To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Odejść czy dać kolejną szansę?

zagubiona2 - Pią 14 Gru, 2012 13:17
Temat postu: Odejść czy dać kolejną szansę?
Oczywiście problem jak w większości pozostałych wątkach.
Nie jestem jednak jego żoną tylko dziewczyną, nie mamy dzieci, ja mam firmę, w której on mi dopiero zaczął pomagać, mieszkamy razem.
Początkowo nie wiedziałam, że ma problem. Kiedy go poznałam pił z umiarem, nie zapijał się. Po roku wprowadziłam się do niego i było cudownie. Zresztą zawsze tak jest kiedy on nie pije.
Po pewnym czasie pił coraz częściej. Zrozumiałam, kiedy wyszedł na 5 min i wrócił tak pijany, że nie wiedziałam czy dostał czymś w łeb i jest zamroczony czy co się stało. Nigdy nikogo nie widziałam w takim stanie.
Był na terapii. Za pierwszym razem trwało to pół roku, nie pił. Wyjechaliśmy na wakacje, wróciliśmy, trzy dni i wpadka. Druga terapia, chodził cały rok jednak miał wpadkę w trakcie jej trwania. Po skończeniu terapii od razu praktycznie zaczął pić. Jednak wcześniej zawsze był do tych terapii nastawiony sceptycznie.
Ciągi trwają kilka dni. 3-4, czasem 5-6, potem tydzień wraca do formy. Na samym początku wpadałam w agresję, że dlaczego on mi to robi? Nie rozumiałam, że nie robi tego specjalnie. Potem zaczęłam go wspierać. Kiedy pił, pomagałam mu dojść do siebie, mówiłam, że sobie z tym poradzimy, że damy radę razem.
Ale ostatnio coś we mnie pękło. Coś się skończyło. Nie spodziewałam się kolejnego ciągu. Wyszedł rano z uśmiechem na twarzy i wrócił pijany. Pił 6 dni, leżał na łóżku i pił. I te oczy... puste, rozszerzone źrenice. Nie mogę w nie patrzeć. Uciekałam. Wychodziłam rano, wracałam wieczór. Mimo, że tak naprawdę nie miałam co z sobą zrobić. Po prostu nie chciałam tego widzieć.
Jednego wieczoru rozpoczęła się między nami dyskusja. Wkurzył się, że jest bezsilny, że nie może nic z tym zrobić. Chwycił gitarę i uderzył nią o ścianę. Poszedł do łazienki, zamknął się i powiedział, że się powiesi...
Gdyby nie jego brat nie dałabym sobie rady.
Wywiozłam go do mamy. Sama byłam już zbyt zmęczona, żeby cokolwiek myśleć i robić.
Wrócił po kilku dniach. Mówi, że zrozumiał, że to jest niebezpieczne. Że będzie się dalej leczył, że tym razem już wie, że nigdy się nie napije. Zaczął pomagać mi w firmie (wcześniej tylko sporadycznie, głównie gra na gitarze, myśli, że jak ma mieszkanie i samochód to życie pójdzie jak z płatka).
Powiedziałam mu, że myślę o wyprowadzce. Waham się jednak. Może mówi prawdę? Może się zmieni? Choć trudno w to uwierzyć, bo takie słowa słyszałam już setki razy.
Kocham go, kiedy nie pije na prawdę jest dobrym człowiekiem.
Boję się wyprowadzki, bo to oznacza koniec nas. Nie mogę się wyprowadzić i dalej się z nim spotkać, bo problem nie zniknie.
W międzyczasie kogoś poznałam, kto chce się mną zaopiekować. Nie wiem czy jestem gotowa. Już sama nie wiem co czuję. Mam dość, a jednocześnie tak bardzo bym chciała, żeby mu się udało...
Pomóżcie. Wiem, że wątek jest długi, ale napiszcie cokolwiek...

leon - Pią 14 Gru, 2012 13:22

Czesc
leon - Pią 14 Gru, 2012 13:56

Ja postepuje podobnie jak Twoj partner,czyli od czasu do czasu zapijam,zona grozi mi paluszkiem,lecz wciaz jest ze mna i mam kolejne szanse.Roznica miedzy Twoim ukladem a moim polega na tym,ze My mamy wspolny kredyt mieszkaniowy,wspolna kase,wspolne dlugi,wiec sytuacja nie jest tak prosta jak Twoja.Jestesmy z soba 18 lat.Jezeli nie jestes w tym zwiazku szczesliwa postaw Mu twarde warunki i badz konsekwentna,jesli odpuscisz,kazdy alkoholik to natychmiast wykorzysta i cie zmanipuluje,obieca Ci co tylko sobie zyczysz,aby mogl dalej chlac..Wiem to z wlasnego doswiadczenia,lata picia,rozumiesz..
Zycze dobrych wyborow.
Zaraz kolezanki i koledzy wspoluzaleznieni z pewnoscia poradza Ci wiecej.
Milo Cie poznac :)

endriu - Pią 14 Gru, 2012 14:26

odejść, przecież Ty go utrzymujesz i pomagasz w piciu,
jest tylko jeden problem, nie będziesz miała seksu...

Krzysztof 41 - Pią 14 Gru, 2012 14:54

zagubiona2 napisał/a:
Wkurzył się, że jest bezsilny,

Nie jest.
zagubiona2 napisał/a:
że nie może nic z tym zrobić

Może.
zagubiona2 napisał/a:
i powiedział, że się powiesi..

Szantaż.
zagubiona2 napisał/a:
Może mówi prawdę

Nie.


Jeszcze nie macie ślubu, dzieci i jeszcze możesz z tego związku się wycofać uciekaj jak najdalej bo zmarnujesz sobie życie.
Niema większych manipulantów jak alkoholicy piszę Ci to jako alkoholik.

Witaj :)

kahape - Pią 14 Gru, 2012 15:38

zagubiona2 napisał/a:
Może się zmieni?
a po co ma się zmieniać??? Przecież ma świetnie :radocha: Życ nie umierać.
zagubiona2 napisał/a:
Pił 6 dni, leżał na łóżku i pił
a kto w tym czasie.... zarabiał kasę, prał, gotował, utrzymywał dom, martwił się i troszczył o wszystko(np.opłaty)...???? No oczywiście Ty!
To po on ma zmieniać cokolwiek? Przecież teraz ma świetne, idealne warunki do..... chlania.
Ty mu je zapewniasz.
On tylko wraca do gotowego domeczku i od czasu dom czasu coś tam tobie "obieca". Czasami za coś przeprosi. Powie, że coś tam już rozumie, że będzie inaczej.... I już ma cie w garści.
A tak naprawdę chodzi mu o to, żeby nic nie zmieniać. Tak jest dobrze(jemu).

Dlatego...
zagubiona2 napisał/a:
Mówi,
dosyć "mówienia"
CZYNY!! MÓJ KOCHANY!! CZYNY!! NIE SŁOWA.
Pokaż mi, a nie tylko mielisz językiem.kpw?
pozdr

leon - Pią 14 Gru, 2012 16:24

endriu napisał/a:
nie będziesz miała seksu...

Nie czytasz z uwaga endriu,zmiennik sie pojawil na horyzoncie :p

pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 16:25

endriu napisał/a:
jest tylko jeden problem, nie będziesz miała seksu...

ale mi radocha :roll: seks z czynnym alkoholikiem fuj... :uoee:

leon - Pią 14 Gru, 2012 16:27

pietruszka napisał/a:
ale mi radocha :roll: seks z czynnym alkoholikiem fuj... :uoee:

Ma dlugie przerwy miedzy ciagami,wiec...ma tez pewne zalety z pewnoscia :>

Janioł - Pią 14 Gru, 2012 16:28

pietruszka napisał/a:
ale mi radocha :roll: seks z czynnym alkoholikiem fuj... :uoee:
ale w sumie jak nieczynny to też nic z tego ;)
leon - Pią 14 Gru, 2012 16:29

Janioł napisał/a:
ale w sumie jak nieczynny to też nic z tego ;)

Wyjales mi to z ust Janiele :rotfl:

piotr7 - Pią 14 Gru, 2012 16:51

Moim zdaniem powinnaś odejść.

Jeżeli zostaniesz to on nie przestanie pić a twoje życie będzie ciągłym wyczekiwaniem na krótkie okresy abstynencji twojego partnera ,przerywane coraz dłuższymi ciągami.

pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 17:02

Ja Ci nie powiem Zagubiona, czy zostać, czy odejść. To Twoje życie, Twoje decyzje i skutki Twoich wyborów. Sugerowałabym jednak, żebyś przemyślała, czy nie warto by skorzystać z terapii dla współuzależnionych. Bo niestety bywa tak, że mamy "skrzywiony celownik" i nieświadomie wybieramy za partnerów takich dysfunkcyjnych. Zwykli mężczyźni nas nie kręcą, bo są nudni, tacy za bardzo poukładani, a realizujemy się w opiece nad takimi zagubionymi, wrażliwymi, cierpiącymi... :bezradny: Czasem dopiero z daleka widać jak toksyczne to są związki.
Czy przypadkiem nie jesteś DDA?

Duszek - Pią 14 Gru, 2012 17:28

Witaj. Ja przychylam się do wypowiedzi Pietruszki. Sama jestem w głębokim współuzależnieniu (tak powiedziała mi terapeutka) i również tak jak Ty szukałam porad u innych. Wszyscy oni radzili mi, żebym odeszła bo szkoda życia dla kogoś takiego. Pytania typu: "dlaczego go przyjęłaś z powrotem", "po co Ci On" bardzo mnie irytowały, choć nie dawałam tego po sobie poznać. W końcu doszłam do wniosku, że nie wyobrażam sobie dalszego życia z nim, jednakże na dzień dzisiejszy nie jestem na tyle silna by odejść i trwać w tej decyzji z przekonaniem do końca. A ciągła karuzela typu: rozejścia i powroty przestała mnie satysfakcjonować. :mysli: Dlatego postanowiłam spróbować terapii i wtedy jeśli będę przekonana do swej decyzji odejdę.
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 17:57

Po przeczytaniu Twojego pierwszego posta stwierdzam autorytatywnie jako wieloletni czynny alkoholik, że dawanie przez Ciebie kolejnej szansy jest kompletnie bez sensu i jest tylko stratą czasu. Alkoholik dopóki ma tzw. komfort picia, za chińskiego boga nie przestanie chlać, a z tego co czytam, to ten Twój ma wręcz idealne warunki do picia, więc po jaka cholerę ma przestać? Zapamiętaj raz na zawsze, pomóc można tylko temu, kto sam sobie chce pomóc. W innym wypadku to tylko strata czasu, zdrowia pomagającego itd.

Witaj na pokładzie :)

KICAJKA - Pią 14 Gru, 2012 21:30

Witaj :)

Jak nie chcesz zmarnować sobie
kilku lub nastu lat życia i zdrowia
to znikaj z jego życia.
Inaczej czeka ię Twoje własne leczenie 8|

rufio - Pią 14 Gru, 2012 21:50

Tłumaczenie, proszenie , grożenie
Ułuda , zjawa , marzenie

dromax - Sob 15 Gru, 2012 06:55

zagubiona2 napisał/a:
Nie jestem jednak jego żoną tylko dziewczyną, nie mamy dzieci, ja mam firmę, w której on mi dopiero zaczął pomagać, mieszkamy razem.

:| Tylko mieszkacie czy także seks uprawiacie? Bo samo mieszkanie razem jeszcze nie oznacza sypiania w jednej pościeli.

OSSA - Sob 15 Gru, 2012 08:19

Witaj

To pytanie powinnaś sobie zadać, jeśli masz wątpliwości odpowiedz sobie na pytanie ....... nie mamy dzieci czy nigdy ich nie chcesz mieć , czy dlatego że ...............

Jak będzie wyglądało twoje /wasze życie za 5-10-15 lat , czy chcesz przeżywać ciągłe zmiany nastroju albo napity, albo na głodzie, na czasami zdarza się miesiąc miodowy
(choć w praktyce często trwa krócej).

Najlepiej zrób sobie taki bilans zysków i strat na kartce ............
Oczywiście powinnaś spotkać się z psychologiem i zapisać na terapię, ale to ostatecznie TWOJE ŻYCIE , TWOJA DECYZJA i ty poniesiesz jej konsekwencję.

Żeglarz - Sob 15 Gru, 2012 08:47

Zagubiona79 napisał/a:
W końcu doszłam do wniosku, że nie wyobrażam sobie dalszego życia z nim, jednakże na dzień dzisiejszy nie jestem na tyle silna by odejść i trwać w tej decyzji z przekonaniem do końca. A ciągła karuzela typu: rozejścia i powroty przestała mnie satysfakcjonować. Dlatego postanowiłam spróbować terapii i wtedy jeśli będę przekonana do swej decyzji odejdę.


