WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Kim jestem? Pozbędę się kompleksu niższości.
Maciejka - Nie 26 Maj, 2013 08:44 Temat postu: Kim jestem? Pozbędę się kompleksu niższości. Jak w tytule czuli słów kilka o szacunku do samego siebie
" W moim zyciu jest cos , czego nie moge kupić i czego nie może mi dać żaden inny człowiek. A jest to coś najbardziej wartościowego, co czlowiek może posiadać w życiu; Szacunek do samego siebie. Tylko ja sama moge sobie podarowac taki prezent.
[/b]co to znaczy szanowac samego siebie?
Szanowac samego siebie tzn, patrzeć na siebie jak na kogoś wartościowego i godnego milości , niezaleznie od większych lub mniejszych błędów, jakie się popełnia , oraz od wad , jakie się posiada. Akceptowac siebie samą niezależnie od wyglądu zewnętrznego, sukcesów czy też uznania u innych. Szanowac siebie tzn. odpowiadac za siebie, za swoje błędy , czyli zdawac sobie z nich sprawę. Jest to możliwe wówczas, kiedy człowiek z ich powodu nie gardzi sobą ani siebie nie potępia. Prawdziwy szacunek dla siebie nie ma nic wspólnego z miłością własną. Nie powinnam chodzić dumna jak paw, byc zarozumiala , lub patrzeć na innych z góry. Nie chodzi o to abym chwaliła sie przed innymi , jakim jestem wspaniałym człowiekiem , abym była pyszna i stawiała siebie na świeczniku.
Szanowac siebie to jakby potajemnie romansowac z sobą samą, ludzie, którzy nie akceptują siebie wymyslili sobie złą miarę , którą siebie oceniają. Są przekonani, że inni tak samo ich oceniają. W rezultacie takiego podejścia do samych siebie unikają oni sytuacji, w których inni mogliby rozpoznac ich wymyśloną niższość. Kiedy przebywaja w towarzystwie czują się niepewni i zachamowani"
Mam tylko jednego prawdziwego wroga na ziemi - sama siebie[b]
Ja z tym tekstem się zgadzam a wy co otym myslicie? Zapraszam do dyskusji [ potem jeszcze dorzuce tekst do czytania ]
--------------------------------
edit - poprawiłam literówkę w tytule - pietruszka
evita - Nie 26 Maj, 2013 08:59
pterodaktyll napisał/a: | Że tak nieśmiało zapytam, czy Ty poza czytaniem tej terapeutycznej literatury robisz coś jeszcze w swoim życiu? |
amen
Jakis czas temu moja zaprzyjazniona sasiadka sie rozchorowala. Dopadla ja schizofrenia. Przyszla do mnie pewnego dnia i zaczela bajdurzyc od rzeczy nie wiedzialam co sie dzieje, czemu sie tak zachowuje, w jej oczach bylo widac szalenstwo ! Zeby nie wywolac w niej agresji zaczelam z nia rozmawiac jej "jezykiem" czyli rownie szalenie. To trwalo jakies 2 godziny zanim jej rodzina odebrala ja ode mnie. Co najdziwniejsze po jej wyjsciu moje mysli przez jakis czas nie potrafily sie poukladac na miejscu i czulam sie nieomalze rownie szalona jak sasiadka
Po co to pisze ? Bo moze warto sie zastanowic nad tym co napisal ptero gdybym i ja siegnela po te wszystkie fachowe lektury to zapewne znalazlabym w sobie wszelkie mozliwe zaburzenia swiata. I udreczajac badz upajajac sie tym odkryciem nawet gdyby nic mi nie bylo moje mysli przyjelyby to za pewnik.
Dziekuje Postoje jeszcze sie dosc w zyciu nachoruje gdy to juz starosc swoje wstretne lapska po mnie wyciagnie
milutka - Nie 26 Maj, 2013 09:15
perełka napisał/a: | Szanowac siebie to jakby potajemnie romansowac z sobą samą, ludzie, którzy nie akceptują siebie wymyslili sobie złą miarę , którą siebie oceniają. Są przekonani, że inni tak samo ich oceniają. W rezultacie takiego podejścia do samych siebie unikają oni sytuacji, w których inni mogliby rozpoznac ich wymyśloną niższość. Kiedy przebywaja w towarzystwie czują się niepewni i zachamowani"
| Ale by osiągnąć ten stan potrzeba jednak tej drugiej osoby ,tej wiary we własne możliwości ale tylko po docenieniu tej drugiej osoby ....podam przykład z własnego doświadczenia ...
