To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Jak radzić sobie z emocjami?

Ann - Śro 28 Sie, 2013 09:19
Temat postu: Jak radzić sobie z emocjami?
Próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie, jak radzić sobie z emocjami. Szczególnie emocjami takimi jak: złość, lęk, niepewność, zdenerwowanie. To są te tzw. złe emocje, z którymi jest najwięcej problemu. Dobre emocje, fajnie jeśli się pojawiają, bo dodają chęci życia..

Moim osobistym problemem jest fakt, że ja się strasznie nakręcam od zawsze. Malutka iskierka.. i bum! Ale to nie jest takie bum na zewnątrz, tylko w środku mnie. Nerwy, złość, lęk, niepewność, działają na mnie samą autodestrukcyjnie.
Macie/mięliście kiedykolwiek podobnie? Jak sobie z tym radzicie?

Maciejka - Śro 28 Sie, 2013 09:27

Ja tylko zaznaczę, ze nie ma złych i dobrych emmocji sa nieprzyjemne i przyjemne lub inaczej negatywne i pozytywne. Wszystkie emocje są na miejscu i sa potrzebne spełniją ważną funkcje w zyciu i informuja o naszych potrzebach, granicach, to na co się zgadzamy lub nie w relacjach itp.
Jo-asia - Śro 28 Sie, 2013 09:50

Ann napisał/a:
Macie/mięliście kiedykolwiek podobnie? Jak sobie z tym radzicie?

tak, macie :mgreen:
i kiedyś były destrukcyjne..
dziś mi mówią o moim błędnym postrzeganiu świata...i te przyjemne i te nieprzyjemne
jak i jedne tak i drugie..
te nieprzyjemne powodowały/powodują moje wycofanie
te przyjemne pchają mnie do "czynów", choć nie zawsze z nich wynika to co myślę, że powinno

każdy stan wykraczający poza spokój, zadowolenie, dziś, jest sygnałem błędnego postrzegania rzeczywistości, a są mi potrzebne i cieszę się gdy są
bo tylko wtedy mogę je zmieniać :)

ant69 - Śro 28 Sie, 2013 10:15

Ann napisał/a:
Macie/mięliście kiedykolwiek podobnie? Jak sobie z tym radzicie?


mieliście podobnie.... pracowałem ciężko 2 lata na terapiach żeby to zrozumieć i móc coś z tym zrobić... teraz jest dobrze...

Ann - Śro 28 Sie, 2013 10:24

Boję się po prostu, że przez to, że nie radzę sobie z emocjami.. nasteruję się na picie. Zak*rwiłam się dziś (Dlatego powstał ten post), pierwsze o czym pomyślałam? Ale bym się napiła nosz :[ :[ ... ale przecież ja nie chcę pić i zrobię wszystko aby trzeźwieć.. no ale jednak, pierwsza myśl..
ant69 - Śro 28 Sie, 2013 10:26

Ann napisał/a:
... ale przecież ja nie chcę pić


******
ja sobie to zamieniłem na:

... ale przecież ja nie piję :okok:

u mnie działa

Ann - Śro 28 Sie, 2013 10:30

ant69 napisał/a:
haha
co Cię rozśmieszyło? :mysli:
Gringo - Śro 28 Sie, 2013 10:30

Ann, nieumiejestosc radzenia sobie z emocjami jest powodem picia/zapicia

ant69 napisał/a:
pracowałem ciężko 2 lata na terapiach żeby to zrozumieć


no to podziel się wiedza,nie bądź zyla :D

Jo-asia - Śro 28 Sie, 2013 10:32

Ann napisał/a:
Boję się po prostu, że przez to, że nie radzę sobie z emocjami..

te emocje, to nieradzenie...jest czymś naturalnym
i reagujesz w sposób dla Ciebie...wyuczony
teraz masz szansę się oduczyć :)
sama wybierz..w jaki sposób

ant69 - Śro 28 Sie, 2013 10:37

Ann napisał/a:
co Cię rozśmieszyło?


to nic związanego z tematem... po prostu jak rzuciłem palenie to też wszystkim którzy wiedzieli że palę i mnie częstowali papierosami, mówiłem: "... może i bym wziął.... ale przecież ja nie palę"
zobaczyć ich miny??? - bezcenne

a wracając do tematu, właśnie takie podejście dużo mi pomogło...

Gringo - Śro 28 Sie, 2013 10:37

U ludzi z zaburzeniami psychicznymi(a to wieksza czesc społeczeństwa :p )
niektóre emocje powstają bezwarunkowo to znaczy ze np.odczuwaja nieuzasadniony lęk itp.
Jeśli ten stan jest uciążliwy i utrzymuje się dluzszy okres czasu,wtedy warto zglosic się do lekarza.

baracca - Śro 28 Sie, 2013 11:35

1. Mogę kontrolować swoje myśli.
2. Uczucia i emocje są pochodną moich myśli.
Zatem: kontrolując swoje myśli kontroluję swoje uczucia i emocje.

I pytanie dodatkowe: czy mój umysł (czyli siedlisko moich myśli) to właśnie ja (umysł=ja) czy umysł jest tylko częścią ja.

Jędrek - Śro 28 Sie, 2013 12:21

baracca napisał/a:
1. Mogę kontrolować swoje myśli.
2. Uczucia i emocje są pochodną moich myśli.
Zatem: kontrolując swoje myśli kontroluję swoje uczucia i emocje.

No mogę kontrolować moje myśli... ale to ja mogę dopiero dziś... a i tak mi nie zawsze wychodzi. Bo ja zawzięty okropnie jestem i jak coś mnie rozdrażni mocno, to nie mogę się pozbyć tych różnych myśli związanych z tym co zrobić, albo z tym co powinienem był zrobić zamiast zrobić to co zrobiłem.....
A na początku moje myśli krążyły wokół tego co spieprzyłem przez 19 lat picia i wobec wyrzutów sumienia wkręciłem się w depresję... dwa lata albo spałem, albo mimo leków rzucało mną po ścianach.... z różnych czasami dziwnych powodów.
Ale z czasem moje emocje zaczęły się stabilizować..... pod wpływem myśli, które zaczęły się klarować..... A działo się to wg mnie pod wpływem "szkolenia" jakie ja CHCIAŁEM przyjąć na terapii i w AA.... no i do praktyk religijnych też wróciłem.
Na początku wzbraniałem się, ale 2- letnia depresja wyszła mi bokiem.

piotr7 - Śro 28 Sie, 2013 16:11

Gdzieś już o tym mówiliśmy, moim zdaniem najszybciej nauczysz się rozbrajać te emocje na terapii.Podświadomość podpowiada Ci że czas się napić
Gringo - Śro 28 Sie, 2013 16:28

Cytat:
nauczysz się rozbrajać te emocje na terapii


w jaki sposób ?

kas25 - Śro 28 Sie, 2013 17:11

Ja złość, zdenerwowanie, lęk, niepewność topiłam w alkoholu.
Znieczulałam się jak mogłam
A teraz nie mam szybkiego sposobu na emocje.
Ale uważam, że jak się zmieni patrzenie na świat, jeśli odbuduje się poczucie własnej wartości to i emocjonalni mniej będziemy :skromny:

Ann - Śro 28 Sie, 2013 17:48

Gringo napisał/a:
warto zglosic się do lekarza.

Byłam, leczyłam się.

Jędrek napisał/a:
CHCIAŁEM przyjąć na terapii i w AA.... no i do praktyk religijnych też wróciłem

Chcę, prawdziwie chcę. Słucham i ucze się. Ale cóż to. To dopiero 50 dni takiego życia. Nowego życia.
Praktyki religijne? Pfff. Religia zniszczyła mi życie.

piotr7 napisał/a:
Podświadomość podpowiada Ci że czas się napić

zgodzę się z Tobą.. dlatego chcę się nauczyć jak ją naprostować choć trochę.

kas25 napisał/a:
Ja złość, zdenerwowanie, lęk, niepewność topiłam w alkoholu.
Znieczulałam się jak mogłam

tą metodę znam aż nadto. Poszukuję innej.
kas25 napisał/a:
odbuduje się poczucie własnej wartości
:szok: oby to było takie hop-siup.
piotr7 - Śro 28 Sie, 2013 17:53

Gringo napisał/a:
Cytat:
nauczysz się rozbrajać te emocje na terapii


w jaki sposób ?


idź na terapię to się dowiesz

Matinka - Śro 28 Sie, 2013 18:03

piotr7 napisał/a:
Gringo napisał/a:
Cytat:
nauczysz się rozbrajać te emocje na terapii


w jaki sposób ?


idź na terapię to się dowiesz


Wiedziałam, że taka będzie odpowiedź. Nikt Ci nie powie jak sobie radzić z emocjami, nikt nie podzieli się doświadczeniem. To nauki płynące z terapii, a to jest owiane aurą tajemnicy, jak sama nie pójdziesz to się nie dowiesz. Tylko tam uzyskasz odpowiednie narzędzia do rozbrajania emocji itd.

piotr7 - Śro 28 Sie, 2013 18:10

Nie można w jednym, nawet długim poście zawrzeć informacje z kilku tygodni zajęć ,
Moja terapia trwała 12 miesiecy .Dwa razy w tygodniu ,Grupa + indywidualna.A poza tym każdy z nas jest inny

zołza - Śro 28 Sie, 2013 18:11

mati napisał/a:
Wiedziałam, że taka będzie odpowiedź. Nikt Ci nie powie jak sobie radzić z emocjami, nikt nie podzieli się doświadczeniem. To nauki płynące z terapii, a to jest owiane aurą tajemnicy, jak sama nie pójdziesz to się nie dowiesz. Tylko tam uzyskasz odpowiednie narzędzia do rozbrajania emocji itd.


To Mati nie tak...Poprostu tam Cie ucza jak to robic. Krok po kroczku. ;)

baracca - Śro 28 Sie, 2013 18:40

No dobra Ann - szukasz tu sposobu na to jak poradzić sobie z emocjami, osobliwie z tzw. złymi emocjami. Nie będę Ci pisał dowiesz się na terapii, idź na terapię to się dowiesz i takietam. Mnie to zajęło trochę czasu i nie odbyło się na zasadzie pstryk! i już nie ma emocji, ale jest jak najbardziej możliwe i do zrobienia. Zaznaczam, że zajmuje trochę czasu i wysiłku. :mgreen:

1.Uważność - zacząłem od ciągłego obserwowania siebie i swoich emocji i odczuć i analizy tego co się dzieje. Kiedy się pojawiają, w jakich okolicznościach, jakie mają nasilenie, kiedy znikają. Na początku wymaga to nieco uwagi - trzeba się po prostu pamiętać o samoobserwacji, później wchodzi to w nawyk. Praktykuję to cały czas i uważność dostarcza mi mnóstwa bezcennych informacji o tym co się w środku mojego umysłu dzieje. Początkowo obserwowałem te złe emocje przede wszystkim, teraz obserwuję wszystkie.

2. Uznałem, że nie mam wpływu na wszystko co się wokół mnie dzieje, na ludzkie reakcje i postawy za to mam pełny wpływ tylko na swoje reakcje i swoje postawy. Przy codziennej uważności daje się to kontrolować - nie płynę z odruchowym prądem emocji, a sam decyduję jak zareagować na to co się dzieje.

3. Sylogizm, o którym już napisałem: Mogę kontrolować swoje myśli. Uczucia i emocje są pochodną moich myśli. Ergo - kontrolując swoje myśli kontroluję swoje uczucia i emocje.

4. Last but not least - umysł jest narzędziem do rozwiązywania problemów i siedliskiem myśli, ale mój umysł nie równa się ja. Zatem odczuwam strach , ale nie jestem strachem, odczuwam radość, ale nie jestem radością. To są moje uczucia, one są częścią mnie, ale nie mną samym. Przestałem się utożsamiać ze swoim umysłem, zatem i ze swoimi emocjami. Stąd dystans ułatwia panowanie nad nimi i nie są one (emocje) dokuczliwe. Wiem - ciężko to zrozumieć i jest to najgłębszy przewrót myślowy jaki sobie zafundowałem, ale tak to właśnie wygląda.

W początkowym okresie kiedy mnie jeszcze huśtało bardzo pomagało mi wywalanie wszystkiego z siebie. Siadałem i pisałem co czuję, jak czuję, dlaczego czuję - odkręcałem w ten sposób kurek. A że robiłem to najczęściej na kompie i zapisywałem zawsze takiecoś więc niejako przy okazji powstawał materiał do późniejszej analizy. :mgreen:

Z takich ciekawostek w temacie emocji zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz - potrafi się denerwować (emocjonować) moje ciało - ze wszystkimi fizjologicznymi tego oznakami - natomiast mój umysł pozostaje całkowicie spokojny. Bardzo to dla mnie ciekawe doświadczenie.

Tak jak napisałem na samym początku - to jest proces, który dział się kilka miesięcy. W pewnym momencie wszystko ułożyło się w całość i... w moim przypadku działa.
Może coś Ci się z tego przyda, może coś zainspiruje, a może nie.

kas25 - Śro 28 Sie, 2013 20:41

Ann napisał/a:
oby to było takie hop-siup


no właśnie nie jest Ann.

Ann - Śro 28 Sie, 2013 20:58

kas25 napisał/a:

Ann napisał/a:
oby to było takie hop-siup


no właśnie nie jest Ann.


właśnie wiem.

Ann - Śro 28 Sie, 2013 21:03

baracca napisał/a:
i już nie ma emocji,

jak to nie ma? jak może nie być? całkiem nie ma? no proszę Cię.. :bezradny:

baracca napisał/a:
1. .....
2.....
3.....
4....


:bezradny: :bezradny: czarna magia. musze się w to głęboko wczytać, bo nie czaję chyba nic.

baracca napisał/a:
Siadałem i pisałem co czuję, jak czuję, dlaczego czuję

czasem to praktykuję.. ale czasem po prostu tak się nakręcę, że skupić myśli nie umiem, żeby zdanie sklecić.

kas25 - Śro 28 Sie, 2013 21:29

Cytat:


oby to było takie hop-siup


no właśnie nie jest Ann.


właśnie wiem.


Ja wiem, że muszę całkowicie zmienić sposób myślenia . Bo do tej pory budowałam wszystko, całe swoje życie od d..y strony.
Uczę się każdego dnia inaczej patrzeć na świat, niezależnie od tego jaki jest w rzeczywistości. Inaczej patrzeć na siebie. Uczę się być z drugim człowiekiem. I widzę są efekty. Ale..
No właśnie czasami to może nie wystarczyć. I gdzieś w tym wszystkim jest jeszcze ta zdradliwa choroba. Coraz częściej myślę, że sama jednak nie dam rady. I że lepiej by było rozpocząć po prostu psychoterapię.

baracca - Śro 28 Sie, 2013 21:42

Ann napisał/a:
jak to nie ma? jak może nie być? całkiem nie ma? no proszę Cię.. :bezradny:

Napisałem Ci jak to działa u mnie, ale tego się nie robi na zasadzie wyłączam tylko emocje. To idzie w parze ze zmianą stosunku do samego siebie i do tego co mnie otacza.
Nie zrobisz tego tak jak ja bo to jest niemożliwe, musisz znaleźć swoją własną drogę. Może coś z tego będzie dla Ciebie w jakiś sposób pomocne...

Ann - Czw 29 Sie, 2013 20:14

baracca napisał/a:
musisz znaleźć swoją własną drogę

Kiedyś w życiu wydawało mi się, że znalazłam swoją własną drogę.. byłam bardzo szczęśliwa.. a później wszystko przepadło. Mój świat wypadł mi z rąk. Zaufanie legło w gruzach. Pewna grupa ludzi we mnie część człowieczeństwa.. zmięli i wypluli.. z miejsca mojego idealnego życia. sdfsnmk
Później uczucia wybuchły. Odczucia oszalały. Emocje sięgnęły zenitu. A ja się rozpadłam i nigdy później do końca nie poskładałam. To wszystko wydaje się być nie do przejścia. Z mojego punktu widzenia lepiej zostawić to jak zrzucony balast.

Jo-asia - Czw 29 Sie, 2013 20:33

Ann napisał/a:
Z mojego punktu widzenia lepiej zostawić to jak zrzucony balast.

to zrzuć, bez żalu, poczucia krzywdy, poczucia winy
obierz nową, własną drogę :)

Ann - Czw 29 Sie, 2013 20:36

Jo-asia napisał/a:
to zrzuć, bez żalu, poczucia krzywdy, poczucia winy
obierz nową, własną drogę

jeszcze trochę czasu potrzeba, żeby balast się odsunął z pola widzenia.

baracca - Czw 29 Sie, 2013 21:32

Ann napisał/a:
Mój świat wypadł mi z rąk. Zaufanie legło w gruzach. Pewna grupa ludzi we mnie część człowieczeństwa.. zmięli i wypluli.. z miejsca mojego idealnego życia. (...)
Później uczucia wybuchły. Odczucia oszalały. Emocje sięgnęły zenitu. A ja się rozpadłam i nigdy później do końca nie poskładałam. To wszystko wydaje się być nie do przejścia. Z mojego punktu widzenia lepiej zostawić to jak zrzucony balast.

Jedna ze szkół mówi zostaw wszystko i zajmij się swoim alkoholizmem, na resztę przyjdzie czas później... W gruncie rzeczy nie wiem jak to jest.
Ja zająłem się tą resztą od samego początku. I poukładanie sobie przeszłości stało się kluczem m.in do alkoholizmu.

Twoja przeszłość ma nad tobą tyle władzy, ile jej sama dasz.

Jeżu88 - Pią 30 Sie, 2013 10:15

baracca napisał/a:
Z takich ciekawostek w temacie emocji zauważyłem jeszcze jedną ciekawą rzecz - potrafi się denerwować (emocjonować) moje ciało - ze wszystkimi fizjologicznymi tego oznakami - natomiast mój umysł pozostaje całkowicie spokojny. Bardzo to dla mnie ciekawe doświadczenie.

Ha! Baracca, zauważyłem u siebie to samo. Moje ciało się denerwuje- czuję, że lekko pocą mi się dłonie, w brzuchu czuję motyle, a w głowie myśli- "kurczę, co się dzieje, przecież wewnątrz nie jestem zdenerwowany, nie mam czego się obawiać, kontroluję teraz myśli". Taka rozbieżność między ciałem a duchem :bezradny:

kasia1234 - Pią 30 Sie, 2013 12:08

wszystko to trudne, ale możliwe do zrealizowania. i mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że będę umiała to zrobić. w sumie już od dziecka nie umiałam nad sobą zapanować, pozornie byłam spokojnym dzieckiem, ale rozdygotana wewnętrznie, dziwne myśli, które pojawiały się w mojej głowie wydają mi się dziwne i jakna terapii przypominałam sobie dzieciństwo sama byłam ziwiona, że byłam takim dzieckiem, potem te myśli emocje rozładowywałam tnąc się, potem alkoholem. i po prostu nie mam pojęcia jak dajecie radę z tymi emocjami i myślami i kontrolowanie swoich myśli to do tej pory dla mnie czarna magia, chociaż obserwuję siebie, próbuje analizować w efekcie to opo prostu jedna wielka porażka. :beczy:
baracca - Pią 30 Sie, 2013 12:15

Jeżu88 napisał/a:

Ha! Baracca, zauważyłem u siebie to samo. Moje ciało się denerwuje (...)

Aha, tak to właśnie jest.
Doświadczenie bardzo ciekawe po tylu latach odruchowego, mimowolnego panikowania.
Natomiast jest to również bardzo ważne, bo pokazuje jak bardzo głęboko wgrany jest program. To coś pochodzi z tej części mojego umysłu do której nie mam na co dzień wglądu więc nasuwają się dwa ważne wnioski:
1. należy bardzo uważnie obserwować to co się dzieje z moim ciałem i fizycznymi emocjami i nie dać się ponieść na fali; pomaga mi w tym także odklejenie się od umysłu, odtożsamienie się.
2. reset systemu i wgranie nowego programu operacyjnego; na obecną chwilę nie widzę innej możliwości jak ukierunkowywanie świadomego myślenia, które będzie się gdzieś tam przesączać.

Jeżu88 - Pią 30 Sie, 2013 13:55

baracca napisał/a:
2. reset systemu i wgranie nowego programu operacyjnego; na obecną chwilę nie widzę innej możliwości jak ukierunkowywanie świadomego myślenia, które będzie się gdzieś tam przesączać.

Wymazanie starych, błędnych przekonań o sobie i świecie, analizowanie, rozkładanie na czynniki pierwsze swoich uczuć. Widzę to podobnie jak Ty :okok: Gdy piłem, nie byłem w stanie skupiać się na swoich myślach w sytuacjach emocjonalnych wzlotów. Nie panowałem nad sobą wtedy. A dziś w sytuacji stresowej zaczynam się zastanawiać, analizować. I często dochodzę do wniosku, że tak naprawdę mój strach, stres, jest irracjonalny, że nic złego się nie dzieje tak naprawdę. To coś całkiem dla mnie nowego... Ale jest to kolejny prezencik, który motywuje do trzeźwości fsdf43t

Gringo - Pią 30 Sie, 2013 18:55

Cytat:
Nie można w jednym, nawet długim poście zawrzeć informacje z kilku tygodni zajęć ,
Moja terapia trwała 12 miesiecy .Dwa razy w tygodniu ,Grupa + indywidualna.A poza tym każdy z nas jest inny



:p :p :p

alkoholik powinien dzielic się doświadczeniem
nie sadzisz ?

piotr7 napisał/a:
idź na terapię to się dowiesz


czego się dowiem(nowego) ?

Ann - Pią 30 Sie, 2013 19:47

Emocje, emocje. Istna niewiadoma.. tajfun, burza, szaleństwo.

Idziemy po odbiór.
Ja i E. Ona wchodzi pierwsza po wyniki. Pierwsza najpierwsza, jest bowiem pięć minut po 8 rano. Wchodzi. Zamykają się drzwi. Słychać zza nich: ŻARTUJESZ?!.. i wybiega, rzucając pod nogi torebką, tupie i okropnie płacze. Jak małe dziecko. Jej świat się zawalił.

Ja. Siedzę na ławce na korytarzu. Podcięło mi nogi. Nie mogę wstać. Dukam tylko.. 'nie zdałas'? a ona przez łzy mówi, że nie... i płacze dalej. Okropnie płacze. Nie umiem zareagować. Boję się poznać swój wynik.

Dziewczyny zapraszają mnie do sekretariatu. Jedna przejmuje pieczę nad E.
Nie mogę wstać nadal. Czuję, że chyba za chwilę padnę na amen. CHODŹ! 'ale czy ja mam w ogóle po co iść?' (w domyśle skoro ona nie zdała, to ja pewnie też). CHODŹ!

Idę. Wchodzę. Staję, opieram się o stolik. Słyszę za drzwiami jej szloch i rozmowę.
Przyjmuję gratulacje. Jak to szybko się dzieje. O rany! Zdałam! :shock: Dopytują, się dziewczyny czy wszystko ok, bo jestem strasznie blada.
Jest ok. Ze mną jest ok.

Ale ona, E. Jest mi bliska, dwa lata szłyśmy razem, krok w krok. Miałyśmy dalej plany.

Ja zdałam, ona nie.
Ja mogę iść dalej, ona nie.
Ja mam się cieszyć.. ale nie umiem.
Nie wiem jak się zachować. Pierwszy raz w życiu chyba, bo pierwszy raz w życiu przeżywam sytuację .. tak trudną emocjonalnie.

Moja radość, którą całkowicie przyćmiło jej przeżycie.
Przez chwilę czuję się winna :bezradny: , załamana :zmeczony: i nie wiem co zrobić. Co powiedzieć. Wycofuję się.. a wiem, że ona czeka na moje słowo. Ale ja nie umiem jej dać nic od siebie.

Mija kilka godzin, zanim dociera do mnie, że ten dyplom mam. Zanim zaczynam się cieszyć.

[kiedy ona wyszła z płaczem na ten korytarz - 1 myśl, nie zdałam, jestem do d**py.. upewnię się tylko i idę się nachlać, bo straciłam ostatnią szansę]. :krzyk:

MS - Sob 31 Sie, 2013 18:08

Jeżu88 napisał/a:
A dziś w sytuacji stresowej zaczynam się zastanawiać, analizować. I często dochodzę do wniosku, że tak naprawdę mój strach, stres, jest irracjonalny, że nic złego się nie dzieje tak naprawdę


Gdy piłem, alkohol nie pozwalał mi analizować, rozpraszał, odganiał stres. Dzisiaj, gdy teoretycznie myślę na trzeźwo, wnioski wyciągnięte z analizy wcale nie są optymistyczne.

Klara - Śro 04 Wrz, 2013 19:23

Ann w innym wątku napisał/a:
u mnie w lodówce stoi ulubione wino (w domu nie wiedzą co jest grane, że nie piję). Więc se stoi. Otwieram lodówkę patrzę, zamykam. Czasem nie zwrócę uwagi, że stoi, a czasem do niego pomacham.

Aniu, wygląda na to, że w tej lodówce jest schowany problem z Twoimi emocjami :(

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:25

Klara napisał/a:
Aniu, wygląda na to, że w tej lodówce jest schowany problem z Twoimi emocjami
rozwiń proszę?
Klara - Śro 04 Wrz, 2013 19:31

Ann napisał/a:
rozwiń proszę?

Mam nadzieję, że lepiej zrobią to fachowcy, czyli ci, którzy wiedzą, że nie należy trzymać wyzwalaczy w zasięgu ręki i wzroku.
Jest to szczególnie ważne na początku trzeźwienia, chociaż nie wiem, czy którykolwiek normalny trzeźwiejący (nie mylić z wolnym) posiada w domu alkohol.

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:33

Klara napisał/a:
nie należy trzymać wyzwalaczy w zasięgu ręki i wzroku.
Nie mam na to wpływu.
Klara napisał/a:
Jest to szczególnie ważne na początku trzeźwienia

tak jak ważnym jest, to żeby nie przebywać w towarzystwie pijących.. tego nie da się uniknać całkowicie przecież.

baracca - Śro 04 Wrz, 2013 19:36

Klara napisał/a:
normalny trzeźwiejący (nie mylić z wolnym)

:buahaha:

staaw - Śro 04 Wrz, 2013 19:36

Aniu, ja widzę w tej butelce zagrożenie dla Twojej trzeźwości.
Nie że zachce Ci się przez nią pić ale że kiedy zachce Ci się pić będzie pod ręką...

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:38

staaw napisał/a:
Aniu, ja widzę w tej butelce zagrożenie dla Twojej trzeźwości.
Nie że zachce Ci się przez nią pić ale że kiedy zachce Ci się pić będzie pod ręką...

staaw, kochany.. może i jest w tym racja, ale cóż ja mogę?
pod ręką zawsze może się coś znaleźć.

Klara - Śro 04 Wrz, 2013 19:38

Aniu, więcej Ciebie nie będę pouczała, bo nie jestem uzależniona.
Liczę na to, że zaraz się odezwą ci, którzy wiedzą lepiej.
Wiem tylko z opowiadań, że prawdziwie trzeźwiejący powyrzucali z domu wszystkie wyzwalacze łącznie z kieliszkami i kuflami.
Nie mogłabyś powiedzieć domownikom o Twoim problemie i poprosić o usunięcie tego wina z miejsca, gdzie często zaglądasz? :(

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:40

Klara napisał/a:
Nie mogłabyś powiedzieć domownikom o Twoim problemie i poprosić o usunięcie tego wina z miejsca, gdzie często zaglądasz?
:nie: :nie: :nie:
Ich nie interesuje to, że trzeźwieję. Nie interesowało to, że piłam. Ani przez chwilę.
Za kilka m-cy się wyprowadzę, wtedy będę rządzić po swojemu.

staaw - Śro 04 Wrz, 2013 19:44

Ann napisał/a:
staaw napisał/a:
Aniu, ja widzę w tej butelce zagrożenie dla Twojej trzeźwości.
Nie że zachce Ci się przez nią pić ale że kiedy zachce Ci się pić będzie pod ręką...

staaw, kochany.. może i jest w tym racja, ale cóż ja mogę?
pod ręką zawsze może się coś znaleźć.

Jeżeli nie masz w domu, zanim dojdziesz do sklepu, (może) zdążysz zmądrzeć.
Jak masz pod ręką wypijesz co masz i pójdziesz po więcej.
Przynajmniej ja tak miałem...

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:47

staaw napisał/a:
Jeżeli nie masz w domu, zanim dojdziesz do sklepu, (może) zdążysz zmądrzeć.
Fakt, dwa razy już zmądrzałam w ciągu tych 2 m-cy.
staaw, nie mam wpływu na to co stoi we wspólnej lodówce.

szymon - Śro 04 Wrz, 2013 19:48

Cytat:
Za kilka m-cy się wyprowadzę, wtedy będę rządzić po swojemu


czyli zyjemy przyszłością :lol:
kupie to, sprzedam tamto, będzie dobrze i miło, jeszcze sobie męża dobrego znajdę :mgreen:



a w teraźniejszości trochę po-mendzę, że mi źle :skromny:

piotr7 - Śro 04 Wrz, 2013 19:48

Aniu mnie uczyli na terapii że najsilniejszy głód trwa 15 minut a później słabnie .Ty masz ten alkohol za blisko
Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:50

szymon napisał/a:
czyli zyjemy przyszłością
agggrh! Nie, tylko wiem, że muszę się wyprowadzić dla mnie samej. Dla mojego lepszego wewnętrznego życia. A realnie za kilka m-cy czyli już w nowym roku kalendarzowym będę mieć ku temu sposobność.
Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:50

piotr7 napisał/a:
Aniu mnie uczyli na terapii że najsilniejszy głód trwa 15 minut a później słabnie .Ty masz ten alkohol za blisko
:bezradny: :(
Jo-asia - Śro 04 Wrz, 2013 19:57

Aniu ,czy to wino należy do Ciebie ?
Ann - Śro 04 Wrz, 2013 19:59

Jo-asia napisał/a:
Aniu ,czy to wino należy do Ciebie ?
Nie, gdyby należało do mnie to by go w domu nie było. Wszystkie moje poukrywane flaszki wywaliłam 1 dnia.
Jo-asia - Śro 04 Wrz, 2013 20:03

Ann napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Aniu ,czy to wino należy do Ciebie ?
Nie, gdyby należało do mnie to by go w domu nie było. Wszystkie moje poukrywane flaszki wywaliłam 1 dnia.
jeśli nigdy nie ruszalaś cudzych rzeczy, nie zwinelaś komuś flaszkę, piwa....to możesz spać spokojnej....spokojna będziesz gdy jej nie będzie :)
Moje obniżenie nastroju...zwane głodem trwało nie raz kilka dni, początkowo tp co jakiś czas tylko czułam się lepiej ;)

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 20:04

Jo-asia napisał/a:
jeśli nigdy nie ruszalaś cudzych rzeczy, nie zwinelaś komuś flaszkę, piwa....to możesz spać spokojnej....spokojna będziesz gdy jej nie będzie
mogę spać spokojniej.
Jacek - Śro 04 Wrz, 2013 20:25

Ann napisał/a:
staaw, kochany.. może i jest w tym racja, ale cóż ja mogę?

tyle możesz i tyle w tym racji ,,na tyle jak bardzo zależy Tobie na byciu trzeźwą
później zrozumiesz że nie wystarczy być trzeźwą,,trza jeszcze trzeźwego umysłu

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 20:29

Jacek napisał/a:

Ann napisał/a:
staaw, kochany.. może i jest w tym racja, ale cóż ja mogę?

tyle możesz i tyle w tym racji ,,na tyle jak bardzo zależy Tobie na byciu trzeźwą
później zrozumiesz że nie wystarczy być trzeźwą,,trza jeszcze trzeźwego umysłu
ale cóż ma do tego fakt: cóż ja mogę na to, że nie moja butelka stoi w lodówce do której mam dostęp?
Ann - Śro 04 Wrz, 2013 20:29

Jacek napisał/a:
nie wystarczy być trzeźwą,,trza jeszcze trzeźwego umysłu
ja to rozumiem, wiem, ze nie wystarczy tylko przestac pic.. bo odstawienie alkoholu to nic. chodzi o trzeźwość myśli, o zmianę postępowania, zachowań.
Jacek - Śro 04 Wrz, 2013 20:32

Ann napisał/a:
ale cóż ma do tego fakt: cóż ja mogę na to, że nie moja butelka stoi w lodówce do której mam dostęp?

a próbowałaś dogadać się z właścicielem - nie prawda ???

Ann - Śro 04 Wrz, 2013 20:49

Jacek napisał/a:
a próbowałaś dogadać się z właścicielem - nie prawda ???
Jacek, mówiłam już, że nie.
smokooka napisał/a:
Mi się od tego czytania to już pewnie wińsko przyśni w lodówce, a Ty Ann jak sobie poradzisz?
jak mam sobie poradzić? Spoko. Dam radę. 1 sen alkoholowy mam już zaliczony. Po tygodniowym ścisku.
staaw napisał/a:
Ja się Jej przyśnię...
oh! :zemdlala:
Ann - Czw 05 Wrz, 2013 08:13

smokooka napisał/a:
Mi się od tego czytania to już pewnie wińsko przyśni w lodówce, a Ty Ann jak sobie poradzisz?
no dobra, bez kitu. Śniło mi się, że jade samochodem jako posażer i piję nieziemsko szybko puszkę piwa.. i ono strasznie mi nie smakuje a ja boje sie upic.. i wiem że robię źle. ech ten mój mózg. cwana bestia.
smokooka - Czw 05 Wrz, 2013 08:31

Anka, uff już myślałam że mnie traktujesz za to ględzenie jak jakiegoś dinozaura.... no ale widzę że jednak czerpiesz doświadczenia - jeszcze chcesz na zasadzie "ja siama" - ale widzę światełko w tunelu :)
Ann - Czw 05 Wrz, 2013 08:57

smokooka napisał/a:
Anka, uff już myślałam że mnie traktujesz za to ględzenie jak jakiegoś dinozaura....
eee no co Ty :) :mgreen:

smokooka napisał/a:
no ale widzę że jednak czerpiesz doświadczenia - jeszcze chcesz na zasadzie "ja siama" - ale widzę światełko w tunelu
:mgreen: :shock: przecież ja chcę się nauczyć nowego życia :)
smokooka - Czw 05 Wrz, 2013 09:03

Ucz się dziecko ucz, nauka to potęgi klucz! :mgreen:
Jacek - Czw 05 Wrz, 2013 13:26

Ann napisał/a:
Jacek, mówiłam już, że nie.

Aniu ,,ja nie czytam wszystkiego :skromny:
po za tym na swoje pytanko zaraz dałem odpowiedź (z domysłów)
Aniu jeśli chcesz zachować swoją trzeźwość ,,to musisz sama o to zadbać
jeżeli Ty mówisz że nie twój alkohol i do tego mówisz że nie dogadałaś się z właścicielem z prośbą o usunięcie,,to nie możesz też mówić ze próbowałaś wszystkiego
można tu również mówić o zostawionej uchylonej furtce
nie możesz tu również liczyć na
Jo-asia napisał/a:
jeśli nigdy nie ruszalaś cudzych rzeczy, nie zwinelaś komuś flaszkę,

gdyż wiem jak pracuje mózg alkoholika
na daną chwilę możesz se pomyśleć ze se pożyczysz i nawet jak oddasz,,to już tak użyłaś (zapiłaś)
ja na ten przykład nie lekceważę najmniejszych szczególików

Ann - Czw 05 Wrz, 2013 13:58

Jacek napisał/a:
do tego mówisz że nie dogadałaś się z właścicielem z prośbą o usunięcie
nie dogadałam sie bo nie moge im powiedziec ze chodze na AA.
Jacek - Czw 05 Wrz, 2013 20:53

Ann napisał/a:
nie dogadałam sie bo nie moge im powiedziec ze chodze na AA.

a skąd ta nie moc ???

Ann - Czw 05 Wrz, 2013 21:34

Jacek napisał/a:
a skąd ta nie moc ???
nie zrozumieją.. ich to nie obchodzi, będą mi tylko wypominać, że jestem alkoholiczką. To bardziej niż pewne
Whiplash - Pią 06 Wrz, 2013 07:56

Ann napisał/a:
nie zrozumieją.. ich to nie obchodzi, będą mi tylko wypominać, że jestem alkoholiczką. To bardziej niż pewne

A ja bym Ci się nie spodobał jakbyś mnie zobaczyła... To bardziej niż pewne...
A serio to nie siedzisz w niczyjej głowie, to co myślisz to tylko projekcja Twojego (nieszczególnie jeszcze zdrowego) umysłu. Ja się przez kilka pierwszych lat ukrywałem a teraz widzę, że większość ludzi którym mówię że nie piję to albo mi gratulują że wreszcie (tak, tak, wszyscy widzieli że piłem dużo za dużo :szok: ), albo mówią że są dumni, albo mnie wspierają... Nie spotkałem się z ani jednym przykładem negatywnego odbioru mojej sytuacji... Ty jesteś jeszcze młoda, życie przed tobą, szkoda czasu na picie - niech to będzie Twym orężem przeciwko sceptykom (czyt. głupkom ;) )

Jacek - Pią 06 Wrz, 2013 13:29

Ann napisał/a:
nie zrozumieją.. ich to nie obchodzi, będą mi tylko wypominać, że jestem alkoholiczką. To bardziej niż pewne

Aniu,nie uwierzysz,ale już miałem gotową odpowiedź,jeno wymazałem
wolałem poczekać co mnie odpowiesz
byłem pewny że tak odpowiesz,a dokładniej to
Ann napisał/a:
będą mi tylko wypominać, że jestem alkoholiczką.

i widzisz nie oni - nie zrozumieją ,, jeno Twój mechanizm obronny tak ci podpowiada
Whiplash napisał/a:
większość ludzi którym mówię że nie piję to albo mi gratulują że wreszcie (tak, tak, wszyscy widzieli że piłem dużo za dużo :szok: ), albo mówią że są dumni, albo mnie wspierają... Nie spotkałem się z ani jednym przykładem negatywnego

tak to prawda :tak:
i jest jeszcze jeden przypadek z jakim się spotkałem
zupełne zaskoczenie,zmieszanie,jak gdyby chciał powiedzieć - ten to zwariował,albo jest bardzo odważny,,aby tak o sobie mówić
i tak gościa zatyka że nie może wydukać słowa

Ann - Pią 06 Wrz, 2013 16:27

Whiplash napisał/a:
A ja bym Ci się nie spodobał jakbyś mnie zobaczyła... To bardziej niż pewne...
A serio to nie siedzisz w niczyjej głowie, to co myślisz to tylko projekcja Twojego (nieszczególnie jeszcze zdrowego) umysłu.

wiem co mówię.

Jacek napisał/a:
Aniu,nie uwierzysz,ale już miałem gotową odpowiedź,jeno wymazałem
:uoee:
Jacek napisał/a:
i widzisz nie oni - nie zrozumieją ,, jeno Twój mechanizm obronny tak ci podpowiada


Chłopaki.
Mieszkam z rodzicami.
Od kiedy skończyłam 12 lat nie mamy ze sobą wiele wspólnego. Był jakiś okres miesiąca miodowego ostatni raz jakieś 7 lat temu. Mój dom, to mój hotel. Miejsce bez głębszych relacji. Wiem, że wypominają mi, kim byłam przez 2 lata, chociaż nic złego wówczas nie robiłam (o tyle, że nie udało mi się tego doprowadzić do końca), przypominają mi po dziś dzień że byłam w z.....e.
Nie interesowali się moim piciem. Piłam prawie zawsze sama. W pokoju na poddaszu. Nigdy nie przyszli pogadać.. Nawet kiedyś jak chciałam zeby mnie zauważyli wreszcie (okres kiedy miałam jakies 16 lat) i wchodziłam w drzwi tak, że się w nie nie mieściłam (robiąc to z premedytacją), też ich to nie obchodziło. Więc sie zaszyłam, zamknełam i koniec.
Wiem, że będą mi to wypominać, bo takie rzeczy lubią robić. Byłabym dla nich najgorsza.
O tym, że jestem alkoholiczką, z mojego niewielkiego grona, wie większość ludzi. Nie wie nikt w rodzinie. Chociaż zamierzam powiedzieć bratu, jeśli będzie okazja. Ale rodzicom. Never. Wcale nie dlatego, że się wstydzę, czy boję. Nie chcę słuchać i tyle. Nie wiem czy do końca jasno Wam to wytłumaczyłam :mysli:

Jo-asia - Pią 06 Wrz, 2013 16:52

Powiesz im, jak sama będziesz pewna siebie i swojego uzależnienia.
A nawet jeśli nie powiesz, to nie będziesz miała stracha, że a nuż się dowiedzą.
A wtedy ich wypominanie, nie zrobi na Tobie wrażenia. Ty za to, będziesz rozumiała, po co to robią.

skąd to wiem...bo sam tak mam ;)

Jacek - Pią 06 Wrz, 2013 19:42

Ann napisał/a:
Never. Wcale nie dlatego, że się wstydzę, czy boję. Nie chcę słuchać i tyle. Nie wiem czy do końca jasno Wam to wytłumaczyłam :mysli:

jasno :tak:
ale nie o to chodzi ,nie wiem czy wiesz,ale Ty nie rodzicom masz to powiedzieć

Ann - Pią 06 Wrz, 2013 20:02

Jacek napisał/a:
ale nie o to chodzi ,nie wiem czy wiesz,ale Ty nie rodzicom masz to powiedzieć
sobie, tak?
Ja to już wiem.. może jeszcze nie w 100% ale w 90% tak, bo jeszcze czasem łapę się na tym, że tego nie akceptuję.

Ann - Sob 07 Wrz, 2013 11:18

Muszę z siebie wywalić. Złość. Żal i kij wie co jeszcze.
Nie mam komu powiedzieć, więc piszę to tutaj.
Zbyt mało pieniędzy, na zbyt wiele zobowiązań..
Poczucie bycia w kropce. Branie na siebie odpowiedzialności za innych.. wkurzenie pod korek.. że aż się płakać chce.

Wczoraj rozmowa przez półtorej godziny ze sponsorką była mi potrzebna, bo już aż tak się nakręciłam. Słabość i moc w jednym. Ogien i woda. Dwa żywioły walczą we mnie. Jedna Anka nie chce pić, a druga marzy o tym, żeby się nawalić w beton i nic nie czuć przez chwilę. AAAAAAAAAAAA! :krzyk:

pterodaktyll - Sob 07 Wrz, 2013 11:26

Ann napisał/a:
AAAAAAAAAAAA! :krzyk:

Terapeutycznego kopa :plask: czy pogładzić po główce? :pocieszacz: ..... :mysli:

Ann - Sob 07 Wrz, 2013 11:33

kop lepiej motywuje Ptero
eremita - Sob 07 Wrz, 2013 11:36

Ann napisał/a:
się nawalić w beton i nic nie czuć przez chwilę.

Czyżby?
To dlaczego chcesz być trzeźwa, skoro to takie piękne - tak się znieczulić?

Ann - Sob 07 Wrz, 2013 11:41

eremita, bo nie chce zniszczyc tego co zbudowalam dlatego pragne byc trzezwa. chce zyc prawdziwie a nie na pol gwizdka na kacu. kloce sie wewnetrznie ze soba.. probuje zrozumiec cokolwiek..
pterodaktyll - Sob 07 Wrz, 2013 11:42

Ann napisał/a:
kop lepiej motywuje Ptero

Mówisz-masz........ :plask: , a tak poważniej..... Przypomnij sobie ostatnie stany po swoim nawaleniu się ;) jak "beton". Jak się czułaś na drugi dzień, co Ci się udało spieprzyć itd.

Ann - Sob 07 Wrz, 2013 11:47

pterodaktyll, udal Ci sie kop. nie chcialabym tego znow doswiadczyc
Ann - Wto 10 Wrz, 2013 18:27

Dobra, dobra.
Nie chciałabym tego doświadczyć.. ale ja sama nie wiem co jest grane.
Pierwszy m-c był super. Typowy m-c miodowy. Cud, miód i orzeszki.
A teraz? No masakra. Opadł entuzjazm. Opadł uśmiech. Normalnie się męczę sama ze sobą, aż mi z tym bardzo źle, bo ja tak nie chcę się użalać.
Chyba chce mi się pić. Znaczy nie tak, żebym miała ślinotok. Nie dziś.. ale napiłabym się, aby to dziwne uczucie odeszło. Aby zniknął niepokój.
Wszystko jest takie w kratkę. Raz słonce, raz deszcz.
Nie umiem sobie znaleźć miejsca.
Chwilami czuję, że od poddania się dzieli mnie tylko krok.
Tak jak mówię, na początku było tysiąckroć łatwiej. :(

NANA - Wto 10 Wrz, 2013 18:31

Aniu .. wiesz co Ja robiłam w takich momentach ? .. Zakładałam rolki i śmigałam , jak się zmęczysz , to Ci przejdzie ... do dzieła ... :)
Ann - Wto 10 Wrz, 2013 19:15

NANA, to też nie pomaga. Nie zawsze, nie teraz, nie da się 24h jeździć na rowerze, ćwiczyć na siłowni czy cokolwiek.
piotr7 - Wto 10 Wrz, 2013 19:53

Aniu a spać możesz ?. Może melisa i jutro będzie lepiej .Albo jakaś komedia w tivi .

Musisz sie wyciszyć .

Ann - Wto 10 Wrz, 2013 19:59

piotr7 napisał/a:
Aniu a spać możesz ?. Może melisa i jutro będzie lepiej .Albo jakaś komedia w tivi .

Musisz sie wyciszyć .

Jak już uda się zasnąć w takie dni, to śpię. Chociaż przez ostatnie dwa tygodnie, co drugą noc, czasem co noc, budzę się koło 4 i leże, choć jeszcze 2h mogłabym pospać.
Na melise mam uczulenie ;) . :evil2"
Coś staram się zaradzić. Tylko ta irytacja sytuacją mnie rozwala.
W ciszy słychać swoje obawy jeszcze głośniej.

zołza - Wto 10 Wrz, 2013 20:01

Ann napisał/a:
W ciszy słychać swoje obawy jeszcze głośniej.


Ann -nie masz nikogo z kim moglabyś poprostu pobyc,pogadac ?

Jo-asia - Wto 10 Wrz, 2013 20:03

Ann napisał/a:
ale ja sama nie wiem co jest grane.

jak to co? alkohol paruje.. ;)
tak to właśnie się odbywa, powoli nastaje okres muru?
biochemia mózgu, podobno ma coś z tym wspólnego

na ten czas, ja wykupiłam karnet na fitness
tańczyłam, męczyłam się a przy tym zadowolona byłam :)
częściej mityngi
dbanie o HALT
i rozpoznawanie wyzwalaczy aby unikać...zjazdów
i minęło..jak przyszedł czas :)

głowa do góry, to naturalny stan zdrowienia
póki nie pijesz ;)

piotr7 - Wto 10 Wrz, 2013 20:04

Dziewczyno ,mówię zupełnie poważnie , w afryce dzieci umierają z głodu ,jak to się ma do twoich problemów ?
Ann - Wto 10 Wrz, 2013 20:06

zołza napisał/a:
Ann -nie masz nikogo z kim moglabyś poprostu pobyc,pogadac ?

w tym wszystkim mam Was, na tą chwilę.

Mogę zawsze zadzwonić do kogoś ze wspólnoty.

Spotkałam się dziś ze znajomym. Pogadaliśmy o pogodzie, książkach, rybkach, niby ok.. ale teraz.. kicha.

Jest też ktoś, kto pojawił się w moim życiu niedawno. Ale nie wiem czy chcę się w to teraz angażować nawet. Zresztą z Nim o tym nie pogadam tak.

Tu wiem, że większość z Was, wie o czym mówię.. o jakich lękach i obawach, o jakiej niepewności.

Ann - Wto 10 Wrz, 2013 20:08

piotr7 napisał/a:
Dziewczyno ,mówię zupełnie poważnie , w afryce dzieci umierają z głodu ,jak to się ma do twoich problemów ?
a co ma piernik do wiatraka? :shock:
piotr7 - Wto 10 Wrz, 2013 20:10

Wchodzenie w nowe związki na tym etapie trzeźwienia może być dla ciebie niebezpieczne .
eremita - Wto 10 Wrz, 2013 20:10

Ann napisał/a:

Jest też ktoś, kto pojawił się w moim życiu niedawno. Ale nie wiem czy chcę się w to teraz angażować nawet. Zresztą z Nim o tym nie pogadam tak.

biedna Ann... :pocieszacz:
Dasz radę.
Co do angażowania: nowe-trzeźwe życie, nowy "ktoś", może warto spróbować?

piotr7 - Wto 10 Wrz, 2013 20:11

Ann napisał/a:
a co ma piernik do wiatraka?


chciałem cię zmotywować :pocieszacz:

zołza - Wto 10 Wrz, 2013 20:12

Ann napisał/a:
Jest też ktoś, kto pojawił się w moim życiu niedawno. Ale nie wiem czy chcę się w to teraz angażować nawet. Zresztą z Nim o tym nie pogadam tak.


Ann - ja mowie o rozmowie o wszystkim i niczym,o wyjsciu z kims na spacer o przytuleniu sie do kogos. ..O to by caly czas nie poruszac sie w tematach złych emocji,alkoholu. Otwórz oczy na toczace sie życie wokoł Ciebie. Poczuj to zycie. Nie mozna cały czas zastanawiac sie nad swoim samopoczuciem i tym co boli :pocieszacz: Zadbaj o siebie,spraw sobie małe przyjemnosci. Na kobiety to działa jak balsam energetyczny ;)

Ann - Wto 10 Wrz, 2013 20:18

eremita napisał/a:
Co do angażowania: nowe-trzeźwe życie, nowy "ktoś", może warto spróbować?
piotr7 napisał/a:
Wchodzenie w nowe związki na tym etapie trzeźwienia może być dla ciebie niebezpieczne .

:bezradny: czas pokaże. Nic na siłę, nic na teraz, nic hop siup.

zołza napisał/a:
Ann - ja mowie o rozmowie o wszystkim i niczym,o wyjsciu z kims na spacer o przytuleniu sie do kogos. ..O to by caly czas nie poruszac sie w tematach złych emocji,alkoholu. Otwórz oczy na toczace sie życie wokoł Ciebie.
Z kim? Poczekaj, niech policzę.. 1, 2, 3.. 1,2,3.. no tak nie mylę się, tyle palców było mi potrzebne żeby zliczyć do kogo mogę zadzwonić i wyjść. Pogadać o *p****, o zielonej trawie i o artykule w gazecie. Z czego tylko 2 są rozsądnym wyborem.
zołza napisał/a:
Poczuj to zycie. Nie mozna cały czas zastanawiac sie nad swoim samopoczuciem i tym co boli
To nie tak, ze ja teraz siedzę i się użalam bo mi tak wygodniej, ja po prostu k*wa ni uja, nie rozumiem co się dzieje w mojej głowie! Ja się tego po prostu boję!!
eremita - Wto 10 Wrz, 2013 20:21

Ann napisał/a:
To nie tak, ze ja teraz siedzę i się użalam bo mi tak wygodniej, ja po prostu k*wa ni uja, nie rozumiem co się dzieje w mojej głowie! Ja się tego po prostu boję!!

Słuchaj starszych, bo mądrze mówią i są z Tobą. Ja ich słucham (zaraz Ptero zaprotestuje :figielek: ) Oni to już przerabiali.

zołza - Wto 10 Wrz, 2013 20:40

Ann napisał/a:
Ja się tego po prostu boję!!


Nie bój sie ...Przyjmij te emocje ,rozpoznaj ,oswój ...Smutek ,zal ,bezsens,napiecie,niepewnośc- nazwij je -nie beda wtedy miały takiej siły. Czesto przeraza nas to czego nie znamy ale za kazdym kolejnym razem te uczucia beda mieć mniejsza siłe razenia.
Znam stany których doświadczasz,niejednokrotnie przerabiałam te emocje. Góry i doły.Brak równowagi. Wiem tylko,ze nie mozesz z tym zostac sama,pisz na forum ,przelewaj na papier ,wyjdź do ludzi . Dziel sie tym z innymi. Twój ciezar bedzie mniejszy ;)

Ann - Wto 10 Wrz, 2013 20:55

zołza napisał/a:
Wiem tylko,ze nie mozesz z tym zostac sama,pisz na forum ,przelewaj na papier ,wyjdź do ludzi . Dziel sie tym z innymi. Twój ciezar bedzie mniejszy
piotr7 napisał/a:
Dziewczyno ,mówię zupełnie poważnie , w afryce dzieci umierają z głodu ,jak to się ma do twoich problemów ?


:uoee: xbtny

kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 11:54

Cytat:
Wchodzenie w nowe związki na tym etapie trzeźwienia może być dla ciebie niebezpieczne


o a to niby dlaczego. nie ten etap wtajemniczenia w trzeźwieniu? :)

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 11:58

kas25 napisał/a:
nie ten etap wtajemniczenia w trzeźwieniu?

Nie te emocje Kasiu a raczej brak stabilności emocjonalnej u krótko trzeźwiejących alkoholików

kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 12:09

pterodaktyll, akurat z tym to można sobie radzić...
pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 12:29

Obawiam się, że nie wiesz o czym mówisz. Alkoholizm jest chorobą min. emocji i twierdzenie, że po paru miesiącach można sobie poradzić samemu z emocjami, nie wytrzymuje krytyki, tym bardziej, że niedawno przerobiłem to na własnej skórze i wiem o czym piszę
kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 13:10

Nie zgodzę się z tym. Na takiej huśtawce emocjonalnej może być każdy, i nie ma znaczenia ile nie pije.
Ostatnio usłyszałam od takiego weterana trzeźwienia, że on to jest BARDZO TRUDNYM człowiekiem i albo żona to akceptuje ,TO ŻE JEST CHORY, albo nie. Ma na wszystko wytłumaczenie. …swój alkoholizm! Paranoja!
Uważam że wszystko zależy od nas samych. I co z tego że jestem alkoholiczką, że nie piję 3 miesiące, 10 lat,100 lat… Źródłem wszystkich moich ograniczeń, niepowodzeń, nieudanych związków jestem nadal ja sama. Nie choroba.

eremita - Śro 11 Wrz, 2013 13:12

Tymczasem:
"Ze względu na wielość pojęć, które odnoszą się do stanów afektywnych, trudno o takie definicje, które nie nakładałyby się na siebie. Większość badaczy zgadza się co do rozróżnienia odmiennych zjawisk:
uczucia,
afekty,
emocje,
nastroje,
namiętności,
sentymenty.
Gdzie:
emocje (łac. emovere) – świadome lub nieświadome silne, względnie nietrwałe, gwałtowne uczucia (stany afektywne) o silnym zabarwieniu i wyraźnym wartościowaniu (o charakterze pobudzenia pozytywnego lub negatywnego), poprzedzone jakimś wydarzeniem i ukierunkowane. Np. gniew, wzruszenie, trema.
zaś
uczucia to stany psychiczne wyrażające ustosunkowanie się człowieka do określonych zdarzeń, ludzi i innych elementów otaczającego świata, polegające na odzwierciedleniu stosunku człowieka do rzeczywistości. Czuje się coś do kogoś lub czegoś np. miłość. Uczucia stanowią świadomą interpretację emocji, dokonywaną na podstawie zakodowanych w pamięci człowieka wzorów kulturowych i doświadczeń oraz podyktowanej nimi oceny sytuacji. "

Więc niby nie to samo a jednak: bez przejścia przez stan emocjonalny nie można stworzyć uczucia, bo uczucia to nic innego jak "uczesane emocje".

O zgrozo, zakochiwać się czy nie??? ceewd

smokooka - Śro 11 Wrz, 2013 13:18

No ale zakochana jestem od pięciu lat coraz mocniej, ten dylemat jest poza mną :)
Razem piliśmy, razem wariowaliśmy, razem się godziliśmy i razem trzeźwiejemy - razem ale osobno. Było ryzyko, że będziemy podążać w różnych kierunkach, ale okazało się, że jednak do siebie pasujemy, a powstałe po pijaku uczucie jest jednak prawdziwe :)

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 13:50

kas25 napisał/a:
Na takiej huśtawce emocjonalnej może być każdy, i nie ma znaczenia ile nie pije.

Natomiast znaczenie i to niebagatelne ma sposób w jaki sobie z tym radzi i w tym kontekście budowanie związków przez alkoholików, którzy mają mały staż trzeźwości, jest zagrożeniem dla nich samych, bo ich emocje nie są jeszcze na tyle "wypłaszczone", żeby nie groziło to nawrotem choroby, mówiąc inaczej, są o wiele bardziej narażeni na ten nawrót niż ci, którzy już ten "staż" trzeźwości mają większy i potrafią o wiele bardziej nad tymi emocjami panować.
kas25 napisał/a:
Ostatnio usłyszałam od takiego weterana trzeźwienia, że on to jest BARDZO TRUDNYM człowiekiem i albo żona to akceptuje ,TO ŻE JEST CHORY, albo nie. Ma na wszystko wytłumaczenie. …swój alkoholizm! Paranoja

Absolutnie się z Tobą zgadzam, że to paranoja i do tego totalna, bo dla mnie z tego wynika, że ten "weteran" jeszcze nie zaczął trzeźwieć, tylko odstawił alkohol i uważa, że dokonał jakiegoś heroicznego :glupek: czynu

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 13:54

kas25 napisał/a:
Źródłem wszystkich moich ograniczeń, niepowodzeń, nieudanych związków jestem nadal ja sama. Nie choroba.

To prawda. Ty jesteś przyczyną a Twój alkoholizm skutkiem ale to w niczym nie zmienia faktu, że choroba wpływa na Ciebie i Twoje emocje, więc nie bardzo da się oddzielić jedno od drugiego.

kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 14:02

Cytat:
budowanie związków przez alkoholików, którzy mają mały staż trzeźwości, jest zagrożeniem dla nich samych, bo ich emocje nie są jeszcze na tyle "wypłaszczone", żeby nie groziło to nawrotem choroby, mówiąc inaczej, są o wiele bardziej narażeni na ten nawrót


Ptero to tak jakby "żyć" pod jakimś kloszem. sterylnie jałowo...

eremita - Śro 11 Wrz, 2013 14:08

pterodaktyll napisał/a:
budowanie związków przez alkoholików, którzy mają mały staż trzeźwości, jest zagrożeniem dla nich samych, bo ich emocje nie są jeszcze na tyle "wypłaszczone", żeby nie groziło to nawrotem choroby

Czyli mówiąc wprost:
Jeżeli nie wyjdzie tak jak sobie wyobrażali to jest duże ryzyko, że zachleją?
No tak... ludzie ze złamanej miłości sobie życie odbierają, a co dopiero powrót do picia...
Ja na moim etapie, gdyby mi się to przydarzyło (tfu tfu odpukać), to ... boję się myśleć...

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 14:08

kas25 napisał/a:
Ptero to tak jakby "żyć" pod jakimś kloszem. sterylnie jałowo...

Ja nie napisałem, że nie wolno, tylko, że budowanie związków w pierwszym okresie trzeźwienia pociąga za sobą określone konsekwencje, których właściwie nie da się uniknąć i chodzi tu głównie o sposób odreagowywania tych emocji, a bardziej o nieumiejętność panowania nad nimi w takim stopniu, żeby nie wywróciły wszystkiego z powrotem do góry nogami a sama wiesz, że są to silne emocje.

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 14:11

eremita napisał/a:
Jeżeli nie wyjdzie tak jak sobie wyobrażali to jest duże ryzyko, że zachleją?

Odpowiem Ci krótko. Ja i moja Partnerka mamy po kilka lat rzeźwienia za sobą a ostatnio oboje mieliśmy nawrót choroby spowodowany właśnie min. tymi emocjami na wysokim poziomie i nie były to wcale te nieprzyjemne emocje a wręcz przeciwnie. Wyciągnij z tego wnioski........

Jo-asia - Śro 11 Wrz, 2013 22:07

Zatrzymał mnie ten temat "związków"
patrząc wstecz, widzę jak robiły mi te "zakochania" zamieszania w uczuciach, do tego mój odbiór rzeczywistości zupełnie odbiegał od tego co było faktycznie
z drugiej zaś strony, było mi to potrzebne do rozwoju, samorozwoju
miałam jednak swoją SW, która w jakiś cudowny sposób pozwoliła mi przez to przejść

a jak się ustrzec? nawrotu? zapicia?
hmm, :mysli:
nawet po latach, nie picia? trzeźwienia?

szymon - Śro 11 Wrz, 2013 22:14

Jo-asia napisał/a:
widzę jak robiły mi te "zakochania" zamieszania w uczuciach


po swoich obserwacjach najdroższa zauważyłem to,
że w pewnym momencie, potrzebowałem czegoś w rodzaju "pocieszenia"
poklepania po pleckach i takich tam - jednocześnie będąc w czarnej
potrzeba troszkę czasu, by się usamodzielnić w środku
by umieć siebie obserwować, by zacząć NAPRAWDĘ siebie obserować,
a nie tylko myśleć, że się siebie JUŻ poznało
z miłostkami i tego typu sprawami łostrożnie
ja zrobiłem w pewnym momencie krok w tył
a jak wiadomo, jeden krok w tył, a potem dwa do przodu ;)

Jo-asia - Śro 11 Wrz, 2013 22:17

szymon napisał/a:
ja zrobiłem w pewnym momencie krok w tył

tak, z tym się zgodzę :)

szymon napisał/a:
by zacząć NAPRAWDĘ siebie obserować,

:mysli:

kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 22:20

pterodaktyll napisał/a:
budowanie związków w pierwszym okresie trzeźwienia pociąga za sobą określone konsekwencje, których właściwie nie da się uniknąć i chodzi tu głównie o sposób odreagowywania tych emocji


szymon napisał/a:
z miłostkami i tego typu sprawami łostrożnie


błaagam. to może z pracy też zrezygnuję bo jeszcze dostanę awans albo mogą mnie zwolnić a to przecież emocje.
obserować siebie ale w czym?? skoro niczego się nie doświadcza...

szymon - Śro 11 Wrz, 2013 22:41

kas25 napisał/a:
błaagam


oj :) nie bulwersuj się młoda panno
w pewnym momencie, po jakimś tam czasie niepicia obudziła się we mnie natura :p
a w sensie takim, że myślałem, że już jestem KING
stabilność emocjonalna, zrozumienie potrzeb partnera,
o co w tym wszystkim chodzi, troszeczkę zajęło mi czasu, nadal zajmuje
każdy ma inaczej... ale pamiętam jedno, jak poradziłem się takiego jednego "starszego"
to po jego odpowiedzi, czy poradzie zareagowałem podobnie jak TY
co on pi***oli? przecież on nie ma zielonego pojęcia :szok:
jeszcze pisałem tutaj na forum czy w pamiętnikach, nie istotne...
że jestem szczęśliwy!!!!!!
ja nawet nie potrafiłem tego szczęścia zdefiniować, co ono oznacza
z manewrami w stylu związek, partnerstwo należy troszeczkę poczekać
należy się w środku naprawić
należy zrozumieć jak dawać, a nie jak brać
należy po prostu dojrzeć do pewnych decyzji, kroków, zachowań
piszę to tak, co powinno się zrobić, ale opisuje siebie
odpowiedzialność za słowa i t co robię teraz, jest bardzo ważne dla mnie

pterodaktyll - Śro 11 Wrz, 2013 22:46

Mój szacun Szymku....... :okok:
kas25 - Śro 11 Wrz, 2013 22:46

szymon napisał/a:
ja nawet nie potrafiłem tego szczęścia zdefiniować, co ono oznacza
z manewrami w stylu związek, partnerstwo należy troszeczkę poczekać
należy się w środku naprawić
należy zrozumieć jak dawać, a nie jak brać
należy po prostu dojrzeć do pewnych decyzji, kroków, zachowań
piszę to tak, co powinno się zrobić, ale opisuje siebie
odpowiedzialność za słowa i t co robię teraz, jest bardzo ważne dla mnie


Szymon uważam że można nad tym wszystkim pracować razem

szymon - Śro 11 Wrz, 2013 23:03

kas25 napisał/a:
uważam że można nad tym wszystkim pracować razem


nie wiem, nie znam się 8)
nie chce się wymądrzać, ale najlepiej, najprawdziwiej można się wszystkiego nauczyć na swoich błędach, nie na podpowiedziach innych
"oni" g***o wiedzą
JA wiem najlepiej
zresztą, moze masz racje.... kobiety stosunkowo łatwiej dochodzą do pewnych wniosków
niekiedy jednak sa bardzo naiwne w swoich działaniach
wróć!!! w niedziałaniach bardziej :p

Jędrek - Czw 12 Wrz, 2013 07:28

szymon napisał/a:
najprawdziwiej można się wszystkiego nauczyć na swoich błędach, nie na podpowiedziach innych

A mój sponsor mówił parę lat temu otwarcie, że spłycał program 16 lat, ale widocznie tak miało być.
No ja nie wiem, czy chcę czekac 16 lat na to, żeby się czegoś nauczyć... na swoich błędach.
No i nie chcę np zapijać notorycznie kilkanaście razy....
No i jest jeszcze wiele rzeczy, których nie chcę, a o których słyszałem na mityngach AA i o których tu czytałem np....
Wiem, że najlepiej uczę się na własnych błędach. Spooooro się nauczyłem.
Ale uważam, że lżej mi będzie jak nie będę już tak zawzięty jak byłem :) I zacznę czerpać z doświadczenia innych.... oddając im moje doświadczenie.
I własnie przeczytałem coś takiego:
„Opierając się na własnym doświadczeniu, możesz mu udzielić wielu praktycznych rad.” Anonimowi Alkoholicy, str. 83

Halibut - Czw 12 Wrz, 2013 08:16

Emocje...

Patrząc na to w uproszczeniu.

Skłonność do uzależnień wynika z zaburzeń emocjonalnych, te w większości wypadków są uwarunkowane naszymi przeżyciami. Konsekwencją zaburzeń emocjonalnych jest uzależnione myślenie. Które wywołuje nieadekwatne przekonania, postrzeganie i postawy. Uzależnione myślenie odrywa nas od rzeczywistości uniemożliwia realizację własnych potrzeb, to powoduje poczucie cierpienia i frustrację. To kolei skłania nas do uśmierzania tych bolesnych uczuć. Koło się zamyka. Jeżeli uśmierzamy się środkami psychoaktywnymi sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje. Uzależnienie takie jak np. alkoholizm zaczyna żyć własnym życiem. Reasumując, najważniejsze są emocje, ale musimy też przełamać sposób uzależnionego myślenia. Zmienić przekonania, nawyki myślowe, wartości sposób patrzenia na siebie i świat. Więc myślę, że praca powinna przebiegać nie tylko nad emocjami, ale również w nad zmianą sposobu myślenia.

Halibut - Czw 12 Wrz, 2013 08:22

kas25 napisał/a:
Szymon uważam że można nad tym wszystkim pracować razem


kas25 napisał/a:
należy po prostu dojrzeć do pewnych decyzji, kroków, zachowań


Całkowicie zgadzam się z Szymonem.
W moim odczuciu - to droga pewnych kroków w pewnej kolejności.
Raczej nie możliwe, aby pracować nad wszystkimi równocześnie.
Bo zakończenie jednych otwiera możliwość na wykonanie następnych.

wolny - Czw 12 Wrz, 2013 09:32

Halibut napisał/a:
ale również w nad zmianą sposobu myślenia.

Fałszywego zresztą i zdominowanego przez chorą część umysłu Ego zwaną, nie ma emocji bez Egona,.. a strach, który jest jego atrybutem podstawowym, dominuje nad naszym życiem zwłaszcza tym emocjonalnym . :bezradny:

Ann - Pią 27 Wrz, 2013 09:31

Emocje, emocje.
Mam okazję obecnie doświadczać dość namacalnie bardzo wielu różnych emocji, ze względu na to czym się teraz zajmuję.
Emocje ludzi, którzy są obok. Emocje wycelowane we mnie. Moje emocje.
Każdego dnia na nowo uczę się z nimi żyć. Uczę się jak przez nie przejść. Jak je odsunąć, lub jak przyjąć.
Teraz staram się nie nakręcać, choć łatwe to nie jest. Nie chcę też popaść w "tumiwisizm" bo to też wiem, że do niczego nie prowadzi. Dlatego staram się wyważyć wszystko i obrać środek.

Spotykam się z racji obowiązków z ludźmi pod wpływem alkoholu.
Robię co do mnie należy.. i tyle. Nie skupiam się nad tym, że są pijani.
Ale gdzieś tam w podświadomości jednak toto siedzi.

Jacek - Pią 27 Wrz, 2013 09:44

Ann napisał/a:
Każdego dnia na nowo uczę się z nimi żyć. Uczę się jak przez nie przejść. Jak je odsunąć, lub jak przyjąć.
Teraz staram się nie nakręcać, choć łatwe to nie jest.

spoko :luzik: małe kroczki,a z czasem duży efekt
sam czas ,,oczekiwań,,jest dużym efektem nauki
miło że tu zaglądasz

Ann - Pią 27 Wrz, 2013 09:47

:skromny: :skromny:
baracca - Pią 27 Wrz, 2013 11:37

Ann napisał/a:
Emocje, emocje.
Mam okazję obecnie doświadczać dość namacalnie bardzo wielu różnych emocji, ze względu na to czym się teraz zajmuję.
(...)

Oswajaj je, przyglądaj się nim. Patrz kiedy przychodzą, kiedy odchodzą i dlaczego.
I traktuj jak... emocje. One są w Tobie, ale czy są Tobą? Albo czy Ty nimi jesteś?

Ann napisał/a:
Ale gdzieś tam w podświadomości jednak toto siedzi.

Pewnego dnia przestanie.
I tego Ci życzę. :mgreen:

Fajnie, że cały czas idziesz do przodu.

Ann - Nie 06 Paź, 2013 20:07

Emocje są we mnie.
Nie rozumiem tego do się dzieje do końca.
W zasadzie w ostatnim czasie wszystko było dobrze.
No i chyba nadal jest dobrze.
Dobrze mi się żyję, dobrze mi się nie pije i dobrze mi się zmienia swoje przyzwyczajenia.
Jednakże zdarzają się chwile, kiedy pojawia się we mnie dziwny w lęk. W samym środku mnie. Lęk, który nie wychodzi na pierwszy rzut oka z żadnej konkretnej sytuacji, którego nie mogę przypisać do żadnego zapalnika. Pojawia się i miesza w spokoju, który jest. Mąci. Nie jest to coś co kieruje, czy też próbuje mnie nasterować na picie. Nie. Nie chce mi się pić. Nie teraz, nie w ostatnich dniach.. ale ten lęk mnie próbuje rozkojarzyć. Zamęt. Boję się tego zamętu.

Jo-asia - Nie 06 Paź, 2013 20:10

Ann napisał/a:
pojawia się we mnie dziwny w lęk. W samym środku mnie.

próbowałaś za nim iść, czy blokujesz się i robisz wszystko by nie czuć?

Ann - Nie 06 Paź, 2013 20:13

Jo-asia napisał/a:
próbowałaś za nim iść, czy blokujesz się i robisz wszystko by nie czuć?
próbuję wyczuć o co chodzi.. ale wszystko do pewnego momentu, skoro nie znajduję odpowiedzi po krótkiej chwili odpuszczam. Olewam. Staram się nie zwracać na niego uwagi.
Jo-asia - Nie 06 Paź, 2013 20:18

moje skojarzenie po tym jak Cię przeczytałam.. podkreślam moje
zbyt dobrze mi idzie
za dobrze się wszystko układa
to nie możliwe, że to takie proste
to nie możliwe, że nic złego się nie dzieje
to nie możliwe, że sobie radzę
pewnie coś się za tym kryje

Ann - Nie 06 Paź, 2013 20:21

Jo-asia napisał/a:
zbyt dobrze mi idzie
za dobrze się wszystko układa
to nie możliwe, że to takie proste
to nie możliwe, że nic złego się nie dzieje
to nie możliwe, że sobie radzę
pewnie coś się za tym kryje
chodzi Ci o to, że podtekstem ma być brak wiary w siebie? (czy źle myślę?)
Jo-asia - Nie 06 Paź, 2013 20:25

Ann napisał/a:
chodzi Ci o to, że podtekstem ma być brak wiary w siebie? (czy źle myślę?)

tak

Ann - Nie 06 Paź, 2013 20:29

Jo-asia napisał/a:
Ann napisał/a:
chodzi Ci o to, że podtekstem ma być brak wiary w siebie? (czy źle myślę?)

tak
:mysli: :roll: może..
rybenka1 - Nie 06 Paź, 2013 20:42

Aniu ,ja lęki i niepokoje i obawy powierzam opiece Bogu . :buzki: Odzyskuję wtedy spokój . :tak:
Jacek - Nie 06 Paź, 2013 20:53

Ann napisał/a:
Pojawia się i miesza w spokoju, który jest. Mąci.

masz coś nie wyjaśnione

Ann - Nie 06 Paź, 2013 21:14

rybenka1 napisał/a:
Aniu ,ja lęki i niepokoje i obawy powierzam opiece Bogu . Odzyskuję wtedy spokój .
Bogu, jako Bogu jedynemu? Nie moja bajka. :nie:

Jacek napisał/a:
masz coś nie wyjaśnione
:beba: i to ile..
Jacek - Nie 06 Paź, 2013 21:19

Ann napisał/a:
i to ile..

raczej nie mam na mysli cos co wiesz
a cos co daje niepokój co siedzi na plecach i nie wiesz co to

Ann - Nie 06 Paź, 2013 21:21

Jacek napisał/a:
raczej nie mam na mysli cos co wiesz
a cos co daje niepokój co siedzi na plecach i nie wiesz co to


Cytat:
Lęk, który nie wychodzi na pierwszy rzut oka z żadnej konkretnej sytuacji, którego nie mogę przypisać do żadnego zapalnika.

rybenka1 - Nie 06 Paź, 2013 21:26

W okresie trzezwienia często pojawiają się huśtawki nastrojów , których niczym potrafisz uzasadnić .Ja często tak miałam na początku mojej trzezwośći , tendencje do przesadnych reakcji emocjonalnych.
Ann - Nie 06 Paź, 2013 21:36

rybenka1, huśtawki poznałam już bardzo dobrze i wiem jak wyglądają. Owszem zdarzają się, ale to jest inny rodzaj lęku.
rybenka1 - Nie 06 Paź, 2013 21:43

Taki rodzaj lęku ,pojawia się znienacka nie wiedzieć czemu i skad się wzioł .Jest to taki dziwny lęk ,nie wiadomo przed czym .Piszę to z własnego doswiadczenia, przeszły z czasem . :tak:
Ann - Wto 08 Paź, 2013 08:29

Dziś mija 3 miesiące :)
Jacek - Wto 08 Paź, 2013 10:49

to duży szmat drogi
zrozumie to jedynie drugi alkoholik
moje gratulacje :buziak: :kwiatek:

kas25 - Wto 08 Paź, 2013 16:49

gratulacje Ann :buzki:
mam podobny staż i tak myślę że niby te trzy miesiące są takie zwykłe ale coś niezwykłego też w nich jest.. i tego Ci życze Ann żeby ten czas trzeźwienia był po prostu taki zwykły, normalny, ale niezwykle lepszy od tego co kiedyś.. :kwiatek:

yuraa - Wto 08 Paź, 2013 17:30

Gratuluję

Wuśka. - Wto 08 Paź, 2013 18:00

Gratuluję. :roza:
piotr7 - Wto 08 Paź, 2013 18:21

Ann napisał/a:
Dziś mija 3 miesiące :)


:okok: :brawo: :kwiatek:

Wiedźma - Wto 08 Paź, 2013 20:36

:okok: :okok: :okok:
Ann - Wto 08 Paź, 2013 20:59

:skromny: :skromny: :skromny:
leon - Wto 08 Paź, 2013 21:00

Ann napisał/a:
Dziś mija 3 miesiące :)

:okok: :>

rybenka1 - Wto 08 Paź, 2013 21:45

:okok: :brawo: :brawo: :brawo: :buzki:
Jo-asia - Wto 08 Paź, 2013 21:59

Gratuluję :buziak:
Borus - Śro 09 Paź, 2013 06:32

:okok: :kwiatek:
ant69 - Śro 09 Paź, 2013 06:40

Gratulacje
Jeżu88 - Śro 09 Paź, 2013 08:38

I tak trzymać!!! :brawo:
Halloween - Śro 09 Paź, 2013 12:02

to tylko te pierwsze trzy.
:okok:


smokooka - Śro 09 Paź, 2013 12:08

Ale fajnie! :radocha: Tak trzymaj! :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Ann - Pią 11 Paź, 2013 22:58

Tak sobie teraz siedzę i myślę.. jak bardzo zwracam uwagę na opinię innych na mój temat i jak próbuję się nakręcić. Przykłady, tylko z dzisiejszych przemyśleń.
"Jak to będzie wyglądało..?"
"A co oni sobie o mnie pomyślą..?"
"Dawno go nie widziałam, jak się spotkamy w takich okolicznościach, to ciekawe co on powie.."
"Pewnie będzie się ze mnie naśmiewał.. z nas.. ze mnie i z R.., że ja taki kawał kobiety, a mój pan taki drobniutki.."
Dawno nas nie widziało tamto środowisko, z którym przyjdzie nam się spotkać.
Nie wiedzą co nas łączy.
A ja zachodzę w głowę "co złego o mnie pomyślą" albo "z czego będą się śmiać"..
Wariactwo. Moje poczucie beznadziei i brak wiary w siebie drwi sobie ze mnie.

A mój Pan powtarza mi: "Dla mnie to się nie liczy, liczysz się Ty..".
a w mojej głowie w ciszy odbija się: "Ty do niego nie pasujesz.. nie pasujesz do nikogo."
Demony, demony, demony. :evil2"

Jo-asia - Pią 11 Paź, 2013 23:05

Ann napisał/a:
A ja zachodzę w głowę "co złego o mnie pomyślą" albo "z czego będą się śmiać"..
Wariactwo. Moje poczucie beznadziei i brak wiary w siebie drwi sobie ze mnie.

a piękne w tym, że to widzisz.. teraz to tylko zmień :)

Ann - Pią 11 Paź, 2013 23:20

Jo-asia napisał/a:
teraz to tylko zmień :)

żeby to było takie proste.
Mam już cały czarny scenariusz ułożony w głowie, choć jeszcze kilka dni do tego spotkania.
Wahanie. Lęk. "Oby tylko mój był przy mnie cały czas"
Brrr. Anka, otrząśnij się, póki czas!

Coś mi się zdaje, że musimy sobie z Anką poważnie porozmawiać :roll: :roll:

Estera - Sob 12 Paź, 2013 07:28

A może złapać byka za rogi i spojrzeć mu w ryjek? No bo załóżmy, że będą sobie ludziska oceniać. I co z tego wyniknie? Po prawdzie nic. Maja prawo myśleć co im się zywnie podoba, podobnie jak Ty ;) ile ludzi tyle opinii. Najważniejsze, co myślisz Ty i Twój chlopak. Cokolwiek byś nie robiła i kimkolwiek byś nie była, zawsze opinie będą różne i wierz mi, masz na nie zdecydowanie mniejszy wpływ niż Ci się wydaje. Bądź sobą, która lubisz i finito :)
Jacek - Sob 12 Paź, 2013 09:47

Ann napisał/a:
Tak sobie teraz siedzę i myślę.. jak bardzo zwracam uwagę na opinię innych na mój temat i jak próbuję się nakręcić. Przykłady, tylko z dzisiejszych przemyśleń.
"Jak to będzie wyglądało..?"
"A co oni sobie o mnie pomyślą..?"
"Dawno go nie widziałam, jak się spotkamy w takich okolicznościach, to ciekawe co on powie.."
"Pewnie będzie się ze mnie naśmiewał.. z nas.. ze mnie i z R.., że ja taki kawał kobiety, a mój pan taki drobniutki.."
Dawno nas nie widziało tamto środowisko, z którym przyjdzie nam się spotkać.

Dale Carnegie,tak zaczyna jedną ze swoich opowieści
idę ulicą,a w głowie kumulują się zmartwienia
wręcz pełno ich aż mnie głowe robią ciasną
zbliżam się do krawężnika,do przejścia dla pieszych
a tam młody człowiek,na wózku dla inwalidów,bez nóg
szamocze się z podjazdem pod krawężnik
w końcu się jemu udaje podjechać
mijając mnie,rzuca w moją stronę radosny uśmiech
w tym momencie,zrobiło mnie się strasznie głupio,i ogromny wstyd
ja zdrowy,mam dwoje nóg i dwie ręce
a zamartwiam się czymś nad czym moge w prawdzie nie przeżyć
czymś co w mojej wyobraźni jeno zaistniało

tak ciut swoimi słowami opisałem
ale polecam oryginał,który można znaleźć w książce
http://spolecznosc.grmg.p...-%C5%BCy%C4%87/

baracca - Sob 12 Paź, 2013 10:43

:evil2"
Ann napisał/a:
Tak sobie teraz siedzę i myślę.. jak bardzo zwracam uwagę na opinię innych na mój temat i jak próbuję się nakręcić. Przykłady, tylko z dzisiejszych przemyśleń.
(...)
Wariactwo. Moje poczucie beznadziei i brak wiary w siebie drwi sobie ze mnie.

W książce starego pastora spotkałem takie stwierdzenie - ludzie sami produkują własne cierpienie...
Zobacz co robisz - żyjesz w przyszłości, która istnieje tylko w Twojej wyobraźni. I nigdzie więcej. To jest właśnie destrukcyjna potęga umysłu, który wyrwał się spod kontroli i niewłaściwie używany sprawia cierpienie.
Ta odmieniana przez wszystie przypadki duchowość jest między innymi po to, żeby dostrzec właściwą perspektywę dla takich "problemów"...

Bardzo mi się cytat Jacka podoba - zamartwiam się czymś czego wcale mogę nie przeżyć.
Ba! Na pewno nie przeżyję w tym kształcie w jakim wyprodukował to mój umysł.... :evil2"

Ann - Sob 12 Paź, 2013 10:48

Jacek, :oops: mocne to było. Tego mi chyba było trzeba.
Ann - Sob 12 Paź, 2013 10:49

baracca, racja.. zaznaczam jednak, że od początku wiem, że to wariactwo.., z którego należałoby ochłonąć.
baracca - Sob 12 Paź, 2013 10:53

Ann napisał/a:
zaznaczam jednak, że od początku wiem, że to wariactwo.., z którego należałoby ochłonąć.

Jeżeli już wiesz, że to wariactwo - tylko tak w środku siebie - to jesteś na dobrej drodze. :mgreen:

Jacek - Sob 12 Paź, 2013 11:21

Ann napisał/a:
Jacek, :oops: mocne to było. Tego mi chyba było trzeba.

a więc teraz pozostało to o czym mówi
baracca napisał/a:
Zobacz co robisz - żyjesz w przyszłości, która istnieje tylko w Twojej wyobraźni. I nigdzie więcej. To jest właśnie destrukcyjna potęga umysłu, który wyrwał się spod kontroli i niewłaściwie używany sprawia cierpienie.

jeno cza te kontrole włączyć ,i zapanować nad pokierowaniem własnego umysłu
a w nim zająć się ,co ja włożę na siebie na to spotkanie
a i to co włożę i tak będzie super - bo to jestem "ja" i mój styl
a zaś już tylko zostanie teraźniejszość ,w której będe "ja"
"ja" która potrafiłam zapanować nad własnym umysłem i pozwoliłam zadziałaś losowi takim jakim być powinien

baracca - Sob 12 Paź, 2013 11:59

Jacek napisał/a:
i pozwoliłam zadziałaś losowi takim jakim być powinien

Możesz zamiast los wstawić też Siła Wyższa czy co tam uważasz... :evil2"

Ann - Sob 12 Paź, 2013 17:44

Jacek napisał/a:
bo to jestem "ja" i mój styl
:skromny: trzeba się ze sobą polubić i zaakceptować ;) . Dziś ten "problem" ma dla mnie znikomą wagę. Wczoraj to było mój chochlik za uszami. Po przemyśleniu, przeczytaniu przekazanych przez Was słów i rozmowie z moim, nawet nie na ten temat, ale o tym, że On widzi we mnie coś czego ja w sobie nie dostrzegam, stwierdziłam, że :beba: nie warto się na tym skupiać.
baracca napisał/a:
los wstawić też Siła Wyższa czy co tam uważasz.

może być los ;)

Ann - Sob 12 Paź, 2013 17:51

Wolę coś innego dziś z siebie WYRZUCIĆ nie po to nawet żeby to roztrząsać, ale po to, żeby się "wygadać".

Jakiś czas temu bardzo napracowałam się przy pewnych dokumentach. W ramach odwdzięczenia, ale też w ramach nawiązania współpracy. Ja robotę, ktoś inny kasę.
Papiery zrobione, noce zarwane.
Papiery złożone, trzeba czekać.
Przyszła informacja, jeden z wniosków unijnych odrzucony, ze względu na złe wyliczenie (niewielka pomyłka - nie moja zresztą).

Złożone były dwa wnioski. Nie wiadomo na tą chwilę, który odrzucono.
Jeśli odrzucono ten, dzięki któremu miałam dostać pracę na rok czasu to straszna kicha.
Jeśli drugi, to i tak będę to przeżywać do czasu wyjaśnienia, co może potrwać jeszcze kilka tygodni.
Mam jeszcze resztki nadziei, że mój wniosek - moja praca - moja nowa opcja - że jeszcze wypali. Ale oczywiście przeżywam... no bo przecież miało być tak pięknie choć raz.. a pewnie wyjdzie jak zwykle. :(

Jacek - Sob 12 Paź, 2013 18:49

Ann napisał/a:
a pewnie wyjdzie jak zwykle. :(

i ten temat Cię sprowadza do czornych myśli :nerwus:
nauka w każdym kroku ma być
a nie co krok to czarno to widzisz :nono:

Ann - Sob 12 Paź, 2013 19:13

Jacek napisał/a:
nauka w każdym kroku ma być
staram się. Może coś z tego będzie.. może coś ze mnie będzie.. :*
Jacek - Sob 12 Paź, 2013 20:30

:] :brawo:
Jeżu88 - Sob 12 Paź, 2013 20:41

Ann napisał/a:
no bo przecież miało być tak pięknie choć raz.. a pewnie wyjdzie jak zwykle.

Oj tam, mówisz tak, jakby nigdy nic Ci nie wychodziło... A wiemy że tak nie jest przecież 54rerrer

Ann - Sob 12 Paź, 2013 20:45

Jeżu88 napisał/a:
Oj tam, mówisz tak, jakby nigdy nic Ci nie wychodziło... A wiemy że tak nie jest przecież
nic nie wychodzi mi tak jak włosy ;) ... ktoś mógłby powiedzieć - na szczęście nie ja ;) .

Jeżu, no wiesz przecież, że wiele razy mi się nie udało. Czasem mi się fartnie.. ale jak mi zależy to pozamiatane :beba: w większości przypadków.

Coś mi się zdaje, że ja po prostu kombinuję w celu wiadomym.. :stres:

zołza - Sob 12 Paź, 2013 20:48

Ann napisał/a:
Czasem mi się fartnie.. ale jak mi zależy to pozamiatane w większości przypadków.


Ann napisał/a:
Coś mi się zdaje, że ja po prostu kombinuję w celu wiadomym..


Bo nic mi w zyciu nie wychodzi ,nikt mnie nie kocha i nie rozumie ;)
Skad ja to znam ? :mysli: :glupek:

Ann - Sob 12 Paź, 2013 21:14

zołza napisał/a:
nikt mnie nie kocha
z tym się nie zgodzę ;) . Akurat jest taki jeden co mówi i pokazuje, że kocha ;) .

Ale pozostałe.. :beba: stary mechanizm. Użalać się i pić to ja umim. Teraz trzeba by coś bardziej twórczego wymyślić, a nie poddawać się na wejściu.

zołza - Sob 12 Paź, 2013 21:23

Ann napisał/a:
Teraz trzeba by coś bardziej twórczego wymyślić, a nie poddawać się na wejściu.


Alkoholik potrafi :rotfl: Zawsze jak tylko zechce znajdzie sobie pretekst. Jestesmy w tym mistrzami.
Moze raczej byliśmy...Teraz przynajmniej wiemy i rozumiemy co sie z nami dzieje,mozemy nazwac ten stan , odpowiednio zareagowac ,zmienic myslenie lub poprostu przeczekac.
Ann dasz rade. Usmiechnij się do siebie i
Ann napisał/a:
takiego jednego co mówi i pokazuje, że kocha


i do przodu :buziak:

Ann - Wto 15 Paź, 2013 08:22

zołza napisał/a:
Zawsze jak tylko zechce znajdzie sobie pretekst.
Mhm. Miałam przecież prawie 3 tygodnie kiedy obsesja ode mnie odeszła. Fajne to były dni.
Teraz czuję się zmęczona, fizycznie i psychicznie. W głowie kłębią się myśli, tysiące myśli.. że pieniędzy braknie, że za mało zarabiam.. że projekt jeśli nie wypali, to już całkiem się umoczę.. do tego wspomnienia różne dziwne się kłębią z różnych okresów mojego życia (i picia też).. No i szukam jakiegoś ukojenia.. zapomnienia.. Chociaż wiem, że do starego schematu wrócić nie chcę, to on wydaje się najprostszy. Muszę znaleźć inne wyjście z sytuacji, zrozumieć, że na kilka spraw nie mam wpływu.. może nawet na większość.. :roll: i moje zamartwianie się nic nie da.. poza tym, że nowe siwe włosy się pojawią..

Oj Anka, Anka.. co z Ciebie wyrośnie..

piotr7 - Wto 15 Paź, 2013 09:03

Cytat:
Oj Anka, Anka.. co z Ciebie wyrośnie..


Może po prostu mądra dziewczynka

Jacek - Wto 15 Paź, 2013 12:55

Ann napisał/a:
Oj Anka, Anka.. co z Ciebie wyrośnie..

pffitam :beba: to Ty jeszcze nie dorosła
:kwiatek: :skromny:

Ann - Wto 15 Paź, 2013 21:45

Jacek napisał/a:
to Ty jeszcze nie dorosła
toć ja nowe życie zaczęłam ;> jestem na etapie noworodek :> niepijący :skromny:
Ann - Śro 16 Paź, 2013 07:49

Dziś obudziłam się z przeświadczeniem, że muszę się napić.
xcc

:zmeczony: Zrobie wszystko, żeby tak się nie stało. Dziś nie piję.

Janioł - Śro 16 Paź, 2013 07:56

Ann napisał/a:
Zrobie wszystko, żeby tak się nie stało. Dziś nie piję
badź uważna , poszukaj albo jeśli już masz wykorzystaj spsoby radzenia sobie z głodem bo takowe przeświadczenie ewidentnie nim jest i trzym się
Ann - Śro 16 Paź, 2013 09:06

Janioł napisał/a:
badź uważna
:stres1:
Janioł napisał/a:
poszukaj albo jeśli już masz wykorzystaj spsoby radzenia sobie z głodem bo takowe przeświadczenie ewidentnie nim jest
Jest. Jest. Wiem to. Plan na dziś? Po pracy - sen, bo może ja faktycznie jestem przemęczona i dlatego odporność na niektóre sprawy spadła.. Nie mam okazji na twórczą rozmowę.. chociaż wiem, że jak będzie straszny kryzys to wiem do kogo mogę zadzwonić.

Nie lubim kurnia takiego uczucia :chmura:

Janioł - Śro 16 Paź, 2013 09:20

Ann napisał/a:
Nie lubim kurnia takiego uczucia
ano nie lubim ale co zrobić trzeba nauczyć się z tym radzić im lepiej się tego nauczymy tym lżej znosić głody będziemy
Ann - Śro 16 Paź, 2013 20:32

Przespałam popołudnie.
Wyciszyłam odrobinę swoje emocje.. burza ucichła.. ale wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec.

Janioł - Śro 16 Paź, 2013 20:36

Ann napisał/a:
ale wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec.
to zacznij myśleć że to już koniec , słyszałaś o samo spełniających się przepowiedniach ? spodziewaj się najlepszego ale bądż przygotowana na najgorsze , wiem że to slogany ale działają ...sprawdzałem
Ann - Śro 16 Paź, 2013 20:39

Janioł napisał/a:
spodziewaj się najlepszego ale bądż przygotowana na najgorsze
nie umiałam tego nazwać.. ale generalnie coś takiego staram się robić. :)
Ann - Czw 17 Paź, 2013 10:13

Dziś jest dobry dzień. :skromny:

Trochę spraw poukładanych w mojej głowie. Trochę się z Anką dogadałyśmy.

Janioł - Czw 17 Paź, 2013 10:31

http://sfd.kuria.lublin.p...ask=view&id=208

A TO TAK TROCHĘ O EMOCJACH - WARTO POCZYTAĆ

Ann - Sob 26 Paź, 2013 22:21

Wszystko mnie wkurza.
Wszystkiego mam dość i to wcale nie jest żadne ZNP.
Wkurza mnie codzienność, rzeczy na które nie mam wpływu i te, na które wpływ mam ale nie wiem jak do nich podejść.
Wkurza mnie On. Wkurza mnie moja podejrzliwość. Ja się chyba nie nadaję, do życia wspólnego.
Wkurzam się na siebie.
Okropnie.
Mam siebie dość.
Zasnęłabym najchętniej na czas bliżej nieokreślony i obudziła, kiedy wszystko się poukłada.
Jak na Ankę alkoholiczkę przystało - kombinuję. Ale ni cholery się tak łatwo nie poddam.

Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 22:50

wez badyl i wal w nogi jak tylko opuchną polewaj wodą i dalei wal po ok godznie pszestaniesz kąbinować jak sie nachlać bo zycie jest złe
Ann - Sob 26 Paź, 2013 22:54

Jras4, dzięki za radę. Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobiła. :uoee:
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:05

,usisz wziąc że po nie udanei Unni ,,Kalmarskei ,,Szwaceja popadła w pewną oddzielnośc
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:12

ale znadejściem kolejnego z Wazów gustawa Adlofa II to zaczeło sie zmieniać ..jego nowe taktyki prowadzenaia wojny i biegłośc w polityce pozwalały mu osiągac zywciestwa nie tylko militarne ale i poltyczne a co za tym idzie utszymywaz zdobycze
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:13

Jego dobra passa trwała do roku 1617 ruszył wtedy nieopacznie na Rosję
Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:15

:mysli: :mysli: :mysli:
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:17

pierwsze zwycięstwa pszyszły im łatwo wróg stale cie cofał szwedzi uniesieni zwycięstwem parli setki km w głąb rosj ...Rosi która niebawem miała stac sie ich grobem
Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:20

Chodzi Ci o to, że skoro stwierdziłam, że szło mi tak świetnie, to wróg, czyli alkohol z mojego punktu widzenia, się wycofał, a teraz zaatakował mnie znienacka? Bo myślałam, że zwyciężyłam? :mysli:
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:21

tak własnie o to tyle że wróg sie nie wycofał bezładnie i bez siły ale pozwolił ci tak pomyśleć a teraz leziesz prosto w zasadzkę
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:22

pomysl zatem na ile dni walki cie stać ..ile wytszymasz w walce oko w oko ?
Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:23

:zalamka:
będę czujna.. zbieram siły.

Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:24

Walka jest bez sensu.. chyba..
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:25

Walka pszyniesie jedynie zgube ....musisz zmienić tory myslenia i znależdz coś co bedzie tylko twoie
Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:26

Ja wiem czego mi brakuje.
Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:30

czego ?
Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:31

Wiary w to, że coś (cokolwiek), może się udać.
zołza - Sob 26 Paź, 2013 23:33

Ann napisał/a:
Wiary w to, że coś (cokolwiek), może się udać.


Wiec przestań wierzyc i zacznij brac co Ci sie nalezy ;)

Jras4 - Sob 26 Paź, 2013 23:35

po tylu upadkach nie dziw sie że ta wiara kuleje ale wiedz jedno młoda damo ze człowiek choc by nie wiem jak upadł , ma serce w którym tli sie zawsze troszkę wiary i jesli tylko zechcesz rozniecisz go a roznieca go nadzieja która od boga nam jest dana i gdy nadchodzą ciemne dni na nasz świat ona ukazuje skszydła białe jak śnieg choc w okól tyle brudu
Zaufaj w siebie i w tych co przeszli przez piekło mają jedynie wiarę

Ann - Sob 26 Paź, 2013 23:38

zołza napisał/a:
Wiec przestań wierzyc i zacznij brac co Ci sie nalezy
:wysmiewacz: dobre podejście ;)

Jras4, dziękuję za te słowa.

wolny - Nie 27 Paź, 2013 06:10

zołza napisał/a:
Wiec przestań wierzyć i zacznij brać co Ci się należy


Przepraszam że zapytam , a niby co sie należy ??? :roll:

staszek - Nie 27 Paź, 2013 06:36

Musisz jako kobieta znależ inne zajecia,np; jakies robutki szydelkowe lub na drutach.To bardzo uspokaja iwycisza.Bo z alkoholem będziesz walczyć do końca życia.Nie poddawaj się bądż mocniejsza i odpieraj ataki bo tak ma każdy alkoholik.Pozdrawiam
matiwaldi - Nie 27 Paź, 2013 07:30

staszek napisał/a:
Bo z alkoholem będziesz walczyć do końca życia.Nie poddawaj się bądż mocniejsza i odpieraj ataki bo tak ma każdy alkoholik.


Staszku,przepraszam,że się wtrącam,ale ja jestem alkoholikiem i tak nie mam .
Proszę więc nie pisz w moim imieniu,a tylko w swoim ....zgoda ????
8)

endriu - Nie 27 Paź, 2013 08:17

Ann napisał/a:
jak radzić sobie z emocjami


Ann napisał/a:
Wszystko mnie wkurza.
Wszystkiego mam dość i to wcale nie jest żadne ZNP.


nie jestem za bardzo w Twoim temacie (miałem przerwę), ale spytam, czy chodzisz albo chodziłaś na terapię?

zołza - Nie 27 Paź, 2013 08:20

wolny napisał/a:
Przepraszam że zapytam , a niby co sie należy ???


Życie :) czerpanie z niego pełnymi garsciami ;)

zołza - Nie 27 Paź, 2013 08:31

staszek napisał/a:
Musisz jako kobieta znależ inne zajecia,np; jakies robutki szydelkowe lub na drutach.


