Do poczytania, do przemyślenia... - CZy wolno kochać alkoholika?
migotka351 - Śro 14 Kwi, 2010 19:00 Temat postu: CZy wolno kochać alkoholika? CZY WOLNO KOCHAĆ ALKOHOLIKA?
Zwierzęta mają instynkt: suka odtrąca słabego szczeniaka, stado odpędza chore egzemplarze, nie broni słabych osobników - bywa, że samo je zagryza. Zwierzaki wyczuwają, iż nie warto inwestować w niektórych krewnych. Że stada po prostu nie stać na niektórych przedstawicieli własnego gatunku. My, ludzie, kierujemy się bardziej złożonymi i delikatniejszymi racjami. Ale dość łatwo o pomieszanie pojęcia „choroba” oraz „uzależnienie”. A później o chybione oceny – sytuacji, w której ktoś powinien (albo nie) przejąć odpowiedzialność za los, zachowanie oraz utrzymanie drugiej osoby (zazwyczaj dorosłej).
A teraz - o współuzależnieniu, które zamienia nałóg faceta w wańkę-wstańkę. Współuzależnieniu szkodliwym: dla osoby współuzależnionej oraz nałogowca - a przede wszystkim dla ich dzieci. O chorej "miłości" do alkoholika, narkomana, dziwkarza, karciarza etc. czyli o takiej chorobie, za którą kobieta powinna iść pod mur.
***
Zjawisko nazywane współuzależneniem ma płeć żeńską. Dla przykładu: 90 % mężów odchodzi od żon alkoholiczek, ale 90 proc. żon zostaje z alkoholikami.
Wbrew obiegowej opinii, są zazwyczaj dobrze wykształcone.
Bardzo często skończyły studia, lecz są głupsze niż ustawa przewiduje: mądrość a wykształcenie to inne półki w mózgu.
***
Skłonność do uzależnień jest zapisana w genach, więc to trudny temat. Gdyż przyjęło się uważać, że:
• za swoje geny nie odpowiadamy;
• uzależnienie to choroba;
• a chorymi… trzeba się opiekować.
Normalne życie w normalnej rodzinie wymaga zdrowego egoizmu, który skłania do zdrowych wyborów. Uważaj, bo też możesz mieć genetyczną podatność na uleganie uzależniającym wpływom. Lecz zamiast np. rozpić się osobiście – zrealizujesz ją inaczej: weźmiesz na kark nałogowca lub... go sobie wychowasz.
Ale miłość, poświęcenie, współczucie i oddanie – także w zdrowych granicach - bezdyskusyjnie należy się wyłącznie niewinnym:
• dzieciom z wrodzonymi dysfunkcjami,
• starcom,
• chorym na schorzenia, na których rozwój czy przebieg nie mają wpływu – i na które nie ma lekarstwa
Koniec listy beneficjentów takiej miłości, dla której czasami warto (i trzeba) ustąpić z siebie i swoich pragnień w imię naprawdę wyższego celu. Nieraz celu świętego: racji najbardziej ludzkich z ludzkich.
Jest natomiast zbrodnią hołubienie nałogowca, który ma możliwość leczenia - ale z niej nie korzysta. Który zaprzecza, że jest chory i nie leczy się. To zbrodnia, i powinna być karalna. Zazwyczaj jest oczywiście ukarana, bo życie okrutnie karze idiotki, ale mnie to nie zadowala: taka zbrodnia powinna być ścigana - tak samo jak palenie papierosów w ciąży.
Współuzależniona kobieta zapewne też ma uszkodzone geny. Ale jej zaślepienia też wcale to nie usprawiedliwia, nie rozgrzesza słabości – i też jej nie zwalnia od obowiązku kuracji.
***
Mechanizm uzależnienia i współuzależnienia jest identyczny.
Z tym że uzależnienie daje impuls sprawczy, zaś współuzależnienie to pierwszy krąg w mętnej wodzie: stanowi reakcję obronną na życie z kłamcą i oszustem (bo każdy nałogowiec to zakłamany po dziurki w nosie oszust).
Mechanizm tej powikłanej alergii psychicznej rozwija się przez lata, dotyka każdego z bliskich nałogowca - a także wspólników, przyjaciół, sąsiadów, kolegów... Acz najgorsze powikłania są oczywiscie u tych, którzy żyja z nałogowcem pod jednym dachem i sa realnie, przez długi czas, uzależnieni od jego poczynań. Wystawieni na ekspozycję nienormalnego promieniowania: lęk, złość, opętanie, czarna rozpacz nie zostaje przesiana przez dobroczynną, ochronną atmosferę.
