To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - poczucie bezpieczeństwa

joanka - Pią 09 Sie, 2013 06:37
Temat postu: poczucie bezpieczeństwa
witajcie :)

chciałam Was zapytać na czym polega budowanie poczucia bezpieczeństwa w sobie ?

moje poczucie bezpieczeństwa, które sama mam sobie zbudować .... czyli, że nie jest to zależne od męża nic a nic ?

byłam w środę na Al-Anonie a wczoraj na terapii.. i o ile po środzie frunęłam tak po wczorajszym spadłam z hukiem i myślę ...
na szczęście dla mniej samej kupiłam dzień po dniu w Al-Anon i staram się wyciszać ale z trudem mi to przychodzi ...

Janioł - Pią 09 Sie, 2013 07:05

joanka napisał/a:
staram się wyciszać ale z trudem mi to przychodzi ...
bo tylko cuda zdarzają się z czwartku na piątek cała reszta to proces dłuższy bądź krótszy i niezłego nakładu pracy wymagający
olga - Pią 09 Sie, 2013 07:12

joanka napisał/a:
na czym polega budowanie poczucia bezpieczeństwa w sobie ?

Mysle, ze na uniezaleznianiu sie emocjonalnym, materialnym i fizycznym od alkoholika, budowaniu poczucia sprawstwa. Odwrocilabym nawet te kolejnosc i uniezaleznienie materialne postawilabym na pierwszym miejscu. Nie wiem czy pracujesz, czy masz jakies dochody. Jesli nie to szukaj pracy, staraj sie o alimenty. Jesli bedziesz miala pieniadze na utrzymanie latwiej bedzie Ci sie odciac fizycznie i emocjonalnie bo bedziesz wiedziala, ze mozesz sama decydowac o sobie. On nie bedzie Ci juz do tego potrzebnya raczej uluda o jego istnieniu w Twoim zyciu.

joanka - Pią 09 Sie, 2013 07:20

finansowo to tak naprawdę od dawien dawna to ja lepiej stoję od niego, więc tu tej zależności nie ma . co więcej mam świadomość, że gdybym się z nim rozstała, to finansowo sobie poradzę.

tak wiem ze nie od razu Rzym zbudowano .. tylko to .. trudne jest .. po prostu ..

olga - Pią 09 Sie, 2013 07:26

W takim razie bardzo wazna sprawe masz zalatwiona, mozesz sama sie utrzymac. To teraz wez kartke i podziel na pol. Po jednej stronie wpisz plusy bycia z alkoholikiem po drugiej minusy. Zobacz co przewaza. Tylko bez manipulacji :nono:
Wtedy zorientujesz sie czy wieksze bezpieczenstwo masz z nim czy bez niego. Ja dopiero poczulam sie bezpieczna gdy go juz przy mnie nie bylo. To jego obecnosc wprowadzala zamet w mojej glowie i niepokoj.

Klara - Pią 09 Sie, 2013 07:59

joanka napisał/a:
czyli, że nie jest to zależne od męża nic a nic ?

Ano właśnie!
U mnie to budowanie zaczęło się wówczas, gdy moja sponsorka (chyba nie mogła już słuchać, jak nawijam o nim i o nim) zapytała mnie tak: "Słuchaj, a co byś zrobiła, gdyby on umarł?"
Normalnie mnie zapchało, ale zaczęłam główkować.
Nie, że tam od razu stał się dla mnie martwy, ale w wyobraźni ustawiłam sobie sytuację, że gdy coś potrzebuję, mam coś do wykonania, mam jakiś problem, to muszę z nim sobie poradzić sama, nie zwracając się z tym do męża, który i tak nie jest w stanie ani mnie zrozumieć, ani zaspokoić moich potrzeb, bo pije.
Okazało się, że radzę sobie niezgorzej i to mi pomogło przetrwać najgorszy czas zupełnego upadku i żałosnego końca który wcale nie musiał nastąpić, ale był... :(

joanka - Pią 09 Sie, 2013 08:04

dobrze .

więc ja tak naprawdę potrafię funkcjonować bez niego w życiu domowym.
zajmuję się dziećmi, domem sama praktycznie, on czasem jak jest łaskawy mi pomaga.
tego poczucia bezpieczeństwa z nim to od jakiegoś czasu nie czuję w sumie ...
Olga ćwiczenie na spokojnie zrobię ...

gdyby umarł mówisz Klaro ...
nawet ostatnio on sam zaczął o tym mówić .. i boję się tego okrutnie... nie wiem tego, że zostanę sama .. choć w zasadzie nawet z nim już jestem samotna ?