Stasiu :uoee: no tak powinnosc kobieca to szdełkowanie i robótki ręczne -bo to uspakaja :rotfl:
A pomyslałas ,ze własnie przez takie odbieranie kobiet przez facetów ,szukanie im zajec ,które w mniemaniu faceta moga działać na nie pozytywnie ( ciekawe skad oni wiedza co kobiety lubia robić najbardziej :mysli: ) tyle kobiet szuka innych ,bardziej wymagajacych i dajacych kopa zajec.
Kobieta siedzaca w domu i robiaca sweterek na drutach dla mężusia to przezytek .
Jak bedzie Ci sie chciało chlac to moze pokop w ogródku lub wymaluj płot - może zadziała ;)

matiwaldi - Nie 27 Paź, 2013 08:35

Cytat:
Jak bedzie Ci sie chciało chlac to moze pokop w ogródku lub wymaluj płot - może zadziała


:buahaha:

Ann - Nie 27 Paź, 2013 08:52

staszek napisał/a:
Musisz jako kobieta znależ inne zajecia,np; jakies robutki szydelkowe lub na drutach.To bardzo uspokaja iwycisza.
jak kogo :uoee: ;) mnie wręcz przeciwnie.

endriu napisał/a:
nie jestem za bardzo w Twoim temacie (miałem przerwę), ale spytam, czy chodzisz albo chodziłaś na terapię?
Chodziłam na terapię indywidualną w 2009/2010. Obecnie AA.
zołza napisał/a:
tyle kobiet szuka innych ,bardziej wymagajacych i dajacych kopa zajec.
:okok:
matiwaldi napisał/a:
w tych wymagających zadaniach chętnie pomogę
:skromny:
pannaJot - Nie 27 Paź, 2013 08:54

staszek napisał/a:
Musisz jako kobieta znależ inne zajecia,np; jakies robutki szydelkowe lub na drutach.To bardzo uspokaja iwycisza.Bo z alkoholem będziesz walczyć do końca życia.Nie poddawaj się bądż mocniejsza i odpieraj ataki bo tak ma każdy alkoholik.Pozdrawiam

Ja jestem KOBIETĄ i wcale nie muszę jako kobieta dziergać nikomu skarpetek :mgreen: . A tak poza tym dawno juz przestałam walczyć z alkoholem i tak nie mam. A jestem alkoholiczką ceewd . Nie pisz więc proszę ,że ma tak każdy. Ja jestem częścią grona alkoholików i tak nie mam.

endriu - Nie 27 Paź, 2013 09:18

Ann napisał/a:
Chodziłam na terapię indywidualną w 2009/2010. Obecnie AA.


terapia grupowa była dla mnie bardziej efektywna, tam są informacje zwrotne od innych, są żywi ludzie (forum - internet nie oddaje wszystkiego, nie ma chociażby mimiki, emocji zewnętrznych), AA ok, chodzę ale przeważnie słucham. Na terapii grupowej czułem się swobodniej, miałem więcej odwagi, żeby mówić, zapytać, uzyskać odpowiedź, są dodatkowe zajęcia, np. na temat uczuć, asertywności, nawrotów itp... i to wszystko w grupie przyswajałem sobie szybciej niż podczas spotkań indywidualnych z terapeutką...

Jras4 - Nie 27 Paź, 2013 09:52

Jacek napisał/a:
ię udać do cie na lekcję :skromny:
czekam
staszek - Nie 27 Paź, 2013 11:42

Przepraszam jeżeli czujećie się urazone moją wypowiedzią ,nie w tym senśie się wypowiedzialem że kobiety stworzone są do prac domowych czy robienia mężowi skarpetek na drutach lub szydełku.Chodzilo mi o to żeby odnalazła swoją pasję i robiła to co lubi żeby sprawialojej radosć.Jeszcze raz przepraszam nie chcialem nikogo urażić.Pozdrawiam Staszek
zołza - Nie 27 Paź, 2013 11:44

staszek napisał/a:
.Chodzilo mi o to żeby odnalazła swoją pasję i robiła to co lubi żeby sprawialojej radosć.


I tak brzmi lepiej :okok:

Jacek - Nie 27 Paź, 2013 11:47

Jras4 napisał/a:
czekam

wiem
boli mnie to że nie mogę skorzystać z zaproszenia
ale również wieżę ze dojdzie do tego spotkania
spójrz jaka wiara jest wspaniała ,na powrut żony i córek czekałem długie lata
i choć były momenty zwątpienia nadzieja nigdy nie zgasła
było warto mieś iskierkę nadziei

Pastel - Nie 27 Paź, 2013 22:44

Ann napisał/a:
Wszystko mnie wkurza.
Wszystkiego mam dość i to wcale nie jest żadne ZNP.
Wkurza mnie codzienność, rzeczy na które nie mam wpływu i te, na które wpływ mam ale nie wiem jak do nich podejść.
Wkurza mnie On. Wkurza mnie moja podejrzliwość. Ja się chyba nie nadaję, do życia wspólnego.
Wkurzam się na siebie.
Okropnie.
Mam siebie dość.
Zasnęłabym najchętniej na czas bliżej nieokreślony i obudziła, kiedy wszystko się poukłada.
Jak na Ankę alkoholiczkę przystało - kombinuję. Ale ni cholery się tak łatwo nie poddam.

Ann napisał/a:
Chodziłam na terapię indywidualną w 2009/2010. Obecnie AA.

:mysli:

endriu - Pon 28 Paź, 2013 06:14

sama terapia indywidualna to dla mnie strata czasu (i kasy bo ostatnio płaciłem), owszem grupowa i równolegle indywidualna tak...

Ann ciekawi mnie, kiedy ostatnio byłaś na AA i jak często chodzisz?

Ann - Pon 28 Paź, 2013 09:15

endriu, chodzę raz w tygodniu na swoją grupę kobiecą.
Regularnie, no chyba, że akurat mam dyżur i nie mogę.

Ann - Pon 28 Paź, 2013 09:16

Pastel, nad czym dumasz?
rufio - Pon 28 Paź, 2013 19:09

Ann dla Pastela wynika to , że masz trochę wszystkiego dość jest spowodowane tym , że chodziłaś na terapie .
A to że wszystko Cie wkurza może wynikać ze wszystkiego i z niczego . Ja od pewnego czasu mam wszystkiego po uszy a może i głębiej - jestem znużony - znudzony i do bani . I co ? Ano nic dalej ciągnę ten wózek . Za bardzo się nie przejmuj - przyszło nie wiadomo skąd to i odejdzie . A że trochę mi potowarzyszy ? Może i temu czemuś tez smutno i do bani i potrzebuje towarzystwa ? To niech posiedzi " pod tą lipą " a jak się znudzi to pójdzie . Pomilczymy i posiedzimy trochę teraz razem .



prsk :idzie:

Ann - Pon 28 Paź, 2013 20:02

rufio, :okok:


Piszę to tym co czuję, tylko po to żeby to z siebie wyrzucić. Czasem jest mi to potrzebne. Tak sobie to później czytam i może akurat coś we mnie zaskoczy(?). Wiem, że może być różnie. Nie użalam się.
Po prostu jak jest mi smutno - to jest mi smutno.
Jak jest mi źle - to jest mi źle.
Jak jestem wściekła - to jestem wściekła.
Jak chcę się śmiać - to się śmieję.
Chcę nazywać rzeczy po imieniu.
A co ma być to będzie :beba: przyszło to pójdzie jak uzna za stosowne.

rufio - Pon 28 Paź, 2013 20:24

Mówimy o tem samym tylko innymi słowy - i tak ma być . :okok:
Ann - Wto 05 Lis, 2013 12:15

Właśnie zostałam doprowadzona do białej gorączki, aż mną trzęsie i dosłownie i przenośni.

Piłam.. źle!
Nie pije.. jeszcze gorzej! Bo się podobno zmieniłam i dogadać się nie idzie! Nosz psia kość!!!!!!
Jestem jej wdzięczna, bardzo wdzięczna, za to, że 7 i 8 lipca tak mnie leżącą skopała, że zawalczyłam o siebie i zechciałam żyć bez alkoholu. Bardzo wdzięczna. Poznałyśmy się 4 lata temu. Skończyłyśmy razem szkołę. Razem miałyśmy praktyki. Spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu. Ale ja piłam. Mimo tego, że stała między nami wódka, to ta przyjaźń (jedyna ocalona wówczas zresztą) była. Ja skończyłam szkołę i zdałam egzamin. Do ręki dostałam dyplom. A to przelało czarę goryczy z jej strony.
Już przed dyplomem zaczęło się psuć, bo nie rozumiała, dlaczego nie wybiorę się z nią i jej znajomymi na imprezę do klubu.. dlaczego nie pojadę na festyn nad wodę czy dyskotekę (raz to odstępstwo zrobiłam i ani ona ani ja się nie bawiłyśmy dobrze, bo to był dopiero m-c abstynencji). Już wówczas padały zarzuty, że się zmieniłam, że się postarzałam, że nie jestem sobą. Ależ właśnie kuźwa ja teraz jestem sobą! Właśnie teraz! Najprawdziwsza ja! Trzeźwa ja! Nie na kacu, nie nachlana, nie ta, która godziła się na wszystko, byle tylko nikt nie darł mordy za picie.
Dyplom. Jej obraza majestatu. Dzień, w którym ja nie umiałam się cieszyć ze swojego, bo martwiłam się o nią, bo było mi przykro, że jej się nie udało. Od tamtej pory wszystko się zepsuło! W 2 miesiące wszystko przepadło. Starałam się. Dzwoniłam, pytała, oferowałam pomoc w przygotowaniu do kolejnego podejscia. Ale nadal nie chciałam chodzić na imprezy, jej huczne urodziny w lokalu, czy inne okazje. Przepaść.

W końcu któregoś dnia, powiedziałam jej przy którejś sprzeczce, bo tylko tak teraz 'rozmawiamy', że wiem, że ona ma problem i nie potrafi zaakceptowac tego ze nie piję, że walczę o siebie i że staram się o pracę w zawodzie (pracuję bez wynagrodzenia na okresie próbnym), a przy okazji nadal ciągnę pracę zarobkową, powiedziałam, że widze, że nie pogodziła się z tym, że ja zdałam. Wpadła wtedy w szał. Nie odzywała sie 2 tygodnie, ja tez nie. Dziś dobiła swego. Probowałysmy 3 dni temu rozmawiac i nawet było nieźle. Ale dziś.. stwierdziła, między innymi, że jestem zapracowaną cierpiętnicą, która wiecznie nie ma czasu. (Owszem czasem go miewam, ale wykorzystuję go na odpoczynek). Wyrzuca mi, że ja tylko, praca, szpital, praca, szpital, praca, szpital i że na imprezy nie chodzę, tylko jak 80 latka do domku pod kocyk.
Nosz ku.........! I tak źle i tak nie dobrze. Ja sama nie wiem o co do końca chodzi. Ale boli mnie okropnie to, że prawdziwie jestem jej wdzięczna za wszystko, co sprawiło, że dziś nie piję a jednocześnie jest mi cholernie przykro, że tylko ja w ostatnich miesiacach starałam się utrzymać tą przyjaźń, ale nie na zasadzie kajania się, tylko na zasadzie ogólnych równych praw. Ja rozumiem ją - ona stara się zrozumieć mnie. Ale oczywiscie wyszło na to, że to moja wina! Znów moja wina!

Jest mi bardzo przykro. Bo całe szczęście moje to to, że nie piję, że walczę o siebie i że staram się iść do przodu, powoli ale do przodu, że odbudowuję, to co kiedyś zaniedbałam.. że chcę coś w życiu robić, a nie tylko siedzieć w pokoju na poddaszu z butelką w ręku i łzami na policzkach.
A to wszystko dziś sprawiło, że poczułam złość i beznadzieję.
I jednocześnie to, że czas to przeciąć, choć to będzie bardzo bolesne.

Musiałam to z siebie wyrzucić. :oops:

Jo-asia - Wto 05 Lis, 2013 13:16

Ann, :pocieszacz:
nie mam słów pocieszenia..
tak czasem bywa..
bywa, też że czas układa takie sprawy
wpierw niszczy a potem na nowo buduje :)

Matinka - Wto 05 Lis, 2013 14:02

Aniu, spokojnie :pocieszacz: :mama:
Czas i wydarzenia weryfikują takie znajomości. Czy można ją nazwać przyjaźnią, czy warto o nią zabiegać...?
Napiszę Ci, co według może mieć znaczenie w tej historii.
Ann napisał/a:
Jestem jej wdzięczna, bardzo wdzięczna, za to, że 7 i 8 lipca tak mnie leżącą skopała, że zawalczyłam o siebie i zechciałam żyć bez alkoholu.

Nie wiem jakie intencje miała koleżanka, ja tej pomocy nie rozumiem, ale Ty czujesz do niej wdzięczność. Czy powiedziałaś jej o tym?
Czy rozmawiałaś z nią o alkoholizmie; o zagrożeniach, które powodują nawrót; o zasadach, które temu zapobiegają?
Czy proponowałaś jej spędzenie razem czasu w sposób dla Ciebie bezpieczny, a jednocześnie przyjemny dla Was obu? Pogaduszki przy kawie, kino, spacer...wiesz, coś w tym stylu.
Mówisz, że po jej oblanym egzaminie dyplomowym Wasze relacje stały się jeszcze trudniejsze.
Nie wiesz, co dzieje się w głowie koleżanki, może to żal do całego świata, za jej niepowodzenie, może zazdrość, że innym się udało, może gniew, rozpacz...
Jednak nie odpowiadasz ani za to co się stało ani za jej uczucia!
Możesz tylko zaproponować pomoc, jeśli Ty chcesz i ona chce.

Ann napisał/a:
Bo całe szczęście moje to to, że nie piję, że walczę o siebie i że staram się iść do przodu, powoli ale do przodu, że odbudowuję, to co kiedyś zaniedbałam.. że chcę coś w życiu robić, a nie tylko siedzieć w pokoju na poddaszu z butelką w ręku i łzami na policzkach.

Aniu, Twoje przekonanie jest ważne, to trzeba pielęgnować i to pozwoli Ci zachować spokój i podjąć właściwe decyzje.
A przy okazji rozejrzyj się czy jaka przyjazna dusza nie kręci się koło Ciebie... dfg56s ;)

Ann - Wto 05 Lis, 2013 14:19

mati napisał/a:
Aniu, spokojnie :pocieszacz: :mama:

Uff, teraz już mi trochę lepiej, kurz opada.
mati napisał/a:
Nie wiem jakie intencje miała koleżanka, ja tej pomocy nie rozumiem, ale Ty czujesz do niej wdzięczność. Czy powiedziałaś jej o tym?
Intencje? Próbowała wcześniej wszystkiego, ale nic nie pomagało, żebym zobaczyła w jakim wówczas punkcie byłam. Powiedziałam jej o tym, że jestem wdzięczna.

mati napisał/a:
Czy rozmawiałaś z nią o alkoholizmie; o zagrożeniach, które powodują nawrót; o zasadach, które temu zapobiegają?
Tak. Bez wykładów. Ale krótko i konkretnie. Dlaczego nie chcę takiej czy takiej sytuacji, w takim czy takim miejscu. Dla niej, fakt, że nie umoczę ust w kieliszku jest wystarczający, ale ona nie rozumie tego, co dzieje się we mnie kiedy przebywam na imprezie alkoholowej. Czy też po jej zakończeniu. Nie rozumie i nie chce zrozumieć.

mati napisał/a:
Czy proponowałaś jej spędzenie razem czasu w sposób dla Ciebie bezpieczny, a jednocześnie przyjemny dla Was obu? Pogaduszki przy kawie, kino, spacer...wiesz, coś w tym stylu.
Tak. Spędzałyśmy kilka razy wieczór, popołudnie itd, przy kawie w przytulnym miejscu. Spokojnym miejscu. Ona uważa, że skoro spędziła go ze mną po mojemu, to ja powinnam spędzić z nią wieczór w klubie.

mati napisał/a:
Nie wiesz, co dzieje się w głowie koleżanki, może to żal do całego świata, za jej niepowodzenie, może zazdrość, że innym się udało, może gniew, rozpacz...
Mogę się domyślać i ja to rozumiem. Wiem jak smakuje porażka i wiem jak trudna jest do przyjęcia. Ja rozumiem, że może być jej przykro, ale nie musi mieć do mnie pretensji o moje powodzenie. Niech to wszystko będzie wyważone.
mati napisał/a:
Możesz tylko zaproponować pomoc, jeśli Ty chcesz i ona chce.
Proponowałam. Pomoc, wspólną naukę, wytłumaczenie, w dogodnym dla niej miejscu i czasie. Proponowałam, że załatwię salę z pomocami i sprzętem, dla naszej dyspozycji raz czy dwa w tygodniu na 2 godziny. A ona, chce i nie chce, a później mówi mi, że nie może na mnie liczyć. Proponowałam wzięcie ją pod skrzydła w szpitalu na zasadzie: "patrz się i ucz", czekałam pod drzwiami dyrekcji o wskazanej godzinie. Nie przyszła, bo 'innym razem'.
5jsdf

mati napisał/a:
A przy okazji rozejrzyj się czy jaka przyjazna dusza nie kręci się koło Ciebie...
Jest przyjazna dusza i to nie jedna. Jest :wstyd2: On - mój.. i jest Ona (inna ona) - Dobry Anioł, a przy tym coraz więcej ludzi, którzy pojawiają się i coś dobrego lub nie, wnoszą do mojego życia.
eremita - Wto 05 Lis, 2013 14:56

cytując mojego kochanego Alberta Camus`a:
"Przy­jaciele nie są zain­te­reso­wani burza­mi, które przeżywasz, ale chętnie korzys­tają z twe­go statku. "
Smutne ale prawdziwe.
Tyle w temacie.

endriu - Wto 05 Lis, 2013 16:09

Ann, mnie mój były wspólnik i kolega powiedział, że odkąd nie piję to jestem du**...
Eila - Wto 05 Lis, 2013 17:21

Ann napisał/a:
Musiałam to z siebie wyrzucić


I dobrze...też tak miałam :tak: miotałam się ,wściekałam że nikt mnie nie rozumie ,że wszyscy są niewdzięczni i w ogóle aż przyszedł moment ,że to ....zostawiłam...pozwoliłam aby się samo działo....a ja pilnowałam tylko aby być w z godzie z....samą sobą :tak:

....Powiem Ci Ann ,że z czasów mojego picia z moich ''przyjaciół'' nie został prawie nikt :bezradny: dziś wiem ,że to nie byli prawdziwi przyjaciele...a ja nawiązałam nowe znajomośći są to ludzie z którymi zwyczajnie dobrze się czuje... i niech tak zostanie czego i Tobie życzę :okok:

Ann - Śro 06 Lis, 2013 18:16

eremita napisał/a:
"Przy­jaciele nie są zain­te­reso­wani burza­mi, które przeżywasz, ale chętnie korzys­tają z twe­go statku. "
są też tacy, którzy lubią kiedy coś Ci się wali na łeb i mogą po Tobie jeździć, kiedy sobie nie radzisz. Smutne - prawdziwe.

endriu napisał/a:
Ann, mnie mój były wspólnik i kolega powiedział, że odkąd nie piję to jestem du**...
no ona mnie też to mówi, ale mnie takie akurat bycie do d** (w jej opinii) pasuje. Pasuje mi ta zmiana.

Eila napisał/a:
być w z godzie z....samą sobą :tak:

O! to! to! :roll:

Eila napisał/a:
....Powiem Ci Ann ,że z czasów mojego picia z moich ''przyjaciół'' nie został prawie nikt dziś wiem ,że to nie byli prawdziwi przyjaciele...a ja nawiązałam nowe znajomośći są to ludzie z którymi zwyczajnie dobrze się czuje... i niech tak zostanie czego i Tobie życzę
Już kiedyś pisałam, że kiedyś miałam mnóstwo ludzi wokół siebie. Później zaczęłam pić i oni odeszli. Przyszli tacy od kiecha, ale nie zostali długo, bo mnie ciągnęło do picia w samotności. Był jeden taki, ktoś z kim przyjaźnię się od ponad 16 lat. Razem szliśmy przez 'gunwo' i razem teraz trwamy. Ja nie piję bo taka moja decyzja, on bo przechodzi roczne leczenie lekami.
Ale ona akurat pojawiła się i była, aż do czasu kiedy mnie zaczęło się układać i kiedy nie pozwoliłam więcej na siebie wrzeszczeć i obrażać. Bo ja rozumiem wszystko - jak trzeba i się należy to można dać po łbie, ale nie inaczej.

Teraz też zyskałam nowe znajomości. Inne. No bo przecież zaczęłam inne życie.

:kwiatek:

eremita - Śro 06 Lis, 2013 21:44

...zawsze masz jeszcze nas... :skromny:
Halloween - Śro 06 Lis, 2013 21:57

Licz na siebie , bądź twarda.
Spełniaj zawsze to co sobie sama obiecasz, nawet te najmniejsze drobiażdżki.
Inni... zwykle chcą dobrze, ale i tak zawsze będziesz sama decydować.
Inni... odejdą, jedni szybciej inni będą bardziej cierpliwi.
... Ale też odejdą, tylko Twoja własna wola i siła,
pozwoli Ci wygrać i życzliwych zatrzymać.

Nie pisuje w tych tematach, są zbyt mądre.
To był wyjątek.

Omin te słowa. Nie znam się.


endriu napisał/a:
Ann, mnie mój były wspólnik i kolega powiedział, że odkąd nie piję to jestem du**...


znam powiedzonko i nie tylko ja... , (ten ktoś już wie ) (takie podobne było )
ale to był tylko żart. ( autor jego to dobry kumpel zawsze był i takim jest)

Ann - Śro 06 Lis, 2013 22:34

eremita napisał/a:
...zawsze masz jeszcze nas...
Cytat:
Teraz też zyskałam nowe znajomości. Inne. No bo przecież zaczęłam inne życie.
:kwiatek: :skromny:
Ann - Śro 06 Lis, 2013 22:41

Halloween napisał/a:
Licz na siebie , bądź twarda.
:okok: staram się.
Halloween napisał/a:
Ale też odejdą, tylko Twoja własna wola i siła,
pozwoli Ci wygrać i życzliwych zatrzymać.
Masz rację. Nie jest to łatwe do przyjęcia, bo trzeba uwierzyć w siebie bardzo mocno, ale jestem na dobrej drodze. Każdego dnia się uczę. Potykam się, ale staram się nie upaść, a nawet jeśli upadnę to trudno, zbiję kolana, ale wstanę, otrzepę kurz i pójdę dalej, mądrzejsza o jedno doświadczenie.
Halloween napisał/a:
To był wyjątek.
:skromny: :skromny:
Halloween - Śro 06 Lis, 2013 22:55

Ann napisał/a:
Halloween napisał/a:
Licz na siebie , bądź twarda.
:okok: staram się.
Halloween napisał/a:
Ale też odejdą, tylko Twoja własna wola i siła,
pozwoli Ci wygrać i życzliwych zatrzymać.
Masz rację. Nie jest to łatwe do przyjęcia, bo trzeba uwierzyć w siebie bardzo mocno, ale jestem na dobrej drodze. Każdego dnia się uczę. Potykam się, ale staram się nie upaść, a nawet jeśli upadnę to trudno, zbiję kolana, ale wstanę, otrzepę kurz i pójdę dalej, mądrzejsza o jedno doświadczenie.
Halloween napisał/a:
To był wyjątek.
:skromny: :skromny:


no i wlasnie o to chodzi.
slyszalem:

pomóż sam sobie to i bóg ci pomoże.

nie wiem czy to prawda, nie słyszałem o straceńcu bez siły woli, walki by go modlitwa za uszy ciągnęła.
I nie chodzi to o sile mięśni, to nasze umysły o nas decydują, ale na szczęście to są nasze umysły, wiec i ratunek własny w ręku mamy.

A twoje ostatnie zdanie jest wspaniałe.
Za takich zawsze trzymam kciuki. :okok:

Eila - Czw 07 Lis, 2013 08:57

Ann napisał/a:
Teraz też zyskałam nowe znajomości. Inne. No bo przecież zaczęłam inne życie


:okok: :brawo:
Prawdziwy przyjaciel lub nawet koleżanka czy znajomy zaakceptuje Ciebie taką jaką jesteś ,bez wyjątków ...o takich ludzi należy zabiegać i pielęgnować tę więż...natomiast Ci którzy próbują na siłę nas zmieniać nie są warci naszej uwagi...
Jestem jaka jestem jeżeli ktoś tego nie akceptuje :bezradny: nic nie mogę na to poradzić :bezradny:

Moim znajomym też niełatwo było zaakceptować fakt ,że nie piję...mówili ,że czuję się lepsza...inna ..taka nie ta sama Ela...patrzyli na mnie z boku i szeptali po kątach
Zrozumiałam ,że to nie ja czułam się ''lepsza''...tylko oni przy mnie gorsi :tak:
Z czasem jakoś się to poukładało....i teraz jest ok ;)

Henseld - Czw 07 Lis, 2013 10:07

Proponuję wyciszenie. Joga, jakiś sport.
Ann - Czw 07 Lis, 2013 11:05

A teraz znów obrót spraw. Znów, na nowo, od początku, po staremu. Przeprosiła między wierszami, ale udaje, że nic się nie stało. Nic wielkiego tu nie zaszło. Pozostawiłam to bez komentarza.
Bo to jest tak:
czas słońca,
czas ciszy,
czas burzy,
i znów słońce, cisza, burza.. niezmiennie od pewnego czasu.
Tu już nie ma relacji, tu są zgliszcza.. a każde z tych słów przekręcają mi nóż w sercu, że to tak się musi skończyć.
Ostatecznie muszę się z nią spotkać w najbliższym czasie (gdybym piła, to musiałabym walnąć setę na odwagę) a teraz pozostaje mi tylko moja odwaga i pewność podjętej choć bolesnej decyzji. Pewność i wiara w siebie, że to dobry krok. Spotkać się i powiedzieć jej w oczy, że to nie ma sensu, że czas dać sobie żyć sam na sam. Ona tam, a ja tu. Nie jak wrogowie, ale jak dwoje cywilizowanych ludzi, którym drogi się nie zgadzają i już nie idą w jednym kierunku. asfe534

eremita - Czw 07 Lis, 2013 11:30

Ann napisał/a:
A teraz znów obrót spraw. Znów, na nowo, od początku, po staremu. Przeprosiła między wierszami, ale udaje, że nic się nie stało. Nic wielkiego tu nie zaszło. Pozostawiłam to bez komentarza.
Bo to jest tak:
czas słońca,
czas ciszy,
czas burzy,
i znów słońce, cisza, burza.. niezmiennie od pewnego czasu.
Tu już nie ma relacji, tu są zgliszcza.. a każde z tych słów przekręcają mi nóż w sercu, że to tak się musi skończyć.
Ostatecznie muszę się z nią spotkać w najbliższym czasie (gdybym piła, to musiałabym walnąć setę na odwagę) a teraz pozostaje mi tylko moja odwaga i pewność podjętej choć bolesnej decyzji. Pewność i wiara w siebie, że to dobry krok. Spotkać się i powiedzieć jej w oczy, że to nie ma sensu, że czas dać sobie żyć sam na sam. Ona tam, a ja tu. Nie jak wrogowie, ale jak dwoje cywilizowanych ludzi, którym drogi się nie zgadzają i już nie idą w jednym kierunku. asfe534


Wiesz, swoją drogą to Ci zazdroszczę, że jest ktoś, kto wywołuje w Tobie aż takie emocje - słońce - burza, przyjaźń - nienawiść.
W moim eremie jest cicho, poukładanie i spokojnie. Źle bym się czuł wśród takich burz i słońc, ale może właśnie na tym życie polega?

Ann - Pią 08 Lis, 2013 08:02

eremita napisał/a:
Wiesz, swoją drogą to Ci zazdroszczę, że jest ktoś, kto wywołuje w Tobie aż takie emocje - słońce - burza, przyjaźń - nienawiść.
W moim eremie jest cicho, poukładanie i spokojnie. Źle bym się czuł wśród takich burz i słońc, ale może właśnie na tym życie polega?


Życie nie powinno być nudne, ale też uważam, że nie może być do przesady rozchwiane. Czasem przydałby mi się spokój jaki panuje w Twoim eremie. Nie ciągle, nie wciąż.. ale czasem, żeby odpocząć od zastanawiania się nad pewnymi sprawami i oczekiwania na kolejną burzę, która może (choć nie musi) nadejść.
Jednym zdaniem: wszystko powinno być wyważone, ani zbyt wiele aż takich emocji, ani zbyt wiele spokoju - to tak według mnie.

Ps: 4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję :) :skromny:

piotr7 - Pią 08 Lis, 2013 08:12

Ann napisał/a:
4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję :) :skromny:


SUPER :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:

Janioł - Pią 08 Lis, 2013 08:16

Ann napisał/a:
Ps: 4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję
Gratki i :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
eremita - Pią 08 Lis, 2013 09:05

cztery miesiące - :okok:
leon - Pią 08 Lis, 2013 09:47

:brawo: :>
Jacek - Pią 08 Lis, 2013 10:55

Ann napisał/a:
4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję :) :skromny:

tylko Ty sama wiesz ile trudu i pracy w to włożyłaś
i właśnie to jest powód do radości
gratuluję :kwiatek: :buziak:

Jo-asia - Pią 08 Lis, 2013 18:04

Ann napisał/a:
4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję :)

brawo :brawo:
:buziak:

bunia - Pią 08 Lis, 2013 20:03

Ann napisał/a:
Ps: 4 miesiące mija dziś od kiedy nie piję :) :skromny:




.....i tak trzymaj :okok: i gratuluję :kwiatek:

staszek - Pią 08 Lis, 2013 21:01

Gratulacje Ann :brawo:
rybenka1 - Pią 08 Lis, 2013 21:38

Ann :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :buzki:
Ann - Pią 08 Lis, 2013 23:42

:skromny: :skromny: :buzki:
kas25 - Pią 08 Lis, 2013 23:53

gratulacje Ann! :kwiatek:
Eila - Sob 09 Lis, 2013 09:13

Super Ann :brawo: :brawo: :brawo: :buziak:
Ann - Sob 23 Lis, 2013 23:47

Szczerze mówiąc czuje się dziś beznadziejnie. Stoję pod ścianą. Dogonily mnie moje własne wewnętrzne demony. Nie widzę wyjścia. Jakoś może to zboleje. Ale tak martwego punktu chyba nie miałam.
Dziubas - Sob 23 Lis, 2013 23:51

Ann, a cóż się stało,że tak Ci źle?
Ann - Sob 23 Lis, 2013 23:56

Dziubas napisał/a:
Ann, a cóż się stało,że tak Ci źle?
przetrzezwialam życiowo i są rzeczy które powinnam rozwiązać aby w życiu pójść dalej. Ale z tym wyjątkiem ze teraz na twezwo. Nie zapic problem tylko przez niego przejść. Relacje z matką. Branie odpowiedzialności za kogoś i coś za co nie powinnam. Odcięcie chorej pepowiny. Wszystko bije mi się w glowie.
Dziubas - Nie 24 Lis, 2013 00:01

Ann napisał/a:
są rzeczy które powinnam rozwiązać aby w życiu pójść dalej.

A... to świetnie ;) Czy nie jest przypadkiem tak, że chcesz, niejako,
na siłę to zrobić teraz i to Cię przytłacza?

Ann - Nie 24 Lis, 2013 00:06

Dziubas, może coś na siłę ale nie wszystko. Wiem, że muszę coś zrobić w tych kwestiach. Czuję potrzebę uwolnienia się ale to będzie zrywanie strupow i nadawanie ran które trzeba będzie szyć.

Kolejna sprawa to to że nie moge się przełamać by powiedzieć w domu o moim alkoholizmie. A ktoś dzis (zresztą nie pierwsza osoba) powiedziała mi że powinnam to zrobić.. mętlik okropny.

Dziubas - Nie 24 Lis, 2013 00:12

Ann napisał/a:
Czuję potrzebę uwolnienia się

A jednocześnie, pewnie, lęk?
Ann napisał/a:
Kolejna sprawa...

Moim zdanie jest lepiej, bezpieczniej,gdy najbliższe otoczenie zdaje sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje, ale to powinna być Twoja decyzja... Zastanów się co dla Ciebie będzie lepsze ;)

Ann - Nie 24 Lis, 2013 00:14

Dziubas napisał/a:
Ann napisał/a:
Czuję potrzebę uwolnienia się

A jednocześnie, pewnie, lęk?
Ann napisał/a:
Kolejna sprawa...

Moim zdanie jest lepiej, bezpieczniej,gdy najbliższe otoczenie zdaje sobie sprawę z tego co się ze mną dzieje, ale to powinna być Twoja decyzja... Zastanów się co dla Ciebie będzie lepsze ;)
ba i to jaki lęk.

Ja wiem że w domu nie zrozumieja.

pterodaktyll - Nie 24 Lis, 2013 00:18

Ann napisał/a:
Ja wiem że w domu nie zrozumieja.

Dobrze ich musisz znać skoro wiesz jak zareagują, ba nawet wiesz co myślą.........

Ann - Nie 24 Lis, 2013 00:25

Ptero ja wiem.. nie na 100% ale na 90. Jedyne co to moge się zaskoczyć. Ja wiem jaki mam kontakt z matką na przestrzeni lat. Wiem jak bardzo chciała bym była idealna. Ja nie czuję potrzeby informowania jej o swoim życiu
Pastel - Nie 24 Lis, 2013 00:28

Ann napisał/a:
przetrzezwialam życiowo i są rzeczy które powinnam rozwiązać aby w życiu pójść dalej. Ale z tym wyjątkiem ze teraz na twezwo.

Też tak miałem. :> Zakasałem rękawy i wziąłem się do roboty. Nauczyłem się brać byka za rogi - czasem aż szukałem "co by tu jeszcze rozwiązać".
Fakt - niektórych rzeczy się jeszcze nie udało załatwić, niektórych być może nigdy się nie uda. Było minęło - ja patrzę w przyszłość i mam zamiar być szczęśliwy, a nie myśleć jaki to ja nieszczęśliwy jestem i jakie to wielkie problemy mam do rozwiązania. Mam rozwiązać to rozwiązuję i zauważyłem, że im częściej biorę się do działania tym lepiej się później z tym czuję. Satysfakcja zamiast kaca - takie rozwiązania stosuję. :p

Jacek - Nie 24 Lis, 2013 11:52

Ann napisał/a:
Kolejna sprawa to to że nie moge się przełamać by powiedzieć w domu o moim alkoholizmie. A ktoś dzis (zresztą nie pierwsza osoba) powiedziała mi że powinnam to zrobić.. mętlik okropny.

moja droga Aniu,,,ten mętlik, bierze się stąd że pozór daje że o naszym alkoholizmie mówimy drugiemu
tak naprawdę mówimy to sobie,w obecności drugiej osoby (drugich osób)
a o tym właśnie jest świadectwo,które w nas samych występuje w postaci (i mówi nam o tym) to poniżej zacytowane
Ann napisał/a:
nie moge się przełamać


gdyż dalsza myśl,mówi jak mnie odbierze druga osoba (a najczęściej jak odbierze mnie całe otoczenie)
jak zareagują,czy zrozumieją ,czy nie ocenią podle
jednak te myśli w nas są błędne
z mojego doświadczenia,sumując reakcję od momentu gdy ja się przyznałem i robię to nadal
widzę u drugich ,w ich oczach pewne zdziwienie
najbliżsi z mego otoczenia,nie chcą we mnie widzieć uzdrowionego alkoholika
a normalnego funkcjonującego faceta (alkohol ci szkodzi więc nie pij ,,ale rób to co do ciebie należy)

baracca - Nie 24 Lis, 2013 12:03

Jacek napisał/a:
najbliżsi z mego otoczenia,nie chcą we mnie widzieć uzdrowionego alkoholika
a normalnego funkcjonującego faceta

Jacku, a możesz tę myśl rozwinąć?
Bo mnie teraz zszokowałeś...

Ann - Nie 24 Lis, 2013 20:46

Pastel napisał/a:
Mam rozwiązać to rozwiązuję i zauważyłem, że im częściej biorę się do działania tym lepiej się później z tym czuję.
żeby to wszystko było takie proste. Napisać to jedno, ale dokonać to drugie. Jest dużo za i przeciw.
Ann - Nie 24 Lis, 2013 20:52

Jacek napisał/a:
tak naprawdę mówimy to sobie,w obecności drugiej osoby (drugich osób)
ok.. ale widzisz, są ludzie którym ze strachem w oczach powiedziałam, że jestem alkoholiczką i dlatego nie piję.. ale obcy (nie rodzina), to co innego.. nie obchodzi mnie aż tak to co będą mówić.. bo zawsze mogę się od nich odciąć. Ale rodzice.. matka.. ja nie potrzebuję umoralniania mnie.. ja potrzebuję choć ten jeden jedyny raz, teraz zrozumienia.
rybenka1 - Nie 24 Lis, 2013 21:15

Aniu ,ja powiedziałam mojej mamie ,że jestem alkoholiczką i co z tego .Nic z tego ,bo nadal nie rozumie co to znaczy ,próbowałam wyjasnic i nic .Nie rozumie nic ,co do niej mówiłam .Odpusciłam ,mąż i syn ,rozumią ,reszta rodziny ,nie tłumaczę się bo po co ,nie piję mówię i tyle .Najwazniejsze ,że ja wiem kim jestem . :)
Pastel - Nie 24 Lis, 2013 21:17

Ann napisał/a:
żeby to wszystko było takie proste. Napisać to jedno, ale dokonać to drugie. Jest dużo za i przeciw.

Chcesz mi powiedzieć, że Twoje 'poważne problemy' są poważniejsze niż moje 'poważne problemy' ? :roll: Ja też miałem zbyt dużo '"za i przeciw' dopóki nie wziąłem się do roboty. :p

Ann - Nie 24 Lis, 2013 21:19

Pastel napisał/a:
Chcesz mi powiedzieć, że Twoje 'poważne problemy' są poważniejsze niż moje 'poważne problemy' ?
są inne, ja jestem inna, Ty jesteś inny.
Pastel napisał/a:
Ja też miałem zbyt dużo '"za i przeciw' dopóki nie wziąłem się do roboty.
dobrze, że byłeś aż taki odważny.. ja nie jestem
rybenka1 - Nie 24 Lis, 2013 21:22

Problemy to ja miłam jak piłam ,teraz to mam sprawy do rozwiązania . :luzik:
Jacek - Nie 24 Lis, 2013 21:58

baracca napisał/a:
Jacek napisał/a:
najbliżsi z mego otoczenia,nie chcą we mnie widzieć uzdrowionego alkoholika
a normalnego funkcjonującego faceta

Jacku, a możesz tę myśl rozwinąć?
Bo mnie teraz zszokowałeś...

Grzesiu,lepiej byś spytał o to w spół uzależnione ,jak to one widzą
no ale spróbuje
no więc moja żona (współ) nie przeszkadza mnie w moim (nazwijmy se) trzeźwieniu
również nie bierze w nim czynnego udziału
swego czasu jeździliśmy na spotkania trzeźwościowe do Lichenia
jednak dziś widzę że Ona nie jeździła dla mego programu trzeźwościowego ,aby mnie wspierać
Ona widziała we mnie faceta,z którym może pobyć i nie martwić się ze zbocze (nachleje się)
a zobaczyłem tę sytuacje w momencie gdy na tych zlotach ją zostawiałem aby udać się na spotkania ze zlotowiczami tego forum

Jacek - Nie 24 Lis, 2013 22:10

Ann napisał/a:
nie obchodzi mnie aż tak to co będą mówić.. bo zawsze mogę się od nich odciąć. Ale rodzice.. matka.. ja nie potrzebuję umoralniania mnie.. ja potrzebuję choć ten jeden jedyny raz, teraz zrozumienia.

widzisz moja droga,ja obcych również traktuję im o tym mówiąc jako pomoc dla siebie
(tu zakreślę ze obcym dalszym czy tym co nie mam specjalnie kontaktu nie mówię bo po co)
mówię tym co mam kontakt,np. w pracy
dzięki temu głupio się teraz napić
dzięki temu nie muszę się tłumaczyć dlaczego nie chwytam się za lampkę toastowego szampana
dzięki temu nie musiałem fizykowi(vice dr) lecieć po denaturat itp.
a jeśli chodzi o
Ann napisał/a:
Ale rodzice.. matka..

Ann napisał/a:
ja potrzebuję choć ten jeden jedyny raz, teraz zrozumienia.

a próbowałaś choć pogadać ???
czy to są jedynie wnioski z samej siebie???

Ann - Nie 24 Lis, 2013 22:12

Jacek napisał/a:
mówię tym co mam kontakt,np. w pracy
dzięki temu głupio się teraz napić
dzięki temu nie muszę się tłumaczyć dlaczego nie chwytam się za lampkę toastowego szampana
to zrobiłam, tym którym dla wlasnego bezpieczenstwa musiałam - powiedziałam.


Jacek napisał/a:
a próbowałaś choć pogadać ???
czy to są jedynie wnioski z samej siebie???
eh Jacku, Jacku.. próbowałam nie jeden raz w wielu sprawach..
Dex - Nie 24 Lis, 2013 22:25

Poprostu chłopa Ci trzeba Ann i tyle.
Ann - Nie 24 Lis, 2013 22:32

Dex napisał/a:
Poprostu chłopa Ci trzeba Ann i tyle.
a Tobie chyba kolejnej flaszki.. schowaj sobie takie teksty w ........ !
Dex - Nie 24 Lis, 2013 22:40

Mieliśmy podobny staż trzeźwienia. Także czytałem troszkę twój temat. Więc wydaje mi sie że to nie ja potrzebuje kolejnej flaszki.
Dziubas - Nie 24 Lis, 2013 22:47

Ann napisał/a:
ba i to jaki lęk.

Taki tekst mi się przypomniał:
"Puk,puk... puka strach do drzwi.
Otwiera mu odwaga...
a tam nikogo nie ma"
Jacek Walkiewicz

;)

Jacek - Nie 24 Lis, 2013 22:50

Ann napisał/a:
eh Jacku, Jacku.. próbowałam nie jeden raz w wielu sprawach..

i wyglądało to jak rozmowa dwoje osób zażucające swoje racje,,,czyż nieprawda???

Ann - Nie 24 Lis, 2013 22:50

Jacek napisał/a:
i wyglądało to jak rozmowa dwoje osób zażucające swoje racje,,,czyż nieprawda???
pudło..
pietruszka - Nie 24 Lis, 2013 22:56

Dex napisał/a:
Poprostu chłopa Ci trzeba Ann i tyle.

za ten post czerwona kartka cxvcv54g

Ann - Pon 25 Lis, 2013 08:53

Ja wiedziałam, że pijąc miałam masę powodów do użalania się.. i zazwyczaj były to całkiem błahe sprawy.. byle tylko móc iść się nachlać.

Ale teraz.. ja zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nie doprowadzić się do picia... zresztą :beba: mnie się nawet nie chce pić w tej konkretnej sytuacji.

Czy jest możliwe, że po 4,5 m-ca ja mam jakiś kurde dół psychiczny bo przetrzeźwiałam? Ktoś z Was też miał taką dolinę na początku? Że wszystko jest bez sensu? Bo przecież skoro ja miałabym nawet pójść się napić.. to jest to dla mnie równoznaczne z tym, że wszystko bez wyjątku będzie pozamiatane.. więc lepiej byłoby nie żyć, niż znów w to bagno wejść. :bezradny:

wolny - Pon 25 Lis, 2013 09:10

Ann napisał/a:
. zresztą mnie się nawet nie chce pić w tej konkretnej sytuacji

A jakie korzyści widzi twój umysł w ogóle w byciu chorym umysłem, bo chyba ci wiadomo że to choroba umysłu te picie, czy widzisz jakieś korzyści z bycia chorym ??? Nie mówię tu o ciele bo ono jest tu nie istotne i bez znaczenia , ale gdy będziesz myśleć o dostarczaniu ciału przyjemności chociażby upijając je,.. to normalne że ciało będzie chore i będziesz cierpieć , tylko jakie z tego ma korzyści twój umysł?? żadnych totalnie żadnych :bezradny: Więc możesz być zdrowa uświadamiając sobie że umysł nie ma żadnych korzyści z chorowania, ale wybór zawsze należy do Ciebie :bezradny:

yuraa - Pon 25 Lis, 2013 09:47

Ann napisał/a:
Czy jest możliwe, że po 4,5 m-ca ja mam jakiś kurde dół psychiczny bo przetrzeźwiałam?

mozliwe, trzeźwość wydaje sie bez sensu.
tyyyle juz nie pije i poprawy nie widać. to mnie wk***ia, tamto też
a ten to już wogóle debil jeden.

miałem tak kilkanaście razy, nigdy sam 100 dni nie doczekałem.
dopiero na terapii przeszedłem ten trudny czas.
zrozumiałem że nie ktoś coś mnie wk***ia tylko ja sie wk****m*

yuraa - Pon 25 Lis, 2013 09:49

ale pewnie cięzko iść na terapię jak się w tajemnicy przed rodziną trzyma swój problem
Ann - Pon 25 Lis, 2013 10:08

yuraa napisał/a:
mozliwe, trzeźwość wydaje sie bez sensu.
tyyyle juz nie pije i poprawy nie widać. to mnie wk***ia, tamto też
a ten to już wogóle debil jeden.
poprawę było widać.. i to chyba aż za bardzo, bo zaczęłam się realizować.. no i wypada iść dalej, ale ja jestem tchórz, wiec dalej isc nie umiem. Trzeźwość nie wydaje się bez sensu, bo to jest super sprawa.. ale problem jest w tym, że trzeba sprawy nauczyć się rozwiazywac na trzeźwo.

yuraa napisał/a:
miałem tak kilkanaście razy, nigdy sam 100 dni nie doczekałem.
dopiero na terapii przeszedłem ten trudny czas.
zrozumiałem że nie ktoś coś mnie wk***ia tylko ja sie wk****m*
Nie jestem sama, chodze na AA, mam Was.. i 140 dni.

yuraa napisał/a:
ale pewnie cięzko iść na terapię jak się w tajemnicy przed rodziną trzyma swój problem
to już nawet nie o to chodzi.. ale chodzi o brak czasu.. od pn-pt mam 1 góra 2 dni, kiedy od 12 w południe jestem wolna do dnia następnego, w pozostałe dni mam obowiązki od 8 do 22. Uprzedzając - nie, nie mogę z nich zrezygnować. Za coś trzeba żyć.
leon - Pon 25 Lis, 2013 10:09

Ann napisał/a:
Nie jestem sama, chodze na AA, mam Was.. i 140 dni.

:brawo: :>

pterodaktyll - Pon 25 Lis, 2013 10:09

Ann napisał/a:
Czy jest możliwe, że po 4,5 m-ca ja mam jakiś kurde dół psychiczny bo przetrzeźwiałam?

Jak najbardziej i nie jest to Twój ostatni "dół". Mniej więcej w okresie do dwóch lat od zaprzestania picia, te emocje sie "wypłaszczają". Im predzej będziesz wiedziała jak sobie z tym radzić, tym mniej będzie bolało, ale............sama się tego nie nauczysz :bezradny:

Jo-asia - Pon 25 Lis, 2013 10:35

Ann, nie dziwi mnie, że się boisz powiedzieć
masz tyle oczekiwań.. że głowa boli
z jednej strony.. urodził się w Tobie "mus".. muszę im powiedzieć,
a do tego chcesz zrozumienia i wsparcia tam gdzie nigdy wcześniej i tak go nie było i strach, że mimo, bo przecież "trzeźwiejesz" (w formie dumy) możesz nadal go nie dostać

ja ze strachu już na detoxie, mówiłam wszystkim co się ze mną kontaktowali
rozkładałam swój strach na nich..
wsparcie.. było ze strony wyłącznie dzieci.. a co do rozumienia.. może dziś już rozmieniają, jak widzą różnicę we mnie
a to, że nie dostałam wsparcia i zrozumienia.. wyszło mi tylko na zdrowie
obudziło bunt.. który wtedy był mi potrzebny :)

Ann - Pon 25 Lis, 2013 10:35

pterodaktyll napisał/a:
ale............sama się tego nie nauczysz
wiem.

Miałam dziś założenie: pier**lę nie idę na mityng, bo się nie nadaję, zamknę się w pokoju i pójdę spać. :uoee:

Wykonałam najpierw 1 telefon do mojej dobrej duszy (J. tej co mnie na 1 mityng zawiozła)... usłyszałam, że mam się zebrać do kupy i szukać pomocy, bo będzie zbyt późno.

Zadzwoniłam do mojej opiekunki z AA.. rozmawiałam, powiedziałam co czuję.. że mam dość.. że nie chce mi się żyć.. ale nie mam odwagi sobie życia odebrać.. a nóż się jeszcze coś odmieni.. Usłyszałam: "dzisiaj Cię widzę na mityngu".. ehe... :uoee:

Znów zadzwoniłam do J., a po rozmowie z nią do gościa, z którym rozmawiałam 8 lipca i który zaraził mnie chęcią trzeźwienia. Pamiętał mnie. Poprosiłam o informacje ws psychologów i terapeutów jacy przyjmują w tamtym budynku (bo pamietam, że coś wspominał wówczas 8 lipca). Dostałam info. Codziennie od pon-pt od 18 do 20 psychologowie i pedagodzy.. a w soboty 2 godziny terapeuci uzależnień.

Zbieram d**ę.

pterodaktyll - Pon 25 Lis, 2013 10:56

Ann napisał/a:
Zbieram d***ę.

Zbieraj, zanim będzie za późno.......

Jonesy - Pon 25 Lis, 2013 11:07

Ann napisał/a:


Kolejna sprawa to to że nie moge się przełamać by powiedzieć w domu o moim alkoholizmie. A ktoś dzis (zresztą nie pierwsza osoba) powiedziała mi że powinnam to zrobić.. mętlik okropny.


O moim alkoholizmie w najbliższym otoczeniu, wie moja żona, co jest dosyć oczywiste, skoro to ona mnie w tej kwestii uświadomiła, jeden brat (mam jeszcze jednego i siostrę) oraz dwóch najlepszych kolegów i od niedawna jedna koleżanka z pracy (która jakoś sama dodała dwa do dwóch). No i jeden starszy kolega, ale to dlatego że non stop mnie zapraszał na piwo i nie docierała do niego prosta argumentacja. Zresztą i tak chyba wciąż twierdzi że żona mi wmówiła alkoholizm, ale mam przynajmniej spokój. Nie wliczam tutaj szeregu znajomych z mojej grupy wsparcia oraz poznanych na żywo dekadentów. Ci wiedzą, ponieważ branżowo jesteśmy związani.
O moim alkoholizmie nie wiedzą (a na pewno nie ode mnie) moi rodzice (bo i tak by to do nich nie dotarło, no i razem już nie mieszkamy), pozostałe rodzeństwo (bo nic by to nie wniosło w nasze stosunki), teściowie (bo do tej pory się nie spytali ani mnie ani żony czy coś się u nas zmieniło, a żona prosiła żebym się nie wyrywał, bo teściowa ma szwagra, brata, siostrzeńca oraz męża siostrzenicy alkoholików czynnych i nie rokujących więc mogłaby się czasem załamać), szwagrowie (bo całkiem dobrze przyjęli do wiadomości fakt że zostałem abstynentem), dzieci (bo są za małe), znajomi (bo nic im do tego), szefostwo w pracy (bo nie piłem na tyle długo i na tyle destrukcyjnie by narobić szkód czy gnoju), jedyna żyjąca babcia (bo chciałbym, żeby dożyła końca swoich dni wierząc że chociaż jedna osoba z jej najbliższej rodziny nie jest sk***ysynem), pozostali otaczający mnie (bo nic im do tego).

Dlaczego? Dlatego że skoro nikt się mnie nie pyta, nie snuje teorii, to sam się nie wyrywam. A póki co proste "dziękuję ale nie piję" skutecznie załatwia sprawę. Zresztą po moim wypadku z zeszłego roku śmiało mogli mówić wszyscy że sobota rano to na kacu jechałem. Ani ja ani moja rodzina się w wiosce z takim stwierdzeniem nie spotkała. Za to teść stwierdził że "da sobie rękę uciąć że trzeźwiutki byłem, bo nic nie piję"...

Do czego zmierzam - jeżeli czujesz że musisz powiedzieć, bo może to mieć wpływ na Twoją sytuację, to mów. Jeżeli nie chcesz, a nikt nie pyta, to nie mów. Nie rób sobie kłopotu bez powodu, o raku czy cukrzycy też nie gadasz każdemu na prawo i lewo.
Zaś z ukłonem do kolegów, hołdujących opinii że o naszej chorobie wiedzą wszyscy dookoła, bo tego nie da się ukryć - jak wiedzą to nie trzeba nic więcej mówić, a jak będą widzieć zmiany to sami spytają.

Ann - Pon 25 Lis, 2013 21:26

Cytat:
że nie chce mi się żyć.. ale nie mam odwagi sobie życia odebrać.. a nóż się jeszcze coś odmieni..

No i chyba jest jakiś progres. Samobój.. nie ma sensu.
Tyle rzeczy się może wydarzyć. Mogę znów dostać informację, której się nie spodziewałam.. mogę znów się zaskoczyć. Na ostatnią stację mam jeszcze czas.

Mityng.. milczałam.. byłam.. i bardzo się cieszę, że byłam.. "wszystko powoli, malutkimi kroczkami.." usłyszałam dziś w wypowiedzi innego alkoholika i tego było mi trzeba! przypomnienia o tym! znów! po raz kolejny!

Na wszystko przyjdzie czas..
stresu mi nie ubyło, siwych włosów mi przybywa.. ale dałyśmy sobie z Anką po razie.. a później się uściskałyśmy i idziemy dalej razem..

Anonymous - Pon 25 Lis, 2013 21:47

Życie jest nudne i pełne niepowodzeń oraz braku zmian, monotonne do bólu i wypalające człowieka od środka, czego się spodziewałaś po tym, że przestaniesz pić?

Nabierz dystansu do świata i siebie.

matiwaldi - Pon 25 Lis, 2013 21:49

PSG-1 napisał/a:
Życie jest nudne i pełne niepowodzeń oraz braku zmian, monotonne do bólu i wypalające człowieka od środka



zapomniałeś dodać TWOJE życie ........... ;)

pannaJot - Pon 25 Lis, 2013 21:50

PSG-1 napisał/a:
Życie jest nudne i pełne niepowodzeń oraz braku zmian, monotonne do bólu i wypalające człowieka od środka,

:mysli: :mysli: :mysli: moje nie jest takie... :mysli:

Ann - Pon 25 Lis, 2013 21:51

PSG-1 napisał/a:
Życie jest nudne i pełne niepowodzeń oraz braku zmian, monotonne do bólu i wypalające człowieka od środka, czego się spodziewałaś po tym, że przestaniesz pić?
moje monotonne?! ni chu chu. Moje jest zbyt kolorowe. Muszę sobie tylko oko przymrużyć, żeby jakoś te kolory ogarnąć.

matiwaldi napisał/a:
zapomniałeś dodać TWOJE życie ...........
:milczek:
Anonymous - Pon 25 Lis, 2013 22:02

No tak, moje... Bo nie jest przepełnione AA-owskim szczęściem :)
pannaJot - Pon 25 Lis, 2013 22:03

PSG-1 napisał/a:
No tak, moje... Bo nie jest przepełnione AA-owskim szczęściem :)

Moje też nie. Bywa po prostu pełne mojego własnego szczęścia :)

Ann - Pon 25 Lis, 2013 22:04

PSG-1 napisał/a:
No tak, moje... Bo nie jest przepełnione AA-owskim szczęściem
:zamiata: gupoty gadasz.
Anonymous - Pon 25 Lis, 2013 22:06

Przed chwilą jęczałaś, że życie jest do du**, masz myśli samobójcze, a teraz nie zgadzasz się z moją teorią odnośnie monotonnego nudnego życia. Co jest z Tobą nie tak? Ten mityng tak Cię zmienił? No właśnie... AAowskie szczęście znów w Tobie zaiskrzyło! :D
matiwaldi - Pon 25 Lis, 2013 22:07

PSG-1 napisał/a:
AA-owskim szczęściem


a zdefiniuj mi proszę ,bo nie znam tego określenia ......... ;)

Ann - Pon 25 Lis, 2013 22:10

PSG-1 napisał/a:
Przed chwilą jęczałaś, że życie jest do du**, masz myśli samobójcze, a teraz nie zgadzasz się z moją teorią odnośnie monotonnego nudnego życia. Co jest z Tobą nie tak? Ten mityng tak Cię zmienił? No właśnie... AAowskie szczęście znów w Tobie zaiskrzyło!
PSG-1, nie mityng, tylko moje myślenie załapało.. zaskoczyłam sama, rozumiesz? Ktoś dał mi wskazówkę, nie mając pojęcia z czym przyszłam.. powiedział o sobie.. a ja wyciągnęłam dla siebie to co chciałam i czego potrzebowałam. Odsunełam wszystko na bok.. i stwierdziłam, że odpocznę.. wezmę głęboki oddech i zacznę jeszcze raz.. do skutku układać wszystkie sprawy..
szymon - Pon 25 Lis, 2013 22:12

matiwaldi napisał/a:
PSG-1 napisał/a:
AA-owskim szczęściem


a zdefiniuj mi proszę ,bo nie znam tego określenia ......... ;)


czasami ludzie odnajdują w AA-owskim kregu prawdziwe szczęście, które w nich drzemie
można je też odnaleźć w lesie, w parku, na ulicy, w domku albo w kościele, jak tam sobie wymyślisz ;)

matiwaldi - Pon 25 Lis, 2013 22:47

szymon napisał/a:
jak tam sobie wymyślisz


a już dzisiaj sie dowiedziałem ,że za dużo myślę .......... :bezradny:

więc chyba zostanę przy swoim szczęściu......... ;)

alkop2580 - Wto 26 Lis, 2013 08:16

Ann napisał/a:
Dziubas, może coś na siłę ale nie wszystko. Wiem, że muszę coś zrobić w tych kwestiach. Czuję potrzebę uwolnienia się ale to będzie zrywanie strupow i nadawanie ran które trzeba będzie szyć.

Kolejna sprawa to to że nie moge się przełamać by powiedzieć w domu o moim alkoholizmie. A ktoś dzis (zresztą nie pierwsza osoba) powiedziała mi że powinnam to zrobić.. mętlik okropny.
Jeśli nie chcesz nie mów przyjdzie na to czas kiedyś sama poczujesz taką siłę wewnętrzną i sama powiesz nic na siłę ANIU. u mnie też tylko żona wie że podjąłem się trzezwieniu przez wspólnote AA i nikt więcej wiedzieć narazie nie musi bo i po co w końcu jestem ANONIMOWY ALKOHOLIK))
Ann - Wto 26 Lis, 2013 08:23

alkop2580 napisał/a:
Jeśli nie chcesz nie mów przyjdzie na to czas kiedyś sama poczujesz taką siłę wewnętrzną i sama powiesz nic na siłę ANIU. u mnie też tylko żona wie że podjąłem się trzezwieniu przez wspólnote AA i nikt więcej wiedzieć narazie nie musi bo i po co w końcu jestem ANONIMOWY ALKOHOLIK))
:mgreen: :okok: :okok:
Ann - Nie 08 Gru, 2013 15:50

5 miesięcy abstynencji.
endriu - Nie 08 Gru, 2013 16:30

Brawoooooooooooooooooooooooo :brawo:
Wiedźma - Nie 08 Gru, 2013 16:38

Gratulacje, Aniu :okok:
smokooka - Nie 08 Gru, 2013 16:46

Super! :okok:
Borus - Nie 08 Gru, 2013 17:07

:okok: :brawo:
leon - Nie 08 Gru, 2013 17:10

:brawo: :>
Anonymous - Nie 08 Gru, 2013 17:24

11 miesięcy abstynencji.
yuraa - Nie 08 Gru, 2013 18:15

gratulacje PSG 1 :brawo:
Borus - Nie 08 Gru, 2013 18:22

PSG-1, :okok: :brawo:
Anonymous - Nie 08 Gru, 2013 18:29

Dzięki, ale szału nie ma ;)
endriu - Nie 08 Gru, 2013 18:33

PSG-1 napisał/a:
szału nie ma

bo bez terapii to się tylko męczysz człowieku
moim zdaniem

Ann - Wto 10 Gru, 2013 23:50

Jestem zmęczona. Choroba mnie wymęczyła.. osłabiła itd. Nie sypiam po nocach ostatnio. Maksymalnie snu na dobę uzbiera się może 3-4 godziny, przerywane, rwane. Mam wrażenie jakbym ciągle była ostatnio na kacu. Ból głowy rano, oczu, niechęć do wszystkiego. Jedna kawa, druga kawa - dostrzegam otoczenie dopiero.

Cieszę się życiem.. tylko to zmęczenie, to straszne zmęczenie..
Praca, dyżury, kurs prawa jazdy.. wychodzę z domu koło 7 rano, wracam po 22.. czasem uda mi się wrócić w południe, na chwilę i dalej lecę nadrabiać swoje sprawy.

Cieszę się trzeźwością.. tylko zmęczenie..
Oczy bolą.. głowa boli.. Spać się chce, ale zasnąć się nie da.

Dziś stwierdziłam po powrocie do domu.. przed 23.. że mam dość.. szukałam na biegu dokumentów żeby zrobić przelewy.. nawet nie pamiętam gdzie je położyłam.. może do jutra sobie przypomnę.. i będę mogła przelewy zrobić. To, tamto, siamto.. pamiętaj o tym o tamtym.. ech.. przeleciałam przez dom jak burza.. rodzicom się oberwało, psu się oberwało.. drzwiczki od szafki oberwały.., szafka w regale w pokoju nawet bluzgi dostała, bo tam się nie spodziewałam zobaczyć wina w tej szafce.. zawsze tam były papiery.. zrobiłam tornado, skupione na sobie, za to, że zbyt wiele sobie wzięłam na łeb.. usiadłam i się rozryczałam.. ahjo..
Chciałam się wyżalić tylko :beba:

szymon - Wto 10 Gru, 2013 23:54

Ann napisał/a:
Chciałam się wyżalić tylko


dziekuje, dobrze Ci poszło :)

endriu - Śro 11 Gru, 2013 06:30

Ann, HALT :)
piotr7 - Śro 11 Gru, 2013 08:13

Ann napisał/a:
psu się oberwało..


tu trzeba było odpuścić ( moim zdaniem :skromny: )

Ann - Śro 11 Gru, 2013 08:21

szymon napisał/a:
dziekuje, dobrze Ci poszło
:skromny:
endriu napisał/a:
Ann, HALT
wiem... wiem..


zaspałam prawie do pracy.. (zasnęłam o 3 nad ranem, po tym jak ponad dwie godziny się przekręcałam z boku na bok..) a teraz nie słyszałam budzika.
Wściekła jestem bo jeszcze szybciej niż zwykle musiałam zacząć dzień. :chmura:
Zadzwonie i zrezygnuje dziś z dyżuru w szpitalu.. po pracy pojadę do domu.. włożę na uszy słuchawki z muzyką.. położę się i odpocznę..

Ann - Śro 11 Gru, 2013 08:22

piotr7 napisał/a:
tu trzeba było odpuścić ( moim zdaniem )
a bo mi się zaplątała pod nogami.. :skromny: też mi jej było szkoda później.. bo zawsze jako jedyna tak bardzo się cieszy jak wracam do domu.. ech no ale cóż.. :pies: wynagrodzę jej.. kupię jakieś smakołyki czy coś.
Matinka - Śro 11 Gru, 2013 10:19

Ann napisał/a:
Zadzwonie i zrezygnuje dziś z dyżuru w szpitalu.. po pracy pojadę do domu.. włożę na uszy słuchawki z muzyką.. położę się i odpocznę..


No, zwolnij trochę bo psa szkoda! :nono:

Ann zadbaj o siebie, bo sama widzisz co się dzieje :szok:

;)

Ann - Śro 11 Gru, 2013 10:25

Matinka napisał/a:
Ann napisał/a:
Zadzwonie i zrezygnuje dziś z dyżuru w szpitalu.. po pracy pojadę do domu.. włożę na uszy słuchawki z muzyką.. położę się i odpocznę..


No, zwolnij trochę bo psa szkoda! :nono:

Ann zadbaj o siebie, bo sama widzisz co się dzieje :szok:

;)


Już dyżur odwołałam. Dobrze, że mam taką możliwość :) .
Idę po pracy do fryzjera (a co.. nalezy mi się bo zarosłam ;) , po drodze kupię ptasie mleczko *.. a później w domu odpocznę. Wyłączę telefon.. włączę muzykę..

* no i te smakołyki dla :pies: ;)

smokooka - Śro 11 Gru, 2013 10:27

będziesz zagryzać ptasie mleczko smakołykami dla psa? ;)

Ania, troszcz się o siebie!!! Szczególnie!

Ann - Śro 11 Gru, 2013 10:30

smokooka napisał/a:
będziesz zagryzać ptasie mleczko smakołykami dla psa?
:milczek:

smokooka napisał/a:
Ania, troszcz się o siebie!!! Szczególnie!
:skromny: będę. Dlatego rzucam wszystko dziś i łapę oddech. Jutro też tylko praca do 12, jazda i dom. Nic wbrew sobie.. bo i tak już 'przegłam pałkę' skoro jestem wstanie dobrowolnie zrezygnowac z dyżuru.
:beba:

Dobrze, że jesteście :kwiatek:

eremita - Śro 11 Gru, 2013 10:43

Ptasie mleczko ok.
Ale teraz w czasie przynocków przedzimowych warto też sięgnąć po magnez i B6.
I weź piesa na spacer.

smokooka - Śro 11 Gru, 2013 10:48

eremita napisał/a:
przynocków przedzimowych
hmmm :mysli:
Ann - Śro 11 Gru, 2013 10:53

eremita napisał/a:
Ptasie mleczko ok.
Ale teraz w czasie przynocków przedzimowych warto też sięgnąć po magnez i B6.
I weź piesa na spacer.


Ptasie mleczko :zeby: ;) .
co do przynocków przedzimowych.. :D :smieje: uwielbiam Cię :D rozbawiłeś mnie :D aż mi się lepiej zrobiło.. co do magnezów i B6 :beba: nigdy nie pamiętam o braniu leków.. na antybiotyk nawet teraz sobie nastawiałam przypomnienie w telefonie.. a i tak w złym momencie dla mnie się pojawiało.

Pieso na spacer = kąpiel piesa.. ale w sumie... rozważę :) :kwiatek:

smokooka - Śro 11 Gru, 2013 10:57

że się wtrącę w spacerowanie - a pieso to co? do kuwety na co dzień robi? :mgreen:
Ann - Śro 11 Gru, 2013 10:58

smokooka napisał/a:
że się wtrącę w spacerowanie - a pieso to co? do kuwety na co dzień robi? :mgreen:
podwórko ma.. otwieram drzwi i już :P . A spacer po łąkach i błocie.. sama rozumiesz.. w taką pogodę ;)
eremita - Śro 11 Gru, 2013 11:00

smokooka napisał/a:
eremita napisał/a:
przynocków przedzimowych
hmmm :mysli:

No co...
trzeba jakoś okraszać sobie tą przygruntową szaroburość za oknem fsdf43t

Ann - Śro 11 Gru, 2013 11:01

eremita napisał/a:
przygruntową szaroburość
:buzki: :rotfl:
smokooka - Śro 11 Gru, 2013 11:06

ergr haha


a z piesem do i po chodniczkach na w białych kozaczkach na szpileczkach można spacerować :rotfl:

Ann - Śro 11 Gru, 2013 11:13

smokooka napisał/a:
ergr haha


a z piesem do i po chodniczkach na w białych kozaczkach na szpileczkach można spacerować :rotfl:

Twoja wymowa, mowa, też dziś jest ciekawa. :D
Białe kozaczki to nie styl ubioru, to stan umysłu jest :D szczęśliwie nie mój :D :rotfl:

smokooka - Śro 11 Gru, 2013 11:15

mój absolutnie też nie, mój umysł ma traperki, czarne, ecco najchętniej :hura:
snajper - Śro 11 Gru, 2013 14:34

Czytam sobie Was od czasu do czasu i mam wrażenie, że trochę towarzystwo wzajemnej adoracji. W zdecydowanej większości strona powyżej trzeciej danego tematu nie jest nawet zbliżona do clou sprawy. Jestem tu krótko i może ma tak być, ja nie oceniam to tylko spostrzeżenie. A tak na marginesie 3 lata mijają własnie teraz jak zaprzestałam nadużywać a nawet używać. :D
eremita - Śro 11 Gru, 2013 14:47

Z chęcią i Ciebie poadoruję. Tylko daj się poznać i polubić.
smokooka - Śro 11 Gru, 2013 14:51

snajper napisał/a:
zaprzestałam
hmmm -łam czy -łem ???
Ann - Śro 11 Gru, 2013 16:20

snajper napisał/a:
Czytam sobie Was od czasu do czasu i mam wrażenie, że trochę towarzystwo wzajemnej adoracji. W zdecydowanej większości strona powyżej trzeciej danego tematu nie jest nawet zbliżona do clou sprawy.
Bo czasem trzeba się odsunąć od głównej sprawy i pozwolić sobie nawet pośmiać się jak dziecko.. To jest coś na zasadzie: 'kiedy jedno spada w dół drugie ciągnie je ku górze' jeszcze zanim zaczniesz spadać :) .
snajper - Śro 11 Gru, 2013 17:05

W życiu nie mam cycków i nie dlatego, że mi nie urosły, po prostu lapsus, no to też brzmi dwuznacznie, chłop jestem tyle.
Klara - Śro 11 Gru, 2013 17:08

snajper napisał/a:
W życiu nie mam cycków

...ale chciałbyś!? Bo przecież Twój avatar mówi wyraźnie:

eremita - Śro 11 Gru, 2013 17:16

Klara napisał/a:
snajper napisał/a:
W życiu nie mam cycków

...ale chciałbyś!? Bo przecież Twój avatar mówi wyraźnie:
Obrazek

A więc jednak: karmiący ojciec 34dd

snajper - Śro 11 Gru, 2013 17:26

Ja raczej jestem pozytywnie do tej części ciała nastawiony i to take świąteczne życzenia żeby na wiosnę było na czym oko zawiesić.
Ann - Pią 13 Gru, 2013 10:23

Wiecie co? Tak sobie siedzę i myślę.. jaka to fajna sprawa być trzeźwym, budzić się z lekką głową, z niezapuchniętymi oczami; budzić się i nie czuć pulsowania w głowie jakby młot walił.
Jak to dobrze było się obudzić.
Obudzić z tego koszmaru, w którego samym środku siedziałam latami.

Latami, bo miałam 12-13 lat jak pić zaczęłam.. najpierw ukradkiem, próbowałam i bawiłam się tym "szumieniem w głowie". Dalej, bo chciałam pokazać jaka jestem dorosła. Później miałam 14-15 lat i zawsze umiałam zorganizować sobie alkohol. Wracałam do domu pod wpływem. Mijałam się z matką w przejściu. Z czasem nie mieszcząc się w drzwi. Wywalałam się na schodach, kiedyś nawet zjechałam po nich na każdej możliwej części ciała, z poddasza w dół. Prawie zawsze wszystko pamiętałam.. jeśli nie w 100% to poklatkowo. Raz mnie okradli, drugi, piąty. Piłam nie wiadomo z kim.. nie wiadomo co. Byli dużo starsi. Ale młodych też nie brakowało.
Później był pewien głos.. i przemiana.. 2 lata w innym życiu. Życie, które już całe miało być wspaniałe i wymarzone. Ale się nie udało.
Powrót do rzeczywistości.. w wieku niecałych 19 lat. Tydzień jeszcze byłam trzeźwa. Później (zarchiwizowane zdjęcie na kompie) z piwem w ręku. Poleciałam, popłynęłam.. i pływałam.. aż do 8 lipca. Traktując to jak normalną sprawę, bo przecież każdy może się napić, bo stres, bo złość, bo znowuwżyciuminiewyszło. I tak ponad 5 lat ostatnich. Po równi pochyłej jak w mordę strzelił.

W koszmarze, o którym nawet ja sama nie miałam pojęcia.
Dużo zawaliłam. Dużo przegrałam. Przez chwilę nawet myślałam, że całe swoje życie (ale ja je dopiero zaczynam rozgrywać). Teraz podejmuję się wyzwań.. nie chcę więcej uciekać.. chować się za butelką.. chcę żyć, prawdziwie żyć pełnią życia i pełnią siebie. Jestem w tym szczęśliwa, ja Ania alkoholiczka. Szczęśliwa, że każdego dnia na nowo próbuję brać swój los w swoje ręce, choć łatwe to nie jest.. i czasem czuję się w tym wszystkim jak maleńki pyłek na wietrze.

tak mi się zebrało na rozkminę..

endriu - Pią 13 Gru, 2013 11:01

czyli piłaś tyle czasu co ja, ok 11-12 lat
i wystarczy :okok:

eremita - Pią 13 Gru, 2013 11:33

Ann napisał/a:
Wiecie co? Tak sobie siedzę i myślę.. jaka to fajna sprawa być trzeźwym, budzić się z lekką głową, z niezapuchniętymi oczami; budzić się i nie czuć pulsowania w głowie jakby młot walił.
Jak to dobrze było się obudzić.
Obudzić z tego koszmaru, w którego samym środku siedziałam latami.

Latami, bo miałam 12-13 lat jak pić zaczęłam.. najpierw ukradkiem, próbowałam i bawiłam się tym "szumieniem w głowie". Dalej, bo chciałam pokazać jaka jestem dorosła. Później miałam 14-15 lat i zawsze umiałam zorganizować sobie alkohol. Wracałam do domu pod wpływem. Mijałam się z matką w przejściu. Z czasem nie mieszcząc się w drzwi. Wywalałam się na schodach, kiedyś nawet zjechałam po nich na każdej możliwej części ciała, z poddasza w dół. Prawie zawsze wszystko pamiętałam.. jeśli nie w 100% to poklatkowo. Raz mnie okradli, drugi, piąty. Piłam nie wiadomo z kim.. nie wiadomo co. Byli dużo starsi. Ale młodych też nie brakowało.
Później był pewien głos.. i przemiana.. 2 lata w innym życiu. Życie, które już całe miało być wspaniałe i wymarzone. Ale się nie udało.
Powrót do rzeczywistości.. w wieku niecałych 19 lat. Tydzień jeszcze byłam trzeźwa. Później (zarchiwizowane zdjęcie na kompie) z piwem w ręku. Poleciałam, popłynęłam.. i pływałam.. aż do 8 lipca. Traktując to jak normalną sprawę, bo przecież każdy może się napić, bo stres, bo złość, bo znowuwżyciuminiewyszło. I tak ponad 5 lat ostatnich. Po równi pochyłej jak w mordę strzelił.

W koszmarze, o którym nawet ja sama nie miałam pojęcia.
Dużo zawaliłam. Dużo przegrałam. Przez chwilę nawet myślałam, że całe swoje życie (ale ja je dopiero zaczynam rozgrywać). Teraz podejmuję się wyzwań.. nie chcę więcej uciekać.. chować się za butelką.. chcę żyć, prawdziwie żyć pełnią życia i pełnią siebie. Jestem w tym szczęśliwa, ja Ania alkoholiczka. Szczęśliwa, że każdego dnia na nowo próbuję brać swój los w swoje ręce, choć łatwe to nie jest.. i czasem czuję się w tym wszystkim jak maleńki pyłek na wietrze.

tak mi się zebrało na rozkminę..


Ale pyłek zapyla. Z pyłku wyrasta sekwoja. I najważniejsze - pyłek zawiera w sobie wszechświat, powstał z drzewa, drzewo z ziemi, ziemia z kosmosu, kosmos z ... :plask: no! wykrztuś to! z Boga? I tu jest siła pyłku i jego moc.
Ergo pyłek na wietrze ma takie samo prawo do reprezentowania świata i mocy jak najmocarniejsze drzewo (a nawet większe to prawo ma, bo jest alfą a nie omegą).
A ta moc przychodzi ze świadomością mocy.

Tak mi sie wydaje :mysli:

Ann - Pią 13 Gru, 2013 23:24

endriu napisał/a:
czyli piłaś tyle czasu co ja, ok 11-12 lat
i wystarczy :okok:

Endriu, właściwie to jak przeczytałam to zdanie, to pierwsze co pomyślałam to było: "że co??"... i dopiero po chwili do mnie dotarła ta liczba, że jednak tak..


eremita napisał/a:
Ale pyłek zapyla. Z pyłku wyrasta sekwoja. I najważniejsze - pyłek zawiera w sobie wszechświat, powstał z drzewa, drzewo z ziemi, ziemia z kosmosu, kosmos z ... :plask: no! wykrztuś to! z Boga? I tu jest siła pyłku i jego moc.
Ergo pyłek na wietrze ma takie samo prawo do reprezentowania świata i mocy jak najmocarniejsze drzewo (a nawet większe to prawo ma, bo jest alfą a nie omegą).
A ta moc przychodzi ze świadomością mocy.

Tak mi sie wydaje :mysli:


:skromny: :mysli:

Pyłek jest pyłkiem.. trochę bardziej świadomym pyłkiem (ja sama jestem).. ale jednak w każdej chwili liczę się z tym, że może mnie porwać wiatr.. dlatego tak bardzo się strzegę..


ależ mi się rzeczy przypominają.. z dawnych czasów.. jakie sytuacje.. z picia.. co to ma być? przyznanie się przed sobą do popełnionych błędów czy co?

Ann - Śro 18 Gru, 2013 08:42

O, a dzisiaj to się czuję tak :chmura: ...
Nie wyspałam się znów.. mniej zmęczona byłam kiedy się kładłam niż kiedy wstawałam.
Odwołałam wszystkie dyżury w szpitalu do Świąt, chodzę tylko do pracy codziennie (do tego jazdy na kursie prawka) i nawet przez chwilę zastanowiłam się, czy ja czegoś nie kombinuję tak nagle odpuszczając sobie wszystko.. czy zbyt wiele czasu nie będzie dla mnie czymś złym :mysli:
Dużo do zrobienia w związku ze zbliżającymi się Świętami, które jak dla mnie w tym roku mogłyby nie istnieć.. a ten cały Sylwester? A na co mi on?
Święta = goście. Goście = popijawa. Zawsze w Święta chodziłam nagrzana od rana do wieczora nie dopuszczając do kaca.. bo to takie fajne było.. i na legalu bez tłumaczenia przed sobą samą mogłam pić, bo są Święta ! :evil:
A Sylwester? No przecież on jest po to, żeby się zachlać do zerwania filmu i nowy rok zacząć z nowym filmem.. :boisie: a tu w tym roku plany zgoła inne.. kapciuszki, komputer, telewizor.. albo sen.

Kombinuję co? Zastanawiam się zbyt bardzo, prawda?
No boję się tych pierwszych nie pijanych Świąt.. :bezradny:

baracca - Śro 18 Gru, 2013 09:08

Ann napisał/a:
Kombinuję co? Zastanawiam się zbyt bardzo, prawda?

No nie da się ukryć...
Ann napisał/a:
No boję się tych pierwszych nie pijanych Świąt..

Ale że czego się boisz? Że rzeczywistość bez alkoholu jest nie do zniesienia, że inni będą pili a Ty nie czy jeszcze czegoś innego?
To po prostu święta bez gorzały i to wszystko. Aż tyle i tylko tyle...

Mniej kombinuj a bardziej zajmij się bieżącymi sprawami. :evil2"

Ann - Śro 18 Gru, 2013 09:24

baracca napisał/a:
Ann napisał/a:
Kombinuję co? Zastanawiam się zbyt bardzo, prawda?

No nie da się ukryć...
Ann napisał/a:
No boję się tych pierwszych nie pijanych Świąt..

Ale że czego się boisz? Że rzeczywistość bez alkoholu jest nie do zniesienia, że inni będą pili a Ty nie czy jeszcze czegoś innego?
To po prostu święta bez gorzały i to wszystko. Aż tyle i tylko tyle...

Mniej kombinuj a bardziej zajmij się bieżącymi sprawami. :evil2"


To mnie pocieszyłeś.. że jednak moje odczucia nie są bezpodstawne. :szok:
Boję się tego, że na stole przez te dni będzie alkohol.. i raczej jedyne co mi pozostanie to udawać, że go nie widzę.. boję się tego, że... no sama nie wiem czego.. strach ma wielkie oczy czy co? Niepewność kurka, niepewność.. że coś mnie zaskoczy.. że później odchoruję te święta..


Dobra, no to tego.. dyżury i tak odwołane, ale jak mi będzie bardzo źle to przecież mogę iść i nikt mnie nie wygoni a ręce do roboty się przydadzą.
Choinkę trza by przytargać do domu, oprawić.. ubrać.. :cwaniak:

baracca - Śro 18 Gru, 2013 09:31

Ann napisał/a:
To mnie pocieszyłeś.. że jednak moje odczucia nie są bezpodstawne.

Jak się jeszcze trochę ponakręcasz to na pewno będzie Ci łatwiej... :evil2"

Jo-asia - Śro 18 Gru, 2013 09:47

Ann napisał/a:
jak mi będzie bardzo źle to przecież mogę iść i nikt mnie nie wygoni a ręce do roboty się przydadzą.

ja nadal nie posprzątane..nie przygotowane
także, jakby co.. to wal jak w dym, roboty Ci u mnie masa ;)

wolny - Śro 18 Gru, 2013 09:49

baracca,[quote="baracca"]
Jak się jeszcze trochę ponakręcasz to na pewno będzie Ci łatwiej...[/quote
Czy Was tam baracca wew tem klasztorze to pozytywnego widzenia świata nie nauczają ??,..co ?? :roll: :mgreen:

Ann - Śro 18 Gru, 2013 09:49

Jo-asia napisał/a:
ja nadal nie posprzątane..nie przygotowane
także, jakby co.. to wal jak w dym, roboty Ci u mnie masa :)
u mnie też nie posprzątane :beba: to taki mechanizm obronny.. nie posprzątam = święta nie przyjdą (?).. przyjdą.. kurka..

ale jak coś to pamiętam :odkurzacz:

Jo-asia - Śro 18 Gru, 2013 09:54

Ann napisał/a:
u mnie też nie posprzątane :beba: to taki mechanizm obronny..

ja sobie to inaczej tłumaczę :p
sprzątam, nie tylko na święta ;)
jak mi się zachce to posprzątam a jak nie :bezradny: będzie nie posprzątane
są ciekawsze rzeczy do roboty.. np. czytanie Forum :mgreen:

Ann - Śro 18 Gru, 2013 09:56

Jo-asia napisał/a:
są ciekawsze rzeczy do roboty.. np. czytanie Forum :mgreen:
O, to to... :mgreen:
albo zastanawianie się jak to będzie... :skromny:

eremita - Śro 18 Gru, 2013 10:06

Ja sprawę świat i sylwestra (pierwsze trzeźwe) mam raczej prostą:
1. Wszyscy już w domu i z rodziny okrzepli z informacją, że ja nie piję. Jest to łatwiejsze niż u innych, bo ja w najbliższej rodzinie mam kilka osób, które nie piją (bo nie chcą a nie że im nie wolno). Więc nikt nie będzie do mnie nukał.
2. Sylwester? Jakoś tak sobie wbiłem do głowy, że szampany i inne tego typu specyfiki nie są dla mnie, tak jak kompot śliwkowy na wigilię. Wszyscy go piją (kompot), tylko ja nie, co nie zmienia faktu, że wigilia nie jest przez to dla mnie uboższa. Więc tak samo z sylwestrem - to że nie piję nie powoduje, że ta noc jest uboższa a wprost przeciwnie - w końcu sobie pierwszego pobiegam z samego rana. Ty Ann zaplanuj np spacer noworoczny z rana.

Ale cieszę się z jednej rzeczy: moim największym zmartwieniem świąteczno-noworocznym jest to, że boję się obżarstwa. Boję się tylko tego. TYLKO. Będę żarł, żarł i żarł i 2 stycznia będę cięższy o 4 kg.
Dlaczego cieszę się? Ano dlatego, że nie boję się sytuacji alkoholowych. Wykluczyłem jakiekolwiek powiązanie tych dwóch swiatów: ja i alkohol, więc to mnie nie trapi.
Nie zrozum mnie źle - jestem czujny, ale kilka miesięcy pracowałem na ułożenie sobie "myślą, mową i uczynkiem" stanu ducha, który pozwoli mi spędzać ten czas tak jak sobie wymarzyłem. A po marzenia Ann mamy obowiązek sięgać.

Ann - Śro 18 Gru, 2013 10:17

eremita napisał/a:
Ja sprawę świat i sylwestra (pierwsze trzeźwe) mam raczej prostą:
1. Wszyscy już w domu i z rodziny okrzepli z informacją, że ja nie piję. Jest to łatwiejsze niż u innych, bo ja w najbliższej rodzinie mam kilka osób, które nie piją (bo nie chcą a nie że im nie wolno). Więc nikt nie będzie do mnie nukał.
mnie też raczej nikt nie będzie namawiał.. przez ostatnie 5 miesięcy były różne sytuacje rodzinne z alkoholem w tle.. zaledwie początkowo mnie namawiano i pytano.. teraz przywykli raczej i nie proponują. Samo się wyklarowało. A mnie chodzi o to, że ten alkohol w domu będzie.
eremita napisał/a:
to że nie piję nie powoduje, że ta noc jest uboższa a wprost przeciwnie - w końcu sobie pierwszego pobiegam z samego rana. Ty Ann zaplanuj np spacer noworoczny z rana.
w Sylwestra obawiam się samotności.. (wybiegam do przodu.. wiem.. ale chory umysł planuje).
Spacer spoko.. może nawet umowa już będzie o pracę nową, to dyżur się kroi jeśli się uda.

eremita napisał/a:
Ale cieszę się z jednej rzeczy: moim największym zmartwieniem świąteczno-noworocznym jest to, że boję się obżarstwa. Boję się tylko tego. TYLKO. Będę żarł, żarł i żarł i 2 stycznia będę cięższy o 4 kg.
Moim zmartwieniem nie jest obżarstwo. Żołądek jest dość chory.. i skurczony przez ostatnie 3 miesiące.. że mogę nie jeść prawie wcale.. a zjedzenie 1 kanapki = "łomatkokochano-alesieobzarłam". Poza tym.. zdziwiłam się, że w półtora tygodnia spadło mi 5,5kg.. a teraz kolejne 3.

eremita napisał/a:
Dlaczego cieszę się? Ano dlatego, że nie boję się sytuacji alkoholowych. Wykluczyłem jakiekolwiek powiązanie tych dwóch swiatów: ja i alkohol, więc to mnie nie trapi.
A ja się boję.. bo wiem, że jestem słaba. Wiem też, że alkohol nie jest dla mnie.. ale jak sobie pomyślę o tym co moja chora głowa sobie ubzdurać może później i do czego mnie doprowadzić.. to się boję.
eremita napisał/a:
Nie zrozum mnie źle - jestem czujny, ale kilka miesięcy pracowałem na ułożenie sobie "myślą, mową i uczynkiem" stanu ducha, który pozwoli mi spędzać ten czas tak jak sobie wymarzyłem. A po marzenia Ann mamy obowiązek sięgać.
U mnie zbyt wcześnie na takie słowa.. Mogłabym się w nich zgubić.. bo z nich (dla mnie) to już tylko krok do tego aby powiedzieć: jestem zdrowa... (już się kiedyś przez chwilę zapędziłam..)
Jo-asia - Śro 18 Gru, 2013 10:26

Ann napisał/a:
A ja się boję.. bo wiem, że jestem słaba. Wiem też, że alkohol nie jest dla mnie.. ale jak sobie pomyślę o tym co moja chora głowa sobie ubzdurać może później i do czego mnie doprowadzić.. to się boję.

jak będziesz myślała.. tak będziesz miała

a sylwester jak nie dyżur.. to Forum, tu też jest zabawa :mgreen:

Guido - Śro 18 Gru, 2013 10:37

eremita napisał/a:
Ja sprawę świat i sylwestra (pierwsze trzeźwe) mam raczej prostą:
1. Wszyscy już w domu i z rodziny okrzepli z informacją, że ja nie piję. Jest to łatwiejsze niż u innych, bo ja w najbliższej rodzinie mam kilka osób, które nie piją (bo nie chcą a nie że im nie wolno). Więc nikt nie będzie do mnie nukał.
2. Sylwester? Jakoś tak sobie wbiłem do głowy, że szampany i inne tego typu specyfiki nie są dla mnie, tak jak kompot śliwkowy na wigilię. Wszyscy go piją (kompot), tylko ja nie, co nie zmienia faktu, że wigilia nie jest przez to dla mnie uboższa. Więc tak samo z sylwestrem - to że nie piję nie powoduje, że ta noc jest uboższa a wprost przeciwnie - w końcu sobie pierwszego pobiegam z samego rana. Ty Ann zaplanuj np spacer noworoczny z rana.

Ale cieszę się z jednej rzeczy: moim największym zmartwieniem świąteczno-noworocznym jest to, że boję się obżarstwa. Boję się tylko tego. TYLKO. Będę żarł, żarł i żarł i 2 stycznia będę cięższy o 4 kg.
Dlaczego cieszę się? Ano dlatego, że nie boję się sytuacji alkoholowych. Wykluczyłem jakiekolwiek powiązanie tych dwóch swiatów: ja i alkohol, więc to mnie nie trapi.
Nie zrozum mnie źle - jestem czujny, ale kilka miesięcy pracowałem na ułożenie sobie "myślą, mową i uczynkiem" stanu ducha, który pozwoli mi spędzać ten czas tak jak sobie wymarzyłem. A po marzenia Ann mamy obowiązek sięgać.


To, co mówisz, również dla mnie brzmi dzisiaj tak... normalnie...
Jest to dla mnie novum, bo do tej pory zawsze bałem się świąt i sylwestra - dlatego że nie chciałem pić ale wiedziałem, że będę; w końcu więc machałem ręką i mówiłem sobie bzdury typu "Nie jestem jeszcze gotowy", "Przestanę od nowego roku", "Nie od razu Rzym zbudowano", "Jeszcze nie jestem wystarczająco silny", etc., tego typu głupoty.
A teraz - nie boję się. Przecież naprawdę chcę nie pić, wykasowałem alkohol z głowy. Czego mam się więc bać?
Wprost przeciwnie - cieszę się, że będę mógł sprawić sobie tyle satysfakcji mówiąc: "Dziękuję, nie piję". Jestem na etapie, w którym odmawianie sprawia mi naprawdę wiele frajdy.

Ann - Śro 18 Gru, 2013 10:41

Guido napisał/a:
A teraz - nie boję się. Przecież naprawdę chcę nie pić, wykasowałem alkohol z głowy. Czego mam się więc bać?
:beba: :foch: no i wychodzi na to, że ja jestem jakaś inna i w ogóle nie powinnam mieć takich rozkmin..
eremita - Śro 18 Gru, 2013 10:42

Ann napisał/a:
eremita napisał/a:
Nie zrozum mnie źle - jestem czujny, ale kilka miesięcy pracowałem na ułożenie sobie "myślą, mową i uczynkiem" stanu ducha, który pozwoli mi spędzać ten czas tak jak sobie wymarzyłem. A po marzenia Ann mamy obowiązek sięgać.
U mnie zbyt wcześnie na takie słowa.. Mogłabym się w nich zgubić.. bo z nich (dla mnie) to już tylko krok do tego aby powiedzieć: jestem zdrowa... (już się kiedyś przez chwilę zapędziłam..)

Ja nie jestem zdrowy. Chcę mieć natomiast zdrowe podejście. Nie jem gruszek, bo po nich cierpię. Nie jem sałaty, bo nie lubię. To oczywiste.
Podobnie z alkoholem.
Dlaczego?
Bo jak zjem gruszkę - będę cierpiał. Jak zjem sałatę- będę ja czuł w ustach. To oczywiste.
Podobnie z alkoholem. Jeżeli bym to zrobił - zacznę znów pić.
Ann i tego jestem pewien i chcę być tego pewien i tą pewność pielęgnuję w sobie, by była codziennie tak samo świeża - gdybym zmoczył usta, znów będę codziennie pił. Koniec.
I w ten sposób objawia się moja czujność.

Nie mogę Ci Ann doradzać - mogę Cię jednak pokrzepić. Pomyślę w święta i w sylwestra o Tobie, bo wierzę w Ciebie i Twoją trzeźwość. :pocieszacz:

eremita - Śro 18 Gru, 2013 10:45

Ann napisał/a:
Guido napisał/a:
A teraz - nie boję się. Przecież naprawdę chcę nie pić, wykasowałem alkohol z głowy. Czego mam się więc bać?
:beba: :foch: no i wychodzi na to, że ja jestem jakaś inna i w ogóle nie powinnam mieć takich rozkmin..

Bzdura - przeczytaj uważnie - każdy z nas ma swoje rozkminy, z którymi się mierzy.
Ty mierzysz się ze swoimi bardzo dobrze (najlepszy przykład: Twoja trzeźwość) i rób to dalej tak jak robisz a nie patrz na innych.

pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 10:47

Ann napisał/a:
no i wychodzi na to, że ja jestem jakaś inna i w ogóle nie powinnam mieć takich rozkmin..

Nie, nie jesteś inna. To oczywiste, że w jakiś sposób obawiasz się tego "nieznanego". Mówiąc inaczej, obawiasz się samej siebie, a właściwie tego co może Ci "zafundować" Twoja własna podświadomość. W sytuacji kiedy okres trzeźwienia jest jeszcze dość krótki (tak umownie poniżej roku) lepiej jest dmuchać na "zimne" niż kombinowanie typu:
Guido napisał/a:
naprawdę chcę nie pić, wykasowałem alkohol z głowy. Czego mam się więc bać?

Własnej podświadomości Guido (to tak na marginesie), która potrafi "dokopać" świeżo trzeźwiejącym i to w sposób czasem bolesny.
Ann napisał/a:
w Sylwestra obawiam się samotności..


to idź na jakies "balety" organizowane przez AA np.......co za problem?

Ann - Śro 18 Gru, 2013 10:55

pterodaktyll napisał/a:
to idź na jakies "balety" organizowane przez AA np.......co za problem?
dwie opcje: jedna 40 km dalej.. druga ponad 30 km dalej.. cena.. brak finansów.. itd.. przeżyję jakoś.

pterodaktyll napisał/a:
To oczywiste, że w jakiś sposób obawiasz się tego "nieznanego". Mówiąc inaczej, obawiasz się samej siebie, a właściwie tego co może Ci "zafundować" Twoja własna podświadomość. W sytuacji kiedy okres trzeźwienia jest jeszcze dość krótki (tak umownie poniżej roku) lepiej jest dmuchać na "zimne" niż kombinowanie
ująłeś to idealnie.
baracca - Śro 18 Gru, 2013 10:56

wolny napisał/a:
Czy Was tam baracca wew tem klasztorze to pozytywnego widzenia świata nie nauczają ??,..co ??

Bluźnisz bracie wolny. :mgreen:

Czyż nie jest napisane:
Nie będziesz czynił sobie pozytywnego myślenia jak nie będziesz czynił negatywnego. Wszystko to bowiem jest marność i lęgnie się w umyśle. A swiat jest jaki jest a wszystko co ponad to tylko oceny.
:mgreen: :mgreen:

pterodaktyll - Śro 18 Gru, 2013 10:59

Ann napisał/a:
dwie opcje: jedna 40 km dalej.. druga ponad 30 km dalej.

Wybrałbym ta drugą :mgreen:
Ann napisał/a:
cena.. brak finansów.. itd..

Jak ktos chce to szuka sposobów, a jak nie, to szuka powodów :p

Ann - Śro 18 Gru, 2013 11:01

pterodaktyll napisał/a:
Jak ktos chce to szuka sposobów, a jak nie, to szuka powodów :P
niech bedzie i tak.
Sylwester w domu. Postanowione.

Guido - Śro 18 Gru, 2013 11:09

pterodaktyll napisał/a:
W sytuacji kiedy okres trzeźwienia jest jeszcze dość krótki (tak umownie poniżej roku) lepiej jest dmuchać na "zimne" niż kombinowanie typu:
Guido napisał/a:
naprawdę chcę nie pić, wykasowałem alkohol z głowy. Czego mam się więc bać?

Własnej podświadomości Guido (to tak na marginesie), która potrafi "dokopać" świeżo trzeźwiejącym i to w sposób czasem bolesny.


Masz rację, dlatego sam też się nie pcham między pijących a sylwestra spędzę w domu z żoną i dziećmi.
Raz już jakiś czas temu byłem na spotkaniu, gdzie parę osób piło; nie piłem i świetnie spędziłem ten czas, A JEDNAK przez następne dwa dni bolała mnie głowa. Powiedziałem sobie: nie pchaj więcej paluchów między drzwi.
Pytanie tylko, czy wiedząc jak groźna jest dla nas podświadomość, nie ufając jej i bacznie obserwując samego siebie - mamy się tego BAĆ?
Nie ufać, być ostrożnym, dmuchać na zimne - TAK, ale BAĆ SIĘ? Czym jest strach, jeżeli właśnie nie pożywką dla podświadomości???

Guido - Śro 18 Gru, 2013 11:11

baracca napisał/a:
wolny napisał/a:
Czy Was tam baracca wew tem klasztorze to pozytywnego widzenia świata nie nauczają ??,..co ??

Bluźnisz bracie wolny. :mgreen:

Czyż nie jest napisane:
Nie będziesz czynił sobie pozytywnego myślenia jak nie będziesz czynił negatywnego. Wszystko to bowiem jest marność i lęgnie się w umyśle. A swiat jest jaki jest a wszystko co ponad to tylko oceny.
:mgreen: :mgreen:


A lud wyrzekł: Amen.

eremita - Śro 18 Gru, 2013 11:13

Guido napisał/a:
baracca napisał/a:
wolny napisał/a:
Czy Was tam baracca wew tem klasztorze to pozytywnego widzenia świata nie nauczają ??,..co ??

Bluźnisz bracie wolny. :mgreen:

Czyż nie jest napisane:
Nie będziesz czynił sobie pozytywnego myślenia jak nie będziesz czynił negatywnego. Wszystko to bowiem jest marność i lęgnie się w umyśle. A swiat jest jaki jest a wszystko co ponad to tylko oceny.
:mgreen: :mgreen:


A lud wyrzekł: Amen.


I dalej robił swoje. :lol2:

Ann - Pią 20 Gru, 2013 20:32

Mhm.
Cudowna, iście świąteczna atmosfera wkracza. Psia mać. No i na co mi później ta Wigilia? To łamanie się opłatkiem.. to wzruszenie na ten jeden wieczór..? Skoro teraz nerwy, brak porozumienia.. itd.

