To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Kajdany miłości?

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:04
Temat postu: Kajdany miłości?
Witam!

To już nie jest miłość to wiem.
Nie trzymają mnie przy nim żadne kajdany choć kiedyś tak myślałam.
Wiem,że to nazywa się współuzależnienie .
Podjęłam terapię z nadzieją ,że wreszcie będę umiała zakończyć ten toksyczny związek.
Od 3 lat nie umiem w sobie znaleźć odrobiny uczucia dla mojego męża.
Więcej w mojej głowie marzeń o życiu bez niego.
Żadnych jego deklaracji nie biorę na poważnie.Nie ufam,nie wierzę.
Popadłam w skrajność.Tak jak kiedyś ''łykałam '' wszystko tak teraz nie wierzę w nic.
Nie potrafimy sie dogadać.
On nerwowy ,wybuchowy,podły.
Wydaje mi się ,że gdy przestałam się nim zajmować dostrzegłam jego prawdziwe oblicze.
Zastanawiam się tylko jak mogłam się tak okłamywać?Jak mogłam byc tak ślepa?
Zyłam tyle lat z wytworem mojej wyobraźni.Z kimś kto nie istnieje.

Mam pytanie do Pań ,które zmieniły swoje życie domniemam ,że na lepsze .Ile u was trwała ta przemiana? Przez jakie etapy przechodziłyście?

olga - Pon 05 Lis, 2012 11:06

witam :)

Ja sama, bez "mojego" alkoholika. Dobrze mi bez niego.
Pozdrawiam.

pterodaktyll - Pon 05 Lis, 2012 11:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
To już nie jest miłość

Przeminęła z wiatrem.........?
Witaj na forum :)

piotr7 - Pon 05 Lis, 2012 11:09

Witaj
Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:11

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
To już nie jest miłość

Przeminęła z wiatrem.........?
Witaj na forum :)


Witajcie :]

Przeminęła........ cf2423f tylko brak mi siły charakteru i determinacji jak mojej kochanej Scarlet :oops:

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:12

olga napisał/a:
witam :)

Ja sama, bez "mojego" alkoholika. Dobrze mi bez niego.
Pozdrawiam.


Ile czasu Ci to zajęło?

pterodaktyll - Pon 05 Lis, 2012 11:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
brak mi siły charakteru i determinacji jak mojej kochanej Scarlet

Podobno chcieć to móc

pietruszka - Pon 05 Lis, 2012 11:14

Witaj Scarlet :)
Scarlet O'Hara napisał/a:
Mam pytanie do Pań ,które zmieniły swoje życie domniemam ,że na lepsze .Ile u was trwała ta przemiana? Przez jakie etapy przechodziłyście?

Przemiana wciąż trwa... Bo to jest jak wejście na ścieżkę rozwoju, poznawania siebie i swoich potrzeb, dbania o siebie, rozwoju duchowego, itd.
Choć fakt, najbardziej intensywne i widoczne w zmianach były pierwsze dwa lata.
Jestem nadal w związku z alkoholikiem, z tym, że mój podjął leczenie i nie pije do dziś.

olga - Pon 05 Lis, 2012 11:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ile czasu Ci to zajęło?


:mysli: Od momentu kiedy stwierdziłam, że jest uzależniony około ośmiu lat, ostatni rok czy półtora to było picie destrukcyjne i tego nie zniosłam.

Linka - Pon 05 Lis, 2012 11:15

jak trafiłam na Al-anon, jeszcze przez 4 lata próbowałam ułożyć życie z alko.
że to już nie jest miłość dotarło do mnie niedawno , bo rok temu.
Bardzo trudny i bolesny był to dla mnie czas, odzieranie ze złudzeń..to trwa
dziś jeszcze piszę o tym w swoim wątku.

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:15

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
brak mi siły charakteru i determinacji jak mojej kochanej Scarlet

Podobno chcieć to móc


Podobno........czy to znaczy ,że ja nie chcę?
Może ja nadal siebie okłamuję? Tak z przyzwyczajenia?

olga - Pon 05 Lis, 2012 11:19

Odzieranie ze złudzeń trwa, to jest proces. Niektórzy przechodzą go szybciej inni wolniej a jeszcze inni trwają całe życuie i nie podejmuja ostatecznej decyzji.
W pewnym momencie przychodzi refleksja: po co dłużej siebie ranić i to jest koniec. A może raczej początek. Nowego życia, na pewno lepszego.

pterodaktyll - Pon 05 Lis, 2012 11:20

Scarlet O'Hara napisał/a:
Może ja nadal siebie okłamuję? Tak z przyzwyczajenia?

Na to pytanie musisz odpowiedzieć sobie sama ....

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:21

U mnie to nie jest żal jego czy tego małżeństwa.Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.I to jest szczyt mojej głupoty.
pterodaktyll - Pon 05 Lis, 2012 11:22

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.I to jest szczyt mojej głupoty.

Rzeczywiście, nie da się ukryć

olga - Pon 05 Lis, 2012 11:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.


:mysli: a co chcesz z tym zrobić?

Linka - Pon 05 Lis, 2012 11:25

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić

takie typowe dla mnie odkładanie na potem..
samo się niestety nie zrobi, ja zaczęłam od pozwu o separację, w tej chwili zdecydowana jestem na rozwód,

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:39

Linka napisał/a:
jak trafiłam na Al-anon, jeszcze przez 4 lata próbowałam ułożyć życie z alko.
że to już nie jest miłość dotarło do mnie niedawno , bo rok temu.
Bardzo trudny i bolesny był to dla mnie czas, odzieranie ze złudzeń..to trwa
dziś jeszcze piszę o tym w swoim wątku.


Dla mnie bolesnym odkryciem było uświadomienie sobie w jakim bagnie siedzę.
To,że nie jest już to miłość jakoś mnie to nie zabolało bo mój szanowny latami robił wszystko by tę miłość we mnie zdusić.
Ja czuję,że jest we mnie tyle żalu do niego za wyrządzone krzywdy,że nie potrafię mu wybaczyć,wytłumaczyć,wziąć na garb jego choroby.
Nawet gdyby zdarzył się jakiś cud,zaproponowałby ratowanie małżeństwa,terapię czy cokolwiek chyba nie umiałabym wskrzesić w sobie na nowo uczucia.
Zawsze gdzieś ten niepokój,ten żal by pozostał.

Poczytam sobie Twój wątek.

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 11:43

olga napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.


:mysli: a co chcesz z tym zrobić?


Sprzedać?podzielić?
Kurcze ja tak ciężko na to wszystko pracowałam.Mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć,że to co mamy to zasługa moja.On mi tylko pomagał.
Fakt sama tego też bym nie dokonała.Chociaż kto wie....?
Z jednej strony wydaję się być silan,twarda,zaradna a z drugiej sama nie wiem co.....?
Zal mi tego wszystkiego.

olga - Pon 05 Lis, 2012 11:43

Czy Twój alko jest czynny?
leon - Pon 05 Lis, 2012 11:58

Czesc
Jacek - Pon 05 Lis, 2012 12:04

cześć Scarlet O'Hara :)
lotus - Pon 05 Lis, 2012 12:07

Witaj Scarlet O'Hara :D
esaneta - Pon 05 Lis, 2012 12:13

Scarlet O'Hara napisał/a:
U mnie to nie jest żal jego czy tego małżeństwa.Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.I to jest szczyt mojej głupoty.


Witaj Scarlett :)
Dokładnie z tego samego powodu co Ty, ja również nie zdecydowałam się na radykalny ruch. Zwykłe wygodnictwo, moze i nawet egoizm, ale powiedziałam sobie, że dopóki mam większe korzyści niźli straty z takiego status quo, to nic z tym nie bedę robić.
W momencie, gdy wyjdzie mi bilans ujemny, natychmiast uruchamiam swój plan B :)

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 13:23

leonie,jacku,lotusie witajcie ! fsdf43t
Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 13:32

olga napisał/a:
Czy Twój alko jest czynny?


Można tak powiedzieć ponieważ od roku próbuje mi udowadniać ,że on panuje nad piciem.Nie ma ciągów,po wypiciu 2,3 piw nie szuka więcej itp.
Jednak mnie to nie satysfakcjonuje bo w każdej chwili tę kontrole może stracić.
A on jak pije i "popłynie" to robi bardzo głupie rzeczy. Jest wobec innych bardzo agresywny słownie i nie tylko ,szuka zaczepki itp.itd.
Druga sprawa to w okresie nie picia jest rozdrażniony i nie daje się z nim żyć.

Słyszę jak to on się stara a mnie ciągle źle może i tak jest ? Może już szukam dziury w całym ale on ma pewną cechę której nienawidzę .Potrafi dowartościowywać się kosztem innych ośmieszając ich i poniżając czasem gdy się zapomni stosuje tę taktykę nawet wobec dzieci ale wtedy ja wkraczam do akcji bo na to nie pozwalam.

Scarlet O'Hara - Pon 05 Lis, 2012 13:34

esaneta napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
U mnie to nie jest żal jego czy tego małżeństwa.Mnie jest żal tego czego się dorobiliśmy,tego ,że coś z tym trzeba zrobić.I to jest szczyt mojej głupoty.


Witaj Scarlett :)
Dokładnie z tego samego powodu co Ty, ja również nie zdecydowałam się na radykalny ruch. Zwykłe wygodnictwo, moze i nawet egoizm, ale powiedziałam sobie, że dopóki mam większe korzyści niźli straty z takiego status quo, to nic z tym nie bedę robić.
W momencie, gdy wyjdzie mi bilans ujemny, natychmiast uruchamiam swój plan B :)




uffffffffff troszkę mi się polepszyło :skromny: myslałam ,że jestem popsuta do szpiku kości tylko ,że u mnie ten bilans chyba przechyla się na tę ujemną stronę ponieważ ja przypłacam to swoim zdrowiem psychicznym i nerwami.
I w tym tkwi problem.

olga - Pon 05 Lis, 2012 13:49

Zawsze szacujemy bilans zysków i strat. Ja "trzymałam" alko w domu do czasu kiedy pracował i łożył na utrzymanie. Mimo, że straty emocjonalne były wielkie, były jakieś tam korzyści finansowe. Obiecałam jednak sobie i jemu, że gdy przestanie pracować - przestanie z nami mieszkać. Tak sie stało.
Klara - Pon 05 Lis, 2012 15:38

Witaj Scarlet :)

Do końca trwałam przy moim czynnym alko-mężu, chociaż w ostatnich latach tylko obok.
Najpierw wydawało mi się, że to miłość, później - tak jak Tobie - otworzyły mi się oczy i zobaczyłam współuzależnienie głębokie jak Rów Mariański.
Zaczęłam kombinować co z tym zrobić, liczyć potencjalne zyski i straty i wyszło mi, że: jestem za stara na zmiany, nie chce mi się dzielić wszystkiego i zaczynać życia gdzieś w ciasnym kątku. No i jeszcze parę spraw, których tu nie chcę wymieniać.
Wydzieliłam mężowi locum, z którego mógł wychodzić oddzielnym wejściem, bez przeszkód korzystał z kuchni i toalety/łazienki.
Trwało to 8 lat.
Zapił się - niedawno minęły 4 lata od jego śmierci.

Od dwóch lat mój organizm z coraz większą determinacją informuje mnie jak bardzo dały mi się we znaki tamte lata stresu i napięcia :(

Tajga - Pon 05 Lis, 2012 18:03

Witaj Scarlet.
Każde Twoje słowo jest o mnie!!!!
Dokładnie tak wyglądało moje małżeństwo.
Mój były mąż robił co chciał, wychodził i wracał kiedy chciał.
Dla mnie były tylko rozkazy.
Pięć lat po ślubie już byłam przerażona!!!
To TAK ma wyglądać moja przy nim starość????
Po drodze wymyśliłam sobie "lekarstwo"
i wpadłam w alkoholizm, co dało mu jeszcze jeden powód
do poniżania mnie i wyśmiewania.
Kiedy po raz drugi mnie opuścił, i wybrał życie za oceanem
powiedziała DOŚĆ.
I tchórz nie wrócił do mnie.
Nie przerażało mnie to że zostanę ze swoją śmieszną pensją.
Wołałam żyć gdzieś na poddaszu, ale spokojna i wolna od niego.
Życie tak mi się potoczyło,że zostałam w moim mieszkaniu,
dostał pieniądze i zniknął na zawsze.
Spokój i radość są ważniejsze od dóbr materialnych.

KICAJKA - Pon 05 Lis, 2012 18:54

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja czuję,że jest we mnie tyle żalu do niego za wyrządzone krzywdy,że nie potrafię mu wybaczyć,wytłumaczyć,wziąć na garb jego choroby.


Witaj Scarlet :)
Ja pozbywając się wszelkich negatywnych
myśli względem mojego mena-
lepiej mogłam zająć się sobą.
Najpierw była złość na siebie,
potem na niego,
"nienawiść"w przerwach od picia-
było jeszcze gorzej.
Kiedy zobojętniałam na wszystko,
potrafiłam psychicznie odpocząć
i wolną głową "leczyć "siebie. :tak:

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 08:23

Klara napisał/a:
Witaj Scarlet :)


Wydzieliłam mężowi locum, z którego mógł wychodzić oddzielnym wejściem, bez przeszkód korzystał z kuchni i toalety/łazienki.
Trwało to 8 lat.
Zapił się - niedawno minęły 4 lata od jego śmierci.

Od dwóch lat mój organizm z coraz większą determinacją informuje mnie jak bardzo dały mi się we znaki tamte lata stresu i napięcia :(



Żałujesz,że tak postąpiłaś?
U mnie nie ma możliwości takiego podziału ze względu na warunki.

szymon - Wto 06 Lis, 2012 08:50

Scarlet O'Hara napisał/a:

U mnie nie ma możliwości takiego podziału ze względu na warunki.


możliwości są zawsze... możne jaśniej napisz dlaczego takowych nie ma :roll:

pterodaktyll - Wto 06 Lis, 2012 09:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
U mnie nie ma możliwości takiego podziału ze względu na warunki.

Mam wrażenie, że raczej ze względu, że to Ty nie chcesz ale to takie moje wrażenie

Klara - Wto 06 Lis, 2012 14:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
Żałujesz,że tak postąpiłaś?

Właściwie chyba raczej się tłumaczę przed sobą, przed innymi...
Byłoby zdrowiej odciąć się zupełnie, bo oglądanie staczającego się człowieka z pełną świadomością, że nic już nie można zrobić jest mimo wszystko dołujące.
Mój mąż był przedtem na trzech terapiach zamkniętych, na jednej stacjonarnej i przez jakiś czas chodził na mityngi AA.

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 16:02

KICAJKA napisał/a:

Kiedy zobojętniałam na wszystko,
potrafiłam psychicznie odpocząć
i wolną głową "leczyć "siebie. :tak:


Wiesz to nie jest tak ,że ja patrząc na niego mam mdłości,że ta nienawiśc,żal, mnie zżera.Nie myślę o tym na co dzień.
Jednak kiedy ma przypływ miłości ,przytula mnie,mówi,że nie chce byśmy się kłocili itp.itd to ja takie wyznania wpuszczam i wypuszczam .nie wierzę w nic co on mówi bo zaraz mi się przypomina to czy tamto.
Też obiecał ale nie dotrzymał słowa albo mówi mi jak mnie kocha a za 10 min. w przypływie ''nerwa ''zbluzga mnie na czym świat stoi bo albo powiem coś co mu się nie spodoba w danym momencie.
Ostatnio ni stąd ni zowąd dostało mi się za komputer ,że siedzę ( ani wiecej ani mniej jak dotychczas) .
To tak jakby ktoś z domowników ustawiał swoje kapcie pod fotelem latami i nagle zrobiłabyś karczemną awanturę ,że czemu te kapcie tam stoją bo mają być w szafce na buty (tylko taki głupi przykład).Nigdy nikomu nie zwracając uwagi a tu nagle z ich powodu burza z piorunami.

Mówi ,że żyć nie może beze mnie a za chwilkę jak to mnie nienawidzi i obrzuca epitetami.Jak tu wierzyć? jak tu ufać? jak tu kochać kogoś kto zachowuje się tak jakby miał chorobę dwubiegunową?
nigdy nie wiesz co cię spotka.
Obecnie jest bo jest ale ja nie uzewnętrzniam żadnych uczuć bo zwyczajnie jestem w stosunku do niego obojętna.

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 16:07

Klara napisał/a:

Właściwie chyba raczej się tłumaczę przed sobą, przed innymi...
Byłoby zdrowiej odciąć się zupełnie, bo oglądanie staczającego się człowieka z pełną świadomością, że nic już nie można zrobić jest mimo wszystko dołujące.
Mój mąż był przedtem na trzech terapiach zamkniętych, na jednej stacjonarnej i przez jakiś czas chodził na mityngi AA.



Żył tak jak chciał.Tłumaczyć się raczej nie musisz przed nikim chyba ,że to daje Ci jakąś ulgę.
Dobrze wiesz,że zrobiłaś co mogłaś a on wybrał.

A jak Ty się zachowywałaś gdy on pijany korzystał z łazienki i kuchni bo tego jakoś nie umiem ogarnąć.

Klara - Wto 06 Lis, 2012 16:19

Scarlet O'Hara napisał/a:
A jak Ty się zachowywałaś gdy on pijany korzystał z łazienki i kuchni bo tego jakoś nie umiem ogarnąć.

Uff....
Nie wychodziłam z pokoju i czekałam aż wyjdzie.
Później wietrzyłam i ewentualnie myłam pozostałości.
Muszę uczciwie przyznać, że starał się zachowywać na swój sposób poprawnie.
Okres prób pijackiej buty gdy się pojawił - zdusiłam w zarodku od razu wzywając policję. Poza tym krótkim okresem pewnego zagrożenia, zawsze był spokój.
Tylko te zapachy..... g2edd3 8|

Scarlet O'Hara napisał/a:
w przypływie ''nerwa ''zbluzga mnie na czym świat stoi bo albo powiem coś co mu się nie spodoba w danym momencie.

Scarlet O'Hara napisał/a:
obrzuca epitetami

http://parenting.pl/porta...a-w-malzenstwie
http://www.pracuj.pl/mama...-bronic.htm#top

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 16:28

szymon napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:

U mnie nie ma możliwości takiego podziału ze względu na warunki.


możliwości są zawsze... możne jaśniej napisz dlaczego takowych nie ma :roll:




Mieszkanie w bloku, 2 sypialnie+pokój z kuchnią.
1 sypialnia należy do starszego dziecka nastolatka.
2 sypialnia należy do naszej trójki ja+mąż+ mały
pokój z kuchnią to miejsce gdzie się gotuje,ogląda TV,je,siedzi w dzień.
W takim położeniu nie widzę miejsca dla siebie.
Teoretycznie :
Nie zwalę się z małym dzieckiem nastolatkowi do pokoju.On ma swoje sprawy,nowa szkoła,dużo materiału,znajomi.Musi mieć swoją oazę spokoju.

Załóżmy,ze sypialnie nr 2 oddaję staremu to nie dość ,że on bd miał swój kąt oazę ciszy i spokoju to jeszcze będzie się pałętał po mojej "części" bo musi dojąć do TV, kuchni.
Aneks jest tak wkomponowany w pokój ,że nie da rady zrobić osobnej kuchni.Drzwi wejściowe musiałyby wychodzić z łazienki :krzyk: .

Na razie nie ma co kombinować juz za tydz. mojego męża nie będzie aż do marca :cwaniak: :rotfl: :radocha: odpoczne,zdystansuję się i zaczerpnę świeżego powietrza.

Może uda mi sie coś wykombinować w nowym domu ale to dopiero gdzieś za 2 lata.
Pomyślę o tym jutro ;)

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 17:35

Klara napisał/a:

http://parenting.pl/porta...a-w-malzenstwie
http://www.pracuj.pl/mama...-bronic.htm#top


dziękuję poczytam

szymon - Wto 06 Lis, 2012 17:51

Scarlet O'Hara napisał/a:

Na razie nie ma co kombinować juz za tydz. mojego męża nie będzie aż do marca :cwaniak: :rotfl: :radocha: odpoczne,zdystansuję się i zaczerpnę świeżego powietrza
Może uda mi sie coś wykombinować w nowym domu ale to dopiero gdzieś za 2 lata.
Pomyślę o tym jutro ;)


Za dwa moze być gorzej jak sie jegomość nie zmieni.
Nie mozesz czekać i tracić dwóch lat swojego życia, sama napisałaś na wstepie, ze nic dla Ciebie nie znaczy... więc jak przyjedzie w marcu to moze mała dodatkowa ścianka w mieszkanku nic nie zawadzi... nawet kosztem przejścia przez łazienkę.
To Ty masz mieć komfort w swoim domku a nie men.
To Ty jesteś najważniejsza a nie men.

dobrych pomyslunków zyczę :)

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 20:10

szymon napisał/a:
moze mała dodatkowa ścianka w mieszkanku nic nie zawadzi... nawet kosztem przejścia przez łazienkę.
To Ty masz mieć komfort w swoim domku a nie men.
To Ty jesteś najważniejsza a nie men.

dobrych pomyslunków zyczę :)


:buziak: wejście do kuchni przez łazienkę nie bd komfortowe dla nikogo uwierz mi :prosi: wiem,że wygląda to tak jakbym żyła dniem dzisiejszym .czekam na rozwoj wydarzeń a później reakcja.
na razie jestem na poczatku terapi .myślę ,że z czasem a zwłaszcza do marca coś wymyślę. :mysli: ;)
pozdrawiam

rufio - Wto 06 Lis, 2012 20:16

Poganiacie jak na wyścigach rydwanów - dopiero trzy strony a Wy już dzielicie mieszkanie - niech dziewczyna najpierw podzieli w Sobie - niech zacznie rozróżniać zapachy a potem to się zobaczy a może zrobi ? :mysli:
Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 20:35

szymon napisał/a:


Za dwa moze być gorzej jak sie jegomość nie zmieni.

aaaa jeszcze jedno
Może być też lepiej....np.mój szanowny Pan na wyjeździe odnajdzie swoją połówkę i sam pójdzie w czorty...?
Chociaż w to wątpię jest uczepiony na mnie jak bluszcz.
Może też dostać objawienia....? a na mnie spłynie miłość i wielka szalona miłość.Jeszcze nie odpędzę się od motyli hihihi :skromny:
A tak na serio jeśli bd gorzej zxczxc płakać nie będę bo nie wpadam w euforię( na szczęście już ) na taki scenariusz jestem gotowa .Myślę,ze wtedy cały ten mój majątek nic nie wart nie będzie mnie interesował.

U mnie problem jest troszkę inny.

Scarlet O'Hara - Wto 06 Lis, 2012 20:38

rufio napisał/a:
Poganiacie jak na wyścigach rydwanów - dopiero trzy strony a Wy już dzielicie mieszkanie - niech dziewczyna najpierw podzieli w Sobie - niech zacznie rozróżniać zapachy a potem to się zobaczy a może zrobi ? :mysli:


rufio :buziak: ale ja nie czuję sie poganiana ;) po prostu taki temat się nawiązał .Nie czuję presji chociaż może i zmierzało to w złym kierunku.

Klara - Wto 06 Lis, 2012 20:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
jeśli bd gorzej zxczxc płakać nie będę bo nie wpadam w euforię( na szczęście już ) na taki scenariusz jestem gotowa

Jesteś gotowa na to, że pijąc niekończącymi się ciągami straci pracę i/lub narobi długów?
Masz np. rozdzielność majątkową?

Scarlet O'Hara - Śro 07 Lis, 2012 10:29

Klara napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
jeśli bd gorzej zxczxc płakać nie będę bo nie wpadam w euforię( na szczęście już ) na taki scenariusz jestem gotowa

Jesteś gotowa na to, że pijąc niekończącymi się ciągami straci pracę i/lub narobi długów?
Masz np. rozdzielność majątkową?



Klara napisał/a:

Jesteś gotowa na to, że pijąc niekończącymi się ciągami straci pracę i/lub narobi długów?
Masz np. rozdzielność majątkową?


Nie mam rozdzielności i na razie nie ma takiej potrzeby.
Przez 17 lat małżeństwa nie zapożyczył się i nie wziął kredytu za moimi plecami.Zawsze miał pracę.Wspólne konto i dwie karty.Od samego początku oddawal mi całą kasę bo twierdził,że ja lepiej rządzę finansami.
Jak pił to pił ciągiem 3 dni raz,dwa w m-c.Na początku częściej .Jednak skutkiem takich ciągów były mandaty,kolegia na to czasem szło albo ze wspólnej kasy albo kombinował.Nie było tego aż tak dużo ale było a tę kasę można było spożytkować inaczej.
Najgorzej było przez pierwszych 6 lat kiedy to mieszkaliśmy z moimi rodzicami a mój tatuś alkoholik znalazł sobie kompana do chlania.On chciał się przypodobać i doił razem z nim ale miał do tego ciągoty od zawsze więc swój na swego trafił.

Teraz jest tak ,że on stara się mi udowodnić,że pije jak cywilizowany człowiek.Czyli,że po 2 piwach nie pije nadal ,nie szuka itp.po imprezie wstaje do pracy,nie poprawia ,funkcjonuje.
Niby normalnie ale wiem,że jak muszę wyjechać na dzień czy dwa mój szanowny od razu doi.Zastrasza wszystkich w około ,żeby tylko mi nie donieśli.Wtedy czasem albo kogoś zwyzywa,pobije się i takie tam.Kiedy wracam zachowuje się jakby nigdy nic.

ja nie zdradzam się ,że o tym wiem bo to mogłoby się źle skończyć dla informatora.
Więc udajemy,że jest ok.On myśli ,że ja nie wiem a ja wiem o wszystkim .
Stąpam po cienkim lodzie , dlatego nie ufam bo wiem,że karmi mnie kłamstwami.

Najbardziej dramatyczna w tym wszystkim jest moja reakcja na jego picie.Stres,lęk ,że po raz kolejny coś nawywija.Nie jednokrotnie w takich sytuacjach biorę tabletki uspokajające żeby nie zwariować a to jest silniejsze ode mnie.Dopowiadam sobie,kręcę scenariusz ,wyolbrzymiam .

Teraz nie interesują mnie jego losy ja podjęłam terapię tylko po to by pozbyć się takiego stanu.Chcę by jego picie stało się dla mnie obojętne jak to co sie z nim stanie.Kiedy widzę jego podpitą buziunię we mnie się gotuje ,jest we mnie tyle agresji,że nie jednokrotnie mu przyłożyłam.

Ja tak nie chcę.

pterodaktyll - Śro 07 Lis, 2012 10:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie mam rozdzielności i na razie nie ma takiej potrzeby.
Scarlet O'Hara napisał/a:
skutkiem takich ciągów były mandaty,kolegia na to czasem szło albo ze wspólnej kasy albo kombinowa
Cytat:
Najgorzej było przez pierwszych 6 lat kiedy to mieszkaliśmy z moimi rodzicami a mój tatuś alkoholik znalazł sobie kompana do chlania.

Rzeczywiście dla alkoholika nie ma potrzeby rozdzielności majątkowej zwłaszcza jeśli forsa na chlanie i płacenie kar idzie ze wspólnej kasy. Tylko nie pisz, że przecież on też zarabiał. Są lepsze sposoby na wydawanie kasy niż płacenie za gorzałę i wybryki po niej.........

pterodaktyll - Śro 07 Lis, 2012 10:39

Scarlet O'Hara napisał/a:

Najbardziej dramatyczna w tym wszystkim jest moja reakcja na jego picie.Stres,lęk ,że po raz kolejny coś nawywija.Nie jednokrotnie w takich sytuacjach biorę tabletki uspokajające żeby nie zwariować a to jest silniejsze ode mnie.Dopowiadam sobie,kręcę scenariusz ,wyolbrzymiam

Napiszę po raz kolejny w tym dziale:
Do du** z takim życiem........

pterodaktyll - Śro 07 Lis, 2012 10:43

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja tak nie chcę.

No to do roboty Scarlett O'Hara, samo się nic nie zrobi :)

Janioł - Śro 07 Lis, 2012 10:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dopowiadam sobie,kręcę scenariusz ,wyolbrzymiam .


Rycerz który na wojnach z niewiernymi wracał do domu z wozami cennych łupów i zastępem pięknych kobiet w asyście swojej drużyny, pełen szczęscia i dumy ze spełnienia obowiązku walki z niewiernymi, Jadąc przez las natknął się na rozwidlenie dróg i kierukowskazy wskazywały dwa kierunki "Do szczęścia i bogactwa" oraz "Do Ochujenia ".
Przez chwilę pomyślał i doszedł do wniosku że skoro jest szczęśliwy i bogaty uda się w kierunku "Do Ochujenia"
Jadąc przez piękny kraj, przed zachodem słońca rozbił obóz nad slicznym jeziorem wśród połyskujących w blasku zachodzącego słońca skał , kiedy już przygotowano wieczorny posiłek i już miano rozpocząć wieczerze, nagle zza skał wyłonił się straszliwy i przerażający smok.
Rycerz dobył miecza i poczał walić w smoka aż uciął mu głowę, jednak ta szybko odrosła, uciał po raz kolejny i kolejny raz głowa odrosła i tak spadło kilkanaście głow i po paru godzinach zrezygnowany rycerz , umęczony po kres wytrzymałości oparł się o miecz , oczekując na odrośnięcie kolejnej głowy już pogodzony z losem zjedzonego przez smoka.
Kiedy głowa odrosła , smok schylił głowęi popatrzył na rycerza i spogladając mu prosto w oczy rzekł " Ty rycerz Ochu**łeś ja przyszedlem się tylko wody napić "

Scarlet O'Hara - Śro 07 Lis, 2012 14:54

pterodaktyll napisał/a:

No to do roboty Scarlett O'Hara, samo się nic nie zrobi :)


Coś już zaczęłam robić :] Pomalutku do przodu.
Wydaje mi się,że dużo pracy nade mną bd miała terapeutka.Mam nadzieję,że uda się jej skruszyć tę skorupę ,w której zamknęłam swoje uczucia.
Mam czasem wrażenie jakbym była z kamienia.

Scarlet O'Hara - Śro 07 Lis, 2012 14:55

Janioł napisał/a:

Kiedy głowa odrosła , smok schylił głowęi popatrzył na rycerza i spogladając mu prosto w oczy rzekł " Ty rycerz Ochu**łeś ja przyszedlem się tylko wody napić "



:luzik: to tak jak ze mną

Janioł - Śro 07 Lis, 2012 14:58

Cytat:
:luzik: to tak jak ze mną
dlatego wkleiłem tą opowiastkę którą usłyszałem na terapii dla DDA od jednego z terapeutów
Scarlet O'Hara - Sob 10 Lis, 2012 16:18

Klara napisał/a:

Nie wychodziłam z pokoju i czekałam aż wyjdzie.
Później wietrzyłam i ewentualnie myłam pozostałości.
Muszę uczciwie przyznać, że starał się zachowywać na swój sposób poprawnie.
Okres prób pijackiej buty gdy się pojawił - zdusiłam w zarodku od razu wzywając policję. Poza tym krótkim okresem pewnego zagrożenia, zawsze był spokój.
Tylko te zapachy..... g2edd3 8|


A ja chyba tak nie dam rady.........właśnie miałam przed chwilą tego przykład.To była jakaś masakra.Ja nie umiem być taka spokojna.Niby wiem,że nie zaczepia się pijanych itp.itd.Jestem chyba wariatką.
Ochłonęłam -moje zachowanie było naganne.W takich chwilach wstępuje we mnie demon.Nienawidzę go!
Oby do czwartku i będzie spokój później pomyślę co zrobić.
Przekonałam się ,że mieszkanie pod jednym dachem z psycholem nie wchodzi w grę.
W moim życiu nie może byc miejsca ani dla niego ani dla alkoholu.

Klara - Sob 10 Lis, 2012 16:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
Niby wiem,że nie zaczepia się pijanych itp.itd.Jestem chyba wariatką.

Spokojnie, nie jesteś wariatką :pocieszacz:
Też kiedyś tak miałam :oops:
Na terapii, na mityngach Al-Anon znajdziesz sposób na to, żeby "godzić się z tym, czego nie możesz zmienić".
Nie znaczy to, że zachęcam Cię do akceptacji czynnego alkoholizmu - wręcz przeciwnie.
Jednak wściekając się, niepotrzebnie tracisz energię, którą mogłabyś spożytkować na poprawienie sobie jakości życia.

Szczerze mówiąc tamten mój "spokój" był wypracowany i teraz, gdy nastąpiło odprężenie i wyciszenie wydaje mi się, że organizm zaczyna demonstrować, jak dało mu się we znaki tamto długotrwałe napięcie.

Scarlet O'Hara - Sob 10 Lis, 2012 18:31

Klara napisał/a:

Jednak wściekając się, niepotrzebnie tracisz energię, którą mogłabyś spożytkować na poprawienie sobie jakości życia.

Szczerze mówiąc tamten mój "spokój" był wypracowany i teraz, gdy nastąpiło odprężenie i wyciszenie wydaje mi się, że organizm zaczyna demonstrować, jak dało mu się we znaki tamto długotrwałe napięcie.


Niby to wiem................i co?
Dałam ciała po całości .
Na naukę nigdy nie jest za późno :| ale ja to jestem specyficzny przypadek do tego bardzo ciężki :bezradny: . Terapka uprzedzała ,że lekko nie będzie.Krok do przodu i dwa do tyłu.
Upadłam ,nic muszę się podnieść pozbierać z ziemi co się da i iść dalej. :buzki:

pietruszka - Sob 10 Lis, 2012 18:52

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dałam ciała po całości .

Spokojnie, daj sobie też prawo do popełniania błędów w czasie tej nauki. Błędy są też pomocnym doświadczeniem, czasem okazuje się, co pod tym wszystkim siedzi, tam głęboko pod skórą, bo czasem (przynajmniej w moim przypadku tak było) się okazuje, że, co z tego, że wiem, jak powinnam, czy nie powinnam się zachować( a raczej jak chciałabym się - bo określenie, że coś się "powinno" najlepiej wyrzucić ze słownika i z głowy). Zwykle wiedza i sama świadomość popełniania błędów to za mało do zmiany, czasem potrzebna jest zmiana jakiś zakorzenionych przekonań, czasem wyłazi coś z dzieciństwa, czasem to problem z niskim poczuciem własnej wartości, czasem lęk przed zmianą, itd... Wiem z doświadczenia, że czasem warto pogrzebać i znaleźć przyczynę popełniania w kółko tych samych określonych błędów. Bo coś tam siedzi bardzo głęboko, jak stary zadawniony i wyparty ze świadomości cierń.

pterodaktyll - Sob 10 Lis, 2012 19:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dałam ciała po całości .

Eee tam....nie tragizuj. Wypadki przy pracy się zdarzają :pocieszacz:

ana - Sob 10 Lis, 2012 20:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nienawidzę go!


u mnie to już w sumie koniec, ale doskonale Cię rozumiem też go nienawidzę
Scarlet O'Hara napisał/a:
Upadłam ,nic muszę się podnieść pozbierać z ziemi co się da i iść dalej. :buzki:


wierzę w Ciebie, że dasz radę

pterodaktyll - Sob 10 Lis, 2012 20:35

ana napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nienawidzę go!


u mnie to już w sumie koniec, ale doskonale Cię rozumiem też go nienawidzę

Lepiej będzie jak staną się Wam zupełnie obojętni..........nienawiść to mocne uczucie i wcale nie tak daleko od miłości się znajduje......

ana - Sob 10 Lis, 2012 20:43

pterodaktyll napisał/a:

Lepiej będzie jak staną się Wam zupełnie obojętni..........nienawiść to mocne uczucie i wcale nie tak daleko od miłości się znajduje......


no wiesz na obojętność też przyjdzie czas - ale jest to trafne powiedzenie
dać czas czasowi

bo na pstryknięcie palcem nie da się zobojętnieć

pterodaktyll - Sob 10 Lis, 2012 20:47

ana napisał/a:
na pstryknięcie palcem nie da się zobojętnieć

Ale pracując nad swoimi emocjami i uczuciami, można nieco ten proces przyspieszyć, co zresztą przetestowałem na sobie samym :)

Linka - Sob 10 Lis, 2012 21:56

Scarlet O'Hara napisał/a:
.Niby wiem,że nie zaczepia się pijanych

och tak, a on jak ta święta krowa 8|
też sie wydarłam, chociaż pijany jest :krzyk:
podłoga umyta, kuchenka też, przynajmniej nie muszę po nim sprzątać
i pogoniłam do łóżka...
no i niczego w sobie nie duszę

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 10:29

Klaro,pietruszko,pterodaktylu,ano,linko dziękuję :buziak:

Dzisiaj już lepiej.W całym domu śmierdzi fuj,dobrze że z małym wynieśliśmy się do salonu.Mały na materacyku ,ja na podłodze dzięki temu rano nie obudziliśmy się pijani od oparów.
Jestem dla siebie bardzo surowa -tak już mam.Uważam,że nie powinnam już popełniać błędów bo za dużo ich w życiu popełniłam.
Ze mną jest tak,że potrafię zachować się 2 na 5 jego chlań a za tym 6 coś we mnie pęka i nie mogę się powstrzymać.
Żeby w grę wchodziła tylko pyskówka to może bym przecierpiała ale ja ...... cczxc
:[ wczoraj w domu były dzieci........ :beczy: :krzyk: .
Rozjuszyłam go i przeze mnie zaczął dodatkowo się sadzić do starszego syna.Nie wezwałam policji choć powinnam była ale chciałam dodatkowo już oszczędzić scen małemu. :( :bezradny:
No nic trudno stało się nic na to nie poradzę.
Zamierzam z dzieciakami ewakuować się z domu ,pojedziemy na miasto na paradę niepodległości ,pójdziemy gdzieś na obiad i spędzę mam nadzieję fajnie dzień z dzieciakami.

Klara - Nie 11 Lis, 2012 10:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem dla siebie bardzo surowa -tak już mam.

Scarlet, nie bądź taką perfekcjonistką, to nie wychodzi na zdrowie.
Już ktoś (chyba Pietruszka) napisał, że powinnaś dać sobie prawo do błędu.
Jasne, że źle się stało, że dzieci to widziały, ale tego już nie odkręcisz, tylko postaraj się wymyślić sposób, w który będziesz umiała bezpiecznie dać ujście emocjom. Duszenie ich w sobie też nie jest zdrowe.
Zdaje się, że mieszkasz w domku, a więc masz gdzieś trochę przestrzeni na powietrzu.
Przyszykuj sobie na wszelki wypadek jakieś miejsce i przedmioty, którymi będziesz mogła np. rzucać bez robienia krzywdy komukolwiek, albo biegaj, idź do lasu i krzycz z całej siły, albo..... no wymyśl sobie sama.

pietruszka - Nie 11 Lis, 2012 16:02

Scarlet, ja bym jeszcze pomyślała, czy tych emocji nie nazbierało się zbyt dużo, wtedy wystarczy już kropelka goryczy i wybuch gotowy. Ja tak funkcjonowałam kilka lat, jak kocioł parowy z ciśnieniem wciąż w okolicach czerwonego maksimum. Byle drobiazg mnie doprowadzał do szewskiej pasji. I sama się dziwiłam, ze wciąż jestem na skraju furii.

Dopiero uporządkowanie wszystkich dawnych starych, nagromadzonych złości, bólów, pretensji, urazów pomogło mi zminimalizować ten poziom wiecznego wnerwienia. Teraz mam na karku tylko te codzienne bolączki, irytacje, niewielkie złości... rzadko wybucham, a na pewno już nie na tę skalę co kiedyś.

Mi pomogła terapia, warsztaty ze złości i jest kilka dobrych książek o radzeniu sobie ze złością. Ja nawet polubiłam tę swoja złość, bo to jest niezła dawka energii, byleby wiedzieć, jak ją konstruktywnie wykorzystać.

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 19:30

Klara napisał/a:

Zdaje się, że mieszkasz w domku,

w bloku

Klara napisał/a:
a więc masz gdzieś trochę przestrzeni na powietrzu.

2 balkony ;) na szczęście 1 piętro hihihi


Klara napisał/a:
Przyszykuj sobie na wszelki wypadek jakieś miejsce i przedmioty, którymi będziesz mogła np. rzucać

w takich chwilach najlepiej rzucam w męża , nim nie dam rady za duży :P


Klara napisał/a:
bez robienia krzywdy komukolwiek, albo biegaj, idź do lasu i krzycz z całej siły, albo..... no wymyśl sobie sama.

a tak na serio to pewnie są jakieś sposoby,które do głowy mi teraz nie przychodzą.
wyjść z domu raczej nie bo dzieci bym nie zostawiła.
Najgorsze jest to ,że tego mojego "ataku" nie zapowiada zupełnie nic.
Tak jak przedwczoraj.Wyszedł o 17-tej.Po 20-tej wiedziałam już co się święci.Przeczucie.Napisałam tylko do domu nie wracaj.Ściszyłam telefon i spokojnie zajęłam się dzieckiem,czytaniem,TV.Nie zerkałam na tel.,nie wydzwaniałam,nie latałam od okna do okna jak kiedyś i byłam z siebie taka dumna.Kompletnie zero zdenerwowania.Słowo honoru.
Jednak kiedy zobaczyłam prawie zwłoki na przedpokoju o 24 :00 (otworzył mu syn bo ja miałam wył.tel.i to do niego zadzwonił by otworzyć drzwi)
to zaczęłam go okładać.Ponieważ było późno na tym sie skończyło ,uciekł do pokoju ,ja do siebie i tyle.
Wczoraj z kolei była powtórka z rozrywki ale już trochę ostrzej.
Po prostu jego widok tak na mnie działa.Nawet gdybym miała iść pokrzyczeć sobie wcześniej to nie czułabym takiej potrzeby wewnętrznej bo czułam się naprawdę spokojna.
Tak jak potrafię przeczuć kiedy zapije tak mój atak szału jest dla mnie zagadką bo nie jest tak za każdym razem. :bezradny:
Za 4 dni wyjeżdza będę miała spokój i ciszę .Zajmę się sobą bardzo intensywnie.To moje postanowienie.

olga - Nie 11 Lis, 2012 19:34

Scarlet O'Hara napisał/a:
Najgorsze jest to ,że tego mojego "ataku" nie zapowiada zupełnie nic.


Bo to taka cisza przed burzą. Zbiera się, kotłuje, Ty to tłumisz. W końcu nie wytrzymuje ciśnienia i musi znaleźć ujście. :bezradny:

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 19:37

pietruszka napisał/a:

Mi pomogła terapia, warsztaty ze złości i jest kilka dobrych książek o radzeniu sobie ze złością. Ja nawet polubiłam tę swoja złość, bo to jest niezła dawka energii, byleby wiedzieć, jak ją konstruktywnie wykorzystać.


Ja chodzę na grupową terapię,indywidualną mam za 2,5 tyg. cf2423f czuję ,że muszę o tym z kimś pogadać na tych spotkaniach to raczej nie ma takiej możliwości .Omawiane są tam tematy i jak tydz.temu jedna Pani chciała coś przeanalizować to terapeutka ją przeprosiła i powiedziała,że z tym to na indywidualnej bo jakby kazdy tak chciał to czasu by nie starczyło.
Więc ja tam nie będę zaczynała.
A powiedz mi te warsztaty ze złości to osobno gdzieś znalazłaś?
Ja może w swoim mieście poszukam,mam teraz dużo czasu .

pietruszka - Nie 11 Lis, 2012 19:50

Scarlet O'Hara napisał/a:
A powiedz mi te warsztaty ze złości to osobno gdzieś znalazłaś?

U nas akurat były w Poradni, dla tych, którzy ukończyli terapię podstawową (edukacyjną) . Nazywało się to tzw. maratonami, bo zwykle to był weekend, czasem, dwa intensywnej pracy nad określonym tematem (od 8 do 16-tej). U nas były właśnie warsztaty radzenia sobie ze złością, asertywność, zajęcia dla rodziców, z poczucia własnej wartości i radzenie sobie ze stresem. Niestety nie wiem, czy jest to kontynuowane, bo wiem, że nie każdego roku, "moja" poradnia dostawała dofinansowanie na takie działania. Trochę żal było mi weekendów, ale dzisiaj wiem, że było warto skorzystać z takiej możliwości.

aa i właśnie dużo też na indywidualnej przerobiłam...

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 19:51

olga napisał/a:

Bo to taka cisza przed burzą. Zbiera się, kotłuje, Ty to tłumisz. W końcu nie wytrzymuje ciśnienia i musi znaleźć ujście. :bezradny:


Ale czy to możliwe bym nic nie czuła?
Zdarzało sie ,ze uspokajałam siebie na siłę,tłumiłam,tłumaczyłam sobie ,zajmowałam się czymś i wtedy jak przychodził ja i tak dostawałam kota .Jednak przez te dwa dni....?
Nie rozumiem samej siebie.Przyjdzie czas na pogrzebanie w przeszłości .Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.Stało się.Staremu nic się nie stało.Szkoda dzieci hm to jest najgorsze.
ps.tak dla przekory to jestem uznawana za bardzo spokojną,zrównoważoną,miłą ,uśmiechniętą ,życzliwą osobę.
Nie jestem kłótliwa,szukam kompromisów,nie czepiam się a na widok męża zmieniam się cczxc

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 19:55

Pietruszko
to u was bardzo fajnie zorganizowali.Z tego co mi się wydaje to u mnie tak nie ma nie raz czytam sobie ogłoszenia to są terapie ale dla hazardzistów,DDa,DDD,głodomorów :) itp. jednak o warsztatach nic nie rzucilo mi sie w oczy.

pietruszka - Nie 11 Lis, 2012 19:56

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie jestem kłótliwa,szukam kompromisów,nie czepiam się a na widok męża zmieniam się cczxc

bo może odzywa się w Tobie poczucie krzywdy, nagromadzona złość, cały stres? :pocieszacz:
U mnie trochę też tak w osobie alkoholika zaczęła kumulować się cała moja zadawniona złość, bo był "obiektem pod ręką"... :oops:

Ja pisałam listy do partnera, co czuję... Potem je czytałam u mojej terapki... do skutku.. aż ze mnie wyszło...listy niszczyłam... nie dawałam Pietruchowi do czytania.

esaneta - Nie 11 Lis, 2012 19:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie jestem kłótliwa,szukam kompromisów,nie czepiam się a na widok męża zmieniam się

to typowe dla współ. Ja tez wiele lat tak funkcjonowałam. Pan X się napił, przyszedł grzecznie do domu i nikomu nie wadząc szukał zacisznego kąta z poduszką.
To ja wpadałam wtedy w furię :baba:
Na terapii nauczyłam się ogarniac te stany.
Przede wszystkim nalezy sobie uswiadomic bezcelowość takich działań, ba to moze byc wręcz niebezpieczne (raz zdarzyło mi się go okaleczyć :oops: ).
Alkoholicy piją, bo są chorzy, tak jak gruźlik kaszle, bo jest chory.
Nie robi mi na złość, nie chce mi zrobic przykrości, po prostu ma atak swojej choroby.
Na początku było ciężko mi się z tą myślą oswoić, dzisiaj agresja złość na niego z powodu napicia się juz mi nie towarzyszą.

pietruszka - Nie 11 Lis, 2012 19:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
Pietruszko
to u was bardzo fajnie zorganizowali.
Bo u nas taka mała, skromna poradnia... Ale zaangażowane terapeutki... chociaż krzesła niewygodne :rotfl:
pietruszka - Nie 11 Lis, 2012 20:00

esaneta napisał/a:
Pan X się napił, przyszedł grzecznie do domu i nikomu nie wadząc szukał zacisznego kąta z poduszką.
To ja wpadałam wtedy w furię :baba:

jak u mnie... i on potem szedł potulnie spać, a ja zostawałam taka nabuzowana :oops:

esaneta - Nie 11 Lis, 2012 20:00

pietruszka napisał/a:
jak u mnie... i on potem szedł potulnie spać, a ja zostawałam taka nabuzowana

te stany były koszmarnie wyniszczające :uoee:

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 20:05

pietruszka napisał/a:
nie dawałam Pietruchowi do czytania.


:rotfl: :radocha: dobre a mój rhett butler (choć tak przystojny nie jest) naczytał się takich listów i jak po kaczce,więc przestałam.też pisałam,czytałam i darłam .Robiłam to po to by "spuścić powietrze"czułam się lepiej jak na kartkę przelałam wszystkie żale.
to bardzo dobry sposób.pamiętników,blogów nie piszę bo długo nie mogę siedzieć przed komputerem (kręgosłup).

Klara - Nie 11 Lis, 2012 20:06

Scarlet O'Hara napisał/a:
a tak na serio to pewnie są jakieś sposoby

Wiesz, ja pisałam to na serio, ale widzę, że rzeczywiście nie masz warunków na to, żeby tak od razu rozładować złość.
Celowo nie piszę tu o panowaniu nad nią, bo to i tak jest niezbędne, ale wiadomym jest, że np. osoby które nie rozładowują napięć są bardziej narażone na zawały.
Sama odczułam kiedyś ulgę (pisałam już o tym na forum :oops: ) - gdy wydarłam się nieprzyzwoicie głośno na męża, ustąpił nękający mnie od jakiegoś czasu ból kręgosłupa. Było mi wstyd przed samą sobą, tak jak i Tobie, ale ulga nastąpiła.

Z dziewczynami z grupy rozmawiałyśmy kiedyś o kłopotach z rozładowaniem złości.
Jedna mówiła, że ma specjalną poduszkę, którą po prostu boksuje tak długo, aż opadnie z sił.
Inna rzucała talerzami o podłogę /nie było jej szkoda talerzy/.
Jeszcze inna miała w pobliżu wiadukt po którym jeździły pociągi. W czasie gdy przejeżdżał po nim pociąg robiąc hałas, ona stawała w pobliżu i wrzeszczała z całych sił.
Ktoś jeszcze wychodził do lasu i rzucał szyszkami w drzewa...

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 20:10

esaneta napisał/a:

te stany były koszmarnie wyniszczające :uoee:


U mnie z kolei zależało to od okoliczności.
Jeśli odbywało się to face tu face to mi to dawało ulgę.Wyładowałam się i tyle.Zero skrupułów,wyrzutów.
Później zaczełam sobie tłumaczyć to tak,że on sie daje bo wie ,że źle zrobił a jak mi pozwoli się zlać to będzie rozgrzeszony.
Jakiś czas mi takie myślenie pomagało ale jak widać termin ważności się skończył.
Jednak kiedy jest widownia to mam moralniaka tak jak wczoraj.

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 20:15

Mnie do nerwicy doprowadza to,że on pcha się do domu a ma gdzie spać menda !!!!!
To jest przyczyna mojej złości.Powrót do domu i ja skazana na widok zwłok zajmujących mój pokój ,to mnie ogranicza w jakiś sposób.Czuję się nie swojo wtedy.

esaneta - Nie 11 Lis, 2012 20:15

Cytat:
Jednak kiedy jest widownia to mam moralniaka tak jak wczoraj.

wiesz, tej widowni najbardziej szkoda - nic nie zawiniła, ze w takiej rodzinie przyszło jej życ i nic, póki nie dorosnie nie może z tym zrobić :/

esaneta - Nie 11 Lis, 2012 20:16

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie do nerwicy doprowadza to,że on pcha się do domu a ma gdzie spać menda !!!!!
To jest przyczyna mojej złości.

a czy możesz coś z tym zrobić? Czyje to mieszkanie?

Linka - Nie 11 Lis, 2012 20:21

Cytat:
Mnie do nerwicy doprowadza to,że on pcha się do domu a ma gdzie spać menda !!!!!
To jest przyczyna mojej złości.Powrót do domu i ja skazana na widok zwłok zajmujących mój pokój ,to mnie ogranicza w jakiś sposób.Czuję się nie swojo wtedy.

oj mnie też, po rodzicach został wielki, pusty dom, ale on wraca tutaj, bo jak to mówi "to jest jego dom"

rodzeństwo jest cwane i kluczy pewnie mu nie dadzą, po co im kłopot :[

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 20:30

esaneta napisał/a:

a czy możesz coś z tym zrobić? Czyje to mieszkanie?


????????? policja -pierwsze co mi przychodzi do głowy.Dwa razy wezwałam ale mały był za mały i jeszcze nie świadomy więc nie było scen.
teraz jak wraca to albo się barykaduje w pokoju tak jak wczoraj gdy syn powiedział,że wzywa policję,za to mały jak to usłyszał to zaraz coś zaczął mówić,że zbije policję (więc po co ma przeżywać) .
Mieszkanie wspólne.
Starszy wczoraj był taki zły,że do mnie powiedzial "matka rozwiedź sie z nim w końcu ,boisz się go?, on się nie zmieni,znajdź sobie normalnego faceta a nie takiego d***,chciałbym być silniejszy od niego i wlać mu tak,zeby mnie popamiętał.
Rozmawiałam z nim i wymiękł gdy powiedziałam mu,że po sprzedaży chaty ledwo starczyłoby nam na mieszkanie jednopokojowe dla naszej trójki.

esaneta - Nie 11 Lis, 2012 20:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałbym być silniejszy od niego i wlać mu tak,zeby mnie popamiętał.

nad tym bym się mocno zastanowiła 8|

staaw - Nie 11 Lis, 2012 20:39

esaneta napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałbym być silniejszy od niego i wlać mu tak,zeby mnie popamiętał.

nad tym bym się mocno zastanowiła 8|

:tak:
Cytat:
Zbrodnie kuchenne

Luty 2009 r. W jednym z mieszkań w Białymstoku w trakcie rodzinnej kłótni pomiędzy małżonkami doszło do tragedii. 33-letnia Kinga P. ugodziła nożem swojego męża Mariusza. Mimo natychmiastowego wezwania pogotowia i podjętej akcji ratunkowej, mężczyzny nie udało się uratować. Z ustaleń śledztwa wynikało, że wcześniej pomiędzy małżonkami dochodziło do awantur. Mariusz P. był domowym tyranem, nadużywał alkoholu, od kilku lat bił i znęcał się psychicznie nad żoną (razem wychowywali czwórkę dzieci).

http://natropie.onet.pl/n...ul-special.html

Scarlet O'Hara - Nie 11 Lis, 2012 20:47

esaneta napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałbym być silniejszy od niego i wlać mu tak,zeby mnie popamiętał.

nad tym bym się mocno zastanowiła 8|


Też mnie to martwi.
Przed chwilą powiedziałam coś do rhetta butlera ,żeby wyłączył grzejnik ale takim tonem byle jakim.Po chwili syn zawołał mnie i pyta"mamo ty z nim rozmawiasz"?
odp.ze nie tylko o coś poprosiłam.Ulżyło mu.
Pamiętam jak ja bylam wściekła na moją mamę gdy po jakiejś hai ,kiedy była upokorzona ,zwyzywana normalnie rozmawiała z ojcem.
Teraz jest odwrotnie :uoee: A jeszcze tak do 12 roku życia po kłótni z rhettem (spodobało mi się :tak: ) to mój syn był wściekły na mnie.

olga - Nie 11 Lis, 2012 20:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
syn zawołał mnie i pyta"mamo ty z nim rozmawiasz"?


najgorsze, że dzieci sie w to wszystko angażują i najwieksze straty moralne ponosza właśnie one :(

pterodaktyll - Nie 11 Lis, 2012 21:59

esaneta napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałbym być silniejszy od niego i wlać mu tak,zeby mnie popamiętał.

nad tym bym się mocno zastanowiła

Ja nie muszę się zastanawiać bo wiem, że Twój syn jak tylko poczuje się silniejszy to spuści łomot swojemu ojcu. Czy zastanowiłaś się, jakie wzorce wyniesie z domu rodzinnego?

olga - Nie 11 Lis, 2012 22:36

pterodaktyll napisał/a:
Twój syn jak tylko poczuje się silniejszy to spuści łomot swojemu ojcu.


8| to prawda
ślady w psychice pozostają na zawsze

Scarlet O'Hara - Śro 14 Lis, 2012 08:29

Przez ostatnie dni przeanalizowałam swoją złość na mm.
Doszłam do wniosku,że najbardziej wnerwiłam się tym,że nie dostosował się do mojego zakazu wracania do domu pod wpływem alkoholu i wdarł się podstępem wykorzystując przy tym młodsze dziecko.
Po drugie obiecałam sobie,że postaram się ze wszystkich sił ochronić dzieci przed takimi widokami a tutaj mi nie wyszło i nie było po mojej myśli (a ja jak sobie
coś zaplanuję to trudno mnie zatrzymać na każdej praktycznie płaszczyźnie życia).
Zauważyłam ,że często jest tak,że musi być tak jak ja chcę a nie zawsze mi to wychodzi i wtedy mam ciśnienie 300.
Jednak po ostatnich zajęciach czuję się lżejsza bo jestem an dobrej drodze by zaakceptować bezsilność.

Scarlet O'Hara - Pią 16 Lis, 2012 09:01
Temat postu: Głośno myśląc
Zastanawiałam się kiedyś jakim cudem udało się nam być ze sobą tyle lat.(17) Po tylu "akcjach",nerwach zxczxc cczxc :zeby: itp.itd.Chciałam odejść ale nie umiałam po mimo,że miałam zawsze oparcie w rodzinie,i jeszcze kiedyś większe możliwości ( jedno dziecko,bez kredytu).
Najpierw wydawało mi się ,że to taka wielka miłość,później ,że to takie niewidzialne kajdany mnie przy nim trzymają,jeszcze innym razem,że to przecież mimo wszystko dobry człowiek bo przecież jak nie pił to był dobry,spokojny,pomagał,interesował się,myślał o mnie.
Więc wystarczyłoby gdyby tylko przestał pić.Ja byłabym spokojna,że nie narozrabia,on pilnowałby rodziny i sielanka gotowa przecież miałam to " na wyciągnięcie ręki "
Później po wielu stoczonych bojach mój mąż zaczął się pilnować,lepiej kryć przede mną (jak mu się wydawało) a ja wciąż żyłam tą niepewnością,lękiem i strachem.
Zaobserwowałam pewną zależność w zachowaniu mojego alko.
Pił ( bez znaczenia ile) , później był cudowny.ta cudowność polegała na tym ,że można było z nim porozmawiać,włączał się w życie rodzinne,zajmował się dziećmi,pomagał,nie musiałam pokazywać palcem co ma zrobić bo wiedział sam,wyręczał mnie,ciepło się odzywał ,bił od niego spokój.Normalnie kochający mąż i ojciec.Nie musiał nic mówić widać było tę miłość w gestach,oczach.Cóż więcej chcieć....?
Jednak po kilku dniach z baranka pomału zmieniał się w tygrysa.Widać było jak mu się tam wszystko pod czaszką gotuje,para wydobywała się uszami,nosem i otworem gębowym :boisie: :[ :nerwus: :stres: Atmosfera w domu zaczynała być gęsta.Słowne przepychanki,wyzwiska cedzone przez zęby z nienawiścią i pogardą taką ,że aż się czuło na plecach,wtedy byłam malutka,do niczego,byle co.
No i czułam ,że wielkimi krokami nadchodzi ten dzień,czasem już sobie mówiłam w myślach a idź się nachlej i daj nam spokój.
No i jak to dwa jabłka,dwie pomarańcze rozumieją się bez słów mój cudowny ,idealny mąż chlał.
Pił ( bez znaczenia ile) , później był cudowny.ta cudowność polegała na tym ........... I tu mogłabym skopiować od tego momentu wszystko co napisałam po wyżej.
Milion razy zastanawiałam się kim tak naprawdę jest mój mąż,jakim człowiekiem.Barankiem czy piranią.Do dziś nie wiem. :bezradny:

Nie mogłam się doczekać wyjazdu,tego kiedy zostanę sama.Pojechał.Jestem sama i co....?Jest mi smutno,w domu pusto a do niedzieli był tym idealnym mężem,dobrym,ciepłym.Nie ma go dopiero dobę a pierwsze słowa małego dotyczyły taty.
Ja w tym momencie już sama nie wiem co czuję.Czy go nienawidzę,czy jest mi obojętny,czy się przyzwyczaiłam do niego czy jednak kocham mimo wszystko.
Rozum mi podpowiada tylko tyle ciesz się babo ciszą i spokojem :hura: i chyba tak zrobię.

Klara - Pią 16 Lis, 2012 09:25

Scarlet O'Hara napisał/a:
Milion razy zastanawiałam się kim tak naprawdę jest mój mąż,jakim człowiekiem.Barankiem czy piranią.Do dziś nie wiem. :bezradny:

On też tego nie wie, dlatego szkoda Twojego czasu i energii na zastanawianie się nad tym.
To co opisałaś, jest taką specyficzną huśtawką, na którą wchodzi każda z nas.
Bujamy się na niej bez przerwy: Raz piekło, raz niebo, piekło - niebo.
Mają farta te, które potrafią z tej huśtawki zejść w odpowiednim momencie, bo dodatkowym kłopotem jest znajdujące się pod nią łajno w które najczęściej wpadamy po uszy, jeśli nie opamiętamy się w porę.
Zmywanie tego, co oblepiło trwa później latami :(

http://hipokrates2012.wor...lna-w-rodzinie/

Scarlet O'Hara - Pią 16 Lis, 2012 09:37

Klara napisał/a:
dodatkowym kłopotem jest znajdujące się pod nią łajno w które najczęściej wpadamy po uszy, jeśli nie opamiętamy się w porę.
Zmywanie tego, co oblepiło trwa później latami :(
/


Kochana oby tylko po uszy ja to utaplana jestem w tym łajnie po sam czubek głowy a skorupę to trzeba będzie kilofem chyba skruszyć w końcu siedzę w tym 17 lat.......

olga - Pią 16 Lis, 2012 10:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
Milion razy zastanawiałam się kim tak naprawdę jest mój mąż,jakim człowiekiem.Barankiem czy piranią.Do dziś nie wiem.


:beba: alkoholikiem po prostu. Będąc pomocnym, miłym, czułym chce zmazać poczucie winy wobec was. Później pragnienie napicia się bierze górę wtedy staje sie niespokojny, drażliwy, zaczepny. Normalka.

Linka - Pią 16 Lis, 2012 15:03

Scarlet O'Hara napisał/a:
Najpierw wydawało mi się ,że to taka wielka miłość,później ,że to takie niewidzialne kajdany mnie przy nim trzymają,jeszcze innym razem,że to przecież mimo wszystko dobry człowiek bo przecież jak nie pił to był dobry,spokojny,pomagał,interesował się,myślał o mnie.

to o mnie napisałaś :szok: ja przeżyłam tak 22 lata, na huśtawce
mój mąż nie przemieniał się w piranię..on kłamal, okradał wracała pijany, zawalał na całej linii,
potem znów tak jak u Ciebie:
Scarlet O'Hara napisał/a:
można było z nim porozmawiać,włączał się w życie rodzinne,zajmował się dziećmi,pomagał,

ale to nie było naturalne, widziałam w tym przesadne staranie, czułam, że robi wszystko żeby mnie ugłaskać, a ja po prostu chciałam normalności.

pterodaktyll - Pią 16 Lis, 2012 17:25

Wy koleżanko O'Hara to vsie chyba nudzicie. Wy nie macie nic lepszego do roboty, tylko się zastanawiać nad alkoholikiem? (swój co prawda, ale alkoholik)
Scarlet O'Hara napisał/a:
Pił ( bez znaczenia ile) , później był cudowny.ta cudowność polegała na tym ,że można było z nim porozmawiać,włączał się w życie rodzinne,zajmował się dziećmi,pomagał,nie musiałam pokazywać palcem co ma zrobić bo wiedział sam,wyręczał mnie,ciepło się odzywał ,bił od niego spokój.Normalnie kochający mąż i ojciec.

g***o prawda, to się nazywa "odrabianie strat" i "szykowanie gruntu pod następny ochlaj"
Scarlet O'Hara napisał/a:
po kilku dniach z baranka pomału zmieniał się w tygrysa.Widać było jak mu się tam wszystko pod czaszką gotuje,para wydobywała się uszami,nosem i otworem gębowym :boisie: :[ :nerwus: :stres: Atmosfera w domu zaczynała być gęsta.Słowne przepychanki,wyzwiska cedzone przez zęby z nienawiścią i pogardą taką ,że aż się czuło na plecach,wtedy byłam malutka,do niczego,byle co.

Jeszcze żadnej współuzależnionej nie udało się "wygrać" z jedyną "miłością" alkoholika (oczywiście czynnego), z flaszką gorzały........
Scarlet O'Hara napisał/a:
Milion razy zastanawiałam się kim tak naprawdę jest mój mąż,jakim człowiekiem.Barankiem czy piranią.Do dziś nie wiem.

To ja Ci powiem. Człowiekiem chorym na chorobę postępującą, nieodwracalną i w konsekwencji śmiertelną o ile nie zacznie się jej leczyć. A do tego jest to choroba psychiki

ZAJMIJ SIĘ SOBĄ I PRZESTAŃ WRESZCIE O NIM MYŚLEĆ, BO I TAK NICZEGO NIE WYMYŚLISZ.
Miłego weekendu :mgreen:

Scarlet O'Hara - Pią 16 Lis, 2012 19:01

pterodaktyll napisał/a:

ZAJMIJ SIĘ SOBĄ I PRZESTAŃ WRESZCIE O NIM MYŚLEĆ, BO I TAK NICZEGO NIE WYMYŚLISZ.
Miłego weekendu :mgreen:


Oj tam oj tam!
To nie tak ,że ja siedze i zastanawiam się dzień i noc kim tak naprawdę jest mój husband(już tak do końca nawiedzona nie jestem).Tak mnie naszło i tyle.
A ja mam tak zorganizowany czas ,że nie pytaj. :cwaniak:
Godz.temu zakreślałam zajęte dni w kalendarzu na list.i grudzień.Więcej "zakółkowanych" :> dni jak wolnych .
Kilka pozycji ciekawych zakupionych do czytania,w planie i już wdrożone odgruzowywanie chaty.
Obecnie pachnie ciasto(ja ciast nie jadam ale zrobiłam) paszteciki też zmontowałam,rosołek gotowy z kuro-kaczki (synek już 3 talerze wrąbał).Do skonsumowania ciasta zaproszona na jutro koleżanka,wieczorkiem spotkanie rodzinne itd itd.
I wiele innych atrakcji przygotowałam dla siebie i swoich dzieci (tylko nie wiem czy duży da się wciągnąć).
Jestem słomianą wdową i zamierzam naprawdę cieszyć się tymi chwilami . :hura:
;)
:> :> :] :> :] :> :] :> :] :lol2:

pterodaktyll - Pią 16 Lis, 2012 19:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
Obecnie pachnie ciasto(ja ciast nie jadam ale zrobiłam)

Ale ja jadam :skromny:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem słomianą wdową i

Lepiej byś dołączyła do naszego klubu rozwodników :mgreen:

ana - Sob 17 Lis, 2012 12:07

Scarlet O'Hara napisał/a:
Milion razy zastanawiałam się kim tak naprawdę jest mój mąż,jakim człowiekiem.Barankiem czy piranią.Do dziś nie wiem.


zapewne chorym człowiekiem nie wiem czy choroba ma jakieś logiczne algorytmy
Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja w tym momencie już sama nie wiem co czuję.Czy go nienawidzę,czy jest mi obojętny,czy się przyzwyczaiłam do niego czy jednak kocham mimo wszystko.
Rozum mi podpowiada tylko tyle ciesz się babo ciszą i spokojem :hura: i chyba tak zrobię.


ktoś mi kiedyś tutaj napisał, że może uzależniłam się od adrenaliny, którą ten chory związek mi zapewniał
też kiedyś usłyszałam po rozstaniu z innym partnerem - że człowiek przyzwyczaja się do fotela, który stoi w jednym miejscu a co dopiero do człowieka, z którym żyłaś w - wybacz za stwierdzenie - w chorym tańcu picia nie picia i wiele oscylowało wokół tego tematu
to jak zacząć żyć od nowa - na pewno trudne, acz wykonalne

nie śledziłam wcześniej Ty się już z nim rozstałaś na dobre ? czy on wróci? i czy w ogóle chcesz z nim jeszcze być ?

Scarlet O'Hara - Sob 17 Lis, 2012 23:18

ana napisał/a:

Ty się już z nim rozstałaś na dobre ?

Nie.

ana napisał/a:
czy on wróci?

jak bumerang zawsze wraca bo ja na to pozwalam jeszcze niestety

ana napisał/a:
czy w ogóle chcesz z nim jeszcze być ?

:bezradny: żebym ja to wiedziała ,czasem mówię coś na głos ale mam wrażenie,że próbuję samą siebie przekonać choć w głębi serca tak po cichutku myślę coś innego.
Jak to mówią co nagle to po diable.Nigdzie mi się nie spieszy,za mąż nie mam zamiaru drugi raz wychodzić a odejść i rozwieść się mogę w każdej chwili.Obecnie robię swoje ,na tą chwilę mam spokój i tym zamierzam się upajać i delektować.

pterodaktyll - Sob 17 Lis, 2012 23:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
zawsze wraca bo ja na to pozwalam jeszcze niestety

Szkoda faceta..............

Scarlet O'Hara - Pon 19 Lis, 2012 09:15

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
zawsze wraca bo ja na to pozwalam jeszcze niestety

Szkoda faceta..............


Nie podlega to żadnej dyskusji.
A ja jestem taka szczęśliwa,że jestem sama tu a on tam.
Jest mi tak dobrze.Mam spokój, nie mam lęków,strachu nie czuję.Pełen luz.
Wczoraj wieczorem telefon- słyszałam,że pijany.Odłożyłam słuchawkę.
Ten wyjazd był mi potrzebny bo już chyba zapomniałam jak można żyć spokojnie.

Siedzę nad" pracą domową "i mam problem.Pytanie brzmi jak sobie radzę z poniższymi emocjami .
Doszłam do wniosku,że wcale sobie nie radzę.Nie umiem.Zamiatam pod dywan,tłumię w efekcie czego zamrażam te uczucia i jestem zimna jak lód.
Czasami dziwię się sobie i zastanawiam się czy ja jestem bez serca ?

Scarlet O'Hara - Wto 20 Lis, 2012 14:27

Mój mąż po tym jak przedstawiałam mu ( w innej formie jak dotychczas)
swój punkt widzenia trwania w dalszym ciągu w tym bagienku przyznał mi rację (chyba po raz pierwszy ) .
Powiedziałam mu ,że ma wybierać albo leczenie i rodzina albo każdy idzie w swoją stronę i żyje tak jak chce.
Powiedziałam ,że proszę by się nad tym zastanowił i dał mi odp.później.
Uprzedziłam,że ja już targować sie nie będę .3 lata temu uległam czego żałuję a efekty są opłakane w związku z tym potrzebuję konkretów .
Wieczorem zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.
Powiedziałam,że pójść owszem tak ale nic więcej zrobić nie mogę.
Wraca w marcu i oczekuję od niego ,że zrobi to po powrocie.Nie dam się omamić.Jeżeli znów zacznie się wykręcać każdy idzie w swoją stronę.AMEN.

ana - Wto 20 Lis, 2012 14:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
Wieczorem zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.


kiedyś też usłyszałam takie pytanie - ale koniec końców nie wybrał się do ośrodka
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie dam się omamić.Jeżeli znów zacznie się wykręcać każdy idzie w swoją stronę.AMEN.


trzymam kciuki za Ciebie !

a czemu on musi aż do marca czekać żeby iść do ośrodka? czemu nie może iść teraz?

Scarlet O'Hara - Wto 20 Lis, 2012 14:52

ana napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wieczorem zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.


kiedyś też usłyszałam takie pytanie - ale koniec końców nie wybrał się do ośrodka
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie dam się omamić.Jeżeli znów zacznie się wykręcać każdy idzie w swoją stronę.AMEN.


trzymam kciuki za Ciebie !

a czemu on musi aż do marca czekać żeby iść do ośrodka? czemu nie może iść teraz?


:pocieszacz: dzięki.
do tego czasu też nabiorę siły. Odpocznę od niego.
Ja wcale nie twierdzę,że on mówi na poważnie .Ja nie siedzę w nim i nie mam pojęcia czy powiedział tak bo ja to chciałam usłyszeć czy jednak czuje taką wewnętrzną potrzebę .
Intuicja podpowiada mi,że to pierwsze ale co ma być to będzie.

ana - Wto 20 Lis, 2012 14:58

tylko czemu dopiero w marcu??
Scarlet O'Hara - Wto 20 Lis, 2012 15:00

ana napisał/a:
tylko czemu dopiero w marcu??


bo wtedy wraca z wyjazdu.

pietruszka - Wto 20 Lis, 2012 16:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
bo wtedy wraca z wyjazdu.

nie chcę Cię martwić, ale ... do marca... duuuuużo czasu....
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wieczorem zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.

Ja siedem lat temu (też był listopad), też dałam ultimatum, ale wtedy dziewczyny na forum (innym, którego już nie ma) odradziły mi wspólną wizytę. Chociaż ja tak bardzo chciałam go wesprzeć, tak mnie swędziły nóżki i oczka, żeby sprawdzić, czy idzie tam, a nie skręca za róg i fruuuu..... Dostał tylko numer telefonu i czas (4 dni, do mojego pierwszego zaplanowanego mitingu Alanon). Sam się umówił, a ja na ten dzień zaprosiłam do siebie koleżankę na serniczek, by myśli głupie w głowie się nie kręciły za bardzo (akurat! :glupek: zakręcona byłam wtedy jak chiński termos).

W końcu poprosił mnie bym go zawiozła, bo padało. Dałam się uprosić (ale świerzbiło mnie), ale zawiozłam tylko pod Poradnię i z piskiem opon zawróciłam (chociaż korciło mnie, żeby zaczaić się i sprawdzić, czy wlazł chociaż). Ale na przekór sobie... okazało się, ze terapeuta, z którym miał się spotkać, nie przyjechał, więc zaparł się i czekał, aż go ktoś przyjmie, bał się wrócić do domu chyba... ale też widział, ze ogólnie to ja i tak mam zlewkę (a przynajmniej tak próbowałam mieć, bo co się w mojej głowie działo :szok: ) na to całe jego leczenie... to był jego trzeci dzień po odstawieniu alkoholu, więc go nieźle jeszcze telepało... i to był chyba dobry moment... A i jemu już chyba było źle z tym piciem.... wcześniej to gadki szmatki o leczeniu, czy zaszyciu... przerabialiśmy średnio raz na dwa miesiące...

Więc nawet to udanie się do poradni... nie budziło we mnie zaufania... a poza tym... tak naprawdę, wtedy podjęłam decyzję o odejściu, taką ostateczną, to ultimatum z jego leczeniem to było takie na trochę "na otarcie łez", że "aż taka zła nie jestem", "jakiś tam wybór mu daję", takie tam :beba: ewentualnie, jakby jednak raczył....

a ta cholera.... :[ zrobiła mi kawał i faktycznie wziął to na serio... to całe leczenie. Tylko w kółko łaził i mi nawijał, że go zaszantażowałam... potem mu się spodobało... a ja... :oops: miewałam myśli, po cholerę poszedł się leczyć... no niby się cieszyłam.... ale pełnią szczęścia tego bym nie nazwała... tym bardziej, że... w pierwszym okresie upierdliwy był okrutnie, a i ze mnie wtedy złość i chęć odwetu uszami zaczęły wychodzić... To był trudny okres... pierwsze pół roku... pierwsze dwa lata... No... ale to już inna historia...

ana - Wto 20 Lis, 2012 16:37

Cytat:
To był trudny okres... pierwsze pół roku... pierwsze dwa lata... No... ale to już inna historia...


może już o to pytałam, ale jak rozumiem jesteś z nim?

pietruszka - Wto 20 Lis, 2012 16:49

ana napisał/a:
może już o to pytałam, ale jak rozumiem jesteś z nim?

Tak jesteśmy nadal ze sobą. Ale uważam, że warto mieć świadomość, że taki odbudowywany związek, trzeźwiejącego alkoholika i współuzależnionej to specyficzny związek. Dwóch dysfunkcyjnych osób. Związek, który musi przejść pewne trudności, problemy, fazy zdrowienia, ma pewne ograniczenia. To nie jest żaden od razu raj na ziemi, cud miód i orzeszki... Przynajmniej na początku.
Zawsze łatwiej zbudować nową chałupę, niż remontować starą ruinę.
Inna sprawa, że skłonność do odbudowywania ruin też świadczy o pewnej dysfunkcji - mi się kojarzy silnie ze współuzależnieniem. ech :uoee:

EmEr - Wto 20 Lis, 2012 17:45

pietruszka napisał/a:
udanie się do poradni... nie budziło we mnie zaufania... a poza tym... tak naprawdę, wtedy podjęłam decyzję o odejściu, taką ostateczną, to ultimatum z jego leczeniem to było takie na trochę "na otarcie łez", że "aż taka zła nie jestem", "jakiś tam wybór mu daję", takie tam ewentualnie, jakby jednak raczył....

a ta cholera.... zrobiła mi kawał i faktycznie wziął to na serio... to całe leczenie. Tylko w kółko łaził i mi nawijał, że go zaszantażowałam... potem mu się spodobało... a ja... miewałam myśli, po cholerę poszedł się leczyć... no niby się cieszyłam.... ale pełnią szczęścia tego bym nie nazwała... tym bardziej, że... w pierwszym okresie upierdliwy był okrutnie, a i ze mnie wtedy złość i chęć odwetu uszami zaczęły wychodzić...


--> Wlasnie w tej chwili mam to samo ......!!!

pietruszka - Wto 20 Lis, 2012 18:15

EmEr napisał/a:
--> Wlasnie w tej chwili mam to samo ......!!!

z czasem się normuje... pod warunkiem oczywiście, że obie strony nad sobą pracują...
Co ciekawe... miałam duży problem z mówieniem na grupie, że wcale nie jest tak cacy. Dziewczyny z terapii nie dość, że pytały co ja tu robię (przecież on przestał pić :szok: ) to jakoś z niedowierzaniem na mnie patrzyły i chyba z lekkim wyrzutem, jak śmiem narzekać... Trochę mogłam się wyżalić czasem na indywidualnej, i na Al-anon, bo tam znalazłam dziewczyny, które też to przechodziły... Ale co dziwne... wtedy czułam jakiś wstyd, że w ogóle nie jest mi dobrze z tym świeżo trzeźwiejącym. Tak jakbym miała skakać z tego powodu pod niebiosa, bo zdarzył się cud. Owszem, cieszyłam się.... ale równocześnie było mi też źle... Nie dawałam sobie nawet prawa do tego, że to cąłe trzeźwienie razem to nie taka łatwa sprawa...

pterodaktyll - Wto 20 Lis, 2012 21:11

Cytat:

Mój mąż po tym jak przedstawiałam mu ( w innej formie jak dotychczas)
swój punkt widzenia trwania w dalszym ciągu w tym bagienku przyznał mi rację (chyba po raz pierwszy ) .
Powiedziałam mu ,że ma wybierać albo leczenie i rodzina albo każdy idzie w swoją stronę i żyje tak jak chce.
Powiedziałam ,że proszę by się nad tym zastanowił i dał mi odp.później.
Uprzedziłam,że ja już targować sie nie będę .3 lata temu uległam czego żałuję a efekty są opłakane w związku z tym potrzebuję konkretów .

Ile ja takich rozmów odbyłem..........
Scarlet O'Hara napisał/a:
zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.
Powiedziałam,że pójść owszem tak

Mogę grzecznie zapytać po jaką cholerę?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wraca w marcu i oczekuję od niego ,że zrobi to po powrocie.N

Święta naiwności........w marcu :shock:

rufio - Wto 20 Lis, 2012 21:14


Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 07:34

pterodaktyll napisał/a:

Ile ja takich rozmów odbyłem..........

Ja też ale jakoś tym razem była to trochę inna rozmowa.

Scarlet O'Hara napisał/a:
zapytał czy z nim pójdę do ośrodka.
Powiedziałam,że pójść owszem tak

Mogę grzecznie zapytać po jaką cholerę?[/quote]

? Nie wiem.Spytał to i odp.twierdząco prawdę mówiąc wcale takiej ochoty nie mam.
Może dlatego,że wcale nie wierzę ,że do tego dojdzie.


pterodaktyll napisał/a:
Święta naiwności........w marcu :shock:


A tu Cię zaskoczę wcale się nie łudzę i wcale nadziei nie mam.Będzie co będzie.
To jego sprawa i jego decyzja.Po co mam się katować wpadać w euforię a później cierpieć ? Bez sensu.
W marcu to ja już będę na tyle silna (takie mam życzenie i nadzieję) ,że już nie dam się omamić a on wybierze.

yuraa - Śro 21 Lis, 2012 07:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
W marcu to ja już będę na tyle silna

na mojej twarzy pojawił sie duży uśmiech :)
dziękuję
ja w marcu planuję nie złapać przeziębienia czego i Tobie życzę

Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 08:32

pietruszka napisał/a:
To nie jest żaden od razu raj na ziemi, cud miód i orzeszki... Przynajmniej na początku.


Pietruszko na szczęście tym razem zdaję sobie z tego sprawę.
Mój trzeźwiał rok co prawda na sucho ,później pił ale z większymi odstępami i w tych okresach był potworny.Na samą myśl mam już ciarki.
Obecnie ja nie mam już nic do stracenia.
Wiem tylko,że tak nie chcę .
Tak się tylko zastanawiam czy ja aby nie popadłam ze skrajności w skrajność.
Tak jak mi obsesyjnie na nim zależało tak teraz jest mi wszystko jedno jaki będzie efekt.Nie wiem czy to przejściowe czy może jednak się wypaliłam w tym związku.
Nie umiem sobie teraz na to pytanie odpowiedzieć.
Powiem tylko ,że modlę się,żeby on tam znalazł pracę i przypadkiem nie wrócił wcześniej.I nie chodzi juz tutaj o pieniądze tylko o jego osobę.
Taką kropką nad "i" były odnalezione podczas generalnych porządków pamiętniki .
Otworzyłam i rok 1996 ,2000,2003.2007 itd. w kółko ten sam temat ,zrobiło mi się nie dobrze.Zastanawiałam się czy ich nie spalić ale to jeszcze nie ten moment.
Prawda bolesna tyle zmarnowanych lat>były fajne chwile nie powiem ale to te kiedy był zagranicą.
Jest tyle pytań na ,które nie umiem sobie odpowiedzieć.Nie wiem czy ja go jeszcze kocham czy tylko się zamroziłam bo ta miłość ,mnie niszczyła latami.
Nie wiem czy sobie poradzę by o tym wszystkim zapomnieć.Jest we mnie tyle żalu , złych wspomnień ja nie wiem czy dam radę.Robiłam rzeczy,których nie chciałam,mówiłam to o czym wcale nie myślałam.
Może gdy wreszcie zaakceptuję ,że jest to choroba nastąpi przełom?Spróbować muszę bo inaczej się nie dowiem.
Kiedy mój mąż ma dzień dobroci dla zwierząt, jest miły bla bla bla to mi się zaraz włącza czerwona lampka i przypominam sobie wszystko co złe - nie mam na to wpływu póki co.


pietruszka napisał/a:
Zawsze łatwiej zbudować nową chałupę, niż remontować starą ruinę.


Właśnie !Bardzo często zastanawiam się czy nie lepiej iść na skróty?

szymon - Śro 21 Lis, 2012 08:34

do marca to akurat ścinkę działową wystawisz i przejście przez łazienkę
Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 08:35

yuraa napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
W marcu to ja już będę na tyle silna

na mojej twarzy pojawił sie duży uśmiech :)
dziękuję
ja w marcu planuję nie złapać przeziębienia czego i Tobie życzę


Wyczułam sarkazm :(

Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 08:38

szymon napisał/a:
do marca to akurat ścinkę działową wystawisz i przejście przez łazienkę


:pocieszacz:
Chodzę na grupę,mam Was a w marcu gdy będę inaczej 'śpiewała" liczę na porządne kopy i ustawienie mnie do pionu.

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 08:51

Scarlet O'Hara napisał/a:



pietruszka napisał/a:
Zawsze łatwiej zbudować nową chałupę, niż remontować starą ruinę.


Właśnie !Bardzo często zastanawiam się czy nie lepiej iść na skróty?


Dobre pytanie. Mnie trzymają 2 sprawy przy moim alkoholiku, dwie bardzo konkretne, ale zrozumiałam to dopiero na terapii (jak mogłam wcześniej tego nie wiedzieć?). Na razie remontujemy tę ruinę, jest bardzo ciężko. Mam momenty zwątpienia... ale też i podbudowujące chwile. Ja też jakiś czas temu dałam mu ultimatum- leczenie i rodzina albo zgłoszenie na komisję. Rozpoczął terapię, chodzi też do Klubu Abstynenta. Na początku robił wszystko, by nie chodzić regularnie- terapeuta to idiota, zasady głupie itd A wczoraj rozważał zmianę pracy (dostał lepszą propozycję), ze względu na możliwość... regularnego uczęszczania na terapię. Jak to usłyszałam, to mało co nie spadłam z łóżka. A najważniejsze- zaczyna wprowadzać - na razie małe - zmiany w swoim życiu np je śniadania, czego NIGDY nie robił.
Nie doczytałam, gdzie Twój pojechał, ale ja na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim. Bo do marca tyle czasu i tyle alkoholu wlanego w niego i tyle Twojego cierpienia...

szymon - Śro 21 Lis, 2012 08:55

pannamigotka napisał/a:
na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim


głupota nad głupotami :glupek:
jak chcesz to Ci napisze 100 emaili, ze nie pije, że chodzę na mitingi i potwierdzenie załatwię od samego Maciarewicza - chcesz? :evil2"

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 09:02

szymon napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim


głupota nad głupotami

Ja napisałam, co ja bym zrobiła.
Moja terapeutka twierdzi, że to nie jest głupota. Gro alkoholików bierze takie zaświadczenia dla swoich pracodawców, żon, mężów. Dla ich spokoju, dla ich wiedzy.
Zresztą- nie pisałam o mailach o utrzymywaniu trzeźwości, tylko o uczęszczaniu na terapię/ mityngi, a to różnica.
Ja sama mogę w każdej chwili zadzwonić z pytaniem, czy mój uczęszcza, ponieważ jestem osobą upoważnioną. Do tej pory nie skorzystałam i nie zamierzam, ale mam do tego prawo. Jeśli umawiamy się, że terapia jest warunkiem bycia razem- to wtedy to nie jest głupota, bo mam prawo wiedzieć.

smokooka - Śro 21 Lis, 2012 09:03

pannamigotka napisał/a:
le ja na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim. Bo do marca tyle czasu i tyle alkoholu wlanego w niego i tyle Twojego cierpienia...


