To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - uczucia do rodziców

katleja - Śro 13 Maj, 2009 12:04
Temat postu: uczucia do rodziców
jestem dda. Dzieciństwo upłynęło pod znakiem alkoholu i przemocy. Fizycznej i psychicznej. Długo nie umiałam wybaczyć rodzicom ani pogodzić sie z ich choroba. Robilam co mogłam żeby przestali pić, zajmowałam się domem i resztą rodzeństwa. Gdy chciałam się uwolnić, wyjechałam do innego miasta, ale wróciłam już po kilku miesiącach. Teraz od 2 lat na dobre mieszkam poza domem. Z odległości budzą się we mnie uczucia, bardzo czuję do nich tęsknotę, czuję wdzięczność za wiele rzeczy (mimo wszystko). A potem sobie mówię - przecież nie możesz zapomnieć im wyrządzonych krzywd!
Myślę jednak że wybaczenie dałoby mi ulgę w moim własnym życiu. Czy ktoś z Was ma podobnie? Jak nagle okazać uczucia? Żadne "kocham cie mamo/tato" nigdy nie przejdzie mi przez gardło. Ale ciągle o tym myślę. A może to jest tylko współuzależnienie? Może ich nie można kochać ?

sabatka - Śro 13 Maj, 2009 12:07

spróbuj wybaczyć
czasem da się zapomnieć na chwilę

Flandria - Śro 13 Maj, 2009 12:34

kiedyś mój tato przyszedł na moje urodziny z kwiatami (nie mieszkał już z nami) a ja wtedy uciekłam do łazienki i nie chciałam go widzieć
później długo nie potrafiłam sobie z tym poradzić - bo jak ja mogłam tak potraktować własnego ojca ? itd
dopiero dzięki terapii odkryłam, że tak naprawdę powodował mną strach, a te wszystkie wyrzuty sumienia były przez to, że mimo wszystko bardzo swojego ojca kocham

czy wybaczyłam ? chyba nie - nigdy mnie nie przeprosił za to wszystko co zrobił

z tego co wiem (dzięki książkom, terapii i tzw. autopsji) to naturalne jest to, że bardzo kochamy swoich rodziców i to mimo wszystko
ale
jeśli oczekujemy od rodziców ciepła, wsparcia itd to musimy się najpierw przygotować na ewentualne rozczarowanie - być może w Twoim przypadku będzie inaczej, ale najczęściej jest tak, że nasi rodzicie - uzależnieni, współuzależnieni - po prostu nie potrafią okazywać uczuć, ciepła ani nawet zrozumienia

ostatnio myślałam, ze mam zawał, strasznie się wystraszyłam, poszłam do lekarza - zlecił mi masę badań itd
bardzo się bałam iść z tymi wynikami itd i powiedziałam o swoich obawach mojej mamie - liczyłam na zwykłe "wszystko będzie dobrze, córeczko" - a usłyszałam, że wszystko to moja wina, bo źle się odżywiam, prowadzę zły tryb życia, jestem beznadziejna i skończę jako sprzątaczka bo do niczego więcej się nie nadaję :| to był jeden wielki wrzask - byłam cała roztrzesiona po tej rozmowie :/

w mądrych książkach piszą, że wybaczenie jest na końcu etapu "zdrowienia" - najpierw trzeba "rozliczyć" rodziców z ich błędów, poczuć złość itd, dopiero później wybaczyć - w przeciwnym razie cała ta złość, żal, rozpacz będą ciągle w nas i będziemy się ciągle o nie "potykać" w życiu :(

polecam lekturę "Toksyczni rodzice" Susan Forward - tam jest nawet rozdział o konfrontacji z rodzicami

wolf - Śro 13 Maj, 2009 13:28

Flandra napisał/a:
najpierw trzeba "rozliczyć" rodziców z ich błędów, poczuć złość itd, dopiero później wybaczyć - w przeciwnym razie cała ta złość, żal, rozpacz będą ciągle w nas i będziemy się ciągle o nie "potykać" w życiu


przeciez to sie kupy nie trzyma...........dzieci skrzywdzone nie musza juz odczuwac zadnej zlosci dodatkowo.........jako metody "leczniczej"..........bo z reguly maja tego lekartswa pod dostatkiem na codzien .
czuja zlosc, ba.........nienawisc nawet itd etc

zeby wybaczyc.............trzeba wpierw wybaczyc samemu sobie........cokolwiek to znaczy
a wybaczyc...........nie oznacza zapomniec i wyprzec z pamieci.
tylko ----------poniesc kare-------i wybaczyc
jak w zyciu..........bez tej calej niby madrej otoczki : toksyczni rodzice.

ludzkosc jest toksyczna od dnia wyjscia z jaskini..........i swej toksycznosci zawdziecza i sukcesy i porazki.

z wlasna przeszloscia trzeba sie poprostu zmierzyc................chocby tak jak na uczciwej spowiedzi w kosciele..............tyle ze z nadzieja na rozgrzeszenie,a nie oczekiwaniem na nie jak na pewnik.

