


wiem. ja wolalabym nie zyc, niz patrzec na krzywde wlasnego dziecko, ktora sam sobie przyzadza....
KICAJKA napisał/a:
Wszystko ma swoje przyczyny i skutki


I tu my rodzice powinnismy dzialac,szukac tych orzyczyn, a nie pozbywac sie skutkow z domu

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 22:04

Cytat:
chcialabym sie mylic..

No to powiedz sobie, że się pomyliłaś............

luana - Czw 13 Sty, 2011 22:10

teraz juz nie powiem. Nie bede ukrywac, iz czesto jest ciezko.
Ciezko tez w kwestiach dzieci. Pytania, na ktore ja sama jeszcze nie znam odpowiedzi.
Przyznam, ze gdybym byla alkoholikiem, czesto myslalabym, ze jestem o krok przed nawrotem.
A co robi wtedy alkoholik, aby do nawrotu nie dopuscic?

Janioł - Czw 13 Sty, 2011 22:19

luana napisał/a:
A co robi wtedy alkoholik, aby do nawrotu nie dopuscic?
każdy ma swoje metydy ale najbardziej odpowiednie moim zdaniem jest po dostrzeżeniu pierwszych sygnałow ostrzegawczych -kontakt z terapeutą ,sponsorem i mityngi nie licząc wzmożonej czujności i ostrożności
luana - Czw 13 Sty, 2011 22:39

andrzej napisał/a:
każdy ma swoje metydy

ano tutaj chyba zaczynam opracowywac wlasna, ale kiepsko mi idzie.

Od miesiaca nie bylam an spotkaniach. Cos zaczelo mnie na nich uwierac. Bylam jako jedyna, ktora tak szybko sie poddala i odeszla od meza. W grupie wszystkie uczestniczki+ jeden uczestnik po dzien dzisiejszy trwaja przy swoich trzezwiejacych/czynnych alkoholikach. W pewnym momecie rozmowy tam przestaly mi przynosic jakas ulge. Wrecz przeciwnie, czesto po nich jadac do domu plakalam.
Nie wiem co sie stalo'?

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 22:51

luana napisał/a:
Bylam jako jedyna, ktora tak szybko sie poddala i odeszla od meza.

Lepiej popatrz na to z drugiej strony. Nie odeszłaś tylko się uratowałaś a przy okazji dzieci. Już Ci to chyba pisałem ale jeszcze raz. Dla czynnego alkoholika nie istnieje nic poza butelką. Ani Ty ani dzieci ani żadna rodzina.........Potrzebny Ci taki wrzód na du*** w domu? Tak na to popatrz a nie, że się poddałaś............

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 22:52

luana napisał/a:
wszystkie uczestniczki+ jeden uczestnik po dzien dzisiejszy trwaja przy swoich trzezwiejacych/czynnych alkoholikach

Bo nie potrafią podjąć żadnej decyzji...........

luana - Czw 13 Sty, 2011 22:58

nie, decyzja juz dawno podjeta. Ta grupa jest niewielka, sklada sie z starszych pionierow.
Wiekszosc z nich na emeryturach. wiec na starosc nie kaplikuja sobie dalej zycia.

W polowie lutego dostane termin na terapie indiwidualna. Pani psycholog jest obecnie po operacji i do ttego czasu powinna byc znow dyspozycyjna.

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 23:00

luana napisał/a:
W polowie lutego dostane termin na terapie indiwidualna

Dobre i to.......a co do tego czasu?

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:05

owszem , eliminacja wrzoda z gry byla jak najbardziej trafna.

ale nie mialam pojecia, ze zycie bez niego da sie we znaki.
wierz czy nie, ale sprostowanie pewnych spraw dziecia wymaga nie lada wysilku.
6 latek nie bardzo rozumie, czesto pyta,teskni, rysuje rysunki.
brak ojca na uroczystosciach (corka tanczy, miala w grodniu pare pokazow) ten widoczny bol dziecka wywoluje u matki pewne watpliwosci.....

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:09

wlasnie, co do tego czasu.

cos musze zrobic, bo pscha daje sie we znaki.

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 23:10

luana napisał/a:
wierz czy nie, ale sprostowanie pewnych spraw dziecia wymaga nie lada wysilku.

luana napisał/a:
ten widoczny bol dziecka wywoluje u matki pewne watpliwosci..

Przechlałem swoje dwa małżeństwa a i dzieciom też się przy okazji dostało i dzisiaj twierdzę, że rozwód to najlepsze co te biedne matki mogły zrobić a ja wciąż odrabiam straty w stosunkach z dziećmi (chwała Bogu, że większość już odrobiłem). Czy myślisz, że gdybym pił dalej to obchodziłoby mnie to chociaż trochę??????

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:17

ale ta przestales, trzezwiejesz, nadrabiasz

Ja zyje pod jednym dachem z ojcem, trzezwiejacym alkoholikiem.
On rowniez nie zafundowal mi nic innego- procz chlania
Dzisiaj przed nim tylko dni, miesiace, moze lata przed koncem
ma raka
alkohol spieprzyl mu caly uklad nerwowy. Doszlo do zaniku miesni- dzis malo co chodzi, do tego jeszcze ta chemia....
A ja pielegnujac go pytam za co ??

ano za to, ze jest, byl i bedzie moim ojcem
Takiego mialam i mam, innego nie znalam i takiego kocham
a on juz nie ma duzo czasu, aby nadrobic......

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 23:19

luana napisał/a:
ano za to, ze jest, byl i bedzie moim ojcem
Takiego mialam i mam, innego nie znalam i takiego kocham

Mój szacunek...............

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:21

ale jedno w ojcu widze pozytywnie,
to dzieki niemu, ja w toksycznym zwiazku tak szybko dostrzeglam swojego dna,
widzac dzisiaj co moze mnie czekac i co wazniejsze, co moze czekac moje dzieci

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:23

twoje dzieci nie widza tego inaczej.
dzieci kochaja czlowieka/ojca nie alkoholika

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 23:28

Cytat:
dzieci kochaja czlowieka/ojca nie alkoholika








prawdę mówiąc dziękuję co rano, że się opamiętałem............

luana - Czw 13 Sty, 2011 23:35

pterodaktyll napisał/a:
prawdę mówiąc dziękuję co rano, że się opamiętałem............


zycze tych slow swojemu alko. zycze mu, aby szybko je sobie, co rano wypowiadal. Moze zdazyl by jeszcze zobaczyc jak dorasta jego obecnie 1,5 rocznny syn.
a jest na co patrzec :skromny:

pterodaktyll - Czw 13 Sty, 2011 23:37

luana napisał/a:
zycze tych slow swojemu alko. zycze mu, aby szybko je sobie, co rano wypowiadal.

I ja Ci tego życzę Luano :)

czarna róża - Pią 14 Sty, 2011 00:05

Luano,wątpliwości zawsze będą..masz je dziś,bo widzisz że dzieci tęsknią,miałabyś je gdybyś przy nim tkwiła kiedy po kolejnej awanturze dzieci by płakały..niestety emocji nie da się odciąc...ale najważniejsze jest że jesteś konsekwentna i to jest twoja siła.Czas pokaże..ale spokojny i bezpieczny dom-to jest najważniejsze.
luana - Pią 14 Sty, 2011 09:22

czarna róża napisał/a:
wątpliwości zawsze będą


tak, watpliwosci skumulowaly sie najbardziej grudzien/styczen.Pokazy corki na wystepach, swiatecznych teatrzykach, gdzie u innych dzieci na widowni obecne byly pelne rodziny, czyli tata+mama, babcia, dziadek. u mojej corki na widowni siedzialam tylko ja.
Na jednej takiej uroczystosci, wszystkie dzieci cytowaly krotkie wierszyki, oczy wszystkich dzieci skierowane byly na cala publiczosc. Moja corka patrzyla tylko na mnie. Poczulam wtedy u niej cos w rodzaju niepewnosci, jakby czekala na moje uznanie.Trudno to opisac.
I na mitingach, rozmowy o wczesniejszych swietach innych uczestnikow, kiedy ich alkoholicy byly jeszcze czynni, i dzisiejsze, kiedy juz trzezwieja. Sluchajac ich, czulam coraz wieksza niepewnosc, czy abm to napewno wybraloa to "mniejsze zlo", decydujac sie na separacje..
czarna róża napisał/a:
gdybyś przy nim tkwiła kiedy po kolejnej awanturze dzieci by płakały..


u mnie takich awantur nie bylo.Alkoholizm mojego meza jest nieco inny, aczkolwiek choroba jest jedna.On nie pil nigdy w domu i pijany do niego tez nie wracal.
Jak dopadala go "chcica" jechal wowczas do kolegi (zawsze jeden i ten sam), chlal, lapal swoje 3-5 dniowe ciagi, poczym trzezwial i juz "zdrowy", probowal lapac ze mna kontakt.Bez mojego pozwolenia, czy zachety nigdy do domu nie wracal. Dawal mi moze tym mozliwosc wyboru- nie wiem jak i co o tym myslec.
Potem 3-4 tyg. abstynecji, intensywnego zycia rodzinnego, zarzekania sie, ze piciem juz koniec...
Poczym niespodziewanie- powtorka.
Mysle, ze w swoje przysiegi poczatkowo sam wierzyl. Niestety ludzka fizyka okazala sie inna. Chcac i temu zapobiec, zasdzczepil sie w ubieglym roku, nie majac wiedzy z czym tak naprawde walczy.Po 5 miesiacach rozczarowanie z tragicznymi skutkami.
A co dzisiaj mysli- nie wiem
Napewno, juz sie nie zarzeka....

jagoda318 - Sob 15 Sty, 2011 17:52

"Wiekszosc z nich na emeryturach. wiec na starosc nie kaplikuja sobie dalej zycia."

Luano może kiedyś mieli takie rozterki jak Ty dzisiaj i podjęli błędne decyzje - chyba nie chcesz żeby o Tobie ktoś tak napisał za około 20 lat więc nie marnuj swojej szansy na lepsze zycie.

jagoda318 - Sob 15 Sty, 2011 18:20

Ja tez nie potrafiłam odejść, bo między innym powodami był też ten - pozbawię syna ojca- no głos teściowej też się liczył - dzisiaj żałuję - ojciec alkoholik to żaden filar rodziny.
Jak będzie chciał być z Wami, to znajdzie drogę, a na dzień dzisiejszy Ty nie masz powodów do rozterek, bo Twój mąż jest czynnym alkoholikiem i nie ma zamiaru się leczyć, więc nie zarywaj nocy z powodu telefonów, nie zmieniaj numerów bo problem jest w Twoim podejściu do tych telefonów a nie w tym ze on zna numer, ciesz się ze nie jesteś zmuszona z nim mieszkać i że radzisz sobie finansowo, bo jak czytasz to forum to wiesz że z tym jest duży problem a często nie do przeskoczenia. Może lepiej ze nie ma tego tatusia na występie, bo czasami mógłby przyjść pijany, takie ryzyko niestety istnieje. Ucz się tego ze szklanka jest do połowy pełna a nie w połowie pusta - niby to samo - ale jaka istotna różnica w postrzeganiu tych samych rzeczy.

luana - Pon 17 Sty, 2011 22:07

jagoda318 napisał/a:
nie marnuj swojej szansy na lepsze zycie.


witaj Jagoda,

nie marnuje szansy. Bynajmniej nie mam takiego zamiaru.Przychodza jedynie mamety zwatpienia,niepewnosci, strachu.
Strachu o przyszlosc, swoja, dzieci. Czuje sie wtedy samotnie.Sufit wali mi sie na glowe i mam wrazenie, ze jestem o krok od szalenstwa.
Mimo meza alkoholizmu, byly jeszcze tez inne chwile. Chwile, ktore sie milo wspomina.
Czasami mysle, ze moze latwiej bylo by mi odejasc, od alkoholika-hazardzisty-przemocowca itd.
On byl jedynie tym pierwszym, a moze dla mnie az tym pierwszym....

Klara - Pon 17 Sty, 2011 22:15

luana napisał/a:
byly jeszcze tez inne chwile. Chwile, ktore sie milo wspomina.

Luana! Pamiętaj, że nieleczony alkoholizm postępuje, że z czasem jest coraz gorzej, aż w końcu nie ma już żadnych miłych chwil.
Oszczędź sobie i dzieciom widoku tego, co zostaje z człowieka na końcu, rozejrzyj się za pracą i ruszaj na podbój świata :tak:

luana - Pon 17 Sty, 2011 22:34

Cytat:
Oszczędź sobie i dzieciom widoku tego, co zostaje z człowieka na końcu, rozejrzyj się za pracą i ruszaj na podbój świata
_________________

Oj Klara, nic innego mi sie nie marzy. Wiem co masz na mysli. I wiem jak by na mnie zadzialalo. Typowym domownikiem nie jestem.Tylko ...
Najmlodszy synus dostal miejsce w przedszkolu od wrzesnia, jak skonczy 2 lata.
A drugi synus 6 lat, jest kaleka (MPD) cf2423f
Jestem w trakcie zalatwiania szkoly, dla niego, calodziennej z terapia wlacznie.
Ma duze szanse na miejsce, ale po wakacjach.
Jezeli to wszystko wypali, czeka mnie jeszcze cos...

3 lata temu podjelam studia. W pierwszym roku zaszlam w ciaze, w drugim moj ojciec zachorowal, wiec musialam go "przygarnac", wieksze mieszkanie, ureugulowanie pewnych spraw, a w trzecim roku separacja.
Wiec w ten sposob przelecialy moje 3 lata studiow, wyklady sie skonczyly, ktore w wiekszosci opuscilam cf2423f
Najpozniej w pazdzierniku musze wszystko pozaliczac.
A potem juz tylko do dziela :mgreen:

luana - Pon 17 Sty, 2011 22:47

Klara napisał/a:
Pamiętaj, że nieleczony alkoholizm postępuje, że z czasem jest coraz gorzej


Wiesz Klara, moj alko pije juz od ponad 20 lat. Wiecznie jeden i ten sam schemat.Zadnych zmian.
Zaczanam myslec, ze jego alkoholizm nie postapi dalej.
W zwiazku z czym nie dotknie tego "slynnego dna"

Klara - Wto 18 Sty, 2011 09:10

Cytat:
Zaczanam myslec, ze jego alkoholizm nie postapi dalej.

Obawiam się, że może Cię spotkać przykra niespodzianka.
Przeżyłam ostrą degrengoladę mojego męża, ale nie jestem gotowa do tego, by opisywać jego alkoholową drogę.
Też mi się wydawało, że gorzej już nie będzie. Myliłam się :(
luana napisał/a:
Jestem w trakcie zalatwiania szkoly, dla niego, calodziennej z terapia wlacznie.

Mam nadzieję, że jest w terapii już od dawna?
luana napisał/a:
Najpozniej w pazdzierniku musze wszystko pozaliczac.

No to "mapę drogową" już masz.
POWODZENIA! :D

luana - Wto 18 Sty, 2011 10:12

Klara napisał/a:
Obawiam się, że może Cię spotkać przykra niespodzianka.


Mnie przykra niespodzianka juz chyba spotkala, w postaci jego absolutnego braku dzialan po moim odejsciu. Myslalam, ze milosc do zony, przedewszystkim milosc do dziecka bedzie cos w formie napedu, mobilizacji dla niego do zaprzestania picia. I to jest obecnie moje przygnebienie, juz nie same jego chlanie, jak bylo wczesniej. Daje mi/nam tylko juz do zrozumienia jak gleboko ma nas w du....e.
A to boli najbardziej. Ale dochodzi do mnie juz powoli, iz decyzje podjelam jak najnardziej dobra.
Klara napisał/a:
Mam nadzieję, że jest w terapii już od dawna

Tak. Odkad skonczyl pol roku. Jednak w Niemczech terapie sa "skromne". Godzina tygodniowo. Reszta lezy w moich rekach. Bylam z nim na 3 terapiach prywatnie w Polsce, wyczerpalam wszelkie rezerwy finansowe, ale bylo warto. Sa efekty :D
Obecnie skupiam sie na jego rozwoju umyslowym. (jest troszke opozniony) Chce tym go powoli przygotowac do szkoly

Klara - Wto 18 Sty, 2011 11:44

luana napisał/a:
Obecnie skupiam sie na jego rozwoju umyslowym

Słyszałaś o stymulacji rozwoju metodą integracji sensorycznej?
Ponoć przynosi dobre efekty.

ZbOlo - Wto 18 Sty, 2011 12:09

Klara napisał/a:
Słyszałaś o stymulacji rozwoju metodą integracji sensorycznej?

...a które zmysły są używane... w tej metodzie...???

pterodaktyll - Wto 18 Sty, 2011 12:38

ZbOlo napisał/a:
które zmysły są używane... w tej metodzie..

Dotyk oczywiście.......... ;)

ZbOlo - Wto 18 Sty, 2011 12:41

pterodaktyll napisał/a:
Dotyk oczywiście.......... ;)

...brzmi ciekawie....

luana - Wto 18 Sty, 2011 13:16

Klara napisał/a:
Słyszałaś o stymulacji rozwoju metodą integracji sensorycznej?
Ponoć przynosi dobre efekty.


nie , nie slyszalam. A cos wiecej??

Klara - Wto 18 Sty, 2011 14:11

ZbOlo napisał/a:
...a które zmysły są używane... w tej metodzie...???

Znam tę metodę tylko ze słyszenia, ale wygląda to tak, że najpierw psycholog za pomocą wieloetapowego badania stawia diagnozę, a następnie odpowiedni specjaliści od rehabilitacji (nie tylko ruchowej) wykonują z dzieckiem stosowne ćwiczenia.
luana napisał/a:

nie , nie slyszalam. A cos wiecej??

Tu znalazłam informacje na ten temat: http://www.integracjasens...l/co-to-jest-si

czarna róża - Wto 18 Sty, 2011 18:07

Ja jestem świadkiem postępującego alkoholizmu mojego ojca..dzieciństwo moje oki..picie towarzyskie,potem już jako nastolatka pamiętam jak wracał naje..any z pracy chyba tylko instynktownie i na progu tracił świadomośc..od 7 lat pije DESTRUKCYJNIE...totalne DNO..i przez te 7 lat zdążył narobic mi tyle krzywd..a raczej ja sobie pozwoliłam na to,więc nie wierzę że twój alko będzie się tak samo zachowywac za 5 czy 10 lat..bo będzie gorzej..teraz możesz coś z tym zrobic,póki nie jesteś jeszcze od niego uzależniona materialnie,póki sama sobie potrafisz poradzic,póki TY się możesz zmienic..tak jak ktoś wcześniej napisał..czynny alkoholik to żaden filar rodziny..ZADEN..i moja babcia mi jeszcze powtarzała,że tam gdzie w rodzinie pijak tam nic nie ma i to też prawda.
luana - Śro 19 Sty, 2011 08:42

czarna róża napisał/a:
zdążył narobic mi tyle krzywd..a raczej ja sobie pozwoliłam na to,więc nie wierzę że twój alko będzie się tak samo zachowywac za 5 czy 10 lat..bo będzie gorzej.


ja tez jestem corka alkoholika, dzisiaj juz moze trzezwiejacego. Przepil swoje cale zycie- CALE! Majac takie zaplecze rodzinne, DNA swojego nigdy nie dotknal. Wiele razy to go ktos okradl,to cos innego, mama zawsze gnala synusiowi z pomoca,(szybka jak strus pedziwiatr) w kazdym widziala winowajce, nawet w jedynej wnuczce, nigdy w synalku.
Sytuacja ma sie identycznie z moim mezem.Poki jego rodzina bedzie zyla, nie zmieniajac nic w stosunku do synusia, on swojego dna nie zobaczy.
Ze mna jest inaczej, ja pamietam dokladnie dzien, w ktorym uswiadomilam sobie, jak nisko wyladowalam. Aczkolwiek miewalam swoje slabosci- szczegolnie ostatnio.
Ale kryzys ten chyba juz minal, bo od wczoraj czuje sie ok, dobrze, a nawet super :lol:
i mysle tez sobie, ze duza czesc tego zawdzieczam wam :D

luana - Śro 19 Sty, 2011 08:46

Klara napisał/a:
Znam tę metodę tylko ze słyszenia,


wydrukowalam sobie wczoraj te strone, przetlumaczylam. 1 lutego mam termin z synem u pani doktor, ktora go od lat prowadzi. wrecze jej info tej terapi.
napisze wam co na to niemiecka medycyna

luana - Nie 23 Sty, 2011 22:40

witam wszystkich,

wlasnie sie dzisiaj dowiedzialam, ze moj malzonek z powrotem do niemiec ma co nie co problemy.Zadnych perspektyw odnosnie pracy, a takze stracil lokum u kompana od wodeczki, u ktorego wczesniej mogl sie darmowo schronic. Nie wiem co porabia i z czego zyje, a no i za co pije??
Nie wiem czy plakac czy sie smiac. Na kolejne dziecko nie mam co liczyc na alimety, nie mowiac juz o jakim kolwiek udziale w jego zyciu. Jak dotad, bedac tu zaplacil do grudnia wlacznie nalezne synusiowi alimety.(bez udzialu sadu, jedynie na zasadzie naszego porozumienia)
Wiem, ze wielu z was uzna, iz kompletny brak kontaktu z alkoholikiem jest najlepszym wyjsciem. Ale ja jakos nie potrafie jeszcze tego zrozumiec.
Czesto mysle, ze gdyby on mial choc sporadyczny kontakt z dzieckiem, moze to przyspieszylo by u niego chec trzezwienia, a nizeli jego calkowity brak.
Nie wiem czemu, ja tak bardzo chece, by on zaczal trzezwiec...

pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 22:41

luana napisał/a:
gdyby on mial choc sporadyczny kontakt z dzieckiem, moze to przyspieszylo by u niego chec trzezwienia,

Niech Cię ręka boska od tego broni...........

pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 22:42

Cytat:
Nie wiem czemu, ja tak bardzo chece, by on zaczal trzezwiec..

Sam się nad tym zastanawiam. Tajniki kobiecej duszy są niezbadane........... :bezradny:

luana - Nie 23 Sty, 2011 22:48

pterodaktyll napisał/a:
Niech Cię ręka boska od tego broni...........


broni, broni

luana - Nie 23 Sty, 2011 22:50

pterodaktyll napisał/a:
Sam się nad tym zastanawiam. Tajniki kobiecej duszy są niezbadane...........


to fakt, i ja jestem czasem zaskoczona, naplywajacymi mnie myslami

staaw - Nie 23 Sty, 2011 22:50

luana napisał/a:

Czesto mysle, ze gdyby on mial choc sporadyczny kontakt z dzieckiem, moze to przyspieszylo by u niego chec trzezwienia, a nizeli jego calkowity brak.
Nie wiem czemu, ja tak bardzo chece, by on zaczal trzezwiec...

Dziecku tylko krzywdę zobisz. A on zaczie trzeźwieć jak nic innego mu już nie zostanie. Wiem co mówię....

luana - Nie 23 Sty, 2011 22:55

Ptero, zadam Ci pytanie.

Jak to bylo, jeszcze jak piles. Jaki stosunek miales do zony, dzieci.
Teskniles za nimi?
Czy alkohollik kocha?
Oczywiscie procz swojej najwyzszej kochanki-flachy?

luana - Nie 23 Sty, 2011 22:57

Cytat:
Dziecku tylko krzywdę zobisz. A on zaczie trzeźwieć jak nic innego mu już nie zostanie. Wiem co mówię....
_________________


Jemu juz nic nie zostalo, no moze procz rodzicow, ktorzy go wspieraja.
Wspieraja, ale nie bardzo wiedza, ze popelniaja blad

pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:03

luana napisał/a:
Ptero, zadam Ci pytanie.

Odpowiedziałem ;)

staaw - Nie 23 Sty, 2011 23:33

luana napisał/a:

Jemu juz nic nie zostalo, no moze procz rodzicow, ktorzy go wspieraja.
Wspieraja, ale nie bardzo wiedza, ze popelniaja blad

Ja przestałem pić kiedy zabrakło "wspierającej" mamy. Tak normalnie, w sobotę się pokłóciłem, w niedzielę zabrało nieprzytomną pogotowie, 2 tygodnie później nie żyła...
Pół roku jeszcze piłem z przerwami na d***, ale bałem się zabić...

luana - Nie 23 Sty, 2011 23:38

staaw napisał/a:
ale bałem się zabić...


zabic?????????????????? :szok:

pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:41

luana napisał/a:
zabic??????????????????

To też jeden z objawów..........

staaw - Nie 23 Sty, 2011 23:44

Ptero odpowiedział za mnie... Nie przeczytałaś się...
luana - Nie 23 Sty, 2011 23:45

pterodaktyll napisał/a:
To też jeden z objawów..........


moj maz przed 2 miesiacami wspominal, ze probowal sie zapic
czy to ten sam objaw??

Tomoe - Nie 23 Sty, 2011 23:46

Ale leczyć się nie próbował? :roll:
pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:46

staaw napisał/a:
Ptero odpowiedział za mnie.

Inna rzecz, że są to bardziej próby manipulacji niż rzeczywista chęć odebrania sobie życia..........
staaw napisał/a:
bałem się zabić.
.......................
luana - Nie 23 Sty, 2011 23:47

Tomoe napisał/a:
Ale leczyć się nie próbował?


myslisz o moim mezu?

Tomoe - Nie 23 Sty, 2011 23:48

No tak.
pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:48

luana napisał/a:
maz przed 2 miesiacami wspominal, ze probowal sie zapic
czy to ten sam objaw??

Piękną śmierć sobie wybrał.........chyba już pisałem, że w manipulowaniu innymi, to jesteśmy mistrzami świata.........

luana - Nie 23 Sty, 2011 23:51

nie probowal.
ale do problemu sie przyznaje.
Mowi otwarcie, ze sam nie da rady, nie potrafi bez.
wiele razy po odejsciu wspominal, ze musi isc na odwyk

luana - Nie 23 Sty, 2011 23:53

a i probowal tu w niemczech dostac sie na terapie.
ale problem z jezykiem i wilnym miejscem.
tu na terapie zamknieta czeka sie ok rok

staaw - Nie 23 Sty, 2011 23:53

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Ptero odpowiedział za mnie.

Inna rzecz, że są to bardziej próby manipulacji niż rzeczywista chęć odebrania sobie życia..........
staaw napisał/a:
bałem się zabić.
.......................
Ja nie mówiłem, ja to planowałem. I to nie pigułkami rozwalającymi tylko resztki wątroby. Chciałem położyć się na szynach, tylko nie byłem pewien czy umrę od razu. Pyzyjazna dusza dała mi namiar na psychiatryk, do żony zadzwoniłem jak mnie przyjęli...
pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:54

luana napisał/a:
wiele razy po odejsciu wspominal, ze musi isc na odwyk

Owszem przez parę ostatnich lat mojego picia, też wielokrotnie o tym wspominałem

Tomoe - Nie 23 Sty, 2011 23:54

Ty go usprawiedliwiasz?
W Polsce też mógł podjął terapię.
On NIE CHCE przestać pić. NIE CHCE się leczyć. Czy to do ciebie nie dociera?

luana - Nie 23 Sty, 2011 23:54

pterodaktyll napisał/a:
Piękną śmierć sobie wybrał


i jaka mu bliska...

pterodaktyll - Nie 23 Sty, 2011 23:56

luana napisał/a:
jaka mu bliska..

Mówiłem, że to dziwna choroba............

Tomoe - Nie 23 Sty, 2011 23:58

Posłuchaj, Luano.
To nie ma żadnego znaczenia, że ty chcesz żeby on przestał pić.
Możesz sobie chcieć.
On ma gdzieś to czego ty chcesz.
On chce pić.
Tyle na ten temat.
Więc albo go weźmiesz do domu razem z jego piciem - albo się z nim rozstaniesz i zaczniesz żyć własnym życiem.
To jest jego życie, jego wybór i jego odpowidzialność.
Ty za niego jego życia nie przeżyjesz.
Możesz przeżyć tylko własne.
Czy nie dość już swojego czasu i swojej energii poświeciłaś jemu?
Czy nie czas wreszcie powiedzieć DOŚĆ?

luana - Nie 23 Sty, 2011 23:58

Tomoe napisał/a:
Ty go usprawiedliwiasz?


nie robie tego.
moge tylko powiedziec, ze to wszystko byl brak wiedzy o alko. i leczeniu.
gdybym wczesniej napisala tu na forum, mysle, ale tylko mysle, ze sprawy potoczyly by sie moze, ale tylko moze inaczej

Tomoe - Nie 23 Sty, 2011 23:59

Przeczytaj to co ci napisałam powyżej.
On nie przestanie pić dla ceibie, dlatego że ty tego chcesz.
Możesz sobie chcieć.

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:05

Tomoe, moze masz racje. napewno wiecej wiesz na ten temat niz ja.
ale byl taki czas, kiedy on chcial, wiem to , bo na tyle znam mowe jego ciala.
moze wtedy chcial dla mnie, moze dla dziecka- nie wiem , wiem tylko, ze chcial.
mysle, ze terapia przynioslaby mu wiare w siebie itd.
moze podleczyl by mu sie wtedy jego chory umysl.
a co mysli dzisiaj nie wiem.
ja odeszlam fizycznie, emocjonalnie odejde pozniej, bo inaczej jeszcze nie umiem.
ale wole skoczyc z wiezy eifla, niz wrocic do zycvia z nim i jego FLACHA!!

Tomoe - Pon 24 Sty, 2011 00:07

Kochanie - jakby chciał, to by poszedł do ośrodka terapeutycznego albo do grupy AA.
On tylko gadał, że chce, ale nic, kompletnie nic nie zrobił. I nadal nic nie robi.

pterodaktyll - Pon 24 Sty, 2011 00:07

luana napisał/a:
wole skoczyc z wiezy eifla, niz wrocic do zycvia z nim i jego FLACHA!!

Tego się trzymaj...............poza skakaniem z wieży oczywiście :)

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:08

Tomoe napisał/a:
On nie przestanie pić dla ceibie, dlatego że ty tego chcesz.


dzisiaj o tym wiem.
no moze inaczej, wie to moj rozum :D , serce jeszcze nie bardzo cf2423f

Czas separacji trwa 1 rok tu w niemczech.
po roku moge sie starac o rozwod.
gdzies taki wyznaczylam chyba sobie termin. chyba tak podswiadomie

pterodaktyll - Pon 24 Sty, 2011 00:08

Tomoe napisał/a:
jakby chciał, to by poszedł do ośrodka terapeutycznego albo do grupy AA.

Sama wiesz, że na to potrzeba potężnego kopa...........

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:10

Cytat:
poza skakaniem z wieży oczywiście
_________________


z wiezy bym skoczyla, ale z spadochronem, tak dla adrennaliny, ale nigdy dla niego :lol:

pterodaktyll - Pon 24 Sty, 2011 00:11

luana napisał/a:
z wiezy bym skoczyla, ale z spadochronem, tak dla adrennaliny, ale nigdy dla niego :lol:

Mądra dziewczynka......... ;)

staaw - Pon 24 Sty, 2011 00:11

Iuano, moja żona długo jeszcze w złości twierdziła że lepiej było jak spałem nawalony.
Jak mnie od pijaków wyzywali z uporem godnym lepszej sprawy broniła mnie jak młoda lwica.
Nie trzeźwieję dla niej, dla nikogo. Osiągnąłem etap gdzie do wyboru miałem tylko cmentarz albo szpital...

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:13

Cytat:
Sama wiesz, że na to potrzeba potężnego kopa...........
_________________


ja naiwnie myslalam, ze mu go porzadnie wymierze-odchodzac.

Tym jednak zadalam sobie grubego kopa z kolcami- na razie...

ale mysle, ze czas zrobi swoje i "pupa" sie zagoji

staaw - Pon 24 Sty, 2011 00:15

luana napisał/a:

ja naiwnie myslalam, ze mu go porzadnie wymierze-odchodzac.

Znajdzie sobie drugą głupią. Nie brakuje takich w EU. Przepraszam za szczerość :oops:

pterodaktyll - Pon 24 Sty, 2011 00:15

luana napisał/a:
naiwnie myslalam, ze mu go porzadnie wymierze-odchodzac.

owszem czasem to przynosi pożądane efekty...........
luana napisał/a:
ze czas zrobi swoje i "pupa" sie zagoji
Jak to mówimy.........daj czas czasowi........
luana - Pon 24 Sty, 2011 00:18

staaw napisał/a:
Nie trzeźwieję dla niej, dla nikogo.


ja wiem, ze na dzien dzisiejszy, gdybym rzucila jemu haslo:

idz na terapie, a bedziemy zyli dlugo i szczesliwie, on na ten tychmiast by to zrobil (tak mysle), ale czy to by mnie usatysfakcjonowalo??

otoz mysle, ze nie. mialabym go na kolejnne miesiace, moze rok
ja niestety chce go na zawsze (oczywiscie wiem, ze na to gwaracji nie ma)

mysle, ze zagralam wabank- albo zgarne wszystko, albo wyjde z pustymi rekami

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:20

staaw napisał/a:
Znajdzie sobie drugą głupią.


ja bylam jego droga w zyciu, a pierwsza w malzenstwie :lol:

Tomoe - Pon 24 Sty, 2011 00:20

luana napisał/a:

ja wiem, ze na dzien dzisiejszy, gdybym rzucila jemu haslo:

idz na terapie, a bedziemy zyli dlugo i szczesliwie, on na ten tychmiast by to zrobil (tak mysle)


Serio, tak myślisz?
To mu tak powiedz. Zobaczysz czy to zrobi.
Nie, nie powiesz mu tego, bo boisz się rozczarowania.

staaw - Pon 24 Sty, 2011 00:20

luana napisał/a:

mysle, ze zagralam wabank- albo zgarne wszystko, albo wyjde z pustymi rekami

I tego się trzymaj, masz niecałe 20% szansy na wygraną, ale to jedyne wyjście.

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:22

pterodaktyll napisał/a:
daj czas czasowi........


ten czas czasami cieszy, ale i czasto smuci.

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:24

Tomoe napisał/a:
Nie, nie powiesz mu tego, bo boisz się rozczarowania.


pewnie, ze sie boje.
ale co by bylo, gdyby to zrobil??
ja wrocilabym do leku , strachu przed jego kolejnym zapiciem.

pozatym zrobilby to, bo tesciowa by juz o to zadbala :D

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:28

juz raz byla podobna sytuacja.

po ktoryms tam razie, wyrzucilam go. przy pierwszej probie powrotu postawilam warunek:
esperaal (Boze jaka slodka naiwnosci wierzylam w jego moc)
jeszcze w ten sam dzien wsiadl w samochod, poczym wrocil po 3 dniach z zastrzykiem w du...ie

staaw - Pon 24 Sty, 2011 00:31

luana napisał/a:
eszcze w ten sam dzien wsiadl w samochod, poczym wrocil po 3 dniach z zastrzykiem w du...ie

Tylko tu leczyć trzeba głowę...a to z przeciwnej strony :rotfl:

Tomoe - Pon 24 Sty, 2011 00:31

Po czym z zastrzykiem w du***, wrócił do picia...
Ty już to wszystko znasz, kobieto.
Więc do czego cię właściwie tak "emocjonalnie" ciągnie? :roll:

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:35

znac- to jeszcze nie powiem
ja dopiero to poznaje- dzieki wam :lol:
Emocje??
z tego, co u Ciebie czytalam, Ty tez odeszlas od swojego meza/partnera??
Czy caly wezel przecielas na raz, czy potrzebowalas kilku ciec??

Bo jak przecielas raz i po sprawie- to powiedz jak?
bo ja tne i tne i konca nie widze cf2423f

luana - Pon 24 Sty, 2011 00:39

widzisz Tomoe,
cos w tym czlowieku jest, co pokochalam.
co to bylo nie wiem. moze oczy
jedni pisza, ze sie uzaleznili, inni zas cos innego.
ja raczej uzalezniona nie jestem, bo zyje bez niego-fizycznie.
i potrafie zyc.
ale ciagnie mnie do niego, bo wyobrazam sobie jaki bylby wspanialy, gdyby zaczal trzezwiec.
wiem- chore to??

staaw - Pon 24 Sty, 2011 00:45

luana napisał/a:
ja raczej uzalezniona nie jestem, bo zyje bez niego-fizycznie.
i potrafie zyc.
ale ciagnie mnie do niego, bo wyobrazam sobie jaki bylby wspanialy, gdyby zaczal trzezwiec.
wiem- chore to??

Ja też FIZYCZNIE nie byłem uzależniony. Mogłem być trzeźwy parę dni, miesiąc nawet. Tylko po jednej pięćdziesiątce urywał mi się film, a w pokoju było mnóstwo butelek...

Widzisz analogię? Wystarczy że nie będzie pił jakiś czas a Ty mu z powrotem zaufasz bez granic...
Nie wypieraj się, wiem że tak będzie :szok: Póki się za SIEBIE nie weźmiesz

Tomoe - Pon 24 Sty, 2011 01:09

luana napisał/a:

z tego, co u Ciebie czytalam, Ty tez odeszlas od swojego meza/partnera??
Czy caly wezel przecielas na raz, czy potrzebowalas kilku ciec??


Ten mój nie pije od ponad 20 lat...
Więc ja się długo łudziłam, że z niepijącym można się dogadać...
Cięcie przeprowadziłam dopiero na początku listopada.
Wcześniej były rozstania i powroty, rozstania i powroty... Typowa karuzela. Ciągła, nieuzasadniona nadzieja, że on się zmieni... Klasyka gatunku. :bezradny:

luana - Pon 31 Sty, 2011 08:34

witam wszystkich!

wczorasj sie dowiedzialam, ze mialabym mozliwosc zafundowania sobie i dziecia malego "urlopiku" za friko. Jest to cos w rodzaju sanarorium dla matek z dziecmi, refundowane przez kase chorych.
3 tyg. pobytu z pelnym wyzywieniem. Od 8 -17 dzieci maja swoje zajecia z wyszkolonymi pedagogami, a mamusia w tym czasie biega na zabiegi typu masaze, gimnastyke itp. :lol2:
Jestem w "malej eufori", aczkolwiek waham sie, bo:
musialabym zostawic ojca ((jest chory) samego , jak i pieska, ktorego zafundowalismy sobie w grudniu. Troche na ta mysl serce przestaje mi bic...
Cholera, szkoda by bylo nie skorzystac :evil2"
Jak myslicie wstrzymac sie jeszcze czy dzialac?

chcialam wam jeszcze napisac, ze wczoraj zameldowal sie moj mezus po tak dlugim czasie.
pytal czy mialabym cos przeciw , jakby chcial odwiedzic syna?
dziwne to, bo pisal z polskiej komorki, wiec tu go raczej nie ma, wiec jak chce go odwiedzic?

pozdrawiam
luana

Klara - Pon 31 Sty, 2011 08:42

Cytat:
Cholera, szkoda by bylo nie skorzystac :evil2"

Pewnie, że byłoby szkoda!
Może miałabyś jakąś możliwość, żeby załatwić na czas Twojego wyjazdu jakąś opiekę dla ojca?
Może i piesek mógłby się na tę opiekę załapać?

luana - Pon 31 Sty, 2011 09:10

Klara napisał/a:
Może miałabyś jakąś możliwość, żeby załatwić na czas Twojego wyjazdu jakąś opiekę dla ojca?
Może i piesek mógłby się na tę opiekę załapać?


wlasnie caly czas nad tym mysle. Mam fajnych sasiadow, wiec z obiadami dla ojca nie byloby problemu. Gorzej z psiakiem. Ojciec malo co chodzi, wiec spacery z Bruno (tak azywa sie psiak) nie wchodza w gre.
Poki co, dzwonilam do tz. poradni, ktora doradza w sprawach takich sanatoriow. Poczta dostane prospekty, jak i cala dokumetacje odnosnie tego wszystkiego. Zalatwienie atestow od lekarza itd. zajmie mi ok. miesiaca, pozem zobaczymy.
Ale jestem dobrej mysli, cos pewnie da sie wykabinowac :)

luana - Pon 31 Sty, 2011 09:14

acha, w internecie widzialam oferte 7 klinik. Wybor nalezy do mnie- chyba??
wiekszosc z nich sa w gorach (Schwarzwald), jedna nad baltykiem i jedna niedaleko morza polnocnego. :lol2:

luana - Nie 06 Lut, 2011 23:33

witam wszystkich
i po weekendzie, zaczyna sie nowy tydzien, a wraz z nim rozpocznie sie 5 miesiac od mojego odejscia. Tak sobie ostatnio pomyslalam, ze chyba dokladnie w ta rocznice zrobie sobie taki maly bilansik ostatnich tych 5 miesiecy zycia w separacji. Moze tym sprawdze co osiagnelam, jak sie z tym czuje i zarazem odpowiem sobie samej, czy w dobrym kierunku zmierzam. Jednym slowem mowiac, wyprawie sobie taka mala kartkowke :lol2:

A dzis zadzwonil moj jasnie slynny mezus :shock:
Nie wiedziec czemu, rozmowe prowadzilam z nim spokojnie na luzie (normalnie, to pekaja mi szwy babskiej nerwicy, tyle zalu w ciagu tej separacji sie nazbieralo...)
Dzwoni trzezwiutki, a ja slysze nieco w jego glosie mala nutke zdenerwowania :lol:
pyta nerwowo, czy moglby jutro sie zobaczyc z synem, poczym dodaje, ze i ja moglabym z nim przyjechac.Odpowiedzialam, ze ustalimy wszystko jutro, niech poprostu zadzwoni.
Jeszcze tego samego dnia wpadl jego kolega z mala paczuszka dla nas (polskie wedlinki :lol2: )

A teraz jest godzina 23,30 i mnie nachodzi zdenerwowanie. :evil:
Cholera, co mam zrobic :szok:
Mamy spotkac sie w trojke, rozgrzebac stare rany, poczym odchorowac znowu swoje??
Czy poprostu zawiezc synka, zostawic go na jakis czas, a potem odebrac?

pterodaktyll - Nie 06 Lut, 2011 23:39

luana napisał/a:
spotkac sie w trojke, rozgrzebac stare rany

Uchowaj Cię Boże. Potrzebne Ci to do czegoś?
luana napisał/a:
zawiezc synka, zostawic go na jakis czas, a potem odebrac?

Proste..............

luana - Nie 06 Lut, 2011 23:57

a jezeli bedzie chcial porozmawiac na temat dalszych nasszych wspolnych, oczywiscie osobnych relacjach.
Ptero, musisz wiedziec, ze odkad sie rozstalismy, nie przeprowadzilismy zadnej rozmowy np. alimety, ktore mi juz od stycznia zalega. Jutro rano skladam wniosek w urzedzie alimetacyjnym, koze powinnam go o tym poinformowac?
pozatym, musze podac adres ojca dziecka. Ja tak naprawde nie wiem, jakie sa jego plany. Niemcy/Polska??
Z jednej strony, taka koncowa rozmowa byla by dla mnie "praktyczna". Jako ojciec mojego dziecka chcialabym wiedziec jakie ma plany, jak chce sie ustosunkowac w sprawach alimetacyjnych, odwiedzinach syna.
Jeddnak przyznam, ze najbardziej interesuje , ba padam na kolana z ciekawosci :shock:
czy jego chlanie go meczy, czyy jednak z chlaniem nadal mu "szczesliwie do twarzy".
Ale jednak najwazniejsze jest dla mnie nie popelnic bledu!! ( nie w sensie powrotu)
Nie chce popelnic bledu swoim zachowaniem :oops:
Chce sie tak zachowac, by pijak wreszcie poczul cos, czego jeszcze u mnie nie czul :lol2:

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 00:04

No tak...w tym kontekscie, to nabiera to innego wyrazu ale czy akurat w obecności dziecka? Tu bym się zastanowił. Myślę, że w takiej sytuacji powinnaś z nim porozmawiać ale sam na sam. Informować go właściwie nie musisz, chyba jest świadom tego, że nie płaci i jakie to może mieć konsekwencje. To Twoje zdanie podoba mi się najbardziej
luana napisał/a:
Chce sie tak zachowac, by pijak wreszcie poczul cos, czego jeszcze u mnie nie czul

ale.............
luana napisał/a:
przyznam, ze najbardziej interesuje , ba padam na kolana z ciekawosci :shock:
czy jego chlanie go meczy, czyy jednak z chlaniem nadal mu "szczesliwie do twarzy

Ach ta kobieca ciekawość. Jego życie, jego wybory, chyba, że chcesz mieć jakąś satysfakcję............

luana - Pon 07 Lut, 2011 00:27

Cytat:
Ach ta kobieca ciekawość. Jego życie, jego wybory, chyba, że chcesz mieć jakąś satysfakcję............
_________________


nie o satysfakcje nie chodzi, zadna zemsta, czy cos w tym babskim stylu. Jedynie dla wlasnej informacji. Nie wiem poco mi to potrzebne. ??
a moze jednak wiem..

od jakiegos czasu zauwazylam, ze jego alkoholizm przestal mnie okuczliwie bolec :shock:
obecnie boli mnie cos innego.
Wczesniej wiedzoialam , ze ,mam w domu pijaka, ale zawsze wierzylam, ze posiada wbrew pozorom jakies czlowieczenstwo. W styczniu obchodzilam urodziny, od niego nie przyszedl nawet jeden krotki sms. Powoli nie wiem juz , czy to alkoholiz czy jednak to "czlowieczenstwo". Moja corka pyta , bynajmniej raz w tygodniu o niego mowiac, ze sie o niego martwi. Trudno bylo, nawet jemu pijakowi nie zauwazyc jej radosci na jego widok. On w ciagu tych 5 miesiecy nie spytal ani razu.
Mam wrazenie, ze nie ludzko wykorzystal w jakis sposob jej dziecieca milosc.
I chyba w jego obecnym zachowaniu szukam odpowiedzi na te wszystkie mysli..
i tu chyba ta ciekawosc

luana - Pon 07 Lut, 2011 00:34

pterodaktyll napisał/a:
To Twoje zdanie podoba mi się najbardziej
luana napisał/a:
Chce sie tak zachowac, by pijak wreszcie poczul cos, czego jeszcze u mnie nie czul


ale dalej nie wiem, co zrobic, zeby on poczul :skromny:
moja ciekawosc moze poczekac, wierze, ze zostanie teraz czy pozniej i tak zaspokojona :mgreen:

anakonda - Pon 07 Lut, 2011 01:05

luana napisał/a:
On w ciagu tych 5 miesiecy nie spytal ani razu.


Wiec nie jest zle (oczywiscie zartuje) matka mego syna od roku zero zainteresowania losem dziecka

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:06

i zrobilam wszystko zle!!
dzisiaj moj maz zadzwonil, ze przyjedzie odwiedzic syna. Umowilismy sie placu zabaw, niedaleko mojego domu. Mialam zamiar nie brac udzialu w spotkaniu. W momecie, gdy malucha mu "przekazywalam", nagle podbiegla moja corka (mimo, ze probowalam zadbac o to, aby ona go nie spotkala, bo potem bardzo to przezywa). no coz nie wyszlo. Tak wiec, nie robiac juz scen poszlismy wszyscy razem na ten plac zabaw. Spedzilismy w milöczeniu ok. godz. on zaja sie dziecmi, a ja cala ta godzine przechustalam na chustawce.Pierwsze pare slow zamienilismy w drodze powrotnej. Mowil, ze ma zamiar zrobic jakis kurs spawacza, bo w tym zawodzie ma zagwarontowana prace w Angli.W Niemczech nie widzi zadnych perspektyw (brak prawojazdy itd.) Pod domem nie wytrzymalam juz i sie spytalam czy myslal o terapi. Pytaniem nie byl zaskoczony. Tesciowa wraz z cala reszta probuje go namowic na terapie zamknieta (3 miesiace) , ale on nie wie, bo co potem z nim bedzie. Po terapi dalej nie bedzie mial pracy, dlugi alimetacyjne sie powoli gromadza, ze czeka go sprawa o jezde po pijaku. A ja durna , zamiast przemilczec temat, dac spokoj temu wszystkiemu, obrucic sie na piecie i isc, rzucam mila grozbe o rozwodzie, pytajac czy on tego chce. Trzymam najmlodszego synka na rekach, ten krzyczac wyrywa sie do taty, obok stoja jeszcze moje dzieci, namawiajac meza, aby wszedl na kawe i zostal z nami na zawsze. Moja 6 letnia corka krzyczy do mnie, ze to wszystko moja wina , krzyczy, abym przeprosila meza. Ja sama stoje i milcze, oczy pelne lez. Musialam robic blagajacce o powrot wrazenie...
Mysle, ze bardziej tego spotkania spaprac nie moglam. Zaserwowalam mu jedynie na pieknej zlotej tacy, milosne potwierdzenie kochajacej, czekajacej zonki , ktora na dodatek posluzyla sie dziecmi.
W domu moja corka sie az rozplakala. Nalmlodszego syna uspakajalam prawie godzine. Ale u niego trzeba jeszcze dodac, ze powodem jego placzu moglo byc lekkie przeziebienie.

Ogolnie mowiac jestem rozladowana na maxa. Rozwalilam sobie jedynie serducho!!!!!Jest mi zle, chce mi sie wyc, czuje sie niekochana, niedoceniona, samotna...
Niewiem , co jemu chodzi teraz po jego glowie. Czy ogarniua go smutek?
Czy kolejny powod do...
Pewnie jemu nic nie chodzi po glowie, tylko sie juz w niej KRECI
pozdrawiam
luana :beczy:

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:12

luana napisał/a:
Mysle, ze bardziej tego spotkania spaprac nie moglam.

No rzeczywiście...........gorzej nie mogłaś tego rozegrać :bezradny:
luana napisał/a:
jemu nic nie chodzi po glowie, tylko sie juz w niej KRECI

:bezradny:

Tomoe - Pon 07 Lut, 2011 23:14

No to masz za sobą ważne doświadczenie.
Teraz już wiesz, żeby "zasadniczych rozmów" z alkoholikiem nie przeprowadzać przy dzieciach.

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:16

ale wierz mi plany byly inne i nawet prawie je wykonalam. Przy przekazywaniu synka, pytal, czy mam ochote isc z nimi, odparlam NIE. Ja juz szlam w kierunku domu, on w kierunku placu zab, gdy nagle moja cora zjawila sie na chuaj nodze. Wiec co mialam zrobic??
luana - Pon 07 Lut, 2011 23:18

a i wychodzac z domu nakazalam jej, aby na mnie w nim czekala
pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:19

luana napisał/a:
Wiec co mialam zrobic??

luana napisał/a:
Spedzilismy w milöczeniu ok. godz.

luana napisał/a:
nie wytrzymalam juz i sie spytalam czy myslal o terapi.

Wiesz już gdzie popełniłaś błąd?

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:20

Tomoe, my rozmawialismy bez ich udzialu. Najmlodszego trzymalam na rekach (ma rok), cora jezdzila na chulajnodze, wiec tresci nie slyszala
luana - Pon 07 Lut, 2011 23:22

pterodaktyll napisał/a:
Wiesz już gdzie popełniłaś błąd?


mysle, ze tak zainteresowalam sie nim?? okazujac to w pelnym fformacie, dajac rownoczesnie wskazowke, co ma do roboty, aby znow sie u mnie zagniezdzic??
czy tak????

Tomoe - Pon 07 Lut, 2011 23:23

Bez udziału dzieci - to znaczy sam na sam. We dwoje. Nie "przy okazji" jego spotkania z dziećmi. Tylko na oddzielnym wyznaczonym sobie dwuosobowym spotkaniu.
I jesli już chcesz do takiej rozmowy przystępować, to lepiej żebyś była do niej przygotowana.
Bo wybacz, Luano, ale ja mam wrażenie, że ty o niczym innym nie marzysz, tylko o tym, że on pójdzie na terapię, przestanie pić i do was wróci.

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:25

Tomoe, sama jestem sszokowana moja reakcja na jego widok. Myslalam, ze zaszlam dalej przez te 5 mies. separacji. Myslalam tak, bo nie widywalismy sie prawie wogole. A dzis, on trzezwy, smutny, nadal jeszcze przystojny
cholera....

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:26

Mniej więcej. Trzeba było cicho siedzieć do końca i poczekać aż się pierwszy odezwie. Jak znam schematy działania czynnego alko, to taka sytuacja wytrąciłaby go z równowagi i miałabyś to co planowałaś. A tak?... du** blada i jeszcze ta trauma dzieci przy okazji :bezradny:
Tomoe - Pon 07 Lut, 2011 23:26

No to leć za nim, łap go za rękaw i błagaj żeby wrócił...
luana - Pon 07 Lut, 2011 23:28

pozatym, on unika rozmowy sam na sam! Normalni ludzie, rozstajac sie uzgadniaja pewne kwestie itd.
ja mam wrazenie, ze on jest jakis inny...

Tomoe - Pon 07 Lut, 2011 23:31

Tak, masz rację. Czynni alkoholicy są trochę inni niż normalni ludzie. Dzisiaj to odkryłaś? :roll:
pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:32

luana napisał/a:
Normalni ludzie, rozstajac sie uzgadniaja pewne kwestie itd.

to nie dotyczy czynnych alko
luana napisał/a:
mam wrazenie, ze on jest jakis inny.

No pewnie, sam lawirowałem w swoim czasie jak cholera. Zrozum dziewczyno, że alkoholik nie podejmie ŻADNEJ decyzji (poza nachlaniem się oczywiście)
luana napisał/a:
, on unika rozmowy sam na sam!

Jakbym samego siebie widział.........

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:33

wiem, ze du** blada, jak nie bledsza!!!!!!!!!!!!!!!!!
ale szczerze, jak wychodzilam z najmlodszym, mowilam corce, ze ide tylko do jednej pani, ze zarazu wracam, ona ma czekac. nie wiem dlaczego, ona 3 min. pozniej przyleciala na chulajn.. bylo mi glupio, ze ja oklamalam . i chcialam utajic spotkania z jej 'Stefanem(tak go nazywa). Nie chcialam juz kontynuowac tej sprawy, bo ona byla bardzo zaskoczoa jego widokiem

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:35

dlaczego nie moge pozbyc sie uczucia, ze on wie o swoim nalogu. Jedynie czego nie wie, to to, czym jest nalog
luana - Pon 07 Lut, 2011 23:37

Tomoe napisał/a:
Dzisiaj to odkryłaś?


tak, dzieki Tobie. ja myslalam, ze alkoholicy maja swiadomosc czym jest malzenstwo, czym ojcostwo i co sie z tym wiaze przy rozstaniu

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:41

luana napisał/a:
laczego nie moge pozbyc sie uczucia, ze on wie o swoim nalogu

No i co z tego że wie. Ja też wiedziałem i co? Długo, długo nic...........
Luana!!!! Dopóki nie zrozumiesz, że jesteś odpowiedzialna za swoje życie i dzieci, to będziesz się tak miotać do uśmiechniętej śmierci.
Dlaczego Wy wszystkie "na siłę" chcecie uzależniać swoje życie od kogoś innego i do tego kompletnie nieodpowiedzialnego?

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:42

acha, co chce sprostowac!!
moje lzy w oczach nie byly moja prozba jego o powrot.
to byly lzy bolu, widzac reakcje dzieci,ich prozby, placz malego syna, ktory nie widzac ojca tylko sporadycznie tak sie do niego rwal.
boje sie jedynie, ze on te lzy odebral inaczej
To byly lzy bolu, nie lzy prozby o powrot

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:42

luana napisał/a:
ja myslalam, ze alkoholicy maja swiadomosc czym jest malzenstwo, czym ojcostwo i co sie z tym wiaze przy rozstaniu

O święta naiwności............. :bezradny:

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:49

pterodaktyll napisał/a:
Dlaczego Wy wszystkie "na siłę" chcecie uzależniać swoje życie od kogoś innego i do tego kompletnie nieodpowiedzialnego?


ja myslalam, ze emocjonalnie jestem o krok dalej.
proste- jak nie widzis kogos jakis czas, przestajesz intensywnie o nim myslec, oddalsz sie. ulozylam sobie plan i gdyby nie cora wykonalam bym go. potem ta "wspolna"godz. potem te pierwsze kilka slow,w ktorych pada haslo- ja wyjezdzam- na co ja reaguje nieswiadomie strachem stracenia, poczym padaja impulsywnie slowa, jakie padly na temat jego terapi. Ja przestalam sie kontrolowac
a potem ta sytuacja z dziecmi...

luana - Pon 07 Lut, 2011 23:53

Cytat:
O święta naiwności.............
_________________


nie moge wyrazic, jak mi jest zle.
chec pokazania mu , czego jeszcze u mnie nie widzial oparta byla jednak pycha, zemsta?
pragnienie zwrocenia na siebie uwagi mnie oslepila!
jego triumpf, moja porazka

pterodaktyll - Pon 07 Lut, 2011 23:53

luana napisał/a:
ja reaguje nieswiadomie strachem stracenia,

I tu zdaje się leży główna przyczyna. Podświadomość kieruje naszymi poczynaniami w ok. 70%. Warto o tym pamietać. Nie udało Ci się tym razem, następnym będziesz lepsza od niego. Przegrałaś bitwę ale nie "wojnę" :)

beata - Pon 07 Lut, 2011 23:59

pterodaktyll napisał/a:
Dlaczego Wy wszystkie "na siłę" chcecie uzależniać swoje życie od kogoś innego i do tego kompletnie nieodpowiedzialnego?
To przebywanie z takim człłowiekiem z czasem powoduje uzależnienie od Niego. :bezradny: I strasznie ciężko się z tego wyzwolić.Potrzeba czasu i pracy z psychologiem np.
Ja się już uniezależniłam i cholernie dobrze mi z tym ;)

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:00

Cytat:
Przegrałaś bitwę ale nie "wojnę"
_________________


oby tak sie stalo.
mysle, ze powoli nadszedl cczas, aby poswiecic uwagi troche przeszlosci, dziecinstwo
strach przed samotnoscia wpycha mnie w takie skrajnosci "osamotnienia", czego przykladem byl dzisiejszy dzien.
mam pelna swiadomosc, ze przegralam bitwe- boli jak cholera!!!
i mam swiadomosc, ze jezeli nie zaczne cos z ta przeszloscia robi9c bede przegrywala bitwy, az w koncu przegram wojne

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:02

beata napisał/a:
To przebywanie z takim człłowiekiem z czasem powoduje uzależnienie od Niego.

Nie zrozumiałaś mnie. Nie mówię o współuzależnieniu, tylko o........ a zresztą za długo by to tłumaczyć a późno już..........

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:04

luana napisał/a:
strach przed samotnoscia wpycha mnie w takie skrajnosci "osamotnienia", czego przykladem byl dzisiejszy dzien.

Nie wygłupiaj się, masz dzieci. Naprawdę nie wyobrażasz sobie życia bez jakiegoś partnera?

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:05

beata napisał/a:
To przebywanie z takim człłowiekiem z czasem powoduje uzależnienie od Niego


zawsze w zyciu bylam niezalezna,to ja dyktowalam , manipulowalam, odchodzilam itd.
pierwszy raz w zyciu doswiadczam czegos takiego, pierwszy raz w zyciu jestem psychicznie uzalezniona

i zle mi z tym

beata - Wto 08 Lut, 2011 00:05

pterodaktyll napisał/a:
Nie mówię o współuzależnieniu
Ja też nie. ;)
pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:09

luana napisał/a:
mam swiadomosc, ze jezeli nie zaczne cos z ta przeszloscia robi9c bede przegrywala bitwy, az w koncu przegram wojne

Mogę powiedzieć tylko tyle, że ja to zrobiłem za pomocą "topora". Mówiąc inaczej dopóki zdecydowanie się od tej przeszłości nie odetniesz i nie zorganizujesz sobie zycia w ten sposób aby wykluczyć jakiekolwiek powroty, to będziesz miała ciągle ten sam problem

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:12

pterodaktyll napisał/a:
Nie wygłupiaj się, masz dzieci. Naprawdę nie wyobrażasz sobie życia bez jakiegoś partnera?
_________________


nie w pelnym sensie tego znaczenia. z braku wlasnego dziecinstwa, na punkcie dzieci wariuje. Ale one nie wypelnia mi partnera. one sa jedynie/az powodem do fizycznej separacji (ja dla nich odeszlam, bo psychicznie bylabym w stanie duzo wiecej zniesc w imie milosci :wysmiewacz: ) one sa tym impulsem mojego zycia. niestety psychicznie jeszcze jestem uzaleznoina, dzisiaj sobie to uswiadomilam,

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:15

luana napisał/a:
psychicznie jeszcze jestem uzaleznoina, dzisiaj sobie to uswiadomilam,

No to sporo pracy przed Tobą :pocieszacz:

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:17

Cytat:
Mogę powiedzieć tylko tyle, że ja to zrobiłem za pomocą "topora". Mówiąc inaczej dopóki zdecydowanie się od tej przeszłości nie odetniesz i nie zorganizujesz sobie zycia w ten sposób aby wykluczyć jakiekolwiek powroty, to będziesz miała ciągle ten sam problem
_________________


coraz bardziej jestem tego swiadoma. nie wiem czemu nie potrafie ((psychicznie, fizycznie juz dokonalam narazie bezpowrotnie)
mysle jednak, ze duzym impulsem tego uzaleznienia sa dzieci. To przez nie on znalazl droge do mnie, a teraz przez nie ja mam po czesci problem z psychicznym odejsciem.
Emocjonalnie byly/sa z nim bardzo zwiazane

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:20

luana napisał/a:
To przez nie on znalazl droge do mnie,


w manipulowaniu innymi to niestety jesteśmy mistrzami świata...........
luana napisał/a:
Emocjonalnie byly/sa z nim bardzo zwiazane

To dosyć częste..........dzieci są wdzięcznym obiektem manipulacji, bo o prawdziwych uczuciach to raczej nie ma mowy......

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:34

pterodaktyll napisał/a:
w manipulowaniu innymi to niestety jesteśmy mistrzami świata...


ooo tak,
pterodaktyll napisał/a:
.dzieci są wdzięcznym obiektem manipulacji, bo o prawdziwych uczuciach to raczej nie ma mowy......

mnie wychowano i "cieszono" sie mna w ten sposob. Dzisiaj bardzo cierpie, ze nie pokazano mi czym sa prawdziwe emocje. Aby zaoszczedzic tych emocjom swoim dzioecia jestem gotowa i zniose wszystko. wole umrzec w wsspoluzaleznieniu, niz zafundowac dziecia uczuc, ktore na zewnatrz sa piekne, w srodku zas puste, ze az echo buczy

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 00:43

luana napisał/a:
Aby zaoszczedzic tych emocjom swoim dzioecia jestem gotowa i zniose wszystko. wole umrzec w wsspoluzaleznieniu,

Nie tędy droga, Luano. Cholera nie jestem terapeutą żebym Ci coś konkretnego doradził ale wydaje mi się, że tak jak mnie pomógł cholernie odwyk tak Tobie powinna pomóc fachowa terapia. Dla mnie wynika, że wiesz co chcesz zrobić, ale nie wiesz jak to zrobić a bez fachowej pomocy najprawdopodobniej będziesz wyważać "otwarte drzwi" zamiast przez nie wejść. To taka moja refleksja z dyskusji.........

luana - Wto 08 Lut, 2011 00:48

pterodaktyll napisał/a:
Nie tędy droga, Luano. Cholera nie jestem terapeutą żebym Ci coś konkretnego doradził ale wydaje mi się, że tak jak mnie pomógł cholernie odwyk tak Tobie powinna pomóc fachowa terapia. Dla mnie wynika, że wiesz co chcesz zrobić, ale nie wiesz jak to zrobić a bez fachowej pomocy najprawdopodobniej będziesz wyważać "otwarte drzwi" zamiast przez nie wejść. To taka moja refleksja z dyskusji.........


i cholernie masz racje. ja wiem czego chce, znam nawet medycyne, ale nie wiem jak sie nia posluzyc. Tu ttrafiles sedna!!
musze Ci jeszcze powiedziec, ze ogromna blokada jest tezu czasami trzezwiejacy z przymyusu moj ojciec. Terapia byla by skuteczna, gdybym na nia uczeszczala, niestety nie robie tego. nie mam/i nie stac mnie na nianke dla dziecci- oto szczery powod, dlaczego tego nie robie. mam 33 dzieci, jedno niepelnosprawne, wiec niana za friko nie przyjedzie.

luana - Wto 08 Lut, 2011 01:14

pterodaktyll napisał/a:
Trzeba było cicho siedzieć do końca i poczekać aż się pierwszy odezwie. Jak znam schematy działania czynnego alko, to taka sytuacja wytrąciłaby go z równowagi i miałabyś to co planowałaś. A tak?... du** blada i jeszcze ta trauma dzieci przy okazji


ten cytat utkwil mi w pamieci. Pewnie przespie sie z nim jeszcze kilka nocy. Mysle, ze w mojej aptece jest mnustwo medykametow bez ulotek, i wskazowek zazywania i dozowania.. i oto uzyskalam pierwsza ulotke dla mnie pacjetki na tabletki pt. "jak sie zachowac, gdy on olkoholik sprobuje Cie niewinnie zagadac" :p
papa

Klara - Wto 08 Lut, 2011 08:41

Myślę Luano, że następnym razem mogłabyś spisać sobie na kartce to, co chcesz mu powiedzieć.
Kilka najważniejszych spraw do zakomunikowania - to do czego on jest zobowiązany i czego ma z Twojej strony oczekiwać, jeśli się nie wywiąże.
Bez podejmowania dyskusji i bez dodatkowych tłumaczeń.
To jest cholernie trudne, ale spróbuj :pocieszacz:

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 11:05

luana napisał/a:
mam 33 dzieci,

Chryste Panie!!!! Skąd żeś ich tyle wzięła????? :szok:

luana - Wto 08 Lut, 2011 12:51

Klara napisał/a:
Bez podejmowania dyskusji i bez dodatkowych tłumaczeń.


Klarus, do mnie trzeba pisac albo DUZYMI LITERAMI, albo stawiac duzo !!!!!!!!!!!!!!!!!!!
mam wrazenie, ze zamiast mozgu to ja mam wydmuche 8|
wczoraj widze swoje blady, analizuje je itd. i poco???
chyba po tto, aby popelniac kolejne, gorsze
Dzisiaj rano dzwoni mezus, juz z Polski- twardziel nie odbieram, przysyla smsa
"czy widziisz szanse jak poszedlbym na odwyk, po tym wszystkim co narobilem"
i on dzwoni po raz kolejny i co robi "baba wydmucha"?
odbiera teleffon, jakby dzwonil do niej sam Pan Bog z nieba!!!
i slucham, co mowi juz nieco podpitym glosem.
Slucham jak sie tlumaczy, ze wczorajsza sytuacja rozwalila mu serce, dlatego musial sobie ulzyc, sluchasam jak opowiada mi o wypijajacych rano kieliszkach i natychmiastowych wymiotach, o tym, jak podejrzewa u siebie poczatki padaaczki i o tym, ze juz nie zyje, tylko stapa juz martwy po dnie.
ja nadal slucham i wkrecam sie w te jego brednie, juz placzac , ale nadal nie odkladam sluchawki.

Nie rozumiem, co sie ze mna dzieje, miekna mi nogi. Jeszcze 2 dni temu bylo inaczej, czulam sie silna,nieugieta.
pterodaktyll napisał/a:
Chryste Panie!!!! Skąd żeś ich tyle wzięła?????


ha- choc w jednym dalam rade :D

pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 12:56

luana napisał/a:
tlumaczy, ze wczorajsza sytuacja rozwalila mu serce, dlatego musial sobie ulzyc, sluchasam jak opowiada mi o wypijajacych rano kieliszkach i natychmiastowych wymiotach, o tym, jak podejrzewa u siebie poczatki padaaczki i o tym, ze juz nie zyje, tylko stapa juz martwy po dnie

A nie mówiłem, że w manipulowaniu innymi jesteśmy mistrzami świata 8|

luana - Wto 08 Lut, 2011 13:03

pterodaktyll napisał/a:
A nie mówiłem, że w manipulowaniu innymi jesteśmy mistrzami świata


ja o tym wiem, ale chyba tylko po to, zeby tylko wiedziec, a nie po to by nie dac robic z siebie barana

luana - Wto 08 Lut, 2011 13:05

czy tak wyglada prawdziwe zycie alko, tak jak mi tu naopowiadal mezus, czy uzyl klamstw w swojej manipulacji?
pterodaktyll - Wto 08 Lut, 2011 13:08

Pewnie, że łgał. Może i coś go tam boli ale jego głównym celem jest zrobienie z Ciebie po raz kolejny bałwana. Sam tak kombinowałem swego czasu.
luana - Wto 08 Lut, 2011 13:18

no i oto jestem balwan :wysmiewacz:

Niestety czuje sie bezsilna!
Wczorajszy obraz placzacych dzieci, proszacych delikweta o powrot do domu nie daje mi spokoju. Co gorsze, czuje psychiczny dol!
Czuje, ze sama nie dam rady postawic pierwszych krokow na przod. Potrzebna mi terapia!!
Jeszcze kilka takich akcji i moj iloraz inteligecji cofnie sie do ilteligecji Gampa!

Tomoe - Wto 08 Lut, 2011 13:49

A dlaczego zakładasz, że będzie jeszcze kilka kolejnych takich akcji?
Będą tylko wtedy, jeśli ty na to pozwolisz.

Usiądź spokojnie i zastanów się czego ty chcesz.
Rozważ, jakiego życia chcesz i potrzebujesz - dla siebie i dzieci.
I pomyśl, czy on ci może takie życie zapewnić.

yul-ya - Wto 08 Lut, 2011 15:37

luana napisał/a:
Wczorajszy obraz placzacych dzieci, proszacych delikweta o powrot do domu nie daje mi spokoju. Co gorsze, czuje psychiczny dol!

Teraz dzieci płaczą, bo chcą, żeby wrócił. A jako dorośli mogą mieć do Ciebie żal, że są DDA, bo pozwoliłaś na powrót alkoholika. I tak źle i tak niedobrze. Ale wybór zawsze należy do Ciebie, bo to TY jesteś dorosła :(

luana napisał/a:
zawsze w zyciu bylam niezalezna,to ja dyktowalam , manipulowalam, odchodzilam itd.
pierwszy raz w zyciu doswiadczam czegos takiego, pierwszy raz w zyciu jestem psychicznie uzalezniona

Doskonale to rozumiem, bo mam identycznie. I niestety wiem, że tylko zerowy kontakt wyklucza niebezpieczeństwo manipulacji. Przy każdym kontakcie uruchamiają się we mnie takie myśli i próby działania "przecież tak naprawdę porzuciłam Cię, jedynie po to byś zmienił swoje postępowanie a nie po to by zakończyć tą relację".

luana - Wto 08 Lut, 2011 16:00

Tomoe napisał/a:
Rozważ, jakiego życia chcesz i potrzebujesz - dla siebie i dzieci.


tak, to powinnam zrobic, ale...
moze zabrzmi to dziwnie, ale mysle, ze przydalaby mi sie w tym jednak pompc terapeuty/psychologa. Mam wrazenie, ze spojrzenie moje na zycie jest nie co skrzywione. czasami mysle nawet, ze co jest normalne, dla mnie wydaje sie nie normalne i na odwrot.
wiec, co ja bym chciala dla siebie i dzieci moze mi sie tylko wydawac odpowiednie, a moze byc jednak na odwrot.
yul-ya napisał/a:
Teraz dzieci płaczą, bo chcą, żeby wrócił. A jako dorośli mogą mieć do Ciebie żal, że są DDA, bo pozwoliłaś na powrót alkoholika. I tak źle i tak niedobrze. Ale wybór zawsze należy do Ciebie, bo to TY jesteś dorosła

zal ten odczuwam dzisiaj ja sama w swoim doroslym zyciu
yul-ya napisał/a:
I niestety wiem, że tylko zerowy kontakt wyklucza niebezpieczeństwo manipulacji.

ten 5 miesieczny brak intensywnego kontaktu byl czasem nieznosny, ale jednak dzisiaj doceniam, ze latwiej mi bylo funkcjonowac

pietruszka - Wto 08 Lut, 2011 17:33

luana napisał/a:
moze zabrzmi to dziwnie,

to nie brzmi dziwnie, warto korzystać z pomocy
luana napisał/a:
Mam wrazenie, ze spojrzenie moje na zycie jest nie co skrzywione. czasami mysle nawet, ze co jest normalne, dla mnie wydaje sie nie normalne i na odwrot.

zanim sama w sobie wypracowałam swoją definicję "normalności" to trochę minęło.A dzisiaj wiem, ze to, co kiedyś brałam za normalność, akurat normalne wcale nie było 8|

Pati - Wto 08 Lut, 2011 23:58

Wiesz Luano ja w swoim zyciu bardzo chcialam uchronic dzieci przed takimi jazdami z ojcem alkoholikiem.
Nie bylo mi latwo wrecz przeciwnie.
Jednak udalo sie.
Najwazniejszym sposobem jaki mi pomagal to podejscie do tej sytuacji z empatia(chodzi mi o dzieci oczywiscie).
Za kazdym razem przypominalam sobie jak ja sie strasznie czulam kiedy moi rodzice pili urzadzali awantury a do tego w ogole mnie nie zauwazali.
Wtedy bylo mi bardzo przykro i co za tym idzie bylam bardzo samotnym dzieckiem.
Przytulalam sie do murów szkoly czy kamienicy w ktorej mieszkalam tak bardzo chcialam poczuc ich milosc tak bardzo mi tego brakowalo.
W takich momentach wiedzialam dokladnie,ze napewno niechce zafundowac moim dzieciom tego samego.
Nie chce zeby musialy to ogladac i zeby musialy odczuwac to co ja wtedy bedac mala dziewczynka.
One niczemu nie sa winne wiec trzeba im dac to co najlepsze.
Wiec daje im w miare normalne zycie bez pijacego alkoholika i szczesliwa mame uwolniona od tego haosu,czyli ogolnie bezpieczenstwo.

milutka - Śro 09 Lut, 2011 07:39

pterodaktyll napisał/a:
luana napisał/a:
tlumaczy, ze wczorajsza sytuacja rozwalila mu serce, dlatego musial sobie ulzyc, sluchasam jak opowiada mi o wypijajacych rano kieliszkach i natychmiastowych wymiotach, o tym, jak podejrzewa u siebie poczatki padaaczki i o tym, ze juz nie zyje, tylko stapa juz martwy po dnie

A nie mówiłem, że w manipulowaniu innymi jesteśmy mistrzami świata 8|
luana napisał/a:
czy tak wyglada prawdziwe zycie alko, tak jak mi tu naopowiadal mezus, czy uzyl klamstw w swojej manipulacji?
Zacytowałam Luano te słowa bo przyznam ,że sama się w tej" karuzeli "nadal kręce ale to akurat jest mi dziwne jak większośc współuzależnionych pisze ,że ich mężowie po swoich pijackich wyczynach obiecują poprawę i takie tam manipulacje jak Twój mąz ....U mnie ma się to trochę inaczej i mnie to dziwi ...Mój mąz rzadko -bo nie mogę powiedzieć ,że wcale -ale raczej się nie tłumaczy co zrobił ,nie obiecuje leczenia i nie lubi w ogóle na te tematy rozmawiać ,u niego jest zasada -'było minęło i po co do tego wracać ,życie toczy się dalej " :roll: Nawet gdy poszedł do terapeutki nie rozmawiał ze mną o tym i nic nie obiecywał ,dopiero gdy był pod wpływem alko coś tam na ten temat przemówił :roll:
Nie wiem czy powodem tego jest to ,że ja nauczyłam się z nim na temat jego picia nie dyskutować i nie wdaję się z nim w żadne rozmowy jak jest pod wpływem alko ,co pozwala mi się w tym czasie nie nakręcać ?Jak jest trzeźwy mówię stanowczo co mi się w jego zachowaniu nie podoba ,czasem nerwy puszczają wodze ale on i tak nic nie mów i nie obiecuje ....Jednak przyznam ,że czytając Cię chyba wolę takie jego zachowania niż miałby mi biadolić po pijaku i obiecywać cuda wianki a ja bym się nakręcała :roll: Trzymaj się Luano :pocieszacz: ..proponuję byś zebrała siły i skorzystała z pomocy jaką jest terapia bo na prawdę warto i to pomaga . Wiem jakie to wszystko trudne bo sama mam już czasemi tego wszystkiego dośc i najchętniej bym wszystkich czynnych alkoholików spakowała do jednego worka i wysłała w kosmos ale to tylko marzenia ;) :p ...pozdrawiam .

luana - Śro 09 Lut, 2011 13:04

Pati napisał/a:
Wtedy bylo mi bardzo przykro i co za tym idzie bylam bardzo samotnym dzieckiem.


nie wiem czemu,ja z dziecinstwa pamietam "Basnie Andersena". zawsze wlasnie w takich sytuacja przez Ciebie opisanych, ja uciekalam do tych basni. Nie umialam jeszcze czytac, ale ksiazka byla ilustrowana, wiec sama sobie ukladalam swoj dzieciecy tekst. W ten wlasnie sposob powstawal moj swiat, ktory trwa do dzis -iluzje, marzenia...
Pati napisał/a:
Nie chce zeby musialy to ogladac i zeby musialy odczuwac to co ja wtedy bedac mala dziewczynka.

ja tez tego nie chce, ale jak widac nie zawsze potrafie. Chcac uchronic ich przed lednym , wpedzam je w drugie zlo.

