To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Pogubiłam się już

Mamusia - Czw 12 Lut, 2015 12:14
Temat postu: Pogubiłam się już
Cześć wszystkim :kwiatek:
Być może jestem współuzależniona, być może mój mąż jest alkoholikiem (a może to dopiero początek). Choć jest całkiem możliwe, że po prostu przesadzam (choć po przeczytaniu miliona artykułów, tematów, mam wrażenie że samo to że o tym ciągle myślę, nie świadczy dobrze). Może po prostu potrzebuje usłyszeć, że jeszcze nie zwariowałam. Może wy z zewnątrz lepiej to ocenicie.

No ale od początku.
Jesteśmy małżeństwem od 6 lat, mamy super syna (5 lat) i drugie w drodze (zostało 9 tygodni do urodzenia). U mnie w domu nigdy nie piło się alkoholu (nawet w święta). Ciężko mi ocenić dlaczego. Późno się urodziłam (mama po 40)i to pewnie wiek miał wpływ, do tego mama na rencie więc nigdy nie było pieniędzy na takie luksusy. Zresztą u mnie w rodzinie to nikt nie ma głowy do picia, o takie geny. Za to w mojej klatce, to połowa to alkoholicy (jeden się nawet zapił na śmierć).
Mąż też pochodzi z normalnej rodziny (nie ma w rodzinie alkoholików), choć tam już przy różnych okazjach pije się normalnie.
Mój mąż jest typem rozrywkowego faceta i przy tym dosyć zaradny jest. O taki typ co potrafi zawsze zrobić coś z niczego i jeszcze przy tym zarobić. W dodatku wszystko potrafi zrobić (zarówno jeśli chodzi o prace domowe jak i różnego rodzaju remonty). Dodatkowo ma zajęcie w piwnicy i tam składa i potem sprzedaje. Ma cały warsztat narzędziowy w piwnicy. Brzmi sielankowo.

Główny problem to alkohol i koledzy (albo odwrotnie). Bo mam od jakiegoś czasu wrażenie, że jest coraz gorzej. Pije częściej albo więcej. Potrafi skłamać w żywe oczy, że nie pił. (No przecież to widać po zachowaniu, że coś pił) albo opowiada jakieś historie że wypił bo kolega wpadł i przyniósł (ma dużo kolegów). Zdałam sobie sprawie że chodzę i go szpieguje. Gdzie idzie i po co i w jakim stanie wraca (już nawet nie pytam czy pił, bo mu i tak nie wierze, nawet mam wrażenie że swojej ocenie też już nie wierze). Zwykle nie dotrzymuje słowa, mówi że idzie na półgodziny wraca po trzech (bo przecież znowu spotkał kolegę i musiał z nim coś obgadać). Więc jak dzwonie do niego i pytam zwykle kiedy wróci (czasem po kilka razy) i czekam na niego w domu jak kretynka. Po czym często okazuje się, że wraca już pod jakimś wpływem procentów. Choć teoretycznie chyba nie mogę się żalić bo jak sobie wypije jest wtedy nadzwyczajnie grzeczny, zrobi wszystko co chce i idzie spać. Przy czym nie jestem w stanie go kontrolować, bo większość rzeczy dzieje się po za domem. Bo wiecie, ciągle trzeba pomóc jakiemuś koledze w potrzebie. Tak jakby tylko on na świecie jako jedyny miał piłe/wiertarke i inny sprzęt i jeszcze umiał z niego skorzystać. Taki dobry samarytanin z niego, tyle że wszyscy odpłacają się butelką z % trunkiem. Wszystkim musi pomóc i o wszystkich się martwi. Szkoda tylko że o własnej rodzinie przy tym zapomina. Sytuacji nie poprawia jego praca (częste delegacje), pewnie to nie pomaga, ale też nie jest bezpośrednią przyczyną (bo wcześniej pracował na miejscu i wcale lepiej nie było). Ostatnio nawet doszłam do wniosku że kiedy jest w delegacji jest mi lepiej.

Denerwuje mnie bo mam wrażenie że mam w domu dużego dzieciaka, który sprawia więcej kłopotów niż nasz 5 latek. Nie dość że nie mogę na niego liczyć, to jeszcze trzeba to pilnować. Już miałam taki kryzys rok temu i też już szukałam pomocy, ale zanim gdzieś zadzwoniłam, jakoś tak rozeszło się. Nawet mi rok temu przeszło przez myśl, aby zacząć spisywać kiedy wraca podpity, ale zrezygnowałam bo to przecież głupie. Zresztą kilka miesięcy temu już pojechałam w klubu AA (u nas jest tylko jeden) i rozmawiałam z jednym panem (trzeźwy alkoholik prowadzący ten klub), to dostałam do zrozumienia że jednak chyba trochę przesadzam i zachowuje się jakbym chciała męża się pozbyć. Bo przecież jest miły grzeczny pomaga w domu i w ogóle. Choć zapraszał mnie na spotkanie do klubu tam abym mogła publicznie zadać pytanie terapeucie, ale się nie odważyłam.

W ogóle mam wrażenie że co jakiś czas (jak się coś zdarzy większego), to się lekko otrząsa i jest trochę lepiej, ale tak naprawdę po kilku dniach wraca wszystko do normy. W dodatku mam wrażenie jakby był nerwowy. Choć nie po wypiciu %, ale raczej wtedy kiedy jest na kacu albo nie może sobie wypić tego piwa (nawet mi przeszło kiedyś przez myśl, żeby sobie poszedł i napił bo wtedy pewnie humor mu by się poprawił – głupie to) . Taki nastrój w typie co bym nie zrobiła/powiedziała to i tak będzie źle. Czepia się wszystkiego i reaguje na nieposłuszeństwa syna nieadekwatnie do sytuacji (krzyczy i czasem potrafił dać klapsa). Tutaj być może jestem przewrażliwiona, bo mam jednak pecha chyba do facetów – już zaliczyłam dwa toksycznie związki, w tym jeden z takim solidnym nerwusem, więc nastrój w typie nie ruszaj mnie bo ugryzę wyczuwam na kilometr i sama jeszcze się przy tym najeżam). Tłumaczy się zawsze że praca tak go denerwuje, bo ma stresującą. W ogóle jaki to on jest wiecznie zmęczony, bo pracuje fizycznie.
Próbowałam z nim rozmawiać, próbowałam z różnych stron mu tłumaczyć, ale tak naprawdę nic się nie zmienia.

Nawet przyłapałam ostatnio zdałam sobie sprawę że mnie już chyba próbuje zmanipulować (jak później przeczytałam tutaj na forum). Parę razy się ostatni zdarzyło że jak sobie wypił i pytam czy wpił, to jest odpowiedz tak wypiłam ale gadałem wtedy z X o pracy, bo wiesz on może….. i tu całą historia, choć ostatnio ucięłam temat, że mnie to nie interesuje. Uwięrzę jak zobaczę umowę.
W ten wtorek, zadzwonił kolega że chce pożyczyć wiertarkę. No to jak to zwykle przyjedz to pożyczę. Kolega przyjechał, a mąż poszedł . Nie ma go pół godziny, mija kolejny czas. Dzwonie do nie gdzie jesteś? U sąsiada , bo mi pokazuje jak remont robi (u innego), będę za 15 minut. Po kolejnej interwencji wraca, po czym patrzę na niego. Piłeś? No piwo. Ale patrzę na niego dłużej ( miał problem z utrzymaniem pionu). No to już się wkurzyłam tym razem, że to na pewno nie piwo, bo przecież widzę. Wyrzuciłam go z naszej sypialni i poszedł spać . Nie wiem albo zrozumiał, że przesadził, albo udawał, albo mu się wydawało. Bo wyglądał jakby żałował. No ale nic wczoraj był grzeczny. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nawet mi czekoladki na przeproszenie kupił. Wiem że to żadna pociecha. Choć dopiero pierwszy raz wpadł na taki pomysł. Przyjęłam czekoladki, ale powiedziałam ze ja nie wiem co mam z nim zrobić. Nie podobają mi się takie zmiany. Ale to już nie jednokrotnie mówiłam, że zaniedbuje nas i tak naprawdę ma słaby kontakt z synem.

Praktycznie za każdym alkoholem stoi zwykle jakiś kolega. Moim zdaniem kolegów też ma podejrzanych (dużo piją).
I już sama nie wiem. Pogubiłam się z tym wszystkim. Czasami codziennie, czasami nie. A czasami mam wrażenie, że albo mam w domu „wesołego i miłego„ faceta albo chodzącą bombę zegarową. Tylko żaden z nich nie jestem tym którego znałam. Taka huśtawka. Zazwyczaj rozchodzi się o te piwo (albo może dwa), ale może tylko tak twierdzi że to piwo, bo nie stoję przy nim.

W piwnicy i garażu pełno butelek po piwie i czasem po szczeniaczkach. Choć jak się zapytam jak coś zobaczę przypadkiem, to zawsze należała do kolegi, a nie do niego.
Najgorsze że mam wrażenie że nie ufam już swojemu osądowi. Sama się już gubię, czy wierze jemu czy temu co widzę. Mówi że nie pił, ale widzę przecież że ma miękkie ruchy i mówi jakby miał kluskę w gardle. No przecież on w pracy się tak zmęczył, że tak wygląda. Wydawało mi się, że potrafię jeszcze odróżnić objawy zmęczenia fizycznego od upojenia alkoholowego. Może on mówi prawdę, a ja tylko szukam dziury w całym. No przecież nie kupie alkomatu i nie będę stać w drzwiach jak pies.

Ale się rozpisałam. Mam nadzieje, że to nie jest zbyt długie.

yuraa - Czw 12 Lut, 2015 12:31

cześć
przeczytałem całość, ten fragment jest znamienny
Mamusia napisał/a:
Zdałam sobie sprawie że chodzę i go szpieguje. Gdzie idzie i po co i w jakim stanie wraca (już nawet nie pytam czy pił, bo mu i tak nie wierze, nawet mam wrażenie że swojej ocenie też już nie wierze). Zwykle nie dotrzymuje słowa, mówi że idzie na półgodziny wraca po trzech (bo przecież znowu spotkał kolegę i musiał z nim coś obgadać). Więc jak dzwonie do niego i pytam zwykle kiedy wróci (czasem po kilka razy) i czekam na niego w domu jak kretynka. Po czym często okazuje się, że wraca już pod jakimś wpływem procentów. Choć teoretycznie chyba nie mogę się żalić bo jak sobie wypije jest wtedy nadzwyczajnie grzeczny, zrobi wszystko co chce i idzie spać. Przy czym nie jestem w stanie go kontrolować, bo większość rzeczy dzieje się po za domem


przecież ten chłop zwyczajnie ucieka do swojego świata, tam może decydować, jest kimś ważnym. Podejrzewam że w domu chciałabyś wygładzić jego w twoim rozumieniu wady.
a daj mu byc mężczyzną nie tylko w warsztacie.
po co ta nadkontrola ? telefon też mu sprawdzasz ?

Linka - Czw 12 Lut, 2015 12:52

yuraa napisał/a:
po co ta nadkontrola ?


jakbys nie wiedział :p nie byłoby kontroli, gdyby facet nie nawalał, dotrzymywał słowa
dla mnie to typowe zachowania alkoholika i współuzależnionej żony....ja też latami zastanawiałam się czy nie zwariowałam, czy białe jest naprawdę białe :glupek:

pietruszka - Czw 12 Lut, 2015 12:54

Cześć Mamusiu, ja tam nie będę go diagnozować, a przypuszczam, że chciałabyś takiego potwierdzenia typu tak lub nie. Ale moim zdaniem - nie zaszkodziłoby byś Ty sama przeszła się gdzieś do poradni i pogadała z jakimś specjalistą od leczenia alkoholizmu i współuzależnienia.
Zbyt mi jeszcze bliskie i dziwnie znajome to co piszesz. Miałam podobne zachowania, kiedy mój Pietruch pił.

Prawie ani słowa o sobie a kilka tysięcy znaków o nim i jego piciu. 8|

sabatka - Czw 12 Lut, 2015 13:05

jak bym czytała o sobie.

nie jesteś jeszcze zmęczona tą gonitwą?
nie masz już dość?

ja też nie miałam dość i się tak uganiałam i pilnowałam do póki nie zaczęłam padać fizycznie

Mamusia - Czw 12 Lut, 2015 13:36

Ani telefonu ani poczty ani nic z takich rzeczy mu nie sprawdzam. Nawet jego listów nie otwieram. Zwykle się ze wszystkim zgadzamy. A jak jego pytam jego o zdanie (a pytam często i nie ważne czy to kwestia co jutro na obiad, plany na najbliższy weekend, czy koloru ścian), to odpowiedź prawie zawsze jest taka sama "obojętnie". I tak jest odkąd pamiętam.. Ja mu wcale nie zabraniam podejmowania decyzji w domu, on po prostu nie ma zdania. Ale pretensje o obiad że nie taki jakby chciał, to wie gdzie składać.

Nie wiem, nie potrafię tego ocenić. Nie uważam, żeby miał jakieś wady które musiał koniecznie zmieniać. Nigdy też go do czegoś takiego nie zmuszałam (przynajmniej świadomie). Nigdy też mu nie zabraniałam spotkań z kolegami. Tylko chciałabym aby miał czas także i dla mnie i dla syna. Jak to moja mama mówiła wszystko jest dla ludzi i na wszystko jest czas i miejsce.

Jestem zmęczona tym do tego stopnia, że mam lekkie problemy i muszę leżeć (choć w mojej ocenie podłożem jest stres w domu), do poradni się umówiłam wczoraj i czekam na wizytę (wtorek).
Pietruszka wiem że przez internet nikt mi go nie zdiagnozuje, ale muszę się w końcu wygadać.

She - Czw 12 Lut, 2015 13:52

Witaj Mamusiu :)
Mamusia napisał/a:
Pije częściej albo więcej. Potrafi skłamać w żywe oczy, że nie pił

:(

Mamusia napisał/a:
Choć teoretycznie chyba nie mogę się żalić bo jak sobie wypije jest wtedy nadzwyczajnie grzeczny, zrobi wszystko co chce i idzie spać. Przy czym nie jestem w stanie go kontrolować, bo większość rzeczy dzieje się po za domem.


Mnie dość długo trzymała "pewność" że nie mam prawa się żalić i zdecydowanie nie powinnam bo:
- jest grzeczny
- nie awanturuje się
- jest miły
- jest pracowity
A ja wtedy myślałam że alkoholik to tylko brudny, śmierdzący człowiek spod budki z piwem (ot taki schemat myślowy, dość mocno zakorzeniony w naszym społeczeństwie).

Mamusia napisał/a:
I już sama nie wiem. Pogubiłam się z tym wszystkim. Czasami codziennie, czasami nie. A czasami mam wrażenie, że albo mam w domu „wesołego i miłego„ faceta albo chodzącą bombę zegarową. Tylko żaden z nich nie jestem tym którego znałam. Taka huśtawka. Zazwyczaj rozchodzi się o te piwo (albo może dwa), ale może tylko tak twierdzi że to piwo, bo nie stoję przy nim.

