WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Kazałam mu się wyprowadzić.
Betty - Pon 13 Cze, 2011 11:55
Witajcie! Ja też nie wiem jak odnaleźć w tej sytuacji. Podejrzewam, że mój chlopak ma problem z alkoholem. Jest w porządku gdy wogóle nie pije, gdy wypije jeden kileiszek po długiej paromiesięcznej przerwie to wszystko zaczyna się kręcic wokół tego, żeby wypić jeszcze i jeszcze.Nie potrafi wtedy powiedzieć sobie dość. To zauważyłam. Wcześniej widziałam, że pije zbyt duzo i zbyt często, np. po pracy z kolegami. Nie ptrfaił wrócic o godzinie, o której obiecał, musiał wypic ile się dało. To mnie zaniepokoiło i zaczęłam sygnalizowac problem. Zaczą robić kilkumiesięczne przerwy w piciu, potym jak 2 razy zgłosił się do poradni leczenia uzależnień po tygodniowym ciągu i sporej przegranej w automacie (nigdy nie grał na trzeźwo).Stwierdził, że tam mu nie pomogą bo nie dostał gotowej recepty na życie, więc poradzi sobie sam. Ale po kilkumiesięcznej przerwie wydaje mu się, że w kazdej chwili może przrestac i wypija jeden kieliszek,a potem kolejne, tak że impreza koncentruje się nie na zabawie tylko wokół sposobności napicia się. Jego rodzina nie widzi problemu, albo nie chce widziec, bo mnie obarcza winą za to, bo go go ograniczam, robie z niego alkoholika. Tylko jak mieszkał z nimi, teraz mieszkamy razem, to też tak się zachowywał, ale dla świętego spokoju ignorowali jego picie,żeby nie było awantur, bo przecież jest dorosły. Ja juz nie mam siły i nie wiem co zrobić żeby mu pomóc. Kilka razy juz groziłam rozstaniem, ale jak juz poczuł się pewnie to scenariusz się powtarzał. Zaczął nawet nie wracac do domu tylko zatrzymywał się u kolegi by pić, potem schorowanego wyciągałam go od niego, bo nie był w stanie sam wrócić. Co o tym myslicie? Może ktoś bardziej doświadczony doradzi co robić?
ZbOlo - Pon 13 Cze, 2011 11:56
Betty napisał/a: | Witajcie! |
...witaj Betty.... ZbOlo alkoholik...
yuraa - Pon 13 Cze, 2011 12:14
cześć Betty
pytasz co robić?
nie pomagać w piciu bo na razie pomagasz, rzucasz groźby rozstania i ich nie dotrzymujesz.
przecież on wie ze tylko tak sobie gadasz.
po co go schorowanego wyciągasz z meliny. on wie ze moze pic do oporu bo jak przewali to przyjdziesz i go do zycia wrocisz, pewnie przebierzesz i do czystej poscieli położysz.
rano sniadanie na kaca podasz.
czemu miałby przestać pić, ma gdzie wrócić nawalony, jeśc dostanie, sex pewnie tez ma kiedy chce.
Betty - Pon 13 Cze, 2011 12:23
Więc jednak widzicie problem? To nie jest tak, że to tylko ja robię z niego alkoholika? Postanowiłam definitywnie kazac mu się wyprowadzić. Zaczyna mi juz brakowac sił, żeby znosić te ciągle powtarzające się sytuacje. Tylko jak dalej się zachować? Podtrzymywac kontakt?
yuraa - Pon 13 Cze, 2011 12:37
warunek postawić i twardo egzekwować
kahape napisał/a: | trzeźwy wchodzisz- pijany nie |
i jak chcesz z nim wiązać przyszłość to pod warunkiem podjęcia leczenia.
jestem pewny że się nie zgodzi naleczenie, on chce miec tak jak teraz i ciebie i flaszkę.
a to zaborcza kochanka jest.
spytaj na czym mu bardziej zależy
Tomoe - Pon 13 Cze, 2011 12:38
Jesteś pewna Betty, że wystarczy ci konsekwencji, aby doprowadzić do jego wyprowadzki?
A poza tym - witaj na forum.
Alicja - alkoholiczka i DDA.
Borus - Pon 13 Cze, 2011 13:08
Cześć Betty...
Betty - Pon 13 Cze, 2011 13:12
Dziękuję Wam za wsparcie! Myslę, że tym razem tak, skoro jestem na tym forum. Wczoraj po kolejnej akcji picia po trzymiesięcznej przerwie kazałam mu sie defnitywnie wyprowadzic ze wszystkim i zerwałam zaręczyny. Dzisiaj ma zabrac resztę rzeczy. Podejrzewam, że on nie odpuści i będzie próbował trzymac ze mną kontakt w nadziei, że kiedyś pozwole mu wrócić. Powinnam jednak pozostawić go samemu sobie?
Tomoe - Pon 13 Cze, 2011 13:15
Słowo "powinnam" brzmi tak, jakbyś miała wobec kogoś jakieś zobowiązania.
A nie masz ich, prawda?
Zwłaszcza wobec tego mężczyzny.
No chyba że twoje rozstanie z nim to nie jest cel sam w sobie, lecz jedynie środek prowadzący cię do jakiegoś celu, który masz, a o którym jasno nie piszesz.
Betty - Pon 13 Cze, 2011 13:28
To nie jest zły człowiek. Chaciałabym, żeby z tego wyszedł. W obecnej sytuacji boję sie przyszłości z nim. Ale to nie znaczy, że mi na nim nie zalezy, dlatego tyle razy dawałam mu szansę i wierzyłam, że mu sie uda. Dlatego to takie trudne dla mnie.
Flandria - Pon 13 Cze, 2011 13:32
Betty napisał/a: | Podejrzewam, że on nie odpuści i będzie próbował trzymac ze mną kontakt w nadziei, że kiedyś pozwole mu wrócić. |
no chyba, że trafi mu się inna naiwna ...
która "zrozumie"
Tomoe - Pon 13 Cze, 2011 13:35
Betty napisał/a: | Chaciałabym, żeby z tego wyszedł. |
Czy mam rozumieć, że tak naprawdę nie chodzi ci o to, żeby się z nim rozstać, tylko chcesz coś zrobić, żeby on przestał pić? Taki jest twój cel?
Betty - Pon 13 Cze, 2011 13:38
Tak, chcę żeby przestał pić.
Tomoe - Pon 13 Cze, 2011 13:45
Rozumiem.
Ale istnieje taka ewentualność, że cokolwiek ty zrobisz, on i tak nie przestanie pić.
Bierzesz to pod uwagę, prawda? Liczysz się z tym?
Betty - Pon 13 Cze, 2011 13:51
Widzę, że muszę posuwać sie do coraz drastyczniejszych środków, groźby juz nie pomagają, bo sytuacja się nie zmienia. Liczę się z tym, jestem DDA. Mój tato z tego nie wyszedł, zmarł 10 lat temu.
Tomoe - Pon 13 Cze, 2011 14:03
Ja też jestem DDA. Mój ojciec zmarł w wieku 52 lat.
Podobnie jak ty, w dorosłym życiu wiązałam się z alkoholikami. Dwa razy.
Pierwszy z nich był czynnym alkoholikiem.
Dwukrotnie udało mi się go "zmotywować" a nawet powiedziałabym że "przymusić" do terapii - ale niestety, mimo dwukrotnie podejmowanego leczenia, on wracał do picia. Za drugim razem, gdy upił się sześć dni po wyjściu ze szpitala odwykowego - rozstałam się z nim definitywnie.
Ostatni jego ciąg alkoholowy, trzymiesięczny, zakończył się śmiercią. Miał 42 lata. O jego śmierci dowiedziałam się ponad rok później.
Szanse, że alkoholik przestanie pić pod twoim wpływem, są naprawdę minimalne.
Warto, żebyś zadawała sobie z tego sprawę.
Ale jeśli mimo wszystko chcesz spróbować, musisz się nauczyć takiego postępowania, jakiego nigdy jeszcze nie stosowałaś i zaprzestać tych wszystkich zachowań, które dotychczas były nieskuteczne.
Jeśli dokonasz radykalnych zmian w sobie samej - to nawet jeśli on nie wytrzeźwieje, ty nauczysz się żyć inaczej, znacznie lepiej niż dotychczas.
I jakość twojego życia się poprawi, niezależnie od tego czy on będzie pił, czy nie.
Klara - Pon 13 Cze, 2011 14:05
Witaj Betty
Za chwilę Twoje posty i odpowiedzi na nie wydzielę w osobny wątek.
Będzie miał tytuł: Kazałam mu się wyprowadzić.
To tak na wszelki wypadek, gdybyś o tym zapomniała
Jonesy - Pon 13 Cze, 2011 14:21
Witaj - Bartek alkoholik.
Powodzenia Ci życzę, będzie Ci potrzebne. Chyba łatwiej odejść i ewentualnie z dala czekać, niż żyć obok i znosić to upadlanie się.
Z drugiej jednak strony byłbym nieuczciwy gdybym nie powiedział, że moja żona została. I póki co chyba nie żałuje. Chociaż na razie to i tak jak zabawa granatem.
Betty - Pon 13 Cze, 2011 16:47
Dzięki za to, że jesteście ze mną. Narazie zapanowała totalna cisza między nami. Żadnych telefonów itp. Dzisiaj miał przyjść po rzeczy, ale podejrzewam, że się nie zjawi. Pewnie zamelinował się u kolegi alkoholika, bo w domu rodzinnym nikt na niego nie czeka z owartymi ramionami. Dopóki mieszkał ze mną mieli spokój, tylko ja przez to zmieniłam swój w niepokój. Ale tym razem już nie będę go szukać, nie pojadę po niego, by przywieźć go do domu. Po trzymiesięcznej przerwie będzie teraz nadrabiał, oczywiście przeze mnie, bo go wyrzuciłam. Mówi się, że alkoholik musi sięgnąć dna i wtedy albo się podniesie, albo zginie. To przykre, bo nikt na to nie zasługuje. A to są zwykle bardzo dobrzy, wrażliwi ludzie.
pterodaktyll - Pon 13 Cze, 2011 17:15
Betty napisał/a: | To nie jest zły człowiek. Chaciałabym, żeby z tego wyszedł. |
To kopnij go w d**ę i pogoń, bo to jedyna szansa, że coś do niego dotrze.
Betty napisał/a: | W obecnej sytuacji boję sie przyszłości z nim. |
Masz jak w banku, że będzie coraz gorzej jesli nie podejmie leczenia.
Witaj na forum
kahape - Pon 13 Cze, 2011 17:26
Betty napisał/a: | Dzisiaj miał przyjść po rzeczy, ale podejrzewam, że się nie zjawi | spakować do worka i wynieść do wózkowni, piwnicy itp. Twoje spotkanie z nim powinno trwać jak najkrócej. Podejrzewam, że nie masz za duzo siły. Betty napisał/a: | Pewnie zamelinował się u kolegi alkoholika, bo w domu rodzinnym nikt na niego nie czeka z owartymi ramionami. | a może dlatego, że tam poprostu jest..... flaszka??? I będzie co chlapnąć?? Betty napisał/a: | To przykre, bo nikt na to nie zasługuje. | a ty zasługujesz na takie ...."życie"?
Godność!!! Betty Godność!!!(gocharl)
Trzymaj się.
pozdr
Betty - Pon 13 Cze, 2011 18:31
Dziękuję Wam! Trzymam się póki co!
Betty - Wto 14 Cze, 2011 06:21
Moi drodzy, nadal cisza, tak jak sie spodziewałam. Rodzina też nie reaguje. Nie zjawił sie po rzeczy. To chyba jeszcze trochę potrwa, az organizm odmówi posłuszeństwa, tak jak ostatnimi razy.
Kulfon - Wto 14 Cze, 2011 06:27
beata - Wto 14 Cze, 2011 06:35
Betty napisał/a: | Moi drodzy, nadal cisza, tak jak sie spodziewałam. | Witaj Betty Moja imienniczko jak się domyślam.
Jeśli mogę zasugerować,poczytaj Pamiętnik Tomoe.
Betty - Wto 14 Cze, 2011 09:17
Dzięki Beatko! Przeczytałam. Dało mi to do myslenia. Zrozumiałam, że musze się skupic na sobie, żeby nie zwariować. To jaka jestem ma swoje źródło w DDA, może zdecyduję się na wizyte u psychologa. Wydawało mi się, że juz się z tym uporałam, ale po tym jak związałam się z tym człowiekiem i wyszły takie problemy, to wróciło. Powróciły emocje z dzieciństwa, sama się tego wystraszyłam.
Mysza - Wto 14 Cze, 2011 10:51
Witaj Betty
Betty napisał/a: | musze się skupic na sobie, żeby nie zwariować. |
Betty napisał/a: | może zdecyduję się na wizyte u psychologa. |
niezły pomysł, nie bądź sama z takimi emocjami ...
