To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Błagam pomóżcie!!!

Srubka - Sob 05 Sty, 2013 15:06
Temat postu: Błagam pomóżcie!!!
Już nie wiem co robić... Jestesmy parą od 6 lat ja mam teraz 25 a mój partner 33... jak się poznaliśmy to razem sobie imprezowaliśmy, potem on wprowadził się do mnie to było 3 lata temu, oświadczył mi się snuliśmy wspólne plany... Postanowiliśmy, że chcemy miec dziecko. Kiedy zaszłam w ciąże przestałam pić, ale on nieststy nie poprostu robił to teraz beze mnie. Nie tak, że upijał się codziennie ale 2-3 razy w tygodniu. Potem urodził się nasz syn myślałam, że może wtedy wszystko się zmieni, ale nie. On pił dalej - mało tego zaczął mnie oszukiwac jeszcze wtedy o tym nie wiedziałam, że mówi, że idzie do pracy, a wcale tam nie jest tylko pije.. Zostawiał mnie na całe dnie i noce samą z maluszkiem. Nie wiedziałam gdzie przebywa co robi , na początku myślałam, że mnie zdradza, że ma romans, ale okazało się, że poprostu pije... Po każdej takiej akcji obiecywałam mu, że jeszcze jeden raz i koniec ale nie potrafiłam dotrzymac słowa. W końcu w Nowy Rok wyszedł z domu, że niby idzie coś załatwić dzwoniłam już wiedziałam, że pije. Zadzwoniłam wieczorem powiedziałam, żeby przyszedł po swoje rzeczy iże to jest koniec. Nie przyszedł. Rano postanowiłam, że pójde do jego matki on tam był zrobiłam mu awanture wykrzyczałam wszystko. Wtedy uświadomiliśmy sobie, że jest chory on sam sobie to uświadomił. Zabarła sowje rzeczy z Naszego mieszkania. Wie, że jest alkoholikiem w poniedziałek idzie na pierwszą terapię widze, że jest silnie zmotywowany. Rozstaliśmy się na warunkach takich, że jesli będzie się leczył i dobrze mu będzie sżło to ja nie wykluczam, że kiedyś jeszcze do siebie wrócimy. Przed nim wyjazd do Norwegii wiemy, że tam w Oslo tez jest grupa terapeutyczna - będzie tam chodził. Tylko, że teraz chodzi już o mnie ja nie mam nikogo z kim mogłabym pogadac wypłakac się. Strasznie mi jego brakuje, przychodzi codziennie doswojego synka. Patrzę na niegoi mam straszną ochote przytulić się do niego. Ale chyba to nie byłaby dobra rzecz... Wesprzyjcie mnie, npiszcie, że dobrze robie...
leon - Sob 05 Sty, 2013 15:09

Czesc
piotr7 - Sob 05 Sty, 2013 15:15

Witaj
ewa29 - Sob 05 Sty, 2013 15:17

Uważam że bardzo dobrze zrobiłaś :okok: Czas pokarze jek będzie dalej.Teraz pomyśl o sobie i o maluszku może uda ci się pójść na jakąś grupę wsparcia to też byłby dobry pomysł. tutaj podam ci stronkę www.al-anon.org.pl
A tak w ogóle to Witaj :)

matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 15:17

witaj
Enja - Sob 05 Sty, 2013 15:18

Srubka, witam Cię :)
Srubka - Sob 05 Sty, 2013 15:20

ewa29 dziękuję za odp. W środe u nas są spotkania z psyhologiem dotyczące współuzależnionych zamierzam się wybrać. Tylko jak ja to wytzymam... to, że On jest obok mnie, a ja nie mogę go dotknąć
matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 15:23

Srubka napisał/a:
uświadomiliśmy sobie, że jest chory
no to bardzo długo musieliście myśleć. Tak on jest chory, ale ty również potrzebujesz pomocy. Przede wszystkim zajmij się sobą, on idzie na swoją terapię a ty poszukaj dla siebie pomocy.
Duszek - Sob 05 Sty, 2013 15:32

Witaj Srubka
Wiesz sama jestem na początku drogi, ale myślę że powinnaś skorzystać z pomocy terapeuty. Ja w trakcie pierwszego spotkania oprócz tego, że zużyłam tony chusteczek higienicznych, to zobaczyłam że nie jestem sama i mam wsparcie.
Trzymam kciuki. :)

Srubka - Sob 05 Sty, 2013 15:45

Asiulka u nas jest taka grupa dla kobiet współuzaleznionych działają w czwartki tez się tam wybiorę bo sama nie wyrobię.... husteczek już nie licze ile zużyłam i cały czas tak jest... oszaleję..;((((((((((((((
pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 15:51

Witam :)
matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 15:56

Srubka napisał/a:
. husteczek już nie licze ile zużyłam i cały czas tak jest... oszaleję..;((((((((((((((
:pocieszacz:
Duszek - Sob 05 Sty, 2013 16:02

Srubka napisał/a:
Asiulka u nas jest taka grupa dla kobiet współuzaleznionych działają w czwartki tez się tam wybiorę bo sama nie wyrobię.... husteczek już nie licze ile zużyłam i cały czas tak jest... oszaleję..;((((((((((((((

Wiem Srubka ze jest Ci ciężko. Ja mam takie powiedzenia, które często sobie przypominam, a mianowicie "po burzy zawsze przychodzi słońce" i dla Ciebie ono zaświeci. :)
Ja na początek osobiście bym Ci polecała spotkanie indywidualne, bo wiesz tyle w nas żalu, złości i gdzieś trzeba to "ulotnić". Mi na grupowych ciężko się jeszcze otwierać przed innymi. Ale jeśli na razie nie masz innej możliwości to idź na te co możesz, tylko nie zostawaj z tym sama, bo Twoje nakręcanie się i usprawiedliwianie jego zachowań zacznie działać. Ja byłam za długo z tym wszystkim sama i zostawiło to duży ślad.

matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 16:15

Asiulka napisał/a:
Ja byłam za długo z tym wszystkim sama i zostawiło to duży ślad
no własnie, mi osobiście bardzo pomaga terapia grupowa. Tyle lat żyłam w poczuciu wstydu, samotności oby tylko nie wywlekać na światło dzienne tego co dzieje się w domu. Dopiero na terapii zobaczyłam, ze nie jestem sama, że nie wstydzę się mówić o tym co do tej pory było dla mnie tabu. Swoje leczenie zaczęłam we wrześniu i zmieniam się, powolutku, ale się zmieniam. :)
Słoneczko - Sob 05 Sty, 2013 16:23

Witaj na forum :pocieszacz:
Jacek - Sob 05 Sty, 2013 17:17

cześć Srubka :)
Srubka - Sob 05 Sty, 2013 17:34

Cześć
Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 17:45

Cześć :)
Zdecydowaną większość postu poświęciłaś jemu (co, jak, kiedy itp) on robi.
A gdzie Ty w tym wszystkim?
Rozstaliście się (niby) ale to taki pic na wodę.... :|
Czy dobrze Ci było w tym związku? Całościowo pytam a a nie tylko o okresy kiedy bywał "trzeźwy". Jak Wasze relacje się układały? Domyślam się że nie fajnie, bo to niemożliwe z czynnym alkoholikiem.
Więc jak to jest z Tobą?

