To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - ,,Zapicie''

dtstgseete - Wto 14 Paź, 2014 20:52
Temat postu: ,,Zapicie''
Chodzi mi nie o to, co bylo ,,po'' a nawet ,,w trakcie'' zapicia i jakie (zapewne dramatyczne) byly skutki siegniecia po alkohol. Ciekawi mnie jak to jest ,,przed'' i ,,tuż przed'', co sie dzieje w glowie, jakie sa okolicznosci. Np w ksiazce AA jest przyklad czlowieka, ktory wrocil do picia dolewajac sobie alkoholu do mleka w restauracji... Oczywiscie w temacie chcę też (a moze nie też, a przede wszystkim) podzielic sie moim doswiadczeniem i okolicznosciami siegniecia po alkohol po pewnym czasie abstynencji.
dtstgseete - Śro 15 Paź, 2014 12:22

Najpierw spotkala mnie przykrosc w AA. Sam sobie bylem winny. Zbyt swobodnie zachowalem sie wzgledem osoby, ta poczula sie dotknieta, zostalem potepiony. Nie pomoglo przyznanie sie do bledu i przeprosiny. Bardzo mi bylo przykro i balem sie potepienia ze strony grupy, takiego ,,huzia na Jozia''. W AA wyczuwam taki klimat. A do tego mam taki charakter wycofany. Wystraszylem sie. Zaszczuty sie poczulem (mimo, ze wiem, iz to ja zawinilem). Chec zerwania z AA i wszystkim, co jest w AA wazne i pielegnowane (oprocz zdrowia oczywicie). Wlasciwie nie w AA lecz na mityngach gledzone. O tym pisalem w innym temacie - nie chce tu sie rozwodzic na ten temat. Co zrobilem dalej - napisze wkrotce.
Tomek - Śro 15 Paź, 2014 14:41

jeden mój nauczyciel pokazał jak fajnie rozmawia się o alkoholu nie rozmawiając o nim, był superwizorem, który robi fajne programy rozwojowe związane z alkoholem,
drugi mistrz superwizor psychoterapii mawiał: jeśli ktoś powie, że jestem chińczykiem to co mi szkodzi by tak zostało, no chyba, ze będzie twierdził, że jestem chińczykiem trzymającym palec na włączniku mogący spowodować natychmiastowa wojnę nuklearną to chyba wtedy zaprzeczę

Czytając twój post mam wrażenie, że spotkała Ciebie taka przykrość, że się obraziłeś.
pokora?

Miałem kiedyś taka fazę, że szukałem osób, które mnie obrażały - wiedziałem, że nie mają do mnie pilota, że to coś, ten słaby punkt jest we mnie, znajdowałem go, oglądałem i zastanawiałem się czy to jest prawdą, czy to moje próbowałem uleczyć. Ponieważ tego szmelcu było co niemiara przyszedł do mnie sposób na hurtowe uleczanie.
Sa jeszcze sytuacje kiedy ktoś przenosi na mnie złość, jakoś się czasami zapętlam, wchodze w to, szukam do czego to jest mi potrzebne, bo nic nie jest bez znaczenia, wszystko jest ważne, każde zdafrzenie

alkoholik - Śro 15 Paź, 2014 15:32

Jeśli w ogóle mogę się wypowiedzieć (jeśli nie to mod wie co robić), powiem tak, ponieważ jestem, że tak powiem na bieżąco w temacie, jest to coś strasznego i potrzebnego nieraz jednocześnie. Zapicie to mocny rzut na glebę, pytanie czy zawodnik wstanie czy tam zostanie. Nieraz osobie ktora nigdy nie zapiła wydaje się, że stoi na nogach mocno, ale wystatczy nieraz dwabtrsybjocne ciosy w pychol i gleba gotowa. To tak tylko piszę bo nie mam co robić.
szymon - Śro 15 Paź, 2014 15:36

jak to klasyk mówi: łatwiej się jest odbić od dna i wypłynąć na górę, lecz gdy dno muliste, po chopoku

to kurdelebele, po co mam wskakiwać do stawu? takze tego

Dex - Śro 15 Paź, 2014 18:31

ja zapiłem po chrzcie bratanka, mimo tego ze wiedziałem (podejrzewałem) ze mam nawrót męczyłem się dwa tygodnie sam ze sobą, przestałem, prawdopodobnie dlatego że chciałem poradzić sobie sam... i tak trwa gehenna do teraz
dtstgseete - Śro 15 Paź, 2014 19:12

alkoholik napisał/a:
Jeśli w ogóle mogę się wypowiedzieć
alkoholik napisał/a:
To tak tylko piszę bo nie mam co robić.
Temat zrobilem troche z mysla o Tobie. Nie zeby specjalnie - ale liczylem sie z tym, ze cos napiszesz. Ale liczylem na historie co bylo ,,zanim'' siegnales. Jak sie czules co myslales (np ze skontrolujesz ilosc wypitego alkoholu) no nie wiem... Na takie konkrety sprzed, zamiast refleksji teoretycznych i obrazowych (takich, jak np tutaj: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=9658 zagladales tam? tam ,,security'' pozwala na luzniejsze gledzenie chyba, bo to trolownia )
dtstgseete - Śro 15 Paź, 2014 19:30

Ciag dalszy moich wynurzen z dzisiaj, z godz 13.22: w takim stanie, jak napisalem - checi odciecia sie, pokazania jezyka - mieszkajac na dzialce - postanowilem zerwac z mityngowcami, abstynenciuchami (jakim sam sie stalem po kilku latach bycia ortodoksyjnym przestrzegaczem zalecen - prosze sie nie obrazac za ten skrot myslowy na uczestnikow AA - takie mialem gwaltowne negatywne nastawienie i chce je zobrazowac). I zobaczyc co sie stanie. Stalo sie tak, bo wlasnie sfermetowal mi sok z agrestoporzeczki. 2-4 dni stal okolo 1 litra i sfermentowal. Wiec zaczalem go rozcienczac i saczyc przez cala niedziele. Troche jezyk mi skolowacial. Przyjechal do mnie w odwiedziny jeden z AA dobry znajomy. Powiedzialem mu co ,,robie'' (jestem w trakcie konsumowania spienionego soku i bylem zaklopotany i jezyk mi sie platal. Ale nie wiem na ile wmawialem sobie, ze jestem pod wplywem, a na ile rzeczywiscie bylem i jezyk mi sie platal z klopotliwej sytuacji. Wieczorem polozylem sie spac wylewajac resztki kompotu, albo wylalem je na drugi dzien - nie pamietam, ale wiem, ze wylalem, bo nie chcialo mi sie juz.
Ciekawa rzecz - przez kilka dobrych dni po tym kiedy tylko spozywalem jakis posilek i przypominalem sobie, ze mialem w zoladku to dziwne niby wino - to mi apetyt psul tak, jakbym wspominal, ze jadlem g***o... Taka ciekawostka.
Pierwszego dnia juz po tym fakcie oglosilem, ze przerwalem abstynencje. Wkrotce poszedlem na mityng, podnioslem reke i opowiedzialem, ze mimo ze nie chce nikogo obrazac, to moje zapicie bylo wlasnie takim pokazaniem jezyka, demonstracja, ze sie zle sie poczulem w AA. Z drugiej strony nie chialbym obrazic tych, ktorzy byli dla mnie zawsze mili i mialem dobre relacje towarzyskie... I takie tam. Chcialem tez pojsc i podniesc reke, że zapilem. Z ciekawosci jak to bedzie, jak inni zareaguja jak ja w tym bede sie czuc.

Dalej napisze pozniej... To bedzie ostatni odcinek mojej opowiesci

zołza - Śro 15 Paź, 2014 19:36

Ja zapiłam po 3 latach bo.....chyba tak chciałam....z pełną świadomością i wyrachowaniem. Na złość sobie i całemu światu. Może to była próba kontrolowanego picia a może mur ...na który natrafiłam. Było mi wsio rawno ceewd
dtstgseete - Śro 15 Paź, 2014 19:41

zołza napisał/a:
Na złość sobie i całemu światu
Wlasnie ja nie raz tak mialem - bardziej jednak w jakiejs beznadziejnej sytuacji losowej czy trudnej - niezaleznie od osob. Po prostu trudnej - nie do wytrzymania. Wtedy szybko lecialaem na mityng i bardzo dobrze to dzialalo. Mowilem na mityngu, ze ,,bardzo mozliwe, ze wyjde z tego mityngu i i tak pojde pić. Ale juz przynajmniej zrobilem wszystko, co moglem, by temu zapobiec.'' Zawsze sie udawalo jakos wyjsc z mityngu i nie wypic.
zołza - Śro 15 Paź, 2014 19:47

dtstgseete, U mnie to raczej było coś innego. Nie cieszyła mnie trzeźwość ,nie odnajdywałam się w niej , brakowało mi adrenaliny, wyzwań, zabijała monotonia życia codziennego. Szukałam sobie wyzwań , picie zamieniłam na inne kompulsywne zachowania ...ale cały czas coś było nie halo....Ja sama nie wiedziałam czego chcę. Chyba nie byłam gotowa na trzeźwienie. :)
Tajga - Śro 15 Paź, 2014 19:51

zołza napisał/a:

Ja zapiłam po 3 latach bo.....chyba tak chciałam....z pełną świadomością i wyrachowaniem. Na złość sobie i całemu światu. Może to była próba kontrolowanego picia a może mur ...na który natrafiłam. Było mi wsio rawno ceewd

Ja zapiłam po 8 latach, reszta jak u Zołzy.
A nie, ja byłam w tych 8 latach obrażona na AA :glupek:

dziadziunio - Śro 15 Paź, 2014 20:11

zołza napisał/a:
Chyba nie byłam gotowa na trzeźwienie


Moim zdaniem zapicie jest normalnym procesem chorobowym. Może nie wystapić, lecz nie wystepuje tylko u bardzo niewielu alkoholików. Chyba chodzi o to aby wyciagnąć wnioski i isć dalej drogą którą się wybrało. Wszystko zależy od siły,,przeciwnika,, którego posiadasz wewnatrz siebie. Zapicie niczego nie przekreśla, nie cofa, nie wymazuje zmian które już w sobie zaintalowałeś. Wykasowyjesz licznik, podnosisz rękę i wracasz pomiedzy takich jak i Ty ludzi.. Nie odrzucą, nie oplują i nie będą atakowali huzia na Juzia..Zapiłem jedenascie miesiecy, potem dwadzieścia dwa i jak byłem pewny, że nastepne nastapi gdy będę miał czterdzieści cztery zapiłem już po trzech i wystraszony poszedłem na trzecią terapię..ukończyłem ją i po siedmiu miesiącach zapiłem....
Dziś mam rok abstnencji i nie wiem czy jeszcze zapiję?..wiem, ze strasznie trudno bedzie mi to jeszcze uczynić...lecz nigdy nie będę dziamgał, ze nigdy.. :P
Przeciwnik znajomy i poznany ale czy w pełni tego nie wiem? uspiony, lecz wciąż i nadal się jednak po cichu rozwija :radocha:
:skromny:

zołza - Śro 15 Paź, 2014 20:27

dziadziunio napisał/a:
Chyba chodzi o to aby wyciagnąć wnioski i isć dalej drogą którą się wybrało. Wszystko zależy od siły,,przeciwnika,, którego posiadasz wewnatrz siebie. Zapicie niczego nie przekreśla, nie cofa, nie wymazuje zmian które już w sobie zaintalowałeś. Wykasowyjesz licznik, podnosisz rękę i wracasz pomiedzy takich jak i Ty ludzi..


Wiesz w czym jest paradoks mojego zapicia ? Ja wcale nie żałuje tego co się stało. Potrzebowałam tego ... Spróbowałam , wiem na czym stoję ( szkiełko i oko ) , znalazłam odpowiedź na wiele dręczących mnie pytań odnośnie mojego alkoholizmu...Tak widocznie musiało być . Taka była moja droga do świadomości uznania choroby...Teraz nie liczę , nie zastanawiam się . Żyję z dnia na dzień. Teraz mi dobrze :)

dziadziunio - Śro 15 Paź, 2014 20:45

zołza napisał/a:
Potrzebowałam tego

Tutaj nie rozchodzi się o zachwalanie, namawianie czy też otwieranie furtek.
Byłem, widziałem, zapijałem i mam jedną zasadniczą wadę................żyję..
Ale to ja, to Ty....inni skończą w trumnie gdyż tak to się w wiekszości kończy..
Piszę o tym, że jeżeli już tak się zdarzy, nie ma co się załamywać tylko działać i iść do swoich inaczej ciąg, klops i czesto trumna....
Tylko zywym mogło być coś potrzebne... :bezradny:
amen :skromny:
Blisko mi do Ciebie :)

zołza - Śro 15 Paź, 2014 21:01

dziadziunio napisał/a:
Tylko zywym mogło być coś potrzebne...


Żyję :)

dziadziunio napisał/a:
Blisko mi do Ciebie


Wiem :)

dziadziunio - Śro 15 Paź, 2014 21:29

zołza napisał/a:
Wiem


Błąd...winno być...
Mi takze :radocha:
Śpij dobrze :skromny:

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 10:09

Ostatnia czesc moich wynurzen: Po niecalych trzech tygodniach od sfermentowanego soku wstalem rano i postanowilem ,,postawic kropke nad i'' (wszystko co pisze to odtworzenie TAMTEGO toku rozumowania - dzisiejsze rozumowanie to co innego). W koncu nie wiadomo, czy w tym soku w ogole byl alkohol a ja nie bylem pod wplywem przez sile sugestii. Postanowilem kupic 0.2 wodki. Pojechalem do miasta i rozglaszalem znajomym z AA o planie. To byl bardzo ekscytujacy dzien. Po poludniu zrobilem zakup. Juz wtedy zauwazylem, ze jesli dziala tu jakis mechanizm uzaleznienia, to nie od alkoholu jako srodka chemicznego - a od EKSCYTACJI, calej otoczki, niejako rytuału. Ktos z AA porozmawialismy o niebezpieczenstwach. W ogole poczulem sie, ze ktos sie mna interesuje, bo tak na co dzien - to kazdy w swoich sprawach. Ale to nie mialo wplywu na plan. Pomyslalem, ze gupio by bylo, gdyby ktos mnie widzial czy rozmawial ze mna bedacym pod wplywem (placzacy sie jezyk, klopoty w wyrazaniu sie). To tak, jakbym mial wziac jakis ketanol albo tabletke nasenna - nie chcialem sie juz z nikim (postronnym) kontaktowac. Wiec ustalilem godzine spozycia gdy juz nie bedzie dzialkowcow - okolo zmroku. Zadzwonilem do znajomego spoza AA czy bede mogl do niego dzwonic i zglaszac jakies problemy (zgodzil sie wylacznie na wczesniejsza godzine, niz moja zaplanowana, wiec zrezygnowalismy z tego - on kladl sie wczesniej spac). Ustalilem, ze wypije okolo 50 g a reszte odloze do szafki - jako czesc dalsza ,,testu'' jak wplywa na mnie alkohol, tzn ciekaw bylem jak wplynie na mnie alkohol wypity oraz fakt trzymania alkoholu w ,,domu'' (w altance znaczy sie). Przyszedl czas, ustawilem kubek na wadze, zrobilem ,,tara'' i wlalem wodke - na poczatek wlalo sie 40 g. Uzupelnilem jeszcze i na wadze pokazalo sie 70 g.
Tak zrobilem. Jestem osoba o dramatycznej przeszlosci alkoholowej. Tak bylo wlasnie z moim zerwaniem abstynencji. Czarny scenariusz ,,krotkoterminowy'' nie sprawdzil sie. Nie mialem ochoty pic. Zero przyplywu mocy. Czulem bezwlad i jak na tegim kacu. (pozniej ktos mi powiedzial, ze dosc duza dawke sobie zafundowalem na jeden strzal - wprawdzie to rownowartosc jednego mocnego piwa, ale wypita jednym haustem). Zero kaca moralnego... Interesuje mnie teraz, jak mialyby sie potoczyc wypadki DALSZE gdyby jakis bardziej dlugofalowy czarny scenariusz mial sie zrealizowac.
Moge jeszcze napisac jak sie czulem po i przez ile czasu, jak sie czulem rano i ogolnie przez dwa dni po spozyciu bo to ciekawe moze byc. Uwaznie to obserwowalem i wydawalo mi sie, ze jestem inny przez 2 dni albo troche dluzej.
W ogole dzisiaj nie przezywam tamtych wydarzen - interesujaca jest dzis tylko ze zrobilem szopke. Ten rytual, zwrocenie na siebie uwagi. W ogole z mojej opowiesci chyba widac, ze alkohol malo byl w centrum a raczej takie moje odczucia i ,,co sie stanie''.
Piszac to mam odczucia, ze moze to kogos draznic, ze takie cos pisze. Taki temat zalozylem. Interesuja mnie tez inne historie jak szczegolowo doszlo u kogos osob do tego, ze siegnal po alkohol. Mnie to moze jeszcze czeka jakas wieksza destrukcja. No w ogole moze to niepowazny temat i wyglada teatralnie. Gdybym wiedzial, ze ktos cos dobrego wyniosl z mojej opowiesci albo przynajmniej zainteresowalo go to - to bedzie mi lepiej. Bo w koncu pytanie - po co ja o tym pisze - nie ma raczej odpowiedzi konkretnej...

Koniec sv4v
PS. Na drugi dzien wylalem reszte wodki. Pomyslalem tak: podpalka do grilla sie przyda wiec ja trzymam. Zapalki tez wiec je trzymam. A alkoholu nie mam zamiaru dopijac, ani czestowac tu kogokolwiek. W takiej sytuacji PO CO zdrowy czlowiek trzymac mialby to? I wylalem na drugi dzien wieczorem. (Takze dlatego, ze draznil mnie tez widok i skierowanie uwagi na buteleczke kiedy otwieralem szafke). Nie chodzilo o strach tylko bardziej poczucie bezsensu i rozdraznienia ,,po co mi tu to bedzie mnie kusic i zawracac glowe - sprawa skonczona''. Strach oczywiscie byl jesli siezastanawialem nad tym dluzej niz sekunde.

