WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Poczucie winy jak sobie z tym radzić?
Maciejka - Nie 26 Maj, 2013 11:54 Temat postu: Poczucie winy jak sobie z tym radzić? Przyczyny niewłaściwego postepowania
1. Niewiedza i brak doświadczenia
2. Problemy duchowe
jak sobie z tym radzicie?
Ja od siebie napiszę, że kiedyś miałam potworne poczucie z różnych powodów. Często obwiniałam siebie, że mąż pije przeze mnie, że za mało się staram, czułam sie winna jak zaczynałam pracę nad stawianiem granic, czułam, że zdradzam swego ojca, rodzinę przeciez o rodzicach nie wolno mówić źle. Teraz po kilkuletniej pracy nad sobą wydaje mi sie , bo nie jestem tego pewna, że nieźle sobie radze z tym uzuciem. jak mi coś nie wyjdzie to zastanawiam się co źle zrobiłam i czy zrobiłam wszystko żeby wyszło. W zależności od odpowiedzi albo poprawiam błędy albo zabieram sie do tego w inny sposób.
staaw - Nie 26 Maj, 2013 12:06
Niewiedza... staram się (nie zawsze skutecznie) nie robić dwa razy tej samej głupoty, a jak już się zdarzy nie obwiniam się za nią...
Problemy duchowe... nie miewam. Porzuciłem myślenie magiczne że jak zrobię coś Bogu to On mi zaraz odpłaci tym samym. Raczej jest to stan dziękowania za to co dostałem niż prośba o jeszcze...
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 06:56
perełka napisał/a: | 1. Niewiedza i brak doświadczenia
2. Problemy duchowe
jak sobie z tym radzicie? |
Och rzuciło mi się w oczy....
Po wiedzę i doświadczenie chodze do innych ludzi: terapeuci, trzeźwiejący alkoholicy...
A na problemy duchowe mam tylko jeden sposób:
Modlitwa dwa razy dziennie mnie wycisza i daje nadzieję, że powierzając się od rana Sile Wyższej nie spieprzę czegoś znowu....
A i tak popełniam błędy. Ale się już za nie przestałem obwiniać (chyba )
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 07:03
Ciężka sprawa z tym poczuciem winy....ja też myślałam, że dobrze sobie z tym radzę jestem przekonana, że błędy są rzeczą ludzką i dopóki żyję to będę je popełniać i nie jestem cyborgiem tylko człowiekiem doskonale niedoskonałym a jednak coraz łapię się na tym, że za poczuciem winy kryje się lęk albo niepokój, że mogłam zrobić coś inaczej, wiedzieć wczesniej i w porę wykorzystac tę wiedze zeby uniknąć pewnych przykrych dośwaidczeń a czasem tez kryje sie za tym jakis kompleks.....
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 07:09
perełka napisał/a: | że za poczuciem winy kryje się lęk albo niepokój |
Jedno sobie uświadomiłem jakiś czas temu. MUSZĘ żyć w zgodzie ze samym sobą....
A dziś przeczytałem takie cuś:
„Z wynaturzeń rodzi się strach, który sam przez się jest chorobą duszy. Ten strach staje się z kolei pożywką dla nowego zestawu ułomności charakteru." (Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str.50)
„Jak my wszyscy, stawiasz sobie pytania: Kim jestem?...Gdzie żyję?... Dokąd zmierzam? Proces oświecenia przebiega zwykle powoli. Ale w końcu nasze poszukiwania zawsze przynoszą odpowiedź. Owe wielkie tajemnice kryją się przecież w całkowitej prostocie. Gotowość do wzrostu i dojrzewania jest istotą wszelkiego rozwoju duchowego." (Jak to widzi Bill str.176)
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 07:16
Jędrek napisał/a: | MUSZĘ żyć w zgodzie ze samym sobą.... |
Ja słowa musżę staram się nie uzywać a raczej zastępować je słowami chcę, wybieram, mogę ,
Jedyne co musze to umrzeć reszta jest decyzją , wyborem, godzeniem się lub nie na coś ....
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 07:41
perełka napisał/a: | staram się nie uzywać a raczej zastępować je słowami chcę, wybieram, mogę |
Tez się starałem
Ale po zestawie moich potknięć jeżeli chcę żyć spokojnie i szczęśliwie...i użytecznie... i jeżeli chcę dać radość moim bliskim...i innym ludziom... to niestety, ale MUSZĘ zachować pewne zasady NIEZBĘDNE do spełnienia moich.... dążeń.
To tak jak, żeby zawiązać buta MUSZĘ się schylić....
No chyba, że się kimś wyręczę
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 07:45
w moim rozumieniu MUSZĘ to przymus a MOGĘ, CHCĘ TO ZROBIĆ to wybór działania
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 07:52
perełka napisał/a: | w moim rozumieniu MUSZĘ to przymus a MOGĘ, CHCĘ TO ZROBIĆ to wybór działania |
Ale przekorka
Wybieram szczęśliwe życie.
Aby to się stało na początek muszę sie pozbyć użalania nad sobą
No bo jak się nad sobą użalałem to notorycznie wpędzałem się w doły i frustracje.... Więc uznałem że się muszę tego pozbyć i ....chyba się udało
Nie chcę zostawiac sobie furtki na "nie muszę", albo "później", albo "mam jeszcze czas" albo inne takie z mojego lenistwa wynikające zgody na bylejakość.....
A już ostatnio mnie rozwaliło hasło: "Jest dobrze, więc po co psuć?"
Dwa lata temu myślałem, że już było dobrze....
A dziś widzę w jakiej czarnej du*** wtedy byłem.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 07:56
Jędruś popatrz jaka jest różnica; muszę zawizać buty, mogę zawiązać buty. W pierwszym przypadku mam przymus zawiązania butów butów bo się przewrócę , w drugim mam wybór zrbienia tego samego z tych samych powodów...
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 07:59
perełka napisał/a: | muszę zawizać buty, mogę zawiązać buty |
Ach.
Chodzi Ci o różnicę w słownictwie. Myślałem, że o coś innego.
A to przepraszam. Zgadzam się.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:01
Jędrek napisał/a: | Myślałem, że o coś innego |
a myślałes , że o co?
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:02
ja tam mogę nie wiązać
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:05
perełka napisał/a: | jak sobie z tym radzicie? |
Żeby sobie z czymkolwiek poradzić to wg mnie:
1. muszę coś zrobić
2. żeby coś zrobić mogę sie zapytac o radę
3. mogę sam sie męczyć, bo ja wiem lepiej
4. jeżeli nie chcę się sam męczyć, to MUSZĘ zapytać kogos doświadczonego
5. Jeżeli "mogę" zapytać, to dopuszczam, że chcę się jeszcze trochę samemu pomęczyć
Tak mam zryte w głowie
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:07
olga napisał/a: | ja tam mogę nie wiązać |
A ja nie mogłem normalnie zawiązać, bo mi brzuch przeszkadzał.
Żeby nie mieć zadyszki przy wiązaniu butów musiałem schuść....albo sie kimś zacząć wyręczać....albo chodzić w kapciach po ulicy...albo boso...albo....