Zawsze byłam osobą dość puszystą ,jednak w pewnym okresie czasu była to otyłośc dośc duża ,jednak mimo tego zawsze o siebie bardzo dbałam ,zawsze uczesana ,umalowana ,ładnie w miarę możliwości ubrana i wszystko było by okej gdyby nie moja psychika ,moje myślenie ,że jestem gruba ,że wszyscy się na mnie patrzą z ulitowaniem i zawsze czułam się ta gorsza ...komplementy jakie dostawałam ,że jestem ładna ,miła ,i takie tam do mnie nie docierały ...słyszałam tylko to co chciałam usłyszeć ...Zawsze stawałam z tyłu coby mnie za bardzo nikt nie widział ,nie wypowiadałam się zbyt głośno bo przecież mogli by się za bardzo na mnie patrzeć no a przecież inni sa mądrzejsi ,szczuplejsi ah...naiwności ludzka no ale niestety takie własnie było moje myślenie i dziś już wiem ,że zero szacunku dla samej siebie ....
Odmieniła ten stan rzeczy moja koleżanka która pewnego dnia po prostu zachwycała się tym jak byłam ubrana ,dostałam od niej tyle komplementów ,że po prostu zawstydziłam się ,widząc ,że ja nie za bardzo w to wierzę zaczęła mi dużo tłumaczyć,że jestem jaka jestem i otyłość nie jest stanem rzeczy którego nie można zmienić ,że powoli mogę do tego dążyć ale powinnam być z siebie dumna ,że wyglądam tak ładnie i elegancko ,że ona chętnie by do mnie przyszła się podszkolić jak o siebie zadbać ....
Przyznam ,że po tych słowach dostałam takich skrzydeł ,nabrałam pewności siebie ,powolutku zaczęłam ograniczać jedzenie ,polubiłam sport ...po prostu zaczęłam bardziej przyglądać się innym ,te szczupłe osoby miały też jakieś wady które ja widziałam ale nie zwracałam na nie uwagi ....zaczęło do mnie docierać ,że ludzie mnie lubią i szanują za to jaka jestem a nie wagą moich kilogramów ...częściej zaczęłam udzielać się w szkolnych zebraniach ,wyrażać własne zdanie ,okazało się ,że wcale nikt ze mnie się nie śmieje ,nikt na mnie nie patrzy z kpiną i nie wszyscy na mnie patrzą ...
Miara jaką ja się oceniałam miała bardzo złą skalę i dzięki osobie która oceniała mnie swoją miarą i zrobiła to bardzo taktownie i z szacunkiem dla mnie ja wróciłam do "rzeczywistości" ...ten stan trwa do dziś i przyznam ,że żyje mi się o wiele lepiej i mimo kilogramów które raz spadają raz rosną ja ciągle żyję w zgodzie z samą sobą a nawet widzę plusy Ostatnio nawet wzięłam udział w szkolnym konkursie na Dzień Matki w szkole ,nie zwracałam uwagi ,że na sali jest sporo osób które mnie znają ,ocenią ...byłam zadowolona sama z siebie a ileż radości miał mój syn ,że jego mama wzięła udział w konkursie i nie wstydziła się ,miałam wrażenie ,że był ze mnie dumny ....Warto kochani pracować nad samym sobą i dać tę wiarę bliskim w swoim otoczeniu bo w sumie tak nie wiele może odbudować wiarę w samą siebie
wolny - Nie 26 Maj, 2013 10:24
milutka, Czyli wniosek z tego jeden nie jesteś swoim ciałem!!! ,..Prawda ??
Ciało to jedno a świadomość to drugie, ale są jeszcze inne ciała jak ciało bolesne i Eguś !!
