To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Czy przebywam z osobami zdrowymi emocjonalnie?

pietruszka - Czw 16 Sie, 2012 14:20
Temat postu: Czy przebywam z osobami zdrowymi emocjonalnie?
Tak mnie dziś naszło na filozofowanie...

Swojego czasu we wskazówkach do pracy nad IV stopniem Al-anon natknęłam się na pytanie (mam nadzieję, że przytaczam je w miarę wiernie, bo nie mam pod ręką w tej chwili tej książeczki): "Czy przebywam (wybieram takie środowisko) w towarzystwie osób zdrowych emocjonalnie?" Pamiętam, że wtedy to pytanie wydawało mi się bardzo dziwne. To było jakieś cztery, może pięć lat temu.

W mojej głowie pojawiły się myśli: "Jakie zdrowe?, przecież ja właściwie nie znam osób zdrowych, całe środowisko, zarówno rodzinne, bliższych i dalszych znajomych, współpracowników - wydawało mi się wtedy skażone, byłam przecież chodzącą diagnostyczką, świeżo po terapii tylko rozpoznawałam: ten alkoholik, ta współuzależniona, ten ma obsesje i kompulsje, klasyczne DDA, depresja, zaburzone poczucie własnej wartości, uzależniony od złości, nieodporna na krytykę, itd... A jeszcze to tego cały krąg "nowych" znajomych: z terapii, Al-anonu, for okołoalkoholowych... Jak mogę przebywać z osobami "zdrowymi emocjonalnie" jak takich w ogóle nie ma.?!

Dzisiaj, po kilku latach widzę to pytanie inaczej. Wpierw przyszło mi do głowy, że od lat kręcę się w kółko, w tym samych klimatach, nadal dobrze się czuję wśród trzeźwiejących alkoholików, praktykujących Al-anonek, osób po terapiach, pracujących nad sobą. A może ja wcale nie ruszyłam z miejsca, wciąż taplając się w błotku okołoterapeutycznym, kręgu uzależnienień i innych dysfunkcji?

Nie... to nie tak... już coraz trudniej mi w kontaktach z osobami, które dopiero co podjęły abstynencję, dopiero co nazwały się żonami alkoholików. Owszem, chętnie podzielę się swoim doświadczeniem, pomogę komuś, kto szuka pomocy, ale coraz trudniej odwoływać mi się do zdarzeń przed kilku lat. Pamięć już nie ta, tamte odczucia na co dzień coraz bardziej stają się mgliste, choć czasem jakaś wypowiedź ruszy pamięć i odświeży tamte uczucia, stany ducha i ciała, do których za nic nie chciałabym wrócić. I pewnie to normalne. Inaczej pamięta pobyt w szpitalu osoba, której wycięto wyrostek tydzień temu, niż osoba, której wycięto wyrostek 20 lat temu. Ba... nawet stan szpitalnictwa, nauki, sposoby wykonywania operacji, narkoz się zmieniły przez tyle lat.

No tak... ale nadal mi po drodze z osobami po terapiach, pracujących na Programie... A może by tak za zbiorowisko osób "zdrowych emocjonalnie" przyjąć po prostu osoby, które zdrowieją? Które idą w kierunku zdrowia emocjonalnego, psychicznego? Bo przecież czasem bliżej do zdrowia psychicznego alkoholikowi, który uczciwie przepracował swoją terapię i nadal dba o rozwój, niż koleżance z pracy, która obwiania cały świat dookoła o wszystkie nieszczęścia, które się jej zdarzyły. Bo bliżej do zdrowia współuzależnionej, która sumiennie przyłożyła się do poprawy swojego komfortu psychicznego, przeszła terapie, popracowała nad asertywnością, poczuciem własnej wartości, nadal chce się rozwijać, niż koledze, który wciąż pędzi do zdobywania pieniędzy, dóbr luksusowych, zapominając o bożym świecie, żonie, i dzieciach, tylko czasem łapiącemu się na refleksji, dlaczego wciąż nie jest szczęśliwy... :mysli:
Ale może to system iluzji i zaprzeczeń kieruje mnie wciąż do osób podobnych mnie - też dysfunkcyjnych, choć pracujących nad wyjściem ze swoich zaburzeń, trudności?

A może w ogóle odwrócić to pytanie: Czy lgnę do osób chorych emocjonalnie, toksycznych, szkodzących sobie i Innym, w których towarzystwie źle się czuję, ale jednak z nie całkiem zrozumiałych dla mnie przyczyn nie potrafię asertywnie odmówić przebywania w ich towarzystwie. Albo nawet bardziej szczegółowo: czy przebywam w towarzystwie osób nie radzących sobie ze złością, zamartwiających się, narzekających, szukających negatywnych stron życia, czy też szukających mocnych podniet w życiu, uzależnionych od adrenaliny?

I tak sobie poszukałam nawet definicji zdrowia psychicznego. Najłatwiej dostępnej, z Wiki ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Zdrowie_psychiczne ):

Cytat:

Według Marii Jahody jednostka zdrowa psychicznie, to:

jednostka aktywnie przystosowująca się do otoczenia, usiłująca spełniać wymagania otoczenia bez utraty indywidualności
jednostka charakteryzująca się spójną oraz zintegrowaną osobowością
jednostka postrzegająca siebie i świat adekwatnie do sytuacji i własnych możliwości, czasami niezależnie od własnych potrzeb (brak egoizmu z zachowaniem egocentryzmu)

Według Kazimierza Dąbrowskiego zdrowie psychiczne to zdolność do rozwoju w kierunku wszechstronnego rozumienia, przeżywania, odkrywania i tworzenia coraz wyższej hierarchii rzeczywistości i wartości, aż do konkretnego ideału indywidualnego i społecznego
.

I wiem :hurra: zdrowym objawem jest szukać towarzystwa osób które mnie inspirują, zachęcają do rozwoju, pozwalają inaczej spojrzeć na problem, takich, od których mogę się czegoś nowego dowiedzieć, osób silnych moralnych, wiernych wyznawanym wartościom, radzącym sobie coraz lepiej z uczuciami, itd... Chorym objawem jest dążenie do przebywania z osobami toksycznymi, wampirami emocjonalnymi, potrzebującym podparcia trującymi bluszczami, z zaburzeniami emocjonalnymi, stojącymi w miejscu, nie dostrzegającymi swoich trudności,a zatem nawet cofającymi się w swoim emocjonalnym rozwoju. A przecież taka dążność do relacji z chorymi emocjonalnie to kwintesencja współuzależnienia. I jeszcze ta chęć wybawienia, wyciągania z błotnej kipieli, nawet kosztem własnym i najbliższych...

Tylko, gdyby to było tak proste to zobaczyć. Pewnie z boku to widać? Ale samego siebie tak trudno zobaczyć...

Żeglarz - Czw 16 Sie, 2012 14:58

pietruszka napisał/a:
Chorym objawem jest dążenie do przebywania z osobami toksycznymi, wampirami emocjonalnymi,

Już kiedyś pisałem, że w swojej firmie na 8 osób miałem 5 wampirów różnej maści. Wiedza o tych zaburzeniach pozwoliła mi to dostrzec. Wcześniej tego nie widziałem. Gdy to zobaczyłem doszedłem do wniosku, że muszę mieć jakieś skłonności do ich przyciągania. Teraz nawet wiem jakie.
Obecnie wyczuwam ich na przysłowiowy kilometr i jak nie czosnkiem to kołkiem osikowym traktuję :mgreen:
A w firmie pozostał mi już tylko jeden wampir paranoiczny, z którym umiem sobie radzić. A, że jest moim przyjacielem i generalnie dobrym człowiekiem więc jeszcze trochę razem popracujemy.

pietruszka - Czw 16 Sie, 2012 15:08

Żeglarz napisał/a:
Obecnie wyczuwam ich na przysłowiowy kilometr i jak nie czosnkiem to kołkiem osikowym traktuję :mgreen:

znaczy się nadal za nimi ganiasz? chyba zdrowsze - omijać szerokim łukiem?