Wybrałem schudnięcie.
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:11
A żeby schudnąć musiałem zacząć mniej żreć ...
HOUGH
Ale to nie było takie hop siup, bo moje kompulsje nadal sie odzywają....
a tak łatwo się poddać i nażreć..... i usnąć wywalony jak ropucha....... ukojenie.....
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:12
Jędrek napisał/a: | Żeby sobie z czymkolwiek poradzić to wg mnie:
1. muszę coś zrobić
2. żeby coś zrobić mogę sie zapytac o radę
3. mogę sam sie męczyć, bo ja wiem lepiej
4. jeżeli nie chcę się sam męczyć, to MUSZĘ zapytać kogos doświadczonego
5. Jeżeli "mogę" zapytać, to dopuszczam, że chcę się jeszcze trochę samemu pomęczyć
Tak mam zryte w głowie
|
Ja bym inaczej napisała i myślała;
Żeby sobie z czymkolwiek poradzić to wdł mnie;
1. Mam wybór żeby coś z tym zrobić i jak to zrobić
2. żeby cos zrobić moge poprosić kogoś o info jak sobie z tym poradził
3. moge nie skorzystac z czyichs sugestii bo wiem lepiej
4, jeżeli mi nie wychodzi to mam wybór i wolnośc w sobie kogoś zapytać co o tym myśli
5 Jeśli mam wybór co z tym zrobić to podejmuję decyzję w jaki sposób to zrobię.
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:15
perełka napisał/a: | Ja bym inaczej napisała i myślała;
Żeby sobie z czymkolwiek poradzić to wdł mnie;
1. Mam wybór żeby coś z tym zrobić i jak to zrobić
2. żeby cos zrobić moge poprosić kogoś o info jak sobie z tym poradził
3. moge nie skorzystac z czyichs sugestii bo wiem lepiej
4, jeżeli mi nie wychodzi to mam wybór i wolnośc w sobie kogoś zapytać co o tym myśli
5 Jeśli mam wybór co z tym zrobić to podejmuję decyzję w jaki sposób to zrobię. |
No to jesteś wolną osobą.
Ja się muszę przymusić do działania, bo leń straszny jestem.
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:15
Jędrek napisał/a: | a tak łatwo się poddać i nażreć..... i usnąć wywalony jak ropucha....... ukojenie..... |
też tak lubię i dlatego trudno mi schuść
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:20
olga napisał/a: | też tak lubię i dlatego trudno mi schuść |
Koło roku temu przyjaciel mi powiedział że jest pewna dieta....
"Mniej żryj, więcej ćwicz" O mało się na niego nie obraziłem. Ale trafił w sedno. Teraz jem około 5x mniej niż w swoich kompulsjach i do tego mam dodatkowy zestaw ćwiczeń oprócz biegania do lodówki i podnoszenia żarcia do ust.
Rok z tym chodziłem, aż wreszcie coś się ruszyło.
Samo sie stało?.... Uważam, że nie. Musiałem coś zacząć robić.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:22
Jędrek napisał/a: | No to jesteś wolną osobą.
Ja się muszę przymusić do działania, bo leń straszny jestem. |
Jędruś nie wiem czy wolną bo coraz to odkrywam jakies niewidzialne więzy, które mnie trzymają a to z tata , a to z mamą, z babcią. Myślę, że tu rzecz rozbija sie o motywację do działania;
!- Jakie mam plusy a jakie minusy z wykonania lub nie czegoś?
2 Co mnie powstrzymuje lub pcha, żeby to zrobić?
Poza tym jak zepchnę poczucie winy w siebie to potem ogromniaście mnie boli głowa i trzeba brac silne leki przeciwbólowe a to oznacza niepotrzebne trucie swego organizmu na własne zyczenie i jeszcze niepotrzebne cierpienie, którego moge uniknąć zmieniając myślenie i podejście do danej sprawy.
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:27
U mnie zmiana trybu życia przyniosła nieciekawe skutki. 7 kilo w dwa miesiące oczywiście in plus a nie minus. Nie jem więcej a nawet śmiem twierdzić, że mniej. Noooo słodycze podjadam ale jak pracowałam też zapychałam się słodyczami. Nie mam praktyki w odchudzaniu się bo nigdy tego nie musiałam robić, nigdy nie musiałam ograniczać ilości tego co jadłam. No i bardzo mało się ruszam(korzonki niestety). Ale jak już będę sprawna.......
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:29
perełka napisał/a: | Poza tym jak zepchnę poczucie winy w siebie to potem ogromniaście mnie boli głowa i trzeba brac silne leki przeciwbólowe a to oznacza niepotrzebne trucie swego organizmu |
hmm....
Jak ograniczyłem swoje zachowania kompulsywne, ograniczyłem tez swoje żarcie.... tym samym ograniczyłem kaca moralnego jakiego miałem codziennie rano nie mogąc dopiąć spodni i dysząc ciężko przy wiązaniu butów....
Wybrałem (jak to wolisz) nie leczenie objawów (o czym napisałaś ze spychaniem winy), ale unikanie przyczyn poczucia winy.
I tu sie będę upierał, że aby sie pozbyć kaca moralnego z powodu mojego obżarstwa to MUSIAŁEM kurdwa zacząć coś ze sobą robić. Oprócz leżenia i użalania sie nad sobą....co robiłem dłuuuuugo.
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:32
olga napisał/a: | Nie mam praktyki w odchudzaniu się bo nigdy tego nie musiałam robić, nigdy nie musiałam ograniczać ilości tego co jadłam. |
Ja też tego nie robiłem.... chociaz na d*** starałem sie ograniczyc jedzenie.... tylko, że wolałem się nażreć niż miotać się po ścianach, czy nie spać po nocach.
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:33
Ja tam poczucia winy nie mam jak sobie podjem , po prostu obiecuję sobie poprawę
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:33
Ja tam nie wiem jak mają inni ale ja żeby porządnie wyleczyć objawy potrzebuję dokopać się do źródła, które tkwi zazwyczai głęboko we mnie i jak zażeram stres to zazwyczaj czymś się niepokoję, denerwuje jak znajdę tego przyczynę to nie mam potrzeby zażerania stresu.
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:35
olga napisał/a: | po prostu obiecuję sobie poprawę |
"obiecanki cacanki...." Ależ się dziś napisałem. Kurde. z miesiąc nadrobiłem
Ale poczucie winy to coś, co nie jest mi obce he he. Ale da się go uniknąć. Musiałem tylko zacząć przeciwdziałać...i skorzystać z pomocy doświadczonych ludzi.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:37
Jędruś a żyć musisz?
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:40
Ja wiem skąd się u mnie to wzięło. Byłam bardzo chudym dzieckiem, nie chciałam jeść. Pamiętam jak kochane cioteczki użalały się nade mną i mówiły na mnie "dziecko oświęcimskie". Ciągle byłam za chuda. Myślę, że tak realnie to do ósmego roku życia ale w ich mniemaniu to jak jakk ważyłam już tyle ile normy wskazują to i tak byłam jeszcze za chuda. No więc jadłam żeby być ok. i zadowolić wszystkich. Musiałam mieć dobre spalanie, że nie stałam się otyła. A teraz cóż........powoli i spalanie zaczyna szwankować.....