Migotko, jedno drugiemu nie przeszkadza. Alkoholik może chodzić na mitingi i pić jak ma taką ochotę. Zresztą skąd miałby brać potwierdzenia, że chodzi? Ja proponuję, żeby komputer zabierał ze sobą i z odpalonym skypem uczestniczył w mitingu - bardzo wiarygodne i świetnie wciągające współuzależnioną w nadkontrolę. Na mitingu AA nie uświadczysz pieczątki, podpisać może się każdy, co to miało by dać? Co za różnica dla współuzależnionej ile on wypije, szczególnie, że nie będzie na niego patrzeć?
Każdy przejaw najmniejszej chęci kontroli przez współuzależnioną to dla alkoholika odebrana szansa na odpowiedzialność za trzeźwienie.

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 09:06

smokooka napisał/a:


Migotko, jedno drugiemu nie przeszkadza


Jasne, dlatego nie pisałam o utrzymywaniu trzeźwości, a jedynie podjęciu jakiś kroków typu terapia/ mityngi.

staaw - Śro 21 Lis, 2012 09:06

smokooka napisał/a:
Alkoholik może chodzić na mitingi i pić jak ma taką ochotę.

Dokładnie...
smokooka napisał/a:
Na mitingu AA nie uświadczysz pieczątki, podpisać może się każdy, co to miało by dać?

Przynajmniej w Warszawie są grupy poświadczające obecność pieczątką...
Ale zgadzam się że jest to bez sensu...

Klara - Śro 21 Lis, 2012 09:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
w marcu gdy będę inaczej 'śpiewała" liczę na porządne kopy i ustawienie mnie do pionu.

Byłabym za tym, żebyś TERAZ powolutku układała sobie konkretny plan ewakuacji na wypadek, gdyby po marcu nic się nie zmieniło.

smokooka - Śro 21 Lis, 2012 09:20

staaw napisał/a:
Przynajmniej w Warszawie są grupy poświadczające obecność pieczątką...

A to nie wiedziałam, nie widziałam też pieczątki ani na Alanon ani na AA, albo akurat tam gdzie bywam nie ma jej, albo okazji nie było.



Edit:
tak sobie właśnie myślę, po co na alanon pieczątka : g45g21 kolor włosów pora chyba zmodyfikować ;)

szymon - Śro 21 Lis, 2012 09:23

pannamigotka napisał/a:
Moja terapeutka twierdzi, że to nie jest głupota.


zapytaj w takim razie terapeutki czy aby nie NAD-kontrolujesz swojego alkoholika, sprawdzasz czy prosto chodzi, czy nie pachnie alkoholem, czy ma zaświadczenie, pieczątkę, że jest z Twoim alko everythink OK, nie zajmuje Ci to za dużo czasu?

Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 09:24

pannamigotka napisał/a:
ja na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim. Bo do marca tyle czasu i tyle alkoholu wlanego w niego i tyle Twojego cierpienia...


Migotko zrobi co zechce.
Ja już nie chcę kierować jego życiem.Chcę go zrzucić ze swoich pleców bo mi kręgosłup nawala.Dałam mu wybór co on zrobi........?Nie wiem.
Mam dawać się oszukiwać?Będzie wysyłał co bedzie chciał ,spreparowane zaświadczenia czy coś innego.
A czy on tam bd chlał ? a niech chleje jego żołądek ,Ja się na pewno denerwować nie będe bo mnie tam nie ma i nie muszę na to patrzeć.
Wisi mi to.Oby jak najdalej ode mnie i dzieci.

Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 09:30

Klara napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
w marcu gdy będę inaczej 'śpiewała" liczę na porządne kopy i ustawienie mnie do pionu.

Byłabym za tym, żebyś TERAZ powolutku układała sobie konkretny plan ewakuacji na wypadek, gdyby po marcu nic się nie zmieniło.


Klaro taką ewentualnośc też biorę pod uwagę a i owszem.
Jakieś palny już są :buzki:

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 09:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
ja na Twoim miejscu zażądałabym, aby chodził tam na mityngi, żeby już tam coś robił, a mi przysyłał na maila potwierdzenie, że chodzi i to byłby warunek mojego bycia z nim. Bo do marca tyle czasu i tyle alkoholu wlanego w niego i tyle Twojego cierpienia...


Migotko zrobi co zechce.
Ja już nie chcę kierować jego życiem.Chcę go zrzucić ze swoich pleców bo mi kręgosłup nawala.Dałam mu wybór co on zrobi........?Nie wiem.
Mam dawać się oszukiwać?Będzie wysyłał co bedzie chciał ,spreparowane zaświadczenia czy coś innego.
A czy on tam bd chlał ? a niech chleje jego żołądek ,Ja się na pewno denerwować nie będe bo mnie tam nie ma i nie muszę na to patrzeć.
Wisi mi to.Oby jak najdalej ode mnie i dzieci.


Scarlet- ja nie mówię, żeby go kontrolować i pilnować jak dziecka. Tylko powiem jak jest u mnie- ja dałam ultimatum żeby się leczył. Nie żeby był trzeźwy od dziś do końca życia (to było wcześniej, prośby, żeby nie pił nie działały). Teraz nie interesuje czy pije czy nie- ile wypił, z kim i dlaczego. To jego choroba, nie moja. Ale ma się leczyć. Jeśli przerwie terapię- ja wybiorę drogę administracyjną i to jest początek końca, on o tym wie. To była jego motywacja zewnętrzna do podjęcia terapii.Nie chciał chodzić, ponieważ sądził, że kontroluje picie- ostatnio pił raz na miesiąc- to niewiele, więc miał ułudę kontroli. A mi zależało, żeby podjął leczenie, bo miałam dość. A jemu się tam spodobało, co mnie zdziwiło. Mi nie zależało, żeby jemu się spdobało. Ale umowę mamy taką- terapia to rok i ten rok ma chodzić, jeśli chce żyć ze mną i z córką. I ja mam prawo wiedzieć, czy się leczy czy nie. Jak na razie nie czuję potrzeby sprawdzania, jestem też w szoku, że często nie interesuje mnie czy wypił czy nie (jak wraca późno z pracy- po 22-giej, śpimy w osobnych pokojach, to nawet mi się nie chce sprawdzić, nie czuję zupełnie takiej potrzeby).

Scarlet- to zależy jak się umawiacie. Bo jeśli mówisz mu że ma się leczyć, to dobrze, jeśli wiesz, czy się wywiązuje, bo jeśli przestanie się wywiązywać, to wtedy czas na Twoje kroki.

Osa666 - Śro 21 Lis, 2012 09:43

oj tam dziewczyny co ja tu czytam........sam jestem niedawno po terapii nikt mi zadnego ultimatu nie stawial nikt tam zadnych zaswiatczen nie wola :) i chociaz w domu moja sytuacja nie wesola (wisze na wlosku) i nawet jesli nie dostane szansy od swoich dziewczyn TO I TAK BEDE TRZEZWIAL I SIE LECZYL :skromny:
jesli dostal bym w domu out ,wiadomo ze troszke ciezej na serduchu bedzie ,ale na pewno nie zmieni to faktu ,ze chce sie leczyc i zmieniac siebie i swoje zycie........uff ciezko tym trzezwym alkoholikiem byc ;)

smokooka - Śro 21 Lis, 2012 09:46

Ossku, Ty się nie popisuj erudycją :nunu:
Osa666 - Śro 21 Lis, 2012 09:50

ja sie nie popisuje :skromny: tylko chcialem napisac ,ze jak cos naprawde do skromnej glowki dotarlo ,to leczc i trzezwo zyc dla siebie trzeba ,a inni (bliscy) moga skorzystac z tego ................ oczywiscie jezeli nie zepsolo sie wszystkiego wczesniej tak na amen :) dzien dobry smokooka :)
pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 09:52

szymon napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Moja terapeutka twierdzi, że to nie jest głupota.


zapytaj w takim razie terapeutki czy aby nie NAD-kontrolujesz swojego alkoholika, sprawdzasz czy prosto chodzi, czy nie pachnie alkoholem, czy ma zaświadczenie, pieczątkę, że jest z Twoim alko everythink OK, nie zajmuje Ci to za dużo czasu?

Wprawdzie to nie mój temat... ale napiszę- Jeśli chodzi o kontrolę- to jest dużo lepiej, bo uczę się, jak sobie z nią radzić, potrafię miesiąc żyć na luzie, a po miesiącu mieć atak kontroli, niepokój, lęk, dzwonienie raz za razem, złe myśli.
To jest tak, że jest o niebo lepiej, ale mam ataki nadkontroli. Natomiast (jeśli mówimy o mojej terapeutce) nie mówi, ze na dzień dzisiejszy taki atak jest zły i że nie powinno go być. To są emocje, które się pojawiają i to NIE JEST ZŁE i nie mam mieć poczucia winy, że taki atak jest. Te emocje już są i pytanie co z nimi zrobię.
Ostatni atak:
Lukasz jak pił, to kończąc pracę wyłączał tel i szedł pić, wracał nad ranem. Taki schemat. Wiedziałam, że jak o umówionej porze go nie ma i ma wyłączony telefon to znaczy, że pije. I ostatnio tak właśnie było- zorientowałam się wieczorem, że powinien być ok godziny wcześniej. Nawet nie pomyślałam, że mógł wypić, pomyślałam, że został dłużej w pracy, zadzwoniłam do niego z pytaniem do której dziś pracuje (sądziłam, że mi powiedział, a ja jak zwykle zapomniałam) a tu WYŁĄCZONY TELEFON. Ogarnął mnie nieopisany lęk, czarne wizje, strach, panika. Telefon za telefonem. Kiedyś stałabym pod oknem i bym płakała, może jeszcze zadzwoniła do koleżanki z pracy lub do zakładu pracy. A teraz po prostu włączyłam serial. Okazało się, telefon mu się zepsuł :)
Jak opowiedziałam jej tę sytuację to powiedziałam, "Wiem, że nie powinnam tego czuć" a ona powiedziała, że to błąd. Takie coś czuję i mam do tego prawo. Pytanie co z tym zrobię, czy pozwolę temu rozwinąć się.

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 09:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
Klara napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
w marcu gdy będę inaczej 'śpiewała" liczę na porządne kopy i ustawienie mnie do pionu.

Byłabym za tym, żebyś TERAZ powolutku układała sobie konkretny plan ewakuacji na wypadek, gdyby po marcu nic się nie zmieniło.


Klaro taką ewentualnośc też biorę pod uwagę a i owszem.
Jakieś palny już są :buzki:

To zapisz sobie je na kartce. Pisze poważnie. A kartki nie wyrzucaj.

staaw - Śro 21 Lis, 2012 10:01

Klara napisał/a:

Byłabym za tym, żebyś TERAZ powolutku układała sobie konkretny plan ewakuacji na wypadek, gdyby po marcu nic się nie zmieniło.

Klara zapomniała linka wstawić, więc czynię to ja.... :skromny:
http://komudzwonia.pl/vie...p=127078#127078

smokooka - Śro 21 Lis, 2012 10:12

Osa666 napisał/a:
dzien dobry smokooka


Dzień dobry Ossku. Twój głos w całej tej dyskusji jest cenny :)

aazazello - Śro 21 Lis, 2012 10:23

pannamigotka napisał/a:
Jeśli umawiamy się, że terapia jest warunkiem bycia razem- to wtedy to nie jest głupota, bo mam prawo wiedzieć.

Moja zona postawiła mi warunek albo się leczysz, albo się rozstajemy. Warunkiem bycia razem, nie było uczęszczanie na terapię, ukończenie jej z dyplomem, tylko trzeźwienie, a to przecież widać, nie potrzeba żadnych zaświadczeń.

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 10:25

aazazello napisał/a:
Warunkiem bycia razem, nie było uczęszczanie na terapię, ukończenie jej z dyplomem, tylko trzeźwienie, a to przecież widać, nie potrzeba żadnych zaświadczeń.

No czyli mieliście inną umowę niż my :)

aazazello - Śro 21 Lis, 2012 10:26

w trójce właśnie leci sex on fire kings of leon. Uwielbiam ten kawałek, uwielbiam ten tekst, praktykuję. :mgreen:
olga - Śro 21 Lis, 2012 10:28

Ja też kiedyś taki warunek postawiłam. Albo alkohol albo rodzina. Jeśli rodzina to koniecznie terapia. Miałam nadzieję, że chodząc na terapię wreszcie "załapie" i zacznie trzeźwieć. :bezradny: Ech nadzieja.
aazazello - Śro 21 Lis, 2012 10:31

pannamigotka napisał/a:
aazazello napisał/a:
Warunkiem bycia razem, nie było uczęszczanie na terapię, ukończenie jej z dyplomem, tylko trzeźwienie, a to przecież widać, nie potrzeba żadnych zaświadczeń.

No czyli mieliście inną umowę niż my

Pewnie tak, tylko, wytłumacz mi, dlaczego chcesz, aby ukończył terapię, a nie zaczął trzeźwieć?

aazazello - Śro 21 Lis, 2012 10:31

olga napisał/a:
Ech nadzieja
:pocieszacz:
Czasami się udaje.

Klara - Śro 21 Lis, 2012 10:54

staaw napisał/a:
Klara zapomniała linka wstawić

Nie zapomniałam bo ten plan dotyczy ewakuacji na wypadek nagłego zapicia trzeźwiejącego już jakiś czas męża/partnera.
W wypadku Scarlett nie zakładam, że Jej mąż już teraz zacznie trzeźwieć i kiedyś tam zdarzy mu się zapicie.
Myślę raczej o tym, że do marca "zapomni" o obietnicy i Scarlett będzie zmuszona do wprowadzenia w życie swojej decyzji o (na dziś hipotetycznym) rozstaniu.

Scarlet O'Hara - Śro 21 Lis, 2012 11:01

aazazello napisał/a:
w trójce właśnie leci sex on fire kings of leon. Uwielbiam ten kawałek, uwielbiam ten tekst, praktykuję. :mgreen:



A ja sprzątam i słucham dosco polo :skromny: ,teraz przerwa na śniadanie .Zostały okna i kurze,jutro łazienka i mogę stawiać choinkę hehehe.

Później się odniosę do wypowiedzi po wyżej a teraz przepraszam.......mop wzywa. :zmeczony:

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 11:32

olga napisał/a:
Ja też kiedyś taki warunek postawiłam. Albo alkohol albo rodzina. Jeśli rodzina to koniecznie terapia. Miałam nadzieję, że chodząc na terapię wreszcie "załapie" i zacznie trzeźwieć. :bezradny: Ech nadzieja.

Olgo, to przykre, ale ja jestem odarta z nadziei. Po prostu nie wiem co to jest. Liczą się tylko fakty. Nadzieją żyłam kilka lat i to nie miało sensu, bo żyłam wyobrażeniem tego, jak może być, kiedy WRESZCIE SKOŃCZY PIĆ. Tyle, że nie przestawał, a ja żyłam w zawieszeniu. teraz oboje się leczymy, chodzimy na grupy wsparcia, jakość naszego życia się poprawia. Dziś nawet rozmawialiśmy. Spokojnie. Czule. To duża nowość, ogromna zmiana. Zwykła rozmowa bez wyrzutów, żali, agresji. Ale liczy się tylko ta rozmowa. Nie mam nadziei, że dzięki niej jutro będzie trzeźwy. Będzie lub nie. Im większe mam oczekiwania względem niego, tym większe późniejsze rozczarowanie. Tego już wystarczy.

pannamigotka - Śro 21 Lis, 2012 11:46

aazazello napisał/a:

Pewnie tak, tylko, wytłumacz mi, dlaczego chcesz, aby ukończył terapię, a nie zaczął trzeźwieć?


Ja bym chciała, żeby zaczął trzeźwieć, chciałabym też mieć panią do sprzątania i 3 domy w trzech różnych krajach :) Takie wakacyjne, rozumiesz?

U nas nie działało straszenie rozstaniem w przypadku dalszego picia. On wyczuwał, że jestem słaba i tego nie zrobię. Nie pił więc chwilę, a potem znów zaczynał, mało, coraz więcej, aż tracił kontrolę i wszystko się waliło. A ja nie chciałam rozstania, sama myśl o tym mnie przerażała! Natomiast postraszenie komisją w sytuacji, gdzie ja już się leczyłam zabrzmiało 'groźnie' a przede wszystkim bardzo realnie. To mogłabym zrobić. Ja nie oczekiwałam trzeźwości czy abstynencji- on pił już tylko raz na miesiąc- nie samo picie największym problemem, a jego brak zdrowienia. Jego pijane myślenie, utożsamianie się z pijącymi. Brak porozumienia. życie osobno.
Myślę, że każdy powinien dostosować działania do swojej sytuacji. Ja nie byłabym w stanie go kopnąć w zad, bo tego nie chciałam, "mierz siły na zamiary" jak to mówią.

olga - Śro 21 Lis, 2012 12:33

pannamigotka napisał/a:
Olgo, to przykre, ale ja jestem odarta z nadziei.


Czemu przykre? To piękne. Zejście z "huśtawki" to najlepsze co, my współ., robimy dla siebie. Przecieramy oczy, otwieramy je szeroko i widzimy jak jest rzeczywiście.

pietruszka - Śro 21 Lis, 2012 15:07

smokooka napisał/a:
Każdy przejaw najmniejszej chęci kontroli przez współuzależnioną to dla alkoholika odebrana szansa na odpowiedzialność za trzeźwienie.

Przyklasnę Ci Smoczku...
I myślę, że to jest prawda, którą warto by wyryła sobie w głowę każda współuzależniona, gdy jej mąż podejmuje terapię. Pamiętam, jak na samym początku dziewczyny z forum powiedziały mi "Pozwól mu założyć długie spodnie", przestań go taktować jak małego chłopczyka, chcesz mieć dziecko, czy mężczyznę?
No i zagryzałam język, żeby nie mówić, co według mnie, powinien robić, jakby było najlepiej, nie dzwoniłam, nie sprawdzałam, chociaż świerzbiło, świerzbiło... W głowie miałam niezłą karuzelę, przecież ja lepiej wiedziałam jak on powinien trzeźwieć... :rotfl: :glupek: No ale takie rzeczy się właśnie dzieją we współuzależnionej głowie. Ile to energii, ile czasu na niepotrzebne myślenie. Z czasem przestawiło mi się z ON na JA. I całe szczęście.
A on sobie spokojnie trzeźwiał. No w miarę spokojnie, bo to, że pewnych rzeczy nie mówiłam na głos, czy eliminowałam pewne zachowania i tak musiało wychodzić na zewnątrz w mowie ciała. Pamiętam, jak Pietruch po latach mi powiedział, że na samym początku grupowej, zamiast pójść na grupę jeździł tramwajem po mieście. I specjalnie mi długo o tym nie mówił, bo bym chyba zwariowała :rotfl:
No i miał rację. Straszne to współuzależnienie... No ale takie zachowania, jak się okazuje mijają. I mijają obsesyjne myśli...

kahape - Śro 21 Lis, 2012 17:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
ana napisał/a:

tylko czemu dopiero w marcu??

bo wtedy wraca z wyjazdu.
przypomniały mi sie dawne czasy. Mój mąż wyjechał i tez miał wrócić..... w marcu.
A tu po tygodniu staje w drzwiach z walizką :shock: bo.... wywalili go za chlanie!!!!
Takie jest planowanie życia z alkoholikiem.

Scarlet -> plan B ma być gotowy "na już".
pozdr

Scarlet O'Hara - Czw 22 Lis, 2012 07:40

kehape
Zgadza się ale umowa jest taka ,że po powrocie idzie się leczyć.
W najlepszym wypadku powrót planowany jest na marzec .W najlepszym dla mnie oczywiście bo jest mi teraz tak dobrze,że dawno tak się nie czułam.
No tak jakbym swoje absorbujące dziecko wywiozła na kolonię i teraz mogę odetchnąć. zupełnie nie interesuje mnie co on tam robi.Nie wiem nawet do czego mogę to porównać by wyrazić swoje odczucia :]

kahape - Czw 22 Lis, 2012 13:05

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie wiem nawet do czego mogę to porównać by wyrazić swoje odczucia :]
rozumiem cie doskonale, tez kiedyś taka byłam.
Scarlet O'Hara napisał/a:
jest mi teraz tak dobrze,że dawno tak się nie czułam.
to wszystko.... świadomie, oki.
Natomiast twoja "podświadomość" pracuje sobie sama, niezależnie, i to co wymyśliła okaże się po jakimś czasie.
pozdr

olga - Czw 22 Lis, 2012 13:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
mi teraz tak dobrze,że dawno tak się nie czułam.


Na pewno jest to dobre dla Ciebie doświadczenie. Zapamietasz ten stan, swoje samopoczucie. Jak on wróci będziesz wiedziała co robić żeby to samopoczucie się nie zmieniło.

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 10:37

Klara napisał/a:

Myślę raczej o tym, że do marca "zapomni" o obietnicy i Scarlett będzie zmuszona do wprowadzenia w życie swojej decyzji o (na dziś hipotetycznym) rozstaniu.


A to jest wysoce prawdopodobne,nie omieszkam mu przypomnieć.Jednak już wczoraj wywiązała się głupia rozmowa( aj wdałam sie nie potrzebnie ,zawsze muszę być mądrzejsza :blee: )no ale usłyszałam coś w stylu " że ja mam jakieś guru na tej terapii" "jak bedę tak szczekać to on mnie znienawidzi "(oj strasznie się zmartwiłam :beczy: :rotfl: ) i chyba o to chodzi,że przesadzam itp.itd.Zaczęło się od tego ,że powiedział mi,że tam nie pije i jest ok a mógłby .No i oczywiście musiałam się rozgadać.
E tam co ma być to będzie. :mysli:
Plan też sobie zrobię i to na kartce :)

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 10:39

Scarlet O'Hara napisał/a:

Plan też sobie zrobię i to na kartce :)

:]

olga - Pią 23 Lis, 2012 11:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
"jak bedę tak szczekać to on mnie znienawidzi "


Manipuluje Tobą :bezradny: już grunt sobie szykuje....

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 11:13

olga napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
"jak bedę tak szczekać to on mnie znienawidzi "


Manipuluje Tobą :bezradny: już grunt sobie szykuje....


Tak się boję ,że ledwo stoję hehehe. :rotfl:
Tylko chyba jeszcze nie wie ,że nie ze mną już te numery. :dokuczacz:

A ja wszystkim zdołowanym dzisiaj wysyłam trochę dobrej energii,która aż kipi ze mnie.
Jaka cudna pogoda u mnie za oknem słonko świeci na całego.Tak jak i w mojej duszy.

olga - Pią 23 Lis, 2012 11:22

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tak się boję ,że ledwo stoję hehehe. :rotfl:
Tylko chyba jeszcze nie wie ,że nie ze mną już te numery. :dokuczacz:


Nie o strach chodzi tylko o wyjście awaryjne...

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 11:35

No i takie ma tylko bez mojego udziału.
kahape - Pią 23 Lis, 2012 11:52

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tak się boję ,że ledwo stoję hehehe. :rotfl:
Tylko chyba jeszcze nie wie ,że nie ze mną już te numery. :dokuczacz:
oj, naiwna, naiwna
Scarlet O'Hara napisał/a:
Plan też sobie zrobię i to na kartce :)
co się znajdzie w tym planie?
Klara napisał/a:
Jesteś gotowa na to, że pijąc niekończącymi się ciągami straci pracę i/lub narobi długów?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie mam rozdzielności i na razie nie ma takiej potrzeby. Przez 17 lat małżeństwa nie zapożyczył się i nie wziął kredytu za moimi plecami.Zawsze miał pracę.Wspólne konto i dwie karty.Od samego początku oddawal mi całą kasę
wszystko jest do czasu
Scarlet O'Hara napisał/a:
Przekonałam się ,że mieszkanie pod jednym dachem z psycholem nie wchodzi w grę.
czy to tez znajdzie się w planie?????

Ponadto, byłoby dobrze zabezpieczyć się finansowo : swoje konto, swoja kasa, tylko swoje umowy na siebie...
Kto ma kasę ten ma władzę. Masz swoją kasę?
Co będzie jak on straci pracę?
pozdr

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 16:06

Muszę się dobrze zastanowić jeśli chodzi o plan B.
Na razie mam za dobry nastrój by o tym myśleć.Mam trochę czasu.

A ja dzisiaj poczułam wiosnę ale po 14:00 jak obudziłam się po drzemce szybko zeszłam na ziemię więc postanowiłam sprowadzić wiosnę do siebie do domu.
Kupiłam w markecie nasiona ziół i zaraz biorę się za sadzenie. :)

Janioł - Pią 23 Lis, 2012 16:17

Scarlet O'Hara napisał/a:
Muszę się dobrze zastanowić jeśli chodzi o plan B.
Na razie mam za dobry nastrój by o tym myśleć.
myślisz że gorszy nastrój lepszy jest przy układaniu ?
Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 16:52

Jak zacznę spisywać na kartkę (bo w myślach już dawno ulożony) to raczej potrzebuję ciszy i spokoju a ciszy przez weekend mieć nie będę :)
Zdążę i to chciałam powiedzieć.

staaw - Pią 23 Lis, 2012 16:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jak zacznę spisywać na kartkę (bo w myślach już dawno ulożony) to raczej potrzebuję ciszy i spokoju a ciszy przez weekend mieć nie będę :)
Zdążę i to chciałam powiedzieć.

Może jest w pobliżu jakaś biblioteka?
Często szukałem tam spokoju...

Janioł - Pią 23 Lis, 2012 16:59



uwaga wyzwalacze !!!

olga - Pią 23 Lis, 2012 17:04

jakieś takie to smutne...... 8|
Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 17:26

Janioł a jak ten fragment ma się do mnie bo jakoś tak nie umiem zinterpretować tego do siebie.
Co ten dialog miał mi przekazać?

staaw - Pią 23 Lis, 2012 17:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
Co ten dialog miał mi przekazać?

Że porządną kobietę tylko w bibliotece spotkać można... ;)

Janioł - Pią 23 Lis, 2012 17:27

BIBLIOTEKA i to bardziej do Stasia było ;)
Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 17:34

No myślę bo te pierwsze zdanie mnie wprawiło w osłupienie i tak straciłam orientację .Gdy usłyszałam zdanie o bibliotece uśmiechnełam się jednak wolałam się upewnić hehehe.
Ciszę mam od pon do pt od 8-15 gdy dzieci nie ma ;) a bibliotekę mam w internecie :)

Scarlet O'Hara - Wto 27 Lis, 2012 21:40

Jestem w szoku w pt sadziłam zioła a dzisiaj patrzę a ja mam już zielone kiełki.Cząber jest już naprawdę duży ,inne jako tako na razie nie widać rozmarynu :mysli: może jakieś nasiona felerne były?
Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 08:46

ewa29 napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:


Myślę,że w tym wszystkim ważne jest to by wycofać się w odpowiednim momencie.
Właśnie wtedy gdy jeszcze nam odrobinę zależy na tej drugiej osobie.(a Tobie widzę bardzo zależy na tym związku)
Bo może dojść do takiej sytuacji,że walcząc z problemami wbrew temu co mówią i piszą inni (w książkach,na terapiach etc )brniesz dalej i dalej wypalasz się, zamrażasz uczucia tylko po to by już więcej nie płakać przez tą osobę,nie wierzysz w to co mówi.
Żyjesz w zawieszeniu ,żyjesz tak aby przetrwać kolejny i kolejny dzień.
Przychodzi taki dzień ,że uświadamiasz sobie ,że tak naprawdę nie ma już co ratować bo Tobie nie zależy.Nie chcesz już.(a być moze właśnie wtedy ta druga strona by chciała?)
Do tego gubisz się we własnych uczuciach bo nie wiesz czy to co czujesz a tak naprawdę nie czujesz to prawda czy może ukryłaś się gdzieś w skorupie by nie pozwolić się skrzywdzić?
Ja właśnie na takim zakręcie obecnie jestem.Do tego się doprowadziłam.
Czuję się jałowa ,tak jakby ktoś wyrwał mi serce,pusta w środku.
I powiem ci migotko ,ze nie fajne jest to uczucie.
Mam nadzieję,że mniej więcej zrozumiesz o co mi chodzi bo dość pokrętnie to opisałam.
Pozdrawiam.


Witajcie dziewczyny :) Pozwolę że i do Was dołączę bo zupełnie czuję się tak samo jak Wy dlatego pozwoliłam sobie zacytować to co napisałaś Scarlet O'Hara Pozdrawiam :buziak:



Ja to się już tak zagoniłam,że sama nie wiem czy to co mówię głośno jest prawdą czy tylko wmówiłam sobie.Czy nie jest tak dlatego,że żyję cały czas złymi wspomnieniami wypieram te dobre,żeby nie dać się zmanipulować i znów nie ulec iluzjom.Chyba dawno temu wmówiłam sobie,że te fajne chwile z mm były tylko dlatego ,że chciał mnie "ugłaskać",że to była tylko fikcja wytworzona na potrzeby chwili.
W tym tyg.miałam indywidualne spotkanie.Pomijam,że pierwsze po 2 m-c od kiedy zgłosiłam się do ośrodka,że trwało 30 min bo pierwsze jest krótsze(niby).Pomijam ,że kolejne mam znowu za 2 m-c.Jakieś to dziwne dla mnie.....
a ja mam wrażenie ,że coraz bardziej zaczynam być niecierpliwa,tak jakbym wpadała pomału w panikę .Dociera do mnie,że jestem strasznie pokręcona,zatraciłam się w tym wszystkim.

Klara - Czw 29 Lis, 2012 08:59

Scarlet O'Hara napisał/a:
Pomijam,że pierwsze po 2 m-c od kiedy zgłosiłam się do ośrodka,że trwało 30 min bo pierwsze jest krótsze(niby).Pomijam ,że kolejne mam znowu za 2 m-c.Jakieś to dziwne dla mnie.

Dla mnie też...
Może masz w pobliżu inny/inne ośrodki?

olga - Czw 29 Lis, 2012 09:00

Bardzo dziwne. a biegałam na indywidualna raz w tygodniu i na grupę też.
smokooka - Czw 29 Lis, 2012 09:04

Fakt, że warto byłoby zweryfikować ofertę innych ośrodków. Moja terapia to raz na tydzień grupa, raz na tydzień indywidualna. Oczywiście zdarzają się poślizgi, zależne od urlopów, czy dużego obłożenia u mojej terapeutki, ale są one rzadkie i niezauważalne. Jak potrzebowałam wizyty na cito, to też mnie "wciśnięto" na drugi dzień od zgłoszenia. Sami do mnie zadzwonili :) problemy wynikają wyłącznie z natury organizacyjnej, a nie z jakichś dziwnych założeń.
Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 09:20

U mnie w metropolii jest tylko ten ośrodek.Dlatego pewnie jest takie obłożenie.
Następny 30 km. i podejrzewam,że jest podobna sytuacja.
Z tego co się orientuję to w tym ośr.spotkania indywidualne mają się odbywać co 3 tyg.
Może poszukam w internecie , do głowy mi to nie przyszło ale wydaje mi się ,że zwłaszcza na początku powinno to być jednak częściej.
Co mogło się zadziać przez te 30 min? Nic.Zostałam z myślami sama i prawdę mówiąc mam większy bajzel w głowie jak przed spotkaniem. :bezradny:
Do tego zrodziło się we mnie na nowo poczucie,że jestem beznadziejna.

olga - Czw 29 Lis, 2012 09:29

O ile sie nie mylę to mieszkasz w dużym mieście. Ja mieszkam w Kielcach, czyli dużo mniejszym mieście i u mnie takich ośrodków jest kilka.
Klara - Czw 29 Lis, 2012 09:35

Scarlet O'Hara napisał/a:
Może poszukam w internecie

To nie szukałaś? :shock:
http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10

Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 09:40

Poszłam do najbliższego.
Byłam przekonana ,że indywidualne są raz w m-c .
No ale wczoraj doznałam szoku gdy na kolejne zostałam zapisana prawie na koniec stycznia.

smokooka - Czw 29 Lis, 2012 09:45

W tym okresie przestoje mogą wynikać z braku kontraktu z NFZ na przyszły rok. Na ten mam pozapisywane regularne wizyty z wyprzedzeniem ale na przyszły rok u mnie jeszcze nie przyjmują zapisów, grupowa terapia we wtorek mi się kończy, ze względu na kontrakt i ze względu na rezygnację terapeutki, jednak będzie kontynuowana z kimś nowym, nie wiem od kiedy. Nie zmienia do faktu, że od lutego było wszystko regularnie i w porządku.
Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 09:51

Może przeczekam.?
Jednak tu u mnie jest co 3 tyg. bo mam na styczeń (koniec) i za 3 tyg w lutym.


Więc okazuje się ,że razem z moim są 4 . został mi jeden muszę go znaleźć.
Na grupę mogę chodzić tylko rano a tam mają popołudniu.No i faktycznie Pani w rejestracji pow.że indywidualne zwykle są co tydz. i nie mogę chodzic na grupę gdzie indziej a na indywidualne gdzie indziej.
Jednak może gdybym pojechała osobiście porozmawiała i przedstawiła swoją sytuację to by pozwolili?

Jo-asia - Czw 29 Lis, 2012 10:13

Scarlet O'Hara napisał/a:
.No i faktycznie Pani w rejestracji pow.że indywidualne zwykle są co tydz. i nie mogę chodzic na grupę gdzie indziej a na indywidualne gdzie indziej.
Jednak może gdybym pojechała osobiście porozmawiała i przedstawiła swoją sytuację to by pozwolili?

myślę, że chodzi o to, że terapeutki się ze sobą konsultują, porównują Twoją pracę na grupie i ze spotkań indywidualnych
mając grupową w jednym a indywidualną w drugim miejscu - nie ma współpracy terapeutów

rufio - Czw 29 Lis, 2012 10:35

Sensem terapii indywidualnej i grupowej jest przekaz informacji - podczas jednej jak i drugiem wychodzą nieraz takie problemy które przepracować można tylko na grupowej lub odwrotnie - dlatego raczej nie ma możliwości w dwóch różnych ośrodkach.
kahape - Czw 29 Lis, 2012 16:49

smokooka napisał/a:
przestoje mogą wynikać z braku kontraktu z NFZ na przyszły rok.
tak może byc. Ja pilnowałam aż dostaną grafik na nowy miesiąc, z wyprzedzeniem. Np. teraz na styczeń. Jak okazało się, że już zapisują, zajęłam np. wszystkie środy na 8.45
Tak, że miałam indywidualne spotkania co tydzień po 45 minut. Raz spóźniłam się. Potem na głowie stawałam żeby się załapać. Udawało się.
pozdr

Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 18:46

To u Was profesjonalnie podchodzi się do sprawy.
U mnie z założenia spotkania są co 3 tyg.( tak powiedziała ta psycholog indywidualna) z kolei dowiedziałam się od znajomej z grupy,że ona ma co co 2 tyg.albo zależy co za przypadek ,może jestem przypadkiem lekkim albo straconym na który szkoda czasu. :bezradny:Ta koleżanka z terapii chodzi akurat do tej z której ja za pierwszym razem zrezygnowałam.Totalna porażka,kobieta w ogóle nie jest na właściwym miejscu,Pani z rejestracji bardziej by się nadawała.Ona też jest załamana tą kobietą i za nim się zgadałyśmy już postanowiła ,że zmienia.Może tamta nie ma wcale pacjentów i ma czas a moja jest obłożona?Nie wiem.
Ja poczekam w między czasie jeśli dam radę może pójdę prywatnie.Jeszcze nie wiem ile to kosztuje.Tyle zwlekałam,że chyba m-c w tą czy w tą nie stanowi.Co 3 tyg od stycznia chyba nie ma dramatu?

pietruszka - Czw 29 Lis, 2012 19:11

Scarlet, a może dodatkowo Al-anon?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Totalna porażka,kobieta w ogóle nie jest na właściwym miejscu,


Czasem bywa tak, że jeden terapeuta odpowiada jednej osobie, a drugiej nie, bo nie ma "tej chemii", a ta pierwsza nie dość, ze będzie super zadowolona to jeszcze będzie robić szybkie postępy. Ba... inna sprawa, że zwykle na początku nie do końca wiadomo "co z czym się je".
Pamiętam, że na początku jak ktoś mnie prosił o poradę, do kogo iść, mówiłam - idź - tylko do mojej X, bo byłam super zadowolona, bo dobrze mi się z nią pracowało i miałam skłonność do przekładania świata na moją wizję. :oops:
Dzisiaj bym już tak nie poradziła, bo wiem, że Y i Z też są świetne w tym co robią , mimo, że może by mi nie pasowały, ale kto wie, czy komuś nie przypasowałyby akurat bardziej, niż moja X :) Bo jesteśmy różnorodni.

U mnie były spotkania ind. co tydzień, później co dwa, potem raz na miesiąc, a potem w zależności od potrzeby. Może być i tak, że poradnia dostała mniej pieniędzy z NFZ a obłożenie jest duże...
Zresztą co roku trochę się zmieniają zasady finansowania leczenia i wymogi, które muszą spełnić poradnie. Widziałam, co u nas się działo... Przełom roku dlatego jest dość nieciekawy... no ale to nie tyle wina poradni, co właśnie niepewności, czy NFZ podpisze z nimi kolejny kontrakt. U nas starali się, żeby wszystko szło swoim torem, ale nie dało się ukryć, że w tym okresie są skoncentrowani na podpisaniu kolejnego kontraktu. i trudno się dziwić, moja poradnia niewielka, więc bez kontraktu z NFZ pewnie nie utrzymałaby się na rynku, choć bardzo zaangażowani ludzie w niej pracują.

Scarlet O'Hara - Czw 29 Lis, 2012 19:38

Zgadzam się ,że każdemu pasuje co innego ale zdziwiłam sie czumu ktoś kto zaczął ze mną ma co 2 tyg a ja pierwsze dwa spotkania co 2 m-c.
Kiedy jednak zgadałyśmy się o kim mowa doszłam do wniosku ,że nie tylko ja miałam takie zdanie na temat tej osoby.
Doszłam więc do wniosku,ze mało kto chce do niej chodzić dlatego ma terminy. :blee:
A to ,że na początku spotkania są częstsze to jest dla mnie jak najbardziej logiczne.
Wiesz gdybym nie była tak zdeterminowana to przysięgam takie podejście raczej by mnie zniechęciło.
Być może wszystko przez te kontrakty......

pietruszka - Czw 29 Lis, 2012 19:56

Scarlet O'Hara napisał/a:
Wiesz gdybym nie była tak zdeterminowana to przysięgam takie podejście raczej by mnie zniechęciło.

Obawiam się, że z czasem będzie coraz gorzej... pieniędzy w NFZ nie przybywa, a chętnych do leczenia coraz więcej.
Te kilka lat temu terapia współuzależnienia była dostępna także dla osób bez ubezpieczenia społ. (podobnie jak dla alkoholików zdaje się nadal ). Potem wiem, ze w mieście funkcjonowała już tylko jedna placówka, która miała zapewnić leczenie współ bez ubezp.
A niestety znałam dużo przypadków, że współuzależnione nie miały ubezpieczenia, bo zadłużony mąż pracował na czarno, a ona miała w domu zajmować się dziećmi, bo ona też pracowała na czarno, na umowę śmieciową, byleby tylko mieć co dzieciom dać jeść.
No takie czasy... No ale odrobina determinacji przydaje się w leczeniu współuzależnienia... A że zwykle mamy jej trochę to dobrze ją odpowiednio ukierunkować w szukanie pomocy dla siebie (zamiast niańczenia alkoholika).

Scarlet O'Hara - Pią 07 Gru, 2012 11:38

Często słyszę pytanie po co Ty z nim jesteś?Co daje Ci ten związek? Nigdy nie umiałam na to odpowiedzieć ale wczoraj chyba doznałam olśnienia.
Nie wiem czy to akurat to ale może właśnie dlatego,że ja czuję się lepsza od niego.
To nie ja piję,to nie ja zawalam,to nie ja robię wstyd etc.
To tak jakbym na jego tle mogła się wybielić.
Przecież to co się dzieje złego to przez niego ja jestem w porządku,pilnuję,sklejam,daję szansę itp.
Nie wiem czy trafiłam bo robię to zupełnie bezwiednie bez jakiegoś zamysłu.
Z drugiej strony kiedy on mnie zmiesza z błotem czuję się malutka . :bezradny:
Nie czuję się na kogoś pewnego siebie i mimo to nie mam zbyt dobrego zdania na swój temat.Więc wychodzi na to ,że jedno wyklucza drugie.

Druga sprawa ,która mnie zadziwia (zaskakuję samą siebie) to moja reakcja na bezwiedne okazanie bezsilności,niemocy ,bezradności.
Powiedziałam na głos na grupie o swojej słabości ,że czegoś tam nie dam rady.Nie wiem czemu głos mi trochę drżał (płakać mi się nie chciało jednak tak mogło wyglądać) .Gdy skończyłam mówić moja pierwsza myśl "ale dałam ciała" ale "obciach" i choć minęło kilka dni , nadal jest mi jakoś głupio,jestem zła na siebie.

Jestem bardziej zakręcona niż myślałam.Nigdy wcześniej się nad takimi sytuacjami nie zastanawiałam,wszystko traktowałam bardzo powierzchownie i nie doszukiwałam się niczego ale uczestnicząc w terapii trzeba się nie źle "namóżdźyć "a wnioski naprawdę zaskakują.

ja - Sob 08 Gru, 2012 21:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie czuję się na kogoś pewnego siebie i mimo to nie mam zbyt dobrego zdania na swój temat

Scarlet O'Hara napisał/a:
że ja czuję się lepsza od niego

Scarlet O'Hara napisał/a:
jedno wyklucza drugie.


Chyba właśnie nie. Ja mam tak samo i dawno już to zauważyłam ale nie rozumiem tego. Też czasami mam takie myśli, że jestem lepsza od niego. Że taka zorganizowana, zdolna, obowiązkowa a wystarczy jedno słowo a czuję się jak ziarnko piasku.
Mój M. Jest bardzo pewny siebie. Taki narcyz. Bycie alkoholikiem nie zabiera mu wcale pewności, ze jest idealny. A ja jakbym została nawet prezydentem to bym nie czuła się ważna.

Może chodzi o to, żebyśmy poczuły się ważne bez nich. Lub mimo nich. Ważne dla siebie. I wtedy żadne ich słowo nas nie zaboli. I nie będzie tego męczącego dysonansu . I nie będą już nam potrzebni do budowania naszej wartości.

pterodaktyll - Sob 08 Gru, 2012 21:36

ja napisał/a:

Może chodzi o to, żebyśmy poczuły się ważne bez nich. Lub mimo nich. Ważne dla siebie. I wtedy żadne ich słowo nas nie zaboli. I nie będzie tego męczącego dysonansu . I nie będą już nam potrzebni do budowania naszej wartości.

Szybko się uczysz.... :tak:

ja - Sob 08 Gru, 2012 21:47

Ja czuję jakbym sobie to wszystko przypominała. Studiowałam pedagogikę i miałam trochę tego w programie studiów. Nawet byłam w poradni odwykowej na zajęciach studenckich. I teraz sobie przypominam, że to co mówili wtedy tam docierało do mnie bardzo mocno . Bardzo mocno mnie to dotyczyło. Chyba tak mocno, ze to wyparłam i zapomniałam. I chyba teraz powoli to ze mnie wychodzi. Ale wiem, ze wtedy nie byłam gotowa na żadne zmiany.
Scarlet O'Hara - Pon 10 Gru, 2012 00:00

ja napisał/a:

Może chodzi o to, żebyśmy poczuły się ważne bez nich. Lub mimo nich. Ważne dla siebie. I wtedy żadne ich słowo nas nie zaboli. I nie będzie tego męczącego dysonansu . I nie będą już nam potrzebni do budowania naszej wartości.


Patrząc obecnie na to co się dzieje u mnie w środku to ja zaczynam dopiero rozwalac swój poukładany świat.Poukladany oczywiście w moim rozumieniu.
Targa mną straszna niepewnośc,Czasem nawet boję się odezwac chociażby dlatego,że nie wiem co jest prawdą,Wszystko mi się wymieszało.Chciałabym powiedziec,że czuję sie ważna dla siebie ale z drugiej strony zastanawiam się czy aby nie była to iluzja,czy ja nie mówię tego po to by znów samą siebie oszukac.
Mam mnóstwo watpliwości.
Mówię,że nie kocham mm ale czy napewno?A moze wmowiłam to sobie by było mi łatwiej trwac w tej sytuacji?
Kilka tygodni temu jeszcze śmiało mówiłam "nienawidzę" go, teraz tej nienawisci nie czuję ale dlaczego?Czy dlatego,że dociera do mnie co to jest alkoholizm czy dlatego,że go teraz nie ma i pomału zapominam jaki potrafil byc przykry.
Juz jakis czas temu wszystko co do mnie wypowiadal wpuszczałam i wypuszczałam nie przetwarzając tego i nie rozkładając na czynniki pierwsze.
Dlaczego?Czy dlatego,że jestem ważna dla siebie i nie chcialam uprawiac masochizmu czy dlatego bo odliczałam dni od jego wyjazdu i wiedzialam,że za chwilkę będę miała spokój?

Mam nadzieję szybko poskładac ten mój świat bo czuję się troszkę jak dziecko we mgle .Nie wiem czy tylko ja czuję się taka zagubiona emocjonalnie czy to normalne?

Klara - Pon 10 Gru, 2012 08:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
Czy dlatego,że dociera do mnie co to jest alkoholizm czy dlatego,że go teraz nie ma i pomału zapominam jaki potrafil byc przykry.

Na pewno więcej wiesz o chorobie alkoholowej i dlatego już spokojniej myślisz o mężu, ale w tym wypadku byłabym też skłonna brać pod uwagę wymowę przysłowia "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal".
Nawet wtedy, gdy alkoholik przez jakiś czas nie pije, łatwo zapomina się jego zachowania i rozpoczyna się myślenie życzeniowe - że taki stan już będzie trwał.
W Twoim wypadku nawet nie oglądasz męża, nie wiesz co robi, jak się zachowuje. Może tak wróci stęskniony i zupełnie odmieniony? Huśtawka powoli zaczyna szybować w górę.
Tyle, że siła ciążenia zmusza ją do obniżenia lotów.
Życzę Ci łagodnego bujania, a przede wszystkim tego, żebyś potrafiła kiedyś ją zatrzymać i spokojnie zejść, omijając brudy które pod nią zalegają.

Scarlet O'Hara - Pią 28 Gru, 2012 00:58

Mialam spokojne cudowne święta choc nie lubię bardzo tego okresu przedświątecznego.Pierwsze choinki w sklepach wprowadzją mnie w jakiś niewyjaśniony niepokój.
Od jakiegoś m-c nic mi się nie chce.Wyjście z domu masakra.
Wszystko na siłę bo muszę.Nawet nie chce mi się iśc na wesele ,na które tak sie cieszylam.
Dopiero wczoraj wieczorem upralam żakiet,prezentu nie mam a to już w tę sobotę(ostatecznie podjadę pod bankomat i dam kasę w kopertę).Fryzjera dopiero dzis zaklepalam a mam na parterze w swoim bloku (ledwo się dostałam) :( .Pisac ani czytac też mi się nie chce.To jakiś koszmar.To nie depresja na szczęście,zachorowało mi się czekam na wyniki dodatkowych badań bym w końcu mogła wziąc leki.
Przydałaby mi się gosposia hehehe .Z drugiej strony fajny taki stan bo nic i nikt nie jest mnie w stanie wyprowadzic z równowagi,nie denerwuję się,nie spinam,nie panikuję,na wszystko mam czas ,bez nerwów.Zapominam o wielu drobnostkach,później dwa razy muszę chodzic.śmiac mi się chce bo nagle z nadodpowiedzialnej stałam się obojętna.
21.12. sufitując śmiałam się,że gdyby przyszedł koniec świata miałabym to gdzieś.

Klara - Pią 28 Gru, 2012 08:01

Scarlet O'Hara napisał/a:
fajny taki stan bo nic i nikt nie jest mnie w stanie wyprowadzic z równowagi,nie denerwuję się,nie spinam,nie panikuję,na wszystko mam czas ,bez nerwów

Fajny.... gdyby przeczytać tylko ten fragment.
Całość Twojego wpisu nie napawa jednak optymizmem i życzę Ci, żebyś umiała przejść do stanu nieco większej aktywności i ażeby Twoje "niewielerobienie" wynikało z wyboru, a nie z bezsilności :buziak:

pannamigotka - Pią 28 Gru, 2012 08:40

Scarlet, może po prostu się wypaliłaś?
To też niezbyt dobre, taka apatia.

No ale cieszę się, że miałaś wspaniałe święta:)

Scarlet O'Hara - Pią 28 Gru, 2012 15:43

Nie to nie to :) migotko choć tak w sumie się czuję.
Wypełzłam z domu po prezent ale doszłam do wniosku, że dam kasę bo mam problem z podjęciem decyzji w sprawie kupna czegokolwiek.
Odebrałam wyniki i już wiem co mi jest.
Teraz do lekarza po leki i będzie dobrze,mam nadzieję ,że szybko się dostanę .Niestety prywatnie bo z NFZ na endokrynologa u mnie czeka się 4 lata. :szok:

ja - Pią 28 Gru, 2012 16:48

Droga Scarlet jest mi bardzo bliskie to co piszesz. Też kiedyś przechodziłam ten stan. Ja bym go nazwała pogodzeniem się z życiem ale tak na smutno. Tzn. jest mi źle, robiłam już wszystko aby coś zmienić, nie udało się więc poddaje się. Miałam tak już kiedyś. I teraz też coś podobnego odczuwam tylko do tego dochodzi złość. Wtedy byłam pogodzona z losem na spokojnie, a teraz warczę, staję się zgorzkniała i niemiła. Wkurza mnie nawet nowa (szczerze mówiąc bardzo ładna) fryzura szwagierki. Bo ja wyglądam okropnie. Ale na nieszczęście mam świadomość, że sama sobie na ten stan zapracowałam.

Na szczęście, powiem ci, że mija. Przechodzi jak grypa. Tylko nie umacniaj go u siebie. Po prostu zmuszaj się do działania. Ten nowy rok tak chyba działa.

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 08:55

ja napisał/a:
Droga Scarlet jest mi bardzo bliskie to co piszesz. Też kiedyś przechodziłam ten stan. Ja bym go nazwała pogodzeniem się z życiem ale tak na smutno. Tzn. jest mi źle, robiłam już wszystko aby coś zmienić, nie udało się więc poddaje się.


Te stany o ,których piszesz i ja miałam.Pogodzenie się z rzeczywistością i na smutno i ze złością.
Tylko wtedy ja coś robiłam a teraz mi się nic nie chce.
Trudno mi się skupić,zrobić plany na najbliższy m-c to jest dla mnie najtrudniejsze.
Zupełnie przez przypadek zrobiłam badania (przy okazji wizyty u lekarza z dzieckiem coś tam napomknęłam tylko lekarce) sama bym nie poszła ze swoim problemem bo by mi się nie chciało 8| no i wyszło jeden parametr podwyższony nawet o 130%.
Ja tłumaczyłam sobie taki stan moją skłonnością do niskiego ciśnienia,może depresją,znudzeniem itp.itd.
Dziwne bo zaczynają mi wyłazić jakieś dolegliwości w momencie gdy zszedł ze mnie stres.Śmieję się ,że nerwy mnie przynajmniej konserwowały.
Zawsze byłam okazem zdrowia,wyniki książkowe a tu zaczynam pomalutku się sypać.
Mogłam pracować cały rok,ani jednego dnia zwolnienia ,przychodził urlop i ja potrafiłam mieć np.w lipcu anginę z 39 stopniową gorączką.
Napięcie chyba naprawdę trzyma mnie przy życiu ;)


A Twój stan jak się bd utrzymywał też zrób badania nie wszystko można zwalać na końcówkę roku ,która faktycznie jest wyczerpująca ale.......nigdy nic nie wiadomo.

Klara - Sob 29 Gru, 2012 09:07

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dziwne bo zaczynają mi wyłazić jakieś dolegliwości w momencie gdy zszedł ze mnie stres.

Nie wiem, czy to jest naukowo potwierdzone, wzmianki na ten temat pojawiają się często właśnie wśród osób z naszym problemem.
Przyznam, że u Ciebie objawy wystąpiły wyjątkowo szybko, gdyż najczęściej jest mowa o 3 latach po ustąpieniu napięcia.
W moim wypadku organizm trzymał się właśnie 3 lata i teraz następuje "rozsypka".
No i tak jak u Ciebie, są to problemy endo... :bezradny:
Nie zaniedbuj tego, bo jesteś młoda i Twój organizm sobie z tym poradzi, tylko troszeczkę trzeba mu pomóc :buziak:

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 09:52

Klara napisał/a:

Przyznam, że u Ciebie objawy wystąpiły wyjątkowo szybko, gdyż najczęściej jest mowa o 3 latach po ustąpieniu napięcia.


Przyznam się ,że już wcześniej miałam jakieś sygnały ale gdy wciąż skakała adrenalinka ,pilnowałam alko a oprócz tego musiałam zajmować się innymi rzeczami więc czy miałam czas pomyśleć o sobie?
A o tym co mi napisałaś nigdy nie czytałam i szczerze mówiąc przeraziłaś mnie :beczy: no nic czas pokaże nie bd się nakręcała.
Chciałabym tylko jak naszybciej wrócić do "świata żywych" bo teraz czuję się jakbym umarła za życia. :blee:

A Ty jakie miałaś objawy?Jak szybko od przyjęcia leków one ustąpiły? Martwię się bo od nowego roku będę miała więcej pracy i muszę kilka spraw ogarnąć a ja nie umiem się wysilić do myślenia.

Klara - Sob 29 Gru, 2012 10:07

Cytat:
A Ty jakie miałaś objawy?Jak szybko od przyjęcia leków one ustąpiły?

Domyślam się, że u Ciebie Scarlett niedomaga tarczyca?

W moim wypadku jest to tak:
Swego czasu uznałam, że gdy coś mi dolega i idę do lekarza, to nie spotykam się z odpowiednim zrozumieniem, lecz jestem zbywana byle czym, więc się obraziłam i gdy coś mi dolegało, czekałam aż samo przejdzie.
No i przechodziło.
Jeden ból w (miejscu gdzie powinien być wyrostek, a dawno go nie mam) jednak ciągle powracał i żeby go się pozbyć, od lekarki rodzinnej stale otrzymywałam jeden lek.
Jednego razu, gdy ból był bardziej uporczywy niż zwykle, a lek mi się skończył, poszłam do ośrodka i trafiłam na inną lekarkę.
Ta wypisała mi skierowanie na USG, no i się zaczęło....
Staaw na takie przypadki mawia, że nie ma ludzi zdrowych, tylko źle zdiagnozowani :D
Tu nie miejsce na szczegółowy opis. W każdym razie okazało się, że mam twór nazywający się "guzem chromochłonnym", który wpływa na "produkcję" zwiększonych dawek adrenaliny co utrzymuje organizm w stałym napięciu i powoduje nadciśnienie tętnicze.
Moja prywatna teoria stanowi, że gdy zabrakło adrenaliny wytwarzanej stale w kontakcie z alkoholikiem, organizm postarał się o to, żeby ją sobie na własną rękę produkować.

Edit:
Właśnie za kilka dni dostąpię zaszczytu usunięcia tego guza.

Dziubas - Sob 29 Gru, 2012 10:18

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałabym tylko jak naszybciej
Scarlet O'Hara napisał/a:
Jak szybko

Ah ta niecierpliwość. Wszystko kiedyś mija
Scarlet O'Hara napisał/a:
czy miałam czas

Teraz go masz,więc korzystaj ;)

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 11:40

Klara napisał/a:

Właśnie za kilka dni dostąpię zaszczytu usunięcia tego guza.
\

Będę trzymała kciuki,żeby wszystko poszło jak najlepiej.
A z tymi lekarzami..........różnie bywa to prawda.Ja pewnie bym za jakiś czas pobiegła do psychiatry i faszerowałabym się jakimiś psychotropami gdyby nie przypadek.Daję sobie rękę uciąć.
I uważam,że raz na jakiś czas należy zmieniać lekarzy bo po pewnym czasie gubi ich rutyna.
Zdrówka Ci życzę.

Słoneczko - Sob 29 Gru, 2012 11:46

Klara napisał/a:
Edit:
Właśnie za kilka dni dostąpię zaszczytu usunięcia tego guza.
Klaro życzę ci udanej operacji i szybciutkiego powrotu do zdrówka :buziak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
I uważam,że raz na jakiś czas należy zmieniać lekarzy bo po pewnym czasie gubi ich rutyna.
Zdrówka Ci życzę.
Tak było w przypadku mojej córci, kilkuletni lekarz neurolog i rutyna, sam rozłożywszy rece dał mi wolną rękę działania, przy czym nie utrudniał w przekazywaniu dokumentacji medycznej wcale a wcale i nastąpiła zmiana kliniki, ponowna zgłębiona diagnoza, a za rok od tamtej chwili poważna operacja mózgu zakończona powodzeniem :tak:
Moje samozaparcie w walce z chorobą dziecka zwyciężyło :tak:

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 11:47

Dziubas napisał/a:

Teraz go masz,więc korzystaj ;) [/quote]

Kiedy mi się nie chce :bezradny: Przed wyjazdem mm miałam tyle planów co ja będę robiła i nic nie zrealizowałam.
Zawsze to ja wyciągałam koleżanki to do kina,teatru ,restauracji ,na basen , nawet potrafiłam sama spakować się i jechać na narty choć samemu to nudno .
Teraz moje przyjaciółki słyszą tylko jedno "nie chce mi się" mam nadzieję ,że mnie nie znienawidzą przez to :krzyk: bo ja takich ludzi jak ja jestem teraz omijałam szerokim łukiem ze strachu,że odbiorą mi moją energię :/

Dziubas - Sob 29 Gru, 2012 11:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
"nie chce mi się"

No i OK ;)

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 11:56

Słoneczko73 napisał/a:

Moje samozaparcie w walce z chorobą dziecka zwyciężyło :tak:


Zawsze nie mogę się nadziwić tą niezwykłą mocą matek,które jeśli chodzi o dziecko potrafią przewidzieć,wywalczyć badania ,drążyć i z wielką determinacją szukają przyczyn.
Pamiętam jak mój syn był chory a lekarz dał jakieś przeciwalergiczne leki,powiedziałam mu ,że nie wyjdę z gabinetu póki nie da mi skierowania na RTG ,popołudniu miał taką głupią minę gdy przyszłam z wynikiem po antybiotyk a gdy leżał w szpitalu żądałam wręcz by z tej a nie z innej pieluszki pobrano posiew bo czułam ,że tym razem na pewno coś wyjdzie.Nie dałam się też wypisać bo nie mogli go zdiagnozować a tego samego dnia o 20:00 nastąpiło pogorszenie.Dziękowałam opatrzności za swój upór.
Także wiem o czym piszesz.

Klara - Sob 29 Gru, 2012 13:48

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja takich ludzi jak ja jestem teraz omijałam szerokim łukiem ze strachu,że odbiorą mi moją energię :/

No, ale w tej chwili już wiesz, co jest przyczyną takiego Twojego samopoczucia i po dobraniu odpowiednich leków wszystko powinno wrócić do normy?
Jeśli chodzi o lekarza endo- w ośrodku NFZ, przypuszczam, że byłoby dobrze, gdybyś się jednak zapisała nawet na jakiś kosmiczny termin. Przypuszczam, że problem z tymi specjalistami musi się kiedyś skończyć i termin się skróci, a na kolejne wizyty nie czeka się już tak długo.
U nas przyjmują zapisy raz na pół roku, tyle więc trwa maksymalne oczekiwanie, a przy stałym leczeniu - bywa krócej.

P.S.
Słoneczko i Scarlett!
Dziękuję za dobre słowo :buziak:

pterodaktyll - Sob 29 Gru, 2012 18:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
nawet potrafiłam sama spakować się i jechać na narty choć samemu to nudno

Jak mam ochotę to sam jadę i nie oglądam się na nikogo. :bezradny:
Dla mnie frajdą jest pojeździć na deskach niekoniecznie w towarzystwie........ :)

OSSA - Sob 29 Gru, 2012 18:47

pterodaktyll napisał/a:
nie oglądam się na nikogo.


Jakoś ci nie wierzę :nono: , a :syrena: :syrena:

pterodaktyll - Sob 29 Gru, 2012 18:55

OSSA napisał/a:
Jakoś ci nie wierzę

Przeca nie musisz :mgreen:

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 12:59

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dziękowałam opatrzności za swój upór.
Także wiem o czym piszesz.
:buziak:
Scarlet O'Hara - Pon 31 Gru, 2012 00:08

Tak mi się nie chcialo iśc..........
A dawno się tak nie ubawiłam.Ślub ladny wesele jeszcze lepsze .Wesoło,śmiesznie,tanecznie.
Pełen luz.Pewnie dlatego,że bez męża i nikogo nie "musiałam" pilnowac i nie "musialam" się wstydzic itp
To daje do myślenia.

Scarlet O'Hara - Pią 11 Sty, 2013 23:37

:beczy: :beczy: zxczxc zxczxc zxczxc zxczxc :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:

Koniec swobody! Jaśnie wielmożny Pan wraca.
Starszy syn cieszy się tak samo jak ja :(
Liczyłam jeszcze na chociaż miesiąc ''wolności".Mogę zapomniec o wieczornej Tv w łóżku w sypialni,o laptopie do "snu " w łóżku, o jedzeniu w łóżku bo jaśnie Pan nie lubi i cholipa wie jeszcze co mojej księżniczce może przeszkadzac to zawsze jest dla mnie zagadka.

Boję się czy będę umiała wykorzystac zdobytą wiedzę w kontaktach z agresorem.Już od 2 dni szukam gotowych receptur jak sie bronic przed słowną agresją.
Jak pomyślę ,że znów zaczną się jakieś chore awantury to płakac mi się chce.
Do tego wszystkiego mam mega doła z tego i kilku innych powodów.

staaw - Sob 12 Sty, 2013 05:29

Scarlet O'Hara napisał/a:
co mojej księżniczce może przeszkadzac to zawsze jest dla mnie zagadka.

Ta sama historia co z Kopernikiem? :mysli:

pterodaktyll - Sob 12 Sty, 2013 09:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
cholipa wie jeszcze co mojej księżniczce może przeszkadzac

Ziarnko grochu pod materacem? :mysli:

Klara - Sob 12 Sty, 2013 10:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
bo jaśnie Pan nie lubi

Przenieś się do drugiego pokoju i kup sobie własny (choćby malutki) telewizor.

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 10:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
Już od 2 dni szukam gotowych receptur jak sie bronic przed słowną agresją.

Włącz mu ignora.
Nie przebywaj z nim w tym samym pomieszczeniu, kiedy jemu włączy się agresor.
A kiedy się zagalopuje, to dzwoń na 112.

Scarlet O'Hara - Sob 12 Sty, 2013 11:01

pterodaktyll napisał/a:

Ziarnko grochu pod materacem? :mysli:


:] To już jest w pakiecie .

pannamigotka - Sob 12 Sty, 2013 11:02

Scarlet, a czy Ty musisz z nim w 1 łóżku, w 1 pokoju, wszystko wspólnie?
Skoro nie cieszysz się z jego przyjazdu, skoro go zwyczajnie nie lubisz, to może się od niego jako-tako odseparuj? Do innego pokoju po prostu.

A jeśli już wylądujecie razem w sypialni, to poważnie nie możesz włączyć telewizora ani zjeść batona w łóżku? On Ci zabrania? Musisz się tak przejmować, co mu przeszkadza? Niech mu przeszkadza, będzie sobie musiał biedny misio z tym jakoś poradzić...

Scarlet O'Hara - Sob 12 Sty, 2013 11:07

Klara napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
bo jaśnie Pan nie lubi

Przenieś się do drugiego pokoju i kup sobie własny (choćby malutki) telewizor.


Kiedy ja lubię moją sypialnię,moje łóżko . :beczy:

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 11:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kiedy ja lubię moją sypialnię,moje łóżko .

ja też, dlatego to Pan X został z niej wyeksmitowany ;)
Nie zamierzam rezygnować ze swoich przyjemności :]

ja - Sob 12 Sty, 2013 11:15

pannamigotka napisał/a:
Niech mu przeszkadza, będzie sobie musiał biedny misio z tym jakoś poradzić...

To nie jest tak. Biedny misio przecież nie będzie cierpiał w milczeniu, tylko zaraz zacznie: "Zarabiam to wymagam, Tyle czasu mnie nie było mam prawo we własnym łóżku" i takie tam inne manipulacje, na które trzeba mieć dużo siły żeby się nie dać i odeprzeć.

Najlepiej by Misia wystrzelić na księżyc, nie ? ;)

Scarlet O'Hara - Sob 12 Sty, 2013 11:17

pannamigotka napisał/a:
to poważnie nie możesz włączyć telewizora ani zjeść batona w łóżku? On Ci zabrania? Musisz się tak przejmować, co mu przeszkadza? Niech mu przeszkadza, będzie sobie musiał biedny misio z tym jakoś poradzić...


Tv może byc włączony gdy jaśnie Pan chce oglądac.Jak ja wezmę pilota bo się postawię to moje programy go nudzą i idzie spac więc wtedy TV mu przeszkadza bo on nie może spac.Laptop też mu przeszkadza bo świeci .
Najgorsze jest to ,że dwa razy mu niby nie przeszkadza a za trzecim zrobi awanturę i to taką z piorunami.
My w domu nie posiadamy zegarków tarczowych na baterie bo Panu tykanie w nocy przeszkadza.
Widzisz ja jakoś jeszcze nie umiem sobie poradzic z jego gniewem i pogardą gdy się kłócimy.
Wtedy nie patrzy i obdarowuje mnie epitetami a ja nie chcę by np.dzieci to słyszały dla świętego spokoju się dostosowuję.

Scarlet O'Hara - Sob 12 Sty, 2013 11:26

ja napisał/a:

Najlepiej by Misia wystrzelić na księżyc, nie ? ;)


:brawo:
Ostatnio 4 dni leżałam w gorączce,bóle mięśni itp.itd.
Dzieci kochane,starszy stn zajął się małym.Jednak były momenty kiedy musiałam wstac i cos zrobic - wiadomo.
Przez głowę przeszło mi,że mógłby byc juz ten mój to przynajmniej ogarnąłby chatę i dzieciaki.Jednak szybko "wytrzeżwiałam" to tylko takie majaki gorączkowe .A tu masz nie minęły 3 dni a ja się dowiaduję ,że księżniczka powraca na łono rodziny.

Muszę zatelefonowac i dowiedziec się czy wasza wysokosc życzy sobie czerwony dywan na powrót .
mam doła zxczxc jak o tym pomyślę.jeszcze ostatnie 2 dni kłóciliśmy sie i skutecznie mi przypomniał jakim podłym ......... potrafi by.

ja - Sob 12 Sty, 2013 11:34

Scarlet O'Hara napisał/a:
skutecznie mi przypomniał jakim podłym ......... potrafi by.

Najpierw podły. Ty jesteś wściekła. Nie odzywasz się, boczysz. A on do rany przyłóż. O co ci chodzi? - mówi . I znowu poczucie winy. I tak ciągle. Góra, dół, góra, dół aż sie kręci w głowie.
Skąd ja to znam.

ja - Sob 12 Sty, 2013 13:15

Ps. U mnie alko stara sie żebym dzisiaj poczuła się na górze. Proponuje kino. Ale ja już nie daje się tak mocno huśtać. przynajmniej dzisiaj.
Klara - Sob 12 Sty, 2013 16:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
Widzisz ja jakoś jeszcze nie umiem sobie poradzic z jego gniewem i pogardą gdy się kłócimy.

Nie podejmuj kłótni.
Przemyśl sobie to, co chcesz zrealizować i - jak chcesz to zrobić, a następnie poinformuj PANA o tym i nie przejmuj się tym co gada, tylko rób swoje.
W razie czego patrz:porada Esanety w sprawie telefonu 112

Scarlet O'Hara - Sob 12 Sty, 2013 21:42

Znalazłam taki ekst jak bronic się przed przemocą słowną

1. Ignorowanie ataku – udajemy, że nie słyszeliśmy.

2. Milczące gesty – milczymy, reagujemy tylko mową ciała i powracamy do poprzedniego zajęcia mimo zdziwienia napastnika. Możemy np. uśmiechać się, kiwać głową, głęboko oddychać.

3. Zmiana tematu – zaczynamy mówić zupełnie o czymś innym, np. „Myślę, że jutro będzie padać”, „Nie przepadam za lodami waniliowymi, a pan/pani?”. Inną wersją jest powiedzenie niepasującego do sytuacji przysłowia, np. „Jedna jaskółka wiosny nie czyni”.

4. Krótki komentarz – na atak odpowiadamy np. „Ojej!”, „Ach, tak”, „Szkoda!”.

5. Odtruwające pytanie – pytamy napastnika, co oznacza jego jadowite słowo, np. „Co ma pan dokładnie na myśli, mówiąc...?”, „Jak zdefiniujesz...?”.

6. Ustępujemy i przyznajemy rację – ale tylko wtedy, gdy nie wyrządzimy sobie szkody. Np. „Jeśli dzięki temu lepiej się poczujesz, chętnie przyznam ci rację”, „Masz całkowitą rację. Czy czujesz się teraz lepiej?”.

7. Przyznanie racji i upór – pokazujemy napastnikowi, że rozumiemy go, ale pozostajemy przy tym, czego chcemy. Np. „Dobrze rozumiem, że chcesz otrzymać odpowiedź. A ja potrzebuję dnia do namysłu”.

8. Komplement – chwaląc lub podziwiając napastnika, zwyciężamy. Np. „Podziwiam twoją mądrość i wiedzę”, „Lubię sposób, w jaki dobierasz słowa”, „Dziękuję za doskonałe porady”.

9. Rzeczowe stwierdzenie – zachowujemy spokój, nie bierzemy ataku do serca, rzeczowo oceniamy przeciwnika, np. „Takiej głupiej uwagi nie oczekiwałam od ciebie!”.

10. Konfrontacja – nazywamy po imieniu obraźliwe zachowanie, domagamy się od napastnika przeprosin. Np. Atak: „Włącz swój mózg, zanim otworzysz usta”. Konfrontacja: „Ta uwaga obraziła mnie. Oczekuję, że mnie przeprosisz!”.

11. Mówimy bez ogródek – wspominamy krótko, co nas uraziło, np. „To, co mówisz, boli mnie”.

12. Wyjaśnianie reguł – proponujemy rozmówcy lepsze formy wzajemnych kontaktów, np. „Proszę, pozostańmy rzeczowi”, „Przerwałeś mi już po raz drugi, proponuję, byśmy pozwolili sobie nawzajem dokończyć nasze wypowiedzi”.


żródło:http://ponton.org.pl/pl/strona/jak-bronic-sie-przed-przemoca-slowna

Klara - Nie 13 Sty, 2013 09:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
Znalazłam taki ekst jak bronic się przed przemocą słowną

No i - które punkty najbardziej Ci "leżą"?

Pytanie zadaję z babskiej ciekawości, więc jeśli nie chcesz, nie odpowiadaj.

esaneta - Nie 13 Sty, 2013 09:48

Scarlet, z własnego doświadczenia powiem, ze powyższy tekst u czynnego alko sie nie sprawdza. Sądzę, że może on być przydatny w stosunku do przemocowca a nie alko-przemocowca.
Z czynnym alko NIGDY nie wchodzę w interakcję.
Traktuję jak powietrze, gdy zaczyna swoje ataki i manipulacje.

Scarlet O'Hara - Nie 13 Sty, 2013 11:21

Klaro powiem tak uśmiałam się gdy wyobraziłam sobie gdy wypowiadam zdanie o lodach (nr.3) w trakcie gdy ocieka jadem i wylewa na mnie pomyje.
Punkt 8 też jest dobry.
Nie wiem czy będę umiała ze stoickim spokojem wprowadzic to w życie.

Esaneto on najczęściej atakuje mnie własnie gdy jest trzeźwy.
Ja wiem ,że jest to forma manipulacji .Widzi,że już nie łapię się na te jego wyssane z palca obietnice,historyjki więc próbuje mnie zastraszyc.Widzi ,że jeszcze trochę boję się tej jego "padaczki".
Przypomniała mi się pewna sytuacja gdy chodził z fochem poobrażany niemalże na wszystkich.Ja nie zwracałam na niego uwagi.Omijałam go i unikałam a sama miałam bardzo dobry humor.Śmiałam się z koleżankami i nic sobie nie robiłam z focha mm.On wtedy intensywnie zaczął główkowac jak mi popsuc nastrój .(wiem to z relacji kogoś trzeciego) no i wymyślił, popsuł nie tylko mi ale i koleżankom do żywego.

Czuję ,że jest wściekły o moją terapię choc fałszywie twierdzi,że nie.Widzę okropną zmianę w jego zachowaniu odkąd zaczęłam nazywac rzeczy po imieniu.Zachowanie jego czasem jest irracjonalne.Trudno mi nawet określic ale w takich akcjach zachowuje się jak ktoś kto traci grunt pod nogami i łapie sie dziwnych sposobów by komus -czyli w tym wypadku mnie uprzykrzyc życie.

Kiedyś o takie zachowanie nigdy bym nie podejrzewała swojego męza a okazuje sie ,że zrobiła sie z niego strasznie rozkapryszona menda.A to przecież takie nie męskie .......[podczas gdy on strasznie sie lansuje na wielkiego twardziela.

E szkoda gadac.Nie wiem ale trzeba cos w końcu zadecydowac.Szkoda mi energii na wieczne kontrolowanie siebie i trzymaniu na wodzy swoich nerwów ,zeby nie dac sie sprowokowac.To tez wymaga ode mnie nie lada wysiłku a mogłabym spożytkowac to na co innego.

Borus - Nie 13 Sty, 2013 11:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
trzeba cos w końcu zadecydowac.

Co racja, to racja... :mysli:

Scarlet O'Hara - Nie 13 Sty, 2013 13:25

Borus napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
trzeba cos w końcu zadecydowac.

Co racja, to racja... :mysli:


Myślę,że i tak umarło śmiercią naturalną to co nas łączyło.
Nie zdołamy się porozumiec gdyż mm odbiera wszystko jako atak na swoją osobę.Po drugie widzę,że dzieje się z nim coś dziwnego.Jest naładowany agresją ,nie rozmawia ,nie omawia tylko się nakręca i później kieruje w złości zarzuty wyssane z palca.
Coś na zasadzie jakbym miała się wciąż domyślac.
Rozmawialiśmy na pewnien temat kilka m-c temu.Poparł mój pomysł ,nawet zasugerował swoje po czym kilka dni temu usłyszałam,że ja sobie coś wymyśliłam itp itd.

Powiem szczerze ,że on zachowuje się niepokojąco dziwnie nie wiem może to jakaś choroba psychiczna?

Dziubas - Nie 13 Sty, 2013 13:34

Scarlet O'Hara napisał/a:
może to jakaś choroba

:tak: alkoholizm
To wszystko co napisałaś w poprzednich postach to o mnie.

Klara - Nie 13 Sty, 2013 13:35

Scarlet O'Hara napisał/a:
trzeba cos w końcu zadecydowac

Optowałabym za tym, co radzi Esaneta, bo gość który kilka dni nie pije nie jest trzeźwy, a nawet jeśli nie pije nieco dłużej, myślenie ma ciągle pijane.
Jeśli jednak w celu podjęcia ostatecznej decyzji bierzesz pod uwagę dialog, a nie suche komunikowanie o podjętych przez Ciebie krokach, to pomocne wydają się punkty 9 -12.

rufio - Nie 13 Sty, 2013 13:36

1. Już nie jest panem Ciebie
2. Potrafisz powiedzieć - NIE -
3. Nie kręci się świat wokół jego tyłka .
4.
I cholera wie jeszcze co . Sama powinnaś wiedzieć w czym zawsze miał decydujące zdanie a teraz już jest inaczej. Inaczej wygląda świat z pozycji stojącej a inaczej leżącej - Ty nagle wstałaś i zgłupiał bo zobaczył Twe oczy na wysokości swoich . :mysli:

Scarlet O'Hara - Nie 13 Sty, 2013 17:13

Dziubas napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
może to jakaś choroba

:tak: alkoholizm
To wszystko co napisałaś w poprzednich postach to o mnie.


Więc może powiesz mi jaki jest kolejny etap gdy ON przestanie się ze mną siłowac o tę "władzę" nade mną?
Czy wreszcie przestanie mnie "wypróbowywac " na ile i kiedy dam się złamac?
Czego mogę się spodziewac gdy okaze się,że jestem nie do złamania?


A ja już nie mogę jeśc,już jestem nerwowa,jestem spięta ,boli mnie brzuch,czuję lęk i strach.Jestem gdzieś tam myślami daleko.Wszystko wraca ........Całe szczęście,że dzień przed przyjazdem PANA mam indywidualne spotkanie z terapeutką.

olga - Nie 13 Sty, 2013 17:20

nie wiem czy kiedykolwiek pytałam Ciebie o to ale czy Ty nie możesz odizolować się od niego fizycznie?
mam na myśli osobne mieszkanie

Scarlet O'Hara - Nie 13 Sty, 2013 17:26

Olgo chyba pisalam o tym.Gdybym sprzedała chatę , oddała kredyt i podzieliła to co zostanie to żadne z nas za swoją dolę nie kupi nawet 28 m mieszkania.
Jakoś do tej pory stawiałam na ratowanie tego wszystkiego ale ja widzę,że nic z tego nie będzie.

Dziubas - Nie 13 Sty, 2013 18:36

W sąsiednim wątku napisałaś:
Scarlet O'Hara napisał/a:
u mnie było i 2 m-c i 2 lata a tych przerw troszkę się uzbierało.Udowadniał chyba sobie i mnie ,że panuje nad alkoholem.Ja oczywscie łykałam to czym mnie karmił do następnego razu.
Jednak w ostatnim czasie tak jak pisałam u siebie doszła jeszcze wzmozona agresja i złośc.

Ja też miałem takie przerwy.
Scarlet O'Hara napisał/a:
Więc może powiesz mi jaki jest kolejny etap gdy ON przestanie się ze mną siłowac o tę "władzę" nade mną?
Czy wreszcie przestanie mnie "wypróbowywac " na ile i kiedy dam się złamac?
Czego mogę się spodziewac gdy okaze się,że jestem nie do złamania?


Nie mogę odpowiedzieć na te pytania, wróżyć nie umie :bezradny:

Napiszę tylko, że moja żona,dzięki konsekwentnemu psuciu mi komfort picia i "wyprowadzeniu" mnie z domu, doprowadziła do tego,że zachciało mi się"otrząsnąć",i dziś jestem trzeźwy.

Opierając się na własnym doświadczeniu,mogę tylko stwierdzić, że u mnie takie zachowania były obroną przed nowym,nieznanym. Zauważyłem, że coś się zmienia,nie jest takie jak dawniej, że moje picie przestało być "tolerowane" i mój mały g...y świat zaczyna się walić, więc próbowałem go bronić.

Jeszcze jedno! Sam nie przestanie Cię wypróbowywać, jeżeli będziesz kolo niego będzie się z Tobą próbował aż do grobu.

Enja - Nie 13 Sty, 2013 19:48

Rzadko piszę w wątkach współ, ale sobie podczytuję. I zauważyłam jak piszesz o swoim mężu:

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jaśnie wielmożny Pan

Scarlet O'Hara napisał/a:
jaśnie Pan chce

Scarlet O'Hara napisał/a:
wasza wysokosc życzy sobie

Scarlet O'Hara napisał/a:
jaśnie Pan chce

Scarlet O'Hara napisał/a:
przed przyjazdem PANA


Ja rozumiem, że to pewnie jest ironia, ale podświadomość nie ma poczucia humoru i nie zna się na takich niuansach. Nazywając go tak, pisząc o nim w ten sposób, sama ustawiasz się na pozycji "podwładnej". Spróbuj ustawić go w swoich myślach na pozycji równorzędnej. :tak:

pterodaktyll - Nie 13 Sty, 2013 20:05

Enja napisał/a:
podświadomość nie ma poczucia humoru i nie zna się na takich niuansach. Nazywając go tak, pisząc o nim w ten sposób, sama ustawiasz się na pozycji "podwładnej". Spróbuj ustawić go w swoich myślach na pozycji równorzędnej.

Bardzo celna uwaga.... :tak:

Scarlet O'Hara - Pon 14 Sty, 2013 00:18

Enja zapewniam ,że to tylko i wyłącznie ironia.Ja mam wrażenie ,że on takim zachowaniem właśnie próbuje usilnie wskoczyc na długo zajmowane stanowisko nr 1 .
Niestety ostatnimi czasy pan został zdegradowany do parteru i usilnie stara się przywrócic stare zasady panujące w domu i relacjach między nami.
Jak male dziecko tupie,krzyczy,straszy ,oskarża.
Teraz na odległośc mi latwiej bo np.nie dzwonię i tyle to po 2 dniach potrafi zadzwonic i jakby nigdy nic ,jest miły tego samego wymaga ode mnie.Kiedy ja jestem oziębła zaczyna znów coś tam wykrzykiwac mysląc ,że mnie zastraszy.

Tylko niestety ja też potrafię powiedziec o dwa słowa za duzo a moze powinnam się ugryźc w język?

staaw - Pon 14 Sty, 2013 05:41

Scarlet O'Hara napisał/a:

Tylko niestety ja też potrafię powiedziec o dwa słowa za duzo a moze powinnam się ugryźc w język?

A przeżyjesz bez awantur z mężem?
Znam kilka kobiet równie uzależnionych od kłótni jak małżonek od gorzały...

Scarlet O'Hara - Wto 15 Sty, 2013 20:50

staaw napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:

Tylko niestety ja też potrafię powiedziec o dwa słowa za duzo a moze powinnam się ugryźc w język?

A przeżyjesz bez awantur z mężem?
Znam kilka kobiet równie uzależnionych od kłótni jak małżonek od gorzały...
ac


Raczej dam radę :milczek: .Dzisiaj jestem juz trochę spokojniejsza , miałam grupowe spotkanie i indywidualne .Jestem naładowana pozytywną energią zresztą jak zawsze we wtorki.
Może dlatego też ,że jestem wyprana z emocji odchorowuję dzisiaj wczorajszy dzień.Pomyłkowo zaplombowno mi licznik z energii .Pani w windykacji gdy w końcu udalo mi się dodzwonic była zaskoczona ,że mam plombę :)
Byłam w tak ogromnym stersie przez kilka godz. bo martwiłam się o dzieciaki mam wszystko na prąd i nawet mleka nie mogłabym zrobic.Nie wiedziałam o co chodzi ,kompletnie zgłupialam.
Zostawiłam list na liczniku naklejony do rozgarniętych panów gdyby chcieli zrobic mi ponownie żarcik . rano o 8:30 już go nie było więc śmiem twierdzic że byli sprawdzic nikt nawet nie zastukał do drzwi żeby mnie przeprosic.

Zastanawiam się co mnie jeszcze spotka ? przez cały rok nie miałam takiego pecha jak przez ostatni miesiąc ,gdybym miała wymieniac lista byłaby długa więc wolę tego nie robic bo tylko się zdenerwuję choc nie wiem czy istnieje w tej chwili jakaś rzecz ,która by mogła wyprowadzic mnie z równowagi.

Jak tylko wróci mm :cwaniak: (zostanie z małym ) muszę chyba zafundowac sobie jakieś spa by nie sfiksowac a się zregenerowac.

Scarlet O'Hara - Nie 20 Sty, 2013 19:32

Mąż od czw.w domu.
Na razie spokój.Zero awantur czy agresji słownej.
W ciągu jednego dnia ponaprawiał wszystko co nam się popsuło a troszkę się nazbierało tyle dobrego.
Ponieważ przyzwyczajona jestem do takiej kwarantanny zbieram siły na wejście smoka .

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 20:02

Do du** z takim życiem, ze tak pozwolę sobie powiedzieć....
Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 20:16

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ponieważ przyzwyczajona jestem do takiej kwarantanny zbieram siły na wejście smoka .

Skądś to znam :uoee:

esaneta - Nie 20 Sty, 2013 20:48

Nie.anioł napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Ponieważ przyzwyczajona jestem do takiej kwarantanny zbieram siły na wejście smoka .

Skądś to znam :uoee:

Ja też, ale juz tego nie używam - to projektor.
Projektor, który kręci Wam w główkach niepotrzebne scenariusze :]
Zamiast przewidywać, co zrobi / czego nie zrobi Wasza druga połowa zajmijcie się dziewczynki sobą.

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 20:51

esaneta napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Ponieważ przyzwyczajona jestem do takiej kwarantanny zbieram siły na wejście smoka .

Skądś to znam :uoee:

Ja też, ale juz tego nie używam - to projektor.
Projektor, który kręci Wam w główkach niepotrzebne scenariusze :]
Zamiast przewidywać, co zrobi / czego nie zrobi Wasza druga połowa zajmijcie się dziewczynki sobą.

Się właśnie uczę tego, czas pożyć dla siebie :)

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 20:53

Nie.anioł napisał/a:
Się właśnie uczę tego, czas pożyć dla siebie

Bardzo dobry pomysł na życie to jest :mgreen:

Scarlet O'Hara - Nie 20 Sty, 2013 22:02

i ja się uczę.teraz mogę wypróbować zdobytą wiedzę na terapi.do tej pory nie miałam na kim,zajmowałam się sobą i dziećmi.teoria teorią czas na praktyki.życzcie mi powodzenia ;)
pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 22:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
.życzcie mi powodzenia

Życzymy ale n ie dziękuj, bo to przynosi pecha :pocieszacz:

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 22:07

Scarlet O'Hara, powodzenia :kciuki:
Enja - Nie 20 Sty, 2013 22:29

Scarlet, dasz radę :kciuki:

Tylko pamiętaj, że żaden z niego "Pan" :nono:

Klara - Nie 20 Sty, 2013 22:34

Scarlet O'Hara napisał/a:
życzcie mi powodzenia ;)

BĘDZIE DOBRZE!!! :okok:

Scarlet O'Hara - Pon 21 Sty, 2013 08:46

Enja napisał/a:
Scarlet, dasz radę :kciuki:

Tylko pamiętaj, że żaden z niego "Pan" :nono:


staram się ;) no i dlatego pewnie są te awantury .

