To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - mówić nie mówić?

milutka - Wto 19 Paź, 2010 09:19
Temat postu: mówić nie mówić?
kirus. napisał/a:
ja też nie mam już kolegów a miałem ich bardzo dużo...niestety wszyscy uwielbiają imprezy . tyle co mi zostało to moja kobieta która nie piję i moje dziecko oraz
Kirus masz bardzo dużo ..i doceń to :) W sobotę byłam na przyjęciu weselnym i byłam jedyną na sali osobą niepijącą :roll: ...trochę to żenujące ale niestety tak było ,na jakieś 60osób ja tylko nie piłam ...ale uwierz mi Kirus ,że chyba tylko ja tam bawiłam się na prawdę świetnie .Z moich obserwacji wynika ,że na początku jeśli się sprawę postawi jasno -JA NIE PIJĘ -i odstawi kieliszek nie kusi to biesiadników by namawiać do picia .Wiem ,że trudno zdecydować czy iść na taką imprezę czy nie bo sama miałam taki dylemat ze względu na męża ale dziś już jestem pewna ,że gdyby mąż mnie o to poprosił by nie iśc to wolała bym zostać w domu .Jego trzeźwość była by dla mnie ważniejsza -kiedyś miałam wątpliwości :roll: Kirus ja nie mam problemu z alkoholem i nie odczuwałam żadnych skrupułów ,że nie piję ale jestem pewna ,że jeśli Ty masz problem z alkoholem i chcesz nad tym zapanować nie powinieneś bynajmniej na razie chodzić na takie imprezy ...presja otoczenia jest zbyt wielka by ryzykować ;)
Urszula - Wto 19 Paź, 2010 14:27

milutka napisał/a:
Ty masz problem z alkoholem i chcesz nad tym zapanować nie powinieneś bynajmniej na razie chodzić na takie imprezy ...presja otoczenia jest zbyt wielka by ryzykować

Fakt!
Co prawda, od czasu odstawienia alko byłam na kilku "pijanych" imprezach, ale męczyłam się strasznie!!!
I to wcale nie z tego powodu, że osobiście w szyję walnąć nie mogę, bo nie chcę, bo chcę skończyć z tym świństwem...
Najbardziej wkurzało nakłanianie do wypicia "za zdrowie", albo zdziwienie, że przeznaczony dla mnie kieliszek odwróciłam "do góry nogiem".
Nie powiem, żeby ozór nie zwisał mi poniżej pępka na widok spienionego piwa w oszronionej szklance, co też stwarzało spory dyskomfort. :/
Pomyślałam więc, że na cholerę mi takie imprezy, na których muszę się sama kontrolować, a przy tym jeszcze co 5 min. odmawiać wypicia drinka? To męczące i wcale nie jest fajne, lepiej nie plątać się po takich imprezkach!
Przecież spotkanie z innymi ludźmi powinno być dla mnie przyjemnością, a nie męką, no nie?
Teraz z własnej i nieprzymuszonej woli odpuszczam sobie takie spotkania.

Flandria - Wto 19 Paź, 2010 15:17

Urszula napisał/a:
a przy tym jeszcze co 5 min. odmawiać wypicia drinka?


to jest męczące nawet dla osób, które problemu z alkoholem nie mają

jako studentka często chodziłam ze znajomymi (praktycznie rzecz biorąc z samymi facetami) do pubów
nie lubię piwa i zamawiałam sobie po prostu sok - pytania czemu nie piję piwa były po jakimś czasie irytujące
wymyśliłam sobie sposób na to - zamawiałam sok jabłkowy w kuflu do piwa :mgreen:
jak ktoś się przyjrzał to widział, że to nie piwo, ale tak na pierwszy rzut oka nikt nie zauważał różnicy :mgreen:

milutka - Wto 19 Paź, 2010 15:30

Flandra napisał/a:
to jest męczące nawet dla osób, które problemu z alkoholem nie mają
Tak Flandro masz rację ...ale to również zależy od tego jak się jest nastawionym do takich osób .Ja wiedziałam ,żę będę namawiana do wypicia bo nie prowadziłam auta czyli według innych to powód by się napić i dobrze bawić .Z uśmiechem mówiłam ,że nie piję ,odniosłam na kuchnię kieliszek i to wystarczyło by mnie przestali namawiać .Jak się jest konsekwentnym w tym co sie mówi i odpowiada się stanowczo to bardzo dużo daje . ;)
beata - Wto 19 Paź, 2010 15:33

Flandra napisał/a:
nie lubię piwa i zamawiałam sobie po prostu sok - pytania czemu nie piję piwa były po jakimś czasie irytujące
wymyśliłam sobie sposób na to - zamawiałam sok jabłkowy w kuflu do piwa :mgreen:
jak ktoś się przyjrzał to widział, że to nie piwo, ale tak na pierwszy rzut oka nikt nie zauważał różnicy :mgreen:
Ja z mężem od jakiegoś czasu pojawiamy się na imprezach alkoholowych(byliśmy na dwóch) i nikt nie pyta męża dlaczego nie pije,bo wszyscy w mojej rodzinie wiedzą,ale za to dla odmiany nie mogą zrozumieć mnie i mnie pytają,czemu ja nie pijęCzy mnie to irytuje?Raczej bawi.
Flandria - Wto 19 Paź, 2010 15:37

milutka napisał/a:
Z uśmiechem mówiłam ,że nie piję ,odniosłam na kuchnię kieliszek i to wystarczyło by mnie przestali namawiać .

beata napisał/a:
Czy mnie to irytuje?Raczej bawi.


to było w czasie studiów
bylam wtedy tematem nr 1 jako "rodzynek", tzn. jak chłopakom zabrakło innych tematów
później im się znudziło moje "niepiwo", a może to była kwestia tego zakamuflowanego soku jednak ? :drapie: :mgreen:

beata - Wto 19 Paź, 2010 15:39

Flandra napisał/a:
a może to była kwestia tego zakamuflowanego soku jednak ?
Normalnie jak alko. :wysmiewacz:
Flandria - Wto 19 Paź, 2010 16:15

beata napisał/a:
Normalnie jak alko.


tzn. ? :)

kirus. - Wto 19 Paź, 2010 16:39

Ja też kiedyś byłem na 2 weselach na których nie piłem (bawiłem się dobrze) ale miałem nie wyróbkę ...pić mi się chciało...gdyby nie zastrzyk to bym narąbał się jak drwal
Urszula - Wto 19 Paź, 2010 16:45

Flandra napisał/a:
jako studentka często chodziłam ze znajomymi (praktycznie rzecz biorąc z samymi facetami) do pubów
nie lubię piwa i zamawiałam sobie po prostu sok

A ja za czasów studenckich często piłam "na siłę"! Tak, żeby nie odstawać od reszty towarzystwa, chociaż nawet piwo wtedy mi nie smakowało. :p
Z czasem, niestety, posmakowało... :zemdlal:
Kilka tygodni temu byliśmy na bankiecie (od którego nijak się było wymówić nawet nagłą "dyspepsją") i nie czułam żadnego żalu, że końca dzioba w kieliszku zamoczyć nie mogę. Ale irytowały mnie pytania:
- Nie napijesz się? Przecież lubisz Millera! A to może zamówię ci Old Style? A może jakieś polskie piweczko: Żywiec, Leżajsk lub Okocim? A może wolisz coś mocniejszego? Co ci przynieść z barku?
- Nic! - odpowiadałam grobowym głosem - Na odwyku jestem.
To przyjmowane było jako dobry żart, nikt w "odwyk" nie uwierzyl, ale za to ożłopałam się (jak nigdy!) soczków z granatów i grapefruit'a! :mgreen:
Za kilka dni zadzwonił do mnie znajomy:
- Ula, jak się czujesz? Dalej bierzesz antybiotyk?
:lol: :lol: :lol:

jolkajolka - Wto 19 Paź, 2010 16:46

Ja byłam na jednym weselu i nawet udało mi sie zatańczyć dwa kawałki.Nigdy wcześniej nie wyszłam na parkiet bez uprzedniego wypicia drinka na odwagę. Ale wesele zakończyliśmy przed północą,żeby nie narażać się na stada pijanych "życzliwych". I dzięki temu nawet nie pojawił się głód...
Ula - Wto 19 Paź, 2010 16:50

Ja omijam imprezy alkoholowe.Nie byłam na weselu przedemna 18 i tez sie zastanawiam czy pujde.Duzo dowiedziałam sie na ten temat na terapi i na mitingach.Co z tego ze nie wypije na weselu czy 18 po jakims czasie mi sie to odbije a moze i nie.
Mam przyjaciłoł ktozy pija ale gdy sie spotykamy na grilu czy kawie nigdy nie ma alkoholu i jest duzo tematow do rozmow :)

Masakra - Wto 19 Paź, 2010 17:33

Urszula napisał/a:
To przyjmowane było jako dobry żart, nikt w "odwyk" nie uwierzyl

bo i Ty pewnie w taki sposob o tym mowilas. Mysle, ze jakbys powiedziala normalnie "sluchajcie, nie pije bo jestem osoba uzalezniona i podjelam leczenie" to kazdy by uwierzy a podejrzewam, ze Ty wypalilas "na odwyku jestem" i kazdy wybuchl smiechem a Ty razem z nimi. To jest pozorowanie a nie informowanie innych a juz na pewno nie przestrzeganie zalecen dla trzezwiejacych alko... ale Twoj cyrk, Twoje malpy.

Ja jak mialem przerwy w piciu to bywalem czesciej na imprezach, w barach, niz za czasow kiedy pilem. Tez cieszylem sie, ze "umiem na trzezwo" i ze "mi sie nie chce"
Tak bylo do momentu w ktorym niewiadomo kiedy chwycilem za butelke.

Powodzenia Wam zycze... fsdf43t

kirus. - Wto 19 Paź, 2010 17:48

trzeba robić coraz więcej imprez bezalkoholowych żeby się przyzwyczaić do normalnego życia
kasica - Wto 19 Paź, 2010 18:08

ja na swoją pierwszą imprezę alkoholową poszłam gdy miałam rok trzeźwości....nazajutrz suchy kac...masakra- ból głowy był nie do zniesienia...kolejne imprezy nie odbiły mi się już czkawką....było i wesele i imprezy w pubach...a ostatnio nawet trzydniowa impreza integracyjna....na każdą imprezę udaję się w jakimś celu...potańczyć, pojeść :-), porozmawiać ze znajomymi....i zawsze mam w głowie wyjście awaryjne...telefon do sponsorki :-)
Urszula - Wto 19 Paź, 2010 19:34

Masakra napisał/a:
Mysle, ze jakbys powiedziala normalnie "sluchajcie, nie pije bo jestem osoba uzalezniona i podjelam leczenie" to kazdy by uwierzy a podejrzewam, ze Ty wypalilas "na odwyku jestem" i kazdy wybuchl smiechem a Ty razem z nimi. To jest pozorowanie a nie informowanie

A po cholerę mam informować cały świat o swojej chorobie???!!!
Gdyby np. zwieracz odbytnicy mi nie działał, albo miałabym kłopoty z utrzymaniem moczu, to też, Twoim zdaniem, powinnam wszystkich o tym informować?
Najbliższe mi osoby wiedzą o uzależnieniu, a że reszta nie wie? A po co im ta wiedza?!
Dla mnie najważniejszym jest to, że nie piję i chromolę domysły znajomych dlaczego nagle nawet na małe piwo nie daję się skusić!
Niech sobie snują różne plotkarskie wątki, mam to w kiszce stolcowej!

Masakra - Wto 19 Paź, 2010 22:07

Urszula napisał/a:
Gdyby np. zwieracz odbytnicy mi nie działał, albo miałabym kłopoty z utrzymaniem moczu, to też, Twoim zdaniem, powinnam wszystkich o tym informować?