KICAJKA - Czw 16 Sie, 2012 15:12

Hmm... no właśnie... 23r
nie ciągnie mnie do takich ludzi - raczej omijam jak nie muszę,
nie chcę zbawiać świata.
Dobrze mi z tym,
i tylko żeby "nie zboczyć z drogi"...
zglądam włśnie tutaj. :skromny:

Żeglarz - Czw 16 Sie, 2012 16:19

pietruszka napisał/a:
znaczy się nadal za nimi ganiasz?

Znaczy się nie ganiam za nimi tylko, gdy się zbytnio zbliżą, traktuję ich stosownie. :evil2" :mgreen:

OSSA - Czw 16 Sie, 2012 16:44

pietruszka napisał/a:
Tylko, gdyby to było tak proste to zobaczyć. Pewnie z boku to widać? Ale samego siebie tak trudno zobaczyć...


Pietrucha za twój post dałabym Ci punkta , ale mogę tylko powiedzieć dziękuje g6jyfn

igła - Czw 16 Sie, 2012 18:27

mi nie przeszkadzają współuzależnienione, może dlatego że sama jeszcze..., bardziej zatykam uszy na osoby marudzące, narzekające, widzące wszędzie czające się zło, podstęp i przeciwności losu. na takie które z mojego punktu widzenia mają bardzo dużo, a tego w ogóle nie dostrzegają, widzą tylko to, czego im brakuje. takich osób staram się unikać. ale też uczę się dawać innym wolność, nie kręcić głową z dezaprobatą nad ich działaniami, po prostu się z daleka przyglądać. zawsze wychodzi na to samo: uczę się zmieniać to na co mam wpływ i akceptować to, czego nie mogę zmienić.
wlod - Czw 16 Sie, 2012 18:37
Temat postu: Odpowiedz
To co napisałas jest fajne Ja tez staralem sie przyjaznic z tymi ,ktorzy maja cele male i duze i skutecznie je realizuja.
NANA - Czw 16 Sie, 2012 18:39

Wlod .. i co z tego starania wyszło ? ........
sabatka - Czw 16 Sie, 2012 18:55

a ja ostatnio się zastanawiam nad podobnym tematem czy ja jestem dojrzała emocjonalnie??
Dora - Czw 16 Sie, 2012 19:28

Od dziś postaram się grać w grę Pollyanny, czyli zobaczyć pozytyw w najbardziej negatywnej sytuacji :okok: Może i wtedy i ja poczuje się lepiej ?
pietruszka - Czw 16 Sie, 2012 19:45

sabatka napisał/a:
a ja ostatnio się zastanawiam nad podobnym tematem czy ja jestem dojrzała emocjonalnie??

ja tam ... wciąż dojrzewam... tylko się zastanawiam, czy już by nie wypadało... tak całkiem... dojrzeć... (eeee... tam jak sama napisałam "wypadałoby" to - chyba jeszcze nie muszę - na razie cieszę się niedawno odzyskanym wewnerznym dzieckiem)

staaw - Czw 16 Sie, 2012 19:49

pietruszka napisał/a:
tylko się zastanawiam, czy już by nie wypadało... tak całkiem... dojrzeć...

Dojrzały owoc spada i gnije dając miejsce następnym. Ja wolę jeszcze troszkę po dojrzewać...

Tomoe - Czw 16 Sie, 2012 20:03

Moge sobie troszkę poprzebywać i podojrzewać w waszym towarzystwie? :skromny:
Mogę wam opowiedzieć gdzie byłam i co robiłam... :)

staaw - Czw 16 Sie, 2012 20:08

Tomoe napisał/a:
Moge sobie troszkę poprzebywać i podojrzewać w waszym towarzystwie?
Tylko nie dojrzej za szybko...
Jo-asia - Czw 16 Sie, 2012 20:15

a mnie się zdaje, że dojrzałość emocjonalna polega właśnie na dojrzewaniu, ciągłym rozwoju i chyba nigdy nie jest się "całkowicie" dojrzałym - no chyba, że się jest Siłą Wyższą ;)

a to, że świadomie człowiek dąży do doskonałości, jest właśnie dojrzałością emocjonalną :)

po za tym, uważam, że my alkoholicy mamy kupę szczęścia bo choroba wymusza niejako na nas dojrzewanie emocjonalne, inaczej przepadamy z kretesem ;)

Tomoe - Czw 16 Sie, 2012 20:21

staaw napisał/a:
Tomoe napisał/a:
Moge sobie troszkę poprzebywać i podojrzewać w waszym towarzystwie?
Tylko nie dojrzej za szybko...


Ok, podojrzewam sobie troszkę, ale i tak opowiem gdzie byłam i co robiłam.

Dzisiaj byłam na niezwykłym spektaklu.
Przyjechały do nas kobiety z zakładu karnego w Lublińcu, z napisaną i odgrywaną przez siebie sztuką teatralną "Nic nie zrobiłam". Były też nimi pracownice personelu penitencjarnego i dwóch strażników.
Sztuka jest o przemocy w rodzinie, której te kobiety doświadczyły.
Po zakończeniu przedstawienia płakały ze wzruszenia i one same, i cała publiczność. I to był taki dobry, oczyszczający płacz.
Potem była rozmowa z więźniarkami i ich wychowawczyniami. Niektóre historie - wstrząsające.
A po przerwie pokazano nam film dokumentalny o tym, jak więźniarki z Lublińca pracują jako wolontariuszki, opiekując się upośledzonymi dzieci i chorymi staruszkami w dwóch domach pomocy społecznej.
Po filmie jego bohaterki opowiadały o sobie, swoich podopiecznych, więzi emocjonalnej jaka miedzy nimi powstaje, no i w ogóle o swoim życiu za kratami.

Ważna rzecz - choć niektóre z tych kobiet odsiadują wyroki za zabójstwo swoich mężów, ojców lub partnerów, to nikt z publiczności ani przez moment ich nie potępił, widząc w nich - i słusznie - ofiary przemocy domowej, którym nikt w porę nie udzielił pomocy.

Jakaś dojrzalsza się po tym czuję. :)

rufio - Czw 16 Sie, 2012 22:27

Czy przebywam z osobami zdrowymi emocjonalnie?
Sadząc z tego co dzisiaj przeczytałem - wątpię - trochę co nieco pogoda was rozruszała czy co ?

Żeglarz - Pią 17 Sie, 2012 15:02

pietruszka napisał/a:
Ale może to system iluzji i zaprzeczeń kieruje mnie wciąż do osób podobnych mnie - też dysfunkcyjnych, choć pracujących nad wyjściem ze swoich zaburzeń, trudności?

A może raczej własne potrzeby emocjonalne pchają nas w tą stronę. W stronę środowiska, które tak dobrze znamy?, Które jest "nasze"?
Może potrzeba pomagania innym, która wcześniej wepchnęła nas w szpony współuzależnienia teraz realizuje się w ten sposób?
A może emocje, których doświadczamy podczas tych relacji mają tak głębokie zakorzenienie, że trudno nam się od nich uwolnić?
A może poziom występujących emocji jest tak wysoki, że środowiska "zdrowe" są dla nas po prostu nudne?

pietruszka - Pią 17 Sie, 2012 16:12

Żeglarz napisał/a:
może raczej własne potrzeby emocjonalne pchają nas w tą stronę. W stronę środowiska, które tak dobrze znamy?, Które jest "nasze"?