Flandria - Śro 13 Maj, 2009 13:54

Wolf :)
u DDA/DDD problem polega na tym, że większość uczuć jest tłumiona

możesz mi nie wierzyć, ale ja dopiero niedawno poczułam coś takiego jak złość - wcześniej w jakimś sensie mi tego zabraniano - kiedy ktoś mi "dawał w pysk" uważałam, że mi się to po prostu należy - zero złości, raczej żal do siebie, że jestem taka beznadziejna - a później ni z tego ni z owego zdarzało mi się wybuchać

dopiero na terapii uświadomiłam sobie, że często kierowałam się strachem

zawsze odkąd pamiętam dziwiłam się, że ludzie mówią, że jestem smutna - bo z własnej perspektywy byłam zupełnie normalna

nie potrafię tego wytłumaczyć - chodzi mniej więcej o to, że jeśli ktoś mnie "kopnie" a ja nic nie czuję (złości, żalu itp) to znaczy, że te uczucia chowam pod dywan - problem polega na tym, że górka pod dywanem rośnie i można się o nią w końcu potknąć

terapia DDA polega m.in. na przeżywaniu uczuć z dzieciństwa - wyrzucaniu z siebie żalu, wstydu, złości, strachu, które w nas są i które nam przeszkadzają w normalnym funkcjonowaniu

wolf - Śro 13 Maj, 2009 14:10

Flandra napisał/a:
nie potrafię tego wytłumaczyć - chodzi mniej więcej o to, że jeśli ktoś mnie "kopnie" a ja nic nie czuję (złości, żalu itp) to znaczy, że te uczucia chowam pod dywan


bujda na resorach moja zdroga...........takie kity to mozna wciskac na terapii.
ale nie tutaj

ze zabraniano Ci okazywac zlosc, strach itp--------to akurat moge zrozumiec
ale nikt-nigdy i nigdzie..nie mogl Ci nakazac , co Ci sie tam buzuje w srodku.

okazywanie zlosci, lub strachu...........to nie tylko okazywanie tego na zewnatrz.......to nie tupanie nogami, lub placz z byle powodu.
to czasami wrzody zoladka, nerwy napiete do granic...itd itp.
zlosc................zawsze przezywamy...........tylko nie zawsze to okazujemy.
i cale szczescie.............bo wtedy nasz gatunek by sie pozabijal juz dawno temu.

napisalas cos takiego :
"
Flandra napisał/a:
zawsze odkąd pamiętam dziwiłam się, że ludzie mówią, że jestem smutna - bo z własnej perspektywy byłam zupełnie normalna


no i wlasnie o to biega.............ktos sie mylil....albo Oni ,albo Ty.
proste jak drut
a skoro smutna ni bylas.............zatem kto sie mylil?

to ze ktos mnie odbiera jako smutnego, albo zlego.............w 90 % nie ma realnego potwierdzenia w reczywistosciu, ale:
mozna sie tym przejmowac i temu ulegac
albo robic swoje.....buduja poczucie wartosci w oderwaniu od opinii kogokolwiek
innej drogi nie ma.
cos Ci pokaze :

http://fakty.interia.pl/g.../duze,951445,20

http://fakty.interia.pl/g.../duze,951177,22

http://fakty.interia.pl/g.../duze,950887,16

http://fakty.interia.pl/g.../duze,950889,10

i na tym polega problem..........ze mozna albo zobaczyc w tym swieto chrztu panskiego..............albo sama wiesz co zapamietac /to akurat moj meski punkt widzenia jako przyklad ulegania presji otoczenia/

