To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Przypominasz mi moją matkę

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 18:51

Przypominasz mi moją matkę. Po tym jak ojciec zmarł ona nie miała na kim się wyżywać, więc uwzięła się na mnie. Przeżyłem piekło. Nienawidzę takich osób jak Ty i ona, dobrze że się przynajmniej leczysz (coś słabo Ci to idzie). Nie dziwię się, że od Ciebie odszedł. I tak miał dużo cierpliwości, podziwiam go. Widocznie zrozumiał, że nie musi tkwić w miejscach czy relacjach, które są dla niego destrukcyjne. Chwała mu za to.

Te, a to nie jest przypadkiem tak, że Tobie brakuje wrażeń? Co? Dlatego wszczynałaś te awantury, czepiałaś się?

pannamigotka - Pią 19 Kwi, 2013 19:08

PSG-1, spokojnie...
Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 20:08

Z reguły nie wypowiadam się tu w dziale dla współuzależnionych, tylko czytam. Ale serio, co siedzi w głowach takich kobiet, które na okrągło wszczynają jakieś awantury i szukają zaczepek, brakuje wrażeń?

Mój ojciec był kiedyś na terapii zamkniętej 3 miesiące. Potem nie pił długi czas ale przez taką jędzę nie wytrzymał. Ona do dzisiaj żyje tamtym światem, w którym strasznie cierpiała.

Taki przykład, przychodząc ze szkoły mówię mamo dostałem dzisiaj kilka piątek i szóstek no i jedną jedynkę.
-Ty ch** je***y, śmieciu najgorszy sk***ielu gadzie, same problemy tylko z tobą, gnoju nie nawidzę cię wszystkiemu jesteś winien, jesteś jak ojciec bla bla... Wieczne wracanie do przeszłości, ile ona przez niego się wycierpiała, jak on to ją zniszczył, ona nigdy taka nie była obym zdychał jak najszybciej tak jak on bla bla.
a ja tego słucham i słucham. po 15 minutach siedzenia w ciszy i wysłuchiwania obelg od najgorszych ch** mówię jedno słowo: sp*****aj
ta biegnie na dół i wydzwania zapłakana po całej rodzinie jakiego ma strasznego syna, że tak ją wyzywam a ona taka dobra. gada tak głośno, że nie wytrzymuję i wychodzę z domu gdzieś w pole, żeby pozbierać myśli uwolnić się na chwilę... ta biegnie za mną wrzeszczy dalej i krzyczy... śledzi mnie, jeździ na rowerze na okrągło, biegnę na przystanek 2km dalej i jadę na gapę byle gdzie ta mi towarzyszy do samego odjazdu autobusu, straszy że powie kierowcy że nie mam biletu).

Autentyczna sytuacja która powtarzała się tysiące razy, jeszcze zanim kiedykolwiek sięgnąłem po alkohol.

Wyjaśnijcie mi drogie współuzależnione, a w szczególności autorka bo jest chyba na bieżąco w takim zachowaniu. Co to ma znaczyć, do czego to służy?

Z perspektywy czasu mam wrażenie, że jej chodziło o to, żeby podtrzymywać atmosferę po śmierci ojca, żebym coś napyskował, żeby coś się działo...

Ile razy od sąsiadek słyszałem, jako dzieciak gdy płakałem, że "matka może" bo to "matka". GRRRRR :|

Dziubas - Pią 19 Kwi, 2013 20:12

PSG-1 napisał/a:
brakuje wrażeń?

nie, to współuzależnienie, taka dysfunkcja życiowa.

Klara - Pią 19 Kwi, 2013 20:23

PSG-1 napisał/a:
Wyjaśnijcie mi drogie współuzależnione

Najpierw przeczytaj to:
http://komudzwonia.pl/vie...p=102022#102022

Zagubiona - Pią 19 Kwi, 2013 20:28

PSG-1, no tak alkoholik jest chory ale już współuzależniona to tylko jędza. Cóż tylko pogratulować logiki myślenia :bezradny:

Pisałeś, że czytasz wpisy w tym dziale- po tym co napisałeś to widać, że bez zrozumienia.

pannamigotka - Pią 19 Kwi, 2013 20:37

PSG-1 napisał/a:
które na okrągło wszczynają jakieś awantury i szukają

Szukasz w Internecie wyjaśnienia pewnych spraw, rozwiązania problemów, demonów przeszłości, ale do tego naprawdę służy terapia, której nie masz zamiaru podjąć. No i jak tu Ci dogodzić...