Jest mi źle.. denerwują mnie ludzie wokół. Matka, Ojciec... znajomi.. denerwuję siebie ja sama. Najchętniej na te dni zamknęłabym się w pokoju. Siedziała z muzyką w słuchawkach.. i czekała aż to wszystko minie.. aż będzie styczeń.
Tak jestem dziś taka bidna nieszczęśliwa.. wszystko jest be. Jest mi przykro. Smutno. Samotnie. Jestem podirytowana i wybuchowa.
Nie lubię takiej Anki.
Bo znam to uczucie i wiem do czego może zaprowadzić. Ale czuję się bezsilna dziś. Usiadłam i patrzę tępo.. bez sił całkowicie.. fizycznych i duchowych.

................

Trzeba te święta przeżyć na trzeźwo. Ogarnąć rzeczywistość i lepić pierogi bez wódki w szafce schowanej, bez wina w barku odkorkowanego.. Ubierać choinkę mniej artystycznie, bo i wena jakby mniejsza (bo po pijaku zawsze byłam bardziej twórcza i manualnie lepsza).. albo mi się tak wydaje.

Dla mnie cały ten cyrk jest niepotrzebny. Mamy wspominać dzień w którym narodził się On. A nie wpieprzać całe dnie przy stole.. to na co większość rodzin wydała jak zawsze zbyt wiele.. całkiem niepotrzebnie.

Niech mnie ktoś walnie w łeb..

Ptero kiedyś dałam Ci prawo do tego i podtrzymuję. Lej ile wlezie.

Jo-asia - Pią 20 Gru, 2013 20:37

Ann napisał/a:
albo mi się tak wydaje.

wydaje Ci się :p

Ann napisał/a:
Ptero kiedyś dałam Ci prawo do tego i podtrzymuję. Lej ile wlezie.

a Ptero nie odpuszcza takim okazjom.. wiec nasmaruj co możesz ;)

yuraa - Pią 20 Gru, 2013 20:40

Anka natentychmiast ubrać sie, butelke pustą w kieszeń i biegiem na najbliższe odludzie
i rzuć nią z całej siły najdalej jak potrafisz
wskazane przy tym rzucie wydanie odgłosu jak Szarapowa na korcie

endriu - Pią 20 Gru, 2013 20:41

Ann napisał/a:
Najchętniej na te dni zamknęłabym się w pokoju. Siedziała z muzyką w słuchawkach..

to tak zrób, ja nic na siłę nie robię

piotr7 - Pią 20 Gru, 2013 20:46

Ann napisał/a:
Siedziała z muzyką w słuchawkach.. i czekała aż to wszystko minie..


To dlaczego tak nie zrobisz ? to przecież Twoje życie .

Ann napisał/a:
Mamy wspominać dzień w którym narodził się On


Niestety , ale to nie było w grudniu , tylko na przełomie marca i kwietnia

piotr7 - Pią 20 Gru, 2013 20:47

Ann napisał/a:
Siedziała z muzyką w słuchawkach.. i czekała aż to wszystko minie..


To dlaczego tak nie zrobisz ? to przecież Twoje życie .

Ann napisał/a:
Mamy wspominać dzień w którym narodził się On


Niestety , ale to nie było w grudniu , tylko na przełomie marca i kwietnia

Ann - Pią 20 Gru, 2013 22:28

Jo-asia napisał/a:
a Ptero nie odpuszcza takim okazjom.. wiec nasmaruj co możesz
oby tylko pomogło i dotarło...

yuraa napisał/a:
Anka natentychmiast ubrać sie, butelke pustą w kieszeń i biegiem na najbliższe odludzie
i rzuć nią z całej siły najdalej jak potrafisz
wskazane przy tym rzucie wydanie odgłosu jak Szarapowa na korcie
butelki nie miałam.. ale faktycznie jak to przeczytałam, to ubrałam się.. wyszłam z domu, wzięłam dużego psa na smycz, latarkę na czoło i przed siebie. Potruchtałam po łąkach.. nawet nie myślałam, że mam jakąś kondycję bo dawno tego nie robiłam. Zimne powietrze mnie trochę ostudziło.. pies zyskał. :roll:

endriu napisał/a:
to tak zrób, ja nic na siłę nie robię

piotr7 napisał/a:
To dlaczego tak nie zrobisz ? to przecież Twoje życie
nie da się całe życie uciekać.. od siebie nie ucieknę...
piotr7 napisał/a:
tylko na przełomie marca i kwietnia
około pół roku po narodzinach Jana Chrzciciela.. Jan urodził się na przełomie marca/kwietnia wiec Jezus wrzesień/październik.. przynajmniej tyle pamiętam z wykładów z pewnego okresu mojego życia..
pterodaktyll - Pią 20 Gru, 2013 23:08

Ann napisał/a:
Niech mnie ktoś walnie w łeb..
:plask:
Ann napisał/a:


Melduję posłusznie, że już........ :mgreen:

Ann - Pią 20 Gru, 2013 23:13

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
Niech mnie ktoś walnie w łeb..
:plask:
Ann napisał/a:


Melduję posłusznie, że już........ :mgreen:
mhm.
Dziubas - Sob 21 Gru, 2013 10:07

Ann napisał/a:
szymon napisał/a:
wystarczy przeprogramować :mgreen:
żeby to było takie proste.. :roll:

To jet proste, tylko myślenie o tym, że to nie jest proste powoduje, że to nie jest proste :mgreen:

Ann - Sob 21 Gru, 2013 10:16

Dziubas napisał/a:
To jet proste, tylko myślenie o tym, że to nie jest proste powoduje, że to nie jest proste :mgreen:


ech ;) , dla Was to wszystko jest takie proste zawsze... dla mnie tylko czasami.
Ja zawsze byłam inna niż wszyscy.. zawsze nad wszystkim zastanawiałam się dwa razy dłużej.. nigdy nie byłam pewna swoich decyzji, a bardziej tego jaką powinnam podjąć. Zawsze wydawało mi się, że nic mi się nie uda.

Dziś jest troszkę inaczej.. bo mimo faktu, że wszystko musi być dokładnie przemyślane, to jakieś decyzje podejmuję.. ponoszę za nie odpowiedzialność.. i niektóre rzeczy mi się udają... a przynajmniej wierzę w to, że dopóki nie spróbuję czegoś zrobić to się nie dowiem, czy mi się uda czy nie.

Zawsze melancholia. Zawsze.
Czasem spontaniczność.. (ale w tym też głupota, za którą trzeba było płacić, albo taka, z której można się śmiać do dziś).
Czasem wybuchowość..
a czasem sytuacje, w których szukam z uporem maniaka g*wna w d**pie.


Pozwólcie, że coby mnie szlag nie trafił, to będę tu sobie pisać w tym czasie jeszcze bardziej bezsensownie.

:kwiatek:

Dziubas - Sob 21 Gru, 2013 10:25

Ann napisał/a:
. nigdy nie byłam pewna swoich decyzji, a bardziej tego jaką powinnam podjąć. Zawsze wydawało mi się, że nic mi się nie uda

Pod tym mógłbym się podpisać ;)

endriu - Sob 21 Gru, 2013 11:00

Ann napisał/a:
zawsze byłam inna niż wszyscy

inna, wyjątkowa, tylko ja tak mam,
jak czytam coś takiego to się wkurzam bo wcale tak nie jest...
:[

Estera - Sob 21 Gru, 2013 11:22

endriu, nie wkurzaj się, bo złość piękności szkodzi :p a poza tym każdy człowiek jest wyjątkowy, nie ma co się obrażać na fakty :beba:
szymon - Sob 21 Gru, 2013 11:46

Ann napisał/a:
szymon napisał/a:
wystarczy przeprogramować :mgreen:
żeby to było takie proste.. :roll:


ooo mój boziu 23r
nie ma się co oszukiwać, pr***ebane miałem, nie najgorzej, ani nie średni, ani nie łatwo, ale dla mnie było ciężko... i najważniejsze: nie było to łatwe, proste i przyjemne :roll:

nawet teraz mnie coś trzepnie z boku i mam gorszy dzień, czy parę godzin ale dla mnie to normalne
ten tko coś tam w głowie ma, to wie, ze wystarczy pstryknąć palcem i JUŻ - nie pamięta jednak swoich początków, bujania się w prawo i w lewo, nawet jak ma gorszy dziń, to trudno mu się przyznać :/
- co słychać?
- *j****, rewelacyjnie, normalnie ekstaza
:glupek:
odpowiadam: no to rzeczywiście jest MOC :p

samo przeprogramowanie, to PROCES dla mnie, a nie pstryknięcie palcem, ot tak.
to była i jest ciężka praca, nie jakieś wtaczanie kuli pod górę (chyba Syzyf to robił)
ale trzeba zap******... i nie jeden dzień, czy dwa
nie wtedy trzeba pracować, jak jest "źle" - ale na co dzień, w każdej chwili, najlepiej w TEJ OTO CHWILI

jak będziesz poszukiwać odpowiedzi w każdej chwili, z wielkim zaangażowaniem, ale bez presji i oczekiwania jakiegoś nietuzinkowego wyniku, to wtedy TO przychodzi (to przeprogramowania) można rzec samo
nawet mozna napisać, że odkrywasz to, co masz w sobie i zawsze miałaś, tak jakbyś zmazała parę z lustra i zobaczyła na nowo swoje prawdziwe odbicie w lustrze :)
i wtedy mozna to nazwać tak: jeeesuuusiuuu, jakie to było proste

można to opisywać słowami, terapeutycznymi głupio-mądrymi postami, można też potrzepać pianę i puścić bąka w mąke na ten temat - ale po co?
jak już to odkryjesz, to bedziesz to miała i pielęgnowała na co dzień i tego Ci życze 433

Ann - Sob 21 Gru, 2013 12:43

endriu napisał/a:
Ann napisał/a:
zawsze byłam inna niż wszyscy

inna, wyjątkowa, tylko ja tak mam,
jak czytam coś takiego to się wkurzam bo wcale tak nie jest...
:[
znajdź mi dwóch takich samych ludzi, z takimi samymi zachowaniami..
Ann - Sob 21 Gru, 2013 12:56

szymon napisał/a:
ooo mój boziu 23r

aż tak Ci ciężko po czytaniu moich wypocin Szymuś? :skromny:

szymon napisał/a:
samo przeprogramowanie, to PROCES dla mnie, a nie pstryknięcie palcem, ot tak.
tu się zgodzę.. i mam wrażenie (osobiście), że każdy przechodzi to inaczej, po swojemu.
szymon napisał/a:
ale trzeba za***rdalać... i nie jeden dzień, czy dwa
nie wtedy trzeba pracować, jak jest "źle" - ale na co dzień, w każdej chwili, najlepiej w TEJ OTO CHWILI
Staram się... robim co możem.. każdego dnia, nowe zadanie.. nowe okoliczności, tylko ten sam cel. Pracuję nad sobą... nie zlewam wszystkiego tak jak kiedyś.

Kiedyś zlałabym święta. Zrobiłabym co mam zrobić, albo nie zrobiłabym nic. Usiadła do stołu. Nażarła się... popiłabym. Resztę dni bym przepłynęła.. a później sama sobie powiedziała: oo.. chyba były święta.. jak szkoda, że się skończyły.. że chlanie się skończyło.. że ten 'legal' teraz trzeba ukryć..
Zlałabym relacje rodzinne, jak zawsze od lat.. bo byłabym znieczulona.. a teraz nie jestem.. i mam nadzieję nie być, bo dziś nie piję. Dlatego ten strach i mętlik w głowie jest tak duży. Nie dlatego, że ten alkohol będzie. Bo on jest. Dokładnie wiem, gdzie stoi nie mój alkohol.

szymon napisał/a:
jak będziesz poszukiwać odpowiedzi w każdej chwili, z wielkim zaangażowaniem, ale bez presji i oczekiwania jakiegoś nietuzinkowego wyniku, to wtedy TO przychodzi
że to niby taka oczywista oczywistość, której nie mam szukać nie wiadomo gdzie, tylko pozwolić jej przyjść? Bo uważając, że mogę się potknąć o coś wystającego, mogę nie zauważyć kiedy wpadnę w dziurę w chodniku, tak?

szymon napisał/a:
nawet mozna napisać, że odkrywasz to, co masz w sobie i zawsze miałaś, tak jakbyś zmazała parę z lustra i zobaczyła na nowo swoje prawdziwe odbicie w lustrze
ja mam wrażenie, że na tej drodze już jestem.. bo poznaję siebie.. jakiej nie znałam przez tyle lat. Poznaję prawdziwą Ankę. Ale
szymon napisał/a:
jeeesuuusiuuu, jakie to było proste
jeszcze nie miałam takiej eureki.


szymon napisał/a:
można też potrzepać pianę i puścić bąka w mąke na ten temat
:smieje:
szymon napisał/a:
ale po co?
jak już to odkryjesz, to bedziesz to miała i pielęgnowała na co dzień i tego Ci życze 433


Mam nadzieję, że kiedyś ten czas nadejdzie i go zaakceptuję.. 2ff3 :buzki:

endriu - Sob 21 Gru, 2013 15:45

Dziubas napisał/a:
endriu napisał/a:
się wkurzam bo wcale tak nie jest...

Mógłbyś to rozwinąć :p


a o czym my tutaj piszemy?
o alkoholizmie,
i znowu czytam, że jakiś alkoholik (tutaj akurat Ann) jest inny niż wszyscy, wyjątkowy, itp.

tymczasem Ann napisała:
Ann napisał/a:
Ja zawsze byłam inna niż wszyscy.. zawsze nad wszystkim zastanawiałam się dwa razy dłużej.. nigdy nie byłam pewna swoich decyzji, a bardziej tego jaką powinnam podjąć. Zawsze wydawało mi się, że nic mi się nie uda.


przecież ja mam/miałem tak samo
Dziubas też tak ma, to w czym Ann jest inna i wyjątkowa?

Ann - Sob 21 Gru, 2013 15:54

endriu napisał/a:
wyjątkowy
nigdzie nie napisałam, że jestem wyjątkowa. Jestem inna niż moi znajomi... inna niż Ci, którzy byli obok.. ale nie napisałam nigdzie, że inna niż alkoholicy, którzy mnie otaczają.. Nie czuję się z tego powodu wyjątkowa w pozytywnym słowa znaczeniu, za to czuję się inna. Mam wrażenie, że przez swoje zapędy i alkoholizm patrzę na świat inaczej niż współpracownicy, niż koledzy i koleżanki....
baracca - Sob 21 Gru, 2013 16:01

endriu napisał/a:
i znowu czytam, że jakiś alkoholik (tutaj akurat Ann) jest inny niż wszyscy, wyjątkowy, itp.

Bez wątpienia wszyscy są tacy sami, spod jednej sztancy.
Produkt seryjny bez cech indywidualnych. :evil2"

endriu - Sob 21 Gru, 2013 16:03

Ann napisał/a:
Ja zawsze byłam inna niż wszyscy..


Ann napisał/a:
Jestem inna niż moi znajomi... inna niż Ci, którzy byli obok..


jest różnica? jest :tak:
teraz się mogę zgodzić :okok:

Dziubas - Sob 21 Gru, 2013 16:09

endriu napisał/a:
Dziubas napisał/a:
endriu napisał/a:
się wkurzam bo wcale tak nie jest...

Mógłbyś to rozwinąć :p


a o czym my tutaj piszemy?
Zdaje się, że piszesz o swoich nerwach, frustracji , że ktoś ośmiela się być inny niż Ty.
endriu - Sob 21 Gru, 2013 19:27

o nerwach i frustracji? :nie:

jeszcze tak wyluzowany przed świętami nie byłem :)

dzisiaj ściąłem choinkę, razem z dziećmi już ubraliśmy
wszystko w wesołej atmosferze
siedzimy, delektujemy się widokiem i odpoczywamy :okok:
syn zakończył sezon piłkarski, dostał dyplom za wysoką frekwencję w treningach...
to tak jakbym ja dostał bo na każdy trening jeżdżę z nim :)
frustracja świąteczna poszła w siną dal dwa lata temu 8)

Ann - Pon 23 Gru, 2013 17:22

Otworzyłam kilka godzin temu ważny ze względu na nadawcę list..
Szukam sobie miejsca.
Zaliczyłam już spacer. Wypaliłam kilka papierosów (chociaż nie paliłam już ponad 3 tygodnie - ale lepiej zapalić niż co innego).
Posprzątałam to co już posprzątane było.
Wykonałam jeden telefon.. żeby sobie pomóc w przeżywaniu emocji..
Teraz usiadłam tutaj.

Ten list to odpowiedź na złożone przeze mnie podanie o przyjęcie do pracy. 3,5 miesiąca bardzo ciężko starałam się o tą pracę.. wiem, że od 1 stycznia będzie miejsce dla minimum jednej nowej osoby. Dostałam dwu zdaniową odpowiedź. W skrócie: możliwości przyjęcia brak, jak coś to wiemy, że mamy Twoje podanie, a teraz się wal.
Ciężka praca.. i marzenie poszło się kochać.. a jeszcze mam jeden dyżur.. dobę w ostatni weekend grudnia.. i jakoś nawet nie wiem jak mam się zebrać by tam iść.
Po co komuś dawać nadzieję i nagle ją zabijać?
Ech. Piękny prezent na święta i nowy rok.
Miało być tak pięknie a wyszło jak zwykle.

endriu - Pon 23 Gru, 2013 17:44

:pocieszacz: znajdziesz lepszą
Ann - Pon 23 Gru, 2013 20:04

endriu napisał/a:
:pocieszacz: znajdziesz lepszą
nie wiem.. kiedyś może i tak.. ale to jedyny szpital w moim mieście.. :(
uczyłam się po to, żeby do tego dojść.. ciężko pracowałam jak każdy pracownik z tym, że bez wynagrodzenia, żeby zdobyć doświadczenie.. ech zresztą.. nieważne.. co ja bede gadac.

Jo-asia - Pon 23 Gru, 2013 20:20

Ann napisał/a:
uczyłam się po to, żeby do tego dojść.. ciężko pracowałam jak każdy pracownik z tym, że bez wynagrodzenia, żeby zdobyć doświadczenie..

wiesz, uczyłam się pięć lat, za pigułę ;)
pracowałam coś nie całe dwa lata.. potem dzieci
no i powrót do pracy, ale co z dzieciakami.. poszłam do pracy do ich przedszkola.. jak ja się wstydziłam :oops: bo woźna.. po takiej szkole, taa i po ukończeniu przez nich przedszkola.. trafiłam do handlu.. :bezradny: i za cholerę się nie umiem z niego wygrzebać.. nawet miałam plan, zrobić szkolenie lub studia.. wrócić do zawodu.. pierwsze to praca pół roku za free, a drugie rok nauki za kasę.. no i... dalej siedzę za kasą..

kurde :nerwus:
miałam Cię pocieszyć a sama narzekam :nerwus:

a może to oni, na Ciebie nie zasługują? ;)

:buziak:

zołza - Pon 23 Gru, 2013 20:40

Jo-asia napisał/a:
nawet miałam plan, zrobić szkolenie lub studia.. wrócić do zawodu.. pierwsze to praca pół roku za free, a drugie rok nauki za kasę.. no i...


Joa -siu ;) marzenia sie spełniają (no troszeczke trzeba im pomóc) ;)

http://www.wsm.sosnowiec....tudia-pomostowe

Jo-asia - Pon 23 Gru, 2013 20:51

zołza napisał/a:
Joa -siu ;) marzenia sie spełniają (no troszeczke trzeba im pomóc) ;)

dokładnie rok temu, dałam wypowiedzenie.. miałam taki plan, tam iść na studia :buziak:
chyba mi się już nie chce.. :p
nie wiem..
zresztą nie będę zaśmiecać. tematu Ann
A tobie dziękuję :kwiatek:

zołza - Pon 23 Gru, 2013 20:57

Jo-asia napisał/a:
chyba mi się już nie chce..

nie wiem..


:luzik:

Tylko tak sobie pomyślałam...że masz to coś by wykonywać te zawód ;)

zołza - Pon 23 Gru, 2013 21:00

Ann napisał/a:
uczyłam się po to, żeby do tego dojść..


Ann :) jesteś taka młodziutka ,masz jeszcze inne perspektywy zatrudnienia ;)
Nie martw sie pewnie niedługo sami po Ciebie przyjdą ...

Ann - Pon 23 Gru, 2013 21:08

zołza napisał/a:
Ann jesteś taka młodziutka ,masz jeszcze inne perspektywy zatrudnienia
Nie martw sie pewnie niedługo sami po Ciebie przyjdą ...
Ja już w życiu różne profesje miałam mimo tego, że jestem młodziutka. Miałam nosić inny mundur.. noszę inny.. miał być czarny, a jest czerwony z odblaskami. W międzyczasie pracowałam w różnych branżach.. umysłowo, ale i bardzo ciężko fizycznie.. ja nie boję się żadnej pracy.. ale chodzi o to, że w tym zawodzie czuję się spełniona.. to jest to co chcę robić i wiem, że robię dobrze, z pełną pasją i oddaniem.. Kiedy pokonałam już tyle przeszkód.. kiedy mimo picia skończyłam szkołę i zdałam egzamin, dwa dni po blisko tygodniowym ciągu.. kiedy udało mi się dostać na staż (bezpłatny).. kiedy powiedziano mi, że mam robić prawko, bo będzie mi potrzebne, żeby mieć tu pracę od stycznia.. kiedy wszystko wydawało się układać i spełniać.. okazuje się, że nie mogę znów robić czegoś co uwielbiam.. nie mogę stąd wyjechać... więc pozostaje mi bycie biurwą nadal.. w papierzyskach których nienawidzę.. zamiast ratować ludzkie życie i czuć z tego powodu satysfakcję...

I tu nie liczy się dla mnie to, że jestem młodziutka i mam czas.. ale to, że potrzebuję tej pracy, żeby być szczęśliwą i na miejscu.. zależało mi bardzo.

zołza - Pon 23 Gru, 2013 21:19

Ann napisał/a:
le to, że potrzebuję tej pracy, żeby być szczęśliwą i na miejscu.. zależało mi bardzo.


Ann mam pomysł -u nas w szpitalu sie sprawdza...
Masz piękny zawód ,jestes wykwaliikowanym pracownikiem po stażu. Chcesz pracowac w tym zawodzie.
Załóż firmę i swiadcz usługi szpitalowi na umowę-zlecenie. Mysle,że szpital nie odmówi sobie takiego pracownika(nie płaci ZUS-u ,nie płaci pakietu socjalnego i nie obowiazuje go wzgledem Ciebie kodeks pracy).Możesz wypelniac wszystkie braki w dyżurach . Pracujesz-zarabiasz. Nie pracujesz-szpital nic nie płaci .A Ty robisz to co kochasz ;) Co o tym myślisz?

Ann - Pon 23 Gru, 2013 21:24

zołza napisał/a:
Ann napisał/a:
le to, że potrzebuję tej pracy, żeby być szczęśliwą i na miejscu.. zależało mi bardzo.


Ann mam pomysł -u nas w szpitalu sie sprawdza...
Masz piękny zawód ,jestes wykwaliikowanym pracownikiem po stażu. Chcesz pracowac w tym zawodzie.
Załóż firmę i swiadcz usługi szpitalowi na umowę-zlecenie. Mysle,że szpital nie odmówi sobie takiego pracownika(nie płaci ZUS-u ,nie płaci pakietu socjalnego i nie obowiazuje go wzgledem Ciebie kodeks pracy).Możesz wypelniac wszystkie braki w dyżurach . Pracujesz-zarabiasz. Nie pracujesz-szpital nic nie płaci .A Ty robisz to co kochasz ;) Co o tym myślisz?
dokładnie ten plan wypełniałam tylko bez firmy i bez kasy.. ale kiedy poprosiłam o zatrudnienie i umowę kontraktową.. (bo taka praca bez kasy to jednak mało przyjemna jest kiedy noce się zarywa i jest się na każdą prośbę.. a przy okazji ciągnie się pracę zawodową..), wtedy dostałam odpowiedź NIE. Pisemną, a jakże.. cóż.. Zołza kochana.. zboleję to.. tylko przez moment mi się zamarzyło grzane wino dziś.. dla odprężenia.. a tfu.. ale przypomniałam sobie, że zawsze po nim zgagę miałam :beba: i że głowa by mnie bolała.. i wogóle.. no cóż. Przeżyję..
Nie wiedzą co tracą.. drggb

zołza - Pon 23 Gru, 2013 21:32

Ann napisał/a:
że zawsze po nim zgagę miałam i że głowa by mnie bolała.. i wogóle..


Boląca głowa i zgaga to koszmarna rzecz jest :rotfl:
A jeszcze zostaje osad na zębach -fuj :blee:

endriu - Pon 23 Gru, 2013 22:02

Ann napisał/a:
tylko przez moment mi się zamarzyło grzane wino dziś

:glupek:

rybenka1 - Pon 23 Gru, 2013 22:06

Aniu ,ja jak kiedyś powiedziałam ,że śnił mi się alkohol .Dostałam odpowiedz ,a co Ci się miało śnic mleko .Przecież mleka nie piłaś .Aniu :buziak:
Ann - Pon 23 Gru, 2013 23:43

endriu napisał/a:
:glupek:
nie warte to tego zachodu nie? Nawet szkoda było myśleć..
rybenka1 napisał/a:
Aniu ,ja jak kiedyś powiedziałam ,że śnił mi się alkohol .Dostałam odpowiedz ,a co Ci się miało śnic mleko .Przecież mleka nie piłaś .Aniu
racja.. czysto schematycznie w chwili wkurzenia pomyślałam o tym co niby miałoby mi dać ulgę na moje biedne zszargane nerwy.. bo ja taka biedna, uciemiężona.. i w ogóle znowuwżyciuminiewyszło.. :beba: dobrze, że tylko przez chwilę mi się to w głowie obiło.. i poszło sobie.
Klara - Wto 24 Gru, 2013 22:02

Ann napisał/a:
nie mogę stąd wyjechać

Jesteś przywiązana do tego miejsca jak chłop pańszczyźniany do ziemi? - Przepraszam za TAKIE porównanie, ale inne mi nie przychodzi do głowy :oops:

Ann - Śro 25 Gru, 2013 03:00

Jak zwal tak zwal.
Nie zostawię rodziców bo jestem w chorym uzależnieniu od matki.. i niestety od jakiegoś czasu mam tego świadomość co zresztą ciąży mi bardziej przez to.
Nie mam żadnych możliwości finansowych czy oszczędności aby móc rozpocząć nowy etap.. to nie jest takie łatwe.. nie umiem.

Jo-asia - Śro 25 Gru, 2013 08:16

Ann napisał/a:
to nie jest takie łatwe.. nie umiem.

może i łatwe nie jest, nie jest niemożliwe ;)
a to, że nie umiesz.. bo jesteś "uzależniona"
i na to przyjdzie czas :)

w życiu każdego przychodzą takie chwile.. takie niespełnione oczekiwania
te chwile są szansą na zmianę.. "uzależnień",
to, co tak bardzo kochasz, co staje się motorem Twojego życia.. zabrane jest Ci.. właśnie po to, abyś mogła wybrać :)
idę za głosem serca.. czy rozumu?
to, że tym razem wybierasz rozum, nie oznacza.. że ta szansa się nie powtórzy
może.. kolejnym razem, właśnie ją wykorzystasz?

wszystkiego dobrego Ann :buziak:

czytam teraz, raz jeszcze co Ci napisałam i wiesz, co?
ja mam tak samo ;)

piotr7 - Śro 25 Gru, 2013 10:14

Ann napisał/a:
jestem w chorym uzależnieniu od matki


moje dzieci się uniezależniły , trochę przykro ale da się przeżyć

Twoje życie jest najważniejsze bo matki kiedyś już , jak nas wszystkich , nie będzie i co wtedy ?

Klara - Śro 25 Gru, 2013 11:30

Ann napisał/a:
Nie zostawię rodziców bo jestem w chorym uzależnieniu od matki..

Leczysz się z alkoholizmu, wylecz także z tego drugiego uzależnienia.
Pod skrzydłami matki dziecko powinno przebywać w czasie gdy nie jest samodzielne i potrzebuje opieki i ochrony.
Kiedy już się usamodzielnia, powinno zakładać własne gniazdo i uczyć się życia na własną rękę.
Mnie się to zdarzyło od razu po maturze. Miałam 19 lat.

Ann - Śro 25 Gru, 2013 12:39

Jo-asia napisał/a:
może i łatwe nie jest, nie jest niemożliwe
a to, że nie umiesz.. bo jesteś "uzależniona"
i na to przyjdzie czas
ech.. daj czas czasowi, tak? tylko, że później może okazać się zbyt późno.
Jo-asia napisał/a:
w życiu każdego przychodzą takie chwile.. takie niespełnione oczekiwania
te chwile są szansą na zmianę.. "uzależnień",
to, co tak bardzo kochasz, co staje się motorem Twojego życia.. zabrane jest Ci.. właśnie po to, abyś mogła wybrać
wolę być wiecznie nieszczęśliwa niż podjąć decyzję, która byłaby moim wyborem.. moim nowym wyborem.. moim nowym życiem.
piotr7 napisał/a:
moje dzieci się uniezależniły , trochę przykro ale da się przeżyć
ale możliwe, że Ty nie ingerowałeś w życie swoich dzieci tak mocno.
piotr7 napisał/a:
Twoje życie jest najważniejsze bo matki kiedyś już , jak nas wszystkich , nie będzie i co wtedy ?
i wtedy zostanę sama.. czego nie chcę.. ale w ciąż to nie ten czas i nie ta chwila.. :( wiem, że brzmi to beznadziejnie.. ale taka jest prawda.

Klara napisał/a:
Leczysz się z alkoholizmu, wylecz także z tego drugiego uzależnienia.
Pod skrzydłami matki dziecko powinno przebywać w czasie gdy nie jest samodzielne i potrzebuje opieki i ochrony.
Kiedy już się usamodzielnia, powinno zakładać własne gniazdo i uczyć się życia na własną rękę.
Mnie się to zdarzyło od razu po maturze. Miałam 19 lat.
nie wiem jak miałabym to zrobić.. to jest dość mocno złożona sytuacja jak dla mnie. Od lat nie potrzebuję opieki i ochrony..
Gratuluję odwagi, że juz w wieku 19 lat zaczęłaś żyć dla siebie.

____________________


Bo tutaj tak naprawdę chodzi o to, że (jak to mi ktoś powiedział), żyję trochę za moich rodziców. Kiedy miałam 12 lat pewne wydarzenie rodzinne zabrało mi rodziców - w relacjach.. matka płakała i rozpaczała przez kilka lat.. ojciec zapracowywał się aby nie być w domu.. ja byłam sobie matką.. musiałam sobie radzić. Od zawsze byłam traktowana jak mała dorosła, ale wtedy musiałam to robić jeszcze bardziej.

Kiedy mnie nie zauważała, starałam się jeszcze bardziej aby mnie zauważyła.. chciałam spełniać każde jej marzenie.. chciałam być idealna.. najlepsza uczennica, najlepsza córka, naj, naj, naj.. i przez to naj, któregoś dnia poczułam się przytłoczona, bo to nie byłam ja. Chciałam matki, a nie tresera.
W związku z tym, że nie dawałam sobie rady z presją i oszukiwaniem samej siebie, jaka to niby wspaniała jestem.. stwierdziłam, że czas być sobą.. ale poza domem.. no i puściłam wodze.. bawiłam się, wagarowałam, na złość sobie i całemu światu mimo posiadanej wiedzy nie pisałam sprawdzianów.. albo pisałam je na same dwóje. Bo chciałam, żeby Ona się mną zainteresowała. Ale jednocześnie tak bardzo się jej bałam, że ukrywałam przed nią wszystko. Do czasu. Później było tylko gorzej dla mnie, bo spodobało mi się takie życie. Imprezy.. wagary, papierosy, marycha, piwo, wino, wóda. To był etap kiedy chciałam być zauważona w jakikolwiek sposób. Wracałam do domu, pijana.. (tak jak już to tu pisałam), nie mieszcząc się w drzwiach. Nie widziała. Nie chciała widzieć. A ja jak niemowa tylko na migi pokazywałam, że mój świat się wali. Jej tam nie było. Ale mimo wszystko była dla mnie ważna.. kocham ją.. dla niej mogłabym wskoczyć w ogień. Bo choć z jednej strony za niektóre rzeczy jej nienawidzę, to niezdrowo ją kocham. Bo pamiętam czasy kiedy było dobrze.
Żyję za nich, tak jak powiedziałam.. od kilku lat prowadzę domowe kwestie finansowe.. mój wspaniały brat mi kiedyś podsunął ten pomysł.. a rodzice się zgodzili. Tym sposobem, wyprowadziłam ich na lepszą drogę.. nie zabrali im/nam domu.. i jeszcze jakoś da się żyć. Ale oni o tym nie myślą.. myślę ja. Próbowałam kilkukrotnie im to oddać.. żeby się uwolnić.. ale robiły się kolejne długi.. i mało brakowało a wszystko by runęło.

Ale tak właściwie..? Na czym polega to chore uzależnienie?
Na tym, że nie umiem żyć z nią.. ale nie wyobrażam sobie życia bez niej.
Nie wiem jak miałabym się jej sprzeciwić.
Nie wyobrażam sobie dnia, w którym miałabym jej zacząć mówić co dzieje się w moim życiu.
Nie umiem powiedzieć o tym, że jestem z kimś i że go kocham.. a co dopiero gdybym miała powiedzieć, że planuję z tym kimś wspólne życie.. (pewnie dowiedziałaby się wówczas, gdybym już miała spakowane walizki i właśnie wychodziła na pociąg) [taki mam scenariusz gdyby to się miało wydarzyć]. Ale dobrze, że to jeszcze nie ten czas.

Znam jej upór.. wiem ile lat nie odzywała się do mojego brata, kiedy zrobił coś nie po jej myśli.. 10 lat. Wiem ile ich i mnie to kosztowało.
Wiem, że jestem uzależniona.. od niej.. od alkoholu.. że strach mnie paraliżuje..


bardzo świąteczne przemyślenia..

Jo-asia - Śro 25 Gru, 2013 13:40

Ann napisał/a:
Wiem, że jestem uzależniona.. od niej.. od alkoholu.. że strach mnie paraliżuje..
wiem...znam....przytulam
Klara - Śro 25 Gru, 2013 15:09

Ann napisał/a:
wiem ile lat nie odzywała się do mojego brata, kiedy zrobił coś nie po jej myśli.. 10 lat.

To w mojej rodzinie było normą.
Moi rodzice (a właściwie ojciec) po kolei skreślali wszystkie swoje dzieci, które układały sobie życie po swojemu, a nie "po ichniemu".
Ja się wyprowadziłam - że tak powiem - legalnie, ale w chwili mojego wyjazdu ojciec powiedział do mamy wzdychając z ulgą: "Nareszcie będziemy sami. Tak jak po ślubie".
Aniu, moja decyzja nie była odważna. Była naturalna. Z bardzo surowego reżimu wychowawczego skoczyłam na głęboką wodę, i przy okazji narobiłam sporo głupot, ale życie mnie nauczyło wiele i to doświadczenie jest nie do przecenienia.
Cały świat nie jest pełen wrogów. Jest na nim mnóstwo dobrych i pozytywnych ludzi, którzy nie pozwalają zginąć mimo kryzysów i zawirowań.
Trzeba tylko zrobić pierwszy krok i zająć się sobą, a nie być rodzicem dla swoich rodziców, bo to jest bez sensu.

Ann - Śro 25 Gru, 2013 17:38

Klara napisał/a:
Trzeba tylko zrobić pierwszy krok i zająć się sobą, a nie być rodzicem dla swoich rodziców, bo to jest bez sensu
nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi.. tym bardziej jest mi ciężko, bo widzę, że to co robię sprawia, że sama siebie niszczę.. że to wszystko jest beznadziejne.. że jestem tchórzem, który żyje tak jak mu najłatwiej.. że nie umiem zrobić pierwszego kroku.
Klara - Śro 25 Gru, 2013 17:43

Aniu, nie chciałam Ciebie dołować, lecz wyłącznie zmotywować.
Jeśli się tego boisz, to masz dwa wyjścia:
- pierwsze stosowała Pannamigotka, czyli "bój się i rób";
- drugie - skoro się boisz to znaczy, że jeszcze nie jesteś gotowa. W takim razie powoli dojrzewaj do podjęcia decyzji. Przemyśl, zaplanuj, przygotuj zaplecze i działaj :buziak:

Ann - Śro 25 Gru, 2013 18:55

Klara napisał/a:
Aniu, nie chciałam Ciebie dołować, lecz wyłącznie zmotywować.
Jeśli się tego boisz, to masz dwa wyjścia:
- pierwsze stosowała Pannamigotka, czyli "bój się i rób";
- drugie - skoro się boisz to znaczy, że jeszcze nie jesteś gotowa. W takim razie powoli dojrzewaj do podjęcia decyzji. Przemyśl, zaplanuj, przygotuj zaplecze i działaj :buziak:


Zdecydowanie bardziej to drugie wyjście biorę pod uwagę. Muszę mieć zaplecze, muszę się zabezpieczyć.

To niecałe pół roku bez alkoholu. Równe 170 dni. A wydarzyło się tak wiele.
Zainteresowałam się własnym życiem. Życiem, nad którym do tej pory nie miałam żadnej władzy.. życiem które przelatywało mi przez palce... które było mi obojętne, a teraz przestało takie być. Bo chcę je :zeby: ugryźć i posmakować.

I nagle okazało się, że widzę jakie relacje były w moim życiu.. jakimi drogami szłam.. do czego doprowadziłam sama.. do czego doprowadziłam się bo nie miałam steru w ręku.. Jak wiele zaprzepaściłam.. jak bardzo sobie nie ufam.. i jak bardzo w siebie nie wierzę, ba, nie wierzę w to, że mogę mieć w życiu odrobinę szczęścia.

Dużo demonów we mnie walczy.. Wiele sfer mojego życia odkrywam na nowo.. xcc a to wszystko mnie zaskakuje.. a to wszystko sprawia, że najchętniej z całego życia bym się wyautowała.. xbtny a jednocześnie mam chęć z drżącym sercem złapać byka za rogi.. ale narazie się z tą myślą tylko oswajam.

Piszę o tym tutaj, bo nie mam z kim wymienić takich poglądów.. a po drugie potrzebuję gdzieś wyrzucić z siebie te kłębiące się myśli.

piotr7 - Śro 25 Gru, 2013 19:30

Ann napisał/a:

Piszę o tym tutaj, bo nie mam z kim wymienić takich poglądów.. a po drugie potrzebuję gdzieś wyrzucić z siebie te kłębiące się myśli.


I to jest właściwe podejście do sprawy

Matinka - Śro 25 Gru, 2013 22:47

Ann napisał/a:
To niecałe pół roku bez alkoholu. Równe 170 dni. A wydarzyło się tak wiele.

Zainteresowałam się własnym życiem. Życiem, nad którym do tej pory nie miałam żadnej władzy.. życiem które przelatywało mi przez palce... które było mi obojętne, a teraz przestało takie być. Bo chcę je ugryźć i posmakować.


:brawo: Aniu, trzymaj się i bądź dobrej myśli! :okok: :tak:

Ann - Czw 26 Gru, 2013 20:01

Upuszczam emocje, potrzebuję tego. Możecie nie czytać. Możecie dać radę. Możecie cokolwiek.

Święta. Dzień kolejny.
Kolejni goście. Mikstura na stole.. doskonale wiem co w niej jest i w jakiej proporcji. Kilka różnych alkoholi zabarwionych sokami i wkrojonymi pomarańczami.
Matka - najmądrzejsza kobieta świata. Rzadko zdarza jej się pić. Ale tutaj następuje celebracja świąt z alkoholem, mężem, siostrami i szwagrem.
Koktajl szumi w głowie. Podałam do stołu.. podstawiałam, spełniałam rozkazy.. ale do pewnego momentu. Rozumiem zmęczenie matki.. ale nie toleruję wchodzenia mi na głowę.
Denerwuje mnie jej przemądrzałość. Najpierw na mnie.. że mam im śpiewać kolędy.. fakt kiedyś śpiewałam i zdobywałam nagrody.. lubię śpiewać.. mam dobry głos.. ale kurde.. co ja katarynka jestem? Odmówiłam.. nie jestem panią do zabawiania, ani małpką w cyrku. Obraza..
Naskakiwałyśmy na siebie przez godzine siedzenia przy stole.. aż dziwnie wobec gości.. mierzyłyśmy się wzrokiem.. poddałam się, poszłam na spacer.. zrobiłam kilka kilometrów.. poszłam na drogę krajową na statoila na kawę.. wypiłam ją na spokojnie.. oh jaki spokoj jest na stacji benzynowej.. mimo wchodzących i wychodzących ludzi.. tam nie było jej i jej gadania.
Nie było pijackiego bełkotu. Pijany z trzeźwym się nie dogada.
A ja wiem co w tym kubełku na stole stoi.
Wciąż pamiętam.. i ten żal, żal po stracie.. że ja nie mogę..

Teraz siedzi i poucza swoją siostrę i szwagra co do wychowywania ich dorosłej bo 34 letniej córki. Jest pijana. Nie umie pić.. niewiele potrzeba aby się nastukała.. wypiła zdecydowanie zbyt dużo. A oni siedzą i słuchają.. Zastanawiam sie czy wkroczyć i zrobić dym, bo już we mnie kipi.. czy olać..

Pani najmądrzejsza. Kobieta na którą wzbierają nerwy. Nienawiść i pusty śmiech. Ukochana Matka.
Miks uczuć. Nierozumiałych. A po środku ja. Dwie Anie.

Nienawidzę swoich uczuć.. odczuć.. siebie takiej.

yuraa - Czw 26 Gru, 2013 21:04

ech Anka
ktoś pije a Ciebie głowa boli.
po co liczysz czyjeś kolejki ?
zmieniaj to co możesz zmienić

Jo-asia - Czw 26 Gru, 2013 21:13

Aniu jakiś czas temu..wiedziałam przed kompem..wyłam i pisałam...
oni tam piją...a ja tu sama..
Ktoś mi napisał...przypomnijmy sobie ostatnie picie...
Ty..swoje pamiętasz jeszcze?

Ann - Czw 26 Gru, 2013 22:07

yuraa napisał/a:
ech Anka
ktoś pije a Ciebie głowa boli.
po co liczysz czyjeś kolejki ?
zmieniaj to co możesz zmienić

Masz rację yuraa.. pierwsze trzeźwe święta.. w czasie głodu, który przyszedł już przed nimi.

Jestem po strasznej awanturze z matką... o moje życie.. o jej rozkazy.. kazała mi wyp****ć. Hm. Może to i dobrze, zmobilizuję się do wyprowadzki. Chociaż już nie raz mi tak mówiła.. a później kolejne miesiące i lata kwitłam pod tym dachem. Ale może właśnie teraz czas to spełnić.

Jo-asia napisał/a:
Ktoś mi napisał...przypomnijmy sobie ostatnie picie...
Ty..swoje pamiętasz jeszcze?

pamiętam.. :( wcale nie było przyjemne.
Zrobię wszystko żeby się nie napić. Kolejny spacer po awanturze zaliczyłam. Rozmowę telefoniczną. Teraz cisza.

GregoRR - Pią 27 Gru, 2013 01:38
Temat postu: Re: Jak radzić sobie z emocjami?
Ann napisał/a:
Próbuję znaleźć odpowiedź na pytanie, jak radzić sobie z emocjami. Szczególnie emocjami takimi jak: złość, lęk, niepewność, zdenerwowanie. To są te tzw. złe emocje, z którymi jest najwięcej problemu. Dobre emocje, fajnie jeśli się pojawiają, bo dodają chęci życia..

Moim osobistym problemem jest fakt, że ja się strasznie nakręcam od zawsze. Malutka iskierka.. i bum! Ale to nie jest takie bum na zewnątrz, tylko w środku mnie. Nerwy, złość, lęk, niepewność, działają na mnie samą autodestrukcyjnie.
Macie/mięliście kiedykolwiek podobnie? Jak sobie z tym radzicie?


Emocje to dziwny stan,w którym słowa i czyny są szybsze od myśli,a tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo, jak dusza może uleczyć zmysłale tagże pamiętaj że Gdyby każdy człowiek wiedział, co mówią o nim inni, nie byłoby na świecie ani jednej pary przyjaciół i co ważne :Błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi_popełnić błąd to jeszcze nie tragedia_tragedią jest upieranie się przy tym błędzie.

Ann - Wto 31 Gru, 2013 09:47

Odwiedził nas mój brat. Miałam okazję do rozmowy z nim. Wybraliśmy się na nocny spacer.
Stwierdził, że się zmieniłam... że od jakiegoś czasu ma wrażenie, że inaczej się zachowuję, że jestem bardziej stanowcza.. (dzwonimy do siebie prawie codziennie). Kiedy siedzieliśmy razem przy stole, zauważył, że inaczej rozmawiam z matką.
Zapytał później: "młoda, co się dzieje?"
Od słowa do słowa - powiedziałam. Poczułam, że chcę to zrobić i że to właśnie ten moment.
Przyznałam się do alkoholizmu, powiedziałam ile nie piję, że chodzę na AA, że to wymaga wiele pracy i daje dużo satysfakcji.. poczułam ulgę. Poczułam, że jestem sobą.. że nie uciekam i nie ukrywam prawdy.
Dostałam dużo ciepłych słów. Na tyle na ile mógł i chciał to to zrozumiał. Przypomniał, że jest i w razie wu mogę na niego liczyć.
Jednocześnie stwierdził, że rodzice mogą nie zrozumieć.. a matka będzie wypominać do końca życia, znając jej naturę.. więc to nie tylko mój punkt widzenia. Póki co.. cieszę się, że on wie.


Dziś ostatni dzień roku.. roku, który był inny niż kilka ostatnich.. roku, który wprowadził w moje życie wiele zmian. A tą jedną najważniejszą - datowaną na 8 lipca.
Było w nim dużo porażek.. samozatracenia i cierpienia, które sama sobie zadawałam.. było dużo problemów.. przykrości i lęków.
A na drugiej szali: zdany egzamin zawodowy.. przygoda z ratownictwem.. poznanie mojej dobrej duszy.. poznanie ludzi takich jak ja i odnalezienie własnego miejsca w życiu na drodze trzeźwienia.. No i mój pan R. się zjawił w tym życiu.. :skromny: jakkolwiek by nie patrzeć.. mam wrażenie, że wiele dobrego spotkało mnie w tym roku.. i pierwszy raz od bardzo dawna mogę zaliczyć go do udanych i wartościowych.


Oby przyszły był jeszcze lepszy.. wyważony.. ale dobry.. tego sobie i Wam życzę kochani :buzki:

eremita - Wto 31 Gru, 2013 09:52

Ann napisał/a:

Oby przyszły był jeszcze lepszy.. wyważony.. ale dobry.. tego sobie i Wam życzę kochani :buzki:

Będzie lepszy.
:luzik:
Bo i my stajemy się lepsi.

rufio - Wto 31 Gru, 2013 10:57

:okok:
Borus - Wto 31 Gru, 2013 11:18

:okok:
endriu - Wto 31 Gru, 2013 11:23

Ann napisał/a:
Od słowa do słowa - powiedziałam. Poczułam, że chcę to zrobić i że to właśnie ten moment.
Przyznałam się do alkoholizmu, powiedziałam ile nie piję, że chodzę na AA, że to wymaga wiele pracy i daje dużo satysfakcji.. poczułam ulgę. Poczułam, że jestem sobą.. że nie uciekam i nie ukrywam prawdy.


dobrze, że masz z kim o tym pogadać, w moim przypadku też sprawiło mi to ulgę gdy zwierzyłem się przyjacielowi...

wolny - Wto 31 Gru, 2013 11:51

endriu napisał/a:
w moim przypadku też sprawiło mi to ulgę gdy zwierzyłem się przyjacielowi...


...szkoda tylko że przed samym sobą nic tak... ten tego tamto :(

endriu - Wto 31 Gru, 2013 13:38

owszem, przed samym sobą też ten tego tamto :tak:
szika - Wto 31 Gru, 2013 14:18

Aniu ja Ci mocno kibicuję, bardzo mi sie podoba jak młode osoby trzeźwieją (alko, współ i co tam jeszcze)...
Gratuluję Ci twoich sukcesów i trzymam kciuki za dalsze... Aniu obyś ten kolejny rok miała jeszcze lepsiejszy :buziak:
i oczywiście dziękuje za zyczenia, również czuję się obdarowana :buzki:

Ann - Wto 31 Gru, 2013 20:15

Dobrze, że jesteście ;) :kwiatek:
piotr7 - Wto 31 Gru, 2013 20:16

Ann napisał/a:
Dobrze, że jesteście ;) :kwiatek:


i vice Wersal :lol2: :buziak:

Jacek - Wto 31 Gru, 2013 20:19

mnie nima :nie:
leon - Wto 31 Gru, 2013 20:24

Ann napisał/a:
Dobrze, że jesteście ;) :kwiatek:

Jestem... :rotfl: :>

Ann - Czw 02 Sty, 2014 11:01

Wiecie co..?
Tak sobie usiadłam i przeczytałam ten wątek od początku. Wszystko co było tu pisane od 28 sierpnia... kawał drogi przeszłam.. wiele przemierzyliście ze mną.. wiele dobrych słów.. cała masa informacji zwrotnych, które sprawiły, że dziś po tym jak Was posłuchałam jestem w tym miejscu.
Niektóre z napisanych przeze mnie spraw choć dziś okazują się być małe i bez większego znaczenia dla mojego dzisiejszego życia osobistego.. wówczas były czymś co powodowało rozgoryczenie, załamanie i potrzebę szukania pomocy w tych emocjach..
Pomogliście mi przez to przejść. Podzieliliście się sobą. :kwiatek: Zasialiście we mnie ziarno prawdy. Daliście siłę i oparcie. Czasem terapeutyczny kop Ptero (który ciągle mówi: sama się tego nie nauczysz).. czasem czyjeś pogłaskanie po głowie.. To wszystko miało sens. To wszystko było potrzebne.

Pewnie jeszcze nie jeden raz przyjdzie chwila kiedy nic nie będę rozumieć.. albo kiedy będę musiała coś z siebie wyrzucić.. aby przyjąć to lepsze.. i wtedy też przyjdę tu do Was.. napiszę o tym i będę czekać.. na rozjaśnienie zaciemnionego i wystraszonego umysłu.

Dziękuję Dekadenci ;) . :kwiatek:

wolny - Czw 02 Sty, 2014 11:09

Ann, Nie cukruj tak bo w samozachwyt ludziska popadną :rotfl:
Jo-asia - Czw 02 Sty, 2014 11:27

Ann napisał/a:
Dziękuję Dekadenci ;) . :kwiatek:

to co znajdujesz w nas... jest w Tobie :)

dziękuję, że Jesteś.. :kwiatek:

Ann - Pon 06 Sty, 2014 19:37

o czym myślisz?
o tym, że brakuje Ci spokoju w spokoju?
A może o tym, że nuda, swą nudą przycisnęła Cię dziś?
brak twórczego zajęcia, a mnóstwo do niego zacięcia tu jest..?

Tęsknota za tym co znane,
niepewność jutra, wybrakowane dziś.

Dużo czasu na siebie,
dla swoich emocji, czas, poznania siebie.
Zbyt dużo czasu ze sobą sam na sam.. a jednak
Trochę samotności.. o tym myślisz?
Doszukujesz się dziury w całym
bo brak Ci wrażeń?

Zwalniasz tempo..?
boisz się? Czego?


Anka, o czym myślisz?
co czujesz? w czym problem?

Jakie masz plany Anka, co?
czy one są zbyt szerokie? a może zbyt ambitne.. może są.. zbyt wszystko są.

Jo-asia - Pon 06 Sty, 2014 19:41

Cytat:
Jakie masz plany Anka, co?
czy one są zbyt szerokie? a może zbyt ambitne.. może są.. zbyt wszystko są.

nigdy.. nic, nie jest zbyt ..
myśl szeroko... żyj głęboko
:)

piotr7 - Pon 06 Sty, 2014 19:51

Ann napisał/a:
czy one są zbyt szerokie? a może zbyt ambitne.. może są.. zbyt wszystko są


Masz jeszcze dużo czasu więc jesteś w stanie osiągnąć wszystko co zaplanujesz :)

Jo-asia - Pon 06 Sty, 2014 19:52

piotr7 napisał/a:
Ann napisał/a:
czy one są zbyt szerokie? a może zbyt ambitne.. może są.. zbyt wszystko są


Masz jeszcze dużo czasu więc jesteś w stanie osiągnąć wszystko co zaplanujesz :)

zabrzmiało.. tak jakby Ciebie coś.. ograniczało..
jak sobie wymyślisz.. i tak dalej i tak dalej... :P

Ann - Pon 06 Sty, 2014 19:59

piotr7 napisał/a:
Masz jeszcze dużo czasu więc jesteś w stanie osiągnąć wszystko co zaplanujesz
czasu mam tyle ile sobie go dam.. a coś czuję, że muszę go sobie dać niewiele.

Jo-asia napisał/a:
zabrzmiało.. tak jakby Ciebie coś.. ograniczało..
hm, wróżka jakaś czy coś :mysli:
Jo-asia napisał/a:
jak sobie wymyślisz.. i tak dalej i tak dalej...
:okok: :kwiatek:
Jo-asia - Pon 06 Sty, 2014 20:08

Ann napisał/a:
hm, wróżka jakaś czy coś :mysli:

:nie:

czarownica :rotfl:

Ann - Pon 06 Sty, 2014 20:11

Jo-asia napisał/a:
Ann napisał/a:
hm, wróżka jakaś czy coś :mysli:

:nie:

czarownica :rotfl:


same wiedźmy i czarownice :mysli:

Matinka - Pon 06 Sty, 2014 20:48

Ann napisał/a:
Anka, o czym myślisz?

co czujesz? w czym problem?


No, właśnie, Anka w czym rzecz? :mysli:
Mój mózg przetrzepany nie łapie białego wiersza ;) Mówże dziewczę jaśniej :rotfl:
Najlepiej sama dla siebie nazwij sprawy po imieniu i od razu życie stanie się prostsze ;)
Ach! Dylematy młodości... :)

Ann - Pon 06 Sty, 2014 21:30

Matinka napisał/a:
No, właśnie, Anka w czym rzecz? :mysli:

Matinka napisał/a:
Mówże dziewczę jaśniej :rotfl:
ażebym to ja umiała to jaśniej przekazać :mysli: Skończyło się coś to poznałam i było dobre, fajne i dawało mi satysfakcję. Teraz jest nowe, przejściowe. Próżnia, zawieszenie. Nic pewnego. Strach. Zbyt dużo czasu, zbyt wiele myśli.
Matinka napisał/a:
Ach! Dylematy młodości...:)
się staruszka odezwała :mgreen:
Matinka - Pon 06 Sty, 2014 22:18

Aniu, a teraz już poważnie, nie wiem czy w temacie ;) , ale nawiążę do tego co pisałaś niedawno:
Ann napisał/a:
3,5 miesiąca bardzo ciężko starałam się o tą pracę.. wiem, że od 1 stycznia będzie miejsce dla minimum jednej nowej osoby. Dostałam dwu zdaniową odpowiedź. W skrócie: możliwości przyjęcia brak
Ann napisał/a:
Ciężka praca.. i marzenie poszło się kochać..

Dobrze Cię rozumiem. Ja z kolei, porzuciłam coś pewnego, na rzecz innego, nieznanego i...niedostępnego;-)
Chodzę z tym moim, pożal się Boże, tzw. "siwi" (życiorys - po polsku;-) od drzwi do drzwi i z każdą odmową staję się coraz mniejsza :( .
Ale odrastam jakoś i znów próbuję.
Ann napisał/a:
uczyłam się po to, żeby do tego dojść.. ciężko pracowałam jak każdy pracownik z tym, że bez wynagrodzenia, żeby zdobyć doświadczenie..
Ann napisał/a:
Kiedy pokonałam już tyle przeszkód.. kiedy mimo picia skończyłam szkołę i zdałam egzamin

To co zrobiłaś jest Twoje! To był ważny czas, potrzebne doświadczenie i o to jesteś bogatsza. :okok: Nie wiadomo jak się potoczy Twoja przyszłość zawodowa, żyjemy w takiej rzeczywistości... 8| Ale masz sama dla siebie satysfakcję z tego co zrobiłaś i co zyskałaś! :tak: I bądź dobrej myśli, bo los niesie niespodzianki :>

Ann - Wto 07 Sty, 2014 14:03

Matinka, :skromny: między innymi, dobrze trafiłaś.. o to też chodziło.. ale przede wszystkim o to, że nie bardzo wiem co mam teraz ze sobą zrobić. Wypadłam z wiru, w którym byłam prawie cały zeszły rok. Trzeba znaleźć nowy plan. Opracować go.. tylko :bezradny: Anka nie wie bardzo jak.

Motyw jest taki. Stoję ja, z bagażem.. a przede mną kilka różnych dróg. Pustynia, żadnych kierunkowskazów, każda droga wygląda podobnie, każda ma zakręt i za zakrętem dopiero się okaże co jest dalej.. a ja się boję i wolę na razie stać.

Jo-asia - Wto 07 Sty, 2014 14:55

Ann napisał/a:
żadnych kierunkowskazów, każda droga wygląda podobnie, każda ma zakręt i za zakrętem dopiero się okaże co jest dalej.. a ja się boję i wolę na razie stać.

a ta droga.. to jednokierunkowa?
czy.. można na niej zawrócić?

Ann - Wto 07 Sty, 2014 15:02

Jo-asia napisał/a:
a ta droga.. to jednokierunkowa?
czy.. można na niej zawrócić?
pewnie można zawrócić.. ale co tam za tymi krzakami jest? a jak gdzieś spadnę? :boisie:
rozumiesz motyw Joasiu? Anka musi podjąć decyzję jakąś.. na razie stoi i się rozgląda.. jak ją nogi zabolą to sobie na tej walizce usiądzie.. jeszcze się porozgląda.. aż się upewni gdzie chce iść i która droga jej się jednak wyda prawidłową.

Jo-asia - Wto 07 Sty, 2014 15:11

taa, rozumiem
Ann napisał/a:
aż się upewni gdzie chce iść i która droga jej się jednak wyda prawidłową.

tylko tak się zastanawiam.. ja tam wolę jak mnie nogi bolą od chodzenia niż od stania..
:)

Ann - Wto 07 Sty, 2014 15:30

Jo-asia napisał/a:
taa, rozumiem
Ann napisał/a:
aż się upewni gdzie chce iść i która droga jej się jednak wyda prawidłową.

tylko tak się zastanawiam.. ja tam wolę jak mnie nogi bolą od chodzenia niż od stania..
:)
:nunu: :buzki:
Ann - Śro 08 Sty, 2014 08:10

6 miesięcy :) :skromny:

bardzo fajnego a zarazem ciężkiego czasu.. :)

yuraa - Śro 08 Sty, 2014 08:27

Ann napisał/a:
6 miesięcy

no to

matiwaldi - Śro 08 Sty, 2014 08:48

:brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:
8)

Matinka - Śro 08 Sty, 2014 08:49

Ann napisał/a:
6 miesięcy :) :skromny:

bardzo fajnego a zarazem ciężkiego czasu.. :)


I z tego powinnaś być dumna! :okok:
Aniu gratuluję :kwiatek: i cieszę się z Tobą! :radocha:

Jo-asia - Śro 08 Sty, 2014 10:05

super :lol2:
:okok:

eremita - Śro 08 Sty, 2014 13:33

:kwiatek:
brawo.
Cieszę się podwójnie (bo mniej więcej w tym samym czasie się zdekadenciliśmy) :lol2:

endriu - Śro 08 Sty, 2014 13:47

Brawo Ann, :)
rybenka1 - Śro 08 Sty, 2014 21:50

Aniu :okok: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :buzki:
Ann - Czw 09 Sty, 2014 22:06

kim jestem?

czy jeszcze jestem sobą?
czy już zapomniałam jak to jest..
a może właśnie teraz dopiero jestem sobą...
może dopiero siebie poznaję,
może to właśnie moja szansa,
na odnalezienie szczęścia...


czy ja mogę sobie ufać?
chyba nie.
mogę się sobie przyglądać..
mogę zacząć siebie słuchać..
ale "ufać" - to zbyt duże słowo

Jacek - Pią 10 Sty, 2014 09:52

Ann napisał/a:
kim jestem?

nie jest to ważne kim :nie:
za to bardzo ważne jest to,,że to pytanie sobie postawiłaś
ten gest,jest oznaką chęci przyjrzenia samemu sobie
a co za tym idzie,, to również coś czemu chcesz się przyjżeć
a nawet może i zmienić

Jacek - Pią 10 Sty, 2014 09:55

Ann napisał/a:
czy ja mogę sobie ufać?

tak :tak:
gdy nie oszukujesz samej siebie
gdy zauważysz swoje błędy,,i powiesz ze są twoje

endriu - Pią 10 Sty, 2014 16:41

kim jestem? jestem zwycięzcą :)
leon - Pią 10 Sty, 2014 17:17

Ann napisał/a:
6 miesięcy :) :skromny:

:brawo: :>

wolny - Pią 10 Sty, 2014 17:42

endriu napisał/a:
jestem zwycięzcą

Pewien jesteś ??? :roll: :p

leon - Pią 10 Sty, 2014 17:43

endriu napisał/a:
jestem zwycięzcą :)

:smieje: :>

wolny - Pią 10 Sty, 2014 17:46

Ann napisał/a:
kim jestem?


Jednego możesz być pewna ,..nie jesteś swoim ciałem,.. to nie licz na mózg :bezradny:

endriu - Pią 10 Sty, 2014 18:03


Ann - Pią 10 Sty, 2014 21:53

Jacek napisał/a:
nie jest to ważne kim :nie:
jak to nie? z obcym typkiem na co dzień przebywać? :bezradny:

Jacek napisał/a:
,jest oznaką chęci przyjrzenia samemu sobie
a co za tym idzie,, to również coś czemu chcesz się przyjżeć
a nawet może i zmienić
:tak: chciałabym siebie poznać.. dlatego teraz często "staję obok siebie" i się przyglądam swoim emocjom.. jakby miały mnie nie dotyczyć.. żeby móc je obejrzeć na chłodno.. na spokojnie.. czasem się uda, a czasem nie. Czasem czuję mimo wszystko zbyt wiele i nie umiem ochłonąć, a innym razem znów czuję jedynie chłód.

Jacek napisał/a:
gdy nie oszukujesz samej siebie
gdy zauważysz swoje błędy,,i powiesz ze są twoje
podejrzany typek ze mnie, przecież ileż razy samą siebie oszukiwałam.. a i teraz czasem próbuję jeszcze.. i muszę bardzo na siebie uważać.. mieć oczy szeroko otwarte i czasem dać sobie po łapach, po łbie, a nawet zapłakać.

endriu napisał/a:
kim jestem? jestem zwycięzcą

zwycięzcą? każdy dzień jest wygraną na loterii.., "dopóki walczysz jesteś zwycięzcą" - podobno.. więc coś może w tym jest.. :mysli:

wolny napisał/a:
Jednego możesz być pewna ,..nie jesteś swoim ciałem,.. to nie licz na mózg
oj wolny, wolny :zemdlala:
Ann - Sob 11 Sty, 2014 21:12

Próżnia,
zawieszenie,
próżność,
nicość,
stagnacja.

piotr7 - Sob 11 Sty, 2014 21:51

To też mija
pterodaktyll - Sob 11 Sty, 2014 21:53

Ann napisał/a:
Próżnia,
zawieszenie,
próżność,
nicość,
stagnacja.

........... :mysli: ............ :bezradny:

Ann - Sob 11 Sty, 2014 21:55

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
Próżnia,
zawieszenie,
próżność,
nicość,
stagnacja.

........... :mysli: ............ :bezradny:


poczekam, zobaczę :bezradny:
jak się coś dzieje to dobrze, nie lubię bezruchów w życiu.. taki brak uczuć.. :bezradny:

pannaJot - Sob 11 Sty, 2014 21:56

wbrew sobie
krok
brak
nicość
zawieszona

yuraa - Sob 11 Sty, 2014 22:01

http://www.youtube.com/watch?v=ZPyVy9BUSvg
Ann - Sob 11 Sty, 2014 22:08

yuraa napisał/a:
http://www.youtube.com/watch?v=ZPyVy9BUSvg


Powiedz mi chociaż, gdzie iść, by znaleźć szczyt
Powiedz mi kilka tych słów
Bym w życia uwierzyć mógł sens
Pomóż mi marzyć, pomóż uwierzyć

yuraa - Sob 11 Sty, 2014 22:13

wszystko czego potrzebujesz znajduje się w Twojej głowie ,
czasem trochę śmieci trzeba odgarnąć, zdmuchnąć kurz

Ann - Nie 12 Sty, 2014 16:50

http://www.youtube.com/watch?v=W59jwF9rW28
Ann - Nie 12 Sty, 2014 19:02

Siedzę sama,
pośrodku spraw.
Wszystko odległe,
nietykalne,
nieobecne,
nieważne.
Cholerny brak uczuć, odczuć,
oziębłość.

Oziębłość to najgorsze z odczuć - jak dla mnie.

Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 19:05

Ania :krzyk: a tak wprost.. nie możesz,
ja baba konkretna ;)

endriu - Nie 12 Sty, 2014 19:07

Jo-asia, Ty tak samo piszesz w swoim temacie,
też nigdy nie wiem o co Ci chodzi

Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 19:07

endriu, jakby Cię zaintrygowało, to byś zapytał
JaKaJA - Nie 12 Sty, 2014 19:17

Asiu nie masz wrażenia,że "odbiłaś piłeczkę" i zrzuciłaś odpowiedzialność z siebie? fsdf43t choć niekiedy mnie intrygują Twoje posty,to wychodzę z założenia,że widocznie masz potrzebę zasłaniania "kurtyną" czegoś i JAK BĘDZIESZ CHCIAŁA to sama napiszesz coś więcej i nie pytam :bezradny:
Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 19:22

JaKaJA napisał/a:
Asiu nie masz wrażenia,że "odbiłaś piłeczkę"

pewnie tak, :bezradny:

Ann - Nie 12 Sty, 2014 19:30

Jo-asia napisał/a:
Ania :krzyk: a tak wprost.. nie możesz,

najprościej wprost = nie czuję nic, jakbym nie żyła.

reszta niech będzie (jak zwał tak zwał):
JaKaJA napisał/a:
zasłaniania "kurtyną" czegoś


dfg566

Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 19:50

Ann napisał/a:
Cholerny brak uczuć, odczuć,
oziębłość.
Ann napisał/a:
najprościej wprost = nie czuję nic, jakbym nie żyła.

szczerze.. ja zanim zauważyłam, że to oziębłość, nazywałam to spokojem :(
brak jakichkolwiek uczuć.. wtedy tym dla mnie był
(choć do końca nie wiem, czy to akurat masz na myśli)
dopiero gdy wpadłam w bezsens życia zorientowałam się, że to zamrożenie
a uczucie, które pod tym odkryłam to było.... odrzucenie

dzisiaj ze spokojem przyjmuje takie stany, jedynie co próbuję to aby one nie trwały zbyt długo, próbuję je rozbić.. najbardziej efektywne dla mnie są rozmowy

Ann - Nie 12 Sty, 2014 20:21

Jo-asia napisał/a:
ja zanim zauważyłam, że to oziębłość, nazywałam to spokojem
nie nazwałam tego spokojem, czuję oziębłość, tylko oziębłość. Skała stojąca obok życia, które toczy się obok. Z dnia na dzień tak się stało, z dnia na dzień -
Jo-asia napisał/a:
zamrożenie



Jo-asia napisał/a:
odrzucenie
czy ja wiem..? dziś tego tak nie czuję.. ba.. kurde ja nic nie czuję... :zmeczony:
Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 20:27

Ann napisał/a:
... :zmeczony:

a ta emotka?
to wyraz płaczu? smutku?

Ann - Nie 12 Sty, 2014 20:31

Jo-asia napisał/a:
Ann napisał/a:
... :zmeczony:

a ta emotka?
to wyraz płaczu? smutku?
zastanawiałam się dodając ją, wiesz? aż dziwne, że o to pytasz.. (mówiłam Ci już, że się boję Ciebie i Twojego czytania w moich myślach?)...

Emotka to chyba to co właściwie czuć powinnam, załamanie.. bo nic sie nie dzieje..

Jo-asia - Nie 12 Sty, 2014 20:36

Ann napisał/a:
Emotka to chyba to co właściwie czuć powinnam, załamanie.. bo nic sie nie dzieje..

powinnam? czy.. nie chcę powiedzieć/przyznać się, że to czuję?
czy, powinnam a czuje coś innego? znaczy.. np. spokój?

Ann - Nie 12 Sty, 2014 20:40

Jo-asia napisał/a:
powinnam? czy.. nie chcę powiedzieć/przyznać się, że to czuję?
czy, powinnam a czuje coś innego? znaczy.. np. spokój?
Chciałabym czuć cokolwiek.. COKOLWIEK.. nie czuje NIC.. to nie jest spokoj..
to jest biała ściana...
to jest ciało jak kukła..
to jest pustka,
to jest nic...

Matinka - Nie 12 Sty, 2014 21:55

Ann napisał/a:
Chciałabym czuć cokolwiek.. COKOLWIEK..

Aneczka, Ty się tak nie rozpędzaj bo ja ten przykład czuję smutek, przygnębienie, żal, tęsknotę, osamotnienie, bezradność i bezsilność...Zapewniam Cię, że nie ma czego zazdrościć.
Co gorsza, są to uczucia dość trwałe i trudne do przezwyciężenia. Jak mówi moja koleżanka - całkiem jak w czarnej żopie :uoee:
Zaczynam podejrzewać, że coś mi się w mózgu uszkodziło i kaplica :bezradny: :beczy:
Ale gdzieś tam w mrokach maleńka nadzieja, że to się zregeneruje 8|
Tylko potrzeba czasu i stymulacji. Póki co, tego się trzymam. :tak:
Dziś trzy razy się uśmiechnęłam: jak mi pepsi nosem wyleciała, jak mi kumpel wysłał dość wymyślne przekleństwo i jak to przeczytałam:
Jo-asia napisał/a:
Ania a tak wprost.. nie możesz,
ja baba konkretna

endriu napisał/a:
Jo-asia, Ty tak samo piszesz w swoim temacie,
też nigdy nie wiem o co Ci chodzi

Aniu, a nie ma kogo w zasięgu co by Cię w pięty połaskotał?
Pochichotałabyś troszku dla zdrowotności ;)
Ann, spoko! To się wszystko naprostuje :luzik:
:pocieszacz:

wisnia - Nie 12 Sty, 2014 21:55

som tu jakieś fajne laski? :)
Ann - Nie 12 Sty, 2014 21:58

to jest okropne!!!!!!!!!!!!
ku***, okropne, poddaję się... nie chce i nie mam sił..

Matinka - Nie 12 Sty, 2014 22:00

Anka, ale co takie okropne?
Ann - Nie 12 Sty, 2014 22:05

Matinka napisał/a:
Anka, ale co takie okropne?
ja, myśli, wszystko.
wisnia - Nie 12 Sty, 2014 22:06

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Anka, ale co takie okropne?
ja, myśli, wszystko.


bzyku bzyku by się przydało :mgreen:

cxvcv54g
nie muszę uzasadniać

Matinka - Nie 12 Sty, 2014 22:10

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Anka, ale co takie okropne?
ja, myśli, wszystko.

Czy Ty się czasem nie nakręcasz? :nono:
A nie zauważyłaś, że u Ciebie widzenie siebie, świata zmienia się jak w kalejdoskopie?
No, to jutro będzie górka, no może pojutrze :okok:

wisnia - Nie 12 Sty, 2014 22:15

Matinka napisał/a:
wisnia, gościu za chwile lot w kosmos cie czeka :papa2:


Tak? Niesamowite :)

Próbuję pomóc, dziwne?

pannaJot - Nie 12 Sty, 2014 22:16

To nazywasz pomocą? Może na jakiś czat erotyczny się zaloguj co? A stąd spadaj... cczxc
wisnia - Nie 12 Sty, 2014 22:17

pannaJot napisał/a:
To nazywasz pomocą? Może na jakiś czat erotyczny się zaloguj co? A stąd spadaj... cczxc


Sama spadaj!! Masz z czymś problem? Może z dochodzeniem. Tobie też mogę pomóc.

A tak serio to sex jest na depresję świetny, zwłaszcza ze mną :p

cxvcv54g

Ostrzegałem. Sex anonse to sobie możesz na Roksie pisać, a nie w szanującym się dziale alkoholizm.

I ostrzegam że czerwone polecą wykładniczo - następne będą dwie, a potem od razu trzy.

Ann - Nie 12 Sty, 2014 22:22

Matinka napisał/a:
A nie zauważyłaś, że u Ciebie widzenie siebie, świata zmienia się jak w kalejdoskopie?
możliwe.. bo może tylko to potrafię robić?!
Jonesy - Nie 12 Sty, 2014 22:30

wisnia napisał/a:
Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Anka, ale co takie okropne?
ja, myśli, wszystko.


bzyku bzyku by się przydało :mgreen:


dfgth6

Wiśnia, to pierwsze i jedyne ostrzeżenie.

Matinka - Nie 12 Sty, 2014 22:31

Aniu, ja mam podobnie, zawsze taka byłam a pewnie dołożyłam sobie piciem.
Dlatego na takie stany trzeba popatrzeć trochę z boku, z dystansem, przeczekać wiedząc, że to się zmieni.

matiwaldi - Nie 12 Sty, 2014 22:32

wisnia napisał/a:
pannaJot napisał/a:
To nazywasz pomocą? Może na jakiś czat erotyczny się zaloguj co? A stąd spadaj... cczxc


Sama spadaj!! Masz z czymś problem? Może z dochodzeniem. Tobie też mogę pomóc.

A tak serio to sex jest na depresję świetny, zwłaszcza ze mną :p



marzysz........ czy zwykły cham jesteś ???? :evil2"

wisnia - Nie 12 Sty, 2014 22:32

Jonesy napisał/a:
wisnia napisał/a:
Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Anka, ale co takie okropne?
ja, myśli, wszystko.


bzyku bzyku by się przydało :mgreen:


dfgth6

Wiśnia, to pierwsze i jedyne ostrzeżenie.



1 to rozumiem, a dlaczego jedyne? Są równi i równiejsi?

Ann - Nie 12 Sty, 2014 22:53

Matinka napisał/a:
Dlatego na takie stany trzeba popatrzeć trochę z boku, z dystansem, przeczekać wiedząc, że to się zmieni.
jak to zawsze ma tak być, że ja mam się ze sobą gonić, pod górę i z góry, to chyba nie wytrzymam.. najłatwiej uciec.. znów mieć wywalone na wszystko
Sayan - Nie 12 Sty, 2014 23:04

głowa do góry ! :pocieszacz:
pannaJot - Nie 12 Sty, 2014 23:07

Ann napisał/a:
jak to zawsze ma tak być, że ja mam się ze sobą gonić, pod górę i z góry, to chyba nie wytrzymam.. najłatwiej uciec.. znów mieć wywalone na wszystko

Tylko, że to wcale tak nie działa- wywalone tylko przez chwile przesrane cały czas...

Matinka - Nie 12 Sty, 2014 23:19

Ann napisał/a:
jak to zawsze ma tak być, że ja mam się ze sobą gonić, pod górę i z góry, to chyba nie wytrzymam.. najłatwiej uciec.. znów mieć wywalone na wszystko

No, najłatwiej uciec. I mnie się taka pokusa pojawiła.
Tyle, że to się nie uda. Nie na dłuższą metę, na krótszą podejrzewam, że też nie. Mam tę pewność. Nie ucieknę od problemów. Od siebie nie chcę uciekać. Wiem jaka jestem i przyjmuję to, mam ciekawość odkrywania siebie i zmieniania. Mam dla siebie cierpliwość i wyrozumiałość. Po prostu dbam o siebie. Tak jak potrafię.

Ann - Nie 12 Sty, 2014 23:26

Matinka napisał/a:
Nie ucieknę od problemów.
Gdybym wypiła - nie rozwiążą się, jedynie ulgę mogę poczuć.. a później będzie jeszcze gorzej pewnie.. tak wiem.
Matinka napisał/a:
Od siebie nie chcę uciekać.
ja dziś bym chciała.
Matinka napisał/a:
Wiem jaka jestem
wiem też.. i takiej siebie nie lubię, drobiazgowej, od lat, od zawsze.
Jo-asia - Pon 13 Sty, 2014 05:07

Drobiazgowość...powiadasz...
hmm, tyle czasu się zastanawiałam skąd u mnie skłonność dzielenia włosa na czworo.. a Ty to tak, ładnie..prosto nazwalaś
dziś to dla mnie zaleta..fakt innych wpienia a ja ja lubię :)

Matinka - Pon 13 Sty, 2014 08:33

Ann napisał/a:
i takiej siebie nie lubię, drobiazgowej, od lat, od zawsze


Czy jakaś cecha jest wadą czy zaletą, czy jakieś zachowanie jest właściwe lub nie, pożyteczne lub szkodliwe, cenne lub obciążające to wszystko jest względne!
To zależy od osoby, czasu, sytuacji...Tak, jak Jo-asia napisała, pewna skłonność np. "drobiazgowość" jej podoba się, pasuje a komuś może nie odpowiadać. Dlatego, moim zdaniem, nie warto skupiać się na ocenie - swojej, innych. Trzeba wykorzystywać w życiu to, w co się jest wyposażonym. Odpowiednio dopasowywać do okoliczności, w razie potrzeby i możliwości modyfikować, uzupełniać. Jednym słowem radzić sobie z tym, co jest ;) .
Podstawą jest zaakceptowanie siebie jako całości, jako bytu "tu i teraz".

grg45

Ann - Pon 13 Sty, 2014 09:19

pannaJot napisał/a:
wywalone tylko przez chwile przesrane cały czas...
za te słowa Ci dziękuję.

Matinka napisał/a:
Podstawą jest zaakceptowanie siebie jako całości, jako bytu "tu i teraz".
wydawało mi się, że się z Anką polubiłyśmy.. dzisiaj siedzimy obrażone na siebie, każda w swoim końcu pomieszczenia.
Guido - Pon 13 Sty, 2014 09:25

Dziewczęta, co macie dokładnie na myśli pisząc o "drobiazgowości"?
Chodzi o perfekcjonizm, tendencję do analizowania wszystkiego, dzielenia włosa na czworo, skupiania się na szczegółach, czasem bezsensownych działaniach?
Czy chodzi też o jakieś uporczywie, rytualnie powtarzane czynności typu: sprawdzanie czegoś sto razy, sprzątanie, poprawianie - co pomaga w chwilowym odzyskaniu równowagi?
Aniu, masz tak?

Ann - Pon 13 Sty, 2014 09:26

Guido napisał/a:
Chodzi o perfekcjonizm, tendencję do analizowania wszystkiego, dzielenia włosa na czworo, skupiania się na szczegółach, czasem bezsensownych działaniach?
<- o to chodzi
Guido napisał/a:
Czy chodzi też o jakieś uporczywie, rytualnie powtarzane czynności typu: sprawdzanie czegoś sto razy, sprzątanie, poprawianie - co pomaga w chwilowym odzyskaniu równowagi?
<- tak nie mam, to jest fiksacja a nie drobiazgowość.
Guido - Pon 13 Sty, 2014 09:36

Ann napisał/a:
Guido napisał/a:
Chodzi o perfekcjonizm, tendencję do analizowania wszystkiego, dzielenia włosa na czworo, skupiania się na szczegółach, czasem bezsensownych działaniach?
<- o to chodzi
Guido napisał/a:
Czy chodzi też o jakieś uporczywie, rytualnie powtarzane czynności typu: sprawdzanie czegoś sto razy, sprzątanie, poprawianie - co pomaga w chwilowym odzyskaniu równowagi?
<- tak nie mam, to jest fiksacja a nie drobiazgowość.


To tak samo jak ja.
Chociaż zdarza mi się też trzy razy sprawdzać, czy na pewno schowałem klucze do torby.
Tak czy inaczej, kryje się za tym jakiś lęk...
Potrafisz go zidentyfikować?

Ann - Pon 13 Sty, 2014 09:41

Guido napisał/a:
Tak czy inaczej, kryje się za tym jakiś lęk...
Potrafisz go zidentyfikować?
lęk.. niepewność raczej.
Niepewność sytuacji, zdarzeń, niepewność i brak zaufania wobec siebie, podejrzliwość.. ja tak to widzę

Guido - Pon 13 Sty, 2014 11:12

Ann napisał/a:
Guido napisał/a:
Tak czy inaczej, kryje się za tym jakiś lęk...
Potrafisz go zidentyfikować?
lęk.. niepewność raczej.
Niepewność sytuacji, zdarzeń, niepewność i brak zaufania wobec siebie, podejrzliwość.. ja tak to widzę


Czyli poczucie braku bezpieczeństwa...?
Ja w sobie odkryłem np. pewną formę fobii społecznej. Wcześniej nie potrafiłem tego nazwać, dopiero jak zacząłem się naprawdę przyglądać sobie i akceptować to, co się we mnie dzieje.
Sądzę, że większość z nas, uzależnionych, ma w sobie lęk. Dopóki go sobie nie uświadomimy, nie zaczniemy nawet trzeźwieć. A kiedy go sobie uświadomimy - to dopiero początek drogi...
A jakieś konkrety?
Ja na przykład mam fobię przed pójściem do lekarza, do urzędu. Zupełnie irracjonalną.

Ann - Pon 13 Sty, 2014 11:28

Guido napisał/a:
Czyli poczucie braku bezpieczeństwa...?
coś w ten deseń. Nie ufam sobie, nie wiem jak się zachowam. Rzadko zdarza się, że jestem pewna czegoś i mogę bronić swoich przekonań.. chociaż w ciągu ostatniego pół roku zdecydowanie częściej mam ku temu okazję i nawet fajne jest to uczucie.

Guido napisał/a:
Sądzę, że większość z nas, uzależnionych, ma w sobie lęk.
Lęk taki czy inny, niepewność.. brak pewności siebie: "nie uda mi się" - którego nie potrafię przełożyć na "uda mi się" w niektórych sytuacjach.. lęk - i droga ucieczki którą znam. Lęk przed nieznanym... i tak można, dalej i dalej i dalej..

Guido napisał/a:
Ja na przykład mam fobię
ja mam fobię przed wykonywaniem telefonów do ludzi, którzy coś dla mnie znaczą.. nie chce im się narzucać... aż to czasem :glupek: no ale nie zadzwonie bo mi serce wyleci. W ostatecznosci jesli musze napisze smsa.
Guido - Pon 13 Sty, 2014 11:39

Ann napisał/a:
Guido napisał/a:
Czyli poczucie braku bezpieczeństwa...?
coś w ten deseń. Nie ufam sobie, nie wiem jak się zachowam. Rzadko zdarza się, że jestem pewna czegoś i mogę bronić swoich przekonań.. chociaż w ciągu ostatniego pół roku zdecydowanie częściej mam ku temu okazję i nawet fajne jest to uczucie.

Guido napisał/a:
Sądzę, że większość z nas, uzależnionych, ma w sobie lęk.
Lęk taki czy inny, niepewność.. brak pewności siebie: "nie uda mi się" - którego nie potrafię przełożyć na "uda mi się" w niektórych sytuacjach.. lęk - i droga ucieczki którą znam. Lęk przed nieznanym... i tak można, dalej i dalej i dalej..

Guido napisał/a:
Ja na przykład mam fobię
ja mam fobię przed wykonywaniem telefonów do ludzi, którzy coś dla mnie znaczą.. nie chce im się narzucać... aż to czasem :glupek: no ale nie zadzwonie bo mi serce wyleci. W ostatecznosci jesli musze napisze smsa.




Wiesz o tym, że praca nad swoimi emocjami to ciężkie i trudne zadanie...
Klucz to obserwowanie swoich emocji - nie na chłodno - po prostu bezstronnie.
Następnie: nie utożsamianie się z nimi. Lęk jest we mnie, ale nie jest mną. Fobia pojawia się w mojej głowie i znika, ale nie jest mną.

Proponuję Ci pomedytować trochę nad tym, a potem... zrób to, czego się zawsze lękasz.
Zadzwoń do kogoś, zrób to w najgłupszej porze.
Zadzwoń do osoby, do której zawsze najbardziej boisz się zadzwonić.
Serce będzie Ci łomotać w piersi, krew łupać w skroniach, głos pewnie zadrży.
Ale potem poczujesz ogromną satysfakcję.

Wolność polega na przekraczaniu swoich lęków.
Krok po kroku.

Joasia11 - Pon 13 Sty, 2014 11:42

Ja tez mam fobie co do telefonow...ale mam lęk przed dzwonieniem np do urzedow, do ludzi ktorych nie znam . Jeszcze niedawno mama moje dzieci rejestrowala do lekarza. Nawet po pizze czy po taksowke to byl straszny lęk zadzwonic. Pizzerie mialam na smsa, a jak byl ktos w poblizu dzwonil za mnie. Dzis dalej tak jest .. Wole pojechac , poswiecic 100 razy wiecej czasu niz zadzwonic:/ A ogolnie mam duzo lękow ktorych jeszcze nie umiem nazwac. Czuje strach, niepokoj i sama zastanawiam sie o co mi chodzi. Analizowanie, dzielenie włosa na 4 oj tez posiadam ta ceche, i nie uwazam jej za wade. Czesto przeszkadza, np nie moge spac bo musze analizowac najmniejsza sprawe. Albo wychodzac np od psychologa, zastanawiam sie nad kazdym slowem wypowiedzianym , czy dobrze ujelam , a moze powinno byc inaczej ... Wtedy to drazni.
Klara - Pon 13 Sty, 2014 14:37

Ann napisał/a:
Rzadko zdarza się, że jestem pewna czegoś i mogę bronić swoich przekonań..

Ann napisał/a:
Lęk przed nieznanym..

Ann napisał/a:
fobię przed wykonywaniem telefonów do ludzi, którzy coś dla mnie znaczą.. nie chce im się narzucać...

Nie wiem, czy to Cię pocieszy Aniu, ale powiem Ci, że z tym można nawet długo żyć i nie potrzeba z tego powodu pić.
Jestem tego przykładem jakby co :D , choć wzorować się na mnie nie polecam.
Po prostu, gdy zachodzi potrzeba taka bardzo, bardzo pilna, wtedy zapominam o tych obawach czy tam lękach i wykonuję telefon, idę tam gdzie nie wiem co mnie spotka, albo bronię swoich racji jak lwica.
Gdy życie wraca do normy, znów mam opory przed tym, o czym mowa.
Przypuszczam, że Ty masz podobnie, a teraz jesteś na głodzie i zapadasz w stan "oj, ja biedna, nieszczęśliwa...."
Co dalej, to wiesz...

Jras4 - Pon 13 Sty, 2014 15:11

Klara napisał/a:
Jestem tego przykładem jakby co
a Ty piłaś ?
wolny - Pon 13 Sty, 2014 15:38

Jras4 napisał/a:
a Ty piłaś ?


:rotfl: nie zadawaj głupich pytań Jras dobra,... bo ze śmiechu tu padne :mgreen: :mgreen:

leon - Pon 13 Sty, 2014 15:52

:smieje: :>
baracca - Pon 13 Sty, 2014 17:46

Klara napisał/a:
Przypuszczam, że Ty masz podobnie, a teraz jesteś na głodzie i zapadasz w stan "oj, ja biedna, nieszczęśliwa...."

Klara, czy ty w ogóle zastanawiasz się nad tym co piszesz?

Czy w Twoim Alanonowym świecie istnieje możliwość, że życie nie składa się z głodu - niegłodu?
Czy może kiedykolwiek zastanowiłaś się, że człowiek przeżywa całą paletę uczuć i emocji, a ograniczanie tego do głodu albo nawrotu to bzdura do kwadratu?
Dlaczego chcesz wyprodukować kompletnie nieświadomego siebie zombie, który będzie się tylko beznadziejnie miotał pomiędzy dwiema skrajnościami, a nie dajesz mu prawa do... życia?

Uważasz, że teoretyczna wiedza z książek pozwala Ci na stawianie takiej diagnozy przez sieć? Zaiste... :shock:

Klara - Pon 13 Sty, 2014 18:11

baracca napisał/a:
Czy w Twoim Alanonowym świecie istnieje możliwość,

Oj, no nie krzycz na mnie O WIELKI WSZECHWIEDZĄCY! dsv5gh
Wychodzi na to, że tylko alko mogą się wypowiadać u "Al-Anonek", tych wrednych, bab, jeśli zaś któraś z nich odważy się wychylić poza teren rezerwatu, to od razu dostaje po łapkach.

Wyobraź sobie, że Twoja reakcja byłaby podobna, gdybym napisała, że Ania wymyśla, bo przecież przeżywa to, co "normalny' człowiek czuje zawsze.
Mogłabym napisać, że ja mam dołki i górki na okrągło, że czasem czuję że nic mi się nie chce, więc mam dzień lenia, a innym razem też mi się nie chce, ale się zmuszam i coś tam robię i tak dalej.
Wówczas wystąpiłbyś z tym samym tekstem, lecz zamiast zdania o tym, że kogoś tam bym wyprodukowała, uświadamiałbyś mi, że alkoholik ma inaczej i że tego nie ma w moim alanonowym świecie, a mój alanonowy móżdżek nie jest w stanie tego pojąć i mam zamilknąć i więcej się nie odzywać, bo nie mnie się porównywać z KIMŚ TAKIM JAK NA TEN PRZYKŁAD PAN BARACCA, czy inny naznaczony trudną przeszłością alkoholik.

endriu - Pon 13 Sty, 2014 18:15

baracca, już jest wyleczonym ozdrowieńcem :luzik:
soundcloud - Pon 13 Sty, 2014 18:44

Ale ma racje. Niektorzy wszysto zwalaja na głod i na picie. Ja np chodzilem do terapeuty co wszystko we mnie tlumaczyl, ze mam glod, a wszystkie moje problemy zwal, ze przez picie i cpanie. Absolutnie wszystko. Ja jak mowilem mu o jakims problemie, to zaraz przez picie, jak wchodzilem na terapie kipiac ze zlosci, pan ma gloda. I tak mi przeszla terapia. Prawdziwa przyczyna moich problemow w ogole lezala gdzies indziej. W sumie terap kiedys mi powiedzial, ze ma w du*** moje problemuy, ze on leczy alkoholizm.

Takie myslenie to pojscie na latwizne, sprowadzanie wszystko do jednego. A przeciez alkoholizm to skutek, nie przycznyna. Wiec trza leczyc przyczny a nie skutki, bo to g..... daje.
Endriu tez bys se dal siana, bo chopie, terapia to jest dla ciebie chyba bostwo. Lazisz tam i lazisz. Szukasz problemow tam gdzie ich nie ma. Kurde dla mnie nie ma problemu isc do ludzi gdzie pija i nie pic. Mnie to nawet dowartosciowuje. Dorosnij.

Klara - Pon 13 Sty, 2014 18:47

zimna napisał/a:
Klarciu nie denerwuj się :pocieszacz:

Dzięki Zimna :buziak:
:idzie: Rzeczywiście sobie pójdę, żeby dalej nie obrywać, choć i tak wiem, kto mi jeszcze przywali, ale na razie nie będę wywoływała wilka z lasu. Może jeszcze sobie śpi.... j67j6

soundcloud - Pon 13 Sty, 2014 18:48

No zauwazylem tez, ze jak ktos nie ma swiatopogladu takiego jak kilkoro forumowych autorytetow to juz jest be. Tak, zakrzyczec, zbłaźnic, to jest wasza taktyka, na takich, co zyją inaczej, bez glodow, nawrotow i calego tego terapeutycznego belkotu ktorym rzygac ssie chce.
matiwaldi - Pon 13 Sty, 2014 18:59

soundcloud napisał/a:
Kurde dla mnie nie ma problemu isc do ludzi gdzie pija i nie pic. Mnie to nawet dowartosciowuje.


i takie posty pewnie też........

soundcloud napisał/a:
calego tego terapeutycznego belkotu ktorym rzygac ssie chce.



nie krępuj się ........... może jak się wyrzygasz zrobi się trochę miejsca na wiedzę .......

endriu - Pon 13 Sty, 2014 19:58

soundcloud napisał/a:
Lazisz tam i lazisz

nie chodzę już na terapię od kilku miesięcy

soundcloud napisał/a:
alkoholizm to skutek, nie przycznyna.

Nie zgadzam się :nie:
skutek czego? chyba tego, że chciałeś się nachlać
odkąd nie piję nie mam żadnych problemów z prawem, czy finansowych, czy zdrowotnych, czy innych....
przyczyną wszelkich problemów było picie
bo zanim zacząłem pić (gdzieś w wieku 30 lat) też nie miałem żadnych problemów

soundcloud - Pon 13 Sty, 2014 20:50

To po co chadzales tyle na terapie? Zeby co? Zniwelowac skutki twojego picia? Sam mawiasz jak to wazna jest praca nad sobą? Czyli co wg ciebie? Bo wg mnie praca nad soba to praca by niwielowac przyczyne. Chopie, tak jestes wyterapeuyuzowany, ze nie wiesz. To po co piles? Po co sie tak uwalales? PO co wszystko traciles? Bos glupi? No moze, ale ja wątpie.
Ann - Pon 13 Sty, 2014 21:17

Guido, krok po kroku nic na siłę.. Lęk jest we mnie - nie jest mną - ale może mnie paraliżować i czasem paraliżuje.

Joasia11 napisał/a:
Analizowanie, dzielenie włosa na 4 oj tez posiadam ta ceche,(..) Czesto przeszkadza, np nie moge spac bo musze analizowac najmniejsza sprawe. Albo wychodzac np od psychologa, zastanawiam sie nad kazdym slowem wypowiedzianym , czy dobrze ujelam , a moze powinno byc inaczej ... Wtedy to drazni.
Dokładnie o to mi chodziło, krojenie wszystkiego na kawałki...


Klara napisał/a:
Nie wiem, czy to Cię pocieszy Aniu, ale powiem Ci, że z tym można nawet długo żyć i nie potrzeba z tego powodu pić.
Po prostu, gdy zachodzi potrzeba taka bardzo, bardzo pilna, wtedy zapominam o tych obawach czy tam lękach i wykonuję telefon, idę tam gdzie nie wiem co mnie spotka, albo bronię swoich racji jak lwica.
Gdy życie wraca do normy, znów mam opory przed tym, o czym mowa.
Przypuszczam, że Ty masz podobnie, a teraz jesteś na głodzie i zapadasz w stan "oj, ja biedna, nieszczęśliwa...."
Co dalej, to wiesz...

No przeciez mi sie pic nie chciało dlatego, ze mam do kogos zadzwonic.. Klara.. chciało mi sie chlać, bo dawno nie chlałam.. i już..

Do reszty spraw i słów, które padły w tym wątku nie mam teraz weny odpisać.. może później.[/quote]

endriu - Pon 13 Sty, 2014 21:19

soundcloud napisał/a:
praca by niwielowac przyczyne.

przyczynę czego? picia?
nie było żadnej przyczyny, po prostu jestem głupi i tyle :glupek:

skończ już soundcloud,

Ann - Pon 13 Sty, 2014 21:26

Bardzo mało spałam w nocy.
Na dzisiejszy dzień miałam plan. Sztywny plan.
8-12
12-14
14.30-17
18-20

wyszło z tego
8-12
12-17
18-20

wywaliłam z grafiku to z czego w sumie mogłam zrezygnować. Spędziłam czas z moim prywatnym ciałem psychologicznym... powaga, śmiech, łzy.. pomogła mi to z siebie ukazać.. ale to jeszcze nie było takie pełne.

Ja wiem gdzie leży problem. Ja to cały czas wiem.
Dokładnie wiem.
Ale nie umiem z tym NIC zrobić.

Byłam na mityngu. To był trudny mityng. Mityng łez i milczenia. Mojego i nie tylko.
"Ania alkoholiczka - jestem na ogromnym głodzie. Zastanawiałam się co ze soba zrobić, ale jednak przyszłam do Was."

Teraz jest mi odrobinę lepiej.. szału nie ma. Ale nie ma histerii.

Klara - Pon 13 Sty, 2014 21:33

Ann napisał/a:
chciało mi sie chlać, bo dawno nie chlałam.. i już..

:pocieszacz:

To jednak nie był wytwór mojego chorego alanonowskiego móżdżku.
Baracca rzucił za to we mnie kuflem, ale nie trafił niebożątko....

Guido - Pon 13 Sty, 2014 21:57

endriu napisał/a:

przyczynę czego? picia?
nie było żadnej przyczyny, po prostu jestem głupi i tyle


Hm, czyli jednak była jakaś przyczyna...[/u]

piotr7 - Pon 13 Sty, 2014 22:14

Aniu :pocieszacz:
Jonesy - Pon 13 Sty, 2014 22:28

soundcloud napisał/a:
zawsze. Gdyby bylo inaczej czlek by sie nie uzaleznil, a najwyzej byl pijakiem.


I co ja mam biedny powiedzieć, jak 3 lata temu płakałem terapeutce na pierwszej rozmowie, że nie wiem co się dzieje. Chcę sobie obejrzeć film, wyluzować się, a okazuje się następnego dnia że tylko pierwsze 15 minut filmu pamiętam. Chciałem parę piw wypić, a schlałem się jak zwierzę...
Jak szedłem do sklepu i ze strachu pieniędzy nie brałem poza wyliczone, a i tak wracałem i miałem 8 piw kupione na krechę?
Jak pytałem się co mi jest i co mam zrobić bo pić już nie chcę a piję i przestać nie mogę?

To miałem zaburzenia emocjonalne czy byłem pijakiem???

Jonesy - Pon 13 Sty, 2014 22:32

endriu napisał/a:
soundcloud napisał/a:
praca by niwielowac przyczyne.

przyczynę czego? picia?
nie było żadnej przyczyny, po prostu jestem głupi i tyle :glupek:

skończ już soundcloud,


Nie Andrzej, wcale nie byłeś głupi. Po prostu masz spi***l* hamulec i tyle.

Ann - Wto 14 Sty, 2014 10:53

Dziś nowy dzień.
Nowa strona, czysta biała, moja - dla mnie.
Głęboki wdech i zaczynam.. powoli i kroczkami małymi pracę nad sobą znów.

