To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Mur

DebbieH - Nie 06 Lis, 2011 22:33
Temat postu: Mur
No czyli już wszystko jasne. Podręcznikowa faza muru. Zaczęło się jakieś dwa-trzy tygodnie temu, totalna rezygnacja wymieszana ze skokami napięcia, które szybko zaczęły zamieniać się ze stanów zwyżkowych w ataki rozdrażnienia i złości. Teraz została już tylko ciężka rezygnacja. Wiem, przechodzą przez to wszyscy i najczęściej kończy się zapiciem:/ Lekarz psychiatra z OTU proponował mi już dwa tygodnie temu antydepresant, jednak nie chciałam, bo czułam, że nie jest tak źle. Teraz czuję, że jest źle, że przepaliły mi się obwody, mogę wykonywać proste czynności, każda bardziej skomplikowana rozkłada mnie na łopatki. Taki metafizyczny bezsens, nie tylko "trzeźwego życia", ale życia w ogóle. Przechodziłam w życiu, jeszcze pijącym, dwa dłuższe epizody depresyjne i to jest właśnie ten rodzaj zamglenia rzeczywistości. Jakby ktoś mi podmienił mózg z jakąś rozmoczoną brudną szmatą. Brr...
Kochani, jako że trzeba to przetrwać, może zechcecie podzielić się tutaj swoimi doświadczeniami z tego etapu...może zrobi się jakoś raźniej. Jaka była Wasza faza muru?

szymon - Nie 06 Lis, 2011 22:55

DebbieH napisał/a:
może zechcecie podzielić się tutaj swoimi doświadczeniami z tego etapu


jeden z najcięższych dla mnie etapów...
tak jak opisuja podeczniki, dopada deprecha, wszyscy są źle jestem rozdrażniony, wszyscy przeszkadają.
- ja miałem ten komfort, że podjąłem decyzje o wyprowadzce z domu rodzinnego.
wtedy nikt mi nie przeszkadzał, byłem sam ze swoimi myślami.
- wtedy też zacząłem terapię w NFZ, dzienna popołudniowa, dużo mi dała energii
- używali koledzy i koleżanki w tamtym okresie takiego stwierdzenia "daj czas czasowi", wtedy bardzo mnie to drażniło, dzisiaj po kilku miesiącach moge przyznać im rację,
- dodatkowe zajęcia, zorganizuj sobie coś co lubiesz, co przynosi przyjemność a jednocześnie jest to pożyteczne
- wszystko co miałem zrobić np jutro zapisywałem na kartce, pozostało mi to do dnia dzisiejszego, bardzo pomaga planowanie krótkotrwałe, dzisiaj to to i tamto a jutro zrobię to...
- polecam też mitingi AA

DebbieH - Nie 06 Lis, 2011 23:20

- chodzę na terapię, grupowa 2 razy w tygodniu po 3h + indywidualna (chociaż ostatnio umówienie się do terapeuty prowadzącego jest prawdziwie karkołomne i najbliższy termin mam za 3 tygodnie)

- chodzę na zajęcia na studiach 3-4 w tygodniu; zawsze sprawiało mi to przyjemność, teraz jak już tam dojdę i jestem aktywna to potem czuję się jakbym przewaliła tonę węgla

- kończę kurs prawa jazdy i to w sumie chyba jest subiektywnie najprzyjemniejsze, bo instruktor w końcu zamknął japę i nie gada w kółko, tylko zwraca uwagę na błędy; chociaż mam wrażenie, że moja koncentracja to jakaś porażka. Jednak te 2 godziny 2-3 razy tygodniowo jakoś odświeżają mi mózg, bo w trakcie jeżdżenia nie myślę (jeszcze), tylko funkcjonuję raczej odruchowo

- moja praca jest głównie samodzielna/ z domu. niestety, lub stety jest to praca twórcza, na różnych polach. z tego się utrzymuję. do całości dochodzi lęk, że z takim poziomiem poznawczym w życiu nie stworzę już niczego. Każdy moja najważniejsza działalność jest przez to zahamowana (muzyka). nie mogę słuchać ani cudzej, ani własnej.

- funkcjonuję na zasadzie zautomatyzowanego łancucha: wstać, sprzątnąć, posłać, zjeść, wyjść, wrócić, wyprać. od jakiegoś czasu rozkojarzenie jest tak nieznośne, że jakiekolwiek zakłócenie planowanej następnej czynności (muszę to robić z chwili na chwilę, bo myślenie co zrobię jutro przerasta mnie i następuje przerwanie łańcucha) owocuje totalną bezsilnością

Kurdekurdekurde. Co robić jak nie da się nic robić.

szymon - Nie 06 Lis, 2011 23:25

DebbieH napisał/a:
Co robić jak nie da się nic robić


e tam, piszesz przecież, dobrze ci idzie, masz wypełniony dzień ładnie.
skoncentruj się nad tym co robisz teraz, jak nie chcesz planowac dnia czy jutra.
rób to bardzo dokładnie i rzetelnie, z oddaniem - też tak robiłem.

