czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
WSPÓŁUZALEŻNIENIE - nie umiem z nim żyć, odejść się boję
kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 16:47 Temat postu: nie umiem z nim żyć, odejść się bojęwitam, trafiłam w końcu tutaj... może jakoś pomożecie mi poukładać wszystko w mojej głowie...
żyję z alkoholikiem (wydaje mi się, że byłam szczęśliwsza myśląc, że to przejściowe, że kiedyś zrozumie i że będzie inaczej).
mąż pije, od lat... kiedyś wydawało mi się, że pije jak każdy ^^, że wszystko jest ok... ale potem było już tylko gorzej z 4 piw przerzucił się na 0,5 wódki teraz czasem więcej... od 3 może 4 lat robił się po alkoholu coraz bardziej agresywny, budzi mnie po nocach, znęca się w najrozmaitszy sposób, 2 lata temu uderzył mnie tak że pękła mi błona bębenkowa w uchu (we mnie zresztą wtedy też coś pękło).
rok temu poszłam na terapię indywidualną dla osób współuzależnionych i ofiar przemocy; nie skończyłam bo zaczął chlać tak, że czasem ciężko mi się z domu ruszyć (nie chcę z nim zostawiać 7mio latka samego).
skutek jest taki, że zrozumiałam że są rzeczy które nie muszą mi się podobać, na które nie muszę się zgadzać; ale we mnie też zaczęła narastać agresja... teraz jak go widzę po jego 4tym piwie dostaję szewskiej pasji, mam ochotę walnąć w ten pusty łeb tak żeby nie wstał... mam go dość...
a boję się odejść bo jest adwokatem, bo odgraża się, że zabierze mi dizecko, nie da rozwodu, że zrobi ze mnie alkoholiczkę (ech zdarza mi się wypić)... świadków oprócz dziecka nie mam na nic, wokół sama jego rodzina która choć wie co się dzieje to nidy nie zrobi nic żeby pomóc mi toskończyć....
teściowa nie rozumie że on musi się leczyć jeśli coś ma jeszcze z tego być, ciągle go tłumaczy podpowiada, załatwia za niego sprawy...
w sumie dom cały na moim utrzymaniu bo on nie ma czasu pracować, albo mu się nie chce bo wie że bez jego kasy i tak spokojnie dam radę...
nie potrafię odejść chociaż zostać też już nie mam ochoty...
w marcu po kolejnej jeździe zaczął brać leki od psychiatry.... 3 tygodnie nie pił, potem jak tylko wziął ostatnią tabletkę poleciał an piwo...pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 17:19
kasjopeja napisał/a:
boję się odejść bo jest adwokatem
A cóż to za dziwny powód??
kasjopeja napisał/a:
odgraża się, że zabierze mi dizecko, nie da rozwodu
Czy Ty jesteś również prawnikiem?? To bzdury, a poza tym po co Ci od razu rozwód. Zabierz dziecko i znikaj, niech sobie radzi sam
kasjopeja napisał/a:
bez jego kasy i tak spokojnie dam radę
No to na co jeszcze czekasz???
A poza tym witaj "na pokładzie". Jak tylko wpadną tu współuzależnione dziewczyny, to dostaniesz od razu całą litanię, co powinnaś zrobić stiff - Sob 10 Lip, 2010 17:22 Witaj...
Jeśli na prawdę chcesz cos zmienić to po prostu zrób to... kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 17:31 dziękuję za powitanie:)
prawnikiem nie jestem na szczęście:))
z rozwodem mogę pczekać no problem:0 tylko co z długami których zapewne narobi bo mu się dalej nie będzie chciało pracować? przecież płacić nie będzie za nic bo po co skoro durnej babie z pensji można ściągnąć?
na tę litanię to ja akurat liczę... sama nie umiem sobie do niczego przemówić a w szczególności do rozsądku...
jak w zeszłym roku próbowałam coś zacząć to doprwadził tylko do tego że dziecko dostało histerii bo mu bzdur naopowiadał... używał dokładnie tych chwytów co jego klienci,pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 17:34
kasjopeja napisał/a:
co z długami których zapewne narobi bo mu się dalej nie będzie chciało pracować?
A o rozdzielności majątkowej nie słyszałaś???stiff - Sob 10 Lip, 2010 17:42
kasjopeja napisał/a:
tylko co z długami których zapewne narobi bo mu się dalej nie będzie chciało pracować?
Jeszcze nic nie zrobiłaś, a juz sie boisz konsekwencji,
które powstają jedynie w Twojej głowie...
To droga donikąd, stad pytanie czy Ty chcesz czy tylko Ci sie wydaje, ze chcesz... Jacek - Sob 10 Lip, 2010 18:18 witaj Kasjopejo
alkoholik czynny jest na przegranej
i na pewno nie dadzą jemu praw do dzieci
ja takie jego gadanie nazywam "szczekaniem"
a pies który nie umie gryźć (czuje że jest na przegranej) to się odszczekuje
aby cię postraszyćkasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 18:31 co do rozdzielności słyszałam:)
a co do praw do dziecka... cóż w razie co zawsze prościej jest bez orzekania o winie niż się ciągać latami po sądach i mieć własne słowo przeciwko jego...
ja wiem że trzeba wiedzieć czego się chce...
najbardziej chciałabym żeby przestał pić... w drugiej kolejności a może na równi mieć święty spokój:)
a ja wiem że nic nie wiem, że mi tyle lat tłumaczył że bez niego jestem nikim że już chyba sama w to wierzę...
no i logistycznie boję się jak to będzie wyglądać, rodzina 200 km ode mnie nie jest w stanie mi pomóc w żaden realny sposób, pracuję na 3 zmiany i nie wiem czy uda mi się a jeśli tak to za ile znaleźć kogoś do dziecka... i kto będzie chciał się użerać z gościem który np przyjdzie zrobiony żeby zabrać dziecko?
tak wiem strach ma wielkie oczy...Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 21:24 Czytam i nadziwić się nie mogę, ale w sumie nie do końca się, bo sama do decyzji o rozwodzie dochodziłam kilka lat. To nie są łatwe decyzje, nigdy. Bo lubimy się łudzić, pamiętamy o tym, że kiedyś było dobrze, więc jak to możliwe, że on zmienił się tak bardzo?! Gdzie jest tamten mężczyzna, z którym postanowiłam spędzić życie?!
Też długo się tak miotałam, utrzymywałam rodzinę, aż w końcu pewna kobieta zapytała: Zastanów się, czy nadal chcesz tak żyć?
I małe ćwiczenie, które pomogło mi podjąć decyzję: Zamknij oczy i wyobraź sobie że stoicie zwracając się do siebie plecami i każde z Was rusza przed siebie... Co czujesz?milutka - Sob 10 Lip, 2010 21:39
kasjopeja napisał/a:
witam, trafiłam w końcu tutaj... może jakoś pomożecie mi poukładać wszystko w mojej głowie...
Witaj Kasjopejo pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 21:40
Małgoś napisał/a:
każde z Was rusza przed siebie... Co czujesz?
Dziś twierdzę, że była to piękna chwila w moim życiu, ale wtedy...............niekoniecznieMałgoś - Sob 10 Lip, 2010 21:47
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
każde z Was rusza przed siebie... Co czujesz?
Dziś twierdzę, że była to piękna chwila w moim życiu, ale wtedy...............niekoniecznie
A ja poczułam tylko spokój, ale i tak nie potrafiłam się uwolnić...
I mała errata... mój mąż nie pił.pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 21:51
Małgoś napisał/a:
mała errata... mój mąż nie pił.
Moja żona też nie....kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 22:04 co bym czuła... smutek i spokójpterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 22:08
kasjopeja napisał/a:
co bym czuła... smutek i spokój
Chyba lepiej niż być kłębkiem nerwów...........kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 22:14 ano lepiej...
czytam teraz "małżeństwo na lodzie" i zaczynam żałować że przerwałam terapię... przez ostatni rok tyle błędów narobiłam że aż się wierzyć nie chce...pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 22:16
kasjopeja napisał/a:
przez ostatni rok tyle błędów narobiłam że aż się wierzyć nie chce
nie Ty pierwsza, nie ostatnia. Każde z nas popełniło tyle błędów w swoim życiu, że.............szkoda gadać...sztuką jest wyrwać się z tego "kwadratowego" koła....kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 22:29 a jak mam sobie wytłumaczyć że to nie błąd? uwierzyć że on się nie podniesie? że to jedyna słuszna droga? że nie ma żadnej możliwości żeby to zmienić?
jak wytłumaczyć siedmiolatkowi że tak się nie da żyć nie wdając się jednocześnie w szczegóły?
ja nie jestem gotowa na walkę, chciałabym załatwić wszystko w białych rękawiczkach a wiem że tak się nie da; wiem że będzie manipulował dzieckiem dotąd aż młody przestanie kompletnie mnie słuchać (mały wstęp do manipulacji miałam w zeszłym roku; kiedy to mały ryczał i spazmował żebyśmy się nie wyprowadzali); duży w tym czasie ganiał za mną z kwiatami, klęczał, obiecywał, płakał, groził...
da się od tego znieczulić? nie ugiąć? nie zmięknąć?pterodaktyll - Sob 10 Lip, 2010 22:34
kasjopeja napisał/a:
da się od tego znieczulić? nie ugiąć? nie zmięknąć?
Jak się czegoś naprawdę chce, to zazwyczaj jednak się udaje......
kasjopeja napisał/a:
ganiał za mną z kwiatami, klęczał, obiecywał, płakał, groził.
Jakbym samego siebie widział...
kasjopeja napisał/a:
uwierzyć że on się nie podniesie?
Jeżeli się podniesie, to możesz się bardzo nieprzyjemnie zdziwić. Moja żona odeszła dopiero wtedy kiedy ja już wytrzeźwiałem. Nie wytrzymała zmian jakie zaszły we mnie.........kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 22:48 rozumiem i liczę się z tym, żę tak to może wyglądać... tym bardziej, że jednym z argumentów używanych przez niego jest to że jak wytrzeźwieje to tak się zmini że ja z nim nie wytrzymam:)
i rzeczywiście wizje które roztacza co to on będzie robił jak wytrzeźwieje są przerażające - takie domowe hausgestapo.... nie kumam tego, gość rządzi całym moim życiem będąc naprutym i uważa że jak będzie trzeźwy to będzie nim rządził jeszcze bardziej...
wychodzi na to że żadna opcja mi może nie odpowiadać:)stiff - Sob 10 Lip, 2010 22:55
kasjopeja napisał/a:
uważa że jak będzie trzeźwy to będzie nim rządził jeszcze bardziej...
Nieźle zakręcona jesteś jeśli wierzysz w pijacki bełkot... Jacek - Sob 10 Lip, 2010 23:00
kasjopeja napisał/a:
jak wytrzeźwieje to tak się zmini że ja z nim nie wytrzymam:)
i rzeczywiście wizje które roztacza co to on będzie robił jak wytrzeźwieje są przerażające
dziewczyno daj sobie z nim spokój,na razie młodaś za pare lat będziesz kłębkiem nerwów
jedyne aby go oduczyć tych manierskich zachowań
to od niego odejść i tym jemu udowodnić że stać cię na to i że bez niego też sobie dasz radekasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 23:07 o no ja jestem zakręcona... wierzę i nie wierzę, wierzę w co chcę wierzyć a w co nie chcę to tkwię przy swoim... takie zaćmienie umysłowo - oczne...
jak sobie pomyślę o wyprowadzce to mi słabo... on ciągle jest w domu, trzeźwy pijany nieważne jest non stop kolor... i się zacznie granie młodym; wyrzucaniem mi rzeczy na klatkę; wrzucanie do walizki co popadnie (już takie zabawy uprawiał w zeszłym roku) czadMałgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:17
kasjopeja napisał/a:
co bym czuła... smutek i spokój
smutek, czy spokój?
postaraj się zlokalizować co jest powodem smutku a co spokoju, to może ułatwi Ci ogarnięcie własnych uczuć
teraz jesteś zakręcona, wiele strachu i niepewności masz w sobie, ale by podjąć decyzję musisz być pewna co naprawdę czujeszMałgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:20
kasjopeja napisał/a:
jak sobie pomyślę o wyprowadzce to mi słabo...
jesli naprawdę chcesz odejść, to możesz to zrobić bez udziału dziecka, poprosić kogoś by małego przypilnował w tym czasie, pojechać po rzeczy w czyimś towarzystwie.... wszystko się da zrobić jeśli tylko się chcekasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 23:27 bo ja już w życiu wiele namaściłam... podejmowałam decyzje pochopnie a potem nie umiałam się z nich wycofać; taka sprzeczność bo niby w gorącej wodzie kompana żeby w coś wejść a wychodzenie zajmuje mi lata... to moje drugie małżeństwo; ale to akurat mało istotne;
boję się popełnić błąd i wogóle wszystko mi się miesza...
poczucie obowiązku, dobro dziecka, i takie tam różne różności...
do tego w sumie to jestem DDA z nieprzerobionym bagażem;
moja mama nie odeszła od taty choć sama ją do tego namawiałam mając jakieś 7-8 lat; zrobiła z siebie męczennicę... podążam jej tropem bo tylko taki wzór znam; dziadek też pił; pradziadek bił... jestemjakby u siebie a to nie moja bajka... nie tego chciałam dla siebie i dla mojego dziecka...
skąd smutek? bo ja nie przyjmuję do wiadomości że ponoszę klęskę; jestem fighterem i walczę do upadłego (w tym wypadku nie wiem w imię czego może dla dziecka); smutek bo coś się rozpada, bo tyle energii poszło w gwizdek...
spokój bo nareszcie mogłabym być sobą choć już chyba nie wiem kim jestem; potraciłam znajomych, hobby przeszłam w fazę wegetatywną byle do jutra... kim jestem? od 7miu lat nie jestem samodzielnym bytem, jestem żoną, matką, pracownicą... nie mam charakteru, niczego... puste ręce, zszarpane nerwy i tyle...
cieszę się że tu trafiłam, może z wami częsciowo jakoś to wszystko przerobię i dojdę do mądrych wniosków.... a może po prostu za dużo myślę...Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:38 Sporo ważnych spraw poruszyłaś.. Tu terapii nie zaliczysz, ale możesz pogadać, poczytać, a przede wszystkim zacząć samodzielnie myśleć i wyciągać wnioski.
Może zapomnij o tym co było, zapomnij o żalu za straconym czasem i pomyśl ile jeszcze go stracisz jesli czegoś sensownego nie zrobisz... Poczułaś spokój i to właśnie chciałam, byś napisała, bo to jest to do czego chcesz dążyć, to jesteś właśnie TY, Twoja ścieżka!beata - Sob 10 Lip, 2010 23:39 Witaj serdecznie.
Dziewczyno....czytam co piszesz i jestem przerażona.Na co Ty jeszcze czekasz?Aż Was pozabija?
Po prostu brak mi słów. beata - Sob 10 Lip, 2010 23:40
kasjopeja napisał/a:
jak wytłumaczyć siedmiolatkowi że tak się nie da żyć nie wdając się jednocześnie w szczegóły?
Mały nie jest ślepy ani głuchy,wie co się w domu wyczynia.Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:45
beata napisał/a:
czytam co piszesz i jestem przerażona.Na co Ty jeszcze czekasz?Aż Was pozabija?
A ja się nie dziwię Wiem jak można być zakręconą...
Ale skoro Kasja tu dotarła to dobry znak, coś w niej kiełkuje... kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 23:45 dziękuję wam wszystkim za zainteresowanie taką oszołomką jak ja:)
wiem że terapii tu nie przerobię, w poniedziałek dzownię do terapeuty i zaczynam jeszcze raz (wiem że są wakacje ale może się uda);
sama się zastanawiam na co czekam, poszłam w zaparte z przyczyn neijasnych bo gdyby ktokolwiek powiedział mi o czymś takim sama pierwsza mówiłabym uciekaj póki czas...beata - Sob 10 Lip, 2010 23:48
Małgoś napisał/a:
Wiem jak można być zakręconą...
Tu nie chodzi o zakręcenie.Tu chodzi o zdrowie i życie.Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:51
beata napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
jak wytłumaczyć siedmiolatkowi że tak się nie da żyć nie wdając się jednocześnie w szczegóły?
Mały nie jest ślepy ani głuchy,wie co się w domu wyczynia.
Dziecko niby wie, ale zawsze będzie rozdarte, bo wojna toczy się między dwoma najbliższymi istotami... I niestety nie potarfi wyciągać wniosków, to będzie potrafiło dopiero gdy dorośnie.beata - Sob 10 Lip, 2010 23:51
kasjopeja napisał/a:
za zainteresowanie taką oszołomką jak ja:)
Słońce nie jesteś żadną oszołomką Jesteś po prostu współuzależniona i jak sama zauważyłaś,bez fachowej pomocy daleko nie zajedziesz.
I cieszę się,że tu trafiłaś. Bo to znaczy,ze chcesz coś zrobić ze swoim życiem. beata - Sob 10 Lip, 2010 23:52
Małgoś napisał/a:
Dziecko niby wie, ale zawsze będzie rozdarte, bo wojna toczy się między dwoma najbliższymi istotami... I niestety nie potarfi wyciągać wniosków, to będzie potrafiło dopiero gdy dorośnie.
Dlatego dziecko powinno również znaleźć się pod fachową opieką.I to już teraz.Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:53
kasjopeja napisał/a:
na co czekam, poszłam w zaparte z przyczyn neijasnych
zwyczajnie, czasem brak impulsu...kasjopeja - Sob 10 Lip, 2010 23:57 beato ja wiem że chodzi o zdrowie i życie, ale po latach prania mózgu i udwoadniania jaką to on mi łaskę wyświadcza że ze mną jest mnie się deko pod kopułą poprzestawiało:P przebłyski świadomości jednak jakieś mam:)
co do dziecka no to jest tak że wiem że i tak mnie obwini, cokolwiek zrobię albo zaniecham; ostatnio małż przedstawił dziecku sytuację w krótkich żołnierskich słowach: wiesz bo mamusia już nas nie kocha i chce nas zostawc... tzn ty będziesz mieszkał z mamusią a ja kupię sobie psa którego mamusia nie chce mieć...
mały jest rozdarty to na pewno z jednej strony widzi co się dzieje a z drugiej pewnie tak jak ja uważa że może to ostatni raz...
nic nie jest proste, teraz tylko muszę przemyśleć czy lepiej być przez najbliższych dziesięć lat (a możei wcale to moje strachy) obwinianą że zostawiłam tatusia który mnie tak strasznie kocha że mnie bije z miłości; czy zostać i za 10 lat usłyszeć od młodego żezgotowałam mu piekło na ziemi (a to dużo bardziej prawdopodobne niż opcja nr 1).Małgoś - Sob 10 Lip, 2010 23:58
beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Wiem jak można być zakręconą...
Tu nie chodzi o zakręcenie.Tu chodzi o zdrowie i życie.
Najpierw trzeba dowiedzieć się o swojej "chorobie"...
beata napisał/a:
Dlatego dziecko powinno również znaleźć się pod fachową opieką.I to już teraz.
Tak, a przede wszystkim powinno czuć w rodzicach oparcie. Tyle że matka musi być stabilna emocjonalnie.Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 00:03
kasjopeja napisał/a:
zy lepiej być przez najbliższych dziesięć lat (a możei wcale to moje strachy) obwinianą że zostawiłam tatusia który mnie tak strasznie kocha że mnie bije z miłości;
zastanów się... czy chciałabyś widzieć taką"miłość" będąc swoim synem?