Flandria - Śro 13 Maj, 2009 15:02

wolf napisał/a:
to ze ktos mnie odbiera jako smutnego, albo zlego.............w 90 % nie ma realnego potwierdzenia w reczywistosciu, ale:
mozna sie tym przejmowac i temu ulegac
albo robic swoje.....buduja poczucie wartosci w oderwaniu od opinii kogokolwiek


miałam 17 lat kiedy mój tato z tymi kwiatami a ja w łazience ...
i wiesz co ? przeszłam na tym do porządku dziennego - miałam jakieś wyrzuty sumienia, że taka świnia ze mnie, ale nie myślałam o tym - "było minęło" - tak mi się wydawało, normalnie chodziłam do szkoły, planowałam wakacje itd,
tylko na tych wakacjach było trochę alkoholu i przez 3 dni pod rząd beczałam jak bóbr - nawet nie wiedziałam dlaczego - było mi strasznie smutno, ale nie wiedziałam czemu, wszyscy mnie pocieszali itd, a ja tylko piłam i beczałam przez bite 3 dni

m.in. dlatego nie piję zbyt dużo alkoholu - bo wszystko jest niby ok, ale ...

Anonymous - Śro 13 Maj, 2009 18:03

Flandra napisał/a:
nie potrafię tego wytłumaczyć - chodzi mniej więcej o to, że jeśli ktoś mnie "kopnie" a ja nic nie czuję (złości, żalu itp)


eeee to chyba nie tak- chodzi raczej o wyrażanie uczuć a nie o ich nie czucie- DDA nie potrafią powiedzieć- "spadaj gościu bo Ci oddam"

Anonymous - Śro 13 Maj, 2009 18:08

Flandra napisał/a:
miałam 17 lat kiedy mój tato z tymi kwiatami a ja w łazience ...


normalna reakcja nastolatki- chyba wyolbrzymiasz ale nie mi to oceniać- takie bebranie się we własnym żalu jest bezsensu- było minęło nie cofniesz tego

ja nie byłam na ojca pogrzebie - mimo matki wyrzutów , których nie szczędzi mi do dziś uważam że to była dobra decyzja- mi lepiej z tym niż gdybym poszła bo wypada- nauczylam się robić dla siebie dużo nie na potrzeby innych

Flandria - Śro 13 Maj, 2009 18:12

utopia napisał/a:
normalna reakcja nastolatki- chyba wyolbrzymiasz ale nie mi to oceniać- takie bebranie się we własnym żalu jest bezsensu- było minęło nie cofniesz tego


teraz to dla mnie pikuś
tylko byłam w szoku, jak w trakcie terapii wyszło jakie to było dla mnie ważne
ja nie wiedziałam, że ze strachu siedziałam w tej łazience - w ogóle nie rozumiałam po jasną cholerę schowałam się do tej łazienki i dlatego te wyrzuty sumienia itd

Anonymous - Śro 13 Maj, 2009 18:16

ja wiem- ja jak mój ojciec przychodził pijany i robił awantury wchodziłam pod krzesło - i jak kiedyś przyszedł wujek przebrany za gwiazdora ja tez wlazłam pod krzesło- masakra jakaś i nie wyszłam- mała byłam ale strach pozostał- teraz jak mam jakiś problem to mówię że zamknęłabym się w szafie- podobno to krzesło mi towarzyszy- paranoja- ale przestaje już tłumaczyć wszystko DDA bo można wpaść w paranoje i większy smutek :( :pocieszacz:
wolf - Śro 13 Maj, 2009 18:46

utopia napisał/a:
DDA nie potrafią powiedzieć- "spadaj gościu bo Ci oddam"


albo atakuja w sytuacji gdy wlasciwie zagrozenie jest zadne.............i o tym wlasnie pisalem .
coby nie ulegac wizji amerykanskich psychologow :D

taki ósmy - Czw 14 Maj, 2009 07:55

A tak w ogóle to uważam, że te całe DDA to jeden wielki bajer.
Wymysł tej bandy terapeutów, psychiatrów i psychologów :evil2"

Po co im to potrzebne ? To proste. Byleby wiecej kasy wyrwać z NFZ i z kieszeni dzieci alkoholików.

Przypomina mi to słynne ADHD. Nie wiem po co to wymyslono ? Wracając do DDA.