Ciekawe spostrzeżenia Żeglarzu :okok:
Bo z jednej strony w tym środowisku czuję się bezpiecznie, tu nie obawiam się takich słów jak psychoterapia, psycholog, psychiatra, depresja, zaburzenie, dysfunkcja. W środowisku osób tzw. normalnych na każde takie słowo - często pojawia się wyraz paniki w oczach słuchającego :mgreen:
Z drugiej masz rację, natężenie emocjonalne nawet w kontaktach ze zdrowiejącymi (nie mówię tu o tych rozpoczynających drogę, bo sama pamiętam, jak było ze mną na początku - to był chaos emocjonalny) jest wyższe niż normalne. I to nie tylko dlatego, że tak mamy, terapia w wielu z nas odkrywa całe bogactwo uczuć i pozwala je wyrażać.



Ale skłonność do jazd emocjonalnych jest.... choć z czasem zauważam, że coraz mniej mnie rusza. Na początku, gdy w domu zrobiło się spokojnie, Pietruch zaczął się przykładać do swojego trzeźwienia, ja też się uspokoiłam w czasie terapii, to ganiałam na przykład po forach alkoholowych, na których przetaczały się istne burze emocjonalnych zawirowań: wojny, bójki wirtualne, przepychanki, intrygi - nie brałam w tym udziału, ale... samo obserwowanie dawało mi energetycznego kopa. Ciśnienie rosło- i aż trudno mi się przyznać w pewien sposób to lubiłam :oops: , bo to było coś, co znałam. :wstyd:
Teraz już nie ganiam po forach, chyba zacumowałam tu na dobre, i nie bawią mnie już te walki, wojenki, czyjeś animozje. Choć nie ukrywam, czasem się łapię, że zamiast w ogóle nie czytać pewnych wątków,jednak czasem mnie wciągnie, bo coś się dzieje... :oops: Ot, tak jak widzów walki bokserskiej... :roll:

endriu - Pią 17 Sie, 2012 16:30

przede mną jeszcze wiele pracy
bo ja w tych walkach bokserskich nie rzadko uczestniczę

Jo-asia - Pią 17 Sie, 2012 17:10

Żeglarz napisał/a:
A może raczej własne potrzeby emocjonalne pchają nas w tą stronę

zgadzam się z tym w 100%

Żeglarz napisał/a:
środowiska "zdrowe" są dla nas po prostu nudne?

dodałabym, że mnie nie rozumieją :(

pietruszka napisał/a:
często pojawia się wyraz paniki w oczach słuchającego

tak właśnie mam,
a dziwi mnie, że ja, choć chora, ich rozumiem :mysli:

pterodaktyll - Pią 17 Sie, 2012 17:14

Jo-asia napisał/a:
dziwi mnie, że ja, choć chora, ich rozumiem

Nic w tym dziwnego myślę. Ty wracasz do stanu, w którym oni przebywają na co dzień i dlatego coraz lepiej zaczynasz rozumieć ludzi, którzy nie mają tego problemu co my. Tak myślę zresztą coś podobnego widzę u siebie

Tomoe - Pią 17 Sie, 2012 20:55

Kiszony ogórek najlepiej się czuje w zupie ogórkowej. Ma tam poczucie przynależności. Dziś mityng AA prowadziłam, to wiem jak jest. :)
Ale ten kiszony ogórek, którym jestem ja, pasuje również do innych potraw, typu surówki i inne sałatki. :)

Jak to się mówi: "Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek"... :skromny:

pterodaktyll - Pią 17 Sie, 2012 21:11

Tomoe napisał/a:
Kiszony ogórek najlepiej się czuje w zupie ogórkowej.

A skąd to wiesz? Pytałaś go?
:mysli:

Tomoe - Pią 17 Sie, 2012 21:12

O sobie mówiłam przecież.
To taka metafora... :foch:

OSSA - Pią 17 Sie, 2012 21:55

Tak poważnie ja coraz częściej przebywam z tymi "normalnymi" niby super rozmowy na zupełnie inne tematy, chodzę z nimi po tych górkach, w inne miejsca, no fajnie, wesoło, ale budzi się lęk nie ciesz się ..... cczxc

Odzywa się moje poczucie niższej wartości, wmówione przez lata przez mena............. jakiś facet się uśmiecha , a ja myślę pewnie śmieje się ze mnie...... nie do mnie , dziewczyny :plotki: , na pewno mnie obgadują , jakby nie miały ważniejszych tematów.

Czasem nie umiem się z tym wewnętrznym głosem poradzić, przegonić tych myśli.
To chyba najgorsze co zabrał mi mój były mąż wiarę w siebie, poczucie że dam radę, kiedyś byłam bardzo przebojową i zaradną osobą. Teraz powoli małymi kroczkami odzyskuję dawny spokój i częściej się uśmiecham.

olga - Sob 18 Sie, 2012 09:13

OSSA napisał/a:
no właśnie odkąd częściej przebywam z osobami "normalnymi"


:smieje: nie raz zastanawiałam się, które środowiska są "normalne".

Doszłam do wniosku, że to ja właśnie należę do tych "normalnych". Więcej widzimy, czujemy, rozumiemy i umiemy o tym mówić.

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 09:50

No, fakt.
Moja siostra po swoim pierwszym mityngu AA powiedziała: "Nareszcie jacyś NORMALNI LUDZIE!!!" :rotfl:

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:07

Tak się zastanowiłam w tej chwili nad swoją "normalnością" i tym czy pasuję z nią do "normalnych"
1. gotuję obiady nie co dzień. Jak mi się nie chce to tego nie robię. Nie do pomyślenia wśród moich "normalnych" znajomych. Jemy to co jest w lodówce, a zawsze coś jest.
2. jak mi sie nie chce to nie zmywam, nie sprzątam. Oczywicie w jakichs granicach to sie dzieje, bo przychodzi moment kiedy chcę sobie zapewnić odrobinę komfortu i sie biorę (teraz sie tłumaczę, bo nie chcę uchodzić za brudasa :wysmiewacz:
3 podchodzę "olewczo" do pracy czyli staram sie nie nakręć, co jest nie do pomyślenia wśród moich "koleżanek", bo "normalnie" to należy pracą bardzo sie przejmować i dawać temu wyraz poprzez okazywanie niepokoju, niewychodzenie na przerwę śniadaniowa czy do toalety
4 jeżdżę na jakieś zloty i zostawiam dzieci w samopas (19 i 18 lat), lepiej to ukrywać bo to nie jest "normalne" wśród "normalnych". Dzieci należy pilnować żeby im sie krzywda nie stała.
5. używam jakiegoś dziwnego słownictwa, mówie o czymś czego normalni nie rozumieją, patrza na mnie na dziwoląga, wolę nic nie mówić do "normalnych"

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 10:16

Ja mam na szczęście specyficzne środowisko zawodowe: muzycy, kompozytorzy, tancerze, reżyserzy, aktorzy, poeci, pisarze, plastycy, fotograficy, filmowcy, filmoznawcy...
Każdy jest na sposób "ześwirowany". Nie tylko ja. :wysmiewacz:

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:23

Ja pracuje w sklepie. Tam mam do czynienia z bardzo "normalnymi" kobietami. Kochaja swoich mężów, bardzo o nich dbają, gotują na czas, sprzątają co dzień, martwią się o nich, o swoje dzieci i wnuków. Raczej same nigdzie nie chodzą. Nie przesiaduja na necie. Nigdy nie były u psychiatry, nie wiedzą co to terapia. Martwią sie tym, ze klient nie chce kupić tego co mu proponują, że ma nieodpowiednią minę, że źle go obsłużyły, że szefowa ma zły humor.
olga - Sob 18 Sie, 2012 10:24

Aaaaaaaa, ich mężowie są idealni.
Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 10:30

Rozumiem. :tak:

Zapomniałam dodać, że u mnie w pracy jest jedna osoba, która się w żaden sposób nie potrafi z tą bandą świrów dogadać i ciągle jest z kimś w konflikcie.
Kto jest tą osobą? Najnormalniejsza w świecie główna księgowa. :tak:

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:31

Tomoe napisał/a:
Najnormalniejsza w świecie główna księgowa.