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 20:40

Pytanie miesiąca:
Jakieś 15 lat temu ojciec był na terapii. Moja matka usłyszała diagnozę, że jest "uzależniona od zachowań alkoholika" od psychiatry i powinna podjąć się terapii. Mając świadomość tego, że ma problemy ze sobą nie podjęła leczenia ponieważ "co jej tam będą jacyś psychiatrzy mówić, ona wie co przeżywa) i nie dość, że wykończyła ojca (dosłownie) to od małego wykańczała mnie sukcesywnie odkąd pamiętam. Czy tylko ja jestem winny temu, że jestem alkoholikiem? Czy ona nie powinna poczuwać się do odpowiedzialności, za to co stało się z jej dzieckiem gdyż usłyszała o swojej dysfunkcji i nic z tym nie robiła?

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 20:43

pannamigotka napisał/a:

Szukasz w Internecie wyjaśnienia pewnych spraw, rozwiązania problemów, demonów przeszłości, ale do tego naprawdę służy terapia, której nie masz zamiaru podjąć. No i jak tu Ci dogodzić...


Jestem głodny wiedzy. A terapia... Jak będę miał stabilniejszy grunt to zaczynam...

Klara - Pią 19 Kwi, 2013 20:44

PSG-1 napisał/a:
Czy tylko ja jestem winny temu, że jestem alkoholikiem?

W sytuacji w której się znajdujesz szukanie winnych jest stratą energii.
Teraz powinieneś przerwać ten łańcuch i najpierw leczyć i ratować SIEBIE.
Matka, nawet gdyby nagle zrozumiała swoje błędy, nie będzie w stanie Ciebie wyleczyć, bo to możesz zrobić tylko TY sam.

PSG-1 napisał/a:
Jak będę miał stabilniejszy grunt to zaczynam...

A to jest bzdura, którą powtarzają standardowo wszyscy alkoholicy, którzy nie zamierzają przestać pić.

Zagubiona - Pią 19 Kwi, 2013 20:45

PSG-1 napisał/a:
Pytanie miesiąca:
Jakieś 15 lat temu ojciec był na terapii. Moja matka usłyszała diagnozę, że jest "uzależniona od zachowań alkoholika" od psychiatry i powinna podjąć się terapii. Mając świadomość tego, że ma problemy ze sobą nie podjęła leczenia ponieważ "co jej tam będą jacyś psychiatrzy mówić, ona wie co przeżywa) i nie dość, że wykończyła ojca (dosłownie) to od małego wykańczała mnie sukcesywnie odkąd pamiętam. Czy tylko ja jestem winny temu, że jestem alkoholikiem? Czy ona nie powinna poczuwać się do odpowiedzialności, za to co stało się z jej dzieckiem gdyż usłyszała o swojej dysfunkcji i nic z tym nie robiła?


A to ona wlewała ci alkoholu do ust i zmuszała abyś połknął? To był Twój wybór, Twoja decyzja. Owszem dzieciństwo mogło wywrzeć wpływ na niebywałe nie na twoje decyzje.


Sama jerzemu uzależniona ale jakoś nie widzę potrzeby obwiniania o to kogokolwiek.

Dziubas - Pią 19 Kwi, 2013 20:54

PSG-1 napisał/a:
że jest "uzależniona od zachowań alkoholika" od psychiatry i powinna podjąć się terapii. Mając świadomość tego, że ma problemy ze sobą nie podjęła leczenia ponieważ "co jej tam będą jacyś psychiatrzy mówić, ona wie co przeżywa)

PSG-1 napisał/a:
terapia... Jak będę miał stabilniejszy grunt

Nie sądzisz, żeTwoje zachowanie jest podobne do zachowania Twojej matki?
Wiedząc o swoim problemie nie podejmujesz leczenia,tylko wyszukujesz przeszkody.

pannamigotka - Pią 19 Kwi, 2013 20:57

PSG-1 napisał/a:
Jestem głodny wiedzy. A terapia... Jak będę miał stabilniejszy grunt to zaczynam...