Po co daleko szukać. Wystarczy rozejrzeć sie po naszym Forum i poczytac posty.
Zacznijmy od góry :roll: :roll:

Dajmy na to nasz Wiedzma. Nie wzrastała w rodzinie z problemem, a pomimo tego ze wszystkich chłopow swiata wyszukała sobie za męża alkoholika :/

Podobnie Sabatus, Bebuś, Klaruś, Atuś i kilka innych jeszcze których nie pamietam.
Albo moja Basia chociazby :roll:

Z drugiej strony patrząc, kobiety z rodzin w których ktos tam pije, często znajduja partnerów niepijących.
Przykłdów na to nie mam , bo takie panie tu nie pisują :(

Albo nasz forumowy mentor Wolf. Tata nie pił, Mama nie piła a on ochlej :/ Jak to wytłumaczyc /

Albo ja :roll: W moim rodzinnym domu alkoholu nie było w ogole. A alkoholikiem jestem :| Ozdrowiałym wprawdzie ale zawsze :/

Reasumując !! DDA to wymysł :roll: Jak to Bebetka mowi - sciema 8)

Spadam gotować flaki :lol: Wołowe. Lubicie ? :roll: :roll:

Jras4 - Czw 14 Maj, 2009 09:02

a ja jak sie balem to siedziałem w pokoiku gdzie stały Trumny a światło wpadało wąskim tunelem i myslałem sobie że to Bug na nie świeci ...
katleja - Czw 14 Maj, 2009 09:18

taki ósmy napisał/a:
A tak w ogóle to uważam, że te całe DDA to jeden wielki bajer.
Wymysł tej bandy terapeutów, psychiatrów i psychologów :evil2"

Po co im to potrzebne ? To proste. Byleby wiecej kasy wyrwać z NFZ i z kieszeni dzieci alkoholików.

Przypomina mi to słynne ADHD. Nie wiem po co to wymyslono ? Wracając do DDA.

Po co daleko szukać. Wystarczy rozejrzeć sie po naszym Forum i poczytac posty.
Zacznijmy od góry :roll: :roll:

Dajmy na to nasz Wiedzma. Nie wzrastała w rodzinie z problemem, a pomimo tego ze wszystkich chłopow swiata wyszukała sobie za męża alkoholika :/

Podobnie Sabatus, Bebuś, Klaruś, Atuś i kilka innych jeszcze których nie pamietam.
Albo moja Basia chociazby :roll:

Z drugiej strony patrząc, kobiety z rodzin w których ktos tam pije, często znajduja partnerów niepijących.
Przykłdów na to nie mam , bo takie panie tu nie pisują :(

Albo nasz forumowy mentor Wolf. Tata nie pił, Mama nie piła a on ochlej :/ Jak to wytłumaczyc /

Albo ja :roll: W moim rodzinnym domu alkoholu nie było w ogole. A alkoholikiem jestem :| Ozdrowiałym wprawdzie ale zawsze :/

Reasumując !! DDA to wymysł :roll: Jak to Bebetka mowi - sciema 8)

Spadam gotować flaki :lol: Wołowe. Lubicie ? :roll: :roll:


wiesz, a ja myślę, że coś takiego jest jak syndrom DDA i DDD. I nie mówię tak, bo sama to mam! przez lata myślałam że to ja jestem chora, brzydka, brudna, zła, zasługuję na potępienie, każdy pracodawca robi mi łaskę że mnie zatrudnia, uciekałam, zamiast rozmawiać i "zakochiwałam" się na zabój w tym co pili i bili. Dopiero lata pracy nad sobą, nad własnym uzależnieniem pozwoliły mi zrozumieć, że to nie ja jestem zła, ale ten straszny bagaż, który dźwigam z domu. I który widzę u mojego rodzeństwa również - co ciekawe, jedna siostra wychowywała się u babci, i ona jako jedyna ma normalny związek i zdrowe życie i nei ma problemów z używkami.