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:41
No i tak na zakończenie znowu cytacik... mój ulubiony ostatnio:
"Głównym naszym problemem okazał sie kompletny brak siły duchowej. Koniecznością dla nas stało sie znalezienie takiej siły, z pomocą której moglibyśmy żyć. Musiała to być SIŁA POTĘŻNIEJSZA NIŻ NASZA WŁASNA. To stało się dla nas jasne. Ale gdzie i jak znaleźć taką siłę?" (Anonimowi Alkoholicy, str. 38)
olga - Śro 19 Cze, 2013 08:43
Jędrek napisał/a: | Ale gdzie i jak znaleźć taką siłę? |
w samych sobie ale jak to nie wiem
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:44
perełka napisał/a: | Jędruś a żyć musisz? |
znowu daję się prowokować
Moge się znowu stoczyć. Ale nie chcę. Aby się to nie stało, musze zachować czujność
Pogody ducha życzę i dobrych wyborów...
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 08:45
Wystarczy poprosic o pomoc i potem ją przyjać...
Jędrek - Śro 19 Cze, 2013 08:45
olga napisał/a: | ale jak to nie wiem |
"Właśnie o tym jest ta książka" (Anonimowi Alkoholicy str. 38)
endriu - Śro 19 Cze, 2013 11:41
ja nie mam poczucia winy
dzięki terapii
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 11:57
To ci tylko tak się wydaje
endriu - Śro 19 Cze, 2013 12:00
Tobie się wydaje, że mi się wydaje...
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 12:02
Rozumiem,.....pożyjemy zobaczymy.....
endriu - Śro 19 Cze, 2013 12:10
bardziej by mnie zainteresował temat:
Niskie poczucie własnej wartości
lub
dopuszczam do siebie iż nie jestem idealny, mogę popełniać błędy itp...
nad tym teraz pracuję na terapii pogłębionej
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 12:12
No właśnie dopuszczam do siebie że nie jestem idealny i mam prawo do błedów czyli pracujesz nad kacem moralnym którym ja nazywam poczuciem winy.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 12:13
Niskie poczucie własnej wartości wynika z ....nieakceptacji siebie?
endriu - Śro 19 Cze, 2013 12:54
nie mam kaca moralnego
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 12:55
Tak sobie pomyślałam że poczucie winy ma swoje pozytywne strony. Jak popełnię błąd to nie rozpaczam z tego powodu, nie uderza to w moje poczucie własnej wartości a zastanawiam się co moge zrobić z tym błedem, czy i w jaki sposób moge go poprawić i podejmuję działania żeby nie popełnic tego samego błędu w przyszłości.
endriu - Śro 19 Cze, 2013 12:57
mieszasz 3 rzeczy naraz
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 13:00
endriu napisał/a: | nie mam kaca moralnego |
Ne wie nie znam się na kacach ale przyznaję sobie prawo do popełniania błędu i uznaje siebie jako człowieka, który zawsze będzie popełniał bledy ale nie musza oni walić w moje poczucie bycia wartościowym człowiekiem. Znam swoją wartość i moje błedy nie świadczą o mojej wartości. Daję sobie prawo żeby nie wiedzieć wszstkiego i to jest ok bo nie ma ludzi doskonałych i takich, którzy potrafią zawsze przewidywać przyszłość i konsekwencje jakie wynikają z każdej decyzji jakie ludzie podejmują w tym ja sama.
Mam wrażenie, że nie do końca masz kontakt ze swoimi uczuciami i nie zdajesz sobie do końca sprawy co czujesz czasami.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 13:01
endriu napisał/a: | mieszasz 3 rzeczy naraz |
Możesz wyjaśnić?
Post o zdrowym poczuciu winy jest moją refleksją ogólną i nie ma zwiazku z naszą rozmową.
endriu - Śro 19 Cze, 2013 15:52
perełka napisał/a: | przyznaję sobie prawo do popełniania błędu i uznaje siebie jako człowieka, który zawsze będzie popełniał bledy ale nie musza oni walić w moje poczucie bycia wartościowym człowiekiem. Znam swoją wartość i moje błedy nie świadczą o mojej wartości. Daję sobie prawo żeby nie wiedzieć wszstkiego i to jest ok bo nie ma ludzi doskonałych i takich, którzy potrafią zawsze przewidywać przyszłość i konsekwencje jakie wynikają z każdej decyzji jakie ludzie podejmują w tym ja sama. |
jak ja bym tak chciał, ech...
ja jestem idealny i nie ma prawa mi się błąd przytrafić...
endriu - Śro 19 Cze, 2013 16:07
perełka napisał/a: | kacem moralnym którym ja nazywam poczuciem winy |
perełka napisał/a: | Ne wiem nie znam się na kacach |
jakaś sprzeczność tu jest,
nie używaj słów których znaczenia nie rozumiesz.
Maciejka - Śro 19 Cze, 2013 16:10
Dobra złapałes mnie na nieścislości na fizycznym kacu się nie znam na moralnym aż za dobrze ale go daaawno już nie miałam
Maciejka - Wto 01 Kwi, 2014 08:56
Stabilne i adekwatne poczucie własnej wartości, oparte na przekonaniu, że jako człowiek jesteśmy wartościowi i ważni, bez względu na to co robimy, co posiadamy, kim jesteśmy i jak wyglądamy, jest nam niezbędne do tego aby być szczęśliwymi, spełnionymi ludźmi, wolnymi od lęku, czerpiącymi radość z każdej chwili swojego życia, budującymi głębokie, oparte na miłości i szacunku relacje, efektywnie realizującymi swoje ważne życiowe cele i umiejącymi skutecznie radzić sobie z różnego rodzaju życiowymi sytuacjami.
Deficyt mającego źródło wewnątrz nas, poczucia własnej wartości, charakteryzujący się zaniżoną lub zawyżoną samooceną i wynikający stąd brak akceptacji dla tego kim jesteśmy, wywołuje kompulsywny przymus budowania i potwierdzania swojej wartości w oparciu o zewnętrzne wskaźniki odniesienia, takie jak: pieniądze, status społeczny, dobra materialne, atrakcyjność fizyczna, muskulatura, popularność, gadżety etc
Kierowani potrzebą ucieczki przed bólem wynikającym z poczucia bycia gorszym niż inni, wymyślamy różne strategie i sposoby, aby choć na chwilę poczuć się lepiej. Wciąż próbujemy udowadniać sobie i światu, że jesteśmy lepsi, albo szukamy znieczulaczy, które pomogą nam na chwilę zapomnieć o problemie. Problem tkwi jednak w nas i dlatego, wszelkie próby rozwiązania go przy pomocy wspomnianych środków, w konsekwencji prowadzą jedynie do wzmocnienia destruktywnych postaw i bólu.