Duszek - Sob 05 Sty, 2013 17:52

matylda35 napisał/a:
Asiulka napisał/a:
Ja byłam za długo z tym wszystkim sama i zostawiło to duży ślad
no własnie, mi osobiście bardzo pomaga terapia grupowa. Tyle lat żyłam w poczuciu wstydu, samotności oby tylko nie wywlekać na światło dzienne tego co dzieje się w domu. Dopiero na terapii zobaczyłam, ze nie jestem sama, że nie wstydzę się mówić o tym co do tej pory było dla mnie tabu. Swoje leczenie zaczęłam we wrześniu i zmieniam się, powolutku, ale się zmieniam. :)


Tak Matyldo ja też żyłam z takimi uczuciami, a dodatkowo znajomi (głównie jego) mi jeszcze próbowali wmówić, że to nic takiego, że on sobie wypije.
Tak nic takiego...że sobie wypije i wraca po trzech dniach do domu...-to taka moja mała ironia ;) Sam alko przez wiele lat mi wbijał, ze to ze mną jest coś nie tak i szukam sobie problemów (w końcu w to uwierzyłam). Nawet teraz mi mówi, ze to ja jestem psychiczna i czytam te durne książki i powinnam się leczyć u psychiatry. Ale teraz już nie wierzę.
I dlatego Srubko szukaj pomocy dla siebie póki to jeszcze początek...

Srubka - Sob 05 Sty, 2013 17:58

chciałam w typ poście opowiedzieć całą sytuacje jak było... ogólenie była mi z nim bardzo dobrze on jest na prawdę fajnym facetem... nie chce spisywac go na straty, ale wiem też, że teraz musze się zająć sobą i dzieckiem, że musze teraz nas przed nim chronić. Poprostu ja nie mam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać i tak od wtorku chodze jak ta błędna owca i gadam sama do siebie dlatego znalazłam to forum i teraz wiem, że dobrze zrobiłam, że tutaj jestem
Borus - Sob 05 Sty, 2013 17:59

Cześć Śrubka... :)
Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 18:11

Cytat:
wiem, że dobrze zrobiłam, że tutaj jestem


Bardzo dobrze :pocieszacz:
Sama kiedyś tu weszłam czując że nic nie wiem, a znalazłam się na własne życzenie w oku cyklonu, widziałam co robi mój alko i nie rozumiałam co się ze mną dzieje a już totalną niewiadoma było co ja mam robić.
Ale mój dał się zamknąć i niby wszystko było dobrze przez dwa lata. Aż tu nagle BACH zapił. Moja reakcja była chyba jeszcze szybsza niż jego zapicie - Zamknij drzwi z tamtej strony.
Ale coś mi się chyba od tamtego czasu poprzestawiało w główce bo nie jestem w stanie zająć się biednym misiem. Wiem, czuję to. Facet ma być mężczyzną i wiedzieć czego chce. Jak chce pić to nie po drodze nam jest. Wolę być sama, choć wolę to złe określenie. Jest jak jest i wyjdę z dołka, ale nie pozwolę niszczyć sobie życia. Ono jest moje i mam prawo się nim cieszyć i ono ma się kręcić wokół mnie a nie kogoś takiego. Albo idziemy razem albo każde osobno. Mój wybrał życie "sam sobie" i nic mi do tego :]

Pastel - Sob 05 Sty, 2013 18:32

Cześć Śrubka. :)

Małgoś napisał/a:
Ale mój dał się zamknąć i niby wszystko było dobrze przez dwa lata. Aż tu nagle BACH zapił. Moja reakcja była chyba jeszcze szybsza niż jego zapicie - Zamknij drzwi z tamtej strony.


I co dalej? Rozwiedziesz się, bo zapił?

Przepraszam za offtopa, ale ciekawość była silniejsza. :skromny:

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 18:40

pastel napisał/a:
I co dalej? Rozwiedziesz się, bo zapił?


To był wolny związek. Ale możliwe, że mu nie odpowiadał. Wydaje mi się, że on woli być sam, bez rodziny i obowiązków, bo te go przerosły :bezradny:
Wiesz, usłyszałam takie słowa, że szkoda gadać tutaj... zerknij do pamiętników.
Edit.... chyba Ciebie tam nie ma Pastelu, więc dopiszę tu, że zostawił mnie przed świętami a w rozmowie po świętach usłyszałam, że w tym związku do niczego nie doszedł i nie dojdzie.

cool - Sob 05 Sty, 2013 18:42

witaj śrubka :)

też sądzę że dobrze zrobiłaś alkoholika trzeba podstawić pod ścianą ,wtedy jest zawsze szansa że coś zmieni

:brawo: za decyzje :)

Srubka - Sob 05 Sty, 2013 18:46

dzięki wszystkim aż humor mi się poprawił :)
pannamigotka - Sob 05 Sty, 2013 18:52

Cześć Śrubko.
Jeśli szukasz wparcia to z pewnością znajdziesz je na Al-Anon, tam znajdziesz osoby z podobnymi problemami, które z chęcią pomogą.
Jeśli chodzi o Twoje lepsze samopoczucie, o Twoje zdrowienie (niezależnie jak pójdzie Twojemu partnerowi, ile razy będzie zapijał, jak i czy będzie trzeźwiał, jak będzie się do Ciebie odnosił) to terapia.
To co czujesz jest normalne, decyzja też bardzo rozsądna, ale to jeszcze nie zdrowienie. Przed Tobą spora praca do wykonania, ale będzie Ci w życiu dużo lżej. Pozdrawiam ciepło.

Pastel - Sob 05 Sty, 2013 18:53

Małgoś,

Lubię czytać Twoje posty. :kwiatek:
Dziękuję za rozwianie wątpliwości. :skromny:

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 19:03

pastel napisał/a:
Dziękuję za rozwianie wątpliwości.


Lubię jasne sytuacje, niedomówienia przeszkadzają.
Ale na forum każdy może wejść, poczytać, a to co ja piszę to tylko moje przemyślenia...
Zakochujemy się w swoich wyobrażeniach a nie w prawdzie. Ta wychodzi dopiero po jakimś czasie i bywa różnie, nie zawsze zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Trzeba zaakceptować tę prawdę, a co będzie później i jak ona się zmieni, tego znów nie wiemy... Samo życie.

KICAJKA - Sob 05 Sty, 2013 20:28

Witaj :)
Możesz szukać pomocy dla siebie,
lecz nie licz na jego prędką poprawę.
Na wszystko trzeba czasu i konsekwencji :tak:

matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 20:34

Asiulka napisał/a:
Nawet teraz mi mówi, ze to ja jestem psychiczna i czytam te durne książki i powinnam się leczyć u psychiatry
mam tak samo, ale już z mniejszym natężeniem, bo widzi że jego głupie gadanie niewiele daje. :)
ja - Sob 05 Sty, 2013 20:40

Bardzo dobrze postępujesz. Teraz umów się na terapię. Tam ci pomogą. Pomogą wytrwać w decyzji. Pomogą zrozumieć swoje uczucia.

Tak a'propo twój mąż codziennie przychodzi do dziecka? A wcześniej też był taki troskliwy? Bo coś mi tutaj pachnie próbą manipulacji.

Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 20:46

Witaj :)

Jak tak czytałam Twoją historię to w duchu sobie mówiłam, kurcze mam podobnie.
Mój mąż też mówił, że jak będzie dziecko to przestanie pić i co? Przestał... teraz zaczął chlać- niby nie codziennie ale jednak.

Jestem z Tobą :pocieszacz:

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 20:58

Nie.anioł napisał/a:
mówił, że jak będzie dziecko to przestanie pić


Bzdura...
Dzieci to dodatkowy stres, obowiązki. A jeśli ktoś ucieka od życia w alkohol to jak niby ma nagle się zmienić, dojrzeć, wydorośleć?
To absurd.

Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 21:11

Małgoś napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
mówił, że jak będzie dziecko to przestanie pić


Bzdura...
Dzieci to dodatkowy stres, obowiązki. A jeśli ktoś ucieka od życia w alkohol to jak niby ma nagle się zmienić, dojrzeć, wydorośleć?
To absurd.


Wiem, teraz już to wiem- wtedy nie wiedziałam, wtedy to nawet nie widziałam, że jest alkoholikiem.

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 21:16

Nie.anioł napisał/a:
wtedy to nawet nie widziałam, że jest alkoholikiem


Długo go znałaś przed podjeciem decyzji o dziecku?

Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 21:25

Małgoś, PW
Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 21:35

Nie.anioł, jeszcze raz :buziak:
sabatka - Sob 05 Sty, 2013 22:09

Ja jestem w podobnej sytuacji. Tyle we dopiero po pięciu latach zamierzam robić coś ze sobą.
pietruszka - Sob 05 Sty, 2013 22:26

Cześć Srubka...
Też swoją drogę zdrowienia zaczynałam od Al-anon, i terapii... Moim zdaniem to dobra droga, nawet (a może tym bardziej) jeśli alkoholik przestaje pić. A pamiętasz, co Ciebie interesowało, jakie miałaś pasje, hobby zanim zaangażowałaś się w miłość do alkoholika. warto odkopać siebie, SIEBIE jako jednostkę, pojedynczego człowieka, bo (jak znam życie) trochę zapomniałaś samej siebie w tym związku?

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 05:43

ale czy dobrze myślę, że pierwszym jego dużym krokiem było to, że sam sobie to uświadomił, że jestchory i sam chce się leczyć...??? Znam przykład mojego znajomego, który był strasznym alkoholikiem pił do tego stopnia, że lezał na ulicy i nie mógł się podnieśc za każdym razem na odwyk szedł siłą wracał i za jakis czas znowu pił, ale za któryms razem wrócił i teraz nie pije może to nie jest długo bo 1,5 roku około, ale wdaje mi się, że to zawsze coś.
jal - Nie 06 Sty, 2013 08:03

...od chcę się leczyć,do podjęcia leczenia - bywa długa droga. :(

Oby w tym wypadku ,było inaczej...
Wspieram ciepło :)

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 09:01

Srubka napisał/a:
ale czy dobrze myślę, że pierwszym jego dużym krokiem było to, że sam sobie to uświadomił, .

Moim zdaniem źle myślisz. Bo skupiasz się na nim. Jak rozumuje, co zrozumiał, co może odczuwać, co robi. To jest podstawowy błąd, ponieważ alkoholik jest mistrzem manipulacji i po prostu nie jesteś w stanie go kontrolować (co rzeczywiście myśli itd). Okłamie Cię bez mrugnięcia oka, bez skrupułów.
Ja uważam, że jeśli coś się zmieni, jeśli on wywróci swoje życie do góry nogami, jeśli po podjęciu terapii zauważysz u niego sporą przemianę- w mówieniu, w zachowaniu, w unikaniu tego, co mu szkodzi (nawet zmiana trasy do pracy), zerwanie kontaktów z osobami, z którymi pił, wyrzucenie kieliszków z domu- ogólnie rzecz biorąc- ogromna przemiana, bez której trzeźwości nie będzie. Jak na razie coś tam obiecał (ile razy obiecywał i nie dotrzymywał słowa?), to akurat nie powinno zrobić na Tobie większego znaczenia.
Twarda miłością tutaj możesz coś wskórać, niestety- konsekwencja i pewność siebie.

Pietruszka spytała o Twoje hobby, przemilczałaś, żeby napisać O NIM. No to co lubisz robić w życiu? 8)

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 09:05

I to co napisał Jal- tzn poważnie nie rób sobie wielkich nadziei, bo on mimo szczerej chęci trzeźwienia, może po prostu co jakiś czas zapijać. Albo może teraz chcieć, a uda mu się zacząć trzeźwieć za kilka lat dopiero.
Znajomej mąż zapił najpierw po pół roku, potem po roku, potem po kilku latach, teraz znów jest ok. 4 lata trzeźwy.
Ona mi zawsze mówi- nie przejmuj się jak zapije! To jest taka choroba, PRZEWLEKŁA I NAWROTOWA. Oczywiście znam alkoholików co jak rzucili picie to nie piją 25 lat, ale nie zawsze tak bywa i musisz mieć tego świadomości nie załamywać się JEGO niepowodzeniami.

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 09:39

co ja lubie robić... sama nie wiem... mam 5 miesięczne dziecko więc cała moja uwaga skupiona jest na nim... teraz szukam pracy może to mi trochę pomoże.
matylda35 - Nie 06 Sty, 2013 09:44

Srubka napisał/a:
sam sobie to uświadomił, że jestchory i sam chce się leczyć...
wiesz, ja długo nabierałam się na to. Kiedy zawalał, pierwsze jego słowa - jestem alkoholikiem, idę się leczyć - czysta manipulacja.
Jacek - Nie 06 Sty, 2013 10:00

Srubka napisał/a:
czy dobrze myślę, że pierwszym jego dużym krokiem było to, że sam sobie to uświadomił,

alkoholik często uświadamia i przyznaje się temu
na trudności jednak trafia gdy uświadamia sobie że już do końca swych dni będzie se musiał odmawiać
i tu se w mózgownicy zaczyna kombinować,że da rade w małych ilościach,że jakoś potrafi tym kierować i to już jest dla niego dowodem że się temu przyznał
a więc taki żal po stracie - i to tego się musi wyzbyć
musi se uświadomić ze to ma być całkowita abstynencja
i nie że o tym mówić , a działać -- gdyż w mózgu będą różne pokusy do nawrotu
tak więc w samym alkoholiku musi ta zmiana zadziałać,jego własne "Ja" tego chcę
a nie tylko że "Ja" to mogę - gdyż często takie mogę okazuje się fiaskiem
a "chcę i do tego dążę" to ja już któryś rok stosuję

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 10:29

no dobra a jeśli np. zapije po pół roku co ja mam wtedy robić czy po roku???
matylda35 - Nie 06 Sty, 2013 10:34

Srubka napisał/a:
no dobra a jeśli np. zapije po pół roku co ja mam wtedy robić czy po roku???
to samo jak zapija po paru dniach, tygodniu czy miesiącu. No niestety kochana nic nie możesz zrobić, bo i nie masz takiej mocy. :bezradny:
endriu - Nie 06 Sty, 2013 10:35

odejść
Srubka - Nie 06 Sty, 2013 10:43

i co i taka huśtawka cały czas...
matylda35 - Nie 06 Sty, 2013 10:51

Srubka napisał/a:
i co i taka huśtawka cały czas..
jeśli lubisz ekstremalne sporty, to niestety tak. On wyprowadził się od ciebie, masz spokój, czas, który możesz poświęcić sobie, wykorzystaj to i nic nie planuj, bo mając alkoholika za partnera nie można zaplanować jutrzejszego dnia a co mówić o tym co będzie za pół roku, czy rok.
pterodaktyll - Nie 06 Sty, 2013 11:01

pannamigotka napisał/a:
Srubka napisał/a:
ale czy dobrze myślę, że pierwszym jego dużym krokiem było to, że sam sobie to uświadomił, .

Moim zdaniem źle myślisz. Bo skupiasz się na nim. Jak rozumuje, co zrozumiał, co może odczuwać, co robi. To jest podstawowy błąd, ponieważ alkoholik jest mistrzem manipulacji i po prostu nie jesteś w stanie go kontrolować (co rzeczywiście myśli itd). Okłamie Cię bez mrugnięcia oka, bez skrupułów.

Pozwolisz, że się pod tym również podpiszę.

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 11:54

Srubka napisał/a:
co ja lubie robić... sama nie wiem... mam 5 miesięczne dziecko więc cała moja uwaga skupiona jest na nim... teraz szukam pracy może to mi trochę pomoże.

Jak nie ON to 5- miesięczne dziecko. Zanim się obejrzysz dziecko będzie duże i samodzielne a Ty dalej nie będziesz umiała odpowiedzieć na proste pytanie- co lubisz robisz, jakie masz hobby. Przecież musisz coś lubić- muzykę, sport, książki- cokolwiek. Zastanów się kim jesteś i czego chcesz. Odetnij się na chwilę od niego i dziecka. Przecież jesteś odrębną jednostką.

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 12:01

Srubka napisał/a:
no dobra a jeśli np. zapije po pół roku co ja mam wtedy robić czy po roku???