Na dodatek jestes agresywna ;)
Chodz sobie gdzie chcesz i rob co chcesz, to Twoje zycie ale jak robisz cyrk ze swojego trzezwienia to chociaz nie udawaj, ze przestrzegasz zalecen :)

stiff - Wto 19 Paź, 2010 22:11

Masakra napisał/a:
ze przestrzegasz zalecen

Czyżbyś miał obowiązek wszem i wobec przedstawiać sie ja alkoholik Masakra... :szok:
Ja mowie o swoim alkoholizmie tylko tym, którym mam nadzieje, mogę pomoc...

Masakra - Wto 19 Paź, 2010 22:14

stiff napisał/a:
Czyżbyś miał obowiązek wszem i wobec przedstawiać sie ja alkoholik Masakra...

Mi zupelnie nie o to chodzilo. Ja tez nie mowie na lewo i na prawo. Chodzi o ta cala szopke, ktora Ula robi- jak nie mowie to nie mowie i nikomu nic do tego dlaczego nie pije ale jak mowie to na powaznie a nie robie sobie zarty z tego siedzac na dodatek na imprezie alkoholowej po kilku miesiacach nazwijmy to terapii i nie picia... I o to mi chodzilo tylko i wylacznie. Chyba, ze Ty uwazasz, ze takie zachowanie jest ok to nie mam wiecej pytan.
Ja podczas swojej przerwy w piciu tez latalem na takie imprezy i udawalem ramba- ba "ten cholerny alkohol mi wcale niepotrzebny, swietnie sie bawie bez", "ja pi***ole jak ja moglem pic przeciez Ci pijani robia z siebie kompletnych pajacow" , "w ogole mi sie nie chce pic" I co? Po paru miesiacach "ku*** jak ja sie moglem napic? to niemozliwe!@$@!!!!"
Oni robia dokladnie to samo i to chcialem podkreslic nic wiecej. To, ze ja wtedy tak mowilem nie znaczylo, ze alkohol mi nie szkodzil na imprezach- to znaczylo tylko tyle, ze sobie z tego nie zdawalem sprawy.


stiff napisał/a:
Ja mowie o swoim alkoholizmie tylko tym, którym mam nadzieje, mogę pomoc...

A powinienes i tym, ktorzy moga w nim zaszkodzic. Chyba, ze lubisz wymyslac bajki o antybiotykach i innych gumisiach :mgreen:

Tomoe - Śro 20 Paź, 2010 08:31

Bartusiu, ja myślę, że motywem postępowania Urszuli był wstyd i lęk przed oceną innych ludzi. Rozumiem ją, ale jej "uciekania w kabaret i małe kłamstewka" nie popieram. Bo tak postępując, alkoholik sam sobie robi "kuku" i wcale się nie czuje komfortowo.

Ja teraz, w siódmym roku mojej abstynencji, zaczęłam pracę nad swoimi problemami z nowym terapeutą. Zajmuję się oczywiście innym zakresem problemów niż sześć lat temu, kiedy zaczynałam swoje zdrowienie z alkoholizmu. Ale ponieważ terapeuta mnie nie zna i nie zna drogi, jaka przeszłam, dostałam od niego zadanie - uporządkowanie sobie i przejrzenie wszystkich moich notatek, kserokopii i innnych materiałów z moich poprzednich terapii. Robiliśmy razem taki "bilans", żeby on mógł mieć jasność, co już mam "przepracowane" a nad czym warto jeszcze popracować.

W trakcie "wietrzenia biurka" uporzadkowałam i przejrzałam swoje notatki z terapii podstawej i z tak zwanych treningów TAZA, czyli Treningów Asertywnych Zachowań Abstynenckich.
Do repertuaru tych "abstynenckich zachowań", których się wówczas uczyłam, należy także asertywne odmawianie picia. Pamiętam, że kiedy na terapii ćwiczyliśmy takie scenki, w których ktoś mnie namawiał do picia - a ja asertywnie odmawiałam - nie było to wcale dla mnie łatwe.
I w życiu też nie jest to łatwe. Ale jest to wykonalne. :)

Uczono mnie - i mam to już dobrze wyćwiczone - że w odmawianiu picia obowiązuje zasada BUS - Bezpośrednio, Uczciwie, Stanowczo.
Co to znaczy?
"Nie piję". "Nie piję, bo tak postanowiłam". "Nie piję, bo taka jest moja decyzja". "Moja decyzja jest nieodwołalna, więc proszę, nie namawiaj mnie więcej".
Nie stosuję wykrętów, nie kłamię, nie wygłupiam się, tylko informuję o swojej decyzji i stanowczo się jej trzymam. To działa.
W moich zaleceniach od terapeuty, dotyczacych odmawiania picia, jest wyraźnie napisane: "W razie konieczności informuję o swoim uzależnieniu".
Czyli - nie każdego i nie zawsze informuję, tylko wtedy, kiedy uznam, że istnieje taka konieczność.
Jeśli "namawiacz" jest nachalny a w dodatku pijany - rezygnuję z jego towarzystwa. :)

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 09:18

Dokladnie- akurat tez teraz omawiamy TAZA :)
W sumie trzezwienie to sprawa kazdego indywidualnie. Ja wiem jednak, ze takie latanie po pijackich imprezach z krotkim okresem abstynencji jest samobojstwem. To tyle co chcialem rzec fsdf43t

ZbOlo - Śro 20 Paź, 2010 09:25

Masakra napisał/a:
latanie po pijackich imprezach z krotkim okresem abstynencji jest samobojstwem.

...przed trzeźwieniem zajmowałem się oceną piw. To była walka, jak dzwoniono do mnie i proszono o udział w degustacji... chciano płacić... musiałem odmawiać! Mówiłem prawdę, że jestem chory (bez określenia choroby) i nie mogę alkoholu, poza tym biorę leki, które upośledzają odczuwanie smaku. Wytrzymałem... ;)

Tomoe - Śro 20 Paź, 2010 09:35

Masakra napisał/a:
Ja wiem jednak, ze takie latanie po pijackich imprezach z krotkim okresem abstynencji jest samobojstwem.


Ty to wiesz, bo masz za sobą kilka takich samodzielnie wykonanych "prób samobójczych" i odczułeś na własnej skórze ich skutki, prawda?
Na szczęście nie umarłeś, tylko wyciągnąłeś wnioski ze swoich doświadczeń. :)

Problem "świeżych trzeźwików" polega głównie na tym, że w okresie picia dobierali sobie towarzystwo służące do wspólnego picia.
I kiedy przestają pić - nie mają innego towarzystwa.
Rozstanie się z "kompanami od kieliszka" kojarzą z osamotnieniem, bo nowych znajomych i przyjaciół jeszcze nie mają.
Przypomnij sobie, jak ci było ciężko, kiedy sobie uświadomiłeś, że nie masz przyjaciół.
Ale teraz już masz nowych, prawda? :)

Kinga26 - Śro 20 Paź, 2010 12:39

Markiza napisał/a:
Kiedyś poszłam na imprezę z koleżankami do Czarciej Łapy, one piły ja nie, woziłam nas wtedy. Męczyłam się okrutnie, poobrażałam pijanych nachałów, a towarzystwo bawiło się świetnie! W końcu je zostawiłam i poszłam w cholerę! Poroniony pomysł ! :blee:



To jest nic.
Mój małzonek nie pije - 3 miesiące.Nie leczy się, niestety.
I co tydzień odwiedza kumpli od szklany, czasem robi za ich kierowcę, po czym wraca do domu (trzeźwy) i zbiera mu się na amory.
Cierpi przy okazji na bezsennośc, szczególnie weekandowa kiedy zawsze był wesoło ;)
Sam włazi w paszcze lwa - fachowców proszę o wyjaśnienie tej sprawy i rozwianie moich wątpliwości.Myślicie że on tak robi z tęsknoty za gorzałą ??? 8)

Tomoe - Śro 20 Paź, 2010 13:10

Fachowcem nie jestem, ale mój "nos alkoholiczki" mówi mi, że on szuka kontaktu z alkoholem, za pośrednictwem innych ludzi.
To zrozumiałe, że cię to niepokoi.

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 14:32

Tomoe napisał/a:
Bartusiu, ja myślę, że motywem postępowania Urszuli był wstyd i lęk przed oceną innych ludzi. Rozumiem ją, ale jej "uciekania w kabaret i małe kłamstewka" nie popieram. Bo tak postępując, alkoholik sam sobie robi "kuku" i wcale się nie czuje komfortowo.

Tomoe, po części masz rację!
Uzależnienie od alko nie jest powodem do dumy, toteż nie chcę się z nim obnosić i wolałabym, by jak najmniej osób o tym wiedziało. Choćby ze względu na rodzinę.
Zawsze może się trafić jakiś "Verdo", czy jakaś "Masakra", ktoś, kto z braku argumentów w sporze, rzuci np. mojemu zięciowi (córce) w twarz: - A twoja teściowa (matka) jest alkoholiczką!
Chcę dzieciom tego przyoszczędzić...
Poza tym, wiem gdzie, kiedy i jak komu odmawiać wypicia. Są sytuacje, gdzie wystarczy powiedzieć "dziękuję, nie piję", są sytuacje, gdzie mogę rzec "nie mam dziś ochoty na alkohol", a są takie, gdzie albo trzeba się uciekać do kłamstwa w stylu "jestem chora, biorę antybiotyk", albo po prostu opuścić towarzycho.
Po imprezach alkoholowych nie latam!!!
Od bankietu, na którym byliśmy ostatnio, wymigać się nie mogłam z różnych względów, m.in. dlatego, że byliśmy jednymi z beneficjentów, na rzecz których ów bankiet był organizowany.
"Namawiaczy" było tam od groma i trochę! Znajomych i nieznajomych, często zupełnie przypadkowych ludzi; i co, każdego z nich miałam oficjalnie uświadamiać, że jestem alkoholiczką?
Wolałam "zrobić kabaret", obrócić wszystko w żart, nie spowiadać się z powodów mojego "niepicia".
Poskutkowało. Ludkowie porechotali i... dali mi święty spokój ze stawianiem mi przed nosem kufelków i kieliszków.
Czego ktoś tam się domyślał (lub nie domyślał), to już ich sprawa! Publicznie do uzależnienia się nie przyznałam i o to mi chodziło.
Przecież powodów do odmowy wypicia drinka w danym dniu mogą być setki, a po "kabarecie" nikt przynajmniej nie może moim dzieciom powiedzieć, że "matka sama przyznała się do alkoholizmu"!
No i kłamstwa w słowach : "- jestem na odwyku", też przecież nie było! :lol:
Opuszczając baniet czułam się nawet więcej, niż komfortowo: oboje z mym osobistym kol. małżonkiem byliśmy trzeźwi (on nigdy nie pije, gdy prowadzi samochód), trochę przynudzeni przemówieniami i dziękczynieniami, ale nafaszerowani dobrym jedzonkiem, opici soczkami ze świeżych owoców i ogólnie zadowoleni z imprezy.
Gdzież więc sobie samej zrobiłam "kuku"?

Tomoe - Śro 20 Paź, 2010 14:37

Uważając siebie, alkoholiczkę, za jakiś gorszy od innych gatunek człowieka i bojąc się "co to będzie jak się wyda" - zawsze robisz samej sobie "kuku". Bo źle myslisz sama o sobie. I tym razem też tak było. :)
Masakra - Śro 20 Paź, 2010 14:37

Urszula napisał/a:
Zawsze może się trafić jakiś "Verdo", czy jakaś "Masakra", ktoś, kto z braku argumentów w sporze, rzuci np. mojemu zięciowi (córce) w twarz: - A twoja teściowa (matka) jest alkoholiczką!

