To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - daleko od dna

Małgoś - Pon 17 Maj, 2010 00:35
Temat postu: daleko od dna
Wiedźma napisał/a:
Cytat:
Przede wszystkim chcę normalnie żyć a normalny człowiek może wszystko, nawet czasem się napić.

Małgosiu, o ile przekroczyłaś tę magiczną granicę uzależnienia -
nie ma dla Ciebie powrotu do takiej normalności o jakiej piszesz.
Już nigdy tak nie będzie, że od czasu do czasu normalnie sie napijesz.
Są tylko dwie opcje - albo nie będziesz piła wcale, albo będziesz piła w chory sposób
i staczała się po równi pochyłej :|


Ano właśnie, ja nie wiem czy przekroczyłam granicę. Czuję jedynie, że alkoholu jest w moim życiu za dużo tzn on pojawia się za często. Może przesadzam..
Jednak pewien niepokój odczuwam. Zastanawiam się często co jest normą. Czy 2-3 piwa lub drinki codziennie wieczorem są czymś chorym? Kto ustala co jest zdrowe? Dlaczego większość moich znajomych codziennie wykonuje ten rytuał? Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli? Bo ja piję to co mi smakuje, a że zdarza się to zbyt często... to samo mogę powiedzieć o słodyczach które lubię choć wiem, że mi szkodzą :/ Takie myśli, pytania, wątpliwości osoby, która widzi chyba za dużo...

Małgoś - Pon 17 Maj, 2010 00:51

stiff napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Po co myśleć o negatywach?

Myśl o pozytywach, jakie dostrzegasz po wypiciu alko,
to bardzo pomaga... :uoee:


Ano widzisz... nie wszystko jest tak oczywiste. Piszesz o pozytywach, te są oczywiste.
Bo negatywów na własnym tyłku nie odczułam zbyt boleśnie (póki co)..

jolkajolka - Pon 17 Maj, 2010 05:57

Cytat:
Ano właśnie, ja nie wiem czy przekroczyłam granicę. Czuję jedynie, że alkoholu jest w moim życiu za dużo tzn on pojawia się za często. Może przesadzam..
Jednak pewien niepokój odczuwam. Zastanawiam się często co jest normą. Czy 2-3 piwa lub drinki codziennie wieczorem są czymś chorym? Kto ustala co jest zdrowe? Dlaczego większość moich znajomych codziennie wykonuje ten rytuał? Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli? Bo ja piję to co mi smakuje, a że zdarza się to zbyt często



Oj,jakbym czytała o sobie. Około 10 lat wstecz. Też piłam whisky,brandy,gin...bo uważałam,że piję dlatego,bo mi smakuje. 2-3 piwa wieczorem,po pracy było normą. Należały mi się po cięzkim dniu. Czase drink... A w weekend oczywiście więcej,bo musiałam odreagować. Tylko poniedziałki były coraz bardziej niemiłe.
Już wtedy podejrzewałam,że nie tak powinnam żyć,ale przekonywałam się,że kontroluję to życie. Czas pokazał,jak bardzo się myliłam.

pterodaktyll - Pon 17 Maj, 2010 08:23

Małgoś napisał/a:
negatywów na własnym tyłku nie odczułam zbyt boleśnie (póki co)..

No to poczekaj aż odczujesz..........Jak sądzisz co jest lepsze, profilaktyka czy leczenie?

pterodaktyll - Pon 17 Maj, 2010 08:24

Małgoś napisał/a:
Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli?

Bo Twój umysł jest już uzależniony....

Wiedźma - Pon 17 Maj, 2010 08:33

Małgoś napisał/a:
Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli?

No chyba właśnie dlatego, Małgosiu, że jednak masz problem z alkoholem.
Ktoś bez tego problemu potrafi bez żalu odmówić sobie codziennego drinka.
Aha - ta codzienność też świadczy o problemie, niestety.
Można sobie przez całe lata wmawiać, że nie robi się nic nienormalnego - jak powyżej napisała o sobie Jolka.
Ja tak samo robiłam... Małgosiu, jeśli Ci o tym piszemy, to nie w celu zepsucia Ci humoru,
ale po to, żebyś nie musiała powtarzać naszych błędów i przerabiać na własnej skórze naszych golgot.
Moja trwała 20 lat, po uprzednich dziesięciu, podczas których wydawało mi się, że moje picie jest niegroźne.
Łącznie 30 lat życia wyrwał mi alkohol. Możesz to sobie wyobrazić? Też tak chcesz?

