WSPÓŁUZALEŻNIENIE - przed rozwodem z alko...prośba o wsparcie...
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 11:27 Temat postu: przed rozwodem z alko...prośba o wsparcie... Witam mam 26 lat, jestem 3,5 roku po ślubie. Nie mamy dzieci, mieszkamy u moich rodziców. Pochodzę z normalnej rodziny, miałam szczęśliwe dzieciństwo, rodzice zawsze się kochali i szanowali i mogłam na nich liczyć i tak jest do tej pory. Nikt w rodzinie nie był nigdy uzależniony. W wieku 18stu lat przed maturą poznałam mojego M i zakochałam się na zabój..widziałam mnóstwo Jego wad, ale liczyłam że się zmieni dla mnie..albo, że ja zmienię go swoją miłością...
Może rzeczywiście trochę się zmienił, dojrzał, ale nie na tyle by z Nim móc spokojnie żyć...
Przed ślubem miałam mnóstwo wątpliwości, rodzice próbowali mnie odwieść od decyzji, ale im bardziej coś na Niego mówili tym bardziej na przekór próbowałam niestety zrobić.
I tak dobraliśmy się na zasadzie przeciwieństw...
ja po studiach, co prawda tylko licencjat, ale On nie skończył zawodówki...Ja ambitna chciałam się dokształcać, robić kursy, On nie mógł zrobić prawa jazdy...ja pracowita, nie lubiłam TV, On by tylko leżał po pracy i oglądał bajki, grał w gry...
ja z temperamentem, on sexu nie lubił...
Notoryczny kłamca, nawet jak mógł powiedzieć prawdę... wolał kłamać..bez szacunku do ludzi...Prócz alkoholu palił bardzo dużo i czasem zaćpał...
Były też między nami dobre chwile, ale było ich mało..wspólne gotowanie, spacery w lesie, wspólne sprzątanie...na wakacjach nigdy nie byliśmy bo nie było pieniędzy...jakiś czas był bez pracy, a nawet jak pracował to miał zasadę ile zarobi tyle wyda, a nawet więcej..i zawsze miał więcej potrzeb ode mnie...a ja na wszystko przyzwalałam..
co do picia - nie było tak że musiał pić co dziennie. Miał etapy, że pił częściej, lub rzadziej. Ale mógł pić od rana w samotności jeśli tylko miał co. Nie potrafił odmówić, a jak zaczynał pić nie potrafił skończyć, każde wyjście do znajomych gdzie się piło było dla mnie udręką...wstydziłam się za Niego, przestałam też wychodzić z domu do znajomych bo On w tym czasie pił. Czułam potrzebę ciągłej kontroli. Do tego starałam się być idealną żoną zapominając o moich potrzebach. Zaniedbałam się, przytyłam...
Rodzice się nie wtrącali, ale też o wielu rzeczach nie wiedzieli...wracał pijany, a ja po cichutku kładłam go spać i mówiłam im jeśli przyszli do nas do góry, że M śpi bo go głowa boli, bądź inne wymówki...Znajomi też nie wiedzieli o problemie z alkoholem, wstydziłam się tego więc go kryłam...
Ciągle miał długi po kolegach, za meblami znajdowałam czasem puszki, czasem 50tki, dostałam wino od koleżanki za 2 dni znalazłam pustą butelkę...wyciągał mi drobne z portfela..gdyby nie moja ciągła kontrola pewnie puściłby nas z torbami..każde Jego wyjście z domu przyprawiało mnie o stres, wydzwaniałam słuchając jaki ma głos kiedy wraca...
Dziś jest inaczej. Myślę, że się zmieniłam. Podjęłam decyzję o rozwodzie, ale nie wiem czy dam radę znieść rozstanie ponieważ cały czas Go kocham, ale rozsadek podpowiada, że to najlepsza decyzja w moim życiu.
Z decyzją o rozwodzie zmierzałam się ostatnie kilka miesięcy. Przez ten czas ciągle prosiłam by się zmienił, nie okłamywał, nie pił...nie przynosiło to rezultatów...
Zaczęłam myśleć o sobie nie tylko o Nim, wychodziłam domu nie myśląc, gdzie jest i co robi, nie wydzwaniając do Niego, schudłam, zaczęłam o sobie myśleć jako o ładnej wartościowej dziewczynie.Idąc na zakupy nie myślę o papierosach dla m tylko kupuję coś sobie w końcu... Jestem postrzegana w towarzystwie jako osoba konkretna, optymistka, która sobie w życiu poradzi, w dzień się uśmiecham, a nocą płaczę nie wiedząc co dalej...
Kilka dni temu zrobiliśmy rozdzielność majątkową, teściowa nie chce Go wziąć na razie pod swój dach - obwinia mnie o rozwód, mimo iż widziała nie raz jak przez Niego płakałam, ale może trochę ją rozumiem...
mieszka w 2 pokoju, ja w sypialni...na wynajem Go nie stać, a ja jednak w dalszym ciągu w jakiś sposób czuje się za Niego odpowiedzialna mimo iż nie powinnam.Nie kłócimy się rozmawiamy normalnie, rozdzieliłam nasze rzeczy, podział skromnego majątku. Znajomi dziwią się, że się rozwodzimy, mówią mi żebym na gorszego nie trafiła, a ja w dalszym ciągu nie potrafię im się przyznać, że pił...Chciałabym żeby się wyprowadził, żebym mogła zacząć zapominać, ale i tak nie wiem czy dam radę...już teraz oglądając zdjęcia z poprzednich świat płaczę, jednak byliśmy rodziną, a o złych rzeczach się nie pamięta...
W dodatku poznałam kogoś, rozmawiamy co dzień na skypie, wie że jestem w trakcie rozstania, ale nie wie, ze m dalej u mnie mieszka, bo nie ma gdzie...Boje się, że nie zrozumie, że M mieszka ze mną...a na bruk Go nie wyrzucę...Ale mam nadzieję, że znajdzie się jakaś tania kawalerka... Nie mogę brać odpowiedzialności, za Jego życie po rozwodzie...
rozpisałam się mocno...proszę o pomoc czy dobrze robię, mogą być mocne słowa, tak żebym się nie zawahała i nie cofnęła decyzji o rozstaniu. To prawda, że jestem współuzależniona? w Poniedziałek idę na spotkanie w sprawie terapii dla współuzależnionych. Cy dobrze myślę, że m jest alko? Czy słusznie uważam, że nie powinnam brać odpowiedzialności za Jego życie po rozwodzie...Ma 30 lat jest dorosły...
staaw - Nie 09 Paź, 2011 11:37
Krótko Ci skarbie powiem...
Uciekaj z tego związku puki Ci piątki dzieci nie zrobił i bić nie zaczął...
Jesteś odpowiedzialna za SIEBIE i przyszłe Twoje dzieci, za NIKOGO innego...
Jeżeli on jest taki słodki czemu teściowa go nie chce do siebie przyjąć?
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 11:53
Czemu nie chce Go przyjąć..ehh M pracuje ze mną..twierdzi, że póki jest zima ma u mnie mieszkać i ze mną dojeżdzać do pracy, a od marca może iść do niej bo wtedy nawet jeśli straci pracę to wiosna to Ona mu jakąś znajdzie...A ja chcę aby jak najszybciej się wyprowadził, żebym mogła odetchnąć z ulgą, przejść fazy rozstania wypłakać się, znaleść inną pracę i zacząć żyć od nowa. Ale terapię dla współuzależnionych też chcę..
staaw - Nie 09 Paź, 2011 12:06
Zimy jeszcze nie ma...
Nie dawaj się wciągać w chore poczucie winy, babsko liczy że do wiosny głupota Ci przejdzie... Zawsze po pewnym czasie przechodzi bez terapii
małami - Nie 09 Paź, 2011 12:30
Witaj Zagubiona zagubiona85 napisał/a: | proszę o pomoc czy dobrze robię, mogą być mocne słowa | Bardzo dobrze robisz, dobrze, że chcesz zmienić swoje życie na lepsze, przy swoim pijącym mężu szczęścia nie zaznasz. A problemów będzie coraz więcej. Nie macie dzieci i jest to plus. zagubiona85 napisał/a: | Znajomi dziwią się, że się rozwodzimy, mówią mi żebym na gorszego nie trafiła | Skoro nie wiedzą jaki jest naprawdę to może się dziwią, ale to Twoje życie, Twoje decyzje i rób tak, żeby było Tobie dobrze. Przyznam, że też początkowo próbowałam ukrywać picie męża, ale już dawno tego nie robię, a wręcz przeciwnie. I nikt nie dziwi się, że od niego odeszłam. Skoro chleje niech ponosi też konsekwencje. zagubiona85 napisał/a: | w Poniedziałek idę na spotkanie w sprawie terapii dla współuzależnionych | Bardzo dobra decyzja. Z pewnością potrzebujesz fachowej pomocy.
małami - Nie 09 Paź, 2011 12:34
zagubiona85 napisał/a: | Czy słusznie uważam, że nie powinnam brać odpowiedzialności za Jego życie po rozwodzie...Ma 30 lat jest dorosły... | No właśnie sama napisałaś - jest dorosły.Czemu masz czuć się odpowiedzialna za życie dorosłego człowieka. Zyj swoim życiem! zagubiona85 napisał/a: | teściowa nie chce Go wziąć na razie pod swój dach - obwinia mnie o rozwód, | Moja teściowa też nie rozumie mojej decyzji o rozstaniu. Na początku byłam zła na nią, teraz już mi wisi. Niech se zabiera synusia jak taki dobry.
małami - Nie 09 Paź, 2011 12:37
zagubiona85 napisał/a: | już teraz oglądając zdjęcia z poprzednich świat płaczę | staraj się nie wspominać, co było nie wróci, patrz w przyszłość.
konformistka - Nie 09 Paź, 2011 12:44
Twoja decyzja jest jak najbardziej słuszna.
I jak napisał staaw ciesz się, że nie masz dzieci.
Jak czytam Twojego posta to jakbym widziała siebie 10 lat młodszą. Wypisz, wymaluj...
Też jestem po studiach a mój małżonek po zawodówce.
Też nie oglądam telewizji, za to on ogląda non-stop itd, itd.
Wpadł w alkoholizm jak już mieliśmy dziecko i dlatego trudno mi było odejść.
Jak nie skończysz tego w tej chwili za lat 10 będziesz samotną matką, leczącą się z depresji.
Może jeszcze do tego zadłużoną po uszy.
Mój mąż też mieszka ze mną bo nie ma gdzie się wynieść.
Moi teściowie mieszkają w bloku obok ale ani myślą przyjąć go do siebie.
Nawet ostatnio teść założył sprawę w urzędzie miasta o wymeldowanie go ze swojego mieszkania (bo jest tam zameldowany na stałe).
Nie widzę więc powodu dlaczego Ty miałabyś być bardziej troskliwa niż ojciec czy matka...
Krzysztof 41 - Nie 09 Paź, 2011 12:49
Witaj, przestań się użalać nad tym co było i pomyśl o tym co Cię czeka jak.........
Dalszy ciąg sobie dopisz sama.
Pozdrawiam!
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 12:57
dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Narazie wydaję mi się, że jestem silna. Macie rację, m musi być odpowiedzialny za siebię, a teściowa liczy, że może mi się cudownie odmieni...