Maciejka - Nie 26 Maj, 2013 10:49
Ja model jak traktować samą siebie wyniosłam z domu a potem małżeństwo to tylko potwierdzało. Ojciec uważał, że baba jest przedmiotem, rzeczą którą można przedstawić wykorzystać i wyrzucić. Kobieta nie miała żadnych praw chyba, że była jego matką , którą skrycie pogardzał. Nie mogłam mieć żadnych potrzeb, uczucia były nie na miejscu i głupie. Kobieta była głupia i winna wszystkiemu złu jakie było w rodzinie. Dzieci były balastem, zwierzątkami do uchowania i umieszczenia ich w innych rodzinach. Dla mnie tato to był kimś w rodzaju Boga, wierzyłąm mu bezgranicznie i bardzo liczyłąm się z jego zdaniem , opinią.
Nie miałam pojęcia, że tak fatalnie myślę o sobie, że siebie nienawidzę, pomiatam sobą, że nie daję sobie żadnych praw, dążyłąm do jakiejś doskonałości, jakiejś nierealnej doskonałości żeby wiedzieć co mam mówić żeby było idealnie, żeby nie wyjść na idiotkę. Zmiana takiego myślenia zajęła duzo czasu i wymagała intensywnej pracy nad sobą z terapeutką. Powoli zaczęłam dostrzegać kiedy i w których momentach zawstydzam siebie, ośmieszam , ranię sama siebie i powoli zaczęłam zamieniać negatywne słowa na te pozytywne, buujące, przestałam się godzić na próby traktowania mnie po staremu.
Zaczęłam wierzyc w bólach, ze jestem wartościowym człowiekiem bez względu na opinie innych a szczególnie taty i toksycznej rodzinki, zaczynałam powoli czuć się dobrze w swojej skórze i ze sobą.
inka70 - Nie 26 Maj, 2013 11:16
Wydaje mi się , że wiele dla siebie robię , odcięłam się z toksycznego związku (już prawie ex daje jeszcze popalić-a ja na jego zaczepki nie reaguje ) od wielu ludzi słyszę że jestem ok , często też o sobie tak myśle mimo to jednak nachodzą chwile zwątpienia w których czuję się jak porzucony papeć . Jest to dla mnie irracjonalne gdyż cieszę się , że pozbyłam się tego balastu , nic do gościa nie czuję ( może oprócz wściekłości jak manipuluje dziećmi ) a to głupie uczucie nachodzi i wtedy nic tylko tylko za czym albo o co ? Wtedy dużo czytam waszych wypowiedzi , trochę afirmacji i wracam do równowagi .
OSSA - Nie 26 Maj, 2013 11:22
perełka napisał/a: |
Wysłany: Dzisiaj 11:49
Ja model jak traktować samą siebie wyniosłam z domu a potem małżeństwo to tylko potwierdzało. |
U mnie było zupełnie na odwrót, w domu byłam najmłodsza ukochana córeczka tatusia, robiłam co chciałam, pewna siebie przebojowa nastolatka, otoczona tłumem wielbicieli, aż pojawił się men, starszy przystojny pan inż. obiecywał złote góry. Już przed ślubem zauważyłam, że ma problem z alkoholem , ale w tym tych czasach nie do przyjęcia, było mieszkanie razem bez ślubu. Po ślubie szybko dziecko i całkowite uzależnienie od niego, on decydował co będziemy jeść , jak będę się ubierać, stopniowo bałam się śmiać , mówić co czuję, byłam złą matką, żona i kochanką. W końcu jego detoks, terapeutka poprosiła mnie na rozmowę i namówiła na terapię , choć właściwie nie wiedziałam po co , nie jestem uzależniona, nie palę nawet papierosów.
Od tamtej pory czuje jakbym zaczęła nowe lepsze życie, może nie byłam pilną uczennicą i musiałam wiele razy powtarzać te same błędy. Dziś cenię swoje życie, jestem dojrzałą kobietą, umiem się cieszyć życiem, ubieram się jak mi się podoba, śmieję gdy mi wesoło, płaczę jak mam doła, czasem zachowuje się jak niedojrzała nastolatka , daję sobie prawo do błędów. Kocham to moje nowe życie...
BARBARA - Nie 26 Maj, 2013 11:37
U mnie poczucie niższości najczęściej budzi poczucie odrzucenia.
Zadaję sobie wtedy pytanie odpowiednie do sytuacji, co się takiego wydarzyło, dlaczego mnie tak dotknęło, dlaczego zabolało i wyciągam wnioski, najczęściej sama sobie kręcę filmy które mnie doprowadzaja do poczucia niższości.