Klara - Pią 09 Sie, 2013 08:13

joanka napisał/a:
nie wiem tego, że zostanę sama

Tu akurat padło to słowo wiążące się z ostatecznością, ale on nie musi umrzeć.
Możesz zostać sama, bo na przykład uznasz, że jedynym wyjściem jest rozwód..., może tak się stać, bo on zamieni Cię na nowszy model.
Różnie bywa w życiu.
Chodzi o to, żeby bez niego, Twój świat się nie zawalił, bo dla siebie TY jesteś najważniejsza :buziak:

olga - Pią 09 Sie, 2013 08:17

Nikomu nie zyczymy smierci ale przeciez nie mamy wplywu na niczyje zycie. Ty tez nie masz na to wplywu. On sam wybiera co chce ze swoim zyciem zrobic. Ty umyj od tego rece.
Pamietam jak w zeszlym roku moj eks lezal w szpitalu po wypiciu boryga. Juz wtedy nie mieszkal u mnie. Cudem zostal odratowany. Myslalam sobie co bym czula gdyby byl umarl. Na mysl przyszly mi przede wszystkim dzieci....jak one by sie czuly.....bo ja?..... :bezradny:

leon - Pią 09 Sie, 2013 10:09

Czesc :>
Maciejka - Pią 09 Sie, 2013 12:06

dla mnie budowanie poczucia bezpieczeństwa w sobie to; wysokie poczucie własnej wartości, to przekonanie, ze z każdej sytuacji jest wyjście, to budowanie dobrej komunikacji ze światem, dbanie o dobre relacje w rodzienie, z innymi, to ontakt ze soba, swoimi uczuciami, marzeniami, potrzebami, pragnieniami, to spokoj wewnętrzny i nie banie sie uczuc tych negatywnych jak np; złość , lęk,, wstyd takie przekonanie, ze jak się z nimi skontaktuje odczytam co one znaczą i jakie potrzeby sie pod nimi kryją nie zabije mnie, nic mi się nie stanie , że jak skontaktuję się z radością , milością w sobie to nie jestem glupia tylko to jest normalne uczucie świadczace o tym, ze jest mi akurat teraz dobrze , radośnie. to nauka kochania i akceptowanai siebie i świata takim jaki jest.
Jo-asia - Pią 09 Sie, 2013 12:53

poczucie bezpieczeństwa? :mysli:
nie zastanawiałam się nad tym
czy to nie wtedy...gdy czuję się bezpiecznie?..czyli, się nie boję?
a kiedy się nie boję?
gdy jestem pewna, gdy wiem, że nic mi nie grozi
a kiedy tak jest?
:mysli:
kiedy jest pewność i brak poczucia zagrożenia?
:mysli:
kiedy czuję, że wszystko idzie zgodnie z planem, że wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia i innego zakończenia mieć nie może?

:mysli:

OSSA - Pią 09 Sie, 2013 19:45

joanka napisał/a:
na czym polega budowanie poczucia bezpieczeństwa w sobie


Joanko zadałaś dość przewrotne pytanie, żyjąc z uzależnionym partnerem moje poczucie bezpieczeństwa zależało od tego czy aktualnie jest trzeźwy, czy nie. Kiedy podejmował terapię , leczenie, chodził na mitingi we mnie wstępowała nadzieja, ze będzie dobrze, ale jak zaczynał pić... ja miałam kaca .... jak szybko właziłam na górę .... jeszcze szybciej spadałam w dół.

W końcu miałam dość oddzieliłam się od niego prawnie i finansowo, właściwie nigdy nie mieliśmy wspólnego konta. ( Formalnie jesteśmy po rozwodzie) Zadbałam o to by niezależnie od tego w jakim stanie on wróci mieć gdzie spać, przeniosłam się od innego pokoju, zadbałam o bezpieczeństwo mienia, w swoim pokoju i synów wymieniłam drzwi na zamykane na klucz. Jak chodził nawalony, nie musiałam tego oglądać i bać się, że podczas mojej nieobecności, coś zginie.