jal - Pon 17 Maj, 2010 11:08

Małgoś napisał/a:
Ano właśnie, ja nie wiem czy przekroczyłam granicę. Czuję jedynie, że alkoholu jest w moim życiu za dużo tzn on pojawia się za często. Może przesadzam..
Jednak pewien niepokój odczuwam. Zastanawiam się często co jest normą. Czy 2-3 piwa lub drinki codziennie wieczorem są czymś chorym? Kto ustala co jest zdrowe? Dlaczego większość moich znajomych codziennie wykonuje ten rytuał? Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli? Bo ja piję to co mi smakuje, a że zdarza się to zbyt często... to samo mogę powiedzieć o słodyczach które lubię choć wiem, że mi szkodzą :/ Takie myśli, pytania, wątpliwości osoby, która widzi chyba za dużo...


To masz problem: czy alkohol Ci przeszkadza w życiu i chciała byś przestać ? czy chciałabyś pić kontrolowanie?
Jeśli to drugie to muszę Cię zasmucić to Ci się już nie uda!
Próby picia kontrolowanego skończą się wcześniej czy później zapiciem totalnym.
Alkoholizm to choroba emocji - radzisz sobie z nimi w sposób sztuczny przy pomocy alkoholu.

Na tym Forum nie dowiesz się jak pić KONTROLOWANIE !

PD - janusz

KICAJKA - Pon 17 Maj, 2010 11:17

Małgoś napisał/a:
Dlaczego myśl o nieposmakowaniu już nigdy w życiu whisky tak mnie boli?
Ja nigdy nie byłam uzależniona od alkoholu jednak nie używam go od 26 lat bez najmniejszego żalu.Wypijałam raz więcej raz mniej z okazji imienin,urodzin,świąt, itp. w zależności od okoliczności.Oczywiście piłam to co lubiłam,najczęściej coś nie kupowanego- zrobionego,często mocnego.Jednak mój obecny mąż (na dziś 16 lat niepijący alko)zraził mnie do jakiegokolwiek alkoholu,poza tym serce zaczęło szwankować po nawet niewielkiej ilości więc bez najmniejszych oporów stwierdziłam,że jest mi to w życiu zbędne.Papierosy paliłam z przerwami ponad 20 lat i też z dnia na dzień zostawiłam bez żalu.Słodyczy nie jadam bo nie lubię (choć czasem odrobinę powinnam,więc coś tam dziubnę),kawy wypijam dziennie 2 duże ze względu na bardzo niskie ciśnienie (choć co niektórzy zalecają mi dziennie koniaczek {a fuj}). Wiem,że mogę ale nie chcę bez najmniejszego żalu ani bólu. :)
Tomek - Pon 17 Maj, 2010 15:24

Małgiosia poprostu:
- jeszcze się dobrze nie napiła, z całą powagą, bo pewnie popija sobie na podniesienie nastroju
- byc może alkohol działa jeszcze tak ,że podnosi jej nastrój do poziomu w jakim normalnie niepijący ludzie funkcjonują.
Niestety kilka drinkówwieczorem nie jest norma, to, że wszyscy pija podobnie też nie jest trzezwym i rozsądnym myśleniem, grożba, że kiedyś tam nie będzie można wypić jakiegoś jeszcze nieposmakowanego whiski (ja myślałem, że umre bez piwa) oj, oj, delikatnie mówiąc niezłe psikusy robi Małgosiu Twój umysł,
ale może powinnaś poczekać z podjęciem decyzji o niepiciu do chwili kiedy nie będziesz mogła się nim wspomagać w podnoszeniu swojego nastroju, bo zapewne do tego służą Ci te stredniej wielkości dawki

Wiedźma - Pon 17 Maj, 2010 15:31

Tomek napisał/a:
może powinnaś poczekać z podjęciem decyzji o niepiciu do chwili kiedy nie będziesz mogła się nim wspomagać w podnoszeniu swojego nastroju, bo zapewne do tego służą Ci te stredniej wielkości dawki