Dziękuję wszystkim za dodanie otuchy :kwiatek: :buzki:

Scarlet O'Hara - Śro 23 Sty, 2013 08:37

http://www.psychologia.ed...aleznionej.html

Jestem w trakcie przygotowywania takiej interwencji.
Szukam tylko odpowiedniego argumentu na wypadek gdyby powiedział mi NIE nie będę się leczył.
Musi to być coś takiego co by mi nie przeszkadzało.
Nie powiem mu ,że w takim razie nie będę ci prała bo po pierwsze nie zrobi to na nim wrażenia a po drugie to ja bd patrzała na sterty brudów w łazience a to mi raczej przysporzy nerwa .
Może macie jakieś wskazówki z doświadczenia po przeprowadzeniu takiej "rozmowy" i chcielibyście się podzielić?Chętnie poczytam.

Duszek - Śro 23 Sty, 2013 11:01

Wiesz artykuł na temat interwencji bardzo dobry. Kiedyś też myślałam nad tym i rozmawiałam nawet z terapeutą, ale...Ja sama nic nie wskóram, a reszta ma to gdzieś czy on pije czy nie. Jak to stwierdzili:"jego życie". Kiedyś myślałam o interwencji z terapeutą, ale jakoś losy potoczyły się inaczej. A Ty masz wsparcie najbliższych bądź przyjaciół odnośnie tej interwencji?
Na dziś moją ostatnią już deską ratunku, skuteczną bądź nie, jest wniosek o przymusowe leczenia. Teraz tylko cierpliwie czekam, jaką decyzje on podejmie.
Scarlet trzymam za Ciebie kciuki :kciuki:

pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 11:07

Scarlet O'Hara napisał/a:
Szukam tylko odpowiedniego argumentu na wypadek gdyby powiedział mi NIE nie będę się leczył.
Musi to być coś takiego co by mi nie przeszkadzało

Proponuję wystawić walizkę za drzwi tak żeby nie przeszkadzała w wchodzeniu i wychodzeniu z domu.

Scarlet O'Hara - Śro 23 Sty, 2013 18:16

Duszek napisał/a:
A Ty masz wsparcie najbliższych bądź przyjaciół odnośnie tej interwencji?
Na dziś moją ostatnią już deską ratunku, skuteczną bądź nie, jest wniosek o przymusowe leczenia. Teraz tylko cierpliwie czekam, jaką decyzje on podejmie.
Scarlet trzymam za Ciebie kciuki :kciuki:


Moja terapka powiedziała,że taką interwencję można przeprowadzić samemu.Zdziwiłam się gdy przeczytałam w tym artykule o posiłkach.
Powiedziała,że może być wiele takich "rozmów"przeprowadzonych.Chodzi o to by ON bądź ONA zobaczyła,że jest się konsekwentnym i dotrzymuje się słowa na wypadek odmowy podjęcia leczenia(chodzi właśnie o argument jak NIE to co Ty wtedy) .Powiedziała też ,że nie musi to być nic wielkiego.
No ja się zastanawiam co by to mogło być mam nadzieję,że coś niebawem wpadnie mi do głowy bo na nic wielkiego nie liczę.
Na przymusowe raczej nie jestem w stanie go podać (chyba że jestem w błędzie) bo od dość dawna on się pilnuje jednak samo nie picie to nie wszystko bo on potrafi być po trzeźwemu bardzo przykry,jest wybuchowy,słownie agresywny.
Ta właśnie sytuacja jest dla mnie udręką .

Scarlet O'Hara - Śro 23 Sty, 2013 18:20

pterodaktyll napisał/a:

Proponuję wystawić walizkę za drzwi tak żeby nie przeszkadzała w wchodzeniu i wychodzeniu z domu.


Na to chyba nie jestem jeszcze gotowa chociaż ostatnio mieliśmy taką wizualizację i wybiegaliśmy w przyszłość.
Opowiadaliśmy sobie co widzieliśmy.Koło mnie nie było męża.Ponoć to dobry znak bo moje życie przestaje się kręcić w okół niego.
:cwaniak:

pietruszka - Czw 24 Sty, 2013 00:39

Interwencji nie przeprowadzałam, ale coś mi na jej kształt przypadkiem wyszło...
1, ja podjęłam decyzję o rozstaniu i jego wyprowadzce, bo podjęłam decyzję o swoim ratowaniu się i podjęciu działań własnych (między innymi poprzez decyzję o pójściu na Al-anon)
2. kilkanaście godzin wcześniej teściowa zapowiedziała, ze wobec takiego jego zachowania (dotarł do niej pijany i bez obiecanych zakupów, spóźniony około 8 godzin) ona spodziewa się, że lada moment go wyrzucę i żeby nie miał złudzeń, ze będzie miał dokąd wracać, bo ona sprzeda mieszkanie i przeprowadzi się do domu opieki społecznej... O jej pomyśle nie miałam pojęcia...

A na dodatek sama nie żartowałam, podjęłam decyzję o rozstaniu i tak dla czystego sumienia dałam trzy dni na podjęcie leczenia wraz z natychmiastowym odstawieniem alkoholu

I ku mojemu zdziwieniu (i trochę nawet... rozczarowaniu... ) zaskoczył... bo doszły do tego jego kłopoty ze zdrowiem,, samopoczuciem i chyba mu brakowało tego ostatecznego ostrego i bezwzględnego kopa w d***

Acha wcześniej taki zarys rozmowy spisałam sobie w punktach na kartce... po to, by mieć w miarę jasną głowę... ale zrobiłam to dla siebie, nie dla niego... więc trochę trudno to nazwać do końca interwencją... bo ta rozmowa miała na względzie moje dobro i ewentualnie tzw. czyste własne sumienie...

Specjalistą od interwencji jest Dromax, ale obawiam się, że nie poradzi nic innego, jak najostrzejszy wariant , czyli wyrzucenie alkoholika na zbity pysk... a na to ... chyba nie jesteś gotowa...

kahape - Czw 24 Sty, 2013 11:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
to ja będę patrzała na sterty brudów w łazience a to mi raczej przysporzy nerwa .
żarty, jakiego nerwa? W łazience jest takie piękne miejsce w które się patrzy.... LUSTRO!!!!
I tam właśnie będziesz patrzeć, tylko i wyłącznie.

Kupiłam dwa kosze do prania. Jeden mój z córkami, drugi jego. Pokazałam palcem gdzie ma wrzucać swoje pranie.
Rączki potrafią podnosić kieliszek to i wyprać potrafią. Oczywiście kosz zapełnił się całkowicie.
Ale mi to wisiało, ja patrzyłam w lusterko :mgreen:
Widok mm, który stał przed szafą i nie miał czystej koszuli..... bezcenny :lol2: :lol2:
Jego połowa szafy..... same puste wieszaki!!!! Stał tak i patrzył kilka minut. Nie mógł uwierzyć :shock:
Wtedy poprosił - pokaż mi jak się pierze?
Pomału zaczął przejmować swoje sprawy. Musiał, nie miał wyjścia. Nikt się już nimi nie zajmował.
pozdr

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 11:23

kahape napisał/a:

Widok mm, który stał przed szafą i nie miał czystej koszuli..... bezcenny :lol2: :lol2:


Czułaś satysfakcję?



kahape napisał/a:
Wtedy poprosił - pokaż mi jak się pierze?


I co, pokazałaś? :smieje:

kahape - Czw 24 Sty, 2013 11:39

pannamigotka napisał/a:
Czułaś satysfakcję?
nie myślałam w takich kategoriach. Dla niego to było jak "kop".
Nie mógł uwierzyć, że stało sie to o czym ja mówiłam.
Myślał, że będzie jak zwykle- pogadam, pogrożę i.... będzie po staremu, wszystko wróci do "normy".
pannamigotka napisał/a:
I co, pokazałaś?
oczywiście! Miałam i mam do mm wiele życzliwości.
Nie było we mnie nienawiści. Ot, on chlał a ja z uchlanym facetem już dłużej żyć nie będę. I tyle.
A więc: mój drogi, tu wrzucasz proszek, tak nastawiasz, tak dzielisz ubrania....
pozdr

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 11:43

kahape napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Czułaś satysfakcję?
nie myślałam w takich kategoriach.

Aha, pytam, bo tak to zrozumiałam fsdf43t

kahape - Czw 24 Sty, 2013 11:57

Ale nie powiem, czułam satysfakcję. Ale raczej z siebie, ze swojej postawy. Że nie jestem jednak taką chorągiewką, że moje słowo się liczy, że umiem wprowadzić w czyn sprawy/rzeczy które sobie postanowię, że jednak dałam radę...
Mówili pomalutku, spokojnie, do przodu.
To był też dla mnie kolejny kroczek- zaczęłam oddawać jego sprawy w jego ręce. Z tym praniem to był nr 1, potem przyszły kolejne.
I zanim obejrzałam się, miałam w swoich rękach tylko moje życie. Jego zupełnie nie było.

Okazało się też, że on radzi sobie zupełnie dobrze. To ja!!!! myślałam, że on- nie umie, nie potrafi, nie da rady....
Ale i mm sam tez poczuł zadowolenie. Zaczął mieć wpływ na swoje życie.
Był pewny, że co jak co ale prać to on nie umie. Kobiety zawsze tak twierdziły, że facet....
A tu niespodzianka.

Obie strony na tym zyskały, rozumiesz? Nie raz nie trzeba wielkich spraw.
pozdr

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 12:39

pietruszka napisał/a:


I ku mojemu zdziwieniu (i trochę nawet... rozczarowaniu... ) .


I się lekko zdziwiłaś :)



pietruszka napisał/a:
Specjalistą od interwencji jest Dromax, ale obawiam się, że nie poradzi nic innego, jak najostrzejszy wariant , czyli wyrzucenie alkoholika na zbity pysk... a na to ... chyba nie jesteś gotowa...



Myślę,że nie jestem gotowa ale pomału wyrzucam go ze swojej głowy,coraz częściej widzę przyszłość bez niego być może przyjdzie to samo z czasem.
Tak jak kahape napisała chciałabym zacząć od małych rzeczy,wszystko muszę przetrawić i przetworzyć w swojej głowie nie umiem rzucić sie tak na głęboką wodę.

Jeszcze nie minął nawet tydz.jak już są pierwsze zgrzyty .Już mam nerwa.
MM myśli,że teraz jak wrócił to ja go wstawię w ramkę i powieszę na ścianie.
Jest złośliwy i podły.
Wczoraj gdy poprosiłam go żeby dał dziecku obiad bo ja chcę zjeść to on z fochem na mnie ,że ja mogę najpierw nakarmić dziecko a później zjeść obiad bo on ogląda serial (ogląda od rana do wieczora) ,no więc ja nakarmiłam swoje dziecko.
Wczoraj nie mogłam spać wieczorem bo w dzień się zdrzemnęłam odsypiałam wcześniejszą noc bo mały miał wysoką gorączkę (on nawet nic nie słyszał) , więc oni spali a ja do 1:00 z laptopem w łóżku na sofie obok .Rano mały prosi o mleko ja nie przytomna , mąż nie śpi i się nie ma zamiaru ruszyć.
Więc wstałam zrobiłam to mleko ( nie miałam zamiaru w obecności dziecka się kłócić) a ten krzyczy za mną zapomniałaś dziecku zrobić jeszcze herbatę.
Usłyszałam ,ze skora ja jestem wredna to on też .Zastanawiam się tylko jak podczas snu mogłam być wredna bo wieczorem nie byłam a rano już byłam.

Opisałam to tylko po to ,żeby wyrzucić to z siebie i chciałabym,żeby ktoś mi powiedział co mam zrobić ,żeby mnie takie niby drobnostki nie wpieniały bo gotuję się we mnie bo ja nie mam zamiaru zrobić z siebie sługi.

Jaśnie Pan wrócił palcem nie tknie, przez 2 m-c wybyczył się ,oprócz siłowni i TV nie robił nic a mnie tu jeszcze polecenia wydaje .
U nas między innymi awantury są też na tym tle o drobiazgi bo ja nie mam zamiaru być jego poddaną.
Nie było go radziłam sobie , przyjechał ja mam robić swoje i może koło niego skakać nie doczekanie.

Sorki za przynudzanie ale musiałam wyrzucić to z siebie bo nie chciałabym wszczynać kłótni było jeszcze kilka incydentów ale ponieważ odpoczęłam od niego więc 4 dni udało mi się lekceważyć jakieś tam drobiazgi ale jak widzę chyba u mnie to się nawarstwia.

Czy może to ja się niepotrzebnie nakręcam? Sama nie wiem.
Zacznę traktować go jak powietrze.

kahape - Czw 24 Sty, 2013 12:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jest złośliwy i podły.
co w głowie, to na języku. Jeżeli tak o nim myślisz, to on to..... czuje.
A pomyślałaś, że może jest..... po prostu zmęczony?
Scarlet O'Hara napisał/a:
a ten krzyczy za mną zapomniałaś dziecku zrobić jeszcze herbatę.
mój mężu a mógłbyś zrobić? Bardzo cie proszę.
pozdr

kahape - Czw 24 Sty, 2013 12:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jaśnie Pan wrócił
a jaśnie pani naburmuszona. To po cholerę wracać do takiego domu?
pozdr

Jacek - Czw 24 Sty, 2013 13:18

kahape napisał/a:

Scarlet O'Hara napisał/a:
a ten krzyczy za mną zapomniałaś dziecku zrobić jeszcze herbatę.
mój mężu a mógłbyś zrobić? Bardzo cie proszę.
pozdr

a jak misiek nie umie,no to co???
moje drogie dziewczęta,zapamiętajcie na zawsze moją radę
niedźwiadka,najlepiej podejść słowami tymi
"łojku misio nie potrafi robić herbatki,taki malutki ciamajda"

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 13:35

Scarlet, a czy wiesz, że on gra Jaśnie Pana? Zdajesz sobie sprawy, że ma ogromne wyrzuty sumienia? Złość agresję wyładowuje na Tobie, bo 1. się dajesz 2. bo jesteś pod ręką.
Jest podły, bo jest chory, jest to po prostu objaw nieleczonego alkoholizmu. Warto nauczyć się sposobów na to, by manipulacje alkoholika wychwytywać i nie dać się wciągnąć w jazdy emocjonalne. I mieć Pogodę Ducha, niezależnie od JEGO humorków.

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 15:22

kahape napisał/a:
po prostu zmęczony?


Nie pomyślałam,że można się zmęczyć oglądaniem TV.

Scarlet O'Hara napisał/a:
a ten krzyczy za mną zapomniałaś dziecku zrobić jeszcze herbatę.
mój mężu a mógłbyś zrobić? Bardzo cie proszę.
pozdr[/quote]

:wysmiewacz: no można cholerka muszę nad sobą popracować.Widzę jednak ,że ja się trzymam kilka dni a później jakaś *p**** urośnie do rangi wylewu krwi do mózgu.


kahape napisał/a:
a jaśnie pani naburmuszona. To po cholerę wracać do takiego domu?
pozdr


:) dziś już się naburmuszyłam to fakt ale naprawdę ja nie chodzę z fochem od rana do wieczora.Jestem życzliwa przynajmniej się staram a to,ze on odczytuje moje jakieś chwilowe zamyślenie (chyba każdemu się zdarza ) i doszukuje się drugiego dna i zaraz skacze "o co ci znowu chodzi" nic na to poradzić nie mogę.
Obserwuje i tylko patrzy do czego tutaj się doczepić.
Tak jak dzisiaj.Wieczorem wredna nie byłam ale już rano tak :bezradny: więc nie wiem o co chodzi?Miałam jakieś majaki senne czy co? :rotfl:
Więc tutaj jest ewidentnie szukanie dziury w całym.

Przyjechał , traktowałam jak powietrze , robiłam swoje.Zapytał dziecka czy dać mu zupki ,dał był 5 min w domu zadzwonił tel i wyszedł.Nie raczył nawet zapytać czy się zainteresować czy coś potrzeba ze sklepu bo uziemiona jestem z powodu choroby małego.

Nie zamierzam wcale się denerwować.Właśnie wychodzę do sklepu bo wrócił duży zostanie z bratem a tatuś niech zgrywa dalej kawalera bez obowiązków ,mam to gdzieś .Nie będę niczego oczekiwała, wymagała ani sama z siebie dawała.
Chyba lepiej na tym wyjdę a może jestem w błędzie.

Jakoś przez tę jego podłość nie umiem sie przełamać kahape do uśmiechu na twarzy i wypowiedzenia słowa "proszę ".
Pewnie to mój błąd ale są sprawy ,które są obowiązkiem , czy wspólna zabawa z dzieckiem to coś wielkiego? O to nie trzeba chyba nawet prosić.
Kochasz dziecko to poświęć mu czas a nie tylko 5 min w ciągu dnia i pierdzielenie jak to kocha własne dzieci.
Gadać każdy potrafi.

kahape - Czw 24 Sty, 2013 15:35

A może zmienić podejście? Rozwiązanie jest jak zwykle gdzie indziej.
Scarlet O'Hara napisał/a:
Szkoda mi energii na wieczne kontrolowanie siebie i trzymaniu na wodzy swoich nerwów ,zeby nie dac sie sprowokowac.To tez wymaga ode mnie nie lada wysiłku a mogłabym spożytkowac to na co innego.
właśnie
pannamigotka napisał/a:
czy wiesz, że on gra Jaśnie Pana?Zdajesz sobie sprawy, że ma ogromne wyrzuty sumienia? Złość agresję wyładowuje na Tobie, bo 1. się dajesz 2. bo jesteś pod ręką
nie, nie zdaję sobie sprawy :nie: mój mąż(!) walczy ze mną? Stoi na ringu i chce mnie walnąć, wyładować swoją energię na mnie? Swojej kochanej żonce? Niemożliwe, nie wierzę. :nie:
"O niczem nie wiem i nie chce wiedzieć" :nie:
A tak poza tym.... pies go drapał... co on ma, co on tam chce, co on tam zamierza. :figielek:
pannamigotka napisał/a:
Warto nauczyć się sposobów na to, by manipulacje alkoholika wychwytywać i nie dać się wciągnąć w jazdy emocjonalne.
mam lepsze zajęcie niż wychwytywanie fochów alkoholika.
pozdr

kahape - Czw 24 Sty, 2013 15:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
urośnie do rangi wylewu krwi do mózgu.
czyjego mózgu, że się tak zapytam????
I co wtedy będzie? Twój kochany mąż zajmie sie tobą? :evil: :evil: :evil:
Szanuj się więc do cholery :evil: :evil: i swoje własne zdrowie.
I nie zwracaj uwagi na te.... *p****. NIE WARTO!!!!!!!
pozdr

kahape - Czw 24 Sty, 2013 15:47

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jakoś przez tę jego podłość nie umiem sie przełamać kahape do uśmiechu na twarzy i wypowiedzenia słowa "proszę ".
trenuj do lustra.

Bo to jest tak- on rzuca w ciebie łajnem, a ty stoisz jak te cielę, więc trafia. :cwaniak: Ty się wkurzasz i nerwy wybuchają.

Dzisiaj zrobisz -> "uśmiech nr 5" :skromny: i usuniesz się z pola :skromny: zrobisz unik, zamrugasz oczkami :skromny: ..... i w kogo trafi?
Ma po tobie spływać, spływać, spływać....
pozdr

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 15:48

kahape napisał/a:
mam lepsze zajęcie niż wychwytywanie fochów alkoholika.
pozdr

Ale z nim żyjesz. Jak dla mnie są dwa wyjścia- albo akceptacja choroby i uznanie swojej bezsilności albo rozstanie.
Niestety manipulacje u czynnego alko są, warto o tym wiedzieć, właśnie po to by zachować pogodę ducha i spokój, nie reagować na jego humory i być szczęśliwą.

kahape - Czw 24 Sty, 2013 16:02

pannamigotka napisał/a:
warto o tym wiedzieć
wiem, wiem. Ale... na kogo jest umowa? Znaczy ....czyje to są manipulacje i do kogo skierowane?
Popatrzę z boku... on! chce... on! próbuje.. on! manipuluje ...
Ale dla mnie ważne jest, że.... ja nie chcę... ja nie wchodzę..... ja nie daje się wciągać.... dokonuję wyboru.
Staram się! Kiedyś musi mi się udać!

W tym pomaga też zachowanie "jak gdyby".
Mój mąż jest dla mnie złośliwy? Niemożliwe :skromny: przecież mówił, że będzie mnie kochał do śmierci. :skromny:

Więcej.... luzu, mniej złości.
Scarlet O'Hara napisał/a:
zadzwonił tel i wyszedł
wychodzisz? Wyrzucisz śmieci przy okazji? :skromny:
pozdr

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 16:55

Jacek napisał/a:

"łojku misio nie potrafi robić herbatki,taki malutki ciamajda"


łojku to wymaga ode mnie strasznej kontroli samej siebie.co innego ciśnie się na usta a pod kopułką się gotuje.
niby to takie proste ale jego zagrywki czasem mnie strasznie paraliżują ,mija chwila a ja wtedy jestem taka mądra :zalamka: .

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 16:59

pannamigotka napisał/a:
Scarlet, a czy wiesz, że on gra Jaśnie Pana? Zdajesz sobie sprawy, że ma ogromne wyrzuty sumienia? .


on ma wyrzuty sumienia?
z jakiego powodu?
przecież to ja jestem ta ble to ja go prowokuję .
przecież go nie było a tam nie było mnie,jak nie było mnie to on nie pił (hahahaha takie bzdury słyszałam a wiem co innego)

a ,że jest chory hmmm niby wiem ale łatwiej mi traktować jako chorego zupełnie obojętną mi osobę jego chyba jeszcze tak do końca nie potrafię.takie mam wrażenie.

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
łojku to wymaga ode mnie strasznej kontroli samej siebie.co innego ciśnie się na usta a pod kopułką się gotuje.

A wystarczyłoby raz bez pysk prasnąć albo jakąś solidną wazą o glebę ciepnąć i bez słowa wyjść. Skutek jest natychmiastowy.....(szok też)

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:05

kahape napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
urośnie do rangi wylewu krwi do mózgu.
czyjego mózgu, że się tak zapytam????
I co wtedy będzie? Twój kochany mąż zajmie sie tobą? :evil: :evil: :evil:
Szanuj się więc do cholery :evil: :evil: i swoje własne zdrowie.
I nie zwracaj uwagi na te.... *p****. NIE WARTO!!!!!!!
pozdr


No mojego mózgu :( chyba że ja go już nie mam skoro tyle wiem a jakoś nie radzę sobie , że po mimo tego wszystkiego tkwię w tym małżeństwie.

Staram się bardzo ale sama jestem zła ,że w zasadzie takie szczegóły potrafią zaprzątnąć moją głowę na cały dzień.
Powinnam to zignorować i tyle .
Powiedział,nie wstał, cokolwiek innego a ja czuję,ze siedzi to we mnie i narasta.
Nie umiem tego wywalić,przejść nad tym do porządku dziennego.
Przemilczeć się starałam ale widzę ,że jemu w to mi graj to tak jak byś dała dziecku palec a on chce całą rękę a ja nie umiem chyba stawiać granic.
Jakaś taka nie zaradna jestem :zalamka:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:08

kahape napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Jakoś przez tę jego podłość nie umiem sie przełamać kahape do uśmiechu na twarzy i wypowiedzenia słowa "proszę ".
trenuj do lustra.

Bo to jest tak- on rzuca w ciebie łajnem, a ty stoisz jak te cielę, więc trafia. :cwaniak: Ty się wkurzasz i nerwy wybuchają.

Dzisiaj zrobisz -> "uśmiech nr 5" :skromny: i usuniesz się z pola :skromny: zrobisz unik, zamrugasz oczkami :skromny: ..... i w kogo trafi?
Ma po tobie spływać, spływać, spływać....
pozdr



spływać,spływać spływać ,spływać .będę wciąż to powtarzała ( już mi lepiej) :]

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 17:09

pterodaktyll napisał/a:
A wystarczyłoby raz bez pysk prasnąć albo jakąś solidną wazą o glebę ciepnąć i bez słowa wyjść. Skutek jest natychmiastowy.....(szok też)


:shock: :shock: :szok: Nie pomaga, szkoda wazy ........... później i tak współuzależniona posprząta i pobiegnie do sklepu po nową, zamiast np. iść na kawę z przyjaciółką/lem.

Każda agresja powoduje kolejną i dorośli będą się prać po pyskach , a dzieci ............
Scarlet nie idź tą drogą :prosi: :prosi:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:10

pannamigotka napisał/a:

Niestety manipulacje u czynnego alko są, warto o tym wiedzieć, właśnie po to by zachować pogodę ducha i spokój, nie reagować na jego humory i być szczęśliwą.


chyba muszę o tym poczytać,poszukać jakiejś ksiażki czy artykułu.

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 17:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Scarlet, a czy wiesz, że on gra Jaśnie Pana? Zdajesz sobie sprawy, że ma ogromne wyrzuty sumienia? .


on ma wyrzuty sumienia?
z jakiego powodu?


:)


Scarlet O'Hara napisał/a:
przecież to ja jestem ta ble to ja go prowokuję .



To są pozory, swoją złość, frustrację, złe nastroje, samopoczucie odreagowuje na Tobie.


Scarlet O'Hara napisał/a:


a ,że jest chory hmmm niby wiem ale

Czyli jednak tego nie zaakceptowałaś :)

Niepotrzebnie tak się przejmujesz kłamstwami (normalka), manipulacjami, jego humorkami, tym co mówi.
żyj po prostu po swojemu, odseparuj się mentalnie.

Ostatnio list alkoholika, znany tutaj, został włączony w teksty Al-Anon, polecam.

"Jestem alkoholikiem. Potrzebuję Twojej pomocy. Nie rób mi wymówek, nie obwiniaj, nie złorzecz mi. Nie byłabyś zła na mnie gdybym był chory na gruźlicę lub cukrzycę.
Alkoholizm to też choroba. Nie wylewaj mojego alkoholu, to po prostu strata, ponieważ ja zawsze znajdę sposób na zdobycie dalszej porcji alkoholu. Nie pozwól mi wywołać u Ciebie złości. Jeśli zaatakujesz mnie słownie lub fizycznie, będziesz mnie tylko upewniała w złej opinii, jaką mam o sobie. Ja już wystarczająco nienawidzę siebie.
Niech Twoja miłość do mnie i lęk o mnie nie doprowadza Cię do robienia tego, co sam powinienem robić. Jeśli weźmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystko, oduczysz mnie podejmowania odpowiedzialności. Będę miał coraz większe poczucie winy, a Ty będziesz się czuła urażona. Nie przyjmuj moich obietnic, obiecam cokolwiek by wyjść z kłopotów. Ale charakter mojej choroby powstrzymuje mnie przed dotrzymywaniem obietnic, nawet tych, o których mówię z początku serio. Nie groź mi, jeśli nie masz zamiaru spełnić groźby. Jeśli raz podjęłaś jakąś decyzję, trzymaj się jej. Nie wierz wszystkiemu, co mówię o Tobie, to może być kłamstwo. Zaprzeczanie oczywistym faktom jest symptomem mojej choroby. Co więcej, najczęściej łatwo tracę szacunek dla tych, których zbyt łatwo można oszukać. Nie pozwól mi mieć nad Tobą przewagi, nie daj się wykorzystywać przeze mnie. Miłość nie może długo istnieć bez wymiaru sprawiedliwości. Nie ponoś za mnie lub nie próbuj oddzielić mnie od konsekwencji mojego picia.
Nie kłam za mnie, nie płać za mnie rachunków. Takie postępowanie zmniejsza lub zapobiega kryzysowi, który mógłby zmobilizować mnie do szukania pomocy. Dopóki będziesz mnie ratowała z każdej opresji, będę mógł zaprzeczać temu że mam problem alkoholowy. Ponad wszystko, ucz się wszystkiego co tylko o alkoholizmie i Twojej roli w stosunku do mnie.
Przychodź na otwarte zebrania AA. Uczęszczaj regularnie na spotkania Al-Anon. Czytaj literaturę i utrzymuj osobisty kontakt z członkami Al-Anon. To są ludzie, którzy mogą dopomóc zobaczyć jasno całą Twoją sytuację.
Kocham Cię
Twój alkoholik"


Chorobę alkoholową trzeba zrozumieć, jeśli się chce żyć z czynnym alko, zrozumieć, oddzielić od osoby. Bez tego nie zazna się nigdy ani spokoju ani szczęścia.

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 17:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

Niestety manipulacje u czynnego alko są, warto o tym wiedzieć, właśnie po to by zachować pogodę ducha i spokój, nie reagować na jego humory i być szczęśliwą.


chyba muszę o tym poczytać,poszukać jakiejś ksiażki czy artykułu.


Polecam literaturę Al-Anon, bo ją znam, ale są też pewnie inne pozycje.

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:14

pterodaktyll napisał/a:

A wystarczyłoby raz bez pysk prasnąć albo jakąś solidną wazą o glebę ciepnąć i bez słowa wyjść. Skutek jest natychmiastowy.....(szok też)


nie wiem czy dobrze zrozumiałam " raz w pysk prasnąć? " tak miało być?
w pysk mu nie prasnę bo odda a nakryję się tylko nogami , jeszcze jakiś siniol my wyjdzie i co.....? będę obita chodziła? :prosi:

a wazy byłoby mi szkoda , jeszcze sprzątać bym musiała hihi

kahape - Czw 24 Sty, 2013 17:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
dziś już się naburmuszyłam to fakt ale naprawdę ja nie chodzę z fochem od rana do wieczora.Jestem życzliwa przynajmniej się staram a to,ze on odczytuje moje jakieś chwilowe zamyślenie (chyba każdemu się zdarza ) i doszukuje się drugiego dna i zaraz skacze "o co ci znowu chodzi" nic na to poradzić nie mogę.
Obserwuje i tylko patrzy do czego tutaj się doczepić.

Tak jak dzisiaj.Wieczorem wredna nie byłam ale już rano tak :bezradny: więc nie wiem o co chodzi?Miałam jakieś majaki senne czy co? :rotfl:
Więc tutaj jest ewidentnie szukanie dziury w całym.

Przyjechał , traktowałam jak powietrze , robiłam swoje.Zapytał dziecka czy dać mu zupki ,dał był 5 min w domu zadzwonił tel i wyszedł.Nie raczył nawet zapytać czy się zainteresować czy coś potrzeba ze sklepu bo uziemiona jestem z powodu choroby małego.

Nie zamierzam wcale się denerwować.Właśnie wychodzę do sklepu bo wrócił duży zostanie z bratem a tatuś niech zgrywa dalej kawalera bez obowiązków ,mam to gdzieś .Nie będę niczego oczekiwała, wymagała ani sama z siebie dawała.
Chyba lepiej na tym wyjdę a może jestem w błędzie.

Jakoś przez tę jego podłość nie umiem sie przełamać kahape do uśmiechu na twarzy i wypowiedzenia słowa "proszę ".
Pewnie to mój błąd ale są sprawy ,które są obowiązkiem , czy wspólna zabawa z dzieckiem to coś wielkiego? O to nie trzeba chyba nawet prosić.
Kochasz dziecko to poświęć mu czas a nie tylko 5 min w ciągu dnia i pierdzielenie jak to kocha własne dzieci.
Gadać każdy potrafi.
chociaż, jakby tak z drugiej strony spojrzeć ... jak czytam ten twój post, to bardzo "czepialska" z ciebie babka.
Wiesz wszystko - co, kto, jak, kiedy... powinien się zachować, jak się "kocha" dziecko, ile należy się z nim bawić...
Wiesz nawet czego mąż się doszukuje? Co i jak odczytuje?
Strasznie "mądra" z ciebie babka. A wiesz, że kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa?
Że twój mąż, facet.... może mieć inny sposób na życie niż ty?
Łypie na ciebie i pyta - o co ci znowu chodzi? - bo po tobie też..... nie wiadomo czego się spodziewać? Jesteś jak ta burza - nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie i gdzie walnie,
pozdr

:[ :[ :[ też taka byłam mądrala, dopóki.... nie odpuściłam, sobie.
Dla mojego własnego dobra, zresztą.

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:15

OSSA napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
A wystarczyłoby raz bez pysk prasnąć albo jakąś solidną wazą o glebę ciepnąć i bez słowa wyjść. Skutek jest natychmiastowy.....(szok też)


:shock: :shock: :szok: Nie pomaga, szkoda wazy ........... później i tak współuzależniona posprząta i pobiegnie do sklepu po nową, zamiast np. iść na kawę z przyjaciółką/lem.

Każda agresja powoduje kolejną i dorośli będą się prać po pyskach , a dzieci ............
Scarlet nie idź tą drogą :prosi: :prosi:


wydaje mi się ,że ta rada była z przekąsem :rotfl:

kahape - Czw 24 Sty, 2013 17:17

Scarlet O'Hara napisał/a:
wydaje mi się ,że ta rada była z przekąsem
ta rada, ma w sobie duuuuuuuużo prawdy.
pozdr

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 17:23

pannamigotka napisał/a:
Chorobę alkoholową trzeba zrozumieć, jeśli się chce żyć z czynnym alko, zrozumieć, oddzielić od osoby. Bez tego nie zazna się nigdy ani spokoju ani szczęścia.


To tyle teoria, a życie ...... zostajesz w związku z czynnym alk. OK to twój wybór, ale inni nie muszą tego akceptować ..... zaprosili by ciebie, ale bez niego ...po co narobi obciachu ... umówisz się ... nie pójdziesz, bo on jest nachlany, a obiecał zająć się dziećmi ........ z czasem zostaniesz sama ze swoim alk. jego chorobą ........... Oczywiście można tak żyć, ale czy będziesz szczęśliwa .......... ja nie jestem :bezradny:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:26

kahape napisał/a:
chociaż, jakby tak z drugiej strony spojrzeć ... jak czytam ten twój post, to bardzo "czepialska" z ciebie babka.
Wiesz wszystko - co, kto, jak, kiedy... powinien się zachować, jak się "kocha" dziecko, ile należy się z nim bawić...
Wiesz nawet czego mąż się doszukuje? Co i jak odczytuje?
Strasznie "mądra" z ciebie babka. A wiesz, że kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa?
Że twój mąż, facet.... może mieć inny sposób na życie niż ty?
Łypie na ciebie i pyta - o co ci znowu chodzi? - bo po tobie też..... nie wiadomo czego się spodziewać? Jesteś jak ta burza - nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie i gdzie walnie,
pozdr


Dlatego chciałabym z nim porozmawiać , dowiedzieć się jak on to widzi ale się nie da.Jeżeli jest tak jak piszesz (wcale nie zapieram się przed tym co napisałaś ) to chciałabym to zmienić.
Chciałabym być lepsza.Jednak jak mam coś zmieniać jak nie wiem o co chodzi?Przecież ja nie będę zgadywała.
Mnie denerwuje ,że robiąc mnie na złość wciąga w to dziecko. on to wie dlatego ja bez szemrania idę i robię bo nie chcę by mały był świadkiem kłótni kto ma go nakarmić bo to nonsens.
Panicz ogląda od rana TV , zaczął się serial więc ON musi obejrzeć a ja czy dziecko ma być głodne egoista p.....................y.
Może ja coś źle pojmuję? Może się czepiam? ale ta sytuacja mnie wnerwiła nie powiem,że nie.
Chory więc domaluję mu aureolkę , wręczę berło .Zero wymagań,zero pomocy?
Przecież to nasz dom,nasze dzieci dla mnie one ciężarem nie są jednak odrobina życzliwości z jego strony byłaby mile widziana.

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:31

Scarlet O'Hara napisał/a:
w pysk mu nie prasnę bo odda a nakryję się tylko nogami , jeszcze jakiś siniol my wyjdzie i co.

I to jest wystarczający powód żeby sie "damskiego boksera" z domu pozbyć, chyba, że jest się masochistką

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:33

OSSA napisał/a:
Oczywiście można tak żyć, ale czy będziesz szczęśliwa .......... ja nie jestem :bezradny:


Ja też nie ( z nim) ale pojąć nie mogę po jaką cholerę ja z nim jeszcze jestem?
Jednak ja staram się dbać o siebie.Chodzę sama a nawet wolę , chodzę na terapię, na kawkę do przyjaciółki , staram się nie rezygnować ze swojego życia .
Jednak gdybym miała porównać mnie z mężem to on zdecydowanie ma o wiele więcej czasu dla siebie.

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
Przecież to nasz dom,nasze dzieci dla mnie one ciężarem nie są jednak odrobina życzliwości z jego strony byłaby mile widziana.

Wiesz Scarlet, Tak myślę, że Twój największy problem to to, że nie rozumiesz tego, że alkoholik nie mysli kategoriami normalnego człowieka, a Ty właśnie w takich kategoriach rozumujesz. :bezradny:

kahape - Czw 24 Sty, 2013 17:34

Scarlet O'Hara napisał/a:

Dlatego chciałabym z nim porozmawiać
nie umiecie rozmawiać. Ani ty ani on.
Scarlet O'Hara napisał/a:
robiąc mnie na złość
skąd wiesz, że robi tobie! na złość? Bo ogląda tv?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Panicz ogląda od rana TV , zaczął się serial więc ON musi obejrzeć a ja czy dziecko ma być głodne egoista p.....................y.
bo faceci tak mają!!!!!!!
cyt" Jego praca, jego zabawki (czytaj:samochód, komórka i kolekcja znaczków) i jego rodzina. Dokładnie w takiej kolejności" kcyt ("Trudne szczęście we dwoje" Ewa Klepacka-Gryz)
pozdr

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:36

pterodaktyll napisał/a:

I to jest wystarczający powód żeby sie "damskiego boksera" z domu pozbyć, chyba, że jest się masochistką


swego czasu chodziło mi to po głowie

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
swego czasu chodziło mi to po głowie

Szkoda, że tylko chodziło, oszczędziłabyś sobie furę kłopotów :bezradny:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:40

pterodaktyll napisał/a:

Wiesz Scarlet, Tak myślę, że Twój największy problem to to, że nie rozumiesz tego, że alkoholik nie mysli kategoriami normalnego człowieka, a Ty właśnie w takich kategoriach rozumujesz. :bezradny:


Chyba muszę się wybrać na jakiś otwarty miting AA .
Radzisz bym robiła swoje i niczego nie oczekiwała czy wymagała od mego alko?
Wiem jakie jest Twoje zdanie na ten temat - walizki ale biorąc pod uwagę moją sytuację na dzień dzisiejszy nie powinnam mieć żadnych oczekiwań i wymogów co do podziału obowiązków?

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:43

Scarlet O'Hara napisał/a:
biorąc pod uwagę moją sytuację na dzień dzisiejszy nie powinnam mieć żadnych oczekiwań i wymogów co do podziału obowiązków?

Jeżeli on pije to możesz spokojnie o tym zapomnieć, a jeśli ma przerwę w piciu, to jeszcze gorzej. Jesteś całkowicie zdana na własne siły i nawet nie łudź się, że może być inaczej. Sorry, taka choroba.....

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 17:52

pterodaktyll napisał/a:

Jeżeli on pije to możesz spokojnie o tym zapomnieć, a jeśli ma przerwę w piciu, to jeszcze gorzej. Jesteś całkowicie zdana na własne siły i nawet nie łudź się, że może być inaczej. Sorry, taka choroba.....


Powiem tak on pije rzadziej jak kiedyś.Jest raczej na etapie udowadniania mnie i sobie,że on panuje a ,że rozrabia czasem pod wpływem " to tylko dobra zabawa.
Ja chodzę do sekty,jestem słaba psychicznie skoro muszę chodzić do AA ale on to rozumie i nic do tego nie ma " to akurat mam gdzieś niech sobie gada.
Ile i jak często pił przez ostatnie 2 m-c nie wiem i jakoś nie wnikam.
Przerwy dłuższe,jak pije to mniej tzn np. 2 piwa .

A co miałeś na myśli pisząc "a jeśli ma przerwę w piciu, to jeszcze gorzej"

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 17:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie powinnam mieć żadnych oczekiwań i wymogów co do podziału obowiązków?


U nas nie było z tym kłopotu on umiał prać , prasować, gotować ......... ja odbierałam dzieci z przedszkola on w tym czasie gotował obiad........
Nigdy nie wymagał bym robiła coś za niego ....... uwielbia kupować jedzenie.
Tylko problem w tym, że chleb nieraz zamiast na kolację był na śniadanie ........ bo wyszedł po zakupy i ........... wstawił pranie i ................ włączył żelazko i.............

Z czasem przestałam prosić go o pomoc ...... zero oczekiwań ........... zero wymogów ..... zero rozczarowań.

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:56

Scarlet O'Hara napisał/a:
co miałeś na myśli pisząc "a jeśli ma przerwę w piciu, to jeszcze gorzej"

bo jak pamiętam siebie to w takim okresie to "bez kija" nie podchodź było, tzn. upierdliwy byłem jak cholera i wszystkiego się czepiałem......

Klara - Czw 24 Sty, 2013 17:57

Scarlet O'Hara napisał/a:
chciałabym z nim porozmawiać , dowiedzieć się jak on to widzi

Będziesz go pytała? Przecież to wiadomo!
Masz mu dać spokój i już.
Czemu nie zapytasz siebie i nie zaczniesz po-wo-lu-tku realizować SWOJEGO SCENARIUSZA, a jego stawiać przed faktem dokonanym?
Scarlet O'Hara napisał/a:
domaluję mu aureolkę , wręczę berło

Wyobraziłam to sobie :D Ciekawe, jaką miałby minę! :rotfl:

kahape - Czw 24 Sty, 2013 17:58

Cytat:
Przerwy dłuższe,jak pije to mniej tzn np. 2 piwa .
tu nie ma jedno, dwa czy tuzin. To system zero-jedynkowy. Albo pije albo nie!
Scarlet O'Hara napisał/a:
A co miałeś na myśli pisząc "a jeśli ma przerwę w piciu, to jeszcze gorzej"
a co cię to obchodzi? Jesteś alkoholiczką? Masz problem z alkoholem?
pozdr

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 17:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
on jak pije i "popłynie" to robi bardzo głupie rzeczy. Jest wobec innych bardzo agresywny słownie i nie tylko ,szuka zaczepki itp.itd.
Druga sprawa to w okresie nie picia jest rozdrażniony i nie daje się z nim żyć.

Zobacz co napisałaś 5.11 ub. roku

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 18:10

Klara napisał/a:

Scarlet O'Hara napisał/a:
domaluję mu aureolkę , wręczę berło

Wyobraziłam to sobie :D Ciekawe, jaką miałby minę! :rotfl:


Często to sobie wyobrażam i też :rotfl:
Brakuje mi tylko czerwonego dywanu może gdzieś w lumpeksie jakąś czerwoną szmatę kupię i rozścielę na przedpokoju.Pazłotkiem owinę przyrząd do ucierania ciasta - berło godne króla , koronę jakąś z papieru wytnę a co tam.
Ciekawe co by powiedział.........

No a tak na poważnie to wniosek z tego taki co tutaj dzisiaj poczytałam( poczytam jeszcze więcej ale to wieczorkiem do snu jakieś artykuły) że powinnam olać alko,
niczego nie wymagać ani oczekiwać.
Co mówi ma spływać po mnie jak po kaczce i to co mu leci z buzi traktować jak słowa nie wypowiedziane do mnie .
tak? o czymś jeszcze zapomniałam?

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 18:11

Scarlet O'Hara napisał/a:
o czymś jeszcze zapomniałam?

Wystawić jego walizki za próg :mgreen:

Klara - Czw 24 Sty, 2013 18:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
Często to sobie wyobrażam i też :rotfl:

No to za każdym razem, gdy zaczyna Cię atakować, wyobraź go sobie w krótkich gaciach, z gołymi nogami, w rozdeptanych kapciach oraz z koroną z pazłotka i takimż berłem :lol2:
Humor powinien się Tobie poprawić, a jemu pozostanie otwarta buzia ze zdziwienia :D

kahape - Czw 24 Sty, 2013 18:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
powinnam olać alko,
niczego nie wymagać ani oczekiwać.
Co mówi ma spływać po mnie jak po kaczce i to co mu leci z buzi traktować jak słowa nie wypowiedziane do mnie .
tak? o czymś jeszcze zapomniałam?
yes! yes! yes! jeszcze będą z ciebie ludzie :radocha: :radocha:
Przestań patrzeć na niego przez szkło powiększające. Odłóż je, a najlepiej wyrzuć.
Jego alkoholizm to jego problem.

Tak mówiła nasza terapka:
To nie jest tak, że to on jest wszystkiemu winien.
Waszym problemem nie jest... jego picie.


Czy wiesz co jest Twoim problemem? Bo na pewno nie alkoholik.
pozdr

Duszek - Czw 24 Sty, 2013 18:41

Wiesz Scarlet ja też kiedyś tak walczyłam .... :uoee:
Wiedziałam co jest dla niego dobre, wiedziałam co myśli i czuje...bynajmniej tak mi się wtedy wydawało. I wiesz to ja zaczęłam tonąć w całym tym bagnie...a nie on.Z czasem zrozumiałam, że nie warto i że to ja mogę być szczęśliwa. Przede mną długa droga, ale warto nią iść.
Kiedy mój M zawalał obowiązki domowe, ja odpłacałam tym samym np. on nie napalił w kominku bo poszedł po drzewo i zginął, to ja nie zrobiłam obiadu dla niego. Gdy wrócił i pytał o obiad to ja ze słodkim uśmiechem na twarzy (bez wyrzutów, złości itp.) mówiłam: :"Skarbie no nie miałam czasu na obiad, bo wiesz musiałam zadbać o drzewo, ale wiesz Ty możesz coś przygotować dla nas". Nie wiem jak to by wyglądało u Ciebie, ale u mnie były efekty. :)

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 19:49

Duszek napisał/a:
"Skarbie no nie miałam czasu na obiad, bo wiesz musiałam zadbać o drzewo, ale wiesz Ty możesz coś przygotować dla nas".


Duszku jeśli chodzi o dwoje dorosłych ludzi to :okok: , ale kiedy są małe dzieci :mysli: :mysli:

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 19:50

OSSA napisał/a:
zostajesz w związku z czynnym alk.

Ossa, to do mnie?
Jeśli tak, to ja już decyzję podjęłam- nie mam sił na alkoholowe życie i nie wyrażam na nie zgody. Za dużo się wycierpiałam... U mnie w domu nie ma alkoholu, nawet osoba pod wpływem alkoholu, choćby to była koleżanka nie ma wstępu. Przynajmniej na razie.

(no chyba, że to do autorki, ale pisałaś pod moimi słowami, stąd reakcja)

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 19:55

Scarlet O'Hara napisał/a:


No a tak na poważnie to wniosek z tego taki co tutaj dzisiaj poczytałam( poczytam jeszcze więcej ale to wieczorkiem do snu jakieś artykuły) że powinnam olać alko,
niczego nie wymagać ani oczekiwać.
Co mówi ma spływać po mnie jak po kaczce i to co mu leci z buzi traktować jak słowa nie wypowiedziane do mnie .
tak? o czymś jeszcze zapomniałam?

Zamiast słowa 'olać' napisałabym odseparować się mentalnie. Nie masz go olewać. Masz go traktować z szacunkiem (zobaczysz jak ogromna będzie zmiana JEGO zachowania). Tak, jego manipulacje mają po Tobie spływać, to jest objaw jego nieleczonej choroby.
Czy o czymś zapomniałaś... o spokoju. Nie masz milczeć z niechęcią, masz być pogodna, Twoje samopoczucie ma nie być zależne od jego humorków. Jesteś oddzielną istotą mającą prawo mieć swoje zdanie, odmienny nastrój. Dbaj o swoją pogodę ducha (polecam mityngi al-anon, mnie to pomaga!)

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 20:13

pannamigotka napisał/a:
Ossa, to do mnie?



pannamigotka napisał/a:
Zamiast słowa 'olać' napisałabym odseparować się mentalnie.


Nie, o mnie :skromny: mimo formalnego rozwodu zostałam, mieszkamy pod jednym dachem i powiem szczerze nie da się odseparować .

Owszem nie kłócimy się, jesteśmy przyjaciółmi, mamy osobne pokoje, kasę , dorosłe dzieci, w miarę stabilną sytuację materialną mogę pojechać gdzie chce, iść tam gdzie mi się podoba, kupić sobie to na co mam ochotę, ale .............. wystarczy, że zacznie i cały mój spokój burzy się jak domek z kart :bezradny:

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 20:19

OSSA napisał/a:
wystarczy, że zacznie i cały mój spokój burzy się jak domek z kart :bezradny:


To przykre h65hj

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 20:22

pannamigotka napisał/a:

Zamiast słowa 'olać' napisałabym odseparować się mentalnie. Nie masz go olewać. Masz go traktować z szacunkiem (zobaczysz jak ogromna będzie zmiana JEGO zachowania).


:beczy: jak tu dażyc kogoś szacunkiem jeśli ta osoba tego szcunku nie okazuje w stosunku do mnie? :beczy: :stres:
póki co od kiedy powrócił do domu zajął tron przed TV a ja jestem w drugim pokoju ,nie zamieniliśmy słowa .
mam dobry nastrój , jestem wesoła , zadowolona.

To wszystko takie mądre co piszecie jednak teoria a praktyka to dwie różne bajki :(
wiele przedemną nie wiem czy dam radę.
Z charakteru jestem strasznie uparta jak osioł czasem jest to dobre ale w większości przypadków strasznie mi to przeszkadza.

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 20:35

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

Zamiast słowa 'olać' napisałabym odseparować się mentalnie. Nie masz go olewać. Masz go traktować z szacunkiem (zobaczysz jak ogromna będzie zmiana JEGO zachowania).


:beczy: jak tu dażyc kogoś szacunkiem jeśli ta osoba tego szcunku nie okazuje w stosunku do mnie? :beczy: :stres:



Nie jestem osobą wierzącą, ale spodobało mi się, co ostatnio usłyszałam na mityngu. Kobieta żyjąca dziesiąt lat z mężem alko i hazardzistą powiedziała- Bóg jest w każdym człowieku, więc ja każdego człowieka staram się traktować z szacunkiem, bo w nim, tam w środku jest Bóg.
Ja na to patrzę trochę inaczej od kiedy zaczęłam oddzielać chorobę od osoby- mniej rzeczy mnie rani, mniej rzeczy mnie drażni, denerwuje. I wtedy łatwiej o szacunek. Zobaczysz, jak on się zmieni, gdy zaczniesz go traktować z szacunkiem, choć pewnie jesteś przekonana że tak nie będzie :)


Scarlet O'Hara napisał/a:
póki co od kiedy powrócił do domu zajął tron przed TV a ja jestem w drugim pokoju ,nie zamieniliśmy słowa .



Tzn miałaś wobec niego oczekiwania, tak? Wobec czynnego, nieleczącego się alko :) Scarlet jesteś tak inteligentną osobą, więc tego nie rozumiem, przecież chodzisz na terapię :)


On po prostu siedzi przed tv. Nie ma co tego roztrząsać, trudno wymagać od czynnego alkoholika, że będzie się zachowywał jak zdrowa osoba, że zacznie remonty, rozwijające zabawy z dzieckiem, że będzie z Tobą prowadził szczere całonocne rozmowy :) Ogólnie, że będzie tak jakbyś tego chciała. Nie ma co się łudzić.


Scarlet O'Hara napisał/a:
mam dobry nastrój , jestem wesoła , zadowolona.



Być może, ale jakoś tego nie wyczytałam z Twoich postów. Raczej rozczarowanie, czarne myśli, żal, pretensje.

Scarlet O'Hara napisał/a:
teoria a praktyka


No właśnie. Powodzenia ( a TY możesz mi pożyczyć tego samego hehe)

ewa29 - Czw 24 Sty, 2013 20:48

Scarlet O'Hara napisał/a:

:beczy: jak tu dażyc kogoś szacunkiem jeśli ta osoba tego szacunku nie okazuje w stosunku do mnie? :beczy: :stres:

Witaj :pocieszacz: Ja mam to samo tyle że my praktycznie wcale nie rozmawiamy a jak Ja podchodzę z szacunkiem to nie odpłaca mi się tym samym. I wcale na to nie liczę bo wiem że choroba przemawia. :pocieszacz: :buziak:

ewa29 - Czw 24 Sty, 2013 20:54

Duszek napisał/a:
Kiedy mój M zawalał obowiązki domowe, ja odpłacałam tym samym np. on nie napalił w kominku bo poszedł po drzewo i zginął, to ja nie zrobiłam obiadu dla niego. Gdy wrócił i pytał o obiad to ja ze słodkim uśmiechem na twarzy (bez wyrzutów, złości itp.) mówiłam: :"Skarbie no nie miałam czasu na obiad, bo wiesz musiałam zadbać o drzewo, ale wiesz Ty możesz coś przygotować dla nas". Nie wiem jak to by wyglądało u Ciebie, ale u mnie były efekty. :)

Na taki tekst usłyszałabym że drzewo to raptem 5min zajmuje aby je przynieść poza tym obiad mogłaś wstawić a w międzyczasie iść po drzewo albo poczekać aż przyjdę do domu powiedz lepiej że ci się nie chciało gotować bo ważniejszy komputer a teraz to ja nie będę nic gotował i dlatego nigdy takie teksty by nie przeszły bynajmniej u mnie :)

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 21:49

pannamigotka napisał/a:


No właśnie. Powodzenia ( a TY możesz mi pożyczyć tego samego hehe)


Oczywiście ,życzę tego samego :buzki:


To wszystko nie jest takie proste.
Najważniejsze by przy pierwszym podknięciu się nie poddawac tylko wyciągnąc wnioski i dalej iśc.Niestety to trochę zniechęca.
Widzisz to moje pierwsze kroki po 3 m-c terapii w kontakcie z jego osobą.

Myślę,że tragicznie nie jest bo wyszedł godz.temu załatwic sprawę ,która powinna zając mu max 30 min. nie ma go już przeszlo godz. a ja nie wydzwaniam,nie czuję strachu ,który zwykle mi towarzyszył w takich momentach,nie biegam co 5 min.nerwowo na balkon na papierosa.
leżę spokojna w łóżku,zerkam co tu na forum i czytam w między czasie o manipulacji/.Dynda mi co i gdzie on teraz robi.

A tak z innej beczki czytałam mojemu dziecku bajkę "królowa śniegu" wyczytałam tam jedno zdanie ,które bardzo mi się spodobało:
»
"Często jednak w życiu jest tak że sytuacja ,która na pierwszy rzut oka wydaje się bez wyjścia ,przynosi właśnie to najlepsze wymarzone rozwiązanie"

Ja czekam właśnie na to roziązanie tylko muszę bardziej pogłówkowac.

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 21:59

ewa29 napisał/a:

Na taki tekst usłyszałabym że drzewo to raptem 5min zajmuje aby je przynieść poza tym obiad mogłaś wstawić a w międzyczasie iść po drzewo albo poczekać aż przyjdę do domu powiedz lepiej że ci się nie chciało gotować bo ważniejszy komputer a teraz to ja nie będę nic gotował i dlatego nigdy takie teksty by nie przeszły bynajmniej u mnie :)


Ja najprawdopodoniej także usłyszałabym coś w tym stylu jednak póki się nie przekonam , wyrokowac nie będę.

Dzisiaj rano było to mniej więcej tak " no rób to mleko, jeszcze herbate zapomniałas zrobic, wstajesz i robisz swoje.tonem pogardliwym, traktującym mnie jak popychadło a on uśmiechał się tylko szelowsko do dziecka i udawał kochającego tatusia.
To i tak bardzo łagodnie i grzecznie było gdybym miała przytaczac to co czasem i jak mówi dostałabym chyba czerwoną kartkę za wulgaryzmy.

kahape - Pią 25 Sty, 2013 12:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
Z charakteru jestem strasznie uparta jak osioł
to bardzo dobra cecha. Jak się uprzesz, żeby nie zajmować się "w głowie" alko :evil: , to tak będzie :evil: , tak się stanie :evil: , Inna (mniej uparta) zrezygnowałaby, ale nie ty, prawda?kpw?
Scarlet O'Hara napisał/a:
wyszedł godz.temu załatwic sprawę ,która powinna zając mu max 30 min. nie ma go już przeszlo godz.
no proszę jaka pilnowaczka. Ty wiesz, że ta sprawa powinna zająć mu max 30 min. A skąd ty to wiesz, mądralo?
Scarlet O'Hara napisał/a:
a ja nie wydzwaniam,nie czuję strachu ,który zwykle mi towarzyszył w takich momentach,nie biegam co 5 min.nerwowo na balkon na papierosa.
leżę spokojna w łóżku,zerkam co tu na forum i czytam w między czasie o manipulacji/. Dynda mi co i gdzie on teraz robi.
to ... dynda? czy....... minęła godzina?
Pitolenie, patrz wyżej. :wysmiewacz: :wysmiewacz:

Jak będziesz miała "wolną" głowę, to już ty znajdziesz jakieś rozwiązanie, prawda?
Tylko ta głowa..... nie może być naładowana myślami o alko, ona musi być wolna!!!! Uprzyj się na tą swoją głowę, co Scarlet? :prosi:

Pamiętaj, że świadomie to ty wiesz, ale podświadomie.... to zupełnie co innego.
pozdr

Scarlet O'Hara - Pią 25 Sty, 2013 14:30

Prawda jakoś na podświadomoś nie mam wpływu :)
Może wydaje mi się inaczej a wygląda to inaczej.
:mysli: myślę,że to pewnie kwestia czasu.
Jak wrócil wczoraj otworzyłam drzwi szybko odwróciłam się na pięcie ,żeby nie dopuści się do "obwąchiwania " :figielek:
Dzisiaj musieliśmy "normalnie" rozmawiac bo bylismy umówieni z projektantem i jakoś wczorajsze kwasy się rozmyły.
Chyba nie jest aż tak źle u mnie z komunikacją ponieważ poprosiłam dzisiaj by poszedł porozmawiac z moim ojcem z którym nie rozmawia od 3 lat.
wstał ubrał się i pojechał. :stres:
wcześniej nie było mowy o czyms takim a dzisiaj sama jestem w szoku.
może inne miałam podejście,inaczej się wysławiałam? nie wiem bo był to spontan.
albo......................... nie lepiej nie będę się nad tym zastanawiała.

staaw - Pią 25 Sty, 2013 14:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
Prawda jakoś na podświadomoś nie mam wpływu

Według mnie masz wpływ. Olbrzymi.
Na początek warto nauczyć się mówić...
muszę-chcę
nie piję-jestem trzeźwy
zeżarli mi wszystkie cukierki- tak im smakowało że jutro kupię więcej cukierków
wnerwiła mnie stara baba-żona ma inne zdanie...

Załapałaś sposób?

kahape - Pią 25 Sty, 2013 15:12

staaw napisał/a:
Według mnie masz wpływ. Olbrzymi.
też tak uważam
Scarlet O'Hara napisał/a:
Dzisiaj musieliśmy "normalnie" rozmawiac
a może...
staaw napisał/a:
muszę-chcę
....."chcieliście" normalnie rozmawiać?
Oczywiście - do tańca trzeba dwojga. Ale ktoś musi zacząć pierwszy.
Scarlet O'Hara napisał/a:
poprosiłam
i przeszło przez gardło???? No widzisz, mówiłam, jeszcze będą z ciebie ludzie.

Nie patrząc na niego, staraj się sama ..... BYĆ W PORZĄDKU.
pozdr

pannamigotka - Pią 25 Sty, 2013 17:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
poprosiłam dzisiaj by poszedł porozmawiac z moim ojcem z którym nie rozmawia od 3 lat.
wstał ubrał się i pojechał. :stres:
wcześniej nie było mowy o czyms takim a dzisiaj sama jestem w szoku.
może inne miałam podejście,inaczej się wysławiałam? nie wiem bo był to spontan.


:brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

OSSA - Pią 25 Sty, 2013 17:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
Może wydaje mi się inaczej a wygląda to inaczej.


Niestety dla osoby z boku wygląda to zupełnie inaczej ..... mówisz nie zajmuje się nim ........ nie obwąchuje .......... to po co szłaś mu otworzyć drzwi ........ nie ma kluczy :mysli:

Mam koleżankę znamy się z terapii jej mąż jest czynnym ........ nie pracuje..... nie dokłada na dom .... mimo, że ma wyższą niż ona emeryturę.......... Dziś nie odebrane połączenie od niej ...... dzwonię co słychać ....... pije ..... nie zajmuję się nim ...... nie wrócił na noc ........ wiem gdzie jest .......... i tak dalej po kilkunastu minutach powiedziałam dość ..... :nerwus:Pytałam co u ciebie .... no przecież ci powiedziałam.

Nie, cały czas mówiłaś o nim, nie było nic o tobie ...... zupełnie nie rozumiała o co chodzi. :bezradny:

Dla niej on jest całym światem i tylko wtedy może dobrze się czuć jak on przypadkiem jest trzeźwy lub na tyle pijany, że nie ma siły wyjść z domu i ona wie co się z nim dzieje.

Tak wygląda mechanizm iluzji u współuzależnionych ....... mówi nie obchodzi mnie co on robi , ale gdzie :mysli: :mysli: poszedł , dlaczego nie wraca skoro powinien już być itd.

pietruszka - Sob 26 Sty, 2013 14:42

kahape napisał/a:
Nie patrząc na niego, staraj się sama ..... BYĆ W PORZĄDKU.

:brawo:

największa zmiana zaczyna się właśnie w głowie: chcę postępować zgodnie z moimi wartościami, chcę , żeby mnie szanowano, ale i szanuję innych ludzi, chcę być uczciwa, chcę być spokojna, itd... a potem... to już mało ważne, czy alkoholik, czy inna wydra...

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 17:59

pannamigotka napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
poprosiłam dzisiaj by poszedł porozmawiac z moim ojcem z którym nie rozmawia od 3 lat.
wstał ubrał się i pojechał. :stres:
wcześniej nie było mowy o czyms takim a dzisiaj sama jestem w szoku.
może inne miałam podejście,inaczej się wysławiałam? nie wiem bo był to spontan.


:brawo: :brawo: :brawo: :brawo:



No tak ale nic nie ma za darmo.Miał inetres w Tym.Coś mi podpadało ale nie chciałam krakać .
Trudo było tak na trzeźwo po takim czasie rozmawiać.............

Ossa mm nie nosi kluczy dlatego ja otworzyłam drzwi.

Mam pytanie do Was już uleczonych po jakim czasie od rozpoczęcia terapi byłyście takie mądre,umiałyście zajmować się sobą, oderwałyście się od swoich alko?
Czy oprócz grupowych i indywidualnych spotkan,książek,forum,robiłyście coś jeszcze?
Chodziłyście na al-anon i otwarte mitingi AA regularnie czy tylko w razie potrzeby?

Mnie czasem wydaje się ,że jestem silna a są chwile że nie mogę się powstrzymać by czegoś nie palnąć,zrobić zadzwonić i niby słyszę z jednej str.głowy głos nie rób tego to jakaś siła pcha mnie do głupoty. :nerwus:

Klara - Sob 26 Sty, 2013 18:06

Scarlet O'Hara napisał/a:
uleczonych

:mysli:
Wcale nie czuję się uleczona :oops: , natomiast w moim wypadku problem się "sam" rozwiązał i teraz mogę być spokojna, a w Twoich (i nie tylko) postach widzieć popełniane błędy.
To, że ktoś Ci zwraca uwagę wynika z tego, że z boku widzi się więcej.
Nie martw się więc - zdrowienie, to nie wyścig, a w trakcie, oraz później popełnia się błędy. Jesteśmy tylko ludźmi. Ważne jest to, żeby przyjąć czyjeś uwagi, albo samej zauważyć i skorygować.

staaw - Sob 26 Sty, 2013 18:16

Scarlet O'Hara napisał/a:

Mam pytanie do Was już uleczonych po jakim czasie od rozpoczęcia terapi byłyście takie mądre,umiałyście zajmować się sobą, oderwałyście się od swoich alko?
Czy oprócz grupowych i indywidualnych spotkan,książek,forum,robiłyście coś jeszcze?
Chodziłyście na al-anon i otwarte mitingi AA regularnie czy tylko w razie potrzeby?

Według mnie nie czas jest ważny a determinacja i wiara że to co robię ma sens...
Ja rok chodziłem na terapię, nieregularnie na AA...
Na grupowej gadałem jak na zebraniu partyjnym... i piłem...

Kiedy wywalili mnie z roboty, przespałem się pierwszy raz w życiu na izbie wytrzeźwień (w trakcie terapii!), stwierdziłem że trzeba zmienić metody...
Zrezygnowałem z terapii, zacząłem słuchać co do mnie mówią na AA, stosować program 12 kroków.... i obsesja picia po półroku gdzieś sobie "sama" poszła...

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 18:19

Klaro ja jestem niezmiernie wdzięczna za owe wtykanie błędów.Doskonale wiem w co jestem uwikłana i o tym,że mam wypaczone spojrzenie na te sprawy.
Jednak dzisiaj mam wrażenie ,że po 3 m-c terapi a po już dość sporym czasie czytania literatury i podczytywania na takich forach to powinnam mieć więcej oleju w głowie a ja co wczoraj zrobiłam?
Zobaczyłam auto pod blokiem w nim siedział mm a ja poszłam z psem ( to akurat należy do mojego syna) nie po to by się przejść bo miałam ochotę tylko po to by sprawdzić czy on pije.
Noż kretynaka ze mnie.Ręce mi opadły gdy opadły emocje.
Ja się nigdy z tego nie wyplączę chyba! :beczy:
Ja tak się zastanawiam czy nie powinnam najpierw zacząć od DDA a późiej współuzależnienia bo jestem jakaś oporna .
Dzisiaj już krzyczałam na dzieci,mały mie denerwował a tak naprawdę nie wykonałam ani jednego tel do męża to on zadzwonił do mnie , robiłam porządki,gotowałam a przed chwilą skrzyczałam dużego bo mi nerwy puściły.Ma 17 lat a droczy się z małym ten piszczy nie dałam rady tego słuchać i mu się dostało.

staaw - Sob 26 Sty, 2013 18:23

Scarlet O'Hara napisał/a:

Jednak dzisiaj mam wrażenie ,że po 3 m-c terapi a po już dość sporym czasie czytania literatury i podczytywania na takich forach to powinnam mieć więcej oleju w głowie a ja co wczoraj zrobiłam?

Nadal nie umiesz zastosować teorii w praktyce...

Klara - Sob 26 Sty, 2013 18:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja się nigdy z tego nie wyplączę chyba! :beczy:

Oj, wyplączesz się, tylko mentalnie ODDZIEL SIĘ OD NIEGO!
To oddzielanie się trwa. To jest proces, ale jeśli załapiesz, to już będzie z górki :D
...że na dzieci podniosłaś głos? Może to nieeleganckie i niemiłe, ale przecież czasem się zdarza.
Inna sprawa, że w tyle głowy miałaś pewnie cały czas myśl o mężu.
Jeśli chodzi o terapię, to najpierw robi się to, co bliższe (ważniejsze) i tak alkoholicy robią najpierw uzależnienie, później współ.. (jeśli mają) i na końcu DDA.
W Twoim wypadku pierwsze jest współuzależnienie. Na DDA przyjdzie czas :pocieszacz:

Edit:
Aha! DAJ SOBIE PRAWO DO POPEŁNIANIA BŁĘDÓW!

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 18:30

staaw napisał/a:

Nadal nie umiesz zastosować teorii w praktyce...


I jest to dla mnie dramat.
Wiem,że czegoś nie powinnam a przychodzi taki moment,że ja jak w jakiejś hipnozie albo jak lunatyk ślepo robię dokładnie odwrotnie.

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 18:34

Klara napisał/a:

Aha! DAJ SOBIE PRAWO DO POPEŁNIANIA BŁĘDÓW!


Jasne do błędów ale takich bezwiednych ,nieświadomych a ja co?
Ja robię podstawowe błędy.

staaw - Sob 26 Sty, 2013 18:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
staaw napisał/a:

Nadal nie umiesz zastosować teorii w praktyce...


I jest to dla mnie dramat.
Wiem,że czegoś nie powinnam a przychodzi taki moment,że ja jak w jakiejś hipnozie albo jak lunatyk ślepo robię dokładnie odwrotnie.

Nie dramatyzuj a szukaj własnej drogi :)
Według mnie najważniejsze jest uznanie własnej bezsilności... a to silnej kobiecie ciężko przychodzi...

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 18:46

:lol: Co racja to racja.

Jednak przypominam sobie siebie jeszcze z przed kilku m-c to na 20 smsów wówczas wysłanych do mm teraz wyślę jeden.
Na 20 tel wykonanych kiedyś teraz zadzwonię raz.
Kiedyś już bym biegła na budowę pod pretekstem obejrzenia tego co zrobił i zrobiłabym karczemną wanturę z biciem butelek a dziś siedzę w domku i wcale nie zamierzam tam lecieć bo po pierwsze zimno , po drugie nie chce mi się po trzecie w chwili obecej mam to gdzieś.
Więc coś może drgnęło? Może faktycznie chciałabym wszystko od razu ,już natychmiast?
Zawsze byłam w gorącej wodzie kąpana i teraz to wychodzi.
Ma być jauż,natychmiast i tak jak ja chcę a tak nie ma.

pietruszka - Sob 26 Sty, 2013 18:48

nie wiem, czy można się całkowicie uleczyć ze współuzależnienia... Niestety paskudztwo ma tendencje nawrotowe, jak u alkoholików... No ale czasem te nawroty... nawet nie muszą mieć związku z alkoholikiem... Po prostu czasem, nieświadomie (no może nie tak całkiem, zwykle udaje mi się wyłapać, że było dużo wcześniejszych sygnałów) wraca się do wpojonych od dzieciństwa sposobów reagowania.

Ja z 5 lat chodziłam bardzo regularnie na mitingi, potem sporadycznie, teraz odrobinę zintensyfikowałam, bo mi to dziś potrzebne. Dwa lata intensywnej terapii grupowej i indywidualnej. Potem indywidualna, ale z rzadszą częstotliwością, aż w końcu z ustaleniem 'w razie potrzeby' i ewentualnego kryzysu. Oprócz tego literatura, wciąż zdobywanie wiedzy i takie codzienne dbanie o siebie. Były jeszcze po drodze warsztaty, na przykład z asertywnosci... i kontakt przez forum... z ludźmi o podobnych problemach... Tyle, ze od dawna ten mój rozwój nie dotyczył już "oderwania się od osoby alkoholika" a raczej dotyczył takiej wewnętrznej pracy nad samą sobą, moimi relacjami z ludźmi, moim wnętrzem, moimi trudnościami.. ot ciągle "coś" jest do ulepszenia, do rozwoju, bo człowiek całe życie rozwija się intelektualnie, duchowo, społecznie. itd... Ot choćby codziennie staram się obejrzeć jakieś dzieło sztuki, bo mnie to (akurat mnie rozwija, pozwala nabrać odpowiedniego dystansu do życia, zdobyć jakaś wiedzę, czy po prostu sprawić przyjemność estetyczną). Może to nie ma bezpośredniego związku ze współuzależnieniem, ale... wbrew pozorom, pozwala mi bardziej skoncentrować się na sobie, własnych przeżyciach, itd... no to akurat taki mój codziennik...

pannamigotka - Sob 26 Sty, 2013 18:54

Scarlet O'Hara napisał/a:
,że po 3 m-c terapi a po już dość sporym czasie czytania literatury i podczytywania na takich forach to powinnam mieć więcej oleju w głowie a ja co wczoraj zrobiłam?

Jesteś dla siebie bardzo surowa. To takie spostrzeżenie moje :)

Spróbuj do tego podejść nieco inaczej... to DOPIERO 3 miesiące terapii, a ile lat żyłaś w tamtym, współuzależnieniowym życiu (nie wiem jak wyglądał Twój dom rodzinny, ale jeśli był dysfunkcyjny to trzeba by też doliczyć dzieciństwo). Jedna z zasad Al-Anon- daj czas czasowi :) Tak jak trzeźwienie u alkoholika to jest PROCES, tak samo nasze zdrowienie to jest proces, na lata. I pod jedynym warunkiem- ciągłej pracy nad sobą. Jeśli ktoś twierdzi, że się raz wyleczył, mija x lat i dalej jest cud- miód, to mam podstawy, by średnio wierzyć, bo gdy się nie pracuje nad sobą, to chcąc nie chcąc wraca się do 'starych ' schematów myślenia i to nie dotyczy tylko alko, ale współ również. Pietruszka z tego forum jest już chyba 7 lat po podjęciu pierwszych kroków, a ostatnio napisała, że nadal miała jakieś jazdy z nadkontrolą :) Ale moim zdaniem to, że ktoś potrafi się do tego przyznać po tylu latach zasługuje na szacunek, zresztą ważne, żeby to zauważyć, wtedy można coś z tym zrobić. Osoba, która twierdzi, ze jest wszystko ok nic nie jest w stanie zmienić :)

Także jak dla mnie, są pozytywy, bo widzisz swoje błedy. Niby tylko tyle, ale to też AŻ tyle.

Znasz tekst 'właśnie dziś'?

Powiedz sobie- właśnie dziś nie zrobię * . Dalej nie planuj :)

*obwąchiwanie, sprawdzenie, przetrzepanie kurtki, telefon pt gdzie jesteś, krzyk na dzieci- niepotrzebne skreślić

staaw - Sob 26 Sty, 2013 19:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
po trzecie w chwili obecej mam to gdzieś

Masz gdzieś czy się zawzięłaś? ;)

(ja też w zbyt gorącej wodzie jestem kąpany...)

OSSA - Sob 26 Sty, 2013 19:07

staaw napisał/a:
Według mnie najważniejsze jest uznanie własnej bezsilności... a to silnej kobiecie ciężko przychodzi...


Niestety Staaw ma rację , ja też jestem silną kobietą , wiem umiem potrafię , planuję , nadzoruję .............. kurde tylko z czynnym to obracało się przeciwko mnie ..... Teraz odpuszczam, a co mogę mieć gorszy dzień, chcę by facet zaopiekował się mną .... to nie ja niosę posłanie ... tylko cierpliwie czekam aż on coś zrobi ........ fakt nie mamy małych dzieci ... nie muszę ugotować obiadu .... nie ma chleba trudno chcesz jeść sklepik jest obok.
Pamiętam jak chodziłam od okna do okna ........... dziś idę na kawę z przyjaciółką ... nawet jeśli on wróci pod wpływem to już nie jest mój kłopot, synowie są na tyle dorośli nie pozwolą siebie skrzywdzić.

Zastanów się co możesz odpuścić , na czym ci zależy to ty wyznaczasz granicę ..... tylko na litość boską nie czekaj 10 lat ...... bo stwierdzisz tak jak ja ... nie mam już siły zaczynać wszystkiego od nowa.... Teraz czas już niańczyć wnuki, a nie układać sobie życie u boku innego faceta .... Poza tym z wiekiem stajemy się przezroczyste dla płaci przeciwnej ......a na kolejnego misia, którym miałabym się zaopiekować nie mam ochoty...

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 19:07

pannamigotka napisał/a:

Jesteś dla siebie bardzo surowa. To takie spostrzeżenie moje :)


Masz rację w 100% , jestem bardzo krytycznie do siebie nastawiona.ja cokolwiek czego się nie podejmę ma być zrobione na 200% nie na 100%.
Innym potrafię wybaczyć błędy, nawet ich rozumiem a swoje błędy odchorowywuję.
wszystkim wolno ale nie mie :zalamka:
Dożo masz racji w tym co piszesz i dziękuję Ci za to bo to zupełnie co innego gdy powie Ci to ktoś inny.
Ja np.tu na forum bardzo rzadko zabieram głos w innych wątkach a to tylko dlatego,że boję się komuś zaszkodzić.To znaczy,że nie czuję się mocna w temacie by zabierać głos , radzić i nakierowywać.
Teraz jestem spokojniejsza,mogę iść kąpać dziecko i z przyjemnością (bez myślenia w jakim stanie wróci ) poczytać mu książeczki bo dziś bardzo go zaniedbałam.
Idę nadrobić stracony czas :papa2:
Dziękuję Wam,że jesteście.
:papa2: Miłej ,cieplutkiej nocki .

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 19:10

staaw napisał/a:

Masz gdzieś czy się zawzięłaś? ;)

(ja też w zbyt gorącej wodzie jestem kąpany...)


A to jakaś różnica?
Szczerze powiem,że nie mam pojęcie.
Czuję się obojętna i tyle :>

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 19:15

OSSA napisał/a:
a nie układać sobie życie u boku innego faceta .... Poza tym z wiekiem stajemy się przezroczyste dla płaci przeciwnej ......a na kolejnego misia, którym miałabym się zaopiekować nie mam ochoty...


Ja to powiem Ci szczerze,nie potrafię nawet spojrzeć na faceta jak na faceta w każdym widzę kłamcę,krentacza,zdrajcę,alkoholika. :krzyk:

Uważam się za młodą kobietę ale na jakieś nowe związki też nie miałabym ochoty.
Ten bd ostatni z nim czy bez niego następnego nie będzie.
Najwyżej pójdę do zakonu :P

OSSA - Sob 26 Sty, 2013 19:32

Scarlet O'Hara napisał/a:
Najwyżej pójdę do zakonu


Coś ty :szok: ja jadę z kolegami na kulig w następny weekend no chyba, że nie będzie śniegu :bezradny: , uczę się korzystać z życia i nie lekceważyć pokusy :milczek:

staaw - Sob 26 Sty, 2013 19:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
staaw napisał/a:

Masz gdzieś czy się zawzięłaś? ;)

(ja też w zbyt gorącej wodzie jestem kąpany...)


A to jakaś różnica?
Szczerze powiem,że nie mam pojęcie.
Czuję się obojętna i tyle :>

Różnica jest duża... zawzięcie kosztuje Ciebie energię która kiedyś się wyczerpie.
Obojętność wypływająca z prawdziwego/szczerego uznania bezsilności jest stanem energetycznie obojętnym. Teraz całą energię możesz kierować na rozwój siebie...

Coś jak różnica między muszę a chcę...

Scarlet O'Hara - Sob 26 Sty, 2013 20:44

staaw napisał/a:

Różnica jest duża... zawzięcie kosztuje Ciebie energię która kiedyś się wyczerpie.
Obojętność wypływająca z prawdziwego/szczerego uznania bezsilności jest stanem energetycznie obojętnym. Teraz całą energię możesz kierować na rozwój siebie...

Coś jak różnica między muszę a chcę...


:> Dziś jest to obojętnośc,która wypłynęła ze mnie .Mówię dziś bo ze mną to jak z chorągiewką.
Przeszła mi przez głowę myśl jakieś 10 min temu by zadzwonic do brata i zapytac czy jescze jest z mm ale po chwili mówię sama do siebie "ale po co ci ta wiedza?, i co wtedy zrobisz? a jakie to ma znaczenie? i tak powie ci tyle ile uzna za stosowne .Tak pogadałam sobie sama ze sobą i mi przeszło :radocha: nie czułam bym włożyła w to jakiś ogromny wysiłek więc śmiem twierdzic że to nie zawziętośc :prosi:

Mysza - Nie 27 Sty, 2013 12:25

pietruszka napisał/a:
nie wiem, czy można się całkowicie uleczyć ze współuzależnienia... Niestety paskudztwo ma tendencje nawrotowe,

Uważam, że można :)
Według mnie droga zdrowienia wcale nie musi być "długa" (kwestia do rozstrzygnięcia : co dla kogo "długie"), choć trudna na początku jest bardzo, kiedy wszelkie mechanizmy, znane i takie "swojskie" trzeba zapomnieć, zneutralizować i uczyć się ... miłości do siebie samej/samego.
Miłości, szacunku, wyrozumiałości, zrozumienia, cierpliwości, prawa do błędów...i trochę jeszcze różnych rzeczy, zależy co, kto potrzebuje by czuć się komfortowo z samym sobą.
Otóż kiedy tego wszystkiego nauczymy się, nabędziemy dla siebie samych, kiedy się w tym utwierdzimy nie mamy żadnego problemu by stosować to w kontaktach z innymi, w kontaktach bliższych, czy dalszych.

Kiedy mamy szacunek do samych siebie, szanujemy też kogoś kto jest obok, jeśli nie chcemy by nam sprawdzano telefony, maile, portfele, nie robimy tego drugiemu, jeśli dajemy sobie prawo wyboru, pamiętamy że ktoś drugi również je ma ( i że jego wybór może się nam nie spodobać, nie być po naszej myśli też dobrze jest pamiętać ;) , bo we współuzależnieniu zazwyczaj się o tym zapomina)

Jeśli przyznajemy sobie prawo do błędów, rozumiemy, że i inni je popełniają i potrafimy bez żadnej męki i wyrzeczeń być wyrozumiali i cierpliwi.
I zawsze, każdego dnia, mamy wybór.
To my sami kształtujemy każdy nasz dzień, każdą naszą znajomość...tak jak chcemy, tak jak uważamy, bo dajemy sobie prawo wyboru.

Wszystko zaczyna się od nas samych, a później w kontaktach z innymi przychodzi naturalnie i jakby "samo z siebie".
I wtedy przychodzi taka chwila, że ...cieszy wszystko, bo już się nie czuje tego chomąta współuzależnienia, które krępuje myśli i serce.
Miłość = Wolność... i dla nas i dla tych obok nas :)
miłego dnia wszystkim życzę :buzki:

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 12:39

Moi kochani potrzebuję Waszej opini .Wczoraj by nie dopuścić do siebie dobrze znanego mi strachu i lęków oraz głupich myśli przygotowałam sobie interwencję ,którą przeprowadzę jutro bądź we wtorek.Zastosuję zasadę kój żelazo póki gorące.Niestety nie miałam okazji przerobić tego z terapką .
Z góry dziękuję za poświęcony czas :

X poświęć mi 10 min.Chcę Ci powiedzieć coś dla mnie ważnego.Jestem zdenerwowana więc będę czytać.

Trudno mi mówić o miłości po latach pełnych bólu .Ciągle mam nadzieję na normalną rodzinę z Twoimm udziałem.
Dlatego powiem Ci jak wyglądało ostatnio nasze życie.

1.W sobotę piłeś już drugi dzień mimo,iż twierdzisz ,że panujesz nad alkoholem.Mieliśmy spędzić miło wieczór .Ty wybrałeś jednak picie.Było mi przykro i smutno czułam się zawiedziona.

2.W pt i sob.znowu prowadziłeś auto po spożyciu.Umieram wtedy ze strachu ,boję się o Twoje życie,o to,że poraz trzeci utracisz prawo jazdy za jazdę pod wpływem,na kolegia niestety nas nie stać.

3.Przed wyjazdem podczas dwudniowego ciągu złamałeś zasady i wróciłeś po spożyciu alkoholu do domu.Mówiłeś własnemu dziecku przykre rzeczy ,że skończy jak Ty,że zostanie ćpunem i alkoholikiemmimo,że wcale tak nie myślisz.W obecności dzieci wyzywałeś mnie.Byłam przerażona ,bałam się o dzieci i bałam się twojej agresji.

Dlatego chcę byś zgłosił się na leczenie.We wtorek jesteś umówiony na kosultację z lekarzem.Proszę tu jest adres.jeśli chcesz mogę Ci towarzyszyć.
Jaka jest Twoja decyzja?
Jeśli powie TAK (w co wątpię) powiem dziękuję i zaproponuję herbatkę.
Jeśli usłyszę NIE powiem,że w takim razie nie będę Ci prała.(wybrałam ten argument bo ja mu nie gotuję)
.


Proszę o wskazówki ,korektę i ocenę.

Ps.jestem dzisiaj z siebie dumna.Jestem spokojna mimo,ze zwłoki przyturlały się o 6 rano.
Teraz śpi.Wygląda tak jak by wrócił od kosmetyczki po botoksie.Odrażający widok.Zamknęłam drzwi nie chcę go oglądać.
Ja nie wydzwaiałam,nie szukałam,nie pisałam.
Tylko rano wyrwał mi się epitet "ty pajacu" :uoee: ale to tylko taka mała wtopka.
Więcej już dziś się nie odezwę chyba,że bd musiała.

olga - Nie 27 Sty, 2013 12:41

Mysza napisał/a:

pietruszka napisał/a:
nie wiem, czy można się całkowicie uleczyć ze współuzależnienia... Niestety paskudztwo ma tendencje nawrotowe,


myślę, że można ale tylko wtedy jak nie ma wyzwalacza

staaw - Nie 27 Sty, 2013 12:49

Z tym praniem to według mnie do bani jest...
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...
(na ile możesz sobie pozwolić oczywiście)

Edit:
Lepiej żebyś kogoś zaprosiła do tej rozmowy by mieć poczucie bezpieczeństwa...

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 13:10

staaw napisał/a:
Z tym praniem to według mnie do bani jest...
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...
(na ile możesz sobie pozwolić oczywiście)

Edit:
Lepiej żebyś kogoś zaprosiła do tej rozmowy by mieć poczucie bezpieczeństwa...



hm my już wspólnie nie jadamy,ja mu nie gotuję ale wyszło to tak samo z siebie bo on sobie jakąś dietke wymyślił .
Jeśli chodzi o pokoje to w obecnym mieszkaniu nie ma takiej możliwości ale dopiszę jeszcze ,że nie sprzątam po nim i faktycznie wydzielę jemu jego naczynia,łącznie ze sztućcami,zrobię szafkę i bd to jego.
Chcę to zrobić gdy bd na kacu a wtedy ja się go nie boję.To bd moja pierwsza interwencja więc na początek zrobię to sama ewentualnie kolejna bd już przeprowadzona w obecności osoby trzeciej.

A jeśli chodzi o fakty to przedstawiłam je w miarę jasno?
Rada terapki była taka by nie były one zbyt długie więc starałam się jak naj krócej.


ps.przepraszam za bł.ortograficzne ale mam nowy komputer bez sprawdzania pisowni ,muszę go przestawić na PL ale nie umiem jeszcze.

staaw - Nie 27 Sty, 2013 13:14

Skarlet... przygotuj tę interwencję tak by druga nie była potrzebna.
Lepiej później a porządnie...
Takie stopniowanie przyzwyczaja go do Twoich "wymysłów"...

OSSA - Nie 27 Sty, 2013 13:17

staaw napisał/a:
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...


Staaw przerabiam to i niestety nie sprawdza się .......