Poza tym zajęłam się własnym rozwojem zawodowym, co pozwoliło mi zmienić pracę na bardziej dochodową.

Po ostatnim jego ciągu w grudniu ubiegłego roku powiedziałam dość. Przestałam go namawiać na terapię , pilnować , kontrolować , robiłam to co chciałam i .......

Im więcej dałam mu przestrzeni i tym samym konieczności ponoszenia konsekwencji swoich decyzji .... przestał pić i zrobił wiele by odbudować relacje z dorosłymi synami. Teraz kiedy zostaliśmy praktycznie sami , jeden syn się wyprowadził , drugi lada dzień wyfrunie z gniazda. Nic nie musimy, postanowiliśmy spróbować być razem ... co z tego wyniknie nie wiem, ale od 9 miesięcy mam spokój o którym marzyłam przez lata.

pannamigotka - Pią 09 Sie, 2013 20:46

Hej, fajnie, że piszesz na forum :)

joanka napisał/a:
poczucie bezpieczeństwa, które sama mam sobie zbudować .... czyli, że nie jest to zależne od męża nic a nic ?


Tak naprawdę ani od męża, ani od dzieci, rodziców itd

Ja to porównuję do bluszcza :) Kobieta bluszcz potrzebuje mężczyzny, żeby się na nim wesprzeć, ale bez niego nie jest wstanie istnieć, spada na ziemię. Jest od niego kompletnie zależna- emocjonalnie, psychicznie, finansowo itd

Twoim celem jest stanąć na własne nogi, nie opierać się o nikogo. Jak to zrobić.... Powolutku (to robisz- terapia mityngi) każdy listek, każdą łodyżkę, odczepiaj od niego, tzn oddzielaj się. Zaczynasz od drobnostek, potem coraz ważniejsze sprawy, stopniowo.

A żeby stać prosto i rosnąć- rozwijać się- trzeba siebie wzmocnić- wzmacniać poczucie własnej wartości, wzmacniać przyjaźnie, kontakty międzyludzkie, realizować się w pracy itd. Wtedy możesz stanąć sama, wtedy podpora nie jest Ci potrzebna do życia.

:)

Wybacz, że przez porównania, ale tak mi łatwiej ;)

OSSA - Sob 10 Sie, 2013 04:21

pannamigotka napisał/a:
Twoim celem jest stanąć na własne nogi.


Zgadzam się z tą opinią, należy zadbać o swoje bezpieczeństwo finansowe, własne pieniądze , nie musisz patrzeć z lękiem, że on przepieje a ty nie masz z czego zapłacić czynszu,

bezpieczeństwo prawne ..... alimenty, rozdzielność majątkowa, separacja, rozwód .... on pije ty nie odpowiadasz za jego długi.......

jeśli to jest możliwe należy zadać o to by mieć własny pokój , on leży nachlany nie słucham bełkotu , jęków , pierdów ... nie wącham oparów,

jeśli nie jesteś gotowa go skutecznie go wystawić za drzwi ....nie rób tego... stracisz tylko sporo sił energii i emocji na nieskuteczne działania. Twoja słabość będzie jego siłą .... z czasem przyzwyczai się, że to zwykłe strachy .... jeśli coś postanowisz powiesz to zrób to, konsekwencja


pannamigotka napisał/a:
nie opierać się o nikogo.


Tu mam inne doświadczenia, warto mieć przyjaciół z którymi w trudnych chwilach można porozmawiać, wymienić się opiniami zapytać o radę.

Ja na pewnym etapie zostałam całkiem sama, dawni znajomi odsunęli się, przestali nas zapraszać, przestali u nas bywać ... bo on upił się i afera gotowa.
Dopiero dzięki terapii zaczęłam odbudowywać relacje z innymi ludźmi z "branży" i takie zwykłe koleżeńskie, dziś jak mam doła mogę zadzwonić.

Nauczyłam się również prosić o pomoc ... już nie jestem tak Zosia samosia ...

pannamigotka - Sob 10 Sie, 2013 08:24

Ossa, nie zrozumiałaś z tym bluszczem ;)
A o kontaktach z ludźmi napisałam i wcale się to z Twoją wypowiedzią nie wyklucza, więc nie bardzo rozumiem.

