WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Chyba już nie dam rady
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 07:31 Temat postu: Chyba już nie dam rady Cześć, jestem Anka. W zasadzie zwykła, szara baba w średnim wieku, z mężem alkoholikiem, dwójką świetnych dzieci i często problemami niedoprzeskoczenia.
Aha, jestem też, by było śmieszniej DDA.
Mój ojciec pił. Nie, on chlał. Była przemoc, była agresja, ucieczki z domu po nocach. Wreszcie, po kilka latach odszedł w diabły.
Tyle, że z siedmioletniego wówczas dziecka, stałam się z dnia na dzień odpowiedzialnym "dorosłym". Moja mama nie bardzo radziła sobie, były epizody alkoholowe, faceci, którzy miast zająć się nią, sami wymagali opieki. Prawie wszyscy mieli problem z alkoholem.
Nie, moja mama nie jest złym człowiekiem. To osoba z wielkim sercem, całkowicie mi oddana i kochająca, ona po prostu trochę się pogubiła.
Kilka lat temu diametralnie się zmieniła, jest abstynentką, nie pali, jest z niepijącym facetem, mieszkamy razem. Tu jest w zasadzie ok.
Tyle, że przez nieopowiedzialność, moja rodzicielka popadła w straszne długi. Sporo by pisać, ale nie o to biega. Jakoś to wszystko kontroluję, a przynajmniej się staram
W wieku lat 19-stu wyszłam za mąż. Chciałam mieć rodzinę, dotąd miałam ją tylko na papierku, a samotne wigilie chyba mi się znudziły.
Chodzilismy ze sobą trzy lata. Trochę pił, ale w społeczeństwie, gdzie jest społeczne na to przyzwolenie, wydawało mi się, że to normalne.
Głupia baba.
Po roku urodził się pierwszy syn, oczekiwany, kochany.
Kilkanaście lat mąż spędził za granicą, a tam, wiadomo. Czego oczy nie widzą itd.
Kocha mnie, o tym wiem. Tyle, że nie wiem, czy mnie lubi. Kiedyś zadałam mu to pytanie, nie bardzo wiedział, o co mi chodzi.
Był dla mnie ostoją, ścianą, o którą mogłam się oprzeć. Ojcem, którego nie miałam. Hmmmm.... Miał tym wszystkim być.
Teoretycznie wszystko było ok. No przecież nie pił codziennie, nie bywał agresywny, dbał o mnie, o dzieci, o dom. Pracował ciężko. Jak był za granicą, co dwa tygodnie, przyjeżdżał, codziennie dzwonił, tęsknił. O drugiej nad ranem budził mnie kwiatami.
Sielanka, w mordę!
Jak wrócił, stracił umiar w piciu. Nie trzeźwiał. Z zazdrością patrzyłam na trzeźwych facetów idących po ulicy. Miałam dość. To było 4 lata temu.
Interwencja mojej teściowej, mojej mamy i naszych dzieci teoretycznie zapobiegła jego upadkowi.
Piszę "teoretycznie", bo nie przestał pić. Poszedł do pracy, stał się alkoholikiem weekendowym. Często do upadłego. Miał swoją, lewą kasę. NIe pytajcie skąd.
I niby wszystko ok, ja po powrocie z pracy dostawałam kwiaty, nie włóczył się, nie awanturował, ale mnie szlag trafiał. Nie piję, nienawidzę alkoholu! Pił sam, przy mnie jedno - dwa piwa, w ukryciu wódkę. Oczywiście, wszystkiego się wypierał. Zaprzeczał, że ma problem, że my mamy problem.
W tym czasie bardzo odsunęliśmy się od siebie. Seks? Chyba mogłabym zostać zakonnicą. Absolutnie nie mam na niego ochoty, zaciskam zęby, bo nie chcę fochów. Głupia jestem i tyle.
Od wielu lat zżera mnie stres związany z długami mojej mamy (pomagając jej, sama pogorszyłam swoją sytuację materialną), czasem obawiam się wizyty listonosza.
Jakieś dwa miesiące temu (mój mąż pracuje na nocne zmiany) ok 23 obudził mnie hałas. W korytarzu leżał mój mąż, pijany w cztery litery, mocno krwawił z rany głowy.
Nie będę wszystkiego opisywać, wystarczy że napiszę, że jechał po pijaku (0,6 promila), stracił prawo jazdy, wywalili go z pracy.
Trochę rzeczy poodkręcałam, do pracy wrócił. Ale zabrał mi coś, co miałam najcenniejszego - poczucie względnego bezpieczeństwa, zaufanie. Odebrał mi coś, co obiecał mi dawać do końca życia przeszło ćwierć wieku temu.
I co? I psińco. Problemu dalej nie ma, 3-4 razy w miesiącu dalej chleje.
A ja już chyba nie daję rady. Całe życie byłam tą silną, tą odpwiedzialną, tą trzymającą wszystkich razem, tą nieokazującą, że coś ją gnębi, tą niepłaczącą, tą z twardą d**ą.
Mam ogromne oparcie w mojej mamie, w mojej teściowej, w dzieciach (starszy syn jest już dorosły). Ale to wszystko mało. Czuję, że powoli się rozsypuję, każdego dnia kawałek mnie ubywa.
Na zewnątrz dalej uśmiechnięta, każdemu potrafiąca pomóc, doradzić, zedrzeć z siebie kapotę, by okryć innego Anka, w środku jeden kłębek nerwów.
Nerwy mam jak postronki, potrzebuję chyba lekarza, ale zwyczajnie nie mam czasu. A i chyba sama nie bardzo wierzę w terapię.
Przyszłam wyryczeć się na tym forum, po prostu było mi to potrzebne
Trzymajcie się ciepło, sorry, że się rozgadałam, z natury gaduła jestem.
matiwaldi - Pią 10 Sty, 2014 07:50
witaj na Forum !!!
nawet nie wiesz jak Cie rozumiem......chociaż jestem alko....
Andzia70 napisał/a: | Przyszłam wyryczeć się na tym forum, po prostu było mi to potrzebne |
pisz,pisz, mi też bardzo pomaga Twoje pisanie....
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 07:53
Witaj Aniu są takie grupy samopomocowe dla żon / bliskich alkoholików nazywają się AL-ANONN , spotkania są zazwyczaj po południu , wystarczy tam po prostu iśc i posłuchac .
Ja skorzystałm z terapii i bardzo ją sobie chwale , tez się czulam jak ty jeden wielki kłebek nerwów a po terapii mimo , z emąz dalej pił spływało to po mnie , byłam spokojna i zajmowałam się swoim życiem.
wampirkowa - Pią 10 Sty, 2014 08:00
Witaj Aniu,
Ja jestem DDA, i też bohater rodzinny, Nie mam męża ale wiem jak to jest te nerwy w środku, i wiem jak to jest udawwać, że wszystko jest ok,
Ja tak udawałam tez długo aż w końcu, stałam się tym kim sie stałam bo nie wyrobiłam,
Ja rozumiem, Mnie przeraziło jedno z danie w sprawie sexu, nie wiem czy masz świadomość, że to pachnie gwałtem małżeńskim, niestety istnieje coś takiego.
Piszesz dalej że masz oparcie w mamie, a trzęsiesz się na widok listonosza z powdu jej długów, które stają sie twoimi długami to mi sie wydaje, że nie jest to takie oparcie,
Ja też chciałam by moi partnerzy byli moimi ojcami wczoraj usłyszałam o tym, zepsuty celownik, bo dda ma jakis dziwną przypadłość, wiązanie się z mężczyznami podobnymi do swoich ojców,.
Niestety to nie jest zdrowe i fajne, bo mój partner musi być moim partnerem a nie ojcem który chroni który jest moim opiekunem, niestety trudne osobiście dla mnie, bo ja bardzo tego potrzebuję a sama sobie tego nie potrafię sobie dać,
Mówisz, że już nie dajesz rady, i ja to rozumiem ale jak ja to czytam to ty jesteś mocarz, naprawdę, tylko wyibrażam sobie jaką wielką okupioną siłą i stresem,
Jeśli Aniu weszłaś tutaj to już szukasz pomocy, nie wiem gdzie mieszkasz, ale jeśli nie masz jeszcze pozwolenia wewnętrznego na terapię to mitingi Al anon, albo dda, ale jeśl
a że gadułi tylko się odważysz i tego ci życzę warto odwiedzić psychologa, albo terapeutę,
ale i tu czytajac inne osoby mądre osoby których tu jest wiele, nabieżesz ochoty na terapię
a że gaduła, fajnie pisz dużo to też pomaga
Maria wel wampir dziś bardziej maria niż wampir
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:02 Temat postu: Ehhhhhh Perełko, mieszkam w małej pipidówie, hen na południowo-zachodnim cycku Polski. Tu nawen asfalt na noc zwijają, nie mówiąc już o jakichkolwiek grupach wsparcia. Nie ma i raczej nie będzie.
Moja grupa wsparcia, to moja mamcia i straszy syn, ze dwie koleżanki
Ale czasami to mało, dlatego tu przylazłam.
Dzięki za serdeczne powitanie
wampirkowa - Pią 10 Sty, 2014 08:10
Aniu, twój syn grupą wsparcia???
hm hm nawet nie wiesz jak twój syn też potrzebuje wsprcia specjalistycznego, dziecko nie powinno być grupą wsparcia dla swego rodzica, i ja wiem, że ty to wiesz bo sama byłaś takim wsprciem dla swej mamy jak zabrakło taty,
warto odciążyć syna od takiej odpowiedzialności, Aniu co do grup samopomocowych, też mam taki sam problem, może masz autko i mogłabyś podjechać gdzieś na miting bo warto.
pannaJot - Pią 10 Sty, 2014 08:13
Nawet jeżeli nie ma u Ciebie grupy sa gdzieś blisko- jak ktoś chce szuka rozwiązań, jak nie chce szuka wymówek.
Witaj na forum
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:14
Wampirku, tak jak pisałam wyżej, tu psy szczekają tylną częścią ciała, nie ma tu mityngów, jest niby jakieś AA, ale nic mi nie wiadomo o ich działalności. Raczej tylko są, bo są.
Gwałt? Nie, raczej to wszystko za moim przyzwoleniem jest, by mieć święty spokój.
Kiedyś cieszył mnie seks, czerpaliśmy z niego oboje. Potem, za wiele rzeczy, miast zostawić przed drzwiami sypialni, wnosiłam do środka. A może same lazły za mną?
Moja mama. Cóż, jakby to opisać? Ona się stara, to naprawdę bardzo dobry, ciepły człowiek, zawsze jest przy mnie. Daje mi oparcie, kiedy mi samej opadają ręce w problemach z mężem, te domowe kłopoty, cóż.... Mama jest po mastektomii, obie jesteśmy w grupie ryzyka (jeszcze jedno jabłko do kolekcji), staram się nie pokazywać po sobie tego, co się naprawdę we mnie dzieje, ale ona zbyt dobrze nie zna. Jej ramię jest mocne, kiedy muszę się w nie wypłakać Teorytycznie, bo Anki nie płaczą
Kiedyś zastanawiałam się, czego chciałabym od życia. Doszłam do wniosku, że prócz zdrowia dla moich najblizszych, potrzebny mi chyba tylko święty spokój.
Zastanawiam się też, czy ja w zasadzie się nie czepiam? Mam swoją chałupę, mam cudowne dzieciaki, z którymi mam świetny kontakt, mam naprawdę oddaną mi rodzicielkę, kiej choinki mi potrzeba?
No własnie. Świętego spokoju mi potrzeba.
Co do poszukiwania ojca, aż za dobrze zdaję sobie z tego sprawę, że to nie o to powinno biegać. Bo ja teorię, pod wieloma względami opanowaną mam Gorzej z wdrażaniem jej w życie
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:17
wampirkowa napisał/a: | Aniu, twój syn grupą wsparcia???
hm hm nawet nie wiesz jak twój syn też potrzebuje wsprcia specjalistycznego, dziecko nie powinno być grupą wsparcia dla swego rodzica, i ja wiem, że ty to wiesz bo sama byłaś takim wsprciem dla swej mamy jak zabrakło taty,
warto odciążyć syna od takiej odpowiedzialności, Aniu co do grup samopomocowych, też mam taki sam problem, może masz autko i mogłabyś podjechać gdzieś na miting bo warto. |
Młody ma 24 lata. Tak naprawdę wdepnął w to wszystko w ubiegłym roku, przedtem ja przyjmowałam na swoją klatę.
Mieszka samodzielnie, ma firmę (oj, jaka ja dumna z niego jestem ), nie zawracam mu gwizdka, bo ma już swoją babę i swoje życie. Tyle, że ślepy nie jest i boli go to wszystko.
Autko mam, prawo jazdy niet. Miałam kiedyś wypadek samochodowy, w którym zginęły dwie bliskie mi osoby, za kierownicę w życiu bym nie wsiadła.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:20
pannaJot napisał/a: | Nawet jeżeli nie ma u Ciebie grupy sa gdzieś blisko- jak ktoś chce szuka rozwiązań, jak nie chce szuka wymówek.
Witaj na forum |
Oczywiście, że szukam wymówek Toć to przeca najłatwiejsze jest
Przy wszelkich problemach zdrowotnych, też czasu na lekarza nie mam
Dawno nie pisałam na żadnym forum, a już na pewno nigdy tak o sobie dużo, chyba mi tego brakowało.
pozdrawiam, fajni jesteście.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:27
Właśnie na forum znalazłam to:
JEŻELI JESTEŚ WSPÓŁUZALEŻNIONĄ OSOBĄ MASZ NASTĘPUJĄCE CECHY LUB SKŁONNOŚCI
1. Nie potrafisz odróżnić własnych myśli i uczuć od myśli i uczuć kogoś innego. Myślisz “za kogoś”, planujesz za kogoś, spłacasz długi za kogoś.
2. Do dobrego samopoczucia potrzebna Ci jest aprobata i uwaga innych ludzi, ponieważ sądzisz że nie jesteś wystarczająco dobrą osobą.
3. Czujesz się niespokojny i winny, gdy ktoś obok Ciebie ma kłopot lub przeżywa trudność. Nie umiesz temu towarzyszyć bez napięcia.
4. Zachowujesz się tak, jakbyś ciągle za coś przepraszał.
5. Często nie wiesz, czego naprawdę chcesz ani czego potrzebujesz. Sądzisz, że inni lepiej wiedzą co jest dla Ciebie dobre, więc rzadko opierasz się na własnym zdaniu w tej sprawie.
6. Stale przekonujesz innych, że naprawdę zasługujesz na miłość i cierpisz w milczeniu z powodu niedoceniania.
7. Nie masz czasu dbać o siebie.
8. Masz w sobie więcej krytycyzmu niż realizmu i dlatego niepoprawnie idealizujesz ludzi . Za każdym razem przeżywasz rozczarowanie o oburzenie, że ktoś “żyje nie tak jak trzeba”.