życzę konsekwencji i wytrwałości bo będą Ci bardzo potrzebne
rufio - Wto 14 Cze, 2011 10:51
Czaeść Betty jestes na dodrej drodze a teraz łzy - obgryzanie paznokci - mokra poduszka - palpitacje serca i kolory na twarzy - to jest i bedzie niewazne jeżeli wytrzymasz i konsekwentnie nie dasz ciała czyli d*** i bedziesz Ty na pierwszym miejscu . Bo przeciez każdy dla siebie jest najwazniejszy a potem reszta - bo jeżeli Ty bedziesz sie czuła do bani to co z reszta ?prsk
Betty - Wto 14 Cze, 2011 11:12
Rufio, to jest bardzo trudne robić coś wbrew swojemu sercu, wiem że muszę. Mam nadzieję, że dzięki Wam uda mi się. Musze ratować teraz siebie, bo jego już nie uratuję. Muszę sobie to wbić do głowy. Zaczynam odczuwac poczucie winy, że jak go nie uratuje, to zginie przeze mnie. Jego rodzina nie ma pojęcia co się z nim dzieje i jak to działa. Oni też zrzucą wine na mnie. Ale muszę to wytrzyyyyymać, muszę, muszę!!!!!
rufio - Wto 14 Cze, 2011 11:24
Betty napisał/a: | muszę, muszę!!!!! |
Ty nie Powinnas - musieć - Ty masz CHCIEĆ .
A serce wyślij na urlop - teraz potrzebna jest lodówka i wrodzony egoizm ludzki a kobiecy w szczególności - dlatego napisałem o łzach itp. Ty myslisz że mojej żonie było lekko ale wiedziała że jezeli ustapi to beret - nie ma chłopa i nie " słońca w całym mieście " Betty napisał/a: | Mam nadzieję, |
Nadzieje zostaw na te chwile w lombardzie to ma byc PEWNOŚĆ.
Betty napisał/a: | Oni też zrzucą wine na mnie. |
Oczywiście że zrzucą - i co z tego ? Jak sama pisałas że raczej go z otwartymi ramionami nie przyjma ? Więc wiedza że jest cos nie halo ale będa mieli teraz na kogos zwalic wine - takimi *p**** sie nie przejmuj a jego reszte rzeczy wyslij poczta na adres rodziców acha i zmień zamki w drzwiach .
Estera - Wto 14 Cze, 2011 11:44
Witaj Betty,
jak czytam to, co piszesz, to od razu mam przed oczami siebie sprzed paru lat. Myślałam dokładnie tak samo i teraz wiem, że cokolwiek nie napiszemy, będziesz prawdopodobnie w pierwszej kolejności ufała sobie i nie bardzo rozumiała o co tak naprawdę nam chodzi. Teoretycznie wszystko będzie jasne, ale w praktyce... Wygląda to jak wygląda. Wiem jedno. Po tym wszystkim, co przeszłam z moim ukochanym, wliczając jego syndrom Otella, rozumiem (mam nadzieję, że tak jest i będzie) co to znaczy zająć się sobą.
To, co mogę Ci powiedzieć, to że NIE MOŻNA nikogo uszczęśliwić na siłę. Każdy jest odpowiedzialny za swoje życie. On będzie pił, dopóki sam nie poczuje, że nie chce.
Życzę Ci dużo siły i żebyś umiała cieszyć się swoim życiem bez niego (byc może przez jakiś czas, ale to nie zależy od Ciebie). Dbaj o siebie
Pati - Wto 14 Cze, 2011 19:47
Witam Cię Betty
Betty - Wto 14 Cze, 2011 19:59
Witajcie!!
Betty - Wto 14 Cze, 2011 20:05
Estero, powiedz jak sobie poradziłaś w takiej sytuacji? Długo to trwało?
Betty - Wto 14 Cze, 2011 20:10
Kolejny dzień milczenia. Zniknął dzisiaj tylko jego samochód z mojego parkingu. Stał od niedzieli, mimo że jego nie było. Po rzeczy do tej pory nikt się nie zgłosił. Trochę doszłam do siebie, ale nadal czuję niepokój, niepewność. Próbuję stanąć na nogi, ale w pracy nie mogę się skupić, to wszystko ciągle tkwi w mojej głowie. Ten starch mnie paraliżuje. Boję się wszystkiego, jak sobie poradzę, samotności itp. Z drugiej strony czuję, że potzrebuję spokoju, jestem tym wszystkim wyczerpana.
Estera - Wto 14 Cze, 2011 20:21
Mocno wierzę, że sobie poradzisz!!! Czy długo? to pojęcie względne. Mi dwa lata zajęło zanim zrozumiałam tak naprawdę to i owo. Mimo, że przeczytałam chyba wszystko, co jest na temat alkoholizmu i teorię miałam opanowaną do perfekcji, wiem teraz jak bardzo nie potrafiłam wcielić tego w życie. Ale to jest możliwe! Cały czas mam chwile niepewności. Wtedy przypominam sobie niezliczoną ilość kłamstw, obietnic, upokorzeń i gróźb. Wierzyłam święcie, że jeśli nie pije przez 4 miesiące, to musi być juz tylko lepiej, ale to bzdura. Przychodził słabszy dzień i wszystko wracało do "normy".
Pomagało i pomaga mi też myślenie, że nie jestem za niego odpowiedzialna. To jego życie. Ja ze swoim chcę iść naprzód, czego i Tobie życzę!
Estera - Wto 14 Cze, 2011 20:22
Betty napisał/a: | Boję się wszystkiego, jak sobie poradzę, samotności itp. |
Samotność bywa całkiem fajna, nie bój się jej, można poznać lepiej samą siebie
Betty - Wto 14 Cze, 2011 20:38
Dzięki za wsparcie!!
Estera - Wto 14 Cze, 2011 20:43
po to tu jesteśmy, żeby się nawzajem wspierać. Nie wątpię, że przyjdzie jeszcze dzień, kiedy to ja będę potrzebowała wsparcia :-) trzymaj się dzielnie. I pamiętaj, że koalki rozumieją, co czujesz. Nie jesteś sama. Dobrze, że jesteśmy na tym forum, prawda?
bunia - Wto 14 Cze, 2011 21:08
Witaj Betty wśród nas
pterodaktyll - Wto 14 Cze, 2011 21:12
Estera napisał/a: | Samotność bywa całkiem fajna, | o dziwo też tak twierdzę
Pati - Wto 14 Cze, 2011 21:39
I o dziwo ja też tak zaczynam twierdzić
Betty - Śro 15 Cze, 2011 06:24
Bardzo się cieszę, że jesteście! Bez Was juz dawno pewnie bym się złamała.
Estera - Śro 15 Cze, 2011 07:34
nie daj się
beata - Śro 15 Cze, 2011 09:05
Betty napisał/a: | Bez Was juz dawno pewnie bym się złamała. | Trzymam kciuki,żebyś dała radę.
kahape - Śro 15 Cze, 2011 11:03
Betty napisał/a: | Boję się wszystkiego, jak sobie poradzę, | Beatko a myślałaś z czym do tej pory musiałas sobie poradzić? Wszystkie swoje sprawy plus alkoholika!!!!
Pije, nie pije? gdzie jest? co robi? znaleźć i przytargać zwłoki do chaty, wysłuchać za to jeszcze wrzasków i pretensji......
Niepewność, obawa, strach, nigdy nie wiesz co się zdarzy, skąd przyjdzie cios...
Tak wyglądało twoje życie.
Zastanawiasz się ile czasu, energii życiowej (Twojej!!) na to poszło?????Teraz cały ten czas, całą tą energie przeznaczysz na siebie.
Zrzucisz ten ogromny ciężar w postaci alkoholika ze swoich pleców.
Nareszcie możesz się wyprostować, wyspać, odpocząć, zaplanować dzień wg własnego życzenia...
Czyż to nie piękne????
Oczywiście, że dasz radę!!!!
Będzie dobrze.
pozdr
Betty - Śro 15 Cze, 2011 11:40
Tak było. Tylko teraz jak tego nie ma, trudno się w tej sytuacji odnaleźć. Tak jakbym była uzalezniona od tego strachu i od niego samego. Muszę się zorganizowac na nowo, wiem o tym. Do tego potrzeba trochę czasu. Dzięki za wsparcie!!
Tomoe - Śro 15 Cze, 2011 12:19
Betty napisał/a: | Tak jakbym była uzalezniona od tego strachu i od niego samego. |
Bardzo trafna autodiagnoza.
Terapia by się przydała. I to bardzo.
Estera - Śro 15 Cze, 2011 12:37
Polecam Ci terapię, Betty, naprawdę pomaga. Inna perspektywa dużo daje.
Nie wiem jak bym teraz funkcjonowała bez moich spotkań.
A poza tym rozmowa z drugim człowiekiem, który potrafi pomóc napawa optymizmem.
Jeśli mogę Ci coś poradzić, to ważny jest dobór terapeuty. Jeśli nie czujesz, że rozmawiasz z osobą, której możesz zaufać i z którą się dobrze rozumiesz, to poszukaj innej.
Betty - Śro 15 Cze, 2011 19:10
Dziękuję Wam za radę. Myślę nad tym intensywnie. Decyzji nie zmeniłam co do wyprowadzki, trwam przy swoim. Chcę walczyć o swój spokój i swoją normalność. Dziękuję, że mi w tym pomagacie, uświadamiacie. Jutro będzie lepszy dzień.
staaw - Śro 15 Cze, 2011 19:13
Betty napisał/a: | Jutro będzie lepszy dzień. | Z pewnością. Zwłaszcza kiedy przestaniesz myśleć a przejdziesz do czynów...
pterodaktyll - Śro 15 Cze, 2011 19:20
staaw napisał/a: | Betty napisał/a:
Jutro będzie lepszy dzień.
Z pewnością. Zwłaszcza kiedy przestaniesz myśleć a przejdziesz do czynów... |
beata - Śro 15 Cze, 2011 22:34
pterodaktyll napisał/a: | staaw napisał/a: | Betty napisał/a:
Jutro będzie lepszy dzień.
Z pewnością. Zwłaszcza kiedy przestaniesz myśleć a przejdziesz do czynów... | |
Byłeś na Al-Anonie?
staaw - Śro 15 Cze, 2011 22:57
Po co?
Co wieczór Al-Anon sam do mnie przychodzi...
pterodaktyll - Śro 15 Cze, 2011 23:00
staaw napisał/a: | Co wieczór Al-Anon sam do mnie przychodzi... |
To masz farta, że to nie Al Jazzera
staaw - Śro 15 Cze, 2011 23:05
Myślisz że gorsza?
beata - Czw 16 Cze, 2011 07:51
Się Ptera pytałam,bo jakieś takie Al-Anońskie metody poleca
beata - Czw 16 Cze, 2011 07:52
staaw napisał/a: | Co wieczór Al-Anon sam do mnie przychodzi... | Powspółczuć Ci?
Tomoe - Czw 16 Cze, 2011 07:53
beata napisał/a: | Al-Anońskie metody poleca |
Czyli tolerancję, cierpliwość i miłość wobec alkoholika?
(Czytałam o nich w "Dzień po dniu w Al-Anon")
beata - Czw 16 Cze, 2011 07:57
Tomoe napisał/a: | Czyli tolerancję, cierpliwość i miłość wobec alkoholika? | Tak...tak....
ZbOlo - Czw 16 Cze, 2011 08:02
Tomoe napisał/a: | Czyli tolerancję, cierpliwość i miłość wobec alkoholika? |
...to lubię...
staaw - Czw 16 Cze, 2011 08:08
beata napisał/a: | staaw napisał/a: | Co wieczór Al-Anon sam do mnie przychodzi... | Powspółczuć Ci? | Aż tak nie zalazłaś mi za skórę...
beata - Czw 16 Cze, 2011 08:13
staaw napisał/a: | Aż tak nie zalazłaś mi za skórę... | To niby ja do Ciebie przychodzę codziennie?
staaw - Czw 16 Cze, 2011 08:26
co włączę komputer...
beata - Czw 16 Cze, 2011 08:33
staaw napisał/a: | co włączę komputer... | Dla własnego zdrowia,może lepiej nie włączaj.
milutka - Czw 16 Cze, 2011 08:33
Betty napisał/a: | Tylko teraz jak tego nie ma, trudno się w tej sytuacji odnaleźć. Tak jakbym była uzalezniona od tego strachu i od niego samego. Muszę się zorganizowac na nowo, wiem o tym. Do tego potrzeba trochę czasu. Dzięki za wsparcie!! | Betty ...czasem decyzje podejmowane pod wpływem silnych emocji bywaja łatwe ,jesteśmy co do nich przekonani i jakoś lekko to wszystko nam idzie ....dopiero po jakimś czasie zaczynają nam się w głowie kłębić watpliwości i jak trafnie to ujęłas to co na co dzień przezywamy przy czynnych alkoholikach uzależnia nas ...i później tak jakby nam czegoś brakowało i zaczynają sie watpliwości ,decyzja staje się coraz trudniejsza i bardziej skomplikowana jak na poczatku sie wydawało ...aż w końcu czasami ulegamy i karuzela zaczyna sie kręcić ,schematy mimo obietnic dnia codziennego się powtarzają ,powraca strach ,lęk ,nerwówka to czego nam przecież brakowało a jednak mimo to znowu nas coś uwiera ....
Troche wiem co czujesz bo kiedyś to przechodziłam ..i z perspektywy czasu mogę tylko Ci powiedzieć byś zawalczyła o siebie ,o ten spokój w którym nie możesz sie na razie odnaleźć ale na pewno będzie lepiej ,czas goi rany ale również w tym czasie potrzebne Ci wsparcie ...tak więc życzę Ci abyś jak najszybciej skorzystała z pomocy jaka jest terapia i kontynuowała to co zaczęłaś powodzenia
Estera - Czw 16 Cze, 2011 08:46
Milutka, dołączam do tego co piszesz. Też przechodziłam co przechodziłam i masz 100% racji. Betty, walcz o siebie!
pterodaktyll - Czw 16 Cze, 2011 09:01
Tomoe napisał/a: | li tolerancję, cierpliwość i miłość wobec alkoholika?