Teraz m musi znaleźć sobie kawalerkę, a później to już może tylko do mamusi uciekać. Najchętniej bym gdzieś wyjechała, zmieniła otoczenie, żeby w razie sytuacji, że nie ma gdzie pójść nie próbował wracać do mnie....Zresztą to nie mój do tylko rodziców.
Jedyne co mnie cieszy, że narazie swobodnie rozmawiamy o rozwodzie, o tym że każde będzie musiało zapomnieć i że jakoś damy radę. A jak teściowa naskakiwała na mnie, że powinnam m oddać za pół wesela - gdzie robiliśmy je my i moi rodzice się dołożyli - Ona złotówki nie dała..to M się za mną wstawił, że wesela chcieliśmy oboje nie tylko ja...i sam mówił, że jest zawistna..
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Na jutrzejsze spotkanie w sprawie terapii na pewno pojadę. M powiedziałam, że mogę Go wziąć ze sobą, ale tylko pod warunkiem, ze On tego chce...
Ilekroć najdą mnie chwile zwątpienia czy aby na pewno dobrze robię poczytam Wasze słowa...
staaw - Nie 09 Paź, 2011 12:59
zagubiona85 napisał/a: | M powiedziałam, że mogę Go wziąć ze sobą, ale tylko pod warunkiem, ze On tego chce... |
Po co? Nie trafisz sama?
Marc-elus - Nie 09 Paź, 2011 13:00
zagubiona85 napisał/a: | powinnam m oddać za pół wesela |
Po co w ogóle liczysz się ze zdaniem takiej jędzy? To nie z nią się masz rozwodzić....
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 13:01
nie ja trafię i dam sobie radę, ale może też iść na spotkanie w swojej sprawie...ale tylko jeśli chce. Jego terapia to już Jego sprawa
staaw - Nie 09 Paź, 2011 13:03
Bez sensu...
Według mnie powinnaś pojechać sama, a jemu nic nie mówić...
pterodaktyll - Nie 09 Paź, 2011 13:04
Witaj............Pogubiona we własnych emocjach.....
Klara - Nie 09 Paź, 2011 13:05
Witaj Zagubiona
zagubiona85 napisał/a: | rozsadek podpowiada, że to najlepsza decyzja w moim życiu. |
Póki Ci podpowiada - nie zagłuszaj go. Słuchaj, bo masz ten rozsądek nad wyraz rozsądny
Cytat: | Ma 30 lat jest dorosły... |
... i dlatego spokojnie możesz mu dać kilka/kilkanaście dni na poszukanie jakiegoś lokum, a po tym czasie wystawić walizki i cześć.
Nie kieruj się litością, bo on (gdybyście byli dłużej ze sobą) nie będzie się litował nad losem, jaki Ci zgotuje.
Wiem też - i nie pytaj skąd, że ten związek nie ma żadnej przyszłości.
Jeśli facet jest tak zakłamany jak piszesz, nie będziesz w stanie do niego trafić z prawdą, a jeśli by się jakimś cudem zdarzyło, że kiedyś dojrzeje, Ty będziesz już zmęczoną, przegraną kobietą.
Szkoda życia na czekanie na coś, co być może nigdy nie nastąpi
Na początek poczytaj sobie zawartość tego linku: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026 ze szczególnym uwzględnieniem "Zaczarowanego koła zaprzeczeń".
małami - Nie 09 Paź, 2011 13:07
zagubiona85 napisał/a: | że powinnam m oddać za pół wesela |
Cytat: | Ilekroć najdą mnie chwile zwątpienia czy aby na pewno dobrze robię poczytam Wasze słowa... | Gdy mnie nachodziły wątpliwości właśnie tak robiłam Pomagało.
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 15:16
Witajcie
szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego życzliwego przyjęcia i odzewu...Widzę też, że już dawno powinnam była poszukać takiego forum, gdzie będę zrozumiana jak nigdzie indziej. Dziękuję za linka poczytam sobie. Dzięki Wam utwierdziłam się tylko w myślach, że dobrze robię i nie ma co słuchać teściowej i innych życzliwych bo to tylko moje życie. O współuzależnieniu czytałam już kiedyś i wczoraj i terapię chcę podjąć, żeby nie wpakować się z deszczu pod rynnę, skoro już przyciągam takich ludzi, a może nie przyciągam, byłam nie dojrzała a teraz dojrzałam...ale tego już mam nadzieję dowiedzieć się właśnie na terapii.
staaw - Nie 09 Paź, 2011 15:19
Na terapi wyprostują Ci celownik i już zamiast biednych misiów będziesz łowiła dorodne jelenie.
Tylko troszkę pracy musisz w to włożyć
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 15:42
staaw dzięki wiem, że będę musiała popracować nad sobą, nad poczuciem wartości..mimo iż wiem, że jestem osobą wartościową i zasługuję na kogoś kto też o mnie będzie dbał to wiedza to jedno, a znaleźć taką osobę to drugie "dorodnego jelenia" hehe
Pościągałam sobie trochę książek o współuzależnieniu, czytałam już i wiem że stwarzałam m komfort picia, wyciągałam z opresji, wypił w pracy usprawiedliwiłam, zwolnili szukałam mu nowej pracy, woziłam, przyjeżdżałam, ukrywałam Jego problem przed całym światem, narobił długów pooddawałam...
staaw - Nie 09 Paź, 2011 15:47
Kochanie, teraz wysyłasz całym swoim zachowaniem sygnał...
"Śliczna, zaradna dziewczyna, pozna nieudacznika i obiecuje że będzie go kochała, wyciągała z opresji, leczyła kaca, gotowała sprzątała i spełniała wszystkie jego zachcianki...
Jedyny wymóg... byle był..."
Taka mowa ciała...
Podczas terapii można to zmienić...
KICAJKA - Nie 09 Paź, 2011 16:13
Witaj zagubiona85
Masz szczęście,że przejżałaś na oczy już teraz,kiedy nie jest za późno.
Jest szansa,że nie zgotujesz piekła sobie i ewentualnym przyszłym dzieciom
Poszukanie profesjonalnej pomocy jest dobrą decyzją na teraz i na przyszłość,bo łatwo popaść w następny taki związek,jeśli nie przepracujesz mechanizmów współuzależnienia.
Ja związałam się z alko świadomie,uważając za swój obowiązek pomóc człowiekowi a nie zdawałam sobie sprawy z tego,że nie jestem w stanie mu pomóc nic nie wiedziałam na temat tej choroby
Życzę Ci abyś umiała konsekwentnie rozwiązywać swoje problemy i wykorzystała pomoc fachową dla własnego spokoju i bezpieczeństwa
endriu - Nie 09 Paź, 2011 18:07
zagubiona85 napisał/a: | W dodatku poznałam kogoś, rozmawiamy co dzień na skypie |
poznałaś w realu, czy tylko na skypie?
bo jeśli to 2 to uważaj...
rufio - Nie 09 Paź, 2011 19:24
Podejrzewam , że na swej smukłej szyi łabedziej nosisz coś tam takiego co ma oczy,nos uszy i iine mniej lb bardziej potrzebne rzeczy - w tym czyms jest taka szara masa - mózg sie nazywa i od czasu do czasu moze słuzyc jako przedmiot nie podmiot myslenia - mozna go do tego użyc - nie będzie gryzł ani strajkiem raczej tez nie bedzie groził . W takim razie cos Ci powiem a Ty wysnuj wnioski i odpowiedz jakie byc podjeła działania
Wieczorem kiedy jestes zrelaksowana i masz zamiar przeczytac w ciszy ciekawą i pobudzajaca ksiązke wpada do pokoju komar i zaczyna brzęczęc - brzęczy i brzeczy - siada tu i tam a Ty nie możesz sie skupić - jakie podejmujesz lub podejmiesz działania w celu poprawy komfortu wieczoru ?
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 19:31
staaw dzięki zdaję sobie z tego sprawę niestety, że takich przyciągam, a może i stety, że chociaż jestem tego świadoma
kicajka a no szkoda straconych lat i wylanych łez, ale jeszcze lata życia przede mną...mam nadzieję, że terapia pomoże...a od m usłyszałam, że po co mi terapia jak on nie jest alko tylko to moje osobiste urojenia...ale się tym nie przejmuje...
endrju dzięki za ostrzeżenie real też był, ale i tak mam oczy szeroko otwarte, bynajmniej tak mi się wydaje z deszczu pod rynnę nie chcę...zresztą wogole powinnam sobie na jakiś czas związki odpuścić, ale jakoś tak łatwiej się rozstawać mając z kim pogadać...
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 19:37
rufio, dzięki wiem co masz na myśli ale opis komara bym zabiła, m nie zabiję, ale powiedziałam mu już ze jutro po pracy jedziemy szukać pokoju blisko pracy... jak nie zdążymy bo na 18tą mam terapię, to we wtorek...i w piątek składam pozew...nie wiem czy nie za szybko ale chyba nie mam na co czekać. On się nie zmieni, a ja mogę stracić siłę i wiarę, że dam radę, więc póki mam siły trzeba działać.
rufio - Nie 09 Paź, 2011 19:42
zagubiona85 napisał/a: | komara bym zabiła |
Nie tak drastycznie - można subtelnie otworzyc okna i szmata pogonic dziada ( ewentualnie moga byc figi ) no wysnułas prawidłowe wnioski - jedno tylko pamietaj przechodzi sie na druga stone ulicy kiedy jest zielone swiatło i nie czeka sie na cos - bo inni Cie zdeptaja . Dobrze prwawiśz dziołcha - nie zatrzymuj sie w pół kroku bo wtedy zepsujesz cały układ .
Borus - Nie 09 Paź, 2011 19:49
Cześć zagubiona...
Klara - Nie 09 Paź, 2011 19:51
zagubiona85 napisał/a: | jedziemy szukać pokoju blisko pracy. |
JEDZIEMY??????
A co on, dzidziuś jakiś?
Ty masz się zajmować wynajęciem mieszkania dla niego????
Może jeszcze każe Ci za nie płacić, bo za drogie wyszukałaś?
rufio - Nie 09 Paź, 2011 19:58
Wiesz co Klaro ja równiez nie jestem zwolennikiem załatwiania za kogoś ale "wydje mi si " jak mawiał nasz legrndarny trener nasza Zagubiona est tak zdesperowana że za wszlka cene i wszelkimi sposobami ( po za smiertelnymi ) chce pozbyc sie trutnia ze swego życia . Zobaczymy .prsk
Klara - Nie 09 Paź, 2011 20:01
Może masz rację Rufik.....
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 20:09
Klara, no niestety jedziemy, m nie ma prawka, wszedzie przez te wszystkie lata go woziłam...dałam na prawko, ale nie skończył - pewnie i dobrze...nie stwarza zagrożenia...
sam by pewnie za dużo nie załatwił...wiem powinien sam ehh..ale mam nadzieję, ze jak się wyprowadzi drogę odwrotu będzie miał już tylko do mamusi. Ja mam zamiar poszukać innego mieszkania gdzieś dalej i pracy na jakiś czas. Narazie siły i zapał mam, ale jak wyjdzie czas pokaże...