Jedyna normalna :smieje:

Dora - Sob 18 Sie, 2012 10:35

olga411 napisał/a:
Tak się zastanowiłam w tej chwili nad swoją "normalnością" i tym czy pasuję z nią do "normalnych"
1. gotuję obiady nie co dzień. Jak mi się nie chce to tego nie robię. Nie do pomyślenia wśród moich "normalnych" znajomych. Jemy to co jest w lodówce, a zawsze coś jest.
2. jak mi sie nie chce to nie zmywam, nie sprzątam. Oczywicie w jakichs granicach to sie dzieje, bo przychodzi moment kiedy chcę sobie zapewnić odrobinę komfortu i sie biorę (teraz sie tłumaczę, bo nie chcę uchodzić za brudasa :wysmiewacz:
3 podchodzę "olewczo" do pracy czyli staram sie nie nakręć, co jest nie do pomyślenia wśród moich "koleżanek", bo "normalnie" to należy pracą bardzo sie przejmować i dawać temu wyraz poprzez okazywanie niepokoju, niewychodzenie na przerwę śniadaniowa czy do toalety
4 jeżdżę na jakieś zloty i zostawiam dzieci w samopas (19 i 18 lat), lepiej to ukrywać bo to nie jest "normalne" wśród "normalnych". Dzieci należy pilnować żeby im sie krzywda nie stała.
5. używam jakiegoś dziwnego słownictwa, mówie o czymś czego normalni nie rozumieją, patrza na mnie na dziwoląga, wolę nic nie mówić do "normalnych"

Olga, nic się nie przejmuj, mam dokładnie tak samo, a oprócz tego jeszcze zaprzęgam te moje dzieci do prac domowych, a nawet - o zgrozo, każe im sobie samym jeść wziąć, nie podaję, to jest nie do pomyślenia u normalnych ludzi !

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:36

Najbardziej u "normalnych" przeszkadza mi, że tak strasznie sie nakrecają. Szukaja problemów tam gdzie ich nie ma, wyolbrzymiają to co ma małe znaczenie. Oczywiście troche generalizuję, ale taka jest tendencja. Cechuje ich brak dystansu do spraw mało ważnych. a może dla nich ważne jest to co dla mnie mało ważne?
Odnoszę sie do mojego srodowiska w pracy. Tam musze być, koleżanki dobieram sobie według moich upodobań. Wszystkie po terapii albo w trakcie :smieje: i to nie są koalki

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:38

Dora napisał/a:
Olga, nic się nie przejmuj,


No cos Ty. Wcale sie nie przejmuję. Ja uważam, że to jest normalne.

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 10:44

Wczoraj wieczorem byłam w sklepie i podsłuchałam rozmowę dwóch ekspedientek. Jedna opieprzała drugą, że sprzedała klientowi dwa jajka i że z tego będzie awantura z szefem, bo szef kazał sprzedawać jajka tylko po pięć i po dziesięć.
No to ja im mówię, że może ja dokupię trzy jajka a one sobie je dodadzą do tamtych dwóch i będzie pięć.

A one mi na to że lepiej nie, bo będzie jeszcze gorzej, bo szef się zorientuje, że dwa razy złamały jego polecenie, raz sprzedając dwa jajka, a raz trzy.

Wymiękłam. 8|

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:46

Tomoe napisał/a:
Wymiękłam. 8|


:ohoho:

zdarzaja sie też inteligentne :mgreen: na przykad ja :]

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 10:57

olga411 napisał/a:

2. jak mi sie nie chce to nie zmywam, nie sprzątam. Oczywicie w jakichs granicach to sie dzieje, bo przychodzi moment kiedy chcę sobie zapewnić odrobinę komfortu i sie biorę


Właśnie nastąpił u mnie ten moment.
No to pa. :papa2:

olga - Sob 18 Sie, 2012 10:59

Tomoe napisał/a:
Właśnie nastąpił u mnie ten moment.


Ja czuję wzrastające napiecie, zaraz sie wezmę :smieje:

Dora - Sob 18 Sie, 2012 11:02

Ja dziś wstałam rano, umyłam wszystkie podłogi i pozmywałam, a teraz nic nie robię. Przyszła córka ze znamym tekstem że nie ma nic do jedzenia, więc jej powiedziałam - za sałatą ! To się odczepiła, zrobiły sobie kanapki :wysmiewacz: I mam spokój :mgreen:
olga - Sob 18 Sie, 2012 11:04

ja wczoraj zrobiłam spaghetti wiec dzisiaj nic nie robie (oprócz tego, że za dwie godziny ide do roboty0 :smieje:
Dora - Sob 18 Sie, 2012 11:06

:cacy: Ja jutro ale na 12 godzin :rozpacz: Zostawie im kasę i niech się żywią, albo idą do teściowej na obiadek :wysmiewacz: Jedna ma 18 druga 16 lat, myślę że z głodu nie umrą :mgreen:
olga - Sob 18 Sie, 2012 11:09

:beba: moje jak zgłodnieja to dopiero maja inwencję twórczą, cos z niczego wyczarują.
Dora - Sob 18 Sie, 2012 11:12

ALe kombinowały jak babcia pojechała, czyli moja mama.. Ona im zawsze pod nos podstawiała wszystko, a ja nie ! Kombinowały jak mnie zmusić, grały na poczuciu winy, a ja nic ! I skapitulowały, a nawet same sprzątają czasem :mgreen: I tak jak u Ciebie, jak zgłodnieją to wyczarowują coś z niczego lub pędzą do sklepu ;)
olga - Sob 18 Sie, 2012 11:14

:mysli: wracajac do tematu: czy my jestesmy normalne mamuski cz nie? Jakieś takie mało opiekuńcze chyba :mgreen:
OSSA - Sob 18 Sie, 2012 11:19

Dora napisał/a:
Olga, nic się nie przejmuj, mam dokładnie tak samo, a oprócz tego jeszcze zaprzęgam te moje dzieci do prac domowych, a nawet - o zgrozo, każe im sobie samym jeść wziąć, nie podaję, to jest nie do pomyślenia u normalnych ludzi !


kto wam takich rzeczy naopowiadał???

znam wiele normalnych rodzin , że matka dzwoni do dziecka podgrzej , ugotuj , ja za ...... będę w domu,

Ja akurat mieszkam w dużym mieście i głupotą było by wysyłać dzieci na studia do innego miasta , ale właśnie wiele normalnych dzieci w wieku 18/19 wylatują z gniazda i żyją zupełnie samodzielnie, rodzice im tylko zasilają konto określoną kwotą. Choćby moja synowa , a jest jak najbardziej normalna.
Pracuję z takimi normalnymi młodymi ludźmi , którzy przyjechali do ...... na studia i zostali ...... Nikt ich nie obsługuje, a czasem jak mamy wspólna kawę , ja robię oni zmywają.


U mnie mój były psuje chłopaków, ma misję do spełnienia chciałby ich zagłaskać na śmierć , on biega rano po bułki choćby , cały bochenek chleba był, szykował im kanapki do szkoły, problem w tym, że im często nawet nie chciało się zabrać , dał sobie spokój.
Jest do ich dyspozycji 24h na dobę , jakby chciał im wynagrodzić ten okres kiedy ..... i zero z niego pożytku.

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 12:07

olga411 napisał/a:
a może dla nich ważne jest to co dla mnie mało ważne?



Moim zdaniem tak właśnie jest , każdy ma swój system wartości dla jednych brak obiadu to dramat , dla innych to nie problem najwyżej zjedzą kanapkę.


Poza tym punkt widzenia zależy od punktu siedzenia , u mnie w pracy szykuje się prawdziwa rewolucja , mają nas łączyć, dzielić, przenosić do innego miasta. Mnie to wszystko jedno jak mnie przeniosą najwyżej zacznę życie od nowa, nie zostawiam w ...... małych dzieci.
Nie mam kredytu na mieszkanie, a dla młodych to prawdziwy dramat, małe dzieci, obciążona hipoteka i żona bez pracy lub związana zawodowo z .......