1. Wiedzę zdobywa się na terapii. W Internecie możesz wyczytać o wyleczonych alko na przykład. Nie polecam na początku drogi, kiedy sobie jeszcze nie poukładałeś podstawowych rzeczy w głowie.
2. Stabilniejszy grunt to praca? Dla mnie typowa ściema alkoholika. Nie pracujesz, więc połowę czasu w ciągu dnia mógłbyś poświęcić na terapię i mityngi, drugą połowę na szukanie pracy. Bez terapii i mityngów (Twoich 'pigułek' na alkoholizm) nie ma trzeźwości, bez trzeźwości nie ma pracy, a jeśli nawet będzie to na krótko. Przemyśl to zamiast obwiniać pierdylion osób o swoje nieszczęście.

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 21:11

Dziubas napisał/a:

Nie sądzisz, żeTwoje zachowanie jest podobne do zachowania Twojej matki?
Wiedząc o swoim problemie nie podejmujesz leczenia,tylko wyszukujesz przeszkody.


Jest i to bardzo... W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni... Jaka mać taka nać :evil2"

Udało mi się wynegocjować jakieś raty... Ale raty też trzeba płacić. Co w tym dziwnego, że chcę stabilniejszy grunt...

Nie.anioł Czyli nie mogę powiedzieć, że jestem absolutnie sam sobie winien, gdyby nie ona to nie miałbym potrzeby wlewania SAM SOBIE alkoholu do ust dlatego, że chciałem choć na chwilę uciec z codziennego g***a psychiczno-emocjonalnego, które ona mi serwowała, mimo że wiedziała o swoim problemie. Moi znajomi bawili się, grali w piłkę w czasie gdy ja musiałem się ukrywać w samotności gdzieś w lesie, żeby ona nie mogła mnie znaleźć i zwyzywać od najgorszych ch** przy tych kolegach.
Ja tylko teoretyzuję, zastanawia mnie dlaczego zawsze trzeba mieć tylko do siebie pretensje. Mam ich mnóstwo do SIEBIE no ale przecież jestem chory...

Klara oj tam, na pewno nie chcę przestać pić... Wiesz umieranie, ale tak fest gdy już odpływasz nie jest przyjemnym stanem...

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 21:18

pannamigotka napisał/a:
PSG-1 napisał/a:
Jestem głodny wiedzy. A terapia... Jak będę miał stabilniejszy grunt to zaczynam...

1. Wiedzę zdobywa się na terapii. W Internecie możesz wyczytać o wyleczonych alko na przykład. Nie polecam na początku drogi, kiedy sobie jeszcze nie poukładałeś podstawowych rzeczy w głowie.
2. Stabilniejszy grunt to praca? Dla mnie typowa ściema alkoholika. Nie pracujesz, więc połowę czasu w ciągu dnia mógłbyś poświęcić na terapię i mityngi, drugą połowę na szukanie pracy. Bez terapii i mityngów (Twoich 'pigułek' na alkoholizm) nie ma trzeźwości, bez trzeźwości nie ma pracy, a jeśli nawet będzie to na krótko. Przemyśl to zamiast obwiniać pierdylion osób o swoje nieszczęście.


Tak wiem tylko czemu to mi tak topornie do głowy wchodzi. Ja wiem, że wszystkie posty tu są właściwe, dużo dobrych rad... Ja walczę z pierdyliardami chorych schematów DDAowskich, alkoholowych, poalkoholowych i może osób współuzależnionych... Dobra już nic nie piszę :kwiatek:

staaw - Pią 19 Kwi, 2013 21:23

PSG... Masz prawo do własnego zdania, za jakiś czas zobaczysz że te jędze robią dokładnie to samo co Ty: odwracają uwagę od swoich problemów skupiając się na problemach innych ludzi.
Jak wspaniale musi czuć się jędza wytykając pijakowi że przez niego ma nerwicę.
Widzisz podobieństwo do Twojego zwalania winy na system?