DebbieH - Nie 06 Lis, 2011 23:36

wiesz robie to co robiłam, ale z innym skutkiem. fejs mnie boli od tej maski. jako natura perfekcjonistyczna nie dam po sobie nic poznać, a jak tylko przekraczam próg domu jest zupełny out, rozpacz, rezygnacja. może tak właśnie wygląda "prawdziwe życie".
szymon - Nie 06 Lis, 2011 23:49

DebbieH napisał/a:
fejs mnie boli od tej maski


robiłem podobnie, w pracy pytanie co ci? nic, everything OK, tak po amerykancku a rozpieprzony w środku jak gnój przez rozrzutnik na polu (to ze wsi)

ważne jest to by nauczyć się okazywać uczucia, stany emocjonelne, rozmawiać o nich z bliskimi, niekoniecznie z kolegami z pracy...
rozmawiać o nich i jeszcze raz rozmawiać, najlepiej z kimś dobrze zaprzyjaźnionym.
poprzez takie "wylewanie" smutków i radości cześć tego niedobrego stanu "przechodzi" na tą druga osobę, tak mi się wydawało wtedy i tak też robię do tej pory.
jest źle to dzwonie do kogoś, opowiadam tu, rozmawiam z kolegą czy koleżanką.

trzym sie

Olin - Pon 07 Lis, 2011 12:26

Ja ostanio zapilam,wlasnie w fazie muru.Ale wiesz co nie faza muru byla powodem mojego zapicia.Ja poprostu chcialam zapic,no i znalazl sie nawet powod,czyli to ze bylam smutna i rozdrazniona.Zaczelm uzlac sie nd soba no i zapilam,bo tego chcialam.

Teraz nadal ja mam(depresja,zrezygnowanie,szarosc...).Staram sie nie walczyc.Czuje sie zle i sie z tym godze.Powtarzam sobie ze to normalne,ze tak reaguje moj mozg na to ze alkoholu nie dostaje.Jestem smutna i zdekoncentrowana ale nie ukrywam tego przed najblizszym otoczniem.Przed sama soba tez nie,mowie sobie ze jestem smutna i zdekoncentrowana to tak teraz jest i zupelnie sie z tym godze,wiedzac ze to kiedys minie.Siedze i smuce sie,widze wszystko w czarnych kolorach i jestem z tym pogodzona,ze tak musi teraz byc.Wtedy zawsze pojawia sie mysl ze bedzie lepiej.Staram sie tez nie uzlalac na soba(tak jak to bylo przed ostanim zapiciem) i nie budowac w sobie jeszcze wiekszego zreygnowania poprze uzalanie sie.Biore to wszystko takim jakim jest i nie probuje nic zmieniac i wlaczyc z depresja.Godze sie ze ona jest i musze ja przejsc taka jaka jest.Jestem smutna to sie smuce,chce mi sie wyc to wyje,nic mi teraz nie wychodzi,to tak widocznie musi teraz byc.Wszystko to przezywam z mysla ze bedzie lepiej,bo nadzieja umiera ostania.
Pomagaja mi tez gry logiczne,takie proste z internetu,typu Zuma,Sudoku,krzyzowki......Gdy czuje ze jest bardzo zle,zajmuje sie wlasnie tym,gram w takie gierki,wtedy mozg zajmuje sie czyms innym i mam chwile oddechu od natarczywych mysli i cwicza koncentracje.To mi teraz daje chwile wytchnienia.Tak jak dobra ksiazka czy fajny film,czy smieszne filmiki z internetu.


Trzymaj sie.

