To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Jestem DDD...

Mariola26 - Pon 21 Sty, 2013 12:52
Temat postu: Jestem DDD...
"DDD nie odpowiada za to co go spotkało, jednak jest odpowiedzialny za swój
powrót do zdrowia. Jedynym sposobem na uzyskanie kontroli nad własnym życiem
jest przejęcie za nie odpowiedzialności"
Nigdy nie dowiedziałabym się że istnieje taka grupa do której mogę się zaliczyć
Dzieci Dysfunkcyjnych Domów ,gdyby nie internet.
Rodzice wychowując nas w ten czy inny sposób,nie zdają sobie sprawy
jak niszczą nam psychikę-psując dzieciństwo.
A co za tym idzie dalsze dorosłe życie-w moim domu panowała zasada
Dzieci i ryby głosu nie mają,ojciec Tyran a mama zaślepiona.
Dla ojca byłam nikim,nie okazywał uczuć,nie umiał rozmawiać i nigdy nie wspierał.
Na jego dobry humor wpływały tylko dobre wyniki w nauce i 100tyś obowiązków
w domu, a jak nie dawaliśmy sobie rady z bratem,to były tylko kary i kary...
Mój brat to np.był lany-bo słowo bity to za słabo brzmi-gorzej się po prostu
uczył.Ojciec myślał chyba że kablem mu wiedzę wbije.Ale nie o tym chciałam
bo ciało się zagoi ,gorzej z duszą.Mieliśmy np kary psychiczne ,co było
najgorsze -chodzenie w brzydkich szmatach do szkoły-wystawialiśmy się w naszym mniemaniu na pośmiewisko-ja tak się czułam w tamtym czasie.
Dla mnie wstydem było chodzenie do szkoły w spódnicy-byłam grubaską i źle
się czułam tak ubrana -po prostu.Ojciec to wykorzystał i za kłamstwo(zawsze ukrywałam złe oceny-teraz wiem że to chore-ale mając 9-10 tego nie rozumiałam) dawał takie kary.I tak kilka lat.To tyle , w skrócie o moim DDD

smokooka - Pon 21 Sty, 2013 13:08

Współczuję Ci Mariola, rozumiem, znam takie wyżywanie rodzica z autopsji, u mnie rolę hetery przejęła matka. Znam pogardę, bicie, kary, wieczne sprzątanie, gotowanie od 11 roku życia i takie tam różności mające zatruwać mi życie a jej dawać chyba wytchnienie. :pocieszacz:
I o tym też będziesz rozmawiała ze swoją indywidualną terapeutką, bo tu może być geneza bolącej duszy, od podstaw wygrzebać syf, zagoić rany, wyrzucić go świadomie - to da się zrobić i odmienia życie.

Mariola26 - Pon 21 Sty, 2013 13:13

Zastanawiam się czy będę umiała normalnie żyć z tym bagażem z dzieciństwa.
Bo do tej pory radziłam sobie z tym- imprezowaniem,ćpaniem i chlaniem.Mam nadzieję że
nauczę się tego i wyrzucę z siebie na dobre-chociaż nie wierzę czy to jest do końca możliwe.
Najbardziej się boję tego że wprowadzę te zasady w moim domu...

smokooka - Pon 21 Sty, 2013 13:18

Mariola26 napisał/a:
wyrzucę z siebie na dobre-chociaż nie wierzę czy to jest do końca możliwe


Do końca, czy nie do końca, ale nauczyć się z tym żyć, nauczyć się wybaczać i nawet trochę zrozumieć - można :)
Nie ma co się zastanawiać, czy do końca się uda to z siebie wyrzucić, jak się nie ma za sobą nawet pierwszego kroku :)

Zalecenia są takie, że terapię dda/ddd robi się w dwa lata po zakończeniu terapii alkoholowej, jednak rozmawiać o tym z terapeutką ja mogę już teraz na indywidualnych spotkaniach, zresztą na grupowych spotkaniach też nie jedna z nas mówiła o swoim domu. Z tym, że terapia poświęcona głównie dda/ddd to co innego, i też przede mną kiedyś :)

Jędrek - Pon 21 Sty, 2013 14:05

Mariola26 napisał/a:
Najbardziej się boję tego że wprowadzę te zasady w moim domu...