Małe dzieci nie mają problemu z poczuciem własnej wartości, zapewne dlatego, że w ogóle się nad tym (do pewnego momentu) nie zastanawiają. Co takiego wydarza się zatem w procesie kształtowania się osobowości człowieka, iż w pewnym momencie zaczyna on wierzyć, że jest gorszy i mniej wartościowy od innych. Czy jest to nieunikniona konsekwencja wykształcenia się ego i poczucia odrębności, czy jest to wyłącznie wynik behawioralnego programowania i błędów popełnianych przez rodziców i szkołę.
Na pytanie to nie sposób jednoznacznie odpowiedzieć. Można jednak wskazać czynniki, które mają najbardziej niszczący i osłabiający wpływ na poczucie własnej wartości. Czynnikami tymi są: poczucie winy i wstyd. Emocje te, przeżywane długotrwale i utrwalone we wzorcach reakcji emocjonalnych niszczą lub, w ogóle nie pozwalają się rozwinąć stabilnemu i adekwatnemu poczuciu własnej wartości, a mechanizmy obronne naszej psychiki, dzięki którym oddalamy się od cierpienia związanego z przeżywaniem tych emocji, są w wielu wypadkach, odpowiedzialne za depresje, nerwice i inne zaburzenia emocjonalne oraz wiele chorób organizmu (w szczególności autoimmunologicznych).
Poczucie winy i wstyd często występują łącznie, jak para bezlitosnych zabójców, których celem jest niedopuszczenie do tego żebyśmy poczuli się szczęśliwi. Skąd się biorą, jak działają i jak się można od nich uwolnić? Właśnie o tym będzie mowa. Z uwagi na wagę i obszerność tematu, poczucie winy i wstyd będą omówione oddzielnie, choć jest między nimi sporo podobieństw. Na początek zatem, dowiedzmy się, o co chodzi z tym poczuciem winy, skąd się bierze, i co można z nim zrobić.
Powiedzenie mówi, że nasze życie składa się w 10 procentach z tego co nas spotyka i w 90 procentach z tego, jak na to reagujemy. Podobnie rzecz się ma z cierpieniem i szczęściem. To czy cierpisz, czy też czujesz się szczęśliwy, tylko w niewielkim stopniu zależy od tego co rzeczywiście spotyka cię w życiu. W przytłaczającej mierze zależy to od tego, w jaki sposób interpretujesz rzeczywistość i według jakich wzorców emocjonalnych i behawioralnych reagujesz na to, co się dzieje. Według tej teorii, to czy jesteś szczęśliwy czy nieszczęśliwy, jest tak naprawdę twoim wyborem, decyzją, którą podejmujesz w danym momencie. Taka jest teoria. Mnich buddyjski pewnie nie miałby problemu żeby się z tym zgodzić. Ty możesz mieć. Dlaczego? Dlatego, że dosyć trudno jest przyznać, że większość cierpienia, które jest naszym udziałem stwarzamy sobie sami. Dużo łatwiej jest znaleźć osobę lub okoliczność odpowiedzialną za nasz ból i ją za to obwinić. Taka strategia może przynieść chwilową ulgę, ale nie może doprowadzić nas do rozwiązania problemu.
Jakkolwiek, reakcja na to co się wokół nas (i w nas) dzieje w dużej mierze zależy od nas, od przyjętego sposobu myślenia, w dużej, jeżeli nie w większej części uzależniona jest też od nawykowych, wyuczonych schematów reakcji emocjonalnych, które ukształtowały się w naszym wczesnym dzieciństwie, bez naszego świadomego udziału. Wzorce reakcji emocjonalnych i behawioralnych, tworzące się w specyficznych kontekstach interakcyjnych z rodzicami i z otoczeniem, zostają zgeneralizowane i zapisane jako pożądane wzorce i skrypty odczuć i reakcji. Zła wiadomość jest taka, że co raz zostało zapisane nie może być skasowane (choć na ten temat są różne teorie). Dobra wiadomość jest taka, że identyfikując nieadaptacyjny wzorzec można go wyłączyć i stworzyć nowy, bardziej adekwatny i korzystny.
Podstawowym powodem tego, że czasem czujemy się nieszczęśliwi, są różnego rodzaju oceniające i nie odpowiadające rzeczywistości, przekonania na własny temat. Istotna część problemów jakie ludzie mają ze sobą, w kontaktach z innymi ludźmi, z samorealizacją, w pracy etc. wynika z zaniżonego poczucia własnej wartości i, z (często nieświadomych) przekonań, że jest się gorszym, że trzeba zasłużyć na akceptację i na miłość, że jest się złym i zasługuje się na kare, że jest się nic nie wartym i, że nie ma się prawa do życia etc.
Powstawanie takich przekonań jest nieodłącznie związane z emocjami wstydu i poczucia winy. Zarówno wstyd jak poczucie winy, mogą być w małych dawkach przydatne, stanowiąc wyraz zdrowego krytycyzmu motywującego nas do rozwoju, czy sumienia, przestrzegającego nas przed robieniem złych rzeczy. Nikt raczej nie postuluje, aby bezwzględnie wyzbyć się wszelkich przejawów wstydu i poczucia winy. Zresztą, byłoby to niemożliwe i niecelowe. Na poziomie świadomości na jakim znajduje się ludzkość, te niskie emocje chronią nas przed całkowitą anarchią. Tekst ten poświęcony jest silnemu, abstrakcyjnemu, destrukcyjnemu poczuciu winy, niszczącym poczucie własnej wartości i będącemu fundamentem podstawowych strategii życiowych, prowadzących często do odczuwania cierpienia i zadawania cierpienia innym. Ten typ poczucia winy określimy jako „organiczne poczucie winy”.
Doświadczenie poczucia winy, jest w realiach, w których żyjemy trudne, bądź niemożliwe do uniknięcia.
Zgodnie z Analizą Transakcyjną – koncepcją psychologiczną sformułowaną przez Erica Berne’a, która w sposób prosty i jasny tłumaczy skomplikowane mechanizmy interakcji międzyludzkich, osobowość każdego człowieka występuje w trzech stanach: Rodzic, Dorosły i Dziecko. Nie wgłębiając się w szczegóły, w czasie interakcji z innymi ludźmi (tzw. transakcji) dominujący jest zawsze jeden z tych stanów, który „zarządza” transakcją. Interakcje dojrzałe i prawidłowe mają miejsce wówczas, gdy zarządzane są przez Dorosłego. Prawidłowo ukształtowany Dorosły wchodzi z innymi w interakcje z pozycji Ja jestem OK, ty jesteś OK. Taka postawa jest uważana za pozycję właściwą dla zdrowia psychicznego. Jest to postawa realistyczna pozwalająca rozwiązać konstruktywnie problemy życiowe, wiąże się z pozytywnymi oczekiwaniami wobec innych, respektem dla ich potrzeb i autonomii.