BARBARA - Pią 19 Kwi, 2013 21:26

PSG Możesz mi powiedzieć dla czego piją ci co mają kochające matki , nie współuzależnione
Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 21:37

BARBARA napisał/a:
PSG Możesz mi powiedzieć dla czego piją ci co mają kochające matki , nie współuzależnione


Spytaj wyżej wymienionych. Ja wiem dlaczego ja zaczynałem pić... I teraz wiem z perspektywy czasu, że w pewnym momencie "musiałem" już pić...

pterodaktyll - Pią 19 Kwi, 2013 21:39

BARBARA napisał/a:
dla czego piją ci co mają kochające matki ,

A nie nadopiekuńcze? :mysli:

staaw - Pią 19 Kwi, 2013 21:48

Moim zdaniem dziecko płci męskiej powinno w wieku 10 lat przechodzić pod opiekę ojca...
(sam wiem że to utopia)

BARBARA - Pią 19 Kwi, 2013 21:48

pterodaktyll napisał/a:
BARBARA napisał/a:
dla czego piją ci co mają kochające matki ,

A nie nadopiekuńcze? :mysli:

Nie Pteruś, myślałam o naprawdę zdrowych matkach.
Nadopiekuńczą mam pod ręką poszłaby za alkoholikiem w ogień a mnie by utopiła w łyżce wody :wysmiewacz:

Zagubiona - Pią 19 Kwi, 2013 21:49

PSG-1, i znowu zwalanie winy na system, na matkę i na wszystkich świętych.
Przecież to już było wałkowane w twoim temacie, teraz to jest bicie piany.

Też mogłabym powiedzieć, że jestem uzależniona przez ojca, matkę czy brata tylko, że ja wiem, że to ja podjęłam decyzję, a nie oni za mnie. Przecież od tego co się działo mogłam uciec w naukę, w pasje, a ja uciekam w seksoholizm.

BARBARA - Pią 19 Kwi, 2013 21:56

staaw napisał/a:
Moim zdaniem dziecko płci męskiej powinno w wieku 10 lat przechodzić pod opiekę ojca...
(sam wiem że to utopia)

Mój mąż był pod opieką ojca, dziś kompletnie nie umie żyć jak dorosły no i wrócił emocjonalnie bo nie fizycznie pod opiekę mamusi

staaw - Pią 19 Kwi, 2013 22:10

BARBARA napisał/a:
staaw napisał/a:
Moim zdaniem dziecko płci męskiej powinno w wieku 10 lat przechodzić pod opiekę ojca...
(sam wiem że to utopia)

Mój mąż był pod opieką ojca, dziś kompletnie nie umie żyć jak dorosły no i wrócił emocjonalnie bo nie fizycznie pod opiekę mamusi

Basiu, ja zacząłem trzeźwieć kiedy moja mama umarła.
Wreszcie mogłem o sobie decydować...

Anonymous - Pią 19 Kwi, 2013 22:11

Nauka? Najlepszy uczeń w szkole.
Pasje? Nie mogłem mieć. Wszystko było "złe głupie dziecinne". Kiedyś uwielbiałem rysować anime, miałem dziesiątki zeszytów zapełnionych rysunkami. Moja matka spaliła je. Teraz sobie przypominam hehe... Na basen nie mogłem chodzić bo po co, skoro to "kosztuje a ja i tak umrę mając 20 lat" Granie w piłkę? Jestem koślawym ch**, trener się ze mnie śmieje inne takie dołujące gadki. Wędki mi połamała, które dostałem od dziadka. Dalej wymieniać?
Nawet w ten seksoholizm nie mogłem uciec zbytnio bo wszystkie koleżanki to "dziwki i narkomanki" a wszyscy koledzy to "alkoholicy". Wieczne śledzenie mojej osoby...

Może coś przeoczyłem?

I wtedy pojawił się alkohol... Pozwalał uciec choć na chwilkę w bardziej kolorowy świat... Kolorowy świat, który starałem się stworzyć bez niego doszczętnie rujnowany przez nią. Ja sam gdzieś tam w lesie w ukryciu w spokoju od wiecznego zrzędzenia. W co ja miałem uciekać? Młody byłem a mnie życia nikt nie nauczył... Nikt mi nie pokazał, że świat jest piękny bez alkoholu, że można z czegoś się cieszyć.

Ok na terapii to będę przerabiał a nie Wam tu na forum już truł :kwiatek: xbtny

BARBARA - Pią 19 Kwi, 2013 22:21

staaw napisał/a:
Wreszcie mogłem o sobie decydować...

Problem w tym że jemu jest tak dobrze, ona za nim obstaje.
A ja już na 90 procent podjełam decyzję o wyproadzeniu się od niego, muszę tylko porozmawiać o tym z rodzicami moimi bo na razie to jedyne wyjście

Maciejka - Sob 20 Kwi, 2013 06:31

Wdł. mnie to o czym piszesz PSG-1 to zwykła przemoc. Współuzależnienie to jedno a przemoc to drugie i obie te rzeczy nakładaja sie na siebie.