Sapcia - Pon 07 Lis, 2011 12:44

szymon napisał/a:
DebbieH napisał/a:
Co robić jak nie da się nic robić


e tam, piszesz przecież, dobrze ci idzie, masz wypełniony dzień ładnie.
skoncentruj się nad tym co robisz teraz, jak nie chcesz planowac dnia czy jutra.
rób to bardzo dokładnie i rzetelnie, z oddaniem - też tak robiłem.
Też tak robiłam, na siłę wszystko, a właściwie chciałam umrzeć. Trochę to trwało, ale dałam radę i potem poczułam ogromna ulgę. Najważniejsze to się nie poddać. Jest to zaprawa przed kolejnymi "murami". Trzymaj się pamiętając, że nie jesteś sama. ;)
szymon - Pon 07 Lis, 2011 15:20

Sapcia napisał/a:
Najważniejsze to się nie poddać


poddać czy nie poddać?
- nie poddać się w swoich postanowieniach, w swoim środku, w swoim celu jak się ma.
- poddać się temu płynowi, który niszczy wszystko co jest na drodze życia, uznać go za potworna moc, z jaką nikt uzależniony nie potrafi sobie poradzić. nie walcz z murzynem w ringu bo jesteś bez szans :)

Jędrek - Pon 07 Lis, 2011 21:46

szymon napisał/a:
nie poddać się w swoich postanowieniach, w swoim środku, w swoim celu jak się ma.


Jak już byłem totalnie bezsilny to się dopiero wtedy postanowiłem z tego wygrzebać...
To co mówią o uznaniu bezsilności ja przeżyłem... fakt depresja była, ale pić się nie chciało...i jakoś na mitingach AA, terapii podstawowej, później pogłębionej, nadal indywidualnej, pod opieką sponsora ....chyba trzeźwieję. Chociaż nie zawsze jest kolorowo i satysfakcjonująco.
Ale staram się szukać dobrej strony każdego dnia.

szymon - Pon 07 Lis, 2011 21:52

Jędrek napisał/a:
Chociaż nie zawsze jest kolorowo i satysfakcjonująco.
Ale staram się szukać dobrej strony każdego dnia.


coś mi się wydaje, że ci "normalni" mają podobnie...
zauważ jak oni rozwiązują swoje problemy, jak żyją, jak postępują.
czuje lekką przewagę nad nimi a oni nade mną :/

endriu - Pon 07 Lis, 2011 22:13

ja w fazie muru byłem na terapii dziennej i zwolnieniu lekarskim
przeżyłem tą fazę niczym miodową :)
i nie zapiłem

DebbieH, u Ciebie coś nie tak z HALTem chyba, nie jesteś zbytnio zmęczona?

DebbieH - Pon 07 Lis, 2011 22:33

Zmęczona...hmm. Trudno powiedzieć. Jestem typem pracoholicznym (w pakiecie). Alkohol w moim przypadku pełnił fukcję "zagłuszacza" zmęczenia m.in. i poczucia, że coś nie zostało wykonane doskonale. To działało tak, że rozpęd, rozpęd i sruu...całkowite zatrzymanie, rozmemłanie i chlanie na smutno. Pięć lat temu, jak jeszcze może byłam w ostrzegawczej fazie uzależnienia leczyłam się na depresję. Z 1,5 roku. Ta depresja też była "skutkiem" takiego silnego rozpędu, rozłożyłam się zupełnie, byłam bez pracy, poszłam na dziekankę i głównie leżałam patrząc w sufit. Wygrzebałam się na lekach, na lekach zaczęłam pić dużo, dużo więcej (mądralina), bo leki też między innymi zwiększają tolerancję, zdecydowanie...przeszłam terapię, odstawiłam leki, ale pić nie przestałam. Przestałam 3 miesiące temu.
Zmęczenie, czy też stan depresyjny jako całość w jakim się obecnie znajduję odbiera mi całkowicie cel. wielkie "po co" wyświetla mi się co chwila. Zważywszy na to, iż mózg jest szmatą to odpowiedź, albo odpowiedzi na to pytanie nie pojawiają się, nawet na zasadzie doraźnych samopomocy.
Nie czuję głodu, przestaję czuć smak, chociaż zmuszam się do jedzenia. Zmęczenie jest permanentne, nawet po przpeisowych 8h snu w wietrzonym pomeiszczeniu. Zła też już nie jestem. Samotna - owszem, ale zmuszam się mimo wyraźnego wstrętu. Sformalizowane struktury typu terapia czy mityng- ok, na zasadzie zadania. Nieformalne kontakty- męka.
Całe szczęście są fora. Tu nikt nie widzi mojej twarzy, obecnie o konsystencji cokolwiek płynnej.

szymon - Pon 07 Lis, 2011 22:48

DebbieH napisał/a:
Tu nikt nie widzi mojej twarzy, obecnie o konsystencji cokolwiek płynnej.


ej! co tam twarz... popracuj nad głową, spójrz w lustro za trzy miechy i napisz to samo.
nie odnajdziesz liter na klawiaturze.
napisze to czego nie lubię pisać: daj czas czasowi.
banalne a tak skuteczne.
jesteś choć troszkę szczęśliwa gdy rano wstajesz i wiesz, że poszłaś spać trzeźwa?
niech to bedzie twoja tymczasową, małą motywacją