Problem polega na tym, że większość ludzi nie ma silnego i prawidłowo ukształtowanego Dorosłego, w związku z czym wchodzi w transakcje i innymi ludźmi za pośrednictwem Rodzica (krytykowanie, pouczanie, narzekanie, obwinianie, manipulowanie, schematy: musisz, powinieneś spełnić moje wymagania) lub Dziecka (regresja, obrażanie się, myślenie emocjonalne, myślenie magiczne). Każdy z nas zna osoby, które mając lat naście zachowują się jak surowi rodzice lub osoby, które mając lat 30-40 zachowują się jak małe niesforne lub zranione dzieci, próbujące za wszelką cenę wykazać, że ich babka z piasku jest najładniejsza w całej piaskownicy.
Poczucie winy jest emocją właściwą dziecku i właśnie w tym okresie dochodzi do ukształtowania wzorców emocjonalnych związanych z tą emocją. Zgodnie z Analizą Transakcyjną większość dzieci wychodzi z dzieciństwa z przekonaniem, że coś jest z nimi nie tak i dotyczy to również dzieci wychowujących się w kochających i prawidłowych systemach rodzinnych.
W analizie transakcyjnej tę postawę określa się jako: Ja jestem nie OK., Wy jesteście OK., kiedy to mamy tendencję do traktowania innych jako lepszych i ważniejszych od siebie. Od tego właśnie zaczyna się schemat poczucia winy, od którego wielu ludzi nie uwolni się do końca życia.
Żeby wzorzec emocjonalny poczucia winy mógł się ukształtować i utrwalić, musi zostać spełnionych szereg warunków. Muszą zostać stworzone kryteria wejścia do aktywowania poczucia winy oraz psychologiczny mechanizm negatywnych sprzężeń zwrotnych, prowadzących do zapętlenia całego systemu. Kiedy to zostanie osiągnięte, mechanizm poczucia winy zaczyna przypominać perpetuum mobile, staje się pozornie samowystarczalny, sam się napędza i bardzo trudno z niego wyjść.
A oto, jak skonstruowany jest mechanizm poczucia winy.
1. Zrobiłem coś złego.
Żeby poczucie winy w ogóle mogło powstać, musi pojawić się odczucie, że zrobiło się coś złego. Małe dziecko nie posiada żadnego aparatu poznawczego ani pojęciowego pozwalającego mu stwierdzić czy coś jest dobre czy złe. Jedyne co ma to doświadczenie oraz emocjonalne i behawioralne reakcje na poczynania i zachowania rodziców. Żeby z czasem dziecko mogło poczuć się czemuś winne, musi najpierw odczuć, że to co robi, nie jest tym, czego oczekuje od niego rodzic. Musi przyjąć system oceny tego, co jest dobre a co złe, od swoich rodziców lub opiekunów i następnie zinternalizować go jako swój własny. Inaczej mówiąc, dziecko musi kupić bajkę, że w ogóle coś można zrobić dobrze albo źle, i że ocena rodziców w tym względzie jest jedyna słuszna i niepodważalna. Wyprzedzając trochę to o czym będzie dalej, prawda jest taka, że dziecko na poziomie świadomości i zależności od rodziców na jakim się znajduje, nie może tej bajki nie kupić. Dla małego dziecka rodzić jest czymś w rodzaju boga, który wszystko potrafi i nigdy się nie myli.
Mówimy tu o bardzo małym dziecku, które obserwuje świat, z którego niewiele rozumie, próbując pojąć związki przyczynowo-skutkowe pomiędzy różnymi rzeczami. Dziecko, bardzo szybko uczy się rozpoznawać zachowania rodziców wyrażające aprobatę (nagroda) i dezaprobatę (kara), przy czym, dezaprobata może być wyrażana na dziesiątki subtelnych i mniej subtelnych sposobów, takich jak: krzyk, bicie, gniewanie się, zniecierpliwienie, straszenie, milczenie, smutek etc. Na marginesie należy zaznaczyć, że tego typu reakcje rodziców są dla dziecka i tak bardziej pożądane niż obojętność.
W psychologii określa się to mianem wsparcia negatywnego, które jest lepsze niż żadne, bo świadczy o zainteresowaniu. Brak zainteresowania ze strony rodzica oznacza dla małego dziecka śmierć. Dlatego dziecko, z reguły wybierze gniew lub bicie, niż obojętność.
W ten sposób dziecko szybko uczy się jakie jego zachowania skutkują tym, że rodzic jest zadowolony, a jakich zachowań rodzic nie lubi. Trzeba tu zaznaczyć, że z punktu widzenia biologicznego przetrwania, robienie przez dziecko to czego życzy sobie rodzic ma zasadnicze znaczenie. Dziecko, które nie robi tego co chcą rodzice może zostać pozbawione uwagi, miłości i odrzucone, a to oznacza w naturze śmierć. Dlatego z punktu widzenia małego dziecka, dobrze jest robić to czego życzą sobie rodzice i wykształcić mechanizm, który strzegłby dziecko przed robieniem tego, czego rodzice nie akceptują. Tym mechanizmem jest właśnie poczucie winy.
Może być jednak inaczej. Jeżeli dziecko zaobserwuje, że dostaje od rodziców uwagę w postaci krzyku, gniewu, złości czy bicia tylko wówczas, kiedy robi to czego rodzice nie akceptują, może wypracować właśnie taka strategię budowania więzi z rodzicami, zgodnie z tym o czym była mowa wcześniej (lepsza krytyka niż obojętność). Takie dziecko będzie sprawiało rodzicom kłopoty, aby w ten sposób dostać uwagę i zainteresowanie. W ten sposób dziecko nie uwalnia się od poczucia winy, ale dokonuje „wymiany” poczucia winy na zainteresowanie rodziców.
W psychologii istnieją różne koncepcje na temat tego, czy poczucie winy jest ewolucyjne (wrodzone) czy wyuczone, to jednak nie ma większego znaczenia.
Znaczenie ma to, że rodzice nie rzadko, sami niezbyt dobrze wiedzą, co jest dobre a co nie, często są niekonsekwentni, zmieniają zdanie i arbitralnie, w odmienny sposób oceniają to samo zachowanie w zależności od nastroju i sytuacji. Często rodzice są sfrustrowani, zmęczeni, mają swoje problemy, nieprzepracowane traumy z dzieciństwa, nie do końca radzą sobie z emocjami etc., co wpływa na ich nieprzewidywalność w komunikacji z dzieckiem. Wielu rodziców jest zbyt surowych i wymagających albo zbyt pobłażliwych i nadopiekuńczych. Skutkiem tego, dziecko, od najwcześniejszych lat bombardowane jest przekazami, że jest nie takie jakby sobie tego życzył rodzic (rodzice surowi i nadopiekuńczy) lub też, w ogóle nie jest w stanie określić jakie jest, ponieważ rodzić nie ustanawia jakichkolwiek granic, które pomogłyby dziecku wyodrębnić swoją tożsamość (rodzice nadmiernie pobłażliwi, preferujący model bezstresowego wychowania). Małe dziecko buduje swoją samoocenę wyłącznie na podstawy oceny innych osób, co prowadzi do powstania tzw. samooceny odzwierciedlonej. Oznacza to, że dziecko myśli na swój temat to co uważa, że myślą o nim inni. Większość ludzi nie uwolni się od tego schematu do końca życia, opierając poczucie własnej wartości na zewnętrznych wskaźnikach odniesienia, odczuwając radość kiedy ich wartość zostanie potwierdzona (awans, uznanie, komplement, zdobycie czegoś) lub, wpadając w depresję kiedy tego nie dostaną, albo zostanie im to zabrane (rozstanie z partnerem, utrata pracy, bankructwo, choroba, starzenie się etc.). Zanim skończymy 5 lat, nasi rodzice dadzą nam odczuć, że zrobiliśmy coś źle, co najmniej kilka tysięcy razy. Pochwał i potwierdzeń, że zrobiliśmy coś dobrze otrzymujemy ok. 20-30 mniej. Jak myślisz, jaki schemat poznawczy utrwala się w dziecku na skutek takiego programowania?