9. Przeżywasz swoje życie jako ofiara nie sprzyjających okoliczności. Nie potrafisz stawiać wymagań ani zdrowych warunków i być konsekwentną osobą
10. Kłamiesz, by niemądrze osłaniać tych, których kochasz.
11. Pozwalasz by inni Cię ranili, nie próbując się bronić. Boisz się odrzucenia.
12. Bycie z samym sobą jest dla Ciebie trudne.
13. Jesteś tak zajętą osobą, że nie masz czasu nad niczym się zastanawiać.
14. Niczego od nikogo nie potrzebujesz.
15. Nie umiesz bawić się i być spontaniczną osobą.
16. Jesteś przestraszony, zraniony i zły, lecz obawiasz się tego po sobie okazać. Boisz się swojej złości.
17. “Musisz” pracować, spać, jeść i uprawiać seks, nie mając z tego w gruncie rzeczy żadnej przyjemności.
18. Stosunki z innymi ludźmi okazują się być dla Ciebie pułapką.
19. Musisz zmuszać, manipulować, zrzędzić i dąsać się , żebrać i dawać uczuciowe lub rzeczowe , łapówki, by inni zrobili to czego chcesz.
20. Odczuwasz beznadziejność, bezsilność i niemożność odmiany swojej sytuacji.
21. Musisz stale się spieszyć, więc nie masz czasu na refleksję nad sensem życia ani o Bogu.
Toć 3/4 tego, to wypisz, wymaluj ja!
Chyba nigdy jeszcze nie czytałam tak trafnej własnej charakterystyki.
Klara - Pią 10 Sty, 2014 08:30
Witaj Aniu!
Skarbie, grupa wsparcia, to owszem - tacy ludzie którzy zrozumieją, przytulą, pocieszą, obetrą łzy...ale nie tylko.
Grupa wsparcia to ludzie, którzy sobie poradzili z problemem i dzielą się swoim doświadczeniem, a gdy trzeba, gdy inaczej się nie da, dadzą impuls do tego, aby się jednak ruszyć we właściwym kierunku.
Terapia daje wiedzę o chorobie i o tym, co się dzieje w osobach narażonych na kontakt z człowiekiem dotkniętym tą chorobą.
Ważne jest to, żeby swoją energię skierować na zmianę SWOJEGO życia. By przestać zajmować się innymi dorosłymi ludźmi i pozwolić im dorosnąć. Nawet zadłużonej mamie.
Przeczytaj koniecznie: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
wampirkowa - Pią 10 Sty, 2014 08:31
Aniu, niby wszytsko jest dobrze ale nie jest dobrze, bo nerwy bo brak czasu dla siebie, bo stres, bo mąż który jest nieodpowiedzialny, bo pije, bo chciało by sie z nim pogadać ale się nie da, do tego wspomnienia, i strach i lęk, a niby jest tak dobrze no niestety tam gdzie jest choroba a zwłaszcza ta alkoholowa to powoduje, że się żyje nie swym życiem tylko życiem chorego, a to naprawdę wyczerpuje bo gdzie w tym wszystkim jesteś Ty???
Myślałam , że twój syn to jakiś młokos a tu dorośły facet, ale domyśłm się że tez jest już uwikłany jełśi przejmuje sie mamą,
Ja trzymam kciuki, by udało ci się gdzies dojechać autobusem albo może syn by cie podwózł, na jakiś miting, porostu warto,
ale gratuluję odwagi ,że piszesz
trzymam kciuki
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 08:32
Aniu ja tez mieszkam w pipidówce na pólnocno - wschodnim zakątku Polski i jak mnie przycisnęło to autobusem zaiwaniałam 50 km w jedną strone na terapię dla współuzaleznionych i potem wracałam , starałm się zorganizowac sobie to tak żeby wrócicić zanim dzieci wróciły ze szkoły.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:40
Klara napisał/a: | Witaj Aniu!
Skarbie, grupa wsparcia, to owszem - tacy ludzie którzy zrozumieją, przytulą, pocieszą, obetrą łzy...ale nie tylko.
Grupa wsparcia to ludzie, którzy sobie poradzili z problemem i dzielą się swoim doświadczeniem, a gdy trzeba, gdy inaczej się nie da, dadzą impuls do tego, aby się jednak ruszyć we właściwym kierunku.
Terapia daje wiedzę o chorobie i o tym, co się dzieje w osobach narażonych na kontakt z człowiekiem dotkniętym tą chorobą.
Ważne jest to, żeby swoją energię skierować na zmianę SWOJEGO życia. By przestać zajmować się innymi dorosłymi ludźmi i pozwolić im dorosnąć. Nawet zadłużonej mamie.
Przeczytaj koniecznie: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559 |
Mądrze Klaro piszesz. Od wielu lat próbuję nie martwić się wszystkimi i wszystkim na zapas, kurde, nie wychodzi mi. Nawet, jak wszystko idzie dobrze, martwi mnie to, bo przecież i tak się spsuje.
A może ja to przyciagam? Jak w "Sekrecie"? Bo przecież złe emocje przyciagają złe wydarzenia.
Taaak, do tego dochodzi jeszcze starannie ukrywne pod stertą starych płaszczy wieczne poczucie winy i niska samoocena.
Rozum mówi: nie jestes głupia baba, masz coś w łepetynie, nie jesteś winna dwóm wojnom światowym i tsunami w Japonii, ale wyłazi zaraz skądś zły trol i pyta, czy na pewno?
Zdaję sobie sprawę, że to już jest ten etap, że sama potrzebuję pomocy, nie tylko mogę i muszę ją świadczyć w ramach pakietu "Rodzina". Tylko, jak zacytowałam wyżej w którymś z punktów o osobach współuzaleznionych, no przecież brak mi na to czasu! Brak mi czasu na siebie....
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:48
wampirkowa napisał/a: | Aniu, niby wszytsko jest dobrze ale nie jest dobrze, bo nerwy bo brak czasu dla siebie, bo stres, bo mąż który jest nieodpowiedzialny, bo pije, bo chciało by sie z nim pogadać ale się nie da, do tego wspomnienia, i strach i lęk, a niby jest tak dobrze no niestety tam gdzie jest choroba a zwłaszcza ta alkoholowa to powoduje, że się żyje nie swym życiem tylko życiem chorego, a to naprawdę wyczerpuje bo gdzie w tym wszystkim jesteś Ty???
Myślałam , że twój syn to jakiś młokos a tu dorośły facet, ale domyśłm się że tez jest już uwikłany jełśi przejmuje sie mamą,
Ja trzymam kciuki, by udało ci się gdzies dojechać autobusem albo może syn by cie podwózł, na jakiś miting, porostu warto,
ale gratuluję odwagi ,że piszesz
trzymam kciuki |
No właśnie, ja się w tym wszystkim, w tym, przepraszam za wyrażenie, twardodupstwie straciłam.
Piszę, może dlatego, że forum daje mi poczucie bezpiecznej anonimowości. Bo przecież dla znajomych Anka jest tą osobą, która pomoże, doradzi, rozliczy PIT i wysłucha o problemach z teściową, napisze pismo do Spółdzielni Mieszkaniowej, doradzi, jak gadać z małolatami, opowie kawał o babie u lekarza, pożyczy książkę, da chusteczkę, by wytrzeć zaryczane ślepia i nakarmi miałczącego pod drzwiami, cholera wie skąd przybłąkanego kota
No przecież Anka to nie materiał dla terapeuty
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:52
perełka napisał/a: | Aniu ja tez mieszkam w pipidówce na pólnocno - wschodnim zakątku Polski i jak mnie przycisnęło to autobusem zaiwaniałam 50 km w jedną strone na terapię dla współuzaleznionych i potem wracałam , starałm się zorganizowac sobie to tak żeby wrócicić zanim dzieci wróciły ze szkoły. |
Lipa jest, pracuję od 9 do 18. Często pracę do domu zabieram jeszcze.
Nawet z urlopem do bani, w ciągu 5 lat skorzystałam może z 3-4 tygodni.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 08:54
Do pracy uciekam, przyjdę do Was wieczorem. Pisanie może nie leczy, ale jakoś pomaga. Skoro nie potrafię tego wszystkiego wylać ze łzami, może spróbuję literkami?
Miłego dnia Wam życzę
Klara - Pią 10 Sty, 2014 08:58
Andzia70 napisał/a: | pracuję od 9 do 18 |
Masz jakiegoś szefa, czy sama sobie nim jesteś?
Andzia70 napisał/a: | Anka jest tą osobą, która pomoże, doradzi, rozliczy PIT i wysłucha o problemach z teściową, napisze pismo do Spółdzielni Mieszkaniowej, doradzi...(...) |
Wiesz, jedna z naszych forumowiczek określiła tę postawę równie brutalnie, co celnie: "...pi***olona siostra miłosierdzia...".
Nie martw się, każda z nas taka była (i czasem ponownie rzuca się na pomoc nawet tam, gdzie nie potrzeba ), ale to się leczy
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 09:00
a moz ecoś do poczytania np; Poza kontrolą, Trudna nadzieja, ulotka AL- Anon - Uwolnienie z rozpaczy ?
BARBARA - Pią 10 Sty, 2014 09:59
[quote="Andzia70"]Na zewnątrz dalej uśmiechnięta, każdemu potrafiąca pomóc, doradzić, zedrzeć z siebie kapotę, by okryć innego Anka, w środku jeden kłębek nerwów. [/quote
Witaj Aniu, mam taką Anie przyjaciółkę też zawsze uśmiechniętą ale w środku już nie
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 10:36
Tak na chwilkę i przelotem
Na razie szefa mam, szefową znaczy. Ale już w tym roku mam zamiar sama sobie być szefem.
Taaaa, no ja jestem taka p*** siostra miłosierdzia, zdaje sobię sprawę z tego, że słowa "nie" w moim słowniku brak, a asertywność, to tylko hasło w Wikipedii
Ja poproszę o jedną tabletkę na niebycie siostrą
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 10:37
[quote="BARBARA"] Andzia70 napisał/a: | Na zewnątrz dalej uśmiechnięta, każdemu potrafiąca pomóc, doradzić, zedrzeć z siebie kapotę, by okryć innego Anka, w środku jeden kłębek nerwów. [/quote
Witaj Aniu, mam taką Anie przyjaciółkę też zawsze uśmiechniętą ale w środku już nie |
Bo Anie tak mają
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 11:21
cześć Anka
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 11:24
Bry
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 11:27
Andzia70 napisał/a: | Bo przecież dla znajomych Anka jest tą osobą, która pomoże, doradzi, rozliczy PIT i wysłucha o problemach z teściową, napisze pismo do Spółdzielni Mieszkaniowej, doradzi, jak gadać z małolatami, opowie kawał o babie u lekarza, pożyczy książkę, da chusteczkę, by wytrzeć zaryczane ślepia i nakarmi miałczącego pod drzwiami, cholera wie skąd przybłąkanego kota |
hmm czeguś mi tu brakuje
a pic umi ???
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 11:30
No dooopa, nie umi. Uchlała się dwa razy w życiu, raz, jak miała lat 8, później w wieku lat 16. Na tym przygoda z alkoholem się skończyła.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 11:31
ależ ja używam polskojęzycznej klawiszy - i tam nima ć a jest C
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 11:39
Chyba nie bardzo rozumiem, co masz na myśli pisząc o picu.
Że niby ściemniam?
Chyba, że Ciebie o ciasto biega, to umi.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 11:42
Andzia70 napisał/a: | Na tym przygoda z alkoholem się skończyła. |
no dopła ,,wypowim się jasno
bo widzisz moja droga,,gdzieś tam powyżej wspomniałaś o anonimowości na forumie
no a zdaża nam siem to zmienić ,co łorganizujemy spotkania w realu - nie przymusowe
no i jo tyż zakończył swoją przygode z alkoholem
ale wypada się przy czymś spotkać ,no i do tyj kawy coś by siem zdało
wiync zapytowuję czy pic umi
no placki pic czy umi
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 11:44
Ha! To jednak wcześniej o sekundę zajarzyłam
No umi, nawet jeszcze nikogo nie otruła była
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 11:47
Andzia70 napisał/a: | Chyba, że Ciebie o ciasto biega, to umi. |
no i już należysz do gruna moich wielbicielek
)))) Juraa (((
))) rób już te liste Na Lichyń (((
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 12:19
O już Cię nasz plackożerca dopadł, jak widzę
Witaj Andziu na Forum...
Tak w tajemnicy zdradzę Ci, że kurs asertywności zrobiłam sobie w ramach terapii, takie bonusy czasem daje NFZ.
Jak obudziłam się to do mnie dotarło, że już więcej nie chcę tracić swojego życia. Bo tu nie ma powtórek.
Zagubiona - Pią 10 Sty, 2014 12:35
Andziu, to co piszesz jest mi tak bardzo bliskie- sama taka byłam jeszcze dwa lata temu. Szukałam wymówek, usprawiedliwienia, umniejszałam problem, byłam dla wszystkich tylko nie dla siebie taka pi***olona siostra miłosierdzia.
Aż w końcu zdobyłam się na szczerość ze sobą i zaczęłam wprowadzać zmiany w życiu. Zaczęłam od terapii i okazało się, że da się pogodzić terapię z opieką nad małym, chorym dzieckiem. Da się dobrze funkcjonować i nie żyć piciem męża, da się być szczęśliwą trzeba tylko CHCIEĆ i zacząć DZIAŁAĆ
Życzę dobrych wyborów
leon - Pią 10 Sty, 2014 13:54
Czesc
Duszek - Pią 10 Sty, 2014 14:25
Witaj Aniu
Klara - Pią 10 Sty, 2014 15:07
Andzia70 napisał/a: | Na razie szefa mam, szefową znaczy. Ale już w tym roku mam zamiar sama sobie być szefem. |
Wobec tego póki masz szefową, to być może pójdzie na taki układ, że któregoś dnia będziesz pracowała krócej, a innego ten czas odpracujesz, natomiast kiedy sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem będziesz.... to sobie sama te godziny ustalisz, prawda?
olga - Pią 10 Sty, 2014 15:09
witaj Aniu
widze, ze kolejna Silaczka nam przybyla
ale nie martw sie jestes do naprawienia
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 17:26
Bry tym, z którymi się jeszcze nie przywitałam.
Plackożerca mówicie? Mam się bać?
Z tą asertywnością to jest tak, że mi tak naprawdę sprawia frajdę pomaganie innym, no i co tu z taka gooopią matką Teresą zrobić?
Nie.aniołku - ja nie żyję piciem męża, to raczej jak cierń, który przeszkadza, który przypomina o swoim istnieniu bólem. W pewnym sensie, zaczyna to po mnie spływać, żałuję tylko jednego, że osoba mi najbliższa okazała się nie tym, kim miała być. To boli najmocniej. To tak jak z moim ojcem, jest ciężko chory, nie wiem, ile mu zostało. Lata chlania dały mu nowotwór przełyku. A po mnie to też spływa, jego choroba, jego stan. Raz na jakiś czas zadzwonię, porozmawiam o niczym. I jak kiedys odejdzie, zapłaczę nad jego grobem, ale nie za nim, tylko za kimś, kim mógł być, a nie był.