Uważasz, Tomku, że Małgosia powinna się jeszcze dopić?
Tak dla uzyskania motywacji...? :roll:

emigrantka - Pon 17 Maj, 2010 15:32

Dla mnie najgorszym byl fakt, kiedy juz nie moglam nic wypic bo organizm nie przyjmowal ;-(
samounicestwianie sie ,,tragedia

polecam utwor "dzemu"
patrz opis uzytkownika "emigrantka" ;)

artek - Pon 17 Maj, 2010 15:42

A ja z kolei utożsamiam się raczej z THE FINAL CUT PINK FLOYD bardzo dobre tłumaczenie Beksińskiego jest w sieci.Co myślicie? :(
Tomek - Pon 17 Maj, 2010 16:15

Nie Wiedżmo tak nie uważam, ale z tego co Małgosia pisze to właśnie tak wygląda, wiesz jak narazie to widzi tylko straty wynikające z tego, ze może coś stracić w wyniku niepicia, to nie jest najlepiej, to jest całkiem niedobrze, ja to wiem i Ty pewnie też, ale czy o tym może wiedzieć Małgosia?
Wiedźma - Pon 17 Maj, 2010 17:35

No ale Małgosia pewnie nie dowie się o tym dopóki alkohol porządnie nią nie trzepnie o ziemię... :/
Tomek - Pon 17 Maj, 2010 19:05

dlatego napisałem, że jeszcze dobrze się nie napiła...
wiesz jest taka droga, jedna z wielu, wśród terapeutów, by w fazie prekontemplacyjnej, czyli takiej gdzie alkoholik wogle nie widzi jakichkolwiek strat, a wręcz same dobre strony wynikające z picia nałogowego powolutku i delikatnie sugerować, ze jednak są jakieś pozytywne strony niepicia a, z drugiej strony jest raczej dość drapieżna interwencja wobec alkoholika by podjął leczenie, w niektórych ośrodkach pacjent zgłaszający się ze skierowaniem na leczenie musi nieżle na wstępie umotywować chęć swojego leczenia...
Raczej jestem za takim działaniem by osoby, których zachowania wskazują na nałogowe lub ryzykowne picie były o tym informowane, można to zrobić różny sposób i nie jest to złe, alkoholik w fazie prekontemplacji obrazi się, trudno, ale jest to jednak szansa by coś sie zadziało, może za miesiąc, może za rok, może za kilka lat...

Wiedźma - Pon 17 Maj, 2010 19:27

Tomek napisał/a:
w niektórych ośrodkach pacjent zgłaszający się ze skierowaniem na leczenie musi nieżle na wstępie umotywować chęć swojego leczenia...

Być może chodzi o to, żeby niepotrzebnie nie inwestować w pacjenta źle rokującego...
Słyszałam o takich metodach, że na kilku pierwszych wizytach piętrzy się przed delikwentem trudności -
a to odwołuje się spotkania, a to przekłada się termin na kiedy indziej,
a wszystko to dla sprawdzenia motywacji i ewentualnego odsiania tych, którzy tak naprawdę nie chcą się leczyć.
Nie wiem ile w tym prawdy - zapewne nie są to oficjalne metody, a tylko stosowane
przez niektórych terapeutów nauczonych wcześniejszymi doświadczeniami...

Tomek napisał/a:
nie jest to złe, alkoholik w fazie prekontemplacji obrazi się, trudno, ale jest to jednak szansa by coś sie zadziało, może za miesiąc, może za rok, może za kilka lat...

Zgodzę się z Tobą, jednak nie mogę oprzeć się obawie, że za tych kilka lat może już nie być problemu i alkoholika :?


PS
I tak niechcący odbiegliśmy nieco od tematu Małgosi i jej kontrolki :oops:
Ale myślę, że Yuraa umieści tę naszą rozmowę w jakimś stosownym miejscu.

Janek - Pon 17 Maj, 2010 19:45

witam cie Malgosiu ja mysle ze powinnas zastanowic sie nad terapia tam nie gryza ale pomoga jak tylko bedziesz chciala. ????????????? ;)
artek - Wto 18 Maj, 2010 12:10

Małgosiu , Nie czuję się upoważniony do dawania rad , gdyż sam ich potrzebuję . Chciałbym jednak przedstawić sposób określenia , czy jest problem czy nie , jaki przedstawił muzyk Irek DUDEK . Otóż jeśli przez alkohol spożyty przez Ciebie masz incydent w pracy , w domu lub z policją np. drogową . To już czas bić na alarm . U mnie występowały oczywiście wielokrotnie wszystkie trzy. Trzymaj się .
Małgoś - Wto 18 Maj, 2010 14:54