Alkoholik72 - Wto 08 Lis, 2011 08:38

Ale naprawdę nie musisz być sama, nie powinnaś być sama. Wokoło jest wielu ludzi którzy chcą ci pomóc i pomogą jeżeli na to pozwolisz. Ja dopóki nie otworzyłem oczu - nie widziałem ich. Dopóki patrzyłem przez pryzmat własnego ego, dopóki wszyscy wokoło tak naprawdę służyli mi do osiągania własnych celów - a ich postępowanie inaczej niż chciałem wywoływało frustrację i złość, dopóki w istotach wokoło nie zauważyłem innych ludzi... a to nie było proste - bo i ja musiałem wspiąć się na wyżyny i spróbować być człowiekiem...
Jednym z największych darów wspólnoty AA - była właśnie przyjaźń której tak naprawdę nigdy nie znałem. Wystarczyło się otworzyć, być wrażliwym na drugiego człowieka, zainteresować się nim - i nagle moje życie zapełniło się wieloma ludźmi.
Ale to było działanie. Dziś rozumiem czemu byłem sam i przepracowałem to. To co w pierwszym momencie zobaczyłem - nie spodobało mi się :) :)
Ale każdy z nas ma szansę się zmieniać. Może spróbuj ( jak masz już ochotę) realizować program wspólnoty AA? Doświadczenia wielu pokazują - że zrealizowany z pełna uczciwością wobec samego siebie. z przyjacielem który to już przeszedł przynosi wymierne efekty.
Ale każdy z nas ma prawo podejmować decyzje - i ponosić konsekwencje... Ja wiem ze sam sobie rady bym nie dał. Bo nie dawałem - pomimo tego jak bardzo wierzyłem że daję... . Skutki - napisałem o tym w blogu.. olbrzymie kłopoty finansowe, przechlane dzieciństwo dzieci, wiele ran i krzywd.. ech..
Proszę - dokonaj dobrego wyboru...

grzesiek - Śro 09 Lis, 2011 15:44

DebbieH napisał/a:
Sformalizowane struktury typu terapia czy mityng- ok, na zasadzie zadania. Nieformalne kontakty- męka.

DebbieH witaj.Jeśli chcesz zmienic ten stan powinnaś te spotkania traktować inaczej. Nie z obowiązku lecz jako przyjemność. One mają Ci pomagać,a nie być odbębniane. Może większe zaangażowanie i aktywność w tych zajęciach zmieni Twoje samopoczucie. Zrobienie komuś kawy czy herbaty na mitingu,może sprawić ,że poczujesz się tam potrzebna.Rozmowa z innymi w przerwie,nawiązanie kontaktów,wymiana nr telefonu.Wiele błahych powodów może okazać się skutecznych.Czasami zmiana myślenia lub postępowania daje oczekiwane skutki.
Ja gdy odłamię i zjem pierwszą kostkę czekolady,to chcę zaraz następną i tak podobnie mam z mitingami,ale do tego potrzebowałem wiary,że to jest dla mnie dobre i tego potrzebuję.

DebbieH - Śro 09 Lis, 2011 16:33

Cytat:
DebbieH witaj.Jeśli chcesz zmienic ten stan powinnaś te spotkania traktować inaczej. Nie z obowiązku lecz jako przyjemność.


Hmm, miałam trochę co innego na myśli pisząc o zadaniowym podejściu, jednak jest to cenne spostrzeżenie, Grześku.
Wiem to wszystko o lęku przed ludźmi, o nieumiejętności nawiązania kontaktu- wiem, że terapia jest rodzajem laboratorium społecznego, gdzie pewnych rzeczy można się nauczyć. Traktuję to rzeczywiście jako podarunek, nieliczne miejsce, w którym można być sobą, co nie?
Po prostu, każdy ma inaczej. Jestem introwertyczna, nie zmienię tego. Pogaduszki w przerwie mityngu, nie sam mityng są problemem. W dodatku jestem w takim stanie, że, cóż, być może zabrzmi to butnie, ale z trudem daję radę rozmawiać o czymś, a co dopiero o niczym, tak dla podtrzymania samopoczucia i pojawienia się ewentualnej możliwości bycia potrzebną.

Jestem podwójnym agentem, bo zmagam się też ze współuzależnieniem i DDA (jakkolwiek nie lubię tych etykiet), więc więc rozdział pt. "jestem potrzebna i to nadaje sens mojemu życiu" mam przerobiony aż za dobrze, w stosunku do rodziców, czy partnera. Być potrzebną, nadmierną, kontrolującą- do zdrowej potrzeby służenia ludziom, jak zwał tak zwał, dla mnie jeszcze daleka droga.

grzesiek - Czw 10 Lis, 2011 09:24

DebbieH napisał/a:
nieliczne miejsce, w którym można być sobą, co nie?