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 10:21

dtstgseete napisał/a:
Bo w koncu pytanie - po co ja o tym pisze - nie ma raczej odpowiedzi konkretnej...
Moze po prostu lubie gadac i pisac? Gdy nic innego nie ma do roboty (albo nie chce sie zabrac do tego, co jest do zrobienia)
Guido - Czw 16 Paź, 2014 10:49

Im dłużej się zastanawiam, tym bardziej pewny jestem, że Szekspir właśnie alkoholików miał na myśli, kiedy pisał o aktorach, miotających się na scenie życia we wściekłości i wrzasku.
Nikt tak jak alkoholik nie ma skłonności do uczynienia ze swojego życia swoistego teatru.
Wymyślamy jakieś scenariusze, które potem odtwarzamy, klecimy przeróżne wątki i narracje, pełne napięcia i dramatycznych zwrotów. Wydaje nam się, że mamy przez to moc tworzenia, moc kreacji.
Twoja opowieść, sama w sobie dramatyczna (podzielona na odcinki jak dobrze skrojony scenariusz serialu, zaopatrzona w stosowną scenografię) - to dobry przykład takiego uteatralnienia swojego życia.
W tej sztuce odgrywałeś rolę samotnika, zbuntowanego Jamesa Deana, eksperymentującego z własnym losem, by jak postać z greckiej tragedii zetknąć się wreszcie z nieodwracalnością swojego fatum.
Piękne i smutne zarazem.
Ile trzeba się nam napocić, by odnaleźć w życiu naturalność, zwyczajność, by w jego powszedniości dostrzec poezję i piękno?

yuraa - Czw 16 Paź, 2014 10:52

dtstgseete napisał/a:
Przyszedl czas, ustawilem kubek na wadze, zrobilem ,,tara'' i wlalem wodke - na poczatek wlalo sie 40 g. Uzupelnilem jeszcze i na wadze pokazalo sie 70 g.

Jacek jesteeś za***isty :rotfl:
to nie było zapicie to był eksperyment empiryczny

Tomek - Czw 16 Paź, 2014 11:20

Była u nas taka teczka, tych co im się te eksperymenty nie udały, to była teczka pacjentów, gdzie na końcu widniała data zgonu. Do mnie to przemawiało.
dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 11:29

Cytat:
Ile trzeba się nam napocić, by odnaleźć w życiu naturalność, zwyczajność, by w jego powszedniości dostrzec poezję i piękno?
Tak wlasnie to widze, jak opisales. Caly post. Czekam, az moja rola wygra sie do konca.

Mnie interesuje tez jak to u innych. Mimo, ze mowia o wlasnych zapiciach, tak naprawde rzadko jest opis tego. Tak, jakby NIE PAMIETALI co sie dzialo. Ksiazki tez tak mowia o wpadkowiczach. Ten przyklad z wlewaniem alkoholu do mleka z ksiazki byl wyjatkiem i mi zapadl w pamiec jako przyklad wyraznie absurdalnego myslenia (moje myslenie przy wypiciu 70 g rozni sie niewiele, jesli w ogole sie czyms rozni). To juz konkret. Albo z mityngu kiedys pamietam wypowiedz osoby, ze miala w szafce spirytus i sięgnęła. Innej osoby - ze za kazdym razem myslala, ze to skontroluje i zaczynala od 0.2. Ale o uczuciach juz (takich jak zolza napisala - oburzenia na caly swiat), albo ja - podekscytowania i buntu, checi wyrzucenia abstynencji, odciecia sie, powiedzenia - tu jestem i nie czuje sie w AA dobrze. Tego w AA nikt nie mowi, bo moze boi sie, ze zostanie wysmiany, wyszydzony, rozdrazni lwa AA ktory w koncu ratuje zycie. Albo nie mowi, bo to tak, jakby sie chwalil, albo jeszcze pokazywal droge.

Okazuje sie, ze niechec do AA z powodu trudnych sytuacji dziejacych sie tam - moze byc przyczyna-pretekstem do zapicia. Kiedy ma sie tylko AA. Dla Antka np przeniesienie tematu bylo zaskoczeniem, czyms niewyobrazalnym. Poczul sie niedostosowany, wyobcowany (tak hipotetycznie sobie wyobrazam). Nie musial miec glodu, po prostu emocje poszly w kierunku trudnym do wytrzymania. Mowienie , ze ,,od poczatku chcial sie napic'' jest mądre i takie chinskiego medrca. Ale to przeciez mozna tez zanalizowac i pochylic sie nad tym i zrozumiec. Chocby tak abstrakcyjnie, jak Giudo. A nie ,,,eee tam - ma gloda i szuka okazji do wypitki'' (co moze tez jest prawda).

Czesto przyczyna zapicia jest podobno marzenie o piciu kontrolowanym - ze juz dam rade. I takie rozwazania o tym co ,,przed'' bym widzial w tym temacie (,,Zapicie - jak do tego doszlo''). To co napisales Guido wlasnie trafia w sedno moich odczuc ja to wszystko wiedzialem juz wtedy przy sfermetnowanym soku. Dobrze sie rozumiemy.
yuraa napisał/a:
był eksperyment empiryczny
Na rowni z tym eksperymentem, a moze bardziej bylo takie myslenie (pewnie pijane, ale czemu o tym nie powiedziec?), by wywalic abstynencje: takie : ,,Nie chce jej. Wy sobie miejcie, a ja ja wywalam'' (to tak jak mlodziez buntuje sie przeciwko materializmowi rodzicow).
dziadziunio - Czw 16 Paź, 2014 11:44

dtstgseete napisał/a:
tak naprawde rzadko jest opis tego


Pisałem posta na końcu którego napisałem ...dziś nie piję....
Była dwudzuesta pierwsza ileś tam, ubrałem się i wyszedłem po papierosy...
Kupiłem 0.7 a wchodzac do domu ponad połowa była już w moim żoładku, mieszkam trzydzesci maetrów od żabki...i ktoś na drugi dzień napisał mi bardzo madre słowa..
nigdy nie chwal dnia przez zachodem słońca..
o czym chcesz pisać kupujesz, płacisz, pijesz...wszystko
miłego :skromny:

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 11:53

Kiedys bylem w abstynencji wymuszonej (pozniej przerwalem ja i pilem jeszcze przez rok moze 2). I pamietam co dzialo sie ze mna po wypiciu piwa przy tej abstynencji. Bylo tak, ze poszedlem z kolega (mocnym ,,zawodnikiem'') nad jezioro i kupilem po jednym piwie. Siedzielismy gadalismy i wypilismy po piwie. Tak przerwalem abstynencje. Rozstalismy sie a ja szedlem do domu (mieszkalem sam). Po drodze zastanawialem sie, czy kupic drugie piwo. Kupic nie kupic? Wszysko inne sie nie liczylo. Juz nie liczyla sie abstynencja - to jasne. Ale nie liczylo sie co mam do zrobienia tego dnia. Ani co mam do zrobienia na nastepny dzien. Ani co bedzie, gdy to piwo drugie wypije. Fiksacja kompletna i poczucie odetchnięcia - ze oprocz tego, czy kupic czy nie kupic - to wszystko jedno. Takie oderwanie od spraw prawdziwych. To bylo ze 7 lat temu. Ale zapamietalem sobie - moze dlatego, ze NIE KUPILEM... Stanalem na przejsciu dla pieszych (bez swiatel), ktore musialbym pokonac, by przejsc do biedronki po zakup. Chwile stalem - jechaly samochody. Wiec nie przeszedlem i ruszylem w swoja strone. Nieraz przez te lata wspominam ten moment jak doskonale zapomnialem o calym swiecie, sprawach, tylko to jedno mnie interesowalo - kupic czy nie kupic. A wlasciwie bylem obserwatorem samego siebie - kupie, czy nie kupie.

Czy nie jest tak, ze gdy decyzja zapad w druga strone - kupic i wypic - pozniej trudno odtworzyc co myslalem i co czulem. Owszem - sa obrazy i fakty, ale odczucia i mysli sa juz nie do odtworzenia. Teraz tez trudno mi odtworzyc co czulem gdy te 70 g zaczelo dzialac. To bylo cos dziwnego. Smrod powietrza wydobywajacego sie z pluc, zasychanie w nosie. Ale mysli i emocje kompletnie sobie chodzily w dziwne miejsca i bylem zdezorientowany tym i zaklopotany taką ich bezwladnoscia i zapetleniami.

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 12:16

Wtedy - po tym piwie nie pilem jeszcze pare miesiecy. Ale przyszedl dzien, gdy sie napilem. Po prostu chcialem sie nawalic. Bylem z pewnego powodu (pamietam go ale nie bede sie rozpisywal) oburzony, rozgoryczony, zle potraktowany. To chyba bylo trudne. Wieczorem - z kolega poszlismy po wodke. Zamiar byl taki, zeby dac sobie kopa wywalome miec na wszystko. Pokozakowac. I ta ekscytacja pewnie tez byla. Po wypiciu czulem, jakby jak po zylach sie rozchodzilo poczucie mocy. Ze teraz mam wszystko gdzies i moge robic co chce. Uwalnial sie we mnie zwierz. To bylo dramatyczne picie kilkudniowe. Masakra to byla.
Tak bylo. Mysle, ze moze nie wolno o tym pisac. Jesli nie, to mozna skasowac.

Guido - Czw 16 Paź, 2014 12:22

Wydaje mi się, że rozważania na temat bezpośrednich przyczyn zapicia, a także emocji towarzyszących zapiciu, to tylko sposób racjonalizowania samego faktu, szukania ciągłości w narracji, dopatrywania się jakichś wyższych, lepszych (bo logicznych) celów w naszym działaniu - czyli kolejny dowód na "teatralizację" naszych poczynań.
A może raczej jest tak, jak napisał Dziadziunio - w którymś momencie idziesz i zachlewasz, a potem musisz wysilać intelekt, żeby zalepić tę dziurę... Wymyślasz, co też cię do tego mogło skłonić: może chęć buntu, może złość na cały świat, może kryzys na Ukrainie. A Ty w istocie po prostu zachlałeś, narażając na szwank swoje zdrowie i życie. W imię czego? Potrzebujesz jeszcze czyichś zapewnień, że to tylko Twoje życie i tylko od Twoich zawszonych poczynań zależeć będzie dalszy jego bieg?
Każdy z nas miał multum takich skrzyżowań. Czasem się poszło w lewo, czasem w prawo. I nie wiedział człowiek, czemu poszedł albo czemu nie poszedł. Jakby był tylko areną instynktów – czasem zwyciężał jeden zwierz, czasem drugi. I od dawna już przecież wiedział, że nie umie kontrolować. Od dawna wiedział, że będzie bolało. Od dawna wiedział, że nie zazna ulgi. Wiedział, że przecież naprawdę on nie chce, że chce nie pić. Ale lazł w to. A potem wspominał, kiwał głową i mówił: „No tak, przytrafiło się, ale to dlatego że to... dlatego że tamto...”
Aż się kiedyś tym najzwyczajniej w świecie znudził. Ile można siedzieć w kinie czy teatrze? du** boli. Trzeba wyjść na światło.

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 12:27

Guido napisał/a:
A Ty w istocie po prostu zachlałeś, narażając na szwank swoje zdrowie i życie.
i tak na to wszystko - takze na to ostatnie spozycie - patrze dzis.
Tajga - Czw 16 Paź, 2014 12:46

dtstgseete napisał/a:
Mnie interesuje tez jak to u innych. Mimo, ze mowia o wlasnych zapiciach, tak naprawde rzadko jest opis tego.

To Ci powiem jak u mnie było.
Po ośmiu latach zapiłam i dość długo nakręcałam się na to zapicie.
Cierpliwie czekałam aż mąż wypłynie w rejs, nie będzie kontroli, będzie luz bluz.
Jednak żeby nie iść tak po chamsku po wódę mój umysł sobie opracował plan.
Gdzieś słyszałam że spirytus zmieszany z tartą cebulą wcierany we włosy wspomaga je, robią się zdrowsze i błyszczące.( Niechcący wlazł w temat włosy i dylematy czy jak to tam jest) :mgreen:
Kupiłam ten mały spirytus, (nie omieszkałam poinformować panią w sklepie do czego jest mi potrzebny) i pobiegłam do domu.
Tarłam cebulę ale ręce już mi się trzęsły, dodałam kilka kropel i z reszty zrobiłam sobie fikołka z sokiem.
Rytuał powtarzałam codziennie, oczywiście robiąc wykład w sklepie :glupek: na temat zbawiennych skutków cebula + spiryt.
Doprowadziłam się do takiego stanu że mąż wrócił szybciej do domu.
Poszłam się znowu terapeutyzować ( uwielbiam :) ) półtora roku zleciało jak z bicza strzelił, po 5 miesiącach znowu zapiłam.
Byłam wtedy poza domem, i przeżyłam traumę ( wymyśloną na potrzeby zapicia)
nie pamiętam momentu zakupu alkoholu, tu jest przerwa w życiorysie, a jeszcze byłam czysta od procentów.
Ten epizod był krótki, szybko się rodzina kapnęła, zabrała wódkę, i spokój.
Spokój....na cztery miesiące :oops:
Upadłam w domu ( no na trzeźwo) i wyrwałam rękę ze stawu, zwolnienie,
leki przeciwbólowe i nudy.
Co tu robić? :mysli: Nie boli aż tak żeby nadal wspomagać się lekiem XXXX
więc może skoro jestem sama w domu opracuję picie kontrolowane?
Nareszcie bez chowania po szafkach, pralkach, kieszeniach, kanapach, rękawach, torebkach, wazonach i wszędzie indziej, nareszcie postawię na stole i będzie stało, a jak będę chciała to sobie poleję.
Polewałam tak sobie, do momentu kiedy zaczęły pojawiać się kolorowe napisy na ścianach, ścierałam je szmatką, i za chwilę się pojawiały.
Cudne były, rymowanki,świeciły się nawet.
Do momentu kiedy córka nie zadzwoniła po dziadka i ciocię.
Fakt, tylko ja je widziałam, z każdą godziną coraz słabiej, ale widziałam.
W trakcie tego picia koncertowo zmanipulowałam sąsiadkę, i trzech kolegów z AA.
Alkoholik / ja/ zrobi wszystko żeby w końcu dali spokój i sobie poszli przepraszając za podejrzenia.
Kiedyś mówiłam że nie miałam nigdy nawrotu, jednak teraz powiem że miałam, ale nie wiedziałam że go mam.

Guido - Czw 16 Paź, 2014 12:49

dtstgseete napisał/a:
i tak na to wszystko - takze na to ostatnie spozycie - patrze dzis.


Dlaczego więc poszukujesz wciąż przyczyn, uzasadnienia, sensu, ciągłości?
Czy szukasz powodu dla kolejnego picia?

Thomasson - Czw 16 Paź, 2014 13:58

Dobrze że taki temat i tak szczegółowo został poruszony. :okok:

Niepokoi mnie jedno: dużo jest o trudnościach w abstynencji, o niekorzystnych nawykach, działaniu kompulsywnym, o nawrotach - i odczuwam taki przekaz że lekiem na te trudności jest zapicie. Bo po zapiciu to (że tak się wyrażę) "już wiem na czym stoję", "tego było mi trzeba". CZYLI ZAPICIE PARADOKSALNIE UMACNIA TRZEŹWOŚĆ (?). Ja nie zapiłem od chwili otrzymania terapeutycznej pomocy, a wcześniej przerwanie bardzo krótkiej przerwy w piciu trudno mi nazwać zapiciem. Ostatnio miałem przygodę z kroplami na uspokojenie, się okazało że były na alkoholu (w sumie nic dziwnego), i po pierwszej dawce zaprzestałem, wyrzuciłem do śmieci. Nie nazywam tego zapiciem. Wspomniany tu eksperyment z 70g wódki to jednak zapicie ale jakoś też nie do końca. Obudzić się z mocnym kacem, po urwanym filmie, z potrzebą strzelenia klina - to już zapicie pełną gębą (albo powrót do starego schematu picia, jakikolwiek on jest dla każdego z nas)

Miałem powrót do palenia papierosów, zaczęło się od jednego a skończyło po staremu, i teraz jakoś wiem że fajki szkodzą mi, że ich nie chce. Ale wiedziałem to też gdy kiedyś rzucałem palenie. CZY TO OZNACZA ŻE MUSZĘ DOŚWIADCZALNIE AKTUALIZOWAĆ WIEDZĘ W TYM TEMACIE? A może za pięć lat znowu zapomnę że nikotyna mi szkodzi.

Albo inaczej... chciałem poczuć się mocny, niezależny, zapaliłem oto cała historia. Później powtórzyłem historię parę razy aż w końcu myślałem że skoro wypaliłem xxx papierosów to jeszcze jeden (tzw ostatni) nie zrobi różnicy. Z piciem mogę mieć podobnie więc się powstrzymuję.

Motyw zapicia można ubrać w filozoficzno-frustracyjne szaty ale mnie ciągnie coś innego, chęć relaksu, luzu, zamroczenia, i żadna kąpiel z olejkami tego nie zastąpi. A z drugiej strony WOLĘ ABSTYNENCJE OD PICIA KONTROLOWANEGO.

Czy zapicie wam pomogło? Co się zmieniło po zapiciu?

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 15:01

Guido napisał/a:
poszukujesz wciąż przyczyn, uzasadnienia, sensu, ciągłości?
Nie przyczyn ani sensu. Przyczyna byly emocje moje a nawet jesli nie byly, to powiedzenie, ze byly - mi wystarczy i tyle. Wiec nie chodzi mi scisle o przyczyne. To jakas potrzeba zrozumienia, widzenia, bycia uczciwym na glos, uporzadkowania. Jak np tajga pisze pomysl na ,,opracowanie picia kontrolowanego''. Albo np momenty u mnie, gdy choruje wlasnie na grype - tez lampka mi sie zaswieca i dziala takie myslenie: ,,skoro czuje sie beznadziejenie, a nawet wcale sie nie czuje - to zrobie cos, co mi szkodzi - teraz to bedzie mala strata, bo i tak jest do du**" - malem cos takiego niedawno... Juz po tych 70 g. To jest niebezpieczne. Wlasciwie temat moglby sie inaczej rzeczywiscie nazywac. ,,Mechanizmy, przestroga, jak to dziala...'' albo jakos tak.

To wszystko jest ciekawe. Moze warto sie podzielic - (bez nakrecania i tesknoty ale tez uczciwie). I dzieki temu, ze tu pisze - rzeczywiscie latwiej mi to wszystko zrozumiec. Twoje opinie wlasnie byly trafne bo ja to juz widzialem wczesniej. Ale fajnie sie tym podzielic. Moje spozycie - choc bunt, chec odciecia sie, rozgoryczenie, eksperyment i co tam jeszcze - to tez ulegniecie mechanizmowi uzaleznienia (od chemii i od rytualu takiego pokazania jezyka i teatralnosci). Tak jak napisales.

Byc moze tez szukanie powodu do wypicia - nie wykluczam tego - moze tak byc, bo moj umysl juz bez mojej wiedzy planuje, ze za dwa dni zrobie na forum cos glupiego albo np zbuntuje sie przeciwko forum i bede miec powod do wypicia cokolwiek....