Czuję się średnio, ale dobrze, że czuję.
Dzień zaplanowany.
Moja "druga Anka" nadal jest na mnie pogniewana.
Siedzi w ciemnym kącie obrażona.
Narozrabiałam, wiem.. we własnej głowie i Ance namieszałam w tym co poukładała.
Ale co tam.. :beba: spróbuję raz jeszcze.

Nie, nie mam rozdwojenia jaźni... chyba (?)... próbuję tylko przedstawić moje poczucie rozerwania.

endriu - Wto 14 Sty, 2014 12:10

o 10.53 to ja już mam prawie 5 godzin pracy za sobą :lol:
Ann - Wto 14 Sty, 2014 13:41

endriu, :nunu:
wcześniej nie miałam kiedy napisać ;)

Ann - Czw 16 Sty, 2014 11:33

Zbyt wiele się zastanawiam.
Wiem, że przyczajony tygrys tu jest, ale jestem spokojna i rozglądam się uważnie.

Moja drobiazgowa natura chce kolejnego rozliczenia.
Na przełomie 2012/2013 napisałam książkę. Pisałam ją pijąc, wlewając w siebie ogromne ilości alkoholu. Rzygałam swoimi wspomnieniami.. dezynfekowałam każdą jedną ranę, dotyczącą tej konkretnej części mojego życia. Kiedy skończyłam pisać.. na trzeźwo przeczytałam to raz jeszcze.. i jeszcze raz. Odetchnęłam.. jakbym czytała o kimś obcym i współczuła komuś nieznajomemu. To pomogło mi się rozliczyć z tamtym etapem. Może to dziwne, ale pomogło. Opróżniłam głowę. Oddałam na papier swoje uczucia i wspomnienia, te najbardziej bolesne. W tamten etap już po prostu nie wchodzę. Staję przy tym drucie kolczastym okalającym to terytorium i nie przekraczam granicy, żeby się nie pokaleczyć.

Teraz przyszedł na mnie etap inny. Znów piszę, ale na trzeźwo. Nie zalewam tego alkoholem. Ale potrzebuję rozliczenia, tak jak wtedy. Rozliczenia mojej relacji z moją matką. Matką, mamą, mamusią, z tyranką.. z każdym jej obliczem i moim strachem i żalem. To trudne. Ale jestem spokojna. Potrzebuję to z siebie wyrzucić.. dla własnego dobra, aby przejrzeć na oczy.. znaleźć wnioski i może jakieś rozwiązanie. Piszę, bo to we mnie kipi.. bo to boli i zaśmieca moją głowę. Niech odejdzie.. niech gryzie się w ten papier i na nim pozostanie..

Kolejny etap.

Ann - Pią 17 Sty, 2014 20:34

Dostałam dziś opinię ze szpitala, za ostatnie miesiące mojej pracy.
Cała lista rzeczy jaką robiłam wyszczególniona..
a na końcu podsumowanie, że: "wzorowo, sumiennie, rzetelnie i w pełnym poszanowaniu wykonywała powierzone obowiązki"... Normalnie jak nie o mnie.. dobrze, że w tym ostatnim zdaniu też jest moje nazwisko ujęte..
Ten etap już za mną. Czas zeskanować w niedzielę ten papierek i wysyłać podania o pracę.

Matka powiedziała dziś do mnie: "no ale jak to poza nasze miasto będziesz składać podania? jak to w kręgu przynajmniej 200 km? wyjedziesz.. zostawisz nas całkiem.. zadzwonisz raz na miesiąc.. kto nam pomoże?".. nie odpowiedziałam nic. Popatrzyłam jej tylko w oczy. Próbowała mnie przekonać do zmiany odległości składania papierów. Przyjęłam to na zimno dziś.. ale wiem, że to wcale nie pójdzie tak łatwo jak przyjdzie co do czego. Mogę się tego spodziewać....

Dzisiaj z Anką nie miałyśmy chyba nawet kontaktu wzrokowego. Wstałyśmy lewą nogą. Pogniewała się i poszła sobie gdzieś. :beba:

A w moich ramionach, w mięśniach rąk, biega sobie uczucie potocznie zwane strachem.. biega, skacze, podskakuje, a wraz z nim tabun mrówek, w tą i z powrotem, aż po linię żuchwy...

Ann - Nie 19 Sty, 2014 22:31

Dzień dzisiejszy. Nic nadzwyczajnego. Istniałam.
yuraa - Nie 19 Sty, 2014 23:15

no i dobrze, przecież nie co dzień nadzwwyczajny szczególny dzień ma się zdarzać.
ja ze swoich kilku tysięcy dni bez alkoholu pamiętam kilkanaście jako naprawdę super hiper kilkanaście jako takie które czyms sie wyrózniają reszta ginie gdzieś w pamięci
ale te zwykłe niby bez znaczenia też są ważne,
bez tych zwykłych nie było by tych szczególnych

Linka - Pon 20 Sty, 2014 09:38

Ann napisał/a:
Matka powiedziała dziś do mnie: "no ale jak to poza nasze miasto będziesz składać podania? jak to w kręgu przynajmniej 200 km? wyjedziesz.. zostawisz nas całkiem.. zadzwonisz raz na miesiąc.. kto nam pomoże?"..

i kto tu jest rodzicem ???? :glupek:

Ann - Pon 20 Sty, 2014 10:22

Linka napisał/a:
Ann napisał/a:
Matka powiedziała dziś do mnie: "no ale jak to poza nasze miasto będziesz składać podania? jak to w kręgu przynajmniej 200 km? wyjedziesz.. zostawisz nas całkiem.. zadzwonisz raz na miesiąc.. kto nam pomoże?"..

i kto tu jest rodzicem ???? :glupek:
:bezradny:
Linka - Pon 20 Sty, 2014 10:34

zawsze jak słyszę coś podobnego to wracam do tych słów:
8. Dziecko nie jest własnością rodziców.
Prawa rodziców zawsze muszą ustąpić, gdy są w konflikcie z prawami człowieka. Rodzicielstwo nie polega na rządzeniu ani bezustannym udowadnianiu swoich racji. Rodzicielstwo to sztuka towarzyszenia dziecku w rozwoju.
Dziecka nie wychowujemy dla siebie, tylko dla świata. Dziecko jest nam dane tylko na chwilę, a naszym zadaniem jest przygotować je do życia w świecie. Ani się obejrzysz, jak stanie się dorosłe i niezależne. Dlatego trzymając niemowlę w ramionach, ciesz się tą chwilą, aby potem móc się tak samo cieszyć samodzielnością swego starszego czy całkiem dorosłego już dziecka.

źródło: www.dzikiedzieci.pl

eremita - Pon 20 Sty, 2014 14:36

Ann napisał/a:
Dzień dzisiejszy. Nic nadzwyczajnego. Istniałam.

I właśnie powiedziałaś trzy prawdy objawione.
1. Dzień dzisiejszy. Nie wymaga komentarza.
2. Nic nadzwyczajnego. Nie wymaga komentarza.
3. Istniałam. W tym słowie jest wielka moc. Żeby świadomie istnieć trzeba wpierw wyzbyć się szumów, które w tym przeszkadzają.
Moja metoda na "istnienie" jest Ci znana, więc nie będę zaśmiecał.

I jeszcze jedno - jakkolwiek byś nie myślała, że jest Ci teraz ciężko i źle, to - jestem przekonany - jest Ci o niebo lepiej niż pół roku temu.
Pozdrówka!

Ann - Pon 20 Sty, 2014 14:39

eremita napisał/a:
I jeszcze jedno - jakkolwiek byś nie myślała, że jest Ci teraz ciężko i źle, to - jestem przekonany - jest Ci o niebo lepiej niż pół roku temu.
racja, komentarz zbędny :buzki:
Dzięki za słowa.

Ann - Pon 20 Sty, 2014 19:28

Przerwałaś mi wątek w trakcie jego pisania.
Siedziałaś przed telewizorem, ja obok - standard z słuchawkami na uszach.
Usłyszałam gdzieś obok ton pretensji.. spojrzałam na Ciebie i widzę te gromy w oczach.. zdjęłam słuchawki i zapytałam o co chodzi. Pytałaś czy załatwiłam sprawę niezapłaconego rachunku za telefon taty. Tak, tego rachunku, który jest na moje imię i nazwisko. Zablokowali mu połączenia 3 dni temu. Tak, napisałam do nich maila 3 dni temu z prośbą o prolongatę faktury.. ale mamo, przecież to dwie faktury są niezapłacone. Ja już nie mam skąd.. Zarzuciłaś mi, że wcale nic dla was nie robię.. że wszystko dla innych i że z innymi dogaduję się świetnie, a was mam gdzieś.. sprzeciwiłam się.. Ty dalej swoje.. KOBIETO czy Ty mnie słuchasz? Co ja mam zrobić?! Skąd mam na to wziąć? Zarzucasz mi, że mój internet działa, że mój telefon działa, że o sobie myślę i swoje rachunki zawsze mam popłacone. Za chwilę zmieniasz temat i syczysz jadem, że od kiedy spędzam wiecej czasu z R. to się zmieniłam, bo pewnie on mi się żali na swoich rodziców, którzy nie mieszkają razem (!)... KOBIETO jesteś chora.. skąd Ty wyciągasz takie wnioski?! (Oni ze sobą nie mieszkają od kiedy R. miał 6 lat, dla niego to sprawa obojętna i oczywista). Bronię Go, bronię przede wszystkim siebie.. dlaczego syczysz na mnie jadem..? nie widzisz jak się od siebie oddalamy?! Mamo, ja Cię kocham a Ty w moje serce wbijasz nóż.. i powodujesz, że to ja czuję się winna! Zarzucasz mi, że tylko siedzę przed laptopem.. że od roku (!) tak jest, że nie mamy ze sobą kontaktu.. uświadamiam Cię, że nie od roku, a od przynajmniej 12 lat nie mamy ze sobą kontaktu.. patrzysz na mnie zdziwiona.. mówisz mi, że sobie kpię.. NIE MAMO! JA MÓWIĘ TO CO CZUJĘ! Zarzucasz mi, że jestem złą córką.. przekręcasz nóż.. znów.. ale spoko.. wyliżę się.. nie pierwszy i nie ostatni raz..
Twoje oczy się zaszkliły.. każesz mi się “wynosić i skończyć”.. mamo.. jak zawsze.. kochana mamo, której w takich chwilach nienawidzę z całego serca i na widok, której chce mi się wymiotować. Wychodzę.. znów nie doszłyśmy do porozumienia, a kiedy chciałam Ci powiedzieć co czuję kazałaś mi się wynosić.
Boli mnie w takich chwilach codzienność… czuję się źle.. bo Cię kocham i nienawidzę jednocześnie.
Mamo, matko, mamusiu...

tak, w takiej mocno emocjonalnej sytuacji mam chęć się zdezynfekować.. wypalić sobie język, gardło, usta.. zionąć wódą.. tylko po to, żeby się odkazić.. znieczulić rany.. ale nie.. to nie jest tego warte.. zbyt wiele mnie to kosztowało pracy..

Kiedyś odejdę.. albo do życia, albo do śmierci.. czyli albo się odważę i będę szczęśliwa, albo wrócę do swojego piekła.. ale to nie będzie dziś.

ulena - Pon 20 Sty, 2014 20:38

Ann napisał/a:
. wypalić sobie język, gardło, usta.. zionąć wódą.. tylko po to, żeby się odkazić.. znieczulić rany..

tak i znów obudzic się z potwornym kacem moralnym, znów napluć sobie w twarz, a później się pouzalać jak życie ze mną źle się obeszło, jakie mam kiepskie życie, ja po prostu inaczej żyć nie umiem, nie umiem czuc radości z tego, że rano wstałam, że jestem trzeźwa, że potrafię posłuchać co moi rodzicie do mnie mówią pomiędzy wierszami, a mówią o swoim strachu, o tym jak bardzo czują, że zawiedli, o tym że nie zdali egaminu z bycia rodzicem, bo kiedys ktoś ich tez nie nauczył żyć.
Ann znam to ale teraz jestem szczęsliwa, bo kocham swoich rodziców, bo wiem co przeżyli, bo słuchałam ich, a nie swego użalania się nad sobą. Chcesz byc wysłuchana?- słuchaj. Chcesz byc kochana bezinteresownie?- kochaj bezinteresownie, chcesz się przytulic?- przytul

Halloween - Pon 20 Sty, 2014 20:43

Nie jestem tu żaden ekspert, w żadnym z tych górno/półkowych tematów nie jestem autorytetem.
Myślę jednak, jeżeli już się na coś odważyć... to tylko w stronę życia .
Ta nie tylko daje szczęście ale i zawsze trzyma otwarte furtki, dla tych
którzy kiedyś również być może się na to odważą.

Ann - Pon 20 Sty, 2014 20:44

ulena napisał/a:
tak i znów obudzic się z potwornym kacem moralnym, znów napluć sobie w twarz, a później się pouzalać jak życie ze mną źle się obeszło, jakie mam kiepskie życie, ja po prostu inaczej żyć nie umiem, nie umiem czuc radości z tego, że rano wstałam, że jestem trzeźwa,
Ann napisał/a:
ale nie.. to nie jest tego warte.. zbyt wiele mnie to kosztowało pracy..

ulena napisał/a:
że potrafię posłuchać co moi rodzicie do mnie mówią pomiędzy wierszami, a mówią o swoim strachu, o tym jak bardzo czują, że zawiedli, o tym że nie zdali egaminu z bycia rodzicem, bo kiedys ktoś ich tez nie nauczył żyć.
wątpię.. to jest chęć rządzenia moim życiem.. ulena.. poddawałam sie przez tyle lat.. a teraz chce żyć dla siebie.. moja miłość i nienawiść mieszają się.. ona nie akceptuje tego, że mam 24 lata a nie 12.

ulena napisał/a:
bo kocham swoich rodziców, bo wiem co przeżyli, bo słuchałam ich,
Też ich kocham i tylko dlatego nie potrafię odejść.. nie potrafię wykrzyczeć im w twarz tego co czuję..
ulena napisał/a:
a nie swego użalania się nad sobą.
nie znajduję innych słów tutaj.. jeśli to jest użalanie się, to tak się właśnie czuję i nie robie tego specjalnie..
endriu - Pon 20 Sty, 2014 20:57

Halloween napisał/a:
Nie jestem tu żaden ekspert, w żadnym z tych górno/półkowych tematów nie jestem autorytetem.

Szanowny Hallpodawco
masz poczucie wartości równe zeru (by Małgosia32)
zacznij się szanować
pzdr
Endriu

endriu - Pon 20 Sty, 2014 20:58

Ann, wspieram Cię :buziak: :buzki:
piotr7 - Pon 20 Sty, 2014 21:03

Moje relacje z matką były bardzo trudne , Myślę że nie potrafiła zaakceptować tego że JA jestem sobą, że jestem inny niż ona . Była surowa dopóki mogła .Wyprowadziłem się tak szybko jak tylko się dało i co ciekawe , dopiero jak zacząłem bywać w domu sporadycznie , właściwie jak gość , ktoś z daleka , nasze relacje zaczęły się normalizować .
Po urodzeniu się mojej córci wszystko zrobiło się normalne .Swoją nadmiłość przelała na nią .

Ann - Pon 20 Sty, 2014 21:13

piotr7 napisał/a:
Moje relacje z matką były bardzo trudne , Myślę że nie potrafiła zaakceptować tego że JA jestem sobą, że jestem inny niż ona . Była surowa dopóki mogła .
:zalamka:

piotr7 napisał/a:
Wyprowadziłem się tak szybko jak tylko się dało
po 1 ciężka do podjęcia decyzja, ze względu na to, że jestem zbyt miękka.. po 2 brak funduszy, po 3 brak właściwej pracy, po 4 pępowina.
szika - Pon 20 Sty, 2014 21:14

Ann napisał/a:
po 1 ciężka do podjęcia decyzja, ze względu na to, że jestem zbyt miękka.. po 2 brak funduszy, po 3 brak właściwej pracy, po 4 pępowina.

Aniu czy to aby nie wykrety i racjonalizacje?

rybenka1 - Pon 20 Sty, 2014 21:15

Aniu ,a może już czas odciąć pepowinę od mamy ,czy wyjedziesz ,czy zostaniesz i tak zle i tak zle.Mamy nie zmienisz ,siebie tak ,Ty jesteś najwazniejsza ,Twoja trzezwosc .Wiesz ,ja długo nie umiałam odciąć się od mamy .Zaczełam trzezwieć ,zmieniać siebie ,ciagłe kółtnie w domu .Bo jestem ta zła córka ,mama się nie zmieniła ,to ja ,we mnie zmiany nastapiły .To jest proces ,u mnie długi .Powiem szczerze ,że teraz mi się dobrze fajnie żyje ,bo patrzę na to wszystko i robię trzezwo .Nie spaalam się ,bo po co ,szkoda .Aniu zyczę Ci dużo cierpliwosci i wytrwałosci ,inwestuj w siebie . :buziak:
Ann - Pon 20 Sty, 2014 21:18

szika napisał/a:
Aniu czy to aby nie wykrety i racjonalizacje?
nie.. pracuje na pół etatu czyli 1/2 najniższego wynagrodzenia, nie mam oszczędności.. spróbuj za to wynając mieszkanie.

rybenka1 napisał/a:
Zaczełam trzezwieć ,zmieniać siebie ,ciagłe kółtnie w domu
dokładnie.

Pierwszy raz w swoim życiu od kilku miesięcy mam okazję żyć.. i jest mi ciężko.. bo nie umiem żyć.. zawsze uciekałam w chlanie.

Ambiwalencja - Pon 20 Sty, 2014 21:19

Wytrwałości Ann
Matinka - Pon 20 Sty, 2014 21:35

Ann napisał/a:
Dostałam dziś opinię ze szpitala, za ostatnie miesiące mojej pracy.
Cała lista rzeczy jaką robiłam wyszczególniona..
a na końcu podsumowanie, że: "wzorowo, sumiennie, rzetelnie i w pełnym poszanowaniu wykonywała powierzone obowiązki"... Normalnie jak nie o mnie.. dobrze, że w tym ostatnim zdaniu też jest moje nazwisko ujęte..

A nie mówiłam! :) A przecież nie trzeba papierka, żeby wiedzieć, że jesteś dobra w tym, co robisz. Czas uwierzyć w siebie! :tak:
Ann napisał/a:
Ten etap już za mną. Czas zeskanować w niedzielę ten papierek i wysyłać podania o pracę.

I jak tam Aniu, działasz w tej sprawie? Może to ten moment, żeby ruszyć zdobywać świat? :)
Ann napisał/a:
Dzisiaj z Anką nie miałyśmy chyba nawet kontaktu wzrokowego. Wstałyśmy lewą nogą. Pogniewała się i poszła sobie gdzieś.

Wiesz, ja myślę, że kiedy jej nie widzisz to ona jest w Tobie i po cichutku Cię wspiera i dodaje odwagi :pocieszacz:

Moje refleksje odnośnie relacji rodzinnych...
Przychodzi czas, kiedy dzieci opuszczają rodzinne gniazdo.
To naturalna kolej rzeczy, czas samodzielności, czas odpowiedzialności, czas rozwoju i własnych doświadczeń...
Ten moment odcięcia pępowiny to szansa nowego życia i dla dziecka i dla rodzica.
Dwa oddzielne byty, dwie jednostki, dwie różne drogi.
Patrzę na koleje losów, mojego i rodzeństwa, na związki z rodzicami.
U każdego z nas to się inaczej ułożyło, jeden brat szybko się oddzielił, drugi wręcz przeciwnie.
Wszelkie komplikacje wiążą się z tą drugą sytuacją...Ani życie rodziców ani brata nie toczy się swoim torem, zazębiają się, nachodzą na siebie, trą, iskrzą, wzniecają niepokój, ograniczają swobodę...
I nie jest to winą złych intencji, ale ciasnoty świata dla całkiem różnych historii.
Moje życie toczy się oddzielnie, ale kontakt jest częsty, miotam się między szukaniem u nich wsparcia, wypłakaniem się w ramionach, podzieleniem różnymi myślami i wydarzeniami a ochroną ich spokoju, zdrowia, ich przestrzeni i azylu.
Moi rodzice mają swoje pasje, mają zainteresowania, mają siebie jednak chcąc nie chcąc żyją wciąż problemami dzieci, bo te pozostają zbyt blisko.

Jo-asia - Pon 20 Sty, 2014 21:37

Ann napisał/a:

Pierwszy raz w swoim życiu od kilku miesięcy mam okazję żyć.. i jest mi ciężko.. bo nie umiem żyć.. zawsze uciekałam w chlanie.

Ty masz rodziców.. ja miałam męża, co to nie rozumiał, krzywdził i w ogóle :bezradny:
zmieniłam się ja.. to i relacje się zmieniły :)

cieszę się, że podzieliłaś się swoimi uczuciami.. swoją historią
:buziak:

piotr7 - Pon 20 Sty, 2014 21:45

Aniu a mnie jeszcze ciekawi jakie były relacje Twojej matki z jej matką( jeżeli to nie tajemnica :skromny: )
Ann - Pon 20 Sty, 2014 21:45

Matinka napisał/a:
I jak tam Aniu, działasz w tej sprawie? Może to ten moment, żeby ruszyć zdobywać świat?
Dopiero po słownej szarpaninie z mamą zeskanowałam dokument.. czyli dziś.. póki co nie zrobiłam nic dalej..
Matinka napisał/a:
.Ani życie rodziców ani brata nie toczy się swoim torem, zazębiają się, nachodzą na siebie, trą, iskrzą, wzniecają niepokój, ograniczają swobodę...
nazwałaś to idealnie.. Matinka, tyle, że tu chodzi o to, że na każde moje słowo o tym, że muszę się wyprowadzić.. matka reaguje zarzutami, budzi we mnie współczucie.. poczucie winy.. a ja w to wchodzę i siedzę w tym..

Jo-asia napisał/a:
zmieniłam się ja.. to i relacje się zmieniły
mam wrażenie, że teraz jest gorzej niż jak piłam.. smutny wniosek.. ale tak to właśnie czuję.
Ann - Pon 20 Sty, 2014 21:51

piotr7 napisał/a:
Aniu a mnie jeszcze ciekawi jakie były relacje Twojej matki z jej matką( jeżeli to nie tajemnica :skromny: )
czy ja wiem...? Było ich 4. Dwoje wyniosło się zaraz po uzyskaniu pełnoletności. Matka została i jej młodsza siostra. Matka po ślubie mieszkała z moim ojcem, pod jednym dachem, ze swoją matką i ojcem czynnym wówczas alkoholikiem. Najmłodsza siostra matki wyprowadziła się. Wydaje mi się, że między babcią a matką nie było porozumienia.. robiły sobie na złość, ale się kochały.. do czasu.. później pokłóciły się o mojego brata.. nie odzywały się kilka lat.. babcia zmarła - nie pogodziły się. Z dziadkiem miała trudny kontakt.. miała do niego żal.. ale ostatecznie w całej chorobie wzięła go pod swój dach - na moją prośbę. Pogodzili się.. dawała mu serce na tacy.

Wszędzie chora miłość.

rybenka1 - Pon 20 Sty, 2014 21:55

Aniu teraz jest gorzej ,bo czujesz ,czujesz to wszystko na trzezwo i boli.Kiedyś też bolało ,ale piłaś ,zapijałaś te uczucia .Ma boleć ,poboli bedzie Ci lzej ,musisz chcieć się z tym pogodzić .Aniu :pocieszacz: :buziak:
piotr7 - Pon 20 Sty, 2014 21:56

Ann napisał/a:
Wydaje mi się, że między babcią a matką nie było porozumienia.


Jak widzisz nie miała Twoja mama od kogo sie nauczyć jak być dobrą matka .
Moja też tak miała

Jo-asia - Pon 20 Sty, 2014 22:02

Ann napisał/a:

mam wrażenie, że teraz jest gorzej niż jak piłam.. smutny wniosek.. ale tak to właśnie czuję.

napisać.. skąd ja to znam? :mysli:

a napiszę... Aniu i ja tak miałam
taka droga moja.. Twoja, tylko otoczenie inne....

zmieniasz się, więcej widzisz.. z czasem będzie łatwiej :)

Jras4 - Pon 20 Sty, 2014 22:06

Ann napisał/a:
Wszędzie chora miłość.
dlatego wszystko co do tej pory zwałas miłoscią odrzuć i odrzuć chopre układy w rodzinie i zacznji nowe zycie ale bez nich
Ann - Wto 21 Sty, 2014 21:47

Przemyślenie odnośnie wczoraj: A może po prostu ja zbyt wiele wymagam od Niej a zbyt mało od siebie? To w końcu moja matka.

Dzisiejszy dzień był względnie dobry.
Odkryłam jedną rzecz - mam inne oczy niż kiedyś.

ulena - Wto 21 Sty, 2014 21:54

Ann napisał/a:
A może po prostu ja zbyt wiele wymagam od Niej a zbyt mało od siebie? To w końcu moja matka.

Ann to jest najważniejsze wymagać od siebie , a innych ... akceptować ot po prostu. Fajnie, że to zauważasz , fajnie jest tak uświadamiać sobie takie proste prawdy , a spokój... pewnego dnia sam przyjdzie upss znaczy się nie sam przyjdzie jeno trzeba na niego będzie mozolnie pracować, parcowac i jeszcze raz pracowac, a później ... cieszyć się :buzki:

Ann - Śro 22 Sty, 2014 08:34

Punkt 1.
Chrzanić wszystko.. zaczynam raz jeszcze. Zaczynam od siebie.
Tak jak spróbowałam to zrobić 8 lipca... tylko później chyba się zapędziłam. Dobra, od dziś nie chcę oceniać. Chcę żyć. Nie zastanawiać się zbyt wiele. Owszem przez co trzeba przejść to trzeba.. ale nie doszukując się kolejnych problemów i zmartwień. Dziś jest dziś. Wczoraj się nie liczy. Jutro jest niepewne. Anka.. nie spieprz tego co masz.. i tego co dziś możesz mieć.
198 dni.. dla przypomnienia sobie.

Ann - Czw 23 Sty, 2014 22:22

Daleka droga przede mną..
skąd taka myśl teraz nagle?

Przechodzę trudny emocjonalnie moment.. cała masa problemów finansowych, życiowych, codziennych mnie przywaliła.. takiej kumulacji to nawet w lotto nie można było by się spodziewać.
W chwili kiedy coś mnie zaskakuje kolejną porcją walnięcia w łeb.. jak na przykład wczoraj i dziś (dwie różne sprawy).. emocje sięgają pod korek dosłownie.. dym idzie uszami, ręce się trzęsą, pierwsza myśl - wóda, wóda, wóda... łzy płyną po policzkach z bezradności..
Dopiero po chwili przychodzi rozum.. po 5 - 10 minutach dociera do mnie to co z wnętrza mnie próbuje przebić się przez skandujący - WÓDA - chór.. Przebija się: "co niby miałoby Ci to dać?"

Dobrze, że przychodzi ten głos i ma siłę przebicia.. i działa na tyle produktywnie, że odsuwam myśl o piciu.. i nawet uśmiecham się pod nosem do siebie, że stare przyzwyczajenia są we mnie bardzo mocno zakorzenione.
Ale jeszcze wciąż są chwile, kiedy pierwszym pomysłem na rozładowanie emocji jest napicie się.. :zmeczony: dlatego baaaardzo daleka droga przede mną.
Dziś się na czymś złapałam.. w myślach powtarzałam bezwiednie: Boże użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym czego nie mogę zmienić..

moonyain - Czw 23 Sty, 2014 23:20

Ja również od dawna już miałem w ten sposób, że bardzo łatwo się nakręcałem. To tak w odpowiedzi na Twój pierwszy post. Źle odbierałem sygnały z otoczenia, kiedy ktoś był dla mnie miły to wtedy zaczynałem wyobrażać sobie złote góry. Gdy ktoś potraktował mnie źle, dla mnie to znaczyło od razu, że ta osoba mnie nienawidzi i często chciałem się za to mścić.

Zresztą to jest jeszcze nic, więc przejdę do konkretów... od jakiegoś czasu zauważyłem, że gdy tylko jakaś kobieta się mną choćby trochę zainteresowała, wykazała chociaż trochę dobrej woli to ja zaraz się w niej... zauraczałem. Przerażało mnie to, bo często były to osoby, z którymi nie chciałbym wiązać przyszłości. Ostatnio trafiłem np. na kobiety z jakimiś zaburzeniami psychicznymi, ale przede wszystkim- kompletnie niezdające sobie z nich sprawy i nieleczące się- co było w tym wszystkim najgorsze. Wystarczyło tylko, że się mną zainteresowały- to przyciągało mnie do nich jak magnes. Nic innego się nie liczyło.
Na szczęście teraz już się zmieniam. Są to często zmiany tak powolne, że dla mnie wręcz niezauważalne- widoczne dopiero gdy im się przyjrzę z bardzo bliska albo gdy poinformuje mnie o nich otoczenie. Ale są.
Mateusz, alkoholik, nie tak dawno zaczął się mój 6ty miesiąc abstynencji, 25 lat, pzdr ;)

Ann - Pią 24 Sty, 2014 08:29

moonyain napisał/a:
że bardzo łatwo się nakręcałem
mam tak owszem, ale jest to okresowe..
Emocje w "dobrą stronę" jak radość, zaufanie, czy tam te "złote góry" jak powiedziałeś.. tu jestem ostrożna.. w tą stronę zazwyczaj mam zaciągnięty mocno hamulec. Natomiast jeśli jest coś przykrego, załamującego i niespodziewanego, następuje wewnętrzny wulkan.. by jednak po dłuższej lub krótszej chwili opaść. Ponad pół roku temu pewnie poszłabym pić. Ba, przecież chwilami przechodzi mi przez myśl: jakbyś się napiła, to przecież wszyscy by Cię usprawiedliwili.. tyle spraw, tyle problemów.. :beba: ale ja nie chce nawet słuchać tego głosu podświadomości.. bo to jest bez sensu.

Staram się nie łamać.. fakt, teraz nie umiem udawać twardziela w tych dniach.. no w życiu codziennym staram się nieść głowę wysoko, śmieję się, żartuję, żyję.. próbuję nie skupiać się na problemach.. ale gdzieś jednak te emocje potrzebuję z siebie wyrzucić, dlatego robię to tutaj.

moonyain napisał/a:
Na szczęście teraz już się zmieniam. Są to często zmiany tak powolne, że dla mnie wręcz niezauważalne- widoczne dopiero gdy im się przyjrzę z bardzo bliska albo gdy poinformuje mnie o nich otoczenie. Ale są.
Mateusz, alkoholik, nie tak dawno zaczął się mój 6ty miesiąc abstynencji, 25 lat, pzdr
:brawo: :buzki:
eremita - Pią 24 Sty, 2014 09:37

A po nocy przychodzi dzień
tralalalalala
:muza:
I do Ciebie przyjdzie Anno.
Prędzej, czy później.
Wtedy będziesz się cieszyć, że witasz go na trzeźwo.

Ann - Pią 24 Sty, 2014 09:42

eremita napisał/a:
Wtedy będziesz się cieszyć, że witasz go na trzeźwo.
Cieszę się z każdego takiego dnia niezależnie od tego jak jest mi ciężko w sprawach przyziemnych.. każdy dzień trzeźwienia jest dla mnie mocą..
eremita - Pią 24 Sty, 2014 09:51

Ann napisał/a:
Ba, przecież chwilami przechodzi mi przez myśl: jakbyś się napiła, to przecież wszyscy by Cię usprawiedliwili.. tyle spraw, tyle problemów..

Bzdura.
Sama próbowałabyś się usprawiedliwić.
Innych to nie obchodzi czy pijesz, czy nie. Innych obchodzi czy poradziłaś sobie z problemami.
Smutne być może ale prawdziwe.
"Inni" na Twoje zapicie co najwyżej pokiwają głowami mówiąc "a nie mówiłem?"

Na szczęście doskonale wiesz, że trzeźwiejąc dajesz sobie szansę na świadome życie. Inni...nos w sos!
Ty! I tylko Ty!

:papa2:

moonyain - Pią 24 Sty, 2014 12:38

Ann napisał/a:
Natomiast jeśli jest coś przykrego, załamującego i niespodziewanego, następuje wewnętrzny wulkan.


Znam to doskonale... Też dopiero zaczynam uczyć się jak radzić sobie z emocjami bez zapijania ich, na pewno nie jest to łatwe. Napiszę o swoich doświadczeniach na ten temat. Przez te parę miesięcy, które nie piję i się leczę miałem chyba 2 takie sytuacje, w których emocje były tak duże, że miałem spory problem by sobie z nimi dać radę. Cieszę się, że przez ten czas życie oszczędziło mi tych naprawdę większych problemów I związanych z nimi przeżyć, którymi byłyby dla mnie np ciężka choroba moja albo kogoś z najbliższej rodziny, wypadki itp.

Sytuacja 1 miała miejsce gdy miałem niecały miesiąc abstynencji. Ktoś, na kim mi zależało kiepsko mnie potraktował, zawiodłem się na tej osobie. Kompletnie nie wiedziałem co ze sobą zrobić, w głowie kompletny chaos, myślałem, że zwariuję. Poszedłem na siłownię, często chodzę- niewiele to pomogło, później do wieczora oglądałem tv. Nie mogłem spać, nie było o tym mowy więc w nocy szlajałem się po osiedlu, jeździłem po kilka przystanków autobusem, potem wracałem itp
Dopiero gdy spotkałem się z kolegą (również alkoholik, więc wiedziałem, że mnie zrozumie) i mu wszystko krok po kroku opowiedziałem, napięcie zaczęło opadać. Zdaje sobie sprawę z tego, że nikt nie da mi uniwersalnej rady, dzięki której wszystko się zmieni, ale moim zdaniem możliwość wygadania się to podstawa i to zawsze działa.

Druga sytuacja... Ze 2 tyg temu. Te emocje narastały od jakiegoś czasu i w pewnym momencie osiągnęło to taki stan, że czułem się prawie tak jakbym był... pijany. Zastanawiam się czy to nie jest właśnie to co kryje się pod pojęciem 'upijać się emocjami'. Systematycznie nie potrafiłem mówić o tym co czuję, inna sprawa, że gdy już powiedziałem, że to czy tamto mi nie pasuje czy przeszkadza inne osoby moje uwagi często delikatnie mówiąc- bagatelizowały. To budziło we mnie jeszcze większą złość. I ten 'balon' napompował się do takich rozmiarów, że pewnego dnia wróciłem z pracy i po prostu wybuchłem. Mam na myśli agresję słowną, do tej fizycznej się nie posunąłem na całe szczęście.
Na dodatek chwilę później jeszcze zadzwoniłem do bliskiej osoby żeby się z tego wszystkiego wygadać. Emocje zaczęły opadać... poczułem się lekki tak, jakbym w ciągu ostatniej godziny czy dwóch stracił z 10 kg. Następnego dnia jeszcze rozmawiałem na ten temat z terapeutką.

Cóż... agresywny wybuch to pewnie nie jest najlepszy sposób na rozładowanie emocji, ale... na pewno nieporównywalnie gorsze byłoby dla mnie to gdybym zamiast awanturować się poszedł do sklepu po alko. Tak myślę :)

Ann - Pią 24 Sty, 2014 16:54

eremita napisał/a:
Bzdura.
Sama próbowałabyś się usprawiedliwić.
eremita napisał/a:
"Inni" na Twoje zapicie co najwyżej pokiwają głowami mówiąc "a nie mówiłem?"

Bracie eremito.. jak zawsze trafiłeś w sedno. :okok: Dziękuję Ci za te słowa.

Ann - Pią 24 Sty, 2014 16:59

moonyain napisał/a:
i mu wszystko krok po kroku opowiedziałem, napięcie zaczęło opadać.
moonyain napisał/a:
później jeszcze zadzwoniłem do bliskiej osoby żeby się z tego wszystkiego wygadać. Emocje zaczęły opadać...
tak samo działa na mnie możliwość podzielenia się swoimi emocjami, przemysleniami i przeżyciami.. Daje to poczucie, że nie jestem sama.

moonyain napisał/a:
agresywny wybuch to pewnie nie jest najlepszy sposób na rozładowanie emocji, ale... na pewno nieporównywalnie gorsze byłoby dla mnie to gdybym zamiast awanturować się poszedł do sklepu po alko.
coś w tym racji jest.. też zdarzyło mi się raz lub dwa razy zrobić dym w chwili bezradności.. kiedy emocje ulokowane pod korek, ten korek wywaliły.. głupia sprawa, bo czułam się beznadziejnie.. później poczucie winy... ale fakt było to zapewnie 10000 razy lepsze niż sięgnięcie po flaszkę.

W takich sytuacjach próbuję sobie (za radą bardziej doświadczonych) przypominać ostatnie picie.. skutki mojego picia.. najgorsze samopoczucie po piciu... problemy jakich sobie narobiłam pijąc.. a przede wszystkim dążę do tego, żeby to opóźnić możliwie najdłużej... przeczekuję takie głupie, idiotyczne myśli... tylko tyle czasem mogę..

moonyain - Sob 25 Sty, 2014 12:34

Ann napisał/a:
czułam się beznadziejnie.. później poczucie winy...


No właśnie i to jest to.... U mnie po jakimś czasie też pojawiło się poczucie winy. Najpierw była ulga i uczucie 'lekkości' a później poczucie winy właśnie. Z tym, że dowiedziałem się od terapeutki, że nie powinienem obwiniać siebie za tą całą sytuację, ponieważ to nie moja wina, że inne osoby naruszają mój spokój, a kiedy im o tym mówię to nic sobie z tego nie robią i nie czują się winne. Skoro one nie czują się winne to dlaczego ja mam się czuć? Moim błędęm nie było to, że chciałem zawalczyć o swoje, ale to, że w tak agresywny sposób to zrobiłem. Zrobiłem tak bo inaczej nie umiałem. A nie mogłem zaakceptować tego, że osoby, które mnie otaczają często prowokują akcje, które łatwo mogą zaprowadzić mnie do picia.
Co by jednak nie mówić, jeden wybuch przyniósł więcej efektów niż wcześniejsze kilkukrotne, spokojne próby tłumaczenia swoich racji. i ja się nie napiłem i sytuacja naokoło mnie się zmieniła.

Myślę, że w przyszłości(o ile oczywiście dalej się będę leczył) nauczę się w jakiś bardziej cywilizowany sposób radzić sobie z takimi emocjami, a póki co robie co mogę :P

Ann - Sob 25 Sty, 2014 12:41

moonyain napisał/a:
że nie powinienem obwiniać siebie za tą całą sytuację, ponieważ to nie moja wina, że inne osoby naruszają mój spokój, a kiedy im o tym mówię to nic sobie z tego nie robią i nie czują się winne. Skoro one nie czują się winne to dlaczego ja mam się czuć?
ja z mojego punktu widzenia mogę powiedzieć, że nie zawsze jest tak, że ktoś celowo mnie wkurza i chce nasterować.. ja sama mam jakiś motorek i się nakręcam.. ktoś da lont.. a ja mam zapalnik.. sama podpalam, podsycam ogień.. i albo jest boooom! albo zdążę ochłonąć i to ugasić, a przy tym postukać się w głowę..
Ann - Sob 25 Sty, 2014 19:54

Dobra.. zastanawiam się nad jedną rzeczą.. jestem na głodzie prawie dwa tygodnie, czy jestem w nawrocie?


sama sobie mogę w nosie podłubać.. pomóżcie.

zołza - Sob 25 Sty, 2014 20:00

Ann napisał/a:
Dobra.. zastanawiam się nad jedną rzeczą.. jestem na głodzie prawie dwa tygodnie, czy jestem w nawrocie?


Ann bede nieprzyjemna ale napisze co myslę :( jak dla mnie zbyt duzo myślisz ,rozczulasz sie nad sobą i sama nakrecasz swojego głoda ,który rośnie jak wrzód na du*** ... jak coś z tym nie zrobisz to pęknie i zostawi smród ,że hej ..A ulga będzie ale tylko chwilowa :nerwus:

Jo-asia - Sob 25 Sty, 2014 20:31

Ann napisał/a:
Natomiast jeśli jest coś przykrego, załamującego i niespodziewanego, następuje wewnętrzny wulkan..

to.. przyjmij do wiadomości... nie ja kieruję swoim życiem
na tym etapie... tyle wystarczy
te sytuacje są po to, aby zmieniać.. myślenie o nich, aby szukać w nich wyzwań i szans a nie się nimi załamywać.. one dają Ci nowe możliwości, zmiany schematu... sposób na poznanie siebie...
do roboty ;)

Ann - Nie 26 Sty, 2014 21:51

zołza napisał/a:
Ann napisał/a:
Dobra.. zastanawiam się nad jedną rzeczą.. jestem na głodzie prawie dwa tygodnie, czy jestem w nawrocie?


Ann bede nieprzyjemna ale napisze co myslę :( jak dla mnie zbyt duzo myślisz ,rozczulasz sie nad sobą i sama nakrecasz swojego głoda ,który rośnie jak wrzód na du*** ... jak coś z tym nie zrobisz to pęknie i zostawi smród ,że hej ..A ulga będzie ale tylko chwilowa :nerwus:
dziękuję :kwiatek:
szika - Pon 27 Sty, 2014 10:14

Ann napisał/a:
jestem na głodzie prawie dwa tygodnie, czy jestem w nawrocie?

Aniu czy Ty jesteś w terapii?
Po pierwsze typowy głód alkoholowy trwa krótko, parę godzin i jest to faktycznie autentyczny głód, ssanie.
Czy to nawrót? Dwa tygodnie myślenie wokół alkoholu i Ty się pytasz?
Tak, to nawrót. Nawroty mają to do siebie, że są do opanowania, a gdy się zaczynają warto sobie to uświadomić, nazwać i wykorzystać wiedzę z terapii co z tym zrobić.
No to jak to Aniu jest z Twoją wiedzą o nawrotach?

Ann - Pon 27 Sty, 2014 10:20

szika napisał/a:
Ann napisał/a:
jestem na głodzie prawie dwa tygodnie, czy jestem w nawrocie?

Aniu czy Ty jesteś w terapii?
Po pierwsze typowy głód alkoholowy trwa krótko, parę godzin i jest to faktycznie autentyczny głód, ssanie.
Czy to nawrót? Dwa tygodnie myślenie wokół alkoholu i Ty się pytasz?
Tak, to nawrót. Nawroty mają to do siebie, że są do opanowania, a gdy się zaczynają warto sobie to uświadomić, nazwać i wykorzystać wiedzę z terapii co z tym zrobić.
No to jak to Aniu jest z Twoją wiedzą o nawrotach?
Nie jestem w terapii, ani po typowej terapii uzależnień, w okresie po zaprzestaniu picia. Podpieram się tylko AA.
szika - Pon 27 Sty, 2014 10:35

aaa to teraz rozumiem...
to tak z wyboru bo nie chcesz terapii? czy z jakiejś konieczności?
sorry, że pytam ... nie musisz odpowiadać...
ja, to co sobie min. najbardziej w terapii ceniłam, to zdobycie wiedzy o uzależnieniu, jak to "działa", dokonywałam odkryć ameryki "no rzeczywiście ja tak mam"...
o nawrotach mieliśmy całą serię zajęć jak w szkole, dla mnie to było jak lekcje... nauczyłam się krok po kroku jak się nawrót zaczyna, od czego może się zaczynać, jak rozpoznać, co mi pomaga w nawrocie - miałam taką swoją listę...

tak szczerze to AA było dla mnie na tamten czas - na początku, uzupełnieniem terapii..
nawet nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego miałabym od ust sobie odejmowac dobrodziejstwa jakie w terapii otrzymałam...

mogę się tylko domyslać, wspominając swoje początki, że poruszasz się na ten moment jak we mgle, jakby po omacku... przestaje mnie dziwić Twoje zagubienie...

Ann - Pon 27 Sty, 2014 10:43

szika napisał/a:
to tak z wyboru bo nie chcesz terapii? czy z jakiejś konieczności?
z wyboru... chociaż tak jak już mówiłam jestem coraz bliżej podjęcia decyzji o terapii.. początkowo całkowicie ją wykluczałam..

AA dużo mi daje.. jeśli jestem sumienna w uczestnictwie w spotkaniach.

Gorzej jak sobie przysiądę na laurach i dopuszczam do siebie myśl: o-boziu-jaka-ja-biedna-nieszczęśliwa.

szika - Pon 27 Sty, 2014 10:57

Ann napisał/a:
Gorzej jak sobie przysiądę na laurach i dopuszczam do siebie myśl: o-boziu-jaka-ja-biedna-nieszczęśliwa.


ja nie rozumiem osób, które nie chcą korzystać z terapii :( niepojęte to dla mnie :(
kiedyś moja terapeutka, gdy zamęczałam ja pytaniami "dlaczego ludzie nie chcą się leczyć?" podsunęła fajne porównanie:)
terapia to jak restauracja, gdzie są zastawione stoły, żarcia opór i całkowicie za darmo... wystarczy wejść i brać, jeść do syta, ile się da, ile wejdzie..
ktos kto nie chce terapii, to zagląda tylko przez szybę, albo przechodząc obok odwraca wzrok, żeby nie widzieć jak inni jedzą...
tak działa ta choroba między innymi, mózg produkuje najprzeróżniejsze racjonalizacje po to aby nie przestawać pić...

Matinka - Pon 27 Sty, 2014 11:32

szika napisał/a:
ja nie rozumiem osób, które nie chcą korzystać z terapii niepojęte to dla mnie

Ja nie rozumiem jak można bać się pająków czy myszy albo lubić leżenie plackiem na plaży;-) Nie rozumiem, ale akceptuję taki stan rzeczy, a nawet sobie chwalę bo świat jest różnorodny i każdy znajdzie w nim swoje miejsce.
Czy Twoje zachowanie, myśli, poglądy są zawsze zrozumiałe dla innych?
szika napisał/a:
terapia to jak restauracja, gdzie są zastawione stoły, żarcia opór i całkowicie za darmo... wystarczy wejść i brać, jeść do syta, ile się da, ile wejdzie..
ktos kto nie chce terapii, to zagląda tylko przez szybę, albo przechodząc obok odwraca wzrok, żeby nie widzieć jak inni jedzą...

Stąd powiedzenie syty głodnego nie zrozumie.
Nie każdy zdaje sobie sprawę ze swoich potrzeb, nie każdy umie je wyrazić i o nie zadbać, nie każdy potrafi zwrócić się o pomoc czy ją przyjąć.
szika napisał/a:
tak działa ta choroba między innymi, mózg produkuje najprzeróżniejsze racjonalizacje po to aby nie przestawać pić...

Wyjaśnień takiego postępowania może być wiele, to może lecz nie musi być jedno z nich.

szika - Pon 27 Sty, 2014 12:06

Matinka, po pierwsze pojawiło mi się gdy Cie przeczytałam, skąd Twój wpis, Twoja reakcja na moje posty w wątku Ani? czyżby "co cie dotyka to cie dotyczy"? sama sobie odpowiedz...
jakie jest Twoje podejście do terapii z grubsza wiem, powtarzam z grubsza, bo powiem uczciwie nie czytam za bardzo Twojego wątku...
nie potrafię wesprzeć alko, które chce "samo" wyjść z uzależnienia, bo moim zdaniem i na bazie moich doświadczeń to jest niemożliwe, dla mnie nie było... sama to sobie mogłam "podłubać w nosie" jak to fajnie napisała bodajże Małgosia...
zauważ Matinko, że się u Ciebie nie wypowiadam, bo zwyczajnie czuję się bezsilna w takiej sytuacji...

moja wypowiedź była do Ani i żeby nie było niedomówień, jeśli Ania jasno postawi granice, że nie jest terapią zainteresowana to odpuszczę również wypowiedzi tutaj, bo to jakby nie "moja działka" :)
czytam jednakże, iż Ania rozważa terapię i mogę się jedynie domyślać, że powstrzymuje Anię jakiś lęk... no chyba, że co innego - może Ania napisze...

a to, że nie pojmuję? że nie rozumiem? być może zawsze tak będzie... no chyba, że ktoś zechce być dla mnie zrozumiały i wysili się aby wyjasnić... nie mówię, że nie zrozumiem... jak na razie wszystkie wyjasnienia jakie tu czytam nie przekonują mnie w ogóle wręcz słyszę wyraźnie mechanizmy uzaleznienia... mam prawo do tego i mam prawoi o tym napisać... czyz nie?

Matinka - Pon 27 Sty, 2014 12:57

szika napisał/a:
skąd Twój wpis, Twoja reakcja na moje posty w wątku Ani?

Sziko, nie traktuję wypowiedzi w wątkach jako prywatnej korespondencji czy zamkniętego dialogu pomiędzy prowadzącym temat a osobą wchodzącą do wątku. Forum jest miejscem dyskusji między różnymi osobami w danych wątkach. Istotne jest natomiast trzymanie się tematu czy problemu, który postawił autor wątku. Chyba, że życzenie autora będzie inne...
szika napisał/a:
nie rozumiem osób, które nie chcą korzystać z terapii

W tym miejscu zawarłaś ogólną uwagę, a ja jako zainteresowana osoba do tego się odniosłam.
szika napisał/a:
bo moim zdaniem i na bazie moich doświadczeń to jest niemożliwe, dla mnie nie było... sama to sobie mogłam "podłubać w nosie"

I o to właśnie chodzi, żeby pisać o swoich doświadczeniach, swoich możliwościach.
szika napisał/a:
zauważ Matinko, że się u Ciebie nie wypowiadam, bo zwyczajnie czuję się bezsilna w takiej sytuacji...

Sziko, skąd wiesz jakie mam oczekiwania względem Twojego pisania? Nie bardzo też umiem się odnieść do poczucia Twojej bezsilności.
szika napisał/a:
moja wypowiedź była do Ani i żeby nie było niedomówień, jeśli Ania jasno postawi granice, że nie jest terapią zainteresowana to odpuszczę również wypowiedzi tutaj, bo to jakby nie "moja działka"

Nie było moim zamiarem ingerowanie w to, co chciałaś przekazać Ani.
szika napisał/a:
mam prawoi o tym napisać... czyz nie?

Masz prawo :tak: i ja Ci go nie odbieram.
Ps. Gdybyś chciała się do tego odnieść to proponuję jednak pisać w "moim" wątku czy innym miejscu, żeby u Ani nie wprowadzać zamieszania.

Ann - Pon 27 Sty, 2014 14:22

szika, wybacz jeśli się mylę.. ale wydaje mi się, że Twój ton jest mocno pretensjonalny w stosunku do mnie.. wiesz co zrozumiałam z Twoich postów? "ech, no tak, kolejna głupia istota nie tak oświecona jak ja".
Szika.. jeśli podejmę decyzję, co do terapii to na nią pójdę.. Dziś dużym oparciem dla mnie jest grupa AA.. i wiem, że są tacy, którzy nigdy na terapii nie byli a trzeźwieją.. są też tacy, którzy nigdy nie byli na AA, nie wspierają się drugim alkoholikiem i wystarczyła im sama terapia, żeby nie pić lata..

Ja będę zawirowana, dopóki nie dokonam kolejnych zmian w moim życiu.. zmian niekoniecznie związanych z piciem.. ale po prostu muszę popchnąć sprawy, które prowadzą mnie do poczucia beznadziei.. i które prowadziły mnie zawsze do flaszki.

Dopóki nie zmienię się ja.. i nie dokonam zmian w moim życiu.. dopóki nie zrobię wielkiego kroku do przodu.. dopóty nic się nie zmieni.. bo nawet jeśli wiem jak sobie z niektórymi sprawami radzić.. to któregoś dnia mi się uleje.. :bezradny:

piotr7 - Pon 27 Sty, 2014 14:32

Aniu ja w początkach mojej drogi korzystałem tylko z AA i muszę Ci powiedzieć , a trwało to jakieś dwa czy trzy lata , nie potrafiłem być trzeźwy . Zapijałem kilka razy . Teraz wiem że do kompletu brakowało mi wiedzy . Takiej zwykłej bez ceremoniału . Dopiero po terapii , czy nawet w trakcie , załapałem o co w tym wszystkim chodzi .Ciężko było mi sie przełamać bo terapeutki takie młode laski , a ja przecież też wiem itd itd. Ale odstawiłem "siebie " do szafy i zacząłem słuchać . Wiem że nie każdy tak musi , że niektórym się udaje bez terapii , ale jak obserwuję niektórych wieloletnich z grupy to myślę że ja wiem więcej .
Ann - Pon 27 Sty, 2014 14:41

No i znów pojawia się temat: Terapia czy AA.. czy i jedno i drugie.. Ja nie neguję wartości terapii.. ale w moim przypadku terapia uzależnień to nie tylko to.. tu chodzi o terapię, która pozwoli mi przejść przez swoje życie, pogodzić się z niektórymi sprawami..

a zresztą.. :beba: co ja będę gadać.. pianę bić.. :idzie:

piotr7 - Pon 27 Sty, 2014 14:48

Aniu to tylko moje zdanie i nie musisz tego nawet czytać , :skromny: nie chcialem Cię irytować
Ann - Pon 27 Sty, 2014 14:49

piotr7 napisał/a:
nie chcialem Cię irytować
ja się siebie na siebie irytuję :beba: :idzie:
Jo-asia - Pon 27 Sty, 2014 14:55

Ann napisał/a:
tu chodzi o terapię, która pozwoli mi przejść przez swoje życie, pogodzić się z niektórymi sprawami..

tu, dla mnie pomocna była pogłębiona i indywidulna, bo zamknięta kręciła się tylko wokół alkoholu
Ann napisał/a:
ja się siebie na siebie irytuję :beba: :idzie:

ej, nooo, nie bądź taka ;)
nie uciekaj..

szika - Pon 27 Sty, 2014 15:19

Anno jeśli odbierasz w taki sposób to co napisałam - jako pretensje, to nic tu po mnie.
Chętnie pomogę komuś, kto mojej pomocy chce i potrzebuje. Ty potrzebujesz widocznie jakiejś innej.

:idzie:

kas25 - Pon 27 Sty, 2014 16:36

Aniu mnie od zawsze ograniczał mój własny strach. Nie mogłam wykonać żadnego ruchu. Tkwiłam w takim zawieszeniu, przygnębieniu, niezadowoleniu, a chwilowe skoki nastroju utwierdzały mnie w złudznym przekonaniu, że jest dobrze, że może być dobrze, że kiedyś/ w końcu będzie lepiej itd... Przeważnie było beznadziejnie, czasami dobrze a może przeważnie dobrze a tylko czasami beznadziejnie. Nie wiem bo ciągle CZEKAŁAM w takim dziwnym letargu, NA COŚ nie wiadomo na co... na gwiazdkę z nieba.. i wszystko było bez mojego udziału. Trochę szkoda, co Aniu?
Pozdrawiam, pogody ducha...

moonyain - Wto 28 Sty, 2014 18:31

Ann napisał/a:
No i znów pojawia się temat: Terapia czy AA.. czy i jedno i drugie..


Co do terapii i AA - u mnie to było tak. Jak przestałem pić, to zacząłem chodzić na AA. Sam bym raczej nie poszedł, wprowadził mnie znajomy. Ja zawsze unikałem tematu mitingów, gdyby jeszcze z pół roku temu(może trochę więcej) ktoś powiedział mi, że na taki miting pójdę, to bym mu nie uwierzył. Żeby nie powiedzieć, że bym go wyśmiał...
Od samego początku chciałem iść na terapię, ale na nią trzeba trochę czekać, a ja bałem się, że przez ten czas złe samopoczucie po ciągu minie, wszystko rozejdzie się po kościach i za niedługo znowu się napiję. A na miting nie trzeba czekać dlatego tam właśnie się znalazłem.

Chodziłem przez kilka miesięcy na AA, ale któregoś dnia zdałem sobie sprawę z tego, że to mi nie wystarczy. Że jeśli na trwałe chcę przestać pić to będę musiał zrobić coś jeszcze. Następnego dnia akurat miałem wolne, pojechałem i zapisałem się na terapię. Udało się tak to załatwić, że już kilka dni później miałem pierwsze spotkanie z terapeutką, więc postanowienie o leczeniu nie zdążyło zniknąć. I na terapii jestem do dzisiaj.

mIśka - Wto 28 Sty, 2014 21:46

Postanowiłam tu wyrazić SWOJĄ opinię. Sama należę do tych którzy stosownie do potrzeb czerpali i czerpią zarówno z terapii jak i z AA stosownie do potrzeb. Z dzisiejszej perspektywy dla mnie samo AA to trochę wyważanie otwartych drzwi. Bez terapii można, tylko po co sobie utrudniać.

Docelowo wiedzę na temat alkoholizmu, nawrotów itd. zdobywa się zbliżoną. Tyle, że na terapii dostaje się ją na tacy. W AA to pojedyncze elementy, które gdzieś się złapie. Są z resztą takie grupy, gdzie w ogóle trudno się czegoś konkretnego dowiedzieć oprócz radości i smutków. Przykłady z życia są jak najbardziej przydatne, ale wśród tych co na terapii nigdy nie byli spotkałam już kwiatki, które przez naście lat trzeźwienia "nigdy głodu nie mieli", albo okresowo wewnętrznie Am** (popularny pseudo lek ziołowy o wysokiej zawartości alko) stosują o czym mówią otwarcie i chlubią się kilkunasto- czy dwudziestoparoletnią letnią abstynencją bo przecież nigdy nie zapili. :shock: Często sami przyznają, że z rozpoznawaniem emocji mimo wieloletniego stażu w trzeźwieniu mają bardzo duże problemy.

Jeszcze taka ciekawostka. Mimo stałego kontaktu z AA kompletnie nie przemawiał do mnie pomysł pracy na krokach. Pierwsze trzy poszyły niejako automatem bo taki mam światopogląd ale dalej... Do czasu, kiedy na terapii puszczono nam film na którym Osiatyński o krokach opowiadał. Dopiero wtedy zrozumiałam, że zawierają się w nich te elementy, które potrzebuję (czego byłam świadoma) przepracować. Gdyby nie to nawet nie wiedziałabym, że moje potrzeby mają z krokami coś wspólnego ;)

To na terapii przygotowywałam sobie sposoby radzenia w momencie głodu czy nawrotu. Na terapii również udowodniłam sobie brak picia kontrolowanego i szczegółowo rozpisałam argumenty o spełnieniu wszystkich objawów bycia alkoholiczką. To mi bardzo pomogło przerobić żal po stracie.

A kontakt z innymi alkoholikami to sposób na radzenie sobie teraz, kiedy znam swojego wroga i wiem więcej o sobie.

Ale to tylko moje zdanie :skromny:

szika - Śro 29 Sty, 2014 10:47

mIśka napisał/a:
Ale to tylko moje zdanie

zatem i ja jeszcze sobie pozwolę na wyrażenie swojego zdania... akurat tutaj bo w tym watku to co chcę powiedziec bardzo "widać"...
moim zdaniem wszelkie nakłanianie do terapii, zachęcanie, prezentowanie pozytywów wynikających z pomocy fachowej osobie, która nie chce tego, to współuzależnienie...
niczym się to nie różni od tego gdy udręczona żona próbuje nakłonić swojego męża alkoholika żeby się leczył...
jak ktos nie chce to nie ma co przekonywać...
ludzie się produkują, wspierają, chcą pomóc, angażują się, myślą, zastanawiają się "jak tego alkoholika nakłonić?" a alko dalej swoje... mało tego... życzliwe wypowiedzi odbiera jako ataki... typowe dla uzależnienia...
może napiszę coś niepopularnego ale ja jestem za tym niech się alko męczy, cierpi, zapija, niech robi co chce ... pomóc można wtedy gdy o pomoc poprosi, gdy tej pomocy chce i jest gotów ja przyjąć...
sorry, z całym szacunkiem, jak alko zadaje banalne pytania o banalne rzeczy z zakresu podstawowej wiedzy o chorobie, na forum pomocowym, to mam wrażenie, że chce "załatwić" sobie to co powinien dostać od fachowców a nie w internecie...
co do terapii jeszcze... ja na to patrzę również z innej strony... płacę podatki i wysokie składki zusowskie na fundusz zdrowia... z moich pieniędzy między innymi alkoholicy dostają bezpłatną, profesjonalną pomoc... terapia jest długa i bardzo kosztowna...
jak ja poszłam do poradni zostałam przyjęta "od ręki", dziś ludzie czekają miesiącami na miejsce... i to bardzo dobry przejaw, optymistyczny, coraz więcej osób chce się ratować... dla takich osób, dla których to jest szansa nie szkoda mi tych moich składek...

chce dodać jeszcze jedno swoje spostrzeżenie, zresztą w trakcie terapii i potem jeszcze przez lata wiele razy się z tym spotykałam...
trudniej jest trzeźwieć osobom inteligentnym i błyskotliwym... jak to fajnie mi Ptero kiedys powiedział, bardzo mi się to spodobało - "wiara nie zadaje pytań", czyli gdy w coś uwierzymy bez żadnych wątpliwości to staje się to takie oczywiste... wysoka inteligencja niestety w przypadku trzeźwienia może przeszkadzać... mnożą się pytania, watpliwości, manipulacje, kombinacje.. zwłaszcza w "pijanym" jeszcze umyślę...
takie jest moje zdanie :)

Ann - Śro 29 Sty, 2014 22:30

Mówcie dalej.. nie przestawajcie.
Ja poczytam co macie do powiedzenia w tym temacie dalej..
Nie poszłam nie wiadomo gdzie. Jestem..
i dobrze, że Wy jesteście.
:kwiatek:

piotr7 - Czw 30 Sty, 2014 09:55

mIśka napisał/a:
Ale to tylko moje zdanie :skromny:


:brawo: :tak:

szika - Czw 30 Sty, 2014 11:12

Pierwsza moja wizyta w poradni na cięzkim kacu gigancie, własciwie zatruciu kwalifikującym się na detoks. Był to wtorek, z poniedziałku na wtorek piłam prawie całą noc przy komputerze... był to ciąg dalszy z weekendu jeszcze - jasna sprawa...
Nie mogłam w pracy znaleźć numeru telefonu do poradni, w necie nie było informacji, na informacji telefonicznej też mi nie potrafili powiedzieć, dzwoniłam tez na komende policji ale również mi nie powiedzieli jaki tam jest numer. Nie było wyjścia trza było iść. Jakiś czas potem wiedziałam, że to zrzadzenie losu było dla mnie, bo gdybym zadzwoniła i umówiła się to bardzo możliwe, że bym stchórzyła i wcale nie poszła. A tak? Powlokłam się, zaczołgałam te pare ulic dalej.
Idąc bałam sie potwornie, co oni ze mną będa robić? Rany, ale sie pewnie nasłucham o sobie samych najgorszych rzeczy :( Ale było mi juz tak wszystko jedno, że niech się dzieje co chce, niech mnie poddają jakimś elektrowstrząsom, torturom, wszystko zniosę aby tylko chociaż trochę lepiej się poczuć. A może uda mi się przestać pić? Nawet za bardzo o tym nie myślałam, nie wierzyłam, gdzie ja? przestać pić? to niemożliwe! inni może tak ale nie takie byle co jak ja, ja to się już do niczego nie nadaję i nic ze mnie nie będzie. Na tamten moment chciałam poczuć się lepiej choć na chwilę, tu dzieci przecież, dom, praca a ja umieram, zapadam się, żyć mi sie nie chce, najchętniej wzięłabym sznur i poszła na strych, ale nawet na to nie mam tchórz jeden odwagi.
Weszłam i pierwsza rozmowa z kobietą, wejdź, usiądź, mam na imię Magda, siadaj porozmawiajmy.
Byłam tam chyba godzinę i autentycznie po raz pierwszy w życiu ktos tak ze mną rozmawiał. Nie usłyszałam ani jednego słowa krytyki, miast tego akceptacja i zrozumienie - takie pełne i całkowite. Ktoś powiedział "tak, wiem jak sie czujesz, wiem w jakim jestes stanie, dobrze, super, że tu przyszłaś".
Na drugi dzień miałam umówioną indywidualną rozmowe, a za dwa dni pierwsza grupa.
Na grupe iśc było strasznie. Już czułam się ciut lepiej więc krązyły mysli "a czy mi to potrzebne w ogóle? co ja tam bede robic? co oni będa tam ze mną robić? a może nie iść wcale?" Co ludzie powiedzą, wszyscy mnie znają z pracy, taaaaki wstyd, jak ja się ludziom na oczy pokażę?
Rozpuściłam włosy i spuściłam na twarz najbardziej jak się dało, weszłam do sali ciut wcześniej z walącym sercem i niezdolna wypowiedzieć ani słowa, w gardle klucha, żołądek ściśnięty, wbiłam się w fotel najgłebiej jak się dało, jak gdybym miała w tym fotelu się schować. Może jednak mnie nikt nie pozna? Po kolei wchodzą ludzie, kazdy cześć, cześć, usmiechy, żarty, podawanie ręki i zaciekawione ukradkiem spojrzenia w moją stronę. A ja spod tej grzywy włosów spoglądam na nich jak spod byka, oczy jak pięc złotych, wystraszona i przejęta "co to będzie"...
Nagle serce mi stanęło na moment! Prawie wszystkie miejsca już były zajęte i na to wchodzi.... moja SĄSIADKA!!!! dziewczyna z którą przez balkony wymieniałyśmy grzecznościowe dzień dobry, ładna dziś pogoda na wieszanie prania... no ładne buty ... jeszcze głębiej wbiłam się w ów fotel "no to pięknie, ale wpadłam, taaaki wstyyyyyd!!!!"
Byłam tak przejęta, że dopiero po chwili dotarło do mnie, że przeciez ona przyszła tutaj z tym samym co ja! Co??? Niemozliwe!!! Nigdy bym nie powiedziała że ona pije! Rany to może jak ona tu jest z tym samym co ja to może nie jest jeszcze ze mną tak źle?
No ale nic... czekam na rozpoczecie grupy.
Terapeutka w okularach, jakaś taka nie za bardzo przyjemna, na wstepie przedstawiła mnie, że jestem nowa "powiedz cos o sobie" ...
tak to się zaczęło... na nastepne spotkanie czekałam jak na zbawienie... czas się wlókł niemiłosiernie, dni wolno mijały a tu kilka dni trzeba było czekac...
od tamtego momentu moje życie to była terapia, czas odmierzał się od poniedziałku do czwartku i tak na okrągło... w dniu spotkania od rana juz podniecenie i radosne oczekiwanie...
Dziś mogę śmiało powiedzieć - te dwa lata to był jeden z najpiękniejszych okresów w moim zyciu. Byłam otoczona troską, przyjaciółmi, śmiałam sie i płakałam, życie nabierało kolorów. Chłonęłam wiedzę jak oszalała - wiecznie mi było mało. Kazda rzecz, której się dowiadywałam o sobie, że to takie ksiązkowe i normalne, bo inni to już dawno przeszli, zbadali, opisali sprawiała, że stawałam się dla siebie samej już nie taka najgorsza, nie takie wyjątkowe zero i byleco, nie taki śmieć jak wcześniej o sobie myślałam.
Strach? Lęk? No pewnie, że tak!!! Dziwne by było gdybyś Aniu się nie bała, wtedy by się trzeba było martwić... a tak? może to troszkę Ci ulży - każdy tak ma :)
O jak fajnie było powspominać tamte czasy, ja mam bardzo dobre wspomnienia z terapii, nie chciałam odejśc z niej, tak mi tam było dobrze. Gdy przyszedł koniec wtedy dopiero trzeba było wziąć się za życie, tyle, że wtedy już miałam duzo umiejętności i byłam w tym trzeźwieniu taka - silniejsza to złe słowo..hmm... bardziej świadoma kierunku, miałam plan, wiedziałam co mam robić i czego się trzymać... o tak chyba :)
Ale sie rozpisałam :)

eremita - Czw 30 Sty, 2014 11:28

Szika - :hura:
yuraa - Czw 30 Sty, 2014 16:43

a ja przeczytałem całość wnikliwie
szika napisał/a:
od tamtego momentu moje życie to była terapia, czas odmierzał się od poniedziałku do czwartku i tak na okrągło

miałem tak samo , po pierwszym spotkaniu z grupa na które szedłem z obawami, niechetnie.
na kolejne nie mogłem sie doczekać.
ja czułem że jestem we właściwym miejscu, rozumiem tych ludzi i czuje że mnie rozumieją.

piotr7 - Czw 30 Sty, 2014 19:08

Pisz szika więcej :brawo:


Miałem podobnie :skromny:

szika - Sob 01 Lut, 2014 09:26

piotr7 napisał/a:
Pisz szika więcej

raczej coś tak czuje w kościach że nam Ania napisze o swoim pierwszym razie :mgreen:
czego Ci Aniu z całego serca zyczę, boś fajna Dziewczyna :)
będzie dobrze :)

Ann - Sob 01 Lut, 2014 18:50

Mam nadzieję, że nie będzie to wyzwalaczem dla nikogo z Was, jeśli jednak moderatorzy uznają, że coś w tym jest nie halo, to proszę zrobić według uznania.

Zaczęłam pić kiedy miałam jakieś trzynaście lat.
Początkowo było to na zasadzie: „zobaczcie jaka jestem dorosła”. Próbowałam, smakowałam, eksperymentowałam. W mojej rodzinie miał wówczas miejsce przewrót. Wszystko wywaliło się do góry nogami.
Matka żyła żalem. Ojca jakby nie było. Brat zwinął żagle i rozpoczął prawdziwie swoje życie.
Próbowałam, pierwsze piwo, pierwsze proste wina.. jaka czułam się dorosła...
Ukrywałam to, że piłam alkohol. Zajadałam się gumami do żucia. Na wdechu przechodziłam koło rodziców.
Znajomi lubili się ze mną spotykać, bo też czuli dreszczyk emocji. Próbowaliśmy.
Kiedy miałam jakieś piętnaście lat.. wracałam do domu w stanie wskazującym. Kryłam się tylko dla tego, że tak wypada, wrzucałam do buzi gumę do żucia i jeszcze zapijałam ją prostym winem, tak że ona wówczas traciła swoje właściwości, bo aromat jabola jest nie do przebicia.
Zawsze znalazł się ktoś kto kupił mi alkohol jeśli był problem. Chociaż zazwyczaj szło gładko bo zawsze wyglądałam na więcej lat niż miałam.
Wagary.. spotkania ze znajomymi.. oni próbowali wówczas swoje pierwsze piwa i pierwsze papierosy. Ja paliłam już na tyle, żeby powiedzieć, że jest to palenie a nie popalanie. Piłam dużo, dużo więcej niż oni.
Most nad rzeką, stara stacja kolejowa, krzaki wszelkiego rodzaju.. ławki pod blokami (nocą).. coraz częściej siara lała się przez gardło.. jakby miała znieczulić moją niewidoczność... a przy okazji jakby miała zabić moje„naj”.. bo przecież miałam być najlepsza we wszystkim. Alkohole wszelkiej maści, smaku i konsystencji, te droższe i te najtańsze, te które smakowały i pieściły kubki smakowe, ale częściej jednak te, które wykrzywiały mordę.. w grymas kończący się westchnieniem i stwierdzeniem „o, k***a ale kwas”.
Częściej niż do szkoły na zajęcia, trafiałam do różnych „lokali”. Chemię miałam w praktyce opanowaną idealnie. Ryzykowałam. Piłam różne dziwne rzeczy niewiadomego pochodzenia. Z różnymi ludźmi. Z różnymi mężczyznami.....
Kilkukrotnie mnie okradli.. często wracałam do domu lżejsza o jakieś rzeczy.
Najlepsza pora dnia na picie? Każda.
Piętnastoletnia ja... wtaczająca się nie raz do domu, zionąca alkoholem, uwędzona papierochami. I matka, która nic nie widzi, mimo że patrzy.. i ojciec, który jest a jakby go nie było.
Kiedy miałam lat szesnaście.. piłam jeszcze więcej.
Przepiłam wtedy pieniądze na prezent dla Ciebie na Dzień Matki – mamo. Chodziłam po całym mieście całe popołudnie 25 maja.. i piłam. Najpierw sama, później ze znajomym.. świetnie bawiłam się wypijając co i rusz kolejne wino... później prawie do rana raczyłam się winami z woreczka foliowego... bo wtedy to było na topie.. wino zapakowane jak mleko. Pieniędzy zabrakło mi nawet na kwiatka dla Ciebie.. więc zrywałam spod bloków tulipany nad ranem.. i uciekałam przed goniącym mnie facetem. Śmierdząca i skacowana wręczyłam Ci kwiatki, każdy z innej parafii, do tego wcisnęłam kit, że kupiłam je od jakiejś biednej babuleńki.. a Ty jak zawsze wszystko łyknęłaś – mamo.
Później już nie miałam problemów z przepijaniem pieniędzy. Jak raz poszło gładko to i dalej tak pójdzie.
Zawaliłam szkołę średnią. Nawet pierwszej klasy nie skończyłam.. no ale jak miałam ją skończyć, kiedy zamiast w szkole, siedziałam w lesie i piłam psa we mgle... bo sama byłam dzieckiem we mgle.
Coraz częściej nie pamiętałam wypadów ze znajomi, bo zrywało mi taśmę. Lokal, pizzeria, oni po jednym piwie.. kiedy ja kończyłam czwarte lub piąte i dopiero się rozkręcałam.. zazwyczaj wywlekali mnie z lokalu.. niewiele pamiętam.... i chyba nie chcę sobie przypomnieć.
Szacunek do siebie jako kobiety – poziom dno.

Później nagle wszystko się odmienia. Próbuję zrobić to co we mnie siedziało jako wielkie marzenie. Znajduję ku temu siłę. Z dnia na dzień nie tykam alkoholu. Nie palę. Zostawiam chłopaka. Wyjeżdżam.

Nie udaje się. Wracam po dwóch latach. Łącznie chudsza o około 40 kg. To co się tam wydarzyło sprawiło, że wróciłam inna i nawet sama o sobie nic powiedzieć nie umiałam. Miałam wrażenie, że nie żyję.. albo jestem tylko kupą kości, mięcha i bijącym jeszcze sercem, ale bez pracującego mózgu.

Jeszcze przez tydzień od powrotu jestem trzeźwa. Mam niecałe dziewiętnaście lat. Gruchnął mi z dnia na dzień cały świat. Pozostał tylko tuman kurzu. Przez tydzień tylko spałam i korzystałam z toalety.
Po tygodniu: wychodzę na miasto, mijam ludzi, ale nawet nie pamiętam czy ich znam. Stres zabił moją pamięć (odzyskałam pewne elementy dopiero po kilku latach i dzięki wytężonej pracy). Przerasta mnie obcowanie z ludźmi i rzeczywistość.. a przede wszystkim to, że mój plan się nie udał.. i że moje idealne życie nie wyszło.
Na komputerze miałam zarchiwizowane zdjęcie, zrobione mniej więcej tydzień po powrocie – już z piwem w ręku. Później poszło gładko.. ale mówiłam sobie: przecież ja próbuję się tylko odstresować.. przecież inaczej nie usnę/nie przeżyję/nie będę funkcjonować. Wybuchnę. A to mnie uspokajało. Zabijało moje emocje. Piłam drinki, piwa, wina (ale nie żadne tam jabole – byłam wykwintnym smakoszem).. by później po kilku latach okazało się, że najlepiej smakuje mi wóda pita wprost z butelki w samotności i ukryciu w swoim własnym pokoju, przed komputerem. Kieliszki stały się zbędne.. a drinki pijałam tylko w towarzystwie i podczas imprez rodzinnych.. albo kiedy dopadały mnie wyrzuty to serwowałam jednego swojej matce, jakbym chciała jej powiedzieć, że nie chcę pić sama, jakbym chciała się usprawiedliwić przed samą sobą.. albo pokazać jej, że piję. (Sama nie wiem). Drinki robiłam zawsze ja w czasie imprez.. i zawsze sobie lałam najwięcej wódy, lekko zabarwiając ją napojem. Zawsze pierwsza osuszałam szklankę. Rzadko kiedy pamiętam jak trafiałam do łóżka.. albo rano przypominałam sobie jak przez mgłę, że w tym łóżku nie byłam sama.
Jeśli sytuacja wymagała ode mnie jakiegokolwiek pionu, to starałam się go utrzymać.. ale po skończonej imprezie dopijałam się w domu.
Coraz częściej, coraz więcej.. coraz bardziej łapczywie.
Zaczynałam dzień i myślałam, o tym co dziś pić będę i o której godzinie zacznę.
Wszystko było zaplanowane co do minuty. Wszystko przewidziane. Kłamstwo na zawołanie czy pstryknięcie palców – znajdowało się na moich ustach.

W roku 2013, zaczęłam zauważać, że straciłam kontrolę. Bynajmniej nie sama ze siebie.. ale przyjaciółka w trakcie praktyk zawodowych (codzienny kontakt) zauważyła, że chodzę ciągle skacowana.. dodała dwa do dwóch i zaczęła suszyć mi głowę. (Oczywiście innych przyjaciół, którzy kilka lat wcześniej otaczali mnie, już dawno nie było. Odeszli. Ja wybrałam wódę. Oni nie chcieli patrzeć na to co robię).
7 lipca 2013 byłam jeszcze w za***istym kilkunastodniowym ciągu. Cztery godziny w pracy były wyzwaniem.. siedziałam przy biurku, zasypiałam, pociłam się i na zmianę wymiotowałam. Po pracy szłam kupić sobie kolejny alkohol i piłam aż padłam. Dwa dni tj 6 i 7 lipca już nie dotarłam do pracy. Piłam. Wieczorem przyjaciółka nie umiała się do mnie dodzwonić.. w końcu jej się udało, bo w smsie zagroziła, że jeśli nie odbiorę to za chwilę się u mnie pojawi.
To co mi powiedziała, mimo pijanej głowy pamiętam do dziś.. te słowa, które wtedy były jak przekręcanie noża w sercu. Wypisała do mnie kilka smsów, które czytałam już rano.
7 lipca wypiłam kilka zaje**iście mocnych drinków.. a później dopiłam się czystą 0,7 wódki, która rano stała pusta przy łóżku. Chyba chciałam się zapić.. nie miałam już żadnych hamulców.
8 lipca rano byłam prawie pewna tego, że umieram. Miałam wrażenie, że moje wnętrzności płoną. Ręce trzęsły mi się tak bardzo, że jedynie mogłam je trzymać w kieszeniach jeansów na pośladkach, kiedy z kimś rozmawiałam. W głowie pracował młot pneumatyczny na najwyższych obrotach.. a ja kiedy spojrzałam w lustro miałam chęć je rozbić..

Przyjaciółka, do której zadzwoniłam, objechała mnie i rzuciła słuchawką. Zostałam sama i czułam się jak g***o. Beznadziejnie. Wiedziałam, że jeśli teraz w tej chwili nie zrobię nic, to jutra nie będzie.
Jeden telefon z prośbą o pomoc do J.
Kilka godzin później rozmowa z terapeutą i za chwilę po tym pierwszy w życiu mityng.
Początkowo walka i szamotanina. Opadł po wielkiej bitwie kurz.. i zrozumiałam, na którymś mityngu, że jestem bezsilna wobec alkoholu. A dziś spojrzałam na to wszystko do czego doprowadziło moje uzależnienie. Wam pokazałam tylko skrót.
Dziś wiem, że AA to zbyt mało. Chcę zrobić kolejny krok. Trzymajcie za mnie kciuki. Nowy tydzień będzie nową szansą pójścia dalej.


Dobrze, że jesteście tu, że dzielicie się sobą, że umiecie pogłaskać i potrząsnąć mną – każdy na swój sposób. Każdy swoim słowem i własnym doświadczeniem.
Anka – alkoholiczka.
Mały zaje**ście zagubiony człowieczek.

Masz to we krwi jak AIDS.. nie każdy, kto ma stresująca pracę od razu zaczyna pić.. nie każdy kto ma problemy robi z tego histerię wartą pół litra.. ale Ty tak jak ja, masz to we krwi.. i się tego nie pozbędziesz.. możesz tylko z tym żyć..

zołza - Sob 01 Lut, 2014 19:32

Ann napisał/a:
Masz to we krwi jak AIDS.. nie każdy, kto ma stresująca pracę od razu zaczyna pić.. nie każdy kto ma problemy robi z tego histerię wartą pół litra.. ale Ty tak jak ja, masz to we krwi.. i się tego nie pozbędziesz.. możesz tylko z tym żyć..


I to esensja uzależnienia 8|

Ann :) Czytałam Twojego posta mając dreszcze na całym ciele i suchość w w ustach.
Jak bardzo musiałas cierpieć ...Dzięki Bogu , że wróciłas z tej podróży do nikąd .
Mam nadzieje ,że teraz już bedzie tylko lepiej ... Nie daj wódzie zniszczyć dziewczyny , którą jesteś ... Ratuj się za wszelką cenę... jestem z Tobą całym serduchem ( nawet jak czasami pokrzyczę ) Trzymam kciuki by terapia pomogła Ci zrozumieć ... i odnaleźć Ankę - taka zwykłą ,prawdziwą ,szczęśliwą :buziak:

niszczyk - Sob 01 Lut, 2014 19:46

yuraa napisał/a:
a ja przeczytałem całość wnikliwie
szika napisał/a:
od tamtego momentu moje życie to była terapia, czas odmierzał się od poniedziałku do czwartku i tak na okrągło

miałem tak samo , po pierwszym spotkaniu z grupa na które szedłem z obawami, niechetnie.
na kolejne nie mogłem sie doczekać.
ja czułem że jestem we właściwym miejscu, rozumiem tych ludzi i czuje że mnie rozumieją.
pierwszy raz zapisałem się na terapie dla świętego spokoju,nie dla siebie tylko dla rodziny.kompletna porażka.kiedy szedłem po raz drugi i mam nadzieję że ostatni było inaczej,mądry terapeuta umiejętnie ,przekonująco dał mi do zrozumienia że mam to robić tylko i wyłącznie dla siebie,egoizm ale jeżeli mi się uda to skorzystają wszyscy na których mi zależy.prawie pięć lat działa
Jo-asia - Sob 01 Lut, 2014 19:49

Aniu... witaj wśród żywych :)
dziękuję :kwiatek:

Duszek - Sob 01 Lut, 2014 19:57

Ann ja też przeczytałam wielki skrót Twojej drogi i poczułam, że mam mokre policzki...bardzo mnie wzruszył...
Tak bardzo byłaś zagubiona, taka samotna...dobrze, że znalazłaś ludzi, którzy mogą być Twoim drogowskazem.
Ann napisał/a:
Trzymajcie za mnie kciuki

Jeśli to Ci pomoże to ja trzymam potrójnie ;)
:kciuki: :kciuki: :kciuki:
Ann, powodzenia!

piotr7 - Sob 01 Lut, 2014 22:16

Zawsze wiedziałem że jesteś mądra dziewczyną . :brawo:
szika - Sob 01 Lut, 2014 22:36

Anka będą z Ciebie ludzie :okok:
Pięknie to napisałaś... tak... uczciwie... uczciwośc to jedna z najwązniejszych rzeczy potrzebnych do trzeźwienia... uczciwośc wobec samej siebie... podejrzewam, że ten post wiele Cię kosztował - gratuluję... pisanie pomaga..układa w głowie, porządkuje... jak przeczytasz to kolejny raz i kolejny to sama zobaczysz, że za kazdym razem będziesz to czytać inaczej... i o to chodzi...
Mniej więcej podobne prace pisałam na poczatku terapii... chyba podobnie jest w innych ośrodkach...
Pisałam jaki wpływ miało picie na różne sfery mojego życia, na rodzinę, na moje emocje, pracę zawodową itd... nie pamietam juz nawet ale do dzis te prace gdzies mam...
Jak czytałam swoje na głos na grupie to było przezycie.. :)
Powiedziec to głośno do drugiego człowieka, przeczytać, być słuchaną, rozumianą i szanowaną, nawet gdy przyznawałam się do najgorszych rzeczy... to jest to lecznicze działanie... dobre...kojące... oczyszczające...
Aniu trzymam kciuki :)

Zagubiona - Sob 01 Lut, 2014 23:26

Aniu, trzymam kciuki i dziekuję, że to napisałaś-pomogłaś mi się przyznać do czegoś przed samą sobą :buziak:
smokooka - Sob 01 Lut, 2014 23:59

Anka, szacun - dobra robota! I plany interesujące :kwiatek:
Klara - Nie 02 Lut, 2014 09:50

Dopiero pisałam, że dobrze rokujesz :buziak:
Trzymam kciuki! :kciuki: :kciuki: :kciuki:

Wiedźma - Nie 02 Lut, 2014 15:19

Przeczytałam, Aniu...
Chwilami to było o mnie :|

Ja też potrzymam za Ciebie :kciuki:

Jacek - Nie 02 Lut, 2014 18:33

Ann napisał/a:
Dobrze, że jesteście tu, że dzielicie się sobą, że umiecie pogłaskać i potrząsnąć mną – każdy na swój sposób. Każdy swoim słowem i własnym doświadczeniem.
Anka – alkoholiczka.
Mały zaje**ście zagubiony człowieczek.

każdy z nas,miał swoją drogę ...
ja,z powodu twojej,ku ciebie nie wyciągnę ręki ...
ale zawsze będę tu,kiedy tylko przybiegniesz ...

eremita - Nie 02 Lut, 2014 18:53

:pocieszacz:
moonyain - Pon 03 Lut, 2014 14:03

Przeczytałem... Widać, że nie było to z Twojej strony puste stukanie w klawiature, ale włożyłaś w to kawał serducha.

Mi pod koniec picia też najbardziej 'smakowała' wóda pita prosto z gwinta, najczęściej w samotności przed komputerem. Zresztą jak byłem w ciągu i wracałem z butelką ze sklepu to nawet nie czekałem aż dojde do domu, tylko zwykle co chwila robiłem przystanki gdzieś w bramach by się napić.

Ann - Pon 03 Lut, 2014 22:35

Bagaże z całego życia stoją w progu.
Zakurzone, zapleśniałe, stęchnięte.
Szykujemy się do podróży.
Pastuję buty, poprawiam włosy, podsuwam do góry okulary.
Wypinam do przodu pierś. Biorę głęboki oddech.
Albo teraz albo nigdy...
Jutro jeszcze codzienność.. ale spotkanie właściwe coraz bliżej.

pterodaktyll - Pon 03 Lut, 2014 22:44

:zlezka: :papa: :papa2:


Jonesy - Pon 03 Lut, 2014 23:35

moonyain napisał/a:

Mi pod koniec picia też najbardziej 'smakowała' wóda pita prosto z gwinta, najczęściej w samotności przed komputerem. Zresztą jak byłem w ciągu i wracałem z butelką ze sklepu to nawet nie czekałem aż dojde do domu, tylko zwykle co chwila robiłem przystanki gdzieś w bramach by się napić.


No widzisz, ja pod koniec picia nie pamiętam co wolałem.
Pamiętam zaś jedno - tak bardzo nie chciałem pić, a wciąż piłem. I bylem tym przerażony, zastraszony, sponiewierany. Nie wiedziałem co się dzieje, nie wiedziałem dlaczego. Nie potrafiłem tego pojąć, bo tego się pojąć nie dało. To było jak jakiś szaleńczy majak.

piotr7 - Wto 04 Lut, 2014 08:11

Jonesy napisał/a:
Pamiętam zaś jedno - tak bardzo nie chciałem pić, a wciąż piłem. I bylem tym przerażony, zastraszony, sponiewierany.


A wiesz że ja miałem dokładnie tak samo i myślę że taki stan ułatwia powrót do normalności .Przerwanie picia jest jak zerwanie niewidzialnego łańcucha i uwolnienie .

moonyain - Wto 04 Lut, 2014 19:41

piotr7 napisał/a:
A wiesz że ja miałem dokładnie tak samo i myślę że taki stan ułatwia powrót do normalności .Przerwanie picia jest jak zerwanie niewidzialnego łańcucha i uwolnienie .


Też tak miałem... Czasem jak małe dziecko ryczałem, że nie mogę przestać pić, a mimo to, mimo wszystko piłem dalej. Co bym nie zrobił i jak bym nie kombinował to i tak kończyło się tym, że chlałem jak nienormalny. Jak dla mnie właśnie to jest ta bezsilność wobec alkoholu.

Ann - Wto 04 Lut, 2014 20:24

Chłopaki, tak odnośnie tego co mówicie:

W ostatnim okresie mojego picia, faktycznie najlepiej smakowała mi wóda lana wprost do gęby, cieknąca po brodzie.. a chwilami mieszająca się na twarzy ze łzami.
Łzami żalu, bezradności, złości... To jak projekcja filmu w klatkach.. jest obraz, nie ma obrazu.. i to uczucie, które teraz mi się przypomina.. obrzydzenie wobec siebie takiej.. ale i współczucie w ogromie cierpienia, którego nic nie było wstanie utulić.
Z dnia na dzień byłam wówczas coraz bardziej przerażona, coraz więcej wódy, piwska, wszystkiego co pierze mózg, wlewałam w siebie, byle tylko nie czuć. Z jednej strony pragnęłam się znieczulić i nic nie czuć, a z drugiej strony tak bardzo nie chciałam pić. Tak bardzo się tego wstydziłam.. przede wszystkim przed sobą samą. Tak bardzo się bałam każdego nowego dnia, wieczora. Tak bardzo bałam się siebie.

A dziś boję się napić. Boję się, bo nie wiem co może się stać.. bo wiem, że nie zahamuję. Uznaję w tym swoją bezsilność wobec alkoholu.

Pamiętam swoją postawę 8 lipca, autentycznie byłam tak wystraszona i tak zniszczona, że byłam cieniem siebie.. nie mogłam na siebie patrzeć.. miałam chęć gołymi rękami wyrwać sobie serce z klatki gdyby tylko tak się dało.. aby nie czuć nic.. bo wszystko mnie strasznie przerażało. Gdyby ktoś powiedział mi wówczas.. wypij litr rzadkiego g***a – to Ci pomoże.. pewnie bym to zrobiła.
Desperacja, lęk, przerażenie.
Nie chciałabym do tego wrócić.
I choć dziś się boję, to nie jest to taki rodzaj lęku. Dziś jest to lęk przed nieznanym.

Wczoraj tematem mityngu, było: czy znalazłam coś innego, co zastąpiło w moim życiu alkohol.
Nie znalazłam... :( Bo jeszcze nie znalazłam siebie.

Będziesz pielęgnować swój ból, żal i to czego sobie nie wybaczyłaś, lub za co się obwiniasz, każdego dnia, do skutku podlewając to hektolitrami alkoholu.. ale to nic nie da, to tak nie działa.. wóda tego nie leczy, Ty musisz chcieć dać uleczyć siebie.

Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 09:21

Ann napisał/a:
Wczoraj tematem mityngu, było: czy znalazłam coś innego, co zastąpiło w moim życiu alkohol.
Nie znalazłam... :( Bo jeszcze nie znalazłam siebie.

na początku.. alkohol zastępował mi fitness
ja piłam po pracy, wieczorami
jak przestałam pić, po pracy jeździłam na fitness
powoli, te zajęcia ustępowały miejsca innym i powoli zaczęłam poznawać siebie
nie smuć się.. to nie dzieje się od razu, tylko trzeba temu dać szansę
małymi.. kroczkami do przodu :)

eremita - Śro 05 Lut, 2014 11:00

A mi alkohol niczego nie zastępował. Na trwałe wypracował sobie miejsce w moim życiu. Gdy go odstawiłem powstała luka.
Wcześniej było: praca, jedzenie, domowisko, sport, higiena, alkohol, sen.
Później było: praca, jedzenie, domowisko, sport, higiena, :bezradny: sen.
Cóż... zwiększyłem ilość sportu i snu
i powstało: praca, jedzenie, domowisko, spooort, higiena, seeeen.
Teraz, gdybym znów chciał wprowadzić to cholerstwo do swojego życia - musiałbym z czegoś zrezygnować. Nie warto.

Pewnie dlatego, gdy alkoholik sięga dna, to traci pracę, nie dojada, nie ma rodziny, nie uprawia sportu, jest brudny i niewyspany.
Bo pozostaje wtedy: prca, alkohool, jdznie, alkohooool, dmosko, alkohoool, sprt, alkohool, hgna, alkohool, sn.
Oj tak :mysli:
:mysli:
Ot psychologów i psychiatrów nie trza - Eremita łopatologicznie zawsze wytłumaczy :rotfl: życie nie jest z gumy i suma literek w zdaniu codziennym musi się zgadzać...

Whiplash - Śro 05 Lut, 2014 11:10

eremita napisał/a:
A mi alkohol niczego nie zastępował.

A mi się wydaje, że Jo-asi chodziło o to, że alkohol został zastąpiony przez fitness :mysli:

Gosiek - Śro 05 Lut, 2014 11:33

Jak przestałam pić to zaczęłam piec: torty, ciasta, ciasteczka, bezy i cokolwiek sobie można wymyślec. Trwało to około roku. Nawet zaczęłam się zastanawiać dlaczego - były to czynności które wymagały dużego skupienia i bycia "tu i teraz" i każdy wypiek zajmował minimum 1,5 godziny. Pozwalalo mi to przetrwać dzień. Teraz juz nie piekę - nie jest mi to potrzebne - ale regularnie cwicze co bardzo pomaga.
Jacek - Śro 05 Lut, 2014 11:50

Ann napisał/a:
Wczoraj tematem mityngu, było: czy znalazłam coś innego, co zastąpiło w moim życiu alkohol.
Nie znalazłam... :( Bo jeszcze nie znalazłam siebie.

jesteś pewna że tego nie znalazłaś ???
a może po prostu nie zauważasz
na miting AA-owski nie chodzimy ,gdy pijemy alkohol
miting,odwraca i zastępuje nam ten czas
to coś nie musi być czymś wielkim,dziś jest środa,a więc daleko do wtorku,godziny 18
kiedy to będzie następny mój miting ,,ale to oczekiwanie,na niego,zastąpi mnie czas,w którym kiedyś piłem
piłem bo mnie ośmielał,,robił wygadanego
więc na mitingach mimo jąkania się od za wstydu,występkiem przed publiką
ja musiałem przeczytać kroki ,, choć ten jeden
a reszta musiała odczekać,aż ja go wydukam - bo to był mój czas
czas i to ja,takim się akceptowałem , a nie jak kiedyś,chowałem to za butelką
czas to życie,w którym się akceptujemy,takimi jakimi jesteśmy

Gosiek - Śro 05 Lut, 2014 12:01

PRZEBUDZENI DUCHOWO W REZULTACIE TYCH KROKÓW STARALIŚMY SIĘ NIEŚĆ POSŁANIE INNYM ALKOHOLIKOM I STOSOWAĆ TE ZASADY WE WSZYSTKICH NASZYCH POCZYNANIACH - zna 12 krok, a co ma on do tego, że nie potrzebuję już piec w swoim własnym domu dla "zabicia czasu"? Chętnie piekę na różne okazje, ale teraz piekę "po coś" a nie "zamiast czegoś".
Gosiek - Śro 05 Lut, 2014 12:49

Jacek napisał/a:
Gosiek napisał/a:
zna 12 krok, a co ma on do tego, że nie potrzebuję już piec

eee nic
żal mnie tylko że nie stosujesz ich obu :skromny:


nie rozumiem - poprosze o wyjasnienie

eremita - Śro 05 Lut, 2014 13:27

Jacek napisał/a:
Ty wypiekasz,ja przyjeżdżam

a du** rośnie, nie wiedzieć od czego. :mgreen:

Guido - Śro 05 Lut, 2014 13:57

Jeden zastąpi alkohol fitnessem, inny sportem, pracą, seksem, słodyczami, żarciem...
Czy to nie tylko zamiana substancji?

eremita - Śro 05 Lut, 2014 14:14

Cytat:
Jeden zastąpi alkohol fitnessem, inny sportem, pracą, seksem, słodyczami, żarciem...
Czy to nie tylko zamiana substancji?

Życie.
Nieustająca zamiana substancji.

Ann - Śro 05 Lut, 2014 15:30

Byłam tam..
wstydziłam się..
byłam zła, smutna, przerażona i chciało mi się płakać..
Muszę czekać.. do wtorku do 11 lutego (bo plany się zepsuły).
ahjooo.

Jacek - Śro 05 Lut, 2014 15:33

eremita napisał/a:
a du** rośnie, nie wiedzieć od czego. :mgreen:

że niby od wypiekania??? :roll:

Ann - Śro 05 Lut, 2014 15:35

Jacek napisał/a:
eremita napisał/a:
a du** rośnie, nie wiedzieć od czego. :mgreen:

że niby od wypiekania??? :roll:
od zlizywania kremów z placków.. zv4v
Jacek - Śro 05 Lut, 2014 15:37

eremita napisał/a:
Cytat:
Jeden zastąpi alkohol fitnessem, inny sportem, pracą, seksem, słodyczami, żarciem...
Czy to nie tylko zamiana substancji?