2. Skoro zrobiłem (robię) coś złego to oznacza, że jestem zły.
To, że dziecko zachowuje się nie tak, jak chciałby rodzic nie stanowi problemu. Jest oczywiste, że dziecko jest małe, nieporadne i uczy się wszystkiego od podstaw. Nie jest też problemem, że rodzice nagradzają zachowania pożądane i karają zachowania niepożądane. W świecie zwierząt tego rodzaju programowanie behawioralne też ma miejsce i nic złego się nie dzieje. Raczej trudno spotkać małą zebrę czy lwa z poczuciem winy.
Problem polega na tym, że dziecko nie potrafi oddzielić swojego zachowania od siebie, a tym samym, nie jest w stanie zrozumieć, że reakcja niezadowolonego rodzica odnosi się do niechcianego zachowania i nie musi być koniecznie wyrazem braku akceptacji dla dziecka. Trzeba jednak w tym miejscu zauważyć, że wielu rodziców ma niewielkie umiejętności w zakresie wychowywania dzieci i zwykle, chcąc okazać brak akceptacji dla jakiegoś konkretnego zachowania, okazuje brak akceptacji dla dziecka, dając mu odczuć, że skoro zrobiło coś złego (w mniemaniu rodziców) to znaczy, że jest złe.
Na marginesie należy zaznaczyć, że jest to podstawowy i niestety powszechny błąd wychowawczy i komunikacyjny. Ocenienie i zaatakowanie osoby zamiast pokazania niewłaściwości zachowania odbiera obwinionemu odpowiedzialność i uniemożliwia naprawienie wyrządzonego zła.
Tak czy inaczej, kiedy rodzice zaczynają karać dziecko za nieodpowiadające im zachowania łącząc to z odrzuceniem dziecka lub zakwestionowaniem jego wartości, w kształtującym się umyśle dziecka może powstać przekonanie, że skoro zrobiło coś złego (co nie podoba się rodzicom) to oznacza, że jest złe.
W tym momencie, proces budowy fundamentu pod skrypt życiowy oparty na poczuciu winy jest zakończony. W tym momencie zostaje zasiane ziarno organicznego poczucia winy, rozumianego jako wszczepione z zewnątrz, zgeneralizowane i abstrakcyjne przekonanie, że jest się złym. Może to mieć miejsce w przypadku naprawdę małych dzieci, które nie tylko nie mogą się w żadnym razie przed tym obronić, ale nawet nie mogą tego pamiętać. Jeżeli schemat ten będzie dalej utrwalany w relacji z opiekunami, przedszkolu i w szkole, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że osoba taka, zbuduje swoje podstawowe strategie życiowe w oparciu o wdrukowane i głęboko zagrzebane w podświadomości poczucie winy, nawet o tym nie wiedząc. Biorąc pod uwagę, że rodzice używający przemocy (również tylko psychicznej) w celu „dyscyplinowania” dziecka, mają w swoim repertuarze zwykle wiele „technik” opartych na wpędzaniu w poczucie winy i zawstydzaniu, zwykle, choć nie zawsze, z poczuciem winy będzie szedł w parze wstyd. Zdaniem wielu psychologów i psychiatrów, wstyd ma jeszcze bardziej dewastujący wpływ na psychikę, poczucie własnej wartości i na jakość życia niż poczucie winy. Biorąc pod uwagę, że mechanizm wstydu różni się w wielu aspektach od poczucia winy, a temat jest obszerny, emocja wstydu zostanie omówiona w osobnym artykule.
Przekonanie, że zrobiłem coś złego więc, jestem zły, powoduje, oderwanie negatywnej oceny od konkretnego zachowania i skierowanie tej oceny bezpośrednio na osobę. W ten sposób „zło” przestaje łączyć się z zachowaniem, które można poprawić, ale staje się częścią tożsamości, częścią Ja, elementem tego co myślimy na swój temat, a z tym jest znacznie trudniej coś zrobić.
W momencie kiedy dziecko uwierzy w to, że jest złe, następuje podział tożsamości, swoiste „pęknięcie Ja”. Rozszczepienie to ma uchronić dziecko przed dysonansem poznawczym wiążącym się z tym, że dziecko które „wie”, że jest złe, chce być jednocześnie „dobre”. Chęć uniknięcia bólu związanego z dysonansem poznawczym prowadzi do stworzenia mechanizmu opartego na tzw. podwójnym związaniu, albo emocjonalnym sprzężeniu zwrotnym. Mechanizm działa następująco: Ja jestem zły i odczuwam z tego powodu cierpienie – chcę oddalić się od cierpienia więc sam się ocenię – kiedy JA oceniam SIEBIE oceniający musi być dobry a oceniany zły. Kiedy jednak „dobry oceniający” ocenia „złego ocenianego”, ten drugi czuje się jeszcze gorszy, co prowokuje oceniającego do jeszcze surowszej oceny. Z tego mechanizmu praktycznie nie ma wyjścia.
Warto zauważyć, że dziecko, które utrwaliło w sobie ten schemat, będzie nieświadomie realizowało go potem w różnych kontekstach życiowych, dążąc do jego wzmocnienia, po to żeby w końcu się od niego uwolnić. W późniejszym czasie „zamieni” więc rodzica na nauczyciela, kolegę, szefa, partnera, dając tym osobom prawo wywoływania w sobie reakcji emocjonalnej w postaci poczucia winy.
3. Skoro zrobiłem coś złego i jestem zły to muszę ponieść surowa karę.
Następnym elementem w mechanizmie poczucia winy jest przekonanie o tym, że skoro jest się złym, to zasłużyło się na karę. Tylko poniesienie kary może spowodować, że rodzice (lub inni ludzie) znów mnie zaakceptują, przytulą albo, w ogóle się mną zainteresują. Tylko poniesienie kary może spowodować, że na chwilę poczuję się lepiej. Tak tworzy się schemat ofiary. Prawdopodobnie wiąże się to z doświadczeniami z dzieciństwa, kiedy poniesienie kary umożliwiało nam odzyskanie względów rodziców.