Witaj milutka,
moj maz w czasie abstynecji na temat chlania przewaznie milczal. Gdy ja powracalam do tego tematu czul sie rozdrazniony, zly. Raz w zyciu na trzezwo opisal mi w jednym zdaniu swoje ciagi: 1 dzien chlania- luz, radosc, 2 dzien chlania-pozbywanie sie kaca, 3 dzien -x dnia ciagu -zagluszanie moralniaka, wyrzutow sumienia, ktorych pozbyc sie juz nie da, poczym nastepuje odstawianie alko.
milutka napisał/a:
.proponuję byś zebrała siły i skorzystała z pomocy

sily na to sa, gorzej z dyspozycja i mozliwoscia. chodzi tu o moje dzieci. Wprawdzie mieszka z nami moj ojciec. Smialo moglby sie pod czas mojej nieobecnosci nimi zajac. Niestety nassze relacje z ojcem dalekie sa od zdrowych relacji rodzinnych. Obecnie nie odzywa sie do mnie juz 2 tydz.(Z tego powodu miedzyinnymi zaprzestalam spotkan alanon, jak i terapi, na ktorej bylam 1 raz.) Zdarzaja sie takie sytuacje czasem, wiec na niego nie licze, prosic go mi sie juz nie chce. Ale w polowie lutego mam sie skontaktowac z psychologiem w sprawie terapi. Mam nadzieje, ze bedzie mozliwosc ustalenia spotkan w godz. rannych, kiedy maluchy sa w szkole/przedszkolu. Zlozylam takze podanie o pomoc integracyjna(tak sie nazywa tu w niemczech)dla niepelnosprawnego synka. Musialam przedstawic tam swoje potrzeby. Wpisalam oczywiscie cala prawde. Ale sprawe bedzie rozpaczac specjalna komisja, a odbedzie sie to 16.03. Tak wiec cos sie ruszy.
pozdrawiam

luana - Śro 09 Lut, 2011 13:24

pietruszka napisał/a:
, co kiedyś brałam za normalność, akurat normalne wcale nie było


ja nosze takie wrazenie w sobie od kilku lat. Ale zawsdze wczesniej tlumaczylam sobie, ze jest to wrazenie, wynikajace pod wplywem stresu, codziennego zalatania czy problemow.

Od roku mieszkam w domu , w ktorym mieszkaja dwie rodziny. Od dluzszego juz czasu mam intensywny kontakt z sasiadami, obserwuje ich rodzinne relacje, kontakt z dziecmi juz prawie doroslymi.
Zaczynam poznawac co jest normalnosc i stwierdzam, ze takie relacje mnie z moimi rodzicami nie laczyly i nadal nie lacza. Codzienne zycie, ktorym zyja sasiedzi jest mi zupelnie obce, ale przebywajac z nimi jest cieple, przyjemne, czego nie moge powiedziec o swojej mamie.
i tak sobie mysle, ze skoro mi w dziecinstwie nie pokazano, co jest normalnosc, wiec skad ja mam wiedziec jak pokazac ja swoim dziecia?

pietruszka - Śro 09 Lut, 2011 17:05

:pocieszacz:

Trudno bez zdrowych wzorów prowadzić "normalne życie". Zresztą samo pojęcie normalności jest według mnie mało obiektywne. To co dla mnie jest normalnie nie musi być normalne dla kogoś, kto mieszka za ścianą, inne pojęcie normalności ma Chinka, Amerykanka, czy mieszkanka Kongo.
I też nie łatwo było mi stworzyć własną definicję "normalności", czy po prostu zdrowszego życia, zdrowszych relacji z innymi. Właściwie nadal ją tworzę i staram się wprowadzać w życie. A zaczęło się od kwestionowania przekonań, którymi od lat karmiłam swój mózg, tak jak robiły to moja matka, babki, itd... Bardzo mi w tym pomogła szczególnie terapia grupowa i wszelkie warsztaty grupowe, bo w grupie łatwiej się przyjrzeć, co warto dla siebie zostawić, a co odrzucić, bo jest szkodliwe dla mnie lub dla innych.

I wiesz Luano co jest fajne? że możemy przerwać tę sztafetę pokoleń.
:buziak:

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 20:31

milutka napisał/a:
najchętniej bym wszystkich czynnych alkoholików spakowała do jednego worka i wysłała w kosmos

Mam wrażenie, że potrzebowałabyś czegoś większego żeby się zmieścili 8|

Janioł - Śro 09 Lut, 2011 21:22

mniej miejsca zajeli by Ci nieczynni
luana - Śro 09 Lut, 2011 22:28

milutka napisał/a:
czynnych alkoholików spakowała do jednego worka i wysłała w kosmos ale to tylko marzenia


ee tam, zaraz w kosmos :D
czynny alkoholik to taka meda, ze i chyba tam by se poradzila...
andrzej napisał/a:
mniej miejsca zajeli by Ci nieczynni


a tych nieczynnych prosze zostawic, tych to ja lubie :mgreen:

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 22:34

luana napisał/a:
czynny alkoholik to taka meda, ze i chyba tam by se poradzila...
:tak:
luana napisał/a:
tych nieczynnych prosze zostawic, tych to ja lubie

No to zostajemy :lol2:

luana - Śro 09 Lut, 2011 22:39

cholera, jestem taka zla na siebie. to mi by sie przydal jakis niezly wystrzal , jak najdalej stad
milutka - Śro 09 Lut, 2011 22:44

pterodaktyll napisał/a:
milutka napisał/a:
najchętniej bym wszystkich czynnych alkoholików spakowała do jednego worka i wysłała w kosmos

Mam wrażenie, że potrzebowałabyś czegoś większego żeby się zmieścili 8|
No w sumie to się zastanawiałam czy wszystkich wysyłać :mysli: bo kto nam kobietom będzie życie urozmaicał :p mogło by być nudno
:smieje:
luana napisał/a:
ee tam, zaraz w kosmos :D
czynny alkoholik to taka meda, ze i chyba tam by se poradzila...
hej siostro nie tak ostro ;)
pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 22:50

luana napisał/a:
jak najdalej stad

to znaczy skąd? :mysli:

luana - Śro 09 Lut, 2011 22:51

milutka napisał/a:
bo kto nam kobietom będzie życie urozmaicał mogło by być nudno


tak, to fakt, od 5 lat mam z mezusiem niezle jazdy,kolejka gorska to nic w porownaniu
tak, wiec za te kolorowe urozmaicenie mojej nudy dzisiaj juz podziekuje

luana - Śro 09 Lut, 2011 22:54

pterodaktyll napisał/a:
to znaczy skąd?


no stad, do czegos , czego jeszcze nie znam, a co jest fajne

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 22:58

Cytat:
do czegos , czego jeszcze nie znam, a co jest fajne

Przecież to zależy tylko od Ciebie :bezradny:

milutka - Śro 09 Lut, 2011 23:03

luana napisał/a:
milutka napisał/a:
bo kto nam kobietom będzie życie urozmaicał mogło by być nudno


tak, to fakt, od 5 lat mam z mezusiem niezle jazdy,kolejka gorska to nic w porownaniu
przeżyjesz 14 to pogadamy g45g21 ....
luana - Śro 09 Lut, 2011 23:04

pterodaktyll napisał/a:
Przecież to zależy tylko od Ciebie

wiem, jednak brak dyspozycji mnie czesto jeszcze ograniczaja,brak opanowania czesto gubi, a wygorowane ambicje naiwnie oszukuja

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:05

milutka napisał/a:
przeżyjesz 14 to pogadamy

o kochana, 14-stu to ja raczej bym nie dozyla :wysmiewacz:

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:06

luana napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Przecież to zależy tylko od Ciebie

wiem,

No to czemu nic z tym nie zrobisz? No tak...........ten strach przed podejmowaniem decyzji....................

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:08

luana napisał/a:
milutka napisał/a:
przeżyjesz 14 to pogadamy

o kochana, 14-stu to ja raczej bym nie dozyla

Słabe z Was zawodniczki. Moja przeżyła ponad 20 lat........... 8|

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:09

pterodaktyll napisał/a:
ten strach przed podejmowaniem decyzji

moze strach, ze przyszlosc pkaze sie gorsza??

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:10

pterodaktyll napisał/a:
Słabe z Was zawodniczki. Moja przeżyła ponad 20 lat

twarda sztuka..... :)

milutka - Śro 09 Lut, 2011 23:11

pterodaktyll napisał/a:
Słabe z Was zawodniczki. Moja przeżyła ponad 20 lat........... 8|
nieźle musiałeś nią manipulować g45g21
luana - Śro 09 Lut, 2011 23:11

wytrwala babka!
albo z Ciebie byl kiepski alkoholik?????????????

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:12

luana napisał/a:
moze strach, ze przyszlosc pkaze sie gorsza??

Nie zaryzykujesz-nie wiesz i zostajesz ciągle w tym samym miejscu.......

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:13

milutka napisał/a:
nie żle musiałeś nią manipulować

tak, pewnie byla jak ja , zanim nastapily manipulacje, ja wczesniej sama sie juz wkrecalam :)

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:14

milutka napisał/a:
nieźle musiałeś nią manipulować

Jak nie jak tak........
luana napisał/a:
wytrwala babka!
albo z Ciebie byl kiepski alkoholik

Ja Ci dam kiepskiego alkoholika. Klasycznym przypadkiem byłem :nono:

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:17

pterodaktyll napisał/a:
Nie zaryzykujesz-nie wiesz i zostajesz ciągle w tym samym miejscu.......

ryzyka w zyciu sie nigdy nie balam, raz zyskiwallam, raz tracilam. ryzyko wzbudzalo we mnie uczucie podnoszenia sie adrenaliny, a to mi sie podonalo.
ale dlaczego tym razem jest inaczej...
co sie ze mna stalo??

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:19

luana napisał/a:
co sie ze mna stalo??

Uzależniłaś swoje życie od kogoś innego i pech chciał, że mało odpowiedzialnego

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:23

nie wiem jak moglam do tego dopuscic....
luana - Śro 09 Lut, 2011 23:24

bo to absolutnie nie w moim stylu, nie pasuje absolutnie do mojego charakteru
pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:24

luana napisał/a:
nie wiem jak moglam do tego dopuscic...

Zazwyczaj nie wiecie........

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:28

pterodaktyll napisał/a:
Zazwyczaj nie wiecie........

od kad trafilam w dorosle zycie, zawsze uwazalam na to, aby sie nigdy nie stac zalezna- od niczego. swoje zycie mialam zawsze pod kontrola-zawsze.
a tu nagle masz....
nie wiem kiedy, po co, na co

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:30

luana napisał/a:
tu nagle masz....

Serce nie sługa.........a potem bardzo boli........... :bezradny:

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:32

malo tego, to nie jest ani czlowiec szlachetnie wykrztaucony, ani piekny Apollo, ani tez zaden Superman, a jednak mnie czyms uraczyl....
pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:36

luana napisał/a:
szlachetnie wykrztaucony, ani piekny Apollo, ani tez zaden Superman,

No to co........jakbym samego siebie widział, może poza tym wykształceniem.....

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:40

to moze oboje potraficie puszczac uwodzicielsko oczko, ;) bo co to moze byc?
ta toksyczna moc uzalezniania od siebie

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:42

luana napisał/a:
ta toksyczna moc uzalezniania od siebie

To się nazywa alkoholizm......

luana - Śro 09 Lut, 2011 23:50

pterodaktyll napisał/a:
To się nazywa alkoholizm.....

dla was alkoholizm, dla mnie wspoluzaleznionej chyba chec przezycia przygody, doplywu adrenaliny

ja chyba na poczatku naszej znajomosci wlasnie ten jego alkoholizm odbieralam

pterodaktyll - Śro 09 Lut, 2011 23:58

luana napisał/a:
chyba na poczatku naszej znajomosci wlasnie ten jego alkoholizm odbieralam

Mam wrażenie, że nie Ty jedna.........

Borus - Czw 10 Lut, 2011 06:40

pterodaktyll napisał/a:
Moja przeżyła ponad 20 lat...........
...pierwsza,czy druga? :mysli:
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 10:49

Borus napisał/a:
.pierwsza,czy druga?

Druga.........pierwsza tyle nie wytrzymała ;)

sabatka - Czw 10 Lut, 2011 12:30

Cytat:
malo tego, to nie jest ani czlowiec szlachetnie wykrztaucony, ani piekny Apollo, ani tez zaden Superman, a jednak mnie czyms uraczyl....

mogę się pod tym podpisać obiema rękami. mój tyfus też nie jest super, a jednak w jakiś sposób musi być :(

luana - Czw 10 Lut, 2011 21:38

sabatka napisał/a:
a jednak w jakiś sposób musi być


a jak juz poczuje zagrozenie to w jakis sposob sam probuje sie na siel wepchac....
Bo wlasnie dzwonil do mnie moj tyfus i oznajmil, ze w sobote idzie na pioewszy meeting.Podobno na terapie jest sie ciezko dostac, ale bedzie sie staral jak najszybciej o wolne miejsce :shock:
wiec pogratulowalam decyzji....

Jednak ta nowina nie wywolala u mnie jakies radosci...

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 21:44

luana napisał/a:
dzwonil do mnie moj tyfus i oznajmil, ze w sobote idzie na pioewszy meeting.Podobno na terapie jest sie ciezko dostac, ale bedzie sie staral jak najszybciej o wolne miejsce :shock:

Lepiej zajmij się swoim życiem a nie cudzym i poczekaj na jakieś konkretne efekty......

luana - Czw 10 Lut, 2011 21:48

Cytat:
Lepiej zajmij się swoim życiem a nie cudzym i poczekaj na jakieś konkretne efekty......
_________________


teraz musze ruszyc z miejsca. Wlasnie poczulam najwieksze zagrozenie jak jeszcze nigdy do tad

milutka - Czw 10 Lut, 2011 21:48

pterodaktyll napisał/a:

dzwonil do mnie moj tyfus i oznajmil, ze w sobote idzie na pioewszy meeting.Podobno na terapie jest sie ciezko dostac, ale bedzie sie staral jak najszybciej o wolne miejsce :shock:

Lepiej zajmij się swoim życiem a nie cudzym i poczekaj na jakieś konkretne efekty......
Luano z doświadczenia i z praktyki w tym temacie wiem i przyznam rację mojemu przedmówcy ...od samego początku w Twoich postach dobrze prawi ;) ...Tylko z doświadczenia również wiem ,że my i tak "durne" jesteśmy inie potrafimy tych rad wcielić w życie ...no ale w końcu to chore jesteśmy :roll: :roll:
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 21:52

luana napisał/a:
Wlasnie poczulam najwieksze zagrozenie jak jeszcze nigdy do tad

boisz się, że Twoja "dobra duszyczka" zmięknie jak wosk?

luana - Czw 10 Lut, 2011 21:53

milutka napisał/a:
.no ale w końcu to chore jesteśmy


co jest ich skuteczna brania na nas.

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 21:54

milutka napisał/a:
od samego początku w Twoich postach dobrze praw

Bóg zapłać dobra kobieto
:lol2:

luana - Czw 10 Lut, 2011 21:55

pterodaktyll napisał/a:
boisz się, że Twoja "dobra duszyczka" zmięknie jak wosk?


owszem, bo nie wiem jak mam reagowac, sie zachowac.
a najbardziej boje sie kolejnej przegranej bitwy, ktora moze sie okazac koncem wojny :szok:

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 21:56

milutka napisał/a:
w końcu to chore jesteśmy

Współuzależnienie, tak jak alkoholizm się leczy. Trzeba tylko chcieć, samo nic nie przyjdzie :p

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 21:57

luana napisał/a:
nie wiem jak mam reagowac, sie zachowac.
a najbardziej boje sie kolejnej przegranej bitwy

Jak tak myślisz, to właściwie już ją przegrałaś..................

luana - Czw 10 Lut, 2011 21:57

ponadto slysze za czesto z jego ust "moj syn", co bardziej oznacza dla mojego syna, a nie dla siebie
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:02

luana napisał/a:
slysze za czesto z jego ust "moj syn"

manipulant........... :uoee:

milutka - Czw 10 Lut, 2011 22:02

luana napisał/a:
co jest ich skuteczna brania na nas.
To nie do końca jest tak ....ja też tak myślałam ...ale dziś wiem ,że tak im się tylko wydaje ...Luano manipulują na tyle na ile im na to pozwolimy ...Przy odpowiednim leczeniu i dobrej terapii -czyli sięgnięcia po pomoc dla nas samych możemy sobie z tą bronią poradzić ...jednak choroba ma niestety" nawroty "ale za każdym razem mniej boli i szybciej się mobilizujemy by dalej zawalczyć o swoje ;) To również piszę z doświadczenia ;)
pterodaktyll napisał/a:
Bóg zapłać dobra kobieto
:lol2:
Na Boga to ty długów nie zwalaj :smieje: Gdzie buziak za to :tupie:
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:02

jedynie moge mu chyba zyczyc, ze zawlecze tam swe cialo, a tam mu pomoga powoli wywlekac coraz to zdrowaszy umysl
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:03

milutka napisał/a:
Gdzie buziak za to


oo, a tego chce byc swiadkiem :)

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:04

milutka napisał/a:
Gdzie buziak za to
:buziak: :buzki:
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:05

luana napisał/a:
milutka napisał/a:
Gdzie buziak za to


oo, a tego chce byc swiadkiem

A może się przyłączysz? :skromny:

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:06

luana napisał/a:
jedynie moge mu chyba zyczyc, ze zawlecze tam swe cialo, a tam mu pomoga powoli wywlekac coraz to zdrowaszy umysl

Byle z daleka.............

milutka - Czw 10 Lut, 2011 22:08

pterodaktyll napisał/a:

milutka napisał/a:
Gdzie buziak za to
:buziak: :buzki:
No tak to się ma rozumieć :skromny: ...tak się trzeba kurcze o wszystko prosić tych chłopów :szok: :uoee:
luana napisał/a:

milutka napisał/a:
Gdzie buziak za to


oo, a tego chce byc swiadkiem :)
Luano świadków to nam nie potrzeba :nono: ...ja mam męża :) -jeszcze g45g21
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:09

coz, poge tylko powiedziec, ze musze niezwlocznie cos zoorganizowac, aby moc jak najszybciej udac sie na terapie. W innym wypadku moze byc mi ciezko
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:11

luana napisał/a:
jak najszybciej udac sie na terapie
:tak:
luana napisał/a:
W innym wypadku moze byc mi ciezko

W innym wypadku BĘDZIE Ci ciężko

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:12

Cytat:
Luano świadków to nam nie potrzeba ...ja mam męża -jeszcze
_________________


maz, nie maz, deklaracje o buziaka wydalas :skromny:
wiec nie ma to tamto

milutka - Czw 10 Lut, 2011 22:16

pterodaktyll napisał/a:
luana napisał/a:
jak najszybciej udac sie na terapie
:tak:
luana napisał/a:
W innym wypadku moze byc mi ciezko

W innym wypadku BĘDZIE Ci ciężko
Pewnie nie powinnam Ci tego pisać by Cię nie zniechęcać ale niestety taka jest prawda ,że mimo terapii również jest czasami ciężko ..ale WARTO :pocieszacz: :)
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:17

Cytat:
W innym wypadku BĘDZIE Ci ciężko
_________________

innego wypadku nie bedzie!!
Jutro gadam z sasiadka, czy do czasu rozupatrzenia mojej sprawy o pomoc rodzinna(wspominalam wczesniej) nie pomoze przy dzieciach. Jest to obecnie moj najwiekszy problem. Terapie odbywaja sie 2 w miesiacu w czwartek, w godz. popoludniowych.

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:19

luana napisał/a:
nnego wypadku nie bedzie!!
:tak: :okok:
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:19

Na terapie bym juz dawno uczeszczala, dgyby nie problem z dziecmi. Mimo tego wam powiem, ze tylko 2 razy w miesiacu po 2 h wydaje mi sie byc troche malo???
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:22

luana napisał/a:
tylko 2 razy w miesiacu po 2 h wydaje mi sie byc troche malo???

Lepsze to niż nic a poza tym i tak będziesz musiała sama nad sobą pracować tyle tylko, że pod opieką terapeuty

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:22

a teraz tak z ciekawosci....

jak czuje sie alkoholik na pierwszym meetingu??
ja swoje pierwsze spotkanie pamietam, byly mi troche dziwnie, nie wiem czemu?

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:23

swoje pierwsze na alanon oczywiscie :)
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:24

pterodaktyll napisał/a:

Lepsze to niż nic a poza tym i tak będziesz musiała sama nad sobą pracować


zawsze jest jeszcze dekadencja ;)

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:24

luana napisał/a:
ak czuje sie alkoholik na pierwszym meetingu??

jak idiota i pyta się sam siebie, co ja tutaj robię..............

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:26

pterodaktyll napisał/a:
jak idiota i pyta się sam siebie, co ja tutaj robię....

to po co idzie na drugie?

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:27

luana napisał/a:
zawsze jest jeszcze dekadencja

To tylko wspomaganie.........W przeciwieństwie do innych chorób, gdzie pacjent jest leczony przez lekarzy, terapia polega głównie na tym, że pacjent LECZY SIĘ SAM przy pomocy terapeutów (żeby zaś otwartych drzwi niepotrzebnie nie wyważał)

milutka - Czw 10 Lut, 2011 22:29

pterodaktyll napisał/a:

luana napisał/a:
ak czuje sie alkoholik na pierwszym meetingu??

jak idiota i pyta się sam siebie, co ja tutaj robię..............
Ptero wybacz .... g45g21 ...pomyślałam o tym samym choć nie mam bladego pojęcia jak się może czuć ....
Luano gdzieś w którymś z watków były posty na ten temat ,również sa posty na temat jak się czuły współuzależnione na pierwszej terapi jak również na mitingach ...poczytaj troszkę wątek WSPÓŁUZALEŻNIENIE ;)

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:30

pterodaktyll napisał/a:
To tylko wspomaganie.

dla mnie jednak cenne
pterodaktyll napisał/a:
(żeby zaś otwartych drzwi niepotrzebnie nie wyważał)


tak, a to cholera mie sie w zyciu czesto zdarza 8|

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:31

luana napisał/a:
o po co idzie na drugie?

Bo mu terapeuta wkłada w głowę, że to najlepsza metoda z ciekawości i strachu, że może jednak sam nie dać rady. Zanim zadasz kolejne pytania, to powiem Ci, że ja rękami i nogami broniłem się przed mityngami, dopóki sam nie zrozumiałem, że to rzeczywiście jest (przynajmniej dla mnie) najlepsza forma wspomagania trzeźwości. Coś takiego jak tabletki na przewlekłe schorzenia, które trzeba łykać codziennie. Mityng jest taką "tabletką" dla trzeźwiejących

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:32

luana napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
(żeby zaś otwartych drzwi niepotrzebnie nie wyważał)


tak, a to cholera mie sie w zyciu czesto zdarza

Ja to robiłem przez dłuuuugi czas..............

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:36

milutka napisał/a:
poczytaj troszkę wątek WSPÓŁUZALEŻNIENIE

czytam codziennie, lecz czesto moze nie dokladnie 8|
ja na pierwszym spotkaniu alanon wcale nie czulam sie jak idiota, ale tez dobry komfort mi nie dopisywal. Ale najwiekszym problemem dla mnie bylo i jest jednak rozniaca nas metalnosc. niby jestesmy sasiadami, ale jednak sie roznimy,nawet jezeli laczy nas jeden i ten sam problem ....

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:39

pterodaktyll napisał/a:
Bo mu terapeuta wkłada w głowę, że to najlepsza metoda

a wiec jednak najpierw dotarlo cialo, a potem docieralo do umyslu?

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:42

luana napisał/a:
jednak najpierw dotarlo cialo, a potem docieralo do umyslu?

To nie do końca tak ..................

luana - Czw 10 Lut, 2011 22:43

Cytat:
To nie do końca tak ..................
_________________


a jak? :)

milutka - Czw 10 Lut, 2011 22:45

luana napisał/a:
ja na pierwszym spotkaniu alanon wcale nie czulam sie jak idiota, ale tez dobry komfort mi nie dopisywal.
Skarbie to z mojej strony był troszkę żart :oops: mam nadzieję ,że Cię nie uraziłam .Ja nigdy nie byłam na mitingu i nie jestem przyznam do tej formy pomocy przekonana ale nie mówię ,że tak zawsze będzie .Jednak pamiętam swoje pierwsze spotkanie z terapeutką ,tego jak sie bałam i co czułam nikt mi nie odbierze ...ale po pierwszym spotkaniu bardzo chętnie myślałam o drugim ...Pani Renata potrafiła w ciągu jednej godziny tak mnie do siebie przekonać ,że nie miałam oporów by iść tam kolejny raz ...ale wiedziałam również ,że robię to przede wszystkim dla siebie .
luana - Czw 10 Lut, 2011 22:52

milutka napisał/a:
mam nadzieję ,że Cię nie uraziłam

absolutnie NIE, skad Ci to pszyszlo do glowy?? :szok:
Ja niestety na terapi bylam tylko raz, nie przeprowadzajac wczesniej rozumowy wstepnej z terapeutka w 4 oczy. I tego chyba mi zabraklo, bo w grupie czulam sie troche jakby wyobcowana. niektore uczestniczki mialy niezly staz.
Natomiast nie poszlam na kolejne spotkania dlatego, ze byl to jakis problem dla mnie, tyxlko, ze nie mialam stalej opieki dla maluchow.
A teraz nie ma zmiluj :skromny:

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 22:54

luana napisał/a:
Cytat:
To nie do końca tak ..................
_________________


a jak?

Żeby sie ciało zawlokło, to najpierw delikwent musi zrozumieć że coś z nim jest nie tak skoro sobie (i innym) obiecuje, że nie będzie już pił i......znowu kończy się tak samo. A jak dostanie porządnego "kopa", (mówi się na to, że musi osiągnąć swoje dno) zaczyna na gwałtu rety ratować to, co się jeszcze da uratować (w jego mniemaniu oczywiście) i leci na ten odwyk. Oczywiście to bardzo uproszczony schemat

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:00

pterodaktyll napisał/a:
rety ratować to, co się jeszcze da uratować


i tu mysle, ze w jego myslach kreci go jego / nasz syn. Bo dzis padlo pytanie czy maluch jeszcze dlugo plakal, po jego wyjsciu. Odpowiedzialam jedynie, ze napewno nie bylo to dla niego pozytywne przezycie, na co on odparl- WLASNIE i oznajmil o meetingu i terapi.
Nie wiem czy odniesie sukces, kierujac sie jedynie miloscia do syna....

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:03

i dlatego ja musze sie nauczyc, by jego sukces czy tez porazka nie wplynely na moje zycie negatywnie. I abym nie popadala w dalsze euforie bac zalamania
pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:05

luana napisał/a:
dzis padlo pytanie czy maluch jeszcze dlugo plakal, po jego wyjsciu. Odpowiedzialam jedynie, ze napewno nie bylo to dla niego pozytywne przezycie, na co on odparl- WLASNIE i oznajmil o meetingu i terapi.
Nie wiem czy odniesie sukces, kierujac sie jedynie miloscia do syna..

Albo gość znakomicie Tobą manipuluje, albo coś zaczyna do niego docierać.
Miłośc do dziecka to może na początek dobra motywacja do trzeźwienia, ale niewystarczająca.
Alkoholik ma trzeźwieć dla siebie..........i tego chcieć

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:07

luana napisał/a:
musze sie nauczyc, by jego sukces czy tez porazka nie wplynely na moje zycie negatywnie. I abym nie popadala w dalsze euforie bac zalamania

A łodcep Ty sie od niego i zajmij się sobą i tylko sobą a nie w kontekście Waszych dalszych ewentualnych kontaktów

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:12

pterodaktyll napisał/a:
Albo gość znakomicie Tobą manipuluje,


mozliwosc taka zawsze istnieje, ale raczej nie uzylby syna do tego.
Latwiej byloby mu uzyc mnie, a osiagnal by i tak to samo.
Cytat:
Alkoholik ma trzeźwieć dla siebie..........i tego chcieć
_________________

to niestety mnie jeszcze niepokoi, moze gdy pozna powage choroby to mu sie wtedy i dla siebie zachce

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:15

luana napisał/a:
raczej nie uzylby syna do tego.

akurat.............
luana napisał/a:
Cytat:
Alkoholik ma trzeźwieć dla siebie..........i tego chcieć
_________________

to niestety mnie jeszcze niepokoi,

I słusznie.........może to być kolejna próba grania na Twoich uczuciach......

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:15

pterodaktyll napisał/a:
A łodcep Ty sie od niego i zajmij się sobą i tylko sobą


i na ta wypowiedz czekalam i wiedzialam, ze wkoncu padnie :wysmiewacz:
pytam o to tylko dlatego, by ewentualnie wylapac jego manipulacje,
no i oczywiscie zaspokoic ciekawosc :)

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:17

luana napisał/a:
na ta wypowiedz czekalam i wiedzialam, ze wkoncu padnie

To proszę mi przyznać punkta pomocowego :lol2:

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:18

pterodaktyll napisał/a:

luana napisał/a:
raczej nie uzylby syna do tego.

akurat............


a widzisz, kto pyta, ten nie bladzi :)
a ja choc raz w zyciu w tym zwiazku nie chce zabladzic!

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:19

pterodaktyll napisał/a:
To proszę mi przyznać punkta pomocowego
_________________

tobie odemnie nalezaloby sie ich juz wiecej.
a teraz prosze mi püowiedziec jak to sie robi?

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:24

luana napisał/a:
teraz prosze mi püowiedziec jak to sie robi?

Kurde .sam nie wiem .to się gdzieś klika.może Wiedźmy spytaj :szok:

pterodaktyll - Czw 10 Lut, 2011 23:25

luana napisał/a:
tobie odemnie nalezaloby sie ich juz wiecej.

Przyjmę każdą ilość :lol2:

luana - Czw 10 Lut, 2011 23:30

Cytat:
Wiedźmy spytaj
_________________

musze spytac, bo nalezy Ci sie! i jeszcze jedna krotka wypowiedz utkwila mi dobrze w pamieci :skromny:
spytam, ale jutro, teraz musze spylac do mojego najmlodszego terrorysty :)

Wlasnie dzisiaj minal dokladnie 5 miesiac separacji...

Tomoe - Pią 11 Lut, 2011 09:24

luana napisał/a:
Mimo tego wam powiem, ze tylko 2 razy w miesiacu po 2 h wydaje mi sie byc troche malo???


Lepsze to niż nic.
Na razie nawet z tego nie korzystasz, a już marudzisz, że mało. :roll:
A jak zaczniesz korzystać i będzie ci mało - to poszukaj sobie dodatkowo grupy Al-Anon.

Tomoe - Pią 11 Lut, 2011 09:27

luana napisał/a:

a ja choc raz w zyciu w tym zwiazku nie chce zabladzic!


To przestań się z nim kontaktować. Przestań się z nim spotykać, przestań z nim rozmawiać przez telefon.
Zostaw chłopa w spokoju i zajmij się wreszcie SOBĄ!!!

Pati - Pią 11 Lut, 2011 22:11

luana napisał/a:
owszem, bo nie wiem jak mam reagowac, sie zachowac.

Jak tylko uda Ci sie zwerbowac kogos do dzieci to pedz jak najszybciej na terapie.
Naprawde warto.
Uczeszczam i polecam.
Tam wlasnie naucza Cie jak reagowac i jak sie zachowac w razie czego zeby nie zmieknac jak wosk. :)

beata - Sob 12 Lut, 2011 19:47

milutka napisał/a:
były posty na ten temat ,również sa posty na temat jak się czuły współuzależnione na pierwszej terapi jak również na mitingach
Ja mogę od razu odpowiedzieć.Myślałam,że spalę się ze wstydu.Oczywiście nie powiedziałam,ze mąż jest alkoholikiem,tylko,że "trochę"pije :roll: i ja mam tego dość.To były jedyne słowa na pierwszym moim mityngu.
beata - Sob 12 Lut, 2011 19:52

luana napisał/a:
A teraz nie ma zmiluj :skromny:
I tak trzymaj. :brawo: :okok:
luana - Nie 13 Lut, 2011 16:55

yuraa napisał/a:
jeśli uważasz że ten post był ci pomocny to tam klikasz

dzieki Yuraa, juz z grubsza poklikalam ;)
Tomoe napisał/a:
Na razie nawet z tego nie korzystasz, a już marudzisz, że mało.

RACJA!
Tomoe napisał/a:
To przestań się z nim kontaktować. Przestań się z nim spotykać, przestań z nim rozmawiać przez telefon.

Ja sie z nim nie kontaktuje, nie dzwonie, nie widuje sie z nim.
Ja jestem w niemczech, on w Polsce - odleglosc 1100 km,dzwoni on, trzezwy, pyta o dziecko, wiec ujmujac w ktotkie zdania mu odpowiadam. Nie spoufalam sie z nim. Natomiast to, co pisze tu na forum to moje mysli, odczucia, pisze je do Was- nie do niego, on o tym nie wie, bo tu nie zaglada i nie czyta. Wczoraj po swoim pierwszym meetingu dzwonil, za drugim razem odebralam- przedstawil sie ktociutko-"mowi Darek-alkoholik", pytal znow o syna- rozmowa nie trwala dluzej niz 3 min.
Wiec co mam robic??- zabronic dzwonienia? z premedytacja nie odbierac tel?
Pati napisał/a:
Jak tylko uda Ci sie zwerbowac kogos do dzieci to pedz jak najszybciej na terapie

powoli nie widze juz wyjscia, jak przelamac lody i porozmawiac z ojcem na temat tych 3 czwartkowych godzin. Jutro skontaktuje sie tez z psycholog, z ktora bylam umowiona na polowe lutego.
beata napisał/a:
Ja mogę od razu odpowiedzieć.Myślałam,że spalę się ze wstydu.Oczywiście nie powiedziałam,ze mąż jest alkoholikiem,tylko,że "trochę"pije i ja mam tego dość.To były jedyne słowa na pierwszym moim mityngu.

Wstyd, to mi moze nie bylo, jednak czulam sie nieco "dziwnie" 8|

luana - Pon 14 Lut, 2011 18:41

Witaj Klarus, widze, ze lubisz porzadek??
a juz sie martwilam, gdzie ten chula-chop, albo hula-hoop, juz sama nie wiem , jak to sie pisze? 8|

Klara - Pon 14 Lut, 2011 18:44

luana napisał/a:
hula-hoop

Tak jest dobrze :tak:

...a porządek musi być :lol:

luana - Pon 14 Lut, 2011 18:53

Klara napisał/a:
Tak jest dobrze

za dlugo juz siedze na obczyznie :(
jakby nie bylo, wieksza czesc swojego zycia

Klara - Pon 14 Lut, 2011 19:36

luana napisał/a:
za dlugo juz siedze na obczyznie :(

Wszystko wskazuje na to, że już tam zostaniesz, prawda?
Przynajmniej znasz dwa języki, a to już jest super.

Wychowywałam się w takiej części Polski w której dzieci w domu mówiły po niemiecku, a poza domem po polsku. To było świetne i moja mama wiele razy obiecywała sobie i mnie, że u nas też tak będzie - bo sama b. dobrze znała ten język w mowie i w piśmie. Niestety, na obietnicach się kończyło... :(

luana - Pon 14 Lut, 2011 21:04

Klara napisał/a:
Wszystko wskazuje na to, że już tam zostaniesz, prawda?

raczej tak, dla dzieci niepelnosprawnych Niemcy oferuja duzo lepsza "palete pomocy", ale za Polska cholernie tesknie :(
tak znajomosc dwuch jezykow mo osobiscie sie zawodowo b. pszydala, aczkolwiek widac, iz ortografia i stylistyka sprawia mi duzo klopotow.
Klara napisał/a:
To było świetne i moja mama wiele razy obiecywała sobie i mnie, że u nas też tak będzie

szkoda, ze obietnicy nie dotrzymala :uoee:
bo jeden jezyk moglabys znac bez wiekszego wysilku.
Ja wychowuje dzieci w dwuch jezykach. I fajnie im to idzie. Nawet moj niepelnosprawny syn, majacy lekki problem z wymowa, jest dwu-jezyczny :lol2:

luana - Pon 14 Lut, 2011 21:08

i tak wlasnie misie przypomnialo, ze w urzedzie, lub przy wypelnianiu jakich kolwiek papierow, gdy pada pytanie jakie posiadam obywatelstwo (a posiadam i to i to :lol2: ), czesto mam dylemat jakie wpisac? 8|
Bo... ani ze mnie 100% Polka, ani 100% niemka,
tak wiec ostatnio stwierdzilam, ze jestem poprostu EUROPEJKA :rotfl:

pterodaktyll - Pon 14 Lut, 2011 21:54

luana napisał/a:
ostatnio stwierdzilam, ze jestem poprostu EUROPEJKA

Ale Ci dobrze.............. ;)

luana - Czw 17 Lut, 2011 22:59

pterodaktyll napisał/a:
Ale Ci dobrze..............


Cos mi sie zdaje, ze dobrze mi gdzies znow od tygodnia.
Nie wiem (a moze jednak wiem) ostatni tydzien zlecial jak z bicza strzelil. Pozalatwialam kupe zaleglych spraw, dotknelam nawet tych, ktore wiecznie odkladalam na pozniej, tych mniej pszyjemnych.
Ale do rzeczy, w koncu glowny temat tego forum to ALKOHOLIZM ;)
A wiec, ze ja nim nie jestem , napisze o mezu, co nim jest....
Od poltora tygodnia mezusia jakby strzelil püiorun. Codziennie smiga na meetingi. W tym tez czasie zafundowal sobie wizyty u psychologa i specjalisty od uzaleznien. W poniedzialek zaczyna terapie. Nie wiem na czym ona polega, ale codziennie sa beda sie odbywaly zajecia od 8 do 16. Na terapie zamknieta sie nie dostal, ale papiwery zlozyl (podobno nie ma wolnych miejsc) Powiedziano mu, ze ta terapia, ktora zaczyna od pn. jest oparta na tym samym , co zamknieta.
Nie weim , czemu on to robi. Czy naprawde zachcialo mu sie trzezwosci?
Czy jedynie znalazl droge powrotu do domu?
I wiem, co mi zaraz napiszecie, "ZOSTAW GO ; ZAJMIJ SIE SOBA"
Ale interesuje mnie wasze zdanie na ten temat.
co o tym myslec?
I jakby nie bylo, on w swoich dzialaniach do "zdrowienia" jednak jest obecnie dalej , niz ja :(
ale on w przeciwienstwie do mnie , zajmuje sie sam soba, a nie jak ja soba, dziecmi, domem, ojcem i psem 8| :)
Jedno, co mnie martwi jest to, ze odkad on zaczal cos ze soba robic, ja poczulam cos w rodzaju powera. Moze, albo napewno swiadczy to o tym, ze wszyscy macie racje. Moje zycie, co gorsze, moj wewnetrzny nastroj jest calkowicie uzalezniony od niego :uoee:
A moze jednak nie. Moze jestem ostatnio w dobrym nastroju przed zblizajaca sie wiosna :wysmiewacz:

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:03

luana napisał/a:
co o tym myslec?

Nie myśleć tylko spokojnie poczekać

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:03

Cholera i jeszcze do tego zauwazylam, ze ja bardzo chaotycznie pisze. Musze zaczac kontrole tekstu zanim go wysle. :>
luana - Czw 17 Lut, 2011 23:04

pterodaktyll napisał/a:
Nie myśleć tylko spokojnie poczekać

ale co Ty myslisz

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:05

luana napisał/a:
on w swoich dzialaniach do "zdrowienia" jednak jest obecnie dalej , niz ja

To nie wyścigi.............

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:06

luana napisał/a:

ale on w przeciwienstwie do mnie , zajmuje sie sam soba, a nie jak ja soba, dziecmi, domem, ojcem i psem 8| :)


I oczywiście NIM. :roll:

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:07

Cytat:
To nie wyścigi.............
______________

nie o to mi chodzilo.
Chcialam tylko podkreslic, ze on poczal juz jakies dzialania, natomiast ja jestem dopiero w trakcie. Jednak u mnie nie jest to taka prosta sprawa, jak u niego. Ja mam pewne zoobowiazania, on nie

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:09

No to zostaw dzieci pod opieką ojca i ruszaj na tę swoją terapię. W końcu ojciec siedzi u ciebie w domu, zajmujesz się nim, więc chyba jest ci coś winien?
luana - Czw 17 Lut, 2011 23:10

Tomoe napisał/a:
I oczywiście NIM

Cholera, i to w Tobie lubie.
Wlasnie, aczkolwiek , jak juz wczesniej pisalam, on tego, co ja tu pisze nie czyta.
I nie wie, jak ja do tego podchodze. Musze pozadawac te pytania, ktore kreca mnie w glowie, bo pekne....

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:11

luana napisał/a:
ale co Ty myslisz

Mnie w pewnym momencie "oświeciło". Nie można wykluczyć, że Twojego też. Trudno mi zgadywać czyjąś motywację ale ja na początku usiłowałem trzeźwieć dla rodziny, potem się porobiło i jak zacząłem trzeźwieć dla samego siebie, to się dopiero "narobiło". Nie chcę Cię straszyć ale terapia potrafi przynieść takie zmiany w człowieku, że właściwie nie masz innego wyjścia jak samej udać się na terapię dla współuzależnionych............

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:12

Tomoe napisał/a:
No to zostaw dzieci pod opieką ojca

mamy taki maly problemik od 3 tyg. obrazil sie na mnie o pewien bzdet.
Obaj jestesmy takie dwa same charakterki....
Ciezko mi sie przemoc

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:15

pterodaktyll napisał/a:
samej udać się na terapię dla współuzależnionych.

na terapie, jak najbardziej sie udam. To juz postanowione.
Kontakt z psychologiem tez juz nawiazany. Ma sie odezwac do mnie w przyszlym tag. odnosnie terminu. Niania dla dzieci tez w trakcie zalatwiania. Ale dopiero jest dyspozycyjna od marca

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:15

No ja rozumiem, że odczuwasz taki wewnętrzny przymus. Obsesyjne kręcenie się dookoła alkoholika to typowy objaw współuzależnienia. I dlatego powinnaś się intensywnie leczyć z tej obsesji.

I wiesz co ci jeszcze powiem? Jeśli ty oczekujesz od kogoś z tego forum odpowiedzi na pytanie, czy ON wytrzeźwieje czy nie wytrzeźwieje - to nikt z nas ci na to pytanie nie odpowie.
Nie jesteśmy przecież jasnowidzami odczytującymi przyszłość z kryształowej kuli.

No, może oprócz Wiedźmy... ;)

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:20

luana napisał/a:
on poczal juz jakies dzialania, natomiast ja jestem dopiero w trakcie.
luana napisał/a:
a terapie, jak najbardziej sie udam. To juz postanowione.
Kontakt z psychologiem tez juz nawiazany. Ma sie odezwac do mnie w przyszlym tag. odnosnie terminu. Niania dla dzieci tez w trakcie zalatwiania. Ale dopiero jest dyspozycyjna od marca

A co on zrobił poza poinformowaniem Ciebie o tym co robi, bądź zrobi? Jesteś pewna, że to wszystko prawda? Masz jakąś możliwość sprawdzić to? Pamiętaj, że w manipulowaniu innymi, jesteśmy mistrzami świata

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:21

Tomoe napisał/a:
Jeśli ty oczekujesz od kogoś z tego forum odpowiedzi na pytanie, czy ON wytrzeźwieje czy nie

tego pytania nie zadalam, bo wiem, ze nikt nie ma z nas takiej mocy jasnowidzenia. Jedyne pytanie, jakie mnie interesuje, to te czy alkoholik nie chcacy zaprzestania chlania, funduje sobie 3 miesieczna, dzienna terapie. Czy jednak istnieja tacy, ktorzy z nudow takie rzeczy robia

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:22

Tomoe napisał/a:

No, może oprócz Wiedźmy

Obawiam się, że ona też nie dałaby rady......... :bezradny:

beata - Czw 17 Lut, 2011 23:23

Luano po co drążysz ten temat.Zajmij się sobą,a Jego zostaw Jemu samemu. :pocieszacz:
Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:25

Alkoholicy rozpoczynają terapię kierując się różną motywacją.
W trakcie terapii, jeśli uczciwie do niej podchodzą, motywacja "zewnętrzna" może się zamienić w motywację "wewnętrzną". I wtedy jest szansa na trwałą trzeźwość.
Po dwóch latach bedziesz już mogła stwierdzić, czy twój mąż osiągnął w miarę trwałą trzeźwość.
Ale nie zmarnuj tych dwóch lat. Pracuj nad swoim współuzależnieniem. Bo to jest twój problem. :buziak:

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:26

pterodaktyll napisał/a:
Masz jakąś możliwość sprawdzić to?

Dzisiaj rozmawialam z tesciowa. Powiedziala mi, ze chodzi chetnie na te spotkania, nie stawia zadnych oporow. Poznal jakiegos Tadzia, ktory go prowadzi i ktorym sie dobrze rozumie. Odnosnie terapi, tesc posiada jekies znajomosci, ktore umozliwily by moze dostanie sie na zamknieta. Ale Tadzio doradzil, ze ta dzienna jest tak samo dobra, jak i ta zamknieta. Tak, wiec wersja jego by sie zgadzala. Tesciowa moze go bronic, ale w tej kwesti juz bardziej swiadoma, niz byla jeszcze pol roku temu.

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:26

luana napisał/a:
czy alkoholik nie chcacy zaprzestania chlania, funduje sobie 3 miesieczna, dzienna terapie.
.
Motywy podjęcia terapii bywają przeróżne......
luana napisał/a:
Czy jednak istnieja tacy, ktorzy z nudow takie rzeczy robia

Z nudów nie ale sam pamiętam jak udawałem przed żoną, że coś robię ze swoim alkoholizmem..

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:30

beata napisał/a:
Luano po co drążysz ten temat.Zajmij się sobą,a Jego zostaw Jemu samemu.


napewno nie zmarnuje tych dwoch lat, bo swoje zycie mimo pewnych potyczek jednak kocham. Ale, nie kocham byc od czego kolwiek (no, moze procz fajek..) a juz napewno od kogo kolwiek uzalezniona. Wczesniej otyym, ze jednak nia jestem nie bylo dla mnie zbyt swiadome. Teraz to zrozumialam i ciagle na nowo doswiadczam. I wierzcie mi NIE PODOBA MI SIE TO!!!!!!

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:31

pterodaktyll napisał/a:
jak udawałem przed żoną, że coś robię ze swoim alkoholizmem..

udawac mozna, ale chyba esperalem w du***, ale czy mozna udawac przez 3 mies. na terapi???

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:32

luana napisał/a:
I wierzcie mi NIE PODOBA MI SIE TO!!!!!!

Wierz mi, że jeżeli Twój mąż wytrzeźwieje, może Ci się to wszystko jeszcze bardziej nie spodobać

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:34

luana napisał/a:
czy mozna udawac przez 3 mies. na terapi???

Obawiam się, że tak. Też z wielkim szumem "chodziłem" przez jakiś czas................

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:34

Nie podoba ci się to, a jednak odczuwasz - i z uporem godnym lepszej sprawy realizujesz - swoje obsesyjne kręcenie się myślami i emocjami dookoła alkoholika oraz swój wewnętrzny przymus kontrolowania i sprawdzania alkoholika. :tak:
Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:36

luana napisał/a:

udawac mozna, ale chyba esperalem w du***, ale czy mozna udawac przez 3 mies. na terapi???


Matko kochana, kobieto, zobacz sama co ty robisz. On jeszcze nie zaczął tej terapii, a ty już drążysz i drążysz...

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:38

pterodaktyll napisał/a:
Wierz mi, że jeżeli Twój mąż wytrzeźwieje, może Ci się to wszystko jeszcze bardziej nie spodobać

nie zaprzeczam, aczkolwiek musze przyznac, ze ciagle jeszcze mysle, ze on to taki nietypowy alkoholik jest. Wbrew wiekszosci innych, on nigdy mnie nie obwinial za swoje chlanie, nie awanturowal sie , nie ublizal. W ramach przeprosin zawsze mowil, kochanie nie krzycz, bo mnie az glowa boli od samej mysli, ze znowu chlalem"
I tak widzisz, naiwnie mysle dalej, ze on trzezwy dalej bedzie jakby inny wbrew innym trzezwiejacym
wiem, glupie to, ale widocznie jestem takim babskim typem pod sloncem, ktory musi poczuc wszystko na wlasnym grzbiecie 8|

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:42

luana napisał/a:
ciagle jeszcze mysle, ze on to taki nietypowy alkoholik jest.

Coś takiego nie istnieje.............
luana napisał/a:
jestem takim babskim typem pod sloncem, ktory musi poczuc wszystko na wlasnym grzbiecie

jak to się mówi, jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą d**ę :bezradny:

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:42

Cytat:
wewnętrzny przymus kontrolowania i sprawdzania alkoholika.
_________________

wewnetrzny, czesciowo nieswiadomy,
ale okazuje to tu na forum, a nie jemu.Jezzeli chodzilo Ci o tel do tesciowej, to dzwonilam w innej , waznej sprawie, a konkretniej w sprawie abonametu, ktory ona za mnie placi. I dodam, ze nie sa to rozmowy pt."gdybanie". Zapytala mnie czy mamy kontakt i czy wiem o jego poczynaniach

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:43

On, o nim, jego, z nim, dla niego, za niego, u niego...

Czy mogłabyś wreszcie przestać obsesyjnie odmieniać zaimek ON???

Nakręcasz się coraz bardziej. Przyhamuj!!!

Jedno ci powiem - jeśli jego trzeźwieniem będą się zajmowały dwie mamusie i tatuś - to ten chłop nie ma szans na to, żeby wytrzeźwieć!!! :evil:

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:43

luana napisał/a:
nie awanturowal sie , nie ublizal. W ramach przeprosin zawsze mowil, kochanie nie krzycz, bo mnie az glowa boli od samej mysli, ze znowu chlalem"

He, he, he. Jakbym siebie widział w niektórych momentach........... g45g21

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:45

luana napisał/a:

ale okazuje to tu na forum


Wszystko jedno gdzie ty to okazujesz!
Fatalne jest to że to w sobie masz i że nie chcesz się tego pozbyć.

beata - Czw 17 Lut, 2011 23:47

Tomoe napisał/a:
to ten chłop nie ma szans na to, żeby wytrzeźwieć!!!
Też tak myślę. :roll:
luana - Czw 17 Lut, 2011 23:50

pterodaktyll napisał/a:
He, he, he. Jakbym siebie widział w niektórych momentach....

jakas inna odmiana gada-alkoholika??? :skromny:

pterodaktyll - Czw 17 Lut, 2011 23:51

luana napisał/a:
jakas inna odmiana gada-alkoholika???

To apropos "nietypowego" alkoholika............

Tomoe - Czw 17 Lut, 2011 23:52

luana napisał/a:
ciagle jeszcze mysle, ze on to taki nietypowy alkoholik jest


Tiaaa... a ty pewnie jesteś taka nietypowa współuzależniona... :wysmiewacz:

luana - Czw 17 Lut, 2011 23:57

Tomoe napisał/a:
Tiaaa... a ty pewnie jesteś taka nietypowa współuzależniona...

jak nie, jak tak
widzisz przeciez, ze mi to trzeba wszystko powoli tlumaczyc, ja laciatej na zakrecie, a i tak malo , co dociera
A wiec dziwne nietypowe ;)

kahape - Pon 21 Lut, 2011 12:28

luana napisał/a:
widzisz przeciez, ze mi to trzeba wszystko powoli tlumaczyc, ja laciatej na zakrecie, a i tak malo , co dociera
nie dociera, bo ty sama nie chcesz....... żeby dotarło.
luana napisał/a:
A wiec dziwne nietypowe
nie dziwne i nietypowe, tylko ....(żeby nie obrazić) bzdurne, dziecinne, udawane, że wszystko jest ok, tylko niech on trochę przestanie pić.
luana napisał/a:
czy mozna udawac przez 3 mies. na terapi???
przez rok!!!! mój mąż chodził na terapię i popijał. Udawał, że się leczy. Ot co.
pozdr

kahape - Pon 21 Lut, 2011 12:40

luana napisał/a:
Dzisiaj juz wiem- przyznaje sie samej sobie-jestem bezradna wobec alkoholizmu meza- nie moge nic zrobic. Zrobic moze jedynie on sam. Dzieki Bogu zrozumialam to wkoncu!
świadomie może i tak.... ale podświadomie jeszcze nie.
Podświadomość - to zupełnie co innego. Rządzi się innymi prawami niż świadomość.
luana napisał/a:
Na chwile obecna odeszlam jedynie fizycznie.
Psychicznie wcciaz zyje jeszcze nadzieja...
to chyba jednak jeszcze aktualne. Nadal masz go "w głowie", jak to mówią na terapii.
pozdr

luana - Pon 21 Lut, 2011 23:09

kahape napisał/a:
nie dziwne i nietypowe, tylko ....(żeby nie obrazić) bzdurne, dziecinne, udawane, że wszystko jest ok, tylko niech on trochę przestanie pić.


nie obrazasz, bo nie ublizasz, krytykujesz jedynie szczerze moje postepowanie. ;)
Jednak tylko troche nie picie juz nie wystarczy. Okres abstynecji (5 mirsiecznej) trenowalismy dokladnie rok temu. Jak na ironie , byl to zdecydowanie najgorszy okres naszego toksycznego zwiazku.

Moze teraz napisze cos , co moze odbic nie co od tematu.
Jakies 7 miesiecy temu zaczelam weszyc po necie- wiadomo, chcialam sie dowiedziec dlaczego moj alko to alko, co moge zrobic, aby alko juz nie byl alko itd...
Natrafilam na wiele stron, z ktorych wyczytalam co to jest wspoluzaleznienie, DDA, a potem natknelam sie na DDD.Wczesniej nigdy tych okreslen nie slyszalam. Do tego dodam, ze zaczelam czytac ksiazki Alice Miller i ostatnio wstrrzasnela mna Toksyczny milosc (dzieki Tomoe)
I powoli nie moge pozbyc sie uczucia, ze wszystkie te syndromy w calosci mam ja. :szok: Bo wszystko co jest nienormalne, dla mnie bylo i chyba jeszcze jest normalne i odwrotnie.
Cale zycie otoczona bylam/jestem ojcem-alkoholikiem-abstynetem, ktory o trzezwosci wie tyle, co ja o prowadzeniu statku kosmicznego, emocjonalnie chora matka, ojczymem, ktory kompletnie zyje pod wodza swojej chorej zony itd. Reszty nie bede wymieniac :p
Wiec za przykladem pewnych danych mi od nich wzorcow, tak do konca nie wiem jak wyglada normalne, funkcjonalne zycie, nie kometujac juz zdrowych relacji zona-maz.
Jednak gdzies we mgle zaczynam dostrzegac, ze moja normalnosc powoli staje sie nienormalna, a to co bylo normalne staje sie nagle nienormalne.
ale aby to do konca zrozumiec, wymaga to jeszcze czasu.

Powoli mam tego swojego wspoluzaleznienia dosc i zastanawiam sie, czy nie zalozyc nowego watku w innym dziale i zajac sie troche swoim mixem( DDA, DDD) 8|
Moze jedno (wspoluzaleznienie) i ten mix (DDA,DDD) w jakis sposob sie ze soba splataja, co ulatwi mi predzej sobie radzic z wspoluzaaleznieniem.
pozdrawiam
luana

pterodaktyll - Pon 21 Lut, 2011 23:14

luana napisał/a:
Cale zycie otoczona bylam/jestem ojcem-alkoholikiem-abstynetem, ktory o trzezwosci wie tyle, co ja o prowadzeniu statku kosmicznego, emocjonalnie chora matka, ojczymem, ktory kompletnie zyje pod wodza swojej chorej zony itd. Reszty nie bede wymieniac :p
Wiec za przykladem pewnych danych mi od nich wzorcow, tak do konca nie wiem jak wyglada normalne, funkcjonalne zycie, nie kometujac juz zdrowych relacji zona-maz.

To zdecydowanie za dużo na jednego człowieka.......... :pocieszacz:

luana - Pon 21 Lut, 2011 23:20

pterodaktyll napisał/a:
To zdecydowanie za dużo na jednego człowieka..


mam tylko nadzieje, ze "wielkim czlowiekiem" okaze sie psycholozka, u ktorej niebawem zaczynam terapie. Biedna kobitka miala zoperowana stope. Wdalo sie jakies zakazenie, ale powoli wraca do zdrowia. Wczoraj z nia rozmawialam, mily glos przy telefonie. Mam nadzieje, ze bedzie tez milo cierpliwa :)

kahape - Wto 22 Lut, 2011 11:45

luana napisał/a:
Cale zycie otoczona bylam/jestem ojcem-alkoholikiem-abstynetem, ktory o trzezwosci wie tyle, co ja o prowadzeniu statku kosmicznego, emocjonalnie chora matka, ojczymem, ktory kompletnie zyje pod wodza swojej chorej zony itd
rosłaś sobie w domeczku, patrzyłaś na mamusię i tatusia codziennie i uczyłaś się roli matki i ojca.
Taki miałas wzór i taki widocznie przyjęłaś za normę. Przecież jakoś przezyłaś w takiej rodzinie, więc jednak można tak żyć.
To nie musiała być nawet toksyczna rodzina.
Moja matka była ciągle nieobecna-fizycznie i emocjonalnie, nie przytulała, nie sadzała na kolanach.... więc kiedy trafiłam na takiego co "przytulał" wszystko inne przestało być ważne.
A że trochę popijał, no cóż .... myślałam, że z czasem go zmienię.
Tak jak próbowałam zmienić matkę na własną modłę - żeby przytulała, była obecna....
A ona poprostu taka była, tak uważała, tak chciała.

To są dziwne-ciekawe sprawy.
Całe życie starałam się być dla matki ważniejsza do tej polityki, którą się na okrągło zajmowała.
Całe dorosłe życie starałam się byc ważniejsza dla mojego męża od tej.... flaszki, którą się "zajmował".
Na terapii, zrozumiałam, że nie mogę zmieniać innych, wg własnego uznania.
Muszę pozwolić im żyć jak chcą, nawet jeżeli to odbiega od moich własnych "norm".

W dezyderacie jest napisane "Nawet głupcy mają swoją opowieść" Człowiek postępuje tak jak uważa i ma ku temu napewno jakieś swoje powody.
Nie zawsze ja mam rację.
Zgoda na sposób życia innych ludzi, to początek.

Opiekujesz się trzema małymi brzdącami. Fajne, wesołe, dzieciaczki, dają wiele radości.

Czy taką samą radość masz z opiekowania się stary, dorosłym, koniem - zwanym mężem??
Nie radzącym sobie, nieodpowiedzialnym, który.... nie umie nie potrafi, nie wie....
Zresztą nie wiadomo? To ty tak uważasz.
A on może nie miał okazji przekonać cię że jest inaczej.
Może dałabyś mu szansę, na zorganizowanie sobie życia wg własnego uznania???
pozdr

luana - Wto 22 Lut, 2011 14:19

kahape napisał/a:
Moja matka była ciągle nieobecna-fizycznie i emocjonalnie, nie przytulała, nie sadzała na kolanach.... więc kiedy trafiłam na takiego co "przytulał" wszystko inne przestało być ważne.
A że trochę popijał, no cóż .... myślałam, że z czasem go zmienię.


Moja mama byla dla mnie emocjonalnie nieosiagalna, bo jak twierdzila, ciezkie bylo ze mnie dziecko. Natomiast ze lzami w oczach patrzylam , jak w calosci emocjonalnie jest oddana swojemu partnerowi,(z ojcem alkoholikiem rowiodla sie, jak skonczylam 6 lat) mimo, ze i on latwy w zyciu nie byl...
Malzenstwo z moim ojcem traktowala, jak najwieksza pomylke swojego zycia, czego ja bylam owocem.
Ciagle szumia mi w uszach jej slowa- Roman (partner)moja najwieksza miloscia zycia...
tak, jak powyzej napisalas, usiadlam na kolanach meza i zawiesilam na nim dusze.
Bylam niemal pewna, ze cud spadl mi z nieba, bo odwzajemnial uczucia rowniez moim dziecia, co jest dla mnie jakby warunkiem mojej milosci.
Niestety, jego szczere uczucia oddane byly jeszcze jednej sprawie- flaszce.

kahape napisał/a:
Czy taką samą radość masz z opiekowania się stary, dorosłym, koniem - zwanym mężem??
Nie radzącym sobie, nieodpowiedzialnym, który.... nie umie nie potrafi, nie wie....


Pewna taka radosc byla - na poczatku naszej znajomosci, bo...
skoro on pokochal i zaakceptowal nie swoje dzieci, nawet te szczegolnej troski, tak ja postanowilam sie nim zaopiekowac, pokochac.Cos na zasadzie wzajemnego dawania i brania. Wiec do cholery, po co w tym wszystkim jeszcze ta flaszka- skoro uzupelniamy sie tak perfekcyjnie :wysmiewacz:

kahape napisał/a:
Może dałabyś mu szansę, na zorganizowanie sobie życia wg własnego uznania???


Nie wiem, ale mysle, ze dobrze zrozumialam Twoj post.
Zauwazylam, ze w moim zyciu nie maz-alkoholik, nie chore relacje z rodzicami, czy niepelnosprawne dziecko stanowia problem, lecz ja sama. Sposob, w jaki do tych osob podchodzilam i w sposob w jaki zylam.
W przeciwienstwie do Ciebie, ja w ktoryms momecie przestalam "upominac" sie o wzgledy rodzicow, bo byly mi juz po "dorobieniu sie "wlasnej rodziny do niczego nie potrzenbne. Jednak zbudowalam wokol siebie jakis obronny przed nimi mur, ktory od pewnego czasu mi przeszkadza.
pozdrawiam
luana

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 14:46

luana napisał/a:

W przeciwienstwie do Ciebie, ja w ktoryms momecie przestalam "upominac" sie o wzgledy rodzicow, bo byly mi juz po "dorobieniu sie "wlasnej rodziny do niczego nie potrzenbne.


Serio?
To co w takim razie twój ojciec-alkoholik robi w twoim domu i z jaką motywacją go do siebie wzięłaś?

luana - Wto 22 Lut, 2011 14:51

Tomoe napisał/a:
To co w takim razie twój ojciec-alkoholik robi w twoim domu i z jaką motywacją go do siebie wzięłaś?


z motywacji? z zalu i wygody

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 15:03

I wygodnie ci z nim? :)
Bo dla mnie to jest typowe współuzależnienie.
Mało ci było jednego alkoholika na karku, to sobie jeszcze dobrowolnie drugiego na kark wrzuciłaś... :roll:

kahape - Wto 22 Lut, 2011 15:05

luana napisał/a:
z motywacji? z zalu i wygody
nie nie moja kochana. Tomoe ma całkowitą rację. Zamieniłaś/przeniosłaś pragnienia z ojca/ojczyma/matki na ....męża i ojca. Starasz się i starasz a oni ciągle swoje.
luana napisał/a:
Jednak zbudowalam wokol siebie jakis obronny przed nimi mur,
nic nie zbudowałaś, jeżdżą po tobie jak po łysej kobyle.
Wykorzystują Cię, każdy do swoich celów, a ty nawet tego nie widzisz.
Ale jest nadzieja, idziesz na terapię - więc zobaczysz i nie dasz się więcej !!!!
Czego ci serdecznie życzę.
pozdr

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 15:09

kahape napisał/a:

Wykorzystują Cię


Ja bym powiedziała "używają cię". Jak przedmiotu. Każdy do swoich celów.

A ty sobie budujesz jakieś miraże.

luana - Wto 22 Lut, 2011 15:14

Tomoe napisał/a:
Bo dla mnie to jest typowe współuzależnienie.

wlasnie chcialam to jeszcze dopisac
Tomoe napisał/a:
I wygodnie ci z nim?
.
on mi nie przeszkadza i wygodny czasem tez jest. Czasem przypilnuje dzieci, czasem zrobi im kolacje itd.
Ale ogolnie nie bierze zbyt intensywnego udzialu w naszym zyciu.
Intensywniejsze dla niego jest Cyfra +
Cytat:
Mało ci było jednego alkoholika na karku, to sobie jeszcze dobrowolnie drugiego na kark wrzuciłaś...
_________________

ojciec to alkoholik od 2 lat juz nieczynny. Jest smiertelnie chory. Szanse na wyzdrowienie- zerowe!
Wiec mialam zostawic chorego, bezbronnego , biednego alko samemu sobie. Jezdzac czasami i sprawdzac czy jeszcze dycha?

kahape - Wto 22 Lut, 2011 15:22

luana napisał/a:
Wiec mialam zostawic chorego, bezbronnego , biednego alko samemu sobie. Jezdzac czasami i sprawdzac czy jeszcze dycha?
podsumujmy:
-trójka dzieci - małych, maleńkich i wymagających szczególnej opieki
-mąż chlejący na którego w żaden sposób nie można liczyc bo nigdy nie wiadomo kiedy się napije
-ojciec - tez swego czasu mocno tankujący, wymagający opieki
Co Ty???? Matka Teresa jesteś????
A gdzie twoje życie? Masz jeszcze jakieś własne, prywatne życie?
Jako KOBIETA oczywiście, nie jako matka, żona, córka...
pozdr

kahape - Wto 22 Lut, 2011 15:29

Przy takiej ilości obowiązków(które sama wrzuciłas sobie na garba) nie jesteś kochającą mamusią, wesołą i uśmiechniętą tylko....... umęczoną, zdenerwowaną, zmęczoną kobietą, która nie ma już siły i chęci na zabawę ze swoimi dziećmi.

Kiedyś pytałaś czy one są DDA.
Może jeszcze nie ale już uczą się jak to dla mamusi najważniejszy jest tatuś-alkoholik.
Skąds to znasz..... może??????
pozdr

luana - Wto 22 Lut, 2011 15:53

kahape napisał/a:
A gdzie twoje życie? Masz jeszcze jakieś własne, prywatne życie?
Jako KOBIETA oczywiście, nie jako matka, żona, córka...

tak, tu sie zggodze i moge na taki stan rzeczy sie pozalic. Natomiast , co do reszty, to moze cos sprostuje.
Ojciec zachorowal dosc niespdziewanie i jeszcze na chorobe, ktorej sie nie spodziewalam. Myslalam, ze o jego smierci zadecyduje zdecydowanie alkohol. Gdy padla diagnoza, doszly do tego jeszcze inne choroby.Byl za slaby, aby zostac sam. Wiec przy wypisie ze szpitala zabralam go do siebie. I okazalo sie to wygodniejsze, aby u mnie zostal, niz odwidzanie go, sprawdzanie stanu zdrowia.Jak na moj pech, nie mam rodzenstwa , i rodziny, ktora moglaby sie nim zajac. Niestety nie potrafilam go olac ...
To, ze on sie mna posluguje i mnie wykorzytuje- to fakt,a nawet potwierdzenie z jego ust. Twierdzi on, ze to moj obowiazek :wysmiewacz:
Coz....
Jednak nie tylko on mnie wykorzystuje, ale rowniez czynie to i ja.Karze sobie za to placic, uzywam go do opieki nad dziecmi podczas mojej nieobecnosci. Jest to dla mnie tez pewien komfort, gdy juz na smieszne zakupy nie musze ciagnac calej trojki ze soba. Czy idac do kolezanki, do sasiadki itd. Nawet, gdy wychodze z corka na zajecia dodatkowe, on z pozostala dwojka siedzi w domu. Opiekowal sie cala trojka, gdy ja podczas jeszcze studiowania chodzilam na wyklady.Tak wiec do czegos sie przydaje.

luana - Wto 22 Lut, 2011 16:01

kahape napisał/a:
Może jeszcze nie ale już uczą się jak to dla mamusi najważniejszy jest tatuś-alkoholik.
Skąds to znasz..... może??????

jakze moglabym nie pamietac....
Jednak, gdymbym ja poszla sladami wlasnej matkimysle, ze dzieci by mi juz/pozniej odebrano, a w najgorszym wypadku wychowalabym kolejne skrzywione emocjonalnie dzieci. Jak myslisz, dlaczego nie zafundowalam sobie kolejnych 10,20 lat kompletnej dysfunkcji i odeszlam juz/az po tylko 5 latach (narazie przyznaje -fizycznie) od meza alko? Nie przekreslam go juz do konca zycia, ale napewno przekreslam nasze dawne , nieudolne wspolne zycie.

kahape - Wto 22 Lut, 2011 16:41

luana napisał/a:
Twierdzi on, ze to moj obowiazek
on może sobie twierdzić, dla ciebie ważne jest własne zdanie, ono tez się liczy.
A jak on wypełniał swoje obowiązki wzgl. ciebie?
luana napisał/a:
.Karze sobie za to placic, uzywam go do opieki nad dziecmi podczas mojej nieobecnosci. Jest to dla mnie.....
w porządku, tu masz ustalone, jest to jakaś umowa, korzyść dla obu stron.
Teraz tak musisz zrobić z mężem. On ma od ciebie korzyści- dbasz o niego, myślisz, tęsknisz, żyjesz sobie nadzieją.....
Nawet na forum szukasz rozwiązania.... dla niego.
A jakie ty masz korzyści z jego strony. Konkretnie.

Postaw mu poprzeczkę. :evil: Przestań się z nim szczypać.
Niech zawalczy o ciebie, o wasz związek, o waszą wspólną przyszłość....
Jest facetem, coś wymyśli, nie tylko.... zadzwonić. To proste, wybrać numer i pogadać o swojej terapii.
pozdr

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 19:57

luana napisał/a:

uzywam go do opieki nad dziecmi podczas mojej nieobecnosci. Jest to dla mnie tez pewien komfort, gdy juz na smieszne zakupy nie musze ciagnac calej trojki ze soba. Czy idac do kolezanki, do sasiadki itd. Nawet, gdy wychodze z corka na zajecia dodatkowe, on z pozostala dwojka siedzi w domu. Opiekowal sie cala trojka, gdy ja podczas jeszcze studiowania chodzilam na wyklady.Tak wiec do czegos sie przydaje.


Coś podobnego!!! A twierdziłaś, że nie masz z kim dzieci zostawić żeby chodzić na terapię. :shock:

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 20:08

luana napisał/a:

z ojcem alkoholikiem rowiodla sie, jak skonczylam 6 lat


tak napisałaś o matce.
Rozwiodła się zatem z twoim ojcem gdy miałaś 6 lat.
Możesz mi opowiedzieć, jak wyglądały twoje kontakty z twoim ojcem od czasu rozwodu twoich rodziców do momentu gdy wiedziona litością i poczuciem obowiązku odebrałaś go ze szpitala i wzięłaś do siebie?
Czy ten człowiek był ci emocjonalnie bliski, czy między wami była jakaś więź, czy doświadczyłaś z jego strony miłości, troski, zainteresowania, wsparcia? Czy mieliście częste kontakty? Czy dawał pieniadze na twoje utrzymanie? Czy bawił się z tobą? Spotykał się z tobą często? Czy okazywał że mu na tobie zależy, czy mogłaś na niego liczyć w chorobie, nieszczęściu?
Czy był dla ciebie OJCEM?

luana - Wto 22 Lut, 2011 22:55

Tomoe napisał/a:
A twierdziłaś, że nie masz z kim dzieci zostawić żeby chodzić na terapię.