Nie brałaś pod uwagę opcji, że możesz, potarfisz żyć spokojnie? Bez hardcorowych akcji, choćby sama z dzieckiem?beata - Nie 11 Lip, 2010 00:06
kasjopeja napisał/a:
nic nie jest proste, teraz tylko muszę przemyśleć czy lepiej być przez najbliższych dziesięć lat (a możei wcale to moje strachy) obwinianą że zostawiłam tatusia który mnie tak strasznie kocha że mnie bije z miłości; czy zostać i za 10 lat usłyszeć od młodego żezgotowałam mu piekło na ziemi
Przeczytaj uważnie dział DDA.Tam są historie dorosłych już dzieci alkoholików.Przeczytaj przez jakie piekło przechodzili w dzieciństwie i jakie problemy mają ze sobą teraz.Może się mylę,ale wydaje mi się ,że prawie każda osoba DDA wikła się w związek z alkoholikiem,lub ma problemy z alkoholem.
Małgoś napisał/a:
Najpierw trzeba dowiedzieć się o swojej "chorobie"...
Jeśli się zdąży
Małgoś napisał/a:
Tak, a przede wszystkim powinno czuć w rodzicach oparcie. Tyle że matka musi być stabilna emocjonalnie.
Zgadzam się z Tobą. beata - Nie 11 Lip, 2010 00:07
kasjopeja napisał/a:
jaką to on mi łaskę wyświadcza że ze mną jest
Daj no mi go tu na forum kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 00:07 Małgoś cały czas biorę; po prostu za dużo myślę; tak naprawdę od dobrego roku jak nie dłużej nie ma dnia w którym nie myślałabym o odejściu, ale ciągle jest jakieś ale... totak jakbym się w lesie przedzierała przez jakieś chaszcze i co chwilę coś przytrzymywało by mnie za nogawkę... idę w stronę krańca lasu ale to tak strasznie wolno trwa... i jeszcze te cienie które wokól siebie widzę powodują że przestaję się spieszyć... tyo tak obrazowo
a co do emocji to aktualnie ciężko powiedzieć o mnie że jestem stabilna emocjonalnie... dlatego pójdę na terapię i dowiem się o możliwościach dla młodegobeata - Nie 11 Lip, 2010 00:08
kasjopeja napisał/a:
dowiem się o możliwościach dla młodego
kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 00:16 ja wiem że to okropnie wygląda... co gorsza mam świadomość że krzywdzę tym dziecko i że nie chcę ani żeby był taki jak tatuś ani nie chcę żeby potem był tak pokręcony jak ja;
wiem że to że we własnym życiu nie potrafię być tak zdecydowana jak w doradzaniu innym jest też pokłosiem bycia DDA... tylko że ja jestem z tym sama, mama niby rozumie ale zaczęłam ją podejrzewać że teraz też moczy dziubek w alkoholu jak tata... zresztą oni oboje są na mojej głowie chyba od zawsze
teściowa dzielnie mi tłumaczy że przynajmniej mnie nie zdradza więc nie jest źle...
a ja myślę o tym jaki to wstyd rozwieść się poraz drugi zamiast pomyśleć jaki to wstyd mieć siniaki na czole a może i połamane ręce i tkwić tkwić po pachy w bagnieMałgoś - Nie 11 Lip, 2010 00:18
kasjopeja napisał/a:
Małgoś cały czas biorę; po prostu za dużo myślę; tak naprawdę od dobrego roku jak nie dłużej nie ma dnia w którym nie myślałabym o odejściu, ale ciągle jest jakieś ale... totak jakbym się w lesie przedzierała przez jakieś chaszcze i co chwilę coś przytrzymywało by mnie za nogawkę... idę w stronę krańca lasu ale to tak strasznie wolno trwa... i jeszcze te cienie które wokól siebie widzę powodują że przestaję się spieszyć... tyo tak obrazowo
a co do emocji to aktualnie ciężko powiedzieć o mnie że jestem stabilna emocjonalnie... dlatego pójdę na terapię i dowiem się o możliwościach dla młodego
Kasjo, będąc DDA ma się głęboko wykoślawiony wzorzec rodziny. Niby coś tam w głowie świta, że to nie tak powinno być, ale pojęcia się nie ma co dokładnie. Na filmach oglądało się miłe scenki, ale w rzeczywistości nigdy tak nie było. Więc skąd ma się brać choćby wyobrażenie zdrowej rodziny? A tworzenie takiej to już zupełna abstrakcja. Uświadomienie sobie swojej prawdziwej i niezaprzeczalnej wartości będąc DDA jest wyjątkowo trudne, wymaga świadomej pracy... Dobrze, że zaczęłaś szukać, robić coś dla siebie, nie przerywaj już tego, zresztą już pewnie wiesz, czujesz że to jest właśnie to... kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 00:25 oj czuję czuję:) ale muszę się spieszyć póki zapał, zanim się zapadnę w marazmie...
i bardzo chciałabym skończyć z tymi wszystkimi ostatnimi razami... już tyle ich było że nie policzę...Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 00:33
kasjopeja napisał/a:
oj czuję czuję:) ale muszę się spieszyć póki zapał, zanim się zapadnę w marazmie...
i bardzo chciałabym skończyć z tymi wszystkimi ostatnimi razami... już tyle ich było że nie policzę...
doskonale wiem co masz na myśli bo sama zwlekałam z decyzją o ostrym cięciu, pomimo że już wiedziałam co mnie boli.. nie byłam bita, mój mąż nie pił...
każdy ma swoją historię, swoje poczucie szczęścia, spełnienia i jeśli tego brak, to nie pozostaje nic innego jak to zmienić Na to nigdy nie jest za późno, choć lepiej nie zwlekać, nie marnować cennego czasu...kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 00:38 jak już wspomniałam wcześniej czytam teraz "małżeństwo na lodzie" i właśnie zdałam sobie sprawę jak jeszcze dużo we mnie jest tego zaprzeczenia, tej wiary że jeszcze nie jest tak źle, że może się ułoży, że może wyolbrzymiam... i to powtarzanie kobiet w moim domu że dla dobra dziecka trzeba trwać, nieważne że pije i bije ale dziecko ma pełną rodzinę... wiem że to tak zwana g... prawda ale jak to mawiał taki jeden "to jest silniejsze ode mnie"Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 00:46
kasjopeja napisał/a:
powtarzanie kobiet w moim domu że dla dobra dziecka trzeba trwać, nieważne że pije i bije ale dziecko ma pełną rodzinę
tjaaaa....
a później dokładnie taką rodzinę samo tworzy i kółko się zamyka
Tylko czy w takim układzie ktokolwiek ma szansę by szczęśliwy? kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 00:49 nikt, w takim układzie to nic tylko sobie w łeb strzelićMałgoś - Nie 11 Lip, 2010 00:54
kasjopeja napisał/a:
nikt, w takim układzie to nic tylko sobie w łeb strzelić
jak się tego nie przełamie, to tylko taki scenariusz pozostanie... kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 01:01 wypada tylko podziękować że ktoś wreszcie zauważył że istnieję:) że zapytał czego ja chce...:)
jak próbowałam rozmawiać z teściową, szwagierką i jego przyjacielem to troska głównie skupiała się na tym co się z nim stanie i kto za to wszystko będzie płacił... po drodze jakoś ciągle ginęłam ja i moje potrzeby oraz potrzeby dziecka...
jestem ważna...
jestem ważna...
jestem ważna...Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 01:15
kasjopeja napisał/a:
po drodze jakoś ciągle ginęłam ja i moje potrzeby oraz potrzeby dziecka...
bo nie rozmawiałaś z kimś z zewnątrz, ze swoją przyjaciółką, kimś obcym, to wielka róznica!
musisz pamiętać o sobie, o swoich potrzebach
by Twoje dziecko mogło być szczęśliwe musi widzieć szczęśliwą kobietę, uśmiechniętą, może zakręconą ale pozytywnie A teraz co widzi?
Pomyśl, że zasługujesz na to co najlepsze i tego samego chcesz dla dziecka, a może w przyszłości dzieci... kto wie...
Ja muszę już się pożegnać na dziś, spokojnej nocki komiwojażer - Nie 11 Lip, 2010 06:00 no kurde Kulfon-jesteś wielki-och Małgoś-bitte,jak kończysz taki wpis to nie życz czociaż żadnej dobrej nocki-Kasjopeja szuka rozpaczliwie bratniej duszy-dajmy na tym forum ganz einfach jej właśnie to.Aż i tylko to...stiff - Nie 11 Lip, 2010 06:59
kasjopeja napisał/a:
szwagierką i jego przyjacielem to troska głównie skupiała się na tym co się z nim stanie i kto za to wszystko będzie płacił...
Co za różnica skoro i tak jak na razie tylko Ty płacisz, a tak jest choć nadzieja,
ze to sie zmieni...
Dziś nowy dzień i nowe szczęście wiec zmieniaj wszystko to co możesz zmienić...
Powodzenia... kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 08:17 komiwojażer - na szczęście jeszcze tak mi psyche nie siadła żebym wzięła taki scenariusz do siebie:)Flandria - Nie 11 Lip, 2010 09:43
beata napisał/a:
Może się mylę,ale wydaje mi się ,że prawie każda osoba DDA wikła się w związek z alkoholikiem,lub ma problemy z alkoholem.
nie każda
większość DDA, które ja znam, boi się alkoholu i nie wiąże się z alkoholikami
a i tak pieprzymy sobie życie Flandria - Nie 11 Lip, 2010 09:57 kasjopeja, zdaje się, że jednym z podstawowych kroków, które powinnaś zrobić, powinny być skierowane na komisariat - jeśli jesteś ofiarą przemocy - założ tzw. niebieską kartę
a później, za każdym razem, kiedy dochodzi do przemocy, choćby gróźb wobec Ciebie - wzywaj policję
dzięki temu zgromadzisz potrzebną dokumentację
zgodnie z nowym prawem, sprawca przemocy może zostać eksmitowany z mieszkania, nawet jeśli jest jego właścicielemFlandria - Nie 11 Lip, 2010 10:09
kasjopeja napisał/a:
boję się popełnić błąd i wogóle wszystko mi się miesza...
już popełniłaś błąd - wiążąc się z tym gościem, teraz możesz to naprawić
kasjopeja napisał/a:
poczucie obowiązku, dobro dziecka, i takie tam różne różności...
jest taka książka "Toksyczni rodzice" Susan Forward, w której przytoczono autentyczną historię - matka, tłumaczyła córeczce, że to, że tatuś ją gwałci to dla JEJ DOBRA, bo jeśli nie będzie posuwał małej, to zostawi je dla kogoś innego i nie będą miały co jeść
chcesz dobra dziecka - zabierz je jak najdalej od sprawcy przemocy
kasjopeja napisał/a:
małż przedstawił dziecku sytuację w krótkich żołnierskich słowach: wiesz bo mamusia już nas nie kocha i chce nas zostawc... tzn ty będziesz mieszkał z mamusią a ja kupię sobie psa którego mamusia nie chce mieć...
kasjopeja napisał/a:
wiem że będzie manipulował dzieckiem dotąd aż młody przestanie kompletnie mnie słuchać
Ty się boisz, że młody przestanie Cię kompletnie słuchać, a ja po tym co napisałaś zastanawiam czy młody przez to wszystko nie oszaleje
HELOŁ! przecież to małe dziecko jest! konsekwencje takiego traktowania to duuuużo więcej niż tylko to, że przestanie Cię słuchać,
PRZESTAŃ SWOJE DZIECKO TRAKTOWAĆ JAK DOROSŁĄ OSOBĘ, JAKO JEGO MATKA MASZ OBOWIĄZEK GO CHRONIĆMałgoś - Nie 11 Lip, 2010 11:20
Kulfon napisał/a:
Małgoś napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
nikt, w takim układzie to nic tylko sobie w łeb strzelić
jak się tego nie przełamie, to tylko taki scenariusz pozostanie...
Malgos, ty to potrafisz pocieszyc
To jest namawianie do samobojstwa
Do usług kulfonie
Jak by co. to wiesz z kim pogadać Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 11:26
Flandra napisał/a:
beata napisał/a:
Może się mylę,ale wydaje mi się ,że prawie każda osoba DDA wikła się w związek z alkoholikiem,lub ma problemy z alkoholem.
nie każda
większość DDA, które ja znam, boi się alkoholu i nie wiąże się z alkoholikami
a i tak pieprzymy sobie życie
pieprzyć sobie życie potrafi każdy, kto we wzorcach rodziny ma jakieś dysfunkcje...
nie tylko alkohol jest tego sprawcąpterodaktyll - Nie 11 Lip, 2010 11:29
Małgoś napisał/a:
pieprzyć sobie życie potrafi każdy
I jak sobie je "spieprzy", takie będzie miał..... Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 11:37
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
pieprzyć sobie życie potrafi każdy
I jak sobie je "spieprzy", takie będzie miał.....
dopóki sobie w łeb nie palnie... albo się nie ogarnie pterodaktyll - Nie 11 Lip, 2010 11:43
Małgoś napisał/a:
dopóki sobie w łeb nie palnie... albo się nie ogarnie
Mój terapeuta swego czasu wbił mi w łeb jedną mądrą rzecz, a mianowicie: jak sobie coś wymyślisz, tak będziesz miał, co znaczyło, że jak będziesz o piciu myślał i się tego bał, to w końcu pewnie zapijesz, a jak będziesz myślał pozytywnie, że dasz radę bo wiesz jak, to masz spore szanse, że tego unikniesz. Jak na razie się sprawdza. Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 12:03
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
dopóki sobie w łeb nie palnie... albo się nie ogarnie
Mój terapeuta swego czasu wbił mi w łeb jedną mądrą rzecz, a mianowicie: jak sobie coś wymyślisz, tak będziesz miał, co znaczyło, że jak będziesz o piciu myślał i się tego bał, to w końcu pewnie zapijesz, a jak będziesz myślał pozytywnie, że dasz radę bo wiesz jak, to masz spore szanse, że tego unikniesz. Jak na razie się sprawdza.
Zgadzam się w całej rozciągłości. Można nauczyć się wybierać, sterować swoimi myślami, zauważać pozytywy a nie same czarne scenariusze.
Przypomniałeś mi książkę "Sekret" czyli Prawo Przyciągania.... Tak to działa, przyciągamy wszystko, bo nasz umysł nie wyławia negacji. pterodaktyll - Nie 11 Lip, 2010 12:17
Małgoś napisał/a:
nasz umysł nie wyławia negacji.
Pozwolisz, że sprostuję. To nasza podświadomość nie przyjmuje negacji.. Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 12:23
pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
nasz umysł nie wyławia negacji.
Pozwolisz, że sprostuję. To nasza podświadomość nie przyjmuje negacji..
Dzięki za sprostowanie
W tym upale kiepsko mi idzie składne i zwięzłe wysławianie, ale z grubsza chodzi nam o to samo pterodaktyll - Nie 11 Lip, 2010 12:25
Małgoś napisał/a:
z grubsza chodzi nam o to samo
Trudno się z Tobą nie zgodzić.. KICAJKA - Nie 11 Lip, 2010 15:38 Kasjopejo witam Cię i ja
" nie umiem z nim żyć, odejść się boję"-jak większość kobiet współuzależnionych.Najważniejsze,jeżeli zauważyłaś problem-szukasz pomocy.Pomoc tutaj możesz dostać jako wskazówki i wsparcie ale tylko w realu ta pomoc miała wymierne efekty.Na początek najważniejsze nauczyć się odciąć od myślenia i zajmowania się pijącym mężem.Ważna jesteś Ty i Twoje dziecko,które nawet nie wiesz ile rozumie. Tylko trzeba z nim rozmawiać na odpowiednim poziomie -tego też trzeba się nauczyć. Decyzji natychmiastowych nikt od Ciebie nie wymaga.Najpierw musisz się nauczyć wszystko odpowiednio poukładać wokół SIEBIE- zostawiając mena z boku."Życzliwa rodzinka i przyjaciele" zwykle nie widzą Twoich problemów i potrzeb,dlatego spotykanie w realu ludzi podobnych do Ciebie może pomóc w znalezieniu dobrej drogi dla CIEBIE I DZIECKA. Życzę Ci abyś umiała cierpliwie i konsekwentnie_ najpierw wybrać drogę dobrą dla Ciebie i podążać nią do celu kasjopeja - Nie 11 Lip, 2010 16:23 dziękuję Kicajko za życzliwość:) ja wiem że może powinnam natychmiast pakować manele i uciekać, to nie takie proste i psychicznie dla mnie i organizacyjnie... nie uatwia fakt, że on ciągle w domu narąbany nieraz jak stodoła... nie wiem coś pęka teraz we mnie i może pęknie skutecznie, bo jakoś zdałam sobie sprawę po lekurze książki że w zeszłym roku moja wyprowadzka a właściwie próby miało zadziałać wstrząsowo na niego... teraz coraz mniej mnie interesuje co będzi z nim tylko co będzie ze mną i dzieckiem...
porażka, czekałam na zmiany atrzeba było się pakować dawno temu... teraz wiem, że paradoksalnie było by łatwiej... ja mniej uwikłana i dziecko mniej świadome, łatwiej adaptujące się do nowej rzeczywistości...
dziś men znowu za mną łazi i tłumaczy że to wszystko dlatego że ja się nie przytulam itd... nabrał animuszu po spożyciu... a ja nie umiem jeszcze nie wściekać się na niego więc jestem corz barziej zła a pijaczynka tłumaczy dziecku: bądź cicho bo mama jest na NAS zła.... kompana se kurde znalazł...Jacek - Nie 11 Lip, 2010 19:54
kasjopeja napisał/a:
teraz coraz mniej mnie interesuje co będzi z nim
moja żona na początku mnie prosiła (nie pij)
następnie straszyła (odejściem,rozwodem)
gdy odchodziła użyła tych że słów (teraz nie interesuje mnie co będzie z tobą)
kasjopeja napisał/a:
tłumaczy dziecku: bądź cicho bo mama jest na NAS zła.... kompana se kurde znalazł...
dziecku możesz kupić słodycze,lody,obiecać góry głaskać
dziecko i tak pójdzie do tego co serce wskażeMałgoś - Nie 11 Lip, 2010 20:20
kasjopeja napisał/a:
ja wiem że może powinnam natychmiast pakować manele i uciekać, to nie takie proste i psychicznie dla mnie i organizacyjnie.
Przemyśl wszystko i na spokojnie podejmij decyzję. A gdy już będziesz pewna, że chcesz odejść to przygotuj się na ewentualne problemy. Jeśli mimo to będziesz miała wątpliwości, to potraktuj to jak separację i sprawdź jak Ci się żyje osobno. Pisząc o Tobie mam na myśli również syna. Odwagi dziewczyno!
kasjopeja napisał/a:
bądź cicho bo mama jest na NAS zła
Jeśli teraz manipulacje wyglądają w ten sposób, to co będzie później? Czy ten człowiek nie zdaje sobie sprawy jaki kocioł robi dziecku w głowie? Kulfon - Nie 11 Lip, 2010 20:29
Małgoś napisał/a:
Czy ten człowiek nie zdaje sobie sprawy jaki kocioł robi dziecku w głowie?
jak ktos chory psychicznie moze zdawac sobie z tego sprawe ?? Małgoś - Nie 11 Lip, 2010 20:55
Kulfon napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Czy ten człowiek nie zdaje sobie sprawy jaki kocioł robi dziecku w głowie?
jak ktos chory psychicznie moze zdawac sobie z tego sprawe ??