Najpierw musiałabyś zrozumieć tę chorobę, to robisz na terapii. Kiedy już ją zrozumiesz (a dodatkowo masz wsparcie na al-anon) to kolejne zapicie przestaje wydawać się tragedią.
Pamiętaj, że wobec osoby uzależnionej nie możesz mieć praktycznie ŻADNYCH oczekiwań. (że będzie milionerem, że już nigdy nie zapije, że dziś pojedziecie razem do sklepu i tak dalej) Jeśli je masz- będziesz cierpieć, z każdym razem bardziej. Masz być szczęśliwa niezależnie od tego, czy on jest w pobliżu czy daleko, czy pije czy nie. Dopóki opierasz swoje szczęście w innym człowieku a nie w sobie, dopóty będziesz nieszczęśliwa. Szczęście to nie jest to, co inni mają obowiązek dostarczyć Ci na tacy, a to, co musisz sobie sama wypracować, nauczyć się. To się robi na terapii :evil2"

matylda35 - Nie 06 Sty, 2013 12:24

pannamigotka napisał/a:
Szczęście to nie jest to, co inni mają obowiązek dostarczyć Ci na tacy, a to, co musisz sobie sama wypracować, nauczyć się. To się robi na terapii
:tak: :tak: :tak:
Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 13:21

pannamigotka napisał/a:
Pamiętaj, że wobec osoby uzależnionej nie możesz mieć praktycznie ŻADNYCH oczekiwań. (że będzie milionerem, że już nigdy nie zapije, że dziś pojedziecie razem do sklepu i tak dalej) Jeśli je masz- będziesz cierpieć, z każdym razem bardziej. Masz być szczęśliwa niezależnie od tego, czy on jest w pobliżu czy daleko, czy pije czy nie. Dopóki opierasz swoje szczęście w innym człowieku a nie w sobie, dopóty będziesz nieszczęśliwa. Szczęście to nie jest to, co inni mają obowiązek dostarczyć Ci na tacy, a to, co musisz sobie sama wypracować, nauczyć się. To się robi na terapii

Dodam, że taka postawa jest zdrowa nie tylko wobec uzaleznionych :)
Szukanie szczęścia w kimś jest z góry skazane na rozczarowanie. Bo nigdy nie wiemy co w czyjej głowie się dzieje. Wiemy tylko o sobie. Nie możemy w 100 % polegać na kimś, bo on ma prawo zmienić zdanie, jest wolną istotą...

Enja - Nie 06 Sty, 2013 13:34

Małgoś napisał/a:
Szukanie szczęścia w kimś jest z góry skazane na rozczarowanie. Bo nigdy nie wiemy co w czyjej głowie się dzieje. Wiemy tylko o sobie. Nie możemy w 100 % polegać na kimś, bo on ma prawo zmienić zdanie, jest wolną istotą...


Małgoś, nie mogę Ci tutaj dać punkciora pomocowego, ale bardzo Ci dziękuję za te słowa :buzki: :buzki: :buzki:

ja - Nie 06 Sty, 2013 13:38

Enja napisał/a:
bardzo Ci dziękuję za te słowa

Małgoś napisał/a:
on ma prawo zmienić zdanie, jest wolną istotą...


Ja też się przyłączam. On ma prawo i my mamy prawo. Kiedyś jak byłam bardzo młoda tak myślałam, a potem...jakbym zapomniała. Czuję się jakbym ostatnie 13 lat spała. A teraz z pomocą forum i terapii się budzę.

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 13:41

Enja, Jak sobie to uzmysłowiłam to poczułam... ulgę. :buzki:
Dziubas - Nie 06 Sty, 2013 14:03

Coś ode mnie :)
"Było to dawno temu na nadmorskiej plaży. Pewien chłopak puszczał latawca.
Na tej samej plaży swojego latawca puszczała też dziewczyna.
Ich latawce unosiły się wysoko w górze.
Wpatrzeni w niebo, w pewnym momencie wpadli na siebie.
Kiedy tylko spojrzeli sobie w oczy, zadziało się coś magicznego.
Ale też chwila nieuwagi spowodowała, że latawce zaplątały się w swoje linki,
tracąc sterowność zaczęły lecieć w kierunku ziemi i roztrzaskały się.
Mimo, że latawce uległy zniszczeniu, to im w ten sposób było przeznaczone się poznać.
Następnego dnia wrócili na plażę z nowymi latawcami i ponownie je puszczali.
Tym razem uważając na to, żeby się im nie poplątały linki.
I tak zakochali się w sobie a potem wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie.
Kiedy czasami ktoś się ich pytał, jaką mają receptę na szczęście, mówili:
- Jesteśmy jak dwa latawce unoszące się swobodnie na wietrze.
Z jednej strony latamy blisko siebie, żeby się dobrze rozumieć i wspierać.
Z drugiej strony na tyle daleko, żeby nie zaplątać się w swoje oczekiwania
i ciągle unosić wysoko."

Źródło : Blogieżycie.pl

Duszek - Nie 06 Sty, 2013 14:10

matylda35 napisał/a:
Srubka napisał/a:
sam sobie to uświadomił, że jestchory i sam chce się leczyć...
wiesz, ja długo nabierałam się na to. Kiedy zawalał, pierwsze jego słowa - jestem alkoholikiem, idę się leczyć - czysta manipulacja.

Ja tez długie lata w to wierzyłam. Kiedyś nawet, dawno temu, byłam w Klubie AA i opowiedziałam, że już sobie nie radzę z jego piciem i co...On został wezwany na rozmowę z terapeutą i na tym się skończyło. Fakt nie pił po tym kilka miesięcy a ja wierzyłam, że zmądrzał. Później dalsze jego picie, próby manipulacji, straszenia i doszło do tego, że wyrzuciłam go z domu. I co? Po jakimś czasie przyszedł skruszony, że chce się leczyć i abym mu pomogła. Zaczął chodzić do terapeuty a ja przyjęłam go do domu. Później zaczął kombinować jak tylko mógł z niepójściem na terapię, a to praca a to coś innego. Po trzech miesiącach zaczął sporadycznie popijać, a teraz jest gorzej.
Srubko sama oceń to, co Ci napisałam. Twoim plusem jest to, że ludzie z forum mają ogromną wiedzę, którą Ci przekazują (nie mówię o sobie, bo ja to "świerzak" ;) ). Wykorzystaj to. :) Ja wtedy tej wiedzy nie miałam.

pietruszka - Nie 06 Sty, 2013 14:16

Srubka napisał/a:
co ja lubie robić... sama nie wiem...

no to może takie ćwiczenie... Kim byłaś, ZANIM poznałaś alkoholika, jak wyobrażałaś sobie życie, jakiej muzyki słuchałaś, co lubiłaś. a czego nie lubiłaś, co ceniłaś w innych ludziach, a czego nie cierpiałaś, miałaś jakieś zainteresowania, lubiłaś czytać? co? , jakie miałaś marzenia?
Zawsze w nas jest cząstka, takie jądro własnego JA, tylko trzeba jego poszukać... Nie jesteśmy kolektywnym tworem typu MY (a co gorsza, gdy centrum świata staje się ON). a indywidualną jednostką, ze swoim wzrostem, kolorem oczu, obwodem w biuście i w talii, jasną bądź śniadą cerą, stylem ubierania się, kolorem włosów, itd... I oprócz tego co na zewnątrz także w środku jest to nasze wewnętrzne JA.

Przy współuzależnieniu zapomina się o własnej indywidualności, spycha się je w ciemny kąt, w zapomnienie, obrasta kurzem i pajęczynami. Zdrowienie to odkopywanie i mozolne odkrywanie po kawałeczku tego pierwotnego JA, spod naleciałości z zewnątrz.

Co tam Srubeczko u Ciebie siedzi pod tym wszystkim?