Oczywiście,dla tego muwimy na terapii tylko o sobie,oswoich przeżyciach i problemach z tym związanych,słuchamy innych nie oceniając ich,po to by wyciągać stosowne wnioski
i porównywać je z własną osobą,ale obojętnie ile jest osób na terapii wszyskich łączy wspólny mianownik-choroba.
DebbieH napisał/a:
rozdział pt. "jestem potrzebna i to nadaje sens mojemu życiu" mam przerobiony aż za dobrze,

...miałem na myśli współpracę z innymi uzależnionymi,co pomagać ma TOBIE w trzeźwieniu,a nie pomoc
DebbieH napisał/a:
w stosunku do rodziców, czy partnera. Być potrzebną, nadmierną, kontrolującą
....bo to przeradza się w chorobliwą nadopiekuńczość.
grzesiek - Czw 10 Lis, 2011 09:26

DebbieH napisał/a:
jak zwał tak zwał, dla mnie jeszcze daleka droga.

...więc przeanalizuj dezyderatę AA.

Alkoholik72 - Czw 10 Lis, 2011 10:02

Chm.. nie ma czegoś takiego jak desiderata AA...
Desiderata to poemat napisany przez Maksa Ehrmanna, zawierający wskazówki na temat dobrego życia. Tytuł pochodzi od łacińskiego desideratum, w liczbie mnogiej desiderata – to, co pożądane, upragnione, potrzebne.Utwór powstał w 1927 a nie jak głosiła kiedyś plotka w 1692 ...
Jest czasami wykorzystywany na mitingach - ale nie jest to tekst AA, nie był publikowany w książkach AA. Piękny tekst -ale nie AA :)

grzesiek - Czw 10 Lis, 2011 11:49

Alkoholik72 . NIE ŁAP ZA SŁÓWKA TYLKO ,MOŻE COŚ NA TEMAT. W MOICH MEDYTACJACH NA 24-GODZ. PRZEZNACZONYCH DLA UZALEŻNIONYCH OD ALKOHOLU JEST OPUBLIKOWANY TEN TEKST.( BEZ KOMENTARZA).
Janioł - Czw 10 Lis, 2011 11:58

grzesiek napisał/a:
MOICH MEDYTACJACH NA 24-GODZ.
medytacje na 24-h nie są literaturą AA , Codzienne Refleksje AA natomiasta tak

http://aa.org.pl/main/vie...p?categories=46

Alkoholik72 - Czw 10 Lis, 2011 12:28

Grzesiu - nie krzycz. Zwróciłem tylko uwagę na coś co nie jest prawdą. mamy wiele pięknych tekstów Aowskich - i na nich staram się opierać.
grzesiek - Czw 10 Lis, 2011 18:43

andrzej napisał/a:
medytacje na 24-h nie są literaturą AA

sa " medytacje 24 godziny na dobę" sa literaturą aowską. każda strona o tym mówi. pod datą jest napisane- myśl przewodnia AA.

grzesiek - Czw 10 Lis, 2011 18:54

Alkoholik72- Nie odbierz tego żle. Nie mam zamiaru się spierać ani się kłócić,tym bardziej krzyczeć( przepraszam za duże litery) w moim wydaniu medytacji, na stronie kolejnej po 31 grudnia jest modlitwa o pogodę ducha, desiderata,następnie 12 kroków i 12 tradycji,wydrukowana w Poznaniu w 1995r. Posiadam ją od nowości i nikt mi tego tekstu tutaj nie wkleił ani nie dopisał.
yuraa - Czw 10 Lis, 2011 19:06

grzesiek napisał/a:
sa " medytacje 24 godziny na dobę" sa literaturą aowską

nie są literaturą aowską choć zawierają treści przeznaczone dla AA
w rozumieniu wydawcy, w tym wypadku "Media Rodzina"

literatura aowska to taka ktora wydana jest przez Biuro Służby Krajowej AA,
z zysków z jej kolportażu utrzymywane są służby na wszystkich szczeblach.
proponuję zapoznać się z szóstą tradycją wspólnoty

grzesiek napisał/a:
wydrukowana w Poznaniu w 1995r.

tak przed powstaniem fundacji BSK medytacje 24 godziny były zaaprobowane jako literatura AA, zresztą niewiele wtedy innej było
później zdecydowano żę bidne aowce nie będą utrzymywać innych wydawnictw


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group