To mnie najbardziej boli...
Pamiętam jak sie bałem ojca....
I pamiętam jak się dzieci mnie bały w ostatniej fazie mojego picia.... i nic na to nie mogłem zrobić, poradzić..... Dopiero po odstawieniu alkoholu udawało mi sie panować nad złością.... aczkolwiek wybuchy dalej się czają... teraz moge to nazwać lekkim zniecierpliwieniem :)
Da się.

Mariola26 - Pon 04 Lut, 2013 19:11

Moi rodzice należeli do grupy ludzi którzy uważali,że dziecko nie może mieć
jakichkolwiek problemów,bo przecież jest dzieckiem.
Od zawsze coś udaję,nie umiem okazywać uczuć,czasami nawet
nie wiem że w danym momencie powinnam przytulić,czy ucałować.
Nie nauczono mnie tego w domu,najgorsze że nie miałam nigdy i nie mam
autorytetu,nie znalazłam takowego w domu rodzinnym.
Moje życie dzielę na 2 etapy dzieciństwo i okres życia kiedy zaczęłam
myśleć samodzielnie i na tym etapie jestem do tej pory,mimo że rozpoczęłam
go mając ok 13 lat- emocjonalnie dalej się tak czuję... :szok:

Mariola26 - Pon 04 Lut, 2013 19:26

Etap życia -moje samodzielnie myślenie wtedy dotarło do mnie
że w domu panują chore zasady,ale nigdy się nie buntowałam,
byłam tak wytresowana że nie ośmieliłam się nawet o tym pomyśleć.
Pierwsze moje jakieś tam postawienie się słowne było od razu
kończone plaskaczem w mordę.Wiedziałam zawsze że niczego
nie wskuram,nie mogę z nimi normalnie pogadać.
Zawsze udawałam że wszystko jest w porządku,nawet jak trułam
się tabletkami nie przyznałam się do tego,lekarzowi że chyba
się czymś strułam.Moje życie to była ciągła farsa,walka o prawdziwą siebie.
Z różnymi skutkami,próbowałam zwracać na siebie uwagę-3 ucieczki z domu,czy próba
podcięcia sobie żył,ale nie wyszło mi a i nawet nikt tego nie zauważył.
Pewnie w ten sposób szukałam ujścia nerwów i stresów...
Popaprane miałam dzieciństwo,czułam się niepotrzebnym śmieciem.
Dalej się tak czuję...

Jo-asia - Pon 04 Lut, 2013 19:34

Mariola26 napisał/a:
Popaprane miałam dzieciństwo,czułam się niepotrzebnym śmieciem.
Dalej się tak czuję...

nie wkręcaj się, tak było kiedyś..nie zmienisz tego :pocieszacz:
dziś to dziś..i tylko od Ciebie zależy, jakie ono jest
uśmiechnij się....jeszcze wiele, jak nie tylko, piękne chwile przed Tobą :buzki:

smokooka - Pon 04 Lut, 2013 19:35

Cytat:
Dalej się tak czuję...



To pomyśl: "czuję się tak i tak, nie chcę się tak czuć, bo przecież to ja się tak czuję, nie ktoś w moim imieniu, tylko ja sama tkwię w takim samopoczuciu, chcę to zmienić i zmienię to!"

Mariola26 - Pon 04 Lut, 2013 21:01

Ja już nic nie czuję ,nie wiem kim jestem,nie wiem po co jestem,
i po co mnie ta pijaczka urodziła...(jak miałam 6 lat rodzice mnie adoptowali)
Chcieli dobrze a zmarnowali mi życie bo nie potrafili dać miłości.
Wytresowali sobie swoje zwierzątko,w którym pokładali swoje niespełnione marzenia.
Nie wyszło im nie zostałam wziętym lekarzem czy prawnikiem.Skończyłam L.O i
poszłam do roboty.Ale sobie odbiłam porządnie rygor w domu.
Było ostre picie i ćpanie...Ale po co wracać do przeszłości.
Mam wspaniałą córcie i staram się zmieniać...

Jo-asia - Pon 04 Lut, 2013 21:47

Mariola26 napisał/a:
Mam wspaniałą córcie i staram się zmieniać...

dokładnie, tak :)
tak mi mów jeszcze
:muza: to muzyka dla moich uszu ;)

Enja - Pon 04 Lut, 2013 23:09

Mariola26 napisał/a:
czułam się niepotrzebnym śmieciem.
Dalej się tak czuję...