Nie! - pada na ich umysły i dusze jak promieniowanie słoneczne przez ozonową dziurę. I przyprawia je o raka.
***
Efektem współzycia z nałogowcem jest więc deformacja uczuć i osobowości w otoczeniu uzależnionego. Bo współuzaleznienie:
• to uzależnienie emocjonalne od osoby uzależnionej (od czegokolwiek: alkoholu, narkotyków, hazardu, seksu, gier komputerowych, internetu itd.).
• to uzależnienie od przewlekłego stresu, który funduje nałogowiec;
• to uzależnienie od własnych złud i nieracjonalnych nadziei.
Współuzależnienie to twoje samobójstwo. Twoje życie - twoja śmierć - twoja sprawa?! Chyba upadłaś na głowę! To jest także twoja zbrodnia wobec ludzi zależnych od twojej mądrości, rozwagi i siły - wobec dzieci, które w takim patologicznym związku nie powinny się w ogóle pojawić… Ale jeżeli już je masz - to powinny być, zaraz po tobie, na liście osób, którym się należy godne życie.
Po co bierzesz się za nałogowca? – i dlaczego go trzymasz, zamiast spuścić za nim wodę? - lepiej trzymać siebie i dzieci przed plutonem egzekucyjnym, który będzie latami odkładał strzał, trzymając rodzinę w śmiertelnym napięciu?
Współuzależniona żyje „życiem” partnera (o ile można tak nazwać nałogowca). Ponosi za niego konsekwencje nałogu, przejmuje jego obowiązki, spłaca jego długi, usprawiedliwia zdegenerowane zachowania, reklamuje z kłopotów, sprząta, utrzymuje go, tłumaczy przed otoczeniem, uwalnia od odpowiedzialności za rodzinę, a także tuszuje nałóg.
Samooszukiwanie się to życie z pętlą na szyi. Pętla poddusza – nie na tyle, by zabić, ale wystarczająco, żeby odciąć dopływ tlenu do mózgu i doprowadzić do obumarcia jego funkcji.
Współuzależniona ze wstydu utrzymuje pozory normalnej rodziny, doszczętnie mącąc dzieciom w głowach, co jest czarne a co białe. Gotowa się leczyć z nałogu faceta deklaruje, iż zrobi wszystko, byle on nie pił, nie ćpał, nie grał lub się nie k***. Ale furt do niej nie dociera, że dziada trzeba szurnąć pod płot.
Także dlatego, że jemu wyłącznie pod płotem, o głodzie i chłodzie, zaświta wola leczenia. Zatem jeżeli naprawdę go kochasz...
***
Jeżeli jesteś zdrowa tzn. nie uzależniona, to twoim psim obowiązkiem wobec samej siebie jest uniknąć patologii – i nie wchodzić w związek z uzależnionym.
A jeżeli tę chorobę wyniosłaś z rodzinnego domu lub ex-związku – to powinnaś się wyleczyć, zanim zaczniesz podejmować życiowe decyzje .
I nie wolno ci tej zarazy ściągać na przyszłe pokolenia: poradnie zdrowia psychicznego i uzależnień, grupy wsparcia dla rodzin nałogowców – są wszędzie. Bezpłatne.
Idź tam, zamiast sie użalać nad sobą: owieczko. Nie musisz być ofiarą cudzego przewlekłego nałogu - jeżeli naprawdę tego nie chcesz, to sie uwolnisz.
http://poradynazdrady.blo...ALKOHOLIKA.html
evita - Czw 15 Kwi, 2010 08:03
migotka351 napisał/a: | Zjawisko nazywane współuzależneniem ma płeć żeńską. Dla przykładu: 90 % mężów odchodzi od żon alkoholiczek, ale 90 proc. żon zostaje z alkoholikami. |
zastanawiałam się nie dawno dlaczego nigdzie dotychczas tzn ani tu ani w życiu realnym nie spotkałam się z żadnym partnerem alkoholiczki, na grupowej terapii też były same kobiety ! Czy mężczyźni są bardziej odporni psychicznie i mądrzejsi od nas kobiet czy też może na tyle głupi, że u siebie nie zauważają tego problemu ?
migotka351 napisał/a: | Współuzależniona ze wstydu utrzymuje pozory normalnej rodziny, doszczętnie mącąc dzieciom w głowach, co jest czarne a co białe |
to jest chyba największy skutek uboczny współuzależnienia
beata - Czw 15 Kwi, 2010 08:08
evita napisał/a: | Czy mężczyźni są bardziej odporni psychicznie i mądrzejsi od nas kobiet czy też może na tyle głupi, że u siebie nie zauważają tego problemu ?
| Wydaje mi się,że Oni po prostu za bardzo się wstydzą.