Bardzo często w ostatnim czasie udaje mi się zatrzymać złe myśli,mówię sobie stop, dokąd, po co ci to, do czego chcesz się doprowadzić, do czego ci to potrzebne, bardzo mi to pomaga i są już tego pozytywne efekty.
pterodaktyll - Nie 26 Maj, 2013 18:00
OSSA napisał/a: |
Od tamtej pory czuje jakbym zaczęła nowe lepsze życie, może nie byłam pilną uczennicą i musiałam wiele razy powtarzać te same błędy. Dziś cenię swoje życie, jestem dojrzałą kobietą, umiem się cieszyć życiem, ubieram się jak mi się podoba, śmieję gdy mi wesoło, płaczę jak mam doła, czasem zachowuje się jak niedojrzała nastolatka , daję sobie prawo do błędów. Kocham to moje nowe życie.. |
Wprost nie wierzę, że to napisałaś.......... ..........
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 06:36
Przy okazji rozważań o przykazaniach dotarło do mnie, że wynioslam z domu przekonanie, że rodzic jako rodzic nie zasługuje na szacunek i moje dorosłe życie pokazało, ze tato czy mama nie szanują siebie jako rodzica a co za tym idzie uważałam że bycie rodzicem to zasrany obowiazek i nie ma to nic wspólnego z szacunkiem. Miałam a może jeszcze mam problem z szanowaniem siebie jako rodzica jako mamy. Dotarło to do mnie dziś , że jeszcze są jakies kosmetyczne prace do wykonania w związku z szacunkiem mnie samej jako mamy, ze to powołanie i zaszczyt, wielka odpowiedzialność i zadanie być rodzicem. Wychowac dzieci na wspaniałych, wartościowych, pewnych siebie ludzi.
wolny - Nie 09 Cze, 2013 07:47
perełka, Wiesz co skarbie , , bardzo Cie przepraszam że sie wtrącam , ale cały czas lawirujesz wokół własnych rodziców i doszukujesz sie w nich winy , za wszelakie zło jakie pojawia sie w twoim życiu nawet za to że jesteś jakaś tam mamą , porównujesz sie , a to już klapa na całego . Powiem Ci po raz enty już chyba i nie jest to jakiś wyczytany dyrdymał tylko pisze z własnego doświadczenia i analizy własnego życia. I nie gniewaj sie za prostotę wypowiedzi , powiem tak , zafascynowani sobą czyli ty i twój mąż, odbyliście ileś tam stosunków płciowych z których urodziło się kilkoro dzieci , zwyczajny akt płciowy zwiększający liczbę populacji ludzkiej czyli rozmnażanie, i nie jest to żaden wzniosły czyn,.. czyli jest naturalny zwyczajny i ani zaszczytny ani nie jest powołaniem tak funkcjonuje coś w czym tkwimy, czy nam sie to podoba, czy też nie ,.. czyli ŻYCIE. Cała natura tak sie rozwija, czy ty tego nie widzisz i żadne ze stworzeń tego świata za to że sie rozmnaża aureoli nie nosi. Co zaś tyczy sie Twojej roli jako rodzica to ogranicza sie ona jedynie do zapewnienia pewnych granic bezpieczeństwa dla dziecka, aż zacznie być jako tako samodzielnie,.... co najważniejsze powinnaś mieć szacunek do niego jako istoty.. która a sama potrafi o siebie się zatroszczyć i sama potrafi rozwiązywać własne problemy , a Ty jako mama masz te dzieci nauczyć odpowiedzialności czyli jak już kiedyś pisałem "obiad jest o 14 ej , minute po jak cie nie będzie,.. nie jesz , obiadu , dom zamykamy o 22 ej , spóźnisz sie minute śpisz na dworze , proste ???? Uważasz że Ty masz wpływ na to co te dzieci w życiu nawyprawiają , wątpię i to bardzo !!! No chyba że se niewolników wychowasz zastraszonych, zakompleksionych i poddających sie wszelakiej manipulacji przez innych.