Yuraa, dzięki za wydzielenie tego wątku. A tak na marginesie duży buziak ode mnie, bo to dzięki Tobie znalazłam się tutaj (wyszperałam w Twoim innym profilu adres ;) )

A wracając do tematu...rzeczywiście czuję się jeszcze daleko od dna, a jednak dzięki obserwacjom siebie samej i czuję że coś jest już nie tak. Rzeczywiście wypicie niewielkiej ilości alko wprawia mnie w san, w którym kiedyś potrafiłam bywać zupełnie trzeźwa. Teraz nie potrafię! Pamiętam z jakim obrzydzeniem piłam pierwsze alkohole, nie smakowały mi, a zakręcenia "po" wręcz nie znosiłam! Ale przecież dorosły człowiek musi od czasu do czasu wypić. :/ No bo jak to, impreza bez %?! To chore, ale jakoś się zmuszałam... Aż mi się spodobało... Kiedyś uniknęłam ćpania, nie kręciły mnie twarde narkotyki, ten san przymulenia lub odwrotnie nadmiernego pobudzenia nie odpowiadał mi. Moja pierwsza miłość zaćpał się, to podziałało na mnie jak wiadro zimnej wody i zerwałam całkowicie kontakty. To była jedna z najtragiczniejszych sytuacji w moim życiu a zarazem chyba ratująca życie mi. Ale alko jest dostępny wszędzie i niestety polubiłam to lekkie sponiewieranie. Nigdy nie odczułam negatywów picia, może poza żalem finansowym gdy zamiast kupić coś dzieciakom wolałam wydać na siebie. Jednak czytając Wasze historie widzę, że tak naprawdę niewiele trzeba by stracić więcej, gdy traci się całkowicie kontrolę nad swoim życiem. I tego cholernie sie boję, bo wiem, że mam jakieś predyspozycje do uzależnień.

Piszcie proszę o sobie, jak to wyglądało, czy też zastanawialiście się nad sobą?
Kurcze, mam nadzieję, że odnajdę na nowo swoją całkowicie trzeźwą ścieżkę. Chyba powinnam pogadać z jakimś terapeutą bo potrzebne mi konkretne wskazówki co i jak robić by nie zbaczać...

artek - Wto 18 Maj, 2010 20:53

U mnie standardowo. Niskie poczucie własnej wartości, potem koledzy zakrapiane imprezki . Akceptacja stanu "po drinku".Żona ,dziecko . Oszukiwanie wszystkich ,że przecież ja nie piję więcej ani częściej. Kłopoty w pracy awantury w domu , policja , prawo jazdy . Prawie rozwód. Zaszywanie się co roku, potem już co pół. Strach w domu bo znowu będzie picie, wszywka się kończy. I tak w kółko.
Zaręczam Ci , że też się zastanawiałem , też myślałem . Byłem przekonany ,że ja nie piję więcej niż inni ,to tylko żona się czepia . Wypijałem 2lub3 piwka ,w domu już gadanie , to wracałem dolać do pełna ,niby na złość. Rozmyślałem ,że nikt mnie nie rozumie ,użalałem się nad sobą i na te smutki chlup. A propos dna , to żyłem w przeświadczeniu ,że problemy z piciem to mają goście z pod sklepu , co to zaczynają dzień od czegokolwiek z % bo się trzęsą . O jaki byłem naiwny. :wysmiewacz:
pozdrawiam

pterodaktyll - Wto 18 Maj, 2010 21:13

Małgoś napisał/a:
Piszcie proszę o sobie, jak to wyglądało, czy też zastanawialiście się nad sobą?

A i owszem. Zastanawiałem się o jakieś pięć do siedmiu lat za długo. W tym czasie przepieprzyłem wszystko, co jeszcze mogłem łącznie z rodziną i co najśmieszniejsze jak Ciebie czytam to widzę że posługiwałem się podobnymi argumentami, że ja panuję nad swoim piciem co oczywiście było kompletną bzdurą i oszukiwaniem wszystkich naokoło na czele z samym sobą.