Tutaj musze Cie przeprosic i podziekowac za dalsza dyskusje ;) Ja swoje zdanie popieram zawsze argumentami- Ty zas jestes nieustannie agresywna i medrkowata tak wiec ja z Toba nie bede rozmawial :D
Powodzenia i baw sie dobrze na swoich imprezach :papa:

Flandria - Śro 20 Paź, 2010 14:43

Urszula napisał/a:
Zawsze może się trafić jakiś "Verdo", czy jakaś "Masakra", ktoś, kto z braku argumentów w sporze, rzuci np. mojemu zięciowi (córce) w twarz: - A twoja teściowa (matka) jest alkoholiczką!


ja ostatnio rozmawiałam z taką kobietą, w pracy zawodowej ma styczność z "menelami", wyrażała się o nich niezbyt pochlebnie - no cóż, fakt faktem raczej nie ma czym się zachwycać ... - w pewnym momencie rzuciła, "ale wiesz, to dziedziczne"
Naprawdę strasznie się poczułam :/

Oczywiście nie wszyscy alkoholicy to "menele", ale często tak właśnie się kojarzą.

Tomoe - Śro 20 Paź, 2010 14:53

Pamiętam, jak całkiem niedawno pewien nieżyczliwy mi człowiek zaczął mnie wrednie szantażować, że on zacznie "to i owo na mój temat" rozgłaszać po mieście, a ja przecież, jak to aluzyjnie ujął "mam sporo do stracenia".
Wytrąciłam mu broń z ręki mówiąc:
"I czym ty mnie straszysz? Że zaczniesz rozgłaszać, że jestem alkoholiczką? To sobie rozgłaszaj, kij ci w oko! To jest małe miasto, więc i bez ciebie wszyscy dawno o tym wiedzą i jakoś do tej pory w niczym mi to nie zaszkodziło."

Ja wiem, że na świecie jest mnóstwo stereotypów, głupoty, zawiści i zwyczajnej ludzkiej podłości.
Ale dopóki ja znam swoją wartość jako człowieka - te postawy nie są dla mnie groźne.
Z ludźmi zawistnymi, podłymi i głupimi nie muszę się zadawać. I tego pokroju ludzie nie są w stanie mi zaszkodzić. Oczywiście, jeśli sama siebie nie uważam za gorszy gatunek człowieka. :)

jolkajolka - Śro 20 Paź, 2010 15:15

Ja tam też wszystkim na prawo i lewo nie opowiadam o swojej chorobie. Na propozycję wypicia odpowiadam,że nie piję. Po tym z reguły pada pytanie,czy wcale nie piję,na co odpowiadam,że wcale. A na pytanie dlaczego odpowiadam,dletego,że tak. I tyle. Przestałam się przejmować tym,co sobie ludzie pomyślą. A gdyby ktoś wyciągnął mój alkoholizm i próbował mi tym zaszkodzić,cóz...jestem alkoholiczką ale nie piję. I to jest dla mnie powód do dumy,a nie wstydu.
Urszula - Śro 20 Paź, 2010 17:02

Tomoe napisał/a:
Uważając siebie, alkoholiczkę, za jakiś gorszy od innych gatunek człowieka i bojąc się "co to będzie jak się wyda" - zawsze robisz samej sobie "kuku".

Ależ ja już siebie wcale nie uważam za "gorszy gatunek", przynajmniej jeśli chodzi o alkohol!!!
Tyle tylko, iż uznałam, że chwalić się nie ma czym, bo obwieszczanie całemu światu mojego uzależnienia może być przykrym dla moich własnych dzieci. Koniec, kropa.
Chlałam "w potajemce" przez lat 30, więc ja i tylko ja powinnam ponosić tego konsekwencje! Dlaczego mam obarczać tym córki i zięciów?

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 17:16

Flandra napisał/a:
ja ostatnio rozmawiałam z taką kobietą, w pracy zawodowej ma styczność z "menelami", wyrażała się o nich niezbyt pochlebnie - no cóż, fakt faktem raczej nie ma czym się zachwycać ... - w pewnym momencie rzuciła, "ale wiesz, to dziedziczne"

Flandra napisał/a:
Oczywiście nie wszyscy alkoholicy to "menele", ale często tak właśnie się kojarzą.

Otóż to właśnie, Flandro!
Ludzie zwykle mają skłonność do negatywnych skojarzeń... I nie chciałabym, by ktoś kiedyś wytykał moim dzieciom lub wnukom, że w rodzinie była alkoholiczka, czyli ja osobiście. Chociaż "menelką" nie byłam, nie jestem i mam nadzieję, że nie będzie mi dane doświadczyć tego "szczęścia".
Dlatego wolę nie głosić publicznie, że piłam i usiłuję trzeźwieć. Sic!

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 17:27

Masakra napisał/a:
Ja swoje zdanie popieram zawsze argumentami- Ty zas jestes nieustannie agresywna i medrkowata tak wiec ja z Toba nie bede rozmawial

Przykro mi, bo darzę Cię wielką sympatią, ale nie powieszę się z tego powodu.
Masakra napisał/a:
Powodzenia i baw sie dobrze na swoich imprezach

Za życzenia powodzenia dziękuję!
A jeśli chodzi o imprezy, to chyba wyraźnie napisałam, że unikam alkoholowych, ale może tego nie doczytałeś...

Flandria - Śro 20 Paź, 2010 17:28

Urszula napisał/a:
Dlatego wolę nie głosić publicznie, że piłam i usiłuję trzeźwieć. Sic!


Moja znajoma ma padaczkę. Jest niezwykle wdzięczna ludzkości, że jest już na tyle świadoma problemu, że nie ma zamiaru jej spalić na stosie jako czarownicy, jak to bywało wcześniej.
Ale różowo też nie jest - ludzie się boją :/ Dlatego też nie ogłasza wszem i wobec, że choruje.
Mój znajomy miał ogromne problemy, bo żadne przedszkole nie chciało przyjąć jego dziecka z tą chorobą.

Tak niestety funkcjonuje świat - ludzie się boją, brakuje im wiedzy ... :bezradny:

verdo - Śro 20 Paź, 2010 17:30

Urszula napisał/a:
Zawsze może się trafić jakiś "Verdo", czy jakaś "Masakra", ktoś, kto z braku argumentów w sporze, rzuci np. mojemu zięciowi (córce) w twarz: - A twoja teściowa (matka) jest alkoholiczką!


Male sprostowanie,ja tylko podsumowalem to.... co sama napisalas na forum(wyrazalas sie nawet gorzej o sobie)...przy okazji skomentowalem Twoje zachowanie i tutaj zdania nie zmienie,przykro mi.....

Urszula napisał/a:
Dlatego wolę nie głosić publicznie, że piłam i usiłuję trzeźwieć. Sic!


No i elegancko,anonimowosc to podstawa.....

stiff - Śro 20 Paź, 2010 17:34

Masakra napisał/a:
Ja podczas swojej przerwy w piciu tez latalem na takie imprezy i udawalem ramba- ba

Pewnie każdy miał taki epizod w życiu, który później normalnie sie kończył
czyli wielkim chlaniem...
Chodzi mi o to, ze po jakimś czasie od zaprzestania picia imprezy na których serwowany jest alko,
nie robią już wrażenia, a zwłaszcza gdy ludzie pija dla przyjemności i w rozsądnych granicach...

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 18:14

Tomoe napisał/a:
Z ludźmi zawistnymi, podłymi i głupimi nie muszę się zadawać. I tego pokroju ludzie nie są w stanie mi zaszkodzić. Oczywiście, jeśli sama siebie nie uważam za gorszy gatunek człowieka.

Ja też!
Ale nie jestem sama i nie jest mi obojętne, kiedy i kto zrani moje dzieci tym, że wytknie im moje chlejstwo!!!
Tomoe, wierz mi, że jakkolwiek dzieci podeszły ze zrozumieniem do problemu, nie potępiły mnie, wspomagają mnie w trzeźwieniu i w ogóle doceniają moje wysiłki w tym względzie, tak nie chciałabym, by miały jakiekolwiek najmniejsze przykrości z mojego powodu.
Dlatego nie chwalę się na prawo i lewo tym, że chlałam i przestałam.
Za kilka tygodni wyjadę z USA, znajomi o mnie zapomną, ale odium "babki alkoholiczki" pewnie zbyt szybko nad moimi wnuczkami by się nie rozwiało, gdybym oficjalnie potwierdziła swój alkoholizm.

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 18:27

verdo napisał/a:
Male sprostowanie,ja tylko podsumowalem to.... co sama napisalas na forum(wyrazalas sie nawet gorzej o sobie)...przy okazji skomentowalem Twoje zachowanie i tutaj zdania nie zmienie,przykro mi.....

A mnie nie! :mgreen:
Już przywykłam do podobnych osądów. Z tym, że zwykle ze strony ludzi trzeźwych (acz nieświadomych problemu), a nie podobnych do mnie alkoholików, którzy nawet trzeźwieć nie usiłują, tylko wmawiają sobie, że "piją kontrolowanie". :(

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 18:43

Urszula napisał/a:
Przykro mi, bo darzę Cię wielką sympatią

Ja Ciebie tez i nawet nie potepiam Twojej reakcji bo sam czesto reaguje podobnie :oops: Po prostu mam jeszcze nie poukladane swoje emocje ale staram sie nad nimi pracowac dlatego nie chce odpowiadac na tego typu posty bo to nie ma sensu. Wyrazilem tylko swoje zdanie jasno i wyraznie i tyle :)

stiff napisał/a:
Chodzi mi o to, ze po jakimś czasie od zaprzestania picia imprezy na których serwowany jest alko,
nie robią już wrażenia


Mi w duzej mierze tez- nie jest to raczej czas kilku miesiecy trzezwienia... przynajmniej nie u mnie :roll:

stiff - Śro 20 Paź, 2010 19:56

Masakra napisał/a:
nie jest to raczej czas kilku miesiecy trzezwienia... przynajmniej nie u mnie

Nie tylko u nas jak myślę... :roll:

jolkajolka - Śro 20 Paź, 2010 20:48

stiff napisał/a:
Masakra napisał/a:
nie jest to raczej czas kilku miesiecy trzezwienia... przynajmniej nie u mnie

Nie tylko u nas jak myślę... :roll:


Dobrze myślisz,tak myślę :)

stiff - Śro 20 Paź, 2010 20:54

jolkajolka napisał/a:
Dobrze myślisz,tak myślę :)

Sami myśliwi... :D

verdo - Śro 20 Paź, 2010 21:01

Urszula napisał/a:
Już przywykłam do podobnych osądów. Z tym, że zwykle ze strony ludzi trzeźwych (acz nieświadomych problemu), a nie podobnych do mnie alkoholików, którzy nawet trzeźwieć nie usiłują, tylko wmawiają sobie, że "piją kontrolowanie".


Ja nigdy nie twierdzilem,ze pije kontrolowanie.Byla dyskusja na ten temat to wyrazilem swoja opinie.Jestem otwarty na nowe metody.Usiluje trzezwiec,ostanio bylo to 6 msc absynecji,obecnie 3 tyg....

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 21:02

verdo napisał/a:
bylo to 6 msc absynecji,obecnie 3 tyg....

a powiedz szczerze. Dobrze Ci tak jest w kolko nie pic na sile i liczyc dni i za kazdym razem wstawac z gleby?

stiff - Śro 20 Paź, 2010 21:08

verdo napisał/a:
,ostanio bylo to 6 msc absynecji,obecnie 3 tyg....

Znaczy, ze te nowe metody można o kant d...y obić...
To nie krytyka z mojej strony, a stwierdzenie faktu,
tylko, ze każdy ma wybór i żyje jak chce...

verdo - Śro 20 Paź, 2010 21:10

Masakra napisał/a:
Dobrze Ci tak jest w kolko nie pic na sile


Przez te pol roku ani razu nie mialem glodu,poza tym jednym dniem kiedy zapilem...Nic nie robie na sile...na alko patrzec nie moge...

stiff napisał/a:
Znaczy, ze te nowe metody można o kant d...y obić...


Pozyjemy...zobaczymy.Z czasem sie okaze...

stiff - Śro 20 Paź, 2010 21:13

Masakra napisał/a:
za kazdym razem wstawac z gleby?