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 08:01
Całkowicie się z tobą nie zgadzam wolny. Nie porównuję się z rodzicami tylko jest dotarcie do źródła problemu i nie ma to na celu ukarania kogokolwiek za cokolwiek. Chodzi o przyczynę skąd się to wzięło i przeżycie nagromadzonych tam uczuć jeśli sa bo cvzęsto jest to ból po siniaku Bycie rodzicem nie ogranicza się do chowania dzieci jak zwierząt bo nimi nie są. Mają jeszcze sferę serca - emocjonalną która jest tak samo wazna jak umysłowa i nalezy o to zadbać. Z własnego podwórka wiem, że dzieci uczą się tego czym żyją a to oznacza szczęsliwi rodzice - szczęśliwe dzieci - potem wyrastają szczęsiwi dorosli.
Jeśli tak wychowałeś swoje dzieci to przykro mi ale wychowałeś kaleki życiowe z bagażem masy problemów.
Nie musisz się ze mną zgadzać ja to robię dla siebie a jeśli inni z tego skorzystaja to super jesli to odrzucą i uznają że to stek bzdur czy szukanie dziury w całym to tez w porządku.
wolny - Nie 09 Cze, 2013 08:15
perełka napisał/a: | Nie porównuję się z rodzicami tylko jest dotarcie do źródła problemu i nie ma to na celu ukarania kogokolwiek za cokolwiek. Chodzi o przyczynę skąd się to wzięło i przeżycie nagromadzonych tam uczuć jeśli sa bo cvzęsto jest to ból po siniaku |
Skoro tak to widzisz to ja nie mam nic przeciw, wypowiem tylko moje zdanie że to co czynisz , biorąc powyższe pod uwagę jest bezustannym karaniem samego siebie za przeszłość i utożsamianie własnego JA jako swojej przeszłości, w Ty przeszłością nie jesteś kochanie ty moje przekorne !!
staaw - Nie 09 Cze, 2013 08:28
Perełko, nie rozumiem w jakim celu rozdrapujesz te teorie wychowawcze, mi się wydaje że okres wychowania dzieci masz za sobą...
Ja uznałem że mojej piętnastolatki już nie wychowam, mogę tylko prosić by zechciała korzystać z doświadczenia.
No i mam wyrok w zawieszeniu na trzy lata, jak coś nawywija pójdę siedzieć...
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 08:49
Stasiu to nie jest rozdrapywanie tylko dzis mnie tak uderzyło, że nie szanuje/nie szanowałam do konca siebie jako rodzica i to zabolało.{ Napisałam to na forum po to że byc niektórzy tez mają z tym problem.} Zajrzałam do dzieciństwa i zobaczyłąm, że taki wzorzec wzięłąm z domu.
Jo-asia - Nie 09 Cze, 2013 08:53
perełka, nie tłumacz się im....czujesz potrzebę dzielenia się....to rób to
oni....nie muszą czytać
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 08:57
Joasia ale może nie tylko oni nie zrozumieli i zaraz bedzie wysyp podobnych teorii, a jak im wytłumaczę to przy okazji sobie i poczuję się bardziej oddzielonie osoby od jej postępowania, słów, działania. Jak słusznie zauważyłaś mam taką potrzebę dzielenia sie i czuję się potem lżejsza jak po terapiii
Jo-asia - Nie 09 Cze, 2013 09:07
perełka napisał/a: | mam taką potrzebę dzielenia sie i czuję się potem lżejsza jak po terapiii |
wolny - Nie 09 Cze, 2013 09:14
staaw napisał/a: | Coś mi się widzi że już nie żyjesz wolny. |
Oczywiście Stasiu dziękuje za troskę , wiem że z Ciebie dobra duszyczka, ale muszę Cię również uspokoić co do mojej przyszłości, która Tobie objawiła sie jako moje totalne unicestwienie , otóż moja ława przysięgłych,. czyli moja M ustaliła werdykt jako niewinny , ponieważ sformułowanie jakie zostało zastosowane do orlicy Perełki , było jedynie słowem określającym ją jako istotę ludzką czyli kochaną jak życzy sobie tego przesłanie biblijne na ten przykład,.. a słowa Jezusa uważamy zarówno ja jaki moja M jako święte >
wolny - Nie 09 Cze, 2013 09:16
Dziewczyny jak nie przestaniecie sie błąkać po tym terapeutycznym bezdrożu to ja tam,.... eeeeee tam !!!