Ja też mam podobne wspomnienia i przeżycia co ty chociaż nie jestem dzieckiem alkoholika. Za to nie widząc innego wyjścia żeby uwolnić się z patowej sytuacji wyszłam za alko, ale nie o tym.

Jako dziecko byłam podobnie traktowana traktowana przez matkę i w sposób ukryty nie jawny przez ojca. On wszczynał awantury [ jak nie radził sobie ze sobą] z matką i jak ona zaczynała działać toksycznie to całą winę zwalał na nią a sam był czysty. Jako dziecko miałam potwornie dużo obowiązków jak na dorosłą osobe a byłam tylko 10- letnim dzieckiem . Nigdy mi nie przyszło do głowy zeby uciec w aklohol, uciekałam w pracę, ksiązki, nie miałąm czasu żeby myśleć o sobie.

Za to co mi zafundowali opiekunowie nienawidziłam głownie matki a skrycie również ojca i dziadków. Nie mogłam wyrażać tego wprost bo bym nie przeżyła więc to dusiłam w sobie.

Po terapii dla wpól i w jej trakcie zaczęłam odkrywać prawdę o swojej rodzinie, otworzył śie worek krzywd, wybuchnęły zepchnięte, zamrożone uczucia z dzieciństwa. Bolało długo i mocno. Zaczęłam się uczyć całkiem nowych sposobów radzenia sobie z emocjami , z problemami. Duzo czasu zajęła mi identyfikacja i nauka co to jest przemoc, jak się ona przejawia, z czego wynika jak to zmienić. Przeczytała i przerobiłam masę książek , podjęłam ogromny trud i wysiłek żeby się tego oduczyć w mówieniu, zachowaniu itp. Nie niszczyłam przedmotów ani nie biłam dzieci ale uprawiałam tzw.;'czarną pedagogikę' tak jak moi dziadkowie i rodzice.
Uczyłam się innej komunikacji, porozumiewania , szanowania siebie i innych w sposobie mówienia itp.

Krokiem milowym w tych moich zmaganiach z demonami przeszłości było zobaczenie w moich opiekunach zwykłych, słabych ludzi, że oni też są skrzywdzeni, pokaleczeni i tego nie widzą i mają do tego prawo . Przestałam dociekać kto jest winien i w jakim stopniu. W końcu [ mam nadzieję] udało mi się odciąć od nich emocjonalnie. Przeszłość wróciła na swoje miejsce a ja poczułam przypływ siły dawne uczucia nienawiści , bólu i cierpienia zastąpiłam zrozumieniem i miłością. Pamiętam jakie maiłam dzieciństwo a własciwie go nie miałam ale to już tylko ponure wspomnienia jak film o mnie, który już mnie nie boli. Pogodziłam się ze swoją historią, jasno postawiłam granice w relacjach między sobą a rodzicami/ rodzeństwem, nie pozwalam siebie krzywdzić innym i sama sobą się opiekuję itp.

Chcę napisać, że jako dziecko nie miałam wyboru żeby przetrwać musiałam si e dostować ale jako dorosłą mam obowiązek rozliczyć się z demonami, coś z tym zrobić, ponaprawiąć w miarę możliwości dziury, poleczyć rany i otoczyć siebie opieką. Nikt tego za mnie nie zrobi to mogę zrobić jedynie ja sama. Można nauczyć się kochąć samego siebie. Trudne dzieciństwo nie usprawiedliwia, nie jest parawanem żeby ślepo żyć wdł starych, toksycznych schematów ono zobowiązuje do zmiany, do ciężkiej trudnej pracy nad sobą żeby pamiętać czego nie chcę w swoim życiu dla swoich najbliższych i siebie.


Dzis jest dla mnie nagrodą, że jestem spokojna, mam mimo wszystko szczęsliwą rodzinę, żyję inaczej, nie żżera mnie nienawiść do nikogo.