Klara - Nie 09 Paź, 2011 20:16
zagubiona85 napisał/a: | mam nadzieję, ze jak się wyprowadzi drogę odwrotu będzie miał już tylko do mamusi |
Życzę Ci powodzenia. Szczerze!
On jest w czepku urodzony, bo do tej pory miał dwie mamusie. Myślę, że jedna mu wystarczy, bo Ty już nie musisz mu mamusiować.
Zrzuć ten garb ze swoich pleców, wyprostuj się i nie daj się już wmanipulować w to mamusiowanie.
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 20:21
Klara dziękuję...wiem, że miał 2 mamusie całe życie, a teraz leży przed TV i się użala, że chce go wywalić, i że już decyzje podjęłam i On biedny nie ma się gdzie podziać...taka zła żona jestem, że nawet tej zimy nie chcę przeczekać...Oby mi starczyło tych sił..bo jak Go słucham to przychodzą chwile zwątpienia..o zgrozo ja cały czas go kocham...
Ciekawe co mi jutro powiedzą na terapii.
Pisał może ktoś pozew o rozwód bez orzekania o winie? czy 2 osoby muszą się na nim podpisać. M powiedział, że się podpisze, bo po co prać swoje brudy...
Borus - Nie 09 Paź, 2011 20:28
zagubiona85 napisał/a: | Pisał może ktoś pozew o rozwód bez orzekania o winie? czy 2 osoby muszą się na nim podpisać. |
Sama składasz i sama podpisujesz.
Reszta na rozprawie się okaże.
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 20:38
Borus, tak wiem jak tesciowa będzie chciała to może jeszcze nakomplikować, ale narazie m jest po mojej stronie i mówi, że to zawistna osoba i chciałaby żebyśmy najchętniej samochód i meble piłą łańcuchową na pół pocieli skoro ma być po równo ale co tam to już prawie nie moja rodzina nie będę się denerwować.
Borus - Nie 09 Paź, 2011 20:58
Teściowa nie ma nic do gadania.
Podział Waszego majątku (?) to odrębna sprawa i wcale nie musi być poruszana na rozprawie rozwodowej, jeśli zgodnie oświadczycie przed sądem, że się dogadaliście.
zagubiona85 - Nie 09 Paź, 2011 21:38
Borus, tak dogadaliśmy sie, a w pt byliśmy u notariusza podpisać rozdzielność majątkową...
małami - Pon 10 Paź, 2011 06:22
zagubiona85 napisał/a: | a od m usłyszałam, że po co mi terapia jak on nie jest alko tylko to moje osobiste urojenia | No jasne jasne. Każdy alkoholik na początku tak gada. A są tacy, którzy i po wielu latach chlania dalej "nie mają problemu". A wszyscy wokoło to wariaci. zagubiona85 napisał/a: | leży przed TV i się użala, że chce go wywalić, i że już decyzje podjęłam i On biedny nie ma się gdzie podziać...taka zła żona jestem, że nawet tej zimy nie chcę przeczekać | Co za leń śmierdzący. Niech się lepiej za szukanie mieszkania weźmie. Nie daj się czasem wpędzić w poczucie winy, nie musisz znosić jego picia, jego kłamstw, masz prawo się od niego uwolnić. Myśli, że Cię na litość weźmie. Nie daj się! Co do pozwu o rozwód składaj go póki masz zapał. Ja już nieraz miałam składać, zawsze pojawiały się jakieś wątpliwości i niestety do teraz tego nie zrobiłam.
Jonesy - Pon 10 Paź, 2011 08:20
Ale to jest jakiś egzemplarz niezły.
Skoro już wie, że będzie rozwód, to znaczy że wie że coś się kończy. A on stara się wydusić ile wlezie - a to przez zimę przesiedzi, bo będzie miał ciepło i żarcie, a to na szukanie pracy lub mieszkania zawieź bo sam nie mam prawa jazdy. Taki, cholera, pasożyt. Mnie się mocno wydaje, że nawet jakby go przez zimę trzymała w domu, to by sobie trudu nie zadał, żeby "spróbować" chociaż oczy pomydlić. On cierpi na "mamjużwszystkowdupizm".
Ale oczywiście w domu lepiej nie trzymać a zasadzić konkretnego kopa w du**sko.
Pozostaje tylko jedno pytanie - co Ty, kurna, w nim takiego widziałaś te cztery lata temu? Ma wygląd jakiegoś adonisa ten człek? Albo może niebanalne umiejętności w wyrkowie???
Aha, tylko mu czasem nie dawaj linka do forum, żeby sobie popisał i się z alkoholizmu postanowił leczyć... Może się to czkawką Tobie odbić...
rufio - Pon 10 Paź, 2011 08:36
zagubiona85 napisał/a: | Oby mi starczyło tych sił..bo jak Go słucham to przychodzą chwile zwątpienia..o zgrozo ja cały czas go kocham... |
A Siebie kochasz ? Przeciez koszulka bliższa ciału niz jakiś tam płaszcz ?
Bedzie płakał - bedzie miałkał - - pamietaj o komarze !! prsk
Żeglarz - Pon 10 Paź, 2011 08:45
zagubiona85 napisał/a: | O współuzależnieniu czytałam już kiedyś i wczoraj i terapię chcę podjąć |
Witaj Zagubiona
Ja widzę, że wcale nie jesteś taka zagubiona, tylko bardzo rozsądna, zdecydowana i na razie konsekwentna.
Tak trzymaj, a dobre życie na Ciebie czeka za zakrętem.
Uważaj tylko, żeby w zakręcie nie hamować. Jako kierowca wiesz czym to grozi Wypadnięciem do rowu!!!
zagubiona85 napisał/a: | nie wpakować się z deszczu pod rynnę, skoro już przyciągam takich ludzi, |
Oprócz zrobienia terapii przeczytaj sobie książkę pt "Emocjonalne wampiry" Alberta Bernsteina. To jest książka o takich ludziach, których jak piszesz - przyciągasz. Dowiesz się z niej jak ich rozpoznawać i strzec się przed nimi.
Tu masz mały jej opis: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213
Pozdrawiam,
Paweł
Whiplash - Pon 10 Paź, 2011 09:36
staaw napisał/a: | Zapytaj żony... |
A do tematu, to czytam to wszystko i muszę powiedzieć, że trochę (ale tylko trochę) zazdroszczę Twojemu M. Gdybym ja miał taką współuzależnioną, to zapewne wciąż bym pił, ale za to jaki miałbym komfooort . W każdym razie, moje zdanie jest trochę inne niż większości na tym forum (a może nie do końca). Powinnaś zmykać gdzie pieprz rośnie, ale tylko pod jednym warunkiem. Moim zdaniem powinnaś postawić ultimatum - weźmie się za swoje życie, czyli trzeźwość, terapia, praca, itd. albo rozwód... Krótki czas na decyzję i decyzja MUSI być wiążąca. jeśli zdecyduje, że wybiera picie, to papa. jeśli podejmie decyzję, że zaczyna Cię słuchać i się Ciebie słuchać... Cóż moim zdaniem, każdy zasługuje na szansę. Ale nie tyle, ile zazwyczaj współuzależnione dają swoim alko, ale na jedną i rzeczywiście ostatnią. Ja wiem, że gdyby mi taka szansa nie była dana, gdybym osiągnął swoje dno a ono zamiast mnie odbić by się oberwało, to moje życie jeszcze dłuuugo by się nie zmieniło...
małami - Pon 10 Paź, 2011 09:55
Whiplash napisał/a: | Ale nie tyle, ile zazwyczaj współuzależnione dają swoim alko, ale na jedną i rzeczywiście ostatnią. | A mi się wydaje, że ta pierwsza szansa jest wstępem do kolejnych. Współuzależnione mają prolem z konsekwencją. Ale wiadomo zgodnie z zasadą, że każdy zasługuje na szansę, dajemy tą jedną jedyną, a potem latka lecą, szansa nr 50 i nie zmienia się nic...Ja początkowo byłam dość silna i gdy tylko pojawiły się problemy z alkoholem myślałam o rozwodzie, ale słyszałam wokoło, żeby dać mu jeszcze szansę. Czas mijał, a ja coraz bardziej wciągałam się we wspóluzależnienie.
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 10:07
Whiplash napisał/a: | Moim zdaniem powinnaś postawić ultimatum - weźmie się za swoje życie, czyli trzeźwość, terapia, praca, itd. albo rozwód... |
Co to to nie! Ja sie nie zgadzam. Dziewczyna ma czysta klarowną sytuację.
zagubiona85, nie próbuj nawet w ten sposób, to tylko Cię "zmiękczy", spowoduje, ze znowu ulegniesz i bedziesz znowu czekała na cud.
Jesli juz zebrałaś sie na taką decyzję, to ciągnij do końca.
To, że się z nim faktycznie rozstaniesz - weźmiecie rozwód, on sie wyprowadzi - nie wyklucza przecież tego, że możecie kiedyś ponownie byc razem; nawet po rozwodzie.
A jesli jemu sie nie uda, to na pewno w ten sposób uda się Tobie uniknąć tego, czego nam wielu współuzaleznionym się nie udało (jeszcze).
Whiplash - Pon 10 Paź, 2011 10:10
małami napisał/a: | Współuzależnione mają prolem z konsekwencją. |
Właśnie dlatego napisałem":
Whiplash napisał/a: | Moim zdaniem powinnaś postawić ultimatum - weźmie się za swoje życie, czyli trzeźwość, terapia, praca, itd. albo rozwód... Krótki czas na decyzję i decyzja MUSI być wiążąca. |
Jeśli nie czuje się na siłach aby postawić takie ultimatum i konsekwentnie się z niego wywiązać, nie ma sensu nawet próbować...
rufio - Pon 10 Paź, 2011 10:14
Zagubiona juz postanowiła i niech sie tego trzyma - facet miał szanse i dał ciała - zadnych ultimatum - żadnych zmian i wahań - światło zgasło i nie mieszac dziewczynie w głowie bo Ona jeszcze sie gubi . Esanet dobrze prawi Wiplasic Ty weż ksiązke i nie mieszaj
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 10:20
Whiplash napisał/a: | Jeśli nie czuje się na siłach aby postawić takie ultimatum i konsekwentnie się z niego wywiązać, nie ma sensu nawet próbować |
A znasz współuzależnioną z tak krótkim stażem, która czuje sie na siłach by wyegzekwować postawione warunki?
Więc niech się lepiej z nim rozstanie i zgłosi na terapię. Tam dodatkowo wielu mądrych rzeczy się nauczy. Bardzo słuszną drogę dziewczyna wybrała.
zagubiona85 gratuluję bardzo mądrej decyzji
Aż Ci zazdroszczę, że ja nie miałam tyle mądrości w Twoim wieku.
Whiplash - Pon 10 Paź, 2011 10:21
esaneta napisał/a: | To, że się z nim faktycznie rozstaniesz - weźmiecie rozwód, on sie wyprowadzi - nie wyklucza przecież tego, że możecie kiedyś ponownie byc razem nawet po rozwodzie |
Hmm...
rufio napisał/a: | facet miał szanse i dał ciała - zadnych ultimatum - żadnych zmian i wahań - światło zgasło i nie mieszac dziewczynie w głowie bo Ona jeszcze sie gubi |
Hmmm...