(Czytałam o nich w "Dzień po dniu w Al-Anon") |
Jeszcze jeden dowód na to jak się teoria z praktyką rozmija
Tomoe - Czw 16 Cze, 2011 09:39
Nic się nie rozmija. Nie słyszałeś o twardej miłości?
ZbOlo - Czw 16 Cze, 2011 09:41
Tomoe napisał/a: | o twardej miłości? |
...ja słyszałem o szorstkiej przyjaźni...
Betty - Czw 16 Cze, 2011 09:42
Dziękuję Wam! Nie poddaję się. Walczę. Staram się wrócić do równowagi. Z każdym dniem jest lepiej. Na dzisiaj zaplanowałam spotkania z koleżankami. Jutro wybieram się na ciekawy wykład. Opowiem jak było.
kahape - Czw 16 Cze, 2011 10:10
Betty napisał/a: | Na dzisiaj zaplanowałam spotkania z koleżankami. Jutro wybieram się na ciekawy wykład. | tak!! tak!! tak!! wypełnij sobie czas przyjemnościami. Nie miałaś na nie czasu do tej pory.
Kiedys terapka zapytała mnie: Co pani sprawia przyjemność?
Zamurowało mnie Mnie?? przyjemność?? nie umiałam odpowiedzieć i myślałam kilka dni.
A co tobie Beatko... sprawia przyjemność? ale taką naprawdę?
pozdr
Betty - Czw 16 Cze, 2011 10:31
Tak od razu to powiem, że nie wiem
Ale lubię posiedzieć w spokoju na łonie natury i pomysleć. Lubię takie wyciszenie. Chyba to mi przyszło do głowy, bo tego mi najbardziej brakuje. Zastanowię się jeszcze nad tym pytaniem.
ZbOlo - Czw 16 Cze, 2011 11:59
kahape napisał/a: | Co pani sprawia przyjemność? |
...fakt, że trudno znaleźć odpowiedź...
Estera - Czw 16 Cze, 2011 12:15
Samotność Samotność mi sprawia przyjemność. Jeszcze parę lat temu jakby mi ktoś powiedział, że tak będzie, to bym zabiła śmiechem. A tu proszę, co życie robi z człowiekiem
ZbOlo - Czw 16 Cze, 2011 12:22
Estera napisał/a: | A tu proszę, co życie robi z człowiekiem |
...gdy przestałem pić, zacząłem płodzić dzieci... mam dwie cudowne córeczki i.... totalny brak czasu. Mam ogromne pragnienie samotności, ale wiem, że na razie . to tylko sfera marzeń...
Flandria - Czw 16 Cze, 2011 13:40
Estera napisał/a: | Samotność mi sprawia przyjemność |
ZbOlo napisał/a: | Mam ogromne pragnienie samotności |
to czemu wypełniacie dodatkowo swój czas kontaktem z ludźmi via forum ?
Estera - Czw 16 Cze, 2011 14:53
bo to można robić w samotności
rufio - Czw 16 Cze, 2011 21:41
Bo można mysleć nie myśląc
Być i nie być
Pisać i nic nie pisac
Mozna wtedy słyszec swoje myśli
Słuchając nie słysząc
Byc z innymi i jednocześnie będąc samemu
Mięc swoje zdanie i się z nim zgadzac .
milutka - Pią 17 Cze, 2011 05:48
ZbOlo napisał/a: | ..gdy przestałem pić, zacząłem płodzić dzieci... | ..no ale to nie jest z taka częstotliwościa jak piłeś ? ..strach sie z Toba teraz będzie spotkać ...Zbysiu wybacz za głupi żart -rozbawiło mnie to co napisałes ...a tak poważnie to Twoje córeczki rosna i będzie o wiele lżej i spokojniej ...moja trójka jak była mała to nie było spokoju na kazdym kroku ...mamo a po co to a po co tamto ?pytań nie było końca ,nie wspomną już o sprzeczkach o byle *p**** i takie tam ,nie zapomnę jak musiałam zawsze kupować trzy jednakowe zabawki by sie nie kłucili ...och jak ja wtedy pragnęłam ciszy i spokoju ...a jak usnęli to nadawał mąż-oczywiście jak był pijany -czasem sie sama sobie dziwię jak ja to przeżyłam -teraz jest zupełnie inaczej ,chłopcy maja sporo swoich dodatkowych zajęc ,nie mówią już wszyscy trzej na raz jak to bywało ,zajmują się swoimi sprawami ,pasjami tak więc jest o wiele spokojniej ....choc musze przyznać ,że czasami -ale o wiele rzadziej niż jak byli mali marzy mi się by się gdzies wyrwać ,gdzie będzie cisza i spokój ...tak więc takie pragnienia Zbyszku będa Ci towarzyszyć od czasu do czasu
A teraz kilka słów do Betty ...musisz zadbać teraz w tym trudnym dla Ciebie okresie byś nie zostawała sama ,jak najwięcej spotkań ,rozrywek jak również obowiązków ....sama po sobie wiem ,że to najlepsze co może być by nie popaść w dołki i takie tam jak za dużo wolnego czasu i spokoju zaczyna nam sie wszystko przedstawiać w czarnych kolorach ,tracimy siłę woli walki i za bardzo potrzebujemy bliskości drugiej osoby ...a wedy łatwo o to by nasze postanowienia i dążenie ku lepszemu dało w łeb ...moje zycie dopiero nabrało sensu kiedy wróciłam do tego co lubię a na co zawsze twierdziłam ,że nie mam siły i czasu -teraz robię to wszystko co do tej pory ,czyli zajmuję sie swoim domem ,dzieciakami ale mam równiez czas na jazde rowerem ,ćwiczenia i spotkania ze znajomymi i wspólne wycieczki -doły i dołeczki nie maja prawa się wkradać -a jesli takowe się pojawiaja to szybko sie z nimi rozprawiam -i moje życie przestało sie kręcić w okół mojego męża czynnego alkoholika -życzę również tego i tobie -jest to trudne ale wykonalne :)myśl przede wszystkim o sobie a zapewniam Cię ,że inni równiez na tym skorzystają
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 08:30
milutka napisał/a: | moje życie przestało sie kręcić w okół mojego męża czynnego alkoholika |
Brawo, Basiu.
Mysza - Pią 17 Cze, 2011 10:39
kahape napisał/a: | Kiedys terapka zapytała mnie: Co pani sprawia przyjemność?
Zamurowało mnie Mnie?? przyjemność?? nie umiałam odpowiedzieć i myślałam kilka dni. |
u mnie na grupie, po takim pytaniu ....zapanowała cisza , 7 dorosłych kobiet, nie potrafiło odpowiedzieć co by im sprawiło przyjemność.... zatrważające i smutne ....
Powtarzane przez terapeutkę pytanie, raz po raz i ta cisza...... pamiętam jak mi to wtedy dało do myślenia.....
całe szczęście, że teraz już wiem i każdej współuzależnionej tego samego życzę
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:01
Myszaczku, pozdrów moje rodzinne miasto
Kochane koalki, nie wytrzymałam dziś i napisałam smsa. Bez żadnych czułości i nadmiernej troski, ale słaba jestem i zła na siebie
mam swoje życie, fajna pracę, może trochę za mało zdrowia, ale co tam, cudowne dziecko, mało znajomych, ale za to zaufanych i mimo to szukam kontaktu. Oj nie jest jeszcze całkiem w porządku...
Mysza - Pią 17 Cze, 2011 11:07
Estera napisał/a: | Myszaczku, pozdrów moje rodzinne miasto |
się robi ...pozdrowione i również pozdrawia, cieplutko i słonecznie, jak to wroclove
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 11:09
Estera napisał/a: | i mimo to szukam kontaktu. Oj nie jest jeszcze całkiem w porządku... |
Hmmm.... a ile czasu minęło od rozstania?
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:14
pół roku, niby niewiele, ale myślałam, że naprawdę już daję radę. nie mówiąc o tym , że terapka poradziła, żebym się nie kontaktowała. Nawet dobrze mi szło. Tak mi wstyd..
staaw - Pią 17 Cze, 2011 11:18
Skasuj jego nr z telefonu...
(sam wiem jak trudno to zrobić...)
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:21
już dawno skasowałam. muszę teraz skasować z głowy
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 11:21
Nie wstydź się.
Pół roku to faktycznie mało czasu.
Mój terapeuta mi mówił, że "odwikłanie emocjonalne" trwa mniej więcej od roku do dwóch lat.
Nie rób sobie wyrzutów, że nie trzymasz się perfekcyjnie zaleceń.
Nikt nie jest doskonały.
Daj sobie prawo do błędu, oczywiscie ze świadomością, że popełniłaś błąd i że nie musisz go powtarzać.
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:25
Dzięki Tomoe, staram się, ale i tak czuję garb na plecach. Trza się wyprostować i do przodu, prawda?
staaw - Pią 17 Cze, 2011 11:30
Wtedy powstanie z przodu...
Dużo ładniejszy moim zdaniem...
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:34
niewątpliwie przyjemniejszy do noszenia
staaw - Pią 17 Cze, 2011 11:36
Przyjemnie będzie Tobie, samoocena wzrośnie...
Bliźni będzie miał na co spojrzeć, humor mu się poprawi...
Zobacz ile dobrego może zdziałać usunięcie garba z niewłaściwego miejsca...
A to tylko początek...
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:39
dlatego lubię tu być, wszystko wydaje się prostsze.
zaczynam pracę nad garbem
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 11:39
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:40
dziękuje za dobre słowa staaw
Mysza - Pią 17 Cze, 2011 11:46
Estera napisał/a: | lubię tu być, wszystko wydaje się prostsze. |
wszystko jest proste, póki sami tego nie pokomplikujemy
Napisałaś sms-a, przecież to nie zbrodnia, ani powód żeby sie dołowac czy wstydzić.
Wiesz w jakim miejscu jesteś, ile potrzebowałaś żeby tam dotrzeć i na pewno juz wiesz do czego nie chcesz wracać, a to jest najważniejsze.
Głowa do góry i wszystko będzie dobrze
Estera - Pią 17 Cze, 2011 11:56
to, co piszesz, to święta prawda, ale to jest jak z wchodzeniem po 500 schodach: po 250 jestem zmęczona jak diabli, ale już wiem, że coraz bliżej do celu, więc idę dalej, ale potknięcie na 250 schodku jest mocniej zauważalne i bardziej daje się we znaki niż na 20.
Ale idę dalej!
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 12:00
Estera napisał/a: | jest mocniej zauważalne i bardziej daje się we znaki |
Bo żeby zrozumieć, trzeba poczuć.
kahape - Pią 17 Cze, 2011 12:00
Estera napisał/a: | pół roku, niby niewiele, ale myślałam, że naprawdę już daję radę. nie mówiąc o tym , że terapka poradziła, żebym się nie kontaktowała. Nawet dobrze mi szło. Tak mi wstyd. | niestety, nawroty sa wpisane we współuzależnienie jak u alko. Ja tez tak miałam, nie da sie iść ciągle do przodu i do przodu.
To jak schody ruchome w dół po których wchodzisz, przestaniesz ruszac nogami i zjeżdżasz.
Tylko, że twoja sytuacja jest o niebo lepsza!!! Juz wiesz co robić!! już rozpoznajesz!!! nie czekasz!!! działasz!! ..... i wszystko wraca na swoje miejsce.
Ale takie akcje mogą sie powtarzać. Te mechanizmy ćwiczone latami nie tak łatwo wykorzenić.
Trzeba byc dobrej myśli.
Będzie dobrze.
pozdr
Mysza - Pią 17 Cze, 2011 12:04
Estera napisał/a: | potknięcie na 250 schodku jest mocniej zauważalne i bardziej daje się we znaki niż na 20. |
pełna zgoda, ale i wnioski jakie wysnujesz po potknięciu się na 250 schodku będą "dojrzalsze" niż na 20
Estera napisał/a: | Ale idę dalej! |
wszystko co zrobisz dla siebie jest warte każdego wysiłku
co to dla ciebie....takie 500 schodków
Estera - Pią 17 Cze, 2011 12:12
myszaczek napisał/a: | co to dla ciebie....takie 500 schodków |
zwłaszcza, że już całkiem ładny widok z tego 250
dziękuję dziewczyny, naprawdę bardzo dziękuję!