Witaj Zagubiona :)

Po przeczytaniu tych słów widzę, że wcale nie jesteś tak mocno zagubiona. Umiesz ocenić swoją sytuacją. Umiesz określić czego chcesz, a czego nie. Umiesz ocenić własne możliwości. Podjęłaś właściwe decyzje o terapii w celu odbudowy własnych sił. Określiłaś co zrobisz gdy już będziesz do tego gotowa.

Jest to bardzo mądre, racjonalne myślenie i działanie. Jeżeli tą drogą będziesz postępowała to masz bardzo realne szanse na poprawę własnego życia i ułożenie go sobie zgodnie z własną wolą.
Potrzebna jest tylko cierpliwość, bo jest to proces, który potrzebuje sporo czasu.

Życzę Ci odzyskania radości życia i szczęścia :)
:kwiatek:

olga - Sob 15 Gru, 2012 09:00

witaj Zagubiona :)
Jedno moge Ci doradzić: rzuć to w cholerę i uciekaj jak najdalej bez wyrzutów sumienia.
Ta huśtawka Cie zniszczy a po co Ci to? W imię miłości? Jakiej miłości.... do czynnego alko....
Dasz mu szansę? Którą już z kolei?
Znasz to z autopsji?:
-daj mi szansę
-jeszcze jedną szansę
- tylko jedną szansę
-naprawdę ostatnią szansę
-tylko jedną jedyną
-teraz naprawdę jedną
-ostatnią ostateczną szansę
.
.
.
.

To jest klasyka, u mnie też tak było aż stracił wszystkie szanse, nie ma go a mnie się żyje znacznie lepiej.

Duszek - Sob 15 Gru, 2012 11:05

Żeglarz napisał/a:
Zagubiona79 napisał/a:
W końcu doszłam do wniosku, że nie wyobrażam sobie dalszego życia z nim, jednakże na dzień dzisiejszy nie jestem na tyle silna by odejść i trwać w tej decyzji z przekonaniem do końca. A ciągła karuzela typu: rozejścia i powroty przestała mnie satysfakcjonować. Dlatego postanowiłam spróbować terapii i wtedy jeśli będę przekonana do swej decyzji odejdę.


Witaj Zagubiona :)

Po przeczytaniu tych słów widzę, że wcale nie jesteś tak mocno zagubiona. Umiesz ocenić swoją sytuacją. Umiesz określić czego chcesz, a czego nie. Umiesz ocenić własne możliwości. Podjęłaś właściwe decyzje o terapii w celu odbudowy własnych sił. Określiłaś co zrobisz gdy już będziesz do tego gotowa.

Jest to bardzo mądre, racjonalne myślenie i działanie. Jeżeli tą drogą będziesz postępowała to masz bardzo realne szanse na poprawę własnego życia i ułożenie go sobie zgodnie z własną wolą.
Potrzebna jest tylko cierpliwość, bo jest to proces, który potrzebuje sporo czasu.

Życzę Ci odzyskania radości życia i szczęścia :)
:kwiatek:


Bardzo Ci dziękuję za te słowa. :> czasem się obwiniam za to, że pozwalam się dalej krzywdzić i niszczę dzieciństwo mego dziecka. Ale cóż z tego że dziś odejdę, skoro nie będę umiała w tym wytrwać. Więc rozumiesz!

ewa29 - Sob 15 Gru, 2012 15:57

Zagubiona79 napisał/a:
postanowiłam spróbować terapii i wtedy jeśli będę przekonana do swej decyzji odejdę.


Podzielam Twoje zdanie bo na takie kroki faktycznie trzeba być gotowym i do tego dojrzeć to trzeba poczuć a wtedy nie ma już oporów od cofnięcia decyzji. Łatwiej jest jak się nie ma wspólnie dzieci i tym samym wspólnego mieszkania jakiś kredytów samochodów itd wtedy jest prościej.
Pozdrawiam :) :buziak:

zagubiona2 - Sob 15 Gru, 2012 16:16

Mimo wszystko dalej nie wiem co robić. Ale dziękuję Wam za odzew! Wiem teraz, że nie jestem w tym sama. Powinnam była poszukać choćby takiej pomocy już dawno...
Żeglarz - Sob 15 Gru, 2012 16:54

zagubiona2 napisał/a:
Mimo wszystko dalej nie wiem co robić.

Przecież nie musisz dzisiaj podejmować decyzji. Skoro nie wiesz to spokojnie czekaj.
Chodź na terapię, pracuj nad swoim rozwojem, a z czasem nabierzesz pewności czego tak naprawdę chcesz i jaką drogą to osiągnąć.

dromax - Nie 16 Gru, 2012 01:04

Zagubiona79 napisał/a:
Ale cóż z tego że dziś odejdę, skoro nie będę umiała w tym wytrwać.

:? I to jest właśnie całe sedno. tacy nieszczęśnicy istnieją. Brak determinacji, konsekwencji i DECYZJI. Pozostaje byĆ więc CIERPIĘTNICĄ.

Duszek - Nie 16 Gru, 2012 21:50

dromax napisał/a:
Zagubiona79 napisał/a:
Ale cóż z tego że dziś odejdę, skoro nie będę umiała w tym wytrwać.

:? I to jest właśnie całe sedno. tacy nieszczęśnicy istnieją. Brak determinacji, konsekwencji i DECYZJI. Pozostaje byĆ więc CIERPIĘTNICĄ.


"Cierpiętnica"... :? Hm...być może i masz rację. Wiesz każda historia jest inna i myślę, że każdy powinien też dojrzewać do odpowiednich decyzji w swoim tempie, bez nacisków. A poza tym, tak sobie myślę, że jak tylko znajdę dłuższą i spokojną chwilę stworzę swój wątek na ten temat i liczę na Twoja 'obecność" :)

zagubiona2 - Pon 17 Gru, 2012 09:14

Wybacz Zagubiona79, ale założyłam wątek, bo potrzebuję pomocy, rady. Jeśli nie chcesz pomóc tylko się tu przekrzykiwać to załóż własny, bo niestety ci, którzy chcą pomóc to nas ze sobą mylą. Dzięki.
olga - Pon 17 Gru, 2012 09:20

No właśnie dziewczyny, może któraś z Was pomyślałaby o zmianie nicku, ja jestem tak zdezorientowana, że nie czytam Waszych wątków :bezradny:
smokooka - Pon 17 Gru, 2012 09:21

No to prawda, pojęcia nie mam komu o co chodzi.
olga - Pon 17 Gru, 2012 09:35

trzeba by drukować te wątki i rozczytywać zaznaczając długopisem która jest która :glupek: to za dużo jak dla mnie, a zresztą :beba: po co mi to?
dromax - Pon 17 Gru, 2012 15:32

Zagubiona79 napisał/a:

"Cierpiętnica"... :? Hm...być może i masz rację. Wiesz każda historia jest inna i myślę, że każdy powinien też dojrzewać do odpowiednich decyzji w swoim tempie, bez nacisków. A poza tym, tak sobie myślę, że jak tylko znajdę dłuższą i spokojną chwilę stworzę swój wątek na ten temat i liczę na Twoja 'obecność" :)

cf2423f Nie mam potrzeby się przekrzykiwać. Po prostu czas jest cenny i szkoda życia. Dojrzewać można długo. Chodzi o DECYZJĘ. O DETERMINACJĘ oraz KOMNSEKWENCJE w działaniu. o wyzbycie sie dysfunkcji WSPÓŁUZALEŻNIENIA.
:oops: W zasadzie są tylko dwie możliwosci:
1. Żyjesz z alkoholikiem i cierpisz, męczysz się, życie staje się piekiełkiem, stajesz się coraz bardziej dysfunkcyjna.
2. Przerywasz tę gehenne, podejmujesz decyzję, działasz z konsekwencją i determinacją.
Otwiera ci się nowy, lepszy rozdział w życiu.
Ty decydujesz jak chcesz żyć...

Duszek - Pon 17 Gru, 2012 17:13

zagubiona2 napisał/a:
Wybacz Zagubiona79, ale założyłam wątek, bo potrzebuję pomocy, rady. Jeśli nie chcesz pomóc tylko się tu przekrzykiwać to załóż własny, bo niestety ci, którzy chcą pomóc to nas ze sobą mylą. Dzięki.


Witaj. Przepraszam Cie bardzo, że weszłam w twój wątek. Po prostu jestem tu nowa i może jeszcze nie za bardzo wiem jak się tu poruszać.Nie rozumiem o co Ci chodziło w słowie "przekrzykiwać"... :szok: ? W każdym razie przepraszam. :kwiatek:

zagubiona2 - Wto 18 Gru, 2012 17:24

Jeszcze nie podjęłam decyzji, a znów to samo. Dziś dowiedziałam się, że jego ciąg trwa kolejny tydzień. Nawet nic nie zauważyłam. Podobno pije kilka piw dziennie kiedy mnie nie ma i nie umie ich odstawić.
Do tego łyka antydepresanty. Najpierw jest pobudzony, ma ochotę działać, a po 3 dniach nie może spać. To już czwarta noc, a ja myślałam, że to te leki. No, może leki, ale w połączeniu z alkoholem.
Już nie mam siły. Już po prostu nie wiem co robić. Do tego kilka dni temu dowiedziałam się, że moja mama ma raka. Odechciewa mi się żyć.

Klara - Wto 18 Gru, 2012 17:31

zagubiona2 napisał/a:
Jeszcze nie podjęłam decyzji, a znów to samo.

Może to Cię skłoni wreszcie do zdecydowanych kroków?
On jest dorosły i może ze swoim życiem robić to, co mu się podoba.
Ty też! Czy musisz żyć jego pijanym życiem?

matylda35 - Śro 19 Gru, 2012 18:41

Witaj Zagubiona2 podczytuję twój wątek i bardzo Ci życzę, żebyś podjęła słuszną dla siebie decyzję. Zycie z alkoholikiem jest okropne :blee:
ewa29 - Śro 19 Gru, 2012 21:17

zagubiona2 napisał/a:
Już nie mam siły. Już po prostu nie wiem co robić. Do tego kilka dni temu dowiedziałam się, że moja mama ma raka. Odechciewa mi się żyć.

Nic nie jesteś w stanie zrobić bo podejrzewam że już dużo próbowałaś a teraz najwyższy czas i pora zostawić swojego alko na boku że tak to ujmę przestać się nim i jego piciem czy braniem leków przejmować i zamartwiać bo on sam musi chcieć przestać pić o czym doskonale wiesz i uświadom sobie że to jest bardzo silne uzależnienie i póki on nie podejmie kroków ku trzeźwieniu to po prostu go zostaw samemu sobie.Ja bym ci radziła chodzić na al-anon i terapie indywidualną i grupową bo skoro twój alko nie chce to Ty zacznij pierwsza a może alko kiedyś dołączy do ciebie :) A jeśli chodzi o chorobę mamy bardzo ci współczuję :( :( :pocieszacz: wiem co to znaczy. Zagubiona2 jestem z tobą w tych trudnych chwilach :pocieszacz: :buziak:

zagubiona2 - Czw 20 Gru, 2012 16:40

Dzięki Wam za słowa otuchy.
Wczoraj to już to co się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Był tak pijany, że już na prawdę nie wiedziałam co począć. Wsiadłam więc w samochód i w środku nocy zawiozłam go 200km do domu. Jego mama jest lekarzem, musiała jakoś zareagować.
Dziś on już jest w szpitalu. Psychiatrycznym oczywiście. Mimo tego, że podjęłam decyzję i w tym czasie się wyprowadzę, to życzę mu dużo wytrwałości, cierpliwości i powodzenia. Przyda mu się, na pewno.
Trzymajcie kciuki, aby i mi udało się wyjść na prostą...

ja - Czw 20 Gru, 2012 17:45

zagubiona2 napisał/a:
życzę mu dużo wytrwałości, cierpliwości i powodzenia


A ja życzę tego samego Tobie. I myślę, że nawet bardziej Tobie niż jemu to będzie potrzebne.

Klara - Czw 20 Gru, 2012 21:03

zagubiona2 napisał/a:
Trzymajcie kciuki, aby i mi udało się wyjść na prostą...

Jasne! :kciuki:
Idź i nie oglądaj się przypadkiem za siebie.
Jeśli możesz, zmień numer telefonu, albo zablokuj numer tego faceta.

ewa29 - Czw 20 Gru, 2012 23:39

zagubiona2 napisał/a:
Trzymajcie kciuki, aby i mi udało się wyjść na prostą...