Z mojej strony to było pytanie retoryczne...
Ale powiem Ci, że nie tylko alkoholicy stosują takie zagrywki mając w du*** konsekwencje. To tylko dowód na to, że nie każdy dojrzał do bycia rodzicem...Mysza - Nie 11 Lip, 2010 22:13 witaj kasjopejo
kasjopeja napisał/a:
zostać i za 10 lat usłyszeć od młodego żezgotowałam mu piekło na ziemi
więc zrób wszystko, żeby tego zarzutu nie usłyszeć....życzę konsekwencji w dążeniu do zmian na lepsze Klara - Pon 12 Lip, 2010 01:01 Witaj Kasjopejo!
Cieszę się, że jesteś z nami.
Jeżeli możesz, ustosunkuj się do tego zdania:
kasjopeja napisał/a:
odgraża się, że zabierze mi dizecko, nie da rozwodu, że zrobi ze mnie alkoholiczkę (ech zdarza mi się wypić)...
Chodzi mi o to, czy oprócz tego, że Twój mąż pije zbyt dużo - jak wynika z tego co piszesz - to czy Tobie często zdarza się wypić?milutka - Pon 12 Lip, 2010 07:19
kasjopeja napisał/a:
dziękuję wam wszystkim za zainteresowanie taką oszołomką jak ja:)
Kasiu kochana ,żeby pokonać wszystkie trudności jakie spotykają Cię w Twoim życiu musisz uwierzyć w siebie ,w swoje możliwości ....jesteś dorosłą ,mądrą i odpowiedzialną kobietą ...i teraz odpowiadasz nie tylko za siebie lecz również za swojego syna Jesli Ty siebie nazywasz "oszołomką "to jak chcesz żeby Twój mąż Cię szanował skoro Ty sama tego nie robisz . .Pamiętaj ,że w życiu każdy popełnia błędy a Ty jesteś tylko jedną z wielu ,taką sama ja my
Klara zwróciła uwagę na bardzo ważny szczegół o którym napisałaś a mianowicie o tym ,że zdarza Ci sie również wypić ....nie wiem na ile to picie jest obecne w Twoim życiu bo nie piszesz ale pamiętaj ,że w ten sposób nie ułożysz sobie życia i nie rozwiążesz sobie problemów ...Ja tez czasami wieczorami kiedy mąż spał pijany któryś tam dzień z kolei pocieszałam sie drinkami ....i za nim sie obejrzałam co wieczór było ich więcej ....i pewnie gdybym sie w porę nie spamiętała dziś było by różnie ...nie będę pisać więcej bo nie wiem co miałaś na myśli pisząc ,że pijesz a wiem ,że mąż alkoholik każdą ilość wypitego alkoholu przez nas ,potrafi tak zmanipulować i wmówić ,że jesteśmy alkoholiczkami ....ale pamiętaj ,że to tylko jego słowa i manipulacje .powodzenia Kasiu w walce o swoje lepsze jutro Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 08:53
pterodaktyll napisał/a:
Zabierz dziecko i znikaj
A potem, kiedy będziesz w bezpiecznej odległości od spprawcy przemocy - dokończ terapię dla ofiar przemocy.kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 08:56 witam wszystkich nowowypowiadających się:)
odnośnie mojego picia to kiedy jeszcze chodziłam na terapię dla współuzależnionych poruszyłąm tę kwestię z moim terapeutą ale stwierdził że wszystko wskazuje na to że uzależniona nie jestem...
generlanie popełniłam wszystkie błędy jakie popełnia żona alkoholika, włącznie z wiarą że jak będę z nim pić to on wypije mniej itd... ale przyszedł moment w którym stwierdziłam że on wcale nie pije mniej za to ja piję więcej i że w niczym to nie pomaga... machnęłam więc ręką i małż pije teraz sobie sam...
poza tym gdybym miała ochotę się napić musiałabym robić to tak żeby nie widział:) bo zauważyłam że najbardziej agresywny jest wtedy kiedy widział że np wypiłąm piwo... to jest takie jego małe ubezpieczenie bo wie że nawet jeśli mnie uderzy to ja nie wezwę policji...Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 09:00
beata napisał/a:
Może się mylę,ale wydaje mi się ,że prawie każda osoba DDA wikła się w związek z alkoholikiem,lub ma problemy z alkoholem.
Nie mylisz się.Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 09:05 Kasjopejo, przeszłaś takie pranie mózgu, że masz prawo czuć strach i oszołomienie.
Właśnie dlatego zacznij działać metodą "jak gdyby".
Boisz się?
Zatem wyobraź sobie, ze szczegółami, co byś zrobiła, gdybyś się nie bała.
I zrób to.
Zrób to wszystko, co byś zrobiła, gdybyś się go nie bała.
Gwarantuję ci, że kiedy zaczniesz działać - strach minie. czarna róża - Pon 12 Lip, 2010 11:30 Uważasz siebie za fightera..ech..ja jakos tego nie widzę,wszystkiego się boisz,jesteś zastraszona na każdym kroku,zresztą sama napisałaś na początku że nie jesteś gotowa na walkę..bez urazy..ale masz prawo miec totalnie pokręcony obraz sytuacji przez tyle lat dając się manipulowac pijakowi.Więc..małe kroczki,robi awantury..BIJE CIE,dzwoń po policję,schowaj złudny wstyd do kieszeni,załóż niebieską kartę,zrób obdukcje i zbieraj papiery na drania,żeby przydały ci się za rok ..dwa..jak już może będziesz gotowa na ewentualną walkę z nim w sądzie.Niestety ze współuzależnionymi żonami tak bywa że muszą byc w pewnym momencie silniejsze od swoich oprawców..i sprytniejsze...Dobrze że wracasz na terapię ale przydałyby ci się spotkania realne z innymi żonami alkoholików,czyli al-anon,to kopalnia wiedzy o problemie,inne dziewczyny poradzą ci w wielu sprawach.
Co do dziecka..ja jestem DDA,pisałam tu już o tym innym dziewczynom..musisz byc przygotowana na to, że dziecko będzie cie winic za cokolwiek zrobisz czy nie zrobisz..to jest dziecko i kocha ojca,jeśli jeszcze go nie bije ani akurat nad nim nie znęca sie psychicznie to dziecko może nawet go bronic,jest równie zmanipulowane.Ale podziękuje ci jak dorośnie..i zrozumie.A jak zafundujesz mu życie w takiej rodzinie..to ci raczej nie podziękuje.
Jesteś w dużo lepszej sytuacji niż niektóre dziewczyny,zarabiasz na siebie i piszesz że materialnie byś sobie bez niego poradziła..to jest wielki plus na twoja korzyśc,pamiętaj o tym.Twój synek ma juz 7 lat..to nie niemowlak,staje się coraz bardziej samodzielny,może powoli zostawac sam w domu,albo pod opieką opiekunki,żebyś ty mogła pracowac..kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 12:58 wiem, że mam wszystko pokręcone w głowie... ja już sama momentami mam wątpliwości kim jestem i jakie są moje prawdziwe cechy charakteru a nie wmówione...
wczoraj rozmawiałam z młodym o tym co się dzieje, co widział...
tak trochę po dziecięcemu starałam się wytłumaczyć, że tata jest chory, że ma tzw. uczulenie na alkohol:) i to co mi robi i jak się zachowuje to właśnie dlatego, że alkohol mu szkodzi na głowę... no nie wiedziałam jak to inaczej wyjaśnić...
i powiedziałam młodemu, że jest bardzo źle, że być może będziemy musieli się wkrótce wyprowadzić i mieszkać bez taty...
były łzy, ale potem jakoś się uspokoił i zaczął po swojemu całkować i zadawać pytania typu:
-kto mnie będzie zawoził do pracy i z pracy przywoził (takie moje opóźnianie u małż chlanka)
-gdzie będziemy mieszkać i jak daleko od obecnego miejsca
-kto z nim zostanie jak ja pójdę do pracy
-kto go będzie zaprowacał do szkoły jak mnie nie będzie
mała mądrala:)
co do al-anon to owszem chciałabym pójść, może mi się uda...
co do wzywania policji to po interwencji wyrzuciłby mnie od razu z domu tak jak bym stała chyba żeby go wzieli ze sobą w co wątpię bo w stosunku do policjantów jest zawsze wyjątkowo czarujący..
nie wzywałam bo mieszkamy zasadniczo z jego rodziną, dookoła sami krewni i znajomi królika... chciałam mu oszczędzić wstydu... pewnie bez sensuTomoe - Pon 12 Lip, 2010 13:56
kasjopeja napisał/a:
chciałam mu oszczędzić wstydu
Pozwalałaś się bić bezkarnie, żeby mu zaoszczędzić wstydu? kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 14:04 no chyba niestety można dojść do takiej konkluzji...
poza tym ja za każdym razem naprawdę wierzyłam że to już ostatni raz... tylko że teraz już nie wierzę....milutka - Pon 12 Lip, 2010 14:07
kasjopeja napisał/a:
poza tym ja za każdym razem naprawdę wierzyłam że to już ostatni raz... tylko że teraz już nie wierzę....
dotąd -dokąd nic w tym kierunku nic nie robisz te ostatnie razy będą się powtarzały ....Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 14:09 Poczytaj sobie o cyklach przemocy. Zwróć uwagę zwłaszcza na tak zwany "miesiąc miodowy".
http://www.psychologia.ed...&op=spis&id=795kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 14:14 dzięki...Tomoe - Pon 12 Lip, 2010 14:21 pterodaktyll - Pon 12 Lip, 2010 15:12
kasjopeja napisał/a:
. chciałam mu oszczędzić wstydu.
Po co? W jakim celu?
kasjopeja napisał/a:
pewnie bez sensu
Kompletnie bez sensu............... kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 15:23 o no powodów dla których tak robiłam mogę znaleźć mnóstwo... zupełnie jak alkoholik...
poza tym jakoś nie wierzę policji... ciągle mi się wydaje że obrócił by całą sytuację przeciwko mnie... może za dużo poczytałam na forum dla ofiar przemocy o sytuacjach kiedy policja albo nie paliła się do interwencji, albo bagatelizowała sytuację, albo po interesującycm tłumaczeniu sprawcy to jemu zakładała niebieską kartę jako ofierze...
no i mój własny wstyd co ludzie powiedzą...
ale z tym co ludzie powiedzą to walczę w sobie od lat z miernym skutkiem jak widaćevita - Pon 12 Lip, 2010 15:33
kasjopeja napisał/a:
skąd smutek? bo ja nie przyjmuję do wiadomości że ponoszę klęskę;
przecież obracając się plecami i podążając w stronę spokoju to nie będzie klęska a zwycięstwo ! Twoja wygrana a nie przegrana ! Nie tą drogą podążają twoje myśli
no i witaj Kasjopejo pterodaktyll - Pon 12 Lip, 2010 15:36
kasjopeja napisał/a:
policja albo nie paliła się do interwencji, albo bagatelizowała sytuację,
Mój syn jest policjantem i uwierz mi, że dla nich są to bardzo delikatne i stresujące interwencje min. z powodów o których piszesz
kasjopeja napisał/a:
mój własny wstyd
Swój własny wstyd, to najlepiej sobie schowaj głęboko żebyś go nie widziała. Tu idzie o zdrowie a może i życie Twojego dziecka i Twoje
kasjopeja napisał/a:
tym co ludzie powiedzą to walczę w sobie od lat z miernym skutkiem jak widać
To przestań walczyć tylko to po prostu "olej". To Twoje życie i g***o komu do niego.evita - Pon 12 Lip, 2010 15:49
kasjopeja napisał/a:
poza tym jakoś nie wierzę policji...
ja tylko raz się zawiodłam na policji gdy to na moje wezwanie dyżurny powiedział, że nie słyszy w telefonie żadnych hałasów i mam poczekać to może mąż się uspokoi. Poza tym zawsze byli na moje wezwanie i uwierz mi, że bardzo profesjonalnie podchodzą do ofiar przemocy Wzywaj jak najczęściej policję bo to może być jednocześnie twoją przepustką do spokojnej przyszłości . Nie martw się tym co ludzie powiedzą bo jeśli są to rozumne istoty zrozumieją twoją sytuację w jakiej się znajdujesz, jeśli nie - to nie ma czego żałować że coś tam sobie będą pletli trzy po trzy na twój temat bo to tylko potwierdzi, że bliżej im do orangutanów niż do rasy ludzkiej a wiesz, że odkąd przestałam ukrywać jak to jest naprawdę u mnie w domu i zaczęłam głośno o tym rozmawiać to poczułam ulgę ? poza tym okazało się, że wokół mnie jest dość sporo sprzymierzeńców, którzy to choć dobrym słowem ale wspomogą w razie kolejnej pijackiej burdy .Małgoś - Pon 12 Lip, 2010 15:54
kasjopeja napisał/a:
o no powodów dla których tak robiłam mogę znaleźć mnóstwo... zupełnie jak alkoholik...
kasjopeja napisał/a:
mój własny wstyd co ludzie powiedzą
to się nazywa WSPÓŁUZALEŻNIENIE
pozwalałaś poniewierać sobą ale nie zgłaszałaś policji bo kryłaś JEGO!? JEGO chciałaś chronić zapominając o SWOJEJ godności!?
Nie możesz wstydzić się za kogoś, kobieto! Jeśli ktoś postępuje w sposób nikczemny to nie trać czasu na kogoś takiego! Nie wychowasz go, nie zmienisz, nie czekaj na cud... zajmij się sobą, odetnij się, masz duże szanse stanąć na nogi, żyć tak jak Ty chcesz!
Nie wiesz co robić? Czujesz się skołowana? Nie dziwię się skoro większość energii poświęcasz na dołowanie się i rozpamiętywanie chorych sytuacji. Ale już przestań myśleć o tym co może Ci przeszkodzić w uwalnianiu, tylko pomyśl kto może Ci w tym pomóc, jak to zrobić. Któraś z dziewczyn tutaj sugerowała rozmowę z dzielnicowym, idź i pogadaj, wypytaj jak będzie wyglądała interwencja jesli zajdzie konieczność i co masz zrobić jeśli po ich wyjściu będzie gorzej. Pomyśl dokąd możesz ewentualnie uciec... nie masz kogoś bliskiego?
A co najważniejsze PRZESTAŃ SIĘ BAĆ, strach ma wielkie oczy, paraliżuje i zawsze jest złym doradcą. Gdy włączysz spokojne myślenie to znajdziesz rozwiązanie i będziesz żałowała, że tak długo zwlekałaś. czarna róża - Pon 12 Lip, 2010 18:56 Jak mąż cie bije i jest pijany to policja musi go zabrac na izbę wytrzeżwień co najmniej,mają prawo go zabrac z domu jeśli jest zagrożenie życia,jeśli mówisz że boisz się co będzie jak oni wyjdą..tylko trzeba zrobic ten krok jeśli do takich sytuacji dochodzi.Zakładasz niebieską kartę i co miesiąc masz wizytę dzielnicowego,masz do niego nr tel i możesz zawsze do niego zadzwonic jak jest coś nie tak..
Zapytam się..czy twój mąż kiedykolwiek przyznał że ma problem z alkoholem? czy próbował się leczyc? Alkoholizm to choroba postępująca i bedzie tylko gorzej..niestety..kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 19:18 on uważa że to ja mam problem:))
był na spotkaniu AA zresztą pijany (powiedziałam że ma podjąć leczenie bo inaczej się wyprowadzę, więc po powrocie ze spotkania stwierdził że terapię rozpoczął tak jak chciałam i właśnie kończy bo on to wszystko i tak wie)... w kwietniu po kilkudniowym ciągu i szarpaninie u teściowej poszedł do psychiatry po leki tłumiące rózne objawy odstawienia alkoholu... po 3 tygodniach brania w pierwszy dzień po skończeniu ostatniego opakowania popędził do sklepu po piwo (jestem zdrowy tylko jedno piwko)...
teraz mi powiedział że piją wszyscy i on też będzie pił i że nie przestanie...
jego przyjaciel poraz kolejny ofiarował się że porozmawia z nim odnośnie tego co robi (wczoraj godzina 15 a mój "monż" po dwóch dniach picia i od wczoraj od samego rana miał problemy z komunikowaniem się bez bełkotu...
jak usłyszałam że on chce z nim rozmawiać to wzruszyłam ramionami, to nic nie da, w spektakularne zmiany po rozmowie umorlaniającej nie wierzę...
mój monż uważa że nad wszystkim panuje... zresztą wczorja dzownił coś załatwiać, ponieważ miałam kwaśną minę powiedział mi: ty myślisz że ja nic tylko piję ale ja mogę wszystko...
chyba nigdy tak naprawdę nie przyznał że ma problem, problem to mam ja bo ja uważam że on ma problem i to przeze mnie są wszystkie nasze kłopoty i awantury bo mnie się nie podoba że on pije a powinnam się szybciutko z tym pogodzić...czarna róża - Pon 12 Lip, 2010 19:38 Czyli zacznij myślec tylko o sobie i dziecku,bo niepotrzebnie tracisz czas i energie na kogos kto nie jest tego wart.kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 19:41 wysłałam posta i zaczęłam jeszcze raz czytać co napisałam...
zastanawiam się nad czym ja się tak do ciężkiej anielki upieram? facet mówi mi cały czas nie, każe pogodzić z tym że pije i pić będzie a ja dalej w zaparte - dzielna żona przy mężu:/pterodaktyll - Pon 12 Lip, 2010 20:34
kasjopeja napisał/a:
zastanawiam się nad czym ja się tak do ciężkiej anielki upieram?
Prawdę mówiąc to połowa tego forum chyba już też Borus - Pon 12 Lip, 2010 20:53
kasjopeja napisał/a:
facet mówi mi cały czas nie, każe pogodzić z tym że pije i pić będzie
...akurat w tym miejscu ma rację, więc w końcu go posłuchaj... kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 21:03 i tu znowu mam ochotę napisać no tak ale...
maaaatkoooooo,
to jest straszne co się dzieje w mojej głowie... wiem co jest złe, ja to już wszystko wiem, ale ciągle jeszcze czepiam się jak rzep psiego ogona irracjonalnej nadziei Bóg wie na co...
jakbym mogła to chyba sama siebie kopnęłabym w tyłek...
dlaczego ja tak głupio reaguję? jestem nienormalna? facet nie dalej jak tydzień temu wygrażał mi że mnie zabije... ja tradycyjnie wierzę że na pewno tego nie zrobi... a jak zrobi?
jakiego wstrząsu potrzebuję żeby trzasnąć drzwiami?
ja się czuję jakby było nas dwie...
wiem co i jak robić i nawet mam na to środki, na styk ale mam... a jestem bierna jak szmaciana lalka choć w pracy podejmuję decyzje błyskawicznie bo tego się ode mnie wymaga...
boję się podjąć odpowiedzialność?
ja przepraszam że tak tu smęcę... ale tak może do czegoś dojdę, może ktoś coś dopisze i akurat znajdzie się pstryczek elektryczek z napisem pogódź się albo spadaj....Flandria - Pon 12 Lip, 2010 21:07
kasjopeja napisał/a:
ja przepraszam że tak tu smęcę...
pisz to naprawdę pomaga Klara - Pon 12 Lip, 2010 21:12 Kasiu!
Spróbuj podejść do sprawy z innej strony:
- przestań zajmować się facetem, tym co on powiedział, co zrobił, jak się skrzywił.... no po prostu traktuj go jak powietrze,
- szybciutko idź na terapię, najlepiej - dla ofiar przemocy,
- układaj sobie co możesz zrobić, gdzie się schronić. Zaplanuj sobie wszystko co zrobisz, gdzie się zwrócisz o pomoc,
- działaj!