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 12:23
ja się ostatnio zakochałam w Bhagawad Gicie
"Walcz przez wzgląd na samą walkę tylko, nie biorąc pod uwagę szczęścia czy nieszczęścia, straty czy zysku, zwycięstwa albo klęski."
innymi słowy - nie ważne są ewentualne upadki, ważne jest to, że walczysz
milutka - Pią 17 Cze, 2011 13:18
Tomoe napisał/a: | milutka napisał/a:
moje życie przestało sie kręcić w okół mojego męża czynnego alkoholika
Brawo, Basiu. | Jest za co bić to brawo dziękuję Pomyślec ,że jeszcze półtorej roku jak byłam u jakiejś koleżanki czy na jakiejś wycieczce bałam się o tym powiedzieć mężowi i ze strachu ,że zrobi mi o to po pijaku awanturę albo cicho siedziałam nic nie mówiąc i licząc na szczęscie ,że sie nie wyda albo po prostu siedziałam w domu by go nie prowokować do picia -o naiwności -dopiero teraz widzę jaka byłam głupia .....wiem ,wiem inaczej to sie nazywa Teraz ide i nie pytam ,nie dyskutuję ...wręcz stało się normalnym ,że robę to czy to ...i moge śmiało wszystkim współuzależnionym powiedzieć ,że na ile sobie pozwolimy tak mamy ...od nas zależy wiele tylko trochę więcej odwagi i pewności siebie
Estera - Pią 17 Cze, 2011 14:00
a ja przez długi czas bałam się dostawać smsy, bo od razu była awantura, że oszukuję, jak uśmiechnięta odbierałam telefon, to też na pewno dzwoni jeden z moich licznych kochanków nie mówiąc o tym, że śledził mnie detektyw... masakra. Wpadłam wtedy w niezłą psychozę a no i zawsze gorzej wiedziałam gdzie byłam o danej godzinie, bo on wiedział lepiej. O rany julek, mam dygot na samo wspomnienie
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 14:18
Estera napisał/a: | bo od razu była awantura, że oszukuję, jak uśmiechnięta odbierałam telefon |
Estera napisał/a: | śledził mnie detektyw... |
o kurcze
faktycznie masakra
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 14:22
Kompleks Otella...
Estera - Pią 17 Cze, 2011 14:44
Jak opowiadałam mojej terapce najbardziej drastyczne przykłady jego zachowań, to uznała, że nasilenie jego choroby wymaga leczenia zamkniętego. Najpierw myślałam, że to tylko po alkoholu mu się włącza, ale potem już było wszystko jedno, zawsze tłumaczyłam jego napady, że może rzeczywiście coś zrobiłam nie tak, nawet groźby i inwektywy pod moim adresem, które wyrzucał z siebie "na trzeźwo" potrafiłam przełknąć, ale nie wytrzymałam jak się okazało, że muszę wywieźć dziecko dla bezpieczeństwa... Smutna to historia, ale wiem, że bywa jeszcze gorzej. A co najważniejsze mam to juz za sobą mam nadzieję
Estera - Pią 17 Cze, 2011 14:49
i dlatego też nie liczę na to, że kiedykolwiek będziemy razem, bo nawet jeśli pójdzie na terapie i przestanie pić, to Otello niestety zostaje w większym lub mniejszym stopniu. A ja nie chcę się już zastanawiać nad każdym grymasem swojej twarzy, nad każdym ruchem, nad każdym wypowiedzianym słowem, nie chcę się bać nigdy więcej spóźnić do domu, chcę być sobą bez paranoi, że "coś może o czymś świadczyć"!!
Estera - Pią 17 Cze, 2011 14:56
i juz jako anegdotkę Wam napiszę: kiedyś byłam w myjni, oczywiście awantura, że kłamię, że on wie, gdzie i z kim byłam, no to pełna chęci wytłumaczenia pokazałam mu kwit z myjni. A co mój ukochany na to? "Kto Ci to dał?? Wzięłaś od kogoś, żeby mieć alibi, ale ja i tak wiem gdzie byłaś, mam dowody!" no to ja mówię, że to jakaś paranoja, jakie dowody, czego dowody? jak ma, to niech pokaże. Na to usłyszałam, że na pewno mi nie zrobi tej przyjemności (!) i mi nie pokaże. On po prostu juz teraz wie jaka jestem naprawdę.
Takich historyjek mam co niemiara jak łatwo się domysleć
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:21
Estera napisał/a: | chcę być sobą bez paranoi, że "coś może o czymś świadczyć"!! |
to dlaczego wysłałaś tego sms'a ?
nie boisz się "powtórki z rozrywki" ?
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 15:28
Ja myślę, że powód jest taki sam, dla którego każda osoba uzależniona sięga po swoją substancję uzależniającą, choć wie, że ta substancja jej szkodzi.
To się nazywa "wewnetrzny przymus zażywania", Flandro.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:31
Tomoe napisał/a: | choć wie |
Anthony de Mello podkreślał, że jest różnica pomiędzy "wiedzieć" a "mieć świadomość"
zachowania kompulsywne można opanować jeśli ma się świadomość ich szkodliwości ...
Pati - Pią 17 Cze, 2011 15:33
milutka napisał/a: | Pomyślec ,że jeszcze półtorej roku jak byłam u jakiejś koleżanki czy na jakiejś wycieczce bałam się o tym powiedzieć mężowi i ze strachu ,że zrobi mi o to po pijaku awanturę albo cicho siedziałam nic nie mówiąc i licząc na szczęscie ,że sie nie wyda albo po prostu siedziałam w domu by go nie prowokować do picia -o naiwności -dopiero teraz widzę jaka byłam głupia |
Teraz już się z tego śmieję.
Chociaż kiedyś mi nie było do śmiechu.
Z koleżankami spotykałam się pokryjomu,kłamałam modliłam się aby się nie wydało
To wołało o pomstę do nieba.
Jak był do mnie telefon wychodziłam na korytarz aby spokojnie pogadać.
Znajomi się śmiali,że co chwilka zerkałam na zegarek i siedziałam jak na szpilkach bo już czas do domu i biegłam zeby nie było awantury.
Nawet na gg nie mogłam pisać bo miał pretekst.
Chodziłam na palcach i już gdzieś pisałam,że doszło do tego iż już mówiłam i myślałam jak On chciał
Miałam wrażenie i czasem do tej pory mam,że On pił a to ja chodziłam pijana
Jak dobrze,żę ma to już za sobą
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:36
Pati napisał/a: | zeby nie było awantury |
dla mnie to jest nie do pomyślenia ...
ja dostawałam burę, jeśli mój eks musiał na mnie czekać a nie uprzedziłam, ze się dużo spóźnię itd
Pati - Pią 17 Cze, 2011 15:37
Do tej pory nie pozbyłam się jeszcze strachu przed powiedzeniem i pokazaniem co kupiłam dla siebie.
Nic nie mówie i czasem jest napięcie w mojej głowie,że dostanę opierdziel itd
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 15:42
Flandra napisał/a: |
zachowania kompulsywne można opanować jeśli ma się świadomość ich szkodliwości ... |
Nie dajesz ludziom prawa do błędu?
A sobie samej?
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:48
Tomoe napisał/a: | Nie dajesz ludziom prawa do błędu? |
trochę dziwny wniosek wysnułaś
raczej zastanawiałam się nad motywami jakie kierują Esterą
bo może za czymś tęskni ?
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 15:52
Wyjaśniłam ci te motywy.
Nadal nie rozumiesz co to jest "wewnętrzny przymus"?
Pierwszy raz w życiu spotykasz się z pojęciem współuzależnieia?
Przecież gdyby wszystko we współuzależnieniu dało się racjonalnie wytłumaczyć oraz opanować siłą woli i świadomości, niepotrzebna byłaby terapia.
Współuzależnienie jest dysfunkcją.
Na pytania "dlaczego to robisz?" często nie ma racjonalnych odpowiedzi.
To tak jakbyś pytała dlaczego alkoholik pije.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:54
Tomoe napisał/a: | Wyjaśniłam ci te motywy. |
motywy którymi kieruje się Estera ?
Tomoe, ja pytałam jej, nie Ciebie, o co Ci chodzi ?
Tomoe napisał/a: | To tak jakbyś pytała dlaczego alkoholik pije. |
a jest jakiś zakaz stawiania takich pytań ?
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 15:54
Tomoe napisał/a: | Na pytania "dlaczego to robisz?" często nie ma racjonalnych odpowiedzi. |
ale postawione skłaniają ku refleksji
ku większej samoświadomości ...
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 15:58
Teraz rozumiem twoje intencje.
Ale Estera jest w terapii.
O jej samoświadomość jestem spokojna.
Popełniła błąd i ma tego świadomość.
To dobry prognostyk na przyszłość.
Ja tak to widzę.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 16:03
Tomoe napisał/a: | Teraz rozumiem twoje intencje.
Ale Estera jest w terapii. |
moją intencją nie było zwiększanie świadomości Estery tylko zwykła ciekawość
jestem po prostu ciekawa jej spojrzenia na tę sytuację
kto wie, może Estera napisze coś, co mnie totalnie zaskoczy?
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 16:06
Ja natomiast napisałam od siebie jak ja to widzę, ponieważ akurat jestem w niemal identycznej sytuacji jak ona. Nie rozumiem dlaczego cię to zirytowało.
Przecież to że ja się odezwałam, nie odbiera Esterze prawa głosu.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 16:09
Tomoe napisał/a: | Nie rozumiem dlaczego cię to zirytowało. |
nic mnie nie zirytowało
zapytałam tylko o co Ci chodzi
nie dlatego, że się odezwałaś, ale dlatego, że wysnułaś wniosek, że nie daję innym (i sobie) prawa do błędu
zresztą - teraz też nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi z tą "irytacją" ?
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 16:12
No trudno. Nie rozumiesz - to nie.
Nie zawsze musimy się rozumieć, prawda?
Zresztą ja nie wysnułam żadnego wniosku jak twierdzisz, tylko zadałam ci dwa pytania.
I nie uzyskałam od ciebie odpowiedzi na żadne z nich.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 16:16
Tomoe napisał/a: | I nie uzyskałam od ciebie odpowiedzi na żadne z nich. |
odpowiedz wydawała mi się oczywista - 2 razy "nie"
Estera - Pią 17 Cze, 2011 19:35
witajcie, własnie wróciłam i przeczytałam waszą rozmowę. Flandra, pytasz o moje motywy. Już piszę: ma guzy i chciałam się dowiedzieć czy są już wyniki biopsji. Część mnie zawsz go będzie kochać, mimo to nie mieszam się w jego życie, po prostu chciałam wiedzieć. To było silniejsze ode mnie. Na szczęście jeszcze nie ma tych cholernych wyników, bo mam jeszcze chwilę, żeby się przygotować na "egzamin" gdyby okazało się, że ma nowotwór. Z drugiej strony może to by go otrzeźwiło... Sama nie wiem... Zdaję sobie sprawę, że jeszcze długa droga przede mną, ale naprawdę się staram i, tak jak pisałam wczesniej, wiem, że zrobiłam źle.
Estera - Pią 17 Cze, 2011 19:40
Pati napisał/a: | Nic nie mówie i czasem jest napięcie w mojej głowie,że dostanę opierdziel |
Pati, doskonale wiem o czym mówisz. Znam to napięcie jak zły szeląg
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 19:40
Estera napisał/a: | ma guzy i chciałam się dowiedzieć czy są już wyniki biopsji. |
Estera napisał/a: | wiem, że zrobiłam źle. |
to, zdaje się, nie jest takie jednoznaczne ....
Estera - Pią 17 Cze, 2011 19:42
co masz na myśli? wiem, tylko, że w momencie kiedy wysłałam wiadomość już tego żałowałam. Myslisz, że to się będzie powtarzać?
Betty - Pią 17 Cze, 2011 20:41
Estero trzymaj się!!!!Jutro będzie lepiej. Ja się uspokoiłam trochę, buduję swoje życie na nowo. Dzisiaj byłam na wykładzie, bardzo ciekawy, jestem zadowolona że poszłam. Takie oderwanie od codzienności. Zobaczymy jak będzie dalej. Choć pewnie łatwo nie będzie.
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 20:59
Estera napisał/a: | co masz na myśli? |
guzy, biopsje ...
trudna sytuacja
nie jestem w stanie ocenić tego jednoznacznie jako błąd ..., ale może to jest błąd - nie wiem
zresztą:
co się stało, to się nie odstanie ...
Estera napisał/a: | Myslisz, że to się będzie powtarzać? |
nie wiem
ale myślę, że pasuje tu ten cytat:
"Mędrzec nie rozpacza ani nad żywym, ani nad umarłym."
Betty - Sob 18 Cze, 2011 20:29
Kochani kryzys współuzależnienia!!! Ciężko! Tak jak pisał Rufio " łzy, poduszka, itp."Co robić?
staaw - Sob 18 Cze, 2011 20:37
Betty napisał/a: | Kochani kryzys współuzależnienia!!! Ciężko! Tak jak pisał Rufio " łzy, poduszka, itp."Co robić? | Jakie poniosłaś straty i jakimi rezerwami dysponujesz?
Odrzucając metafory... co się dzieje?
Betty - Sob 18 Cze, 2011 20:41
Straty może nie aż tak wielkie, ale zawsze, sms do jego siostry czy wszystko ok z nim, czy nie pije, ale odpowiedź twierdząca jakoś mnie nie uspokoiła. A poza tym cisza i ciągła niepewność co dalej. Mętlik w głowie. Wiem, że nie mogę się złapać na to że będzie dobrze i wrócić do tego co było, ale mi ciężko.
staaw - Sob 18 Cze, 2011 20:47
Betty napisał/a: | Wiem, że nie mogę się złapać na to że będzie dobrze i wrócić do tego co było, ale mi ciężko. | Beti, ja wytrzeźwiałem po ROKU niepicia... Wbij sobie w główkę że miesiąc to KAŻDY może wytrzymać, mój rekord to trzy...
Bez terapii szansy nie ma...
Masz w okolicy jakiś mityng Al-Anonu? Od bidy na otwarty AA możesz iść?