Klaro, o układach z szefową nie ma mowy. I nie dlatego, że zołza, bo to najwspanialsza osoba na świecie, tylko dlatego, że mam baaardzo samodzielne stanowisko i nidyrydy nic z tym zrobić. Nie, nie jest to kolejna wymówka, to trochę skomplikowane, ale na razie jest, jak jest.
Olgo, ze mnie Siłaczka, jak z koziej dooopy okaryna
Klara - Pią 10 Sty, 2014 17:39
Andzia70 napisał/a: | o układach z szefową nie ma mowy. (...) mam baaardzo samodzielne stanowisko i nidyrydy nic z tym zrobić |
Hmmmm.... Jak to doświadczeni ludzie powiadają: "Kto chce, szuka sposobu, kto nie chce, szuka powodu", ale oczywiście życie jest Twoje Aniu i to Ty decydujesz o tym, co wybierasz.
Andzia70 napisał/a: | naprawdę sprawia frajdę pomaganie innym |
Inni uważają, że jest to forma ucieczki od własnych problemów.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 17:44
Prowadzę w małej miejscowości sklep odzieżowy, jestem sama na stanowisku, moja szefowa nie może mnie zastąpić, bo ma teraz maleńkie, miesięczne dziecko. Z ulicy nikogo nie wpuszczę, bo nie mam do nikogo zaufania.
Zamknąć na kilka godzin nie mogę, teraz każdy klient na wagę złota. Od każdego z nich zależy być albo nie być dla sklepu. No mówię, to skomplikowane jest.
Co do drugiej części odpowiedzi, masz oczywiście rację.
olga - Pią 10 Sty, 2014 17:44
Andzia70 napisał/a: | Z tą asertywnością to jest tak, że mi tak naprawdę sprawia frajdę pomaganie innym, no i co tu z taka gooopią matką Teresą zrobić? |
Da sie wyczuc, ze energiczna kobitka z Ciebie ale korzystniej by bylo gdybys te energie spozytkowala na pomaganie sobie
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 17:47
Taaaaaa. Czasem czuję się jak chomik biegający w karuzelce.
olga - Pią 10 Sty, 2014 17:52
Andzia70 napisał/a: | Czasem czuję się jak chomik biegający w karuzelce. |
rewelacyjna jestes
zarty zartami ale to porownanie dobrze oddaje rzeczywistosc, pamietam jak sama biegalam: dom - praca - MOPS - terapia itd, tu ujelam, tam dolozylam, te dziure (budzetowa) przytkalam to inna odetkalam i tak w kolko
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:01
Ja kiedyś z tej karuzelki wylazę i będę się napawać światem poza nią.
Jest u nas CIK (Centrum Interwencji Kryzysowej), jest tam psycholog. Podczas dzisiejszej rozmowy z moim mężem, chciałam namówić go na wizytę tam.
By osoba zupełnie obiektywna wysłuchała go. Jego nie mnie. By powiedział, że się czepiam, że uważam, że jest alkoholikiem, że pewnie mam paranoję.
Dowiedziałam się, jak zwykle, że to mój wydumany problem, że on nie ma zamiaru nigdzie chodzić, bo to, że się facet czasami napije, to normalne.
Na inną reakcję nie liczę. Kiedy przyszłam z pracy już spał. Baaaaardzo zmęczony. Piciem, ma się rozumieć. Słaby łeb ma, dużo mu nie trzeba.
endriu - Pią 10 Sty, 2014 18:07
wywal go z domu, co za problem
macie swoje sposoby, rozwód, alimenty, z torbami go puść...
Klara - Pią 10 Sty, 2014 18:15
Andzia70 napisał/a: | to mój wydumany problem, że on nie ma zamiaru nigdzie chodzić, bo to, że się facet czasami napije, to normalne. |
Za bardzo nie chcę Ci psuć humoru moim wtrącaniem się, ale "na pociechę" Ci powiem, że nie jest oryginalny ten Twój małżonek, bo to co powiedział, jest klasyką.
Rozmowa z nim o tym też nie przyniesie skutku, bo będzie Cię zbywał.
Poskutkować może (choć nie musi) to, kiedy przestaniesz na niego zwracać uwagę i zajmiesz się WYŁĄCZNIE sobą i dziećmi, kiedy on będzie jak powietrze - dla Ciebie przezroczysty.
Wtedy zaczniesz powolutku wystawiać nogę z karuzelki
olga - Pią 10 Sty, 2014 18:22
Andzia70 napisał/a: | Ja kiedyś z tej karuzelki wylazę i będę się napawać światem poza nią. |
moj charakter podobasz mi sie
Andzia70 napisał/a: | Podczas dzisiejszej rozmowy z moim mężem, chciałam namówić go na wizytę tam. |
i to jest zle spozytkowana energia, ja rozumiem, ze Ty chcesz mu pomoc ale on Twojej pomocy nie chce
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:23
Klaro, kobieto złota, ja już zrobiłam kiedyś zlew na misia. Właśnie po tym, jak stracił prawo jazdy, jak go na zbitą mordę wywalili z pracy, jak za jazdę po pijaku był sąd, prokurator, a potem duża kasa do płacenia. Nie zwracałam na niego uwagi przez jakieś półtora miesiąca.
Tyle, że nie poniał tego. Fochał się na mnie Uwierzysz? On nie rozumiał, o co mi chodzi, o co się dąsam!
Bo przeciez nie ma problemu! Ja sobie go ja zwykle wydumałam.
Z chałupy go nie wywalę, w większości ją finansował. Poza tym, ja naprawdę wolę nas oboje leczyć, niż zamknąć nieodwołalnie drzwi, machnąć ręką na 25 lat, nie zawsze przeżytych na krawędzi. Bo były i bardzo dobre lata.
Poza tym, moja dzieciarnia by mi chyba nie pozwoliła, oni kochają i szanują ojca, nigdy personalnie nie odczuli skutków jego picia, dla nich rodzina jest święta. Kurde, sama ich tego naumiałam....
olga - Pią 10 Sty, 2014 18:26
Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć, |
lekarzem jestes z zawodu?
Klara - Pią 10 Sty, 2014 18:34
Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć |
Hahaha..... (to śmiech przez łzy)
Też przez lata byłam taka mocarna. Mało tego! Mój mąż dla świętego spokoju czasem nawet przyznawał mi rację i lazł ze mną to do psychiatry, to do poradni po pewien "lek" - zaznaczam, że było to dawno i terapia gdzieś tam raczkowała, ale w moim mieście jeszcze nie.
Gdy zaczął terapie, było już za późno, zresztą on już nie mógł przestać.
W rezultacie się zapił.
Chcę przez to powiedzieć i pewnie za chwilę potwierdzą to koledzy - trzeźwi alkoholicy, że NIE JESTEŚ W STANIE ZMUSIĆ GO DO LECZENIA.
To jest taka choroba, że dopóki się nim zajmujesz, dopóty dajesz mu KOMFORT PICIA i będzie pił.
Półtora miesiąca nieodzywania się to pryszcz. To jest w stanie znieść każdy, a szczególnie "nafochany" alkoholik.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:35
Kurde, ale ja chcę, żeby on chciał!
Dobra, napiszę o czyms jeszcze.
Mój mąż pochodzi z normalnej rodziny. To nie była jakaś patologia, cóż, kiedy napiszę, że jego ojciec pił, jak każdy, to chyba będziecie wiedzieć, o co biega
Ale dzieci, a była ich czwórka, były zadbane i kochane.
Najstarszy brat założył rodzinę. Wierzcie mi, takiego faceta, życzyłabym każdej. Pracowity, dbający o dzieci, o dom. Czy pił? Umiarkowanie raczej, nie dostrzegałam tu problemu.
Kilka lat temu zaczął chlać. Tak na umór i do nieprzytomności. Żona wywaliła go z domu, kazała dzieciom o nim zapomnieć, moja teściowa najpierw próbowała walczyć. Poległa. Kazała mu nie przyjeżdżać.
Nie wiemy co się z nim dzieje, gdzie jest, czy żyje. Od 5 lat. Czasem śni mi się, że jadę na jego pogrzeb, budzę się zapłakana.
Młodsza siostra mojego męża szybko wyszła za mąż. Pięcioro dzieci, mąż alkoholik, to wszystko sprawiło, że fajna dziewczyna sięgnęła po kieliszek. Organizm nie wytrzymał. Zmarła na wylew w wieku 38 lat.
Najmłodsza siostra męża. Hmmm... Ją zawsze rajcował alkohol. Ma męża, ma świetnego syna. Ostatnio też wyleciała z pracy, miała 1,6 promila. Teraz powoli się stacza, już dwa lata temu wylądowała na OIOMie z hemoglobiną poniżej 2. Jest cieniem zadbanej kiedyś dziewczyny. Ma 45 lat.
Moja teściowa jest kłębkiem nerwów, mówi, że chcialaby się położyć i już nie obudzić. To bardzo dobry człowiek, kocham ją prawie, jak własną mamę.
Powiedzcie mi, czy oni, cała czwórka mają to zapisane w genach?
Właśnie dlatego nie wyrzucę, mimo wszystko, mojego męża. Gdyby poszedł w Polskę, jak brat, sumienie by nie chyba zabiło. A i moją teściową bym dobiła.
Powiecie, znów myślę o kimś, nie o sobie. To prawda.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:36
olga napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć, |
lekarzem jestes z zawodu? |
Nie, nie. Ja u terapeuty chcę nas leczyć.
Klara - Pią 10 Sty, 2014 18:42
Nie piszemy, żebyś go wyrzucała, ale żebyś się zajęła sobą i dziećmi.
On jest dużym chłopcem, więc niech dba o siebie.
Więcej Ci nie będę truła.
Przeczytaj sobie te książki:
olga - Pią 10 Sty, 2014 18:43
Andzia70 napisał/a: | To prawda. |
prawda Cytat: | Gdyby poszedł w Polskę, jak brat, sumienie by nie chyba zabiło. A i moją teściową bym dobiła. |
ja sie rozwodlam zeby postraszyc, mialam nadzieje, ze zrozumie a on zrozumial na opak i poszedl sie zapic, jakos mu to nie szlo i przezyl, nikt nie wiedzial gdzie jest a mnie to przestalo interesowac, poddalam sie, w koncu poszedl na dobrowolny odwyk, przyjelam do domu zeby dac te najnajnajostatniejsza szasne, nie skorzystal, jak go wywalalam ostatecznie to jego brat wlasnie na raka umieral a tesciom z bolu pekalo serce za jednym i drugim synem
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 18:50
Andzia70 napisał/a: | Ja u terapeuty chcę nas leczyć. |
Kiedyś zrozumiesz (oby nie za późno), ze to idiotyczny pomysł. Nas nie da się zaciągnąć do żadnego terapeuty dopóki mamy komfort chlania a jak czytam co piszesz to mam 100% pewność, że i Twój alkoholik ją ma. Po cholerę się będzie leczył skoro mu tak dobrze. Witaj ...........Krajanko
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:52
[quote="Klara"] Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć |
Chcę przez to powiedzieć i pewnie za chwilę potwierdzą to koledzy - trzeźwi alkoholicy, że NIE JESTEŚ W STANIE ZMUSIĆ GO DO LECZENIA.
.[/quote
Zdaję sobie z tego sprawę, że w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz, parafrazując poetę.
Na jakiejś stronie przeczytałam, że alkoholizm to choroba. Tu chyba się ze mną zgodzicie?
Więc, mimo ryzyka zarażenia, faceta z grypą, dżumą, czy inną ospą z domu nie wolno chyba tak od razu wystawiać za drzwi.
Nakrzyczycie na mnie za to, co zaraz napiszę Trochę Was poczytałam, w innych wątkach
Mój mąż jest alkoholikiem. Co do tego wątpliwości nie ma , to bardzo złe.
Wciągnął w to całą rodzinę, wszyscy przez to cierpimy. I za to urwałabym mu łeb przy samej du***!
Ale, wiem, że jest w nim dalej uśmiechnięty chłopak rozbijający namiot nad morzem, gość przywożący mi o drugiej nad ranem, po 10 godzinach jazdy trochę zmęczone róże, facet , który sprawił mi w sierpniu ogromną niespodziankę organizując naszą 24 rocznicę ślubu, tylko dla nas, gdzieś hen, daleko od domu, kiedy ja sama o niej nawet nie pomyślałam.
Tam ciągle siedzi ktoś, podrzucający mi do torebki ulubioną chałwę i płaczący nade mną, po moim wypadku samochodowym.
Dlatego wolę walczyć, a nie zamknąć drzwi. Może to głupie. Może nie.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:53
Jak widać na powyższym obrazku, do żopy to wszystko.
olga - Pią 10 Sty, 2014 18:58
zyjesz iluzja kochana
moj eks najbardziej mnie kochal w ostatnim okresie przed wyrzuceniem go z naszego zycia, obiady gotowal (kiedy byl w stanie), podgrzewal, na talerz nakladal i stawial przede mna kiedy ja siedzialam z nosem w komputerowym monitorze, podloge myl na kolanach, a w zeszlym roku to nawet roze na parapecie zostawil (zapomnial biedny, ze ja juz w Polsce nie mieszkam)
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 18:59
pterodaktyll napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Ja u terapeuty chcę nas leczyć. |
Kiedyś zrozumiesz (oby nie za późno), ze to idiotyczny pomysł. Nas nie da się zaciągnąć do żadnego terapeuty dopóki mamy komfort chlania a jak czytam co piszesz to mam 100% pewność, że i Twój alkoholik ją ma. Po cholerę się będzie leczył skoro mu tak dobrze. Witaj ...........Krajanko |
Czekej, czekej, panie pterodaktyl, to, że ja chcę, nie znaczy, że mi się uda.
Ja wiem, jakie mechanizmy tym rządzą, wiem, jak się zachowuje mózg alkoholika, kiedy dostaje powera. Nagrodę swoistą.
Tym bardziej, wiem, że moje "chcę" jest wtedy tylko moje, niestety.
Że leczenie, to musi być jego decyzja. Że mój wpływ na to jest taki, jaki ma gęstość powietrza na kolor sierści wiewiórki.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:04
Rozumiem Olgo, że wszystkimi alkoholikami i współuzależnionymi rządzą te same mechanizmy.
Jednak charaktery tych ludzi, ich uczucia, emocje, nie zawsze podlegają pod jeden schemat. Myślę, że ile przypadków, tyle często złożoności problemu.
To tak, jak z psem, który zaraził się wścieklizną. Kiedyś lizał mą rękę, teraz ją ugryzł.
Czy chciał? Nie wiem. Może to choroba mnie ugryzła, nie pies?
olga - Pią 10 Sty, 2014 19:08
masz nadzieje, ze on jeden z tych nielicznych, ktorzy przestaja? moze................nie mozna powiedziec, ze tak sie nie stanie tylko pamietaj, ze nadzieja ummiera ostatnia jak juz wszystko inne umrze - to jedna rzecz
a druga jest taka, ze im bardziej bedziesz sie wokol niego krecic tym bardziej bedziesz go wspomagac w jego piciu i tym mniej bedziesz miala czasu, sily i zdrowia dla siebie
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 19:10
Andzia70 napisał/a: | wiem, jak się zachowuje mózg alkoholika, kiedy dostaje powera. |
No to wiesz więcej ode mnie..........jak piłem, to nigdy nie wiedziałem co mi do głupiego łba wpadnie.