Tomoe, moj ojciec ma raka. Otrzymuje dziennie chemie doustnie. Skutki uboczne sa dramatyczne. do tego zanik miesni, skutkiem czego ledwo sie porusza.
Terapia odbywa sie 15-18. W tym czasie cala trojka dzieci jest juz w domu. Nie wiem, jaka mama byla by zafascynowana taka niania na pelne 4h nieobecnosci.

Tomoe napisał/a:
Czy ten człowiek był ci emocjonalnie bliski, czy między wami była jakaś więź, czy doświadczyłaś z jego strony miłości, troski, zainteresowania, wsparcia? Czy mieliście częste kontakty


zen czlowiek przechlal swoje cale zycie. Miewal czasy abstybecji, niektore z nich trwaly nawet rok. W tym czasie mielismy dosc intensywny kontakt. Nawet niezle sie czasem dogadywalismy. Gdy przychodzily nawroty, ja wycofywalam sie z jego zycia i cierpialam.
Tomoe napisał/a:
Czy dawał pieniadze na twoje utrzymanie?

nie musial, robila to jego mama
Tomoe napisał/a:
Czy bawił się z tobą? Spotykał się z tobą często? Czy okazywał że mu na tobie zależy, czy mogłaś na niego liczyć w chorobie, nieszczęściu?

Jego mama dbala o to i zapraszala mnie na weekendy. Bywalo, ze czasem byl, czasem nie.
Tomoe napisał/a:
Czy był dla ciebie OJCEM?

nie jestem pewna, czy wiem o co pytasz...

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 23:10

Ano, przechlał całe swoje życie. Nowotwór i zanik mięśni to po prostu konsekwencje jego wieloletniego picia.
Nigdy o tym nie pomyślałaś, że to jest jego życie i jego odpowiedzialność, a nie twoja?
Ty całe życie cierpiałaś z powodu jego picia. On nie wywiązywał się wobec ciebie z obowiązków ojca, bo pił.
A teraz uważasz, że skoro pod koniec swojego picia on zaczął ponosić jego konsekwencje zdrowotne - to ty masz moralny obowiązek wziąć te konsekwencje na siebie. Tym bardziej że on sam ci mówił, że to jest twój obowiązek!!!

Poza tym, sama sobie zaprzeczasz.
Raz twierdzisz, że masz bardzo konkretną korzyść z jego pobytu w twoim domu, bo podczas twojej nieobecności on opiekuje się twoimi dziećmi, a zaraz potem mówisz, że jego choroba uniemożliwia mu opiekowanie sie dziećmi cztery godziny po południu.
A wcześniej mówiłaś, że on się nimi nie zaopiekuje na czas twojej terapii, bo jest na ciebie o coś obrażony... :roll:

luana - Wto 22 Lut, 2011 23:29

Tomoe,
po ogloszeniu diagnozy, usunieto mu nerke. do tego doszly przezuty itd. Sumienie nie pozwolilo mi zyc dalej, jakby nic sie nie wydarzylo.
Ot i tak zyje w zgodzie z sumieniem.

Pewnego czasu bralam go jako nianie pod uwage na czas terapi. Na jednym spotkaniu grupowym bylam. Potem nasze stosunki sie ozimnily i skreslilam go z listy rezerwowych nianiek. to jedno
drugie to to, ze mam juz nagrana terapie u pani psycholog. Mysle, ze to dobry poczatek :)

anakonda - Wto 22 Lut, 2011 23:32

Cytat:
Nowotwór i zanik mięśni to po prostu konsekwencje jego wieloletniego picia.


jasne od picia wrzuc na luz i nie przesadzaj

pterodaktyll - Wto 22 Lut, 2011 23:41

anakonda napisał/a:
asne od picia wrzuc na luz i nie przesadzaj

Pamiętam jak na terapii usiłowano mi wmówić, że moje bóle krzyża to od alkoholu, co oczywiście było wierutną bzdurą. Przyczyna była inna

anakonda - Wto 22 Lut, 2011 23:45

tak jak u mnie podobnie problemy stawu skokowego ale tu na ostatniej poszli jeszcze dalej psychiatra badal noge :D
pterodaktyll - Wto 22 Lut, 2011 23:46

anakonda napisał/a:
psychiatra badal noge

Swoją? :mysli:

luana - Wto 22 Lut, 2011 23:49

pterodaktyll napisał/a:
Przyczyna była inna

jaka?
za czeste picie w pozycji siedzacej? :wysmiewacz:

Tomoe - Wto 22 Lut, 2011 23:50

luana napisał/a:

Ot i tak zyje w zgodzie z sumieniem.


Jasne, i tak samo "w zgodzie z sumieniem" władowałaś się kolejno w dwa toksyczne związki z dwoma kolejnymi mężczyznami, na których nie bardzo możesz w życiu liczyć, w zgodzie z sumieniem masz teraz troje dzieci. One mają dwóch ojców, ale ich ojcowie są bardzo daleko od swoich dzieci i nie bardzo wspomagają cię w ich wychowaniu, podobnie jak twój ojciec przez całe swoje życie był daleko od ciebie...
Ani na niego nigdy nie mogłaś liczyć, ani na tych swoich życiowych partnerów nie bardzo możesz liczyć...
A to twoje sumienie nie mówi ci, że ty masz pewne obowiązki także wobec SIEBIE SAMEJ? I że jeśli SIEBIE SAMEJ nie bedziesz szanowała, to nikt cie nie bedzie szanował? I że nie masz obowiązku nikogo traktować nikogo lepiej niż sama byłaś przez niego traktowana?
Lubisz być męczennicą?
Lubisz się poświęcać i cierpieć?
To ci daje poczucie jakiejś szlachetności, szczególnej dobroci?

Skoro tak - to cierp. Zaspokajaj swoja potrzebę cierpienia i poświęcania się. Tylko nie udawaj że jesteś z tego powodu nieszczęśliwa. Jesteś szczęśliwa - bo czujesz się dobra i szlachetna. To jest twoja KORZYŚĆ z cierpienia.
A kto ma miękkie serce - ten musi mieć twardą d**ę.
Napisz sobie dużymi literami na czole: "Można mnie używać i wykorzystywać. Każdemu chętnie służę." :)

pterodaktyll - Wto 22 Lut, 2011 23:52

luana napisał/a:
jaka?

Jak posiedzisz kilkadziesiąt lat przy tym narzędziu do tortur, przy którym ja zresztą do dzisiaj siedzę, (i nie jest to bynajmniej komputer) to będziesz wiedziała ;)

pterodaktyll - Wto 22 Lut, 2011 23:54

Tomoe napisał/a:
Napisz sobie dużymi literami na czole: "Można mnie używać i wykorzystywać. Każdemu chętnie służę.

Co Cię dziś ugryzło?

Tomoe - Śro 23 Lut, 2011 00:01

Teraz, czy w ogóle?
Pokazuję dziewczynie, w jakim gównie tkwi i jakie ma z tego korzyści.
Bo wiesz, układ alkoholik-współuzależniona polega na tym, że obie strony mają z niego jakieś korzyści.
Często nieuświadomione.
I dlatego związki czynny alkoholik - czynna współuzależnione są tak trwałe i wieloletnie.
Przecież jeśli z jakiegoś układu nie masz żadnych korzyści - to z niego wychodzisz.
Proste i brutalne.
Prawda bywa bolesna. :bezradny:

A poza tym - od cierpienia i męczeństwa można się uzależnić. Tak samo jak od alkoholu. To jest podobny "haj" emocjonalny.

anakonda - Śro 23 Lut, 2011 00:03

pterodaktyll napisał/a:
Swoją?


moja

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 00:05

Tomoe napisał/a:
Pokazuję dziewczynie, w jakim gównie tkwi i jakie ma z tego korzyści.

Jak jest naprawdę, to chyba tylko ona wie.........słowo pisane nie oddaje wiernie rzeczywistości. Zawsze jest to subiektywna prawda

Tomoe - Śro 23 Lut, 2011 00:08

Kochany Pterusiu, ale my przecież jesteśmy na internetowym forum. Tu innych form komunikacji nie ma jak tylko słowo pisane.
Jak Luana pójdzie wreszcie na tę swoją terapię, to będzie miała coś więcej do dyspozycji. :)

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 00:12

Tomoe napisał/a:
przecież jesteśmy na internetowym forum. Tu innych form komunikacji nie ma jak tylko słowo pisane.
:nie: ;)
luana - Śro 23 Lut, 2011 00:13

Tomoe!
podziwiam Twoja teoretyczna wiedze, a jszcze bardziej sposob, w jaki ja wyrazasz.
Jednak w praktyce brak Ci jakiej kolwiek wiedzy.
Mylisz sumienie z szlachetnoscia czy poczuciem szczegolnej dobroci.
Proponuje , abys wiecej pozytywnej emocji poswiecila czytajac moje posty i probowala jakos swoje ukryte kompleksy przy tym wyciszyc.
Mam wrazenie, ze za ostro mnie oceniasz, wypisujac"Można mnie używać i wykorzystywać. Każdemu chętnie służę
a przy tym jeszcze ublizajac.

Tomoe - Śro 23 Lut, 2011 00:21

Luano, idź do ludzi, którzy ci pomogą.
Bo na razie jesteś skazaną tylko na siebie samotną matką trojga dzieci. Rozumiem że ci ciężko, ale nic nie robisz, żeby ci było lżej.
ja ci nie ubliżam.
Sama kiedyś się w podobne układy pakowałam. I mimo cierpienia bardzo długo w nich tkwiłam, łudząc sie nadzieją, że moje życie sie poprawi, jeśli ktoś tam, ktoś tam, ktoś tam... się zmieni.
I oczekiwałam zmian w innych ludziach - po to, abym ja mogła się poczuć lepiej. Tak samo jak ty teraz oczekujesz zmian u swojego męża. I od tych zmian uzależniasz jakość swojego życia.
Tylko nie docierało do mnie, że to ja mam się zmienić, aby jakość mojego życia się poprawiła.
Jeśli mnie bolą zęby - to ja idę do dentysty a nie wysyłam tam kogoś innego.
A ciebie przecież twoje życie boli bardziej niż bolą zęby.
To dlaczego niczego ze soba nie robisz?
No chyba że lubisz, żeby cie bolało. :bezradny:

luana - Śro 23 Lut, 2011 00:36

moja kochana Tomoe, dlaczego mi nie wierzysz, ze ja chce terapi i na nia tez sie udam.
jednak pod czas mojej nieobecnosci musze zagwarantowac moim dziecia bezpieczenstwo pod nadzorem jakiej kolwiek oipiekujacej sie nimi osoby. Moj ojciec sie do tego nie nadaje. Zaluje tez, ze u nas nie ma jak w polsce terapi o roznych godzinach. Weszylam tu wszedzie i guzik. W calym miescie jest tylko ta jedna! dlatego zaczne od psycholog, bo u niej terminy sa mozliwe przed poludniem, kiedy maluchy sa w szkole. Tak czy owak cos zaczne ze soba robic- napewno juz po Twojej dzisiejszej interwencji! :buzki:

Tomoe - Śro 23 Lut, 2011 00:48

Oprócz terapii w Niemczech działa również wspólnota Al-Anon. A w niej są także grupy polskojęzyczne.
Tu masz trochę informacji:
http://alanon.blox.pl/html

staaw - Śro 23 Lut, 2011 01:03

luana napisał/a:

Jednak nie tylko on mnie wykorzystuje, ale rowniez czynie to i ja.Karze sobie za to placic, uzywam go do opieki nad dziecmi podczas mojej nieobecnosci.


luana napisał/a:
moja kochana Tomoe, dlaczego mi nie wierzysz, ze ja chce terapi i na nia tez sie udam.
jednak pod czas mojej nieobecnosci musze zagwarantowac moim dziecia bezpieczenstwo pod nadzorem jakiej kolwiek oipiekujacej sie nimi osoby. Moj ojciec sie do tego nie nadaje.


Iuano, jak to w końcu jest, ojciec opiekuje się czy nie? Może ja czegoś nie doczytałem...

komiwojażer - Śro 23 Lut, 2011 07:40

pterodaktyll napisał/a:
Co Cię dziś ugryzło?
-dziś? :shock:
luana - Śro 23 Lut, 2011 08:30

Tomoe napisał/a:
prócz terapii w Niemczech działa również wspólnota Al-Anon. A w niej są także grupy polskojęzyczne.

wiem, gdzie odbywakj sie takie grupy. Najblizsza jest 70km od miejsc, w ktorym mieszkam. Ale o jezyk tu nie chodzi. Po ponad 20 latach pobytu tu, z niemieckim tez niezle sobie radze. Pozytym, w zeszlym roku chodzilam na takie spotkania.
staaw napisał/a:
Iuano, jak to w końcu jest, ojciec opiekuje się czy nie? Może ja czegoś nie doczytałem..


wykorzystuje ojca nad opieka dla dzieci,ale sa to moje krotkie wyskoki z domu.Zykupy (klepy w poblizu domu) nie trwaja u mnie 4h. Kawa u sasiadki na miejscu, pietro wyzej. Ja o takim komforcie wlasnej wolnosci pisze, a nie o dyspozycji ojca, kiedy, i jak dlugo mi sie podoba. Pozytym takie wyskoki moge podporzadkowac jego dziennemu samopoczuciu. Jezeli dzisiaj czuje sie dobrze, a czasem tak bywa, wiec wychodze. Jutro czuje sie zle, niestety wtedy nawet kawa u sasiadki nie wchodzi w gre. Moi drodzy tak przebiega choronba nowotworowa, raz lepiej, raz beznadziejnie. A moja terapia ma wyznaczony swoj staly termin, nie dostosuje sie indiwidualnie do ciebie. Wiec albo mam mozliwosc i uczeszczam systematycznie, albo chodze wtedy , kiedy mam mozliwosc.

a tak na marginesie, czy terapia indiwidualna u psychologa jest w moim przypadku zla?

Klara - Śro 23 Lut, 2011 08:43

luana napisał/a:
czy terapia indiwidualna u psychologa jest w moim przypadku zla?

To zależy od tego, czy psycholog specjalizuje się w leczeniu uzależnień, czy nie.
Ten od uzależnień wie, o co chodzi, ten "ogólny" ma bardzo często mgliste pojęcie o problemie.
Terapia grupowa ma tę zaletę, że jest możliwość konfrontowania się z innymi ludźmi. Popatrzenia na siebie ich oczami. To jest nie do przecenienia.
Trochę tak jak teraz Tomoe patrzy na Ciebie i Twoje życie ze swojego punktu widzenia. Ma przecież rację - powinnaś się szanować, powinnaś to i tamto, a nie powinnaś czegoś innego, ale tak naprawdę, uwolnić się obecnie możesz wyłącznie od partnerów. Dzieci, ani ojca nie uśpisz, prawda?
Bo teraz ponosisz konsekwencje swoich poprzednich wyborów.
Terapia jest Ci potrzebna do tego, żebyś w przyszłości nie pakowała się w toksyczne związki i nauczyła się mówić NIE wówczas gdy czujesz, że coś jest dla Ciebie szkodliwe.

luana - Śro 23 Lut, 2011 08:44

a i jeszcze dodam dla przykladu, ze w chwili obecnej musilalbym terapie opuscic, gdybym na nia oczywiscie chodzila.
Mojemu ojcu zrobil sie jakis zator w zylach, czy cos w tym rodzaju. Nie dochodzi do kwiobiegu i to powoduje skurcze w nogach, czesto bardzo bolesne. Pozazym na stopach porobily mu sie pelcherze, ktore pekaja, powstaja z tego rany, co ogranicza go juz calkiem w chodzeniu. Dla przypomnienia, moj najmlodszy syn ma 1,5 roku. Po mamusi odziedziczyl wielki temperamet, wie c jest to rzecza niemozliwa, aby malec usiedzial w miejscu dluzej niz 2 min.
Takie czy inne rzeczy sie co raz powtarzaja- TO JEST CHEMIA!

luana - Śro 23 Lut, 2011 08:57

Klara napisał/a:
To zależy od tego, czy psycholog specjalizuje się w leczeniu uzależnień, czy nie.

namiary tej psycholozki dostalam od lekarza domowego. Lekarz ten leczy mnie, ojca i leczyl mojego meza. Historie naszych rodzinnych problemow jest mu dobrze znana. I wlasnie on polecil mi ta psycholog, dodajac, ze jest pewien, ze ona mi pomoze.
Klara napisał/a:
Trochę tak jak teraz Tomoe patrzy na Ciebie i Twoje życie ze swojego punktu widzenia. Ma przecież rację - powinnaś się szanować,

jak najbardziej ma racje, aczkolwiek przyznam, ze spobob tego wyrazania jest czasem ostry, ale moze sie pkazac skuteczny.
I u mnie jej skutecznosc dala sie we znaki, bo pol nocy myslalam co tu zrobic, aby umozliwic sobie te 4h w tygodniu. :)
Klara napisał/a:
Bo teraz ponosisz konsekwencje swoich poprzednich wyborów

ponosze te konsekwecje z pokora :evil2"

luana - Śro 23 Lut, 2011 08:59

Klara, wspomionalam Ci juz jak Twoje japonskie przyslowie mie sie podoba?
Podoba mi sie i to bardzo ;)

Klara - Śro 23 Lut, 2011 09:17

luana napisał/a:
I u mnie jej skutecznosc dala sie we znaki, bo pol nocy myslalam co tu zrobic, aby umozliwic sobie te 4h w tygodniu. :)

Tak, konfrontacja z Tomoe bywa bolesna, ale często ten kop jest impulsem do tego, żeby się ruszyć.
No i co? Wymyśliłaś?
luana napisał/a:
wspomionalam Ci juz jak Twoje japonskie przyslowie mie sie podoba?

Nie wspominałaś..... ;)
Mnie się też podoba, ale prócz tego staram się o nim pamiętać wtedy, gdy się potykam i z tego upadku wynosić dla siebie jakieś korzyści.

Tomoe - Śro 23 Lut, 2011 10:38

luana napisał/a:
Tomoe napisał/a:
prócz terapii w Niemczech działa również wspólnota Al-Anon. A w niej są także grupy polskojęzyczne.

wiem, gdzie odbywakj sie takie grupy. Najblizsza jest 70km od miejsc, w ktorym mieszkam. Ale o jezyk tu nie chodzi. Po ponad 20 latach pobytu tu, z niemieckim tez niezle sobie radze. Pozytym, w zeszlym roku chodzilam na takie spotkania.


Luano, czy ty chociaż zajrzałaś na tę stronę internetową, której adres ci podałam?
Czy rozklikałaś przynajmniej tego linka?
Przeczytałaś chociaż, co tam jest napisane?
Zauważyłaś, że są tam podane numery telefonów, są tam również adresy e-mailowe do Polaków i Polek z Al-Anonu, którzy mieszkają w Niemczech? Do żywych ludzi, z którymi mogłabyś się skontaktować, ani na chwilę nie wychodząc z domu.

Skontaktowałaś się telefonicznie lub e-mailowo z kimkolwiek z tym ludzi?
Zapytałaś kogokolwiek o cokolwiek?
Poprosiłaś kogokolwiek o wsparcie, radę, sugestię?

Czy po prostu jest ci wygodniej powtarzać "Tak, ja bym chciała, ale...."

luana - Śro 23 Lut, 2011 14:01

Tomoe napisał/a:
Czy rozklikałaś przynajmniej tego linka?

tak
Tomoe napisał/a:
Skontaktowałaś się telefonicznie lub e-mailowo z kimkolwiek z tym ludzi?
Zapytałaś kogokolwiek o cokolwiek?
Poprosiłaś kogokolwiek o wsparcie, radę, sugestię?

jestes gorsza niz swieta inkwizycja ;)

kahape - Śro 23 Lut, 2011 14:12

O Tomoe
luana napisał/a:
jestes gorsza niz swieta inkwizycja ;)
i dobrze, bo kręcisz się wokół swego ogona i nijak nie możesz ruszyć do przodu.
Ale ja wiem jak to jest trudno, jak się żyje nadzieją że on sie opamieta, że będzie ok, że.... a tu trzeba naprawdę zrezygnować z marzeń, stanąć twardo na nogach i ruszyć w nieznaną drogę.
I tym razem nie "trafić" na czwartego już z kolei (facet przed mężem, mąż, ojciec... dobrze liczę?)

Czekam aż zmienisz tytuł na "odejście..." a nie "próba odejścia.."
Samym tytułem określasz się, że bedziesz tylko... próbować..... a w podświadomości- chyba mi się nie uda.
I tak będzie, skoro masz takie życzenie. ("Potęga podświadomości" J.Murphy- polecam!!!!)
pozdr

Borus - Śro 23 Lut, 2011 17:18

luana napisał/a:
jestes gorsza niz swieta inkwizycja
...no i masz podziękowanie za swoje dobre serce... :wysmiewacz:
pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 17:19

Borus napisał/a:
uana napisał/a:
jestes gorsza niz swieta inkwizycja
...no i masz podziękowanie za swoje dobre serce.

Ale może się "nawróci" :prosi:

luana - Śro 23 Lut, 2011 22:14

kahape napisał/a:
I tym razem nie "trafić" na czwartego już z kolei (facet przed mężem, mąż, ojciec... dobrze liczę?)

facet przed mezem dla odmiany alkoholikiem nie byl. Ale nie chce mi sie o nim pisac.
kahape napisał/a:
Czekam aż zmienisz tytuł na "odejście..." a nie "próba odejścia.."

Dziwne, ze o tym napisalas. Wiesz Kahape, ja juz dawno sobie zaplanowala,ze kiedy poczuje juz pewnosc ,ze zakonczylam pewien etap w swoim zyciu, to z pewnoscia zamienie tytul na "zycie, po odejsciu od alkoholika".
Obecny tytul wybralam swiadomie.
nie bede wypisywac jakis bzdor pt. nigdy w zyciu" i po miesiacu ze wstydu znikne z forum. Cenie szczerosc ponad wszystko
pozdrawiam

luana - Śro 23 Lut, 2011 22:15

pterodaktyll napisał/a:
Ale może się "nawróci"

powoli przejmuje ster, ale wciaz jeszcze nie na wlasiwym kursie :uoee:

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 22:19

luana napisał/a:
powoli przejmuje ster, ale wciaz jeszcze nie na wlasiwym kursie

Jakby co, to jestem sternikiem jachtowym, mogę pomoc trzymać ten własciwy kurs :skromny:

luana - Śro 23 Lut, 2011 22:30

pterodaktyll napisał/a:
Jakby co, to jestem sternikiem jachtowym,

a ja bede Kapitanowa ;)

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 22:40

luana napisał/a:
a ja bede Kapitanowa

na jachcie jest tylko jeden sternik. Demokracja wykluczona ;)

luana - Śro 23 Lut, 2011 22:46

pterodaktyll napisał/a:
Demokracja wykluczona

ja sie dyktaturze nie poddam :foch:
musimy zawrzec jakis kompromis :skromny:

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 22:49

luana napisał/a:
musimy zawrzec jakis kompromis

To idziemy negocjować ale nie tutaj bo i tak nas zaraz Klara wywali ;)

luana - Śro 23 Lut, 2011 22:51

pterodaktyll napisał/a:
tak nas zaraz Klara wywali

a obiecalam jej ostatnio, ze nie bedzie ze mna juz klopotow 8|

pterodaktyll - Śro 23 Lut, 2011 23:01

luana napisał/a:
obiecalam jej ostatnio, ze nie bedzie ze mna juz klopotow

Nie pękaj.....ona jest uosobieniem łagodności i wyrozumiałości ;)
Prawda Klaro, że nie gniewasz się na luanę? ;)

Klara - Czw 24 Lut, 2011 08:26

pterodaktyll napisał/a:
Prawda Klaro, że nie gniewasz się na luanę? ;)

Prawda, prawda.... :buziak:

kahape - Czw 24 Lut, 2011 11:23

luana napisał/a:
facet przed mezem dla odmiany alkoholikiem nie byl. Ale nie chce mi sie o nim pisac.
nie musiał być alkoholikiem, może był niezaradnym, kombinatorem, kłamcą.... Ja mówiłam o tym....
Silna pozna słabego nieudacznika
Córki alkoholików często wychodzą za mąż także za alkoholików. Nieświadomie szukają kogoś podobnego do swego ojca.
Nie wiedzą, że mąż może być silny, opiekuńczy, dający wsparcie albo nie wierzą, że na kogoś takiego zasługują.

„Kobieta będzie wysyłać do otoczenia bezsłowny komunikat, który po przetłumaczeniu na język matrymonialnego anonsu, brzmiałby:
«Poznam słabego, nieodpowiedzialnego mężczyznę, który pragnie być ofiarą i pozwolić innym na kierowanie swoim życiem.
Będę jego silną matką. Wezmę na siebie odpowiedzialność za jego życie, pozwalając mu trwać w kłamstwie».


W tej samej gazecie spotkać można ogłoszenie:
«Poznam w celach matrymonialnych panią w odpowiednim wieku, pragnącą nieść odpowiedzialność za wszystko i wszystkich. Będę dla niej ofiarą losu i nieudacznikiem».
Spotkaniu takich osób towarzyszy często uczucie określane jako «zakochanie się». Większość małżeństw alkoholików to efekt tego typu spotkań" - pisze w swej książce Tommy Hellsten.
http://www.opoka.org.pl/b...potam_alko.html

Terapia pozwoli ci zmienić twoje kryteria, wg których dokonujesz wyboru.

Ja nie pochodzę z domu alkoholowego a jednak tez wybrałam alko.
Czegoś szukałam, do czegoś był mi potrzebny właśnie taki człowiek?
To są ciekawe mechanizmy i trzeba je poznać.
Wtedy będziesz sama umiała odpowiedzieć na pytanie - dlaczego ja tak robię? I zmienić to.
pozdr

luana - Pią 25 Lut, 2011 10:00

dziekuje Kahape za "ogloszenie matrymolnialne"i zreczywiscie w doroslym zyciu wysylamy tekie sygnalay, aczkolwiek facet przed mezem daleki byl od poddania sie mojej opiece, czy cos podobnego. To byl tyran, dyspota i wszystko, co sie z tym wiaze. to wlasnie on probowal swoja chora dyktatura opiekowac sie mna :D jak widac, nie wyszlo mu....
ale nie o tym chcialam napisac
Przypomniala mi sie rozmowa z corka meza z pierwszego zwiazku. Dziewczyna skonczyla 19 lat i obecnie studjuje.Jakis czas temu poznala swojego pierwszego chlopaka. A wiec wesolo z nia o nim rozmawiajac oczekiwalam jakiegos z jej strony entuzjazmu, ktory zazwyczaj podczas pierwszej milosci powinnien towarzyszyc. I wiesz, co uslyszalam??
" on mnie rozumie, bo sam pochodzi z rozbitej rodziny". I wrocilam do wspomnien, kiedy to ja sama mialam jeszcze 19 lat. Identycznie powtarzalam, ze mam chlopaka, ktorya mnie rozumie, bo mamy za soba podobne dziecinstwo (glownie mialam na mysli rozwod rodzicow) calkowiecie nieswiadoma, ze rozwod to tylko jedynie dodatkiem byl do sedna calego problemu. Co gorsze ,zauwazylam ze jej i moje w jej wieku zachowanie sie nie wiele od siebie rozni. Moje bylo zimne, niedostepnejak i jej teraz. I te wygorowane ambicje.....
Nie wiem, co ja czeka w zyciu,czy uswiadomienie tak mlodej kobiety o prawdziwym problemie, jaki zafundowal jej tatus alkoholik, mogloby wplynac na jej dalszy los. Mam nadzieje, ze dopisze jej wiecej szczescia


Tak wiec swiadomosc calego alkoholowego.-zla, (mam nadzieje) przyczyni sie w koncu w moim zyciu do zejscia na "wlasciwy kurs"
pozdrawiam

kahape - Pią 25 Lut, 2011 10:45

luana napisał/a:
Nie wiem, co ja czeka w zyciu,czy uswiadomienie tak mlodej kobiety o prawdziwym problemie, jaki zafundowal jej tatus alkoholik, mogloby wplynac na jej dalszy los. Mam nadzieje, ze dopisze jej wiecej szczescia
jak to mówią... poznasz drzewo po owocach.
Czego nauczyła się w domu rodzinnym, zastosuje w życiu.
Chyba że pójdzie na terapię/porozmawia z psychologiem, który wyciągnie na światło dzienne wszystkie emocje towarzyszące małej dziewczynce w domu rodzinnym a obecnie bardzo mocno, głęboko schowane/ukryte i uznane za nieobecne.
Jakby.... zamrożone. Ten sopel lodu musi byc roztopiony.
Ja też byłam takim soplem lodu.
I wiem, że sama nie poradziłabym sobie. Poprostu nie wiedziałabym jak, od czego zacząć, i do czego dążyć?????
To nie da się samemu, to musi być "powiedziane na głos i usłyszane bardziej przez siebie samego".
Terapka tylko odpowiednio kieruje.
Przecież ja całe moje życie z pijanym mężem wiedziałam, że coś jest nie tak, tylko nie wiedziałam co?
Latka leciały a ja nie mogłam nic wymyślić.

Szczęście... wiesz, że samo nie przychodzi. Trzeba na nie zapracować.
pozdr

ZbOlo - Pią 25 Lut, 2011 10:54

kahape napisał/a:
jak to mówią... poznasz drzewo o owocach.

...po owocach...???

pterodaktyll - Pią 25 Lut, 2011 11:30

kahape napisał/a:
Szczęście... wiesz, że samo nie przychodzi. Trzeba na nie zapracować.

W mojej wersji brzmi to że trzeba mu trochę pomóc. Jakoś łagodniej to wygląda a efekt ten sam :)

kahape - Pią 25 Lut, 2011 12:04

ZbOlo napisał/a:
kahape napisał/a:
jak to mówią... poznasz drzewo o owocach.

...po owocach...???
oczywiście, muszę coś zrobić z tą klawiaturą.
Można poprawić??? - prośba do moderatorki
pozdr

luana - Czw 10 Mar, 2011 21:01

hallo, hallo :D
Dawno nic nie pisalam, a wlasnie sie tak sklada, ze mam oczym , bo duzo sie ostatnio u mnie dzieje. Ale pomine pewne kwestie, oczywiscie procz jednej-mojego alko, bo to w koncu on gra glowna role w moim watku.
Niemniej jednak mam nadzieje, ze kiedys zejdzie na role drogoplanowa.
A ponizej oto dlaczego, czas najwyzszy odebrac mu wreczecie zaszczyt grania glownego bohatera mojego watku :evil:

A wiec 9.03 minelo pol roku mojego zycia w separacji.Bilansujac krociutko stwierdzam, iz moj slubny nie zrobil nic,procz tego ze, caly ten miniony czas przechlal. No moze poza jednym, swoimi opowiesciami o regularnych mitingach i zamierzanej terapi -po raz setny rozlechtal mi tylko serducho jak i spustoszyl leb!! :evil2"
Otoz w dzien kobiet oto moj delikwet rowniez poczul potrzebe uczczenia naszego swieta i....
Pech chcial, ze sluchy o jego wyczynach ku i jego zdziwieniu moich uszu nie ominely. :)
I tak moje nadzieje o wspolne lepsze jutro wyparowaly jak rosa z trawy w gorace lato, pozostawiajac nedzny obraz terazniejszosci.
Coz nie pozostalo mi juz nic innego- jak wyciagnac wnioski i co najwazniejsze wobec siebie konsekwecji.
Dzis po 2 dniowym maratonie dzwoni, trzezwiutki, twardo twierdzac, iz on przecie nie pije i regularnie chodzi na spotkania AA, a niebawem terapia.
I tu se mysle, cholera czy on jest na tyle walniety i mysli, ze ja wraz z nim jestem zdrowo walnieta i uwierze w kazde jego toksyczne slowo, a moze rzeczywiscie walnieta jestem, bo mu nie wierze? :shock:
Tak czy owak jest juz nie istotne , ktore z nas jest mocniej walniete, moja wypowiedz na to byla krotka- cichutko szepcze mu wiec do sluchawki:
"kochanie, w dzien kobiet zapewne o kazdej napotkanej kobiecie moze pamietales, lecz o wlasnej juz nie. Tak wiec wnioskuje iz jestem ci juz do niczego nie potrzebna- skarpetki piezesz juz sobie pol roku sam, wiec chce rozwodu. Separacja to juz formalnosc, wiec jutro skladam w sadzie pozew rozwodowy. Ponadto, z racji tego, ze syna tez masz w du*** automatycznie dolacze do pozwu o ograniczenie ci praw rodzicielskich. A dalsze twoje terapeutyzowanie stracilo z chwila twojego zachlania waznosc, nijako przepustki na powrot na rodzinne lono..

Wiem, ze wielu z was panow,. mezow , ojcow alkoholikow czynnych czy tez juz nie uzna moje zachowanie jako babskiej zemsy bac checi dowalenia facetowi w jego meskie, okcowskie ego.
Ale ja wam szczerze powiem, co czuje wspoluzalezniona zona alkoholika, kiedy ten znow nawala.
Ona czuje wszystko jednoczesnie, czuje zlosc, zal, bol, smutek, mimo, ze nadal teskni, a co gorsze wciaz kocha...
pozdrawiam
luana

Tomoe - Czw 10 Mar, 2011 21:19

No a teraz przestań już wreszcie z nim gadać - i zacznij działać. :)
luana - Czw 10 Mar, 2011 21:25

Tomoe napisał/a:
No a teraz przestań już wreszcie z nim gadać - i zacznij działać.

zadzialalam, moja Ty kochana inkwizycjo, terapie zaczynam 24.03 o godzinie 15! :buziak: :buzki:

Tomoe - Czw 10 Mar, 2011 21:34

Tym razem akurat działania w kierunku rozwiązania tego małżeństwa miałam na myśli...
Ale jeśli do tego terapia dojdzie - to znacznie lepiej i łatwiej ci pójdzie!!! :buziak:

Klara - Czw 10 Mar, 2011 21:45

luana napisał/a:
terapie zaczynam 24.03 o godzinie 15!

To jest świetna wiadomość :brawo:
Oby tylko ta zagraniczna nie była gorsza od naszej :mgreen:

pterodaktyll - Czw 10 Mar, 2011 21:50

luana napisał/a:
moja Ty kochana inkwizycjo,
:rotfl: :rotfl:
luana - Czw 10 Mar, 2011 22:34

Klara napisał/a:
Oby tylko ta zagraniczna nie była gorsza od naszej

o wszystkim bede z wami na bierzaco ;)
jedno jest pewne, terapie sa rzedsze, bo co 14 dni, a terapeutka prowadzaca zajecia ma pod soba nasza terapie- czyli "smutnych zon alkoholikow" oraz grupy samych panow/pan alkoholikow. Z tego tez powodu brakuje terapeutce czasu na spotkania indiwidualne.

KICAJKA - Pią 11 Mar, 2011 14:17

Cieszę się za Twoje podjęte decyzje,życzę Ci tylko wytrwałości i konsekwencji :okok: :pocieszacz: :buziak:
luana - Czw 17 Mar, 2011 21:24

Zycie z alkoholikiem wypaczylo moje myslenie pod wieloma wzgledami,ale w szczegolnosci w jednym punkcie- za wszystkie moje problemy obwiniam butelke.Teraz,w al-anon ucze sie patrzec uczciwie na kazda trudnosc,nie szukajac odpowiedzialnych za to,ale by odkryc,jak moje nastawienie przyczynilo sie do powstania problemu lub wyolbrzymiania go.Musze uczyc sie przyjmowac konsekwencje mojego postepowania i wypowiedzi oraz skorygowac je,kiedy jestem w bledzie.Przyjecie odpowiedzialnosci jest konieczne do osiagniecia dojrzalosci.Bez wzgleduna to czy alkoholik pije,czy nie,nie bede szukala kozla ofiarnego dla wytlumaczenia moich bledow.
Rozwazanie na dzisiaj:
Nie moge osiagnac korzysci,ani osobistego rozwoju,gdy oklamuje siebie po to, by uciec od konsekwencji wlasnego bledu.Kiedy to zrozumiemzaczne robic postepy.
,,

Oto fragmet tego, co mi wczoraj pszyslala moja serdeczna psiapsiola Betka. :lol:
I rzeczywiscie za wszelkie swoje bledy winnilam zawsze te butelke. A dzisiaj sobie zadaje pytanie- czy tak naprawde tylko ona zawinila?
Otoz mysle, ze byla ona jedynie ladem dynamitu, ktory we mnie siedzial i pewnie nadal gdzies jest, bo do konca nie wybuchl
Jezeli chodzi o zrozumienie konsekwecji wlasnego bledu to mysle, ze zaczynam cos lapac, bo mam uczucie, ze cos w moim zyciu zaczyna postepowac na przod.Wolno, ale jednak do przodu...
Jednak nastepujacego tekstu nie rozumiem cf2423f

Musimy byc szczerzy,uczciwi wobec samych siebie,zanim bedziemy mogli poznac prawde,ktora jest poza nami.Ale my stajemy sie uczciwi wewnetrznie poprzez realizowanie prawdy,tak jak ja widzimy,,(Tomasz Merton)

Klara - Czw 17 Mar, 2011 21:46

luana napisał/a:
moja serdeczna psiapsiola Betka. :lol:

Czy to ta sama Betka, która pisała na naszym forum i obiecywała mi, że jeszcze kiedyś tu wróci?
luana napisał/a:
Jednak nastepujacego tekstu nie rozumiem cf2423f

Cytat:
Merton to poeta, pisarz, myśliciel, mnich, teolog, mistyk, kapłan i kontemplator. W której roli najlepiej go opisać? Która najbardziej go nam przybliży? Myślę, że nie sposób dokonać jednoznacznego wyboru, który zaszufladkowałby tę wielką postać. Dlatego też należy patrzeć na Mertona i jego spuściznę kompleksowo, ogarnąć ją w całości i spróbować wyciągnąć esencję. Żadna myśl tego wybitnego umysłu nie jest bez znaczenia, ale postarajmy się wyszczególnić te najbardziej doniosłe.

Źródło: http://www.vismaya-maitre...asz_merton.html
Z powyższego cytatu wynika, że możesz to sobie rozumieć jak chcesz :lol:
Bo i tak nigdy się nie dowiesz, co miał na myśli autor, gdy pisał szczególnie drugą część tego zdania.

luana - Czw 17 Mar, 2011 22:19

Klara napisał/a:
Czy to ta sama Betka, która pisała na naszym forum i obiecywała mi, że jeszcze kiedyś tu wróci?

tak, to ta sama.Mysle, ze tu bywa, bo inaczej nie wyslala by mi tego tekstu. Ale mamy systematyczny kontakt telefoniczny. Betka ma sie w miare dobrze, jak na zone alkoholika oczywiscie :mgreen:

Klara, pamietasz jeszcze jak pisalas mi o tej terapi rozwoju metoda sensoryczna?
A wiec podowiadywalam sie o niej. Jest to terapia z delfinami. Cholernie kosztowna,ale podobno rzeczywiscie przynoszaca poprawe. Znalazlam nawet osrodki, ktore takie proponuja, (glownie USA). Niestety-koszty nie na moja kieszen cf2423f

Klara - Pią 18 Mar, 2011 08:14

luana napisał/a:
Klara, pamietasz jeszcze jak pisalas mi o tej terapi rozwoju metoda sensoryczna?
A wiec podowiadywalam sie o niej. Jest to terapia z delfinami.

Owszem, o tej terapii też słyszałam, ale to jest tylko jeden sposób.
W Polsce są ośrodki, które zajmują się taką terapią za pomocą ćwiczeń z odpowiednio ukierunkowanymi rehabilitantami, ale z tego co wiem, terapia w nich też jest odpłatna.
Jeśli chcesz, mogę się dowiedzieć, czy i gdzie są takie miejsca w Niemczech, gdyż osoba którą znam sprowadza z Niemiec materiały do ćwiczeń, więc przypuszczam, że jest zorientowana w temacie.

luana - Czw 24 Mar, 2011 21:00

Klara napisał/a:
Jeśli chcesz, mogę się dowiedzieć, czy i gdzie są takie miejsca w Niemczech,

pewnie, ze chce i z gory dziekuje. :buzki: A moze moglabys sie tez dowiedzie, czy istnieja takie osrodki w okolicach Opola? Planuje urlop w lipcu :)

Dzisiaj bylam na terapi. Juz myslalam, ze cos nie wypali, bo moj najmlodszy maluch sie przeziebil, ale jednak dalam rade tam dotrzec. Przez bite 2,5 godz. sluchalam, nie mialam odwagi niczego powiedziec. Posmialam sie tez troche pod nosem, bo jedna z uczestniczek siedzaca przy terapeutce zasnela :wysmiewacz: Podskakiwala wprawdzie czasem, kiedy ta nieco podniesionym tonem cos mowila.
Ogolnie bylo niezle.
Terapeutka powiedziala dzisiaj cos takiego:
Alkoholik przyznajacy sie do swojej choroby, chodzacy regularnie na terapie czy mitingi jest daleki od trzezwienia, poki sie ze swoim alkoholizmem nie utozsami.
Co o tym myslicie?

pterodaktyll - Czw 24 Mar, 2011 21:05

luana napisał/a:
Co o tym myslicie?

Myślimy, że to prawda :)

luana - Czw 24 Mar, 2011 21:33

czyli podsumujac
dalam sie kolejny raz zmanipulowac, kiedy uslyszalam o mitingach i planowanej terapi meza.
ale nie rozumiem jednego, dlaczego chce mu sie na nie chodzic?

pterodaktyll - Czw 24 Mar, 2011 21:36

luana napisał/a:
nie rozumiem jednego, dlaczego chce mu sie na nie chodzic?

!. Nie wiesz na pewno czy chodzi
2. Żeby wszyscy się od niego odczepili, bo przeciez się leczy i w ten sposób dalej manipuluje otoczeniem

Klara - Czw 24 Mar, 2011 21:45

luana napisał/a:
A moze moglabys sie tez dowiedzie, czy istnieja takie osrodki w okolicach Opola?

Tu są adresy w Opolu, tylko wydaje mi się, że taka terapia trwa dłużej niż miesiąc :(
http://www.google.pl/sear...Szukaj+w+Google

O Niemcy zapytałam na GG. Myślę, że jutro dostanę odpowiedź.
Jeśli nie odpisze, to będę rozmawiała z tą osobą dopiero w niedzielę.

luana - Czw 24 Mar, 2011 21:56

pterodaktyll napisał/a:
. Nie wiesz na pewno czy chodzi

to fakt, ze nie wiem.!
i postanowilam sobie, ze wiecej sie tym interesowac nie bede, aczkolwiek ta kobieca ciekawosc :skromny:
Terapeutka poruszyla w sprawie jednej z uczestniczek kwestie odejscia od meza.
Powiedziala, ze sa to zawsze skaplikowane, wazne i trudne decyzje, do ktorych trzeba dojrzec. Bo szybko zjednego kola nieszczescia mozna popasc w drugie takie same kolo beznadzieji.Taka decyzje podejmuje sie jako ostatnnia z 3 mozliwosci:
1 to przemiana siebie
2 to danie mozliwosci przemiany alkoholika
3 odejscie
I ja wlasnie powracam do czasu z przed 6 miesiecy, kiedy to ja podjelam jakas decyzje.
Niepamietam czy byla ona trudna, skaplikowani i czy do niej dojrzalam. Ja odeszlam pod wplywem impulsu, a po fakcie do mnie dotarlo co sie stalo.
I niestety podjelam odrazu ta 3, nie dajac wczesniej ani szansy sobie ani jemu.
Czy gdybym podjela decyzje w innej kolejnosci,czy zycie dzisiaj wygladalo by inaczej?
czy bylo by latwiejsze?

luana - Czw 24 Mar, 2011 22:02

Klara napisał/a:
O Niemcy zapytałam na GG. Myślę, że jutro dostanę odpowiedź.
Jeśli nie odpisze, to będę rozmawiała z tą osobą dopiero w niedzielę.

:buzki:
Klara napisał/a:
Tu są adresy w Opolu, tylko wydaje mi się, że taka terapia trwa dłużej niż miesiąc

tak dlugo chyba w Opolu nie zabawie, ale kto wie... :wysmiewacz:
Jednak warto by bylo moze poznac styl tej terapi, dowiedziec sie o co dokladnie w niej chodzi, bo nie mam bladego pojecia z tym "dotykiem" :)

Tomoe - Czw 24 Mar, 2011 22:40

luana napisał/a:

Terapeutka poruszyla w sprawie jednej z uczestniczek kwestie odejscia od meza.
Powiedziala, ze sa to zawsze skaplikowane, wazne i trudne decyzje, do ktorych trzeba dojrzec. Bo szybko zjednego kola nieszczescia mozna popasc w drugie takie same kolo beznadzieji.Taka decyzje podejmuje sie jako ostatnnia z 3 mozliwosci:
1 to przemiana siebie
2 to danie mozliwosci przemiany alkoholika
3 odejscie
I ja wlasnie powracam do czasu z przed 6 miesiecy, kiedy to ja podjelam jakas decyzje.
Niepamietam czy byla ona trudna, skaplikowani i czy do niej dojrzalam. Ja odeszlam pod wplywem impulsu, a po fakcie do mnie dotarlo co sie stalo.
I niestety podjelam odrazu ta 3, nie dajac wczesniej ani szansy sobie ani jemu.
Czy gdybym podjela decyzje w innej kolejnosci,czy zycie dzisiaj wygladalo by inaczej?
czy bylo by latwiejsze?


Coś mi tu nie gra.
Często, bardzo często, odejście od alkoholika - to właśnie danie szansy na przemianę zarówno sobie jak i jemu.
Z jednego nieszczęścia w drugie można popaść odchodząc od alkoholika i nie robiąc nic więcej poza tym - czyli nie podejmując trudu przemiany siebie. A ty ten trud podjęłaś.
Uważam, luano, że twoja kolejność działania była jak najbardziej słuszna.
:)

luana - Czw 24 Mar, 2011 23:32

Tomoe napisał/a:
Często, bardzo często, odejście od alkoholika - to właśnie danie szansy na przemianę zarówno sobie jak i jemu.

wg. Terapeutki .1 przemiana siebie- czyli podjecie terapi, za czym idzie przemiana swojego zachowania wobec alkoholika
.2 zmiana naszego zachowania ma sklonic go do przemiany wlasnej, a 3 jest ostatecznoscia, kiedy te metody zawodza.
Tomoe napisał/a:
A ty ten trud podjęłaś.

owszem podjelam, aczkolwiek odchodzac nie bylam swiadoma tego,co mnie czeka. Nie przypuszczalam, ze bedzie to "wielkie emocjonane wyzwanie" i przniesie mi tyle smutku i zalu...
Tomoe napisał/a:
Uważam, luano, że twoja kolejność działania była jak najbardziej słuszna.

Tomoe, teraz za pozno, by cos odwracac czy gdybac co by bylo, gdyby?
Teraz moze i musi byc tylko lepiej :)

Tomoe - Pią 25 Mar, 2011 06:55

luana napisał/a:
odchodzac nie bylam swiadoma tego,co mnie czeka. Nie przypuszczalam, ze bedzie to "wielkie emocjonane wyzwanie" i przniesie mi tyle smutku i zalu...


Luano, każda duża zmiana w życiu to "wielkie emocjonalne wyzwanie".
Nawet gdy ta zmiana w rezultacie przynosi korzyści i okazuje się zmianą na lepsze, to i tak swój proces odżałowywania tego co było trzeba przejść.
To się nazywa "żal po stracie". Jest to proces naturalny, typowy i dotyczy nie tylko rozstania z alkoholikiem. :)

I wiesz czego przeważnie najbardziej jest żal? Nie tego co było, lecz tego co "mogło być a nie było". ;)

Zatem - co było, to było. Nie ma co gdybać. A teraz może być już tylko lepiej, jak sama napisałaś. :buziak:

luana - Pią 25 Mar, 2011 09:54

Tomoe napisał/a:
I wiesz czego przeważnie najbardziej jest żal? Nie tego co było, lecz tego co "mogło być a nie było".

wlasnie! Moja glowa mysli w takiej kolejnosci:
czego nie bylo, a co mogloby byc. I po chwili naplywaja mi takie mysli, moze gdzies podswiadomie:
nie przekreslaj go na zawsze, bo moze jeszcze bedzie...
:buzki:

kahape - Pią 25 Mar, 2011 10:30

luana napisał/a:
nie przekreslaj go na zawsze, bo moze jeszcze bedzie...
oczywiście, ale to dopiero za jakiś czas.
Będziesz to obserwować z "bezpiecznej" odległości, jak z okna na pietrze..... spokojna, mając zapewnione warunki bytu.
Gdyby z nim "coś nie tak"... poprostu zamykasz okienko i już nic ci nie grozi.

Terapia wzmocni cię, nauczy dbać o siebie, nie ulegać złudzeniom, nie wierzyć w obietnice bez pokrycia itp itd
Po kilku miesiącach będziesz wiedziała czego oczekujesz od swojego partnera.
luana napisał/a:
Teraz moze i musi byc tylko lepiej
Teraz będzie!!!! lepiej.
pozdr

luana - Wto 26 Kwi, 2011 10:47

Witam wszystkich!

Dawno nic nie pisalam. Mysle, ze duzym powodem tego byl zly stan psychiczny. Mimo, ze u nas zawitalo lato, pogoda swietna, w cieniu 25 stopni, to mnie naszedl jakis jakis wielki dziwny dol z ktorego nie moge sie wygramolic!
Chyba jest to najciezszy czas po moim odejsciu od niego. Nie wiem , dlaczego akurat teraz po 8 miesiacach czuje taki duzy zal po stracie, gdzie czas powinien dzialac przeciez na moja korzysc?
Aby nie popasc w wiekszy dolek, planuje dni tak, aby nie miec czasu na myslenie. Zajmuje sie ogrodem,jezdze z dziecmi na wycieczki, ale nie powiem jest to dla mnie wyzwaniem z trojka maluchow- jeden w prawo , drugi w lewo, trzeci jeszcze gdzie indziej, wieczorami padam zmeczona, jakbym przebyla 20km maraton. Najgorsze w tym wszystkim jest , ze napotykam rodziny z dziecmi, widze tatusiow czule zajmujacych sie swoimi pociechami i nie opisze, jaki dopada mnie wtedy smutek.Ale wiem, ze musze sie do tego stanu rzeczy przyzwyczaic i sytuacje taka wreszcie zaakceptowac, co jest dla mnie trudne.Pewnie wielu z nas, szczegolnie samotnym matka trudno godzic sie z faktem, ze nie tylko nam brakuje partnera, ale takze ojaca dla naszych dzieci.
Najdziwniejsze w tym wszytkim jest to, ze moj maz nie miewa juz ciagow, jakie miewal podczas naszego wspolnego zycia. Wczesniej potrzebowal wiader wody, teraz zadowoli sie buteleczka. Nachodza mnie czasem dziwne mysli, ze moze czescia powodu jego nalogu bylam ja. Bo dlaczego obecnie moze sie ograniczyc,(czyli pijac bardziej "kontrolownie") a wczesiej tego nie mogl?
I dlaczego strata nie wstrzasnela nim tak, jak wstrzasa ciagle jeszcze mna?
Juz nawet nie wiem, czy cos nas laczylo, czy to malzenstwo mialo jakas wartosc, bo sumujac fakty, to raczej mnie laczylo cos z nim, a nie jego ze mna...i taki fakt jest chyba najtrudniejszy do akceptacji.

Kahape piszesz:
Teraz będzie!!!! lepiej.
nie jest, ale nie trace nadzieji, ze bedzie

pozdrawiam
luana

Pati - Wto 26 Kwi, 2011 11:12

luana napisał/a:
nie jest, ale nie trace nadzieji, ze bedzie

Nadzieja ZAWSZE umiera ostatnia przynajmniej u mnie :)
Napewno będzie lepiej kochana.
luana napisał/a:
Najgorsze w tym wszystkim jest , ze napotykam rodziny z dziecmi, widze tatusiow czule zajmujacych sie swoimi pociechami i nie opisze, jaki dopada mnie wtedy smutek.

Wiem jak się czujesz Luano ja miałam tak samo :pocieszacz:
luana napisał/a:
Ale wiem, ze musze sie do tego stanu rzeczy przyzwyczaic i sytuacje taka wreszcie zaakceptowac, co jest dla mnie trudne.

Nie wszystko na raz.
Pomalutku maleńkimi kroczkami dasz radę.
Wiem jak Ci ciężko :buziak:
Jeszcze trochę i będziesz się cieszyć,że podjęłaś najlepszą decyzję jaką tylko mogłaś(tak myślę) ;)

sabatka - Wto 26 Kwi, 2011 11:45

trzy,maj się ciepło. a jak zaczynasz myśleć w złym kierunku to 3rf3g
luana - Wto 26 Kwi, 2011 12:31

Pati napisał/a:
Jeszcze trochę i będziesz się cieszyć,że podjęłaś najlepszą decyzję jaką tylko mogłaś(tak myślę)


wlasnie z ta decyzja bywa roznie. Ostatnio dopadaja mnie mysli, czy aby ona nie byla zbyt szybka, czy nie byla zbyt pochopna?Czy nie powinnam byla najpierw zmienic swoje nastawienie do niego, swoje zachowanie itd.? A nie od razu wystawic jego menelu za drzwi?Mysle, ze podejmujac taka decyzje, nioe bylam jeszcze na nia gotowa.
Takie ostatnio dopadaja mnie watpliwosci. Bo pieje w nieboglosy, ze przeciez probowalam wszystkiego, aby on skonczyl wreszcie chlac, a tak naprawde nie zrobilam przeciez nic, poza tym, ze grozilam, beczalam itd.
Tak czy owak, czasu i decyzji nie cofne. A z konsekfencjami musze sie uporac.
Sabatka- masz na mysli robienie na drutach?
A tak ogolnie dziewczyny dzieki za slowa otuchy. Musze zmienic nawyk, duszenia smutku w sobie. Po tym , jak wkoncu cos napisalam chyba jest mi lzej :skromny:

Pati - Wto 26 Kwi, 2011 12:38

luana napisał/a:
Musze zmienic nawyk, duszenia smutku w sobie

A fuj....tak ten nawyk koniecznie zmień. :wysmiewacz:
Mnie też jest lżej jak się wygadam lub wypłaczę.
Więc po to to forum powstało pisz ile wlezie a napewno Ci będzie lepiej na wątrobie :) :buzki:

Klara - Wto 26 Kwi, 2011 14:05

luana napisał/a:
Wczesniej potrzebowal wiader wody, teraz zadowoli sie buteleczka.

Do czasu Luano - wróci do wiader a nawet do wanny, bo alkoholizm nie stoi w miejscu - on się rozwija. Z biegiem czasu jest coraz gorzej i gorzej.
luana napisał/a:
napotykam rodziny z dziecmi, widze tatusiow czule zajmujacych sie swoimi pociechami i nie opisze, jaki dopada mnie wtedy smutek

Samotnych mamuś nie zauważasz, bo widzisz to, co chcesz widzieć.
Rozejrzyj się dokładnie wokół siebie i zobacz ile samotnych kobiet spędza czas z dziećmi!
Nie martw się. Dzieci szybko wyrosną, a Ty - już dojrzalsza - znajdziesz jeszcze prawdziwego partnera, na którym będziesz mogła polegać :pocieszacz:

pterodaktyll - Wto 26 Kwi, 2011 14:07

Klara napisał/a:
Ty - już dojrzalsza - znajdziesz jeszcze prawdziwego partnera, na którym będziesz mogła polegać

A nie mówiłem??? :)

sabatka - Wto 26 Kwi, 2011 14:24

luana napisał/a:
Sabatka- masz na mysli robienie na drutach?

tak jeśli to lubisz. polecam takrze inne wciągające zajęcia choćażby szydełko haft albo robienie pierogów. dla dzieciaków to też będzie fajne

Pati - Wto 26 Kwi, 2011 16:37

Albo lepienie z masy solnej,malowanie twarzy specjalnymi farbami,malowanie rękami itd :)
Jednak z mojego doświadczenia:
-idę do sklepu i kupuję sobie coś tylko i wyłącznie dla siebie np.sukienkę :skromny:
-jadę na plotki do przyjaciółki :)

yul-ya - Wto 26 Kwi, 2011 17:11

Wiem co czujesz luano. Takie stany i smutki są mi bardzo bliskie i ciągną się długo. Czasem myślę, że tylko ja tak mam a wszyscy inni dają sobie radę i znają dobre metody na radzenie sobie z tym. Trzymaj się :pocieszacz:
Tomoe - Wto 26 Kwi, 2011 19:30

luana napisał/a:

moj maz nie miewa juz ciagow, jakie miewal podczas naszego wspolnego zycia. Wczesniej potrzebowal wiader wody, teraz zadowoli sie buteleczka. Nachodza mnie czasem dziwne mysli, ze moze czescia powodu jego nalogu bylam ja. Bo dlaczego obecnie moze sie ograniczyc,(czyli pijac bardziej "kontrolownie") a wczesiej tego nie mogl?


:shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

A skąd ty to wszystko w ogóle wiesz, dziewczyno, skoro od ośmiu miesięcy mieszkacie osobno???? :roll:
Puszczali ostatnio tego twojego męża w niemieckiej wersji programu Big Brother czy co????

JaKaJA - Wto 26 Kwi, 2011 21:03

Tomoe napisał/a:
Puszczali ostatnio tego twojego męża w niemieckiej wersji programu Big Brother czy co????
:shock: :shock: :shock: :ohoho:
luana - Wto 26 Kwi, 2011 21:46

Cytat:
Puszczali ostatnio tego twojego męża w niemieckiej wersji programu Big Brother czy co????
_________________

nie Tomoe, wynajelam detektywa Rutkowskiego :lol:

kahape - Śro 27 Kwi, 2011 10:24

Tomoe napisał/a:
A skąd ty to wszystko w ogóle wiesz, dziewczyno, skoro od ośmiu miesięcy mieszkacie osobno????
nie mieszkacie razem ale myśli Twoje wciąż i wciąż krążą wokół picia-nie picia alko.
Myślisz, że to jest dobre rozwiązanie - interesować się tym, co on robi?
A gdzie jesteś.... ty sama?

Dlatego tak trudno oderwać się od alko, i dlatego potrzebna jest terapia.
To może trwać latami, i może być ponad twoje własne siły/możliwości- bez terapii.
Bardzo zachęcam Cię do niej.
pozdr

luana - Śro 27 Kwi, 2011 11:59

kahape napisał/a:
Myślisz, że to jest dobre rozwiązanie - interesować się tym, co on robi?

w pewnych kwestiach intereruje mnie nawet bardzo, co on robi. Np. kwestia finansowa. Sprawy alimetacyjne sa do konca jeszcze niewyjasnione. Pozatym nie rozstalismy sie w krzyku i grono wspolnych przyjaciol zostalo nie dotkniete tymze rozstaniem, a jednym z nich jest jego obecny sasiad, z ktorym lacza mnie regularne relacje. I z tad wiem o jego piciu-nie piciu, nie przeprowadzajac o tym jakis scislych badan. On sam dzwoni czasem pyta o syna, w swieta dzwoni z zyczeniami itd.
To jedno.
A drugie - nie dreczy mnie juz to , czy on pije, czy nie pije. Dreczy mnie cos innego. Stracil mobilizacje do podjecia terapi, mowi, ze na terapie zamknieta,( a staral sie dostac do Stanomino , kolo Koszalina) nie ma wolnych miejsc. Planuje zamiast tego jakies kursy kwalifikacyjne i potym wyjazd do pracy za granice.Pomysly moze i dobre , lecz w zlej kolejnosci.
A co do terapi, chodze na nia od marca.
Efekty marne, co? :oops:

Tomoe - Śro 27 Kwi, 2011 12:06

luana napisał/a:

A co do terapi, chodze na nia od marca.


Ale co to w ogóle znaczy "chodzę od marca"?
Ile spotkań się odbyło?
Czy były to spotkania indywidualne, czy grupowe?
:)

Pytasz o efekty?
A kto je ma oceniać? Ja? My?
Efekty terapii zależą od celu jaki sobie stawiasz i wysiłku jaki wkładasz w realizację tego celu.
Jaki jest cel twojej terapii?

luana - Śro 27 Kwi, 2011 12:11

Klara napisał/a:
Samotnych mamuś nie zauważasz, bo widzisz to, co chcesz widzieć.

rzeczywiscie ostatnio zaczelam nie dostrzegac tych pozytywnych rzeczy np. Po 5 miesiacach rematu kuchni- wreszcze widac koniec i powoli staje sie taka , jaka od 2 lat chcialam miec :) i w zeszly czwartek po 3 latach sadzenia sie z urzedem pracy- wygralam!
A czy ucieszyly mnie te dwie sprawy- NIE. Za bardzo bylam zajeta dopatrywaniem sie samych negatywow!
Pati napisał/a:
Jednak z mojego doświadczenia:
-idę do sklepu i kupuję sobie coś tylko i wyłącznie dla siebie np.sukienkę

Pati! dzieki Bogu, ze tego nie zrobilam- moglabym po ostatnim miesiacu zlego samopoczucia otworzyc dzisiaj hurtownie z sukienkami
yul-ya napisał/a:
Czasem myślę, że tylko ja tak mam a wszyscy inni dają sobie radę i znają dobre metody na radzenie sobie z tym. Trzymaj się

Ja tez tak myslalam jeszcze 2 dni temu i dlatego tak ciezko mi bylo o tym cos napisac

luana - Śro 27 Kwi, 2011 12:21

Tomoe napisał/a:
Ile spotkań się odbyło?

spatkania sa 2 w miesiacu, czyli dokladnie na 3 juz bylam, jutro kolejne.
Tomoe napisał/a:
Jaki jest cel twojej terapii?

Nad celem dokladnie jeszcze nie myslalam- fakt 8|
Ale spontanicznie, co przychodzi mi na mysl, to uwierzyc w koncu w siebie?
Skorygowac pewne nieswiadome zachowania?

kahape - Śro 27 Kwi, 2011 12:41

luana napisał/a:
rzeczywiscie ostatnio zaczelam nie dostrzegac tych pozytywnych rzeczy np. Po 5 miesiacach rematu kuchni- wreszcze widac koniec i powoli staje sie taka , jaka od 2 lat chcialam miec :) i w zeszly czwartek po 3 latach sadzenia sie z urzedem pracy- wygralam!
tylko kuchnia i urząd??? a spokój, bezpieczeństwo, zapewnione środki do życia, brak stresów jakie urządzał ci alkoholik swoim chlaniem???? to mało?? To chyba najważniejsze!!!!!
Kobiety wychodzą z domu z jedną walizką,
Poza tym....
Juz zapomniałaś jak to było kiedy pił? W jakim zyłas strachu co się wydarzy, jaki wróci, czy znów straci pracę....
17 listopada 2010 napiałaś
lunana napisał/a:
Plakalo serce, plakala dusza, plakalo cialo...
luana napisał/a:
Jestem zona czynnego alkoholika, corka bylego......
Alkoholizm meza eskalowal w moich oczach

Dzisiaj masz dobrą sytuację. Macie dach na głową, finanse, spokój...
A ty chodząc na terapię powolutku zmienisz swoje życie.
Tylko "głowa" musi byc zajęta swoimi sprawami.
"Na początku jest.... myśl" tak zawsze mówiła moja terapka
Dlatego pisz o sobie.
Będzie dobrze.
pozdr

luana - Pią 06 Maj, 2011 22:52

pomocy!!!
jestem poczatkujacym galernikiem :mgreen:
czy ktos mi moze powiedziec jak sie wkleja zdjecia do wlasnej galeri?
szukam i szukam jak to zrobic i nic :oops: :beczy: :[ :bezradny:

Klara - Sob 07 Maj, 2011 07:43

Jeśli masz już założone konto, to pod tytułem "Prywatna galeria luana" jest polecenie: "dodaj zdjęcie". Gdy na nie klikniesz, otworzy się okno ze wszystkimi potrzebnymi informacjami.
Powodzenia! :)

luana - Pon 09 Maj, 2011 08:19

dzieki Klara, juz mam :D
mozna juz podziwiac moje trzy pociechy :skromny:

Klara - Pon 09 Maj, 2011 08:34

luana napisał/a:
mozna juz podziwiac moje trzy pociechy :skromny:

Widziałam :lol2:

Tomoe - Pon 09 Maj, 2011 08:47

Ja też widziałam. :buziak:
Tylko szkoda, że Ciebie, Luano, tak mało widać, bo buzię masz zasłoniętą okularami...

Pati - Pon 09 Maj, 2011 14:44

Widziałam,widziałam cg45g
Tomoe napisał/a:
Tylko szkoda, że Ciebie, Luano, tak mało widać, bo buzię masz zasłoniętą okularami...

No tak potwierdzam :mgreen:

beata - Wto 10 Maj, 2011 00:01

Pati napisał/a:
Widziałam,widziałam
Ja też.
Fajne masz dzieciaczki. :)

luana - Pon 23 Maj, 2011 09:00

Witam wszystkich :D
Ciesze sie dziwczyny, ze zagladnelyscie do mojego albumu. Niebawem dorzuce wiecej fotek, gdzie bede bez okularow slonecznych :D
Tak ostatnio rzadko mi sie tu pisze, chyba latem, zwlaszcza przy takiej pogodzie (u nas temperatura nie schodzi ponizej 20) cierpie na chroniczny brak czasu :oops:
Pewnie zima bedzie inna. Rzucilam sie w wir uprawiania ogrodu. Uprawiam tez maly warzywniaczek- coz za satysfakcja. chyba odkrylam lek na zlamane serce choroby wspoluzaleznienia :lol2:
kupilam dzieciakom ogromny basen (srednica 3m, wyskosc 78 cm) coz za frajda- dla nich!!
Dla mnie wiaze sie to z dodatkowa robota- czyszczenie, filtrowanie wody, chlorowanie jej itd.
Ale jest super, ja czuje sie super!!!

Tydzien temu dzwonil do mnie moj maz. Nie wiem czy pisalam, on jest w Angli, chyba tam pracuje. Mowil, ze ma juz dosc takiego zycia, ze teskni i wkoncu pyta czy moze wrocic.
W tym momecie poczulam, ze nogi staja sie jak z waty,zoladek stanal mi w gardle, a serce przyspiesza bicia.Ale jednoczesnie stwierdzam, ze nie sa to oznaki jakiejs pozytywnej euforii, ale pewien rodzaj zdenerwowania i stwierdzenia faktu, ze na chwile obecna ten czlowiek absolutnie nie pasuje do mojego swiatu, ktory sobie w pewnien sposob przez 9 miesiecy naszej separacji zbudowalam. Tak potem sie zastanawialam, czy jeszcze 5 miesiecy temu potrafilabym powiedziec stanowczo NIE?
Dzis je mowie z cala swiadomoscia NIE i NIE :D
Wczesniej pewnie bym powiedziala, idz najpierw na terapie, a potem pogadamy. Dzis tego juz nie mowie, bo jest mi to obojetne. Jak pojdzie to ok, jak nie to tez ok.
Chyba zycie , jakie mam zaczelo mi sie podobac bo przestalam zyc nadzieja, co wazniejsze , przestalam na sile proby zmiany jego i siebie.
Mysle tez, ze wkraczam w pewien nowy etap , w pelni akceptujac przeszlosc (ktorej juz i tak nie zmienie) i cieszac sie, co mi przyniesie przyszlosc.
Mam wrazenie, ze jakas nowa przygoda sie zaczyna :lol2:
Gdzies ostatnio przeczytalam, ze kazdy czlowiek jest w stanie uszczesliwic siebie sam. To jest obecne motto, towarzyszace mi kazdego dnia :)
pozdrawiam :buzki:
luana

Patuchaa1990 - Pon 06 Cze, 2011 09:40

To strasznie trudne po raz kolejny zostać zawiedzionym prawda? Gdy już Twoje życie wychodziło na prostą i nabierało znaczenia od znów to zrobił... Myślę jednak że musisz znać sobie sprawę że to choroba i nie możesz mówić "on mnie nie kocha bo pije" to tak samo jak byś powiedziała "gdybyś mnie kochał nie miał byś cukrzycy. Alkoholizm to choroba i niestety w większości przypadków nieustępliwa i musisz zdać sobie z tego sprawę. Myślę, że mąż też nie chciał by pić. Chciałby być zdrowy. Myślę, że musisz to sobie przemyślec, bo separowanie się nie wyjdzie ci na dobre. A dzieci? Co powiedzą gdy dorosną? Nauczysz go nienawiści do ojca alkoholika czy miłości a wtedy zapytają czemu mu nie pomagałaś? Ja zastosowałabym po prostu radykalne środki i wysłała na terapie odwykować na kilka miesięcy. Wydaje mi sie że to lepsze niż wszywka.
beata - Pon 06 Cze, 2011 09:47

Patuchaa1990 napisał/a:
Ja zastosowałabym po prostu radykalne środki i wysłała na terapie odwykować na kilka miesięcy.
Czemu więc nie zastosujesz tego u swojego brata?Przecież to takie proste.
Flandria - Pon 06 Cze, 2011 13:01

Patuchaa1990 napisał/a:
nie możesz mówić "on mnie nie kocha bo pije" to tak samo jak byś powiedziała "gdybyś mnie kochał nie miał byś cukrzycy


łoj
zapomniałaś o jednej "drobnostce"
jeśli kocha i ma np. cukrzycę - to zrobi wszystko, żeby się z tej cukrzycy leczyć, minimalizować jej skutki, bo zdaje sobie sprawę z tego, jak to obciąża rodzinę ...

jeśli ktoś choruje i zależy mu na bliskich - to podejmuje Z WŁASNEJ WOLI leczenie
nie trzeba go nigdzie "wysyłać na siłę" ...

a tak poza tym ...
wyobrażasz sobie cukrzyka, który szarpie się z rodziną, wyciąga od nich kasę na to, żeby dalej chorować ? :roll:

pozdrawiam :)

luana - Pon 06 Cze, 2011 14:40

beata napisał/a:
Przecież to takie proste.

Wiecie co dziewczyny- nic nie jest proste! I dobrze, bo bysmy na tym swiecie powariowali :lol:

A teraz do rzeczy:
Patuchaa1990 napisał/a:
To strasznie trudne po raz kolejny zostać zawiedzionym prawda?

nie wiem czy nazwalabym to "zawiedziona".
Mysle, ze wreszcie po dlugim czasie zaakceptowalam sytuacje, tak jak i jego chorobe. Czyli 1 z 12 krokow przerobilam :D
I ucze sie kreowac swoje zycie najlepiej jak potrafie bez niego. A dzieci nienawisci nie ucze i nie mam takiego zamiaru. Kontaktow z nimi mu nie ograniczam . Dziecia nie opowiadam tez histori pt. "wasz tatus-to dran". Kiedy dorosnal , same go ocenia.Poki co sa male, wiele jeszcze nie rozumieja. Na chwile obecna jedyna ich ocena jest tesknota za nim.
Patuchaa1990 napisał/a:
Myślę, że mąż też nie chciał by pić

tez tak mysle. Jednak on dalej jest zdania, ze choruje na grype i zazycie tabletki ( w jego przypadku- praca)go wyleczy. To, ze w ten sposob traci jedynie czas my tu na forum wiemy. Niestety on dowie sie o tym pozniej, albo (nie daj mu tego Boze)kiedy bedzie za pozno :oops:
Flandra napisał/a:
jeśli kocha i ma np. cukrzycę - to zrobi wszystko, żeby się z tej cukrzycy leczyć, minimalizować jej skutki, bo zdaje sobie sprawę z tego, jak to obciąża rodzinę ...

wiesz Fladra, znam cukrzyka, ktory mimo swojej choroby nie stosuje sie jednak do zalecen lekarza, nie stosuje diet itd. Obzera sie czym popadnie, potem laduje w szpitalu w ciezkim stanie. Ma rodzine, dzieci , ktorych kocha trzezwa miloscia!
Nie wiem czy istnieje recepta na udana milosc...
pozdrawiam

Flandria - Pon 06 Cze, 2011 14:45

luana napisał/a:
Ma rodzine, dzieci , ktorych kocha trzezwa miloscia!

trzeźwą?
i z tego powodu "funduje" im "trochę adrenaliny" ? 8|

beata - Pon 06 Cze, 2011 23:15

luana napisał/a:
Wiecie co dziewczyny- nic nie jest proste
Wiem,to była ironia.
luana - Pon 06 Cze, 2011 23:36

ach bylabym zapomniala.
musze sie z wami czyms podzielic :D
Jutro moj / nasz wielki dzien, a raczej dla mojego najmlodszego malucha.
Bo jutro moj 1,5 roczny maluch, mierzacy zaledwie 90cm idzie pierwszy raz do przedszkola. Uff- co za radosc dla mnie mamy, pozbyc sie z domu na kilka godzin malego szkodnika :skromny:
Cholera i po tym widac jak czas leci. Jeszcze rok temu maly brzdac uczyl sie stawiac pierwsze kroczki, a jutro juz zasuwa do przedszkola.
Mam nadzieje, ze szybko sie tam zadomowi, a ja podczas, kiedy on bedzie w tym przedszkolu psocil, zajme sie w koncu swoimi przerwanymi studiami i moze uda mi sie je jakos skonczyc.
:buzki: luana

pterodaktyll - Pon 06 Cze, 2011 23:38

luana napisał/a:
zajme sie w koncu swoimi przerwanymi studiami i moze uda mi sie je jakos skonczyc.