Z prostego powodu jak jest pijany i tak nie będzie przestrzegał żadnych ustaleń ... przecież nie będę stała w kuchni i pilnowała, czy wziął moje czy swoje jedzenie ...... w łazience zostawił bałagan ....... i tak musiałam posprzątać .... bo gdzieś trzeba się umyć ....... pory dnia i nocy wyznacza ilość procentów w organizmie ....lub ich brak.


Scarlet szkoda czasu i nerwów na takie połowicze rozwiązania nie można być do połowy w ciąży ......... jak będzie trzeźwy będziesz chciała żyć z nim jak z mężem, stopniowo rezygnować ze sztucznych podziałów .... moje, twoje, nasze ..... Jak zapije i wiadomo .... Problem w tym, że dzieci po jakimś czasie zaczną się gubić się w tym całym bajzlu ... raz ojciec może siedzieć przy jednym stole .... na drugi dzień :banita:

Mówię to z własnego doświadczenia i tylko cud sprawił, że to moje chłopaki całkiem nie zwariowały w tym domu ... najgorsze, że nie do niego mają pretensje tylko do mnie.

staaw - Nie 27 Sty, 2013 13:20

OSSA napisał/a:
staaw napisał/a:
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...


Staaw przerabiam to i niestety nie sprawdza się .......

Z prostego powodu jak pijany i tak nie będzie przestrzegał żadnych ustaleń ...


Od czegoś trzeba zacząć, na razie wyprowadzka żadnego nie wchodzi w grę, choć byłoby najlepiej...

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 13:26

OSSA napisał/a:
staaw napisał/a:
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...


Staaw przerabiam to i niestety nie sprawdza się .......

Z prostego powodu jak pijany i tak nie będzie przestrzegał żadnych ustaleń ... przecież nie będę stała w kuchni i pilnowała, czy wziął moje czy swoje jedzenie ...... w łazience zostawił bałagan ....... i tak musiałam posprzątać .... bo gdzieś trzeba się umyć ....... pory dnia i nocy wyznacza ilość procentów w organizmie ....lub ich brak

Mój men na szczęście już swoje wypił ... ma do wyboru albo picie, albo życie kolejnego ciągu może jego serducho nie wytrzymać :bezradny:


Myślę,że to zależy od człowieka,na jednych działa na drugich nie.Ja wcale nie twierdzę,że na mojego podziała.
U mnie jakoś działa zasada,że pod wpływem nie dobiera się do mie(wcześniej lepiej nie mówić) nawet gdy wypił małą ilość,zastosował się do zasady nie wraca do domu gdy pijany.
Faktycznie wcześniej się odgrażałam ale pewnego czasu powiedziałam mu jaki to ma wpływ na mnie i dzieci ,przyjął do wiadomości i zastosował się.
Rano to fakt swoje syfiaste ubrania walnął mi w łazience na podłogę.
Przeszkadzało mi to więc rypnęłam w kąt na ziemię na przedpokój.
Tam ciemno i ja tego nie widzę.

Myślę,że jeszcze zaproponuję mu wyprowadzkę do naszego domu ,który jest nie wykończony i są tam prawie same betony ale wiem,że na to się nie zgodzi , myślę o sobie ale czy ja mam prawo skazywać dzieci na takie spartańskie warunki?
Tamm jedyne ogrzewanie to koza.

olga - Nie 27 Sty, 2013 13:32

Scarlet O'Hara napisał/a:
Myślę,że jeszcze zaproponuję mu wyprowadzkę do naszego domu


Za wszelką cenę starałabym się doprowadzić do jego wyprowadzki......

OSSA - Nie 27 Sty, 2013 13:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
do zasady nie wraca do domu gdy pijany


jesteś pewna, że to dobrze i zupełnie ciebie nie obchodzi ... men pił sam ... bez kupli ... niestety w domu w swoim pokoju .... czasem nocował na klatce schodowej , w samochodzie itd.... moim zdaniem nerwy miałam tak samo zszargane jak koleżanka, której mąż wyszedł we wtorek i do dziś nie dał znaku życia.... ona wie gdzie i u kogo pije, wie, że w tym gronie są kobiety :mysli: :stres: :beczy: :mysli:

Jak mawia nasz skrzydlaty moderator do d***y z takim życiem

OSSA - Nie 27 Sty, 2013 13:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
jeszcze zaproponuję mu wyprowadzkę do naszego domu



Scarlet O'Hara napisał/a:
na to się nie zgodzi


Podaj mi jeden powód by zgodził się na to dobrowolnie :prosi:

Ja też bym się nie zgodziła ma rodzinę, może pić, wraca kiedy chcę się najeść , wykąpać, obejrzeć TV, żadnych obowiązków i dom jak hotel ...

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 14:01

OSSA napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
do zasady nie wraca do domu gdy pijany


jesteś pewna, że to dobrze i zupełnie ciebie nie obchodzi ... men pił sam ... bez kupli ... niestety w domu w swoim pokoju .... czasem nocował na klatce schodowej , w samochodzie itd.... moim zdaniem nerwy miałam tak samo zszargane jak koleżanka, której mąż wyszedł we wtorek i do dziś nie dał znaku życia.... ona wie gdzie i u kogo pije, wie, że w tym gronie są kobiety :mysli: :stres: :beczy: :mysli:

Jak mawia nasz skrzydlaty moderator do d***y z takim życiem


Jestem pewna,że to nie ma naprawdę na mnie żadnego wpływu.
Nie oglądanie alkoholika w takim stanie jest dla mnie o wiele bardziej ważne niż lęk co się z nim w tym czasie dzieje.Nie obgryzam paznokci ze starchu.
Kiedyś szantażował mie samobójstwem,czasem pokonywałam 100km by go ratować.Obecie albo wył.telefon ale życzę mu powodzenia.Choć po takim moim podejściu zrezygnowałl z tego.
Jeśli rozwali auto-trudno mam drugie,jeśli kogoś zabije nie ja pójdę do więzienia,jeśli się powiesi to cóż ja niby miałam wtedy zrobić.Jeśli straci prawko jego problem ie ja bd biegała na egzaminy.
Ja nie mam na to wpływu.
Zawsze ma wybór spać w domu ale trzeźwy albo turlać się gdzieś po kątach i betonach-jego wybór.

Jeśli chodzi o wyprowadzkę? Hm wiem,że sam nie pójdzie.Musiałabym zrobić to ja bo jeśli powie ,że się nie wyprowadzi to co niby ja miałabym zrobić?
Jednak nie chcę dzieci skazywać na takie warunki.
Jest łazienka ale podłogi to betony,nie ma drzwi nigdzie,nie mam kuchni (to najmniejszy pikuś w sumie używae szafi kupię i tyle ale tam jest zimo.
Dołożyć do argumentów mogę oddzielne konto ,podział kasy (zarabiamy wspólnie) i dzielenie wszystkiego na połowę.
Rachunków itp.to może go przestraszyć bo to ja zarządzam finansami ,on uważa,że ja robię to lepiej bo jestem oszczędna
No tak wczoraj wysłałam mu esa,że to co ja zaoszczędziłam przez ostatnie 2 m-c to on teraz przepija.


Wstał,ja nie zagaduję,nie patrzę awet na niego.
Chyba jest w szoku bo gdy otwierałam mu po 20 min rao drzwi a pukał juz bardzo głośno to był wycofany , nastawiony na atak z moje strony a tu zdziwienie poszłam do siebie.

olga - Nie 27 Sty, 2013 14:06

cały czas kręcisz się wokół niego, ważne dla Ciebie jest to jak on reaguje, jak sie zachowuje.....

:beba: powtórzę za Ossą "do du** z takim życiem"

Klara - Nie 27 Sty, 2013 14:12

staaw napisał/a:
Takie stopniowanie przyzwyczaja go do Twoich "wymysłów"...

Potwierdzam :tak:
Mój mąż też się przyzwyczajał i nawet zamieszkanie w oddzielnym pokoju w przyziemiu, dokąd wchodził przez garaż, nie zmieniło sytuacji.

Z moich obserwacji wynika, że:
- interwencja powinna być JEDNA;
- może być przeprowadzona wtedy, gdy masz przygotowane KONKRETNE warunki do spełnienia;
- jesteś gotowa do dotrzymania obietnic w razie niespełnienia warunków, a to przede wszystkim oznacza, że masz się gdzie ewakuować, albo masz możliwość pokazania drzwi mężowi, a on będzie zmuszony zamknąć je z drugiej strony.

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 14:16

olga napisał/a:
cały czas kręcisz się wokół niego, ważne dla Ciebie jest to jak on reaguje, jak sie zachowuje.....

:beba: powtórzę za Ossą "do du** z takim życiem"



?
ja tylko obserwuję jego reakcję na moje odwrotne zachowanie.chcę przez to powiedzieć,że macie rację w tym co pisaliście mi wyżej.Jeśli ja bd postepowac tak to on tez bedzie inaczej podchodził do mnie.
ja teraz mam świetny humor,zajmuje sie soba nie zwracam na niego uwagi a juz chodzi i skomli jak mnie przeprasza.
Ja milczę.zero wymówek.

OSSA - Nie 27 Sty, 2013 14:20

olga napisał/a:
cały czas kręcisz się wokół niego, ważne dla Ciebie jest to jak on reaguje, jak sie zachowuje.....


Scarlet nie gniewaj się, chciałabyś dostać receptę co zrobić by ON przestał pić.

Przykro mi ja takiej recepty nie znam, sama walczyłam wiele lat, men zaliczył kilka terapii otwartych, zamkniętych, AA i bóg wie co jeszcze. Dopiero zmienił się kiedy całkowicie wysiadło mu zdrowie ...... kiedy tygodniowy ciąg kończy się jego wizytą w szpitalu. Czego oczywiście tobie nie życzę. Musiał zobaczyć :kosa: by do niego coś dotarło i teraz dba o swoje zdrowie , chodzi regularnie na basen, odpowiednio się odżywia i zachowuje abstynencje. Czy to będzie trwały proces, czy tylko do czasu, nie wiem i szczerze staram się tym nie zajmować.

olga - Nie 27 Sty, 2013 14:43

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie zwracam na niego uwagi a juz chodzi i skomli jak mnie przeprasza.


zwracasz bo to widzisz
nie chodzi mi o to żeby Ci wskazać błędy w Twoim postepowaniu w stosunku do niego
chcę Ci pokazać, że do du** z takim życiem nawet wtedy gdy alkoholik jest obok Ciebie a nie razem z Tobą, on cały czas jest, jego obecność na Ciebie działa i to działa negatywnie
nie wierzę w to, ze można zyć normalnie z alkoholikiem pod jednym dachem

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 15:18

OSSA napisał/a:


Scarlet nie gniewaj się, chciałabyś dostać receptę co zrobić by ON przestał pić.

Przykro mi ja takiej recepty nie znam.



:) ja się nie gniewam,a to,że nie ma recepty dawno to zrozumiałam.
Chciałam tylko skonsultować z Wami moją interwencję bo mam już dość uczenia się na własnych błędach.

Małgoś - Nie 27 Sty, 2013 15:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałam tylko skonsultować z Wami moją interwencję bo mam już dość uczenia się na własnych błędach.


Do bani byłaby ta interwencja...
Jemu trzeba zlikwidować komfort picia a myślisz, że brudne skarpetki będą mu przeszkadzaly?
Skoro ma dach nad głową, jakąś lodówke pod ręką to zyć nie umierać!

Ech... nie rozumiem po kiego tak się męczyć, kombinować z jego piciem :/
Po co Ci takie duże i upierdliwe dziecko w domu? :zalamka:

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 15:52

Małgoś no do du** ale prawda jest taka,że ja mam skomplikowaną sytuację mieszkaniową.
Do mego rodzinnego domu nie wrócę (ojciec ma też ciągi) po drugie mieszka tam brat z dziewczyną w ciąży.
na wynajem mnie nie stać a w domu ,który jest do wykończenia nie ma warunków.

Nie jestem przygotowana na takie kroki.Gdybym była sama..... ale muszę myśleć o dzieciach.Tyle dobrego,że napruty nie wraca do domu i one na to nie patrzą.
Jego nie wyrzucę bo mieszkanie w którym obecnie mieszkamy należy do jego siostry.

Nie liczę na cudowne ozdrowienie.Ale taką interwencją chciałabym pokazać,że jestem w końcu konsekwentna,że w razie kolejnej to naprawdę to co powiem zrobię.

A czy mogę mu przedstawić trzy argumenty czy raczej musi być to jeden?

Klara - Nie 27 Sty, 2013 16:05

Scarlet O'Hara napisał/a:
czy mogę mu przedstawić trzy argumenty czy raczej musi być to jeden?

Nie wiem, czy o tym samym myślimy, ale ja nie pisałam o ilości argumentów jakimi poprzesz swoje decyzje, a o ilości INTERWENCJI, czyli przeprowadzonych rozmów.
Tylko.... jakie decyzje podejmiesz, skoro właściwie z tego co piszesz, to nic nie możesz?
Przypomniało mi się takie mądre zdanie: Kto chce szuka sposobów. Kto nie chce - szuka powodów.

matylda35 - Nie 27 Sty, 2013 16:37

Ja swojemu dałam ultimatum, jeśli nie pójdzie się leczyć to wylatuje z domu, no cóż on znalazł trzecie wyjście i stwierdził, że nie jest alkoholikiem, co zresztą próbuje mi udowodnić od około dwóch miesięcy.
Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 16:40

Cały czas myślę jak tutaj to wszystko rozegrać by było dobrze dla mnie i dzieci.
Pewnie ,że chciałabym go wywalić z domu na zbity psyk,odciąć się i odseparować mimo,że jego chlanie póki co trafia się rzadziej a w okresach nie picia z rzadka jest miły.
I jedno i drugie do bani.Jednak mam dzieci i to im muszę zapewnić jakieś warunki.

W obecnej sytuacji satysfakcjonowało by mnie gdyby zaczął się leczyć i do tego staram sie go nakłonić.


Niestety jestem zmuszona na razie tkwić w takim układzie a moje argumenty w sumie po zastanowieniu wyszły by na dobre mi.?
A on? to już jego problem.Jeśli bd mu w to mi graj życzę mu sukcesów ale WARUNEK JEST JEDEN NIE MAM ZAMIARU OGLĄDAĆ ANI SŁUCHAĆ JEGO POD WPŁYWEM ALKOHOLU.

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 16:43

matylda35 napisał/a:
Ja swojemu dałam ultimatum, jeśli nie pójdzie się leczyć to wylatuje z domu, no cóż on znalazł trzecie wyjście i stwierdził, że nie jest alkoholikiem, co zresztą próbuje mi udowodnić od około dwóch miesięcy.



mój też mi to udowadnia od kilkunastu m-c ale te jego przerwy okupione są agresją i napięciem a takie wpadki tłumaczy dobrą zabawą.
"NIECH ŻYJE BAL......" no i rzecz jasna on alko nie jest to ja mam coś z głową i sekta mi miesza tylko w głowie.

pannamigotka - Nie 27 Sty, 2013 16:48

Małgoś napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałam tylko skonsultować z Wami moją interwencję bo mam już dość uczenia się na własnych błędach.


Do bani byłaby ta interwencja...
Jemu trzeba zlikwidować komfort picia a myślisz, że brudne skarpetki będą mu przeszkadzaly?
Skoro ma dach nad głową, jakąś lodówke pod ręką to zyć nie umierać!


Mam podobne zdanie. Nie wiem, czy argument z praniem jest wystarczający, bo oczekujesz od niego dość ważnych, trudnych, życiowych decyzji, a jeśli tego nie zrobi- to sam sobie ma prać gacie. :) No a co to za problem? Komfort picia będzie miał i tak (ma gdzie mieszkać, nie wysyłasz go na izbę wytrzeźwień kiedy jest pijany itd) a nawet i większy. Zawsze może Ci powiedzieć, że przecież wybrał i nie powinnaś mieć teraz żadnych pretensji.

Ja bym skonsultowała tę interwencję jednak z terapeutką. Ona Ci podpowie czy to ma jakiś sens i jak powinna wyglądać.
Ja przeprowadziłam podobną, nawet nie wiedząc, że to była interwencja. Tyle, że mam lepszą sytuację mieszkaniową i zagroziłam wyrzuceniem z domu, to była motywacja do podjęcia leczenia (na początku jedyna), ale też byłam w 100% pewna, że tak właśnie postąpię, czyli, że dotrzymam słowa.

pannamigotka - Nie 27 Sty, 2013 16:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
matylda35 napisał/a:
Ja swojemu dałam ultimatum, jeśli nie pójdzie się leczyć to wylatuje z domu, no cóż on znalazł trzecie wyjście i stwierdził, że nie jest alkoholikiem, co zresztą próbuje mi udowodnić od około dwóch miesięcy.



mój też mi to udowadnia od kilkunastu m-c ale te jego przerwy okupione są agresją i napięciem a takie wpadki tłumaczy dobrą zabawą.
"NIECH ŻYJE BAL......" no i rzecz jasna on alko nie jest to ja mam coś z głową i sekta mi miesza tylko w głowie.


To u mnie było zawsze inaczej- jak zapijał, to zawsze stwierdzał, że zawalił, że to był błąd, że jest cholernym alkoholikiem i nie może sobie dać rady. Ale co wypił, wydał, wybawił się- to jego :( I nie chciał się leczyć, bronił przed tym rękami i nogami.

staaw - Nie 27 Sty, 2013 17:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
WARUNEK JEST JEDEN NIE MAM ZAMIARU OGLĄDAĆ ANI SŁUCHAĆ JEGO POD WPŁYWEM ALKOHOLU.

I o jest bardzo dobre ultimatum... pijany czy skacowany ma zakaz wjazdu do domu...
Jego sprawa jak spełni warunek, daj mu się wykazać...
No i powiedziałbym o obustronnym szacunku...

Teraz kombinuj jak TY dotrzymasz wypełniania umowy, jak nawalisz to nie będzie Cię traktował poważnie...

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 17:35

staaw napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
WARUNEK JEST JEDEN NIE MAM ZAMIARU OGLĄDAĆ ANI SŁUCHAĆ JEGO POD WPŁYWEM ALKOHOLU.

I o jest bardzo dobre ultimatum... pijany czy skacowany ma zakaz wjazdu do domu...
Jego sprawa jak spełni warunek, daj mu się wykazać...
No i powiedziałbym o obustronnym szacunku...

Teraz kombinuj jak TY dotrzymasz wypełniania umowy, jak nawalisz to nie będzie Cię traktował poważnie...


Tylko zakaz wjazdu już obowiązuje trzymam się tego jak tonacy brzytwy.Zaznałam spokoju gdy go nie było i chciałabym ten stan utrzymać.
No fakt skacowany jest teraz w domu więc dzięki za podsunięcie pomysłu.
Szacunek również dobra myśl.
Ja dzisiaj zachowuję się nienagannie.Jestem dumna z siebie i własnie taka moja postawa wpędza go w okrutne poczucie winy.
A ja wydawałoby się nie robię kompletnie nic ,nie odzywam się tylko.Aż albo tylko tyle.

Jak się cieszę ,że was mam :buzki: takie pisanie odpędza jakieś głupie myśli itp.

Moja interwencja ciut poczeka ale dopracuję ją dzięki.

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 17:41

pannamigotka napisał/a:


Mam podobne zdanie. Nie wiem, czy argument z praniem jest wystarczający, bo oczekujesz od niego dość ważnych, trudnych, życiowych decyzji, a jeśli tego nie zrobi- to sam sobie ma prać gacie. :) No a co to za problem? Komfort picia będzie miał i tak (ma gdzie mieszkać, nie wysyłasz go na izbę wytrzeźwień kiedy jest pijany itd) a nawet i większy. Zawsze może Ci powiedzieć, że przecież wybrał i nie powinnaś mieć teraz żadnych pretensji.

Ja bym skonsultowała tę interwencję jednak z terapeutką. Ona Ci podpowie czy to ma jakiś sens i jak powinna wyglądać.
.


Co nagle to po diable to prawda,do wt nie daleko wiec skonsultuję moją interwencję z terapką.Mam zamiar tam co nie co dołożyć.
Jeśli chodzi o komfort picia to ma zakaz wstepu po spożyciu.
Policję wezwałam 3 razy,raz go zabrali a 2 razy powołał się na znajomego z policji i panowie pogadali z nim i puścili.Wrócił do domu i poszedł spać do drugiego pokoju na podłogę (to było kiedyś).jeśli chodzi o lodówę,wspólna kasa,razem robimy zakupy ale to tez można skorygować.
Teraz zdycha przeziębił się bo tam było zimno ,mały woła mamus daj tacie lekarstewko a ja na to,ze tatus jest duży i sam sobie może wziąć (nie bd 4-ro latkowi tłumaczyła że jak tatuno potrafi zorganizować sobie chlanko to i pewnie umie zorganizować sobie lekarstewko ) :P

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 18:49

Leci jeden z moich ulubionych programów kulinarnych "ugotowani" :)
Janioł - Nie 27 Sty, 2013 18:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
programów kulinarnych "ugotowani" :)
czyli Big Brother - ludożerców
leon - Nie 27 Sty, 2013 18:58

Janioł napisał/a:
czyli Big Brother - ludożerców

Pokazuja wszystko wraz z konsumpcja :mysli:

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 19:00

jak zwał tak zwał ale dla mnie to kopalnia inspiracji kulinarnych bo ja po prostu to lubię :) gotować.
Janioł - Nie 27 Sty, 2013 19:00

leon napisał/a:
Pokazuja wszystko wraz z konsumpcja :mysli:
przełącz na Tuskową Volną Niezależną będziesz wiedzial ;)
leon - Nie 27 Sty, 2013 19:04

Janioł napisał/a:
leon napisał/a:
Pokazuja wszystko wraz z konsumpcja :mysli:
przełącz na Tuskową Volną Niezależną będziesz wiedzial ;)

nie mam dostepu na SKYu :mgreen:

Janioł - Nie 27 Sty, 2013 19:05

leon napisał/a:

nie mam dostepu na SKYu :mgreen:
przynajmniej oszczędzisz sobie zdrowia psychicznego
Jo-asia - Nie 27 Sty, 2013 19:53

OSSA napisał/a:
staaw napisał/a:
Całkowita separacja, pokój, pranie, sprzątanie, oddzielne jedzenie i zastawa... jak z sublokatorem...


Staaw przerabiam to i niestety nie sprawdza się .......

Z prostego powodu jak jest pijany i tak nie będzie przestrzegał żadnych ustaleń ... przecież nie będę stała w kuchni i pilnowała, czy wziął moje czy swoje jedzenie ...... w łazience zostawił bałagan ....... i tak musiałam posprzątać .... bo gdzieś trzeba się umyć ....... pory dnia i nocy wyznacza ilość procentów w organizmie ....lub ich brak.


Scarlet szkoda czasu i nerwów na takie połowicze rozwiązania nie można być do połowy w ciąży ......... jak będzie trzeźwy będziesz chciała żyć z nim jak z mężem, stopniowo rezygnować ze sztucznych podziałów .... moje, twoje, nasze ..... Jak zapije i wiadomo .... Problem w tym, że dzieci po jakimś czasie zaczną się gubić się w tym całym bajzlu ... raz ojciec może siedzieć przy jednym stole .... na drugi dzień :banita:

Mówię to z własnego doświadczenia i tylko cud sprawił, że to moje chłopaki całkiem nie zwariowały w tym domu ... najgorsze, że nie do niego mają pretensje tylko do mnie.


moja mama, próbowała tak zrobić, z moim ojcem alkoholikiem
byłam za to, na nią wściekła, nie rozumiałam jej
nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak można tatę odciąć od tych rzeczy..pomocy..opieki
odbierałam to, jako nieludzkie postępowanie
byłam wściekła na to, że mi zabrania jemu pomagać
on był chory..potrzebował mnie a ona mi nie pozwalała
kłóciłam się z nią o to..aż mi ustąpiła

nie znam się na współuzależnieniu, rzadko się wypowiadam w tych tematach
poruszyła mnie i dlatego piszę, sytuacja dzieci w tym czego nie rozumieją..nie wiedzą..a widzą zupełnie z innego poziomu
I tak jak pisze OSSA.. nie miałam pretensji do ojca a do matki

od początku czytając Twoje posty Scarlet, czułam irytację w stosunku do Twojej osoby i już wiem dlaczego...przypominasz mi moją mamę :oops:
przepraszam, nie miej mi tego za złe..chcę Ci pokazać..jak głęboko taka sytuacja z dzieciństwa tkwi we mnie..
życzę Ci aby w przypadku Twoich dzieci, nie było podobnie

Scarlet O'Hara - Nie 27 Sty, 2013 20:50

Joasiu powiem Ci,że mój syn tak do 8 roku życia był zły na mnie gdy w domu były takie akcje.
Jakiś czas temu z nim rozmawiałam o tym powiedział mi,ze nie wie dlaczego i powiedział takie zdanie "byłem młody i głupi i chyba nie wiedziałem o co chodzi" do tego wszystkiego on miał ojca tylko wtedy gdy ten był pijany.Bawił się ,rozmawiał a gdy był trzeźwy to dziecko dla niego nie istniało.
Ja mojego ojca też lubiłam gdy był pijany bo był dobry dla mnie ale gdy był podły dla matki to moja złość była skierowana własnie w jego kierunku.

Troszkę zbiła mie z tropu Twoja wypowiedź bo Ty jako osoba po tej drugiej stronie radzisz mi bym w stosunku do męża była jaka?dobra,troskliwa,lojalna?
Nie wiem czy dobrze Cię zrozumiałam.

Jo-asia - Nie 27 Sty, 2013 21:20

Scarlet O'Hara napisał/a:
Troszkę zbiła mie z tropu Twoja wypowiedź bo Ty jako osoba po tej drugiej stronie radzisz mi bym w stosunku do męża była jaka?dobra,troskliwa,lojalna?

nic nie radzę, nie jestem Tobą i nie jestem w tej sytuacji
ja piłam, mój mąż był agresywny psychicznie
ja robiłam z męża kata a z siebie ofiarę
myślałam, że bronię dzieci przed nim a to ja też byłam zagrożeniem
postępowałam jak moja matka

ona nic nie zmieniła, mój ojciec pije dalej a ona przypłaciła to najpierw chorobą psychiczną, może uzależnieniem a teraz nie żyje

napisałam bo chciałam podzielić się tym co czułam wtedy..będąc dzieckiem
Tobie życzę dobrych wyborów :)

wampirzyca - Nie 27 Sty, 2013 22:11

Scarlet O'Hara napisał/a:
W obecnej sytuacji satysfakcjonowało by mnie gdyby zaczął się leczyć i do tego staram sie go nakłonić.


przeczytałam twój cały wątek :)

nie nakłonisz go do leczenia...on musi sam sam..chcieć...


skasowałam to co napisałam bo to nie za bardzo na temat ...ale życze ci jak najlepiej :buziak:

Małgoś - Nie 27 Sty, 2013 22:24

Jo-asia napisał/a:
byłam za to, na nią wściekła, nie rozumiałam jej
nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak można tatę odciąć od tych rzeczy..pomocy..opieki
odbierałam to, jako nieludzkie postępowanie
byłam wściekła na to, że mi zabrania jemu pomagać
on był chory..potrzebował mnie a ona mi nie pozwalała


Miałam taką samą sytuację... :] to ja byłam tą ratującą tatusia kubkiem rosołku z lanymi kluseczkami 8|
Ale wtedy nic nie wiedziałam o współuzaleznieniu :/ O dziwo moja mama tez nie, a jednak intuicyjnie nie pomagała mu pić. ale za to była tak zakręcona wokół picia ojca, że nawet skrupulatnie notowala wszystko co i kiedy on robił. Nie wiem po co...bo i tak nie postawiła żadnego sensownego ultimatum. :/
Po śmierci ojca ostro pokłóciłam się z bratem. On patrzył na mnie jak na kretynkę, a ja szłam w zaparte że ojciec to człowiek, pomóc trzeba było i nie ma to tamto :zalamka:

pterodaktyll - Nie 27 Sty, 2013 22:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
satysfakcjonowało by mnie gdyby zaczął się leczyć i do tego staram sie go nakłonić.

Scarlet O'Hara napisał/a:
matylda35 napisał/a:
Ja swojemu dałam ultimatum, jeśli nie pójdzie się leczyć to wylatuje z domu, no cóż on znalazł trzecie wyjście i stwierdził, że nie jest alkoholikiem, co zresztą próbuje mi udowodnić od około dwóch miesięcy.



mój też mi to udowadnia od kilkunastu m-c ale te jego przerwy okupione są agresją i napięciem a takie wpadki tłumaczy dobrą zabawą.
"NIECH ŻYJE BAL......" no i rzecz jasna on alko nie jest to ja mam coś z głową i sekta mi miesza tylko w głowie.


No to chyba sama sobie odpowiedziałaś ile wart jest Twój pomysł z nakłanianiem..... :bezradny:

Scarlet O'Hara - Pon 28 Sty, 2013 13:49

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
satysfakcjonowało by mnie gdyby zaczął się leczyć i do tego staram sie go nakłonić.

Scarlet O'Hara napisał/a:
matylda35 napisał/a:
Ja swojemu dałam ultimatum, jeśli nie pójdzie się leczyć to wylatuje z domu, no cóż on znalazł trzecie wyjście i stwierdził, że nie jest alkoholikiem, co zresztą próbuje mi udowodnić od około dwóch miesięcy.



mój też mi to udowadnia od kilkunastu m-c ale te jego przerwy okupione są agresją i napięciem a takie wpadki tłumaczy dobrą zabawą.
"NIECH ŻYJE BAL......" no i rzecz jasna on alko nie jest to ja mam coś z głową i sekta mi miesza tylko w głowie.


No to chyba sama sobie odpowiedziałaś ile wart jest Twój pomysł z nakłanianiem..... :bezradny:



Nic dodać nic ująć.

Scarlet O'Hara - Czw 31 Sty, 2013 08:16

Chciałam się pochwalić ,że wczoraj mój mąż powiedział ,że jestem ostatnio jakaś szczęśliwa i jemu się wydaje ,ze kogoś mam :> .
Śmiem twierdzić ,że jednak w moim sposobie bycia i postępowaniu coś drgnęło.Nie stoję w miejscu .
Podniosło mnie to na duchu i utwierdziło ,że to wszystko ma sens dla mnie.

Udało mi się również dojść do porozumienia w kwestii obowiązków.
Podzieliliśmy się dzień na dzień zadaniami.Na razie funkcjonuje.
pozdrawiam

Żeglarz - Czw 31 Sty, 2013 08:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
jestem ostatnio jakaś szczęśliwa i jemu się wydaje ,ze kogoś mam

Faktycznie masz, odzyskujesz siebie :okok:

staaw - Czw 31 Sty, 2013 08:39

Masz kogoś... Najcudowniejszą na świecie istotę. Siebie...
Scarlet O'Hara - Czw 31 Sty, 2013 14:01

Jo-asia napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
mój mąż powiedział ,że jestem ostatnio jakaś szczęśliwa i jemu się wydaje ,ze kogoś mam :> .

staaw napisał/a:
Masz kogoś... Najcudowniejszą na świecie istotę. Siebie...

:smieje: dzięki za ten wpis..dopiero dzisiaj rozumiem, dlaczego mój tak pomyślał



Powiem szczerze ,że ja dawno nie słyszałam czegoś równie miłego na swój temat .Słowa mm były dla mnie jak najsłodszy komplement :oops: .

A tak się bałam jego powrotu.....że nie dam rady itp.itd.a jednak można.nauka nnie poszła w las :)
Wpadłam w sobotę w panikę to fakt , potrzebowałam rady,wsparcia i jakoś dałam radę dzięki wam.

A dziś wybieram się na porcję śmiechu,kupiłam bilety na kabaret .Śmiałam się do bratowej (bo razem idziemy),że w sumie po co drzewo do lasu (miałam na myśli nas) przecież kabaret to my mamy na co dzień z tymi swoimi .


pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę.

Scarlet O'Hara - Pią 01 Lut, 2013 10:17

Wczoraj spłakałam się ......... od śmiechu :rotfl: .To jest to co ja uwielbiam, śmiać się aż do łez. Był to naprawdę udany wieczór.
Cudownie jest decydować samemu o sobie.Mam nadzieję,że wytrwam i już nie będę zależna od humorków mm.
Już nie chcę wracać do tego co było na samą myśl mam ciarki. :buzki:

wolfdariusz - Sob 02 Lut, 2013 16:20

filmowa Scarlet, jak nie wiedziala co zrobic, lub czula sie zagubiona. zawijala kiecka naokolo, wywijala wachlarzem, trzepotala rzesami, i z usmiechem mowila :
pomysle o tym jutro

Scarlet O'Hara - Wto 12 Lut, 2013 23:37

wolfdariusz napisał/a:

pomysle o tym jutro


Często "kradnę" jej to powiedzonko. :)

Kolejna wizyta odwołana.Zastanawiam się czy nie zmienić opiekuna indywidualnego.Rozmawiałam z kilkoma dziewczynami z grupy to mają co najwyżej co 2 tyg.spotkania.Reszta co tydzień.Miałam na:
koniec listopada- 30min.
15 stycznia
6 luty (odwołane)
26 marzec

Kiedy w styczniu rozpisywała mnie na marzec powiedziała ,ze nie ma wcześniej miejsc a gdy zadzwonili do mnie z rejestracji by za luty zaproponować mi inny termin nagle znalazł się termin na 6 marca.

Nie chcę być nachalna bo jeśli ją zapytam to mi wmówi ,ze nie ma terminów .Powinnam zmienić prowadzącego bez uzgadniania z nią czy najpierw wyjaśnić i zapytać o co chodzi?Może mnie nie lubi? :P

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 23:45

Zapytaj.

Rzeczywiście bardzo rzadko masz te spotkania. Powód to brak miejsc? Może w innym ośrodku są szybsze terminy. Ja mam co tydzień, chyba, że terapeutka się rozchoruje lub ma urlop. Plus teraz dojdzie grupowa, ale nie wiem jak często chyba też raz w tyg.

Scarlet O'Hara - Wto 12 Lut, 2013 23:52

Brałam pod uwagę inny ośrodek ale nie pasuje mi (dni spotkań)
Chciałabym jednak chodzić tu gdzie teraz i wolałabym najpierw zawalczyć o częstsze wizyty tylko nie wiem jak sie za to zabrać.
Poleciła mi koleżanka z grupy swoją terapeutkę
ona jest rozpisana co tydz.a to było dopiero jej 3 spotkanie grupowe ),mam nazwisko najpierw zapytam w rejestracji o terminy może.

Klara - Śro 13 Lut, 2013 09:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
Poleciła mi koleżanka z grupy swoją terapeutkę

Najpierw zapytaj tę terapeutkę, czy Cię przyjmie, a jeśli się zgodzi, to powie, jak to załatwić.

Duszek - Czw 14 Lut, 2013 10:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
wolfdariusz napisał/a:

pomysle o tym jutro


Często "kradnę" jej to powiedzonko. :)

Kolejna wizyta odwołana.Zastanawiam się czy nie zmienić opiekuna indywidualnego.Rozmawiałam z kilkoma dziewczynami z grupy to mają co najwyżej co 2 tyg.spotkania.Reszta co tydzień.Miałam na:
koniec listopada- 30min.
15 stycznia
6 luty (odwołane)
26 marzec

Kiedy w styczniu rozpisywała mnie na marzec powiedziała ,ze nie ma wcześniej miejsc a gdy zadzwonili do mnie z rejestracji by za luty zaproponować mi inny termin nagle znalazł się termin na 6 marca.

Nie chcę być nachalna bo jeśli ją zapytam to mi wmówi ,ze nie ma terminów .Powinnam zmienić prowadzącego bez uzgadniania z nią czy najpierw wyjaśnić i zapytać o co chodzi?Może mnie nie lubi? :P

Hej Scarlet ;)
Miałam podobne dylematy jak Ty. Moja terapeutka na ogół nie miała czasu, często się spóźniała, przez co i moje spotkania były krótsze i mało owocne...
Zastanawiałam się czy to ze mną jest coś nie tak... :szok: może za dużo wymagam...? w końcu nie jestem specjalistą...i bałam się poprosić o zmianę, bo co sobie oni pomyślą...
Podjęłam decyzję i na początku roku zadzwoniłam do poradni z prośbą...tylko nie do pani..
W końcu to moja terapia i to ja chcę pracować nad zmianą. Sytuacja rozwiązała się sama, bo ta pani już tam nie pracuje. Poprosiłam o kogoś "dobrego". Czas oczekiwania był długi, bo podobno wszyscy do niej chcą i jutro mam pierwsze spotkanie z nią.
Myślę, że powinnaś zmienić terapeutę jeśli masz jakieś wątpliwości, bo w przeciwnym razie będziesz się męczyć a nie "pracować"...Zadzwoń do poradni i najlepiej spytaj jak to wygląda.

pietruszka - Czw 14 Lut, 2013 10:40

Pamiętam, że dużo dziewczyn nieraz miało wątpliwości na początku u nas na terapii, czy mają prawo zmienić terapeutę. Myślę, że to taki objaw współuzależnienia, związany z niskim poczuciem własnej wartości i brakiem świadomości swoich praw. A przecież jest tutaj podobnie jak i u innych lekarzy.Ba... relacja z terapeutą jest bardzo ważna. Mnie osobiście udało się od razu trafić z terapeutką, ale zapewne, gdybym trafiła do innej, która by mi nie odpowiadała, miałabym na początku trudności ze zmianą. Bo" co oni o mnie pomyślą", "widać problem jest ze mną", "nie chcę jej urazić", itd. A przecież terapia jest przede wszystkim dla mnie i przede wszystkim ma być skuteczna. Oczywiście, zdarza się na pewno nieraz, że danej osobie terapeuta nie odpowiada, bo mówi rzeczy niewygodne, takie, których nie jesteśmy gotowe przyjąć, wymaga od nas pracy, która nie łatwo nam przychodzi, ale... tu wszystko zależy od motywacji chęci poprawy naszego życia.

Dziś bez wahania zmieniłabym terapeutę czy lekarza, który by mi nie odpowiadał (oczywiście w miarę "technicznych" możliwości, bo mam świadomość swoich praw w tym względzie i wiem, że jestem tego warta, by o siebie walczyć). Kiedyś bym nawet prywatnie chodziłam do lekarza, bo "głupio było mi go zmienić", a wiedziałam, że jest dobrym fachowcem, choć jakoś nieszczególnie mi pomagał. Dzisiaj uważniej przyglądam się, z czyich usług korzystać, nawet, jeśli jest to NFZ, to pewne pole manewru się ma. Wiem, że mam takie prawo i co jeszcze ważniejsze, jestem warta tego, by zadbać o swoje zdrowie w najlepszy możliwie sposób.

pterodaktyll - Czw 14 Lut, 2013 10:42

pietruszka napisał/a:
jestem warta tego, by zadbać o swoje zdrowie w najlepszy możliwie sposób

Jesteś :tak:

Duszek - Czw 14 Lut, 2013 11:07

Cytat:
...terapeuta nie odpowiada, bo mówi rzeczy niewygodne, takie, których nie jesteśmy gotowe przyjąć, wymaga od nas pracy, która nie łatwo nam przychodzi, ale... tu wszystko zależy od motywacji chęci poprawy naszego życia...

Pietruszko,
właśnie ja takiego podejścia terapeuty oczekiwałam, tzn iż powie mi rzeczy bolesne, ale prawdziwe, iż będzie ze mną pracował i szukał przyczyn, iż będzie "grzebał" w moim dzieciństwie oraz że pomoże mi dokonać zmiany... Może za szybko oceniłam... :mysli:
Tego nie wiem. Ale cieszę się, że umiałam podjąć decyzję, mimo wielu wątpliwości.

pietruszka - Czw 14 Lut, 2013 11:41

Duszek napisał/a:
właśnie ja takiego podejścia terapeuty oczekiwałam, tzn iż powie mi rzeczy bolesne, ale prawdziwe, iż będzie ze mną pracował i szukał przyczyn, iż będzie "grzebał" w moim dzieciństwie oraz że pomoże mi dokonać zmiany... Może za szybko oceniłam... :mysli:

ja tu miałam na myśli osoby, które nie mają zbyt silnej motywacji do dokonania zmiany i winą za to obarczają terapeutę. Takim osobom i dwudziesty piąty terapeuta nie pomoże... :bezradny:
pterodaktyll napisał/a:
Jesteś :tak:

A dziękuję :skromny:

Scarlet O'Hara - Czw 14 Lut, 2013 11:46

:buzki: Rozdaję serduszka z okazji św.Walentego :skromny:

W sumie to zależy mi bardzo na sobie i myślę,że warto chyba zawalczyć ;) .
Mnie ta Pani psycholog (bo ona jest psychologiem) pasuje tylko te spotkania takie rozwleczone w czasie.I ciągle chce odwoływać(pracuje tylko 3 razy w tyg. to i takie terminy) .Dzwoniłam i dowiedziałam się ,że mam prawo zmienić tylko muszę zakończyć i powiedzieć obecnemu terapeucie.Jednak za nim to zrobię muszę się dowiedzieć czy ta do której chcę iść mnie weźmie pod swoje skrzydła.

A jeśli chodzi o mnie to widzę ,że jakieś postępy robię.
Bałam się humorków męża a teraz nic sobie z tego nie robię.Dziwi mnie fakt ,że tak długo byłam zależna od jego nastrojów, od tego jak łatwo przychodziło mu psuć mi moje dobre samopoczucie.Jaki on miał na minie ogromny wpływ.
Teraz widzę,że zachowywałam się jak niewolnica (Isaura :p ?) .

Scarlet O'Hara - Czw 14 Lut, 2013 18:52

Mój Walenty z okazji walentynek jakieś 2 godz.temu wyładował na mnie całą swoją frustrację.
Poinformowałam go że, nie wyrażam zgody na chamskie zachowanie w stosunku do mnie,Że odzywać się do mnie ma z szacunkiem a jeśli tego nie potrafi może odejść a ja go zatrzymywać nie będę.
Byłam spokojna,pewna siebie niemalże od razu usłyszałam przepraszam.
Ostatnio rzucam dość często zdaniami oznajmującymi i mam wrażenie jakby się pilnował.
Wczoraj też się zapędził ale nim otworzyłam usta usłyszałam krótkie "sorry" bez upominania .

Druga sprawa to ,że ja po takich akcjach nie obrażam się tylko normalnie rozmawiam (kiedyś był :beczy: :klotnia: obecnie łatwiej mi jest gdy patrzę na niego przez pryzmat bardzo chorej osoby.
Czuję,że zeszła ze mnie ta nienawiść i pogarda do niego.
Możliwe ,że tak szybko? Czy to taki etap?Nie sądziłam,że to będzie kiedykolwiek możliwe.

pannamigotka - Czw 14 Lut, 2013 23:05

Scarlet O'Hara napisał/a:

Możliwe ,że tak szybko? Czy to taki etap?.

Może i jedno i drugie.
Można w krótkim okresie czasu zrobić ogromne postępy i w bardzo długim żadnych lub wręcz pogorszyć swoją sytuację. Czy etap -całkiem możliwe, ale tak czy siak to krok do przodu i w bardzo dobrym kierunku!

Scarlet O'Hara - Czw 21 Lut, 2013 19:27

Właśnie mój mąż wydarł się na mnie przez telefon.Wykrzykiwał tak,ze chyba słyszało go pół okolicy.Rozłączyłam się i wysłałam eska.
"nie podnoś na mnie głosu bo się spocisz , to na mnie już nie działa hahahaha"
dostałam odpowiedź:
" sekta rządzi" (sekta to ma się rozumieć terapia)
w jego mniemaniu mam płakać w kąciku i drżeć ze strachu . g45g21

bila - Czw 21 Lut, 2013 21:03

Myślę, że najwymowniejsze jest milczenie.

Na kolejne sms-y zawsze jakaś odpowiedź się znajdzie.

Pozdrawiam, życzę siły

olga - Pią 22 Lut, 2013 09:03

Scarlet drepczesz w kółko. Wokół niego :/
Scarlet O'Hara - Pią 22 Lut, 2013 09:27

Powinnam przemilczeć.Wiem ale ..... czy ja nie mam prawa nawet zakomunikować mu by w ten sposób nie odzywał się do mnie?
Może i się pogubiłam .

olga napisał/a:
Scarlet drepczesz w kółko. Wokół niego :/


Może masz rację? Może mnie się tylko wydaje ,że coś do mnie dotarło?
Iluzja jeszcze raz iluzja.Dobrze mi tak.Daję się kopać.Niby przez 1,5 m-c nie brałam do siebie żadnych uszczypliwości ,puszczałam mimo uszu a wczoraj jeden jego głupi sms (bo nie rozmawiamy) spowodował,że dzisiaj mam doła i użalam się nad sobą.
Niby nic takiego , niby nie powinnam się przejmować ale usłyszeć "że jak mi brakuje kasy (póki co wspólną mamy kasę) to mam iść na ulicę albo znaleźć sobie sponsora "totalnie mnie rozwaliło.............
Zbyt bardzo chyba cieszę się ze swoich malutkich sukcesów.To tak jakbym zrobiła jeden krok do przodu i 10 do tyłu.
Może właśnie jestem jedną na sto ,która wcale z tego nie wyjdzie?
Nie wiem kim jestem ,czego chcę.Wiem jedno dawno nie widziałam takiej ofiary losu jak ja.

olga - Pią 22 Lut, 2013 09:36

Scarlet nie użalaj się nad sobą bo to tylko Cie rozwala emocjonalnie.
Nie czytaj esemesów od niego, absolutnie nie odpisuj, jeśli nie będzie reakcji z Twojej strony to sie skończy akcja z jego strony.
Ciesz się drobnymi sukcesami bo to motywuje.

Scarlet O'Hara napisał/a:
(póki co wspólną mamy kasę)

Rozdziel kasę.

pietruszka - Pią 22 Lut, 2013 13:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie wiem kim jestem ,czego chcę.Wiem jedno dawno nie widziałam takiej ofiary losu jak ja.

eee. tam.... też miewam takie myśli... choć już coraz rzadziej... i tu się kłania poczucie własnej wartości, a raczej praca nad nim...
Scarlet O'Hara napisał/a:
Zbyt bardzo chyba cieszę się ze swoich malutkich sukcesów.

a nie masz tak, ze uważasz, że jedna porażka niejako przekreśla sukcesy? Ja akurat bywam dla siebie zbyt surowa...

pannamigotka - Pią 22 Lut, 2013 14:52

Scarlet O'Hara napisał/a:
Powinnam przemilczeć.Wiem ale ..... czy ja nie mam prawa nawet zakomunikować mu by w ten sposób nie odzywał się do mnie?


Zamiast

"nie podnoś na mnie głosu bo się spocisz , to na mnie już nie działa hahahaha"

mogłabyś nie odpisać w ogóle (zero dyskusji z pijanym/ pijącym/ pijano myślącym/ agresywnym)

albo jeśli już musisz wystarczyłoby spokojne i nie zaczepne

"nie podnoś na mnie głosu, proszę"

Czyli rozpoczynamy od spokoju i szacunku do drugiej osoby, niezależne od tego czy i od czego jest uzależniona, ale z zaznaczeniem granic, jakich ta osoba nie ma prawa przekroczyć.

Rozdzielność majątkowa to podstawa, Scarlet, tak samo jak niezależność finansowa. Bez niej nie ma mowy o odseparowaniu się nawet psychicznym od alkoholika.

Zastanawiałaś się, czy chcesz z nim być i czy jesteś w stanie zaakceptować jego chorobę?

Iwa - Pią 22 Lut, 2013 16:16

Scarlet - dopiero jestem na pierwszych stronach Twojego wątku i wydaje mi się, że jesteśmy trochę do siebie podobne;
Z tą różnicą, że Ty rozpoczęłaś już terapię, a ja na nią jeszcze czekam!

Powiedz - czujesz się silniejsza po niej? Są już pierwsze efekty terapii?

Scarlet O'Hara - Sob 23 Lut, 2013 23:45

olga napisał/a:
Scarlet nie użalaj się nad sobą bo to tylko Cie rozwala emocjonalnie.

I tak też się stało.Ostatnie dwa dni spowodowały ,że z piętra spadłam znowu na parter.Przez chwilę chciałam nawet zrezygnować z umówionej wizyty u lekarza bo fatalnie się czułam ale....... ogarnęłam się i dzięki temu mam przynajmniej to załatwione.
olga napisał/a:
Rozdziel kasę.

To i jeszcze inny pomysł wpadł mi do głowy.Coś co przez 3 lata wydawało mi się nie do przeskoczenia.Okazuje się ,że moja sytuacja mieszkaniowa nie jest chyba aż tak fatalna jak mi się wydawało.Jednak nie chcę o tym pisać żeby nie zapeszyć.
pietruszka napisał/a:

a nie masz tak, ze uważasz, że jedna porażka niejako przekreśla sukcesy? Ja akurat bywam dla siebie zbyt surowa...

Tak właśnie mam.Chyba za bardzo cieszyłam się z tych drobnych sukcesów w moim mniemaniu ,że upadek strasznie odchorowałam,łącznie z poczuciem beznadziejności.Ja w stosunku do siebie również jestem wymagająca i surowa a pobłażliwa i wyrozumiała dla wszystkich w około. :bezradny:Zastanawiam się tylko czemu tak jest? :mysli:
pannamigotka napisał/a:

mogłabyś nie odpisać w ogóle (zero dyskusji z pijanym/ pijącym/ pijano myślącym/ agresywnym)albo jeśli już musisz wystarczyłoby spokojne i nie zaczepne
"nie podnoś na mnie głosu, proszę"

Teoretycznie wiem,praktycznie też już wypróbowałam jednak zadziało się coś ,ze się wkręciłam.Analizowałam sytuację.Miałam sygnały ale zlekceważyłam.Zaczęłam krzyczeć na dzieci ,byłam poddenerwowana ,czułam lęk.
Doszłam do wniosku,że stało się u mnie to co u Ciebie przed urodzinami córki.Dziś miałam gości (nie mogłam odłożyć)a on miał siedzieć z dzieckiem,zaplanowałam wycieczkę po mieście i stąd pojawił się lęk,że nawali.Do tego miał wczoraj urodziny i czułam ,ze wróci pijany.Wykorzystał,że mnie nie było w domu bo byłam na zajęciach fittnesu(poszłam mimo nerwa,już chciałam zrezygnować ale w ostatniej chwili zebrałam się w sobie i poszłam ) . Złamał zasadę.Kiedy wróciłam spał. bądź udawał.Zostawiłam go bo by się narobiło.Nie chciałam prowokować do awantury przy dzieciach.
pannamigotka napisał/a:

Zastanawiałaś się, czy chcesz z nim być i czy jesteś w stanie zaakceptować jego chorobę?

Tylko wtedy gdy podejmie leczenie.W przeciwnym wypadku nie ma szans.Na to chyba raczej nie mam co liczyć więc ....... wczoraj doznałam olśnienia myśląc ,że nic się nie da zrobić i to w bardzo dziwnym miejscu bo na g4g412 g4g412 ćwiczeniach.
Iwa napisał/a:
Scarlet
Powiedz - czujesz się silniejsza po niej? Są już pierwsze efekty terapii?

Efekt jest taki ,że jak nigdy dotąd jestem pewna,że tak żyć nie chcę,nie mogę i nie będę.
Ja żywiłam do mm ogromną złość,nienawiść i żal za to wszystko co mi zrobił.
Tego uczucia myślę ,ze się pozbyłam choć dzisiaj przez chwilę poczułam znowu ten gniew i odrazę.Myślę,że zbyt do siebie wzięłąm ostatnie obraźliwe słowa wypowiedziane do mnie i tu popełniłam błąd.
Jeśli chodzi o mnie.Jestem silniejsza i tak się czuję.Cieszę się,że chodzę na tę terapię.Zmieniłam podejście do osób uzależnionych w tym np.do mojego ojca z którym ostatnie lata łaczyły mnie tylko kontakty służbowe.
Trzeba pracować nad sobą i to bardzo.
Ostatnie dwa dni nauczyły mnie czegoś o sobie,potrafiłam się zatrzymać i przeanalizować sytuację. wcześniej nawet na chwilkę nie umiałam zatrzymać się koło siebie.Problem? Jaki problem sru pod dywan i hajda dalej mocować się z kolejnym dniem.Myślę,że gdyby nie terapia nie przyszłoby mi do głowy,ze tak można zrobić.
Czyli wniosek terapia poszerza horyzonty :tak: Osobiście polecam i nie ma sie nad czym zastanawiać.Później będziesz żałowała,ze tak późno :uoee: :)

Iwa - Nie 24 Lut, 2013 11:26

Scarlet - ja z terapii nie zrezygnuję, mimo tego, że aktualnie mąż się stara;
Dużo czytam o tym, jak powinnam się zachowywać, ale wiadomo - czasami inaczej to wychodzi w praktyce i mimo to - wciąż mam więcej pytań niż odpowiedzi;


Dzisiaj, jak wróciłam z kościoła, to czekało na mnie śniadanie, kawa i naobierane ziemniaki na obiad oraz umyte naczynia, a z mojej strony była obojętność... Mąż pod noskiem coś powiedział, że ''nawet nie podziękuję'', a ja... nic;
Dziwnie mi z tym.... i sama nie wiem czy moje reakcje są na miejscu...
Szkoda, że tak długo czeka się na wizytę u terapeuty 8|

staaw - Nie 24 Lut, 2013 11:52

Iwa napisał/a:
Mąż pod noskiem coś powiedział, że ''nawet nie podziękuję'', a ja... nic;
Dziwnie mi z tym.... i sama nie wiem czy moje reakcje są na miejscu...

Może czteropaka zapomniałaś kupić? :wysmiewacz:

Twoje reakcje są najbardziej na miejscu, a on już widzi że nie będzie łatwo pić dalej...
Jakoś mi go nie szkoda, może zacznie myśleć...

esaneta - Nie 24 Lut, 2013 12:17

Iwa napisał/a:
i sama nie wiem czy moje reakcje są na miejscu...

nie mozesz wciąż zastanawiać się, czy postepujesz właściwie, ale to chyba normalne na początku wychodzenia ze współuzaleznienia.
Ja tak bynajmniej miałam. Pamietam jak miałam kilka gorszych dni i bardzo się głowiłam, co sie ze mną dzieje, skąd mi sie to wzięło.
Powiedziałam o tym terapeutce, a ona mi powiedziała, że mam prawo miec gorszy dzień/dni zupełnie bez powodu. Alez mi ulzyło....od tamtej pory przestałam wszystkie swoje decyzje, stany rozpatrywac w odniesieniu do mojego współuzaleznienia.

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 12:23

Iwa napisał/a:
Scarlet - ja z terapii nie zrezygnuję, mimo tego, że aktualnie mąż się stara;

Stara się, stara :)
Szykuje grunt pod picie. To jest typowe i jest to zwyczajne zachowanie alkoholika.

Stara się- to znaczy chodzi na terapię, AA, zmienia swoje życie o 180st, czyta literaturę. Dla mnie oczywiście :)

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 12:32

Scarlet, popełniłaś błąd, ale wyciągasz wnioski i masz świadomość bezsensowności zarówno tego smsa, jak krzyku. Poczucie beznadziejności jest zupełnie niepotrzebne, ja w Twojej wypowiedzi widzę co najmniej kilka dużych pozytywów np:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Okazuje się ,że moja sytuacja mieszkaniowa nie jest chyba aż tak fatalna jak mi się wydawało.

Scarlet O'Hara napisał/a:
byłam na zajęciach fittnesu(poszłam mimo nerwa,już chciałam zrezygnować


A w kwestii bycia/ niebycia razem
Scarlet O'Hara napisał/a:
Tylko wtedy gdy podejmie leczenie.

Jak na razie się nie leczy. :mysli:

Czyli jednak nie do końca. A czekać można miesiąc, rok, i ze 40 lat :) Broń Boże nie poganiam, tylko wykazuję nieścisłości :pocieszacz: :buziak:

smokooka - Nie 24 Lut, 2013 12:38

pannamigotka napisał/a:
Stara się- to znaczy chodzi na terapię, AA, zmienia swoje życie o 180st, czyta literaturę. Dla mnie oczywiście


Ja alkoholiczka - staram się ;)
czyli chodzę na terapię - indywidualną - tam poruszam wszystkie tematy, ale zaczęłam od współuzależnienia. Grupową - współuzależnienie
Chodzę na AA, jednak nie piję o ponad pół roku dłużej.
Czytam literaturę - przeczytałam jej duuuuże ilości lata wcześniej, niż zdałam sobie sprawę, że mnie ona też dotyczy, bo czytałam ją, żeby "pomagać" i "rozumieć" swoich uzależnionych. Teraz nie czytam, bo mam przesyt tej tematyki i to co wybrałam (terapia, mitingi, forum) mi póki co zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Jak skończę terapię jakakolwiek by nie była, możliwe że poszukam sobie czegoś, nie wiem, dziś mnie to nie zajmuje.

Nie ma jednej drogi do zmienienia swojego życia o 180 stopni. Jeśli się chce, to znajdzie się swoją. Nie szukałabym, gdyby to miał być element jakiejś gry pomiędzy mną a partnerem, czy kimkolwiek, matką czy kimś innym. Najwyżej bawiłabym się w to jak wykiwać tę osobę i żyć tak jak mi się podoba.

A jednak zmieniłam swoje życie o 180 stopni i bardzo mi się podoba :)

smokooka - Nie 24 Lut, 2013 13:15

Ja jako współuzależniona też świetnie wiedziałam, co powinien robić MÓJ alkoholik. Co ma czytać, ile medytować, ile mitingów w tygodniu i tak dalej.
I tak żyłam z tą wiedzą, aż zrozumiałam. :lol2:

pietruszka - Nie 24 Lut, 2013 13:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chyba za bardzo cieszyłam się z tych drobnych sukcesów

Scarlet, czy masz przekonanie, ze za każdą radość trzeba zapłacić, że nie ma radości i przyjemnych uczuć "za darmo", że na wszystko trzeba zapracować, a później ... zapłacić?
Tak ku przemyśleniu, bo drugi raz o tym piszesz. Może to fałszywe przekonanie, które gdzieś tam głęboko w głowie siedzi? Czasem takie "przekazy" dostajemy jako przepis na życie od naszych babć, matek, ojców... Często są to toksyczne przekonania, nad którymi warto popracować....


Masz prawo cieszyć się nawet z małych sukcesów, a nawet duża porażka ich nie przekreśla...

Iwa - Nie 24 Lut, 2013 14:11

staaw napisał/a:
Iwa napisał/a:
Mąż pod noskiem coś powiedział, że ''nawet nie podziękuję'', a ja... nic;
Dziwnie mi z tym.... i sama nie wiem czy moje reakcje są na miejscu...

Może czteropaka zapomniałaś kupić? :wysmiewacz:

Twoje reakcje są najbardziej na miejscu, a on już widzi że nie będzie łatwo pić dalej...
Jakoś mi go nie szkoda, może zacznie myśleć...


Ojjj... Staaw - tak, ja Ty chyba to mi napisałeś, że to nie dziecko... to dorosły facet;

W ogóle za jakieś 2 czy 3 tygodnie będzie ciężko.. odpust u jego mamy + wóda + piwa... na bank zapije, a ja będę tą niedobrą, bo do auta nie mam zamiaru go brać;
Będzie: ta niedobra żona, ta niedobra teściowa... 8|

staaw - Nie 24 Lut, 2013 14:14

Iwa napisał/a:
ta niedobra żona, ta niedobra teściowa...

Jak ktoś na ulicy krzyczy "dziwka" nie oglądam się.
Wiem że to nie do mnie...

(dobra, jednym okiem zerkam czy ładna)

Iwa - Nie 24 Lut, 2013 14:16

staaw napisał/a:
Iwa napisał/a:
ta niedobra żona, ta niedobra teściowa...

Jak ktoś na ulicy krzyczy "dziwka" nie oglądam się.
Wiem że to nie do mnie...

(dobra, jednym okiem zerkam czy ładna)



:rotfl:

Iwa - Nie 24 Lut, 2013 14:20

pannamigotka napisał/a:
Iwa napisał/a:
Scarlet - ja z terapii nie zrezygnuję, mimo tego, że aktualnie mąż się stara;

Stara się, stara :)
Szykuje grunt pod picie. To jest typowe i jest to zwyczajne zachowanie alkoholika.

Stara się- to znaczy chodzi na terapię, AA, zmienia swoje życie o 180st, czyta literaturę. Dla mnie oczywiście :)



Oj tam, oj tam... wiem.... ale póki co na terapię u niego - nie ma co liczyć;
Czytać to on nigdy nie lubił....
Ewentualnie film zobaczy.... wojenny ;)
No, i chyba, że w przerwie meczu zrobią wstawkę o alkoholizmie, a ja schowam czym prędzej pilota, by nie mógł przełączyć :]
Więc, póki co - ciężki przypadek;
Tak, jak ja ;)


Zaczynam od siebie... a czy zajarzy czy nie....
Najwyżej, ja jako 32 latka (za rok) będę już samotną matką.... a on zamieszka z mamą, babcią, a kiedyś wprowadzi się tam i jego brat z rodziną - i będzie maił z kim pić i za czyje pieniądze;.

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 15:46

Iwa napisał/a:

Najwyżej, ja jako 32 latka (za rok) będę już samotną matką.... a on zamieszka z mamą, babcią, a kiedyś wprowadzi się tam i jego brat z rodziną - i będzie maił z kim pić i za czyje pieniądze;.

Martwi Cię to?
Nie martwi Cię bardziej życie z czynnym alko? Wiesz, co picie rodzica robi dzieciom? :( Ja niestety widzę, że moja córka jest już trochę 'wykrzywiona' alkoholowo. Choć alkoholu i picia w domu nigdy nie było, a nieobecność taty była zawsze tłumaczona pracą (bo rzeczywiście dużo pracował). Teraz, jak trzeźwieje, to śnią jej się koszmary i pyta o różne rzeczy z okresu picia, ma zaburzony obraz rodziny (tata cię chyba nie kocha mamo). Strach się bać, co by było za rok, za 10...

staaw- ta sól to chyba nie do zjedzenia :stres1: , a do posypania?

yuraa - Nie 24 Lut, 2013 18:34

smokooka napisał/a:
Ja jako współuzależniona też świetnie wiedziałam, co powinien robić MÓJ alkoholik. Co ma czytać, ile medytować, ile mitingów w tygodniu i tak dalej.

to ja mam jakąś nietypową wspóuzależnioną w domu.
nic a nic mi nie przeszkadzała w leczeniu

smokooka - Nie 24 Lut, 2013 18:48

Póki kontrolowałam (ze strachu) tak było, że miałam opracowaną strategię co J powinien robić i kiedy. Jak zajęłam się sobą, zaczęłam odpuszczać zajmowanie się nie swoimi sprawami, to i mój alkoholizm "wylazł".
staaw - Nie 24 Lut, 2013 19:21

yuraa napisał/a:
to ja mam jakąś nietypową wspóuzależnioną w domu.
nic a nic mi nie przeszkadzała w leczeniu

Nie tylko Ty Jurku... :radocha:

szymon - Nie 24 Lut, 2013 19:30

staaw napisał/a:
yuraa napisał/a:
to ja mam jakąś nietypową wspóuzależnioną w domu.
nic a nic mi nie przeszkadzała w leczeniu

Nie tylko Ty Jurku... :radocha:


pewnie fujary żeście som :plotki:

staaw - Nie 24 Lut, 2013 19:36

szymon napisał/a:
pewnie fujary żeście som

Jeżeli chodzi o mnie, dopuszczam taką myśl.
Najważniejsze że żonka okazała się cudowną kobietą i (prawie) nie wsadzała nosa gdzie jej nie prosili...
Może dla tego wytrzeźwiałem i ocaliliśmy związek? :mysli:

Że nie wspomnę o niewielu powodach do wybaczania... :evil:

szymon - Nie 24 Lut, 2013 19:40

staaw napisał/a:
Może dla tego wytrzeźwiałem i ocaliliśmy związek? :mysli:


pilnuj Stachu tego związku - "słowo klucz" do tego to: fujara ;)

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 19:43

szymon napisał/a:
staaw napisał/a:
Może dla tego wytrzeźwiałem i ocaliliśmy związek? :mysli:


pilnuj Stachu tego związku - "słowo klucz" do tego to: fujara ;)

A nie miłość?

:chmurka:

staaw - Nie 24 Lut, 2013 19:44

szymon napisał/a:
pilnuj Stachu tego związku - "słowo klucz" do tego to: fujara

:buahaha:

staaw - Nie 24 Lut, 2013 19:46

pannamigotka napisał/a:
szymon napisał/a:

pilnuj Stachu tego związku - "słowo klucz" do tego to: fujara ;)

A nie miłość?

Miłość wymyśliły "niefujary"...

pterodaktyll - Nie 24 Lut, 2013 19:47

pannamigotka napisał/a:
A nie miłość?

:nie:
....kajdany....... :wysmiewacz:

szymon - Nie 24 Lut, 2013 19:53

pannamigotka napisał/a:
A nie miłość?

:chmurka:



Ty chyba miałaś z biologi w podstawówce trojkę :skromny: :skromny:

yuraa - Nie 24 Lut, 2013 21:05

ale się temat rozwinął :)
jesli idzie o fujarę to jak mawia mój ojciec
pokłócą sie pokłocą a w nocy ch.. pogodzi


ciekawe co Pietruszka z tymi dygresjami pocznie

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 21:11

szymon napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A nie miłość?

:chmurka:



Ty chyba miałaś z biologi w podstawówce trojkę :skromny: :skromny:

Ja to nawet w LO i na maturze piąteczkę miałam drggb kolego . I co z Twoją teorią?

pietruszka - Nie 24 Lut, 2013 21:16

yuraa napisał/a:
ciekawe co Pietruszka z tymi dygresjami pocznie

no ciekawe :tia:

szymon - Nie 24 Lut, 2013 21:25

pannamigotka napisał/a:
kolego


az mnie szczerze zatkało :oops: :oops: :oops:

a z WueFu co miała? :skromny: :skromny:

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 21:59

szymon napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
kolego


az mnie szczerze zatkało :oops: :oops: :oops:

a z WueFu co miała? :skromny: :skromny:

na wuefie to ja się zajmowałam symulowaniem bólu brzucha a gdy już zasymulowałam, to z grupką dziewczyn równie dobrze symulujących wylegiwałam się z nimi na materacach i kibicowałyśmy szczerze tym bardziej ambitnym dziewczynom :oops:

rufio - Nie 24 Lut, 2013 22:08

No i teraz wychodzi - tu boli tam strzyka - w-f spolegliwy :wysmiewacz:
pterodaktyll - Nie 24 Lut, 2013 22:11

rufio napisał/a:
No i teraz wychodzi - tu boli tam strzyka

W pewnym wieku jak nic nie strzyka i nie boli, to znaczy, że nie żyjesz :p

rufio - Nie 24 Lut, 2013 22:12

Pipczys ;)
pterodaktyll - Nie 24 Lut, 2013 22:15

Cicho być bo Cię w te kajdany miłości zakuję zaraz :p
rufio - Nie 24 Lut, 2013 22:27

pterodaktyll napisał/a:
w te kajdany miłości zakuję zaraz :p

Podobają mi się te kajdany
Jest mi ten stan dobrze znany

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 07:56

Może ktoś mi podpowie ?:
1.Jak załatwia się rozdzielność majątkową?
2.ile to kosztuje?
3.mamy kilka rzeczy wartościowych kupionych bez żadnych umów ,po prostu są nigdzie nie zapisane czyje więc musimy ustalić co jest czyje i to zapisać?
4.dom na kredyt - wspólnie co z tym?


z góry dziękuję.

olga - Śro 27 Lut, 2013 08:01

Rozdzielność majątkowa to nie to samo co podział majątku.
Rozdzielność można załatwić notarialnie albo sądownie. Notariuszowi musisz zapłacić, sądowi niekoniecznie, jeśli masz niskie dochody możesz ubiegać się o zwolnienie z kosztów. Jeśli zostanie orzeczona rozdzielność dochody oraz długi będą odrębne i bedzie się to liczyć od dnia złożenia wniosku w sądzie.

Klara - Śro 27 Lut, 2013 08:17

Tu jest nawet wzór pozwu: http://www.bankier.pl/wia...mi-1349986.html
Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 08:34

Dziękuję.
oznacza to,że załóżmy od 1-.4-2013 mamy rozdzielność,kredyt był w 2009 roku .teoretycznie (bo nigdy nic nie wiadomo) zakładając że ,mój mąż robi długi ,nie spłaca czy mogą mi zabrać dom?

Prościej jest chyba przez notariusza? Oboje co do tego jesteśmy zgodni a (sąd mnie nie zwoli z opłat.)
Kiedyś kiedy składałam pozew rozwodowy napisali mi,że skoro płacę za internet,telefon komórkowy,mam samochód i majątek itp. nie zaliczam się do osób ubogich mimo,że wtedy nie miałam zatrudnienia.

olga - Śro 27 Lut, 2013 08:40

kredyt zaciągnięty przez orzeczeniem rozdzielności jest wspólny więc Ty też za niego odpowiadasz
Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 08:45

To rozumiem ale chodzi mi o to czy mimo regularnych i terminowych spłat raty kredytu , mieliby prawo zająć mi dom w razie gdyby on narobił dłógów za co innego .(komornik nie miałby co jemu zająć.)
Klara - Śro 27 Lut, 2013 08:58

Może ten artykuł coś Ci wyjaśni....
http://rzecznik.powiat.el..._W_RODZINIE.pdf

olga - Śro 27 Lut, 2013 08:59

jeśli narobi długów po fakcie to już nie bedą Twoje długi, po to m.in. orzekana jest rozdzielność, ale też nie będziesz miała prawa do jego majatku nabytego po orzeczeniu rozdzielności
pterodaktyll - Śro 27 Lut, 2013 09:03

Scarlet O'Hara napisał/a:
chodzi mi o to czy mimo regularnych i terminowych spłat raty kredytu , mieliby prawo zająć mi dom w razie gdyby on narobił dłógów za co innego .(komornik nie miałby co jemu zająć.)

Najlepiej pójdź do jakiegoś radcy prawnego. Jeżeli w pracy masz kogoś takiego to przecież bezpłatnie udzieli Ci porady a jeśli nie masz, to wygoogluj jakiś portal z poradami prawnymi a nie spekuluj i nie wymyślaj rzeczywistości. Mnie się np. wydaje, że po rozdzielności, każde z małżonków odpowiada za swoje długi i komornik nie ma prawa zajmować wspólnego majątku ale tak do końca też nie jestem pewien. Po co spekulować?

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 09:12

Daktyllu,wczoraj wieczorem co do tej kwestii dogadaliśmy się zgodnie ,
jeszcze nie zdążyłam się nigdzie wybrać .Pierwsze co przyszło mi do głowy to to forum ,w końcu są tu osoby,które przerabiały takie tematy.
W celu upewnienia się zapewne udam się do jakiegoś prawnika.

pannamigotka - Śro 27 Lut, 2013 09:14

Ja nie wiem, ale powiem Ci, jak było z rodzicami L. Już długi czas po rozdzielności (sąd podzielił też wtedy ich majątek, łącznie z meblami ) nadal mieli wspólne konto (jakieś ich niedopatrzenie). Wynagrodzenie matki wpływały na to konto właśnie i komornik zabrał pewnego pięknego dnia te pieniądze (przez bank, bez żadnego ostrzeżenia), bo konto było wspólne i ona została bez pieniędzy.

Poszłabym po bezpłatną poradę prawną na Twoim miejscu, w każdym mieście są takie porady prawników, poszukaj.

Po podziale majątku dom powinien być podzielony (?), czyli jeśli nie będzie płacić, komornik może zająć jego część (?). Nie wiem, tak ja sobie to wyobrażam. Ale czy i jak się dzieli kredyt to nie wiem...

W każdym razie to ogromny krok do przodu, że o tym myślisz, to jest bardzo zdrowa reakcja :okok: :okok: :okok:

pterodaktyll - Śro 27 Lut, 2013 09:16

Scarlet O'Hara napisał/a:
Daktyllu,

Mów tak do mnie jeszcze.... :skromny:

wolny - Śro 27 Lut, 2013 09:59

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Daktyllu,

Mów tak do mnie jeszcze.... :skromny:

Aleś cie zachłanni doktorze !!! Czy wam te łapówki co to dostajecie od rano do wieczora to nie wystarczo jeno dawaj i dawaj , wew głowie ani wew portfelu sie nie mieści coby być takim pazerniakiem hihihihihi :wysmiewacz:

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 10:28

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Daktyllu,

Mów tak do mnie jeszcze.... :skromny:


zfert

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 10:47

pannamigotka napisał/a:
Mój stały tekst w Auchan- poproszę dwie garści daktylli :zeby:

:smieje:


Jest taki słodki aż do schrupania ergrg4

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 10:56

pannamigotka napisał/a:


W każdym razie to ogromny krok do przodu, że o tym myślisz, to jest bardzo zdrowa reakcja :okok: :okok: :okok:


No tak bo jak wygram w totka to przynajmniej dzielić się nie będę musiała czyż nie..? drggb

Jednak taka chytra bym nie była kupiłabym mu już ten bilet w jedną stronę na....księżyc ;)

pannamigotka - Śro 27 Lut, 2013 11:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:


W każdym razie to ogromny krok do przodu, że o tym myślisz, to jest bardzo zdrowa reakcja :okok: :okok: :okok:


No tak bo jak wygram w totka to przynajmniej dzielić się nie będę musiała czyż nie..? drggb


Taaaaak, tak przypuszczałam, że cała ta historia jest powiązana z 6 w totku :smieje:
W razie czego nie zapomnij o koleżankach z Forum!

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 11:11

pannamigotka napisał/a:


W razie czego nie zapomnij o koleżankach z Forum!


możecie już przesyłać podania + 3 zdjęcia

pannamigotka - Śro 27 Lut, 2013 11:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:


W razie czego nie zapomnij o koleżankach z Forum!


możecie już przesyłać podania + 3 zdjęcia


Co Ty nie wiesz, jak wygląda Panna Migotka? :rotfl:
http://isearch.avg.com/im...q=panna+migotka

ja - Śro 27 Lut, 2013 12:40

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jednak taka chytra bym nie była kupiłabym mu już ten bilet w jedną stronę na....księżyc


To może jak kupimy tez dla mojego to będzie taniej. Zawsze jak się kupi więcej to dają zniżkę. :dokuczacz:

pterodaktyll - Śro 27 Lut, 2013 13:32

wolny napisał/a:
Aleś cie zachłanni doktorze !!!

A gdzież to wyście się przypałętaliście kolego wolny. Do współuzależnienia? :shock: ...... :p

staaw - Śro 27 Lut, 2013 15:43

pannamigotka napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:

możecie już przesyłać podania + 3 zdjęcia

Co Ty nie wiesz, jak wygląda Panna Migotka?

Skarlet... Dla czego właściwie jeszcze nie zapisałaś się do Galerianek? :cwaniak:

Scarlet O'Hara - Śro 27 Lut, 2013 17:12

staaw napisał/a:

Skarlet... Dla czego właściwie jeszcze nie zapisałaś się do Galerianek? :cwaniak:


A możesz rozwinąć......? :mysli: Lub przetłumaczyć w końcu Ty jesteś z Marsa a ja z Wenus więc mówimy troszkę w innym języku. ceewd
Czy Ty mi coś insynuujesz? cczxc

Linka - Śro 27 Lut, 2013 17:24

pozwoliłam sobie skopiować
:Grupa Galerników zrzesza osoby z dostępem do prywatnych galerii w naszym albumie fotografii.
O udział w tej grupie można ubiegać się po min. 1 miesiącu nienagannego uczestniczenia w forum
i po napisaniu co najmniej 100 merytorycznych postów (w tym posty napisane w wątku swojego autorstwa w poważnym dziale).
O przyjęciu do grupy oraz o wykluczeniu z niej ostatecznie decyduje administrator po ewentualnej konsultacji Radą Starszych.
Rada Starszych może odmówić przyjęcia do Grupy użytkownika, który nie założył swojego wątku w poważnym dziale i nie podzielił się własnymi doświadczeniami.
Ponadto warunkiem uczestnictwa w Grupie Galerników jest zamieszczenie w prywatnej galerii
co najmniej jednej wyraźnej fotki własnej twarzy. Usunięcie zamieszczonej fotki skutkuje upomnieniem od admina,
a w razie zignorowanie tego upomnienia - wykluczeniem z Grupy.

staaw - Śro 27 Lut, 2013 19:48

Linka napisał/a:
Grupa Galerników zrzesza osoby [...]

Ja mówiłem oczywiście o piękniejszej części właścicieli albumów, nadałem więc nazwę żeńską...

Scarlet O'Hara - Czw 28 Lut, 2013 08:46

staaw napisał/a:
Linka napisał/a:
Grupa Galerników zrzesza osoby [...]

Ja mówiłem oczywiście o piękniejszej części właścicieli albumów, nadałem więc nazwę żeńską...


Wiedziałam o pamiętnikach ale o galerNIKACH nie.(Widzę,że to forum ma wiele zakamarków :) )
Więc gdy napisałeś o galeriankach myślałam,że pomyliłeś fora lub ........... ceewd

Klara - Czw 28 Lut, 2013 09:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
gdy napisałeś o galeriankach

Scarlett, czuję, że Staś nie wie, o co chodzi z "galeriankami" i czemu to wywołało u Ciebie AŻ takie zdziwienie :lol:

Scarlet O'Hara - Czw 28 Lut, 2013 09:39

Klara napisał/a:

Scarlett, czuję, że Staś nie wie, o co chodzi z "galeriankami" i czemu to wywołało u Ciebie AŻ takie zdziwienie :lol:


g45g21 zdziwiona...? mało powiedziane mnie zatkało :oops:
Gdybym wiedziała ,że chodzi o :fotka: w "podziemiach" forum ......
myślisz,że nie wie? ja myślę,że oni doskonale wiedzą o co kaman tylko udają takie niewiniątka.hahaha

Klara - Czw 28 Lut, 2013 09:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
g45g21 zdziwiona...? mało powiedziane mnie zatkało :oops:

:rotfl: :buziak:

pterodaktyll - Czw 28 Lut, 2013 09:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
myślisz,że nie wie? ja myślę,że oni doskonale wiedzą o co kaman tylko udają takie niewiniątka.hahaha

Kurde. Ja naprawdę nie wiem o co chodzi z tymi galeriankami............ :mysli:

Scarlet O'Hara - Czw 28 Lut, 2013 09:59

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
myślisz,że nie wie? ja myślę,że oni doskonale wiedzą o co kaman tylko udają takie niewiniątka.hahaha

Kurde. Ja naprawdę nie wiem o co chodzi z tymi galeriankami............ :mysli:



Ja też nie mam pojęcie o co w tym wszystkim chodzi

ps. drugi raz już nie dam sie wpuścić w maliny :nono:

olga - Czw 28 Lut, 2013 09:59

to chyba takie, które lubią spędzać czas w galeriach handlowych zamiast na basenie :mysli:
Klara - Czw 28 Lut, 2013 10:00

pterodaktyll napisał/a:
Ja naprawdę nie wiem o co chodzi z tymi galeriankami............ :mysli:

:szok:
http://www.filmweb.pl/film/Galerianki-2009-525892

pterodaktyll - Czw 28 Lut, 2013 10:34

:lol2: :rotfl: :rotfl:
staaw - Czw 28 Lut, 2013 19:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
drugi raz już nie dam sie wpuścić w maliny

:buahaha:
:pocieszacz:

Scarlet O'Hara - Pon 04 Mar, 2013 09:42

Klara napisał/a:
Trochę się boję dziś odzywać, bo jestem opacznie rozumiana, więc pozwolę sobie jedynie na wklejenie linków w których są opisane objawy tej dysfunkcji:
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026
http://www.opoka.org.pl/b...aleznienie.html
Rozumiem, że zmniejszanie się tych cech jest równoznaczne z wychodzeniem ze współuzależnienia.


Tak czytam sobie to co Klara podesłała w tych linkach i wyczytałam take zdanie w symptomach współuzależnienia:

doznawanie bardzo bolesnych emocji lub utrata wrażliwości emocjonalnej w okresie przynajmniej dwóch lat, bez szukania pomocy na zewnątrz.

Myślę,że ja właśnie w czymś takim tkwiłam dość długo zwłaszcza utraciłam tę swoją wrażliwość emocjonalną.
Zamknęłam się w sobie i nie chciałam nic odczuwać .
Nie zastanawiałam się nad sobą,nad tym co czuję,myślę itp.ślepo szłam przed siebie ,dzień za dniem aby do przodu ."Wytresowana" przez swojego alko ,ze wszystko zamiatamy pod dywan,że nie ma czego się doszukiwać........rozmawiamy o wszystkim tylko nie o sobie.

Od kiedy jestem w terapii ogromną trudnośc sprawiają mi pytania typu:
co czułaś,jak się czułaś itp.
Nie potrafię jeszcze się zatrzymać i zastanowić nad swoimi emocjami.
W ogóle temat emocji jest dla mnie jakąś abstrakcją.Bo ja albo się bałam albo byłam wściekła a wcześniej jeszcze wpadałam w euforię po to by za chwilę runąc w dół .

Od jakiegoś czasu euforia u mnie nie występuje.
Na codzień zajmuję się sobą, dbam o siebie,wychodzę z domu ale w środku odczuwam jakąś pustkę.Czegoś mi brakuje.Czuję,że coś jest nie tak ,coś się zmieniło,jest inaczej.
Nie ma euforii nie ma fałszywej nadziei cieszę się z tego ale tego mi chyba brakuje.
To tak jakbym była uzależniona od przeżywania tak skrajnych emocji ,od katowania siebie psychicznie .

Z 10 lat temu ktoś mi powiedział ,że ja siebie nienawidze .Zdziwiło mnie to stwierdzenie.Tradycyjnie zamiotłam pod dywan ,puściłam w niepamięć tym,bardziej ,że był to ktoś kto mnie wcale nie znał i o niczym nie wiedział .teraz myślę ,że te słowa miały sens,że jest to prawda tylko za co? ceewd :beczy:

Scarlet O'Hara - Śro 06 Mar, 2013 14:17

Wczoraj otrzymałam tyle miłych komplementów.
A to,że jestem zawsze uśmiechnięta ,że jestem tak optymistycznie astawiona do życia itp itd.

Kurcze chyba jestem świetną aktorką.

Dzisiaj miałam indywidualne spotkanie.
Ostatnie było w 15 stycznia.
Pani powiedziała,że poczynniłam ogromny postęp , bo wreszcie dopuszczam do siebie (emocje) i doszłam wreszcie do takich rozwiązań ,które tak nie dawno były dla mnie nie do pomyślenia.
Na tą chwilę nie ważne czy to zrobię ale nagle stało się coś.....że zrobiło się miejsce w mojej głowie na takie myśli.

U mnie wszystko się wali,zero porozumienia,konflikty,złość wrogość wobec mojej osoby.
czepialstwo,agresja,podjudzannie mnie do agresji.

Rozsypie się to wszystko prędzej niż mi się wydaje.
Jednak ja już się nie boję.
Miałam dzisiaj awanturę o to,że wczoraj byłam na terapi i dzisiaj znowu,że on mnie załatwi i mi pokaże..... ceewd nie wiem co......chyba figę z makiem.Nie jest w stanie mi niczym zaszkodzić.

Zrobiłam liste obowiązków w domu.Moich i jego.Jego tabelka była pusta.Ja otrzymuję tylko drobną pomoc w formie bousów którs zresztą jest kartą przetargową bo na zloość nie odstawi małego do przedszkola.Tylko komu jest to na złość....?Mnie nie bo ja nie mam z tym problemu.

Prosiłam umyj samochód - nie bo jest za zimno a wiosna pełną gębą.Zniosłam kilka wiader wody i auto lśni.

Do czego on mi potrzebny?

A ni nie mam pomocy,ani szacunku tylko wymagania i wyimaginowane oczekiwania.

A w doooopie z takim życiem .Nie jestem psem ,który dostaje zamiast kości bonus w formie zatankowania auta z wielkimi pretensjami.

Niech znajdzie sobie królewnę to zostanie księciem i będą żyli długi i nieszczęśliwie.

Załatwiłam sobie dzisiaj pieniądze tak na wszelki wypadek , w banku tylko na mnie gdyby coś nagle się wydarzyło.

Amen

Ilona - Śro 06 Mar, 2013 14:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
A w doooopie z takim życiem


Scarlet OHara widzę,że coraz bliżej swojej Tary jesteś :brawo:

Duszek - Śro 06 Mar, 2013 15:41

Cytat:
Miałam dzisiaj awanturę o to,że wczoraj byłam na terapi i dzisiaj znowu,że on mnie załatwi i mi pokaże.....

Scarlet ja też mam takie awantury i pytania typu: "a po co mi to" itd.
Czyżby jego strach...Tego nie wiem.
Natomiast wiem, żeby nie słuchać tych uwag, choć to czasem trudne :( Zdarza się ,że pytaniem odpowiadam na pytanie typu:"a po co Ty pijesz..." i jest koniec rozmowy. :)
Scarlet następują w nas zmiany :okok: i chyba oni się tego boją...

pannamigotka - Śro 06 Mar, 2013 16:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
Niech znajdzie sobie królewnę to zostanie księciem i

żeby tylko królewna nie zamieniła się w żabę...