Jo-asia - Nie 09 Cze, 2013 09:23
wolny napisał/a: | Dziewczyny jak nie przestaniecie sie błąkać po tym terapeutycznym bezdrożu to ja tam,.... eeeeee tam !!! |
wolny, bądź w pobliżu...jakby co
wolny - Nie 09 Cze, 2013 09:28
Jo-asia, Jestem ,.. a co kroi sie jakaś aferka ????
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 09:38
wolny jak to jest niby swój swojego nie ugryzie znaczy orlica i orzel to z zasady tym samym językiem spiewaja i sie rozumieją a tu sie okazuje że niby tym samym a jednak innym
wolny - Nie 09 Cze, 2013 09:59
perełka, najważniejsze jest rozmawianie na poziomie zrozumienia i porozumienia a nie na poziomie armagedonu .
Zapytam sie coś Ciebie moja ty ulubienico Orlico , a jak ocenisz zachowanie orlicy która wyrzuca z gniazda swoje potomstwo aby nauczyło się fruwać , i nie baczy na to czy które sie zabije czy też nie ??, A drugie pytanie czy uważasz że jak pomożesz motylkowi wydostać sie z kokona to on nadal będzie motylkiem czy zdechnie jak na motyla przystało , chodzi mi o stronę wychowawczą jako rodzica , ponieważ zastosowałaś uderzenie poniżej pasa czyli stwierdziłaś że my zwierzętami nie jesteśmy, a może jesteśmy tylko dodano nam wyobraźnie i mowę !! Wszystkie święte księgi świata nauczają aby nauki pobierać właśnie z NATURY!!!!! A Ty skarbie sie kontrujesz , stawiasz opór życiu i masz jak masz !!! Wybacz ze jestem może zbyt ostry w wypowiedziach ale nie mam siły na dłuższe rozważania o rzeczach jasnych prostych i przejrzystych,. które tylko człowiek jest w stanie tak zagmatwać,. że wychodzi z tego jedno wielkie bagno intelektualno psychiatryczne !!
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 10:06
Zachowanie zwierząt oceniam jako zwierzęce zachowanie a człowiek ma za zadanie podobnie do zwierzat nauczyc potomstwo niezbędnych umiejeitności potrzebnych do zycia. Sęk w tym, że nie we wszystkich rodzinach uczy się potomstwa tych umiejętności a przeciwnie wymaga się od nich bycia dorosłymi kiedy są dziecmi, wiedzy jak mają postepowac wlaściwie nie dając im odpowiedniego wzorca postepowania itp.
W drugim pytaniu chodzi ci o nadopiekuńczość a ja staram sie odkrywać jej formy i eliminować więc odp. nasuwa się sama.
Czasem jak ci,e czytam to mam wrażenie, że ty uważasz, że dzieci się chowa a nie wychowuje a to są dwie rózne sprawy.
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 10:17
Wiesz co wolny jak myślę, ze ty zamiast zmierzyć się z problemem to wolisz dać cykora, udac , ze go nie ma i wiać gdzie pieprz rośnie i z tąd wynika twój punkt widzenia na niektóre problemy
wolny - Nie 09 Cze, 2013 10:31
perełka napisał/a: | Wiesz co wolny jak myślę, ze ty zamiast zmierzyć się z problemem to wolisz dać cykora, udac , ze go nie ma i wiać gdzie pieprz rośnie i z tąd wynika twój punkt widzenia na niektóre problemy |
Zacznijmy od tego że ja, (i wcale sie tu nie usprawiedliwiam),.. uczciwie to pisze , od jakiegoś czasu w niczym problemu nie widzę, wszystko jest takie jak powinno być , więc z niczym zmierzać sie nie mam zamiaru,.. bo to jest walka,. a w walce z życiem, to ja jestem na pozycji przegranej . Każdy opór wobec życia jest, jest stratą czasu i narażeniem sie na "kaca "" (przenośnia), a po co mi ten kac ????
wolny - Nie 09 Cze, 2013 10:41
perełka napisał/a: | że ty uważasz, że dzieci się chowa a nie wychowuje a to są dwie rózne sprawy. |
Pytanie ?? I Ty masz zamiar ich wychowywać tak ?? nie chować ??