Ta sama sytuacja a zupełnie inna.

olga - Sob 18 Sie, 2012 12:12

Ossuś, nie o to chodzi. To jest kwestia podejścia do życia. Uczono nas, ze dobra matka to powinna robić to i to i to...., dobra żona musi czekać na męża, podać mężowi obiad na stół, sprzatnąć po nim i nie przeszkadzać jak ogląda telewizje i jeszcze musi być szczęśliwa, że go ma. A g....wcale nie musi.
OSSA - Sob 18 Sie, 2012 12:42

olga411 napisał/a:
podać mężowi obiad na stół, sprzatnąć po nim i nie przeszkadzać jak ogląda telewizje i jeszcze musi być szczęśliwa, że go ma


ffg65

znaczy się moją mama tak robiła , ale ja uparta jest i staram się iść własną drogą.

Zresztą mój były nawet tego nie oczekiwał , on uwielbia robić zakupy, ziemniaki kupuje u pani Zosi ,jajka u ....... , ma chłop zajęcie to on wie gdzie lepiej i taniej, lubi gotować i obsługiwać synów i synowe.

Jak chciałam kupić zmywarkę był przeciwny, bo to on zmywał w domu , oczywiście wyłączając okresy, że nie było z niego żadnego pożytku.

olga - Sob 18 Sie, 2012 12:45

Ja myslę, ze jak jest dla kogo, to wiele można, ale tylko nawzajem. Tylko z miłości, a miłość to wzajemność, wzajemna troska o siebie.
kahape - Sob 18 Sie, 2012 12:57

OSSA napisał/a:
Jak chciałam kupić zmywarkę był przeciwny, bo to on zmywał w domu
zmywarka to oszczędność i wygoda. Tak uważam. Takie mam doświadczenia.
OSSA napisał/a:
oczywiście wyłączając okresy, że nie było z niego żadnego pożytku.
czyli... ostatnie 20 lat?
Nie, żebym była złośliwa, ale przecież chlał równo.
pozdr

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 13:11

kahape napisał/a:
zmywarka to oszczędność i wygoda. Tak uważam. Takie mam doświadczenia.


zgadam się z tobą i prędzej bym mena wystawiła niż zmywarkę.

kahape napisał/a:
Nie, żebym była złośliwa, ale przecież chlał równo.
;)

nie żebym go broniła , ale miewał okresy półtorarocznej , rocznej i kilku miesięcznej abstynencji, cudów nie ma gdyby pił przez całe dwadzieścia lat to pewnie dawno by stracił pracę

Dora - Sob 18 Sie, 2012 13:14

A ja jak chlałam, to musiałam mieć posprzatane, ugotowane, wszystko na cacy w domu, zeby mi nikt nie zarzucił że coś zawalam przez alkohol, zresztą przy piwie mi się najlepiej sprzątało i gotowało. Zawsze był błysk... A teraz wisi mi to, dom jest do mieszkania :mgreen:
OSSA - Sob 18 Sie, 2012 13:38

Dora napisał/a:
A ja jak chlałam, to musiałam mieć posprzatane,


kahape napisał/a:
Nie, żebym była złośliwa, ale przecież chlał równo.



Zobaczcie jak wszystko kojarzy się z ...... chorobą,a przecież temat dotyczy relacji z osobami zdrowymi emocjonalnie.

Przecież gdy mówię o tym osobą "normalnym" mąż pomaga w domu bo takie są fakty, nikt mi od razu szpileczki nie wbija, kiedy jakaś koleżanka mówi umyłam okna, bo lubię mieć błysk nie podejrzewam jej o skłonności do .......

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 13:41

Dora napisał/a:
A ja jak chlałam, to musiałam mieć posprzatane, ugotowane, wszystko na cacy w domu, zeby mi nikt nie zarzucił że coś zawalam przez alkohol, zresztą przy piwie mi się najlepiej sprzątało i gotowało. Zawsze był błysk...


To się nazywa "fasadowość", czyli stwarzanie pozorów i ukrywanie prawdy.
Bardzo powszechna postawa. Tym silniejsza im więcej jest do ukrycia.
Tylko że taka gra pozorów wykańcza psychicznie, bo cały dzień gry aktorskiej kończy się tym, że wieczorem padamy ze zmęczenia.

Wiem po sobie, bo przez całe lata dużo wysiłku wkładałam w to aby fasada dobrze wyglądała, ukrywając przed ludźmi prawdę o sobie i o tym, co się działo w moim domu.
Teraz już nie muszę.
I to jest duża ulga, bo przestałam żyć w strachu "co to będzie, jak się wyda?" :oczy:

staaw - Sob 18 Sie, 2012 13:42

OSSA napisał/a:
Zobaczcie jak wszystko kojarzy się z ...... chorobą,a przecież temat dotyczy relacji z osobami zdrowymi emocjonalnie.

Nie znam nikogo zdrowego emocjonalnie który wcześniej nie byłby chory...
A od tych co sami mówią że są zdrowi uciekam najdalej jak się da, nie idzie z nimi wytrzymać... :bezradny:

Dora - Sob 18 Sie, 2012 13:43

Tomoe, ale Ty piszesz o tym moim sprzataniu, tak ?
Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 13:45

Tak, już wyedytowałam swojego posta, dodając cytat. :)
Dora - Sob 18 Sie, 2012 13:48

Ok, to racja, ale i tak miałam zawsze poczucie winy i przekupowałam dzieci kasą, żeby cicho siedziały przed ojcem :bezradny:
OSSA - Sob 18 Sie, 2012 13:52

Tomoe napisał/a:
Tylko że taka gra pozorów wykańcza psychicznie,


Dlaczego nie można przyjąć, że ktoś lubi mieć idealnie wysprzątane mieszkanie, ja np. bardzo lubię prasować, ale ostatnio jestem zwyczajnie leniwa powiedziałam synowi dość masz dwie ręce i ................... kupił sobie ciuchy, które nie wymagają prasowania. :cwaniak:

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 14:04

Nie chodzi tylko o sprzątanie mieszkania czy prasowanie ubrań, Osso.

W "fasadowości" chodzi o ukrywanie przed ludźmi prawdy o sobie i o tym co się dzieje w czterech ścianach domu, o udawanie kogoś innego, lepszego niż się rzeczywiście jest.

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 14:21

Tomoe napisał/a:
W "fasadowości" chodzi o ukrywanie przed ludźmi prawdy o sobie i o tym co się dzieje w czterech ścianach domu, o udawanie kogoś innego, lepszego niż się rzeczywiście jest.


Ważne by nie przeginać w żadną stronę, mnie osobiście męczą ludzie , którzy opowiadają mi historię swojego życia od przedszkola, kiedy jedli , co ich boli i o spierali się ze swoim mężem.

Mam własne życie i nie obchodzi mnie co robi sąsiad do póki jego zachowanie nie burzy mojego spokoju. Teraz mówię zupełnie poważnie mieszkałam w małej mieścinie, kiedy ktoś puścił bąka na jednym końcu miasteczka , na drugim inni prowadzili dyskusję na temat jego niewłaściwego wychowania. Dlatego lubię duże miasto, mogę być sobą niezależnie od tego co robią inni.
Nie mam zamiaru nikomu mówić jak powinien żyć , chce żyć w świecie pozorów jeśli jemu z tym dobrze mnie to rybka.

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 14:29

OSSA napisał/a:

Mam własne życie i nie obchodzi mnie co robi sąsiad do póki jego zachowanie nie burzy mojego spokoju.