Zakladajac temat mialem tez nadzieje, ze dzieki podzieleniu sie doswiadczeniami z innymi i poczytaniu kilku - to bede bezpieczniejszy w przyszlosci bede widzial zagrozenia.. Tak sie dzieje rzeczywiscie. Tylko nie w ten sposob i nie ta droga jak myslalem - myslalem, ze dopracuje sobie algorytm na rozpoznanie pijanego mojego myslenia zawczasu, jakies symptomy pijanego myslenia bede zawsze w stanie wychwycic. Jak czlowiek ktory ma halucynacje, wie o tym, ale nie wie co jest rzeczywistoscia a co nie - szuka sposobu na odroznienie jednych od drugich. Myslalem, ze wiecej sie dowiem, to bede umial dostrzec niebezpieczenstwo. Ale widze, jak to jest trudne takie zalgorytmizowanie - nie mam szans sam zobaczyc, a nawet kiedy zobacze - to i tak nie bede w stanie tego zatrzymac. I to jakos dzieki tej dysqsji lepiej odczuwam i to jest ten zysk tutaj

A mechanizm braku rozsadku niekoniecznie prowadzi do picia destrukcyjnego - mnie doprowadzil do niedestrukcyjnego ale jednak do alkoholu. Niejako ,,porazką'' moją czy ulegloscia wzgledem mechanizmu bylo to, ze NIE UMIALEM wybrnac z sytuacji bez wypicia.

staaw - Czw 16 Paź, 2014 15:08

Przedostatnie zapicie mnie przestraszyło. Wypiłem taką ilość gorzały że mało nie umarłem. Pojawił się strach przed alkoholem. Na tyle silny że pozwolił wytrwać około 2 lat w przekonaniu że jestem już tak chory że nigdy nie będę mógł pić...

Aż nadszedł dzień kiedy w kościele udzielana jest Komunia Święta w 2 postaciach. Stałem w długaśnej kolejce kombinując jakby tu powiedzieć księdzu że ja wina nie mogę...
Przed samym ołtarzem, ktoś mnie popchnął, inny przytrzymał bym nie upadł, ksiądz wsadził w dziób Komuni'ant ociekający winem i po ptokach.

Ja przeżyłem szok, czułem się pijany, mało na detoxie lub w psychiatryku nie wylądowałem.
Jednak później zrozumiałem że to nie w alkoholu jest moc a w mojej głowie.

Wódki nie piję bo nie chcę, lekarstwo na alkoholu wypiję, cukierkiem z likierem nie pogardzę.
Wszystko jest dla ludzi, tylko z umiarem, jeżeli ktoś tego umiaru niema, lepiej niech nie tyka....
Jeszcze jedno... Moim zdaniem właśnie walka i zbuntowanie są prostą drogą do chlania...

Jo-asia - Czw 16 Paź, 2014 15:13

Thomasson napisał/a:
Dobrze że taki temat i tak szczegółowo został poruszony.

i mnie cieszy, że dzielicie się swoim doświadczeniem

ja, mogę się tylko podzielić obserwacjami... własnymi wnioskami

w moim życiu jest.. było kilka podstawowych "problemów", gdy nie rozwiązałam ich na bieżąco.. ucichały i nagle wyrastały przede mną tak, że nie można było ich ominąć... musiałam się z nimi zmierzyć
to taki, powtarzający się scenariusz, z powrotami coraz bardziej "bolesnymi"
w chwili, gdy podjęłam decyzję.. wyciągnęłam wnioski, przestałam się bać czy też bałam się i zaczynałam działać, inaczej, szczerze i wprost... sprawa się rozwiązywała i zamykała

myślę, że zapicie... byłoby właśnie tym, mocnym zderzeniem z problemem, przed którym chcę uciec, ominąć
a trudno mi, wywlec wszystko z podświadomości stąd.. codzienne czy, jak najczęstsze... szukanie i odnajdywanie... gdzie ściemniam, sama sobie :)
dodam tylko, że u mnie ma to ścisły związek.. z poczuciem winy.. a rozwiązaniem jest przebaczenie

dtstgseete - Czw 16 Paź, 2014 15:22

Jo-asia napisał/a:
zderzeniem z problemem, przed którym chcę uciec, ominąć
Dobrze prawisz sv4v I alkohol pojawia sie wtedy niejako wtornie - jest skutkiem juz tylko tego zderzenia. To, co w AA sie stalo ostatnio (to wyobcowanie po jakims trudnym z natury zdarzeniu; a nawet fakt, ze przyczynilem sie do tego zdarzenia - tez nie pierwszy raz mi sie zdarzylo) nie bylo pierwsza ani dziesiata nawet sytuacja tego typu w moim zyciu. Takie akcje co chwila mi wyskakuja... Np Antek (nick alkoholik) kiedy takie zdarzenie wyszlo z tym przeniesieniem tematu - w ktoryms momencie dobrze wczulem sie w Twoje Antek polozenie i zobaczylem siebie. Tak dokladnie (zapewne nadinterpretuje to, bo przeciez nie jestm Toba, ale tak zobaczylem siebie - glupie przeniesienie - rutynowa sprawa, w wyniku tego zaskoczenie, pozniej wrogosc, wyobcowanie a pozniej juz samo sie toczy - ja (wyobrazam sobie siebie jako Antka) narobilem zamieszania , a pozniej glupio mi przepraszam, bo to blahostka byla, a ja tak sam wyskoczylem z czyms a po tamtej stronie wszyscy... i to wszystko takie znajome).
staaw - Czw 16 Paź, 2014 15:28

dtstgseete napisał/a:
To, co w AA sie stalo ostatnio (to wyobcowanie po jakims trudnym z natury zdarzeniu; a nawet fakt, ze przyczynilem sie do tego zdarzenia - tez nie pierwszy raz mi sie zdarzylo) nie bylo pierwsza ani dziesiata nawet sytuacja tego typu w moim zyciu. Takie akcje co chwila mi wyskakuja...

To że nie po drodze Ci z AA, nie znaczy że nie możesz poszukać sobie innego towarzystwa gdzie nie byłbyś wyobcowany.
No może po za tym pijącym...

Kólko modelarskie, sport...

Janioł - Czw 16 Paź, 2014 17:05

był tu wpis staawa i znikł a ja chciałem mu podziękować za linka do mojego pisania , bo jak raz przydnym mi był i ja sie pytam gdzie jest ten wpis ?
staaw - Czw 16 Paź, 2014 17:08

Janioł napisał/a:
ja sie pytam gdzie jest ten wpis ?

Tam gdzie wszystkie wpisy z ustawionym wygaszaniem, w kosmosie...

(nie ja ustawiłem wygaszanie,ktoś stwierdził że moje pisanie się nie przyda w tym temacie)

Janioł - Czw 16 Paź, 2014 17:16

staaw napisał/a:
(nie ja ustawiłem wygaszanie,ktoś stwierdził że moje pisanie się nie przyda w tym temacie)
to ja jeszcze raz dzieki za ten link i jakbym mógł punkta bym dał i tak zupełnie serio miałem opublikować na otwartej czesci forum pracę której tytułem było "dlaczego zapiłem" ale zwątpiłem i to mocno bo może się okazac że się nie przyda ......jakos tak mi się zrobilo ......smutniej ?
staaw - Czw 16 Paź, 2014 17:20

Andrzeju, mi ten wpis bardzo pomógł.
Pomógł mi zobaczyć że największym moim wrogiem nie jest alkohol tylko nieprzeżyte, nieuporządkowane emocje.

Janioł - Czw 16 Paź, 2014 17:23

staaw napisał/a:
Pomógł mi zobaczyć że największym moim wrogiem nie jest alkohol tylko nieprzeżyte, nieuporządkowane emocje.
bo tak jest , jesteśmy tu i teraz i nasze emocje też mają byc tu i teraz nie w bełkotliwej przeszłości ani cudnej przyszłości ...ale cholera może znowu nie na temat
Matinka - Czw 16 Paź, 2014 17:37

Janioł napisał/a:
był tu wpis staawa i znikł a ja chciałem mu podziękować za linka do mojego pisania , bo jak raz przydnym mi był i ja sie pytam gdzie jest ten wpis ?

A ja byłabym wdzięczna, gdyby ten link jeszcze raz się pojawił, bo chętnie bym przeczytała.
Jakoś tak odłożyłam na później, a tu mi znikło ;)

staaw - Czw 16 Paź, 2014 17:40

Matinka napisał/a:

A ja byłabym wdzięczna

:buzki:
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=7954

Guido - Pią 17 Paź, 2014 10:56

dtstgseete napisał/a:
To jakas potrzeba zrozumienia, widzenia, bycia uczciwym na glos, uporzadkowania.


Rozumiem, ale osobiście widzę spore niebezpieczeństwo w tego typu myśleniu.
Ja na przykład swego czasu zajmowałem się bardzo intensywnie katalogowaniem własnych zapić. Oficjalnie robiłem to po to, aby poszufladkować wszelkie możliwe przyczyny i niebezpieczeństwa, jakie mnie doprowadziły do zapicia, aby w przyszłości ich uniknąć. Segregowałem je, opatrywałem etykietkami, układałem na wąziutkich półeczkach w mózgu, katalogowałem, katalogowałem, katalogowałem. Istne szaleństwo!
I jakoś tak ciągle przytrafiały mi się inne powody, wcześniej nie znane, by się napić.
Zapijałem, a potem uspokajałem swoje sumienie, mówiąc: "No tak, drogi Guido, zapiłeś, to fakt. Ale nie poszło to na marne, uczy się człek na swoich błędach. Teraz jesteś już mądrzejszy, poznałeś oblicze kolejnego demona, kolejnego diabełka. Możesz dla niego przeznaczyć kolejną szufladkę, kolejną półeczkę - wsadzić go tam i nie tykać".
Całe szczęście znudziło mi się i postanowiłem spalić ten cały pieprzony księgozbiór. Poczułem ulgę.

dtstgseete - Pią 17 Paź, 2014 17:22

Tak Guido Cie rozumiem. Ja tak mialem zanim zglosilem sie do AA i na terapie. Ciagle postanawialem sobie, katalogowalem intensywnie to, co stalo sie tym razem. I w koncu poszedlem na terapie i do AA bo obawialem sie, ze po nastepnym zdarzeniu nie bedzie juz głównego katagolujacego i glownego zainteresowanego w jednej osobie.
Guido napisał/a:
osobiście widzę spore niebezpieczeństwo w tego typu myśleniu.
I ja tez. To co zrobic teraz. Wycofac sie. Nie odpowiadaj, bo to pytanie takie w przestrzen rzucone. Rola musi sie wygrac do konca juz. W sumie to co innego zrobilem, niz to, co robilem do tej pory? Zamiast na mityngu siedze tu. Mam mityngi pisane. I nie musze mowic ,,jestem alkoholikiem'' a to juz mnie satysfakcjonuje. Chetnie wybralbym sie na jakis mityng otwarty w miejsce gdzie nikt mnie nie zna, albo w miejsce, gdzie sa tylko ci, ktorzy mnie dobrze zrozumieja. Ci, ktorzy przerabiaja program ze sponsorem mowia na siebie ,,ozdrowieli'' (podtytul książki Anonimowi Alkoholicy). Jest nadzieja, ze ta rola wygra sie w dobra strone. Tak se tlumacze... :boisie:

Sa rozwiazania: kontakt z psychiatra, psychoterapeuta. Psychoterapie grupowe np nerwic. Zamierzam se ta droga pojsc.

dtstgseete - Pią 17 Paź, 2014 18:08

Pisalem to juz tutaj ale napisze jeszcze raz. Myslalem, ze tu bedzie taki katalog, mechanizmow przestróg. Jak napisala Tajga, Janioł itp. Na to liczylem i liczylem Ze to pomoze, bo moze kiedys sie porownam i gdzies powiem stop. Analiza sciezki wejscia do pijanego myslenia. Tak bylo w teorii. W praktyce potoczylo sie do wyslowienia pogladu, ze takie cos raczej malo zmienia. I taki rezultat tego tematu tez jest dla mnie wartosciowy. Fajnie go wypowiedziales Guido. Kliknalem Pomogl (ja chetnie klikam ,,pomogl'' czytalem, ze to nie powinno byc naduzywane ale co tam - czasem samo to, ze ktos napisal najgorszy bzdet - dodaje otuchy; że chcialo mu sie cos napisac).

Z drugiej stony niektore wypowiedzi z mityngow pamietam do dzis - wlasnie pod tym katem zapalaja mi czasem czerwone swiatelko,

Niepijacy tez wchodza na droge pijanego myslenia. W sprawach zwyklych w zyciu - pieniedzy, pracy, seksu, żarcia, telewizji, internetu. Prawda?

Tajga - Pią 17 Paź, 2014 18:21

dtstgseete napisał/a:
Niepijacy tez wchodza na droge pijanego myslenia. W sprawach zwyklych w zyciu - pieniedzy, pracy, seksu, żarcia, telewizji, internetu. Prawda?

Prawda, z tym że pijący dwa razy ;)

dziadziunio - Pią 17 Paź, 2014 19:27

dtstgseete napisał/a:
Sa rozwiazania: kontakt z psychiatra, psychoterapeuta. Psychoterapie grupowe np nerwic


Tak też można..

dtstgseete napisał/a:
Zamierzam se ta droga pojsc


Na samym końcu bedziesz musiał iść na terapię, dla uzależnionych od terapii..
:radocha:
serdecznie pozdrawiam :skromny:

dziadziunio - Pią 17 Paź, 2014 19:43

Jesteś ze Szczecina wiec czytam Ciebie cały czas. Moim zdanie z kazdej terapii na którą udasz się w stanie w jakim jesteś dziś, wrócisz cwańszy sadząc i bedąc przekonanym ześ madrzejszy..
O róznicy cwaniatwa od madrosci nie bede tutaj pisał, gdyż chyba każdy to, to potrafi rozróznić...
W końcu będziesz już taki oczytany i ,,mądry,, że się zatrzymasz..być może przestaniesz pić i nie bedziesz czuł się alkoholikiem ale to wszystko na co bedzie Ciebie stać.....
Dużo...ale zbyt mało aby sie w tym swiecie znależć i funkcjonować w normalnym związku...
trzym się, przepraszam, ze wszedłem. Nie chciałem urazić..
:skromny:

zołza - Pią 17 Paź, 2014 20:10

dziadziunio napisał/a:
Błąd...winno być...
Mi takze


Błąd? :nie: Dobre wychowanie , kultura , osobista wymagałaby by właśnie tak odpowiedzieć na Twoje słowa. Ja jednak ( pewnie troszeczkę i z przekory a może nawet niezamierzonej kokieterii ) odpowiedziałam " wiem " bo w danej chwili po prostu troszkę identyfikowałam się z Twoimi odczuciami i wynalazłam ( a raczej odkryłam) wiele podobnych mechanizmów , które w nas tkwią. I o ironio :szok: ...Ty pokorny , niby pogodzony , ja wojująca( nie z alkoholem ale jednak wojująca) a tyle podobieństw :)
Bliskie mi to co piszesz :>
Pozdrawiam :buzki:

Matiwaldi ...odległość to pojęcie względne :P

dziadziunio - Pią 17 Paź, 2014 20:28

Mam jeszcze wiele z tamtego. Czasami odruchowo... chcę Kogoś wprawić w zakłopotanie...i tak z tym było...przepraszam
zołza napisał/a:
Bliskie mi to co piszesz

Wiem.. :hura:
Serdeczie ściskam :pocieszacz:

zołza - Pią 17 Paź, 2014 20:30

dtstgseete napisał/a:
Jest nadzieja, ze ta rola wygra sie w dobra strone. Tak se tlumacze...


Kiedyś ( a było to dawno temu ;) ) ktoś (zapewne terapeuta albo jakiś Aowiec - naprawdę w tej chwili nie pamiętam kto ) powiedział , że najtrudniej jest trzeźwieć osobom , które grzebią ,rozdrapują , rozkładają wszystko na czynniki pierwsze, analizują , poszukują ciągu przyczyn i skutków swojego uzależnienia i non stop teoretyzują. Zapytałam to znaczy , że jak ktoś jest ciut bardziej inteligentny to jego wada i przeszkoda w trzeźwieniu? Odpowiedział m i- oczywiście ktoś prosty przyjmie do siebie to co inni już wiedza , osoba "mądra" sama sobie będzie rzucać kłody pod nogi , szukać przeszkód . W tej chorobie myślenie szkodzi ...
Długo obalałam tą tezę - nie udało mi się ;)
Teraz już wiem ,że miał rację :)

zołza - Pią 17 Paź, 2014 20:33

dziadziunio napisał/a:
Czasami odruchowo... chcę Kogoś wprawić w zakłopotanie...i

Spoko :luzik:
To też mamy podobne :rotfl:

dziadziunio - Pią 17 Paź, 2014 20:37

zołza napisał/a:
Teraz już wiem ,że miał rację


Miał. i co dziwne nie zadziała nawet intynkt samozachowawczy..Który potrafi być zepchniety na dalszy plan, lub też częściej na samo dno przepaści...
:bezradny:
Ziomal.... przepraszam, że u Ciebie..i nie w temacie..już spadam...y... :skromny:

dtstgseete - Pią 17 Paź, 2014 20:41

Dziadziunio ja powaznie uwazam, ze bardzo trafne i bystre to bylo. Bo wychodzac z problemu ciezkiego zapicia, poszedlem na detox. Po10 dniach na terapie, choc na detoxie bylo taak bazpiecznie. Uzalezniony od ochrony, jaka byli dyzurni i... Kraty woknach. Na terapii przez 3 tygodnie zakaz opuszczania budynku. Uzalezniony od tej z kolei ochrony. Po 3 tygodniach moglem isc do sklepu spozywczego i balem sie, ze moge kupic piwo. Ale po powrocie sie dmuchalo, uzalezniony wiec od ochrony dyzurnych. Po 8 tygodniac skonczyla sie terapia i balem sie co teraz bedzie mnie chronic. Uzalezniony od ochrony, jaka jest terapia. Przeszedlem pod skrzydla tozsamosci alkoholika i AA. Wiecznie niesamodzielny, potrzebujacy ochrony. Uzalezniony od AA. Teraz tez bede latac do lekarza, na forum, analizowac, do psychoterapeuty. I poczuje sie uzalezniony od tych pomocy... Ciagle zalezny i przez to doprowadzony w koncu do buntu. Ty to wyslowiles....
zołza - Pią 17 Paź, 2014 20:47

dziadziunio napisał/a:
intynkt


Instynkt to zew krwi , natura , przymus działania, obrony lub ucieczki ...tam nie ma już miejsca na rozumowanie i myślenie.

dziadziunio - Pią 17 Paź, 2014 20:50

Czasami się zastanawiam dlaczego szefowa zakazuje tutaj bluzgać....? :beczy:
dtstgseete napisał/a:
Ciagle zalezny i przez ti doprowadzony w koncu do buntu

To przestań się uzalezniać i zmuszać do buntu i weż się do roboty..zawalcz o siebie..stoisz w miejscu bedąc pewnym, ze odkrywasz nową planetę...
przepraszam, że zbyt ostro ale inaczej nie potrafię..
Jeszcze raz zapraszam Ciebie serdecznie w niedzielę na Św. Ducha
:skromny:

Janioł - Sob 18 Paź, 2014 10:28

PROBLEM: Nie potrafię rozpoznać sygnałów ostrzegawczych nawrotu choroby i
zapobiegać im.

CEL 1 : Nauczę się rozpoznawać własne sygnały ostrzegawcze i sytuacje zwiększające
możliwość występowania nawrotu choroby.