Maciejka - Sob 10 Sie, 2013 09:17

Kiedys ja jeszcze chodziłam na terapię przysniło mi sie , że oglądam stary dom, który ma przybudówkę z przodu na dworze wieje silny wiatr, wygina go w różne strony ale dom stoi i sie nie łamie. Terapeutka wytłumaczyła mi, że to znaczy, że mam silną osobowośc i coś nowego zbudowałam podczas terapii i mimo przeciwności , które sa w moim zyciu nie daje sie złamać.


Napisałam o tym bo jeśli poczucie własnej wartości budowane jest od wewnątrz to jesteśmy silne , mamy w sobie moc, swoje zdanie i nie dajemy się złamac nawet róznym zawieruchom, huraganom, które wpisane są w zycie. Jesli natomiast budowane jest od zewnątrz to jest kruche, słabe i łatwo wpadamy w powiedzmy różne przykre nastroje, uzalezniamy się od opinii innych, robimy rzeczy, które są dobre dla innych ale nie koniecznie dla nas.

słyszałam gdzieś zdanie chyba na mityngu AA; Bezpiecznie to jest w grobie a dopóki żyjemy to tak do końca nie mozna sie zabezpieczyc z kazdej strony ale można dbac o siłe ducha, zatroszczyc się o pracę, środki na życie, dach nad głową , pracowac nad dobrymi relacjami ze swiatem, soba itp.

OSSA - Sob 10 Sie, 2013 09:32

pannamigotka napisał/a:
Ossa, nie zrozumiałaś z tym bluszczem


Migotko zrozumiałam i bardzo mi się twoje porównanie podoba :okok:

Choć sama nie jestem "bluszczem" :skromny:

pietruszka - Sob 10 Sie, 2013 16:24

Klara napisał/a:
"Słuchaj, a co byś zrobiła, gdyby on umarł?"


Ze swojego doświadczenia dopowiem, że mi wystarczała mniej drastyczna forma "żyj tak, jakby go nie było". Ba... pomaga nawet i teraz, gdy Pietruch nie pije. Czasem on ma gorsze dni, czasem i mi się zdarzają problemy, w rozwiązaniu których nie za bardzo mogę liczyć na jego wsparcie (bo to facet i nie da się tego przeskoczyć). I ta formułka "tak jakby go nie było" pozwala mi zachować równowagę w życiu, gdy przychodzą jakieś dołki, gorsze dni. Ba... nawet czasem przydaje mi się taki dzień tylko dla siebie, gdy mam czas i spokój pomyśleć o własnych potrzebach, o tym, jak zapewnić sobie spokój, równowagę i właśnie poczucie bezpieczeństwa.

I dziś mam też świadomość, że umiem o siebie zadbać, nie tylko finansowo, ale również emocjonalnie, duchowo, społecznie i jakkolwiek by to nie nazwać. Potrafię o to zadbać nie stawiając w centrum mojego świata Pietrucha. W wielu przypadkach okazuje się, że czasem warto poprosić o pomoc innych ludzi po to by mieć poczucie niezależności. Mogę poprosić Pietrucha o pomoc w naprawie kranu, ale też mogę wezwać hydraulika, mogę zwierzyć się Pietruchowi, ale czasem lepiej pogadać z przyjaciółką.

Uważam, że współuzależnienie stawia w centrum życia alkoholika (to ów zaklęty krąg), gdzie się nie obrócisz tam flaszka i alkoholizm i dotyka to wszystkich sfer życia. Wyjście ze współuzależnienia, to postawienie na inny układ ważnych spraw w życiu. Partner i związek może być nadal ważny, ale nie jest już jedynym centrum świata, znajduje się miejsce na inne, nie mniej ważne sfery: rodzinę, pracę, pasje, zdrowie, duchowość, relacje z innymi ludźmi, relacje społeczne, itd...

Anna B - Sob 10 Sie, 2013 17:52

Witajcie
To zdanie "żyj tak jakby on umarł" na mnie tez zadziałało. Na pewno jeszcze przede mną dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuga droga do odcięcia się od alkoholika emocjonalnie i psychicznie.U mnie z finansami tez może jest jeszcze kiepsko ale wiem ze umiem sobie z tym poradzić.Jedno mnie tylko zastanawia dlaczego wybrałam człowieka który jest alkoholikiem ???niby mój dom był ok bez przemocy alkoholu awantur ale w centrum był ojciec a my z siostra i mama daleko w tyle .Chuć zaraz siostra nie ona zawsze grała role tej dobrej córki i tak jest do dziś.Ale Wy tutaj o poczuciu bezpieczeństwa a ja wjechałam jak świnia w pomidory.......