W piwnicy i garażu pełno butelek po piwie i czasem po szczeniaczkach. Choć jak się zapytam jak coś zobaczę przypadkiem, to zawsze należała do kolegi, a nie do niego.
Najgorsze że mam wrażenie że nie ufam już swojemu osądowi. Sama się już gubię, czy wierze jemu czy temu co widzę. Mówi że nie pił, ale widzę przecież że ma miękkie ruchy i mówi jakby miał kluskę w gardle. No przecież on w pracy się tak zmęczył, że tak wygląda. Wydawało mi się, że potrafię jeszcze odróżnić objawy zmęczenia fizycznego od upojenia alkoholowego. Może on mówi prawdę, a ja tylko szukam dziury w całym. No przecież nie kupie alkomatu i nie będę stać w drzwiach jak pies.


Ano nie będziesz stać w drzwiach bo nic to nie da - stracisz jedynie czas i nerwy. A on i tak wypije jeżeli będzie chciał i nic, żadna kontrola z niczyjej strony nie jest w stanie temu zapobiec.
Myślałaś o spotkaniu z terapeutą?

Klara - Czw 12 Lut, 2015 14:30

Mamusia napisał/a:
wiem że przez internet nikt mi go nie zdiagnozuje

Zaryzykuję, bo dość dokładnie opisałaś moje życie i nawet sposób rozmowy w moim małżeństwie.
Nawet używane słowa się zgadzają.
Wszyscy naokoło mówili, że mam świetnego męża, a tylko ja nie potrafię "do niego odpowiednio podejść" :( , a że czasem sobie wypije, to cóż w tym złego.
To były zamierzchłe czasy i o internecie nikt nawet nie słyszał, więc byłam skazana na doradztwo znajomych.
Starałam się uwierzyć, że to prawda, ale oczywiście alkoholizm ma to do siebie, że się rozwija i że jest coraz gorzej. Tak też było.

Jeśli chodzi o Twojego męża, to moim zdaniem jest już uzależniony.
Tyle o nim, bo Ty, namowami nie jesteś w stanie zmusić go ani do zaprzestania picia, ani do leczenia, a poza tym, nie on jest bohaterem tej opowieści, tylko TY.
Teraz o Tobie:
Pamiętając swoje zaprzeszłe błędy, gdybym teraz była na Twoim miejscu to:
- Podjęłabym regularną terapię najszybciej jak się da - oczywiście biorę pod uwagę to, że wkrótce będziesz miała mniej czasu niż dotąd.
- Nie zostawiałabym starszego synka pod opieką męża.
- Zaczęłabym radzić sobie samodzielnie tak, jak gdybym była samotną matką, przestałabym zwracać uwagę na to co mąż robi, gdzie chodzi, kiedy wraca i w jakim stanie, ale równocześnie przestałabym mu usługiwać - prać, sprzątać po nim i podawać obiadki.
Tyle na początek. Oczywiście Ty zrobisz jak zechcesz.
Życzę Ci, żebyś (dla dobra dziecka) skupiła się na sobie i przestała tracić energię na zajmowanie się mężem.

Mamusia - Czw 12 Lut, 2015 15:17

She napisał/a:
Myślałaś o spotkaniu z terapeutą?


Tak jestem już umówiona, ale będzie to dopiero pierwsze spotkanie.

Chętnie bym oddała część obowiązków, aby mógł się wykazać głową rodziny, ale co ja poradzę, że jego inwencja twórcza potrafi się kończyć na zabraniu dziecka na podwórku (przy okazji umówienia z kolegą) zwykle z piwem. To nie jest przecież normalne. Ja nie mogę go zostawić z synem na dłużej.

Właśnie bardziej mnie boli to że on mnie okłamuje. Z miesiąc temu jak byłam w szpitalu to taki zmęczony był i on nie ma siły i musi odpocząć i do domu wcześniej wyjść. A w domu syna oddał na parę dni do Babci, a sam zrobił imprezę. Kolega miał urodziny i sobie razem usiedli i po świętowali (to się akurat zgadza, bo uprzedzał wcześniej o urodzinach). Ale mimo wszystko jak można w takim momencie...

Klara napisał/a:
Tyle na początek. Oczywiście Ty zrobisz jak zechcesz.


Dzięki za rady. Generalnie sama to sobie już dawno radze. Wbrew pozorom wcale nie skaczę wokół męża i nie robię za niego wielu rzeczy. Po prostu nie mogę. Nawet jakby mi się chciało.

Na razie próbuje to wszystko poukładać w głowie, może faktycznie pani terapeutka mi pomoże.
Tak myślę że może pora w końcu pogadać z Teściową. Bo ona to się tylko domyśla co się dzieje. Żeby chociaż byli świadomi istnienia ewentualnego problemu. Ja wiem że stanie po Mojej stronie.

Klara - Czw 12 Lut, 2015 15:34

Mamusia, poczytaj: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026
Twojej szczególnej uwadze polecam "Zaczarowane koło zaprzeczeń".
Mamusia napisał/a:
Tak myślę że może pora w końcu pogadać z Teściową.(...) Ja wiem że stanie po Mojej stronie.

To by była wymarzona sytuacja, ale specjalnie bym na to nie liczyła :(

BARBARA - Czw 12 Lut, 2015 15:35

Mamusia napisał/a:
Tak myślę że może pora w końcu pogadać z Teściową. Bo ona to się tylko domyśla co się dzieje. Żeby chociaż byli świadomi istnienia ewentualnego problemu. Ja wiem że stanie po Mojej stronie.

Obyś się nie pomyliła , aż mie ciarki przeszły jak to zdanie przeczytałam
Witaj Mamuśko :)

Linka - Czw 12 Lut, 2015 15:39

Mamusia, opisałaś dokładnie moje małżeństwo, z tą małą różnicą, ze mój były mąż pił sam.
Napiszę, Ci jedno: zaufaj sobie, uwierz sobie , temu co czujesz , co widzisz.
Ja sobie długo nie wierzyłam, co gorsza jeszcze go tłumaczyłam ...chyba z lęku, ze jak już będę wiedziała na pewno, to będę zmuszona coś z tym zrobić.
Mamusia napisał/a:
Właśnie bardziej mnie boli to że on mnie okłamuje.

Mnie też najbardziej bolały kłamstwa, dziś wiem że to nieodłączna część uzależnienia.
Mamusia napisał/a:
Tak myślę że może pora w końcu pogadać z Teściową.

Czy stanie po Twojej stronie czy nie, pora przestać ukrywać problem.

Mała - Czw 12 Lut, 2015 17:39

Linka napisał/a:
pora przestać ukrywać problem

Do wszystkich mądrych rad - ja również się przychylam :tak:
To dla Ciebie trudny okres - końcówka ciąży i musisz na siebie uważać, ale...BARDZO się cieszę, że się tu znalazłaś. W porę zauważyłaś, że jest coś nie tak. Twoja historia - to wypisz, wymaluj mój śp.Tata i obecny partner (na chwilę obecną - trzeźwy alkoholik). Super, że zaczynasz działać - dbać o SIEBIE (terapeuta). Ta pomoc będzie Ci teraz bardzo potrzebna :buziak:
Ja mam 2 synów. 3,5 i półtora roku. Dopiero po urodzeniu drugiego - znalazłam w sobie siłę, żeby zacząć szukać pomocy...Żałuję, że tak późno.
Dbaj o siebie - nosisz przecież w sobie nowe życie! :mgreen: 4g5
ergr

zołza - Pią 13 Lut, 2015 07:37

Mamusia napisał/a:
A jak jego pytam jego o zdanie (a pytam często i nie ważne czy to kwestia co jutro na obiad, plany na najbliższy weekend, czy koloru ścian), to odpowiedź prawie zawsze jest taka sama "obojętnie". I tak jest odkąd pamiętam.. Ja mu wcale nie zabraniam podejmowania decyzji w domu, on po prostu nie ma zdania. Ale pretensje o obiad że nie taki jakby chciał, to wie gdzie składać.


Jak dla mnie normalny , zwyczajny facet ;)
Witaj Mamuśka :)

She - Pią 13 Lut, 2015 08:58

Mamusia napisał/a:
A jak jego pytam jego o zdanie (a pytam często i nie ważne czy to kwestia co jutro na obiad, plany na najbliższy weekend, czy koloru ścian), to odpowiedź prawie zawsze jest taka sama "obojętnie". I tak jest odkąd pamiętam.. Ja mu wcale nie zabraniam podejmowania decyzji w domu, on po prostu nie ma zdania. Ale pretensje o obiad że nie taki jakby chciał, to wie gdzie składać.

Pamiętam ten czas - z taką różnicą że w naszym domu kluczowym powiedzeniem było "jak chcesz".
Wkurzało mnie to bo o ile skład obiadu nie był priorytetem do obgadania o tyle z czasem wydłużania się okresu picia męża słowa "jak chcesz" dotykały coraz ważniejszych aspektów życia.

Mamusia - Pią 13 Lut, 2015 10:02

Teściowej się nie boje, ale idę pogadać z nią dzisiaj. Dam znać.

Wydaje mi się, że wiem co mogłoby przyczyną. Albo przynajmniej jedną z nich.
My już nawet jako małżeństwo do czasu aż pojawił się syn, to tak naprawdę żyliśmy dalej jak duże dzieciaki. Mieszkaliśmy z moimi rodzicami (W dodatku teściowe bardzo chętnie pomagają we wszystkim ile się da). Choć śmiało powiedzieć że stan trwał nawet dłużej, dopóki moja mama żyła. Potem wszystko nagle spadło na mnie i zaczęły się problemy. Ja wydoroślałam (myślę że to trwa do dziś - choć ogólnie mi wstyd jak o tym myślę), a mąż zaczął uciekać do piwnicy. Ale żaden ze mnie terapeuta. ;-)

Często zazdrościłam mężowi, że ma takich rodziców, którzy we wszystkim pomagają. Choć tak naprawdę to wielokrotnie się też z tego śmiałam, bo z wieloma rzeczami mąż na pewno poradziłby sobie sam i nie potrzebował do tego niańki w postaci mamusi, tatusia albo kolegi. Ja od mojego ojca to nie mam takich luksusów. Tak zostałam nauczona umiesz liczyć licz na siebie. Ale tez nigdy nie robiłam z siebie męczennicy czy tam matki polki. Żona to w końcu nie służącą i zawsze coś tam wymagałam od męża. Ja nie jestem idealna, ale w jakiś sposób cały czas pracuje nad sobą.

Przy okazji na redukcje stresu polecam metodę uważności (xxx). Ja co prawda jestem takim samoukiem z książki, ale i tak uważam że dzięki tej metodzie jestem dużo spokojniejsza, inaczej patrze na wiele spraw (być może dlatego powoli opadają mi klapki z oczu).

Kiedyś to miał zainteresowania, pasje, mnóstwo planów, a teraz to klapki na oczach i tylko jeden kierunek albo jedno wytłumaczenie. Wczoraj nie pił, ale ciągle mnie dziwi fakt, jak można mieć kaca przez dwa dni.

Nie wiem czy ostatnio już mi puszczają nerwy czy się po prostu zmieniam. Ale jak coś zaczyna mocno przesadzać, to od razu mu komunikuje głośno i wyraźne że mi się to nie podoba. No nie wyzywam go czy coś, tylko raczej prosto z mostu mówię co myślę. Nawet widzę tego jakiś pozytywny efekt.

Usunęłam link niezgodny z Regulaminem: http://www.komudzwonia.pl...p?p=42300#42300

Mamusia - Pią 13 Lut, 2015 10:41

Przepraszam za gafe nie pomyślałam o tym w ten sposób :oops:
olga - Pią 13 Lut, 2015 10:45

Widac jak mocno kombinujesz jak tu na niego wplynac zeby on przestal pić......

.......nie tędy droga.....

matylda35 - Pią 13 Lut, 2015 10:47

Mamusia napisał/a:
Nawet widzę tego jakiś pozytywny efekt.
a jaki to efekt?
Witaj Mamusiu.

Mamusia - Sob 14 Lut, 2015 19:08

Rozmowa z teściową całkiem udana. Powiedziała mi, że sama przypuszczała że coś jest nie tak. Więc o to jestem już spokojniejsza. :)

olga napisał/a:
Widac jak mocno kombinujesz jak tu na niego wplynac zeby on przestal pić......

I to całkiem nieświadomie... 8|

matylda35 napisał/a:
a jaki to efekt?

Bardziej się kontroluje przy synu i mniej podnosi głos. Takie mam przynajmniej wrażenie.

MoNik - Nie 15 Lut, 2015 22:13

Witaj, Mamusiu!

Jestem na forum od niedawna, ale Twoja sytuacja bardzo przypomina moją. Mój alko też jest facetem, do którego "nie można było miec zastrzeżeń": dobry tata, kochający mąż, wesoły, zaradny, z dobrą pracą. Ale niestety, alko. Od miesiąca chodzę na terapię, czuję się coraz lepiej. Zaczynam się uczyc bycia dobrą dla siebie. Przeorganizowałam sobie życie, bo nie zostawiam syna z mężem (pracuję czasami na noce), dużo pomagają mi rodzice. Jestem zmęczona, więcej mam na głowie, ale widzę w tym cel.
Mocno trzymam kciuki za Ciebie. :buzki:

Mamusia - Śro 18 Lut, 2015 12:58

MoNik napisał/a:
Mocno trzymam kciuki za Ciebie.


Dzięki.

Na spotkaniu z terapeutką już byłam, niestety terapię muszę przesunąć na czas po ciąży, szczególnie że to już końcówka. To nie byłby najlepszy pomysł, aby teraz zaczynać terapie. Ale cieszę że poszłam. Już następnym razem nie będę się pewnie stresować tak pierwszym spotkaniem. Parę rzeczy mi Pani wyjaśniła. Ogólnie jestem jakaś taka spokojniejsza. Zostałam zapisana i dostałam kontakt do terapeutki.

pietruszka - Śro 18 Lut, 2015 13:25

Mamusia napisał/a:
Parę rzeczy mi Pani wyjaśniła

Jest trochę dobrej literatury związanej z tematem. Dla mnie na przykład ważne były: Małżeństwo na lodzie, Buty mojego męża, Pułapka współuzależnienia, Koniec współuzależnienia, itd...

Najwyraźniej babeczka, z którą rozmawiałaś - nie zbyła Twoich obaw, że są przesadne?

Mamusia - Śro 18 Lut, 2015 13:45

Nad książkami poszperam coś w bibliotece ;-)

Jak najbardziej nie zbyła. Powiedziała, że objawy są bardzo niepokojące. Choć jest jeszcze szansa, że po prostu pije bardzo ryzykownie i jest na granicy, ale tego ona nie może stwierdzić po przez moje słowa. Widać też po mnie jakieś początki współuzależnienia, ale ogólnie ze mną chyba nie jest tak źle (tak przynajmniej zrozumiałam).

Trochę też wyjaśniła i teraz już bardziej rozumiem, dlaczego podczas wyjazdów jego mam w domu spokój, porządek i w ogóle. A kiedy jest to zupełny chaos.

Poradziła przy okazji jak z nim rozmawiać, aby zauważył problem i żeby chciał pójść na terapie.