ZADANIE: Opiszę dokładnie okoliczności i jak się zachowywałem ,co myślałem i co
czułem na kilka tygodni, dni prze przerwaniem abstynencji .


Przełom luty-marzec 2008 roku ,autokar wiozący nas z meczu w Kutnie , sięgam po puszkę z piwem ,pije , przychodzi myśl - Co się stało ? Po co to zrobiłem? – wypijam drugie – Co teraz będzie ? – żeby się tylko nie wydało ,trzeba o tym zapomnieć i właściwie bym o tym zapomniał gdyby nie późniejszy ośmiomiesięczny ciąg i temat tej pracy.
Wiele razy na ten temat myślałem, ale tak naprawdę bałem się chyba sięgnąć sedna sprawy bo pewnie po raz kolejny przyszłoby mi zmierzyć się z prawdą , że znów coś zawaliłem i nie dałem rady ,że zaniedbałem i straciłem wartości które trzymały mnie w trzeźwości.
Pamiętam bardzo dobrze jednak wielkie napięcie jakie mi towarzyszyło na moment przed wypiciem, uczucie takiej nie opisanej złości, poczucia krzywdy, niesprawiedliwości, bezradności, poczucia winy , lęku i osamotnienia które to uczucia targały mną aż do fizycznego bólu , przyszła wtedy myśl że może choć na chwilę piwo pomoże i …………pomogło bo poczułem ulgę której w żaden inny sposób nie byłem w stanie sobie przynieść.
Na tą chwile jednak „zapracowałem” sobie właściwie od ukończenia poprzedniej terapii w lipcu 2005 roku gdzie, jednym z podstawowych celów była praca nad sygnałami ostrzegawczymi i sposobami radzenia sobie z głodem i nawrotem choroby.
Upewniłem się że wiem o co w tym wszystkim chodzi i że daję sobie świetnie radę i na tym zakończyłem proces mojego trzeźwienia i zacząłem powoli pracowac nad zapiciem , nie robiąc praktycznie nic by trzeźwieć .
Upewniony w swojej słusznej drodze przestałem pracowac nad trzeźwością, bo byłem trzeźwy ,wiedziałem dużo i o ile rok 2006 do połowy 2007 był ok. bo miałem już wypracowane metody i od czasu do czasu chodziłem na mityngi to później było tylko gorzej.
Prawdą też jest też to że w okresie od lipca 2006 do lutego 2007 kierowałem hurtownia piwa i alkoholi i teraz do mnie dotarło jak pozorne poczucie siły i opanowania choroby pozwoliło mi na podjęcie pracy w takim miejscu .
Jak ten ważny element w życiu jakim jest praca mógł uciec mojej pamięci, nie jestem w stanie pojąć, choć pracowałem tam po 12 godzin dziennie prze 7 miesiecy ,dzień w dzień z tysiącami butelek i tłumaczyłem sobie że to tylko towar który należy odpowiedni przyjąć, prawidłowo przechować i dobrze sprzedać.
Dotarło do mnie że to chyba tak naprawdę brakujący klocek puzzla do mojej układanki „jak złamałem prawie 12 letnią abstynencje”
Okres od marca 2007 do momentu złamania abstynencji to właściwie nic innego jak łażenie po polu minowym z otwartym ogniem i powrót do pijanych zachowań i myśli, pijane zachowanie w moim przypadku zaczynało się od drobnych i pozornie niewinnych kłamstw nie służących właściwie niczemu, półprawd mówionych w myśl zasady by się „kobieta nie stresowała za bardzo „ ,później kłamstwa zaczęły mi służyć w ukrywaniu rzeczywistych zarobków ,a nadwyżki gotówki wydawałem na swoje zachcianki. Drobne kłamstwa dość szybko zamieniły się w duże oszustwo polegające na tym że powierzone mi pieniądze przez moja mamę zamiast pracować na koncie zostały prze ze mnie roztrwonione, tak rozpieprzyłem ponad 7 tysięcy i kiedy musiałem te pieniądze oddać musiałem zaciągnąć kredyt w banku ,który spłacam do dziś oczywiście kredyt zaciągnąłem bez wiedzy żony i spłacam go do dziś.
By dokładnie opisać okoliczności ,uczucia i myśli które pochłaniały mnie w okresie przed zapiciem , konieczne jest moim zdaniem opisanie moje sytuacji domowej , od listopada 2007 roku w moim małżeństwie zaczęły się drobne początkowo zgrzyty i dotyczyły takich spraw jak zaniedbywanie prze ze mnie kontaktów z AA ,terapeutą , wielokrotnie słyszałem że siedzę z nosem w Internecie i nic nie robie ,choć w moim przekonaniu robiłem przecież wiele, pracowałem ,grałem w piłkę ,gotowałem tyle tylko że robiłem to wszystko jakby tylko dla siebie, do tego doszło jeszcze przekonanie mojej żony o rzekomej zdradzie z mojej strony wynikające bardziej z domysłów i wyświetlonych przez nią filmów niż z faktów. Prawda jest że dałem ku temu powody bo wydało się że spotkałem się z inną kobietą, nie mówiąc jej o tym z obawy przed jej reakcja i im bardziej byłem atakowany tym bardziej uciekałem w netowa rzeczywistość i zamykałem się w swojej skorupie pielęgnując przy tym w sobie poczucie krzywdy.
Moja dbałość o trzeźwienie i rozwój ograniczyła się do moderowania forum dl ludzi nie pijących, gdzie spełniałem się jako ten mądrzejszy stażem i właściwie zbudowałem tam sobie wyidealizowaną tożsamość, tym samym zaspokajałem potrzebę komunikacji z innymi ludźmi zamykając się przed osobami najbliższymi, żyjąc w przekonaniu że przecież daję sobie radę i to nawet nie źle, choć już wtedy od czasu do czasu wiedziałem i czułem że coś jest nie tak .coraz częściej zajmowałem się innymi niż sobą samym w myśl zasady że ja jestem ok. radzę sobie i sam sobie najlepiej poradzę ze wszystkim, coraz częściej łapałem się na ”ja wiem lepiej”, „to jest jedynie słuszne rozwiązanie” i zacząłem dostrzegać też u siebie reakcje nieadekwatne do sytuacji , generalnie ten okres wspominam i pamiętam jako wielkie napięcie i rozdrażnienie. W tym mniej więcej okresie był też sylwester, moje urodziny przypadające w Andrzejki ,święta .Sylwester spędziliśmy u znajomych gdzie był alkohol i na tamtą noc nie robił mi on nic czyli kolejny kontakt i kolejny brak reakcji z mojej strony. Święta tak jak i imienino –urodziny minęły bez alkoholu, ale i bez atmosfery święta. Okres styczeń ,luty 2008 to także trudny okres w pracy tzw. martwy sezon przełożył się na obniżenie zarobków , przymusowe urlopy i atmosfera delikatnie rzecz ujmując nie najlepsza, do reszty zburzyły moje poczucie bezpieczeństwa i spokój.
I to chyba wszystko co wydarzyło się przed moim zapiciem ,te wszystkie okoliczności nie jako pomogły mi sprawić że w tym miejscu i czasie , jedynym środkiem na ucieczkę od emocji i uczuć czyli tak naprawdę od życia znalazłem w alkoholu. Na kilka, kilkanaście dni przed zapiciem myślałem, że za chwilę stracę, a przecież dopiero, co zaciągnąłem kredyt na spłatę roztrwonionych pieniędzy i czułem w związku z tym lęk, strach, miałem ogromne poczucie winy i wyrzuty sumienia z powodu okłamywania mojej żony mimo obietnic że tego robić nie będę, ale chyba najbardziej doskwierało mi poczucie krzywdy z powodu posądzeń o moją rzekomą zdradę , nie potrafiłem przekonać mojej żony że tak nie jest, nie umiałem udowodnić że to tylko rozmowy i pomoc w naprawie komputera. Było we mnie morze złości że nie chce mnie zrozumieć i przyznać racji. I tak siedząc w tym autokarze z tym przywalającym mnie nadmiarem nie załatwionych uczciwie spraw , nie przeżytych emocji sięgnąłem po piwo i nie chcę się tym usprawiedliwiać choć tzw powodów było jak napisałem wiele.
Wiem też że na ten moment zapicia zapracowałem swoim zaniedbaniem, olewającym podejściem do wartości wynikających z dekalogu, kiedyś dla mnie tak ważnego, szukaniem alternatywnych sposobów na trzeźwienie, nie załatwianiem spraw „tu i teraz”, a tylko odkładaniem ich w nadziei że same się rozwiążą lub spychaniem ich aż do momentu w którym łatwiej było mi uciec w picie po prawie 12 latach trzeźwości niż próbować je rozwiązać.
Budując swoją nierealna postać, wbiłem się w pychę która pracowała na moje złudne poczucie bezpieczeństwa, i tak osamotniony , bez sposobu na rozwiązanie swoich problemów znalazłem chwile ulgi, która wtedy wydawała mi się stanem euforii i szczęścia a później przekształciła się w nieustanną złość, lęk, strach, poczucie winy, osamotnienie i wieczne napięcie.
Te zdania pisze trochę później, po zajęciach z HALT-u czyli już po napisaniu tej pracy, kluczowym dla mnie słowem stało się słowo samotny, doszło do mnie że przez swoje zaniedbanie w kontaktach z ludźmi dzięki którym mogłem trzeźwieć, przez stworzenie a właściwie ciągłe obkurczanie swojego świata ,poprzez moje kłamstwa i oszustwa, poprzez ciągle odrzucanie najbliższych, poprzez moja postawę „ja wiem lepiej „ , „sam sobie najlepiej poradzę” , poprzez odtrącenie pomocy innych, obrażanie się , ciągłe porównywanie, zamykanie się w sobie , TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.



to praca z mojej terapii , mam nadzieję że tym co nie mają jeszcze dostępu do pamiętników pomoże w rozkminianiu tematu "zapicie" , wyciągnąłem to z pamiętników na własne ryzyko i mam tego pełną świadomość . Jest kilka rzeczy z którymi ewaluowałem od tego czasu ale to moje tylko moje . Przyjemnej lektury a jakby niebyła przyjemna no cóż , Osiatyński to ja nie jestem

Janioł - Sob 18 Paź, 2014 10:30

a..... i jeszcze jedna ważna rzecz , wiadomość dla OPIEKUNÓW tematu ...nie trudźcie się z czytaniem TO JEST NA TEMAT ;)
zołza - Sob 18 Paź, 2014 10:32

Janioł napisał/a:
TO NA CHWILE PRZED WYPICIEM TEGO PIWA , BYŁEM NAJBARDZIEJ OSAMOTNIONYM CZŁOWIEKIEM NA ŚWIECIE.


I to chyba jest to :)
Dziękuję Janiele :buziak:

yuraa - Sob 18 Paź, 2014 12:22

Czytałem to już kiedyś, chyba nawet dwukrotnie. Dziś przeczytałem po raz kolejny, to ważny dla mnie tekst
Ann - Nie 19 Paź, 2014 20:14

Janioł, Janiołku drogi dziękuję Ci za ten tekst :kwiatek:
dtstgseete - Nie 19 Paź, 2014 21:08

Thomasson napisał/a:
chciałem poczuć się mocny, niezależny, zapaliłem oto cała historia
Dopowiadam sobie tak: poczuc mocny, gdy miales od zycia, od swojego losu pretensje, ze daje Ci zbyt malo mocy, niezaleznosci, czules sie zbyt slaby i zbyt uwiklany w cos, - jak na swoje aspiracje. Siegniecie po uzaleznienie obiecuje uodetchniecie, wyskoczenie z sytuacji, dystans. Na drugi dzien albo juz w momencie siegniecia - jest straszna swiadomosc - ze zamiast oddechu i wyskoczenia - mam o jedna trudnosc wiecej (np klopoty z koncentracja), a zamiast dystansu - znalazlem sie w jakims zamieszaniu - a tamto napiecie, do ktorego chcialem nabrac dystansu - i tak trzeba rozwiazac normalnymi sposobami. Rozmyslam sobie o tym w odniesieniu do mojego ,,zapicia'' wlasnie zainspirowany Twoimi slowami.
Thomasson napisał/a:
Czy zapicie wam pomogło? Co się zmieniło po zapiciu?
Pojawila sie satysfakcja, ze wyrazilem moj bunt tak dobitnie, zaklopotanie, ze tak szczeniacko i szkodliwie dla mnie. I obawa co ja teraz zrobie bez AA i abstynencji i obawa, ze juz jestem w destrukcji. To nowe doswiadczenie. I te mysli sie pojawily - przyznaje sie do nich. Pojawilo sie tez pytanie podejrzliwe: skoro z ortodoksa przeszedlem na level eksperymentatora, to jaka droga moglaby mie teraz prowadzic z levela eksperymentatora do levela pijacego kontrolowanie. Zastanawiam sie nad tym po to, by te droge oznaczyc jako sprzeczna z zyciem (jak saper), bo picie kontrolowane uwazam dzis, w tym momencie za szkodliwe i destrukcyjne i mam nadzieje, ze jakiekolwiek eksperymenty z alkoholem nie stana sie moim udzialem do konca zycia.
Inna droga, ktora juz oznaczylem - to ta w trudnych chwilach. Gdy pojawiaja sie te pragnienia, ktore Ty, Thomasson napisales w odniesieniu do papierosow (cytat powyzej) i ja te droge rozumiem (co jak widac mnie nie uchronilo od bledu i jak wykazal Guido - malo prawdopodobne, ze uchroni mnie w przyszlosci - ale przychodzi do glowy i co zrobic?).

Ale co sie zmienilo w sensie jakiejs odnowy, przelomu albo cos - to... to nic sie nie zmienilo - ja to dalej ja. I raczej nie nastapil. W jakims sensie, to tyle, co sie zmienilo, po obejrzeniu Gwiezdne Wojny albo Wladce pierscieni. ;)

,,Zapicie'' dalo mi pretekst do ozywienia sie na forum. Na forum wszedlem calkowicie przypadkiem (wyskoczylo mi w google przy szukaniu czego innego), przeczytalem pare postow i... zaczalem sie dzielic moimi odczuciami bieżącymi. To tez sie zmienilo. Ale przelomem bym tego nie nazwal - w tym momencie...

Ciesze sie, ze padlo to pytanie i przy okazji niego moglem sobie pobyc ze sobą . I za nie tez jestem wdzieczny.

Nie zapytam sie, ,,co sie zmienilo we mnie, po odpowiedzi na to Twoje pytanie...". 34dd (żart)

A i tak mysle, ze cala ta moja wypowiedz jest g***o warta, oprocz tego, ze jestem w niej uczciwy. Jestem?

Janioł - Pon 20 Paź, 2014 06:19

Ann napisał/a:
Janioł, Janiołku drogi dziękuję Ci za ten tekst
prosze bardzo
Jo-asia - Pon 20 Paź, 2014 07:42

Janioł, co się zmieniło?.. co załatwiło.. zapicie? czy, jak załatwiłeś.. te sprawy, przed którymi uciekałeś?
nie wiem które z pytań, trafia w sedno.. stąd kilka ;)

Twój tekst, od dnia w którym go pokazałeś światu.... jest dla mnie ważny :buziak:

Janioł - Pon 20 Paź, 2014 08:38

Jo-asia napisał/a:
Janioł, co się zmieniło?.. co załatwiło.. zapicie? czy, jak załatwiłeś.. te sprawy, przed którymi uciekałeś?
nie wiem które z pytań, trafia w sedno.. stąd kilka
wiele się zmieniło chocby to że poszedłem na terapię DDA na której stanełem twarzą w twarz z moimi przekonaniami, zmorami i dysfunkcjami a przed którą to terapią uciekałęm w bardziej lub mniej świadomy sposób, furtkę związaną z inną kobieta zamknąłem z problemami i nie od razu , najpierw musiałem potrzeźwieć i na powót poukładac hierarchię wartości ...układam nadal
Jacek - Pon 20 Paź, 2014 08:41

Janioł napisał/a:
Nauczę się rozpoznawać własne sygnały ostrzegawcze

Andrzeju,ja przyznaję ze czytałem to powierzchownie
i nie dlatego że nie ciekawie prawisz,i nie dlatego że tego nie uznaje
wręcz przeciwnie,,,wielki szacunek mam dla Ciebie
czytając,rozumuję że to jest Twoje,a moja droga ku trzeźwości,choć jest inna
nie wiele się odróżnia
więc czytając Cię ,,,wiem że gdzieś tam jestem "ja"
ciągle jeszcze kroczę swą drogą,,,bo to ona daje mnie trzeźwość
nie walczę,z przeciwnościami ,jakie daje mnie los
a zmiany,ku przeciw losom ,tworze w sobie (zmieniam to co mogę zmienić)
dlatego też nie mogę się uznać za "zdrowego" , bo nigdy nie wiem co może przynieść ma podświadomość jutra
tak jak kiedyś nie dała walka z alkoholem i uznanie temu,przyniosło rezultat,trzeźwego "mnie"
tak dziś wiem że jestem alkoholikiem, i nie zaprzątam swych myśli,"walką" żem kimś lepszym "zdrowym"
tak jak zrozumiałem ze "walka" z kontrolowaniem picia ,,była niczym innym jak określeniem - "jestem zdrów i mogę pić,,,mam to pod kontrolą"

Janioł - Pon 20 Paź, 2014 08:50

Jo-asia napisał/a:
Janioł, co się zmieniło?.. co załatwiło.. zapicie? czy, jak załatwiłeś.. te sprawy, przed którymi uciekałeś?
a tak jeszcze wracając do tematu to nadal się uczę przezywania tu i teraz, przezywania z kimś , bo choć jestem z samiuśkiej Łodzi to chararkter mam bardziej taki góralski sam w sobie i sam dla siebie mam swoje problemy
Jo-asia - Pon 20 Paź, 2014 10:48

Janioł napisał/a:
wiele się zmieniło chocby to że poszedłem na terapię DDA na której stanełem twarzą w twarz z moimi przekonaniami, zmorami i dysfunkcjami a przed którą to terapią uciekałęm w bardziej lub mniej świadomy sposób, furtkę związaną z inną kobieta zamknąłem z problemami i nie od razu , najpierw musiałem potrzeźwieć i na powót poukładac hierarchię wartości ...układam nadal

dziękuję :)

Twoja historia, jest mi bliska, choć ja nie zapiłam
bliskość alkoholu, wzmaga te dziedziny nieprzepracowane, wypierane
chcąc nie pić... nie mam wyboru, muszę siebie dotknąć ;)
więc i w tym, ja czuję wdzięczność, że właśnie alkoholizm mnie dotyczył

Jacek napisał/a:
żem kimś lepszym "zdrowym"

:mysli: zaskakują mnie Twoje słowa
nawet do głowy mi takie zdanie, stwierdzenie nie przyszło
czy, zdrowy od chorego jest lepszy?
czy, może... odpowiedzialny za siebie?
a.. choroba, nie zdejmuje ze mnie odpowiedzialności?
chory, też dba.. o to aby wyzdrowieć, poczuć się lepiej... tylko zawsze, może powiedzieć.. to nie ja... to choroba

dtstgseete - Pon 20 Paź, 2014 11:27

Prorestuje przeciw przypisywaniu mi twierdzenia, ze mam moje spozycie pod kontrola. Mysle, ze nie kontroluje tego i nie to jest tu sednem a emocje. I protestuje przeciwko przypisywaniu mi twierdzenia, ze ,,zdrowy moze pic". Moim zdaniem kazdy moze, kazdemu szkodzi i roznica jest w stopniu destrukcji.