Kiedy wejdziemy w schemat poczucia winy, musimy stworzyć w sobie prokuratora, sędziego i kata z jednej strony oraz obwinionego, podsądnego i ofiarę z drugiej. Wydawać by się mogło, że w tym momencie nie potrzebujemy już innych bo, w zakresie generowania poczucia winy, oskarżania się i karania, stajemy się samowystarczalni. Sami się obwiniamy, oskarżamy i surowo karzemy kiedy uznamy, że coś zrobiliśmy nie tak. Stajemy się własnym katem i ofiarą jednocześnie. Tak jednak nie jest.
Organiczne poczucie winy wymaga posiadania wspólników. Potrzebujemy innych aby wzmacniać ten wzorzec i przez to, móc go w końcu dostrzec. Dlatego też, takie relacje jakie mamy sami ze sobą, czyli oparte na mechanizmie kat – ofiara, będziemy też odtwarzać z innymi, po to, aby na zewnątrz mógł zrealizować się wzorzec, który nosimy w środku.
W związku z tym, że poczucie winy generuje zwykle duży poziom cierpienia emocjonalnego, raczej niechętnie przyznajemy, że robimy to sami sobie. Dlatego, inne osoby są nam bardzo potrzebne, jako wspólnicy w naszej neurotycznej grze. Żeby móc obciążyć kogoś odpowiedzialnością za nasze cierpienie spowodowane poczuciem winy, musimy znaleźć osoby, mające ten sam problem i stworzyć z nimi tzw. relację koluzyjną.
Relacja koluzyjna (koluzja – zmowa) nazywa się tak, ponieważ osoby, które tworzą taki układ sprawiają wrażenie, jakby nieświadomie się umówiły, że będą wzajemnie wzmacniać swoje neurotyczne zachowania i traumy. Osoby takie będą tańczyć swój neurotyczny taniec raniąc się wzajemnie i nie pozwalając sobie wyjść z zaburzonego schematu, np. alkoholik i osoba współuzależniona, narcyz i ubóstwiający, ofiara i opiekun etc.
Osoba, która ma przekonanie, że jest zła i zasługuje na karę będzie podejmowała szereg zachowań adaptacyjnych po to, żeby uzyskać przebaczenie, takich jak: pomaganie innym, poświęcanie się dla innych, bycie miłym i uległym, dawanie się wykorzystywać. Prawdopodobnie osoba taka stworzy różnego rodzaju relacje, w których inne osoby będą manipulować nią przy pomocy poczucia winy, uzyskując od niej pożądane zachowanie. Oczywiście osoba taka będzie też używała poczucia winy do manipulowania innymi i karania ich, ale o tym trochę dalej.
Rzeczą charakterystyczną w schemacie organicznego poczucia winy jest, branie na siebie odpowiedzialności za zdarzenia, działania innych osób i inne rzeczy, na które nie ma się żadnego wpływu. W psychologii poznawczej taka tendencja określana jest jako „ksobność” i klasyfikowana jako jedno ze skrzywień poznawczych. Wzorzec ten, obrazuje przykład osoby, z którą pracowałem, i która żywiła przekonanie, że gdy ogląda zawody w skokach narciarskich z udziałem polskiego skoczka, ma to negatywny wpływ na wyniki zawodnika. Kiedy więc polski skoczek nie osiągnął dobrego wyniku, osoba ta uważała, że jest temu winna i źle się z tego powodu czuła. Schemat ten był ponadto wzmacniany przez grupę znajomych, którzy dawali odczuć tej osobie, że jej udział w transmisji przynosi pecha.
4. Jestem zły i dlatego, nie zasługuję na miłość, szczęście i szacunek.
Przekonanie, że zrobiłem coś złego i jestem zły, jest tzw. metaprzekonaniem czyli czymś w rodzaju psychologicznej matrycy mającej wpływ na powstawanie innych przekonań. Inaczej mówiąc jest to korzeń, z którego wyrośnie drzewo. Jakie będą owoce tego drzewa? Nie koniecznie muszą wyglądać źle. Kierując się poczuciem winy można zostać naukowcem, filantropem czy buddystą.
Wyszukane strategie zmierzające do unikania bólu związanego z poczuciem winy mogą prowadzić nas do ciekawych i rozwijających doświadczeń życiowych. W większości przypadków jednak, dominujące poczucie winy w sposób destrukcyjny wpływa na nasze poczucie własnej wartości, a tym samym, na jakość relacji z innymi ludźmi i naszego życia w ogóle.
Jedną z konsekwencji przekonania, że jest się złym człowiekiem, jest przekonanie, że nie można zasługiwać na miłość, szacunek i szczęście. Prawdopodobnie wynika to stad, że właśnie tak się czuliśmy kiedy rodzice dawali nam do zrozumienia, że nie akceptują tego co robimy. Rodzice mieli niewątpliwie dobre intencje, ale ich nieudolność i nieświadomość często powodowały, że czuliśmy się odrzuceni, pozbawieni miłości i niepotrzebni.
Oczywiście, przekonania, o których mowa są zwykle bardzo głęboko ukryte i niedostępne świadomej, racjonalnej części naszego umysłu. Są jak program komputerowy, który kieruje naszymi reakcjami, strategiami i decyzjami, a my nie zastanawiamy się nawet dlaczego właśnie tak to działa. W związku z tym, że program został zapisany dawno temu, i nijak się ma do aktualnych warunków, działając w oparciu o niego, reagujemy w sposób mało konstruktywny i osiągamy rezultaty dalekie od oczekiwanych, co powoduje, że cierpimy. To trochę tak, jakbyśmy chcieli dojechać do jakiegoś celu, korzystając z nawigacji sprzed 20-30 lat. Oczywiście nie możemy trafić, dlatego wściekamy się, wymyślamy sobie, robimy z siebie ofiary, obwiniamy innych, zamiast zaktualizować oprogramowanie.
W związku z tym, że poczucie winy wywołuje duży poziom cierpienia, umysł musi sobie z tym jakoś poradzić wykorzystując do tego różnego rodzaju mechanizmy obronne takie jak: wyparcie, przeniesienie, racjonalizacja etc. Dlatego, tak trudno jest dojść do tego, co tak naprawdę może być przyczyną problemu. Prawdziwy problem został ukryty dawno temu, nie widać go, ale to nie znaczy, że go nie ma. O jego istnieniu możemy się przekonać obserwując skutki i symptomy jakie wywołuje w naszym życiu. Jeżeli cierpisz z jakiegokolwiek powodu nie próbuj zmieniać okoliczności, które jak sądzisz wywołały cierpienie, bo zwykle pomylisz się odnośnie rzeczywistych przyczyn cierpienia. Zamiast tego, zastanów się czemu w ogóle musisz cierpieć. Jeżeli zauważasz u siebie problemy z samooceną, poczuciem własnej wartości, masz tendencje do obwiniania siebie, braku samoakceptacji, obwiniania innych, narzekania, nadmiernego perfekcjonizmu, zmuszasz się do robienia czegoś czego nie lubisz, przyciągasz do siebie ludzi którzy cię ranią albo, których ty ranisz, przyjrzyj się temu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w ten sposób uciekasz przed poczuciem winy lub wstydem pochodzącymi z dzieciństwa.