Coś mi obiecałaś................

luana - Pon 06 Cze, 2011 23:39

Cytat:
Coś mi obiecałaś................
_________________

pamietam

pterodaktyll - Pon 06 Cze, 2011 23:47

luana napisał/a:
pamietam
:)
luana - Pią 01 Lip, 2011 17:35

witam ponownie po dlugiej przerwie :lol:
Sama juz nie wiem od czego zaczac, bo tyle sie dzieje w tym moim zyciu :D
Moze zaczne od najwazniejszego, mianowicie, ze wytrwale i konsekwetnie nadal zyje sobie wraz z maluchami dalej bez zadnego "alko". Zyjemy sobie spokojnie, tak po cichutki raz z wiekszymi, raz z mniejszymi przygodami.
Powoli zapominam juz co to zycie z czynnym alkoholikiem. Zapominam jak to bylo, kiedy on beztrosko chlal, a ja tuszujac wszelkie konsekwencje jego chlania , zylam nadzieja, ze kiedys przyjdzie lepsze jutro. Dzis juz wiem, ze byla to naiwna strata czasu. I dzis wiem tez, ze decyzja odejscia od niego byla jak najbardziej sluszna. Nie moge powiedziec, ze ubylo mi problemow i zmartwien. Otoz napewno nie , bo w miejsce tymtych klopotow pojawily sie inne.
Jadnak zmaganie sie z obecnymi zmartwieniami to pestka w porownaniu z czym zmagalam sie jeszcze rok temu. Zaczynam tez zauwazac, jak bardzo bylam (i napewno jeszcze jestem...) chora, ile niezrozumiale blednych podjetych decyzji, czynow z jednym tylko celem- by on wreszcie przestal chac...-Chryste panie slodka ja naiwnosci.....
Tyle z mojej dzisiejszej filozofi, teraz fakty:
W srode wyjezdzam wraz z dziecmi do sanatorium , na 3 tyg. Wspominalam juz wczesniej, ze staralam sie o taki wyjazd. Po dlugiej walce z kasa chorych-wywalczylam!!
Jedziemy do Schwarzwaldu, niedaleko Titisee. Lasy, gory i dwa jeziorka- :hura:
Buzia smieje mi sie juz nawet podczas snu!
Przypadkowo wkrecialam sie do firmy i sobie troche poprawiam swoje marne finanse, ktore strasznie zmarnialy, od mometu odejscia od alko- jedyny negatyw , podjecia tejze decyzji- ale mysle sobie odejscie -drogie- spokoj ducha bezcenny :wysmiewacz:
ale dalej do rzeczy. Ddorabiam sobie tlumaczac, poniewaz firma zatrudnial po tanim koszcie polskich pracownikow, nie pomyslawszy wczesniej, ze z nowymi przybyszami sie nie dogada :lol: . I tak sobie do mnie dzwonia, kiedy nastepuje taki problem. Myslalam nawet o zatrudnieniu sie w tej firmie na etat,(propozycja padla od wlasciciela firmy) ale jeszcze nie poradzilabym sobie z maluchami. Natomiast ucieszylo mnie bardzo, ze istnieje zainteresowanie moja osoba.Podnioslo mnie to na duchu, ze jezeli warunki na to zezwola , to mam szanse na zatrudnienie, jak nie w tej firmie to napewno znajde inna.
Na tym etapie zakoncze swoj post, bo moj najmlodszy synus coraz glosniej domaga sie uwagi. Moze pozniej jeszcze zagladne, bo starsza dwoja wyjechala na weekend do babci, wiec i obowiazku o polowe mniej.
pozdrawiam :buzki:
luana

Klara - Pią 01 Lip, 2011 18:06

Z przyjemnością przeczytałam Twój post Luano :)
Jest w nim spokój. Widać, że odzyskujesz równowagę.
Stajesz na nogi Dziewczyno i życzę Ci, żeby ci Polacy, którzy zatrudnili się w firmie nie mieli ochoty na rozumienie czego od nich chcą, w konsekwencji - żebyś długo miała pracę :tak: , a w przyszłości została tłumaczem przysięgłym :)

beata - Sob 02 Lip, 2011 00:39

luana napisał/a:
spokoj ducha bezcenny
I jak czytam udało Ci się go osiągnąć.Cieszę się razem z Tobą. :buziak:
Pati - Sob 02 Lip, 2011 21:18

Klara napisał/a:
Z przyjemnością przeczytałam Twój post Luano

Szczerze mówiąc ja też :) :buzki:

Klara - Czw 14 Lip, 2011 15:09

Wątek Agnieszki jest tu: Tak bardzo mnie to boli...
luana - Czw 25 Sie, 2011 08:34

Witam ponownie po dlugiej przerwie :)
tak dlugo nic nie pisalam, ze nawet nie wiem od czego zaczac...
moze od tego, ze wakacje mialam dosc udane. Sanatorium, w ktorym bylam bylo swietne!! Odpoczelam, zasmakowalam troche sportu in co najwazniejsze psychicznie sie nieco wyluzowalam. Jedyny problem ,jaki mialam to moj samochod. Psul sie przy kazdej okazji. Pierwszy raz stanal mi juz podczas jazdy na miejsce. Pospul sie akumulator, pomoc drogowa odpalila mi go wprawdzie, ale nie moglam do konca podrozy go juz wylaczyc. Klima przestala dzialac, a jechalam z dziecmi w niesamowity upal 33 stopni. Podczas 3 tygodniowego pobytu w sumie wzywalam 6 razy pomoc drogowa. Az podczas podrozy powrotnej auto zepsulo sie na amen, w dodatku na autostradzie w Francji. W efekcie koncowym kochane niemieckie ADAC przywiozlo mnie i dzieci oraz moja kupe zlomu do domu.
Po 3 tyg. moje zmotoryzowane nieszczescie przerodzilo sie w szczescie, bo sprawilam sobie piekna 4 -letnie vectre z przeogromnym bagaznikiem i pelnym wyposazeniem. Auto jest cudowne i nawet przeszla mi juz ochota do podpalenia poprzegniego szrota :lol:
i tak mienlo lato...
Zycie osobiste tez w jakis sposob przynosi mi duzo radosci. Moj kolejny syn poszedl juz do pierwszej klasy, a najmlodszy chodzi na caly dzien do przedszkola. Tak wiec w ten sposob znajduje coraz to wiecej czasu dla siebie :skromny:
Jednak czasem i chyba jak u kazdego przychodza i dni, ktore sa zle i ponure. Dopada mnie wowczas zlosc i zal. Popada mnie mnustwo pyttan bez odpowiedzie itd.
Niebawem mija rok (8.09) mojej separacji- kawal czasu, jednak nie do konca jeszcze wyleczylam sie z tej toksycznej wiezi! Zdaje sobie sprawe, ze pokonalam wielka gore trudnosci, ale jeszcze pewnie nie jedna gora przedemna.
Gdzies kiedys przeczytalam, ze wyleczenie sie od bylego partnera trwa ok roku. Ja z przykroscia stwierdzam, ze ten schemat mnie nie dotyczy. Ja oczywiscie, jak w kazdej innej chyba dziedzinie potrzebuje wiecej :lol2:
Przestalam nawet juz odbierac telefony od niego, bo zauwazylam, ze w jakis sposob zaczely mi przeszkadzac. Wiecznie to samo, czyli ciezko mi, z praca nie tak jak mialo byc itd.
Mam dosc czyjis porazek, chce wkoncu uslyszec- o tak moja droga mam prace, czuje sie swietnie tylko tesknie za dzieckiem , Toba??
I jeszcze to wpieprzanie sie tesciowej...
Nie wiem czy dobrze robie unikajac kontaktu z nim?
Ach czas pokaze.
Ppokico musze leciec dop przedszkola
pozdrawiam
luana

Klara - Czw 25 Sie, 2011 09:01

Hej, Luano!
Świetnie się czyta to, co opisujesz.
Okazało się, że doskonale sobie dajesz radę ze wszystkim.
Może Twój mąż też potrzebuje więcej czasu żeby się ocknąć, a jeśli to się nie stanie to znaczy, że nie warto sobie nim zawracać głowy.
Potrzebny jest Ci jeszcze jeden (tym razem wielki) dzieciak do niańczenia?
Dzieci kiedyś dorosną, a nieleczący się alkoholik będzie do końca życia jak dziecko.
Jeśli teściowa ma na to ochotę, to niech go sobie niańczy.
Trzymaj się Luano :buziak:

yul-ya - Czw 25 Sie, 2011 09:07

luana napisał/a:
Gdzies kiedys przeczytalam, ze wyleczenie sie od bylego partnera trwa ok roku. Ja z przykroscia stwierdzam, ze ten schemat mnie nie dotyczy. Ja oczywiscie, jak w kazdej innej chyba dziedzinie potrzebuje wiecej

Nie jesteś w tym osamotniona, mnie to zawsze zajmuje ok. 2 lat. Mam taką teorię na swój użytek, że to dlatego, iż kontakt od razu nie jest definitywnie urwany.
luana napisał/a:
Przestalam nawet juz odbierac telefony od niego, bo zauwazylam, ze w jakis sposob zaczely mi przeszkadzac.

A to jest przesłanka, że powinno Ci to zająć mniej niż 2 lata :okok:

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:05

yul-ya napisał/a:
Nie jesteś w tym osamotniona, mnie to zawsze zajmuje ok. 2 lat


wlasnie minal rowniusienki rok i konca nie widac!! Boli dalej tak, jakbym stala gdzies na poczatku swojej drogi :evil2"
Tak sobie ostatnio myslalam, jak to bylo rok temu. Logujac sie tu na forum jedynym moim celem bylo za wszelka cene uzyskac jego trzezwosc. Posunelam sie nawet do tego, ze odeszlam, bo myslalam , ze w ten sposob to osiagne, nim jakos w strzasne i po sprawie.A on zacznie trzezwiec.
Niestety sonk! na forum dowiaduje sie, ze jest to niemozliwe, ale dowiaduje sie tez , ze mozliwe jest uporzadkowac swoje zycie, zapanowac nad swoja choroba, na ktora choruje od niepamietnych czasow (mowa tu o wspoluzaleznieniu), oczywiscie najpierw tu sie dowiedzialam, ze wogole na jakas choruje!
I dzis dopada mnie jakis dziwny nawrot, mysli, ze moze odejscie bylo zbyt radykalne, ze moze moje zdrowienie przy nim przynioslo by jakis skutek??
Ach jakie to wszystko popaprane! :( a jakie niesprawiedliwe :beczy:

A wszystko zaczelo sie od urodzin naszego synka. 1 wrzesnia skonczyl 2 latka. :hura: Oczywiscie tatus zadzwonil, potem zadzwonil pare dni pozniej, pytajac czy moze odwiedzic syna, bo ma okazje przyjazdu. Oczywiscie zgodzilam sie, jednak po glebszej kalkulacji mezus sie rozmyslil (i mial swieta racje)bo poco te koszty na pare dni, kiedy ja i tak planuje niebawem chrzciny.Obiecal wyslac alimety. Po tyg. nic do mnie nie dotarlo, wiec napisalam grzecznie, kiedy ma zamiar je wyslac.Poczym dzwoni jak furia, oskarzajac mnie o picie- ja chleje :wysmiewacz: , ze on mi kogos przysle, kto ustawi mnie do piony i kilka jeszcze innych przykrosci. Tymi slowami doprowadzil u mnie do babskiego wybuchu wulkanu. Zaczelam krzyczec. On rzuca sluchawka, wiec ja nie zastanawiajac sie dlugo wysmarowalam kilka jeszcze dobitnych smsow i tyle. Pieniazki przeslal zaraz nastepnego dnia, wieczorem jeszcze dzwonil, nie odebralam.
Caly tydzien chodze jak zbity z tropu pies. Wiem tez, ze jeden z urodzinowych gosci "zyczliwy jego przyjaciel" naopowiadal mu bzdur o jakis moich rzekomych romansach i ekscesach do bialego rana.
Smuci mnie, ze wsrod panow alkoholikow istnieje cos w rodzaju meskiej solidarnoiosci. Dlaczego mezus wierzy bardziej drugiemy alko, a watpi w lojalnosc i szczerosc zony. No moze bylej zony!Czy w ten sposob moj pan alko pragnie zrzucic poczucie winy na moje bary?? Pragnie zadac niesprawiedliwy cios? Ale poco??
Tak czy owak nie wiem jak sie do naszych relacji ustosunkowac. Jezeli zadzwoni, a ma do tego prawo, bo chyba moze spytac o samopoczucie wspolnego syna, co mam robic:
a) odbierac telefony
b) usunac go z naszego zycia.
Jezeli wybiore opcje b, to niby jak ma to wygladac?
a moze ktos z was ma dla mnie opcje c?
Mam wrazenie, ze powoli sie w tej mojej separacji pogubilam.
pozdrawiam wszystkich z deszczowych niemiec
luana

pterodaktyll - Nie 18 Wrz, 2011 23:09

luana napisał/a:
Caly tydzien chodze jak zbity z tropu pies. Wiem tez, ze jeden z urodzinowych gosci "zyczliwy jego przyjaciel" naopowiadal mu bzdur o jakis moich rzekomych romansach i ekscesach do bialego rana.
:bezradny: .................... :pocieszacz: :buziak:
luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:17

tylko tyle stary przyjacielu mi powiesz, a moze jakas opcja c?? :skromny:
Flandria - Nie 18 Wrz, 2011 23:18

luana napisał/a:
Dlaczego mezus wierzy bardziej drugiemy alko, a watpi w lojalnosc i szczerosc zony. No moze bylej zony!

zazdrosny jest pewnie

luana napisał/a:
a moze ktos z was ma dla mnie opcje c?

chyba jakoś powinnaś uzgodnić z nim kwestie widzeń z dzieckiem

generalnie współczuję Ci bardzo - strasznie trudna ta sytuacja :pocieszacz:

staaw - Nie 18 Wrz, 2011 23:19

Jakiś romans? I tak gadają...

A tak poważniej... tylko :pocieszacz: mi do głowy przychodzi...

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:23

Flandra napisał/a:
chyba jakoś powinnaś uzgodnić z nim kwestie widzeń z dzieckiem

jak tu cos uzgodnic, jezeli on przebywa w Angli, a my mieszkamy w Niemczech. Jedyny kontakt jaki z malym moze utrzymac to telefoniczny. Ale co taki malec moze mu juz przez telefon opowiadac? czy spraawiedliwe byloby ograniczenie kontaktu jedynie do kwestji alimetacyjnej?

staaw - Nie 18 Wrz, 2011 23:27

luana napisał/a:
Ale co taki malec moze mu juz przez telefon opowiadac?

Według mnie maluch jest za mały by rozmawiać przez telefon z kimś kogo nie widzi dłużej niż miesiąc... Takie małe dziecko nie jest zdolne do abstrakcyjnego myślenia, musi rozmawiać z kimś kogo widzi a nie wyobraża sobie...
No ale ja trochę starożytne poglądy mam...

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:27

staaw napisał/a:
Jakiś romans? I tak gadają...

no tak .... ;)

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:31

Cytat:
No ale ja trochę starożytne poglądy mam...
_________________

niekoniecznie starozytne, ja powiedzialabym , ze absolutnie zgodne z realem.
nie mam zamiaru krzywdzic, bac karac go za jego skrzywione myslenie, a napewno juz nie malucha. Ale czy nieodbieranie telefonu nie bedzie kojarzyc mu sie z zemsta czy kara z mojej strony. ja chce jedynie postapic racjonalnie i bez krzywd dla nikogo

staaw - Nie 18 Wrz, 2011 23:32

luana napisał/a:
Ale czy nieodbieranie telefonu nie bedzie kojarzyc mu sie z zemsta czy kara z mojej strony.
Będzie. Ale czy ma to znaczenie?
Flandria - Nie 18 Wrz, 2011 23:37

luana napisał/a:
jak tu cos uzgodnic, jezeli on przebywa w Angli, a my mieszkamy w Niemczech

ano normalnie
umówić się na jakieś warunki, jakie będą Wam obojgu odpowiadać
np. w kwestiach telefonów, alimentów, ewentualnych widzeń
Jeśli to uzgodnicie, nie będziesz miała dylematów "odbierać czy nie odbierać" itp

luana napisał/a:
Jedyny kontakt jaki z malym moze utrzymac to telefoniczny.

jest jeszcze możliwość rozmowy via skype - jeśli oboje macie kamerki w komputerach
tylko nie wiem czy 2-latek coś z tego zrozumie :roll:
możesz też umieszczać zdjęcia maluszka na jakimś serwerze - będzie mógł zobaczyć jak rośnie itp

ale powyższe "argumenty" wykorzystałabym jako kartę przetargową w ewentualnych negocjacjach :mgreen:

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:39

Cytat:
Będzie. Ale czy ma to znaczenie?
____________

dla mnie poniekad jeszcze ma, bo wolalabym zachowac sie jak najbardziej wporzadku.
Jednak nie ukrywam, ze najwygodniej dla mnie jest, kiedy kontakt jest wyzerowany, bo tylko w ten sposob mam duze szanse na szybsze zapomnienie.

staaw - Nie 18 Wrz, 2011 23:42

luana napisał/a:

dla mnie poniekad jeszcze ma, bo wolalabym zachowac sie jak najbardziej wporzadku.
Jeszcze nie zrozumiałaś że jak będziesz odbierala też będziesz winna? Przecież on musi płacić za te rozmowy. A to międzynarodowe są. Funtów nie zrywa się z jabłonek...

Zawsze będzie Twoja wina...

luana - Nie 18 Wrz, 2011 23:56

staaw napisał/a:
Jeszcze nie zrozumiałaś

teraz zrozumialam bardziej niz myslisz.
staaw napisał/a:
Zawsze będzie Twoja wina...

poki bedzie pil, pewnie zawsze tak bedzie...

Klara - Pon 19 Wrz, 2011 07:59

Cytat:
moze moje zdrowienie przy nim przynioslo by jakis skutek??

Może tak, a może nie...
Jestem przykładem żony która nie odeszła, a mój mąż i tak nie wytrzeźwiał, tak że nie rób sobie wyrzutów Luano. Jeśli Wasze rozstanie nie wpłynęło na niego, to znaczy, że nie jest wart Twojej uwagi. Może jednak rozwód...?
luana napisał/a:
Obiecal wyslac alimety. Po tyg. nic do mnie nie dotarlo

Nie wiem, jak to jest za granicą - czy możesz wystąpić do sądu o przyznanie alimentów? Byłby zmuszony do terminowego wypłacania.

Trzymaj się Luano, myślę że po prostu chwilowo jesteś w dołku i dlatego tak to wszystko Ciebie przytłoczyło. BĘDZIE DOBRZE!!! :pocieszacz:

pterodaktyll - Pon 19 Wrz, 2011 10:09

luana napisał/a:
moze jakas opcja c??

Na GG.......... :buziak:

Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 17:13

quote="luana"]Ach jakie to wszystko popaprane! a jakie niesprawiedliwe [/quote]
Popaprane to rozumiem, ale niesprawiedliwe? :bezradny:

luana napisał/a:
Wiem tez, ze jeden z urodzinowych gosci "zyczliwy jego przyjaciel" naopowiadal mu bzdur
luana napisał/a:
]Smuci mnie, ze wsrod panow alkoholikow istnieje cos w rodzaju meskiej solidarnoiosci. Dlaczego mezus wierzy bardziej drugiemy alko, a watpi w lojalnosc i szczerosc zony.
luana napisał/a:
moj pan alko pragnie zrzucic poczucie winy na moje bary

Zobacz Luano powyżej, jak kręcisz się wokół swojego byłego.

luana napisał/a:
Tymi slowami doprowadzil u mnie do babskiego wybuchu wulkanu.

luana napisał/a:
Caly tydzien chodze jak zbity z tropu pies.

luana napisał/a:
Tak czy owak nie wiem jak sie do naszych relacji ustosunkowac.

Czy myślisz Luano, że on dzwoni, żeby porozmawiać z synkiem?
Jestem pewien, że chodzi mu o co innego. Będzie wykorzystywał pretekst "synka", żeby Ci zatruwać życie.
luana napisał/a:
Jednak nie ukrywam, ze najwygodniej dla mnie jest, kiedy kontakt jest wyzerowany, bo tylko w ten sposob mam duze szanse na szybsze zapomnienie.

Powiedz mu to wprost.
Telefonów nie odbieraj. W ogóle go zablokuj, żebyś nie widziała, że dzwonił.
Określ sposób widzeń w taki sposób, żeby Ciebie to nie kosztowało. Jesteście od siebie tak daleko, że jak przyjedzie dwa razy w roku, to będzie wszystko.

luana - Śro 21 Wrz, 2011 14:56

Klara napisał/a:
Może jednak rozwód...?

rozwod jakos mi jeszcze nie przechodzi przez gardlo cf2423f
mysle, ze ta opcja moze jeszcze poczekac, poniewaz i tak formalnie jest mi do niczego nie potrzebny, a psychicznie nie czuje sie jeszcze na silach, wiec po co dodatkowy psychiczny dol.
Klara napisał/a:
Nie wiem, jak to jest za granicą - czy możesz wystąpić do sądu o przyznanie alimentów? Byłby zmuszony do terminowego wypłacania.

ta opcja jak najbardziej rozwazana, mimo, iz konto alimetacyjne dnia dzisiejszego wyrownane.A, ze sprawa o ograniczenie praw decydowania o dziecku, (zaznaczam, ze nie ograniczam praw widzenia dziecka) jeszcze w toku, tak wiec w razie prfoblemow w nieplaceniu, mysle, ze bede mogla kolejna opcje dolaczyc.

Żeglarz napisał/a:
Zobacz Luano powyżej, jak kręcisz się wokół swojego byłego.

jasne, ze tak! Jak sam tytul mojego watku brzmi- PROBA!
Ale proba i jej konsekwetne probowanie!
Żeglarz napisał/a:
Jestem pewien, że chodzi mu o co innego. Będzie wykorzystywał pretekst "synka", żeby Ci zatruwać życie

nie wiem jak mam to rozumiec, dlaczego myslisz, ze on koniecznie pragnie mi zatruc zycie?

A tak po dluzszym przemysleniu i po dlugiej rozmowie z Beata (nik Betka), ktora odwiedzila mnie w koncu po rocznej naszej wirtualnej przyjazni. :lol2: Zeglarzu- serdeczne od niej pozdrowienia ;)
Mysle, ze Klara ma racje, dopadl mnie znow jakis dol. Bo wkoncu zycie nie sklada sie z samych slonecznych dni, musza pojawic sie burze, aby oczysscic powietrze.
Zyciowe sytuacje, zwlaszcza w zyciu samotnej mamy, szczegulnie, gdzie jednop z dzieci jest szczegulnej troski. A wszystko dopadlo mnie chyba po urodzinach syna, na ktore przyszedl jakis burak, ktory potem narobil zamieszania, jak i kolejny zabieg starszego syna, ktoremu znow podano domiesniowe zastrzyki botoxu. Taki zabieg jest niesamowicie bolesny nie tylko dla niego, ale i dla mnie. Musze go trzymac, aby lekarz mogl trafic w miesien. A wstrzykuje w sumie od 8 do 10 miesni. Maluch krzycczy, zanosi sie od bolu, a ja stoje obok i trzymam go z calej sily, aby sie nie poruszyl i lekarz nie trafil igla obok. Wychodze potem z gabinetu zmeczona, smutna jakbym nie spala od 7 dni. W takich chwilach brakuje mi bardzo osoby, ktora przebrnela by z nami przez te wszystki rzeczy.Wczoraj bylam z synem na kontroli u ortopedy. Wysluchalam wszystkich zalecen, ktore sa bardzo wazne, aby syn nie cofal sie w swojej chorobie, a prognozy sa kutemu dobre. Te wszystkie zalecenia sa tak czasochlonne, ze zaluje, iz dzien jest tak krotki. Ja nie mam jedynaka,pozostalymi tez musze sie zajac, tez poswiecic uwagi. Nie wspominam juz o sobie, tez mam chec sie dalej rozwijac, skonczyc te nieszczesne studia, dzieki ktrorym mialabym wieksze szanse w podjeciu dobrej pracy. Mam przeciez w zyciu cele, marzenia do reealzacji,pragne wykrztaucic dzieci, zapewnic im w miare dobra przyszlosc.
A do tego wszystkiego te samotne wieczory, ktore niebawem beda jeszcze dluzsze. Mimo wielu obowiazkow, juz za dnia dopada mnie uczucie osamotnienia, smutek.
Te wszystkie moje zmartwienia staja sie szybko "pretekstami", ktore przemawiaja za tym, aby wrocic do meza.Aby zmienic samotne zycie w zycie we dwoje, obojetne jakiej jakosci. Nabieram chec walki, proby do naprawy tego, co spapraismy.
Jednak dzieki Bogu nie trwa to dlugo, bo dociera do mnie zaraz, ze te moje "preteksty" to duzo za malo, aby cofac sie w swojej decyzji, mimo, ze ciezko mi w danych chwilach. Analizuje wowczas czass naszej separacji i stwierdzam, ze mimo wielu lez osiagnelam wiecej niz bylabym w stanie zrealizowac z nim. Zaczelam byc dla siebie wazna, a takiego uczucia nie poczulabym przy nim, bo przy nim bylo wszystko inne wazne, nigdy ja. Co gorsze, najwazniejszy byl dla mnie wiecznie on!
I tym sposobem "preteksty"za blaknal , a pojawia sie mnustwo przeciw...
i dobrze!

Żeglarz napisał/a:
Telefonów nie odbieraj

ja ich odbierac nie musze. Zrobila to ostatnio moja corka. nie wiem o czym rozmawiali, ale wiem, ze moja corka go juz nie poznala. Nie mogla mi odpowiedziec kto dzwonil, jednak ja nie rozmawiajac z nim mysle, ze dzwonil on, bo niby kto?
kto chcial rozmawiac najpierw ze mna potem z 2 letnim Grackiem?
Nie wiem jak mam dalej z nim postepowac, co gorsze, na co pozwola mi emocje, aby wtrwac w decyzji konsekwetnie.
uff, ale sie rozpisalam
pozdrawiam wszstkich

acha, Pttero odnosnie opcji c, moje GG jest uszkodzone, kolejne instalowane tez sie jakos uszkadzaja, moze popiszemy jakos inaczej? :skromny:

Flandria - Śro 21 Wrz, 2011 15:01

luana napisał/a:
W takich chwilach brakuje mi bardzo osoby, ktora przebrnela by z nami przez te wszystki rzeczy.

:pocieszacz:

trzymaj się :)

Klara - Śro 21 Wrz, 2011 15:36

luana napisał/a:
Mimo wielu obowiazkow, juz za dnia dopada mnie uczucie osamotnienia, smutek.

Z czynnym alkoholikiem byłabyś tak samo samotna, a na dodatek zmartwiona i rozgoryczona z powodu jego zachowania.
Miałabyś dodatkowy garb do dźwigania.
Zrzuciłaś ten garb i sama widzisz, że radzisz sobie znacznie lepiej.
Myślę, że gdy dzieci podrosną, będziesz jeszcze miała okazję na ułożenie sobie życia z kimś odpowiedzialnym.
Życzę Ci tego Luano :pocieszacz:

Żeglarz - Czw 22 Wrz, 2011 22:01

luana napisał/a:
dlaczego myslisz, ze on koniecznie pragnie mi zatruc zycie?

Nie wiem, czy jego intencją jest zatruwać Ci życie, ale gdy się z Tobą kontaktuje nie jest to dla Ciebie łatwe. I w tym sensie działa jak trucizna.
luana napisał/a:
zauwazylam, ze w jakis sposob zaczely mi przeszkadzac. Wiecznie to samo, czyli ciezko mi, z praca nie tak jak mialo byc itd.

Podziwiam Ciebie Luano (zresztą wszystkie dziewczyny z tego forum) jak sobie dajesz radę.
Naprawdę, trzeba mieć wielki hart ducha, żeby będąc w niełatwej sytuacji podejmować tak trudne kroki.
Życzę Ci szczęścia :buziak: g6jyfn

Żeglarz - Czw 22 Wrz, 2011 22:08

luana napisał/a:
Nie wiem jak mam dalej z nim postepowac

Nie postępój z nim, tylko ze sobą!!!
A gdy wróci do domu z długim stażem trzeźwości, po intensywnym leczeniu, pełen wiedzy, zapału, a zarazem pokory do swojej horoby, wtedy się będziesz zastanawiać jak z Nim postąpić.
Ale zawsze pamiętaj, że to jest odbezpieczony granat. :uoee:

luana - Sob 24 Wrz, 2011 14:21

mam takie pytanko, mianowicie co myslicie o tym, ze jedna terapeutka prowadzi grupy AA oraz jednoczesnie grupe dla osob wspoluzaleznionych. Co wiecej, czesto bywa tak, ze w grupie AA sa mezowie alkoholicy, a w grupie wspol. sa ich zony.
Czy nie wplywa to negatywnie na zadna z ow grup?

staaw - Sob 24 Wrz, 2011 14:29

Według mnie wpływa. U mnie nie było takich sytuacji...
Mąż i żona nie powinni chodzić do tego samego terapeuty...

Klara - Sob 24 Wrz, 2011 14:35

luana napisał/a:
ze jedna terapeutka prowadzi grupy AA

Grupy AA nie powinna prowadzić terapeutka. Jeśli tak jest, to nie powinno nazywać się AA.

staaw - Sob 24 Wrz, 2011 14:38

Klara napisał/a:
Grupy AA nie powinna prowadzić terapeutka. Jeśli tak jest, to nie powinno nazywać się AA.
Klaro jesteś niesamowita w wyłapywaniu nieścisłości...
Ja oczywiście zrozumiałem że chodzi o grupę terapeutyczną a nie samopomocową...

luana - Sob 24 Wrz, 2011 14:44

Klara napisał/a:
Grupy AA nie powinna prowadzić terapeutka. Jeśli tak jest, to nie powinno nazywać się AA.

moze nazywa sie inaczej, ale chodzi mi o grupe alkoholikow i grupe wspol.
Powiem wprost. Na terapi, (na ktora juz nie chodze) tak wasnie bylo. Od pon. ddo wt. prowadzone byly grupy/spotkania grupowe alko. a w czw. byla tylko jedyna grupa wspol. obydwie grupy prowadzila jedna i ta sama pani terapka. A wszystkie te grupy organizowane byly przez Caritas.
Jednak nie jednokrotnie slyszalam, ze terapeutka mowi do jednej z uczestniczek:
"pani maz jeszcze swojego dna nie dotknal, daeki jest od trzezwienia" albo "to jeszcze nie jego czas, on nie jest jeszcze gotowy"
Nie wiem czemu, mi te wzmianki, mimo, iz nie dotyczyly mnie samej sie nie podobaly.

luana - Sob 24 Wrz, 2011 14:46

staaw napisał/a:
Ja oczywiście zrozumiałem że chodzi o grupę terapeutyczną a nie samopomocową...
_________________

tak wlasnie o takie grupy chodzi, prosze o wyrozumialosc, od lat mieszkam na obczyznie :skromny:

Janioł - Sob 24 Wrz, 2011 14:50

luana napisał/a:
A wszystkie te grupy organizowane byly przez Caritas
i w tym problem jak za organizowanie leczenia biorą się organizacje nie mające pojęcia o uzależnieniach i współuzależnbieniach , chcą w imie milosierdzia dobrze a czasami wychodzi klapa , patrz - Animatorzy Trzeżwości
Klara - Sob 24 Wrz, 2011 14:52

luana napisał/a:
tak wlasnie o takie grupy chodzi, prosze o wyrozumialosc, od lat mieszkam na obczyznie :skromny:

Tak na wszelki wypadek o tym wspomniałam :oops:
Oczywiście, to co opisujesz nie jest w porządku :(

luana - Pią 30 Wrz, 2011 22:42

Przedwczoraj ok 23 godz. zadzwonila do mnie moja mama. Z twoim tatem jest zle. (Od poniedzialku przebywal w szpitalu, a w srode mial operacje/zabieg, (bajpasy w nodze)
Po owym zabiegu, 2 krotnie serce przestalo bic. Dwu krotnie byl reanimowany, dwu krotnie udalo sie lekarzom przywrocic mu zycie.
W ciagu 10 min. bylam gotowa do drogi, modlac sie , by zdazyc, by nie bylo za pozno...
Ale za pozno na co?
Otoz od jakis 3 tyg. z ojcem prawie nie rozmawialismy. Zyjemy pod jednym dachem, ale relacje miedzy nami dziwne, czasem napiete. Nie potrafie zdefiniowac jakie relacje nas lacza, jakie zale dziela, ale tego wieczora balam sie , ze bedzie za pozno. Ze nie zdazymy sie pogodzic, zmienic czegos? Nie wiem, dzis nie potrafie okreslic co czulam. Kiedy przybylam na miejsce, lekarze nie pottrafili stwierdzic, czy stan jego jest stablny,potwierdzili jednynie,ze jest ale konttrola. Widok bezbronnego, biednego ojca, podlaczonego pod miliony aparatow, wywolalo u mnie nie do opisania emocje.Minal widok beztroskiego wiecznie zalanego w trupa pijaka, ktory wiekszosc swojego zycia przezyl na pieknym d***. Jedyna w tej chwili towarzyszaca mi mysl to - zyj! Mialam ogromna chec go przytulic, spytalam lekarza, czy moge go dotknac, poglaskalam po policzku, po czym wyszlam. Wczoraj pojechaam tam ponownie. Stan stabilny, serce nie pelni jeszcze pelnej funkcji, alee jak lekarze powiadaja wszystko pod konttrola. Krotko przed miom przyjazdem, wybudzono go. Byl slaby, nie potrfil jeszcze mowic, patrzyl zmeczonymi oczami w moim kierunku. I tu znow pojawia sie dziwna blokada. Znow jakis taki nie do opisania dystans.
Co to do cholery jest pytam dzis siebie?? Kiedy umiera czuje wielka rozpacz, niedosyt milego, a kiedy zyje pelen goryczy dystans?
Nie pottrafiee sobie tego jakos poukladac.
Jest mi go cholernie zal, ze byl cale swoje zycie niewolnikiem, cale zycie kierowany przez flache.Choroba wyzwolila go, od 3 lat nie pije. Ale czy jest wolny? Nie , jest niewolnikiem kolejnej choroby, jednak roznica jego dzisiejszego niewolnictwa polega na tym, ze tu chce wyzdrowiec,chce zyc,ale niestety tym razem to chciec to on se moze,wplywu na to juz nie ma.
Jak radzic sobie z tymi chorymi emocjami. Tego calego napieccia nie moge juz zniesc.
ZZ jednej strony chce bardzo, aby nasze relacje byly dobre, bynajmniej tyyle chociaz w jego ostatnie dni, miesace, lata...
Ale z drugiej strony widze niewidzialny mur i mam uczucie, ze wale w tony ton betonu cf2423f
pozdrawiam was z slonecznych niemiec

Klara - Sob 01 Paź, 2011 08:49

luana napisał/a:
ZZ jednej strony chce bardzo, aby nasze relacje byly dobre, bynajmniej tyyle chociaz w jego ostatnie dni, miesace, lata...
Ale z drugiej strony widze niewidzialny mur i mam uczucie, ze wale w tony ton betonu cf2423f

Przytulam :pocieszacz: :?

OSSA - Sob 01 Paź, 2011 11:34

luana napisał/a:
Przedwczoraj ok 23 godz. zadzwonila do mnie moja mama. Z twoim tatem jest zle. (Od poniedzialku przebywal w szpitalu, a w srode mial operacje/zabieg, (bajpasy w nodze)
Po owym zabiegu, 2 krotnie serce przestalo bic. Dwu krotnie byl reanimowany, dwu krotnie udalo sie lekarzom przywrocic mu zycie.
W ciagu 10 min. bylam gotowa do drogi, modlac sie , by zdazyc, by nie bylo za pozno...
Ale za pozno na co?
Otoz od jakis 3 tyg. z ojcem prawie nie rozmawialismy. Zyjemy pod jednym dachem, ale relacje miedzy nami dziwne, czasem napiete. Nie potrafie zdefiniowac jakie relacje nas lacza, jakie zale dziela, ale tego wieczora balam sie , ze bedzie za pozno. Ze nie zdazymy sie pogodzic, zmienic czegos? Nie wiem, dzis nie potrafie okreslic co czulam. Kiedy przybylam na miejsce, lekarze nie pottrafili stwierdzic, czy stan jego jest stablny,potwierdzili jednynie,ze jest ale konttrola. Widok bezbronnego, biednego ojca, podlaczonego pod miliony aparatow, wywolalo u mnie nie do opisania emocje.Minal widok beztroskiego wiecznie zalanego w trupa pijaka, ktory wiekszosc swojego zycia przezyl na pieknym d***. Jedyna w tej chwili towarzyszaca mi mysl to - zyj! Mialam ogromna chec go przytulic, spytalam lekarza, czy moge go dotknac, poglaskalam po policzku, po czym wyszlam. Wczoraj pojechaam tam ponownie. Stan stabilny, serce nie pelni jeszcze pelnej funkcji, alee jak lekarze powiadaja wszystko pod konttrola. Krotko przed miom przyjazdem, wybudzono go. Byl slaby, nie potrfil jeszcze mowic, patrzyl zmeczonymi oczami w moim kierunku. I tu znow pojawia sie dziwna blokada. Znow jakis taki nie do opisania dystans.
Co to do cholery jest pytam dzis siebie?? Kiedy umiera czuje wielka rozpacz, niedosyt milego, a kiedy zyje pelen goryczy dystans?
Nie pottrafiee sobie tego jakos poukladac.



:pocieszacz: :pocieszacz: wiesz tyle chciałam ci napisać, ale nie znalazłam odpowiednich słów.
Wobec powagi choroby i śmierci jesteśmy zupełnie bez radni, każdy musi to przeżyć po swojemu. :pocieszacz:

KICAJKA - Sob 01 Paź, 2011 16:15

Ciężko jest cokolwiek napisać wtakiej sytuacji mogę tylko :pocieszacz: i życzyć abyś umiała to sobie wszystko poukładać :buziak:
pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2011 16:37

luana napisał/a:
Z jednej strony chce bardzo, aby nasze relacje byly dobre, bynajmniej tyyle chociaz w jego ostatnie dni, miesace, lata...
Ale z drugiej strony widze niewidzialny mur i mam uczucie, ze wale w tony ton betonu
:pocieszacz: :buziak:
esaneta - Sob 01 Paź, 2011 19:04

To ja Ci napiszę więcej Luano.
Ja nie mam juz rodziców, obydwoje przedwczesnie poumierali.
Mama umarła 2 miesiące po tym jak urodziłam córkę.
Ponieważ ojciec był alkoholikiem, oczywiście jego winiłam za to, że odeszła w wieku 43 lat
po ciężkiej chorobie (nowotwór).
A poniewaz po wyjściu za mąż nie mieszkałam w mieście rodzinnym, nie musiałam go juz oglądać. Obraziłam sie na niego. A on staczał się, staczał się z każdym dniem coraz bardziej.
A, że alkoholizm jest choroba śmiertelną, to i jemu się przedwcześnie zmarło.
I dopiero kiedy stałam przy jego trumnie wróciły moje piekne uczucia z wczesnego dzieciństwa - kochany tatuś, zanim nie dotknęła go ta straszna choroba.
Trzymaj się :pocieszacz:

esaneta - Śro 26 Paź, 2011 12:43

Luano, co u Ciebie?
luana - Czw 10 Maj, 2012 23:17

esaneta napisał/a:
Luano, co u Ciebie?

witam wszystkich po tak dlugiej przerwie.
wlasnie co u mnie?
samopoczucie -wspaniale, emocje - w normie, waga-definitywnie za ciezka, papierosow-tylko dzisiaj OK 20!!!! finanse-do bani

a tak serio to ok. Tyle sie w ostatnim czasie wydarzylo i dalej dzieje, ze nawet nie wiem od czego zaczac.
a wiec do rzeczy...

moj ojciec ma sie dobrze,, w miare jego chorob. serducho bije dalej, chlopina za zycia sie chyba dobrze od srodka nabalsamowal :wysmiewacz:
z mezem wiarza mnie dobre relacje. W pazdzierniu 2010 zaprosil mnie do Anglii. Skorzystalam i odwiedzilam go. Jednak nie byl to wyjazd udany, ale szczegoly pmine.Na sweta Bozego Narodzenia on odwiedzil nas. Swieta od niepamietnych czasow uwazam do bardzo udanych,szczegolnie dla dzieci. Wiele razem robilismy- wiele wsponych rozmow, zartow,przygod-jak prawdziwa zdrowa rodzina :lol: kolejny raz odwiedzil nas w swieta Wielkanocne. Tez bylo fajnie,rodzinnie,wiele wspolnych wypadow,itd. Tym razem jednak malzonek juz bardziej nalegal na wspolna przyszlosc. Brakuje mi go, nie bede sie oklamywac, brakuje mi bliskosci drugiej osoby,dziecia brakuje ojca,ale dobrze wiem, ze nie gramy jakis rol w love-story i dalecy bylibysmy od happy-endu.
Dziwne w tym wszystkim jest to,ze odkad mamy regolarny wspolny kontak,ja odnosze wrazenie, ze zdrowieje jeszcze szybciej.
Przestalam sie zastanawiac czy pije,jest mi to juz obojetne, czy przestanie tez. Nie zastanawiam sie juz co robi, gdzie robi itd.
Wazne jest dla mnie, ze jest zainteresowany tym, co sie dzieje u mnie ,u dzieci, dzwoni zupelnie trzezwy. Daje pieniadze,przywozi dziecia prezety i co wazne- rozmawia, opowiada,pyta o moje zdanie. To mi sie podoba i to mi wystarcza. Wiecej wiedziec nie chce, a widziec tym bardziej nie.
Miewam chwile slabosci myslac, ze a moze jednak warto.Ale wtedy stawiam sie znowu do pionu! Co oczywiscie nie oznacza, ze tego bym sobie nie zyczyla :oops:
Niedaawno myslalam nawet, ze powoli wygasa u mnie uczucie do niego.Stalo sie bardziej beldsze, mniej emocjonalne- jakies poprostu inne. Dzisiaj jednak mysle,ze chyba ucze sie kochac go zdrowa miloscia, bo jak najbardziej kocham dalej, dalej, ale zdrowiej
Ot tyle na temat mnie i mojego alko.
A teraz kilka zdan na moj temat bez alko.
W styczniu podjelam prace jako kksiegowa u kolegi szafa rodaka. Na dzien dzisiejszy zalega mi jeszcze z wyplata za marzec,taka ta niemiecka polonia. Na szczescie w styczniu-marca nie bylam rozrzutna i na urlop cos odlozylam Ale bezrobotna nie zostalam, dorabiam sobie jeszcze sprzatajac-nawet bym powiedziala, ze jestem rozrywana sprzataczka :) - dostaje wiele ofert. A na urlop wybieram sie do Polski i juz dzisiaj sie ciesze ;)
Stan mojego niepelnosprawnego synka sie nieco pogarsza,ale nie bede dzis o tym pisac, dzisiaj odsune ta sprawe, na ktora i tak nie mam wplywu.
Chodze na otwarty miting AA- polsko jezyczny w Wiesbaden. Tam tez powstanie polsko-jezyczna grupa al-anon, o ktorej niebawem tu napisze.


pozdrawiam wszystkich serdecznie
luana

Klara - Pią 11 Maj, 2012 07:53

Luano, cześć! :)
Bardzo dobrze się Ciebie czyta.
Takie podejście do życia podnosi na duchu i jest dowodem, że konsekwencja przynosi efekty, choć pewnie na nie da się napisać "...i żyli długo i szczęśliwie", bo tak się kończą tylko bajki.
Trzymaj się i pisz częściej :buziak:

luana napisał/a:
Chodze na otwarty miting AA- polsko jezyczny w Wiesbaden. Tam tez powstanie polsko-jezyczna grupa al-anon, o ktorej niebawem tu napisze.

Gdy już powstanie grupa, napisz maila do Biura Krajowego Al-Anon, żeby umieścili Was na swojej stronie. Wtedy więcej Polek w trudnej sytuacji zdobędzie Wasze namiary.
http://www.al-anon.org.pl/kontakt.html

luana - Pią 11 Maj, 2012 08:24

witaj Klaro
Klara napisał/a:
konsekwencja przynosi efekty

tak ta konsekwecja, niesamowicie dlugi, bolesny proces,kiedy uczy sie go od podstaw,jednak efekt wspanialy-tu masz zupelna racje
Klara napisał/a:
Gdy już powstanie grupa, napisz maila do Biura Krajowego Al-Anon, żeby umieścili Was na swojej stronie. Wtedy więcej Polek w trudnej sytuacji zdobędzie Wasze namiary.

tym zajmiemy sie wspolnie z naszymi aa-owcami i ksiedzem.Ale pierwszych namiarow udziele juz zaraz,ale w nowym watku. Juz lece i go zakladam ;)

Żeglarz - Pią 11 Maj, 2012 09:29

Witaj Luano :)

Fajnie, że odzyskałaś spokój emocjonalny i że się dobrze czujesz .

Życzę Ci szczęścia i wiele radości :kwiatek:

luana - Pią 11 Maj, 2012 10:12

Żeglarz napisał/a:
Fajnie, że odzyskałaś spokój emocjonalny i że się dobrze czujesz .


witaj Zeglarzu,
nie wiem czy mozna by nazwac to spokojem emocjonaalnym. Miewam czeste nastroje,albo lepiej rozstroje emocjonalne. Wlasnie niedawno trwal taki przez tydz. nawet dokladnie nie moglam okreslic z jaiej przyczyny.
Ale czuje sie zdecydowanie duzo lepiej niz rok temu 11 maja 2010 o godz. 10:15. ;)

Żeglarz - Pią 11 Maj, 2012 10:56

luana napisał/a:
Wlasnie niedawno trwal taki przez tydz. nawet dokladnie nie moglam okreslic z jaiej przyczyny

To więcej osób miało taki stan. Chyba wpływ na to ma pogoda. Ja u siebie wyraźnie widzę wpływ zmian pogody na nastrój.

Dora - Pią 11 Maj, 2012 13:12

luana napisał/a:
rok temu 11 maja 2010

To już dwa lata Luno - jak ten czas leci :)

luana - Wto 19 Cze, 2012 00:34

Dzisiaj jest mi strasznie smutno,a nawet strasznie przykro. Niedawno pisalamjeszcze, ze zycie mi sie jakospowoli uklada, ze relacje zmezem tez nie najgorsze i , ze wogole cacy.
Ale od pewnego czasu tak nie jest.
Po moim powrocie z Londynu (bylo prze fajnie!!!!!!) zadzwonil podpity i zaczal cos opowiadac jak jest mu przykro,ze ja skarze sie jego matce o finanse itp. Stwierdzil tez, ze w lipcu do dzieci nie przyjedzie, powiedzialam krotko,ze jego decyzja poczym sie wylaczylam. Jezeli rzeczywiscie tak postapi, przykro mi bedzie z powodu dzieci. Bo one juz licza noce do jego przyjazdu. Cora codziennie poszkole stawia krzyzyk w swoim kalendaarzyku i liczy pozostale jeszcze dni do jego przyjazdu.

.We wtorek jakby nigdy nic zadzwonil znowu podpity i pyta mnie o wynik meczu miedzy Polska a Czechami, wiec reakcja moja byla krotka:
"gluchy jestes?- jezeli tak to zapisz sobie w kalendarzu,ze rozmowy prowadzimy na trzezwo" i pyk sie wylaczylam.

Dzisiaj wyprowadzilam sie juz calkiem z rownowagi,potym jak moja tesciowa zarzadzila, aby brat meza dal mi pieniadze,abym zaplacila kare, ktora maz splaca za jazde po pijaku.Dla jasnosci sprawy wyjasnie, ze ja z mezem mam umowe, iz ja mu ta kare splacam,a on rozlicza ta sume potem ze mna razem z alimetami.
Chcac wyjasnic z nim ta sprawe ,skad nagle takaa deczja,skoro ja rate dawno juz splacilam i czy moze on jak dorosly czlowiek sam mnie o tym poinformowal-ten nie laskaw odebrac mojego telefonu.Dzwonilam dwa razy.
Czesto,kiedy nie mogl odebrac-oddzwanial.

i tak teraz sobie mysle, dlaczego mnie takie sytuacje jeszcze telepia?
dlaaczego nie jest mi to wszystko obojetne,nawet troche juz po az 2 latach?

Zastanawiam sie tez, czy te przyjacielskie kontakty mi daja cos pozytywnego?
Bo przez pewien czas jest dobrze,interesuje sie dzwoni,po czym wszystko gdzies ginie, a mi jest cholernie przykro, czuje sie jakbym na raz stala sie jego wrogiem, obca osoba. I przypomina mi sie wtedy dawne zycie z nim w niepewnosci i pod wielkim znakiem zapytania.
Ale z drugieej strony tej lami-glowki widze tez siebie, i trojke malych dzieci. Siebie wiecznie zabieganej, kombinujacej,by choc chwile poswiecic sobie,samotnej. Ile to mussze sie nagmnastykowac, aby w te poniedzialki jezdzic na mitingi,a gdzie mowa o kinie czy czyms innym. I tu przychodzi nuta niepewnosci,czy abym nie pospieszyla sie z tym odejsciem, nie powinnam byla poczekac az dzieci troche podrosna?


Boze jak ja sobie dzisiaj namotalam w tej glowie, chyba dopadl mnie jakis cholerny dol.
Ide spac, moze w snie troche ochlone.

Klara - Wto 19 Cze, 2012 08:28

luana napisał/a:
Boze jak ja sobie dzisiaj namotalam w tej glowie, chyba dopadl mnie jakis cholerny dol.

Pewnie musi minąć jeszcze trochę czasu żeby dotarło do Ciebie, że gdy mąż był z Tobą, to miałaś nie troje, a czworo dzieci do opieki i też byłaś z tym sama, lecz tak skupiona na nim, że pozostałe problemy wydawały się malutkie.
Trzymaj się Luano!
DASZ RADĘ!!! :buziak:

pterodaktyll - Wto 19 Cze, 2012 09:37

luana napisał/a:
Boze jak ja sobie dzisiaj namotalam w tej glowie,

Nie da się ukryć i to w dodatku sama sobie .............ach te współuzależnione :pocieszacz: :buziak:

Gaja - Wto 19 Cze, 2012 10:07

Luana, jakbym siebie czytała. :pocieszacz:
luana - Wto 19 Cze, 2012 11:26

Klara napisał/a:
Pewnie musi minąć jeszcze trochę czasu żeby dotarło do Ciebie, że gdy mąż był z Tobą, to miałaś nie troje, a czworo dzieci

Wtedy bez wiedzy,jaka dzisiaj juz po troszke posiadam,wiele rzeczy zrobilabym inaczej,wiele decyzji podjelabym innych. Kto wie,czy nie czerpalabym z tego wiecej korzysci, jakich mi obecnie brakuje.
Dzisiaj rozumiem tez,dlaczego wiekszosc zon wacha sie z odejsciem od swoich alkoholikow za wczesnie, kiedy dzieci sa jeszcze male, oczywiscie z wyjatkiem tych, kiedy ich mezowie dopuszczaja sie przemocy fizycznej, boc sa psychicznymi tyranami.W moim malzenstwie takich rzeczy nie bylo. Byl owszem alkohol,jednak zawsze poza domem.
W moim przypadku odgrywaja tez inne czynniki jeszcze duza role. Ja nie mam zadnego wsparcia w rodzinie.Poza moim trzezwiejacym chorym ojcem,ktory o dziwo od pewnego czasu stara sie jak moze, pilnuje dzieci poza moja nieobecnoscia. Niestety,jednak zdrowie mu juz na wiele nie pozwala. Podczas mojego pobytu w Londynie dostal kolejnego ataku slabosci, sasiedzi byli bliscy od wezwania pogotowia.
Natomiast,jezeli chodzi o moja mame,ta z koleji wraz ze swoim mezem zaglada coraz czesciej do kieliszka,dalsza splata domu (hipoteka) stoi pod znakiem zapytania. itd.Owszem zabierze dzieci raz na weekend co dwa miesiace, ale najmlodszego nie wziela nawet na jeden dzien, tlumaczac, iz jest on mami synkeim, przezemnie rozpieszczonymi ona sobie z nim obecnie nie poradzi,musimy poczekac,az malec bedzie starszy. Jestem jedynakiem,jedyny mi bliski kuzyn mieszka w Holandi i zapewne ma swoje zycie,Przerazaja mnie wszelkie uroczystosci, takie jak urodziny dzieci,imprezy szkolne,a najbardziej chyba swieta. Sa dlamnie smutne, nie rodzinne. Moja mama zawsze przyjedzie za pozno, a jeszcze przed polnoca nawali sie jak dzik i prowadzi smieszne dyskusje ze swoim melzem , a krotko po polnocy juz sie rozwodza. Nastepnego dnia wstaja prawie na kolacje,nazra sie , poczym pakuja manele i jada do domu. Takie byly 2 lata temu. I w takie dni brakuje mi takiego alkoholika, bo w ten sposob i w takje dni, on sie nie zachowywal.
Boje sie tez strasznie przyszlosci swojego chorego dziecka. Boje sie tez ,ze ojciec odejdzie. W koncu chlop jest chory na raka, wiec setki nie dozyje. Coraz bardziej slabnie, chudnie. Wyniki coraz gorsze.
I wtedy juz calkiem bede przykuta do swioch czterech scian,bez jakiego kolwiek pola manewru.
I to sa jeszcze takie dylematy,ktore przeszkadzaja do calkowitego odejscia- rozwodu. Natomiast pomagaja ludzic nadzieje, ze moze nie wszystko stracone, moze laskawy da sie jeszcze zaszczepic mitingami AA, jak i one mnie zaszczepily. Wiem,ze wielu z was uzna moje myslenia za chore, ale wierzcie mi real jest bardziej przytlaczajacy, niz jestem w stanie opisac. Nie potrafie ujac w slowa tego, co czuje.
Wciaz sie ucze nie przywiazywac do pewnych spraw wiekszej wagi. Jednak smutek i zal w peswnym momecie mnie dogania, a wtedy uderza we mnie wszytko w zdwojonej dawce.
Gaja napisał/a:
Luana, jakbym siebie czytała.

tak ciagle ten sam scenariusz, jedynie aktorzy rozni ;)

luana - Wto 19 Cze, 2012 11:29

pterodaktyll napisał/a:
ach te współuzależnione

ach ten Ptero, wciaz bacznie sledzi moj dalszy los :buziak:

pterodaktyll - Wto 19 Cze, 2012 11:53

luana napisał/a:
ach ten Ptero, wciaz bacznie sledzi moj dalszy los :buziak:

Jak nie, jak tak :buziak:

Klara - Wto 19 Cze, 2012 13:36

luana napisał/a:
wierzcie mi real jest bardziej przytlaczajacy, niz jestem w stanie opisac

Luano, wszyscy żyjemy w realu i wszyscy go nieustannie oswajamy. Czasem przytłacza, a czasem uskrzydla.
Twoje dzieci rosną - nie zawsze będzie tak jak teraz. Będzie coraz łatwiej.
luana napisał/a:
w takie dni brakuje mi takiego alkoholika, bo w ten sposob i w takje dni, on sie nie zachowywal.

Do czasu.
Jeśli będzie pił dalej, będzie się zachowywał tak samo, a może nawet gorzej :(

esaneta - Wto 19 Cze, 2012 14:05

luana napisał/a:
dlaczego wiekszosc zon wacha sie z odejsciem od swoich alkoholikow za wczesnie, kiedy dzieci sa jeszcze male, oczywiscie z wyjatkiem tych, kiedy ich mezowie dopuszczaja sie przemocy fizycznej, boc sa psychicznymi tyranami.


Ja tak właśnie zrobiłam - bo dzieci muszą mieć ojca, są z nim silnie związane, kochają go bardzo, samej będzie mi wszystko ciężko technicznie ogarnąć etc.
Dzisiaj dzieci mają 17 i 18 lat, syn (moje starsze dziecko) był uzależniony od narkotyków i to był dla mnie cios, po którym się obudziłam. Chaos, jaki spowodowało życie z alkoholikiem, który tylko czasami był mężem i ojcem doprowadził do ogromnych spustoszeń w psychice mojej i dzieci. A wówczas nie było przemocy nawet psychicznej, zresztą fizycznej nigdy (na szczęście) nie było. Moje "obudzenie" się z letargu i stopniowe wybijanie sobie alkoholika z głowy pomogło mi w układaniu relacji z dziećmi od nowa. Podjęłam terapię indywidualną i grupową dla osób współuzależnionych oraz grupową dla matek dzieci uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Syn już zakończył swój narkotykowy epizod, jednak teraz zmaga się z silną nerwicą lękową, przerwał naukę i od końca stycznia nie wychodzi z domu, zerwał kontakt z przyjaciółmi i w ogóle wyglądał jak zalęknione zwierzątko.
Uczęszcza na terapie i powoli odbudowuje w sobie utracone poczucie własnej wartości.
Wiesz jak się wczoraj cieszyłam, kiedy po prawie półrocznym siedzeniu w domu wyszedł na 15 minut by spotkać się ze swoim dawnym przyjacielem.
To, co dla innych jest naturalne, dla niego było ogromnym wyczynem a mnie się ciepło na sercu zrobiło.
Nawet jeśli alko nie bije, nie wyrzuca z domu itd. to i tak dzieci dostają spaczone wzorce, co nie pozostaje bez wpływu na ich dalsze życie.
Ja nie mam już żadnego z rodziców (ojciec alko zmarł 6 lat temu, mama 17 lat temu)
i juz od wielu lat musiałam sobie radzić sama. Uwierz, lepiej samej wiedzieć, że możesz na sobie polegać, niż łudzić się, że pomoże Ci w tym alko.

Lila - Wto 19 Cze, 2012 14:37

Witaj Luano,

rok temu trafiłam tu, za pośrednictwem Twojej historii.
Właściwie mija rok odkąd definitywnie odeszłam od mojego alko (mimo wszystko łudziłam się jeszcze długo)
luana napisał/a:
Dzisiaj rozumiem tez,dlaczego wiekszosc zon wacha sie z odejsciem od swoich alkoholikow
.

Mam wrażenie, że chodzi o uzależnienie od nich.
Chciałam Ci napisać, że miewam ostatnio podobne myśli. Jednak wydaje mi się, że jest to (u mnie) wynikiem stresu, poczucia samotności i radzenia sobie samej z większością rzeczy. Wydaje się wtedy, że gdyby był, to być może byłoby łatwiej, wygodniej, prościej. I teraz wiem, dlaczego tak trudno czasem odejść, podstępna głowa podpowiada myśli, które zaprzeczają rzeczywistości. Jak łatwiej, jak wygodniej? Jedyny plus tej sytuacji, to że jest ona znana (w kółko ten sam schemat, nawet można się przyzwyczaić). I to chyba nazywają współ - destrukcyjne przystosowanie się do sytuacji. Chorej sytuacji.
Luano, zdrowiejesz. A to czasem bywa bolesne.

Z Twojego dzisiejszego postu zrozumiałam, że jeszcze czekasz i masz nadzieję, może mu się uda, może załapie.
Wiem, że real bywa czasem bardzo, bardzo trudny i bolesny. U mnie w takich sytuacjach przychodzą najgorsze myśli chorobowe, a następnie prowadzi to do zaniechania działań. Zamiast działać i zajmować się sobą wchodzę niepotrzebnie w "głowę" i kreuję dziwne historie :) ( co by było, gdybym kiedyś podjęła inne decyzje, może powinnam była wrócić, coś zrobić jeszcze, za tym idą oczywiście uczucia: poczucie winy, złość i w końcu chaos, który nic nowego nie wnosi, a jedynie mnie dołuje).
Rozumiem, że może być Ci trudno.. że czasem wraca ból. Jednak przychodzi czas, że wszystko mija.. Ważne, abyś w tym czasie była z ludźmi. Terapia jest tu bardzo pomocna.

Jestem z Tobą całym sercem i wierzę, że droga na której jesteś przyniesie owoce.

esaneta - Wto 19 Cze, 2012 14:48

Cytat:

Witaj Luano,

rok temu trafiłam tu, za pośrednictwem Twojej historii.


Ja również - kiedy z zapartym tchem czytałam ukradkiem w pracy Twój wątek, pomyślałam sobie: kurcze, dziewczyna młodsza ode mnie tak świetnie sobie poradziła, to i ja dam radę. Zarejestrowałam się i zaczęłam słuchać Dekadentów. Ty w tym czasie na pewien okres zniknęłaś z forum. dobrze, że wracasz i wiesz że uzyskasz tu wsparcie i zrozumienie.

luana - Wto 19 Cze, 2012 22:36

esaneta napisał/a:
Ja również - kiedy z zapartym tchem czytałam ukradkiem w pracy Twój wątek,
Lila napisał/a:
rok temu trafiłam tu, za pośrednictwem Twojej historii.

a i mnie sie teraz na sercu i cieplo zrobilo. Ciesze sie,ze te moje 2 letnie "wypociny" przyczynily sie do tego, ze dwie fajne dziewczyny sa z nami tu na forum.
Lila napisał/a:
U mnie w takich sytuacjach przychodzą najgorsze myśli chorobowe, a następnie prowadzi to do zaniechania działań. Zamiast działać i zajmować się sobą wchodzę niepotrzebnie w "głowę" i kreuję dziwne historie ( co by było, gdybym kiedyś podjęła inne decyzje, może powinnam była wrócić, coś zrobić jeszcze, za tym idą oczywiście uczucia: poczucie winy, złość i w końcu chaos, który nic nowego nie wnosi, a jedynie mnie dołuje).


esaneta napisał/a:
Uwierz, lepiej samej wiedzieć, że możesz na sobie polegać, niż łudzić się, że pomoże Ci w tym alko.


wasze powyzej zakreslone wypowiedzi dzwonia mi w glowie niczym szalony grad.
Mam wrazenie, ze przez ostatnie pol roku ponownie zaczelam sie krecic na naszej wspolnej pijackiej karuzeli.Moze nie tak doslownie, jak jeszcze za czasu naszego malzenstwa,ale dopuscilam znow mysli o wspolnym zyciu. I sluszne stwierdzenie- nastal chaos.
Nie wiem czemu nie potrafie jeszcze dokonac tego ostatecznego kroku,jakim jest rozwod, ktory uwolnil by mnie wreszcie od tych iluzji,w jakich obecnie zyje.
Mysle, ze boje sie konsekwencji tej decyzji, boje sie calkowitej samotnosci. Bowiem majac swiadomosc, ze ktos gdzies jeszcze jest czy jest to alko czy nie alko, mnie w pewny chory sposob uspakaja. Wystarczala rozmowa telefoniczna, czy mily sms ,abym nie czula sie calkiem osamotniona.
Mysle, ze to dawne traumy z dziecinstwa zabieraja tu glos. Paniczny strach przed porzuceniem, odrzuceniem mnie w pewien sposob paralizuje??
Ale mam tez swiadomosc, iz powoli musze podjac jakas decyzje, inaczej nigdy nie posmakuje "normalnego zycia", a co wazniejsze, nigdy nie posmakuja tego moje dzieci.

Esaneta, przykro mi z powodu twojego syna. Smutne ,co piszesz. Bardzo dobrze cie rozumiem, gdyz sama mam chorego syna.Mysle, ze nie ma nic gorszego na swiecie, niz matka patrzaca na cierpienie wlasnego dziecka. Ale zycze Ci,aby ono sie niebawem skonczylo i jestem dobrej mysli, ze sie szybko skonczy.

Borus - Wto 19 Cze, 2012 22:59

luana napisał/a:
Mysle, ze nie ma nic gorszego na swiecie, niz matka patrzaca na cierpienie wlasnego dziecka.

Jest... śmierć dziecka... 8|

luana - Wto 19 Cze, 2012 23:12

Borus napisał/a:
Jest... śmierć dziecka...

rzeczywiscie o tym nie pomyslalam 8|

Lila - Śro 20 Cze, 2012 09:01

Cytat:
Nie wiem czemu nie potrafie jeszcze dokonac tego ostatecznego kroku


Luano, w swoim poście odpowiedziałaś sobie na to pytanie.
luana napisał/a:
Paniczny strach przed porzuceniem, odrzuceniem mnie w pewien sposob paralizuje??


Tylko, czy rozmowa telefoniczna i miły sms, nie jest iluzją, która powstrzymuję Cię przed kolejnym krokiem?

Jeśli nie czujesz się na siłach z decyzją o rozwodzie, to może daj sobie czas i działanie skieruj na bieżące sprawy?
Jeśli chodzi o mnie, to wiem, że te wszystkie "miłe" sms były dla mnie hamulcem, wyzwalały cały ciąg myślowy (co z nim?, a może jednak chodzi na terapię, może jeszcze wszystko się ułoży i takie tam).

Wiesz, tak sobie myślę, że nawet gdybyś chciała być odrzucona, to nie możesz nią być. Podjęłaś decyzję o odejściu. Nie zgadzałaś się na rożne rzeczy i postanowiłaś odejść.

Żeglarz - Śro 20 Cze, 2012 10:06

Witaj Luano,
Umiesz stawać w prawdzie i to jest najwazniejsze w drodze do normalnego życia.
To jest podstawa właściwych decyzji.
luana napisał/a:
Ale mam też świadomosc, iz powoli musze podjac jakas decyzje, inaczej nigdy nie posmakuje "normalnego zycia", a co wazniejsze, nigdy nie posmakuja tego moje dzieci.

Mi ta decyzja zajęła dwa lata od wyprowadzenia się z domu, od fizycznego odłączenia się od żony.
Podjąłem ją tydzień temu i poinformowałem żonę o tym.

Pierwszą zmianę jaką zauważyłem w sobie po podjęciu tej decyzji jest to, że zacząłem myśleć pozytywnie o przyszłości. Dotychczas w związku z niepewnością związaną z funkcjonowaniem mojej żony nie potrafiłem tego zrobić. Wcześniejsze moje cele życiowe się skończyły wraz ze zdradą i jej ponownym uzależnieniem.

Przekładając to na nomenklaturę żeglarską, ostatnie dwa lata byłem w stanie dryfowania bez wiatru. Sztorm się skończył po wyprowadzeniu z domu. Te początkowe chwile spokoju były fajne, odpoczywałem. Ale po jakimś czasie stojąc w miejscu, nie mogąc określić kierunku swojej podróży, zaczęło mi to doskwierać, wdarło się poczucie osamotnienia, zniechęcenia. Dziwny to jest stan. Gdy jest się w sztormie to nie ma się czasu na nic opócz walki o życie swojej załogi i swoje. Natomiast ta cisza, ten stan dryfowania jest dołujący.
Już nawet zacząłem myśleć o ponownej terapii. Być może ją podejmę.
Podjęcie tej decyzji odczuwam jak powiew ożywczego wiatru wypełniającego żagle, pozwalającego na ruszenie z miejsca w wybranym przez siebie kierunku.
Obym tylko nie oszalał i nie zawrócił w strefę ciszy, albo sztormów. :uoee:

Serdecznie Ciebie pozdrawiam i życzę pomyślnych wiatrów :)

luana - Śro 20 Cze, 2012 11:25

Lila napisał/a:
Tylko, czy rozmowa telefoniczna i miły sms, nie jest iluzją, która powstrzymuję Cię przed kolejnym krokiem?

jest,ale wmowilam sobie, ze tak latwiej zyc 8|
Lila napisał/a:
Jeśli nie czujesz się na siłach z decyzją o rozwodzie, to może daj sobie czas i działanie skieruj na bieżące sprawy?

daje sobie czas, uwazam,iz rozwod jest zyciawa decyzja i nie chce jej podjac pod wplywem emocji.
W ten sposob postapilam juz raz, 2 lata temu,kiedy odchodzilam,wracajac wspomnieniami do tamtego czassu,az mna teraz zatelepalo- tak bardzo bylo mi zle.
Ale jak najbardziej dzialam w beirzacych sprawach,takich jak
-dalsze upiekszanie swojej oazy,jaka dla mnie jest moje mieszkanko, odnawiam pikoik za pokoikiem,jeszcze pare czasochlonnych kosmetycznych poprawek i kilka brakujacych elemetow i ow powstanie piekna oaza :)
-pozatym angazuje sie w nowo powstla grupe, nic nie zaniedbywuje, nic nie opuszczam.
Jednak wciaz znajduje czas na myslenie o nim, o sobie i oczywiscie o nas...
Żeglarz napisał/a:
Te początkowe chwile spokoju były fajne, odpoczywałem. Ale po jakimś czasie stojąc w miejscu, nie mogąc określić kierunku swojej podróży, zaczęło mi to doskwierać, wdarło się poczucie osamotnienia, zniechęcenia. Dziwny to jest stan. Gdy jest się w sztormie to nie ma się czasu na nic opócz walki o życie swojej załogi i swoje. Natomiast ta cisza, ten stan dryfowania jest dołujący.

Zeglarzu nic dodac nic ujac, dokladnie w tym miejscu stoje teraz ja! Cos zaczyna mnie szczypac w du**. A, ze pochodze z domu dysfunkcji i alkoholu, maja "pozytywna" cecha jest wygorowana ambicja, ktora nie pozwala mi na takie bezczynne sterczenie.

Żeglarz napisał/a:
Podjęcie tej decyzji odczuwam jak powiew ożywczego wiatru wypełniającego żagle, pozwalającego na ruszenie z miejsca w wybranym przez siebie kierunku.

wlasnie. Dlaczego decyzja o rozwodzie w miom przypadku jest nie zbedna?
Ano dlatego, ze bez niej moj wiatr sie nie ozywi, a wraz z nim ja nie obiore zadnego kierunku. Popoki ostatniej furtki definitywnie nie zamkne,bede po wiecznosc stala po miedzy jednym wejsciem,a drugim, wachajac sie czy wejsc w prawo czy tez w lewo.
Jezeli sprawy zostawie takim jakimi sa obecnie, czyli wybiore wejscie w lewo, pozostane jego zona, nawet kiedy poznam ciekawa osobe,zwiazane to bedzie z zdrada czy brakiem uczciwosci, poniewaz swiadomosc, iz on jako maz wciaz jeszcze istnieje, odbierze mi odwage na otfarcie sie na nowe przezycia, nowe wyzwania i nowe przygody,a pozwalac bedzie jedynie na dalsze jego manipulacje,moje dalsze iluzje, a i jego samego oddalac to bedzie od trzezwosci.
Jezeli jednak wybiore wejscie w prawo, bede musiala ze strachem w oczach pokochac swoja samotnosc i wreszcie zaakceptowac fakt, iz to juz koniec,a w dalszym moim zyciu nie ma juz go, zostalam tylko ja. Boje sie tez, ze w pewnym momecie sie wycofam,stchorze,a wtedy konsekwecje beda przytlaczajace-jednym slowem przegram.
Czy jestem gotowa na zamkniecie tej ostatniej furtki- cholera nie wiem 8|
Ale cholera wiem, ze czas na decyzje 8|

luana - Śro 20 Cze, 2012 11:35

Żeglarz napisał/a:
Obym tylko nie oszalał i nie zawrócił w strefę ciszy, albo sztormów.

Moze niebawem, sama bede kapitanowa takiego statku. Jezeli na pelnym morzu zauwaze samotny stateczek z opuszonym zaglem nie potrafiacy obrac wlasciwego kursu,
wezwe Cie wtedy z szabla w rece grogi Zeglarzu do BOJU!!! zvrrv

Żeglarz - Śro 20 Cze, 2012 12:40

luana napisał/a:
wezwe Cie wtedy z szabla w rece

Wow :szok: :) DO BOJU :wiking:

Dzięki :kwiatek:

luana - Śro 20 Cze, 2012 13:10

staaw napisał/a:
Myślisz że bez grogu żeglarze tchórzą?

jak zwykle nasz wybraniec Staaw sie wszystkiego dopatrzy.
a wiec Ge pomylilo mi sie z De ;)
Żeglarz napisał/a:
Wow DO BOJU

tak do boju.
Jezeli zostane kapitanowa jakiegos statku, to zapewne pirackiego.
tak wiec Zeglarzu-trzymaj kursu, inaczej strzez sie
PIRATKI-AL-ANONKI 3r23

luana - Śro 20 Cze, 2012 13:24

Dziubas napisał/a:
uż tu al-kaida była

eee tam.
Alkaida byla i juz sie zmyla, a somalijscy piraci dalej rabuja i konca nie widac.
tak wiec nasuwa mi sie nastepujacy pomysl jak sie rozwiesc.
A wiec tak:
Biore rozwod, poderwe przystojniache somalijska,wyplynwe na morze i przyczaje sie na biednego Zeglarza ;)

pterodaktyll - Śro 20 Cze, 2012 13:26

luana napisał/a:
Biore rozwod, poderwe przystojniache somalijska,wyplynwe na morze i przyczaje sie na biednego Zeglarza



Podejmij decyzję, podejmij decyzję

luana - Śro 20 Cze, 2012 13:32

jaka ja podejme i wykonam plan, wtedy Zeglarz bedzie mail przerabane.
Spokojnie po cichutkim morzu juz se nie poplywa...

Żeglarz - Śro 20 Cze, 2012 16:43

luana napisał/a:
wyplynwe na morze i przyczaje sie na biednego Zeglarza

Jakie masz piratko zamiary? :szok:
Czemu akurat na mnie? Jak sama piszesz ja biedny, co na tym zyskasz? :)
luana napisał/a:
wtedy Zeglarz bedzie mail przerabane

Przerąbane to już miałem, :uoee: teraz może być tylko lepiej :)

luana - Sob 23 Cze, 2012 00:44

Dalajlama zapytany o to co najbardziej zadziwia go w ludzkosci odpowiedzial

"czlowiek.
Poniewaz poswieca swoje zdrowie,aby zarabiac pieniadze.
Nastepnie poswieca pieniadze, by odzyskac zdrowie.

Oprocz tego jest tak zaniepokojony przyszloscia,ze nie cieszy sie terazniejszoscia;
W rezultanie nie zyje ani w terazniejszosci, ani w przyszlosci;

Zyje tak,jakby nigdy nie mial umrzec, poczym umiera , tak naprawde nie zyjac...

Skad ten facet birze takie teksty..