Wiedźma - Wto 18 Maj, 2010 21:24

A ja odpowiem króciutko - zaczęłam zastanawiać się nad sobą w wieku 28 lat,
kiedy to moje picie zaczęło mocno przeszkadzać mi w życiu. I moim bliskim także.
No i tak się zastanawiałam, zastanawiałam, aż skończyłam 46 lat.
Wtedy poszłam na terapię i przestałam pić. Zdecydowanie szkoda czasu na zastanawianie się.
Zamiast się zastanawiać, lepiej działać.

jal - Śro 19 Maj, 2010 05:49

Małgosiu
Jesteś na dobrej drodze do podjęcia decyzji o nie piciu - tylko usprawiedliwiaj się dalej i "rób swoje".
Ja też byłem tylko smakoszem a piłem tylko wtedy kiedy chciałem - a że po kilku latach chciałem codziennie i coraz więcej to stało się to co stało...

PD - janusz

Małgoś - Śro 19 Maj, 2010 12:37

Nie mogę ostatnio zbyt często zaglądać do kompa i niecierpliwię się okropnie :|

Czytając Was widzę wiele ostrzeżeń, każdy oszukiwał się raczej dłużej niż krócej, a podjęcie decyzji o leczeniu wynikało chyba z totalnego zmęczenia, czyli dna (?)
Nie chcę ponieść tylu strat, chcę utrzymać normalne życie i zdaję sobie sprawę że może być niewesoło jeśli nie zadziałam odpowiednio.

Wiecie co? Cieszę się że tu trafiłam... niby to tylko forum, ale jak wiele już mi dało wiem tylko ja...

evita - Śro 19 Maj, 2010 12:38

Małgoś napisał/a:
niby to tylko forum, ale jak wiele już mi dało wiem tylko ja...

nie jesteś odosobniona w swoich odczuciach ;)

Małgoś - Śro 19 Maj, 2010 12:44

evita napisał/a:
nie jesteś odosobniona w swoich odczuciach ;)


domyślam się ;)

Klara - Śro 19 Maj, 2010 12:53

Małgoś, życie bez alkoholu jest TEŻ NORMALNYM ŻYCIEM! :tak:
Małgoś - Śro 19 Maj, 2010 13:17

Klara napisał/a:
Małgoś, życie bez alkoholu jest TEŻ NORMALNYM ŻYCIEM! :tak:


Jak najbardziej Klaro. Muszę tylko znaleźć coś innego i niekoniecznie uzależniającego ;)

Klara - Śro 19 Maj, 2010 13:40

Forum Dekadencja :wysmiewacz:
Tomek - Śro 19 Maj, 2010 15:11

O jest fajniej, z dnia na dzień bez alkoholu doba liczy coraz więcej godzin, :D ,
wcześniej jakoś ograniczała się do 8 - 12 godzin.

evita - Śro 19 Maj, 2010 15:14

Tomek napisał/a:
z dnia na dzień bez alkoholu doba liczy coraz więcej godzin,

a teraz po ilu godzinach kończy się twoja doba ? nadal nie doszłeś do 24 h ? :shock:

Kulfon - Śro 19 Maj, 2010 16:30

evita napisał/a:
Tomek napisał/a:
z dnia na dzień bez alkoholu doba liczy coraz więcej godzin,

a teraz po ilu godzinach kończy się twoja doba ? nadal nie doszłeś do 24 h ? :shock:


...... dla mnie ostatnio 24 to stanowczo za malo :rozpacz:

Halibut - Śro 19 Maj, 2010 17:31

Małgoś napisał/a:
Piszcie proszę o sobie, jak to wyglądało


Całkiem podobnie..

Małgoś napisał/a:
czy też zastanawialiście się nad sobą?


A jak myślisz?

Małgoś napisał/a:
Chyba powinnam pogadać z jakimś terapeutą


Zdecydowanie tak, przecież masz wątpliwości..

Małgoś napisał/a:
potrzebne mi konkretne wskazówki co i jak robić by nie zbaczać...


Idź za głosem rozsądku, jeżeli jescze możesz.. :)

rufio - Śro 19 Maj, 2010 21:29

Ja tam sie nie zastanawiałem - nie miałem mozliwości - zawsze byłem zalany - a jezeli nawet to - pomysle o tym od poniedziałku i tak tych poniedziałków uzbierało sie około mnóstwo i co najweselsze własnie w poniedziałek poszłem do ośrodka i tak co poniedziałek odhaczam tydzień . Doszło że innej drogi nie ma - teraz to a jestem mądry i moge tam dywagowac że to i tamto spowodowało - że ja sam dojrzałem i takie tam pleple - psinco prawda - zycie i to wiąze sie z tzw normalnościa tak mi dokopało że sru do osrodka marsz albo pełzaj jak glista i juz .prsk :p
czarna róża - Śro 19 Maj, 2010 21:49