Andzia70 napisał/a: | to, że ja chcę, nie znaczy, że mi się uda. |
Nie, na pewno Ci się nie uda....
Zagubiona - Pią 10 Sty, 2014 19:18
Aniu, tak z boku czytam co piszesz i podtrzymuję swoje zdanie, że żyjesz piciem męża. Tak bardzo skupiasz się na nim i ciech jego leczenia, że gubisz w tym siebie.
Jeśli pójdziesz na terapię lub Al-anon to dowiesz się na czym polega życie swoim życiem, a nie uzależnionego partnera.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:18
olga napisał/a: | masz nadzieje, ze on jeden z tych nielicznych, ktorzy przestaja? moze................nie mozna powiedziec, ze tak sie nie stanie tylko pamietaj, ze nadzieja ummiera ostatnia jak juz wszystko inne umrze - to jedna rzecz
a druga jest taka, ze im bardziej bedziesz sie wokol niego krecic tym bardziej bedziesz go wspomagac w jego piciu i tym mniej bedziesz miala czasu, sily i zdrowia dla siebie |
Nie wiem, czy mam taką nadzieję, czy nie.
Ale nikt z Was nigdy nie walczył? Nie próbował?
Nikomu się nie udało?
Wszyscy mający taki problem odnosili tylko klęski? Nikt z bitwy nie wyszedł z tarczą?
Najprościej jest machnąć ręką, odpuścić. Każdy z nas może zrobić to w każdej chwili.
Pewnie będzie czas, gdy przyjdzie złożyć broń.
Bo to przecież mimo wszystko chyba choroba, oni nie piją nam na złość? Rozumiem, że dla własnej przyjemności, ale przecież wielu udało się?
Nawet sama takiego znam, jest przewodniczącym AA. Genialny facet, trzeźwy ponad 20 lat.
NIe wiem, czy nie zacznie pić jutro, ważne, że wygrał dzisiaj, teraz. Dla siebie.
Kurka, nie wszystkie myśli potrafię ubrać w słowa
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:22
pterodaktyll napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | wiem, jak się zachowuje mózg alkoholika, kiedy dostaje powera. |
No to wiesz więcej ode mnie..........jak piłem, to nigdy nie wiedziałem co mi do głupiego łba wpadnie.
Andzia70 napisał/a: | to, że ja chcę, nie znaczy, że mi się uda. |
Nie, na pewno Ci się nie uda.... |
Nie, nie wiem więcej od Ciebie, nie chodzi mi o to, co może zrobić nawalony w drebiezgi.
Chodzi o to, że orientuję się, że euforia po wypiciu jest pewną nagrodą dla alkoholika, coś, na co twierdzi, że zasłużył. Że mózg przyjmuje to jako coś dobrego, wyczekiwanego.
Nikt nie wygrał?
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 19:24
Andzia70 napisał/a: | Nikt nie wygrał? |
To nie jest gra ......
rufio - Pią 10 Sty, 2014 19:24
Czy Ty chcesz czy nie nie ma to żadnego znaczenia i nikt się tym nie przejmie bo tez nie ma czym ani ( bez urazy ) kim .
Każda kobieta jest z natury egoistka tylko z biegiem czasu robi się Matką - nieraz przegina i robi się P .Ś .M .Możesz już zacząć myśleć o Sobie ale do tego jest potrzebny powrót do korzeni , do przeszłości , do egoizmu przypisanego do płci . W lustrze widzisz kobięte to zewnętrzna fasada a jak w środku ?
I witam w Czubeczkowie .
prsk .
olga - Pią 10 Sty, 2014 19:27
Andzia70 napisał/a: | Ale nikt z Was nigdy nie walczył? |
ja walczylam (najpierw o niego, pozniej o siebie), czy sie udalo? mnie tak
jemu? ......nie wiem, chyba pije dalej
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 19:27
Andzia70 napisał/a: | Ja wiem, jakie mechanizmy tym rządzą, wiem, jak się zachowuje mózg alkoholika, kiedy dostaje powera. Nagrodę swoistą.
Tym bardziej, wiem, że moje "chcę" jest wtedy tylko moje, niestety.
Że leczenie, to musi być jego decyzja. Że mój wpływ na to jest taki, jaki ma gęstość powietrza na kolor sierści wiewiórki. |
A wiesz jakie mechanizmy rządzą Twoim współuzależnionym mózgiem? Wiesz jak zachowuje się mózg współuzależnionej, która dostaje powera(bo kwiotki przyniósł)
Ech dziewczyno wpierw zacznij od siebie, zdobądź profesjonalną wiedzę o chorobie męża i swoim zaburzeniu.
Na swoje leczenie akurat masz wpływ, a a swoim chceniem to nawet kataru u drugiej osoby nie wyleczysz.
Andziu, sama jestem partnerką alkoholika, miałam cholerne szczęście, bo mój partner akurat wytrzeźwiał i nie pije od ponad 8 już lat.
Gdybym nie poszła sama na terapię, jestem na 99% pewna, że NAS już by nie było. Po prostu zdrowienie jest jak rozpędzone kule śnieżne. Gdy jedna zostanie gdzieś w górze i nie zejdzie razem z drugą z lawiną - to zostaje sobie gdzieś tam hen w górze.... Mnóstwo rozwodów dzieje się. gdy alkoholik zaczyna trzeźwieć, a żona została gdzieś hen.
Inna sprawa, że chcemy w pijącym mężu widzieć tego chłopaka sprzed lat, a to se newrati...zresztą jesteś pewna, że chciałabyś mieć obok piętnastolatka, który zatrzymał się w rozwoju? Jeżeli dane będzie Twojemu mężowi wytrzeźwieć (choć statystyki są nieubłagane) - to lepiej się do tego przygotować. Bo to bywa wielką zmianą w życiu, nie zawsze łatwą do ugryzienia.
Jest takie hasło: DAJ PRZYKŁAD NIE WYKŁAD. Wtedy dopiero jest szansa (choć bardzo niklutka - nie chcę Cię łudzić), że i on podąży Twoją drogą.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:28
Nie.anioł napisał/a: | Aniu, tak z boku czytam co piszesz i podtrzymuję swoje zdanie, że żyjesz piciem męża. Tak bardzo skupiasz się na nim i ciech jego leczenia, że gubisz w tym siebie.
Jeśli pójdziesz na terapię lub Al-anon to dowiesz się na czym polega życie swoim życiem, a nie uzależnionego partnera. |
Ja wiem, że odbieracie mnie przez pryzmat moich tu wypocin.
To nie jest do końca tak, że mój mąż, problemy z nim związane, to mój priorytet. Moim priorytetem są moje dzieciaki. W najbliższej przyszłości, w tym roku mam nadzieję, moja firma. Są na tym padole łez rzeczy, które sprawiają mi frajdę, które są tylko dla mnie.
Ja nie do końca jestem typem ofiary, nie lubię być traktowana przedmiotowo, aczkolwiek podmiotowo też chyba nie
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:29
pterodaktyll napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Nikt nie wygrał? |
To nie jest gra ...... |
O wygraną walkę mi biega, nie o grę.
Przewodniczącym Komisji ds Problemów Alkoholowych, nie wyszedł mi skrót myślowy
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:31
rufio napisał/a: | :mysli:
Czy Ty chcesz czy nie nie ma to żadnego znaczenia i nikt się tym nie przejmie bo tez nie ma czym ani ( bez urazy ) kim .
Każda kobieta jest z natury egoistka tylko z biegiem czasu robi się Matką - nieraz przegina i robi się P .Ś .M .Możesz już zacząć myśleć o Sobie ale do tego jest potrzebny powrót do korzeni , do przeszłości , do egoizmu przypisanego do płci . W lustrze widzisz kobięte to zewnętrzna fasada a jak w środku ?
I witam w Czubeczkowie .
prsk . |
Nie napiszę co widzę w środku, bo tylko potwierdzę Wasze pisanie
olga - Pią 10 Sty, 2014 19:34
Andzia70 napisał/a: | Ja wiem, że odbieracie mnie przez pryzmat moich tu wypocin. |
Po pierwszych postach odebralam Cie jako energiczna, pewna siebie dziewczyna co to wie czego chce od zycia i chocby niewiadomo co to to dostanie, pozniej wyszlas z ta swietoscia rodziny, nierozerwalnoscia malzenstwa, miloscia jego do dzieci i szacunkiem dzieci do niego i powiem, ze zglupialam. Prawda jest taka, ze gdzie miedzy malzonkow wejdzie alkohol tam konczy sie mazenstwo, milosc, szacunek, zaufanie. A jak jest rzeczywiscie z ttym szacunkiem dzieci do ojca to zapytaj ich kiedys w szczerej, spokojnej rozmowie to sie dowiesz
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:42
Powera, to ja już dawno nie dostaję.
Mój partner nie był 15-latkiem, kiedy się poznaliśmy, był już po wojsku, miał 22 lata. Wierz mi, miał podobny stosunek do życia, jak ja. Chciał na solidnych fundamentach zbudować rodzinę. Po części mu się to udało. Osiągnęliśmy sporo. Razem.
Co do chcenia. Chyba wszystko od tego się właśnie zaczyna. Trzeba chcieć się leczyć, trzeba chcieć z tego wyjść.
Zdaję sobie sprawę z tego, ze wszyscy macie rację, że macie za sobą batalie, bitwy, wygrane i przegrane. Że jesteście po leczeniu i w trakcie, ze teorię macie obstukaną. Kudy mi do Was.
Ja tylko piszę o tym, co czuję, jak czuję, jak postrzegam.
Chciałaś być ze swoim mężem? Dlaczego? Dlaczego chciałaś walczyć, dlaczego walczyłaś? Dlaczego poszliście razem na terapię? Dlaczego dzisiaj z nim jestes?
Dlaczego nie ratowałaś tylko siebie, z nurkującego samolotu nie wystrzeliłaś się katapultą i nie wylądowałaś hen, daleko?
olga - Pią 10 Sty, 2014 19:44
jak te walke sobie wyobrazasz?
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 19:48
Nie tylko teorie ale przede wszystkim praktyke . a jedyna recepta na wygrana jest przestać walczyc....
olga - Pią 10 Sty, 2014 19:49
perełka napisał/a: | a jedyna recepta na wygrana jest przestać walczyc.... |
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:53
Pytałam wiele razy. Możesz wierzyć lub nie.
Kiedy rozwód wisiał w powietrzu, to dzieci mnie prosiły, by dać tacie szansę. Ja byłam w pewnym momencie zdecydowana na opuszczenie męża.
Wiesz, dlaczego wyjechałam ze świętością rodziny? Bo jej nigdy nie miałam, bo chciałam ją mieć. Bo zawsze byłam biegającym po podwórku dzieckiem z kluczem na szyi, moja mama miała kretyński, nienormowany czas pracy w ośrodku kultury, a ojciec szedł w ORMO.
Rodzina, to było dla mnie coś, co jest najcenniejszego w życiu, bo widziałam ją tylko przez czyjeś okna.
Nierozerwalność małżeństwa? Nie. Coś takiego nie istnieje.
Generalnie, ja wiem, czego chcę od życia. Energii mi też nie brakuje. W każdej sferze życia, prócz tej najważniejszej dla mnie.
Możecie się dziwić. Ale przecież każdy z nas ma swoje priorytety, dlaczego dla kogoś to nie może być rodzina?
Oczywiście, nie po trupach.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 19:54
olga napisał/a: | jak te walke sobie wyobrazasz? |
Gdybym ją sobie w jakikolwiek sposób wyobrażała, nie byłoby mnie tutaj.
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 19:54
Ania mąz pije masz rodzine? , takiej rodziny chciałaś?
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 20:00
Andzia70 napisał/a: | Chciałaś być ze swoim mężem? Dlaczego? Dlaczego chciałaś walczyć, dlaczego walczyłaś? Dlaczego poszliście razem na terapię? Dlaczego dzisiaj z nim jestes?
Dlaczego nie ratowałaś tylko siebie, z nurkującego samolotu nie wystrzeliłaś się katapultą i nie wylądowałaś hen, daleko? |
Właśnie cały w tym amabras, że już miałam tak dość, że wywalałam go z domu, bo chciałam już tylko siebie ratować. Tym razem, to już nie były szantaże, próby wymuszenia abstynencji alkoholowej z mojej strony, ja naprawdę już resztą instynktu samozachowawczego zaczęłam myśleć o ratowaniu siebie... Tylko tak chciałam na koniec być w porządku i rzuciłam sobie w przestrzeń, no chyba, że przestajesz dzisiaj pić i masz trzy dni na podjęcie terapii... prawdę mówiąc to było tak bardziej dla ... spokojności sumienia... znałam statystyki... zaskoczył mnie... wcale nie byłam pewna, czy tego chciałam No ale pobiegłam szybciutko na Al-anon, potem na terapię i dałam czas czasowi... ja nie walczyłam, ja się poddałam, tylko modliłam się za niego i powierzyłam go Bogu, bo po kilkunastu latach wiedziałam, że taka ze mnie terapeutka, jak z koziej kiszki trąbka, sama miałam dużo do poprzestawiania we własnej głowie i .... tym, się intensywnie zajęłam, a decyzję o tym, czy to jeszcze miłość czy tylko współuzależnienie zostawiłam sobie na czas "po roku".
Andzia70 napisał/a: | Wierz mi, miał podobny stosunek do życia, jak ja. Chciał na solidnych fundamentach zbudować rodzinę. Po części mu się to udało. |
tylko te nieumiejętności emocjonalne i społeczne, które leczył alkoholem, prawda?
gdyby wszystko było ok... to nie miałby potrzeby uciekać w alkohol... z tym piętnastolatkiem - to chodzi o to, ze alkoholizm w pewien sposób zatrzymuje w naturalnym rozwoju... Wielu alkoholików to tacy Piotrusie- Panowie, co nie chcą dorosnąć i mierzyć się z życiem.
Andziu, ja dobrze wiem, jacy alkoholicy potrafią być fajni, czarujący, uwodzicielscy... Inni niż reszta, inni niż wszyscy... tacy wrażliwi...tylko że życie z alkoholikiem wcześniej czy później przestaje być fajną zabawą w wesołym miasteczku... Ile można się kręcić na tej karuzeli, czy całe życie jechać na roll costerze?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:01
perełka napisał/a: | Nie tylko teorie ale przede wszystkim praktyke . a jedyna recepta na wygrana jest przestać walczyc.... |
Ja chyba się źle wyrażam.
Co powodowało pietruszką, że poszła na terapię. Chęć leczenia siebie? Ok. Ale nie przy okazji męża?
Tak jak napisałam wyżej, nie potrafię ubrać w słowa wszystkiego, moich emocji, semantyka szwankuje.