A jeśli widzisz żonę sąsiada, która grubą warstwą pudru maskuje siniaki pod oczami, bo on ją po cichu tłucze?

staaw - Sob 18 Sie, 2012 14:44

Tomoe napisał/a:
OSSA napisał/a:

Mam własne życie i nie obchodzi mnie co robi sąsiad do póki jego zachowanie nie burzy mojego spokoju.


A jeśli widzisz żonę sąsiada, która grubą warstwą pudru maskuje siniaki pod oczami, bo on ją po cichu tłucze?

Ja się nie wtrącam...

Mam koleżankę której mąż systematycznie spuszcza łomot, syn NA RAZIE grozi a ona jeszcze kasę dla nich pożycza.
Przegadaliśmy długie godziny, wie co zrobić- groch o ścianę... :bezradny:

leon - Sob 18 Sie, 2012 14:51

staaw napisał/a:
Ja się nie wtrącam..

Ja tez nie reaguje,chyba,ze poszkodowana sama o pomoc poprosi

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 14:51

staaw napisał/a:

Przegadaliśmy długie godziny, wie co zrobić


No sorry, ale jednak "się wtrąciłeś". COŚ ZROBIŁEŚ.
Nie byłeś całkiem obojętny, nie stałeś bezczynnie z boku i nie dałeś się nabrać na cudzą "fasadowość" - bo ukrywanie siniaków pod makijażem to też forma "fasadowości".

staaw - Sob 18 Sie, 2012 14:58

Tomoe napisał/a:
No sorry, ale jednak "się wtrąciłeś". COŚ ZROBIŁEŚ.

Nie ZROBIŁEM, bo siniaki ma nadal.
Myślę że wyczerpałem możliwości pomocy...

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:02

Otóż to.
Pomogłeś osobie emocjonalnie chorej na tyle, na ile mogłeś. Dałeś jej informacje.
I teraz możesz z czystym sumieniem trzymać się ludzi emocjonalnie zdrowych. :)

staaw - Sob 18 Sie, 2012 15:04

Tomoe napisał/a:
teraz możesz z czystym sumieniem trzymać się ludzi emocjonalnie zdrowych.

Nie muszą być zdrowi, ważne żeby byli po lub w trakcie terapii... :rotfl:

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:08

OK, zdrowiejący.
Może być? :buziak:

Małgoś - Sob 18 Sie, 2012 15:09

staaw napisał/a:
od tych co sami mówią że są zdrowi uciekam najdalej jak się da, nie idzie z nimi wytrzymać...

Dla mnie ci normalni to zwykła patologia :lol:

Pewien znajomy wychodząc z pracy dzwonił do żony by wstawiała już ziemniaki bo jak przekraczał próg to talerz miał już stać na stole :shock: A ona rzucała wszystko (pomimo że sama też pracowała) i leciała do garów. Ale chyba już nie są małżeństwem. :mgreen:

Ale u mnie też czasem robi się normalnie.... jak mój K. wraca z roboty i od progu się drze "kobieto, daj mi jeść!" Ale to jest fajne darcie, bo czasem mu odpowiem, że nie mogę bo właśnie paznokcie pomalowałam więc weź se sam :mgreen: Tylko, że ja faktycznie staram się by w domu było jako tako ogarnięte,. jakieś zapasy w lodówce etc. Lubię planować, prowadzić dom, prać, sprzątać :skromny: Ale nie mam odjazdów w stylu "nowy dywan więc nie wchodź na niego" (znam kogoś kto tak ma).
A jeśli chodzi o terapeutyzowanie się itp to rzeczywiście zdecydowanie lepiej mi się porozumiewa z ludźmi mającymi już jakieś doświadczenie lub zainteresowania. Jeśli ktoś na słowo psychiatra, psycholog ma panikę w oczach to wiem że łatwego porozumienia nie będzie... :uoee:

staaw - Sob 18 Sie, 2012 15:10

Tomoe napisał/a:
OK, zdrowiejący.
Może być?

:tak:
Według mnie są ludzie zdrowiejący i niezdiagnozowani...

Małgoś napisał/a:
staaw napisał/a:
od tych co sami mówią że są zdrowi uciekam najdalej jak się da, nie idzie z nimi wytrzymać...

Dla mnie ci normalni to zwykła patologia :lol:

Określił bym łagodniej, ale sens ten sam...

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:16

Małgoś napisał/a:

Pewien znajomy wychodząc z pracy dzwonił do żony by wstawiała już ziemniaki bo jak przekraczał próg to talerz miał już stać na stole :shock:


Weź mi nie mów, bo ja w swoim ostatnim związku sama prosiłam żeby dzwonił... żebym wiedziała kiedy te ziemniaki wstawiać. :oops: :oops: :oops:
I wolałam sama robić zakupy niż z nim bo jego strasznie zakupy wk*****ły.

I oczywiście sama też pracowałam, mało tego, zarabiałam dwa razy więcej niż on.
Co go też strasznie wk*****ło. Bo mi zazdrościł.

No, zdecydowanie nie byłam zdrowa emocjonalnie.
Powiedziałabym nawet, że na mózg mi padło. :evil:

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 15:22

Tomoe ja kiedyś opowiedziałam o tym co dzieje się w moim domu moim "zdrowym koleżankom" musiałam się wygadać, wypłakać, niby mnie rozumiały współczuły, musiałam nieco wcześniej wyjść , ale po chwili okazało się ,że czegoś zapomniałam wróciłam się , one były tak zajęte rozmową o tym , że one by sobie nie pozwoliły , one ....... to one są lepsze ode mnie, bo ............

Nigdy nie zapomnę tego jak się czułam i na temat problemów alk. mena już nigdy później nie mówiłam osobą , które nie są w stanie tego zrozumieć.

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:30

I ty tego pokroju osoby nazywasz "normalnymi" i "zdrowymi"?
Dobrze że używasz cudzysłowu.

Poczułaś się wtedy od nich gorsza?
Poczułaś wstyd?
Zamknęłaś się przed ludźmi ze wstydu, ponieważ grupka, za przeproszeniem, wrednych biurowych pind, pokazała na co je stać?

A wygarnęłaś im chociaż, co myślisz o obgadywaniu cię za plecami?

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 15:36

Tomoe napisał/a:
A wygarnęłaś im chociaż, co myślisz o obgadywaniu cię za plecami?


nie , przecież i tak by tego nie zrozumiały o to była by tylko woda na młyn do dalszych plotek .

Nie zamknęłam się w domu, poszłam na al- anon , tam ten sam problem został zupełnie inaczej zrozumiany i otrzymałam faktyczne wsparcie.

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:40

No widzisz, i my tutaj właśnie o tym rozmawiamy.
O tym, jakie zachowania, jakie relacje międzyludzkie można nazwać "zdrowymi" i "normalnymi" a jakie nie.
I z jakimi ludźmi zdrowiej jest przebywać.

Małgoś - Sob 18 Sie, 2012 15:42

Tomoe napisał/a:
sama prosiłam żeby dzwonił... żebym wiedziała kiedy te ziemniaki wstawiać.


Ja tak właśnie proszę aktualnie, lubię wspólne posiłki (ostatnio to tylko jeden późny obiad) i wolę wstawić wcześniej ;) I ciuchy mu prasuję... czasem, bo też nie zawsze mam czas i ochotę. Ale za to do sklepu wolę jak on chodzi. bo ja zawsze więcej wydam, dłużej mi się schodzi i nie lubię zakupów takich zwyczajnych. Inna sprawa jeśli chodzi o kosmetyki, perfumy... na to mam zawsze siłę :lol:
OSSA napisał/a:
one ....... to one są lepsze ode mnie, bo ............