Betty - Sob 18 Cze, 2011 20:50
Nie wiem. Takie spotkania są w poradni leczenia uzależnień? Chyba sama nie dam rady jednak.
ZbOlo - Sob 18 Cze, 2011 20:55
Betty napisał/a: | Chyba sama nie dam rady jednak. |
...dlaczego?...
Betty - Sob 18 Cze, 2011 20:58
Mija tydzień, a ja juz panikuję. Wiem, że tu potrzebna jest cierpliwość i jak to Rufio ujął "lodówka" w kwestii uczuć. Cięzko to wytrzymać.
Marc-elus - Sob 18 Cze, 2011 20:59
staaw napisał/a: | Wbij sobie w główkę że miesiąc to KAŻDY może wytrzymać, mój rekord to trzy... |
Ja chyba z 7 sam wytrzymałem, strata czasu, a jeszcze niektórzy mają tak że picie wraca ze zdwojoną siłą po okresie abstynencji.....
Klara - Sob 18 Cze, 2011 21:47
Betty napisał/a: | Takie spotkania są w poradni leczenia uzależnień? Chyba sama nie dam rady jednak |
Betty!
Poszukaj swojej - lub najbliższej - miejscowości na liście: http://www.al-anon.org.pl/spis.html
Betty - Sob 18 Cze, 2011 21:50
Dzięki. Znalazłam.
sabatka - Sob 18 Cze, 2011 21:53
Betty, wypłakać się pożądnie też nie zaszkodzi. spadnie ci napięcie. bądź dla siebie dobra.
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:04
Dzięki. Tylko zaczyna mnie to od środka zjadać. Prawie nie jem. Wogóle mi się nic nie chce. Ja jestem bardzo zorganizowaną osobą, a ta sytuacja na ostrzu noża, z wielką niewiadomą, mnie całkiem rozłożyła. A co będzie dalej...?
staaw - Sob 18 Cze, 2011 22:07
Betty napisał/a: | A co będzie dalej...? | Rozpoczniesz terapię (współuzależnienie lub DDA, powiedzą w przychodni), później długo się będziesz męczyć... Na koniec zapomnisz o "trudnej miłości"... Zostaniesz szczęśliwą kobietą...
Może być taka kolejność?
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:10
Jeżeli nie ma innej drogi do tego co na końcu, to może być
staaw - Sob 18 Cze, 2011 22:12
Jest.
Zakochasz się w następnym pijaku a on zrobi Ci gromadkę dzieci i zniszczy życie...
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:17
To zdecydowanie wolę pierwszy wariant.
rufio - Sob 18 Cze, 2011 22:21
Betty napisał/a: | mnie całkiem rozłożyła. |
Nie sytuacja Cie rozłożyła tylko Ty sam robisz sobie kuku . Ty naprawde nic innego nie masz do roboty ? To wyrzuć wszystkie rzeczy z szafy i zacznij układac od nowa a przy okazji bedziesz mogła poprzymierzac to i owo - ach babo babo - kiedy zaczniesz myslec o sobie / A jak ciuchy Ci noe pomoga to kup se psa i bedziesz miała zajec nadto szczególnie o 5 rano jak mu sie zachce siku .prsk
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:24
Zimny prysznic, przyda się
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:27
Rufio, na Ciebie zawsze można liczyć. Nie ma rozczulania się nad sobą, tylko do roboty I to chyba dobrze na mnie działa
pterodaktyll - Sob 18 Cze, 2011 22:31
Betty napisał/a: | Ciężko! Tak jak pisał Rufio " łzy, poduszka, itp."Co robić? |
Iść do kina i na lody albo między ludzi.....nie siedzieć i nie jęczeć.
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:34
Próbuję. Jak widać z różnym skutkiem. Ale chyba wieczory są najtrudniejsze. W nocy to tylko Wy nie śpicie, dlatego można pogadać.
staaw - Sob 18 Cze, 2011 22:40
Betty napisał/a: | W nocy to tylko Wy nie śpicie, dlatego można pogadać. | Widzisz co ta gorzała z ludzi robi...
Nawet po odstawieniu...
Betty - Sob 18 Cze, 2011 22:44
Dobranoc jednak Wam mówię
pterodaktyll - Sob 18 Cze, 2011 22:45
staaw napisał/a: | Widzisz co ta gorzała z ludzi robi.. |
staaw napisał/a: | po odstawieniu... |
Chyba nie chcesz powiedzieć, że powoduje bezsenność
staaw - Sob 18 Cze, 2011 22:45
Betty napisał/a: | Dobranoc jednak Wam mówię |
Napisz co się śniło...
pterodaktyll napisał/a: | Chyba nie chcesz powiedzieć, że powoduje bezsenność |
O tej porze to nietoperze latają a nie Pterodaktylle...
pterodaktyll - Sob 18 Cze, 2011 22:53
staaw napisał/a: | O tej porze to nietoperze latają a nie Pterodaktylle... |
Ale byś sie zdziwił..............
staaw - Sob 18 Cze, 2011 22:56
pterodaktyll napisał/a: | staaw napisał/a: | O tej porze to nietoperze latają a nie Pterodaktylle... |
Ale byś sie zdziwił.............. |
Właśnie to czynię...
Estera - Sob 18 Cze, 2011 23:34
Betty, jak czytałas troszkę wstecz, to ja też miałam załamanko, po pół roku. Więc po tygodniu tym bardziej się to zdarza, ale wiesz co? Rufi ma rację, pies daje duzo radości i zajmuje czasu, zwłaszcza szczeniak. Ja nie planowałam psa, ale kolezanka znalazła na przystanku w torebce papierowej 4 tygodniowego maluszka i jak to cudo nieszczęsliwe zobaczyłam, to wiedziałam, ze będzie z nami. Wszystko jest po coś. A teraz mamy w pytę radości z tym stworzonkiem
Betty - Nie 19 Cze, 2011 15:40
Moi drodzy, sytuacja na dzień dzisiejszy wygląda tak. Zadzwonił, okazuje się że nie ma go w domu u rodziców,prawdopodobnie tam nie nocuje. Po głosie można wyczuć, że pije. Ma świadomość, że wszystko traci, ale nie jest w stanie nic zrobić póki co. Nie wiem, czy to nie ten moment jeszcze? Do domu nie ma ochoty wracać, bo jak twierdzi nie ma wsparcia, nie wiem dokładnie jak tam jest. Wczoraj dostałam informację, że z nim wszystko w porządku, jak pisałam, co się okazło nieprawdą. Zadzwoniłam do siostry i powiedziałm jak jest z nim. Oni nie chcą się wtrącać, bo to nie ich sprawa.....Ale ja jestem obca, to oni są jego rodziną, widać rzeczywiście jakie tam jest podejście, coś typu " to nie nasz problem", to wydaje mi się, że tymbardziej nie powinien być mój. Z drugiej strony wiem, że nie mogę pozwolić mu wrocić, bo to nic nie zmeni. Znowu wytrzyma pare miesięcy, a przy najbliższej okazji, gdy ktoś postawi mu kieliszek znowu będzie tak samo. Przykro na to wszystko patrzeć.
staaw - Nie 19 Cze, 2011 15:42
To nie jest problem najbliższej rodziny, a Twój ma być????
Nie widzisz że chcą się go w łatwy sposób pozbyć???
Znaleźli naiwną która wrzoda im z domu zabierze...
Poczytaj...
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=4344
Betty - Nie 19 Cze, 2011 15:46
Też takie odniosłam wrażenie
Betty - Nie 19 Cze, 2011 16:06
Przeczytałam. Wiem, że to niebezpieczne, będę się przed tym bronić. Mam nadzieję, że wystarczy mi siły. Teraz jak jestem na tym forum, takie stałe uświadamianie mi tych zagrożeń, pomaga. Dziękuję.
staaw - Nie 19 Cze, 2011 16:09
To jeszcze, byś zapomnieć nie mogła...
http://komudzwonia.pl/vie...ghlight=#251036
Wyobraź sobie że Maluszek to Twoja córka...
Jacek - Nie 19 Cze, 2011 16:36
Betty napisał/a: | widać rzeczywiście jakie tam jest podejście, coś typu " to nie nasz problem" |
i ty również takiej wersji się trzymaj
teraz powinnaś zajmować się wyłącznie swoim życiem ,swoją osobą
Betty - Nie 19 Cze, 2011 16:41
U mnie to było tak, że pomimo, że mój ojciec był alkoholikiem, był najwspanialszym tatą na świecie, kochającym wrażliwym, uwielbiał mnie i dawał dużo miłości. To pewnie dzięki niemu potrafię kochać, okazywać uczucia. Miał tylko tę jedną słabość, z którą nie potrafił sobie poradzić, nigdy jednak nie podniósł na mnie ręki. U nas w domu panowała bardziej przemoc psychiczna, bardziej skierowana w kierunku mojej mamy. Ale gdy był trzeźwy był nalepszym mężem na śwecie, bardzo nas kochał. Wiele bym dała, żeby tu teraz ze mną był. Nie pozwoliłby mnie nikomu skrzywdzić.
staaw - Nie 19 Cze, 2011 16:43
Dla czego go nie ma?
Betty - Nie 19 Cze, 2011 16:45
Zmarł 10 lat temu. Miał zawał. Próbował się leczyć, 2 razy na leczeniu zamkniętym, raz na przymusowym. Nie dał rady. Przegrał walkę z alkoholizmem
Klara - Nie 19 Cze, 2011 16:52
Betty napisał/a: | U nas w domu panowała bardziej przemoc psychiczna, bardziej skierowana w kierunku mojej mamy. |
Przemoc psychiczna nie jest w niczym lepsza od fizycznej. Niszczy, a nie pozostawia widocznych śladów.
Betty napisał/a: | Nie pozwoliłby mnie nikomu skrzywdzić |
A jednak Cię skrzywdził, pozostawiając Ci w "spadku" syndrom DDA, który teraz pchnął Cię w stronę człowieka niedojrzałego emocjonalnie.
Jeśli się z tego nie wyleczysz, następny może być podobny
staaw - Nie 19 Cze, 2011 16:55
Betty napisał/a: | Nie dał rady. Przegrał walkę z alkoholizmem | Myślisz że Ty wygrasz?
Oczywiście w poniedziałek idziesz do Przychodni Leczenia Uzależnień?
Betty - Nie 19 Cze, 2011 18:46
Obiecuję, pójdę rozeznać sytuację. Może powiedzą mi co ze mną i co dalej...Będę wiedziała na czym stoję.
beata - Nie 19 Cze, 2011 19:43
Betty napisał/a: | . Ale gdy był trzeźwy był nalepszym mężem na śwecie, | A wiesz,że mój mąż też? Tylko,że życie w strachu,niepewności jutra,stresie,zajmowanie się Jego życiem zaczęły mi przeszkadzać.Bo nie było w tym związku mnie.
Betty - Pon 20 Cze, 2011 09:04
Jestem umówiona na spotkanie z psychologiem 4 lipca. Staaw, to dzieki Tobie!!
staaw - Pon 20 Cze, 2011 09:06
To Ty chciałaś...
Ja tylko pokazałem drogę
Oczywiście niecierpliwie czekam na relację...
beata - Pon 20 Cze, 2011 10:31
Betty napisał/a: | Jestem umówiona na spotkanie z psychologiem 4 lipca. | Gratuluje i trzymam kciuki.
ZbOlo - Pon 20 Cze, 2011 14:53
Betty napisał/a: | Jestem umówiona na spotkanie z psychologiem |
...to dobra wiadomość...
Betty - Wto 05 Lip, 2011 13:40
Witajcie Moi Drodzy! Byłam wczoraj na spotkaniu z psychologiem i powiem tak, zebym była specjalnie zadowolona to nie jestem. Pani psycholog stwierdziła, że jakos to wszystko ogarniam, wiem o co chodzi to w zasadzie jest dobrze. Sama więc zapytałam o mozliwość uczesniczenia w terapii grupowej i dopiero dzsiaj sprawdziła, że rzeczywiście jest taka mozliwość 21 lipca o 17-tej, a potem to do indywidualnego ustalenia. Ja chcę spróbować i zobaczę jak to będzie, może to będzie coś konkretnego w końcu. Za bardzo mnie uświadomiliście chyba, skoro pani psycholog doszła do takiego wniosku
staaw - Wto 05 Lip, 2011 13:43
To nie mądrzyj się za bardzo u tej psycholog...
Wiedza którą tu otrzymałaś jest mocno nieuporządkowana. Warto odbyć terapię, choćby dla uporządkowania wiedzy...
ZbOlo - Wto 05 Lip, 2011 13:45
Betty napisał/a: | Ja chcę spróbować i zobaczę jak to będzie |
...zdrowa ciekawość...
Betty - Wto 05 Lip, 2011 13:46
OK. Tak zrobię
rufio - Wto 05 Lip, 2011 13:58
Betty napisał/a: | Ja chcę spróbować |
Spróbować to Ty mozesz ewentualnie zmienic kolor włosów lub ugotowac jajka na miekko - Ty masz to zrobic bo inaczej nie ma sensu tracic wode na pustyni .prsk
Pati - Wto 05 Lip, 2011 14:34
Nic tam nie stracisz tylko zyskasz
Betty - Pią 22 Lip, 2011 07:08
Witajcie! Jestem po spotkaniu z panią psycholog w ośrodku i powiem tak, że WYGADAŁAM SIĘ, dobrze mi to zrobiło. Będę kontynuować, mam nadzieję, że pomoże mi to dojść do równowagi i inaczej spojrzeć na życie, bo zaczęłam je widzieć tylko z prespektywy porażek. Czuję się teraz tak jak bym stała na rozdrożu. Pozdrawiam Wszystkich
Klara - Pią 22 Lip, 2011 07:15
Betty napisał/a: | Czuję się teraz tak jak bym stała na rozdrożu. |
To świetnie, że nareszcie sięgnęłaś po pomoc. Czy po tym spotkaniu będą następne?