No ja z innej beczki Małgosiu,ja jako dda,nienawidzę wódki,lubię piwo i słodkie wina i mogę to pic,ale zauważyłam że nie powinnam pic kiedy jestem zła,smutna ,depresyjna bo alkohol te emocje tylko umacnia..dlatego w takich dniach nikt mnie do picia nie namówi bo nie mogę sobie potem sama ze sobą poradzic.W sumie jednak..alkohol mógłby dla mnie nie istniec..
KICAJKA - Czw 20 Maj, 2010 09:22

Małgoś napisał/a:
Muszę tylko znaleźć coś innego i niekoniecznie uzależniającego ;)
:tak: :tak: :tak:
Klara napisał/a:
Forum Dekadencja :wysmiewacz:
:szok: To dopiero uzależnienie ale jakie przyjemne :buzki: :buzki: :buzki:
Małgoś - Czw 20 Maj, 2010 10:19

Wygląda na to, że każdy jakieś tam przemyślenia miał, ale myśl o chorobie odsuwał... :/ A konkretne działanie przychodziło gdy było naprawdę bardzo źle.. Co takiego jest w tych % że tak potrafią namącić w głowach? Dlaczego człowiek nie znajduje w sobie siły wcześniej i nie zastanawia się nad głupotą swojego postępowania wcześniej? Czy to tchórzostwo? Bo łatwiej dać sobie w palnik i nie myśleć? A życie niech się toczy obok mnie... A jednak każdy chce żyć, choć nie każdy daje sobie z tym radę na trzeźwo...

Z tym uzależnieniem forumowym to masakra jakaś :mgreen: Bo co będzie jak net wyłączą :stres1:

ZbOlo - Czw 20 Maj, 2010 10:24

Małgoś napisał/a:
Co takiego jest w tych % że tak potrafią namącić w głowach?

...myślę, że lubimy marzyć, żyć w wyimaginowanym świecie... ja lubiłem wypić prawie całą "połówkę", wejść do ciepłej wanny i ... wygrać 12 milionów w "Lotto"... życie wtedy było kolorowe, miękkie, pachnące i tak uśmiechnięte do mnie....

Klara - Czw 20 Maj, 2010 10:35

Małgoś napisał/a:
Bo co będzie jak net wyłączą :stres1:

Objawy odstawienne Małgoś.
Taka prawda :mgreen:

Tomoe - Czw 20 Maj, 2010 10:37

Alkohol, Małgoś, jest substancją chemiczną zmieniającą świadomość.
I po to ludzie go używają - aby chemicznie zmienić sobie świadomość.

Ja natomiast mam gigantyczna korzyść ze swojej trzeźwości - mam dobry, bezpośredni kontakt z moją prawdziwą świadomością. :)
Nie zalewam swojego mózgu chemią, żeby się dzięki temu przez jakiś czas czuć inaczej, myśleć inaczej, zachowywać się inaczej.
Moje "centrum dowodzenia", które się znajduje między moimi uszami, funkcjonuje bez sztucznego chemicznego wspomagania. I dzięki temu mam jasny ogląd świata i bezpośredni kontakt ze światem. :)

Małgoś - Czw 20 Maj, 2010 10:37

ZbOlo napisał/a:
życie wtedy było kolorowe, miękkie, pachnące i tak uśmiechnięte do mnie....


właśnie cholera, takie piękne wszystko i przyjemne.... na dopalaczu :/ Bo bez niego lipa, nuda i beznadzieja... A przecież to nieprawda! Marzenia są fajne, ale życie to nie bajka, to real, namacalność...

Tomoe - Czw 20 Maj, 2010 10:43

Małgoś napisał/a:
Bo bez niego lipa, nuda i beznadzieja...


Wiesz co małgoś?
Obywam się bez tego dopalacza 5 lat, 10 miesięcy i 15 dni.
I zapewniam cię, że moje życie bez niego nie jest "lipą, nudą i beznadzieją". :)

KICAJKA - Czw 20 Maj, 2010 10:49

ZbOlo napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Co takiego jest w tych % że tak potrafią namącić w głowach?