Przestałam się już wysilać nad ratowaniem nas (coś we mnie pękło chyba w zeszłym tygodniu) i ciągle się zastanawiam czy chce jeszcze walczyć. Czy jest o co walczyć. O dziwo mąż chyba to zauważył (bo sam stwierdził że dziwnie patrze na niego) i ogólnie widzę jakąś zmianę. Teraz to on do mnie dzwoni po kilka razy i uprzedza mnie że wróci później. A jak teraz wyjechał w delegację, to też dzwoni pierwszy i się dopytuje o wszystko. Choć póki co jakoś nie potrafię się cieszyć tą jego zmianą.

pietruszka - Śro 18 Lut, 2015 13:54

Zmiany, żeby były trwałe - muszą być rozwinięte w czasie. W przypadku takiej choroby jak alkoholizm - nie wystarczy brać pod uwagę - kilku dni poprawy - o poprawie można mówić po roku, dwóch... abstynencji, zmiany zachowań. Niestety - jak wynika z moich doświadczeń - kilkudniowe "zmiany" zwykle były działaniami pozorowanymi i ich głównym celem było udobruchanie mnie, bym przestała się czepiać i zrzędzić.
Dbaj o siebie :pocieszacz:

Mamusia - Sob 05 Mar, 2016 19:51

Witajcie ponownie :-)

Przeprasza że tak zniknął.

Chodzę na terapie indywidualna od stycznia i na grupę wsparcia też. W styczniu też została spisana u notariusza rozdzielność majątkowa. Tak mąż nabroił.

Był też na pierwszy spotkaniu w ośrodku. Na razie ma stwierdzone zaburzenia jakieś tam. W każdym razie stwierdzone uzależnienie. Mówi że chce iść na terapie, ale odkłada zasłaniając się pracą i koniecznością nadgodzin. (Na terapie nie pójdzie teraz, bo latem szef mu nie da wolnego po pracy). Terapia jest u nas od 17:00. A kończy prace o 16:00.

Miałam mu pozwolić poczekać do jesieni, ale zmieniłam zdanie. Czekanie nic nie zmieni. Już mu powiedziałam, ze lepiej żeby poszedł na terapie teraz, bo do zimy to mogę zdanie zmienić.

Stwierdzam że mam galimatias i nie wiem czy pije czy nie. Kiedyś byłam wstanie rozpoznać, teraz nie. I nie wiem czy tak się kamufluje, czy naprawdę chodzi trzeźwy.

Zresztą jakie to ma znaczenia. Tak dziś sobie pomyślałam. I tak mi zaczyna być wszystko jedno. Jak chce to niech sobie pije. Jeśli pije i ukrywa to i tak to zaraz wyjdzie. Przecież nie będę go pilnować do końca życia.

A ja zaczynam pękać w środku i już nie jestem taka pewna czy chce kontynuować związek. Chce spokoju.

pterodaktyll - Sob 05 Mar, 2016 19:59

Mamusia napisał/a:
Mówi że chce iść na terapie, ale odkłada zasłaniając się pracą i koniecznością nadgodzin. (Na terapie nie pójdzie teraz, bo latem szef mu nie da wolnego po pracy).

Skąd ja znam takie gadki? :rotfl:

Alkoholizm to choroba postępująca i nieodwracalna, im dłużej będzie tak manipulował, tym większe szanse ma na to, że zaryje porządnie nosem w błoto albo i gorzej.
Mamusia napisał/a:
Chce spokoju.

I to jest słuszna koncepcja :okok:
Mamusia napisał/a:
już nie jestem taka pewna czy chce kontynuować związek.

:mysli: a co Cię jeszcze wstrzymuje?

Jacek - Sob 05 Mar, 2016 20:00

:haha:
Mamusia napisał/a:
Mówi że chce iść na terapie, ale odkłada zasłaniając się pracą

takie tam,ma swoją nazwę i nazywa się chcę - chcieć

Maciejka - Sob 05 Mar, 2016 20:19

Mamusia napisał/a:

Zresztą jakie to ma znaczenia. Tak dziś sobie pomyślałam. I tak mi zaczyna być wszystko jedno. Jak chce to niech sobie pije. Jeśli pije i ukrywa to i tak to zaraz wyjdzie. Przecież nie będę go pilnować do końca życia.


I to jest właściwy tok myslenia. Masz wpływ wyłacznie na siebie.

Mamusia - Sob 05 Mar, 2016 20:28

O diagnozie wiem z jego karty (bo mi zezwolił na sprawdzanie), ale on sam twierdzi że Pani psycholog powiedziała, że nie jest alkoholikiem. Choć przyznał się że nie powinien pić i powinien iść na terapie. Bo nie jest typowym alkoholikiem. Chyba najwidoczniej słyszy to co chce słyszeć. :roll:

pterodaktyll napisał/a:
a co Cię jeszcze wstrzymuje?


To świeże przemyślenia, dosłownie z dziś.
1. Na razie to jak myślę o rozwodzie, to widzę komentarze "a co z dziećmi" "on alkoholik" i takie tam. Wiecie ja ta zła z takiego dobrego męża alkoholika zrobiłam. Wiem, to akurat jest głupie i najważniejsze to jestem ja i dzieci. Ale jeszcze się tym przejmuje. Myślę że to kwestia czasu (raczej terapii ;-) )
2. Koszty - 600 zł piechotą nie chodzi. Z tego co czytałam, to wychodzi że za bogata jestem na zwolnienie z opłaty sądowej.
3. Napisanie wniosku to skomplikowana sprawa, choć już wzór znalazłam i akurat z tego samego powodu (picia alkoholu)
4. Jak to załatwić z mężem rozmawiać, uprzedzić czy po prostu pójść złożyć wniosek do sądu.

Na ten moment więcej przeciwwskazań nie widzę.

Mieliśmy w tym roku stawiać altankę na działce, a tu takie coś.

Na początku miałam myśl, że może najpierw dać mu termin na znalezienie się na terapie (do końca marca, za dwa tygodnie ma wizyte u terapki swojej) i wtedy jak nie dotrzyma umowy dopiero pozew na rozwód. Ale jak mówiłam nie wie czy chce kontynuować związek, więc czy to ma sens to nie wiem.

W ogóle od dłuższego czasu myślę mniej lub bardziej o rozwodzie, ale nie mogę się jeszcze zdecydować na 100%. Choć mam wrażenie że jestem coraz bliżej. Czytam, szukam materiałów. Dużo pracy to wymaga.



Jacek
Jest takie przysłowie
" Jak ktoś chce znajdzie sposób, jak ktoś nie chce znajdzie powód"

I tak też mu powiedziałam :mgreen: I pare tekstów typu "rodzinia Ci się rozpada, a ty się zastanawiasz czy szef da Ci wolne". Coś go ruszyło, bo się popłakał aż. Ale równie dobrze mogło to być na pokaz.
Ogólnie mam takie nastawienie do niego, że jak coś mówi, to z góry zakładam że kłamie. Nie da się żyć tak na dłuższą metę. Poziom zaufania -100. Nawet nie wiem czy chce mu wierzyć.

perełka napisał/a:
I to jest właściwy tok myslenia. Masz wpływ wyłacznie na siebie.

Dojście do takiego wniosku podziało na mniej jakoś oczyszczająco. W każdym razie poczułam się lepiej jak o tym wszystkim tak pomyślałam.

Maciejka - Sob 05 Mar, 2016 20:33

Daj czas czasowi. Z doświadczenia wiem , ze jak sie nie wie do konca czego się chce to lepiej poczekać byle nie za długo.
pterodaktyll - Sob 05 Mar, 2016 20:48

Mamusia napisał/a:
Na razie to jak myślę o rozwodzie, to widzę komentarze "a co z dziećmi" "on alkoholik" i takie tam. Wiecie ja ta zła z takiego dobrego męża alkoholika zrobiłam

Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Nie przez Ciebie zaczął pić i nie dla Ciebie powinien trzeźwieć......
Mamusia napisał/a:
"rodzinia Ci się rozpada, a ty się zastanawiasz czy szef da Ci wolne". Coś go ruszyło, bo się popłakał aż.

Aż się wzruszyłem, cóz to za zacności człowiek i jaki empatyczny :rotfl:

Linka - Sob 05 Mar, 2016 20:57

Mamusia napisał/a:
3. Napisanie wniosku to skomplikowana sprawa

Nie taka skomplikowana, jeżeli mnie się udało go napisać i rozwieść bez problemów.
Najważniejsze tu są dowody.

She - Sob 05 Mar, 2016 21:04

Mamusia napisał/a:
O diagnozie wiem z jego karty (bo mi zezwolił na sprawdzanie), ale on sam twierdzi że Pani psycholog powiedziała, że nie jest alkoholikiem. Choć przyznał się że nie powinien pić i powinien iść na terapie. Bo nie jest typowym alkoholikiem. Chyba najwidoczniej słyszy to co chce słyszeć. :roll:

:)
Po pierwsze primo - po co sprawdzasz jego kartę? Do czego potrzebna Ci ta wiedza? :mysli:
Po drugie primo - nie wiedziałam że są alkoholicy bardziej i mniej typowi :mgreen: :smieje:
Po trzecie primo :) - to co on twierdzi i o czym napisałaś powyżej nijak nie trzyma się żadnej logiki :bezradny:

pietruszka - Sob 05 Mar, 2016 21:11

perełka napisał/a:
Daj czas czasowi. Z doświadczenia wiem , ze jak sie nie wie do konca czego się chce to lepiej poczekać byle nie za długo.


daj czas czasowi... ale do czasu :okok:

A co Mamusiu robisz teraz dla siebie?

staszek - Sob 05 Mar, 2016 21:27

Mamusia napisał/a:
Na początku miałam myśl, że może najpierw dać mu termin na znalezienie się na terapie

Mamusia napisał/a:
wtedy jak nie dotrzyma umowy dopiero pozew na rozwód


Witaj,rozwód to jest ostateczność.Jak chcesz mu dać szansę, to bądż konsekwętna w swoich
działaniach.Coś wiem na ten temat,byłem postawiony w podobnej sytuacji.Poskutkowało.
Powodzenia. :)

Mamusia - Sob 05 Mar, 2016 22:14

No trochę mnie trzymają takie jeszcze sentymenty typu "póki śmierć was nie rozłączy itd."
i dalej "w zdrowiu i chorobie" - a ja tu planuje ucieczkę jak te myszy z tonącego okrętu.

Jeszcze trochę czasu mu dam. Na razie obiecał że nie będzie pić. W zasadzie to jego pierwsza poważna obietnica (jego dobrowolna, znaczy się sam zaproponował). Ale sprawdzać go specjalnie nie będę. Idzie zbzikować od takiego kontrolowania (piił czy nie). Choć obiektywnie stwierdzam, że rodzice męża mają (w porównaniu do mnie) wręcz obsesję kontroli. Oni muszą wiedzieć wszystko. No i na wszystko mają radę. Masakra jakaś. Także ze mną to nie jest tak źle.

Oddał mi swoje karty do banku nawet. Bo się wystraszył jak mu wyłożyłam ile on wydaje, a ile ja. Sam to zaproponował.

Ale moje obojętność zupełnie inaczej na niego działa. W każdym razie mam wrażenie że czuje kiedy się oddalam i sie wtedy bardziej pilnuje. Ale na razie czekam na czyny. Jego zapewnienia już mnie nie interesują. Muszę to zobaczyć. Jego zmianę na własne oczy. Mam dosyć wszystko jest ważniejsze ode mnie. Jak nie piwo, to praca, albo kolega, albo ktoś w potrzebie, albo i tak można wymieniać. Jeśli chce ze mną być to teraz niech sam się wykaże że chce być ze mną. Bo do tej pory to męża miałam tylko na papierze. W grudniu już doszłam do myśli, że bez męża to tylko lżej mi będzie. Pomoc i wsparcie w domu i w rodzinie z niego żadne. A tylko problemy stwarza i to co raz poważniejsze.

Właśnie sobie uzmysłowiłam, że nawet jakby terapeutka mu na czole tłustym drukiem alkoholik to też by udawał że nie widzi. A ja głupia się jeszcze łudziłam. 8| Choć poszedł ta dobrowolnie i mówił, że polubił panią terapeutkę. Choć to znaczenia może nie mieć.

pterodaktyll napisał/a:
Zapamiętaj sobie raz na zawsze. Nie przez Ciebie zaczął pić i nie dla Ciebie powinien trzeźwieć......


I chyba powoli w tym tygodniu zaczęło to do mnie docierać. to plus inne rzeczy.

She napisał/a:
Po pierwsze primo - po co sprawdzasz jego kartę? Do czego potrzebna Ci ta wiedza?

Sama na to nie wpadłam i nawet nie pomyślałam. Na terapii indywidualnej, jak rozmawiałam z moją terapeutką i strasznie się sama z tym kręciłam czy on ma problem z alkoholom czy nie. Ona uznała, że powinnam znać diagnozę i że mi to pomoże. Inne rzeczy z karty mnie nie interesują. Chyba miała rację, bo od tego momentu trochę szybciej mi klapki z oczu zaczęły spadać.

To że to się nie trzyma logiki, to ty to wiesz, ja to wiem, wszyscy to wiedzą, tylko nie on ;-)

A tak w ogóle po tych terapiach to mam tak kolorowe sny. Nigdy w senniki nie wierzyłam, ale co jakiś symbol sprawdzić, to się okazuje, że szykują się duże zmiany w moim życiu :evil2"

Co robię dla siebie?
Dzieciaczki chore, więc dziś dzień lenia. Bawiliśmy się klockami, śmialiśmy się. To był świetny dzień. Mąż w pracy oczywiście. Bez niego to jakoś spokojniej jest. Denerwuje się jutrem. Jutro niedziela, cały dzień będziemy razem. Niby się nie kłócimy, ale atmosfera jest nieciekawa.
W tym tygodniu uzupełniłam braki w szafie. Bo zaniedbałam totalnie. Nawet braki w bieliźnie miałam.
Ćwiczę dla siebie jak mam czas w domu + Chodzę na zajęcia raz w tygodniu, ale to już dłuższy czas.
Dziś powiedziałam teściowej że nie wiem kiedy do niej przyjadę z wnukami, bo nie mam czasu. Zrozumiała, że jak chce wnuki zobaczyć, to będzie musiała się sama pofatygować do mnie. Nie jestem na posyłki w końcu. Akurat z tego jestem dumna dziś. :-)
Ostatnio zaczęłam chodzić na lody z synem. Ja to zawsze budżet pilnuje co do zł, więc zwykle wszystkiego sobie odmawiam. Kosmetyki uzupełniłam.
Zaczęłam się malować z powrotem. Nosić rozpuszczone włosy. Chyba nawet trochę lepiej ubieram się. I ostatnio zauważyłam że zmniejszył i się tik kręcenia loczków (co było na punkcie nerwowym), to pewnie zasługa terapii.
Ostatnio bawie się w recykling i wykorzystuje różne rzeczy kreatywnie. Przynajmniej próbuje. Cieszy mnie to. Przy okazji trochę porządkuje dom.