Tu nie chodzi o to, że ja po trupach, bądź po trupie swoim zawlokę męża na terapię. Wiem, że to niewykonalne.
Wiem, że on musi sam chcieć, bez tego se mogę w ucho wsadzić swoje intencje.
Wszyscy tylko cały czas piszecie, że to wszystko jest bez sensu, że lepiej patrząc tylko w swoje odbicie w lustrze powiedzieć, że to wszystko z góry jest skazane na niepowodzenie, że wszystko jest bez sensu, że lepiej ciao Bambino, spadaj mały, tam są drzwi.
Przeciez sam sobie kaszy nawarzyłeś!
Tak, statystyki są nieubłagane. 100 procent się rozchodzi?
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:04
Nie 100 procent ale sporo i częśc tych rozwiedzionych potem wraca do siebie ale jak oboje sie leczą przeczytaj post Pietruszki.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:04
perełka napisał/a: | Ania mąz pije masz rodzine? , takiej rodziny chciałaś? |
Chciałam innej, ale to, że nie wyszło, nie spowodowało, że uważam, że można nas spuścić z wodą w WC.
Przekreślić, mieć tylko złe wspomnienia, a każdemu dookoła mówić, że wszystko było do dooopy.
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:06
Dobra inaczej ; pasuje ci tak rodzina jaką masz teraz?
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 20:06
Andzia70 napisał/a: | Ale nie przy okazji męża? |
akurat już nie, poszłam na terapię dla siebie, ale byłam wyjątkiem w grupie, niektóre dziewczyny pytały mnie, po co tam jestem, skoro On nie pije no ale ja zdążyłam już zauważyć, jakie straty poniosłam sama, i chciałam się dowiedzieć, dlaczego tak długo w tym tkwiłam i co najważniejsze - jakie moje deficyty mnie "wpuściły w maliny", że straciłam resztki rozsądku w tym związku...
olga - Pią 10 Sty, 2014 20:07
Andzia70 napisał/a: | Tak, statystyki są nieubłagane. 100 procent się rozchodzi? |
nieeee
nieliczni trzezwieja i nieliczne z tych malzenstw przetrwaja, duza czesc kobiet pozostaje w zwiazku z czynnym alkoholikiem i meczy sie az do smierci, wyciera rzygowiny, myje mu tylek, pierze zasrane i zaszczane portki
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:12
pietruszka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Chciałaś być ze swoim mężem? Dlaczego? Dlaczego chciałaś walczyć, dlaczego walczyłaś? Dlaczego poszliście razem na terapię? Dlaczego dzisiaj z nim jestes?
Dlaczego nie ratowałaś tylko siebie, z nurkującego samolotu nie wystrzeliłaś się katapultą i nie wylądowałaś hen, daleko? |
Właśnie cały w tym amabras, że już miałam tak dość, że wywalałam go z domu, bo chciałam już tylko siebie ratować. Tym razem, to już nie były szantaże, próby wymuszenia abstynencji alkoholowej z mojej strony, ja naprawdę już resztą instynktu (...)
|
Ok, ale powiedz mi dobra kobieto, dlaczego dałaś mu jeszcze jedną szansę, a nie popędziłaś w diabły? Tę propozycje rzuciłaś tylko po to, by czymś zapełnić ciszę?
Dlaczego nie doszłaś do wniosku, że to przecież i tak bez sensu, bo nie wyjdzie, bo statystyki, bo doświadczeni ludzie.
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 20:12
Andzia70 napisał/a: | Wszyscy tylko cały czas piszecie, że to wszystko jest bez sensu, że lepiej patrząc tylko w swoje odbicie w lustrze powiedzieć, że to wszystko z góry jest skazane na niepowodzenie, że wszystko jest bez sensu, że lepiej ciao Bambino, spadaj mały, tam są drzwi.
Przeciez sam sobie kaszy nawarzyłeś! |
Po pierwsze, widzisz to co chcesz zobaczyć a po drugie: nieumiejętność podejmowania decyzji i paniczny lęk przed konsekwencjami wynikającymi z nich, jest objawem charakterystycznym zarówno dla alkoholizmu jak i współuzależnienia. Jesli alkoholik ma tzw. komfort picia, to żadna ludzka siła nie zmusi go żeby cokolwiek zmienił, właśnie dlatego, że nie podejmie ŻADNEJ!! decyzji, bo z tym co ma jest mu dobrze. Nie czarujmy się, również dopóki współuzależniona ma z takiego związku więcej jakichś korzyści niż strat, również palcem nie kiwnie żeby to zmienić. U podłoża tego tkwi właśnie min. ta nieumiejętność podjęcia decyzji i zaakceptowaniu jej konsekwencji. Kiedy alkoholik traci ów komfort dopiero wtedy zaczyna myśleć i paradoksalnie im mniej pomocy otrzymuje z zewnątrz, tym szybciej zaczyna coś ze sobą robić. Oczywiście nie wszyscy to robią. Alkoholizm to choroba niestety czasem śmiertelna.....
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:14
perełka napisał/a: | Nie 100 procent ale sporo i częśc tych rozwiedzionych potem wraca do siebie ale jak oboje sie leczą przeczytaj post Pietruszki. |
Czytałam. Kilka razy nawet, by czegoś nie pominąć.
I właśnie o to "porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie" mi biega
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:16
Wiesz co Aniu ...kiedyś gdzieś wpadło mi w ucho takie zdanie; Najbardziej oporni do podjęcia jakichkolwiek kroków ku zmianie sytuacji sa osoby , które sa obczytani teoretycznie i nie wprowadzili tej wiedzy w życie.
Klara - Pią 10 Sty, 2014 20:16
Andzia70 napisał/a: | dlaczego dałaś mu jeszcze jedną szansę, a nie popędziłaś w diabły? |
Pietruszka odpowie, więc ja nie o tym.
Napiszę, że Ty też możesz dać tę szansę, ale równocześnie warunek co będzie, kiedy z tej szansy nie skorzysta.
No i najważniejsze! BĘDZIESZ KONSEKWENTNA DO BÓLU I WYKONASZ TO, CO OBIECAŁAŚ.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:22
perełka napisał/a: | Dobra inaczej ; pasuje ci tak rodzina jaką masz teraz? |
Bez sensu, gdyby pasowała, nie pisałabym tu o tym.
Kurcze, nie wiem, jak przekazać Wam, to co chciałabym przekazać.
Nie uważam związku małżeńskiego, rodziny, za coś co jest dane niejako z urzędu i na zawsze.
Miałam marzenia, nie da się bez nich żyć. Jak napiszę o nadziei, to powiecie, żem głupia. Z butów, które wiązało się bardzo długo, nie można wyskoczyć ot tak.
Rozumiem, że nie ma prostego rozwiązania, nie ma leku, nie ma "chcę", "muszę", "dam radę". Tu potrzeba pracy obojga, chcenia obojga.
Wiem, że nie przekonam męża żadnymi argumentami, póki sam nie zrozumie sedna problemu, wiem też, że póki nie będzie próbował, sama będę brnąć głębiej.
Ja naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że macie rację.
Aaaa, nie idzie mi to pisanie, bo nie potrafię wielu rzeczy, które harcują mi we łbie przekazać, chyba mnie Wasze forum przerosło, mimo, że przesympatyczni wszyscy jesteście
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:24
Ania co zrobiłas lub zamierzasz zrobić zeby coś się zmienilo?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:27
pterodaktyll napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Wszyscy tylko cały czas piszecie, że to wszystko jest bez sensu, że lepiej patrząc tylko w swoje odbicie w lustrze powiedzieć, że to wszystko z góry jest skazane na niepowodzenie, że wszystko jest bez sensu, że lepiej ciao Bambino, spadaj mały, tam są drzwi.
Przeciez sam sobie kaszy nawarzyłeś! |
Po pierwsze, widzisz to co chcesz zobaczyć a po drugie: nieumiejętność podejmowania decyzji i paniczny lęk przed konsekwencjami wynikającymi z nich, jest objawem charakterystycznym zarówno dla alkoholizmu jak i współuzależnienia. Jesli alkoholik ma (..)trzymuje z zewnątrz, tym szybciej zaczyna coś ze sobą robić. Oczywiście nie wszyscy to robią. Alkoholizm to choroba niestety czasem śmiertelna..... |
Sam na pewno wiesz, jakie to trudne. Szczególnie dzisiaj, gdy ludzi najtrwalej łączą wspólne kredyty
To ma, w moim przypadku, nie będę kryć, też duże znaczenie. Może kiedyś nie będę w takiej czarnej dooopie, w jakiej jestem teraz.
Wiem, są kobiety, które mimo wszystko zdecydowały się na separację i dały radę.
Przykro mi, ja w złożoności sytuacji takiej szansy nie mam, można mi wierzyć lub nie.
Tak, boję się konsekwencji w bardzo szerokim tego znaczeniu, nie każdy jest odważny. Boję się też pająków, a przecież to całkiem bez sensu
Klara - Pią 10 Sty, 2014 20:28
Andzia70 napisał/a: | Wiem, że nie przekonam męża żadnymi argumentami, póki sam nie zrozumie sedna problemu |
...i dlatego cały czas Ci mówimy, że masz zacząć sama, a on może za Tobą podąży... i wcale nie musisz go od razu wyrzucać z domu.
Wcale nie musisz go wyrzucać, ale pozwól mu dorosnąć. Niech sam odpowiada za swoje błędy i za swoje picie.
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 20:28
Andzia70 napisał/a: | Tu potrzeba pracy obojga, chcenia obojga. |
Kiedy do Ciebie wreszcie dotrze, że żeby "przymusić" alkoholika do tego "chcenia", należy go po prostu wywalić za drzwi, powiedzieć, wróć jak zrobisz wreszcie ze sobą porządek i konsekwentnie się później tego trzymać a samej udać się na odpowiednie terapie.
Jeszcze jeden drobiazg, że tak powiem. Jeżeli rzeczywiście alkoholik zechce sie leczyć, to pamiętaj, że będziesz miała w domu faceta, którego znasz z widzenia, ale w "środku" będzie to już zupełnie kto inny i .....wcale nie musi Ci się spodobać ten nowy, stary......facet
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:29
perełka napisał/a: | Wiesz co Aniu ...kiedyś gdzieś wpadło mi w ucho takie zdanie; Najbardziej oporni do podjęcia jakichkolwiek kroków ku zmianie sytuacji sa osoby , które sa obczytani teoretycznie i nie wprowadzili tej wiedzy w życie. |
Ale ja nie jestem obczytana, raz jeden ktoś znajomy podsunął mi przypadkiem pewien tekst na temat uzależnień (niekoniecznie alkoholowych).
Nie jest dla mnie wyrocznią wujek Google i ciotka Biblioteka, a kuzynek Gazet, to ja już w ogóle
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 20:30
Andzia70 napisał/a: | Sam na pewno wiesz, jakie to trudne. Szczególnie dzisiaj, gdy ludzi najtrwalej łączą wspólne kredyty |
Wiem i co więcej potrafiłem się w tej sprawie dogadać z byłą (już dzisiaj) żoną. Jak sie chce to się da.........
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:31
Klara napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | dlaczego dałaś mu jeszcze jedną szansę, a nie popędziłaś w diabły? |
Pietruszka odpowie, więc ja nie o tym.
Napiszę, że Ty też możesz dać tę szansę, ale równocześnie warunek co będzie, kiedy z tej szansy nie skorzysta.
No i najważniejsze! BĘDZIESZ KONSEKWENTNA DO BÓLU I WYKONASZ TO, CO OBIECAŁAŚ. |
A widzisz, konsekwencja. Słowo klucz. Rzecz, której mi brakowało nawet wtedy, gdy swoim małolatom dawałam szlaban.
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:31
Dobra widocznie coś źle zrozumiałam to na początek poczytaj książki moim zadniem ; Trudna nadzieja, Poza kontrolą i to co poleciła ci Klara.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:32
perełka napisał/a: | Ania co zrobiłas lub zamierzasz zrobić zeby coś się zmienilo? |
Gdybym wiedziała, co robić, nie byłoby mnie tu dzisiaj.
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 20:32
Andzia70 napisał/a: | Ok, ale powiedz mi dobra kobieto, dlaczego dałaś mu jeszcze jedną szansę, a nie popędziłaś w diabły? Tę propozycje rzuciłaś tylko po to, by czymś zapełnić ciszę? |
bo tego dnia natychmiast odstawił alkohol, bo po rozmowie, która miała miejsce w niedzielę we wtorek warował w poradni, by przyjął go którykolwiek terapeuta, bo podjął terapię i nie wziął od tamtego dnia alkoholu do ust... przemówiły za nim jego czyny, nie słowa, słów to ja już się wcześniej dość nasłuchałam...
w sumie... zrobiła to dla spokojności własnego sumienia, że zrobiłam wszystko dla człowieka, którego kiedyś kochałam, co do tego, czy go wtedy w tamtym momencie kochałam... nie wiem... była we mnie pustka...przeraźliwa pustka... chciałabym, żeby to romantycznie brzmiało "ach, tak! zrobiłam to z wielkiej miłości", ale wtedy nie czułam nic... oprócz smrodu przetrawionego alkoholu...
naprawdę trochę czasu zabrało mi zaufanie na nowo, wybaczenie, a co nie mniej ważne - nowe zdefiniowanie miłości, bo miłość nie jest czymś, co niszczy człowieka... czasem z miłością lepiej odejść.. a przynajmniej odsunąć się na wystarczającą bezpieczną odległość...Jest takie określenie w żargonie świata z problemem alkoholowym w tle - twarda miłość. Trudno się kocha taką miłością, bo jej czyny wydają się dalekie od tego, co zwykle za okazywanie miłości się uważa. To nie podawanie rosołków na kaca, nie tłumaczenie szefowi, że małżonek chory, nie podkładanie podusi, twarda to zostawienie alkoholika w swoich rzygowinach, tam gdzie się przewrócił, to zamknięcie lodówki na kłódkę, bo alkoholik przestaje się dokładać do żywienia, choć na alkohol zawsze znajdzie, a czasem niestety... wyrzucenie za drzwi... choć to akurat bywa wyjątkowo trudne... przyznaję sama już nie wyrzucałam z miłości, nawet tej twardej, - więcej było we mnie złości i rozczarowania życiem, niż miłości... nie chciałam z nim pójść na dno... choć w sumie właśnie na nim byłam - na swoim dnie...
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:33
To w rakim razie co robiłaś żeby zmienić tą sytuacje?
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:34
Bronisz się rekami i nogami żeby tylko nie zrobic tego co nalezy.
olga - Pią 10 Sty, 2014 20:35
Andzia70 napisał/a: | Szczególnie dzisiaj, gdy ludzi najtrwalej łączą wspólne kredyty |
mnie z moim eksem laczyl kredyt jeszcze w zeszlym miesiacu ale juz na szczescie go splacilam
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:38
Klara napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Wiem, że nie przekonam męża żadnymi argumentami, póki sam nie zrozumie sedna problemu |
...i dlatego cały czas Ci mówimy, że masz zacząć sama, a on może za Tobą podąży... i wcale nie musisz go od razu wyrzucać z domu.