Jako że tylko krowa nie zmienia poglądów, to przyznam rację... (Chociaż może wcale nie zmieniam poglądów, szansa powinna być. Jedna. Jesli już była to jego strata...)
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 10:30
Whiplash napisał/a: | Hmm... |
Ryzykuję pisząc to, co teraz napiszę, ale ja chyba tak po cichu marzę, że może kiedyś ja i mój mąż po rozwodzie będziemy tak "na kocią łapę"
rufio - Pon 10 Paź, 2011 10:50
esaneta napisał/a: | ja i mój mąż po rozwodzie będziemy tak "na kocią łapę" |
Dajesz płonna nadzieje dziewczynie która jeszcze jest po uszy w bagnie - pasy z Ciebie powinni drzec .
staaw - Pon 10 Paź, 2011 10:54
rufio napisał/a: | esaneta napisał/a: | ja i mój mąż po rozwodzie będziemy tak "na kocią łapę" |
Dajesz płonna nadzieje dziewczynie która jeszcze jest po uszy w bagnie - pasy z Ciebie powinni drzec . |
Aneta pisała o swoich marzeniach...
esaneta napisał/a: | ale ja chyba tak po cichu marzę |
Co do tego zdzierania.... też o tym myślałem...
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 10:58
rufio napisał/a: | Dajesz płonna nadzieje dziewczynie |
Wiedziałam, ze mi się oberwie.
Milczę w kwestii marzeń o czynach tylko mówic będę
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 11:00
staaw napisał/a: | Co do tego zdzierania.... też o tym myślałem... |
Oj Stasiu....a Ty nie miewasz marzeń
staaw - Pon 10 Paź, 2011 11:01
Przecież napisałem że marzyłem o zdzieraniu...
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 11:02
staaw napisał/a: | Przecież napisałem że marzyłem o zdzieraniu... |
hm....
rufio - Pon 10 Paź, 2011 11:05
Esa marz sobie do woli - potrzebne to i zdrowotne tylko niech dziewczyna zrobi porzadek i wtedy kto wie a tak ? Moze to odebrac na opak lub jeszcze inaczej - przypomnij sobie swoje poczatki i jak bys odebrała taki tekst ?
Staw po tym co widziałem równiez przyłączam sie do tych zdzieralnych marzeń .
staaw - Pon 10 Paź, 2011 11:06
rufio napisał/a: | Staw po tym co widziałem równiez przyłączam sie do tych zdzieralnych marzeń . | Ja miałem o metr...
rufio - Pon 10 Paź, 2011 11:08
staaw napisał/a: | Ja miałem o metr.. |
Hehe ja bliżej
Zaraz wylecimy
staaw - Pon 10 Paź, 2011 11:09
Mnie żona pilnowała...
Nie wylecimy, tylko pozwolimy się przenieść w cieplejsze miejsce...
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 11:10
rufio napisał/a: | Hehe ja bliżej |
Coś mnie ominęło ?
pietruszka - Pon 10 Paź, 2011 11:31
rufio napisał/a: | Esa marz sobie do woli - potrzebne to i zdrowotne |
Pozwolisz Rufio, że się nie zgodzę - przy współuzależnieniu marzenia są niezdrowe, szczególnie te, do których realizacji potrzebny jest niestabilny i nieodpowiedzialny czynny alkoholik.
marzenia, do których realizacji potrzebne są mi inne osoby -hmmmm... obarczone są dużym ryzykiem, a jeżeli dotyczą one czynnego alkoholika - hmmmm.... naprawdę lepiej pomarzyć o czymś innym, co można zrobić samemu/ samej.
Myślenie życzeniowe jest jednym z objawów współuzależnienia i lepiej dla własnego zdrowia zbyt wiele nie marzyć nierealistycznie. Potem jest tylko żal i zgrzytanie zębów.
Zdrowiej planować niż za dużo marzyć, szczególnie gdy marzy się o rzeczach, które chce się zrobić z osobą uzależnioną, albo co gorsza gdy liczy się na jego udział w realizacji.
I uwaga, warto mieć świadomość, że samo zaprzestanie picia (o ile się zdarzy )
nie zwalnia z takiego jednoosobowego marzenia. Lepiej postawić na słowo "ja" niż zbyt pochopnie na "my". Po prostu oznacza to mniej bólu.
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 11:34
pietruszka napisał/a: | naprawdę lepiej pomarzyć o czymś innym, |
czyli zdrowiej będzie pomarzyć o ustrzeleniu kumulacji w lotto?
Wiem Pietruszko, co mówisz, rozumiem. ALe na szczęście więcej juz planuję aniżeli marzę.
rufio - Pon 10 Paź, 2011 11:43
Pietrucha Esa powiedziała że" kiedys " A kiedyś to odległa perspektywa jak i równiez nigdy - Sa marzenia i marzenia - i takie które realne i takie które zawsze pozostana w kosmosie lub za zamknietymi drzwiami
pietruszka - Pon 10 Paź, 2011 11:46
esaneta napisał/a: | czyli zdrowiej będzie pomarzyć o ustrzeleniu kumulacji w lotto? |
pewnie, że zdrowiej, choć prawdopodobieństwo podobne, ale kupon kosztuje znacznie mniej
małami - Pon 10 Paź, 2011 11:51
pietruszka napisał/a: | pewnie, że zdrowiej, choć prawdopodobieństwo podobne, ale kupon kosztuje znacznie mniej | hehe prawdopodobieństwo faktycznie podobne
staaw - Pon 10 Paź, 2011 12:04
Może powinienem zacząć grać?
esaneta - Pon 10 Paź, 2011 12:08
staaw napisał/a: | Może powinienem zacząć grać? |
zamienił stryjek....?
pietruszka - Pon 10 Paź, 2011 12:17
staaw napisał/a: | Może powinienem zacząć grać? |
a nie wystarczy, żeś ustrzelił swoją "anty-alkoholową szóstkę"" - znaczy się przestałeś pić?
Swoją drogą, to Pietruszkowy ostatnio jak była kumulacja (i skusiliśmy się jednak na kupon) stwierdził, ze chyba wygranie w Totka mogłoby by być bardzo niebezpieczne dla alkoholika - za dużo emocji. Więc może lepiej... Stasiu... nie ryzykuj...
zagubiona85 - Pon 10 Paź, 2011 19:04
ale mi się wątek rozkręcił a ja w pracy 10 godzin, a później jak pisałam wybrałam się na terapię....I mam mieszane uczucia. Babeczka ciepła, sympatyczna, ale poszłam tam zdecydowana, że chcę zakończyć związek, a Ona stwierdziła, żę jestem zaradna, zdecydowana i myśli, że terapia nie bardzo mi potrzebna. Że mogłabym wysłać m na przymusowe leczenie, że powinnam poczytać o alkoholiźmie, że kłamstwa i oszustwa m to wszystko przez alkohol, że go nie broni...ale wpędziła mnie troche w poczucie winy, że nie chce ratować - bo mówiłam Jej że już podjełam decyzję i jak narazie jestem silna..z jednej strony broniła m że to zachowanie to przez chorobę, a z drugiej przytaknęła mi że nie muszę być za Niego odpowiedzialna..
Kazała mi pomyśleć o m..przespać się po rozmowie i zdecydować..
a co do mnie mam przyjść jeszcze na 4-5 spotkań diagnostycznych jeśli chcę. ..mówiła, że nie widzi wielkiej potrzeby, ale jeśli chce to poświęci mi czas...
przyjchałam do domu trochę dobita, ale poczytałam Was i wiem, że szans to ja już dałam dużo...za dużo...
Whiplash - Pon 10 Paź, 2011 19:34
zagubiona85 napisał/a: | dużo...za dużo... |
Jako, że o szansach to był mój pomysł to pozwolę sobie jeszcze dopisać: I WYSTARCZY!
Jeśli ta sierota nie widzi, że ma skarb, który go tyle razy próbował ratować, to niech się zorientuje jak go (Cię) straci. Nie wiem, czy ta kobieta właściwie się zachowała, może tak, może nie, nie mi to oceniać, ale muszę napisać: Nie zmieniaj decyzji! skoro był czas na poprawę, i nic się nie wydarzyło, nie ma podstaw myśleć, że tym razem mogłoby być inaczej. Alkoholik musi chcieć zmienić swoje życie, jeśli nie jest co do tego przekonany w 100%, nie ma szansy na zmianę. Nie liczyłbym na to, że twój m jest wyjątkowym alkoholikiem i nagle za trzy tygodnie, dwa dni siedemnaście godzin i trzydzieści cztery minuty samo do niego dotrze, że czas zmienić swoje życie. Nie dotarło do tej pory, nie dotrze nadal. Dotrze dopiero jak zderzy się z ziemią. A i to nie jest w 100 % pewne. Trzymam kciuki, żeby Ci się powiodło.
rufio - Pon 10 Paź, 2011 19:36
Gdzies Ty trafiła i na kogo ? Takie gadanie moze doprowadzic do rozstroju pęcherza . Ki ciort ? Lekarz od odcisków ? Zmień i poszukaj kogo innego - cos mi tu podróbą pachnie . Moim skromnym zdaniem a jestem a raczej byłem tym lebrem leżacym przed telewizorem - prosze nie zmieniaj decyzji . Szkoda by było stracic tak ładnie zaczynajacej sie normalności .prsk
Klara - Pon 10 Paź, 2011 19:58
zagubiona85 napisał/a: | broniła m że to zachowanie to przez chorobę, |
Czy Ty nie trafiłaś przypadkiem do jakiejś katolickiej "poradni".
Mnie w takiej kiedyś pani "psycholog" wmówiła, że mam świetnego, zaradnego męża, a że pije, to trudno, przecież... i tu było mnóstwo "argumentów" za- i porada, żebym się nauczyła z nim rozmawiać.
To jednak było tak dawno temu, że dawniej się nie da i nie wiem, czy poradnie już terapeutyzowały.
Teraz masz takie możliwości: http://www.psychologia.ed...hologiczna.html
małami - Wto 11 Paź, 2011 08:07
Terapeuta też człowiek, są lepsi i gorsi, a niektórzy wręcz się do zawodu nie nadają.Moim zdaniem gdybyś nie była współuzależniona nie ukrywałabyś jego picia, nie wybawiałabyś go, już dawno kopnełabyś go w zadek, no a jeśli jesteś współuzależniona to potrzebujesz terapii, również po to by w przyszłości nie trafić na podobnego gada. Może spróbuj gdzie indziej? I nie zmieniaj swojej decyzji co do męża, z tego co opisujesz nie tylko ma problem z piciem, ale ogólnie jest strasznie niezaradny życiowo, po co ci taki facet?
esaneta - Wto 11 Paź, 2011 08:15
zagubiona85 napisał/a: | że kłamstwa i oszustwa m to wszystko przez alkohol, że go nie broni...ale wpędziła mnie troche w poczucie winy, że nie chce ratować - bo mówiłam Jej że już podjełam decyzję i jak narazie jestem silna..z jednej strony broniła m że to zachowanie to przez chorobę, |
Może trochę źle zinterpretowałaś to co do Ciebie mówiła.
Nie sądzę, żeby broniła Twojego męża, raczej starała Ci się uświadomić mechanizmy, jakie nim kierują. Ważne jest aby oddzielic człowieka od choroby.