Nie. Ty się boisz podjąć decyzję i stąd całe zamieszanie. możesz mi wierzyć albo nie ale dopóki nie podejmiesz jakiejkolwiek będziesz się tak miotać aż padniesz. Każda decyzja obojętnie jaka, (godzę się z tym, uciekam, czekam tylko jeszcze........określ ją w czasie) spowoduje, że inaczej zaczniesz patrzeć na swój problem a najlepiej zacznij myśleć o konsekwencjach wynikających z decyzji jaką w końcu podejmiesz, bo po prostu nie masz innego wyjścia i spróbuj je sobie tak zminimalizować, żeby były "do przełknięcia" przez Ciebie. Gdybym w swoim czasie nie zrobił sam czegoś takiego, nie było by mnie tu dzisiaj. Dobrych wyborów życzę jak mawia mój przyjaciel S....kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 21:23 Klarto, Pterodaktylu dziękuję za rady...zacznę planować, jeszcze dziś jak się da:)
Kulfonie - nie omieszkam przekazać pozdrowień:)pterodaktyll - Pon 12 Lip, 2010 21:31
kasjopeja napisał/a:
dziękuję za rady.
Mawiają, że dobrymi radami piekło jest wybrukowane..............to Twoje życie i Ty musisz podjąć tę walkę o ile chcesz mieć normalne życie. Z alkoholikiem, który twierdzi, że nie ma problemów z alkoholem, jakakolwiek normalna rozmowa jest niemożliwa. Znam to niestety z autopsji i wiem, że dopóki Twój nie dostanie potężnego "kopa" to nie masz żadnej szansy na porozumienie. Taka choroba........... kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 22:50 właśnie przyszłam z pracy... miał przyjechać nie przyjechał bo spał więc koleżanka mnie podrzuciła... myślałam że odsypia weekendowe imprezowanie;
była w domu flaszeczka schowana w jego ciuchach... patrzę jest tyle ile było więc myślę nie pił, ale tknęło mnie, odkręciłam a tam woda...
coraz mniej mnie interesje czy dostanie kopa czy nie i w którą stronę...
i tak robię wszystko sama, albo przy pomocy teściowej która wzmacnia u niego jeszcze lepiej ode mnie picie... bum tarara bum tarara... pora zabrać d... w trokiFlandria - Pon 12 Lip, 2010 23:14
kasjopeja napisał/a:
tak trochę po dziecięcemu starałam się wytłumaczyć, że tata jest chory, że ma tzw. uczulenie na alkohol:) i to co mi robi i jak się zachowuje to właśnie dlatego, że alkohol mu szkodzi na głowę... no nie wiedziałam jak to inaczej wyjaśnić...
super
kasjopeja napisał/a:
mała mądrala:)
traktuj poważnie jego pytania, tzn. staraj się mu wyjaśnić jak najwięcej - te dojazdy do szkoły itp to jego cały "wielki" świat
każdy z nas potrzebuje uporządkować sobie jakoś przyszłość - kiedy ją "widać" mniej się boimy kasjopeja - Pon 12 Lip, 2010 23:41 Flandro, odpowiedziałam na każde pytanie, krótko i zwięźle; stwierdziłam że robiłam wcześniej błąd że go zbywałam, że nie mówiłam że jak jestem zdenerwowana lub smutna to nie na niego ani przez niego... bo n doskonale wyłapywał moje nastroje i się pytał co się dzieje...
postanowiłam to naprawić i powiedzieć o sytuacji na tyle na ile się da powiedzieć, żeby nie usłyszał od tatusia jak w październiku: mamusia się wyprowadza... tzn z tobą aja sobie kupię psa którego mamusia nigdy nie chciała ci kupić...
i teraz to wszystko trwało krócej ta rozpacz, ale nie wiem na ile on pamiętał tamto zdarzenie i to że przecież mieszkamy tu dalej i że może znowu pogadałam i nic się nie zmieni a tata nagle ozdrowiejeFlandria - Pon 12 Lip, 2010 23:52
kasjopeja napisał/a:
ale nie wiem na ile on pamiętał tamto zdarzenie
jak będziecie mieli więcej spokoju w domu, to będzie czas na to żeby to obgadać
teraz skup się na rozwiązaniu tej trudnej sytuacji, szukaj wsparcia, głónie w tzw. realu
podobno nie jest tak istotne to, co się dzieje w życiu dziecka, jak to, że trzeba z nim rozmawiać - o jego emocjach, o sytuacji itd
będzie dobrze
tylko uwaga, dziecko nie może być powiernikiem Twoich problemów, rozterek itd - tak się niestety często dzieje w rodzinach, gdzie jest alkohol ,
pamiętaj, że to tylko dzieckokasjopeja - Wto 13 Lip, 2010 00:00 Flandro, będę się starać... nie chcę go obarczać ponad to co już ma... sytuację chciałam wyjaśnić nbo jest mądry,coś się dzieje a on nie wie co... nie ma doświadczenia tzw. życiowego... poza tym wolałam żeby jednak ode mnie... powiernikiem nie będzie, ja byłam powierniczką mojej mamy to nie jest dobre \do tej pory się rozdwajam: powiernica mamy, córka taty...
mój syn nie będzie mi zastępował męża, nie będzie głową dwuosobowej rodziny... ma być dzieckiem i ma być obarczony problemami takimi że jadzia z I c nawet na niego nie spojrzy a on ją tak lubi:) reszta to moja brocha...:)Flandria - Wto 13 Lip, 2010 00:04 milutka - Wto 13 Lip, 2010 07:40
kasjopeja napisał/a:
mój syn nie będzie mi zastępował męża, nie będzie głową dwuosobowej rodziny... ma być dzieckiem i ma być obarczony problemami takimi że jadzia z I c nawet na niego nie spojrzy a on ją tak lubi:) reszta to moja brocha...:)
Kasiu jeśli do tej pory tak było o Twój syn już ma nieźle zakodowane w głowie to wszystko ...to już jest duży chłopiec ,który naprawdę wiele rozumie ....postaraj się aby jak najmniej go dotyczyły Twoje problemy z mężem ,niech nie będzie świadkiem Waszych kłótni i rozmów na temat alkoholu ,ja mam trójkę dzieciaków i przyznam ,że jak były mniejsze często słyszały nasze kłótnie z mężem ,teraz jak tylko coś zaczyna zgrzytać mówię mężowi ,że nie życzę sobie kłótni i takich rozmów przy chłopcach i przyznam ,że nawet ostatnio jak jest pod wpływem alkoholu przy dzieciakach nic nie mówi tylko idzie spać a ja staram sie tak zając im czas by jak najmniej odczuli ,że ich tata wypił .Kasiu myślę ,że powinnaś za każdym razem tłumaczyć mężowi ,że nie chcesz by syn słyszał Wasze kłótnie,że to jest tylko dziecko i żeby nim nie manipulował bo kłótnie dotyczą Was a dziecko nie musi odpowiadać za błędy dorosłych .Rozpiszę sie może troszkę ale napiszę Ci jeszcze jedną sprawę która u mnie troszkę inaczej wygląda .....otóż mój mąż robi i gada pod wpływem alkoholu naprawdę różne głupoty ale nigdy -powtarzam nigdy nie kłócimy sie o dzieci w ten sposób ,że jedno drugiego straszy ,że zabierze mu dzieci ....Kilka lat temu jak sie wyprowadziłam od niego ,dawałam mu dzieci do siebie na kilka godzin z czego był bardzo zdziwiony ....wtedy tłumaczyłam mu właśnie ,że jest ich ojcem i to od niego zalezy jak go będa postrzegać ,ojca który pije ,awanturuje się itd.i jeśli ja go zostawię to wcale nie będe mu bonić się z nimi widywać bo był-jest-i będzie ich ojcem a będą ze mną mieszkać dla ich bezpieczeństwa i jeśli naprawdę zależy mu na ich szczęściu niech to przemyśli.....u mnie taka rozmowa poskutkowała ...zdaje sobie sprawę ,że nie w każdym związku w ten sposób można się dogadać ale proponuję Kasiu byś spróbowała ...dla dobra waszego syna kasjopeja - Nie 18 Lip, 2010 11:35 witam ponownie:)
zamilkłąm bo myślę:P a to trochę ode mnie wymaga:P
czytam dużo między innymi "koniec współuzależnienia" i "kobiety które kochają za bardzo"... i tak wydumałam że może to był błąd że psychoterapeuta skupił się tylko na moim związku, może jednak trzeba było gmyrnąć w przeszłości bo ja sama teraz uważam że wpływm na to że jestem tu gdzie jestem ma jednak to że jestem aktuanie DDA, że wszystko co widziałam było w krzywym zwierciadle, no i jeszcze moja mama która jest niedoszłą pedagożką była zafascynwana zimnym wychowem... jak pamiętam to przytulała mnie zawsze babcia (jej mama), nawet jak się broniłam już przyzwyczajona do chłodu twierdziła zawsze że dzieci tego potrzebują... jak ojcicec fikał to uciekałam do niej do pokoju nie do mamy... ech...
z czasów rzeczywistych to ostatnio małżonek dzwonił do mnie do pracy: czy to prawda że ja się wyprowadzam bo tak mu mamusia powiedziała (dziecko chlapnęło:))... a babcia też inteligentna inaczej... grrr
od tamtej pory spokój, ale i tak mędrkował po 3 piwach, że jak ja chcę to on jest już gotów na rozwód bo to moja wina i ja jestem poręcona emocjonalnie i ja go nie kocham i to ja zawsze krzywo na niego patrzę, wzdragam się jak mnie dotyka i to ja go nie kocham to on się nie będzie męczyć bo wogóle to on ostatnio gadał ze swoją byłą laską i co ja na to....
ręce opadają:P
a teraz potulny jak baranek: kochanie to kochanie sramto...
idę w przyszłym tygodniu na terapię, ale do innego gościa takieg który zajmuje się również DDA, może to jest klucz...Flandria - Nie 18 Lip, 2010 11:45 jeśli jesteś DDA to jasne, że terapia DDA będzie dla Ciebie najbardziej odpowiednia
ale
terapia DDA może wiązać się z trudnymi stanami emocjonalnymi, można wpaść w doła itd ważne, żeby mieć jakieś oparcie na zewnątrz, żeby się nie zakopać
m.in. dlatego alkoholicy mogą ją podjąć dopiero po 2 latach trzeźwości i dlatego prowadzi sie terapię dla osób współuzależnionych, którym pomaga się na niej poradzić sobie w obecnej trudnej sytuacjiMałgoś - Nie 18 Lip, 2010 11:50
kasjopeja napisał/a:
on jest już gotów na rozwód bo to moja wina i ja jestem poręcona emocjonalnie
i ręczę ci, że jeśli zdecydujesz się na rozwód, to te właśnei słowa będziesz słyszała non-stop
kasjopeja napisał/a:
a teraz potulny jak baranek: kochanie to kochanie sramto...
dobrze, że zaznaczyłaś to "teraz", bo to normalka chyba, że stara się pokazać jaki to on potrafi być cudowny... ale jak sądzisz? jak długo... kasjopeja - Nie 18 Lip, 2010 12:09 Małgoś: ależ ja to ciągle słyszę że to ja zrobię krzywdę dziecku, to ja chcę rozbić rodzinę, że to dla dobra dziecka trzeba ciągnąć ten wózek itd itp:)
a co do spokoju: to już tyle miodowych dni przechodziłam (bo ciężko to nazwać miesiącami), że już się tym specjalnie nie kręcę:P wybuch musi być, pytanie tylko kiedy... ale postanowilam się już nad tym nie zastanawiac:P
Flandro: pewnie masz rację odnośnie tych terpaii, ujmę to więc inaczej: liczę na to, że skoro gość ma doświadcznie i z uzależnionymi i ko i DDA będzie mu łatwiej mną się zająć bo prosto nie będzie:/ ja mam ciągle tyle ale... może teraz trochę mniej bo jak poczytałam o wspóuzależnionych to w co drugiej historii znalazłam siebie, zaczęłam conieco rozumieć; i mam nadzieję przede wszystkim znaleźć siebie i dowiedzieć się czego chcę i przestać mówić to czego nie myślę,, wyrażeć swoje myśli jak już je znajdę a nie kluczyć dookoła wojtek... celów dużo, czasu mało...Małgoś - Nie 18 Lip, 2010 12:37
kasjopeja napisał/a:
to ja zrobię krzywdę dziecku, to ja chcę rozbić rodzinę, że to dla dobra dziecka trzeba ciągnąć ten wózek itd itp:)
a mnie się wydaje, że dla jego wygody, ot co!
zapewne miał tysiące okazji by pokazać jak dba o rodzinę, o dziecko, o Ciebie... czy robił to?
teraz poczuł, że grunt mu się osuwa, wygoda wymyka się z rąk i zapewne dojdzie płacenie alimentów na dziecko, a jak pisałaś wczesniej praca zarobkowa bardzo go boli...
No... biedny żuczek Flandria - Nie 18 Lip, 2010 12:39
Małgoś napisał/a:
No... biedny żuczek
fajne określenie Klara - Nie 18 Lip, 2010 12:39 Kasiu! Czy Ty wybierasz się do terapeuty uzależnień do normalnego ośrodka, czy prywatnie?
Moim zdaniem, jeżeli ten nowy terapeuta będzie rzeczywiście dobry, powinien namówić Ciebie na wykonanie najpierw pełnego "kursu" terapii dla współuzależnionych, KONIECZNIE łącznie z terapią grupową, a dopiero po jej skończeniu - na terapię DDA.kasjopeja - Nie 18 Lip, 2010 13:00 Klaro: idę prywatnie; rozpytywałam wśród takich jak ja kto jest dobry i dostałam namiar na niego ponoć od "trudnych" przypadków:) sprawdziłam go w necie i z tego co widziałam pisał między innymi dla PARPy nie wiem na ile to jest wyznacznik bycia dobrym zobaczymy...
ja mu opiszę to co wiem o sobie i swojej sytuacji a potem zobaczymy co będzie dalej... z terapią grupową jest o tyle problem że pracuję na 3 zmiany i mogę mieć problem żeby to sobie ustawić (i tak muszę zarezerwować jakoś czas na terapię indywidualną).
a żuczek... biedny... też myślę że więcej w tym strachu przed życiem niż miłości... tylko że te jego gadki coraz mniej do mnie trafiają:)Klara - Nie 18 Lip, 2010 13:18 Nie można ocenić terapeuty po tym dla kogo pisał, ale dziwi mnie, że chcesz tracić pieniądze, gdy możesz mieć to samo "za darmo" tzn na ubezpieczenie.
Skoro pracujesz na trzy zmiany, traciłabyś tylko co trzecią grupową, a może udałoby Ci się, z kimś zamieniać na te dwie godzinki co trzeci tydzień?
Oczywiście zrobisz jak zechcesz
To co piszę opieram na własnym doświadczeniu, więc z Tobą wcale nie musi być tak samo.Flandria - Nie 18 Lip, 2010 13:24 w terapii indywidualnej bardzo ważna jest osoba terapeuty - jesteś z nim sam na sam, od jego umiejętności naprawdę bardzo wiele zależy - jeśli to jest ktoś polecany to warto nawet stracić trochę kasy
natomiast w terapii grupowej (z tego co słyszałam) terapeuta ma mniejsze znaczeniekasjopeja - Nie 18 Lip, 2010 14:05 Klaro: ja pracuje na zmiany ale nieregularnie czyli mogę np zawsze wtedy jak jest grupówka trafiać na dyżur po południu...
co do tracenia kasy: jeśli ktoś jest to dobry to żadna kasa nie jest stracona, mogę też iść do niego państwowo ale czasowo i kosztowo (dojazdy) to mi się nie opłaca... na prywatę mam 15 minut pieszo, na państwowo mam ok 1h w plecy na dojazd w jedną stronę... plus jeszcze czekanie na miejsce (jest oblegany) a ja nie mam czasu, ja zaczynam świrować...
został mi polecany przez inną terapeutkę jako remedium na trudne, oporne przypadki... we will see...
edit: co do grupowej to ja wiem, że inne przechodzą [podobne rzeczy, ale mnie nie chodzi o to żeby się poczuć lepiej bo inni mają gorzej, albo żeby się utwierdzić w przekonaniu że jest źle... ja chcę wiedzieć jak się z tego wyplątać, chcę wyprostować to co jest we mnie pokręcone przez przeszłość... a tego grupówa terapia mi nie da prawda?Klara - Nie 18 Lip, 2010 14:20
kasjopeja napisał/a:
a tego grupówa terapia mi nie da prawda?
Moim zdaniem terapia grupowa daje dużo poprzez konfrontację z innymi oraz przez wyciąganie wniosków z doświadczeń innych ludzi.
Tu wcale nie chodzi o to, żeby porównywać czyjeś położenie ze swoim, ale między innymi o to, żeby zobaczyć siebie oczami innych.
Jeżeli nie możesz chodzić na grupową, wybierz się przynajmniej wtedy kiedy możesz na mityng Al-Anon: http://www.al-anon.org.pl/spis.htmlkasjopeja - Nie 18 Lip, 2010 14:27 ok, ale to dopiero we wrzesniu... za chwilę zaczynam urlop i mnie nie będzie na miejscu...Tomoe - Pon 19 Lip, 2010 08:46
Flandra napisał/a:
natomiast w terapii grupowej (z tego co słyszałam) terapeuta ma mniejsze znaczenie
No, tego bym nie powiedziała. Wprawdzie rzeczywiście większość roboty robi grupa, ale terapeuta jest "moderatorem" grupy. Jest ważny, bo inicjuje pewne procesy i czuwa nad ich przebiegiem. I monitoruje efekty.
Ale ja też uważam, że nie warto płacić za terapię, skoro można ja mieć za darmo.
Oj, sorry, nie "mieć za darmo", tylko za nią płacić ze swoich składek ubezpieczeniowych. To nie jest za darmo.
Ja za swoje terapie płaciłam kartą.
Kartą ubezpieczenia zdrowotnego.
Byłam klientką. kasjopeja - Wto 20 Lip, 2010 17:43 tomoe ze względów logistycznych pozostanę jednak przy płatnej opcji:) poza tym ja chcę już:P nie chcę czekać; z drugie strony może skorzysta z opcji darmowej ktoś kto bardziej potrzebuje (od strony finansowej)...
a wogóle to to już jutro:) Małgoś - Wto 20 Lip, 2010 17:46
kasjopeja napisał/a:
a wogóle to to już jutro:)
super
kasjopeja napisał/a:
może skorzysta z opcji darmowej ktoś kto bardziej potrzebuje (od strony finansowej)..
może np ja Mysza - Wto 20 Lip, 2010 18:06
Małgoś napisał/a:
może np ja
czas byłby i na Ciebie Małgoś - Wto 20 Lip, 2010 18:20
myszaczek napisał/a:
Małgoś napisał/a:
może np ja
czas byłby i na Ciebie
a żebyś wiedziała, że wiem, że tam się znajdę
póki co załatwiam ubezpieczenie bo straciłam pracę i rozkręcam coś swojego Mysza - Wto 20 Lip, 2010 18:22
Małgoś napisał/a:
a żebyś wiedziała, że wiem, że tam się znajdę
tak trzymaj Tomoe - Śro 21 Lip, 2010 09:38 No proszę, proszę, jakie śmiałe decyzje.