katleja - Czw 14 Maj, 2009 09:29

wiesz Flandra, jak czytam Twoje posty, to jakbym czytała własne myśli. Też nauczyłam się nieokazywaC uczuć - okazywanie uczuć to dla mnie przejaw słabości. Od najwcześniejszych lat, gdy mnie maltretowali i bili, ja chowałam się między kanapę a parapet bo stamtąd nie mogli mnie wyciągnąć i gryzłam do krwi moje ręce, żeby nie wydać z siebie głosu, ból ciała tłumił ból duszy, płakałam - ale tak "do środka", a twarz zawsze miałam kamienną. Nie czuję, gdy ktoś mnie poniża, nie czuję gdy ktoś mnie obraża, mam bardzo duże problemy z rozpoznawaniem emocji u innych ludzi. W pracy jestem na stanowisku poniżej kwalifikacji, za śmiesszną pensję ale wsyydzę się isć po powyżkę, do tej pory wydawało mi się, że każdy kto mnie zatrudnia, robi mi tym wielką łaske, bo ciągle wpajano mi że jestem śmieciem, nikim, skończę jako prostytutka pod mostem. I rzeczywiście, mając 16 lat wymieniłam dom na dworce i squaty i uważałam że bycie narkomanką to moje przeznaczenie i mój własny wybór zarazem, a nie odreagowanie krzywd. Teraz piszę doktorat :) nie jest łatwo. Powoli, bardzo powoli godzę się z życiem, pracuję nad sobą, weryfikuję znajomych ... i teraz na tapecie mam kontakty z rodzicami.
Mam do nich bardzo ambiwalentny stosunek. Nie byliśmy zbyt zamożni, ale miałam zapewnioną naukę gdy na fortepianie, zajęcia plastyczne, aktorskie, sportowe, naukę języków obcych. To wszystko zaprocentowało obecnie i na studiach. A jednocześnie ciągle żyję w kompleksie niższości i totalni idioci zajmują wyższe ode mnie stanowiska, co mnie totalnie frustruje. Czuję, że dopóki na dobre nie rozliczę się z przeszłością , nie ruszę z miejsca.
Kocham moich rodziców, wiem i chciałabym im to powiedzieć. Ale oni nigdy nie przyznali, jak mnie torturowali (bo tego już nawet nie można nazwać biciem). Do dziś, każdego dnia prawie mam problemy z oddychaniem,krwotoki z nosa itp, bo ojciec kiedyś w szale złamał mi nos, a ponieważ usiłowali ukrywać to, jak wygląda nasz dom od środka, nie byłam z tym w szpitalu i w efekcie nie tylko jestem trwale oszpecona(nos tak jakby "położony" nieco na lewo) ale mam problemy którym dotychczasowe zabiegi nie pomogły.
Wystarczy że spojrzę na moje pochlastane ręce i już czuję żal i wściekłość, ale nienawidzę siebie,. nie ich !!
nie umiem być asertywna, nie umiem się bronić, gdy ktoś np. szef czepia się mnie - nawet gdy to nie moja wina, nie moja działka, nie bronię się, ale przyjmuję krytykę i potem czuję się jak śmieć.

kończę, bo nikt i tak nie będzie w stanie strawić takiego długiego postu

sabatka - Czw 14 Maj, 2009 09:53

katleja napisał/a:
kończę, bo nikt i tak nie będzie w stanie strawić takiego długiego postu

wiesz co?
ten post był wspaniały tak jak ty. ukrywasz uczucia? tu wszystkie wyrzuciłaś :) to dobrze.
tu możesz poćwiczuć zanim "wyjdziesz do ludzi"
prawie poczułam twój ból. też muszę się jeszcze wiele nauczyć. no i sprawy rodzinne porozwiązywać, ale jeszcze nie pora na to.
nie za bardzo wiem co dalej pisać, więc powiem krótko:
jestem z Tobą (wirtualnie) :>

Wiedźma - Czw 14 Maj, 2009 10:10

Katleja, jestem bardzo poruszona tym, co napisałaś...

Zastanawiam się, czy moja córka ma podobne odczucia po swoim dzieciństwie w rodzinie alkoholików.
Jeżeli tak, to skrzętnie je ukrywa...


Jezu, napewno nie było aż tak źle!
Przynajmniej jej nie biliśmy...

katleja - Pią 15 Maj, 2009 14:37

sabatka napisał/a:
katleja napisał/a:
kończę, bo nikt i tak nie będzie w stanie strawić takiego długiego postu

wiesz co?
ten post był wspaniały tak jak ty. ukrywasz uczucia? tu wszystkie wyrzuciłaś :) to dobrze.
tu możesz poćwiczuć zanim "wyjdziesz do ludzi"
prawie poczułam twój ból. też muszę się jeszcze wiele nauczyć. no i sprawy rodzinne porozwiązywać, ale jeszcze nie pora na to.
nie za bardzo wiem co dalej pisać, więc powiem krótko:
jestem z Tobą (wirtualnie) :>


dziex.

sabatka - Pią 15 Maj, 2009 14:39

:D :pocieszacz:
katleja - Pią 15 Maj, 2009 14:39

Wiedźma napisał/a:
Katleja, jestem bardzo poruszona tym, co napisałaś...