To mile uczucie muszę Ci powiedzieć, którego po zaprzestaniu picia czasami brakuje...
Normalności tez trzeba sie nauczyć od nowa i przyzwyczaić do niej...
To wcale nie jest takie proste, kiedy wszystko zaczyna sie układać i nic pozornie sie nie dzieje,
A byliśmy przyzwyczajenie do walki o byt po każdym ciągu...

stiff - Śro 20 Paź, 2010 21:15

verdo napisał/a:
Nic nie robie na sile...na alko patrzec nie moge...

Moze problemu nie masz, a tylko sobie wmawiasz ze jest... :roll:

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 21:16

stiff napisał/a:
To wcale nie jest takie proste, kiedy wszystko zaczyna sie układać i nic pozornie sie nie dzieje,

Wiem- teraz to przezywam ;)

verdo napisał/a:
Przez te pol roku ani razu nie mialem glodu,poza tym jednym dniem kiedy zapilem...Nic nie robie na sile

Czyli jak Ci dobrze jak jest to ok fsdf43t

stiff - Śro 20 Paź, 2010 21:19

Masakra napisał/a:
Wiem- teraz to przezywam ;)

To jest taki okres, kiedy jeszcze jesteśmy w rozkroku i łatwo zboczyć z obranej drogi...
Nie można sobie pozwolić, aby apatia przeważyła szale w kierunku powrotu do picia...

verdo - Śro 20 Paź, 2010 21:20

stiff napisał/a:
Moze problemu nie masz, a tylko sobie wmawiasz ze jest...


Haha no comments...

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 21:20

stiff napisał/a:
Nie można sobie pozwolić, aby apatia przeważyła szale w kierunku powrotu do picia...

Mam tylko nadzieje, ze to minie

stiff - Śro 20 Paź, 2010 21:23

Masakra napisał/a:
Mam tylko nadzieje, ze to minie

Bankowo, tylko trzeba zapobiegać uczuciu zmęczenia i zniechęcenia, ja zazwyczaj robiłem wtedy coś wbrew sobie,
na co nie miałem ochoty, a trzeba było zrobić...

Tomoe - Czw 21 Paź, 2010 10:40

Urszula napisał/a:
nie jest mi obojętne, kiedy i kto zrani moje dzieci tym, że wytknie im moje chlejstwo!!!
(...)
Za kilka tygodni wyjadę z USA, znajomi o mnie zapomną, ale odium "babki alkoholiczki" pewnie zbyt szybko nad moimi wnuczkami by się nie rozwiało, gdybym oficjalnie potwierdziła swój alkoholizm.


Po pierwsze - nic się jeszcze nie stało, a ty już sobie kręcisz horrory w głowie.
Twoje chlejstwo, jak to dosadnie określiłaś, to fakt niezaprzeczalny.
Piłaś - i jeśli ktoś kiedyś wytknie twoim dzieciom albo wnukom że są "obciążone" twoim alkoholizmem, to dlatego że faktycznie jesteś alkoholiczką i piłaś alkohol.
I choćbyś nie wiem jak chciała to ukryć, zawsze może się znaleźć ktoś, kto im wypomni ciebie i twoje zachowania z okresu, kiedy piłaś.
A ty uprawiasz "stusią politykę". Chowasz głowę w piasek i uważasz że nikt cię nie widzi.
Zastanów się, kobieto, czy twoi krewni i znajomi nie pamiętają twojego picia, nie widzieli cię nigdy pijanej, nie pamiętają twoich zachowań po pijanemu?
Jeśli myślisz, że nikt nic nie widział i nic nie rozumiał - to jesteś w głębokim błędzie.
Ludzie otaczający pijącego alkoholika nie są ślepi ani pozbawieni rozumu. To tylko tobie tak się może wydawać, że jeśli się nie przyznajesz do swojego alkoholizmu - to nikt o nim nie wie.
Mój ojciec był alkoholikiem. Nigdy się do swojego alkoholizmu nie przyznał, ale pił i jakoś wszyscy dookoła wiedzieli że jest alkoholikiem - tylko nie on.
Moja matka jest alkoholiczką. Nigdy się do swojego alkoholizmu nie przyznała i nadal się do niego nie przyznaje - ale pije i jakoś wszyscy dookoła niej wiedzą że jest alkoholiczką - tylko nie ona.
Jeśli mi ktoś kiedyś wypomni, że moi rodzice to alkoholicy - to będzie mówił prawdę.
Bo chociaż oni się do swojego alkoholizmu nigdy nie przyznali - to faktem niezaprzeczalnym jest, że są alkoholikami.

Podobnie jest z tobą, twoimi dziećmi i wnukami.
Jeśli ktoś im kiedykolwiek wypomni, że ich matka (babcia) jest alkoholiczką - to będzie mówił prawdę.
Bo jesteś alkoholiczką, niezależnie od tego, jak bardzo chcesz to teraz ukryć przed ludźmi.
I faktem jest, że przez wiele lat piłaś alkohol, i faktem jest, że nie żyłaś wtedy na bezludnej wyspie.
Łudzisz się, że nikt nic wie?
To tylko twoje złudzenia.

Urszula - Pią 22 Paź, 2010 16:06

Tomoe napisał/a:
Twoje chlejstwo, jak to dosadnie określiłaś, to fakt niezaprzeczalny.

Oczywiście, że nie zaprzeczalny. Inaczej by mnie tu nie było, nie podjęłabym terapii i nie próbowała trzeźwieć.
Tomoe napisał/a:
Zastanów się, kobieto, czy twoi krewni i znajomi nie pamiętają twojego picia, nie widzieli cię nigdy pijanej, nie pamiętają twoich zachowań po pijanemu?

Z pełnym przekonaniem mogę zapewnić Cię, Tomoe, że nikt i nigdy nie widział mnie pijanej!!!
Piłam ciszkiem-milczkiem, głównie głęboką nocą i w samotności.
Na towarzyskich imprezach (piło się tam zawsze raczej ostro!) ograniczałam się do jednego-dwóch piw, czasem był to jakiś drink na bazie alkoholu, albo kieliszek wina - dopijałam się dopiero w domu. Potem szłam cichutko spać, a rano, pomimo męczącego mnie kaca, zasuwałam z robotą jak mały samochodzik.
Owszem, podpijałam czasem również w środku dnia dla "dodania sobie odwagi", złapania "szwungu" do działań, albo przytłumienia złych myśli. Ale starałam się, by nawet w moim oddechu zapach alko nie był wyczuwalny dla mego otoczenia.
Pogryzanie świeżego imbiru, listków bobkowych, angielskiego ziela, miętowa guma do żucia, perfumy, itp... :oops:
Wszystkie te zabiegi stosowałam (bardzo sprytnie i umiejętnie) w obawie, że w którymś momencie (jeśli ktoś się zorientuje, że chleję) zostanie mi odebrany komfort picia. Że będę zmuszona zrezygnować z "pocieszyciela", bez którego sobie nie poradzę, choć wcale mi się nie wydawało, że jestem alkoholiczką. Skąd?! Przecież piję tylko wtedy, gdy chcę (a zbyt często chciałam) i nigdy się nie upijam w sytuacjach, gdy ktoś inny jest obok.
Stąd taki szok w rodzinie, gdy w końcu przyznałam się do uzależnienia!!!
Poza lekarzem i najbliższą rodziną, o mojej chorobie wie bardzo niewiele osób i na palcach jednej dłoni mogę je zliczyć. W tym gronie mieści się moja bardzo bliska koleżanka, od dłuższego już czasu niepijąca alkoholiczka (czego nawet się nie domyślałam, mimo, że znamy się od ponad 30 lat, jeszcze z Polski), która to właśnie bardzo mi pomogła i dała namiary na terapeutkę Martę.
Reszta znajomych w dalszym ciągu uważa mnie za trzeźwą kobitę.
Nawet, jeśli ktoś może się czegoś domyślać po tym, kiedy zaczęłam odmawiać zamoczenia pyska w kufelku piwa, to są to tylko domysły.
A przyznasz, że jest wielka różnica między domysłami, a "twardymi dowodami" w postaci obwieszczenia wszem i wobec: "Jestem alkoholiczką!".
Tomoe napisał/a:
Jeśli myślisz, że nikt nic nie widział i nic nie rozumiał

Tak właśnie myślę. Może nie "nikt", ale przynajmniej większość. :D
Czego dowodem jest choćby telefon od znajomego, który po bankiecie zadzwonił z pytaniem o to, czy skończyłam już brać leki i zapraszał nas na imprezkę z piwkiem przy grillu. Znam gościa na tyle długo, by wiedzieć, że nie namawiałby mnie na piwo, gdyby domyślił się faktycznych powodów odmowy.
Tomoe napisał/a:
Jeśli ktoś im kiedykolwiek wypomni, że ich matka (babcia) jest alkoholiczką - to będzie mówił prawdę.

A będzie! Nie zaprzeczam.
Ale oni wtedy będą mogli bronić się zaprzeczając tej prawdzie pytaniem:
- A widziałeś ją kiedyś pijaną, albo choćby na głębszym rauszu?

Tomoe, zmiłuj się!
Czy uważasz, że po każdym alkoholiku widać już na pierwszy rzut oka, że jest alkoholikiem? Czy uważasz, że alkoholik to ten, który upija się do nieprzytomności codziennie i po wypiciu traci kontrolę nad mową i zachowaniem? Że wszyscy widzą, albo przynajmniej domyślają się, że chleje, bo czuć od niego alkohol, bo bełkocze nieskładnie, trzęsą mu się kończyny, zatacza się, nie panuje nad odruchami?
W/g takiej teorii, to ja wcale "nie powinnam" być uzależniona!
A mimo to, JESTEM ALKOHOLICZKĄ!
Z czego w pełni zdaję sobie sprawę, bo przez 30 lat alkohol był mi niezbędny do życia i potrzymywanego sztucznie funkcjonowania w społeczeństwie cf2423f .
JESTEM ALKOHOLICZKĄ, ale niewiele osób o tym wie i wolę, by taki stan rzeczy się utrzymał, tym bardziej, że za kilka tygodni zniknę z USA.
Ale może przed wyjazdem powinnam dać do Chicago Tribune ogłoszenie treści:
"Ja, Urszula, oświadczam wszystkim znajomym i nieznajomym, że jestem uzależniona od alkoholu." ?

aazazello - Pią 22 Paź, 2010 20:26

Urszula napisał/a:
Z pełnym przekonaniem mogę zapewnić Cię, Tomoe, że nikt i nigdy nie widział mnie pijanej!!!


Kamuflowanie się przez 30 lat picia i ani jednej wpadki. Cały czas kontrola sytuacji i kontrola ilości wypitego alkoholu. Ściśnięte poślady, łyk piwa, wzrok wodzący za alkoholem, łyk piwa, sztuczny śmiech bo chce ci się pić, łyk piwa, niecierpliwość i szybkość, łyk piwa, kończyć jak najprędzej tę imprezę i do domu, dopić się, łyk piwa i ani jeden raz nikt nie widział ciebie pijanej, łyk piwa. To musiało być męczące, łyk piwa. Ani razu nikt...

Urszula napisał/a:
Ale starałam się, by nawet w moim oddechu zapach alko nie był wyczuwalny dla mego otoczenia.
Pogryzanie świeżego imbiru, listków bobkowych, angielskiego ziela, miętowa guma do żucia, perfumy, itp...
Wszystkie te zabiegi stosowałam (bardzo sprytnie i umiejętnie)


Mój tatuś też był taki sprytny. Od razu wszyscy wiedzieli kiedy pił.

Urszula napisał/a:
Reszta znajomych w dalszym ciągu uważa mnie za trzeźwą kobitę.
Nawet, jeśli ktoś może się czegoś domyślać po tym, kiedy zaczęłam odmawiać zamoczenia pyska w kufelku piwa, to są to tylko domysły.


Ludzie zaczną podejrzewać o alkoholizm trzeźwą kobietę, bo odmówiła alkoholu? Myślisz, że coś takiego jest możliwe? Nie sądzę. Natomiast mogą uznać to za oczywisty dowód alkoholizmu u osoby, którą podejrzewali o uzależnienie, o czym nie mówili głośno, bo i po co.