Słoneczko - Śro 06 Mar, 2013 22:13

Scarlet O'Hara, :buziak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Pani powiedziała,że poczynniłam ogromny postęp , bo wreszcie dopuszczam do siebie (emocje) i doszłam wreszcie do takich rozwiązań ,które tak nie dawno były dla mnie nie do pomyślenia.
Na tą chwilę nie ważne czy to zrobię ale nagle stało się coś.....że zrobiło się miejsce w mojej głowie na takie myśli.
malutkimi kroczkami... a nie tylko miejsce w głowie sie znajdzie ale przestrzeń wokół ciebie większa :tak: ja doszłam do takiej chwili :]
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 00:20

No i poszlY konie po betonie.
Pil a ja mialam zaplanowany teatr.
Zabralam dzieci boo balam sie ze wroci pod moją nieobecnosc.
Zostaly u brata.
Na wszelki wypadek zabralm rzeczy. Mialam przeczucie.
Otrzymywalam esy z grozba samobojstwa.nie poszlam do niego wiedzialam gdzie jest.wyslalam policje zeby byc kryta.
Wrocil do domu ale nikogo nie zastal.zadzwonil do siostry ze jezeli nie przyjade to wywarzy drzwi lub wejdzie oknem a ze bylam w poblizu i ona mnie prosila pojechalam.
Byl agresywny kazal mi w........c z domu .agresja kipiala.cisnienie 300.pierwszy raz od 17 lat musialam sie ewakulowac.
W esach wyzywal mnie i straszyl zeon mi teraz pokaze ,ze mnie zalatwi.
A my mamy spokojna noc.bylam w teatrze na super komedii.bawilam sie dobrze i nie odp.na zaczepki.ostatnio chyba mam jakies szczescie wszystko robie intuicyjnie.nawet kase sobie dzis zalatwilam na wszelki wypadek nie wiedzac co sie swieci.jutro ide po rzeczy.poczekam az sie uspokoi i to on bedzie lecial z tego mieszkania szybciej niz mu sie wydaje.
:cwaniak:
Nie pozwle skazywac dzieci na poniewierke nie zamierzam sie poddac.

esaneta - Czw 07 Mar, 2013 06:38

Scarlet, a moze niebieska karta? Myslałas o tym?
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 06:58

Mysle ze zaloze nb karte ale i zglosze go do komisji leczenia uzaleznien.obawiam sie tylko,ze wtedy to faktycznie mi pokaze jest strasznie podly i zawistny.oczywiscie to ja jestem powodem jego agresji bo zekomo wyzywam od alkoholikow a cos takiego nie mialo miejsca.tak sie tlumaczyl mojemu bratu.
Klara - Czw 07 Mar, 2013 08:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
Byl agresywny kazal mi w........c z domu .agresja kipiala.cisnienie 300.pierwszy raz od 17 lat musialam sie ewakulowac.
W esach wyzywal mnie i straszyl zeon mi teraz pokaze ,ze mnie zalatwi.

Szkoda, że od razu nie wezwałaś policji.
No i mam nadzieję, że zachowałaś te sms-y z groźbami?
Nie cofaj się. Nie daj się zastraszyć :pocieszacz:

szymon - Czw 07 Mar, 2013 08:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
oczywiscie to ja jestem powodem jego agresji


głupota ludzka jaka wynika z alkoholizmu nie zna granic
trzym się młoda!

nuka - Czw 07 Mar, 2013 08:19

Mam podobną sytuację. Straszenie samobójstwem, mówi żebym nic nie kombinowała w związku z jego piciem, bo jak się wk...i to mi pokarze, że tylko pogorszę sytuację. Ale mimo wszystko zgłosiłam go, bo tak jak teraz jest też nie jest dobrze. Na razie chyba mi nie uwierzył, ale przekona się jak dostanie wezwanie.
Scarlet O'Hara napisał/a:
obawiam sie tylko,ze wtedy to faktycznie mi pokaze

Też się trochę tego obawiam, ale co będzie...

Iwa - Czw 07 Mar, 2013 08:59

Scarlet - oj oj.... co za typek z niego!!!
Trzymaj się!!!

I wiadomo - jeśli chciałby się zabić, to może zrobić to w każdej chwili i za pewnie nie będzie się tym ''chwalił'' przed Tobą...... czysta manipulacja z jego strony;

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 09:02

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mysle ze zaloze nb karte

To zapewni Ci większe bezpieczeństwo, ochronę policji, pomoże w ewentualnej eksmisji agresora, nawet jeśli dom jego.

Scarlet O'Hara napisał/a:
ale i zglosze go do komisji leczenia uzaleznien.


Ale NK na 1 miejscu. Bo NK coś da, konkretne korzyści. A leczenie niekoniecznie choć ja osobiście uważam, że to dobry krok w Twoim wypadku (jeśli nie chcesz się z nim rozstać)

Scarlet O'Hara napisał/a:
obawiam sie tylko,ze wtedy to faktycznie mi pokaze jest strasznie podly i zawistny


to będzie kolejny pretekst, żeby poinformować dzielnicowego o kolejnych aktach przemocy.

Scarlet O'Hara napisał/a:
.oczywiscie to ja jestem powodem jego agresji bo zekomo wyzywam od alkoholikow

Po pierwsze to jest manipulacja i wybielanie siebie. Po drugie, dla alkoholika, który nie chce zmian, chce pić, nie leczy się słowo alkoholik to najgorsza obelga. Dla leczącego się już nie. To tak, jakbyś komuś powiedziała, że jest przeziębiony, a on uważał to za obelgę...

Scarlet, wykorzystaj ten gniew, który w Tobie jest, żeby działać. Przytulam :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 10:40

Dziekuje kochani.
O 14 umowiona jestem z dzielnicowym by zalozyc nb karte.
Pojechalam do domu po rzeczy przez drzwi uslyszalam stek wyzwisk ,ze mam wy.......c,do budy psie,szmato itp.itd.
Czekam na tel.z policji wjade tam z obstawa.mam nadzieje ze bd agresywny to moze go zabiora to moglabym dzisiaj spac w domu,zabrac klucze i to jego nie wpuscic do domu..?

To zadania na dzis.przedemna wazne decyzje ,mieszkaniowe,zawodowe ale z tym poczekam az opadna emocje.
A ja juz nie chce z nim byc.jest tak przerazajaco agresywny za terapie ze zaczelam sie go bac.
Nie zasluguje na takie zycie.bylam dobra zoona,matka. Nie zasluguje na takie traktowanie.
I mam teraz nieopisana chec wlasnie zalatwic jego.
Mam dzieci i nie pozwole na tulaczke
zeby alkoholik tak
Pomaital.nie chce zeby wmawial mojemu 4 latkowi po wypiciu ze jego mama jest glupia i ma downa a starszemu,ze zostanie cpunem i alkoholikiem jak on.
Nie moge za nic zmieknac bo wtedy to on bd mial mnie w garsci.
Szantazowal cala swoja rodzine bo ja go zignorowalam. :krzyk:
Kiedy ja przestalam byc agresywna zmienila sie sytuacja to on stal sie agresywny po pijanemu.
Coz jest chory ale to go nie usprawiedliwia.zaczal wojne wiec ja bd mial

Iwa - Czw 07 Mar, 2013 11:00

Scarlet - :pocieszacz: i :okok:
Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 11:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
przedemna wazne decyzje ,mieszkaniowe,zawodowe ale z tym poczekam az opadna emocje.
Tak... jak opadną emocje :tak:
Alkoholizm to choroba postępująca...
doświadczyłam podobnych sytuacji...
Scarlet O'Hara, zlość jest czasami potrzebna,
popycha do działania. :tak:
Ja wyszłam z założenia, że moja złość pomogła mi,
zauważyć problem.
Dziś nie chce sie złościć, bo alko jest chory.

Złe emocje mi nie pomagały, wręcz przeciwnie
od środka katowałam siebie i w imię czego?
Powolutku realizowałam konsekwentnie
swoje decyzje z pozytywnym skutkiem.

Jeszcze czasami sobie popłaczę :skromny:

:buziak:

Iwa - Czw 07 Mar, 2013 11:11

Cytat:
Alkoholizm to choroba postępująca...


Ja bardzo dłuuugo nie zdawałam sobie z tego sprawy....

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 13:18

Scarlet O'Hara napisał/a:

Nie zasluguje na takie zycie.bylam dobra zoona,matka. Nie zasluguje na takie traktowanie.

Bardzo mi się to podoba, nie daj się złamać. :pocieszacz: :pocieszacz:

esaneta - Czw 07 Mar, 2013 13:23

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kiedy ja przestalam byc agresywna zmienila sie sytuacja to on stal sie agresywny po pijanemu.

identyczna sytuacja miała miejsce u mnie, ale ja juz wiedziałam co powinnam zrobic w takiej sytuacji. W efekcie ma dwa wyroki za znecanie się a od lata nie było już u mnie interwencji policji; nie było takiej potrzeby
Nie daj się zastraszyc i konsekwentnie doprowadź swoje sprawy do końca :przytul:

ja - Czw 07 Mar, 2013 13:41

Scarlet, trzymaj się i wykorzystaj te złe chwile w celu poprawy swojego życia. Obróć zło w dobro. Dla siebie.

Zasługujesz na dobre, spokojne życie. Pozdrawiam. :pocieszacz:

rufio - Czw 07 Mar, 2013 13:50

O w morde - Alkaida - uff zdażyłem pitnąć -
nie daj sie młoda - tupnij noga a najlepszy jest śmiech

Linka - Czw 07 Mar, 2013 15:02

Scarlet O'Hara napisał/a:
Pojechalam do domu po rzeczy przez drzwi uslyszalam stek wyzwisk ,ze mam wy.......c,do budy psie,szmato itp.itd.

idealny powód, zeby wezwać policję...
z czego doskonale zdaje sobie sprawę mój eks i idzie spać :evil:

Zagubiona - Czw 07 Mar, 2013 16:12

Scarlet, trzymaj się i nie dał zastraszyć.
:pocieszacz: :buziak:

pietruszka - Czw 07 Mar, 2013 16:37

Trzymaj się Scarlet :buziak:
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 19:12

Jeszcze raz dziękuję.
Jeszcze nigdy nie byłam takla opanowana.
Tak na gorąco.
Już w domu .....bez alko.
Wparowała teściowa,alko powiedział jej ,że onn udostepni mi mieszkanie ale mnie nie wuści.
O 12 zostawił otwarte mieszkanie i wyparował.
Nie chciał mnie wpuścić bo........pił i zrobił w domu masakre.
Rostrzaskał o ścianę komputer syna, klawiaturę syna i moją ,mój płaski ekran od komputera.
całe szczescie ze wzięłam laptopa jak mu wczoraj otwierałam drzwi tak jakbym przeczuwała.....?mimo ze nigdy takiej masakry nie zrobił z rzeczami należącymi do jego własnego syna.
Nawet nie musze mówić jak czuje się mój syn. Komputer jego kosztował 2 tys. nasze klawiatury 200zł. a mój płaski ekrann od stacjonarnego komputera pod który mam podłączoby skaner,drukarkę potrzebne mi do pracy.

Porobiłam zdjęcia a później posprzątałam bo cóż nie chciałam na meline sprowadzać dzieci.
Może i nie powinnam ale ja nie czułabym sie dobrze.
Pojechałam na komisariat.Pokazałam zdjęcia.pan chciał zobaczyć mm i pokazałam a on a to "widać ,że parszywa gęba" hahahaha
Policja składa wniosek o jego przymusowe leczenie bo mają taką moc,predzej mnie odwiedza.dzielnicowy ma byc ze mna w kontakcie bo nie wiem czy mąż bd w domu.
Powiedział,ze mam jeszcze prawo złożyć wniosek do prokuratury o znęcanie bo to ,że on mnie nie uderzył a z tego co opowiedziałam w krótkim streszczeniu to ewidentnie sie nadaje.
Na to jeszcze nie byłam dzis gotowa.Jestem z Pannem umówiona,że to wyszło od nich bo mieli kilka zgłoszeń na to nazwisko i kazali mu zobaczyć co w tej rodzinie sie dzieje.

To tak na szybko,położę małego i napiszę jak ja się czuję.
pozdrawiam

Zagubiona - Czw 07 Mar, 2013 19:36

:pocieszacz: Scarlet nie wiem co powiedzieć, nawet sobie nie wyobrażam bo musisz czuć Ty i Twoje dzieci. Jestem z Tobą dobrymi myślami.

A to, że twój alko zniszczył rzeczy należące do syna jest poniżej jakiejkolwiek krytyki.

Duszek - Czw 07 Mar, 2013 19:58

:pocieszacz:
Gdy przeczytałam to co napisałaś, aż mnie zamurowało...człowiek robi tyle krzywdy innym... :(
Podziwiam Cię, że tak "dzielnie" się trzymasz. Bądź silna i tak dalej do przodu.

rufio - Czw 07 Mar, 2013 20:07

O w mordę - zabić to za mało .Nie czekaj tylko zgłoś wszędzie gdzie idzie łącznie z rzecznikiem dziecka , jeżeli syn jest niepełnoletni .Na prokuratura nie czekaj tylko na wczoraj . Teraz jest dobra pogoda na obronę dzieci .
Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 21:23

Scarlet, broń i chroń siebie i dzieci wszystkimi możliwymi środkami. Bądź konsekwentna do bólu. Nie rezygnuj z praw, które ci przysługują. Teraz nie uderzył, a kto wie co się stanie następnym razem? Zapobiegaj. Masz narzędzia i wiedzę teraz je odpowiednio wykorzystaj.

Przytulam cię mocno i napisz, tak jak wspomniałaś jak sie czujesz :buziak:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 21:24

Mój syn jest zdruzgotany.Nie rozumie dlaczego wyżył się na jego rzeczy.
Rozmawiam z nim i tłumaczę ale...........
Usłyszałam ,że mój syn nie zamierza zakładać rodziny bo ma jego geny i boi się,że kiedyś skrzywdzi kogoś tak jak on nas. cf2423f :krzyk:

Fajnego mam syna.Rozmawialiśmy szczerze i wiem,że jeżeli nic teraz nie zrobię ON mnie znienawidzi.
Miłość mojego syna jest dla mie najważniejsza.

A ja? Jak się czuję?
Nie czuję,żalu,rozgoryczenia,poczucia krzywdy,rozczarowania .Jest mi przykro bo widzę,smutek swojego dziecka.
Mam rozbiegane myśli,nie mogę się skoncentrować ani skupić.


Mam wiele do przemyślenia choć powiem,że moja sytuacja zwłaszcza zawodowa jest skomplikowana.Nie chcę wchodzić w szczegóły ,jakoś ogarnę temat.

Wiedziałam,ze kiedyś taki finał nastąpi.Chyba się przygotowałam na to psychicznie. Prawda jest taka,że ja wreszcie uznałam swoją bezsilność.
Dużo dało mi te 2 m-c bez mm.
Były chwile ,że mi go brakowało np. kiedy byłam chora itp.itd. ale myślę,że bardziej fantazjowałam.
Wreszcie skonfrontowałam się z rzeczywistością.
Co mi pomogło ? Spisałam sobie na kartce plusy i mniusy, jego i moje obowiązki,co ja daję a ile dostaję.
Doszłam do wniosku,że mój mąż ,który był kiedyś miłością mojego życia NIE JEST MI DO NICZEGO POTRZEBNY.

Ja go nie nienawidzę ,ja nie mam do niego żalu,nie jestem na niego zła.
Jest mi go żal .Ja na jego miejscu oszalałabym gdybym utraciła to co on ma.

Jestem silna,dam sobie radę wiem o tym.Mam dla kogo żyć.Mam rodzinę ,przyjaciół.

Czas zerwać te kajdany. :buzki:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 21:35

rufio napisał/a:
O w mordę - zabić to za mało .Nie czekaj tylko zgłoś wszędzie gdzie idzie łącznie z rzecznikiem dziecka , jeżeli syn jest niepełnoletni .Na prokuratura nie czekaj tylko na wczoraj . Teraz jest dobra pogoda na obronę dzieci .


Co nagle to po diable. :]
Każda sytuacja jest inna.
Jednak zaobserwowałam,że jakoś tak wszystko spontanicznie mi się składa.
Tak zazębia.Krok po kroku.Wszystko zaczęło się jakoś układać w całość.
Nagle idę jak automat.Wszystko stało się takie jasne.
Nie czuję się już jak dziecko we mgle.

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 21:40

Czytam ciebie i mi smutno. Alkohol niszczy wszystko po drodze :( Najbardziej cierpią dzieci, one są tak bardzo ufne...
Nie wątp w siebie.
Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja go nie nienawidzę ,ja nie mam do niego żalu,nie jestem na niego zła.
Jest mi go żal
wiem, co czujesz :pocieszacz:
Ja tez zrozumiałam, że dopoki alkoholik nie zechce się leczyć i nie zechce przestać pić, to choroba będzie postępować, a o tragedię nietrudno.

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem silna,dam sobie radę wiem o tym.Mam dla kogo żyć.Mam rodzinę ,przyjaciół.
:buziak:
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 21:44

Nie.anioł,Duszek,słonneczko,migotka,iwo,piertuszeczka,nuka ,esaneta,rufio,ja ,linka i inni
nawet nie wiecie jakim jesteście dla mnie wsparciem.
A pomyśleć,że kilka dni temu chciałam usunąć swój profil.
Dzisiaj bez Was bym oszalała. :buzki:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 21:51

Słoneczko73 napisał/a:
Czytam ciebie i mi smutno. Alkohol niszczy wszystko po drodze :( Najbardziej cierpią dzieci, one są tak bardzo ufne...

Masz racje ale życie jest brutalne.


Słoneczko73 napisał/a:
Ja tez zrozumiałam, że dopoki alkoholik nie zechce się leczyć i nie zechce przestać pić, to choroba będzie postępować, a o tragedię nietrudno.


A ja durna miałam misję do spełnienia ,nawrócić mojego alko.
Zostawiałam komputer otwarty na stronach o alkoholiźmie,o objawiach o głodzie alkoholowym z nadzieją ,że moje kochanie usiądzie i przeczyta .Przyjdzie do mnie i powie wiesz masz rację jestem alkoholikiem choć kochanie ze mną i pokaż mi gdzie jest ten Twój cudowny ośrodek.Chcę wstąpić do Twojej sekty. drggb Nasze życie będzie teraz piękne;

:prosi: Dobrze ,że wymodliłam sobie troszeczkę rozumu dla siebie :P

smokooka - Czw 07 Mar, 2013 21:59

Scarletko, to jest Twój czas, korzystasz z gniewu w sposób konstruktywny, podejmujesz działania mające zapewnić bezpieczeństwo, ochronę i wymarzony spokój dla Ciebie i syna. To jest to! :brawo: Trzymam :kciuki: za przyszłośc i życzę Ci aby jak najszybciej - ta dobra - przyszła. :)
Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 21:59

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dobrze ,że wymodliłam sobie troszeczkę rozumu dla siebie
troszeczkę ;) zatem jeszcze troszeczkę popracuj nad sobą ;) :buziak:
pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 22:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja durna miałam misję do spełnienia ,nawrócić mojego alko.

Nie rób sobie z tego powodu wyrzutów. My potrafilibyśmy nawet Pana Boga zastawić, żeby tylko się napić. To nie Twoja wina. Dobrze, że tak szybko przejrzałaś na oczy. :pocieszacz:
Teraz wyłącznie konsekwencja i jeszcze raz konsekwencja aż do bólu w podejmowaniu decyzji i w działaniu. :buziak:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:12

pterodaktyll napisał/a:
Dobrze, że tak szybko przejrzałaś na oczy.


Szybko??????????????? 17 lat to jest szybko????????????
Milusi Pan policjant też mnie pocieszył.Powiedział ,że jestem młoda
(szkoda,ze nie dodał,że piękna ale dzisiaj faktyczie wyglądałam jak straszydło :p po co miał kłamać :rotfl: )i że 17 lat to nic w porównaniu z tymi kobietami ,które przychodzą z dużo większym stażem bo wstydziłam się przyznać oczywiście do stażu małżeństwa.

rufio - Czw 07 Mar, 2013 22:18

Szybko to rzecz względna - czy pił od początku małżeństwa czy tez zdałas Sobie sprawę po jakimś czasie ?
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:18

smokooka napisał/a:
Scarletko, to jest Twój czas, korzystasz z gniewu w sposób konstruktywny, podejmujesz działania mające zapewnić bezpieczeństwo, ochronę i wymarzony spokój dla Ciebie i syna. To jest to! :brawo: Trzymam :kciuki: za przyszłośc i życzę Ci aby jak najszybciej - ta dobra - przyszła. :)



:buziak: synów, ja mam dwóch synów 17 lat i 4 latka i to są najkochańsze istotki na ziemi.
Wyczekane i upragnione słoneczka .
zvrrv i nie zawaham się przed niczym by Oni byli szczęśliwi zresztą jak każda matka.

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 22:20

Scarlet O'Hara napisał/a:
że 17 lat to nic w porównaniu z tymi kobietami ,które przychodzą z dużo większym stażem
mi sie zdaje ze staż tu nie gra roli, ja byłam w związku ponad 3 lata, a jestem w tym a nie innym punkcie życia, a dodam ze przeszłam tyle, co niejedna przez 20 lat ;)
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:21

rufio napisał/a:
Szybko to rzecz względna - czy pił od początku małżeństwa czy tez zdałas Sobie sprawę po jakimś czasie ?


Typa znam 22 lata .Pił zawsze .zawsze był zgrywusem,zadziorną duszą.Takim 3r23 niegrzecznym typkiem.
Wydawał mi się taki męski a okazał się typową dooopuą .
Okazało się ,że w tym związku spodnie niszę ja. :(

pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 22:23

Scarlet O'Hara napisał/a:
Szybko??????????????? 17 lat to jest szybko????????????

Medycyna radziecka zna nie takie przypadki. Nie jesteś bynajmniej w czołówce :pocieszacz:

pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 22:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
Wydawał mi się taki męski a okazał się typową dooopuą .

No cóż.......alkoholizm to choroba postępująca :bezradny:

rufio - Czw 07 Mar, 2013 22:29

Jeżeli ktoś jest jak to ujęła nasz powabna koleżanka " dooouuupą " to i mleka może zaszkodzić .JEŻELI TAK NO TO TAK . Do widzenia koledze czas powiedzieć .


prsk. :luzik:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:32

Słoneczko73 napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
że 17 lat to nic w porównaniu z tymi kobietami ,które przychodzą z dużo większym stażem
mi sie zdaje ze staż tu nie gra roli, ja byłam w związku ponad 3 lata, a jestem w tym a nie innym punkcie życia, a dodam ze przeszłam tyle, co niejedna przez 20 lat ;)


Czytam Twoj wątek.Uważam ,ze jesteś wzorem do naśladowania.
kochana gdybym ja z moim macho rozstała się po 3 latach......być może byłabym dzisiaj kimś innym.

Powiem szczerze ,mój mąż ma powodzenie u kobiet.Ja uważam się za mało atrakcyjną osobę.Próbuję na siłę zagłuszyć swoje niskie poczucie wartości kosmetyczką,fryzjerem itp itd.
Wydawało mi się ,ze złapałam pana Boga za nogi,że ktoś taki pokochał takie nic jak ja??/
Przecież on mógłby mieć każdą dlaczego ja?
Patrzę w lustro i co widzę ? :esa: Widzę poszarzałą twarz,małe nie wiadomo co,160 w kapeluszu ,włoasy trzy na krzyż. A on? O wysoki ,blondyn,zbudowany,przystojny ,męski ale chory ceewd ......

Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:41

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wydawał mi się taki męski a okazał się typową dooopuą .

No cóż.......alkoholizm to choroba postępująca :bezradny:


:tak: odczułam to dzisiaj ujżawszy widok roztrzaskanego sprzętu.
Była to forma okazania nam siły.Tylko tym potrafi zaimponować 200 a klate a jak podnosi to się trzęsie z wysiłku,jakby zaraz kupe chciał zrobić.
Bójcie się i drżyjcie ze strachu bo to ja tu rządzę

pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 22:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
Była to forma okazania nam siły.T

Mam jakies nieodparte wrażenie, że gdybyś wtedy rzuciła się na niego z pazurami, to mogłoby sie okazać to, co bardzo często przy takich okazjach wyłazi, a mianowicie to, że w gruncie rzeczy znakomita większość z nas w czynnym okresie to potworne tchórze...........

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 22:50

Scarlet O'Hara napisał/a:
Powiem szczerze ,mój mąż ma powodzenie u kobiet.Ja uważam się za mało atrakcyjną osobę.Próbuję na siłę zagłuszyć swoje niskie poczucie wartości kosmetyczką,fryzjerem itp itd.
Wydawało mi się ,ze złapałam pana Boga za nogi,że ktoś taki pokochał takie nic jak ja??/
oj kochana, przeciez ty siebie katujesz taka oceną :nunu2: gdybyś mnie zobaczyła :lol2: chucherko, itp., itd. też tak o sobie mówiłam, ale nie dziś :radocha: i tobie radzę zacznij tak o sobie pisać, bo nie reczę za siebie ;)
Scarlet O'Hara napisał/a:
Widzę poszarzałą twarz,małe nie wiadomo co,160 w kapeluszu ,włoasy trzy na krzyż. A on? O wysoki ,blondyn,zbudowany,przystojny ,męski ale chory ceewd ......
ale chory i zostaw go samemu sobie :tak: może prędzej sie ogarnie ze swojego złudnego życia :tak:
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:54

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Była to forma okazania nam siły.T

Mam jakies nieodparte wrażenie, że gdybyś wtedy rzuciła się na niego z pazurami, to mogłoby sie okazać to, co bardzo często przy takich okazjach wyłazi, a mianowicie to, że w gruncie rzeczy znakomita większość z nas w czynnym okresie to potworne tchórze...........


Wiesz co? od kiedy przestałam rzucać się z pazurami,bić,okładać ,drapać role się odwróciły,no może nie tak dosłownie póki co ale mój Red stał się bardziej agresywny.
Kiedy na 20 esów z wyzwiskami na przemian z wyzaniami miłości plus groźbami samobójstwa
odpisałam krótko " za samobójstwo nie dostanę odszkodowania wymyśl coś innego" za karę rozwalił nam sprzęt.
No a szczytem mojej ignorancji już był fakt ,że wysłałam policję a nie pobiegłam sama błagać,ze łzami w oczach o to by tego nie robił.

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 22:54

pterodaktyll napisał/a:
w gruncie rzeczy znakomita większość z nas w czynnym okresie to potworne tchórze...........
bo to prawda... wtedy jest poczucie bezsilności, a myśli kraża tylko wokól alkoholu :bezradny:
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 22:58

Słoneczko73 napisał/a:
i zostaw go :


ja już nie mam innego wyjścia wyszłabym na idiotkę.
Mój syn by mnie znienawidził a na nim najbardziej mi zalezy.

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 23:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kiedy na 20 esów z wyzwiskami na przemian z wyzaniami miłości plus groźbami samobójstwa
odpisałam krótko " za samobójstwo nie dostanę odszkodowania wymyśl coś innego" za karę rozwalił nam sprzęt.
ja posłuchałam sie mądrej rady i z pijanym nie dyskutowałam w ogóle :nie: wyłączałam telefon, właśnie dlatego, by nie dać sie zmanipulowac, i by nie dac sie sprowokować do odpowiedzi z korzyscia dla alko, by nie miał satysfakcji, że udało mu się mnie poniżyć, bądź wpędzic w poczucie winy
Scarlet O'Hara - Czw 07 Mar, 2013 23:13

Słoneczko masz rację jednak byłam w teatrze,dzieci były pod opieką mojego kochanego brata nie mogłam wył.telefonu , mm zasypywał mnie smsami chciałam by przestał ,wtedy tylko to przyszło mi do głowy.Trudno stało się, od rana mam już spokój.Ostatni es brzmiał teraz Cię załatwię ,pokażę Ci, będziesz miała prawdziwy powód by chodzić do sekty,chciałaś alko to będziesz miała.
pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 23:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
.Ostatni es brzmiał teraz Cię załatwię ,pokażę Ci, będziesz miała prawdziwy powód by chodzić do sekty,chciałaś alko to będziesz miała

Strachy na lachy, olej to..........

Słoneczko - Czw 07 Mar, 2013 23:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie mogłam wył.telefonu , mm zasypywał mnie smsami chciałam by przestał ,wtedy tylko to przyszło mi do głowy
ja mam swój numer zapasowy tylko dla wybranych :tak: a ten, z którego dzwonił był znany tylko jemu i tak oto, mogłam sobie pozwolić na wyłączenie sie z eteru i wizji smsowej :tak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Trudno stało się
:tak: tak, tego juz nie cofniesz, ale wiesz jak dalej zadbać o siebie :buziak:
Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 00:29

Słoneczko73 napisał/a:
ja mam swój numer zapasowy tylko dla wybranych

to jest myśl......... :cwaniak: :hura: dzięki

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 00:33

pterodaktyll napisał/a:

Strachy na lachy, olej to..........


staram się.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 00:39

ewa29 napisał/a:

Nie sądzę, żeby się taki alko ogarnął, czy się go zostawi samemu sobie,czy też nie.


ewcia jeśli go zostawisz a on sie nie ogarnie jego problem i jego wybór ty nic z tym nie zrobisz.
byc i się męczyć to komu robisz dobrze jemu czy sobie?

Mój alko miał milion szans.Dwa wybory leczenie lub picie.
woli skulić ogon,zwalić winę na mnie i pić dalej.A niech pije nic mnie do tego prawda?
nie moge życie.ja chce spokoju,mnie takie życie nie pasuje ,nie godze się na takie traktowanie ,niech robi co chce misja skończona.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 00:54

dziękuję,że byliście ze mną.

:idespac:

esaneta - Pią 08 Mar, 2013 06:34

Scarlet, jeszcze 1,5 roku temu identyczne sytuacje miały miejsce u mnie w domu (komputer dzieci tez poszedł się....filcować ;) ) własnie po jednej z takich dzikich awantur podjęłam decyzję, ze więcej na to nie pozwolę. Podjęłam tę decyzję w emocjach i potem bałam się (do dzisiaj nie wiem czego) podjąć jej realizacji. Dwa dni biłam się z myslami, pierwszego dnia, podjechałam na policję, ale po pólgodzinnym siedzeniu w samochodzie najzwyczajniej stchorzylam i zawróciłam do domu. Gryzłam się dalej i kolejnego dnia zrobiłam TO. Poczulam niewyobrazalną ulgę, dalej sprawy potoczyły się niejako same. Pan X ma na swoim koncie dwa wyroki za znecanie a ja i dzieciaki odzyskalismy spokoj. Jestem pewna, potwierdziła to równiez kuratorka, ze gdybym wtedy nie powiedziała STOP przemocy, wydarzyłaby się tragedia. Aha, i telefonu w przypadku meza uzywałam tylko do zbierania dowodów (zdjęcia, nagrania awantur). Przytulam, bo wiem jak Ci teraz cięzko :przytul:
Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 08:25

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja chce spokoju,mnie takie życie nie pasuje ,nie godze się na takie traktowanie ,niech robi co chce misja skończona.
:brawo:
pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 08:53

Radzisz sobie bardzo dobrze, a gniew zamieniłaś w działanie. Jesteś wzorem dla innych. Dla mnie.

Chciałam coś napisać o poczuciu straconych lat... Kiedy poweidziałam na al-anon kiedyś, że tyle lat straciłam (6) to uczestnicy się uśmiechnęli. Dla nich 6 lat to nic, bo są tam kobiety z dużo dłuższym stażem, a nawet takie, które trwały z czynnym alko do jego pijackiej śmierci.
Moim problemem było stałe porównywanie się do innych- koleżanka pojechała tam, inna kupiła coś tam, ta ma takiego męża, ta takiego, ta ma taki dom itd I tak im zazdrościłam i żałowałam, że źle pokierowałam swoim życiem. Dlatego tak bardzo potrzebuję zamknięcia przeszłości, żeby mnie to nie dręczyło... Trudno, może i straciłam te lata, ale przede mną nowe :) "nie ważne z jakiego punktu startujesz, ważne, dokąd zmierzasz".

pietruszka - Pią 08 Mar, 2013 09:31

pannamigotka napisał/a:
straciłam te lata

te lata nie są stracone... ot po prostu tyle się potrzebowało czasu na podjęcie określonych decyzji. Ważne by po prostu... się obudzić. Wtedy reszta życia naprawdę może być w naszych i Boga rękach, a nie w szponach alkoholizmu.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 09:37

esaneta napisał/a:
sprawy potoczyły się niejako same.


to tak jak u mnie.wszystko jakoś tak samo się poukładało.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 09:48

pannamigotka napisał/a:
Radzisz sobie bardzo dobrze, a gniew zamieniłaś w działanie. [/u]


:buzki: tak jakoś czułam i wiedziałam co powinnam zrobić i jeszcze nigdy nie byłam taka pewna siebie.
Nie wahałam się ,nie bałam.Choroba postępuje a jego zachowanie przybiera co raz to bardziej dziką postać.
Kiedyś czytałam historie podobne do moich,myślałam e z moim nie jest tak źle mój tak sie nie zachowuje ale teraz już tak.
Czytam "mąż zabił po pijanemu żone i dzieci" myślę sobie mój mnie nie uderzył nigdy ale skąd ja mogę wiedzieć w którym momencie i on przekroczy tę graice?
Wolę się nie przekonywać.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:04

Teraz nie mogę popełnić żadnego błędu.
Od 7 rano otrzymuję smsy nie wiem ile nie liczyłam wszystkie w jednym tonie "że kocha,że jest alko,że idzie się leczyć,że chce bym mu pomogła i pojechała z nim i ostatnia szansa hehehe.
kilkanascie nie odebranych telefonów.Na razie nie mam ochoty na konfrontację bo co ja niby miałabym mu powiedzieć ale to nie jest najgorsze.
dostaje tez wiadomosci od jego mamy bo u nich jest.
"ze powinnam z nim porozmawiać,że mam mu walnąć mowę edukacyjną,że mam mu pomóc sie spakować,że mam mu pomóc sie urzadzic w naszym domu bo tym bardziej go upokorzę (zastanawiam się czy ja mam mu położyć panele czy o co jej chodzi? :P :mysli: )
pisze mi,że on czuje sie jak zbity pies a ja jej na to,ze ja tez czuje sie jak zbity pies gdy obrzuca mnie obelgami.

Nawet po moim pierwszym esie nie przestała wjerzdzać mi na sumienie a napisałam jej ,że ja dobrze wiem jak powinnam postępować w tym temacie i to wszystko jest dla dobra jego.

Na razie nie robię nic.Boję się popełnić błąd.
Powiedziałam,że ma się wyprowadzić nic wiecej nie zrobiłam.

olga - Pią 08 Mar, 2013 10:12

Czy Ty chcesz się z nim rozstać czy "dać mu nauczkę"?
pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 10:17

Scarlet O'Hara napisał/a:
że kocha,że jest alko,że idzie się leczyć,że chce bym mu pomogła i pojechała z nim


Scarlet, a weź mu podaj nr do placówki. I tyle kontaktów w zupełności wystarczy. Zobaczysz, co z tym zrobi. Niech radzi sobie sam. To Ty jesteś ofiarą, nie on.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:20

pannamigotka napisał/a:

Scarlet, a weź mu podaj nr do placówki.


numer wysłałam tesciowej bo ona mi mówi,żebym z nim pojechała ale ja nie mam ochoty go tam zawozić jeśli ona chce proszę bardzo,ja za niańkę robiłam 17 lat znudziło mi się.

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 10:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

Scarlet, a weź mu podaj nr do placówki.


numer wysłałam tesciowej bo ona mi mówi,żebym z nim pojechała ale ja nie mam ochoty go tam zawozić jeśli ona chce proszę bardzo,ja za niańkę robiłam 17 lat znudziło mi się.

Czyli wie, gdzie dzwonić, co robić. To duży chłopczyk, poradzi sobie.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:29

olga napisał/a:
czy "dać mu nauczkę"?


Nauczki dawałam tyle lat i nic go to nie nauczyło .
Ja nie chcę już dłużej być w takim związku.
To musi się skończyć właśnie teraz.Teraz albo nigdy.

Jeśli chce się leczyć jego wybór , jeśli zobaczę efekty terapi o ile na nia pójdzie wtedy się zastanowię.
On to robić ma dla siebie nie dla mnie.
Stało się coś ,że już nie jestem w stanie uwierzyć w żadną obietnicę.Nie dam wziąć się na litość .

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 10:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
Od 7 rano otrzymuję smsy nie wiem ile nie liczyłam wszystkie w jednym tonie "że kocha,że jest alko,że idzie się leczyć,że chce bym mu pomogła i pojechała z nim i ostatnia szansa hehehe.

W takiej sytuacji zadzwoniła bym wpierw do ośrodka zakładu zamkniętego dla uzależnionych i zapytała o miejsce wolne i skoro mąż Twój wziął taki obrót sprawy to nie czekałabym na nic tylko spakowała mu torbę i zawiozła go tam,bo z tego co widzę to chce pomocy i jak dla mnie to jest właśnie dobry moment.Powiem ci ,że tak samo powiedziałaby moja terapeutka bo ostatnio na grupie też o takiej sytuacji mówiła na przykładach ,zresztą autentycznych.W swoim zawodzie pracuje 40lat,jak dla mnie to nie byle kto.
Powodzenia :pocieszacz:
Pamiętam,miałam podobną sytuację, a nawet i gorszą z moim S. i do tej pory, nie mogę się pogodzić z tym, że nie miałam wtedy samochodu,był w takim stanie, że błagał mnie, abym zawiozła go do zakładu zamkniętego na leczenie,Ja nawet pieniędzy nie miałam na taryfę.Prosił mnie o pomoc,no ale nie udzieliłam jemu a to był właściwy moment i dobry no cóż,nie wróci co było. Teraz o pomoc nie prosi,bo razem nie mieszkamy to ma wolność.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:37

pannamigotka napisał/a:

Czyli wie, gdzie dzwonić, co robić. To duży chłopczyk, poradzi sobie.


Tak też im powiedziałam. :roll:

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 10:37

ewa29 napisał/a:
zapytała o miejsce wolne i skoro mąż Twój wziął taki obrót sprawy to nie czekałabym na nic tylko spakowała mu torbę i zawiozła go tam,


OMG

A po wódkę też mu biegasz, czy o to potrafi sam zadbać?

Ewo, to jest dorosły mężczyzna! To nie jest dziecko, które trzeba spakować, zadzwonić, załatwić czy zawieźć!
Nie wierzę, że terapeutka na tych mityngach mówi Wam takie rzeczy... Przynajmniej dla mnie to jest dalej kręcenie się wokół alkoholu. A wychodzenie ze współuzależnienia to zostawienie alkoholu i rozpoczęcie życie bez niego właśnie w roli głównej. Wychodzenie ze współuzależnienia, to nie jest opieka nad alkoholikiem.

Poprawcie mnie, jeśli się mylę! Bo może czegoś nie rozumiem.

p/s jaki obrót sprawy? Owszem, alkoholik prosi o pomoc, ale pomoc dostał w formie nr tel. Reszta zależy od niego.

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 10:41

pannamigotka napisał/a:
Nie wierzę, że terapeutka na tych mityngach mówi Wam takie rzeczy...

Tak,owszem mówi,że jeżeli alkoholik prosi Nas o pomoc ,to znaczy że mamy mu pomóc,ale tylko jeżeli chodzi o terapie zamkniętą,jeżeli sam nie będzie w stanie pojechać to owszem możemy go tam zawieźć.

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 10:43

pannamigotka napisał/a:
A po wódkę też mu biegasz, czy o to potrafi sam zadbać?

Sama dobrze wiesz że tak nie jest,to czemu takie bzdury wypisujesz. :szok:

olga - Pią 08 Mar, 2013 10:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
To musi się skończyć właśnie teraz.Teraz albo nigdy.

Wyrzuć z myśli, z pamięci, zerwij kontakt (z teściową też bo będzie Ciebie wkręcać)

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 10:45

pannamigotka napisał/a:
Ewo, to jest dorosły mężczyzna! To nie jest dziecko, które trzeba spakować, zadzwonić, załatwić czy zawieźć!

Gdyby o pomoc nie poprosił,to oczywiście że nikt za niego tego nie zrobi.

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 10:46

ewa29 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A po wódkę też mu biegasz, czy o to potrafi sam zadbać?

Sama dobrze wiesz że tak nie jest,to czemu takie bzdury wypisujesz. :szok:

To nie są bzdury. Alkoholik potrafi o siebie zadbać, jeśli tylko chce. Nie trzeba mu matkować.

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 10:48

olga napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
To musi się skończyć właśnie teraz.Teraz albo nigdy.

Wyrzuć z myśli, z pamięci, zerwij kontakt (z teściową też bo będzie Ciebie wkręcać)

Matka zawsze stanie po stronie syna. Jak dla mnie kolejny kontakt tylko w kwestiach formalnych. A jeśli rzeczywiście o siebie zadba i wytrzeźwieje... lepiej nie gdybać. Jeśli mu się uda, to wtedy będziesz myśleć.

olga - Pią 08 Mar, 2013 10:49

ewa29 napisał/a:
możemy go tam zawieźć.

:beba: ja eksa zwiozłam :mgreen:
czy on prowadził Ciebie na terapię żeby Ci pomóc?

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:50

ewa29 napisał/a:

W takiej sytuacji zadzwoniła bym wpierw do ośrodka zakładu zamkniętego dla uzależnionych i zapytała o miejsce wolne


A kto się tam kwalifikuje?


ewa29 napisał/a:
bo z tego co widzę to chce pomocy


A ja z kolei mam jakieś dzikie wrażenie ,że on chce mnie wmanipulować i zaangażować w swoje leczenie,po to by za chwilkę pięknie się z niego wymiksować.


ewa29 napisał/a:
i jak dla mnie to jest właśnie dobry moment.


Dostał numer do ośrodka,dostał namiar na miting dzisiaj .reszta w jego rękach.



ewa29 napisał/a:
Pamiętam,miałam podobną sytuację, a nawet i gorszą z moim S. i do tej pory, nie mogę się pogodzić z tym, że nie miałam wtedy samochodu,był w takim stanie, że błagał mnie, abym zawiozła go do zakładu zamkniętego
na leczenie,Ja nawet pieniędzy nie miałam na taryfę.Prosił mnie o pomoc,no ale nie udzieliłam jemu a to był właściwy moment i dobry no cóż,nie wróci co było. Teraz o pomoc nie prosi,bo razem nie mieszkamy to ma wolność.


Tak miało być.Być może to uchroniło Cię przed rozczarowaniami.Nie każdy kto tam trafia wychodzi z tego.Uwolniłaś się ale Ty chyba musisz go bardzo kochać albo masz poczucie winy,że nie wypełniłaś jakiejś misji,nie uleczyłaś swojego alko.Nie udało Ci się a to nie tak. :nono:

smokooka - Pią 08 Mar, 2013 10:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dostał numer do ośrodka,dostał namiar na miting dzisiaj .reszta w jego rękach.

U mnie w ośrodku właśnie tak mówią :) To jedyne co można zrobić poza byciem konsekwentną w stawianiu granic :tak:

Scarlet O'Hara napisał/a:
A ja z kolei mam jakieś dzikie wrażenie ,że on chce mnie wmanipulować i zaangażować w swoje leczenie,po to by za chwilkę pięknie się z niego wymiksować.


i tego bym się trzymała bardzo długo :tak:

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 10:55

pannamigotka napisał/a:
Nie trzeba mu matkować.

No pewnie,moja rola się już dawno temu zmieniła,jednak gdyby faktycznie poprosił o pomoc to trzeba jej udzielić.Wczoraj rozmawiałam z Jackiem i też wspomniał ,że jego kolega zadzwonił z prośbą o pomoc ,chciał aby go zawiózł na terapie zamkniętą i wpierw,Jacek zadzwonił o miejsce i dziś go zawozi.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 10:57

pannamigotka napisał/a:

Matka zawsze stanie po stronie syna. Jak dla mnie kolejny kontakt tylko w kwestiach formalnych. A jeśli rzeczywiście o siebie zadba i wytrzeźwieje... lepiej nie gdybać. Jeśli mu się uda, to wtedy będziesz myśleć.


Nie mam jej tego za złe ,rozumiem ją nawet.Ona troszkę zapomniała jak to było....odpoczęła.
On wczoraj o 13 skończył pić.........spał do rana ale myślę,że pijąc 1,5 dnia jeszcze nie wyparował z niego %.
Ja bardzo na chłodno przyjmuję te obietnice.
Jednak czytając jeszcze raz wiadomości od niej nie mogę uwierzyć :krzyk: a ja kiedyś miałam ją za chodzącą skarbnicę wiedzy,chodzącą mądrość............

I tak jeszcze coś mi się nasunęło.W tym feralnym dniu pisałam Wam ,że miałam wyjście do teatru.
Kiedyś bym nie poszła.Jednak tym razem zorganizowałam opiekę,zapewniłam bezpieczeństwo dzieciom i poszłam.Dzięki temu nie czuję się rozgoryczona i rozżalona,że coś przez niego nie zrobiłam.
No wczoraj nie poszłam do dentysty bo byłam na policji ale to żadna strata teatr byłby większą stratą.

smokooka - Pią 08 Mar, 2013 11:00

ewa29 napisał/a:
że jego kolega zadzwonił z prośbą o pomoc
KOLEGA zwróć na to uwagę. To inne relacje emocjonalne Ewa.
olga - Pią 08 Mar, 2013 11:02

ewa29 napisał/a:
błagał mnie, abym zawiozła go do zakładu zamkniętego na leczenie,Ja nawet pieniędzy nie miałam na taryfę.


8| Wzięłam taksówkę i syna do pomocy......zapłaciłam 80 zł......siedział w gabinecie lekarskim a ja z synem na korytarzu......miałam wielką nadzieję, że zostanie, cieszyłam się......wyszedł po kilkunastu minutach, za nim lekarka..... "odmowa" - to usłyszałam.......zaczęłam histerycznie płakać......zaproponowano mi pozostanie na oddziale nerwic.....
Dziewczyny nie róbcie tego sobie i swoim dzieciom.

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 11:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
musisz go bardzo kochać

Tak ,oczywiście tak,ale Ja nie potrzebuję go uzdrawiać ,a poczucia winy nie mam wcale,bo niby jaka Ja winna :szok:

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 11:04

olga napisał/a:

Dziewczyny nie róbcie tego sobie i swoim dzieciom.


:okok:

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 11:07

olga napisał/a:
.wyszedł po kilkunastu minutach, za nim lekarka..... "odmowa" - to usłyszałam

Olga,ale to Twój alko,a każdy jest inny jako człowiek.Prawda,że alko to alko,ale Ja znam tzeźwiejących alko i każdy z nich podchodził różnie do podjęcia leczenia :]

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 11:08

smokooka napisał/a:


Scarlet O'Hara napisał/a:
A ja z kolei mam jakieś dzikie wrażenie ,że on chce mnie wmanipulować i zaangażować w swoje leczenie,po to by za chwilkę pięknie się z niego wymiksować.


i tego bym się trzymała bardzo długo :tak:


Ja też.

Scarlet, nie mogę wyjść z podziwu. Klasyczna współuzależniona chwyciłaby się tej myśli o niesamowitej odmianie i realnej chęci leczenia alko. Ty masz świadomość, że to manipulacja. A jeśli nie... to spokojnie, poradzi sobie, zdoła wykręcić nr tel i umówić się.
Jesteś niesamowicie silną kobietą, to tak apropos Dnia Kobiet. Pamiętaj o tej swojej sile.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 11:08

ewa29 napisał/a:

. i do tej pory, nie mogę się pogodzić z tym, że nie miałam wtedy samochodu,


odebrałam to tak jakby Cię to dręczyło.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 11:14

pannamigotka napisał/a:


Scarlet, nie mogę wyjść z podziwu. Klasyczna współuzależniona chwyciłaby się tej myśli o niesamowitej odmianie i realnej chęci leczenia alko. Ty masz świadomość, że to manipulacja. A jeśli nie... to spokojnie, poradzi sobie, zdoła wykręcić nr tel i umówić się.
Jesteś niesamowicie silną kobietą, to tak apropos Dnia Kobiet. Pamiętaj o tej swojej sile.


:buziak: :buzki: Dziękuję Ci jesteś bardzo miła.Przez chwilkę malutką taką malusienieczką zwątpiłam w słuszność swoich decyzji ale to przez eski od teściowej.
A moi rodzice czasem mnie wkurzają,że niczym sie nie interesują ,wiedzą co się stało ale szanują mąją decyzję i nie próbują mnie ustawiać.Teraz doceniam.
A tak apropo jest już po 11 ,ja tu piszę i piszę chyba idę zrobić sobie kąpiel z bąbelkami i strzelę sobię jakąś fryzurkę z okazji dnia kobiet. ;)

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 11:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
odebrałam to tak jakby Cię to dręczyło.

Tzn tylko wtedy jak jestem na grupie terapeutycznej i terapka opowiada o takich sytuacjach,ale nie dręczy,tylko po prostu gdybym miała wtedy samochód to być może dziś byłoby inaczej.Zamknęłam już fakt,że to już było :bezradny: . Dziś jest dziś i tego się trzymam :)

ja - Pią 08 Mar, 2013 11:30

Ja uważam, że absolutnie nie powinnaś angażować się w jego leczenie. Musisz mu pozwolić aby sam się na to zdecydował. Inaczej się to nie uda. A ty musisz porządkować swoje sprawy i układać swoje życie. A on niech działa. Pozwólmy facetowi dorosnąć i odbudować swoje poczucie wartości poprzez samodzielne decyzje i działanie. A na pewno nie pomoże mu żona, która ma do niego pretensje i żal.
olga - Pią 08 Mar, 2013 11:34

ewa29 napisał/a:
każdy jest inny jako człowiek.

Każdy jest inny ale mechanizmy choroby te same. Nit nikogo na siłę nie uzdrowił.
Jest takie powiedzenie: "nie potrzeba doradcy jak się komu....chce"

Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 11:46

ewa29 napisał/a:
W takiej sytuacji zadzwoniła bym wpierw do ośrodka zakładu zamkniętego dla uzależnionych i zapytała o miejsce wolne i skoro mąż Twój wziął taki obrót sprawy to nie czekałabym na nic tylko spakowała mu torbę i zawiozła go tam,bo z tego co widzę to chce pomocy i jak dla mnie to jest właśnie dobry moment.Powiem ci ,że tak samo powiedziałaby moja terapeutka bo ostatnio na grupie też o takiej sytuacji mówiła na przykładach ,zresztą autentycznych.W swoim zawodzie pracuje 40lat,jak dla mnie to nie byle kto.
Odniosę sie do tej wypowiedzi...
ja tez byłam w takim punkcie swojego życia, ciąg zaliczony, detoks,
chęć alko, ze on "chce" na terapię,
załatwiłam ośrodek z pomocą instytucji, załatwiłam samochód, pożyczyłam na paliwo
i hajda ponad 200km zaiwanialiśmy do ośrodka.
Czas odjazdu na leczenie to czas kiedy alko mówił tak:
chcę dzis jechać,
na drugi dzień, nie chce jechać,
trzeci dzien, chcesz sie mnie pozbyć,
potem, może i pojadę,
na następny dzien, nigdzie nie jade,
kolejny dzień, ok. jade jak muszę
i pojechał :|
Tak na prawdę wcale tam nie chciał jechać
i z tego niechcenia i mojej silnej przypadłości współuzależnionej,
wrócił szybciej niz tam jechał.
Nie potrzebował dni, tygodni, tylko ino myk i w jeden dzień był z powrotem.
A ja i tak sie łudziłam, że tam juz wszystko pojał
i teraz mityngi AA i terapia na miejscu załatwi sprawę
a ja będę wspierać :bezradny: Tylko jak?
Trzeba wiedziec i wdrożyć w zycie "twarda miłośc". Z terapii brać tyle, by życ soba i dać zyc innym.
Jeśli sie darzy uczuciem drugiego człowieka
to swoja twardą miłościa mogę skrócić cierpienia obydwu stronom,
a w jaki sposób, nie pomagam, nie daję komfortu picia,
zeby szybciej dojrzał swoje dno.
Choc są przypadki, że tym dnem jest dopiero dól cmentarny :bezradny:

Nie ma żadnej siły żeby pomóc alkoholikowi przestać pic,
jak będzie chciał nie pić, sam znajdzie drogę do trzeźwości.
To wiem na 200%
:evil:
Na dzis wiem, ze pomimo moich starań,
jakże naiwnych jej nie znalazł,
a ile ja w tym pomaganiu byłam pewna siebie :uoee: :beba:

Wiem, że teraz, gdy ja zajmuje sie sobą i dziećmi
to ratuje kilka zyć,
bo jestem świadoma dziś,
że kosztem kilku zyć
mogę nie uratować jednego zycia,
który nie chce zyć, wiedząc,
ze alkoholizm to choroba śmiertelna...

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 12:08

Ja też zobaczyłam ten żółty obrazek uwielbiam żółty kolor.Słoneczko święta racja.

Ja w innym temacie pisałam,że zawiozłam mojego tatę.
Tylko to są inne relacje,ja z nimi nie mieszkam.To było chyba 2 czy 3 tyd.temu,nie ważne .
Mój ojciec zaskoczył,chodzi i jest zadowolony.
Ja nie wiem jak ,kiedy i ile nie dopytuję bo to jego osobista sprawa.
Z mężem to co innego tutaj nie zamieżam się wciągać.
Uważam,że sprawy posunęły się zbyt daleko.

yuraa - Pią 08 Mar, 2013 12:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
bo ona mi mówi,żebym z nim pojechała ale ja nie mam ochoty go tam zawozić

NIE, w żadnym wypadku
to dorosły człowiek , niech sam sobie wszystko absolutnie wszystko załatwia.
czegoś podanego na tacy nie uszanuje

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 13:32

Zastanawiam się co będzie lepsze dla mnie i dzieci ponieważ czeka mnie poważna rozmowa z nim.
1.pozwolić mu mieszkać ?
2.czy kazać się wyprowadzić?

Za chwilę zacznie nam się praca więc będziemy musieli razem jeździć,pracować,podejmowć decyzje itp.itd.
Jeżeli pozwolę mu mieszkać pod warunkiem leczenia może być nerwowy,agresywny,tak jak w okresach nie picia i to się odbije na mnie i dzieciach.
Od razu nie nauczą go panować nad sobą.
Jeżeli każę się wyprowadzić to tak naprawdę on będzie tam tylko nocował a te 12 godz.bedziemy spedzali razem.

Głośno myślę..........

olga - Pią 08 Mar, 2013 13:34

:roll: czyli i tak du** z przodu du** z tyłu :mgreen:
Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 13:57

Tak to wygląda. :luzik:
Jednak nie ma sytuacji bez wyjścia.Ja mam w planie to sprzedać tylko wiadomo jak sie teraz sprzedaje co kolwiek.......do tego czasu muszę zrobic tak by było dobrze.

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 14:40

Słoneczko73 napisał/a:


Nie ma żadnej siły żeby pomóc alkoholikowi przestać pic,
jak będzie chciał nie pić, sam znajdzie drogę do trzeźwości.
To wiem na 200%
:evil:
Na dzis wiem, ze pomimo moich starań,
jakże naiwnych jej nie znalazł,

Zgadzam się. Jak ja się cieszę, że tu trafiłam, czerpię z Was ile się da.

Ewo- przed Tobą pierwszy krok- uznanie swojej bezsilności wobec alkoholizmu S. Gdybyś go wtedy zawiozła to nic by się nie zmieniło. Dlaczego? Patrz powyżej. To jest najtrudniejsza rzecz, ale jeśli jej nie uznasz, to nie pójdziesz dalej. To nie Ty jesteś winna temu, że wybrał takie a nie inne życie. Jak to zrzucisz z siebie, będzie Ci dużo łatwiej żyć, zrzucisz barków 200 ton i poczujesz się lekko.

Iwa - Pią 08 Mar, 2013 15:11

Scarlet O'Hara napisał/a:

Powiem szczerze ,mój mąż ma powodzenie u kobiet.Ja uważam się za mało atrakcyjną osobę.Próbuję na siłę zagłuszyć swoje niskie poczucie wartości kosmetyczką,fryzjerem itp itd.
Wydawało mi się ,ze złapałam pana Boga za nogi,że ktoś taki pokochał takie nic jak ja??/
Przecież on mógłby mieć każdą dlaczego ja?
Patrzę w lustro i co widzę ? :esa: Widzę poszarzałą twarz,małe nie wiadomo co,160 w kapeluszu ,włoasy trzy na krzyż. A on? O wysoki ,blondyn,zbudowany,przystojny ,męski ale chory ceewd ......



Eee... mój mąż nie jest atrakcyjny (i nigdy nie był) i kiedy za niego wychodziłam za mąż, to myślałam, że wygląd- rzecz przemijająca, ale za to jaki cudny charakter ma i co... dooopa.... przejechałam się na maxa;


Ostatnio kolega powiedział mi, bym go zostawiła, bo ''z moją buzią znajadę szybko faceta", ale co z tego - skoro ja problemowców przyciągam (albo - oni mnie)...

Duszek - Pią 08 Mar, 2013 15:12

Scarlet za to, że jesteś taką "mądra" kobietką :kwiatek:

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zastanawiam się co będzie lepsze dla mnie i dzieci ponieważ czeka mnie poważna rozmowa z nim.
1.pozwolić mu mieszkać ?
2.czy kazać się wyprowadzić?

Za chwilę zacznie nam się praca więc będziemy musieli razem jeździć,pracować,podejmowć decyzje itp.itd.
Jeżeli pozwolę mu mieszkać pod warunkiem leczenia może być nerwowy,agresywny,tak jak w okresach nie picia i to się odbije na mnie i dzieciach.
Od razu nie nauczą go panować nad sobą.
Jeżeli każę się wyprowadzić to tak naprawdę on będzie tam tylko nocował a te 12 godz.bedziemy spedzali razem.

Głośno myślę..........


Zastanawiam się na tym co napisałaś....
I tak, jeśli pozwolisz mu mieszkać to skorzystaj z rady odnośnie leczenia - jego oczywiście.
Tylko czy on naprawdę chce się leczyć i nie jest to jego kolejna sztuczka...Nie wiem i Ty również nie wiesz...Ale warto wykorzystać tę sytuację...Inaczej mieszkanie z nim pod wspólnym dachem trudno mi sobie wyobrazić...
Najlepiej byłoby się całkowicie odseparować, ale nie zawsze się tak da... :uoee:

Miałam podobną sytuację...było tragicznie i mój też...że tak powiem "pogubił się" 8| i zaczął robić rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała... Myślałam nawet, że stracił rozum...
No i oczywiście chciał się leczyć...wtedy uwierzyłam a później :beczy:
Poszedł na kilka spotkań...i popłynął...Ja nie miałam sił na dalszą walkę a on za to zyskał to co chciał...A ja znów byłam w punkcie wyjścia z czynnym alko w domu...i z całym tym syfem łącznie :(
Nie warto!

Wierzę że Ty znajdziesz "dobrą" drogę dla siebie... :)
Czego z całego serca Ci życzę :buzki:

ja - Pią 08 Mar, 2013 15:15

Sc arlet napisał/a:
Powiem szczerze ,mój mąż ma powodzenie u kobiet.Ja uważam się za mało atrakcyjną osobę.Próbuję na siłę zagłuszyć swoje niskie poczucie wartości kosmetyczką,fryzjerem itp itd.
Wydawało mi się ,ze złapałam pana Boga za nogi,że ktoś taki pokochał takie nic jak ja??/
Przecież on mógłby mieć każdą dlaczego ja?
Patrzę w lustro i co widzę ? Widzę poszarzałą twarz,małe nie wiadomo co,160 w kapeluszu ,włoasy trzy na krzyż. A on? O wysoki ,blondyn,zbudowany,przystojny ,męski ale chory ......


O jacie . :boisie: To jakby o nas. o mnie i moim M. A może to po prostu oczy współuzależnienia i wieloletnia tresura przez nas przemawia

Iwa - Pią 08 Mar, 2013 15:15

pannamigotka napisał/a:

Matka zawsze stanie po stronie syna. Jak dla mnie kolejny kontakt tylko w kwestiach formalnych. A jeśli rzeczywiście o siebie zadba i wytrzeźwieje... lepiej nie gdybać. Jeśli mu się uda, to wtedy będziesz myśleć.


Moje teściowa kilak razy nieźle zje**a syneczka swego, ale w gruncie rezczy, gdyby doszło ''co do czego''- to ja bym byłam tą złą 8|

Iwa - Pią 08 Mar, 2013 15:20

Cytat:
Nie ma żadnej siły żeby pomóc alkoholikowi przestać pic,
jak będzie chciał nie pić, sam znajdzie drogę do trzeźwości.
To wiem na 200%


To prawda :tak:
Ja jakiś czas temu mojemu małżowi powiedziałam, że ''nie toleruję alkoholu w tym domu i - w nim", a on na to: "to nawet jednego piwa nie będę sobie mógł wypić na urodzinach?";

Duszek - Pią 08 Mar, 2013 15:24

Scarlet O'Hara napisał/a:

Powiem szczerze ,mój mąż ma powodzenie u kobiet.Ja uważam się za mało atrakcyjną osobę.Próbuję na siłę zagłuszyć swoje niskie poczucie wartości kosmetyczką,fryzjerem itp itd.
Wydawało mi się ,ze złapałam pana Boga za nogi,że ktoś taki pokochał takie nic jak ja??/
Przecież on mógłby mieć każdą dlaczego ja?
Patrzę w lustro i co widzę ? :esa: Widzę poszarzałą twarz,małe nie wiadomo co,160 w kapeluszu ,włoasy trzy na krzyż. A on? O wysoki ,blondyn,zbudowany,przystojny ,męski ale chory ceewd ......

A ja myślę, ze zobaczyłabym w Tobie inteligentną, fajną "babkę" :>
A Ty wiesz dlaczego siebie tak widzisz?
Bo ktoś Ci to tak skutecznie wmawiał że Ty uwierzyłaś...
Jest na to lekarstwo... :)

staaw - Pią 08 Mar, 2013 16:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zastanawiam się co będzie lepsze dla mnie i dzieci ponieważ czeka mnie poważna rozmowa z nim.
1.pozwolić mu mieszkać ?
2.czy kazać się wyprowadzić?

Jestem za drugą opcją. To nie ważne że cały dzień będziecie razem, najważniejsze że będziesz miała azyl gdyby znów wpadł w szał...
Nie zapomnij zmienić zamków...

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 16:23

Duszek napisał/a:
Scarlet za to, że jesteś taką "mądra" kobietką :kwiatek: .


dziękuję :roza:
Duszek napisał/a:
Najlepiej byłoby się całkowicie odseparować, ale nie zawsze się tak da... :uoee:


Dopuszczam możliwość sprzedaży domu i biznesu.To jest jedyna możliwość odseparowania się.Tylko to nie jest taka łatwa sprawa.Do tego czasu jakoś trzeba funkcjonować i ciągnąć ten biznes bo z tego się utrzymujemy.Jemu tego nie zostawię bo zmarnuje a ja sama niestety raczej nie dam rady.
To zresztą na tą chwilę nie jest jakby istotne na razie to jest, nie ma kupca więc nie ma co gdybać .

Duszek napisał/a:
Tylko czy on naprawdę chce się leczyć i nie jest to jego kolejna sztuczka...Nie wiem i Ty również nie wiesz...Ale warto wykorzystać tę sytuację...Inaczej mieszkanie z nim pod wspólnym dachem trudno mi sobie wyobrazić...


Inaczej sobie nie wyobrażam tego jak warunek terapia. tylko właśnie.......


Duszek napisał/a:
Miałam podobną sytuację...było tragicznie i mój też...że tak powiem "pogubił się" 8| i zaczął robić rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała... Myślałam nawet, że stracił rozum...
No i oczywiście chciał się leczyć...wtedy uwierzyłam a później :beczy:
Poszedł na kilka spotkań...i popłynął...Ja nie miałam sił na dalszą walkę a on za to zyskał to co chciał...A ja znów byłam w punkcie wyjścia z czynnym alko w domu...i z całym tym syfem łącznie :(
Nie warto!


Właśnie obawiam się tego co sama na własnej skórze doświadczyłaś.
Nie połknęłam haczyka "jestem alkoholikiem masz rację" nie zrobiło na mnie wrażenia.
Od 7 rano do 12 atakował mnie smsami i telefonami.Napisałam tylko ,że proszę żeby zaprzestał a ja jak będę gotowa zadzwonię.Jest po 16 a ja nie zadzwoniłam.

Wiele moich nie przemyślanych decyzji tych w emocjach doprowadziło do tego,że czułam się jak w pułapce.W takiej pułapce tkwiłam 3 lata tak się dałam zagonić.
Nie spodzewam się cudu bo ja już jakoś przywykłam do myśli,że mogę być sama i nie przeraża mnie to.
Teraz też jestem sama tylko fizycznie więcej roboty bo dodatkowa osoba na garbie.

Myślę,że najlepiej byłoby gdyby mimo wszystko się wyprowadził.Będzie bezpieczniej dla mnie.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 16:46

Duszek napisał/a:

Tylko czy on naprawdę chce się leczyć i nie jest to jego kolejna sztuczka...


tak to była koleja sztuczka , taka przynęta tylko rybka nie połknęła.
Rano es "jestem alkoholikiem chce isc na terapie"
wyszedł z domu (od tesciowej) coś pomóc koledze wrócił pijany . ceewd

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 16:50

Duszek napisał/a:

Bo ktoś Ci to tak skutecznie wmawiał że Ty uwierzyłaś...
Jest na to lekarstwo... :)


Wmówiłam sobie sama bo mój mąż zawsze mi mówił,że jestem śliczna .Wydaje mi się,że ja lubiłam się znęcać nad sobą psychicznie.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 16:51

staaw napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Zastanawiam się co będzie lepsze dla mnie i dzieci ponieważ czeka mnie poważna rozmowa z nim.
1.pozwolić mu mieszkać ?
2.czy kazać się wyprowadzić?

Jestem za drugą opcją. To nie ważne że cały dzień będziecie razem, najważniejsze że będziesz miała azyl gdyby znów wpadł w szał...
Nie zapomnij zmienić zamków...


Oj umkną mi Twój post.

Tak włąśnie czuję ,że będzie to najlepsze rozwiązanie.

Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 17:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tak włąśnie czuję ,że będzie to najlepsze rozwiązanie.
Scarlet, masz wybór :tak: ale ostatecznie decyzja należy wyłącznie do ciebie samej. :buziak:
pterodaktyll - Pią 08 Mar, 2013 19:27

ewa29 napisał/a:
Zawsze byłam uparta,i zawsze było po mojemu,no ale butelka wygrywa

I dopóki nie zmienisz SWOJEGO!!! postępowania to zawsze przegrasz z tą butelką

ewa29 - Pią 08 Mar, 2013 20:04

Ja pisałam o sobie,co Ja bym zrobiła gdyby alko poprosił mnie o pomoc.Nadal będę za tym aby jej udzielić,jeżeli to ma być pomoc związana z zawiezieniem na terapię zamkniętą,innej pomocy nie udzielam.Każdy inaczej robi i ma swoje zdanie masz Scarlet O'Hara ,prawo do tego. :)
pterodaktyll - Pią 08 Mar, 2013 20:21

Cytat:

Ja pisałam o sobie,co Ja bym zrobiła gdyby alko poprosił mnie o pomoc.Nadal będę za tym aby jej udzielić,jeżeli to ma być pomoc związana z zawiezieniem na terapię zamkniętą,

Tylko nie zapomnij mu spakować szczoteczki do zębów i ręczniczka, a także koniecznie zeszycik, żeby sobie mógł mądrości terapeutyczne zapisywać......

staaw - Pią 08 Mar, 2013 20:26

pterodaktyll napisał/a:
Tylko nie zapomnij mu spakować szczoteczki do zębów

Bez szczoteczki zamiast myśleć o trzeźwieniu, będzie myślał o płynie do płukania ust...

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 20:57

Ale dzisiaj dalam sobie czadu na zumbie.Dokopalam sobie rowno. ucxc4 Potrzebowalam sie wyzyc i wyskakalam pewna mysl poczulam sie wolna.Dziwne uczucie ale jakie fajne.
Pomyslalam ,ze ja jestem w tak komfortowej sytuacji,ze jestem juz na pozycji wygranej.Bez wzgledu na to czy bedzie pil czy nie i nie wazne ile bede to wszystko sprzedawala bo to zmierza ku lepszemu.Za nim poukladam wszelkie sprawy pewnie beda jakies problemy,nieporozumienia itp itd ale co mi tam tyle wytrzymalam to i to tez zniose.juz chyba nic nie jest w stanie mnie zabic. :paker: 34vcdc

czy tak wyglada oderwanie?czy mozna powiedziec ze doczekalam sie tego na co czekalam od dawna?[/list]

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 20:59

ewa29 napisał/a:


Ps Scarlet O'Hara przepraszam cię,że piszę o sobie w Twoim wątku,więc posty wygasiłam. :oops:


kazda dyskusja jest cenna i wiele mi daje czy chodzi o mnie czy nie.temat o ktorym mowa tez dotyczy poniekad i mnie

staaw - Pią 08 Mar, 2013 21:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
czy tak wyglada oderwanie?czy mozna powiedziec ze doczekalam sie tego na co czekalam od dawna?

Według mnie nie.
Oderwanie będzie kiedy zaczniesz na niego patrzeć bez emocji...
(ale nie przyspieszaj tego)

pannamigotka - Pią 08 Mar, 2013 21:04

staaw napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
czy tak wyglada oderwanie?czy mozna powiedziec ze doczekalam sie tego na co czekalam od dawna?

Według mnie nie.
Oderwanie będzie kiedy zaczniesz na niego patrzeć bez emocji...
(ale nie przyspieszaj tego)

ale zdecydowanie jest to duży krok i w dobrym kierunku.

I powiem Ci, że u mnie zmiana myślenia też nastąpiła 1 dnia.

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 21:10

staaw napisał/a:

Oderwanie będzie kiedy zaczniesz na niego patrzeć bez emocji...
(ale nie przyspieszaj tego)


Rozumiem tylko o jakie emocje chodzi?
Dwa dni temu sie go balam.
Patrzac na niego chyba nie czuje nic.Ostatnio jak pokrzykiwal w domu to jakos nie robilo to na mnie wrazenia.Kiedys plakalam,obrazalam sie,bolalo mnie to ,nieawidzilam a ostatnio.......?Nic bylam zla ze np. krzyczal przy malym.

czy moze chodzi o uczucia,milosc? nic takiego nie czuje.

no nic poczekam cierpliwie ..... nic na sile .bardzo jestem ciekawa tego oderwaia dlatego pytam.Pomyslalam,ze skoro poczulam wolnosc to moze to...? :) [/list]

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 21:14

pannamigotka napisał/a:

I powiem Ci, że u mnie zmiana myślenia też nastąpiła 1 dnia.


Mysle ,ze to nie tak.My do tego dojrzewalysmy ,mialysmy gdzies z tylu glowy ale nie umialysmy sobie poradzic,poukladac.Nie bylysmy przekonane o slusznosci .
Zadzialo sie cos i byla reakcja.To tak jak rodzisz dziecko i nagle wiesz jak sie nim zajac.
Przyszlo naturalnie.

staaw - Pią 08 Mar, 2013 21:19

Scarlet O'Hara napisał/a:
staaw napisał/a:

Oderwanie będzie kiedy zaczniesz na niego patrzeć bez emocji...
(ale nie przyspieszaj tego)

Rozumiem tylko o jakie emocje chodzi?

Emocje nad którymi nie panujesz. Nie wiem czy takie masz.
To że się odważyłaś, że poczułaś się wolna to nie znaczy że w nocy nie będziesz płakać do poduszki...

Według moich kryteriów oddzielenie to jest stan kiedy osoba (małżonek, rodzic) czy substancja (alkohol, narkotyki) obchodzą mnie tyle co awans Widzewa do ligii mistrzów*, czy zeszłoroczny śnieg...

* nie dotyczy Janiołów

Scarlet O'Hara - Pią 08 Mar, 2013 21:23

Juz kumam.
To nie oderwanie jednak.

Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 21:35

staaw napisał/a:
Według moich kryteriów oddzielenie to jest stan kiedy osoba (małżonek, rodzic) czy substancja (alkohol, narkotyki) obchodzą mnie tyle co awans Widzewa do ligii mistrzów*, czy zeszłoroczny śnieg...
Stasiu, ja za oderwanie zrozumiałam oderwaniem od choroby, ale tak szczerze uczucia do człowieka pozostały, uczucie miłości i to uczucie jest pomimo... fizycznie tez jestem oderwana. Nie wiem, może i to uczucie kiedyś wygaśnie, ale czy musi? :mysli:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Juz kumam.
To nie oderwanie jednak.
Zaraz i ja zacznę kumać, bom ni kuta nie kumata?
;)

Duszek - Pią 08 Mar, 2013 21:41

Scarlet O'Hara napisał/a:
Duszek napisał/a:

Bo ktoś Ci to tak skutecznie wmawiał że Ty uwierzyłaś...
Jest na to lekarstwo... :)


Wmówiłam sobie sama bo mój mąż zawsze mi mówił,że jestem śliczna .Wydaje mi się,że ja lubiłam się znęcać nad sobą psychicznie.


I teraz jest czas, abyś to właśnie TY uwierzyła w to, ze jesteś śliczną i wartościową osobą. :)

Duszek - Pią 08 Mar, 2013 21:45

staaw napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
staaw napisał/a:

Oderwanie będzie kiedy zaczniesz na niego patrzeć bez emocji...
(ale nie przyspieszaj tego)

Rozumiem tylko o jakie emocje chodzi?

Emocje nad którymi nie panujesz. Nie wiem czy takie masz.
To że się odważyłaś, że poczułaś się wolna to nie znaczy że w nocy nie będziesz płakać do poduszki...

Według moich kryteriów oddzielenie to jest stan kiedy osoba (małżonek, rodzic) czy substancja (alkohol, narkotyki) obchodzą mnie tyle co awans Widzewa do ligii mistrzów*, czy zeszłoroczny śnieg...

* nie dotyczy Janiołów

Staaw mówiłam Ci już że jesteś bardzo "mądrym" facetem? :rotfl:
Właśnie tak widzę emocjonalne oddzielenie się od alko i takiego chcę...

staaw - Pią 08 Mar, 2013 21:51

Duszek napisał/a:
Staaw mówiłam Ci już że jesteś bardzo "mądrym" facetem?

Najtrudniejsze w przekazaniu tego co czuję jest właśnie to że jestem facetem...

Jeżeli kochanka zwolniła by mnie z pracy w ramach redukcji etatów, nie przeszkadzało by mi to dalej z nią spać.
Teraz drogie panie odwracamy sytuację, kochanek zwalnia Was z pracy. I co?

To są właśnie te niestykające się pudełka których brakuje kobietom...

Dla tego według mnie żadne półśrodki nie mają sensu, i tak alko połączony jest z dziećmi, dzieci z łóżkiem a pod łóżkiem butelka...

Klara - Pią 08 Mar, 2013 21:56

staaw napisał/a:
To są właśnie te niestykające się pudełka których brakuje kobietom...

Gdyby któraś z Was (z mniejszym stażem na forum) nie wiedziała o co chodzi Stasiowi z tymi pudełkami, to polecam obejrzenie:


Słoneczko - Pią 08 Mar, 2013 22:11

Klara napisał/a:
Gdyby któraś z Was (z mniejszym stażem na forum) nie wiedziała o co chodzi Stasiowi z tymi pudełkami, to polecam obejrzenie:
zdaje mi się, że już na forum tom oglądała :tak:
baaardzo dobry przekaz Klaro :brawo:

esaneta - Pią 08 Mar, 2013 22:59

dla mnie miarą oddzielenia się współuzaleznionej od alkoholika jest częstotliwosc mowienia o nim. Jesli wspomni o alko tak przy okazji opowiadania o swoich sprawach (bo jest to istotne dla całosci wypowiedzi), to znak, ze się oddziela :) to taka moja autorska teoria ;)
Scarlet O'Hara - Sob 09 Mar, 2013 09:26

Od wielu wielu lat mój maż chodzi na siłowie.Ma tego złomu nakupowane i chodziennie wszystko u nas było podporzadkowane pod siłownię.

Dostaję smsa "sprzedam siłownię i odkupię D. komputer"

Oh jaki dobroduszny,łaskawiec p.....y.

A rozmwiałam z małym wczoraj pytam w co lubisz bawić się z tatą? a mój synek "tata sie ze mna nie bawi"
a co lubi robić twój tata?
oglądać TV
a co ty lubisz robic z tatą ?
oglądać TV :mysli:

żałość.a kiedy próbowałam mu powiedzieć to darł sie nna mnie,że ja tylko przed komputerem siedze.ale posprzątało się ,ugotowało,itp.itd. samo

Słoneczko - Sob 09 Mar, 2013 10:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
żałość.a kiedy próbowałam mu powiedzieć to darł sie nna mnie,że ja tylko przed komputerem siedze.ale posprzątało się ,ugotowało,itp.itd. samo
Moja latorośl, tez zarzucała mi, że się od kompa uzależniłam :tak: może i troszkę :skromny: na cale szczęście mamy dwa kompiki :tak: ona ma sama dla siebie cały sprzęcik, a ja się dzielę z moją pozostała dwójką... :> Nie mam wyrzutów sumienia, ze przesiaduję przy kompie, skoro wychodzi mi to na zdrowie :skromny:
Ale tak na poważnie, to dziecko daje mi do zrozumienia, ze być może ciut za mało poswięcam im uwagi :mysli: ale jak poświęcam, to potem narzekanie: byś się zajęła już sobą, bo wariujesz z dzieciakami a ja się skupic nie mogę, hehe :lol2: Nie dogodzę :nie: ;)

Buźki :buziak:

ja - Sob 09 Mar, 2013 11:31

Scarlet O'Hara napisał/a:
żałość.a kiedy próbowałam mu powiedzieć to darł sie nna mnie,że ja tylko przed komputerem siedze.ale posprzątało się ,ugotowało,itp.itd. samo


Tak, znam to. Nawet ostatnio mi próbował wmówić, że jestem uzależniona ale mu pokazałam przez odpowiednie argumenty, że nie.

(Scarlet głupie to jak nie wiem ale tak po cichu zazdroszczę ci tej sytuacji. Twój mąż ułatwił ci odejście od niego a mój się trzyma jak rzep psiego ogona :rotfl: )

Duszek - Sob 09 Mar, 2013 11:33

Klaro dziękuję za "filmik" :)
Rozjaśniło mi się...

Scarlet O'Hara - Sob 09 Mar, 2013 12:19

ja napisał/a:

(Scarlet głupie to jak nie wiem ale tak po cichu zazdroszczę ci tej sytuacji. Twój mąż ułatwił ci odejście od niego a mój się trzyma jak rzep psiego ogona :rotfl: )


Przyjdzie i kolej na Ciebie.Ja też zazdrościłam dziewczynom ,które zaczęły robić porządki.
Taką zadrość czułam nawet parę dni temu czytając wątek słoneczko.

Przyszedł moment i wiosna w moim życiu nastała budzi się nowe życie :radocha:
Może troszkę potrwa za nim będzie tak jak to sobie zaplanowałam ale w mojej głowie są plany,wiem co i jak załatwić.A to co jeszcze mnie gnębi musi chwilkę poleżeć i dojrzeć.Wyjście jest z każdej sytuacji.Ty;lko my same tak się obmurowywujemy i nie dopuszczamy do siebie rozwiązań i to wcale nie takich trudnych.

Jestem po rozmowie z mm.Telefonicznej co prawda ale ja nie mogę na niego patrzeć dlatego dla mnie taka forma była bardziej komfortowa.

Poprosiłam go żeby się wyprowadził.Powiedziałam,że ma się to odbyć w pondz.kiedy nie będzie dzieci w domu.
Prosiłam,żeby mnie poinformował o tym ja wtedy też opuszcze mieszkanie ,zostawie mu klucze w umówionym miejscu.
Kluczy do domu też nie dostanie ponieważ nie będzie tu przychodził wtedy kiedy mu się będzie podobało po drugie nie ufam mu na tyle i nie mam gwaracji czy nie przyjdzie pod wpływem alkoholu.
Zgadza się na wszystko.

Poinformowałam go (oczywiście kłamałam) ,że był u mnie wczoraj dzielnicowy sprawdzić co dzieje się w tej rodzinie z powodu częstych zgłoszeń o próbie samobójstwa.
Powiedziałam,że zastał widok kupy złomu w pokoju i zapytał co to jest.
Powiedziałam o wszystkim,o tym jak nas traktuje itp.itd.

Powiedziałam,że mogę i mam prawo zgłosić go o znęcanie się psychiczne nad rodziną(że nie musi mnie ganiać z sikierą jak mu się wydawało by odpowiedzieć za to co robi).
Ze założyłam niebieską kartę i wyjaśniłam z czym się to wiąże.
No i o tym,że dzielnicowy zgłasza go o przymusowe leczenie.

Tłumaczył się ,że on sam idzie itp,itd.
Powiedziałam,że mam kontakt do dzielnicowego i teraz my jesteśmy traktowani jako rodzina ze specjalnymi przywilejami.

Wystarczy ,że zacznie mnie wyzywać,kopać w drzwi pokazywać swoją władzę z automatu
dzielnicwy w moim imieniu bez mojej zgody zgłasza go do prokuratury.

No i oczywiście powiedziałam na koniec,że tym razem się nie zawaham bo ja się już nie boję,na nic nie liczę mam obstawę prawo jest po mojej stronie i już nigdy więcej nie pozwolę nas krzywdzić. :zmeczony:

Może i okłamałam go w kilku sprawach ale zrobiłam to dla swojego dobra nie mam wyrzutów sumienia.
Chciałam mu uzmysłowić bo tak jak ja on był nieświadomy tego,że może się nim zająć prokurator bo niby za co? przecież nie ma przemocy fizycznej.
Nie zrobiłam tego by go nastraszyć bo kiedy najdzie mnie pod wpływem alkoholu złożę taki wniosek i go oskarżę.
To nie są rzucane już słowa na wiatr.
Jeszcze nigdy nie byłam taka pewna .

:buzki:

esaneta - Sob 09 Mar, 2013 13:02

a ja uwazam, ze niepotrzebna ta rozmowa była. Wazniejsze jest działanie współuzaleznionej, niz uswiadamianie mu, po czyjej stronie stoi prawo. Powiedziałas mu, ze ma się wyprowadzic i dosyc. Teraz bądz konsekwentna i doprowadz sprawę do końca. A w przerwie między organizowaniem sobie zycia na nowo myśl TYLKO o sobie.
Iwa - Sob 09 Mar, 2013 13:19

Scarlet - idziesz, jak burza!
:brawo:

Scarlet O'Hara - Sob 09 Mar, 2013 13:48

esaneta napisał/a:
a ja uwazam, ze niepotrzebna ta rozmowa była. .


To był impuls.Dowiedziałam się ,że ma zamiar przyjechać do domu.Trochę stchórzyłam chciałam żeby wiedział,ze to już nie jego dom i w razie gdyby załapał znowu nie ma prawa tu przyjśc i się awanturować.Teraz to ja bede decydowała kiedy moze przyjść .
Wybiegłam troche przed szeregi ale mam 4 letniego syna i dziękuję opatrzności ,że coś kazało mi wtedy opuścić dom.On miał obłęd w oczach ,nie wiem czego to moje dziecko mogło być świadkiem.
Duży widział wiele za wiele nie umiałam go ochronić ale teraz muszę zrobić wszystko,żeby mały wyszedł z tego bagienga z jak najmniejszymi szkodami.

Ja czuję ,że zrobiłam dobrze mimo wszystko.

Słoneczko - Sob 09 Mar, 2013 19:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
To nie są rzucane już słowa na wiatr.
Jeszcze nigdy nie byłam taka pewna .
Konsekwencja... :tak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
coś kazało mi wtedy opuścić dom.On miał obłęd w oczach ,nie wiem czego to moje dziecko mogło być świadkiem.
ja za pierwszym razem wyszłam z domu z dziećmi - błąd :uoee: z własnego mieszkania sobie poszłam, wróciłam i lekką demolkę zastałam :bezradny: Następnym razem (pouczona rzecz jasna) były interwencje policji i strazy miejskiej, alko w ciagu alkoholowym nie wschodził juz do domu. Kirowałam sie właśnie dobrem dzieci i swoim :tak:
Scarlet , wykorzystujesz narzędzia :brawo:

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 11:50

:rotfl: :rotfl: Wczoraj wieczorem miałam rozmowę z teściową i uwaga co mi powiedziała:
że jego opętał zły duch,że przydałby mu się egzorcysta :szok: ,że nie jedną chorobę uleczył cud a nie tabletka itp.itd. :krzyk: dajej nie słuchałam rozłączyłam się.

olga - Nie 10 Mar, 2013 11:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
jego opętał zły duch,że przydałby mu się egzorcysta

współuzależnienie to paskudna przypadłość...... :/

pterodaktyll - Nie 10 Mar, 2013 12:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
Wczoraj wieczorem miałam rozmowę z teściową i uwaga co mi powiedziała:
że jego opętał zły duch,że przydałby mu się egzorcysta
:buahaha:
Duszek - Nie 10 Mar, 2013 12:19

:brawo:
Scarlet za to, że nie dajesz się w te sztuczki wciągnąć.
Ach te teściowe.... :bezradny: Kiedyś dawno temu moja również skutecznie utrudniała mi życie i to obwinianie mnie świetnie jej wychodziło...
Minęło, ale nie potrafię jej jeszcze "przebaczyć" mimo, iż jej już nie ma.... :( I czasem źle mi z tym...

olga - Nie 10 Mar, 2013 12:24

Moja w zeszłą wigilię złożyła mi życzenia "...i żebyśta byli razem"...... :roll: szkoda mi jej było... a jego bratowa: "... dużo cierpliwości..." :[ mnie się cierpliwść już kończyła...
Duszek - Nie 10 Mar, 2013 12:36

olga napisał/a:
Moja w zeszłą wigilię złożyła mi życzenia "...i żebyśta byli razem"...... :roll: szkoda mi jej było... a jego bratowa: "... dużo cierpliwości..." :[ mnie się cierpliwść już kończyła...

A moja ciągle powtarzała mojemu alko, żeby zostawił tę "wariatkę' przez którą tak musi pic...
Och...Olgo brak wiedzy...niestety. :szok:

pterodaktyll - Nie 10 Mar, 2013 12:39

Duszek napisał/a:
moja ciągle powtarzała mojemu alko, żeby zostawił tę "wariatkę' przez którą tak musi pic...

I co? Zostawił? ;)

olga - Nie 10 Mar, 2013 12:41

pterodaktyll napisał/a:
I co? Zostawił?


:smieje: żaden mąż nie kocha swojej żony tak bardzo jak czynny alko :mgreen:

Duszek - Nie 10 Mar, 2013 12:43

pterodaktyll napisał/a:
Duszek napisał/a:
moja ciągle powtarzała mojemu alko, żeby zostawił tę "wariatkę' przez którą tak musi pic...

I co? Zostawił? ;)

No wiesz jakoś się tak kurczowo trzymał... ;)
I ciągle wracał jak bumerang... :smieje:

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 13:11

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Wczoraj wieczorem miałam rozmowę z teściową i uwaga co mi powiedziała:
że jego opętał zły duch,że przydałby mu się egzorcysta
:buahaha:


No nie tylko z teściową ;) małe sprostowanie

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 13:13

olga napisał/a:
Moja w zeszłą wigilię złożyła mi życzenia "...i żebyśta byli razem"...... :roll: szkoda mi jej było... a jego bratowa: "... dużo cierpliwości..." :[ mnie się cierpliwść już kończyła...