Twoja postawa jest godna podziwu to bardzo odważny krok :brawo: I oczywiście życzę Ja Tobie wytrwałości,cierpliwości i również powodzenia w wyjściu na prostą :) :pocieszacz: :buziak:

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 08:26

Słusznie postępujesz, brawo :brawo:
Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 10:30

zagubiona2 napisał/a:
Mimo tego, że podjęłam decyzję i w tym czasie się wyprowadzę, to życzę mu dużo wytrwałości, cierpliwości i powodzenia. Przyda mu się, na pewno.
Kochana, śledzę Twój wątek. Podjąć decyzję, to nie to samo, co konsekwentnie w niej wytrwać. Powodzenie w życiu to Tobie jest teraz potrzebne :pocieszacz:
ja napisał/a:
zagubiona2 napisał/a:
życzę mu dużo wytrwałości, cierpliwości i powodzenia


A ja życzę tego samego Tobie. I myślę, że nawet bardziej Tobie niż jemu to będzie potrzebne.
Czego Ci również i Słoneczko życzy z całego serducha :buziak:
zagubiona2 - Nie 23 Gru, 2012 11:25

Będę trwała w tym wszystkim. Póki co szukam sobie jakiegoś pokoju/mieszkania. Na szczęście do końca roku on siedzi w tym szpitalu, więc mogę ogarnąć wszystko na spokojnie.
Rozmawiałam z nim wczoraj przez telefon. Jest już trzeźwy, ale rozbity psychicznie. Chyba nie rozumie, że to koniec. Pewnie nic nie pamięta z ostatnich awantur i słów, które powiedziałam.
Może nie powinnam mu tego mówić kiedy jest w tym szpitalu? Wiem, że potem ma jechać na 7 tygodni na terapię, może wtedy mu przypomnieć, że to koniec?
Sama nie wiem. Jak myślicie?

Dziubas - Nie 23 Gru, 2012 11:31

zagubiona2 napisał/a:
przypomnieć, że to koniec?

Skoro to koniec i poinformowałaś go tym, to poco masz przypominać?
A może potrzebujesz tego "przypominania", kontaktu, bo to wcale nie koniec?

olga - Nie 23 Gru, 2012 11:33

Nie szukaj kontaktu. Niech sobie idzie na ten odwyk. Jeśli będzie kiedyś taka konieczność to mu przypomnisz.
pterodaktyll - Nie 23 Gru, 2012 17:59

zagubiona2 napisał/a:
Jak myślicie?

Jak zapyta to mu powiesz, po co się "pchać przed szereg"? Potrzebne Ci to do czegoś?

zagubiona2 - Czw 27 Gru, 2012 01:00

Macie rację. Dam sobie spokój. Mam straszny mętlik w głowie.
Na szczęście on nie wraca jeszcze kilka dni. Może uda mi się coś znaleźć, jakieś lokum do tego czasu.
Powiem Wam, że jak tak się nad tym wszystkim zastanowię, to... nic nie czuję. Po prostu nic. Zero jakichkolwiek uczuć do kogokolwiek. Pustka.

Słoneczko - Czw 27 Gru, 2012 12:27

zagubiona2 napisał/a:
Zero jakichkolwiek uczuć do kogokolwiek. Pustka.
To minie :buziak: Zajrzyj w głąb siebie, rozejrzyj się, zauważ ile jest w Tobie piękna :pocieszacz:
zagubiona2 - Pon 31 Gru, 2012 11:49

Koniec roku za kilka godzin, a ja jestem w rozsypce. Nie mam się gdzie przeprowadzić, nie znalazłam jeszcze nic w dobrej cenie. A tak w ogóle to nie mogę się zebrać, żeby zacząć się pakować... Patrzę na to mieszkanie, na te rzeczy, miejsca, w których razem byliśmy też szczęśliwi... i płaczę. Nie da się wymazać uczucia ot tak w moment. Brakuje mi go, naszych rozmów, wspólnego czasu. Wiem, że nie było ich jakoś wiele, ale wiem też, że się starał wtedy, żeby było dobrze.
Gdyby tylko nie ten problem, byłby dla mnie idealny. A może jest szansa dla niego? Może jak zacznie się leczyć, a raczej kontynuować leczenie to uda mu się z tego wyjść? Chciałabym i boję się. Przyjedzie we wtorek, co mu powiem? Mieszkam tu, bo niczego nie znalazłam, ale muszę odejść? Chciałabym zostać, ale ty pijesz i będziesz pił i muszę odejść? Nie umiem tego powiedzieć. Inaczej mówię, kiedy on jest pijany, a inaczej kiedy jest trzeźwy. Wiem o tym, że to nie jest normalne, ale mam w sobie jakąś blokadę i nie potrafię tego definitywnie zakończyć. A myślałam, że to już za mną.
Spotykam się z tym drugim mężczyzną od czasu do czasu. Boję się, że jest on tylko odskocznią od codziennych trudów, bo tak naprawdę to go nie kocham. A chciałabym bardzo pokochać, wiem, że byłoby mi z nim dobrze, a na to podobno zasługuję.
Coś się we mnie skończyło. Coś wypaliło. Nie wiem co robić. Niech ten rok już się skończy...

kahape - Pon 31 Gru, 2012 12:22

Spoko spoko...
zagubiona2 napisał/a:
Gdyby tylko nie ten problem, byłby dla mnie idealny
zagubiona2 napisał/a:
Patrzę na to mieszkanie, na te rzeczy, miejsca, w których razem byliśmy też szczęśliwi...
miesiące "miodowe" sa cudowne, nie przeczę. Ale były to jednak okresy abstynencji i okresy nie-picia.
Może nie wszystkie, ale jednak.

Jaki będzie kiedy nie będzie wcale pi? Może taki?....
zagubiona2 napisał/a:
Wkurzył się, że jest bezsilny, że nie może nic z tym zrobić. Chwycił gitarę i uderzył nią o ścianę. Poszedł do łazienki, zamknął się i powiedział, że się powiesi...
Co dawał mu alkohol? Przed czym uciekał w niego? Jak będzie sobie radził bez niego?
Nie wiesz.
Stan z boku i popatrz. Przecież zawsze możecie się spotkać znowu. Tylko on ma być tym człowiekiem jaki Tobie odpowiada, prawda?
Bez alkoholu we krwi, zobaczysz jaki ma charakter, osobowość... tak naprawdę.
Będzie dobrze.
pozdr

ja - Pon 31 Gru, 2012 12:58

zagubiona2 napisał/a:
Nie umiem tego powiedzieć. Inaczej mówię, kiedy on jest pijany, a inaczej kiedy jest trzeźwy.


O jak ja cię rozumiem. I wiem, ze za każdym razem mówimy to co myślimy. I jest to szczere. A zobaczysz jak będzie trudno, jak wróci i będzie milutki, słodziutki, przepraszający. Ja też nie potrafię tego zakończyć. Gdybym nie miała dzieci to bym sie spakowała i wyprowadziła. I najlepiej na drugi koniec Polski. Tak żeby mnie nie znalazł.
Dzisiaj próbowałam coś powiedzieć, ale nie daję rady bo on pluje jadem. I każde słowo mnie przygniata.

kahape - Pon 31 Gru, 2012 13:37

zagubiona2 napisał/a:
Nie umiem tego powiedzieć. Inaczej mówię, kiedy on jest pijany, a inaczej kiedy jest trzeźwy. Wiem o tym, że to nie jest normalne, ale mam w sobie jakąś blokadę i nie potrafię tego definitywnie zakończyć.
to jest właśnie "współ...uzależnienie". Moje zachowanie, moje samopoczucie jest zalezne od innej osoby. W zalezności od tego co zrobi, kiedy, jak... ja tak się czuję.

A tak naprawdę - siedzisz na huśtawce, którą on buja wedle własnego życzenia. Nie zważając na ciebie! Nie pytając ciebie o zgodę. Nie raz bardzo mocno!!!

A Ty, tak naprawdę nie "żyjesz", nie bawisz się, nie cieszysz z tego huśtania.....
Całą twoją uwagę przykuwa sprawa, aby się dobrze trzymać, żeby z niej po prostu nie spaść. Nie możesz sobie pozwolić na luz. Kontrolujesz sytuację non-stop, napięta, wyczekująca...

Zejdź więc z tej huśtawki i zacznij SAMA decydować o własnym życiu.
pozdr

zagubiona2 - Śro 02 Sty, 2013 10:13

No i przyjechał. I z nim rozmawiałam. I nie umiałam powiedzieć tego czego chcę. Wszystko powiedziałam co mi leży na sercu, co czuję, jak to widzę, ale nie powiedziałam, że się wyprowadzam. Nie mogło mi to przejść przez gardło :( Powiedziałam tylko, że się waham i że muszę się zastanowić.
To nie jest tak, że go nie kocham. Bardzo go kocham i dlatego to jest takie trudne. Od jutra rozpoczyna terapię. Ku*a, nie wiem co robię.

Jak z tego wybrnąć? Jak odejść? Czy odejść? Przecież to tak boli. Łzy mi się cisną do oczu jak go widzę. Wiem, że się stara. Mówi, że mnie kocha, że pragnie, że chce bym była szczęśliwa. Wiem, że mówił to już tyle razy... Nie umiem odejść. Chciałam chociaż wyprowadzić się, żeby odpocząć, poukładać sobie to w głowie, ale on mówi, że w ten sposób to już nie.
I dlaczego tak jest, że kiedy jedna osoba zaczyna wierzyć, że się uda, druga przestaje? I wtedy się ludzie rozchodzą... czy akurat ja muszę udowadniać światu, że nie musi tak być?

Myślałam, że jestem silną, odpowiedzialną za swoje życie kobietą. Że nie jestem jak inne współuzależnione osoby. Że jak sobie postanowię, że odchodzę, to odchodzę. A jednak nie...

Linka - Śro 02 Sty, 2013 10:23

On idzie na terapię, a Ty zacznij swoją, na Al-anon możesz iść w każdej chwili.
Umocnisz się , okrzepniesz, nauczysz się dbać o siebie, a potem podejmiesz decyzje na które będziesz gotowa.
Czy on idzie na terapię zamkniętą?

matylda35 - Śro 02 Sty, 2013 10:35

Linka ma rację, zacznij swoją terapię, pracuj nad swoimi emocjami a on.... no cóż, nie masz żadnego wpływu na to co on zrobi. :pocieszacz:
ja - Śro 02 Sty, 2013 13:29

zagubiona2 napisał/a:
ale on mówi, że w ten sposób to już nie.


No właśnie on mówi. Tak jesteśmy zależne od myśli i sądów naszych facetów, że już same nie potrafimy myśleć. "To już nie" - dla nas znaczy, że jak nie zrobimy tak jak on chce to weźmiemy na siebie odpowiedzialność za rozpad związku. Że definitywnie to zakończamy. A że nie jesteśmy pewne to odpuszczamy. A przecież to tylko jest manipulacja. Jestem pewna, ze gdybyś odpowiedziała, to trudno jak nie chcesz to trzeba będzie się rozstać - on by zmienił front i by już nie był taki twardy. Pewnie zacząłby z innej strony Tobą manipulować. Ale że wygrywa bo się wycofujesz to mu to wystarcza.

matylda35 napisał/a:
nie masz żadnego wpływu na to co on zrobi.


Dokładnie, za to bardzo duży ma wpływ to co on zrobi na nas. Dlatego terapia, terapia, i jeszcze raz terapia.

Im dłużej będziesz zwlekać tym gorzej dla ciebie. Ja jeszcze kilka lat temu po jakiejś jego akcji dochodziłam do siebie szybciej. Dwa, trzy dni i jakoś odreagowywałam. A teraz chyba już za dużo i nie umiem do siebie dojść ponad 1,5 miesiąca.

matylda35 - Śro 02 Sty, 2013 14:03

zagubiona2 napisał/a:
Od jutra rozpoczyna terapię.
tak mi sie przypomniało, że mój terapię "od jutra " rozpoczynał chyba już pięć razy, a ja się cieszyłam samą myślą, że on ma takie postanowienie, że próbuje zmienić swoje życie. I tak karuzela kręciła się dalej.
kahape - Śro 02 Sty, 2013 15:47

zagubiona2 napisał/a:
Myślałam, że jestem silną, odpowiedzialną za swoje życie kobietą
oczywiście, że jestes silną kobietą, za silną!!! Dźwigasz na swoich plecach pijanego faceta i jeszcze idziesz do przodu, pracujesz, zajmujesz sie domem, ciągniesz jakoś.
Inna padła by albo..... zrzuciła faceta z garba. Ale nie ty, prawda?
zagubiona2 napisał/a:
Wiem, że się stara.
ojojojojoj jak się stara
zagubiona2 napisał/a:
Pił 6 dni, leżał na łóżku i pił
chlał non-stop 6 dni, nawalony równo, i nie martwił sie wcale o ciebie. Oj, jak kocha - tylko kogo? Ciebie czy... flaszkę?
Żyjesz w "trójkącie" wiesz o tym? Zdradza cię ze swoją kochankę - butelką. Ona jest najważniejsza, ważniejsza do ciebie.
zagubiona2 napisał/a:
Że nie jestem jak inne współuzależnione osoby.
jesteś dokładnie jak inne współuzależnione - silna, potężna, nadopiekuńcza.... Gdzie on znajdzie drugą taką samą?
Taka.... Matka Teresa.
A on, cóż, POWIE wszystko, żeby zatrzymać taką opiekunkę przy sobie. Opiekunkę, niańkę, pomocnicę... nie, Kobietę. kpw?