Moje dzieci lubią do mnie przyjeżdżać, tu odpoczywają, nabierają sił , wiatru w zagle, są szczęsliwe. Wspieramy sie nawzajem, dużo rozmawiamy , stawiamy czoło problemom i je rozwiązujemy. Jest fajnie. Mimo, że moje dziecko jest ponad 1000 km ode mnie czujemy tą bliskość ze sobą, jesteśmy razem , mamy kontakt i to jest największą nagrodą za trud jaki podjęłąm żeby na mnie się zatrzymało to całe rodzinne bagno , żeby w miarę możliwości nie przekazać tego następnemu pokoleniu.

Moje dzieci mają dwa obrazy rodziny;
Ten smutny i ponury z przemocą i ten spokojny ,szczęsliwy gdzie najbliżsi się kochają są ważni dla siebie, troszczą się i nawzajem interesują chociaż czasem jest trudno i ciężko.

pannamigotka - Sob 20 Kwi, 2013 07:36

PSG-1 napisał/a:
Ja walczę z pierdyliardami chorych schematów

Sam bez wsparcia terapeuty? Powodzenia, z pewnością Ci się uda :P Pewnie tak samo jak mamie.. :roll:

Maciejka - Sob 20 Kwi, 2013 07:42

Ja chciałam jeszcze dopisać, że jak mnie bolało gdzieś to szukałam w sobie. Zadawałam sobie pytania; co oznacza ten ból, co do mnie mówi, dlaczego w tym miejscu? Jak znalazłam odpowiedź to znów pytałam; Co z tym zrobić i kto ma to zrobić?

Odpowiedzialność za krzywdy, ból z dzieciństwa ponoszą moi opiekunowie i nne osoby z otoczenia jak w mojej historii np, ksiądz, nauczyciele, ciotki ale w dorosłym życiu to do mnie nalezy decyzja co ja z tym zrobię.

Jo-asia - Sob 20 Kwi, 2013 08:46

PSG-1, dotknęły Cię doświadczenia....trudne, bolesne....
ja dziś patrząc na swoje....wiem czego nie chcę i wiem czego chcę....
przede wszystkim wiem, że dziś ocena..opinia innych nie jest dla mnie wyrocznią, że dzisiaj ja decyduję kim jestem....nie koleżanki, nauczyciele, pracodawcy...mąż....
dziś przeszkody traktuję jako szansę na zmianę...jak zjazd z ronda...po którym jeździło moje życie
:)

staaw - Sob 20 Kwi, 2013 09:01

BARBARA napisał/a:
staaw napisał/a:
Wreszcie mogłem o sobie decydować...

Problem w tym że jemu jest tak dobrze, ona za nim obstaje.

W moim przypadku było mi źle, lecz bałem się by nie było gorzej jak zostanę sam.
Myliłem się, jest dużo lepiej...

Iwa - Sob 20 Kwi, 2013 11:21

PSG-1 - jest mi Ciebie żal.... naprawdę - współczuję Ci dzieciństwa, bo miałeś koszmarne, bo i ojciec nic nie wart - i matka też (nie win tylko jej - oboje są współwinni temu, jaki teraz jesteś zgorzkniały);
Przykre jest również to, że nikt z otoczenia nie zareagował.... typowe... a na wypadek jakieś tragedii, to potem dopiero ludzie - sąsiedzi mówią, że wiedzieli - ale siedzieli cicho.


Pierwszy krok - idź na terapię!
Musisz iść!
W Tobie jest pełno gniewu, żalu.... masę negatywnych uczuć;


Nie wiń każdej współuzależnionej - nie każda jest taka jak Twoja matka - w zasadzie wydaje mi się, że ona była jednym z tych wyjątków.
My tu - dziewczyny się leczymy... efekty widać - wejdź sobie na pierwszy post jakieś forumowiczki, a potem kolejny - jaki napisała po roku terapii; Efekty gwarantowane ;)
Można? Można! Tylko trzeba chcieć!

I taki link dla Ciebie (mam nadzieję, że można);

http://www.sciaga.pl/teks...e_dysfunkcyjnej

pietruszka - Sob 20 Kwi, 2013 16:33

staaw napisał/a:
że te jędze robią dokładnie to samo co Ty: odwracają uwagę od swoich problemów skupiając się na problemach innych ludzi.
Jak wspaniale musi czuć się jędza wytykając pijakowi że przez niego ma nerwicę.