Urszula napisał/a:
Tak właśnie myślę. Może nie "nikt", ale przynajmniej większość.
Czego dowodem jest choćby telefon od znajomego, który po bankiecie zadzwonił z pytaniem o to, czy skończyłam już brać leki i zapraszał nas na imprezkę z piwkiem przy grillu


A to jest dowód rozstrzygający. Tylko się zgubiłem, bo pierwsza część dowodzi, że nikt a druga, że jednak może ktoś.

Urszula napisał/a:
kufelku piwa


O bliskich zawsze tylko pieszczotliwie, też tak staram się postępować. Pieszczoty są wyrazem naszej więzi emocjonalnej, naszej bliskości.

Urszula napisał/a:
Czy uważasz, że po każdym alkoholiku widać już na pierwszy rzut oka, że jest alkoholikiem? Czy uważasz, że alkoholik to ten, który upija się do nieprzytomności codziennie i po wypiciu traci kontrolę nad mową i zachowaniem? Że wszyscy widzą, albo przynajmniej domyślają się, że chleje, bo czuć od niego alkohol, bo bełkocze nieskładnie, trzęsą mu się kończyny, zatacza się, nie panuje nad odruchami?
W/g takiej teorii, to ja wcale "nie powinnam" być uzależniona!
A mimo to, JESTEM ALKOHOLICZKĄ!


Masz rację, ale wszyscy czynni, w różnych fazach uzależnienia, stopniowo, degenerując się coraz bardziej, łyk po łyczku, łyk po łyczku, zmierzają do tego samego: do nirwany alkoholowej.

Urszula napisał/a:
JESTEM ALKOHOLICZKĄ, ale niewiele osób o tym wie i wolę, by taki stan rzeczy się utrzymał

Do tego masz niezaprzeczalne prawo.

Urszula napisał/a:
Ale może przed wyjazdem powinnam dać do Chicago Tribune ogłoszenie treści:
"Ja, Urszula, oświadczam wszystkim znajomym i nieznajomym, że jestem uzależniona od alkoholu." ?


Byłby to pierwszy krok, krok pierwszy i najważniejszy, krok, który pozwala dalej trzeźwieć, z którym, sądząc po tym co piszesz, masz bardzo duży problem. Nie werbalny oczywiście, tylko mentalny. Muszę również przyznać, że krok bardzo spektakularny i kosztowny.

Wiedźma - Pią 22 Paź, 2010 20:41

Oho! :shock:
Azazello-saper 8) rozbraja mechanizmy...

aazazello - Pią 22 Paź, 2010 20:53

Rozbraja? Nie sądzę. Brak mi umiejętności i środek przekazu troszkę niewłaściwy. Staram się przekazać to co uważam, że widzę. Co zrobi Ula jej sprawa, to ona jest saperem (dobre :) ) swoich mechanizmów. Ja się nachodziłem po swoim polu minowym. Dziękuję, drugi raz nie ma zamiaru tego robić.
Jak wiadomo dzień bez wazeliny, dniem straconym, to jadę korzystając z okazji: bardzo lubię czytać to co piszesz, krótkie, trafne, klarowne, kiedy trzeba subtelnie zabawne. :brawo:
I kto poza tobą wie: szydzisz czy głaskasz. Jednak myślę, ze głaszczesz.

pinocchio - Pią 22 Paź, 2010 21:52

Urszula napisał/a:

A przyznasz, że jest wielka różnica między domysłami, a "twardymi dowodami" w postaci obwieszczenia wszem i wobec: "Jestem alkoholiczką!".
(...)
Ale może przed wyjazdem powinnam dać do Chicago Tribune ogłoszenie treści:
"Ja, Urszula, oświadczam wszystkim znajomym i nieznajomym, że jestem uzależniona od alkoholu." ?

Powiem Ci Urszula, że doskonale rozumiem, o czym piszesz i rozumiem również twoje podejście do tej sytuacji.

Jeśli o mnie chodzi to nie ukrywałem swojego picia. Pijałem przy różnych nadarzających się okazjach, ale też bez okazji, z różnymi ludźmi, w różnych miejscach. Oprócz tego często pijałem sam, czy to w ciągu dnia, czy wieczorem, żeby się dopić – cała gama sytuacji. Jak to u alkoholika.

Jednak efekt był taki, że wprawdzie ludzie wiedzieli, że lubię wypić, ale nikt oprócz mnie samego, nie wiedział jak dużo ja tak naprawdę piję.

Czy ludzi, którzy mnie znali, uważali mnie za alkoholika?
W większości nie.
Jedynie pojedyncze osoby. Przede wszystkim żona, która żyła ze mną najbliżej.
Ale większość ludzi nie.
Dlaczego?
Z tej prostej przyczyny, że mimo nałogowego pijaństwa, z większością spraw w moim zyciu radziłem sobie całkiem dobrze.
A ludzie patrzą na pijącego faceta tak:
- radzi sobie w życiu – to pijak ale równy chłop.
- nie radzi sobie w życiu – to alkoholik.

Kiedy przyznałem się do mojego alkoholizmu – to było to przyznanie się przede wszystkim przed samym sobą.
Bo to mój problem i to było moje zadanie, żeby sobie z nim poradzić.

Zastanawiałem się wówczas na ile szeroko ujawnić to moje "odkrycie", ze jestem "alkoholikiem".

I doszedłem do wniosku, że jednak lepiej będzie tego nie ujawniać poza niezbędnym minimum – jak terapeuci w ośrodku, gdzie chodziłem czy alkoholicy w grupie AA, którą kiedyś odwiedziłem.

I po kilku latach to się nie zmieniło.
Z różnych powodów uważam, że obnoszenie się przeze mnie z moim "alkoholizmem" byłoby przede wszystkim przejawem mojej głupoty.

Masakra - Pią 22 Paź, 2010 21:57

Ja tez uwazam, ze przyznac sie moge przed osobami, ktore na to zasluguja badz w sytuacjach kiedy jestem zagrozony, dla swojego bezpieczenstwa.
Zauwaz jednak, ze Ula wydaje sie ciagle tkwic w mechanizmach... Ona Ciagle twierdzi, ze nikt nie widzial jak pije i w ogole to pijala tak dyskretnie i tyci tyci a jak ktos jej zwroci uwage to od razu przechodzi do agresji...

Ja tez pilem w ukryciu i dla wielu moich bliskich wiadomosc, ze mam problem jest szokiem a niektorzy po prostu mi nie uwierza (wciaz malo z nich o tym wie) Tez bylem sprytny isie ukrywalem a do tego mialem sprzyjajace warunki- mimo to nie twierdze, ze nikt nie widzial mnie pijanego...

Wiedźma - Pią 22 Paź, 2010 22:30

aazazello napisał/a:
kto poza tobą wie: szydzisz czy głaskasz

A nie powiem! :milczek:




:wstyd:

Urszula - Pią 22 Paź, 2010 23:27

aazazello napisał/a:
kończyć jak najprędzej tę imprezę i do domu, dopić się, łyk piwa i ani jeden raz nikt nie widział ciebie pijanej, łyk piwa. To musiało być męczące,

Było męczące. Nawet bardzo! Dlatego niechętnie brałam udział w towarzyskich spędach...
Ale naprawdę nikt nigdy nie widział mnie pijanej!!!
Potrafiłam sączyć jedno piwo przez dwie godziny "na oczach publiki" i nawet mój osobisty kol. małżonek nie domyślał się że po imprezce, na której ledwo-ledwo dzób zmoczyłam, wstaję po cichutku w środku nocy i na bosaka tup, tup, tup! do barku, żeby się "dowartościować"!
aazazello napisał/a:
Ludzie zaczną podejrzewać o alkoholizm trzeźwą kobietę, bo odmówiła alkoholu? Myślisz, że coś takiego jest możliwe?

Oj, nie łap mnie za słowa! Tak mi się po prostu napisało, bo wszyscy nagle zainteresowali się dlaczego odmawiam wypicia piwa, które wcześniej lubiłam i jeśli ktoś chciał mi zrobić przyjemność, to stawiał piwo. Często odmawiałam innych trunków, ale ciągoty do piwa nigdy nie ukrywałam, zawsze chwaliłam jego smak i sączyłam je sobie zupełnie oficjalnie kropelka po kropelce.
Teraz wnioskuję z zachowania znajomych, że raczej podejrzewają, iż mam jakieś problemy ze zdrowiem, o których nie chcę mówić, ale które zupełnie nie są związane z alkoholem. :lol:
aazazello napisał/a:
Byłby to pierwszy krok, krok pierwszy i najważniejszy, krok, który pozwala dalej trzeźwieć, z którym, sądząc po tym co piszesz, masz bardzo duży problem.

No, nie!!! Takim podejściem do sprawy zupełnie mnie rozwaliłeś! :rotfl:
Pierwsze kroki ku trzeżwości poczynilam już kilka miesięcy temu. I jakoś do tej pory udaje mi się nie zapić, choć okazji do zapicia i problemów spiętrzonych nad głową mam całe mnóstwo!
Nie wystarczy, że sama przed sobą przyznałam się do choroby i powiadomiłam o niej najbliższych?
Czy afiszowanie się z chorobą jest równoznaczne z jej wyleczeniem?
Skoro tak twierdzisz, to muszę podpowiedzieć pewnej bliskiej mi osobie, by wszystkim opowiadała o swoim cierpieniu z powodu hemoroidów...

Urszula - Pią 22 Paź, 2010 23:41

pinocchio napisał/a:
Kiedy przyznałem się do mojego alkoholizmu – to było to przyznanie się przede wszystkim przed samym sobą.
Bo to mój problem i to było moje zadanie, żeby sobie z nim poradzić.
Zastanawiałem się wówczas na ile szeroko ujawnić to moje "odkrycie", ze jestem "alkoholikiem".
I doszedłem do wniosku, że jednak lepiej będzie tego nie ujawniać poza niezbędnym minimum

Otóż to, Pinocchio!!!
Ja też doszlam do wniosku, że jest to przede wszystkim mój problem.
Rozgłaszanie własnego uzależnienia może przynieść więcej szkody (rodzinie), niż pożytku (nam samym).
Nie ma się czym chwalić, więc po co?

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 07:10

Urszula napisał/a:
No, nie!!! Takim podejściem do sprawy zupełnie mnie rozwaliłeś!
Pierwsze kroki ku trzeżwości poczynilam już kilka miesięcy temu. I jakoś do tej pory udaje mi się nie zapić, choć okazji do zapicia i problemów spiętrzonych nad głową mam całe mnóstwo!


Cieszę się, że aż tak bardzo ciebie rozbawiłem, chociaż intencje miałem przeciwne. Jeden zrozumie, drugi będzie się ze śmiechu kulał, jego życie.
Przepraszam za to, że wyraziłem się nieprecyzyjnie, kiedy pisałem o pierwszym kroku, ale byłem przekonany, że po 5 miesiącach bujania się na forum zadałaś sobie trud, aby zapoznać się z 12 krokami AA. Mój błąd.

Dwanaście kroków AA

1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.

Możesz dalej kulać się ze śmiechu, twój wybór.

Urszula napisał/a:
Nie wystarczy, że sama przed sobą przyznałam się do choroby i powiadomiłam o niej najbliższych?
Czy afiszowanie się z chorobą jest równoznaczne z jej wyleczeniem?
Skoro tak twierdzisz, to muszę podpowiedzieć pewnej bliskiej mi osobie, by wszystkim opowiadała o swoim cierpieniu z powodu hemoroidów...


aazazello napisał/a:
Do tego masz niezaprzeczalne prawo.