Nieświadome przekonanie o niezasługiwaniu na miłość, szczęście i szacunek będzie prowadziło do różnego rodzaju strategii i postaw życiowych, mających złagodzić ból z tym związany. Z jednej strony poczucie winy może prowadzić do smutku, apatii, wycofania, zaniechania kontaktów etc.
Z drugiej, może prowadzić do stanów lękowych wynikających z nieświadomej obawy, że inni się dowiedzą jaki jestem zły i mnie odrzucą. Lęk może przeradzać się w gniew i agresję biorącą się z przeniesienia poczucia winy na zewnątrz i walkę z nim (o tym aspekcie będzie dalej). Bardzo często występującym wzorcem wiążącym się z organicznym poczuciem winy jest przekonanie, że muszę zasłużyć na miłość, szacunek i szczęście, robiąc coś, co jak sądzę oczekują ode mnie inni. W tym wzorcu, otrzymanie ważnych dla nas wartości jest teoretycznie możliwe, choćby chwilowo. Osoba taka będzie podejmowała różnego rodzaju działania, mające dowodzić, że zasłużyła na nagrodę i mające prowadzić do otrzymania nagrody.
Muszę być dobry, miły, grzeczny i robić co inni ode mnie wymagają, muszę się poświęcać i traktować innych jako ważniejszych od siebie. Takie postępowanie utrwala postawę ofiary i raczej nie budzi ani szacunku ani sympatii. Jeżeli jednak osoba taka otrzymuje akceptację, miłość, szacunek z zewnątrz jako nagrodę za właściwe postępowanie, istnieje duża szansa, że uzależni się emocjonalnie od źródła generującego tak przyjemne emocje, jak narkoman od heroiny. Nie mogąc sama sobie dać akceptacji i miłości, osoba taka będzie manipulowała otoczeniem w celu uzyskania tego, co jest dla niej cenne. Dostając to jednak, zwykle to odrzuci ponieważ uważa, że na to nie zasługuje, i tak w kółko.
Maciejka - Wto 01 Kwi, 2014 08:57
http://jacekzbikowskicoaching.blog.pl/?p=67
Jak to nieregulaminowe to usunąć? z tej strony wzięłąm ten tekst
Wiedźma - Wto 01 Kwi, 2014 09:22
Myślę, że w takiej sytuacji - żeby wilk był syty i owca cała - w miejsce linku do źródła
można podać nazwisko autora tekstu, ewentualnie z opisem czym się on zajmuje.
Maciejka - Wto 01 Kwi, 2014 12:17
Autorem tekstu jest Jacek Zbikowski zajmujacy sie coachingiem i rozwojem osobistym.
Teraz pasi?
pietruszka - Wto 01 Kwi, 2014 12:53
perełka napisał/a: | Teraz pasi? |
perełko, zapytaj się pana Żbikowskiego, czy mu pasi... Jemu pewnie tak, bo w ten sposob sie reklamuje jako specjalista, a my pośrednio zwabiamy mu potencjalnych klientów taką kryptoreklamą.
W innym przypadku, gdy ktoś zarabia pisaniem, a ktoś inny zapłacił autorowi za napisanie materiału (portal, wydawnictwo internetowe), może dojść do sytuacji, że ktoś nas (Dekadencję albo i Ciebie osobiście) pozwie o naruszenie autorskich praw osobistych i majątkowych.
Nieznajomość prawa może kosztować. Dekadencję, a dokładnie Administratorkę strony, jak i konkretnego usera, który prawo przekroczył.
Dlatego proszę o rozwagę w zamieszczaniu artykułów nieswojego autorstwa, szczególnie, gdy jest to więcej niż dozwolony przepisami cytat. Uczulam, bo coraz mniej pobłażliwie podchodzi się do naruszania praw autorskich.
Zawsze przecież coś można napisać swoimi słowami
pietruszka - Wto 01 Kwi, 2014 13:02
I tak jeszcze: Na prawa autorskie składają się:
- prawa osobiste - to w skrócie prawo do oznaczenia autorstwa swojego dzieła, czyli najczęściej zamieszczenia imienia i nazwiska, względnie używanego pseudonimu artystycznego twórcy
- prawa majątkowe - prawo do wynagrodzenia za stworzone dzieło.
To tak dla porządku, potem poproszę Wiedźmę, by przerzuciła to do wątku organizacyjnego...
fairy - Sob 19 Kwi, 2014 23:10
Dziewczyny, tak myślałam gdzie o tym napisać, i wymyśliłam że podepnę się tutaj
bo temat ten sam.
Największym chyba moim problemem w tym wszystkim jest nienawiść do siebie.
Mam 30 lat ale nigdy nie czułam tego do siebie.
Zawsze miałam dużo przyjaciół, czułam się zakompleksioną ale fajną dziewczyną,
życzliwą innym, potrzebną.
To uczucie pojawiło się ok 1,5 roku temu, pierwszy raz.
Nie mieszkałam z mężem i zaczęłam chodzić na randki.
W pewnym momencie spostrzegłam że flirtuję nie z 1 a z kilkoma facetami.
To był okres dramatycznego poszukiwania akceptacji i ciepła, nie czułam się z tym dobrze i pewnego wieczoru kładąc się spać poczułam ogromną niechęć do siebie.
Przestraszyłam się tego, przestraszyłam się że coś sobie zrobię z tej nienawiści.
Złapałam notes i zaczęłam notować jakies dobre myśli o sobie.
Trochę tak na siłę.
To był 1 wieczór. Minęło ale bałam się znowu kiedykolwiek tak poczuć.
Potem to uczucie wróciło po definitywnym rozstaniu z mężem.
Miałam ciągle autodestrukcyjne myśli i czułam się winna, brudna, zła...
To wszystko się uspokoiło ale łapię sie na tym że kiedy zaczynam sobie planować
przyszłość, robię coś dla siebie, myślę o tym że chcę być wolna i szczęsliwa
zaczynam myśleć - jak taka osoba jak ja, ktos kto tak lawirował, spędził tyle
lat w takim związku może być szczęśliwy i zasługiwać na miłość, dobro?
Czy to jest współuzależnienie czy ja zwariowałam?
Czy ktoś tu przezywał coś podobnego?
fairy - Sob 19 Kwi, 2014 23:28
Czytam jak dziewczyny odchodzą od mężów, wywalają ich z domu i zaczynają zyć swoim życiem i zastanawiam się czy nie jestem jakimś skrajnym przypadkiem współuzależnienia.
Nie wiem czy przestałam się lubić za to że odeszłam od męża który twierdził że mnie kocha i "był troskliwy" i zaczęłam się umawiać z innymi, dałam wykorzystać moja słabość i nawiność, czy za to że spędziłam w takim związku tyle lat dając sobą pomiatać.
Cały szacunek i sympatię do siebie straciłam.
Maciejka - Pon 26 Maj, 2014 16:45
Tekst w pierwszym poście w tym temacie pochodzi z ksiażki; Zrozumiesz uczucia- pokonasz problemy , autor Doris Wolf, rolf Merkle. Polecam bardzo dobra i wartościowa ksiązka dla kazdego alko tez.
|
|