Imponujecie mi, dziewczyny. kasjopeja - Śro 21 Lip, 2010 22:05 no i byłam:) przeżyłam:) mam wrażenie że to nie będą stracone pieniądze:)
zdąrzyłam wylać z siebie jakąś jedną n-tą frustracji gdy pan orzekł że strasznie dużo we mnie złości:) a i owszem jeszcze trochę to się tą złością uduszę... dzięki tej sytuacji stałam się prawdzią jędzą...
no to najpierw ma zamiar podiagnozować a dopiero potem terapuetować:)i dobrze... jakbym znowu usłyszała że muszę się wyprowadzić to po prostu bym wyszła... bo nie problem w tym co mam zrobić tylko dlaczego tego nie potrafię...
wahającym się polecam jednak wizytę u psychologa:> przynajmniej można się spokojnie wyżalić:PFlandria - Śro 21 Lip, 2010 22:12
kasjopeja napisał/a:
wahającym się polecam jednak wizytę u psychologa:> przynajmniej można się spokojnie wyżalić:P
nie tylko ale to też ważne kasjopeja - Śro 21 Lip, 2010 22:19 wiem że nie tylko:) ale przydało się^^ trochę zaszło ze mnie ciśnienie:)kasjopeja - Pią 23 Lip, 2010 07:52 połowa mnie mówi: zabieraj 4 litery w troki bo i tak nic z tego nie będzie... druga połowa ma ochotę na rozmowy w stylu:słuchaj pozbieraj się i to szybko bla bla bo...
na co tradycyjnie usłyszę, że on pije przeze mnie:> między innymi dlatego że chodzi głodny: lodówka pełna ale nie ma kto panicza obsłużyć... więc bidula jada dwa posiłki dziennie bo wredna żona "karierę" robi...
kurde...kto mi powie jak się kopnąć w d... i wylecieć na daleką orbitę?pterodaktyll - Pią 23 Lip, 2010 08:23
kasjopeja napisał/a:
kurde...kto mi powie jak się kopnąć w d... i wylecieć na daleką orbitę?
Kurde!! Jak chcesz, to ja Ci chętnie pomogę w tym zbożnym dziele i polecisz na te swoją orbitę... kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 12:21 to znowu ja:)
mój mąż nie pije od lipca 2011, poszedł na leczenie (tydzień na oddziale), teraz robi terapię indywidualną i grupową... twardy jest nie pije...
ja też chodzę na terapię...
powiedzcie mi jak to wygląda w tych małżeństwach które są w takiej sytuacji jak ja? tzn. nie rozeszli się a to jedno przestało pić...
u mnie jakaś kicha:)
naiwnie myślałam że jak tylko przestanie pić to będzie cudownie...
ale już wtedy gdy szedł na oddział i żądał że jak przestanjie pić to on chce białej karty to wiedziałam że to nie będzie takie proste...
z rzeczy które mi się udały to to że zajęłam się sobą, wszyłam z domu, zazęłam poznawać ludzi, mam nowe hobby, zabrałam dziecko na wakacje wreszcie bez tatusia (i nie budziłam się co noc myśląc czy pije czy nie). wyprostowałam trochę dziecko (niestety psychikę mu zwiozło przez tą szarpaninę)...
ale jest byle jak... od tamtej pory właściwie nie rozmawiamy o tym co było, właściwie to o niczym nie rozmawiamy... mój mąż porzucił flaszkę ale przy komputerze siedzi jak przyklejony...
w domu nic nie chce robić bo wszystkie zajęcia domowe są niemęskie... a ja pracuję na 3 zmiany i nie mam siły robić mu bez przerwy koło d... zresztą nie widzę powodu dla którego on ma spełniać funkcje rozrywkowo ozdobne a ja mam d***mać...
dziecko niestety dalej jest trochę histerykiem, kiedyś probowałam mężowi wytłumaczyć że to jaki syn jest w dużej mierze jest jego zasługą... ale mój mąż mnie zrugał i stwierdził że jaq sama jeste wyłącznie winna tego... powiedziałam mu że jeśli chodzi o to że się w porę nie spakowałam to owszem ma rację...
seks leży... dno i 3 metry mułu... nie umiem zapomnieć że ta ręka co teraz głaszcze to kiedyś krzywdziła... nie umiem zapomnieć tekstów o dawaniu du**...
nie wybaqczyłam tego co robił bo nie ma z jego strony zadość uczynienia... bo to że nie pije to jest mało... to nie jest dla mnie ani przeze mnie... tak jak szacunku nie miał kiedyś dla tego co robię tak i teraz tego nie ma...
chciałam się wyżalić:(evita - Pią 17 Lut, 2012 12:44
kasjopeja napisał/a:
żądał że jak przestanjie pić to on chce białej karty
czyli zamknięcie przeszłości i zycie od nowa ? cwana bestia zrestował się zostawiając cały bagaż na twoich barkach ?
Wobec tego co piszesz i jak piszesz widać, że nie jesteś w ciemię bita i wiesz jak postepować z alkoholikiem ale przy trzeźwym się gubisz tak ? zamiast więc zap****** na darmozjada nawet jeśli jest trzeźwy, możesz zacząć życie od nowa już bez niego. Niech to będzie taka twoja "biała karta" kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 13:00 w rodzinie to teraz ja jestem ta zła:) bo chodzę i narzekam a cudowny synuś i brat nie pije... a jak mówi szwagierka: teraz musi być dobrze... kuuuuźwa a gdzie w tym wszystkim ja?
bo dziecko... bo dziecko ma trzeźwiejącego taqtusia i teraz musimy się dogadać b dziecku lepiej w byle jakiej pełnej rodzinie niż oddzielnie...
mąż niezadowolnony z mojej terapii... nie tego się spodziewał, myślał że stanę się kochającą sponsorką zasuwającą ze śpiewem na ustach w domu... a ja mu dalej nie robię kanapek choć trzeźwy... jak to satelita wzięła i odleciała?
a ja wiem że jestem mooocno współuzależniona, do tego DDA, do tego wychowywana na taką co to żyje dla innych i czerpie radość z zaspokajania innych... każde wyjście z domu okupione jest w dalszym ciągu wyrzutami sumienia... każdy telefon jest niczym alarm...
myślałam, że mąż będzie naprawiał relacje z synem (w zeszłym roku w czerwcu moje dziecko mając 7 lat zaczęło się dopytywać kiedy się wyprowadzimy)... jak mnie nie ma mój mąż siedzi przed kompem a syn przed tv... ewentualnie mąż zarządza: ubieraj się natychmiast i idziemy na rower bo za 5 minut to mi się może już nie chcieć... nie ważne co dziecko robi ma to rzucić bo tyranek nabrał ochoty na socjalizację:/
chyba chciałabym klasycznie uniknąć odpowiedzialności i żeby to on podjął decyzję żebym się wyprowadziła... ale byłby debilem pozbywając się dojnej krowy...
ostatnio były walentynki... od męża dostałam śnieg w kształcie serca z tekstem że to jest moja walentynka i on uważa temat za zamknięty... a potem zadzwonił kolega z życzeniami... dzowni zawsze od 10 lat... zawsze o mnie pamięta choć nigdy nic itd... nawet wtedy jak mój stary wogole zapomniał i zapił to przynjamniej na niego mogłam liczyć...
kiedyś mój mąż w przebłysku świadomości poiwedział że jak on przestanie pić to się rozejdziemy... i co miał rację?
strasznie żałuję tych lat szarpaniny... oprożniłam swój dzbanek do końca by zobaczyć że na dnie naprawdę jest tyko dno...
on nic nie walczy zachwycony swoim niepiciem...no chyba że chodzi o wirtuanych przeciwników...
pewnie mogłabym zaproponować terapię małżeńską ale poszłam w zaparte że to on jak chce niech proponuje...
mierna, bierna, ale wierna
a co do tej białej karty dla mnie to nie pomyślałam nigdy o tym w ten sposób:)evita - Pią 17 Lut, 2012 13:19 a może mąż dla odmiany uzależnił się od netu ?
kasjopeja napisał/a:
ja wiem że jestem mooocno współuzależniona
wychodzi na to, że nie tylko od męża ale i od teściowej, szwagierki itp ... wiem, że trudno pozbyć się tej gadziny tj współuzależnienia ale z tego co czytam wydaje mi się, że jesteś osobą niesamowicie silną i tylko wpływ otoczenia hamuje cię w tym co na zdrowy rozum biorąc powinnaś uczynić. Nawet
kasjopeja napisał/a:
dziecko mając 7 lat zaczęło się dopytywać kiedy się wyprowadzimy
więc chyba jest w tym coś na rzeczy Flandria - Pią 17 Lut, 2012 13:23
kasjopeja napisał/a:
chciałam się wyżalić:(
kasjopeja napisał/a:
w domu nic nie chce robić bo wszystkie zajęcia domowe są niemęskie... a ja pracuję na 3 zmiany i nie mam siły robić mu bez przerwy koło d...
skoro zajęcia domowe są niemęskie, to przez analogię - praca zawodowa jest niekobieca ...
Ja bym pewnie zasugerowała "małżonkowi", że jeśli chce tradycyjnego podziału ról, to on martwi się o finanse, a Ty sprzątasz, gotujesz i pachniesz kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 13:30 mąż kontynuuje uzależnienie od netu... wg mnie jest uzależniony od dawna... kiedyś pił i siedział przy kompie teraz tylko siedzi...
co do uzależnienia mojego od innych to tak wiem ja nadmiernie przejmuję się tym "co ludzie powiedzą"... tak ciągle słyszałam od mojej mamy... jak to wyprowadziłaś się do chłopaka... co ludzie powiedzą, jak to bez ślubu... co ludzie powiedzą, jak to jeszcze nie mam 50tki a zostanę babcią co ludzie powiedzą... zanim raz coś zrobię myślę co ludzie powiedzą...
teraz małemu chyba pasuje taki układ, jakoś nie wspomina nic o wyprowadzce...
Flandro ja mu to kiedyś powiem, że chętnie zostanę darmozjadem jak moja szwagierka (nieskalała się pracą choć ma już 36 lat)... będę siedzieć i pachnieć i z nudów machać mopem... tylko że on od razu wynajdzie argument że jest kryzys a ja się go czepami i że to nie jego wina że nie ma klientów... a no i jeszcze że ja podważam jego autorytet...
a twarda jestem bo zawsze musiałam być, czasami myślę że to ta twardość tak długo trzymała mnie w chorym układzie, że jeszcze dam radę, że jeszze chwilę pociągnę, a teraz jużnie mam niby powodu odchodzić, przecież ani nie pije ani nie bije...Flandria - Pią 17 Lut, 2012 13:39
kasjopeja napisał/a:
tylko że on od razu wynajdzie argument że jest kryzys a ja się go czepami i że to nie jego wina że nie ma klientów... a no i jeszcze że ja podważam jego autorytet...
no to zapytaj go wtedy czy woli mieć autorytet czy szczęśliwą żonęMarc-elus - Pią 17 Lut, 2012 13:42
Flandra napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
tylko że on od razu wynajdzie argument że jest kryzys a ja się go czepami i że to nie jego wina że nie ma klientów... a no i jeszcze że ja podważam jego autorytet...
no to zapytaj go wtedy czy woli mieć autorytet czy szczęśliwą żonę
Jak tak czytam opis tego "Pana"(pewnie trochę nieprawdziwy ale co tam ) to jeżeli odpowie szczerze to..... Flandria - Pią 17 Lut, 2012 13:46
Marc-elus napisał/a:
to jeżeli odpowie szczerze to.....
to Kasjopeja będzie mogła - bez wyrzutów sumienia - dać mu kopa w 4 litery evita - Pią 17 Lut, 2012 13:53 kasjopeja, tytuł twojego wątku brzmi "nie umiem z nim żyć, odejść się boję" , napisałaś już jak to jest z tym twoim niby-trzeźwym alko oraz jak ty się czujesz w tym wszystkim. Może teraz napisz czego się boisz w związku z twym ewentualnym odejściem ? Pewnie gdzieś na początku twojego wątku pisałaś to ale twoje realia życiowe zmieniły się co nieco więc zaktualizuj swój strach.kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 13:57 Marc-elus to jest łagodny opis tego pana:) mój mąż pochodzi z rodziny w której jego ojca nazywano paniczem a chłopi całowali po rękach jak miał 6 lat...
matka poświęciła całe życie na dogadzanie mężowi i dzieciom...
mój małż miał lat 30 jak się raz zapędziłam do niego do domu... to mnie wtedy jeszcze nieteściowa przepraszała że nie posprzątała synkowi w pokoju... ale ja głucha byłam i nie dało mi to nic do myślenia...
ostatnio mój małż pytal sie jak się otwiera zmywarkę (mamy ją od 8 albo 9 lat)...Flandria - Pią 17 Lut, 2012 13:59
kasjopeja napisał/a:
nieteściowa przepraszała że nie posprzątała synkowi w pokoju
łoj, no to faktycznie ciężki przypadek evita - Pią 17 Lut, 2012 14:04
kasjopeja napisał/a:
ostatnio mój małż pytal sie jak się otwiera zmywarkę
żartujesz jednym słowem wzięłaś sobie kalekę na męża i w związku z powyższym odstaw go jego mamusi jako towar wybrakowany i z usterkami niemożliwymi do usunięcia niech se kobieta całuje panicza po rekach i sprząta jego pokoik kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 14:05 hm evito dobre pytanie...
czego ja się boję...
najgorsze jest to że ja nie do końca chyba wiem czego chcę... zawsze w oczekiwaniu na to czego chcą ode mnie inni...
boje się jak poradzę sobie sama z dzieckiem pracując na 3 zmiany... nie mam tu rodziny a nawet jakbym miała to rodzice są alkoholikami i z żadnym z nich nie zostawię dziecka...
boję się że jak odejdę to on zacznie pić i znowu wszystko będzie na mnie, bedę obwiniać się sama i cała jego rodzinka i przyjaciele też... chociaż wiem że ja nie mam nic do tego...
boję się że jak zacznie pić będzie świrować... zabierać dziecko ze szkoły i nie będzie chciał go oddać...
boję się tego że jest adwokatem i będę się z nim sądownie rozstawać do usra*ej śierci i będziemy się szarpać o dziecko i pewnie jeszcze skończymy z orzeczeniem o mojej winie^^ tu nikt się nie podejmie stanąć przeciwko koledze na wokandzie...
boją się że jak zacznie płakać to ja nie będę miała sumienia trwać przy swoim...
boję się że mnie będą szatnażować dobrem dziecka a ja w sumie też mam krzywe pojęcie rodziny...
boję się że dziecko wcale nie będzie zachwycone wyprowadzką bo niby jemu terazs tak jest dobrze... nie musi spać u babci, tata nie puszcza muzyki po nocach, nie szarpie mnie, nie rozbija mebli i nie lata z nożem po mieszkaniu pokazując że on się zmiłości do nas będzie ciął...
to moje drugie małżeństwo (pierwszy nie był alko ani nic z tych rzeczy) i ja się zaparłam przy drugim że kolejnych rozwodów nie będzie, że jedną przsysięgę złamałam i wystarczy...
chyba już...
zbijajcie moje strachy:)Jacek - Pią 17 Lut, 2012 14:36
kasjopeja napisał/a:
cudowny synuś i brat nie pije... a jak mówi szwagierka: teraz musi być dobrze... kuuuuźwa a gdzie w tym wszystkim ja?
wysłuchaj wszystkiego na spokojnie
nie zrażaj się niczym
ale pewnego dnia,o pewnej chwili
stań z podniesioną głową i rzeknij
a widzisz miałeś się stać normalny i miało być tak normalnie jak i ja jestem
byłeś szaraczkiem i jesteś nim nadal
a przestanie picia i samo picia tego w niczym nie zmieniłokasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 14:52 Jacku ładne to... tylko z tą normalnością to jest pojęcie względne:) dla niego normalna żona jest jak jego matka:) więc tak to możemy sobie wzajemnie wyrzucić brak normalności...Flandria - Pią 17 Lut, 2012 15:01
kasjopeja napisał/a:
boję się że jak odejdę to on zacznie pić i znowu wszystko będzie na mnie, bedę obwiniać się sama i cała jego rodzinka i przyjaciele też...
jak nie odejdziesz i on zacznie pić, to być może i tak będziesz obwiniana ...
kasjopeja napisał/a:
boje się jak poradzę sobie sama z dzieckiem pracując na 3 zmiany...
skoro dzieciak ma już 7 lat to nie potrzebuje wiele wymagającej opieki, nie trzeba się nim jakoś specjalnie zajmować, na pewno znajdziesz jakieś rozwiązanie
kasjopeja napisał/a:
boję się że jak zacznie pić będzie świrować... zabierać dziecko ze szkoły i nie będzie chciał go oddać...
dowiedz się może jak to wygląda, np. zadzwoń na policję, do jakiegoś prawnika, na pewno nikt nietrzeźwy nie ma prawa opiekować się dzieckiem, a tym bardziej je przetrzymywać
kasjopeja napisał/a:
boję się tego że jest adwokatem i będę się z nim sądownie rozstawać do usra*ej śierci i będziemy się szarpać o dziecko i pewnie jeszcze skończymy z orzeczeniem o mojej winie^^ tu nikt się nie podejmie stanąć przeciwko koledze na wokandzie..
kryzys jest, jak pisałaś klientów mało, kasa zawsze będzie ważniejsza niż jakiś kolega
kasjopeja napisał/a:
boją się że jak zacznie płakać to ja nie będę miała sumienia trwać przy swoim...
najpierw musisz zdecydować czego chcesz, jak ma wyglądać Twoje życie, jeśli nie jesteś pewna to spróbuj się jeszcze jakoś dogadać, dojść do porozumienia itp
skoro zainteresował się otwieraniem zmywarki, może też zainteresuje się też jej funkcjonowaniem, funkcjonowaniem odkurzacza i innych "kobiecych" sprzętów w domu?
kasjopeja napisał/a:
boję się że dziecko wcale nie będzie zachwycone wyprowadzką bo niby jemu terazs tak jest dobrze...
szczęśliwa mama = szczęśliwe dziecko
Kto wie, może nowa sytuacja bardziej mu się spodoba niż obecna?evita - Pią 17 Lut, 2012 15:04
kasjopeja napisał/a:
boje się jak poradzę sobie sama z dzieckiem pracując na 3 zmiany...
A może zamiast utrzymywać darmozjada zaoszczędzone pieniądze wydasz na opiekę nad dzieckiem ? np jakiejś młodej studentce czy licealistce. Syn już ma 8 lat - tak ? więc problemów nie będzie sprawiał i pewnie taniej cię to wyjdzie niż utrzymywanie męża.
kasjopeja napisał/a:
boję się że jak odejdę to on zacznie pić i znowu wszystko będzie na mnie
wówczas biegusiem na terapię leć skoro sama sobie z sobą nie dajesz rady a rodzina, przyjaciele ? jesli cię napiętnują to tylko świadczy o tym, że nie zasługują na to żeby nadal być w twoim otoczeniu. Podnieś głowę wysoko i zaproponuj żeby przygarnęli sobie tego twojego biednego misia
kasjopeja napisał/a:
boję się że jak zacznie pić będzie świrować... zabierać dziecko ze szkoły i nie będzie chciał go oddać...