A lepszy od innych - tak. Mam jakies pragnienie byc lepszym od samego siebie. Pewnie tez od innych. To zakazane? Nie chce tym urazic kogokolwiek. Rywalizujemy o zasoby pokarm, wygody w autobusie. Takie zycie. Ale w dazeniu do zdrowia ,,rywalizuje" tylko ze soba. Chyba... :)

staaw - Pon 20 Paź, 2014 11:36

...no i o kobiety rywalizujemy...
Thomasson - Pon 20 Paź, 2014 15:52

Cytat:
lepszy od innych - tak


Natura już dawno na to wpadła, lew trzymający terytorium dyma wszystkie lwice i uśmierca cudze (małe, pysie misie i przepiękne) lwiątka. Okrutne bo i życie jest okrutne.

Miejsce alkoholika jest w rynsztoku, ma tam umrzeć szybko i nie rozmnażać się zbytnio. Ewolucja, nic więcej.

Równość, sprawiedliwość społeczna, ostatni będą pierwszymi,- a wszyscy żyli długo i szczęśliwie. :wysmiewacz:

Thomasson - Pon 20 Paź, 2014 16:04

Cytat:
W tej chorobie myślenie szkodzi ...


Myślenie chorobą ludzkiego umysłu- to buddyjskie stwierdzenie kiedyś do mnie trafiło.
"Mieć dość choroby to najlepsza kuracja" Lao-tsy. To też do mnie przemawia.

moonyain - Pon 20 Paź, 2014 19:15

Ja nigdy nie zapiłem. Po rocznej abstynencji, kiedy napiłem się nie było to zapicie, ale powrót do picia. Powrót na 10 miesięcy. Wcześniej łudziłem się, że może... może po roku coś się zmieniło... Te 10 miesięcy przekonało mnie, że straciłem kontrolę. Pamiętam ten żal i przygnębienie, kiedy zdałem sobie z tego sprawę.
Pierwsze bodajże 2 razy po tej rocznej przerwie jeszcze się nie upiłem tak jak miałem to w zwyczaju niemal przy każdym kontakcie z alkoholem. Później jednak nagle wróciło wszystko co najgorsze- urwane filmy, picie od razu po przebudzeniu, pijackie wybryki, zespoły abstynencyjne.

Janioł - Pon 20 Paź, 2014 20:20

moonyain napisał/a:

Ja nigdy nie zapiłem. Po rocznej abstynencji, kiedy napiłem się nie było to zapicie, ale powrót do picia.
tak na przekór i wbrew to po co ? po to by po raz kolejny sobie udowodnić że panujesz nad piciem lub nie ?
Jacek - Wto 21 Paź, 2014 07:53

Jo-asia napisał/a:
:mysli: zaskakują mnie Twoje słowa
nawet do głowy mi takie zdanie, stwierdzenie nie przyszło
czy, zdrowy od chorego jest lepszy?
czy, może... odpowiedzialny za siebie?
a.. choroba, nie zdejmuje ze mnie odpowiedzialności?
chory, też dba.. o to aby wyzdrowieć, poczuć się lepiej... tylko zawsze, może powiedzieć.. to nie ja... to choroba

Joasiu,,jeśli ja dla siebie uczciwie "trzeźwieję" - to czy będę manipulował ???
czy możesz uczciwie odpowiedzieć sobie na to pytanie - czy mogę się napić alkoholu???
czy na to pytanie są te odpowiedzi - "Mogę nie pić" "Mam do tego prawo,wyboru aby nie pić"
tak są :tak: lecz choć lepsze od - "nie piję bo prowadzę" "nie piję bo biorę leki"
to tak samo są manipulacją ,są ucieczką w robienie z siebie kogoś lepszejszego - z jaką dumą mogę powiedzieć ze mam prawo do niepicia
a teraz zadaje sobie pytanie i z ręką na sercu na nie odpowiem
czy mogę się napić alkoholu???
nie mogę :nie:
a gdy bym sięgną po alkohol,to nie mogę uznać tak jak to ujęłaś
Jo-asia napisał/a:
tylko zawsze, może powiedzieć.. to nie ja... to choroba

gdyż jestem świadom swej choroby ,a nie się nią zastawiam

dtstgseete - Wto 21 Paź, 2014 09:18

Jacek napisał/a:
czy mogę się napić alkoholu???
nie mogę :nie:
23r W tym znaczeniu slowa ,,nie moge'', co przedstawiles Jacek (jesli moge zabrac glos) to zgadzam sie. Nie moge pic alkoholu - w sensie po wypiciu czekaja mnie konsekwencje, ktorzych nie chce - wiec nie moge. Myslalem o tym juz kiedys. To tak, jak w zdaniu: JESLI chce osiagnac cel X/uniknac sytuacji Y, TO MUSZE cos tam cos tam/NIE MOGE czegos tam cos tam. Jesli chce odebrac dzwoniacy wlasnie telefon, to MUSZE wstac i do niego podejsc; NIE MOGE dalej lezec.
W tym sensie bez konsekwencji to spozywanie jedynie wody pozostaje. I ja jestem za tym, by pic tylko wode i soki z owocow/warzyw (zrobione przez siebie, bo te ze sklepu - to wiaomo). I mleko choc tu juz jest różnie (czytalem opinie, ze bialko zawarte w mleku to kazeina, ktora krowie jest potrzebna do budowy rogów kopyt itp (i to tylko cielakowi - dorosla krowa nie pije mleka!), a czlowiekowi nic po niej - tylko wysilek przy trawieniu powoduje). Nie chce pic uzywek. W sensie jesli chce uniknac niekorzystnych wplywow to NIE MOGE. Takie dylematy maja zwyczajnie ludzie nieuzaleznieni. To nic dziwnego. Dlatego dla niealkoholika jest naturalne, ze jest bezsilny wobec alkoholu - bezsilny w sensie - wypijam, wiec mi szkodi. Alkoholik to osoba, ktora traci instynkt (przynajmniej momentami) i mysli ,,wypijam i mi nie zaszkodzi'', ,,moge wypic, i sie nie upic (wiec mi nie zaszkodzi)''. Chyba.

I tak mamy prosciej, niz np uzaleznieni od objadania sie :(

Jacek - Wto 21 Paź, 2014 10:09

dtstgseete napisał/a:
W tym znaczeniu slowa ,,nie moge''

a wiesz kiedy te słowa dla mnie nabrały większego znaczenia,niż na przykład - "mogę nie pić"
gdy trafiłem na "natręta" ,,,żaden z niego krewniak,ale do mnie mawiał tak - "no wuja,ze mną się nie napijesz" , i właśnie te słowa żucił po tych wszystkich moich słowach typu - "mogę nie pić","mam takie prawo wyboru"

Jacek - Wto 21 Paź, 2014 10:20

dtstgseete napisał/a:
I tak mamy prosciej, niz np uzaleznieni od objadania sie

tak to wygląda,ale tylko oni znają swój problem tak naprawdę
gdyż porównanie z innymi jest złe - gdyż za nimi ukrywa się swoje ,te które by się u siebie nie chciało widzieć
taki alkoholik ,który pija tylko we weekendy,taki który sobie robi drinka i sączy go przez cały dzień - też powie że on dużo nie pija

Tomek - Wto 21 Paź, 2014 12:15

Hm...zapicie...powrót do picia...
Tak się nad tym zastanawiałem czy coś ze mną jest nie tak, czy coś straciłem, czy jeszcze jest coś przede mną no bo od czasu podjęcia decyzji dotyczącej udziału w terapii nie piłem świadomie alkoholu (kiedyś zjadłem niezłego torta, ale on dla abstynentów to nie był, raczej to chyba jakiś gęściejszy drink był, a i moja ciotunia jakiś zagzajer z kawą mi podała)
no i ....doszedłem do wniosku, że....przecież nie raz to zrobiłem w swoim życiu...przed terapią,
potrafiłem nie pić długo, roczne okresy niepicia i abstynencji były normalne, okresy kiedy swoje emocje, uczucia, nieporadności życiowe "leczyłem" niewielkimi ilościami alkoholu były tez dość częste (jakieś piwko, drinczek by można było z imprezki wrócić za kilka godzin autem)
tym czasie wszystko co zrobiłem dla siebie w swoim rozwoju było takie trudne, łatwe było wspomaganie z alkoholem, fajniej, jednocześnie miałem poczucie straty wobec pracy jaką robiłem dla siebie, ale mogłem pocieszyć tę stratę swoją "pocieszycielką" "swoim niuniu"udajac, że to kontroluję, mieliło mi się to cholernie z tym alkoholem, nie on dla mnie, ale ja dla niego byłem
Terapia, słowa:"fajnie to było, teraz ma być trzeźwo" chyba zostały zaakceptowane;

możliwość wyboru...

jest czasem taki myk, że np. ktoś jest uzależniony od jakiś psychoaktywnych, a tu wołają go na głupiego jasia do szpitala, który może walnąć po synapsach i wywołać głoda np. heroinowego; panikaaa, wpada do poradni, pokazuje się mu różnorodność wyboru, ba nawet skrajnie może wybrać śmierć - ciekawe, że takie sytuacje, kiedy jest wybór nie powodują powrotu nawet do ćpania, do jednoczesnych psychicznych i fizycznych objawów;
oczywiście, że zaleceniem dla alkoholika jest niepicie syropków na spirycie bo sobie w pokręconym myśleniu alkoholowym zrobi z tych syropków zaraz trunek, ale moim zdaniem możliwość wyboru jest najważniejsza, nawet jeśli wystąpią fizyczne objawy, to zdrowy łep, który już będzie miał sporo osiągnięć "trzeźwościowych" da sobie z tym radę, zresztą ma doświadczenie większe niż inni ludzie-niealkoholicy bo nie raz dawał sobie radę na trzeźwo i bez klinowania w takich sytuacjach

Jo-asia - Wto 21 Paź, 2014 18:54

Jacek,
nie wiem, co mi chcesz przekazać :buziak: nie rozumiem Ciebie
a rozumiem siebie
choroba alkoholowa.. przestaje być chorobą
na chorobę alkoholowa.. znajdują lekarstwa, nowe metody leczenia
w moim sklepie stały bywalec AA.. kupuje alkohol
to tylko niektóre fakty.. impulsy, które burzyły mój fundament trzeźwienia
z takimi faktami się spotykam... mam mętlik i szukam, pewnego miejsca... tym razem w sobie
i go znajduję

ja dokonałam takiego wyboru, nie odnajduję w tym nic... z poczucia "lepszą"

szika - Wto 21 Paź, 2014 22:44

dtstgseete napisał/a:
W tym znaczeniu slowa ,,nie moge'', co przedstawiles Jacek (jesli moge zabrac glos) to zgadzam sie. Nie moge pic alkoholu - w sensie po wypiciu czekaja mnie konsekwencje, ktorzych nie chce - wiec nie moge. Myslalem o tym juz kiedys. To tak, jak w zdaniu: JESLI chce osiagnac cel X/uniknac sytuacji Y, TO MUSZE cos tam cos tam/NIE MOGE czegos tam cos tam. Jesli chce odebrac dzwoniacy wlasnie telefon, to MUSZE wstac i do niego podejsc; NIE MOGE dalej lezec.

pozwolę sobie zabrać i ja głos...
tak jak to zostało powyżej przedstawione to według mnie nie jest dobre porównanie... odbieranie telefonu nie niesie za sobą cierpienia, nie jest destrukcyjne (na ogół, choć nie spotkałam się ze szkodliwościa odbierania telefonów))... a jesli jednak przykładowo wiem, że własnie to połączenie przyniesie mi przykre doświadczenia i ból to WYBIERAM nie odebranie go...

wszelkie MUSZĘ, NIE MOGĘ to magiczne słowa... sprawiają, że odpowiedzialnośc jest jakby poza nami... że to czynniki zewnętrzne decydują o naszym zyciu, o danej sytuacji a nie my... to pułapka...
słowa te oznaczają NAKAZ lub ZAKAZ... a te akurat to ja akceptuję jedynie w przepisach ruchu drogowego... jedynie tam sa niezbędne dla bezpieczeństwa wszystkich uzytkowników dróg...

Ann - Śro 22 Paź, 2014 07:14

Zastanawiałam się czy się wypowiadać w tym temacie, bo zasadniczo ja od 8 lipca 2013, czyli od pierwszego dnia zaprzestania picia nie zapiłam. Nie zapiłam ale byłam o krok, ten największy 'o krok' miał miejsce pod koniec lipca, kiedy wsiadłam w samochód i pojechałam do baru na ośrodku wypoczynkowym nad zalewem. Wchodząc na ośrodek wywaliłam do kosza całą swoją wiedzę i poszłam w ogień. Nie miałam pieniędzy więc skomlałam do znajomej dziewczyny o piwo. O jedno piwo, piwko, piweczko, małe, maleńkie, naparstek. Błagałam, kajałam się, prosiłam. Żebrałam. A ona mocno ostudziła mnie słowami bym przestała żebrać, bo i tak nie dostanę. I nie dostałam. Tego samego dnia przyjaciółka ze Wspólnoty kiedy do niej pojechałam rzuciła mi pieniądze na stół i powiedziała: "nie masz kasy? Już masz idź się nachlaj". Nie poszłam. Dokonałam ciężkiego świadomego wyboru by jednak być trzeźwą.
Ale właśnie co mnie doprowadziło do stanięcia przed butelką? Do tego, że chciałam się napić i byłam gotowa zrobić wszystko? Doprowadziło mnie moje: dam sobie radę sama. Nikt mnie nie rozumie. Nikt nigdy mnie nie zrozumie. Skąd oni mogą wiedzieć co się we mnie dzieje. Nikt nie ma tak ciężko jak ja. Doprowadziło mnie też do tego stwierdzenie: Pokażę im wszystkim jak mnie to przerosło, przecież każdy dopiero wówczas zrozumie, że sobie nie radzę, że to jest jakiś kosmos cierpienia.
A więc zaprowadziło mnie tam pokrętne myślenie, pycha i samosiowatość.
Bogu dzięki jednak 471 dni bez alkoholu.

Jacek - Śro 22 Paź, 2014 07:52

Ann napisał/a:
Zastanawiałam się czy się wypowiadać w tym temacie, bo zasadniczo ja od 8 lipca 2013, czyli od pierwszego dnia zaprzestania picia nie zapiłam.

to ważne co piszesz ,,,i jak najbardziej trzyma się tematu
to temat który towarzyszy zapiciu
na tyle ważny,aby go w porę zauważyć
takie pisanie,,rozmowy o nim,,,rozwijają w tobie umiejętności i poszerzają wiedzę
która przyda się na przyszłość
Aniu,tak trzymaj :okok:

stanisław - Śro 22 Paź, 2014 14:08

Witam was jestem tu teraz bardzo rzadko dlaczego nie zamienic nie moge pić ,na moge nie pić. To jest tylko gra slow ale inaczej brzmi . Wczoraj cztałem tylko nie wspomne sobie gdze na temat zapicia Czy pomodliłeś sie przed siagnieciem po pierwszy kieliszek. Zaden z zapijajacych nie modlił sie. To jest odpowiedz na to ze dam sobie rade sam.
pterodaktyll - Śro 22 Paź, 2014 17:31

stanisław napisał/a:
dlaczego nie zamienic nie moge pić ,na moge nie pić. To jest tylko gra slow ale inaczej brzmi

To nie jest gra słów tylko ważny komunikat dla podświadomości, jeśli mogę coś na temat powiedzieć.

Jacek - Śro 22 Paź, 2014 20:27

pterodaktyll napisał/a:
To nie jest gra słów tylko ważny komunikat dla podświadomości

i jak dumnie brzmi - "mogę nie pić" :]
ale co mnie po takim komunikacie ??? skoro ja nadal nie mogę ... :roll:

pterodaktyll - Śro 22 Paź, 2014 20:37

Jacek napisał/a:
co mnie po takim komunikacie ??? skoro ja nadal nie mogę

Ano to, że jeśli nie możesz pić, to narzucasz sobie jakieś ograniczenia mówiąc ja nie mogę pić, natomiast jeśli mówisz ja mogę nie pić to znaczy, że jest to w pewien sposób Twój wybór a nie ograniczenie a poza tym podświadomość nie "słyszy" słowa "nie"

OSSA - Śro 22 Paź, 2014 20:59

pterodaktyll napisał/a:
nie mogę pić
pterodaktyll napisał/a:
ja mogę nie pić


a delikwent nadal chleje :bezradny:

Matinka - Śro 22 Paź, 2014 21:06

pterodaktyll napisał/a:
natomiast jeśli mówisz ja mogę nie pić to znaczy, że jest to w pewien sposób Twój wybór a nie ograniczenie a poza tym podświadomość nie "słyszy" słowa "nie"

Jakieś to nielogiczne, bo skoro podświadomość nie słyszy słowa "nie" to wychodzi "mogę pić" :mysli:
Ja tam myślę, że chodzi ogólnie o pozytywny komunikat dla podświadomości, Szymon ostatnio jakiś fajny tekst podał, ale zapomniałam :wysmiewacz:
Coś w stylu - chcę być trzeźwa, bo to jest za***iste :mgreen:

pterodaktyll - Śro 22 Paź, 2014 21:24

Matinka napisał/a:
skoro podświadomość nie słyszy słowa "nie" to wychodzi "mogę pić"

Dokładnie tak.....
Matinka napisał/a:
chodzi ogólnie o pozytywny komunikat dla podświadomości,

Dokładnie tak.....
Matinka napisał/a:
chcę być trzeźwa, bo to jest za***iste


ja mogę nie pić ..........zamień słowo "mogę" na "chcę" i masz dokładnie to samo.....

margo - Śro 22 Paź, 2014 22:15

pterodaktyll napisał/a:
zamień słowo "mogę" na "chcę" i masz dokładnie to samo.....


Pterku, Matinka tutaj mowi o tym, ze do mozgu nie dociera teoretycznie slowo "nie". Nawet jak mowisz "nie chce pic" to wychodzi "chce pic". To jest chyba stosowane w neurolingwistyce, ale nie chce juz mi sie o tej porze sprawdzac. Chodzi o komunikat bez negacji. Do dziecj szczegolnie powinno sie tak mowic. Zamiast "nie dotykaj bo gorace" to "jesli to dotkniesz to sie poparzysz". Bo dziecko uslyszy "dotykaj"... to tak w skrocie.