Czy jeszcze ciągle "pomagasz" Twojemu chłopakowi?
Betty - Pią 22 Lip, 2011 07:35
Jestem umówiona na kolejne spotkanie. Z moim chłopakiem jest teraz tak, że podjął leczenie w tym ośrodku, jest po paru spotkaniach. Widzę, że jest zadowolony i lubi tam chodzić, wygadać się. Rozmawiamy o tym, spotykamy sie mimo, że nie mieszkamy razem. Zostało stwierdzone, że jest właśnie na pograniczu faz 2 i 3, więc dobrze że teraz tam trafił. Jak przychodze do domu, to nie zastanawiam się teraz czy znowu gdzieś nie zapił, bo go nie ma. Chce to dzwoni, ewentualnie przyjdzie jak jestem w domu, jak mam inne plany to musi to zaakceptować. Co dalej, nie wiem. Na ten moment tyle udało mi się zmienic w moim podejściu, będę pracować nad tym nadal. Za tydzien wyjeżdżam na tygodniowy urlop, bez niego, mieliśmy jechać razem, jadę z koleżanką. Tak to wygląda.
Klara - Pią 22 Lip, 2011 07:46
Betty napisał/a: | Tak to wygląda. |
Jeśli tak jest jak piszesz, to idzie ku dobremu
Tak myślę.
Namawiam Cię, żebyś przeszła CAŁĄ terapię nie pomijając grupowej.
Miałabyś świadomość co Cię może w przyszłości czekać, gdybyś się zdecydowała na wspólne życie z uzależnionym człowiekiem.
Życzę Ci pięknej pogody podczas urlopu i wypoczynku
Betty - Pią 22 Lip, 2011 07:50
Klaro, dziękuję Ci bardzo! Ja Tobie też życzę słonecznych dni
Betty - Śro 07 Wrz, 2011 06:35
Moi Drodzy! Bardzo dziękuję Wam za pamięć! U mnie narazie bez zmian. Chodzę na terapię, mój chłopak też. Na kolejnych zajęciach w tym miesiącu będziemy analizowac z pania psycholog wszystkie za i przeciw bycia z nim. Zobaczymy jak wyjdzie ten bilans. Jestesmy po imprezie imieninowo-urodzinowej, oczywiście bezalkoholowej i jest ok. Pozdrawiam Was!
Klara - Śro 07 Wrz, 2011 06:49
Betty napisał/a: | Zobaczymy jak wyjdzie ten bilans. |
Też byłabym ciekawa jego wyniku.
Podzielisz się z nami Betty?
Betty - Śro 07 Wrz, 2011 07:49
Oczywiście
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 07:12
Moi drodzy witajcie. Mam teraz regularne wizyty u pani psycholog. Po ostatniej wizycie uswiadomiłam sobie, ze mój model rodziny został ukształtowany przez sytuację w domu i ojca alkoholika. Moja mama zawsze wszystko trzymała w garści, bo inaczej bysmy nie funkcjonowali. Dlatego tak się nauczyłam, że kobieta jest odpowiedzialna za wszystko i na niej głównie spoczywaja wszelkie obowiązki, a mężczyzna w zasadzie nic nie musi. Dlatego trudno mi stawiać wymagania w stosunku do partnera, bo wiem że jeżeli będę liczyc tylko na siebie to się nie zawiodę i wręcz muszę być niezależna i samowystarczalna. A ze względu na to, że mój partner przejawia słabą osobowość i jak dodamy do tego jeszcze chorobe alkoholową, czyli dokładnie tak jak mój tato, to doskonale wpasował się w ta moja rzeczywistość DDA. Już wiem, że zmiana podejścia do zycia będzie bardzo trudna, bo do tego dochodzi jeszcze problem z zaufaniem do tej drugiej osoby, zwłaszcza że zawiódł mnie wiele razy. Do tego dochodzi jeszcze zupełny brak zrozumienia problemu i wsparcia ze strony jego rodziny. Wydawało się , że skoro podjął leczenie i diagnoza rozpoznawcza brzmiała przełom 2 i 3 fazy choroby alkoholowe, to wkońcu cos do nich dotarło, ze to nie są moje wymysły tylko rzeczywiście cos jest nie tak i nad tym trzeba pracowac, żeby normalnie żyć. Ale to jednak dalej nie dociera i myśle że nie dotrze, bo oczywiście ja jestem wszystkiemu winna, bo nie ma pieniędzy przeze mnie, a nie przez picie i automaty, a jeżeli pije to dlatego że ja nie pozwalam, a on musi przeciez odreagować problemy. Czyli atak w stosunku do mnie, jako najlepsza forma obrony siebie. Taki brak równowagi jemu nie pomaga, wręcz skłania do nawrotu choroby. Ja juz podjęłam decyzje o zerwaniu wszelkich kontaktów z jego rodziną, bo nie pozwolę się tak traktować i poniewierać, za to że robiłam wszystko by mu pomóc. Będę jeszcze o tym rozmawiać z pania psycholog, ale sytuacja jest bardzo trudna i wsparcia z ich strony nie będzie. Mnie już zaczyna brakowac sił, bo to wszystko mnie wykonczy psychicznie. Ja i mój parnter dużo rozmawiamy na ten temat i mamy takie samo zdanie w tej kwestii. Czasami się zastanawiam za jakie grzechy to wszystko....?
Klara - Pon 19 Wrz, 2011 07:36
Betty napisał/a: | Mnie już zaczyna brakowac sił, bo to wszystko mnie wykonczy psychicznie. |
Czy pani psycholog nie poradziła Ci, żebyś to wszystko puściła? Żebyś przestała tak kurczowo trzymać w rękach losy Twojego partnera? Żebyś pozwoliła mu dorosnąć tak, żeby w końcu wyskoczył z krótkich spodenek?
Betty napisał/a: | Ja i mój parnter dużo rozmawiamy na ten temat i mamy takie samo zdanie w tej kwestii. |
Jesteś pewna, że on ma takie samo zdanie jak Ty? Jesteś pewna, że nie przytakuje Ci dla świętego spokoju?
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 08:22
Klaro, analizujemy sytuacje i ja zaczynam dochodzic do tego, że on musi zacząć sam brać odpowiedzialność za sawoje zycie, bo ja go nie uchronie. To jest dla mnie trudne, bo zachwuję się jak matka która drzy o swoje dziecko na każdym kroku, oczywiście nie każda taka jest. Musze nad tym pracować. Zauważyłam, że jego rodzina obarcza mnie odpowiedzialnością za wszystko co on robi, nawet że pił, chociaz on z tym problemem już był w momencie kiedy sie poznalismy. Ja tylko próbowałam zasygnalizować, że on nad tym nie panuje, zaczęłam o tym mówić. Oni ze mna kłócą się o niego, zamiast z nim rozmawiać. Tak jak bym to ja była za niego odpowiedzialna, a nie on za siebie. Więc wygląda to tak, że ja mam go wychować, nauczyc co mozna a co nie i pilnowac na każym kroku. A to powinni byli zrobić oni dawno temu. Jestem pewna jego szczerości, on wielokrotnie z nimi rozmawiał i tłumaczył jak to wyglada, ale uważa że nie dociera nic i gdyby miał mozliwość to by dawno stamtąd uciekł. Dla mnie to źle świadczy o domu, skoro dziecko tylko patrzy żeby zwiać, z tego rodzą się rózne problemy, a jak się trafi na złe towarzystwo to mozna popłynąć, tak jak to było w jego przypadku.
Klara - Pon 19 Wrz, 2011 09:13
Betty napisał/a: | Dla mnie to źle świadczy o domu, skoro dziecko tylko patrzy żeby zwiać, |
Ile lat ma to dziecko???
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 09:19
teraz 27 ale to się nie dzieje od wczoraj
Klara - Pon 19 Wrz, 2011 09:27
Betty napisał/a: | teraz 27 ale to się nie dzieje od wczoraj |
No to Ci powiem, że gdyby był MĘŻCZYZNĄ, dawno już odciąłby pępowinę i się usamodzielnił.
Niestety, on znalazł sobie drugą mamuśkę, żeby była na wszelki wypadek.
Na razie pierwsza jest ważniejsza, ale przecież ona nie będzie wieczna.
Póki co, obie mamuśki drą ze sobą koty walcząc o dominację, a on sobie spokojnie obarcza winą raz jedną, raz drugą i o nic się nie musi martwić.
Zawsze któraś zapewni mu komfort picia.
Betty! Otwórz szeroko oczy! Po co Ci drugi synuś????
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 09:40
Masz rację, to nie podlega dyskusji. Wiem, że musze przestać mu matkować. Postanowiłam się od tego odciąć, bo muszę dojść do siebie i mieć trochę spokoju. Zobaczę jak on się wtym wszystkim będzie zachowywał. Dzieki za wsparcie
esaneta - Pon 19 Wrz, 2011 10:19
Klara napisał/a: | Betty! Otwórz szeroko oczy! Po co Ci drugi synuś???? |
Dokładnie Betty? Po co Ci to? rzuc to w cholerę! Sorry za bezpośredniość, ale bardzo bym chciała byc teraz w Twojej sytuacji.
Moja teściowa to niemalże lustrzane odbicie matki Twojego partnera.
Zawsze ja byłam winna. Na początku, że nie robiłam mu kanapek do pracy, ze nie pozwoliłam "odreagować" puszką(ami), teraz jestem winna, ze nie potrafię ograniczyc tych puszek, że za dużo pracuję (karierę sobie chce robić ), że nie potrafię zarządzać budżetem domowym, etc....mogłabym przynajmniej pół doby wymieniać.
Bardzo mi źle było zawsze z tym i miałam poczucie winy, sądziłam, ze tesciowa jako starsza, jest bardziej doświadczona zyciowo i ma rację.
Postanowiłam nie skarzyć sie już na synka i odciąć się od rodziców męża.
Nie było to łatwe, ponieważ mamy dzieci a one sa bardzo przywiązane do babci i dziadka, więc jako taki kontakt muszę mieć. Jednak dzięki terapii pozbywam sie tego niezasłuzonego poczucia winy.
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 10:32
Żeby tylko to było takie proste. On chce byc ze mna, a rodziców się nie wybiera, to fakt. Trudne to wszystko. Gdyby nie problem z alkoholem dawno bysmy się pewnie pobrali, a tak to jest jak jest. On to wszystko wie i zdaje sobie sprawę z tego, że ja potrzebuję teraz duuużo czasu by spróbowac mu zaufać na nowo, a że to zrobię gwarancji nie ma, dlatego zawsze może zrezygnować i odejść, jeżeli uważa że traci czas. Kiedy mi zabraknie sił to zrobię to ja. Podzielił nas alkohol. Dalismy sobie czas do ukończenia terapii przez niego i przeze mnie. Zobaczę co się będzie działo potem. Jego matka chce żebysmy się rozeszli, bo po co ma czekac i tracic czas. Dlatego przypuściła na mnie ten atak, a miało to miejsce wczoraj. Ja się muszę teraz z tego pozbierac, w czwartek mam wizytę u pani psycholog to porozmawiamy.
esaneta - Pon 19 Wrz, 2011 10:57
Betty napisał/a: | Jego matka chce żebysmy się rozeszli |
Matka mojego męża stwierdziła identycznie, ale nie sądzę by tego chciała.
Jako osoba bardziej współuzależniona ode mnie (chociaż zdalnie - tesciowie mieszkają 300 km od nas) czuje sie spokojniejsza kiedy jej synek jest pod jakby nie było bezpiecznymi skrzydełkami żony.
Betty napisał/a: | Żeby tylko to było takie proste. |
To jest proste
pterodaktyll - Pon 19 Wrz, 2011 11:03
esaneta napisał/a: | Jako osoba bardziej współuzależniona ode mnie (chociaż zdalnie - tesciowie mieszkają 300 km od nas) czuje sie spokojniejsza kiedy jej synek jest pod jakby nie było bezpiecznymi skrzydełkami żony. |
Nawet nie wiesz jaką masz cholerną rację.............
esaneta - Pon 19 Wrz, 2011 11:10
pterodaktyll napisał/a: | Nawet nie wiesz jaką masz cholerną rację............. |
Oj wiem, Ptero, wiem.
pterodaktyll - Pon 19 Wrz, 2011 11:13
esaneta napisał/a: | Oj wiem, Ptero, wiem. |
Właśnie uświadomiłaś mi pewien okres w moim życiu, tyle tylko, że moja żona posłuchała swojej teściowej czyli mojej matki.............lepiej dla nas wszystkich byłoby gdyby tego nie zrobiła.............
esaneta - Pon 19 Wrz, 2011 11:59
pterodaktyll napisał/a: | Właśnie uświadomiłaś mi pewien okres w moim życiu |
Wiesz Ptero, od pewnego czasu nurtuje mnie pewna rzecz
Mąż jest jedynakiem, jego matka bardzo dominującą osobą (w domu jej zdanie było zawsze najwazniejsze, miała monopol na rację). Całe zycie robiła niemalże wszystko za niego i decydowała za niego. Nawet kiedy był dorosłym facetem (mężem, ojcem) potrafiła sie wtrącac w nasze spory broniac synka kiedy zarzucałam mu niezaradność życiową.