:szok: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 13:14

Duszek napisał/a:

:( I czasem źle mi z tym...


:pocieszacz: :buziak:

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 13:17

olga napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
I co? Zostawił?


:smieje: żaden mąż nie kocha swojej żony tak bardzo jak czynny alko :mgreen:


:okok: Tak też już to słyszałam wczoraj podczas telefonicznej terapio- konferencji ustawiania mi w głowie. ;)

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 13:21

Ale tak z drugiej strony dziewczyny my się tak śmiejemy a zapewne jeszcze nie dawno same byłyśmy gotowe w to uwierzyć lub wierzyłyśmy ( pomijam egzorcystę) .
Tak czasem jak słucham i :szok: zaraz szybko wertuję w głowie czy ja tak miałam.Bo jak to mówią "nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku,dziadek się smiał i to samo miał"

Janioł - Nie 10 Mar, 2013 13:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
że jego opętał zły duch,że przydałby mu się egzorcysta
to akurat prawda duch=spirit , tyle tylko że egzorcysta sam tu nie pomoże
esaneta - Nie 10 Mar, 2013 13:34

Scarlet, Twoim kolejnym krokiem powinno byc teraz zaniechanie kontaktów z tesciową.
Duszek - Nie 10 Mar, 2013 13:36

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ale tak z drugiej strony dziewczyny my się tak śmiejemy a zapewne jeszcze nie dawno same byłyśmy gotowe w to uwierzyć lub wierzyłyśmy ( pomijam egzorcystę) .
Tak czasem jak słucham i :szok: zaraz szybko wertuję w głowie czy ja tak miałam.Bo jak to mówią "nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku,dziadek się smiał i to samo miał"

Tak masz rację. Ja przynajmniej też taka byłam i sama wielokrotnie ratowałam swego biednego Misia z opresji, bo przecież wszyscy się na niego uwzięli a on sam biedaczysko...cóż może ;)
A teraz jedynym jego powodem do picia jest praca, no bo tylko On pracuje i wiesz...
Jego wybór, najważniejsze, że ja zmądrzałam :radocha:

Słoneczko - Nie 10 Mar, 2013 13:36

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ale tak z drugiej strony dziewczyny my się tak śmiejemy a zapewne jeszcze nie dawno same byłyśmy gotowe w to uwierzyć lub wierzyłyśmy
:tak:
olga - Nie 10 Mar, 2013 16:22

esaneta napisał/a:
Twoim kolejnym krokiem powinno byc teraz zaniechanie kontaktów z tesciową.

Tak, to prawda. Powinnaś to zrobić sama dla siebie, przypadkiem nie po to żeby coś manifestować.
Moja była teściowa przeczy stereotypowi: cicha, spokojna, zatroskana, nigdy się nie wtrącała, nie krytykowała, firanek u mnie nie wieszała a jednak zerwałam kontakt. Dla siebie, dla własnego komfortu.

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 17:15

olga napisał/a:

Moja była teściowa przeczy stereotypowi: cicha, spokojna, zatroskana, nigdy się nie wtrącała, nie krytykowała, firanek u mnie nie wieszała a jednak zerwałam kontakt. Dla siebie, dla własnego komfortu.


:tak: zerwać się tak totalnie nie da ze względu na dzieici to jej jedyne wnuki ale ograniczyć do minimum jak najbardziej.

Siedziałam rano w domu i spojrzałam co ja mam za sprawy na jutro.W kalendarzu pusto.Myślę sobie wypucuję mieszkanie :zamiata: ale stary po swoje graty ma być :mysli: gdzie ja jutro pójdę?Szlajać się po sklepach bez sensu nie chce mi się to takie bezproduktywne :bezradny: .spakowałam małego,pojechałam do koleżanki a on miał czas by się wynieść.Grzecznie to zrobił. :zlezka: :buzki: Widziałam ze zabrał do naprawy chyba komputer syna.Jego sprawa.

Jeszcze mamy wspólne konto a ja jego karte zablokowałam.Pyta mnie "zostawisz mi karte ,wezme kase na lekarza z bankomatu" i jeszcze "czy ja mu jutro dam samochód do ośrodka (bo mamy dwa jeden roboczy a drugi lepszy i ja mam ten lepszy)"ZWARIOWAŁAM :rotfl: :lol2: :rotfl: Oczywiści powiedziałam żeby zapomniał .Nie tłumaczyłam się wcale.

Słoneczko - Nie 10 Mar, 2013 17:18

Scarlet, masz w sobie dużo pewności siebie :okok:
esaneta - Nie 10 Mar, 2013 17:24

da się Scarlet z tą tesciową, ja jestem tego zywym przykladem, moje dzieci tez są jedynymi wnukami moich tesciów. Przynajmniej na początku Twojego nowego zycia będzie Ci łatwiej, nie będziesz narazona na jej manipulacje i odetniesz się od wiesci o swoim męzu, bo zapewne u matki wyląduje.
pterodaktyll - Nie 10 Mar, 2013 20:27

Słoneczko73 napisał/a:
Scarlet, masz w sobie dużo pewności siebie
:tak:
Iwa - Wto 12 Mar, 2013 09:56

Scarlet - a Ty pracujesz zawodowo?
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...

endriu - Wto 12 Mar, 2013 11:03

Iwa napisał/a:
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...


a my alkoholicy (ja alkoholik) to wykorzystujemy (gdy jeszcze pijemy)...

Iwa - Wto 12 Mar, 2013 11:24

endriu napisał/a:
Iwa napisał/a:
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...


a my alkoholicy (ja alkoholik) to wykorzystujemy (gdy jeszcze pijemy)...




wiem.... może nie wszyscy - ale większość....

Słoneczko - Wto 12 Mar, 2013 12:55

Iwa napisał/a:
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...
czy od tego uzależnienia zależy wasz związek? czy jeszcze was coś łączy innego? :mysli:
Iwa - Wto 12 Mar, 2013 14:20

Słoneczko73 napisał/a:
Iwa napisał/a:
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...
czy od tego uzależnienia zależy wasz związek? czy jeszcze was coś łączy innego? :mysli:



Czasami myślę, że tylko od tego....

Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 15:05

Iwa napisał/a:
Scarlet - a Ty pracujesz zawodowo?
Bo mnie w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...


Widzisz moja sytuacja zawodowa jest skomplikowana ale powiem Ci tylko tyle,że ja zawsze byłam fiansowo nie zależna.
To był mój priorytet (mama moja całe życie nie pracowała i się nasłuchałam......)
Nie musząc pracować pracowałam nawet w weekendy tak dla idei bo kasa była kiepska ale pracowałam.



A z nami to tak jak z alko zawsze znajdziemy jakiś powód,żeby tylko z nim zostać.


Mój powód....? :mysli: ja go naprawdę kochałam a raczej wytwór mojej wyobraźni........

Iwa - Wto 12 Mar, 2013 15:14

Scarlet - widzisz... ja nie wiem czy jeszcze go kocham, ale pracy nie mam... u mnie lipa z robotami... tzn. może coś bym znalazła, ale opieka nad młodszym dzieckiem (do przedszkola się nie dostanie - cuuudowny kraj)...
Póki co mam mały plan....

inka70 - Wto 12 Mar, 2013 16:37

Iwa napisał/a:
w rozstaniu najbardziej przeraża to uzależnienie finansowe...
wydaje mi się , że z czynnym alko to nawet bez rozstania nie ma pewności finansowej. Piękny ex ciągle szantażuje mnie finansowo .Jak mieliśmy wspólne finanse to często się zdarzało że robił głupie rzeczy i trzeba było pokrywać straty z wspólnej kasy . A jak brakowało kasy to był to mój problem nie jego .
Iwa napisał/a:
ale pracy nie mam... u mnie lipa z robotam
ale o alimenty masz zlożony wniosek (przepraszam ale nie doczytałam )
endriu - Wto 12 Mar, 2013 21:33

Iwa napisał/a:
Póki co mam mały plan....

jaki?

Iwa - Wto 12 Mar, 2013 22:40

Tzn. dostałam dziś propozycję pracy w starej firmie, ale omówię (względy bezpieczeństwa);

Inka - ja mieszkam z mężem... mamy 1 konto - i tylko ja nim dysponuję (on nawet pinu do karty nie zna);

A plany... po wychowawczym iść na kuroniówe :skromny: ... ktoś powie, że to mało, ale niewiele więcej bym zarobiła przez te... chyba 1/2 roku;

inka70 - Wto 12 Mar, 2013 23:50

Im wcześniej się zabezpieczysz tym lepiej ( o stronie finansowej mówię ). Piękny ex też taka boża krowka był co to nawet pinu nie znał - ale jak tylko miał potrzebę to wiedział nawet jak sam konto założyć i przy okazji żonę i rodzinę wyrolować .
Scarlet O'Hara - Śro 13 Mar, 2013 08:00

inka70 napisał/a:
Im wcześniej się zabezpieczysz tym lepiej .


Ja też tak myślę.
Mówiąc szczerze niezależność finansowa to dla mnie najważniejsza sprawa.
Myślę,że to taka trauma z dzieciństwa .Jak u nas jest krucho z kasą to ja jestem tym kombinatorem.
Robiąc generalne porządki w domu sprzedałam nie potrzebych GRATÓW za ok 1 tys.
Zawsze można coś uzbierać na czarną godz."na lewo" :)

Scarlet O'Hara - Śro 13 Mar, 2013 08:07

Wczoraj mój starszy syn umawiał się z ojciem.
Nikt nic mi nie powiedział. :uoee: Przyszedł. Kurcze jak go zobaczyłam serce skoczyło mi do gardła. Ja się go zwyczajnie bałam .Nie chciałam robić zadymy bo był mały i bardzo się ucieszył na jego widok ....... powiedziałam mu tylko ,że nastepnym razem proszę mnie poinformować.
Był grzeczny ,poszedł do syna uruchamiali komputer.Przywiózł stiuningowany jak nowy komputer a na moim biurku stoi monitor.
Nie wiem skąd bo kasa na koncie nie ruszona,rodzinka tez mu nie dała bo już też mają dość ale mnie to nie interesuje.Jeszcze czekam na klawiatuty.

olga - Śro 13 Mar, 2013 08:48

Iwa napisał/a:
ja nie wiem czy jeszcze go kocham, ale pracy nie mam...

Szukaj intensywnie pracy, bo niezależność finansowa to podstawa. Jeśli on jeszcze łoży na utrzymanie to nie będzie tak wiecznie.

olga - Śro 13 Mar, 2013 08:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mówiąc szczerze niezależność finansowa to dla mnie najważniejsza sprawa.
Myślę,że to taka trauma z dzieciństwa .Jak u nas jest krucho z kasą to ja jestem tym kombinatorem.

To zupełnie zdrowy objaw, dzięki temu możesz stanowić sama o sobie i być niezależna.

pterodaktyll - Sob 06 Kwi, 2013 19:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
po powrocie i ja modlę się do kibelka.

Natychmiast kup coca colę, odgazuj ją i taką ciepławą pij. Naprawdę pomaga
I nie rycz tyle....... :p

pannamigotka - Sob 06 Kwi, 2013 19:35

Kogo spotykam, to po chorobie, każdy zmęczony, każdy czeka na wiosnę.
To normalne, bo też jesteśmy zwierzętami i ta wiosna jest nam po prostu potrzebna do życia. Ja mam ten komfort, że dziecko mam zdrowe, ale pocieszam się faktem, że lada moment zaświeci słońce i otworzę okno :) Wyciągnę rower z piwnicy i pojadę nad jezioro :hura:

pterodaktyll - Sob 06 Kwi, 2013 19:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja chce zeby juz ten rok sie skończył

Dla Ciebie to on się jeszcze na dobre nie zaczął.......... :bezradny:

Po co wygaszasz te posty? To Twój temat.........

Scarlet O'Hara - Sob 06 Kwi, 2013 19:46

nie lubie okazywać słabości a jak wrócę tu za jakiś czas to bede wsciekła na siebie ze takie pierdy pisałam
pterodaktyll - Sob 06 Kwi, 2013 19:48

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie lubie okazywać słabości

Wyrazy współczucia........ :p

Każdy ma prawo do gorszych dni i gorszego samopoczucia, ale nie każdy potrafi z tego prawa korzystać....

Scarlet O'Hara - Sob 06 Kwi, 2013 19:54

pterodaktyll napisał/a:
Każdy ma prawo

ale nie ja (tak mam w tej swojej główce )
z czasem to zmienię mam nadzieję.
póki co to nawet chorować mi nie wolno bo koło dzieci trzeba robić a ja chciałabym chociaż 2 dni tylko dla siebie,odcięta od żywych ,od telefonu,łóżko i pety,Tv i pilot i kawa.Leżeć,sufitować,spać i tak w kółko.

pterodaktyll - Sob 06 Kwi, 2013 19:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
ale nie ja (tak mam w tej swojej główce )

Jeszcze jedna "niezniszczalna"..... :mgreen: do czasu rzecz jasna ;)

Scarlet O'Hara - Sob 06 Kwi, 2013 20:01

pterodaktyll napisał/a:
do czasu rzecz jasna


chyba właśnie termin przydatności mi sie kończy bo sie sypie jak 100 letnia babuleńka,psychicznie i fizycznie
ogólnie jestem zmęczona życiem.................

Linka - Sob 06 Kwi, 2013 20:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
a ja chciałabym chociaż 2 dni tylko dla siebie,odcięta od żywych ,od telefonu,łóżko i pety,Tv i pilot i kawa.Leżeć,sufitować,spać i tak w kółko.

dzieci w końcu dorosną, możesz wziąć urlop....
tylko , czy Ty sama pozwolisz sobie na takie leniuchowanie?

pterodaktyll - Sob 06 Kwi, 2013 20:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
chyba właśnie termin przydatności mi sie kończy

Eeee......to niemożliwe...... :nie:

Scarlet O'Hara - Sob 06 Kwi, 2013 20:26

Linka napisał/a:
czy Ty sama pozwolisz sobie na takie leniuchowanie?


o niczym innym nie marzę


buty walają się po pokoju :krzyk: ciuchy porozwalane wszędzie :krzyk: chata wygląda jak po bombardowaniu :krzyk:
a ja.........mam to gdzieś ,omijam slalomem :boisie: trudno , dobrze ,ze nie ma kontroli PCK albo sanepidu bo bym mandat dostała hehe

Żeglarz - Sob 06 Kwi, 2013 21:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
buty walają się po pokoju ciuchy porozwalane wszędzie chata wygląda jak po bombardowaniu

I co z tego?
Scarlet O'Hara napisał/a:
a ja.........mam to gdzieś

Czy aby napewno? :mysli:

Współczuję perfekcjonistko :pocieszacz:

pannamigotka - Sob 06 Kwi, 2013 21:22

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie lubie okazywać słabości

Nie musisz tej swojej chwilowej słabości ogłaszać całemu światu np każdej napotkanej osobie, ale też nie ma się czego wstydzić. Raz się czujesz lepiej raz gorzej, daj sobie do tego prawo. Poza tym lata życia w stresie też może 'wyłazić'. Jesteś dzielna, pomimo tej chwili słabości.

wolny - Nie 07 Kwi, 2013 11:47

Nijak nie mogę połączyć kajdan z miłością ,,albo jedno albo drugie !!!??? to tak jak wody z ogniem sie nie da połączyć tak mi się wydaje ?? :mysli: :mysli: :bezradny: :bezradny:
pterodaktyll - Nie 07 Kwi, 2013 11:58

wolny napisał/a:
Nijak nie mogę połączyć kajdan z miłością ,

Subtelne z natury i mocne jak powróz ;)

Scarlet O'Hara - Nie 07 Kwi, 2013 17:09

Dziś już lepiej się czuję.Nawet mieszkanie posprzątałam i rosołek ugotowałam.Opiłam się coli i pepsi może i to mi pomogło.Jutro ide zrobić porządek z kaszlem bo płuca wypluję niedługo.
Mój młodszy syn już dzisiaj też się dobrze czuje za to duży nie najlepiej. :(


wolny napisał/a:
Nijak nie mogę połączyć kajdan z miłością


a to bardzo proste
wtedy kiedy jeszcze nie wiedziałam co to jest współuzależnienie nie wiedziałam co się ze mną dzieje.nienawidziłam a za chwilę kochałam i tak w kółko.
Chciałam odejść a z drugiej strony nie mogłam,nie umiałam więc sobie wymyśliłam,że skoro nie umiem a mogłabym bo kiedyś moje życie było mniej skomplikowane to znaczy ,że trzymają mnie przy nim jakieś kajdany bo nie umiem się od niego odczepić. c4fscs

podobno od środy ma być 20 stopni :sun: :tri:

BARBARA - Nie 07 Kwi, 2013 17:38

wolny napisał/a:
Nijak nie mogę połączyć kajdan z miłością

To jest tak silne uczucie że na samą myśl że go stracę , czułam się wewnętrznie jak na głodzie, to było jedyne określenie jakie przyszło mi wtedy do głowy, inaczej nie umiałam tego nazwać.

Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 09:17

Po wizycie lekarskiej .Antybiotyk,banieczki.Zapalenie oskrzeli. :zalamka: :nerwus: :[ :beczy: :beczy:
Do tego sypie śnieg a miało być już cieplej :bezradny: może to i lepiej.......? Lepiej będzie mi się polegiwać w łóżku o ile się da.
Wam oczywiście życzę słonka a u mnie może padać,wszystko mi jedno. :)

esaneta - Pon 08 Kwi, 2013 10:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zapalenie oskrzeli.

no to sobie wyhodowałas cudo :uoee:
Tylko nie próbuj tego przechodzić. Ja w zeszłą wiosna tez sobie wyhodowałam zapalenie oskrzeli, które następnie zbagatelizowałam i na esieni znowu mnie dopadło :uoee:

Zdrówka, wypoczywaj, słuchaj zaleceń lekarza, bierz proszki a słonko już idzie do Ciebie :sun:

wolny - Pon 08 Kwi, 2013 10:22

BARBARA napisał/a:

To jest tak silne uczucie że na samą myśl że go stracę , czułam się wewnętrznie jak na głodzie

Tylko że to o czym piszesz jest zwyczajnym uzależnieniem, a nie miłością , ponieważ nie wyobrażasz sobie swojego szczęścia bez tej osoby, czyli " jak on będzie przy mnie będę szczęśliwa"" w innym przypadku nie,.. a jak by jemu się tak gusta odmieniły to co,albo dajmy na to tobie inny facet by w oko wpadł i też zaczęłabyś gustować w tym innym to co wtedy?? Uzależnisz swoje szczęście od innych i tu tkwi bład i nie chodzi o to aby być przekornym i ci dokuczyć tylko powinnaś sie nad tym zwyczajnie zastanowić Miłość nie ma żądań nie ma warunków. A szczęście jest nie zależne,... ani nie zależy od ludzi,. ani od okoliczności . :)

pterodaktyll - Pon 08 Kwi, 2013 10:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
Antybiotyk,banieczki.Zapalenie oskrzeli.

2 tygodnie leżenia, jak z bicza strzelił i nie próbuj nawet inaczej kombinować, bo:
esaneta napisał/a:
w zeszłą wiosna tez sobie wyhodowałam zapalenie oskrzeli, które następnie zbagatelizowałam i na esieni znowu mnie dopadło

:nono:

pterodaktyll - Pon 08 Kwi, 2013 10:46

wolny napisał/a:
Miłość nie ma żądań nie ma warunków. A szczęście jest nie zależne,... ani nie zależy od ludzi,. ani od okoliczności

Wolny!! kiedyś Ty sie tego wszystkiego nauczył? :mysli: .... :okok:



Normalnie dałbym Ci punkta, ale to nie mój temat :bezradny:

Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 10:56

pterodaktyll napisał/a:
2 tygodnie leżenia, jak z bicza strzelił i nie próbuj nawet inaczej kombinować, bo:


w ndz.miałam startować.......zapowiadali ładną pogodę. :nerwus: :bezradny:

pterodaktyll - Pon 08 Kwi, 2013 10:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
w ndz.miałam startować...

Po bańkach????!!!! :shock: ...... :glupek:

Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 11:01

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
w ndz.miałam startować...

Po bańkach????!!!! :shock: ...... :glupek:


teraz się skomplikowało......
zła jestem,że zapomniałam o tych bańkach, sama stawiam dzieciakom a o sobie zapomniałam.......mogłam już w tamtym tyg.to zrobić.prawda taka ,że czw i pt.załatwtiałam spr.w urzędach ( ważne ) i też nie było kiedy. :bezradny:
coś muszę wykombinować.

pterodaktyll - Pon 08 Kwi, 2013 11:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
coś muszę wykombinować.

już się boję........... :p

wolny - Pon 08 Kwi, 2013 12:56

Cytat:

Wolny!! kiedyś Ty sie tego wszystkiego nauczył? :mysli: .... :okok:

Lata pijackiej praktyki , mimo wszystko nie był to czas stracony,. jak sie okazuje hihihihi Głupio to może brzmi ale takie są fakty!! Gdyby nie to pijaństwo to nadal bym myślał, a tak przestałem aby wytrzeźwieć i daje to kolosalne wręcz rezultaty :szok: :szok:

Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 13:20

wolny napisał/a:
Gdyby nie to pijaństwo to nadal bym myślał, a tak przestałem aby wytrzeźwieć


a ja myślałam,że to jest na odwrót

Dziubas - Pon 08 Kwi, 2013 15:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
wolny napisał/a:
Gdyby nie to pijaństwo to nadal bym myślał, a tak przestałem aby wytrzeźwieć


a ja myślałam,że to jest na odwrót


Właśnie tak jest jak Wolny pisze.
Myślenie zamieniam na akceptację i całkiem nieźle na tym wychodzę.

Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 16:59

Dziubas napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
wolny napisał/a:
Gdyby nie to pijaństwo to nadal bym myślał, a tak przestałem aby wytrzeźwieć


a ja myślałam,że to jest na odwrót


Właśnie tak jest jak Wolny pisze.
Myślenie zamieniam na akceptację i całkiem nieźle na tym wychodzę.



:szok: dziwne to i takie nie logiczne.........a ja myślałam,że pijąc własnie nie myślicie :glupek: no cóż..........
ja z kolei chyba nie myślałam tylko waliłam na oślep :mysli:

BARBARA - Pon 08 Kwi, 2013 17:26

wolny napisał/a:
Miłość nie ma żądań nie ma warunków. A szczęście jest nie zależne,... ani nie zależy od ludzi,. ani od okoliczności .

Dziś już to wiem, a tamto było dwa lata temu po chwilowej rezygnacji z terapii. :okok:

Dziubas - Pon 08 Kwi, 2013 19:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
takie nie logiczne..

Prawda? :mgreen:
To pomaga :okok: ,
nie tylko alko :p

wolny - Wto 09 Kwi, 2013 05:35

Dziubas napisał/a:
Myślenie zamieniam na akceptację

Kurna ,..to był strzał w dziesiątkę, błądziłem wokół tego słowa cały czas,.. "akceptacja" !!!
Jak to człowiekowi nieraz,.. zakorkuje mózgownicę.
Dzięki Dziubas za pomoc bo bym tak pitolił i pitolił i ni za mno ni przede mno hhihihihi

smokooka - Czw 09 Maj, 2013 10:24


Dziubas - Czw 09 Maj, 2013 10:29

Scarlet O'Hara, :krzyk:
Coś dla Ciebie ;)

"Każdy objaw depresji powitaj z uśmiechem i entuzjazmem. Depresja pomyśli, że ma do czynienia z idiotą i ucieknie."

źródło:www.facebook.com/Po.Pierwsze.Ludzie

smokooka - Czw 09 Maj, 2013 10:33

Dziubas napisał/a:
"Każdy objaw depresji powitaj z uśmiechem i entuzjazmem. Depresja pomyśli, że ma do czynienia z idiotą i ucieknie."
biere se to :pifpaf: depresjo 34t5hsdd zfert
Dziubas - Czw 09 Maj, 2013 10:35

smokooka napisał/a:
biere se to

bierta i czerpta z tego wszyscy......




;)

Scarlet O'Hara - Czw 09 Maj, 2013 12:31

Dziubas, smokooka, :buziak:
Scarlet O'Hara - Sob 11 Maj, 2013 13:22

Wczoraj miałam ciąg dalszy użalania się nad sobą.Byłam w pracy o 10 do 12:30 sobie w samotności popłakałam i później zabrałam się do roboty.
Przeszła mi wczoraj przez głowę myśl..........że po co ja wychodzę z tego współuzależnienia ,przecież wtedy było lepiej.Byłam spięta i zakonserwowana ,od czasu do czasu gorszy dzień a teraz posypałam się jak to olga fajnie ujęła skapcianiałam.
Z energicznej baby zrobiła się nagle 100 letnia babcia bo tak się czuję.Zmęczona życiem,przed którą nie ma już nic dobrego tylko same problemy.

Tylko,że wtedy mnie nie było, umiałam dbać o siebie jedynie finansowo kupując to czy owo a później wytykałam sobie rozrzutność gdy brakowało kasy.

Uczę się dopiero korzytać z ciszy jaką mam i z nie robienia niczego bo taki dzień też mi się należy i niczego sobie kupować nie muszę by poprawić nastrój.
Staram się odpędzić myśli,że marnuję czas ,że mogłabym zrobić coś pożytecznego.


A dziś...............
:)
Zrobiłam sobie dzień wolny.
Nie pojechałam do pracy i jakoś z tego powodu nie mam wyrzutów sumienia.
Spałam do 12 :hura: ,piję drugą kawę i mam w planie zrobić coś dla siebie to znaczy zaległe prace domowe bo to mnie rozprasza i tak dopiero wtedy będę mogła w pełni się zrelaksować. Trochę ruchu nie zaszkodzi. ;)

smokooka - Sob 11 Maj, 2013 13:28

Skarleteczko, po pierwsze coś Ci lata w hormonach, po drugie nie da się z okresu ciągłego napięcia i mobilizacji (a więc bardzo wysokiego poziomu stresu) bez konsekwencji przejść do "normalności", obniżenie nastroju jest jedną z tych konsekwencji, czujesz się być może nadwrażliwa, rozleniwiona, rozmemłana i nic się nie chce. Bardzo dobrze, że szukasz przyczyny, hormony dużo podpowiedziały, endokrynolog się kłania natychmiast. Psychiatra potem, chyba że poczujesz konieczność, a terapeuta co na to wszystko?

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zrobiłam sobie dzień wolny.

I to jest przykład zadbania o siebie,
Scarlet O'Hara napisał/a:
i jakoś z tego powodu nie mam wyrzutów sumienia.
i baaaardzo słusznie, :brawo: :buziak:
olga - Sob 11 Maj, 2013 13:29

:okok:
Scarlet O'Hara - Sob 11 Maj, 2013 14:05

smokooka napisał/a:
a terapeuta co na to wszystko?


byłam w pondz.ale nic jej nie powiedziałam były inne tematy a czasu mało.teraz mam 22 maja spotkanie.

Myślę,że powinnam ze spokojem przeczekać ten czas.Podejść do tego jak chwilowej niedyspozycji.Przestanę sobie dowalać.
Tak mam teraz i trudno.Nie będę się wstydzić tego,ze stałam się rozmemłana.
Przeczekam ,daję sobie na luz.

Kiedyś unikałam takich osób jak ja teraz bo bałam się ,że zabiorą mi moją energię :glupek: :oops: teraz ja się izoluję myśląc ,że inni teraz o mnie tak myślą.

Ta izolacja też jest mi potrzebna bo ja pracuję z ludźmi i czasami mam ich serdecznie dość .Cieszę się,że jestem tu anonimowa.Jakaś tam wymyślona scarlett choć moje prawdziwe imię jest najpiękniejsze na świecie.

Zauważyłam ostatnio też w sumie dla mnie fajną rzecz.
Do wielu ludzi,którzy nic złego mi nie zrobili czułam taką wewnętrzną złośc.Na ich widok gotowałam się w środku,czasem byłam uszczypliwa.

Teraz spotykam ich ( parę może z 5 osób) i rozmawiam po przyjacielsku,nic się we mnie nie gotuje, obdarzę dobrym słowem i zastanawiam się czemu wtedy taka byłam..... :oops:

I jeszcze czymś się pochwalę po serii kopów jakie sobie zadałam .
Nigdy nie byłam dobrą negocjatorką,zawsze byłam nie pewna,myślałam,że gdy nie zaakceptuję warunków umowy to szansa mi przejdzie koło nosa bo na moje miejsce jest 10 innych osób a ostatnio pewna osoba znając mnie ze starych czasów spróbowała mnie podejść.Z ceny brutto zrobiła cenę netto + vat i zrobiło się o dużo więcej.
A ja .........twardo broniłam swego, i wywalczyłam aż 1600zł.mniej.
Nie dałam się :radocha: i moja postawa ,że albo zmniejszy cenę albo zrezygnuję i ta pewność w głosie dała efekt.
Nie muszę mówić jaka byłam dumna.

Teraz walczę o swoje i nawet marne wynegocjowane 50zł.daje mi taką satysfakcję i nie chodzi już o kasę tylko o sam fakt,że potrafię,że mam odwagę,której mi kiedyś brakowało .


Zmieniam się :tak: na lepsze i jeśli rozmemłanie jest tego ceną to warto poczekać.

Z taką myślą postanowiłam dzisiaj wkroczyć drugą połowę dnia . :buzki: :kwiatek:

smokooka - Sob 11 Maj, 2013 14:07

:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :roza: :roza: :roza: :buziak: ergr :brawo: :lol2: :lol2:
olga - Sob 11 Maj, 2013 14:58

no i pięknie, tak trzymaj :okok:
Halloween - Sob 11 Maj, 2013 16:04

Na zmiany nigdy nie jest za późno, a te pozytywne są bardzo wskazane.
Brawo za odkryte w sobie zdolności negocjowania. W życiu czasami trzeba być aktorem i nie zawsze dobrze jest pokazywać innym swoje uczucia. Nie każdy na to zasługuje.
Tak 3ymaj. :okok:

Scarlet O'Hara - Sob 11 Maj, 2013 16:12

Halloween napisał/a:
Brawo za odkryte w sobie zdolności negocjowania.


Dziękuję :buziak: a moja duma jest tym większa gdyż udało mi się to z osobą ,która nie podaruje nawet grosika.Obżydliwy sknera.

olga - Sob 11 Maj, 2013 16:17

Skarletko myślę, że zaczynasz posiadać umiejętność obrony swoich granic.
Halloween - Sob 11 Maj, 2013 16:47

Jeszcze raz brawo i muzyczny prezencik.(chociaż myślę że każdy to zna :mysli: )



Scarlet O'Hara - Sob 11 Maj, 2013 21:29

Halloween napisał/a:
(chociaż myślę że każdy to zna )

:skromny: ja nie znałam ..........

A energię którą dostałam dzisiaj od Was przekazałam dalej :) i dzięki wam ja poczułam się lepiej i zupełnie obca osoba dla tego forum.

To cudowne co mogą zupełnie obcy ludzie nieść nawet po za zasięg swojego wyobrażenia. :brawo:

To co dostałam od Was przekazałam dalej.

I naładowana pozytywną energią od Was postanowiłam napisać pozytywną charakterystykę swojej osoby.
Może dzisiaj mi się uda.......?

Żeglarz - Sob 11 Maj, 2013 22:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
stałam się rozmemłana.

Scarlet O'Hara napisał/a:
,zawsze byłam nie pewna,myślałam,że gdy nie zaakceptuję warunków umowy to szansa mi przejdzie koło nosa bo na moje miejsce jest 10 innych osób a ostatnio pewna osoba znając mnie ze starych czasów spróbowała mnie podejść.Z ceny brutto zrobiła cenę netto + vat i zrobiło się o dużo więcej.
A ja .........twardo broniłam swego, i wywalczyłam aż 1600zł.mniej.
Nie dałam się i moja postawa ,że albo zmniejszy cenę albo zrezygnuję i ta pewność w głosie dała efekt.
Nie muszę mówić jaka byłam dumna.

Teraz walczę o swoje i nawet marne wynegocjowane 50zł.daje mi taką satysfakcję i nie chodzi już o kasę tylko o sam fakt,że potrafię,że mam odwagę,której mi kiedyś brakowało .

Czy widzisz w tych dwóch wypowiedziach sprzeczność?
Pierwsza mówi o Twoich odczuciach, a druga o faktach. :)

Scarlet O'Hara - Pon 13 Maj, 2013 20:14

Żeglarz napisał/a:
Czy widzisz w tych dwóch wypowiedziach sprzeczność?
Pierwsza mówi o Twoich odczuciach, a druga o faktach.


:tak:

Kiedyś kiedy miałam słabsze dni,kiedy był jakiś problem zamiatałam pod dywan,starałam się nie myśleć o tym jeśli nie miałam pomysłu na rozwiązanie,nie analizowałam bo nie miałam miejsca na to w głowie.

podoba mi się to tłumaczenie sobie samej chociażby nawet akceptacja zaistniałej sytuacji o niebo poprawia nastrój.

Ostatnio wciąż wyrzucałam sobie ,że jestem złą matką.zajęłam się tym tematem bo przestałam zaprzątać sobie głowę alko więc zrobiło się miejsce na analizę ,przemyślenia i pracę nad tym by stac się lepszą.

Odebrałam wczoraj mojego skarba po weekendzie od babci.
Zawsze gdy gdzieś był bez dyskusji bardzo chętnie wracał do domu.Nie miałam problemów ,że płakał bo chce zostać a tu wczoraj........ :beczy: rozpacz bo on chce do babci ,bo on ją tak kocha,ją bardzo a mnie mniej ale też kocha .........
W pierwszej chwili :oops: :shock: zazdrość,tysiąc myśli na minutę,że lepiej mu tam niż ze mną,że oni mu więcej czasu mogą poświęcić a ja mam więcej obowiązków i nikt mnie nie wyręczy i wyrzuty sumienia znów mnie dopadły ale tym razem......
Pomyślałam,że w sumie to on ma prawo tęsknić , że to znak że o niego dbają ,że krzywda mu się nie dzieje a jak będę musiała go zostawiać jak mi się już na dobre rozkręci praca to nie będzie mnie serce bolało.

Więc jak to mówią nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło . :P ;)

Żeglarz - Pon 13 Maj, 2013 20:41

Scarlet O'Hara napisał/a:
Pomyślałam,że w sumie to on ma prawo tęsknić , że to znak że o niego dbają ,że krzywda mu się nie dzieje

"Mądrości, Ty nad poziomy wylatuj" :)

pterodaktyll - Pon 13 Maj, 2013 20:47

Żeglarz napisał/a:
"Mądrości, Ty nad poziomy wylatuj" :)

:ptero: :ptero: :ptero:





:mgreen:

pietruszka - Wto 14 Maj, 2013 02:41

Scarlet O'Hara napisał/a:
podoba mi się to tłumaczenie sobie samej chociażby nawet akceptacja zaistniałej sytuacji o niebo poprawia nastrój.

ja bym tylko określenie "tłumaczyć siebie" zamieniła na zrozumieć siebie :)
Scarlet O'Hara napisał/a:
Pomyślałam,że w sumie to on ma prawo tęsknić , że to znak że o niego dbają ,że krzywda mu się nie dzieje a jak będę musiała go zostawiać jak mi się już na dobre rozkręci praca to nie będzie mnie serce bolało.

:tak: Czasem sobie myślę, jak wiele nieprzyjemnych myśli możemy sobie oszczędzić traktując "mniej osobiście" zachowania innych.

Iwa - Wto 14 Maj, 2013 13:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ostatnio wciąż wyrzucałam sobie ,że jestem złą matką.


Też czasami takie myśli głowę mi zaprzątają, bo czasami taka egoista ze mnie... zamiast budować domek z kloców z dziećmi - wolę puścić sobie film, poserfować po necie itp.
Ale z drugiej strony, myślę sobie: jestem pełnoetatową mamą, w ich zdrowiu i w ich chorobie, to ja w nocy tulę, gdy śnią się koszmary, to ja podaję syropki, chodzę na place zabaw, spacery; więc chyba co nie co mi się należy :mysli:

Nie jestem idealna... nie jestem wspaniała może, ale zła też nie jestem....

Może kiedy ''popuści'' to moje współuzależnienie, to zacznę o sobie myśleć tylko w kategorii dobra matka :)


A Ty Scarlet :brawo: - idziesz jak burza... do przodu :)

Scarlet O'Hara - Wto 14 Maj, 2013 23:09

Iwa napisał/a:
A Ty Scarlet - idziesz jak burza... do przodu

:mysli: raz do przodu,dwa do tyłu

musiało upłynąć wiele wody ,wiele kopniaków musiałam zebrać ,przejść kilka wstrząchoterapii :zmeczony: za nim zaczęłam szukać siebie.
zgubiłam się gdzieś bardzo dawno temu .w tym wszystkim nie było miejsca dla mnie ,
zapomniałam,że tak naprawdę jestem wrażliwą osobą bo musiałam stać się twarda.
zapomniałam że jestem kobietą bo nisić musiałam spodnie w tym związku.
zapomniałam ,ze mam jakieś pragnienia bo fanaberie alko były ważniejsze...bo być może gdy zajmie się czymś przestanie myśleć o piciu...
zapomniałam o tym,że i ja chciałabym czasami być tą słabiutką kobietką
,czuć wsparcie a nie być tylko wsparciem ..........
zapomniałam kim naprawdę jestem......
zapomniałam i trudno mi sobie przypomnieć jaka byłam....
pogubiłam się ,zapomniałam ,że dając powinnam brać
zapomniałam ,że chciałam być kochana i sznowana


nie zawsze podboba mi się to odkrywanie na nowo ale i na akceptację i oswojenie się z tym nowym też przyjdzie czas.

Scarlet O'Hara - Śro 15 Maj, 2013 19:06

Kiedyś na ławce w parku spotkałam dziewczynę.
Siedziała i miała smutne oczy.Była poszarzała,przygnębiona.
Obok w wózku leżał śliczny chłopiec,który spał i miał niewinną twarz aniołka.
Otulony Cieniutkim kocykiem ,który miał ochronić dziecko przed poparzeniem słonecznym.

Przycupnęłam obok bo czułam zmęczenie , straszny skwar lał się z nieba.
Siedziałyśmy w milczeniu ,zerkałam na nią kątem oka i pomyślałam ,że jej dusza jest bardzo chora.
Widziałam,że jest zatopiona w swoich myślach.
Nie widziała tego piękna,które nas otaczało bo okolica była cudna.

Zastanawiałam się czemu jest taka smutna.
Była ładna ,młoda,miała ślicznego synka.
Wtedy mogłam jej tylko pozazdrościć bo ja mogłam pomarzyć o tym by móc przytulić swoje maleństwo.
Coś mi podpowiadało ,że ona potrzebuje pomocy,jej oczy wręcz prosiły o to.

Zaczęłam rozmowę.
Zapytałam jak jej maluch ma na imię bo to był jedyny sposób na przełamanie lodów.
Opowiedziała mi smutną historię o tym jaka jest samotna,jak się pogubiła.
Wysłuchałam jej w milczeniu , później gdy się rozstawałyśmy podziękowała mi.

Wiele lat przechodziłam koło tej ławeczki .
Siadałam i czekałam w nadziei ,że się pojawi ale nigdy jej już tam nie spotkałam.
Myślałam o niej wiele razy.
Zastanawiałam się czy odnalazła wreszcie siebie czy udało się jej zajrzeć w głąb siebie?

Pewnego dnia kiedy siedziałam na tej ławeczce ,czytając książkę usłyszałam
Dzień dobry
Podniosłam głowę i zobaczyłam tamtą dziewczynę.
Była jakaś inna..........

W piaskownicy siedział chłopiec do złudzenia podobny do chłopca z przed 10 laty
Zmieniła się jakby postarzała się ale w oczach widać było już pewność
Pierwsze pytanie jakie jej zadałam czy odnalzała sens życia,czy odnalazła siebie
Rozmawiałyśmy długo, o tym jak długą i krętą drogę przeszła

Przez pewien moment miałam wrażenie ,że rozmawiam z zupełnie inną osobą
Brzmiała pewnie, radośnie
Widziałam ,że jej życie nabrało barw,że wreszcie chwyciła za ster
Teraz byłam już spokojna i choć nigdy więcej jej nie spotkałam wiem,ze jest szczęśliwa

Halloween - Śro 15 Maj, 2013 20:11

tak jak to opisałaś, to materiał na zrobienie z tego całkiem fajnej nowelki, to wcale nie żart.
Dobry post. :okok:

Scarlet O'Hara - Śro 15 Maj, 2013 20:54

Halloween,

dziękuję to o mnie ......
tak widzę tamtą siebie z przed 10 laty.....i tą teraz
narratorem też byłam ja .musiałam "wyjść z siebie " by spojrzeć na siebie innymi oczyma.

Kiedyś pisałam dużo ale gdy zrzuciłam szaty opętanej misjonarki przypomniałam sobie o tym po 20 latach.
Chciałabym do tego wrócić ale moje słownictwo stało się bardzo ubogie tak jak moja dusza ,czasem czuję się jak analfabetka szukając w wikipedi objaśnienia prostych słów.
Jestem zła na siebie ,że tak się zapuściłam.

olga - Śro 15 Maj, 2013 20:58

Wiedziałam, że to o Tobie :]
pięknie to napisałaś :okok: a ubóstwem słownictwa się nie przejmuj, ja zauważyłam, że im mniej napięcia we mnie tym łatwiej mi się pisze

Duszek - Śro 15 Maj, 2013 21:08

Twoja opowiadanie bardzo mnie wzruszyło.
Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałabym do tego wrócić ale moje słownictwo stało się bardzo ubogie

Wracaj Scarlet bo Twoje pisanie jest piękne i jakoś trudno mi dostrzec to ubogie słownictwo. :) Potrafisz ując swoje uczucia w mądre słowa, a nie każdemu jest to dane ;)

pietruszka - Śro 15 Maj, 2013 21:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem zła na siebie ,że tak się zapuściłam.

Wróci, właśnie wraca...Scarletko, od czasu ja alkoholik przestał mi zaprzątać uwagę, skończyłam z zamartwianiem się się, co, kto, kiedy, i jak, ustałam w szukaniu akceptacji u innych i w tysiącu innych chorobliwych zachowań odkopałam wiele zapomnianych pasji, odkryłam nowe... ale nie działo się to tak szast prast, ale powolutku... ot... takie odwijanie się z kokona... i wciąż mnie zdumiewa to poznawanie siebie swoich możliwości... i wiem, że u wielu koalek tak się dzieje... zaczynają tworzyć, pisać, kreować, kochać na nowo, a wyobraźnia się budzi znów do życia...

smokooka - Śro 15 Maj, 2013 21:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
czasem czuję się jak analfabetka szukając w wikipedi objaśnienia prostych słów.
a ja jak pisałam wiersze to byłam mistrzynią grzebania w słownikach synonimów, wcale nie masz najmniejszego powodu obniżać swoją wartość :nunu:
Scarlet O'Hara - Śro 15 Maj, 2013 21:34

Cieszę się,że Wam się podoba :)

Cytat:
i wiem, że u wielu koalek tak się dzieje... zaczynają tworzyć, pisać, kreować, kochać na nowo, a wyobraźnia się budzi znów do życia...


to tak wypłynęło ze mnie.usiadłam i poszło. wieki nic nie napisałam chyba faktycznie coś drgnęło .

dzisiaj usłyszałam od Pani doktor psychiatry u której byłam ostatnio rok temu ,że zrobiłam milowy krok :] .powiedziała,że jest pod wrażeniem ale niestety jednak dostałam leki na depresję.

smokooka - Śro 15 Maj, 2013 21:40

Scarlet O'Hara napisał/a:
niestety jednak dostałam leki na depresję.
a dlaczego niestety? Nie myśl "niestety" tylko korzystaj z dobrodziejstwa ich działania zamiast wbijać sobie do głowy słówka - hasła wpędzające w poczucie niższości i winy. Ja obecnie biorę jeden taki specyfik i uwierz mi - Siła Wyższa zaprowadziła mnie za rękę do psychiatry na miesiąc przed bardzo ważnym i stresującym doświadczeniem mnie dotyczącym. A tak najpierw zaczęłam brać proszeczki z jakiegoś powodu, a jak zaczęły działać to się okazało dopiero do czego tak naprawdę są mi potrzebne. :pocieszacz:


a tu na rozweselenie:


pterodaktyll - Śro 15 Maj, 2013 21:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
zrobiłam milowy krok :] .powiedziała,że jest pod wrażeniem ale niestety jednak dostałam leki na depresję.

Może ten krok nie był tak do końca we właściwym kierunku? :mysli: ............. ;)

smokooka - Śro 15 Maj, 2013 21:48

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
zrobiłam milowy krok :] .powiedziała,że jest pod wrażeniem ale niestety jednak dostałam leki na depresję.

Może ten krok nie był tak do końca we właściwym kierunku? :mysli: ............. ;)
No Pterek, nie koniecznie. Jaki krok zrobiłam ja od początku terapii do teraz to i Ty widzisz (a przynajmniej tak mi się marzy) a po proszki poszłam dopiero niedawno, bo odkryłam coś nowego z czym nie umiem się zmierzyć - obżarstwo słodyczowe, dlatego dostałam wspomagacz mający zastosowanie w tłumieniu apetytu i regulowaniu poziomu neuroprzekaźników. A że wyszedł w "międzyczasie" jeszcze jeden powód, żeby je brać :bezradny: to i dobrze się stało, że je dostałam mimo a może pod wpływem postępu jaki robię.
pterodaktyll - Śro 15 Maj, 2013 21:54

smokooka napisał/a:
po proszki poszłam dopiero niedawno, bo odkryłam coś nowego z czym nie umiem się zmierzyć - obżarstwo słodyczowe,

No popatrz, mam dokładnie tak samo ale proszki na niejedzenie słodyczy? Never! Wolę słodycze :uoee:

pterodaktyll - Śro 15 Maj, 2013 21:55

smokooka napisał/a:
Jaki krok zrobiłam ja od początku terapii do teraz to i Ty widzisz

Raczej czytam ale rzeczywiście, to prawda :tak:

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 06:36

smokooka napisał/a:
a tu na rozweselenie:


:rotfl:

smokooka napisał/a:
a dlaczego niestety? Nie myśl "niestety"


tak mi się napisało,nie ubolewam nad tym ;) .Ta sprawa ciągnie się już od ponad roku.przerwałam sama tabletki bo czułam się już dobrze,poszłam na terapię a później mój stan zwalałam na hormony.Doktórka wytłumaczyła mi jak to działa i ,że nie powinnam była.Teraz już wiem.Będzie dobrze.

pterodaktyll napisał/a:
Może ten krok nie był tak do końca we właściwym kierunku?


:mysli: To była jej ocena.
Jaki by nie był to wiem,w głębi serca ,że coś się zminiło.

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 06:50

Z "utratą" alko pogodziłam się już jakiś czas temu.
Wiem,że tak bedzie najlepiej bla bla bla
Jednak obecnie przechodzę żłobę ,muszę pogodzić się z utratą moich pragnień,marzeń.
Z tym,że muszę sprzedać wszystko w co włożyłam tyle pracy,zaangażowania,moją krwawicę.
Dom w którym nie zdołałam jeszcze zamieszkać , projekt kuchni mogę sobie powiesić tylko w ramce na ścianie bo nie zrealizuję go nigdy.To ,że nie będę mogła też uszczęśliwić moich dzieci ,które nie mogły doczekać się przeprowadzki.
caly mój bizes ,który był moim można powiedzieć dzieckiem.
Tyle wyżeczeń, serca włożonego w to wszystko.......

Przykro mi .ale wiem,że nie mogę zjeść ciastko i mieć ciastko.

Więc w obecnym czasie jestem w żałobie.Mam czas co prawda na oswojenie się bo póki co jeszcze nikt się nie zgłosił by odkupić całe moje życie. :beczy:

smokooka - Czw 16 Maj, 2013 07:15

Kochanie przytulam Cię mocno, Skarletko ten czas minie sobie bezpowrotnie w naturalnym tempie, wspomaganie na szczęście masz, będzie Ci łatwiej. Żałoba musi się odbyć po prostu. :pocieszacz: :pocieszacz: :buziak: :buziak:
olga - Czw 16 Maj, 2013 07:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jednak obecnie przechodzę żłobę ,muszę pogodzić się z utratą moich pragnień,marzeń.


Żałoba jest etapem, który się przechodzi po utracie. Jest on naturalny i niezbędny aby się pogodzić. Nie przyspieszaj go ani nie uciekaj przed nim. Przejdź przez niego godnie i ze spokojem. Sam minie. A co do marzeń, pragnień i planów. One wrócą i to ze zdwojoną siłą.
Będziesz je realizować ale już nie ze swoim alko.

pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 07:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
przechodzę żłobę ,

Lepiej przejdź nad tym do porządku dziennego, rzeczywistości i tak nie zmienisz...................co to jest ta "żłoba"? :mysli:

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 07:37

smokooka,
:buziak:
Cytat:
A co do marzeń, pragnień i planów. One wrócą i to ze zdwojoną siłą.
Będziesz je realizować ale już nie ze swoim alko.
____________


:buziak:
Wczoraj właśnie usłyszałam to do mojej koleżanki z terapii.
Powiedziała mi że jestem osobą obrotną,silną bla bla bla i napewno to kiedyś odbuduję ale później i bez niego.
A ja się rozryczałam ale nie dlatego,że bez alko ,nie dlatego ,że niby odbuduję to wszystko bo w to wątpię ale dlatego ,że osoba ,którą znam raptem pół roku tak o mnie myśli.
Po prostu się wzruszyłam.Odzyskuję swoją wrażliwość chyba ,skorupka hetery po malutku pęka.

a żałobę godnie muszę przeżyć już to wyczytałam w innych postach i wzięłam do serca :buziak: :buziak:

a co ja zrobię jak nikt tego nie będzie chciał kupić :krzyk:
ale co tam teraz nie bedę o tym myślała pomyślę o tym jak przyjdzie czas.

:buzki: :buzki: :buzki:

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 07:39

pterodaktyll napisał/a:
co to jest ta "żłoba"


Olga wyżej wyjaśniła podpuszczalski.

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 07:44

pterodaktyll napisał/a:
Lepiej przejdź nad tym do porządku dziennego, rzeczywistości i tak nie zmienisz.


nie mam innego wyjścia ale to tak jakbyś dał dziecku zabawkę i zaraz ją zabrał.
ja bardzo chciałam mieć właśnie taki dom , zrobiłam już tam sobie łazienkę moich marzeń,klatkę schodową z pięknymi derwnianymi schodami i do tego cudne ściany ,widziałam tam już wkomponowaną moją kuchnię ,znalazłam projekt na piękny taras i co........

teraz wiem,że to nie ja tam będę mieszkała :beczy: to nie ja będę się z tego cieszyła,nie ja rano będe siedziała na słonku rano pijąc kawę :beczy: :beczy:

jak mam przejść nad tym do porządku dziennego?
może Ty tak byś umiał ale nie ja. ja nie jestem taka twarda .

pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 07:49

Scarlet O'Hara napisał/a:

jak mam przejść nad tym do porządku dziennego?
może Ty tak byś umiał ale nie ja. ja nie jestem taka twarda

Ja po prostu zbudowałem sobie sam i tyle................

olga - Czw 16 Maj, 2013 07:50

a dlaczego musisz go sprzedawać, nie może sobie stać aż przyjdzie to lepsze?
smokooka - Czw 16 Maj, 2013 07:59

olga napisał/a:
a dlaczego musisz go sprzedawać, nie może sobie stać aż przyjdzie to lepsze?
Skarletko kochana, przecież jak dziś nie widzisz możliwości finansowych to nie znaczy że już tak zostanie. Jesteś piękną, wspaniałą i młodą kobietką. Poczekaj może z decyzjami jeśli się da do lepszej kondycji psychicznej. A chałupka w jakim jest stanie na dziś?
Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 07:59

olga napisał/a:
a dlaczego musisz go sprzedawać, nie może sobie stać aż przyjdzie to lepsze?
pterodaktyll napisał/a:

Ja po prostu zbudowałem sobie sam i tyle..


Niestety nie mogę go zatrzymać m-c rata kredytu to 1600zł a gdzie cała reszta?
Ja mam tylko średnie wykształcenie i to bez matury więc moja przyszłość to kasa w markecie a za to utrzymać w pojedynkę raczej w polsce się nie da.

Może z czasem przyjdą mi do głowy jakieś inne rozwiązania na tą chwilę to jest najrozsądniejsze a ,że dopiero 2 m-c w ogóle dopuściłam do siebie tę myśl więc teraz muszę to przetrawić.

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:06

smokooka napisał/a:
A chałupka w jakim jest stanie na dziś?


Są kafle na przedsionku takie ładne,kamienne brązowe :beczy:
W garażu kafle,na dole malutka łazienka,sciany wycelokowane i betony .
Schody drewniane a na ścianie kamień i kupiłam takie cudne miedziane kinkiety.U góry łazienka z zieleni i brązie,panele kupione i reszta w betonie.Dużo jeszcze trzeba......ale mam trawkę posianą, dwie tujki posadzone i kwiatki.Na jabłonce huśtawka..... :beczy: :beczy:

olga - Czw 16 Maj, 2013 08:06

Jeśli rzeczywiście będziesz musiała go sprzedać to myśl, że to tylko rzecz nabyta, dzisiaj jest, jutro nie ma ale nie jest powiedziane, że już tak zostanie. Ciesz się chwilą obecną, idź spokojnie przed siebie. To co dzisiaj trudne i dostarcza Ci zmartwień jutro okaże się proste.
Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:08

pterodaktyll napisał/a:
Ja po prostu zbudowałem sobie sam i tyle................


w sumie do trzech razy sztuka..... :mysli:
już dawno temu jeden sprzedałam w stanie surowym bo był tylko meliną do chlania podczas roboty ale tamtego nie było mi żal od początku mi nie leżał

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:10

olga napisał/a:
To co dzisiaj trudne i dostarcza Ci zmartwień jutro okaże się proste.

:buzki: mam tego świadomość ale tak mnie to gniecie w środku,że muszę o tym pisać ,może lepiej mi się zrobi. :]

olga - Czw 16 Maj, 2013 08:15

Ja i eks nie gromadziliśmy bo i nie było za co ale dużo podróżowaliśmy po Polsce, uprawialiśmy sporty - jeździliśmy na rowerach, nartach, co roku wyjeżdżaliśmy nad morze na wczasy. Strasznie bolała mnie strata tego wszystkiego. Teraz jeżdżę na rowerze sama i fajnie mi z tym bo jadę gdzie chcę i kiedy chcę, podróżuję nie tylko po Polsce ale latam samolotem, pojadę na wczasy juz nie sama, uwielbiam fotografować, kupiłam sobie aparat i fotografuję, wróciłam do swoich pasji i daje mi to dużo frajdy ale przede wszystkim mam to co najważniejsze - spokój.
Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:18

olga napisał/a:
ale przede wszystkim mam to co najważniejsze - spokój.


Masz rację.
Spokój to jest właśnie to czego ja najbardziej pragnę

olga - Czw 16 Maj, 2013 08:18

Nic nie dane jest raz na zawsze. W każdej chwili możemy to stracić aby zyskać jeszcze więcej :chmurka:
pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 08:20

Scarlet O'Hara napisał/a:
do trzech razy sztuka..... :mysli:

no widzisz jakie to proste........trzeba tylko mocno chcieć (w tajemnicy Ci powiem, że zaczynałem budowę mając przysłowiowe "płótno" w kieszeni) a po 13 miesiącach się wprowadziłem, a ile radochy mam do dzisiaj, urządzając sobie tak, jak chcę to wszystko :)

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:21

olga,

jaka Ty mądra jesteś :kwiatek: i taka optymistyczna i taka radosna

pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 08:21

Scarlet O'Hara napisał/a:
tak mnie to gniecie w środku,że muszę o tym pisać

Nospę se weź to Cię przestanie gnieść :p

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:25

pterodaktyll,

I ja cieszę się z Twojej radości ale niektóre marzenia widać nie mogą się ziścić bo nie byłyby marzeniami.

Heloł ja żyję w Polsce i twardo stąpam po ziemi i staram się nie bujać w obłokach .

A po drugie .......już mam dośc tych wyżeczeń bo ciągle w coś pakuję kasę.
Ja chcę podóżować!!!!! i nawet gdyby miał to być namiot na kaszubach w lesie to las i jezioro to jest to co ja kocham.

Kawał świata zwiedziłam więc już mi wystarczy teraz chcę luzu.....w dooopie z domem.
Będę marzła bo nie będę miała na gaz czy drewno a ja lubię ciepełko.
Co ma być to będzie a co mnie ie zabije to mnie wzmocni.

Koniec ! czas ruszyc d*** do roboty.

olga - Czw 16 Maj, 2013 08:27

Wczoraj byłam u dochtora, dostałam to co chciałam ale niezupełnie. Wyszłam zła i zmartwiona bo ma to wpływ na moje krótkosiężne plany. Poprzestawiałam klocki w głowie, pogodziłam się z tym przemeblowaniem i dzisiaj jestem juz zadowolona.
pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 08:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
Heloł ja żyję w Polsce i twardo stąpam po ziemi i staram się nie bujać w obłokach .

Heloł! Ja też żyję w tym samym kraju i też twardo stąpam :p

Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 08:31

olga napisał/a:
dzisiaj jestem juz zadowolona.


grunt to nastawienie.
wiesz nic nie dzieje się bez przyczyny.
pewnie za jakiś czas dowiem się po co mi to wszystko było.

Ilona - Czw 16 Maj, 2013 08:49

Scarletko, nie żałuj.
Ja to wszystko,co Ty teraz opłakujesz miałam.Rekompensowałam sobie wszystkie emocjonalne niedostatki małżeństwa właśnie urządzaniem domu(tak jak chciałam),ciuchami,autem,wycieczkami.Uwierz mi,że nie udało się zagłuszyć tego,o co tak na prawdę serce się upominało.
Życie w złotej klatce nie jest żadnym luksusem.
Dzisiaj chętnie bym to zostawiła już,teraz,natychmiast. Siedzę w sądach od kilku m-cy,porządkuje sprawy z 25-u lat małżeństwa.
To co miało być spełnieniem moich marzeń jest kulą u nogi...
Życzę Ci pogody ducha i optymizmu.
Będzie dobrze :buziak:

pterodaktyll - Czw 16 Maj, 2013 08:54

Ilona napisał/a:
Życie w złotej klatce nie jest żadnym luksusem.

"...........lepszy na wolności kęsek byle jaki, niźli w niewoli przysmaki..............." ;)

olga - Czw 16 Maj, 2013 08:54

Moje dzieci chętnie na te wycieczki i wczasy jeździły dopóki były małe. W pewnym momencie powiedziały mi "mamo to jakieś takie sztuczne jest" i miały rację bo to były tylko pozory normalności.
Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 09:58

"Co było co jest i co będzie"

Przyjaźniłyśmy się od dziecka.
Zawsze razem, nierozłączne trzy wariatki.
Ufne ,radosne,pełne pomysłów ,planów.
Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.

Kiedy jedna płakała,my płakałyśmy z nią.
Kiedy jedna mówiła ,my słuchałyśmy.
Kiedy jedna się radowała my radowałyśmy się z nią.
A kiedy się śmiałyśmy to razem.

Życie napisało każdej z nas inny scenariusz.
Każda poszła w swoją stronę.
Kontakty się rozluźniły
Jakieś spotkanie, raz na jakiś czas i wtedy było jak dawnej.

Rozmawiałyśmy ,śmiałyśmy się,wspominałyśmy.
Płakałyśmy i milczałyśmy
Wiedziałyśmy o sobie wszystko
Mimo ,że już nie byłyśmy tak blisko.

Smutno było słuchać tej pierwszej
Sama zmagała się z życiem i problemami
Znerwicowana,rozdygotana i przytłumiona
Nerwowo,zerkała na telefon,spięta,

Brakowało w niej tej dawnej radości,tego luzu
Wyglądała jakby się czegoś bała
Uśmiechała się na siłę
Zawsze pierwsza uciekała do domu.

Smutno nam było patrzeć na nią
Jednak co mogłyśmy robić?
Mogłyśmy tylko być
I byłyśmy

Ta druga była inna
Wiedziała czego chce, dążyła w życiu do swoich marzeń
Co sobie zaplanowała to realizowała
Jeździła po świecie,miała dom z ,którego była dumna

Miała wszystko to co chciała zrealizować
Ciężko na to pracowała, dawała z siebie wszystko
Nie było widać u niej spięcia nerwowości jak u tej pierwszej
Jednak widziałam zmęczenie i smutek

Miała to wszystko ale jakoś nie umiała się z tego cieszyć
Zapłaciła za to wszystko wysoką cenę
Kiedyś nawet troszeczkę jej zazdrościłam
Tej siły,odwagi ale nie za taką cenę.

Wróciłam do swojego mieszkania.
Zatopiłam się we wspomnieniach
Nic nie zostało z tamtych radosnych dziewczyn
Wszystko to było takie wymuszone.

Moje myśli przerwał mi syn,usiadł obok mnie
Na kolana wskoczył pies.
Z kuchni słychać było wołanie drugiego syna
Uśmiechnięty przyniósł nam ciepłą herbatkę.

Usiedliśmy we trójkę , bo w Tv leciał fajny film
Spojrzałam dookoła i poczułam jak ogarnia mnie wielkie szczęście
Nie miałam wielkiego domu,nawet dobrej pracy ale byłam szczęśliwa
Miałam to wszystko czego brakowało tej pierwszej i tej drugiej SPOKÓJ.

olga - Czw 16 Maj, 2013 10:02

:okok: 3 w 1 czy trzy różne osoby? :p
Scarlet O'Hara - Czw 16 Maj, 2013 10:10

Refleksje po porannych pogaduchach z Wami.

Ja mam tendencję to oddzielania problemów,sytuacji.
Mam problem z lepieniem tego wszystkiego razem.
Nawet terapka mi to ostatnio powiedziała,że ja segreguję.
Był problem z meżem.
Problem z dzieckiem.
Problem ze mną .
A przecież jedno z drugiego wypływa a ja z uporem maniaka uprawiam selekcję.

O sobie też jest mi łatwiej pisać kiedy spojrzę na siebie z boku.

Scarlet O'Hara - Pią 17 Maj, 2013 08:39

Ukończyłam pisać swój melodramat :p jak tylko będę miała luźniejsze 600zł. myślę około czerwca składam pozew do sądu.
Jest to decyzja nieodwracalna.

Kiedy skończyłam go pisać poczułam ,że odzyskałam spokój ducha.

pterodaktyll - Pią 17 Maj, 2013 08:47

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kiedy skończyłam go pisać poczułam ,że odzyskałam spokój ducha.

Albowiem każde podjęcie dobrej dla siebie decyzji powoduje "wyprostowanie" tych mechanizmów na linii myśl-uczucia-emocje-działanie i powoduje, że opada stres związany z tymi zdarzeniami.
Scarlet O'Hara napisał/a:
Ukończyłam pisać swój melodramat :p

Nie bądź taka O'Hara (a właściwie Margaret Mitchell :rotfl: ) :p

Scarlet O'Hara - Pią 17 Maj, 2013 09:05

pterodaktyll napisał/a:

Albowiem każde podjęcie dobrej dla siebie decyzji powoduje "wyprostowanie" tych mechanizmów na linii myśl-uczucia-emocje-działanie i powoduje, że opada stres związany z tymi zdarzeniami.


Naprawdę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cały czas mnie coś przygniatało,nawet rano obudziłam się z dziwnym uczuciem w żołądku nie wiedziałam co.......
wstałam instynktownie usiadłam i napisałam........
i odzyskałam spokój to jest niesamowite.

Po co mi dom ,jak mam być w nim nieszczęśliwa?
Po co mi ten mój biznes i tak się już wypaliłam?

Teraz czeka mnie nowe życie choć jeszcze troszkę to potrwa.
Był tu wątek o wampirach emocjonalnym moim wampirem jest mm.

A i jeszcze coś ,kiedyś któraś ze współ pisała o "psie ogrodniku " ,że czuje zazdrość,że mąż ułoży sobie z inną kobietą życie ja miałam to samo ....
uleciało , nie ma tego ,nie czuję zazdrości tylko współczuję ewentualnej kolejnej naiwnej ale to nie będzie już moja bajka.......

pterodaktyll - Pią 17 Maj, 2013 09:10

No i następna uleczona z alkoholika........ :bezradny:
olga - Pią 17 Maj, 2013 09:16

:hurra: witaj Skarlet :buzki:
Scarlet O'Hara - Pią 17 Maj, 2013 09:35

:sun: Nawet nie wiecie ile szczęścia w jednej minucie na mnie spłynęło ile energii
wiem,że przyjdą chwile zwątpienia ale wiem też ,że trzeba to przerobić ,przeżyć.

myślę,że to co napisałam o sobie wyżej 3 w 1 pozwoliło mi spojrzeć na siebie z boku
czytałam wczoraj to kilka razy i to była ta kropka nad "i "

drggb drggb drggb
aż się popłakałam ale.................ze szczęścia

smokooka - Pią 17 Maj, 2013 09:36

Skarletko, cieszę się z Twojej ulgi jakby moja była :radocha: :buziak:
Scarlet O'Hara - Pią 17 Maj, 2013 09:45

smokooka, :buziak:

I to wszystko dzięki Wam kocham Was wszystkich.

smokooka - Pią 17 Maj, 2013 09:51

Skarletko, kochanie, to dzięki Tobie, bo to Ty szukasz pomocy i ją na dodatek przyjmujesz. Ja też się przekonałam już wcześniej, że można zwrócić się do grupy ludzi o pomoc, część mnie oleje, część jednak zrobi coś co jest niemożliwe do wyobrażenia. Odda siebie, to co sama dostała i tworzy się piękna symbioza :) Grunt to uwierzyć w tę nadzwyczajną siłę i BRAĆ, przyjdzie czas na oddawanie też i wkręcenie się w ten nowy wymiar duchowości i uniesienia. Jesteś na doskonałej drodze :brawo:
Scarlet O'Hara - Pią 17 Maj, 2013 10:06

Wczoraj byłam z synem na zabiegu siedziałam tam 5 godz. i miałam czas na rozmyślania.
Ostatnio nie mam czasu na czytanie książek ale noszę ze sobą "koniec współuzależnienia"

Usiadłam na słoneczku na ławeczce,otworzyłam książkę tam gdzie ostatnio ją skończyłam i czytam

"nie pozwól by miotał Toba każdy podmuch wiatru" to było o mnie.....

wtedy mnie olśniło,że ja dostaję ewidentne znaki z góry co powinnam zrobić bo to był kolejny z wielu jakie w ostatnim czasie otrzymałam .Cieszę się,że potrafiłam je dostrzec.

smokooka, jeśli będę mogła przyczynić się do czyjejś radości jaka mnie ogarnęła będę zaszczycona ,trza będzie spłacić dług ;)

ja - Pią 17 Maj, 2013 10:42

Tak, ta książka daje wiele wskazówek. Mnie też wczoraj olśniło podczas jej czytania. A wieczorem poczułam się jakbym pierwszy raz w taki sposób widziała swój dom. Jakbym patrzyła na niego innymi oczami.
Scarlet O'Hara - Pon 20 Maj, 2013 19:48

Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej :zmeczony:
Jestem po rozmowie z mężem mym .Nic mu nie powiedziałam o mych planach rozwodowych co by mi nie robił pod górkę i nie czynił złośliwości póki co .Wszystko w swoim czasie.
Jednak ów Pan nie wyraża zgody na sprzedaż naszego dobytku.
Wszystko jest po połowie na nas.
Zdziwiłam się bo po raz pierwszy stanął okoniem .
Cóż nie ma sytuacji bez wyjścia jakieś rozwiązanie się znajdzie :mysli: jak nie dziś to za jakiś czas coś do głowy mi przyjdzie.
:buzki:

pannamigotka - Pon 20 Maj, 2013 19:55

Powodzenia :)
pterodaktyll - Pon 20 Maj, 2013 20:18

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jednak ów Pan nie wyraża zgody na sprzedaż naszego dobytku.
Wszystko jest po połowie na nas

Zrób to co ja swego czasu..........każ się spłacić po rozwodzie i tyla

Scarlet O'Hara - Pon 20 Maj, 2013 20:20

pterodaktyll napisał/a:
Zrób to co ja swego czasu..........każ się spłacić po rozwodzie i tyla


już to widzę..... prędzej to zmarnuje i złotówki nie zobacze po moim trupie!

pterodaktyll - Pon 20 Maj, 2013 20:22

Scarlet O'Hara napisał/a:
już to widzę..... prędzej to zmarnuje i złotówki nie zobacze po moim trupie!

Sądownie albo notarialnie ofiaro boża a nie po partyzancku na "gębę" :p

Scarlet O'Hara - Pon 20 Maj, 2013 20:33

pterodaktyll napisał/a:
ofiaro boża
:boisie:
coś się wymyśli,dopiero wróciłam pomału ogarnę temat .
jakoś kolejki kupujących jeszcze nie widzę :bezradny:

Scarlet O'Hara - Czw 27 Cze, 2013 17:13

:> Bardzo się cieszę,że znów mogę zaglądać do was bez ograniczeń.

Chciałabym napisać co tam u mnie o ile to kogoś interesuje.
Mam sporo pracy ale to dobrze .Wciąż coś się dzieje.dzisiaj już postanowiłam sobie,że pójdę nad morze pomedytować.
Mam wątpliwości ,czy aby za dużo nie wzięłam na swoją głowę ale jeszcze tylko 2 m-c myślę,że dam radę.
A prywatnie ...........
Prywatnie jestem już inną osobą.
Nie katuję się myślami ,że jestem beznadziejna,nie wpędzam się w poczucie winy więc jeden problem z głowy.
Swoich życiowych decyzji nie zmieniam i jestem ich pewna jak nigdy w życiu.

Nie zasługuję na traktowanie jakie serwowano mi do tej pory.
Nikt nie jest w stanie zniszczyć mojego poczucia wartości,które odbudowywałam z takim trudem.
Jestem warta wszystkiego co najlepsze i nawet kiedy zdarzy się że publicznie mój jeszcze mąż mnie upokorzy spływa to po mnie jak po kaczce.
Dokonałam tego z ogromnym trudem ale dokonałam .
pozdrawiam

pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 17:16

Scarlet O'Hara napisał/a:
nawet kiedy zdarzy się że publicznie mój jeszcze mąż mnie upokorzy spływa to po mnie jak po kaczce.

A powinnaś go prasnąć w pysk........

wolny - Czw 27 Cze, 2013 17:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
Dokonałam tego z ogromnym trudem ale dokonałam .

Eee,tam,.. z trudem ,.. gusta cie sie jeno odmienili i tyle !! Ale mi trud ???
Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem warta wszystkiego co najlepsze

Jak każdy , jak każdy !!! Bez bufonady proszę !! :p :mgreen:
Cytat:
A powinnaś go prasnąć w pysk........

To i racja ,..gorzej jak by mu przyszło do głowy oddać !!! Bo nie wiadomo czy on też kaczor ??? :bezradny: :bezradny:

Klara - Czw 27 Cze, 2013 17:31

Scarlet O'Hara napisał/a:
publicznie mój jeszcze mąż mnie upokorzy

Proponuję, żebyś zapowiedziała PANU, że jeśli zrobi to jeszcze raz, odpowiesz mu PUBLICZNIE w taki sam sposób.
Uświadom mu, że NIE MA DO TEGO PRAWA.
Publiczne upokarzanie, to przemoc :(
http://komudzwonia.pl/vie...p=373123#373123

Zagubiona - Czw 27 Cze, 2013 17:33

Scarletko, bardzo się cieszę czytając, że u Ciebie dobrze, ale najważniejsze, że Tobie jest dobrze ze zmianami jakich dokonałaś w swoim życiu :)
wolny - Czw 27 Cze, 2013 17:54

Klara napisał/a:

Proponuję, żebyś zapowiedziała PANU, że jeśli zrobi to jeszcze raz, odpowiesz mu PUBLICZNIE w taki sam sposób.

To jest nakłanianie do awantury :nerwus:

Klara - Czw 27 Cze, 2013 18:44

wolny napisał/a:
To jest nakłanianie do awantury :nerwus:

Cooooo???? :shock:

Scarlet O'Hara - Czw 27 Cze, 2013 19:12

Spływa to naprawdę po mnie co mu tam z buzi leci.
Niech sobie wykrzykuje biedaczek tylko tak potrafi się dowartościować.
E tam szkoda mi nerwów na upominanie. Wolę sobie poczytać książkę.
Wszyscy i tak wiedzą dobrze jaka jestem.
Ja tego nawet nie słucham i nie słyszę.

ostatnio jak szurał do mnie to uspokajali go koledzy a ja z uśmiechem na twarzy odwróciłam się i poszłam.


Wolny wiesz dla mnie to wielka sprawa ,że doszłam wreszcie do takich wniosków ,że jestem wspaniała.Jeszcze nie dawno całe moje życie znosiłam w pokorze jako karę za coś co być może kiedyś zrobiłam
każdą minutę niemalże wykorzystywałam na dowalanie sobie i wyrzucanie błędów z przeszłości.
Cudownie jest się uwolnić od tego.

Zapomniałam dodać ,że mm próbował manipulacji typu terapia.
Chodził sobie regularnie.
Zapił raz,przyznał się , zapił drugi....podkablowałam go do terapki i został wyrzucony bo na grupowym spotkaniu nie przyznał się do tego.
Zanim powiedziałam co się dzieje zapytałam Pani terapeutki czy powinnam powiedziała,że jak najbardziej TAK.

Nie cierpię kłamstwa dlatego to zrobiłam.Dobrze się z tym czuję .

Klara - Czw 27 Cze, 2013 19:22

Scarlet O'Hara napisał/a:
Wszyscy i tak wiedzą dobrze jaka jestem.
Ja tego nawet nie słucham i nie słyszę.

Jeśli tak uważasz.... :bezradny:




...i tak masz prawo do szacunku :nerwus: 8|

Scarlet O'Hara - Czw 27 Cze, 2013 19:25

Mam prawo i szanują mnie te osoby na których mi zależy....
jego zdanie nie jest dla mnie nic warte .
Żadne upominanie i domagannie się szacunku nie dawało rezultatu więc postanowiłam ignorować i to chyba jest najgorsze dla niego a najlepsze dla mnie na tą chwilę.

Dziubas - Czw 27 Cze, 2013 19:28

Klara napisał/a:
...i tak masz prawo do szacunku :nerwus: 8|

Klara, nie denerwuj się :luzik:
Widać,że Skarletka nabrała szacunku do samej siebie,
a to tak naprawdę jest ważne :okok:

Klara - Czw 27 Cze, 2013 19:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
to chyba jest najgorsze dla niego a najlepsze dla mnie na tą chwilę.

Oczywiście! :tak:
Ty wiesz najlepiej, jak jest dla Ciebie dobrze i bezpiecznie :buziak:

staaw - Czw 27 Cze, 2013 19:32

Klara napisał/a:
[...i tak masz prawo do szacunku

Niewątpliwie...

Problem tylko czy do zmuszania innych by szacunek okazywali również?

Klara - Czw 27 Cze, 2013 19:43

staaw napisał/a:
Problem tylko czy do zmuszania innych by szacunek okazywali również?

Już się nie upieram przy swoim, ale zwrócę uwagę na to, że nie pisałam o zmuszaniu do szacunku, lecz o wymaganiu, żeby przestał (przynajmniej publicznie) poniżać.
Jest chyba różnica, prawda?
Zdaje się, że na tym polega stawianie granic.

Scarlet O'Hara - Czw 27 Cze, 2013 19:49

staaw napisał/a:
Problem tylko czy do zmuszania innych by szacunek okazywali również?


Jeśli np.klient brzydko się do mnie odnosi to zaraz zostaje sprowadzony na ziemię jednak kiedy choidzi o jeszcze mojego męża już mi nie zależy.
Nikogo nie można zmusić do niczego.

Wiem ,że ta osoba bardzo nienawidzi siebie i w taki prostacki sposób dowartościwuje się więc dla mnie to walka z wiatrakami.

Z niego i tak połowa ludu śmieje się za plecami więc mi jest tylko jego żal ale to nie mój problem.

Ja nie mam sobie nic do zarzucenia.

staaw - Czw 27 Cze, 2013 19:50

Może dla tego że sam robię podobnie jak Skarlet, uważam że robi najlepiej jak w tej sytuacji można zrobić.

Sam się szanuję, wiem kim jestem i nie zamierzam o tym przekonywać każdego napotkanego ignoranta...

Scarlet O'Hara - Czw 27 Cze, 2013 19:52

Klara napisał/a:
nie pisałam o zmuszaniu do szacunku, lecz o wymaganiu,


to już niebawem się skonczy ,teraz lepiej jak ignoruję .niech chłopina się wyżyje.lepiej na mnie jak na moich dziewczynach bo ja mam to gdzieś.

staaw - Czw 27 Cze, 2013 19:52

Scarlet O'Hara napisał/a:

Z niego i tak połowa ludu śmieje się za plecami więc mi jest tylko jego żal ale to nie mój problem.

O szlachetna...
Mi głupców nie żal... :oops:

pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 19:53

staaw napisał/a:
Sam się szanuję, wiem kim jestem i nie zamierzam o tym przekonywać każdego napotkanego ignoranta...

".......Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść........" :)

staaw - Czw 27 Cze, 2013 20:06

pterodaktyll napisał/a:
nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść.......)

Jestem już w tym wieku i tyle lat zmarnowałem że szkoda mi czasu na słuchanie bredni...

pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 20:08

staaw napisał/a:
Jestem już w tym wieku i tyle lat zmarnowałem że szkoda mi czasu na słuchanie bredni...

Nie pojąłeś posłania..... ;)

Halloween - Czw 27 Cze, 2013 20:20

Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały,
albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

:dokuczacz:

Duszek - Czw 27 Cze, 2013 21:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałabym napisać co tam u mnie o ile to kogoś interesuje.

No wiesz... :nono:
Mnie interesuję! ;)

Scarlet O'Hara napisał/a:
Bardzo się cieszę,że znów mogę zaglądać do was bez ograniczeń.

Ja też bardzo się cieszę, że tu jesteś i w ogóle że znalazłaś radość życia!
:buzki:

pannamigotka - Pią 28 Cze, 2013 14:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem warta wszystkiego co najlepsze

bardzo mi się to podoba
Twoje poczucie własnej wartości poszybowało ostro w górę
BRAWO!
c4fscs

Halloween - Pią 28 Cze, 2013 15:02

Scarlet O'Hara napisał/a:
Klara napisał/a:
nie pisałam o zmuszaniu do szacunku, lecz o wymaganiu,


to już niebawem się skonczy ,teraz lepiej jak ignoruję .niech chłopina się wyżyje.lepiej na mnie jak na moich dziewczynach bo ja mam to gdzieś.


Nie wiem co masz na myśli pisząc te słowa, ufam że kończysz gehennę.
Bez typa masz szanse kiedy być może zacząć żyć od nowa, a dzieci z pewnością odetchną .
(przyznaje ze nie znam całości posta, wiec sorry jeżeli coś poplątałem.)

Scarlet O'Hara - Pią 28 Cze, 2013 16:34

Halloween napisał/a:
ufam że kończysz gehennę.


Tak jest tylko muszę odkręcić kilka spraw w które się wplątałam a na to trzeba czasu.
Chciałam tylko powiedzieć ,że póki mi na nim zależało bolało mnie to w jaki sposób się do mnie odnosi natomist kiedy pogodziłam się z faktem,że nic i nikt go nie zmieni przestało mnie to obchodzić.
Przestałam się przejmować co i jak do mnie mówi , szkoda moich nerwów.
Sama sobie nie mam nic do zarzucenia więc cóż warte są słowa alkoholika na głodzie lub po pijanemu.

Ważne jest to jak ja się czuję i co myślę o sobie.
To co robie staram się najlepiej jak umiem i nie potrzebuję słów uznania od kogoś kto dowartościowuje się moim kosztem.

wolny - Pią 28 Cze, 2013 17:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
kiedy pogodziłam się z faktem,że nic i nikt go nie zmieni

A miałaś nadzieję że stanie się odwrotnie ???/ :mysli:

Scarlet O'Hara - Pią 28 Cze, 2013 19:01

wolny napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
kiedy pogodziłam się z faktem,że nic i nikt go nie zmieni

A miałaś nadzieję że stanie się odwrotnie ???/ :mysli:


Tak 17 lat miałam nadzieję,że ja go zmienię. :oops: :glupek:
Teraz już zrozumiałam i nawet mi się nie chce.
Nie są to moje puste słowa bo obracam się naprawdę wśród wielu ludzi i oni sami pytają mnie co się ze mną stało?Oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. :>
Myślę,że na dobre mi to wyszło , jestem zdrowsza psychicznie i mam mniej problemów.
W to miejsce mogę zając się sobą.
Wreszcie!

Scarlet O'Hara - Śro 10 Lip, 2013 21:28

Witam!
Odzyskałam na tyle siły ,żeby coś tam skrobnąć.....
Mój organizm się zbuntował i wylądowałam w szpitalu na przymusowym urlopie.
Czuję się już lepiej więc i odnalazłam dobre strony całej tej sytuacji.
Jest mi tu bardzo dobrze,śpię kiedy mam ochotę,dostaję jeść ( jakość taka sobie ale co tam nie ma na co narzekać),książka,internet.Kurcze w środku sezonu nie marzyłam o takim luksusie.
Jakoś nie denerwuję się co tam u mnie w pracy,muszą sobie poradzić i tyle świat bezemnie też się musi kręcić.
Przebadali mnie od stóp do głowy.Kiedy ja bym to wszystko porobiła? Zajęłoby mi to kilka miesięcy i kupę czasu a tak na wózeczku pod drzwi bez kolejki jak księżniczka :skromny:
Na początku wyglądało to dośc dramatycznie ale skończyło się nie źle.
Pan Bóg pogroził mi palcem i przyjęłam to z pokorą.
pozdrawiam wszystkich

Zagubiona - Śro 10 Lip, 2013 21:46

Scarlet, zdrówka życzę :pocieszacz: :buziak:
i dbaj o siebie!

ja - Śro 10 Lip, 2013 21:54

Trzymaj się Scarlet i wykuruj się porządnie. Pozdrawiam. :pocieszacz:
pietruszka - Śro 10 Lip, 2013 22:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
Pan Bóg pogroził mi palcem i przyjęłam to z pokorą.

No to całe szczęście, korzystaj Scarlet, korzystaj :) A zdrówka i tak życzę :)

Klara - Czw 11 Lip, 2013 07:11

Scarlet O'Hara napisał/a:
Odzyskałam na tyle siły ,żeby coś tam skrobnąć.....

Po prostu od teraz zacznij więcej myśleć o sobie, bo przecież jesteś jeszcze potrzebna!
Dochodź do siebie Scarletko i nie przemęczaj się więcej! :buzki:

Scarlet O'Hara - Czw 11 Lip, 2013 07:55

Dziękuję dziewczyny,taaak zamierzam korzystać,odpoczywać i dbać o siebie ;) :buzki: :buzki:
pannamigotka - Czw 11 Lip, 2013 08:11

dużo zdrowia życzę :pocieszacz:
smokooka - Czw 11 Lip, 2013 09:03

:serce: ergr
Duszek - Pon 15 Lip, 2013 17:30

Scarlet , jak tam Twoje zdrówko? Mam nadzieję, że odpoczywasz.
:)

Scarlet O'Hara - Wto 16 Lip, 2013 11:21

Odpoczywam i jutro już wychodzę ale nie jadę do pracy tylko do domku :) .
Pozdrawiam

Halloween - Wto 16 Lip, 2013 13:01

Scarlet O'Hara napisał/a:
Odpoczywam i jutro już wychodzę ale nie jadę do pracy tylko do domku :) .
Pozdrawiam


tych ryb to Ci zazdroszczę.
Te wspaniale trójmiejskie smażalnie. :mniam:

Scarlet O'Hara - Śro 17 Lip, 2013 08:09

Spakowana choć dopiero po obiedzie mogę opuścić szpital.
Było mi dobrze ale jakoś dziwnie się raduję.......... :hura:
za dużo lenistwa też nie dobrze.
pozdrawiam

Scarlet O'Hara - Śro 17 Lip, 2013 09:48

Fryzjer na pondz umówiony...... najważniejsze załatwone
Żeglarz - Śro 17 Lip, 2013 11:48

A może Scarletko zabierzesz się z nami do Lichenia?
Warto!

Scarlet O'Hara - Śro 17 Lip, 2013 12:56

Z moją nogą?.....Toż to teszcze rozmiar słoniowy.Opuchlizna dopiero schodzi.Mam zakaz stania,chodzenie i spacerowania.Może następnym razem.Dziękuję.
Ja już czekam na transport do domu...... :radocha: :radocha: :radocha:

Żeglarz - Śro 17 Lip, 2013 15:10

Przygotujemy Ci miejsce leżące :)
zołza - Śro 17 Lip, 2013 16:32

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja już czekam na transport do domu......


Wszystkiego dobrego Scarlet ,dbaj o siebie :buziak:

Duszek - Śro 17 Lip, 2013 16:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
Fryzjer na pondz umówiony

Odpoczywaj i rób się na bóstwo. Po prostu korzystaj! :)
Zdrówka życzę

smokooka - Śro 17 Lip, 2013 19:36

Jak to dobrze, że już wychodzisz :radocha: wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, odpoczywaj, rób się na bóstwo i kuruj nóżkę, jeszcze Ci się może przydać ;) :buziak:
Scarlet O'Hara - Czw 18 Lip, 2013 22:06

Ostatnie dni wiele mnie nauczyły.
Zwolniłam tempo,odpuściłam i z pokorą przyjmowałam to co przynosił mi kolejny dzień.
Bez narzekania,lamentowania, nerwów.

Odkryłam w sobie uczucia,których wcześniej do siebie nie dopuszczałam.
Zobaczyłam rzeczy,których widzieć wcześniej nie chciałam.Miałam czas by porozmawiać z obcymi ludźmi,uśmiechnąć się ,powiedzieć dobre słowo.
Kiedyś.......nie było na to czasu.
Gonitwa,dzień za dniem i po za czubkiem własnego nosa i swoich problemów nie widziałam nic.