Poszukalam jednak :p
http://psychologiasukcesu...zy-je-stosowac/

pterodaktyll - Śro 22 Paź, 2014 22:25

margo napisał/a:
Matinka tutaj mowi o tym, ze do mozgu nie dociera teoretycznie slowo "nie"

Gorzej......twierdzi, że to jakieś nielogiczne dając świadectwo temu, że nie bardzo to wszystko rozumie
Matinka napisał/a:
Jakieś to nielogiczne, bo skoro podświadomość nie słyszy słowa "nie" to wychodzi "mogę pić"

margo napisał/a:
To jest chyba stosowane w neurolingwistyce,

Dokładnie tak ale nie mówimy o sposobach wpływania na klientów ale o technikach NLP stosowanych w terapiach a to jednak coś innego

margo - Śro 22 Paź, 2014 22:39

Ale z tego co wiem to w osrodkach terapeutycznych raczej rzadko uzywa sie nlp... wiele osob twierdzi wrecz, ze nlp to totalna bzdura. Przepraszam, ale nie przeczytalam watku, odnioslam sie tylko do ostatniej wypowiedzi...
Mea culpa, etc. :roll:

Jras4 - Śro 22 Paź, 2014 22:46

poco kabinacje poprostu nie chlai i tyle
pterodaktyll - Śro 22 Paź, 2014 22:53

margo napisał/a:
z tego co wiem to w osrodkach terapeutycznych raczej rzadko uzywa sie nlp.

Na poziomie terapii podstawowej w ogóle się tego nie używa z tego co mi wiadomo
margo napisał/a:
wiele osob twierdzi wrecz, ze nlp to totalna bzdura.

Pozwolę sobie być innego zdania na ten temat..... ;)

dtstgseete - Śro 22 Paź, 2014 23:03

Ja tu juz pogubilem sie. Wiem, ze jesli zechce, to ,,moge pic'' bo kto mi zabroni? Zycie pokazalo tez, ze ,,moge nie pic'' tzn zyc bez alkoholu i to ,,latami''. Zapewne tez ,,nie moge pic'' w sensie, ze picie grozi mi śmiercią czy strasznym zyciem (wprawdzie wypilem 70 g i smierci nie ponioslem, ale wole opierac sie na dawniejszych duzo liczniejszych i ,,barwniejszych'' doswiadczeniach niz na takim jednorazowym epizodku).

Mam nadzieje, ze wyboru unikania alkoholu dokonuje dzis juz nie pod tą groźbą, a dlatego, ze mam zdrową niechęc do alkoholu. Mam nadzieje, ze wiecej juz we mnie zdrowego czlowieka unikajacego alkoholu z wyboru, ze zdrowego nawyku, niz osranego ze strachu wizją wpadniecia w destrukcje (choc nie wypieram sie strachu, bo wspomnienia są).

margo - Czw 23 Paź, 2014 05:10

Ale wlasciwie jak tak mysle, to kwestia uzycia slowa "nie" wlasciwie chyba nie bardzo da sie rozgraniczyc na sprzedaz produktow, czy stosowanie tego w terapii. Moze i aktywnosc mozgu jest troche inna podczas zakupow (:mgreen:) a troche inna podczas terapii, to chyba jednak nadal wedlug nlp slowo "nie" nie jest rozpoznawalne i lepiej zapodawac sobie komunikaty bez negacji. Np. zamiast "Nie chce przytyc" to "chce byc szczupla", zamiast "nie podchodz do krawedzi" to "trzymaj sie z dala od krawedzi".
Ale to tylko moj tok rozumowania :roll: nie jestem specjalista w nlp :P nie mam wyrobionego zdania na ten temat, snuje sobie tylko teoretycznie. W praktyce wykorzystuje sporadycznie, ale to co qykorzystuje jakos tam chyba dziala :roll:

staaw - Czw 23 Paź, 2014 05:55

margo napisał/a:
Moze i aktywnosc mozgu jest troche inna podczas zakupow a troche inna podczas terapii

Przeciętny człowiek tylko pierwsze 23 minuty w sklepie myśli rozsądnie.
http://www.pro-test.pl/ar...kup%C3%B3w.html
A terapia? Podobno tylko kilka procent myśli by pozbyć się przyczyny a nie skutków.
Jeszcze gorzej jest kiedy okazuje się że skutki są podobne niezależnie od tego czy siedzi cały dzień w barze czy poświęca cały dzień na niepójście do baru...

Chcę być trzeźwy, zwłaszcza że okazuje się że jest to trucizna a inteligentny człowiek trucizny omija :)
http://w-spodnicy.ofemini...cia-kobiet.html

A i kobiety które mnie interesują szanują się i z pijanym nie tańczą...

dtstgseete - Czw 23 Paź, 2014 08:10

staaw napisał/a:
okazuje się że jest to trucizna a inteligentny człowiek trucizny omija
czyli tzw picie kontrokowane - choc nie jest tak destrukcyjne - to ,,nie idzie w parze ze zdrowiem'' (slowa z artykulu). Jak cudownie dowiedziec sie, ze ktos mysli i czuje tak jak ja... sv4v
Jacek - Czw 23 Paź, 2014 08:22

pterodaktyll napisał/a:
Ano to, że jeśli nie możesz pić, to narzucasz sobie jakieś ograniczenia mówiąc ja nie mogę pić, natomiast jeśli mówisz ja mogę nie pić to znaczy, że jest to w pewien sposób Twój wybór a nie ograniczenie a poza tym podświadomość nie "słyszy" słowa "nie"

Pterusiu,,,ja dokładnie wiem,co oznacza ta kombinacja :tak:
a nawet swego czasu z niej korzystałem
lecz jestem ze swoją podświadomością ,baaardzo na "ty"
i wiem że cokolwiek bym se
pterodaktyll napisał/a:
to narzucasz sobie jakieś ograniczenia mówiąc

to jest zawsze narzucanie,,,i tyle
więc że dla mnie jest ważne być trzeźwym - to se nażucam ze chce być trzeźwym
a skoro chce być trzeźwym,to nie mogę pić - a nie jakieś czary że "mogę nie pić "
a całością i moim wyborem przeto jest samo w sobie że jest to mój wybór,i mam do tego wyboru prawo i ono właśnie mówi za siebie że mogę tak zrobić - "że mogę wybrać nie picie"
i tu właśnie ukłon Stasiowi i jego słowom
stanisław napisał/a:
To jest tylko gra slow

i myśli
i podobnie się ma do nazwy - "AA" , Anonimowi Alkoholicy
jaki ja anonimowy ,skoro przed grupą anonimów mówię - "ja Jacek alkoholik"
a do tego te gaduły na ulicy skądś wiedzą ze ja tam na grupie to tak mówię ceewd
więc wybrałem zem "alkoholik" ale żaden "anonimowy"
poza tym i tak często się przyznaję (na przykład w pracy,aby nie tłumaczyć dlaczego się nie łapię za kielicha toastowego)
i pewnie wiele innych gry słów ,by się znalazło ,, które są dobre dla początkujących
lecz ja wolę swoją podświadomość nauczyć patrzeć po przez rzeczywistość
no bo skoro jam jest "alkoholik" - to co będe się anonimował
no i dlatego wiem że nie mogę pić - to co będe się czarował :mgreen:

Jo-asia - Czw 23 Paź, 2014 08:51

Uwielbiam moją podświadomość :skromny:
i rozmowy o niej. a spryciula z niej :rotfl:
ta "gra słów", jest dobra tylko w komunikacji ze sobą czy innymi
do podświadomości, mówię bardzo konkretnie
samo "picie" nie przejdzie.. zbyt ogólne
a, aby nie chciała pić alkoholu... to trzeba było, mi ją przeprogramować :)
świadomie lub mniej... nie ma znaczenia, jeśli cel osiągnięty
ma znaczenie... jeśli program, ten nowy.. nie przynosi efektów ;)

Thomasson - Czw 23 Paź, 2014 09:49

Zamiast "nie zapomnę" ostatnio mówię sobie "będę pamiętał" i nawet to działa. Moje "będę żył trzeźwo" też może ułatwiło mi leczenie o kilka procent, ale cudów z tego nie ma. "Żyj i daj żyć" też pozytywne, i bez przypomnień o nałogu.

Cytat:
Czy pomodliłeś sie przed siagnieciem po pierwszy kieliszek


Magiczne myślenie. Równie dobrze mogę zapytać czy samobiczowałeś się przed sięgnięciem po pierwszy kieliszek. 40 batów na plecy, codziennie, a abstynencja gwarantowana. Ogółem zamiast biczowania milion czynności można tu wstawić.

Modlitwa jako sposób na głód alkoholowy nie rozwiązuje problemu, jedynie odwleka na później. Modlitwa jako sposób na wyzwalacze głodu alkoholowego - to już ma sens.
A przed zapiciem...? Mało kto myśli trzeźwo, więc rada "myśl trzeźwo przed zapiciem" jest bez sensu. Zapicie jest efektem końcowym wcześniejszych szkodliwych ("pijanych") działań. Więc gadanie że "zawsze masz wybór" to kłamstwo. Taki efekt domino, wybór jest ale wcześniej, przed apogeum nawrotu choroby.

Codzienna, głęboka modlitwa (np Jezusowa) jako środek do pogłębiania duchowości :okok:
Ale prośba, obietnica, przepraszanie rzucane w powietrze w kryzysowej sytuacji :mysli:

Janioł - Czw 23 Paź, 2014 10:39

Thomasson napisał/a:
Modlitwa jako sposób na głód alkoholowy nie rozwiązuje problemu, jedynie odwleka na później. Modlitwa jako sposób na wyzwalacze głodu alkoholowego - to już ma sens.
o modlę się często i nie zauważyłem by szkodziło wręcz przeciwnie ...mnie pomaga
staaw - Czw 23 Paź, 2014 10:57

Dla mnie wzorem modlitwy jest biedny chłop ze skrzypka na dachu.
Właściwie cały czas gada do Boga, radzi się Go a nawet spiera.

Zdarza mi się że ludzie dziwnie na mnie patrzą kiedy gadam coś "do siebie" w chwili kiedy powinienem np przeklinać czerwone światła pociągu niknące w oddali...

dtstgseete - Czw 23 Paź, 2014 11:44

Thomasson napisał/a:
rada "myśl trzeźwo przed zapiciem" jest bez sensu
:tak:
Thomasson napisał/a:
zapicie jest efektem końcowym wcześniejszych szkodliwych ("pijanych") działań. Więc gadanie że "zawsze masz wybór" to kłamstwo. Taki efekt domino, wybór jest ale wcześniej, przed apogeum nawrotu choroby.
Tak tez doswiadczylem - jakbym byl juz jedynie obserwatorem siebie samego od ktoregos momentu (co sie tyczy u mnie nie tylko alkoholu, takze telewizji, internetu, gier komputerowych, jedzenia). I taka nauke wyciagnalem z opowiesci Janiola. Zaznaczam, ze ten moj post nie odnosi sie do modlitwy - tego tematu nie dotykam tutaj, tzn nie zabieram glosu czy pomaga czy nie. Pisze jedynie o zgodnosci mojego przezywania i doswiadczen z zacytowanymi tu fragmentami.

(Przychodzi mi tez na mysl podobienstwo do wojen - na poczatku jest konflikt o cos, a pozniej juz tylko wszyscy strzelaja do wszystkich i nikt nie pamieta o co poszlo.)

Tajga - Czw 23 Paź, 2014 11:49

Thomasson napisał/a:
Zapicie jest efektem końcowym wcześniejszych szkodliwych ("pijanych") działań.

Do czasu kolego, do czasu...zdrowego podejścia do choroby alkoholowej ,i wyciągnięcia zdrowych wniosków, że"zapicie problemu" niczego nie zmieni, nie mówiąc o skomplikowaniu wszystkiego.

moonyain - Czw 23 Paź, 2014 13:47

Janioł napisał/a:
tak na przekór i wbrew to po co ? po to by po raz kolejny sobie udowodnić że panujesz nad piciem lub nie ?


Nie myślałem nad tym w takich kategoriach, że robię na przekór sobie czy komuś. Przestałem widzieć sens trzeźwego życia, to się napiłem. Proste. Wybuchła bomba, która od jakiegoś już czasu tykała. A że jestem uzależniony, na jednym wypiciu nie poprzestałem.
Teraz staram się te bomby regularnie rozbrajać.
Nie zastanawiam się jakoś głębiej nad tamtymi wydarzeniami, na terapii również nieraz słyszałem by to zostawić i tego nie rozgrzebywać.

Tylko kilka razy zastanawiałem się nad tym jak inni alkoholicy to robią, skąd biorą motywację do tego by po zapiciu od razu wziąć się w garść i wrócić do leczenia, skoro ja potrzebowałem na to prawie roku ? Może stąd, że gdy się napili, poczuli, że alkohol nie przynosi im już jakiejkolwiek przyjemności a jedynie ból i cierpienie i dlatego ich motywacja nie zmalała, ale jeszcze wzrosła ?

staaw - Czw 23 Paź, 2014 13:53

moonyain napisał/a:

Tylko kilka razy zastanawiałem się nad tym jak inni alkoholicy to robią, skąd biorą motywację do tego by po zapiciu od razu wziąć się w garść i wrócić do leczenia, skoro ja potrzebowałem na to prawie roku ? Może stąd, że gdy się napili, poczuli, że alkohol nie przynosi im już jakiejkolwiek przyjemności a jedynie ból i cierpienie i dlatego ich motywacja nie zmalała, ale jeszcze wzrosła ?

Ja tak miałem.
Ostatnie zapicie było niemal śmiertelne i "zaskoczyłem" na trzeźwość.
Trzeźwość bezwarunkową, jednocześnie nie stroniąc nadmiernie od wyzwalaczy (dawniejszych "powodów" chlania) które straciły nade mną moc...

Janioł - Czw 23 Paź, 2014 14:34

moonyain napisał/a:
Może stąd, że gdy się napili, poczuli, że alkohol nie przynosi im już jakiejkolwiek przyjemności a jedynie ból i cierpienie i dlatego ich motywacja nie zmalała, ale jeszcze wzrosła ?
to ja miałem tak że najpierw musiałem sie upodllić i totalnie zdołować by poczuć ulgę ( to na tamten czas było jedyne "przyjemne uczucie" którą dawał mi alkohol a póżniej.....póżniej byle tylko nie dopuszczać do zaniku promili we krwi
stanisław - Czw 23 Paź, 2014 14:54

Tak ja miałem nie zapicie tylko picie po terapi a dlaczego wróciłem do picia , nie przestrzegałem podstawowej zasady AA. Pisanie ze alkohol dawał mi to czy tamto pic na wode nie byłem uczciwy nawet wobec siebie. Pewnie ,, kazdy z was był na mitingu'' dlaczego w Wielkiej Ksiedze nic nie pisza o nawrocie choroby alkoholowej kochani jak bedziemy nie uczciwi ,nawet wobec siebie bedziemy szukać usprawiedliwienia . Pozdrawiam anonimowy alkoholik Stanisław.
Janioł - Czw 23 Paź, 2014 19:33

stanisław napisał/a:
' dlaczego w Wielkiej Ksiedze nic nie pisza o nawrocie choroby alkoholowej
bo powstała gdy nie było jeszcze modelu terapii, dlatego że gdy ja pisano alkoholizm nie był chorobą a i jeszcze jedno to że czegoś nie ma w Wielkiej Księdze nie oznacza jeszcze że to nie istnieje
stanisław - Czw 23 Paź, 2014 19:57

Janioł napisał/a:
bo powstała gdy nie było jeszcze modelu terapii, dlatego że gdy ja pisano alkoholizm nie był chorobą a i jeszcze jedno to że czegoś nie ma w Wielkiej Księdze nie oznacza jeszcze że to nie istnieje
I tak mozna sobie to tłumaczyć, dlatego ja tez zapiłem nie miałem wyjscia musiałem byłem w nawrocie choroby. Ale czy to jest wytłumaczenie dla tych którzy trzezwieja nie bedąc na terapi i nie zapijają CELOWO PISZE TRZEŻWIEJĄ
Janioł - Czw 23 Paź, 2014 20:01

stanisław napisał/a:
dlatego ja tez zapiłem nie miałem wyjscia musiałem byłem w nawrocie choroby.
nawrót choroby nie musi zakończyć się zapiciem to też z terapii i to nie jest ani tłumaczenie ani wytłumaczenie
Matinka - Czw 23 Paź, 2014 20:04

stanisław napisał/a:
zapiłem nie miałem wyjscia musiałem byłem w nawrocie choroby

:shock:
stanisław napisał/a:
Ale czy to jest wytłumaczenie dla tych którzy trzezwieja nie bedąc na terapi i nie zapijają


Ci co nie byli na terapii nie wiedzą co to nawroty, wobec czego nie mają żadnego wytłumaczenia, wobec czego mają szereg innych wyjść, wobec czego nie zapijają :mgreen:

stanisław - Czw 23 Paź, 2014 20:11

Matinka napisał/a:
Ci co nie byli na terapii nie wiedzą co to nawroty, wobec czego nie mają żadnego wytłumaczenia, wobec czego mają szereg innych wyjść, wobec czego nie zapijają
Pewnie masz racje
:)

szymon - Czw 23 Paź, 2014 22:17

Thomasson napisał/a:
Zamiast "nie zapomnę" ostatnio mówię sobie "będę pamiętał"


super sprawa :okok:

Jo-asia - Pią 24 Paź, 2014 11:54

Już wiem :lol2:
skąd u mnie koncentracja na zdrowiu
bo o zdrowie się dba a z chorobą walczy...a ja z tym drugimi sobie nie radzę :mgreen:

Driada - Pią 24 Paź, 2014 19:54

Od jakiegoś czasu czytam i czytam...doszłam do wniosku,że dla każdego człowieka jest inna droga wyznaczona.
Nie można stosować tych samych metod leczenia u wszystkich...co dla jednego jest dobre dla drugiego bywa wręcz "zabójcze".
Może się mylę ceewd ale kto jak nie ja wie co jest dla mnie najlepsze.
Jo-asia napisał/a:
bo o zdrowie się dba a z chorobą walczy


Z tego co napisałam powyżej wynika ,że też o zdrowie dbam...i nie mam zamiaru sprawdzać jak bardzo mogę się mylić :mgreen:

Thomasson - Pią 24 Paź, 2014 20:30

Cytat:
Wielkiej Ksiedze nic nie pisza o nawrocie choroby alkoholowej


Piszą tam w kółko o nawrocie choroby. Nawet dalsze rozdziały o niesieniu posłania są o nawrotach. Warto wyjaśnić jedno. Problemem alkoholika jest alkoholizm (w umyśle) a nie alkohol. Nawrót nie równa się zapiciu, przynajmniej nie zawsze. 12 krok to zapobieganie nawrotom choroby.