Też taka byłam, ale przeszło mi po terapii. "Otwarły mi się oczka" na tego alkoholika.
pozdr

Słoneczko - Śro 02 Sty, 2013 17:19

kahape napisał/a:
Cytat:
zagubiona2 napisał/a:
Że nie jestem jak inne współuzależnione osoby.


jesteś dokładnie jak inne współuzależnione - silna, potężna, nadopiekuńcza.... Gdzie on znajdzie drugą taką samą?
Taka.... Matka Teresa.
A on, cóż, POWIE wszystko, żeby zatrzymać taką opiekunkę przy sobie. Opiekunkę, niańkę, pomocnicę... nie, Kobietę. kpw?
Ja tam KPW :tak: Byłam idealną panią do wszystkiego :nerwus:
A teraz.... teraz jestem Panią ale swojego losu i życia. Przestało mnie dręczyć poczucie winy, przestało mi odpowiadać, ze alko ma destrukcyjny wpływ na moja osobowość.
Zły nastrój - alko, złe samopoczucie - alko, przygnębienia - alko, nerwica - alko, niepewność - alko, brak poczucia bezpieczeństwa - alko, dzieci zagubione, mniej ważne - alko, itd...itp...

Teraz alko nie ma, jestem za to Ja i radość wewnętrzna. A dzieci? Dzieci odzyskały spokój i mamę - nie muszą sie dzielić z alko :tak: niczym, uśmiecham się do nich szczerze, i nawet bałagan dziecięcy mnie nie stresuje :tak:
Jeszcze niedawno wszystko mnie zdrażniło :krzyk: Byłam taka bezsilna :bezradny:
Problemy zawsze będą ale to już z życia wzięte, tyle ze bez alko... Rozwiązuję je teraz bezstresowo.

Pracy nad sobą nie kończę ja zaczynam i trwam w terapii cały czas.... Polecam :)

:buziak:

zagubiona2 - Czw 03 Sty, 2013 17:55

Linka napisał/a:
On idzie na terapię, a Ty zacznij swoją, na Al-anon możesz iść w każdej chwili.
Umocnisz się , okrzepniesz, nauczysz się dbać o siebie, a potem podejmiesz decyzje na które będziesz gotowa.
Czy on idzie na terapię zamkniętą?


Nie idzie na terapię zamkniętą. Idzie na terapię dzienną. Codziennie przez 6 godzin od pn do pt. Już ją właśnie dzisiaj rozpoczął. Jest pełen optymizmu. Ośrodek jest restrykcyjny, codziennie dmucha w alkomat, są jakieś spotkania w grupach, indywidualne, relaksacyjne itp.
A ja... jestem zagubiona. Chcę odejść, a nie umiem tego zrobić. I szlak mnie trafia. Planuję, że zrobię to dzisiaj, wracam do domu i NIE MOGĘ.

Linka - Czw 03 Sty, 2013 18:14

zagubiona2 napisał/a:
Idzie na terapię dzienną.

a co Ty robisz dla siebie?

pterodaktyll - Czw 03 Sty, 2013 18:21

Linka napisał/a:
a co Ty robisz dla siebie?

A Ty Linko? :pocieszacz:

Linka - Czw 03 Sty, 2013 18:23

1.mitingi Al-anon w piątki
2.spotkania współuzależnionych w gminnym punkcie konsultacyjnym w czwartki

pod warunkiem, że nia mam 2 zmiany jak dziś

zagubiona2 - Pią 04 Sty, 2013 18:23

A ja dla siebie szukam mieszkania. Miotam się. Próbuję odnaleźć w sobie pokłady uczuć dla innej osoby.
Najgorsze jest to, że mój facet zachowuje się normalnie. Rozpoczął terapię, stara się, gotuje obiady, wszystko w najlepszym porządku. Może i jest to najlepszy w Polsce ośrodek dla uzależnionych, jednak nikt nigdy nie da mi gwarancji... a zegar biologiczny tyka. Jestem przed 30-tką, chcę mieć dzieci, rodzinę, normalność...

ewa29 - Pią 04 Sty, 2013 19:39

zagubiona2 napisał/a:
A ja... jestem zagubiona. Chcę odejść, a nie umiem tego zrobić. I szlak mnie trafia. Planuję, że zrobię to dzisiaj, wracam do domu i NIE MOGĘ.

Witaj zagubiona2 daj se luzu nie jesteś gotowa na odejście spoko daj sobie czas.Mąż rozpoczął terapie to zostaw go w spokoju niech sobie tam chodzi a Ty zrób coś w tym czasie dla siebie skoro on jest trzeźwy i nie spożywa.Nie wiem idź na al-anon bo nie wiem czy podjęłaś jakieś kroki w tym kierunku.Kompletnie zajmij się sobą. :) :pocieszacz: :buziak:

Małgoś - Pią 04 Sty, 2013 20:13

zagubiona2 napisał/a:
Jestem przed 30-tką, chcę mieć dzieci, rodzinę, normalność...


A może odpocznij najpierw... poczuj siebie...
Po co Ci koniecznie już teraz tzw rodzina?
Na takim ostrym parciu to tylko kolejny wypierdek Ci grozi... :oops:

Linka - Pią 04 Sty, 2013 20:18

czytałaś to?
http://komudzwonia.pl/vie...p=541956#541956

Małgoś - Pią 04 Sty, 2013 20:50

Linka napisał/a:
czytałaś to?
http://komudzwonia.pl/vie...p=541956#541956


Ja czytałam :okok:
Bardzo dobry tekst

ja - Pią 04 Sty, 2013 22:00

zagubiona2 napisał/a:
Jestem przed 30-tką, chcę mieć dzieci, rodzinę, normalność...


To daj sobie szansę na nią. I tym dzieciom też. Ja wiem, że jest ciężko odejść gdy on taki nawrócony, do rany przyłóż. Ale znasz schemat. Tak będzie do momentu gdy znowu zaufasz. A potem zabawa od nowa. Nawet jak terapię przejdzie mogą być problemy. Bo są nawroty. Pomyśl sobie co będzie jak będziesz z dzieckiem siedzieć a on znowu pijany. Pomyśl jak wtedy będzie trudno odejść.

Ja żałuję, że nie odeszłam wcześniej. A teraz też mi trudno.

zagubiona2 - Sob 05 Sty, 2013 11:29

Chciałabym odejść. Patrzę i kurde nie umiem. Muszę chyba zrobić to jak go nie będzie. Spakować się, zostawić kartkę i nie wrócić.
Tak byłoby najprościej. Najchętniej to zrobiłby to ktoś za mnie...

pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 11:40

ja napisał/a:
Ja żałuję, że nie odeszłam wcześniej. A teraz też mi trudno.
zagubiona2 napisał/a:
Chciałabym odejść. Patrzę i kurde nie umiem.

Lęk, paniczny lęk przed podjęciem decyzji..........

pannamigotka - Sob 05 Sty, 2013 11:58

pterodaktyll napisał/a:
ja napisał/a:
Ja żałuję, że nie odeszłam wcześniej. A teraz też mi trudno.
zagubiona2 napisał/a:
Chciałabym odejść. Patrzę i kurde nie umiem.

Lęk, paniczny lęk przed podjęciem decyzji..........


U mnie to akurat trudności z podejmowaniem decyzji (nawet tych najłatwiejszych) i lęk prze nieznanym, nowym. U mnie to akurat efekt dorastania w domu rodzinnym, takim a nie innym.

pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 12:15

pannamigotka napisał/a:
U mnie to akurat efekt dorastania w domu rodzinnym, takim a nie innym.

Znasz przyczyny, łatwiej leczyć skutki......samo nie przejdzie.

zagubiona2 - Sob 05 Sty, 2013 13:37

pterodaktyll napisał/a:
ja napisał/a:
Ja żałuję, że nie odeszłam wcześniej. A teraz też mi trudno.
zagubiona2 napisał/a:
Chciałabym odejść. Patrzę i kurde nie umiem.

Lęk, paniczny lęk przed podjęciem decyzji..........


Masz rację. Lęk przed podjęciem decyzji. Lęk przed nieznanym. Przed samotnością. Przed normalnością można rzec nawet. Zdaję sobie z tego sprawę.
Ale jak tego nie zrobię to za jakiś czas będzie jak było. Pomimo tego, że obiecuje, że się leczy, że lekarze mówią, że nie jest z nim tak źle, że ma duże szanse na to, by żyć normalnie.
Nawet wiem, że teraz, podczas terapii będzie dobrze. Bardziej boję się tego, że za kilka lat, kilkanaście wręcz on zapomni o terapii, zapomni o leczeniu, zapomni, że był kiedyś problem i chwyci za butelkę od nowa. I wszystko się zacznie. Tylko wtedy będę starsza, trudniej będzie odejść, a dzieci będą miały żal.

Dziubas - Sob 05 Sty, 2013 14:11

zagubiona2 napisał/a:
Bardziej boję się tego, że za kilka lat, kilkanaście wręcz on zapomni o terapii, zapomni o leczeniu, zapomni, że był kiedyś problem i chwyci za butelkę od nowa

Na podstawie własnego doświadczenia,obserwacji i rozmów ( ;) ),twierdzę że,odcięcie emocjonalne od drugiej osoby leczy ten lęk, a ustalenie prostych zasad "współżycia" daje komfort nie przejmowania się przyszłością.
zagubiona2 napisał/a:
dzieci będą miały żal.

haha... jeszcze go nie mają, a ty już wiesz, że będą miały żal do Ciebie i obwiniasz się na zapas.

Są takie magiczne słowa, które należy wprowadzić w czyn: ZAJMIJ SIĘ SOBĄ

matylda35 - Sob 05 Sty, 2013 14:18

zagubiona2 napisał/a:
Nawet wiem, że teraz, podczas terapii będzie dobrze. Bardziej boję się tego, że za kilka lat, kilkanaście wręcz on zapomni o terapii, zapomni o leczeniu, zapomni, że był kiedyś problem i chwyci za butelkę od nowa.
wiesz, jesli chodzi o alkoholika, to on może napić się jutro, za tydzień, za miesiąc itd. Widzę, że dałaś mu duży kredyt zaufania a wiesz, że rozczarowania najbardziej bolą. Zajmij się sobą, swoim zdrowieniem a on swoim.
Dziubas - Sob 05 Sty, 2013 14:20

matylda35 napisał/a:
rozczarowania najbardziej bolą

... a powstają z oczekiwań.

ja - Sob 05 Sty, 2013 14:22

zagubiona2 napisał/a:
Najchętniej to zrobiłby to ktoś za mnie...



Ok. Ja za Ciebie, Ty za mnie. ;)

Słoneczko - Sob 05 Sty, 2013 17:05

zagubiona2 napisał/a:
Chciałabym odejść. Patrzę i kurde nie umiem. Muszę chyba zrobić to jak go nie będzie. Spakować się, zostawić kartkę i nie wrócić.
Romantyczne :evil2"
Ty nic nie musisz chyba zrobić. Ty tylko możesz chcieć na pewno to zrobić, a to różnica :tak:

pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 22:49

Słoneczko73 napisał/a:
Ty nic nie musisz chyba zrobić. Ty tylko możesz chcieć na pewno to zrobić, a to różnica

I to zasadnicza..... :tak:

zagubiona2 - Pon 07 Sty, 2013 22:15

Wiem, wiem. Macie rację. Ale nie wiem czy chcę, a raczej po prostu nie umiem. Rozsądek nakazuje uwolnić się od niego. Boję się jednak co dalej? Kogo znów spotkam na swej drodze? Przyciągam typy z różnymi przypadłościami, a to mnie kontrolował jeden, a to wydzielał kasę, a ten znów pije...
Nigdy już nie będzie normalnie.

pterodaktyll - Pon 07 Sty, 2013 22:41

zagubiona2 napisał/a:

Nigdy już nie będzie normalnie.

Jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała..........sprawdza się jak diabli......... :evil2"

pannamigotka - Pon 07 Sty, 2013 22:43

zagubiona2 napisał/a:
.
Nigdy już nie będzie normalnie.


