DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Zakaz radości, zakaz smutku
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 10:21 Temat postu: Zakaz radości, zakaz smutku Tak mi przyszła do głowy pewna refleksja. Jaki wpływ na wyrażanie tych dwóch przeciwległych emocji miał mój dom rodzinny?
U mnie istniał wewnętrzny nakaz nie wyrażania tych emocji w sposób spontaniczny. I śmiech i płacz należało trzymać pod kontrolą. "Nie wypadało się śmiać bez powodu", "Nie otwieraj buzi tak szeroko (jak się śmiejesz)", "Nie płacz przy innych", a szczególnie: "Opanuj się". Owszem wypada się uśmiechać "Uprzejmie, życzliwie, z odpowiednim dystansem, uroczo... " ale nigdy nie szeroko, od ucha do ucha. Płakać też szybko nauczyłam się w poduszkę, po cichu, w swoim pokoju, płacz "na zewnątrz" był taki upokarzający, taki wstydliwy.
Pamiętam, jak w czasie terapii oglądała swoje zdjęcia z dzieciństwa. Na większości jest nad wyraz poważna dziewczynka, ewentualnie z uprzejmym uśmiechem na ustach. Często też straszliwie smutna. Mam jedno zdjęcie z mamą, co do którego nawet pamiętam emocje, które mi towarzyszyły w czasie tego zdjęcia, wykonanego u fotografa. Moja mama siedzi, a ja gdzieś dziesięcioletnia stoję, obejmując mamę. I pamiętam to uczucie, że to tylko taka gra, że to takie fałszywe ujęcie, nieprawdziwe... I mam na twarzy uśmiech, może dla kogoś byłby to zwykły uśmiech, a ja pamiętam ile bólu mnie kosztowało przybranie tego fałszywego uśmiechu.
Pamiętam moje przerażenie, kiedy pierwszy raz nie opanowałam się (!) i zaczęłam płakać w czasie terapii. Na Al-anonie też płakałam, ale tam było ciemniej w pomieszczeniu, nikt się o nic nie pytał, tylko ktoś podał mi chusteczki. Na terapii poczułam się z tym płaczem jak obnażona, jak postawiona nago przed wszystkimi. Wstałam i uciekłam (biegiem do toalety) się skryć. "Uczuć nie należy wyrażać publicznie" - taki miałam wewnętrzne przekonanie, wpojone od dziecka. Myślę, że u mnie ten trening był wdrażany od małego "Byłaś cudownym dzieckiem, bo jak byłaś mała, to jak w nocy się budziłaś to nie płakałaś, tylko po ciemku się bawiłaś" mówiła do mnie mama, gdy miałam pewnie 6 czy 7 lat.
U mnie podobnie było ze zbyt spontaniczną radością. Nie wypadało się śmiać zbyt głośno, zbyt gwałtownie, żadnego skakania z radości ("Uspokój się", ""Nie śmiej się przed zachodem słońca, bo jeszcze będziesz płakać", itd.)
Ot takie wychowanie, miałam być grzeczną, pilną uczennicą, potrafiącą opanować i kontrolować wyrażanie swoich emocji (czyt. nie ujawniać ich przy innych).
Dzisiaj cieszę się, że umiem się już śmiać. Cieszę się też, że umiem płakać przy innych. I nie uważam tego za oznakę złego wychowania. A jak jest u Was?
olga - Wto 09 Paź, 2012 10:52
Ja nie moge sie otworzyć na terapii DDA bo nie mogę płakać, nie wolno, wstyd.....
jestem silna, nie okazuję skrajnych emocji bo nie przystoi.....
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 11:01
olga411 napisał/a: | Ja nie moge sie otworzyć na terapii DDA bo nie mogę płakać, |
spokojnie skoczku, ja na ten pierwszy płacz też trochę czekałam... o dziwo to się stało na warsztatach radzenia sobie ze złością, kiedy odkryłam jak bardzo jestem podobna do ojca w tym, czego u niego nie cierpiałam... Trudno było siebie zobaczyć w tym lustrze...
olga - Wto 09 Paź, 2012 11:10
Ostatnio jak byłam u terapki, powiedziała mi żebym postarała sie poszukać tej złości, którą mam na matkę. Owszem znalazłam, ale nie zapłakałam tak spokojnie, dopadł mnie spazmatyczny płacz. lAle nie w gabinecie terapki No i teraz sie boje iść do niej, bo co będzie jak u niej mi sie to zdarzy
endriu - Wto 09 Paź, 2012 11:10
ja dalej mam maskę
ale skończę tą terapię to pójdę na DDA
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 12:38
olga411 napisał/a: | bo co będzie jak u niej mi sie to zdarzy |
to Ci poda pudełko chusteczkami... ojej... ile ja końcu łez wylałam na terapii. I w czasie terapii. Ale to dobry płacz... choć nie tylko chyba ze smutku... To był taki całokształt bólu...