Tylko tyle i aż tyle. :-) Na dobry początek I jeszcze napisałabym tłustym drukiem że chodze na terapie dla siebie :-D

Jacek - Sob 05 Mar, 2016 22:42

Mamusia napisał/a:
Coś go ruszyło, bo się popłakał aż. Ale równie dobrze mogło to być na pokaz.

a wiesz skarbie,nie koniecznie na pokaz
lecz nie możesz liczyć ze u alkoholika są takie uczucia długie ,one są do momentu zobaczenia "flaszki z alkoholem" - wtenczas zanikają wszelkie uczucia - idą w zapomnienie

Jacek - Sob 05 Mar, 2016 22:54

Mamusia napisał/a:
No trochę mnie trzymają takie jeszcze sentymenty typu "póki śmierć was nie rozłączy itd."

a wiesz co??? wbrew takowemu Twojemu myśleniu,bo na przekór,,dla niego to jest otwarta furtka dla popijawy
tak jak długo moja żona mnie straszyła rozwodem,tak ja se piłem
powtórzę - straszyła
aż po latach ,puściła w czyn
a ja w rękach trzymałem zawezwanie na sprawę rozwodową
od tamtej pory minęło 17 ponad latek , a ja nie koniecznie mogę ci zapewnić ze to 100 procentowe wyjście
ale mogę Cię zapewnić ze w alkoholika musi coś uderzyć aby zobaczył ze coś traci i to przez picie

pterodaktyll - Sob 05 Mar, 2016 22:56

Mamusia napisał/a:
trochę mnie trzymają takie jeszcze sentymenty typu "póki śmierć was nie rozłączy itd."
:glupek:



:p

Jacek - Sob 05 Mar, 2016 22:58

Mamusia napisał/a:
Nosić rozpuszczone włosy

hmmmmmmmmmmmmmm :p

Maciejka - Nie 06 Mar, 2016 05:58

Mamusia napisał/a:
tak w ogóle po tych terapiach to mam tak kolorowe sny. Nigdy w senniki nie wierzyłam, ale co jakiś symbol sprawdzić, to się okazuje, że szykują się duże zmiany w moim życiu


Kiedyś tez sprawdzałam w sennikach co oznaczają sny i po rozmowie z terapeutka na ten temat doszłam do wniosku , ze kazdy człowiek ma swoją symbolike snu a w senniku od czasu do czasu sprawdzi się jak akurat się trafi.

Są zmiany w Tobie , w zyciu , w mysleniu to oczekujesz tych zmian w snach, szukasz jakby tam potwierdzenia ale przyjdzie czas, ze sny potraktujesz troche inaczej. W miare postepu terapii będziesz coraz pewniejsza, siebie, bedziesz ufac i wierzyć sobie a nie snom, ludziom i nie wiadomo komu, czemu jeszcze.

pietruszka - Nie 06 Mar, 2016 15:47

Mamusia napisał/a:
Ostatnio bawie się w recykling i wykorzystuje różne rzeczy kreatywnie. Przynajmniej próbuje. Cieszy mnie to. Przy okazji trochę porządkuje dom.

O...trochę tu nas kreatywnych jest :tak: ja trochę filcuję na sucho, był też czas deku...
Moim zdaniem to fajny sposób na zajęcie natrętnych myśli...

Mamusia - Pon 07 Mar, 2016 07:50

Niedziela minęła spokojnie. Byłam u koleżanki i na zakupach. Mamy nawet jakiś progres

W toku terapii odkryłam, że mąż stosuje wobec mnie bierną agresję i prawdopodobnie nauczył się tego w domu (teściowa wypisz wymaluje, robi dokładnie to samo wobec mnie). Wiem że bierna agresja często jest nieświadoma. Teraz już wiem dlaczego taka ciężka rozmowa jest z męże i na wszystko się zgadza. Teraz już wiem dlaczego kompletnie już mu nie wierze. Nawet nie chce mu wierzyć. Jego dobra wola już mnie nie przekonuje. Dlatego tu mam myśli takie czy tu terapia uzależnienia coś da, skoro pewne zachowania wyniósł z domu.

Ogólnie ten rok przeznaczyłam na porządki w domu i w życiu. Tak sobie postanowiłam na początku roku i słowa danego sobie dotrzymam. Bez względu w którą stronę ma zapaść decyzja.
e
pterodaktyll chyba sobie to powiesze na lodówce :-D

perełka napisał/a:
Są zmiany w Tobie , w zyciu , w mysleniu to oczekujesz tych zmian w snach, szukasz jakby tam potwierdzenia ale przyjdzie czas, ze sny potraktujesz troche inaczej. W miare postepu terapii będziesz coraz pewniejsza, siebie, bedziesz ufac i wierzyć sobie a nie snom, ludziom i nie wiadomo komu, czemu jeszcze.

Z tymi snami to tak mnie zaciekawiło, bo przez ostatnie pół roku nic mi się nie śniło.

pietruszka napisał/a:
O...trochę tu nas kreatywnych jest ja trochę filcuję na sucho, był też czas deku...
Moim zdaniem to fajny sposób na zajęcie natrętnych myśli...

Lubie kreatywne rzeczy wyciszają mnie. Czas wrócić do swoich przyjemności. :-D

Dotarło do mnie :radocha:

On jest chory. On musi chcieć się wyleczyć. A ja mogę jedynie to zadbać o siebie i dzieci. I słuchać swojej intuicji. A ona krzyczy UCIEKAJ. Tyle i aż tyle. Tylko jak o tym uświadomiłam, to na przemian chce się płakać i cieszyć.

Rozmawiałam z mężem. Sam zaczął rozmowę, rzuciło mu się na ekranie hasło rozwód, o którym wam pisałam. Mówi że nie chce rozwodu. Odkryłam więc karty. Powiedziałam w sumie to co wam. Chce spokoju dla siebie i dzieci. Nie chce nerwów. że je chory. Dalej twierdził że chce się leczyć, ale praca...
Odpowiedziałam mniej więcej to co wyżej. Plus do tego że ja mu wierze, że on sam wierzy w to co mówi. Dotarło do mnie wreszcie, że ty po prostu nad tym nie panujesz i nie jesteś w stanie, nawet jakbyś chciał. Potrzebujesz terapii teraz nie za pół roku. Wyglądało że coś do niego dotarło. Dziś pojechał w delegację wróci prawdopodobnie w środę. Trochę się wymigiwał dalej pracą, ale skończyły mu się kontrargumenty. Wieczorem zaczął szukać informacji o terapii zamkniętej. Konsensus rozmowy był taki, że jeśli ma nie dojść do rozwodu, to ja muszę zobaczyć że chce się leczyć. Leczyć teraz. Nie za pół roku. W środę postanowił sobie, że porozmawia z szefem o sytuacji.

Teraz pozostaje się przygotować w środę co mu odpowiedzieć jak odpowie "przykro mi ale szefa nie było", "szef mi nie pozwoli" albo co tam jeszcze może wpaść.

Ciągnąć tego w nieskończoność to nie ma po co.

Klara - Pon 07 Mar, 2016 08:04

Mamusiu, trzymam kciuki za Twoją konsekwencję :kciuki:
Nie odpuszczaj, ale koniecznie zaplanuj kolejne kroki na wypadek, gdyby odkładał leczenie.

Mamusia - Pon 07 Mar, 2016 08:50

Tak tylko szef męża wymaga pracy w nadgodzinach. Nadgodziny płatne w tylko w łapę. Nie liczone oficjalnie. w zeszłe lato pracował całymi dniami po 12 godzin dziennie + soboty. Może wypłata była większa. Ale co z tego?

Tak nie da się żyć. Mam wrażenie że ciągle znajduje sobie prace w których wymagają pracy po 12 godzin dziennie. W takim tempie zajedzie się do 40. Jak chce sobie pracować po 12 dziennie to niech sobie pracuje, ale na alimenty, a nie na rodzinę.

Jak go zwolni, to w takim razie niech znajdzie w końcu prace w której szanuje się pracownika. Nie chce mi się wierzyć, że wszyscy szefowie to takie d*** jak mąż opowiada. Ucieczka w robotę nic mu nie pomoże, tylko pogarsza problemy rodzinne. Co już działo się od dawna. Dopiero teraz (w tym momencie) sobie to uświadomiłam.

Mąż mi opowiada tutaj takie bajki, że jakim to dobrym pracownikiem jest, ile wiedzy wnosi oraz że szef chce w niego inwestować. To w takim razie go przecież nie zwolni prawda za 4 miesiące normalnych powrotów z pracy?

Maż się zastanawia czy szef da mu wolne po jego pracy. Jeszcze nie rozmawiał z szefem a już zna wszystkie odpowiedzi. Zimą też mieli nadgodziny. Terapia jest po pracy 3x w tygodniu przez 4 miesiące. To nie wieczność. Kończy o 16 terapia od 17:00.

Jak ja chciałam zajść w ciąże to nie pytałam się szefa czy pozwoli mi pójść na macierzyński. Jak dziecko jest chore i muszę iść do lekarza w czasie pracy, to też nie pytam o zgodę. Tylko informuję że biorę zwolnienie. Jakieś priorytety trzeba mieć w życiu.

Wystarczyłoby, zacząć być trochę odpowiedzialnym za siebie. Nadgodziny nie byłyby potrzebne, gdyby mniej wydawał. Prawda jest taka że na swoje przyjemności wydaje grubo więcej niż ja na siebie i dzieci. I jeszcze mi wciska kity że mi wypłatę całą daje, bo normy nie wyrobił i ma podstawę tylko. A nadgodziny do kieszeni chowa. Tak być nie może.


Dzwonił do mnie z delegacji i mówił że zadzwoni dziś do terapeutki jego i zapyta kiedy zaczyna się najbliższa terapia.

macieja87 - Pon 07 Mar, 2016 08:59

a teraz jest ryzyko, że zostanę z wszystkim sam tzn. w walce z chorobą bez środków do życia i przewidziałem taki scenariusz i mówiłem o możliwych konsekwencjach to słyszałem wszystko będzie dobrze tylko idź już jutro no i poszedłem...
Mamusia - Pon 07 Mar, 2016 09:07

Ale się wykrzyczałam :-)

No i jeszcze jedna sprawa. 10 miesięcy temu zmienił prace na miejscową. Przedtem 2 lata praca w delegacjach. Teściowa próbowała mi w mówić, że alkoholizm przez delegacje. Ale ja cały czas twierdze że problem był dużo wcześniej. Takie cały czas mam odczucie I tak naprawdę ta praca w ciągłych wyjazdach była sposobem załatwienie sobie komfortu picia (mniej lub bardziej świadomie). Co sobie dokładnie teraz w tym momencie uświadomiłam.

Od tego myślenia to mi pewnie z głowy paruje. Jak para z czajnika. Ale klapki z oczu spadają...

Mamusia - Wto 08 Mar, 2016 08:21

Ciężka noc za mną. Niedość że do późna siedziałam, zasnąć nie mogłam. A obudziłam się z koszmarem. Taki był dziwny że nie wiem o co chodzi. Straciłam syna a zyskałam córkę. Tylko niby rozpaczałam, ale jakoś słabo. To pewnie te trzecie dziecko ;-) A może to coś we mnie. Nowa kobieta we mnie się rodzi.

Pozew rozwodowy zaczęłam pisać. Trochę i to czasu zajmie, ale byle do przodu. Przy okazji pisania uzasadnienia, przeraziłam się ilością problemów jakie stworzył mąż w ostatnim roku. Choć już zaczęły się w 2014. Chodzi mi głównie finansowe. Wyszło z jego zobowiązań kwota prawie 10000. Co prawda z tego część to spłacone, ale mimo wszystko. Jak jeszcze do tego doliczyć ukrywane dochody. Jaka ja ślepa byłam :uoee:

Już dawno powinnam go kopnąć w ten zad. Jest mi smutno z tego powodu i jednocześnie chce mi się na przemian śmiać.

Szanse jeszcze ma. Ale do terapeutki wczoraj nie zadzwonił jak sam powiedział. Nie interesuje mnie czy zapomniał czy nie miał czasu. Czekam aż wróci. W środę mówił że będzie rozmawiał z szefem.
Zastanawiałam się co zrobić, jeśli też będzie jakaś wymówka z jego strony. Najpierw pomyślałam, że wezmę zadzwonię do któregoś kolegi z pracy i się zapytam jak było na prawdę. Żeby sprawdzić czy kłamie czy nie. Ale potem stwierdziłam, ze to jednak głupie. Jak będzie chciał iść na terapie to niech staje na głowie jak będzie trzeba.

Za to ostatecznie wpadłam na pomysł, ze za każdym jego potknięciem będę z nim omawiać kolejny punkt rozwodu. Czyli podział majątku, harmonogram opieki nad dziećmi, alimenty. Aż wniosek będzie ukończony.
W między czasie napiszę pozew. Przeraża dalej kwota. Może spróbuje napisać zwolnienie z opłaty sądowej. Ale słyszałam, że ten kto ma na stanie majątek (ja mam swoje mieszkanie), to zwolnienia nie otrzyma).

Plan jest, teraz realizacja.

olga - Wto 08 Mar, 2016 08:26

Mamusia napisał/a:
słyszałam, że ten kto ma na stanie majątek (ja mam swoje mieszkanie), to zwolnienia nie otrzyma).

ja mieszkanie mam a zwolnienie dostałam...o ile pamiętam, musiałam wpisać miesięczne dochody i wydatki na stałe opłaty

Mamusia - Wto 08 Mar, 2016 08:34

Dzięki to w takim razie spróbuje :-)
Linka - Wto 08 Mar, 2016 09:03

Mamusia napisał/a:
Ale słyszałam, że ten kto ma na stanie majątek (ja mam swoje mieszkanie), to zwolnienia nie otrzyma).

Ja mam i dostałam, to prawda częściowe, ale jednak i to tylko z tego powodu, że pracuję.

Mamusia - Wto 08 Mar, 2016 12:55

Przerażają mnie tylko teściowie. Jakoś muszę się na nich uodpornić.
olga - Wto 08 Mar, 2016 13:11

Ty sie dobrze zastanów po co Ci ten rozwód. Czy to manipulacja na szanownym małżonku, czy kończysz definitywnie ten rozdział w życiu. Jeśli manipulacja to wiedz, że może się nie udać i prawdopodobnie się nie uda. Pewnie liczysz, że on się przestraszy perspektywy rozwodu i zacznie się leczyć. Możesz się mocno rozczarować.
Ja wniosłam sprawę o rozwód właśnie na to licząc, to był mój ostatni krok jaki poczyniłam by na niego wpłynąć ale jednocześnie zakładałam, że może nic z tego nie wyniknąć (dzięki temu emocjonalnych kosztów nie poniosłam żadnych, utwierdziło mnie to tylko w słuszności wyciąganych z całego tego galimatiasu wniosków) i tak też się stało. Najpierw poszedł się zapić a po dwóch miesiącach zgłosił się dobrowolnie na odwyk. I tu chitry lis chciał mnie zmanipulować, myślał, że ja uwierzę w jego przemianę. Tyle, że ja głupia baba obiecałam misiowi powrót do domu po owocnym odwyku a że honorna jestem :] to przyjęłam i męczyłam sie z nim kolejne cztery miesiace :glupek:
To jest oczywiście przykład z mojego zycia, u Ciebie nie musi być identycznie. Jednakże szamotanie się i wikłanie we wzajemne manipulacje raczej nie wyjdzie Ci na zdrowie a i efekty tego są raczej wątpliwe.