Oj tam oj tam :buziak:

matylda35 - Pon 07 Sty, 2013 22:51

zagubiona2 napisał/a:
Przyciągam typy z różnymi przypadłościami
doskonale cię rozumiem, też wybierałam popaprańców życiowych. :pocieszacz:
zagubiona2 - Śro 16 Sty, 2013 13:19

Nie odzywałam się jakiś czas.
Znalazłam fajny pokój, w którym mogłabym zamieszkać. Tylko muszę dać odpowiedź dzisiaj. I nie wiem. T. dalej chodzi na terapię. Pierwszy tydzień podobno dobrze mu szło, a w tym tygodniu mówił, że już gorzej. Gorzej, bo między nami było gorzej. Faktycznie, stworzyłam sobie swój świat, w którym go nie ma.
Wychodzę spotkać się z różnymi ludźmi, do pracy, do znajomych i nic mu o tym nie mówię. Nie wiem już sama co robię, zabrnęłam w kłamstwach za daleko. On oczywiście się dowiedział, a potem awantura, wyrzuty. Mówię mu, że to dlatego, że boję się, że wkroczy w mój świat z wódką, że zniszczy to co sobie pomalutku buduję.
Ale wiem też że go kocham. Jednak jak sobie pomyślę, że miałabym znów walczyć o nas, to ciężko mi.
Czy uważacie, że skoro T. mówi (i ta jego psycholożka też podobno), że jedynym powodem chodzenia na terapię jestem ja, to mu się uda? Czy to nie jest manipulacja? Czy znów muszę poświęcić swoje nerwy, zdrowie, czas na to, aby jemu się udało?
Bardzo bym chciała, by wyszedł na prostą. Z drugiej strony się boję.
Nie umiem się wyprowadzić, ale dojrzewam już do tego, że zaczynam myśleć o tym w kategoriach chcę a nie muszę. Chciałabym odpocząć od niego, zapomnieć o tym co było i potem znów ew. spróbować.
Ale jak to zrobić, skoro mówi, że na terapię chodzi dla mnie? Że jak będzie wracał do pustego domu to po co mu ta terapia? Że kocha mnie i to jest ważne.
Wszystko się strasznie pogmatwało.
Mama ma raka do tego wszystkiego. Wykryli jeszcze jakiś guz na wątrobie. Nie wiadomo co będzie. Mówię Wam, nie ogarniam tego. Już nawet wczoraj pomyślałam sobie, że... najprościej byłoby pozwolić sobie odejść, jeśli wiecie co mam na myśli... Przestraszyłam się tej myśli, bo była na prawdę mocna i taka realistyczna.
Wyprowadzić się? Pomóżcie, proszę. Co zrobilibyście na moim miejscu?

ewa29 - Śro 16 Sty, 2013 13:50

zagubiona2 napisał/a:

Znalazłam fajny pokój, w którym mogłabym zamieszkać. Tylko muszę dać odpowiedź dzisiaj. I nie wiem.

Witaj zagubiona2 Ja na Twoim miejscu bym się wyprowadziła gdybym miała taką możliwość.Jak Twój P.podjął terapie to niech sobie na nią chodzi.Może zrozumie że terapia to nie jest dla Ciebie na którą on uczęszcza tylko dla niego samego i taka rozłąka na jakiś czas uważam że wyszłaby Wam obojgu na dobre :) Tyle od siebie mogę ci poradzić kochana ale decyzja i tak należy do Ciebie.A jeśli chodzi o manipulacje to to może być jak najbardziej z jego strony pewne że tak jest więc bądź czujna. :pocieszacz: :buziak:

Borus - Śro 16 Sty, 2013 14:29

zagubiona2 napisał/a:
Czy to nie jest manipulacja?

Moim zdaniem, jak najbardziej manipulacja czystej wody... :uoee:
Dopóki nie zacznie tego robić dla siebie, pewnie nic z tego nie wyjdzie.

Dwa razy próbowałem przestać pić dla kogoś, pod presją otoczenia
i kicha... :bezradny:
Dopiero trzecie podejście, gdy zostałem już prawie sam, było i jest skuteczne... :skromny:

pterodaktyll - Śro 16 Sty, 2013 15:15

zagubiona2 napisał/a:
jedynym powodem chodzenia na terapię jestem ja, to mu się uda?

Nie sądzę..........
zagubiona2 napisał/a:
Czy znów muszę poświęcić swoje nerwy, zdrowie, czas na to, aby jemu się udało?

Nie masz naprawdę nic lepszego do roboty?
Cytat:
mówi, że na terapię chodzi dla mnie? Że jak będzie wracał do pustego domu to po co mu ta terapia? Że kocha mnie i to jest ważne.

Pozwolę sobie w to mocno wątpić. Pachnie mi to manipulacją na kilometr, zresztą sam podobne teksty "wstawiałem" żonie, nie mając wcale zamiaru trzeźwieć, tylko udawać, ze coś z tym problemem robię. To jest kolejna próba przerzucenia odpowiedzialności na Ciebie za jego nieudaną terapię. Klasyka.....

zagubiona2 napisał/a:
Wyprowadzić się?

Jeśli tylko możesz to natychmiast. Nie przez Ciebie pije i nie dla Ciebie będzie trzeźwiał (o ile w ogóle będzie trzeźwiał)

yuraa - Śro 16 Sty, 2013 15:37

zagubiona2 napisał/a:
że na terapię chodzi dla mnie? Że jak będzie wracał do pustego domu to po co mu ta terapia? Że kocha mnie i to jest ważne.

a potem powie:
widzisz z miłości do ciebie chodziłem na terapie a ty się nic a nic nie zmieniłaś.

on oczekuje zupełnie czego innego niż Ty w efekcie tej terapii

ja - Śro 16 Sty, 2013 15:58

zagubiona2 napisał/a:
że na terapię chodzi dla mnie

Mój tez dla mnie chodził. I jakoś mu nie wyszło. Bo ja chyba zła kobieta jestem. :lol2: Im dłużej będziesz łykać takie "głodne kawałki" tym gorzej dla ciebie.

zagubiona2 napisał/a:
Pomóżcie, proszę.

Wyprowadź się. I zadbaj o siebie. A on musi dać sobie radę sam. Całe życie go chcesz niańczyć.

staaw - Śro 16 Sty, 2013 16:23

ja napisał/a:

Wyprowadź się. I zadbaj o siebie. A on musi dać sobie radę sam.

Dokładnie tak...
Daj SOBIE czas, wykorzystaj go na WŁASNĄ terapię a jemu pozwól być samodzielnym facetem...
Może się zdarzyć że po roku będziecie szczęśliwą parą, lub (częstsze niestety) rozejdziecie się na zawsze.
W ciągu tego roku planowanie WASZEGO życia uważam za bezsensowne. WAS dawno niema, jesteś Ty i twoje złudzenia...

olga - Śro 16 Sty, 2013 18:01

zagubiona2 napisał/a:
Nie jestem jednak jego żoną tylko dziewczyną, nie mamy dzieci,


:mysli: Co Ciebie przy nim trzyma? Nie możesz powiedzieć, że to dla dobra dzieci....bo potrzebuja ojca, nie możesz powiedzieć, że co Bóg złączył...... Kochasz go? Jeśli odpowiesz, że tak to ja Ci powiem, że kochasz wyobrażenie o nim a nie jego, kochasz wspomnienia, ale wspomnienia i wyobrażenia to nie życie - to iluzja. Pozwalasz się niszczyć w imię czegoś co nie istnieje. Uciekaj. :buzki:

ewa29 - Śro 16 Sty, 2013 20:00

Witaj zagubiona2 i jaką decyzję podjęłaś nie namawiam cię ale uważam że gdybyś się wyprowadziła to wcale nie było by źle ani dla Ciebie ani dla Twojego alko.Jeśli oboje się kochacie to uważam że nic do stracenia nie masz.Przecież wyprowadzka nie musi oznaczać od razu koniec związku.Obojgu Wam to się przyda i czas pokarze swoje.Wiem że początki są trudne gdy się zostaje samemu w czterech ścianach ale da się przejść wszystko.Pomyśl tutaj o sobie bo Ty jesteś najważniejsza a nie Twój alko i jego leczenie.Zaryzykuj bo tak jak wspomniałam nie masz nic do stracenia tak czy inaczej :)
ewa29 - Śro 16 Sty, 2013 20:12

Ja pamiętam jak mój S. nie mógł z nami niestety mieszkać i od sierpnia mieszkam sama z dziećmi początki były bardzo trudne dla mnie ale odzyskałam przynajmniej wolność taką że w jakiś sposób odżyłam np mogłam swobodnie zaplanować sobie dzień chciałam to wyszłam czy do koleżanki czy do marketu lub z dziećmi na spacer w końcu wzięłam moje życie w swoje ręce i tylko moje i nie obchodziło mnie życie S. czy pije czy też nie czy pozałatwiał swoje sprawy czy też nie.Po prostu zajęłam się sobą i tak jest do teraz.Fakt że jeszcze nie raz powracają jakieś tam nawyki stare ale przynajmniej zniknęła nad kontrola z mojej strony i z tego się cieszę. :) Ale nadal jesteśmy razem.Taka rozłąka to nie koniec świata. :) Pozdrawiam cię i dalej stoję twardo przy słowie nie czekaj jesli masz taką opcje tylko wyprowadzaj się :) :pocieszacz: :buziak:
ewa29 - Śro 16 Sty, 2013 20:47

Zresztą w końcu zauważyłam Siebie bo kiedy razem mieszkaliśmy to zupełnie byłam gdzieś w tle :) Dlatego teraz czuję się lepiej i wolę wpierw swoje życie sobie poukładać i swoje sprawy wyprostować i spróbować wyjść na prostą. Także mogę ci powiedzieć że nie ma minusów jeżeli samemu się mieszka są raczej plusy przy najmniej u mnie :) a plusy z tego są też takie że każdy decyduje o sobie sam i ma możliwość spojrzeć na swoje życie z każdej strony bynajmniej Ja tak mam.Bo kiedyś było zupełnie inaczej a teraz odczuwam że jest dużo lepiej. :)
ewa29 - Czw 17 Sty, 2013 20:28

Witaj zagubiona2 mnie jeszcze taka myśl się nasunęła jak dalej masz problem z podjęciem wyprowadzki to Ja ci jeszcze powiem o tych plusach mieszkania samemu z dala od Alko
-spokój wewnętrzny i psychiczny
-poczucie bezpieczeństwa
-wolność
-zajęcie się sobą i swoim życiem bez udziału osób trzecich
-odzyskanie pogody ducha
-spotkania z przyjaciółmi lub też zaproszenia ich do siebie dla mile spędzonego czasu aby nie być tylko Ja i cztery ściany :)
U mnie na ten czas nie jest to jeszcze takie proste bo mieszkam z ojcem a on alkoholik ale kiedy mieszkałam przez pewien okres czasu sama to wiem jak to jest mieszkać z dala od alkoholików i też wtedy nie miałam dzieci ale miałam tzw komfort życia i naprawdę dopiero wtedy czułam że żyję :) Teraz też dążę do tego aby jak najprędzej się wyprowadzić choć też nie jest to takie proste ale nie niemożliwe :)
Mam nadzieję że odezwiesz się wkrótce na forum :pocieszacz: :buziak:

zagubiona2 - Nie 20 Sty, 2013 00:40

Wyprowadziłam się do znajomego do poniedziałku. Nie umiałam podjąć decyzji widząc jego płacz, smutek i wieczną szarpaninę. Mamy już niedzielę, a ja dalej nie wiem co robić.
Chciałabym odpocząć, pozbierać myśli, ale wiem, że jak się wyprowadzę to to będzie koniec. A ja nie mówię nie temu związkowi. Chcę tylko, by przeszedł przez terapię, popracował nad sobą i dał mi czas.
Boże, nie wiedziałam, że będzie to tak trudne :(

Żeglarz - Nie 20 Sty, 2013 10:22

:pocieszacz:
ewa29 - Nie 20 Sty, 2013 12:29

Cytat:
Taka rozłąka to nie koniec świata. :) Pozdrawiam cię i dalej stoję twardo przy słowie nie czekaj jesli masz taką opcje tylko wyprowadzaj się :) :pocieszacz: :buziak:

Witaj zagubiona 2 trzymam :kciuki: za podjęcie mądrych decyzji zobaczysz z czasem będzie lepiej :pocieszacz: Pamiętaj Ty jesteś najważniejsza :tak: :kwiatek:
Pozdrawiam cię i życzę miłej niedzieli :lol2: :buzki: :buzki:

ja - Nie 20 Sty, 2013 13:44

Jeśli naprawdę chcesz sobie i jemu pomóc to się wyprowadź. I nie wierz, że bez ciebie mu się nie uda. On musi to chcieć zrobić nawet jeśli ty odejdziesz. Wtedy ta terapia może przynieść trwały skutek. Chyba, że chcesz stracić kolejne lata życia. Twój wybór.
pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 13:48

zagubiona2 napisał/a:
Nie umiałam podjąć decyzji
zagubiona2 napisał/a:
wiem, że jak się wyprowadzę to to będzie koniec.

Nie mam już do Was zdrowia. ...........

Tylko jedna DECYZJA i okazuje się, że to niemożliwe.......no to tkwij w tym bagnie dalej, na własne życzenie zresztą
Cytat:

Jeśli naprawdę chcesz sobie i jemu pomóc to się wyprowadź. I nie wierz, że bez ciebie mu się nie uda. On musi to chcieć zrobić nawet jeśli ty odejdziesz. Wtedy ta terapia może przynieść trwały skutek. Chyba, że chcesz stracić kolejne lata życia. Twój wybór.