Gdybyś czytała tekst ze zrozumieniem uniknęłabyś smutnych drwin. Drwin tak naprawdę z siebie samej.
Zadaj sobie od czasu do czasu trud przeczytania ze zrozumieniem tego, co ludzie przekazują tobie. Niekoniecznie chcą cię skrzywdzić. Pomyśl o tym.

pinocchio - Sob 23 Paź, 2010 14:22

aazazello do Urszuli napisał/a:
Zadaj sobie od czasu do czasu trud przeczytania ze zrozumieniem tego, co ludzie przekazują tobie. Niekoniecznie chcą cię skrzywdzić. Pomyśl o tym.
Piszesz aazzazello "niekoniecznie chcą cię skrzywdzić".
Zapewne tak jest.
Zapewne nie tylko nie chcą skrzywdzić, ale wręcz przeciwnie - chcą dobrze.

Tylko, że jak już tysiąc lat temu napisał św. Bernard "L'enfer est plein de bonnes volontés et désirs"
Po polski znaczy to: dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.

Napisałeś aazazello całkiem niedawno w innym wątku, nawiązując do terapii, którą odbyłeś:
"Przestaje pić nie 50% a jedynie 3% i to uważa się za bardzo dobry wynik. Sam proces ozdrowienia trwa od momenty zaprzestania picia około 10 lat. To są niestety smutne fakty i rozczarowujące statystyki. Proces trzeźwienia jest bardzo długi i dlatego tylko nielicznym udaje się skończyć z piciem."

Jak rozumiem, u ciebie nie minęło jeszcze to dziesięć lat?
Czyli ozdrowiały jeszcze być nie możesz, zgodnie z tym co napisałeś.
A jednak już się bierzesz za ozdrawianie innych.
I to co gorsza taką metodą, która sprawdza się jedynie w 3%. Ryzykant z ciebie... :?

Nie za wcześnie na takie praktyki znachorskie?
Nie chciałbym trafić w szpitalu na lekarza, którzy dopiero zaczyna studia medyczne.
Bo chociaż niekoniecznie chciałby mnie skrzywdzić, to jednak miałby dużą szansę to zrobić.
fsdf43t

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 15:23

pinocchio, doprawdy, zawstydziłeś mnie, pochylam głowę, sypię popiołem i szepczę: moja wina, moja wina, po trzykroć moja wina.

Zadałeś sobie trud i odnalazłeś mój cytat sprzed kilku tygodni. Zajęło ci to pewnie sporo czasu, a niepotrzebnie, bo gdybyś czytał, co ludzie piszą, to na poprzedniej stronie znalazłbyś taki:
Cytat:

Rozbraja? Nie sądzę. Brak mi umiejętności i środek przekazu troszkę niewłaściwy. Staram się przekazać to co uważam, że widzę


Cóż, powaliła mnie siła twoich argumentów, cytatów, drwin i pogardy. Jesteś wielki

pinocchio - Sob 23 Paź, 2010 15:48

azazello, nie obruszaj się, bo nie ma o co... :luzik:

Dopatrzyłeś się pogardy, drwin, itp... a ich nie było :D

Ty się starasz przekazać to co uważasz, że widzisz.
Ja tez się staram coś przekazać.
Inni też się starają, każdy jakoś po swojemu sie stara.

Tylko się nie denerwuj, że to co Ci się wydaje i potem o tym piszesz, to jakiś nie do kazdego trafia. Albo,że ktoś niewystarczająco uważnie, to co napiszesz, czyta.
Gdyby ludzie czytali wszystko, co inni napiszą, to już nic innego by nie zdążyli zrobić...
fsdf43t

hej, pogody ducha!
:D

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 16:30

pinocchio napisał/a:
Gdyby ludzie czytali wszystko, co inni napiszą, to już nic innego by nie zdążyli zrobić.

Prawda, jednak, zanim przystąpi się do oceny innych warto zapoznać się nie tylko z ostatnim postem.


pinocchio napisał/a:
Dopatrzyłeś się pogardy, drwin, itp... a ich nie było



pinocchio napisał/a:
A jednak już się bierzesz za ozdrawianie innych.

Ocenianie
pinocchio napisał/a:
Ryzykant z ciebie..

Oceniane
pinocchio napisał/a:
Nie za wcześnie na takie praktyki znachorskie?

Pogarda
pinocchio napisał/a:
Nie chciałbym trafić w szpitalu na lekarza, którzy dopiero zaczyna studia medyczne.
Bo chociaż niekoniecznie chciałby mnie skrzywdzić, to jednak miałby dużą szansę to zrobić.

Drwina
pinocchio napisał/a:
nie obruszaj się

Ocenianie stanu emocjonalnego.
pinocchio napisał/a:
Tylko się nie denerwuj,

Hm.. Ocenianie stanu emocjonalnego.
pinocchio napisał/a:
to co Ci się wydaje

Ocenianie

pinocchio napisał/a:
hej, pogody ducha!

Wyluzuj człowieku

pinocchio - Sob 23 Paź, 2010 16:49

:pocieszacz:
stiff - Sob 23 Paź, 2010 16:52

pinocchio napisał/a:
Jak rozumiem, u ciebie nie minęło jeszcze to dziesięć lat?

Dekada trzeźwości nie jest żadnym gwarantem, a tak nawiasem,
to na jakiej podstawie można stwierdzić stopień trzeźwości... :D

rufio - Sob 23 Paź, 2010 17:57

stiff napisał/a:
na jakiej podstawie można stwierdzić stopień trzeźwości.

1.nA PODSTAWIE POCZUCIA HUMORU - W SWOJA STRONE
2.nA PODSTAWIE DYSTANSU DO OCEN INNYCH NA SWÓJ TEMAT
3.nA PODSTAWIE SWOICH UWAG JAKIE JESTESMY PRZYJĄC BEZ ZBYTNIEJ AGRESJI DO INNYCH .

stiff - Sob 23 Paź, 2010 18:01

rufio napisał/a:
stiff napisał/a:
na jakiej podstawie można stwierdzić stopień trzeźwości.

1.nA PODSTAWIE POCZUCIA HUMORU - W SWOJA STRONE
2.nA PODSTAWIE DYSTANSU DO OCEN INNYCH NA SWÓJ TEMAT
3.nA PODSTAWIE SWOICH UWAG JAKIE JESTESMY PRZYJĄC BEZ ZBYTNIEJ AGRESJI DO INNYCH .

Zgadzam sie z Toba w całej rozciągłości... :)
Tyle, ze to sie ma nijak do stażu trzeźwości... :roll:

rufio - Sob 23 Paź, 2010 18:12

Ma i to duże im wiekszy staz tym mniejsze myslenie co bedzie jak sie napije /
Juz nie myslisz - czy i kiedy sie napijesz - bo zaczyna to sie oddalac w przeszlośc - zaczynasz myślec - co ciekawego ma dzis do roboty i jak sie wyrwac na ryby (min}
A dłuższy staz tym mózg bardziej odczadzony i zaczyna sie widziec kolory i słyszec to co kiedys było głuche .

stiff - Sob 23 Paź, 2010 18:14

rufio napisał/a:
A dłuższy staz tym mózg bardziej odczadzony i zaczyna sie widziec kolory

Z tym bym polemizował, bo znam takich z bardzo długim stażem dla których trzeźwość stała sie sposobem na życie...

rufio - Sob 23 Paź, 2010 18:34

stiff napisał/a:
znam takich z bardzo długim stażem dla których trzeźwość stała sie sposobem na życie...

Tez takich znam ale nie chodzi o stanie przy zamknietym sklepie tylko o to aby cos kupic i miec z tego satysfakcje .

stiff - Sob 23 Paź, 2010 18:36

rufio napisał/a:
Tez takich znam ale nie chodzi o stanie przy zamknietym sklepie

Sa pewne plusy przy takiej postawie, bo stojąc z innymi można wspólnie ponarzekać nie robiąc nic... :D

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 18:46

aazazello napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.

Oooo, to już dawno przyznałam!!!
A 12 Kroków przerabiam od 5-ciu miesięcy z terapeutkami i na mitingach. Staram się do nich stosować i wierz mi, że gdyby w którymś z Kroków stało czarne na białym: "Opowiadam na prawo i lewo o swoim uzależnieniu", z pewnością bym się do tego zastosowała, bo zależy mi na trzeźwieniu.
Ale nawet w podtekście niczego takiego się nie doczytałam... :/
Moje terapki też uważają, że nie muszę nikomu spowiadać się z uzależnienia, poza osobami, które powinny znać prawdę. :D

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 19:00

aazazello napisał/a:
Cóż, powaliła mnie siła twoich argumentów, cytatów, drwin i pogardy. Jesteś wielki

Aazazello, czy nie jesteś czasem przewrażliwiony na własnym punkcie?
Jako żywo, w poście Pinocchia nie doczytałam się ani driny, ano pogardy pod Twoim adresem! Napisal, co myśli. Lekko, dowcipnie i z humorem, a Ty zaraz poczułeś się urażony!
Czy dlatego, że nie podziela Twoich poglądów "w tym temacie"?

Poza tym zarzucasz Pinocchiowi ocenianie Twojej osoby!
Ja tego nie dostrzegłam, ale skoro tak uważasz, to bądź konsekwentny i sam również innych nie oceniaj!
Bo czymże innym, niż ocenianiem mnie były Twoje insynuacjie, że nie zapoznałam się z 12-ma Krokami i nie potrafię czytać ze zrozumieniem?

Daj se luz, człowieku! I nie mierz wszystkich własną miarką!!!

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 21:46

Urszula napisał/a:
"Opowiadam na prawo i lewo o swoim uzależnieniu", z pewnością bym się do tego zastosowała, bo zależy mi na trzeźwieniu.
Ale nawet w podtekście niczego takiego się nie doczytałam..

Urszulo, po raz trzeci zapewniam ciebie iż uważam, że masz prawo informować o każdej swojej chorobie, z alkoholizmem włącznie, tylko te osoby, które chcesz, aby o tym wiedziały.
W całym tym temacie, w żadnym poście nikt nie napisał o tym, że masz informować o swoim uzależnieniu inne osoby niż ty sama uznasz za stosowne. Nikt tak nie napisał.

Urszula napisał/a:
aazazello napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.

Oooo, to już dawno przyznałam!!!

Krok pierwszy mówi o tym, że przestaliśmy kierować swoim życiem a ty w całym swoim poście usiłujesz nas przekonać, że nie straciłaś nad nim kontroli, stąd moja wzmianka o pierwszym kroku a nie dlatego, że masz rozpowiadać o swoim alkoholizmie na prawo i lewo.

Urszula napisał/a:
Jako żywo, w poście Pinocchia nie doczytałam się ani driny, ano pogardy pod Twoim adresem! Napisal, co myśli. Lekko, dowcipnie i z humorem, a Ty zaraz poczułeś się urażony!
Czy dlatego, że nie podziela Twoich poglądów "w tym temacie"?


Uważam, że Pinokiowi świetnie idzie polemizowanie, natomiast nie wiem, czy on uważa, że potrzebuje wsparcia.

Zauważ, że Pinokio ani razu nie napisał, że nie podziela moich poglądów. Napisał jedynie, że jestem zbyt krótko abstynentem, w związku z tym posiadam umiejętności znachora i wiedzę lekarza stażysty.

Niestety nie napisał, jaki okres trzeźwości kwalifikuje do dzielenia się własnym doświadczeniem. Z mojego postu, który przytoczył może wynikać, że dziesięć lat. Poprzeczkę ustawił cholernie wysoko, nie wiem ile osób na tym forum może sprostać tak wysokim wymaganiom. Ja nie, ponieważ jednak nie zgadzam się z nim, będę dalej dzielił się moim doświadczeniem z etapów choroby i terapii, które już przeszedłem.

Urszula napisał/a:
Daj se luz, człowieku! I nie mierz wszystkich własną miarką!!!


Daje se luz od dawna i możesz byś pewna, że nie oceniam ciebie swoją miarą, w ogóle ciebie nie oceniam.

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 22:09

aazazello napisał/a:
będę dalej dzielił się moim doświadczeniem z etapów choroby i terapii, które już przeszedłem.