A to bardzo trudno....oj bardzo.
małami - Wto 11 Paź, 2011 08:17
zagubiona85 napisał/a: | Kazała mi pomyśleć o m..przespać się po rozmowie i zdecydować.. | A do tej pory mało myślałaś?Chyba nie podjęłaś tej decyzji w 5 minut.
niesmiala - Wto 11 Paź, 2011 14:19
Witaj ja kiedy poszlam na pierwsze spotkanie z terapeltka bylo tak samo probowala mnie namowic na podjecie leczenia mojego meza i to mi sie nie spodobalo i wiecej tam nie poszlam zmienilam terapeltke i miejscowosc i jestem zadowolona bo tam zajeli sie mna i moja choroba a nie uzaleznieniem meza tak wiec warto poszukac innej terapeltki mam nadzieje ze bedziesz sie trzymala swojej decyzji pozdrawiam i zycze dobrych wyborow
zagubiona85 - Wto 11 Paź, 2011 21:27
dzięki za odpowiedzi...co do poradni to jedyna w mojej okolicy...Nie żadna katolicka tylko normalna NFZtowska poradnia dla uzależnionych i współuzależnionych. Pytałam się m czy nie chce iść na terapie dla samego siebie powiedział, że po co jak i tak się rozwodzi...
Ale nawet gdyby nie było rozwodu i tak by znalazł wytłumaczenie, że nie musi...
CO do odróżnienia człowieka od choroby - dla samej siebie poczytam w wolnym czasie więcej o mechanizmach. O tym, ze jestem współuzależniona myślę mimo iż terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo...I że Ona tego we mnie nie widzi, a widzi moją siłę. Rozmawiałyśmy też o rodzinie o tym, że mam w niej duże wsparcie, mimo iż stoją z boku i nie komentują, wiem że zawsze mogę na nich liczyć. Dziś znów miałam taki moment, że sobie myślałam, ze miałam już dom, męża, samochód, pracę, a teraz chcę tą naszą rodznię rozwalić..ale zaraz się ogarniam przypominam sobie jakie to było szczęśliwe życie - wieczne kontrolowanie go, nic dla siebie, mimo iż ani dnia nie byłam bezrobotna, praktycznie nic dla siebie nie kupowałam bo na chleb czasem nie starczało, jak m zawsze musiał mieć na swoje pożyczki, papierosy...I moje potrzeby w tym związku nie były praktycznie zaspakajane, brak poczucia bezpieczeństwa szczególnie...Jedyne co miałam to to że mogłam się do kogoś w nocy przytulić(o ile nie śmierdział po alko), bo nawet sexu nie lubił..ale do przytulenia to ja sobie mogę kota kupić - tak mi siostra powiedziała i chyba miała rację...
A co jeszcze do mojego współuzależnienia, to wiem że powinnam sobie szukać kogoś kto również o mnie będzie dbał, nie znow kogoś kim ja się będę opiekować...Niby wiem, że jestem wiele warta, ale teoria a praktyka to 2 różne światy...
yuraa - Wto 11 Paź, 2011 21:33
zagubiona85 napisał/a: | terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo... |
a nie dodała że alkoholicy to też zwykle po podstawowce, pracują na czarno i za co sie wezma to spieprzą??
Klara - Wto 11 Paź, 2011 21:40
zagubiona85 napisał/a: | terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo |
Wiesz co? Poszukaj jakieś poradni gdzieś dalej niż w Twojej okolicy.
Może w jakimś większym pobliskim (albo dalszym) mieście, bo ta Twoja terapeutka jest jakaś nie z tego świata.
Powinni ją zwolnić, bo z jej "pracy" wynika więcej szkody niż pożytku.
W grupie Al-Anon na którą przez kilka lat uczęszczałam było kilka dziennikarek, pani docent, inna - wykładowczyni na uniwersytecie, radczyni prawna, nauczycielki...
Oczywiście były też babki bez wykształcenia, ale wcale nie były jakąś znaczącą grupą.
Ta kobieta po prostu nie wie, co mówi
dlugixp - Wto 11 Paź, 2011 21:44
yuraa napisał/a: | a nie dodała że alkoholicy to też zwykle po podstawowce, pracują na czarno i za co sie wezma to spieprzą?? |
Co się dziwisz ? Przecież to:
zagubiona85 napisał/a: | Nie żadna katolicka tylko normalna NFZtowska poradnia dla uzależnionych i współuzależnionych. |
...była
zagubiona85 - Wto 11 Paź, 2011 21:50
czyli jednak to moja skromna jeszcze wiedza na temat współuzależnienia jest większa od wiedzy tej " terapeutki " dobrze, że mam jeszcze to forum, gdyby nie ono pewnie po wizycie u Niej wpoiłabym sobie, że mi terapia nie potrzebna, tylko biednemu M któremu powinnam dać n-tą szansę, bo to nic że okłamuje nie szanuje, bo to wszystko przez chorobę, a "współuzaelżnienie najczęściej mija z chwilą jak osoba uzależniona się wyprowadzi..."
postaram się rozejrzeć gdzieś dalej w końcu to dla mojego dobra...Lepiej zrobić te naście km w tygodniu, niź do końca życia tkwić w toskycznych i wyniszczających związkach - nie w tym to w innym
Jonesy - Wto 11 Paź, 2011 22:33
dobra rada Słońce - Ty myśl o sobie. O nim już nie myśl więcej.
Ja Cię podziwiam. Bardzo podziwiam.
małami - Śro 12 Paź, 2011 06:19
zagubiona85 napisał/a: | najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo | Bzdura. I ty i ja jesteśmy tego przykładem Sama dziwiłam się, że pomimo tego, że jestem niezależna finansowo nie potrafię odejść od męża, ale jak widać problem twił w czymś innym. zagubiona85 napisał/a: | Niby wiem, że jestem wiele warta, ale teoria a praktyka to 2 różne światy... | Znam to Ważne, że jesteś na dobrej drodze, bądź konsekwentna i dbaj o siebie
Marc-elus - Śro 12 Paź, 2011 06:48
yuraa napisał/a: | zagubiona85 napisał/a: | terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo... |
a nie dodała że alkoholicy to też zwykle po podstawowce, pracują na czarno i za co sie wezma to spieprzą?? |
Piękne.... dobrze że ja do takiego miejsca nie trafiłem....
esaneta - Śro 12 Paź, 2011 07:30
zagubiona85 napisał/a: | terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo... |
zagubiona85 napisał/a: | moja skromna jeszcze wiedza na temat współuzależnienia jest większa od wiedzy tej " terapeutki |
o niebo lepsza! Posłuchaj Klary i zmień terapeutkę, może nawet w tym samym osrodku, powiedz, że masz pewne wątpliwości i chciałabys porozmawiac z innym terapeutą. Jesli znowu usłyszysz "takie mądrości" , to poszukaj jednak gdzie indziej.
zagubiona85 napisał/a: | to wiem że powinnam sobie szukać kogoś kto również o mnie będzie dbał, |
Z tym bym sie wstrzymała, na początek moze jednak lepszy kot
Potrzeba sporo czasu na "ogarnięcie" sie po takim chorym związku.
Ale mozna śmiało spotykać się ze znajomymi, wychodzic gdzieś...sposobów jest mnóstwo.
zagubiona85 napisał/a: | Rozmawiałyśmy też o rodzinie o tym, że mam w niej duże wsparcie, mimo iż stoją z boku i nie komentują, wiem że zawsze mogę na nich liczyć. |
To bardzo cenne i nie wstydx sie prosic rodziców o jakiekolwiek wsparcie.
Trzymam kciuki jestes mądrą młoda kobietą, nie marnuj zycia.
OSSA - Śro 12 Paź, 2011 12:28
[quote="esaneta"] zagubiona85 napisał/a: | terapeutka powiedziała, ze współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo... |
To nieprawda , często do poradni trafiają osoby wykształcone, zaradne bo one zdają sobie sprawę, że coś jest nie tak. Zaczynają szukać pomocy dla siebie i swojej rodziny.
Współuzależnione o których powiedziała twoja terapeutka najczęściej nie szukają żadnej pomocy , albo nie wiedzą , albo uważają ,że tak musi być. Tak zachowywał się ich ojciec, brat, sąsiad, tak zachowuje się jej m, w pewnych środowiskach to jest norma.
zagubiona85 napisał/a: | moja skromna jeszcze wiedza na temat współuzależnienia jest większa od wiedzy tej " terapeutki |
Wiesz tak mówił m. mojej znajomej uważał,że on posiada większą wiedzę na temat uzależnienie niż "smarkate terapeutki" Przestał chodzić po dwóch spotkaniach na AA głupoty gadają on z "marginesem" nie będzie gadał itd. Pije dalej, a że jest na emeryturze o utratę pracy się nie musi martwić, żona z renty da jeść. On
Terapeuci są różni, powinnaś wybrać sobie kogoś kto ci opowiada do kogo z czasem nabierzesz zaufania.
kahape - Śro 12 Paź, 2011 13:14
zagubiona85 napisał/a: | O tym, ze jestem współuzależniona | z terapii... najważniejsze cechy współuzależnienia:
- nadkontrola
- nadopiekuńczość
- wybawianie zagubiona85 napisał/a: | wieczne kontrolowanie go, | masz nadkontrolę zagubiona85 napisał/a: | m zawsze musiał mieć na swoje pożyczki, papierosy... | masz nadopiekuńczość i wybawianie innych dorosłych ludzi z kłopotów zagubiona85 napisał/a: | postaram się rozejrzeć gdzieś dalej w końcu to dla mojego dobra. |
zagubiona85 napisał/a: | .Lepiej zrobić te naście km w tygodniu, niź do końca życia tkwić w toskycznych i wyniszczających związkach - nie w tym to w innym | tak, bo mając takie same (nie zmienione) zasady, podstawy.... przy wyborze partnera, kolejny facet tez może być "taki biedny niunieczek" do zaopiekowania.
Jak to mówią na forach ... masz skrzywiony celownik.
Wsparcie w rodzinie- bardzo fajna rzecz ale nie ma to jak stać twardo na własnych nogach.
Miec własne zdanie, własną ocenę sytuacji - ty wiesz najlepiej jak czujesz się w tym związku.
Przestać pomagac wszystkim na około a zacząć pilnowac własnego nosa, swoich spraw.
Będzie dobrze.
pozdr
zagubiona85 - Pią 14 Paź, 2011 13:05
Chyba nie jestem taka silna jak myślałam, mimo iż pojechał na weekend do domu (czyt.do kolegów pić) to ja myślę co robi, gdzie będzie spał, chciałabym gdzieś jechać np.do koleżanki do Gdańska, ale wiem, że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę...
a wydzwaniał już pijany kilka razy, żebym była w domu bo on przyjedzie z kolegą po pieniądze na jakiś genialny interes...powiedziałam ze nic mu nie dam...
wiem, wiem , wiem co ja się nim przejmuję, powinnam mieć go gdzieś cieszyć sie, ze w domu spokój bo go nie ma, a nie kontrolować i się martwić...tylko czemu nie umiem tak zrobić...
ale przynajmniej widzę jak bardzo mi potrzebna terapia..
niby chcę złożyć pozew, miałam jechać dzisiaj ale nie pojechałam...
ale zaraz zadzwonie do innej poradni, bo to mi teraz najbardziej potrzebne....
dziękuje za wszystkie wpisy...