Maciejka - Wto 08 Mar, 2016 13:11

To są rodzice Twojego męza a wiadomo ; Swój niemił ale przy mnie go nie bij. Chce powiedzieć, ze u teściów często tak jest, najblizsza ciału koszula czyli moje dziecko i pójde za nim w ogień.
Ja sobie radziłam w ten sposób, ze mówiłam ; jak on taki dobry to go sobie weżcie, albo z nim żyjcie. Nie jestem workiem treningowym i nie pozwolę na takie traktowanie.

olga - Wto 08 Mar, 2016 13:13

Mamusia napisał/a:
Przerażają mnie tylko teściowie.

A Ty z teściami slub brałaś, ze musisz się nimi przerażać?

Mamusia - Wto 08 Mar, 2016 13:24

Wiecie ja nigdy mu jeszcze nie dałam takiego ultimatum i nigdy nie było jeszcze takiej poważnej rozmowy. W zasadzie z tym rozwodem to wyskoczyłam jak flip z konopii i go chce. Po to w końcu ten pozew zaczęłam pisać. Szefowa w pracy moja wszystko wie. Nie ukrywam że mam problem i jak chce go rozwiązać. Dotrzymam słowa choćby nie wiem co. Ale jeszcze sama potrzebuje trochę czasu.

Ciągle się nad tym zastanawiam czy dać mu te szanse i taki termin. Choć 4 tygodnie. To i tak nie jest długo. Tak dla spokoju własnego sumienia.

Z drugiej strony. Po co mu dawać szanse, skoro i tak chce rozwodu.

Olga oni są tacy jacyś toksyczni. Paraliżuje mnie i nie wiem co mam powiedzieć. Teść będzie mnie atakować. Bo to taki typ co się wszystkiego czepia. Zresztą już to zrobił. Próbował mi wmówić, że to moja wina, bo mieszkanie jest tylko moje. Mąż mieszka jak w hotelu. 34dd

Swego czasu mieliśmy rozmowe z teściami. Jak im powiedziałam co się u nas dzieje. Minęło 3 miesiące, a ja do tej pory nie mogę otrząsnąć się z tej rozmowy.

Maciejka - Wto 08 Mar, 2016 13:27

Jest tak ksiązka; Stanowczo, łagodnie bez lęku - M. K- Fijewskiej poszukaj i wprowadź w życie. Teściowie będą sie wtrącać dopóki będa mieli na to Twoje przyzwolenie. Odbierz im tę moc.
olga - Wto 08 Mar, 2016 13:30

Mamusia napisał/a:
mieszkanie jest tylko moje. Mąż mieszka jak w hotelu. 34dd

Rozumiem, że Twój mąż mieszka u Ciebie w Twoim osobistym mieszkaniu? :drapie:
Jeśli tak to masz taką sama sytuację jak ja miałam. Gratuluję, łatwo sie go pozbędziesz po rozwodzie.
Jeśli chodzi o teściów to musisz z nimi utrzymywać kontakt?

Mamusia - Wto 08 Mar, 2016 13:36

perełka napisał/a:
st tak ksiązka; Stanowczo, łagodnie bez lęku - M. K- Fijewskiej poszukaj i wprowadź w życie. Teściowie będą sie wtrącać dopóki będa mieli na to Twoje przyzwolenie. Odbierz im tę moc.

Poszukam.

olga napisał/a:
Rozumiem, że Twój mąż mieszka u Ciebie w Twoim osobistym mieszkaniu?
Jeśli tak to masz taką sama sytuację jak ja miałam. Gratuluję, łatwo sie go pozbędziesz po rozwodzie.
Jeśli chodzi o teściów to musisz z nimi utrzymywać kontakt?


Tak. Jest moim majątkiem osobisty. Żeby z domu wyprowadził się, to też trzeba złożyć wniosek o eksmisje przy pozwie rozwodowym?

No co do kontaktów unikam jak ognia odkąd sobie uświadomiłam, że mam prawo tego nie robić. Na grupie wsparcia uczymy się takich właśnie fajnych rzeczy. Więc uczę się stawiać granice na nowo. Nabrałam ostatnio na nowo pewności siebie. Stąd takie odważne plany.

olga - Wto 08 Mar, 2016 13:58

Mamusia napisał/a:
Żeby z domu wyprowadził się, to też trzeba złożyć wniosek o eksmisje przy pozwie rozwodowym?

Ja wystawiłam po prostu za drzwi...tyle, że przy pomocy policji. Wg prawa sytuacja wyglada tak, że powinnaś mu zapewnić mieszkanie zastępcze :glupek: Mój miał przysądzony jeden pokój w moim mieszkaniu a my z dziećmi mieliśmy się gnieździć w trójkę w drugim. W sytuacji kiedy zdecydowałam się z nim definitywnie pożegnać, wezwałam policję bo nie chciał się wyprowadzić dobrowolnie. Pokazałam akt notarialny i wyrok rozwodowy i nie miał nic do gadania. Policjanci kazali mu wyjść razem z nimi. Mój nie był nigdy w moim mieszkaniu zameldowany. Jeśli Twój jest to spróbuj podjąć kroku zmierzające do wymeldowania go. Będzie Ci łatwiej w razie godziny W

A teściom możesz powiedzieć, że sytuacja zmierza do rozwodu i Ty nie potrzebujesz negocjatorów bo nie ma czego negocjować. Jesli chcą rozmawiać to niech rozmawiaja z synkiem bo Ty już nie masz tu nic do zrobienia.

Mamusia - Śro 09 Mar, 2016 09:51

Przemyślałam to trochę. Po prostu potrzebuje czasu, żeby pewne rzeczy do mnie dotarły ;-)

W każdy razie żadnych terminów nie będę mu wyznaczać. Wie, że już zmierzam do rozwodu i powtarzać się nie muszę. Co on z tą informacją zrobi to już jego sprawa. Wie też już że jeśli chce cokolwiek ratować to najważniejsza terapia teraz.

Co prawda widziałam jak wczoraj szukał informacji o terapii zamkniętej. Ale póki co w to nie wierzę. Bajki mi opowiadał, że przez dwa dni nie mógł się dodzwonić do przychodni. Już mi przeszło przez myśl, żeby to sprawdzić w telefonie, ale się powstrzymałam. Nie zmienia to faktu, że i tak mu nie wierze. Umówiony jest na terapie w przyszłym tygodniu.

Zmienił "taktykę", teraz się kaja, chodzi przytula, taki biedny misio. Próbuje wzbudzić we mnie litość. A tak naprawdę budzi to moją złość, bo przez ostatnie lata, wcale mu nie było przykro, wcale mnie nie chciał przytulać. Jest mi to zupełnie już obojętne. tak myślę.

Była też już próba wzbudzenia we mnie poczucia winy, w stylu jak i teraz smutno bo rozmawiamy tylko półsłówkami. A ja do niego a przez ostatnie lata to co to było? Dałam mu do zrozumienia że mnie to nie rusza.

I te okropne deja vu. To już wszystko było.

I tu nowość. Wieczorem mnie prosił, żebym mu pomogła. Powiedziałam że jak po prosi to mu pomogę. Samo mi się wymknęło. On odpowiedział, że właśnie prosi. Tylko właśnie sobie dziś pomyślałam, że o co prosi. O nic nie poprosił, więc w sumie to znowu takie gadanie, bo gadanie byle mnie uśpić.

Jutro grupa wsparcia. W poniedziałek mam terapie indywidualną. Nie mogę się doczekać.

She - Śro 09 Mar, 2016 10:04

Mamusia napisał/a:
Po prostu potrzebuje czasu, żeby pewne rzeczy do mnie dotarły

Ja to nazywałam "otwieraniem oczu" :)
Po pewnym czasie będziesz łapać się za głowę czytając swój wątek :mgreen:

Oby tak dalej Mamusiu :)

Mamusia - Śro 09 Mar, 2016 10:26

Tak sobie pomyślałam, że moja intuicja sama wie, co czuje i dobrze interpretuje zachowanie męża. Tylko ja przestałam jej słuchać. A może nawet nigdy tego nie robiłam. Tego się uczymy na grupie. Właściwie o swoich emocjach, potrzebach. Na terapie chodzę od 2 miesięcy, ale myślę że jest ogromna różnica we mnie.

Dziś do mnie dotarło, że pierwszy raz od niepamiętnych czasów poszłam w niedziele do sklepu kupić coś konkretnego. Spodnie, miały być czarne, dopasowane i "skórzane". Wiedziałam, też że na pewno będę w tych spodniach dobrze wyglądać. Kupić się udało i się cieszę. Zmierzam do tego, że zawsze było na zasadzie. Nie mam spodni i muszę sobie jakieś kupić. Po czym szłam do sklepu i jakieś spodnie kupowałam. Zawsze twierdziłam, że brak mi stylu. Najwyraźniej to nie brak stylu, tylko brak umiejętności słuchania siebie.



Tak mi się ostatnio zapisało takie zdanie przeczytane (kiedy szukałam informacji o biernej agresji męża). Zapisałam sobie je bo wydawało mi się ważne. Ale tak naprawdę dopiero teraz zaczynam rozumieć jego sens.

Cytat:

Ty przede wszystkim robisz ten błąd,że myślisz zamiast czuć. Musisz się skupiać na uczuciach i dobrze nauczyć się je rozróżniać,nazywać i odczuwać. Wtedy,kiedy poczujesz,że ktoś Ci włazi na głowę, będziesz wiedział jak zareagować,a nie myśleć o tym,co tym kimś powoduje.Sama wiedza niestety nic Ci nie da,jeśli nie będziesz czuł pewnych rzeczy.


Tak jeszcze pisanie o tym co myślę też dużo pomaga. :)

pietruszka - Śro 09 Mar, 2016 10:38

Mamusia napisał/a:
Tak jeszcze pisanie o tym co myślę też dużo pomaga. :)
po jakimś czasie w głowie sie otwierają wszelki klapki, przełączniki, tworzą nowe połączenia... i po prostu to wszystko zaczyna działać. Pamiętam na początku sporo spraw robiłam tak trochę na siłę, na przekór samej sobie. Już wiedziałam, co jest dla mnie dobre, bezpieczne, przyjazne, stary odruch był jednak inny, więc ćwiczyłam nowe. czasem jak zastałe mięśnie to aż bolało, bo stare odruchy były silniejsze, ale potem przyszła pewnego rodzaju zgoda pomiędzy głową, sercem, myślami i uczuciami. Trochę to wymagało terapii i mnóstwa ćwiczeń :skromny:
Mamusia napisał/a:
Bajki mi opowiadał, że przez dwa dni nie mógł się dodzwonić do przychodni.

Czyny nie słowa. Konkrety nie ogólniki. - te hasła to wyryłam sobie w głowie, jeśli chodzi o mój odbiór postępowanie alkoholika.

Pietruch jak naprawdę był zdeterminowany to siedział w przychodni, aż w końcu przyjechał jakiś terapeuta, co zgodził się go na chwilę przyjąć i umówić na dalsze spotkania. A ja i tak nie ufałam... długo... Akurat u Pietrucha potem za deklaracjami naprawdę przyszły czyny i zaczął odzyskiwać moje zaufanie. No ale to już inna opowieść... I nie zdarzyło się to w miesiąc, dwa, raczej bym tu mówiła o latach... :bezradny: No ale u nas tak to wyglądało.

Mamusia - Śro 09 Mar, 2016 10:53

Tak właśnie staram się tłumaczyć sobie, że jak mu będzie zależało na terapii to by pod drzwiami przychodni stał i błagał jak trzeba. Ale to on musi chcieć.

Zresztą nawet staram się go nie pytać o efekty jego poczynań. Choć muszę się hamować. Patrzę co robi i wyciągam wnioski. Sam mnie bombarduje tłumaczeniami. Jakby to coś miało zmienić. Już mówiłam mu efekty się liczą.

Tak sobie pomyślałam, że kto pierwszy ten lepszy. Każdy niech robi swoje.

pietruszka - Śro 09 Mar, 2016 10:57

Mamusia napisał/a:
Każdy niech robi swoje.

mądrze gadasz :tak:

Mamusia - Czw 10 Mar, 2016 08:26

Maz dodzwonił się na terapie i przesunął termin na tydzień wcześniej 17 marca na 11. Tym razem już nie wybrzydzał z godzinami i nie słyszałam narzekań odnośnie pracy.

Wczoraj jeszcze dopytywał o rozwód, kiedy zamierzam złożyć wniosek. Ale staram się trzymać swojego zdania. Wie, że pozew piszę. No pewno go przygotuje. Złoże go też na pewno jeśli będzie wracał do starych nawyków. Więcej ostrzegawczych rozmów nie będzie. Wóz albo przewóz. A póki co nie wiem. Staram się mówić w ten sposób co czuje. Czyli zachowuje obojętność. Nie obiecałam że złoże ale też nie obiecałam że tego nie zrobię. Na ten moment sama potrzebuje dojść ze sobą do ładu. Nie wykluczyłam też rozwodu pomimo jego starań. W sensie nie musimy być małżeństwem, aby ze sobą być. Jeśli by się naprawdę starał. Mam tu na myśli że "nie męża" łatwiej wywalić z domu, jeśli by się okazało że jednak tylko grał.

Staram się przemyśleć każdą opcję, aby być przygotowaną na różne ewentualności.

Wczoraj czytałam jeszcze raz te artykuły odnośnie współuzależniona i tak jeszcze pewne rzeczy mi się zaczęły układać.
Cytat:
Żeby przetrwać musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym.


Konsekwencja, nie wpuszczania pijanego do domu nie wynika o tak se dla jego dobra. Tylko mam prawo bronić siebie i swojej rodziny przed pijanym mężem. Nawet jeśli wymaga to nie wpuszczenie go do domu. Mam prawo nie bać się.

Tylko po układanie tego wszystkiego w głowie to jedno, a realizacja to drugie. Jeszcze się bronie trochę. Problem jeszcze siedzie we mnie, bo mój mąż się ogólnie nie upija, nie ma jeszcze ciągów. Nie robi awantur. Mam jeszcze potrzebę dania mu szansy. Widzę już że to jest złudne, bo przecież byłoby z mojej strony głupotą czekanie, aż to się zacznie, aby mieć tylko powód.

Krece sie jeszcze saa z soba.

Klara - Czw 10 Mar, 2016 09:05

Mamusia napisał/a:
Krece sie jeszcze saa z soba.

...ale jesteś na dobrej drodze.
Tak trzymaj Mamusiu :okok:
Bądź czujna, owszem, tylko z tym napięciem nie przesadzaj, bo jeśli się przeniesie na napięcie mięśniowe, to z czasem może się przełożyć na całkiem prawdziwe dolegliwości np. ruchowe.

Mamusia - Wto 15 Mar, 2016 07:36

Po uzmysłowieniu sobie paru rzeczy jestem ostatnio trochę spokojniejsza. Po prostu wiem że mam prawo się bronić i nie muszę się denerwować na wszelki wypadek ;-)

U mnie prawie spokój. Był do dzisiaj rano. Mąż wzorowy jak nigdy.