Życie.
Nieustająca zamiana substancji.

nuu nie dałem się tym namiastkom
a słodycze :beba: ,,,a słodycze lubię od zawsze :P

piotr7 - Śro 05 Lut, 2014 15:38

Ann napisał/a:
Muszę czekać.. do wtorku do 11 lutego


Aniu spoko , małymi kroczkami :okok:

Jacek - Śro 05 Lut, 2014 15:42

Ann napisał/a:
od zlizywania kremów z placków.. zv4v

nie zagraża ffg65

szika - Śro 05 Lut, 2014 15:52

Gdy szłam na grupę wyobrażałam sobie, że zasiądę wśród sztajmesów spod sklepu, brudnych, śmierdzących i bezzębnych :)
Jakież było moje zdziwienie gdy w sali zobaczyłam najnormalniejszych w świecie ludzi. Czyści, uczesani, wcale nie śmierdzący, normalni by się wydawało.
Zaczęli sie po kolei przedstawiać co mnie coraz bardziej ośmielało. Nauczyciel, wojskowy, budowlaniec, dekarz, samotna matka... "Mam na imię..., mam ... lat, pracuję jako..., mam dwoje (jedno, troje, nie mam) dzieci, żonę, męża..." itd... Młodsi, starsi, mężczyźni, kobiety... było tez pare osób z tzw marginesu społecznego, takich oderwanych od spirytusu lotniczego, jeden gość prawie stracił przez ów trunek wzrok.
Normalni ludzie... wielu znałam z widzenia z pracy. Ja się wstydziłam ale oni chyba też trochę...
Równocześnie odbywała się rundka, co u kogo się wydarzyło od ostatniego spotkania, jak się czuje...
Terapeutka taka sobie, nie lubiłam jej nigdy za bardzo (miałam z nią spotkania tylko przez trzy miesiące), ale ona jakby się przestała liczyć... najważniejsi byli ci ludzie! Podobnie jak w szkole - nauczyciel to nauczyciel, a i tak uczniowie ważniejsi :)
Z wieloma z nich do dziś się widuję, pogadamy, co słychać...
Te pierwsze tygodnie wspominam jako silną rotację na grupie. Szybko przywiązywałam się do ludzi a oni znikali, nie przychodzili, przerywali terapie. Miałam żal do nich, przeżywałam, żałowałam tych ludzi, chciałam ratować, z czasem... przywykłam do tego, że tak się dzieje...
Głębsze przyjaźnie to już zawarłam na terapii pogłębionej. Chodzili tutaj tacy, co to już w miarę "osiedli" w terapii, pamiętam jak bardzo mi imponowali ci, którzy wiedzieli więcej ode mnie, byli dalej :)
Świetne były przerwy :) Właściwie przerwy bywały gwoździem programu, czasem na przerwach dostawałam więcej niż na zajęciach :) Wyłaziliśmy tłumnie przed przychodnię i paliliśmy fajki, śmiechy, żarty, pogaduch na boku, plotki, szemranie... no jednym słowem życie towarzyskie :) A i zdarzało się walnąć komuś wykład terapeutyczny "co ty wyprawiasz!".
Na grupie bywały całe miesiące gdy byłam jedną jedyną dziewczyną. Rodzynek. Sami faceci, cała sala i ja jedna..
Oczywiście jako dziewczyna byłam często w centrum zainteresowania, zwłaszcza gdy grupa miała ochotę sobie - mówiąc delikatnie - pożartować :) im bardziej się denerwowałam, czasem nawet się popłakałam ze złości, tym bardziej mi dokuczali ...
jeju jak ja to przeżywałam :) dopiero terapka mi wytłumaczyła na indywidualce, że dlatego tak ze mnie żartują bo MNIE LUBIĄ :) dopiero wtedy do mnie dotarło :lol2:
oj, jak dziś nieraz bym tak jeszcze chciała wrócić choćby do samego tego dokuczania :)

piotr7 - Śro 05 Lut, 2014 15:58

szika napisał/a:
Nauczyciel, wojskowy, budowlaniec, dekarz,


Byłaś na mojej grupie ? :wysmiewacz:

Gosiek - Śro 05 Lut, 2014 16:18

[quote="eremita"]
Jacek napisał/a:
Ty wypiekasz,ja przyjeżdżam


oj jaka ja dzis tepa jestem - jakoś tak bardzo serio traktuje to swoje trzezwienie, ze jak ktos nawet w zartach, jak ty, cos sugeruje, ze robie zle to bardzo to przezywam.
Chyba nie pozwalam sobie na odrobine luzu w tym temacie, jakbym byla jeszcze nie pewna czy jak sobie troche pozwole na zarty to to moje trzezwienie sie rozsypie - na marginesie nie pije juz prawie 2 lata i jeszcze nawet do przedszkola nie chodze - dopiero żłobek

szika - Śro 05 Lut, 2014 16:51

piotr7 napisał/a:
Byłaś na mojej grupie ?

Piotr Ty tez miałeś taką jędzę terapke? :lol2:
u Was tez przerwy takie były? :)

jak ja się na tą terapeutke wkurzałam... ileż to razy wyklinałam "ty jędzo a własnie że pójdę pić przez ciebie" :)
no sama z siebie się śmieję jaka ja wtedy zielona byłam i naiwna, jak dziecko :)
a może murowałam, nie wiem, ale te jej okulary i taki belferski sposób bycia :)
całe szczeście ona prowadziła poczatkujących, potem już miałam tylko lepiej ...
zresztą wcale nie była taka zła ... czasem się nawet śmiała z nami :)

zołza - Śro 05 Lut, 2014 18:56

Cytat:
Byłam tam..

wstydziłam się..

byłam zła, smutna, przerażona i chciało mi się płakać..




Najtrudniej przychodzi zrobic coś po raz pierwszy . Każdy się boi. Masz juz to doświadczenie za sobą( popatrz na siebie z dumą -wytrzymałaś , poradzłaś sobie- nie uciekłaś) .Kolejny raz będzie latwiejszy , a kolejne ? Poprostu Pikuś ;)

Jo-asia - Śro 05 Lut, 2014 23:05

Guido napisał/a:
Jeden zastąpi alkohol fitnessem, inny sportem, pracą, seksem, słodyczami, żarciem...
Czy to nie tylko zamiana substancji?

fitness był tylko na początku.. gdy "pustka" była dotkliwa
teraz.. nie potrzebne mi są już.. żadne zamienne substancje :P

Ann - Czw 06 Lut, 2014 10:29

Dlaczego wciąż mi o sobie przypominasz?
Dlaczego nie pozwolisz zapomnieć?
Dlaczego stałeś się teraz moją obsesją..?
Jesteś wciąż blisko, podszeptujesz i uświadamiasz mnie, że wcale nie udało mi się Ciebie pozbyć z mojego otoczenia. Wracasz jak najgorszy sen. Jesteś jak nachalny kochanek, z którym zerwałam prawie 7 miesięcy temu. Mówisz mi: spędź ze mną wieczór.. mówisz: wypłacz się w mojej obecności.. ale NIE! Ja tego NIE CHCĘ! Odejdź.. błagam Cię odejdź.. daj spokój moim myślom, kiedy powinny pracować.. daj spokój kiedy uczyć się powinny.. nie mąć kiedy zajmuję się sprawami ważnymi.. przestań do cholery mnie dekoncentrować. Idź sobie, słyszałeś? Idź. Mam Cię dość.. zniszczyłeś tak wiele.. zabrałeś mi najpiękniejsze lata, kiedy jeszcze powinnam być dzieckiem.. zabiłeś relacje, zabiłeś mnie samą wewnętrznie.
Twoje uroki przestały na mnie działać, bo zraziłeś mnie do siebie, ochłonęłam po tych kilku miesiącach na tyle, aby wabik Twoich perfum nie odnawiał romansu na pstryknięcie placów. Żyje mi się bez Ciebie dobrze, przyjmij to do wiadomości. Nasza znajomość nie ma dalej sensu.
Chcę wziąć z Tobą rozwód.. wczoraj ustaliłam nowy termin... pierwsza sprawa w przyszły wtorek. Pewnie przyjdziesz z adwokatem diabła.. ale spoko, ja też tam będę. Jestem wobec Ciebie bezsilna.. dlatego wiem, że nie mogę Cię dotknąć ani zaufać, a Twoje szeptane mi do ucha słowa, że byłoby mi łatwiej, nie mają żadnego pokrycia. Wielokrotnie mi to obiecywałeś, że dasz ulgę, że zniwelujesz cierpienie, że wszystko zniknie kiedy się złączymy.. ale nie.. nigdy nie dotrzymałeś słowa. Zawsze byłeś kłamcą. Perfidnym kłamcą, którego zresztą niestety się boję, bo nie wiem z której strony zaatakujesz, ale jestem czujna.. i zrobię wszystko abyś nie mógł nade mną panować.

Wytrzymajmy do rozprawy. Dajmy sobie wytchnienie.

wolny - Czw 06 Lut, 2014 12:11

Ann, A Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co Ty robisz sobie pisząc takie rzeczy ?? wiesz że tworzysz związek szczególny który zawiedzie cie jedynie na pole walki i przegrasz , lecz nie obwiniaj sie bo jesteś niewinna jak niemowlę po narodzeniu i taka pozostaniesz na zawsze jak oczywiście w to uwierzysz (mam wątpliwości) zostaw to wszystko w cholere bite i daj spokój nie tędy droga !!!!!! :tak: :tak:
Ładnie składasz te literki w wyrazy i zdania,.. pisz, pisz nie miej hamulca, luzik,... ale nie dawaj temu wiary ! :okok:

Ann - Czw 06 Lut, 2014 12:15

wolny napisał/a:
pole walki i przegrasz
wolny Ty bys tylko chciał, żebym ja walczyła.. ja nie walczę.. znam swoje miejsce (i tyle tylko mogę Ci powiedzieć). A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.
szika - Czw 06 Lut, 2014 12:19

:buziak: ;) :serce:
Aniu jesteś na dobrej drodze... gratuluję...
jeszcze trochę z "nim" porozmawiasz, tyle ile będzie trzeba i przyjdzie taki czas, kiedy pozwolisz "mu" istnieć poza Tobą... i sobie poza "nim"...
piękny list do alkoholu... tak na marginesie my kończyliśmy terapie własnie takim listem pożegnalnym...

szika - Czw 06 Lut, 2014 12:23

Ann napisał/a:
Ty bys tylko chciał, żebym ja walczyła.. ja nie walczę.. znam swoje miejsce (i tyle tylko mogę Ci powiedzieć). A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.

Aneczko pamiętaj jedną rzecz: gdybyś doprowadziła się do stanu takiego, że leżałabyś w rowie lub pod żywopłotem zesikana i obrzygana to nikt by Ci nie pomógł... obchodziliby Cie dookoła z pogardą plując w Twoją stronę... więc i dziś nie patrz co kto myśli i mówi... bo nie dla innych chcesz być trzeźwa a dla siebie... i wybieraj taką drogę która jest w zgodzie z Tobą - nawet jeśli sie jej boisz :buzki:

wolny - Czw 06 Lut, 2014 14:38

szika napisał/a:
jeszcze trochę z "nim" porozmawiasz, tyle ile będzie trzeba i przyjdzie taki czas, kiedy pozwolisz "mu" istnieć poza Tobą... i sobie poza "nim"...


Zapytaj Janioła jak on to widzi ?? ma w tym duże doświadczenie. Ja sie na pisaniu pompatycznych epopei do bożka alkohola nie znam ceewd ceewd

dfgth6

Ale na ocenianiu innych znasz się jak mało kto najwyraźniej. Nie zmuszaj mnie żebym wyciągnął czerwoną.

:indiana:

szika - Czw 06 Lut, 2014 14:48

wolny zgłosiłam Twój post moderacji... to jest powazny dział, a Ania zrobiła coś bardzo ważnego dla siebie...napisanie listu do alkoholu to trudna rzecz...
Twoja lekceważąca krytyka jest totalnym brakiem szacunku dla czyichs uczuć... takie jest moje zdanie...to że uwazasz inaczej nie upoważnia Cie do deptania tego co dla kogos wazne...

pterodaktyll - Czw 06 Lut, 2014 15:00

Ann napisał/a:
A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.

W czym Ci pomaga Aniu? W tym, że Twoje myśli dalej krążą wokół tego, co powinno Ci być z definicji obojętne i nie wywoływać absolutnie ŻADNYCH uczuć.

pterodaktyll - Czw 06 Lut, 2014 15:03

szika napisał/a:
wolny zgłosiłam Twój post moderacji..

To zgłoś i mój, ba ja całkowicie zgadzam się z tym, że takie personifikowanie alkoholu do niczego dobrego nie prowadzi a wręcz przeciwnie, może zaszkodzić i to bardzo......to nie tędy droga......
Tak przy okazji....Nie zauważyłem, żeby wolny kogokolwiek obraził

Wiedźma - Czw 06 Lut, 2014 15:17

Pisanie listu (pożegnalnego) do alkoholu jest powszechnie stosowane w programie terapii systemu Minnesota.
Właśnie z taką personifikacją. Ja też go kiedyś napisałam, a Ty Ptero nie?
Myślę, że Ann w ten sposób przygotowuje się do terapii - czy to może jej zaszkodzić? Nie sądzę.

szika - Czw 06 Lut, 2014 15:17

na obojętność dopiero przyjdzie czas... trudno żeby po kilku miesiacach abstynencji, u progu terapii Ania mogła zacząć odczuwać obojętność... to nie teraz... to z czasem przyjdzie...
Ann - Czw 06 Lut, 2014 15:18

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.

W czym Ci pomaga Aniu? W tym, że Twoje myśli dalej krążą wokół tego, co powinno Ci być z definicji obojętne i nie wywoływać absolutnie ŻADNYCH uczuć.
ptero, gdyby było mi to obojętne i nie wywolywalo żadnych emocji wobec alkoholu nie bylabym alkoholiczka. Pomaga mi w wyrzuceniu tego co czuje. Gdyby wszystko było w pożądku nie potrzebowalabym terapii. Gdyby było ok nie miotalabym się i nie bala.

Może faktycznie nie wszystko muszę publikować. Ale pisać i tak będę. Zawsze pisalam i jak bylo mi zle i jak coś dobrego się wydarzyło. To mi zastępuje rozmowę której zawsze mi brakowało. To tyle. możecie moj wpis wywalić ocenzurowac czy co tam chcecie jeśli uważacie że to pochwała dla bożka alkoholu..

Jacek - Czw 06 Lut, 2014 15:24

Ann napisał/a:
bys tylko chciał, żebym ja walczyła.. ja nie walczę.. znam swoje miejsce (...) A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.

pisz Aniu,pisz ,,, i daj upust swym uczuciom

pterodaktyll - Czw 06 Lut, 2014 15:29

Wiedźma napisał/a:
Ja też go kiedyś napisałam, a Ty Ptero nie?

Jakoś się nie zdarzyło........może ja na jakiejś innej byłem :bezradny:

pterodaktyll - Czw 06 Lut, 2014 15:34

Wiedźma napisał/a:
Myślę, że Ann w ten sposób przygotowuje się do terapii

Myślę, że to przedwczesne jest takie przygotowywanie.
Wiedźma napisał/a:
czy to może jej zaszkodzić? Nie sądzę.

Nie wiem. Wydaje mi się, że w jakiś sposób mogłoby. Napisanie listu powoduje przecież jakieś odczucia, a bez umiejętności reagowania na nie, z niektórymi można sobie po prostu nie poradzić, tak myślę.

pterodaktyll - Czw 06 Lut, 2014 15:35

Ann napisał/a:
ptero, gdyby było mi to obojętne i nie wywolywalo żadnych emocji wobec alkoholu nie bylabym alkoholiczka.

Chyba źle to napisałem, chodziło mi o personifikowanie tego co jest bezosobowe i takie powinno pozostać. Cholera z tym internetowym przekazem..... :blee:

Ann - Czw 06 Lut, 2014 15:38

pterodaktyll napisał/a:
Napisanie listu powoduje przecież jakieś odczucia, a bez umiejętności reagowania na nie, z niektórymi można sobie po prostu nie poradzić, tak myślę.
wolę coś wyrzygać niż ciągle czuć mdłości.

xbtny

moze faktycznie czas od neta odpocząć...

szika - Czw 06 Lut, 2014 15:39

pterodaktyll napisał/a:
Napisanie listu powoduje przecież jakieś odczucia

nie jestem Anią ale wydaje mi się że to uczucia były POWODEM napisania listu, a list ich ujściem...
Aniu pisz Kochana... wszystko jest w swoim czasie i na swoim miejscu, wszystko to co czujesz, robisz i piszesz jest w porządku... :buziak:

Ann - Czw 06 Lut, 2014 15:49

Powiem jeszcze tylko jedno.. że wcale nie miał to być list pożegnalny, a jedynie moje przemyślenia.. nie wiedziałam nawet o istnieniu listów pożegnalnych do alkoholu.
Zresztą..
Odpocznę.
Tak będzie najlepiej.

Jo-asia - Czw 06 Lut, 2014 15:52

Ann napisał/a:
Odpocznę.
Tak będzie najlepiej.

nie uciekaj... potrzebuję Cię :)

Jonesy - Czw 06 Lut, 2014 19:57

Część nie wnoszących do problemu Ani postów, a także miłosne wyznania kolegów dekadentów można znaleźć:
Janki i Muzykanty Dekadenckie

Nie wiem jak to ubrać w słowa. Do czegoś dziwnego tu doszło, i jestem pewien że nikt nie chciał nic złego. Po prostu kilka zdań rozminęło się po drodze, a generalnie nikt nie poczekał na to co ma do powiedzenia osoba główna zainteresowana tym tematem - autorka.

Prosiłbym starszych forumowiczów o większą wyrozumiałość i ostrożne dobieranie słów w rozmowach z młodszymi forumowiczami. Pomagajmy a nie pouczajmy :)

Mam nadzieję że nikogo nie uraziłem. Absolutnie nie miałem takiego zamiaru.

Anko - pisz co uważasz. Najważniejsze że wyrzucenie tego z siebie pomaga Tobie, a przecież to Ty dla Ciebie jesteś najważniejsza.
Myślę też, że jak masz więcej takich przemyśleń, dobrze byłoby zgłosić zawczasu aneks a nawet akces do grupy pamiętnikarzy.

Ann - Czw 06 Lut, 2014 22:44

Stało się co miało się stać..
Nie lubię takich dziwnych sytuacji, źle się z nimi czuję.
To było - nie ma sensu nad tym się zastanawiać.
Jutro też jest dzień.

piotr7 - Pią 07 Lut, 2014 07:50

:okok: :brawo:
wolny - Pią 07 Lut, 2014 09:46

Ann napisał/a:
wolny Ty byś tylko chciał, żebym ja walczyła..

Droga Anno,.. wprost przeciwnie ,.ja jestem całym sercem wraz z Tobą i przez głowę by mi nie przeszło nakłaniać cie do jakiejkolwiek walki ,to jest przeciwieństwem mojej filozofii trzeźwości. Lekarstwem jest uwolnienie sie od win i zła bo jesteś nieskazitelnie niewinna. Błędy sie naprawia i tyle. Czyniąc z alkohol personę,. nadajesz mu znaczenia( rangi ważności),. a jak nadasz mu znaczenia to jest problem i to duży . Pozbaw go mocy a przestanie być ważny,..stanie sie neutralny bez znaczenia i sprawa rozwiązana,. po problemie. Tak jest ze wszystkim w naszym życiu .
Pozdrawiam serdecznie :)

Ann - Nie 09 Lut, 2014 23:43

Stało się coś, co sprawiło, że chciałabym uciec i schować się najdalej od wszystkich i wszystkiego.
Pewnie najlepiej najdalej od tematu mojego uzależnienia też.
Pisanie daje mi ulgę, pozwala pokazać kawałek siebie. To dla mnie coś nowego. Coś czego przez lata nie robiłam - mówienie o uczuciach, jest czymś zarazem bardzo ciężkim jak i fascynującym.
Jeśli nie wyrzucam z siebie tego co we jest i mnie gniecie, to wchodzę w etap ogromnego użalania się nad sobą. Cofam się. Psuję to wszystko co już udało mi się wypracować i zbudować, a przez to nienawidzę samej siebie jeszcze bardziej.

Przestałam rozmawiać o swoim uzależnieniu przez pewien czas. Nawet na mityngach przestałam się odzywać.. i dotarłam do dnia dzisiejszego.. i jest mi z tym niezbyt dobrze.

Chcę się cieszyć, chcę żyć.. chcę znów poczuć nowy świeży powiew, który popchnie mnie dalej..

pragnę zmian, pragnę iść dalej.. bo nie chcę przegrać życia..
chcę zrobić wszystko aby zmienić cokolwiek na lepsze..


nawet nie wiecie ile kosztowało mnie napisanie tutaj znów.. ale ja już po prostu nie umiem "milczeć" bo to boli. :oops:

Jonesy - Pon 10 Lut, 2014 00:11

Aniu... Pisz!
:)

Ann - Pon 10 Lut, 2014 09:58

Czytam tutaj, że niektórzy zastanawiają się po co i dlaczego przestali pić.. a ktoś jeszcze inny mówi, że to nie jego czas.

Po co ja przestałam pić i dlaczego?
Przestałam pić bo to wszystko mnie przerosło, bo się zapętliłam, bo się całkowicie zagubiłam, bo poczułam, że jeśli w tamtym momencie tego nie zrobię, to prawdopodobnie za chwilę się zapiję.
Przestałam pić, bo zapragnęłam zmiany swojego życia na lepsze, zechciałam wziąć je w swoje ręce, bo dotychczas tylko mi przez nie przelatywało. Wódę zastąpiłam innym wewnętrznym paliwem - abstynencją.. i myślałam, że mogę góry przenosić..! Autentycznie! Ileż ja zrobiłam rzeczy przez czas niepicia..! Notabene zapomniałam, dwa dni temu minęło 7 miesięcy.
Paliwo się spalało, energia rozpierała.. aż się wypaliło i teraz jadę tylko na oparach.
Ale chcę zmian, pragnę ich..! Potrzebuję ich by dalej żyć, bo inaczej ech :beba:
zabrakło mi silnego fundamentu.

Pewnie, bywa i tak, że przejdzie mi przez głowę myśl: jesteś młoda, baw się, przyjdzie czas, ogarniesz się jak będziesz musiała.. a teraz sobie pij! :boisie: aż strach myśleć skąd to się bierze. Zawsze wtedy przypominam sobie moje ostatnie picie, to picie, które sprawiło, że myślałam iż umieram i że cały świat się zawalił. Pamiętam doskonale jak się wtedy czułam... i za żadne skarby nie chciałabym do tego wrócić. Piłam na odwagę, piłam, żeby dobrze się bawić, piłam żeby być duszą towarzystwa, piłam żeby się rozluźnić i piłam po to aby się wyciszyć. Później to się zmieniło, bo piłam aby zalać emocje, piłam aby zapomnieć, piłam aby żyć i na końcu żyłam aby pić.
Ileż ja dałabym za to aby nie doprowadzić się do takiego stanu. Ile dałabym za to, aby mieć dzieciństwo, które ten pity przeze mnie alkohol mi zabrał.. ile dałabym, aby być zwykłą przeciętną nastolatką.. ale cóż.. taka się po prostu urodziłam. Dziękuję tylko za to, że doszłam do wniosku, że DOŚĆ - na tyle wcześnie że nie przegrałam swojego życia do końca, ale jednak na tyle późno by targać na plecach ciężki bagaż.

A teraz mimo okropnego mętliku w głowie, planuję dziś nie pić.

pterodaktyll - Pon 10 Lut, 2014 09:58

Ann napisał/a:
nawet nie wiecie
;)

:okok:

Jo-asia - Pon 10 Lut, 2014 10:13

Ann napisał/a:
na końcu żyłam aby pić.

brrr... pamięć tego stanu

do dziś, pobudza mnie do działania i zmian

eremita - Pon 10 Lut, 2014 10:32

Jo-asia napisał/a:
Ann napisał/a:
na końcu żyłam aby pić.

brrr... pamięć tego stanu

do dziś, pobudza mnie do działania i zmian


Oj tak.

moonyain - Pon 10 Lut, 2014 14:30

Ann napisał/a:
jesteś młoda, baw się, przyjdzie czas, ogarniesz się jak będziesz musiała.. a teraz sobie pij!



Doskonale Ciebie rozumiem... Sam wiele razy zastanawiałem się 'czy ja aby nie jestem za młody by być alkoholikiem' i ogólnie miałem problem z pogodzeniem się z tym, że mimo młodego wieku już nim jestem. Powiem Ci co mi pomogło. Pomogło mi zrozumienie tego, że alkoholizm to jest stan chorobowy. A stan chorobowy- w jakim wieku by się nie pojawił- zawsze jest stanem niepożądanym.
A że jakieś wątpliwości czasem się pojawiają(głównie w trudnych momentach) to chyba normalna sprawa, bo taka właśnie jest ta choroba, że kiedy już z jednymi wątpliwościami sobie damy rade, to pojawiają się w ich miejsce inne. Szczególnie na początku trzeźwienia.

Moja terapeutka powiedziała mi, że prowadziła ludzi nawet 18- letnich, którzy podejmowali terapie, dziś mają około 30 lat i nadal nie piją. Tak więc w każdym wieku można podjąć leczenie, a im szybciej tym lepiej, tak myślę.

W moim wypadku abstynencja nie oznacza wcale zerwania kontaktu z jakąś nie wiadomo jaką ilością znajomych i przyjaciół, rezygnację z życia towarzyskiego itd. Dlaczego? Ja w ostatnim czasie piłem przede wszystkim sam, miałem mało znajomych itd. Tak więc życia towarzyskiego już wtedy tak na dobrą sprawę nie miałem. Zwykle w samotności waliłem tą wóde z gwinta, o której pisaliśmy wcześniej :) Tylko koledzy, którzy pili podobnie do mnie chcieli ze mną pić. Po alkoholu nie potrafiłem się zachować. Swoim zachowaniem kompromitowałem nie tylko siebie, ale i osoby, które mi towarzyszyły. W miejscach publicznych generalnie starałem się nie pokazywać, bo jak już się pokazałem(po pijaku) to zwykle robiłem bydło i później miałem jeszcze większe wyrzuty sumienia, gdy w takim stanie widziała mnie duża liczba ludzi. Wmawiałem sobie, że nie wiadomo kto mnie widział, np. szef z pracy, potem gdziekolwiek wstyd mi było się pokazać. Na pewno to nie było przyjemne, więc nie mogę ubolewać nad rezygnacją z tego :)

Jacek - Pon 10 Lut, 2014 14:43

Ann napisał/a:
nawet nie wiecie ile kosztowało mnie napisanie tutaj znów.. ale ja już po prostu nie umiem "milczeć" bo to boli.

dojżałaś lub też w trakcie dojrzewania jesteś
gdy zrozumiesz to,będzie już z górki

piotr7 - Pon 10 Lut, 2014 17:29

moonyain napisał/a:
Sam wiele razy zastanawiałem się 'czy ja aby nie jestem za młody by być alkoholikiem


mam tak do tej pory , ale powoli poważnieję :skromny:

Jacek napisał/a:
dojżałaś lub też w trakcie dojrzewania jesteś


też tak myślę

rybenka1 - Pon 10 Lut, 2014 20:54

Aniu :brawo: :brawo: :buzki:
Ann - Wto 11 Lut, 2014 09:03

Pierwsza nasza sprawa rozwodowa już dziś.

To może być daleka droga, kręta i trudna.
Mam ciężki bagaż, ale zabieram w tą drogę wszystko to co uwiera i chcę sukcesywnie przez to wszystko przejść, móc obejrzeć każdą z tych rzeczy i zastanowić się co z nią zrobić.
Nie wszystko na raz, bo tak się chyba nie da..
ale powoli. CHCĘ.
Dziś jestem spokojna.
Wiele spokojniejsza niż kiedy szłam tam po raz pierwszy.
:kwiatek:

Wiedźma - Wto 11 Lut, 2014 09:10

Ann napisał/a:
Pierwsza nasza sprawa rozwodowa już dziś.

:kciuki:

szika - Wto 11 Lut, 2014 09:31

będzie dobrze :)
pterodaktyll - Wto 11 Lut, 2014 09:53

Ann napisał/a:
Pierwsza nasza sprawa rozwodowa już dziś.

Będzie Pani zadowolona..... ;)

Linka - Wto 11 Lut, 2014 09:53

Ann, doskonale wiem jakie to przeżycie
dbaj o siebie :pocieszacz:

Estera - Wto 11 Lut, 2014 10:27

też znam ten ból, ale wiem, że mimo przykrych uczuć, które temu towarzyszą, bilans zdecydowanie jest na + :kciuki: :)
Ann - Wto 11 Lut, 2014 10:57

W ramach wyjaśnienia, bo wydaje mi się, że nie wszyscy mnie zrozumieli.
Rozprawa rozwodowa to metafora.. to coś co określa sprawę, która dla mnie ma się zakończyć, a jednocześnie przez, która trzeba przejść i postawić ją w ogniu pytań.

Mężatką nigdy nie byłam ;) i całe szczęście.

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 11:11

Ann napisał/a:
W ramach wyjaśnienia, bo wydaje mi się, że nie wszyscy mnie zrozumieli.
Rozprawa rozwodowa to metafora.. to coś co określa sprawę, która dla mnie ma się zakończyć, a jednocześnie przez, która trzeba przejść i postawić ją w ogniu pytań.

Mężatką nigdy nie byłam ;) i całe szczęście.


Aniu, dobrze, że wyjaśniłaś, choć częściowo, bo muszę przyznać, że zbaraniałam po tych gratulacjach i słowach wsparcia z powodu rozwodu :shock:

Ann - Wto 11 Lut, 2014 11:16

Matinka napisał/a:
Aniu, dobrze, że wyjaśniłaś, choć częściowo, bo muszę przyznać, że zbaraniałam po tych gratulacjach i słowach wsparcia z powodu rozwodu :shock:
po prostu napisałam dalej w tonie jednej z moich poprzednich wypowiedzi.. w której mówiłam, że chcę się rozwieść z alkoholem. ;) Ale dopiero po chwili sobie uświadomiłam, że nie każdy musi czytać cały mój wątek. ;)
Matinka - Wto 11 Lut, 2014 11:24

Ann napisał/a:
Rozprawa rozwodowa to metafora.. to coś co określa sprawę, która dla mnie ma się zakończyć, a jednocześnie przez, która trzeba przejść i postawić ją w ogniu pytań.

Aniu, jak postrzegasz rozwód?
Jak myślisz, jakie uczucia towarzyszą rozwodowi?
Czy jest to sprawa szybka?
Estera napisał/a:
też znam ten ból

Tak napisała koleżanka, która rozumiem przeżyła prawdziwy rozwód, z żywym człowiekiem.

Ann - Wto 11 Lut, 2014 11:30

Matinka napisał/a:
Jak myślisz, jakie uczucia towarzyszą rozwodowi?
Czy jest to sprawa szybka?
Rozwód to rozstanie się z czymś, co kiedyś było bardzo bliskie.. co było częścią mnie. To rozpoczęcie nowego etapu życia bez tego. To rozerwanie dwóch zespolonych mocno ze sobą rzeczy. To długi proces.
Ja to tak widzę.

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 11:40

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Aniu, dobrze, że wyjaśniłaś, choć częściowo, bo muszę przyznać, że zbaraniałam po tych gratulacjach i słowach wsparcia z powodu rozwodu :shock:
po prostu napisałam dalej w tonie jednej z moich poprzednich wypowiedzi.. w której mówiłam, że chcę się rozwieść z alkoholem. ;) Ale dopiero po chwili sobie uświadomiłam, że nie każdy musi czytać cały mój wątek. ;)


Czytam bardzo dokładnie, śledziłam całą dyskusję, która pojawiła się po Twoim porównaniu, a której wartościowa część została usunięta przez Jonesego.
Masz taką wizję, moim zdaniem dość ryzykowną (wytłumaczę to w swoim wątku).
Jednak nie rozumiem, dlaczego inni forumowicze wchodzą w Twoje porównanie inaczej mówiąc akceptują je nie widząc czy nie rozumiejąc jego zagrożenia... :?
Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Jak myślisz, jakie uczucia towarzyszą rozwodowi?
Czy jest to sprawa szybka?
Rozwód to rozstanie się z czymś, co kiedyś było bardzo bliskie.. co było częścią mnie. To rozpoczęcie nowego etapu życia bez tego. To rozerwanie dwóch zespolonych mocno ze sobą rzeczy. To długi proces.
Ja to tak widzę.

Podobnie wyobrażam sobie rozwód, tyle, że czym innym jest rozstanie z rzeczą a czym innym rozwód z człowiekiem.
Czy chcesz przeżywać właśnie takie emocje?

Ann - Wto 11 Lut, 2014 11:44

Matinka, to tylko słowa. To tylko moja wizja. Nie trzeba doszukiwać się zagrożenia, tam gdzie go nie ma. Uważam, że nie ma sensu powrotu do tematu tamtej dyskusji.

Mnie jest dobrze, tak to nazywać.. i wcale nie kłamię, mówiąc, że alkohol zastępował mi niejednokrotnie bliskość osoby, przez to już dawno zyskał obraz osobowy i namacalny dla mnie samej. To nie jest tak, że to stało się teraz. Teraz to czas się tego oduczyć.

olga - Wto 11 Lut, 2014 11:52

Matinka napisał/a:
Aniu, dobrze, że wyjaśniłaś, choć częściowo, bo muszę przyznać, że zbaraniałam po tych gratulacjach i słowach wsparcia z powodu rozwodu :shock:

niekiedy jest to jedyna sluszna decyzja i rzeczywiscie jest czego gratulowac osobie, ktora zyla w iluzji i bezradnosci az wreszcie zrobila ten konieczny krok

Guido - Wto 11 Lut, 2014 11:54

Każda ścieżka jest dobra, jeśli wiedzie do celu. Jeśli symbole, jakich używasz, Aniu, pomagają Ci, to nikomu nic do tego.
Choć dla mnie osobiście personifikowanie alkoholu również wydaje się niewłaściwe. Był dla mnie osobą, kiedy piłem, a później pomocne okazało się właśnie uprzedmiotowienie go, uczynienie zeń rzeczy, zdarcie wszystkich tych szatek w które go ubierałem.

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 11:59

Ann napisał/a:
Matinka, to tylko słowa. To tylko moja wizja. Nie trzeba doszukiwać się zagrożenia, tam gdzie go nie ma.

Ann, nie pisałabym tego, gdybym nie wierzyła, że słowa, nasze przekonania, nasze myśli mają wpływ na odbieranie rzeczywistości. Czyli stara prawda "jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała". Uważam, że nasz sposób patrzenia ma kolosalne znaczenie dla przebiegu danej sytuacji. Dlatego, zgadzam się z uwagami, które tu się pojawiły. Z postem Jo-asi, który został wycięty.
wolny napisał/a:
Ann, A Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę co Ty robisz sobie pisząc takie rzeczy ?? wiesz że tworzysz związek szczególny który zawiedzie cie jedynie na pole walki i przegrasz

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
A że sobie piszę.. bo to mi pomaga.

W czym Ci pomaga Aniu? W tym, że Twoje myśli dalej krążą wokół tego, co powinno Ci być z definicji obojętne i nie wywoływać absolutnie ŻADNYCH uczuć.
pterodaktyll napisał/a:
całkowicie zgadzam się z tym, że takie personifikowanie alkoholu do niczego dobrego nie prowadzi a wręcz przeciwnie, może zaszkodzić i to bardzo......to nie tędy droga......

Wydawało mi się ważne (dla Ciebie), żebyś poznała i takie poglądy, dlatego w ten sposób włączyłam się w Twoje refleksje. Przepraszam.

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 12:15

Guido napisał/a:
Każda ścieżka jest dobra, jeśli wiedzie do celu. Jeśli symbole, jakich używasz, Aniu, pomagają Ci, to nikomu nic do tego.

Tak, tak bym zakończyła swoją wypowiedź.
Aniu, działasz, zmieniasz to jest ważne :okok:

Wiedźma - Wto 11 Lut, 2014 12:21

Matinka napisał/a:
śledziłam całą dyskusję, która pojawiła się po Twoim porównaniu, a której wartościowa część została usunięta przez Jonesego.

Nic nie zostało usunięte tylko przeniesione w inne miejsce.
Odnośnik w tym temacie Jonesy pozostawił, więc każdy zalogowany może przeczytać wszystkie wypowiedzi.

Ann - Wto 11 Lut, 2014 12:32

Dzis w tej chwili jest mi dobrze na tej drodze, w tym wszystkim tak jak to nazywam. Nie wiem co bedzie jutro. Ale wiem jedno muszę się nauczyć bezosobowego traktowania alkoholu co w moim przypadku nie udalo mi się samej na dłuższą metę. Po to terapia.
pterodaktyll - Wto 11 Lut, 2014 12:39

Ann napisał/a:
Po to terapia.

Między innymi Aniu, między innymi.... ;)

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 12:56

Ann napisał/a:
wcale nie kłamię, mówiąc, że alkohol zastępował mi niejednokrotnie bliskość osoby, przez to już dawno zyskał obraz osobowy i namacalny dla mnie samej. To nie jest tak, że to stało się teraz. Teraz to czas się tego oduczyć.

Wierzę Aniu, że tak czujesz i rozumiem to. Też tak miałam.
Bywa, że odczuwam "żal po stracie", ale na szczęście nie jest to uczucie tożsame z uczuciem po stracie osoby.
Ann napisał/a:
Dzis w tej chwili jest mi dobrze na tej drodze, w tym wszystkim tak jak to nazywam. Nie wiem co bedzie jutro. Ale wiem jedno muszę się nauczyć bezosobowego traktowania alkoholu co w moim przypadku nie udalo mi się samej na dłuższą metę. Po to terapia.

Aaaa....o terapię chodziło ;)
:okok:

Ann - Wto 11 Lut, 2014 14:35

Dobre miejsce i dobry czas.
Wstyd pomieszany z chęcią życia.
Wypieki na twarzy i poczucie bezpieczeństwa w tamtym miejscu.

Anka zrobiłaś dzis fajną rzecz. Możesz się do siebie usmiechnac.

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 15:09

Ann napisał/a:
Dobre miejsce i dobry czas.
Wstyd pomieszany z chęcią życia.
Wypieki na twarzy i poczucie bezpieczeństwa w tamtym miejscu.

Anka zrobiłaś dzis fajną rzecz. Możesz się do siebie usmiechnac.


Dziękuję, że się dzielisz i uśmiecham się razem z Tobą :)

Jonesy - Wto 11 Lut, 2014 15:23

Matinka napisał/a:
Ann napisał/a:
Dobre miejsce i dobry czas.
Wstyd pomieszany z chęcią życia.
Wypieki na twarzy i poczucie bezpieczeństwa w tamtym miejscu.

Anka zrobiłaś dzis fajną rzecz. Możesz się do siebie usmiechnac.


Dziękuję, że się dzielisz i uśmiecham się razem z Tobą :)


Przykład też mogłabyś z niej wziąć... :p

szika - Wto 11 Lut, 2014 15:28

Jonesy napisał/a:
Przykład też mogłabyś z niej wziąć...

żeby nie było ;)

Matinka - Wto 11 Lut, 2014 20:12

szika napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Przykład też mogłabyś z niej wziąć...

żeby nie było ;)

Pewnie, że tak. Ania dała mi przykład swojej determinacji, konsekwencji, odwagi, chęci zmiany...Guido dał mi przykład, jak mogłam inaczej wyrazić swoje zdanie.
Patrzę, przysłuchuję się, obserwuję, zastanawiam się, wcielam w życie - od wielu osób, z wielu postaw czerpię, korzystam w różny sposób. :tak:

Ps. Dobrze Jonesy, że wystawiasz język a nie pejczykiem mnie :indiana: :lol2:

pterodaktyll - Wto 11 Lut, 2014 20:39

Matinka napisał/a:
Dobrze Jonesy, że wystawiasz język a nie pejczykiem mnie

Tez uważam, że lepiej językiem niźli pejczykiem...... ;)
Albowiem język giętki wykona, co pomyśli głowa
I erotyk mi wyszedł, tak od słowa do słowa.... :p

Guido - Wto 11 Lut, 2014 21:37

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
Dobrze Jonesy, że wystawiasz język a nie pejczykiem mnie

Tez uważam, że lepiej językiem niźli pejczykiem...... ;)
Albowiem język giętki wykona, co pomyśli głowa
I erotyk mi wyszedł, tak od słowa do słowa.... :p


A nawet taki mini pornolek sado maso.

Ann - Czw 13 Lut, 2014 10:49

Usiadłam, wzięłam do ręki długopis i zaczęłam przeglądać kartki, jakie dała mi terapeutka.
Karta zgłoszenia do ośrodka i kwestionariusz wywiadu.
Dobrze, że mogę wypełnić to na spokojnie, bo gdybym miała odpowiedzieć na te pytania kiedy po raz pierwszy się spotkałyśmy, pewnie bym nie dała rady.
Bo skoro napisanie czegoś sprawia mi trudność to znaczy, że to jest trudne do przełknięcia.
Tabelka, w której należy opisać historię picia, od wczesnej młodości. Pierwsza liczba określająca mój wiek? 13 lat, a obok szczegóły, co piłam ile i jak często. Przerwa kiedy miałam 17-18 lat, a później znów i to mocniej. Zatrważające.. jak leciałam w dół. Kiedy przeczytałam wypełnioną tabelkę raz jeszcze, poczułam się tak jakby ktoś mnie spoliczkował. :oops:

Trudne pytania. Trudne i bolesne rozliczanie się ze sobą. Prawda, tylko ona może sprawić, że wreszcie coś się zmieni.
Dziś spotkanie z psychiatrą (wymóg NFZ - 1 spotkanie w całej terapii).
Oj Anka, Anka, co z Ciebie wyrośnie? Chodź tu i przytul się do mnie. , rzekła Anka do Anki.

bunia - Czw 13 Lut, 2014 11:13

Cytat:
Chodź tu i przytul się do mnie. , rzekła Anka do Anki.



.....i ja Cię Aniu :pocieszacz: i ucałuję :buziak:

kas25 - Czw 13 Lut, 2014 11:51

Cytat:
Oj Anka, Anka, co z Ciebie wyrośnie? Chodź tu i przytul się do mnie. , rzekła Anka do Anki.


Aniu i Aniu powodzenia! Życzę Ci żebyś uparcie wykonywała to co sobie postanowisz :buzki:

piotr7 - Czw 13 Lut, 2014 13:44

Ann napisał/a:
Oj Anka, Anka, co z Ciebie wyrośnie?


Myślę że ludzie :okok:

Każdemu ciężko jest pisać pierwsze prace na terapii. Im starszy tym trudniej . :(

piotr7 - Pią 14 Lut, 2014 07:32

Aniu jak Twoje kolano ?
Ann - Pią 14 Lut, 2014 08:05

piotr7 napisał/a:
Aniu jak Twoje kolano ?
:skromny: Ma aparycję dorodnej śliwki węgierki ;) Niestety boli, chociaż chodzę :) . Najgorzej jak jeansy się zbliżą zbyt mocno do niego.
Całe szczęście w tym nieszczęściu, że wyrżnęłam na prawą stronę tego prawego kolana, a więc nie bezpośrednio od przodu, bo wówczas byłoby duuuuuużo gorzej a kto wie, czy w stabilizatorze bym nie chodziła.
Ale cóż :) Jak niezdara to niezdara ;) :glupek: :skromny:

Ann - Pią 14 Lut, 2014 11:33

Kim jestem i jaki mam w życiu cel?

Jestem alkoholiczką.
Anką alkoholiczką, zagubioną dziewczyną, która chyba nie wie co to życie. Prześlizgiwałam się przez nie z dnia na dzień. Liczyło się tylko to, aby jakoś to było, aby jakoś to przetrwać, aby jakoś dociągnąć do jutra - skoro już muszę tu żyć i brak mi odwagi by to nędzne życie zakończyć. Nigdy nie skupiałam się na tym jaki mam cel.. i w zasadzie teraz też ciężko jest określić jaki cel ma to wszystko. Na dzień dzisiejszy jedynym małym moim prywatnym celem, jest położyć się spać trzeźwą i fajnie byłoby gdybym obudziła się jutro cała i zdrowa.
Nie umiem stawiać sobie celów na przyszłość. Boję się przyszłości i podejmowania decyzji.. boję się bo za tym, jest już w mojej podświadomości napisany cały czarny scenariusz.. "a co będzie jeśli..?"

Życie bez picia to życie, a nie tylko zwykłe bycie.
Istnienie zamienia się w byt pełen odczuć, nowych emocji, z którymi ja uczę się obchodzić i nazywać je. Nie jest to łatwe.. ale satysfakcjonujące. Fascynujące chwilami nawet ;) .

kas25 - Pią 14 Lut, 2014 13:28

Aniu bardzo pozytywnie nastrajają mnie Twoje ostatnie wypowiedzi :buzki:
Ann - Sob 15 Lut, 2014 22:53

Czasem brakuje mi tej relacji z Tobą. Jesteśmy dla siebie tak obce.
Ja i Ty. Jeden dom, jeden dach, jedna wspólnota i dwa światy.
Ogień i woda.

Bolesne sytuacje, które jeszcze jakiś czas temu po prostu poszłabym zapić.
Bo tak byłoby najłatwiej.
A dziś, choć siedzę i je przegryzam, to wiem, że picie nie uleczy naszych ran.
Picie nie polepszy naszych relacji.
To, że poszłabym się nawalić wcale mnie nie znieczuli, a zadałoby tylko większy ból.

Ale ja chcę.. krok po kroku nauczyć się jak żyć.
Powoli, zacząć wszystko od nowa. Każdego dnia mieć nową kartkę.
Notować, kreślić i uczyć się pilnie.

Ann - Nie 16 Lut, 2014 15:19

Wtorku nadejdź szybciej.
Mam tyle do powiedzenia, z tego co siedzi w mojej głowie.
I choć może okryję się milczeniem, to potrzeba mi tego spotkania.
Aby usłyszeć cokolwiek ważnego.

Póki co, zapisuję kolejne stronice w programie komputerowym.. i wylewam swoje emocje by było lżej, by dotrzymać.
:kwiatek:

Ann - Pon 17 Lut, 2014 00:01

Jak lubić siebie w nielubieniu?
Jak zrozumieć siebie w tym co niezrozumiałe?
Jak zawiązać język, który się rozwiązał?
Jak rozwiązać to co poplątane?

Jak marzyć, kiedy to wszystko takie odległe?
Jak nie wybiegać do przodu, kiedy to co z tyłu zbyt mocno przygniata?
Jak uciszyć myśli, które dopiero zaczęły żyć?
Jak życiu dać szansę i nie wystraszyć się..
skoro strach tak wielkie oczy ma.
:roll:

Jo-asia - Pon 17 Lut, 2014 00:22

Ann napisał/a:
Jak

Ktoś.. kiedyś powiedział
szukajcie a znajdziecie
pukajcie a Wam otworzą..
więc.... nie zniechęcać się i zaprzyjaźnić się z cierpliwością ;)

szika - Pon 17 Lut, 2014 08:10

Jo-asia napisał/a:
zaprzyjaźnić się z cierpliwością

bardzo ładnie to Joasiu napisałas :buziak:

Aniu tak sobie pomyslałam, że może się przyda :)

http://komudzwonia.pl/vie...p=653651#653651

Ann - Pon 17 Lut, 2014 10:03

Jo-asia napisał/a:
nie zniechęcać się i zaprzyjaźnić się z cierpliwością ;)
dobre słowa Joasiu, słowa, które muszę sobie zapamiętać. Dziękuję. :kwiatek:

szika napisał/a:
Aniu tak sobie pomyslałam, że może się przyda :)
:tak: tekst, z którego można wiele wyczytać, tekst w którym ja widzę siebie. Jako małe nieporadne i zagubione, przerażone dziecko, które nic nie rozumie, bo nagle "świat się skończył".
A teraz odnośnie podanego przez Ciebie linka do fragmentu książki Pawlikowskiej:
Czasami było tak ciężko, że groziło ci niebezpieczeństwo przepalenia wszystkich emocjonalnych bezpieczników Kiedy bywało mi ciężko, zawsze znajdowałam coś co pozwalało mi zagłuszyć te emocje, bardzo szybko alkohol okazał się tym co mnie wyciszało, co sprawiało, że głowa przestawała pęcznieć od nadmiaru emocji, myśli i tego co niezrozumiałe. Pierwsze pół roku abstynencji było lajtowe, bo tak naprawdę nie zabrałam się za nic poza tym, że przestałam pić. A teraz to wszystko przychodzi samo. Widzę więcej i widzę na trzeźwo, to co boli, co dotyka, co rani, co wprowadza we mnie zamęt. I chcę nauczyć się radzić sobie z tym na nowo, za pomocą czegoś innego niż dotychczas dobrze mi znany środek znieczulający.

Skoro często chorujesz, a lekarz twierdzi, że ta powracająca choroba jest związana z miejscem, gdzie się wychowujesz, trzeba cię ratować. już dziś to wiem, że miejsce, w którym przebywam jest miejscem toksycznym. Zauważyłam to całkiem niedawno. Spadły mi klapki z oczu.. i teraz boli to jeszcze bardziej. Choruję, bo przebywam w tym co mnie zatruwa, co jest dla mnie nie do pojęcia, co sprawia, że coraz bardziej mam potrzebę "zmiany klimatu", a jednocześnie krzyczę jak to małe dziecko: - AAAAAA!!!!!!! To koniec!!!!! bo nic co znam już się nie liczy. Połowa mojego życia się nie liczy..

Wszystko, co kochałeś, odeszło. Wszystko, co dawało ci poczucie bezpieczeństwa, znikło. i co gorsza okazało się być bólem, z którym ja nie umiem się pogodzić.

Jest w tym pewnie też ból matki i jej wielka nieświadomość faktu, że krzywdzi swoje dziecko. Chce dobrze, ale krzywdzi. Dziecko kocha, ale zaczyna nienawidzić. Ja kocham, a jednocześnie nienawidzę. Bo zobaczyłam siebie w tym.

Nazwanie czegoś po imieniu przynosi ulgę i spokój. To prawda, przynosi, a z drugiej strony w głowie kołacze się: po co? na co? Dlaczego ja o tym mówię? Dlaczego ja się z tego uzewnętrzniam?! Przecież tak byłoby najlepiej: Jedyne, co może zrobić, to go ukryć. Ukryć przed samym sobą. Chwycić cały ten strach i rozpacz, wrzucić go do piwnicy, zatrzasnąć żelazne drzwi i udawać, że go tam nie ma. Bo jeśli będziemy udawać, że go tam nie ma, to nie będziemy musieli go doświadczać. ale co mi to da? Co da mi schowanie tego? Ja już nie chcę tego chować.. chcę i nie chcę mówić.. ale nie mogę tego dłużej w sobie trzymać, bo to sprawia, że zawracam z obranej 7 miesięcy temu drogi.. uczę się mówić o swoich emocjach, bardzo bolesnych odczuciach.. a to daje mi ulgę.. słowa płyną, a ja czuję się lepiej. Dziwny stan. Kiedy mówienie o mnie samej daje mi poczucie odetchnięcia. Dziwny. Nieznany.

Twoja podświadomość kilkadziesiąt lat temu podjęła decyzję, że najbezpieczniej będzie zatrzasnąć bolesne uczucia w żelaznej skrzyni i nigdy do niej nie zaglądać. Z jej ówczesnej perspektywy nie mogła przewidzieć jakie to będzie miało dla ciebie uboczne konsekwencje w życiu.
Jeszcze raz cofnę się do tego momentu, kiedy rozpaczasz, serce ci pęka, bo wiesz, że twój świat właśnie się rozpadł, a ty zostałeś opuszczony, porzucony i skazany na śmierć.
Rozpaczam, bo zobaczyłam i usłyszałam co jest w tej skrzyni.. próbuję ją zatrzasnąć na nowo, po tym jak ujrzałam to co mnie przeraziło, ale nie mam sił przycisnąć tego wieka aby się zamknęło. Nie powinnam tam była zaglądać.. a może powinnam..? Ale co dalej, co zrobić by przetrwać, nie wystraszyć się i nie złamać.. co zrobić, jak zagłuszyć to wszystko czymś innym niż alkohol..

Tak, to jest najbardziej niezwykłe: dopóki się spinasz i zaprzeczasz, dopóki nie pozwalasz sobie przyznać się do tego, co naprawdę czujesz, jesteś nieszczęśliwy. Tak jakby ta żelazna skrzynia z ukrytymi, zakazanymi emocjami, obciążała ciebie fizycznie i psychicznie tak bardzo, że nie masz więcej siły. Nie mam więcej siły na dziś.. chwilowo czuję się wykończona.. ale jutro też jest dzień i może jutro będę wstanie choć z odrobiną tego się zmierzyć.. dziś po prostu siedzę na skrzyni.

To już 224 dni (dla przypomnienia samej sobie), w których przeszłam wiele.. i nawet jeśli dziś nie mogę zrobić kroku do przodu to chociaż będę tutaj stać. Byle nie cofnąć się o krok ze strachu.

Dziękuję, za to, że jestem w tej wspólnocie, za to, że mam do kogo zadzwonić i z kim porozmawiać kiedy tego potrzebuję, że mogę wybrać rozmowę lub flaszkę.. i wiem, że zawsze znajdzie się ktoś chętny do pomocy.

:kwiatek:

Jo-asia - Pon 17 Lut, 2014 10:15

Ann napisał/a:
Połowa mojego życia się nie liczy..

Broń Boże!!!
Liczy się... Ty dziś, nie widzisz jego znaczenia dla siebie.. zobaczysz.. zobaczysz i poczujesz ulgę i wdzięczność :buziak:

szika - Pon 17 Lut, 2014 10:49

Ann napisał/a:
Ale co dalej, co zrobić by przetrwać, nie wystraszyć się i nie złamać.. co zrobić, jak zagłuszyć to wszystko czymś innym niż alkohol..

dać sobie czas... to już wiesz... cierpliwość :)

co dalej... nie zagłuszać a najbardziej jak potrafisz spokojnie utulić... uszanować...
to jak Twoja ręka czy noga... kawałek Ciebie... to Ty... z całym twoim bagażem, bólem, przeszłością...

i taka jaka jesteś - CAŁA TY - jesteś wspaniała! idealna! taka jak masz być :buziak:
dziś tego jeszcze nie widzisz ale to przyjdzie... a wiesz dlaczego? bo:
Ann napisał/a:
o swoich emocjach, bardzo bolesnych odczuciach.. a to daje mi ulgę.. słowa płyną, a ja czuję się lepiej. Dziwny stan. Kiedy mówienie o mnie samej daje mi poczucie odetchnięcia. Dziwny. Nieznany.

bo jeszcze tego nie znasz i stąd lęk... z czasem stanie się to fascynującą przygodą, podróżą, frajdą :) ja w Ciebie wierzę :)

Ann - Pon 17 Lut, 2014 10:57

szika napisał/a:
jesteś wspaniała! idealna! taka jak masz być
xcc

:buzki:

piotr7 - Pon 17 Lut, 2014 11:02

Ann napisał/a:
znalazłam kogoś kto mi pomógł przetrwać i pozwolił się wygadać.


Lubię takie gaduły :]

szika - Pon 17 Lut, 2014 11:08

Aniu Ty już wygrałaś los na loterii :)
bo...JESTEŚ UCZCIWA SAMA WOBEC SIEBIE... to dobry początek :okok:

Ann - Wto 18 Lut, 2014 08:25

szika napisał/a:
.JESTEŚ UCZCIWA SAMA WOBEC SIEBIE.
a przynajmniej próbuję być.
Przez wiele lat siebie okłamywałam, oszukiwałam i nie szanowałam. A teraz nagle coś się zmienia. Nie umiem zamiatać pod dywan.. nie umiem wrzucać do skrzyni, nie umiem olewać. Przestaję milczeć. Nie chcę być niewidoczna.
Chciałabym móc dotknąć i uznać te emocje, które są we mnie.. dziwna rzecz ;) .

ale to wszystko dopiero początki, taka wersja testowa.. z tym, że teraz mam szansę uzyskać jakąś instrukcję obsługi ;) .

edit:
i jeszcze:
wczoraj na mityngu było właśnie o tym, żeby mówić.. żeby umieć się wyżalić kiedy tego potrzeba. Nie użalać się, ale dać sobie prawo do pożalenia. Nie wszystkim w koło.. Nie każdemu.. ale komuś wyrzucić to z siebie.. bo to pozwoli nam na odetchnięcie z ulgą.. pozwoli zrzucić ciężar.

pterodaktyll - Wto 18 Lut, 2014 10:14

Ann napisał/a:
wczoraj na mityngu było właśnie o tym, żeby mówić.. żeby umieć się wyżalić kiedy tego potrzeba. Nie użalać się, ale dać sobie prawo do pożalenia. Nie wszystkim w koło.. Nie każdemu.. ale komuś wyrzucić to z siebie.. bo to pozwoli nam na odetchnięcie z ulgą.. pozwoli zrzucić ciężar.

:tak:
mądra dziewczynka :buziak:

piotr7 - Wto 18 Lut, 2014 10:51

pterodaktyll napisał/a:
mądra dziewczynka


Przecież mówiłem :]

Ann - Wto 18 Lut, 2014 21:57

40 minut.. wiele i niewiele.
Czy wiem skąd był mój ostatni głód? Wydaje mi się, że wiem.. ale jak przekazać jedno zachowanie, które ma swoje odbicie w kilkunastu latach?
Chciałabym już teraz.. zaraz.. wyrzygać to wszystko.. co boli, co męczy i uwiera..
ale jednak nie umiem.. obchodzę ten temat, jak zbolały, wygłodniały, przestraszony pies, który pragnie się nakarmić aby żyć.
Przebąkuję, mówię ogólnikowo..
Wiele myśli.. tak wiele spraw jest ważnych, tak wiele chciałabym powiedzieć, bo wreszcie ktoś mnie słucha.. tak wiele, że aż czuję niedosyt..
niedosyt kolejnego spotkania.. kolejnej rozmowy..

i polecę tam, o tak: 5grv

Jo-asia - Śro 19 Lut, 2014 13:52

Ann napisał/a:
niedosyt kolejnego spotkania.. kolejnej rozmowy..

i polecę tam, o tak: 5grv

znaczy.. idealny czas i miejsce, będą się działy cuda :lol2:

Ann - Śro 19 Lut, 2014 19:51

Jo-asia napisał/a:
będą się działy cuda
mam nadzieję i szczerzę tego pragnę, aby działo się chociażby COKOLWIEK dobrego.
zołza - Śro 19 Lut, 2014 19:56

Ann napisał/a:
aby działo się chociażby COKOLWIEK dobrego.


Każdy nawet najdrobniejszy kroczek we własciwym kierunku to wielki krok w dobra strone. ;)
Powodzenia Aniu :okok:

Ann - Śro 19 Lut, 2014 20:15

Emocje, emocje, emocje.
Wczoraj już było mi ciężko sobie poradzić.
Dziś obudziłam się z przeświadczeniem: nie zdam! Jeszcze ten sen.
Byłam wściekła od rana.. nakręcona.. ale wściekła - bo chciało mi się płakać. Ale gdzie ja - pancerna, będę płakać.
Pojechałam dużo wcześniej bo tak miałam pociąg. Siedziałam i czekałam na egzamin 2 godziny i widziałam jak wielu ludzi nie zdaje.
Wykreowałam sobie już całkowitą pewność, że nie zdam. Już nawet zastanawiałam się, czy wypełniać druczek na opłatę za kolejny egzamin.
Stres zżerał mnie po kawałku. Emocje kipiały.. nerwy, brak wiary w swoje możliwości.
A udało się..
chociaż byłam pewna, jak wracaliśmy do WORDu, że mnie obleje.
A tu pozytyw.. szok.. i radość, dawno się tak nie śmiałam całą gębą.
I łzy z radości mi popłynęły jak szłam na autobus.

Chore emocje, chora głowa i chore przeświadczenie o sobie, że nic się nie uda. :glupek: teraz mnie to śmieszy... ale byłam autentycznie przerażona kilka godzin temu.

Czuję się tak jakbym przebiegła maraton. Bolą mnie nogi, mięśnie przy kręgosłupie, ramiona i żuchwa :bezradny: a jakąś godzinę temu prawie zemdlałam.. co mi się nie zdarza.

Ale wiecie co? Ja po prostu nie umiem sobie radzić z takimi emocjami...

dzięki za kciuki :buzki:

Duszek - Śro 19 Lut, 2014 20:19

gratulacje bo to wielka sztuka zdać teraz taki egzamin :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Borus - Śro 19 Lut, 2014 21:07

Ann napisał/a:
A udało się..
:brawo: :okok:
piotr7 - Czw 20 Lut, 2014 07:19

Ann napisał/a:
chociaż byłam pewna, jak wracaliśmy do WORDu, że mnie obleje.

Zapomniałem Ci napisać że jak oblałaś to jest przesiadka i za kierownicę siada egzaminator :skromny:

Bardzo się cieszę że zdałaś :brawo:

Jacek - Czw 20 Lut, 2014 08:17

Ann napisał/a:
A tu pozytyw.. szok.. i radość, dawno się tak nie śmiałam całą gębą.
I łzy z radości mi popłynęły jak szłam na autobus.

no super :okok:
autko ma - ma
prawko ma - ma
przypominam jeszcze o zlocie - 01 03 2014
czekam :skromny:

Ann - Czw 20 Lut, 2014 10:21

Myśli, myśli, myśli.
Już mam na myśli, że dość tego myślenia.
Jestem zmęczona tym.
Da się znaleźć jakoś wyłącznik do tego? Żeby choć na chwilę mieć w głowie ciszę.. bez bijących się w niej wspomnień i rozkmin?
Co to się porobiło..? Jakiś bezpiecznik się przepalił czy co?
Pomocy. Przyjmę każdą rozsądną instrukcję obsługi. :skromny:

Jonesy - Czw 20 Lut, 2014 10:35

Aniu, tak się dzieje, kiedy rezygnujesz z długo branego zagłuszacza.
Mało że myśli pełno, uczuć pełno, to jeszcze świat ma zupełnie inne barwy i kolory, bo nie jesteś wyjałowiona przez alkohol.
Wyłącznik? Po co? Chłoń to wszystko, zachłyśnij się tym i doceń to.
Teraz dopiero czujesz że żyjesz!

Ann - Czw 20 Lut, 2014 10:46

Jonesy napisał/a:
Chłoń to wszystko, zachłyśnij się tym i doceń to.
póki co, to wolałabym co nie co "wyrzygać" ze siebie a to bardzo dziwne.. bo to znaczy że pancerz się rozwalił.. :bezradny:
Jonesy napisał/a:
Teraz dopiero czujesz że żyjesz!
coś w tym jest :mysli: tylko ilu rzeczy się trzeba uczyć teraz na nowo
szika - Czw 20 Lut, 2014 15:52

Aniu mogę tylko próbowac Cię zapewnić, że tak jak jest to jest to co w trzeźwieniu jest najgorsze... gorzej już nie będzie... to są te najbardziej dotkliwe emocje, najtrudniejsze... trudniejszych nie będzie...
może to marne pocieszenie, ale jak przez to przetrwasz to już dalej bedzie z górki... :)

Ann - Czw 20 Lut, 2014 18:24

szika napisał/a:
to są te najbardziej dotkliwe emocje
są dotkliwe.. są bolesne.. dlaczego muszę czekać na kolejne spotkanie AŻ tydzień..? :bezradny:
szika - Czw 20 Lut, 2014 19:10

nie wiem czy mi się wklei ten link dobrze... fajna audycja...
http://ro.com.pl/player/#/?tab=fav

piotr7 - Czw 20 Lut, 2014 19:45

Ann napisał/a:
dlaczego muszę czekać na kolejne spotkanie AŻ tydzień..?


Bo dobre rzeczy trzeba małą łyżką żeby mieć czas na przemyślenia .

Ann - Pią 21 Lut, 2014 08:14

piotr7 napisał/a:
Bo dobre rzeczy trzeba małą łyżką żeby mieć czas na przemyślenia .
dziękuję Ci za to zdanie :kwiatek:


Ktoś mi powiedział wczoraj, że próbuję sobie strzelić w kolano.
Możliwe.
Chciałabym ukarać siebie za swoje myśli. Za to, że ja w ogóle coś czuję.

Ale w tej chwili nie umiem zatrzymać tego co ze mnie wyłazi. Tego co się w tej mojej głowie kitłasi. Nie umiem.
Kiedy zaczynam się na to wściekać, to się nakręcam, no bo przecież ja bym chciała już teraz natychmiast. Jak ręką odjął.
Byle nagle przestało boleć - już!
I naciskam ten spust, a lufa wycelowana w moje kolano, a ja się boję.. i zanoszę łzami i paniką w swojej podświadomości, że przecież taki strzał będzie bolał.. będzie ropiał.. będzie goił się bardzo długo.. więc po co strzelać? Lepiej przeczekać.. nie karać się.. przemordować się.. aż te wszystkie rany się otworzą na nowo.. i zabliźnią lepiej, tak żeby nie uwierały. Ale wcale nie muszę zadawać sobie kolejnej, nowej rany.
To wszystko jest trudne, bo jest nowe, a dotyczy starych spraw...

Ann - Pią 21 Lut, 2014 10:34

Nic nie dzieje się bez przyczyny..
nic nie dzieje się ot tak..
samo trzeźwienie dla trzeźwienia jest do bani,
nie picie dla nie picia też,
potrzebuję w tym czegoś więcej.
Bo to, że nie wleję w siebie alkoholu, wcale nie znaczy, że coś się zmieni,
jazda na ścisku jest do bani,
a pożądliwość zmian daje fajne odczucia.
Chciałabym nauczyć się nowych rzeczy.
Naprawić to co się popsuło we mnie,
bo odłożenie na bok zepsutej rzeczy wcale jej nie zmienia,
ona sobie leży, kurzy się i nic..
a naprawa daje nowe możliwości poznania.

Weszłam na trudną i wyboistą drogę.
Widzę zupełnie inny świat niż ten, który otaczał mnie latami.
Widzę siebie bez maski.
Widzę swoje miejsce.
Idę zabłoconą leśną drogą.. i staję w ciemno stopą, nie mając pewności czy nie wpadnę głęboko.. ale dopóki wpadnę na tyle żeby jeszcze móc oddychać, postaram się nie wpaść w panikę i nie szamotać. Może wówczas jeśli będzie potrzeba wykorzystam podaną dłoń, bo pewnie i taka się znajdzie.

Znów mam jakieś dwanaście czy trzynaście lat. Maksymalnie piętnaście. Czuję się zagubiona, a chwilami pamiętam tamten dzień kiedy miałam ich zaledwie około pięciu.
Idę do nowego. Do słońca. I wiem, że ta droga będzie daleka.

Jacek - Pią 21 Lut, 2014 10:49

Ann napisał/a:
to co się popsuło we mnie,

nic się nie popsuło :nie:
spójrz
Ann napisał/a:
Nic nie dzieje się bez przyczyny..
nic nie dzieje się ot tak..

a więc coś się wydarzyło - bo tak musiało być
nawet nie należy se zadawać pytania - dlaczego tak się wydarzyło???
natomiast,należało by się zastanowić,co ta przyczyna chciała we mnie pokazać
ja w sobie wypatrzyłem ze ta przyczyna pokazała,że piję bom nieśmiały
ale również pokazała ze picie nie jest na to rozwiązaniem
ale samo picie musiało się wydarzyć,,abym to zrozumiał
więc nic nie było zepsuciem - to się działo bo przyczyna chciała

pterodaktyll - Pią 21 Lut, 2014 12:25



;)

szika - Pią 21 Lut, 2014 12:56

Jacek napisał/a:
a więc coś się wydarzyło - bo tak musiało być

cuś bazgrałam dziś u siebie w tym deseniu... pogoda taka czy jak? :buzki:

powiem więcej... to co się dzieje teraz to jest tez tak jak ma być :kwiatek:

Ann - Pią 21 Lut, 2014 13:43

szika napisał/a:
to co się dzieje teraz to jest tez tak jak ma być :kwiatek:

jechałam sobie dzisiaj autobusem z pracy.. i pomyślałam.. kurnia, przecież nie każdy człowiek ma takie rozkminy.. coś co się wydarzyło ludzie potrafią zostawić hen za sobą.. a ja to muszę tak przegryźć.. no po co? no na co? ale jak tak pomyślałam, to doszłam do wniosku, że ja nie będę taka jak wszyscy, bo nie jestem każdy, jestem i mam być sobą.. i skoro tak mam.. i tak czuję to tak zrobię i przegryzę, aż mi się znudzi.

Jeśli mówisz, że tak ma być.. no to spróbuję uwierzyć na słowo, że nie błądzę i że nie idę w złą stronę.. tylko w stronę tego słońca..
iść ciągle iść tak bez końca
Witać jeden przebudzony właśnie dzień
Wciąż witać go, jak nadziei dobry znak

szika - Pią 21 Lut, 2014 14:06

Ann napisał/a:
kurnia, przecież nie każdy człowiek ma takie rozkminy

kurnia niektórzy mają i to całkiem pokaźne :)
a potem Ptero robi tak :wysmiewacz:
:rotfl:

Ann - Pią 21 Lut, 2014 21:39

Po chwilowym opadnięciu z sił, zazwyczaj Anka podnosi się ze zdwojoną siłą..
ot co, otrzepuję kurz, ustawiam wiatr pod skrzydła i ognia 5grv

trochę rzeczy przemyślałam, wnioski są...
życie, uważaj! nadchodzę!

rybenka1 - Pią 21 Lut, 2014 21:42

Aniu lubię Ciebie czytać ,po prostu żyj .Tu i teraz :buziak:
piotr7 - Pią 21 Lut, 2014 21:43

Ann napisał/a:
życie, uważaj! nadchodzę!


nadjeżdżam :]

rybenka1 - Pią 21 Lut, 2014 21:48

Ja tam se idę krok po kroczku swoim tempem ,przeca nikt nikogo nie goni.Kazdy potrzebuje tyle czasu ile ma go miec . :rotfl:
szika - Pią 21 Lut, 2014 21:50

piotr7 napisał/a:
Ann napisał/a:
życie, uważaj! nadchodzę!


nadjeżdżam :]


:tak: :tak: :tak:

Ann - Pią 21 Lut, 2014 21:57

piotr7 napisał/a:
nadjeżdżam
to też :tak:
rybenka1 napisał/a:
,przeca nikt nikogo nie goni
nie czuję się goniona ;) też se mam swoje tempo i swoje fanaberie ;)
Wiedźma - Sob 22 Lut, 2014 08:05

piotr7 napisał/a:
Ann napisał/a:
życie, uważaj! nadchodzę!
nadjeżdżam :]

Nadciągam! :wysmiewacz:

Fajnie się Ciebie czyta, Anka! :okok:

Ann - Sob 22 Lut, 2014 21:54

Nadchodzę, nadjeżdżam, nadciągam :) mogę jeszcze nadpłynąć ;)
Wówczas będzie podejście z lądu, powietrza i wody :) .
A co. Jak szaleć to szaleć. Jeszcze tylko spojrzenie w oczy g45g i już ;) .

A dzisiaj siedzę sobie i oglądam kabaret w tv, jak co weekend ostatnimi czasy.. chociaż trochę się pośmieję :mgreen: .. ale jakby do kompletu mnie ktoś przytulił, bo byłoby mi lepiej :skromny:

NANA - Sob 22 Lut, 2014 21:56

.. Nadlatuję i Cię :pocieszacz:

.... i jeszcze :buziak:

milutka - Sob 22 Lut, 2014 21:57

A dzisiaj siedzę sobie i oglądam kabaret w tv, jak co weekend ostatnimi czasy.. chociaż trochę się pośmieję .. ale jakby do kompletu mnie ktoś przytulił, bo byłoby mi lepiej [/quote]

:okok: Ja też to oglądam ;) ...mówisz-masz ;) :buziak: :pocieszacz:

rybenka1 - Sob 22 Lut, 2014 22:20

Aniu :przytul: :buziak:
Ann - Sob 22 Lut, 2014 22:25

już mi lepiej :) a właściwie całkiem dobrze ;)
pogoniłam zmory :beba: :mgreen:


tak sobie słucham: http://www.youtube.com/watch?v=70TGsPnTUX8 :mgreen:

piotr7 - Sob 22 Lut, 2014 22:39

Ann napisał/a:
pogoniłam zmory


Ja też :)

Wiedźma - Sob 22 Lut, 2014 23:11

Ann napisał/a:
jakby do kompletu mnie ktoś przytulił, bo byłoby mi lepiej :skromny:

Ann - Sob 22 Lut, 2014 23:16

jeszcze mi lepiej teraz :kwiatek: :buzki:
Ann - Nie 23 Lut, 2014 22:23

Nowy tydzień :radocha:
poniedziałek mityng
wtorek spotkanie terapeutką
5grv a dalej się zobaczy co tam będzie

Ann - Pon 24 Lut, 2014 09:16

Wczorajsza rozmowa z moim.
Wychodzi trzeci wieczór z rzędu na imprezę. Ja rozumiem, że sesja, że kumple, poza tym on nie ma problemu z alkoholem.

Mówi do mnie, że wie, że ja nie lubię słuchać co ile i z kim pił, ale chce być szczery i opowiada jak te wieczory spędzał.
Mówi nagle: wiesz, ja rozumiem, że to jest jakieś tam zaburzenie psychiczne, że Ty nie możesz pić teraz.
Prostuję: kochanie, ja nie tylko teraz nie mogę pić, ja w ogóle nie mogę pić, ba ja nie chcę pić, bo wiem do czego mnie to doprowadza, ja nie umiem zastopować.
On na to: Nigdy nie mów nigdy, ja już takich widziałem, co mówili, że pić nie będą a piją od czasu do czasu.
Ja mu odpowiadam: Ale może oni nie są uzależnieni, albo tego jeszcze nie widzą, ja nie umiem pić od czasu do czasu, bo ja tego nie kontroluję. Dla mnie to nie istnieje. Bo za chwilę będzie codziennie i coraz więcej.
On na to: Nigdy nie mów nigdy.. ech (ciężko wzdycha).

Urywam temat.
Śmiem twierdzić, że jednak nie rozumie .

Poddaję się w rozmowie. :bezradny:

Jo-asia - Pon 24 Lut, 2014 09:37

Ann napisał/a:
Urywam temat.
Śmiem twierdzić, że jednak nie rozumie .

Poddaję się w rozmowie. :bezradny:

mój "załapał".. po półtora roku...

piotr7 - Pon 24 Lut, 2014 18:33

[quote="Ann"]Śmiem twierdzić, że jednak nie rozumie .

Moim zdaniem , a chciałbym się mylić ,prowokuje.
Może nad poważną rozmowę przedkłada imprezki c44vc
Sory Aniu ale tak to widzę.

Jras4 - Pon 24 Lut, 2014 18:59

Cytat:
Śmiem twierdzić, że jednak nie rozumie .
to poco z nim jesteś skoro woli imprezy
Jacek - Pon 24 Lut, 2014 19:05

Ann napisał/a:
On na to: Nigdy nie mów nigdy.. ech (ciężko wzdycha).

Urywam temat.
Śmiem twierdzić, że jednak nie rozumie .

to wygląda tak
- On
nigdy tego nie zrozumie,dopóki będzie rozumował swoim własnym rozumowaniem
gdy by choć troszkę,spróbował,wsłuchać się w to co ty do niego mówisz
innym słowem poddał się analizie toku myślowego to co ty jemu podajesz mówiąc do niego
wtenczas,nie tylko by zrozumiał Ciebie,ale również by poją że są ludzie o innych myślach ,czynach i pojmowaniach
i tu dopiero mogąc to zaakceptować ,w szacunku do Ciebie,,wstrzymał by się z takowymi wypowiedziami jak
Ann napisał/a:
Mówi do mnie, że wie, że ja nie lubię słuchać co ile i z kim pił, ale chce być szczery

zrozumiał by że taki temat jest zagrożeniem dla Ciebie
a nie tylko niechceniem tego wysłuchiwania
Aniu,a zdajesz sobie sprawę ze będzie to trudny partner dla ciebie

zołza - Pon 24 Lut, 2014 19:44

piotr7 napisał/a:
Moim zdaniem , a chciałbym się mylić ,prowokuje.

Może nad poważną rozmowę przedkłada imprezki


Jacek napisał/a:
Aniu,a zdajesz sobie sprawę ze będzie to trudny partner dla ciebie


Hola , hola Panowie :luzik:
To Ania ma problem a nie jej facet. :bezradny: On może probówać zrozumieć , poznać zjawisko, nauczyć sie mechanizmów , objawów ale nie musi :nie: ( skoro jednak próbuje ,znaczy ,że zależy mu na dziewczynie) Czy panowie w wieku dwudziestu paru lat byli tacy mocni w temacie alkoholizmu i potrafiili się utożsamić z problemem ? ( mniemam , że nie ) Nawet osoby uzależnione nie potrafią przyjąć pewnych faktów związanych z chorobą i zrozumieć działających mechanizmów , zagrożeń , wyzwalaczy pomimo terapii czy AA( pomimo , że doświadczyli wszystkiego na własnej skórze) Czy każdy związek musi obracać sie wokół alkoholika i jego problemu ? Dajmu zdrowym ludziom też pożyć ;)
Anka jest dorosłą i swiadomą swojego problemu kobietą . A chłopak ? Jeżeli da mu czas i szczerość oswoi sie z problemem a może nawet zrozumie ? :mysli:

Jacek - Pon 24 Lut, 2014 21:13

zołza napisał/a:
On może probówać zrozumieć

zołza napisał/a:
nauczyć sie mechanizmów , objawów ale nie musi

zołza napisał/a:
A chłopak ? ( ... )może nawet zrozumie ?

o czym Ty gadasz???
a może Ania ma być taką jego zabawką ???
nie nawet :nie:
nie próbować :nie:
nie ale nie musi :nie:
On wchodzi w układ partnerski ,w butach
droga zołzuniu,to ma być układ partnerski jedno stronny ???
On jak dla mnie może nie mieć problemu alkoholowego,ale ile go różni od tego jego zachowanie - którego on nie widzi
jak ja niegdyś nie widziałem swojego
a moją zonę wcale a wcale nie obchodziło moje wyczyny pijackie,nawet te w okresie picia towarzyskiego
jakoś sobie nie wyobrażam,aby partner Ani,trzymał alkohol u niej w lodówce
i nie widząc w tym problemu
no bo przecież On nie ma problemu no ni ???

Ann - Pon 24 Lut, 2014 21:28

Take it easy Panowie.
Młody jest. I tak się stara.
Nie pije przy mnie, jak wybiera lokal na kolację to zawsze jest to spokojne miejsce, w którym browar nie leje się wszem i wobec... i robi to sam ze siebie. Dla porównania nasi rówieśnicy bez namysłu wybierają te najbardziej huczne lokale z podświetlanymi półkami z wódą i innymi.
Całe wesele, które ze mną spędził w październiku nie pił.. i pytał ciągle czy wszystko ok.. zapewniał, że w każdej chwili możemy wyjść gdyby coś było nie tak.

Czemu z nim jestem? Bo go kocham. Proste.
Wybrał sobie mnie taką. Na taką mnie czekał.
Zaznał życia z pijaną Anką i odszedł. Przeczekał i wrócił kiedy zobaczył, że o siebie zadbałam i jestem niepijącą alkoholiczką.
Dlaczego miałabym to przekreślić z powodu jednej rozprawy? Hę?

Dam mu czas. Wiem, że ani dla mnie to nie będzie łatwe, ani dla Niego tym bardziej. No bo skąd 20parolatek ma wszystko wiedzieć? Zdrowy 20parolatek spędza czas w klubach ze znajomymi, ale umie powiedzieć STOP i wrócić do domu kiedy robi się zbyt niepoważnie. Wiem, że on problemu alkoholowego nie ma. Więc jak ma mnie zrozumieć?
I tak wiele rozumie, a przynajmniej próbuje zrozumieć.
Czasem mówię mu, że mam zły dzień.. że moje myśli krążą wokół picia.. ale jak on ma to zrozumieć? Syty głodnego nie zrozumie. Przytakuje.. pociesza jak umie.. jest obok.. zaskakuje czymś, albo po prostu pyta jak może mi pomóc.
Inny dawno dał by sobie spokój, albo wcale się nie pakował w takie coś.

Musimy się siebie w tej relacji nauczyć. Ja jego.. zrozumieć jego braki i niewiedzę i pomóc mu jakoś zrozumieć.. a on mnie.. jeśli tylko będzie słuchał a ja nauczę się mówić więcej to pewnie będzie nam łatwiej.
Spokojnie.. Ja jestem w abstynencji nie całe 8 miesięcy.. z nim jestem na nowo około 6.. także dajmy sobie czas.
Wczoraj mnie to poruszyło.. dziś patrzę na to chłodniej.. bo też nie zrobiłam wiele aby mu ułatwić rozumienie.

Ann - Pon 24 Lut, 2014 21:32

Jacuniu, a teraz przeczytaj to com poczyniła wyżej zanim zobaczyłam coś napisał :skromny:
Jacek - Pon 24 Lut, 2014 21:35

Ann napisał/a:
Jacuniu, a teraz przeczytaj to com poczyniła wyżej zanim zobaczyłam coś napisał :skromny:

okey :okok: Aniu :buzki:

Ann - Pon 24 Lut, 2014 21:36

Jacek napisał/a:
okey :okok: Aniu :buzki:


i tylko tyle? Ja tu się rozprawiam a Ty tylko okey ? :bezradny: :skromny:

Jacek - Pon 24 Lut, 2014 21:49

Ann napisał/a:
i tylko tyle? Ja tu się rozprawiam a Ty tylko okey ? :bezradny: :skromny:

no cóż :bezradny: ale pamiętaj sama tego chciałaś
Ann napisał/a:
Czemu z nim jestem? Bo go kocham. Proste.

przyjdzie czas,w którym się dowiesz czy było warto
czy rozumiesz mój przekaz???

Ann - Pon 24 Lut, 2014 21:51

Jacek napisał/a:
przyjdzie czas,w którym się dowiesz czy było warto
czy rozumiesz mój przekaz???
jeśli mam go odebrać jako brutalny, to znaczy w wolnym przekazie: nie trać czasu. (tak?)

A jeśli mam Ci odpowiedzieć na to pytanie o czas, to powiem Ci tak: jesteś pewien jutra? Bo ja nie. Nie spróbuję to się nie dowiem. Nie widzę powodu aby się wycofać.

Jacek - Pon 24 Lut, 2014 22:06

Ann napisał/a:
jeśli mam go odebrać jako brutalny

nie :nie:
Ann napisał/a:
Nie widzę powodu aby się wycofać.

tego też nie twierdzę
ja zawsze byłem za życiem w związku,czym jestem żywym dowodem
Aniu,mam na myśli stare dobre przysłowie
" miłość to choroba
małżeństwo,to lek na tę chorobę"
ale tu również nie odbieraj że ja nie zniechęcam,wręcz przeciwnie
ma to wzmocnić
gdy by w przyszłości były niesnaski,ma przygotować do niespodzianek
ale gdy to przysłowie rozumiesz - to już teraz możesz jego przygotować
przygotować aby i on cię kochał później taką jaką pokochał teraz
i tu sobie jeszcze doczytaj te moje powyższe wypowiedzi - do których jasno powinnaś go przekonać
przekonać co od niego oczekujesz,,a nie oczekiwać na to czy on się zmieni
to jest twoje jutro - i tak ma wyglądać

Ann - Pon 24 Lut, 2014 22:09

Jacek napisał/a:
przekonać co od niego oczekujesz,,a nie oczekiwać na to czy on się zmieni
to codzienność uczy nas siebie nawzajem.. ale dużo zależy też ode mnie.. a ja dopiero uczę się mówić o tym co mnie gryzie.. co boli i czego oczekuję.. powoli.. spokojnie.. ale dziękuję za zwrócenie na to uwagi.

:buzki:

Jacek - Pon 24 Lut, 2014 22:14

Ann napisał/a:
to codzienność uczy nas siebie nawzajem..

tak,to prawda ,
ale jedną już miałaś
Ann napisał/a:
Mówi do mnie, że wie, że ja nie lubię słuchać co ile i z kim pił, ale chce być szczery i opowiada jak te wieczory spędzał.

i myślę ze dla ciebie bezpieczniej przed takim wyzwalaczem było by jemu objaśnić i wymagać od niego zrozumienia

Ann - Pon 24 Lut, 2014 22:20

Jacek napisał/a:
i myślę ze dla ciebie bezpieczniej przed takim wyzwalaczem było by jemu objaśnić i wymagać od niego zrozumienia
10 razy mi nie opowie.. a raz opowie.. :bezradny:
uczymy się dalej.

weź pod uwagę to, że jest 150 km ode mnie.. i chce podzielić się tym jak spędza czas.. ja mu mówię o mityngach, pracy, terapii bez szczegółów.. a on mnie o studiach, egzaminach, rozrywce, codzienności.. o tym co ugotował i zjadł.. itd. itd.

Jacek - Pon 24 Lut, 2014 23:26

Ann napisał/a:
Jacek napisał/a:
i myślę ze dla ciebie bezpieczniej przed takim wyzwalaczem było by jemu objaśnić i wymagać od niego zrozumienia
10 razy mi nie opowie.. a raz opowie.. :bezradny:
uczymy się dalej.

któregoś dnia,przy mojej żonie,z jej kuzynem.wspomniałem żartobliwie,o starych pijackich czasach
moja żona w te słowa na to - "i to cię bawi???"
pojętnym cheba,jestem,,od tamtego czasu,minęło już ładnych pare lat
a ja gdy coś wspominam na głos,to się przedtem rozglądam w okuł czy żony w pobliżu nie ma - aby jej nie urazić

Ann - Wto 25 Lut, 2014 06:57

Zaliczyłam tak klasycznie mocny sen alkoholowy, że nie moge ochłonąć. Wstałam przerażona. Jak ja się w tym śnie dektowalam tym alkoholem. Wlewalam go w siebie szklankami... A co gorsza ja w nim pilam z ludźmi z aa. Okropne. Po przebudzeniu myslalam że naprawdę się nawlilam. Ech. :bezradny:
Wiedźma - Wto 25 Lut, 2014 07:09

Wiesz już co spowodowało ten sen? :roll:
piotr7 - Wto 25 Lut, 2014 07:36

Zdarzyło mi się raz czy dwa , w początkowej fazie trzeźwienia , że wyzwalaczem był mityng .
Ann - Wto 25 Lut, 2014 08:31

Wiedźma napisał/a:
Wiesz już co spowodowało ten sen? :roll:
podejrzewam, że moja wczorajsza rozmowa z opiekunką aa. Ja generalnie ostatnio nie żyje spokojnie ani nie jestem ulozona emocjonalnie, lecz rozchwiana. :bezradny: to uczucie po przebudzeniu. Brr.
Wiedźma - Wto 25 Lut, 2014 08:57

Ann napisał/a:
Ja generalnie ostatnio nie żyje spokojnie ani nie jestem ulozona emocjonalnie, lecz rozchwiana.

No tak, silne emocje - zwłaszcza te przykre, ale nie tylko - są silnym wyzwalaczem wewnętrznym.

szika - Wto 25 Lut, 2014 09:36

rozchwiana, bo bardzo dużo się u Ciebie dzieje ostatnio...
prawo jazdy, egzaminy, terapia, której się bałaś, perypetie z chłopakiem i wiele innych i to wszystko na tę Twoją jedną, steraną głowę... duzo tego...
wcześniej uśmierzałaś napięcie alkoholem, teraz nie ma uśmierzacza zewnętrznego... jesteś Ty z całym napięciem twarzą w twarz...
to bardzo trudne... to może być powód snów...

spójrz na to z innej strony...
nie pijesz pomimo :buziak: :buzki:

Ann - Wto 25 Lut, 2014 09:44

szika napisał/a:
nie pijesz pomimo
:tak: i cieszę się każdym dniem bez alkoholu.
zołza - Wto 25 Lut, 2014 18:25

Jacek napisał/a:
droga zołzuniu,to ma być układ partnerski jedno stronny ???


a czy układ partnerski powinien wygladać tak- wtedy byłby dwustronny ?
- nie wolno ci mówic przy mnie o alkoholu
-nie wolno ci spotykac sie ze znajomymi na browara
-nie wolno ci nigdy pić przy mnie alkoholu
-nie wolno by twoja rodzina i znajomi na swoich imprezach stawiali na stole alkohol
-nie wolno ci robić ze mna zakupów w sklepie z alkoholem
-nie wolno ci mnie nakrecać bo jestem rozchwiana emocjonalnie i moge mieć głoda
-wybaczaj mi moje zachowanie bo to nie moj wredny charakterek ale objawy nawrotu
-jeżeli chcesz ze mną być to zrezygnuj z alkoholu na zawsze ( a najlepiej idź na terapię tak na wszelki wypadek) :P

Ja jestem świetą krową a Ty albo to przyjmiesz do wiadomości albo nie !!!


ZWIĄZEK JACUŚ TO KOMPROMIS OBYDWU ZAINTERESOWANYCH STRON :)

MILA50 - Śro 26 Lut, 2014 13:51

zołza napisał/a:
- nie wolno



moim zdaniem ,wolno wszystko ale ja dokonuję wyborów- na co sobie pozwolę,co zrobię.
Wybory uwarunkowane są tym jaką osobą jestem ;)

zołza - Śro 26 Lut, 2014 17:47

MILA50 napisał/a:
na co sobie pozwolę,co zrobię.



Dokładnie :) I o to w związku z osobą uzależnioną chodzi - o postawienie granicy ale nie muru ;)

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 20:34

zołza napisał/a:
ZWIĄZEK JACUŚ TO KOMPROMIS OBYDWU ZAINTERESOWANYCH STRON :)

to dlaczego moja żona nie poszła na ten "KOMPROMIS" ,, i nie pozwoliła mnie na to picie ??? hęę???

zołza - Śro 26 Lut, 2014 20:38

Jacek napisał/a:
i nie pozwoliła mnie na to picie ??? hęę???


Przecież pozwoliła - odeszła ;)
Bo do związku potrzeba dwojga ludzi :pocieszacz:

Ann - Śro 26 Lut, 2014 20:39

Jacek napisał/a:
i nie pozwoliła mnie na to picie
bo Ty pijąc nie brałeś jej pod uwagę...? tak mi się nasunęło :mysli:
Halloween - Śro 26 Lut, 2014 20:58

Ann napisał/a:
Jacek napisał/a:
i nie pozwoliła mnie na to picie
bo Ty pijąc nie brałeś jej pod uwagę...? tak mi się nasunęło :mysli:


tak... ale to już nie związek!
ot ... coś tam .
umowa , albo ... strata czasu. :mysli:

pterodaktyll - Śro 26 Lut, 2014 21:04

Jacek napisał/a:
dlaczego moja żona nie poszła na ten "KOMPROMIS" ,,

Bo kompromis zakłada wzajemne ustępstwa, a nie tylko jednej ze stron, o czym zresztą doskonale wiesz Jacku :mgreen:

szika - Śro 26 Lut, 2014 22:01

jesli jedno ma astmę to drugie przy nim nie pali - proste...
ja to tak widzę...

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:17

zołza napisał/a:
Przecież pozwoliła - odeszła ;)
Bo do związku potrzeba dwojga ludzi :pocieszacz:

tak to rozumujesz???
bo dla mnie była to nie zgoda do przyjęcia w postaci ucieczki

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:19

pterodaktyll napisał/a:
Bo kompromis zakłada wzajemne ustępstwa, a nie tylko jednej ze stron, o czym zresztą doskonale wiesz Jacku :mgreen:

to jak myślisz ,,dlaczego nie skożystała z tych założeń wzajemnych ustępstw???

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:20

Jonesy napisał/a:
Hahaha, bez pudła teraz odpaliłeś, prosto w sam środeczek :mgreen:

neuu :nie: Bartusiu
przywalił się do mnie - a to temat Anki :mgreen:

pterodaktyll - Śro 26 Lut, 2014 22:21

Jacek napisał/a:
to jak myślisz ,,dlaczego nie skożystała z tych założeń wzajemnych ustępstw???

może nie miała na to już chęci ani ochoty.....różne mogły być przyczyny. Nie zawsze przecież obie strony chcą osiągnąć ten kompromis.

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:24

Jonesy napisał/a:
A w zamian za to ja pójdę na kompromis i nie będę pił :p

idąc dalej tokiem Ani - ona partnerowi zezwala na imprezki
ale z dalszej wypowiedzi raczej by nie chciała wysłuchiwać o nich od niego
i gdzie tu kompromis ???

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:26

pterodaktyll napisał/a:
może nie miała na to już chęci ani ochoty.....

dokładnie tak było,,ja to wiem :tak:
i dlatego poszedłem na kompromis.i tak do dziś zostało :skromny:

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:29

Ann napisał/a:
bo Ty pijąc nie brałeś jej pod uwagę...? tak mi się nasunęło :mysli:

Aniu to nie było pytanie pod publikę
a do konkretnej osoby i do konkretnej wypowiedzi
ale tak,masz rację - i nieszedłem na jej kompromis

Jonesy - Śro 26 Lut, 2014 22:39

Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
A w zamian za to ja pójdę na kompromis i nie będę pił :p

idąc dalej tokiem Ani - ona partnerowi zezwala na imprezki
ale z dalszej wypowiedzi raczej by nie chciała wysłuchiwać o nich od niego
i gdzie tu kompromis ???


Moje zdanie to była ironia. To nie jest kompromis tylko jakiś obopólny szantaż.
I dawanie sobie furtki otwartej, pod tytułem "bo jak nie spełnisz tych moich oczekiwań, to ja też nie spełnię swojej obietnicy i się napiję".

Kompromis jest wtedy, gdy jest uczciwie wypracowany. A zaczyna się od poważnej rozmowy.
Anka o tym doskonale wie.
Dajcie jej działać. Dajcie im działać.

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:44

zołza napisał/a:
a czy układ partnerski powinien wygladać tak- wtedy byłby dwustronny ?
- nie wolno ci mówic przy mnie o alkoholu
-nie wolno ci spotykac sie ze znajomymi na browara
-nie wolno ci nigdy pić przy mnie alkoholu
-nie wolno by twoja rodzina i znajomi na swoich imprezach stawiali na stole alkohol
-nie wolno ci robić ze mna zakupów w sklepie z alkoholem
-nie wolno ci mnie nakrecać bo jestem rozchwiana emocjonalnie i moge mieć głoda
-wybaczaj mi moje zachowanie bo to nie moj wredny charakterek ale objawy nawrotu
-jeżeli chcesz ze mną być to zrezygnuj z alkoholu na zawsze ( a najlepiej idź na terapię tak na wszelki wypadek) :P

początkujący alkoholik stawający na swej drodze do trzeźwości,wybierze rozsądnie takie wybory,,,na które ma wpływy
jeśli ich nie ma,wtenczas się dostosuje - a jak,,to już jego wybór -- byle był dobrym wyborem dla niego :)

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:47

Jonesy napisał/a:
"bo jak nie spełnisz tych moich oczekiwań, to ja też nie spełnię swojej obietnicy i się napiję".

nie zauważyłem aby Ania sugerowała taką wypowiedź

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 22:49

Jonesy napisał/a:
Dajcie jej działać. Dajcie im działać.

Bartuś,,,to forum do czegoś ma służyć nie uważasz???

Jonesy - Śro 26 Lut, 2014 22:58

Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
"bo jak nie spełnisz tych moich oczekiwań, to ja też nie spełnię swojej obietnicy i się napiję".

nie zauważyłem aby Ania sugerowała taką wypowiedź


ogłaszam bezsilność :bezradny:

Jacek - Śro 26 Lut, 2014 23:05

Jonesy napisał/a:
Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
"bo jak nie spełnisz tych moich oczekiwań, to ja też nie spełnię swojej obietnicy i się napiję".

nie zauważyłem aby Ania sugerowała taką wypowiedź


ogłaszam bezsilność :bezradny:

to ja tobie podpowiem
Ann napisał/a:
Czemu z nim jestem? Bo go kocham. Proste.

Jonesy - Śro 26 Lut, 2014 23:07

Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
"bo jak nie spełnisz tych moich oczekiwań, to ja też nie spełnię swojej obietnicy i się napiję".

nie zauważyłem aby Ania sugerowała taką wypowiedź


ogłaszam bezsilność :bezradny:

to ja tobie podpowiem
Ann napisał/a:
Czemu z nim jestem? Bo go kocham. Proste.


Wobec Ciebie ogłaszam bezsilność...

Powiedz żonie żeby Ci na noc kawy nie dawała pić, gaduło jedna.

Ann - Czw 27 Lut, 2014 08:51

Jacek napisał/a:
nie zgoda do przyjęcia w postaci ucieczki
a może ona po prostu nie miała sił.. bo:
Ty Jacku piłeś.
A ona nie wiedziała jak inaczej może Ci pomóc, bo skoro nie zwracałeś (według jej poglądu) uwagi na nią i jej potrzeby, odczucia i emocje z tym związane, to po prostu stwierdziła, że terapia szokowa będzie najlepsza? :mysli: mnie tak to się zdaje.

Zauważ prosze, że u mnie i R. sytuacja jest taka:
1. Odszedł kiedy piłam, ale wówczas, cóż więcej się liczyło dla mnie niż alkohol? Ja nie przestałam pić dla niego, to brutalne ale wówczas było mi dobrze w moim piciu i nie potrzebowałam nikogo, a przynajmniej tak mi się wydawało.. zresztą miałam powód do picia: smutek, no bo coś się nie udało.
2. Wrócił kiedy się ogarnęłam, to tak jak Twoja żona.
ale
3. Nie jesteśmy małżeństwem, to jest początek wszystkiego dopiero co.
4. Jak on miał się dowiedzieć jak mi pomóc skoro nic na temat choroby alkoholowej nie wiedział?
5. Stara się, nie uciekł, a mógłby.. kiedy mam zły dzień.. kiedy nie chcę z nim iść na kolację nawet do tego lokalu, w którym ten alkohol nie stoi na każdym stoliku.. ale ja po prostu nie mam na to sił.
6. Spędził ze mną trzeźwe wesele, trzeźwego sylwestra, choć później rozeszliśmy się do swoich domów.
7. Stara się i idzie na czuja w tym wszystkim.. ale ja też każdego dnia staram się aby mógł dowiedzieć się choć odrobinę o tym co ja czuję i na jakim etapie jestem.
Jacek napisał/a:
ona partnerowi zezwala na imprezki
ale z dalszej wypowiedzi raczej by nie chciała wysłuchiwać o nich od niego
i gdzie tu kompromis ???
Czego oczy nie widzą.. itd.
Jacku, on ma 20pare lat.. nie jest uzależniony, jest studentem. Studenci się bawią. Dlaczego ja będąc od niego 150 km, mam mu zabraniać spędzać czas tak jak on chce? Mam go zamknąć w klatce i mieć go tylko dla siebie? Myślisz, że byłoby to fair? Że to byłby kompromis? Czy mnóstwo zakazów z mojej strony? Wystarczy, że powie mi, że wychodzi ze znajomymi - jeśli będzie chciał oczywiście mi to powiedzieć. Ale nie musi mi opowiadać jaki alkohol pił i w jakim klubie był i jak fajnie spędził czas. Tego musi się nauczyć. Nie powinien a musi i ja konsekwentnie powtarzam, że nie chcę słuchać.
Dla mnie ważnym jest to, żeby nie pił przy mnie; nie oczekiwał ode mnie, że pójdę z nim na każdą jedną imprezę - bardzo chce, może iść sam; nie spotykał się ze mną kiedy się napije; nie dzwonił wypity (to zdarzyło mu się raz na początku i nigdy więcej, po tym jak poprosiłam by tego więcej nie robił) = ja dzięki temu nie będę miała w tej sytuacji dylematu, pić czy nie pić, a mój żal po stracie nie będzie się wówczas odzywał aż tak. Dotrzymuje tego o co go proszę.. tylko czasem zrobi coś nie przemyślanie, ale czy od razu Rzym zbudowali?
Co zdrowy 20paro latek wie o alkoholizmie? Bądźmy szczerzy, dla takiego człowieka alkoholik to zaszczany żul pod sklepem z galaretą zamiast mózgu. Dla mnie też kiedyś taki był stereotyp alkoholika. :oops: (nie mam na celu nikogo obrazić). Wiec jemu jest ciężko pojąć co to jak to i z czym to się je. Coś już na ten temat wie, ale podejrzewam, że jest to dla niego czarna magia i wcale mu się nie dziwię.
Jacek napisał/a:
Aniu to nie było pytanie pod publikę
a do konkretnej osoby i do konkretnej wypowiedzi
ale w moim wątku, więc się udzieliłam :skromny:
Jonesy napisał/a:
Kompromis jest wtedy, gdy jest uczciwie wypracowany. A zaczyna się od poważnej rozmowy.
Anka o tym doskonale wie.
Dajcie jej działać. Dajcie im działać.