Stasiu, na razie ostrzeżenie i prośba byś nie używał takich określeń jak jędza wobec współuzależnionych. Nie każda współuzależniona jest jędzą. Tak jak i nie każdy alkoholik jest bydlakiem.

staaw - Sob 20 Kwi, 2013 16:37

pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
że te jędze robią dokładnie to samo co Ty: odwracają uwagę od swoich problemów skupiając się na problemach innych ludzi.
Jak wspaniale musi czuć się jędza wytykając pijakowi że przez niego ma nerwicę.

Stasiu, na razie ostrzeżenie i prośba byś nie używał takich określeń jak jędza wobec współuzależnionych. Nie każda współuzależniona jest jędzą. Tak jak i nie każdy alkoholik jest bydlakiem.

Na prawdę nie zauważyłaś że w tym poście BRONIĘ współuzależnionych, tłumacząc je mechanizmami dysfunkcji? :szok:

Odpowiedź była na ten post, starałem się mówić na poziomie rozmówcy...

PSG-1 napisał/a:

Mój ojciec był kiedyś na terapii zamkniętej 3 miesiące. Potem nie pił długi czas ale przez taką jędzę nie wytrzymał. Ona do dzisiaj żyje tamtym światem, w którym strasznie cierpiała.

Iwa - Sob 20 Kwi, 2013 16:53

staaw napisał/a:
Na prawdę nie zauważyłaś że w tym poście BRONIĘ współuzależnionych, tłumacząc je mechanizmami dysfunkcji?


Ja zrozumiałam... znam już trochę Stasia i jego ''urok osobisty" :P

pietruszka - Sob 20 Kwi, 2013 16:56

staaw napisał/a:
BRONIĘ współuzależnionych

Psg jest nowy w temacie, przepełniony złością, więc nie będę go strofować za użycie takich określeń. Po Tobie Stasiu spodziewam się więcej empatii wobec użytkowników forum.
Osobiście nie użyłabym już określenia bydlaki o wszystkich alkohollikach, nawet w kontekście "bronienia bydlaków".
Mnie to osobiście już nie rusza, nie biorę do siebie takich generalizujących wypowiedzi, ale Twój post został zgłoszony. I rozumiem, że ktoś mógł poczuć się urażony.
Tak czy inaczej tylko Cię delikatnie upominam.

staaw - Sob 20 Kwi, 2013 16:58

pietruszka napisał/a:
Twój post został zgłoszony. I rozumiem, że ktoś mógł poczuć się urażony.

To zmienia postać rzeczy. Przepraszam zgłaszającą... :kwiatek:

Żeglarz - Sob 20 Kwi, 2013 22:45

staaw napisał/a:
Jak wspaniale musi czuć się jędza wytykając pijakowi że przez niego ma nerwicę.

Jeżeli faktycznie przez niego ma nerwicę, to napewno nie czuje się wspaniale w takiej sytuacji. Wręcz przeciwnie.
Natomiast jeżeli jest niezrównoważona, chora emocjonalnie i rozładowywanie emocji na kimś przynosi jej ulgę, wówczas po ich rozładowaniu czuje sie lepiej niż przed. Ale czy nazwałbym ten stan uczuć jako wspaniały? Zdecydowanie nie.

Żeglarz - Sob 20 Kwi, 2013 22:50

Perełko, piękne jest Twoje świadectwo i gratuluję Tobie wielkiej mądrości życiowej.
Wszystkim osobom skrzywdzonym życzę podążania drogą podobną do tej, którą idzie perełka.

Maciejka - Nie 21 Kwi, 2013 05:33

Dziekuję Żeglarzu ja tylko chciałam zrzucić z siebie ciężar, który mi przeszkadzał dosłownie w zyciu a że przy okazji dowiedziałam się, że moi niepijący opiekunowie postepowali i zyli w sposób toksyczny ' nienormalny' to po prostu przyłożyłam się żeby to zmienić. Ciężko jest nosić ten bagaz w ciele i dusić w sobie uczucia, które były w tamtych okolicznościach na miejscu a mnie wmawiano, że są 'nienormalne' , że ja jestem nienormalna, głupia jak mawiała matka byłam i tą na k,,, i jeszcze inaczej a byłam przeciez mała.

Podczas jednej z sesji terapeutka powiedziała; Małgosiu przed tobą długa i wyboista droga ale nagroda za jej przejście jest wielka. Teraz widze i doświadczam jak wielka i było warto podjąć ten trud.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group