Wcale nie musisz go wyrzucać, ale pozwól mu dorosnąć. Niech sam odpowiada za swoje błędy i za swoje picie. |
Widzisz, człowiekowi, który całe życie odpowiadał za coś, bo dane mu to było niejako razem z włosami na głowie, ciężko od tego odstąpić.
Prosty przykład. Starszy syn ma firmę. Jak wszystko teraz, prosperuje różnie. Ponieważ prowadzę mu księgowość, niejako z automatu mam wgląd w jego finanse. I jak są mizerne, zaczynam się martwić, czy da radę dalej. Czy będzie na ZUS, na całą resztę.
A on śmieje się gamoń jeden i mówi, - Mama, dam radę, spoko.
I faktycznie,zaraz jest przelew, który każe lękom iść precz.
Zbyt długo, to ja za wszystko odpowiadałam, nie potrafię tego zrzucić.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:40
pterodaktyll napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Tu potrzeba pracy obojga, chcenia obojga. |
Kiedy do Ciebie wreszcie dotrze, że żeby "przymusić" alkoholika do tego "chcenia", należy go po prostu wywalić za drzwi, powiedzieć, wróć jak zrobisz wreszcie ze sobą porządek i konsekwentnie się później tego trzymać a samej udać się na odpowiednie terapie.
Jeszcze jeden drobiazg, że tak powiem. Jeżeli rzeczywiście alkoholik zechce sie leczyć, to pamiętaj, że będziesz miała w domu faceta, którego znasz z widzenia, ale w "środku" będzie to już zupełnie kto inny i .....wcale nie musi Ci się spodobać ten nowy, stary......facet |
To może dogadajcie się z Klarą, co do tego wywalania ;P
olga - Pią 10 Sty, 2014 20:42
Andzia70 napisał/a: |
perełka napisał/a:
Ania co zrobiłas lub zamierzasz zrobić zeby coś się zmienilo?
Gdybym wiedziała, co robić, nie byłoby mnie tu dzisiaj. |
to ja Ci powiem na poczatek terapia, Al anon jesli go gdzies tam znajdziesz (w Kielcach nie ma, ja nie chodzilam), ksiazki te co polecily Ci dziewczyny i czytaj uwaznie forum, nie odrzucaj wszystkiego bo niezgodne z Twoja linia rozumowania
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:42
Anka ! pierzesz mu , sprzątasz, gotujesz, pielegnujesz , załatwiasz za niego jego sprawy, sprawdzasz go , kontrolujesz, jesteś mamusią , opiekunką , wybawicielką , pielęgnarka , lekarzem itp?
olga - Pią 10 Sty, 2014 20:45
Andzia70 napisał/a: | To może dogadajcie się z Klarą, co do tego wywalania ;P |
to widzisz jest tak.....kazdy ma swoj czas, nie tylko alkoholik musi siegnac dna, wspoluzalezniona tez.............dzbanek sie napelnia, napelnia az sie przeleje (czara goryczy)
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:45
pietruszka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Ok, ale powiedz mi dobra kobieto, dlaczego dałaś mu jeszcze jedną szansę, a nie popędziłaś w diabły? Tę propozycje rzuciłaś tylko po to, by czymś zapełnić ciszę? |
bo tego dnia natychmiast odstawił alkohol, bo po rozmowie, która miała miejsce w n(...)czną odległość...Jest takie określenie w żargonie świata z problemem alkoholowym w tle - twarda miłość. Trudno się kocha taką miłością, bo jej czyny wydają się dalekie od tego, co zwykle za okazywanie miłości się uważa. To nie podawanie rosołków na kaca, nie tłumaczenie szefowi, że małżonek chory, nie podkładanie podusi, twarda to zostawienie alkoholika w swoich rzygowinach, tam gdzie się przewrócił, to zamknięcie lodówki na kłódkę, bo alkoholik przestaje się dokładać do żywienia, choć na alkohol zawsze znajdzie, a czasem niestety... wyrzucenie za drzwi... choć to akurat bywa wyjątkowo trudne... przyznaję sama już nie wyrzucałam z miłości, nawet tej twardej, - więcej było we mnie złości i rozczarowania życiem, niż miłości... nie chciałam z nim pójść na dno... choć w sumie właśnie na nim byłam - na swoim dnie... |
Nigdy nie broniłam swojego męża, nigdy nie wstydziłam się za niego, bo to bez sensu.
Tylko raz rozmawiałam z jego szefową, ale jechałam po nim, jak po łysej kobyle, nie zostawiłam suchej nitki. A rozmawiałam tylko dlatego, że gdyby stracił pracę, ja straciłabym dach nad głową.
Rosołek? Prędzej cykutę by dostał.
Trudna miłość, mówisz?
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 20:46
Andzia70 napisał/a: | ja już zrobiłam kiedyś zlew na misia. Właśnie po tym, jak stracił prawo jazdy, jak go na zbitą mordę wywalili z pracy, jak za jazdę po pijaku był sąd, prokurator, a potem duża kasa do płacenia. Nie zwracałam na niego uwagi przez jakieś półtora miesiąca. |
i co ???
i twój plan miał niby mieć wpływ,na kogoś co myśli "jak by się tu napić"
Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć, |
... ... ... cooo???
że niby kogoś ,kto nie jest chory a ty go chcesz leczyć - on jeno tylko "chce się napić"
i nie widzi w tym nic złego
a ,aby to zobaczył ,,musi dostać w ... no i właśnie tu niema reguły
ale jest coś ,,co musi alkoholikiem wstrząsnąć
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:46
perełka napisał/a: | Bronisz się rekami i nogami żeby tylko nie zrobic tego co nalezy. |
Ok, a Wy tak z dnia na dzień przejrzeliście na oczy? Wystarczyło poczytanie opinii innych, jedna-dwie sesje u terapeuty?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:49
olga napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Szczególnie dzisiaj, gdy ludzi najtrwalej łączą wspólne kredyty |
mnie z moim eksem laczyl kredyt jeszcze w zeszlym miesiacu ale juz na szczescie go splacilam |
No własnie, na moje barki, to za dużo by było. Szczególnie wtedy, gdy on poszedłby w długą, stracił pracę, a na mnie spadłaby całość. Nigdy bym się z tego nie podźwignęła.
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 20:49
Andzia70 napisał/a: | To może dogadajcie się z Klarą, co do tego wywalania |
Ja już nie muszę bo się rozwiodłem a ona nie musi, bo jej mąż zapił się na śmierć.........
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:50
olga napisał/a: | Andzia70 napisał/a: |
perełka napisał/a:
Ania co zrobiłas lub zamierzasz zrobić zeby coś się zmienilo?
Gdybym wiedziała, co robić, nie byłoby mnie tu dzisiaj. |
to ja Ci powiem na poczatek terapia, Al anon jesli go gdzies tam znajdziesz (w Kielcach nie ma, ja nie chodzilam), ksiazki te co polecily Ci dziewczyny i czytaj uwaznie forum, nie odrzucaj wszystkiego bo niezgodne z Twoja linia rozumowania |
Ja nie odrzucam, ja polemizuję Toć cały czas przyznaję Wam rację.
Sprawdzałam, najbliżej do Wrocławia. 100 km. Nie przeskoczę.
olga - Pią 10 Sty, 2014 20:54
Andzia70 napisał/a: | Ok, a Wy tak z dnia na dzień przejrzeliście na oczy? |
a w zyciu
w 2004 roku dotarlo do mnie, ze on alkoholik, zglosilam go na komisje, potem ze strachu wycofalam, sama leczylam sie na ciagle depresje, nie wiedzialam skad sie one biora, on pil dwu- trzytygodniowymi ciagami ale pracowal jeszcze, pilnowal oplat, wozil nas na wczasy i wycieczki, nie zachlewal sie ale lazil na rauszu, ja poszlam na terapie po czym z niej ucieklam bo jakies brednie tam gadali i przerazali mnie, funkcjonowal tak do 2010 roku po czym zaczal sie ostry zjazd w dol, picie destrukcyjne, stracil prace, ja zaczelam terapie na serio, wnioslam o alimenty, rozdzielnsc majatkowa, i w koncu rozwod, to stalo sie w ciagu roku, a po poltora roku juz ze mna nie mieszkal
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:55
Andzia70 napisał/a: | k, a Wy tak z dnia na dzień przejrzeliście na oczy? Wystarczyło poczytanie opinii innych, jedna-dwie sesje u terapeuty? |
Wiesz jak ja zaczynałam?
Poszlam do tych alkoholików do klubu abstynenta i słuchałąm co mówią alkoholiki, potem postała grupa wsparcia dla nas kobiet , żon alkoholików prowadzona przez trzeźwiejacego alkoholika i ja słuchaąlm co mowia inni i robilam to co tam usłyszałam , dostałam od chłopców z AA wsparcie , pomoc i zobaczylam światełko nadziei z sytuacji bez wyjścia gdzie zebym dłużej nic nie robiła to byłam albo pod ziemią albo w więzieniu albo w psychiatryku .... Na grupie poznaąłm dziewczyne , która była po terapii , jej mąz pił a po niej to spływało ona była szczęśliwa i jha też tak chciaąłm ,. Na terapię trafiłam po ok 2 latach jak zaczęłam coś robić z sytuacją w rodzinie. Kiedy już było po sprawach sądowych od przymusowego leczenia , przez alimenty i separacje po znęcanie zakończone odsiadką połowy kary przez męża. Ja trafiłam na terapię , maż do więzienia a, ja skonczyłam terapię , maż wyszedł z więzienia , dalej pił a po mnie to spływało , na jego zaczepki odpowiadałm asertywnie wtedy jeszcze nieporadnie potem weszło mi to w krew , nie był w stanie mnie sprowokowac , zaczepić , raz jak odkecił radio to wezwałąm policje i go uciszyli.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 20:57
Nie.anioł napisał/a: | Aniu, tak z boku czytam co piszesz i podtrzymuję swoje zdanie, że żyjesz piciem męża. Tak bardzo skupiasz się na nim i ciech jego leczenia, że gubisz w tym siebie. |
a łon i tak myśli jedynie o tym jak by siem tu napić - nie przejmując się co myśli i czuje żona
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 20:57
perełka napisał/a: | Anka ! pierzesz mu , sprzątasz, gotujesz, pielegnujesz , załatwiasz za niego jego sprawy, sprawdzasz go , kontrolujesz, jesteś mamusią , opiekunką , wybawicielką , pielęgnarka , lekarzem itp? |
Nie sprzątam jemu, sprzątam sobie, bo lubię porządek. Nie załatwiam za niego jego spraw, mam je w głębokim poważaniu. Przykład? Stracił prawko, nie ma jak dojeżdżać do pracy, nie zająknąłam się nawet, jak to robi, wisi mi to.
Sąd? Nawet nie pytałam, kiedy ma rozprawę. Pieniądze za grzywnę musiałam przelać, jego wypłata wpływa na moje konto, gdybym tego nie zrobiła, komornik (dodatkowe koszty) wsiadłby mu na pobory. Kóleczko by się zamknęło.
Ani nie kontroluję go, ani nie sprawdzam. W życiu nie polazłam, by sprawdzić, gdzie jest. Pielęgniarką? Żartujesz? Jak se rozwalił łeb, nawet nie powiedziałam, że bandaże w inne miejsce przełozyłam Prosił o leki przeciwbólowe, palcem przez okno pokazałam kierunek do apteki.
Gotuje moja mama, a że trochę nas w domu jest, miska zupy znajdzie się dla każdego.
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 20:59
Skoro jest tak dobrze to dlaczego czujesz się tak źle?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:00
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | ja już zrobiłam kiedyś zlew na misia. Właśnie po tym, jak stracił prawo jazdy, jak go na zbitą mordę wywalili z pracy, jak za jazdę po pijaku był sąd, prokurator, a potem duża kasa do płacenia. Nie zwracałam na niego uwagi przez jakieś półtora miesiąca. |
i co ???
i twój plan miał niby mieć wpływ,na kogoś co myśli "jak by się tu napić"
Andzia70 napisał/a: | ja naprawdę wolę nas oboje leczyć, |
... ... ... cooo???
że niby kogoś ,kto nie jest chory a ty go chcesz leczyć - on jeno tylko "chce się napić"
i nie widzi w tym nic złego
a ,aby to zobaczył ,,musi dostać w ... no i właśnie tu niema reguły
ale jest coś ,,co musi alkoholikiem wstrząsnąć |
O niezwracaniu uwagi sami gdzieś po drodze pisaliście. Ja się tylko do tego odniosłam. Tonący brzytwy się chwyta. Jeszcze raz spytam: wyście tacy mądrzy byli od początku?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:02
olga napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Ok, a Wy tak z dnia na dzień przejrzeliście na oczy? |
a w zyciu
w 2004 roku dotarlo do mnie, ze on alkoholik, zglosilam go na komisje, potem ze strachu wycofalam, sama leczylam sie na ciagle depresje, nie wiedzialam skad sie one biora, on pil dwu- trzytygodniowymi ciagami ale pracowal jeszcze, pilnowal oplat, wozil nas na wczasy i wycieczki, nie zachlewal sie ale lazil na rauszu, ja poszlam na terapie po czym z niej ucieklam bo jakies brednie tam gadali i przerazali mnie, funkcjonowal tak do 2010 roku po czym zaczal sie ostry zjazd w dol, picie destrukcyjne, stracil prace, ja zaczelam terapie na serio, wnioslam o alimenty, rozdzielnsc majatkowa, i w koncu rozwod, to stalo sie w ciagu roku, a po poltora roku juz ze mna nie mieszkal |
Ano właśnie. A ode mnie wymagacie przejrzenia na oczy i podjęcia decyzji po przeczytaniu na forum jednego wątku
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 21:03
Andzia70 napisał/a: | Co do chcenia. Chyba wszystko od tego się właśnie zaczyna. Trzeba chcieć się leczyć, trzeba chcieć z tego wyjść. |
dokładnie tak
ale zanim to nastąpi,koleją rzeczy wpierw jest - i tu uwaga
chcę chcieć a to z kolei,nie ma nic wspólnego z praktyką chcenia
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:05
perełka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | k, a Wy tak z dnia na dzień przejrzeliście na oczy? Wystarczyło poczytanie opinii innych, jedna-dwie sesje u terapeuty? |
Wiesz jak ja zaczynałam?
Poszlam do tych alkoholików do klubu abstynenta i słuchałąm co mówią alkoholiki, potem (...), na jego zaczepki odpowiadałm asertywnie wtedy jeszcze nieporadnie potem weszło mi to w krew , nie był w stanie mnie sprowokowac , zaczepić , raz jak odkecił radio to wezwałąm policje i go uciszyli. |
Właśnie o to mi chodzi. Zdrowienie, jakiekolwiek, to złożony proces. NIe wymagajcie ode mnie deklaracji, podejmowania decyzji, opisywania, jak będę sobie z tym wszyskim radzić po jednym dniu czytania forum
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:06
perełka napisał/a: | Skoro jest tak dobrze to dlaczego czujesz się tak źle? |
Ale my chyba nie mówimy o sprzątaniu i praniu, tylko o uczuciach i emocjach?