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 14:18

o rany nie myślałam, że to takie wszystko skomplikowane... myślałam, że sprawa jest dosyć prosta On idzie się leczyć ja obserwuję i że kiedyś tam wrócimy do siebie... nie myślałam, że ja też muszę szukać pomocy....
Srubka - Nie 06 Sty, 2013 14:22

hmm... kiedyś lubiłam sport... ale teraz nie mam na niego czasu może za jakąś "chwilę" jak dziecko przestanie mnie ssać:) ale teraz priorytetem dla mnie jest znalezienie pracy muszę mieć pracę bo inaczej oszaleję w tych 4 ścianach... lubiłam też czytać tylko, że ja teraz na to wszystko nie mam zwyczajnie czasu. Jestem młoda matką dla mnie to nowość wszystko postawione na głowie... byłoby prościej gdybym go nie pokochała... wiem, wiem, wiem znowu mówie o nimpewnie dlatego, że non stop o nim myślę... nie jesm, nie śpię myślę o nim kocham go i poprostu zwyczajnie bardzo mi jego brakuje... w jakiś podświadomy sposób chcę mu pomóc bo chcę z nim być...ech...
staaw - Nie 06 Sty, 2013 14:22

Srubka napisał/a:
nie myślałam, że ja też muszę szukać pomocy....

Śrubeczko, myślę że Ty masz nawet więcej do zrobienia.
On ma odstawić tylko butelkę i nauczyć się BEZ NIEJ żyć.
Ty masz do naprawy relacje z CAŁYM światem, który jest troszkę większy niż osobisty alkoholik...

Duszek - Nie 06 Sty, 2013 14:24

Srubka napisał/a:
o rany nie myślałam, że to takie wszystko skomplikowane... myślałam, że sprawa jest dosyć prosta On idzie się leczyć ja obserwuję i że kiedyś tam wrócimy do siebie... nie myślałam, że ja też muszę szukać pomocy....

Też kiedyś tak myślałam. Nie widziałam tego, że ze mną jest coraz gorzej, ale przyszedł taki stan, że myślałam iż to koniec mego życia. :(
Posłuchaj tego, co pisze Pietruszka. To cenna lekcja. ;)
Ja też się nad tym dziś zastanowię...

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 14:25

Srubka napisał/a:


że kiedyś tam wrócimy do siebie...


czyli założyłaś, że mu się uda. Bardzo optymistycznie... :) Ale dobrze też mieć plan, gdyby mu się jednak nie udało. Tak w razie czego.

Srubka napisał/a:
nie myślałam, że ja też muszę szukać pomocy....

Dobrze, że już wiesz, że właśnie to jest najważniejsze, bo tak na prawdę masz tylko siebie.

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 14:27

Srubka napisał/a:
chcę mu pomóc

Niestety nie możesz mu pomóc :pocieszacz:

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 14:28

no pewnie, że założyłam, że mu się uda inaczej nie byłoby mnie tutaj poprostu bym to olała i po sprawie. Dlatego szukam pomocy dla siebie, bo teraz wiem, że on musi pomóc sobie sam... a koło ratunkowe gdyby nic z tego nie wyszło...nie wiem, ale mam przeciez kochanego synka :D
pterodaktyll - Nie 06 Sty, 2013 14:37

Cytat:

o rany nie myślałam, że to takie wszystko skomplikowane... myślałam, że sprawa jest dosyć prosta On idzie się leczyć ja obserwuję i że kiedyś tam wrócimy do siebie... nie myślałam, że ja też muszę szukać pomocy..

Choroba alkoholowa to choroba CAŁEJ rodziny a nie tylko jednego jej członka

staaw - Nie 06 Sty, 2013 15:01

Małgoś napisał/a:
Nie możemy w 100 % polegać na kimś, bo on ma prawo zmienić zdanie, jest wolną istotą...

Nie zgadzam się z tym zdaniem.
Istota całkowicie wolna (są takie?) zawsze dotrzyma słowa, chyba że wystąpi jakaś katastrofa, ponieważ obietnica była jej WOLNYM wyborem...
Dotrzymywanie obietnic jest więc wprostproporcjonalne do wolności osoby obiecującej...

Osoba zniewolona czy przymuszona do działania, zawsze będzie starała się wykręcić w miarę małym kosztem, obietnicy dotrzyma tylko kiedy nie będzie innego wyjścia...

Dla tego według mnie związki "bo dziecko", "bo kredyt", "co ludzie powiedzą" nie mają najmniejszego sensu.
Wcześniej czy później muszą się rozlecieć...

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 15:09

no tak to napiszcie mi jeszcze jak ja mam teraz z nim rozmawiac bo to jest całkiem głupia sytuacja... jakoś tak dziwnie mi się do niego zwracać jak do kolkegi bo przeciez bardzo dużo nas łączy...
staaw - Nie 06 Sty, 2013 15:20

Srubka napisał/a:
jak ja mam teraz z nim rozmawiac

Według mnie przez najbliższy rok rozmawiać tylko o alimentach.
Jeżeli wytrwa rok w trzeźwości, możesz rozmawiać na więcej tematów...

Ten rok, to minimalny czas po jakim odparowywuje z człowieka alkohol.

Srubka - Nie 06 Sty, 2013 15:41

rok... OMG!!! To kawał czasu... ale biorąc pod uwagę fakt, że wyjeżdża ibędzie zjeżdżał co 3 miesiące to może okazac się dosyc proste... chociaz jak tak myślę teraz nad tym, że to rok... obawiam się o uczucie... czy to wszystko nie wygaśnie....
pterodaktyll - Nie 06 Sty, 2013 15:52

Cytat:
tak myślę teraz nad tym, że to rok... obawiam się o uczucie... czy to wszystko nie wygaśnie....

No to co to za uczucie...........

pietruszka - Nie 06 Sty, 2013 15:55

Srubka napisał/a:
no pewnie, że założyłam, że mu się uda inaczej nie byłoby mnie tutaj poprostu bym to olała i po sprawie.

zwykle nie jest po sprawie... tym bardziej, że ojcem dla Twojego dziecka jest nadal i tego nic nie zmieni, a więc nawet jeśli mu się nie uda (a raczej jeśli nie włoży w trzeźwienie wystarczająco dużo własnej pracy i determinacji) to i tak będziesz cierpieć patrząc jak się stacza (inna sprawa, że dla swojego dobra można się w miarę odciąć fizycznie i emocjonalnie od tego cierpienia i zadbać, by dziecko alkoholika cierpiało jak najmniej - poczytaj o DDA)
No i jeszcze jest jeden aspekt sprawy - współuzależniony/a ma zwykle - jak to mówimy- skrzywiony celownik i podświadomie poszuka sobie innego, nie mniej wdzięcznego materiału na kolejnego "pożal-się-Boże-partnera", który okaże się kolejnym alkoholikiem, narkomanem, przemocowcem, czy inną skrzywioną osobą. I cała karuzela zaczyna się na nowo kręcić.

Srubka napisał/a:
jak ja mam teraz z nim rozmawiac bo to jest całkiem głupia sytuacja.

nie gadanie, nie słowa, a czyny się liczą... zarówno w jego, jak i Twoim wypadku...

pannamigotka - Nie 06 Sty, 2013 16:06

Srubka napisał/a:
rok... OMG!!! To kawał czasu..

Niektórzy mówią, że trzeźwieje się tyle lat, ile się piło...
Ten rok to absolutne minimum- poczytaj o fazach trzeźwienia- trwają około roku właśnie.