Szanuję wielką księgę, ale nie jest to moja "biblia" do której bym podchodził bezkrytycznie. Bill W. trzeźwiał dużo dłużej niż to się wielu z AA wydaje. Po swoim "przebudzeniu" dalej był arogantem, fanatykiem, przynajmniej w "the best of Bill" tak podają. W wielkiej księdze Bill wpada w różne pułapki: przekonuje o zupełnej dowolności koncepcji boga, następnie atakuje naukę jakby ona nie mogłaby nigdy dla nikogo być siłą wyższą. Do kroków 6 i 7 odnosi się bardzo płytko, w sposób mocno judeo-chrześcijański.

p.s. o modlitwie wiem "tyle o ile" więc lepiej niech każdy praktykuje co i jak chce. Mam swoją opinię, tylko tyle.


Cytat:
Do czasu kolego, do czasu...zdrowego podejścia do choroby alkoholowej

Chodziło mi o ciąg przyczynowo-skutkowy nawrotu, gdzie np czynnik zdrowy (mogący przechylić szalę na stronę abstynencji) pojawia się zbyt późno, jest zbyt słaby, nic się nie da zrobić. Jeśli z X Y Z wybieram X to jest to wynikiem procesu przyczynowo-skutkowego w moim umyśle, moich nabytych skłonności, preferencji, podświadomości itd więc Y i Z odpadło zanim stanąłem przed wyborem. Wybór był iluzją. Logika.

stanisław - Pią 24 Paź, 2014 21:42

Driada napisał/a:
Może się mylę ale kto jak nie ja wie co jest dla mnie najlepsze.
Czy jesteś tego pewna co dla ciebie jest najlepsze czy chcesz zeby tak było jak sobie myslisz
dziadziunio - Pią 24 Paź, 2014 21:49

moonyain napisał/a:
Tylko kilka razy zastanawiałem się nad tym jak inni alkoholicy to robią, skąd biorą motywację do tego by po zapiciu od razu wziąć się w garść i wrócić do leczenia, skoro ja potrzebowałem na to prawie roku ? Może stąd, że gdy się napili, poczuli, że alkohol nie przynosi im już jakiejkolwiek przyjemności a jedynie ból i cierpienie i dlatego ich motywacja nie zmalała, ale jeszcze wzrosła ?


Nie wiem jak inni. Ja przestałem czerpać radość z picia alkoholu już bardzo dawno, pijąc pierwszy kieliszek nie stawałem się większy, silniejszy, bogatszy, czy mądrzejszy. Miałem dość byłem totalnie zmęczony i chciałem czy wręcz musiałem odpocząć. Nie potrafiłem dokonać samokasacji więc potrzebowałem pomocy innych którzy decyzję tą mogli na mnie wymóc. Nie miałem już nic i jeden kopniak w du**sko wszystko by za mnie załatwił. Nie potrafiłbym już tak zyć, przytułek, tacy sami jak ja pogubieni ludzie bród, smród i nedza. Alkoholizm jest tylko dla tego nazywany chorobą śmiertelną gdyż tak działa. Odcinasz pomocne dłonie które skierowane są w twoim kierunku, zawodzisz i czekasz kiedy to wszystko się w końcu skończy..Marskość wątroby i innne pochodne to przypadki tak samo jak potracenie przy przechodzeniu prze ulicę...Cała śmiertelność tego uzaleznienia leży w tym, ze nie pozwalasz sobie nikomu pomóc a sam pomóc sobie nie jestes w stanie..Wiecej ludzi wyhuśdało się na sznurkach niż umarło na marskość wątroby...
Jak ktoś to i o tym wie jak nie wyjdzie spróbuje jeszcze raz...jak nadal to samo..to jeszcze raz i jeszcze raz .......................innej drogi przecież nie ma....................
Wiem to nie z książek byłem wszędzie i próbowałem wszystkiego..... :bezradny:
alkoholizm to nie je bajka, alkoholizm to je bitwa....
siem dziś rozpisałem, przepraszam....

miłego, pozdrawiam :skromny:

Driada - Pią 24 Paź, 2014 23:41

stanisław napisał/a:
Driada napisał/a:
Może się mylę ale kto jak nie ja wie co jest dla mnie najlepsze.
Czy jesteś tego pewna co dla ciebie jest najlepsze czy chcesz zeby tak było jak sobie myslisz


Wiem co jest dobre(wszyscy to wiedzą co jest dobre a co złe).
Moje rozważania dotyczyły "zapicia".Czemu ludzie po terapii ciągle wracają do punktu wyjścia?
Skoro terapia nie przynosi rezultatów (w wielu przypadkach),równie dobrze mogę przestać pić i bez terapii.Tylko nie będę sprawdzać ,czy jeden drink mi "zaszkodzi".
Co wcale nie oznacza ,że nie potrzebuje wsparcia...wiedzy na temat alkoholizmu.Z tego powodu cieszę się ,że tu trafiłam :D

Jras4 - Pią 24 Paź, 2014 23:53

Driada napisał/a:
po terapii ciągle wracają do punktu wyjścia?
bo to debile
matiwaldi - Sob 25 Paź, 2014 05:26

Jras4 napisał/a:
Driada napisał/a:
po terapii ciągle wracają do punktu wyjścia?
bo to debile



bo są chorzy .......

Twoje podejście do ludzi też ciągle wraca do punktu wyjścia,chcesz więc przez to pokazać , że jesteś debilem ???? pewnie nie,nic nie pokazujesz ,nie możesz jedynie zrozumieć,że można inaczej .......
8)

dziadziunio - Sob 25 Paź, 2014 06:59

Jras4 napisał/a:
bo to debile


A moim zdaniem masz prawo tak sądzić i tak myśleć o takich właśnie ludziach. Tak sądzą i myślą liczni o ile nie wszyscy którzy nigdy tam nie byli. Szczególnie terapeuci i inne uczone głowy dla których alkoholizm jest nadal czarną wciąż do końca nie poznaną przecież magią..Często słyszę jak ktoś mówi czy pisze o silnej woli, jeszcze silniejszym postanowieniu, honorze i władzy nad własnym umysłem..Niektórzy z nas wracają z miejsc gdzie wszystkie te wielkie słowa już nie działają i podswiadomośc przejmuje całkowite władanie nad świadomością i swiadomym jakimkolwiek działaniem.....
Między innymi dlategoo swój pierwszy temat nazwałem... alkoholizm prawdziwy...
Czasami nie rozumiem......ale....nigdy nikogo nie nazwę...... debilem....
Pomimo, ze rozumiem to nie pozwolę już nigdy wystawić się poza ,,normę alkoholowej braci,, gdyż to ja i tacy jak ja reprezentujemy 80 procentową wiekszość w tym uzależnieniu. Więc to jest norma...ta alkoholowa najnormalniejsza z norm.. :bezradny:
A ze statystyką i faktami chyba nikt nie bedzie chciał dyskutować? :[
spoko. miłego :skromny:

zołza - Sob 25 Paź, 2014 08:08

Jras4 napisał/a:
bo to debile


Zawsze włącza mi się agresor gdy ktoś używa określeń , których znaczenia nie zna. Jeszcze większy wtedy gdy słowo "debil " jest rzucano obraźliwie na prawo i lewo i ma na celu sprowadzić człowieka do choroby umysłowej niezależnej od nikogo ( no może od Kogoś na wysokościach kto decyduje o tym jaki człowiek się rodzi) Debilizm to choroba dziedziczna . Jest upośledzeniem umysłowym ,ociężałością myślową i może aż czasami ciśnie się nam to na usta by kogoś tak nazwać tylko.....dlaczego dzieci a później dorośli ,którzy w niczym nie zawinili iż są upośledzeni umysłowo mają być synonimem człowieka , który nie myśli lub zachowuje się inaczej niż byśmy po nim tego oczekiwali. To obraza dla niepełnosprawnych . Te osoby ( nazwane debilami) zatrzymały się( nie z swojej winy :bezradny: ) na poziomie 8-9 latka. Są szczere i dobre...Nikomu nie szkodzą i radzą sobie w życiu jak umieją. Chcą tylko żyć - bez poniżania i przyklejania im etykiet. Nie maja wyboru ( ich IQ 35-54) . Czy ktokolwiek ( Iras ) ma prawo ich nieszczęściem opluwać innych ? Dziękuj Iras Bogu , że Twoje dziecko urodziło się zdrowe i nie musisz obcować z ta chorobą ....pewnie dlatego też nie masz oporów by ludzi nazywać debilami... O debiliźmie nie świadczy zachowanie to choroba.
Ja zapiłam...nie jestem upośledzona umysłowo ...mam IQ powyżej przeciętnej :)
Kim jestem???? Alkoholiczką ...debilem nie !!!
A jakie jest Twoje IQ ? :mysli:

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:33

wiec tak ci co zapjiają cieszko pracują na to zeby zapić
a co do chorby umysłowej to wiesz zołza to doskonała wymówka zapicia .. coś w stylu zapiłem bo jestem alko albo zapiłem bo jestem psychczny
a ja powiem ani alko ani psychciczny poprostu debil
nachlałes sie ok ale nie mów ze to wina czegoś tam bo to twoja wina i to tu z uporem manniaka poszłeś i piłes ..Teraz trzeba to brac twardo na klate i koniec na tym całej tej bajki
a co do mojego IQ to jak sądzisz jakie moge miec skoro tyle lat piłem i pisze jak pirze ..mówie co mówie bo ja sądze ze nawet nie 0 a - 100 i teraz moge sie pozalic ze to wina alkoholizmu czy kosmitów .. tylko co to zmienia ? nic

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:35

zołza napisał/a:
re...Nikomu nie szkodzą i radzą sobie w życiu jak umieją. Chcą tylko żyć - bez poniżania i przyklejania im etykiet. Nie maja wyboru ( ich IQ 35-54) . Czy ktokolwiek ( Iras ) ma prawo ich nieszczęściem opluwać innych ? Dziękuj Iras Bogu , że Twoje dziecko urodziło się zdrowe i nie musisz obcować z ta chorobą ..

mowa tu w tych postach i tych debilach co zapili czy o jakich ludziach chorych bedących w szpitalu i nie mających nic wspul;nego z pjianstwem ? bop jak o chorych to przepraszam pomyliłem sie ale jak o pjiakach debilach co wiedzą na czym polega alkoholizm a idą i chlają no to sory niema litosci

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:37

matiwaldi napisał/a:
Twoje podejście do ludzi też ciągle wraca do punktu wyjścia

nigdy z niego sie nie ruszyło
dośc płakania i klepania po pleckach ,,jakis ty biedny ,,
matiwaldi napisał/a:
, że jesteś debilem ?
tak bo zpjiałem
zołza - Sob 25 Paź, 2014 09:39

Jras4 napisał/a:
mowa tu w tych postach i tych debilach co zapili czy o jakich ludziach chorych bedących w szpitalu i nie mających nic


Debil - to nazwa człowieka upośledzonego umysłowo. Chorego ! I tego słowa nie masz prawa używać w związku z alkoholizmem ani innym ograniczeniem !!! Tyle :bezradny:

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:39

matiwaldi napisał/a:
nie możesz jedynie zrozumieć,że można inaczej .......

mozna ..mozna stale zapjiac i opowiadac ze jest sie bardzo madrym i wogule fainym a ze chlasz to choroba winna a moze pani w sklepie winna bo podała zamówione piwo zamiast dać w ryja ..tak wszyscy są winni tylko nie pjiak

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:40

dobra to powiem tak pszygłup
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:42

zołza a moze ty mi powiesz jak mozna to okreslić ? ,,
Janioł - Sob 25 Paź, 2014 09:49

Cytat:
Moje rozważania dotyczyły "zapicia".Czemu ludzie po terapii ciągle wracają do punktu wyjścia?
w moim przypadku śmiem twierdzić że daleko za punkt wyjścia , by dojśc do punktu wyjscia musiałem mocno popracować , min. poprzez terapie DDA i jak na początku terapii po zapiciu śmiałem się z tekstu mojej znojomej terapeutki : "Andrzej zapomnij o wszyskim czego dowiedziałeś się o sobie jako alkoholiku " tak wiem że to była święta prawda , musiałem głebiej i dalej i mocniej popracować na to by trzeżwieć
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 09:52

wracają z rozmysłem bo cha tego ..dążą do tego ,,
a co do okreslenia debli ..jesli są psychiczni to nie ja wymysliłem to okreslenie a lekarze takie konowały w białych szlafrokach ..

Janioł - Sob 25 Paź, 2014 09:57

Jras4 napisał/a:
dobra to powiem tak pszygłup

Jras4 napisał/a:
bo to debile

Tomek weż Ty walnij się jakąś podlaską brzozę sowim podlaskim łbem bo pierdzielisz aż kora z tek brzozy odpada , określenia debil, imbecyl owszem wymyślono ale do zupełnie innych przypadków chorobowych niż alkoholizm

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 10:05

acha a powiedz co do alko jakiego mozna uzywać ? tylko sie nie migaj ..moze ja jestem debil i nie wiem a ty mi powiesz i bende wiedział .. no czekam
zołza - Sob 25 Paź, 2014 10:30

Jras4 napisał/a:
zołza a moze ty mi powiesz jak mozna to okreslić ?


To ludzie którzy czują się zbyt pewni siebie , wydaje im się ,że ich nie dotyczą zasady dla trzeźwiejących alko, że nie muszą nic zmieniać w swoim życiu ,że trzeźwość sama przyjdzie , pozjadali wszystkie rozumy i wiedza lepiej. Często są zbyt dumni by poprosić o pomoc. Udają , że nie są alkoholikami lub tak naprawdę nigdy nie pogodzili się z tym że nimi są. Często są to ludzie ,którzy jeszcze nie sięgnęli dna lub wszystko muszą sprawdzić na własne skórze( ja) . To zakłamana duma . Ignoranci w temacie...Myślą ,że wiedzą więcej ,lepiej i że są innymi" lepszymi alkoholikami" a ta duma ich powoli zabija :blee:

Janioł - Sob 25 Paź, 2014 10:50

Jras4 napisał/a:
acha a powiedz co do alko jakiego mozna uzywać ? tylko sie nie migaj ..moze ja jestem debil i nie wiem a ty mi powiesz i bende wiedział .. no czekam
wiesz co Tomku ja mam na to taką o to opinię , zapicie przez alkoholika to bez wątpienia popełnienie tego samego błędu co gdybym nie był osobą wierzącą i mającą i umiejącą wybaczać nazwałbym głupotą, debilizmem i jak tam jeszcze byś chciał ale odkąd miałem okazję przeżyć zapicie i to bardzo dla mnie bolesne i posłuchałe innych alkoholików oraz to czego uczy moja wiara to odpowiem Ci tak : Pan Bóg pozwala nam popełniać te same błędy nie dlatego że uważ nas za debili, idiotów, przygłupów i wszelką swołocz ale tylko po to byśmy w końcu wyciągneli właściwe wnioski z popełnionych błedów (czytaj zapić) bo jest miłosierny i wie że to choroba , więc z czystym sumieniem nazywam siebie alkoholikiem i tych co zapijają też i tych co trzeźwieją od pierwszego razu też i tych co piją nadal też bo oni jeszcze nie dojrzeli
Jacek - Sob 25 Paź, 2014 11:14

dziadziunio napisał/a:
siem dziś rozpisałem, przepraszam....

nie przepraszaj
to interesujące co napisałeś :okok:

Matinka - Sob 25 Paź, 2014 12:40

W pewnym sensie Iras ma rację, bowiem działanie alkoholika ma charakter upośledzenia umysłowego. Nie działa prawidłowo rozum, wyłączone jest logiczne myślenie, zaburzona wolna wola. Odcięte jest dziedzictwo kulturowe i społeczne. Czyli przymioty człowieczeństwa. Uzależniony bez względu na wszystko realizuje swoją potrzebę zaspokojenia nałogu. Przypomina to raczej zachowanie zwierzęcia i to chorego, albo oszołomionego, bowiem funkcjonowanie jest instynktowne, ale nie jest to instynkt samozachowawczy.
Znajduję zatem cześć prawdy w tym:
dziadziunio napisał/a:
Alkoholizm jest tylko dla tego nazywany chorobą śmiertelną gdyż tak działa. Odcinasz pomocne dłonie które skierowane są w twoim kierunku, zawodzisz i czekasz kiedy to wszystko się w końcu skończy..Marskość wątroby i innne pochodne to przypadki tak samo jak potracenie przy przechodzeniu prze ulicę...Cała śmiertelność tego uzaleznienia leży w tym, ze nie pozwalasz sobie nikomu pomóc a sam pomóc sobie nie jestes w stanie..Wiecej ludzi wyhuśdało się na sznurkach niż umarło na marskość wątroby...

i w tym:
dziadziunio napisał/a:
Często słyszę jak ktoś mówi czy pisze o silnej woli, jeszcze silniejszym postanowieniu, honorze i władzy nad własnym umysłem..Niektórzy z nas wracają z miejsc gdzie wszystkie te wielkie słowa już nie działają i podswiadomośc przejmuje całkowite władanie nad świadomością i swiadomym jakimkolwiek działaniem.....

A jednak mechanizm kontroli, choć zaburzony to w jakimś stopniu działa.
Uzależniony w razie konieczności potrafi odłożyć w czasie picie, jest w stanie podjąć dłuższą lub krótszą abstynencję.
Podobnie wolna wola, choć słaba, upośledzona to istnieje i umożliwia podjęcie decyzji w stronę "piję" lub "nie piję" „chcę” i „nie chcę”.

Uzyskanie świadomości tego chorego zachowania, przy pomocy terapii, AA, samodzielnego wejrzenia, daje szansę na powstanie chęci „normalnego” życia pomimo uzależnienia.

dziadziunio napisał/a:
Jak ktoś to i o tym wie jak nie wyjdzie spróbuje jeszcze raz...jak nadal to samo..to jeszcze raz i jeszcze raz .......................

Normalne, rozumiem jako przynajmniej niedestrukcyjne dla siebie i innych.

Co w dalszej kolejności może być wstępem do życia satysfakcjonującego.

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:16

no to gadamy o jednym tyle ze okreslen uzywamy innych ja ze to du** a wy ze tyłeczek tyle ze produkt ten sam ...
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:20

i moze ktoś czuje sie na tyle odwazny by tu napisac co prowadzi do zapicia ? co powoduje ze ktoś zapjia mimo terapi czy innej wiedzy o problemie bo nie mówimy tu o jakimś chamie co stale chla i nic nie wie bo nigdzie nie był i taki juz zdechne w tej niewiedzy ..wiec jest ktoś taki ?
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:28

tak sądziłem ..,,a jak im sie mleło a głupi wy a głupi to sie na was skrupi ,,
Janioł - Sob 25 Paź, 2014 14:29

Tomek ,czytałeś moją prace z terapii ??
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:30

nie nie czytałem
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:31

poprostu jesli chcesz powiedz co prowadzi do zapicja
Janioł - Sob 25 Paź, 2014 14:35

Jras4 napisał/a:
poprostu jesli chcesz powiedz co prowadzi do zapicja
ja już to napisałem i nie chce mi sie powtarzać a jak Tobie nie chce się czytać to zostańmy przy swoich przekonaniach
zołza - Sob 25 Paź, 2014 14:41

Ja też opisałam swoja historię w tym wątku :)
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:42

tak mamy inne zdanie ..owszem mozna dorabiac piekne słowa i szukac usprawiedliwien
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 14:59

zołza napisał/a:
Alkoholik nie ma takiej opcji ratunku ;)
ma tylko nie moze kąbinowac i wymyslać kłamstw w stylu zapiłem bo ...( tu wymysły )
zołza - Sob 25 Paź, 2014 15:29

Jras4 napisał/a:
i wymyslać kłamstw w stylu zapiłem bo ...( tu wymysły )


Iras a Ty zapiłeś ? :mysli:

Tajga - Sob 25 Paź, 2014 15:31

Jras4 napisał/a:
co powoduje ze ktoś zapjia mimo terapi czy innej wiedzy o problemie

Ja Tobie powiem jak to było u mnie.