Na pierwszym spotkaniu z terapeutą (terapia DDA) dotarło do mnie, że ja traktuję siebie dokładnie tak, jak traktowali mnie rodzice (a konkretnie matka): ze zniecierpliwieniem, lekceważeniem moich potrzeb, pomniejszaniem moich sukcesów, zimno.
Bardzo boleśnie uświadomiłam sobie, że tego co było już nie zmienię.
Mam za to wpływ na to, jak teraz będę ze sobą postępować. Mogę traktować się tak, jak chciałabym być traktowana w przeszłości. Z czułością, wyrozumiałością, uwagą. I robić to tylko dla siebie.

smokooka - Wto 05 Lut, 2013 08:57

Która mama ma z wami zamieszkać?
Agulka76 - Wto 05 Lut, 2013 10:04

Mariola26, Witaj. Twój post tak bardzo też mnie charakteryzuje, i moje życie...
Widocznie nasi rodzice mięli w większości takie podejście do wychowania dzieci.Właśnie: dzieci nie mają problemów, głosu też nie, nie wolno było się wtrącać w rozmowy dorosłych, nawet jeśli mnie dotyczyły( bo od razu uważali że pyskuję), nie miałam nic do gadania, musiałam robić co mi każą. Bunt??? Ja się raz zbuntowałam, nie poszłam z mamą do kościoła, a ona tam dostała wylewu i umarła... do tej pory mam wyrzuty sumienia ze przeze mnie..w życiu ani wcześniej ani potem się nie buntowałam.Zero swojego zdania, zawsze w pełnej gotowości, bo któreś z rodziców każe sprzątać, gotować- więc do roboty, bo wtedy byłam grzeczna-czyli oni zadowoleni, czyli ze mnie kochają... Do tej pory nie potrafię odpoczywać w rodzinnym domu. Mam presję, ze czas marnuję jak siedzę i nic nie robię.Że jestem darmozjadem. :( Nie potrafię nic zrobić tylko dla swojej przyjemności, bo zaraz mam wyrzuty sumienia, ze innym też się należy...dlugo by wyliczać...

Mariola26 - Wto 05 Lut, 2013 10:05

Moja mama się przywlokła,bo z facetem się rozstała.
Już mam z nią pierwsze starcia,nienawidzę jej,zawsze
mną rządziła i narzucała mi swoje zdanie.
A ja jak ta ćma za nią.27 lat a dalej słucham się
mamusi bo boję się że się obrazi.Jej szantaż emocjonalny
i córunia już się płaszczy i przeprasza-dla świętego
spokoju bo z nią nie wygram,niestety.....

Mariola26 - Wto 05 Lut, 2013 10:17

Agulka76 napisał/a:
Mariola26, Witaj. Twój post tak bardzo też mnie charakteryzuje, i moje życie...
Widocznie nasi rodzice mięli w większości takie podejście do wychowania dzieci.Właśnie: dzieci nie mają problemów, głosu też nie, nie wolno było się wtrącać w rozmowy dorosłych, nawet jeśli mnie dotyczyły( bo od razu uważali że pyskuję), nie miałam nic do gadania, musiałam robić co mi każą. Bunt??? Ja się raz zbuntowałam, nie poszłam z mamą do kościoła, a ona tam dostała wylewu i umarła... do tej pory mam wyrzuty sumienia ze przeze mnie..w życiu ani wcześniej ani potem się nie buntowałam.Zero swojego zdania, zawsze w pełnej gotowości, bo któreś z rodziców każe sprzątać, gotować- więc do roboty, bo wtedy byłam grzeczna-czyli oni zadowoleni, czyli ze mnie kochają... Do tej pory nie potrafię odpoczywać w rodzinnym domu. Mam presję, ze czas marnuję jak siedzę i nic nie robię.Że jestem darmozjadem. :( Nie potrafię nic zrobić tylko dla swojej przyjemności, bo zaraz mam wyrzuty sumienia, ze innym też się należy...dlugo by wyliczać...