Masz to tego pełne prawo! :mgreen:
Ale przeczytaj (ze zrozumieniem) swoje poprzednie posty zarówno skierowane do Pinocchia, jak i do mnie. :D
Pozdrowienia! :buzki:

pinocchio - Sob 23 Paź, 2010 22:15

aazazello napisał/a:
Uważam, że Pinokiowi świetnie idzie polemizowanie, natomiast nie wiem, czy on uważa, że potrzebuje wsparcia.
Ależ oczywiście, że jakieś dodatkowe wsparcie zawsze mi się przyda!
Najchętniej finansowe.
W razie czego, służę numerem mojego konta :okok:

Aazazello, prawdę powiedziawszy chciałbym na tym forum znaleźć nowych przyjaciół i dlatego zagadałem do ciebie.
Możesz zapytać, dlaczego akurat zacząłem od ciebie?
To proste - tak wypadło alfabetycznie. ;)

No to jak, pierwsze koty już za płoty ?
:>

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 22:22

pinocchio napisał/a:
No to jak, pierwsze koty już za płoty ?


Użyję mojego ulubionego zdania z Casablanki. Myślę, że może to być początek pięknej przyjaźni. :D

aazazello - Sob 23 Paź, 2010 22:26

Urszula napisał/a:
Ale przeczytaj (ze zrozumieniem) swoje poprzednie posty zarówno skierowane do Pinocchia, jak i do mnie.


Urszulo, poszło mi w pięty, twoje na wierzchu, wygrałaś. Tyle, zamiast jednego z moich ulubionych powiedzonek z Psów :mgreen:

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 22:36

pinocchio napisał/a:
Ależ oczywiście, że jakieś dodatkowe wsparcie zawsze mi się przyda!
Najchętniej finansowe.
W razie czego, służę numerem mojego konta

Pinocchio, zważ, że ja też Cie wspieram. :mgreen:
Co prawda, póki co werbalnie, ale to zawsze coś!
No to, jak będzie z tym kontem? Podzielisz się z koleżanką choć częścią dochodów ze "wsparcia"?

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 22:51

stiff napisał/a:
To przynajmniej uniemożliwi Ci wchodzenie do knajpy...

:lol2:
Trafiłeś jak kulą w płot! :rotfl:
Po knajpach nie chodziłam nigdy z własnej i nieprzymuszonej woli, bo syc ze mnie i centuś, a tam trzeba dużo płacić i jeszcze napiwki kelnerom dawać! cf2423f
Wolałabym już wydoić wielbłądzicę. Taniej wychodzi...

Urszula - Sob 23 Paź, 2010 22:55

aazazello napisał/a:
Urszulo, poszło mi w pięty, twoje na wierzchu, wygrałaś.

A w co ja Tobą grałam? :?

pinocchio - Nie 24 Paź, 2010 14:27

Urszula napisał/a:
pinocchio napisał/a:
Ależ oczywiście, że jakieś dodatkowe wsparcie zawsze mi się przyda!
Najchętniej finansowe.
W razie czego, służę numerem mojego konta

Pinocchio, zważ, że ja też Cie wspieram. :mgreen:
Co prawda, póki co werbalnie, ale to zawsze coś!
No to, jak będzie z tym kontem? Podzielisz się z koleżanką choć częścią dochodów ze "wsparcia"?
No cóż, na razie konto puste, więc nie ma czego dzielić. :roll:

Zdradzę Ci, że zbieram pieniądze na pogłębioną terapię odwykową.
Ta moja terapia będzie połączona z terapią dla wsółuzależnionej mojej żony.
To będzie pewien eksperyment naukowy, bo mamy zamiar indywidualnie opracować program tego wyjazdu terapeutycznego.
Na razie mogę zdradzić jedynie, że wybieramy się do tego ośrodka:
http://www.youtube.com/watch?v=CC5QpoNDjjk

Niestety pobyt ten najprawdopodobniej nie zostanie dofinansowany przez NFZ.
Więc każde konkretne wsparcie na pewno nam się przyda
i z góry za nie dziękuję!!
:brawo:

Flandria - Nie 24 Paź, 2010 14:34

pinocchio napisał/a:
Na razie mogę zdradzić jedynie, że wybieramy się do tego ośrodka:


wow, ośrodek faktycznie robi wrażenie
pinocchio napisał/a:
Ta moja terapia będzie połączona z terapią dla wsółuzależnionej mojej żony.

tak mi się wydaje, że terapię DDA też tam prowadzą ? :mgreen:

pinocchio - Pon 25 Paź, 2010 11:25

Flandra napisał/a:
tak mi się wydaje, że terapię DDA też tam prowadzą ? :mgreen:
Myślę, że jak każda porządna firma działają tam według zasady - nasz klient nasz pan.
DDA czy nie DDA - byle wypłacalny.
:mgreen:

Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 12:17

A co to ma wspólnego z tematem "Mówić nie mówić"?
Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 15:08

Urszula napisał/a:

A 12 Kroków przerabiam od 5-ciu miesięcy z terapeutkami i na mitingach.


Hmmm... :mysli:

Masakra - Pon 25 Paź, 2010 15:12

Tomoe napisał/a:
Hmmm...

Co sie dziwisz? :mgreen: teraz taka moda- "jak schudnac 30 kilo w miesiac" badz "szukanie meza w 3 miesiace" to i przyszla kolej na kroki :wysmiewacz:

Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 15:16

Moje "hmmm" wyraża niedowierzanie w słowa Urszuli.
Niestety, nie widziałam Urszuli, kiedy to pisała, co napisała.
Nie widziałam, co komunikowało w tym momencie jej ciało.
Żałuję.
No ale taka to już uroda kontaktów internetowych - że obserwacja "body language" nie wchodzi w grę. :)

Masakra - Pon 25 Paź, 2010 15:17

Ja o tym samym mowie :)
Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 15:32

Aha. :)
Urszula - Pon 25 Paź, 2010 15:33

Tomoe! Zanim jeszcze zarejestrowałam się na forum, zapoznałam się z 12 Krokami i przeczytałam mnóstwo rzeczy, które "każdy alkoholik wiedzieć powinien". :)
Oczywiście, nie musisz mi wierzyć, bo niby dlaczego?
12 kroków staram się wprowadzać z życie, stosować do wszystkich rad i pouczeń terapeutek, przebudowywać i przemeblowywać własne myślenie, a że na forum piszę co myślę? A jaki sens miałoby pisanie, gdybym nie pisała szczerze?
Po to, by zasłużyć na pochwałę "mądra dziewczynka", bo pisze dokładnie to, co chcemy przeczytać?

Masakra - Pon 25 Paź, 2010 15:45

Urszula napisał/a:
A jaki sens miałoby pisanie, gdybym nie pisała szczerze?

Masz racje, zadnego ;)
a odnosnie krokow- ile juz zrobilas ?

Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 15:55

A na ilu mityngach byłaś w ciągu 5 miesięcy?
I ile ty właściwie masz teraz tych terapeutek?

Tomoe - Pon 25 Paź, 2010 15:56

Urszula napisał/a:

Oczywiście, nie musisz mi wierzyć

No właśnie, nie muszę.

Urszula - Pon 25 Paź, 2010 21:37

Tomoe napisał/a:
A na ilu mityngach byłaś w ciągu 5 miesięcy?
I ile ty właściwie masz teraz tych terapeutek?

Do tej pory zaliczyłam 18 mitingów.
Z tym, że jeden (pierwszy) chyba się nie liczy, bo siedziałam jak na tureckim kazaniu, spięta, zamurowana w obie strony i niewiele do mnie docierało z tego, co ludzie mówią. Czyli bardzo mało dla siebie z tego spotkania wyniosłam, poza przekonaniem, że "pierwsze śliwki robaczywki", nie mogę poddać się tak od razu, muszę ponowić próby wszczepienia się w AA.
Terapeutek mam w dalszym ciągu dwie: Kaśkę i Martę.
Z Martą spotykam się w każdy czwartek w sali przyparafialnej, z Kaśką w piątki wieczorem w jej domu, kiedy już kończę opiekę nad bliźniaczkami.
Oprócz tego Kaśka jest zawsze na telefonie lub Skype przed 8-mą rano i po 7-mej wieczór do mojej dyspozycji. Staram się nie nadużywać jej uprzejmości, ale kilka razy skorzystałam z możliwości zadania jej pytania przez telefon, albo wyżalenia się, gdy było mi bardzo smutno...
Poza tym kilka razy odwiedziłam katolicką grupę wsparcia działającą pod hasłem "Nie piję, by inni nie pragnęli". Fajnie tam się czułam, choć bariera językowa jest wielką niedogodnością. Jeśli ktoś zwracał się bezpośrednio do mnie, starał się mówić wyraźnie, prosto i zrozumiale (jak do niedorozwiniętego dziecięcia), ale między sobą ludkowie bełkoczą szybko, nie wszystko do mnie dociera, a żartów, to już w ogóle nie rozumiem... cf2423f

pinocchio - Pon 25 Paź, 2010 21:54

Urszula,
z podziwem czytam o tym wszystkim co robisz, godząc to ze swoimi pozostałymi obowiązkami i zajęciami.
Na prawdę, z podziwem!
:D

Urszula - Pon 25 Paź, 2010 22:00

Masakra napisał/a:
a odnosnie krokow- ile juz zrobilas ?

Staram się realizować je w miarę równolegle, bo przecież wszystkie ze sobą się łączą i prawie każdy następny wynika z poprzedniego.
Nie bardzo wiem, jak rozumieć słowo "medytacja"... Mam przybierać pozycję lotosu, oddychać w jakiś specjalny sposób, czy co?
Póki co, doszłam do wniosku, że zastanawianie się i przetrawianie myśli na temat uzależnienia, wsparte modlitwą, wystarczy.
Czy pomagam innym alkoholikom? Nie wiem... Ostatnio np. odmówiłam pożyczenia jednemu takiemu kasy, bo wiedziałam, na co mu te $20.
Twierdził, że jest głodny i chce sobie kupić coś do jedzenia, ale kiedy zaproponowałam mu, że w takim układzie poczęstuję go barszczem ukraińskim i wyposażę na drogę w kilka bułek z masłem, zmył się z mojej chaty.
Może nie lubi barszczu? :?

Urszula - Pon 25 Paź, 2010 22:13

pinocchio napisał/a:
Urszula,
z podziwem czytam o tym wszystkim co robisz, godząc to ze swoimi pozostałymi obowiązkami i zajęciami.
Na prawdę, z podziwem!

Pinocchio, mam nadzieję, że to nie ironia?
Ja z siebie wcale zadowolona nie jestem. cf2423f
Szarpię się i kłócę sama z sobą, nie ma we mnie zgody na wiele rzeczy, które robię "pod przymusem", nigdy nie jestem pewna własnej decyzji i wciąż jeszcze wszystko mnie przeraża.

Fajnie się Ciebie czyta! Widać, że wszystko, o czym piszesz masz dokładnie przemyślane. :)
No i nie robisz błędów ortograficznych i gramatycznych! :mgreen:
W sumie byki takie, czy inne nie powinny mnie wkurzać, bo ważna jest treść, nie forma w jakiej zostaje podana, ale... mam lekką alergię na kaleczenie j.polskiego zarówno w mowie, jak i w piśmie. :p
Zboczenie zawodowe, "czy cóś"? :shock:

pinocchio - Pon 25 Paź, 2010 23:08

Urszula napisał/a:
Pinocchio, mam nadzieję, że to nie ironia?
To prawda, że bywam ironiczny, ale nie tym razem.
Autentycznie podziwiam Cię, że znajdujesz czas na to wszystko co robisz.
:D

Dziekuję za komplement dotyczący mojej pisowni.
Jako dyslektyk, dysgrafik i inne takie dys… nie mam innego wyjścia niż starać się pisać w miarę poprawnie. Co czasem, jak widzę, mi nawet się udaje. :oops:

Czy mam wszystko przemyślane?
Nie wszystko. Ale wiele już na pewno.
Wyjaśnię Ci, bo nie znamy się formowo zbyt długo, że zerwałem z nałogiem kilka lat temu.
Od tej pory utrzymuję kontakt z forami alkoholowymi takimi jak to.
Trochę pisze. Więcej czytam.
To tak naprawdę mój główny kontakt z problematyką alkoholową. Na temat samego alkoholizmu mam poglądy czasem kontrowersyjne – bo jestem trochę typem kota, chodzącego własnymi ścieżkami.