Klara - Pią 14 Paź, 2011 13:09
zagubiona85 napisał/a: | wiem, że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę... |
Nawet nie próbuj!
NIE ODBIERAJ TELEFONU!!!!
Dzwoniłaś do poradni??????
Flandria - Pią 14 Paź, 2011 13:15
zagubiona85 napisał/a: | tylko czemu nie umiem tak zrobić... |
znajdź przekonujący dla siebie powód, dla którego będziesz potrafiła tak zrobić
kahape - Pią 14 Paź, 2011 13:40
zagubiona85 napisał/a: | wiem, że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę... | hurra!!!! mamy jakąś darmowa taryfę. To ja zamawiam kurs z Zielonej do Warszawy, zaraz zadzwonię....... tez przyjedziesz?
pozdr
Mysza - Pią 14 Paź, 2011 13:41
zagubiona85 napisał/a: | niby chcę złożyć pozew, miałam jechać dzisiaj ale nie pojechałam... |
pozew to może lepiej składaj, jak będziesz pewna na 100% że chcesz...
zagubiona85 napisał/a: | że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę... |
po co? sama sobie odpowiedz...
zagubiona85 napisał/a: | zaraz zadzwonie do innej poradni, bo to mi teraz najbardziej potrzebne.... |
póki co, poczytaj sobie artykuły o współuzależnieniu...choćby te tu na forum...wątki innych współ....i nie rób tej głupoty...i nie bądź na każde jego pijane zawołanie....
miej dla siebie trochę uczucia....
kahape - Pią 14 Paź, 2011 13:46
myszaczek napisał/a: |
zagubiona85 napisał/a:
że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę...
po co? sama sobie odpowiedz...
| jak to po co? Żeby targać zwłoki do samochodu a potem może jeszcze sprzątać po nim jak się zerzyga albo zeszcza. myszaczek napisał/a: | .i nie bądź na każde jego pijane zawołanie...miej dla siebie trochę uczucia.... | i.... może trochę GODNOŚCI
pozdr
Amelia - Pią 14 Paź, 2011 14:26
zagubiona85 napisał/a: | chciałabym gdzieś jechać np.do koleżanki do Gdańska, ale wiem, że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę... |
Ja mam problemy, ale nigdy nie pozwoliłam sobie na takie traktowanie. Kilka razy dzwonił do mnie na początku,że może bym przyszła po niego to on wtedy na pewno do domu wróci,bo tak to nie wie czy kolegi jakiegoś po drodze nie spotka i wtedy już nie uda mu się dojść do domu . Ale w końcu przestał,bo dotarło do niego,że na mnie to nie działa. Czasami tylko jego nowi koledzy dzwonili,że on jest w bardzo kiepskim stanie i może powinnam po niego przyjechać. Po wysłuchaniu mojego śmiechu żaden już nie odważył się do mnie zadzwonić po raz drugi.
Powinnaś sobie do koleżanki iść a nie czekać aż zadzwoni. I najlepiej telefon wyłącz i tyle. Po co po niego chcesz jechać? Chyba tylko po to,żeby jak kahape pisała, posprzątać po nim i jeszcze wysłuchiwać tych wszystkich bzdur...a i herbatkę podawać jak będzie go suszyć.
Bądź twarda i idź na ploty,zakupy czy do kina.
Pozdrawiam
małami - Pią 14 Paź, 2011 16:16
zagubiona85 napisał/a: | to ja myślę co robi, gdzie będzie spał, chciałabym gdzieś jechać np.do koleżanki do Gdańska, ale wiem, że on w każdej chwili może zadzwonić, że mam po niego jechać i pojadę... | To jest właśnie współuzależnienie. Ja nawet teraz (kilka mies. po rozstaniu) zastanawiam się szczególnie weekendami co robi mój mężuś. Ale staram się szybko doprowadzać do porządku Zresztą co on może robić jak nie pić?I co mnie to obchodzi? Tak jak radziła Ci Amelia wyłącz telefon i wybierz się gdzieś rozerwać
Estera - Pią 14 Paź, 2011 16:42
zagubiona85 napisał/a: | współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo... |
Zagubiona, nie mogę się powstrzymać od komentarza słów tej pani. takiej bzdury dawno nie słyszałam!! nie wiem jak inne koalki, ale ja miałam cały dom na swojej głowie, zarabiałam na zycie, zajmowałam się chorym dzieckiem, w międzyczasie zaocznie studiowałam. w skrócie: pracująca, wykształcona, super zaradna życiowo kobieta, której tylko umknął jeden drobny szczegół, że też jest człowiekiem z uczuciami, potrzebami i określoną wytrzymałością. podejrzewam, że większość dziewczyn na forum przeszła taki schemat.
walcz o siebie, żyj tak jak Ty chcesz. Trzymam kciuki Dzielna Dziewczyno
olga - Pią 14 Paź, 2011 16:46
zagubiona napisał/a: | współuzależnione kobiety są najczęściej bezrobotne, nie wykształcone, niezaradne życiowo...
|
Aż się wierzyć nie chce. Współuzależnione najczęściej to osoby zaradne, pracowite i niekiedy wykształcone ( a niekiedy nie)
Babeta35 - Pią 14 Paź, 2011 16:54
Estera napisał/a: | pracująca, wykształcona, super zaradna życiowo | dodam od siebie że do tego bardzo ładna
Babeta35 - Pią 14 Paź, 2011 16:54
Estera napisał/a: | pracująca, wykształcona, super zaradna życiowo | dodam od siebie że do tego bardzo ładna
Estera - Pią 14 Paź, 2011 17:33
Babeta35 napisał/a: | dodam od siebie że do tego bardzo ładna |
merci
Babeta35 - Pią 14 Paź, 2011 17:34
OSSA - Pią 14 Paź, 2011 19:05
zagubiona85 napisał/a: | , chciałabym gdzieś jechać np.do koleżanki do Gdańska, ale... |
Na co czekasz ? Dlaczego nie jedziesz ? Dlaczego nie żyjesz własnym życiem ?
Jesteś młodą kobietą, masz prawo spędzać czas z fajnym facetem u swego boku, a nie czekać na jakiegoś pijanego nieudacznika.
Ja mam dzieci w twoim wieku, pracuje z młodym ludźmi i widzę jak oni się zachowują, mają plany i marzenia, a Ty chcesz poświęcić najlepsze lata twojego życia na czekanie na telefon od zapitego mena
rufio - Pią 14 Paź, 2011 20:46
O nie moje drogie tak nie moze byc - to jest jedno wielki nieposłuszeństwo - nie rozumiem normalnie nie rozumiem Dlaczego Zagubiona inaczej jeszcze nie jedzie malo jeszcze nie jest pod domem gdzie pan pije i grzecznie nie czeka az uzna , że moze juz wracac domu / To skandal na skale kontynentalna - Dziewczyna biegiem albo szybciej po samochod . No zeby mi to było przedostatni raz . Jasne .prsk
olimpijka - Nie 16 Paź, 2011 11:09
yyyy...uśmiałam się o tych biednych niewykształconych koalkach oplułam monitor radośnie i do tej pory lekko rechoczę
byłam dokładnie w tej samej sytuacji co Ty. też dowlekałam decyzję o wyprowadzeniu z domu bo on w swoim mieszkaniu remont robił.. i tak się bujał 2 miesiące po rozwodzie jeszcze. 2 miesiące nerwów i niepotrzebnego stresu, 2 miesiące zabrane z życia.
to są dorośli ludzie. ludzie odpowiedzialni za własne życie. nie małe dzieci. szantażują emocjonalnie i manipulują jak tylko mogą bo jest im tak wygodnie. w du*** mają cierpienie drugiej osoby. mieszkanie, wożenie, martwienie - odpuść. wywal, odchoruj to wszystko i żyj dalej. naprawdę warto. mnie się udało.
OSSA - Nie 16 Paź, 2011 12:31
olimpijka napisał/a: | yyyy...uśmiałam się o tych biednych niewykształconych koalkach oplułam monitor radośnie i do tej pory lekko rechoczę
|
co masz na
olimpijka - Nie 16 Paź, 2011 12:37
to, że na terapii sztuk 1 na której byłam było naprawdę szerokie spektrum kobiet. więc takie uogólnienie mnie:
1) zdziwiło totalnie
2) rozbawiło do łez
OSSA - Nie 16 Paź, 2011 13:03
olimpijka napisał/a: | to, że na terapii sztuk 1 na której byłam było naprawdę szerokie spektrum kobiet. więc takie uogólnienie mnie:
1) zdziwiło totalnie
2) rozbawiło do łez |
Ta choroba dotyczy każdej grupy społecznej, ja znam alk. lekarzy, dziennikarzy, nauczycieli, księdza, paru inżynierów i wielu niewykształconych ludzi. Osobiście szanuje każdego, kto zaczął się leczyć i trwa w trzeźwości. Wszyscy jesteśmy równi wobec choroby i śmierci.
Nie ważne jakie mamy wykształcenie, zasobność portfela, podobnie przeżywamy emocję, wszyscy jesteśmy bezsilnie wobec tej choroby. Jedyne co możemy zmienić to siebie, fakt mając odpowiednie zaplecze i wsparcie możemy łatwiej ułożyć sobie życie od nowa.
Choć to nie jest reguła na mojej terapii była kobieta szefowa dużej firmy, przyjeżdżała autem za kilkaset tysięcy i płakała tak samo jak siedząca obok niej bezrobotna koleżanka.
Po jakimś czasie spotkałam jedną i drugą, "szefowa" dalej trwała w chorym układzie.
Ta druga nie miała nic do stracenia pozbyła się garba, rozwiodła się i znalazła prace, odnalazła siebie.
olimpijka - Nie 16 Paź, 2011 13:34
ale naprawdę nie wiem dlaczego mi to tłumaczysz?
ja tylko opisałam swoją reakcję na słowa terapeutki przytoczone tu w wątku. czy moja reakcja nie świadczy o tym, że mam opinię inną niż terapeutka?
KICAJKA - Nie 16 Paź, 2011 13:41
Ja przez te wszystkie lata zauważyłam jedną prawidłowość - jeśli już delikwentka zdecyduje się na szukanie pomocy,to właśnie te zasobniejsze i bardziej wykształcone mają większy problem z radzeniem sobie ze współuzależnieniem
Dłużej i ciężej im to przychodzi a czasem zniechęcone bez postępów,cofają się zupełnie.
I bardzo często wplątują się w następne "bagienko"
OSSA - Nie 16 Paź, 2011 14:37
KICAJKA napisał/a: | Ja przez te wszystkie lata zauważyłam jedną prawidłowość -
I bardzo często wplątują się w następne "bagienko" |
Mam jedną znajomą z terapii ona jako pierwsza wyplątała się z chorego układu, rozwiodła się i eksmitowała ex. Nie miała wykształcenia, ani środków wiedziała jedno tak dłużej nie chcę żyć. W atmosferze przemocy fizycznej i psychicznej dorastały jej córki, obie jako dorosłe osoby wyszły za mąż za uzależnionych facetów, od alk. i leków, nie dojrzałych społecznie. Teraz na przemian uciekają do matki, a za chwile wracają do swoich oprawców, bo chcą mieć rodzinę, a dzieci ojca.