Po co mi takie życie......?
Postanowiłam zdecydowanie zwolnić,rozglądać się uważniej do okoła.
Czasem wystarczy nie wiele żeby komuś pomóc , uśmiech dobre słowo a przecież to nic nie kosztuje.

Czuję,że jest to jakiś przełom w moim życiu.
Postanowiłam cieszyć się z tego co mam , bez narzekania,postanowiłam traktować siebie godnie nie tak po macoszemu jak do tej pory.

Wszystko ważniejsze było odemnie .
Dziękuję Bogu za tę cenną lekcję - nic nie dzieje się bez przyczyny.

smokooka - Pią 19 Lip, 2013 08:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
Postanowiłam cieszyć się z tego co mam , bez narzekania,postanowiłam traktować siebie godnie nie tak po macoszemu jak do tej pory.
:brawo: w dobrą stronę zmierzasz siostro ergr
pterodaktyll - Pią 19 Lip, 2013 08:48

Scarlet O'Hara napisał/a:

Ostatnie dni wiele mnie nauczyły.
Zwolniłam tempo,odpuściłam i z pokorą przyjmowałam to co przynosił mi kolejny dzień.
Bez narzekania,lamentowania, nerwów.

Słusznie powiadają, "nie znasz dnia ni godziny........." :okok:

pannamigotka - Pią 19 Lip, 2013 09:21

Scarlet- w szpitalu robisz program Al-anon :brawo:
Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 14:48

smokooka napisał/a:
w dobrą stronę zmierzasz siostro


Nigdy nie jest za późno na zmiany :luzik:
i będę szczęśliwa choćbym kurde bele miała to szczęście sobie narysować. :]

pterodaktyll napisał/a:
Słusznie powiadają, "nie znasz dnia ni godziny........."


[...] życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć.
Eric Schmitt

pannamigotka napisał/a:
Scarlet- w szpitalu robisz program Al-anon


Zupełnie przypadkiem w takim razie. :skromny:
To jakoś tak wypłynęło ze mnie.
W sumie to zawsze byłam wrażliwa,zawsze starałam się doszukać sensu i przesłania w tym co mnie spotkało.Jednak z czasem musiałam być silna.Musiałam ale wcale nie chciałam.
Nie walczę bo już dawno przegrałam ale trzeba coś stracić by coś zyskać i ja powoli czuję ,że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem.
Już nnie targa mną każdy powiew wiatru ........


A dziś zrobiłam dla siebie tak wiele jak nigdy i jestem bardzo szczęśliwa.Zrobiłam coś co odkładałam pół roku,załatwiłam wniosek do sanatorium,zaliczyłam fryzjera,kosmetyczkę i zaraz wybieram się na obiad kuchni indyjskiej.

pozdrawiam Wszystkich i życzę zdrówka i słonka .

pterodaktyll - Pon 22 Lip, 2013 14:54

Scarlet O'Hara napisał/a:

A dziś zrobiłam dla siebie tak wiele jak nigdy i jestem bardzo szczęśliwa.Zrobiłam coś co odkładałam pół roku,załatwiłam wniosek do sanatorium,zaliczyłam fryzjera,kosmetyczkę i zaraz wybieram się na obiad kuchni indyjskiej.

Znaczy sie powracasz do normalności, bardzo się cieszę. Jak fryzura? Nie spartolił fryzjer przypadkiem? ;)

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:07

pterodaktyll napisał/a:
Znaczy sie powracasz do normalności, bardzo się cieszę. Jak fryzura? Nie spartolił fryzjer przypadkiem?


jestem zachwycona :radocha: w końcu 3 dni siedziałam w szpitalu nad szukaniem odpowiedniej dla mnie fryzury hehehe a do tego zrobiłam sobie keratynowe prostowanie i będę miała spokój 4 m-c z wicherkami i z siankiem na głowie. :radocha: :radocha:
Problem z głowy bo co rano się wpieniałam.
Jeszcze został mi do wyeliminowania problem zmiany operatora co również do szału mnie doprowadzało i jeszcze jeden drobny szczeół ale......... spokojnie bo tylko głupiec wyrusza w rejs w czasie sztormu. ;) sprawy dobrze się mają i idą swoim tokiem.Zmierzam w dobrym kierunki tak mi się bynajmniej wydaje. :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

pterodaktyll - Pon 22 Lip, 2013 15:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
zrobiłam sobie keratynowe prostowanie

Znaczy siem hełm w sensie? :mysli:

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:20

:rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:
faceci nie znają się na takich sprawach :figielek: jak chcesz hełm niech będzie hełm a co mi tam jak zwał tak zwał dobrze ,że ja jestem zadowolona . :buzki:

pterodaktyll - Pon 22 Lip, 2013 15:30

Scarlet O'Hara napisał/a:
jak chcesz hełm niech będzie hełm a co mi tam

O w mordę......... z kevlarem mi sie popurtało......... :rotfl: .... :glupek:

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:37

pterodaktyll napisał/a:
O w mordę......... z kevlarem mi sie popurtało....


toś teraz zapodał........ rg5th67j :tupie: :smieje: :buahaha:

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:46

Klara napisał/a:
a ja dużo bym dała za to, żeby moje nie były takie proste jak drut


widzisz człowiekowi nie dogodzisz...... ja mam kręcone a namiętnie prostowałam prostownicą .człowiek lubi zmainy....
a Tobie nic nie stoi na przeszkodzie ,żeby sobie walnąć afro na głowie .....

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:52

To ciesz się ,że masz proste bo teraz są modne.
Włosy Ci odpoczną a ja codziennie jechałam z prostownicą na 230 stopni i czasem zdarzyło mi się spalić kosmyk ,poparzyć się a teraz i ja odpocznę.

Scarlet O'Hara - Pon 22 Lip, 2013 15:53

pannamigotka napisał/a:
a ja mam proste i jeszcze dodatkowo prostuję
nie dogodzisz


przynajmniej nie puszą się i masz pewnie dzięki temu błyszczące bo zamykasz łuskę włosa.

smokooka - Śro 24 Lip, 2013 07:29

Piękności Ty moje :buziak: a do kiedy na zwolnieniu jesteś?
Scarlet O'Hara - Pią 26 Lip, 2013 16:18

Cza­sem jest pełno ludzi po to,
aby głębsza była samotność.

Anna kamieńska

Halloween - Pią 26 Lip, 2013 16:24

Scarlet O'Hara napisał/a:
Cza­sem jest pełno ludzi po to,
aby głębsza była samotność.

Anna kamieńska


ale fajne powiedzonko, ma coś w sobie, będę używał. Wiem... bywa tak, samotność w tłumie. Forum gut :okok:

smokooka - Pią 26 Lip, 2013 16:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
Cza­sem jest pełno ludzi po to,
aby głębsza była samotność.
tak sobie robiłam.... źle to wspominam
Scarlet O'Hara - Pią 26 Lip, 2013 16:27

smokooka napisał/a:
tak sobie robiłam..


?????????

smokooka - Pią 26 Lip, 2013 16:29

marnowałam czas wśród tłumów nieważnych osób żeby mieć wrażenie, że mam przyjaciół, ale pogłębiało to tylko depresję i samotność
Scarlet O'Hara - Pią 26 Lip, 2013 17:16

Ja na pseudo przyjaciół nie marnuję już czasu.
Jest wesoło,niby z pozoru fajnie ale jednak........coś jest nie tak.
Zauważyłam ,że unikam ludzi.Najlepiej czuję się sama......niby
jednak czegoś mi brakuje.......sama nie wiem czego.........
jestem dziwna..... :beczy:

Halloween - Pią 26 Lip, 2013 17:19

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja na pseudo przyjaciół nie marnuję już czasu.
Jest wesoło,niby z pozoru fajnie ale jednak........coś jest nie tak.
Zauważyłam ,że unikam ludzi.Najlepiej czuję się sama......niby
jednak czegoś mi brakuje.......sama nie wiem czego.........
jestem dziwna..... :beczy:


jednak czegoś mi brakuje.......sama nie wiem czego......... spokoju, poczucia komfortu przebywania wśród ludzi szczerych? :mysli: nie jesteś dziwna, może oczekiwania dziwne, ludzi szczerych szukasz. księżyc już sprawdzony, bez rezultatu... poszukiwania trwają nadal. :luzik:

Duszek - Pią 26 Lip, 2013 19:05

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zauważyłam ,że unikam ludzi.Najlepiej czuję się sama......

Może teraz potrzebujesz czasu na przemyślenie, "odetchnięcie" od tego wszystkiego...
W końcu u Ciebie tyle się ostatnio działo, praca non stop, choroba, pobyt w szpitalu...
A może brakuje Ci tej adrenaliny, tego pędu, biegu ....
Teraz masz taką chwilkę, bo mam nadzieję że nie pracujesz :) dbaj o nią i wykorzystuj ten czas dla siebie :buzki:

Scarlet O'Hara - Wto 30 Lip, 2013 15:55

Duszek napisał/a:
A może brakuje Ci tej adrenaliny, tego pędu, biegu ....
:mysli:
Scarlet O'Hara - Sob 03 Sie, 2013 10:22

Mój tato od lutego nie pił. W tym czasie mieliśmy dobry kontakt.Jak mógł to pomagał,można było w końcu na niego liczyć.
We wtorek przyjechał do mnie z moimi dziećmi.Miał sobie odpocząć itp.itd.
No i zaczął pić. Wczoraj go wyrzuciłam.
Szkoda mi go.Pewnie spał gdzieś w samochodzie.W sumie to cały dzień gdzieś łaził i przychodził jak już spałam.Nie pokazywał mi się na oczy więc mi nie przeszkadzal. Prędzej się starał a ja go wyrzuciłam jak psa.
Był grzeczny w sumie , kazał mi się go pozbyć mój jeszcze "mąż" bo mu śmierdział hahahaha w zasadzie się nie dziwię z drugiej strony.
Nie robiłam ojcu wymówek,powiedziałam tylko ,że wiedział,że u mnie się nie pije i mógł luzować się u siebie w domu.
Jest mi trochę przykro ale wierzę ,że zrobiłam dobrze.

Duszek - Sob 03 Sie, 2013 10:39

Hej! Jakoś długo Cię nie było. Fajnie, ze jesteś :)
pterodaktyll - Sob 03 Sie, 2013 10:39

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jest mi trochę przykro ale wierzę ,że zrobiłam dobrze.

Dbaj przede wszystkim o siebie. Jak zdrówko? :)

pietruszka - Sob 03 Sie, 2013 10:41

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jest mi trochę przykro ale wierzę ,że zrobiłam dobrze.

:pocieszacz:

Uważam, ze dobrze postąpiłaś, Twój dom = Twoje granice, a że jednocześnie Ci smutno i czujesz rozczarowanie - to przecież też normalne, chyba każdy chciałby mieć ojca trzeźwego, zachowującego się "normalnie". Sęk w tym, że choroba alkoholowa niejako wymusza inne zachowania ze strony bliskich. Raz ze względu na własne bezpieczeństwo i spokój, dwa - nawet dla dobra samego alkoholika. A ponieważ "społecznie" jesteśmy inaczej wychowani, to podobne sytuacje wywołują w nas, jeśli nie konflikt, to przynajmniej małe zawirowanie w sercu.

Trzymaj się Scarletko :buziak:

Scarlet O'Hara - Sob 03 Sie, 2013 13:49

pietruszka napisał/a:
a że jednocześnie Ci smutno i czujesz rozczarowanie - to przecież też normalne,


Rozczarowana może i nie jestem.....takie rzeczy się czuje i wiedziałam,że tak będzie ale jest mi go żal .Kiedyś czułam wstręt ale teraz.....jest mi go szkoda i to,że ja jeszcze go wypędziłam.....
Myślę,że postąpiłam też tak ze względu na siebie ponieważ gdyby ojciec zobaczył,że nie reaguję mógłby posunąć się jeszcze dalej.... :(

pterodaktyll napisał/a:
Dbaj przede wszystkim o siebie. Jak zdrówko?


A dziękuję coraz lepiej.Oszczędzam się w miarę możliwości.

Duszek napisał/a:
Jakoś długo Cię nie było. Fajnie, ze jesteś


:buziak: Jestem cały czas :buzki:

smokooka - Sob 03 Sie, 2013 13:55

Skarletko kochanie, ja podpisuję się pod Pietrusią, jak zwykle zresztą praktycznie. :buziak:
Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 09:04

Poznałam przystojnego mężczyznę.Okazał się być moim nedalekim sąsiadem.
Czuły ,dobry,spokojny,opiekuńczy.Czułam przy nim takie bijące ciepło i spokój,bezpieczeństwo i miłość.
Wprowadziłam się do jego piękego domu ze swoimi dziećmi.Cudowny dla nich ,dobry.
Zadzwonił budzik i czar prysł.... :beczy:
Tak mogłabym śnić całe życie.

pterodaktyll - Czw 15 Sie, 2013 09:05

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zadzwonił budzik i czar prysł...

Budzikom śmierć!!!!!!! :mgreen:

staaw - Czw 15 Sie, 2013 09:06

Scarlet O'Hara napisał/a:
Poznałam przystojnego mężczyznę.Okazał się być moim nedalekim sąsiadem.
Czuły ,dobry,spokojny,opiekuńczy.

Nie przesadzaj, to jednak 300km...

Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 09:07

pterodaktyll napisał/a:
Budzikom śmierć!!!!!!!
ucxc4
Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 09:09

staaw napisał/a:
Nie przesadzaj, to jednak 300km...


Mówisz o sobie.....?Toć Ty zajęty :beczy: wszyscy normalni są zajęci.

pterodaktyll - Czw 15 Sie, 2013 09:13

Scarlet O'Hara napisał/a:
wszyscy normalni są zajęci.

Pamiętaj, że szczęście przychodzi najczęściej w momencie kiedy wcale się go nie spodziewasz i w dodatku ze strony, z której nigdy byś się nie spodziewała ;)

esaneta - Czw 15 Sie, 2013 09:14

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
wszyscy normalni są zajęci.

Pamiętaj, że szczęście przychodzi najczęściej w momencie kiedy wcale się go nie spodziewasz i w dodatku ze strony, z której nigdy byś się nie spodziewała ;)


zapomniałeś dodać, ze piszesz to z własnego doświadczenia ;)

Mała - Czw 15 Sie, 2013 09:16

...i mojego też :)
staaw - Czw 15 Sie, 2013 09:17

esaneta napisał/a:

zapomniałeś dodać, ze piszesz to z własnego doświadczenia

Uważam że akurat Pterek nie musi tego pisać.
Wszystko co mieści się między epoką lodowcową a globalnym ociepleniem jest Jego doświadceniem...

pterodaktyll - Czw 15 Sie, 2013 09:19

esaneta napisał/a:
zapomniałeś dodać, ze piszesz to z własnego doświadczenia

A rzeczywiście, ale dla mnie to już takie oczywiste......... ;)

Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 09:36

pterodaktyll napisał/a:
Pamiętaj, że szczęście przychodzi najczęściej w momencie kiedy wcale się go nie spodziewasz i w dodatku ze strony, z której nigdy byś się nie spodziewała


Wiem ,wiem ale w tym wszystkim czuję się bardzo samotna.Zwłaszcza teraz kiedy......
potrzebuję wsparcia ,bezpieczeństwa.

Mała - Czw 15 Sie, 2013 09:54

:pocieszacz: I tu je masz :buziak:
Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 10:19

mala3440, :buzki:
Maciejka - Czw 15 Sie, 2013 10:23

Scarletko ode mnie też :pocieszacz: :buziak:
zołza - Czw 15 Sie, 2013 11:20

szymon napisał/a:
słowo klucz do zagadki: a kto nie miał?


Ja nie miałam :( ale wszystko przede mną ;)

Scarlet O'Hara - Czw 15 Sie, 2013 11:35

:) no i ja tez poczekam choć to czekanie mnnie juz nudzi......
a życie takie krótkie.....mam nadzieję ,że jeszcze zdążę :)

Mała - Czw 15 Sie, 2013 18:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
:) no i ja tez poczekam choć to czekanie mnnie juz nudzi......
a życie takie krótkie.....mam nadzieję ,że jeszcze zdążę :)

:> Twoje słoswa to sygnał dla Życia że jesteś gotowa na :serce:
Kto wie, co czeka Cię za zakrętem? :buzki:

staaw - Czw 15 Sie, 2013 18:11

mala3440 napisał/a:

Kto wie, co czeka Cię za zakrętem?

Fotoradar?

Inaczej mówiąc zero oczekiwań etc...

Mała - Czw 15 Sie, 2013 18:17

:lol2: Babska intuicja, przeca jestem --> sdg56y7
Scarlet O'Hara - Czw 22 Sie, 2013 14:14

U mie w pracy trochę się uspokoiło więc mogę zająć się swoimi sprawami.
Obiecałam w czerwcu ze złoże pozew .Wtedy wyskoczyła mi pilniejsza płatnośc.

Dzisiaj właśnie zawiozłam pozew ,zapłaciłam i dokumenty zostały przyjęte.
Poczułam ulgę,że już nikt mnie nie skrzywdzi.

smokooka - Czw 22 Sie, 2013 14:21

Brawo Niezłomna Skarletko :brawo: jestem pod wrażeniem :szok:
Scarlet O'Hara - Czw 22 Sie, 2013 14:38

Dziękuję ale cóż to za sukces? Sięgnęłam dna swojego choć za każdym razem myślałam,że więcej już nie dam rady.
Wstawałam i się wystawiałam na ciosy i policzki.
Teraz już nie dam rady.

Za dużo rzeczy się skumulowało i wydarzyło....... wczoraj przeryczałam cały dziń dziś wstałam i się ogarnęłam załatwiłam to czego wczoraj w stanie nie byłam.

Wiesz mimo tego ,że byłam psychicznie przygotowana to zrobił coś co nie sądziłam ,że tak zaboli.
Powiedziałam dość już nikt nie ma prawa mną pomiatać i drwić ze mnie.

Scarlet O'Hara - Czw 22 Sie, 2013 14:41

Nie mam siły na nic.Ukrywam sie w domu.Mały u babci nie mam siły sie nim zająć.powinnam być przy nim w końcu całe lato mało co się widywaliśmy.
Siedzę palę,obiad kupuje na wynos,rolety zasłonięte i..........

smokooka - Czw 22 Sie, 2013 14:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
Siedzę palę,obiad kupuje na wynos,rolety zasłonięte i..........


i........ zapisz się jak najszybciej do psychiatry, bo zbliżające się przeżycia i wydarzenia to najsilniej stresujące sprawy w życiu. Pozwól sobie pomóc Aguś, jesteś potrzebna i sobie i dziecku, słabszy dzień to nie problem, ale wydaje mi się, że to już wszytko za długo trwa i robi się "tego" za dużo. Pójdziesz? Czekam na PW na info o terminie, oby był jak najszybszy. Im szybszy tym lepszy biorąc pod uwagę zbliżającą się datę oraz to że leki trzeba brać dwa - trzy tygodnie żeby poczuć że efektywnie zaczęły działać na neuroprzekaźniki w mózgu.

Klara - Czw 22 Sie, 2013 15:19

Podziwiam Cię Scarletko tym bardziej, że mnie nigdy nie było stać na ten krok.
Dasz radę! :pocieszacz:

Duszek - Czw 22 Sie, 2013 17:54

Dasz radę! Kto jak kto, ale TY dasz radę. Ten smutny czas kiedyś minie i będziesz najszczęśliwszą kobietką pod słońcem, tylko teraz nie zamykaj się w samotności.
Pisz jak masz ochotę...może jak wyrzucisz to z siebie to będzie lepiej, może ktoś pokaże Ci jak spojrzeć na to z innej strony...
A ode mnie :pocieszacz: :buziak:

pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 17:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ukrywam sie w domu.Mały u babci nie mam siły sie nim zająć.powinnam być przy nim w końcu całe lato mało co się widywaliśmy.
Siedzę palę,obiad kupuje na wynos,rolety zasłonięte i..........

Nie za dobrze to brzmi, ale wiesz, że Cię niezmiennie podziwiam i nie mów, że nie ma za co. JEST.

Może to jest żałoba? Może to musi tak być? Nie wiem. Ale obiecaj, że jesli to samo nie minie, to wybierzesz się do lekarza.

Scarlet O'Hara - Czw 22 Sie, 2013 20:43

http://www.youtube.com/watch?v=NtHKbVHP3IY


Aniele mój, szukałam Cię, kiedy szczęście porwał wiatr,
Gdy złe słowa splotły sieć, nikt nie słyszał serca skarg,
Mój świat umierał w snach, myśli wrogiem stały się,
Moje serce lustrem jest i ciągle jeszcze szuka sił by wybaczyć

Ref:
Tyle nieotartych łez zanim los przytulił mnie,
Tyle pustych dni nim uwolniłam się z tamtych chwil,
Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą jest,
Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona

Ten lęk uwięził mnie, nikt nie słyszał dźwięku łez,
Utonęłam w żalu by znów narodzić się,
A dziś już nie pamiętam nic, czas uspokoił sny,
Uwolniłam się by żyć, by nie otruć świata smutkiem łez,
Więc nie pytaj mnie...

Ref:
Ile popłynęło łez zanim los przywrócił sens,
Ile pustych dni nim uwolniłam się z tamtych chwil,
Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramię siłą jest,
Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona,

Aniele mój Ty wiedziałeś i cierpiałeś tak jak ja,
Przyrzekam Ci więc, że każdy mój dzień będzie światłem tych którzy zgubią się,

Ref:
Tyle pustych dni nim uwolniłam się z tamtych chwil,
Każdy dzień oddala gniew bo jego ramię siłą jest,
Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona,
Twoja czułość...

Zagubiona - Czw 22 Sie, 2013 20:47

Scarlet, jestem z Tobą myślami :pocieszacz:
I tak jak wspomniały poprzedniczki, jeśli ten stan będzie się utrzymywał to idź koniecznie do lekarza :prosi:

Scarlet O'Hara - Czw 22 Sie, 2013 20:58

Bez paniki to normalne muszę przez to przejść.
dziękuję Wam .dam radę.

Linka - Sob 24 Sie, 2013 10:47

Scarlet, co u Ciebie?
Scarlet O'Hara - Pon 26 Sie, 2013 22:29

Wróciłam do pracy,staram się normalnie żyć ale ciężko kiedy zostało się tak brutalnie "przeciągniętym po ziemi" jednak cóż można sie spodziewać po kimś takim.
Z drugiej strony.....myślę,że gdyby nie to dalej niosłabym ten pozew miesiącami więc jak to sie mówi nie ma tego złego.

Boli boli i przestanie tylko będę musiała popracować nad zdobyciem zaufania do ludzi.
We wszystkich widzę zdrajców.Ludzi fałszywych,którzy nie robią nic innego a chcą mnie wykorzystać.

Sięgnęłam swojego dna.Wiem,że muszę się odbić,mam dla kogo.
Zadbać o swoje dobro i dzieci.
Już to zrobiłam kosztowało mnie to sporo wysiłku przede wszystkim psychicznego.
Musiałam być spokojna i zrównoważona choć miałam ochotę rzucić się z pięściami.Udało mi się.
Mąż zgodził się na rozwód z orzeczeniem o winie i podpisał mi oświadczenie a wszystko w tyg. notarialnie zapisze na mnie i dzieci.

Zostanie w gaciach na własne życzenie.póki co nawet ie protestuje.

To tyle.
:beczy: :beczy: :beczy:

pterodaktyll - Pon 26 Sie, 2013 22:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
To tyle

To "AŻ" tyle...........nie umniejszaj swojego sukcesu. To Twoje zwycięstwo okupione bólem i cierpieniem. Na radość też przyjdzie czas :pocieszacz: :buziak:

Scarlet O'Hara - Pon 26 Sie, 2013 22:47

pterodaktyll napisał/a:
Na radość też przyjdzie czas


mam nadzieję i wierzę w to.
Pocieszam się tym:

15-go sierpnia napisałam to:

"Poznałam przystojnego mężczyznę.Okazał się być moim nedalekim sąsiadem.
Czuły ,dobry,spokojny,opiekuńczy.Czułam przy nim takie bijące ciepło i spokój,bezpieczeństwo i miłość.
Wprowadziłam się do jego piękego domu ze swoimi dziećmi.Cudowny dla nich ,dobry.
Zadzwonił budzik i czar prysł.... :beczy:
Tak mogłabym śnić całe życie."

To była druga część mego snu.O pierwszej nie napisałam ale wyśniło mi się to co się wydarzyło właśnie tego samego dnia.

Pocieszam się ,że skoro był to proroczy sen to czekam :evil2" na spełnienie się tej drugiej części.

Klara - Wto 27 Sie, 2013 07:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
czekam :evil2" na spełnienie się tej drugiej części.

Tylko weź pod uwagę fakt, że budzik znów może zadzwonić :pocieszacz:

Tak w ogóle, gratuluję Ci odwagi, ale przede wszystkim ROZTROPNOŚCI :okok:

smokooka - Wto 27 Sie, 2013 08:44

Skarletko jesteś wspaniałą silną kobietą! Gratuluję :buziak:
Flora - Śro 28 Sie, 2013 11:52

Witaj Scarletko,

przeczytałam Twoją historię. Teraz ciężko ale SŁOŃCE WYCHODZI przekonasz się!

Jesteś mi bliska bo też swego czasu wspierałam się "... pomyślę o tym jutro..." co pozwoliło mi nie zwariować.

Cóż ... rozwód to nic przyjemnego ale jak to przebrnęłam to się wyprostowałam, wreszcie zrobiłam coś dla siebie i dziecka. Po fakcie czułam się oczyszczona, wręcz szczęśliwa. Znajomi mówili " świetnie wyglądasz".

Uporządkowanie spraw majątkowych to ogromny sukces - ja uświadomiłam to sobie dopiero po roku.

Cóż a co do zaufania do ludzi, chyba każda z nas ma z tym problem.
Teraz wiem, że wówczas zupełnie podświadomie, wolałam spędzać czas ze zwierzętami.
Przygarnęłam moje 50kg psa. Zaczęłam jeździć konno ... polecam serdecznie każdej współ , tu panują zdrowe proste zasady za którymi tęsknimy:
- jesteś konsekwentna, rozumna, myśląca, empatyczna - sukces, przyjaźń i obustronne zaufanie,
- zrobisz coś głupiego - wracasz na piechotę :lol:

Gratuluję dotychczasowej siły! Apetyt na życie czeka.

Scarlet O'Hara - Śro 28 Sie, 2013 16:35

Dziękuję Wam Wszystkim!!!!

Mam cudowną wiadomość wreszcie mogę to napisać!!!!!!!

Jestem zdrowa dzisiaj dostałam wyniki badań!!!!!!!!!!!!!!!!! :lol2: :lol2: :lol2:

Przez ostatnie 2 miesiące gryzłam się z tym praktycznie sama bo mój "kochany" mąż zajmował się czymś innym ale to juz nie ma znaczenia.

Teraz wiem ,że chyba bardziej martwiłam się wynikami niż tym co zrobił mi mąż.
Teraz chyba mu nawet podziękuję za to jakim okazał się draniem.

Flora - Śro 28 Sie, 2013 17:15

Super! miłego pławienia się w endorfinach :lol2:
Duszek - Śro 28 Sie, 2013 17:44

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem zdrowa dzisiaj dostałam wyniki badań!!!!!!!!!!!!!!!!! :lol2: :lol2: :lol2:

Super! :okok:

Scarlet O'Hara napisał/a:
mu nawet podziękuję za to jakim okazał się draniem

Zdążysz mu jeszcze podziękować za swoje NOWE i myślę, że LEPSZE życie.
Tego to akurat jestem pewna ;)

smokooka - Śro 28 Sie, 2013 18:15

Ufffffffffff, czekałam dziś od rana na wieści, aż wzięłam lapka na chemię, ale nie mogłam z chemią już z niego korzystać, bo słabo kapało i rękę w określonej pozycji musiałam trzymać a nie po klawiszach śmigać. Ufffffff :hurra: :hurra: :hurra: :radocha: :radocha: :radocha: a swoją drogą coś jest w babskiej intuicji, ja wiedziałam już przed wynkami, pewna byłam chociaż resztki nadziei miałam. Cudownie :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:
Zagubiona - Śro 28 Sie, 2013 19:11

Scarlet, super wieści, bardzo się cieszę :radocha: :buziak:
Scarlet O'Hara - Śro 28 Sie, 2013 19:23

Kocham Was kocham życie a wszystko inne nie ma już znaczenia!Urodziłam się na nowo!
To wszystko chyba naprawdę nie bez powodu się zdarzyło. :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

pterodaktyll - Śro 28 Sie, 2013 20:43

Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem zdrowa dzisiaj dostałam wyniki badań!!!!!!!!!!!!!!!!! :lol2: :lol2: :lol2:
:pocieszacz: :buziak:
pannamigotka - Śro 28 Sie, 2013 20:50

Scarlet O'Hara napisał/a:
Kocham Was

Z wzajemnością :buzki:

Scarlet O'Hara - Pon 16 Wrz, 2013 12:43

Rozstanie nie zawsze oznacza smutek i łzy.
Czasem oznacza koniec smutku i łez........

W moim przypadku jak ulał pasuje.

smokooka - Pon 16 Wrz, 2013 13:57

Skarletko?
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 14:01

fajnie :)
Scarlet O'Hara - Pon 16 Wrz, 2013 15:42

Rozwijając tą myśl
powiem,że od momentu złożenia pozwu nie miałam wątpliwości,które mną targały poprzednio.
Wiem,że moja decyzja jest ostateczna i ja jej nie zmienię.

Wczoraj pisałam list do mm list którego wcale nie zamierzam mu dawać tak jak kiedyś.
Pisząc go nie uroniłam ani łzy kiedyś pisząc takie listy zalewałam się łzami i czułam żal i rozpacz.
Napisałam to dla oczyszczenia.Chciałam się pozbyć żalu i złości ale wcale tego nie czułam.

Zrozumiałam ,że to wszystko co mnie spotkało było na moje własne życzenie.
Każda łza nie przez niego ,tylko dlatego,że ja tak chciałam.

Wszystkie żale i złości odleciały sobie na chmurce.
Zrozumiałam bardzo dużo pisząc to wszystko wysmarowałam 12 stron :)
co pozwoliło mi spojrzeć na siebie jak na kogoś z boku.

Lubię tak patrzeć na siebie jest mi łatwiej ocenić siebie i swoje postępowanie.
Nie uważam się za osobę nieszczęśliwą,pokrzywdzoną choć tak bardzo długo było.
Trwało to bardzo długo wiem za nim postanowiłam ostatecznie wnieść pozew rozwodowy ale czy byłam gotowa na to prędzej?
NIE! bo to nie byłaby ostateczna decyzja.Dałabym sobie wmówić poczucie winy i cierpiałabym dalej.

Wiłabym się ze złości i rozpaczy wściekła na ludzi ,że się ich posłuchałam.....
Tego się bałam.
Dzisiaj wiem,że jest to jedyny sposób by uwolnić się od samozagłady.
Związek oparty na kłamstwach ,słownej agresji ,patologii nie prowadzi do niczego dobrego.

Chcę tylko powiedzieć,że 4 lata do tego dojrzewałam,wiele osób radziło mi co powinnam zrobić.Jedyny sposób rozwód.
Było to rozsądne rozwiązanie ale nie dla mnie............
Rozsądek swoje a serce swoje.
dzisiaj już nie powiem ,że byłam głupia.Bo nie byłam.Choć milion razy samą siebie tak nazywałam.
Ja chciałam być kochana,chciałam mieć rodzinę ,chciałam ratować,wybaczać ,wierzyć bo tak chciałam.

Żebrałam o miłość,o uwagę o zainteresowanie.Na siłę wzbudzałam zazdrość po to by zobaczyć "miłość".

Czy ja zasługuję na takie traktowanie????? Nie bo na to co ja pozwalałam nie zasługuje nawet pies.
Dostawałam coś w rodzaju ochłapów na odczepnego jakiś gest w rodzaju gnata a ja jak przysłowiowy piec merdałam ogonem z radości.

Nie czuję też,bym w tym momencie była na dnie , od dna odbiłam się w dniu kiedy zaniosłam ten cholerny pozew rozwodowy ,który tylko dwa ,trzy razy w roku modyfikowałam.

Kurcze sama nie wierzę w to co piszę! Ja nie zasługuję na takie traktowanie,znam swoją wartość, jestem wartościowym człowiekiem bo jestem dobra.
Dziwię się ,że ONA pozwoliła sobie na to by latami wmawiać sobie ,że jest nikim.!

Chyba była jak śpiąca królewna???? :boisie:

smokooka - Pon 16 Wrz, 2013 17:20

Ja ładnych parę latek byłam śpiącą królewną, miałam tak bo tak bardzo mi zależało żeby było dobrze, że nie wiedziałam jak bardzo było źle. Gratuluję Skarletko, super że się obudziłaś. 12 stron! No nieźle Cię wzięło :tak: :buziak:
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 20:21

Dziękuję Ci za to, co napisałaś, było mi bardzo potrzebne. Szczególnie to:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Czy ja zasługuję na takie traktowanie????? Nie bo na to co ja pozwalałam nie zasługuje nawet pies.
Dostawałam coś w rodzaju ochłapów na odczepnego jakiś gest w rodzaju gnata a ja jak przysłowiowy piec merdałam ogonem z radości.

ale też to:
Scarlet O'Hara napisał/a:
dzisiaj już nie powiem ,że byłam głupia.Bo nie byłam.Choć milion razy samą siebie tak nazywałam.

olga - Wto 17 Wrz, 2013 06:46

Milo widziec jak kolejna osoba zdrowieje :hura:
Duszek - Nie 22 Wrz, 2013 15:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chyba była jak śpiąca królewna????

Czas na pobudkę ;)
I wracaj do życia! :buzki:

Scarlet O'Hara - Śro 25 Wrz, 2013 21:33

:buzki: :buzki: :buzki:

Już w domku i już odpoczywam :zmeczony:
Był to dla mnie bardzo ciężki czas.
Wreszcie mogę poleżeć w łóżeczku bez wyrzutów sumienia.
Chora zaczynałam sezon i chora zakończyłam. Zapalenie oskrzeli,antybiotyk i bańki.
Czemu mnie to nie dziwi :bezradny: ostatnio raz w m-c standardowo kończy się u mnie antybiotykiem.

Sprawa do ogarnięcia już się tym zajęłam.
Zapisałam się do szkoły nie po to by mieć możliwość innej pracy. Chciałam to zrobić dla siebie by czuć się pewniej w tym co już robię.
Takie niespełnione z przed 23 laty zamierzenia.........
Kolejne plany też już mam.

Martwiła i gnębiła mnie ostatnio jedna sprawa. Przyznałam się do tego na indywidualnej terapii.
Przesadziłam ostatnio z alkoholem.
Od pewnego czasu kiedy tak się posypałam piłam codziennie 2-3 drinki.
Nie wytrzymywałam ciśnienia czekając na wyniki , byłam z tym sama ,mąż mnie nie wspierał.Zajęty był romansowaniem i tak na dobrą sprawę leciało co chwilkę coś na moją głowę.

Miałam takie momenty ,że idąc w sklepie patrzałam na półkę z alko i zastanawiałam się czy kupić.
Raz pojechałam na stację o 23 po alko. Tak naprawdę to do mnie nie podobne.

Kiedy powiedziałam o tym terapce popijałam 2 dni.I od tamtego momentu jak ręką odjął.
Mam w domu jeszcze alkohol ale ani razu o nim nie pomyślałam.

Czy powinnam się martwić?
Koleżanka powiedziała mi ,ze większość by tak zareagowała po tym jak wszystko zwaliło mi się na głowę ja jednak jestem bardziej przewrażliwiona.

Nie wiem czy się martwić czy nie.

smokooka - Śro 25 Wrz, 2013 21:47

Coś się zadziało, niebezpiecznego, można powiedzieć że wytłumaczalnego, ale jednak coś... jeśli to nie jest Twoja standardowa reakcja na stres, na szczęście to przyglądaj się, rób co chcesz, ale nie trać czujności i świadomości co robisz. Tematykę znasz świetnie... wiesz czego nie chcesz.
Fakt, że po rozmowie z terapeutką już nie pijesz, może nic nie znaczyć, a może znaczyć wiele - że Twój umysł Cię manipuluje.
Fakt, że masz w domu alkohol i o nim nie pomyślałaś jest oszukiwaniem siebie - pomyślałaś pisząc o tym, po prostu wiesz to i sama przed sobą się tłumaczysz.
Fakt, że pojechałaś na stację w nocy jest niepokojący, bo tak sobie myślę, że trzeźwa nie jechałaś, tylko już chyba po czymś....
Koleżanki gadanie daruj sobie w ogóle, bo to stare śpiewki są, wszyscy piją, alkohol jest dla ludzi itd - znasz to, prawda?
Szczerze mówiąc, akurat z koleżankami bym o tym nie rozmawiała, mogą narobić więcej szkody niż pożytku :plotki:
Antybiotyki i alkohol - bardzo niepokojące, picie pomimo szkód. Wbrew rozsądkowi, pomimo świadomości, że nie wolno, bo szkodzi.
Martwię się...

Scarlet O'Hara - Śro 25 Wrz, 2013 22:08

smokooka napisał/a:
trzeźwa nie jechałaś,


trzeźwa byłam . tak chyba raczej poszłabym na pieszo bo daleko nie miałam.
pojechałam dalej bo się wstydziłam dwa dni prędzej na tamtej stacji koło domu też kupowałam alkohol.

smokooka napisał/a:
Antybiotyki i alkohol


antybiotyk od dzisiaj więc zero %

smokooka napisał/a:
Martwię się...


ja troszkę też.

skojarzyło mi się to z czymś takim. Prędzej piłam okazjonalnie . Kilka razy piłam kiedy pojawiał się stres ale nie codziennie.
Jednak świadomość tego ,że mm może w każdej chwili przyjść pod wpływem a ktoś musi być trzeźwy w razie czego może mnie powstrzymywał?

Teraz kiedy sobie odpuściłam mm może sobie pofolgowałam? i puściły mi hamulce bo ja już nie muszę żyć w napięciu?
Nie wiem. Napisałam a prędzej o tym powiedziałam bo się troszkę przestraszyłam.

yuraa - Śro 25 Wrz, 2013 22:59

oj oj oj

no piękne zdanie.
Scarlet O'Hara napisał/a:
się wstydziłam dwa dni prędzej na tamtej stacji koło domu też kupowałam alkohol.

a to jeszcze lepsze
Scarlet O'Hara napisał/a:
Kilka razy piłam kiedy pojawiał się stres ale nie codziennie.


do przemyslenia; po co piłam alkohol ?

pannamigotka - Śro 25 Wrz, 2013 23:33

przypomniało mi się, co powiedział pewien znajomy alkoholik niepijący od 20 lat
powiedział, że jeśli jest taka sytuacja, że alkohol coś ci daje np ulgę, np spokój, radość, pewność siebie- cokolwiek
to jest to najlepsza droga do uzależnienia

Scarlet O'Hara - Czw 26 Wrz, 2013 09:05

yuraa napisał/a:
po co piłam alkohol ?


sama nie wiem.taki odruch.
czasem wypijałam drinka , dwa bo alkohol podnosił mi ciśnienie , oczy same się zamykały a trzeba było pracować.
Kawa już nie działa.Najczęściej piłam kiedy przychodziło zmęczenie.
Ostatnio z powodu stresu i tego co wydarzyło się w okół mnie.

Cytat:
to jest to najlepsza droga do uzależnienia


Mam dużo do przemyślenia. Dobrze ,że teraz mam częste spotkania indywidualne.

szymon - Czw 26 Wrz, 2013 09:16

Scarlet O'Hara napisał/a:
czasem wypijałam drinka


ja sie nie czepiam, ale piszesz brednie
wypij sobie czasem mleko fsdf43t

Scarlet O'Hara napisał/a:

dwa bo alkohol podnosił mi ciśnienie , oczy same się zamykały a trzeba było pracować.


jak masz słabe ciśnienie, to sól więcej potrawy, używaj tymianku, kardamonu, imbiru
a jak masz naprawdę z tym problem, to idź do lekarza, bo wywiniesz orła kobieto :uoee:

Scarlet O'Hara napisał/a:

Kawa już nie działa.Najczęściej piłam kiedy przychodziło zmęczenie.
Ostatnio z powodu stresu i tego co wydarzyło się w okół mnie

pierdu pierdu :lol:
a ja piłem bo biedronki startowały zawsze na północ :mgreen:

zrób sobie listę, co możesz się napić zamiast alkoholu, jak Ci nie wyjdzie z 10 punktów, to Ci pomoge ta liste zrobić

smokooka - Czw 26 Wrz, 2013 09:24

Ano widzisz Skarletko moja kochana, dzwonek dźwięczy niestety. Czas na decyzje jakieś, najwyższy czas. Wyobraź sobie wszystko co pijąca kobieta ma do przeżycia i nigdy nie mów - mnie to nie spotka.... Niestety nie wiesz czy spotka czy nie. Być może jeszcze masz wybór, możliwe że to picie ryzykowne, ale jeśli tak to już jesteś na drodze, z której nie ma odwrotu pijąc. Na tej spotka Cię wszystko co najgorsze. Możesz tylko się zatrzymać. A potem iść inną drogą. Mi terapeutka na drugim spotkaniu od przyznania się do picia zrobiła test. No i duuupa. Jestem alkoholiczką. Lubię nie pić :)
Kawa - Czw 26 Wrz, 2013 10:16

Scarlet - dawno nie byłam na Twoim wątku... zresztą nie tylko na Twoim :skromny:
I tu widzę różne newsy u Ciebie;

Piszesz, że kawa na Ciebie nie działa, że masz niskie ciśnienie.... może warto porozmawiać o tym z lekarzem? Możesz póki co pić - napoje z tauryną itp.


Trzymam niezmiernie kciuki;

Linka - Czw 26 Wrz, 2013 14:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
czasem wypijałam drinka , dwa bo alkohol podnosił mi ciśnienie , oczy same się zamykały a trzeba było pracować.
Kawa już nie działa.Najczęściej piłam kiedy przychodziło zmęczenie.
Ostatnio z powodu stresu i tego co wydarzyło się w okół mnie.

na mnie też kawa nie działa , mam niskie ciśnienie i ciągle przysypiam,
krążenie też marne,
ale nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby napić się alkoholu.

Scarlet O'Hara - Czw 26 Wrz, 2013 15:13

Linka napisał/a:

ale nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby napić się alkoholu.


mnie przyszło i powiem szczerze wtedy góry mogę przenosić.mam wtedy takiego powera i spida ,że robota w rękach się pali.
Prawda ,że w okresie zimy ,jesieni nie stosuję tego bo moje życie wówczas staje się spokojne.

Zrobiłam sobie kilka testów na necie , nie wychodzi mi bym była alko.
Jednak ,że zapaliła się czerwona lampka.
Cieszę się ,że o tym napisałam choć biłam się z myślami.
Nie chciałabym przekroczyć tej cieniutkiej granicy. :stres:

Scarlet O'Hara - Czw 26 Wrz, 2013 15:14

Kawa napisał/a:
tauryną

co to jest i jakie to napoje?

Klara - Czw 26 Wrz, 2013 15:19

Scarlet, tu jest trochę wiadomości:
http://portal.abczdrowie.pl/tauryna
Jeśli chcesz więcej, wklikaj w Google hasło "tauryna"

Napoje energetyzujące: http://www.lepszezdrowie.info/napoje_energ.htm

Duszek - Czw 26 Wrz, 2013 18:14

Scarlet O'Hara napisał/a:
Zapisałam się do szkoły nie po to by mieć możliwość innej pracy. Chciałam to zrobić dla siebie by czuć się pewniej w tym co już robię

:okok: To dobry pomysł, wyrwiesz się z domu w inny "świat", nowe możliwości, nowe znajomości ;)

A co do popijania to ja też kiedyś miałam taki moment w swym życiu, tylko u mnie to była chęć zapicia wspomnień, bólu, żalu, złości. Nie trwało to długo.
Dziś mam uraz do alkoholu, bo wiem ile można przez niego stracić.

Zagubiona - Czw 26 Wrz, 2013 20:31

Scarlet, bądź czujna.
Myślami jestem z Tobą- dobrze, że o tym napisałaś, bo pamiętaj, że tajemnica jest furtką zostawioną nałogowi :pocieszacz:

pterodaktyll - Czw 26 Wrz, 2013 20:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
Czy powinnam się martwić?

Po przeczytaniu tego co napisałaś, jako długoletni alkoholik (ostatnio zresztą trzeźwiejący) odpowiadam; Czy Ty nie masz jakichś poważniejszych problemów, niż tropienie swojego wyimaginowanego alkoholizmu? Mam wrażenie, że daleko Ci do niego jeszcze tak, jak znad morza bałtyckiego w góry........np. Tatry ;)

leon - Czw 26 Wrz, 2013 20:41

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Czy powinnam się martwić?

Po przeczytaniu tego co napisałaś, jako długoletni alkoholik (ostatnio zresztą trzeźwiejący) odpowiadam; Czy Ty nie masz jakichś poważniejszych problemów, niż tropienie swojego wyimaginowanego alkoholizmu? Mam wrażenie, że daleko Ci do niego jeszcze tak, jak znad morza bałtyckiego w góry........np. Tatry ;)

Jako rowniez dlugoletni alkoholik podpisuje sie pod tym w 100%-tach.

szymon - Czw 26 Wrz, 2013 20:51

pterodaktyll napisał/a:
jak znad morza bałtyckiego w góry........np. Tatry


czyli jakies kilka godzin podróży - młodociany alkoholik :dyga:
wy doświadczone pryki, myślicie że trzeba sadzić fioletowe trunki, zeby zostać alkoholikiem chyba :p :p

smokooka - Czw 26 Wrz, 2013 20:53

Szymon :okok: lekko i z dowcipem prosto w sedno :rotfl:
leon - Czw 26 Wrz, 2013 20:55

szymon napisał/a:
wy doświadczone pryki,

Niedokladnie,ale po ponad 30-tu latach uzaleznienia,uwierz,ze umiem rozpoznac "swego",no ale analogicznie do poszukiwania w sobie alkoholizmu,mozna rowniez przewertowac ksiege lekarska i tez sie na wiele z tych chorob "zachoruje" :wysmiewacz: .

smokooka - Czw 26 Wrz, 2013 20:56

Kobiety znacznie szybciej się uzależniają, piją inaczej niż mężczyźni, najczęściej w wielkiej tajemnicy, z wielkim wstydem, same...
Klara - Czw 26 Wrz, 2013 20:59

Scarlet O'Hara napisał/a:

yuraa napisał/a:
po co piłam alkohol ?


sama nie wiem.taki odruch.
czasem wypijałam drinka , dwa bo alkohol podnosił mi ciśnienie , oczy same się zamykały a trzeba było pracować.

Jeśli zapewniacie, że w alkoholizm wpada się wtedy, kiedy alkohol coś załatwia, to powyższe wytłumaczenie Skarletki (po mojemu) spełnia ten warunek.

Nie twierdzę, że jest alkoholiczką, ale wydaje mi się, że jest na najlepszej drodze...

leon - Czw 26 Wrz, 2013 21:04

Klara napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:

yuraa napisał/a:
po co piłam alkohol ?


sama nie wiem.taki odruch.
czasem wypijałam drinka , dwa bo alkohol podnosił mi ciśnienie , oczy same się zamykały a trzeba było pracować.

Jeśli zapewniacie, że w alkoholizm wpada się wtedy, kiedy alkohol coś załatwia, to powyższe wytłumaczenie Skarletki (po mojemu) spełnia ten warunek.

Nic o tym nie wiem normalni ludzie pija czasami alkohol z radosci,czy smutku i nie ma to nic wspolnego z alkoholizmem,uzaleznienie jest wtedy,gdy po jednym,dwoch drinkach,piwach nie sprawia mi zadnego problemu nie kontynuowac...,to bylo u mnie na poczatku lat 80-tyh,wtedy juz balem sie dotknac,bo wiedzialem,ze bede musial pic dalej...

pterodaktyll - Czw 26 Wrz, 2013 21:06

Klara napisał/a:

Jeśli zapewniacie, że w alkoholizm wpada się wtedy, kiedy alkohol coś załatwia, to powyższe wytłumaczenie Skarletki (po mojemu) spełnia ten warunek.

Klaro. To nie o załatwianie takich spraw chodzi......... :bezradny:

Klara - Czw 26 Wrz, 2013 21:09

pterodaktyll napisał/a:
To nie o załatwianie takich spraw chodzi......... :bezradny:

? :mysli:

smokooka - Czw 26 Wrz, 2013 21:10

Klara napisał/a:
Nie twierdzę, że jest alkoholiczką, ale wydaje mi się, że jest na najlepszej drodze...
ja zgadzam się z Klarką.

Zresztą stwierdzić to możesz Skarletko tylko Ty sama, ewentualnie przy pomocy terapeuty. Mi się wciąż wydawało że jestem na najlepszej drodze, a okazało się że już od lat jestem alkoholiczką. Uzależniłam się od wpływu alkoholu na mój spokój, na dobry nastrój, na oderwanie się od problemów. Tyle że potem o mało nie doprowadziłam pijana to największej tragedii... Nie strzelałam sobie obciachu od pierwszego wypitego alkoholu, musiałam pić ileś lat, żeby "coś" zaczęło się dziać, no ale zaczyna się najłatwiej, najmilej i najmniej widocznie.

leon - Czw 26 Wrz, 2013 21:22

Klara napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Leon to już wyjaśnił w swoim poście o 22.04

No dobrze, to chcecie powiedzieć, że może dalej spożywać, żeby sobie podnieść ciśnienie, żeby nie czuć senności lub żeby szybciej i sprawniej pracować?

Nie slyszalem o "prewencyjnym" niepiciu,w celu zapobiegania popadnieciu w alkoholizm,bo wtedy caly swiat musialby byc abstynencki,bo byc moze grozi uzaleznienie...
Moment uzaleznienia sie,jest bardzo ciezki do uchwycenia i przewaznie po czasie sie wie,ze juz sie stalo..,przynajmniej tak u mnie bylo..

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 08:24

leon napisał/a:
ale mysle,ze "troche" znam sie na alkoholizmie...

a ja trochę się znam na niepiciu i na nie-alkoholizmie...
Choć też jak to się mówi, "nie wylewałam za kołnierz" i balansowałam ryzykownie przy Pietruchu, w sumie cud, że się nie uzależniłam. Nie ukrywam, że miałam na początku abstynencji Pietrucha pewne obawy o siebie. Być może byłaby to kwestia czasu. Szczęściem okazało się, że nie jestem uzależniona. Alkohol nie był i nie jest mi potrzebny do niczego. Kiedyś wydawało mi się, że jest niezbędny do zabawy, do wyluzowania się, potem (przez chwilę) stał się pewnego rodzaju "łącznikiem" i sposobem na bycie obok Pietrucha, gdy zaczynałam go tracić - taki rodzaj walki wobec butelki-kochanki, rodzaj tragicznego trójkąta. Piłam jednak raczej towarzysko - nie czułam potrzeby picia w samotności.

Mimo wszystko
Klara napisał/a:
żeby sobie podnieść ciśnienie, żeby nie czuć senności lub żeby szybciej i sprawniej pracować?

w takich celach nie był mi nigdy potrzebny. Dla mnie to brzmi alarmująco. Nie twierdzę, że to już od razu alkoholizm, ale myślę, że zdrowym objawem jest zaniepokojenie się sytuacją.

I Panowie- rozumiem, że wy starzy wyjadacze, uważacie, że trzeba wypić morze alkoholu, by się uzależnić. Ale może nie licytujcie się, który alkoholik jest bardziej alkoholniejszy, bo to brzydko pachnie przechwalaniem się. Przynajmniej ja to tak odbieram.

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 08:38

pietruszka napisał/a:
który alkoholik jest bardziej alkoholniejszy,
:brawo: :okok:
Nie ważne ile ja wypiłam, ważne po co to robiłam, ważne pomimo czego to robiłam, ważne że dzieli mnie tylko łyk od powrotu do picia. Ważne, że nie chcę wpadać głębiej.

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 11:28

Bardzo dziękuję wszystkim za tę burzę mózgów.
Pozwoli mi to przyjrzeć się na mój "problem" z innej strony.

Reakcja mojej terapki była taka jak dziewczyn dlatego też poważnie się zaczęłam nad tym zastanawiać.
Może i jestem przewrażliwiona jednak w mojej sytuacji to naturalne.I nie tyczy się to tylko alkoholu.
Po tym jak wylądowałam w szpitalu z zakażeniem bo prędzej się skaleczyłam dezynfekuję każdą najmniejszą rankę nie tyllko sobie ale i moim dzieciom.
A gdybym nnie była uczulona na domestos to wszystko bym chyba nim umuła.

Kiedyś do głowy by mi nie przyszło by rozkminiać czy jestem czy nie jestem alko.
Jednak kiedy wiem jak dużo nie trzeba by sie uzależnić,że nie trzeba stać pod budką z piwem,że nie trzeba pić do śięcia białek by stać się alkoholikiem zapaliła mi się czerwona lampka.

leon napisał/a:
normalni ludzie pija czasami alkohol z radosci,czy smutku i nie ma to nic wspolnego z alkoholizmem,uzaleznienie jest wtedy,gdy po jednym,dwoch drinkach,piwach nie sprawia mi zadnego problemu nie kontynuowac...


Na tą chwilę umiem powiedzieć STOP. Dwa drinki i więcej nie wchodzi bo rano do pracy , bo po prostu nie chcę.
Fakt tego lata zdarzyło mi się raz popłynąć i spałam w toalecie.
Jednak kiedyś po czymś takim długo długo miałam uraz do alkoholu ale nie tym razem.
Nie przeszkodziło mi to w wypiciu drinka za 2 dni i to też mnie zastanowiło.
Nie zawaliłam niczego przez alkohol.Nie miałam moralniaka.Nie robiłam rzeczy ,których później żałowałam,nigdy jeśli chodzi o moje zachowanie nie puściły mi hamulce.

pterodaktyll napisał/a:
Po przeczytaniu tego co napisałaś, jako długoletni alkoholik (ostatnio zresztą trzeźwiejący) odpowiadam; Czy Ty nie masz jakichś poważniejszych problemów, niż tropienie swojego wyimaginowanego alkoholizmu? Mam wrażenie, że daleko Ci do niego jeszcze tak, jak znad morza bałtyckiego w góry........np. Tatry


Kiedy to przeczytałam na moment odzyskałam spokój ducha ale im dłużej zastanawiam się ad sobą pojawia się jakiś dziwny niepokój którego za nic nie potrafię wyjaśnić.


pterodaktyll napisał/a:
Może najpierw należałoby spytać Skarletę ile razy i jak często jej się to przydarza a później spekulować na temat.


Jak często? tego lata od końca lipca piłam codziennie .Miałam 2,3 dniowe przerwy.
Pilam 1,2 drinki ale ani razu nie czułam ,że jestem pijana ( prócz tego jednego razu kiedy poplynęłam).
Nie piłam od rana.Najczęściej tak od 15 godz kiedy w domu o tej godz. robię sobie drzemkę.

Piłam ze smutku,żalu, piłam bo gnębił mnie mój stan zdrowia, bo chciałam się wyluzować , bo nie chciałam by wszyscy widzieli ,że się martwię.
Piłam i w towarzystwie i w samotności.
Piłam bo zostałam oszukana , bo starałam się zawsze dawać dobro z nadzieją ,że ono do mnie powróci dzisiaj uważam ,że to bzdura,że to nie prawda ( i nie mam na myśli tutaj tylko mojego męża) .

Bo mam depresję ,bo nic mi się nie chce a alkohol trochę mnie nakręcał i byłam taka jak kiedyś.
W tamtym roku też sobie popijałam ale nie aż tyle przyszła jesień i jak ręką odjął.
Teraz nie wiem jak będzie czuję ,że coś się zmieniło,że przekroczyłam jakieś swoje granice,że tym razem poszłam o krok za daleko.Tylko jeszcze rok temu nie czułam się tak jak teraz.

Znalazłam się w dołku może fala zła ( bo o wielu sprawach tutaj nie pisałam) ,która spłynęła na mnie przygniotła mnie tak bardzo ,że czułam się bezsilna.
Euforia przeplatana dołem i poczuciem beznadziejności.
Za chwilę znów czuję się sila próbuję coś robić dla siebie , realizuję jakieś drobne dawne pragienia a za chwilę myślę sobie i po co mi to?

Chodzę do psychiatry,zwiększyła mi dawkę może coś mi się polepszy ,wróciłam na terapię , zapisałam się do szkoły może jak wpadnę znowu w ten rytm to w tym moim czerepie coś się tam poukłada.

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 11:33

Alkohol i leki od psychiatry to jeszcze gorszy pomysł niż antybiotyki.... Skarletko, to akurat przerabiałam - leki od psychiatry i alkohol :boisie: nie polecam...
Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 11:45

nie mam żadych efektów ubocznych
pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 11:47

Droga Skarletko. po pierwsze primo. Czy słyszałaś coś o "kręceniu" sobie "czarnych scenariuszy"? To w kontekście tego fragmentu:
Scarlet O'Hara napisał/a:

Kiedy to przeczytałam na moment odzyskałam spokój ducha ale im dłużej zastanawiam się ad sobą pojawia się jakiś dziwny niepokój którego za nic nie potrafię wyjaśnić.

Scarlet O'Hara napisał/a:

Znalazłam się w dołku może fala zła ( bo o wielu sprawach tutaj nie pisałam) ,która spłynęła na mnie przygniotła mnie tak bardzo ,że czułam się bezsilna.
Euforia przeplatana dołem i poczuciem beznadziejności.
Za chwilę znów czuję się sila próbuję coś robić dla siebie , realizuję jakieś drobne dawne pragienia a za chwilę myślę sobie i po co mi to?

A gdybyś tak się dobrze przyjrzała sobie samej, czy ten Twój "alkoholizm" nie jest przypadkiem przykrywką do czegoś co Cię naprawdę "gniecie" i w związku z tym szukasz tematów zastępczych?

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 11:52

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie mam żadych efektów ubocznych




Skarletko - i to właśnie zdanie jest dla mnie najważniejsze. Dla mnie nie pozostawia już wątpliwości.... przykro mi, no ale człowiek pijąc nie wie, czy się uzależni, czy nie.
Nie pomyślałaś o niczym innym, tylko o analizie efektów ubocznych. Nie odrzuciłaś picia, mimo, że definitywnie nie wolno pić alkoholu przy lekach. Nie myślisz już racjonalnie, nie myślisz o skutkach picia, tylko szukasz przyzwolenia w sobie....

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 11:57

pterodaktyll napisał/a:
A gdybyś tak się dobrze przyjrzała sobie samej, czy ten Twój "alkoholizm" nie jest przypadkiem przykrywką do czegoś co Cię naprawdę "gniecie" i w związku z tym szukasz tematów zastępczych?


Powiem tak kocham Cię bo bardzo mi pomagasz.
A nad tym się nie zastanawiałam.
Co może mnie przygniatać? Już sama nie wiem , wszystko,życie, ja sama, to ,że udaję twardą a nie jestem .
Jestem zmęczona , chce uciec daleko .

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 11:58

smokooka napisał/a:
Skarletko - i to właśnie zdanie jest dla mnie najważniejsze. Dla mnie nie pozostawia już wątpliwości.... przykro mi, no ale człowiek pijąc nie wie, czy się uzależni, czy nie.
Nie pomyślałaś o niczym innym, tylko o analizie efektów ubocznych. Nie odrzuciłaś picia, mimo, że definitywnie nie wolno pić alkoholu przy lekach. Nie myślisz już racjonalnie, nie myślisz o skutkach picia, tylko szukasz przyzwolenia w sobie....
_________________



:beczy: :beczy: :beczy:
może to z niewiedzy? może dlatego,że nic mi się nie dzieje?
nie wiem ja już nic nie wiem. :buzki: :buzki: :buzki:

ps.Ciebie też kocham fsdf43t

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 12:01

Scarlet O'Hara napisał/a:
Powiem tak kocham Cię bo bardzo mi pomagasz.
:skromny:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Jestem zmęczona , chce uciec daleko .

Zamiast alkoholizmu proponuję np. Karaiby. Co to za problem pojechać........... ;)
Scarlet O'Hara napisał/a:
udaję twardą a nie jestem

A nie możesz być po prostu SOBĄ????

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:03

pterodaktyll napisał/a:
Zamiast alkoholizmu proponuję np. Karaiby. Co to za problem pojechać...........


za daleko.miałam jechać w góry ale jak pmyślę ile godz.będę jechała już mam dość.

pterodaktyll napisał/a:
A nie możesz być po prostu SOBĄ????


no właśnie...........i tu chyba tkwi sedno sprawy

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 12:05

Scarlet O'Hara napisał/a:
.miałam jechać w góry ale jak pmyślę ile godz.będę jechała już mam dość.
:rotfl:
Łomatko.......manipulujesz sama sobą nie gorzej niż my. :mgreen:
Scarlet O'Hara napisał/a:
tu chyba tkwi sedno sprawy

Też tak myślę........

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:07

smokooka,

robię wiele rzeczy ,których nie wolno nie tylko alkohol

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:10

pterodaktyll napisał/a:
Łomatko.......manipulujesz sama sobą nie gorzej niż my.


nie manipuluję tylko mi się nic nie chce

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 12:12

Zabrzmiało jak propozycja dla mnie fny



A tak poważnie? Jak chcesz to PW, albo tu. Też Cię kocham :serce:

Halloween - Pią 27 Wrz, 2013 12:34

smokooka napisał/a:
Zabrzmiało jak propozycja dla mnie fny



A tak poważnie? Jak chcesz to PW, albo tu. Też Cię kocham :serce:


oj wy baby :radocha:

ale :okok:
upiększacie ten szary świat. :luzik:

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:44

Czemu nie zastanawiam się czy jestem hazardzistką?
Lubię grać na maszynach.
Czasem przegram 50zł. czasem wygram 130zł.Raz na ruski rok.
Czasem kupię sobie twisty na internecie,żeby pograć sobie w kasynowe gry.
Wysyłam smsy do radia , kupuję lotka.
I nie uważam się za hazardzistkę , choć wiele razy zdaża mi się postawić wszystko na jedną kartę mimo,że wszyscy w około pukają mi się w czoło a później wychodzi ,że to dobra decyzja.

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 12:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
wiele razy zdaża mi się postawić wszystko na jedną kartę mimo,że wszyscy w około pukają mi się w czoło a później wychodzi ,że to dobra decyzja.

to czemu do cholery tego w życiu też nie zastosujesz tylko pultasz się z tym wszystkim z uporem godnym lepszej sprawy............

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:48

załatwiam , załatwiam i nie żałuję swoich decyzji wszystko jest w toku.
smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 12:49

Skarletko przemyśl jakie jeszcze zachowania masz powtarzalne, wciągające, takie przy których odrywasz się na moment od problemów - czyli tak zwane kompulsywne - i pogadaj z terapeutką. Tyś jak moja siostra coś zaczynam podejrzewać, emocjonalna siostra :buziak: Ja kompulsji miałam od cholery i ciut ciut.
pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 12:49

Scarlet O'Hara napisał/a:
załatwiam , załatwiam i nie żałuję swoich decyzji wszystko jest w toku.

Ino tych konsekwencji się boję........ ;)

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:51

pterodaktyll napisał/a:
Ino tych konsekwencji się boję.....


oświeć mnie

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 12:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
oświeć mnie

Przecież gdyby było inaczej to byś tak nie "jojczyła" i nie kombinowała jak koń pod górkę z tym całym alkoholizmem..........

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:53

smokooka napisał/a:
przemyśl jakie jeszcze zachowania masz powtarzalne, wciągające, takie przy których odrywasz się na moment od problemów


Fryzjer,kosmetyczka, solarium,nowe ciuchy a za moment znów wyglądam jak dziadówa bo wciągam stare spodnie,stary sweter ,włosy w gumkę i nie obchodzi mnie to jak wyglądam.

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 12:57

pterodaktyll napisał/a:
i nie kombinowała jak koń pod górkę z tym całym alkoholizmem..........


myślisz ,że to takie chwilowe?
ja bardzo bym chciała żeby tak właśnie było .

pterodaktyll - Pią 27 Wrz, 2013 13:01

Scarlet O'Hara napisał/a:
ja bardzo bym chciała żeby tak właśnie było .

Chcieć to móc, jak Ci zapewne wiadomo..... :)

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 13:04

Żyjesz na emocjonalnej huśtawce, najpierw w trybie przyspieszonym dbasz o siebie, żeby zaraz depresyjnie zapaść się gdzieś. Od wielu rzeczy uzależniasz swoje dobre samopoczucie, ale nie dbasz o nie w zdrowy sposób. Myślę, że wcześniejsze problemy i strachy w połączeniu z rozstaniem z mężem jednak bardzo w Ciebie biją, mimo, że wypierasz czasem to z siebie, albo uciekasz w kompulsje. Źle się dzieje, ale sytuacja nie jest tragiczna - masz terapeutkę i psychiatrę, mam nadzieję, że porozmawiasz z nimi szybko o nowych sprawach. Psychiatra może zmienić Ci leki, terapeucie może będzie łatwiej z Tobą pracować jeśli będzie więcej wiedzieć. Ja Cię przytulam z całej siły :pocieszacz:
Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 13:21

:buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

Jadę ...... z bratową na spa właśnie tak postanowiłyśmy.

A z terapką pogadam .Wypieram to prawda to samo usłyszałam od terapeutki.
Odcięłam się od siebie.

Tylko czy ja wiem...... niby zdając jej relacje z tego co działo się u mnie opowiadałam jej to z uśmiechem na twarzy ale ile można płakać nad tym samym?

Przecież ja już wyryczałam się więc po co mam płakać wciąż z tego samego powodu?

To takie trochę dziwne dla mnie.

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 13:24

Jedź, relaksuj się, ale myśl nie tylko o powłoce, ale przede wszystkim o spa dla wnętrza :)
Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 13:56

Może dobrze mi zrobi troszkę samotności.
Czuję ,że muszę się wyrwać .......

leon - Pią 27 Wrz, 2013 14:26

pietruszka napisał/a:
I Panowie- rozumiem, że wy starzy wyjadacze, uważacie, że trzeba wypić morze alkoholu, by się uzależnić. Ale może nie licytujcie się, który alkoholik jest bardziej alkoholniejszy, bo to brzydko pachnie przechwalaniem się. Przynajmniej ja to tak odbieram.

Nie zrozumialas intencji mego postu,ktory dla typowego alkoholika jest oczywisty,staralem sie ukazac granice miedzy uzaleznieniem a stwarzaniem problemu,gdzie go nie ma,ale widze,ze wspol lepiej sie na tym znaja,wiec nic tu po mnie...

szymon - Pią 27 Wrz, 2013 15:51

leon napisał/a:

Nie zrozumialas intencji mego postu,ktory dla typowego alkoholika jest oczywisty,staralem sie ukazac granice miedzy uzaleznieniem a stwarzaniem problemu,gdzie go nie ma,ale widze,ze wspol lepiej sie na tym znaja,wiec nic tu po mnie...


dla mnie nie był Twój post oczywisty
bo żaden alkoholik nie wie, gdzie jest granica między byciem a nie byciem alkoholikiem :)
jakby wiedział, to by tej granicy nie przekraczał, to proste jak drut i jasne jak słońce

tak jak napisanie przez Pana określenie "typowy alkoholik" - to głupotka
tak jak "typowy bezpiecznik" w branży elektrycznej

kobiety dużo szybciej się uzależniają od alkoholu
zwłasza kobiety, które mają małżonków alkoholików
nie potrafią sobie poradzić ze swoim życiem, ze swoim alkoholikiem
albo pomagają menowi pić alkohol, żeby miał mniej do wypicia
albo rozładowywują napięcie, poprawiają sobie humor alkoholem
piją też pod nacikiem rodziny, męża alkoholika
a potem *j**** i rączki się trzęsą

racjonalne podejście do tematu picia alkoholu przez kobietę współuzależnioną,
może ją uchronić przed katastrofalnymi skutkami nadużywania alkoholu
i nie pisze tutaj o autorce wątku, a o grypie kobiet współuzależnionych, tzw czynnych a brzydko pisząc "znajdujących sie w czarnej du***" - na rozdrożu.

takze "typowy alkoholiku", troszeczkę taktu i zrozumienia problemu alkoholowego życzę, na wielu płaszczyznach, nie tylko bazując na swoich doświadczeniach

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 18:16

Szymon masz rację. Granica jest bardzo cienka i nie jest to wymyślanie problemów jak ktos napisał, Scarlet jesteś wielka, że napisałaś to co napisałaś. Na tym etapie, w którym jesteś wyobrażam sobie jak było to trudne. Szukasz pomocy na samym początku, kiedy jeszcze nie zawaliłaś wszystkich spraw w życiu kiedy alkohol nie zabrał Ci wszystkiego. Wiesz, jaka to straszna i podstępna choroba- masz w pełni tego świadomość, oby to uchroniło Cię przed tym, co najgorsze. Bardzo mocno przytulam i w dalszym ciągu bardzo podziwiam za Twoją mądrość.
olga - Pią 27 Wrz, 2013 18:16

szymon napisał/a:
kobiety dużo szybciej się uzależniają od alkoholu
zwłasza kobiety, które mają małżonków alkoholików

Statystycznie rzecz biorąc jak najbardziej tak. Pamiętam moją rozmowę z terapką kiedy przyznałam się, że upijam eksowi żeby on miał mniej do wypicia. Ostrzegła mnie wtedy....powiedziałam - noł :nerwus: i zaczęłam wylewać do zlewu :mgreen:

Linka - Pią 27 Wrz, 2013 18:20

przyszła do na nas grupę młoda dziewczyna....mąż pił,
spotkałam ją po jakimś czasie, mówiła, że bez piwa nie zaśnie...
a po jakimś roku chyba, spotkałyśmy się w poradni uzależnień...
była już w trakcie terapii uzaleznienia od alkoholu

leon - Pią 27 Wrz, 2013 18:25

szymon napisał/a:
tak jak napisanie przez Pana określenie "typowy alkoholik" - to głupotka
Nie jestes ty rowniez wspol,bo tak jakos "merytorycznie"brzmisz...,rozumiem,ze rozumiesz kobiecy alkoholizm,innosc jego,gdyz doswiadczales go rowniez...?
ps.Rozumiem smokookiej fascynacje twoim merytorycznym podejsciem do sprawy,gdyz jest ona niezdeklarowana,czyli,ni alko,ni wspol...,zreszta co sie bede meczyl,jak z Klara kilka miesiecy temu na temat podobny...,czlowiek pil i nie kontynuowal po paru piwach,lecz robil to regularnie,na moje zapytanie...,w ramach zdrowego rozsadku,czy francja,wlochy,hiszpania...,konsumujacy wino codziennie do posilkow,czy niemcy piwo adekwatnie...,te dwie powyzej wymienione niewiasty doszly do wnniosku,ze miliony obywateli z nadmienionych krajow sa w ciagu alkoholowym...,jestem w stanie zrozumiec Klare,ktora nie jest alko,nie jarzy tematu...,ale smokooka...nazywajaca sie alko takie rzeczy opowiadac...,to jakies jaja sa... :rotfl:

leon - Pią 27 Wrz, 2013 18:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
Na tą chwilę umiem powiedzieć STOP. Dwa drinki i więcej nie wchodzi bo rano do pracy , bo po prostu nie chcę.
Fakt tego lata zdarzyło mi się raz popłynąć i spałam w toalecie.
Jednak kiedyś po czymś takim długo długo miałam uraz do alkoholu ale nie tym razem.
Nie przeszkodziło mi to w wypiciu drinka za 2 dni i to też mnie zastanowiło.

Na temat Twego pierwszego zdania to powiem tak,to sie zdarza,czasami sie resetujesz,lecz to nie uzaleznienie,a naturalna reakcja,jesli bys mimo zatrucia pila od rana dalej to masz problem...,natomiast,Twoj organizm naturalnie zareagowal,oczyscic sie chcial,nie pilas na kaca,wiec moim zdaniem czy bys ten ciezki dzien pezezyla pijac,czy nie nie skonczylo by sie to dalszym piciem,a zatem stresy mialas,ale to nie mialo nic wspolnego z alkoholizmem...,w wypadku,gdy mimo niesmaku zwiazanego ze spozyciem poprzedniego dnia mimo wszystko siegniesz po alko...,to bedziesz miala problem...

Klara - Pią 27 Wrz, 2013 18:38

Leon, ja Ciebie tak zapytam:
Czy uważasz wobec tego, że Scarlet może sobie nadal wypijać drinka gdy się poczuje zmęczona, smutna, gdy będzie Ją bolała głowa?
Może to robić tak długo, aż okaże się, że to już nie są dwa drinki, tylko cała butelka i że nie w nieregularnych odstępach czasu, tylko codziennie?
Ma się zaniepokoić wtedy, gdy już nie będzie umiała usnąć bez alkoholu?
Dopiero alkoholik musi przystopować z piciem, a nieuzależniony ma pić tak długo, aż się uzależni, bo w przeciwnym wypadku rasowi alkoholicy będą wyśmiewać niepokoje?

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 18:48

leon napisał/a:
gdyz jest ona niezdeklarowana,czyli,ni alko,ni wspol...
loon możesz sobie o mnie myśleć co chcesz, ale pozwól że na tematy mnie dotyczące to ja sama będę się wypowiadać. Bądź łaskaw nie oceniać mnie publicznie, bo pojęcia o mnie nie masz. Czep się tramwaja :mgreen:
leon - Pią 27 Wrz, 2013 18:49

Klara napisał/a:
Leon, ja Ciebie tak zapytam:
Czy uważasz wobec tego, że Scarlet może sobie nadal wypijać drinka gdy się poczuje zmęczona, smutna, gdy będzie Ją bolała głowa?
Może to robić tak długo, aż okaże się, że to już nie są dwa drinki, tylko cała butelka i że nie w nieregularnych odstępach czasu, tylko codziennie?
Ma się zaniepokoić wtedy, gdy już nie będzie umiała usnąć bez alkoholu?
Dopiero alkoholik musi przystopować z piciem, a nieuzależniony ma pić tak długo, aż się uzależni, bo w przeciwnym wypadku rasowi alkoholicy będą wyśmiewać niepokoje?

Z calym szacunkiem Klaro odpowiedz masz w moim poscie z wczoral 22.22 o prewencji...,moze przeczytaj go dokladnie,a jasli masz cos do dadania chetnie poslucham...,mam na mysli ,iz jedyna droga nieuzaleznienia sie od czegokolwiek,jest pelna abstynencja,czyli zero uzywek od urodzenia,co jest praktychnie niewykonalne,a jesli sadzisz,ze mozesz Ty czy ja rozpoznac symptomy prowadzace do uzaleznienia..,to moim zdaniem ciezka sprawa,a praktycznie niewykonaklne,gdyz kazdy potencjalny nalog ma inne predyspozycje,tendencje,itd...,niektorzy,znam takich...,wypili wiecej ode mnie i nie sa uzaleznieni,po prostu nie maja tendencji i tyle...

leon - Pią 27 Wrz, 2013 18:51

smokooka napisał/a:
leon napisał/a:
gdyz jest ona niezdeklarowana,czyli,ni alko,ni wspol...
loon możesz sobie o mnie myśleć co chcesz, ale pozwól że na tematy mnie dotyczące to ja sama będę się wypowiadać. Bądź łaskaw nie oceniać mnie publicznie, bo pojęcia o mnie nie masz. Czep się tramwaja :mgreen:

odnioslem sie do Twego postu z kiedys i tyle..,czy maqm nie reagowac,gdy gafe walniesz??,jak bylas normal user to ok,ale teraz w zarzadzie jestes,zatem inne standardy Cie obowiazuja,tak sadze.

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 19:02

Jakie to są standardy? Mam przestać być sobą? Jako moderator nie jestem ani alkoholiczką ani współuzależnioną ani normal userem? Zaczynasz jątrzyć znowu leon. Do żadnej mojej gafy się nie odniosłeś, doskonale wiedząc, że jej nie ma, natomiast wyjeżdżasz kolejny raz ze swoim ocenianiem. Wypowiadasz się niezwykle autorytarnie na tematy innych osób nic nie pisząc o sobie. Prowadzisz jakąś jednostronną wojenkę celującą we mnie.
Klara - Pią 27 Wrz, 2013 19:03

leon napisał/a:
przeczytaj go dokladnie
leon napisał/a:
odpowiedz masz w moim poscie z wczoral 22.22 o prewencji...,moze przeczytaj go dokladnie

Tak, przeczytałam go DOKŁADNIE po raz kolejny i nie ma w nim niczego, czego bym nie wiedziała o alkoholizmie.
Powiem Ci też, że przez większość mojego życia oglądałam alkoholizm na TRZEŹWO, widziałam jego etapy i kolejność staczania się, więc nie traktuj mnie jak przygłupa, który nie ma pojęcia o problemie.
Nie rozmawiamy tu o odczuciach nałogowca, bo o tym rzeczywiście nie mam pojęcia, lecz o konkretnym przypadku i ja się wypowiadam, jako osoba OBSERWUJĄCA osoby pijące, bo jak się można domyślić, był to ważny element moich różnorodnych życiowych zainteresowań.
leon napisał/a:
jesli sadzisz,ze mozesz Ty czy ja rozpoznac symptomy prowadzace do uzaleznienia..,to moim zdaniem ciezka sprawa,a praktycznie

Pewnie, że nie wiem, czy Scarlet mogłaby się uzależnić, ale czy Twoim zdaniem POWINNA to sprawdzać na sobie?

Nie odsyłaj mnie już do żadnych Twoich wcześniejszych postów, które niczego nie wyjaśniają, lecz odpowiedz na przynajmniej jedno z moich pytań.

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 19:07

Tak, dla przypomnienia, bo może nie wszyscy pamiętają:
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=334

I tak złośliwie (z pełną premedytacją) zapytam, czy można być "alkoholikiem pełną gębą" bez przeżycia delirki, czy polineuropatii? A alkoholik w fazie ostrzegawczej to już alkoholik czy jeszcze nie-alkoholik? :evil2"

Znam kilka osób współuzależnionych, które obecnie leczą się również z alkoholizmu (są zdiagnozowane). To zdarza się niestety dość często. Niestety współuzależnienie nie chroni przed alkoholizmem, ani go nie wyklucza. Można być i DDA i alkoholikiem i współuzależnionym. Trzy w jednym.

U nas - w czasie terapii pogłębionej - podpisywaliśmy kontrakt przed terapią. Jednym z punktów było - powstrzymanie się w czasie terapii od picia alkoholu. Któraś z dziewczyn zapytała, czemu ma nas to również dotyczyć? przecież my nie jesteśmy alkoholikami. Terapeutka ze spokojem odpowiedziała - to nie będziecie mieli problemu z zachowaniem tego punktu. A jeśli ktoś będzie miał - to też sprawa do omówienia w czasie terapii indywidualnej. Po zakończeniu terapii - wcale już mnie ten punkt nie dziwił.


Acha i tak przy okazji - wiedząc teraz jakie są skutki nadmiernego spożywania alkoholu - prewencyjnie- piję bardzo rzadko, bo mam świadomość, że byłam bardzo blisko tej granicy, po której przekroczeniu zaczyna się robić niebezpiecznie. Pewnie w ciągu ostatnich siedmiu lat razem wypiłam tyle, co potrafiłam wypić w ciągu wieczoru. Uważam, że miałam dużo szczęścia, (może u mnie gen zwiększonej skłonności uzależnienia nie jest tak dominujący, oczywiście o ile ten gen istnieje)?

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:11

smokooka napisał/a:
Jakie to są standardy? Mam przestać być sobą? Jako moderator nie jestem ani alkoholiczką ani współuzależnioną ani normal userem? Zaczynasz jątrzyć znowu leon. Do żadnej mojej gafy się nie odniosłeś,

Zamierzasz prywatna antypatie realizowac w stosunku do mnie wladza Ci powierzona :mysli: ,czyli kartki...
gafa to poparcie Klary opini,ze kraje pijace regularnie alko do posilku sa w potencjalnym ciagu alkoholowym...,jesli tego nie pamietasz to Ci znajde ten post..,ale sama wiesz jak to zrobic,kumata dziewczyna mysle jestes..i to nic osobistego po prosto poziom forum,ktorego czlonkiem jestem staram sie zachowac...,jasli dojde do wniosku,ze ne warto..dam spokoj...

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 19:13

leon, ale ja nadal tak uważam, a ty znowu mnie oceniasz nie odpowiadając na pytania. Co to ma to tego że twierdzisz że jestem niezdeklarowana? O co ci chodzi z jakimiś kartkami?
leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:19

Klara napisał/a:
Pewnie, że nie wiem, czy Scarlet mogłaby się uzależnić, ale czy Twoim zdaniem POWINNA to sprawdzać na sobie?

Staralem sie w powyzszych postach i jeszcze raz odpowiem...,moze zabrzmi to precyzyjniej,zatem...,jesli Scarlet juz czuje jakiekolwiek przywiazanie do szklanki,jesli czuje sie bez niej niekomfortowo,jesli nie wyobraza sobie,ze zycie bez owego pelnego szkla nie ma sensu,jesli mysli o tym i ustawia swe zycie pod katem wyprofilowanym przez pryzmat owej szklanki,to powinna zapobiegac dotykania owej..,to tak po krotce Klaro..,moim zdaniem...

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:22

smokooka napisał/a:
leon, ale ja nadal tak uważam, a ty znowu mnie oceniasz nie odpowiadając na pytania. Co to ma to tego że twierdzisz że jestem niezdeklarowana? O co ci chodzi z jakimiś kartkami?

Z kartkami to mam na mysli,ze nie powinnas ich uzywac,gdy Ci moj post nie pasuje...,na temat ciagu francuzow,hiszpanow,wlochow,niemcow,to pozwol,ze nie skomentuje...,co do rosjan to pewnie bysmy consensus uzyskali... :rotfl: :>

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 19:24

leon napisał/a:
moze zabrzmi to precyzyjniej,zatem...,jesli Scarlet juz czuje jakiekolwiek przywiazanie do szklanki,jesli czuje sie bez niej niekomfortowo,jesli nie wyobraza sobie,ze zycie bez owego pelnego szkla nie ma sensu,jesli mysli o tym i ustawia swe zycie pod katem wyprofilowanym przez pryzmat owej szklanki,to powinna zapobiegac dotykania owej..,to tak po krotce

a nie można trochę ;) prościej: Nie pij

Klara - Pią 27 Wrz, 2013 19:27

leon napisał/a:
jesli Scarlet juz czuje jakiekolwiek przywiazanie do szklanki,jesli czuje sie bez niej niekomfortowo,jesli nie wyobraza sobie,ze zycie bez owego pelnego szkla nie ma sensu,jesli mysli o tym i ustawia swe zycie pod katem wyprofilowanym przez pryzmat owej szklanki,to powinna zapobiegac dotykania owej.

Leon! Przecież wskazujesz moment w którym już nie czas na zapobieganie, bo wtedy trzeba to LECZYĆ!

Jeśli chodzi o tę moją rzekomą gafę z Włochami, Francuzami i Hiszpanami, to niech sobie ona będzie. Nie wycofam się.
Dla ciekawości mam dla Ciebie taki wątek:
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=406

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 19:28

leon napisał/a:
ze nie powinnas ich uzywac,gdy Ci moj post nie pasuje.
:zemdlal: no leon ja mam już dość :bezradny: z tej mąki chleba nie będzie. szkoda mi prądu :mgreen:
leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:36

Klara napisał/a:
Leon! Przecież wskazujesz moment w którym już nie czas na zapobieganie, bo wtedy trzeba to LECZYĆ!

Moze znasz symptom,przed wskazanym przeze mnie Klaro...? to nie tak ja pokazuje znaki ostrzegawcze,czyli czarwona lampka..,to nie znamiona uzaleznienia to wlasnie nadchodzi i Starlet,jesli to widzi,czuje to logicznie powinna zastanowic sie nad odstawka,lub przynajmniej przemyslec temat... :>

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:37

pietruszka napisał/a:
leon napisał/a:
moze zabrzmi to precyzyjniej,zatem...,jesli Scarlet juz czuje jakiekolwiek przywiazanie do szklanki,jesli czuje sie bez niej niekomfortowo,jesli nie wyobraza sobie,ze zycie bez owego pelnego szkla nie ma sensu,jesli mysli o tym i ustawia swe zycie pod katem wyprofilowanym przez pryzmat owej szklanki,to powinna zapobiegac dotykania owej..,to tak po krotce

a nie można trochę ;) prościej: Nie pij

Rozumiem Twa wizje trzezwego swiata Pietruszko... :>

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:39

smokooka napisał/a:
leon napisał/a:
ze nie powinnas ich uzywac,gdy Ci moj post nie pasuje.
:zemdlal: no leon ja mam już dość :bezradny: z tej mąki chleba nie będzie. szkoda mi prądu :mgreen:

Tez tak mysle Kolezanko...,Ty mnie alkoholizmu nie nauczysz,a ja Ciebie nie zmienie,a zatem milego wieczoru zycze :kwiatek: :>

Klara - Pią 27 Wrz, 2013 19:39

leon napisał/a:
Moze znasz symptom,przed wskazanym przeze mnie Klaro...?

No NIE ZNAM I TY NIE ZNASZ, więc lepiej się powstrzymać teraz niż wtedy, gdy będzie już za późno.
O TYM PISZĘ!

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:43

Klara napisał/a:
leon napisał/a:
Moze znasz symptom,przed wskazanym przeze mnie Klaro...?

No NIE ZNAM I TY NIE ZNASZ, więc lepiej się powstrzymać teraz niż wtedy, gdy będzie już za późno.
O TYM PISZĘ!

Pisalem o tym wczoraj wieczorem Klaro..,idealny swiat bez spozycia jest NIEREALNY,a My staramy sie,jak sadze w dobrej wierze rozwiac watpliwosci naszej Kolezanki..,ale robiac z niej pustelnika bez przyczyny nie ma moim zdaniem sesu i wypacza idea forum pomocowego na ktorym sie znajdujemy...