Pierwszy raz zapiłam po ośmiu latach bo...nie stosowałam się do zaleceń z terapii.
Ze strachu przed mężem ( zamiast zasadzić mu kopa w du**) chodziłam z nim debilem jak jakaś debilka na spacery z sąsiadami, które zawsze kończyły się piwem na plaży zakończone
ostrym chlaniem w knajpce, dokończone tańcami u tego na którego akurat była kolej.
Nie piłam z nimi, ale w końcu mąż wyjechał, a ja zachlałam.

Drugi raz zapiłam nie wiem jak, coś sobie głupiego do głowy wsadziłam, kupiłam i nawet nie pamiętam gdzie.

Trzeci raz zapiłam, ponieważ w swojej pysze byłam pewna że się zatrzymam.
Picie kontrolowane chciałam wynaleźć :(

Czwarty raz zapiłam, poszłam z psem na wieczorny spacer, kupiłam na stacji benzynowej butelkę, po drodze łyknęłam z gwinta.
Wróciłam do domu, położyłam się do łóżka i jakaś Siła Wyższa, czy inny anioł mnie natchnął.
Nie chciałam wylewać do zlewu ( smród) położyłam na stercie upranych rzeczy na fotelu i zasnęłam.
Rano nie było butelki, córka zabrała, ale nigdy o tym nie rozmawiałyśmy.

Czas dzielący drugie, trzecie i czwarte zapicie był krótki.
Zapijałam pomimo wiedzy, dwóch terapii, regularnych mitingów....dlaczego?
DLATEGO że jestem alkoholiczką i mam inny mózg, inny od ludzi pijących okazjonalnie.
Inaczej przeżywałam, i przeżywam *p****.
Dla ludzi zdrowych to są bzdety, dla mnie to czasami czarne du**.
Bywa też tak że "pamięć mózgu" podpowiada że napicie się w danym momencie jest jedynym rozwiązaniem.
I tylko na tym się koncentruje ( ta pamięć).

Nie uważam że jestem debilem, bezmózgiem, kretynem.

Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 15:36

zołza napisał/a:
Ty zapiłeś ? :mysli:
tak wiele razy jak debil i nawet kałamem sobie w oczy ze to taka choroba
Tajga dzieki

zołza - Sob 25 Paź, 2014 16:06

No i jesteśmy w domu Iras. :buziak:
Jras4 - Sob 25 Paź, 2014 16:09

zołza zawsze bylismy to nasz pjiacki dom a jaki bedzie ładny ? czy smierdzacy zalezy od nas ale niema w mim miejsca na okłamywanie ze to tak musi byc i pjiemy
zołza - Sob 25 Paź, 2014 16:13

Miałam na myśli coś innego :)
Jras4 napisał/a:
tak wiele razy jak debil i nawet kałamem sobie w oczy

" Debile " nie kłamią - nie potrafią ;)

Thomasson - Sob 25 Paź, 2014 18:44

Jras4 debilu! :papa2:
stanisław - Sob 25 Paź, 2014 21:48

Jras4 napisał/a:
tak wiele razy jak debil i nawet kałamem sobie w oczy ze to taka choroba
Mysle że debile zpijają to jest nie prawda nie są uczciwi . Czytam co piszesz Jras4 i jest mi przykro bo widze ze jestes na tym forum 6 lat i oceniasz ludzi ,moze trzeba zaczac od siebie bo jest takie przysłowie jaką miarą mierzysz taką cie zmierzą .
Jo-asia - Sob 25 Paź, 2014 22:37

ja, jestem pełna uznania...dla tych, którzy zapili i potrafili wrócić
We mnie nie było wiary....byłam pewna, że gdy zapije, nie znajdę w sobie tyle determinacji, wiary...czy nie wiem czego jeszcze aby kolejny raz mierzyć się z takim wyzwaniem,
Dziś między innymi dzięki świadectwom ludzi, którzy zapili i wrócili..nie ma we mnie strachu
Do tego, dzięki nim....choć w jakiejś części rozumiem...co może, jak może dojść do zapicia.

Dziękuję, że dzielicie się swoim doświadczeniem :)

Driada - Sob 25 Paź, 2014 22:37

Teraz jestem pewna ,że nie można zbyt pewnie się poczuć :/Skoro tak to jak być szczęśliwym,tak zwyczajnie każdego dnia.Nie obawiać się,że coś woła i kiwa na mnie paluszkiem zczc
Janioł napisał/a:

Tomek ,czytałeś moją prace z terapii ??

Ja chętnie przeczytam,tylko gdzie?

Matinka - Nie 26 Paź, 2014 08:18

Driada napisał/a:
Ja chętnie przeczytam,tylko gdzie?

O tutaj: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=7954
I tutaj: http://komudzwonia.pl/vie...er=asc&start=45
Też poprosiłam o namiary i dostałam :)

Driada - Nie 26 Paź, 2014 09:04

Matinka napisał/a:
Driada napisał/a:
Ja chętnie przeczytam,tylko gdzie?

O tutaj: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=7954
I tutaj: http://komudzwonia.pl/vie...er=asc&start=45
Też poprosiłam o namiary i dostałam :)


Dziekuję Matinko :D

Wiedźma - Nie 26 Paź, 2014 09:07

Jras4 napisał/a:
zołza napisał/a:
Ty zapiłeś ? :mysli:
tak wiele razy jak debil i nawet kałamem sobie w oczy ze to taka choroba

To kiedy ostatni raz zapiłeś, Iras?

Thomasson - Nie 26 Paź, 2014 16:49

Zapijanie to też kwestia dna. Znałem osobę po wielu zapiciach, pięknie i mądrze mówiła na mityngach, rozumiała temat a jednak zapijała. Komfort picia jest furtką do zapicia. Znałem też inną osobę, miała dużo problemów ciężkiego kalibru, pomimo starań w terapii i mityngach popełniła samobójstwo. Ja jestem gdzieś po środku, konsekwencje nałogu odbierają komfort do zapicia ale dają też szansę wychodzenia na prostą. Z PRAWDZIWEGO DNA NIE MA POWROTU.
Jras4 - Nie 26 Paź, 2014 17:04

Wiedźma napisał/a:
To kiedy ostatni raz zapiłeś, Iras?
cos 2005 r zima grudzien
Janioł - Nie 26 Paź, 2014 17:06

Thomasson napisał/a:
Z PRAWDZIWEGO DNA .
co przez to rozumiesz ?
Tajga - Nie 26 Paź, 2014 17:07

Thomasson napisał/a:
Z PRAWDZIWEGO DNA NIE MA POWROTU.

Tylko w tym przypadku kiedy ktoś umrze i trumna jest złożona na dnie grobu.

Jras4 - Nie 26 Paź, 2014 17:39

tak 19 grudzien poszedłem na terapie zamknieta cos tak
Wiedźma - Nie 26 Paź, 2014 17:47

Jras4 napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
To kiedy ostatni raz zapiłeś, Iras?
cos 2005 r zima grudzien

No to kamień z serca, bo już mi wychodziło, że jakoś ostatnio... :zmeczony:

Jras4 - Nie 26 Paź, 2014 18:02

nie droga ewo nie napiłem sie mimo ze są tacy co tego pragną ale wczwsniej smierci sie pokłonie niz wudce
Wiedźma - Nie 26 Paź, 2014 18:41

Jras4 napisał/a:
są tacy co tego pragną

Tak uważasz? 34dd
Nie sądzę. Komu by miało na tym zależeć?
Chyba źle oceniasz ludzi, Iras.

Janioł - Nie 26 Paź, 2014 18:42

Wiedźma napisał/a:
Nie sądzę. Komu by miało na tym zależeć?
może tylko sprzedawcy w pobliskim monopolu to pod warunkiem że ma prowizję od sprzedaży
Jras4 - Nie 26 Paź, 2014 18:56

Cytat:
Chyba źle oceniasz ludzi, Iras.
_________________
mozliwe
Thomasson - Nie 26 Paź, 2014 19:49

Myślę że prawdziwe dno oznacza stan gdzie nie ma już nadziei, cudów. To stan gdy mechanizmy uzależnienia są nie do przebicia, mogą towarzyszyć temu inne zaburzenia psychiczne. Zmiany w ciele i psychice zaszły tak daleko że dalsze cierpienie tylko umacnia chorobę. Nie brzmi to szlachetnie, bo niby szansa jest zawsze, nikogo nie należy skreślać, ale ja tak to postrzegam. Wielu ludziom nie udaje się pomóc. To jak skok bez spadochronu, już samo spadanie można nazwać śmiercią/umieraniem.

Pycha podszeptuje mi że byłem na dnie, że teraz taki twardziel jestem ale to kłamstwo. Cierpiałem. Alkoholizm to choroba dążąca do samounicestwienia, w narkomanii widać to wyraźniej kiedy organizm domaga się śmiertelnej dawki, złotego strzału.

Janioł - Nie 26 Paź, 2014 19:54

Cytat:
Myślę że prawdziwe dno oznacza stan gdzie nie ma już nadziei, cudów
a ja myślę inaczej , póki życia póty nadziei , a co do cudów to pełen pokory twierdzę że to że po zapiciu przestałem pić to cud
staaw - Nie 26 Paź, 2014 19:56

Ja myślę że prawdziwe dno to jest wtedy kiedy jestem już odarty ze wszystkich złudzeń i zrobię wszystko żeby się od tego dna odbić.

Nie demonizowałbym mechanizmów, to kolejna wymówka pijanego mózgu: "muszę pić bo jestem alkoholikiem"...

dziadziunio - Nie 26 Paź, 2014 20:06

Thomasson napisał/a:
Alkoholizm to choroba dążąca do samounicestwienia, w narkomanii widać to wyraźniej kiedy organizm domaga się śmiertelnej dawki, złotego strzału.


Byłem przynajmniej na kilku dnach. Na kazdy wydawało mi się, ze nie ma już jak tu żyć..I chopsa niżej...a nizej stwierdzałem, ze na poprzednim to jeszcze było cacy...i chopsa i poprzednie cacy a tu czarna ...... nie byłem tylko w bezdomności i strasznie mnie podświadomość tam ciągnie...taki złoty strzał jak piszesz......wydaje mi się, ze tam nie byłoby już..... po co???????
ciekawe? co tam bym zobaczył? :[
pozdrawiam :skromny:

zołza - Nie 26 Paź, 2014 20:18

Thomasson napisał/a:
Cierpiałem. Alkoholizm to choroba dążąca do samounicestwienia, w narkomanii widać to wyraźniej kiedy organizm domaga się śmiertelnej dawki, złotego strzału.


Ja złoty strzał przeżyłam. ;)
http://www.komudzwonia.pl...p=739034#739034

Thomasson - Nie 26 Paź, 2014 20:20

Cytat:
Nie demonizowałbym mechanizmów, to kolejna wymówka pijanego mózgu: "muszę pić bo jestem alkoholikiem"...


"muszę pić bo jestem alkoholikiem" to już połowa drogi do zdrowia. Mechanizmy to nie tylko wymówki. To też brak kontaktu z emocjami, nie panowanie nad emocjami, to też rozpad tożsamości, i inne pokrewne zaburzenia jak depresja, nerwice, psychozy, niedojrzałość. Fizyczne zaburzenie działania mózgu, chemia nie działa jak powinna.

Cytat:
dno to jest wtedy kiedy jestem już odarty ze wszystkich złudzeń

Chciałbym kiedyś doświadczyć takiego dna. Buddyści to nirwaną/oświeceniem nazywają.

Janioł - Nie 26 Paź, 2014 20:26

staaw napisał/a:
Ja myślę że prawdziwe dno to jest wtedy kiedy jestem już odarty ze wszystkich złudzeń i zrobię wszystko żeby się od tego dna odbić.
mnie oprócz chlania przez 8 miesięcy była do tego potrzebna niedopita a odnaleziona przypadkiem przez żonę - flaszka i postawiona bez słowa na stole wtedy zrozumiałem że kolejne moje kłamstwo to moje dno - dna , w tym momencie zużyta i w koszu na śmieci ściera do podłogi miała w swej podziurawionej nicości więcej godności niż ja....złudzeń pozbawiony zostałem dużo wcześniej
Thomasson - Nie 26 Paź, 2014 20:49

Cytat:
Ja złoty strzał przeżyłam


Czytałem. Wiecie ja tutaj próbuje trochę zauważyć obecność tych którzy umarli na alkoholizm. Oni już raczej głosu nie zabiorą. Oczywiście fakt, można targnąć się na życie, przeżyć i wkroczyć na inną drogę. I alkoholizm nie jest do tego konieczny. Ale to nadal sfera psychiki. A jest też ciało. Gdy ono przejmuje władzę nad umysłem, gdy degeneracja cofa człowieka do poziomu dzikiej małpy, gdy ten stan jest hodowany długo (nie jakiś skok emocjonalny). Myślę że, choć być może zbyt barwnie to opisuje, takie zjawiska mają miejsce a osoby które tego doświadczyły są już po drugiej stronie.

Co jak co ale wszyscy co tu piszą są po stronie tych którym się jakoś udało. Tylko z tej perspektywy możemy się wypowiadać, co nie znaczy że to jedyna perspektywa. :bezradny:

staaw - Nie 26 Paź, 2014 21:14

Thomasson napisał/a:

Co jak co ale wszyscy co tu piszą są po stronie tych którym się jakoś udało. Tylko z tej perspektywy możemy się wypowiadać, co nie znaczy że to jedyna perspektywa. :bezradny:

Myślę że to zbyt daleko idące wnioski.
Co jakiś czas ktoś zapija...

Matinka - Nie 26 Paź, 2014 21:45

Tajga napisał/a:
DLATEGO że jestem alkoholiczką i mam inny mózg, inny od ludzi pijących okazjonalnie.
Inaczej przeżywałam, i przeżywam *p****ły.
Dla ludzi zdrowych to są bzdety, dla mnie to czasami czarne du**.
Bywa też tak że "pamięć mózgu" podpowiada że napicie się w danym momencie jest jedynym rozwiązaniem.
I tylko na tym się koncentruje ( ta pamięć).

Tajgo, dzięki za te słowa. Uważam podobnie.
I myślę, że ta "pamięć mózgu" gra pierwsze skrzypce w zapiciu.
Oby te wspomnienia wypłowiały, pokryły się kurzem, zarosły pajęczynami.
Nowe, świeże, czyste, radosne emocje potrzebuję.
Ale nie na gwałt, poszukam je cierpliwie, jak słodkie poziomki przy leśnej drodze, albo jak cierpkie tarki na jesiennych badylkach - poczekam, po pierwszym mrozie złagodnieją:-)

Matinka - Nie 26 Paź, 2014 21:50

Thomasson napisał/a:
"muszę pić bo jestem alkoholikiem" to już połowa drogi do zdrowia. Mechanizmy to nie tylko wymówki. To też brak kontaktu z emocjami, nie panowanie nad emocjami, to też rozpad tożsamości, i inne pokrewne zaburzenia jak depresja, nerwice, psychozy, niedojrzałość. Fizyczne zaburzenie działania mózgu, chemia nie działa jak powinna.

O, tak. Tak właśnie to widzę, esencja problemu.

stanisław - Nie 26 Paź, 2014 22:38

Matinka napisał/a:
Fizyczne zaburzenie działania mózgu, chemia nie działa jak powinna.
A JAK POWINNA DZIAŁAĆ
Jo-asia - Pon 27 Paź, 2014 04:45

Wyruszyły mnie...powyższe posty. Dziękuję.
Thomasson, mówisz..za tych co sami nie mogą. Mój ojciec, nadal pije..od zawsze.
Dziś wiem, gdyby chciał przestać jego organizm tego nie wytrzyma. Przy życiu trzyma go alkohol.
Kontakt z nim jest trudny. O niczym nie pamięta...jednak gdy się z nim kontaktuję, zawsze pyta...trzymasz się? w sensie.

stanisław - Pon 27 Paź, 2014 15:50

Thomasson, 1. Wypowiadamy się tylko we własnym imieniu.
Każdy post na tym forum wyraża poglądy i opinie wyłącznie jego autora.
Nie używamy uogólnień
Piszemy o własnych doświadczeniach, uczuciach, przekonaniach. Nie teoretyzujemy.

Jras4 - Pon 27 Paź, 2014 16:51

Jo-asia napisał/a:
Dziś wiem, gdyby chciał przestać jego organizm tego nie wytrzyma. Przy życiu trzyma go alkohol.
tak moze powiedziec jkazdy i pic nadal to moje zdanie ale jest detox ale do tego trzeba odwagi
Jo-asia - Pon 27 Paź, 2014 17:37

Jras4 napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Dziś wiem, gdyby chciał przestać jego organizm tego nie wytrzyma. Przy życiu trzyma go alkohol.
tak moze powiedziec jkazdy i pic nadal to moje zdanie ale jest detox ale do tego trzeba odwagi

powiedzieć...tak
Za którymś jednak razem...słowo staje się ciałem
I nigdy nie wiesz....czy to już nie dziś.
Czas jaki mamy...jest ograniczony. I nie wyłącznie...śmiercią.
A odwagę..chcąc na nią czekać...można stracić i szansę i życie....

Thomasson - Wto 28 Paź, 2014 09:52

Cytat:
Thomasson, 1. Wypowiadamy się tylko we własnym imieniu.
Każdy post na tym forum wyraża poglądy i opinie wyłącznie jego autora.
Nie używamy uogólnień
Piszemy o własnych doświadczeniach, uczuciach, przekonaniach. Nie teoretyzujemy.


Sory ale 90% postów nie miałoby racji bytu. Poczytaj, zauważ.
A poza tym piszemy tu o problemie bardzo złożonym, wieloaspektowym, inaczej sie nie dało, ale przepraszam nie mogę być adwokatem nieobecnych, to luźne spostrzeżenia moje a nie jakaś żelazna prawda.

stanisław - Wto 28 Paź, 2014 16:08

Ja tylko zacytowałem zasady pisania na forum
Thomasson napisał/a:
Sory ale 90% postów nie miałoby racji bytu.
i pewnie tak powino być
Thomasson napisał/a:
nie mogę być adwokatem nieobecnych
Pewnie tak.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group