Zastanawiam się, czy moja córka ma podobne odczucia po swoim dzieciństwie w rodzinie alkoholików.
Jeżeli tak, to skrzętnie je ukrywa...


Jezu, napewno nie było aż tak źle!
Przynajmniej jej nie biliśmy...


wiesz, ja dopiero jako dorosła osoba zobaczyłam w tym domu alkohol jako problem. Jako nastolatka nawet się z tego śmiałam, że jak ja jestem nacpana a matka pijana to możemy gadać do rana,. a na trzeźwo się nienawidzimy. Potem próbowałam im pomóc, juz po studiach - wylewałam alkohol, tłumaczyłam, prosiłam, błagałam , groziłam, dzwoniłam po policję. Wreszcie pogodziłam się z własną bezsilnością. Chociaż chyba nie do końca, skoro ciągle mnie to boli. Tłumaczę sobie, że oni też byli bardzo nieszczesliwi, że zła jest ich choroba, nie oni, że jednak wiele im zawdzięczam . Najbardziej żal mi mojej siostry, która jest jeszcze w gimnazjum, boję się co z niej wyrośnie, martwię się żę sięgnie po narkotyki.

Klara - Pią 15 Maj, 2009 14:42

katleja napisał/a:
Najbardziej żal mi mojej siostry, która jest jeszcze w gimnazjum, boję się co z niej wyrośnie, martwię się żę sięgnie po narkotyki.

Nie masz z nią kontaktu?

katleja - Czw 21 Maj, 2009 10:04

Klara napisał/a:
katleja napisał/a:
Najbardziej żal mi mojej siostry, która jest jeszcze w gimnazjum, boję się co z niej wyrośnie, martwię się żę sięgnie po narkotyki.

Nie masz z nią kontaktu?


mam, ale tylko przez telefon i internet, bo ja mieszkam teraz w innym miescie. czesto ją zapraszam, ale ona nigdy nie przyjezdza, zawsze wymysla jakis powod, ze niby bedzie sie uczyc w weekend czy cos. potem i tak sie nie uczy, a w pon. dzwoni z placzem "jestem taka beznadziejna, nic nie umiem, nie rpzyjechalam , to moja wina, zmarnowalam szanse" i placze, jakby to bylo naprawde cos powaznego. wiem, ze to zachowanie dda. jeszcze nawet nie doroslego ;] ale dziecka alkoholikow.

ciagle do mnie pisze smsy, wymaga natychmiastowych odpowiedzi, nawet gdy jestem zajęta, inaczej sie obraza. czuje sie bezsilna wobec tego wszystkiego, nie chce zabierac jej do siebie z rodzinnego miasta, bo wiem, ze to niedobre, stracic w wieku 14 lat wszystkich znajomych itp i budowac wszystkie relacje od nowa w nowym miescie i tez sama nie czuje sie na silach, aby ją wychowywać.

Klara - Czw 21 Maj, 2009 15:15

katleja napisał/a:
ale ona nigdy nie przyjezdza, zawsze wymysla jakis powod

Może jej się wydaje że powinna zostać na miejscu i kontrolować sytuację.

Jeżeli chodzi o wyjazd z rodzinnego miasta w wieku 14 lat, to chyba nie masz racji Katlejo. To nie powinno być problemem, ale rozumiem, że Ty nie czujesz się na siłach żeby się nią zajmować i masz do tego prawo.
Może dobrze by było, żeby zamieszkała w jakimś internacie, żeby ją wyrwać z tego patologicznego środowiska?

Flandria - Czw 21 Maj, 2009 16:25

Klara napisał/a:
Może dobrze by było, żeby zamieszkała w jakimś internacie, żeby ją wyrwać z tego patologicznego środowiska?

coś w tym jest
mnie mieszkanie w akademiku - wśród ludzi, którzy nie wrzeszczą, nie krzyczą itd sporo dało :)

katleja - Pią 22 Maj, 2009 16:00

moi rodzice się na to nie zgodzą, żeby ona mieszkała w internacie,a są jej prawnymi opiekunami. Kiedyś chciałam wnieśc sprawę przeciwko nim do sądu, ale nie mam siły na to i nie chcę, tym bardziej, że mieszkam kilkaset kilometrów od nich, nie chcę wozić się po polsce i zeznawać. Egoizm? pewnie tak. ale ja nie mam sił, wreszcie nie chcę być rodzicem dla reszty rodzeństwa (jest nas w sumie 4). pozostałe rodzeństwo też jest dorosłe i może się tym zająć!