Ja też się wstydziłam,ze nie umiem sprawić,aby mąż przestał pić,więc co dopiero facet.
Żadnej z moich koleżanek mąż nawet nie przychodzi na mityngi otwarte.Kilku,nie rozumie powagi problemu,i pije przy nich,choć proszą,aby tego nie robili.
Osobiście znam dwóch panów,którzy kilka razy przyszli do nas na A-Anon.To smutne
Klara - Czw 15 Kwi, 2010 08:22
evita napisał/a: | nigdzie dotychczas tzn ani tu ani w życiu realnym nie spotkałam się z żadnym partnerem alkoholiczki |
Na mojej terapii grupowej był mąż hazardzistki, ale szybko załapał, że nie ma co się łudzić, że ona zmieni życie, od razu wniósł o rozwód i zanim myśmy skończyły terapię, on już miał nowe życie.
W mojej grupie Al-Anon było kilku panów.
evita - Czw 15 Kwi, 2010 08:23
Klara napisał/a: | szybko załapał, że nie ma co się łudzić, że ona zmieni życie |
i jak to się ma wobec nas ? tych, które nadal trwamy przy swoich mężach ? że też cholera ja nie byłam taka błyskotliwa na samym początku tej drogi
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 09:03
evita napisał/a: | nigdzie dotychczas tzn ani tu ani w życiu realnym nie spotkałam się z żadnym partnerem alkoholiczki |
Ja się spotkałam z takimi "egzemplarzami".
Większość moich koleżanek z AA ma mężów albo partnerów.
I znam jednego, całkiem żywego i prawdziwego, "al-anonka", męża czynnej alkoholiczki.
Zapewniam, że zachowania współuzależnionych mężczyzn niczym się nie różnią od współuzależnionych kobiet. No, może z tą różnicą, że złość częściej niż u kobiet przeradza się u nich w fizyczną przemoc.
I prawdę mówiąc, nie znam z realnego życia ani jednego takiego przypadku, aby picie alkoholiczki doprowadziło do rozwodu.
Sadzę, że tekst, który zacytowała migotka, jest mocno "naciągany" i jestem przekonana, że jego autorem na pewno nie jest specjalista.
sabatka - Czw 15 Kwi, 2010 09:11
pewnie jest naciągany ale ziarnko prawdy w nimdostrzegam. nie można popadać w skrajności a każdy przypadek jest inny. uważam że można tu chwilkę przycupnąć i pomyśleć nad sobą
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 09:35
Nie zamierzam się ani przez chwilę pochylać nad tekstem, którego autor o współuzaleznieniu mówi "zbrodnia", a współuzależnione kobiety nazywa "głupimi" i "idiotkami".
Może inne współuzależnione lubią, kiedy się je poniża i obraża.
Może nawet same lubią poniżać i obrażać siebie.
Ja nie lubię.
Ja uważam, że ten tekst jest idiotyczny, obraźliwy, agresywny i szkodliwy.
Chętnie bym poznała autora.
Ale jak to w takich przypadkach bywa - autor jest anonimem.
evita - Czw 15 Kwi, 2010 10:15
Tomoe napisał/a: | zachowania współuzależnionych mężczyzn niczym się nie różnią od współuzależnionych kobiet. No, może z tą różnicą, że złość częściej niż u kobiet przeradza się u nich w fizyczną przemoc |
sorki, ze teraz zbyt mało poważnie jak na ten wątek napiszę ale czytając powyższe zdanie wyobraziłam sobie jak to trzeźwy mąż przekłada sobie przez kolano pijaną żonę i wymieraz jej klapsy w cztery litery
Jacek - Czw 15 Kwi, 2010 10:26
evita napisał/a: | trzeźwy mąż przekłada sobie przez kolano pijaną żonę i wymieraz jej klapsy w cztery litery |
a mówią że to facetom się wszystko kojarzy ze sexi
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 11:06
evita napisał/a: | wyobraziłam sobie jak to trzeźwy mąż przekłada sobie przez kolano pijaną żonę i wymieraz jej klapsy w cztery litery |
To wcale nie jest takie zabawne, jak ty to sobie wyobrażasz.
Zwykle w związkach alkoholiczek, które stają się ofiarami przemocy w rodzinie z powodu swojego alkoholizmu, wygląda to tak, że ona pije, a mąż ją ostro i brutalnie tłucze - za karę. Albo tłucze ją mąż i syn.
Albo mąż, syn i ojciec.