Dlaczego? Czy to jest jakaś prawidłowość?
KICAJKA - Nie 16 Paź, 2011 15:28
elzbieta2011 napisał/a: | Dlaczego? Czy to jest jakaś prawidłowość? | Bardzo często tak,jeśli dzieci nie mają pomocy/nauki innych zachowań od matki/ojca współ ,jeśli nie korzystają z fachowej pomocy dla takich rodzin
Ja od maleńkości pracowałam nad tym, aby moje dziecko nie było typowym DDA-fakt,nie wiem jak będzie dalej ale puki co, radzi sobie dobrze moja 23 letnia córa.
W szkole policealnej pogłębiła wiedzę a nawet była "ekspertką w niektórych tematach"
Poza nastoletnim buntem naprawiania świata i "uporem baranim" nie miałam specjalnych specjalnych problemów wychowawczych
olga - Nie 16 Paź, 2011 18:31
KICAJKA napisał/a: | te zasobniejsze i bardziej wykształcone mają większy problem z radzeniem sobie ze współuzależnieniem
Dłużej i ciężej im to przychodzi a czasem zniechęcone bez postępów,cofają się zupełnie. |
Nie wiem jaka jest zależność między wykształceniem a wychodzeniem ze współuzależnienia, ale jeśli chodzi o zasobność portfela to myślę, że wiem o co może chodzić. Mam mało pieniędzy, muszę zadbać o dzieci i siebie, popłacić rachunki i jeszcze delikwenta utrzymać. Z czego zrezygnuję? Jak zaczyna totalny niedostatek zaglądać w oczy to takie decyzje podejmuje się szybko. Mój jeszcze na dodatek wypalał moje papierosy. Miałam straszne wyrzuty sumienia, niedosyć,że go karmiłam, płaciłam wszystkie rachunki to jeszcze te papierosy. Powiedziałam dość pijackiej wytrzeźwialni, przecież to patologia. To niedostatek pchnął mnie do podjęcia decyzji.
kahape - Pon 17 Paź, 2011 10:19
olga411 napisał/a: | To niedostatek pchnął mnie do podjęcia decyzji. | zgadzam się z tobą. Myślę, że to dobra motywacja.
Nie pracuję przecież tylko na opłaty, powinnam mieć jeszcze jakieś zadowolenie, przyjemności.... Może drobne, bardzo drobne, ale zawsze.
pozdr
zagubiona85 - Nie 06 Lis, 2011 20:45
Wpadłam napisać co u mnie. Dziękuje za odzew w wątku, mało się udzielam na forum ale często czytuje.
Ciągle mam wahania nastroju. M za tydzień, dwa jak dobrze pójdzie wyprowadzi się do rodziców. Teściowa powiedziała, że nie ma do mnie pretensji za rozwód, tylko do m i że Go przygarnie bo taka kolej rzeczy...
Wziął sobie kredyt na przeprowadzkę pewnie z 2000 przepił w tydzień. Dobrze, że wziął go z uwzględnieniem rozdzielności majątkowej. Zaraz miał masę kolegów koło siebie.
A ja dalej nie mogę sobie sama z sobą poradzić. Dużo czytam i wiem o współuzależnieniu, ale i tak mi bardzo ciężko. Boję się, że w którymś momencie się wycofam. Nie mogę spać po nocach, budzę się np. o 3 nad ranem i myślę co ja robię, czy będę miała jeszcze kogoś, co z Nim będzie, zmarnuje sobie życie przez to że go zostawiłam. Niby wiem, że te myśli są niedorzeczne, ale one mnie dręczą i nie mogę sobie poradzić. Najgorsze są weekendy czuję się strasznie samotna. Mam rodziców nad głową, ale udaję że radzę sobie świetnie i odrzucam ich chęć rozmowy jeśli przyjdą pogadać. Nie rozumiem tego...
Jest jeszcze jedna strona medalu o którą się martwię. Pisałam, że spotykam się z kimś(wiem, że to nie czas, że powinnam dojść do ładu sama ze sobą ale inaczej nie potrafię zostawić m), niby nie pije, wydaje się odpowiedzialny, gdy się spotykamy czuję się bezpiecznie, ale zbyt mocno chce być z Nim. On to chyba wyczuł bo się wycofuje i nabiera dystansu, a ja jak cały dzień nie dzwoni to chodzę z telefonem w ręku i czekam w napięciu na telefon wiem, że to nie jest normalne, że powinnam wyluzować,ale tak strasznie boję się że jak mnie opuści to nie pozbędę się m ze swojego życia... że nie dam rady. A ten z którym się spotykam - na spotkaniach - raz w tygodniu jest fajnie, w tygodniu dzwoni 1-2 razy dziennie, spotykamy się w pt, a potem w weekend prawie wcale się nie odzywa..i w pon. dzwoni jak gdyby nigdy nic. Zauważył już to że mi bardziej zależy i nie okazuje swojego zaangażowania. A może się przestraszył mojego zaangażowania...
i tak siedzę sama w kuchni, w salonie m leży podpity przed TV, popołudniami po pracy sprzątam po kilka razy żeby zająć czymś pustkę, jak zadzwoni Ten drugi chodzę cała naładowana pozytywną energią. Później się dłużej nie odzywa to chodzę jak struta nie mam chęci do życia...chore..czytałam kobiety, które kochają za bardzo..ile fragmentów tej książki da się zacytować o mnie..
z pozytywnych rzeczy, staram się dbać bardziej o siebie kupuję sobie ładne ubrania, bieliznę, kosmetyki w ostatnich latach ciągle potrzeby m się liczyły nie moje..
planuje już remont salonu po Jego wyprowadzce z niego..głupie samodzielne malowanie może pomoże się odciąć od przeszłości.
Marzę o tym żeby ktoś zabrał mnie do pracy gdzieś za granicę. Najlepiej na drugi koniec świata, żeby uciec od problemów. Ale wiem, że trzeba je przeżyć..:/
Dziękuje Wam za wsparcie. Samo wygadanie się tu wiele mi daje. Wiem, ze muszę dużo pracować nad sobą, że dużo jeszcze łez przede mną..ale mam nadzieję, że dam jakoś radę z Waszą pomocą.
endriu - Nie 06 Lis, 2011 21:04
A ten drugi to nie żonaty czasami?
Tak się zachowywałem jak miałem kochankę.
W tygodniu dzwoniłem, spotykałem się, bo byłem w pracy.
A weekendy dla rodziny.
zagubiona85 - Pon 07 Lis, 2011 05:10
Endriu nie nie żonaty ma konto na nk i fb więc chyba nic nie ukrywa..;) znaczy nic takiego jak małżenstwo.
M już w ten weekend przewiezie część swoich rzeczy..ufff...bedzie ciężko ale tak musi być i będzie najlepiej. Zmykam do pracy
miłego dnia
staaw - Pon 07 Lis, 2011 06:22
zagubiona85 napisał/a: | ma konto na nk i fb więc chyba nic nie ukrywa..;) znaczy nic takiego jak małżenstwo. | Ja też nie ukrywam, no, obrączki nie noszę na wszelki wypadek...
A profil księcia szwedzkiego, następcy tronu, chyba nie jest trudno założyć na NK...
szymon - Pon 07 Lis, 2011 07:16
zagubiona85 napisał/a: | wiem, że to nie czas, że powinnam dojść do ładu sama ze sobą |
zagubiona85 napisał/a: | wiem, że to nie jest normalne |
czyli wiesz co trzeba zrobić
esaneta - Pon 07 Lis, 2011 07:39
zagubiona85, kiedy opisałaś dziwne zachowanie "tego drugiego" również pomyślałam, że jest żonaty, albo przynajmniej zajęty.
To dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że to jeszcze nie pora na nową relację.
Kiedyś gdy mój mąż mnie zdradził (a właściwie miał romans), to po odkryciu prawdy i strasznych mękach - nie do pojęcia dla kogoś, kto przez to nie przeszedł(tyle siebie znamy ile nas sprawdzono - Szymborska) - żeby ulżyć swemu cierpieniu, żeby przestało boleć, koniecznie chciałam się zakochać. Sądziłam, że w ten sposób łatwiej będzie mi przejść przez rozstanie z m. A że zawsze podobałam się mężczyznom, szybko znalazł się "ochotnik".
Na szczęście w porę się zmiarkowałam, że facet jest zajęty (nie był zonaty, ale miał partnerkę i dziecko w drodze) - ale mimo to do i tak juz dużego cięzkiego bagażu doświadzceń dorzuciłam sobie jeszcze jedno shit.
zagubiona85 - Wto 08 Lis, 2011 05:01
szymon, hehe cały czas wiem co trzeba zrobić ale jakoś nie umiem się zastosować do tego w praktyce
staaw, nie to nie tak On jest osobą o której można znaleść troszkę informacji w necie udzielającą się społecznie. Wiem gdzie mieszka, gdzie pracuje...ale mniejsza o to
Ja wczoraj miałam rozmowę z M..pierwszy raz jakby przejrzał na oczy, przyznał się do swojego nie myślenia. Powiedział że ma dołek moralny, że przepił dużo kasy przez ostatni tydzień, że boli Go wątroba, żołądek - prócz alkoholu je strasznie dużo tabletek przeciwbólowych...że już tak nie będzie...chciałabym wierzyć w te słowa, ale nie potrafię. Mimo to powiedziałam, ze w Niego wierze. Ale mam nadzieję, że nie dam się omamić kilku dniową poprawą...:/
miłego dnia
staaw - Wto 08 Lis, 2011 06:25
zagubiona85 napisał/a: | Ale mam nadzieję, że nie dam się omamić kilku dniową poprawą... | No co Ty? Nawet lekarstwa na wątrobę mu nie podasz?
małami - Wto 08 Lis, 2011 07:27
zagubiona85 napisał/a: | Nie mogę spać po nocach, budzę się np. o 3 nad ranem i myślę co ja robię, czy będę miała jeszcze kogoś, co z Nim będzie, zmarnuje sobie życie przez to że go zostawiłam. | Zmarnujesz sobie życie jeśli z nim zostaniesz. Sama piszesz, że dalej pije, więc nie powinnaś się zastanawiać czy dobrze robisz. Twój mężulek nie pozostawia Ci złudzeń. zagubiona85 napisał/a: | a ja jak cały dzień nie dzwoni to chodzę z telefonem w ręku i czekam w napięciu na telefon | Nie może być tak, że zmienisz faceta a Twoje zachowania pozostaną te same. Być może problemem nie będzie alkohol, ale i tak taki związek będzie ciężki. Dlatego też przydała by się terapia.
Izzy - Wto 08 Lis, 2011 12:18
witaj
a może jeszcze naprawdę za szybko na kolejny związek? pojedź do koleżanki, na pewno dobrze Ci to zrobi, oderwij się, przestaniesz tyle analizować
kahape - Wto 08 Lis, 2011 14:14
zagubiona85 napisał/a: | A ten z którym się spotykam - na spotkaniach - raz w tygodniu jest fajnie, w tygodniu dzwoni 1-2 razy dziennie, spotykamy się w pt, a potem w weekend prawie wcale się nie odzywa..i w pon. dzwoni jak gdyby nigdy nic. Zauważył już to że mi bardziej zależy i nie okazuje swojego zaangażowania. A może się przestraszył mojego zaangażowania | zagubiona85 napisał/a: | jak zadzwoni Ten drugi chodzę cała naładowana pozytywną energią. Później się dłużej nie odzywa to chodzę jak struta nie mam chęci do życia...chore.. | typowe współuzależnienie. Uzależnianie swojego stanu ducha od innej osoby.