Dzisiaj spotkalam kolezanke z ktora na jakies 10 lat stracilysmy sie z oczu.
Przypadkiem na zakupach.nie wiem czemu, moze na czole mam wyryty napis "zwierz sie" ze lzami w oczach opowada mi historie swojego zycia.
od 2010 roku maz zaczal niespodziewanie zaczal pic. Poczatkowo stwierdzono u niego depresje, poczym chlop na nia nie leczony popadl w alkoholizm. A wsszytko za sprawa sporu z siastra o spadek. (Dom po rodzicach z lat 1960-1970?), ktory nie jemu, a siostrze zostal przepisany.
choroba rozwinela sie w blyskawicznym tepie, na dzien dzisiejszy chlopina po 2 terapiach, zakaz zblizania sie do rodziny, bez pracy i brak kontaktu z rzeczywistoscia, czyli lekko umyslowo uposledzony.Z jej slow wynikalo, ze zapomina on o podstawowych rzeczych, pyta o jedno ze 30 razy,brak higieny itd. cos w rodzaju nierozwinietego duzego dziecka.
Z racji tego, ze znam faceta dobrze , (z jakies 15 lat wstez) powiem jakim go pamietam
pedant, uporzadkowane zycie, wszystko zawsze perfekt zaplanowane,wstret do alkoholu, wrecz gardzacy patologia, na stanowisku, dbajacy o zone, dzieci.
Doznalam szoku!
Msle, ze gdybym miala zgadywac, kto z naszej planety popadnie w alkoholiozm,jego wytypowala bym na samym koncu!

Tylko 2 lata chlania, a z fajnego faceta, , meza, kochajacego ojca- dzis zostala
jedynie zywa, zniszczona kukla.
To koncowe slowa zony, ktora ledwo powstrzymywala tzy

Klara - Sob 23 Cze, 2012 07:40

Luano, taki proces staczania się, lecz w dłuższym czasie, obserwowałam u mojego męża.
Końcówka była podobna.
Do tej pory ogarnia mnie rozpacz, gdy o tym myślę :zalamka:

Toffi - Sob 23 Cze, 2012 13:49

luana napisał/a:
Tylko 2 lata chlania, a z fajnego faceta, , meza, kochajacego ojca- dzis zostala
jedynie zywa, zniszczona kukla.
To koncowe slowa zony, ktora ledwo powstrzymywala tzy



jak alkoholik jest w końcowej fazie choroby to tak to może wyglądać, niektórym wystarczą i dwa lata, żeby się doprowadzić na skraj nędzy.

Ale-znam co najmniej jeden przypadek, który z tego wychodzi:)

olga - Sob 23 Cze, 2012 17:39

Mój eks pił "po angielsku" przez kilkanaście lat. W ciągu ostatnich dwóch spadł na dno, nawet boryga zakosztował.
luana - Sob 23 Cze, 2012 23:51

[quote="olga411"]Mój eks pił "po angielsku" przez kilkanaście lat. W ciągu ostatnich dwóch spadł na dno, nawet boryga zakosztował.
____________[/

a jak sie pije po angielsku? i co to jest boryga?

Wlasnie dzis i przed chwila skonczyl sie remont mojego przedpokoju. Padam z zachwytu.
Jest kolorowo, czysto i wreszcze jasno.
Dzisiaj nawet sie sama zdziwilam ile mam przyjaciol, ktorzy mi pomagaja. ´Lampy wieszal eletryk, czlonek AA, komode skrecalam z kolezanka, sasiad zabral sie za szafe,a o zakaski zadbala sasiadka.
Ale co najpiekniejsze, moja mama zabrala na caly dziec cala trojke wnukow- o dziwo nawet tego najmlodszega rozpieszczenca.
Wszyscy sie smieja, ze od kad ja w separacji, to wiecznie w remacie.
I rzeczywiscie,
po wywaleniu alko z domu zabralam sie za kuchnie, remont trwal cholernie dlugo, poniewaz wtedy jeszcze odizolowana ja mialam zaledwie garstke przyjaciol, wlasciwie zadnych. Zaczelam przed swietami Bozego Narodzenia 2010 ,a skonczylam w Wielkanoc 2011, a wiosna 2012 przemalowalam ja ponownie.
W ciagu 2011 ze swojej malej sypialenki wykreowalam coruni rozowiutki pokoj- barbie, a synusiowi groszkowy pokoj z wielkim pietrowym lozkiem. A i sobie jesienia 2011 stworzylam nowy pokoj goscinny, w ktorym urzeduje.
W ciogu tego roku sprawlam sobie nowa lazienke i przedpokoj, jak i powoli koncze swoj wymarzonny , przepelnoiny kwiatami taras.
W ciagu tych dwuch lat przybylo mi wielu pomocnych dloni za co jestem strasznie wdzieczna.
Gdyby nie finanse, pewnie wybudowalabym dom.
wszystkich goraco pozdrawiam

olga - Sob 23 Cze, 2012 23:59

luana napisał/a:
"po angielsku"
to okreslenie terapeuty z komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, gdzie zgłosiłam alko w 2004 roku. Pije " po angielsku" czyli co dzień w niewielkich ilościach i tak moze pić przez całe życie albo zacznie pić patologicznie. Po sześciu latach zaczął pić destrukcyjnie. A borygo to glikol etylowy - trucizna.
Linka - Nie 24 Cze, 2012 00:04

Cytat:
Gdyby nie finanse,

gdyby nie finanse, remontowałabym też, chociaż.... mnie się nie chce
myślę że duży wpływ ma no to obecność alko i to ,że on nawet nie widzi ile w domu jest do zrobienia.
Od wczoraj dopiero zaczęłam sadzić kwiaty wokół domu, plewić te które już były.
jest o wiele ładniej, powoli może i za dom się wezmę :)

wlod - Nie 24 Cze, 2012 01:28
Temat postu: Mieszkanie na swoim
Włsnie dzisiaj w koncu wzialem sie za moje mieszkanie i obejscie ,ktore bylo mocna zarosniete ,przyczyna mieszkalem w innej miejscowosci .A odnosnie picia ja swokje dno osiagnęlem po dwudziestu latach.Bylem niechodzacym trupem ,gdyz alkohol zabral mi wladanie nogami bylem tuz przed wozkiem inwalidzkim -powod alkohol i brak w organizmie witaminy B12 co powodowalo że nie moglem chodzić i zeby nie moj syn ,ktory mial przyjsc na świat chyba bym juz nie zył oraz matce ktora mnie tak mocno kochala robiła tak duzo dla mnie a ja nie dalem jej nic poza cierpieniem .Choroba ta jest w swoim dzialaniu bardzo destrukcyjana potrafjąca z dobrego i ciepłego czlowieka zrobić lumpa i pelne zero co gorsza przez to picie największym przegranym jest rodzina i dzieci
Klara - Nie 24 Cze, 2012 08:50

Jestem pod wrażeniem 98l9i
Luano, te Twoje smutki i "załamki" to tylko trudne chwile.
Zobacz, ile dobrego dzieje się w Twoim życiu. To budujące w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu :D

luana - Nie 24 Cze, 2012 10:49

wlod napisał/a:
zeby nie moj syn ,ktory mial przyjsc na świat chyba bym juz nie zył oraz matce ktora mnie tak mocno kochala robiła tak duzo dla mnie a ja nie dalem jej nic poza cierpieniem

nasz syn mial rok,kiedy moja cierpliwosc osiagnela "swoje dno",sila zmusialam sie do odejscia- tak SILA w calkowitym tego slowa znaczeniu. Dzisiaj serce peka z bolu,kiedy pomysle, ze we wrzesniu malec zdmuchnie swoja3 swieczuszke,jego ojciec nie byl obecny ani przy pierwszej,ani przy drugiej. A do tego dodam,ze mamy tak wspanialego, smiesznego,madrego syna. Na sam jego wyglad padam z podziwu na kolana-taki maly cukiereczek- skora sciagnieta z meza- jego maly klon :)
Jak znajde chwile, to wrzuce pare fotek do galerii.

Wlod,jak slysze slowa o "kochajacej matce"to az mna telepie- tylko prosze bez obrazy,pisze tu tylko o sobie. Ale w jego przypadku, dopoki ta kobieta, moja tesciowa i jego matka bedzie tak kochala,ten nigdy nie wytrzezwieje.
Po raz kolejny dorzuca swoje jakies 33 grosze, odsuwa mnie z braku zaufania na bok ,jestem poprostu obca, jedynie reproduktor jej wnuka!
Nie wiem jaka przeprowadzla z nim rozmowe, ale faktem jest,ze plany jego po tej rozmowie sie zmienily, wakacje z dziecmi spedze sama. Ale nie to jest najgorsze.
Najgorsze w tym jest to, ze mielismy jechac do Polski,wszystko zaplanowane. A ktrotko przed terminem ja glowie sie jak pokonac 1000km z trojka malych dzieci. A co moze w tym jeszcze byc gorszego, jak powiedziec malucha, ze z obietnicy, jaka im dal beda nici.
Ale widze w tym wiele pozytywnego. Z racji tego, ze jestem wspoluzalezniona, przywyklam przeciez do takich sytuacji, a choroba nauczyla mnie ,ze nawet podczas alkoholowego trzesienia ziemi zawsze wybrniemy z beznadziejnej sytuaji z wielce uniesiona glowa.
A i do decyzji bedzie mi blizej, bo na debilizm nie cierpie, a tylko debil potrafiby dalej w takiej iluzji dalej zyc,wmawiajac sobie, iz przeciez znow nic sie nie stalo, a jutro napewno juz nadejdzie ten wymarzony cud!
pozdrawiam wszystkich w piekna niedziele :)

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:06

witam wszystkich

i po wakacjach. W Niemczech koniec lata daje po sobie znac. Zimne poranki i wieczory.
Ale ja za to mam mile wakacyjne wspomnienia.Bylismy z dziecmi 4tyg. w Polsce. Niesamowite 4 tyg.!!!
Po 7 latach zajechalam znowu w swoje rodzinne strony, odwiedzilam rodzine i dawnych przyjaciol,Bylo tak fajnie, czas lecial jak rzut z procy- na zdrowienie nie bylo poprostu czasu!
Corka chodzila na pol-kolonie,poprawila nieco polska mowe z czego sie bardzo ciesze.
Dzieci poznay rodzine, swoje kuzynostwo. Jedyna negatywna sprawa urlopowania w Polsce to finanse. Wydalismy tyle kasy co urlop w cieplych krajach. Dziwie sie jak niektore rodziny daja rade.
Mimo, ze finansowo zrujnowana przyjechalam spowrotem, to juz nie moge sie doczekac kolejnych takich wakacji.

Jeszcze przed urlopem podjelam dla siebie tez wazna decyzje.
Wystapilam o rozwod. Mimo, ze moje emocje sa innego zdania, ja jednak podjelam takie kroki.
A teraz znow wbrew sobie musze przez to przebrnac. Tak jak i 2 lata temu, kiedy zglosilam separacje.
Miejmy jednak nadzieje, ze ttym razem nie zabrne w slepy zaulek...
Moj mazonek po raz setny pokazal swoj jedyny sens zycia, swoja jedyna wartosc, swoja niezastapiona towarzyszke- BUTELKE.
Obiecal wakacje,jak i wiele innych rzeczy tez obiecal.
Finalem obietnic bylo, nieodbieranie telefonow, niereagowanie na smsy,a moim zadaniem bylo znow tlumaczenie dziecia, ze nie dostal urlopu, 1000 km pdrozy samej z trojka malych dzieci i psem .
Znow stary schemat, stare czasy, znane emoje smutku,rozczarowabia, zalu.
Zadne zmiany, nikle perspektywy, zlamane nadzieje.
I po co mi to wszystko bylo? wredna nadzieja, ze w koncu mnie czyms pozytywnym zaskoczy?
a i zaskoczyl- dalszym pijanstwem, zaskoczyl zlamanymi obietnicami.
Nie ma juz nadzieji, nie ma zludzen- Butelka zostanie niestety niezastapiona!
Nie zasstapi jej zona, syn, rodzina, nie zastapi jej nic.

Wczoraj nasz syn obchodzil swoje 3 urodzinki. Dzien radosci dla malucha, dzien smitku dla mnie.
Zawsze, kiedy wypadaja rodzinne uroczystosci jest mi ciezko, smutno.
Mezus co prawda dzwonil i jak rytual rodzinnego alkoholika nakazuje przeslal kupe kasy aby zaspokoic swoje poczucie winy, zadeklarowal rowniez, iz za 3tyg. naplynie kolejna partia kasy.
Lecz czy taki zapity leb domysli sie wreszcie, ze zaden cud swiata nie zrekompensuje nam bolu, smutku, stracononej obecnosci.
Dla niego istnieje tylko jedna uroczystosc, jedna wrtosc, jedno swieto i jedne urodziny , to pijaka NAJSWIETRZA BUTEKA!
Czasami poprostu nie chce mi sie juz dalej trzezwiec, nie chce mi sie juz zdrowiec- mam dosc!
Bo po co, skoro to dalej boli, a delikwent delektuje sie dalej coraz to glebszymi trunkami, nie czujac przykrosci! Coz za cholerna ironia losu, ze alkoholik ma wciaz lepiej.

Lecz nie trace nadzieji na lepsze jutro, mam nadzieje, ze to chwilowe zalamanie zwiazane z urodzinami malucha, taki ot chwilowy bol
Bo jak to mi ktos ostatnio powiedzial- bol jest niestety tez czesc zycia.
pozdrawiam
luana

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 22:13

luana napisał/a:

Dzisiaj juz wiem- przyznaje sie samej sobie-jestem bezradna wobec alkoholizmu meza- nie moge nic zrobic. Zrobic moze jedynie on sam. Dzieki Bogu zrozumialam to wkoncu!
luana napisał/a:

Na chwile obecna odeszlam jedynie fizycznie.
Psychicznie wcciaz zyje jeszcze nadzieja..

Minęło prawie DWA!!! lata od czasu jak to napisałaś.............. :bezradny:

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:17

pterodaktyll napisał/a:
lata od czasu jak to napisałaś

moze jestem milosnie chora psychicznie?

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 22:18

Cytat:
jestem milosnie chora psychicznie?
_________________

A cóż to za dziwny twór Twojej wyobraźni? :)

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:26

pterodaktyll napisał/a:
A cóż to za dziwny twór Twojej wyobraźni?

a masz lepsze wytlumaczenie na kobiea "milosna"glupote?
ile czasu musi uplyna, aby zrozumiec proste sprawy.
Gamp by szybciej pojal!

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 22:28

luana napisał/a:
ile czasu musi uplyna, aby zrozumiec proste sprawy.

Niektórym podobno udaje sie to jeszcze za życia (oczywiście ich życia) :bezradny:

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 22:30

czesc luana,
jak sie zorientowalam nie jestem odosobnionym przypadkiem, ale tez Ci powiem
trafilam tu poprzez Twoj watek - w lutym zaczelam czatac, emocje zaczely narastac i sama dojrzalam do wystawienia alkoholika za drzwi :)

dzieki za Twoja historie i nie daj sie kobieto !!

pozdrawiam , Majka :papa:

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:30

pterodaktyll napisał/a:
Niektórym podobno udaje sie to jeszcze za życia (oczywiście ich życia)

mam palkac czy sie smiac?
daj Boze mi wieczne zycie, a moze mi sie uda jeszcze za zycia ;)

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:36

majka mr napisał/a:
trafilam tu poprzez Twoj watek - w lutym zaczelam czatac, emocje zaczely narastac i sama dojrzalam do wystawienia alkoholika za drzwi

witaj Majka
jestes chyba 3 , ktora tak pisze, ze traffila na forum przez moj watek-super, super
abym was nie zawiodla !! :skromny:

Do Wiedzmy!
moze jakas nagroda za dobra reklame? :wysmiewacz:

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 22:37

luana napisał/a:
mam palkac czy sie smiac?

Zacząć myśleć wreszcie o SOBIE a nie o cholernym alkoholiku. Po co ja Ci tyle razy tłumaczyłem.............no już dobrze, nie rycz....... :pocieszacz: :buziak:

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 22:41

luana napisał/a:

Mezus co prawda dzwonil i jak rytual rodzinnego alkoholika nakazuje przeslal kupe kasy aby zaspokoic swoje poczucie winy, zadeklarowal rowniez, iz za 3tyg. naplynie kolejna partia kasy.


Czy ty tę kasę od niego przyjmujesz?

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 22:43

pterodaktyll napisał/a:
myśleć wreszcie o SOBIE a nie o cholernym alkoholiku.


Ja chyba rozumiem Luane - my myslimy przez pryzmat dzieci i dlatego te nasze drugie polowki tak sie ciagle paletaja po naszym zyciu, de facto przeszkadzajac

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 22:47

majka mr napisał/a:
my myslimy przez pryzmat dzieci


A ty uważasz, że to jest wielkie szczęście dla dziecka mieć ojca alkoholika i współuzależnioną matkę?
Uważasz, że te dzieci potem, jak dorosną, i pójdą na swoje terapie DDA, będą sie tam chwaliły tym, jakie miały szczęśliwe dzieciństwo? :roll:

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:50

pterodaktyll napisał/a:
no już dobrze, nie rycz...

dobrze juz nie rycze ;)

Jednak wysawienie alkoholika za drzwi nie zalatwi sprawy.
Jest to jedynie poczatek czeggos nowego- poczatek tak zw trzezwiena, w przyüadku wspol. zdrowienia.
Tak jak alko miewaja swoje nawroty, tak tez i wspol je maja.
Uwierzylam , ze jeden maly kieliszek nie doprowadzi do poprzedniego nalogu!
Blad!! Dzis wiem, ze tak jest! A jest nawet i moze gorzej!
Nalog powrocil i to nawet z podwojnym uderzeniem!
Niestety zycie to nie bajka, mimo, ze czasami zyczymy sobie aby tak bylo.
Niebawem zaczynam wspolprrace ze sponsorka, co kolwiek to znaczy.
Duzo sobie z tej wspolpracy obiecuje, aczkolwiek wiem,ze nie da mi ona recepty na szczescie. Ciesze sie , ze dostane taka mozliwosc.
Moze wiecej nie upadne, a jezeli to nie walne w taki beton ;)

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 22:50

majka mr napisał/a:
Ja chyba rozumiem Luane -

Marne to pocieszenie..........tyle jej tłumaczyłem............. :bezradny:

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:53

Tomoe napisał/a:
Czy ty tę kasę od niego przyjmujesz?

owszem przyjmuje. Jednak nie upominam sie o nia nie kloce.

luana - Nie 02 Wrz, 2012 22:55

Tomoe witaj, wlasnie zajarzylam, ze jestes znow na forum
tesknilam za Toba-Ty moja swita inwizycjo :buzki:

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 22:58

luana napisał/a:
Tomoe napisał/a:
Czy ty tę kasę od niego przyjmujesz?

owszem przyjmuje


W takim razie utwierdzasz go w przekonaniu, że tymi pieniędzmi odkupia swoje winy i dajesz mu w ten sposób komfort dalszego picia. Współpracujesz z jego chorobą alkoholową.
No i jesteś od niego uzależniona - nie tylko emocjonalnie, ale i finansowo.
Szkoda że oprócz al-anonu nie korzystasz z profesjonalnej terapii.

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 23:01

Tomoe napisał/a:
majka mr napisał/a:
my myslimy przez pryzmat dzieci


wcale nie uwazam tego za dobre!!
w moim przypadku tez w tym tkwi problem

chce nauczyc sie myslec i patrzec inaczej bez ogladania za siebie
- wierze, ze sie da! co nie zmienia faktu, ze przyzwyczajenie druga natura i nadal wystawiam na stol jeden talerz wiecej... 8|

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:02

[quote="pterodaktyll"].tyle jej tłumaczyłem.[
juz nie badz taki znow zrezygnowany, cos z tych lekcji napewno pamietam, ale sam wiesz, ze czynny alko to mistrz manipulacji

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:08

majka mr napisał/a:
[przyzwyczajenie druga natura i nadal wystawiam na stol jeden talerz wiecej... 8|


A pisałaś dzisiaj, że pozwoliłaś tylko na noclegi...
Ten talerz na stole to nie jest przyzwyczajenie.
To jest współuzależnienie.

Masz rozmyte granice swojej tolerancji. Właściwie nie masz żadnych granic. Najpierw udajesz że stawiasz jakieś granice, a potem sama je burzysz.
Alkoholik o tym doskonale wie, i bez skrupułów to wykorzystuje.

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:09

Tomoe napisał/a:
No i jesteś od niego uzależniona - nie tylko emocjonalnie, ale i finansowo

finansowo jestem niezalezna. Napewno nie zalezna od niego.
Suma jaka dal w lipcu, suma jaka przeslal teraz nie jest suma, za ktora kupe dom. Jest nie co wiecej niz sie umawialismy ale nie jest wygorowana. A jak to w zyciu czynnego alko bywa raz sie ma, raz sie przechleje. Tak wiec jesli dzis ma gest to przyjme,bo wiem, ze za miesia, dwa bedzie inaczej, a wtedy finase sie wyrownaja.

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:11

Czyli masz z tego związku korzyści, z których nie chcesz zrezygnować.
Właściwie jest ci nawet bardzo na rękę to, że on pije a wyrzuty sumienia okupuje kasą.
Taki jest twój wybór.
A równocześnie żalisz się na tego człowieka i oczekujesz dla siebie współczucia.

OSSA - Nie 02 Wrz, 2012 23:16

Tomoe napisał/a:
W takim razie utwierdzasz go w przekonaniu, że tymi pieniędzmi odkupia swoje winy i dajesz mu w ten sposób komfort dalszego picia. Współpracujesz z jego chorobą alkoholową.
No i jesteś od niego uzależniona - nie tylko emocjonalnie, ale i finansowo.


Tomoe zastanów się co piszesz, nie masz dzieci i możesz powiedzieć zrywam z alk. nie utrzymuję kontaktu , żyję jak chcę.
Luna ma troje dzieci i musi im zapewnić mieszkanie , jedzenie itd. co w tym złego , że ojciec dokłada się do utrzymania rodziny

:mysli: :mysli:
O jakiej współpracy alkoholowej ty piszesz ????????????

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 23:18

Tomoe napisał/a:
Masz rozmyte granice swojej tolerancji.


prawda, ale staram sie umocnic i utrzymac granice - talerz wystawiam i chowam - miejsca przy stole nie proponuje, czekam z utesknieniem na zakonczenie wspolpracy, a poki co mam niezla probe charakteru

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 23:19

majka mr napisał/a:
poki co mam niezla probe charakteru

Szkoda Twojego zdrowia..........moim zdaniem

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:20

Ossa, ja mam włączona funkcję myślenia i ona góruje nad emocjami.
Luana i jej mąż mieszkają - oboje - w cywilizowanych krajach Unii Europejskiej.
Luana przeprowadziła nawet formalną separację z mężem.
Nie cierpi niedostatku, sporo pisała o remontach, była na długich wakacjach w Polsce z trojgiem dzieci, ma też możliwość wystąpienia o alimenty i wyegzekwowania ich.

:)

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:22

OSSA napisał/a:
[
:mysli: :mysli:
O jakiej współpracy alkoholowej ty piszesz ????????????


Piszę o wspieraniu przez czynną współuzależnioną mechanizmów choroby alkoholowej jej partnera.
Rozumiem, że ty tego nie rozumiesz. Ale ja wiem o czym piszę.

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:28

Tomoe napisał/a:
Właściwie jest ci nawet bardzo na rękę to, że on pije a wyrzuty sumienia okupuje kasą.
Taki jest twój wybór.

chyba zartujesz!
czytaj uwazniej moje wpisyByc moze pisanie nie odzwierciedli realu, uczuc.
Jednak nie jest prawda co piszesz.
JJak moze byc zonie, matce na reke, kiedy jej ukochany maz, ukochany dzieci ojciec pije?
Jak oceniasz mnie i moje dzieci, ze za te marne grosze wiedziemy wspaniale zyie, a jego nieobecnosc daje dzienne spelnienie?
Jezeli tak myslisz to jestes w fatalny bledzie.
Corka ze lzami w oczach teskni za ojcem, ja z bolem probuje odejsc. i wierz mi, zadne jego wyslane funty jak do tad jeszcze nie sprawily., ze z wielkim usmiechem biegamy po ogroddzie i z wielkim bananem na gebie w nocy spimy

OSSA - Nie 02 Wrz, 2012 23:29

Tomoe napisał/a:
Ossa, ja mam włączona funkcję myślenia i ona góruje nad emocjami.



Nie chce mi się z tobą prowadzić dyskusji nad wyższością alimentów, od dobrowolnego przesłania pieniędzy przez ojca na utrzymanie dzieci.
Bo nie masz o tym zielonego pojęcia.

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:30

majka mr napisał/a:
miejsca przy stole nie proponuje, czekam z utesknieniem na zakonczenie wspolpracy,

doskonale wiem o czym piszesz

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:40

Tomoe napisał/a:
Nie cierpi niedostatku, sporo pisała o remontach, była na długich wakacjach w Polsce z trojgiem dzieci, ma też możliwość wystąpienia o alimenty i wyegzekwowania ich.

luana nie ierpi niedostatku, ale na dostatek tez pracuje a resztezapewnia jej wspanialy cywilizzowany kraj uni jakimi sa Niemcy. Remonty przeprowadza sama, sama zawija pedzlem po scianach, sama tapetuje, sama skreca meble, ktore sama sobie wlecze po schodach do mieszkania. A ze wszytkich wyslabbych funtow i pracy po 10 godzin dziennie przez miesiace zaoszczedzilaana urlop.Nie uwazam, ze jest to szczyt marzen samotnej matki, chowajacej 3 dzieci, w tym dziecka niepelnosprawnego, pragnacej , aby jej alko chlal i z poczucia winy wysylal funciaki, ktore rzekomo zapewnia dostanie szczesliwe zycie

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:41

luana napisał/a:

Corka ze lzami w oczach teskni za ojcem, ja z bolem probuje odejsc. i wierz mi, zadne jego wyslane funty jak do tad jeszcze nie sprawily, ze z wielkim usmiechem biegamy po ogroddzie i z wielkim bananem na gebie w nocy spimy


I właśnie dlatego mnie by te jego pijackie funty parzyły w ręce.
Ja bym wystąpiła do sądu o alimenty, żeby pan mąż płacił na swoje dzieci z ojcowskiego obowiązku, a nie tylko dla zagłuszenia swojego sumienia przed swoim kolejnym alkoholowym ciągiem.

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:44

OSSA napisał/a:

Nie chce mi się z tobą prowadzić dyskusji


To dobrze, bo ja nie weszłam do tego tematu po to, żeby z tobą dyskutować.

OSSA - Nie 02 Wrz, 2012 23:44

Tomoe napisał/a:
przeprowadziła nawet formalną separację z mężem.


Nie wiem jak jest w Niemczech , ale w Polsce kiedy sąd orzeka separację między małżonkami a na ich utrzymaniu pozostają małoletnie dzieci , sąd orzeka z urzędu kto sprawuje nad nimi władzę, gdzie mieszkają i ile wynoszą alimenty.
Domyślam się z Luna ma zasądzone alimenty na dzieci , ale jej mąż przesyła większe kwoty i co w tym złego. Przecież te pieniądze przeznaczone są na potrzeby dzieci, ma powiedzieć nie ......... bo ....................

pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 23:46

Tomoe napisał/a:
Ja bym wystąpiła do sądu o alimenty, żeby pan mąż płacił na swoje dzieci z ojcowskiego obowiązku, a nie tylko dla zagłuszenia swojego sumienia przed swoim kolejnym alkoholowym ciągiem

Zapewne....ale zdaje sie, że jej mąż jest w Anglii z tego co ja wiem, a ona w Niemczech. Jak sądzisz ile czasu zajęłoby doprowadzenie takiej sprawy do finału, że o późniejszej ewentualnej egzekucji nie wspominając?

OSSA - Nie 02 Wrz, 2012 23:46

Tomoe napisał/a:
Ja bym wystąpiła do sądu o alimenty, żeby pan mąż płacił na swoje dzieci z ojcowskiego obowiązku,


Nie pisz bzdur , jeśli Luna na sądową separację to ma również przyznane alimenty na dzieci.

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:47

luana napisał/a:

Wlasnie dzis i przed chwila skonczyl sie remont mojego przedpokoju. Padam z zachwytu.
Jest kolorowo, czysto i wreszcze jasno.
Dzisiaj nawet sie sama zdziwilam ile mam przyjaciol, ktorzy mi pomagaja. ´Lampy wieszal eletryk, czlonek AA, komode skrecalam z kolezanka, sasiad zabral sie za szafe,a o zakaski zadbala sasiadka.
Ale co najpiekniejsze, moja mama zabrala na caly dziec cala trojke wnukow- o dziwo nawet tego najmlodszega rozpieszczenca.

Wszyscy sie smieja, ze od kad ja w separacji, to wiecznie w remacie.
I rzeczywiscie,
po wywaleniu alko z domu zabralam sie za kuchnie, remont trwal cholernie dlugo, poniewaz wtedy jeszcze odizolowana ja mialam zaledwie garstke przyjaciol, wlasciwie zadnych. Zaczelam przed swietami Bozego Narodzenia 2010 ,a skonczylam w Wielkanoc 2011, a wiosna 2012 przemalowalam ja ponownie.
W ciagu 2011 ze swojej malej sypialenki wykreowalam coruni rozowiutki pokoj- barbie, a synusiowi groszkowy pokoj z wielkim pietrowym lozkiem. A i sobie jesienia 2011 stworzylam nowy pokoj goscinny, w ktorym urzeduje.
W ciogu tego roku sprawlam sobie nowa lazienke i przedpokoj, jak i powoli koncze swoj wymarzonny , przepelnoiny kwiatami taras.
W ciagu tych dwuch lat przybylo mi wielu pomocnych dloni za co jestem strasznie wdzieczna.
Gdyby nie finanse, pewnie wybudowalabym dom.
wszystkich goraco pozdrawiam


Chwila moment.
Sama, sama, sama to wszystko robiłaś?

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:49

[quote="Tomoe"]I właśnie dlatego mnie by te jego pijackie funty parzyły w ręce.
Ja bym wystąpiła do sądu o alimenty, żeby pan mąż płacił na swoje dzieci z ojcowskiego obowiązku, a nie tylko dla zagłuszenia swojego sumienia przed swoim kolejnym alkoholowym ciągiem.
]
i ten argumet mnie przekonuje teraz rozumiem o czym piszesz.
Jednak, kiedy ja formalnie wystapie o alimety, a zostana mi one zatwierdzone, wowczas zostanal one wliczone w moje dochody, a wtedy zmniejszy sie moj socjal. Boje sie, ze kiedy malzonek nie bedzie placil, ja zostane bez srodkow do zycia. Cywilne procesy trwaja dlugo, szczegolnie, kiedy on mieszka i przebywa za granica. Z tego co wiem nie ma nawet oficjalnego zatrudnienia, pracuje pol oficjalnie. W sadzie moglabym sobie jedynie nie co zaszkodzic. A tak placi jak uwaza, nie placi jak uwaza , ze nie musi.

OSSA - Nie 02 Wrz, 2012 23:54

Tomoe napisał/a:
Chwila moment.
Sama, sama, sama to wszystko robiłaś?

O co tobie chodzi ???

Zrobiła remont źle , ma na wakacje źle , miała nie brać pieniędzy od ojca dzieci, mieszkać w zapuszczonym mieszkaniu , nie wyjechać z dziećmi .

Jak myślisz komu zrobiła by krzywdę , jemu ....... czy dzieciom , co one są winne , że ich ojciec pije.

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 23:56

Ossa, miałaś ze mną nie dyskutować, prawda?
Czy Luana cię prosiła, abyś była jej adwokatem, czy po prostu masz taki wewnętrzny przymus?

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:57

Cytat:
Tomoe napisał/a:
Sama, sama, sama to wszystko robiłaś?

sama bez urzycia firm, czy gotowych zamowien. Pomocnikami byli znajomi, prrzyjaciele, ktorzy pomagali z czystej sympati.
A czytalas ile czasu rematowalam kuchnie?
Zadalas sobie pyttanie dlacczego tak dlugo??
NNie, a szkoda!
Trwalo to tak dlugo, bo na gotowa kuchnie i jej montaz nie mialam pieniedzy. Co jakis czas dokupowalam elemety, szafki wiszace, stojace na koniec blaty. I tak w pol roku na raty kuchnia byla jako tako gotowa

luana - Nie 02 Wrz, 2012 23:59

Cytat:

Wysłany: Dzisiaj 23:56     
Ossa, miałaś ze mną nie dyskutować, prawda?
Czy Luana cię prosiła, abyś była jej adwokatem, czy po prostu masz taki wewnętrzny przymus?

Tomoe to tez czysta sympatia-darmowa ;)

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 00:01

luana napisał/a:
Tomoe napisał/a:
I właśnie dlatego mnie by te jego pijackie funty parzyły w ręce.
Ja bym wystąpiła do sądu o alimenty, żeby pan mąż płacił na swoje dzieci z ojcowskiego obowiązku, a nie tylko dla zagłuszenia swojego sumienia przed swoim kolejnym alkoholowym ciągiem.

i ten argumet mnie przekonuje teraz rozumiem o czym piszesz.
Jednak, kiedy ja formalnie wystapie o alimety, a zostana mi one zatwierdzone, wowczas zostanal one wliczone w moje dochody, a wtedy zmniejszy sie moj socjal. Boje sie, ze kiedy malzonek nie bedzie placil, ja zostane bez srodkow do zycia. Cywilne procesy trwaja dlugo, szczegolnie, kiedy on mieszka i przebywa za granica. Z tego co wiem nie ma nawet oficjalnego zatrudnienia, pracuje pol oficjalnie. W sadzie moglabym sobie jedynie nie co zaszkodzic. A tak placi jak uwaza, nie placi jak uwaza , ze nie musi.


Czyli jednak nie masz zasądzonych alimentów?
A mnie już tu oskarżano, że piszę bzdury bo na pewno ci je przyznano automatycznie, przy separacji.
A jak będzie po rozwodzie?
Nadal pozostawisz kwestie finansowe jego dobrej lub złej woli?

OSSA - Pon 03 Wrz, 2012 00:04

luana napisał/a:
kiedy ja formalnie wystapie o alimety


W Polsce sąd z urzędu przy orzeczeniu rozwodu lub separacji ustala wysokość alimentów na dzieci. Ja nie wnioskowałam,bo dzieci były już pełnoletnie , on zawsze dawał pieniądze na dzieci , a i tak sprawa była o rozwód i alimenty. Co kraj to obyczaj :mysli:

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 00:06

luana napisał/a:
Pomocnikami byli znajomi, prrzyjaciele, ktorzy pomagali z czystej sympati.


Ale kiedy piszesz, że wszystko robiłaś sama, sama, sama - to odrobinkę jednak dramatyzujesz, prawda?
Ja ciebie rozumiem, że narobiłaś sobie nadziei, że mąż będzie trzeźwy, że pojedziecie wszyscy razem na wakacje, i będziecie żyli długo i szczęśliwie...
A teraz się zbierasz do kupy po bolesnym upadku z różowej chmurki.
Może cię to uchroni przed wsiadaniem na tę chmurkę po raz kolejny.
:)

luana - Pon 03 Wrz, 2012 00:10

Tomoe napisał/a:
Nadal pozostawisz kwestie finansowe jego dobrej lub złej woli?

a co proponujesz?
pewnie, ze chcalabym, aby bylo formalnie wszystko jasne dla mnie, jak rowniez dla niego.
Ale czy tym zagwarantuje sobie i dziecia dzienny chleb?
zasadzone almety wlicza mi w zasilek, bez ktorego na dzien dzisiejszy nie jesterem w stanie samodzielnie funkcjonowac. A kiedy mezus zachleje i nie daj mu panie strac dochody, ja zostane z niczym.
Teraz edzekwuj z Angli, a nie daj Bog okaze sie, ze nie ma z czego ?
A tak jestem niezalezna, pewna, ze mi , a przedewszyrkim dziecia nie zabraknie.

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 00:19

Czyli twoim zabezpieczeniem finansowym jest socjal, który ci przysługuje jako samotnej matce trojga dzieci, tak?
A pieniądze od męża to taki... bonus?
Czasem ci ta kasa wpadnie, czasem nie.
Jak mąż chleje - to nie daje.
Jak ma przerwę w piciu i poczucie winy - to wtedy ma gest.

I po rozwodzie też będziecie tak funkcjonowali. Czyli praktycznie zwolnisz go ze zobowiązań, bo to ci się bardziej opłaca.

To po co ten rozwód?
Żeby nim wstrząsnąć, zrobić na nim wrażenie, zmotywować go do zaprzestania picia?
Liczysz na to że coś do niego dotrze i wytrzeźwieje?

luana - Pon 03 Wrz, 2012 00:20

Tomoe napisał/a:
Ja ciebie rozumiem, że narobiłaś sobie nadziei, że mąż będzie trzeźwy,

trzezwosc nie byla glownym celem
Bo wiesz, kiedy go poznalam, on pil, kiedy z nim zylam on pil, kiedy odchodzilam on nadal pil. Jednak ja zaczelam cos ze soba robic, zaczelam zdrowiec. Poznalam wsspaniala grupe AA, zalozylam wlasna. Zycie stalo sie kolorowsze, "lepsze"'
Ja wlasnie tym chcialam go zastrzepic, rzucic mu taki "wirus", sprawic taka infekcje
To jest ten moj upadek.
Mam zal za to co bylo, tesnote za tym czego nie bylo i bol , co moglo byc, a nie bedzie

OSSA - Pon 03 Wrz, 2012 00:24

Luna :prosi: napisz jak to jest z alimentami po rozwodzie lub separacji Niemczech.

Moja znajoma w Polsce ma zasądzone alimenty na dziecko , ale jej były mąż nie pracuje , nie ma żadnego zameldowania i oczywiście nie płaci. Do tej pory dostawała pieniądze z fundusz alimentacyjnego około 300 zł na miesiąc. Problem w tym , że w tym roku przekroczyła magiczną granicę dochodu chyba 725 zł/ brutto na osobę i nie dostanie nic. Były mąż oczywiście mimo wyroku sądowego nie poczuwa się do obowiązku alimentacyjnego, pije gdzieś w kanałach, a ona nie ma za co kupić dzieciakowi podręczników i zeszytów.

Zrobiła wszystko tak jak należy rozwiodła się , ma alimenty na papierze , wywaliła pijaka za drzwi nie utrzymuje z nim żadnych kontaktów.

Tylko nie ma za co żyć , kupić podstawowych rzeczy, nie stać ja na opłacenie prądu i mieszkania.

luana - Pon 03 Wrz, 2012 00:29

Tomoe napisał/a:
Żeby nim wstrząsnąć, zrobić na nim wrażenie, zmotywować go do zaprzestania picia?
Liczysz na to że coś do niego dotrze i wytrzeźwieje?

wtrzasnac nim miala separacja, przez dwa lata lczylam na to, ze wytrzezwieje.
Dzisiaj wiem, ze nie mam szyns i checi dalszej konkkurencji z butelka.
A rozwod
To jest kwestja wlasnego wstrzasu, wlasnego-czyli mojego upadku i mojego odejscia.
Ale jednoczesnie wlasnego nowego zycia i nowej przygody- juz jako wolnej moze fuzycznie, ale jednak wolnej kobiety.
Poprostu nowy poczatek.
Kwestia alimetiow
Nie jest to przyszlosc, tylko tymczasowe rozwiazanie.
Zamierzam kontynuowacc studia. Jednak stypendium juz wykorzystalam i wyglada na to ze dalsza nauke finabsowac bede musiala sobie sama a to nie zly koszt!

luana - Pon 03 Wrz, 2012 00:35

OSSA napisał/a:
Luna napisz jak to jest z alimentami po rozwodzie lub separacji Niemczech.

chetnie pomoge na ile bede mogla.
na pw. napisz, gdzie sa zasadzone alimety, w Polsce czy w Niemczech?
I jezeli alko jest w Niemczech to gdzie byl jego ostatni meldunek, zaznaczam, ze w Niemczech meldunek jest obowiazkowy- to jest mus!

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 00:37

luana napisał/a:
Jednak ja zaczelam cos ze soba robic, zaczelam zdrowiec. Poznalam wsspaniala grupe AA, zalozylam wlasna. Zycie stalo sie kolorowsze, "lepsze"'
Ja wlasnie tym chcialam go zastrzepic, rzucic mu taki "wirus", sprawic taka infekcje
To jest ten moj upadek.


I nie udało się?
Twoje lekarstwo nie podziałało na drugiego człowieka?
Luano, teraz, po tej porażce, może lepiej rozumiesz pierwszy stopień Al-Anonu rozpoczynający się od słów "Uznaliśmy swoją bezsilność wobec alkoholu..."

Przeczytaj sobiefragment z ksiazki "Język wyzwolenia" Melody Beattie, z rozdziału "Uwolnienie się od tych, którzy nie zdrowieją":

"Wyobraź sobie most nad przepaścią. Po jednej jego stronie jest ciemno i
zimno. Staliśmy tam z innymi, w zimnie i ciemności, zgięci w pół z bólu.
Nie wiedzieliśmy o istnieniu mostu. Sądziliśmy, że jesteśmy uwięzieni na
skraju urwiska.
Niektórym z nas udało się. Dzięki łasce Bożej otworzyły nam się oczy,
kiedy nadszedł właściwy czas. Ujrzeliśmy most. Inni ludzie powiedzieli
nam, że po drugiej stronie czeka na nas jasność, ciepło i ulga w
cierpieniu. Ledwie byliśmy w stanie je dostrzec lub sobie wyobrazić,
jednakże zdecydowaliśmy się na mozolną wędrówkę na druga stronę mostu.
Próbowaliśmy przekonać ludzi stojących z nami nad przepaścią, że
istnieje most do lepszego życia - lecz oni nie chcieli nas słuchać. Nie
byli w stanie go zobaczyć, nie byli w stanie uwierzyć. Po prostu nie
byli gotowi na tę podróż.
Zdecydowaliśmy się wyruszyć w drogę sami, bo uwierzyliśmy tym, którzy
wołali do nas z drugiego brzegu. Im bardziej zbliżaliśmy się do tego
miejsca, tym wyraźniej widzieliśmy, że obietnica nie jest gołosłowna. Po
drugiej stronie istniała jasność, ciepło, ulga w cierpieniu i miłość.
Druga strona oznaczała lepsze życie.
Teraz między nami a tymi, a którzy pozostali na drugim brzegu, istnieje
most. Czasami będziemy odczuwali pokusę, aby wrócić po swoich dawnych
towarzyszy i zaciągnąć ich na siłę na drugi brzeg. Jest to jednak
niewykonalne. Nie można nikogo zmusić, aby przeszedł przez most wbrew
swojej woli. Każdy musi dokonać własnego wyboru, kiedy dojrzeje do
akiej decyzji. Niektórzy przyjdą, inni zostaną po drugiej stronie.
Wybór należy do nich.
Jeżeli nadszedł czas, abyśmy przekroczyli most lub, jeśli już to
zrobiliśmy i teraz stoimy w jasności i cieple, niech nas nie dręczy z
tego powodu poczucie winy. Widocznie tutaj było dane nam się znaleźć.
Nie musimy wracać do ciemnej przepaści tylko dlatego, że na innych nie
przyszła jeszcze pora.
Dzisiaj zajmę się swoim życiem bez względu na to, co robią lub czego nie
robią inni. Uwierzę, że mam prawo do przekroczenia mostu do lepszego
życia, nawet, jeżeli muszę zostawić za sobą innych ludzi. Nie będę czuł
się winny, nie będę się wstydził.
Wiem, że tu gdzie jestem, istnieje lepsze życie i że było mi dane tutaj
się znaleźć."

Dobranoc. :)

PS. Ponad osiem lat czekałam na to, aby ktoś z moich bliskich wszedł za mną na ten most.
Od miesiąca moja siostra chodzi na spotkania AA.

OSSA - Pon 03 Wrz, 2012 00:48

luana napisał/a:
napisz, gdzie sa zasadzone alimety, w Polsce czy w Niemczech?



Chyba wyraziłam się nie precyzyjnie, mojej znajomej nie można pomóc , bo zgodnie z prawem ona zarabia za "dużo" by otrzymać pomoc państwa. Z drugiej strony państwo nie robi absolutnie nic by zmusić alimenciarza do pracy. Komornik bezradnie rozkłada ręce , to ona ma go odszukać i wskazać gdzie pracuje i gdzie mieszka.

Ma prawomocny wyrok, z klauzulą natychmiastowej wykonalności opatrzony wszystkim pieczęciami, ale niestety tym nie nakarmi dziecka , nie zapłaci za prąd itd.

Dlatego doskonale ciebie rozumiem , że przyjmujesz pieniądze od męża.

Ps. chciałam wiedzieć jak to jest uregulowane w Niemczech jeśli możesz na PW.

luana - Pon 03 Wrz, 2012 00:53

Tomoe napisał/a:
PS. Ponad osiem lat czekałam na to, aby ktoś z moich bliskich wszedł za mną na ten most.
Od miesiąca moja siostra chodzi na spotkania AA.

wiem, ze na sile nie przetargam delikweta na swoja strone, po ktorej teraz stoje. A czuje , ze stanelam po wlasciwej stronie. Niedawno jeszcze wracalam po niego, wierzac, ze na swych skromnych barach uniose kolosa.
Moze i ja jeszcze lata poczekam. Jemu wierzyc przestalam, ale wiary w niego nie stracilam.
Dla siostry wszystkiego naj, a Tobie dziekuje za powyzszy tekst.

p.s.
na dzis chyba mam juz dosc swojego wspoluzaleznienia
dobranoc

luana - Pon 03 Wrz, 2012 01:02

OSSA napisał/a:
Dlatego z czystej ciekawości chciałam wiedzieć jak to jest uregulowane w Niemczech.

acha. W Niemczech prawo stoi raczej po strobie marnych tatusiow.
Kiedy tatus nie ma wystarczajacych finansow i oczywiscie udokumetuje to, to panstwo odstepuje od wyroku. Sprawdza raz w roku jego sytuacje finansowa.
W razie niedostatku samotnej mammy, panstwo pokrywa potrzeby dzieci i matki, pokrywa koszty podrecznikow, wycieczek klasowych ittd.
Oggolnie samotna matka nie zginie z glodu, ale luksosow nie ma. Ja na"luksusy" dorabiam sprzatajac, prowadzac dla malych firm ksiegowoscc, czy rozliczam podatki, albo chodze tlumaczyc, bo polskich pracownikow i niemieckich pracodawcow nie brak.

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 09:33

luana napisał/a:

Dla siostry wszystkiego naj


Ja też jej życzę wszystkiego naj.
Ale gdybym choć przez krótką chwilę dopuściła do siebie myśl, że jej trzeźwość to moja zasługa - to skutek byłby oczywisty: jej ewentualny upadek musiałabym uznać za swoją osobistą klęskę.
A to byłoby przecież absurdalne.

Jedynym kawałkiem wszechświata, na który mam realny wpływ - jestem ja sama.
Z tym, że mam świadomość, że ja na siebie i swoje życie, owszem, mam wpływ, natomiast to nie ja nim nie kieruję.
Kierownicę dawno temu oddałam wyższej instancji.
Skoro więc uznałam że nie kieruję swoim życiem - to co dopiero mówić o kierowaniu cudzym... :szok:

Słyszałaś zapewne słynne hasło Al-Anonu: "Odpuść sobie - zostaw Bogu."
:)

smokooka - Pon 03 Wrz, 2012 09:45

Tomoe, tu i ówdzie uwielbiam Cię czytać. Uczę się od Ciebie. Dziękuję :)
luana - Pon 03 Wrz, 2012 11:11

Odpusc sobie, oddaj Bogu

Jednak widzisz, zanim zastosuje te teorie, przed tem najpierw zawalcze o cos co za wszelka cene chcialabym miec. To chyba taka fatalna cecha osoby wspoluzaleznionej.
Przeciez to pryszcz niesc na 50 kilowych barach 100 kilowego kolosa!
Tym bardziej, ze mam swiadectwa alkoholikow, nawet na mojej grupie,ktorzy trafiali tam dzieki komus bac dla kogos. Przez pierwsze dwa lata jak mawiali chodzili do sekty, czy chodzili na czary.
Az tu nagle klik i zaczeli trzezwiec. Wielu z nich nie przebylo nawet terapii.
I tak sobie myslalam, a moze i moj allkus zechcialby pochodzic najpierw do sekty, bac zechcialby dac sie czarowac... :mniam:

Podkresle jeszcze to, co napisala Osa. Ja rowniez patrze przez pryzmat dzieci.
Albo inaczej, ciezej jest odejsc od alko, kiedy w grze sa jeszcze male, podkreslam male dzieci.
Co oczywiscie nie oznacza, ze jest to nieozliwe.
Po odejsciu od alko, osoba wspol. powinna nad soba intensywnie pracaowac, zajac sie soba. Ja na to mam malo czasu. Dlatego, ze sa one jeszcze male, wymagaja wiecej uwagi, calodobowej pielegnacji Dochodzi do tego jeszcze organizowanie zycia rodzinnego tak, aby dzieci mogly godnie przezyc zaklocone juz dziecinstwo. A gdzie twoje zaklocone, pogmatwane zycie- zycie mlodej kobiety, nie tylko matki. Wierz mi to kawal roboty do odwalenia. A do tego wszystkiego brak wsparcia ze strony skromnej rodziny, brak rodzenstwa. Podejmowanie wszelkich decyzji, niepewnosc dokonanego wyboru, samotne organizowanie wszelkich rodzinnych uroczystsci. To wszystko nie jest tylko wyczynem fizycznym, ale przedewszystkim wysilkiem psychicznym.
A kiedy widze, ze moja praca poszla na marne, tak jak w przypadku corki.
Kiedy moja 8 latka przyniosla mi swiadectwo ukonczenia 2 klasy, malo nie zadzwonilam do nauczycielki z pytaniem czy czasem nie pomylila nazwiska.
Nie bylo jeszcze ocen, jedynie ogolna opinia o dziecku. Zupelnie odmienna, sprzeczna, niz jakim dziecko jest w domu.
W szkole jest zamknieta w sobie, malo aktywna na lekcjach, boi sie aktywnie uczystniczyc w sporcie, malo kiedy otwarta na nowe pomysly.
A teraz opisze ja w domu. Wiecznie gada, otwarta na wszekie moje pomysly, na polskiej koloni, mimo pewnych brakow w j. polskim, w nowym srodowisku aktywnie brala udzial we wszystkich projektach, zdobywala nawet nagrody, na basenie skacze z 4 metrowej trampoliny do wody.
Wiec skad tu nagle taka roznica?
Niewiem do cholery!
natomiast jestem przekonana, ze zmiany jakie zaszly w domu (mam tu na mysli brak tego ojca)pozostawily u niej pewna skaze, na ktora nie mam wplywu. Bo kiedy slysze kobiety, wykrzykujace "od dzis bede pelnic role matki jak i ojca, facet jest mi do niczego nie potrzebny"!, to az klaki sie jeza.
Jakim cudem matka moze spelnic rownoczesnie role ojca?, bo co od godz. 15-17 rosna jej na dwie godziny wasy??
Takie rzeczy sa poprostu NIEMOZLIWE!
Ja natomiast z dwuch patologi jaka bylo trzymanie czynnego alko w rodzinie, a jaka tez jest samotnie wychowywanie 3 dzieci bez ojca,wybralam ta mniejsza-mam nadzieje.
I dlatego wlasnie dzis oddaje Bogu "ta swoja mniejsza patologie" , bo nie jestem w stanie tego zmienic.

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 11:26

luana napisał/a:

Jakim cudem matka moze spelnic rownoczesnie role ojca?


A jakim cudem czynny alkoholik może pełnić rolę ojca?

Piszesz, że chciałaś powalczyć o to co ty chciałaś mieć.
Niestety, nie wywalczyłaś tego.
Nie zawsze dostajemy w życiu to czego chcemy.
Ale zawsze dostajemy to czego potrzebujemy.

Zastanów się do czego ci była potrzebna porażka, którą poniosłaś.
I zastanów się jakie wnioski możesz wyciągnąć z tej lekcji.

Mój były partner, czynny alkoholik, którego przez dwa lata różnymi metodami próbowałam przeciągnąć przez most na swoją stronę - mimo moich wysiłków zapił się na śmierć, po swojej drugiej terapii uzależnień, i po trzymiesięcznym alkoholowym ciągu.
Dostałam wtedy lekcję pokory.
Bo ja miałam wobec tego człowieka swoje oczekiwania i swoje plany - a tymczasem Bóg miał wobec niego inne plany.
Nauczyłam się wtedy, że jest jakiś Bóg i że to nie ja nim jestem. :)

luana - Pon 03 Wrz, 2012 15:23

Tomoe napisał/a:
A jakim cudem czynny alkoholik może pełnić rolę ojca?

o to mozemy spytac 8 latke, ktora od 2 lat za ojcem teskni i jego nieobecnosc wewnetrznie przezywa. Widocznie pelnil jakas ojcowska role,skoro mala cierpi.
Bo wiesz kazdy alkoholik jest tez czlowiekiem
Kiedy dorosnie byc moje zrozumie i nie bedzie zywila do mnie urazy, ze chowala sie bez ojca.
Wierze rowniez, ze kiedys moje obecne dzialania zaowocuja.
My dorosli dobrze zdajemy sobie sprawe, jakie naspepstwa czekaja nasze dzieci, kiedy w pore nie odseparujemy sie od cznnych alkohoikow. Ja napewno podjelam takie kroki nie w trosce tylko o siebie, ale przedewszystkim zrobilam to dla dzieci.
Wiedza o AA, wspol. DDA,DDD, jaka dzisiaj posiadam nie pozwala mi juz na powrot do tamtego zycia. Nie potrafilabym zyc ze swiadomoscia, ze moje dorosle dziecko w przyszlosci prawdopodobnie tez uczeszczalo by na mitingi.A dzis jeszcze nie wiemy przy ktorym stole by zasiadlo...
o ile nie skonczylo by gorzej

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 15:41

luana napisał/a:

o to mozemy spytac 8 latke, ktora od 2 lat za ojcem teskni i jego nieobecnosc wewnetrznie przezywa. Widocznie pelnil jakas ojcowska role,skoro mala cierpi.
Bo wiesz kazdy alkoholik jest tez czlowiekiem


Czynny alkoholik jest chorym człowiekiem. To dziwna choroba - psychiczna, emocjonalna, umysłowa. Mówię ci to jako trzeźwa alkoholiczka.
Nikt oprócz alkoholika nie ma obowiązku ponoszenia za niego konsekwencji jego choroby.

Nie siedzisz w głowie ani w emocjach swojej córki, więc tak naprawdę nie wiesz, co ona myśli i czuje. Możesz się tylko domyślać, albo projektować na nią własne myśli i uczucia.
Jeśli nawet córka tęskni, to tęskni za swoim ideałem ojca, podobnie jak ty tęsknisz za swoim ideałem męża. A nie za tą osobą, którą on naprawdę jest.

Czy ty potrafisz rozmawiać ze swoimi dziećmi o tym, czym jest alkoholizm?
Czy mówisz im prawdę o alkoholizmie ich ojca?
Czy twoje dzieci mają wsparcie psychologa?
Czy zadbałaś o to aby takie wsparcie miały?

Klara - Pon 03 Wrz, 2012 16:25

luana napisał/a:
Kiedy dorosnie byc moje zrozumie i nie bedzie zywila do mnie urazy, ze chowala sie bez ojca.

Ponoć niezależnie od tego, jak postąpisz, dziecko będzie miało do Ciebie żal.
Do mnie córka miała pretensje o to, że nie odeszłam.

Teraz uważam, że wychowywanie dzieci bez obecności czynnego alkoholika w domu, jest tym mniejszym złem i wolałabym, żeby dziecko właśnie o to miało do mnie żal.

OSSA - Pon 03 Wrz, 2012 16:37

Tomoe napisał/a:
Mój były partner, czynny alkoholik,


Tomoe z całym szacunkiem , ale twoje rozstanie z czynnym alkoholikiem , jest zupełnie czymś innym jak rozstanie rodziców, dla małego dziecka.


Nawet jak ludzie się rozwodzą wraz z orzeczeniem o winie nie przestają być rodzicami, dla dzieci to jest szczególnie trudna sytuacją i wcale nie musi być związana z alkoholizmem któregoś z rodziców. Zostaję kwestia opieki, świąt, wakacji i jakiś szczególnie ważnych dla dziecka uroczystości. Dobrze jak dorośli potrafią się w tej kwestii porozumieć, niestety wszelkie ustalenia diabli biorą kiedy w grę wchodzi czynny alkoholik. On mówi będę.............. na urodzinach, obiecuje i .... zawodzi , a dziecko w swojej naiwności wierzy , czeka i tęskni.

Dlatego Luna podjęła słuszną decyzję oddzielając się od pijącego męża mieszkają w innych krajach, dzieci nie widzą na co dzień pijanego ojca. To nie zmienia faktu, że maluchy tęsknią, wyobrażają go sobie zupełnie inaczej. Pewnie jak dzwoni, piszę, czy przyjeżdża stara się być dobrym tatą. :mysli: :mysli:

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 16:45

OSSA napisał/a:
Tomoe napisał/a:
Mój były partner, czynny alkoholik,


Tomoe z całym szacunkiem , ale twoje rozstanie z czynnym alkoholikiem , jest zupełnie czymś innym jak rozstanie rodziców, dla małego dziecka.


Ossa, z całym szacunkiem - weź ty pod uwagę że ja jestem dorosłym dzieckiem alkoholika.
I że brałam udział w dwustopniowej terapii grupowej DDA, wraz z dwudziestoma kilkoma innymi DDA.
Będę więc twierdziła, że o tym co czują dzieci wychowane w rodzinie alkoholowej wiem znacznie więcej niż ty.
Bo ty ani takim dzieckiem nie byłaś, ani takiej terapii nie przeszłaś.
Dla mnie oczywiste jest, gdy czytam twoje wypowiedzi, że ty, jako matka dwóch synów, którzy wychowywali się w rodzinie alkoholowej, będziesz na całą sytuację patrzyła wyłącznie z pozycji matki.
Bo będziesz zawsze broniła samej siebie - jako matki.

Ja natomiast mam większą wiedzę i większe doświadczenie od ciebie, aby patrzeć na alkoholowy dom z pozycji dziecka.

OSSA - Pon 03 Wrz, 2012 16:59

Tomoe napisał/a:
Ja natomiast mam większą wiedzę i większe doświadczenie od ciebie, aby patrzeć na alkoholowy dom z pozycji dziecka.


Masz rację , ja nie wiem co czuje dziecko w rodzinie alk. nigdy nie widziałam pijanego ojca , ani matki.

:mysli: moi synowie nigdy nie mieli do mnie pretensji, że nie zostawiłam ich ojca.
Dziś jako dorośli faceci utrzymują z nim kontakt, mało tego zapraszają go na ważne dla nich uroczystości :mysli:

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 17:04

No i co z tego wynika, Ossa, że oni go zapraszają?
Nie rozumiem twojego toku myślenia.
Czy ty próbujesz przekonać - tylko kogo? mnie? siebie? - że twoje dzieci nie mają do was o nic żalu i że ich dzieciństwo nie wpłynęło na ich dorosłe relacje z wami ?

Tomoe - Pon 03 Wrz, 2012 19:27

Ale przecież to nie jest temat o tobie ani o wychowywaniu twoich dzieci przez ciebie, Ossa.
I nie rozumiem na jakiej podstawie tak mnie oceniasz, skoro nie padło z mojej strony ani jedno słowo na temat twojego sposobu wychowywania dzieci.

Nie o tobie tutaj rozmawiałam - i nie z tobą, tylko z Luaną.
Ty już wczoraj zapowiedziałaś w tym temacie, że nie będziesz ze mną dyskutowała, a dzisiaj znowu dyskutujesz.
Więc pytam, do czego ci to służy.
A ty na moje pytania odpowiadasz urazą.
Najpierw sama podejmujesz polemikę, a potem się obrażasz.
:bezradny:

dromax - Wto 04 Wrz, 2012 10:51

Tomoe napisał/a:
Jedynym kawałkiem wszechświata, na który mam realny wpływ - jestem ja sama.

Niekoniecznie. cf2423f Możesz rozszerzyć wpływ w promieniu np. kilometra wokół siebie. Czyniąc np. DOBRO w promieniu kilometra masz wpływ na wszystko co dzieje się w tym obszarze. Dobroczynny wpływ.
Cytat:
OSSA do TOMOE>>>>Rozumiem ,że masz monopol na rację, i dlatego wszyscy którzy piszą inaczej, nie powinni pisać na forum.

cf2423f Monopolu może ona nie ma ale racji TOMOE ma multum.
:? jA ZAUWAŻYŁEM, ŻE MA O WIELE WIĘCEJ RACJI OD CIEBIE.

matylda35 - Wto 04 Wrz, 2012 11:55

dromax napisał/a:
Monopolu może ona nie ma ale racji TOMOE ma multum.
jA ZAUWAŻYŁEM, ŻE MA O WIELE WIĘCEJ RACJI OD CIEBIE
PUNKT WIDZENIA ZALEŻY OD MIEJSCA SIEDZENIA.
Linka - Wto 04 Wrz, 2012 12:11

ja też posty Tomoe odbieram jako atak, ciągle mało, mało,mało....
a ja robię to na co jestem gotowa, do czego dojrzałam "powoli lecz pewnie"
może dlatego, że nie miałam uzależnionych rodziców, że nie odbyłam terapii, nie wiem jak się czuje dziecko w rodzinie alkoholowej
idealnie by bylo aby dzieci wychowywały się w normalnej rodzinie, ale rodzina gdzie nie ma ojca normalna nie jest.
Moja 10-letnia córka kocha swojego ojca pomimo jego picia, rozmawiałam z nią o tym.
I ten smutek w jej oczach kiedy nie wpuściłam pijanego do domu, bo on pomimo wszystko ma dla niej najwięcej czasu..... :(
Pomiędzy "ojciec sie nie interesuje" a próbami odwiedzenia ojca od powieszenia się różnica jest ogromna.
Pomiędzy brakiem na markowe ciuchy a zdobywaniem przez dziecko jedzenia tez
Z jakimi traumami przyjdzie się borykać w życiu moim dorosłym dzieciom, nie wiem..
podam tylko przykład z mojego życia : otóż razem z rok mlodszą siostrą wychowywałyśmy się w jednakowych warunkach, trochę biednie ,pracy dużo ,
ja uważam, że miałyśmy tak jak większość naszych koleżanek, a nawet więcej, a ona ma ciągle pretensje o to ,że nie miała tego czy tamtego...
doszło nawet do tego, że nasze młodsze rodzeństwo pytało, czy aby na pewno wychowywałyśmy się w tym samym domu :shock:

matylda35 - Wto 04 Wrz, 2012 12:34

Linka napisał/a:
ja też posty Tomoe odbieram jako atak, ciągle mało, mało,mało....
a ja robię to na co jestem gotowa, do czego dojrzałam "powoli lecz pewnie"
no właśnie, nie jesteśmy w stanie pewnymi radami zmienić swojego życia w ciągu jednego dnia czy miesiąca. My też musimy przejść pewne etapy, które ktoś ma za sobą.
OSSA - Wto 04 Wrz, 2012 16:51

Linka napisał/a:
ja też posty Tomoe odbieram jako atak, ciągle mało, mało,mało....


No właśnie dlaczego tak łatwo umiemy doradzać , krytykować innych , narzucać im własny punkt widzenia , a sami .............

luana - Wto 04 Wrz, 2012 18:14

a ja wam dziewczyny cos powiem,

do 6 roku zycia wychowywalam sie w domu alkoholowym. Ojciec byl czesto nachlany jak dzik, czeste awantury, zdarzalo sie nawet, ze z mama uciekalysmy w nocy od pijanego oprawcy.
Zaznacze tylko, iz oprawca polowal wylacznie na mame, ja fizycznej krzywdy od niego nigdy nie doznalam. Wkoncu mama zmadrzala i rozwiodla sie. Wyprowadzilismy sie do innego miasta.
Ale tu moje zycie nie powrocilo do normy.

Potem moja mama zwiazala sie z jak to nazywa miloscia jej zycia. Gosc byl fajny,nie byl alkoholikiem. Bl rodzinny, wesoly.Jednak ja zostalam odsunieta na plan dalszy.
Nie pomygaly krzyki, aby wreszcie ktos mnie zauwazyl. Dla nich stalam sie ciezkim i problemowym dzieckiem. Wagary, ucieczki z domu, bunt.
Z biegiem czasu w swojej samotnosci zaczelam sie okaleczac.Finalem sprawiania sobie bolu, w wieku 12 lat wtargnelam na wlasne zycie.
Odratowano mnie.
Ale nawet tu moje zycie pozostalo bez wiekszych zmian.
Do zmian doszlo po wyjezdzie do Niemiec. Wyjechalam tylko z mama.
Tu zycie stalo sie jeszcze bardziej koszmarne.
Mama bez pracy, razem bez domu, oboje bez znajomosci jezyka.W nowym innym swiecie.
Ale nie tylko materialnie bylo mi zle, zle bylo mi , bo ona dalej nie kochala jak matka.
Natomiast ja w wieku lat 14 musialam wkroczyc w dorosle zycie. Sama dbalam o swoje wydatki sprzatajac obrzygane, zasrane toalety. Mama zas nocami dorabiala jako kelnerka, poznala niemca i tyle z niej mialam. Przestala wracac na noc, a kiedy byla to z nim, oboje nachlani.
W wieku lat 16 stalam sie emocjonalnie juz tak dojrzala, ze moglam pelnic juz role jej kolezanki, a nie wymagajacym wiecej opieki i troski dzieckiem. Tu stosunki miedzy nami sie nie co zmienily, poprawily.Przez dlugi czas bylysmy "przyjaciolkami".
Do czasu, kiedy w moje zycie wkroczyl moj alkoholik.
Tu sytuacja sie diametralnie zmienila.
Ale to juz inna bajka.

wiec jak z moich wspomnien wnioskuje, to nie tylko alkoholizm rodzicow, bac tylko jednego z nich ma fatalne skutki na pozniejsze , juz dorosle zycie ich pociech.
Bo ja tylko do 6 roku zycia mialam kontakt z czynnym alko.
Potem byl on sporaddyczny i przy obecnosci jego nadopiekunczej matki, zyli mojej babci.
Jego chlanie tak naprawde poznalam w wieku lat 13 w wakacje, krotko przed wyjazdem do Niemiec i trwalo to krotko. Potem kontakt sie urwal.

Nastomiast pozniejsze moje dziecinstwo odegralo ta kluczowa role w moim doroslym zyciu.
Alkoholizm ojca dodal do tego wszystkiego "ostrego aromatu"

Nie wiem czy spory i wykrzykiwanie kto ile i jakie ma w tym calym go***e doswiadczenia czy ile posiada wiedzy cos pomoga.
Tkwimy w tym szambie wszysy, czy alko, dda, ddd zy wspol.

Natomiast, kiedy zagladam w glab siebie oczami doroslego dziecka alko. czy doroslego dziecka dys. czuje czesty niepokoj i niepewnosc.
Ja dopiero ucze sie normalnego zycia, normalnych wzorcow,tych ktore inne dzieci otrzymaly w swoim szczesiwym dziecinstwie jakby automatycznie., a ktorych mi brakuje. Mysle, ze takim latwiej odejsc, przekreslic.
Moze tacy nawet szybciej powracaja do "normalnego"zycia.
Ale nie mi to oceniac.

luana - Wto 04 Wrz, 2012 18:19

OSSA napisał/a:
No właśnie dlaczego tak łatwo umiemy doradzać , krytykować innych , narzucać im własny punkt widzenia , a sami .....

to nie krytyka, tylko neutralne patrzenie z boku.
z boku latwiej dostrzec pewne niepradidlowosci niz w wlasnym zyciu

luana - Wto 04 Wrz, 2012 18:34

Tomoe napisał/a:
Czy ty potrafisz rozmawiać ze swoimi dziećmi o tym, czym jest alkoholizm?
Czy mówisz im prawdę o alkoholizmie ich ojca?
Czy twoje dzieci mają wsparcie psychologa?
Czy zadbałaś o to aby takie wsparcie miały?


odpowiem teraz na pytania.

O akohoizmie ojca nie rozmawiam, bo nie wiem jak. Zapewne bylo by mi latwiej, gdyby one go takim widzialy. Ale czy uwierzysz czy nie, on w czasie ciagow bral urlop od zycia rodzinnego i powracal z niego juz w dobrej formie. Pozatym corka ma 8 lat,

Dzieci nie maja wsparcia psychologa. Jednak zastanawiam sie nad taka opcja. Po tym, jak otrzymalam swiadectwo ,mysle, ze moze powinnam. Wczesniej ja slepa nie zauwazyam nic niepokojacego, bo nawet nauczycielka nic nie sugerowala, a ja na lekcjach z nia nie przebywam.
Od pewnego czasu obserwuje ja, w domu jest normalna, wesola, aktywna.
Przytulamy sie , wyglupiamy, smiejemy i klocimy.
Nie stosuje kar cielesnych, ale pewnych obowiazkow tez wymagam. A kiedy ona ich nie wykonuje, ja sie na nia "obrazam" i to o dziwo :szok: skutkuje

OSSA - Wto 04 Wrz, 2012 18:46

luana napisał/a:
o nie krytyka, tylko neutralne patrzenie z boku.
z boku latwiej dostrzec pewne niepradidlowosci niz w wlasnym zyciu


to twój temat jeśli tak do odbierasz nic tu po mnie ceewd

luana - Wto 04 Wrz, 2012 19:19

OSSA napisał/a:
to twój temat jeśli tak do odbierasz nic tu po mnie


jezeli czyms Cie urazilam-sorry.
Ja raczej mialam moja wypowiedz pozytywnie na mysli.
moze spreyzuje jeszcze raz:
patrzenie z boku na czyjas sytuacje, ulatwia dostrzeganie pewnych nieprawidlowosci, a nizeli osobie tkwiacej w niej. Dlatego tez cenie sobie Twoje wypowiedzi, bo Ty stoisz z boku i latwiej Tobie jest cos dostrzec w mojej sytuacji,cos czego ja nie widze, albo nie chce widziec.
I daje mi potem pewne impulsy, na ktore nieswiadomie szukam odpowiedzi.
napisz czy naprawilam blad poprzedniej interpretacji?
bo wiesz, wieksza polowe zycia mowie juz w innym jezyku i darza mi sie czesto, ze w ojczystym cos sknoce :szok:

pterodaktyll - Wto 04 Wrz, 2012 19:25

luana napisał/a:
wieksza polowe zycia

Połowy są równe :nerwus:


Ale co ja tu będę tłumaczył skoro większa połowa i tak tego nie zrozumie :mgreen:

luana - Wto 04 Wrz, 2012 19:35

pterodaktyll napisał/a:
Ale co ja tu będę tłumaczył skoro większa połowa i tak tego nie zrozumie

ale zawsze jest jeszcze ta mniejsza polowa, co zrozumie :)

pterodaktyll - Wto 04 Wrz, 2012 19:38

luana napisał/a:
zawsze jest jeszcze ta mniejsza polowa, co zrozumie

Kiedy do niej dołączysz? :mysli:

luana - Wto 04 Wrz, 2012 19:42

pterodaktyll napisał/a:
Kiedy do niej dołączysz?

kiedy przestane wreszcie rozumiec ta wieksza polowe :wysmiewacz:

pterodaktyll - Wto 04 Wrz, 2012 19:55

luana napisał/a:
kiedy przestane wreszcie rozumiec ta wieksza polowe

dopóki się od niej nie odczepisz, to marneszanse :p

kahape - Wto 04 Wrz, 2012 20:08

luana napisał/a:
Nie wiem czy spory i wykrzykiwanie kto ile i jakie ma w tym calym go***e doswiadczenia czy ile posiada wiedzy cos pomoga.
Tkwimy w tym szambie wszysy, czy alko, dda, ddd zy wspol.
luana napisał/a:
Nie pomygaly krzyki, aby wreszcie ktos mnie zauwazyl.
z jakiegoś powodu domagaliśmy się uwagi,a jej zwyczajnie, po prostu nie było.
Mnie zostawiono na operację w szpitalu. Oczywiście dla mojego dobra. Ale ja miałam 5 lat, ryczałam równo, wołałam mamę a ona nie przychodziła. Czułam się opuszczona i tego się nauczyłam- nikogo nie obchodzi co ja czuję. I tak też żyłam z alko. Jego nie obchodziły moje potrzeby, a ja przyzwyczaiłam się, że -jako człowiek- nie liczę się.

Potem znalazłam w "Radykalnym wybaczaniu"
....Nasze przekonania kształtują się na ogół wówczas, gdy jesteśmy bardzo młodzi. Kiedy coś nam sie przytrafia, interpretujemy to doświadczenie i nadajemy mu WŁASNE znaczenie.
Później, to co się naprawdę wydarzyło, miesza się z nasza interpretacją. Historia, którą kreujemy, opierając się na tej mieszaninie faktów i fikcji, staje się naszą prawdą i zasadą kierującą naszym życiem.

Powiedzmy, że ojciec odchodzi z domu, gdy mamy 5lat. Dla nas jest to wydarzenie traumatyczne i bolesne, ale w naszym umyśle historia dopiero się zaczyna.
W tym wieku uważamy, że świat kręci się wokół nas i na wszystko mamy egocentryczny punkt widzenia. Na nim właśnie opieramy nasze interpretacje.
Oto pierwsza: "Zostawił mnie"
Pojawiają się następne, które egocentrycznie rozwijają naszą historię - "To musi być moja wina. Musiałem zrobić coś, co go odstraszyło. Już mnie nie kocha, a może nigdy nie kochał.
Muszę być niegodny miłości, skoro ojciec mnie zostawił. Jeżeli On o mnie nie dba,to kto będzie dbał?
Skoro On mnie nie kocha, nikt nie będzie mnie kochał, a nawet jeżeli ktoś taki się znajdzie, na pewno odejdzie ode mnie po 5latach, bo tak postępują ludzie, którzy mówią, że cię kochają.
Nie można im ufać, bo tak odejdą po 5 latach. Po prostu nie jestem godny miłości. Żaden mój związek nie będzie trwał dłużej niz 5 lat.
Jeśli nie jestem dość dobry dla mojego ojca, nigdy nie będę dość dobry dla nikogo....