Bardzo rozsądnie napisane :tak:

staaw - Nie 20 Sty, 2013 13:49

Ja myślę że jeżeli będziecie w separacji przez rok a mimo tego on nie zapije się na śmierć, macie szansę na szczęśliwy związek.
Nie wcześniej...

pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 04:48

staaw napisał/a:
Ja myślę że jeżeli będziecie w separacji przez rok a mimo tego on nie zapije się na śmierć, macie szansę na szczęśliwy związek.

niestety to też nie jest takie proste... ile związków się i tak rozwala...:bezradny:
pterodaktyll napisał/a:
Nie mam już do Was zdrowia. ...........

ano my tak już mamy... kłopoty z podjęciem decyzji... i strach... przed samotnością, oceną innych, poczuciem klęski... i wiele tego bywa w naszych wspóluzaleznionych biednych głowach... :bezradny: z drugiej strony, alkoholicy tez długo zwlekają z podjęciem decyzji o zaprzestaniu picia... niektórzy do końca życia...
z każdym uzależnieniem trudno się rozstać... bo coś jednak daje... choć niszczy tysiąckroć mocniej... bo to co daje to tylko iluzje...

Duszek - Pon 21 Sty, 2013 12:13

pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
Ja myślę że jeżeli będziecie w separacji przez rok a mimo tego on nie zapije się na śmierć, macie szansę na szczęśliwy związek.

niestety to też nie jest takie proste... ile związków się i tak rozwala...:bezradny:
pterodaktyll napisał/a:
Nie mam już do Was zdrowia. ...........

ano my tak już mamy... kłopoty z podjęciem decyzji... i strach... przed samotnością, oceną innych, poczuciem klęski... i wiele tego bywa w naszych wspóluzaleznionych biednych głowach... :bezradny: z drugiej strony, alkoholicy tez długo zwlekają z podjęciem decyzji o zaprzestaniu picia... niektórzy do końca życia...
z każdym uzależnieniem trudno się rozstać... bo coś jednak daje... choć niszczy tysiąckroć mocniej... bo to co daje to tylko iluzje...

Pietruszko dziękuję ci za te słowa :) Dziś były mi bardzo potrzebne.

zagubiona2 - Pon 21 Sty, 2013 18:37

No i się wyprowadziłam. Ta pustka, nic. Nie udało mi się przekonać, że to tymczasowo, żebyśmy się pozbierali do kupy. On uważa, że wspólnie powinniśmy przez to przejść, nie uciekając, jeśli się kochamy. A ja już nawet łez nie mam. Wsiadłam w samochód i jadę. Bez celu, byle gdzie. Coś się skończyło, a przecież kocham go... Chciałabym móc zniknąć, cofnąć czas kiedy było dobrze... :(
Żeglarz - Pon 21 Sty, 2013 19:00

zagubiona2 napisał/a:
Ta pustka, nic.
zagubiona2 napisał/a:
A ja już nawet łez nie mam.
zagubiona2 napisał/a:
Chciałabym móc zniknąć, cofnąć czas kiedy było dobrze...

Chwilowy stan emocji. Minie. Kiedy? W dużej mierze zależy od Ciebie.
zagubiona2 napisał/a:
Wsiadłam w samochód i jadę.

Nie oglądaj się wstecz.
Ruszyłaś w ciemności. Prędzej czy później dojedziesz do światła. Tylko nie zatrzymuj się. Będę obserwował Twoją drogę. :kciuki:
:pocieszacz:

Jo-asia - Pon 21 Sty, 2013 19:00

zagubiona2, :pocieszacz:
staaw - Pon 21 Sty, 2013 19:06

Nie pożyczaj tylko GPSa od Ptera...
Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 19:12

zagubiona2 napisał/a:
cofnąć czas kiedy było dobrze...


Czy rzeczywiście było dobrze? :mysli:

ewa29 - Pon 21 Sty, 2013 19:27

Cytat:
No i się wyprowadziłam. Ta pustka, nic. Nie udało mi się przekonać, że to tymczasowo, żebyśmy się pozbierali do kupy. On uważa, że wspólnie powinniśmy przez to przejść, nie uciekając, jeśli się kochamy. A ja już nawet łez nie mam. Wsiadłam w samochód i jadę. Bez celu, byle gdzie. Coś się skończyło, a przecież kocham go... Chciałabym móc zniknąć, cofnąć czas kiedy było dobrze... :(

Witaj zagubiona2 zrobiłaś duży krok w znakomitym kierunku :brawo: :kwiatek: i nie wycofuj się z tego jestem z Tobą :pocieszacz: :buziak: Nic się nie skończyło kochana dopiero się zaczęło :) i zobaczysz że jeszcze będzie dobrze ale Twój alko musi się o to postarać i zadbać o siebie ale Ty kochana zajmij się sobą poukładaj swoje sprawy a o wasz związek na razie się nie martw.I wiem jedno kochana że nigdy nie będzie dobrze jeżeli alko nie będzie się leczył także to nasza iluzja że było dobrze.Także zagubiona nie ma co się załamywać bo sama zobaczysz że jeszcze będzie lepiej ale nie cofaj się z tego kroku :okok: Buziaki i trzymam za Was kciuki będzie dobrze :okok: :buziak:

ewa29 - Pon 21 Sty, 2013 19:31

:pocieszacz: Zostań z Nami zagubiona2 z pewnością będzie ci raźniej buziaki pocieszaki :buziak: :pocieszacz: :buziak:
ja - Pon 21 Sty, 2013 20:09

zagubiona2 napisał/a:
No i się wyprowadziłam.

Trzymaj się. :pocieszacz: Zrobiłaś dobrze. Tylko teraz zajmij się sobą bardzo porządnie. Ty i tylko ty jesteś teraz najważniejsza.

Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 20:28

zagubiona2 napisał/a:
Nie udało mi się przekonać, że to tymczasowo, żebyśmy się pozbierali do kupy.


Jak ochłonie, to może zacznie myśleć...
Często to co trudniejsze jest dla nas lepsze
A nasze lęki wynikają z braku zaufania ... sobie samemu.

Dobra decyzja dla Was obojga :tak:

zagubiona2 - Pon 21 Sty, 2013 22:04

Nie wiem. Potwornie mi go brakuje. Wyobrażam sobie, że leży na łóżku i płacze. W takim stanie go zostawiłam. Nie było łatwo, prawie dwie godziny w kurtce przesiedziałam nim wyszłam. Nie mogłam. Nie chciałam. Ale wiem, że musiałam. Ale też nie wiem ile wytrzymam. Dziś jestem w totalnej rozsypce. Jest źle. Kur*a. Chciałam być tylko szczęśliwa. Tylu ludzi tego doświadcza, a ja? A ja nie, nigdy, z nikim. Prędzej czy później coś się wali.
A wszyscy tylko mówią, bądź silna, a ja mam już dość bycia silną. Dość życia mam.

Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 22:37

zagubiona2 napisał/a:
wszyscy tylko mówią, bądź silna, a ja mam już dość bycia silną. Dość życia mam.


A co będzie gdy będziesz uległa, słaba?
Pozwolisz wejść sobie na głowę? Czy jesteś łysą kobyłą?
Czy nie masz prawa do swojego zdania?

Krzysztof 41 - Pon 21 Sty, 2013 22:44

zagubiona2 napisał/a:
Wyobrażam sobie, że leży na łóżku i płacze

Przestań sobie wyobrażać, weź się za siebie zajmij się sobą przynajmniej na razie a jemu pozostaw decyzję albo przestanie i zacznie się starać albo.........
Bądź silna dasz sobie doskonale radę :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: i nie patrz za siebie tylko idź do przodu. :pocieszacz: :pocieszacz:

pterodaktyll - Pon 21 Sty, 2013 22:48

zagubiona2 napisał/a:
. Kiedy go poznałam pił z umiarem, nie zapijał się. Po roku wprowadziłam się do niego i było cudownie. Zresztą zawsze tak jest kiedy on nie pije.

Tak napisałaś miesiąc temu. Alkoholizm to choroba postępująca i nieodwracalna........

pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 22:56

zagubiona2 napisał/a:
Potwornie mi go brakuje.

a dnia na dzień będzie lżej... :kciuki: zadbaj o siebie...

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 09:10

zagubiona2 napisał/a:
Potwornie mi go brakuje.

:pocieszacz: To jest niestety normalne w takiej sytuacji. To tak jak uzależniony na d***. Trzeba to przetrwać, to mija.
zagubiona2 napisał/a:
Nie mogłam. Nie chciałam. Ale wiem, że musiałam.

Czyli rozsądek Twój działa poprawnie.
zagubiona2 napisał/a:
Ale też nie wiem ile wytrzymam.

Przetrzymaj początek, potem juz będzie lepiej, o ile nie będziesz sama kręciła sobie różnych filmów w głowie. Rozsądkiem stawiaj siebie do pionu. To jest Twoja mocna strona.
zagubiona2 napisał/a:
Dość życia mam.

Jeszcze raz napiszę, przetrwaj to, to minie.
:kwiatek:

zagubiona2 - Wto 22 Sty, 2013 14:41

Nie jestem tak silna jak myślicie...
pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 14:44

zagubiona2 napisał/a:
Nie jestem tak silna jak myślicie..

A skąd wiesz co myslimy?

ewa29 - Wto 22 Sty, 2013 17:25

wyrzuc z siebie wpierw to co cię boli nawet w swoim watku szczerosc twoja to podstawa aby moc realnie i zdrowo ocenic sytuacje by takze podpowiedziec tobie co moglabys jeszcze zrobic dla siebie albo czego nie robic sluchaj mysle ze nic w tym zlego abys napisała to co ciebie trapi zaden to wstyd dziekuje za odp na pw. nie mam inter. dopiero jutro bede miała a teraz chwilowo od taty z tel skorzystałam. :buziak: :okok:
zagubiona2 - Wto 22 Sty, 2013 23:12

Pojechałam tam dzisiaj. Stanęłam przed blokiem, zobaczyłam, że w naszym pokoju świeci się światło. Chciałam wejść do środka, ale poszłam się przejść. Potem wróciłam, weszłam do klatki, wyjechałam na piętro i stanęłam przed drzwiami. Tak bardzo chciałam wejść i zobaczyć, że to jest nasz dom, gdzie jest rodzina, spokój, radość...
Nie weszłam. Wiem, że on pije. Wiem, że zaczął żegnać się z ludźmi. Nie wiem co robić, może tam pojechać? On nie odbiera telefonu. Boję się o niego.

pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 23:18

zagubiona2 napisał/a:
. Wiem, że on pije. Wiem, że zaczął żegnać się z ludźmi. Nie wiem co robić, może tam pojechać? On nie odbiera telefonu. Boję się o niego.

Najlepszym działaniem w tej sytuacji jest właśnie kompletny brak działania z Twojej strony. Uwierz............mówi Ci to wieloletni alkoholik, który nie raz "żegnał się" z najbliższymi........
zagubiona2 napisał/a:
chciałam wejść i zobaczyć, że to jest nasz dom, gdzie jest rodzina, spokój, radość.

:nie:

zagubiona2 - Wto 22 Sty, 2013 23:29

a jeśli zrobi sobie krzywdę? łyknie jakieś leki, popije alko? tak właśnie zmarł jego tata.
nie umiałabym żyć z tą świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc. Może jednak pojadę...

Małgoś - Wto 22 Sty, 2013 23:33

zagubiona2 napisał/a:
a jeśli zrobi sobie krzywdę? łyknie jakieś leki, popije alko? tak właśnie zmarł jego tata.
nie umiałabym żyć z tą świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc. Może jednak pojadę...


Kochana... czy Ty związałaś się z dzieckiem?!

pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 23:33

To jest Twoje życie i Twoje wybory. Ja nie wierze, że coś sobie zrobi a wręcz przeciwnie na kilometr "pachnie" mi to manipulacją.
zagubiona2 napisał/a:
nie umiałabym żyć z tą świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc.

Jeżeli naprawdę chcesz mu pomóc to nie rób NIC!!! Albo sam się ogarnie albo nie. Nie masz na to żadnego wpływu i nawet nie próbuj sobie tłumaczyć, że jest inaczej

pannamigotka - Wto 22 Sty, 2013 23:42

zagubiona2 napisał/a:
a jeśli zrobi sobie krzywdę? łyknie jakieś leki, popije alko? tak właśnie zmarł jego tata.
nie umiałabym żyć z tą świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc. Może jednak pojadę...

To jest czysta manipulacja, przeżywałam takie samobójstwa nie raz i nie dwa.

Jeśli chcesz mieć psychiczny spokój- zawiadom policję o próbie samobójczej, anonimowo, podaj adres. Tylko tyle możesz zrobić. Natomiast musisz mieć świadomość, że on w ten sposób Tobą manipuluje, gra na Twoich emocjach, chce być w centrum uwagi. Jakby chciał się zabić, to by się zabił, a nie informował o tym pół świata...

Janioł - Wto 22 Sty, 2013 23:44

zagubiona2 napisał/a:
a jeśli zrobi sobie krzywdę? łyknie jakieś leki, popije alko? tak właśnie zmarł jego tata.
nie umiałabym żyć z tą świadomością, że nie zrobiłam wszystkiego, żeby mu pomóc. Może jednak pojadę...
MANIPULACJA ,MANIPULACJA, MANIPULACJA nawet jak zrobi to , jaki wpływ na to masz ? to jego wybór - nie Twoja wina
pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 23:48

pannamigotka napisał/a:
Jeśli chcesz mieć psychiczny spokój- zawiadom policję o próbie samobójczej, anonimowo, podaj adres.