Klara - Sob 10 Sie, 2013 18:34

Anna B napisał/a:
Na pewno jeszcze przede mną dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuga droga do odcięcia się od alkoholika emocjonalnie i psychicznie.

Czyżbyś go już ponownie przyjęła pod swój dach? :roll:

Anna B - Sob 10 Sie, 2013 19:42

Klara on jest zameldowany u mnie i zbieram tylko teraz dowody czyli alkohol poczuję Policja i Kolska street i tak do bólu a potem sprawa do sądu i już mam go z głowy.Ja wywaliłam z domu "ukochana rodzinke " która była w odwiedzinach u niego a jak jest trzeźwy tatuś go tak wyedukował muszę "gada "wpuścić niestety ale to już tylko kwestia czasu jak się wyniesie z kimś takim jak ja co generalnie przestał skakać nie da się żyć .niech robi co chce.Jak poczuje alkohol won i służby do pomocy wołam.A ukochanej familii nie mam obowiązku wpuszczać i tyle.Tak sobie radzę a jak nie poradzę to trudno mam w odwecie Was i coś zawsze zasugerujecie jakieś rozwiązanie Bo JA MÓJ DOM MAM WOLNY OD ALKOHOLU i nie zamierzam ja sie wynosić tylko alkoholik i koniec kropka :nerwus:
Klara - Sob 10 Sie, 2013 19:50

Anna B napisał/a:
nie zamierzam ja sie wynosić tylko alkoholik i koniec kropka :nerwus:

Super, to wracając do tematu, wypunktuj z tego co czytałaś w tym wątku najważniejsze dla Ciebie informacje i zacznij realizować kroczek po kroczku zadania, które doprowadzą Cię do zbudowania poczucia bezpieczeństwa niezależnego od innych otaczających Cię osób :)

Anna B - Sob 10 Sie, 2013 20:07

Temat jak dla mnie i wiem ze realne rzeczy mam robić powolutku w odpowiednim czasie a ta radę w sprawie służb że później ich notatki przeciwko się przydają dostałam od własnego brata gliniarza Dziękuję :] za wiarę w siebie
OSSA - Nie 11 Sie, 2013 08:22

Anna B napisał/a:
on jest zameldowany u mnie i zbieram tylko teraz dowody czyli alkohol poczuję Policja i Kolska street i tak do bólu a potem sprawa do sądu i już mam go z głow


No właśnie problem w tym państwie polega na tym , że często "kat" może mieszać z ofiarą w majestacie prawa - bo jest zameldowany - bo w sądy orzekają eksmisję do lokalu socjalnego, który powinna zapewnić gmina, a tych lokali nie ma.

Pamiętam sytuację mojej koleżanki, matki trójki dzieci, jej były mąż nie pracował, pił i wyżerał jedzenie, które ona z trudem kupowała dla dzieci.
Rozwiodła się, orzeczenie rozwód z jego wyłącznej winy, mieszkanie jej odziedziczyła po matce, ale sąd nakazał eksmisję do lokalu socjalnego.........
Tak bujała się przez cztery lata, w końcu zdobyła pieniądze i wynajęła mu pokój w hotelu robotniczym na .... miesiące, oczywiście zapłaciła z własnej kieszeni. Zanim komornik wraz policją go wystawił za drzwi. Musiał sprawdzić, czy lokal spełnia wymogi, dostęp do kuchni, bieżącej wody itd.


Nikt nie pytał jej, czy ma dostęp do kuchni, łazienki, kiedy on mieszkał chlał i zanieczyszczał wspólne pomieszczenia. Ot Polska - kraj absurdów.

Na szczęście to się zmienia coraz częściej sędziowie orzekają rozwód i eksmisję na bruk sprawcy przemocy domowej.

Dlatego Anno B walcz o siebie i dzieci, masz prawo czuć się bezpiecznie we własnym domu ... Powodzenia :kciuki: :kciuki:

joanka - Pon 12 Sie, 2013 06:38

dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi.

są mądre i wyważona i porównanie z bluszczem jeśli chodzi o mnie jest superowe Pannomigotko :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group