"Radykalne wybaczanie" Colin C. Tipping
http://radykalnewybaczanie.com.pl/zalozenia.htm
_________________

Stwierdziłam, że to ma sens.

luana - Wto 04 Wrz, 2012 20:08

pterodaktyll napisał/a:
dopóki się od niej nie odczepisz, to marneszanse

moj wierny przyjacielu, wykazujesz nikla cierpliwosc.
Ostatnio przez telefon Twoj entuzjazm na moj rozwod byl bardziej entuzjastyzny....

a moze wpadlam w wolniejszy niemiecki rytm
langsam aber sicher... ;)

pterodaktyll - Wto 04 Wrz, 2012 20:27

luana napisał/a:
Ostatnio przez telefon Twoj entuzjazm na moj rozwod byl bardziej entuzjastyzny....

A dlaczegos się właściwie nie rozwiodła do diabła starego? :nerwus:

OSSA - Wto 04 Wrz, 2012 22:58

luana napisał/a:
jezeli czyms Cie urazilam-sorry.
Ja raczej mialam moja wypowiedz pozytywnie na mysli


Luana niczym mnie nie uraziłaś :buzki:

luana - Czw 06 Wrz, 2012 14:48

chcialam sie tylko wam pochwalic, ze dzisiaj punktualnie o 17:30 po prawie 3 letniej przerwie powracam na swoje przerwane studia.
Jakas godzine temu zadzwonilam do swojego profesora. Chcialam jedynie , by mi cos poradzil.
A tu taki spontan, ze nie mam na co czekac, dzis o 17:30 sa wyklady i on bedzie mnie tam oczekiwal. Jutro rano w biurze musze zalatwic reszte formalnosci i co najgorsze platnosci.
Niestety tym razem 100% kosztow lezy po mojej stronie.
Ale jakos dam rade-chyba- musze!
pozdrawiam serdecznie

Klara - Czw 06 Wrz, 2012 15:10

luana napisał/a:
dzisiaj punktualnie o 17:30 po prawie 3 letniej przerwie powracam na swoje przerwane studia.

Bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki Luano :kciuki: i życzę, żebyś miała ochotę i możliwość skończyć te studia.
Zawsze sekunduję osobom, które podnoszą swoje kwalifikacje, bo również dzięki temu poprawiają jakość swojego życia.
POWODZENIA!!! :okok:

luana - Czw 06 Wrz, 2012 15:30

Klara napisał/a:
i życzę, żebyś miała ochotę i możliwość skończyć te studia


ochota, zaparcie, entuzjazm kolosalny!!! kocham wyzwania i stawiania sobie realnych celow, zwlaszcza celow, ktore przyniosa mi w przyszosci korzysci i oczywiscie satysfakcje.
mozliwosc skonczenia, aby byla mi dana. To taki wewnetrzny lek.
Bo jak wspomne, ze na pierwszym roku zaszlam w ciaze, a pod koniec drugiego zdalam sobie sprawe jak bardzo jestem chora umyslowo (mam na mysli wspoluzaleznienie), a do tego doszla jeszcze ta nieunikniona separacja, to az strach mnie dzis paralizuje, co sie tym razem moze mi jeszcze przydarzyc...

Jestem tak podenerwowana tym spontanem, az boli mnie brzuszek

Klara - Czw 06 Wrz, 2012 15:45

luana napisał/a:
mozliwosc skonczenia, aby byla mi dana.

Gdy zaczynałam studia (mając już też dużo na głowie), koleżanka z ostatniego roku witając nas powiedziała tak: "Pamiętajcie! Będzie wam ciężko, ale nie rezygnujcie ze studiów, dopóki was nie wyrzucą".
Zapamiętałam i mimo różnych życiowych przeciwności, skończyłam nawet z niezłym wynikiem, czego Tobie Luano też życzę :tak:

Wiedźma - Czw 06 Wrz, 2012 15:53

:kciuki:
OSSA - Czw 06 Wrz, 2012 16:20

Klara napisał/a:
czego Tobie Luano też życzę




EmEr - Czw 06 Wrz, 2012 17:12

zatem za 20 min zaczynasz :)
tez sie przylaczam z kciukami!!
studia: ciezko - nie ciezko, ale to przede wszystkim odskocznia !
i mysle, ze tym razem zaskoczy Cie ten czas studiow pozytywnie

pozdrawiam, Majka

pterodaktyll - Czw 06 Wrz, 2012 20:27

luana napisał/a:
chcialam sie tylko wam pochwalic, ze dzisiaj punktualnie o 17:30 po prawie 3 letniej przerwie powracam na swoje przerwane studia.

No to cały rok opóźnienia ale dobrze, że w końcu się zdecydowałaś :buziak: ........ :okok:

luana - Czw 06 Wrz, 2012 21:47

pterodaktyll napisał/a:
No to cały rok opóźnienia ale dobrze, że w końcu się zdecydowałaś


dzieki Bogu teraz a nie za kolejne 2 lata.Srednia wieku studzikow to nie cala trzydziecha, nie wliczajac oczywiscie swojego stazu na tej planecie.
Wykladowca ok, nowy, wiec go nie znalam. Za to on cchcial sie wiecej o mnie dowiedziec i wywolal mnie na srodek. Sam zas zasiadl w mojej lawce. o tym jak sie juz dowiedzial jak sie nazywam spytal:
prosze powiedziec jakim motywem kieruje sie pani, przychodzac dzis na moj wyklad i jakie motawacje pania pokieruja?
Zdziwienie pytaniem nie trwalo dlugo. Motyw jest prosty- to zawodowa pozycja i kasa.
natomiast motywacje siegaja dzis zenitu, a jutro zobaczymy, a po dluzszym czasie sam pan mi to powie. Jego zdziwienie odpowiedza twralo dluzej, po czym wstal podal mi reke i rozpoczal swoj twajacy 3 godz. wyklad na temat motywow i motywacji i nie tylko...

Jestem strasznie pozytywnie naladowana. Wreszcie jakis plan na zimowe wieczory. Jutro lece do sekretariatu ustalic dalszy plan zajec.
Jestem strasznie zmotywowana :)

pterodaktyll - Czw 06 Wrz, 2012 21:55

luana napisał/a:
Jestem strasznie zmotywowana :)

cieszę się, naprawdę się cieszę :)

luana - Sob 08 Wrz, 2012 21:07

pterodaktyll napisał/a:
cieszę się, naprawdę się cieszę

a ja od wczoraj sie jesszcze bardziej ciesze.
wyklady za friko :tak: , jedynie egzaminy konowe platne.
jestem mile zaskoczona i wiem, ze zawdzieczam to profesorkowi.

Klara - Sob 08 Wrz, 2012 21:17

luana napisał/a:
wyklady za friko :tak: , jedynie egzaminy konowe platne

No widzisz! :buziak:
Było się na zapas martwić o finanse?
Dobrze, że ruszyłaś do przodu :okok:

luana - Sob 08 Wrz, 2012 22:16

Klara napisał/a:
Było się na zapas martwić o finanse?

martwiam, martwilam sie , bo w przyzlym roku komunia bliziakow, musze 3 latka tez wreszie ochrzcic.
no, ale jest super :) #
no moze nie wszystko 8|
moj alkus wydzwaia trzezwy , zainteresowany. Wyslal podwojne alimety.
Ciesze sie, aczkolwiek boje sie , aby mi to w jakims sensie nie zaszkodzilo.
Wiem, ze jest to stan tymczasowy, wiem tez, ze beda inne czasy.
Ale jedno zastanawia mnie grubo, czy on jeszcze nie wie, ze wystapilam o rozwod?
pozew zlozylam z poczatkiem lipca.
Raczej spodziewalam sie dasow malego, zranionego dziecka, a tym czasem dostaje wiecej kasy oraz uwagi.
W co ten alkoholik ze mna gra?

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 22:17

luana napisał/a:
W co ten alkoholik ze mna gra?

W ciula moja droga, w ciula :)

luana - Sob 08 Wrz, 2012 22:20

pterodaktyll napisał/a:
W ciula moja droga, w ciula


a.............w ciula, mu sie zachcialo??
jak mu sie w ciula geac zachcialo, to i ciiula dostanie! ;)

luana - Sob 08 Wrz, 2012 22:22

czy ty Ptterus tez grales z zonka- byla oczywiscie dodam w ciula, kiedy nadeszla informacja o rozwodzie?
pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 22:27

luana napisał/a:
czy ty Ptterus tez grales z zonka- byla oczywiscie dodam w ciula, kiedy nadeszla informacja o rozwodzie?

Osobiście wolałem grać z nią w bambuko, ale jak ta informacja nadeszła to ja byłem już po odwyku i nie miałem już chęci grać ani w ciula ani w bambuko :bezradny:

luana - Sob 08 Wrz, 2012 22:38

pterodaktyll napisał/a:
grać z nią w bambuko

w bambuko powiadasz :wysmiewacz:
moj alkus nawet jaki troskliwy?
pyta dzisiaj czy abym problemow nie bede miala, ze on mi tyle kasy bedzie slal. Bo i racje ma co pol roku musze dla urzedu pracy przedstawic wygiagi z konta, czy abym za duzo srodkow na nich nie miala. A moze lepiej bedzie zaoszczedzic sobie problemow i na malego konto otworzyc- sugeruje dzis jego abstynecja- jaki troskliwy co?
manipulant!
kretyn!

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 22:45

luana napisał/a:
moze lepiej bedzie zaoszczedzic sobie problemow i na malego konto otworzyc- sugeruje dzis jego abstynecja- jaki troskliwy
:tak:
Bezpieczniej

luana - Sob 08 Wrz, 2012 22:55

pterodaktyll napisał/a:
Bezpieczniej

bezpieczniej pomyslimy, kiedy tych wplywow bedzie wiecej.
poki co byl jeden, drugi awizowany za dwa tyg , pozyjemy, zobaczymy i potem pomyslimy o bezpieczenstwie.

Narazie pogramy dalej w ciula :wysmiewacz:

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 22:57

luana napisał/a:
Narazie pogramy dalej w ciula

Tylko uważaj żebyś nie straciła kontroli nad tą grą. Przewrotna jest ta gra i pełna pułapek dla grających :shock:

yuraa - Sob 08 Wrz, 2012 23:02

luana napisał/a:
Ale jedno zastanawia mnie grubo, czy on jeszcze nie wie, ze wystapilam o rozwod?
pozew zlozylam z poczatkiem lipca.

no moim zdaniem doskonale wie o pozwie
i postanowił grać troskliwego tatusia.
co chce osiągnąć, jak myslisz ?

luana - Sob 08 Wrz, 2012 23:08

Cytat:
Tylko uważaj żebyś nie straciła kontroli nad tą grą. Przewrotna jest ta gra i pełna pułapek dla grających
_________________

nie musze sie chyba tego obawiac przy takim doradcy jak Ty :skromny:

luana - Sob 08 Wrz, 2012 23:10

yuraa napisał/a:
co chce osiągnąć, jak myslisz ?

no wlasnie powiedz mi, bo zdurnialam

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 23:11

luana napisał/a:
nie musze sie chyba tego obawiac przy takim doradcy jak Ty

Ale i tak musisz być czujna niczym ten żuraw. Chyba czas zakończyć tego seta i powiedzieć wreszcie game over :evil:

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 23:11

luana napisał/a:
yuraa napisał/a:
co chce osiągnąć, jak myslisz ?

no wlasnie powiedz mi, bo zdurnialam

Zebyś mu nie powiedziała game is over :)

yuraa - Sob 08 Wrz, 2012 23:14

no liczy że sie rozmyslisz i wycofasz wniosek
luana - Sob 08 Wrz, 2012 23:20

pterodaktyll napisał/a:
Zebyś mu nie powiedziała game is over

game over zostal wypowiedziany. obojetnie co w zyciu sie jeszcze wydarzy- rozwod jest nieunikniony!
Pozatym, jaki kretyn chce cos odkupic w funtach czy euro?
Zwlaszcza on powinien wiedziec, ze pieniaddze niggdy nie stanowily ddla mnie preriorytetu.
Mysle, ze to cos innego.
zaspokojenie, albo lepiej odkupienie poczucia winy?

luana - Sob 08 Wrz, 2012 23:24

yuraa napisał/a:
no liczy że sie rozmyslisz i wycofasz wniosek

wiele decyzji w zyciu jeszcze zmienie, ale tej nie.
no chyba, ze jej nie dozyje.

jednak nie wiem jak z nim rozmawiac Jak do tej pory nic z jego ust nie padlo na temat rozwodu.
Dlaczego?

staaw - Sob 08 Wrz, 2012 23:24

luana napisał/a:
odkupienie poczucia winy?

W to najmniej wierzę...

luana - Sob 08 Wrz, 2012 23:27

[quote="staaw"]W to najmniej wierzę...[/quote
a jakie jest twoje zdanie?

pterodaktyll - Sob 08 Wrz, 2012 23:31

luana napisał/a:
zaspokojenie, albo lepiej odkupienie poczucia winy?

U czynnego alko? Chyba zwariowałaś moja miła
luana napisał/a:
nie wiem jak z nim rozmawiac Jak do tej pory nic z jego ust nie padlo na temat rozwodu.

No to poczekaj aż padnie, co się będziesz "wychylać". Niech on pierwszy zacznie

staaw - Sob 08 Wrz, 2012 23:33

luana napisał/a:
a jakie jest twoje zdanie?

Że on liczy na wycofanie pozwu o rozwód...

OSSA - Sob 08 Wrz, 2012 23:44

staaw napisał/a:
liczy na wycofanie pozwu o rozwód.



Luna ty złożyłaś pozew , czy tylko go nim straszysz ?
Pytam poważnie , bo sama używałam przez lata tego argumentu , a ponieważ nie szły za tym konkretne decyzje nikt nawet on nie brał tego na serio.

Linka - Sob 08 Wrz, 2012 23:46

Ossa :mgreen:
luana napisał/a:
pozew zlozylam z poczatkiem lipca.

OSSA - Sob 08 Wrz, 2012 23:52

Linka napisał/a:
Ossa
luana napisał/a:
pozew zlozylam z poczatkiem lipca.


:oops: przepraszam nie doczytałam ;)

luana - Nie 09 Wrz, 2012 00:08

Wlasnie minely dokladnie cale dwa lata, od kad lecze sie od wspoluzaleznienia. Dwa lata, od kad zyje w separacji od alko.
Nawet dzis mam jeszcze przed oczami tamten owy dzien. Kiedy sie poddalam.

Pierwszy rok ow separacji byl najbardziej przelomowy.
Przelomowy pod wzgledem wewnetrznej przemiany, jak i swiadomosci jak bardzo jestem chora. Byl to rok cholernie dla mnie bolesny.
Drugi zas minal szybciej, ale wniosl wiele pozytywnych spraw w moje zycie.
Odzyskalam starych przyjaciol, zyskalam nowych. Zadbalam bardziej o sprawy materialne, wczesniej byly one dla mnie mniej wazne.
(Bo wczesniej najwazniejszy byl on!)
Podjelam rozne prace, jedne mniej lukratywne, inne wiecej. Jeedne bardziej rozwojowe, inne zas cofajace.
Odremontowalam sobie mieszkanko, sprawilam nowy samochod. Odbylam kilka krotkich podrozy, jak i dwoch wiekszych urlopow. Chodze na spotkania AA i Al-anon. Moje wypowiedzi sa cenione.
Ale najwazniejsza kwestia to moje dzieci.
Dzisiaj poswiecam im znacznie wiecej uwagi, wiecej czasu.
Daleka jestem od perfekcji, ale zawsze to jakis postep.

Kiedy zylam jeszcze z moim kochanym alko, tego wszystkiego, co opisalam wyzej nie znalam, nie chcialam albo poprostu nie wiedzialam, ze tak mozna zyc.
Jednak dalej ubolewam nad tym, ze nie doswiadczamy tego "nowego"zycia razem.
Przykro mi, ze nie dal sobie tej szansy.
Uwazam go dalej za wartosciowego czlowieka, ktory w swoim zyciu poprostu zabladzil.

Dzisiaj ciesze sie z tego zycia. Czesto jeszcze tesknie, ze bylo by fajnie, gdyby bylo.
Ale kto wie, czy gdyby bylo, czy bylo by fajnie?

to byl taki krotki przegad mojej drugiej rocznicy zdrowienia....
bo nie tylko alkoholiccy obchodza swoje rocznice trzezwienia :P

Klara - Nie 09 Wrz, 2012 09:19

luana napisał/a:
to byl taki krotki przegad mojej drugiej rocznicy zdrowienia....


Gratuluję Ci postępów jakie przez ten czas poczyniłaś :)


wampirzyca - Nie 09 Wrz, 2012 10:53

Gratuluję ci.... ergr ....postępów....

wydaje mi się jednak po przeczytaniu twojego ostatniego wpisu Luano że nie do końca się uwolniłaś od myślenia o byłym niestety..... :bezradny:

cieszysz się a jednak myślisz jak by było z nim ....

Mysza - Nie 09 Wrz, 2012 11:24

luana napisał/a:
Czesto jeszcze tesknie, ze bylo by fajnie, gdyby bylo.
Ale kto wie, czy gdyby bylo, czy bylo by fajnie?

Ponieważ teraz nie masz szansy się o tym dowiedzieć, warto porzucić zastanawianie się nad fikcją i zrobić wszystko, aby teraz dla Ciebie i dzieci było fajnie.
Ważne jest to, co jest w Twoich rękach, to na co masz wpływ, to co jeszcze możesz dla siebie fajnego zrobić i na tym się skupić.
Pozdrawiam i gratuluję tego wszystkiego co już osiągnęłaś :) :kwiatek:

pietruszka - Nie 09 Wrz, 2012 14:08

Gratuluję Luanko :)
Warto było ruszyć się z miejsca? Widać, że warto...

KICAJKA - Nie 09 Wrz, 2012 21:54

Cieszę się,że tak dużo osiągnęłaś
w dość krótkim czasie :okok:
:kciuki:
Będzie jeszcze lepiej :buziak:

luana - Nie 09 Wrz, 2012 23:19

dziekuje dziewczyny za uznania. Osiagnelam tyle z wasza pomoca! Jest to niesamowicie mile i co wazniejsze mobilizujace.
Mobilizujace do dalszej pracy , bo efekty widac i co najfajniejsze, ja zaczyna je czuc.
wiem, ze brzmi to banalnie,ale tak jest, wiec sie nie zawstydze to tak ujac.

Na poczatku mojego pisannia tu na forum dostalam bolacego kopa w D,zwlaszcza trzezwiejacy akoholicy byli bez litosni. Dzieki chlopaki, mi wasze chlanie sie przydalo :D

pterodaktyll - Nie 09 Wrz, 2012 23:21

luana napisał/a:
trzezwiejacy akoholicy byli bez litosni.

Owszem, czasem tak mam :mgreen:

yuraa - Pon 10 Wrz, 2012 13:09

luana napisał/a:
Na poczatku mojego pisannia tu na forum dostalam bolacego kopa w D,zwlaszcza trzezwiejacy akoholicy byli bez litosni

poważnie?
to prawda w oczy sie nazywa bolący kop ?

KICAJKA - Wto 11 Wrz, 2012 09:46

luana napisał/a:
Na poczatku mojego pisannia tu na forum dostalam bolacego kopa w D,zwlaszcza trzezwiejacy akoholicy byli bez litosni.

Dla mojego"prostowania" takie kopy,
tylko w realu od alko z kilkuletnią trzeźwością
były najcenniejszą pomocą, :tak:
bo w tamtych czasach dopiero tworzył się Al_anon.
Dlatego warto ich pocłuchać/poczytać :okok:

luana - Wto 11 Wrz, 2012 11:27

yuraa napisał/a:
to prawda w oczy sie nazywa bolący kop ?


tak, ten "bolacy kop" doprowadzal nie raz do lez... :p
KICAJKA napisał/a:
były najcenniejszą pomocą,


dla mnie nadal jest. A otwarte mitingi to dopiero fajna sprawa, zreszta chyba i vice-versa, bo od lipca jakis cudem prowadzimy tylko otwarte mitingi i jest bosko :D

luana - Wto 11 Wrz, 2012 14:17

wlasnie wrzucilam aktualne fotki do galerii, tym razem jestem na nich bez okularow :tak:
luana - Sob 15 Wrz, 2012 10:40

yuraa napisał/a:
no moim zdaniem doskonale wie o pozwie

okazalo sie w srode, ze nie wie nic o pozwie.
Chyba, ze klamie....
dostal pismo z niemieckiego jugendamtu w sprawie naszego syna.
dla jasnosci dodam, ze pismo przyszlo na jego adres zamieszkania, do Polski , do jego mamy, a on przebywa w Angli. Prosil, abym zerknela i mu powiedziala o co chodzi.
W pismie jugendamt jednie poinformowal go, ze podczas rozwodu ma on prawo do darmowej porady u nich w sprawie syna.
Pytam go przez telefon czy oprucz tego jeszcze cos dostal?-mowi nie.
Wiec go informuje o rozwodzie, na co on kompletnie bez reakcji zmienia temat. Pyta o dziecko i czy moze z nim rozmawiac. Na koniec rozmowy mowi jeszcze, ze w niedziele znow zadzwoni.

Nie rozumiem....
z racji tego, ze rozwodze sie po raz 1, nie wiem, moze taka reakcja faceta jest normalna?
myslalam, ze ustalimy pare waznych kwesti, takich jak:
1.droga korespondenyjna!
w sadzie jest podany adres zameldowania w Polsce u mamy, wiecznie wtracajacej sie opiekunki, nie umie kobita po niemiecku,ale wiecznie wie wszystko lepiej- oczywiscie w zawsze na korzysc syna!. Podczas , kiedy on od ponad roku przebywa w Angli.
2. to, ze przeprowadzimy ten rozwod po lubownie, bez wiekszych na siebie atakow.
Bez jego wspolpracy (slowa mojej adwokat) taki rozwod moze ciagnac sie latami.
Tym bardziej , ze sprawa sie komplikuje, bo on mieszka za granicami Niemiec.

Jest taka mozliwosc, ze cznny alko wypiera niewygodne dla siebie wiadomosci?
A moze jest to rodzaj jego manipulacji?
A moze alko wiedzial o wszystkim, tylko (jak Pterus pisal) gra ze mna w ciula?

pterodaktyll - Sob 15 Wrz, 2012 10:44

luana napisał/a:
nie wie nic o pozwie.

luana napisał/a:
go informuje o rozwodzie, na co on kompletnie bez reakcji zmienia temat.

luana napisał/a:
moze alko wiedzial o wszystkim, tylko (jak Pterus pisal) gra ze mna w ciula?
:tak:
luana - Nie 30 Wrz, 2012 22:13

wlasnie skonczyam rozmowe z mezem. Druga w tym tygodniu.
W poniedzialek rozmowa byla niezbyt mila. Oskarzal mnie, ze kogos mam. Zyczyl powodzenia.
Potem znow tlumaczyl sie z wakacji. Jakim powodem bylo, ze nie przyjechal. Byl rozmowny. Wyczulam, ze cos chlapnal , wiec rozmawiac mi sie nie chcialo.
Dzwonil potem jeszcze kilka krotnie, ale nie odbieralam
Dzisiaj zadzwonil i mnie przepraszal.Cos przerwalo rozmowe. Zadzwonil jeszcze raz. Wyczulam, ze musial sie czyms wspomoc. Nie by pijany, ale mysle, ze napewno po drineczku. Prosil ,abym nie odkladala sluchawki i dala mu szanse, bo chcialby mowic.
Wiec wkreciam sie w rozmowe. Wreszcie przyznal sie, co spowodowalo, ze nie przyjechal na wakacje.
Powod powszenie znany-chlal i nie wystarczylo mu pieniedzy juz na wakacje. Boli go serce z sytuacji, jaka nastapila teraz. Nie radzi sobie. Ciagle cos mu nie wychodzi.
Jednak zaraz zmienia temat. Jego glownym potwierdzeniem meskiego ego sa finanse. Nieustannie mowi, ile wyslal i ile jeszcze dosle.
Podkresla jak bardzo jest to da niego wazne. Kiedy ja przerywajac, mowilam o dzieciach, o ich uczuciach milczal i blokowal mowiac, ze wie. A kiedy powiedzialam o terapi, o AA odparl krotko- mam zobowiazania, musze placic tobie i corka, nie stac mnie na to, a napewno juz nie dopuszcze, aby za nie placenie alimetow komornik zaja dochody mamy. Rozmowe znow cos przerwalo. Zadzwonil jeszcze raz, bylam w pralni. Odebrala corka. I temat tatusia powrocil.Dzeci znow bombardowaly mnie pytaniami czemu poco i dlaczego. Najgorsze jest , kiedy mowia "a kiedy znowu go zobaczymy".
Mnie jasna ku***ca dopadla.
Dzis nerwowo juz nie wytrzymalam i powiedzialam, ze nie ma kiedy, bo mamusia juz nie chce. Wtedy padlo pytanie,czy mamuusia nie kocha juz tatusia?
Dzis wolalam byc ta winna, ta najgorsza, ale pragnelam juz swietego spokoju.
powiedzialam dziecia, ze mamusia nie kocha tatusia i tyle!
Nastalo milczenie.
Milczenie, ktorego z ich strony chcialam. Teraz pociechy spia, a mi jest smutno.

Mam wrazenie, jakby nie bylo konca tego cholernego balastu, ktory dzwigam na plecach codzien.
Mam wrazenie, jakbym budowala sobie zycie, ale nie mogla w nim wiecej zaznac szczescia.
Mam wrazenie, jakby przeszlosc byla wiecznie szybsza niz moja piekna przyszlosc,
Mam wrazenie, ze moj ukochany alkoholik nigdy nie zrozumie, jaka kleske poniosl chlejac.

Jakis czas temu podzielilam sobie swojego ukochanego alko na pol. Poprostu dwie polowki.
Na alkoholoka i na czlowieka.
Od alkoholika probuje odejsc, idzie mi calkiem niezle bym nawet powiedziala.
Natomiast od czlowieka to juz inna bajka.
Tu jest mi ciezko puscic te wezel.
Nierozumiem,dlaczego moje oczy go ciagke widza inaczej. Zapominaja o krzywdzie,smutku i zalu.
Widza tak, bo chca!
Podzielilam sobie go w swojej glowce na pol i przerzucam chyba to paskudne wspoluzaleznienie na ta druga polowe-ta piekna mozajke czlowieczenstwa.
Ach pisze dzis troche chyba nie od rzeczy- bo jestem zla, rozzalona i smutna

pterodaktyll - Nie 30 Wrz, 2012 22:18

Kiedyś to wszystko co piszesz dzisiaj o swoim alko podałem Ci jak na tacy nieledwie. Kiedy do cholery wreszcie mi uwierzysz? Wkurzyłem się..........
luana - Nie 30 Wrz, 2012 22:23

pterodaktyll napisał/a:
Kiedyś to wszystko co piszesz dzisiaj o swoim alko podałem Ci jak na tacy nieledwie

moze to tak, bo i siebie podzieilam na pol.'J'edna polowa chlonie wiedze, droga zas jest glucha i sparalizowana
pterodaktyll napisał/a:
Wkurzyłem się..........

wkurzony TY? nie wierze

olga - Nie 30 Wrz, 2012 23:02

Odetnij się raz na zawsze. Zobaczysz jaką poczujesz ulgę. Zero kontaktu, zero telefonów, wspomnień. Wtedy poczujesz, że istniejesz.
Małgoś - Nie 30 Wrz, 2012 23:10

luana napisał/a:
Nastalo milczenie.
Milczenie, ktorego z ich strony chcialam. Teraz pociechy spia, a mi jest smutno.


Masz jak na dłoni mechanizm...
To może się ciągnąć jeszcze długie lata...
Dzieci kiedyś może zrozumieją, ale myślę, że najlepszym wyjściem jest jak pisze Olga odciąć się całkowicie. Powiedzieć facetowi by nie dzwonił bo krzywdzi dzieci. Może to przemówi mu do sumienia (o ile coś mu zostało).

luana napisał/a:
Nierozumiem,dlaczego moje oczy go ciagke widza inaczej. Zapominaja o krzywdzie,smutku i zalu.

bo tak działa umysł, wymazuje to co boli, to co nie wygodne a pamieta dobre i przyjemne. I to nas często gubi, gdy tego dobrego było niewiele 8|

olga - Nie 30 Wrz, 2012 23:29

Cytat:
Może to przemówi mu do sumienia (o ile coś mu zostało).


I nie liczyc na nic. 8| niestety. To co wydaje sie teraz przykre, kiedys okaże sie wybawieniem.

Jo-asia - Pon 01 Paź, 2012 09:23

luana napisał/a:
Dzis wolalam byc ta winna, ta najgorsza,

luana napisał/a:
powiedzialam dziecia, ze mamusia nie kocha tatusia i tyle!

to Ty siebie obwiniasz, nie dzieci :)
one będą szczęśliwe gdy Ty będziesz szczęśliwa, nawet bez ojca :)
widzą jak się miotasz, czują, że jesteś
luana napisał/a:
zla, rozzalona i smutna

i myślą, że to one są tego powodem :(
Wierzę w Ciebie :) odetnij się jak Ci radzą - Ty i dzieci zasługujecie na to :)

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:35

piszecie dziewczyny, aby sie odciac calkowicie, ale jak?
nie moge zabronic kontaktu z dzieckiem tyko dlatego, ze jest alkoholikiem.
Mam wszak na papierze, ze ma on ograniczone prawa rodzicielskie, ale nie tyczy sie to praw widywania dziecka. Takie niemieckie prawo.
Zaproponowal mi wczoraj rozmowe z dziecmi przez skypa, powiedzialam, ze nie wiem czy to bedzie dobre, mowil abym sie zastanowila.
Druga kwestja to chrzciny syna. Jak moge w tej kwestji nie dopuscic go do glosu?
Tylko dlatego, ze jest akoholikiem?
Inaczej odchodzi sie od alko, kiedy nie ma dzieci-latwiej jest zatrzasnac drzwi. Jednak trudniej nieotwierac zastrzasnietych drzwi, kiedy za nimi stoja dzieci.
Ja poprostu juz nie wiem jak sie zachowac, co robic,aby zaoszczedzic sobie, a najbardziej dziecia krzywdy, jaka wyrzadzilismy im oboje.

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:40

Cytat:
I nie liczyc na nic. niestety. To co wydaje sie teraz przykre, kiedys okaże sie wybawieniem.
_________________
Małgoś napisał/a:
bo tak działa umysł, wymazuje to co boli, to co nie wygodne a pamieta dobre i przyjemne. I to nas często gubi, gdy tego dobrego było niewiele
olga411 napisał/a:
Odetnij się raz na zawsze. Zobaczysz jaką poczujesz ulgę.

i tu sobie nie radze... 8|

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:42

Jo-asia napisał/a:
Wierzę w Ciebie odetnij się jak Ci radzą - Ty i dzieci zasługujecie na to

chcialam ujac wszystko w jeden post, a wyszlytrzy :szok:
dzieki

pterodaktyll - Pon 01 Paź, 2012 10:46

luana napisał/a:
Ja poprostu juz nie wiem jak sie zachowac, co robic,aby zaoszczedzic sobie, a najbardziej dziecia krzywdy, jaka wyrzadzilismy im oboje.

Łapy mi normalnie opadają. A można wiedzieć jaką to krzywdę Ty im wyrządziłaś?

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:49

pterodaktyll napisał/a:
A można wiedzieć jaką to krzywdę Ty im wyrządziłaś?

a co Ty mysles, ze ja 8 lat temu kota we worze kupilam?
Wierz mi, ze wiedzialy galy co braly. Juz wtedy mialam roczne blizniaki i nie przeszkadzalo mi wziasc dla nich pijanego tatusia

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:50

pterodaktyll napisał/a:
Łapy mi normalnie opadają

potatym Ty nie masz lap! masz skrzydla :)

Małgoś - Pon 01 Paź, 2012 10:50

Luano, ja odeszłam a raczej kazałam odejść ojcu moich dzieci który nie był alko. Ale okazał się mieć zły wpływ na rozwój dzieci. Może rozmawiaj z dziećmi ale nie na zasadzie "już tatusia nie kocham" tylko "tatuś okazał się większym dzieciakiem niż Wy i nie mogę mu ufać". Mów im że tatuś je kocha, i Ty je kochasz i to nigdy się nie zmieni. ale by tworzyć parę trzeba czegos więcej między dorosłymi.
Dzieciom zawsze jest cięzko, one inaczej widzą świat. Ale my, dorośli możemy załagodzić im ból, zlikwidować nie jesteśmy w stanie. Rozstanie rodziców to trzęsienie ziemi dla dziecka, traci grunt, stabilność fundamentu. Tu możemy działać zapewniajac dzieci, że z samą mamą bedzie dobrze a nawet lepiej bo spokojnie. A tęsknić za tatą i tak bedą, nawet gdyby lezał pijany pod sklepem :/

olga - Pon 01 Paź, 2012 10:54

Fundamentalne pytanie: czy on jest czynny?
Jeśli tak, to Ty robisz dzieciom krzywdę zezwalajac mu na kontakt z dziećmi. Twoje dzieci są jeszcze małe? jeśli się nie mylę to tak. One jeszcze nie wiedzą co dla nich dobre, Ty powinnaś to wiedzieć. Moje są już prawie dorosłe.Nie chcą kontaktu z ojcem, chociaż wiem, że pragną by wytrzeźwiał.

pterodaktyll - Pon 01 Paź, 2012 10:56

luana napisał/a:
Ty mysles, ze ja 8 lat temu kota we worze kupilam?

Doskonale wiedziałaś że bierzesz skończonego alkoholika za męża........proszę Cię....
luana napisał/a:
potatym Ty nie masz lap! masz skrzydla

potatym skrzydła tyż mi opadły :p
Najlepiej posłuchaj tego co Ci Małgoś pisze. To mądra kobieta jest

luana - Pon 01 Paź, 2012 10:56

[quote] A tęsknić za tatą i tak bedą, nawet gdyby lezał pijany pod sklepem
_________________[/quotei tu wlasnie jest problem. One go pijanego nie ogladaly.
Problem byl dla nich, ze on wychodzil na swoje eskapady i wracal z nich juz podleczony. Ja naiwna tlumaczylam, ze tatus jest w pracy.Tak tkwial w tej jego "rzekomej pracy", ze do dzis dla nich powodem naszego rozstania jest jego podjecie daleko od nich pracy, a nie prawda o akoholu.

luana - Pon 01 Paź, 2012 11:00

olga411 napisał/a:
Fundamentalne pytanie: czy on jest czynny?

tak
olga411 napisał/a:
Twoje dzieci są jeszcze małe?

takblizniaki 8 lat, maluch lat tsy
olga411 napisał/a:
Nie chcą kontaktu z ojcem

one chca
pterodaktyll napisał/a:
Doskonale wiedziałaś że bierzesz skończonego alkoholika za męża

wiedzialam, ale mysalam , ze ja bede ta wybranka, dla ktorej on zaprzestanie....

Małgoś - Pon 01 Paź, 2012 11:03

luana napisał/a:
do dzis dla nich powodem naszego rozstania jest jego podjecie daleko od nich pracy, a nie prawda o akoholu.

No to już więcej rozumiem... Dzici mają całkowicie przekłamany obraz ojca 8|
chyba trzeba by dzieci trochę wtajemniczyć w prawdę... :/ Nie wiem ile im powiedzieć, ale coś będzie trzeba, bo rzeczywiście będą miały żal do Ciebie, że niedobra matka jesteś i dobrego, cięzko pracującego tatusia nie doceniasz. 8|

pterodaktyll - Pon 01 Paź, 2012 11:03

luana napisał/a:
mysalam , ze ja bede ta wybranka, dla ktorej on zaprzestanie....


Mieszkam w niemczech, jestem mloda matka trojki dzieci.
Jestem zona czynnego alkoholika, corka bylego, chyba powoli trzezwiejaccego alkoholika.
Alkoholizm meza eskalowal w moich oczach, przed 2 miesiaxami.
Po 5 miesiacach abstynecji, maz powrocil do tego, co bylo mu blizsze od nas, czyli do nalogu.
Nie pil 5 mies. bo mial w organizmie esperal (w postaci zastrzyku)
Dokladnie 9 wrzesnia, maz nie wrocil juz do domu. W jegda noc stracil prawojazdy, prace i...
rodzine. Od 9 wrzesnia do chyba jeszcze niedawna doslownie plyna w swoim ciagu, nadrabiajaac chyba zaleglosci.Dzisiaj wiemy chyba oboje, ze esperal, czy jakas inna forma straszaka, to tylko strachy na lachy!!
Dzien po jego zapiciu nasz wspolny syn obchodzil swoje zalegle urodziny. Niestety tata obchodzil swoja wlasna uroczystosc


tak napisałas prawie dwa lata temu, co jeszcze musi sie wydarzyć żebyś wreszcie zrozumiała........

olga - Pon 01 Paź, 2012 11:08

luana napisał/a:
olga411 napisał/a:
Nie chcą kontaktu z ojcem

one chca


Bo sa jeszcze małe, niczego nieświadome, kochają ojca takiego jakim jest, nie wiedzą jaki być powinien.

Odcinając się od niego nie zrobisz dzieciom krzywdy, to będzie dla nich dobrodziejstwo. Widząc Ciebie spokojną będą szczęśliwe. Naprawdę lepiej ze szczęliwą matką i bez ojca niż z wiecznie zasmuconą i niespokojną i z ojcem pijakiem.

A co będzie jak tajemnica wyjdzie na jaw? co one będą czuły?

luana - Pon 01 Paź, 2012 11:11

Małgoś napisał/a:
Nie wiem ile im powiedzieć, ale coś będzie trzeba, bo rzeczywiście będą miały żal do Ciebie, że niedobra matka jesteś i dobrego, cięzko pracującego tatusia nie doceniasz.

wlasnie. Bo podczas pobytu jego u nas, a byly to swieta Bozego Narodzenia jak i Wielkanoc- byl to wspanialy dla nich jak i dla mnie czas.
Kiedy on jest nieczynny, potrafi byc wspanialym tatusiem. Zabiera na wycieczki,spacery,poprostu potrafi sie nimi zajac.
Jak mam nagle im powiedziec,ze on jest bee?
jak mam wogole zz tego wybrnac?
powoli wiem, ze milczenie z mojej strony zle wplywa na nie,a napewno na moja corke.
widze jak teskni, czuje, ze nie pogodzila sie jeszcze z tym faktem

smokooka - Pon 01 Paź, 2012 11:14

Małgoś napisał/a:
Mów im że tatuś je kocha, i Ty je kochasz i to nigdy się nie zmieni


Na ten temat mam zmienione życiem zdanie. Tak mówiłam, że tatuś kocha, ale nie wiedziałam co powiedzieć żeby nie skłamać, jak starszy syn zapytał "to dlaczego się ze mną nie kontaktuje, nie przyjeżdża"....
Tatusiowie nie zawsze kochają. Jakoś trzeba z tego potem wybrnąć, żeby dziecko nie oskarżyło matki o kłamstwo i nie czuło się zawiedzione matką. Odpowiadać trzeba za siebie, druga strona niech sama daje świadectwo.

luana - Pon 01 Paź, 2012 11:16

pterodaktyll napisał/a:
tak napisałas prawie dwa lata temu, co jeszcze musi sie wydarzyć żebyś wreszcie zrozumiała........

napisalam tak, bo dopadla mnie tu swiadomosc, ze wybranka nigdy nie zostane 8|
niestety jednak przed 8 laty myslalam, ze przy mnie g4g412 super Dzuni zaprzestanie chlania -to pikus!
taka bylam slodka naiwnosci ot DZUNIA...

luana - Pon 01 Paź, 2012 11:19

smokooka napisał/a:
jak starszy syn zapytał "to dlaczego się ze mną nie kontaktuje, nie przyjeżdża'....

moj maluch lat 3, w zeszlym tyg.kiedy odebralam ggo z przedszkola spytal nagle
"a gdzie moj tata?"
zdretwialam i co zrobilam- przemiczalam, bo nie wiem jak mam sie zachowac

olga - Pon 01 Paź, 2012 11:20

luana napisał/a:
byl to wspanialy dla nich jak i dla mnie czas.
Kiedy on jest nieczynny, potrafi byc wspanialym tatusiem. Zabiera na wycieczki,spacery,poprostu potrafi sie nimi zajac.


No tak, myślisz, że on to tak z wielkiej dobroci serca? Sumienie go gryzie gdy przetrzewieje, aby zabić wyrzuty chce nadrobić stracony czas, ale tak się nie da. Ojciec ma być ojcem a nie nim bywać. Takim zachowaniem "mąci" w głowach dzieci, im się nie dziwię bo małe, ale Tobie tak że sobie pozwalasz na huśtanie się na tej emocjonalnej huśtawce.

luana - Pon 01 Paź, 2012 11:25

olga411 napisał/a:
Ojciec ma być ojcem a nie nim bywać

wlasnie, Olga to napisalas na super szesc!

pterodaktyll - Pon 01 Paź, 2012 11:37

luana napisał/a:
olga411 napisał/a:
Ojciec ma być ojcem a nie nim bywać

wlasnie, Olga to napisalas na super szesc!

To wyciągnij z tego wnioski, chyba już najwyższy czas na to.....

Małgoś - Pon 01 Paź, 2012 12:25

smokooka napisał/a:
Tatusiowie nie zawsze kochają


Fakt, ale ta choroba miesza nieźle kochających tatusiów, ale nie radzących sobie ze sobą samym. Sa tacy, którzy biją dzieci z... miłości uważając że lepsze bite niz zgnite itp bzdury, no różni są ludzie.
Ja osobiście myślę, że jednak kochają, ale nie potrafią być ojcami, nie wiedzą czym jest odpowiedzialność za wychowanie. to ich przerasta bo sami są niedojrzali :/ wiele matek zresztą też nie ma pojęcia jak być matką, jak postępować, co robić a czego nie. Nikt nas tego nie uczył, a intuicja tez zawodzi. Nie ma recepty.

smokooka - Pon 01 Paź, 2012 12:35

Małgoś, różni są ludzie, to najświętsza prawda, dlatego też właśnie twierdzę, że ojciec mojego starszego syna nigdy nie dojrzał do tej roli, nigdy się z niej szczerze nie cieszył, bo nie umie tego robić. Jest przykryty tak wieloma maskami, że już sam się pogubił, a to wszystko przez toksyczną rodzinę pierwotną. Niby nie chłopa wina, że taki ułomny, ale co to może obchodzić nastolatka? Co można powiedzieć dziecku, w moim przypadku pomiędzy siódmym a piętnastym rokiem życia, żeby zrozumiało i miało pewność że matka go nie zawiedzie i nie okłamie? Tylko prawdę, ale jaką? No właśnie - nie ma recepty.
Jo-asia - Pon 01 Paź, 2012 12:50

Dotykają mnie Twoje wątpliwości. Ja jestem alkoholiczką, zachowuje/zachowywałam się też jak współuzależniona.
Całe życie tłumaczyłam złe zachowanie męża dzieciom choć one mi pokazywały jego naganne zachowanie, nie słuchałam ich :(
Teraz (one są już dorosłe) to one go bronią a ja wytykam jego błędy.

Do czego zmierzam, teraz wiem, że należy nazywać rzeczy po imieniu - konkretnie, szczególnie dzieciom.
Odpowiadając im na pytania, nie musisz im tłumaczyć całej historii. Spróbuj krótko i na temat.
Na pytanie
luana napisał/a:
"a gdzie moj tata?"

dokładnie odpowiedz to co wiesz np. w pracy.
Dziecka nie interesują w tym momencie Twoje dylematy, plany...

Wiem, łatwo mi się mówi :oops:
Trzymam kciuki :)

luana - Pon 01 Paź, 2012 14:46

Małgoś napisał/a:
Ja osobiście myślę, że jednak kochają, ale nie potrafią być ojcami, nie wiedzą czym jest odpowiedzialność za wychowanie.

ja sie z tym zgadzam i tak wasnie widze swojego jeszcze meza.
smokooka napisał/a:
Co można powiedzieć dziecku, w moim przypadku pomiędzy siódmym a piętnastym rokiem życia, żeby zrozumiało i miało pewność że matka go nie zawiedzie i nie okłamie? Tylko prawdę, ale jaką? No właśnie - nie ma recepty.

wlasnie co powiedziec 8-latce, ktora taty pijanego nie zdazyla zobaczyc.
Jo-asia napisał/a:
dokładnie odpowiedz to co wiesz np. w pracy.
Dziecka nie interesują w tym momencie Twoje dylematy, plany...

owszem nie interesuja 3- latka, ale 8 -latka wie,widzi,czuje, rozumie coraz wiecej.
nie wiem jak mam z tym dzieckiem rozmawiac, wrecz boje sie tej rozmowy. Wiecznie odkadam ja na pozniej. Ale musze zaczac dzialac. Mala ma problemy z nauka, po wakacjach pogorszyly sie oceny. Nie wiem czy prawdziwym powodem jest ON,jednak po wczorajszej reakcji na telefon i dzisiejszych dalszych pytan wiem,ze ona jeszcze to przerabia.
Calyczas probuje sobie przypomniec jak to bylo w moim dziecinstwie. Czy moja mama rozmawiala ze mna o rozwodzie. Mialam wtedy 6 lat. Nic niemoge sobie przypomniec.
Ale jedno ,co wiem, ze od zawsze problemem byl alkohol ojca.Pamietam ucieczki z domu,awantury. Tak wiec nikt mi niczego tlumaczyc nawet nie musial. Ja poprostu od zawsze wiedzialam, dlaczego rodzina sie rozpadla.
W moim przypaku nie bylo awantur, wyzwisk czy czegos innego. Kiedy alkus byl chwilowo nie czynny, zajmowal sie nimi. Czestto nie musial robic nic, a one i tak na krok od niego nie odstepowaly. Dobrze pamietam te rozesmiane buzie.Wracajac nawet pozno z pracy niegdy nie przechodzil kolo pokoju dziecinnego nie wsiskajac w nie oczu, chocby nawet poto,by sprawdzic czy spia. Na kazdym terminie z miom niepelnosprawnym synem bylo becny , mimo, ze nie byl biologicznym jego ojcem. Byl obecny, bo chcial, a nie, bo go o to prosilam.
Brakuje mi tych chwil...
i zapewne im brakuje tych chwil jeszcze bardziej...

moze dlatego nie chce psuc u dzieci jego wizerunku. I moze tez dlatego latwiej mi klamac, ze jest w pracy, niz mowic prawde o chlaniu.

Klara - Pon 01 Paź, 2012 14:57

luana napisał/a:
moze dlatego nie chce psuc u dzieci jego wizerunku

Myślę, że wcale nie musisz go przed dziećmi oskarżać, a tylko powiedzieć o tym, że tata jest chory, uczulony na alkohol i powinien się leczyć, ale nie chce.
Gdy taki człowiek się nie leczy, to życie z nim jest trudne, a nawet niemożliwe.

Zapytaj starszą córkę, czy pamięta, jak taty po kilka dni nie bywało w domu, a jeśli potwierdzi, może też będzie wiedziała dlaczego, bo dzieci są bystrymi obserwatorami :(

pietruszka - Pon 01 Paź, 2012 15:45

I tak myślę sobie Luanko, że przede wszystkim wytłumacz dzieciom, ze to nie ich wina. Dzieci w tym wieku bardzo dużo winy biorą na siebie, że są złe, niedobre, i dlatego tatuś ich nie kocha, mama nie przejmuje się ich uczuciami... Dziecko ze swojego punktu widzi często inaczej.
Sama dzieci nie mam, więc tego problemu, jak rozmawiać o alkoholizmie nie miałam :bezradny: Wiem, że u nas w poradni były warsztaty dla rodziców uzależnionych i współuzależnionych, dziewczyny bardzo sobie chwaliły. Ponadto wiem, że jest trochę literatury na ten temat. Z literatury al-anonu: broszurka Co to znaczy pijany mamusiu?, Jak mogę pomóc moim dzieciom?
Było trochę literatury na stronie Parpy: broszura Dzieci w rodzinie z problemem alkoholowym, bajka Mała Zuzia, książka Pomoc psychologiczna dla dzieci alkoholików i inne...Może warto sprawdzić, co jest dostępne?

Może pogadać z jakimś psychologiem dziecięcym, terapeutą? Luana, przepraszam nie pamiętam, czy Ty podjęłaś jakąś terapię?

Jras4 - Pon 01 Paź, 2012 15:58

Klara napisał/a:
, to życie z nim jest trudne, a nawet niemożliwe.
i umrze niebawem
Klara - Pon 01 Paź, 2012 16:03

Jras napisał/a:
i umrze niebawem

:nie: tego się dzieciom nie mówi...

luana - Pon 01 Paź, 2012 16:17

pietruszka napisał/a:
Luana, przepraszam nie pamiętam, czy Ty podjęłaś jakąś terapię?

wlasnie nie. Niemcy to kraj niesamowicie socjalny i rzekomo dobrze rozwiniety. Istnieje masa grup wsparcia. Jednak w tej kwestii to w stosunku do Polski Niemcy sa 100 lat za murzynami. Chodzilam swojego czasu na "grupe". Prowadzaca nie miala czasu na rozmowy indywidualne. Prowadzila w tym samym czasietez grupe akoholikow. Do naszej grupy nalezaly ich zony.Czesto slyszalam kiedy "terapka" im mowila:
"twoj maz nie jest jeszcze tak daleko,to jeszcze nie jego czas"itp. zle sie tam czulam. Czulam jakby ona byla troche tu,troche tam,ale nigdzie stu procentowo.Zrezygnowalam.
Przez ostatnie dwa lata, moja terappia jest to forum, ksiazki, no i moja grupa wWiesbaden. Wiem, ze nie jest to wiele, alejestem pilnym uczniemi w pelni korzystam z tego , co jest mi dane.

luana - Pon 01 Paź, 2012 16:22

Cytat:
Może pogadać z jakimś psychologiem dziecięcym,

wlasnie o to bede sie starala. Mam niebawem termin u dzieciecego lekarza. 'Tam sie spytam jak sie z takim skontaktowac, bo i w tej kwestii w Niemczech to tez nie takie proste. Na wszystko potrzebna zgoda lekarza domowego, jezeli ten uzna to za konieczne to i kasa chorych pokryje koszty. W innym wypadku prwatnie o termin nawet trudniej by bylo.

Jras4 - Pon 01 Paź, 2012 16:34

luana napisał/a:
w stosunku do Polski Niemcy sa 100 lat za murzynami.
Dziękuje
ci za te słowa ...jest widać nadzieja ..dziękuje..mów tak oby wienceji

pietruszka - Pon 01 Paź, 2012 18:56

Luanko, tu masz ciekawy artykuł, jak rozmawiać o alkoholizmie z dziećmi:
http://polki.pl/rodzina_r...08.html?print=1

Jo-asia - Wto 02 Paź, 2012 00:14

Gdy podjęłam decyzję o leczeniu, sama poinformowałam dzieci o tym, że jestem alkoholiczką.
Fakt moje dzieci, to już nie dzieci ;) maja 18 i 20 lat.
Reakcja syna (jest młodszy, uczy się i mieszka z nami) - próbował minimalizować mój problem, myślał że przesadzam, gdy to nie pomogło zaczął obwiniać siebie. :(
Z córką zawaliłam na całej linii. Jakiś rok wcześniej, pijana wypłakałam jej że jestem alkoholiczką i zabroniłam jej o tym mówić komukolwiek :(
W międzyczasie, zaszła w ciążę, wyszła za mąż, uciekła z domu. Później urodziła i powoli zaczęła sobie radzić.
Przed pójściem na odwyk, rozmawiałam z nią, przeprosiłam i prosiłam żeby się nie obwiniała :(

Teraz dzieci są dla mnie wsparciem i dziękuję Bogu, że są tak wspaniałe :)

luana - Wto 02 Paź, 2012 11:57

dziekuje Pietruszko za artykul. Pochlonelam go w calosci i juz zaczelam sobie ukladac scenariusz mojej rozmowy. Rozmowy nieuniknionej.
Powoli dociera do mnie, gdzie lezy problem i dlaczego taka roznica zachowania dziecka w domu i poza nim. W domu dziewczyna otwarta, wesola,natomiast poza domem nie pewna, zdystansowana. To zachowanue odzwierciedla sytuacje, w jakiej dziecko zyje- czyli do konca nie wie, co tak naprawde sie miedzy rodzicami dzieje. W glowie uklada wlasne scenariusze, a rzeczywistosc znow jej te scenariusze zmienia i tu mysle sie glubi.
Biorac pod uwage, ze dwa lata temu ojciec nagle znika, po roku znow sie pojawia, potem znow znika , nie dotrzymuje obietnicy wspolnych wakacji. I nikt jej nic nie tlumaczy, nie wyjasnia, nie rozmawia- tylko milczy.

Jo-asia napisał/a:
sama poinformowałam dzieci o tym, że jestem alkoholiczką.


wspaniala decyzja! Bo wiesz, ze mna o tym nikt nie rozmawial. Ze mna, jeszcze jak bylam dzieckiem o niczym nie rozmawiano! W doroslym juz zyciu nasuchalam sie od swojej mamy, jakim draniem byl moj ojciec. Wszelkie swoje niepowodzenia zwalala na niego. Sama zas nie zafundowala mi nic innego, poza kosznarna dysfunkcja. Dzis sama pije.Ma pretensje do mnie, do mojego meza,do swiata, bo nie rozumie, dlaczego ja sie od niej dystansuje. Zyje w roli tz. "ofiary"
Dzis moge powiedziec tylko jedno. Wolalabym, aby rodzice w dziecinstwie rozmawiali ze mna o akoholizmie, o wszystikm nawet co zle, a nie chowali jak niepotrzebny do szafy wazon. Bo posiadalabym tym chociaz umiejetnosc rozmawiania z dziecmi.
Umiejetnosci, ktorej musze sie dzis nauczyc.

Linka - Wto 02 Paź, 2012 12:07

luana napisał/a:
Wolalabym, aby rodzice w dziecinstwie rozmawiali ze mna o akoholizmie

ze mną też nie rozmawiali, a to z tego prostego powodu, że nie było w mojej rodzinie alkoholizmu.
Wszystkiego się uczę, rozmowy z dziećmi też...

olga - Wto 02 Paź, 2012 12:10

Ja pamietam powiedzenie mojego ojca "ryby i dzieci głosu nie mają". U mnie też się nie rozmawiało, szczególnie z nami - dziećmi. Chyba kiedyś to była norma. Teraz ludzie są bardziej świadomi, co nie oznacza, że we wszystkich rodzinach szczera rozmowa jest czymś zwykłym.
luana - Czw 04 Paź, 2012 23:53

kochani, jestem po rozmowie z corka. Mialysmy dzisiaj chwilke dla siebie,wiec podjelam te probe. Jak mi szlo?
mysle, ze calkiem niezle.
Zaczelam od alergii, nie moglam wyksztusic na co, ale sie przemogllam i wyksztusilam. na co mi dziecko:
alez mamus, ja tez mam alergie na kota, pamietasz, jak tylko sie dowiedzialysmy , oddalysmy kotka cioci, wiec tak samo zrobimy z alkoholem.
Nawet 8letnie dziecko znalazlo rozwiazanie...
Im wiecej mowilam, tym bardziej rysowal sie bol na twarzyczce, a lzy byly nie uniknione.
Kiedy spytalam ja czy zna prawdziwy powod, dlaczego taty nie ma z nami, mala bez zastanowienia odpowiedziala, ze tatus tutaj nie ma tu pracy.
Tym razem zamienilam slowo praca na alkohol.
Czy czuje ulge po rozmowie?
Sama nie wiem, ale czuje ulge, ze nie sklamalam.
Wniosek po rozmowie?
jeden na pewno, mam niesamowicie wrazliwe dziecko. Oby ta wrazliwosc jej w doroslym zyciu nie ranila.

Małgoś - Pią 05 Paź, 2012 12:26

olga411 napisał/a:
Teraz ludzie są bardziej świadomi, co nie oznacza, że we wszystkich rodzinach szczera rozmowa jest czymś zwykłym.


Świadomość jest większa, ale brak umiejętności, bo pewną swobodę rozmowy trzeba sobie wyćwiczyć treningiem. A tego właśnie nam brak :/
U mnie w domu rozmawiano ale nie o alkoholizmie ojca. On nie przyjmował żadnych słów krytyki. Fakt, że mama zabierała się za takie rozmowy nieumiejętnie (bo sama wcześniej ze swoimi rodzicami nie rozmawiała o niczym) i koło się zamyka.

luana - Wto 30 Paź, 2012 10:16

witam podluzszej przerwie.

ale jak juz pisalam wrocilam na studia i pochlania mnie nauka. Mam duzo zaleglosci.
Chorobska jakies nas tu dopadaja, chorujemy jeden za drugim. Coz taka jesienna pogoda.
Jednak z przeziebienia mozna szybko sie wyleczyc, ale ja ze swojego wspouzaleznienia nie wylecze sie chyba nigdy!!
Wyobrazcie sobie, ze pozwolilam swojemu alko przyjechac na swieta!
Ba nawet zamowilam mu samolot!!
Nie rozumiem dlaczego najpierw zrobilam, potem pomyslalam- babska logika?
albo babska logika wspoluzaleznienia??
tak czy owak tak zrobilam , a dzis boli mnie brzuch!
Pozatym radosc dzieci jest nie do opisania. Licze tez, ze nadarzy sie okazja na rozmowe z nimi.

pozytywne jest chyba w tym jeszcze to, ze w czasie jego pobytu, ja moge spokojnie jechac na weekendowa terapie dla wspouzaleznionych.
Zapisalam sie od 15.-17 grudnia. Nie musze sie glowic i troic z kim zostawic dzieci,
poniewaz dzien po jego wladowaniu ja wyjezdzam.

Jednak na dzien dzisiejszy uczucia mam mieszane. Boje sie, ze podjelam zla decyzje.
Boje sie , ze ta deyzja doprowadze do rozstroju emocjonalnego u siebie, u dzieci- no i u niego.
pozdrawiam
lu.

olga - Wto 30 Paź, 2012 10:30

8| współczuję Ci

Moja córka wyszła ostatnio z propozycją żeby zaprosić tatę na wigilię
:nie: nie chodzi o to, ze ja go nienawidzę, wcale tak nie jest
ja tego nie chcę ponieważ wiem jakie to są emocjonalne koszty
zapłaciłabym emocjonalnym rozchwianiem na dłuższy czas

Klara - Wto 30 Paź, 2012 15:10

:szok: Nie mam pojęcia, jak bym się zachowała będąc na Twoim miejscu, ale czuję przez skórę, że Wam to na dobre nie wyjdzie :(
pietruszka - Wto 30 Paź, 2012 17:09

luana napisał/a:
Nie musze sie glowic i troic z kim zostawic dzieci,

a jesteś pewna, że on nie pije? Bo jeśli niestety tak, to pomyślałabym o planie awaryjnym... Lepiej nie zostawiać dzieci pod opieką pijanego.

luana napisał/a:
Ba nawet zamowilam mu samolot!!
Mam nadzieję, że nie zapłaciłaś za ten samolot? :tupie:
OSSA - Wto 30 Paź, 2012 17:55

luana napisał/a:
Wyobrazcie sobie, ze pozwolilam swojemu alko przyjechac na swieta!
Ba nawet zamowilam mu samolot!!


Luna do świąt jeszcze kawał czasu ja nie planowałbym wspólnych świąt, a przynajmniej nie mówiłabym o tym dzieciom. Pamiętasz co się działo jak obiecał spędzić z Wami wakacje i nie przyjechał.

milutka - Wto 30 Paź, 2012 20:48

luana napisał/a:
Wyobrazcie sobie, ze pozwolilam swojemu alko przyjechac na swieta!
Ba nawet zamowilam mu samolot!!
Nie rozumiem dlaczego najpierw zrobilam, potem pomyslalam- babska logika?
Zrobiłaś bo bo w głębi serca bardzo tego chciałas ,,,i teraz masz wątpliwości :pocieszacz: ...potrzeba czasu byśmy nauczyły się decydować świadomie ...póki co kieruje Tobą współuzaleznienie nie świadomy wybór ...ale wiedz o tym ,że po każdej nieudanej decyzji stajemy się silniejsze :pocieszacz:
pterodaktyll - Wto 30 Paź, 2012 22:10

luana napisał/a:
Wyobrazcie sobie, ze pozwolilam swojemu alko przyjechac na swieta!
Ba nawet zamowilam mu samolot!!

Niestety to przerasta moją wyobraźnię. Wyrazy współczucia.........nie zapomnij zapłacić za ten samolot bo......a już nic.

pterodaktyll - Wto 30 Paź, 2012 22:11

milutka napisał/a:
wiedz o tym ,że po każdej nieudanej decyzji stajemy się silniejsze

Jakoś sceptyczny w tym momencie jestem czy aby na pewno

yul-ya - Śro 31 Paź, 2012 10:56

pterodaktyll napisał/a:
milutka napisał/a:
wiedz o tym ,że po każdej nieudanej decyzji stajemy się silniejsze

Jakoś sceptyczny w tym momencie jestem czy aby na pewno


Podzielam sceptycyzm. Po nieudanej decyzji stajemy się niestety słabsze. Tylko konsekwentne unikanie kontaktu pomaga iść do przodu. Inaczej karuzela znów się rozkręca.

luana - Czw 01 Lis, 2012 11:59

pietruszka napisał/a:
a jesteś pewna, że on nie pije? Bo jeśli niestety tak, to pomyślałabym o planie awaryjnym

pewna nie jestem nawet sama siebie. Jednak nigdy nie zdarzylo sie, aby podczas opieki nad dziecmi on chlal. Plan awaryjny to moja mama i jej pijany maz.
Nie znaczy to, ze moja mama wogole nie pije, hamuje swoje hobby pod czas, kiedy sa u niej wnuki. Jej maz jednak rzadko kiedy.

pietruszka napisał/a:
Mam nadzieję, że nie zapłaciłaś za ten samolot?

zaplacilam, ale z jego pieniedzy ;)

luana - Czw 01 Lis, 2012 12:30

OSSA napisał/a:
Luna do świąt jeszcze kawał czasu ja nie planowałbym wspólnych świąt, a przynajmniej nie mówiłabym o tym dzieciom

Rozmawialismy z mezem przez skaypa. Corka byla obecna.

Plany... coz ja moge planowac?
Rozdzial "swieta", jak i wiele innych rodzinnych uroczystosci to taki specyficzny rozdzial mojego zycia. Paralizuje mnie jak tylko o tym mysle.
Moja mama wraz z jej mezem wytrzymuja pierwsze 2 godz. w trzezwosci. Potem chlanie przybiera swojego tepa, zaczynaja sie dyskusje Pt"dlaczego czerwony jest zielony", ja trzezwa nie w temacie slucham jak dwuch idjotow prowadzi walke o pijana racje. Moj ojciec juz po pol. gogz. wycofuje sie przed swoj telewizor.Finalem calej imprezy jest moja babcia- pani magister. Przez reszte swiatecznych dni pakuje mi w glowe swoje madrosci! Czuje wtedy jakby zycie opuszczalo moje cialo, a ja pragne, aby wrocilo do niego, jak caly ten cyrk juz minie.

Zeszloroczne swieta byly wyjatkowe. Bez mojej kochajacej sie rodzinki. Bylo milo, cieplo. Smiech dzieci nie do opisania. Byl na nich moj maz i ich ojciec. Przy takich okazjach alko nie pije. Potrafi byc rodzinny, wesoly. Chyba takich swiat i w tym roku sobie i dziecia zycze.
To byl chyba powod mojej spontanicznej zgody. Nie pomyslalam wtedy o poswiatecznej i nowo rocznej konsekwencji. Konsekwecji nie jego chlania, bo gamon potrafi i dlugi czas nie chlac i byc czarujacy!
Pisze o konsekwecji rozwalonych emocji, rozwianych zdrowych uczuc, przeslonietych nadzieja, ze kochany alko wreszcie zrozumie, ze chlanie jest powodem jego problemow, a nie ich rozwiazaniem.
Potem rozczarowanie, ze jednak nic nie zrozumial!
Zgadzajac sie, nie pomyslalam o calej tej kwesti.
Mysle o niej ostatnie 3 dni.
Ale jest tez kwestia, kiedy zmienie zdanie i odmowie. Bo rzeczywiscie Ossa do swiat kawal czasu.
Ale czy nie poniose tez i tu pewnej niemilej konsekwecji?
Czy nie zaplacze zalujac?

olga - Czw 01 Lis, 2012 12:34

Nie musisz spędzać świąt ani z rodzinką ani z alko, który czasami jest czarujący. Możesz sama, z dziećmi. Wcale nie samotnie.
OSSA - Czw 01 Lis, 2012 12:53

luana napisał/a:
Zeszloroczne swieta byly wyjatkowe. Bez mojej kochajacej sie rodzinki. Bylo milo, cieplo. Smiech dzieci nie do opisania. Byl na nich moj maz i ich ojciec. Przy takich okazjach alko nie pije. Potrafi byc rodzinny, wesoly. Chyba takich swiat i w tym roku sobie i dziecia zycze.


Widzisz większość alkoholików nie pije cały czas , pewnie by już ........ Mój były też na trzeźwo jest czarującym facetem, spędziliśmy wiele miłych chwil, świąt ale potrafił jednego dnia przynieść pierścionek z brylantem , a następnego wyzwać mnie od k**wy. Najgorsze, że wtedy tak się czułam , od tamtej pory nie chcę drogich prezentów, ani jego pieniędzy , poza tymi na opłaty i życie dla chłopaków. Po cudownych wakacjach ............ jego kilkumiesięcznych ciągów. Takie huśtawki uczuć i emocji najbardziej mnie rozwalają, dlatego tegoroczny urlop spędziłam sama, ale nie samotna :skromny: , dzieci na szczęście już są dorosłe i mają własne życie.

luana - Czw 01 Lis, 2012 13:23

olga411 napisał/a:
Nie musisz spędzać świąt ani z rodzinką ani z alko, który czasami jest czarujący

pewnie , ze nie musze.
Jednak konsekwecja, jaka ponioslam 8 lat temu, kiedy zrezygnowalam z swiat z nimi byla nie mila.
wkurzylam sie na nich i wyjechalam. Kilku miesieczna obraza mojej mamy nie wyszla mi na dobre.
OSSA napisał/a:
dzieci na szczęście już są dorosłe i mają własne życie

wlasnie, to wiele ulatwia.
Ossa kiedy odeszlas od swojego alko?

staaw - Czw 01 Lis, 2012 13:26

luana napisał/a:
Kilku miesieczna obraza mojej mamy nie wyszla mi na dobre.

Jesteś jakoś zależna od mamy?

luana - Czw 01 Lis, 2012 13:31

staaw napisał/a:
Jesteś jakoś zależna od mamy?

owszem w pewny wazny sposob tak. W kwesti moich dzieci.

staaw - Czw 01 Lis, 2012 13:36

Ja byłem tak uzależniony...
Do śmierci mamy, szantażowała mnie opieką nad dziećmi...

Po śmierci okazało się że świetnie sobie poradziliśmy...

OSSA - Czw 01 Lis, 2012 13:37

luana napisał/a:
Ossa kiedy odeszlas od swojego alko?


formalnie ponad dwa lata temu, ale w rzeczywistości wcale :oops: :oops: , bo najpierw nie miałam pieniędzy by spłacić mu jego część mieszkania, teraz bo mi się zwyczajnie nie chcę, bo tak mi jest wygodnie, bo się boje zmian, bo ...............
Tylko to nie jest życie, ty jesteś dużo młodsza możesz zacząć wszystko od nowa.


Dorosłe dzieci wbrew pozorom to nie zaleta, a bagaż doświadczeń, zmartwień i siwych włosów raczej nie przyciąga :exhi: .

olga - Czw 01 Lis, 2012 13:38

Ja zostałam sama, zupełnie sama. Nie jestem zależna od nikogo. Okazuje się, że można.
luana - Czw 01 Lis, 2012 13:48

czyli Ossa jak rozumiem to mieszkacie razem?? zyjecie "razem"??

OSSA napisał/a:
Tylko to nie jest życie, ty jesteś dużo młodsza możesz zacząć wszystko od nowa

ha zaczac od nowa- poki co musze najpierw skoczyc stare!
olga411 napisał/a:
Ja zostałam sama, zupełnie sama. Nie jestem zależna od nikogo.

Olga ile masz dzieci i w jakim wieku?

Borus - Czw 01 Lis, 2012 13:50

olga411 napisał/a:
Ja zostałam sama, zupełnie sama.

Niezupełnie sama... masz jeszcze dzieci przy sobie... :)

Ja zostałem sam... :bezradny:

luana - Czw 01 Lis, 2012 13:51

staaw napisał/a:
Do śmierci mamy, szantażowała mnie opieką nad dziećmi...
co masz na mysli?
olga - Czw 01 Lis, 2012 13:52

Tak. Zostałam z dziećmi. Nareszcie nie muszę słuchać "dobrych" rad, a jak wiemy dobrymi radami piekło jest wybrukowane. Sama podejmuję decyzję i to ja jestem za nie odpowiedzialna.
olga - Czw 01 Lis, 2012 13:53

luana napisał/a:
Olga ile masz dzieci i w jakim wieku?


Dwoje. Są juz prawie dorosłe.

staaw - Czw 01 Lis, 2012 13:53

luana napisał/a:
staaw napisał/a:
Do śmierci mamy, szantażowała mnie opieką nad dziećmi...
co masz na mysli?

Jeżeli nie robiłem tak jak chciała, był wielki foch i odmowa opieki nad dziećmi...

luana - Czw 01 Lis, 2012 13:53

Borus napisał/a:
Ja zostałem sam...

:pocieszacz: nie musze chyba pisac jak bardzo jest mi przykro z powodu dziecka

luana - Czw 01 Lis, 2012 13:57

staaw napisał/a:
Jeżeli nie robiłem tak jak chciała, był wielki foch i odmowa opieki nad dziećmi...

wlasnie przy moich planach byla by to katastrofa. po raz drugi startuje na studiach, nauki duzo, glowa juz starsza, odporniejsza na wiedze. Do tego 3 dzieci, jedno niepelnosprawne, chory smiertelnie ojciec pod jednym dachem.
Jak tu sie sprzeciwic ?

olga - Czw 01 Lis, 2012 14:04

luana napisał/a:
Jak tu sie sprzeciwic ?


Z czasem zaakceptowałaby "nową" Ciebie. Te "strachy" siedza tylko w Twojej głowie.

luana - Czw 01 Lis, 2012 14:06

olga411 napisał/a:
Dwoje. Są juz prawie dorosłe


i tak wlasnie jest. Czesto czytam o uwolnieniu sie od alko, kiedy dziecia sa juz dorosle, kiedy sytuacja materialna na to pozwala itd.
Natomiast rzadziej czytam , ze kobiety decyduja sie na odejscie, kiedy maluchy sa male. Dlaczego?

Olga, dlaczego odeszlas teraz , a nie wtedy, kiedy byly jeszcze male, a ty bylas mlodsza?

luana - Czw 01 Lis, 2012 14:07

olga411 napisał/a:
Z czasem zaakceptowałaby "nową" Ciebie

pewnie i tak, ale ja nie mam zamiaru studiowac kolejnych 10 lat.
i nie mam tez zamiaru zaczac korzystac choc ciut z zycia towarzyskiego, jak buchnie mi 60-siatka

olga - Czw 01 Lis, 2012 14:13

luana napisał/a:
Olga, dlaczego odeszlas teraz , a nie wtedy, kiedy byly jeszcze male, a ty bylas mlodsza?


Mój alko zaczął pić destrukcyjnie dwa lata temu. Wcześniej wpadał w ciągi ale cały czas pracował i w miarę możliwości dbał o nas. A ja miałam nadzieję, że sie ocknie.
Gdy wszystko runęło pozbyłam się go.

luana napisał/a:
kiedy sytuacja materialna na to pozwala


Jestem w bardzo trudnej sytuacji materialnej, ale gdyby on był z nami byłabym w jeszcze trudniejszej.

luana napisał/a:
ja nie mam zamiaru studiowac kolejnych 10 lat.


dlaczego miałabyś studiować 10 lat? :mysli:

staaw - Czw 01 Lis, 2012 14:17

luana napisał/a:
nie mam tez zamiaru zaczac korzystac choc ciut z zycia towarzyskiego, jak buchnie mi 60-siatka

Gdy jest się rodzicem, życie towarzyskie przy piaskownicy toczyć się powinno... :bezradny:

Przynajmniej według mnie, dzieci są najważniejsze, a jak ważne są dla nich relacje z RODZICAMI boleśnie się przekonuję w ostatnim czasie...

Linka - Czw 01 Lis, 2012 16:20

staaw napisał/a:
Gdy jest się rodzicem, życie towarzyskie przy piaskownicy toczyć się powinno... :bezradny:

niekoniecznie..dzieciom jest potrzebny szczęśliwy rodzic a nie męczennik.
Wszystko w granicach rozsądku. Moje same mnie teraz namawiają żebym wychodziła z domu.

staaw - Czw 01 Lis, 2012 16:31

Linka napisał/a:
Moje same mnie teraz namawiają żebym wychodziła z domu.