Natomiast u niego może to trwać rok albo i 15 lat albo nigdy nie wytrzeźwieje, nie powinnaś sobie teraz tym zawracać głowy, bo to nie Twoje zdrowienie. Twoje zdrowenie będzie się odbywało na Twojej terapii, ew. na Al-Anon i tym radzę się zająć 8)

Linka - Nie 06 Sty, 2013 16:11

Srubka napisał/a:
ale teraz priorytetem dla mnie jest znalezienie pracy muszę mieć pracę bo inaczej oszaleję w tych 4 ścianach... lubiłam też czytać tylko, że ja teraz na to wszystko nie mam zwyczajnie czasu.

a jak znajdziesz czas na cokolwiek, jak pójdziesz do pracy?
przecież dziecko nie zniknie, a czasu Ci nie przybędzie.
Moim zdaniem już teraz możesz zadbać o to, żeby mieć chwilę tylko dla siebie.
Dziecko nie musi mieć idealnie wysprzątanego domu, idealnie wyprasowanych ubranek,
ono powinno mieć szczęśliwą mamę.
Aha , ja czytałam podczas karmienia, usypiania...w każdej wolnej chwili, bo to uwielbiam.
Trudniej było mi wyjść z domu , bo nie miałam samochodu..ale już latem, dziecko do fotelika rowerowego i jazda.

staaw - Nie 06 Sty, 2013 16:40

Srubka napisał/a:
chociaz jak tak myślę teraz nad tym, że to rok... obawiam się o uczucie... czy to wszystko nie wygaśnie....

Ja bym się raczej zastanawiał czy po roku niepicia będzie to jeszcze ten sam facet którego pokochałaś...

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 19:28

staaw napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Nie możemy w 100 % polegać na kimś, bo on ma prawo zmienić zdanie, jest wolną istotą...

Nie zgadzam się z tym zdaniem.
Istota całkowicie wolna (są takie?) zawsze dotrzyma słowa, chyba że wystąpi jakaś katastrofa, ponieważ obietnica była jej WOLNYM wyborem...
Dotrzymywanie obietnic jest więc wprostproporcjonalne do wolności osoby obiecującej...

Osoba zniewolona czy przymuszona do działania, zawsze będzie starała się wykręcić w miarę małym kosztem, obietnicy dotrzyma tylko kiedy nie będzie innego wyjścia...

Dla tego według mnie związki "bo dziecko", "bo kredyt", "co ludzie powiedzą" nie mają najmniejszego sensu.
Wcześniej czy później muszą się rozlecieć...


Z tego co napisałeś wynika, że mój związek był wymuszony 8|

staaw - Nie 06 Sty, 2013 19:38

Małgoś napisał/a:
Z tego co napisałeś wynika, że mój związek był wymuszony
Małgoś... Nie znam Twojego związku, piszę o tym czego doświadczyłem w swoim...
My nie mamy zasad, ustaleń, warunków... My się kochamy...
Jeżeli moje wypociny Ci pomogą coś zrozumieć będzie mi miło...

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 19:42

Stasiu, Wasz związek trwa...
Mój poległ.
Zastanawiałam się gdzie miłość się podziała... 8|

pterodaktyll - Nie 06 Sty, 2013 19:47

Małgoś napisał/a:
Zastanawiałam się gdzie miłość się podziała..

Utonęła w alkoholu :bezradny:

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 19:51

pterodaktyll napisał/a:
Utonęła w alkoholu


Tak, czuję się zdradzona z flaszką :evil2"
Ale to chyba tylko czubek góry lodowej...

staaw - Nie 06 Sty, 2013 19:52

Małgoś napisał/a:
Zastanawiałam się gdzie miłość się podziała...

Pamiętasz jak w "Chacie" zachowywała się Tata z całą resztą?
Nie mieli podziału obowiązków, każde robiło dla DRUGIEGO, otrzymując w zamian tyle samo...
Kiedy Jezus wywalił michę ciasta na podłogę... Ile Pań by to przyjęło jak Tata?
Ilu Panów dziękuje że żona znosi jego obecność?

Jeżeli jest to jednostronne, nazywa się to współuzależnieniem, jeżeli wzajemne, to jest miłość...

Tak sobie wymyśliłem kiedy obwiniałem się za brak miłości i jak na razie się sprawdza choć idealnie nie jest...

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 20:02

staaw napisał/a:
Jeżeli jest to jednostronne, nazywa się to współuzależnieniem, jeżeli wzajemne, to jest miłość...


Ja nie wiem jak było u nas. Na pewno gdzieś coś nie trybiło bo inaczej nie doszło by do takiego wybuchu.
Ale teraz nie rozmawiamy ze sobą, nie dowiem się wszystkiego. Po świętach rozmawialiśmy ale to były zbyt duże emocje... On pojechał do swojej mamy, w drodze dopił się.

staaw - Nie 06 Sty, 2013 20:04

Wkleiłem fragment który pomógł mi poukładać relacje z córką, przestałem wobec niej grać rolę ojca, jestem tatą...
http://komudzwonia.pl/vie...p=544289#544289

Małgoś - Nie 06 Sty, 2013 20:13

staaw napisał/a:
Wkleiłem fragment który pomógł mi poukładać relacje z córką, przestałem wobec niej grać rolę ojca, jestem tatą...
http://komudzwonia.pl/vie...p=544289#544289


Przeczytałam :)
Ostatnie dwa zdania są bardzo dające do myślenia...

Cytat:
Naszym pragnieniem było stworzyć istoty,
które będą dla siebie równymi i silnymi partnerami,
mężczyznę i kobietę. Ale wasza niezależność wraz z
dążeniem do władzy i spełnienia niszczy relację, do której
tęsknią wasze serca.

Jacek - Nie 06 Sty, 2013 23:37

Srubka napisał/a:
i co i taka huśtawka cały czas...

jeśli taka huśtawka,,,to oznacza tylko jedno
wybrał ją,a nie ciebie - butelkę
a w takim przypadku po co ci taki ktoś co woli ją zamiast Ciebie

Srubka - Pon 07 Sty, 2013 05:32

jak na razie się kochamy, chcemy dalej budowac ze soba przyszłość, stworzyć ciepłą, kochająca się rodzinę, ale jak to będzie czas pokaże. Na razie musimy żyć osobno, aby zrozumieć pojęcie miłości. Wierzę jednak, że za jakiś czas nasze ręce znowu się spotkają. Przecież nie jest zasadą, że trzeźwieje się rok. U mnie w rodzinie jest alkoholik niepijący już kilkanaśie lat. Oni nigdy się nie roizstali zawsze byli ze soba a jednak udaje im się. Ja wiem, że mój parter potrzebuje tego rozstania, aby to dało mu siłę napędową. Ja też muszę poukładac wszystko na ospowiednich półkach. Wierzę, że nam się uda, a wiara czyni cuda :) pozytywnie
pannamigotka - Pon 07 Sty, 2013 08:31

Srubka napisał/a:
jak na razie się kochamy,

no to super, czyli sielanka ;)

Srubka napisał/a:
chcemy dalej budowac ze soba przyszłość, stworzyć ciepłą, kochająca się rodzinę,


nie zbuduje się nic bez fundamentów, życie z czynnym alkoholikiem (bo o takim mówimy) to jest ciężka sprawa, tym bardziej, że nie jest możliwe aby czynny alkoholik był dobrym ojcem. I raczej nie 'chcemy' a 'chcę'. Bo niby skąd wiesz, czego chce czynny alkoholik? Bo powiedział? :roll:

Srubka napisał/a:
ale jak to będzie czas pokaże. Na razie musimy żyć osobno, aby zrozumieć pojęcie miłości.


To mi się podoba, ale..

Srubka napisał/a:
Wierzę jednak, że za jakiś czas nasze ręce znowu się spotkają.


Z góry zakładasz sukces, niestety, po moich doświadczeniach powiem Ci jedno- dostaniesz mocno po du***.

Srubka napisał/a:
Przecież nie jest zasadą, że trzeźwieje się rok.


Ależ to jest zasada. Minimum rok. Czytałaś te fazy trzeźwienie czy nie :/


Srubka napisał/a:
a wiara czyni cuda :)


niestety nie w rodzinie alkoholowej. Tu trzeba zejść na ziemię.