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 11:12
Coś do poczytania na temat alkoholiczek-ofiar przemocy:
http://www.swiatproblemow.pl/2006_9_2.htm
http://www.nowakowska.pl/teksty/?m=200803
pietruszka - Czw 15 Kwi, 2010 13:12
Mam kilku znajomych "al-anonków". Poznałam też kilku panów na terapii, nawet jednego współuzależnionego ojca. Jeżeli chodzi o mężów alkoholiczek to tylko jeden chłopak, którego znam, nadal jest nadal ze swoją (nota bene) byłą żoną, reszta jest dawno po rozwodach i najczęściej w nowych związkach.
A co do powyższego "pożal się Boże" artykułu o współuzależnieniu? Mam nieodparte wrażenie, że napisany został przez rozzłoszczonego DDA, który jeszcze nie rozliczył się z przyszłością, nawet nie zdziwiłabym się jakby przez DDA-alkoholika. Jakoś za dużo mi tutaj takiej osobistej agresji... i jakby poczucia krzywdy. Ale...może to moje wrażenie?
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 13:15
pietruszka napisał/a: | Jeżeli chodzi o mężów alkoholiczek to tylko jeden chłopak, którego znam, nadal jest nadal ze swoją (nota bene) byłą żoną, reszta jest dawno po rozwodach i najczęściej w nowych związkach. |
Czy to jest efekt ich terapii?
pietruszka - Czw 15 Kwi, 2010 13:36
Tomoe napisał/a: | Czy to jest efekt ich terapii? |
Chyba nie tylko, dwóch jest wdowcami i tak niestety się zdarza.
Z tego co widzę w mężczyznach mniej jest szkodliwych przekonań, wpojonych kobietom. Kobieta myśli "jak sobie sama poradzę", "nie chcę być rozwódką", "bo co inni sobie pomyślę", "jestem nic nie warta jako kobieta, jeśli nie potrafiłam uratować rodziny". U panów zauważałam głównie wahania typu: "czy poradzę sobie z wychowaniem dzieci i z domem", ale... podziwiam czasem za zdecydowanie w działaniu i podejmowaniu decyzji. Biorą dzieci, zakładają sprawy o prawa rodzicielskie, potem rozwód. Oczywiście mówię tutaj o przypadkach mężów (nie-alkoholików) czynnych alkoholiczek.
I w ogóle mam wrażenie, że w panach jest mniej pewnych zachowań, charakterystycznych dla współuzależnionych kobiet,np. nadopiekuńczości, ale jest za to nadkontrola, ale właściwie nie powinnam uogólniać, bo jednak nie znam ich zbyt wielu, a jeśli to są to "rodzynki", które przełamały się i przyszły po pomoc na terapię czy Al-anon.
Niestety na razie nie poznałam pary "on współuzależniony nie pijacy - ona trzeźwiejąca alkoholiczka". Jeśli już to pili oboje, często współuzależniona żona po prostu zaczęła pić razem z mężem i ... też popadła w alkoholizm.
Klara - Czw 15 Kwi, 2010 13:43
pietruszka napisał/a: | Niestety na razie nie poznałam pary |
Gdy uczęszczałam na Al-Anon, była taka para. W dodatku mąż przyszedł do nas pierwszy i uczęszczał chyba z pół roku, zanim żona zaczęła trzeźwieć. Później chodzili razem na mityngi: on na Al-Anon, ona - na AA, czyli odwrotnie niż zazwyczaj.
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 13:49
Ja znam taką parę.
Mąż w Al-Anon, żona alkoholiczka.
Ona podejmuje próby trzeźwienia - na terapiach i w AA, ale niestety, regularnie zapija.
migotka351 - Czw 15 Kwi, 2010 14:19
pietruszka napisał/a: | A co do powyższego "pożal się Boże" artykułu o współuzależnieniu? Mam nieodparte wrażenie, że napisany został przez rozzłoszczonego DDA, który jeszcze nie rozliczył się z przyszłością, nawet nie zdziwiłabym się jakby przez DDA-alkoholika. Jakoś za dużo mi tutaj takiej osobistej agresji... i jakby poczucia krzywdy. Ale...może to moje wrażenie? |
o autorce mozna poczytać tutaj :
http://poradynazdrady.blo...O-AKWARIUM.html
My kobiety za bardzo sie certolimy.
Szkoda nam alkoholika, a nie żałujemy się nad soba i dziećmi.
Faceci nie pozwalają sobie na "wygłupy" swoim zonom.
Mają z zoną problem, to go rozwiązują -najczęściej poprzez rozwiazanie małżeństwa.
A kobiety - lubią sie poużalać, pobiadolić - i dalej ciągną ten wózek z powodów o których wspominała przedmówczyni.