:milczek: wiem, pewnie, że wiem.
Ale do tak poważnej rozmowy potrzeba okazji, spotkania i odwagi.
Na początku oprócz Anki alkoholiczki, weszły do tego związku też dwa różne charaktery, w których też należy się dotrzeć i zrozumieć. A to o wiele trudniej niż w "zdrowych" związkach.

Nie chcę na progu postawić miliona zakazów.. wywiesić kartki:
R. pamiętaj, że nie wolno Ci tego i tego.
ale mogę każdego dnia uczyć siebie i Jego w tej relacji i kiedy potrzeba powiedzieć: R., proszę Cię byś tego nie robił w mojej obecności - wobec mnie, bo... itd.
A on, ma prawo powiedzieć mi, że to dla niego trudne, lub niewykonalne. Ale wówczas to pozwoli nam rozeznać czy to właściwe miejsce, czas i osoba.
Ale do tego wszystkiego potrzeba kolejnych dni.

Jo-asia - Czw 27 Lut, 2014 09:56

Aniu, podoba mi się Twoje podejście

Jacku? śledzę, Twoje wpisy w tym temacie i powiem szczerze.. nie czuje tego o czym piszesz, co chcesz powiedzieć, pokazać
to dla mnie zaskakujące.. bo jakby.. rzadko nie podążam za Twoim tokiem rozumowania
możesz mi przybliżyć.. coś więcej, może być na pw :skromny:

pterodaktyll - Czw 27 Lut, 2014 11:16

Wiesz Anka, co Ci powiem to Ci powiem, ale Ci powiem. Jesteś bardzo rozsądną młodą kobietą, która wie czego chce i co najważniejsze nie uważa, że to wszyscy mają się dopasować do tego czego ona chce, a wręcz przeciwnie. Mówiąc inaczej starasz się zaakceptować rzeczywistość taką, jaką ona jest w istocie, a nie usiłujesz jej zmieniać ani ulepszać, po prostu przyjmujesz ją bez stawiania dodatkowych warunków. To bardzo cenne. :okok:
Ann - Czw 27 Lut, 2014 11:21

pterodaktyll, siem autentycznie zawstydziłam siem :wstyd2: :paluszek:
szika - Czw 27 Lut, 2014 13:46

pterodaktyll napisał/a:
się dopasować do tego czego ona chce, a wręcz przeciwnie.

troszkę brutalna może będę - zapytam jakim kosztem :(
mnie nie zagrało to dopasowanie do reszty...
skądiś znam metodę dopasowywania się do innych i niezbyt dobrze na tym wyszłam :(
zatem w zdrowych granicach - apeluję...

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 15:12

Ann napisał/a:
Jacku, on ma 20pare lat.. nie jest uzależniony, jest studentem. Studenci się bawią. Dlaczego ja będąc od niego 150 km, mam mu zabraniać spędzać czas tak jak on chce? Mam go zamknąć w klatce i mieć go tylko dla siebie? Myślisz, że byłoby to fair?

Aniu o czym ty gadasz???
gdzie to ja niby zasugerowałem???
Aniu ja mówię do ciebie i o twoim bezpieczeństwie
skoro Ty patrzysz na niego,przez pryzmat
Ann napisał/a:
Czemu z nim jestem? Bo go kocham. Proste.

to nie oznacza ze dla swojego bezpieczeństwa nie możesz wymagać,aby przy tobie nie mówił o Twoich wyzwalaczach
czyli o
Ann napisał/a:
że ja nie lubię słuchać co ile i z kim pił,

Aneczko,jeśli ty nie widzisz w tym dla siebie wyzwalacza,to dobrze
ale to nie oznacza ze go tam nie ma i nie zdajesz sobie w tym momencie ile koduje tu twoja podświadomość,,i to bez twojej wiedzy
coś w rodzaju - śliny na języku
zwróć uwagę ze ty nie jesteś tym zainteresowana,nie zadajesz pytań
raczej zaniechujesz tematu,gdyż nie znasz zagrożenia - od strony podświadomości
ja jeszcze se pozwolę zwrócić uwagę że to są moje doświadczenia
Ty wcale nie musisz ich mieć,tym bardziej przeżywać
zwruć również uwagę że ja nigdzie nie sugeruję abyś go zostawiła
stawiała mu jakieś zakazy,czy kontrolowała - ja mówię o twoim bezpieczeństwie,,do którego masz prawo
powiem ci również ze w twoim życiu przyjdzie taki czas (cheba to się nazywa "nudy")
gdzie będą cię nachodziły,różne pokuśne myśli
i jeśli już teraz nie odsuniesz z podświadomości,różnego typu tematyki o alkoholu
możesz mieć problem w przyszłości
Aniu,jeżeli moje wypowiedzi bierzesz jako atak,to się mylisz
ja naprawdę troszkę przeszedłem i doświadczyłem
i choć dziś czuję że jestem wolny od alkoholu,nigdy tego nie przyznam
gdyż i tu miałem doświadczenie pewności,co zakończyło się zachlaniem
i rozprawą o rozwód - ale to już przeszłość,i staram się aby przypadkiem do tego nie wrócić
Jo-asia napisał/a:
Jacku? śledzę, Twoje wpisy w tym temacie i powiem szczerze.. nie czuje tego o czym piszesz, co chcesz powiedzieć, pokazać
to dla mnie zaskakujące.. bo jakby.. rzadko nie podążam za Twoim tokiem rozumowania
możesz mi przybliżyć.. coś więcej, może być na pw :skromny:

sorry Joasiu,za moją nie doskonałą wypowiedz
musisz powiedzieć konkretnie o co chodzi,bo dla mnie to zrozumiałe
no może ta wypowiedź powyżej coś ci wyjaśni

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 15:19

Jonesy napisał/a:
Powiedz żonie żeby Ci na noc kawy nie dawała pić, gaduło jedna.

to była kawa??? :mysli:
no popatrz,a ja jej uwierzyłem i se pozwoliłem nawciskać ze to niby jakiś elixir miłości był
a rano jaki wesoły wstałem :beba: :mgreen:

Ann - Czw 27 Lut, 2014 15:25

Szczerze? Z ostatnich wypowiedzi to ja już nic nie rozumiem. Poddaje się.
Szika? Hm, możesz jaśniej?
Jacuś ja nie odbieram tego jako atak.

Odpoczne chyba trochę od zbyt wielu myśli w różnych sprawach to mi dobrze zrobi :idzie:

szika - Czw 27 Lut, 2014 15:45

Ann napisał/a:
Szika? Hm, możesz jaśniej?

chodziło mi o przedkładanie czyjegoś dobra ponad swoje...
jesli partner kocha, to jestem dla niego ważna i to co dla mnie ważne - on się z tym liczy, szanuje... i w druga stronę tak samo..
ale nie na zasadzie poświęceń...
jesli jedno boli głowa danego popołudnia to drugie nie słucha w tym czasie głośno muzyki... ale nie dlatego, że to obolałe musi się o to prosić, dopominać, domagać, a dlatego, że to drugie zwyczajnie czuje empatię, szanuje, liczy się...
jesli dla kogos jest problemem zrezygnowanie z picia w mojej obecności gdy wie, że to dla mnie wyzwalacz to sorry ja wychodzę...
tak szczerze - czasem o tym nawet myślę - gdyby mój partner nie szanował mojej trzeźwości to bym odeszła bez dwóch zdań...
jednym z plusów, który mnie przy nim trzyma to to, że nie ma między nami w ogóle problemów o jakich niektórzy tu piszą... alkohol poprostu nie istnieje... pod tym względem akurat (i chyba jedynym) w tym czuję się bezpieczna

pterodaktyll - Czw 27 Lut, 2014 17:56

szika napisał/a:

troszkę brutalna może będę - zapytam jakim kosztem :(
mnie nie zagrało to dopasowanie do reszty...
skądiś znam metodę dopasowywania się do innych i niezbyt dobrze na tym wyszłam

To ja tez będę troszkę brutalny. Najpierw przeczytaj ze zrozumieniem a później pytaj o koszta. Wyraźnie napisałem, że chodzi o dopasowanie się do RZECZYWISTOŚCI, a nie do jakiegoś chłopa.... :p
Chyba, że facet to rzeczywistość :rotfl:

Jonesy - Czw 27 Lut, 2014 18:04

pterodaktyll napisał/a:
szika napisał/a:

troszkę brutalna może będę - zapytam jakim kosztem :(
mnie nie zagrało to dopasowanie do reszty...
skądiś znam metodę dopasowywania się do innych i niezbyt dobrze na tym wyszłam

To ja tez będę troszkę brutalny. Najpierw przeczytaj ze zrozumieniem a później pytaj o koszta. Wyraźnie napisałem, że chodzi o dopasowanie się do RZECZYWISTOŚCI, a nie do jakiegoś chłopa.... :p
Chyba, że facet to rzeczywistość :rotfl:


Każdy stara się stworzyć sobie takie warunki, jakie potrzebuje. Szika ma takie, Ptero takie, ja mam swoje, Ann stworzy swoje.
Mogą się różnić, nawet muszą się różnić, bo i my się różnimy. I nasze środowiska też.

I to fajne jest.

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 18:10

pterodaktyll napisał/a:
Wiesz Anka, co Ci powiem to Ci powiem, ale Ci powiem. Jesteś bardzo rozsądną młodą kobietą, która wie czego chce i co najważniejsze nie uważa, że to wszyscy mają się dopasować do tego czego ona chce, a wręcz przeciwnie. Mówiąc inaczej starasz się zaakceptować rzeczywistość taką, jaką ona jest w istocie, a nie usiłujesz jej zmieniać ani ulepszać, po prostu przyjmujesz ją bez stawiania dodatkowych warunków. To bardzo cenne. :okok:

to też???
Ann napisał/a:
Wychodzi trzeci wieczór z rzędu na imprezę.

Witku daruj se,,różni was staż ,pomiędzy tobą a doświadczeniem Anki
w tym momencie mnie napłynęło pewne zastanowienie
i tu zadam pytanie do Ani
Aniu dlaczego ten temat zaczęłaś - o partnerze,o emocjach związanych z jego wypadami???
i dlaczego właśnie tu???
Ann napisał/a:
Jak radzić sobie z emocjami?

może nie zwróciłaś uwagi,ale możliwe ze to dręczy twoją podświadomość
nic nie dzieje się bez przyczyny

pterodaktyll - Czw 27 Lut, 2014 18:12

Jacek napisał/a:
Witku daruj se,

Wybacz nie jesteś moim mentorem..........

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 18:13

Jonesy napisał/a:
Każdy stara się stworzyć sobie takie warunki, jakie potrzebuje. Szika ma takie, Ptero takie, ja mam swoje, Ann stworzy swoje.
Mogą się różnić, nawet muszą się różnić, bo i my się różnimy. I nasze środowiska też.

tylko alkoholizm ten sam :mgreen:
o kurde to Bartek znowu dsv5gh

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 18:14

pterodaktyll napisał/a:
Wybacz nie jesteś moim mentorem..........

wybaczam :mgreen:

Jonesy - Czw 27 Lut, 2014 19:33

Jacek napisał/a:

tylko alkoholizm ten sam :mgreen:


Ale sposobów na życie z tym alkoholizmem... Coraz więcej z tego co zauważam. I bardzo dobrze.

rufio - Czw 27 Lut, 2014 21:11

Jonesy napisał/a:
Ale sposobów na życie z tym alkoholizmem... Coraz więcej z tego co zauważam. I bardzo dobrze.

Sposób jest - moim zdaniem - tylko jeden ale wariacji na ten temat to już insza inszość .

prsk cczxc

Jacek - Czw 27 Lut, 2014 21:46

Jonesy napisał/a:
Ale sposobów na życie z tym alkoholizmem... Coraz więcej z tego co zauważam.

Bartuś chcesz o tym pogadać???
i muwię to śmiertelnie poważnie
ten temat "alkoholowy" zawsze traktuję poważnie,i poważnie do niego podchodzę
no cóż powiem ci ,najwyżej zrobisz z tego swój,,lub mój temat
nie wiem co Ty,tam zauważasz,ale sposób jest jeden
i sam powinieneś do tego dojść ,jak również zauważyć ze i o tym mówią specjaliści
a śmiem tak twierdzić bo mieliśmy tę samą terapeutkę (Wiesię)
która to mnie ten sposób zaleciła - a brzmiał tak
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło
a teraz mnie podpowiedz - czy można to zastosować na wiele sposobów???
jeżeli uznasz ze tak - to już jest kombinacja ,, a kombinejszen prowadzi tylko w jednym kierunku

Jonesy - Czw 27 Lut, 2014 22:10

Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Ale sposobów na życie z tym alkoholizmem... Coraz więcej z tego co zauważam.

Bartuś chcesz o tym pogadać???
i muwię to śmiertelnie poważnie
ten temat "alkoholowy" zawsze traktuję poważnie,i poważnie do niego podchodzę
no cóż powiem ci ,najwyżej zrobisz z tego swój,,lub mój temat
nie wiem co Ty,tam zauważasz,ale sposób jest jeden
i sam powinieneś do tego dojść ,jak również zauważyć ze i o tym mówią specjaliści
a śmiem tak twierdzić bo mieliśmy tę samą terapeutkę (Wiesię)
która to mnie ten sposób zaleciła - a brzmiał tak
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło
a teraz mnie podpowiedz - czy można to zastosować na wiele sposobów???
jeżeli uznasz ze tak - to już jest kombinacja ,, a kombinejszen prowadzi tylko w jednym kierunku


Sposób na życie jest w zasadzie jeden - należy pamiętać żeby oddychać...

I możemy się frazesami przerzucać do rana.

Jo-asia - Czw 27 Lut, 2014 22:47

Jacek napisał/a:
no może ta wypowiedź powyżej coś ci wyjaśni

tak, teraz już Cię czuję :mgreen:
i mogę się do tego odnieść.. znaczy Twoich wypowiedzi
tak, masz rację.. i masz rację, że na początku Ani drogi.. to zagrożenie
zaś podejście Ani.. w tej chwili, jest adekwatne do tego.. w jakiej chwili jest..
warto dmuchać na zimne... jednak bez przesady
bo można wpaść "jak sobie wymyślisz, tak będziesz miał"
szika napisał/a:
jesli dla kogos jest problemem zrezygnowanie z picia w mojej obecności gdy wie, że to dla mnie wyzwalacz to sorry ja wychodzę...

i Ty siostro przeciwko mnie ;)
na tę chwilę czekałam 1,5 roku... aby mój to zrozumiał

nie powiem, że było łatwo.. a jak by było bez.. nie wiem, nie mam porównania
i nie zastanawiam się.. już nad tym

szika - Czw 27 Lut, 2014 23:03

zaraz tam przeciwko...
ja mam inaczej i już...
tak mam i tego zmieniać nie chcę...
nigdy tak nie było ale gdyby W uparł sie pić w mojej obecności to wyszłabym i juz

Jo-asia - Czw 27 Lut, 2014 23:15

szika napisał/a:
nigdy tak nie było ale gdyby W uparł sie pić w mojej obecności to wyszłabym i juz


ja tylko chciałam pokazać.. na własnym przykładzie, że nie jest albo czarne albo białe
Ania może wyjść .. może nie wpuścić.. może nie słuchać.. ma wybór
ja, często nie miałam.. a nie piję, bo tak wybrałam :)

Guido - Czw 27 Lut, 2014 23:44

Jonesy napisał/a:
Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Ale sposobów na życie z tym alkoholizmem... Coraz więcej z tego co zauważam.

Bartuś chcesz o tym pogadać???
i muwię to śmiertelnie poważnie
ten temat "alkoholowy" zawsze traktuję poważnie,i poważnie do niego podchodzę
no cóż powiem ci ,najwyżej zrobisz z tego swój,,lub mój temat
nie wiem co Ty,tam zauważasz,ale sposób jest jeden
i sam powinieneś do tego dojść ,jak również zauważyć ze i o tym mówią specjaliści
a śmiem tak twierdzić bo mieliśmy tę samą terapeutkę (Wiesię)
która to mnie ten sposób zaleciła - a brzmiał tak
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło
a teraz mnie podpowiedz - czy można to zastosować na wiele sposobów???
jeżeli uznasz ze tak - to już jest kombinacja ,, a kombinejszen prowadzi tylko w jednym kierunku


Sposób na życie jest w zasadzie jeden - należy pamiętać żeby oddychać...

I możemy się frazesami przerzucać do rana.


Wow...
Jonesy, trafiłeś we mnie...
Nie znałem tego, ale to jedna z tych prostych i dobrych prawd...
Dzięki.

piotr7 - Pią 28 Lut, 2014 08:01

Jacek napisał/a:
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło


To jest bardzo zgrabna zasada podawana przez terapeutów i nie tylko .
Ale jak ją zastosować gdy ktoś pił sam i w swoim domu i swoim miejscu pracy .
Każdy ma swoją drogę trzeźwienia i każdy radzi sobie ze swoimi emocjami po swojemu. A informacje jak robią to inni mogą być pomocne ( mogą ale nie muszą ) w sytuacjach niespodziewanych i przez to trudniejszych do opanowania .

piotr7 - Pią 28 Lut, 2014 08:03

Przypominam :skromny: że jest to wątek Ani .
Wiedźma - Pią 28 Lut, 2014 09:21

piotr7 napisał/a:
jak ją zastosować gdy ktoś pił sam i w swoim domu i swoim miejscu pracy .

Ja tak miałam. Zmieniłam pracę i mieszkanie. A nawet męża.

Jo-asia - Pią 28 Lut, 2014 09:29

Wiedźma napisał/a:
piotr7 napisał/a:
jak ją zastosować gdy ktoś pił sam i w swoim domu i swoim miejscu pracy .

Ja tak miałam. Zmieniłam pracę i mieszkanie. A nawet męża.

ja też tak miałam, mieszkania nie zmieniłam.. jeszcze, pracę tak a męża.. no cóż, nadal nad tym pracuję ;)

Ann - Pią 28 Lut, 2014 09:59

Jacek napisał/a:
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło
piotr7 napisał/a:
Ale jak ją zastosować gdy ktoś pił sam i w swoim domu i swoim miejscu pracy .
Piłam w domu, w którym mieszkam. Piłam w samotności w pokoju na górze, ale chyba nie ma miejsca w domu, w którym nie piłam. Piłam na podwórku i w komórce. Spadłam nawet ze schodów, które prowadzą do mojego pokoju. Piłam w okolicy, w promieniu kilkuset metrów w krzakach, nad rzeką, pod mostem kolejowym, na stacji kolejowej (budynek już wyburzyli) ale perony są.. żeby się do tego zastosować to chyba musiałabym zmienić nie tylko miejsce zamieszkania ale i miasto.
Piłam w pracy, sporadycznie.. mogę to policzyć na palcach jednej ręki.
Ten Dom ma na mnie wpływ taki a nie inny jeśli chodzi o moje emocje, a nawet nie o to, że w nim piłam :bezradny: Daleka droga.. :beba:

piotr7 - Pią 28 Lut, 2014 14:49

Wiedźma napisał/a:
Ja tak miałam. Zmieniłam pracę i mieszkanie. A nawet męża.
_________________


Ja natomiast zmieniam siebie . Wychodzi taniej .

Wiedźma - Pią 28 Lut, 2014 22:26

piotr7 napisał/a:
Ja natomiast zmieniam siebie .

Ależ ja też - od tego zaczęłam :mgreen:

akacja46 - Nie 02 Mar, 2014 10:14

piotr7 napisał/a:
Jacek napisał/a:
życie obok alkoholu jest możliwe,ale należy unikać miejsc i osób gdzie się piło


To jest bardzo zgrabna zasada podawana przez terapeutów i nie tylko .

Nie wiem przez kogo jeszcze, bo w książce "Życie w trzeźwości" wyczytałam: Czy chodzimy do barów, restauracji lub klubów, gdzie podają alkohol? Tak - po kilku tygodniach lub miesiącach, gdy mamy rzeczywiście powód, żeby tam iść. Gdy musimy zabić czas czekając na przyjaciół nie robimy tego w barze, siedząc na wysokim stołku i popijając colę. Jeśli jednak w barze odbywa się jakieś spotkanie w sprawach handlowych czy zebranie towarzyskie bierzemy w nim udział, robiąc wszystko co inni - oprócz picia. Więc nie jest to rada pochodząca z AA.

Jacek - Nie 02 Mar, 2014 13:07

akacja46 napisał/a:
Nie wiem przez kogo jeszcze, bo w książce "Życie w trzeźwości" wyczytałam:

a ja nie czytałem,tegoż,,więc mnie się nie tyczy :mgreen:

yuraa - Nie 02 Mar, 2014 16:14

Cytat:
Więc nie jest to rada pochodząca z AA.

zgadza sie ponieważ w AA nie udziela się rad :)
zarówno w Krokach jak i w treści książek zaaprobowanych przez wspólnotę AA autorzy piszą we własnym imieniu co robia a czego nie robią co zresztą jasno widać w przytoczonym fragmencie "Życia w trzeźwości"

piotr7 - Nie 02 Mar, 2014 19:12

akacja46 napisał/a:
Więc nie jest to rada pochodząca z AA


Nie zauważyłem w mojej wypowiedzi słowa o AA .

Czytaj ze zrozumieniem.

Ann - Wto 04 Mar, 2014 09:05

Wychodzę i staję obok.
Przede mną są moje emocje.
Nie kipię i nie buzuję w nich, nie obkładamy siebie nawzajem po głowie.
Ale stoimy face2face.
Przyglądam się im.
a co 'gorsza'
akceptuję je.
:mysli:

szika - Wto 04 Mar, 2014 09:41

jesli czujesz ulgę to osiągnęłaś skutek swojej pracy :)
właśnie o to chodzi... o akceptację i miłość dla swoich uczuć i emocji... miłość pełną i bezwarunkową... tak przychodzi kochanie siebie :)
nawet jesli powolutku i nawet jeśli nie raz będziesz się na siebie jeszcze złościc o swoje emocje, to warto abyś pamiętała jak doszłas do tego spokoju :)
będzie dobrze Aniu :buzki:

Ann - Wto 04 Mar, 2014 22:23

Dziś po kolejnej indywidualnej jestem. :tak:
Wczoraj psycholog. :tak:
Od czwartku zaczynam terapię grupową. :tak:

"między ciszą a ciszą, sprawy się kołyszą"

i tak się chwilami zastanawiam, kogo ja tam jeszcze muszę spotkać w tym budynku, żeby coś zrozumieć i przestać się wstydzić.. a wydawało mi się, że już jest ok i stoję pod tymi drzwiami z podniesioną głową, a jednak.. :mysli:

pterodaktyll - Wto 04 Mar, 2014 22:27

Ann napisał/a:
tak się chwilami zastanawiam, kogo ja tam jeszcze muszę spotkać w tym budynku, żeby coś zrozumieć i przestać się wstydzić.

Putina.....? :mysli: Prezesa....? ;)

Ann - Wto 04 Mar, 2014 22:30

pterodaktyll napisał/a:
Putina.....? Prezesa....?
oj tam.. ich personalnie nie znam... ale ojciec mojej koleżanki, który jest w tej przychodni analitykiem.. wcale nie musiał mnie tak widzieć.. :uoee:
ale spoko, przeżyję ;) tylko przez pierwsze 40 minut było mi z tym źle, później poszło gładko :rotfl:

pterodaktyll - Wto 04 Mar, 2014 22:35

Ann napisał/a:
ojciec mojej koleżanki, który jest w tej przychodni analitykiem

Przeprowadził na Twojej Osobie analizę? :szok:

Ann - Wto 04 Mar, 2014 22:37

pterodaktyll napisał/a:
Przeprowadził na Twojej Osobie analizę?
:rotfl: wzrokową zdecydowanie i to bardzo dokładną, lustrując dla pewności napis nad moją głową na drzwiach... ale co tam :beba: już mi przeszło ;) terapeutka ze mnie wyciągnęła o co chodzi ;) i później poszło lepiej z minuty na minutę ;)
pterodaktyll - Wto 04 Mar, 2014 22:39

Ann napisał/a:
lustrując

To nie dość, że zostałaś zanalizowana to jeszcze zlustrowana.......nie każdy ma takiego farta ;)

Ann - Wto 04 Mar, 2014 22:42

pterodaktyll napisał/a:
nie każdy ma takiego farta :)
uwielbiam Cię po prostu.. :rotfl: :kwiatek:
pterodaktyll - Wto 04 Mar, 2014 22:44

Ann napisał/a:
uwielbiam Cię po prostu..

Tak zupełnie po prostu? :mysli: .... ;)

Ann - Wto 04 Mar, 2014 22:54

pterodaktyll napisał/a:
Tak zupełnie po prostu?:mysli: .... :)
chwilowo aktualnie tak wyszło ;)
eremita - Śro 05 Mar, 2014 11:03

Analityk - sranalityk.
O jakości ludzi świadczy fakt, ze chcą pokonywać swoje słabości i stawać się lepszymi. To przecież takie proste.
Na ch...orobę drążyć?
Analityk wraz ze swoją analizą i permanentną lustracją lub jej brakiem nie jest ingrediencją twojego autoszczęścia.

A może on popatrzył na ciebie, bo chciał ci powiedzieć "`ndobry" albo pomyślał - "He, dawno jej nie widziałem, dziewczyna wygląda kwitnąco jak niegdy... nooo teraz już wiem dlaczego. Zuch dziewczyna!"

Analityk - sranalityk - powtórzę. Może to twój własny analityk - sranalityk, który gdzieś tam, pomiędzy ciałem migdałowatym a płatem czołowym siedzi i duma?

Ann - Śro 05 Mar, 2014 11:11

eremita napisał/a:
Analityk - sranalityk.
:rotfl:
eremita napisał/a:
ingrediencją twojego autoszczęścia.
eremita, :zalamka: czy Ty zawsze musisz..? stawiać mnie w sytuacji kiedy okazuje się, że ja mowy nie rozumiem i w słowniku muszę sprawdzać..? :skromny: już wiem, że chodziło Ci o "składnik" :) . No nie musi być składnikiem mojego szczęścia, ale faktycznie
eremita napisał/a:
Może to twój własny analityk - sranalityk, który gdzieś tam, pomiędzy ciałem migdałowatym a płatem czołowym siedzi i duma?
tak jest. Nie wstyd było chlać.. wstyd się leczyć :glupek: ale poważnie, przeszłam już ponad tym i mam to gdzieś co sobie pomyślał.. ;) chociaż chwilę mi to zajęło.
A 'bry i tak sobie powiedzieliśmy :)

eremita - Śro 05 Mar, 2014 13:36

Wiesz Ptero... mam swoją teorię na temat tych efemerycznych istot... podejrzewam, że one też są ludźmi. Wydaje mi się, że czasem, jak i nam, wyrwie im się wyraz na literę "k" a czasem tez i inne "pffffff"
:bak:
choć dowodów póki co nie mam :mysli:

Więc i jak z człowiekiem gadam a nie jak z jakimś fjubździu.




A teraz tylko czekać, jak się niewiasty oburzą o to "pffffff" :rotfl:
Kto bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem :syrena:

szika - Śro 05 Mar, 2014 14:24

ja jestem winna :skromny:
nie będę ukrywała - zdarza mi się :skromny:
:bak:

:smieje:

eremita - Śro 05 Mar, 2014 17:42

I takie dziewczyny właśnie lubię!
Ann - Śro 05 Mar, 2014 20:51

eremita napisał/a:
I takie dziewczyny właśnie lubię!
mnię tam się analityk - sranalityk spodobał :rotfl: w Twojej wypowiedzi.

aa i... nic co ludzkie nie jest mi obce :skromny:

pterodaktyll - Śro 05 Mar, 2014 22:10

eremita napisał/a:
Wiesz Ptero... mam swoją teorię na temat tych efemerycznych istot... podejrzewam, że one też są ludźmi.

Jeszcze Cię nie zabiły za tą teorię? Ty to musisz mieć farta..... :rotfl:

Cytat:
wyrwie im się wyraz na literę "k" a czasem tez i inne "pffffff"
:bak:

Cytat:
nie będę ukrywała - zdarza mi się :skromny:
:bak:

Ann napisał/a:
nic co ludzkie nie jest mi obce

Śmierdząca sprawa......... :mysli: ............. :uoee:

eremita - Czw 06 Mar, 2014 09:32

Można sobie na ten przykład choinkę Wunderbaum (czy jakoś tak) zawiesić na kości pacierzowej :lol2:
Ann - Czw 06 Mar, 2014 09:49

tyle starczy? :mysli:
Ann - Czw 06 Mar, 2014 19:25

Pierwsza grupowa za mną.. szczerze? Gdybym mogła to bym uciekła. Szok. Strach. Poczucie ogromnego zażenowania... I kij wie czego jeszcze. Nie czułam sie tam dobrze :bezradny:
Jo-asia - Czw 06 Mar, 2014 19:37

Ann napisał/a:
Nie czułam sie tam dobrze :bezradny:

:pocieszacz:
daj sobie szansę... minie ;)

Ann - Czw 06 Mar, 2014 19:43

Jo-asia, nie uciekłam.. a przecież nikt mnie tam na siłę nie trzymał. Ale moja wewnętrzna Anka kazala no siedziec cierpliwie... Rundka... O mamo.. na mityngu moge milczeć a tu muszę mówić...
Jo-asia - Czw 06 Mar, 2014 20:21

Ann napisał/a:
O mamo.. na mityngu moge milczeć a tu muszę mówić...

wiem.. wiem...
masakra.. a do tego, oni tacy wygadani, takie fajne zdania składają, a i celne informacje wychwytują, i w ogóle się nie denerwują :bezradny:
a ja? słów zapominam, wygadać się nie mogę, cała się trzęsę ze strachu i wstydu....
i też nie uciekłam.. choć nikt mnie nie trzymał, bo wiedziałam... tam, mi pomogą
a nawet nie wiem kiedy... to niedostosowanie, zniknęło i często.. nie mogłam się doczekać, aby coś powiedzieć :)

Ann - Czw 06 Mar, 2014 20:47

:bezradny:
pterodaktyll - Czw 06 Mar, 2014 22:21

Cytat:

Pierwsza grupowa za mną.. szczerze? Gdybym mogła to bym uciekła. Szok. Strach. Poczucie ogromnego zażenowania... I kij wie czego jeszcze. Nie czułam sie tam dobrze

A ktoś Ci obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie? :mysli:

Ann - Czw 06 Mar, 2014 22:41

pterodaktyll napisał/a:
A ktoś Ci obiecywał, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie? :mysli:
poczekaj, niech sobie przypomnę... :mysli: chyba :nie:

Przeżyłam tyle, przeżyję i to. Pierwszy raz na indywidualnej też "kwiczałam".. zobaczymy.

szika - Czw 06 Mar, 2014 23:41

Ann napisał/a:
O mamo.. na mityngu moge milczeć a tu muszę mówić...

Anusiu Kochana no uśmiechnęłam się - tak życzliwie ;)

endriu - Pią 07 Mar, 2014 07:40

Ann napisał/a:
Przeżyłam tyle, przeżyję i to.

nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy
tylko prawdziwi mężczyźni z jajami kończą terapię i nie zapijają...
na kobietach się nie znam...

Jonesy - Pią 07 Mar, 2014 08:40

endriu napisał/a:
Ann napisał/a:
Przeżyłam tyle, przeżyję i to.

nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy
tylko prawdziwi mężczyźni z jajami kończą terapię i nie zapijają...
na kobietach się nie znam...


Niemożliwe.
No bo jak w takim razie wytłumaczyć to że Ty skończyłeś???

Jacek - Pią 07 Mar, 2014 09:48

endriu napisał/a:
tylko prawdziwi mężczyźni z jajami kończą terapię i nie zapijają...
na kobietach się nie znam...

najwidoczniej myślą,głową

piotr7 - Pią 07 Mar, 2014 09:54

Jonesy napisał/a:
No bo jak w takim razie wytłumaczyć to że Ty skończyłeś???


Może jest jeszcze w trakcie ?

Ann - Pon 10 Mar, 2014 21:55

Hm, w zasadzie natchniona przez niejakiego pana żabcię :skromny:
doszłam do wniosku, że napiszę coś tutaj.

Zazwyczaj piszę wówczas kiedy coś mi leży na serduchu czy innej wątrobie, ale dziś.. dziś jest mi dobrze. Ba, jest mi bardzo dobrze.

Cieszę się z terapii, cieszę się z moich myśli i tego, że nie piję.
Tak, dotarło do mnie jak bardzo się cieszę.. że to nie jest tylko kara. To jest moja szansa.. to jest moje szczęście i jestem o tym przekonana.

Spędziłam genialny weekend z bratem i bratową.
I odkryłam, że potrafię bawić się bez alkoholu.. chodzić 8 godzin po starym mieście, zjeść obiad, wpaść na kawę, a nawet wypić herbatę z żelkami... i nie czuć potrzeby uzupełnienia tego alkoholem.
A nawet fakt, że pani w restauracji nagle wystawiła mi przed nos bez ostrzeżenia "obowiązkowy kieliszek szampana".. sprawił, że to mi aż tak nie pasowało, że byłam zaskoczona i zszokowana...

Ale słuchajcie.. jest mi dobrze.. dziś czuję spokoj i napawam się tym.
Nawet dawno nie czułam się tak dobrze na mityngu.
:buzki:

yuraa - Pon 10 Mar, 2014 22:31

Ann, uważaj i czujna bądź
niedługo pomyślisz że niepotrzebne Ci żadne mityngi bo swietnie sama sobie radzisz.
a pewnego dnia że jeden mały drink to nic złego

Ann - Pon 10 Mar, 2014 22:39

yuraa, spokojnie. Jestem czujna. Ale po prostu przyjelam chyba w jakimś stopniu ze mam prawo czuć.. ze mam prawo do swoich przeżyć .. ale jednocześnie doszłam do tego że uzalanie sie prowadzi mnie w stronę picia.. ja nie lubię takiej siebie. Dzis ciesze sie tym trzezwym dniem, w sposób w jaki dawno tego nie docenialam. Ciesze sie na jutrzejsze spotkanie z Terapeutka. Było mi dobrze na mityngu. Mówiłam o tym co kiedyś bym zataila. Warto ciężko pracować nad sobą... Przy pomocy innych.

Dzięki za troskę yuraa :buzki:

Ann - Pon 10 Mar, 2014 22:46

Aaa i jeszcze.. napisałeś, że pomyślę że świetnie sobie sama radzę. Bez terapii, bez aa, wsparcia od innych alkoholików, nie doszłabym do tego momentu w jakim jestem dzis. Mam świadomość tego i nadal dobrze to pamiętam do czego doszłam sama.

:buzki:

yuraa - Pon 10 Mar, 2014 22:48

:okok:
piotr7 - Wto 11 Mar, 2014 07:32

Ann napisał/a:
Mam świadomość tego i nadal dobrze to pamiętam do czego doszłam sama.


Jednym słowem wygrywa dobra Ania :brawo:

Jonesy - Wto 11 Mar, 2014 11:39

I właśnie też dlatego Aniu, dobrze pisać na forum o prostych sprawach. I szczerze. Bo wtedy zawsze ktoś coś rzuci, ktoś się spyta, poczujesz że tu też, chociaż wirtualnie, ale ludziom na Tobie zależy, na Twojej trzeźwości.

I wtedy może zadziałać ta magia wspólnoty.

Ann - Wto 11 Mar, 2014 13:33

Jonesy, Dziękuję Ci za te słowa. Masz rację :buzki:

Kolejne spotkanie z Terapeutka. Dużo mi to daje.

Ann - Śro 12 Mar, 2014 22:13

Ostatnio dużo czasu w ciągu dnia spędzam poza domem.
Wsiadam w samochód i jadę.
Czy to połazić pooglądać fatałaszki, czy inne dziwne rzeczy.. a to pojadę nad wodę, postoję, popatrzę, a to tak jak dziś podjadę do J., przejdziemy się kawałek, popatrzymy na rozgwieżdżone niebo i powiemy równo: ale pięknie, cooo?.. zapalimy papierosa.. popatrzymy sobie w oczy.. i poczuję, że mam kogoś na kogo mogę liczyć.

Nie wiem właściwie czemu spory kawał drogi wieczorem przejechałam do niej, tylko po to, żeby zamienić z nią kilka zdań, łącznie przez jakieś 20 minut spędzając z nią czas.. ale potrzebowałam tego. Bo..? Bo coś zaczęło się we mnie dziać.. bo przychodzi taki czas, kiedy wewnętrznie czuję jakby coś mnie rozdzierało.. i nie rozumiem tego.. ale może to właśnie jest to puste miejsce, które kiedyś zalewałam litrami alkoholu.. a dziś stoi jeszcze puste i tylko czasem uda mi się tam coś wrzucić, aby uciszyć ten skowyt.

Wracałam od niej i tylko radio brzęczało w samochodzie jakąś muzykę.. a ja chyba właściwie nie myślałam o niczym innym jak o tym, że nie chce mi się wracać do domu.
Wychodząc miałam spięcie z mamą.. że wcale nie muszę nigdzie jechać i powinnam siedzieć w domu bo tu jest moje miejsce... ale pojechałam mimo wszystko.. chociaż bałam się co będzie jak wrócę.
Ale staram się pamiętać, że mam prawie ćwierć wieku.. i że nie potrzebuję kontroli teraz.. tak jak potrzebowałam jej lata temu, kiedy jej nie było.

Ann - Śro 12 Mar, 2014 23:04

Jeśli już czytacie, to zostawcie proszę choćby jedno słowo tu dziś.. potrzebuję tego, potrzebuję dziś Was.. :buzki:
Borus - Czw 13 Mar, 2014 06:25

:pocieszacz: :okok:
Klara - Czw 13 Mar, 2014 07:54

Ann napisał/a:
nie potrzebuję kontroli

Nie potrzebujesz :nie:
Odcinaj tę pępowinę. Obydwie będziecie szczęśliwsze :pocieszacz:

Matinka - Czw 13 Mar, 2014 08:18

Aniu, słucham Cię i wspieram myślami. Podziwiam za rozsądek i odwagę.
Gratuluję sukcesów! :brawo:
Miło czytać, że znajdujesz to co potrzebujesz: radość, spokój, przyjaźń, miłość.
Rozumiem kiedy czujesz:
Cytat:
bo przychodzi taki czas, kiedy wewnętrznie czuję jakby coś mnie rozdzierało.. i nie rozumiem tego.. ale może to właśnie jest to puste miejsce, które kiedyś zalewałam litrami alkoholu.. a dziś stoi jeszcze puste i tylko czasem uda mi się tam coś wrzucić, aby uciszyć ten skowyt.

Czasem dręczy Cię niepewność, jesteś niepewna, dopytujesz, szukasz wsparcia, obawiasz się kolejnego kroku...
Nie ingeruję, bo wiem, że dobre decyzje znajdujesz w sobie :tak: :okok: .

Wiedźma - Czw 13 Mar, 2014 08:20

:przytul:
yuraa - Czw 13 Mar, 2014 11:25

Aniu, nie jesteś sama :)
Ann - Czw 13 Mar, 2014 14:30

Dziękuję, że jesteście :buzki:

--------------------------------
a teraz tak się zastanawiam, bo słyszałam już różne zdania na ten temat: "czy pijemy przez coś, czy sami ze siebie od samego początku?"

Patrząc na to wszystko co mnie dotyczy.. mogę powiedzieć tak.. najpierw piłam bo mi smakowało i dawało rausz, przy którym 'fajnie' się bawiłam.. później piłam bo było mi źle, a na końcu piłam bo nie umiałam inaczej, bo nie umiałam przestać.
Ale czy to jest tak, że ja byłam zaprogramowana na picie? "To nie ich wina, tacy się po prostu urodzili". Czy ja byłam/jestem naznaczona? Czy może sama szukałam sobie miliona powodów do picia? No bo mnie wk***ia; no bo słońce świeci; no bo źle i ciężko; no bo dobrze i radośnie.. no bo, no bo..
Czy tak było od początku, że piłam bo sama sobie tak wybrałam..? przecież ktoś kiedyś mim powiedział, to nie Twoja wina, że jesteś alkoholiczką.. chciałaś nią zostać? No nie chciałam. Ale nikt mi nie wlewał. :roll:
Tak sobie tylko myślę.. może jestem świr, :glupek2: może nie .. nie wiem.. ale tak mnie naszło..

Ps. Guido napisał, że przeszło mu przez myśl, że można by uczcić wiosnę.. mnie też przeszło, bo pogoda taka sprzyjająca, pachną łąki.. miejscówka pewnie w pełnym ciepłym słońcu.. ale co tam.. wiosna bez mojego udziału i tak nadejdzie.

Aska - Czw 13 Mar, 2014 14:43

Ann - u mnie zaczelo sie praktycznie identycznie, powody takie same - to znaczy zawsze byl powód, a po jakims czasie to i powodu nie szukalam.
No cóz...

Guido - Czw 13 Mar, 2014 14:58

Mam wrażenie że powód jest zawsze jeden i ten sam - zamulić sobie real, gdyż tak jest z różnych względów łatwiej i przyjemniej.
Inne powody to tylko ładne oszustwa.

Ann - Czw 13 Mar, 2014 20:39

Terapia to nie jakiś tam bełkot.. to ja sama w prawdzie przed sobą.. z pokorą przyznająca się publicznie do swoich porażek.
Pokora.
Prawda.
Ja.

Jo-asia - Czw 13 Mar, 2014 20:46

Ann napisał/a:
ja sama w prawdzie przed sobą..

niesamowite uczucie.. pielęgnuje je :)
:buziak:

rufio - Czw 13 Mar, 2014 21:58


Ann - Pią 14 Mar, 2014 08:13

rufio, a co tu jest napisane? :skromny:
Whiplash - Pią 14 Mar, 2014 08:27

"Bałtycki Bukiet"

To zdaje się nazwa kwiaciarni :)

EDIT:
http://www.turborotfl.com...myslowe_bukiety

Ann - Pią 14 Mar, 2014 09:13

Whiplash, dzięki za oświecenie :) :okok:
Ann - Pią 14 Mar, 2014 19:00

To był dobry dzień, w którym zrobiłam coś dla siebie.
Wsiadłam i pojechałam kilkadziesiąt km w jedną stronę, żeby spotkać się z ważnym dla mnie człowiekiem, z którym przyjaźnię się od lat. Pogadałam z nim.. czuję się z tym dobrze. Jestem szczęśliwa, potrzebowałam tego. Naładowałam akumulatory. Dostałam wsparcie, a co najważniejsze wiedział o czym ze mną rozmawia kiedy mówiliśmy o uzależnieniu i terapii.

Jest mi tak dobrze, że ło. 54rerrer

Jras4 - Pią 14 Mar, 2014 19:04

Ann a może Ty jesteś współuzależniona ,zastanów sie może jednak jesteś ?
Ann - Pią 14 Mar, 2014 19:05

Jras4, o co Ci chodzi, co? :mysli: bo nie czaję
Jras4 - Pią 14 Mar, 2014 19:07

masz męża ?
Ann - Pią 14 Mar, 2014 19:07

nie :shock:
Jras4 - Pią 14 Mar, 2014 19:08

a to sory ..jednak nie
szika - Pią 14 Mar, 2014 19:23

Jras4, to takie troche inne współuzaleznienie ... w zasadzie wszyscy DDA i DDD wynoszą z domu rodzinnego bardzo silną współzależność od innych osób, tych destrukcyjnych... więc tu poszedłes w całkiem niezłym kierunku myslowym...
termin współuzaleznienie wydaje się zarezerwowany dla osób, które maja w otoczeniu lub rodzinie osoby uzaleznione... ale wiele podobnych cech mają osoby z rodzin dysfunkcyjnych - niealkoholowych...
myslę, że może Ania nie będziesz mi miała za złe, że pozwoliłam sobie odpowiedziec Irasowi jakoby w Twoim imieniu, co?

Ps. nie wiem jak to sie stało, ze odpowiedziało mi sie w innym watku... sorki...juz przeniosłam.

Ann - Pią 14 Mar, 2014 19:25

szika napisał/a:
pozwoliłam sobie odpowiedziec Irasowi jakoby w Twoim imieniu, co?
:okok: wybaczam
dziś mi się nie chce już bardziej poruszać tematu mojej zależności beznadziejnej.
Przegadałam dziś ten temat porządnie.. z jeszcze innym spojrzeniem, ale jednym zdaniem: "jesteś dorosła, żyj dla siebie".
Ziarno zasiane przez kilku rolników.. teraz niech kiełkuje, ja je podlewam choć odrobinę.

Jras4 - Pią 14 Mar, 2014 19:27

Ann napisał/a:
"jesteś dorosła, żyj dla siebie".
to wie każdy
Ann - Nie 16 Mar, 2014 22:29

Jak to dobrze, że ten weekend się kończy.
Nie będę musiała szukać sobie zajęcia na siłę.


Jestem dziś taka nijaka.. :bezradny:

Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 22:37

to zacznji spiewac niemieckie pioseneczki
Ann - Nie 16 Mar, 2014 22:44

Jras4, idź proszę sprawdź czy nie ma Cię gdzieś w innym miejscu. Odejdź w pokoju. :okok:
Jras4 - Nie 16 Mar, 2014 22:50

za dobże byś miała
rybenka1 - Nie 16 Mar, 2014 23:02

Ann napisał/a:
Jras4, idź proszę sprawdź czy nie ma Cię gdzieś w innym miejscu. Odejdź w pokoju. :okok:
:smieje: :smieje:
rybenka1 - Nie 16 Mar, 2014 23:06

No nic :buzki:
Ann - Pon 17 Mar, 2014 11:54

Znalazłam takie coś na kompie...
8 lipca 2013
Od rana w głowie obijały się słowa, z poprzedniego wieczora. Ranek dołożył swoje.
Sms, odpowiedź, telefon.. “rzucona słuchawka”. Kubeł gorącej i zimnej wody.. i ten kac. Ogromny kac i wypalony żołądek po ostatnich dniach picia. Ból głowy, nieracjonalność myśli. Urwanie gruntu pod stopami...
albo teraz albo nigdy.
Sms, odpowiedź, rozmowa za rozmową.. w głowie krzyk myśli tak ogromny, że aż chciałoby się rozbić ją o mur. Pójście za ciosem. Wołanie o pomoc.
Pomocna dłoń.. i Ona, która wcale nie musiała, bo przecież nawet dobrze się nie znamy - a jednak chciała.
Ten lęk pomieszany z poczuciem beznadziei.. tamten pokój i krzesło. I wstyd.
O jak dobrze, że wtedy Ona tam była, że chciała i się zgodziła.
I On, który mówił o “diablikach” w moich oczach.. chociaż i Jego oczy miały w sobie coś innego.
Pierwsze spotkanie. Kolejny pierwszy strach. Kolejny maleńki kroczek.
Dziwne uczucie.. i ja pośród AA.
I pierwsza okazja do odmowy. Wypiłam colę. Odparłam pytania. Przemęczyłam się pół nocy, nie mogąc zasnąć.

Nie wiedziałam, że ten dzień będzie taki.

9 lipca 2013
Poranek, w którym spojrzałam sobie w oczy, na chwilę i zdałam sobie sprawę, że dawno nie byłam ze sobą szczera. Tak szczera jak dziś.
Telefon od Niej. Pytanie, na które (wydaje mi się) bała się usłyszeć odpowiedź. Cola. Szczęśliwie cola.

Zapełniony dzień. Rower w wolnej chwili, a później spacer z Młodym i zakupy.
Wieczorem gości i propozycji ciąg dalszy.
Odmowy. Pytania. Odmowy.
Cisza.
Kolacja.
Cisza.
Prysznic.
Cisza.
Łóżko.
Wolę nie mówić nic, bo wtedy też nie trzeba słuchać.
Kolejne bezsenne pół nocy. Bo za ciepło, za zimno, za twardo, za miękko, za głośno, za cicho.. zegar tyka i trzeba wyjąć z niego baterię..
trzeźwa.

10 lipca 2013
Rano patrzę w lustro i widzę wory pod oczami. Czuję się zmęczona.
Przesypiam prawie całe popołudnie.
Staram się nie myśleć o piciu, ale to picie myśli o mnie.
Ale nie. Nie dam się.
Pustka.

11 lipca 2013
Rano:
To jest jak jakiś pieprzony detoks.. skoro wymioty wyrywają z głębokiego snu. A może to moja podświadomość?

Południe:
Tak, dzisiaj jest ten dzień. Chce mi się pić.

Wieczór:
Leżę w łóżku. Zjadłam całe opakowanie krówek. Piep**yć to, że utyję. Prędzej się porzygam niż napiję.
Zmuliło mnie tak, że odechciało mi się pić. Czyli to jednak działa.

12 lipca 2013
Serce kołacze tak mocno.
Dziwny lęk. Boję się, choć sama nie wiem czego. Boję się... może dzisiejszego dnia? Może weekendu, który ma nadjeść? Nie mam planu.. i to mnie przeraża. Chaos w głowie. Myśli dziwne. Wybiegam do przodu..

Ja już wiem, że dziś będzie padać, że nigdzie nie pojadę na rowerze. A goście są nadal. A wódka w lodówce stoi.. z dnia na dzień jest ciężej... już mogłyby wyjechać.. (ach ta moja gościnność).
Już wiem co będzie jutro.. samotne siedzenie w domu.. bo sprzątanie kiedyś skończę.

NIE! Nie ma jutra. Jest dziś, Anka, jest dziś i tylko dziś, tylko teraz. Jeśli nie 24 h, to 4 godziny, to jedna godzina. Jest teraz! Powtarzaj sobie to wciąż! Nie możesz się poddać.. nie teraz.. nie tak szybko.. przecież Ty nawet na dobre jeszcze nie zaczęłaś żyć inaczej..



ale się siłowałam na początku.. ale miałam "silną wolę" :glupek2: , a łeb mi przy du*** chciało ukręcić, bo wódka w lodówce, dziś na szczęście jakoś samo się tak zrobiło, że chyba nie mam alkoholu w domu.. bo jak ja przestałam pić to i rodzice jakoś nie kupują nic

eremita - Pon 17 Mar, 2014 15:01

czas
leczy
nas

pterodaktyll - Pon 17 Mar, 2014 17:26

eremita napisał/a:
czas
leczy
nas

Lecz nie samym czasem żyje człek....

Ann - Śro 19 Mar, 2014 09:40

Jak radzić sobie z emocjami..?
Do tych dzisiejszych podchodzę spokojnie.. jest mi po prostu przykro, że coś się skończyło.
Nazwałam coś i nazwanie tego, a przy tym postawienie pewnej granicy, ukazało, że sytuacja nie jest taka na jaką wygląda i za jaką się ją uważa.
Przykro. Czuję żal, smutek, i odrzucenie. Czuję. Nie jestem kamieniem. Szanuję te emocje.

Guido - Śro 19 Mar, 2014 10:43

Pozdrawiam Cię i życzę spokoju.
Obserwuj te emocje, one są teraz w Twoim umyśle ale nie są Tobą. Miną, jak wszystko mija.

snajper - Śro 19 Mar, 2014 16:41

A propos współuzależnienia to jakby się głębiej zastanowić jesteśmy wszyscy współuzależnieni i w tym pejoratywnym znaczeniu także. :]
snajper - Śro 19 Mar, 2014 16:44

Ann napisał/a:
Czuję. Nie jestem kamieniem. Szanuję te emocje

O co chodzi w tym wynurzeniu? :shock:

Ann - Śro 19 Mar, 2014 19:52

snajper napisał/a:
O co chodzi w tym wynurzeniu? :shock:
o prawdę i pokazanie ważnych dla mnie rzeczy... nie wiem co Cię szokuje.. i chyba nie chcę wiedzieć..
zołza - Śro 19 Mar, 2014 20:19

Ann napisał/a:
Przykro. Czuję żal, smutek, i odrzucenie. Czuję. Nie jestem kamieniem. Szanuję te emocje.


Jestes człowiekiem , wrażliwa kobietą i dlatego czujesz. Przykro mi bardzo , że to Cie spotkało. Może to jeszcze nie ten czas i nie to miejsce... Boli ...i odczuwasz ten ból czyli żyjesz , istniejesz i przeżywasz to co sie dzieje świadomie i trzeźwo. Radzisz sobie ze swoimi emocjami, potrafisz o nich mowić i je nazywać. To cholernie zdrowy objaw .(pomimo , że teraz to brzmi jak paradoks ).
Trzymaj sie Anka :pocieszacz:

pterodaktyll - Śro 19 Mar, 2014 20:21

Ann napisał/a:
Czuję. Nie jestem kamieniem. Szanuję te emocje.

To fantastyczne uczucie, nieważne, że to boli...........ból mija

siwy56 - Śro 19 Mar, 2014 23:27

Przyszedłem dziś do domu i jak zwykle włączyłem TV i kompa.W odbiorniku leciała relacja z finału konkursu Młody Muzyk Roku 2014-Finał.Występowała właśnie piękna dziewczyna grająca na akordeonie jakiś ekspresyjny kawałek węgierskiego kompozytora.Przeglądałem Forum i zacząłem czytać Twój post
Ann napisał/a:
Znalazłam takie coś na kompie...
8 lipca 2013
Był to czysty przypadek . Razem tekst plus akordeonowy podkład muzyczny stały się jednością i całością,po prostu czystą poezją przez duże "P". Nie wiem kto, czy co tym całym bałaganem dookoła nas dyryguje,ale myślę że gdy nauczymy się je zauważać , świat wyda nam się głębszy,piękniejszy i może mniej wrogi. W każdym bądź razie tak uważam. Dzięki Ann.
Ann - Czw 20 Mar, 2014 08:11

siwy56 napisał/a:
Dzięki Ann.
podziękuj sobie, że znalazłeś w tym coś czego szukałeś :buzki:
snajper - Czw 20 Mar, 2014 11:48

Ann napisał/a:

"Czuję żal, smutek, i odrzucenie. Czuję. Nie jestem kamieniem. Szanuję te emocje."
snajper napisał/a:
O co chodzi w tym wynurzeniu?
o prawdę i pokazanie ważnych dla mnie rzeczy... nie wiem co Cię szokuje.. i chyba nie chcę wiedzieć.

Nic mnie już chyba nie szokuje a najmniej czy ktoś chce coś wiedzieć czy nie. Zastanawia mnie tylko czasami snucie dywagacji nad oczywistością, moim zdaniem oczywiście - intelektualne i emocjonalne głaskanie siebie. ergrg4

Guido - Czw 20 Mar, 2014 11:58

snajper napisał/a:
Zastanawia mnie tylko czasami snucie dywagacji nad oczywistością, moim zdaniem oczywiście - intelektualne i emocjonalne głaskanie siebie.


Hm, to dziwne.
Uważasz, że nad rzeczami oczywistymi nie warto dywagować, a jednocześnie zdajesz się nie rozumieć rzeczy najbardziej, zdawałoby się, oczywistej - że należy szanować emocje i odczucia drugiego człowieka, zamiast z nich szydzić.

snajper - Czw 20 Mar, 2014 12:14

Cytat:
Hm, to dziwne.
Uważasz, że nad rzeczami oczywistymi nie warto dywagować, a jednocześnie zdajesz się nie rozumieć rzeczy najbardziej, zdawałoby się, oczywistej - że należy szanować emocje i odczucia drugiego człowieka, zamiast z nich szydzić.
____________


Tu widzisz tu szyderstwo a ja czytanie ze zrozumieniem.

Ann - Czw 20 Mar, 2014 12:42

23r
Guido - Czw 20 Mar, 2014 14:03

snajper napisał/a:
Tu widzisz tu szyderstwo a ja czytanie ze zrozumieniem.


Szyderstwo to dość łagodne określenie, ale jak nazwać zarzucanie emocjonalnej i intelektualnej masturbacji osobie, która przeżywa trudne chwile i opowiada o tym na forum, by się ze swoimi emocjami oswoić i podzielić?

pterodaktyll - Czw 20 Mar, 2014 15:07

Guido napisał/a:
jak nazwać zarzucanie emocjonalnej i intelektualnej masturbacji osobie, która przeżywa trudne chwile

A gdzieś Ty to wyczytał??? :shock:

Ann - Wto 25 Mar, 2014 08:10

Kolejny sen alkoholowy..
znów tak realistyczny że aż mrozi...
Siedziałam w samochodzie na pustym parkingu, na miejscu pasażera i piłam wódkę, która rozlewała mi się wszędzie.. wypijałam kieliszek i popijałam drinkiem z wódką.. trochę z tego wylałam do studzienki. Nagle wsiadł do mojego samochodu jakiś młody chłopak i mówi: moja mama na Ciebie czeka, miałaś umówioną wizytę. I ogarnia mnie przerażenie, jak ja się pokażę psycholog taka nawalona. Wysiadam, on próbuje mnie prowadzić, przewracam się, chcę wejść do sklepu po kolejną flaszkę.. Ostatecznie wsiadam do samochodu i zasypiam. Budzę się w panice, przesiadam za kierownicę i jadę, do jakiegoś budynku.. czaję się pod drzwiami i dzwonię, proszę o wizytę bo ją przegapiłam.. i ktoś mówi mi, że mogę mieć tą wizytę albo 20 maja, albo jeszcze dziś o 20.30, wybieram 20.30.. trzęsę się, rozpaczam, że jak ja mogłam to zrobić.. że ponad 8 miesięcy poszło się walić, że wszystko od nowa.. że nienawidzę siebie.. i czuję w ustach ten smak przetrawionej wódy.. i uświadamiam sobie, że ja prowadziłam samochód..a przecież niedawno piłam..
strrrrrrrraszne.. :glupek2:

endriu - Wto 25 Mar, 2014 08:16

masz megagłoda, zrób coś z tym
Wiedźma - Wto 25 Mar, 2014 08:19

Ann napisał/a:
strrrrrrrraszne

No straszne. A co było wyzwalaczem?

Ann - Wto 25 Mar, 2014 08:23

Wiedźma napisał/a:
A co było wyzwalaczem?
a bo to mało się ostatnio dzieje? Rozstanie z tamtym.. pewnie te emocje gdzieś huczą w środku, chociaż na nie nie zwracam uwagi.. Problemy, zmartwienia.. o finanse.. o przyszłość..
a może po prostu mi się chlać chce bez powodu? :bezradny:

Wiedźma - Wto 25 Mar, 2014 08:26

Ann napisał/a:
a może po prostu mi się chlać chce bez powodu? :bezradny:

Jasne. W takim razie połóż się i czekaj na trzęsienie ziemi :glupek:
Zawsze jest jakiś powód i warto go znaleźć, żeby wyeliminować czy jakoś unieszkodliwić na przyszłość.

Ann - Wto 25 Mar, 2014 08:29

Wiedźma napisał/a:
Zawsze jest jakiś powód i warto go znaleźć, żeby wyeliminować czy jakoś unieszkodliwić na przyszłość.
dzisiaj mam terapie indywidualną.. spróbuję znaleźć ten powód.. porozmawiam o tym.. masakra.. wyrzut sumienia mam taki jakbym całą noc chlała.. :roll:
Wiedźma - Wto 25 Mar, 2014 08:30

No, to dobry pomysł, pogadaj o tym z terapeutą :tak:
Ann - Wto 25 Mar, 2014 22:21

Powinnam uważać teraz na siebie szczególnie i być czujną.
Sytuacja (rozstanie) pewnie w największym stopniu spowodowała ten sen a przede wszystkim głód, którego na tą chwilę nie zauważam.. ale który siedzi we mnie jak przyczajony tygrys.
Dzisiejszy dzień zapełniłam.. maksymalnie. Zrobiłam dużo dla siebie. Spędziłam czas tam gdzie chciałam i z kim chciałam. Brałam garściami to czego potrzebowałam.
Mam planować każdy dzień, szczególnie.. i starać się nie siedzieć i nie patrzeć jak sroka w gnat. :roll:

Jak to powiedziała terapeutka: mimo, że wódka się lała po brodzie i łapach, to jednak w głowie miałaś to, że szukałaś pomocy.. i to dobrze.

stone - Wto 25 Mar, 2014 22:23

Ann napisał/a:
Jak to powiedziała terapeutka: mimo, że wódka się lała po brodzie i łapach, to jednak w głowie miałaś to, że szukałaś pomocy.. i to dobrze.


Uff... plastyczny ten opis. Już sobie wyobraziłem, że oblizuję palce....
Masz jakąś terapeutkę literatkę(nomen omen) ;)

Klara - Śro 26 Mar, 2014 08:38

Ann napisał/a:
Jak to powiedziała terapeutka:

No, popatrz!
W dobrym momencie poszłaś na terapię, no i jak tu nie wierzyć w powiedzenie, że "wszystko co się z nami dzieje, jest po coś..."

Ann - Śro 26 Mar, 2014 08:52

Dzisiejszej nocy też piłam w śnie.. xcc
wyjmowałam wódkę z szafki w kuchni i robiłam drinki..
i dziś w śnie powiedziałam do siebie: przecież nikt się nie dowie..

:uoee:

chyba zbyt bardzo myślałam o poprzednim śnie..

stone - Śro 26 Mar, 2014 09:07

Ann napisał/a:
Dzisiejszej nocy też piłam w śnie..


Nie przejmuj się i nie nakręcaj tym. Co ma się śnić alkoholikowi? Maślanka? :)

smokooka - Śro 26 Mar, 2014 12:12

Ann, ja też śniłam o alkoholu parę razy i nie napiłam się na jawie. Nie nakręcaj się, sen to sen, a nie przepowiednia. A i o maślance można śnić, ale czy będzie się to pamiętać? :rotfl:
Ann - Śro 26 Mar, 2014 12:55

smokooka, Toć ja nie pierwszy raz o alkoholu śnię ;) ale mnie to drażni
smokooka - Śro 26 Mar, 2014 13:04

Ann napisał/a:
ale mnie to drażni
- to Ty się tym drażnisz ;)
Ann - Czw 27 Mar, 2014 20:38

Tu wydaje mi się, że nie mam musu picia, że nie mam głoda, a z drugiej strony łapę się na tym, że przez myśl przechodzi mi lampka wina na rozluźnienie.. przecież to niewiele.. :glupek: takie nic.. poczułabym się lepiej i zasnęłabym spokojnie.. bo mimo wielkiego zmęczenia nie mogę zasnąć.. :glupek: ale jestem głupia.

Ostatni czas nie jest dla mnie łaskawy. Ale dla kogo jest? Życie nie jest łatwe.
Odechciało mi się mityngów - więc tym bardziej byłam na mityngu. Odechciało mi się terapii.. zastanawiam się na co mi to.. po co.. co mi to daje, poza tym, że czasem mnie wkurzy do czerwoności. :mysli: no kombinuję jak koń pod górę i już..

Dziennik uczuć.. 3 dzień z rzędu nic nie napisałam, bo nie wiem co.

Chciałabym wyjechać gdzieś daleko, bez telefonu, komputra z internetem itd.. wyoutować się całkiem.

Janioł - Czw 27 Mar, 2014 20:43

Ann napisał/a:
ale jestem głupia.
nie, po prostu uzależniona
Ann napisał/a:

Dziennik uczuć.. 3 dzień z rzędu nic nie napisałam, bo nie wiem co.
napisz " chce mi się pić"

CZAS ZACZĄĆ DZIAŁAĆ BY TEGO NIE ZROBIĆ

Ann - Czw 27 Mar, 2014 20:44

Janioł napisał/a:
CZAS ZACZĄĆ DZIAŁAĆ BY TEGO NIE ZROBIĆ
tylko jak :bezradny: jak nawet nie bardzo wiem, z której strony będzie atak..
Janioł - Czw 27 Mar, 2014 20:46

Ann napisał/a:
jak nawet nie bardzo wiem, z której strony będzie atak..
jako stary piłkarz powiadam Ci zatem - najlepsza obroną jest atak - a atak alkoholika wygląda mniej więcej tak , mityng, mityng , terapeuta i po lewym skrzydle inni trzeżwiejący alkoholicy
Ann - Czw 27 Mar, 2014 20:50

Janioł napisał/a:
mityng, mityng , terapeuta i po lewym skrzydle inni trzeżwiejący alkoholicy
mityng był w poniedziałek, we wtorek terapia indywidualna, dzisiaj terapia grupowa.. inni alkoholicy trzeźwiejący na telefon.. :bezradny:
Janioł - Czw 27 Mar, 2014 20:58

Ann napisał/a:
mityng był w poniedziałek, we wtorek terapia indywidualna, dzisiaj terapia grupowa.. inni alkoholicy trzeźwiejący na telefon.. :bezradny:
skomasować atak , podwoić częstotliwość i tyle albo aż tyle innego sposobu nie znam i oczywiście zadbaj o siebie w szczególny sposób, nowa fryzura , manicure jakiś fatałaszek , kilo lodów ulubionych
Mar123 - Pią 28 Mar, 2014 05:32

Ann napisał/a:
mityng był w poniedziałek, we wtorek terapia indywidualna, dzisiaj terapia grupowa.. inni alkoholicy trzeźwiejący na telefon..


Też tak miałem, w pewnym momencie poczułem przesyt tym wszystkim, czułem się zmęczony, zły. Dałem sobie wtedy dwa tygodnie wolnego od terapii, od mityngów, tylko rozmowy przez telefon albo prywatne spotkania, poza mityngami. Na mnie to dobrze podziałało, może dlatego, że z góry założyłem, że na trzeci tydzień wracam na terapię i mityngi. Terapię ukończyłem, mityngów nie opuszczam, ale codziennie staram się znaleźć trochę czasu dla siebie, na odpoczynek, wyluzowanie, choćby ćwiczenia oddechowe

endriu - Pią 28 Mar, 2014 06:52

Ann napisał/a:
lampka wina na rozluźnienie.. przecież to niewiele.. :glupek: takie nic.. poczułabym się lepiej i zasnęłabym spokojnie..


po lampce wina do spania? przecież to bez sensu,
po lampce to u mnie była ca la butelka, potem sklep i flaszka wódki, a potem w miasto...

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 08:25

Na pierwszy rzut oka, zdecydowanie łatwiejsze było moje życie kiedy piłam.
Ale kiedy rzucę okiem po raz drugi nagle okazuje się, że wiele przez picie straciłam.

W pierwszym rzucie, nie myślałam o konsekwencjach tylko koiłam bóle niewiadomego pochodzenia, tylko stawałam się niewidoczna, tylko zabijałam to co mi nie pasowało w obrazie rzeczywistości. Lałam na wszystko w koło i miałam gdzieś opinię ludzi.

W drugim rzucie natomiast.. przepiłam masę pieniędzy, wywalili mnie z technikum, budziłam się w miejscach, w których raczej nikt budzić by się nie chciał.., tylko po części pamiętałam co się działo i rzygać mi się chciało z obrzydzenia dla swojego życia, losu i siebie samej. Zdecydowanie to drugie rzucenie okiem muszę pamiętać i przypominać sobie w każdym momencie, kiedy coś we mnie zaczyna kręcić się w dziwnym kierunku.

Nie chciałabym wrócić do pijanego życia. Moja chęć niepicia jest wielka, ale tak samo duży jest głód alkoholu. Zapytałam wczoraj terapeutkę, czy do jasnej cholery tak już zawsze będzie, bo to męczy strasznie i co ja robię źle, że teraz jest jak jest, a pierwsze kilka miesięcy było w porównaniu do dziś, krainą mlekiem i miodem płynącą w spokoju i opanowaniu.
Odpowiedziała mi, że moje emocje wyją.. a ja nie umiem sobie z nimi poradzić i dlatego dziś wciąż stoję w nawrocie.. ale to minie.. a ja sama powiedziałam do niej ulubiony cytat Ptero: "wszystko mija nawet najdłuższa żmija".

Próbuję nad sobą pracować. Z rozsądkiem lub jego resztkami podchodzę do życiowych spraw.. i powtarzam często modlitwę o pogodę ducha.. "abym godził się z tym czego nie mogę zmienić".. Próbuję być dla siebie dobra, ale no właśnie ale.. jakoś nam z Anką nie po drodze. Anka siedzi gdzieś pogryziona przez dziką zwierzynę z ranami, które zaczynają podchodzić ropą.. a ja nie umiem przekonać jej by dała je sobie oczyścić i opatrzyć.. by zechciała wtulić się w coś dającego ukojenie i wypłakała skoro tego potrzebuje..

Jestem alkoholiczką, poranioną na własne życzenie, zmęczoną.. choć abstynencja jednocześnie bardzo mnie cieszy, bo żyję, a mogłabym już nie żyć gdybym 8 lipca nie przerwała ciągu. Żyję, nie tylko ciałem ale wreszcie też żyje mój duch, a to dlatego czasem tak boli.

pterodaktyll - Śro 02 Kwi, 2014 09:26

Mam takiego pomysła.......usiądź sobie gdzieś cichutko w kąciku i zacznij się zastanawiać, ale tak naprawdę zacznij na poważnie się zastanawiać, do czego Ci właściwie ta cała trzeźwość potrzebna. Zaznaczam, że odpowiedzi nie znajdziesz od razu ale myśl.......Jeżeli będziesz umiała sama sobie powiedzieć do czego Ci ten błogostan (u nieuzależnionych zresztą jest to normalny stan) potrzebny i co dzięki niemu chcesz osiągnąć, to jesteś w "domu" .......Myśl.....szukaj powodów dla których chcesz trzeźwieć i określaj swoje małe cele jakie chcesz dzięki temu osiągnąć.......
Jonesy - Śro 02 Kwi, 2014 09:31

Ann napisał/a:


Nie chciałabym wrócić do pijanego życia. Moja chęć niepicia jest wielka, ale tak samo duży jest głód alkoholu. Zapytałam wczoraj terapeutkę, czy do jasnej cholery tak już zawsze będzie, bo to męczy strasznie i co ja robię źle, że teraz jest jak jest, a pierwsze kilka miesięcy było w porównaniu do dziś, krainą mlekiem i miodem płynącą w spokoju i opanowaniu.
Odpowiedziała mi, że moje emocje wyją.. a ja nie umiem sobie z nimi poradzić i dlatego dziś wciąż stoję w nawrocie.. ale to minie.. a ja sama powiedziałam do niej ulubiony cytat Ptero: "wszystko mija nawet najdłuższa żmija".



To na początku to się chyba nazywało miesiąc miodowy czy jakoś tak. A teraz strefa muru chyba. To tytułem naukowego wyjaśnienia :p

A teraz na serio i od siebie - minie. Głód minie. Z doświadczenia własnego napiszę że nie od razu. Pewnie uzależnione jest to od paru czynników, ale w przypadku takiego 32-letniego, nieterapionego eksponata, to po jakiś 2 latach zaczęło się zmieniać szybciej niż do tej pory i jest coraz lepiej.

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 09:39

pterodaktyll napisał/a:
do czego Ci właściwie ta cała trzeźwość potrzebna.
zadajesz mi to pytanie chyba setny raz. Jak zadałeś je po raz pierwszy to pomyślałam sobie: ale się uczepił.. i w ogóle co to za pytanie ma być. Pff :beba:
Tak jak mi je zadajesz, tak ono nie pozostaje mi obojętne. Wielokrotnie się zastanawiam do czego jest mi potrzebna.. i w zasadzie w zależności od tego w jakim momencie życia je sobie stawiam, to mam inną odpowiedź.
Trzeźwość jest mi potrzebna do poznania moich emocji chociażby, bo przez lata je zapiłam i ukryłam.
Trzeźwość jest mi potrzebna by móc żyć w prawdzie o sobie.
Trzeźwość jest mi potrzebna by móc się uwolnić z trudnej codzienności, bo bez trzeźwości nie zmienię nic, bo nic nie przepracuję, bo nie osiągnę tego błogostanu jak powiedziałeś.
Trzeźwość pewnie jest mi potrzebna, żeby skończyć kierunek, który jeszcze teraz w szkole zaczęłam, a może pójść jeszcze kiedyś w życiu na studia, których mimo wielkich marzeń nie podjęłam.
Trzeźwość jest mi potrzebna by szukać i może w końcu znaleźć wymarzoną pracę. Przede wszystkim trzeźwość jest mi potrzebna by żyć, bo wcześniej tylko wegetowałam.
Taki jest mój punkt widzenia.

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 09:41

Jonesy napisał/a:
A teraz na serio i od siebie - minie. Głód minie. Z doświadczenia własnego napiszę że nie od razu.
ech, no to wiem, że minie, wszystko kiedyś się kończy, wszystko kiedyś mija.. tylko, że ja tak strasznie niecierpię takiej siebie i takiego stanu, że po prostu nie umiem sobie z tym poradzić... :shock:
Jonesy - Śro 02 Kwi, 2014 09:43

Ann napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
do czego Ci właściwie ta cała trzeźwość potrzebna.
zadajesz mi to pytanie chyba setny raz. Jak zadałeś je po raz pierwszy to pomyślałam sobie: ale się uczepił.. i w ogóle co to za pytanie ma być. Pff :beba:


Masz szczęście w nieszczęściu (jeżeli chodzi o dziwne pytania a nie picie), że nie trafiłaś tutaj 3 lata temu - wtedy na topie było pytanie "co dziś zrobiłeś dla swojej trzeźwości" - normalnie klawiaturę żarłem na początku jak mi się Tomoe o to pytała... Potem dotarło do mnie, że chodziło jej o coś zupełnie innego niż ja sądziłem..

Jonesy - Śro 02 Kwi, 2014 09:49

Ann napisał/a:
Jonesy napisał/a:
A teraz na serio i od siebie - minie. Głód minie. Z doświadczenia własnego napiszę że nie od razu.
ech, no to wiem, że minie, wszystko kiedyś się kończy, wszystko kiedyś mija.. tylko, że ja tak strasznie niecierpię takiej siebie i takiego stanu, że po prostu nie umiem sobie z tym poradzić... :shock:


No jak usiądziesz na zadku i będziesz aby czekać aż minie, to czasem się odleżyn możesz dorobić albo hemoroidów nawet.
Liczenie na to, że terapia da Ci magiczny środek na głody to też nie ta droga. Przepracowywanie przeszłości i cała ta praca nad sobą zapewne bardzo Ci pomogą poznać siebie, ale jak sama nie wypracujesz u siebie mechanizmów obronnych przed głodem czy zapobiegawczych nawrotowi, to Ci wszystkie terapie świata nie pomogą.

Aniu, szukaj wsparcia w grupie. Spytaj się o sponsora i pracuj z nim. Dzwoń kiedy potrzebujesz wsparcia. Jak trzeba chodź na tyle grup mitingowych ile musisz, poszukaj grupy wsparcia. Najwięcej porażek jest właśnie w samoosamotnieniu siebie w obliczu problemu. Choroba alkoholowa to nie coś, z czym musisz zmagać się sama. To brzmi banalnie, ale w przypadku tej choroby, akurat największe banały i najprostsze sposoby są najbardziej skuteczne.

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 09:51

Jonesy napisał/a:
Masz szczęście w nieszczęściu (jeżeli chodzi o dziwne pytania a nie picie), że nie trafiłaś tutaj 3 lata temu
mam duże szczęście, że to trafiłam, że trafiłam do AA i że poszłam na terapię.. w tym względzie jestem szczęściarą.
Jonesy napisał/a:
że chodziło jej o coś zupełnie innego niż ja sądziłem..
może Ptero też chodzi o coś innego niż ja myślę :mysli:
pterodaktyll - Śro 02 Kwi, 2014 09:56

Ann napisał/a:
zadajesz mi to pytanie chyba setny raz.

Bo to jest kluczowy moment trzeźwienia Aniu. W czasie kiedy piłaś, Twoje picie było odreagowaniem wszystkich emocji, formą "nagrody", którą sobie fundowałaś przy każdej okazji itd. W momencie kiedy pić przestałaś w tym miejscu w Twoich emocjach utworzyła się wielka "czarna dziura", a jak sama wiesz, natura próżni nie znosi. Skoro odebrałaś sobie możliwość odreagowywania w pewien określony sposób, to musisz na to miejsce wprowadzić inne sposoby rozładowywania napięć, stresów itd. inaczej ciągle będą Tobą miotać głody, nawroty i inne "radości" choroby. Dlatego pytam po raz kolejny; Do czego Ci potrzebna ta trzeźwość......jeśli umiesz sobie odpowiedzieć na to pytanie to po prostu spokojnie sobie trzeźwiejesz i żyjesz bez codziennego stresu.
Jonesy napisał/a:
na topie było pytanie "co dziś zrobiłeś dla swojej trzeźwości" -

To co ja Ci piszę to tylko kolejna wersja tego co napisał Ci Jonesy

;)

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 10:00

Jonesy napisał/a:
No jak usiądziesz na zadku i będziesz aby czekać aż minie, to czasem się odleżyn możesz dorobić albo hemoroidów nawet.
Liczenie na to, że terapia da Ci magiczny środek na głody to też nie ta droga. Przepracowywanie przeszłości i cała ta praca nad sobą zapewne bardzo Ci pomogą poznać siebie, ale jak sama nie wypracujesz u siebie mechanizmów obronnych przed głodem czy zapobiegawczych nawrotowi, to Ci wszystkie terapie świata nie pomogą.
Nie liczę na to, że terapia rozwiąże za mnie wszystko jak za dotknięciem magicznej różdżki.. ba, przez te kilka tygodni, terapia ani terapeutka, ani psycholog nie zrobiły nic za mnie.. a jednie ja sama przy ich pomocy staram się pracować nad sobą i swoimi problemami, przeżyciami i emocjami. Dotykam tego, oglądam, rozbieram na części pierwsze i zastanawiam się co z tym zrobić dalej.
Mechanizmy obronne przed głodem.. hm. Jedyne co udało mi się wypracować na dzień dzisiejszy w moich każdych 24 godzinach, to to, że kiedy przychodzi głód silny, tak silny, jak zalewająca mnie fala, to mam kilka sposobów na to by to przetrwać, lub choćby odwlec w czasie, aż to opadnie.
Jonesy napisał/a:
Aniu, szukaj wsparcia w grupie. Spytaj się o sponsora i pracuj z nim. Dzwoń kiedy potrzebujesz wsparcia. Jak trzeba chodź na tyle grup mitingowych ile musisz, poszukaj grupy wsparcia. Najwięcej porażek jest właśnie w samoosamotnieniu siebie w obliczu problemu. Choroba alkoholowa to nie coś, z czym musisz zmagać się sama. To brzmi banalnie, ale w przypadku tej choroby, akurat największe banały i najprostsze sposoby są najbardziej skuteczne.
Szukam wsparcia dlatego też piszę.. na mityngach mówię, rozmawiam o tym.. dzwonię do innych alkoholików by mieć z nimi kontakt i czerpać z ich doświadczenia. Czasem chcę siebie skarcić i siedzieć sama na zasadzie: A kogo to obchodzi, że Ci źle i że Ci się chlać chce.. ale przychodzę po rozum do głowy, bo wiem do czego mnie to może samosiowanie zaprowadzić. Jonesy, chodzic na tyle grup ile muszę.. chodzę raz w tygodniu, w pozostałe dni mam terapie indywidualna, grupowa i psychologa.. nie chce też żyć samym moim alkoholizmem.. żeby mi to nie zbrzydło..

dobrze, że jesteście i mogę z Wami "porozmawiać"

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 10:02

pterodaktyll napisał/a:
Dlatego pytam po raz kolejny; Do czego Ci potrzebna ta trzeźwość......jeśli umiesz sobie odpowiedzieć na to pytanie to po prostu spokojnie sobie trzeźwiejesz i żyjesz bez codziennego stresu.
sugerujesz, że tamta odpowiedź nie jest właściwą, więc podchodzę do tematu raz jeszcze: jest mi potrzebna do zapełnienia tej luki, która we mnie wyje.. czyż nie tak? jest mi potrzebna, by zapełnić we mnie we właściwy i zdrowy sposób to wszystko co sobie wynagradzałam dotychczas alkoholem.. :mysli:
rufio - Śro 02 Kwi, 2014 10:03

W/g mnie Ann odpowiedziałaś na to pytanie i tych swych odpowiedzi się trzymaj a resztę zostaw - przyjdziesz i na to czas i sama nie zauważysz kiedy stanie się norma to co w tej chwili wydaje się abstrakcją . :kot:


prsk

pterodaktyll - Śro 02 Kwi, 2014 10:13

Ann napisał/a:
sugerujesz, że tamta odpowiedź nie jest właściwą,

No pewnie, zresztą nieomal wszyscy w ten sposób na początku odpowiadamy nie bardzo wiedząc do czego właściwie to potrzebne :mgreen:
Ann napisał/a:
jest mi potrzebna do zapełnienia tej luki, która we mnie wyje.. czyż nie tak? jest mi potrzebna, by zapełnić we mnie we właściwy i zdrowy sposób to wszystko co sobie wynagradzałam dotychczas alkoholem..

Dokładnie tak, jeśli jeszcze znajdziesz sposoby jak to zrobić to wygrałaś :okok:
Do tego właśnie potrzebna Ci ta trzeźwośc ;)

Jonesy - Śro 02 Kwi, 2014 10:20

Ann napisał/a:

Mechanizmy obronne przed głodem.. hm. Jedyne co udało mi się wypracować na dzień dzisiejszy w moich każdych 24 godzinach, to to, że kiedy przychodzi głód silny, tak silny, jak zalewająca mnie fala, to mam kilka sposobów na to by to przetrwać, lub choćby odwlec w czasie, aż to opadnie.


Niektórym życia nie starczy żeby to wypracować, a Ty twierdzisz że to "jedyne co ci się udało na dzień dzisiejszy"? Tak się wszystko zaczyna, małymi kroczkami.

Młoda z Ciebie osoba Aniu i chyba kiepsko u Ciebie z poczuciem własnej wartości. Niedobrze i niepotrzebnie. Jesteś już tam, gdzie ja w Twoim wieku będąc, nawet nie wiedziałem że takie miejsca są. A to bardzo dużo.

Więcej spokoju, cierpliwości i przede wszystkim optymizmu.

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 12:05

pterodaktyll napisał/a:
Dokładnie tak, jeśli jeszcze znajdziesz sposoby jak to zrobić to wygrałaś
Do tego właśnie potrzebna Ci ta trzeźwośc
dziękuje Ci Ptero za naprowadzenie :) to niby proste, a tak trudno to nazwać. A tu tylko chodzi o tą lukę, która powoduje tyle niepotrzebnych jazd i sytuacji.
Jonesy napisał/a:
Więcej spokoju, cierpliwości i przede wszystkim optymizmu.
dziękuję :buzki: co do poczucia wlasnej wartości nie będę się wypowiadać, oko i ucho masz wprawne. Może kiedyś, coś, gdzieś, jakoś.

Dobrze, że jesteście, raz jeszcze powiadam.

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 17:33

Ależ sie zrobiło poruszenie w temacie 'na co Ci ta trzeźwość' Panowie się ruszyli do odpowiedzi w swoich wątkach :mysli: ale ja się cieszę, że też dziś coś zrozumiałam.
pterodaktyll - Śro 02 Kwi, 2014 18:03

Ann napisał/a:
Ależ sie zrobiło poruszenie w temacie 'na co Ci ta trzeźwość'

Nic dziwnego. Przecież nikt niczego bez jakiegoś celu nie robi. Każde, ale to absolutnie każde działanie, musi mieć jakiś swój cel, bo inaczej jest to totalny bezsens. Takiego działania rzecz jasna......

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 18:09

pterodaktyll napisał/a:
bo inaczej jest to totalny bezsens.
bo inaczej byłaby to sztuka dla sztuki..

Mam jakieś swoje cele w życiu, wątłe i liche, ale mam.. kiedy piłam celów nie miałam.. znaczy miałam, cel: obrobić się do 17 i mogę pić. 17 zazwyczaj to była moja godzina.. ale :beba: to było.
Dziś chociażby moim celem jest przeżyć dzień najlepiej jak umiem.. brać odpowiedzialność, za to co czuję i za to co mogą czuć inni wobec mojej postawy.
Życie nie jest łatwe.. picie też nie w pewnym momencie.. trzeźwienie wcale..

Jo-asia - Śro 02 Kwi, 2014 18:19

Ann napisał/a:
brać odpowiedzialność, za to co czuję i za to co mogą czuć inni wobec mojej postawy.

za siebie rozumiem..odpowiedzialność
z tą odpowiedzialnością.. za to co czują inni.. pomimo, że wobec mojej postawy?
co miałaś na myśli.. bo mnie, tu coś nie pasuje :mysli:

pterodaktyll - Śro 02 Kwi, 2014 18:26

Ann napisał/a:
brać odpowiedzialność, za to co czuję

To oczywiste
Ann napisał/a:
za to co mogą czuć inni wobec mojej postawy

Żartujesz? :shock: A jaki Ty masz wpływ na to co czują inni, ze tak niesmiało spytam? :mysli:

Ann - Śro 02 Kwi, 2014 18:31

pterodaktyll napisał/a:
Żartujesz? A jaki Ty masz wpływ na to co czują inni, ze tak niesmiało spytam?
Ha! Wiedziałam, że się uczepisz, ale napisałam to specjalnie ;) , żeby mieć o czym gadać..
ale poważnie.. chodzi mi bardziej o to, że staram się aby nikogo nie krzywdzić.. bo pijąc to bywało różnie.. i to z premedytacją olewałam wszystko w koło.
Wpływu nie mam, pewnie, że nie.. ale generalnie mogę jedynie zachowywać się tak aby nikt specjalnie nie cierpiał.

moonyain - Czw 03 Kwi, 2014 08:37

pterodaktyll napisał/a:
do czego Ci właściwie ta cała trzeźwość potrzebna


Ja też nie raz się nad tym zastanawiałem, do czego mi jest to wszystko potrzebne, ale teraz już wiem i za każdym razem kiedy gorzej się poczuję to staram się sobie o tym wszystkim przypominać.
Mi trzeźwość jest potrzebna do tego by prowadzić NORMALNE życie. To czego doświadczałem gdy piłem czyli: ciągi alkoholowe, zespoły abstynencyjne, fobie, lęki, niepokoje, ciągłe kompromitacje, moralniaki, wyrzuty sumienia itd- tego normalnym życiem przecież nie można było nazwać. Dopiero teraz, gdy nie piję powoli uczę się żyć normalnie. Wiadomo, gorsze chwile są nieuniknione, ale nawet najgorszych z nich nie można porównywać do tego co się ze mną działo kiedy np przerywałem ciąg.

Poza tym zdałem sobie sprawę z tego, że w moim wypadku w grę wchodzą już tylko dwie opcje- mieć takie życie jak mam teraz albo z powrotem zacząć zanurzać się w szambie. Bez żądnych wątpliwości wybieram opcje nr 1 :) :)

szika - Czw 03 Kwi, 2014 15:38

do czego trzeźwość potrzebna?
fajnie Kolega powyżej już napisał do czego, ja miałam/mam bardzo podobnie :)
w moim przypadku bezwzględnie była jeszcze też potrzebna abym nabrała szacunku do samej siebie...
gdy piłam uważałam siebie za kompletne zero, za gorzej niż nic, za zakałę społeczeństwa, za nieudacznicę i cieniasa mówiąc kolokwialnie...
dopiero gdy trochę przetrzeźwiałam zaczęłam dostrzegać, że jednak jeszcze moga być ze mnie ludzie, że mogę jeszcze w tym wcieleniu pożyć bez pogardy dla siebie, a nawet że potrafię jeszcze się zwyczajnie cieszyć drobiazgami...
gdy teraz, po juz paru latach nie picia, czasem najdą mnie myśli "w jakim miejscu byłabym gdybym piła nadal" to brakuje mi wyobraźni do tego... poprostu brakuje... i wtedy myślę "jesssuuu jak to dobrze, że ja nie piję" :)

Eila - Czw 03 Kwi, 2014 18:06

szika napisał/a:
w moim przypadku bezwzględnie była jeszcze też potrzebna abym nabrała szacunku do samej siebie


Mialam tak samo :tak: Może w poczatkowej fazie nie była to potrzeba a poszukiwanie ...odkrywanie co mi daje trzeżwość....póżniej do mnie dotarło ,że to jest to!!!!!Od kiedy zaczęłam szanować siebie i w siebie wierzyć...wszystko zaczęlo się układać i chociaż nie jest idealnie...to mnie jest z tym dobrze...teraz kiedy patrzę w lustro to uśmiecham się do siebie :mgreen: ...a nie było tak kiedyś.....

Ann - Pią 04 Kwi, 2014 08:31

Szanować siebie..
to też przyjąć, że mam prawo do odczuwania czegokolwiek, czyż nie tak?
To uznać, że to co się dzieje, ma prawo się dziać, ma prawo mieć miejsce, a ja powinnam szanować swoje odczucia. A tu wydaje się być odwrotnie (co zresztą uświadomiła mi Szika). Zarzucam, wyrzucam sobie, że to co przeżywam jest złe.. obwiniam się o to. Racja, no bo przecież ja sama jestem odpowiedzialna za to co czuję.. więc sama sobie te głody jakoś tam funduję, ten nawrót też..

Faktem jest, że dziś już jestem wstanie spojrzeć sobie w oczy, to na początku było bardzo trudne, a w czasie kiedy piłam nieosiągalne i awykonalne. Zresztą kiedy piłam to zdarzało mi się pytać patrząc w lustro: siema zachlańcu, nie widziałaś gdzieś Anki?
Dziś lubię siebie odrobinę bardziej niż za pijackich czasów.. ale bez euforii.. po prostu jeszcze trzeba mi czasu chyba.

rufio - Pią 04 Kwi, 2014 12:23

"O blasku próchna mówić dnieje
O blasku słońca nic nie mówić "

prsk :mysli:

Ann - Pią 04 Kwi, 2014 14:14

Znaczy sie, że jak? :mysli:
Klara - Pią 04 Kwi, 2014 15:53

Ann napisał/a:
Znaczy sie, że jak? :mysli:

Aniu, znasz cały wiersz?

Ann - Pią 04 Kwi, 2014 15:55

Klara, nie kojarzę zupełnie. Poczytam.
Klara - Pią 04 Kwi, 2014 16:07

To jest wprawdzie wiersz "O miłości do ziemi ojczystej", ale zobacz, jaki uniwersalny!

Bez tej miłości można żyć,
mieć serce suche jak orzeszek,
malutki los naparstkiem pić
z dala od zgryzot i pocieszeń,
na własną miarę znać nadzieję,
w mroku kryjówkę sobie uwić,
o blasku próchna mówić „dnieje”,
o blasku słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które za płytko wrosło w ziemię,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstkę czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ziemio ojczysta, ziemio jasna,
nie będę powalonym drzewem.
Codziennie mocniej w ciebie wrastam
radością, smutkiem, dumą, gniewem.
Nie będę jak zerwana nić.
Odrzucam pusto brzmiące słowa.
Można nie kochać cię - i żyć,
ale nie można owocować.

Wisława Szymborska

zołza - Pią 04 Kwi, 2014 18:32

Klara napisał/a:
Aniu, znasz cały wiersz?


Znam go na pamieć :skromny: zawsze jego treść byla dla mnie dużym przesłaniem ...i nie miało to nic wspólnego z milością do ziemi ojczystej :okok:

Klara - Pią 04 Kwi, 2014 18:53

zołza napisał/a:
zawsze jego treść byla dla mnie dużym przesłaniem ...i nie miało to nic wspólnego z milością do ziemi ojczystej :okok:

To prawda :tak:
Ja też go odbieram osobiście, dlatego wspominam o jego uniwersalnym znaczeniu.
Kocham Szymborską (i Pawlikowską - Jasnorzewską).

zołza - Pią 04 Kwi, 2014 19:00

Klara napisał/a:
Kocham Szymborską


Wiec dla Ciebie i Ani mój ulubiony :radocha:

Nic dwa razy

Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.

Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.

Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.

Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.

Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?

Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.

Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

Autor: Wisława Szymborska

Klara - Pią 04 Kwi, 2014 19:09

:buzki:

...a to jest pierwsza śpiewana interpretacja:


Jras4 - Pią 04 Kwi, 2014 19:10

ja wole baczyńskiego
Ann - Pią 04 Kwi, 2014 21:38

Oh i jedno i drugie niesamowite.. a ta możliwość dowolnej interpretacji :mgreen:

23r

rufio - Pią 04 Kwi, 2014 21:43

:brawo: dziewczyny - Ann weź z tego co dla Ciebie najważniejsze .

"I będzie jak drzewo zasadzone u strumieni wód,* które wydaje owoc kiedy jest jego czas * którego liść nie usycha *A cokolwiek zacznie , powiedzie się ."

- Miłosz- księga psalmów.

prsk

Ann - Pią 04 Kwi, 2014 21:47

rufio, :buzki:
rufio - Pią 04 Kwi, 2014 21:50

c4fscs
I nie rób tego Sama co można we dwoje .

prsk

Ann - Sob 05 Kwi, 2014 20:00

Anka dziś wstała po 9 i stwierdziła po 3 dniach niejedzenia prawie nic, że pojedzie sobie na śmieciowe jedzenie do mc'a. No i pojechała.
Później zawiozła mamę do miasta 30 km dalej do Reala. Połaziłymy.
Całkiem spoko.. ale jakaś pustka.
Wróciła Anka do domu i poszła spać i spała ponad 2 godziny w dzień.
A kiedy się obudziła.. kiedy ja się obudziłam, stwierdziłam, że znów to dziwne coś jest we mnie.. że miejsca mi brak. Potrzeba kogoś obok.. tak po prostu.
Koleżanka idzie na imprezę.. kolega robi remont mieszkania.. no i kurcze nie ma innej opcji, tylko zadzwoniłam do J. Powiedziała, że dla mnie zawsze ma czas. Pojechałam. Poszłyśmy na spacer w zimnym wietrze.. pogadałyśmy o wszystkim o niczym.. i słuchajcie.. po prostu wystarczyła mi obecność kogoś obok, aby się uspokoić.
:mysli: aby uciszył się lęk i to dziwne poczucie beznadziei, akurat dziś.. dziś tego potrzebowałam.

yuraa - Sob 05 Kwi, 2014 20:02

a czemu Anka nie je normalnie ?
Ann - Sob 05 Kwi, 2014 20:03

yuraa napisał/a:
a czemu Anka nie je normalnie ?
:bezradny: jakby to powiedzieć.. coś jej się porobiło i mdli ją na widok jedzenia.. :bezradny: to pewnie ma też związek z brakiem chęci do ściągnięcia nóg z łóżka rano itd.
zołza - Sob 05 Kwi, 2014 20:15

Ann napisał/a:
jakby to powiedzieć.. coś jej się porobiło i mdli ją na widok jedzenia.. to pewnie ma też związek z brakiem chęci do ściągnięcia nóg z łóżka rano itd.


Aniu :nono: Skarbie :pocieszacz: źle sie dzieje ... musisz cos z tym fantem zrobić. Dopada Cię deprecha ( albo już Cie trzyma w szponach) . HALT- uj .

Ann - Sob 05 Kwi, 2014 20:19

zołza napisał/a:
Dopada Cię deprecha
nie da się ukryć.. znamy się z Panią Deprechą już trochę.. kiedyś nawet była to mocna zażyłość.. ale, wszystko mija :beba:
pterodaktyll - Sob 05 Kwi, 2014 20:22

Ann napisał/a:
znamy się z Panią Deprechą już trochę..

No weź.......słoneczko zaczyna coraz bardziej przygrzewać, wiosenka w pełnej krasie się szybciutko zbliża, a Ty jakąś deprechę wymyślasz..... ulitujże się nad sobą..... :szok:

zołza - Sob 05 Kwi, 2014 20:23

Żaden facet nie jest tego wart :nerwus:
Ann - Sob 05 Kwi, 2014 20:28

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
znamy się z Panią Deprechą już trochę..

No weź.......słoneczko zaczyna coraz bardziej przygrzewać, wiosenka w pełnej krasie się szybciutko zbliża, a Ty jakąś deprechę wymyślasz..... ulitujże się nad sobą..... :szok:
:bezradny: i tak jest na tyle dobrze, że do pracy chodzę :mgreen: ... chociaż szczerze mówiąc nie bardzo wiem co ja w niej robię ostatnio.. ale no mówię przecież, że przejdzie.. :beba: ciągnę się za uszy do góry, nie wiele rozumiem, ale ciągnę..
Ann - Sob 05 Kwi, 2014 20:29

zołza napisał/a:
Żaden facet nie jest tego wart
ale toć to nie przez chłopa :shock: przynajmniej ja tego nie łączę :shock: pewnie to gdzieś na mnie wpłynęło, ale bez przesady, trochę czasu już minęło..
ja sama nie wiem co mnie.. przesilenie wiosenne jakieś czy cuś..

rufio - Sob 05 Kwi, 2014 21:17

http://www.filmweb.pl/fil...usena-1988-8951

Skoro ciągniesz się sama za uszy to pooglądaj .

Ann - Sob 05 Kwi, 2014 21:23

rufio, :okok: luknę.

ostatnio, jak mnie gniecie cuś, to oglądam sobie http://telewizjarepublika...12-ty-krok.html

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 07:54

Dzień dobry dniu uparty, który znów mnie obudziłeś rano i rozkazałeś abym ściągnęła się z łóżka.
Pogoda jakaś taka nie wiadomo jaka. Ni to ciepło ni to zimno, ni to słońce ni deszcz.
Anka w pracy przed komputerem układa dziwne tabelki, ba i nawet dzisiaj zjadła śniadanie, na wcisk, na mus, ale zjadła i chociaż wnętrzności mnie bolą jeszcze bardziej niż przed zjedzeniem, to podobno jeść trzeba.