Ano to niestety prawda, że syty głodnego nie zrozumie... :uoee:

Tomoe - Sob 18 Sie, 2012 15:53

Ja początkowo też chętnie gotowałam te ziemniaki, i chętnie jadałam te wspólne posiłki, aż się w pewnym momencie zorientowałam, że z jego strony nie ma żadnej wzajemności, że on po prostu chce być OBSŁUGIWANY.
I kiedy mówił niby żartem, po śląsku, że "baba mo prać, warzyć, pomywać, sprzatać, biglować i rozkłodać nogi, ale ino wtedy jak sie chopu chce" - to ja to początkowo przyjmowałam za żart. A z biegiem czasu przekonałam sie, że on ma naprawdę takie nastawienie wobec kobiet, tylko nie mówi tego wprost, lecz dla zawoalowania komunikatu używa żartu.

Małgoś - Sob 18 Sie, 2012 16:07

Ja gdzieś czytałam, że dobrze jest poznać dom partnera i tamtejsze zwyczaje... wtedy łatwo poznać jakie będą oczekiwania. No i mam szczęście bo... mój K. bardzo szybko musiał się usamodzielnić z racji choroby mamy, nikt go za dziecka nie obsługiwał, pod nos nie podtykał, nie rozpieszczał. Paradoksalnie wyszło nam wszystkim to na zdrowie... Ale tylko i wyłącznie dlatego że myśmy są normalni inaczej ;)
leon - Sob 18 Sie, 2012 16:21

Małgoś napisał/a:
Ja gdzieś czytałam, że dobrze jest poznać dom partnera i tamtejsze zwyczaje... wtedy łatwo poznać jakie będą oczekiwania. No i mam szczęście bo... mój K. bardzo szybko musiał się usamodzielnić z racji choroby mamy, nikt go za dziecka nie obsługiwał, pod nos nie podtykał, nie rozpieszczał. Paradoksalnie wyszło nam wszystkim to na zdrowie... Ale tylko i wyłącznie dlatego że myśmy są normalni inaczej ;)

Ja nauczylem sie gotowac po rozwodzie z pierwsza zona Jak to sie mowi "potrzeba matka"wynalazkow.Nie stac mnie bylo na restauracje,a pierwszy rosol probowalem zrobic z wedzonego kurczaka.Po tej nieudanej probie krok po kroku zaczalem sie uczyc.Dzis wrecz lubie gotowac.Bylem nawet 9 lat temu na statku na stanowisku starszy marynarz-kucharz przez 11 miesiecy.Niby tylko 5-cio osobowa zaloga,ale glodni nie byli ;)

Dora - Sob 18 Sie, 2012 16:23

Tomoe napisał/a:
"baba mo prać, warzyć, pomywać, sprzatać, biglować i rozkłodać nogi, ale ino wtedy jak sie chopu chce"

:shock:

OSSA - Sob 18 Sie, 2012 16:32

Małgoś napisał/a:
Ale tylko i wyłącznie dlatego że myśmy są normalni inaczej


Widzisz co dla ciebie jest normalne dla kogoś innego przykrym obowiązkiem , ja przestałam prasować synowi ubrania i byłam przekonana , że sam się nauczy......... on wybrał inną drogę , szkoda było mu czasu na prasowanie zarobił kasę i kupił takie których się nie prasuje. :wysmiewacz:

Jeden jedzie na wakacje się wspinać czy uprawiać sporty ekstremalne , drugi woli leżeć z książką na leżaku. Gdybym im na siłę zamieniła formę spędzania wolnego czasu obaj byli by nieszczęśliwi , a tak .........

endriu - Sob 18 Sie, 2012 19:14

olga411 napisał/a:
używam jakiegoś dziwnego słownictwa, mówie o czymś czego normalni nie rozumieją, patrza na mnie na dziwoląga,


zaintrygowało mnie to Olga, możesz podać przykład?

Jo-asia - Nie 19 Sie, 2012 01:07

staaw napisał/a:
Nie znam nikogo zdrowego emocjonalnie który wcześniej nie byłby chory...


z ust mi to wyjąłeś :>

Żeglarz - Nie 19 Sie, 2012 07:15

staaw napisał/a:
Nie znam nikogo zdrowego emocjonalnie który wcześniej nie byłby chory...

Ja znam. Jest ich nawet sporo. :)

mona - Nie 19 Sie, 2012 09:35

Żeglarz napisał/a:
staaw napisał/a:
Nie znam nikogo zdrowego emocjonalnie który wcześniej nie byłby chory...

Ja znam. Jest ich nawet sporo. :)
Ja natomiast staram się nie rozróżniać ludzi na :zdrowych emocjonalnie:i tych:zaburzonych:dla mnie wszyscy maja jakies problemy z sobą jedni większe inni mniejsze ale jednak ;)
olga - Nie 19 Sie, 2012 09:40

mona napisał/a:
dla mnie wszyscy maja jakies problemy z sobą jedni większe inni mniejsze


masz rację, niektórzy coś z tym robią a inni nie

olga - Nie 19 Sie, 2012 09:49

staaw napisał/a:
To co zwykle, na gadaniu się skończyło...


:smieje:

znam takie powiedzenie :"krowa co dużo ryczy......." :P

Żeglarz - Nie 19 Sie, 2012 09:52

mona napisał/a:
dla mnie wszyscy maja jakies problemy z sobą jedni większe inni mniejsze ale jednak

Taka jest natura człowieka, gdzie rozum ściera się z emocjami.
Jeżeli człowiek potrafi rozumowo weryfikować swoje myśli i zachowanie wywołane emocjami wówczas jest stabilny, natomiast gdy emocje biorą górę nad rozumem jego zachowanie jest rozchwiane. Wówczas problem ma On sam i jego otoczenie.
To oczywiście jest duże uproszczenie.

DanaN - Nie 19 Sie, 2012 09:58

esaneta napisał/a:
olga411 napisał/a:
i co z tym Stasiek zrobił?

Danusi zapytaj :mgreen:

Jednak myślę, że należy zapytać Staśka :]
Stasiek to dorosły, odpowiedzialny facet. Podejrzewam, że miałby mi za złe gdybym udzielała odpowiedzi za niego :mgreen:

staaw - Nie 19 Sie, 2012 09:59

Żeglarz napisał/a:
Jeżeli człowiek potrafi rozumowo weryfikować swoje myśli i zachowanie wywołane emocjami wówczas jest stabilny, natomiast gdy emocje biorą górę nad rozumem jego zachowanie jest rozchwiane.

Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Problem w tym że nie znam nikogo ze zwykłych ludzi kto pracował by nad emocjami zanim porządnie narozrabia.

(Pomijam osoby zajmujące się duchowością zawodowo)

Małgoś - Nie 19 Sie, 2012 10:57

mona napisał/a:
Ja natomiast staram się nie rozróżniać ludzi na :zdrowych emocjonalnie:i tych:zaburzonych:dla mnie wszyscy maja jakies problemy z sobą jedni większe inni mniejsze ale jednak


Ja też się staram... początkowo... gdy kogoś słabo znam. Ale po jakimś czasie gdy okazuje się, że dana osoba postępuje irracjonalnie i nawet do głowy jej nie przychodzi że sobie tym szkodzi to zaczynam się zastanawiać czy to ze mną jest coś nie tak a następnie dochodzę do wniosku że nie nadajemy na tych samych falach i automatycznie znajomość zamiera. I takim to sposobem krąg znajomych bardzo mi się zawęził :roll:

Żeglarz - Nie 19 Sie, 2012 12:43

staaw napisał/a:
nie znam nikogo ze zwykłych ludzi kto pracował by nad emocjami zanim porządnie narozrabia.