Kobiety cechują "matczyne" skłonności- nadopiekuńczośc zwłaszcza - która predestynuje do wspóluzaleznienia.
WIęc biorą sobie w opiekę alkoholika i roztaczają nad nim parasol ochronny, zamiast chronić siebie i dzieci.
Przyzwolenie społeczne dla picia facetów jest duże.
I poprzeczka wymagań społecznych jest wyższa.
Pijany facet na chodniku nie robi wrażenia.
Kobieta tak.
Dla picia kobiet nie ma tolerancji, dla faceta tak.
W końcu popularne jest okreslenie - "przeciez każdy facet pije".
To jest norma.
Mam pytanie - co tak bulwersuje w tym tekście?
Z czym się nie zgadzacie?
Czy za surowy dla wspóluzależnionych lub "przyszłych wspóluzaleznionych" jest ten artykuł??
Może właśnie tak trzeba.
Może za bardzo rozczulamy się nad sobą.
Wchodzimy w role ofiar jak nóz w masło i wygodnie sobie w nich tkwimy.
Może trzeba czasami i "trząsnąć" poprzez taki tekst.
Ale to moje zdanie, z którym możecie się nie zgodzić.
pzdr
ela:)
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 14:33
Aha, czyli ofierze trzeba dać w pysk na odlew, to się może otrząśnie?
Współuzależnienie nie jest ani "zbrodnią", ani idiotyzmem, ani głupotą.
Jeśli ktoś używa w kontekście współuzależnienia tak obraźliwych, poniżających określeń - to nie usprawiedliwiają go żadne "szlachetne intencje".
Takie jest moje zdanie w tej kwestii.
pietruszka - Czw 15 Kwi, 2010 14:45
Co mnie razi w tym materiale? Agresja. Może jestem nadwrażliwa, ale czym innym są poniższe stwierdzenia?
Cytat: | czyli o takiej chorobie, za którą kobieta powinna iść pod mur. |
Cytat: | są głupsze niż ustawa przewiduje |
Wbijanie w poczucie winy:
Cytat: | Jest natomiast zbrodnią |
Cytat: | To zbrodnia, i powinna być karalna. |
Cytat: | ale mnie to nie zadowala: taka zbrodnia powinna być ścigana - tak samo jak palenie papierosów w ciąży. |
Cytat: | twoim psim obowiązkiem |
Cytat: | A jeżeli tę chorobę wyniosłaś z rodzinnego domu lub ex-związku – to powinnaś się wyleczyć, zanim zaczniesz podejmować życiowe decyzje . |
A co do udziału genów w współuzależnieniu, to chyba autorowi (autorce?) należy się nagroda Nobla, bo to chyba naprawdę epokowe odkrycie:
Cytat: | Współuzależniona kobieta zapewne też ma uszkodzone geny |
Cytat: | mieć genetyczną podatność na uleganie uzależniającym wpływom |
Ja rozumiem, że czasem trzeba drastycznie, że czasem trzeba wylać kubeł zimnej wody, ale nie ma na mnie zgody, żeby współuzależnioną nazywać idiotką, zbrodniarką, itd. Bo dla mnie ważny jest szacunek do człowieka, nawet jeśli postępuje źle, niemądrze, głupio.
Ja nie neguję tego, ze Migotko umieściłaś ten artykuł tutaj, myślę, ze jest on tutaj potrzebny, choćby i po to, by zobaczyć, jak może być traktowane współuzależnienie z zewnątrz, przez kogoś, kto z dużą dozą prawdopodobieństwa nie przerobił tego na własnej skórze (jako współuzależniona żona)
migotka351 - Czw 15 Kwi, 2010 15:00
Tomoe,
Tomoe czepiasz sie słowek.
Uważasz, że autorka nie ma racji?
W którym miejscu (pomijam kontrowersyjne słowka) autorka nie ma racji?
A co do ofiary - czasami rola ofiary jest bardzo "wygodna".
Najlepiej schować się za plecami alko i zwalać wine na niego (lub innych ludzi) niż wziąc odpowiedzialnośc za swoje zycie.
Dla niektórych rola ofiary, biednej i pokrzywdzonej jest jak drugie ja.
Chętnie w nią wchodzą, narzekając na wszystkich i na wszystko i wszystkich o wszystko obwiniają, za wyjątkiem siebie.
Znam dziewczyne, która zamiast wziąc sie do pracy chodzi i płacze o zapomogi - bo jest samotna matką z trójką dzieci.
Jak zwróciłyśmy jej uwagę , ze jest zdrowa, dzieci dorosłe i może iśc do pracy (jak inne nasze koleżanki), to sie obruszyła - jak to? ona do pracy?