Rozumiem ,,bo jesteś przekonana że ty wiesz wszystko lepiej od nich i wiesz czego im potrzeba do szczęścia ??Tak ?? Bo jak one będą szczęśliwe to ty też , to oświadczam ci tu publicznie że nawet jak one będą najszczęśliwsze na świecie,.. to ty możesz być bardzo nieszczęśliwa . I żadne względy wychowawcze tu nie mają żadnego znaczenia . Mogę przytoczy C tysiące przykładów na błędne postrzeganie tego o czym piszesz , gdyż na świecie są miliony ludzi którzy wywodzą sie z rodzin patologicznych , i są fantastycznymi ludźmi sukcesu nazwijmy to i sa ludzie z rodzin o nadzwyczajnej miłości(w ludzkim pojęciu ) lądujący w gettach i przytułkach na melinach i psychiatrykach, jako mordercy i barbarzyńcy ,.. na to nie ma reguły,. to nie jest tak jak myślisz że Ty wychowasz dziecko , nic z tego,..co najwyżej je wytresujesz !!!
szymon - Nie 09 Cze, 2013 11:50
wychowa swoje dzieci bez tresur, programowania, dając pełną swobodę do podejmowania decyzji, na kazdym szczeblu, przypominając o tym na kazdym kroku
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 11:58
Dzięki szymon z ust mi to wyjąłeś Wolny ja swoje dzieci już wychowałam teraz moge im tylko towarzyszyc, byc w pobliżu w razie potrzeby i mam nadzieję kiedyś być babcią dla przyszłych wnuków.
wolny - Nie 09 Cze, 2013 13:00
perełka perełka napisał/a: | mam nadzieję kiedyś być babcią dla przyszłych wnuków. |
No i dobrze ci tak
wolny - Nie 09 Cze, 2013 13:01
szymon napisał/a: | wychowa swoje dzieci bez tresur, programowania, dając pełną swobodę do podejmowania decyzji, na kazdym szczeblu, przypominając o tym na kazdym kroku |
Znaczy siem u perełki ,.. jest ,.. już pozamiatane
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 15:50
Nie do końca pozamiatane bo bliźniaczki za miesiac koncza 18 lat Poza tym co nie udało się z własnymi dziećmi można przelać na wnuków w miarę rozsądku i z pozwoleniem córki i żięcia bo na synową nie mam szans
staaw - Nie 09 Cze, 2013 15:54
Szczęściara...
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 15:57
Ty masz młodsze? W samym srodku dojrzewania tak? Czyli ostra jazda bez trzymanki Nie bój żaby zależy od osoby słyszałam, że bunt mija między 18- 24 chyba rokiem
staaw - Nie 09 Cze, 2013 16:12
Jeszcze trzy lata, wytrzymam...
A na dzień dzisiejszy obiecuję sobie że do wnuków się nie dotknę...
Maciejka - Nie 09 Cze, 2013 16:18
Ni e chcę cię martwić ale ja mam taką sytuację, że z jedna zbliźniaczek była w cieniu drugiej bo się działo i tamta sedziała cicho a jak sytuacja się unormowała to daje jeszcze nieźle popalić
spoko - Nie 09 Cze, 2013 17:25
[quote="inka70"]Wtedy dużo czytam waszych wypowiedzi , trochę afirmacji i wracam do równowagi .[/ w moim przypadku jest tak samo...afirmacje...biegne na kijki...piele dzialke...wyrywam chwasty...obejrze moje kwiatki,warzywka...ogladam salse,zumbe...slucham radia...mam mnostwo alternatyw,zeby wrocic do rownowagi...pisze np.slucham radia,przed terapia nie bylo to mozliwe...w glowie tysiac mysli, o alko...
esaneta - Sob 15 Cze, 2013 09:59
staaw napisał/a: | Szczęściara... |
Staśku - dorastanie naszych dzieciaków nie jest wcale żadnym dramatem
Jesli będziesz temu procesowi towarzyszył a nie kontrolował, to minie Wam bezboleśnie. Na szczęście w porę odkryłam te prawdę
Maciejka - Pon 26 Maj, 2014 16:48
Tekst w pierwszym poście w tym temacie pochodzi z ksiażki; Zrozumiesz uczucia- pokonasz problemy , autor Doris Wolf, rolf Merkle. Polecam bardzo dobra i wartościowa ksiązka dla kazdego alko tez.
_________________
OSSA - Wto 27 Maj, 2014 12:36
Perelka tylko po co ? Cytujesz to samo, w dwoch roznych tematach ktorych jestes autorka ?
|
|