Ostatnio terapeuta powiedział mi mądrą rzecz, że skoro odczuwam strach przed mężem i przed jego poczynaniami nie powinnam się wahać ani chwili i zgłosić to na policję. Jeśli boisz się, że tak może być jak to opisałaś idź na policję i jeszcze zanim się cokolwiek wydarzy podziel sie swoimi obawami. Niech to gdzieś odnotują i dadzą ci kopie. Pokłam co nieco i powiedz, że takie groźby słyszałaś z jego ust. Wiem, że to wredne ale lepiej dmuchać na zimne a cel uswięca środki. Jak się nic nie stanie to i konskwencji z tego nie będzie.
kasjopeja napisał/a:
boję się tego że jest adwokatem i będę się z nim sądownie rozstawać do usra*ej śierci
możesz zażądać żeby rozprawy odbywały się w innym mieście (gdzieś o tym czytałam nie dawno) ponieważ istnieje przypuszczenie, że sąd nie będzie mógł słusznie rozstrzygnąć sprawy ze względu na stronniczość.
kasjopeja napisał/a:
boją się że jak zacznie płakać to ja nie będę miała sumienia trwać przy swoim
nie patrz na to i nie słuchaj
kasjopeja napisał/a:
boję się że mnie będą szatnażować dobrem dziecka
a może spytaj dziecka jak rozumie swoje dobro ? ciekawe co ci odpowie Żeglarz - Pią 17 Lut, 2012 16:03 Witaj Kasjopejo
kasjopeja napisał/a:
mąż niezadowolnony z mojej terapii... nie tego się spodziewał,
kasjopeja napisał/a:
a ja wiem że jestem mooocno współuzależniona
Z tego co piszesz, faktycznie jesteś jeszcze mocno współuzależniona. Jeszcze nie odłączyłaś sie emocjonalnie od swojego męża.
A Twoje życie jest tylko w Twoich rękach.
Z tego co piszesz o mężu, raczej nie widać szans na to, że spełni Twoje oczekiwania.
Marc-elus napisał/a:
Jak tak czytam opis tego "Pana"(pewnie trochę nieprawdziwy ale co tam ) to jeżeli odpowie szczerze to.....
A ja jak czytam opis tego Pana to nie mogę sie powstrzymać, żeby Ci nie polecić mojej ulubionej książki pod tytułem "Emocjonalne Wampiry" Alberta Bernsteina. Tu masz krótki opis: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213
kasjopeja napisał/a:
teraz małemu chyba pasuje taki układ, jakoś nie wspomina nic o wyprowadzce...
Mały ma zaledwie kilka lat. I jemu będzie "pasował" każdy układ, bo innego nie będzie znał. Szczególnie wtedy, gdy jemu bezpośrednio nie dzieje sie krzywda. Ale to nie On jest odpowiedzialny za Was, tylko Wy za niego.
Pozdrawiam, PawełJacek - Pią 17 Lut, 2012 17:17
kasjopeja napisał/a:
Jacku ładne to... tylko z tą normalnością to jest pojęcie względne:) dla niego normalna żona jest jak jego matka:) więc tak to możemy sobie wzajemnie wyrzucić brak normalności...
Kasjopejo,zwróć uwagę że nie tyle mnie chodziło o "normalność czy jakiekolwiek pojęcie"
a jedynie próbowałem ci odpowiedzieć na twoje pytanie które zacytowałem
kasjopeja napisał/a:
kuuuuźwa a gdzie w tym wszystkim ja?
masz jemu podkreślić że też istniejesz i też jesteś ważnapietruszka - Pią 17 Lut, 2012 17:51
kasjopeja napisał/a:
ostatnio mój małż pytal sie jak się otwiera zmywarkę (mamy ją od 8 albo 9 lat)...
O to jakiś postęp, tylko, ze w tym tempie to raczej nie doczekasz się, aby przed 90-tką stał się partnerem, a nie panem i władcą.
kasjopeja napisał/a:
bo chodzę i narzekam a cudowny synuś i brat nie pije... a jak mówi szwagierka: teraz musi być dobrze..
Taaa. tez pamiętam, jak w czasie gdy Pietruch zaczął trzeźwieć, wszędzie słyszałam "achy i ochy - jaki on wspaniały, jak to mus się udało, ach, och". A on na piedestale, bohatyr z bożej łaski, alkoholik, co ledwo przestał chuchać przetrawionym alkoholem. Och jak wtedy miałam ochotę kopnąć ten taborecik, na którym on (stojąc) zbierał te owacje tłumu.
I też się włączyło we mnie to wycie:
kasjopeja napisał/a:
kuuuuźwa a gdzie w tym wszystkim ja?
Co ze mną, a ja to może nie mniej bohaterka, tyle lat wytrzymałam z pijusem, nie kopnęłam, nie wrzuciłam do rzeki na pożarcie rybom, nie zamurowałam w piwnicy.
Ogromnie mną szarpała złość, gniew, poczucie krzywdy. W tamtym czasie próżno szukać we mnie euforii, szczęścia, zadowolenia, wdzięczności za niepicie Pietrucha. Cała byłam złością i chęcią odwetu: "a tuś mi bratku, teraz jesteś trzeźwy, to ci pokażę, gdzie raki zimują".
Taki czas trwał u mnie chyba z pierwsze trzy miesiące, może cztery. A potem popracowałam sobie nad tymi emocjami na terapii, Pietruch też sobie nad sobą pracował. U mnie powoli złość odpuszczała, on mniej nadęty z tego niepicia się robił. On też się dopominał, żeby zostawić przeszłość, ja coraz lepiej radziłam sobie z poczuciem krzywdy i coraz mniej wracałam do przeszłość sprzed tego magicznego dnia, kiedy zaczął abstynencję. I tak stare, trudne emocje powygasały. Ja przestałam sie spodziewać jakiegoś cud-zadośćuczynienia w postaci zamku z dysneylandu, Pietruch coraz bardziej starał się czynem i życiem żyć normalnie i tak sobie normalnieliśmy powoli. Ale to trwało, po drodze nieraz bolało.
No i po drodze musiałam też odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcę być nadal z tym człowiekiem, czy jest we mnie jeszcze dość uczucia, miłości, przyjaźni, przywiązania, czy stać mnie na wybaczenie? Ja sobie dałam czas na decyzję. Wpierw postanowiłam po prostu przeczekać pierwszy rok "jego niepicia" (chociaż wtedy to nikło wierzyłam, że uda mu się utrzymać abstynencje tak długo), bo wiedziałam, że będzie huśtać i trudno mi będzie odpowiedzieć na pytanie: czy chcę być dalej z tym człowiekiem". Dobrze dać sobie termin, bo można się skoncentrować w tym czasie na innych sprawach: własnym zdrowieniu, własnym rozwoju, zastanowieniu się, czego oczekuje się od życia, itd.
kasjopeja napisał/a:
a teraz jużnie mam niby powodu odchodzić, przecież ani nie pije ani nie bije.
Wiesz, tak sobie myślę, że kiedy partner przestaje pić (na biciu sie nie znam, bo Pietruch z tych spokojnych bardziej alkoholików), to wtedy życie przestaje być czarno-białe:
białe-nie pije-dobry i czarne- pije- zły. W czasie picia żyje się iluzją: "ach gdyby on tylko przestał pić", tak alkoholizm przesłania horyzont. A przecież oprócz choroby alkoholowej sa jeszcze i innne sprawy: zgodność charakterów, podobny system wartości, stosunek do podziału obowiązków domowych, podobne poglądy na gospodarowanie finansami, umiejętność chodzenia na kompromis, zbliżone sposoby spędzania czasu, tolerancja, zaufanie, przyjaźń, umiejętność dawania sobie wsparcia, stosunek do rodziców i reszty rodziny, umiejętność wzajemnej komunikacji, itd...
Nie wszystkie z tych umiejętności czy postaw ma się przed wejściem w związek - wiele wypracowuje się latami, ww wzajemnym konfrontowaniu swoich postaw, tego, co się wyniosło z domu, z tym, co ma tworzyć NAS- dwoje dorosłych ludzi.
A kiedy zamiast tego była choroba- wtedy są tylko marzenia o wspólnym życiu, przychodzi abstynencja i trzeźwienie i wszystko rozsypuje się w ręku jak zamek z pasku, bo tak naprawdę niewiele tego wspólnego było, głównie było picie. I albo przychodzi czas na uczenie się tego od nowa, od podstaw, raczkując i mając dodatkowo bagaż minionych lat na plecach, albo... lepiej przestać się dręczyć i odejść. Najgorzej się miotać nie podejmując żadnej decyzji.
No i znowu się rozpisałam, ale ogromnie mi bliskie to, co opisałaś Kasjopejo, podobnie przeżywałam te 6 lat temu. Może nie tyle w postawie naszych chłopów, ale w takiej ogólnej grengoladzie stanu "niepicia" faceta. Myślę, ze czeka Cię podjęcie decyzji, bo inaczej będziesz miotać się jak węgorz wyrzucony z wody.kasjopeja - Pią 17 Lut, 2012 21:21 dziękuję Wam wszystkim za Wasze słowa...że nie skwitowaliście moich jęków krótko: a kopnij siebie albo jego w d*** jesteście Wielcy!
spróbuję się jakoś odnieść do waszych postów...
Flandro - pewnie najpierw spróbuję się dogadać... jak tylko nauczę się komunikować i wyrażać swoje potrzeby... z tym w dalszym ciągu mam ogromne problemy; od dziecka byłam tresowana do czytania w myślach pragnień innych i chyba tego smego oczekuję od mojego otoczenia - ja pomyślę oni robią:)
evito - rozprawy w razie co nie da się przenieść w moim mieście taka moda (rozmawiałam z prawnikiem), niunia na razie się nie spytam co myśli bo nie wiem czy jestem gotowa na jakąkolwiek jego odp. poza tym w razie co nie chciałabym zrzucić z sieie odpowiedzialności i przerzucić na dziecko!
żeglarzu - witaj:) przeglądnęłam Twój wątek o wampirach, już na pierwszy rzut oka widzę że mój to ten aspołeczny na pewno sięgnę po lekturę (w pon. gonię do księgarni)
Jacku - dziękuję za przetłumaczenie:) czasami czytam zbyt dosłownie:)
pietruszko - jakbym czytała siebie tylko innymi słowami:) ja właśnie nie chciałaby być jędzą a póki co sama się na taką funkcję szykuję:) nad emocjami pracuję na terapii, ale to długa droga bo i krzywda jak dla mnie ogromna:) i to jego podejście do sprawy - daj mi białą kartę i pozamiatane... co do podejmowania decyzji to ja tego unikam jak ognia:) byle dalej ode mnie ale wiem, że kiedyś trzeba będzie gdzieś skręcić, nie mam ochoty żyć przez najbliższych 20 lat zastanawiając się czy zostać czy jednak odejść...
a tak wogóle to on nie jest tylko zły, żeby nie było że nie widzę że się stara:) jak dwa dni poproszę to raz w mcu odkurzy:) jak kipi z wiadra to śmieci wyniesie; jak jestem bardzo chora to budzi wyrodną matkę żeby dziecku śniadanie zrobiła (dalej biedak nie wie co jedzą dzieci); zabierze mnie i idzecko na ryby.... sam polezie do wody a my się nudzimy na brzegu jak powiedziałam że mam problemy z kręgosłupem to mi rower górski kupił (na którym nie wolnomi jeździć:P) itd itp:) czasami to wszystko to śmiech przez łzy...
nic to w przyszłym tygodniu czeka na mnie kozetka to pewnie sobie z terapeutą pogadamy:)pietruszka - Pią 17 Lut, 2012 22:41
kasjopeja napisał/a:
co do podejmowania decyzji to ja tego unikam jak ognia:)
skąd ja to znam, też tak miałam. Wiesz, że można podjąć decyzję co do terminu podjęcia kolejnej decyzji? I nie chodzi tu o odkładanie, odwlekanie w przyszłość. To czas na zbieranie informacji, niezbędnych do podjęcia decyzji - na przykład poznanie własnych potrzeb, siebie, swoich oczekiwań wobec związku, umiejętności komunikacji swoich potrzeb, spojrzenia, czy ten związek zaspakaja moje potrzeby, czy jestem w stanie zaakceptować wady partnera, itd.
Jak Pietruch przestał pić, a właściwie przestał po podjęciu przeze mnie decyzji o odejściu (tylko mu zostawiłam furteczkę - no gdyby jednak postanowił się leczyć- a cholera polazł mi na terapie i mnie zaskoczyła ) to długo nie umiałam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to miłość, czy tylko współuzależnienie. I czy aby na pewno chcę być z nim dalej. Wtedy właśnie dałam sobie czas - równy rok. Oczywiście, gdyby zapił, to nie byłoby
w ogóle gadania i czekania na cud. I ten czas postanowiłam wykorzystać na to, żeby na nowo zdefiniować sobie, co to znaczy dla miłość, zdobycie informacji jak powinien in wyglądać zdrowy związek, jakie mam oczekiwania wobec drugiej strony, jakie wobec siebie, co mogę zaakceptować, a czego absolutnie nie, pracę nad sobą, swoim poczuciem krzywdy, polepszeniem komunikacji, umiejętnością stawiania granic, itp.
Wiesz co było w tym dobrego - przestałam miotać się i złorzeczyć. Ogarnął mnie spokój, bo miałam dość jasno wytyczoną ścieżkę na najbliższy rok. Nie musiałam w kółko zastanawiać się, czy podoba mi się, czy nie nowa sytuacja. Ale decyzja to też wzięcie odpowiedzialności za swoje działania i za swoje życie.
I naprawdę dobrze pogadać o tym z terapeutką. Ja między innymi pisałam listy do Pietrucha , żeby pozbyć się tej zapiekłej złości, gniewu i poczucia winy. Dzisiaj cieszę się, że wykrzyczałam się i wydarłam w gabinecie. Pozbycie się tych uczuć bezpośrednio, na Pietruchu nic by nie dało oprócz wykopania jeszcze głębszej przepaści między nami.
A ze swej strony polecam książeczkę (chyba Anny Dudziak) _ Trzeźwieć razem. Warto wiedzieć, jakie są etapy w zdrowiejącym związku, jak sobie z nimi radzić. I że tak właściwie to normalne.
A umiesz tak Kasjopejo powiedzieć mężowi: "chodź , usiądźmy, chcę z Tobą pogadać o podziale obowiązków/finansach/obsłudze zmywarki"?igła - Sob 18 Lut, 2012 06:07 Zjadło mi posta. Był długi i piękny. Napiszę tylko, że bardzo cię rozumiem Kasjo. Jest mi bliskie to, o czym piszesz. Wiem jak boli lekceważenie i egoizm. Tu ma rację mój mąż: Terapia poprzewracała mi w głowie. Przestał być najważniejszy na świecie. Teraz pije, bo cierpi za miliony, a ja się miotam ze wszystkimi obowiązkami i go kompletnie nie rozumiem. Danie sobie czasu na podjęcie decyzji to bardzo dobry pomysł.kasjopeja - Nie 19 Lut, 2012 00:01 dzięki dziewczyny za odp:)
no to tak: z tym siadaniem obok i komunikowaniem mam problem:/ ale chyba jestem coraz bardziej gotowa na to... mogę dalej żyć marzeniami ale może lepiej teraz pogadać i ustalić że np absolutnie nie jesteśmy w stanie dogadać się co do podziału obowiązków niż marzyć że może kiedyś przed emeryturą stanę się uroczą satelitą biegającą na smyczy wokół mojego małżonka:P albo że on wyjdzie z obsługą agd poza otworzenie zmywarki:P
książkę pewnie przeczytam... na razie na tapecie "emocjonalne wampiry"...
ledwie zaczęłam lekturę a już mam refleksje na temat własnego postępowania (do zmiany i do obgadania z moim terapeutą )
co do komunikacji to kiedyś miałam radosną rozmowę z terapeutą na temat rozmawiania z małzonkiem:
t- rozmawiała pani z mężem?
j- nie
t- to na co pani czeka?
j- aż mi złość przejdzie albo dostanę furii...
to tyle w kwestii komunikacji:)
chyba sobie wymyślę jakiś termin na podjęcie decyzji... ale i tak jak już kiedyś o tym myślałam to wyszłam z założenia że rok od niepicia jest absolutnym minimum...igła - Nie 19 Lut, 2012 04:19 Kasja,a próbowałaś pisać do niego? Ja sobie piszę listy niewyspane. Są one też niewysłane. Pamiętnik ukryty w pliku SZKOŁA. Rejestruję tam, co mnie boli, rani. Też dlatego, że ja głupio umniejszam i upycham w niepamięci, gotowa żeby skinął ręką i przytulił. Ale może jako nauka formułowania komunikatu też by się takie coś nadało? Mój mąż sobie nieźle radził z obowiązkami, od kiedy zrobiłam strajk, bo się pokapowałam, że on pije, a ja jeżdżę na szmacie i trzymam cały dom w ryzach. Było miło dopóki nie zorientowałam się, że on by nawet w szpilkach chodził byle bym nie tykała się picia. W zasadzie konsekwentnie sprzątał za każdym razem, gdy wybaczałam kolejny wyskok. Teraz skończyło się babci sranie i jego współdziałanie. Z takim, który nic nie umie, to gorzej. Bo jeszcze masz teściową na karku, tak? Poleciał by do niej, gdybyś przestała po nim sprzątać, albo zrobiła akcję śmierć sprzątaczki? Przy trójce moich dzieci, po trzech dniach ciężko było przez dom przejść. Ale ich przetrzymałam i teraz chociaż dzieci mi pomagają.kasjopeja - Nie 19 Lut, 2012 09:07 niestety u mnie akcja śmierć sprzątaczki nie działa:
1. wpadają niezapowiedziani goście
małż- przepraszam za ten bałagan żona była w pracy i nie zdąrzyła osprzątać... (i klasycznie - wyłącznie ja się wstydzę)
2. teściowa nie wytrzymuje nerwowo i wpada do nas na żeby posprzątać...
a potem jest ten wzrok teściowej pełen dezaprobaty pt. "jak mogłaś tak zapuścić mieszkanie" oraz kmentarze małżonka "czego ty chcesz przecież i tak mamusia robi za ciebie"...
listy to nie to samo... ja chcę żeby on się wkońcu dowiedział co ja myślę a tak mi przejdzie i on będzie zył w błogiej nieświadomościpterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 16:02
kasjopeja napisał/a:
ja chcę żeby on się wkońcu dowiedział co ja myślę
A nie przyszło Ci do głowy, że najlepiej mu po prostu to wszystko powiedzieć i miec w du*** jego reakcje na to................kasjopeja - Nie 19 Lut, 2012 16:21 czesc ptero:)
ano przyszlo...
tylko wiesz był sezon ochronny dla trzeźwiejącego:)
najpierw czekałam żeby się trochę ogarnął z wrażenia jak wygląda trzeźwe życie, potem wydawało mi się że jeszcze jest zawcześnie a potem poszłam za ciosem:P a nie bo święta, a nie bo ferie... a jak mu powiem to żeby nie zapił...
ale on nie zapije... sprowadzi mnie do parteru... bo on po prostu mnie zaatakuje...
ale powiem mu, zresztą już dzisiaj mu wyartykułowałam że jak mu nic nie pasuje co ja gotuję to niech sobie inną kucharkę znajdzie:)pterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 16:31
kasjopeja napisał/a:
był sezon ochronny dla trzeźwiejącego:)
kasjopeja napisał/a:
powiem mu, zresztą już dzisiaj
Trochę wyrwałem z kontekstu, ale zrób to i przestań się "gotować" we własnym "sosie".DanaN - Nie 19 Lut, 2012 16:38
kasjopeja napisał/a:
ale on nie zapije... sprowadzi mnie do parteru... bo on po prostu mnie zaatakuje...
a skąd Ty to wszystko wiesz? skąd pewność........pterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 16:41
DanaM napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
ale on nie zapije... sprowadzi mnie do parteru... bo on po prostu mnie zaatakuje...
a skąd Ty to wszystko wiesz? skąd pewność.....