Dość powiedzieć, że na żaden mityng AA nie wybrałem się przez ponad rok mojej abstynencji. Być może nie zrobiłbym tego do tej pory, gdyby nie nalegania Tomoe, która kiedyś zdawała się nie wierzyć, że taki ktoś kto nie był na mityngu faktycznie istnieje i nie pije. W każdym razie odwiedziłem dwukrotnie grupę AA, na spotkanie której zaprosiła mnie Tomoe. I się cieszę z tego powodu, bo to było bardzo fajne doświadczenie.

Nie kontynuuję jednak mityngów. Tym bardziej nie realizuję programu 12 kroków AA.
Terapię odwykową też ograniczyłem do zaledwie kilku spotkań indywidualnych, a z grupową odłożyłem na za jakiś czas… i tak pozostało do tej pory.
Mimo to wiedzie mi się w życiu bardzo dobrze.
Gdyby było inaczej, to bym oczywiście zwrócił się o pomoc. Bo nie jestem przeciwnikiem ani AA, ani psychoterapii, gdy jest potrzebna.

Piszesz, że wcale nie jesteś zadowolona z siebie. Wiele rzeczy robisz pod przymusem, szarpiąc się z samą sobą.
Trochę mnie to niepokoi.
To znaczy, w tej chwili, gdy jesteś dopiero po kilku miesiącach od zerwania z nałogiem, myślę, że to jest jeszcze OK.
Ale z biegiem czasu powinnaś jednak złapać taką pożądaną równowagę wewnętrzną, która powoduje, że czujesz się normalnie i naturalnie w tym co robisz.
Wtedy przyjdzie satysfakcja i zadowolenie.
To tak jak z nauką czegokolwiek – tańca, narciarstwa, pływania – na początku człowiek jest spięty, ale po jakimś czasie czuje, że to co robi już mu naturalnie wychodzi. Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, ze coś ważnego jest nie tak.
Tak to widzę.
:D

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 12:05

pinocchio napisał/a:
na żaden mityng AA nie wybrałem się przez ponad rok mojej abstynencji. Być może nie zrobiłbym tego do tej pory, gdyby nie nalegania Tomoe, która kiedyś zdawała się nie wierzyć, że taki ktoś kto nie był na mityngu faktycznie istnieje i nie pije. W każdym razie odwiedziłem dwukrotnie grupę AA, na spotkanie której zaprosiła mnie Tomoe.


Coś ci się misiu, pozajączkowało.
Ani na nic nie nalegałam, ani cię nigdzie nie zapraszałam.
:P
Pewnego dnia, jakoś tak "sam z siebie", zjawiłeś się na mityngu naszej grupy AA, której namiary znałeś z internetu, bo w internecie o niej pisałam - i stało się to bez żadnych nalegań ani namawiania z mojej strony.
Fakt, że byłeś na mityngach tej grupy dwa razy.
To - i tylko to - mogę potwierdzić. :)

A grupa działa do dziś.
I większość osób, które tam spotkałeś, nie pije do dziś. Choć pewnie nie pamiętasz nawet ich twarzy.

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 12:16

Urszula napisał/a:

Do tej pory zaliczyłam 18 mitingów.
(...)
Terapeutek mam w dalszym ciągu dwie: Kaśkę i Martę.
Z Martą spotykam się w każdy czwartek w sali przyparafialnej, z Kaśką w piątki wieczorem w jej domu, kiedy już kończę opiekę nad bliźniaczkami.


No to wygląda na to, że "zaliczasz" jeden mityng AA, jedno spotkanie z Martą i jedno spotkanie z Kaśką w tygodniu.
To intensywna praca.
Moje niedowierzanie wynikało z faktu, że nie dzielisz się na forum ani wrażeniami z tych spotkań, ani tym, czego się na nich nauczyłaś.

pinocchio - Wto 26 Paź, 2010 13:15

Tomoe, no cóż, teraz już nie sprawdzimy, kogo pamięć bardziej zawodzi.
Bo forum, na którym zapraszałaś mnie na dobrą kawę, którą mieliście parzyć na spotkaniach tej grupy (i potwierdzam, że była bardzo dobra), już nie istnieje.
Więc każde z nas może spokojnie pozostać przy swoim.
:luzik:

Cieszę się, że ta grupa się nadal spotyka.
Osoby, które wówczas spotkałem jak najbardziej jeszcze pamiętam.
Moja pamięć nie jest może jakaś idealna, ale oznak demencji starczej też jeszcze u siebie nie obserwuję.
:]

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 13:19

pinocchio napisał/a:

Więc każde z nas może spokojnie pozostać przy swoim.
:luzik:


No właśnie. :)

PS. A które to "nieistniejące" forum masz na myśli? Bo tyle już ich było, tych znikających for, że nawet nie pamiętam, które masz na myśli.
Naprawdę pamiętasz twarze ludzi, których tak dawno temu widziałeś dwa razy po półtorej godziny?

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 13:58

Tomoe napisał/a:
To intensywna praca.

Ano dość intensywna i raczej czasochłonna, bo przecież na samych spotkaniach się nie kończy; zawsze mam jakieś "zadanie domowe" do odrobienia, czy choćby prezmyślenia.
Ale lubię spotkania z terapkami i nie narzekam "łojezu, znowu idę się męczyć!"
Trochę inaczej sprawa przedstawia się z mitingami, na które uczęszczam "z musu" w nadziei, że po którymś kolejnym "zaskoczę". Wciąż nie czuję się tam dobrze, choć ostatnio nawet próbowałam podyskutować. :?
Może nie trafiłam na "swoją" grupę, może należało próbować załapać się do innej? Sęk w tym, że popołudnia i wieczory w tygodniu mam już dokładnie zapchane i trudno zmienić grafik, bo nie ode mnie on zależy... cf2423f

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 14:21

Tomoe napisał/a:
"zaliczasz" jeden mityng AA, jedno spotkanie z Martą i jedno spotkanie z Kaśką w tygodniu.

Zaliczam. Solidnie i sumiennie.
Zapomniałam dopisać, że zaliczyłam też jedno spotkanie z niejakim Guciem, którego Marta przysłała w zastępstwie za siebie na początku terapii. :mgreen:
Po modlitwie, wypełnieniu testów i ankiety "dla zbłąkanych" wysłuchałam długiego, karcącego mnie, Guciowego kazania, odśpiewaliśmy "Czarną Madonnę", a na pożegnanie zostałam obdarowana znakiem Krzyża na czole. :lol:
Widzisz więc, Tomoe, jak wielka musiała być moja determinacja, skoro mimo to, nie odpuściłam sobie terapii!

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 14:29

Tomoe napisał/a:
nie dzielisz się na forum ani wrażeniami z tych spotkań, ani tym, czego się na nich nauczyłaś.

Chodzi Ci o doświadczenia z terapii indywidualnej, czy o wrażenia z mitingów?
Bo jak wygląda spotkanie AA, to każdy chyba wie?
O, co mogę napisać: - dwa razy przyniosłam na miting ciasto własnego wypieku, celem poczęstowania kolegów. Zniknęło zanim jeszcze kawa zdążyła się zaparzyć! :wysmiewacz:

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 14:34

Tomoe napisał/a:
A grupa działa do dziś.
I większość osób, które tam spotkałeś, nie pije do dziś.

Tomoe, małe pytanko: - Ile ta grupa liczy osób? Czy skład ulega zmianie, czy jest raczej stały?
Jakoś nie mogę się przyzwyczaić do "płynności" w "mojej" grupie...

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 14:55

Skład jest zmienny, ale "trzon grupy" jest stały.

Odpadają ci, którzy na grupę przychodzą tylko i wyłącznie z "przymusu terapeutycznego".
Kończą terapię, kończy im się kontrakt terapeutyczny, przestają przychodzić, bo "już nic nie muszą", i potem spotykam ich na mieście pijanych.

Ci, którzy zostają dobrowolnie - stanowią stały skład grupy. Tym osobom przybywa systematycznie tygodni, miesięcy i lat trzeźwości.
Kilka osób z grupy zapiło i wróciło do grupy po zapiciu.
Tak to mniej więcej wygląda.
Ewidencji ani listy obecności nie prowadzimy, wiadomo, jak to w AA. :)

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 14:56

Urszula napisał/a:
Ile ta grupa liczy osób?


Na mityngach bywa od dziewięciu do dwudziestu kilku osób.
Nie każdy ze stałych bywalców przychodzi co tydzień.

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 15:57

Tomoe napisał/a:
Na mityngach bywa od dziewięciu do dwudziestu kilku osób.
Nie każdy ze stałych bywalców przychodzi co tydzień.

Czyli dokładnie tak, jak na naszych spotkaniach: czasem zbierze się 6 osób, a czasem brakuje krzeseł...
Przyznaję, że jest to dla mnie dość męczące, kiedy znane twarze nie pojawiają się przez kilka kolejnych spotkań, a pojawiają się często-gęsto zupełnie obce facjaty.

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 16:07

Przyzwyczaisz się.
Nie ma obowiązku chodzenia regularnie na mityngi.
To nie jest stały skład ludzi "zapisanych do grupy".
Potraktuj to jako "element niespodzianki" - ciekawe, kto dzisiaj przyjdzie, a kogo nie będzie.
Tylko się nie zamartwiaj broń Boże, czy ci, którzy nie przyszli, wrócili do picia, czy nie.

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 16:21

Tomoe napisał/a:
Tylko się nie zamartwiaj broń Boże, czy ci, którzy nie przyszli, wrócili do picia, czy nie.

Nad tym to się nawet nigdy nie zastanawiam, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma możliwość wyskrobania chwili czasu w ciągu tygodnia.
Zresztą, ktoś tam może być chory, ktoś pracuje co drugi dzień na drugą zmianę, do kogoś przyjechała rodzina, inny po prostu nie ma nastroju do spotkań w danym dniu...
Tylko czasem głupio się czuję, kiedy przy stoliku zasiadają trzy znane mi osoby, a trzynastu nie znam... cf2423f

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 16:31

Znasz, znasz.
Nawet sama nie wiesz jak dobrze ich znasz.
Jak samą siebie.
To są tacy sami alkoholicy jak ty. :)
Przekonasz się jak posłuchasz ich wypowiedzi.
Każdy z tych nieznanych ci ludzi nosi w sobie kawałek twojego własnego życia.
Tylko nie każdy ma od samego początku odwagę mówić o sobie. Ta odwaga przychodzi z czasem. :)
Na początku kazdy się czuje skrępowany.
A są w tej grupie jakieś kobiety oprócz ciebie?
Bo u nas są trzy alkoholiczki przychodzące na mityngi regularnie.

Urszula - Wto 26 Paź, 2010 16:54

Tomoe napisał/a:
A są w tej grupie jakieś kobiety oprócz ciebie?
Bo u nas są trzy alkoholiczki przychodzące na mityngi regularnie.

Dwie wpadające dość regularnie.
Czasem pojawiają się jeszcze jakieś damskie gęby, ale zwykle raz, czy drugi i znikają na wieki wieków.
No, na wiosnę to i ja z Chicago zniknę, więc siłą rzeczy będę musiała zmienić grupę...

Tomoe - Wto 26 Paź, 2010 17:02

To poszukaj grupy dla siebie w Regionie AA Galicja, a konkretnie w Intergrupie "Podkarpacie".

Tu masz spis wszystkich mityngów w całym Regionie Galicja:
http://www.aa.org.pl/main...0®ion_aa=005

Możesz się od razu zorientować, które miejscowości są najbliżej twojego przyszłego miejsca zamieszkania.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group