Klara - Pią 27 Wrz, 2013 19:48

leon napisał/a:
swiat bez spozycia jest NIEREALNY

Świat niech sobie radzi z tym problemem sam, ale są osoby, które żyją (dobrze) bez spożycia. Scarlet nie może według Ciebie należeć do tych osób?
leon napisał/a:
robiac z niej pustelnika bez przyczyny nie ma moim zdaniem sesu i wypacza idea forum pomocowego na ktorym sie znajdujemy...

Pustelnika??? :shock:

leon - Pią 27 Wrz, 2013 19:55

Klara napisał/a:
leon napisał/a:
swiat bez spozycia jest NIEREALNY

Świat niech sobie radzi z tym problemem sam, ale są osoby, które żyją (dobrze) bez spożycia. Scarlet nie może według Ciebie należeć do tych osób?
leon napisał/a:
robiac z niej pustelnika bez przyczyny nie ma moim zdaniem sesu i wypacza idea forum pomocowego na ktorym sie znajdujemy...

Pustelnika??? :shock:

Moze nieprecyzyjnie sie wypowiedzialem...,czy naprawda uwazasz,ze Starlet powinna pozostac abstynentka do konca zycia,nie bedac alkoholiczka...,ot tak profilaktycznie...??No Klaro ciekawi mnie Twa odpowiedz... :>

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 19:55

leon napisał/a:
le robiac z niej pustelnika bez przyczyny

o matko, Leon, gadasz jak alkoholik na początku trzeźwienia (czynni też tak gadają 8| ... )naprawdę NIE WSZYSCY piją. Naprawdę, aby mieć frajdę z życia, używać go pełną piersią, z rozwianym włosem, bawić się, mieć przyjaciół, miłość, pracę, pasję - wcale nie trzeba używać alkoholu. Ba... alkohol utrudnia przeżywanie życia.

To, że wszyscy piją, że nie pijąc skazuje się człowiek na bycie jakimś pustelnikiem na obrzeżach świata, najlepiej na pustyni - to iluzja, jaką wytwarza uzależniony świat. Wolność od używek zmieniających świadomość to jest dopiero wolność. Naprawdę, zaręczam Ci, na tym świecie jest mnóstwo ludzi którzy nie piją, lub przynajmniej nie nadużywają alkoholu. Fakt, żeby ich dostrzec - 1. trzeba alkohol odstawić jak również 2. pozbyć się iluzji, że ma się jakieś okołoalkoholowe zobowiązania towarzysko-zwyczajowe.

leon - Pią 27 Wrz, 2013 20:02

pietruszka, po raz kolejny nie zrozumialas tego co na mysli mialem,ja nie uwazam,ze "picie to jest zycie" ,wypowiedzialem sie w powyzszym poscie w odpowiedzi na post Klary,wiec wybacz,ale nie bede sie powtarzal,postaraj sie zrozumiec co napisalem...
pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 20:02

leon napisał/a:
czy naprawda uwazasz,ze Starlet powinna pozostac abstynentka do konca zycia,nie bedac alkoholiczka...,ot tak profilaktycznie...??

pozwolę sobie wyrazić również swoje zdanie: to, czy powinna, czy nie - to jej decyzja.

Bycie abstynentem to żadna porażka, żaden wstyd, a raczej, moim zdaniem, wyraz odpowiedzialności za swoje życie, zdrowie, relacje w rodzinie, szczególnie, gdy jest się DDA, współuzależnioną, czy ma się inne predyspozycje do uzależnienia.

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 20:03

leon napisał/a:
po raz kolejny nie zrozumialas tego co na mysli mialem

może wyrażasz się nieprecyzyjnie?

Klara - Pią 27 Wrz, 2013 20:06

pietruszka napisał/a:
Bycie abstynentem to żadna porażka, żaden wstyd, a raczej, moim zdaniem, wyraz odpowiedzialności za swoje życie, zdrowie, relacje w rodzinie, szczególnie, gdy jest się DDA, współuzależnioną, czy ma się inne predyspozycje do uzależnienia.

Leon! To, co napisała Pietruszka, a co zacytowałam wyżej, jest również moją odpowiedzią.

leon - Pią 27 Wrz, 2013 20:21

pietruszka napisał/a:
leon napisał/a:
czy naprawda uwazasz,ze Starlet powinna pozostac abstynentka do konca zycia,nie bedac alkoholiczka...,ot tak profilaktycznie...??

pozwolę sobie wyrazić również swoje zdanie: to, czy powinna, czy nie - to jej decyzja.

Bycie abstynentem to żadna porażka, żaden wstyd, a raczej, moim zdaniem, wyraz odpowiedzialności za swoje życie, zdrowie, relacje w rodzinie, szczególnie, gdy jest się DDA, współuzależnioną, czy ma się inne predyspozycje do uzależnienia.

Zgadzam sie z Wami,ze abstynencja to nie wstyd porazka,wyrazilem tylko opinie,iz przymusowa abstynencja,to cos co mi sie wydaje nie jest konieczne,ale Starlet mam nadzieje podejmie wlasciwa decyzje...
ps.Tak na marginesie,to zdziwila mnie reakcja wspol na wypowiedzi doswiadczonych alko jak ja ,Ptero w dobrej wierze wypowiadanych w celu jak mniemam pomocy osobie pytajacaj..,ale to taka dygresja...Milego wieczoru zycze wszystkim :>

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 20:51

leon napisał/a:
ps.Tak na marginesie,to zdziwila mnie reakcja wspol na wypowiedzi doswiadczonych alko jak ja ,Ptero

zdziwiła mnie Leonie Twoja zachęta wobec Skarletki do zbagatelizowania problemu nadużywania alkoholu ( bidulka przecież nie musi zostać abstynentką" jeśli jeszcze nie przeżyła delirki), szczególnie dziwi mnie minimalizowanie zagrożenia alkoholizmem u tak doświadczonego alkoholika ja Ty.
Być może jako współuzależniona mam skłonność do demonizowania alkoholu, mogę przecież tego nie widzieć, choć wydaje mi się, że mam do alkoholu właśnie dość wyważony i racjonalny stosunek. Ale może też czegoś nie widzę?



A tak przy okazji, zachęcam do przeczytania pewnego rozdziału najnowszej książki Melody Beattie -Współuzależnienie. Przewodnik dla nowego pokolenia), pewnego rodzaju guru współuzależnienia (nota bene alkoholiczki, narkomanki i ... współuzależnionej).
Chodzi mi o rozdział "Uzależnieni od substancji psychoaktywnych i współuzależnieni", a szczególnie tych fragmentów o podwójnym uzależnieniu. O tym, jak współuzależnione wpadają w alkoholizm, lekomanię, narkotyki i inne uzależnienia i o tym, jak alkoholicy odkrywają w sobie ból emocjonalny,który próbowali uśmierzyć alkoholem, ból mający swoje źródło we współuzależnieniu (sic!).
Wpierw chciałam przepisać kilka ciekawszych fragmentów. Ale - co tam - kto chce - to sam znajdzie :)

leon - Pią 27 Wrz, 2013 21:26

pietruszka napisał/a:
zdziwiła mnie Leonie Twoja zachęta wobec Skarletki do zbagatelizowania problemu nadużywania alkoholu ( bidulka przecież nie musi zostać abstynentką" jeśli jeszcze nie przeżyła delirki), szczególnie dziwi mnie minimalizowanie zagrożenia alkoholizmem u tak doświadczonego alkoholika ja Ty.
Być może jako współuzależniona mam skłonność do demonizowania alkoholu, mogę przecież tego nie widzieć, choć wydaje mi się, że mam do alkoholu właśnie dość wyważony i racjonalny stosunek. Ale może też czegoś nie widzę?

Zyczylem Ci milego wieczoru i moze sie powtorze...i prosze Cie nie wchodz w dziedzine w ktorej nie jestes zaznajomiona,bo mozesz zaszkodzic nie w dobrej wierze...,zatem nie baw sie w experta obserwatora od alkoholizmu,bo to moze zaszkodzic wiecej,niz pomoc...,zajmij sie moze swym wspol,to na czym sie pewnie znasz...i nie bede sie wiecej w tym temacie wypowiadal,mialem dobre intencje,ale fachowosc wspol...,co zrobic...

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 21:37

Nawzajem - miłego wieczoru Leonie - mam nadzieję, że zbyt często nasze drogi nie będą się krzyżować. I tyle w temacie - :milczek:
leon - Pią 27 Wrz, 2013 21:52

pietruszka napisał/a:
Nawzajem - miłego wieczoru Leonie - mam nadzieję, że zbyt często nasze drogi nie będą się krzyżować. I tyle w temacie - :milczek:

Moze,po prostu starajmy sie pomoc,jesli to mozliwe,a teoretyzowanie pozostawmy w swerze teorii...,bo zabawa z czyims zyciem,problemem to nie zabawa..

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 22:00

leon napisał/a:
,bo zabawa z czyims zyciem,problemem to nie zabawa..

no właśnie :tak:

Scarlet O'Hara - Pią 27 Wrz, 2013 23:44

To może i ja się wypowiem skoro już dopadałam się do mojego komputera.
Czytam skurupulatnie to co piszecie i w moim odczuciu nie odebrałam wypowiedzi leona jako zachęty do kontynuowania picia.
Raczej ptero i leon ostudzili moją panikę bo w pewnym momencie naprawdę byłam przerażona.
Wniosek i tak nasuwa się jeden muszę się sobie przyjżeć.

Ja nigdy nie upijałam mężowi by miał mniej alkoholu raczej wylewałam.
Nie wiele było takich sytuacji,że ja z nim popijałam.

Przypomniałam sobie,że 10 lat temu miałam podobny okres,że często pipijałam.
Wtedy nie myślałam o tym,że mogłabym mieć problem bo alkoholik dla mnie wtedy = z obdartusem śpiącym gdzieś w krzakach.

Czy wyobrażam sobie życie bez alkoholu......... :mysli: ? Nie wiem , tego naprawdę nie wiem.
Lubię od czasu do czasu się w taki sposób wyluzować.

pterodaktyll napisał/a:
To jak? Jest już Skarleta nasza czy jeszcze nie nasza?


:nerwus: raczej na to nie pozwolę sobie .

Kawa - Sob 28 Wrz, 2013 15:12

[b]Scarlet [/b]- nie mam teraz czasu nadrobić całości postów od wczoraj, ale te napoje z tauryną o które pytałaś to np. redbulle, burny itp.
Na mnie akurat one ostatnimi czasy lepiej działają niż kawa, a w dodatku są smaczne;

Pozdrawiam.

Janioł - Sob 28 Wrz, 2013 15:13

Kawa napisał/a:
Na mnie akurat one ostatnimi czasy lepiej działają niż kawa, a w dodatku są smaczne;
i rozwalają skuteczniej wątrobe niż wódka
zołza - Sob 28 Wrz, 2013 15:15

Janioł napisał/a:
i rozwalają skuteczniej wątrobe niż wódka


Dokładnie :(

Kawa - Sob 28 Wrz, 2013 19:14

Janioł napisał/a:
Kawa napisał/a:
Na mnie akurat one ostatnimi czasy lepiej działają niż kawa, a w dodatku są smaczne;
i rozwalają skuteczniej wątrobe niż wódka


Na coś trzeba umrzeć....

... a tak na poważnie - to wiadomo - codziennie nie pijam, ale jak mam zmiany nocne - że trzeba się pobudzić - to owszem :]


Zresztą, co w dzisiejszych czasach nie ma chemii i nie szkodzi :szok:

Scarlet O'Hara - Nie 20 Paź, 2013 10:55

Witam!
Muszę z kimś o tym porozmawiac bo od ostatniego spotkania gniecie mnie pewna sprawa.
Nie chciałabym nakręcac się niepotrzebnie .Analuzuję to co próbowała powiedziec mi terapka ale jakos mi to szczególnie nie wychodzi.

Otóż ostatnio mimo,że mam mnóstwo wolnego czasu to ciągle się coś dzieje.
Jestem powiem szczerze z tego powodu bardzo zadowolona.
W końcu nie siedzę w domu zgniuśniała tylko wciąż coś robię.
są to rzeczy na które dawno miałam ochotę.
Naprawdę daje mi to wiele radości.
Jestem szczęśliwa,radosna, mam energię ,która powróciła choc zdarzają się dni,że czuję się bez życia.\jest to jednak chwilowe bo muszę się mobilizowac i przechodzi.

Robię to albo do południa kiedy dzieci w szkole i przedszkolu a wieczorkiem jak wychodze na siłownie to dzieciaki juz w łózkach i co drugi dzien na 2 godz.idę na silownię.
Parę razy zabrałam dużego a to na wystawę a to na paintboll.
Uważam,że mam dla nich sporo czasu.
Robię cos dla siebie i jeszcze w maju miałabym z tego powodu ogromne poczucie winy.

ponieważ tak wiele fajnych rzeczy teraz się dzieje jestem naprawdę radosna i uśmiechnięta.

Do rzeczy. Moja terapka po wysłuchaniu tego wszystkiego stwierdziła,że gdzie w tym wszystkim są dzieci,że byc może w sądzie ktoś teraz ustala moją date rozwodu a ja się uśmiecham.
Nie rozumiem? mam siedziec i plakac? mam się umartwiac? mam rozpaczac? przecież ja już to przerobiłam.
przeciez ja sie do tego juz dawno przygotowywałam.
po co mam teraz się matrwic czyms co wcale mnie nie martwi ?

przeież rozsatnie nie zawsze oznacza smutek i zal czasem właśnie oznacza koniec smutku i zalu i własnie jej to powiedziałam a ja mam poczucie ,że ona na siłę jakos próbuje mi cos wmówic.

Nie mam pojecia o co jej chodzi?

pannamigotka - Nie 20 Paź, 2013 11:30

Może ona uważa, że jednak nie dość pocierpiałaś, a może chce się skupić na tym, żeby dzieci nie ucierpiały- jednak rozwód nie pozostaje tak zupełnie bez echa- nie chodzi, że nie poświęcasz im czasu, ale może wg niej należałoby je jakoś przygotować, porozmawiać. Może uważa, że uciekasz od problemów, zamiatasz pod dywan- nie wiem, ZGADUJĘ. A Ty nie przypuszczasz, o co jej może chodzić? Ja tam zawsze wiedziałam o co mojej chodzi, choć nie zawsze mówiła wprost. :P Tzn domyślałam, się. O! A może nie chodzi o to, by Ci powiedzieć wprost :p tylko o to, żebyś SAMA pomyślała nad tym? :mysli:
Klara - Nie 20 Paź, 2013 13:07

pannamigotka napisał/a:
A może nie chodzi o to, by Ci powiedzieć wprost :p tylko o to, żebyś SAMA pomyślała nad tym? :mysli:

...a jeśli do następnego spotkania nic nie wymyślisz, to może zapytaj wprost o to, co miała na myśli?

Scarlet O'Hara - Pią 22 Lis, 2013 21:42

Hej hej !!!!!

Za tydzień mam pierwszą sprawę rozwodową.

Pewnego razu przechadzając się po parku w piękny dzień,zauważyłam siedzącą na ławce śliczną dziewczynkę.
Miała piękne czarne oczy i kręcone włosy.
Była troszkę podobna do mnie kiedy miałam 4 lata.Machała nóżkami a w rączce trzymała książeczkę.Rozejrzałam się dookoła ale nigdzie nie zauważyłam jej mamy.Podeszłam więc do niej i usiadłam obok.

-Dzień dobry
-Dzień dobry- odpowiedziała.
-Jak masz na imię?
- Zosia
-A co Ty tutaj robisz sama? - zapytałam
-Czekam na mamę ,pobiegła za moim niesfornym pieskiem.kazała mi tutaj poczekać.
Rzeczywiście w oddali zauważyłam jakąś postać.
-Poczyta mi pani? -uśmiechnęła się tak promiennie ,że zgodziłam się bez wahania.Zresztą wolałam z nią posiedzieć i ją przypilnować.
Wzięłam do ręki książeczkę i zaczęłam czytać:

“Jest taka Zosia ,nazwano ją Zosia samosia.
Bo wszystko sama,sama, ważna mi dama.
Wszystko sama lepiej wie,wszystko sama robić chce…………………………..”

Czytając ten wiersz małej Zosi zatopiłam się w swoich własnych myślach.
Pomyślałam,że ta samosia troszkę przypomina mi mnie samą.
Zawsze myślałam ,że wszystko co robię zrobię najlepiej a tym samym przybywało mi obowiązków.
Zajmowałam się uszczęśliwianiem innych bo wydawało mi się ,że wiem najlepiej co jest najlepsze dla nich.
Szczęście bliskich było ważniejsze od mojego i tym samym mój mały kłębuszek szczęścia zapędziłam w ciemny kąt .Siedział tam cichutko i cierpliwie czekał.

Nie otrzymując w zamian wdzięczności , słów uznania cierpiałam w środku.
Byłam jednak twarda i nie okazywałam swoich słabości.
Mój organizm stał się pojemnikiem na odpady emocjonalne.
Z czasem przerodziło się to w złość i krytykę wobec siebie ,że chyba znów za mało z siebie dałam.
Więc poprzeczka znów zawisła wyżej.Musiałam być lepsza,jednak nigdy nie udało mi się jej przeskoczyć.
Było więc to dla mnie dowodem na to ,że nie zasługuję na żaden sukces,na miłość,że jestem do niczego.
Pielęgnowałam dzięki temu latami w sobie poczucie beznadziejności.
A ja musiałam być najlepsza.
Ciężko pracowałam by osiągnąć zamierzone cele.Byłam gotowa do poświeceń by udowodnić ,że jestem coś warta.
Jednak kiedy osiągnęłam swój cel nikt tego nie zauważał a ja dusząc łzy zbierałam odłamki rozbitej nadziei raniąc sobie przy tym ręce.

Siedząc na tej ławce zajrzałam w głąb swojej duszy.
Byłam zawsze kimś kim naprawdę nie byłam.
Udawanie stało się moim sposobem na życie.
Masek miałam bez liku,do wyboru do koloru.
Kiedy trzeba było byłam górskim potokiem nie do pokonania,innym razem groźną iskrą rozpalającą wielki płomień,czasem byłam soplem lodu zamrażając swoje emocje.
Kiedy indziej gładką taflą szkła skrywającą gorycz rozczarowania bo nikt nie chciał usłyszeć to o czym milczałam.
Byłam melodią dającą spokój.

Oszukiwałam wszystkich.Wierzyłam,że żeby przetrwać trzeba umieć się dostosować.
Byłam nawet chwilami dumna ,że jestem jak kameleon,że umiem oszukać wszystkich pokazując swoją siłę.
Jednak nigdy nie udało mi się oszukać samej siebie bo wiedziałam jaka jestem w środku choć próbowałam usilnie zatopić to w bagnach zapomnienia.
Byłam jak małe dziecko zagubiona,zdezorientowana, skrzywdzona.


Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos małej Zosi.
- Chcesz wiedzieć kim jestem?
Kiwnęłam głową.
- Ja to Ty.

Wtedy schyliłam się po książkę ,którą upuściłam z wrażenia.
Kiedy się podniosłam małej Zosi już nie było a w ręku zamiast wierszy Tuwima trzymałam malutkie czerwone serduszko.
Ścisnęłam je mocno w garści to była miłość .Miłość do samej siebie.
Wreszcie mogłam czuć całym ciałem,mogłam płakać,mogłam cieszyć się , mogłam też spokojnie się bać………………...

Duszek - Pią 22 Lis, 2013 22:28

Scarlet O'Hara, :buzki:
pterodaktyll - Pią 22 Lis, 2013 22:37

Scarlet O'Hara napisał/a:
Za tydzień mam pierwszą sprawę rozwodową.

no to witaj w klubie :mgreen: ......mam nadzieję, że to będzie pierwsza i ostatnia zarazem ;)

smokooka - Pią 22 Lis, 2013 22:49

Skarletko będę trzymać :kciuki: za Twój spokój :buziak:
Scarlet O'Hara - Pią 22 Lis, 2013 23:29

Dziękuję bardzo,niebawem się odezwę jak poszło.
Obecnie mam bardzo dużo zajęć i troszkę brakuje mi czasu.
pozdrawiam.

Scarlet O'Hara - Nie 08 Gru, 2013 22:57

Heloł wszystkim!!!
No i rozwodu nie dostałam.
Bo.....póki co mieszkamy razem ( ja być może jak starczy kasy przeprowadzę się za kilka m-c) więc prowadzimy wspólne gospodarstwo domowe.
Mój starszy syn wiedział,że złożyłam dokumenty o rozwód ale nie poinformowałam go o terminie ( sama byłam zaskoczona wezwaniem na 5 dni przed rozprawą).
Podczas mojej nieobecności był kurator a moje dziecko nie wiedziało o co chodzi bo zapytał czy coś narozrabiał i czy o niego chodzi.(o kuratorze dowiedziałam się z kolei dzień przed rozprawą kiedy odebrałam awizo i własnie wtedy na ostatnią chwilę zapukał do moich drzwi).Złożyło się jeszcze na to kilka innych drobnostek.Skład sami faceci łącznie z kuratorem ,który na moje argumenty zaśmiał się i powiedział,że ten Pan jest prawdziwym facetem.............?

Wychodzi na to ,że zawaliłam na całej linii bo nie dowiedziałam się prędzej u adwokata co i jak.
On zgadzał się na wszystko hm o naiwności.

Jednak nie traktuję tego jako porażki chociażby z tego względu ,że czuję się zabezpieczona.
Wszystko mi oddał a o to najbardziej mi chodziło.
Rozwód.......to kwestia czasu.Lekcja na przyszłość.

Spokój mam bo widzę ogromną róznicę z przed kilku m-c a teraz.
Wbrew pozorom jestem szczęśliwa bo wiem czego chcę. Spełniam swoje skryte marzenia. Działam brakuje mi czasu na "*p****" . dobrze mi ze sobą.Lubię a nawet kocham siebie samą co jest dla mnie ogromnym zaskoczeniam.Myślałam,że to jest niemożliwe.

A on ........ biorę tyle ile mi daje bo wydaje mi się ,że to mi się należy. Chodzi mi głównie o czas dla mnie bo kiedy jestem zajęta on zajmuje się dzieckiem.

Wiem już czego chcę od zycia. jestem silniejsza mimo jakiś tam potknięć po drodze , wstaję , wyciągam z tego nauke i idę dalej.

Jest mi lżej gdy oderwałam się od niego, kiedy zaakceptowałam rzeczywistość.Nie interesuje mnie co , gdzie ,kiedy ,po co ,dlaczego.
Moje zycie toczy się dalej realizuję swoje zamierzenia mimo,że czasem znajduję pod nogami kłody ale wtedy działam nie chowam się jak kiedyś.
Ja i dzieci to jest priorytet.

Zrozumiałam wiele ale na to potrzebowałam czasu. Byłam niecierpliwa wręcz nienawidziłam się za to ,że tak mozolnie mi idzie jednak dziś wiem,że jednemu potrzeba więcej a drugiemu mniej czasu.

Czas jest najlepszym lekarstwem na wszystko. :buzki: :buzki: :buzki:

Bez Was bym sobie nie poradziła.Dziękuję za wszystko,za to,że byliście.

teraz będzie już tylko lepiej.

pterodaktyll - Nie 08 Gru, 2013 23:00

:okok: :okok: :okok:
Scarlet O'Hara - Nie 08 Gru, 2013 23:07

pterodaktyll napisał/a:
:okok: :okok: :okok:


:buziak:
Ty też się przyczyniłeś do tego ;)

smokooka - Nie 08 Gru, 2013 23:09

Skarletka :okok: najważniejsze są zmiany w Tobie :radocha: :radocha: :buziak: :buziak:
pterodaktyll - Nie 08 Gru, 2013 23:10

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ty też się przyczyniłeś do tego

Iiii tam.................no może troszeczkę ;)

pietruszka - Nie 08 Gru, 2013 23:11

Scarlet O'Hara napisał/a:
Bez Was bym sobie nie poradziła.Dziękuję za wszystko,za to,że byliście.

Spoko,. my tu nadal som ;)
Tak, czy inaczej jakoś tak słychać, że u Ciebie na lepszej drodze :)

Klara - Pon 09 Gru, 2013 09:02

Oj, Scarletka!
Wyobraź sobie, że dziś rano idąc po zakupy myślałam o Tobie zastanawiając się, jak Ci się toczy życie.
Otwieram forum, a tu.... JEST wiadomość od Ciebie! :D :buziak:

TAK TRZYMAJ! :okok:

Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 19:24

Klara, jak mi miło,że ktoś o mnie myśli jeszcze :radocha: :kwiatek:

A jak przygotowania do świąt?
U mnie lajtowo.Do porządków się nie przykładam :skromny: ale mam juz 300 pierogów,devolajle, zrazy,barszcz.
Lubię mieć przed świętami święta. Robię zupełnie odwrotnie jak mama.U mnie było nerwowo do samej wigilii , wszystko na ostatnią chwile.Do ostatniej chwili sajgon.Matka później padała zmęczona i usypiała przy stole.
Nerwy krzyki..Dlatego nie lubię świąt więc ja robię inaczej by nie przypominac sobie tamtych emocji bo staje sie nerwowa.
Dlatego ja między innymi nie uprawiam sobotnich porządków "na niedzielę " bo było to samo.
:p

pozdrawiam

Klara - Czw 19 Gru, 2013 20:03

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie uprawiam sobotnich porządków "na niedzielę " bo było to samo.

Nie :nie:
Po prostu sprzątam w piątek, a potem mam dwa dni luzu :D
Z porządkami świątecznymi mam tak, że je wykonuję, ale u mnie nigdy nie będzie sterylnie, bo umiejętność utrzymania porządku, to jest cecha charakteru, jak mawiała moja pani filozof na swoich wykładach, pocieszając siebie i nas w ten sposób, właśnie przed Świętami.
Część potraw już mam - uszka, barszcz, kapusta, karp (dziś się nad nim znęcałam).
Do zrobienia zostały śledzie, kluski do maku, sałatka, no i ciasta.

Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 20:19

Klara napisał/a:
karp
???? a jaki smazony?? zamrozisz go czy jak? nigdy nie mroziłam usmażonej ryby.

a co do porządków hm to u mnie kiedyś pyłku nie znalazłabyś ale to było kiedyś.... :lol: dzisiaj mam ważniejsze sprawy ;)
obym tylko miała jak przejść :luzik: i żeby podłogi były czyste problem mam z kurzem ale zaprzyjaźniliśmy się. już jednak na święta będę musiała go bardzo przeprosić i usunąć.

Wolę sobie poczytać , posłuchać muzyczki relaksacyjnej i muszę powiedzieć ,że odkąd słucham muzyczkę do snu na youtube to przestałam miewać dziwne sny.

Ptaki, strumienie coś pięknego.Co wieczór jestem w dżungli :skromny: kupiłam sobie nawet słuchawki ,żeby nie przeszkadzać mojemu synkowi.

Dzięki temu i mimo angielskiej pogody czuję się świetnie właśnie chyba co wieczorna wycieczka do dżungli ładuje mi baterie.
Nie pamiętam kiedy ostatnio wstałam lewą nogą.
Polecam wszystkim.

Klara - Czw 19 Gru, 2013 20:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
???? a jaki smazony?? zamrozisz go czy jak? nigdy nie mroziłam usmażonej ryby.

Robię tak:
Płaty karpia skrapiam cytryną (kilkanaście minut trzeba odczekać), solę, pieprzę, przekładam cebulką, (przed smażeniem ją wyrzucam), wkładam do woreczków foliowych i wrzucam do zamrażarki.
Dzień przed Wigilią przekładam do chłodziarki żeby później nie było problemu z rozmrożeniem i od rana następnego dnia powolutku rozmrażam w temp. pokojowej.
Przed samą Wigilią smażę: obtaczam w mące, w jajku, na końcu w płatkach migdałowych i smażę na maśle z dodatkiem oliwy, żeby się nie paliło.
Mniammm :mniam:

Relaksacja u mnie nie wychodzi - za szybko usypiam, ale jeśli Tobie się udaje przenieść w inny wymiar, to cudownie :okok:

Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 21:03

Klara, dobry pomysł jutro zabieram sie za karpia.Dzięki :cwaniak: już będzie coś do przodu a zapomniałam dodać ,że mam jeszcze bigos i kapustę z grochem,którą uwielbiam i zanim zamroziłam połowę wciągnęłam :boisie: chyba dorobię .
pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 21:04

Hee, cześć Skarleta :mgreen:
Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 21:09

pterodaktyll, :buzki: :buzki:
Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 21:13

a ja dzisiaj dostałam taki przepis

Umytego karpia układamy na dnie szklanego naczynia.
Dodajemy:
goździki
cynamon
skrapiamy cytryną
Zalewamy :
szklanką wina białego
szklanką wina czerwonego
100 ml ginu
100 ml koniaku
200 ml Smirnoffa
150 ml białego rumu
obowiązkowo 150 ml tequili.
Potrawy nie podgrzewamy. Karpia wyrzucamy gdyż jest już zbędny.
Natomiast SOS...jest paluszki lizać.
P.S. Uwaga: karp musi być martwy inaczej BYDLĘ wypije sos.

SMACZNEGO

Klara - Czw 19 Gru, 2013 21:23

Piękne, ale nie wiem, czy ktoś tu za chwilę nie wykrzyknie, że widzi same wyzwalacze! ceewd
pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 21:25

Klara napisał/a:
nie wiem, czy ktoś tu za chwilę nie wykrzyknie, że widzi same wyzwalacze!

Myslę, że prędzej odezwie się Stowarzyszenie Obrońców Karpia, bo Skarleta napisała, ze :
Scarlet O'Hara napisał/a:
karp musi być martwy inaczej BYDLĘ wypije sos.

:rotfl: :rotfl:

Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 22:05

nie baw się w kata kup karpia w płatach :syrena: :kosa:
Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 22:28

Ja tam lubię wszystko byleby ości za wiele nie miało.
A karpia raz na rok można wmłucić.
W dzisiejszych czasach mamy wszystko cały rok praktycznie jednak tego karpia i kapustę z grochem robi się tylko na wigilię i chyba dlatego czekam tak na to.

A pstrąga proponuję smazonego w migdałach podanego z piree marchewkowym z sezamem do tego jakaś jarzynka.
Takie danie u mnie ma być na kolację plus inne oczywiście 12 dań.

pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 22:31

Scarlet O'Hara napisał/a:

A pstrąga proponuję smazonego w migdałach podanego z piree marchewkowym z sezamem do tego jakaś jarzynka.
Takie danie u mnie ma być na kolację

Chętnie bym wpadł ale mam już niestety inne plany, może przy innej okazji :bezradny: ..... ;)

Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 22:36

okazję zawsze można znaleźć :)
pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 22:43

Trzeba będzie w takim razie poszukać ;)
Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 22:49

odsyłam tutaj http://nonsensopedia.wiki...85t_nietypowych
może 18 styczeń?

pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 22:52

A masz jakieś biurko do sprzątania? :rotfl:
Scarlet O'Hara - Czw 19 Gru, 2013 22:55

pterodaktyll napisał/a:
A masz jakieś biurko do sprzątania?


biurko?
a co ma biurko do kubusia puchatka?

pannaJot - Czw 19 Gru, 2013 22:58

"Kalendarz świąt nietypowych"

"Drugi poniedziałek stycznia – Dzień Sprzątania Biurka" :wysmiewacz: :wysmiewacz:

pterodaktyll - Czw 19 Gru, 2013 22:59

Scarlet O'Hara napisał/a:
biurko?
a co ma biurko do kubusia puchatka?

A to Kubus nie miał biurka? Biedaczek..... :pocieszacz:

Pogapiłem sie na inne święto :rotfl:

Scarlet O'Hara - Pon 21 Lip, 2014 02:52

Pewnego razu przechadzając się po parku w piękny dzień,zauważyłam siedzącą na ławce śliczną dziewczynkę.
Miała piękne czarne oczy i kręcone włosy.
Była troszkę podobna do mnie kiedy miałam 4 lata.Machała nóżkami a w rączce trzymała książeczkę.Rozejrzałam się dookoła ale nigdzie nie zauważyłam jej mamy.Podeszłam więc do niej i usiadłam obok.

-Dzień dobry
-Dzień dobry- odpowiedziała.
-Jak masz na imię?
- Zosia
-A co Ty tutaj robisz sama? - zapytałam
-Czekam na mamę ,pobiegła za moim niesfornym pieskiem.kazała mi tutaj poczekać.
Rzeczywiście w oddali zauważyłam jakąś postać.
-Poczyta mi pani? -uśmiechnęła się tak promiennie ,że zgodziłam się bez wahania.Zresztą wolałam z nią posiedzieć i ją przypilnować.
Wzięłam do ręki książeczkę i zaczęłam czytać:

“Jest taka Zosia ,nazwano ją Zosia samosia.
Bo wszystko sama,sama, ważna mi dama.
Wszystko sama lepiej wie,wszystko sama robić chce…………………………..”

Czytając ten wiersz małej Zosi zatopiłam się w swoich własnych myślach.
Pomyślałam,że ta samosia troszkę przypomina mi mnie samą.
Zawsze myślałam ,że wszystko co robię zrobię najlepiej a tym samym przybywało mi obowiązków.
Zajmowałam się uszczęśliwianiem innych bo wydawało mi się ,że wiem najlepiej co jest najlepsze dla nich.
Szczęście bliskich było ważniejsze od mojego i tym samym mój mały kłębuszek szczęścia zapędziłam w ciemny kąt .Siedział tam cichutko i cierpliwie czekał.

Nie otrzymując w zamian wdzięczności , słów uznania cierpiałam w środku.
Byłam jednak twarda i nie okazywałam swoich słabości.
Mój organizm stał się pojemnikiem na odpady emocjonalne.
Z czasem przerodziło się to w złość i krytykę wobec siebie ,że chyba znów za mało z siebie dałam.
Więc poprzeczka znów zawisła wyżej.Musiałam być lepsza,jednak nigdy nie udało mi się jej przeskoczyć.
Było więc to dla mnie dowodem na to ,że nie zasługuję na żaden sukces,na miłość,że jestem do niczego.
Pielęgnowałam dzięki temu latami w sobie poczucie beznadziejności.
A ja musiałam być najlepsza.
Ciężko pracowałam by osiągnąć zamierzone cele.Byłam gotowa do poświeceń by udowodnić ,że jestem coś warta.
Jednak kiedy osiągnęłam swój cel nikt tego nie zauważał a ja dusząc łzy zbierałam odłamki rozbitej nadziei raniąc sobie przy tym ręce.

Siedząc na tej ławce zajrzałam w głąb swojej duszy.
Byłam zawsze kimś kim naprawdę nie byłam.
Udawanie stało się moim sposobem na życie.
Masek miałam bez liku,do wyboru do koloru.
Kiedy trzeba było byłam górskim potokiem nie do pokonania,innym razem groźną iskrą rozpalającą wielki płomień,czasem byłam soplem lodu zamrażając swoje emocje.
Kiedy indziej gładką taflą szkła skrywającą gorycz rozczarowania bo nikt nie chciał usłyszeć to o czym milczałam.
Byłam melodią dającą spokój.

Oszukiwałam wszystkich.Wierzyłam,że żeby przetrwać trzeba umieć się dostosować.
Byłam nawet chwilami dumna ,że jestem jak kameleon,że umiem oszukać wszystkich pokazując swoją siłę.
Jednak nigdy nie udało mi się oszukać samej siebie bo wiedziałam jaka jestem w środku choć próbowałam usilnie zatopić to w bagnach zapomnienia.
Byłam jak małe dziecko zagubiona,zdezorientowana, skrzywdzona.


Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos małej Zosi.
- Chcesz wiedzieć kim jestem?
Kiwnęłam głową.
- Ja to Ty.

Wtedy schyliłam się po książkę ,którą upuściłam z wrażenia.
Kiedy się podniosłam małej Zosi już nie było a w ręku zamiast wierszy Tuwima trzymałam malutkie czerwone serduszko.
Ścisnęłam je mocno w garści to była miłość .Miłość do samej siebie.
Wreszcie mogłam czuć całym ciałem,mogłam płakać,mogłam cieszyć się , mogłam też spokojnie się bać………………...

pietruszka - Pon 21 Lip, 2014 06:24

Scarletko, co u Ciebie?
fairy - Pon 21 Lip, 2014 15:56

Przeczytałam wątek z zapartym tchem, odnalazłam w nim wiele dla siebie. I ja ciekawa jestem co u Ciebie Scarlet :)
Duszek - Pon 21 Lip, 2014 21:41

Wczoraj myślałam o Tobie...co u Ciebie, jak sobie radzisz i chyba ściągnęłam Cię myślami ;)
Słoneczko - Wto 22 Lip, 2014 06:42

Scarlet O'Hara, Witaj :)
Długo żeśmy się nie skliłały ze sobą na tym forum. :>

Jak zwykle niezastąpione bajeczko z morałem :tak:

Pozdrawiam cię serdecznie Scarlet :buziak:



P.s. Napisz coś więcej o sobie :tak:

Scarlet O'Hara - Wto 22 Lip, 2014 12:47

Czesc kochane dziewczynki.
Podczytywałam troszeczkę ale nie miałam za bardzo czasu pisać.
Co u mnie .......
W lutym przeprowadzka do mojego wymarzonego domu.
Czuję się tam rewelacyjnie.
Do tego sezon i mnóstwo pracy.
Wypaliłam się już i nie cierpię swojej pracy a nie mam pomysłu na nic innego póki co oczywiście.
Wiem jaka jest tego przyczyna bo moim wspólnikiem jest człowiek ,który zniczszył moje życie - oczywiście na moje życzenie bo karmił mnie złudzeniami na moje własne życzenie.
Wiele robiłam przez jesien i zimę a po sezonie mam kolejne plany na siebie i rozwój.
Jednak praca z tym człowiekiem nawet "za płotem" wykańcza mnie psychicznie

Formalnie wszystko jest na mnie ale punkt który stoi koło mojego jest jego.
Nie wiem czy to zmęczenie bo znów intensywna praca czy wampir energetyczny wysysa ze mnie całą energię.

Z tym sobie nie umiem poradzić.Chciałabym ułożyć sobie życzie "szukam" sobie przyjaciela ale chyba to za wczesnie bo za bardzo jestem poraniona i wystraszona a jednak moja osoba przyciąga raczej samych oszołomów.

Czuję się ostatnio bardzo zmęczona mimo,że się uśmiecham i się staram.

Czuję ,że chyba coś zaczyna się ze mną dziać złego ale ocenię to na koniec sezonu i wtedy podejmę działania.

Wczoraj pojechałam na jedną noc do mojego azylu by naładować baterie po ostatnim weekendzie gdzie pracowałam po 17 godz wracam a tutaj........e szkoda gadać.

Pocieszam się ,że to już z górki a w październiku czeka mnie 3 tyg. w górach jadę sama do sanatorium i tego się trzymam.
To tylko taki okres przejciowy wiem to.

pozdrawiam wszystkich ciepło

Słoneczko - Wto 22 Lip, 2014 15:47

Scarlet cieszę sie, ze odpowiedziałaś :buziak:

Zastanowiłam się chwilkę nad twoją osobą i twoim samopoczuciem.
Nie wygląda to za dobrze, piszę z troski i z mojego doświadczenia.
Dobrze, że naładujesz akumulatorki
Scarlet O'Hara napisał/a:
Pocieszam się ,że to już z górki a w październiku czeka mnie 3 tyg. w górach jadę sama do sanatorium i tego się trzymam.
:okok:
Scarlet O'Hara napisał/a:
W lutym przeprowadzka do mojego wymarzonego domu.
Czuję się tam rewelacyjnie.
Scarlet O'Hara napisał/a:
]Wczoraj pojechałam na jedną noc do mojego azylu by naładować baterie po ostatnim weekendzie gdzie pracowałam po 17 godz wracam a tutaj........e szkoda gadać.
Scarlet, czy ten dom i azyl to jedno i to samo miejsce? :mysli:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Chciałabym ułożyć sobie życzie "szukam" sobie przyjaciela ale chyba to za wczesnie bo za bardzo jestem poraniona i wystraszona a jednak moja osoba przyciąga raczej samych oszołomów.
Twoje nastroje :bezradny: i to nieziemskie przyciąganie - czy to nie skutek zaburzeń dysfunkcyjnych?

Scarlet, mam pytanko.
Czy skończyłaś całą terapię dla współuzależnionych?

Z twojego postu wnioskuję, że występują u ciebie dość niepokojące zaburzenia :(

Co robisz dla siebie, oczywiście po za tą wyczerpującą pracą?
Scarlet O'Hara napisał/a:
Czuję ,że chyba coś zaczyna się ze mną dziać złego ale ocenię to na koniec sezonu i wtedy podejmę działania.
Chyba? Czy na pewno.

Trzymaj się kochana
i życzę ci uśmiechu spontanicznego,
nie takiego
Cytat:
staram się
;)

:pocieszacz:

Scarlet O'Hara - Śro 23 Lip, 2014 13:52

słonko miałaś rację..... czuja
leże w szpitlu po próbie samobójczj zrobiłam to wczoraj...
nie wytrztrzymałam ciśnienia

Klara - Śro 23 Lip, 2014 13:54

Kurcze! 8| :pocieszacz:
anuszka - Śro 23 Lip, 2014 14:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie wytrztrzymałam ciśnienia


Hej kochana :buziak: -jestem z Toba myslami ,sercem , czasami nam sie wydaje , ze zycie nas przerasta ale uwierz mi i Ty i ja poradzimy sobie i dziewczyny z tego forum tez .
Nie szkodzi , ze upadamy , kazdy upada, wazne zeby sie podniesc i isc dalej

Sciskam Cie mocno

smokooka - Śro 23 Lip, 2014 14:57

O Boże! Skarletko kochana ściskam Cię mocno :pocieszacz:
Duszek - Śro 23 Lip, 2014 15:08

:(
Scarletko moja droga :pocieszacz:

Pamiętasz jak mi napisałaś...
"Słońce nie omija nikogo. Nie ominie też i ciebie"...
Dziś ja Ci to "daję"...
I wracaj tu na forum...po wsparcie, po radę, po siłę...po prostu wracaj.

reni - Śro 23 Lip, 2014 15:26

Scarletko, śledzę Twój wątek...
Trzymaj się, kochana i wracaj do nas!

Maciejka - Śro 23 Lip, 2014 16:52

:pocieszacz:
Scarlet O'Hara - Śro 23 Lip, 2014 21:04

dzękuję .sęgnęłam dna.jak mogłam.jestem jeszcze zamulona.cała paczke leków na uspokojenie zapiłam alkoholem.'ocknęłam sie w szpitalu spięta pasam to jakiś koszmar.

po 2 latach terapii.....?
nie przejmowałam sie niczym ale widac nie umiałam son=bie z tym poradzic wyszło to w taki sposób ze zdwojoną siłą
a najgorsze ze chiałam zostawic mojego 5 letniego skarba jestem żałosna mega żałosna.

pterodaktyll - Śro 23 Lip, 2014 21:06

Czemu do cholery jasnej nie zadzwoniłaś????!!!!!
Scarlet O'Hara - Śro 23 Lip, 2014 21:13

to był impuls fiolka leżała tak blisko byłam sama nie miałam tego w planie nie chcialam słyszec ze jestem i głipia bo to wiem
Scarlet O'Hara - Śro 23 Lip, 2014 21:15

nic nie pamietam co było dalek urwany film , ie byłam ani pijana tylko nacpana lakami
KaTre - Śro 23 Lip, 2014 21:16

Żałosna w żadnym razie nie jesteś!!!
pterodaktyll - Śro 23 Lip, 2014 21:17

Scarlet O'Hara napisał/a:
to był impuls

Niebezpieczne te Twoje impulsy jakby na to nie patrzeć. :pocieszacz:
Scarlet O'Hara napisał/a:
byłam sama nie miałam tego w planie

Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi...........całe szczęście, że Ci się nie udało :buziak:

OSSA - Śro 23 Lip, 2014 21:18

:pocieszacz: :buziak:
KaTre - Śro 23 Lip, 2014 21:18

pterodaktyll napisał/a:
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi...........całe szczęście, że Ci się nie udało :buziak:
we4ed
smokooka - Śro 23 Lip, 2014 21:20

już kiedyś niby żartem wspominałam, że martwi mnie alkohol w Twoim zasięgu...... Kochana, życzę Ci jak najlepiej, nie dowalaj sobie teraz, tylko zajmij się gruntowną terapią... to wszystko z Twojej głowy musi się poukładać
zołza - Śro 23 Lip, 2014 21:24

Pękłaś Scarlet O'Hara, ... Ale może teraz już położysz na przeciwległych szalach wagi życie swoje i dziecka a na drugiej jego ...Może zobaczysz co jest naprawde ważne . :pocieszacz: I kto jest ważny. :mysli:
yuraa - Śro 23 Lip, 2014 21:48

o ja pie...
nie rozumiem nie rozumiem jak można spróbowac aż takiej ucieczki

Scarlet O'Hara - Śro 23 Lip, 2014 22:39

ja tez nie rozumiem ale wiele sprzaw sie na to zlo,zyło .praca obok zmięczenie,wypalenie i nagle braku sensu dalszego życia

jutro sie odezwe jestem na haju

milutka - Śro 23 Lip, 2014 23:01

:pocieszacz:
pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 00:41

cf2423f :mama:
Scarlet O'Hara - Czw 24 Lip, 2014 06:09

KaTre napisał/a:
Żałosna w żadnym razie nie jesteś!!!


jestem bo kto normalny takie rzeczy robi?
chyba tylko słabeusze ....a kiedys byłam taka silna

KaTre - Czw 24 Lip, 2014 06:18

Scarlet O'Hara napisał/a:
KaTre napisał/a:
Żałosna w żadnym razie nie jesteś!!!


jestem bo kto normalny takie rzeczy robi?
chyba tylko słabeusze ....a kiedys byłam taka silna


Nadal mówię: nie. Nie jesteś żałosna!
Jesteś: zagubiona, zmęczona, przytłoczona, osamotniona, zdenerwowana, smutna, rozgniewana, poraniona.... Żałosna w żadnym razie nie jesteś!!!

Ja słabeuszem nie jestem, a też miałam myśli "s"...
I kiedyś byłam silna, później osłabłam, a teraz znowu mam taką parę, że hej :mgreen:
To się skutecznie leczy :D

Pozdrawiam Cię Kochana, trzymaj się :pocieszacz: :buziak:
A teraz lecę do pracy :)

anuszka - Czw 24 Lip, 2014 06:38

hej :buzki:

trzym sie cieplutko , :buzki:

Co bylo-minelo , nie mamy na to wplywu ale na to co tu i teraz -tak ;)
Wazne jest , zeby wyciagnac wnioski i pomalutku ,pewnie znow kroczyc do przodu ;
Ja tez mialam ,mam chwile zwatpienia ale to sa chwile ,one nie moga decydowac o naszym losie

Piekna , zaradna , madra kobieto -trzym sie ja gonie do roboty, ale wieczorem wpadne zobaczyc co slychac :luzik:

Słoneczko - Czw 24 Lip, 2014 07:03

Scarlet O'Hara napisał/a:
słonko miałaś rację..... czuja
leże w szpitlu po próbie samobójczj zrobiłam to wczoraj...
nie wytrztrzymałam ciśnienia
Skarlet do cholery aż mi dech zaparło :( A żebyś wiedziała, że miałam co do ciebie niepokojące myśli :zalamka:
Ja jestem takim samym przykładem, ze rzeczywiście zaburzenia współuzależnienia są na tyle poważne, że aby w końcu się podnieść trzeba dosięgnąć swojego dna :(
Moje to właśnie zaliczenie szpitala,
bo żyć nie umiałam i jedyne wyjście jakie zobaczyłam, to skończyć swoje życie.
Ja na swoje dno ciągnęłam jeszcze, aż przykro wspominać, swoją bezbronną córkę.
Byłam przekonana, że nie mogę jej zostawić na tym świecie samą.
Nie przyszło mi do głowy na tamten czas, że mogę tu na ziemi jej i sobie pomóc :bezradny:

Odłączyłam się fizycznie i mentalnie od alko i uratowałam i siebie i dzieci.

Dziś jestem szczęśliwą mamą trójki dzieci.
Zasługa poniekąd moja, bo postanowiłam
zawalczyć o siebie. Udało się :)

Tobie też się uda.
Odpoczywaj w szpitalu, nabierz sił
i podejmij terapię dla siebie,
Jestem z tobą.
Zobacz, ile wokół masz przyjaciół.

Kochana ściskam cię :buzki: :pocieszacz:

smokooka - Czw 24 Lip, 2014 07:28

Skarletko, dobrego dnia, bez użalania się nad sobą, a z postanowieniem prawdziwych zmian w życiu!!!!!! :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Klara - Czw 24 Lip, 2014 07:28

Scarlet O'Hara napisał/a:
kto normalny takie rzeczy robi?
chyba tylko słabeusze

Echhhh, masz we mnie "słabeuszowe" towarzystwo i z tego co wiem, jest nas tu więcej takich... tak, że GŁÓWKA DO GÓRY, pierś do przodu i niech pobliskie towarzystwo stanie się dla Ciebie przezroczyste.
Spróbuj - NA PEWNO SIĘ UDA! :tak:

fairy - Czw 24 Lip, 2014 09:56

Scarelt, podpisuję się pod Klarą :)

Jeszcze w grudniu siedziałam w kiblu na podłodze i prosiłam Boga o pomoc
bo widzialam tylko dwa wyjscia, zostać z mężem i zwariować albo skończyć
ze sobą. Poszłam na terapię z płaczem, w histerii i atakiem paniki.
Nie będę opisywać jakie miała myśli ale miałam, różne.
Jestesmy z Tobą! głowa do góry kocie! :buziak:

pterodaktyll - Czw 24 Lip, 2014 10:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
kto normalny takie rzeczy robi?

A jest tutaj w ogóle ktoś normalny? :mysli: Sami Swoi Skarleta....... :pocieszacz: :buziak:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Lip, 2014 11:53

2 lata terapii !!!! chyba za głupia jestem lub chodzącym tłukiem do którego nic ne dociera

nie miałam tego w planach nie zrobiłam tego na pokaz ani z litosci.żadnych listów telefonów....
pech nie pech chciał ,że łajza akurat przyszła dalej juz nic nie pamietam.

wydawało mi sie ,że jestem silna.tak dobrze mi szło zimą, miałam kolejne plany na przyszłosć związane ze sobą.
nie umiem tego wyjaśnić.
tak wiem muszę się pozbierać mam dla kogo nie wiem jak to zrobie ale moja dusza jest 100 letniej babuleńki.

powinnam byc szczesliwa a nie jestem......

pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 12:08

Scarlet O'Hara napisał/a:
powinnam

a guzik z pętelką... co do uczuć - nie ma żadnego powinnam :bezradny:

chyba najtrudniej zaakceptować siebie w smutku, w depresji,w żałobie, w rozpaczy... o ile łatwiej lubić siebie, szanować, kochać kiedy jest się wesołą, pełną planów i chęci do życia...
Już nawet wole siebie rozzłoszczoną, pełną gniewu, a nawet wściekłą, bo przynajmniej wiem/czuję, że żyję...

Smutek wciąż mi trudno zaakceptować, nie lubię nadal siebie smutnej, a przecież smutek też się zdarza, a nawet jest bardzo potrzebny, choćby po to, by uświadomić, co jest ważne w życiu dla nas, a co tak naprawdę nieważne. Smutek to też zwykle żegnanie czegoś/kogoś. Uświadomienie sobie, że czegoś/kogoś już nie będzie. To zrozumienie, że coś się skończyło bezpowrotnie, ot choćby jestem słabsza fizycznie, coś mnie bardziej ogranicza, na co nie mam wpływu, że czas coś odłożyć do lamusa. Ale smutek to równocześnie też zmiana perspektywy, spojrzenie na własne życie z innego punktu, może uważniejsze otwarcie się na inne możliwości?

Estera - Czw 24 Lip, 2014 12:22

pietruszka napisał/a:
chyba najtrudniej zaakceptować siebie w smutku, w depresji

prawda

pterodaktyll - Czw 24 Lip, 2014 12:25

Estera napisał/a:
pietruszka napisał/a:
chyba najtrudniej zaakceptować siebie w smutku, w depresji

prawda

:pocieszacz: :buziak:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Lip, 2014 15:15

Tak tak tak ale ja niby zaakceptowałam swoją bezsilnosć i "przestałam" się przejmować ale chyba tylko tak mi sie wydawało.

nie rozpoznaję swoich emocji wszystko jest złe oprócz radości i śmiechu .
Chciałabym śmiać się cały czas.

wkleiłam swoją bajkę 3 dni temu o udawaniu bo ja nie umiem przestać udawac.
Miałam rozmowe z terapeutą i psychiatrą .
Powiedzileli mi ze jest we mnie mega dużo złości a moja dobroś to nie dobroć tylko naiwność.

dostać tyle razy kopa w tyłek i nadal być naiwnym???? nie mówie tutaj juz tylko o alko ale o ludziach .

jestem totalnie beznadziejna albo kocham dostawac w du** i sie użalać chociaż nie wydaje mi sie bym to robiła bo udaję silną i twardą.

wstyd mi dzisiaj jak sie zachowywałam w szpitalu choć nic nie pamietam ale czytając wypis i słuchając pielęgniarek.....przeprosiłam tylko.

czasu juz nie cofnę .już kiedys myślałam ,że sięgnęłam swojego dna ale to dno jest o wiele głębsze niż mi się wydawało.

Słoneczko - Czw 24 Lip, 2014 15:42

Scarlet O'Hara napisał/a:
wstyd mi dzisiaj jak sie zachowywałam w szpitalu choć nic nie pamietam ale czytając wypis i słuchając pielęgniarek.....przeprosiłam tylko.

Czasu juz nie cofnę
To nie żaden wstyd.
No właśnie, i czasu już nie cofniesz.
Ale po takiej lekcji możesz wyciągnąć wnioski :tak:
Wniosek - uratuję siebie i będę żyła i będę szcześliwa - dla siebie. :tak:
Ja tak sobie powtarzałam. :tak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
jestem totalnie beznadziejna albo kocham dostawac w du** i sie użalać chociaż nie wydaje mi sie bym to robiła bo udaję silną i twardą.
Scarletko ani jedno, ani drugie, to są po prostu syndromy współuzależnienia, które można zniwelować podczas psychoterapii :tak:
Scarlet O'Hara napisał/a:
ja niby zaakceptowałam swoją bezsilnosć i "przestałam" się przejmować ale chyba tylko tak mi sie wydawało.
niby, i wydawało ci się kochana.

Scarlet O'Hara napisał/a:
jestem totalnie beznadziejna
Bzdura.

Nie dorzucaj sobie do pieca,
po co ci nastawienie pesymistki i do tego z niską samooceną. :bezradny:
Jestem innego zdania :tak:

Kobietko to czas przebudzenia, życie przed tobą.
Przeszłości nie zmienisz, ale o teraźniejszość możesz zadbać :buziak:

zołza - Czw 24 Lip, 2014 16:12

Scarlet O'Hara napisał/a:
dostać tyle razy kopa w tyłek i nadal być naiwnym???? nie mówie tutaj juz tylko o alko ale o ludziach .


Przykre to ale świat jest tak skonstruowany . Dobrzy , naiwni ludzie są wykorzystywani . Podajesz rękę a oni żadają więcej i więcej. Powinnaś ( pewnie to złe , nie terapeutyczne słowo - ale co tam :roll: ) stać się egoistką. Liczysz się Ty i Twoje potrzeby. Nie jest ważne co myślą i mówią o Tobie inni - Wykrzycz swoja złość . Płacz jeśli masz taka potrzebę. Mów co Ci serce dyktuje - i nie ubieraj tego w piękne słowa. Musisz rozbić tą szybę za która sie ukryłaś , za którą żyłas w swoim niby uporządkowanym światku i cierpiałaś w samotności. Wyjdź ze skorupki , w której sie schowałaś udając ,że wszystko jest cacy. Nie jest :nie: i Ty wiesz o tym najlepiej. Każdy balon , do którego cały czas wdmuchuje sie trujące powietrze ma swoją wytrzymałość . Rośnie i rośnie ale jego ścianki są coraz cieńsze i cieńsze , mniej wytrzymałe . Kolejny podmuch - nawet niewielki powoduje , że pękają z hukiem . Tak jak Twój pękł. Każdy materiał ma swoją wytrzymałość. Zawsze lepiej spuszczać powietrze powoli , każdą emocje ,każde uczucie . Nie pozwól napełniać sie balonowi do granic jego wytrzymałości. Zawsze wcześniej czy później pęknie. ŻYCIE :bezradny:
SERDECZNIE POZDRAWIAM :pocieszacz:

Duszek - Czw 24 Lip, 2014 16:45

Scarlet O'Hara napisał/a:
chyba za głupia jestem lub chodzącym tłukiem do którego nic ne dociera

Scarlet jesteś mądrą, zaradną i pełnowartościową kobietą tylko mocno pogubioną w tym wielkim świecie :pocieszacz:
Nic więcej teraz, choć bardzo bym chciała, nie potrafię napisać, więc bardzo mocno, mocno :pocieszacz:

Scarlet O'Hara - Czw 24 Lip, 2014 20:45

dziewczynki bardzo Wam dziękuję nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.
mogę bardziej liczyć na obcych ludziach jak na bliskich może i na wlasne życzenie....?
rozwaliłam się na kawałki treaz tylko muszę się pozbierac.
mam zalecenie terapii indywidualnej 2 razy w tygodniu.

nadal nie mogę w to uwierzyć co się stało.... chyba terapię muszę zacząć od nowa.

nie umiem poradzić sobie ze swoimi emocjami,nie umiem rozróżnić co jest dobre a co złe.nauczona z domu ze emocje trzeba dusić

nic nie dzieje sie bez przyczyny.

pozdrawiam

pterodaktyll - Czw 24 Lip, 2014 20:56

Scarlet O'Hara napisał/a:
chyba terapię muszę zacząć od nowa.

Eeech...żebyś tak do tego Lichenia przyjechała, to w mig byśmy Cie naprostowali............ :pocieszacz:

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 20:58

jasne pterodaktyl by cię naprostował hi hi hi hi hi hi
pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 21:11

Żebyś ty Marys widziała, co się w czasie zlotow wyrabia :szok: zdrowienie z turbodoładowaniem c4fscs
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 21:17

ale one nie dla mnie ja to bardzo źle przechodzę i potem odchorowywuję więc jakoś nie chcę,
na takich zlotach nic tylko ryczę, nie jestem wstanie, funkcjonować, więc jakoś, ja sie już poprostu boję

Linka - Czw 24 Lip, 2014 23:50

Scarlet, kochanie :pocieszacz:
Słoneczko - Pią 25 Lip, 2014 05:03

Scarlet O'Hara napisał/a:
rozwaliłam się na kawałki treaz tylko muszę się pozbierac.
mam zalecenie terapii indywidualnej 2 razy w tygodniu.

nadal nie mogę w to uwierzyć co się stało.... chyba terapię muszę zacząć od nowa.
Scarletko, terapeuta będzie wiedział jak twoim zdrowieniem pokierować,
Nie martw się na zapas.
Przepracujesz program i powolutku wrócisz do swojej dobrej kondycji.
Buziaki :buziak:

Scarlet O'Hara - Pią 25 Lip, 2014 07:42

pterodaktyll napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
chyba terapię muszę zacząć od nowa.

Eeech...żebyś tak do tego Lichenia przyjechała, to w mig byśmy Cie naprostowali............ :pocieszacz:



Jeśli taki wyjazd będzie we wrześniu prosze i info na priv
chetnie przyjadę

Mogę rycześ płacz oczyszcza duszę a moja jest mega zaśmiecona :beczy:

nie wiem jak spojrzę w oczy mojemu dziecku co prawda o niczym nie wie ale wystarczy ,że ja zdaję sobie sprawę co chciałam mu zrobić a on kocha mnie nad życie

Klara - Pią 25 Lip, 2014 07:47

Scarletko, zlot w Licheniu rozpoczyna się dzisiaj. Ludzie siedzą na walizkach.
zołza - Pią 25 Lip, 2014 08:00

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie wiem jak spojrzę w oczy mojemu dziecku co prawda o niczym nie wie ale wystarczy ,że ja zdaję sobie sprawę co chciałam mu zrobić a on kocha mnie nad życie


Było , minęło ... To jak książka , którą czas zamknąć i odłożyć na półkę . Weź do ręki pióro i zacznij pisać nowa historię :)

A miłośc dziecka i matki jest bezwarunkowa ... Kocha się pomimo wszystko. ;)
Trzymaj sie Scarleta , myślę o Tobie :buziak:

Scarlet O'Hara - Pią 25 Lip, 2014 08:01

A to tylko raz w roku macie takie zloty?
Klara - Pią 25 Lip, 2014 08:09

Scarlet O'Hara napisał/a:
A to tylko raz w roku macie takie zloty?

A, to niekoniecznie :D
Ten zlot w Licheniu odbywa się od kilku lat w ostatnim tygodniu lipca, w tym samym czasie co zloty trzeźwości.
Bywają też tzw. mini - zloty regionalne, ale one zależą od tego, czy ktoś ma ochotę taki zorganizować. Zwołuje wówczas chętnych w jedno miejsce i się zlatują, często także spoza regionu.
Najlepiej śledzić dział "Zloty": http://www.komudzwonia.pl/viewforum.php?f=104 , wtedy żaden zlocik Ci nie umknie :)

Scarlet O'Hara - Pią 25 Lip, 2014 14:00

Może kiedyś się załapię :>
jestem w pracy jak trudno mi udawać ,że wszystko jest ok, uśmiechać się do klientów,

nowy rozdział? nowe życie?
piszecie a dla mnie to jakaś abstrakcja.
nie wiem co miałam zrobić przed chwilą ,zapominam
jestem ciałem a duchem.... nigdzie
czuje się pusta w środku
nie czuje nic , chciałabym coś porobić ale nie umiem sie zmusić

poczekam tak jak piszecie dam sobie czas
gdyby nie mój genialny pomysł wtorkowy auto miałabym sprawne i już dziś wyruszyłabym do lichenia

idę teraz do kościoła może tam porozmawiam z księdzem

bunia - Pią 25 Lip, 2014 21:18

:buziak: :buziak: :buziak:
Słoneczko - Sob 26 Lip, 2014 10:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
poczekam tak jak piszecie dam sobie czas
gdyby nie mój genialny pomysł wtorkowy
Scarletko trafiłaś z tym pomysłem tam, gdzie trafiłaś,
ale i szybko wyszłaś...
zatem siły masz na zbieranie sie do pracy dla siebie,
t.j. masz lepszą kondycję,
niż ja ją w podobnej sytuacji miałam :tak:
Ja wyszłam po takim pomyśle z oddziału
dopiero po m-cu i to wyprosiłam to wyjście :(
Obiecałam, ze pójdę do specjalisty, będę kontynuowała leczenie farmakologiczne
będę stosowała sie do zaleceń :tak:
i zgodziłam się na terapię w oddziale dziennym
i tak do dziś odbywam maratony.
A po co to piszę?
Po to, żeby ci uświadomić, pokazać,
że ja mimo tak bardzo ciężkiej mojej spsutej psychiki,
moich zaburzeń depresyjno-lękowych :bezradny:
podniosłam się i żyję pełną piersią :>

Trzymaj się kochana :buziak:

anuszka - Sob 26 Lip, 2014 10:17

Scarlet O'Hara napisał/a:
poczekam tak jak piszecie dam sobie czas


daj sobie czas , pomalutku malymi kroczkami do przodu ,

Nam bardzo zalezy na Tobie , a kazda z nas tutaj jest lub ,byla wspoluzalezniona wiec wiemy jaki bagaz Ciagniemy , nie musisz sie tlumaczyc z tego co zrobilas , przepraszac
Poprostu badz z nami wtedy kiedy Ci zle lub dobrze , pisz do nas zadna z nas nie chce Cie oceniac bo nie nam to robic -tylko chcemy Ci pomoc , sobie rowniez

:buzki:

Scarlet O'Hara - Sob 26 Lip, 2014 11:59

dzięki.
byłam wyspowiadałam się i wyryczałam cały żal bo dawno temu obraziłam się na Boga.

dziś kolejny cios,kolejne straszliwe kłamstwa a ja pojechałam ochłonąć.
wrociłam gotuję zupki na weekend w barze .
nie upiłam sie i nie mam zamiaru brac juz żadnych tabletek.

słonko ja musiałam sie dzwignąć sezon krótki a długów więcej jak włosów na głowie hihihi

po za tym za krótko mieszkam w moim domku żeby mi komornik go zabrał.

wcale nie czuje sie rewelacyjnie chetnie posufitowałabym ale niestety nie mogę.

anuszka - Sob 26 Lip, 2014 20:33

Scarlet O'Hara napisał/a:
słonko ja musiałam sie dzwignąć SEZON krótki a długów więcej jak włosów na głowie hihihi

po za tym za krótko mieszkam w moim domku żeby mi komornik go zabrał.

wcale nie czuje sie rewelacyjnie chetnie posufitowałabym ale niestety nie mogę.


I Tu Cie bardzo dobrze rozumiem , ja tez mam komornikow na glowie , boje sie o dom bo zawsze moge go stracic z dziecmi , :bezradny: poprostu zyje , z minuty na minute , godziny na godzine z dnia na dzien .martwie sie tym wszystkim , ale ponad miare swoich mozliwosci nic nie jestem w stanie zrobic . Znam ludzi nawet takich bardzo dobrze sytuowanych , ktorzy z roznych powodow stracili wszystko i zyja dalej ,jakos se radza . Wiem to jest malo pocieszajace ale tak jest.

Mysle ze przy spowiedzi troche sie oczyscilas , ja tez mialm okresy gniewu na Boga, ale on dal nam wolna wole kazdemu, wiec nie ingeruje w nasze zycia zeby nie robic z nas swoich marionetek - ani z nas ani z naszych mezow pijakow .Pan Bog nie rob z nas teatrzyku dla siebie , bo nas szanuje i pozwala nam zyc jak chcemy , zle , dobrze , nijak :bezradny: ja tak mysle ^rzynajmniej to moje osobiste wnioski

wampirkowa - Sob 26 Lip, 2014 22:26

wch Bóg
Scarlet O'Hara - Śro 06 Sie, 2014 21:42

Jestem w domu co prawda tylko na jedną noc ale tu czuję się najbezpieczniej.
Cisza spokój i tylko ja.
Nie wyszłam nawet na ogródek na punkcie którego oszalałam i jeszcze niedawno potrafiłam przyjechać z pracy i coś porobić na rabatkach bo to dawało mi radość.

Nastrój do bani , nic mi sie nie chce ,czuję bezsens wszystkiego.
Jak nic wróciłam i to z wielkim hukiem do początku swojej drogi.

Pisać ,mysleć,rozmawiać nic mi się nie chce.
Spotkałam koleżankę,której nie widziałam kilka m-c zadawała jakieś pytania powiedziałam tylko,że nie chce mi się rozmawiać.

nie umiem tego przezwyciężyć.Chciałabym wstać rano i cieszyć się słońcem a ja go tak niecierpię.

Wpadłam w nastrój beznadziejności , jestem beznadziejna bo wiem tyle i co.....?
Jestem jakimś nierefolmowalnym egzemplarzem.
Okropną matką bo zamiast pojechać do przeziębionego dziecka które jest u babci ja wolałam jechać sama do domu.Wstyd .
Jednak kiedy pomyślę ,ze on chciałby coś ode mnie ........ uciekłam a raczej ominęłam dom teściowej.

Niby wszystko się kręci ale jakby gdzieś obok mnie jakbym w tym nie uczestniczyła.
Wszystko mi jedno, jest mi obojętne.

Zresztą pewnie to minie juz kiedyś tak miałam tak jak czytam Was i taki czas jest po coś.
Nie mozna przecież wiecznie latać nakręconym.
Raz jest energia a czasem trzeba ją gdzieś podładować bo się wyczerpuje.

Nic mam nadzieję ,że kolejny mój post będzie brzmiał bardziej weselej a nie tak smętnie jak ten.

Wróciłam do moich postów od 21 lipca pamiętałam tylko jeden reszty nie pamiętam kiedy to pisałam i co pisałam ale Was jeszcze raz przeczytałam i bardzo dziękuję.
pozdrawiam

Klara - Czw 07 Sie, 2014 06:47

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie mozna przecież wiecznie latać nakręconym.

Każdy organizm musi się regenerować, więc czemuż Twój miałby funkcjonować inaczej?
Posiedź odrobinę w SAMOŚCI [by Estera], a niedługo zatęsknisz za dzieckiem, za otoczeniem.
Gdy wrócisz tam, nie lataj "jak nakręcona".
Stąpaj godnie i spokojnie, zachowaj dystans od osób Ci nieprzychylnych.
BĘDZIE DOBRZE!!! :pocieszacz:

Scarlet O'Hara - Czw 07 Sie, 2014 06:54

[quote="Klara"]
Scarlet O'Hara napisał/a:

Stąpaj godnie i spokojnie, zachowaj dystans od osób Ci nieprzychylnych.
BĘDZIE DOBRZE!!! :pocieszacz:



:buziak:

pietruszka - Czw 07 Sie, 2014 09:38

Scarlet O'Hara napisał/a:
Raz jest energia a czasem trzeba ją gdzieś podładować bo się wyczerpuje.

dlatego tak lubię mitingi Al-anon, spotkania z wyterapeutyzowanymi kobietkami, czy zloty dekadenckie - właśnie to dla mnie jest ładowanie akumulatorów ... nawet bym zaryzykowała czasem turboładowanie :)

Jak będzie ci się ten stan przedłużał, to warto jednak, moim zdaniem, sięgnąć po pomoc.

Mi w takich momentach zwątpienia, obezwładnienia i stagnacji pomagała spisana lista celów, do których dążę. Zrobiłam ją sobie gdzieś pod koniec terapii, o ile pamiętam. Jakoś tak mnie ustawiała zwykle do pionu, nadawała kierunek. nawet jak byłam wyczerpana i potrzebowałam tylko odpoczynku, takiego samozaopiekowania się samą sobą, to przywracała mi wiarę, że jednak wstanę i pójdę dalej "swoje robić". Niedawno ją przeglądałam i o dziwo - wiele z tych celów po prostu osiągnęłam, do innych wciąż dążę, a są i takie, które stały się mniej ważne.

Duszek - Czw 07 Sie, 2014 09:50

Scarlet O'Hara napisał/a:
jak nic wróciłam i to z wielkim hukiem do początku swojej drogi.

czy na pewno...bo przecież
Scarlet O'Hara napisał/a:
taki czas jest po coś

Jesteś w całkiem innym miejscu, z nowymi doświadczeniami i Ty skarbie wiesz już jak dalej iść :buziak:

smokooka - Czw 07 Sie, 2014 10:06

Skarletko, wszystko jest dane po coś. Potrzebujesz teraz ciszy, spokoju, odpoczynku i zajęcia się sobą. Mam nadzieję, że pod opieką psychiatryczną (o ile pamiętam to byłaś już?) odzyskasz niebawem uśmiech i poczucie sensu i pójdziesz spokojnie do przodu, A teraz rób to co najważniejsze, dużo odpoczywaj i kochaj siebie. Twoja dusza potrzebuje teraz Cię bardziej niż zakatarzony maluch. Więc nie rób sobie wyrzutów, spokojnie czekaj a lepsze nastroje nadejdą.
Słoneczko - Czw 07 Sie, 2014 10:12

Scarletko, dziewczyny już powiedziały, to co bym i ja napisała.

Przytulam cie :pocieszacz:

Matinka - Pon 11 Sie, 2014 14:09

Scarlet, wiem jak to jest, kiedy nic się nie chce, ani wyjść, ani zrobić, ani rozmawiać. Niechęć, zmęczenie, senność...Można sobie trochę pomóc, można przełamać ten impas.
U mnie taki stan ma apogeum a potem powoli ustępuje. Nie ma rady, jak narzucić sobie proste czynności, zadbać o swoje ciało i wygląd, ugotować obiad (nawet jeśli tylko dla siebie), wyjść coś załatwić (jeśli pracujesz, to dobrze), pospacerować (to mi bardzo pomaga, ważna jest systematyczność czyli codzienny rozruch). Jeśli masz ogródek i lubisz dłubać przy roślinkach to spędzaj tam jak najwięcej czasu. A nawet sobie siedź i patrz na świat. Słuchaj muzyki, czytaj, szukaj tego, co lubisz. Jednak największy efekt daje nawet umiarkowany wysiłek fizyczny.
Dzieci absorbują dużo energii, może głupio to zabrzmi, ale mają też niezwykłe działanie terapeutyczne. Jeśli zaangażujesz się i dasz się wciągnąć w świat dziecka to zmieni Ci się spojrzenie. Zyskasz radość ze zwykłych rzeczy i dystans do problemów. W ogóle staraj się trzymać ludzi.
Rady radami, jednak, powinnaś być pod opieką lekarza.
I nie obwiniaj się o swoje samopoczucie.
Trzymaj się Scarletko!

Scarlet O'Hara - Wto 12 Sie, 2014 11:50

Jestem pod opieką lekarza.
Muszę tylko jak najszybciej wrócić na terapię i zacząć od nowa .
Skończyłam trzeci etap ale chcę jeszcze raz przerobić drugi i trzeci.

Wydaje mi się ,że bardzo powierzchownie przeszłam , czułam sę mocna silna,mądra,
twarda.
Wydawało mi się ,że jestem już nie do złamania.......
Te słowa od dziewczyn z grupy......"co ty tu robisz"???

To mnie chyba zgubiło teraz tak myślę.
A może udawałam.......

nie wiem tyle lat przyodziewałam różne maski,że chyba sama się pogubiłam w rzeczywistości.
Na razie nie umiem sobie wybaczyć .Wybaczać mogę wszystkim,rozumieć,wspierać ale ja......? ja powinnam być twarda !!!!
To mam cały czas gdzieś tam styłu głowy.
Wszyscy mogą popełniać błędy ale nie ja !!!!

Zgubne bardzo i niesprawiedliwe wobec mnie samej wiem o tym ale takie myślenie jest silniejsze ode mnie .

pietruszka - Wto 12 Sie, 2014 12:51

Scarlet O'Hara napisał/a:
wiem o tym ale takie myślenie jest silniejsze ode mnie

od wiedzy do zagarnięcia czegoś dla siebie jeszcze jest trochę roboty :)
ale bez wiedzy, to już nie ma szans na zmianę. :bezradny: Więc głowa do góry. podstawy już masz i doświadczenia. perfekcjonizm i nie dawanie sobie prawa do błędów - wiele z nas ma z tym problem. Wszystkie chciałybyśmy być idealne, doskonałe, wręcz chodzące świętości, takie na "piątkę" bez minusa (teraz już na szóstkę)... Tego od nas wymagano w dzieciństwie, i nadal sobie dokopujemy, choć już wyrosłyśmy z pieluch..
:buziak:

pterodaktyll - Wto 12 Sie, 2014 16:18

Eeech Skarleta.......... :pocieszacz:
Scarlet O'Hara - Śro 13 Sie, 2014 15:58

pterodaktyll napisał/a:
Eeech Skarleta.......... :pocieszacz:


wiem że brak Ci słów i siły na mnie....................... :beczy:

pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 15:58

Scarlet O'Hara napisał/a:
wiem że brak Ci słów i siły na mnie....................... :beczy:

I to ma być powód do takiego płaczu? :mysli: ..... ;)

anuszka - Śro 13 Sie, 2014 16:50

Scarletko- nie :nono: Pterek tak latwo sie nie poddaje , za to go lubie ;) , ma chlopak cierpliwosc do nas oj ma do mnie tez :glupek: -bo nam poprzestawiac w glowach jak mamy cos juz zakodowane jest cholernie ciezko ceewd
Duszek - Śro 13 Sie, 2014 16:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
wiem że brak Ci słów i siły na mnie....................... :beczy:

myślę, że jednak nie... bo wiesz on tylko udaje twardziela a w rzeczywistości to "dobry chłopina" ;)
Scarletko :buzki:

pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 17:01

:buzki: :buzki: :buzki:



:kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:

Słoneczko - Śro 13 Sie, 2014 17:53

Scarletko, Pteruś to twarda sztuka.
Jedyny w swoim rodzaju :>
Gdyby nie kopniaki w moją szanowną panią, :luzik:
to by mnie tu nie było,
nie byłabym sobą.
Poniekąd zasługa też i moja :P
Ale Pteruś to Pteruś.
Wielki szacun dla Ciebie Pterku :kwiatek:

Scarletko, niejedna duszyczka powróciła do świata żywych :tak:
Tobie też się to uda.
:pocieszacz:

rufio - Śro 13 Sie, 2014 17:54


Słoneczko - Śro 13 Sie, 2014 17:56

rufio, :okok:
:cwaniak:

Scarlet O'Hara - Wto 11 Lis, 2014 01:43

:) ergr Witam melduję się po 3 m-c .

W zasadzie nie wiem co mam napisać.
U mnie póki co stabilnie. Czuję się dobrze. Zaczęłam nową szkołę ,poszłam na psychologię alternatywną. sdg56y7 ;)
Jestem naprawdę zadowolona bo to jest coś co mnie interesuje.Odkrywam siebie.

Próbuję schudnąć ale strasznie mozolnie mi to idzie ponieważ wkręciłam się w gotowanie ( zastępczo bo sezon ogródkowy już się poniekąd zakończył) i zastanawiam sie nad swoim blogiem kulinarnym tyle,że tego jest tak dużo a ja....hm jakaś tam wybitna nie jestem :) w te klocki.

Kiedyś nawet ciasta mi nie wychodziły a ostatnio....nie powiem całkiem całkiem mi to idzie choć wcale nie lubię słodkości. :p

Rzadko zaglądam tutaj z powodu braku czasu.Od przeprowadzki mój dom stał się moim azylem,nie ma tutaj złych wspomnień.Jest wolny od złej energii ;)
Po ciężkiej pracy odpoczywam psychicznie od ludzi, regeneruję się i robię to co lubię.

Nie ma we mnie strachu,lęku z byle powodu.Czuję spokój taki wypływający ze mnie taki autentyczny .Towarzyszy temu zupełnie inne uczucie.Jeśli nawet się pojawi...umiem sobie z nim poradzić, nie paraliżuje mnie.

Za 2 m-c jadę zupełnie sama na 3 tyg. w góry.Nakupiłam sobie już dużoooo mądrych książek,na które nie mam czasu w domu :P .Wyciszę się ,naładuję baterie a przede wszystkim pobędę sama ze sobą a tego mi brakuje.
Chciałabym umieć wybaczyć.......tak prawdziwie tak z głębi serca - tego nie potrafię jeszcze.
Wiem ,że powinnam bo jeszcze chwilami mam żal za to wszystko ,czuję,że bardzo boli ale jak widać jeszcze ten moment nie nadszedl.
Właśnie ten mój czas chciałabym wykorzystać na przebaczenie.
Wiem ,że dla swojego dobra powinnam i toczę sama ze sobą wojnę,kłócę się ze sobą,tłumaczę sobie:glupek: i nic ...... jednak nie spędza mi to snu z powiek bo przekonałam się,że przyjdzie na to czas i nie mogę samej siebie zmusic do czegoś czego nie czuję.

No i to chyba było by na tyle z najważniejszych spraw dotyczących mnie :bezradny:

pozdrawiam i konczę bo strasznie późno :szok:

zołza - Wto 11 Lis, 2014 09:04

Scarlet O'Hara napisał/a:
Witam melduję się po 3 m-c .


Czytając dzisiaj zaległe posty natknęłam się na Twój :radocha:
Bardzo się ucieszyłam z tego powodu ...Dobrze , że napisałaś . :buziak:
Kilkakrotnie ( o dziwo :szok: bo raczej nie angażuje się zbyt mocno w doświadczenia i przeżycia innych nieznanych mi osób) ale myślałam o Tobie ... zastanawiałam się czy dasz radę , czy potrafisz i będziesz miała dosyć sił by wygrzebać się z tego doła w który wpadłaś. Ciesze się , że pomimo odniesionych ran wypływasz na powierzchnię i łapiesz haust świeżego , życiodajnego powietrza .
Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie ma we mnie strachu,lęku z byle powodu.Czuję spokój taki wypływający ze mnie taki autentyczny .

Świetnie mi się to czytało :okok:
Scarlet O'Hara napisał/a:
bo przekonałam się,że przyjdzie na to czas

A czas jest Twoim przyjacielem we wszystkim co zamierzasz . ;)
Trzymam kciuki i serdecznie pozdrawiam.
" Jeszcze będzie przepięknie , jeszcze będzie normalnie ..." :muza:
https://www.youtube.com/watch?v=W7Yvej-MlGY

Klara - Wto 11 Lis, 2014 10:54

Scarlet O'Hara napisał/a:
Właśnie ten mój czas chciałabym wykorzystać na przebaczenie.
Wiem ,że dla swojego dobra powinnam i toczę sama ze sobą wojnę,kłócę się ze sobą, tłumaczę sobie :glupek: i nic

Moje wybaczenie przyszło wtedy, gdy poczułam AUTENTYCZNĄ bezsilność wobec alkoholizmu mojego męża i wszystkich jego alkoholowych wyskoków.
Żadna wiedza i żadne tłumaczenie sobie, przez długi czas nic nie dawało.
Scarlet O'Hara napisał/a:
nie mogę samej siebie zmusic do czegoś czego nie czuję.

Otóż to! :tak:

Duszek - Wto 11 Lis, 2014 11:17

Scarletko, :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:
pterodaktyll - Wto 11 Lis, 2014 11:45

Hehehehe..... :okok:
pietruszka - Wto 11 Lis, 2014 16:41

Fajnie Ciebie widzieć Scarlet
Scarlet O'Hara - Pią 06 Mar, 2015 00:05

Powracam niczym bumerang.....kochani przepraszajac że...nie piszę. ...ale czasem zagladam.....chcę tylko oznajmic......ze mam sie dobrze i po uszy zakochana.... :milczek: ........
pterodaktyll - Pią 06 Mar, 2015 00:05

Zwaryjowała :rotfl:
Cześć Skarleta :buziak:

Duszek - Pią 06 Mar, 2015 00:07

Scarlet O'Hara napisał/a:
ze mam sie dobrze

:okok:
Scarlet O'Hara napisał/a:
po uszy zakochana....

:mysli:

Scarlet O'Hara - Pią 06 Mar, 2015 00:37

Wiem wiem......moze iluzja. ....może oszalalam ale calemu swiatu wykrzyczeć chcę ze motyle w moim brzuchu rozmnazaja sie niczym kroliki......kocham życie i was......chcę by te chwile trwały wiecznie. ...zaakceptowalam...taką jaka jestem.........ze wszystkimi mankamentami.....mam znowu 20 lat !!!!!
Klara - Pią 06 Mar, 2015 07:53

Scarlet O'Hara napisał/a:
ze mam sie dobrze i po uszy zakochana.... :milczek: ........

Witaj Scarletko!
...że masz się dobrze, to.... dobrze a nawet wspaniale :tak:
...żeś zakochana to też byłoby dobrze pod warunkiem, że strzelałaś naprawioną bronią z prostym celownikiem :)

zołza - Pią 06 Mar, 2015 07:59

Wiosna wiosna....wiosna ach to Ty :)

pietruszka - Pią 06 Mar, 2015 11:10

Cześć Skarleta :)
Mam nadzieję, ze tym razem to nie kajdany miłości? ;)
ergr

rufio - Pią 06 Mar, 2015 12:54

No masz .prsk :tak: :rotfl:
Scarlet O'Hara - Sob 07 Mar, 2015 07:41

Wiosna. ....tak idzie wiosna...😄 ....pieruszeczko...a co to sa kajdany miłości? ???hahaha 😙
Biorę to co życie mi przynosi.....po co sie bronić? Po co oszukiwac samą siebie . ......skoro jeste ktoś kto przypomniał mi kim tak naprawdę jestem....jeśli nawet potrwa to chwilę to dla takich chwil warto jest żyć. ......
Na razie nie myślę o tym w kategoriach czegoś na stałe. .......ale zdziwiona jestem że znalazł sie ktos na tym padole i skruszyl ten mur którym sie zabarykadowalam...odgrodzilam od calego świata. ....
Wyniósł w moje zycie nowe tchnienie....świeżość i spojrzenie. ....wszystkie blokady złamał. .......
Po cos się spotkaliśmy. ......teraz muszę brać tyle ile mi potrzeba.....
Nic na siłę. .....a jak i czy w ogóle to sie skończy. .......nie zastanawiam się nad tym......głupot nie zamierzam robić. ..slucham wreszcie siebie......całuję WAS bardzo mocno .....💋💋💋

Scarlet O'Hara - Pon 19 Sie, 2019 09:20

Dzień dobry

Znalazłam w internecie ...pasuje do mojej sytuacji....


próbował
zabić mnie
słowem

lecz
ciężko i się
nie udało

później
atakował
gestem

całe moje
drobne
ciało

odciął skrzydła
i zmieszał
z błotem

związał serce
i powstrzymał
przed lotem

zabrał energię
i uznał za
własną

był ciemnością
i nie dawał
zasnąć

wchodził w sny
bo pragnął
jak pustynia wody

przekraczał
granice
bez mojej zgody

każde pojednanie
marną próbą
było

szukał wciąż
coś co by mnie
zabiło

chciał zabrać mi
wiarę lecz ona
jest we mnie

więc te próby
czynił wciąż
tak nadaremnie

aby mnie
zniszczyć
kończąc co było

postanowił
bezmyślnie
zabrać mi miłość

lecz miłość
ma to do siebie
że do mnie wróciła

bo miłość to
przecież świata
tego siła

chciał zabrać
światłość i
straszyć po nocach

naiwnie
nie wiedząc że światło
mam w oczach

i szukał
gdzie uderzyć
patrzył w każdą stronę

tak wgląda
walka anioła
z demonem

i czuję to
i wiem aż nazbyt
doskonale

bo wyczuwam
to duszą, sercem
całym ciałem

i dotknęłam dna
od jego brudu
i taniej podłości

lecz uwierzyłam
że odrodzić się
potrafię z nicości

zapomniał o
pewnym prawie
wszechświata

że ten kto destrukcyjny
przegra z tym
kto lata

że po każdej nocy
przyjdzie piękny
dzień

że dobro zawsze
zwycięży nad
złem

że miłość
zwycięży zawsze
tę nienawiść

a demon anioła
nie jest w stanie
zabić

i zamieniłam jego
szaleństwo na
własny spokój

wiem, że blask
serca pozbył
się mroku.

evita - Pon 19 Sie, 2019 18:21

cudowny wiersz :skromny:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group