Słusznie, miałem właśnie coś takiego dopisać.......

zagubiona2 - Wto 22 Sty, 2013 23:51

Boję się, nie radzę sobie z tym. Martwię się. Serce mi się kroi. Czy może być gorzej jeszcze? Nie chcę tak już. Dlaczego nie może być zdrowy? Żebyśmy mogli wieść normalne życie...
pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 23:55

zagubiona2 napisał/a:
Dlaczego nie może być zdrowy?

Bo sam tego nie chce..........
Cytat:
Żebyśmy mogli wieść normalne życie..

Z czynnym alko? Chyba żartujesz......
zagubiona2 napisał/a:
Boję się, nie radzę sobie z tym. Martwię się. Serce mi się kroi.

To weź jakąś pigułę na sen i idź spać. Zamartwianiem się niczego nie osiągniesz poza doprowadzeniem siebie do stanu nieledwie histerii............a pon se siedzi, chleje i ma wszystko i wszystkich (Ciebie niestety też) serdecznie tam, gdzie ja miałem jak piłem

Małgoś - Wto 22 Sty, 2013 23:57

zagubiona2 napisał/a:
Czy może być gorzej jeszcze? Nie chcę tak już. Dlaczego nie może być zdrowy? Żebyśmy mogli wieść normalne życie...


Nie jest zdrowy i tyle.
Z faktami się nie dyskutuje... a Ty próbujesz i właśnie odczuwasz efekty :bezradny:

pannamigotka - Śro 23 Sty, 2013 00:09

zagubiona2 napisał/a:
Dlaczego nie może być zdrowy? Żebyśmy mogli wieść normalne życie...


Ależ z Ciebie romantyczka... :szok:

Liczą się fakty- chleje, manipuluje, dręczy i co tam jeszcze. Zejdź na ziemię i stąpaj po niej twardo :buziak:

pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 09:10

Mam wrażenie, że te nasze dobre rady można między bajki włożyć..............
smokooka - Śro 23 Sty, 2013 09:24

Zagubiona, nie pomożesz mu idąc do niego... zaszkodzisz i jemu i sobie.
pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 09:33

smokooka napisał/a:
Zagubiona, nie pomożesz mu idąc do niego... zaszkodzisz i jemu i sobie.

Obawiam się, że już w nocy palnęła to głupstwo..........

smokooka - Śro 23 Sty, 2013 09:41

pterodaktyll napisał/a:
smokooka napisał/a:
Zagubiona, nie pomożesz mu idąc do niego... zaszkodzisz i jemu i sobie.

Obawiam się, że już w nocy palnęła to głupstwo..........


No to jak ten chłop ma się za siebie zabrać, jak mu zawsze ktoś przeszkadza? Co on niańki potrzebuje? :roll:

pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 10:17

smokooka napisał/a:
Co on niańki potrzebuje?

Jak my wszyscy w swoim czasie :mgreen:

smokooka - Śro 23 Sty, 2013 10:18

E tam, zepsułeś manipulację :mgreen:
pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 10:19

smokooka napisał/a:
jak ten chłop ma się za siebie zabrać, jak mu zawsze ktoś przeszkadza?

A po co ma się za siebie zabierać skoro zawsze jest ktoś, kto "podetrze" za przeproszeniem jego d**ę.

smokooka - Śro 23 Sty, 2013 10:31

pterodaktyll napisał/a:
zawsze jest ktoś, kto "podetrze" za przeproszeniem jego d**ę.


Wyszukana przyjemność :rzyga: Długie lata własnego życia spędziłam jako taka salowa grzebiąca się w gównie. Za darmo i na darmo. A choroba postępowała, bo zawsze byli pogłaskani, uprani, najedzeni, zawsze wiedzieli, że wrócę, że się złamię. Moi alkoholicy, którym się poświęcałam tym bardziej zmarnowali swoje życie postawą biednych misiów. Nie zrobię sobie tego, nie wpędzę się w poczucie winy, ale to też moja zasługa, że chlali, bo im na to pozwalałam. Jedyne co mnie usprawiedliwia to niewiedza. Ale od momentu podszkolenia to już poważny grzech wobec samej siebie i wobec innych.
Próby samobójcze, ataki wariackiej furii, kłamstwa przy tym to błahostka. Nie ma na to innego sposobu, niż wezwanie policji. Niż izba wytrzeźwień. Niż pogotowie. Alkoholik jak chce się zabić, to nie rozgłasza tego wszem, tylko idzie i to robi. Kiedy się żegna to manipulacja, on wie, że to do Ciebie Zagubiona dotrze pocztą pantoflową i czeka aż się złamiesz pod naporem najobrzydliwszej manipulacji. Że wejdziesz w grę o jego chlanie. A sama nakręcałam tylko swoje współuzależnienie i napady lękowe.
Z tego nieszczęścia jakie niesie za sobą szeroko rozumiany alkoholizm sama jestem alkoholiczką, co piła dla pocieszenia, dla odstresowania, dla resetu. No i teraz mam.

pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 10:42

Smoczyca!!! :buziak: .... :okok:
smokooka - Śro 23 Sty, 2013 10:44

No wiesz :) :skromny:
pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 10:48

Wiem.... :mgreen:
zagubiona2 - Śro 23 Sty, 2013 11:21

Nie pojechałam w nocy. Nie zadzwoniłam na policję. Nie zrobiłam nic.
Nie ukrywam, że do niego zadzwoniłam i w nocy i teraz rano. Nie odebrał. Boję się, że dzieje się tam coś złego. Pomimo tego, że może to być manipulacja, to jednak k*wa jest możliwość, że coś sobie zrobi i nie jako współuzależniona, ale jako zwykły człowiek powinnam mu pomóc.

pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 11:30

zagubiona2 napisał/a:
jako zwykły człowiek powinnam mu pomóc.

Niewątpliwie. Najlepiej zadzwoń do jego matki i opowiedz co się dzieje. Nie zapomnij dodać, że Ty masz już serdecznie dosyć jego wyskoków. Któż ma mu pomóc jeśli nie własna matka??

pannamigotka - Śro 23 Sty, 2013 12:32

pterodaktyll napisał/a:
zagubiona2 napisał/a:
jako zwykły człowiek powinnam mu pomóc.

Niewątpliwie. Najlepiej zadzwoń do jego matki i opowiedz co się dzieje. Nie zapomnij dodać, że Ty masz już serdecznie dosyć jego wyskoków. Któż ma mu pomóc jeśli nie własna matka??

Ja próbowałam interwencji u matki mojego i dało to odwrotny skutek, bo ona zamiast wziąć się za niego, to wzięła się za mnie- że przeze mnie pije, bo mu nie kupuję alkoholu i tak dalej i tak dalej. Poza tym jaki jest sens obarczania matki wariactwami dorosłego syna? Zadzwonić do odpowiednich służb z zawiadomieniem o próbie samobójczej i nara, niech oni się o niego martwią, niech działają, niech ratują.

Biegnąc do niego uzyskujemy taki efekt, jakiego chciał alkoholik, manipulacja się udała.

Zagubiona- czy Ty się leczysz?

ewa29 - Śro 23 Sty, 2013 16:29

Witaj zagubiona2 czytałaś mój post w swoim wątku? mam nadzieję że czytałaś ze zrozumieniem. Powiem tylko tyle że podejmij decyzję czy naprawdę chcesz być z T. ? Jeśli naprawdę chcesz i i zależy ci na tym związku to pozwól na to aby T. mógł sam zadecydować co będzie robił w swoim życiu czy będzie pił czy będzie chodził na terapie to jak wiesz od niego zależy ty go nie zmusisz do niczego i w niczym mu nie pomagaj i nie myśl za niego.Jeżeli się wyprowadziłaś to uwierz mi że dla waszego związku będzie to na obecny czas bardzo dobre rozwiązanie i przyniesie pozytywne efekty.Po drugie przeczytaj uważnie to co wyżej napisała brygada wsparcia bo również się z tym zgadzam :) Po trzecie zacznij kochana myśleć o sobie spraw sobie przyjemność wypad do kina,fryzjer, pogaduchy z psiapsiółką przy herbatce i ciasteczku spraw sobie przyjemność np czekoladkę zjedz na poprawę samopoczucia :) a na uspokojenie zaparz sobie meliskę. :pocieszacz: :kwiatek: :buziak:
ewa29 - Śro 23 Sty, 2013 16:43

Powiem ci jeszcze że Ja też nawet całkiem nieświadomie popełniałam błędy co dawało zielone światło dla alko do picia dlatego na obecny czas wszystkie decyzje jakie powinien podjąć sam alko pozostawiłam po prostu jemu i zajęłam się swoim życiem bo na alko życie i tak wpływu nie mam. :pocieszacz:
pterodaktyll - Śro 23 Sty, 2013 20:22

pannamigotka napisał/a:
Ja próbowałam interwencji u matki mojego i dało to odwrotny skutek, bo ona zamiast wziąć się za niego, to wzięła się za mnie-

Co oczywiście nie znaczy, że w tym przypadku tez tak będzie a poza tym, o ile mi wiadomo, Zagubiona nie jest żoną owego alko i nie ma żadnego obowiązku zajmowania się nim z tzw. "urzędu"

zagubiona2 - Śro 23 Sty, 2013 23:52

pannamigotka napisał/a:
Zagubiona- czy Ty się leczysz?


Jeszcze nie. Zamierzam pójść wkrótce na jakiś miting, ale nie bardzo wiem jak się za to zabrać. Gdzie iść? Jak to wygląda?

Dowiedziałam się dzisiaj, że T. połknął mnóstwo leków antydepresyjnych i na uspokojenie, próbował podciąć sobie żyły (nieudolnie na szczęście), przyszedł z awanturą do mnie do pracy, odgrażał się, zwyzywał swoją mamę i nie wiem co jeszcze.
Obecnie jest na izbie wytrzeźwień, bo na szczęście mój barman zareagował właściwie. Wyjdzie rano, będzie próbował mnie znaleźć, a może znów będzie coś łykał? Boję się.

Janioł - Śro 23 Sty, 2013 23:53

zagubiona2 napisał/a:
a może znów będzie coś łykał? Boję się.
a jaki masz na to wpływ ? taki sam jak na to czy pije czy nie ...odpuść sobie szkoda zdrowia
zagubiona2 - Czw 24 Sty, 2013 00:02

Cytat:
Od niego sie dowiedziałaś?


Od niego część, dzwonił do mnie. Część od jego brata (poprosiłam, aby go odwiedził) i od jego mamy (dzwoniłam do niej, żeby coś zrobiła). A resztę od moich pracowników...

pterodaktyll napisał/a:
Ahaa, na forum nie używamy nazw leków. Proszę wykasuj je w swoim poście


Zmieniłam, sorry, nie wiedziałam.

pannamigotka - Czw 24 Sty, 2013 00:03

zagubiona2 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Zagubiona- czy Ty się leczysz?


Jeszcze nie. Zamierzam pójść wkrótce na jakiś miting, ale nie bardzo wiem jak się za to zabrać. Gdzie iść? Jak to wygląda?


Mityngi Al-Anon to wsparcie, ale też program zdrowienia, są to spotkania bez specjalistów ds uzależnień, psychologów, po prostu spotkania osób, którzy mają w rodzinie alkoholików, praca na programie, wzajemna pomoc.
Przeczytaj, czy mityng Al-Anon jest dla Ciebie
http://www.al-anon.org.pl/czyal2.html
A tu wykaz grup w całej Polsce:
http://www.al-anon.org.pl/spis.html

Leczysz się na NFZ, za darmo w ośrodkach zajmujących się uzależnieniami, terapia może być indywidualna lub grupowa (decyduje terapeuta lub fundusze :( )
Poszukaj w swoim mieście.
http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10

Możesz też leczyć się prywatnie.


zagubiona2 napisał/a:
Dowiedziałam się dzisiaj, że T. połknął mnóstwo *, * (mocny lek antydepresyjny), próbował podciąć sobie żyły (nieudolnie na szczęście), przyszedł z awanturą do mnie do pracy, odgrażał się, zwyzywał swoją mamę i nie wiem co jeszcze.
Obecnie jest na izbie wytrzeźwień, bo na szczęście mój barman zareagował właściwie. Wyjdzie rano, będzie próbował mnie znaleźć, a może znów będzie coś łykał? Boję się.


Dla Ciebie to nie jest dziecinada? Dorosły facet posiadające silne leki nie potrafiący się zabić? Przepraszam, że tak dosadnie, ale to tylko pokazuje, że to jest manipulacja. A Ty się zamartwiasz, szkoda Twojego zdrowia moja droga. Gdyby chciał, to by się zabił, ale on chce Cie tylko podręczyć, zachwiać Twój spokój, wpłynąć na Twoje decyzje. To jest próba siły.