U różnych osób występuje różna intensywność emocji.
U osoby dojrzałej w normalnych, ustabilizowanych warunkach życiowych intensywność emocji będzie względnie stabilna nie przysparzająca jej kłopotów i nie zmuszająca do dużego wysiłku, żeby nad nimi zapanować. Wówczas nie zachodzi potrzeba jakiejś szczególnej pracy nad emocjami.
U osoby niedojrzałej lub zaburzonej emocje występują z dużo większą intensywnością i wówczas zachodzi potrzeba stosowania odpowiednich technik, których można nauczyć się na terapii.
Również u osób dojrzałych w warunkach trudnych, traumatycznych mogą występować emocje z którymi przestanie sobie radzić. Wówczas zachodzi potrzeba, żeby i ona otrzymała pomoc terapeutyczną.

staaw - Nie 19 Sie, 2012 12:52

Żeglarz napisał/a:

U osoby dojrzałej w normalnych, ustabilizowanych warunkach życiowych

Pawle, nie dogadamy się...

Problem w tym, że ja tych OSÓB DOJRZAŁYCH mało widzę.
Ludzie pochłonięci faktami medialnymi, iwentami a jak przychodzi do podjęcia decyzji bezradni jak dzieci...
U mnie w pracy najważniejszy jest dramat z "Sędzi Marii Wesołowskiej" lub z kim śpi prezydentowa kiedy on jest pijany...

Małgoś - Nie 19 Sie, 2012 13:01

staaw napisał/a:
Ludzie pochłonięci faktami medialnymi, iwentami a jak przychodzi do podjęcia decyzji bezradni jak dzieci...


Bo ludzie nie potrafią patrzeć na swoje życie, cudze bardziej ich interesuje. Zamiast iść na spacer z mężem do parku choćby wolą shopping, zamiast razem zagrać w karty wolą wcisnąć nos w monitor i uciekać od problemów. Ja wszędzie widzę takie ucieczki i strach przed otwarciem na bliskich, brak zaufania, ograniczenia w stylu nie zaufam mu bo może mnie zranić. Mam na myśli relacje z bliskimi, z przyjaciółmi. To zanika, staje się rzadkością, unikatem. Wiele osób woli robić coś na pokaz (kupić nową brykę by sąsiada krew zalała) a nie dla siebie samego. I to też jest zwracanie uwagi na świat zewnętrzny a nie na swój własny..... A moim zdaniem to jest chore 8|

staaw - Nie 19 Sie, 2012 13:13

Małgoś napisał/a:
wolą wcisnąć nos w monitor i uciekać od problemów.

Akurat tym zdaniem mnie zaniepokoiłaś...

Małgoś - Nie 19 Sie, 2012 13:19

staaw napisał/a:
zaniepokoiłaś...

:oops:

staaw - Nie 19 Sie, 2012 13:21

Małgoś napisał/a:
staaw napisał/a:
zaniepokoiłaś...

:oops:

Nie rumień się, od dawna o tym myślę...
Na razie zmieniłem komórkę na taką bez dostępu do netu, za to z dużą pamięcią na ebooki...

Małgoś - Nie 19 Sie, 2012 13:45

staaw napisał/a:
Na razie zmieniłem komórkę na taką bez dostępu do netu, za to z dużą pamięcią na ebooki...


To już coś... ;)
I co by nie zaleciało racjonalizowaniem to jednak stosunkowo niedawno zacząłeś zmieniać swoje życie a lepszy net niż głupie towarzystwo np pod blokiem ;)

Dziubas - Nie 19 Sie, 2012 13:47

Małgoś napisał/a:
lepszy net niż głupie towarzystwo np pod blokiem

albo przed lustrem :wysmiewacz:

Małgoś - Nie 19 Sie, 2012 13:48

Dziubas napisał/a:
albo przed lustrem


a nawet i bez lustra :wysmiewacz:

Żeglarz - Pon 20 Sie, 2012 08:13

staaw napisał/a:
Pawle, nie dogadamy się...

Problem w tym, że ja tych OSÓB DOJRZAŁYCH mało widzę.

I co ja Tobie Stasiu w tej kwestii mogę pomóc?
Ideałów nie ma zbyt wielu.
Średniej masy (nieuświadomionej, ale zbytno niegroźnej) jest większość.
Osób dysfunkcyjnych, z nadmiernymi emocjami, mocno uciążliwych dla innych ludzi też jest całkiem sporo. Ale tylko tych nazwałbym chorymi.

Żeglarz - Pon 20 Sie, 2012 08:15

Dziubas napisał/a:
Małgoś napisał/a:
lepszy net niż głupie towarzystwo np pod blokiem

albo przed lustrem

g45g21

ysae - Pią 12 Paź, 2012 14:49

W otoczeniu wybieram swoje przeciwienstwo. Lgne do ludzi zrownowazonych, opanowanych, spokojnych, przewidywalnych, lagodnych.
Janioł - Pią 12 Paź, 2012 15:18

tutaj o takie osoby niestety trudno , alkoholicy i -czki nawiedzone współuzależnione i -eni i na dodatek normalni to oni nie są więc witaj w klubie ;)
OSSA - Pią 12 Paź, 2012 15:26

Janioł napisał/a:
dodatek normalni



Może trzeba by zdefiniować kto jest normalny

:mysli: :mysli:

Janioł - Pią 12 Paź, 2012 15:29

nie ma ludzi normalnych , są tylko niezdiagnozowani
esaneta - Pią 12 Paź, 2012 15:49

Janioł, za siebie mów :nunu: ja się uwazam za normalną Esanetę z okresowymi napadami głupawki :lol2:
pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 15:55

Janioł napisał/a:
nawiedzone współuzależnione

ja nie jestem nawiedziona, ja jestem wiedziona.... na pokuszenie

rufio - Pią 12 Paź, 2012 16:57

Jednym słowem czołoczubki. :wysmiewacz:
DanaN - Pią 12 Paź, 2012 17:10

ysae napisał/a:
Lgne do ludzi (...) przewidywalnych

alko i współ są jak najbardziej przewidywalni

pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 17:37

DanaM napisał/a:
alko i współ są jak najbardziej przewidywalni

wręcz schematyczni w swoich zachowaniach :tak:

rufio - Pią 12 Paź, 2012 17:54

Po czy przed ?
pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 18:34

rufio napisał/a:
Po czy przed ?

czym?
zastanawiam się co masz na myśli?
zaprzestanie picia, pójście na terapię, spożycie, czy pójście do łóżka rg5th67j

Janioł - Pią 12 Paź, 2012 19:09

esaneta napisał/a:
Janioł, za siebie mów :nunu: ja się uwazam za normalną Esanetę z okresowymi napadami głupawki :lol2:
nie ma ludzi normalnych , są tylko niezdiagnozowani
rufio - Pią 12 Paź, 2012 20:16

pietruszka napisał/a:
*zaprzestanie picia, pójście na terapię, spożycie, czy pójście do łóżka rg5th67j


* niepotrzebne skreślić :wysmiewacz:

pietruszka - Pią 12 Paź, 2012 20:46

rufio napisał/a:
* niepotrzebne skreślić :wysmiewacz:

no to chyba tylko w tym ostatnim przypadku bywa mniej schematycznie rg5th67j
bo wtedy moc albo niemoc
w sumie też schemat

rufio - Pią 12 Paź, 2012 20:53

No moc może być schematyczna a za to niemoc - konstruktywnie fantazyjna :p ;)
pterodaktyll - Sob 13 Paź, 2012 19:59

esaneta napisał/a:
ja się uwazam za normalną Esanetę z okresowymi napadami głupawki

nie da się ukryć :mgreen:
pietruszka napisał/a:
ja jestem wiedziona.... na pokuszenie

Hmmmm........przez kogo? :mysli:
DanaM napisał/a:
alko i współ są jak najbardziej przewidywalni

Nie bujaj :p

DanaN - Sob 13 Paź, 2012 21:01

pterodaktyll napisał/a:
Nie bujaj :p

.. że ffg65
zcxvv56

ysae - Nie 14 Paź, 2012 15:36

Tzn. u mnie jest jak na zasadzie lustra: uciekam przed podobnymi do siebie, przed swoim odbiciem, jak od zarazy, jesli mam dana ceche nieprzepracowana, jesli sie jej wstydze i nie akceptuje.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group