Przywykła do takiej roli, że chodziła i wszędzie płakała i dostawała to co chciała.
To stało się jej sposobem na zycie.
Wcieliła się w rolę bidnej pokrzywdzonej i wcale nie zamierza tego zmieniać.
Na balach AA wzbudza litośc, jaka to ma biedę i faceci zwożą kartofelki, ogóreczki, pozyczaja kasę.
A ona sie za plecami smieje.
Może to skrajny przypadek, ale tak jest.
Artykuł dobitnie tłumaczy pewne sprawy - żeby wybierać się na jazde na kucyku, a nie pchac się na rodeo i potem płakać że ma się (_i_) obitą.
Autorka nie jest lekarzem ani żadnym specjalistą.Jak umie najlepiej ostrzega.
Wydźwiek wypowiedzi ks.Malinowskiego w drugim temacie jest taki sam.
A jakoś tam nikt niczego nie kwestionuje.
Ja sama zyłam długie lata z alkoholikiem i przemocowcem.
Teraz widzę swoją "totalną głupotę".
Co z tego że byłam nieświadoma pewnych rzeczy.
To tylko częściowo moze mnie usprawiedliwić.
Ale czasu nie wrocę...
pzdr
ela:)
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 15:48
migotka351 napisał/a: |
W którym miejscu (pomijam kontrowersyjne słowka) autorka nie ma racji? |
Pietruszka już te miejsca wskazała. Wyręczyła mnie. Przeczytaj jej post. Ja się z nim w pełni zgadzam.
Tomoe - Czw 15 Kwi, 2010 15:59
migotka351 napisał/a: |
Ja sama zyłam długie lata z alkoholikiem i przemocowcem.
Teraz widzę swoją "totalną głupotę".
Co z tego że byłam nieświadoma pewnych rzeczy.
To tylko częściowo moze mnie usprawiedliwić.
|
Ja też tak żyłam.
Ale u mnie to nie była głupota. To było współuzależnienie, ukształtowane na bazie syndromu DDA.
Żyłam tak, bo inaczej żyć nie umiałam.
Ale się nauczyłam.
I nie obwiniam siebie o coś, co nie było moją winą ani moim wolnym wyborem.
Dlaczego mam sobie dokopywać?
Życie mi już wystarczająco mocno dokopało.
beata - Czw 15 Kwi, 2010 16:12
Kobieta która napisała ten artykuł,albo sama jest silnie współuzależniona,albo niewiele o nim wie
migotka351 - Czw 15 Kwi, 2010 16:37
pietruszka napisał/a: | a rozumiem, że czasem trzeba drastycznie, że czasem trzeba wylać kubeł zimnej wody, ale nie ma na mnie zgody, żeby współuzależnioną nazywać idiotką, zbrodniarką, itd. Bo dla mnie ważny jest szacunek do człowieka, nawet jeśli postępuje źle, niemądrze, głupio.
Ja nie neguję tego, ze Migotko umieściłaś ten artykuł tutaj, myślę, ze jest on tutaj potrzebny, choćby i po to, by zobaczyć, jak może być traktowane współuzależnienie z zewnątrz, przez kogoś, kto z dużą dozą prawdopodobieństwa nie przerobił tego na własnej skórze (jako współuzależniona żona) |
Współuzależnienie ma różne oblicza.
To nie tylko chore związki z alkoholikiem czy narkomanem.
Pod refleksję 2 przypadki :
1/Ojciec gwałci od 9-roku życia dziewczynkę.
Dziewczyna choruje,idzie na rentę.
Jest w domu z ojcem.Który ma jeszcze lepszą "okazję" .
W wieku 20 lat dziewczyna ucieka z domu, bo juz nie moze tego znieść.
Sprawa trafia na policję.
Co robi matka?
Jest przeciwko dziewczynie!!
Namawia dziewczynę do powrotu do domu, nieskładanie zeznań.
Bo .. nie ma pracy, a jak mąz pójdzie siedzieć za pedofilię, a dziewczyna z rentą nie wróci do domu, ona zostanie bez środków do zycia....
2/ ojciec gwałci 5-letnie dziecko..
a matka w tym czasie odkurza, zeby krzyków nie słyszeć..
Czemu na to pozwala??
Bo lepiej niech mąż w domu to robi z dzieciakiem zamiast na "obce baby" chodzić....
czy to nie zbrodnia????
Ton artykułu jest agresywny.Fakt.
Ale to nie jest tylko odbiór - tu akurat prawniczki.