No ale co dobre szybko się kończy. Dzisiaj rano znalazłam na wspólnym koncie przelew na 100zł i od razu zwrotny (co wygląda jak przelew weryfikacyjny) z adnotacją umowa kredytowa nr. Wkurzyło mnie to totalnie, bo wygląda na kolejny kredyt. A jestem pewna na 100% że w tym banku kredytu nie miała. Dobrze że mamy rozdzielność. A jak się tłumaczył. Tak pokrętnie, że wyszło na to że on nie wie na co wysyłał ten przelew. Trzeciego konta też nie ma. Choć wszystkie znaki na internecie wskazują że jednak ma.

Kurcze złapany za rękę kłamie w żywe oczy. No jak tak można ;-/

No a co do wniosku, zebrałam dowody i niezbędne dokumenty w jedną teczką. Na podstawie 3 ostatnich miesięcy wyliczyłam alimenty. Kazałam spisać mężowi majątek jego. Uzgodniliśmy podział majątku sprzed umowy notarialnej. Pozostaje to spisać. Notariusz mówiła, że wystarczy na kartce spisać jak dzielimy i podpisać.

W czwartek przyjmuje w mopsie prawnik przyjmuje i pomaga pisać pozwy rozwodowe. Uzbierać 600 zł i złożyć wniosek. Mąż zaoferował się że pomoże. Max w kwietniu to zrobię. Albo złoże jak tylko napiszę a uzupełnię wpłatę jak dostanę kwotę. To da mi trochę czasu. Nie będę pisać o zwolnienie, mam ku temu swoje powody.

Pytał się czy ma się wymeldować. Muszę się zastanowić, może skorzystam.

Mąż na wieść o kompletowaniu pozwu zadzwonił od razu do szefa i okazało się, że szef nie ma nic przeciwko terapii 3 razy w tygodniu. W czwartek ma spotkanie z terapeutką. Ale na razie to tylko słowa.

Rozwód tak czy siak będzie.

Klara - Wto 15 Mar, 2016 09:05

Trzymaj się Mamusiu!
Niech Ci się wszystko należycie ułoży :kciuki: :buziak:

Kami - Wto 15 Mar, 2016 11:34

Mamusia napisał/a:
to odpowiedź prawie zawsze jest taka sama "obojętnie"

tia .... skąd ja to znam :/

Mamusia napisał/a:
on po prostu nie ma zdania.

inaczej .... go po prostu niewiele obchodzi co się w domu dzieje ....

Mamusia napisał/a:
żeby miał jakieś wady

były partner w moich oczach na początku miał same zalety .....

Mamusia napisał/a:
Tylko chciałabym aby miał czas także i dla mnie i dla syna.

zapomnij ... póki co go kręcą piwo i koledzy.... "były" pił w domu w samotności a później to już i na umór przy mnie .....

Witaj Mamusiu :kwiatek: jestem Kami była partnerka alkoholika ...... długa droga przed Tobą i bolesna jak diabli im szybciej za siebie się weźmiesz, tym mniej będziesz cierpieć .... póki On nie zechce , Twoje "chcieć" nie znaczy wiele a raczej nic nie znaczy ..... zaczęłam Cię czytać i tu na pierwszej stronie się zatrzymałam by dodać własne 3 grosze ...

Kami - Wto 15 Mar, 2016 11:41

Klara napisał/a:
Zaryzykuję, bo dość dokładnie opisałaś moje życie i nawet sposób rozmowy w moim małżeństwie.
Nawet używane słowa się zgadzają.
Wszyscy naokoło mówili, że mam świetnego męża, a tylko ja nie potrafię "do niego odpowiednio podejść" , a że czasem sobie wypije, to cóż w tym złego.


Klara, wiesz, że czytając Mamusię pomyślałam o Tobie ..... słowo !! kurcze aż mnie teraz dreszcze przeszły kiedy czytam to co napisałaś i Ty ..... :szok:

Mamusia - Wto 15 Mar, 2016 20:20

Mój mąż jest taki dobry, że na wszystko się zgadza. Nawet na rozwód :-D

Odnośnie teściowych zwracam wam honor. Jak mogłam myśleć że oni są inni. Wstyd mi xc4fffv

W kwestii finansowych się przejęli. Ale kwestią zasadniczą typowe zaprzeczenie. Teściowa przerażona, bo to oznacza że wszyscy są uzależnieni. Łącznie ze mną. ;-) A te wszystkie artykuły to robią wodę z mózgu i każdy w Polsce jest uzależniony. Stwierdziła że teść to by się chyba pogniewał, bo to bardzo poważne oskarżenie. Teść to zupełnie inna historia. Zbagetelizował teat. A i jeszcze moja wina, bo przecież razem zdecydowaliśmy się na pracę jego delegacjach. :krzyk:

No nie dociera że ma DIAGNOZE. Że uzależniony był przed pracą w delegacjach. Ja nie mam wpływu na jego prace.

Jest gorzej współuzależniona niż ja :wysmiewacz:

Teściowa się moim zdanie przeraziła odnośnie teścia. Tak podświadomie. Ale to inna historia.

Oni żyją dalej w przeświadczeniu, że ich syn to 5 letnie dziecko które trzeba kontrolować i pilnować. Uwierzcie mi że traktują go tak dziś. Codzienne telefony i rozliczenia co zrobił czego nie zrobił z tysiące rad. Masakra jakaś. Szkoda że nie pytają czy ręce umył po toalecie. Seria. Tego tylko brakuje.

O tyle dobrze, że wygląda na to że mąż też ma ich dosyć.

esaneta - Wto 15 Mar, 2016 21:06

Mamusia napisał/a:
Codzienne telefony i rozliczenia co zrobił czego nie zrobił z tysiące rad.

Mamy wspólną teściową? :shock:

Mamusia - Wto 15 Mar, 2016 21:18

Chyba nie. Chyba że masz na imię ewa :-)

Już sobie wymyśliłam co powiem następnym razem, jak będzie pytać o coś w sprawie.

"Jak nie zgadzasz się z diagnozą Pani terapeuty, to zapraszam do poradni. Myślę że Pani terapeutka chętnie poświeci Tobie czas i wszystko wyjaśni."

I niech się buja.

Zapisałam sobie to zdanie na kartce. Wykuje je na blachę i wyrecytuje z pamięci. Jak w szkole :lol2:

Trzeba się nauczyć stawiać granice. Podoba mi się to coraz bardziej. :radocha:

Czemu w ogóle przyszło mi do głowy próbować coś jej wytłumaczyć. No wiecie w sensie co to jest współuzależnienie itd. Świata przecież nie zbawię, męża też nie. Tego się już nauczyłam. Do listy dopisać teściową i teścia. Niech sobie wierzą w co chcą i robią co chcą. Ja będę robić swoje.

Ach te stare nawyki. Pewnie to będzie jeszcze wracać. No nic kolejno rozprawie się ze wszystkim sc43545

esaneta - Wto 15 Mar, 2016 21:23

Mamusia napisał/a:
Czemu w ogóle przyszło mi do głowy próbować coś jej wytłumaczyć.

święte słowa, Mamuśka. :]
Wiesz jakiej doznałam ulgi, kiedy przeszła mi ochota udowadniania teściowej, że jej ukochany jedynak, to rasowy alkoholik?
Polecam gorąco machnąć ręką :]
Szkoda Twojej energii na te negatywne emocje.
Lepiej przekieruj je na cos konstruktywnego dotyczącego Ciebie :)

Mamusia - Wto 15 Mar, 2016 21:29

Moja największa ulga ostatnio to była taka, że sobie uświadomiłam, że nie muszę u teściów być obowiązkowo minimum raz w tygodniu. Bo babcia się stęskniła za wnukami. :mgreen:

Do własnej rodziny jeżdżę raz na kilka miesięcy, bo nie mam czasu. A tu tak marnuje czas.

Teraz jeżdżę tam przy okazji, aby dzieci zostawić na czas ćwiczeń. Ale widzę że i to muszę zredukować. Mąż zaproponował abym niani podrzucała na godzinę małego. Muszę to solidnie przemyśleć. A co sobie będę żałować :rotfl:

staszek - Śro 16 Mar, 2016 21:27

Mamusia napisał/a:
że nie muszę

Mamusia napisał/a:
Ale widzę że i to muszę zredukować.

Mamusia napisał/a:
Muszę to solidnie przemyśleć.

proponował bym zastąpić innym słowem.Pozdrawiam Staszek. :)

Maciejka - Śro 16 Mar, 2016 22:49

Moge , chcę, wybieram , decyduję się np;
Mamusia - Czw 17 Mar, 2016 07:42

A wiecie że od kilku miesięcy próbuje wywalić te słowo ze swojego słownika. Ciężko idzie, choć staram się pilnować i poprawiać jak przyłapie się na używaniu.
Maciejka - Czw 17 Mar, 2016 08:35

A moze tu jest problem, ze probujesz. Po prostu zrob to tu i teraz. Też tak miałam i jak probowałam to stałam w miejscu jak zaczelam robić to tu i teraz to zamieniłam przymus na wybór. :buziak:
margo - Czw 17 Mar, 2016 08:37

Parafrazując mistrza Yodę :mgreen: nie próbuj, albo rób, albo nie rób ;)
Mamusia - Czw 17 Mar, 2016 08:51

To trochę tak jak z synem. Jak zaczęłam czytać o komunikacji z dziećmi. To jak chciałam się przestawić się na mówienie/myślenie. Chce żebyś to zrobił... (zamiast zrób to) to nauczyłam się szybko. Samo weszło. W takim razie do dziela :lol2:

W ogóle ostatnio stwierdziłam, że strasznie dużo tych przymusów w moim życiu. Czuje się ostatnio jakbym się budziła z długiego snu.

Jestem dumna z siebie dzisiaj, powiedziałam mężowi, że mu nie podpisze oświadczenia do ZUSU. Nie chciałam wziąć kolejnego długu na siebie. Ale się na denerwowałam zanim to wydusiłam z siebie.

pietruszka - Czw 17 Mar, 2016 11:54

Mamusia napisał/a:
Jestem dumna z siebie dzisiaj,

bawo Mamusiu :)

Mamusia - Pon 21 Mar, 2016 21:41

Weekend generalnie spokój. Do teściowej nie pojechałam. Trochę zrobiłam porządków. Oddałam przydasie. Powyrzucałam śmieci. W weekend dostałam mnóstwo prezentów dla siebie i dzieci. Wszyscy porządki robią na święta ;) Odwiedziałam brata.

W sobotę tylko jakaś nerwówka była, bo wrócił jakiś zdenerwowany z pracy. Szef go zdenerwował. Ja nie wiem on to zawsze trzyma w sobie. Zapytany twierdzi że nie jest zły. No jak można nie wiedzieć, że jest się złym. :uoee: Koniec końców w końcu wygadał się i mu przeszło, ale mógł zdecydowanie od razu to zrobić.

Maż jutro idzie na grupę motywacyjną i wkrótce zaczyna terapie. Pozytywnie mnie ostatnio zaskoczył. Piwnica wysprzątana. Zawsze tam była wystawa puszek i butelek po piwie. No i okazuje się że potrafi się skupić na pracy teraz lepiej. Bo zdecydowanie mniej tam siedzi a zrobione to samo. Jak chce to potrafi. Wiecie nawet młodszego (11miesięcy) usypia z powodzeniem. Zwłaszcza wtedy kiedy ja wysiadam już. Myślę że jest dalej trzeźwy.

Ja byłam w mopsie i załatwiłam wizytę u prawnika. W piątek napiszemy pozew. Od razu wzięłam wniosek na 500+.

A i od weekendu pierze sobie sam :-D Robocze sam sobie zawsze prał, a teraz będzie wszystkie. Pranie za cztery osoby to codziennie pralka.

Ciągle w myślę o sobie w kategoriach "ale ze mnie wredna baba" bo wymagam od niego. Głupie to. Choć pewnie to pozostałości po klasyczny wychowaniu ;-). Kobieta powinna być... Co prawda ostatnio coraz mniej, ale jednak.

Ogólnie milo mi z tego że się stara, ale staram się nie nastawiać. :skromny:

olga - Pon 21 Mar, 2016 22:10

17 marca juz był...zgłosił sie na tę terapię? :drapie:
Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 07:50

17 miał spotkanie indywidualne z terapeutką. Wyraził zgodę na terpie indywidualną. Terapia będzie 3 razy w tygodniu po południami, ale na razie chwilowo brak miejsc. Dlatego ma zaplanowane 3 spotkania motywacyjne z grupą (raz w tygodniu) i następne indywidualne.

Jak tylko zwolni się miejsce na terapie to wchodzi.

Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 08:46

Wyraził zgodę na terapie na miejscu. A nie indywidualną. Indywidualną ma póki nie ma miejsc na normalnej terapii. Zamotałam sama.
olga - Wto 22 Mar, 2016 11:01

Kobitko Ty się aż tak bardzo emocjonalnie nie angażuj, zostaw mu to trzeźwienie...bo widzę, że pofrunęłaś z emocjami wysoko w górę.....będzie trzeźwiał to super a co będzie jesli nie będzie?...mocno sobie tyłek obijesz.
pterodaktyll - Wto 22 Mar, 2016 11:28

Cytat:

Kobitko Ty się aż tak bardzo emocjonalnie nie angażuj, zostaw mu to trzeźwienie...bo widzę, że pofrunęłaś z emocjami wysoko w górę.....będzie trzeźwiał to super a co będzie jesli nie będzie?...mocno sobie tyłek obijesz.

I słusznie prawisz Olgo. Nie przez Ciebie Mamusiu zaczął chlać i na pewno nie dla Ciebie wytrzeźwieje.........i uwierz, że wiem co piszę.....

Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 12:14

Łatwego życia to on ostatnio ze mną nie ma. Ogólnie trochę się cieszę z tej jego zmiany. Ale po za tym dalej mu nie ufam. We wszystkim szukam podstępu i manipulacji z jego strony. Trochę mam wrażenie że nawet na siłę.

Już mu powiedziałam, że nie obchodzi mnie czy pije czy nie. W takim sensie, że nie będę biegać i kontrolować go co robi. Chce w domu spokoju i będę do tego dążyć. Z nim lub bez niego. Więc jak chce się leczyć to teraz, a nie za pół roku. Taka jest umowa. Dostał jedną szansę. Jest to jego pierwsza deklaracja zaprzestania picia, pierwsza deklaracja pójścia się leczyć. Pierwsza i ostatnia. Jak będzie trzeba słowa dotrzymam i się skończy nasz związek.

Póki co słowa dotrzymuje, więc jest z nami. Choć czasami zastanawiam się czy nie lepiej byłoby gdyby słowa nie dotrzymał.
Póki się tak bardzo stara nie chce go z domu wyrzucać. Trochę boje się, że jakby wrócił do domu rodzinnego, to zrezygnuje z leczenia. Zwłaszcza jak mu tam nagadają że wcale uzależniony nie jest, bo wszyscy tak piją itp. Choć pewnie jakby chciał się leczyć to i to by go nie powstrzymało.