Pamiętam, że po jakieś rozmowie przez telefon z ojcem siedziałam w aucie i... ryczałam ze dwie godziny. I nie mogłam przestać... No ale dzisiaj widzę, jak bardzo było oczyszczające dopuszczenie do siebie tego bólu, przejście przez niego i ... zaopiekowanie się sobą. I o ile jestem po tym lżejsza (psychicznie -rzecz jasna).
Janioł - Wto 09 Paź, 2012 13:27
a ja ide szukać ulubionego zdjęcia z dzieciństwa na terapie i nawet nie wiem czy takowe ma bo chyba nie ale cóż spróbuje a płakać się uczę i mi nie wychodzi (chłopaki nie płaczą czyli twardym trzeba być nie miętkim)
aazazello - Wto 09 Paź, 2012 13:35
Janioł napisał/a: | płakać się uczę i mi nie wychodzi (chłopaki nie płaczą czyli twardym trzeba być nie miętkim) |
Wymyśliły wrażliwość, aby nas zmiękczyć, nie wiadomo po co.
Przeszedłem całą terapię bez uronienia łzy a działa, widać można i tak.
Dora - Wto 09 Paź, 2012 13:38
pietruszka napisał/a: | Pamiętam, jak w czasie terapii oglądała swoje zdjęcia z dzieciństwa. Na większości jest nad wyraz poważna dziewczynka, ewentualnie z uprzejmym uśmiechem na ustach | To stąd ta Mona Lisa ?
aazazello - Wto 09 Paź, 2012 13:41
Dora napisał/a: | To stąd ta Mona Lisa ? |
Przecież to Mona Lara, Gialarą zwana.
Dora - Wto 09 Paź, 2012 13:41
Mam zamiar napisać kilka wstrętnych listów do różnych osób, wszystko im tam wygarnę, ubliżę im, opowiem o wszystkim co mnie boli, wypomnę i poużywam sobie do woli, wywalę całą wściekłość... A potem je podrę i spalę
Dora - Wto 09 Paź, 2012 13:42
aazazello napisał/a: | Przecież to Mona Lara, Gialarą zwana. | Ano tak, nie przyjrzałam się
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 13:54
aazazello napisał/a: | Mona Lara, Gialarą zwana. |
Dora napisał/a: |
To stąd ta Mona Lisa ? | \
ale i tu jest kawałek mnie ale dziś stawiam na tajemniczość, niż przymuszanie się do układnego uśmiechu (spotkałam się z amerykańskim określeniem PR smile bardzo mi się to określenie podoba na ten rodzaj uśmiechu nie znalazłam polskiego określenia)
Dora napisał/a: | Mam zamiar napisać kilka wstrętnych listów do różnych osób |
świetna metoda - pisałam tak listy do rodziców, do Pietrucha, wcale nie było łatwo, ale ulgę, jaką poczułam coś cudnego. Tylko ja jeszcze czytałam te listy u terapki w gabinecie (no wywrzeszczałam i wypłakałam raczej) wyobrażając sobie, że czytam je konkretnej osobie. Jak się wyrzuci te stare złości, bóle, smutki, gorycze, to jakoś lżej w codziennym życiu, bo to poszło do rynsztoka... Oczywiście listy zniszczyłam.
Dora - Wto 09 Paź, 2012 13:56
To sposób z wczorajszej terapii, mam zamiar go zastosować, bo złość mnie skręca w środku, w stosunku do wielu osób. Nawet wściekłość, taka że cięłabym i mordowała
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 14:00
Dora napisał/a: | Nawet wściekłość, taka że cięłabym i mordowała |
Doruś, tylko może poczekaj, aż Ci chociaż jedna czerwona kokardka wygaśnie
Dora - Wto 09 Paź, 2012 14:03
Ale to nie na osoby z forum, rodzina mi tak dopiekła
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 14:11
Dora napisał/a: | Ale to nie na osoby z forum, rodzina mi tak dopiekła |
wiem, ale złość się ze sobą nosi jak garb... u mnie jak ten wór złości się przepełnił to wrzeszczałam na każdego, kto się nawinął Ot... za dużo tego było, jak pozbyłam się nadmiarów... to jakby zeszło ze mnie powietrze, rozluźniły się spięte mięśnie. Wcześniej byłam tak napięta do granic możliwości, że wystarczył podmuch wiatru który mnie zirytował i... wybuchałam
Teraz zdarza mi się być oazą spokoju (czasem)
pietruszka - Wto 09 Paź, 2012 14:24
Żeglarz napisał/a: | Ale na pewno nie werbalnie |
no jak nie ma do kogo gadać...
no i chyba napisałam wyraźnie :zdarza mi się
|
|