a moja siostra jest taka, że kiedy dogadałam się z babcią, żeby u niej zamieszkała (miałaby blisko do szkoły, babcia jest zamożna itp) to nie chciała. Ona nie umie wyrwać się z tego domu, a ja nie wiem, jak jej pomóc. potem zasypuje mnie po nocach relacjami z popijaw w domu. a gdy jeszcze mieszkałam w tym samym mieście, dzwoniła po nocach żebym przyjechała i ja jak wariat jeździłam taksówkami przez pól miasta do niej. Mam tego dość.
Ale porozmawiam z nią o internacie, chociaż podejrzewam , ze sie nie zgodzi, bo ona zle sie dogaduje z rowiesnikami, uważa że nikt jej nie lubi, wszyscy mają chłopaka, a ona nie, że jest brzydka itp. Jak to czternastolatka. poza tym często wpada w szał, w histerie.
Fakt, moze trochę umywam ręce i jestem "czuła na odległość" ale przez 20parę lat byłam ojcem i matką w tej rodzinie, wszystkich i wszystko trzymałam w ryzach, to ja dzwoniłam po policje, ja sie tlumaczylam, ja dzwoniłam po karetki, ja biłam się z ojcem gdy atakował młodsze rodzeństwom wyrywałam pijanym flaszki i kładłam ich do łóżka, usypialam rodzenstwo, wyprowadzałam psa.. Rzygam tym. Pracuję nad tym, żeby nie być wreszcie starszą siostrą dla całego świata, żeby ludzie przestali się mną wysługiwać.

katleja - Pią 22 Maj, 2009 16:03

Klara napisał/a:
katleja napisał/a:
ale ona nigdy nie przyjezdza, zawsze wymysla jakis powod

Może jej się wydaje że powinna zostać na miejscu i kontrolować sytuację.

Jeżeli chodzi o wyjazd z rodzinnego miasta w wieku 14 lat, to chyba nie masz racji Katlejo. To nie powinno być problemem, ale rozumiem, że Ty nie czujesz się na siłach żeby się nią zajmować i masz do tego prawo.
Może dobrze by było, żeby zamieszkała w jakimś internacie, żeby ją wyrwać z tego patologicznego środowiska?



ja wyjechałam z domu do innego miasta, mając 18 lat. I po pół roku wróciłam ! dopiero prawie 6 lat później wyjechałam znowu, na razie 2 lata żyję z daleka. chyba wróciłam na zasadzie syndromu miłości do klawisza w więzieniu..

Flandria - Pią 22 Maj, 2009 16:37

katleja napisał/a:
a moja siostra jest taka, że kiedy dogadałam się z babcią, żeby u niej zamieszkała (miałaby blisko do szkoły, babcia jest zamożna itp) to nie chciała. Ona nie umie wyrwać się z tego domu, a ja nie wiem, jak jej pomóc.


to jest niestety typowe dla wielu dda :( niewiele można zrobić :/ jedyne co mi przychodzi do głowy - to jakaś terapia ..., pomoc psychologa czy coś takiego
Tekst z publikacji "Krzywdzenie dzieci w rodzinie alkoholowej" - zrobił na mnie piorunujące wrażenie:
"18-letnia dziewczyna mieszkała z dziadkami. Jej rodzice, alkoholicy, od lat byli pozbawieni władzy rodzicielskiej, jednak pomimo tego kilka razy w miesiącu odwiedzała ich. Podczas tych wizyt była przez nich bita, co ukrywała przed dziadkami: Chodziłam tam, bo martwiłam się o nich, że zapiją się na śmierć, że ojciec zabije matkę. Czułam się winna, że ja mam dobrze, a oni żyją w nędzy. Nie mogłam powiedzieć dziadkom, że mnie biją, bo zakazaliby mi tych kontaktów."

może to zabrzmi jak frazes, ale jeśli chcesz pomóc siostrze - powinnaś najpierw pomóc sobie - pójść na terapię DDA, poukładać sobie wszystko - sporo przeżyłaś :(
2 lata bycia z dala od tego wszystkiego to niewiele :(

Klara - Pią 22 Maj, 2009 17:12

katleja napisał/a:
Pracuję nad tym, żeby nie być wreszcie starszą siostrą dla całego świata, żeby ludzie przestali się mną wysługiwać.