Jestem w trochę w takim zawieszeniu. Chce żebyśmy byli od siebie niezależni, obojętnie jak losy się potoczą.

No może się jeszcze trochę oszukuje. Wy to pewnie lepiej widzicie. Wiem że u niego to typowe. Zawsze się na wszystko zgadza. Zresztą zawsze tak było.

Ostatnio na grupie analizowaliśmy fazy uzależnienia i mi się rzuciło, że uzależniony to on mógł być już przed ślubem.

Może tym razem dotrzyma słowa. (nawet jak to napisałam to czuje jaka głupia ta szansa).

olga - Wto 22 Mar, 2016 12:32

Mamusia napisał/a:
Łatwego życia to on ostatnio ze mną nie ma. Ogólnie trochę się cieszę z tej jego zmiany. Ale po za tym dalej mu nie ufam. We wszystkim szukam podstępu i manipulacji z jego strony. Trochę mam wrażenie że nawet na siłę.

Już mu powiedziałam, że nie obchodzi mnie czy pije czy nie. W takim sensie, że nie będę biegać i kontrolować go co robi. Chce w domu spokoju i będę do tego dążyć. Z nim lub bez niego. Więc jak chce się leczyć to teraz, a nie za pół roku. Taka jest umowa. Dostał jedną szansę. Jest to jego pierwsza deklaracja zaprzestania picia, pierwsza deklaracja pójścia się leczyć. Pierwsza i ostatnia. Jak będzie trzeba słowa dotrzymam i się skończy nasz związek.

Póki co słowa dotrzymuje, więc jest z nami. Choć czasami zastanawiam się czy nie lepiej byłoby gdyby słowa nie dotrzymał.
Póki się tak bardzo stara nie chce go z domu wyrzucać. Trochę boje się, że jakby wrócił do domu rodzinnego, to zrezygnuje z leczenia. Zwłaszcza jak mu tam nagadają że wcale uzależniony nie jest, bo wszyscy tak piją itp. Choć pewnie jakby chciał się leczyć to i to by go nie powstrzymało.

Jestem w trochę w takim zawieszeniu. Chce żebyśmy byli od siebie niezależni, obojętnie jak losy się potoczą.

No może się jeszcze trochę oszukuje. Wy to pewnie lepiej widzicie. Wiem że u niego to typowe. Zawsze się na wszystko zgadza. Zresztą zawsze tak było.

Ostatnio na grupie analizowaliśmy fazy uzależnienia i mi się rzuciło, że uzależniony to on mógł być już przed ślubem.

Może tym razem dotrzyma słowa. (nawet jak to napisałam to czuje jaka głupia ta szansa).


zobacz ile razy użyłaś słowa on, jemu, jego itd... kręcisz sie wokół niego jak ćma wokół żarówki
masz Ty jakieś zainteresowania? jest coś co lubisz robić, co odrywa Twoje myśli od picia-niepicia? może jakieś hobby, coś co Cie relaksuje?

Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 12:57

Pewnie że mam. Tylko przy 11 miesięcznym maluchu, to albo pracuje albo zajmuje się dziećmi. A tak to wspólnie się relaksujemy (ja i dzieci). Słuchając spokojnej muzyki. Coś koloruje. Robimy coś kreatywnego. Jak mam czas czytam książki. Chodzę z dziećmi na spacery kiedy tylko się da. Spotykam się z ludźmi. Wychodzę na ćwiczenia. W ciągu dnia to ja nie mam czasu myśleć.

Problem z czasem mam. Dlatego pracuje nad zdjęciem części obowiązków ze mnie. Trudno o nim nie pisać, jak większość moich decyzji dotyczy jego.

Może po prostu głupio się tłumacze przed wami.

olga - Wto 22 Mar, 2016 13:17

zajmuj się dzieciakami bo to nie tylko Twoja powinność ale przede wszystkim przyjemność i rób coś fajnego dla samej siebie
Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 13:29

Ja uwielbiam bawić się ze swoimi maluchami :D

Właściwie ostatnio bardzo odżyłam. Pewnie dzięki terapii. Zaczęłam zauważać różne emocje, potrzeby i realizować. Myślę że i tak jest dużo lepiej w porównaniu do tego co było pół roku temu. Dbam bardziej o siebie. Nawet lepiej wyglądam.

A ja to może nie tyle co ciągle myślę o mężu, tylko się przed sobą tłumaczę. To już dawno zauważyłam, że ciągle się tłumaczę (nawet sama przed sobą). Kłania się pewnie niska pewność siebie. Tak jakbym przekonywała siebie że moja decyzja jest na pewno słuszna. To dotyczy praktycznie każdego problemu w moim życiu.

Klara - Wto 22 Mar, 2016 14:46

Ech, Mamusiu!
Łatwiej się mówi o tym, żeby nie krążyć myślami wokół picia - niepicia partnera, a trudniej to wykonać, ale generalnie Olga ma rację, bo znasz może takie świetne powiedzenie odnoszące się do naszej "branży", choć mające zastosowanie i w innych dziedzinach życia: "zero oczekiwań = zero rozczarowań".
Dlatego zdrowiej dla Ciebie będzie, jeśli oddzielisz się całkiem od tego co Twój mąż robi, czy nie robi, znalezienie możliwie licznych zajęć odwracających myśli od niego.
Alkoholik zawsze dąży do tego, żeby być centralnym punktem odniesienia, więc będzie dobrze dla Was obydwojga, gdy go mentalnie zdetronizujesz.

Mamusia - Wto 22 Mar, 2016 15:29

Ja bym powiedziała że ostatnio to on mi się narzuca. Sam zaczyna. Opowiada różne rzeczy o jego niepiciu. O kolegach co mu dają wsparcie (co nie piją) i w ogóle różne cuda. O szefie. Teraz nagle wszyscy go wspierają. Tak słucham i uszom własnym nie wierze. fsdf43t

Ja go tam nie pytam. Jak mu tam idzie.

Obserwuje. Czym bardziej ja go olewam i traktuje na dystans tym on bardziej się stara. Nie mówię mu co ma robić w domu. Sam na wszystko wpada. Nagle wie kiedy naczynia się myje, kiedy dzieci usypia itp. Na wszystko patrze jednak z powątpiewaniem. Czekam kiedy dobra passa się skończy.

Po prostu ostatnio staram się już nie udawać. Jeśli coś mi nie pasuje mówię od razu. Albo czuje się z czymś źle. A więcej jest niestety tych negatywnych uczuć.

Ja mu się nie narzucam. Na temat warunków była tylko jedna rozmowa z mojej strony i nic więcej.

Ale znajde sobie więcej zajęć. Zastosuje się. Dzięki za podpowiedź.

Mamusia - Śro 23 Mar, 2016 20:56

To był dobry dzień. Bez niespodzianek. Za to z super skupieniem w pracy. Dużo dziś zrobiłam i jestem zadowolona. Dzieci też dziś zadowolone. Jedno już śpi. Drugie myje zęby. Było trochę śmiechu i zabawy. Jeszcze tylko bajka na dobranoc i będę mieć trochę czasu dla siebie.
Z niecierpliwością czeka na wizytę u prawnika. Za to obawiam się świąt. Ze swoimi w domu poradzimy sobie, ale obawiam się wizyty u teściów.

Przemyślenia z dziś. Odrabiając zadanie domowe z grupy odnośnie systemu zaprzeczeń i iluzji. Swojego oczywiście. ;)

Zdałam sobie sprawę, że moim "ulubionym" jest ucieczka. Jak zaczęły się problemy i zaczęłam zauważać że za często sięga po alkohol. Przypomniała mi się nasza pierwsza kłótnia. Jedna z trzech może w naszym życiu. Do tego była to kłótnia u teściów. Oczywiście wypomniałam piwo i kolegów. Na co zostałam obrzucona że ja mam swoje fitnessy(konkretnie siłownia). Fakt rozwinęła mi się pasja i tego nie żałuje, ale z perspektywy czasu stwierdzam że trochę przesadzałam. Wrócę do niej jak tylko będę mogła.
Teraz widzę to, że byłam tak zajęta sobą i dzieckiem, że na rzeczywistość w domu już nie miałam czasu (albo nie chciałam mieć). Nie chciałam tego widzieć. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy w ramach redukcji stresu zaczęłam praktykować uważność. Zresztą na polecenie trenera. Wtedy zaczęło do mnie powoli docierać, że coś jest nie tak. Na początku myślałam że to moja wina, że coś nie gra. Potem powoli docierało że to może jednak alkohol jest problemem.

To na pewno nie jedyny system obronny jaki stosowałam. Ale myślę że ten główny. Ucieczka i zaprzeczanie. Potem mniejsze typu, to wina kolegów bo mu ciągle przynoszą, to tylko dwa piwa. Choć bardziej z takiego powodu że wierzyłam w to co mówi.

Ja to taki typ jestem co więcej myśli niż mówi. Dlatego nie musicie się obawiać że ja tyle gadam z mężem na ten temat. Bo tak nie jest. Tutaj przelewam trochę swoje wnętrze. Jak w pamiętniku ;-) Ja potrzebuje zrozumieć jak to działa.

Mam nadzieje że tym razem głupot nie piszę ;)

Klara - Śro 23 Mar, 2016 21:14

Mamusia napisał/a:
Mam nadzieje że tym razem głupot nie piszę ;)

Nigdy nie piszesz głupot :pocieszacz:
Każdy z nas pisząc przedstawia swój punkt widzenia i nie zawsze ma rację.
Twoje pisanie mnie bardzo pomaga, gdyż przyjmuję z niego to, co jest mi akurat potrzebne, a Ty też bierz sobie z odpowiedzi to, co Tobie pomaga.

Mamusia - Pią 25 Mar, 2016 11:39

Dokumenty zawiezione :-) W środę do odebrania.

Ale miałam sen. Śniło mi się że ktoś mi przyniósł reklamówkę ze zdychającymi kotami. Dosłownie. Miałam zdecydować które koty uratuje. Zostawiłam tam największego i najmniejszego, bo ich nie dało się uratować i nie chciałam. Tak mi się skojarzyło z moją rodziną. Ten duży to mąż, ten najmniejszy to 3 dziecko, które było w planach. Ale nie było jakoś mi smutno.

Za to od rana mam mega power. Skupienie na 200% ;) Przygotowania do świąt pełną parą. Zdążyłam zrobić dwa prania. Jedno już wysuszone złożone i czeka do włożenia do szafy. Lista zadań na dziś przygotowana. Obiad w toku. Dzisiaj malowanie jajek. Przygotowałam się w tym roku dokładnie i będą kolorowe pisanki. Ozdobimy razem z synem.

Mamy podwójnie ubezpieczone mieszkanie. Jak nie mieliśmy ubezpieczenia ponad rok. Tak teraz mamy dwa. Oboje je załatwiliśmy w tym samym czasie i żadne nie skonsultowało to z drugim.

margo - Pią 25 Mar, 2016 11:49

Mamusia napisał/a:
Ale miałam sen


Ja uwielbiam moje sny, są niesamowitą informacją dla mnie, co się we mnie dzieje w podświadomości. Fajnie ten swój zinterpretowałaś :)

Trzymam kciuki za Ciebie :) idziesz fajnie do przodu :okok:

Mamusia - Sob 26 Mar, 2016 22:22

O taka sytuacja z dziś.

W sklepie robiliśmy zakupy. Było fajnie do momentu jak jeden w wózku się rozpłakał i nie mogłam małego uspokoić, starszy był przy koszyku sklepowy. A szanowny mąż polazł lodówki oglądać zostawiając mnie samą (jeszcze zanim młodszy się rozpłakał). Na dodatek w między czasie teściu zadzwonił z "kontrolą". No szlak mnie w tym momencie trafił, bo mały płacze, drugi szaleje, a ten zamiast coś zrobić to pogaduchy urządza. Awantury mu nie zrobiłam tylko powiedziałam żeby mi pomógł. Rozłączył się i pomógł, po czym się obraził. Po czym nie mogliśmy się już dogadać. Już mu było wszystko obojętne. Najchętniej to by uciekł ode mnie.

A teraz siedzę i myślę jak następnym razem lepiej się zachować. Kompletnie nie mam pomysłu. Mam mętlik w głowie.

Najprościej byłoby pozmawiać. Ale nie da się rozmawiać z kimś o emocjach jeśli ta osoba nie ma świadomości swoich uczuć. 34dd Stoi przede mną ktoś kto jest ewidentnie zły i niezadowolony, na pytanie co się stało, co się dzieje. Nic wszystko jest w porządku. Mam dobry humor.
Tyle że to sprawy nie załatwia, bo dalej jest zły i "obrywają" wszyscy dookoła.

Czuje potrzebę uporządkowania tej sprawy, ale nie wiem jak się za to zabrać.

Wiem jedno nie wyrażam zgody na chodzenie wokół niego na palcach.

pietruszka - Sob 26 Mar, 2016 22:28

Mamusia napisał/a:
Wiem jedno nie wyrażam zgody na chodzenie wokół niego na palcach.

no to najważniejsze... :tak: najwygodniej - oddalić się fizycznie na większą odległość (np. spacer, drugi pokój), albo wyobrażanie sobie jakiegoś skafanderka, powłoki z teflonu, która powoduje odpowiedni stan tumiwisismu wobec złych humorów partnera...

pterodaktyll - Sob 26 Mar, 2016 22:28

Mamusia napisał/a:
Wiem jedno nie wyrażam zgody na chodzenie wokół niego na palcach.

I to jest bardzo słuszna koncepcja :okok:

Mamusia - Sob 26 Mar, 2016 22:40

No to w sumie dziś tak trochę zrobiłam. Po powrocie z zakupów poszłam do dzieci pokoju i zafundowałam sobie trochę relaksu. Hamak + muzyka relaksująca.

Najlepiej to pomógł wieczorny spacer z dziećmi. Męża zostawiłam w domu z bałaganem w domu do posprzątania i to bez wyrzutów sumienia, bo ja swoją część posprzątałam wcześniej. Następnym razem nie będę czekać do wieczora ze spacerem. Po co się męczyć w domu.

Dziś się zastanawiałam nad taką rzeczą. Wszyscy co mnie znają nazywają mnie zdrobniale. Dorotka. I tak się zastanawiam, czy czasem ja się nie zachowuje jak dziewczynka, skoro wszyscy (ci bliżsi i dalsi znajomi) tak mnie nazywają i trochę nawet tak traktują.

Klara - Nie 27 Mar, 2016 19:52

Mamusia napisał/a:
Wszyscy co mnie znają nazywają mnie zdrobniale. Dorotka. I tak się zastanawiam, czy czasem ja się nie zachowuje jak dziewczynka, skoro wszyscy (ci bliżsi i dalsi znajomi) tak mnie nazywają i trochę nawet tak traktują.