Zwróciłam jej nawet bardzo grzecznie uwagę, ze jej syn nie potrzebuje adwokata, obraziła się wtedy na 9 m-cy.
Do czego zmierzam? A mianowicie, czy osoby z takich własnie domów, które nie miały mozliwości samodecydowania, były chronione przed wszystkimi "trudami" zycia, maja większą skłonność do popadania w uzależnienie?
Co o tym myslisz? Myslicie?
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 12:30
esaneta napisał/a: | A mianowicie, czy osoby z takich własnie domów, które nie miały mozliwości samodecydowania, były chronione przed wszystkimi "trudami" zycia, maja większą skłonność do popadania w uzależnienie?
|
Wiesz Esaneto, kiedyś roztrząsanie powodów, przyczyn popadania w uzależnienia też mnie bardzo nurtowało. A czy to bardziej dom, a czy genetyka, czy wpływy społeczne (koledzy, praca)? Właściwie ... dzisiaj już mnie to mało obchodzi, bo to tak jakby szukać bez ustanku przyczyn cukrzycy (wada genetyczna, zła dieta i tryb życia, wpływy socjalne: kuchnia domu rodzinnego, itd. ). Owszem to ma znaczenie przy profilaktyce, ale kiedy choroba już jest, szkoda tracić energię na poszukiwanie przyczyn, lepiej już ukierunkować siły i zamiary na leczenie, zmianę trybu życia, itd. , nauczyć się żyć z chorobą.
Dla mnie alkoholizm, czy inne uzależnienia, a szczególnie leczenie uzależnienień to nauka radzenia sobie z emocjami, uczuciami. Nauka zdrowszego myślenia i konkretnego radzenia sobie w życiu. Jak ktoś miał deficyty w dzieciństwie to wcześniej czy później popada w coś: albo nałóg, albo szkodliwy związek, albo inną chorobę psychiczną. Co ciekawe wiele działań terapeutycznych wobec osoby uzależnionej i współuzależnionej są bardzo zbliżone. Podobne deficyty z dzieciństwa? Tylko inaczej rozwiązywane?
esaneta - Pon 19 Wrz, 2011 12:40
pietruszka napisał/a: | kiedyś roztrząsanie powodów, przyczyn popadania w uzależnienia też mnie bardzo nurtowało. ... dzisiaj już mnie to mało obchodzi, |
No to u mnie wszystko w odwrotnym kierunku chyba idzie
Ja na samym poczatku obraziłam się na alkoholizm męża i powiedziałam terapeutce, ze nie interesuje mnie co i dlaczego, ze mam to gdzieś, ze ja w końcu chce spokoju i harmonii.
Dzisiaj po 1,5 rocznej terapii, coraz częściej łapie sie na tym, ze jednak chce cos wiedzieć. Czyzby to oznaczało, ze jestem beznadziejnym przypadkiem?
Betty - Pon 19 Wrz, 2011 13:04
Esaneto, w rodzinie mojego partnera jest taka sama sytuacja jak u Twojego męża. U mnie w domu siłą rzeczy mama czuwała nad wszystkim, bo inaczej przy ojcu alkoholiku nie funkcjonowałybysmy normalnie. Dodam, że jestem jedynaczką. A nawet powiem więcej w rodzinie mojego ojca było tak samo. Bark poroumienia w domu i mocny charakter babci doprowadziły do tego szukał zrozumienia poza domem w towarzystwie alkoholu. Ale teraz już przestałam roztrzącać co i dlaczego, fakt jest faktem, jest problem z alkoholem i trzeba coś z tym zrobić. Ale i ja i on wylądowalismy na terapii.
Pietruszka też ma duzo racji.
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 13:08
esaneta napisał/a: | Czyżby to oznaczało, ze jestem beznadziejnym przypadkiem? |
spoko, spoko, masz jeszcze czas Pewną wiedzę jednak trzeba zdobyć, żeby jakoś z tą chorobą w tle jakoś żyć. Czasem odrobina tej wiedzy (na temat przyczyn i prapoczątków alkoholizmu) przydaje się, gdy przychodzi czas na wybaczenie, albo choćby po prostu na zrozumienie motywów i postępków drugiej osoby. Ważne by się za bardzo nie zakręcić wokół choroby partnera, bo czasem może to być odznaka ucieczki w zajmowanie się nim, jego chorobą, a nie moimi problemami. Dlatego Esaneto przerób dobrze całą tę wiedzę o alkoholizmie, przerób, przetraw i wypluj co nie potrzebne, raz a dobrze, by potem do tego nie wracać. U mnie to było na samym początku terapii, pochłaniałam książki o chorobie, pilnie notowałam na pierwszych edukacyjnych wykładach, z wypiekami na twarzy oglądałam filmy, śledziłam artykuły w Internecie, wypowiedzi alkoholików, dzisiaj z tego całego alkoholizmu biorę tylko to, co pozwala mi normalnie funkcjonować w związku z trzeźwiejącym alkoholikiem, czasem zrozumieć jego zachowania, motywacje, ale też nie za bardzo wnikać w ich podłoże, by samej sobie nie zrobić krzywdy.
I tak sobie myślę, jak dobrze mają mężowie, czy partnerzy wyedukowanych współuzależnionych. Bo większość z nas fanatycznie chłonie wiedzę o chorobie, a to wcześniej czy później przydaje się. Czytamy te Rehaby, Grzechy czy Choroby i inne takie, a któryż to z panów alkoholików sięgnął po "Koniec współuzależnienia", "Małżeństwo na lodzie", czy choćby po ludzku zapytał, jak to jest być współuzależnioną? Ech...
Flandria - Pon 19 Wrz, 2011 13:22
jest taka książka "Zdradzony przez ojca" Eichelbergera - ona opisuje skrzywienia, problemy mężczyzn wynikające z dzieciństwa
Nie traktuje o samym alkoholizmie, ale ogólnie - o mężczyznach.
poza tym, moim zdaniem warto przeczytać choć jedną książkę typu "Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus". Zawsze to jakaś pomoc w zrozumieniu funkcjonowania nie tylko swojego mężczyzny, ale w ogóle mężczyzn
Klara - Pon 19 Wrz, 2011 13:41
Flandra napisał/a: | Zawsze to jakaś pomoc w zrozumieniu funkcjonowania nie tylko swojego mężczyzny, ale w ogóle mężczyzn |
A ja proponuję to:
http://www.youtube.com/wa...player_embedded
Flandria - Pon 19 Wrz, 2011 14:44
a ja mam poczucie, ze kobieta też może osiągnąć podobny stan umysłu do tego z "the nothing box" (pustym pudełkiem) np. poprzez medytację
odkąd zaczęłam medytować - mniej myślę nie mam już tego "kłębowiska kabli" w głowie tzn. mniejsze
Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 15:32
pietruszka napisał/a: | I tak sobie myślę, jak dobrze mają mężowie, czy partnerzy wyedukowanych współuzależnionych. Bo większość z nas fanatycznie chłonie wiedzę o chorobie, a to wcześniej czy później przydaje się. Czytamy te Rehaby, Grzechy czy Choroby i inne takie, a któryż to z panów alkoholików sięgnął po "Koniec współuzależnienia", "Małżeństwo na lodzie", czy choćby po ludzku zapytał, jak to jest być współuzależnioną? Ech... |
Tak, bo najpierw kręcimy się wokół nietrzeźwego uzależnionego, a potem wokół trzeźwego uzależnionego. Tak więc ONI zawsze MAJĄ LEPIEJ od nas
yuraa - Pon 19 Wrz, 2011 15:34
Cytat: | a któryż to z panów alkoholików sięgnął po "Koniec współuzależnienia", "Małżeństwo na lodzie", |
ha ha ha
czytałem ja
Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 15:35
Flandra napisał/a: | pomoc w zrozumieniu funkcjonowania nie tylko swojego mężczyzny, ale w ogóle mężczyzn |
Przecież mężczyzna to taka prosta istota!!! Kobiety zaś wszystko komplikują, z prostych spraw robią powikłane
Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 15:36
Klara napisał/a: | A ja proponuję to: |
No właśnie to jest przykład na to co napisałem powyżej
Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 15:39
yuraa napisał/a: | ha ha ha
czytałem ja |
I co, i co? Jakie wnioski?
yuraa - Pon 19 Wrz, 2011 15:45
Żeglarz napisał/a: | I co, i co? Jakie wnioski? |
pozwoliło mi zrozumieć pewne zachowania drugiej strony ale też moje reakcje na nie.
po za tym dużo rozmawiałem z żywymi al anonkami na wspólnych dyzurach przy telefonie zaufania AA.
bardzo sobie cenię wiedze którą wtedy zdobyłem
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 15:45
Żeglarz napisał/a: | Tak więc ONI zawsze MAJĄ LEPIEJ od nas |
eee tam, czy lepiej? Mimo wszystko wolę być współuzależnioną niż uzależnioną.
A poza tym, jakby odwrócić role - to jednak nie chciałabym, żeby ktoś mnie tak wiecznie kontrolował. brrrrrrr.....
Jest taki rozdział w "Końcu współuzależnienia" (niestety nie mam książki tutaj pod ręką), gdzie autorka pisze o nadkontroli i wymienia setki chyba czynności, które na tę nad-kontrolę się składają. Kiedyś przepisałam cały ten tekst (niestety na starym kompie został ) tylko pozamieniałam z "ja robię" na ktoś "mi to robi" czyli zamiast na przykład sprawdzam, "ile wydał" na "jestem sprawdzana ile wydaję", zamiast "pilnuję, żeby poszedł do dentysty" na "jestem pilnowana, bym poszła do dentysty". Te zadania są tylko przykładowe. Ale to ćwiczenie pozwoliło mi trochę odkręcić się wobec spraw Pietruszkowego, a szczególnie kręcenia się wokół jego trzeźwienia.
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 15:53
yuraa napisał/a: | ha ha ha
czytałem ja |
Yuraa jesteś wielki (ale to zawsze wiedziałam )
No dobrze trochę przejaskrawiłam,zdarzają się takie wybitne jednostki, no ale do tego też trzeba dorosnąć, a troska o drugą osobę, o komunikacje w związku, wzajemne zrozumienie to właśnie dla mnie objaw dojrzałości (może ktoś tu podstawić określenie trzeźwienie, jak chce). No i jestem ciekawa, czy zgodzicie się ze mną, że często na początku motywacją do jakiś działań prozwiązkowych jest chęć naprawienia krzywd, a dopiero później przychodzi to po prostu normalne dbanie o drugą osobę, o wspólne bycie ze sobą. Zresztą dotyczy to chyba obu stron związku i alko i koalko, kiedy w końcu zaczyna się po prostu "normalnie" (jakkolwiek ktoś to rozumie) być ze sobą.
Żeglarz - Pon 19 Wrz, 2011 16:20
pietruszka napisał/a: | czy zgodzicie się ze mną, |
Oczywiście
pietruszka napisał/a: | kiedy w końcu zaczyna się po prostu "normalnie" |
A... u mnie sie jeszcze nie zaczęło
staaw - Pon 19 Wrz, 2011 16:27
pietruszka napisał/a: |
No dobrze trochę przejaskrawiłam,zdarzają się takie wybitne jednostki, no ale do tego też trzeba dorosnąć, a troska o drugą osobę, o komunikacje w związku, wzajemne zrozumienie to właśnie dla mnie objaw dojrzałości (może ktoś tu podstawić określenie trzeźwienie, jak chce). No i jestem ciekawa, czy zgodzicie się ze mną, że często na początku motywacją do jakiś działań prozwiązkowych jest chęć naprawienia krzywd, a dopiero później przychodzi to po prostu normalne dbanie o drugą osobę, o wspólne bycie ze sobą. |
Czytałem "Małżeństwo na lodzie" i kilka innych pozycji dla współuzależnionych. Pomogło mi to zrozumieć SIEBIE.
Nie było to z chęci naprawienia krzywd. Chciałem być nadal z żoną, a im ja byłem trzeźwiejszy, tym bardziej męczył mnie ten związek. Teraz Wuśka jest po pierwszym mityngu Al-Anonu i zobaczymy co dalej...
Flandria - Pon 19 Wrz, 2011 17:08
Cytat: | Teraz Wuśka jest po pierwszym mityngu Al-Anonu i zobaczymy co dalej... |
ooo super
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 17:09
staaw napisał/a: | Nie było to z chęci naprawienia krzywd |
no i bardzo dobrze, Stasiu,że inne pobudki były u Ciebie, myślę, ze to dobrze rokuje dla Was obojga i dla Waszego związku, a i po rozmowach z Tobą wiem, że po prostu Ci zależy na kobiecie, którą wyciągnąłeś kiedyś na oglądanie zaskrońców
Noo, ale ty to już nie jesteś taki znowu świeżak
Moja koleżanka miała takiego "mondrego" alko, co to podczytywał jej książki i wyciągał to, co mu pasowało. A miał dopiero tak z półtora miesiąca trzeźwości. Zanim się bidulka kapnęła, o co chodzi, faszerował ją mądrościami, co ona powinna, a czego nie powinna wobec jego statusu bohatyra. To dopiero był ambaras, stał się całkiem niezłym specjalistą od współuzależnienia, aż doszedł do wniosku, że owszem z żoną jest nie tak, wybitnie jest nienormalna, ale on sobie świetnie radzi bez terapii i... no... chyba znacie ciąg dalszy.