Zgadzam się z tym co piszesz no i wiem że jeżeli chcesz stanąć na nogi, musisz przede wszystkim zadbać o siebie. Może to jak teraz żyjesz będzie kiedyś dla Twojej siostrzyczki punktem odniesienia do odbicia się od tego w czym tkwi przecież nie z własnej winy.
Może dobrze by było, żebyś podesłała jej tę stronkę: http://www.dda.pl
Tam jest trochę wiadomości no i...forum. Mógłby to być jakiś wstęp do ewentualnej terapii DDA dla niej (?)

katleja - Wto 26 Maj, 2009 16:12

dziękuje
Marysia2 - Wto 26 Sty, 2010 00:13

Co czuję w stosunku do moich rodziców?
Troskę o nich, martwię się o nich i trochę obwiniam siebie że nie jestem z nimi, że mnie potrzebują, że im smutno beze mnie.

Klara - Wto 26 Sty, 2010 08:53

Czy w Twojej rodzinie nastąpiła zmiana ról i to Ty powinnaś opiekować się rodzicami zamiast oni Tobą?

A tak w ogóle, to WITAJ MARYSIU! :)

beata - Wto 26 Sty, 2010 09:10

Klara napisał/a:
A tak w ogóle, to WITAJ MARYSIU! :)
A czy ja się przywitałam? :drapie: A co mi tam zrobię to jeszcze raz.Witaj Marysiu serdecznie :skromny:
Natasza - Śro 03 Mar, 2010 21:42

no wlasnie te przebaczenie ..Wiecie co pamietam jak szukalam pomocy gdy moj tato zaczal pic i szalał i stal sie typowym psychopatą pod przkrywka wspanialej rodziny .I poszlam z tym smutkiem do ksiedza zeby mnie , moja siostre , brata i mame ratowal :( .Ksiadz zamiast interweniowac powiedzial corkoooo przebacz .Nienawisc do mojego ojca rosla razem ze mną mialam do niego obrzydzenie .Teraz moj tato juz nie zyje wiecie co zapił sie na śmierc i dopiero gdzies tak rok po jego smierci zaczelo mi go brakowac i wtedy poplynely lzy tesknoty i przebaczenia .Chyba kazdy ma swoj czas na przebaczenie ale nie rozumiem jezeli dziewczynka 16 letnia bita, z rodziny alkoholowej otrzymuje pomoc w postaci slowa dziecko przebacz no ja teraz rozumiem dlaczego dzieciaki uciekaja na dworzec po takiej pomocy . :shock:
ZbOlo - Czw 04 Mar, 2010 09:09

Natasza napisał/a:
do ksiedza

...on mógł pomóc tylko słowem... "Zło dobrem zwyciężaj"
Natasza napisał/a:
Ksiadz zamiast interweniowac

...tzn. co miał zrobić???
Natasza napisał/a:
dzieciaki uciekaja na dworzec po takiej pomocy

...myślę, że większe "przełożenie" ma szkoła niż kościół... 8|

Flandria - Czw 04 Mar, 2010 13:58

ZbOlo napisał/a:
tzn. co miał zrobić???

cokolwiek !

mógł porozmawiać z jej ojcem / rodzicami
mógł zaoferować swoją pomoc - choćby schronienie na plebanii
zgłosić przemoc na policji
itd itd itd

ZbOlo - Czw 04 Mar, 2010 14:02

Flandra napisał/a:
mógł porozmawiać z jej ojcem / rodzicami
mógł zaoferować swoją pomoc - choćby schronienie na plebanii
zgłosić przemoc na policji
itd itd itd

...mógł... może się bał angażować... może się bał podejrzeń o pedofilię. Myślę, że tu jest rola państwa nie kościoła... ale faktem jest, że mógł "zadziałać" jako człowiek....

evita - Czw 04 Mar, 2010 21:04

ZbOlo napisał/a:
mógł "zadziałać" jako człowiek....

przede wszystkim powinien być człowiekiem ! miłosiernym ... tylko, że tego akurat mu zabrakło :(

ZbOlo - Pią 05 Mar, 2010 09:09

evita napisał/a:
tylko, że tego akurat mu zabrakło

...z moich obserwacji wyniki, że większość księży ma złe podejście do takich spraw... uważają się stworzeni do wyższych celów... takimi myślami siedzą jeszcze w XIX wieku... a takim postępowaniem "wyganiają" młodych z kościoła kat. ...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group