Moje też... Jednak kiedyś je porzucałem niczym kukułcze jajo...
Takie zachowania miałem na myśli...

luana - Czw 01 Lis, 2012 16:34

olga napisał/a:
dlaczego miałabyś studiować 10 lat

bo jezeli chcialabym byc tak niezalezna jak ty, musialabym poczekac z 10 lat, az dzieci podrosna. A tak jestem zmuszona zamykac oczy, zatykac buzie i uszy i przyjmowac pomoc jaka na chwile obecna moge dostac.
Olga ja studjuje tu i teraz wieczorowo, a dzieci mam zbyt male, aby sie dostosowaly do moich potrzeb. Olga przypomnij sobie , kiedy twoje dzieci byly jeszcze male. Czy nie byl lepszy twoj wpadajacy czasem w ciagi alko niz zaden?
Zapewne tak bylo, skoro odeszlas dopiero dzisiaj.
staaw napisał/a:
Gdy jest się rodzicem, życie towarzyskie przy piaskownicy toczyć się powinno

kochany staawie toczy sie przy piaskownicy, kuchennym stole czy w dziecinnym pokoju.
Zyjemy w 21 wieku i mloda matka ma tez prawo do zycia wlasnego czy tez "kulturalno-towarzysko-spolecznego" sama nie wiem jak je nazwac?
Bo kochany Staawie, gdybym urodzila sie w Iranie, dzis nosilabym czarna chuste z dzirami na oczy. Bawlabym w piaskownicy gromade swoich dzieci, gotowala, prala.
W nocy musialabym spelnia malzenska powinnac z religijnym fanatykiem.
AAA i co wazne, bez wzglegu na to czy z pijanym czy nie.

a ja jestem farciarz-babka, urodzona w cywilizowanej Europie.
Lubie kino, teatr czy tez gre w kregle.
staaw napisał/a:
dzieci są najważniejsze

sa, byly i beda. Ale ja tez jestem wazna dla siebie.

staaw - Czw 01 Lis, 2012 16:37

luana napisał/a:
Ale ja tez jestem wazna dla siebie.

Mama ważniejsza, bo się obrazi i dzieci nie przypilnuje na premierze...

Linka - Czw 01 Lis, 2012 16:47

staaw napisał/a:
Jednak kiedyś je porzucałem niczym kukułcze jajo...

Moi rodzice byli zbyt zajęci aby stale opiekować się wnukami, choć mieszkaliśmy w jednym domu. O przedszkolu nawet nie mogłam pomarzyć, wychowywaliśmy dzieci pracując na przeciwne zmiany .
Mój mąż pił, ale nie zwalniało go to z żadnych obowiązków.

luana - Czw 01 Lis, 2012 16:50

staaw napisał/a:
Mama ważniejsza

nie napisalam wazniejsza, tylko rowniez dla siebie wazna.
Reszte zinterpretowales sobie sam.
staaw napisał/a:
bo się obrazi

nie obrazila sie ;)
staaw napisał/a:
dzieci nie przypilnuje na premierze

pilnuje, bo regolarnie chodzi z dzicmi do kina i z dziecmi tez razem wraca do domu

staaw - Czw 01 Lis, 2012 16:54

luana napisał/a:

staaw napisał/a:
bo się obrazi

nie obrazila sie ;)


Raz już to zrobiła...

luana napisał/a:

Jednak konsekwecja, jaka ponioslam 8 lat temu, kiedy zrezygnowalam z swiat z nimi byla nie mila.
wkurzylam sie na nich i wyjechalam. Kilku miesieczna obraza mojej mamy nie wyszla mi na dobre.


Na dzisiaj mam dość zawracania Renu do Niemna... :buzki:

OSSA - Czw 01 Lis, 2012 17:02

luana napisał/a:
ha zaczac od nowa- poki co musze najpierw skoczyc stare!


masz całkowitą rację , nie da się mieć ciastka i zjeść ciastka , a ja nie jestem na to jeszcze gotowa .

luana - Czw 01 Lis, 2012 17:04

staaw napisał/a:
Raz już to zrobiła...

teraz chyba rozumiem...?
czy ty kochyny Staawie pisales o mojej mamie?
bo ja myslalam, ze piszemy o mnie.
tak czy owak pisalismy o tym samym, tylko w dwuch roznych osobach
:wysmiewacz:
-chyba

staaw - Czw 01 Lis, 2012 17:06

luana napisał/a:
czy ty kochyny Staawie pisales o mojej mamie?

Tak, piszę o Twojej mamie, koło której chodzisz na paluszkach by się dziećmi zajmowała, zamiast postawić tam gdzie Jej miejsce...

OSSA - Czw 01 Lis, 2012 17:15

Luna w życiu dziecka bardzo ważni są dziadkowie i nie ma w tym nic złego, że się nimi opiekują. Moi synowie jak byli mali wakacje spędzali u dziadków, mieli dużo przestrzeni do biegania i dziadka który miał dla nich czas. Razem budowali modele statków i samolotów, pierwszy szałas i tysiące wiele innych ciekawych rzeczy. Mało tego bawili się razem ze kuzynostwem, dziećmi sąsiadów i nikt nikomu nie robił krzywdy.

Staaw może by masz jakieś złe doświadczenia w związku z opieką nad dziećmi , ja uważam, że bez pomocy rodziców nie mogłabym pracować, studiować mają obok uzależnionego partnera.

luana - Czw 01 Lis, 2012 17:15

Cytat:
koło której chodzisz na paluszkach by się dziećmi zajmowała, zamiast postawić tam gdzie Jej miejsce...
_________________

to powiedz jak ?
nie mam tu wiecej rodziny, obecnie moge postawic tylko na nia.
musialabym miec plan awaryjny, a takiego nie mam.
od stycznia zaczynam dodatkowe zajecia. Dziennie wieczorem musze byc na uczelni. Malo tego dwa przedmioty leca w te same dni. Tak wiec musze tygodniowo korzystac z jednego, a drugi nadrabiac w domu i odwrotnie.
W marcu pierwsze egzaminy. Czy potrzebne mi dzisiaj jeszcze ustawianie mamy?
czy potrzebne mi ryzyko nie zaliczenia czy oblania ich?
w listopadzie 2013 obrona licencjatu. A tyly mam nie do opisania 8|

olga - Czw 01 Lis, 2012 17:17

Luano, sama sobie kręcisz filmy. Ja rozumiem, że jest Ci potrzebna pomoc do dzieci bo są jeszcze za małe, żeby o siebie zadbać. Tylko, że jeżeli postawisz na swoim to mama "złapie focha", pogniewa sie i nie bedzie przez jakis czas do Ciebie odzywać. Później jej minie a granice zostaną już postawione. Wtedy Twoja rola bedzie nie odpuszczać.
luana - Czw 01 Lis, 2012 17:19

OSSA napisał/a:
Luna w życiu dziecka bardzo ważni są dziadkowie i nie ma w tym nic złego, że się nimi opiekują

wiem, ja mialam babcie-dyktatora
OSSA napisał/a:
dziadka który miał dla nich czas.

tak owszem, dziadek ma czas, bo od ponad roku na zwolnieniu.
Ale "maly problemik"- dziadek caly dzien przy piwie 8|

olga - Czw 01 Lis, 2012 17:21

luana napisał/a:
Ale "maly problemik"- dziadek caly dzien przy piwie


marne warunki dla wychowywania dzieci

OSSA - Czw 01 Lis, 2012 17:21

luana napisał/a:
to powiedz jak ?


masz prawo korzystać z pomocy rodziców, oczywiście jeśli są osobami godnymi zaufania

moi byli dlatego bez strachu i lęku mogłam zostawić syna (wówczas) miała jednego i iść na zajęcia na uczelnie. Zdobycie wykształcenia dla kobiety jest bardzo ważne pozwala na większą niezależność finansową. Masz rację żyjemy w cywilizowanej Europie i kobieta to już nie tylko matka, praczka , sprzątaczka i kucharka, każda z nas ma prawo do chwili przyjemności.

Choć ja to dopiero zrozumiałam po 40 -tece :skromny: , ale Ty nie musisz tak długo czekać :mgreen:

staaw - Czw 01 Lis, 2012 17:22

luana napisał/a:

to powiedz jak ?
nie mam tu wiecej rodziny, obecnie moge postawic tylko na nia.

Nie wiem...
My zostaliśmy postawieni pod ścianą, egzamin z życia, poprawek nie było... :bezradny:

Wiem... nas było dwoje (właściwie półtora, bo ja chlałem), ale wiem że jak się chce to można...

Zwłaszcza że zgadzam się z ktosiem który napisał wcześniej że w końcu mama się przyzwyczai...

luana - Czw 01 Lis, 2012 17:25

Olga w psycho-wychowanie pobawie sie , kiedy moje zycie bedzie w miare niezalezne. Jak myslisz kochana na co mi te studia?
wlasnie na to, ze licze w pszyszlosci na siebie. Mam swiadomosc, ze musze wyksztaucic dzieci, zapewnic im w miare normalny start w zyciu.
I do tego tez czasu w miare normalne zycie. Ze zwyklej, jednej pensji nie bedzie to raczej mozliwe. Wciaz bylabym zalezna od panstwa i zasilkow.

olga - Czw 01 Lis, 2012 17:26

Jak chcemy mieć problem, nic prostszego, trzeba poszukać przeszkód, zawsze sie znajdą :bezradny: A niekiedy za rogiem sa rozwiazania, trzeba tylko tam zajrzeć a nie snuć wizję katastrofy.
luana - Czw 01 Lis, 2012 17:27

olga napisał/a:
marne warunki dla wychowywania dzieci

Linka, dzieci wychowuje ja. Do dziadkow jezdza raz w miesiacu, jak nie rzedziej i tylko na weekend.

olga - Czw 01 Lis, 2012 17:28

Luano czy Ty chodzisz na jakąś terapię?
staaw - Czw 01 Lis, 2012 17:28

olga napisał/a:
Jak chcemy mieć problem, nic prostszego, trzeba poszukać przeszkód, zawsze sie znajdą :bezradny: A niekiedy za rogiem sa rozwiazania, trzeba tylko tam zajrzeć a nie snuć wizję katastrofy.

:tak: :tak: :tak: :tak:

luana - Czw 01 Lis, 2012 17:30

kochani, musze spadac, ale niebawem wracam
luana - Wto 15 Sty, 2013 08:53

witam wszystkich po dlugiej przerwie!

wpadlam na chwilke,aby sie z wami przywitac i was poinformowac, iz o forum nie zapomnialam. Jednakze brakuje mi czasu na pisanie, bo za 5 tyg. egzaminy, ktore musze zaliczyc choc w 50%, inaczej cala moja praca na marne, bo poprawki dopiero na jesien.
A zaliczyc musze, bo bez tego nie dopuszcza mnie do pracy licencjakiej.
Nauki duzo, a glowa juz starsza...

co u mnie
mezus przyjechal w odwiedziny, wciaz je przedluza i nie ma ochoty na powrot do Angli.
Mi to nie przeszkadza,bo w ten sposob mam mozliwosc na nauke w grupie, codziennie po 4 godz. przed poludniem i wieczorami. Co wazne - nie pije. (narazie) Zreszta warunek postawiony wyraznie i stanowczo! Co poniedzialek jestem na swojej grupie. Wreszcie jade tam w pelnym spokoju, nie muszac sie martwic o opieke nad maluchami.
Co przyszlosc mi/nam przyniesie nie wiem. Wiem natomiast, ze chce pozytywnie zaliczyc egzamminy i na tym sie glownie teraz koncentruje. A kiedy juz bede miala to za soba to postawie sobie dalsze plany.
Czy jest to dobra decyzja?
nie wiem, wrozka nie jestem.
Czuje jednak wewnetrznie, ze najgorsza nie jest.
Mam pelna swiadomosc jego i swojej choroby, dlatego tez nie snuje wspolnych planow na przyszlosc, bo wiem,ze jutro moj swiat moze wygladac juz calkiem inaczej.

pozdrawiam
luana

Żeglarz - Wto 15 Sty, 2013 09:00

luana napisał/a:
Co przyszlosc mi/nam przyniesie nie wiem. Wiem natomiast, ze chce pozytywnie zaliczyc egzamminy i na tym sie glownie teraz koncentruje. A kiedy juz bede miala to za soba to postawie sobie dalsze plany.
Czy jest to dobra decyzja?

Bardzo dobra :brawo:
Ja też tak robię. Dopóki nie jestem pewien co chcę zrobić to czekam. Z czasem zawsze przychodzi dobre rozwiązanie.

Fajnie, że zajrzałaś :)

Klara - Wto 15 Sty, 2013 09:36

luana napisał/a:
Nauki duzo, a glowa juz starsza...

Dasz radę! POWODZENIA LUANO! :okok:

pterodaktyll - Wto 15 Sty, 2013 09:38

Miło to przeczytać. Pozdrawiam Cię cieplutko :buziak:
luana - Nie 10 Lut, 2013 10:31

witam wszystkich w te mrozna zime!

siedze sobie przy porannej kawce, pale niezliczana ilosc papierochow. Im blizej egzaminow, tym wiecej papierochow,kaw itp.
Lecz o dziwo nerwy w normie-jeszcze!
Zycie toczy sie nie najgorzej z wyjatkiem wynikow w nauce corki,ale ten temat pomine.
Mezus dalej obecny i trwajacy w swych postanowieniach-fajnie!
Moze jego kiepski stan zdrowia z dala trzyma go od chlania, moze jest to chec, nie wiem ,nie kwestionuje jego zachowan, bo i po co?
Wazne, ze trwa. Angazuje sie w zycie rodziny, buduje wspanialy kontakt z dziecmi.
Juz nie pyta jak kiedys co tydzien,kiedy mam wyklady, mimo, iz wyklady mialam zawsze w te same dni, nie kreci nosem. Dzis bez pytan przyjezdza na czas,aby mnie wyreczyc z domowych obowiazkow, abym mogla jechac na uczelnie.
Moze dla jedych jest to banalny przykad, dla mnie jednak dowodem, iz wreszcie zacza tez zyc sprawami domownikow.
Rozwod dalej w toku, czasem zastanawiam sie, czy abym dobrze robila, czy tego chce,ale zostawiam sprawe jak jest,on nie blaga o inny jej przebieg, przyjmuje moja decyzje milczeniem,choc nie powiem,aby byla dla niego mila.(bo i dla mnie nie jest!)

pozdrawiam was serdecznie

Klara - Nie 10 Lut, 2013 10:44

luana napisał/a:
Moze jego kiepski stan zdrowia z dala trzyma go od chlania, moze jest to chec

Może to też być demonstracja przed rozwodem. Manipulacja (??)
Przepraszam Luano, że Cię strącam z tej różowej chmurki, ale wygląda mi to na wpędzanie Ciebie w poczucie winy, że to właśnie TY rozbijasz rodzinę.
Zobacz, jaka jesteś niegodziwa... a on taaaaki dobry! :szok:

luana - Nie 10 Lut, 2013 12:36

Klara napisał/a:
Przepraszam Luano, że Cię strącam z tej różowej chmurki

rozowe okulary sciagnelam juz dawno temu. Zauwazam rownierz swoje zachowanie.
Jeszcze jakis czas temu fruwalabym poekscytowana jego zachowaniem. Dzis patrze przez okulary korygujace. Przyjelam forme zycia cos na zasadzie 24h.
Na dzien dzisiejszy jest mi latwiej zyc zyciem rodzinnym, mam wiecej czasu i korzystam z tego. Ale czy jutro nie bedzie mi trudniej,bo on znow zapije?.
Bo czy ty wiesz co bedzie jutro?
Alkoholik z rekordowa trzezwoscia nie jest pewny swej jutrzennej trzezwosci.
Natomiast ja mam wyrazne plany na najblizsza przyszlosc.
Jestem pewna, ze 7 marca pisze egzaminy, 9 marca zafundowalam sobie wycieczke do Budapesztu, :hura: (bez niego)a w kwietniu moja cora idzie do komuni. Te 3 rzeczy wykonam z cala pewnoscia!
Nie wybiegam z marzeniami zbyt naprzod,bo wiem czym grozi rozczarowanie. Nie grzebie zbyt czesto w przeszlosci, bo nie chce sie dolowac, nie chce dopuszcic do siebie cholernego poczucia winy,co moglam zrobic lepiej, do czego niepowinnam byla dopuscic wcale...
Ale niezapominam o tym co bylo, jest to bowiem czesc mojego nie zawsze slodkiego zycia.
Ciesze sie, ze dzis mam chwilke na nauke i mam na nia ochote. Maluch lata u dziadka, blizniaki u mamy,a mezus na delegacji. Nie strzepie mysli (a wczesniej robilam to nieustannie) czy pracuje czy cheleje. efekt jego wysilku okarze sie przeciez po powrocie, a "dziura" w kieszeni powie sama za siebie.
Nie wycofuje sie z decyzji rozwodu, owszem mam pewne swoje opory, wszak przeciez wiadomo, ze emocjolalnie nie odeszlam.
Klara napisał/a:
Może to też być demonstracja przed rozwodem.

Czas pokarze, czy ow jego demonstraje to okaz zombi czy poprostu chcacego zmian ojca i meza.
Bo ilez mozna demonstrowac?

pterodaktyll - Nie 10 Lut, 2013 12:43

luana napisał/a:
Bo ilez mozna demonstrowac?

Do końca świata a nawet o dzień dłużej ;)

pietruszka - Wto 12 Lut, 2013 16:45

luana napisał/a:
Bo ilez mozna demonstrowac?

ech... do swojego dna... dla niektórych to wieko od trumny...
Rób swoje Luanko. I fajnie, ze nagradzasz się za wysiłek taką fajną wycieczką. 7 marca będę trzymać kciuki :)

luana - Śro 06 Mar, 2013 22:37

pietruszka napisał/a:
7 marca będę trzymać kciuki

jutro 7 marzec!Strach jak byk!
Trzymaj Pietrucha ile sil Jestem juz tak zdenerowana, ze az sie nie chce spac
Ale chce miec juz te cholerne egzaminy za soba!
Ostatni papierosik i uciekam spac Trzymajcie,aby mi sie powiodlo :buzki:
pzzdrowienia z wionennych niemiec dlawas wszystkich

pterodaktyll - Śro 06 Mar, 2013 22:41

luana napisał/a:
Trzymajcie,aby mi sie powiodlo

Trzymam :mgreen:

Borus - Czw 07 Mar, 2013 05:42

:okok:
esaneta - Czw 07 Mar, 2013 05:43

i ja trzymam :kciuki:
Klara - Czw 07 Mar, 2013 08:04

luana napisał/a:
Trzymajcie,aby mi sie powiodlo :buzki:

No jasne! :kciuki: :kciuki: :kciuki:

Wuśka. - Czw 07 Mar, 2013 08:15

:kciuki: :kciuki:
Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 10:27

:kciuki:
Iwa - Czw 07 Mar, 2013 11:13

I ja też :okok:
pietruszka - Czw 07 Mar, 2013 17:19

No i jak tam? Można już puścić? :kciuki:
luana - Pią 08 Mar, 2013 08:08

pietruszka napisał/a:
No i jak tam? Można już puścić?

mozna :)
dzieki wszystkim za doping- mam nadzieje, ze nie na darmo.
Bylam w sumie niezle przygotowana, a tu masz jakis DEB wymysil serie pytan, na ktore nie mialm zielonego pojecia, bac pytania, ktorych nie rozumialam.Ale co robi wspoluzalezniona w krytcznych sytuacjach?
Improwizuje! ;)
Moge miec tylko nadzieje, ze przyniesie mi to jakis dodatkowych punktow.Oceny nie sa dla mnie az tak wazne, poniewaz nie licza sie do koncowych wynikow, wg. mnie moga byc same 3- :tak:
Ok. 6-8 tygodni beda wyniki- beda pozytywne, to wtedy dopiero zaczynam swoja studencka przygode i to w wieku lat 37 :lol2:
Ale co tam, dojrzale studenki tez sa atrakcyjne!
A jutro nagroda za wysilek- Budapeszt! :rotfl:
Oczywiscie wszystko wam opisze, piekne foty do galeri wrzuce.
Poki co lece na chwilke do pracy.
pozdrawiam was serdecznie i dziekuje za wasze kciuki-musze przyznac, ze zawsze jestescie, kiedy was trzeba :buzki:

P.S. Drogie piekne formulowiczki- wszystkiego naj z okazji Dnia Kobiet! :kwiatek:
Tu w Niemczech nikt nie obchodzi tak zacnego swieta, ale ja jak najbardziej!

Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 09:03

luana napisał/a:
pozdrawiam was serdecznie i dziekuje za wasze kciuki-musze przyznac, ze zawsze jestescie, kiedy was trzeba :buzki:
:okok: :kwiatek:
pterodaktyll - Nie 28 Kwi, 2013 17:05

Luana!!! Naprawiłem ten cholerny telefon ;)
luana - Pon 12 Sie, 2013 14:54

witajcie!!

nie moge uwierzyc,ze ostaatniego wpisu dokonalam w kwietniu...
Jak ten czas przelecial.
Nawet sie wam nie pochwalilam , iz egzaminy zdane pozytywnie, a wiec do licencjatu nic juz nie stoi na przeszkodzie.

Wlasnie tydzien temu wrocilam z wakacji. ach jak fajnie bylo.
Pogoda dopisala, humory rowniez, wiec chyba wypoczelam.
Pochwale sie tylko skromnie, ze 10 slonecznych dni spedzilismy w Hiszpani procz posilkow nie robilam NIC!! :)
Potem na3 dni pojechaismy do Francji nad Atlantyk. Tam spalismy w wielkich namiotach, dla dzieci super przygoda. W drodze powrotnej zachaczylismy o Paryz. Jako final calej wyprawy i jako rezent komunijny dzien w Disnay Land. Ale jakos caly ten D.L. nie powalil mnie na nogi. Owszem bajeczny, ale jak dla mnie przereklamowany.
Ale caly urlop byl udany i fajny.!!

A teraz chce sie z wami podzielic czescia swojego zycia, o tym o czym pisalam wczesniej- czyli o zyciu z czynnym alkoholikiem.
Otoz mija 8 miesiac odkad do siebie "wrocilismy" (rozwodu nie wycofalam)
Mam wrazenie, jakby zycie ciut mi sie polepszylo, mimo, iz problem nie zniknal, ponoewaz mezus jeszcze zapija. Rzadko, ale czy to istotne jak czesto?
Jednak jego picie jest apsolutnie nie porownywalne do chlania wczesniejszego. Ale sposob, w jaki pije jest nie istotny, bo pije nadal- wiec problem jest- nadal rzadki,ale jest.
Ale nie o tym chce pisac.
Wczoraj mielismy rozmowe-krotka.
Potym , jak zdarzylo mu sie na urlopie zapic 2 dni, powiedzialam mu wczoraj,iz konsekwecje tego zna,a ja nie zamierzam dluzej milczec.
Zablysly mu oczy i prosil o czas.
Dzisiaj powiedzial mi, ze mysli ,aby sie zaszyc.
Ja osobiscie znam tego typu straszaka, ale w sumie to nie moja du**.
Jednak problem w tym,ze nie potrafilam i nie potrafie zachecic go na spotkania aa. Poprostu nie potrafie mu tego zaproponowac. Jak mam z nim o tym porozmawiac- i dlaczego niektorzy alkoholicy na slowa AA reaguja jakby uslyszeli o 3 wojnie swiatowej?
Wiem i czuje, ze obojgu nam zalezy na sobie, rodzinie. Przez te ostatnie 8 miesiecy zblizylismy sie do siebie,nawet bardziej niz kiedy kolwiek indziej. Jest wiecej smiechu, namietnosci, zrozumienia. Widze i wiem, zeon sie bardzo stara.
Tylko rozmow malo. Ilekroc rozmawiamy o tym, on nie zaprzecza, ze rzekomo nie ma problemu, milczy i mowi,ze sam sobie poradzi.
Nie chce mu stawiac zadnych ultimatu,ani narzucac sie spotkaniami, ani marudzic,wmawiajac mu co dla niego dobre.
Nie chce poprostu nic na sile
Czy isnieje jakis myk taka ot manipulacja, ktora moze by polknal i wreszcie poszedl na ten cholerny miting?
Ostatni raz,kiedy rozmawialismy o pojsciu na miting a byl to styczen,powiedzial, ze jezeli jeszcze raz poplynie to pojdzie.
Ale jak do tej pory to nie poplynal.

A tak na marginesie,to z tym jego sporadycznym chlaniem mozna zyc.
Czasem mam nawet wrazenie, ze jest to normalne.
Lecz zaraz trzezwieje mi umysl,i zdaje sobie sprawe, ze wszystko do czasu. Gleboko wsrodku wiem, ze w koncu cos we mnie peknie i wszystko znow chlak trafi.

pozdrawiam was goraca
uana

Klara - Pon 12 Sie, 2013 15:01

To ja Ci Luano gratuluję ZDANYCH EGZAMINÓW i wspaniałego urlopu :okok: :brawo:




O reszcie zamilczę v43rvj

pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 15:06

I co Ci tu napisać..........w życiu piękne są tylko chwile, pewnie teraz jest ta chwilka dla Ciebie.........ja nie mam złudzeń, za długo sam piłem i te wszystkie stany Twojego męża też przerabiałem, a wraz ze mną moja rodzina........alkoholizm to choroba psychiki a nie, że chlać się chce....... :bezradny:
Gratuluję Ci tych studiów i zdanych egzaminów :buziak:

olga - Pon 12 Sie, 2013 15:23

Przylaczam sie do gratulacji :okok:

Luano zastanowilam sie chwilke nad tytulem Twojego tematu........mysle, ze jest nieadekwatny do sytuacji. Bardziej pasowalby "Proba koegzystencji z alkoholikiem" i szlus, nie musialabys sie "szarpac" sama ze soba.

luana - Pon 12 Sie, 2013 15:41

Cytat:
"Proba koegzystencji z alkoholikiem" i szlus, nie musialabys sie "szarpac" sama ze soba.
_________________


tak masz racje, proba podjeta- nie zdana.
Jednak , jezeli chodzi o egszystecje to ja nie nrzekam. W kazdej chwili moge ja zmienic. Finansowo nie zalezna i na dobrej drodze do zdobycia wyzszych kwalifikacji, co mam nadzieje ulatwi mi w pozniejszym czasie albo poprawi moja egzystecje.
pterodaktyll napisał/a:
w życiu piękne są tylko chwile, pewnie teraz jest ta chwilka dla Ciebie..

chwile sa piekne, a i owszem.
nie tylko dla mnie , ale dla dzieci. Relacje miedzy tatusiem a dziecmi sa dobre, nawet bardzo. W ten sposob latwiej mi zyc.
Jednak dalej sie zastanawiam czy ciagnac z nim temat jego nalogu czy dac mu ten jego czas?

pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 15:47

luana napisał/a:
dalej sie zastanawiam czy ciagnac z nim temat jego nalogu

Nie masz na to najmniejszego wpływu i tego musisz być świadoma. Jedyną "stałą" w Waszym związku jest jego alkoholizm i on zadecyduje o wszystkim.........może to dość ponure co piszę, ale niestety opieram się na własnych doświadczeniach i nie sądzę żeby w Twoim wypadku było inaczej. Może to potrwa jeszcze parę miesięcy, może kilka lat ale koniec dla kogoś, kto nie chce się leczyć, jest niestety zawsze taki sam. ...... :bezradny:

pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 15:48

luana napisał/a:
Relacje miedzy tatusiem a dziecmi sa dobre, nawet bardzo.

Celowo pomijam wątek dzieci..........

luana - Pon 12 Sie, 2013 15:57

pterodaktyll napisał/a:
Celowo pomijam wątek dzieci....


rozumiem, ze celowo pomijasz,ale on jest dla mnie wazny, bardzo

luana - Pon 12 Sie, 2013 15:59

Moze rzyczywiscie jet tak,ze troska jegoo nie, spedzanie jego wolnego czasu z nimi, robienie z nimi rzeczy,jakich ja nie robie np.granie wpilke przeslania ,albo gorzej zaslepia mnie clakowicie? mam na mysli te o to kwestie czasu
pterodaktyll napisał/a:
Może to potrwa jeszcze parę miesięcy, może kilka lat ale koniec dla kogoś, kto nie chce się leczyć, jest niestety zawsze taki sam. ......

pterodaktyll - Pon 12 Sie, 2013 16:12

luana napisał/a:
rozumiem, ze celowo pomijasz,ale on jest dla mnie wazny, bardzo

Najgorzej na takim układzie cierpią właśnie dzieci, zachowania alkoholika są kompletnie nieprzewidywalne. Dzisiaj będzie grał z nimi w te piłkę a jutro..........eeeech szkoda gadać. Ja nie wierzę w cudowne nawrócenia i ozdrowienia, zwłaszcza z alkoholizmu........

pietruszka - Pon 12 Sie, 2013 20:00

Witaj Luanko :)
Gratuluję zdanych egzaminów :brawo:

A co do rozwoju alkoholizmu... Hmmm... pamiętam taki czas, gdy Pietruch wrócił do picia kontrolowanego. I było tak zwyczajnie, normalnie, jedno, dwa piwka wieczorem. I nawet mu się udawało chyba przez kilka miesięcy. Ale im dalej w las tym więcej drzew, jak nabrał przyspieszenia to pił coraz więcej i więcej, i częściej i coraz częściej, aż w końcu straciłam rachubę, kiedy widziałam go po raz ostatni trzeźwego.

Nie znam przypadku, że kiszony ogórek zamienił się w świeżego ogórka.

luana napisał/a:
Czy isnieje jakis myk taka ot manipulacja, ktora moze by polknal i wreszcie poszedl na ten cholerny miting?

Ja znam jeden taki myk... Daj przykład, a nie wykład. Idź sama na miting, raz, drugi, trzeci... na miting otwarty AA, na Al-anon. Być może on nie chwyci przynęty, ale może Ty się lepiej poczujesz.

Ale cały ambaras w tym, byś chciała sama coś w życiu zmienić, a nie jego zmieniać. Manipulacje mają to do siebie, że są łatwo wykrywalne. Nawet jeśli nie wie się co się konkretnie dzieje, kto i dlaczego i jak próbuje nami sterować, to przynajmniej intuicyjnie się wie, że coś jest nie tak, że coś nie jest do końca szczere, że to próba wymuszenia jakichś zachowań. U mnie zaczęło się zmieniać, kiedy to ja zapragnęłam zmiany i zaczęłam w tym kierunku sama działać. Może dlatego wtedy Pietruch wyczuł, że to nie kolejna próba (nomen omen)szantażu, straszenia, a coś we mnie naprawdę dojrzało, że to już nie przelewki, że gra w ciuciubabkę się skończyła?

ja - Pon 12 Sie, 2013 21:12

pietruszka napisał/a:
normalnie, jedno, dwa piwka wieczorem

O znam to. Jaka ja byłam szczęśliwa, że możemy sobie wieczorem razem :boisie: wypić po piwie i powiedzieć pass i nie było dalej... Albo szliśmy razem gdzieś do znajomych i kończyło się na jednym wieczorze z alkoholem. Tak, też naiwnie wierzyłam, że może tak zostanie. :bezradny:

pannamigotka - Wto 13 Sie, 2013 14:14

Cześć luana,
jakiś taki spokój od Ciebie bije, pomimo czynnego alkoholizmu męża. Nie wiem, czy jest to spowodowane tym, że uwierzyłaś, że teraz będzie sobie kulturalnie 'piwkował' i będzie NORMALNIE. Czy może jest to wypracowane na terapii i al-anon? Jeśli to pierwsze, to może być to niestety iluzja. Choć ten spokój jest fajny, dobrze się to czyta.

Jak się rozwinie choroba Twojego męża to nie wie nikt. Każdy alkoholik inny. Mój tata np pomimo choroby ma bardzo łagodny tryb picia- nigdy niczego nie zawalił, po alkoholu jest łagodny jak baranek. Jego picie w zasadzie zrujnowało zdrowie mamie, nie jemu, konsekwencje jego picia są, pomimo 'łagodnego stylu'.

Jeśli koniecznie chcesz coś zrobić, to zgłoś go na leczenie. Będzie zmuszony odstawić alkohol, na rok. Co potem- się okaże. A najlepiej zacznij zmiany od siebie. Daj przykład a nie wykład.

Whiplash - Wto 13 Sie, 2013 14:45

luana napisał/a:
Relacje miedzy tatusiem a dziecmi sa dobre, nawet bardzo

Oooo ja też miałem suuuper relacje z tatusiem alkoholikiem :tak: Zawsze jak był nawalony szło od niego wyciągnąć ze stówkę, poza tym nie wnikał że i ja piję a nawet postawił coś czasem... Nawet nie wiesz jak dobry bywa alkoholik (tylko czy naprawdę?).
EDIT: nie wiem w jakim wieku są to dzieci, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia. I nie chodzi mi o to, że rozpije Ci dzieci, raczej o to że znajdzie sposób, aby w razie czego były po jego stronie...

luana - Wto 13 Sie, 2013 16:00

pannamigotka napisał/a:
Cześć luana,

Czesc pannamigitka :)

Jezeli mam porownac siebie jeszcze z przed 3 latwtedy to blyam chodzaca bomba zegarowa , niezadowolona z siebie, dzieci, zycia. Wewnetrzny wrak.
Dzisiaj czuje sie nienajgorzej, chetnie rano wstaje, planuje sobie dzien(choc do dobrze zorganizowanej kobiety daleko mi ,jak z ziemi na ksiezyc).Porazek,problemow nie przezywam juz jak dawniej, gdzie kazde z nich traknowalam wtedy ,jakkby na nich skonczyc mial sie moj swiat. A wszystkko to zawdzieczam al-anon i sobie i oczywiscie wam droga dekadencjo.
Moj malzonek pomaga mi obecnie w tym,ze mam wiecej czasu dla siebie. Bo to on zajmuje sie dziecmi,podczas, kiedy ja jade na miting czy na rozne spotkania, czy choc by na spotkania towarzyskie czy jak w marcu na 3 dniowa wycieczke z kolezanka.
Jeszcze rok temu niezle sie musialam nagimnastykowac, aby choc na chwile moc sie wyrwac z domu. Wracajac do niego az brzuch mnie bolal na mysl, co znow bede musiala wysluchac od ojca (suchy alkoholik), ktory w tym czasie pilnowal dzieci.
Wciaz byla ta sama spiewka -Ty sie wiecznie gdzies wloczysz,a przeciez masz dzieci.
Dzis wracam do domu i nic mnie nie boli.
Dzis mam czas na swoje sprawy i nie musze sie z niczego tlumaczyc.
To sa powody (jest ich jeszcze kilka) , dla ktorych wyliczylam sobie, ze korzystniej dla mnie, dla dzieci i mezusia bedzie, jezeli sprobujemy cos jeszcze naprawic.
W ten sposob wlasnie doszlam do wiekszego wewnetrznego spokoju.

Przyznam, ze te jego "lagodne"chlanie troche mnie irytuje- owszem.
Dlatego,kiedy on sobie "lagodnie" z sasiadem cos chlapnie, to spokoj moj zostaje zaklocony. I tu nastepuje problem. Ja nie potrafie sie od tego "mentalnie" odizolowac. (czytalam twoj watek)
Pisze sobie jakies scenariusze,nakrecam sie itp.On wyczuwa napiecie,straci smak i zaczyna sie wzajemne obwinianie,bez krzykow czy trzaskania drzwiami oczywiscie. wreszcie konczy sie natym,ze on przyznaje mi racje i szlus.Dzien pozniej,aby zalagodzic sytuacje, on tatus wybiera sie na calodzienna wyprawe z dziecmi lub zalatwia sobie dodatkowe prace. I w ten sposob zmusza siebie do sluchego zaleczania kaca.
Jak dlugo to majezcze trwac nie wiem, natomiast wiem, ze na urlopie pozwolil sobie na poprawke i tu moja czujnosc sie wyostrzyla.

luana - Wto 13 Sie, 2013 16:02

Whiplash napisał/a:
nie wiem w jakim wieku są to dzieci,

blizniaki lat 9- chlopczyk szczegolnej troski i najmlodszy we wrzesniu skonczy lat 4 :)

olga - Wto 13 Sie, 2013 16:30

luana napisał/a:
kiedy on sobie "lagodnie" z sasiadem cos chlapnie, to spokoj moj zostaje zaklocony. I tu nastepuje problem. Ja nie potrafie sie od tego "mentalnie" odizolowac.


.......no i tak sie bujasz na tej hustaweczce....ile to juz lat?.....

pannamigotka - Wto 13 Sie, 2013 16:54

luana napisał/a:
Dzisiaj czuje sie nienajgorzej,

To właśnie da się wyczuć, ten spokój. Podoba mi się to :)

A to, że jego picie ma wpływ- oczywiście, że ma, uważam, że całkowite odcięcie jest niemożliwe tworząc z kimś związek, mieszkając pod jednym dachem i bezsensem jest udawanie, że czegoś nie ma.

Myślę, że na wszystko przyjdzie czas u Ciebie. Zresztą, zapewne prędzej czy później popłynie. Jak nie dziś to za kilka lat, ale pewnie to się wydarzy... Oby do tego czasu zabrał tyłek na terapię/ mityng. No ale to już jego problem.

luana - Wto 13 Sie, 2013 16:54

olga napisał/a:
......no i tak sie bujasz na tej hustaweczce....ile to juz lat?.....


ale to nie do konca jest tak......
ja swiadomie podjelam decyzje na "tymczasowe"pojednanie.
Warunek byl jasny- ja nie wroce do takiego zycia, jakie bylo
nie bylo ultimatum nie picie- moze to byl blad....
kiedys bylo chlanie, nie zawalanie pracy, jazda po pijaku, tygodniowe maratony, znikanie z domu,kumple, meliny.
Dzisiaj jest praca- nie dorywcza lecz stala, fajny konzakt z dziecmi, wspolne wypady, 0 kumpli, melin, maratonow.
Ale...
jest sporadyczne zapijanie

pterodaktyll - Wto 13 Sie, 2013 16:59

Daruj Ada, ale jakiekolwiek układy z czynnym alkoholikiem, to zawracanie głowy. Choroba i tak zawsze zwycięża.................chyba, że on alkoholikiem nie jest, ale z kolei to co wiem na temat, wyklucza taką ewentualność.
luana - Wto 13 Sie, 2013 17:09

pannamigotka napisał/a:
zapewne prędzej czy później popłynie

wlasnie, to probuje mu przekazac.
On wie , nawet doskonale, ze jest problem.
Jednak nie wie czym on jest.
pannamigotka napisał/a:
całkowite odcięcie jest niemożliwe tworząc z kimś związek, mieszkając pod jednym dachem i bezsensem jest udawanie, że czegoś nie ma.

wlasnie. Ja odcielam sie fizycznie na 2lata. Ale tego odciecia emocjalnego nie podolalam.
Na odciecie fizyczne bylam poprostu emocjonalnie nie gotowa.
Ale wdzieczna jestem tejdecyzji, jaka wtedy podjelam. To ona uratowala mi zycie.
Dzieki tej 2 letniej separacji dowiedzialam sie wreszcie co mi dolega.
Szok przezylam ale i to odpuscilo.
Przez cale dorosle zycie bylam przekonana, ze poprostu urodzilam sie z wrodzona depresja i 0 szczescia w genach-a napewno nie do partnerow.
Przez wiekszosc zycia probowalam sie leczyc tym,co tak naprawde mi szkodzilo, to takjakbym na kaca leczyla sie cale zycie klinem...

A tu ba taki numer....
Te zepsute geny i wrodzona depresja nazywa sie poprostu wspol i DDA, DDD.
Dzisiaj juz wiem co mi dolega i wiem tez czym sie leczyc.
Moze nie do konca jeszcze potrafie dobrac dla siebie stosowna forme terapi, ale jestem juz na wlasciwym szlaku

olga - Wto 13 Sie, 2013 17:12

luana napisał/a:
spokoj moj zostaje zaklocony.

luana napisał/a:
ale to nie do konca jest tak......


tak jest :tak:
Kazdy pieprzy sobie zycie tak jak umie, pamietaj, ze masz dzieci bo to one traca najwiecej.
Moj eks tez kiedys mial swoje picie pod kontrola, on kiedys sie nie upijal, pracowal, pilnowal rachunkow, zabieral rodzinke na wycieczki, wczasy. Tylko nie wiem czemu dzieci przestaly miec na to ochote i powiedzialy: "mamo to jakiej takie sztuczne jest" a ja tak bardzo chcialam zeby mialy szczesliwa rodzine........

luana - Wto 13 Sie, 2013 17:22

Olga wiem- ja to teoretycznie przeciez wszystko wiem :[
ale sama przyznasz, ze odeszlas wtedy, kiedy dzieci byly juz wieksze.
Zreszta wiekszosc tu formulowiczek zrobily to podobnie, a dlaczego?
ja wiem dlaczego.

Ptero uklad z czynnym alkoholikiem?

wiele dziewczyn tu na forum pisze, ze taki uklad ma.
Bo nie moze odejsc, poniewaz jest od niego finansowo uzalezniona. I przez lata tak przy nim trwa.
Czy nie jest to pewien uklad?

Linka - Wto 13 Sie, 2013 17:34

Cytat:
ale sama przyznasz, ze odeszlas wtedy, kiedy dzieci byly juz wieksze.
Zreszta wiekszosc tu formulowiczek zrobily to podobnie, a dlaczego?
ja wiem dlaczego.

ja nie wiem dlaczego Olga odeszła właśnie wtedy....
ja uważałam min., że nie chcę zwalniać alko z jego obowiązków wobec domu i dzieci.
Nieważne jak pił, miało być posprzątane ,poprasowane, obiad ugotowany..
na działce też pracy nie brakowało.
Nie mieliśmy sztywnego podziału obowiązków, gotował ten kto był rano w domu,
nie było przedszkola, babcia pomagała nam sporadycznie a obowiązków przy 4 dzieci było co niemiara.
To była tylko jedna z przyczyn.

olga - Wto 13 Sie, 2013 17:46

luana napisał/a:
ale sama przyznasz, ze odeszlas wtedy, kiedy dzieci byly juz wieksze.

Dlaczego odeszlam gdy dzieci byly wieksze?........ Nie bylo to jakims tam warunkiem......Po prostu przyszedl na to czas......Bylam nieswiadoma tego jak moze sie to skonczyc, brakowalo mi przede wszystkim wiedzy o konsekwencjach jakie poniose ja ale przede wszystkim dzieci. Koncertowo sie oklamywalam nie zdajac sobie z tego sprawy. On byl ten lepszy alkoholik bo zanim poplynal byl pracoholikiem a z jego pracoholizmem szla do domu kasa. On sie nigdy sam dziecmi nie zajmowal bo byl w pracy a po pracy na piwie chyba, ze akurat mial przerwe w piciu to znowu chodzil nakrecony i tak kontaktu z dziecmi nie mial.

luana - Wto 13 Sie, 2013 18:04

Linka napisał/a:
To była tylko jedna z przyczyn.


tak,kazdy swoje ma, jak i ja je mam.
Kiedy slysze haslo pt. "faceta to ja w domu nie potrzebuje, ja bede matka i ojcem"
nic bardziej glupszego slyszec niemoge. Matka nie moze byc jednoczesnie ojcem.
Nic nie zastapi grania w pilke sya i ojca, nic nie zastapi swiadomosci dziecka, ze ma ojca. Ja pamietam swoje dziecinstwo, ale nie bede sie w tej kwesti poglebiac.
Dlatego ja moge powiedziec, ze wstapilam w pewien uklad. Narazie. Poki on rzekomo swoj problem kontroluje i zajmuje sie wszystkim jak powinnien to ja w ten sposob moge zyc. A jak dlugo tak jeszcze potrwa? skad mam wiedziec. Nic nie trwa wiecznie.
Najprawdopodobniej poplynie wczesniej niz sie tego spodziewam.
Jednak problem polega , bynajmniej u mnie na czym innym.
Ja powoli nie chce juz ukladu.
Ja chce wiecej....
ja chce normalnego zycia, wspolnych planow, wspolnej przyszlosci, bezpieczenstwa
a to z czynnym alkoholikiem jest niemozliwe....

olga - Wto 13 Sie, 2013 18:10

luana napisał/a:
Ja powoli nie chce juz ukladu.
Ja chce wiecej....
ja chce normalnego zycia, wspolnych planow, wspolnej przyszlosci, bezpieczenstwa
a to z czynnym alkoholikiem jest niemozliwe
....


ano wlasnie 23r
moze jest to zycie ale co to za zycie.........

pterodaktyll - Wto 13 Sie, 2013 21:12

Cytat:
wiele dziewczyn tu na forum pisze, ze taki uklad ma.
Bo nie moze odejsc, poniewaz jest od niego finansowo uzalezniona. I przez lata tak przy nim trwa.
Czy nie jest to pewien uklad?

Nie, to jest patologia a nie żaden układ ,ponieważ każdy układ uwzględnia potrzeby i oczekiwania obydwu stron, a nie tylko jednej

luana - Śro 14 Sie, 2013 00:09

patologia dla mnie to jakas forma nieprawidlowosci, forma odbicia od norm,
od norm spolecznych
A kazdy z nas reprezentuje inne.
Moj uklad uwzglednia potrzeby obydwu stron. podkreslam na razie!
Pisalam o tym w poprzednich postach- nie sluchasz :buzki:

Jezeli wezmiemy pod lupe pare rodzin, to w wiekszosci z nich wyryjemy jakies nieprawidlowosci, odbicia od norm, nawet w tych dobrze "sytuowanych"
W wieszosci odkryjemy patologie, a niekoniecznie czynnikiem jest alkohol, przemoc czy hazard.
Bylam ostatnio swiadkiem, kiedy ojciec dobrze sytuowany mieszkaniec niemieckiego miasteczka zdrowy umyslowo bez nalogow wykrzyczal do swojego 15-letniego syna:
"jeszcze jedna pala, a wypie.....z domu ty darmozjadzie, bo ja nie bede utrzymywal bezuzytecznej geby" a takie sytuacje maja miejsce regolarnie.
a wiec widzisz patologia to nie tylko chlanie
A czy wychowywanie samotnie trojki dzieci nie jest pewna patplogia, czy taki uklad jest prawidlowy?
Obojetnie w jaki uklad wejde, on zawsze bedzie nie do konca w "normach", bedzie poprostu patologiczny. tak wiec wybieram ten,ktory mi na dzien dzisiejszy pasuje

pietruszka - Śro 14 Sie, 2013 09:23

luana napisał/a:
Ja powoli nie chce juz ukladu.
Ja chce wiecej....
ja chce normalnego zycia, wspolnych planow, wspolnej przyszlosci, bezpieczenstwa
a to z czynnym alkoholikiem jest niemozliwe....
luana napisał/a:
Obojetnie w jaki uklad wejde, on zawsze bedzie nie do konca w "normach", bedzie poprostu patologiczny. tak wiec wybieram ten,ktory mi na dzien dzisiejszy pasuje

Hmmm.... :mysli:
Luanko, a czy wyobrażasz sobie życie bez niego? Mnie bardzo "uratowało" doświadczenie życia w pojedynkę. Znałam dobrze minusy i plusy takiej sytuacji. A najważniejsze, nie bałam się zostać sama. Akurat przekonanie, że o wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku, było mi obce.

luana napisał/a:
Nic nie zastapi grania w pilke sya i ojca, nic nie zastapi swiadomosci dziecka, ze ma ojca. Ja pamietam swoje dziecinstwo, ale nie bede sie w tej kwesti poglebiac.


Czy ruszyłaś na terapii temat swojego dzieciństwa? Jak sie domyślam, dzieciństwa z nieobecnym ojcem?

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 10:31

luana napisał/a:
patologia dla mnie to jakas forma nieprawidlowosci, forma odbicia od norm

Dla mnie też i jeśli nazywasz układ z czynnym alkoholikiem normą, to jestem co najmniej zdziwiony.
luana napisał/a:
Moj uklad uwzglednia potrzeby obydwu stron. podkreslam na razie!

W to nie wątpię ale tak przy okazji..........cofnij się pamięcią tak o rok, dwa, do tyłu. Pamiętasz co wtedy mówiłaś?
luana napisał/a:
Jezeli wezmiemy pod lupe pare rodzin, to w wiekszosci z nich wyryjemy jakies nieprawidlowosci, odbicia od norm, nawet w tych dobrze "sytuowanych"

Jak żyją inni, to dla mnie to żaden argument.....
luana napisał/a:
czy wychowywanie samotnie trojki dzieci nie jest pewna patplogia, czy taki uklad jest prawidlowy?

Źle postawione pytanie, bo oczywistym jest, że nie. Zadaj sobie lepiej pytanie co jest lepsze dla dzieci. Ojciec i matka (niekoniecznie razem) czy taki patologiczny układ, bo, że jest patologiczny, to nie ma najmniejszych wątpliwości

luana - Śro 14 Sie, 2013 13:58

pietruszka napisał/a:
Luanko, a czy wyobrażasz sobie życie bez niego?

zlam fizycznie ponad 2 lata. Czesto mysle, jakby potoczyl sie ten 3 ro
pietruszka napisał/a:
Mnie bardzo "uratowało" doświadczenie życia w pojedynkę.

mnie rowniez, pisalam poprzednio.
W koncu wiem co mi dolega.
pietruszka napisał/a:
Znałam dobrze minusy i plusy takiej sytuacji.

ja tez i tu zyczal sie dylemat.
Nie chce przykrywki pt. dzieci, ale jednak musze przyznac, ze latwiej mi na dzien dzisiejszy funkcjonowac w "komplecie" niz w pojedynke. Moze wlasna wygoda przeslonila mi dobro dzieci?? :(
Pisalam wyzej, w jaki sposob z tego profituje.
Ciezko zyc w pojedynke z niepelnosprawnym dzieckiem. Mysle, ze do dzis sie z tym nie pogodzilam, jakos jeszcze nie potrafie zaakceptowac sytuacji. A alko mi w tym jakos pomaga. Zajmuje sie nim, faworyzuje go i nie ma problemu z tym, kiedy jakis gap wlepi w niego swe wielkie, wyostrzone oczyska. Albo kiedy dzieci mu dokuczaja (a potrafia byc brutalne)On w tykich sytuacjach zachowuje sie prawidlowo, ja natomiast uciekam do domu, wyje w poduche i nie spie kolejnych nocy ,myslac jaka bedzie jego przyszlosc. Potym wszystko wewnetrznie mi wtedy mieknie, czuje jakas taka "niewydolnosc"
pietruszka napisał/a:
Czy ruszyłaś na terapii temat swojego dzieciństwa? Jak sie domyślam, dzieciństwa z nieobecnym ojcem?

nie, nieobecny alkoholik.
Zal gdzies tez do matki, ktora tez nie potrafila sie mna zajac.
Nie chce jeszcze tego poruszac.
Strach...?

Maciejka - Śro 14 Sie, 2013 14:07

a może nie chcesz tego poruszac bo nie jesteś jeszcze na to gotowa. Na ruszanie problemów musi byc gotowośc i zeby to zrobic to musi byc mocny dorosły. Ja kiedyś chciałam z marszu terapię dda ale powiedzieli że nie dam jeszcze rady , mój dorosły był za słaby a za pół roku było już dobrze i pracowałam indywidualnie.
luana - Śro 14 Sie, 2013 14:20

perełka napisał/a:
Na ruszanie problemów musi byc gotowośc i zeby to zrobic to musi byc mocny dorosły

te same słowa uslzszalam od terapeutki,
ale bez względu na to czuje cos dziwnego kiedy pisze słowa jak te "Wlasne dzieciństwo."

pterodaktyll napisał/a:
cofnij się pamięcią tak o rok, dwa, do tyłu. Pamiętasz co wtedy mówiłaś

tyle zaparcia.......tyle werwy.......co?
i gdzie to się podzialo.........?
pterodaktyll napisał/a:
Źle postawione pytanie

realnie postwione pytanie
pterodaktyll napisał/a:
bo oczywistym jest, że nie

realna odpowiedz
pterodaktyll napisał/a:
Zadaj sobie lepiej pytanie co jest lepsze dla dzieci

co zrobić, kiedy na powrot ojca do domu dziennie slysze entuzjastyczny okrzyk dzieci TATA

pannamigotka - Śro 14 Sie, 2013 14:27

luana napisał/a:
patologia dla mnie to jakas forma nieprawidlowosci, forma odbicia od norm,

Wiesz, ja mam tendencje do szufladkowania- alkoholicy- patologia, nie zakładają dziecku kasku na rower- patologia, palacze palący w miejscach publicznych- patologia...
Taki chory sposób na podwyższenie własnej wartości. Oczywiście wiem, że to wszystko nieprawda, natomiast teraz na terapii zmagamy się z tym. Mam nie mówić, że pochodzę z patologicznej rodziny, bo NIE POCHODZĘ. Owszem, były pewne deficyty, ale one są w większości rodzin, idealnej nie ma.
Dowiedziałam się, że moja terapeutka nie uważa rodziny alkoholowej za patologiczną. Oczywiście czynny alkoholizm MOŻE do tego prowadzić, ale nie musi. Patologia jest wtedy, kiedy występuje więcej czynników- dzieci są zaniedbane, zamiast do pracy ludzie ida do Mopsu, rodzice są alkoholikami, wchodzą w konflikt z prawem, ale pojednycze czynniki nie muszą od razu oznaczać patologii, bo to bardzo mocne słowo. Kiedy mam cięższy okres- mogę iść do Mopsu, kiedy raz nie umyję dziecka i pójdzie czarne o łózka też tragedii nie będzie itd

Klara - Śro 14 Sie, 2013 14:37

pannamigotka napisał/a:
moja terapeutka nie uważa rodziny alkoholowej za patologiczną

Znaczy że zachowania pod wpływem alkoholu nie są wg. niej zachowaniami patologicznymi? :shock:
Analogicznie - zachowania osoby współuzależnionej na zachowania alkoholika też nie są takimi? :shock:
Dziwne.... :drapie:

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 14:39

Cytat:

tyle zaparcia.......tyle werwy.......co?
i gdzie to się podzialo.........?

..... :bezradny: .......
luana napisał/a:
co zrobić, kiedy na powrot ojca do domu dziennie slysze entuzjastyczny okrzyk dzieci TATA

Zadaj sobie pytanie co TY zrobisz, jeśli pewnego dnia tata nie pojawi się w domu, a że taki dzień nadejdzie, to jestem tak pewny jak tego, że po dniu następuje noc, chyba, że w ogóle nie znam się na tym alkoholizmie.

Rozwiązanie, które przyjęłaś, jest moim zdaniem rozwiązaniem, które na dłuższy czas jest bardzo niebezpieczne dla Ciebie i przede wszystkim dla dzieci. Coś takiego jak sen z otwartymi oczami. Nie masz najmniejszej gwarancji, że ten stan się utrzyma bowiem sama wiesz, że to choroba postępująca i nieodwracalna. Na cud specjalnie bym nie liczył, zwłaszcza, że ostatni jaki znam, był w Kanie Galilejskiej.......
To Twoje życie i Twoje wybory..................ja "z boku" widzę je tak, jak Ci piszę. Powodzenia mimo wszystko :buziak: :pocieszacz:

luana - Śro 14 Sie, 2013 14:56

pterodaktyll napisał/a:
że ostatni jaki znam, był w Kanie Galilejskiej.......

szkoda, ze Chrystus nie zamienil tego cudu odwrotnie
wina na wode :D
moze nie mielibysmy calego tego cyrku :lol:
pterodaktyll napisał/a:
Rozwiązanie, które przyjęłaś, jest moim zdaniem rozwiązaniem, które na dłuższy czas jest bardzo niebezpieczne dla Ciebie i przede wszystkim dla dzieci. Coś takiego jak sen z otwartymi oczami

realna racja
moze to bedzie odpowiedz dla nas obojga?

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 15:01

luana napisał/a:
moze to bedzie odpowiedz dla nas obojga?

To znaczy dla kogo?

pannamigotka - Śro 14 Sie, 2013 15:06

Klara napisał/a:
. niej zachowaniami patologicznymi?

Nie znam takiego pojęcia jak zachowanie patologiczne. Znam zachowanie złe, nierozsądne itd
A patologia ma wyraźny oceniający wydźwięk. Alkoholizm może prowadzić w swoim rozwoju do patologii i bardzo często prowadzi.

Klara - Śro 14 Sie, 2013 15:10

pannamigotka napisał/a:
Nie znam takiego pojęcia jak zachowanie patologiczne.

Migotko, jeśli patologia, to mówiąc ogólnie - zmiany chorobowe, czy też po prostu choroba, a alkoholizm jest chorobą, to zachowania takiego chorego człowieka są patologiczne, czyli zmienione chorobowo.
Zaklinanie nic tu nie pomoże :tak:
Zmiana nazewnictwa nie zmieni rzeczywistości. Niestety. :(

Edit:
Moja rodzina była patologiczna.
Była, choć długo wypierałam to ze świadomości.

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 15:11

pannamigotka napisał/a:
Alkoholizm może prowadzić w swoim rozwoju do patologii i bardzo często prowadzi.

Alkoholizm sam w sobie jest patologią.......

luana - Śro 14 Sie, 2013 15:30

pterodaktyll napisał/a:
To znaczy dla kogo?

dla mnie, ze koniec ukladu, dla niego, ze sam sobie nie poradzi
dla mnie zycie w pojedynke
dla niego czas dokonac wyboru
Klara napisał/a:
Moja rodzina była patologiczna.
Była, choć długo wypierałam to ze świadomości.


ja nie mam problemu ze slowem- patologia.
Pogodzilam sie z tym,ze moje cale zycie to patologia. Nic nie potoczylo sie w normie, od urodzenia wszystko toczylo sie inaczej, delece odbiegajace od normalnosci. Poczawszy od dziada pradziada obydwu stron.
Baby prababy zamiataly wszelkie nienormalnosci pod dywan, a dziady pradziady przekonani byli, ze wzystkko jest normalne.i tak doszlo do mnie- najmlodszej z rodu...
Cytat:
Sama byś tak zrobiła jak On (jako wzorowa współuzależniona )....
_________________


a jasne, ze tak bym zrobila, zamieniala nawet na bimber. Jednak dostep do tego maily by tylko wybrane. wasza bylaby woda :dokuczacz:

pannamigotka - Śro 14 Sie, 2013 15:33

Cytat:
Alkoholizm sam w sobie jest patologią.......
_________________

Możesz być z patologii jak dla mnie :) Mnie to nie przeszkadza. Ja piszę o sobie i swoim życiu.

Klara napisał/a:
jeśli patologia, to mówiąc ogólnie - zmiany chorobowe, czy też po prostu choroba, a alkoholizm jest chorobą,


Tak, właśnie dla mnie alkoholizm to choroba, a każdy alkoholik jest inny, Mój tata nigdy nie stracił pracy, nie rozwiódł się przez alkoholizm nie narobił gromadki dzieci po pijaku, nie krzyczał, nie wrzeszczał. Nasz dom naprawdę niczym specjalny nie odstawał od reszty domów. Teraz rodzice nadal funkcjonują dobrze społecznie- mają piękny dom, dobry samochód, swoje lekkie jazdy, ale na pewno nie są to zachowania PATOLOGICZNE, NIE SĄ PATOLOGIĄ. A tata jest alkoholikiem :)
Stąd moja terapia i próba odejścia od szufladkowania, generalizowania itd

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 15:34

luana napisał/a:
dla mnie, ze koniec ukladu, dla niego, ze sam sobie nie poradzi
dla mnie zycie w pojedynke
dla niego czas dokonac wyboru

A co dla dzieci? ..........

pannamigotka - Śro 14 Sie, 2013 15:35

luana napisał/a:
Pogodzilam sie z tym,ze moje cale zycie to patologia.

No właśnie ja tak miałam do niedawna i nadal nad tym pracuję, żeby nie myśleć w ten sposób, bo to baaardzo obciąża, dołuje itd to nie jest kwestia zaklinania rzeczywistości

Klara - Śro 14 Sie, 2013 15:41

pannamigotka napisał/a:
Tak, właśnie dla mnie alkoholizm to choroba, a każdy alkoholik jest inny, Mój tata nigdy nie stracił pracy, nie rozwiódł się przez alkoholizm nie narobił gromadki dzieci po pijaku, nie krzyczał, nie wrzeszczał. Nasz dom naprawdę niczym specjalny nie odstawał od reszty domów.

Taaaa.... u mnie było całkiem podobnie.
A jednak, mój mąż w którymś momencie zaczął w tempie przyspieszonym zjeżdżać ku zapiciu się. Był już na rencie, bo mu zakład pracy zlikwidowano, a alko tak go zniszczył, że problemów z uzyskaniem świadczenie nie miał żadnych. Stwierdził po prostu, że teraz może już sobie bez hamulców pozwolić na nieskrępowane picie i już.
Tak więc widzisz Migotko, nie ma nic stałego...

luana - Śro 14 Sie, 2013 15:44

pterodaktyll napisał/a:
No to do d*** z takim "cudem"

w rzeczy samej do du** ten cud :D

ale istnieje jeszcze jedna mozliwosc tegozesz cudu
mozliwosc odwrocenia rol

eeetam kiepska opcja, bo jak by brzmialo

Ptterodaktyl- wspoluzalezniony :wysmiewacz:

luana - Śro 14 Sie, 2013 15:50

pterodaktyll napisał/a:
A co dla dzieci? ..........

moze wtedy zrozumia, a moze i nie.
Ale nikt im nie zabierze tych minionych 8 miesiecy, jakie z nim przezyly
Wiem, ze to kiepska opcja, ale lepsza , niz taka, aby nigdy sie nie przekonac jak by sie potoczylo , gdybysmy nie sprobowali

pterodaktyll - Śro 14 Sie, 2013 15:56

luana napisał/a:
Wiem, ze to kiepska opcja, ale lepsza , niz taka, aby nigdy sie nie przekonac jak by sie potoczylo , gdybysmy nie sprobowali

Sorry, ale ja nie jestem już zwolennikiem eksperymentowania na żywym organizmie............zwłaszcza swoich bliskich.............

luana - Śro 14 Sie, 2013 16:00

pannamigotka napisał/a:
bo to baaardzo obciąża, dołuje itd to nie jest kwestia zaklinania rzeczywistości

to nie zaklinanie rzeczywistosci. To akceptacja jej.
Z tym sie zmierzylam, ale teraz ani kroku dalej- nie potrafie 8|
ale daje sobie to slynne "daj czas czasowi"

Moge porownac sytuacje swojego zycia z sytuacja zycia swojego niepelnosprawnego syna.
Tutaj nie potrafie sie jeszcze pogodzic z jego kalectwem, nie rozumiem dlaczego......
Poki tgo nie zrobie, nie rusze dalej.
A czasu nie da sie zatrzymac, niedlugo zacznie dorastac...

pannamigotka - Czw 15 Sie, 2013 21:12

Klara napisał/a:
Tak więc widzisz Migotko, nie ma nic stałego...

Ja nie twierdzę, że wszystko jest stałe. Twierdzę, że nie każdy alkoholik to patologia. Nie nie wszyscy mają ten sam tryb picia. Znam np lekarza, bardzo cenionego chirurga. Pieniadze, najlepsza opinia, wspaniała rodzina- alkoholik. Znam strażnika miejskiego. Nawet prezydenta mieliśmy alkoholika i to czynnego. To nie jest patologia w moim mniemaniu. Naprawdę nie kazdy alkoholik gwałci żonę i leży w rowie. To stereotypy i z rzezywistością to nie ma nic wspólnego.
średnio to rozumiałam, ale teraz po rozmowie z Tobą ułożyłam to sobie jeszcze bardziej ;)

pannamigotka - Czw 15 Sie, 2013 21:14

luana napisał/a:
to nie zaklinanie rzeczywistosci. To akceptacja jej.

Dokładnie. Dużo łatwiej ppowiedzieć- KAŻDY ALKO TO CZUBEK, PATOLOGIA, CHORY NA AIDS ĆPUN itd
Trudniej oprócz bieli i czerni dostrzec różne odcienie szarości...

luana - Czw 26 Wrz, 2013 10:33

cos tak mi sie zdaje, ze za malo pisze. Ciagle gdzies szukam tego swojego watku.
Nie jak dawniej zawsze na pierwszej stronie.

Nie pale juz 4 tydz. i dobrze mi z tym.
Mam skarboonke, wrzucam do niej dziennie euro, jakbym wrzucala do automatu na papierosy.Moze uda mi sie nazbierac na kolejna wymarzona wycieczke. Przybylo troche kilo, :evil: ale co tam i tego sie pozbede.

Minelo juz troche czasu, od kiedy alko powrocil do domu. Mimo , ze obawialam sie konsekwecji, dzis jeszcze nie mam powodu by pozalowac. Jest jakos inaczej.
Owszem mamy swoje dyferencje, niedoskonalosci, ale ogolnie dzisiaj potwierdzam , ze alko sie troche zmienia.
Ciesze sie , ze tak jest, ale zarazem irytuje mnie ta sytuacja. :bezradny:
Bo kiedy porownam alko dzis ,a alko 3 lata temu, to nie jestem pewna, czy aby on to ta sama osoba. Nie chdzi tu tylko o picie czy nie picie, lecz o to, ze jest jakos inaczej.

Nasuwa mi sie czasami mysl, czy aby to nie jest spowodowane tym, ze ja juz nie jestem ta znericowana wspol z przed 3 lat, przerazona, zmeczona, spalona.
Dzis czuje sie o wiele lepiej, aczkolwiek duzo jeszcze do zrobienia.

Nie zmienia jednak nic faktu, ze jestem strasznie poirytowana meza zachowaniem.
poz. luana

Linka - Czw 26 Wrz, 2013 23:53

luana napisał/a:
Nie zmienia jednak nic faktu, ze jestem strasznie poirytowana meza zachowaniem.

a co Cię tak irytuje?

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 09:59

Linka napisał/a:
a co Cię tak irytuje?

Pewnie to:
luana napisał/a:
kiedy porownam alko dzis ,a alko 3 lata temu, to nie jestem pewna, czy aby on to ta sama osoba. Nie chdzi tu tylko o picie czy nie picie, lecz o to, ze jest jakos inaczej.

luana - Nie 29 Wrz, 2013 16:08

Cytat:

Linka napisał/a:
a co Cię tak irytuje?

Pewnie to:
luana napisał/a:
kiedy porownam alko dzis ,a alko 3 lata temu, to nie jestem pewna, czy aby on to ta sama osoba. Nie chdzi tu tylko o picie czy nie picie, lecz o to, ze jest jakos inaczej.
_________________

tak, wlasnie to mnie irytuje.


W "tamtym zwiazku" chodzilam na palcach, aby alko czasem nie zdenerwowac, nie urazic, nie obrazic,nie nadepnac, nie wzruszyc, nie zmartwic, .
Wierzyam przeciez, ze to ja jestem wlasnie wyzwalaczem jego niewinnego chlania.
Tak wiec uwarzalam, aby zminimalizowac ryzyko.
Jak wiadomo daremne te zmagania... 8|
W "tamtym zwiazku" on zawsze blizszy kolegi, blizej"waznej sprawie", intensywniezaagazowany pracy na czarno,pracy na bialo
no i oczywiscie ta niezastapiona , jedyna butelce wszech obecna.
Ja czulam sie wiecznie wyrzucana na plan nr.2
Wyrabialam cuda, aby choc raz byc blizej niego. Aby choc raz zagracrole pierwszoplanawa
Znosilam wiele- czesto milczac...

Dzisiaj nie czuje sie juz na planie nr.2.
Czuje jego bliskosc, co kolwiek to znaczy.
Dzis mowie co mysle ,czesto nawet glosno,( jak trzeba).
Wczesniej konczylo by sie to tylko jednym - no wiadomo chlaniem, dzis co najwyzej sie men obrazi.


A teraz sprawy techniczne:
nie ma , jak wczesniej regolarnnie bywalo, maratoniow 3 tygodniowych, szukania wymowek, powodow do chania.
Trwa tak juz od grudnia
Obecnie po urlopie (pisalam chyba wczesniej) zastrzepil sie, jak mowi zapobiegawczo, bo przeciez z problemem sam sobie poradzi
Twierdzi, ze nawet lepiej sie czuje, a chlac mu sie juz rzekomo nie chce.
Wiem, ze to taka jego poczatkowa euforia...
ale mi z tym wcale nie jest lepiej

a moze problem tkwi we mnie?? :mysli:

Dzis, zreszta juz od pewnego czasu czuje pewny niedosyt.
W tym wszystkim czegos brakuje.
To cos wrodzaju ukladania puzli, niby wszystkie pasuja, tylko ten ostatni jakby z innego pudelka. ni w gwiazde, ni w ksciezyc!

Czemu mam takie napady zlosci- zlosc na niego.
Wkurza mnie jak gapi sie w telewizor, wkurza mnie jak robi cos przy kom., wkurza mnie jak robi cos przy aucie, wkurza mnie, jak robi to czy tamto...
spi zle..nie spi tez zle!

Nie zorumiem siebie, a najbardziej jego zachowanie mnie tez irytuje :bezradny:

Linka - Nie 29 Wrz, 2013 21:00

luana napisał/a:
Wkurza mnie jak gapi sie w telewizor, wkurza mnie jak robi cos przy kom., wkurza mnie jak robi cos przy aucie, wkurza mnie, jak robi to czy tamto...
spi zle..nie spi tez zle!

ja mam tak , jak ex na poczuciu winy nadrabia, sprząta, pucuje,
pyta : a może to, może tamto....
gdzieś podskórnie czuję, że ani ten nadskakujący, ani ten pijący prawdziwy nie jest.

yuraa - Nie 29 Wrz, 2013 21:10

luana napisał/a:
Czemu mam takie napady zlosci- zlosc na niego.
Wkurza mnie jak gapi sie w telewizor, wkurza mnie jak robi cos przy kom., wkurza mnie jak robi cos przy aucie, wkurza mnie, jak robi to czy tamto...
spi zle..nie spi tez zle!

Nie zorumiem siebie, a najbardziej jego zachowanie mnie tez irytuje :bezradny:

ja tak mysle że to nienormalnośc , sztuczność sytuacji cię denerwuje, gdzieś podswiadomie czujesz że ta gra pozorów kiedys sie skonczy.
kiedys ktoś pisał ze naturalnym stanem alkoholika jest stan upojenia alkoholowego
i musi on duuużo pracy włozyc by stanem naturalnym była trzexwośc.
zachodzi pytanie
jaki jest naturalny stan współuzaleznionej ?

luana napisał/a:
zastrzepil sie

domyslam sie że chodzi o to że zrobił sobie wszywkę czy cos w tym rodzaju ?

Maciejka - Nie 29 Wrz, 2013 21:14

yuraa napisał/a:
jaki jest naturalny stan współuzaleznionej ?


Jest to stan nastawienia na przetrwanie kosztem rezygnacji ze swojego zycia - nienaturalny czyli wspóluzależnienie w pełnej krasie a zajęcie się sobą i swoim życiem jest normalnym stanem do którego osoba współuzależniona ma obowiazek dązyć

pannamigotka - Nie 29 Wrz, 2013 22:34

yuraa napisał/a:
jaki jest naturalny stan współuzaleznionej ?

napiszę o sobie
naturalnym uczuciem był lęk
czyli brak spokoju
czasem złość
naturalny był ból

i również wiele pracy trzeba włożyć w to, żeby naturalnym stało się coś innego

smokooka - Nie 29 Wrz, 2013 22:41

naturalnym stanem współuzależnionej było ciągłe myślenie o alkoholiku ale też prowokowanie zdarzeń, żeby ktoś się wreszcie MNĄ zajął, a tu lipa :bezradny: musiałam sama :lol2: Nigdy więcej takiego zniewolenia! :nerwus:
margo - Nie 29 Wrz, 2013 22:50

smokooka napisał/a:
żeby ktoś się wreszcie MNĄ zajął


być może straszne się to wyda, ale miałam takie myśli (to już chyba podlega pod wcześniej wspominaną patologię chyba...), że jeśli na przykład będę miała wypadek, wpadnę pod samochód na przykład i trafię do szpitala to wreszcie ktoś mnie zauważy, zacznie o mnie dbać - z wyszczególnieniem mojego a. - że w końcu zauważy, jaka byłam dla niego dobra i otworzy oczy i mnie będzie bardziej kochał i... ehhh...

współuzależnienie dla mnie to niemy krzyk - pomóżcie mi - błędne koło - zaprzeczenia - rozstania - powroty - ogromna chęć bycia w końcu docenionym - płacz - wiara w kłamstwa - zagubienie - rozpacz - wiara w lepsze dni - znów błędne koło... to niesamowity mix emocji, który kotłuje się w mojej głowie...

Estera - Nie 29 Wrz, 2013 22:52

margo napisał/a:
że jeśli na przykład będę miała wypadek, wpadnę pod samochód na przykład i trafię do szpitala to wreszcie ktoś mnie zauważy, zacznie o mnie dbać - z wyszczególnieniem mojego a. - że w końcu zauważy, jaka byłam dla niego dobra i otworzy oczy i mnie będzie bardziej kochał i... ehhh...


ja też miałam takie "patologiczne" myśli. dobra wiadomość jest taka, że myslenie można zmienić :)

Linka - Nie 29 Wrz, 2013 22:56

Estera napisał/a:
ja też miałam takie "patologiczne" myśli.

ja też......mierzyłam temperaturę , bo może już chora jestem a tu zonk

yuraa - Nie 29 Wrz, 2013 22:59

margo napisał/a:
współuzależnienie dla mnie to niemy krzyk - pomóżcie mi - błędne koło - zaprzeczenia -

dokładnie tak
czytałaś to ?
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=397

Estera - Nie 29 Wrz, 2013 23:00

ja chorowałam na zamówienie :szok:
bardzo wcześnie moja główka i organizm znalazły sobie taki sposób na problemy:choroba. Angina ropna? zapalenie płuc? proszę bardzo. z dnia na dzień :roll:

:bezradny:

margo - Nie 29 Wrz, 2013 23:02

yuraa napisał/a:
margo napisał/a:
współuzależnienie dla mnie to niemy krzyk - pomóżcie mi - błędne koło - zaprzeczenia -

dokładnie tak
czytałaś to ?
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=397


Ze wstydem przyznam się, że nie. Jeszcze nie przeczytałam :oops: ale bardzo dokładnie wiem, co to znaczy. Zarówno ja się w tym kole błąkam, jak i on. To straszna hipokryzja obu stron... Czytam własnie inną ksiązkę, gdy skończę tą, biorę się za tą lekturę.

yuraa - Nie 29 Wrz, 2013 23:08

margo napisał/a:
Jeszcze nie przeczytałam :oops:

to tytułem wstępu krótki tekst proponuję
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=345

margo - Nie 29 Wrz, 2013 23:14

yuraa napisał/a:

to tytułem wstępu krótki tekst proponuję
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=345


Dziękuję, przeczytane. No tak, ciężka to partia takich szachów. Jednak gdy się znajdzie już tego bardziej doświadczonego gracza, który podpowie - jest łatwiej. Jesteście Wy i Al-anon - moi doświadczeni gracze :)

staaw - Nie 29 Wrz, 2013 23:24

margo napisał/a:
Jednak gdy się znajdzie już tego bardziej doświadczonego gracza, który podpowie - jest łatwiej. Jesteście Wy i Al-anon - moi doświadczeni gracze

Wiesz że żaden z tych graczy nie wygrał? W najlepszym przypadku jest pat...

margo - Nie 29 Wrz, 2013 23:33

staaw napisał/a:
jest pat...


to zawsze jakiś promyk nadziei gdy mamy do wyboru pat lub mat :) Ja patrzę na to inaczej - w pewnym momencie trzeba podziękować za grę, odejść z honorem.

staaw - Nie 29 Wrz, 2013 23:38

margo napisał/a:
staaw napisał/a:
jest pat...


to zawsze jakiś promyk nadziei gdy mamy do wyboru pat lub mat

Jeżeli ktoś mierzy do mnie z pistoletu (mat) jest jakaś różnica kiedy ja również mam broń (pat) ?