Ps; Wynajmę wyspę bezludną na dwa tygodnie.

matiwaldi - Pon 07 Kwi, 2014 08:34

Ann napisał/a:
Wynajmę wyspę bezludną na dwa tygodnie.




ale,że masz do wynajęcia,czy ,że chcesz się ubezludnić .......????
:mysli:

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 08:42

matiwaldi napisał/a:
ale,że masz do wynajęcia,czy ,że chcesz się ubezludnić .......????
zdecydowanie opcja nr 2 :roll:
matiwaldi - Pon 07 Kwi, 2014 09:05

OK ! dsv5gh
Ann - Pon 07 Kwi, 2014 10:24

matiwaldi napisał/a:
OK ! dsv5gh
bezludnej wyspy nie mam, ludziów oglądam nadal, wiec Ty mi nie uciekaj.. bo co..? jeden uciekniesz i co to zmieni.. :bezradny: a może powiesz coś ciekawego co mnie zmotywuje. Toć siedź i gadaj lepiej :)
matiwaldi - Pon 07 Kwi, 2014 10:49

Ann napisał/a:
Toć siedź i gadaj lepiej



siedzę i pracuję ....czytam z doskoku.......ale gadać lubię .......


więc mam radę :
".....odpowiedz sobie na jedno zaje........cie ważne pytanie ...co chcę w życiu robić ? a potem rób to ....."


ja pracuję tak jak lubię ,więc mam ciągle urlop ........... :mgreen:

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 10:52

matiwaldi napisał/a:
".....odpowiedz sobie na jedno zaje........cie ważne pytanie ...co chcę w życiu robić ? a potem rób to ....."
ja już odpowiedź na to pytanie znam.. podania składam raz za razem do różnych miejsc.. ino deficyt wolnych etatów jest.. :bezradny:

pracę obecną mam lekką.. nie narzekam :P choć nudna

Matinka - Pon 07 Kwi, 2014 11:23

A tak na chwilę poważniejąc... ;)
Aniu, jak mi się to podoba. Jak się zbierasz w sobie i podejmujesz wyzwanie, na przekór chęci "odpuszczenia" :tak: .
Ja chętnie zrobiłabym tak :papa2: bo to jest łatwiejsze niż na przykład zaproszenie innych do towarzystwa.
Westchnęłabym, załamała ręce i pogrążyła w swojej beznadziei. A Ty z wdziękiem zakasujesz rękawy i bierzesz byka za rogi :mgreen: .
No i sobie czytam i może coś na mnie skapnie z tego dobrego przykładu :) .

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 11:32

:paluszek:
eremita - Pon 07 Kwi, 2014 12:09

Hej ho, jo hi hi
Dusza pirata we mnie tkwi
:muza:


to tak ap bezludnej wyspy
prysk
i mnie nie ma

xbtny

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 20:23

Wystarczylo powiedziec nieopatrznie jednej osobie z poza AA, że nie ma mnie na mityngu i nie odbierać telefonu przez ponad godzinę żeby mieć 10 smsów od dwóch osób i 3 nieodebrane połączenia od J. Z pytaniem co sie dzieje.. a wszystko nakrecila jedna osoba.. i wszyscy myśleli że poszlam pic. Takiej małej wiary ludzie..
zołza - Pon 07 Kwi, 2014 20:25

Ann napisał/a:
Takiej małej wiary ludzie..


Albo jesteś dla nich taka ważna ;)

matiwaldi - Pon 07 Kwi, 2014 20:33

zołza napisał/a:
Albo jesteś dla nich taka ważna



właśnie ......!!!!!!

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 20:39

może :mysli: ale scenariusz to napisali, że łomatkokochano :beba:

W sumie to cała 3 znajomych, która mi się ino ostała.

matiwaldi - Pon 07 Kwi, 2014 20:44

Ann napisał/a:
W sumie to cała 3 znajomych, która mi się ino ostała.



ale masz nowych !!!!!!!!!!!! np: ja :nerwus:






:mgreen:

Ann - Pon 07 Kwi, 2014 20:44

matiwaldi napisał/a:
np: ja :nerwus:
:mgreen: bardzo mi miło :D
moonyain - Pon 07 Kwi, 2014 22:23

Każdy ma gorsze chwile, niezależnie czy uzależniony czy zdrowy. Ja sam gdy mam takie to przypominam sobie to koszmarne samopoczucie, które miałem gdy przerywałem ciąg i wtedy okazuje się, że to jak się czuje teraz to jest bułka z masłem. Czułem się wtedy jak najgorsza, nic nie warta szmata. Przypominam sobie jak to męczyłem się, bo nie mogłem przestać pić. Jak czasami kolejne dni zlewały mi się w jedno, jak nie wiedziałem czy jest akurat noc czy dzień. Jak pierwszym odruchem po przebudzeniu było sięganie po alkohol. Przypominam sobie te pijackie deliry, koszmary i fobie. Mimo młodego wieku byłem pewien, że się wykończę, że od tego nałogu jest w stanie oderwać mnie tylko śmierć. Nienawidziłem siebie, uważałem za kompletne zero, czasem po pijaku płakałem jak dziecko, użalałem się nad swoim życiem.
Same wspomnienia o tym, mimo upływającego czasu są dla mnie wielką traumą, ale myślę, że to dobrze, bo dzięki temu nie zapomnę kim jestem, tak jak już kiedyś zdarzyło mi się zapomnieć. A jestem alkoholikiem.
Teraz cieszę się, że już nie budzę się z opuchniętą od wódy mordą, że wiem co robiłem poprzedniego dnia i nie muszę wstydzić się swojego zachowania. To również motywuje mnie do tego by dawać sobie radę w tych gorszych momentach, by radzić sobie z przeciwnościami.
Nie chcę wracać do tego co było i Tobie życzę żeby i Twoje koszmary już nie wróciły ;)

smokooka - Wto 08 Kwi, 2014 08:37

Ann napisał/a:
Takiej małej wiary ludzie..
hmmm


pijesz, nie pijesz - Twoja odpowiedzialność, a nie kwestia wiary innych osób.
Małej wiary, albo większej troski... lub współuzależnienia po prostu

Ann - Wto 08 Kwi, 2014 08:42

smokooka napisał/a:
współuzależnienia po prostu
nie, to to nie. Raczej troska.. bo o współuzależnieniu tu nie ma mowy.

smokooka napisał/a:
pijesz, nie pijesz - Twoja odpowiedzialność, a nie kwestia wiary innych osób.
chodziło mi o to, że: "no tak, już mnie skreślili, myślą, że tak o, pic pójdę i już.. a tu psikus" :)
smokooka - Wto 08 Kwi, 2014 08:45

Mogłabyś się miło zdziwić gdybyś zapytała tak po prostu ich :) dlaczego taka akcja :) i uwierzyła zamiast analizować i przypisywać swoją interpretację ich słowom :)
smokooka - Wto 08 Kwi, 2014 08:45

Ann napisał/a:
"no tak, już mnie skreślili, myślą, że tak o, pic pójdę i już..


to są Twoje myśli.... co wylazły przy okazji Ania

Ann - Wto 08 Kwi, 2014 08:51

smokooka napisał/a:
Mogłabyś się miło zdziwić gdybyś zapytała tak po prostu ich dlaczego taka akcja
ależ zapytałam wczoraj :) wszystko zaczęło się od tego, że pisałam z koleżanką i napisałam jej: jejuuuuuu ale nuuuda dziś.. (a byłam nad zalewem, czego nie wiedziała, a ja się relaksowałam).. ona napisała do mnie: przecież na mityngu, to się nie nudzisz, słuchaj a nie piszesz. A ja odpisałam: nie jestem dziś na mityngu.
No i zapadłam się pod ziemię, bo jechałam samochodem a później podjechałam po kobitkę z AA i gadałyśmy ponad godzinę. A telefon leżał w samochodzie a my obok samochodu.. no i się nakręciła dziewczyna, dodała 2+2, nudę i to że nie ma mnie na mityngu i poszłoo, że zaczęła mnie szukać u dwójki pozostałych znajomych.. aż stwierdzili, ze może faktycznie cos się stało z czym sobie nie poradziłam.
W sumie było to bardzo miłe :skromny:

smokooka - Wto 08 Kwi, 2014 08:52

Cytat:
W sumie było to bardzo miłe
_________________
no to jak było miłe to po co szukać tego mniej miłego dna? Ech my alkoholiczki :glupek:
Ann - Wto 08 Kwi, 2014 09:00

smokooka napisał/a:
no to jak było miłe to po co szukać tego mniej miłego dna?
e no miłe było i ok, nie szukałam specjalnie mniej miłego dnia, ale wkurzyć się na poczatku trochę wkurzyłam bo pierwszy raz taka akcja i przesłuchanie normalnie :D
Ann - Wto 08 Kwi, 2014 09:19

a tak właściwie - spojrzałam na kalendarz.. dziś 9 miesięcy.. rodzę! :krzyk: :mgreen:
Jonesy - Wto 08 Kwi, 2014 10:48

Powiem Ci Aniu dwie opowieści, obie na faktach. Jedna o moim znajomym, druga o mnie.
Ta pierwsza będzie zabawna.
Mam kolegę, który nie pije już ponad 14 lat. Ale dawniej był ostrym zawodnikiem. Jak był gdzieś po może 7 latach trzeźwości (na pewno znaczny okres to był), ubierał się po południu na jakieś wyjście. I zakładał akurat kalesony. I tak jakoś zatańczył i się wywalił. A żona prawie zawału dostała, bo myślała że pijany... hahaha :/

I druga, mniej zabawna.

Po pół roku mojej trzeźwości, Iwona akurat usypiała wieczorem dzieciaki. Chyba byliśmy pozprzeczani trochę. Poszedłem do garażu, bo miałem coś przy samochodzie robić. Za chwilę z płaczem wyleciała z domu Iwona. Bała się że pić poszedłem. Po pół roku... Wtedy dopiero się utwierdziłem, jakie zniszczenia moje picie zrobiło w innych...

Nie dziw się Aniu, że małe zaufanie do Ciebie mają znajomi. Długo sobie na to pracowałaś w końcu. Kiedyś na grupie słyszałem, że mniej więcej tyle trzeba na zaufanie zapracować, ile się pracowało żeby je stracić...

matiwaldi - Wto 08 Kwi, 2014 11:37

Jonesy napisał/a:
mniej więcej tyle trzeba na zaufanie zapracować, ile się pracowało żeby je stracić...


powiem/napiszę Ci Bartek.......że fajnie spotkać się z Tobą .......
chciałem zażartować :
"...młody,a mądry....."
ale tu nie ma żartów ,to samo życie,a czytać Ciebie (mimo młodego wieku) to przyjemność i dobra lekcja pokory.......

w sumie,to cieszę się ,że mam przyjemność znać Cię osobiście !!!!!
8)

siwy56 - Wto 08 Kwi, 2014 12:20

[quote] że mniej więcej tyle trzeba na zaufanie zapracować, ile się pracowało żeby je stracić...Piękną mam perspektywę 58 plus 35lat chlania = 93,to w wieku 93 lat odzyskuję wiarygodność o ile po drodze nie będzie wpadki.Zawsze to coś.
Whiplash - Wto 08 Kwi, 2014 12:35

siwy56 napisał/a:
Piękną mam perspektywę

Staraj się 3 razy bardziej, to za niespełna 12 lat będzie :okok:

Jonesy - Wto 08 Kwi, 2014 12:41

siwy56, po pierwsze napisałem że mniej więcej, a po drugie że zasłyszałem to na grupie. To pewnie bardziej taki frazes, ale mnie to zapasowało - miałem problemy na początku z pokorą, więc brałem na serio wszystko co pokory mogło mnie nauczyć.

Matiwalki, wierz mi, że uczucie jest w pełni odwzajemnione.

A poza tym uważam, że cały rok na forum nie ma porównania z tym jednym, dwoma dniami jakie spędzam w Licheniu z Wami!

rufio - Wto 08 Kwi, 2014 15:53

1 Brak zaufania ? A juści dyć - dziwisz się ? Bo ja nie .
2. Próbują zrozumieć i pomóc trochę nieudolnie bo niby jak maja udolnie kiedy kompletnie się na tym nie znają - ale SA Z TOBĄ .
Pilnuj tego bo to nie łatwo - piszesz , ze masz " ich troje " to fajnie bo ja mam w tej chwili nie licząc branży aż " jedno i pół " i tez dobrze - przeszło w jakoś .
I przestań szukać złomu w sklepie z plastykowymi zabawkami .


prsk :P

Ann - Wto 08 Kwi, 2014 19:38

Jonesy napisał/a:
Nie dziw się Aniu, że małe zaufanie do Ciebie mają znajomi. Długo sobie na to pracowałaś w końcu. Kiedyś na grupie słyszałem, że mniej więcej tyle trzeba na zaufanie zapracować, ile się pracowało żeby je stracić...
masz pewnie w tym rację.. i to dużą. Bardzo dużą.
Kiedyś miałam cały wianek znajomych, nie dziwię im się, że odeszli.. zostali tylko Ci, z czego jedną z tych osób znam od podstawówki, drugą znam jakieś 3-4 lata, a trzecia to J. moja dobra dusza, która zjawiła się i podała mi pomocną dłoń, kiedy zadzwoniłam z rykiem, że proszę o pomoc 8 lipca, a znałyśmy się bardzo krótko, wykładała mi w szkole psychologię.

rufio, 1. Już dziś, ja też nie.
2. Są ze mną, to fakt, najlepiej jak potrafią.
Przestaję szukać dziury w całym, choć wcale nie wiem czy w ogóle szukałam :) może tylko tak to zabrzmiało.

Ps; byłam dziś robić zastrzyk u koleżanki ojca, jej mama podsuwa mi usilnie bombonierkę, na oko widać, że toż to wiśnie w likierze w całej swej okazałości - cobym skosztowała. Odmawiam, raz, drugi, trzeci. Koleżanka, bierze z jej rąk bombonierkę i mówi: Anka dba o linię nie kuś jej.. i puszcza mi oko.
Jak to dobrze, że pozamykałam sobie furtki. Niby głupia i banalna sprawa, ale tak mi było z tym dobrze :)

Jacek - Wto 08 Kwi, 2014 20:00

Jonesy napisał/a:
Kiedyś na grupie słyszałem, że mniej więcej tyle trzeba na zaufanie zapracować, ile się pracowało żeby je stracić...

jako troszku doświadczonym w tym ,,potwierdzam ze to prawdą jest
nie koniecznie,doświadczałem obwąchiwań,czy temu podobnym jakie tu opisujesz
ale zanim żona wróciła po dwuletniej rozłące,w której to już nabrała jakiejś tam pewności że nie piję ,to w oczach było widać jakąś obawę,
gdy sytuacja wymagała jakiegoś zadania z odpowiedzialnością
na przykład dawniej ,nie wracałem na czas i pijany,a tu wyjazd miał być
lub też żona nie miała z kim dzieci zostawić,bo ojciec w najlepsze z kolegami flaszke pociągał
dziś już dokładnie nie pamiętam jak to wyglądało,ale tak mniej więcej po wyjaśnieniu zadania ,ta nie pewność w jej oczach i silne pohamowanie słów niewypowiedzianych
jak by ją korciło dopowiedzieć - "ale abyś wrócił trzeźwy "
trwało to jakiś czas,dziś już nie pamiętam ile,i kiedy zanikło ,,, ale gdy się tak do tego wróci pamięcią,to miłe odczucie,ze jest się kimś,komu na tobie zależy i może na ciebie liczyć

Jacek - Wto 08 Kwi, 2014 20:14

Jonesy napisał/a:
ale mnie to zapasowało - miałem problemy na początku z pokorą, więc brałem na serio wszystko co pokory mogło mnie nauczyć.

mnie jeszcze jedno inspiruje do pokory
mówimy tu o trudności do zaufania i o tym jak to zaufanie odzyskać
a teraz spróbujcie sobie wyobrazić,ze długi czas na nie pracujecie
jakieś już tam jest,większe lub mniejsze ,a nawet całkowite
a tu nagle klops ,pewnego dnia wracamy na leciutkim rauszu
i w tym momencie,już przenigdy nie można liczyć na jakiekolwiek zaufanie
ile razy mnie przyszło do głowy się napić,zawsze stawała mnie przed oczyma taka sytuacja
utrata tego co już tak długo wypracowałem - właśnie tego zaufania
i w tym momencie,tracę go na zawsze i zaraz mnie się jakoś poczuwałem wstręt do napicia
gdyż ważniejsze było ta utrata tego wypracowanego zaufania
bo gdy bym raz zapił ,to przy najbliższej okazji zawsze bym miał to wygadane
bo to już by zostało razem z moim wizerunkiem przyszłości

Ann - Wto 08 Kwi, 2014 21:37

Ja nawet nie chcę myśleć co byłoby gdybym się napiła.
Wiem jedynie, że straciłabym wszystko.. cokolwiek udało mi się zbudować i osiągnąć, bardzo ciężką pracą.
W jednym momencie to byłoby niczym i ja też.

-----------------------

Dziennika uczuć nadal nie mogę pisać, już ponad tydzień nie napisałam nic.
A i pracę z terapii mam zadaną na tak banalny temat, który dla mnie jest ciężki, że nie wiem jak to ugryźć. Pracę terapeutka zadała mi z premedytacją, bo jej nie umiałam odpowiedzieć na pytanie. :mysli:

---------------------

Boli mnie noga i nie mogę spać.. :muza:
No boli i cóż zrobić. Aż mi przez myśl przeszło, że jak piłam to nie bolało bo krążenie lepsze było :glupek: a teraz krążenia brak i basiory puchną i rwie i chodzić się nie da i spać też. :beba: ale cóż z tego powodu pić na pewno nie pójdę :beba:

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 12:26

Byłam u lekarza.. nastraszył mnie jak nie wiem co.
I powiem Wam to co powiedziałam do siebie: A teraz pokaż cwaniaro jaki z Ciebie ratownik odważny i zrób samej sobie zastrzyk w brzuch... xcc

Wiedźma - Śro 09 Kwi, 2014 12:33

Ann napisał/a:
A teraz pokaż cwaniaro jaki z Ciebie ratownik odważny i zrób samej sobie zastrzyk w brzuch... xcc

Znam to - robiłam sobie zastrzyki w brzuch gdy miałam złamaną nogę.
Nie było tak strasznie :beba:

...odwiedził mnie wtedy dawny kolega szkolny i przeżył pewną konsternację gdy zobaczył strzykawki -
znając moje skłonności do używek pomyślał sobie, że to narkotyki :hihi:

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 12:39

Wiedźma, dobre :) :smieje:

spróbuję wieczorem, zobaczę jak mi to pójdzie.. :boisie:

szika - Śro 09 Kwi, 2014 12:44

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

jejku Aniu współczuję :(
ja bym chyba umarła z przerażenia... jestem okropnie strachliwa na zastrzyki w ogóle... nawet na filmach nie mogę na to patrzeć :(

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 12:46

szika napisał/a:
ja bym chyba umarła z przerażenia... jestem okropnie strachliwa na zastrzyki w ogóle... nawet na filmach nie mogę na to patrzeć
ja od wczoraj i przez jakiś jeszcze czas daję zastrzyki mojej koleżanki ojcu, też w brzuch.. i jeszcze wczoraj śmiałam się do niego, że komuś to ja mogę robić, byle nigdy nie sobie.. i masz. Nigdy nie wiadomo co i kiedy, a wczoraj już byłam kulawa.. bardziej niż przedwczoraj. :mysli: a dzisiaj to już całkiem babinka ;) :mgreen:
Wiedźma - Śro 09 Kwi, 2014 13:36

Ann napisał/a:
Byłam u lekarza.. nastraszył mnie jak nie wiem co.

A konkretnie co Ci powiedział o tej nodze? Zakrzepicą pewnie Cię nastraszył? :mysli:

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 13:46

Wiedźma napisał/a:
Ann napisał/a:
Byłam u lekarza.. nastraszył mnie jak nie wiem co.

A konkretnie co Ci powiedział o tej nodze? Zakrzepicą pewnie Cię nastraszył? :mysli:
zakrzepica ale nie tylko nóg ale plucna bo mam tachykardie od czasu bólu i dużą duszność.. także to nie same nogi ale na cały organizm oddziałuje już. Żylaki mam od dawna. Zapalenie żyły już kiedyś miałam ale z 10 lat temu. A teraz zlapao mnie boleśnie i nastraszylo ;)
Wiedźma - Śro 09 Kwi, 2014 13:53

No ale dostałaś leki i będzie dobrze, tak?
Ann - Śro 09 Kwi, 2014 13:59

Wiedźma, leki dostałam.. i mam nadzieję że pomogą ;) recepta jak dla 90latki ;) 7 różnych leków ;) narazie czekam az mi zastrzyki sprowadza wieczorem.
Wiedźma - Śro 09 Kwi, 2014 14:04

Ann napisał/a:
recepta jak dla 90latki ;)

:bezradny:
Ważne, żeby pomogły.

zołza - Śro 09 Kwi, 2014 18:55

Ann napisał/a:
narazie czekam az mi zastrzyki sprowadza wieczorem.


Ania :szok: w Twoim wieku ?
Mam nadzieje ,ze jesteś na L4. Zakoduj i weź sobie do serca - Nie wolno Ci chodzić a leżąc lub siedząc ukladaj nogę około 30 stopni powyżej reszy ciała. Dobrze by było też ubrać rajstopy(lub chociaż podkolanówki) mocno uciskowe . Uwazaj na siebie :pocieszacz:
A zastrzyki to dla Ciebie pikuś :mgreen:

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 19:42

zołza, nie jestem na L4, nie mogłam wziąć bo nie ma kto mnie zastąpić w firmie. Polozylabym firmę bo czas wpłat i wypłat.
Powinnam leżeć a cały dzien dzis latam, chcialam powiedziec kustykam... Praca, lekarz, bank, sprawy firmowe, terapia, apteki w 20 miejscach..
Przymierzam sie teraz do zastrzyku.. :(

smokooka - Śro 09 Kwi, 2014 19:44

Ania, a co właściwie Ci jest :pocieszacz: jakoś nie doczytałam... :oops:
zołza - Śro 09 Kwi, 2014 19:50

Ann napisał/a:
nie mogłam wziąć bo nie ma kto mnie zastąpić w firmie. Polozylabym firmę bo czas wpłat i wypłat.


Anka :nerwus: Ty i Twoje zdrowie jest najważniejsze. Zakrzepica to nie grypa . Nie igraj ze śmiercią .

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 19:53

smokooka, zakrzepica żył...

zołza, no wiem :oops: wiem przecież z czym to sie je itd. Pogadam jutro z szefem, synkiem szefem żeby było lepiej...

zołza - Śro 09 Kwi, 2014 19:58

Ann napisał/a:
zołza, no wiem wiem przecież z czym to sie je itd.


Wiem , że wiesz ... ;)
I tym bardziej sie dziwię. Chyba ten lekarz zbyt mało Ci stracha napedził :P

Ann - Śro 09 Kwi, 2014 21:26

Cytat:
synkiem szefem żeby było lepiej...
wujkiem szefem miało być - ale słownik na telefonie zrobił mi psikusa.
zołza napisał/a:
Chyba ten lekarz zbyt mało Ci stracha napedził
oj tam oj tam.. nastrachał mnie wystarczająco, że byłam wstanie sama siebie ukłuć.. :) zamierzałam się cztery razy a jak wbiłam to powstrzymywałam się od śmiechu :D , ale dzielna jestem :) :mgreen:
Wiedźma - Śro 09 Kwi, 2014 22:25

Żadna praca nie jest warta tego, żeby stracić dla niej zdrowie. Albo i życie... :|
pterodaktyll - Śro 09 Kwi, 2014 22:34

Wiedźma napisał/a:
Żadna praca nie jest warta tego, żeby stracić dla niej zdrowie. Albo i życie...

Święte słowa, niestety najczęściej przekonujemy się o tym za późno...... :bezradny:

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 07:18

pterodaktyll napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
Żadna praca nie jest warta tego, żeby stracić dla niej zdrowie. Albo i życie...

Święte słowa, niestety najczęściej przekonujemy się o tym za późno...... :bezradny:
rację macie.. :roll: przyszłam do pracy tylko na tyle na ile muszę i pojadę do domu. Tutaj po prostu nikogo innego nie ma i firma stałaby zamknięta na klucz. :bezradny:
Wiedźma - Czw 10 Kwi, 2014 07:48

Ann napisał/a:
Tutaj po prostu nikogo innego nie ma i firma stałaby zamknięta na klucz. :bezradny:

Aniu, nie ma ludzi niezastąpionych. A jeżeli szefostwo dopuściło do sytuacji,
że funkcjonowanie firmy jest zależne od jednego pracownika,
to znaczy, że ono, to szefostwo, dba o własną firmę mniej niż robisz to Ty.
Łudzisz się, że zadba o Ciebie, gdy choroba naprawdę nie pozwoli Ci pracować?
Teraz jesteś właśnie w trakcie procesu wyciskania Ciebie jak cytryny,
następne, czego doświadczysz, to wyrzucenie niepotrzebnej już skórki.
Jeśli myślisz, że będzie inaczej, to jesteś bardzo naiwna.

Po co tam w ogóle poszłaś? Gdzie są pozostali? Dlaczego ich nie ma, a Ty jesteś pomimo choroby?
Masz L-4, to siedź w domu i lecz swoją poważną chorobę. Zdrowie masz jedno, jeśli je teraz stracisz,
to już żadna firma nie będzie miała z Ciebie pożytku, Ty sama z siebie też nie :/

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 08:18

Wiedźma napisał/a:
A jeżeli szefostwo dopuściło do sytuacji,
że funkcjonowanie firmy jest zależne od jednego pracownika,
to znaczy, że ono, to szefostwo, dba o własną firmę mniej niż robisz to Ty.
:bezradny:
Wiedźma napisał/a:
Po co tam w ogóle poszłaś? Gdzie są pozostali? Dlaczego ich nie ma, a Ty jesteś pomimo choroby?
Pozostali poodchodzili, dziewczyna bo urodziła dziecko i emeryt, bo już był zmęczony pracą mając 78 lat :shock: i tak dziwne, że tyle pracował.
Po południu przychodzi pracownik gospodarczy/stróż.
Wiedźma napisał/a:
Masz L-4, to siedź w domu i lecz swoją poważną chorobę.
Nie mam L-4 :/ niestety :/
Wiedźma napisał/a:
Zdrowie masz jedno, jeśli je teraz stracisz,
to już żadna firma nie będzie miała z Ciebie pożytku, Ty sama z siebie też nie
wiesz przecież moja droga jak to jest.. na rynku ciężko i w zasadzie tą pracę mam tylko ze względu na koligacje rodzinne, bo znaleźć coś jest bardzo trudno. A do tego pewnie moje głupie podejście: lepiej mi trochę po zastrzyku z h...y, która rozrzedza krew.. noga boli o niebo mniej, więc... ech. Nieważne, no głupota.. wiem, ale musiałam tu przyjść. Za godzinkę jadę do domu. Poleżę.. a wieczorem i tak muszę jechać na terapię.
Wiedźma - Czw 10 Kwi, 2014 08:21

Ann napisał/a:
Nie mam L-4 :/ niestety :/

A dlaczego?

Ann napisał/a:
wiesz przecież moja droga jak to jest.. na rynku ciężko

Ale ZAKRZEPICA to nie przelewki :|

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 08:28

Wiedźma napisał/a:
A dlaczego?
bo nie wzięłam :oops: , wezmę urlop na jutro, całodniowy, w weekend też raczej odpuszczę zajecia w szkole i poleżę..
szika - Czw 10 Kwi, 2014 08:33

Aniu a nie można by tego co masz do zrobienia zrobic w domu? Moze wujek by Ci przywoził dokumenty... nie dałoby sie tak?
Ann - Czw 10 Kwi, 2014 08:35

szika napisał/a:
Aniu a nie można by tego co masz do zrobienia zrobic w domu? Moze wujek by Ci przywoził dokumenty... nie dałoby sie tak?
gdyby wujek mieszkał tu gdzie ja to sprawa by się sama rozwiazała.. a on mieszka 150 km ode mnie i dysponuje firmą przez telefon.
Wiedźma - Czw 10 Kwi, 2014 08:36

Ann napisał/a:
bo nie wzięłam :oops:

No właśnie! :zalamka:

pietruszka - Czw 10 Kwi, 2014 09:26

Kiedyś ostudziło mnie zdanie: cmentarze są pełne niezastąpionych :?
pterodaktyll - Czw 10 Kwi, 2014 09:32

pietruszka napisał/a:
Kiedyś ostudziło mnie zdanie: cmentarze są pełne niezastąpionych

Też to słyszałem ale jak sama wiesz, dopóki każde z nas nie przekona sie na własnej skórze, że nie ma ludzi niezastąpionych, musi po owym grzbiecie porządnie oberwać i........dopiero wtedy zaczyna myśleć o tym co naprawdę jest ważne (niektórzy zaczynają zanim jest za późno na cokolwiek). Bez pieniędzy jakoś da się jeszcze żyć ale bez zdrowia to już niekoniecznie :bezradny:

Linka - Czw 10 Kwi, 2014 09:34

Ann napisał/a:
a on mieszka 150 km ode mnie i dysponuje firmą przez telefon.

150 km to nie koniec świata, w 2 godziny może przyjechać.

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 10:16

Już od prawie godziny jestem w domu. Leżę z nogami wyżej. Do 15 moge leżeć. Co do jutra to już mam ustalone ze odpoczywam.
Wiedźma - Czw 10 Kwi, 2014 10:19

Ann napisał/a:
Co do jutra to już mam ustalone ze odpoczywam.

No nareszcie... :zmeczony:

A co od poniedziałku?

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 10:24

Wiedźma, Zobaczym jak sie czuć będę.. zawsze moge wziąć l4
Wiedźma - Czw 10 Kwi, 2014 10:29

Ann napisał/a:
zawsze moge wziąć l4

No więc nie wahaj się.
Masz teraz parę wolnych dni na to, żeby ustalić wszystko z szefostwem -
niech ruszy tyłek i zajmie się firmą od poniedziałku.

zołza - Czw 10 Kwi, 2014 18:59

Ann napisał/a:
że byłam wstanie sama siebie ukłuć.. zamierzałam się cztery razy a jak wbiłam to powstrzymywałam się od śmiechu


Tak mi sie przypomnialo :mgreen: Pare lat temu dopadła mnie rwa kulszowa. Byłam skręcona jak obwarzanek i prawie sikałam z bólu . Przyjechało pogotowie i chciało mnie zabrac ale oczywście nie zgodziłam się :uoee: Dostałam zastrzyk a lekarz wypisał mi receptę i zostawił sprzęt do iniekcji. Na drugi dzień nadal wyjac z bólu zaangażowałam małżonka w robienie zastrzyków (sama nie byłam w stanie skęcić tułowia by zobaczyć swój tyłek) Pięknie pobrał płyn do strzykawki , założył igłę. Ja miałam wybrać miejsce i wkłuć a on miał tylko powoli wstrzyknąć. Więc wacik i do dzieła ;) . Wkułam igłę i czekam ...nic sie nie dzieje ...nie boli ...cisza. Przekręcam sie na łóżku i widzę mojego 100 kg chłopa ,który bez przytomnosci leży na podłodze a w moim pośladku tkwi strzykawka. I tym to faktem zakończylam swoje leczenie w domu. Do dzisiaj jak sobie przypomnimy tą sytuacje to lejemy ze śmiechu ( to znaczy ja... :rotfl: )

Ann - Czw 10 Kwi, 2014 20:17

zołza, dziękuję za poprawę humoru, popłakałam się ze śmiechu :smieje:
Matinka - Czw 10 Kwi, 2014 22:09

Aniu dbaj o siebie! Zdrowia życzę! :pocieszacz:

Ps. Zołza niezłe to Twoje wspomnienie :mgreen:

Ann - Nie 13 Kwi, 2014 19:54

Nastała cisza wewnętrzna..
od czwartku przynajmniej..
ale jaka cisza.. aż strach się bać, co czai się za rogiem..
ot zwykła codzienność, bez atrakcji specjalnych.. a tak jak mi się żyć nie chciało tak co do czego to się wystrachałam i nawet zmieniłam zdanie..

Codzienność.
Życie.
Ino trochę samotności czuć.

zołza - Nie 13 Kwi, 2014 20:02

Ann napisał/a:
a tak jak mi się żyć nie chciało tak co do czego to się wystrachałam i nawet zmieniłam zdanie..


Według zasady punkt widzenia zmienia się w zależności od wydarzenia :)

Ann napisał/a:
Ino trochę samotności czuć.


Jestem z Tobą Anka :pocieszacz:

Ann - Nie 13 Kwi, 2014 21:30

Przypomniała mi się teraz, jak coś czytałam, moja środowa terapia grupowa..
Terapeutka, która chce usłyszeć coś czego ja nie chcę powiedzieć.. i próbuje wmówić mi, że coś MUSIAŁO SIĘ ZMIENIĆ na lepsze w moich relacjach w domu kiedy nie piję.. - nie przyjmuje do wiadomości faktu, że może być tak, że na tą chwilę nie ma żadnych fajerwerków...
i nagle mówi do mnie podniesionym głosem:
"a co Ty myślisz, że to Twoje trzeźwienie to jest będzie jakiś wielki wyczyn z fajerwerkami? nie będzie!! To nie jest żaden wyczyn! Nic wielkiego! Nie myśl sobie, że zrobiłaś coś wielkiego!"..
Stanowczo pozostało mi odpowiedzieć tylko: "dla mnie to jest wielka rzecz na dzien dzisiejszy.. wielka sprawa, choć jeszcze mała jeśli chodzi o całokształt.. ale dla mnie każdego dnia to są fajerwerki jeśli kładę się spać trzeźwa, mając w myślach, że coś udało mi się zrobić dobrego dla siebie".

to tyle, bo mi się przypomniało :)

Matinka - Nie 13 Kwi, 2014 22:01

Ann napisał/a:
Stanowczo pozostało mi odpowiedzieć tylko: "dla mnie to jest wielka rzecz na dzien dzisiejszy.. wielka sprawa, choć jeszcze mała jeśli chodzi o całokształt.. ale dla mnie każdego dnia to są fajerwerki jeśli kładę się spać trzeźwa, mając w myślach, że coś udało mi się zrobić dobrego dla siebie".


Aniu, mam podobne zdanie. Zaprzestanie picia jest jedną z najważniejszych moich życiowych decyzji a zmiana, która się z tym wiąże jedna z największych. I jest to jedno z moich głównych osiągnięć, z których jestem dumna - teraz do tej chwili niezależnie od tego, co będzie potem. Jest to wyczyn, który kosztuje mnie sporo trudu.
A wpływ na otoczenie mamy, większy lub mniejszy, bardziej lub mniej widoczny. Czasem to przypadkiem wychodzi...

pterodaktyll - Nie 13 Kwi, 2014 22:04

Matinka napisał/a:
I jest to jedno z moich głównych osiągnięć, z których jestem dumna - teraz do tej chwili niezależnie od tego, co będzie potem. Jest to wyczyn, który kosztuje mnie sporo trudu.

Za pozwoleniem..........normalność a właściwie powrót do niej to dla Ciebie taki wyczyn? Większość populacji żyje w ten sposób i nie jest to żaden powód do chwały............moim zdaniem rzecz jasna

Matinka - Nie 13 Kwi, 2014 22:09

Normalność jest pojęciem względnym.
Abstynencja i wszystko co się z nią wiąże jest moim wyczynem.

pterodaktyll - Nie 13 Kwi, 2014 22:14

Matinka napisał/a:
Abstynencja i wszystko co się z nią wiąże jest moim wyczynem.

To bardzo niebezpieczny sposób myślenia o chorobie, trzeźwość powinna być normalnym stanem a nie wyczynem, a życie to nie zawody sportowe. Tak moim zdaniem rzecz jasna

Ann - Nie 13 Kwi, 2014 22:16

Ptero ale cieszyć sie i mieć wewnętrzne fajerwerki każdego dnia kiedy nie piję to też zle i niebezpiecznie? A co jest bezpieczne i normalne po tylu latach picia?
rybenka1 - Nie 13 Kwi, 2014 22:17

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
I jest to jedno z moich głównych osiągnięć, z których jestem dumna - teraz do tej chwili niezależnie od tego, co będzie potem. Jest to wyczyn, który kosztuje mnie sporo trudu.

Za pozwoleniem..........normalność a właściwie powrót do niej to dla Ciebie taki wyczyn? Większość populacji żyje w ten sposób i nie jest to żaden powód do chwały............moim zdaniem rzecz jasna
zgadzam się na teraz , dla mnie to był proces ,proces powrotu do normalnosci .Teraz żyje po prostu żyję .
Matinka - Nie 13 Kwi, 2014 22:20

pterodaktyll napisał/a:
trzeźwość powinna być normalnym stanem

Dla alkoholika trzeźwość nie jest normalnym stanem, właśnie dlatego, że jest chory.
Jest to stan, który osiąga wkładając w to wiele trudu i pracy. To moje spojrzenie.

pterodaktyll - Nie 13 Kwi, 2014 22:30

Ann napisał/a:
cieszyć sie i mieć wewnętrzne fajerwerki każdego dnia kiedy nie piję to też zle i niebezpiecznie?

Alkoholizm to choroba min. emocji i przywrócenie ich na jakieś normalne tory trwa co najmniej rok a czasem do dwóch lat i to pod warunkiem, ze coś się z tym robi a nie po prostu nie pije. Stany euforyczne jak i tzw. totalne "doły" są niebezpieczne dla alkoholika w pierwszych miesiącach trzeźwości i dlatego należy sie ich wystrzegać. Tak mnie przynajmniej uczono na terapii. Im prędzej udaje sie "spłaszczyć" te emocje tym szybszy powrót do tej "normalności" która jest udziałem ludzi nieuzależnionych i dlatego traktowanie choroby w kategoriach "zawodów sportowych" jest niebezpieczne dla trzeźwiejącego

pterodaktyll - Nie 13 Kwi, 2014 22:35

Matinka napisał/a:

Dla alkoholika trzeźwość nie jest normalnym stanem, właśnie dlatego, że jest chory.
Jest to stan, który osiąga wkładając w to wiele trudu i pracy.

To oczywiste, ale na pewno nie można tego traktować w kategoriach jakiegoś wyczynu. Życie i zdrowie to nie zawody sportowe, choć tak samo można je i wygrać jak i przegrać ;)

Ann - Pon 14 Kwi, 2014 07:08

23r
znów mnie zaburzyło toto.. tu sie cieszę bo robię dobrze według mnie, że mam radochę z trzeźwienia, a tu sru i się okazuje, że nie dobrze :beba:

szika - Pon 14 Kwi, 2014 07:17

dobrze, że się cieszysz, dobrze... miej radochę, nawet skacz pod sufit :)
jest sie z czego cieszyć :)

z mojej terapii pamiętam w tym temacie takie ostrzeżenia, żeby jednak być czujnym, bo euforia może nam troche w głowie zamieszać... niektórzy z tej radości szli pić... bo już tacy niby mocni są...
cieszyć się ale nie zapominać w którym miejscu życia się jest...
a radocha? ja też miałam takie jazdy "podskoków" :) i bardzo miło je wspominam :)

zołza - Pon 14 Kwi, 2014 07:19

Ann napisał/a:
tu sie cieszę bo robię dobrze według mnie, że mam radochę z trzeźwienia, a tu sru i się okazuje, że nie dobrze


Aniu ciesz się każdą trzeźwą chwilą ,każdym dniem ... tylko nie oczekuj na owację na stająco :P

Ann - Pon 14 Kwi, 2014 07:22

Toć to nie euforia, ani owacji na stojąco nie oczekuję, tylko w zasadzie od samego początku, niezależnie od tego co przechodzę, to każdego dnia wieczorem, mam moje małe własne fajerwerki w środku, na zasadzie głębokiego oddechu ulgi, kiedy kładę się i zasypiam trzeźwa..

Do stanów euforycznych jest mi daaaaaleko, zawsze bliżej do deprechy i z nią znam się dobrze.

szika - Pon 14 Kwi, 2014 07:26

Oki Aniu :) fajerwerki rozumiałam jako podskoki.. już teraz rozumiem dokładnie o co Ci chodziło :) nieporozumienie było w kwestii "nasycenia" radochy ... aczkolwiek w każdej postaci radocha jest ok :)
Ann - Pon 14 Kwi, 2014 07:38

Cieszę się, że się zrozumiałyśmy..

Powiem jeszcze tak:
Ciężko żyło mi się gdy piłam, chociaż na więcej rzeczy miałam po prostu wywalone i mnie nie obchodziły. Ciężko żyje mi się teraz.. bo nagle mierzę się z tak wieloma sprawami.
Patrzę i czerpię z ludzi, którzy tak samo jak ja nie piją, trzeźwieją, odbywają terapię, uczestniczą w mityngach itd. Ile ludzi tyle opinii, ile ludzi, tyle doświadczeń i spojrzeń na świat. Patrzę i patrzę, i patrzę i gębę mam coraz bardziej otwartą.. i coraz częściej zastanawiam się co jest nie tak ze mną, że ciągle coś nie tak.. że głody, nawrót, że deprecha.. mimo, że tak bardzo chcę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, w tej całej chorobie alkoholowej, to i tak wciąż ciemna jak tabaka w rogu.. :bezradny: chyba życia mi nie starczy na zrozumienie wielu rzeczy.. ale cóż..

zołza - Pon 14 Kwi, 2014 07:57

Aniu :pocieszacz: Powiem szczerze . Tez miałam nadzieję i wielkie oczekiwania po zaprzestaniu picia ,że wszystko się zmieni , że świat będzie lepszy a życie piękniejsze...
Że wszystko będzie prostsze. Myślałam ,że jak za machnięciem czarodziejskiej rożdżki świat nabierze barw a ja bedę radosna i szczęśliwa. Chodziłam na terapię ,słuchałam ,rozmawiałam z wieloma ludźmi i co - nic sie nie zmieniało...Miałam i do dzisiaj mam chwile szczęścia ale i chwile zadumy i obniżonego nastroju...Loty w chmurach i twarde upadki na ziemię. Tylko...sama nie wiem jak to się stało :bezradny: po czasie to wszystko staje się takie normalne , zwykłe ... fajne. Wiem co się dzieje i przyjmuję to co się dzieje. Ot tak zwyczajnie jak padający deszcz , nadchodzące święta , słońce budzące mnie rano. To po prostu życie...Trzeźwe ,normalne życie :)

Jo-asia - Pon 14 Kwi, 2014 08:00

Ann napisał/a:
tak bardzo chcę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, w tej całej chorobie alkoholowej, to i tak wciąż ciemna jak tabaka w rogu..

czułam się podobnie..gdy byłam miej więcej w tym samym miejscu co Ty
szukałam dalej, nie przestałam i zrozumienie stopniowo przychodziło i nadal przychodzi
drogę, którą wybrałaś..to dobra droga, krocz nią dalej
:buziak:

Jacek - Pon 14 Kwi, 2014 09:04

Ann napisał/a:
zastanawiam się co jest nie tak ze mną, że ciągle coś nie tak.. że głody, nawrót, że deprecha.. mimo, że tak bardzo chcę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, w tej całej chorobie alkoholowej,

ja bym postawił na gdzieś głęboko ukryte w podświadomości - żal po stracie
gdy ja zacząłem swą drogę trzeźwości - szło wszystko w miarę gładko
a to dlatego,że rodzina mnie zostawiła,a mnie samemu zależało na powrocie jej
więc upór mój był w kierunku,zrobienia wszystkiego,aby pokazać ze nie piję
dwa lata nie byliśmy razem,,,i był to okres mego trzeźwienia ,, dla niej
gdy już rodzina była w komplecie,zapomniałem o dbaniu o siebie,o swą trzeźwość
gdzieś tam we mnie siedziało że nie piję i nie dla mnie takie pijackie życie
jednak był tam i ten kod,który później się dowiedziałem że nazywanym jest - żal po stracie
to były takie nachodzące marzenia,tęsknota za tamtym czasem
a co najgorsze w tym było,to właśnie to,że ja niby wiedziałem ze marzę że o tym se wspominam w myślach
ale nie zdawałem sobie sprawy że onych nie powinno być,,że się pojawiają w brew mojej woli
że powinienem zakończyć - a ja z przyjemnością do nich wracałem
w końcu naszło spojrzenie w ich kierunku,i zdanie sobie sprawy - że ja pędze tymi marzeniami do ich zrealizowania
to były tylko myśli,tylko marzenia,,tęsknota
ale zdałem sobie sprawę ze tym do nich dążę - odżuciłem
włożyłem sobie taki kod - nie dla ciebie Jacku,takie pomyślunki
i o dziwo,to już dawno temu było,i jakoś nie wróciło
a później tu na forum dowiedziałem się o czymś takim jak - żal po stracie
i wiem że to na pewno było to,,,czego musiałem się pozbyć, odżałować,stanąć na innym gruncie - zbudować go - w głowie

baracca - Pon 14 Kwi, 2014 14:16

Ann napisał/a:
Patrzę i patrzę, i patrzę i gębę mam coraz bardziej otwartą.. i coraz częściej zastanawiam się co jest nie tak ze mną, że ciągle coś nie tak.. że głody, nawrót, że deprecha.. mimo, że tak bardzo chcę zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi, w tej całej chorobie alkoholowej, to i tak wciąż ciemna jak tabaka w rogu..

Nie próbuj tego zrozumieć bo nie ma co. Alkoholizm to nie choroba - to stan umysłu. :evil2"
Najważniejsze już zrobiłaś - przestałaś pić, od wakacji nie wróciłaś do nałogu i sobie radzisz. Całe to chorowanie przypomina siedzenie na minie i postukiwanie młotkiem w zardzewiały zapalnik, nie ma siły - prędzej czy później będzie... BUM!.

Kiedyś już tutaj napisałem - głody i nawroty są przypisane do tożsamości alkoholika. To Ty decydujesz czy przyjmiesz tą tożsamość czy nie. Porzuć ją - i nawroty się skończą.

Może czas zacząć żyć?
Chyba, że dalej chcesz uciekać przed życiem, tym razem chorując...

Wiedźma - Pon 14 Kwi, 2014 20:17

Nie chcesz mieć gorączki - wyrzuć termometr? :shock:
Może to i dobra rada dla kogoś, kto poznał swoją chorobę, nauczył się z nią żyć,
dla kogoś, komu gorączka - jako sygnał, że coś się dzieje złego w organizmie - nie jest już potrzebna.
Ale osobie na początku leczenia zignorowanie istoty (poważnej) choroby nie może przynieść nic dobrego

Ann - Wto 15 Kwi, 2014 08:37

baracca napisał/a:
Porzuć ją - i nawroty się skończą.
czyli zapomnij, że jesteś alkoholiczką? :shock: to przecież ja za chwilę pomyślę, że mogę pić kontrolowanie skoro nią nie jestem :shock:
baracca napisał/a:
Może czas zacząć żyć?
Chyba, że dalej chcesz uciekać przed życiem, tym razem chorując...
Mam wrażenie, że zaczęłam żyć.. i dlatego jest mi ciężko bo biorę odpowiedzialność za siebie a nie zalewam się wódą czy innym wińskiem.. Nie uciekam przed życiem od ponad 9 miesięcy.. ale chora jestem i będę do końca życia w myśl zasady, że alkoholikiem jest się do śmierci.. :mysli:
Wiedźma - Wto 15 Kwi, 2014 08:52

Ann napisał/a:
czyli zapomnij, że jesteś alkoholiczką? :shock: to przecież ja za chwilę pomyślę, że mogę pić kontrolowanie skoro nią nie jestem :shock:

Mądra dziewczynka :cacy:

pterodaktyll - Wto 15 Kwi, 2014 09:08

baracca napisał/a:
Alkoholizm to nie choroba - to stan umysłu

A to coś nowego.............jak to się człek do samej śmierci uczy. :mysli:

Wiedźma - Wto 15 Kwi, 2014 09:12

pterodaktyll napisał/a:
A to coś nowego

Czego ci ozdrowieńcy nie wymyślą... :aha:

baracca - Wto 15 Kwi, 2014 16:31

baracca napisał/a:
Alkoholizm to nie choroba - to stan umysłu.

Ann napisał/a:
chora jestem i będę do końca życia w myśl zasady (...)


:evil2"

yuraa - Wto 15 Kwi, 2014 19:41

baracca napisał/a:
:evil2"

a coż to Baracco burzy ci dobre samopoczucie ?
Twój alkoholizm to stan umysłu, alkoholizm Ann to dozywotnia choroba.
zamienic sie jak podejrzewam nie chcesz to czemu masz niestrawność ?

Halibut - Wto 15 Kwi, 2014 19:57

yuraa,
A może alkoholizm to choroba a zarazem stan umysłu?

yuraa - Wto 15 Kwi, 2014 20:03

choroba ciała i obsesja umysłu
czy moze odwrotnie ?

Halibut - Wto 15 Kwi, 2014 20:17

Jeżeli kładziemy akcent, to dla mnie odwrotnie.
Pierwsza jest przyczyna, później skutek.
Żeby zawalczyć skutek trzeba usunąć przyczynę.
Ale tak na poważnie masz rację.
Ważne jest to kto co czuje.
Dla nas prawdziwe jest to co uznajemy za prawdę.
I tylko z tym możemy się zmierzyć.

Ann - Czw 17 Kwi, 2014 15:24

Jeśli chodzi o moje nogi to 10 kolejnych zastrzykow i inny antybiotyk... "Musi sie pani zoperowac, NFZ pani zrefunduje, opiszę i dam skierowanie do naczyniowca jak zapalenie minie.."

Ps. Ma ktoś brzuch na przeszczep? Może byc mniejszy rozmiarowo niż moj

Klara - Czw 17 Kwi, 2014 15:36

Ann napisał/a:
Ma ktoś brzuch na przeszczep? Może byc mniejszy rozmiarowo niż moj

:pocieszacz:



Mam do oddania pośladki i boczki :D

szika - Czw 17 Kwi, 2014 16:04

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
zołza - Czw 17 Kwi, 2014 19:05

Ann napisał/a:
"Musi sie pani zoperowac, NFZ pani zrefunduje, opiszę i dam skierowanie do naczyniowca jak zapalenie minie.."


Nie zabijaj posłańca :boisie:

Ann - Czw 17 Kwi, 2014 19:53

zołza, Że co proszę?:)
zołza - Czw 17 Kwi, 2014 19:55

Ann napisał/a:
zołza, Że co proszę?:)


:milczek:

Będzie dobrze ;)

Wiedźma - Pią 18 Kwi, 2014 06:29

zołza napisał/a:
Będzie dobrze ;)

Jasne! :tak:
Po to się robi operacje :pocieszacz:

Ann - Pią 18 Kwi, 2014 22:14

Samotność to jest coś czego nie lubię..
Widziałam R. znów dzisiaj.. dostałam od niego smsa znów.. nie jest mi obojętny.. i pewnie długo nie będzie.. ale mimo tego, że jest mi go brak, to wiem, że wejście w to nie da mi na tą chwilę nic dobrego.

Obrobiłam się na święta.. usiadłam w spokoju
i ogarnęła mnie pustka i samotność.. :bezradny:
nie lubię świąt jednak..

będę monotonna, ale jak się pożalę to mi może ulży, bo dziś szczególnie: boli mnie noga i nie mogę spać.. :muza:

Klara - Sob 19 Kwi, 2014 07:49

:pocieszacz: :pocieszacz:
Jeszcze będzie przepięknie :tak:
ZOBACZYSZ!!! :)

Ann - Sob 19 Kwi, 2014 08:08

Klara, :buzki:
Jacek - Sob 19 Kwi, 2014 08:41

Ann napisał/a:
usiadłam w spokoju
i ogarnęła mnie pustka i samotność.. :bezradny:

też tak miałem,przez te dwa lata,co żona odeszła
szczególny okres,świąt,gdy najwięcej wolnego i czas rozmyślań taki był
ale nigdy się na święta nie obraziłem,,uważam ze to najpiękniejszy okres
i nigdy nie zwątpiłem,w nadziei czekania, że żona wróci

margo - Sob 19 Kwi, 2014 11:09

Ann napisał/a:
i ogarnęła mnie pustka i samotność..


Zawsze jesteśmy my tutaj :pocieszacz: nie jesteś sama :lol2:

Ann - Sob 19 Kwi, 2014 11:15

Cytat:
Zawsze jesteśmy my tutaj nie jesteś sama
:buzki:
rybenka1 - Sob 19 Kwi, 2014 23:00

Aniu :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak:
Ann - Nie 20 Kwi, 2014 18:14

Prawie 600 km zrobiłam w dwa dni samochodem.. wczoraj jedna trasa i dzisiaj pierwszy raz do Stolycy się wybrałam własnoręcznie kierownicą kręcąc..
a teraz nóżki leża wyżej niż ja.. i oddycham z ulgą, że wysiadłam z auta.

Już mi starczy świąt chyba :mysli:
Krótko spałam tej nocy bo późno wróciłam, a wcześnie wyjechałam.. zjadłam więcej niż powinnam, itd.. :mysli: chyba pójde spać :mgreen:

Helga - Nie 20 Kwi, 2014 23:46

Panie tu od teorii do praktyki przeszły widzę - zaczęło się od dywagacji na temat rozładowywania emocji, a doszło do humoroterapii w czystej formie :-)
Ann - Wto 22 Kwi, 2014 09:44

Terapia, terapia.. na co mnie ona..?
Męczy i dręczy.. ale jednak się tam ciągnę..
emocje kipią.. mówię o nich - fakt zaczęłam odczuwać i nazywać niektóre rzeczy.. eureka. Ale terapia za mnie nic nie rozwiąże.. nagadam się tylko i nic więcej.. :bezradny: ..
uciekać.. jak najdalej stąd.. wtedy wszystko byłoby inne..

rufio - Wto 22 Kwi, 2014 11:05

Dobrze godocie dziołcha masz recht sama terapia jako taka rzeczywiście na pozór nic nie daje - ona tylko wskazuje gdzie i co boli i jak to zabliźnić . Pozwól sama sobie się wygadać i znajdzie się rozwiązanie albo i nie . Teraz jak Sama prawisz piorytetem jest praca - potem to będzie potem .

prsk

Ann - Wto 22 Kwi, 2014 19:18

cczxc tak bym dziś samą siebie w łeb prosto strzeliła.. cczxc
Whiplash - Wto 22 Kwi, 2014 20:06

Ann napisał/a:
tak bym dziś samą siebie w łeb prosto strzeliła..

Nie rób sama tego co można we dwoje :)

:amasz:

Ann - Wto 22 Kwi, 2014 20:21

Whiplash, o, to to właśnie, dzięki! :okok:

:mysli:

Matinka - Wto 22 Kwi, 2014 20:34

Ann napisał/a:
cczxc tak bym dziś samą siebie w łeb prosto strzeliła.. cczxc

Whiplash napisał/a:
Nie rób sama tego co można we dwoje
:amasz:

Przepraszam, czy tu biją?
:nono:
Ann, czy to jakaś nowa forma terapii? ;)

Ann - Wto 22 Kwi, 2014 20:50

Matinka napisał/a:
Ann, czy to jakaś nowa forma terapii?
każda droga jest dobra jeśli jest skuteczna.. ;)
Matinka - Wto 22 Kwi, 2014 20:57

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Ann, czy to jakaś nowa forma terapii?
każda droga jest dobra jeśli jest skuteczna.. ;)


Hi hi, ja też ukręciłam bat na własną skórę :wysmiewacz:

Ech, to trzeźwienie jest takie, takie...No, brak mi słów :mgreen:

Ann - Śro 23 Kwi, 2014 17:41

Mam do Was pytanie: czy NIEŚWIADOME zjedzenie kawałka tortu (pierwszy gryz) nasaczonego alkoholem a dalej odstawienie talerzyka jest złamaniem abstynencji?
Czy zjedzenie potrawy w jakiej jest dolane do gotowania bądź smażenia wino też nim jest, jeśli nie wiemy że byl w tym alkohol?
Po odpowiedziach powiem skad to pytanie

smokooka - Śro 23 Kwi, 2014 17:49

Anusia, odwieczne pytania. Ja bym tego nie potraktowała u siebie jako złamanie abstynencji. Robię jednak wszystko, żeby do takiej sytuacji nie doszło. Mało się stołuję w obcych przybytkach, w cukierni pytam czy nasączane, etykietę w sklepie czytam też. W gościach nie mam okazji. Sama nie używam.
Ann - Śro 23 Kwi, 2014 18:33

Pytam dlatego, że dziś na terapii grupowej była o to wojna.. w której terapeutka powiedziała, że to przerwanie abstynencji z premedytacją.. wojna słowna była na 30 minut.. że powinniśmy idąc do restauracji mieć pewność, że w potrawie nie ma wina, a na weselach pytać czy tort jest nasączany.. no nie dajmy się zwariować.. konkluzja wyszła taka, że najlepiej nigdzie nic nie jeść i nie pić.. bo fakt ze natrafimy na ciasto z alkoholem, nawet jeśli go nie spożyjemy, sprawi, że NIEWŁAŚCIWIE DBAMY O SWOJĄ TRZEŹWOŚĆ i to jest równe z piciem alkoholu.. no dajta spokój... ja rozumiem jakbym sie tym plackiem zażerała.. ale jeśli przypadkiem na taki trafię :bezradny: . Terapeutka nie chciała zgodzić się z naszym zdaniem, że dla nas nie jest to przerwanie abstynencji, ale natomiast byłoby tym zjedzenie bombonierki wiśni w rumie, gdybyśmy zażerali się jedną za drugą..

Szczerze? Cała grupa z terapii wyszła wściekła.. ze względu na arogancką postawę terapeutki, która powiedziała: TO TAK JAKBYŚCIE CHLALI I KONIEC!
w ogóle sposób w jaki ona nas traktuje.. jako jedyna z trzech terapeutek prowadzących terapię.. matko.. dziś mało brakowało abym jej powiedziała, że pi***oli jak potłuczona.. byli tacy, którzy jej powiedzieli wiele dość dosadnie.

smokooka - Śro 23 Kwi, 2014 18:44

Ania, terapeutka po prostu nie jest alkoholiczką, zna teorię, a nie życie ;) luzik. Każdy i tak ma swój rozum i swoje prawo do interpretacji. Oby tylko podejmowane decyzje okazywały się dobre. Terapia to nie nauka wierszyka na pamięć w szkole. A i ortodoksi mają swoje miejsce na ziemi. Nie ma się co denerwować i tyle
matiwaldi - Śro 23 Kwi, 2014 19:00

Ann napisał/a:
Cała grupa z terapii wyszła wściekła



:shock: :shock: :shock:
to może miała rację ............ ???

moim zdaniem ważne są intencje.......
jeżeli ugryzę zupełnie nie świadomy czego,co zawiera alkohol ,a następnie odstawię ,to nic sie nie stało,ale........jeżeli świadomie nie pytam na normalnym weselu jaki jest tort,to może dlatego,że mam nadzieje na alkoholizowany........ i intencje pokazują nienależytą dbałość o swoją trzeźwość ............

każde zacietrzewienie w jakiejkolwiek kwestii pokazuje ,że :...COŚ SIĘ DZIEJE !!!" *

co Cię dotyka,to Cię dotyczy.......pisano do mnie tu na Forum jak tylko podnosiłem ciśnienie........
8)



*- Ks. Natanek - Kazanie na śniadanie

yuraa - Śro 23 Kwi, 2014 19:04

A czy ktos zjada kawałek ciasta by odreagować stresa, czy wznosi toast cukierkiem czy wreszcie po karkówce duszonej w winie oblapia cudzą żonę i jak pajac się zachowuje ? Jeśli tak to jest to zlamanie abstynencji
Ann - Śro 23 Kwi, 2014 19:22

smoczku, faktycznie ortodoksi też mają miejsce na ziemi.

matiwaldi, wściekli byliśmy ze względu na jej ton... i zachowanie, które w zwykłych kontaktach interpersonalnych byłoby nie na miejscu.. a co dopiero w terapii.
Intencje właśnie, to też to co napisał yuraa.

No po prostu w takim wypadku, w związku z tym, że zdarzyło mi się ugryźć zupełnie nieświadomie w październiku ciasto z nasączeniem.. ale po tym jednym gryzie je odstawiłam.. to i tak znaczy według niej, że złamałam abstynencję.. :szok:

niesamowite.. bo DLA MNIE złamanie abstynencji to świadome napicie się alkoholu w celu wiadomym.. aby dało mi to ulgę/zachlanie mordy/cokolwiek. A nie w takim przypadku jak tu podawane.. :beba:

zresztą.. było minęło.. tak tylko byłam ciekawa waszego zdania.

Jonesy - Śro 23 Kwi, 2014 20:43

Kontekstu sytuacji nie znam, jeżeli faktycznie pacjent ugryzł kawałek ciasta i stwierdził "o cholera, z alkoholem" i podziękował, to dziwna jest ta kobita, tym bardziej że najbliższe placki lub torty z gorzałą to tylko babcia robi na imieniny, restauracje dawno już korzystają z zamienników smakowych bo tańsze.
Wątpię też żeby karkówkę w winie ktoś w knajpie moczył, a robiłem w gastronomii 4 lata i tego po prostu nie widziałem - szkoda siana i tyle.

Wydaje mi się, że będąc w trakcie terapii i do tego na początku drogi trzeźwienia, lepiej zaufać komuś doświadczonemu. I jak terapka wam mówi, że coś w tym jest nie tak, to może... warto to przemyśleć?

Oczywiście piszę to nie znając całego kontekstu.

Btw. Aniu, mój proboszcz Piotrek i jego "wlałem ci cukier do kawy"... Identyczna sytuacja, ale ja mam świadomość tego, że gdybym mu powiedział wcześniej o moim problemie, to na pewno by się tak nie wygłupił.... Ale z drugiej strony, nie będę każdego proboszcza co mu komputer naprawiam informował o nałogu, coby przypadkiem mi gorzały do kawy nie nalał, bo przecież wszyscy to robią :mgreen:

Jonesy - Śro 23 Kwi, 2014 20:46

Ann napisał/a:


matiwaldi, wściekli byliśmy ze względu na jej ton... i zachowanie, które w zwykłych kontaktach interpersonalnych byłoby nie na miejscu.. a co dopiero w terapii.


Panna, słuchaj no, że tak się spytam, a rozumiem że to przez lata chlania tak wszyscy żeście się pacjenci, obyli w savoir vivrze, że teraz takie zachowanie jest nie na miejscu dla was i tak mocno drażni (zwłaszcza na terapii?)???

:mgreen:

Ann - Śro 23 Kwi, 2014 20:52

Jonesy napisał/a:
Ann napisał/a:


matiwaldi, wściekli byliśmy ze względu na jej ton... i zachowanie, które w zwykłych kontaktach interpersonalnych byłoby nie na miejscu.. a co dopiero w terapii.


Panna, słuchaj no, że tak się spytam, a rozumiem że to przez lata chlania tak wszyscy żeście się pacjenci, obyli w savoir vivrze, że teraz takie zachowanie jest nie na miejscu dla was i tak mocno drażni (zwłaszcza na terapii?)???

:mgreen:


:buahaha:
UWIELBIAM CIĘ!

no wiesz.. my to teraz takie bułkę przez bibułkę.. i co nam tu będzie jakaś baba gadała.. :D
:skromny:

Ann - Śro 23 Kwi, 2014 21:01

Jonesy napisał/a:
jeżeli faktycznie pacjent ugryzł kawałek ciasta i stwierdził "o cholera, z alkoholem" i podziękował, to dziwna jest ta kobita
dokładnie o tym mówię. Według niej to celowe złamanie abstynencji :bezradny:
Jonesy napisał/a:
I jak terapka wam mówi, że coś w tym jest nie tak, to może... warto to przemyśleć?
oczywiscie, taka sytuacja, poczucie smaku alkoholu na języku może wywołać głód alkoholowy, jeśli nie w tej chwili to za jakiś czas.. no ale skoro już się stało PRZYPADKIEM no to cóż tu zrobić z tym fantem..?
Jonesy napisał/a:
Btw. Aniu, mój proboszcz Piotrek i jego "wlałem ci cukier do kawy"...
:okok: ale jednocześnie jestem anonimową alkoholiczką.. i nie musze napisać sobie na czole JESTEM ALKOHOLICZKĄ.. nie zamierzam biegać do kucharza by upewnić się że tam nie było dolewane wino.. a z drugiej strony tam gdzie chcę powiedzieć i mam na tyle odwagi, właśnie dlatego, żeby mi nikt cukru do kawy nie wlewał, mogę powiedzieć :) .

Jeszcze jedno, ktoś dziś powiedział: Kurdę, ale ja chcę żyć normalnie, albo przynajmniej w miarę normalnie.. pamiętając kim jestem.. a terapeutka wywrzeszczała: żartujesz chyba sobie ze mnie?! alkoholik nigdy nie będzie miał prawa żyć normalnie! :shock:

szika - Śro 23 Kwi, 2014 21:33

Ann napisał/a:
wywrzeszczała

???????
Aniu??? dokładnie to miałas na myśli? wrzask? to chciałas powiedziec?

Jonesy - Śro 23 Kwi, 2014 22:01

Ann napisał/a:
a terapeutka wywrzeszczała: żartujesz chyba sobie ze mnie?! alkoholik nigdy nie będzie miał prawa żyć normalnie! :shock:


No jakaś agresywna współ czy jak?

Enja - Śro 23 Kwi, 2014 22:46

Cześć Ann :)

mam na imię Ania i jestem alkoholiczką. Prowadzę normalne życie. Nie zastanawiam się każdego ranka, co mam zrobić żeby się nie napić - prawdę mówiąc przez większość czasu w ogóle o tym nie myślę, ale:
- zawsze upewniam się, czy ciasto albo lody nie są z alkoholem (cukierki już mam opracowane ;) ),
- zawsze w aptece pytam, czy lekarstwo nie zawiera alkoholu,
- zawsze sprawdzam, czy np. płyn do płukania ust jest bezalkoholowy.

Żaden nie-alkoholik pewnie nawet by nie pomyślał, że może o tym pomyśleć.

I tak sobie normalnie żyję od lat 12 z haczykiem

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 07:28

szika napisał/a:
???????
Aniu??? dokładnie to miałas na myśli? wrzask? to chciałas powiedziec?

:tak: dokładnie to

Jonesy napisał/a:
No jakaś agresywna współ czy jak?
:bezradny:
Enja napisał/a:
- zawsze upewniam się, czy ciasto albo lody nie są z alkoholem (cukierki już mam opracowane ),
- zawsze w aptece pytam, czy lekarstwo nie zawiera alkoholu,
- zawsze sprawdzam, czy np. płyn do płukania ust jest bezalkoholowy.

Enja a załóżmy, że ktoś Ci powie, że to ciasto jest bez alkoholu.. a po spróbowaniu jednak okaże się, że był w nim alkohol? I co wtedy? Ja na weselu zapytałam mojego wtedy, czy tort jest bez alkoholu, mówił, że bez, ja spróbowałam i poczułam w nim alkohol :bezradny: i co wtedy? Upewniałam się przed :) .
Co do lekarstw i płynów do płukania ust itd robię dokładnie to samo co Ty, tam gdzie mogę i mam możliwość dokładnego sprawdzenia (opakowania ciastek, batoników, lodów), sprawdzam to dokładnie.
No ale nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Dla mnie ten ledwo wyczuwalny posmak alkoholu w torcie nie był złamaniem abstynencji i koniec :nerwus:

Guido - Czw 24 Kwi, 2014 07:53

Ann napisał/a:
Dla mnie ten ledwo wyczuwalny posmak alkoholu w torcie nie był złamaniem abstynencji i koniec :nerwus:


A jeżeli założyć, że jednak był złamaniem abstynencji, to co to tak naprawdę zmieni w Twojej świadomości (poza bilansem trzeźwych dni)?

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 08:12

Guido napisał/a:
A jeżeli założyć, że jednak był złamaniem abstynencji, to co to tak naprawdę zmieni w Twojej świadomości (poza bilansem trzeźwych dni)?
to znaczyłoby, że w bardzo łatwy sposób zaburzyłam coś nad czym bardzo ciężko pracuję.. świadomość tego byłaby dla mnie trudna do zaakceptowania.

Ale mówię raz jeszcze, jak DLA MNIE ja abstynencji nie złamałam tym przypadkiem.., biorąc pod uwagę takie "wypadki przy pracy" wszyscy Ci, którzy mają po 10, 20 lat abstynencji i którym też się różne przypadki zdarzyły.. że ktoś na rodzinnej imprezie zamienił przypadkiem szklanki i okazało się, że w tej, którą podnieśli do ust był alkohol, ale go wypluli.. oni tez powinni liczyć swoją abstynencję na nowo :bezradny:


jeszcze trochę i bym ją wczoraj zapytała, czy jak robię sobie zastrzyki w brzuchol i smaruję się spirytusem to też łamię abstynencję.. bo przez skórę mi się wchłonąć może.. :glupek:

smokooka - Czw 24 Kwi, 2014 08:17

Ann napisał/a:
smaruję się spirytusem to też łamię abstynencję.. bo przez skórę mi się wchłonąć może..
- ortodoks powie że tak. perfumy też są "wykluczone". Mój Jarek na stacjonarną kiedyś trafił i tak się złożyło, że z paprzącą się nogą po potężnym ugryzieniu przez psa. Musiały mu pielęgniarki zmieniać opatrunki itd i wymaganie było żeby kupić taki psiukacz bez spirytu do dezynfekcji. Nazwę podać mogę na PW :mgreen:
pterodaktyll - Czw 24 Kwi, 2014 08:18

Ann napisał/a:
jak DLA MNIE ja abstynencji nie złamałam tym przypadkiem.

No pewnie, że nie. Cóż to za idiotyzm w ogóle sugerować coś takiego. Pewnie, że gdybyś wrąbała pół tego tortu na spirytusie, mogłoby to wywołać jakieś skojarzenia w Twojej podświadomości i być może jakieś nieprzyjemne stany, ale ugryzienie kawałka czegoś w czym jest alkohol i odłożenie tego w żadnym wypadku nie może być traktowane jako złamanie abstynencji, bo inaczej za chwilkę dojdziemy do jakiegoś totalnego absurdu w tej materii.
Ann napisał/a:
czy jak robię sobie zastrzyki w brzuchol i smaruję się spirytusem to też łamię abstynencję.. bo przez skórę mi się wchłonąć może.

:buahaha:

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 08:31

smokooka napisał/a:
wymaganie było żeby kupić taki psiukacz bez spirytu do dezynfekcji. Nazwę podać mogę na PW
obawiasz się, że zbytnio się oparem opiję?:)
pterodaktyll napisał/a:
bo inaczej za chwilkę dojdziemy do jakiegoś totalnego absurdu w tej materii.
o tuż to! Wczorajsza grupa wyglądała na absurdalną, bo kobieta wcale nie potrafiła nam odpowiedzieć na nasze pytania, zresztą bardzo logiczne i poparte przykładami.. a jedynie w kółko wrzeszczała, że to złamanie abstynencji i koniec! A kolega tylko zapytał o ten tort.. i stwierdził biedny, że już się wcale nie będzie odzywał więcej :P
szika - Czw 24 Kwi, 2014 08:37

wydaje mi się, że jest to kwestia własnych, indywidualnych poglądów...
jak ktoś napisał - ortodoks uzna każdy kontakt z alkoholem jako złamanie abstynencji, nawet posmarowanie spirytusem rany...

w mojej ocenie jeśli podejmuje decyzję o abstynencji i moje zachowania, działania, dbanie o tę abstynencję skierowane są na jej utrzymanie, to takie "wpadki" przypadkowe nie mają znaczenia... ważna jest ta moja decyzja i moja świadomość czego chcę i czego się trzymam...

pani terapeutka może miec swoje własne poglądy w tej kwestii, jak każdy człowiek, jednakże wydaje się niedopuszczalny wrzask na terapii... kto jak kto ale osoba w tym miejscu ma obowiązek panować nad swoimi emocjami...
coprawda wręcz trudno mi sobie wyobrazić terapeutę, który wrzeszczy w trakcie sesji, ale jesli już się takie cos wydarzyło, może warto byłoby powiedziec głośno jak się z tym poczułas... potraktowałabym to "szkoleniowo" w wyrażaniu emocji... ja bym tak zrobiła... to jest własnie dbanie o siebie i o swoje granice...

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 08:52

szika napisał/a:
może warto byłoby powiedziec głośno jak się z tym poczułas...
Szika, oczywiście, że to zrobiłam. W momencie największego wkurzenia nerwowo machałam długopisem nad stolikiem.. i powiedziałam do dziewczyny obok: nosz ku*** paranoja.. i roześmiałyśmy się.. ale wściekłość z nas kipiała.. terapeutka powiedziała do mnie: powiedz nam co Cię rozbawiło, pośmiejemy się wszyscy.. powiedziałam: NIE. A ona na to: skoro już swoją postawą pokazujesz emocje nieprzyjemne i jeszcze to zaśmiewasz to powiedz o co chodzi. Powiedziałam, więc: cała ta sytuacja jest paranoją. Tak, jestem wściekła, nie zła, wściekła, a do tego jest mi przykro, że wrzeszczy Pani na nas, nie daje nam prawa do własnego spojrzenia, a nawet nie chce Pani wejść z nami w konstruktywną rozmowę, tylko pokazuje swoją wyższość, poprzez złe traktowanie nas. Poczułam się urażona. Dalej z Panią rozmowy kontynuować nie będę bo Pani racja jest najważniejsza, także jestem na przegranej pozycji. Przejdźmy dalej.
A ona na to: skoro Pani mi każe przejść dalej to muszę.. (i się ofukała)

nadmienię tylko, że początek tej rozmowy tj pierwsze jej dwadzieścia minut był spokojny i ja byłam spokojna i większość osób, do momentu aż zaczęła wrzeszczeć.

szika - Czw 24 Kwi, 2014 09:11

to w zasadzie poradziłaś sobie z tą sytuacją, oprócz może pewnej dawki sarkazmu obroniłas swoje emocje :) brawo :)
cały widz polega na tym aby postarać się w takiej sytuacji aby te emocje nie targały nadal przez długi czas...
Aniu to wszystko co w zasadzie MOGŁAŚ zrobić aby swoje granice utrzymać i uszanować ... nic więcej nie trzeba :) tak jest dobrze... :)
a co do abstynencji... kwestia punktu odniesienia... masz swoje zdanie i trzymaj sie tego... mądre wnioski wypływają z samej Ciebie tylko jakbyś temu nie do końca ufała.. :pocieszacz: :

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 09:15

szika napisał/a:
aby te emocje nie targały nadal przez długi czas...
juz teraz mnie to śmieszy.. ale wczoraj autentycznie jak wyszliśmy zapalić na przerwę to kipiało z nas.. ze mnie też..
szika napisał/a:
swoje granice utrzymać i uszanować ... nic więcej nie trzeba tak jest dobrze...
:okok:
szika napisał/a:
mądre wnioski wypływają z samej Ciebie tylko jakbyś temu nie do końca ufała.. :
jestem mocno przekonana co do faktu, że abstynencji nie złamałam przez ostatnie 290 dni. Jednakże ta absurdalna sytuacja sprawiła, że zaburzyła mnie ta paranoja ;)
szika - Czw 24 Kwi, 2014 09:20

Ann napisał/a:
abstynencji nie złamałam przez ostatnie 290 dni.

i tego się trzymaj :tak:
dobrze wszyscy wiemy, a już Ty najlepiej, jak wiele Cię to kosztowało i że nie odpuściłaś ani na moment :brawo:
absurdy są i będą na tym świecie... jeszcze trochę a przestaną Cię zaburzać ... gorąco w to wierzę :) tak trzymaj a z czasem nie będą Cię "ruszać" takie teksty... :luzik:

Enja - Czw 24 Kwi, 2014 13:16

Ann napisał/a:
poczułam w nim alkohol :bezradny: i co wtedy

według mnie ... NIC.... moim zdaniem wszystko zależy od świadomości i intencji spożywającego

Ann napisał/a:
Co do lekarstw i płynów do płukania ust itd robię dokładnie to samo co Ty, tam gdzie mogę i mam możliwość dokładnego sprawdzenia (opakowania ciastek, batoników, lodów), sprawdzam to dokładnie.

:okok:

Ann napisał/a:
nie był złamaniem abstynencji

jak wyżej .... świadomość i intencja

Ann pisałam swój post w kontekście normalnego-nienormalnego życia alkoholika. Inna sprawa, że osoby nie będące alkoholikami też muszą się dla swojego zdrowia wystrzegać pewnych substancji i pokarmów. Także .... co dla kogo normalne .... :rotfl:

Ann głęboki oddech i do przodu :luzik: :buziak:

Wiedźma - Czw 24 Kwi, 2014 13:30

Enja napisał/a:
moim zdaniem wszystko zależy od świadomości i intencji spożywającego

Nie. Są jeszcze fizyczne i psychiczne uwarunkowania uzależnionego organizmu i podświadomości -
całkowicie niezależne od intencji i świadomego umysłu. Na tym polega uzależnienie...

pterodaktyll - Czw 24 Kwi, 2014 16:09

Ann napisał/a:
ta absurdalna sytuacja sprawiła, że zaburzyła mnie ta paranoja

:mysli: .......jak to powiadają starożytni Niemcy....? Co mnie dotyka.....itd ;)

Ann - Czw 24 Kwi, 2014 17:49

pterodaktyll napisał/a:
Ann napisał/a:
ta absurdalna sytuacja sprawiła, że zaburzyła mnie ta paranoja

:mysli: .......jak to powiadają starożytni Niemcy....? Co mnie dotyka.....itd ;)
znam to ba pamięć :beba: dotyczy mnie bo jest to niezgodne z moim poglądem
Enja - Czw 24 Kwi, 2014 20:13

Wiedźma napisał/a:
Są jeszcze fizyczne i psychiczne uwarunkowania uzależnionego organizmu i podświadomości -
całkowicie niezależne od intencji i świadomego umysłu. Na tym polega uzależnienie...


Ale to moja intencja i świadomy umysł decydują o tym, że nie piję.

Wiedźma - Czw 24 Kwi, 2014 20:56

Enja napisał/a:
Ale to moja intencja i świadomy umysł decydują o tym, że nie piję.

Tak. Ale czy batonik z alkoholem zjedzony niechcący podziała - to już nie.

Enja - Czw 24 Kwi, 2014 22:41

Wiedźma napisał/a:
Enja napisał/a:
Ale to moja intencja i świadomy umysł decydują o tym, że nie piję.

Tak. Ale czy batonik z alkoholem zjedzony niechcący podziała - to już nie.


Ależ oczywiście, że podziała - przecież od tego jestem alkoholiczką.
Ale jeżeli jestem świadoma tego, co się stało, nie próbuję tego ukrywać przed sobą ani umniejszać - nie daję pola do popisu podświadomości. Jeżeli organizm fizycznie by zareagował na spożyty alkohol - mam narzędzia, żeby się z tym zmierzyć. Jeżeli mam do tego mam głęboką, szczerą chęć nie picia ......... najważniejsze są intencje i świadomość.

Wiedźma - Pią 25 Kwi, 2014 08:31

No dobra już, dobra, tak możemy w nieskończoność :luzik:
Jasne - żeby się nie napić - wystarczy świadomość i intencje.
Ale żeby nie zareagować na niechcący spożyty alkohol - już nie,
na to wpływu nie mamy i jest bardzo mała szansa, że nie obudzimy tym głodu.
To miałam na myśli - i nie wałkujmy już tego... :zmeczony:

Pozdrawiam :dyga:

Ann - Sob 26 Kwi, 2014 22:24

Tak generalnie to Wam powiem, że mój organizm się zbuntował.
Trzeci raz w ciągu dwóch tygodni biorę zabójczą dawkę antybiotyku, teraz jednak z powodu innych okoliczności. Kaszel, katar, bardzo wysoka gorączka i te sprawy.
No i leże plackiem. Ale to takim plackiem jak dawno nie leżałam.
Z jednej strony ja się z moich chorób naśmiewam, bo nigdy wcześniej nie chorowałam tak jak teraz.. że jak nie nogi to cośtam, jak nie urok to s**czka. :bezradny:
Może to trochę tak, że zmęczenie mnie dopadło.. może to, że nie dbałam o siebie wystarczająco.. nie wiem.

W każdym razie, nie lubię leżeć, bez celu. Lubię być w ruchu i działaniu jakimkolwiek.
Samotność i nuda, są dziwnym połączeniem.

Tak sobie myślę.. wiecie..?
Brakuje mi chwilowej beztroski... takiego podejścia na luzie.. gdzieś je zgubiłam..
Jeszcze jak piłam to miałam na wszystko wywalone :beba: i o coś takiego mi nie chodzi.. ale raczej o taką czystą prostą radość.
W zasadzie jest jeden taki człowiek, który powoduje, że przy nim czuję się sobą, lekka i spokojna..
ale przy samej sobie na co dzień, czuję się jak ta mądra, ułożona, okularnica, która zawsze miała być naj.. a przy tym jestem śmiertelnie poważna..
i choć czasem mam chęć zrobić coś szalonego, to szybko o tym zapominam, no bo, co by sobie ktoś o mnie pomyślał.. albo: no bo tak nie wypada... albo: oj, tam.. głupoty wymyślam..
i zabieram sobie sama możliwość bycia szczęśliwą..
głupia małpa wobec samej siebie jestem. :bezradny:
powinnam dać sobie szansę... :mysli:
ale jestem odkrywcza.. :mysli:

rybenka1 - Sob 26 Kwi, 2014 22:41

Aniu :luzik: to jest proces ,ja to chciałam już i teraz ,być szczęśliwą .Największym darem trzezwosci ,jest radosc w trzezwieniu .Każdy ma swój czas ,spokojnie na Ciebie też przyjdzie czas.Dla Ciebie Aniu :buziak: 12 NAGRÓD ZA TRZEZWE ŻYCIE .
1.NADZIEJA zamiast rozpaczy
2.WIARA w miejsce zwątpienia
3.ODWAGA zamiast lęku
4SPOKOJ UmysŁu w miejsce zwatpienia
5SZACUNEK DLA SIEBIE zamiast pogardy
6.ZAUFANIE DO SIEBIE w miejsce bezradnosci
7.SZACUNEK INNYCH LUDZI zamiast litosci lub potepienia
8CZYSTE SUMIENIE zastapi poczucie winy
9.PRAWDZIWA PRZYJAZN w miejsce samotnosci
10.JASNY WZÓR ŻYCIA w miejsce bezcelowej egzystencji
11.AKCEPTACJA RODZINY w miejsce smutku i lęku
12.SWOBODA WOLNEGO ŻYCIA zamiast niewoli nałogu .

:buzki:
:buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

Ann - Nie 27 Kwi, 2014 23:29

Nic nie dzieje się bez przyczyny,
nic nie dzieje się od tak.
Zupełnie nic nie może zdarzyć się i nie mieć znaczenia.
Ani zdrowie ani choroba,
ani to w jakim miejscu byłam,
ani to, że piłam.
Wszystko ma swój sens,
który z czasem po jednym maleńkim kawałeczku mogę zrozumieć,
albo na przykład nie pojąć wcale.

smokooka - Pon 28 Kwi, 2014 09:01

I ja się Aniu z Tobą zgodzę w całej rozciągłości :tak:
szika - Pon 28 Kwi, 2014 09:16

zawsze mówiłam, że Mądra Dziewczynka :buziak:
Ann - Wto 29 Kwi, 2014 19:31

Byłam na wizycie kontrolnej u lekarza.
Dostałam skierowanie do poradni chirurgii naczyniowej, a w pakiecie 10 kolejnych zastrzyków w brzuchola ale teraz o mocy 40 mg, a nie jak wcześniej 120.
Jutro planuję obdzwaniać najbliższe szpitale - poradnie naczyniowe żeby wybadać długość kolejek. Ale jak poczytałam opinię o kadrze szpitala kiedyś słynącego z najlepszej opinii naczyniowców.. to mi się odechciało. Poza tym 4 lekarzy przyjmuje tam przez 9 godzin tygodniowo łącznie.. :mysli: kolejka musi być spora :mysli:

Klara - Wto 29 Kwi, 2014 19:56

Ann napisał/a:
jak poczytałam opinię o kadrze szpitala kiedyś słynącego z najlepszej opinii naczyniowców.. to mi się odechciało

Na Twoim miejscu nie przejmowałabym się zbytnio internetowymi opiniami.
To, co tam czytasz należy podzielić przez dwa, a potem jeszcze przesiać przez sito.

Linka - Wto 29 Kwi, 2014 20:01

Ann, z tego co wiem w Iłży jest dobry lekarz.
Ann - Wto 29 Kwi, 2014 21:39

Jest mi dzis ciężko. Emocje.
Tesknie za nim.
Za cieplym ramieniem, w ktore mogłam sie wtulic. Za obecnością i jego uśmiechem. Za smsem na dzień dobry i dobranoc. Za swiadomoscia tego, że on jest obok.
Tesknie. Czuję sie samotna. Jest mi z tym zle.
Musiałam sie wygadać

Wiedźma - Wto 29 Kwi, 2014 22:15

Ann napisał/a:
Jest mi dzis ciężko.

:pocieszacz:

margo - Wto 29 Kwi, 2014 22:24

:pocieszacz: :buziak:
szika - Śro 30 Kwi, 2014 06:46

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
Duszek - Śro 30 Kwi, 2014 10:14

:pocieszacz:
Wiedźma - Śro 30 Kwi, 2014 10:50

Ale jednocześnie pytasz czemu ją bijemy po głowie 34dd
rufio - Śro 30 Kwi, 2014 10:51

Wyraz bliskoznaczny .
:dokuczacz:
prsk

Ann - Śro 30 Kwi, 2014 17:53

Ludzie spełniają swoje marzenia, a mnie brak odwagi by po nie sięgnąć i zrobić krok w ich stronę.
Wielu spełnia sie zawodowo bo postawili wszystko na jedną karte, ja wciąż mam opory i robię wszystko w tej kwestii na 75% byle letnio.
Wymagam od siebie wiele na już i karce sie za to, że znów niczego nie zrobiłam.. frustruje sie przy tym niemiłosiernie... :bezradny: nikt za mnie życia nie przezyje przecież..

Ann - Czw 01 Maj, 2014 20:02

:mysli:

Wyrwałam się dziś na 2 godziny nad zalew z J. i jej rodzinką.
Jej dzieciaki od pewnego czasu traktują mnie jak ciotkę :okok: lubię to :) , szczególnie mała się do mnie przekonała po ostatnim świątecznym opatrywaniu stłuczonej brody.. dzisiaj nawet opowiadała mi o narzeczonym z przedszkola :mgreen: . Długo nam zeszło, ale mamy kontaktarz :) , fajna sprawa :) .

Psychicznie, taki wypadzik fajna sprawa.. pomijając fakt, że miałam ogromny jak na mnie w obecnej sytuacji kawał do samochodu.. w połowie drogi powrotnej zaczęłam zemścić sama na siebie :smieje: a właściwie na swoją nogę. Ale dałam radę.
Kiedy szłyśmy "do" miejsca spotkania, mała powiedziała do mnie: czemu boli Cię noga i kulejesz? patrz jak moje mnie niosą, nie mogę nadążyć za nimi! Ty też tak zrób! (i pobiegła) :rotfl:

Miałam jak zwykle ponarzekać, ale na przekór - pokazuję sobie, że są też fajne rzeczy i z siebie śmiać też się czasem trzeba ;) - kiedyś miałam do siebie większy dystans ;) . :skromny:

Ann - Pią 02 Maj, 2014 15:32

:roll:
:mysli:
:bezradny:

Ann - Pią 02 Maj, 2014 15:54

Jednak się określę..
majówka..
jeszcze dwa dni wolnego przede mną...
w głowie projekcja: poszłabym na jakieś ognisko, imprezę, balangę, wybawiłabym się.. ale oczywiście w tych myślach jest mój żal po stracie: bo przecież to nieosiągalne. W myślach oczywiście na tym ognisku tęsknota za wyluzowaniem się, a więc za alkoholem - jedyną znaną metodą. Widzę siebie z dawnych majówek... i co gorsza chwilami tęskno mi do takiej zabawy.. :oops:


A do tego generalnie wychodzi na to, że jestem zmuszona do posiedzenia w domu lub jego okolicy, ze względu na zerowy stan konta i przeciąg w baku samochodu :bezradny:

szika - Pią 02 Maj, 2014 16:01

gdyby alkohol od pierwszego kontaktu dawał nam nieprzyjemne emocje pewnie byśmy od niego od razu uciekali gdzie pieprz rośnie...
na tej własnie rzeczywistej atrakcyjności wyluzowania po alkoholu polega podstepność uzależnienia...
żal po stracie jest naturalny, bo straciliśmy przyjemność w spożywaniu tej substancji... dla nas tej atrakcyjności już nie ma... straciliśmy komfort picia... przynajmniej większość uzaleznionych - tak myslę...picie nigdy już nie bedzie takie jak było...
zatem Aniu pomyśl... czy gdyby teraz sięgnąć to miałabys przyjemność? a co potem? jak byś się czuła?
mnie takie pytanka kontrolne stawiaja do pionu, choć może stawiały bo już od dawna nie pojawia się potrzeba ich zadawania... choć ... nigdy nie wiadomo :) w zanadrzu trzymam je sobie na "czarną godzinę" ;)

Jo-asia - Pią 02 Maj, 2014 16:02

Ann napisał/a:
A do tego generalnie wychodzi na to, że jestem zmuszona do posiedzenia w domu lub jego okolicy, ze względu na zerowy stan konta i przeciąg w baku samochodu :bezradny:

podobnie jak ja.. do tego dokładam choróbsko :bezradny:
może jakaś wspólna balanga? tutaj?

pterodaktyll - Pią 02 Maj, 2014 16:02

Ann napisał/a:
jestem zmuszona do posiedzenia w domu lub jego okolicy, ze względu na zerowy stan konta i przeciąg w baku samochodu

Z tego niedwuznacznie wynika, że nie ma tego złego co by.....itd.

Ann - Pią 02 Maj, 2014 16:08

szika napisał/a:
czy gdyby teraz sięgnąć to miałabys przyjemność? a co potem? jak byś się czuła?
nie miałabym przyjemności, bo nie umiałabym pić tak jak kiedyś.. to nie byłoby to co wtedy, czyli beztroska i głupota w zabawie. Komfort picia mam popsuty skutecznie... :luzik:

Jo-asia napisał/a:
może jakaś wspólna balanga? tutaj?
:mysli: jakaś myśl to jest ;)

pterodaktyll napisał/a:
Z tego niedwuznacznie wynika, że nie ma tego złego co by.....itd.
No niby ta, bo na zakup czegokolwiek mnie nie stać, nigdzie mnie nie poniesie, bo musiałabym się zawieźć ze względu na nogę.. ale z drugiej strony.. siedzieć samotnie w domu, w pokoju.. dwa dni.. masakra..
zołza - Pią 02 Maj, 2014 16:22

Ja dzisiaj nastrojowo ...Ale to dobry tekst ;)

Aniu to dla Ciebie :pocieszacz:

"Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych"





Ann - Pią 02 Maj, 2014 16:26

zołza napisał/a:
"Idź własną drogą
Bo w tym cały sens istnienia
Żeby umieć żyć
Bez znieczulenia
Bez niepotrzebnych niespełnienia
Myśli złych"
:roll: :buzki:
rzuciłaś mi nowe światło na tą piosenkę..

zresztą.. Dżem.. :serce:

pterodaktyll - Pią 02 Maj, 2014 16:26

Ann napisał/a:
siedzieć samotnie w domu, w pokoju.. dwa dni.. masakra..
:mgreen:




:rotfl: :rotfl:

Ann - Pią 02 Maj, 2014 16:31

pterodaktyll, oj Ptero, Ptero :smieje:

przypomniałeś mi przy okazji coś.. jak zobaczyłam w tym teledysku Piotra Nagiela.. warte obejrzenia: http://telewizjarepublika...ml#.U2O53Pl_v9Q

(chyba nie będzie zbrodnią wrzucenie tego linka tu) :mysli: a jak tak to wywalcie :mysli:

Ann - Sob 03 Maj, 2014 18:16

Paliwo w baku się znalazło (opłaciło się pożyczyć tacie samochód :) ).
J. zapraszała mnie do siebie, więc po namyśle, zadzwoniłam i umówiłam się, o której podjadę.
Posiedziałyśmy trochę, wypiłyśmy kawkę, pogadałyśmy. Jak to baby :beba: :)

Ona zawsze jest taka serdeczna, przy niej fajnie spędzam czas a i ona zawsze mówi, że lubi spędzać go ze mną.

Tylko to moje poczucie własnej wartości czasem powinno dostać po du***, żeby nie mieć później dziwnych myśli :mysli:

Ann - Sob 03 Maj, 2014 21:27

Wiecie co?
Chyba się właśnie uwolniłam :shock: odcięłam coś co mi gniło. I poczułam ulgę.
Nie chciałam już dłużej pozwalać na to by jego wiadomości poruszały we mnie to 'coś'.
Żeby emocje kipiały i we mnie płakały.
Powiedziałam co czuję, powiedziałam, że mam dość zabawy mną.
Wywaliłam to wszystko co we mnie rosło.
Odcięłam się od tego co podburzało we mnie uczucie i emocje, zaakceptowałam że nie było to takie kolorowe i nie może dłużej trwać w żaden sposób.
Poczułam ulgę.
Naprawdę. :shock:
Wielką ulgę.

A on jednak udowodnił mi, (a może ja wreszcie chciałam to zobaczyć), że nie wszystko złoto co się świeci.

z dedykacją dla niego: Facet to świnia! :muza:

Jras4 - Sob 03 Maj, 2014 21:53

uwaga wiezniowie ..partja obdarzyła was zaufaniem
Jras4 - Sob 03 Maj, 2014 22:04

a co słyszałaś bo ja nie pisałem i co mnie wyganiasz co !! a gdzie tolerancja co
ze ja pjiak i nieszczesliwy to mozna popychać !! no nie spodziewałem sie po tobie ale ok pluj popychaj

Jras4 - Sob 03 Maj, 2014 22:10

a wełbie trybiki napiepszaja jak szalone ..patszy na ciebie Ojczyzna ..patszy z nadzieją i co ?
Jras4 - Sob 03 Maj, 2014 22:17

dobra dzida i maitki podziurawi jak rzeszoto
Ann - Czw 08 Maj, 2014 07:42

10 miesięcy 23r
Mar123 - Czw 08 Maj, 2014 13:00

:brawo:
MILA50 - Czw 08 Maj, 2014 13:03

no brawo :)
Maksy - Czw 08 Maj, 2014 13:04

Ann napisał/a:
10 miesięcy 23r

brawo Ann,
a potrafisz płakać?

Ann - Czw 08 Maj, 2014 13:14

Maksy, od kilku miesięcy tak. Od momentu kiedy dałam sobie do tego prawo i przestałam udawać ze nic nie jest w stanie mnie złamać.
Maksy - Czw 08 Maj, 2014 13:18

co to znaczy dać sobie do tego prawo?
eremita - Czw 08 Maj, 2014 13:40

Ann napisał/a:
10 miesięcy 23r

:brawo:

Ann - Czw 08 Maj, 2014 14:24

Maksy, czym byłby dla Ciebie płacz?
Borus - Czw 08 Maj, 2014 20:30

:okok: :brawo:
dziadziunio - Czw 08 Maj, 2014 20:40

Maksy napisał/a:
co to znaczy dać sobie do tego prawo?


Jestem pewny, że nikt nie potrafi tak tego opisać byś to poczuł..
Kiedyś na mitingu ludzie opowiadali o swoich przeżyciach i omamach zarówno tych słuchowych jak i wzrokowych..Słuchałem z otwartym dziobem lecz wiem, ze aby tego dotknąć należy tam po prostu być..Nie byłem, nie miałem a moja wyobraznia jest taka jaka jest.Jedynym mirażem jakiego doświadczyłem to odbieranie prawdziwych przyjaciół i bratnich dusz jako śmiertalnych wrogów i wiecznych spiskowców..Ale tak ma wiekszość..
Myślę więc, że jak już dasz sobie prawo, będziesz o tym wiedział.....
Ann przepraszam, ze u Ciebie i przy okazji także Tobie gratuluję..

pozdrawiam dziadziunio :skromny:

Maksy - Czw 08 Maj, 2014 20:48

Ann napisał/a:
Maksy, czym byłby dla Ciebie płacz?

byłby fizycznym wyrażeniem tego co czuję
bo ja w duszy płaczę ale na zewnątrz nie widać tego

Ann - Czw 08 Maj, 2014 20:54

Maksy napisał/a:
bo ja w duszy płaczę ale na zewnątrz nie widać tego
a kto ma to widzieć? W zasadzie chyba Ty sam tylko. Czyli nie jesteś wyprany z uczuć.. skoro wewnątrz siebie płaczesz...

Co da Ci fizyczne wyrażenie?

Jacek - Czw 08 Maj, 2014 21:00

Ann napisał/a:
10 miesięcy

:brawo: :buziak:

rybenka1 - Czw 08 Maj, 2014 22:09

Aniu :okok: :buziak:
moonyain - Czw 08 Maj, 2014 22:50

Ja gdy piłem to ciągle wmawiałem sobie, że nic nie jest w stanie mnie poruszyć, podczas gdy tak naprawdę z równowagi potrafiły wyprowadzać mnie nawet naprawdę drobne rzeczy. Drobiazgi wywoływały fale gniewu, z którym nie potrafiłem sobie poradzić. Jedne drobiazgi wywoływały gniew, inne wpędzały w wielkiego doła. I jedne i drugie prowadziły do picia. Tak to u mnie funkcjonowało.
Teraz powoli zmienia się moje postrzeganie świata. Zamiast wybuchać wolę na chwilę(o ile to oczywiście możliwe, ale zazwyczaj tak) zatrzymać się i zastanowić nad tym co wzbudziło we mnie tak duże emocje. Bardzo często, po tym zastanowieniu dochodzę do wniosku, że cała sytuacja została nienaturalnie wyolbrzymiona przez mój chory umysł, dzięki czemu potrafię się uspokoić i podejść do problemu jeszcze raz, na chłodno.
Taki jest mój, Mateusza alkoholika sposób na radzenie sobie z emocjami ;)

Ann - Pią 09 Maj, 2014 07:49

Coś mi się wydaje, że zapierniczam na mityng dzisiaj.. niezależnie od wszystkiego.. na inną grupę.. przełamuję ten beznadziejny strach, który od początku bycia we wspólnocie mnie blokuje (nie umiałam wyjść po za grupę kobiecą).. idę, bo się zaniedbałam.. terapia terapią, ale na mityngu dawno nie byłam. No i tak to właśnie później jest.. że zaraz po przebudzeniu wiem, że choćby nie wiem co powinnam siebie tam zatargać natychmiast.