Kiedyś jak zaczęłam pisać na innym forum, to napisał mi pewien alkoholik, że jestem tłuczkiem do kartofli....
To też było obraźliwe...
Ubodło mnie bardzo..
Ale uderzyło w czułą strunę... i też zmobilizowało do zmian...
Tomoe napisał/a: | Dlaczego mam sobie dokopywać?
Życie mi już wystarczająco mocno dokopało. |
Mi też dokopało.
Ale ja chyba musze sobie sama jeszcze dowalić...
Narazie nie wybaczyłam sobie własnej głupoty zwanej wspóluzaleznieniem.
Widze jaką krzywdę zrobiłam dzieciom tkwiąc w takim związku... I jaki spakowałam im plecaczek na drogę....
pzdr
ela:)
pietruszka - Czw 15 Kwi, 2010 17:04
Ok. Migotko, co do tych dwóch przypadków (pedofilii i współudziału w pedofilii) to fakt, uważam, że w powyższych przypadkach mówimy o przestępstwie i udziale w przestępstwie.
Tylko, ze ten artykuł ma tytuł "CZY WOLNO KOCHAĆ ALKOHOLIKA?" a nie "CZY WOLNO KOCHAĆ PEDOFILA".
W końcu nie każdy (a żywię nadzieję, że to naprawdę margines) alkoholik jest pedofilem czy innym przestępcą, a każda współuzależniona współudziałowcem w przestępstwie.
Nie jestem za tym, Migotko, żeby sobie dokopywać. Zbyt długo pracowałam nad swoim kruchym poczuciem wartości, rachunek sumienia za przeszłość według Czwartego Stopnia wykonałam, tam, gdzie mogłam zadośćuczyniłam... Przeszłość w dużej mierze już jest za mną... Dużo ważniejsze jest to, co mogę zrobić dzisiaj... A też nie jestem żadnym ideałem i mam jeszcze dużo do przepracowania...
migotka351 - Czw 15 Kwi, 2010 21:13
pietruszka napisał/a: | ylko, ze ten artykuł ma tytuł "CZY WOLNO KOCHAĆ ALKOHOLIKA?" a nie "CZY WOLNO KOCHAĆ PEDOFILA". |
ale we wstępie wspomina "o chorej miłości do alkoholika, narkomana, dziwkarza, karciarza etc".A dyskusja rozkręciła sie nt. wspóluzaleznienia ogólnie.
pietruszka napisał/a: | Nie jestem za tym, Migotko, żeby sobie dokopywać |
a ja jakos tak mam,zwłaszcza ostatnio, że sobie dokopuję, nawet moja terapka zwróciła mi na to uwagę.
Wciąz mi tłumaczy, ze pewnych rzeczy nie byłam świadoma.
A ja jakoś nie mogę sobie wybaczyć... wciąż mam poczucie winy, którego nie mogę przełknąć...
ale może z czasem...
pzdr
ela
stiff - Czw 15 Kwi, 2010 21:38
migotka351 napisał/a: | wciąż mam poczucie winy, którego nie mogę przełknąć... |
Z tym trzeba sobie poradzić, aby wrócić do normalności...
pietruszka - Czw 15 Kwi, 2010 21:45
migotka351 napisał/a: | wciąż mam poczucie winy, którego nie mogę przełknąć... |
Migotko
Na poczucie winy najbardziej pomaga mi właśnie zadośćuczynienie. Uczciwe rozliczenie się z przeszłością. Kartka papieru, zmierzenie się ze swoim błędem, grzechem, czy jak tam zwał + spisanie sobie pomysłów, jak zadośćuczynić. I zatrzasnąć tę szufladę, i działać dzisiaj, już. Nie jestem w stanie cofnąć się w przeszłość i zmienić bieg swojej małej historii, mogę tylko przeprosić (jeśli się da) i w jakiś sposób starać się być lepsza dzisiaj.
Gorzej, gdy to poczucie winy nie ma uzasadnienia. A czasem tak mam... szczególnie kiedy "nie śmiem" obciążyć winą kogoś bliskiego - wtedy mam skłonność do brania winy na swoje barki, ale to już inna para kaloszy
Nikt nie jest święty, nikt nie jest dokonały, każdy popełnia błędy, każdy ma prawo je popełniać... a jeśli kogoś się skrzywdzi zawsze można próbować zadośćuczynić
Tomoe - Pią 16 Kwi, 2010 08:05
migotka351 napisał/a: |
a ja jakos tak mam,zwłaszcza ostatnio, że sobie dokopuję, nawet moja terapka zwróciła mi na to uwagę.
Wciąz mi tłumaczy, ze pewnych rzeczy nie byłam świadoma.