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 00:05

zagubiona2 napisał/a:

Od niego część, dzwonił do mnie. Część od jego brata (poprosiłam, aby go odwiedził) i od jego mamy (dzwoniłam do niej, żeby coś zrobiła). A resztę od moich pracowników.

Jeżeli ktoś chce naprawdę odebrać sobie życie, to najczęściej robi to skutecznie i nie informuje o tym całego świata. Myślę, że jest to ordynarna manipulacja Twoimi uczuciami

Dzięki że wykasowałaś

pietruszka - Czw 24 Sty, 2013 00:14

pterodaktyll napisał/a:
Dzięki że wykasowałaś

Też dziękuję...

Moim zdaniem jest to z jego strony manipulacja, ale jak chcesz być w porządku ze swoim sumieniem... to faktycznie zawiadom policję w przypadku powtarzających się gróźb... Ba... szantażowanie kogoś samobójstwem jest... przemocą wobec Ciebie. Wiesz o tym?

Zawiadamiając policję o potencjalnej próbie samobójczej tylko zyskujesz: 1.składasz odpowiedzialność na barki odpowiednich służb... 2. stawiasz delikwenta wobec poniesienia konsekwencji jego działań i zachowań (co w jakiś sposób może go przybliżyć do jego dna), 3. jest szansa, że unikniesz dalszych tego typu manipulacji...


Zachęcam Cię do zajrzenia na Al-anon, sama kiedyś tak zaczynałam własną drogę zdrowienia...

zagubiona2 - Czw 24 Sty, 2013 00:56

Ach, zapomniałam dodać, że T. napisał testament... w którym wszystko co ma oddaje mnie. A jest tego trochu. Nie wiem czy to też część manipulacji, czy może faktycznie miał zamiar ze sobą skończyć. Na noc połknął całe op. jakiegoś tam leku, no ale na szczęście nie podziałało.
Janioł - Czw 24 Sty, 2013 01:04

zagubiona2 napisał/a:
Na noc połknął całe op. jakiegoś tam leku, no ale na szczęście nie podziałało.
bo mialo nie podziałać ...kiedy zrozumiesz ? że to tylko szantaż
pietruszka - Czw 24 Sty, 2013 01:05

zagubiona2 napisał/a:
testament... w którym wszystko co ma oddaje mnie

to tym bardziej bym powiadomiła policję w razie co... jeszcze Cię oskarżą o współudział... :mysli:

smokooka - Czw 24 Sty, 2013 07:50

pannamigotka napisał/a:
Dorosły facet posiadające silne leki nie potrafiący się zabić? Przepraszam, że tak dosadnie, ale to tylko pokazuje, że to jest manipulacja.


A to bardzo mądre i konkretne zdanie.



Zresztą jeśli to prawda w ogóle, to sprawy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Na płukanie żołądka by trafił a nie na izbę wytrzeźwień. A nawet jeśli zaszła pomyłka, to po izbie wytrzeźwień, po porannej kwalifikacji, co z delikwentem zrobić trafi na detoks a nie do Ciebie.

esaneta - Czw 24 Sty, 2013 08:19

pietruszka napisał/a:
Zawiadamiając policję o potencjalnej próbie samobójczej tylko zyskujesz: 1.składasz odpowiedzialność na barki odpowiednich służb...

W rozwinięciu mysli Pietruszki dodam jeszcze od siebie pytanie:
Jak myslisz, kto w przypadku prawdziwej próby samobójczej byłby w stanie skuteczniej mu pomóc, Ty, czy wyspecjalizowane słuzby?

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 09:30

zagubiona2 napisał/a:
zapomniałam dodać, że T. napisał testament... w którym wszystko co ma oddaje mnie.

I oczywiście wiesz, że jego rodzina może taki testament dość skutecznie podważyć, chyba, że był pisany u notariusza, a nie na kartce papieru. Nie licząc tego co napisała pietruszka

Cytat:

zagubiona2 napisał/a:
testament... w którym wszystko co ma oddaje mnie

to tym bardziej bym powiadomiła policję w razie co... jeszcze Cię oskarżą o współudział

zagubiona2 - Wto 29 Sty, 2013 00:11

Minęło kilka dni. On w międzyczasie był już 2 razy na izbie wytrzeźwień. Pojechał też do domu rodzinnego na weekend. Wrócił trzeźwy, zadzwonił do mnie, a ja odebrałam. Jeżdżę jego samochodem, a ubezp. się kończy, więc mieliśmy to załatwić.
Pojechałam tam dzisiaj, chciałam zabrać jeszcze kilka rzeczy, pogadać i wyjść. Przychodzę, a on leży zamroczony na podłodze, drzwi do mieszkania otwarte, nie reaguje. Sprawdziłam puls, oddech, jest OK, tylko jest pijany. Ale był tak pijany, że nie kontaktował, nie wiem jak, ale przetransportowałam go na łóżko. Upadł w międzyczasie kilka razy i pojawiła się krew.
Zadzwoniłam na pogotowie. Przyjechali, zbadali, stwierdzili, że nic mu nie jest. Że tylko zapił i tyle. Kiedy wyszli on zaśmiał mi się w twarz i powiedział, że on doskonale wie co ma mówić, żeby go nie zabrali...
I znów wziął za nóż. Groził, że się zabije. Wyrzucał moje rzeczy przez balkon kiedy zaczęłam się pakować. To jeszcze nic, wiele zniosę, ale... kiedy mnie chwycił za ubranie i zaczął wymachiwać nożem przed oczami, że mnie zabije, to się mocno przestraszyłam. Zadzwoniłam na policję. Uwierzcie mi, pierwszy raz w życiu zadzwoniłam na policję. Nigdy wcześniej nie mogłam się przemóc, bo mnie błagał, bo szantażował.
Panowie przyjechali, za nimi znów przyjechała karetka, i wzięli go tylko na izbę.
Groził, że nie daruje mi tego, że mnie zniszczy itp.
Boję się. Mam jakieś obsesje. Boję się chodzić po mieście, wie gdzie mnie znaleźć. Boję się o moich pracowników i o to, że w końcu źle się to skończy.
Plus jest taki, że zabrałam absolutnie wszystkie swoje rzeczy. Nie zostało totalnie nic. Czyli znów zaczynam od zera. Przeraża mnie to, ale lepiej być samą niż z alko.
Coś we mnie pękło kiedy podniósł na mnie dłoń. Coś się zmieniło i niełatwo będzie to teraz odwrócić...

Dziubas - Wto 29 Sty, 2013 05:33

Oj zagubiona2, Ty jeszcze furtkę po tym wszystkim sobie (jemu) zostawiasz?
zagubiona2 napisał/a:
Coś się zmieniło i niełatwo będzie to teraz odwrócić..
:szok:
Wiesz ile kobiet "pierdzi w pasiaki" przez takie incydenty, gdzie "stary" wymachiwał nożem i przez przypadek się na niego nadział, a prokurator stwierdził, że "została przekroczona obrona konieczna"?

esaneta - Wto 29 Sty, 2013 07:41

zagubiona2, Ty jestes poważnie zagubiona.
Po co tam w ogóle poszłaś? Czy nieodebranie tych rzeczy, po które poszłaś spowodowałoby większą tragedię, niz ta, która sie wydarzyła?
Dziewczyno, byłas o krok o smierci? Rozumiesz to?
Zajrzyj tu http://www.cpk.org.pl/ima.../attach_270.pdf Ja po przeczytaniu tych beznamiętnych, przerazających historii zmęczonych zyciem kobiet, powiedziałam STOP przemocy, jaka miała miejsce u mnie w domu.
Była to TYLKO (?!) przemoc psychiczna, ale byłam juz tak wyczerpana, że wiem, iz niewielki krok dzielił mnie od powielenia losu tych kobiet.
Zamknij tamten rozdział swojego życia i zgłoś sie jak najszybciej na terapię,
byś juz więcej nie trafiła na taki przypadek.
Powodzenia :)

pannamigotka - Wto 29 Sty, 2013 08:48

Zagubiona, przytulam wirtualnie, ale mam nadzieję, że to zdarzenie dało Ci na tyle dużego kopa, żeby poszukać pomocy, o której pisałam kilka dni temu.
Zgłoś na policję może to wymachiwanie nożem? On poza alkoholizmem, to ma chyba jeszcze inne zaburzenia :roll: może być po prostu niebezpieczny...

ja - Wto 29 Sty, 2013 12:35

esaneta napisał/a:
Zajrzyj tu

Ja zajrzałam. Przeczytałam wszystko, jednym tchem. Straszne to jest. Na początku pomyślałam, że dobrze, że ja tak nie mam. Że mnie to nie spotkało. A potem pomyślałam czym ja się od nich różnię. I wyszło, że niczym. Że to bardziej zasługa (?) M. że tak nie mam bo to on się tak nie zachowuje. Nie bije, nie gwałci, nie znęca się. Bo gdyby to robił to by mnie spotkało to samo. Bo tak jak one nie mam odwagi. I pewnie tez bym tak trwała jak one do czasu. Bardzo prosto jest innym oceniać takie kobiety a jedna malutka chwila dzieli nas od nich. Jeden zły wybór.

Zagubiona, czy ty wiesz, że tym złym wyborem mogła być ta wizyta. :tak:

Scarlet O'Hara - Wto 29 Sty, 2013 13:28

zagubiona2 napisał/a:
Ach, zapomniałam dodać, że T. napisał testament... w którym wszystko co ma oddaje mnie. A jest tego trochu. Nie wiem czy to też część manipulacji, czy może faktycznie miał zamiar ze sobą skończyć. Na noc połknął całe op. jakiegoś tam leku, no ale na szczęście nie podziałało.



Tak powiedział czy połknął faktycznie?
Ja też się kiedyś dawałam wkręcać w tego typu manipulacje.
Do czasu .
Kiedyś mm w przypływie szczerości sam mi powiedział,że nigdy nie miał zamiaru zrobić czegokolwiek sobie.
Miało to służyć udręczeniu mnie i zwróceniu na siebie uwagi.
A akcje mojego alko uwierz wyglądały dużo bardziej dramatycznie.

Wbiłam sobie do głowy,że ja na to wpływu nie mam , to jego decyzja.
Próby samobójcze skończyły się z chwilą gdy wezwałam policję i pokazałam list pożegnalny policjantom na co zareagowali śmiechem.

Od tamtej pory mięło ok 4 lata ,był jeden sms ,który już wkraczał w te klimaty.
Odpisałam krótko "ja wył.telefon,dobranoc"- i tak zrobilam.

zagubiona2 - Pon 11 Lut, 2013 12:06

Dawno się nie odzywałam. Już będą trzy tygodnie prawie jak się wyprowadziłam.
Powiem Wam, że wszystko pomalutku zaczyna się układać. Co prawda mieszkam póki co u rodziców, ale biorąc pod uwagę to, że mama wkrótce idzie do szpitala, to się tutaj przydam.
Nie jest tak źle, jak to było na początku :)
T. dłuuugo pił, dopiero kilka dni jest trzeźwy. Matka w końcu go zabrała i nie wiem co tam z nim dalej. Pewnie pójdzie znów na jakąś terapię.
Tak czy siak ja już nie żyje w stresie, nie mam teraz wątpliwości, że wyprowadzka i urwanie kontaktu to była dobra decyzja. I zachęcam to każdemu, kto mieszka z aktywnym alkoholikiem.
Łatwo nie było - to fakt. Najtrudniej było mi nie podjąć decyzję, lecz zamienić ją w czyn. Spakować się i wyjść. Trwało to chyba z dwa miesiące lub więcej nim faktycznie się za to zabrałam. Ale opłacało się.
Dalej mam problemy ze snem, dalej łapię się na tym, że o nim myślę, ba! nawet tęsknię. Dużo pracuję i to mnie jakoś trzyma na nogach.
Może nawet kogoś poznam z kim będzie mi dobrze? Kurcze, teraz jak sobie pomyślę jak bardzo się męczyłam... jak się stresowałam, ile łez wypłakałam, jak było mi źle kiedy on pił, to wiem, że nie było to warte świeczki.
Lepiej być samą i mieć święty spokój.
Chciałam Wam jeszcze podziękować za słowa otuchy, wsparcia. To między innymi dzięki Wam ostatecznie się zdecydowałam. Poczułam, że nie jestem sama, że ktoś mi kibicuje, że nie muszę się z tym problemem kryć. Jesteście nieocenieni!
I trzymam kciuki za tych, którzy stoją przed dylematem tak jak ja kiedyś.

szymon - Pon 11 Lut, 2013 12:50

zagubiona2 napisał/a:
Matka w końcu go zabrała i nie wiem co tam z nim dalej


i sie tym nie przejmuj :beba:

a za całokształt :buziak:

pannamigotka - Pon 11 Lut, 2013 22:22

Cieszę się, że u Ciebie wszystko się układa.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group