Najlepiej przerwać grę...

luana - Pon 30 Wrz, 2013 08:15

yuraa napisał/a:
ja tak mysle że to nienormalnośc , sztuczność sytuacji cię denerwuje,


dales mi pewien impuls, jednak nie o sztucznosc tu chodzi. z niego kiepski aktor, jezeli juz to sztucznosc nieswiadoma.
Mysle, ze wkurza mnie, ze on nie podejmuje konkretow, aby trzezwiec.
Chyba to wkurza mnie najbardziej.
Widze jak sie stara, chce inaczej , wprowadza pozytywne zmiany.
Widza to tez inni, nawet koledzy z grupy.

Jeddnak ja zawsze go o kika krokow wyprzedze.
Ja wiem czym jest alkoholizm,on nie ma zielonego pojecia.

Do tego dochodzi moja fatalna wada- nie mam cierpliwosci.
Moj "nasilony temperament" tez dorzuca speeda do dzialaniu.
a on wiecznie spokojny, opanowany, on zawsze ma czas!
pterodaktyll napisał/a:
Luana!! co ja Ci mówiłem już ze dwa lata temu.........cholera jasna

:buzki: Pterus, cholera jasna, a moze sie jeszcze uda...?

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 08:19

Luana alkoholik też tak mówi a może jak nie 100 razem to 101 się uda :mysli:
luana - Pon 30 Wrz, 2013 08:23

margo napisał/a:
być może straszne się to wyda, ale miałam takie myśli (to już chyba podlega pod wcześniej wspominaną patologię chyba...), że jeśli na przykład będę miała wypadek, wpadnę pod samochód na przykład i

a ja myslalam, ze tylko ja mam cos niepokolei :lol2:

ja dziewczyny bylam bardziej romantyczna :)
Ja to chcialam zapasc na chorobe nieuleczalnie smiertelna.
Wyobrazalam sobie, ze to trzepnie porzadnie alko, i razem dokonamy cudu i pokonamy chorobe.
Estera napisał/a:
ja też miałam takie "patologiczne" myśli. dobra wiadomość jest taka, że myslenie można zmienić


mozna przeniesc sie z swiata iluzji w swiat realny

olga - Pon 30 Wrz, 2013 08:25

Luana Ty pracujesz? Jestes w stanie sama sie utrzymac?
luana - Pon 30 Wrz, 2013 08:36

perełka napisał/a:
Luana alkoholik też tak mówi a może jak nie 100 razem to 101 się uda


Perelka,problem w tym,ze moj alkus nie duzo mowi.Mam na mysle, ze mowiduzo o slowie "alkoholik"
On wie czym jest picie, ja wiem czym jest alkoholizm.

Jakiis czas temu, kiedy zaczelam pisac tu na formu, czesto slyszalam trzezwosc, trzezwienie, pokora, poczucie winy, zadoscuczynienie , odpowiedziialnosc za chlanie itd.
I tak se wtedy myslalam, czy ten moj aby wogole sie nada na takie sprawy.
Dzisiajj jestem przekonana, ze tak!
Przeszadza mu w tym jego emocjonalne kalectwo, emocjonalna niedojrzalosc
(fizyczna jak najbardziej :p )
I to jest kolejna sprawa, ktora mnie wkurza!

luana - Pon 30 Wrz, 2013 08:39

olga napisał/a:
Luana Ty pracujesz? Jestes w stanie sama sie utrzymac?

ja pracuje na nini-etat, reszte dostaje od panstwa.
Lece do przedszkola, zaraz wracam.
Jestem na chorobowym, Vicusia moja corusia ma zapalenie pluc.

JaKaJA - Pon 30 Wrz, 2013 08:45

Luanko wkurzasz się bo nadal na Nim emocjonalnie "wisisz" ,co Cie właściwie obchodzi czy On zacznie trzeźwieć czy nie? co Cię obchodzi jakie konkretne kroki podejmuje by wogóle zaczać trzeźwieć? może nie dojrzał do tego,może nie chce a może nie potrafi :bezradny: ale NIE TY jesteś odpowiedzialna za to czy to nastąpi,zostaw jego sprawy i zajmij się swoimi :buziak:
olga - Pon 30 Wrz, 2013 08:58

luana napisał/a:
ja pracuje na nini-etat, reszte dostaje od panstwa.

Pytam bo zastanawiam sie nad Twoja motywacja do bycia z nim.......dlaczego musisz (czy chcesz) z nim byc skoro tak bardzo Ciebie to meczy. Jesli Ciebie to meczy to znaczy, ze nie jestes szczesliwa. Pewnie odpowiesz, ze o dzieci Ci chodzi bo powinny miec ojca...tylko, ze nieszczesliwa matka to nieszczesliwe dzieci. Nie namawiam Cie zebys uniemozliwiala im kontakt z ojcem ale przeciez one go moga miec, niekoniecznie w tym samym domu...

luana - Pon 30 Wrz, 2013 09:11

olga napisał/a:
Pytam bo zastanawiam sie nad Twoja motywacja do bycia z nim.......dlaczego musisz (czy chcesz) z nim byc skoro tak bardzo Ciebie to meczy.

chce,bo jeszcze kocham
chce, bo ciagle mam nadzieje
chce, bo ma dobry kontakt z dziecmi
chce, bo mi przy nich pomaga
chce, bo, bo

a chce jeszcze bardziej, od kiedy on sie bardziej stara,
od kiedy cos , co kolwiektojest ze soba robi

luana - Pon 30 Wrz, 2013 09:12

JaKaJA napisał/a:
co Cie właściwie obchodzi czy On zacznie trzeźwieć czy nie? co Cię obchodzi jakie konkretne kroki podejmuje by wogóle zaczać trzeźwieć? może nie dojrza


bo wiesz, to sa moje takie wspoluzaleznione zachcianki 8|

olga - Pon 30 Wrz, 2013 09:25

luana napisał/a:
chce,bo jeszcze kocham

zastanow sie dobrze co znaczy dla Ciebie slowo kocham, co ta milosc daje Tobie, czy przypadkiem nie tylko cierpienie?.....
luana napisał/a:
chce, bo ciagle mam nadzieje

znasz takie powiedzenie - "nadzieja matka glupich" ? nie daj Boze nie chce Cie obrazic, pisze to na podstawie wlasnych doswiadczen, ta nadzieja doprowadzila mnie tylko do nerwicy, ktora musialam leczyc farmakologicznie....
luana napisał/a:
chce, bo ma dobry kontakt z dziecmi

....nie musisz mu ograniczac kontaktu z dziecmi, jesli tylko jest trzezwy i one same tego chca.....

Wez kartke, podziel na pol i tak uczciwie, punkt po punkcie pisz z jednej strony straty z drugiej korzysci.....

margo - Pon 30 Wrz, 2013 09:49

luana napisał/a:
Ja to chcialam zapasc na chorobe nieuleczalnie smiertelna.


Też takie myśli mi się kłębiły, ale szybko z nich zrezygnowałam bo "mój luby nie lubił takich słabości typu choroba nieuleczalna, jakby sam był chory na przykład na raka to strzeliłby sobie w łeb" - śmiechu warte.

staaw napisał/a:
Jeżeli ktoś mierzy do mnie z pistoletu (mat) jest jakaś różnica kiedy ja również mam broń (pat) ?

Najlepiej przerwać grę...


Też dlatego napisałam
Kod:
Ja patrzę na to inaczej - w pewnym momencie trzeba podziękować za grę, odejść z honorem.
Co próbuję teraz robić. Ale nie wiem, czy jakiś honor tam jeszcze został...

pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 10:21

luana napisał/a:
jeszcze kocham

A wiesz co to słowo znaczy?

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 14:11

luana napisał/a:

chce,bo jeszcze kocham
chce, bo ciagle mam nadzieje
chce, bo ma dobry kontakt z dziecmi
chce, bo mi przy nich pomaga
chce, bo, bo

a chce jeszcze bardziej, od kiedy on sie bardziej stara,
od kiedy cos , co kolwiektojest ze soba robi



Ja nigdy z mężem się nie rozwiodłam bo;
chciałam byc w porządku wobec kościoła
miałam do końca nadziejhe że jeszcze wszystko sie ułoży
bo chciałam mu zostawic furtkę , że może wrócić jeśli zacznie sie leczyc i odzyskać rodzinę

Co zrobiłam? Wniosłam do sadu o separację z winy męża, wniosłam sprawę o znęcanie sie psychiczne i fizyczne nad rodziną dostał za to wyrok i połowę kary odsiedział, ruszyłam sprawy o przymusowe leczenie, i najważniejsze wniosłam sprawe o alimenty , wyprowadziłam sie do 2 pokoi z dziećmi i mieliśmy oddzielne wejście do swojego domu, poszłam po pomoc dla siebie czyli grupa wsparcia i potem AA i terapia , na spotkania AA chodziłam tylko na otwarte miyingi żeby posłuchac co mówią inni alkoholicy i miałąm od nich duże wsparcie .

Potem dowiedziałam się od księdza , że moje małżeństwo i tak było nieważne bo on zataił przed księdzem chorobę psychiczną matki i siostry i chorobe alkoholową ale wtedy jak widac wierzyłam w bajki lub głodne kawałki otoczenia , ojca i męża.

pannamigotka - Pon 30 Wrz, 2013 14:22

luana napisał/a:
Mysle, ze wkurza mnie, ze on nie podejmuje konkretow, aby trzezwiec.

aaaaaaa...

czyli świat ma się kręcić, tak jak sobie to wymyśliła, a jeśli coś idzie nie tak,ludzie podejmują własne decyzje, t Ciebie to wkurza bo przecież Ty wiesz lepiej, bo Ty idelanie byś ogarnęła sprawy innych ludzi :D

dobre dobre

tylko, że nie zmienisz ani drugiego człowieka, choćbyś nie wiem jak go kochała,ani świata

możesz zacząć od siebie, ale widzę, że nie za bardzo chcesz, to też Twój wybór i nie mam zamiaru tego zmieniać

poszukaj sobie gdzieś w literarurze różnicy między miłością a strachem

kiedyś w odpowiednim momencie swojego życia trafiłam na taki mityng, to było jak olśnienie

luana - Pon 30 Wrz, 2013 15:20

olga napisał/a:
zastanow sie dobrze co znaczy dla Ciebie slowo kocham, co ta milosc daje Tobie, czy przypadkiem nie tylko cierpienie?.....

pterodaktyll napisał/a:
A wiesz co to słowo znaczy?

kazdy ma swoja definicje slowa kocham, jak i kazdy wyznaje inne jej wartosci.
wiem, ze kazdy z was napisze tu te podrecznikowe poezje, ze alkoholik jeest zbyt chory, by moc kochac,a milosc jego partnerki ma na imie wspoluzaleznienie.
Jednak kazde z was uzywa slowa kocham, kochalem itd.

Chetnie wyslucham waszej definicji slowa KOCHAM :]

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 15:26

Luana podaj swoją a potem ja podam swoją :)
olga - Pon 30 Wrz, 2013 15:38

Wiesz Luana moj alkoholik nigdy bardziej mnie nie kochal jak w czasie kiedy zaczal tonac, kiedy grunt zaczal mu sie palic pod nogami. Wtedy pierwszy raz uslyszalam to magiczne slowo. Dowiedzialam sie, ze bardzo mu zalezy na rodzinie, na dzieciach, na mnie..... ale to tylko slowa, slowa, slowa......
pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 15:45

luana napisał/a:
Chetnie wyslucham waszej definicji slowa KOCHAM

A po co, skoro sama piszesz, że:
luana napisał/a:
kazdy ma swoja definicje slowa kocham, jak i kazdy wyznaje inne jej wartosci.

Ja zadałem Ci pytanie czy TY wiesz co to słowo znaczy? :)

pannamigotka - Pon 30 Wrz, 2013 15:45

luana napisał/a:
ze alkoholik jeest zbyt chory, by moc kochac,

czynny alkoholik nie ma uczuć, są one zamrożone, może natomiast pięknie manipulować i udawać

jest to choroba emocji, dla alkoholika zawsze będzie najwazniejsza butelka

Ty myślisz życzeniowo- że może inni tak, mają, ale nie Wy, że on Cię kocha, że Ty go kochasz, w ogóle to jakies problemy macie? :P
chyba jedynie ten zły i straszny alkohol, poza tym to nic :/

Luana, pobudka!

aha, dla mnie miłość to danie bliskiej osoby szansy na rozwój i na szczęście, nie ingerowanie w życie bliskiej osoby, miłe spędzanie czasu ze sobą, życzliwość, spokój, ciepło. To moja, nie książkowa definicja. I rzeczywiście każdy może mieć swoją.

olga - Pon 30 Wrz, 2013 15:48

aaaaa pewnie bedziesz sie zastanawiac po co ja to napisalam....widzisz..niektorzy chcieliby tylko brac, inni tylko by dawali.....jest w tym jakas milosc?...
staaw - Pon 30 Wrz, 2013 17:47

pannamigotka napisał/a:
luana napisał/a:
ze alkoholik jeest zbyt chory, by moc kochac,

czynny alkoholik nie ma uczuć, są one zamrożone

Tego uczą na AlAnonie? :szok:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 18:00

pterodaktyll napisał/a:
Ja zadałem Ci pytanie
perełka napisał/a:
Luana podaj swoją a potem ja podam swoją


ok, ok juz wam pisze,

kiedy poznalam swojego alko tak blizej (bo znalismy sie wczesniej ok 10 lat)
to jakbym uzaleznila sie od niego w trybie natychmiastowym.#
Co mnie wtedy urzeklo, nie wiem, no moze to, ze byl jakis taki nietypowy, nie standartowy, inny, wyrozniajacy sie w tlumie
, ot poprostu akoholik :D
wteddy kochalam chyba za usmiech, te czarne oczy
bo za co, lub na co?
to, co wtedy czulam napewno nazywa sie inaczej niz kocham

Dzis, kocham go, bo:
kiedy jest mi zle, on potrafi swoim humorem poprawic mi nastroj, (moze nie zawsze rozumie powod, ale jest to nieistotne)
kiedy go widze, to jakos sie ciesze
kiedy go nie ma tesknie
nigdy nie robi/robil roznicy moje dzieci/ twoje dzieci
nie prubuje mnie zmienic
szanuje maja prywatnosc
nic nie rzada
on nauczyl mnie jak pogodzic sie z kalectwem syna-serio!
nie slowami, ale przykladem, podejsciem do takiego dziecka.
Mysle,ze ta milosc do mojego niepelnosprawnego syna, to jest to na co mnie su***syn zlapal. :uoee:

piekny merc, czy jakis tam Apollo to rzeczy absolutnie nieistotne!

Dzis , to ja juz za usmiech nie kocham
dzis to "kocham" jest juz poprostu za cos.
Mi matce 3 dzieci, te powyzej wymenione punkty tymczasowo wystarczaja, aby nie mysleco zorzstaniu czy ukladaniu zycia na nowo.
Ale jednego dosc istotneggo punktu brakuje...


tylko w taki sposob potrafie to zdefiniowac, to sa poprostu moje wartosci

pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 18:03

luana napisał/a:
tylko w taki sposob potrafie to zdefiniowac, to sa poprostu moje wartosci

No to zmień tytuł tematu na "Nieudane próby odejścia od alkoholika" albo, "Skończyłam próby odejścia od alkoholika" i......git majonez (kętrzyński) :bezradny:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 18:05

pterodaktyll napisał/a:
.w ....lodówce..

wlodowce sie nie zamroza, co najwyzej schlodza :P

luana - Pon 30 Wrz, 2013 18:14

pterodaktyll napisał/a:
No to zmień tytuł tematu na "Nieudane próby odejścia od alkoholika" albo, "Skończyłam próby odejścia od alkoholika" i......git majonez (kętrzyński)


wyluzuj, dlaczego mam zmienic tytul.
czyz sam mnie nie uczyles, ze z alkoholikiem nigdy nie wiadomo?
Jezeli alko powroci do swojego dawnego zycia, ja powracam ddo tytulu bez prob.
Poki co, alko gra w inne szachy, wiec wystaiam zwiazek na probe

pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 18:24

luana napisał/a:
Poki co, alko gra w inne szachy, wiec wystaiam zwiazek na probe

Tak myślę, posługując się Twoim porównaniem, że to Ty grasz w jakieś szachy, natomiast on gra w .........chińczyka............niezły melanż co? ;)

pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 18:25

luana napisał/a:
czyz sam mnie nie uczyles, ze z alkoholikiem nigdy nie wiadomo?

Widać z marnym skutkiem skoro uparcie przy nim trwasz.............. :bezradny:

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 18:30

Słowo się rzekło kobyłka u płota będzie mi trudno ale spróbuję :bezradny:
Dla mnie kochać oznacza; Troszczyć się o siebie i związek szanujac odrębnośc drugiej osoby, jej przestrzeń , nie naruszając jej granic, interesować sie nią jej przeżyciami, światem tym co się z nia dzieje ale uznajac jej granice, to dawać jej prawa i sobie tez, poświęcać jej uwage i dbac o swoje dobro i dobro zwiazku, to dawanie i branie, dzielenie się soba z tą drugą osobą , wpuszczanie jej do swojego swiata i interesować się jej światem. To bycie blisko z druga osobą w przyjemnych i nieprzyjemnych chwilach w zyciu, to dawanie sobie wzajemnie wsparcia. :oops:

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 18:47

O matko i córko nikt nic nie pisze :( wygłupiłam się czy co ale ja tak pojmuję kochać kogoś , siebie :bezradny:
staaw - Pon 30 Wrz, 2013 18:52

perełka napisał/a:
O matko i córko nikt nic nie pisze wygłupiłam się czy co

Jesteś uzależniona od opinii innych ludzi?

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 18:53

Stasiu nie jestem ale czasem jak palnę to tylko wiac :oops:
staaw - Pon 30 Wrz, 2013 18:56

perełka napisał/a:
Stasiu nie jestem ale czasem jak palnę to tylko wiac

Ja też czasem palnę, ale żeby od razu wiać?
Zdanie (czasem) zmieniam tylko po okazaniu silnych dowodów...

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 18:58

Tak na serio to napisałam co myślę i uważam , ze nie ma czego sie wstydzić :skromny:
luana - Pon 30 Wrz, 2013 19:02

perełka napisał/a:
O matko i córko nikt nic nie pisze


Perelka wstydzisz sie swoich uczuc?? :P
To , jak pojmujesz milosc, to raczej najzdrowsze podejscie do sprawy, jakie dzis czytalam.
A tak wogole, lubie Cie babo czytac :lol2:

staaw - Pon 30 Wrz, 2013 19:03

Podobnie rozumiem miłość, mimo że to co napisałaś troszku współcośtam pachnie.
Zwłaszcza to obrzydliwe dawanie sobie nawzajem wsparcia...

zołza - Pon 30 Wrz, 2013 19:03

perełka,

Miłośc idealna jest zazwyczaj piekna . :buziak: I nie do spelnienia ;)

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 19:04

Luana żartowałam nie wstydzę się ani swoich uczuć ani ich wyrażania i robię to w sposób otwarty i często asertywny , tu na wiosce to ludzie ciemni jak 12 w nocy :mgreen: a tak w ogóle to dziękuje za komplement :buzki: :buziak:
Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 19:08

Zołza ale ja napisałam na dobre i na złe to nie idealna to realna ja taką miłością darzę swoje dzieci , siebie i otrzymuję od nich mniej więcej to samo bo każda mnie kocha na swój sposób i to jest za***iste :radocha:

Stasio co to za miłość jak jedno nie wspiera drugiego , nie ciągnie go czasem za uszy a jak trzeba to i w d**ę kopnie :mysli:

staaw - Pon 30 Wrz, 2013 19:10

perełka napisał/a:

Stasio co to za miłość jak jedno nie wspiera drugiego , nie ciągnie go czasem za uszy

Twarda...

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 19:12

Po mojemu egoistyczna i to nie jest miłośc bo trzeba dużo mieć w sobie siły i miłości do siebie żeby wystawić uzależnionemu członkowi rodziny walizki za drzwi chociaż serce krwawi i boli i to jest to moje wsparcie
olga - Pon 30 Wrz, 2013 19:26

staaw napisał/a:

Podobnie rozumiem miłość, mimo że to co napisałaś troszku współcośtam pachnie.
Zwłaszcza to obrzydliwe dawanie sobie nawzajem wsparcia...

Boszeeee :szok: to paranoja jakas :zemdlal: to po co razem byc jesli nie bedziemy wsparciem dla siebie....nawzajem oczywiscie..

olga - Pon 30 Wrz, 2013 19:29

perełka, Ty to bardzo madra kobitka jestes :okok:
pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 19:40

Kochać to znaczy dawać i nie oczekiwać za to nagrody......... :p
pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 20:03

staaw napisał/a:
Całkowicie się z Tobą zgadzam, dzięki takiemu podejściu przetrwało moje małżeństwo.
(chociaż nadal częściej biorę niż daję, ale się staram)

To jest właśnie miłość Stasiu. Dajesz bo chcesz dawać i obaj wiemy, że nie chodzi tu o seks, ale o dawanie siebie i nie oczekujesz za to żadnej nagrody. Dobro i ciepło, opieka i uczucia, a przede wszystkim szacunek i tolerancja dla partnera które dajesz, wraca do Ciebie i to jest coś absolutnie fantastycznego i niepowtarzalnego. To jest moja definicja miłości ;)

JaKaJA - Pon 30 Wrz, 2013 20:14

pterodaktyll napisał/a:
ale o dawanie siebie i nie oczekujesz za to żadnej nagrody. Dobro i ciepło, opieka i uczucia, a przede wszystkim szacunek i tolerancja dla partnera które dajesz, wraca do Ciebie i to jest coś absolutnie fantastycznego i niepowtarzalnego.
:tak: :buzki:
Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 20:45

olga napisał/a:
perełka, Ty to bardzo madra kobitka jestes :okok:


ło matko Ola już 2 raz dzisiaj nie przywykłam do tego dziękuję ale tob ie też niczego nie brakuje :buziak:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 20:54

Cytat:
Kochać to znaczy dawać i nie oczekiwać za to nagrody.........
_________________

staaw napisał/a:
Nie uważasz że to samczy punkt widzenia?

_________________[/quote]
pterodaktyll napisał/a:
A gdzie ja napisałem, że to kobieta ma dawać?

staaw napisał/a:
W sumie masz rację. Mężczyzna też może...

c44vc jakos tak mi sie skojarzylo :wysmiewacz:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 20:59

Cytat:
Dajesz bo chcesz dawać i obaj wiemy, że nie chodzi tu o seks, ale o dawanie siebie i nie oczekujesz za to żadnej nagrody. Dobro i ciepło, opieka i uczucia, a przede wszystkim szacunek i tolerancja dla partnera które dajesz, wraca do Ciebie i to jest coś absolutnie fantastycznego i niepowtarzalnego. To jest moja definicja miłości
_________________

najlepsza meskadefinicja, jaka kiedykolwiek czytalam.

Zwiazek bez szacunku, to jak kobieta bez biustu :D

pannamigotka - Pon 30 Wrz, 2013 21:02

Perełka, bardzo ładnie to napisałaś, podobnie pojmuję miłość :)
luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:04

JaKaJA napisał/a:
no przecie nie powiem nikomu,że robisz mi kawę do łóżka
pterodaktyll napisał/a:
Ciiiii................bo się wyda......

no nie moge. Co tu na tym forumie za newsy?

aaa Jakaja, teraz rozumiem,
bo i twoj awatarek sie jakos zmienil,
jakis taki bardziej szalony... :wysmiewacz:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:06

pterodaktyll napisał/a:
Wiele kobiet musiałoby sie w takim razie pozbyć owego biustu..

owszem znam wiele takich, a powod niestety to nie maz akoholik 8|

ale moj nadal na miejscu i raczej tam pozostanie, bo zawsze twierdzilam, ze moj owszem alkoholik, ale jakis taki kulturalny... :p

Maciejka - Pon 30 Wrz, 2013 21:07

Migotka dziękuję ja mam wrażenie , ze na wiele rzeczy podobnie patrzymy i je pojmujemy :buzki: :buziak:
luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:07

smokooka napisał/a:
hmmm czyżby?

czemu te lzy, :oops:

szymon - Pon 30 Wrz, 2013 21:08

luana napisał/a:
jakis taki kulturalny...


no :lol: kultura to podstawa :lol: nie pić z gwinta przy ludziach :p

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:10

szymon napisał/a:
nie pić z gwinta przy ludziach

no i przy zonie :p

smokooka - Pon 30 Wrz, 2013 21:11

Luana, no bo ja za tydzień tracę pierś z wiadomego powodu, ale nie zamierzam stracić szacunku w związku (oczywiście na tyle na ile mam wpływ, czyli ze swojej strony) :tak: :buziak:
luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:15

smokooka napisał/a:
Luana, no bo ja za tydzień tracę pierś z wiadomego powodu, ale nie zamierzam stracić szacunku w związku (oczywiście na tyle na ile mam wpływ, czyli ze swojej strony)

no niech mnie, zawsze gdzies cos mi sie jakos niefortunnie wypundooli 8|

Samooka cholera jasna, wiesz, ze to nie tak, w sumie to nie wiem jak to napisac :buzki: :buziak:

Dziubas - Pon 30 Wrz, 2013 21:20

szymon napisał/a:
nie pić z gwinta przy ludziach

luana napisał/a:
no i przy zonie

A żona nie ludź? :shock:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:24

pterodaktyll napisał/a:
Istnieje taka teoria, ze nie.....

ta teoria sie rozumie tylko meska moze byc.........

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:29

pterodaktyll napisał/a:
Zapomniałaś dodać, że tylko typowa męska, szowinistyczna świnia mogła coś takiego wymyślić.

napisalabym gorzej, ale na pterowych rzartach, to ja sie juz troche znam, i nie dam sie juz zmanipulowac :dokuczacz:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:31

staaw napisał/a:
Eeee tam
Iuana nie wygląda mi na wojującą feministkę...


oj pozory moga mylic, :lol2:

olga - Pon 30 Wrz, 2013 21:33

luana napisał/a:
ze moj owszem alkoholik, ale jakis taki kulturalny... :p

ooooo :szok: tos Ty mojego eksa alokoholika nie widziala, ten to dopiero kulturalny byl :smieje:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:37

olga napisał/a:
ooooo tos Ty mojego eksa alokoholika nie widziala, ten to dopiero kulturalny byl

no widzisz OOlga, a wszyscy mowia, ze to tylko lajze i lachudry :rotfl:

olga - Pon 30 Wrz, 2013 21:40

a, ze lajza byla to nie zaprzecze,... ale jak juz do domu wrocil to mozna sie bylo savoir vivre od niego uczyc :p
luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:44

staaw napisał/a:
(nie chwaląc się oczywiście)

nigdy bym w ten sposob nie pomyslala,
ze sie chwalisz oczywiscie :lol:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:47

olga napisał/a:
ale jak juz do domu wrocil to mozna sie bylo savoir vivre od niego uczyc

ja to wcale sie nic nauczyc od niego nie moglam,
bo moja lachudra wcale do domu nie wracal :smieje:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:49

pterodaktyll napisał/a:
na kobietach nie można się znać. można je co najwyżej uwielbiać i do tego bezwarunkowo

imponujesz mi ccoraz bardziej.... :brawo:

luana - Pon 30 Wrz, 2013 21:55

Cytat:
Bo ja sie nie znam na kobietach
_________________

nie martw sie :pocieszacz:
ja wszak kobieta, ale czesto tez siebie zrozumiec nie moge..... :wysmiewacz:

luana - Śro 03 Cze, 2015 11:24

witam po tak dlugiej przerwie. :lol:

zawsze mialam problem z zaczeciem swoich postow. zawsze z tym poczatkiem bylo ciezko, a potem sie rozkrecalam na pol strony.

Tak jakos wczoraj, calkiem spontanicznie wpadlam na pomysl, aby przeczytac swoj watek.
Nie wiem dlaczego ale tak postanowilam ale zrobilam ,przeczytalam cale 71 stron od dechy do dechy.
I przyznam,ze fantastycznie jest popatrzyc na swoje zycie z pozniejszej perspektywy.
Najciekawsze byly poczatki mojego pisania, trudno mi dzis swoj poczatek skomentowac.
Mam dziwnie zaskakujace wobec siebie uczucia.

Pochwale sie teraz
licencjat obroniony z wynikiem dobrym!!
Dzieci rosna jak na drozdzach, ja sie stazeje, , zmarszczek przybywa, siwych wlosow tez no i nie zapominajmy o kaloriach, bo i ich w tym wieku za duzo!!
tak kochani- tkwie dalej w tym zwiazku.
Tak dalej w tym samym, ale z 8 miesieczna przerwa,ale o tym kiedy indziej.
Alko od 7 miesiecy suchy i tym razem bez wspomagaczy. I tyle na jego temat!
Mieszkam dalej w tym samym miejscu.
i tu w mojej malej wiosce od jakiegos czasu dzialam wraz z innymi dziewczynami aktywnie na rzecz dzieci niepelnosprawnych i sprawia mi to duza radosc.
Zawodowo tez sie troche rozwinelam, zajmuje sie ksiegowoscia (nie lubie cyfr...), ale zawsze to jakas forma zarobku.
Mysle o podjeciu stalej pracy, ale ... no wlasnie ale!
Rok temu podjelam dalsze studia. W grudniu przerwalam bo:
nie mialam sil, czasu, motywacji i jeszcze wiele innych powodow natury rodzinnej.
Teraz grozi mi zwrocenie stypendium , poniewaz przerwalam nauke. Wspomne tylko, ze na uczelni placilam czesne z mozliwoscia kontynuacji w pozniejszym czasie.
Co mam robic???
Chce stala unormowana prace, ale nie pogodze nauki pracujac na pelen etat.
Czy zrezygnowac i skonczyc te cholerne studia??
Co myslicie???

Sciskam Was serdecznie
Lu.

KaTre - Śro 03 Cze, 2015 12:16

Cześć Lu :)
Pracę na pełen etat i studia da się pogodzić, o ile są to studia zaoczne czyli w soboty i niedziele. Jest ciężko, ale się da :tak: Zapytaj pracodawcę- może da ci trochę wolnego np na czas egzaminów, albo zgodzi się, żebyś opracowała część godzin w innym terminie - nie zaszkodzi zapytać ;) Z tego co zrozumiałam licencjat już masz :brawo: a kolejny etap to magisterka, czyli 2 lata (tylko). Poza tym zapytaj na uczelni, bo może uda ci się uzyskać indywidualny tok studiów lub inne rozwiązanie. Głowa do góry :) To jest możliwe :tak:

olga - Śro 03 Cze, 2015 15:56

luana napisał/a:
Chce stala unormowana prace, ale nie pogodze nauki pracujac na pelen etat.


Luana zapytaj o tryb indywidualny. Jest to możliwe ze względu na szczególne okoliczności. Ja zaczynam od października studia w trybie indywidualnym. Będę zdawała tylko egzaminy i nie będę za to płacić. Co prawda w Polsce ale w Niemczech też jest to możliwe. Pochwaliłam się tym ostatnio na egzaminie językowym i egzaminująca mnie Niemka zapytała dlaczego nie w Niemczech, odpowiedziałam, ze ze względu na to, że w Polsce będę mieć te studia za darmo a ona na to, że w Niemczech też bym nie płaciła. (Tyle, że ja i tak dwa razy do roku jeżdżę do Polski dzieci odwiedzać więc machnę dwie pieczenie na jednym ogniu). Jak widzisz informacje są z pierwszej ręki tylko musisz iść i przedstawić swoją sytuację.

luana - Czw 04 Cze, 2015 11:29

Co znaczy tryb indiwidualny?

Tu , gdzie ja mieszkam nie studjuje sie niestety za darmo.
Dostalam plan zajec, wyklady odbywaja sie dwa razy w tyg.wieczorami. Podpisujac z uczelnia umowe wiem,ile mnie to kosztuje w calosci, co oczywiscie mozna sobie rozlozyc na miesieczne raty, co i ja zroilam. Przed praca koncowa trzeba zaliczyc wszystkie przedmioty (egzamin), najgorsze jest to, ze nie mozna soie przedmiotow dobrowolnie wybrac. 1 tura jest najtrudniejsza, sklada sie z 5 przedmiotow takich jak prawo, podatki, marketing, finanse, stosunki europejskie itd. malo tego, cala wiedze trzea umiec zastosowac w opisanych sytuacjach, nie sa to tylko pytania o wiedze-cholernie trudne, ehhh
i niezapominajmy o trojce dzieci, o ktore tez trzeba dbac. Do tego jeszcze chory ojciec.

Ale nie w tym rzecz.
Moj prolem polega na tym, ze ja w niedlugim czasie musze zmienic mieszkanie. Tu jest za ciasno.
Mysle o kupnie jakiegos domu, poniewaz czynsz jest duzo drozszy niz kupno. A do tego jeszcze obecne oprocentowanie kredytu- definitywnie czynsz jest drozszy od kupna!
W chwili obecnej tylko alko ma oficjalnie dochody, wiec w razie kupna to ja lece nie on.
Ale gdybym miala i ja dochody, wtedy bylabym zabezpieczona i w razie W moglby poleciec on.
Wspomne tylko, ze czynsz jaki place obecnie jest minimalnie mniejszy od raty w banku.
Co robic??
Odsunac nauke na kiedys tam....
zadbac o sprawy wyzej opisane

luana - Wto 13 Paź, 2015 22:32

A wiec stalo sie.
Tak zapil po roku abstynecji.
Wrocil do niej ,tej jedynej, bliskiej, kochanej BUTELKI
2 tygodnie temu przyszedl po pracy spakowal torbe i poszedl.
Wtedy nie wiedzialam czy plakac czy poprostu sie juz tylko smiac.

Ironia losu sparwila, ze gdy zaczelam pisac tu na forum rok 2010, kiedy zaparcie probowalam odejsc od alko, to wtedy moja dzis 11 letnia Victoria plakala ,tesknila za ojcem. Dzis juz nie placze, Dzis placze i teskni syn, ktory we wrzesniu skonczyl lat 6 .
Znow te lzy dziecka przerabiam od nowa.
5 kolejnych lat prob, szans,nadzieji
prob, szans- lacznie ponad 10 lat lez.
Coz pewnie nie jedna tutaj z nas moze sie takim stazem pochwalic zmarnowanych lat.
Ciezko zaakceptowac porazke.
Nie wiem jak sie wszystko dalej potoczy, wszystko jeszcze swierze, brak pomyslow na dalsze zycie i strach co dalej?
I ten cholerny zal zmarnowanych lat!!! To boli .
To strona emocjonalna.
Strona materialna zapewniona, skromniejsza jak z nim, ale pewna.
Separacja nie wycofana, wiec rozwod w zasiegu reki.
tak wiec jakies pozytywne perspektywy sa, natomiast na dzien dzisiejszy brakuje jakies motywycji.

i taka mala prozba do was :krzyk:
czy ktos z was moglby mnie pozadnie (po raz kolejny :bezradny: ) kopnac w d....pe i zmusic tym kopem do pozbierania sie

pozdrawiam
luana

pterodaktyll - Wto 13 Paź, 2015 22:42

luana napisał/a:
czy ktos z was moglby mnie pozadnie (po raz kolejny :bezradny: ) kopnac w d....pe i zmusic tym kopem do pozbierania sie

Chyba szkoda już nogi, niczego się nie nauczyłaś przez te lata i żaden kop tu już nie pomoże. Dobrych wyborów życzę.

pietruszka - Wto 13 Paź, 2015 22:48

luana napisał/a:
Ciezko zaakceptowac porazke.

A czyja to porażka? Przede wszystkim jego.
Nie warto opierać życia na trzeźwiejącym/nietrzeźwiejącym alkoholiku, bo to niestabilne oparcie :bezradny:
Lepiej szukać takiego solidnego fundamentu w samej sobie.
Co dalej Luano?

pterodaktyll - Wto 13 Paź, 2015 22:53

pietruszka napisał/a:
A czyja to porażka? Przede wszystkim jego.

Raczysz sobie żartować chyba droga Pietruszko

pietruszka - Wto 13 Paź, 2015 23:04

pterodaktyll napisał/a:
Raczysz sobie żartować chyba droga Pietruszko

myślisz, że to jego sukces? :mysli:

pterodaktyll - Wto 13 Paź, 2015 23:13

pietruszka napisał/a:
myślisz, że to jego sukces?

Myślę, że to głównie jej porażka

Klara - Śro 14 Paź, 2015 07:56

luana napisał/a:
czy ktos z was moglby mnie pozadnie (po raz kolejny :bezradny: ) kopnac w d....pe i zmusic tym kopem do pozbierania sie

Hej, Księżniczko!!! :krzyk:



Przecież i tak dotąd wszystko było na Twojej głowie!

OSSA - Śro 14 Paź, 2015 12:57

pterodaktyll napisał/a:
pietruszka napisał/a:
myślisz, że to jego sukces?

Myślę, że to głównie jej porażka
. Pozwole miec inne zdanie, ja.kié.isszák.swojego zycia za porażkę, choć właściwie całe dorosłe.życie spędziłam z uzależnionym partnerem, mężem później z.byłbym mężem. Od roku jestem sama i dobrze mi z tym, nikogo nie obwiniam,.do nikogo nie mam pretensji . Wręcz przeciwnie wiele mi.się udalo, niczego nie żałuję, przeszłości nie cofne, wyciągnęłam wnioski na przyszłość.i każdego dnia cieszę się , czasem łapie doła jak każdy.
luana - Śro 14 Paź, 2015 14:26

Porazka czy nie, moja czy jego ? ech nie warto sie zastanawiac.
Jego napewno, bo nie wykorzystaj danych mu szans
natomiast ja czuje porazke i zal za tyle straconych mlodych lat. i nie kieruje tego do alko ale do siebie.
Nie dlugo wybije mi czwarte juz 0. 8|
Niestety jak do tad nie osiagnelam nic ani zawodowo ani prywatnie. Ja nawet nie wiem jak czuja sie ludzie szczesliwi czy spelnieni. Jak kolwiek to pojmujemy.
Jedyne pozytywne w moim zyciu sa moje dzieci. Sa nie slychanie ladne, fajne, smieszne i co wazne mimo grzmotu i huku strasznie sie kochaja. Daje mi to troche spokoju, bo w doroslym zyciu beda mialy siebie, w razie jakich kolwiek zyciowych katastrof nie beda same jak ja.

Pietruszka pytasz co dalej?
Mysle, ze wazne jest teraz zaczac budowac sobie zycie zawodowe. Oczywiscie po 8 letniej przerwie bedzie ciezko i jest. Myslalam o kontynalacji studiow, ale nie czuje sie na silach-jeszcze nie.

Klara, padlam, powstalam, korone mam w nosie (nie do twarzymi :D ) i wiesz co ??
najwazniejsze wykonac teraz ten wlasciwy krok

Ossa czy Twoj maz sie wyprowadzil?

OSSA - Śro 14 Paź, 2015 14:57

luana, mój były mąż dokładnie rok.temu.spakował.się ,wynajął mieszkanie i wyprowadził się,.początkowo pił.na.umor, po dwóch miesiaacach trafił na odwyk, nadal utrzymuje abstynencje. Choć nie mieszkamy razem mam z nim kontakt, w końcu mamy dorosłe dzieci i wnuczke.
OSSA - Śro 14 Paź, 2015 15:01

Długo trwało bym ogłosiła swoją bezsilności wobec jego choroby, zaczełam polegać na sobie i jego trzeźwość lub zapicie nie jest ani moim sukcesem, ani tym bardziej porażka. Każdy jest.dorosły i odpowiada za siebie.
esaneta - Śro 14 Paź, 2015 18:21

Z tą porażką to trochę za mocno powiedziane. Luano, Twój mąż nie poniósł żadnej porażki. On jest chory. I to na bardzo dziwną chorobę, która wszelkiej logice się wymyka.
Yuraa kiedyś to tak ładnie nazwał : "Tam, gdzie zaczyna się alkoholizm, kończy się logika"
Ty natomiast wciąż tkwią we wspoluzaleznieniu. Można sobie z tym poradzić, Można prowadzić całkiem udane życie, pod warunkiem, że swojego szczęścia nie warunkuje się piciem/niepiciem partnera. :)
Warto dbac o siebie, swoje potrzeby. Po prostu żyć POMIMO jego choroby.
Nie kojarzę, czy ukonczylas terapię, Ja osobiście bardzo wierzę w jej zbawienna moc. :)
Trzymam kciuki, bo szkoda życia na współuzależnienie :]

luana - Sob 17 Paź, 2015 23:28

Dzis w domu nastala cisza. Alko zabral do jutra swojego syna, cora wyjechala z kolezanka do Berlina. Zostalo tylko jedno dziecie, ktore juz potrafi sie soba zajac i .. cisza.
Fajnie, mialam sporo czasu dla siebie. To cos nowego, ale nie bylo mi z tym najlepiej. ja poprostu nie wiedzialam co z soba robic.

Niewiem czy jest to chwilowe uczucie, ale dzis poczulam, ze to jego odejscie jest jednak wiele latwiejsze, niz to z przed 5 lat. Co smieszne sprawilo mi nawet dzis radosc.
dzieci sa wieksze, juz nie kleja sie do mnie jak wtedy. zajmuja sie same soba i nie maja juz tyle pytan .Cos czuje , ze jest to dobry moment, by wresczcie cos zmienic.
o dziwo, nie mam poczucia winy, jakie mi wczesniej wiecznie i wszedzie towarzyszylo.
i dzis nawet zauwazylam, ze od pewnego czasu nawet nie mysle co robi, gdzie jest ,chleje , pracuje. Bardzo to dziwne.
Jedynie co mi jeszcze doskwiera, to jakis wewnetrzny niepokoj, leki, psychicznny dyskomfort. Ale chyba znalazlam na to odpowiedz. Doskwiera mi poprostu samotnosc.ale przeciez to uczucie nie jest mi obce! to samo doskwieralo mi przez ostatnie 10 lat, moze tylko z taka roznica, ze alko gdzies tam sobie 10 lat byl, gdzie kolwiek , ale gdzies byl. natomiast dzis wiem, ze wieczorem klade sie sama spac, rano sama wstaje. wychodzac z domu, wiem, ze kiedy wroce zastane go w takim stanie, w jakim zostawilam, nie boje sie zadnych negatywnych niespodzianek, klotni, milczenia, niedomowien, ach...wiele mozna by tu wyliczyc!
To jest zdecydowanie bardziej komfortowa samotnosc.

luana - Sob 17 Paź, 2015 23:32

Esaneta, niestety nie ukonczylam zadnej terapii, bardzo zaluje :(
wiem, ze ma moc,lecz tu takiej mocy poprostu nie mas :zalamka:

Klara - Nie 18 Paź, 2015 09:51

luana napisał/a:
niestety nie ukonczylam zadnej terapii

Przez jakiś czas miałaś kontakt z grupą Al-Anon - zrezygnowałaś?
luana napisał/a:
To jest zdecydowanie bardziej komfortowa samotnosc.

Estera, nazwała to "samością". To jest całkiem wygodne. Wiem, bo lubię swoją samość.
Mam nadzieję, że i Ty to polubisz :buziak:

esaneta - Nie 18 Paź, 2015 12:10

Luano, wiem że alkoholizm jest w DE leczony i jest na to refundacja.
Sprawdź jak to jest tam ze wspoluzaleznieniem.

luana - Pią 05 Lut, 2016 00:37

Witam was Dekadencjo!

tak dawno mnie tu nie bylo.
Tyle sie dzieje, ze zwyczajnie brakuje czasu choc na pare slow.

Nadal trwam z dala od alko i jak dotad nie zamierzam tego zmienic.
Ba !powiem nawet. miewam sie fantastycznie...bez niego.
Dziwne, ale pierwszy raz nie tesknie, nie czekam,nie interesuje sie , nie pytam, nie dociekam,niie dzwonie, nie czekam na telefon, nie zapraszam, nie pragne rozmow, przeprosin, czy jakis wyjasnien, nocami sypiam w miare, a jezeli sie nie wysypiam, to powodem nie jest juz on.
Czuje mobilizacje, radosc, smutek, miewam doly jak kazdy z nas. Nic nadzwyczajnego
Zwyczajnie zyje.
Zyje swoim zyciem.
Zawsze mialam problem z rozpoznawaniem swoich emocji,ale tym razem czuje , ze chyba odchodze juz nie tylko fizycznie, ale odchodze mentalnie.
w tych wielu probach walsnie tego zawsze zabralko. Fizycznie odchodzilam juz wiele razy, ten rodzaj juz znam, ale mentalne odejscie wlasnie chyba poznaje...
To juz nie proba.
Cos czuje , ze choc raz w zyciu robie cos dobrze!
Obym juz nic nie spieprzyla... :nono:

W Wigile odwiedzil nas. Czulam strach,. Myslalam ze bedzie jak zawsze, maslane oczy, obietnice, granie na dziecka emocjach jak i wielle innych manipulacji.
a tu nic, kolacja, prezety, kawa,ciastko i kazdy poszedl w swoja strone.
Sylwestra spedzilam w Polsce. Po 16 latach bylam na zabawie sylwesttrowej, ktora opuscilam jako jeden z ostatnich gosci. W nowy rok bolal mnie kazdy miesien, nie dziwne, wytanczyc w pare godzin ostatnie 16 lat ciszy .

W styczniu skonczylam latek 40!
Wanajelam sale, zrobilam urodziny, jakich nigdy nie mialam! Ha..Byla zabawa, spalil sie wzmacnicz, spalily glosniki. Nie bylo stresu, nie bylo alko, nikt nie lezal pod stolem zalany w trupa.
W prezencie otrzymalam wyjazd na narrty, o ktorych marzylam juz do wielu lat.
Uwaga!! Jade na narty juz 6 marca. Ale radosc!! :radocha:

Tak robie cos wrescie dla siebie, wspaniale uczucie, ciesze sie i nie mam poczucia winy,jakie maialam kiedys,myslac, nie wypada, nie moralne , niepotzrebne itd
Od pewnego czasu stalam sie dla siebe wazna, oczywiscie jak wiecie mam nadal swoje priorytety, mianowicie dzieci. Niemniej jednak ja tez zaczelam sie dla siebie liczyc!

Czy ja w koncu zdrowieje??

pozdrawiam was goraco
luana
.

Klara - Pią 05 Lut, 2016 07:57

luana napisał/a:
Czy ja w koncu zdrowieje??

Pewnie "w końcu" tak! :D
Życzę Ci dalszych TRWAŁYCH postępów w tym procesie, Luano :buziak:

Edit:
Dodam jeszcze serdeczne życzenia urodzinowe. STO LAT w dobrym samopoczuciu i zawsze "na górce" :roza:

luana - Pią 04 Maj, 2018 23:00

Hej kochani! :hejka:
Jak dawno tu nie zagladalam... bardzo dawno
U mnie wiele sie dzieje.
Jakis czas temu ruszylam z miejsca i tak lece.
Nie wrocilam do alko i nikle juz szanse, ze powtorze tresc lat z nim. To juz minelo!
Odeszlam na dobre, bez chwilowych nawtotow i co najwazniejsze nie tylko fizycznie.
Po 11 latach odeszlam mentalnie, tak jak wczesniej nigdy nie potrafilam. :brawo:

Od 2016 pracuje na caly etat, szybko tez awansowalam. W miedzy czasie otworzylam tez malutka firme i dorabiam sobie jeszcze w ten sposob. Finansowo jestem niezalezna. Zarabiam i starcza mi na tyle ile potrzebujemy, a czasem i wiecej. Zmienilam tez mieszkanie , moze nie jetem do konca przekonana co do miejscowosci, ale mam przytulny domeczek- na koncu swiata w malej wichurze.
Nie znam tu nikogo, jestem sama i czasem troche mi smutno.

Ale jest jeszcze cos! :>
Zakochalam sie !!!! taaak na stare lata znow kocham. Kolege ze szkoly kuzyna. Gdzies niby wczesniej sie znalismy, ale nigdy nie tak do konca nie bylo nam dane sie poznac. Zaczelismy sie widywac sporadycznie, u kuzyna na roznych imprezach. Az tu masz i.. stalo sie.
Mamy tylko maly problemik- dzieli nas 300 km. Na poczatku on mial zone, a ja jeszcze alko.
Po tym, jak alko znow mnie zostawil, on tez jakos krotko po tym odszedl od zony.
Spotykamy sie kiedy tylko mozemy. Weekendy, urlopy, swieta itd. Trwa to juz 3 lata , a my wciaz nie mozemy sie soba nacieszyc. Choc zycie w ciaglej tesknocie jest trudne, ja wierze, ze zostanie to wynagrodzone. Jest dla mnie kims, kim jeszcze chyba nie byl nikt.
Jest normalnoscia, bliskoscia, jednoscia i co wazne przyjacielem.
W koncu wiem jak to jest kiedy facet dba o kobiete, adoruje i teskni , kocha normalnie, zdrowo!!!
Fajnie czuc bliskosc nawet na odleglosc, nie drzac juz jak kiedys, ze przypaleta sie do domu nachlany lub wcale nie wroci.

Jednak czesto daje o sobie znac to dorosle dziecko alkoholika. cf2423f Czaseem czuje pustke, niepokoj i smutek. Rozzalam sie wtedy nad soba, wspolczuje sobie samej i zamykam sie w sobie. Trace chec do dzialania. Nie mam ochoty do rozmow. Zaszywam sie wtedy gleboko w siebie. Najmniejsze problemy wala mnie wtedy z nog.
Jezeli dobrze potrafie rozszyfrowac swoje emocje to czuje, jakbym byla teraz w fazie cos takiego jak
„nie potrafie wybacyc”. Dalej mam zal do dalekich czasow dziecinstwa, dorastania.
Czuje frustracje. Jak sobie z tym radzic?

Maciejka - Sob 05 Maj, 2018 05:38

luana napisał/a:
Jednak czesto daje o sobie znac to dorosle dziecko alkoholika. Czaseem czuje pustke, niepokoj i smutek. Rozzalam sie wtedy nad soba, wspolczuje sobie samej i zamykam sie w sobie. Trace chec do dzialania. Nie mam ochoty do rozmow. Zaszywam sie wtedy gleboko w siebie. Najmniejsze problemy wala mnie wtedy z nog.
Jezeli dobrze potrafie rozszyfrowac swoje emocje to czuje, jakbym byla teraz w fazie cos takiego jak
„nie potrafie wybacyc”. Dalej mam zal do dalekich czasow dziecinstwa, dorastania.
Czuje frustracje. Jak sobie z tym radzic?


Odpowiedź jest prosta wykonanie wymaga czasu i cięzkiej pracy nad sobą.
Po prostu zaopiekować się tamtą osobą, którą bylaś kiedyś, zobaczyć swoją prawdę na tamten czas, zobaczyć, uznać i przyjac krzywdy, rany, zadrapania i co tam jeszcze dojrzysz, zobaczyć niezaspokojone potrzeby, tamte marzenia, oczekiwania, moze skorygować tamtą mapę swojego świata i .....zaakceptować , ze to wszystko jest częścią Twojego życia, Twojej historii, że tak było, nie wymyśliłaś tego a potem .....przyjać tamtą siebie, tamtych ludzi takich jakimi byli bez oceniania i oczekiwania żeby byli inni w sensie takimi jakimi sama chcesz zeby byli. Wybaczenie po prostu przyjdzie jak będziesz na to gotowa, jak sobie na to pozwolisz.
Mnie czasem tez dopadaja różne uczucia, te dzieciece już rzadko ale czasem coś tam daje jeszcze znac o sobie, wpadam na krótko w stare koleiny , dołki a potem szybko z tego wychodze i ide dalej lżejsza, madrzejsza by za jakiś czas znów cos tam sie pokazało na horyzoncie.
Dobrze sie Ciebie czyta ;)

luana - Nie 06 Maj, 2018 00:16

Perelko, ja nie czuje potrzeby zaspakajania potrzeb, marzen i oczekiwac tamtego dziecka.
Ja mam dzisiaj potrzeby doroslej kobiety i corki.
Kiedy bylam mala, mama nie do konca potrafila byc mama. Najpierw maz pijak przemocowiec, rozwod.
Potem poznaje faceta, ja juz nie pasuje do ich szczescia. Pozem wyjazd do Niemiec- tylko my dwie. Przychodzi czas dorobku- startujemy od zera.Jestem jednak wciaz sama. Zamiast lepszego zycia- moje staje sie smutne, bez rodziny i nadal bez mamy. Dorastam, wyprowadzam sie. I tu nagle stosunki nasze polepszaja sie.
Ale nie jest to zdrowa relacja! Jestesmy bardziej jak kolezanki, nie jak mama z corka. Mimo tego super czas. Jednak po jakims czasie wszystko sie konczy, kiedy poznaje swojego alko. Ona jest przeciwko, ja sie buntuje i stawiam na swoim. Relacje praktycznie znikaja. Ciagle nieporozumienia, rozczarowania. Odchodze od alko. Zmieniam zycie, rozwijam sie zawodowo, nawet przeprowadzam sie blizej jej. A ona od pewnego czasu pochlonieta chlaniem. Pije.... duzo...czesto...
Zle wyglada, zle oddycha ( twierdzi, ze to niewydolnosc pluc) brzuch ma jak bania- nosi go na tych chudych nogach. Sama nie wiem - poczatki marskosci watroby?
Juz chyba jej miec nie bede. Pijanej tez nie chce.
Jej alkoholizm rosnie w oczach. Jezeli tylko cos na ten temat pada, staje sie agresywna.

Maciejka - Nie 06 Maj, 2018 05:49

Chcesz uratować mamę i stad te uczucia? Ona jest dorosła i sama o sobie decyduje. Nie masz na to wpływu. To jej życie.
Maciejka - Nie 06 Maj, 2018 06:27

Ja przyjęłam swoich rodziców takimi jacy oni są bez wchodzenia wobec nich w rolę rodzica. Oni mają swoje życie i swoją mapę świata a ja swoje. Nie ma we mnie chęci ich zmieniania, jakiejś nadmiernej opieki . Po prostu interesuje się co u nich pilnując granic i staram się nie przekraczać ich granic i pilnuje swoich. Mam w sobie spokój.
smokooka - Nie 06 Maj, 2018 12:26

Hej Luana. :hejka:
luana - Nie 06 Maj, 2018 22:06

smokooka napisał/a:
Hej Luana. :hejka:

hej kochana!

strasznie sie ciesze, ze Cie znow widze- wirtualnie oczywiscie :radocha:

Mam nadzieje, ze zdrowie dopisuje :buzki:

luana - Nie 06 Maj, 2018 22:14

perełka napisał/a:
Ja przyjęłam swoich rodziców takimi jacy oni są bez wchodzenia wobec nich w rolę rodzica. Oni mają swoje życie i swoją mapę świata a ja swoje. Nie ma we mnie chęci ich zmieniania, jakiejś nadmiernej opieki . Po prostu interesuje się co u nich pilnując granic i staram się nie przekraczać ich granic i pilnuje swoich. Mam w sobie spokój.


nie chce kochanie jej niczego narzucac- ale nie wiem mam stac obok i patzrec jak ona powoli umiera? mam udawac, ze nic sie nie dzieje?
Czy nie bede miala potem wyrzutow, ze moglam cos zrobic, a nie zrobilam nic.

Nie zamierzam pelnic roli rodzica, bo dosc juz sie mecze z dorastajaca corka, a i pozostala dwojka to wyzwanie.
Ale czy jest cos , cokolwiek co moze jej pomoc??

smokooka - Nie 06 Maj, 2018 23:01

Tak Luana - zdrowa jestem :) dziękuję :buziak:
Maciejka - Pon 07 Maj, 2018 03:42

luana napisał/a:
ale nie wiem mam stac obok i patzrec jak ona powoli umiera? mam udawac, ze nic sie nie dzieje?
Czy nie bede miala potem wyrzutow, ze moglam cos zrobic, a nie zrobilam nic.

Luana wyszłaś ze wspóluzależnienia? Co byś zrobiła gdyby to był mąż lub partner?
Co jest nadkontrola , nadoodpowiedzialnoscią a co ze zdrowym podejściem?
luana napisał/a:
Czy nie bede miala potem wyrzutow, ze moglam cos zrobic, a nie zrobilam nic.

Nie wiem . a chcesz je mieć, zaniedbałąś coś?
luana napisał/a:
Ale czy jest cos , cokolwiek co moze jej pomoc??

A jak myślisz?

Łatwiej jest odpuscic, zostawić samego sobie meża lub partnera gorzej rodzica albo dziecko chcociaż wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią , ze jedyne co można zrobić to zadbać o siebie w tej sytuacji, pozwolić ponieśc konsekwencje bliskiej osobie i byc w tym obok. Towarzyszyć jej . A poczucie winy..... trudne to i może być problemem tylko nie musi tak być.
Trochę tak przypomniałąm sobie sytuację z córką i moje uczucia, strach , bezsilnosc ale nie bezradnosć. Tak naprawdę to ona jest dorosła , wie gdzie szuakć pomocy, co robić a ja moge być obok, moge jej potowarzyszzyć, moze czuć moją miłosc, wsparcie jesli będzie chciała je przyjać, pamietam , ze do tanga trzeba dwojga, że nie moją rola czy zadaniem jest ukąłdac komuś życie nawet dziecku czy rodzicowi, kazdy żyje na swój rachunek. poczucie winy nie ejst mi do niczego potrzebne. zrobiłam/ robie co możliwe. Tyle i aż tyle.

luana - Czw 09 Sie, 2018 13:03

Rozwodze sie !!

Podjelam decyzje i konsekwetnie ja realizuje. Bylam juz u prawniczki, u ktorej bylam tez
W 2012 roku. Ale oczywiscie wtedy nie dotrwalam do konca, bo... jak pamietacie wycofalam
Sie z niej szybko, bo alko ... powrocil na rodzinne lono i zarzekal sie , ze nie bedzie juz chlac.
Nawet sama prawniczka usmiala sie wtedy z mojej decyzji :wysmiewacz: . I usmiechnela sie tez w tym roku, mowiac, ze czekala na mnie...
Ale teraz w 2018 nie zastanawiam sie czy on przestanie chlac czy nie. Bo nie jest to juz powodem rozwodu. Rozwodze sie no wlasnie czemu?
- dla siebie?- dla formalnosci czegos, co nie istnieje juz od lat?- i co nie zaistnieje juz wiecej!
Chyba to najtrafniejsze z powodow.
Powiadomilam go o tym. Przyja to troche z zaskoczeniem, jakby zapomnial , ze jestesmy jeszcze malzenstwem. Ale nie bylo tu ani nienawisci , ani radosci. Jednak upil sie jeszcze tego samego wieczoru.
Fakt, ze od wielu lat jestesmy w separacji, w kazdej kwesti zgodni-to droga do celu bedzie dosc latwa.
21 sierpnia mamy termin u notariusza, ze zrzekamy sie z roszczen rentowych, materialnych i innych gesti. W ten sposob sad na podstawie takiej deklaracji wyznaczy termin rozprawy i ot! po wszystkim.
Prawnik mowil, iz do 8 tygodni powinna byc sprawa zalatwiona.

Cos czuje, ze moja przygoda w tym moim watku pt „ proba odejscia od alkoholika” powoli sie konczy.
Probowalam niecalych 6 lat by od niego odejsc. Nie odchodzilam, a bo to kochalam, a bo to dzieci, a bo to tesknilam, a bo to, a bo tamto.
Czasem mysle, ze odeszlam juz dawno, dawno temu,jak jeszcze pil, jak nie pij, jak sie wyprowadzal, jak sie wprowadzal. Jednak nie potrafie okreslic kiedy to bylo.

pietruszka - Nie 12 Sie, 2018 20:53

luana napisał/a:
Cos czuje, ze moja przygoda w tym moim watku pt „ proba odejscia od alkoholika” powoli sie konczy.

Ale zapewne zacznie się nowa przygoda... Czasem coś się kończy, bu zacząć się mogło nowe...

luana - Pon 25 Wrz, 2023 00:22

Hej kochani! :lol2:
Minelo znow pare lat od ostatniego mojego wpisu… tyle sie dzialo.
Moze tak szybciutko:
W 2019 kupilismy dom- moje marzenie sie w koncu spelnilo! DOM!! Moj wlasny, zaden cudzy! :radocha:

Przeprowadzilam sie w rejon Dortmund/Münster. Dzieci zmienily szkole. Ja dalej jestem czynna zawodowo. Pracuje zdalnie. Obok pracy prowadze jeszcze mala dzialalnosc. Niby zyc nie umierac. A jednak cos dalej uwiera…

W 2020 roku zmarla moja mama. Czas pandemi. Czas zarazy. Nie widzialam jej wtedy ok. 8 miesiecy.
Nie znam do dzis oficjalnej przyczyny zgonu. Kiedy zabierali ja do szpitala, konczyla wlasnie kolejna lampke wina. Miala nogi jak skaly- tak twarde. Siniala na twarzy. To byl pazdziernikowy czwartek. W niedziele umarla. W dzien zmarlych
Jej maz- dziad alko ( tak pozwole sobie go nazwac) pozwolil sobie odlaczyc ja od aparatury. Nie powiadomil wczesniej nikogo. Nikogo nie spytal. Nikomu nie dal szansy na pozegnanie. Po 15-stej w niedziele zadzwonil i powiadomil nas, ze mama wlasnie odeszla. Dzien przed pogrzebem, nocowalismy w jej domu. Dziad-alko opowiadal o ostatnich miesiacach jej zycia. Chorowala na nie wydolnosc pluc. Byla podlaczona do butli z tlenem. To wiedzialam. Ale nie wiedzialam, ze przed smiercia nosila juz pampersy, miala slaba orientacje.
Potrafila godzinami siedziec w jednym miejscu i patrzec sie w jeden punkt. Byla zlosliwa, mowila czesto nie od rzyczy. Ale do konca nie moglo zabraknac ani wina ani papierosow! Tyle kontaktowala! Do konca pila! Miala brzuch jak nadety dmuchany balon.
Nie pozegnalam sie z nia. Poprostu nie wystarczylo nam czasu. Bardzo zaluje…Czesto mysle o niej. Tesknie…

No coz..

A moj byly alko dalej plynie… Juz chyba nie statkiem ale lodzia podwodna. Czekac tylko az zderzy sie z dnem, z ktorego sie juz nie wynurzy. Mamy kontakt. Czasem rzekomo odwiedza syna. Jednak on zyje juz w innym wymiarze. Mysle, ze nie moge zabronic kontaktu do dziecka. Nasz syn skonczyl 14 lat. Ma prawo wyboru. Za kazdym razem pytam czy chce dalej widywac tate ( prawie zawsze nawalonego)
Ale on bez wachania odpowiada, ze tak. Wiec co tu robic? Boli mnie dusza… mamy tak wyjatkowego chlopca. Nie mam odwagi na radykalne decyzje. Chociaz czasem mysle, ze bez niego byloby mu moze lepiej lub latwiej?
Ja w jego wieku tez wybralam kontakt do chorego ojca, czynnego alkoholika. W moim przypadku okazalo sie to tragiczne w skutkach doroslego zycia. 11 lat poswiecilam sie jako zona czlowiekowi, ktory byk moim mezem. Bo tylko takie wzorce mezczyzny znalam.I tym tez takiego faceta pokochalam i poslubilam. Cudem wyzdrowialam ze wspoluzaleznienia. Ale nie zdolalam jeszcze wyzdrowiec z choroby, jaka niesie ze soba DDA. Do dzis borykam sie z negatwnymi emocjami, demonymi dziecinstwa. Do dzis mam pustke, ktorej nie potrafie do konca wypelnic. Cos wiecznie uwiera, boli i nie chce puscic. Co robic??? Zabronic? Zerwac radykalnie kontakt?

Och fajnie bylo znow cos popisac. Pterus- stary przyjecielu licze na odzew, jak i wielu przyjaciol tutaj! :hura:

Sciskam Was mocno!!!!!
:lol2:

Maciejka - Pon 25 Wrz, 2023 05:59

Witaj. DDA jest zaburzeniem, dysfunkcja. Jak dokucza trzeba to ptzepracowac, uleczyc i zaopiekowac sie zranionym i skrzywdzonym dzieckiem. Dac samej sobie to czego zabraklo w dziecinstwie.
Rodzice to rodzice, dziecko zawsze ich kocha jacy by nie byli.

pterodaktyll - Pon 25 Wrz, 2023 09:25

luana napisał/a:
Pterus- stary przyjecielu licze na odzew,

No to się odzywam Przyjaciółko ma. Mów czego oczekujesz, chętnie spełnię oczekiwania Twe (cokolwiek miałoby to ............itd) :milczek:

Maciejka - Pon 25 Wrz, 2023 13:37

O Ptero tez nic nie napisal. A ja myslalam, ze tak juz odeszlam kosmicznie od starych dysfunkcji ze nie potrafie nic mądrego napisac. Jeszcxe pojde ze dwa raxy do tej parafii co ostatnio to zaczne dromaxowac.... :mgreen:
Na powaznie to stare, znajome bagienko jest juz tak odlegle i takie to malo znaczace z perspektywy ostatnich doswiadczen, ostatniego roku, ze az trudno uwierzyc, ze tak kiedys żylam i postępowalam.

jal - Pon 25 Wrz, 2023 18:30

luana fajnie że się odezwałaś,fajnie że sobie radzisz... powodzenia :)
Klara - Pon 25 Wrz, 2023 20:56

Luana, witaj po tak długim czasie! ergr
Jakaś terapia by Ci się pewnie przydała, ale czy taką znajdziesz w Niemczech, a także - czy znajdziesz czas i ochotę na uczestnictwo w takiej terapii, jeśli już ją znajdziesz?

Myślę, że najważniejszą rzeczą jest to, że sobie radzisz, że okrzepłaś i jesteś pewna siebie.
A alkoholik? - oddziel się od tego!

luana - Pon 25 Wrz, 2023 23:04

Oj jak sie ciesze, ze jestescie. To jakby byc znow w takim magicznym domu. Dzieki temu forum odkrylam wiele lat temu mape dalszej´´swojej drogi. O tak! tu w Niemczech nie ma jako takich terapi DDA, sa meetingi, do psychologa duze kolejki, no chyba, ze prywatnie za wielka kase. Ale chyba czas nie patrzec juz na wydatki. Blizniaki dorosle, cora opuscila niedawno rodzinne lono. Syn ma wlasne dochody. Najmlodszy jeszcze pod naszym finanowym skrzydlem. Ja prosperuje calkiem niezle. moze to ten czas? czas dla mnie? Dlawilam sie duzo czasu, ladujac negatywne emocje w siebie. ciagle ten pospiech, pogon za wszystkim. Czlowiek zyl w schemat robota. Az sie wypalil i wybuchl. 8 ostatnich lat, nowe zycie, nowy dom , nowe otoczenie. Taka euforia... Ale przeszlosci nie da sie oszukac. Mam problemy nawiazywac nowe relacje, mam niepewnosc.
Niepokoj, ze robie cos nie tak, czasem nawet calkowita desorientacje w zyciu osobistym.

Czasem mysle nawet, ze mam jakis "nawrot"

Pterus, jeszcze niczego nie oczekuje... :milczek: ale szczerego zdania faceta po fachu :>

Jak widzi czynny zaglubiony alkoholik swoje dziecko? Co czuje?
Pytam o proste relacje, dlaczego nawet w jeden dzien nie potrafi byc dla niego trzezwy?
Skoro widzi je tylko sporadycznie. Dzieli nas 300 km, wiec relacje sa ograniczone.
Nie osmiele spytac o milosc, bo wiem, ze aökoholik kocha przedewszystkim ty jedyna, niezastapiona swoja bitelke ale czasem musi miec przeblysk... czy jak?

luana - Pon 25 Wrz, 2023 23:15

Klarus, Maciejka. Ja zdecydowanie wiem , ze musze podjac terapie. Czuje juz dlugo , ze krzyczy we mnie male , bezbronne dziecko. Wrecz musze! Znam juz mowe swojej duszy. Chce chyba w koncu wykrzyczec z siebie wszystko.
Tak wiec pomyslalam, ze skoro nie mam wiele mozliwosci, musze znalezc psychologa, to pewnie potrwa chwileczke to moze zaczne jak kiedys od tego forum. Tutaj zawsze moge napisac dyskretnie, nie zaleznie od pory dnia i nocy . Nikt mnie za nic nie zlinczje, nie aresztuje.

Maciejka - Wto 26 Wrz, 2023 06:30

Możesz jeszcze przez internet zrobic terapię dla DDA, przez skajpa albo inna platformę. Możesz pracowac na przewodnikach dla DDA, są takie ksiazki. Mozesz tez wejsc do dzialu DDA na tym forum i pravowac z cechami DDA i pisac tu.
pterodaktyll - Wto 26 Wrz, 2023 08:37

luana napisał/a:
Pterus, jeszcze niczego nie oczekuje...

Słusznie, albowiem powiada ;) .......Dobra Ksiega: "Zero oczekiwań, zero rozczarowań"
luana napisał/a:
szczerego zdania faceta po fachu

No to na dobry początek, po jakie licho piszesz znowu o tym gościu, z którym już dawno się rozwiodłaś :p Do czego Ci to jeszcze potrzebne :milczek:

luana - Wto 26 Wrz, 2023 12:13

pterodaktyll napisał/a:
piszesz znowu o tym gościu, z którym już dawno się rozwiodłaś Do czego Ci to jeszcze potrzebne


mi jest on juz do niczego nie potrzebny! Ale nie moge tego powiedziec o naszym synu. Daje mu wolnosc wyboru kontaktu z tatem. Pytam systematycznie czy chce go widywac, maly wie jaki jest problem, rozmawiam z nim o tym otwarcie. Ale odowiedz dziecka jest zawsze tak. Ma przyjechac znow w ten weekend. A ja chwilowo nie czuje sie psychicznie na silach bo wiem czym sie wizyty koncza. prezentami, a potem nawet nie wiem kiedy i jak on jest nawalony! Zdarzylo sie nawet, ze w nocy wsiadl w samochod i rano go juz nie bylo. Sytuacje mam chwilowo tez nie ciekawa. Zwiazek mi sie wali, corka 2 tygodnie temu wyprowadzila sie z domu. Nie do konca w dobrej rodzinnej atmosferze. Partner postanowil wziasc sobie "wolne" i wyjechl, nawet nie wiem gdzie jest... A w miedzy czasie alko dzwoni do syna, ze na weekend chce go odwiedzic. Dopowiem tylko, ze sa to zalegle odwiedziny. Maly mial urodziny 01.09 ale przyjazd taty odmowilam i ustalilismy pozniejszy weekend. Ja w niedziele musze jechac do Polski, lecze we Wroclawiu zeby, babcia w zlym stanie w szpitalu tez w Polsce . Nie mam mozliwosci wziecia ktorkiego urlopu, by jakos to wszystko poukladac. Jade do Polski z laptopem w bagazu. pracuje obecnie nad nowym prejektem. i z wplnego nici. Glowa mi peka od natloku mysli.

pterodaktyll - Wto 26 Wrz, 2023 12:18

Zadzwoń jak będziesz miała chwilę, to pogadamy :)
luana - Wto 26 Wrz, 2023 12:22

Maciejka napisał/a:
Możesz jeszcze przez internet zrobic terapię dla DDA, przez skajpa albo inna platformę. Możesz pracowac na przewodnikach dla DDA, są takie ksiazki. Mozesz tez wejsc do dzialu DDA na tym forum i pravowac z cechami DDA i pisac tu.


taki mam tez plan. Bo juz nawet sama nie wiem czy ja czasem w glowie nie zwariowalam...
Patrzylam na meetingi DDA w mojej lokalizacji. Znalazlam jeden w Bochum, jakies 60km od miejsca zamieszkania. pod podanym numerem telefonu nikt sie nie zglasza. Na wiaddomosc nikt nie odpisal. Myslelam tez , ze pojde najpierw na otwarty meetng AA, jest tu duzo tych grup. Moze ktos na takim spotkaniu mi da jakies wskazowki odnosnie grup DDA , ktorych moze ciezko zwyczajnie znalezc w necie Nastepa drupe DDA znalazlam w Köln. To jakies 130 km -troche daleko na systematyczne spotkania. Ale moze dobry pomysl- online.
gzie szukac takich meetingow?

Maciejka - Wto 26 Wrz, 2023 12:48

Wbij w wyszukiwarke mitingi DDA online lub terapia DDA online. Napewno cos znajdziesz. Na fb duzo psychoterapuetow sie ogladza tylko sprawdzic trzeba najpierw.

Wbilam w wyszukiwarke terapia DDA i nawet za darmo mi sie pokazaly stronki i blogi z odnosnikami i namiarami na pomoc dla szukajacych pomocy. Starczy poszukac.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group