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:07
Andzia70 napisał/a: | wyście tacy mądrzy byli od początku? |
pewnie, że nie... ale pewnie większość z nas żałuje, że straciła tyle czasu... bo życie może mieć inną jakość... i zdrowie... hmmm... niestety tu też są straty... stres, zaniedbania, bo ja zwykle na końcu, mniej ważna...
akurat ja weszłam na podobne forum te ponad 8 lat temu i... zaufałam... no ale czułam, ze już ze mną jest nie tak, ze czuję się wypalona, zmęczona, ze mnie już prawie nie ma... znalazłam grupę Al-anon, i po prostu poszłam, ze strachem, ze wstydem, ale poszłam... no ale doszłam do momentu, że już brakło mi sił na życie... mogło mnie nie być z Wami, teraz gdybym nie posłuchała bardziej doświadczonych... po prostu zawierzyłam... ja zwykle taka silaczka, samodzielna, ta, co sobie w kaszę nie dała dmuchać...
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:07
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Co do chcenia. Chyba wszystko od tego się właśnie zaczyna. Trzeba chcieć się leczyć, trzeba chcieć z tego wyjść. |
dokładnie tak
ale zanim to nastąpi,koleją rzeczy wpierw jest - i tu uwaga
chcę chcieć a to z kolei,nie ma nic wspólnego z praktyką chcenia |
Łoj, za dużo tego chcenia
pannaJot - Pią 10 Sty, 2014 21:09
Anka. Wrocław mówisz... A po drodze nie ma ANI JEDNEJ poradni leczenia uzależnień? Nie wierzę.
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 21:09
Mówimy o wszystkim , życie z męzem to nie tylko uczucia i emocje to zwyczajne prozaiczne sprawy takie jak sprzątanie , zaltwianie za niego spraw.
Skoro o uczuciach to znaczy , ze ciągle myślisz o nim , co zerobi , ile wypije , gdzie jest czy po prostu boisz się ajk sobie poradzisz jak choroba sie rozwinie , bedzie pstepowac a będzie bo ta choroba tak ma.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:10
pietruszka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | wyście tacy mądrzy byli od początku? |
pewnie, że nie... ale pewnie większość z nas żałuje, że straciła tyle czasu... bo życie może (...):/ gdybym nie posłuchała bardziej doświadczonych... po prostu zawierzyłam... ja zwykle taka silaczka, samodzielna, ta, co sobie w kaszę nie dała dmuchać... |
Pietruszko, tak, ja Wam ufam, bo wierzę, że przemawia za Wami Wasze doświadczenie, Wasza wiedza.
Co innego jednak zaufać, co innego z marszu podjąć tak ważne dla wielu osób decyzje.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 21:10
Andzia70 napisał/a: | NIe wymagajcie ode mnie deklaracji, podejmowania decyzji, opisywania, jak będę sobie z tym wszyskim radzić po jednym dniu czytania forum |
nuu i to siem własnie nazywa chcę chcieć a do praktyki jeszcze hoho
o ile odkładana w ogóle nastąpi
Maciejka - Pią 10 Sty, 2014 21:13
Masz o tyle dobrze , ze masz tu wszystko podane na talerzu ja 10 lat temu nie miałąm pojęcia o internecie, jakimś forum, szukałam pomocy na oślep , gdzie się da poruszyłam niebo i ziemię żeby przerwać przemoc i uspokoic męża i za wszelką cene chiałam go leczyc , ratowac swoje iluzje , marzenia , płonne nadzieje i uratowałam siebie i dzieci a mąż cóż ...juz go nie ma wybrał śmierć.
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:16
Grupy al-anon masz tu:
http://www.al-anon.org.pl/spis.html
a poradnie tutaj:
http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10
Oprócz tego są czasem różne spotkania przy Mopsach, punktach interwencji kryzysowej...
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:18
perełka napisał/a: | Mówimy o wszystkim , życie z męzem to nie tylko uczucia i emocje to zwyczajne prozaiczne sprawy takie jak sprzątanie , zaltwianie za niego spraw.
Skoro o uczuciach to znaczy , ze ciągle myślisz o nim , co zerobi , ile wypije , gdzie jest czy po prostu boisz się ajk sobie poradzisz jak choroba sie rozwinie , bedzie pstepowac a będzie bo ta choroba tak ma. |
Boję się.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 21:20
Andzia70 napisał/a: | Łoj, za dużo tego chcenia |
Aneczko,,ja wcale nie żartuję
ja na proźbe żony,,a nawet poszła zemną do lekarza specjalisty od uzależnień
i co??? i chlałem dalej
a nawet miałem próbę zapicia antikolu który zapisał ten lekarz
paliło całe podgardle ,,, i myślisz ze się przestraszyłem - tylko ździebko na ten momęt
zaś na proźbe żony odbębniłem terapię ,,, i co ???
udało się ,,, na pół roku
dopiero jak mnie kopła w du**sko i se poszła z dziećmi do swej mamy
oprzytomniałem,otrzeźwiałem i żaden lekarz już nie był potrzebny
tu nastąpiło - chcę i tak zostało już do dziś
a czasu minęło tyle,od tamtej pory,ze tamto już pamientom jak przez mgłę
ale pamientom tego siem nie do zapomnieć i dobrze ,,bo nie chęć z tego do powrotu po sięgania alkoholu
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:23
perełka napisał/a: | Masz o tyle dobrze , ze masz tu wszystko podane na talerzu ja 10 lat temu nie miałąm pojęcia o internecie, jakimś forum, szukałam pomocy na oślep , gdzie się da poruszyłam niebo i ziemię żeby przerwać przemoc i uspokoic męża i za wszelką cene chiałam go leczyc , ratowac swoje iluzje , marzenia , płonne nadzieje i uratowałam siebie i dzieci a mąż cóż ...juz go nie ma wybrał śmierć. |
Wszystko tak, ale cały czas próbuję napisać, że tego typu decyzji nie można podjąć w kilka godzin.
Dlaczego ludzie latami chodzą do terapeutów? Czemu terapeuta nie poda gotowego przepisu na wyzdrowienie na talerzu, podczas jednego spotkania?
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:26
Najbliżej Kudowa i Lądek, 60 km. Bezpośredniego połaczenia nie ma. Po południu i wieczorem ogóle nie ma żadnego.
To nie tłumaczenie, to fakty.
Jest u nas, jak wspomniałam, Ośrodek Inter. Kryz. Spróbuję tam.
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:29
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Łoj, za dużo tego chcenia |
Aneczko,,ja wcale nie żartuję
ja na proźbe żony,,a nawet poszła zemną do lekarza specjalisty od uzależnień
(...),bo nie chęć z tego do powrotu po sięgania alkoholu |
Jacku, ja czasem uśmiechem zasłaniam inne rzeczy, stąd u mnie tyle szczerzących się emotek.
Nie mam dokąd pójść, mieszkamy, że tak powiem u mnie. Wykupiliśmy mieszkanie, które dostała moja mama.
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:34
Andzia70 napisał/a: | Wszystko tak, ale cały czas próbuję napisać, że tego typu decyzji nie można podjąć w kilka godzin. |
Można, ale to jak już pupa mocno boli
No ale przecież nikt od Ciebie nie wymaga, żebyś w try miga podejmowała ważne yciowe decyzje...
Andzia70 napisał/a: | Jest u nas, jak wspomniałam, Ośrodek Inter. Kryz. Spróbuję tam. |
O i to jest jakiś pomysł... Mądra z Ciebie dziewczyna, więc znajdziesz dobre dla siebie rozwiązanie...
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:38
Andzia70 napisał/a: | Jacku, ja czasem uśmiechem zasłaniam inne rzeczy, stąd u mnie tyle szczerzących się emotek. |
to jest mechanizm obronny znany od zarania świata... obróć w śmiech to czego się boisz, a wydaje się mniej straszne... tylko, ze niestety - obśmianie problemu, choć pozwala złagodzić lęk, zwykle nie rozwiązuje samego problemu...
Ale poczucie humoru - moim zdaniem - pomaga w zdrowieniu... przynajmniej mięśnie się rozluźniają
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:39
Dziękuję Wam wszystkim za dzisiejszy, przesiadziany na forum wieczór.
Na pewno, wiele z Waszych rad trafiło na podatny grunt.
Co będzie dalej? Nie wiem. Może zacznę od ośrodka interwencji, później zadecyduję, co później.
Dobrej nocy Wam życzę.
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:41
Andzia70 napisał/a: | Dobrej nocy Wam życzę. |
Dobrej Nocy Andzia i spokojnej... i spokojnie poukładaj sobie wszystko w głowie...
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:42
pietruszka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Jacku, ja czasem uśmiechem zasłaniam inne rzeczy, stąd u mnie tyle szczerzących się emotek. |
to jest mechanizm obronny znany od zarania świata... obróć w śmiech to czego się boisz, a wydaje się mniej straszne... tylko, ze niestety - obśmianie problemu, choć pozwala złagodzić lęk, zwykle nie rozwiązuje samego problemu...
Ale poczucie humoru - moim zdaniem - pomaga w zdrowieniu... przynajmniej mięśnie się rozluźniają |
Obracałyśmy z moją mamą w śmiech jej chorobę, kiedy przywiozłam ją ze szpitala po mastektomii. No, nie to, byśmy rżały z blizny pooperacyjnej.
Ten śmiech plus leczenie konwencjonalne dały nam na chwilę obecną 7 lat jako takiego spokoju
pietruszka - Pią 10 Sty, 2014 21:45
Andzia70 napisał/a: | Ten śmiech |
no to szykuj się na zlot w lipcu, można wyśmiać się po wsze czasy...
tylko już zdaje się obiecałaś placek jackowi, no to już się nie wymigasz
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 21:47
Andzia70 napisał/a: | Dobrej nocy Wam życzę. |
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:49
pietruszka napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Ten śmiech |
no to szykuj się na zlot w lipcu, można wyśmiać się po wsze czasy...
tylko już zdaje się obiecałaś placek jackowi, no to już się nie wymigasz |
No już miałam poleźć do wyra
Gdzie ten zlot będzie?
pterodaktyll - Pią 10 Sty, 2014 21:51
Andzia70 napisał/a: | Gdzie ten zlot będzie? |
tiuuu
http://komudzwonia.pl/vie...p=555927#555927
Klara - Pią 10 Sty, 2014 21:54
Andzia70 napisał/a: | najbliżej do Wrocławia. 100 km. Nie przeskoczę. |
Andzia70 napisał/a: | Może zacznę od ośrodka interwencji, później zadecyduję, co później. |
...ale wcześniej jaszcze raz sprawdź tutaj:
http://www.parpa.pl/index...id=21&Itemid=10
Co do wyrzucania, to Pterodaktyll Ci już odpisał, a ja dodam, że nie wyrzuciłam, nie rozwiodłam się, ale oddzieliłam, a i tak sytuacja była bardzo niekomfortowa i nikomu nie doradzam, żeby szedł w moje ślady
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 21:55
Andzia70 napisał/a: | Gdzie ten zlot będzie? |
zlot ogólno polski jest w Licheniu jest to sobota w ostatnim wekend lipca
my zlatujemy się przed dzień,czyli piątek i do niedzieli siem hihromy
będzie to jeszcze szczegółowo wyszczególnione tu na forum
a co do placka siem nie przejmuj
zakalec tyż moze być
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 21:58
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Gdzie ten zlot będzie? |
zlot ogólno polski jest w Licheniu jest to sobota w ostatnim wekend lipca
my zlatujemy się przed dzień,czyli piątek i do niedzieli siem hihromy
będzie to jeszcze szczegółowo wyszczególnione tu na forum
a co do placka siem nie przejmuj
zakalec tyż moze być |
Obraziłeś mnie zakalcem! Szczelam focha i idę spać
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 22:00
Jest niby coś w Kłodzku, spróbuję jednak najpierw na swoim podwórku.
Dziękuję.
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 22:04
Andzia70 napisał/a: | Obraziłeś mnie zakalcem! Szczelam focha i idę spać |
a co kogo obloto jak ja se tam te pyszności pozwom
a co do drugiej czesci zdania ,,to czy nie aby propozycja???
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 22:07
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | Obraziłeś mnie zakalcem! Szczelam focha i idę spać |
a co do drugiej czesci zdania ,,to czy nie aby propozycja??? |
No ja nie wiem, Tobie coś z prawego oka dziwnie łypie
Jacek - Pią 10 Sty, 2014 22:15
Andzia70 napisał/a: | No ja nie wiem, |
ech,,,wy kobitki
widok dla faceta taki że jak kobitka wraca zmęczona
i w drodze do łużka już się rozbierając ,rozrzuca po drodze swe ubranka
to dla faceta jest taki widok zaproszeniem do wyrka
a na łodwrut gdy facet porozrzuca
dla kobitki to widok brudów do prania
Andzia70 - Pią 10 Sty, 2014 22:17
Jacek napisał/a: | Andzia70 napisał/a: | No ja nie wiem, |
ech,,,wy kobitki
widok dla faceta taki że jak kobitka wraca zmęczona
i w drodze do łużka już się rozbierając ,rozrzuca po drodze swe ubranka
|
O takiej babie, to ja bym powiedziała, że ona rozrzutna jakaś
margo - Pią 10 Sty, 2014 23:06
Cześć Andziu!
Czytam tak ten Twój wątek i czytam... i mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, o co nam tu wszystkim chodzi. Oczywiście to jest Twoje życie i Twoje decyzje ale... ja też całkiem niedawno chciałam, żeby mój były przestał pić. O jak bardzo chciałam... ciągałam go po poradniach, kontrolowałam bo on przecież taki dobry był jak nie pił, taka miłość i w ogóle och i ach... nie chciałam ustąpić. Wszyscy dookoła jeszcze mówili: ale Ty jesteś super, tak mu pomagasz, taka dobra jesteś. Ha, ha, a ja obrastałam w piórka, że taką bohaterską trudną walkę staczam. Też myślałam, że to walka jest, że walczę z jego chorobą i razem przetrwamy wszystko Takie cuda wianki to tylko w filmach romantycznych. Alkoholizm to choroba. Z tym się nie walczy, to się leczy. Na domiar złego to taka choroba, gdzie chory musi SAM CHCIEĆ. Ty za niego absolutnie nic nie zrobić. Ba, jak będziesz nad nim tak skakać, to robisz mu krzywdę. Dajesz mu KOMFORT picia. Stracił prawo jazdy i pracę, ale Ty byłaś taka dobra, że odkręciłaś wszystko i wrócił do pracy... Teraz wie, że cokolwiek przeskrobie to Ty to naprawisz. Od tego jesteś... Nikt Ci nie mówi, że masz go wyrzucać z domu, zostawić, rozwodzić się... ale proszę Cię, zacznij leczenie od siebie. Jesteś DDA i współuzależniona - to schematy wpajane całe życie Na jego picie nie masz ŻADNEGO wpływu. Będzie chciał, będzie pił. Ty nic z tym nie zrobisz, możesz jedynie zabrać mu komfort picia. Co więcej, możesz iść na terapię bądź na grupę wsparcia. Możesz czytać książki o współuzależnieniu. Jest wiele dróg, ale proszę, zajmij się SOBĄ. On jest dorosły... nie jesteście jedną istotą, a osobnymi bytami...