Ja też nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Dopiero jak poznałam (w danym dniu) stan alko - to śmiałam się, skakałam (jak trzeźwy) i opadałam z sił, w apatię (jak nachlany)
Tak było, trudny czas.
Chodzi mi po głowie słowo... GODNOŚĆ. Na forum często powtarzane.
Albo inne określenie.... ZADBAJ O SIEBIE. Zadbałaś? Wiesz co to znaczy?
Musisz pracować nad sobą na tej terapii, oj musisz. Mam nadzieję, że chodzisz?
pozdr
endriu - Wto 08 Lis, 2011 17:44
zagubiona85 napisał/a: | nie to nie tak On jest osobą o której można znaleść troszkę informacji w necie udzielającą się społecznie. Wiem gdzie mieszka, gdzie pracuje...ale mniejsza o to |
są ludzie naiwni na tym świecie
ja jak się umawiałem przez internet to pisałem co mi przyszło do głowy
na swoim profilu, tak żeby dziewczynom pasowało,
nieraz to z 3. na raz flirtowałem i się umawiałem
z jedną w weekend, inną w piątki a jeszcze inną co 2 tyg. itd...
staaw - Wto 08 Lis, 2011 17:46
endriu napisał/a: | z jedną w weekend, inną w piątki a jeszcze inną co 2 tyg. itd... |
Masz zdrowie...
endriu - Wto 08 Lis, 2011 17:50
miałem, jeszcze jakieś 5 lat temu tak robiłem, teraz już nie...
staaw - Wto 08 Lis, 2011 17:54
Mam tak samo...
zagubiona85 - Wto 08 Lis, 2011 22:05
Oj chłopaki już nie te lata ten mój to za to w sile wieku więc może i macie racje, a ze mnie naiwniak i nie chcę pewnych rzeczy dostrzegać...choć niby żaden alwaro z Niego raczej nie pewny siebie chłopak marzący o żonie i dziecku..albo tylko tak mówi
choć o sam sex mu chyba nie chodzi, skoro narazie stara się trzymać ręce przy sobie
kahape dokładnie tak jak piszesz stan ducha uzależniony od drugiej osoby ;/ oj wiele jeszcze pracy przede mną.. mam nadzieję, ze chociaż dobrze, ze mam tego świadomość..
ale teoria swoje, praktyka swoje..
ale czytając forum czuje się o wiele silniejsza, czuje wsparcie..
dziś słuchając rad o dbaniu o siebie zrobiłam sobie wieczór totalnego relaksu wanna, muzyka itp.
wróciłam po kilku latach do nauki hiszpańskiego, która nawet kiedyś dobrze mi szła
dodatkowo basen, spacery i może jakoś nauczę się być sama ze sobą i dobrze się czuć..
choć wiem, że czeka mnie wiele bardzo trudnych chwil...mam nadzieję, ze będę na tyle silna żeby dać sobie radę jakoś i nie dać się zmanipulować m.
chciałabym zakończyć tą drugą znajomość, ale jakoś nie potrafię, ale postaram się ją chociaż traktować na luzie, że co ma być to będzie, nie uda się to będę sama, a zawsze to jakieś doświadczenie z innym, które mogę miło wspominać do łóżka narazie nie dałam się zaciągnąć
małami - Śro 09 Lis, 2011 08:32
zagubiona85 napisał/a: | chciałabym zakończyć tą drugą znajomość, ale jakoś nie potrafię, ale postaram się ją chociaż traktować na luzie | Postaraj się, nie ma się co agażować za bardzo, póki co Twoje małżeństwo trwa. Miałam podobną sytuację jakieś 2 lata temu, spotkałam się parę razy z pewnym facetem, chyba tylko dlatego, że łudziłam się, że gdy ktoś inny pojawi się w moim życiu to łatwiej będzie mi odejść od męża. Dziś wiem, że to nie miało żadnego sensu, a ten drugi nie wiele lepszy był od mojego alko, wpadłabym z deszczu pod rynnę. Na szczęście nic poważniejszego się z tego nie wykluło. Czasem przeraża nas samotność, przeraża nas to, że gdy rozstaniemy się z mężem będziemy nieszczęśliwe tak jakby bez faceta nie dało się żyć. Da się żyć i to całkiem dobrze
kahape - Śro 09 Lis, 2011 12:05
zagubiona85 napisał/a: | stan ducha uzależniony od drugiej osoby ;/ oj wiele jeszcze pracy przede mną. | nie odpowiedziałaś czy chodzisz na jakąś terapię? zagubiona85 napisał/a: | czeka mnie wiele bardzo trudnych chwil...mam nadzieję, ze będę na tyle silna żeby dać sobie radę | skąd ta siła, dobra, pozytywna energia???? Wiesz jak ją czerpać? Umiesz???
Chyba nie z samego forum, to musi być w realu.
pozdr
zagubiona85 - Pią 18 Lis, 2011 17:42
kahape co do terapii to tam gdzie byłam już nie poszłam, w drugim mieście nie mają specjalisty od współuzależnienia i zapisałam się w 3 mieście - pierwsze spotkanie dopiero 25
wiem, że jest mi to potrzebne..cały czas wymyślam sobie nowe zajęcia - a i tak o ironio losu cały czas mam jeszcze sporo czasu na rozmyślanie
No i nie mogę się uwolnić od tego drugiego - i to też chore i ja to wiem - ale trzymam się Go jakby był ostatnim żyjącym facetem na tej planecie, a nie jest wcale niewiadomo kim - myślę, że tak bardzo boję się samotności że trzymam się pierwszego lepszego...
małami a jak Ty zakończyłaś znajomość z tym drugim?
jak odbudowaliście swoje poczucie własnej wartości?
Bo ja nie wiem jak to z moim jest bo z jednej strony wiem, że jestem wiele warta, umiem wymienić mnóstwo moich mocnych stron, pozytywów, a z drugiej strony panicznie boję się samotności. Zostać sama ze sobą...trzymam się pierwszego lepszego byle tylko był...więc nie wiem jak to ze mną jest..mam to poczucie czy może wiem, że jest ale w nie nie wierze oj dziwna ta moja psychika
no i mam straszne huśtawki nastrojów od euforii po łzy jak grochy zmienne co kilka godzin w zależności od tego czy ten drugi zadzwoni czy popiszę z koleżanką która poprawi mi humor, czy od jakiejś motywującej piosenki na kompie
co z pozytywów..
staram się chodzić uśmiechnięta,
nie żyję już życiem m - ale za to ciągle myślę o tym drugim więc to chyba jednak nie do pozytywów
2-3 razy w tyg jeżdże na basen i to są takie wyczekane momenty
co dzień nauka języków
wziełam się za gotowanie i pieczenie w zimowe wieczory - ale dla przyjemności nie z przymusu
dużo wychodzę
staram się uczyc zajmować się sama sobą - np. idąc sama na spacer - wcześniej nie potrafiłam tak wyjść sama ze sobą
kahape - Pią 18 Lis, 2011 17:59
zagubiona85 napisał/a: | mam straszne huśtawki nastrojów od euforii po łzy jak grochy zmienne co kilka godzin w zależności od tego czy ten drugi zadzwoni czy popiszę z koleżanką która poprawi mi humor, | a dlaczego KTOŚ ma poprawiać ci humor? Dlaczego czekasz na innych, a nie możesz tego zrobić sama? np. tymi przyjemnościami w gotowaniu, fajnym filmem, piosenką, może .... trzasnąć się perfumami? Zawsze cos się znajdzie.
W czym koleżanka jest lepsza od ciebie? Ona potrafi poprawiać humory a ty nie? Ejże!!! Ty też potrafisz!!!!
pozdr
małami - Pią 18 Lis, 2011 18:36
zagubiona85 napisał/a: | małami a jak Ty zakończyłaś znajomość z tym drugim?
| Przyznam, że nie jestem dobra w zrywaniu kontaktów z ludźmi, więc gdy poczułam, ze nie chcę dłużej się z nim spotykać, a on do mnie pisał, chciał się umówić, ja wykręcałam się, ze mam coś innego na głowie, że nie mam czasu i takie tam. I tak jakoś kontakt z nim wymarł...
zagubiona85 napisał/a: | jak odbudowaliście swoje poczucie własnej wartości?
Bo ja nie wiem jak to z moim jest | Ja tez nie wiem jak to z moim jest. Nigdy nie powiedziałabym, że mam niskie poczucie własnej wartości, a wręcz przeciwnie. Ale skoro nie mam niskiego poczucia własnej wartości to czemu tyle lat tkwię w związku z facetem, który źle mnie traktuje, przez którego tyle cierpiałam? Przecież zasługuję na lepsze życie.
zagubiona85 - Pią 18 Lis, 2011 18:54
kahape napisał/a: | zagubiona85 napisał/a: | mam straszne huśtawki nastrojów od euforii po łzy jak grochy zmienne co kilka godzin w zależności od tego czy ten drugi zadzwoni czy popiszę z koleżanką która poprawi mi humor, | a dlaczego KTOŚ ma poprawiać ci humor? Dlaczego czekasz na innych, a nie możesz tego zrobić sama? np. tymi przyjemnościami w gotowaniu, fajnym filmem, piosenką, może .... trzasnąć się perfumami? Zawsze cos się znajdzie.
W czym koleżanka jest lepsza od ciebie? Ona potrafi poprawiać humory a ty nie? Ejże!!! Ty też potrafisz!!!!
pozdr |
no właśnie sama też próbuje malując paznokcie na fajny kolor czy słuchając muzyki...ale większą siłą napędową są inni ludzie dla których mogę żyć...
oj ale popaprana ta moja psychika
chyba naprawdę oprócz terapii współuzależnienia przydałaby mi się jeszcze porządna psychoterapia ale skąd brać na to kasę..
no i jak zająć się sobą żeby się nad sobą nie użalać? i tak sobie już mnóstwo zajęć wynalazłam, ale ciągle jeszcze znajduje czas na smutek..a może nie da się bez tego..trzeba przejść i swoje przezyc
OSSA - Sob 19 Lis, 2011 10:00
zagubiona85 napisał/a: |
chyba naprawdę oprócz terapii współuzależnienia przydałaby mi się jeszcze porządna psychoterapia ale skąd brać na to kasę..
|
Dla chcącego nic trudnego , nie potrzebujesz kasy na psychoterapię możesz zgłosić się do najbliższej placówki leczenia uzależnień w swoim mieście lub pobliżu.
Obok terapii dla osób współuzależnionych prowadzona jest terapia indywidualna.W mojej poradni były jeszcze zajęcia tematyczne np. asertywność, walka ze stresem, uczucia.
Zupełnie za darmo możesz iść na grupę Al-Anon.
Dla mnie największą korzyścią z tych zajęć, że poznałam dziewczyny z którymi przyjaźnie się do dziś w każdej chwili mogę zadzwonić pogadać, umówić się w realu na kawę.
|
|