...myślę, że lubimy marzyć, żyć w wyimaginowanym świecie... ja lubiłem wypić prawie całą "połówkę", wejść do ciepłej wanny i ... wygrać 12 milionów w "Lotto"... życie wtedy było kolorowe, miękkie, pachnące i tak uśmiechnięte do mnie....
I to jest właśnie różnica:ja od dziecka miałam wciąż różne marzenia,że będę jak tato latać na szybowcach,samolotami sportowymi(akrobacja lotnicza),zostanę stewardessą na długich liniach lotniczych,polecę kiedyś w kosmos,spotkam istoty pozaziemski....i do tych pięknych marzeń nie potrzebowałam nigdy poprawiaczy humoru. :bezradny: Marzenia pozostały marzeniami,rzeczywistość okazała się zupełnie inna i też nie potrzebowałam poprawiaczy humoru :mysli: Wcale mnie to nie załamało,wręcz zmotywowało do działania,aby jak najmniej obrywać od życia po tyłku albo minimalizować skutki i cieszyć się z tego co mam,nawet z najmniejszych drobiazgów,z każdego dnia który otrzymuje od losu i wiem jak i co w nim zrobić :skromny:
milutka - Czw 20 Maj, 2010 11:22

Małgoś napisał/a:
Co takiego jest w tych % że tak potrafią namącić w głowach? Dlaczego człowiek nie znajduje w sobie siły wcześniej i nie zastanawia się nad głupotą swojego postępowania wcześniej? Czy to tchórzostwo?
Małgosiu ja bym nie powiedziała ,że to tchórzostwo ....ja myślę ,że na początku wydaje nam się ,że takie picie od czasu do czasu jest normą i po co nad tym się zastanawiać ?..a po jakimś czasie jest to już nałóg nad którym nie potrafimy zapanować i do puki picie nie jest ciężarem i nie przynosi skutków ubocznych -dopóty nie łamiemy sobie tym głowy ....ja nie mam problemu z alkoholem ale był swego czasu moment o którym już raz pisałam ,że sięgałam po alkohol w chwilach załamania ,kiedy to mój mąż był codziennie pijany a ja z nudów ,żalu i cholera wie czego jeszcze ,kupowałam sobie piwko ,czasami winko-delektując sie i użalając się nad sobą jaka jestem .....itd.....i przyznam ,że opamiętanie przyszło w porę bo nie wiem co by ze mną dziś było....było to odstresowanie się na chwile a na drugi dzień problemy były dalej takie same ....dziś radzę sobie z emocjami w inny sposób i alkohol nie jest mi do tego naprawdę potrzebny i przyznam ,że nawet nie przychodzi mi do głowy w chwilach zwątpienia żeby się napić :)Tchórzostwo tu nie ma chyba nic wspólnego z tym nałogiem ....raczej nie radzenie sobie z własnymi emocjami ,stereotypy których szkoda się pozbyć ...to chyba takie dwa czynniki które wpływają ,że nie podejmujemy walki o lepsze jutro .
jolkajolka - Czw 20 Maj, 2010 14:21

Kiedyś gdzieś wyczytałam,że nałogom ulegają ludzie o wrażliwym sercu. I chyba coś w tym jest,bo jak nie radzisz sobie z rzeczywistym,paskudnym światem,to próbujesz go "pokolorować". A potem tych kolorów mało i mało...
Tomek - Czw 20 Maj, 2010 17:04

mnie zadziwiła zupełnie inna sprawa w trzeżwym życiu (choć tzreżwienie uważam za niedończony u mnie proces):
przez 20 lat starałem się i napinałem by: utrzymac rodzine, miec gdzie mieszkać, by było na szkołę dla dzieci, na wakacje, by przede wszystkim załatwić swoje chore stosunki z rodzicami, by być dobry i uczynny dla ludzi, by nikomu nie robić krzywdy, by była miła atmosfera w domu itd itd
po 2-ch miesiącach, jak tylko otrzasnełem sie z pierwszej niemocy wiele rzeczy same zaczeło się układać, po roku niepicia już nie musiałem się napinać nawet na trzeżwienie, ba w którymś momencie uznałem, że to jakaś diabelska sztuczka, kiedy zeszła mi potrzeba na kontrolowanie wszystkiego i wszedzie zrobiło się jeszcze przyjemniej, nie, nie mam już radosnego ocipienia z tego powodu, widzę realnie co się wokół mnie działo i dzieje teraz, mam normalne swoje powody do radości i do smutków, ale wszystko to dzieje sie bez wariacko-pijackich skoków emocjonalnych i to jest piekne, bo normalnie normalne .