Miałam podobnie z moim najstarszym bratem który założył rodzinę, gdy miałam 7 lat.
Ciągle traktował mnie jak dziecko, a czasem odnosiłam wrażenie, że jak dziecko niepełnosprawne umysłowo mimo upływu lat, siwizny (mojej też) i różnych innych oznak odchodzącej w niebyt młodości.
To się zmieniło dopiero wówczas, gdy pewnego razu wkurzona przemierzyłam pół Polski i na jego oczach w ciągu godziny załatwiłam sprawę dotyczącą nas obojga, o której on przez kilka lat opowiadał, że jest nie do załatwienia.
W tym samym czasie on spadł z piedestału na którym go w dzieciństwie umieściłam.
Rób więc swoje Doroto, a inni będą Cię i tak widzieli po swojemu.
Zresztą "Dorotka" brzmi bardzo przyjemnie...i po co to zmieniać? :drapie:

Mamusia - Pon 28 Mar, 2016 19:18

Ale mnie nie przeszkadza jak mnie nazywają zdrobniale. To miłe. :skromny:

To tylko moje myślenie mi się włączyło. Jaka ja jestem. Ale nie wydaje mi się żebym była dziecinna. Bardziej chyba kwestia drobnego wyglądu.

Święta minęły całkiem fajnie. Jedna tylko była nie przyjemna sytuacja na początku. Ale szybko wyjaśniliśmy. Potem już było całkiem fajnie. Pierwsze bez alkoholu odkąd jestem mężatką.

Przeżyłam dwie wizyty u teściów. Było całkiem w porządku. Choć w dalszym ciągu działają mi na nerwy. Ale to kwestia tego że ja wyznaje zupełnie inne metody wychowawcze. Ich dom, ich zasady. Więc czasem przymykam oko na pewnie mniej ważne sprawy.

Były dwie wycieczki. Spacery. Goście też przyszli. Nawet sobie dziś pospałam. Miałam czas dla siebie.

Tylko zaczyna nie boleć gardło, a jutro mam gastroskopię. Jestem zła bo chyba będę musiała trzeci raz przełożyć termin. Albo jutro pojadę i najwyżej na miejscu mi przełożą. :krzyk:

Mamusia - Czw 31 Mar, 2016 12:19

Pozew mam. Napisany i skompletowany. Tylko wysłać. Tyle że na razie rzuciły mi się poważne wydatki, więc samo wysłanie niestety odkładam, ale to max. 3 tygodnie.

W przyszłym tygodniu wyniki z wycinków z gastroskopii. Zobaczymy co będzie. Po wstępnym wyniku i tak już wiem że potrzebuje zmienić sposób odżywiania. Będzie mała rewolucja. Więc mam dużo pracy wokół siebie.

W przyszły weekend załapałam się na terapie pogłębioną dla chętnych. Jestem podekscytowana.

Po za tym jest dobrze. Praca, dom, dzieci, swoje zdrowie. Plan jest.

Porządki w głowie to i w domu. Ciągle coś gdzieś porządkuje, układam. Dziś uporządkowałam notatnik z planami. Wiem co mam robić w najbliższym czasie.

Klara - Czw 31 Mar, 2016 12:40

Mamusia napisał/a:
już wiem że potrzebuje zmienić sposób odżywiania. Będzie mała rewolucja.

Ostra dieta? :szok:

Mamusia - Czw 31 Mar, 2016 12:56

No będzie ostra dieta jak u niemowlaczka :wysmiewacz: ;-)

Wszystko łagodne i nie podrażniające żołądka. Oj długa ta lista czego nie wolno jeść.

Wyszedł mi helicobacter i jako że ja wierze w cudowną moc odżywiania. Chce spróbować naturalnie. Ale jeszcze nie ogarnęłam tego. Ciężko znaleźć jakąś sensowną publikacje.

Ale to nie pierwsza dieta restrykcyjna w moim życiu, więc to akurat mnie nie przeraża.

Ostatnio zauważam, że bardziej biorę moje szczęście w moje ręce. Tak sobie myślę, że chyba za bardzo je uzależniałam od obecności męża. A przecież on mi do tego nie jest potrzebny. Tak więc ostatnio pomyślałam o rowerach całą rodziną. Okazało się, że mąż ma dętkę zepsutą i nici z rowerów, bo musi kupić nową. To w końcu stwierdziłam, że skoro tak to on zostanie z młodszym. A ja ze starszym sama pojadę. Jeszcze tego samego dnia poszedł w piwnicy szukać łatek. 34dd A potem niestety padał deszcz.

Klara - Czw 31 Mar, 2016 13:17

Mamusia napisał/a:
Wyszedł mi helicobacter i jako że ja wierze w cudowną moc odżywiania. Chce spróbować naturalnie. Ale jeszcze nie ogarnęłam tego. Ciężko znaleźć jakąś sensowną publikacje.

Nie wiem, czy to jest sensowne: http://www.poradnikzdrowi...zane_41897.html
Z treści wynika jednak, że należy brać leki i równocześnie stosować dietę i że tego "gościa" można się w ten sposób pozbyć.


P.S.
Nie umniejszam Twojej miłość do diet, czy tam lekkiego jedzenia, bo sama przez całe życie zmagam się z tendencją do tycia.

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2016 13:29

Mamusia napisał/a:
Wyszedł mi helicobacter i jako że ja wierze w cudowną moc odżywiania. Chce spróbować naturalnie.

Polecam mielone siemię lniane. Mnie pomogło.

Mamusia - Czw 31 Mar, 2016 13:42

Jak będzie trzeba to leki wezmę. Ale te bakterie ma 70% ludzi, więc mogę decyzję o antybiotyku trochę odwlec. Trochę już przeżyłam z opornymi bakteriami i podejrzewam niestety, że antybiotyki spowodować tylko uodpornienie danej jednostki na kolejne antybiotyki. Bez zmiany nawyków i znalezienia przyczyny może być tak że po 2 miesiącach wróci jak gdyby nigdy nic. Tylko niestety już silniejsza. Zresztą jest jeszcze kwestia drugiej części wyniku. Na razie czekam.

W kwestii diety i mojego podejścia, ja po prostu wiem z doświadczenia co sensowny dietetyk potrafi zrobić samą dietą + witaminy + drobne zalecenia odnośnie dnia codziennego.

Dieta lekkostrawna jest potrzebna teraz, bo mogę jeść cięższe rzeczy, ale przez bakterie gorzej je trawie więc i tak ich nie wchłaniam.

Spróbuje siemie lniane. Leży w szufladzie w kuchni przyda się :-)

Mamusia - Pią 01 Kwi, 2016 07:15

Nie wyspana dziś jestem. Kryzys mam. Głupie myślenie mi się włączyło od rana.
czy na pewno on jest uzależniony, przecież nie upija się, itp. Wyłazi ze mnie dziś współuzależniona. :szok:

Czy tylko mój taki egzemplarz taki wycofany. Niby mu zależy, niby mnie kocha, niby za mną tęskni. Tak mówi. Ale ja tego nie czuje z jego strony. Brak mi przytulania, dotyku. Po prostu czułości. Widzę że się stara. Tylko ciągle te pieniądze i pieniądze. Czy ja mam dziwne wymagania, że wolałabym częściej z "ukochanym" spędzić czas. Niż ciągle czekać aż zarobi pieniądze?

Siedzę i myślę. Tak sobie pomyślałam, że nie chce kłaść się do łóżka z obcym facetem.

Najwidoczniej za dobrze jest za długo. :uoee:

Wyrzucę z siebie te myśli choć tutaj, to może łatwiej będzie mi się skupić. No nic trzeba się do roboty zabrać. Plan na dziś jest. Tylko do roboty się wziąć.

Jaki to ma wszystko sens to ja dziś nie wiem.

pietruszka - Pią 01 Kwi, 2016 07:25

Mamusia napisał/a:
Jaki to ma wszystko sens to ja dziś nie wiem.

czasem są gorsze dni, ale mijają... :pocieszacz:

Klara - Pią 01 Kwi, 2016 07:39

Powiem Ci Mamusiu moją prywatną mantrę, choć trochę mi wstyd, bo często to już na forum powtarzałam :oops: .
Kiedyś moja sponsorka z Al-Anonu (alkoholiczka i współuzależniona) powiedziała coś takiego: "Oddziel się od niego. Pomyśl, co by było gdyby na przykład odszedł, albo......umarł".
Zaczęłam sobie powtarzać ten tekst o oddzieleniu, aż (to niewyobrażalne!) przyjęłam go jako swój i działać tak, jakby wszystko zależało wyłącznie ode mnie bez oglądania się na drugą osobę.
Oczywiście to mentalne oddzielanie trochę trwało, ale dało mi dużo psychicznego luzu i (czego ja nie miałam okazji sprawdzić w praktyce) może być też podstawą do budowania dobrego związku partnerskiego w którym każdy ma kawałek swojego świata.

Mamusia - Pią 01 Kwi, 2016 12:36

Klara napisał/a:
"Oddziel się od niego. Pomyśl, co by było gdyby na przykład odszedł, albo......umarł".


Pierwsza myśl. Byłabym wolna. Ale byłoby fajnie. :shock:

Przyda mi się. Będę powtarzać sobie w momentach powrotu do starego myślenia :-)

Mamusia - Pią 01 Kwi, 2016 19:46

Tak apropo picia / nie picia męża. Tak mi się ten obrazek skojarzył z moją sytuacją. fsdf43t
Mamusia - Pon 04 Kwi, 2016 20:25

Weekend mogę zaliczyć do bardzo udanych. Dzisiejszy dzień również. Mogłoby być tak częściej. ;)

Tylko w pewnym momencie, jak dostał listę zadań. Od razu narzekanie. Czy mu kiedyś dam odpocząć. To mu łagodnie przypomniałam że jest głową rodziny, więc ma też obowiązki. Ja rolety nie naprawie, wózka też. Ja też nie zawsze mam czas na odpoczynek. Mimo tego i tak było spokojnie.

Fajnie jest.

Mamusia - Pon 11 Kwi, 2016 07:48

Powoli do przodu. :-)
Na działce trawa posadzona. Niedługo mąż będzie stawiał altankę i plac zabaw.

W weekend bardzo udany. Szczególnie ze względu na warsztaty czy tam terapie pogłębioną dotyczącą koluzji małżeńskiej. Mam za sobą pierwszy weekend a przede mną jeszcze 3 takie same. łącznie było 14 godzin zajęć. Było fajnie. Dużo się o sobie dowiedziałam i również o swoim małżeństwie. Na razie dużo o podstawach, szczególnie jak buduje się prawidłowy związek. Na początku widziałam informacji więcej o mężu. Kręciłam się wokół niego, kiedy rozmawialiśmy na grupie. Potem w pewnym momencie zaskoczyłam. Że w sumie to ja mam takie same problemy jak i on. Bo gdybym była ok, to postawiłabym granice jego zachowań. Ale tego nie robiłam. Więc w cale lepsza nie jestem. Było mi z tym "dobrze". No i od tego momentu widzę że zaskakuje coraz częściej.

Doszłam dziś do wniosku, że zamiast ciągle rozmawiać prosić i zachęcać do naprawiania związku. Po prostu zacząć te granice stawiać. Jasno i klarownie. Mogę się podzielić wiedzą z warsztatów. Czemu nie. Ale niech sam poprosi. Po co ja zanim biegam. :szok:

Wczoraj i przedwczoraj trochę rozmawialiśmy. Sprawia wrażenie ciekawego co tam się dowiedziałam. Wiemy mniej więcej stoimy Coś zaproponowałam i teraz czekam na jego ruch.

Dużo do pracy przede mną nad sobą.

Głowa to mi dzisiaj huczy od myśli.

A rozwód to trochę u mnie próba ucieczki przed problemami. Dokładnie tak jak robi mój ojciec. Ucieka i udaje że problemu nie ma. Choć rozwód to dobry krok w przypadku alko. Dlatego mam pewnie takie mieszane uczucie odnośnie tego. Zdania na tem temat nie zmienie.

Klara - Pon 11 Kwi, 2016 12:46

Mamusia napisał/a:
Choć rozwód to dobry krok w przypadku alko.

Proszę Mamusiu - powiedz jak to jest...
Dużo piszesz o mężu, analizujesz jego zachowania a to znaczy, że jesteście razem i zdaje się, Twój mąż już jakiś czas nie pije(?)
Piszesz też o rozwodzie i jeśli masz ochotę napisz, jak to widzisz - czy ma to być tylko formalność i dalej jak dotąd będziecie wspólnie żyć ale jako wolni ludzie, czy masz zamiar męża opuścić, czy może wyprosić z domu?

Wybacz ciekawość, ale ta niewiedza zaburza mi trochę sielankowy obraz, który nam tu ostatnio malujesz.

Mamusia - Pon 11 Kwi, 2016 13:39

Od momentu w którym powiedziałam serio że albo coś się zmieni albo rozwód. To nie pije. Zdecydował się na terapie. Na razie dopiero grupa wstępna motywacyjna. Ale tak to u nas wygląda w przychodni.

Na razie zdecydowałam tak. Ze względu jego kłamstwa odnośnie kredytów, są tak poważne, że nie widzę możliwości bycia małżeństwem. Po drugie że samo leczenie z uzależnienia to nie jest parę tygodni, tylko dłużej.
Ale że widzę, że naprawdę zebrał się do kupy i widzę poprawie realną w zachowaniu to dałam mu szansę. Chce żeby to była pierwsza i ostatnia szansa. Czuje potrzebę dać mu tę choć jedną szansę. Choćby dla przyzwoitości i spokojnego sumienia.

Tak rozwód będzie za obopólną zgodą, ale będziemy dalej razem.

Wbrew pozorom wcale nie nastawiam się że teraz już będzie super i happy end. Jeśli się nie uda, to trudno. Kilka miesięcy już mnie nie zbawi. Do rozprawy rozwodowej też trochę czasu minie.
Ciągle zastanawiam się jeszcze czy chce naprawiać. Czy to da się naprawić.
Wczorajsze warsztaty odpowiedziały mi na kilka pytań i teraz już więcej wiem. Tylko że to stwarza jeszcze większe wątpliwości.

Co do samego rozstania na razie nie potrafię zdecydować. Na razie jest pół na pół. W którą stronę to pójdzie to nie wiem. Myślę sobie też, że jeżeli przyjdzie ten czas i jednak zdecyduje, że to się nie uda, to jak już będzie rozwód to łatwiej będzie się rozstać. Ale może się łudzę. Może się za bardzo jeszcze boję.

Ja po prostu jestem raczej optymistką i rzadko narzekam. Staram się brać sprawy w swoje ręce zamiast narzekać. Teraz skupiam się na zrobieniu porządku ze sobą :-) Wyśle sobie że na wszystko przyjdzie czas.

Klara - Pon 11 Kwi, 2016 14:31

Dziękuję za wyjaśnienie :buzki:
Myślę, że całkiem dobrze kombinujesz :okok:

Mamusia - Czw 14 Kwi, 2016 22:01

Pozew wysłany. Pomimo że to tylko formalność i tak mi troszeczkę smutno.


idę spać :-)

Klara - Pią 15 Kwi, 2016 06:49

:pocieszacz:
Mamusia - Pią 15 Kwi, 2016 09:14

Dziękuje Klaro :-)

Tak sobie dziś pomyślałam, że nawet po dzieciach widać zmianę. Młodszy z tygodnia na tydzień zaczął nocki przesypiać. Co prawda dopiero druga noc, ale jednak :-)

Jutro idę na działkę, będę sadzić truskawki :-) Nawet nie wiecie jak się cieszę.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group