Pewnie film oglądała DanaN - Nie 19 Lut, 2012 16:43
pterodaktyll napisał/a:
DanaM napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
ale on nie zapije... sprowadzi mnie do parteru... bo on po prostu mnie zaatakuje...
a skąd Ty to wszystko wiesz? skąd pewność.....
Pewnie film oglądała
na to wygląda
pterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 16:49
DanaM napisał/a:
na to wygląda
I do tego ze sobą w roli głównej pietruszka - Nie 19 Lut, 2012 17:01
kasjopeja napisał/a:
a jak mu powiem to żeby nie zapił...
niech se chłopak radzi w tym trzeźwym życiu, naprawdę są przed nim trudniejsze rzeczy niż konfrontacja z poczuciem krzywdy żony
Kasjo, on ma dorosnąć, dzisiaj z mojego doświadczenia wiem, że nie ma co się cackać z alkoholikiem, to dorośli faceci (no a przynajmniej nie ma co z nimi się cackać). Chyba dzidzia Ci nie potrzebna.kasjopeja - Nie 19 Lut, 2012 17:23
DanaM napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
ale on nie zapije... sprowadzi mnie do parteru... bo on po prostu mnie zaatakuje...
a skąd Ty to wszystko wiesz? skąd pewność........
no może stąd że jak tylko zaczynam jakąś poważniejszą rozmowęi próbuję cokolwiek ustalić to się dowiaduję że to ja jestem wszystkiemu winna albo że skoro np mam inna wizje wychowania dziecka to on się już wogóle nie będzie wtrącał i mam sobie robić co chcę... bo mój wiece wykształcony maż pochodzący z takiej cudownej rodziny że mi ażkiedyś powiedział że mezalians ze mną popełnił, uważa że wychowanie dziecka polega na: wlaniu w d**ę, wydarciu się, ukaraniu szlabanem do końca życia...pterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 17:44
kasjopeja napisał/a:
mój wiece wykształcony maż pochodzący z takiej cudownej rodziny że mi ażkiedyś powiedział że mezalians ze mną popełnił,
No to olej "jaśnie oświeconego" i w "długą".....Linka - Nie 19 Lut, 2012 18:26
kasjopeja napisał/a:
1. wpadają niezapowiedziani goście
małż- przepraszam za ten bałagan żona była w pracy i nie zdąrzyła osprzątać... (i klasycznie - wyłącznie ja się wstydzę)
a jemu co? raczki do d**y przyrosły? jego goście ,jego problem
kasjopeja napisał/a:
2. teściowa nie wytrzymuje nerwowo i wpada do nas na żeby posprzątać...
Raz jedyny przez 20 lat moja mama chciała mi pomóc bo autentycznie nie wyrabiałam i posprzątała
i tak z Nią porozmawiałam, że to był ostatni raz Jras4 - Nie 19 Lut, 2012 18:43
Cytat:
niech se chłopak radzi w tym trzeźwym życiu,
no racia i to święta ..jak tylko wejdzie na drogę trzeźwośći atakujcie go ile wlezie ..a co niech se radzi Ale będzie radocha jak padnie na ryja ..pietruszka - Nie 19 Lut, 2012 19:37
Jras4 napisał/a:
Ale będzie radocha jak padnie na ryja ..
Nie, wcale nie byłaby radocha. Trudno się cieszyć z cudzego nieszczęścia, a pośrednio i z własnego. Ale nie uważam, ze należy obchodzić się z alkoholikiem jak z jajkiem, Iras
Wyręczać, cackać się, obchodzić na około, oszczędzać codziennych kłopotów, zeby tylko biduś nie zapił.kosmo - Nie 19 Lut, 2012 19:55 Kasjopejo...
Może separacja...?
Wiesz, to nie rozwód, ale zawsze jakaś izolacja od męża...
Taki sprawdzian z uczuć...
Ps. I zawsze można rozejrzeć się dookoła...Jras4 - Nie 19 Lut, 2012 23:22
pietruszka napisał/a:
Ale nie uważam, ze należy obchodzić się z alkoholikiem j
A o konstruktywnej pomocy słyszałaś ? o tzw niekopaniu leżącego .. Czy może emocie każą ci odgrywać sie za minione dni ..i co wtedy masz prócz fałszywej satysfakcji ? ..pijaka na nowo ..to tyle ...Czasem jak was czytam to nie wiem kto gorszy pijaki czy wy .,,Piranie ,,Jras4 - Nie 19 Lut, 2012 23:23
Cytat:
Ps. I zawsze można rozejrzeć się dookoła...
ot i cała treść ..Krzysztof 41 - Nie 19 Lut, 2012 23:34
kasjopeja napisał/a:
tylko wiesz był sezon ochronny dla trzeźwiejącego:
kasjopeja napisał/a:
czekałam żeby się trochę ogarnął z wrażenia jak wygląda trzeźwe życie,
kasjopeja napisał/a:
że jeszcze jest zawcześnie
kasjopeja napisał/a:
za ciosem:P a nie bo święta, a nie bo ferie.
kasjopeja napisał/a:
a jak mu powiem to żeby nie zapił..
kasjopeja napisał/a:
sprowadzi mnie do parteru..
kasjopeja napisał/a:
bo on po prostu mnie zaatakuje..
I tak czas mija, lata lecą i życie się kończy Jras4 - Nie 19 Lut, 2012 23:51 Co się dziwisz może one odnajdą świętego Grala ,czy Narsila zwanego Legendą Północy .pietruszka - Pon 20 Lut, 2012 00:28
Jras4 napisał/a:
A o konstruktywnej pomocy słyszałaś ?
uważasz, że konstruktywną pomocą, jest traktowanie alkoholika jak niesprawnego człowieka, który nie umie obsłużyć zmywarki, nie umie żonie pomóc w domu, mamisynka, który na pomoc woła mamusię, żeby posprzątała, bo żona zapieprza na trzy etaty, bo mąż nie potrafi na dom zarobić?
Jras4 napisał/a:
Czy może emocie każą ci odgrywać sie za minione dni
wybacz Iras, ale ja się akurat nie odgrywałam za minione dni, mówimy tutaj o zwykłych problemach codziennego dnia, przecież trzeźwiejący alkoholik to w końcu dorosły mężczyzna, którego nie trzeba niańczyć, prawda? Przecież Ty też Oli pomagasz, jesteś facetem, u którego ma wsparcie, prawda? Lubisz takich płaczliwych facetów, którzy nie umieją stanąć na wysokości zadania, bo wciąż trzymają się matczynej spódnicy?
Jras4 napisał/a:
i co wtedy masz prócz fałszywej satysfakcji ? ..pijaka na nowo ..to tyle ...Czasem jak was czytam to nie wiem kto gorszy pijaki czy wy .,,Piranie ,,
wiesz Iras, czasem hamuj się, uważniej czytaj. I żadnej fałszywej satysfakcji mieć nie zamierzam. Mój Pietruch trzeźwieje od ponad 6 lat i jakoś na mnie nie narzeka, więc sobie nie życzę z Twojej strony nazywania mnie piranią kasjopeja - Pon 20 Lut, 2012 01:31
Jras4 napisał/a:
pietruszka napisał/a:
Ale nie uważam, ze należy obchodzić się z alkoholikiem j
A o konstruktywnej pomocy słyszałaś ? o tzw niekopaniu leżącego .. Czy może emocie każą ci odgrywać sie za minione dni ..i co wtedy masz prócz fałszywej satysfakcji ? ..pijaka na nowo ..to tyle ...Czasem jak was czytam to nie wiem kto gorszy pijaki czy wy .,,Piranie ,,
jak leżał nieprzytomny to nie kopałam... ale wybacz nie widzę powodu dla którego miałabym mu teraz wystawić ołtarz i go okadzać tylko dlatego że nie pije...
zachowywał się jak świnia i to ostatnia, pił bił i poniżał, ... nie widzę powodu dla którego nie miałby mnie za to przeprosić... na trzeźwo... ja mu siłą wódy w paszczę nie wlewałam...
miał 7mczny okres ochronny... wystarczy... mam mu jeszcze tyłek podcierać z tej radości że jest trzeźwy? bo jak powiem że jest fleja i nawet łóżka mu się nie chce zaścielić choć wstaje ostatni to biduś poleci do monopolowego?
to wiesz jak to się nazywa? k***stwo i pasożytnictwo... męskie żebyś nie miał wątpliwości... a przerpaszam teraz się na to mówi sponsoring...
jeśli twoja rada to to że mam zamknąć dziób w kubeł i patrzeć na lenia jak w obrazek to chyba skorzystam z rady innych i zwrócę wybrakowany towar producentcekosmo - Pon 20 Lut, 2012 06:36
kasjopeja napisał/a:
wybacz nie widzę powodu dla którego miałabym mu teraz wystawić ołtarz i go okadzać tylko dlatego że nie pije...
No bo czasami mam wrażenie, że my, kiedy przestajemy pić, to oczekujemy piedestału, ramki, ściany i modlenia się do nas...
Na pewno nie ja, chociaż pijąc krzywdziłam głównie siebie, na całe szczęście... igła - Pon 20 Lut, 2012 06:59 Myślę Kasjo,że rzeczywiście terapia otwiera nam oczy na wiele spraw. Uczymy się dbać o siebie i chronić. Posiadanie pasożyta w domu, zupełnie z tym nie współgra. I teraz jest znowu kwestia, kto ile popuści. Jak będzie kompromis wyglądał. Oni chyba nie zajmują się robieniem swetrów na tych terapiach. Sądzę, że on też odkryje tam wiele prawd o sobie. Może w miarę pracy nad sobą, Twojej i jego dojdziecie do porozumienia. Ty też musisz sobie odpowiedzieć na pytanie: Co mnie najbardziej irytuje, co mogę zmienić, a czego nie. Bo mamusi, to raczej nie odsuniesz. A skoro jej nie odsuniesz, to z wieloma rzeczami się musisz pogodzić. Chyba, że zaczniesz od odsuwania mamusi. Ale do bronienia własnych granic musisz być pewna tego, co chcesz, stanowcza i konsekwentna. Dalej to samo, co każda z nas przerabia. I każdy współuzależniony.Żeglarz - Pon 20 Lut, 2012 09:39
pietruszka napisał/a:
nie uważam, ze należy obchodzić się z alkoholikiem jak z jajkiem
Z dwoma jajkami
pietruszka napisał/a:
Wyręczać, cackać się, obchodzić na około, oszczędzać codziennych kłopotów, zeby tylko biduś nie zapił.
To już było i nie sprawdziło się. Trzeba stosować zgoła odmienne metody. Żeglarz - Pon 20 Lut, 2012 09:40
Jras4 napisał/a:
A o konstruktywnej pomocy słyszałaś ? o tzw niekopaniu leżącego .. Czy może emocie każą ci odgrywać sie za minione dni ..i co wtedy masz prócz fałszywej satysfakcji ? ..pijaka na nowo ..to tyle ...Czasem jak was czytam to nie wiem kto gorszy pijaki czy wy .,,Piranie ,,
Idź Iras pogadaj sobie z Jamesem. Będziecie mieli wspólny temat Żeglarz - Pon 20 Lut, 2012 09:43
kasjopeja napisał/a:
chyba skorzystam z rady innych i zwrócę wybrakowany towar producentce
To słowo "chyba" jest w tym zdaniu zbędne Żeglarz - Pon 20 Lut, 2012 09:44
kosmopolitanka napisał/a:
krzywdziłam głównie siebie, na całe szczęście...
Ależ mi szczęście
Szczęście, że przestałaś Jras4 - Pon 20 Lut, 2012 12:53
pietruszka napisał/a:
, mówimy tutaj o zwykłych problemach codziennego
i to własnie go przerasta nie wiesz co znaczy obudzić sie na nowo ..powiedz czy małe dziecko może zarobić na dom .... ? no własnie ... i ja nie mówię o tym by go niańczyć Dlaczego on woła mamusie zastanów sie gdzie jest błąd popełniony w jego życiu za młodu no właśnie mamusia ...
pietruszka napisał/a:
od ponad 6 lat i jakoś na mnie nie narzeka,
A skąd wiesz ? bo ci nie powiedział a pomyślałaś poco ma mówićJras4 - Pon 20 Lut, 2012 12:57
kasjopeja napisał/a:
m mu teraz wystawić ołtarz i go okadzać tylko dlatego że nie pije...
zachowywał się jak świnia i to ostatnia, pił bił i poniżał,
masz jakis plan rostania sie choć by dziś czy wolisz nażekać ..skoro niechcesz już z nim być spakój mu torby i koniec ..jest tszeżwy zrozumie ... a jak nie to za dwa dni na mrozie doijdzie do niego
kasjopeja napisał/a:
jeśli twoja rada to to że mam zamknąć dziób w kubeł i
oto moja rada jeśli jest tszeży powiedz mu że to koniec a jesli chcesz by dalei z tobą był wyznacz zakres zadań i to cała mądrość a co do mówienia mów masz prawo a nawet powinność ale jeśli mowa oznacza wymówki kutnie to odrazu kup mu flaszkeJras4 - Pon 20 Lut, 2012 13:00
kasjopeja napisał/a:
skorzystam z rady innych i zwrócę wybrakowany towar producentce
zrub tak tylko co powiesz jeśli producent spyta poco tyle lat go używałaś i zniszczyłaś jeszcze bardziej poprzez używanie a teraz wywalasz .. ale skoro decyzia jest taka to czy pomyślałaś że producentka też miała go dosyć a ciebie do ołtarza na siłe nie prowadzili w łańcuchachJras4 - Pon 20 Lut, 2012 13:01
Cytat:
Idź Iras pogadaj sobie z Jamesem. Będziecie mieli wspólny temat
Czy jesteś moim dowódcą ? czy tylko uzurpatoremzimna - Pon 20 Lut, 2012 15:57
Jras4 napisał/a:
masz jakis plan rostania sie choć by dziś czy wolisz nażekać ..skoro niechcesz już z nim być spakój mu torby i koniec ..jest tszeżwy zrozumie ... a jak nie to za dwa dni na mrozie doijdzie do niego
kasjopeja napisał/a:
jeśli twoja rada to to że mam zamknąć dziób w kubeł i
oto moja rada jeśli jest tszeży powiedz mu że to koniec a jesli chcesz by dalei z tobą był wyznacz zakres zadań i to cała mądrość a co do mówienia mów masz prawo a nawet powinność ale jeśli mowa oznacza wymówki kutnie to odrazu kup mu flaszke
kosmo - Pon 20 Lut, 2012 16:19
Żeglarz napisał/a:
Ależ mi szczęście
Szczęście, że przestałaś
Niooooooo kasjopeja - Wto 21 Lut, 2012 13:16
igła napisał/a:
Myślę Kasjo,że rzeczywiście terapia otwiera nam oczy na wiele spraw. Uczymy się dbać o siebie i chronić. Posiadanie pasożyta w domu, zupełnie z tym nie współgra. I teraz jest znowu kwestia, kto ile popuści. Jak będzie kompromis wyglądał. Oni chyba nie zajmują się robieniem swetrów na tych terapiach. Sądzę, że on też odkryje tam wiele prawd o sobie. Może w miarę pracy nad sobą, Twojej i jego dojdziecie do porozumienia. Ty też musisz sobie odpowiedzieć na pytanie: Co mnie najbardziej irytuje, co mogę zmienić, a czego nie. Bo mamusi, to raczej nie odsuniesz. A skoro jej nie odsuniesz, to z wieloma rzeczami się musisz pogodzić. Chyba, że zaczniesz od odsuwania mamusi. Ale do bronienia własnych granic musisz być pewna tego, co chcesz, stanowcza i konsekwentna. Dalej to samo, co każda z nas przerabia. I każdy współuzależniony.
igło właśnie obawiam się że oni na tej terapii to jednak dziergają... mój małż po tylu miesiącach dalej uważa że jego rodzina jest wzorem do naśladowania...kasjopeja - Wto 21 Lut, 2012 13:19
Jras4 napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
skorzystam z rady innych i zwrócę wybrakowany towar producentce
zrub tak tylko co powiesz jeśli producent spyta poco tyle lat go używałaś i zniszczyłaś jeszcze bardziej poprzez używanie a teraz wywalasz .. ale skoro decyzia jest taka to czy pomyślałaś że producentka też miała go dosyć a ciebie do ołtarza na siłe nie prowadzili w łańcuchach
wiesz Iras to takie proste... ja go zniszczyłam no fakt powinnam kopnąć na daleką orbitę...
prostsze jest to że jakbhym była "normalna" to wogóle niczego by między nami nie było bo bym go spuściła po brzytwie w przedbiegach...
ale nie byłam...
a sama teściowa prosiła żeby go nie zostawiać ze to że tamto i owo, więc raczej się nie zapyta dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej, tylko raczej dlaczego n8ie odpowiada mi wprawianie go w ramkiJras4 - Wto 21 Lut, 2012 21:49 powiedz poco z nim dalei jesteś ?kasjopeja - Wto 21 Lut, 2012 23:24 to się nazywa efekt utopionych kosztów...
trochę z lenistwa
trochę ze strachu
trochę dla dziecka
uczucia wyższe tymczasowo zabite (albo wybite ręcznie z głowy)
prawda jest taka że żyłam mrzonkami o tym jak to będzie pięknie i kolorowo, niech tylko przestanie pić... teraz muszę się z tym skonfrontować i jestem mocno skonfundowana, tym bardziej że moje wyższe uczucia zostały mocno nadwątlone... a malały wprost proporcjonalnie do wyzwisk, poniżania i każdego kolejnego kieliszka...
może i sama myślałam że po prostu wezmę i zapomnę, że jestem taka wspaniała i szlachetna a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie... ale nie jestem... jestem małą podłą rozżaloną jędzą a życie to nie bajkaJras4 - Wto 21 Lut, 2012 23:35 no a co zamierzasz dalei bo tego co było nie posklejaszkasjopeja - Wto 21 Lut, 2012 23:55 co do sklejania to już się pozbyłam złudzeń i wiem, że się nie da...
cóż, może jednak uda się zapanować nad tym poczuciem krzywdy i zamiast tego zbudować coś nowego...
próba nie strzelba... jak nie wypali trzeba będzie spakować walizki... Jras4 - Śro 22 Lut, 2012 00:03 ale czemu ty sie chcesz pakować zamiast jego spakowaćkasjopeja - Śro 22 Lut, 2012 00:11 bo to nie moje mieszkanie więc jakby innych opcji brakJras4 - Śro 22 Lut, 2012 00:19 No to fakt masz cięszko ale mam nadzieje że sie nie cofniesz .. ok do jutraKlara - Śro 22 Lut, 2012 10:57
kasjopeja napisał/a:
jestem małą podłą rozżaloną jędzą a życie to nie bajka
Kasjo, coś dla Ciebie - wielokrotnie umieszczane na forum, ale przypuszczam, że nie trafiłaś na to.