Małgoś - Wto 25 Maj, 2010 17:41

milutka napisał/a:
a ja z nudów ,żalu i cholera wie czego jeszcze ,kupowałam sobie piwko ,czasami winko-delektując sie i użalając się nad sobą jaka jestem .....itd.....i przyznam ,że opamiętanie przyszło w porę


Ano właśnie...Użalanie się nad sobą było u mnie głównym pretekstem do wypicia, a ostatnie lata do łatwych nie należały :/ Niby radziłam sobie z problemami, wydawało mi się że jestem twardą sztuką bo w realnym życiu daję radę w naprawdę trudnych sytuacjach, ale przychodziły chwile gdy czułam się naprawdę zmęczona i wtedy... :/ Wydawało mi się, że panuję nad tym, ale jednak chyba tylko mi się tak wydaje, bo choćby w ostatni weekend czułam autentyczną suchość, gulę w gardle na myśl o możliwości napicia się. 8|

jolkajolka napisał/a:
Kiedyś gdzieś wyczytałam,że nałogom ulegają ludzie o wrażliwym sercu. I chyba coś w tym jest,bo jak nie radzisz sobie z rzeczywistym,paskudnym światem,to próbujesz go "pokolorować". A potem tych kolorów mało i mało...


Też coś podobnego mi się po głowie kołacze... Bo skąd to powiedzenie że "jak nie pije - to taki wspaniały człowiek".. ?

Urszula - Śro 26 Maj, 2010 01:45

Małgoś napisał/a:
Wydawało mi się, że panuję nad tym, ale jednak chyba tylko mi się tak wydaje

Z całą pewnością tylko Ci się tak wydaje, Małgoś!
Mnie też się wydawało przez prawie 30 lat. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że mogę być już chora. No bo jak to, ja i alkoholizm? Bzdury jakieś! Piję, bo chcę, bo lubię, w każdej chwili mogę powiedzieć basta!
I takie myślenie było właśnie totalną bzdurą.
Niestety, prawda dotarła do mnie zbyt późno...
Małgoś, odstaw to świństwo jak najdalej od siebie, zanim znajdziesz się na takim dnie jak ja.
Życzę powodzenia!

Małgoś - Śro 26 Maj, 2010 12:20

Urszula napisał/a:
Piję, bo chcę, bo lubię, w każdej chwili mogę powiedzieć basta!
I takie myślenie było właśnie totalną bzdurą.


Właśnie ta bzdura pękła u mnie jak bańka mydlana, bo uzmysłowiłam sobie że gdyby tak było, to nie upijałabym się pod byle pretekstem. Bo jeśli ja tak bardzo to lubię - to... to jest chore!
Urszula napisał/a:
Małgoś, odstaw to świństwo jak najdalej od siebie, zanim znajdziesz się na takim dnie jak ja.

Odstawię kochana. Chyba poznałam podstępność tej choroby wystarczająco dobrze, widzę co potrafi zrobić z człowieka i postanowiłam pracować nad sobą już teraz.
Może jakiś dobry anioł czuwa nade mną bo kiedyś jakimś cudem nie wpadłam w ćpanie choć byłam bardzo blisko... Urwałam kontakty, ćpanie znikło z mojego życia całkowicie. Teraz widocznie przyszedł czas na kolejne ocknięcie...

emigrantka - Śro 26 Maj, 2010 14:45

Małgoś,
piszesz "odstawie"
nie obiecuj ;-) zrob to

jolkajolka - Śro 26 Maj, 2010 21:24

Małgoś napisał/a:
Właśnie ta bzdura pękła u mnie jak bańka mydlana, bo uzmysłowiłam sobie że gdyby tak było, to nie upijałabym się pod byle pretekstem. Bo jeśli ja tak bardzo to lubię - to... [b]to jest chore


Prawda? Ja przykładowo bardzo lubię kawior,ale jakoś nigdy nie stawałam na głowie,żeby go kupić za wszelką cenę. Jakoś mogłam bez niego żyć,tłumacząc sobie ,że za drogi itd. Ale na alkohol nigdy mi nie było żal kasy...

pterodaktyll - Śro 26 Maj, 2010 21:38

jolkajolka napisał/a:
Ja przykładowo bardzo lubię kawior,

:mniam: Ale mi smaka narobiłaś......


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group