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 09:20

Hejka
Przeczytałam wszystko,pozwolicie że się dołączę do tematu?
Wasze wypowiedzi uświadomiły mi jak bardzo jestem współuzależniona...a nie mam faceta -alkoholika...
Mam zdiagnozowane współuzależnienie, chodzę na terapię ale nie wydawało mi się to do końca prawdą...
Objawy?
-robię wszystko dla wszystkich siebie stawiając na szarym końcu jak czasu starczy
-ciągle obserwuję reakcje partnera, czy ma dobry humor, czy jest zadowolony,
-jak partner nie ma dobrego humoru, jest zły, natychmiast wydaje mi się że to przeze mnie, że coś nie tak zrobiłam, nie tak powiedziałam
-natychmiast chcę żeby mu przeszło
Wszytko kręci się w okół niego i dzieci.
Jeśli nawet chciałabym zrobić coś dla siebie to mam wyrzuty sumienia że to robię.
Chciałabym np chodzić na basen jak kiedyś, ale mam wyrzuty że pójdę a on zostanie w domu z dziećmi. Wydaje mi się ze skoro już chodzę na terapię to limit robienia czegoś dla siebie już mi się wyczerpał i więcej nie powinnam dla siebie robić, bo już robię wystarczająco dużo...

Srubka - Pon 07 Sty, 2013 09:38

to npiszę tak: idę powoli do przodu sama i mam nadzieję, że on mnie dogoni jesli będę widziała, że tak nie jest, że zwolnił lub obrał inna drogę przyspieszę. Teraz postaram się pomyśleć o sobie i coś dla siebie zrobić. Na samym początku wybiorę się w środę do psychologa a w czwartek na terapię. Choć jest mi ciężko to MUSZĘ dalej żyć z nim czy bez niego
matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 09:43

Srubka napisał/a:
Na razie musimy żyć osobno, aby zrozumieć pojęcie miłości.
:nie: nic nie musicie, ty masz czas, aby zająć się sobą, swoim zdrowieniem i dlatego namawiam cię terapię, to możesz zrobić tylko i wyłącznie dla siebie a co zrobi twój partner nie masz na to żadnego wpływu. Ty nie musisz rozumieć pojęcia miłości, jeśli żyjesz z czynnym alkoholikiem, to zawsze jest ta druga - butelka. Ja też kiedyś mówiłam, gdyby mnie kochał to by nie pił, no cóż zapewniał o miłości, ale ONA była ważniejsza i zawsze wygrywała ze mną. :[
matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 09:44

Srubka napisał/a:
Na samym początku wybiorę się w środę do psychologa a w czwartek na terapię
super. :buzki:
Dziubas - Pon 07 Sty, 2013 09:47

Agulka76 napisał/a:
mam wyrzuty że pójdę a on zostanie w domu z dziećmi

Oj, naiwności :bezradny:
Jak on na wódę pójdzie, to pewno tłumaczysz, że "przecież ciężko pracuje i musi mieć jakąś "odskocznię".

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 09:50

Dziubas napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
mam wyrzuty że pójdę a on zostanie w domu z dziećmi

Oj, naiwności :bezradny:
Jak on na wódę pójdzie, to pewno tłumaczysz, że "przecież ciężko pracuje i musi mieć jakąś "odskocznię".

A to to nie, nigdy go tak nie tłumaczyłam. Generalnie nie cierpię jak sam wychodzi z kolegami ( co od jakiś 8 lat zdarza się może raz w roku)Ogólnie jest domatorem.

pannamigotka - Pon 07 Sty, 2013 09:51

Srubka napisał/a:
idę powoli do przodu sama i mam nadzieję, że on mnie dogoni


Nadzieja, nadzieja i nadzieja. Zdanie o dostaniu po du*** powyżej nadal aktualne i mam nadzieję, że się jednak nie spełni... choć życie pokazuje inaczej :(

Srubka napisał/a:
jesli będę widziała, że tak nie jest, że zwolnił lub obrał inna drogę przyspieszę.

Jak się będziesz na niego oglądała to nie tylko nie zrobisz kroku do przodu, a zrobisz 10 do tyłu...

matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 09:51

Dziubas napisał/a:
Jak on na wódę pójdzie,
Oj Dziubas, czytaj uważnie bo Agulka napisała, że nie ma partnera alkoholika, tylko ma objawy współuzależnienia.
Dziubas - Pon 07 Sty, 2013 09:55

matylda35 napisał/a:
Oj Dziubas,

Nie chodzi mi o to "kto kim jest", tylko o schemat
Agulka76 napisał/a:
nie cierpię jak sam wychodzi z kolegami

..bo tracisz kontrolę,czy dlatego bo sama nie wychodzisz(nie robisz nic dla siebie)?

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 10:00

Dziubas napisał/a:
..bo tracisz kontrolę

tak pewnie dlatego...
Niestety kontrolowanie wszystkiego i wszystkich wyniosłam z domu rodzinnego. Mam wtedy poczucie bezpieczeństwa.
Mama chorowała na schizfremię, jako dziecko właśnie o nią się bałam, zwłaszcza gdy wychodziła kiedy akurat była chora. Nie wiedziałam kiedy wróci, czy wróci, jak ją zabierali do szpitala bałam się że nie wróci... Nieraz było tak że wywozili ją jak ja byłam w szkole żebym nie widziała... wtedy to już w ogóle było straszne..
I może dlatego jak jestem sama, robię coś dla siebie po za domem, bez bliskich, czuje się niepewnie, bo nie wiem co bliscy w tym czasie robią.

Srubka - Pon 07 Sty, 2013 10:11

a jakie to ma znaczenie i czy ma, że u niego w domu rodzinny wszyscy piją: matka, ojciec, brat, ciotki, wujki no wszyscy i zawsze pili... powinni dla nich otworzyć osobny ośrodek. Tylko, żeo ni nie widza w tym problemu jego matka zawsze go tłumaczyła, że przecież to nic jak on sobie wypije, pracuje gdzie pracuje i poprostu tak byc musi. Utwerdzała go w takim przekonaniu i mam wrażenie, że przez takie zachowanie ona też nie jest bez winy. DObra dzowniłam psycholog w czwartki od 16 do 19 :)
matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 10:18

Srubka napisał/a:
. Utwerdzała go w takim przekonaniu i mam wrażenie, że przez takie zachowanie ona też nie jest bez winy.
oj biedny misio, chyba nie powiesz, że matka wlewała mu ten alkohol na siłę. Nie usprawiedliwiaj go, jest dorosły i odpowiedzialny za siebie, nikt inny.A co do psychologa, czy umówiłaś się na wizytę.
Srubka - Pon 07 Sty, 2013 10:22

tak umówiłam własnie dzowniłam. No na siłę nie wlewała, ale chclała nawet jak była w ciąży czy karmiła piersią. Nawet ostatnio do mnie mówiłam żebym się napiła a potem nakarmiła małego to będzie długo spał...:O
Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 10:27

Srubka napisał/a:
a jakie to ma znaczenie i czy ma, że u niego w domu rodzinny wszyscy piją: matka, ojciec, brat, ciotki, wujki no wszyscy i zawsze pili... powinni dla nich otworzyć osobny ośrodek. Tylko, żeo ni nie widza w tym problemu jego matka zawsze go tłumaczyła, że przecież to nic jak on sobie wypije, pracuje gdzie pracuje i poprostu tak byc musi. Utwerdzała go w takim przekonaniu i mam wrażenie, że przez takie zachowanie ona też nie jest bez winy. DObra dzowniłam psycholog w czwartki od 16 do 19 :)

U mojego m też wszyscy pili. Ojciec-zapił się na śmierć.Bo przez alkohol miał cukrzycę, nadciśnienie, białaczkę i diabli wiedzą co jeszcze...zmarł w zeszłym roku. Bracia-piją dalej, w tym, młodszy praktycznie nie przestaje. Mój m-był czas że jak się poznaliśmy-imprezki, alkohol, ,,normalka,, my młodzi...teraz już nie. Chociaż potrafi czasem przeholować i potem nie dość że nic nie pamięta, to z kiblem rozmawia cały ranek.Tak np było w drugi dzień świąt. Od tamtej pory nie pił, nawet w sylwestra szampana nie wypił.Czy jest alkoholikiem??? nie wiem, nie mnie to osądzać. :mysli:
Wg mnie nie..

matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 10:37

Agulka76 napisał/a:
U mojego m też wszyscy pili.
no i u mojego wszyscy pili, matka zachlała się na śmierć, ojciec nie lepszy itd. Tylko co z tego wynika, usprawiedliwienie dla pijaka, że miał ciężkie dzieciństwo i dlatego ja mam się z nim męczyć. Na początku było mi go bardzo szkoda, biedny, tak życie mu dokopało a on to tylko wykorzystywał, aby spokojnie sobie pić.
Srubka - Pon 07 Sty, 2013 10:40

ale ja nie chcę go usparwiedliwiac chodzi mi o to czy z psychologicznego punktu widzenia ma to znaczenie, czy człowiek, który wychowuje się w takiej patologi jest z góry skzany na niepowodzenie...
matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 10:44

Srubka napisał/a:
, który wychowuje się w takiej patologi jest z góry skzany na niepowodzenie...
nie, ale warunek jest jeden - on musi chcieć się leczyć.
Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 10:47

matylda35 napisał/a:
Na początku było mi go bardzo szkoda, biedny, tak życie mu dokopało

A ja się od zawsze brzydzę pijakami :uoee: mój ojciec pił, chociaż za bardzo tego nie pamiętam.. jednak jak widzę pijanego- nie ważne czy żul, czy kolega nawalony do nieprzytomności czy czasami mój własny m... brzydzi mnie odór takiego nieprzetrawionego alkoholu. Żuli dodatkowo się boję...
Mój ,,kochany tatuś,, pił po za domem, jak wracał-to przeważnie lądował na chodniku i ktoś nas informował gdzie leży. Nawet jakieś pół roku temu polcja mi go do domu przywiozła...

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 10:48

Srubka napisał/a:
ale ja nie chcę go usparwiedliwiac chodzi mi o to czy z psychologicznego punktu widzenia ma to znaczenie, czy człowiek, który wychowuje się w takiej patologi jest z góry skzany na niepowodzenie...

nie-jak jest świadomy, mój m jakoś nie wpadł w alkoholizm...

Jacek - Pon 07 Sty, 2013 10:54

Agulka76 napisał/a:
-jak partner nie ma dobrego humoru, jest zły, natychmiast wydaje mi się że to przeze mnie, że coś nie tak zrobiłam, nie tak powiedziałam
-natychmiast chcę żeby mu przeszło
Wszytko kręci się w okół niego i dzieci.
Jeśli nawet chciałabym zrobić coś dla siebie to mam wyrzuty sumienia że to robię.

Aguluś,ale to całe wydarzenie robisz właśnie dla siebie
to twoje "Ja" tak uważa i czuję w tym odpowiedzialność
i tu powinnaś skorzystać i zmienić na
Cytat:
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi,
abym zmieniał to, co mogę zmienić,

jeśli się decydujesz na życie z partnerem,,to ma być życie w partnerstwie
masz prawo mieć swoich przyjaciół i iść na basen
przed tym to uzgadniacie
jeśli coś jest przeszkodą również uzgadniacie
przecież jesteś w tym również ważna i nie możesz się ustawiać z boku czy też w kącie
nie możesz uważać ze takie są w tym twoje miejsca
często z twoją osobowością jakim jesteś - "Ja" idzie w parze również odczucie
i jedno z nich jest to "sumienie" i to ono ci podpowiada że coś się dzieje nie tak
zadręcza cię to - w myślach,,inaczej po prostu mówi że coś się dzieje nie w zgodzie z twoim odbiorem sumienia i czas to zmienić
gdy zmienisz to właśnie to sumienie się będzie cieszyć w sobie poczujesz radość
ja często zwracam w sobie na takie odczucia ,,są dla mnie podpowiedzią
to dla mnie znak że muszę podjąć rozmowę z partnerką
i wtenczas uzgadniamy na ile i co możemy zrobić co nam przeszkadza a na co się zgadzamy i na co możemy iść na ustępstwo lub kategorycznie zaprzeczyć
to jest zgoda w życiu w partnerstwie i ze samym sobą
sobie również mam obowiązek na pewne rzeczy pozwolić inne zaprzestać

Agulka76 - Pon 07 Sty, 2013 11:04

Jacek napisał/a:
podjąć rozmowę z partnerką

zazdroszczę, że to potrafisz
Ja mam przed tym lęk 8| Boję się , że on będzie miał inne zdanie i wybuchnie awantura, co jest irracjonalne, bo my się nie kłócimy. A nie kłócimy się bo zazwyczaj ustępuję.. a ustępuję bo mam lęk przed awanturami( został mi z dzieciństwa jak rodzice się kłocili) ...wiem błędne koło.

pietruszka - Pon 07 Sty, 2013 15:29

Agulka76 napisał/a:
..wiem błędne koło.

niestety mamy wiele takich błędnych kół. :( Grunt to je rozpoznać, i wyrwać się z tych karuzel...

pannamigotka - Pon 07 Sty, 2013 15:57

Srubka napisał/a:
chodzi mi o to czy z psychologicznego punktu widzenia ma to znaczenie, czy człowiek, który wychowuje się w takiej patologi jest z góry skzany na niepowodzenie...


Chodzi o to, żebyś przestała o nim myśleć 24/dobę, żebyś zostawiła jego leczenie jemu i terapeutom, żebyś zaczęła się zastanawiać co Z TOBĄ 'JEST NIE TAK' i jak możesz sobie pomóc, bo jesteś jedyną osobą, która może to zrobić.

Małgoś - Pon 07 Sty, 2013 20:08

Srubka napisał/a:
ale ja nie chcę go usparwiedliwiac chodzi mi o to czy z psychologicznego punktu widzenia ma to znaczenie, czy człowiek, który wychowuje się w takiej patologi jest z góry skzany na niepowodzenie...


Człowiek uczy się schematów, a te stają się jego "naturą". Po prostu to jest jego środowisko, tam jest u siebie. Nie ma znaczenia czy to patologia czy nie. To jest mu znane i jest jego.
Nie oznacza to, że jest pozbawiony własnej woli, bo ją jednak ma. Ale potrzeba wyjątkowej determinacji by odrzucić całkowicie wzorce na których się wyrosło. 8|

Słoneczko - Pon 07 Sty, 2013 20:42

Małgoś napisał/a:
Ale potrzeba wyjątkowej determinacji by odrzucić całkowicie wzorce na których się wyrosło. 8|
Święte słowa :tak: :okok:
Małgoś - Pon 07 Sty, 2013 20:51

Słoneczko73 napisał/a:
Święte słowa


Wiem kochana...
doświadczam tego właśnie... na własnym związku :zalamka:

Jacek - Pon 07 Sty, 2013 20:57

Agulka76 napisał/a:
Jacek napisał/a:
podjąć rozmowę z partnerką

zazdroszczę, że to potrafisz
Ja mam przed tym lęk 8| Boję się , że on będzie miał inne zdanie i wybuchnie awantura,.

rozumiem taką sytuację ,ale to naprawdę można zrobić
on to wyczuwa i wykorzystuje i zawsze w rezultacie będzie unosił głos
trudno będzie to zrobić za ciebie

Słoneczko - Pon 07 Sty, 2013 21:58

Małgoś napisał/a:
doświadczam tego właśnie... na własnym związku :zalamka:
:pocieszacz: Ja z tych doświadczeń Twoich Małgoś chętnie skorzystam :tak:
Iwa - Czw 14 Mar, 2013 15:38

Małgoś napisał/a:
[ potrzeba wyjątkowej determinacji by odrzucić całkowicie wzorce na których się wyrosło. 8|


oj tak tak....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group