Mimo że skecz, jest w nim sporo życiowej prawdy.
no to rozmawiałam z małżonkiem...
dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy...
np tego że nie jestem urządzeniem wieloczynnościowym z bnusami bo przecież ja nic i nie robię, a to że "czasami" ugotuję obiad nie powinno stanowić dl mnie żadnego problemu
to mój problem skoro cyt. "nie potrafisz przejść na dtym do porządku dziennego... tzn. wybaczyć" w pytę mam przejść d porządku dziennego... yes yes yes...alkoholicy jesteście *j****...
mój mąż nie kpi ze mnie, to że się naśmiewa z czegoś co mi się przydarzyło pół roku temu to są żarty, wyłącznie z sympatii i już i on się nie zmieni i to mój problem że kpin z siebie nie traktuję jak żart i nie potrafię śmiać się razem z nim...
a wogóle to on przestał pić dl mnie...
a wogóle to dlaczego ja się nie prytulam, bo nie przytulałam się też rok temu... tłumaczę bo piłeś, a 3 lata temu? a 3 lata temu to trzeźwiałeś po to żeby mnie przelecieć i potem piłeś dalej...
mówię: nie rozmawiasz ze mną wogóle czuję się jak mebel... o nie nie to ja tu jestesm zbędny bo ty czujesz się świetnie w tym małżeństwie...
mówię że wcale nie... a mój małż na to to może się rozwiedźmy...
jasne, łatwiej jest się rozwieść niż nauczyć się rozmawiać...
no i jeszcze atak: bo ja dałem karę dziecku a ty sobie nic z tego nie robisz...
jasne... on daje karę a ja mam jej wymagać i pilnować bo on w tym czasie farmi coś na fb...
czad...pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 12:20
kasjopeja napisał/a:
mój małż na to to może się rozwiedźmy...
Prawdę mówiąc na Twoim miejscu skorzystałbym z tej okazji..........skoro sam chce a raczej wydaje mu się, że chce. Kuj żelazo, póki gorące..........ja alkoholik Ci to mówię.....................kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 17:21 czemu tak uwazasz?evita - Pią 24 Lut, 2012 19:44
kasjopeja napisał/a:
nie jestem urządzeniem wieloczynnościowym z bnusami bo przecież ja nic i nie robię
taaa .. i zapewne zawsze ma jakieś ale co do tego jak posprzątałaś czy ugotowałaś ? zawsze jest nie po jego myśli czyli nawet tego nie potrafisz porządnie zrobić
kasjopeja napisał/a:
mój mąż nie kpi ze mnie, to że się naśmiewa z czegoś co mi się przydarzyło pół roku temu to są żarty, wyłącznie z sympatii
oczywiście, że tak no bo przecież to było taaaaakie śmieszne a najfajniej jest jak może to opowiedzieć znajomym czy rodzinie, ubaw po same pachy co ?
kasjopeja napisał/a:
a wogóle to dlaczego ja się nie prytulam
no i jeszcze powinnaś dodać - dlaczego mi nigdy nie mówisz, że mnie kochasz ? dlaczego ty nigdy sama nie zaproponujesz, że masz ochotę na seks ? zgadłam ?
kasjopeja napisał/a:
a mój małż na to to może się rozwiedźmy...
i wiesz czego oczekiwał ? przecież powinnaś w tym momencie ukorzyć się nieomalże na kolanach
Cytat:
ależ kochanie, przecież ja cię kocham, szaleję za tobą, obiecuję poprawę, jesteś jedyny i nie powtarzalny, bez ciebie zginę, jesteś wszystkim co mam , wybacz !
to jest to co chciał zapewne usłyszeć nie usłyszał tego ale też i nie usłyszał konkretnego potwierdzenia czyli TAK ! Chcę się rozwieść. Nic się więc nie zmieni u ciebie i nadal będzie tak jak jest niestety
Wiem, że łatwo doradzać, trudniej wprowadzić w czyn ale biorąc pod uwagę historie wielu takich jak ja czy ty, co zostało udokumentowane na niniejszym forum - da się zrobić ze swoim życiem porządek Nie wiemy czy po wyzwoleniu będziemy szczęśliwe, ale jedno jest pewne ... gorzej być nie może pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 20:59
kasjopeja napisał/a:
czemu tak uwazasz?
A do czego on Ci jeszcze potrzebny? Żebyś sobie całkiem i do reszty zabałaganiła życie? kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:00
Cytat:
taaa .. i zapewne zawsze ma jakieś ale co do tego jak posprzątałaś czy ugotowałaś ? zawsze jest nie po jego myśli czyli nawet tego nie potrafisz porządnie zrobić
muahaha skąd wiesz? ostatnio powiedziłam że robię zupę x to się zapytał czy ja wogóle umiem taką zrobić:P powiedziałam mu że jak mu nie odpowiadam jko kucharka to niech sobie inną znajdzie:P
Cytat:
oczywiście, że tak no bo przecież to było taaaaakie śmieszne a najfajniej jest jak może to opowiedzieć znajomym czy rodzinie, ubaw po same pachy co ?
no oczywiście że tak... przecież to było tak *j**** śmieszne, a ze mną to wogóle nie można pożartować bo ja się tylko obrazić umiem
Cytat:
no i jeszcze powinnaś dodać - dlaczego mi nigdy nie mówisz, że mnie kochasz ? dlaczego ty nigdy sama nie zaproponujesz, że masz ochotę na seks ? zgadłam ?
nawet się o to nie zapytał tk był przejęty tym żeby szybko obrócić kota ogonem
kasjopeja napisał/a:
a mój małż na to to może się rozwiedźmy...
Cytat:
i wiesz czego oczekiwał ? przecież powinnaś w tym momencie ukorzyć się nieomalże na kolanach
Cytat:
ależ kochanie, przecież ja cię kocham, szaleję za tobą, obiecuję poprawę, jesteś jedyny i nie powtarzalny, bez ciebie zginę, jesteś wszystkim co mam , wybacz !
to jest to co chciał zapewne usłyszeć nie usłyszał tego ale też i nie usłyszał konkretnego potwierdzenia czyli TAK ! Chcę się rozwieść. Nic się więc nie zmieni u ciebie i nadal będzie tak jak jest niestety
tez mam takie obawy... ale oniecałam terapeucie że nie będę pakwać walizek na drugi dzień po rozmowie:)
Cytat:
Wiem, że łatwo doradzać, trudniej wprowadzić w czyn ale biorąc pod uwagę historie wielu takich jak ja czy ty, co zostało udokumentowane na niniejszym forum - da się zrobić ze swoim życiem porządek Nie wiemy czy po wyzwoleniu będziemy szczęśliwe, ale jedno jest pewne ... gorzej być nie może
nadzieja matką głupich... nie wiem czego się spodziewam/łamkasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:02
pterodaktyll napisał/a:
A do czego on Ci jeszcze potrzebny? Żebyś sobie całkiem i do reszty zabałaganiła życie?
no nie wiem? wierzę w cuda?
ale już coraz mniej we mnie tej wiary...
najbardziej niewiarygodne jest jak on lata picia sprowadził do kilku epizodów:)Flandria - Pią 24 Lut, 2012 21:06
kasjopeja napisał/a:
nadzieja matką głupich... nie wiem czego się spodziewam/łam
ja mam taki sposób na ludzi:
1. mówię czego chcę
wtedy najczęściej następuje jakiegoś rodzaju atak
2. czekam
po jakimś czasie taka osoba przychodzi porozmawiać albo zmienia się i robi czego oczekuję (a przynajmniej próbuje)
no chyba, że tej osobie coś takiego nie pasuje
wtedy staram się zminimalizować skutki jej/jego działalności
w każdym razie bez czekania aż to co powiedziałam w tej osobie "zakiełkuje" rzadko kiedy cokolwiek uzyskuję ...pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:09
kasjopeja napisał/a:
wierzę w cuda?
A wierzysz, że akurat w tym przypadku nastąpią?
kasjopeja napisał/a:
najbardziej niewiarygodne jest jak on lata picia sprowadził do kilku epizodów:)
Phi...żadna sztuka. Sam niezgorzej manipulowałem swego czasu, żoną i wszystkim co się ruszałokasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:10 Flandro on może3 częśc rzeczy przemyśli i wdroży... ale są rzeczy których nie zmieni: teść całe życie wyśmiewał się z teściowej - szła do kuchni, łykała łzy a potem wracała do pokoju z pieśnią na ustach... mój mąż jest taki sam... tylko że ja nie jestem jego matką (i to go strasznie boli)pietruszka - Pią 24 Lut, 2012 21:13
kasjopeja napisał/a:
tylko że ja nie jestem jego matką (i to go strasznie boli)
niech se z mamusia pójdzie do łóżka Klara - Pią 24 Lut, 2012 21:14 Kasjo!
Przeczytaj może ten wątek: http://www.komudzwonia.pl...?t=5928&start=0
Ponieważ jesteś od niedawna na forum wyjaśnię, że jeden z głównych dyskutantów - Halibut jest trzeźwym (?) alkoholikiem, a Żeglarz - osobą współuzależnioną.Flandria - Pią 24 Lut, 2012 21:15
kasjopeja napisał/a:
ale są rzeczy których nie zmieni: teść całe życie wyśmiewał się z teściowej - szła do kuchni, łykała łzy a potem wracała do pokoju z pieśnią na ustach... mój mąż jest taki sam...
akurat coś takiego można zmienić w miarę łatwo
po pierwsze: nie jesteś jego matką, a on nie jest swoim ojcem
po drugie: masz prawo zachowywać się inaczej niż jego matka
po trzecie: masz OBOWIĄZEK dbać o siebie - Twoje dziecko na Was patrzykasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:15
pterodaktyll napisał/a:
A wierzysz, że akurat w tym przypadku nastąpią?
nie, ale mnie jeszcze samej przed sobą ciężko to przyznać... i do upadłego będę się czepiać cienia nadziei (albo wyobrażenia o cieniu) tak długo jak długo będę się oglądać na to co ludzie powiedzą (pracuję nad tym)
kasjopeja napisał/a:
najbardziej niewiarygodne jest jak on lata picia sprowadził do kilku epizodów:)
Phi...żadna sztuka. Sam niezgorzej manipulowałem swego czasu, żoną i wszystkim co się ruszało[/quote]
u mnie nie wystąpiło poczucie winy i przypomniałam delikwentowi że to dłużej trwało niż on jest łaskaw pamiętać...
ech to i tak tylko fragment rozmowy... więcej juz nie miałam siły cytować...
zastanawiam się tylko o czym do diabła on rozmawia na tej terapii???
i taksobie pomyślałam że grupowa chyba mu nie służy:> w każdym razie pod jednym wględem - jest chyba jedeynym który ma jeszcze rodzinę... więc nie ma się z kim skonsultwać jak działają żony:) albo wydaje mu się że skoro nie odeszłam wcześniej to znaczy że wcale tak tragicznie się nie zachowywałpterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:20
kasjopeja napisał/a:
mnie jeszcze samej przed sobą ciężko to przyznać... i do upadłego będę się czepiać cienia nadziei (
Słusznie zauważasz, że do upadłego tylko co Ci przyjdzie z tego, że w końcu padniesz a on dalej będzie sobie bimbał? kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:20
Flandra napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
ale są rzeczy których nie zmieni: teść całe życie wyśmiewał się z teściowej - szła do kuchni, łykała łzy a potem wracała do pokoju z pieśnią na ustach... mój mąż jest taki sam...
akurat coś takiego można zmienić w miarę łatwo
powiedział że to mój problem i on się nie zmieni... koniec cytatu a i jeszcze coś zaczął bredzić że nie narusza w ten sposób mojej godności czy coś w ten deseń (chyba gadał już o tym z terapeutą czyj jak bo to nie jego słowa)
Flandra napisał/a:
po pierwsze: nie jesteś jego matką, a on nie jest swoim ojcem
po drugie: masz prawo zachowywać się inaczej niż jego matka
po trzecie: masz OBOWIĄZEK dbać o siebie - Twoje dziecko na Was patrzy
ahaha trafiłaś: kiedyś walnęłam mu tekstem że nie jestem jego matką... on mi na to że widzi że robię wszystko żeby nie być jak ona...
dokończyłam zdanie: nie jestem twoją matką a ty moim synem... rozumiesz?pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:22
kasjopeja napisał/a:
zastanawiam się tylko o czym do diabła on rozmawia na tej terapii???
Nie masz jakichs poważniejszych problemów niz to co on na terapii gada (o ile w ogóle tam chodzi)
kasjopeja napisał/a:
grupowa chyba mu nie służy:>
Kasjopea...proszę Cię, nie pisz takich banialuków kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:26 dobra już nie pierniczę:)pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:27
na terapii zwróciłam na coś uwagę terapeutce, nasłuchałam się, że hej ...
w następnym tygodniu wprowadziła zmiany, tak jakby to był jej własny pomysł
skoro terapeutka tak reaguje, to alkoholik, w dodatku w pierwszym roku trzeźwości, tym bardziej evita - Pią 24 Lut, 2012 21:30
kasjopeja napisał/a:
najbardziej niewiarygodne jest jak on lata picia sprowadził do kilku epizodów
śledzisz czasami wątki naszych alko na forum ? a jeśli tak to czy zauważasz różnice między tymi co to niby są trzeźwi i tymi co tak naprawdę są trzeźwi ? wiem, że to brzmi idiotycznie ale jak się tak naprawdę wczytać to z łatwością dostrzeżesz różnice I nie w tym rzecz nawet jak to jeden czy drugi opowiada o tym ile to się rodzina przez niego/nią nacierpiała ile w tym, że od tych naprawdę trzeźwych płynie siła spokoju, pogodzenia z tym co było i przyjmowanie życia z wszelkimi jego doskonałościami jak i ich brakiem. Ci co są niby trzeźwi tak naprawdę ciągle oczekują pogłaskania po główce i zrozumienia w jego nieszczęściu jakie go dopadło. Nic to, że uczęszcza na terapię i ze szczegółami potrafi opisać co robi dla swego trzeźwienia skoro ich umysł i tak nadal jest pijany pomimo braku promili we krwi. Taki jest właśnie twój mąż. Czuje się bohaterem i oczekuje poklasku a tak naprawdę to pomimo jego trzeźwości jest gorszy od mojego mena z jego promilami bo ten przynajmniej nie udaje trzeźwego kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:30 Klaro - jak tylko uzyskam dostęp do neta tak że nie będę musiała co chwilę zamykać lapka prześledzę wątek:) thx
oj ptero ptero:P mnie daleko do grzecznej dziewczynki:Ppterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:33
kasjopeja napisał/a:
oj ptero ptero:P mnie daleko do grzecznej dziewczynki:P
Nie mnie to osądzać evita - Pią 24 Lut, 2012 21:34
kasjopeja napisał/a:
zastanawiam się tylko o czym do diabła on rozmawia na tej terapii???
i taksobie pomyślałam że grupowa chyba mu nie służy:>
to ja ci powiem te resztki jego wyedukowanej inteligencji jakoś trzymają go na powierzchni i działa na zasadzie "ja wam wszystkim udowodnię" ! z ciebie robi idiotkę błyszcząc jednocześnie przed wszystkim wokół .Manipuluje terapeutami tak jak tobą czyli cwana bestia z niego pytanie tylko czy warto czekać na finał tej historii ? na zdobycie wygranej jest tylko jeden sposób i to ty decydujesz czy wyjdziesz z tego z wygraną czy przegraną.kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:35
evita napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
najbardziej niewiarygodne jest jak on lata picia sprowadził do kilku epizodów
śledzisz czasami wątki naszych alko na forum ? a jeśli tak to czy zauważasz różnice między tymi co to niby są trzeźwi i tymi co tak naprawdę są trzeźwi ? wiem, że to brzmi idiotycznie ale jak się tak naprawdę wczytać to z łatwością dostrzeżesz różnice I nie w tym rzecz nawet jak to jeden czy drugi opowiada o tym ile to się rodzina przez niego/nią nacierpiała ile w tym, że od tych naprawdę trzeźwych płynie siła spokoju, pogodzenia z tym co było i przyjmowanie życia z wszelkimi jego doskonałościami jak i ich brakiem. Ci co są niby trzeźwi tak naprawdę ciągle oczekują pogłaskania po główce i zrozumienia w jego nieszczęściu jakie go dopadło. Nic to, że uczęszcza na terapię i ze szczegółami potrafi opisać co robi dla swego trzeźwienia skoro ich umysł i tak nadal jest pijany pomimo braku promili we krwi. Taki jest właśnie twój mąż. Czuje się bohaterem i oczekuje poklasku a tak naprawdę to pomimo jego trzeźwości jest gorszy od mojego mena z jego promilami bo ten przynajmniej nie udaje trzeźwego
wiesz evito masz rację, dziś się już wystrzępiłam mojej koleżance ko- i stwierdziłyśmy że różnica między jej chłopoem a moim jest taka że jeden jest pijany a drugi ma zlasowany mózg od lat picia... żadnej różnicy...kasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 21:46
evita napisał/a:
kasjopeja napisał/a:
zastanawiam się tylko o czym do diabła on rozmawia na tej terapii???
i taksobie pomyślałam że grupowa chyba mu nie służy:>
to ja ci powiem te resztki jego wyedukowanej inteligencji jakoś trzymają go na powierzchni i działa na zasadzie "ja wam wszystkim udowodnię" ! z ciebie robi idiotkę błyszcząc jednocześnie przed wszystkim wokół .Manipuluje terapeutami tak jak tobą czyli cwana bestia z niego pytanie tylko czy warto czekać na finał tej historii ? na zdobycie wygranej jest tylko jeden sposób i to ty decydujesz czy wyjdziesz z tego z wygraną czy przegraną.
to tez mi przemknęło przez głowę że robi z wszystkich koncertowego balona... tym bardziej ze na początku terapii strasznie żałował że ma faceta a nie babkę bo łatwiej byłoby z nią postępować...
ten tekst że to dla mnie przestał pić też był niezły...pterodaktyll - Pią 24 Lut, 2012 21:50
kasjopeja napisał/a:
tekst że to dla mnie przestał pić też był niezły...
To klasyka gatunku. właściwie wszyscy taką kwestię wygłaszamy swoim partnerom, żeby tylko mieć pretekst...........evita - Pią 24 Lut, 2012 21:55 Jestem na etapie pisania uzasadnienia do wniosku o separcję. Już raz pisałam ale poszłam po najmniejszej linii oporu i tak właściwie to zerżnęłam kilka utartych sloganów z netu. Teraz otwarłam sobie nowy dokument i od kilku dni go uzupełniam. Co mi się przypomni, choćby jedno zdanie to dopisuję. To będzie moje, takie prawdziwe uzasadnienie a nie jak poprzednio choć obawiam się, że przyjdzie mi je dość sporo skrócić bo kto by miał cierpliwość taką epopeję czytać ale ... dobrze mi to robi. Nie zapominam się i utwierdzam się w słuszności tego co robię poprzez tą moją pisaninę. Spróbuj może i ty ?
Jeśli się boisz, że dokument mógłby wpaść w ręce twojego męża to pamiętaj, że możesz zabepzieczyć go hasłem i pamiętaj również, że hasło nie powinno brzmieć "admin" Linka - Pią 24 Lut, 2012 23:21
kasjopeja napisał/a:
albo wydaje mu się że skoro nie odeszłam wcześniej to znaczy że wcale tak tragicznie się nie zachowywał
odnoszę wrażenie , że nie tylko Twój mąż tak myśli, mój też niestetykasjopeja - Pią 24 Lut, 2012 23:39 linka - witaj w klubie:)))
evito - ja sie na razie powstrzymam...zreszta gdybym miala wystepowc na droge prawna wolalabym jednak uniknac wyciagania wszystkiego... mnie nic to nie da bo i tak go wybronia... a bede sie szarpac latami... nie warto