A zatem i motywacje zdobywania wiedzy mogą być różniaste
staaw napisał/a: | Teraz Wuśka jest po pierwszym mityngu Al-Anonu i zobaczymy co dalej... |
no to masz przechlapane chłopie
wycałuj Wuśkę od Pietruchy
Flandria - Pon 19 Wrz, 2011 17:10
Żeglarz napisał/a: | Przecież mężczyzna to taka prosta istota!!! |
taaaa
mnie się też wydaje, że kobiety są proste ... reagują emocjonalnie i tyle, nad czym tu siem zastanawiać
pietruszka - Pon 19 Wrz, 2011 18:03
Fla
Sprawdziłam, rozdział o nadkontroli to rozdział pod tytułem "Uwolnij się"
A zatem dam próbkę cudnie opisanej nadkontroli:
Cytat: | Mówi się, że współuzależnieni zachowują się jak nadzorcy.
Zrzędzimy, robimy wykłady, wrzeszczymy, cholerujemy, płaczemy, błagamy, przekupujemy, wymuszamy, chronimy, kryjemy, oskarżamy, ścigamy, uciekamy, próbujemy namawiać do zrobienia czegoś, próbujemy wyperswadować zrobienie czegoś, staramy się zasiać poczucie winy, uwodzimy, usidlamy, sprawdzamy, demonstrujemy, jak bardzo nas zraniono, ranimy w odwecie innych, żeby wiedzieli, jakie to uczucie, grozimy, że sobie coś zrobimy, stawiamy ultimatum, robimy coś dla kogoś, nie chcemy zrobić nic dla kogoś, odpłacamy pięknym za nadobne, jęczymy, wyładowujemy wściekłość na innych, jesteśmy bezradni, cierpimy w wymownym milczeniu, próbujemy się przypodobać, kłamiemy, robimy świństewka, robimy duże świństwa, chwytamy się za serce i mówimy, że zaraz umrzemy, grozimy, że zabijemy, powołujemy się na opinię naszych popleczników, mierzymy starannie słowa, śpimy z tym, na kim nam zależy, nie chcemy spać z tym, na kim nam zależy, mamy z nim (nią) dzieci, targujemy się, ciągamy do poradni, odciągamy od poradni, mówimy o innych podłe rzeczy, mówimy innym podłe rzeczy, obrażamy, potępiamy, błagamy o cud, płacimy za cud, chodzimy w miejsca, w które nie chcemy chodzić, jesteśmy obok,
nadzorujemy, dyktujemy, komenderujemy, uskarżamy się, piszemy listy o innych, piszemy listy do innych, siedzimy w domu i czekamy na nich, wychodzimy i szukamy ich, wydzwaniamy wszędzie, szukając ich, chodzimy albo jeździmy nocą po ciemnych uliczkach, chcąc ich znaleźć, tropimy nocą po ciemnych uliczkach, chcąc ich złapać, biegamy nocą po ciemnych ulicach, chcąc uciec, sprowadzamy do domu, trzymamy w domu, zamykamy, wyprowadzamy się od nich, wyprowadzamy się z nimi, besztamy, radzimy, dajemy nauczki, nalegamy, poddajemy się, schlebiamy, prowokujemy, staramy się wzbudzić w nich zazdrość, próbujemy zastraszyć, napominamy, śledzimy, wypytujemy, robimy aluzje, przeszukujemy kieszenie, zaglądamy do portfeli, szukamy w szufladach, sprawdzamy w pudełkach na rękawiczki, szukamy w rezerwuarze w ubikacji, próbujemy zajrzeć w przyszłość, roztrząsamy przeszłość, zwołujemy na pomoc rodzinę, używamy argumentów, załatwiamy sprawy raz na zawsze, potem załatwiamy je znowu, karzemy, nagradzamy, niemal rezygnujemy, a potem próbujemy jeszcze bardziej i przeprowadzamy dziesiątki innych manewrów, o których zapomniałam albo których jeszcze nic wypróbowałam. | Melody Beattie "Koniec współuzależnienia"
A teraz by poczuć to na własnej skórze przeczytać warto to jak osoba, która jest dotknięta powyższymi zachowaniami ze strony innej osoby. Myślę, że działa to jak kubeł zimnej wody. Warto pamiętać, że podobne zachowania często są nieuświadomione, czynione w imię miłości, bo inaczej się nie umie, z bezradności, a czasem po prostu by uciec od własnego ogromnego wewnętrznego bólu.
olga - Pon 19 Wrz, 2011 19:23
pietruszka napisał/a: | rozdział o nadkontroli to rozdział pod tytułem "Uwolnij się" |
ja jeszcze nie miałam okazji zetknąć się z tymi tytułami , które wymieniacie, ale czytając ten fragment można powiedzieć - to straszne, ja miałam dość także bycia takim nadzorcą.
pterodaktyll - Pon 19 Wrz, 2011 21:36
staaw napisał/a: | Wuśka jest po pierwszym mityngu Al-Anonu |
Moje najszczersze kondolencje...........
staaw napisał/a: | zobaczymy co dalej... |
Najpewniej to............
pterodaktyll - Pon 19 Wrz, 2011 21:40
esaneta napisał/a: | Co o tym myslisz? |
Prawdę mówiąc nie zastanawiałem się nad tym, przecież to już absolutnie niczego nie zmieni. Złe już dawno się stało....
Betty - Pią 23 Wrz, 2011 10:03
Moi drodzy, byłam wczoraj na spotkaniu z pania psycholog. Opowiedziałam co sie wydarzyło ostatnio. Wygadałam się, tylko mam wrażenie, ze bardziej póki co skupiamy sie na tym co było w mojej rodzinie, jaki to ma wpływ na to co jest teraz i czy to jest dobre czy nie. Czyli jesteśmy skupione bardziej na mnie. Pewnie to tak ma być. Uświadomiłam sobie, że w zasadzie to nie potrafie uwierzyć w to, że są mężczyźni dojrzali, juz ukształtowani(wychowani) z rodzin "normalnych", bo faktycznie ci, których spotkałam w swoim zyciu byli osobami z problemami, z rodzin w których źle sie czuli i szukali ucieczki, a ja byłam ich deską ratunku. Tak to teraz postrzegam. Myślałam, że ta chęc pomocy innym wynika z mojego charakteru, z tych wartości które wyniosłam z domu. A okazuje się, że to może byc wynikiem syndromu DDA. Jestem w stanie poświęcic siebie, by uratować tego drugiego człowieka. Czuje na swoich barkach ogromne brzemię odpowiedzialności za los innych ludzi i konieczność naprawy swiata. Mam nadzieję, że ta terapia pomoże mi inaczej spojrzeć na to, bo moja psychika bardzo cierpi pod wpływem tego ciężaru.
pietruszka - Pią 23 Wrz, 2011 13:02
Betty napisał/a: | Moi drodzy, byłam wczoraj na spotkaniu z pania psycholog. |
Betty napisał/a: | tylko mam wrażenie, ze bardziej póki co skupiamy sie na tym co było w mojej rodzinie, jaki to ma wpływ na to co jest teraz i czy to jest dobre czy nie. Czyli jesteśmy skupione bardziej na mnie. |
i tak ma być. Naprawę trzeba zacząć od siebie, bo na to naprawdę mamy wpływ - to jest w zasięgu naszych możliwości
Betty napisał/a: | Mam nadzieję, że ta terapia pomoże mi inaczej spojrzeć na to, bo moja psychika bardzo cierpi pod wpływem tego ciężaru. | Terapia i Twoja praca nad sobą. Sama terapia nic nie zdziała bez wydatnego udziału osoby "w terapii". I całe szczęście, że da się powiedzieć i zrobić więcej niż Auuuuuuuuuu i eeeeee...oj....boli jak na fotelu dentystycznym. Chyba dlatego nie lubię chodzić do dentysty.... znacznie bardziej wolałam na terapię, choć wyrywanie tych... "mądrości z dzieciństwa" z mojej głowy też nieraz bolało.
Betty - Pią 23 Wrz, 2011 13:13
Wielu z nas odkryło, że mamy sporo wspólnych cech, które są wynikiem pojawienia się i dorastania w alkoholowym lub w inny sposób dysfunkcyjnym otoczeniu domowym.
W wyniku tego czujemy się wyizolowani, a także zakłopotani w towarzystwie innych osób, a szczególnie tych, które mają nad nami władzę lub przewagę. Aby się chronić, staliśmy się ludźmi, którzy ustępują i zadowalają innych, nawet kosztem utraty w tym procesie własnej tożsamości. Równocześnie jednak odczuwamy każdą osobistą krytykę jako zagrożenie.
W wielu wypadkach sami staliśmy się alkoholikami, poślubiliśmy osobę uzależnioną od alkoholu lub mamy oba problemy równocześnie. Jeśli uniknęliśmy tego, dotyczy nas problem innych uzależnień lub dysfunkcji, takich jak pracoholizm. To wszystko wiąże się z naszą chorą potrzebą zaniedbania i opuszczenia samych siebie.
Prowadziliśmy nasze życie z pozycji osoby przyzwyczajonej do doznawania krzywdy. Mając nadmiernie rozwinięte poczucie odpowiedzialności, woleliśmy skupiać się na innych niż na sobie. Odczuwaliśmy poczucie winy, gdy próbowaliśmy uwierzyć i zaufać sobie, pozostawiając prawo do oceniania nas innym. Popadliśmy w bierność, pozwalając innym na przejęcie inicjatywy.
Nabyliśmy cech osobowości zależnej, przerażonej możliwością odrzucenia, gotowi do zrobienia prawie wszystkiego, aby tego odrzucenia uniknąć. Wciąż wybieraliśmy związki stanowiące dla nas zagrożenie, ponieważ były one podobne do naszych dziecięcych relacji z alkoholowymi lub dysfunkcyjnymi rodzicami.
Te objawy rodzinnej choroby alkoholowej, lub innej dysfunkcji, uczyniły nas współofiarami, takimi, które przyjmują cechy tej choroby, nawet bez doświadczenia kiedykolwiek potrzeby napicia się. Nauczyliśmy się chować nasze uczucia jako dzieci i trzymać je pogrzebane jako dorośli. W rezultacie tych doświadczeń często myliliśmy miłość z litością, mając skłonność do kochania tych, których mogliśmy ratować z zagrożenia.
Postępując w autodestrukcji, staliśmy się uzależnieni od przeżywania lęku i niepokoju we wszystkich naszych sprawach, wybierając stałe zdenerwowanie zamiast skutecznych rozwiązań.
Źródło: http://www.12krokow.brojce.pl/
To jestem ja i aż się tego wystraszyłam jak to przeczytałam
pietruszka - Pią 23 Wrz, 2011 13:18
Betty napisał/a: | To jestem ja i aż się tego wystraszyłam jak to przeczytałam |
wiesz, co jest pocieszające w tym wszystkim? Nie jesteś sama. Wiele osób tak zostało właśnie "przygotowanych do życia". I teraz będziesz ich spotykać więcej i więcej, jak będziesz wychodzić ze swej skorupki. Na terapii, może Al-anon, tu, na forum. Już nie jesteś sama.
Betty - Pią 23 Wrz, 2011 13:28
Klara - Pią 23 Wrz, 2011 15:35
Betty!
Pod cytatem który zamieściłaś w swoim poście wkleiłam link do źródła z którego skorzystałaś.
Jest to konieczne, jeśli nie chcemy płacić kar z tytułu praw autorskich.
W przyszłości pamiętaj o tym.
pietruszka - Pią 23 Wrz, 2011 16:15
O ile się nie mylę to jeden z tekstów z literatury DDA, zdaje się, że często dawany nowicjuszom na mitingach DDA? Nie mam pewności, bo akurat na mitingi DDA nie chodziłam, ale tekst mi znany dostałam go kiedyś od mojej terapeutki.
Pati - Pią 23 Wrz, 2011 18:49
Betty napisał/a: | W rezultacie tych doświadczeń często myliliśmy miłość z litością, mając skłonność do kochania tych, których mogliśmy ratować z zagrożenia. |
Smutne to jest.
W dzieciństwie nie nauczono mnie kochać.
Nie bardzo wiem do końca co to znaczy nawet teraz w życiu dorosłym
pietruszka - Pią 23 Wrz, 2011 20:19
Pati napisał/a: | Nie bardzo wiem do końca co to znaczy nawet teraz w życiu dorosłym |
wierzę, że i tak masz to pod skórą, ze to może być tylko skrzywione przez dzieciństwo, ale głęboko, we wnętrzu jest i po prostu czeka, by je odkopać.
Pati - Nie 25 Wrz, 2011 09:20
pietruszka napisał/a: |
wierzę, że i tak masz to pod skórą, |
Oj ja też wierzę
Betty - Czw 22 Gru, 2011 14:46
Moi drodzy!! Życzę Wam zdrowych, pogodnych i rodzinnych Świat Bożego Narodzenia oraz trzeźwego Nowego Roku 2012!!
U mnie wszystko dobrze. Kontynuujemy terapie, nie pijemy już 6 miesięcy
|
|