A ja jakoś nie mogę sobie wybaczyć... wciąż mam poczucie winy, którego nie mogę przełknąć... |
Mam wrażenie, że autorka zacytowanego artykułu pisała go z identycznych osobistych pobudek.
Mam wrażenie, że autorką jest współuzależniona kobieta, która jeszcze nie uporała się ze swoim osobistym poczuciem winy i poczuciem krzywdy.
To smutne.
czarna róża - Pią 16 Kwi, 2010 14:03
A mnie w tym tekście nic nie uwiera i nie oburza,to czysta prawda dla współuzależnionych,mocne slowa które mają otrzeżwic..tak jak impuls dla otrzeżwienia alkoholika,do alko też nie owija się w bawełnę ,cyrtolenie się pięknymi słowkami..typu przestań już pic kochanie..a może lepiej powiedziec..przestań już k..chlac..bo mam dośc życia z tobą...Ale to jest do przewidzenia że święte oburzenie wyrażą AA...
I jeszcze jedno...ja myślę że kobiety są zdolne do większych poświęceń wobec swojej rodziny kosztem siebie,a jeśli w grę wchodzi chora miłośc to niestety trwa to latami..faceci są wygodniejsi,mniej skupiają się na emocjach i wygląd przechlanej nieatrakcyjnej żony pomaga im podjąc decyzje bez sentymentów..może kobiety powinny się uczyc od nich.
Tomoe - Pią 16 Kwi, 2010 14:43
czarna róża napisał/a: | Ale to jest do przewidzenia że święte oburzenie wyrażą AA... |
Czyje "święte oburzenie" masz na myśli, Różyczko?
Bo zdaje się, że ja byłam w tym temacie jedyną alkoholiczką, która wyraziła swój sprzeciw wobec tego tekstu.
Jeśli więc miałaś na myśli mnie, to dodam, że jestem również byłą partnerką czynnego alkoholika i przemocowca, czyli osobą współuzależnioną (na szczęście dawno po terapii współuzależnienia, a obecnie aktywnie uczestniczacą w spotkaniach Al-Anon).
Jestem także DDA - również po terapii.
A ty, Różyczko?
Na jakim etapie pracy nad sobą jesteś teraz?
Jakaś terapia DDA?
Jakieś spotkania DDA?
Co robisz dla swojego zdrowienia?
evita - Pią 16 Kwi, 2010 14:49
pomijając treść artykułu a biorąc pod uwagę tytuł "Czy można kochać alkoholika ?" odpowiadam, że można ... i wcale nie mam na myśli tutaj swojego związku
Tomoe - Pią 16 Kwi, 2010 14:52
Pewnie że można.
Sama jednego kocham.
Trzeźwego.
Tylko że tytuł artykułu brzmi "Czy wolno kochać alkoholika?"
evita - Pią 16 Kwi, 2010 14:56
Tomoe napisał/a: | Tylko że tytuł artykułu brzmi "Czy wolno kochać alkoholika?" |
upss
ale na te pytanie też odpowiem
przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki itp itd .... a wtedy już wolno
czarna róża - Sob 17 Kwi, 2010 00:01
Coż..Tomoe..ja tylko napisałam że mnie artykuł nie razi i wcale nie widzę by tu współuzależnione były obrażane..a to na jakim ja jestem etapie czegokolwiek nie ma nic do rzeczy..
Tomoe - Sob 17 Kwi, 2010 11:54
Otóż ma wiele do rzeczy.
Dorosłe dziecko alkoholika, którym jesteś, widzi świat i ludzi oczami dorosłego dziecka alkoholika.
Zatem u każdego DDA zmiana samego siebie - pociąga za sobą gigantyczną zmianę w postrzeganiu świata i ludzi.
Mysza - Sob 17 Kwi, 2010 13:53
migotka351 napisał/a: | O chorej "miłości" ..... czyli o takiej chorobie, za którą kobieta powinna iść pod mur. |
a ja do tej pory myślałam że choroby to się leczy, a nie stawia "chore jednostki" pod murem
migotka351 napisał/a: | Jest natomiast zbrodnią hołubienie nałogowca, który ma możliwość leczenia - ale z niej nie korzysta. Który zaprzecza, że jest chory i nie leczy się. To zbrodnia, i powinna być karalna. Zazwyczaj jest oczywiście ukarana, bo życie okrutnie karze idiotki, ale mnie to nie zadowala: taka zbrodnia powinna być ścigana |
jeśli tych co hołubią, ścigać i karać to co z nałogowcami..... rozstrzelać?
szkoda słów, żeby coś takiego komentować....
|
|