Zagubiona - Pią 10 Sty, 2014 23:13
Marguniu
Aż miło poczytać tak mądre słowa od tak młodej osoby
margo - Pią 10 Sty, 2014 23:15
Nie.anioł napisał/a: | Aż miło poczytać tak mądre słowa od tak młodej osoby |
Andzia70 - Sob 11 Sty, 2014 08:44
margo napisał/a: | Cześć Andziu!
Czytam tak ten Twój wątek i czytam... i mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, o co nam tu piórka, że taką pę wsparcia. Możesz czytać książki o współuzależnieniu. Jest wiele dróg, ale proszę, zajmij się SOBĄ. On jest dorosły... nie jesteście jedną istotą, a osobnymi bytami... |
Nie mogę się zgodzić, ze wszystkim co piszesz.
Po pierwsze, wiem że to choroba i że to się leczy. Wielokrotnie o tym wspomniałam. Napisałam też, że tak, jak nie opuszcza się chorego na gruźlicę choćby, nie zawsze trzeba zostawić alkoholika samemu sobie.
Bohaterką nie jestem, raczej ofiarą, nikt mnie nie podziwia. Romantycznych filmów nigdy nie oglądałam, od zawsze wolę horrory
To, że za niego niczego nie mogę zrobić też wiem. I też o tym pisałam, nawet kilka razy.
Odkręciłam pracę. Ale pisałam też, że gdybym tego nie zrobiła, przede wszystkim zrobiłabym krzywdę sobie i młodszemu synowi. Niespłacane zobowiązania - komornik - mieszkanie pod mostem.
Nie będę pisać jakie są moje miesięczne płatności. Uwierz mi tylko na słowo, że moja pensja to jakaś 1/4 tego. I jeszcze długo tak będzie.
Nie skaczę nad nim, nie pielęgnuję w kacu, nie robię śniadania do pracy, nie obcinam paznokci. Ale o tym, też pisałam.
Piszesz : " i mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, o co nam tu wszystkim chodzi."
Ja to rozumiem, rozumiem, że ja muszę zadbać o siebie. Że jego sama nie uleczę. Nigdzie z tym nie polemizowałam.
Ale ciężko jest komuś, kto całe życie dbał o innych, tak nagle zebrać się w sobie i zacząć myśleć o sobie podmiotowo.
I nie jest to kwestia rozumienia, bo każdy z nas ma swoje życie i o nim decyduje i też o tym wiem. To kwestia zmiany toku myślenia, nie rozumienia.
A tego nie robi się z dnia na dzień.
To też proces zdrowienia, a nawet głupi katar trwa dłużej, niż jeden dzień.
Od terapeuty po jednym spotkaniu też nie wychodzi się całkowicie zdrowym?
Maciejka - Sob 11 Sty, 2014 08:51
Aniu praca z terapeuta to proces a praca na grupie z terapeuta to praca na programie i tez proces i nikt od ciebie nie wymaga zebyś od razu dzis przestał myslec tak jak myślisz my tu zaczynamy od podstaw, że nie mamy wpływu na uczucia, postępowanie innych ludzi ale mamy wpływ na to co myslimy my , co robimy , jakie decyzje podejmujemy, i ponosimy ich konsekwencje. To jaka decyzje podejmiesz dziś takie konsekwencje poniesiesz jak nie dzis to za jakiś czas . Nie ma też dobrych i złych decyzji bo nigdy nie wiadomo co za jakiś czas okazę się dobre dla mnie czy dla ciebie. Nikt też nie daje na nic gotowej recepty chyba , ze lekarz na konkretna chorobe . Żeby pomóc alkoholikowi nalezy mu nie dawać komfortu picia żeby mógł odczuć skutki swego postępowania na własnej du*** bo jak mu będzie dobrze jak u mamy to po co ma zmieniac coś co jest dobre.
pietruszka - Sob 11 Sty, 2014 09:50
Andzia70 napisał/a: | Napisałam też, że tak, jak nie opuszcza się chorego na gruźlicę choćby, nie zawsze trzeba zostawić alkoholika samemu sobie. |
no ale nie należy mieć wtedy pretensji, ze się samemu na gruźlicę zachorowało
Andzia70 napisał/a: | Nie skaczę nad nim, nie pielęgnuję w kacu, nie robię śniadania do pracy, nie obcinam paznokci. |
no ja też aż tak miłosierna nie byłam... ale siebie zaniedbywałam...swoje pasje, zainteresowania, swoją fizyczność... zamartwiałam się co dalej...
milutka - Sob 11 Sty, 2014 10:06
Andzia70 napisał/a: | Nie będę pisać jakie są moje miesięczne płatności. Uwierz mi tylko na słowo, że moja pensja to jakaś 1/4 tego. I jeszcze długo tak będzie. | Andziu witaj ...zacytowałam tutaj akurat u Ciebie ten tekst bo tak mi się skojarzyło z moim przypadkiem .Gdy zalogowałam się tutaj jakieś trzy lata temu mój mąż pracował jako budowlaniec ,miał niezłe dochody a i mięliśmy jeszcze jakiś tam zasób oszczędności ,w sumie ja nie pracowałam wtedy ale żyło się nam raz lepiej raz gorzej ...ja cierpliwie znosiłam te jego zapicia bo wtedy jeszcze nie byłam za bardzo w tym temacie alkoholizmu ,zalegało mi to wszystko na tkzw."żołądku "ale jakoś się kręciło ...ale zaczynało być z miesiąca na miesiąc coraz gorzej ,pił coraz więcej ,zaczynał robić długi o czym ja nie wiedziałam ,zaczęły się zaległości za prąd ,wodę itd...ale to był pikuś w porównaniu z tym ,że im więcej pił tym bardziej zaczynała się coraz większa agresja z jego strony ,,,psychiczna ale również fizyczna ,,,dzięki forum ,dzięki temu ,że dostałam tutaj wiele wskazówek jak postępować zaczęłam dbać o siebie ,zaczęłam zgłaszać te wybryki na policję ,zgłosiłam na leczenie ,była sprawa o znęcanie się psychiczne ..w koncu separacja ,alimenty ...dopiero teraz przysiadł na tyłku troszkę ale i tak wspólne zamieszkiwanie to jest coś czego nigdy bym nie doradziła żadnej z Was ja świadomie to robię bo póki co nie jestem w stanie wyprowadzić się ,jednak ten rok postanowiłam przeznaczyć na taki w którym spróbuję coś w tym kierunku zrobić by znaleśc mieszkanie i uwolnić się już wreszcie bo wiem ,że bez tego nie zaznam spokoju i żadne terapie ani nic nie pomorze dopóki będę znosić jego pokrzywdzoną minę po trzeźwemu i smród po pijaku i ciągłe zaczepki .No ale rozpisałam się a w sumie miałam na myśli co innego by napisać ...chodzi o to ,że jak zaczął więcej pić miał w nosie opłaty ,nie interesowały go w ogóle jakieś tam upomnienia -kwitował "skąd Ci wezmę "wszystkie te druczki czekały jak ja na cud ,że jak przestanie pić i zacznie pracować spłaci to i będzie git ...i owszem pracował ale przynosił do domu jakieś ochłapy zarobku a reszta nie wiadomo gdzie była ,zawsze były wymówki ,że szef nie zapłacił ,że pożyczył ,że w przyszłym miesiącu będzie wyrównanie -a ja naiwna wierzyłam ,chciałam wierzyć ,chciałam pomóc by nie pił ,przecież sama bym nie utrzymała tego wszystkiego dlatego przy nim tkwiłam .Tak szybciutko jak jest teraz ...ja pracuję zarabiam niewiele ,mam alimenty i niestety z tych zarobków utrzymuję dom ,siebie i trójkę synów w wieku 15,13,10...jest ciężko ,bardzo ciężko ale uwież mi ,że coraz lepiej sobie radzę i jest mi o wiele lżej bo mam trochę mimo wszystko spokoju ,przeszłam niezłe gechenny jak tylko zaczęłam z tym wszystkim coś robić ,zgłaszać na policję ,po sądach itp ..bo on już całkiem robił mi na złość i nie dawał pieniędzy myśląc ,że sobie nie poradzę i ,że jak nie będę miała za co żyć to nie będę "fikać ",często mi ubliżał mówiąc ,że bez niego jestem niczym ...okazuje się ,że sobie radzę ...a miałam kochana takie same powody by w to nie wierzyć jak Ty ...a on ,spadł na takie dno ,że gdybym w święta nie pozwoliła mu z nami spędzić ich to nie miał nawet co do garczka włożyć ,nie miał by co jeść a ,że ma trójkę dzieci i gdyby nie ja to też by go nie obchodziło Nie będę Cię przekonywać ,że i u Ciebie tak będzie bo nie mam prawa ale proszę licz się z tym Mnie przekonywali wszyscy dość długo ,dopiero jak poszłąm na terapie ,dopiero drugi miesiąc to niektóre rzeczy do mnie docierają ,robiłam wszystko by sobie pomóc ale to było takie automatyczne ,spinałam się znając teorię ale doprowadziło mnie to do silnej depresji bez pomocy innych ,,Aha ,najgorsze jest to ,że ja mimo tych problemów uważałam ,że jestem szczęśliwa ,jakoś sobie radzę ,zawsze uśmiechnięta ,zabawna dopiero powolutku zaczynam taka być ale przede mną długa jeszcze droga a Tobie życzę byś sobie ją skróciła życze powodzenia i dobrych wyborów
margo - Sob 11 Sty, 2014 11:24
Andzia70 napisał/a: | nie zawsze trzeba zostawić alkoholika samemu sobie. |
No i właśnie to jest ten dziwny paradoks czasami jest tak, że jak się go własnie zostawi z tym problemem to może się ocknie... a może nie. Im dłużej to Ty będziesz zabiegać o jego zdrowienie, tym on będzie w komfortowej sytuacji. To jest choroba będąca na pograniczu choroby ciała i psychiki (ale nie psychiczna!). To nie jest gruźlica ani przeziębienie, tym rządzą zupełnie inne schematy. Poza tym nie jesteś terapeutą więc Ty mu nie pomożesz. Oczywiście rozumiem to, że nie chcesz go zostawiać, wyrzucać z domu itp. Nikt Cię do tego nie zmusza. Chodzi tu przede wszystkim o to, abyś przestała opiekować się nim, a zaczęła opiekować się sobą... potrafisz to jeszcze robić?
Andzia70 napisał/a: | Bohaterką nie jestem, raczej ofiarą |
Och, ja też byłam ofiarą oczywiście. Byli też tacy co się użalali nade mną. Mówili: o, jakaś ty biedna... musisz to znosić... po co to robisz... . A to jeszcze bardziej ładowało mi baterie. Ba! Byłam przecież w centrum zainteresowania! Inni się o mnie troszczyli - tego właśnie potrzebowałam. Żeby ktoś w końcu zaopiekował się mną po tym, jak ja opiekowałam się wszystkimi innymi. Tego mi brakowało... znalazłam to niestety we współczuciu... Pamiętaj: jeśli sama o siebie nie zadbasz nikt o Ciebie nie zadba
Andzia70 napisał/a: | To też proces zdrowienia, a nawet głupi katar trwa dłużej, niż jeden dzień. |
Nie masz wrażenia, że się właśnie przed nami tłumaczysz?
Andzia70 napisał/a: | Ale ciężko jest komuś, kto całe życie dbał o innych, tak nagle zebrać się w sobie i zacząć myśleć o sobie podmiotowo. |
Nie tłumacz się tylko zacznij działać. Tylko działania mają wartość... słowa to słowa. Wiem coś na ten temat. Miotam się czasem wśród potoku własnych słów straszliwie... tłumaczę się i okłamuję sama siebie. Dobrze to znam
Jacek - Sob 11 Sty, 2014 13:32
Andzia70 napisał/a: | Po pierwsze, wiem że to choroba i że to się leczy. Wielokrotnie o tym wspomniałam. Napisałam też, że tak, jak nie opuszcza się chorego na gruźlicę choćby, nie zawsze trzeba zostawić alkoholika samemu sobie. |
neuu Aneczko to nie tak
takowe myślenie,właśnie z was kobitek wprowadza w współuzależnienie
po pierwsze i podstawą,tejże choroby - nie jest sam alkohol
a Ty ,,pewnie skupiasz się właśnie na tym jak jego oduczyć samego picia alkoholu
jak go wysłać na leczenie,,aby go oduczyli picia alkoholu
a prawdziwy problem siedzi w jego głowie,,w jego myślach - i tu jest sedno tej choroby
aby wyzbył się tych myśli
i myśli owe robią z chorego ,nałogowcem
i nie ważne kto i jak jest uzależniony - bo jeden będzie od alkoholu
drugi od papierosów,ktoś inny od hazardu ,ktoś tam jeszcze od czegoś innego
ale słowo - nałóg,łączy te choroby
i nie można choroby Nałogowej porównać do innych chorób
nawet takich jak dałaś przykład - gruźliczych
gdyż chorobę nałogu ,leczy się zupełnie inaczej
gdy gruźlika informuje się ze zapadł na tę chorobę - on to przyjmuje
gdy jednak informuje się nałogowca że zapadł na chorobe dajmy na to - alkoholową
dany delikwent ,będzie się wypierał ,,nie przyjmuje swej słabości
bo to takie odczucie w sobie że jest słaby,że ułomny bo nie kieruje swoim życiem
jak kol wiek se to nałogowiec przyjmuje,właśnie polega to na tej myśli nie dopuszczalnej żem słaby
dlatego jeśli Ty chcesz jemu pomóc,on to odbiera jak ,oskarżenie
i będzie się wypierał że potrzebuje tej pomocy
będzie wmawiał że kontroluje swoje picie
a gdy byś w to wątpiła ,to ja właśnie taki byłem i mówię o własnych doświadczeniach
a po drugie - ja bym se tego tak z palca nie wyssał
tylko podobne doświadczenia usłyszałem od drugiego nie pijącego alkoholika na grupie metingowej AA jak i tu na forum
dlatego mówię o tym że dana osoba uzależniona,aby w to uwierzyła że jest uzależnioną
że nie kieruje swoim życiem - musi sam tego dopatrzeć
a żeby samemu to wypatrzył - musisz go zostawić samemu sobie
Maciejka - Sob 11 Sty, 2014 15:08
Po Pierwsze Ludzie
"Nie można nikogo nakłonić do zmiany. Każdy z nas pilnuje własnej furtki do zmian, która otwiera się tylko od wewnątrz. Nie możemy otworzyć furtki innym, odwołując się czy to do argumentów, czy do uczuć". Marilyn Ferguson
https://www.facebook.com/Po.Pierwsze.Ludzie
|
|