Mam tak samo,mieszkam z mężem 4 rok a dalej łapię się na sytuacjach,że
mam nie posprzątane to się stresuje że zaraz mama wpadnie...
Nie wiem jak ona to robi,boję się jej,nie chcę jej zawieść
ze strachu a jednocześnie wiem że często nie ma racji.

Agulka76 - Wto 05 Lut, 2013 10:34

Mariola26, Ja mieszkam ze swoją rodziną i z ojcem. Mamy wspólną kuchnie i łazienkę i przedpokój. Najgorzej jest jak mi się np nie chce sprzątać a ojciec idzie do kuchni i z obrażoną miną robi sobie miejsce na szafce bo chce coś sobie do jedzenia zrobić. A mnie od razu dusi w środku,( kiedyś były o to awantury-że bałagan-chociaż sam palcem nie kiwnął) mimo, że nic nie mówi. Sam w domu palem nie kiwnie, czasem u siebie w pokoju pozamiata. Jakby sam mieszkał to by brudem zarósł. Jak wyjeżdżam z rodziną na wakacje to po powrocie do domu muszę po dywanie z psich kudłów wchodzić, bo nawet przez te dwa tygodnie ich nie pozamiata.
Bo to mój obowiazek :shock: był, jeszcze jak do szkoły chodziłam :shock:

Mariola26 - Wto 05 Lut, 2013 10:53

Co nam wpojono w dzieciństwie będzie z nami całe życie ...
Mimo że robimy to wbrew sobie ...

smokooka - Wto 05 Lut, 2013 11:11

Mariola26 napisał/a:
Co nam wpojono w dzieciństwie będzie z nami całe życie ...
Mimo że robimy to wbrew sobie ...


Mogę jednak odciąć się emocjonalnie od tej wampiriady i odzyskać własny mózg. Choćby za cenę zerwania wszelkich kontaktów.

Mariola26 - Wto 05 Lut, 2013 12:20

No i mamunia w niedzielę przyjechała,przywiozła swoje szmatki
i poszła ze swoją siostrą popić i poużalać się trochę nad sobą
jak to ona ma źle w życiu.Na odchodne mówi że zła jestem
że przyjechała.A jaka mam być rozwaliła mi całe poukładane
po swojemu życie.Ja mam teraz wszystko zmieniać pod nią
bo ona się z facetem rozstała....Hallo każdy ma swoje życie i swoje
problemy.Nawet ma pretensje ,dzisiaj że do sąsiadki poszłam
na 5 minut a ona sama.Przepraszam a kto mi został z dzieckiem
jak pracowałam-nie mamusia bo przecież zajęta była swoim
życiem,założyłam rodzinę i muszę sama sobie radzić,to ok...
Nie powiem mama mi pomogła bardzo finansowo na początku
ale nie na tym się kończy pomoc,czasem wolałabym żeby
posiedziała z wnuczką te 2 godzinki,żebym mogła coś dla siebie
i mojego związku zrobić...Który się psuję dzięki jej wielkiej pomocy...

Agulka76 - Wto 05 Lut, 2013 12:20

smokooka napisał/a:
Choćby za cenę zerwania wszelkich kontaktów.

To musisz być bardzo odważną osobą :tak: Zazdroszczę...

smokooka - Wto 05 Lut, 2013 12:24

Agulka76 napisał/a:
smokooka napisał/a:
Choćby za cenę zerwania wszelkich kontaktów.

To musisz być bardzo odważną osobą :tak: Zazdroszczę...


E tam, nie zerwałam, ale gdybym nie poradziła sobie z nadkontrolą ze strony rodziców, albo sytuacja nie rozwiązałaby się sama, myślę, że dałabym radę być tak daleko od nich, jak to możliwe, aby na ich towarzystwo narażać się najwyżej przy okazji świąt.

Mariola26 - Wto 05 Lut, 2013 12:39

Kurcze dziwnym trafem i ja akurat w niedzielę się napiłam,
po co i dlaczego?Nie wytrzymałam ,tak mi dobrze szło,a jak
przyjechała mamunia wszystko jakoś wróciło i zobojętniało
mi i przytłoczyło mnie...Nie zganiam na nią ale na pewno
z jej obecnością się to wiąże -swoją osobą przypomniała
mi dlaczego piłam,tak jakoś...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group