:mysli:

Ann - Pią 09 Maj, 2014 09:36

Cytat:
8. Nie dopuszczaj do siebie błędnej myśli, że jeden czy dwa kieliszki mogłyby polepszyć sytuację,
a przynajmniej ułatwić jej przetrwanie. Postaw w to miejsce inną myśl -
"jeden kieliszek pogorszy sprawę - jeden kieliszek spowoduje upicie się, a może i ciąg picia".
*

Cóż dałoby mi napicie się? Może spokojny sen choć jednej nocy, bo ból byłby mniejszy i ten fizyczny (noga) i ten wewnętrzny. Ale cóż byłoby w kolejnych chwilach, dniach? Wyrzuty sumienia, poczucie straconej wielkiej wypracowanej ciężko wartości. Jeden kieliszek byłby dla mnie dziś wielką krzywdą wyrządzoną mnie samej.

Powiedziałam ostatnio AAowcowi (terapeucie), że ciężko mi bo mam milion pytań do, żeby móc zrozumieć, co się ze mną dzieje, a jednocześnie ciężko mi, bo przytłaczają mnie rzeczy z przeszłości.. a on odpowiedział: no tak, one są Ci potrzebne. Ja na to zszokowana: jak potrzebne, jak ja chciałabym o nich zapomnieć, wymazać je, przestać o tym myśleć.. a on na to: są Ci potrzebne, byś mogła się umartwiać, użalać jaka ja biedna, poraniona, nieszczęśliwa, są Ci potrzebne byś mogła szukać powodu do picia.. ale spokojnie, za jakiś czas jeśli dasz się poprowadzić, możesz zrobić z nich użytek, aby się nie napić.

Dziś nie piję.

* piętnaście myśli pod rozwagę http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=3153#3153

Jo-asia - Pią 09 Maj, 2014 10:08

Ann napisał/a:
No i tak to właśnie później jest.. że zaraz po przebudzeniu wiem, że choćby nie wiem co powinnam siebie tam zatargać natychmiast.

jak dobrze, że tak masz
a to świetna okazja, pogadać z tym strachem, co do przed innymi mityngami Cię powstrzymuje.. może boi się, że go przepędzą ;)

Ann - Pią 09 Maj, 2014 18:46

Bylam na mityngu.
Pojechałam rozwalona, teraz mi troszkę lepiej.
Nie ma to jak spotkać koleżankę matki na mityngu. Przywitam sie ale nie umialam sie w tym odnalezc. Oblecial mnie strach a z drugiej strony :beba: :bezradny:

Jacek - Pią 09 Maj, 2014 19:58

Ann napisał/a:
Nie ma to jak spotkać koleżankę matki na mityngu. Przywitam sie ale nie umialam sie w tym odnalezc. Oblecial mnie strach a z drugiej strony :beba: :bezradny:

a z drugiej strony,,to Ty,widziałaś się jej oczyma - prawda???
bądź sobą i taką się akceptuj ,to wtedy takie spotkanie,nie powinno stresić

Ann - Pią 09 Maj, 2014 21:25

Jacek napisał/a:
,to Ty,widziałaś się jej oczyma - prawda???
no racja, a z jeszcze innej strony to ona była tam dokładnie z tego samego powodu co ja i dlatego co ja.
Jacek napisał/a:
bądź sobą i taką się akceptuj ,to wtedy takie spotkanie,nie powinno stresić
szczerze..? coraz częściej chodzę z podniesioną głową na terapię, do poradni uzależnień.. nie czaję się tak jak wcześniej.. a nawet gdyby gdzieś ta informacja wypłynęła to już :beba: czegóż mam się wstydzić?
Ann - Sob 10 Maj, 2014 20:51

Co ja Anka alkoholiczka zrobiłam dziś dla siebie?
Urwałam się ze szkoły i spotkałam z terapeutą..
Koło 18 kiedy znów zaczęło mnie nosić, poprosiłam o pomoc, wczoraj był ciężki dzień, ale dziś też.. nie chciałam być samosią.. pojechałam do domu, do przyjaciół ze wspólnoty. Wypiliśmy herbatę i porozmawialiśmy.. nie byłam sama.. poczułam ich siłę.. czerpałam ze słów.. przypomniałam sobie swoje najgorsze momenty i upodlenia, bo tak wyszło w rozmowie i to było dziś dla mnie motywujące do nienapicia się. Bo nie chciałabym do tego wrócić.

A teraz zajadam ciasteczka :mniam:

Ann - Nie 11 Maj, 2014 18:51

dfg566
Maksy - Nie 11 Maj, 2014 18:54

Co Ci Ann? :D
Ann - Nie 11 Maj, 2014 18:55

Cytat:
Co Ci Ann? :D

a bo mnie wkurza to wszystko :beba: znaczy ja sama siebie wkurzam.. :beba:

Maksy - Nie 11 Maj, 2014 18:56

ale co Cię wkurza? niepicie?
Ann - Nie 11 Maj, 2014 18:59

Maksy napisał/a:
ale co Cię wkurza? niepicie?

W zasadzie to nie wiem. Niepicie nie. Chęć picia bardziej, która jest tu 3 dzień z rzędu i choć z dnia na dzień coraz mniejsza, to jednak jest, przychodzi i odchodzi.
Myśli mnie wkurzają.. wyregulowałam bym sobie emocje najchętniej w możliwie najprostszy dla mnie sposób.. a jednocześnie wiem, że nie chcę tego.. że to nie dla mnie... :bezradny:

Maksy - Nie 11 Maj, 2014 19:09

jak mnie czasami myśli wkurzają to idę sobie kupić duże lody, dodaję bitą śmietanę, siadam przed TV lub kompem i się zajadam :mniam:
Ann - Pon 12 Maj, 2014 07:32

Oczywiście, że piłam w nocy.. szczęśliwie tylko w śnie i mojej własnej durnej projekcji umysłu. Dokładnie wiem co i dokładnie wiem jak smakowało. W śnie mówiłam do siebie: nikomu nie powiem, że piłam.

Im więcej próbuję zrozumieć tym rozumiem mniej.
Ja mówię tak-i-tak.. a terapeuta mówi: nie-bo-tak-inaczej.
I wywraca mi to wszystko na drugą stronę.
Wczoraj wieczorem chciałam go udusić. Serio. Autentycznie, walnąć w niego książkami jakie mi dał na wieczór, wsiąść do samochodu i odjechać, ale coś mnie tam trzymało i słuchałam dalej, choć było to dla mnie niewygodne. :mysli:

Jacek - Pon 12 Maj, 2014 08:20

Ann napisał/a:
projekcji umysłu. Dokładnie wiem co i dokładnie wiem jak smakowało. W śnie mówiłam do siebie: nikomu nie powiem, że piłam.

masz Aniu rację :tak: ,ja też tak zauważyłem ,że to wyłącznie własna projekcja
nic nigdy mnie się nie śniło,co by było nie z tej ziemi,nie odkryte,co ja bym nie znał,co bym nie przeżywał (choć by w mej wyobraźni)
a więc wychodzi na to że to się gdzieś we mnie zakodowało
nie wiem dokładnie,jak senna świadomość wyciąga temat z tej zakodowanej podświadomości
ale zauważyłem ze wystarczy w ciągu dnia w myśli wspomnieć dany temat,czy też osobę (nawet własną) i wystarczy taka myśl przez chwilunię,tak niezauważalnie - a kod podświadomości to przyjmuje

Ann - Śro 14 Maj, 2014 21:00

Wydaje się, że skoro wzięłam blisko 40 zastrzyków w brzuchola, to powinno być lepiej. Wczoraj wzięłam się za robotę bo nawet nie czułam już tak nogi, więc wysprzątałam cały pokój łącznie z przestawianiem łóżka itd.. dzisiaj siałam w ogródku, plewiłam i takie tam, bo tylko trochę mnie noga bolała.. a teraz.. kurcze.. no krzywdę sobie zrobiłam po prostu.. żyłę podkolanową mi wywaliło tak jak nigdy jeszcze.. udo rwie.. stopa drętwa.. :beba:
nosz nie mogłam już usiedzieć no! :[

Linka - Śro 14 Maj, 2014 21:54

Ann napisał/a:
Wczoraj wzięłam się za robotę bo nawet nie czułam już tak nogi, więc wysprzątałam cały pokój łącznie z przestawianiem łóżka itd.. dzisiaj siałam w ogródku, plewiłam i takie tam

nie wiedziałam, ze takie pracowite dziewczęta istnieją,
szkoda, że mi bocian inne podrzucił :uoee:

Ann - Czw 15 Maj, 2014 20:31

Uwaga, uwaga, chciałabym się podzielić tym, że jestem z siebie chwilowo dumna :) .
W ramach zmiany przyzwyczajeń i odpędzenia takich czy innych myśli, wzięłam się za uruchomienie starego adaptera, podpięłam głośniki, wymieniłam igłę, pokombinowałam, poregulowałam i DZIAŁA. Teraz relaksuję się.. słuchając.. uwaga.. "plastusiowego pamiętnika" :skromny: :skromny:

:smieje:

ps: mam jeszcze ze 20 innych bajek i legend :smieje:

smokooka - Czw 15 Maj, 2014 20:56

:okok:
matiwaldi - Czw 15 Maj, 2014 22:00

Ann napisał/a:
Teraz relaksuję się.. słuchając.. uwaga.. "plastusiowego pamiętnika"



uczyłem się czytać na tym pamiętniku ........Mamusia chciała ze mnie zrobić "geniusza" i musiałem od 5 roku życia czytać .............



ale nie dałem się .............


8)

Ann - Pią 16 Maj, 2014 18:52

Jestem fajna, bylam dzis na mityngu, poznaje coraz wiecej fajnych ludzi. Zrobiłam dzis dla siebie coś z czego sie ciesze ;)
Ann - Sob 17 Maj, 2014 16:07

O ja biedna nieszczęśliwa.. :beba:
ku***, Anka, masz dwie nogi, dwie ręce, w miarę dobre oczy, chodzisz, mówisz, piszesz, śpiewasz, umiesz czytać, codziennie rano możesz wstać z łóżka.. może warto byłoby za to podziękować losowi, co?
Dzięki losie!

Odwaliłam kawał dobrej roboty by być w tym miejscu, w którym jestem dziś. Szukam pomocy, mówię, że jej potrzebuję bo sama nie daję rady. Wymyślam różne dziwne cuda, aby zmienić swoje postępowanie i metodą prób a czasem także błędów dochodzę do tego co mi daje poczucie bezpieczeństwa, a co wprowadza niepokój, czego używać a czego nie, w jaki sposób sobie radzić..

Czy jest coś, za co powinnam wstydzić się w ciągu ostatnich 10,5 miesiąca? Słuchajcie, zastanawiałam się by odpowiedzieć na to pytanie, dobre kilka minut.. i nie znalazłam nic takiego, za co chciałabym się wychłostać.. bo wszystkie moje poczynania są wykonane w pełnej świadomości mojego umysłu, bez alkoholu. A na pytanie, czego wstydzę się z okresu picia, mogłabym mówić i mówić, gdybym miała nazywać to po imieniu. Jedna tylko rzecz.. kiedy piłam, owszem robiłam to ja sama, w czasie głodu, lub po wypiciu.. nie kierując własnym życiem.. czy więc mam prawo się obwiniać i maltretować? Skoro życie wypadło mi z rąk...? Dziś bym tych rzeczy nie robiła i Bogu dzięki, że dziś nie piję i nie muszę obwiniać się za wczorajszy trzeźwy dzień.

Dziękuję też odrobinę sobie, że mimo mojego rozproszonego ja staram się uczyć się żyć na nowo.. od kilku dni na nowo zaczynam pracować nad swoją abstynencją.. bo niepicie dla niepicia stało się dla mnie wewnętrznie nudne i zaczęłam się użalać..

Jeny, japierdziu.. słuchajcie, czuję się jak małe dziecko słuchające jakiejś przyciągającej uwagę opowiastki, siedzę z otwartą gębą i słucham i chłonę. Mimo, że za chwilę wytłukę się po łbie za coś, to jednak nauka jakaś zostaje.

Cieszę się dniem dzisiejszym.. na nowo cieszę się tym, że wstałam trzeźwa, nie traktuję tego dziś jako karę.. na nowo dziękuję sobie za każdy trzeźwy dzień.
Patrzę inaczej.. zaczynam patrzyć inaczej..

Bez euforii.. spokojnie.. nie latam nad ziemią z bananem na twarzy.. ale raczej w wielkim szoku doświadczam nowych rzeczy.. słucham i zaczynam słyszeć. Patrzę i zaczynam widzieć. Jeszcze jak przez mgłę.. ale jednak coś się przebiło do mnie.

smokooka - Sob 17 Maj, 2014 17:57

Ania, świetnie mi się Ciebie czyta. :okok:
Halinka - Sob 17 Maj, 2014 18:53

Ann napisał/a:
Zrobiłam dzis dla siebie coś z czego sie ciesze ;)


Codzienne rób dla siebie coś miłego, ja tak robię i to naprawdę działa, od razu czuję się lepiej.

Ann - Nie 18 Maj, 2014 21:50

Dziś bardzo cieszę się z tego,
- że byłam na maratonie jako obstawa i chociaż żal, że nikt mojej pomocy nie potrzebował, to czułam się mimo wszystko spełniona ;) i w sumie dobrze, że nikomu nic się nie stało ;) ,
- że spotkałam się później z kobietkami z grupy AAowskiej,
- że nie byłam sama,
- że mogłam pójść na spacer i docenić ciepło słońca, posłuchać muzyki w słuchawkach, spacerować i wciągać ciepłe, pachnące zielenią powietrze do płuc.
- że mogę siedzieć tu teraz trzeźwa i w pełni kontrolująca swoje zachowania.

Cieszę się, że żyję, że żyję tak jak dziś.
W każdym dniu jest jakieś dobro, tylko trzeba chcieć je dostrzec, tylko ja mogę je dostrzec.

:buzki:

Ann - Pon 19 Maj, 2014 07:26

Wczoraj wieczorem, rozmawiałam z kimś na pewne tematy.. i w sumie doszłam do wniosku, że są sprawy, którym chciałabym się bardziej przyjrzeć.

Powiedziałam ostatnio do kogoś: "pod koniec picia okazało się, że przepiłam w zasadzie wszystkich przyjaciół.." w odpowiedzi dostałam: "Ty nigdy nie miałaś przyjaciół, skoro odeszli". Policzek, ale kurcze, może faktycznie?

Z osób poza AA, zostało mi 3 osoby w moim lub bliskim mojemu - wieku.
1. Jedna z nich, to J., która pomogła mi 8 lipca i do dziś mi pomaga, chociażby faktem, że po prostu jest.
2. Druga to E., która tak mi ubliżyła (ba, powiedziała prawdę) 7 i 8 lipca, że dzięki temu ujrzałam swoje dno.
3. Trzeci to M., z którym znam się od dziecka, z którym wypiłam może piwska i innych cudów.

i teraz tak:
1. J. Pije może raz do roku.
2. E. Pije notorycznie, wysyłając do mnie wiadomości po pijanemu, mówi mi jak to dobrze się bawiła na jakiejś imprezie, z kim, do której, co piła itd. A następnego dnia, żali się na kaca giganta i fakt, że umiera, z prześmiewczym nastawieniem do siebie (jakże znajome). Nieprzerwanie próbuje mnie wyciągać na imprezy, a ja konsekwentnie odmawiam, bo sam fakt jej niepicia przy mnie w danym momencie nic mi nie da jeśli będziemy w lokalu, w którym będzie się lał alkohol. :beba: Ona tego nie rozumie, że ja nie chcę, że to dla mnie złe miejsce. Mówi do mnie: zamknij się w domu już całkiem.. i żyj sobie tylko AA i terapią. :beba: a jednocześnie mówi: "jak dobrze, że nie pijesz". :bezradny:
3. M. W czerwcu zeszłego roku rozpoczął terapię lekiem na wątrobę, lekiem przy którym nie wolno mu pić. Nie pije ani kropli. Spotykamy się, rozmawiamy, przyjaźnimy ponad wszystko. Mówię mu o AA o terapii, on pyta, jest głodny tej wiedzy. Mam wrażenie, że jeszcze bardziej się zbliżyliśmy do siebie. Ale, ale.. terapię lekiem kończy w czerwcu tego roku.. i czas pokaże.. co zrobi dalej.

Do czego dążę...?
Ten ktoś ostatnio powiedział mi: "a zapytaj swoich obecnych przyjaciół, czy są w stanie zrezygnować z alkoholu dla Ciebie". Jeśli są Twoimi przyjaciółmi i nie mają problemu z alkoholem to to zrobią bez zająknięcia.. a jeśli nie.. to sama już wiesz". :bezradny:
jak ja mogę komuś, coś..? :shock:

O tą moją drugą E. się martwię.. nie kontroluje ilości wypijanego alkoholu.. od kiedy pamiętam wypija więcej niż powinna.. widzę, że nie panuje nad tym. A jednocześnie wszystkie jej teksty o imprezach powodują u mnie odzywanie się wielkiego żalu po stracie. Mimo tego, że mówię, proszę: nie mów do mnie o tym.. to ona dalej swoje za kilka dni.. że tam się bawiła, że tu. Lubię ją. Ale uruchamia we mnie coś.. od zazdrości poczynając na żalu kończąc. I nie bardzo wiem jak mam się w tym odnaleźć.

Pewnie, że tęsknię za kontaktem z ludźmi w moim wieku.. u siebie w mieście we wspólnocie jestem najmłodsza. Chwilami mi z tym ciężko, bo wszyscy podkreślają: "Ty jeszcze dziecko jesteś takie nasze.." No fakt, wszyscy tam, lub prawie wszyscy mogliby być moimi matkami, ojcami, a nawet babkami czy dziadkami.
A mnie się po ludzku tęskni za ogniskiem z wygłupami (ale czy bez wódy będę umiała się bawić..?), a mnie się tęskni za sytuacjami, które moglibyśmy później wspominać latami, ale można to zrobić tylko z młodymi wariatami.. ale z kim..?
Ech, nie wiem czy umiem przekazać to co mi leży.. ale mam nadzieję, że rozumiecie.. bo i tak zbyt bardzo się już rozpisałam.

Jo-asia - Pon 19 Maj, 2014 08:02

Ann napisał/a:
jak ja mogę komuś, coś..?

a.. E. mogła? i zobacz ile dobrego Ci zrobiła..


Aniu, miałam koleżankę.. nadal mam, piła ze mną
po terapii, nigdy ze mną/ przy mnie a ja po każdym spotkaniu czułam się jakbym piła :(
przez jakiś czas nie spotykałyśmy.. czas zmienił we mnie reakcje na nasze spotkania

Przyjdzie czas.. że takie spotkania, gdzie jest alkohol nie będą dla Ciebie problemem a
uczestnictwo w nich nie będzie dawało takiej zabawy.. dziś uwierz tylko na słowo
Jeszcze chwila a znajdą się osoby, z którymi będziesz tworzyła niezapomniane wspomnienia :)

A tak na dziś może Klub Abstynenta? tam i ognisko i tańce i możliwość zobaczenia, wybawienia się, wyszalenia :)

pannaJot - Pon 19 Maj, 2014 08:05

Bardzo bardzo bardzo dobrze cię rozumiem.... :pocieszacz: :pocieszacz:
Nawet nie wiesz jak mi blisko do Twojego myślenia. Ja także tęsknię...
P.s. Bez wódy umiem się bawić, tylko nie ma z kim :(

Ann - Pon 19 Maj, 2014 08:45

Jo-asia, faktem jest, że ja na dzień dzisiejszy nie umiem być obojętna wobec alkoholu. To jeszcze na mnie nie przyszło. Uruchamiam się na widok i słuch o alkoholu :bezradny:

Ognisko w klubie abstynenta.. ok.. była w sobote impreza u nas stowarzyszenia trzeźwościowego, bawili się AAowcy, do 2 w nocy, zespół, do tego występ Piotra Nagiela.. proponowali mi zakup biletu i udział w imprezie.. ale gdzież tam.. jak ja na parkiet przed pierwszą dwusetką nie wychodziłam.. no chyba, że wszyscy w koło już byli bardziej nawaleni ode mnie.. :bezradny:

Nie wiem, co mam zrobić z E. Nie chce jej zranić.. a jednocześnie wiem, że ona nie zrozumie i uzna, że się na nią uwzięłam, bo podchody już robiłam.

pannaJot, w gronie podobnym do mnie, nieoficjalnym, nad wodą, przy grillu, ognisku bez wódy, umiem się śmiać i żartować.. ale właśnie.. nie ma z kim.. jak piłam to sie robiła grupa 30 osob, znanych i nieznanych.. balanga, zabawa.. a teraz..? we 2 osoby mam ognisko robic? Bo nikt nie chce..

Jo-asia - Pon 19 Maj, 2014 08:54

Ann napisał/a:
jak ja na parkiet przed pierwszą dwusetką nie wychodziłam.. no
Aniu, masz tylko takie doświadczenia, stąd nie możesz sobie wyobrazić, że dzisiaj może być inaczej :)

a co do E.
to, w jaki sposób na nią reagujesz... to dla Ciebie niebezpieczne.. może być
więc.. albo czas zmienić reakcje (popracować nad tym)
albo.. na jakiś czas.. przerwać relację

:)

Ann - Pon 19 Maj, 2014 09:00

Jo-asia napisał/a:
albo czas zmienić reakcje (popracować nad tym)
zmienić reakcje? Jak? Skoro na jej opowieści o imprezie, żal po stracie automatyczny.. Kuuuuurde, dlaczego ja nie moge?! Dlaczego ja jestem alkoholiczką i nie umiem sie bawić tak żeby się nie zachlać w trupa, żeby skończyć po 2 -3 kieliszkach jak inni.. dlaczego, dlaczego, dlaczego :beba: rozumiesz??
Jo-asia napisał/a:
na jakiś czas.. przerwać relację
dopiero co odbudowaną relację..? Ona mówi o mnie, że jestem jej drugą siostrą.. że cieszy się, że poznała mnie trzeźwą.. że tęskni za spotkaniami ze mną.. a ja mam się wycofać..? Z drugiej strony, jak zapyta co u mnie jak sie czuje czy sobie radzę, to mówię o terapii i wspólnocie o tym co robię by nie pić jak nad tym pracuje.. a ona chwile po tym o imprezie.. i mam wrażenie, że tak jak ona z grzecznosci (?) pyta co u mnie i drażnią ją może te opowiadania, tak jest w moim przypadku w stosunku do niej. :bezradny:
pannaJot - Pon 19 Maj, 2014 09:07

Ann napisał/a:
zmienić reakcje? Jak?

U mnie sprawdziła się zwykła prośba. Poprosiłam koleżankę, żeby nie opowiadała mi o piciu i imprezach. Przestała, miałyśmy wiele innych tematów niż takie opowiadania. Bo to prawdziwa przyjaciółka jest :)
Jeżeli czujesz, że drażnią E. Twoje opowieści to pewnie tak jest. Co nas dotyka to nas dotyczy prawda? Może kujesz ją w oczy tym, że jesteś trzeźwa. A gadanie nie idzie w parze z czynami. Tak nie postępuje przyjaciel. Jesteś pewna, że NAPRAWDĘ ta znajomość na chwilę obecną Ci służy?

Ann - Pon 19 Maj, 2014 09:12

pannaJot napisał/a:
Poprosiłam koleżankę, żeby nie opowiadała mi o piciu i imprezach.
też prosiłam :bezradny:
pannaJot napisał/a:
miałyśmy wiele innych tematów
też mamy o czym rozmawiać, ale ona jest imprezowiczka, ona to lubi, ona tydzien mi opowiada, że jedzie do Wawy na imprezę i kupuje spodnie, za dwa dni przeżywa, że bluzki nie może kupić fajnej, że do fryzjera.. ale wszystko w kontekscie balangi.. jakby to było największym życiowym problemem.. drażni mnie to.. dotyka itd..

pannaJot napisał/a:
Jesteś pewna, że NAPRAWDĘ ta znajomość na chwilę obecną Ci służy?
pewnie gdyby nie ona to większość wieczorów spędzałabym zupełnie samotnie.. a poza tematami o imprezach jest mi z nią dobrze.
szika - Pon 19 Maj, 2014 09:19

mam wrażenie Aniu że chodzi Ci o to, żeby przyjaciółka się zmieniła... prosisz, tłumaczysz a ta dalej nic.. szukasz sposobu jak ułożyć tę relację tak, aby Ciebie nie ruszało... czy dobrze się domyslam, że gdyby ktoś podsunął Ci sposoby jak wpłynąć na koleżankę to wykorzystałabyś wszystkie?
hmmm... skądś to znam :)
ja prosiłam o nieopowiadanie, nieżartowanie... owszem były osoby, które tego nie rozumiały i dalej były te same teksty... teraz spotykamy sie okazjonalnie, przypadkowo... ja dziękuje za takie znajomości, które później odchorowuje...

co do ogniska... piszesz, że nie ma z kim... a za chwile, że super imprezka z klubu trzeźwościowego była a Ty nie BO... i tu cały szereg uzasadnień dlaczego nie....
więc o co tu biega?

Ann - Pon 19 Maj, 2014 09:35

szika napisał/a:
szukasz sposobu jak ułożyć tę relację tak, aby Ciebie nie ruszało...
a czy coś w tym złego?
szika napisał/a:
zy dobrze się domyslam, że gdyby ktoś podsunął Ci sposoby jak wpłynąć na koleżankę to wykorzystałabyś wszystkie?
tak, dokładnie tak jest i dlatego Was o to pytam, bo nie bardzo wiem jak się w tym poruszyć dalej.
szika napisał/a:
ja dziękuje za takie znajomości, które później odchorowuje...
ale niezależnie od wszystkiego ja mam wobec niej wielki dług wdzięczności, ogromny i lubię ją i spędzanie czasu z nią.

szika napisał/a:
co do ogniska... piszesz, że nie ma z kim... a za chwile, że super imprezka z klubu trzeźwościowego była a Ty nie BO... i tu cały szereg uzasadnień dlaczego nie....
więc o co tu biega?
ognisko to nie impreza a'la wesele, rozumiesz mnie? Nie mówię o imprezie w kreacjach i sztywnych ramach. W takim czymś siebie nie widzę. Mnie by tam wódy brakowało i koniec :uoee: Poza tym nie miałam z kim iść.. a bawienie się z facetami po 50, którzy przychodzą tam ze swoimi żonami etc, nie jest tym czego ja potrzebuję.. mnie brakuje ludzi w moim wieku w moim otoczeniu, tak po prostu po ludzku.. ludzi, którzy mi nie matkują na każdym kroku. Za tym tęsknie.. a może w tym jest tęsknota za pijanymi imprezami i mój żal po stracie..? Nie wiem.
Jo-asia - Pon 19 Maj, 2014 09:51

Ann napisał/a:
Nie wiem.

wiesz :)
Ann napisał/a:
w tym jest tęsknota za pijanymi imprezami i mój żal po stracie..

Ann - Pon 19 Maj, 2014 09:54

Jo-asia napisał/a:
wiesz
to z innej strony: czy dziwnym jest to, że potrzebuję kontaktu z rówieśnikami?
pannaJot - Pon 19 Maj, 2014 10:02

Nie- nie jest dziwne.
szika - Pon 19 Maj, 2014 11:02

Ann napisał/a:
a czy coś w tym złego?

nie przyszło mi na myśl aby wartościować "dobrze-źle".. raczej "możliwe-niemożliwe"...

Ania nie ma sposobu aby zachowania koleżanki zmienić, jedyne co wydaje się mozliwe to metoda zdartej płyty... powtarzać, mówić ZA KAŻDYM RAZEM...może załapie... warto jednak liczyć się z tym, że jednak nie załapie... wtedy będziesz się narażała na nawracające żale pod tytułem "dlaczego ja tak nie mogę"...
Ann napisał/a:
ognisko to nie impreza a'la wesele, rozumiesz mnie?

nie rozumiem.. najpierw piszesz, że chciałabys iśc na ognisko, a jak jest okazja to nie...
coś dzisiaj trudno mi wczuć się w to co piszesz i o co Ci chodzi... :(

Ann - Pon 19 Maj, 2014 11:35

szika, powiem prościej. Ognisko to ognisko. A impreza przy stołach to impreza przy stołach.
Jo-asia - Pon 19 Maj, 2014 11:57

Ann napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
wiesz
to z innej strony: czy dziwnym jest to, że potrzebuję kontaktu z rówieśnikami?

A czy wszyscy piją?
Widzisz mam dwoje dzieci...20 i 22..., ich imprezy czy wyjścia rzadko są z alkoholem w tle, nie dlatego że nie mogą a dlatego że wolą bez, i nie są to kujony czy nudziarze ;)

Aniu to nie ognisko czy koleżanka...
na siłę udowadniasz..że masz gorzej aby mieć czego żałować
To normalne :) i mija

Ann - Pon 19 Maj, 2014 12:04

Cytat:
a siłę udowadniasz..że masz gorzej aby mieć czego żałować
:shock: :beba:
Jonesy - Pon 19 Maj, 2014 12:24

Ann napisał/a:
Cytat:
a siłę udowadniasz..że masz gorzej aby mieć czego żałować
:shock: :beba:


I co się dziwisz. Samą prawdę Ci w oczy napisała.

Maksy - Pon 19 Maj, 2014 12:32

Ann, ja kiedyś nie piłem bez terapii dość długo, też miałem żal po stracie, tęskniłem za imprezami, w końcu dałem sobie siana z tym d*** i poszedłem się napić i tak piłem parę lat jeszcze aż mi zdrowie zaczęło szwankować i miałem więcej strat niż tej zabawy, dopiero po terapii u mnie coś zaskoczyło,

tak, że jak masz żal to idź się napij...

Jonesy - Pon 19 Maj, 2014 13:38

Maksy napisał/a:


tak, że jak masz żal to idź się napij...


A może by tak "jak masz żal, to przegadaj to z terapeutą albo ze sponsorem"?, może "spróbuj poruszyć ten temat na mitingu albo na grupie wsparcia"?

Bo z poradami typu "jak masz żal to idź się napić" to Panie kolego... twarda miłość dobra jest, nie powiem, przydatna w kontaktach z uzależnionym. Ale trzeba umieć ją stosować i wiedzieć kiedy stosować, bo nie tylko można się ośmieszyć, ale też popchnąć potrzebującego wsparcia do dramatycznych czynów.

szika - Pon 19 Maj, 2014 14:33

Jonesy, bez urazy, może i się ośmieszę, co tam...
uwierz mi, że ja czasami, gdy czytam Anię, mam również na końcu języka tak jak kolega Maksy...
chodzą mi po głowie myśli, że może to jeszcze nie było to dno?
wydaje mi się również, że posty takie jak ten Maksa, jesli ktoś chce trzeźwieć, nie chce pić raczej nie mają szans popchnąć do picia...
mnie nikt nie cacał, nie niuniał, nie chuchał... ani nie uważał, żeby przypadkiem czegos nie powiedzieć nie tak... a na grupie "idź się napij" zdarzało się dość często, gdy grupa wzburzona udzielała zwrotki komuś, kto bardzo żałował utraconych przyjemności...

yuraa - Pon 19 Maj, 2014 14:34

Ann napisał/a:
ognisko to nie impreza a'la wesele, rozumiesz mnie? Nie mówię o imprezie w kreacjach i sztywnych ramach. W takim czymś siebie nie widzę. Mnie by tam wódy brakowało i koniec :uoee: Poza tym nie miałam z kim iść.. a bawienie się z facetami po 50, którzy przychodzą tam ze swoimi żonami etc
Ann napisał/a:
powiem prościej. Ognisko to ognisko. A impreza przy stołach to impreza przy stołach.

byłaś kiedykolwiek na imprezie przy stołach z aowcami ?
czy tylko sobie wyobrazasz ?
ja bywam, pierwszy raz byłem jak miałem 10 miesięcy niepicia.
pierwszy raz zobaczyłem wtedy jak wielu młodych ludzi bawi sie bez alkoholu ludzi których wcześniej nie widziałlem na mityngach
no ale grup w mieście ponad dwadzieścia a ja ledwo dwie czy trzy znałem
do tego alanony i dede różne na zabawę ściągają

Ann - Pon 19 Maj, 2014 15:31

szika napisał/a:
chodzą mi po głowie myśli, że może to jeszcze nie było to dno?
z całym szacunkiem Szika jaki mam dla Ciebie.. nie Tobie to oceniać. Nie byłaś na moim dnie.


Ktoś coś jeszcze...?
Ta, faktycznie jedyna mądra rada to: młoda Ty sie nie pytaj, bo w du*** byłaś i g***o widziałaś. :beba: Może kiedyś się jeszcze dochlam, żeby mnie ktoś poniuniał, pocacał i pochuchał.
dziękuję za uwagę.
54rerrer

Tajga - Pon 19 Maj, 2014 16:00

Ann napisał/a:
że może to jeszcze nie było to dno?

Czy nie chodzi o to, żeby podwyższać dno o które sami uderzyliśmy? :mysli:
To bardzo budujące nawet dla "starych" aowców że młodzi ludzie garną się do leczenia.
"Zostanie im zaoszczędzone ileś tam lat dosłownego piekła przez które my sami przeszliśmy".
Budowanie teorii spiskowych że ktoś, coś tam, nie ten tego, bo myśli o zabawie....jest co najmniej nie w porządku.

smokooka - Pon 19 Maj, 2014 16:30

Anka, Ty mądra dziewczyna jesteś, pracująca nad sobą, nie poddasz się chyba irytacji i głupim podszeptom?
matiwaldi - Pon 19 Maj, 2014 17:28

Ann napisał/a:
żeby mnie ktoś poniuniał, pocacał i pochuchał.



Aniu,to może ja Ciebie tak troszeczkę poniuniam,pochucham i pociałuje ......cio ....????
i nie musisz sie napić ,żebym chciał to zrobić ............... :skromny: :skromny: :skromny:
tylko spróbuj przyjechać do Częstochowy,lub Lichenia ,a obiecuję ,że poczochram Cie ..... :lol2:

Halibut - Pon 19 Maj, 2014 19:02

pterodaktyll napisał/a:
Łomatkobosko..........ten znowu swoje........


Tak zwana: - erotyczna, niewidzialna ręka. :) Zawsze gotowa nieść pomoc w nagłych wypadkach. :)

Matinka - Pon 19 Maj, 2014 21:58

Aniu spoko, szkoda nerwów :beba:
Z każdej sytuacji można wyciągnąć coś dla siebie. Tylko dystans trzeba złapać. Z racji stażu i podobnych uczuć stanę obok Ciebie w szeregu to i razy rozdzielą się na dwie...głowy ;) A jak będą cacać i niuniać (w co wątpię;-) to też się załapię :mgreen: .
Nie wszystko rozumiem z wcześniejszych wypowiedzi, ale przyznam uczciwie, że moje procesy poznawcze są bardzo ograniczone i jestem mocno zagubiona. Nie mniej jednak, jest dla mnie jasne jak słońce, że potrzebujesz rówieśników i wolisz z nimi ognisko niż zabawę w Klubie Abstynenta z takich powodów jak napisałaś:
Ann napisał/a:
bawienie się z facetami po 50, którzy przychodzą tam ze swoimi żonami etc, nie jest tym czego ja potrzebuję.. mnie brakuje ludzi w moim wieku w moim otoczeniu, tak po prostu po ludzku.. ludzi, którzy mi nie matkują na każdym kroku. Za tym tęsknie.. a może w tym jest tęsknota za pijanymi imprezami i mój żal po stracie..? Nie wiem.
Tyle, że jak to pisze osoba uzależniona to jest w tym drugie dno, czyli sam aspekt towarzyski może nie stanowić jedynej potrzeby i Ty sama to podskórnie czujesz.
Ann napisał/a:
A mnie się po ludzku tęskni za ogniskiem z wygłupami (ale czy bez wódy będę umiała się bawić..?), a mnie się tęskni za sytuacjami, które moglibyśmy później wspominać latami, ale można to zrobić tylko z młodymi wariatami.. ale z kim..?

No właśnie! Pewne sytuacje związane są silnie i niemal nieodłącznie z piciem, jeśli w dodatku pozytywnie się kojarzą to pojawia się tęsknota za całą tą mieszanką wybuchową. Czyli ten „żal po stracie” jest tutaj dość prawdopodobny, żeby nie powiedzieć namacalny.
Ja dokładnie w taki sposób uzmysłowiłam sobie, że tego żalu jest we mnie całkiem sporo.
Ale jak się wie, to można nad tym pracować.

I bardzo dobrze rozumiem, że tak całkiem po ludzku potrzebujesz przyjaciół, znajomych :tak:
:pocieszacz:

Matinka - Pią 23 Maj, 2014 08:02

Aniu, bardzo mi się podobała Twoja akcja z adapterem :) .
Po pierwsze, to fajnie coś cierpliwie podłubać i naprawić, a po drugie – wskrzesić do życia kawałek historii.
Skojarzył mi się program Adama Słodowego „Zrób to sam”. Ty raczej już nie miałaś okazji oglądać „ na żywo”, pamiętam, że te odcinki mnie fascynowały. Pan Słodowy potrafił wyczarowywać takie czadowe zabawki i inne różności. Ale najbardziej podobał mi się sposób w jaki to robił. Spokojnie, metodycznie, w idealnym porządku, ze zwykłych przedmiotów spod jego zręcznych palców wychodziły cuda. I jeszcze miał taką kultową strzałkę do objaśniania :D Wszystko wydawało się takie łatwe do zrobienia… ech! ;)
Imponują mi osoby, które potrafią coś zmajstrować :tak:

Ps. Na szczęście istnieje coś takiego jak YT, gdzie można sobie powspominać :mgreen:
I obejrzałam sobie calutki odcinek o sprzęcie turystycznym:
https://www.youtube.com/watch?v=sHc_XVMF43Q
Rety! Jaka śliczniutka lodówka! A ta latarenka – po prostu majstersztyk! :>

Guido - Pią 23 Maj, 2014 10:05

matiwaldi napisał/a:
ja zmajstrowałem dwóch wspaniałych synów ............. :skromny: :skromny: :skromny:


Heh! Ja też...!!!
Słodowy może się schować.

siwy56 - Pią 23 Maj, 2014 10:41

Majstrów i majsterkowiczów jest na tym świecie wielu i nigdy nie wiadomo co, kiedy,i po co ktoś coś zmajstrował :mysli: A majstrem w młodości byłem niekiepskim,
Matinka napisał/a:
Imponują mi osoby, które potrafią coś zmajstrować
także w razie potrzeby służę pomocą. :skromny:
Matinka - Pią 23 Maj, 2014 21:46

Guido napisał/a:
matiwaldi napisał/a:
ja zmajstrowałem dwóch wspaniałych synów ............. :skromny: :skromny: :skromny:


Heh! Ja też...!!!
Słodowy może się schować.


Nie umniejszam Panowie Waszego dzieła ;) , jednak miałam również na myśli pewien zestaw cech, który cenię u majsterkowiczów - tak zwanych "złotych rączek". Mianowicie zaradność, pomysłowość, zaangażowanie, cierpliwość, wytrwałość, optymizm...
siwy56 napisał/a:
A majstrem w młodości byłem niekiepskim, (...) także w razie potrzeby służę pomocą.

To miłe, dzięki :) Może kiedyś zmajstrujemy ten kombinezon antyalergiczny ;)

Tymczasem czuję, że KLUB MAJSTERKOWICZA wyląduje co najmniej po podłogą :mgreen:

Jras4 - Pią 23 Maj, 2014 21:58

co to za temat / o niczym ?
siwy56 - Pią 23 Maj, 2014 22:53

Jras4 napisał/a:
co to za temat / o niczym ?
W samochodzie pomiędzy biegami jest luz ,w operze -antrakt, między lekcjami-przerwa,a wiem to dobrze bo z podstawki mam na pamiątkę 14 świadectw.
Ann - Sob 24 Maj, 2014 18:24

W ciszy słychać najwięcej.
W odosobnieniu widać najwięcej.
Nie ma odpowiedzi tylko na te pytania, których nie zadam.
To jestem ja, taka właśnie, pytająca, próbująca zrozumieć.
Jestem jedynym takim egzemplarzem i nie ma drugiego.
Szłam swoją drogą i swoją drogą idę.
Znam kierunek tej drogi i nie ustaję, mimo, że czasem się potykam.
Duma w kieszeń, pokora niech mi służy.
Nie zmieniać mam świat, ale siebie zmienić potrzebuję.
Nie oceniać czy krytykować, ale dawać świadectwo o sobie samej.

eremita - Pon 26 Maj, 2014 13:18

siwy56 napisał/a:
między lekcjami-przerwa,a wiem to dobrze bo z podstawki mam na pamiątkę 14 świadectw.

I na co Ci tyle? Zbierałeś, zbierałeś, a dla innych może brakło :mgreen:

Ann - Śro 28 Maj, 2014 07:56

Dużo dobrych rzeczy się dzieje :) :hura:
Pewnie, że są słabsze chwile, ale po burzy zawsze wychodzi słońce :) .

Genialne uczucie, kiedy ktoś spod ziemi wykopuje numer telefonu do mnie i prosi o kilka wskazówek przed egzaminem, dopytuje, prosi o radę i wytłumaczenie czegoś.
Ktoś inny prosi o 'korepetycje' z możliwością wykonania zadań na fantomie, umawiamy się i do dzieła.

A jeszcze inna osoba dzwoni do mnie i proponuje zarobienie dobrej kasy za napisanie pewnej rzeczy.

3 różne osoby, a sytuacja sprawia, że cieszę się z mojej abstynencji, bo gdyby nie ona nic nie mogłabym zrobić z tego o co jestem poproszona.

Fajnie być potrzebnym :)
Dobrze być trzeźwą.
;)

Ann - Sob 31 Maj, 2014 18:46

A dzis dla odmiany jest tak że HALT leży i kwiczy. Bylam przez pół dnia głodna i poirytowana przy tym, wrocilam do domu, zjadłam, czuje sie zmęczona a jeszcze musiałam jechać na zakupy, a przy tym chętnie bym sie z kimś spotkała pogadać, mimo że w międzyczasie tych ciężkich 12 h udalo mi sie w przerwie skoczyć na godzinę do terapeuty.. no a teraz tak trochę samotnie i nie bardzo jest z kim..
kas25 - Nie 01 Cze, 2014 22:48

"czuje sie zmęczona [...] tak trochę samotnie i nie bardzo jest z kim.."

i tak bywa ;)

a ja powtarzam sobie w takich chwilach " i tak wystarczy mi to, co mam".. bo w końcu
...
...
...
...
...Dobrze być trzeźwą.
...
...
...Fajnie być potrzebnym
...
... i można tak wymieniać i wymieniać co ;)

;)

pozdrawiam

Ann - Wto 03 Cze, 2014 09:06

Pamiętam jak dokładnie rok temu w czerwcu wciąż upijałam się do nieprzytomności. BO stres, BO zbliżające się egzaminy, BO wkurzenie, BO smutek, BO znowu w życiu mi nie wyszło i 8 czerwca od 6 lat mi o tym przypomina.. także, cały czerwiec piłam dzień w dzień.
Kłamałam na czym świat stoi. Oszukiwałam siebie i wszystkich w koło. Manipulowałam i minimalizowałam tym całym moim BO cośtamcośtam.
Spadałam na dno, upijałam się w samotności zamknięta w swoim pokoju z butelką przy boku.
Zupełnie inaczej było gdy zaczynałam pić. Wtedy imprezy, towarzystwo, świetna zabawa, by na końcu ukrywać się przed wszystkimi a nawet przed samą sobą. Przymus picia był ogromny. Ja już po prostu MUSIAŁAM pić, bo nie umiałam inaczej. Bo paraliżował mnie strach przed wytrzeźwieniem. Bo miałam milion powodów by nie przestać.. a jednocześnie wyłam z powodu rozpaczy i cierpienia jakie sama sobie zadawałam pijąc.
Nienawidziłam siebie. Patrząc w lustro miałam chęć je rozbić.. nienawidziłam czuć własnej obecności.
Doprowadzałam się do obłędu, nie wiedziałam w którą stronę ruszyć.. najlepiej chciałabym umrzeć, ale zapić się nie jest wcale tak łatwo, a przynajmniej mnie się nie udało, nawet 7 lipca, kiedy ostatni raz piłam i wypiłam tak wiele.

Kiedy dziś patrzę na tamten czas ogarnia mnie przerażenie i myśl, że gdybym tylko dopuściła do pierwszego kieliszka, wszystko tamto do mnie wraca i to może nawet z dużo większą siłą. Jednocześnie dziękuję losowi, SW czy komukolwiek, kto dodał mi sił, by dojść do tego miejsca w jakim jestem dziś, w którym mimo wahań, potknięć i pojawiających się głodów, jestem wstanie cieszyć się z tego wszystkiego co mam dziś.

Mimo wielkiego upodlenia, jestem DZIŚ szczęśliwym człowiekiem.

Wczoraj ktoś powiedział mi: "to, że po tylu miesiącach pojawiają się myśli o piciu, jest niepodważalnym dowodem na to, jak bardzo jesteś uzależniona". Racja. Dobrze tylko nie zapominać kim jestem, aby się nie zagubić.

smokooka - Wto 03 Cze, 2014 09:09

Anka :okok:
Ann - Czw 05 Cze, 2014 08:46

Nareszcie :sun:
Zostawiłam dziś samochód w domu, bo w baku opary tylko.. i zamiast się wściekać o to, doceniłam możliwość spaceru w przyjemnie grzejącym słoneczku. Wstałam wcześniej, żeby dojść do pracy na czas, ale warto było :) .
Po pracy terapia i kilka spraw do załatwienia.
Szukam pozytywów, tam gdzie nigdy wcześniej nie chciałam ich widzieć.

Miłego dnia Dekadenci! :buzki:

Ann - Pią 06 Cze, 2014 19:03

Było dobrze i prawie się zmyło.
Prawie bo zachowałam zdrowy rozsądek, zacisnęłam zęby i się nie dałam.
Mama chciała mi urozmaicić dzień tekstem, że wcale się nie dziwi, że ojciec nie chciał, żebym po niego pojechała i przywiozła do domu, bo "nie może patrzeć na Twoją mordę i słuchać jak na niego warczysz"... :shock: jeszcze wcześniej dziś siedziałam i gadałam z ojcem godzinę całkiem normalnie.
A tu taki tekst.. zabolało.
Zapytałam ją kiedy na niego warczę? Żeby podała przykład z ostatniego miesiąca, bo tyle mogę jeszcze pamiętać.. a ona na to, że z ostatniego miesiąca to przykładu nie ma. Więc zapytałam ją jaki dziś jest dzień tygodnia, na co ona, że piątek 6 czerwca, więc mówię, żyjmy dniem dzisiejszym, bo jak ja zacznę wyciągać wstecz o lata świetlne to się bardzo pogniewamy.
Dała spokój. Ja też.
Ale jednak, mało brakowało abym zburzyła to co udało mi się zbudować w tej relacji z nią.

Później byłam na mityngu :) posłuchałam, w przerwie pogadałam i pośmiałam się :) .
A jutro Częstochowa :radocha:

Ann - Nie 08 Cze, 2014 19:27

Częstochowa, to był wspaniały czas.
Jechaliśmy we 4-rkę i było nam razem dobrze. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O sprawach śmiesznych i poważnych. Pewnie, że początkowo byłam skrępowana, chociaż ich znam już długo to jednak samochód bywa miejscem klaustrofobicznym i od niektórych pytań czy sytuacji nie da się uciec.

A na miejscu w Częstochowie TYYYYLEEEE ludzi. :shock:
TYYYLUUU uzależnionych.. i ja razem z nimi.
Spotykałam na miejscu ludzi ode mnie, poznawałam nowych dzięki temu, że byłam wciąż blisko mojego terapeuty (też alkoholika), który zna chyba wszystkich :szok: .
Uściski dłoni, ciepło (a jeśli już o cieple mówię, to upał jak diabli, aż karczycho i dekolt spalone).

Dekadenci na drodze, uściski, uśmiechy i możliwość spojrzenia w oczy.
Nicki się zmaterializowały. :)

Radość wspólnie spędzonego czasu z osobami w jakiś sposób bliskimi sercu.
Kupa śmiechu ale i wzruszenia, rozmowa przy kawie, spacer tu i ówdzie.
A później droga krzyżowa, jako możliwość zadumy i wejrzenia w siebie.
Wieczorny Apel i Msza. I ten szok i moje przerażenie, gdy złapaliśmy się wszyscy za ręce. Ogrom wspólnoty. Moja chęć ucieczki. Moja panika... i łzy, które napłynęły do oczu, a którym nie pozwoliłam płynąć dalej. I moje wewnętrzne stanięcie w prawdzie o sobie.. o tym kim jestem i co tam robię.

To był wspaniały i dużo dający mi dzień.
Przede wszystkim uświadomienie sobie, że nie jestem sama.
Jest nas wielu.

Powrót do domu, który będę pamiętać długo, a który dał mi wiele radości. Takiej prawdziwej pogody ducha.

Dobrze, że jesteście.
:kwiatek:

kas25 - Nie 08 Cze, 2014 19:59

O jak fajnie się czyta. Następnym razem to i ja chętnie dołączę ;)
Tylko dajcie odpowiednio wcześniej znać.
Pozdrawiam. :buzki:

Ann - Wto 10 Cze, 2014 22:40

Wspaniały dzień. :rotfl:

Jestem sobą i dobrze mi z tym :)

Pogody ducha kochani! :)

endriu - Śro 11 Cze, 2014 05:15

Wspaniały dzień to się dzisiaj zaczyna, jadę z synem na wycieczkę :hura:
Ann - Śro 11 Cze, 2014 19:08

Coś sobie miejsca znaleźć nie moge.
Narobilam sie dzis.
Skończyłam robote, usiadłam i nie bardzo wiedzialam co ze soba zrobić. Wsiadlam więc w samochód i pojechałam nad zalew. Komary mnie zezarly. Czekam na kolegę az wyjdzie z pracy, żeby zobaczyć jakas życzliwą twarz i zamienić kilka słów.
Kopę doła, ale muszę wywalić łopatę i wyjść z tego na wierzch, dla własnego bezpieczeństwa i dobra.
Hołk.

endriu - Śro 11 Cze, 2014 20:25

Ann napisał/a:
Komary mnie zezarly

a mnie słońce spaliło 8)

Ann - Czw 12 Cze, 2014 09:53

Wracając jeszcze do soboty.. i mojego:
Cytat:
I ten szok i moje przerażenie, gdy złapaliśmy się wszyscy za ręce. Ogrom wspólnoty. Moja chęć ucieczki.
kiedy wracałam do samochodu, wmieszałam się w tłum ludzi, których nie znam, specjalnie. Zwiewałam przed moimi. Dochodząc do samochodu myślałam tylko jedno: Boże, niech mnie ktoś przytuli.
Na miejscu był już jeden z naszych, alkoholik i terapeuta w jednym. Mimo, że się śmiałam z nimi, on wybadał, że coś jest nie tak. Powiedziałam o tym moim przerażeniu, a on rzucił do mnie tekst: "bo tu chodzi o to, że Ty chcesz, żeby teraz Cię ktoś przytulił, ale ja tego nie zrobię, bo przytulając Cię, Ty pomyślisz o tym, że przytula Cię mężczyzna, a ja że przytulam się do kobiety". Rozwalił mnie. Skąd on wiedział, że ja przytulenia potrzebuję? No skąd?!
Długo nie rozumiałam jego słów. Dlaczego wprost powiedział mi, że on tego nie zrobi. No bo przecież co mu szkodziło.. ja bym się poczuła lepiej, może wreszcie rozryczała, itd.

Po przemyśleniu zrozumiałam, że nie o takie przytulenie mnie chodziło, ja nie takiego przytulenia potrzebowałam, jakie mogłabym w danej chwili odebrać. Bo przecież kiedy ja się w swoim życiu przytulałam? Wtedy kiedy byłam z jakimś mężczyzną. Ale to nie miało nic wspólnego z tym czego w sobotę potrzebowałam. Znam tylko jeden rodzaj przytulenia. Ten, który nie ma nic wspólnego z dawanym ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa.
Trudną sztuką jest nauczyć się przytulić od tak, dla samego przytulenia i poczucia spokoju.

Estera - Czw 12 Cze, 2014 09:56

Ann napisał/a:
Trudną sztuką jest nauczyć się przytulić od tak, dla samego przytulenia i poczucia spokoju.


ale warto, bo to bardzo fajne jest 23r (tylko lepiej nie nadużywać tej umiejętności :) )

Jacek - Czw 12 Cze, 2014 10:04

Ann napisał/a:
a on rzucił do mnie tekst: "bo tu chodzi o to, że Ty chcesz, żeby teraz Cię ktoś przytulił, ale ja tego nie zrobię, bo przytulając Cię, Ty pomyślisz o tym, że przytula Cię mężczyzna, a ja że przytulam się do kobiety".

możesz go spytać wprost - o co w tym jemu chodziło
u mnie na grupie meetingowej,jakiś czas temu,był temat kroku 13-go ( taki dodatek w przenośni)
który ostrzega przed niesieniem posłania,parą mieszanym
i który często z posłania przechodzi w zauroczenie
może to miał na myśli

Ann - Czw 12 Cze, 2014 10:07

Jacek napisał/a:
możesz go spytać wprost - o co w tym jemu chodziło
ja już wiem o co chodziło, pewnie jeśli nadarzy się ku temu sytuacja to go zapytam. Ale patrząc na to co o mnie wie jako terapeuta, miał w tym podejrzewam też inne poglądy. Wiem jedno, jestem mu za to wdzięczna. :)
matiwaldi - Czw 12 Cze, 2014 10:32

Ann napisał/a:
Wiem jedno, jestem mu za to wdzięczna.


fajnie się Ann Ciebie czyta ......... pięknie wyciągasz wnioski.....
8)

Ann - Pią 13 Cze, 2014 09:33

Jutro przyjeżdżają do mnie dwie ciotki.
Dokładnie rok temu też robiły sobie zjazd z moją mamą.
Mam okropne wspomnienia swojego ostatniego ciągu, jeśli chodzi o tamten czas.
W domu będzie alkohol.
Złoszczę się na to.

Dziś będziemy przygotowywać salę na pierwszą rocznicę grupy.
Jutro uroczysty mityng itd. Wrócę wieczorem, nie będę musiała z nimi siedzieć.
Zresztą ja nic nie muszę, do stołu z wódką mnie nikt nie przywiąże. :beba:
Znając siebie i tak to odchoruję, bo tak już mam. Już zaczynam chorować.
Nie chcę kręcić filmów. Projekcja out. Poszoł!

Dziś jest dziś, dziś dobry dzień w moich rękach.

Jacek - Pią 13 Cze, 2014 10:36

Ann napisał/a:
Dziś jest dziś, dziś dobry dzień w moich rękach.

super :okok:

milutka - Pią 13 Cze, 2014 13:40

Ann napisał/a:
Znam tylko jeden rodzaj przytulenia. Ten, który nie ma nic wspólnego z dawanym ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa.

Trudną sztuką jest nauczyć się przytulić od tak, dla samego przytulenia i poczucia spokoju.
ja mam zawsze z tym problem ...czuje dyskomfort jak ktoś mnie dotyka :roll: ...... chociaż przytulance Spoko były tak przyjemne ,że do dziś czuje bijące od niej ciepło i serdeczność :) ...cudowne uczucie przytulać własne dzieci ...moi chłopcy już duzi ale często się przytulają ...cudowne uczucie wiedzieć ,że mają we mnie takie poczucie bezpieczeństwa...pewnie i ja kiedyś chciałabym to poczuć :roll: na razie nie znam tego uczucia :roll:
spoko - Pią 13 Cze, 2014 20:25

[quote="milutka"] chociaż przytulance Spoko były tak przyjemne ,że do dziś czuje bijące od niej ciepło i serdeczność ...[/quote....dziekuje KOCHANIE...pozdrawiam Spoko :buzki: ]
milutka - Pią 13 Cze, 2014 21:17

endriu napisał/a:
jeszcze matiwaldi się nie zaoferował przytulaniem? dziwne...
Widzisz ...a mówią ,że jak stary to go już nic nie zdziwi a tu ZONG...oj endriu endriu :szok:
Ann - Pon 16 Cze, 2014 07:23

Od soboty w moim domu jest alkohol, wszędzie. Na stole, w lodówce, puste butelki koło kosza na śmieci w kuchni.
Przyjechały ciotki.
Kiedy w sobotę wróciłam do domu po 20, zjadłam z nimi kolację (grilla), w pewnej chwili na stół wjechała wóda, matka rozstawiła kieliszki sztuk 3. Obeszło się więc bez zbędnych słów. Jedna z ciotek proponowała mi piwo jeśli wódki nie chcę. "Nie piję" załatwiło sprawę. Dokończyłam jeść, wstałam i wyszłam. W międzyczasie jeszcze mnie do siebie wołały, bo milion pytań do. Po jakimś czasie zaczęło mnie to drażnić, już nie byłam wstanie się zbyt dobrze na spokojnie z nimi porozumieć. Widziałam w nich siebie. Wnerwienie rosło. Wyszłam, poszłam spać. A w niedzielę wstałam na autentycznym, ogromnym suchym kacu. Czułam się co najmniej tak jakbym wypiła sama to wszystko co piły one. :bezradny:

Niedziela jakoś minęła. Miałam trochę swojego zajęcia.
Wieczór też jakoś minął. Wiem, że piły, ale wiem też, że ja chcę nie pić i to mi daje siłę. A także wspomnienie sprzed roku dodaje mi sił by nie było w tym ani kropli tęsknoty za alkoholem, a wręcz obrzydzenie.

Na dziś plany też już mam, w tym mityng. :luzik:

endriu - Pon 16 Cze, 2014 15:47

trzeba było się eksmitować z domu na ten czas, współczuję...
Ann - Wto 17 Cze, 2014 17:14

Jakas taka beznadzieja chwilowa mnie ogarnęła. Nie mam z kim usiąść i pogadać. Pojade chyba za chwilę na kawę z lodami smietankowymi, popatrze na fontannę, ale przynajmniej nie będę siedzieć w 4 ścianach.
Ann - Śro 18 Cze, 2014 07:49

23r
Klara - Śro 18 Cze, 2014 07:52

Ann napisał/a:
Jakas taka beznadzieja chwilowa mnie ogarnęła.

Ann napisał/a:
23r

Jeszcze Cię trzyma, Aniu? :buziak:

Ja kiedyś doszłam do wniosku, że powinnam pokochać swoje smuteczki które sobie przychodzą, a po jakimś czasie odchodzą i już jest dobrze :]

Ann - Śro 18 Cze, 2014 07:56

Klara napisał/a:
Jeszcze Cię trzyma, Aniu?

Ja kiedyś doszłam do wniosku, że powinnam pokochać swoje smuteczki które sobie przychodzą, a po jakimś czasie odchodzą i już jest dobrze

Wszystko mija, itd.. :beba:
Gorszy moment, trochę zmęczenia fizycznego i sytuacją ogólnie.
Przejdzie. Zawsze przechodzi.
Ale faktycznie czuję się dziś jeszcze rozlazła.

Smutki, smuteczki.. nie da się być tylko uśmiechniętym ;) . Chyba, a przynajmniej wydaje mi się, że zakrawałoby to na jakąś chorobę psychiczną ;) . Najważniejsze, że mimo wszystko jestem szczęśliwa, że dziś też obudziłam się trzeźwa. Ot, co.
:buzki:

Klara - Śro 18 Cze, 2014 08:04

Ann napisał/a:
Najważniejsze, że mimo wszystko jestem szczęśliwa, że dziś też obudziłam się trzeźwa. Ot, co. :buzki:

Ano widzisz!
Trochę refleksji nad życiem, też nie zaszkodzi. Tym lepsze samopoczucie jest później i wcale nie musi to być od razu hurraoptymizm :D

Ann - Śro 18 Cze, 2014 16:33

Przysnelam po południu. Snily mi sie chrzciny (za tydzień mnie czeka taka okoliczność) i w tym śnie witalam sie z jakimś chlopem wasatym, ktory pocalowal mnie w usta i poczułam tak mocno alkohol ze az na jezyku. Sen alkoholowy zaliczony.
endriu - Śro 18 Cze, 2014 20:50

masz głoda :(
Jonesy - Śro 18 Cze, 2014 21:00

Endriu ma wąsa... :bezradny:
endriu - Śro 18 Cze, 2014 21:11

ale nie pije :lol: :lol2:
rybenka1 - Śro 18 Cze, 2014 21:31

:smieje:
rufio - Czw 19 Cze, 2014 06:29

pterodaktyll napisał/a:
A to wąsy chronią przed piciem?

No masz :figielek: a w połączeniu z broda to już - magisterium 34vcdc


prsk :fotka:

Ann - Czw 19 Cze, 2014 16:04

https://www.youtube.com/watch?v=bCDIt50hRDs
Ann - Czw 19 Cze, 2014 21:43

Dowiedziałam się właśnie, że mój kolega ze szkoły popełnił samobójstwo, skoczył z balkonu.. ech. :zlezka:
Borus - Pią 20 Cze, 2014 05:40

:pocieszacz:
Ann - Pią 20 Cze, 2014 07:37

Bezsenność..
zbyt wiele się dzieje.

Dziś mityng.
Dziś nie piję.

smokooka - Pią 20 Cze, 2014 07:49

Ania :pocieszacz: dbaj o siebie czulej teraz :pocieszacz:
Ann - Pią 20 Cze, 2014 21:55

W zwiazku z gośćmi i alkoholem gdzieś w domu ulokowanym. Czaje sie na rozmowę z mamą. Mam potrzebę powiedzenia jej że mi to przeszkadza. Boję sie tego pytania na ktore pewnie już zna odpowiedź, ale boję sie ze bedzie chciała ją uslyszec ode mnie.
Ann - Sob 21 Cze, 2014 00:22

Furtka zamknięta.

"Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni".
Nie mogłam spodziewać się takiego obrotu sprawy.
Ulga.

endriu - Sob 21 Cze, 2014 16:39

widzisz, wystarczy porozmawiać :)
Ann - Sob 21 Cze, 2014 18:29

Do wielu rzeczy, spraw i sytuacji trzeba dojrzeć. Ja tez musiałam. Schylic głowę. Dac nam szansę. Ale ciesze sie z tego.
Ann - Pon 23 Cze, 2014 20:47

Wielu rzeczy jest mi dane doświadczyć i wiele spraw przeżyć, wyciągnąć dobre wnioski i radować się drobnostkami, tylko dlatego, że jestem trzeźwa dziś.

Dni bywają różne, sytuacje też, ale gdybym piła to wszystko byłoby monotematycznie do de. A tak to przynajmniej wiem, że ŻYJĘ! :)

pterodaktyll - Pon 23 Cze, 2014 20:52

Ann napisał/a:
gdybym piła to wszystko byłoby monotematycznie do de. A tak to przynajmniej wiem, że ŻYJĘ

Tej wersji bym się na Twoim miejscu trzymał ;)

Ann - Pon 23 Cze, 2014 20:58

pterodaktyll napisał/a:
Tej wersji bym się na Twoim miejscu trzymał :)
:takjest: :)
Ann - Wto 24 Cze, 2014 18:59

Trzy razy dziennie jeżdżę pomagać w starości i chorobie pewnej pani.
Wcześnie rano, w południe i wieczorem.
Robię to od niedzieli, ale ostatnio wcale nie mam czasu. Teraz dodatkowo nie mam go zupełnie. Miałam zrobić jeszcze dziś dużo rzeczy, ale jak wróciłam, usiadłam przed domem i odpoczęłam chwilę. Teraz kawa i chwila forum. Za chwilę prysznic i krople do oczu bo normalnie czuje jakbym miała w nich piach. Później będę dalej pisać pracę na zlecenie i planuję się w miarę wcześnie położyć, bo jutrzejszy dzień będzie pełen obowiązków.
Staram się mimo wszystko dbać o siebie.. pamiętam o programie HALT. Mimo ogromnego zmęczenia, szukam chwili dla siebie.

Ann - Czw 26 Cze, 2014 08:00

Chyba jestem zmęczona.
Zaspałam dziś o 40 minut. :panika: Wstałam o 6.40, szybki prysznic i na 7 tej starszej kobietki. Teraz siedzę w pracy, robię grafik i piję kawę. Myślami jestem w swoim łóżku. Za oknem leje, a mnie ogarnia typowe poczucie, że wszystko jest jakieś takie byle jakie. Żadnych wielkich problemów bo wszystko (odpukać) jakoś się układa, a specjalnych fajerwerków brak. To się chyba nazywa normalność..?

pterodaktyll - Czw 26 Cze, 2014 09:19

Ann napisał/a:
Żadnych wielkich problemów bo wszystko (odpukać) jakoś się układa, a specjalnych fajerwerków brak. To się chyba nazywa normalność..?

to się ból egzystencjalny nazywa..... :p
Następna co ma Weltschmerz :rotfl:
Miłego dnia :buzki:

Ann - Czw 26 Cze, 2014 09:35

pterodaktyll napisał/a:
to się ból egzystencjalny nazywa.....
mnie nic nie boli :D właśnie to jest dziwne, że wewnętrzny spokój panuje :D
pterodaktyll napisał/a:
Następna co ma Weltschmerz
:janie: :) chyba nie :D deprecha toto nie jest :) :mysli: tylko ta pogoda za oknem psia mać :beba:

Miłego Ptero :buzki:

rufio - Czw 26 Cze, 2014 11:11

Po bojach , walkach i łzach ułożyłaś sobie dni a teraz jojczysz ? O matko kto zrozumie " duże niebieskie oczy " .Żyjesz jak wiekszośc i powinnas sie do tego przyzwyczaic , że nieraz a nawet przewaznie jest jednostajnie i monotonnie .
Podobno o to Tobie chodziło ?


prsk

Ann - Czw 26 Cze, 2014 12:00

rufio, nie jojcze ;) dobrze mi z tym ;) tyle że to dla mnie dość obcy stan. Tyle nowego ;)
rufio - Czw 26 Cze, 2014 12:15

A jeżeli tak to w porządku - przyglądaj się temu jak przygodom Robinsona - jeszcze nieraz poczujesz się jak podczas mszy w języku suahili . I nie poganiaj , przyjmij ten stan jak coś podobnego do mrugania powiekami - a kiedys zadasz Sobie pytanie - własciwie to o co mi chodziło ? A to bedzie znaczyło , że jestes wsród czubków juz nie gościem a gospodarzem a może współplemieńcem ?


prsk

Ann - Pią 27 Cze, 2014 07:14

rufio napisał/a:
A to bedzie znaczyło , że jestes wsród czubków juz nie gościem a gospodarzem a może współplemieńcem ?
:mysli: :mgreen:
Ann - Pią 27 Cze, 2014 07:17

Od dwóch dni patrzę na agonię. Dosłownie już się modlę aby ta kobieta zaznała ulgi. Siedziałam dziś z samego rana przy jej łóżku.. i przez całą godzinę prosiłam Boga, żeby jej ulżył. Dziś lub najpóźniej jutro rano przyjedzie jej ukochana wnuczka. Podejrzewam, że wówczas wszystko się skończy i ten ciężki oddech ucichnie.
Z jednej strony czuję spokój w tej sytuacji i w sobie samej, z drugiej zastanawiam się czy stałam się zimną pi*dą aż tak..? Wiem jedno i powtarzam to od zawsze, że chcę żyć szybko i umrzeć młodo.. bo starość się Panu Bogu nie udała.

Jo-asia - Pią 27 Cze, 2014 07:41

Ann napisał/a:
Z jednej strony czuję spokój w tej sytuacji i w sobie samej, z drugiej zastanawiam się czy stałam się zimną pi*dą aż tak..?

odstaw tę drugą stronę...ta pierwsza, to Ty :)
nie jesteś zimną pi*dą...
:buziak:

Ann - Pią 27 Cze, 2014 08:04

Jo-asia napisał/a:
odstaw tę drugą stronę...ta pierwsza, to Ty :)

:)

pterodaktyll - Pią 27 Cze, 2014 09:18

Ann napisał/a:
Wiem jedno i powtarzam to od zawsze, że chcę żyć szybko i umrzeć młodo

Jedno zdanie i aż dwa błędy. Życie to nie sprint na 100 czy 200m. Życie trzeba smakować powoli i z apetytem na nie :p
Umrzeć młodo to chyba najgorsze co może się przytrafić człowiekowi. Umrzeć nie zaznawszy jeszcze dobrze miłości, nie mieć kochających dzieci itd. nie zrealizować się samemu, to okrutny los dla człowieka.........i dla jego bliskich
Ann napisał/a:
. bo starość się Panu Bogu nie udała.

To marny argument żeby młodo umierać, choć całkowicie się z Tobą zgadzam w tej kwestii............Dwie najgorsze dla człowieka rzeczy to właśnie starość i samotność...........

Ann - Pią 27 Cze, 2014 09:28

pterodaktyll napisał/a:
Jedno zdanie i aż dwa błędy. Życie to nie sprint na 100 czy 200m. Życie trzeba smakować powoli i z apetytem na nie
Umrzeć młodo to chyba najgorsze co może się przytrafić człowiekowi. Umrzeć nie zaznawszy jeszcze dobrze miłości, nie mieć kochających dzieci itd. nie zrealizować się samemu, to okrutny los dla człowieka.........i dla jego bliskich
:bezradny: póki co nie widzę ciekawych perspektyw dla siebie, ale w sumie nie wiem co mnie w życiu spotka :bezradny: a jak dożyję do starości i będę starą panną to się odczulę, kupię sobie 10 kotów, fotel bujany i będę się relaksować ;)
pterodaktyll napisał/a:
Dwie najgorsze dla człowieka rzeczy to właśnie starość i samotność...........
dokładnie tak.
eremita - Pią 27 Cze, 2014 13:56

Aniu
zapisz się na kurs skałkowy.
To raptem trzy dni.

Potem zobaczysz.

Potem wyjaśnię. Chyba że sama pokusisz się o wyjaśnienie: Co Eremita ma na myśli?
Konia z rzędem, że nie odgadniesz, bo to jest bardziej oczywiste niż myślisz :)

Ann - Sob 28 Cze, 2014 14:06

Aktualnie mi wściekłość sytuacyjna kipi uszami!!
Matinka - Sob 28 Cze, 2014 15:06

Ann napisał/a:
Aktualnie mi wściekłość sytuacyjna kipi uszami!!

Jak wykipi to ciśnienie w garnku spadnie ;)
Co się dzieje Ann?

Ann - Sob 28 Cze, 2014 17:51

Już opada. Samochód uziemiony w warsztacie do poniedziałku, bo wczesniej partacz zepsol. W całym miescie nie ma takiej śrubki jakiej potrzeba, w poniedziałek dorobia na zamówienie. Pokrzyzowane plany. Zepsuty humor. Kilometry z nadal bolaca noga. Złość.
Ann - Nie 29 Cze, 2014 10:18

Jestem z siebie dumna. Zmęczenie tak mocno daje mi sie we znaki, że biorę urlop. Poinformowalam o tym szanownego wujka przed chwilą. Nie miał możliwości odmówić. Od 1 lipca do końca tygodnia mam wolne. Z weekendem to daje az 6 dni. Biorąc pod uwagę fakt że od 9 miesięcy pracuje non stop z wyjątkiem choroby. To czas odpocząć.
Ann - Czw 03 Lip, 2014 22:35

Czuję się wypluta.
Zmęczona.
Urlop? He. No niby tak. Wtorek był fajny i nawet pospałam do 9. Środa odwiedziny u przyjaciela i później młyn, ale dziś.. taki sajgon, że dopiero weszłam do domu. Ciągle coś. Odwołana z urlopu dwa razy musiałam być w pracy. Złość, żal, poczucie porażki.
Zbyt wiele na głowie. Nadal jestem niewyspana.
Mam dość.
Nie czuję chęci picia, ale dzisiaj rozmowa z przyjaciółką z AA uświadomiła mi, że być może jestem o krok.

matiwaldi - Pią 04 Lip, 2014 06:11

Cytat:
Wysłany: Nie 29 Cze, 2014 11:18
Jestem z siebie dumna.



Ann napisał/a:
Wysłany: Wczoraj 23:35
Czuję się wypluta.
Zmęczona.


trochę za często te zmiany.....

Ann napisał/a:
Nie czuję chęci picia


i właśnie dlatego bądź czujna ,bo koleżanka ma rację ........


na zlocie przegadamy,przerobimy, omówimy,aż a końcu przelecimy ten temat ....... :skromny:



8)

Ann - Pią 04 Lip, 2014 07:23

matiwaldi, zmiany.. jestem z siebie dumna bo wzięłam urlop bo ZMĘCZENIE jest ogromne. Wczoraj też chodziło mi o zmęczenie.. więc zmiany nie widzę ;) .

Ja sie nie zlatuje niestety.

matiwaldi - Pią 04 Lip, 2014 07:45

Cytat:
Ja sie nie zlatuje niestety.


nie ....no to nie ...... :nerwus:

sam się zlecę....... :foch:













:mgreen:

Jonesy - Pią 04 Lip, 2014 08:28

matiwaldi napisał/a:


sam się zlecę....... :foch:


A nie "przelecę" ?

Anka a ty się trzymaj zaś. I pamiętaj że z tytułu powrócenia z urlopu na żądania pracodawcy należą Ci się jakieś profity. To nie wiele, ale czas pokazać wujkowi że nie ma niewolnicy tylko młodą, pewną siebie kobietkę która nie da sobie w kaszę dmuchać.

Ann - Nie 06 Lip, 2014 20:51

Jonesy napisał/a:
Anka a ty się trzymaj zaś.
Trzymajmy się ramy to się nie.. ;) . Ja się trzymam zawsze. Raz mniej, raz bardziej.

Babcia, którą się opiekowałam dziś zmarła. Przyszłam i zastałam puste łóżko i rodzinę. Nie powiadomili mnie bo czekali żeby się rozliczyć. Ona wreszcie nie cierpi, ale mnie za serce ujęły słowa jej męża. Podziękowania za moją opiekę i człowieczeństwo. Rozsypałam się po wyjściu. Już się poskładałam.

Wczoraj zrobiłam sobie wycieczkę z rodzicami do rodziny w stolicy. Ustrzelił mnie nowy fotoradar na al. Krakowskiej :nerwus: . Jak to już powiedziałam: zdjęcie z fotoradaru nie daje takiej radości jak zwykłe zdjęcie pamiątkowe. Nie zdążyłam się nawet przyczesać. ceewd
:mgreen:

Poza tym nie chce mi się gadać od jakiegoś czasu. O niczym. Z nikim. Najchętniej miałabym zamkniętą buzię. Znajomi z AA stwierdzili, że widzą zmianę i się martwią.. a ja w zasadzie poza tym, że chce sobie trochę pomilczeć bo nie mam nic wielkiego do powiedzenia, to czuję się wewnętrznie dobrze, chyba że ja czegoś nie widzę. :mysli:

Ot, taka normalność.
Teraz tylko praca mnie czeka. Terapeutka miesiąc na urlopie. Więc innych zajęć poza pracą do południa i mityngami 2 razy w tygodniu mieć nie będę.
Odpoczywam.
Wyspałam się dziś. I tyle.

zołza - Nie 06 Lip, 2014 20:55

Ann, Normalniejesz maleńka :radocha:
Ann - Pon 07 Lip, 2014 22:22

Wieczorny spacer nad zalewem.
Pięknie zrobione nowe plaże. Oświetlenie, ławeczki.
Cisza, spokój, ciepło, zapach lata.
Rozpłynęłam się dziś. Dopiero wróciłam.
Tego było mi trzeba :)

Ann - Wto 08 Lip, 2014 21:43

Dzisiejszy dzień był ogromnym zaskoczeniem!
Przeogromnym.
Spędziłam wspaniały wieczór z ludźmi bliskimi memu sercu, którzy towarzyszą mi w drodze ku trzeźwości.
Ogromna niespodzianka. Szok. Przyjemnie. Oh! :)

szymon - Wto 08 Lip, 2014 21:46

aaa opowiedz mi o tym lepiej :)
Ann - Wto 08 Lip, 2014 21:53

Byłam na wczoraj umówiona z przyjaciółką z AA, że pójdziemy do naszego terapeuty - alkoholika. Ale wczoraj nam nie wypaliło (dziś już wiem czemu ;) ).
Mówiła, żebym przyjechała na 19 do niej dziś. Jadę sobie o 18.45 w pobliżu i widzę, że terapeuta z małżonką też moją terapeutką z poradni, zapychają ze swojego domu w stronę jej bloku. Zaparkowałam i dzwonię, że skoro on gdzieś wyszedł, to chyba się nie uda nam spotkać, a ona, że uda, uda, bo on wróci zaraz pewnie. Pytam, czy może u niej się spotkamy z nim (bo coś mi zaczęło świtać), ale mówi, że nie. Przezornie odwiedziłam sklep, zakupiłam ciastka i poszłam. Zapukałam do drzwi, wciągnęła mnie do pokoju, a tam oczywiscie terapeuci sztuk dwie, ona i jeszcze jedna przyjaciółka, która od pierwszego dnia mnie wspierała.
Szok :szok: , chęć ukręcenia jej głowy, tort, sto lat i zmieszanie moje.
Ale teraz radość :)
Oj jak wielka :)
są niesamowici :)

szymon - Wto 08 Lip, 2014 21:59

znam to, miałem podobnie, fajnie tak :skromny:
Jacek - Wto 08 Lip, 2014 22:10

Ann napisał/a:
tort, sto lat i zmieszanie moje.

łaaał :skromny:

Klara - Śro 09 Lip, 2014 07:15

Zasłużyłaś na to :tak: :buzki:
Ann - Śro 09 Lip, 2014 07:32

Jacek, pomyślałam o Tobie widząc tyle placków i torta :mgreen:
Klara, :buzki: :skromny:

baracca - Śro 09 Lip, 2014 08:18

Ann - fajnie się czyta Twoje posty.
Widać ogrom pracy jaką wykonałaś i wykonujesz. No i radość, która przebija zza Twoich słów.
Powodzenia!

PS.
To już chyba jakoś rok mija nieprawdaż? :mgreen:

Ann - Śro 09 Lip, 2014 08:20

baracca napisał/a:
Powodzenia!
:buzki: :buzki:
baracca napisał/a:
To już chyba jakoś rok mija nieprawdaż?
we wczoraj minął ;)
Ann - Śro 09 Lip, 2014 09:24

Patrząc na ten ostatni rok, przychodzą mi takie spostrzeżenia: :shock: :roll: :szok: :glupek: :mysli: :mgreen:

Kiedy spojrzę na swoje posty z początków, pierwszych dni, tygodni, miesięcy to ojej :) . No ale wszystko ma swój czas, zrozumienie pewnych spraw też. To była daleka droga i daleka jeszcze przede mną. Teraz wszystko zatacza krąg. To już drugi 8 i 9 lipca bez alkoholu. Czyli coś co znam.
Sinusoidy, wahania nastrojów. Nawroty choroby i głody. Szarpania i darcie ze sobą kota. Oczekiwanie na pierwszy rok, przekroczenie tej magicznej liczby, a teraz wszystko ma swój nowy choć wciąż ten sam bieg.
Różne stany mogą mnie dopaść, bom chora baba jest, ale mam świadomość tego, że wszystko idzie przetrzymać, zrozumieć. Forum, Wspólnota AA, Przyjaciele, Terapeuci to najlepsze co mogło mnie w życiu spotkać. Sama nie dałabym rady. Wsparcie w chwilach trudnych dało mi siłę by iść do przodu. Dzień za dniem. Nauczyłam się wiele. Przede wszystkim tego, że liczy się tylko dziś, te 24 godziny, które co chwilę rozpoczynają się na nowo, że przeszłość jest po to by o niej pamiętać ale nie rozpamiętywać. Nauczyłam się doceniać to co mam i dostrzegać pozytywy choćby najmniejsze. Wciąż się uczę czegoś nowego, a przede wszystkim uczę się żyć na nowo.
Tyle zmian. Moja zmiana, którą czasem widzę sama. Lubię siebie bardziej niż wczoraj i tydzień temu, choć chwilami samej sobie manto bym spuściła ;) jak mi się należy ;) .
Trudny, pracowity, ale wspaniały rok, bo bez alkoholu.
Dzień po dniu, w 24 godzinach, kroczek za kroczkiem nic na siłę. Dając czas czasowi, ale pomagając mu.

Dobrze, że jesteście! :)
Dzięki za wszystko i proszę o więcej.
Czasem o pogłaskanie po głowie jeśli trzeba, ale też cczxc o pionizowanie.
:buzki:

pterodaktyll - Śro 09 Lip, 2014 09:46

Ann napisał/a:
Dzięki za wszystko

a proszę bardzo :mgreen:
Ann napisał/a:
proszę o więcej.

Mówisz-masz.... ;)
Ann napisał/a:
Czasem o pogłaskanie po głowie

Czemu nie... :pocieszacz:
Ann napisał/a:
ale też cczxc o pionizowanie.

A na to to zawsze możesz liczyć cczxc :wiking:

:rotfl: :rotfl:

milutka - Śro 09 Lip, 2014 09:52

Ann wzruszyłam się czytając Ciebie ...dzięki takim osobą jak Ty uczę się pokory :buziak: gratuluję roczku :okok: :buzki:
Ann - Pon 14 Lip, 2014 07:55

Wczorajszy wieczór sprawił, że nie wyspałam się.
Miałam dość mocno nabitą głowę.
Przez to najpierw nie mogłam zasnąć, a później całą noc śniły mi się głupoty.
Budziłam się. Wstawałam. Chodziłam po domu. Dawno tak nie miałam.
Moje samopoczucie jest dziś średnie, ale szukam pozytywów. Jednym z nich jest np. mój mityng 1 rocznicowy dziś na mojej grupie. Będę musiała stawić czoła swoim wewnętrznym demonom. ;)

A gdyby tak ktoś zechciał mnie przytulić... to chętnie.. :skromny:

Klara - Pon 14 Lip, 2014 08:02

Aniu, demony są od tego, żeby je przeganiać.
Nie bój żaby! BĘDZIE DOBRZE!!! :pocieszacz:

Estera - Pon 14 Lip, 2014 08:03

bardzo proszę :przytul: :przytul: :przytul:

:)

matiwaldi - Pon 14 Lip, 2014 08:05

Ann napisał/a:
A gdyby tak ktoś zechciał mnie przytulić


:pocieszacz: :buziak: :buzki:

Ann napisał/a:
szukam pozytywów. Jednym z nich jest np. mój mityng 1 rocznicowy dziś na mojej grupie.


:brawo: :brawo: :brawo: :kwiatek:

Ann napisał/a:
całą noc śniły mi się głupoty.


czasami taż mam takie wrażenie ,że to co mi się śni to już głupoty....... :mgreen:

Ann - Pon 14 Lip, 2014 12:22

:buzki: :buzki: :buzki:
Ann - Pon 14 Lip, 2014 21:43

Mityng rocznicowy... to jest dopiero przeżycie.
Ludzie, którzy przyszli tam dziś specjalnie po to by świętować ze mną.
Wsparcie, ciepło i siła.
Wzruszenie, zmieszanie, aż mi mowę odebrało.
Mnie wygadanej, wyszczekanej Ance zabrakło słów. :bezradny:
A teraz idę na spacer. Przemyśleć sobie wszystko, ochłonąć, ułożyć.

smokooka - Wto 15 Lip, 2014 07:12

:]
milutka - Wto 15 Lip, 2014 10:13

Ann napisał/a:
Mnie wygadanej, wyszczekanej Ance zabrakło słów.
:shock: nie możliwe ;) dałabym sobie glowę urwać po zlocie w Częstochowie ,że jestes bardzo spokojną stonowaną i małomówną osóbką.... :buziak:
Ann - Wto 15 Lip, 2014 10:17

A dziś powiem tak:
jak to dobrze, jak jest dobrze :) .

a dalej:
gdzieś tam w środku mnie wierci mi się robol w brzuchu jakiś dziwny od czasu tej niedzielnej rozmowy, która ożywiła wspomnienia sprzed wielu lat. Robol gniecie. Wgryza się. Tu radość, a tam gdzieś coś zaburza tą dobrą aurę. Chyba czas uporządkować te sprawy. Tylko nie bardzo wiem jak je ugryźć. Z jednej strony nie trzeba oglądać się wstecz, ale z innej... czuję się tak jakbym miała gdzieś przyszytą zszywkami tapicerskimi część ciucha do drzewa i dopóki ich nie oderwę i nie rozbroję to nie pójdę dalej, albo zrobię sobie krzywdę. :mysli:

Ann - Wto 15 Lip, 2014 10:19

milutka napisał/a:
Ann napisał/a:
Mnie wygadanej, wyszczekanej Ance zabrakło słów.
:shock: nie możliwe ;) dałabym sobie glowę urwać po zlocie w Częstochowie ,że jestes bardzo spokojną stonowaną i małomówną osóbką.... :buziak:
a bo mnie tłumek przytłoczył i się zawstydziłam :paluszek:
A jak wczoraj na rocznicy powiedziałam, że ja wstydliwa jestem i raczej cicha w takich okolicznościach to mój terapeuta roześmiał się w głos i rzekł w swojej wypowiedzi: w to to Ci nie uwierzę, bo pięścią w stół walisz jak trzeba i kłócić się potrafisz a i mojego tupania nogą się nie boisz.. :)
:skromny:

zołza - Wto 15 Lip, 2014 10:48

Ann napisał/a:
gdzieś tam w środku mnie wierci mi się robol w brzuchu jakiś dziwny od czasu tej niedzielnej rozmowy, która ożywiła wspomnienia sprzed wielu lat. Robol gniecie. Wgryza się.


Aniu :) Myślę , że nadszedł Twój czas na rozliczenie się z przeszłością. Że jesteś gotowa by przyjąć na klatę zachowania, emocje , uczucia , które nosiłaś w sobie ( wstydliwie zakryte) pod niewidzialnym płaszczykiem twardej Anki , która sobie świetnie w życiu radzi , nie obchodzi ja co sie dzieje wokół bo wszystko ją lotto ;) Ja po pewnym czasie stanęłam z sobą twarza w twarz . Nie podobało mi sie to co zobaczyłam . Zabolało. Mocno zabolało ale nacinałam ten wrzód głębiej , coraz glębiej mimowolnie czując jakąś chorą satysfakcje i ulgę w tym oczyszczaniu. Pozwoliłam otoczeniu , ludziom mówić ... i słuchałam co mają do powiedzenia. Zaczęło do mnie docierać , że żyłam w świecie iluzji i totalnego oderwania się od rzeczywistości. Nawet nie umiem w tej chwili powiedzieć czy to byłam ja :bezradny: czasami jeszcze oszukuje się , że nie 8| że to " tylko alkohol " :oops: i boję się tego :stres:

Ann - Wto 15 Lip, 2014 11:26

zołza napisał/a:
Aniu Myślę , że nadszedł Twój czas na rozliczenie się z przeszłością. Że jesteś gotowa by przyjąć na klatę zachowania, emocje , uczucia , które nosiłaś w sobie ( wstydliwie zakryte) pod niewidzialnym płaszczykiem twardej Anki , która sobie świetnie w życiu radzi , nie obchodzi ja co sie dzieje wokół bo wszystko ją lotto Ja po pewnym czasie stanęłam z sobą twarza w twarz .
Też gdzieś tak to wyczuwam. Jest w tym spokój, nie ma paniki, jest świadoma chęć podejścia do tego, nie jako do zła koniecznego, ale jako nadziei na oczyszczenie i zrozumienie wielu spraw. Anka pancerna już się pokruszyła. Się rozsypuje się i w sumie dobrze, bo ta zbroja ciężka jak pieron. Sprawy ważne są do poruszenia, sprzed okresu picia i z niego samego. Zapalnik uzależnienia, też w tym jest. Nadal nie ruszony, nie dotknięty, przykryty tajemnicą, odzywający się okazjonalnie i całkiem nieproszenie.
zołza napisał/a:
Nawet nie umiem w tej chwili powiedzieć czy to byłam ja czasami jeszcze oszukuje się , że nie że to " tylko alkohol " i boję się tego
wiesz, jeśli dobrze Cię zrozumiałam, mówisz, że nie chcesz dać wiary temu, że coś działo się bez Twojej świadomości niejako, że sterował Tobą alkohol. Bywa w życiu tak, że niektóre zachowania z okresu picia, są całkowicie "nie nasze". Bo nie kierowaliśmy własnym życiem. Alkoholik pijący czy też na głodzie, pozbawiony jest własnej osobowości. Teraz wiem, że moja trzeźwa osobowość jest prawdziwa. A faktycznie wiele spraw działo się niejako bez mojej możliwości reakcji.
zołza - Wto 15 Lip, 2014 12:53

Ann napisał/a:
Bywa w życiu tak, że niektóre zachowania z okresu picia, są całkowicie "nie nasze"


A jednak nasze ... :( dlatego tak trudno przyjąć ten fakt do wiadomości i pogodzić się z tym 8|

Ann napisał/a:
Alkoholik pijący czy też na głodzie, pozbawiony jest własnej osobowości.


Ciśnie mi się na usta tylko jedno słowo ( nawet nie wiem czy takowe istnieje :mysli: ) Odczłowieczenie :oops:

Ann - Wto 15 Lip, 2014 23:08

zołza napisał/a:
Odczłowieczenie
to dobre słowo, ale dla własnego bezpieczeństwa i komfortu myślowego, lepiej mówić: choroba.
:buzki:

Ann - Czw 17 Lip, 2014 21:43

Jest radość, jest życie.
Jest przemiana moja.
Wiele nowego. Inne podejście do codzienności. Do mnie samej.
Inaczej widzę rzeczywistość, wiele się zmieniło.
Zmieniam nawyki, przyzwyczajenia i dawne mechanizmy.
Jestem szczęśliwa.

Ale.. wciąż ale, coś mnie trzyma w przeszłości.
Szczery uśmiech i radość z serca - czasem mam wrażenie, że chwilę po nim dostaję obuchem w potylicę. Wspomnienia wybuchają i trują.
Nie zatrzymuję się jednak. Kroczę do przodu.
A przy tym czekam sobie do soboty.. bo może wtedy coś. :mysli:

Ann - Pią 18 Lip, 2014 19:11

Alkohol nie był, nie jest i nie będzie mi obojętny.
Potwierdzam starą prawdę.
W domu znów jest alkohol od kilku dni - ciotki mode on. Do dziś wydawało mi się, że go nie zauważam. Teraz kipię chwilowo ze złości, że nie mogę spokojnie zjeść grilla tylko się wynoszę z talerzem, bo ktoś wybiera towarzystwo flaszki zamiast mojego. Matka mówi: "ja go nie kupowałam, więc co ja mogę". Mówię: "to Twój dom, ale zrobisz jak uważasz". Wychodzę. Zjadłam sama. Teraz zeszłam na dół z laptopem i patrzę jednym okiem w TV. Zaraz jadę ze znajomym nad zalew. Nie wiem kiedy wrócę, żeby nie zrobić wojny.

Złapałam dziś drzemkę popołudniu.. przyśniło mi się, że w jakimś ogromnym bałaganie, w tysiącu rozsypanych kartek leżała moja torba. Otworzyłam ją, a tam była puszka markowana nazwą piwa, ale miała inny kształt i pisało na niej: "kawa czekoladowa". Rzuciłam tą puszką w kąt i zrobiłam w tym śnie awanturę matce, że mi wkłada takie rzeczy do torby. Podświadomość i moja złość pokazują mi co jest grane. :evil:

Zaraz mi przejdzie :beba: odstresuję się w ciszy nad wodą. :idzie:

endriu - Pią 18 Lip, 2014 20:08

Ann, nic się nie martw
je 3 lata trzeźwieję a zdarza mi się nieobojętność wobec alkoholu
ostatnio w Chorwacji jak gospodarz chciał mi dać flaszkę wina na odjezdnym,
podziękowałem i oczywiście nie wziąłem ale miałem jakieś takie poczucie winy, że mu przykrość zrobiłem, zresztą nie było jak się szczegółowo dogadać bo język inny, a przez myśl mi przeszło, żeby wziąć dla szwagra...

rybenka1 - Pią 18 Lip, 2014 21:04

Aniu ,teraz sobie przypomniałam ,tak ze dwa lata temu miałam sen alkoholwy .Powiedziałam jednej kol z branży o tym .Ona na to ,a co mleko miało Ci śnić .No tak piłam alkohol ,jakbym piła mleko ,pewnie bym śniła o mleku . :buzki:
Ann - Pią 18 Lip, 2014 21:58

Ano, ano, pewnie o mleku bym śniła, ale o alkoholu śnię czasem.. dzięki temu mam świadomość tego, że coś jest nie tak. Z jednej strony przeklinam te sny, bo źle się po nich czuję, ale przynajmniej nie przegapię tego co naprawdę we mnie siedzi.

Byłam nad zalewem chwilę.. bo ludzi więcej niż komarów. Pojechaliśmy na stary parking nieopodal zalewu. Pogadaliśmy o wszystkim i o niczym. Już mi lepiej. W kuchni ciotki się raczą dalej. Ja wzięłam prysznic i siedzę w pokoju. Posłucham muzyki, a jak rano wstanę to przynajmniej może nie będzie butelki żadnej na widoku.

Choć fizycznie nie mam chęci picia takiej jaką znam namacalnie, to jednak wiem, że gdzieś tam coś mi nie pasuje ;) .

Buźki Dekadenci!

Jonesy - Pią 18 Lip, 2014 22:14

mocne są. Ja tyle czasu nie dawałem rady i gwoździa biłem :bezradny:
Ann - Pią 18 Lip, 2014 22:20

Jonesy napisał/a:
mocne są. Ja tyle czasu nie dawałem rady i gwoździa biłem
jakaś stara szkoła ta ich, ale sądząc po rodzaju mowy, to już blisko im do gwoździa. Matka trzeźwa jak niemowlę, przepraszająco się na mnie patrzyła.. :bezradny:
Nie mój cyrk nie moje małpy. Siedzą 4 dzień.. ciekawe ile jeszcze.. :mysli:

Ann - Sob 19 Lip, 2014 18:59

Być dla siebie łagodniejszą. Trudna rzecz, w chwili gdy ktoś udowadnia mi, że to co nazywam delikatnością wobec siebie, jest zwykłym skurczysynstwem.
Ann - Nie 20 Lip, 2014 13:29

Rozliczanie z przeszłością to najtrudniejsza rzecz jakiej doświadczyłam do tej pory w mojej abstynencji. Czuję się rozerwana w środku, przeżywam autentyczny zawałowy ból serca, nie mogę jeść ani spać. A jednocześnie czuję spokój w tym, że dobrze robię, że tego właśnie chciałam. Bardzo daleka przeszłość, próba zrozumienia z kimś co wydarzyło się w moim życiu, rok po roku. To początek, jakże trudny, a jak bardzo oczyszczający.
Być dla siebie łagodniejszą odrobinę, cel na najbliższe chwile.

Dobrze, żyć świadomie.

zimna - Nie 20 Lip, 2014 14:42

Ann napisał/a:
To początek, jakże trudny, a jak bardzo oczyszczający.


Tak Ann ale to naprawdę działa. :okok:
ps

Oczywiście trzeba byc gotowym i mieć realne wsparcie ale o to jak rozumiem zadbałaś :)

Jras4 - Nie 20 Lip, 2014 18:41

Cytat:
Być dla siebie łagodniejszą odrobinę
absolutnie nie można do tego dopuszczać ..malutkie rozprężenie i lądujesz na śmietniku ...
Ann - Nie 20 Lip, 2014 22:36

zimna napisał/a:
mieć realne wsparcie ale o to jak rozumiem zadbałaś
:tak:
Matinka - Sob 26 Lip, 2014 10:25

Aniu, imieninowe dzwonki, dzwoneczki Ci wysyłam :kwiatek:
Niech spełniają się Twoje marzenia! :)

Ann - Sob 26 Lip, 2014 12:07

Matinka, dziękuję :buzki:
Linka - Sob 26 Lip, 2014 12:16


Aniu z najlepszymi życzeniami :buzki:

Klara - Sob 26 Lip, 2014 13:14

...abyś była szczęśliwa


Ann - Sob 26 Lip, 2014 14:55

dziękuję Wam :buzki:
Ann - Sob 26 Lip, 2014 21:27

To były najbardziej szajsowne imieniny w moim życiu.
Już kij z imieninami, ale dzień był raczej do niczego.
Tak, będę narzekać.
Nikt nie lubi ludzi, którzy narzekają.
Więc będę też warczeć i gryźć, nawet jeśli jutro popukam się w czoło o to co dziś tu piszę.

Zawsze ja jestem wszystkiemu winna, awanturze, zszarganym nerwom matki, wszystkiemu ja. Nie chciałam słuchać dalej, podziękowałam za miły dzień i wyszłam i tak nie było mnie ponad 5 godzin.

Czuję się dziś jak piąte koło u wozu.
I jeszcze ktoś mówiąc mi, że ma dla mnie czas i akurat jest blisko, (choć prosiłam tylko o rozmowę telefoniczną) podjechał, a summa summarum potraktował olewająco i po 3 minutach wsiadł i odjechał... mówiąc: "nie pijesz, a masz pijane myślenie, to Twoja urażona duma", a gdzie jakaś rada jak to zmienić nawet jeśli to prawda? To dobiło gwoździa. Autentycznie. Gdyby nie to, że pogrzeby są drogie i aktualnie nie mięliby mnie ani za co pochować ani w co ubrać.. to już by mnie nie było. Przelała się czara goryczy. Ryczałam jak małe dziecko, a dym szedł mi jednocześnie uszami.
Gniję od środka.
Mam dość przereklamowanego sloganu "pracy nad sobą".
Po co ja mam się zmieniać? Po prostu nie będę nadal pić i tyle.
Ale po co mam porządkować sprawy, by później chorować?
Po co mam płakać i żałować, że w ogóle żyję.
Będę letnia, nie perfekcyjna, idealna.
Będę taka jak chcę a nie jaka być powinnam, bo program AAowski, czy inna terapia takich postępów ode mnie wymaga by móc mnie określić mianem zdrowiejącego alkoholika.

Będę chamem dla chamów.
Gburem dla tych co mnie nie szanują.
A dobroć zachowam dla samej siebie, bo i tak do mnie nie wraca choć ją daję.

Możliwe, że zatrzymałam się na etapie rozwoju emocjonalnego pantofelka. Albo akurat gdzieś na 12 roku życia, bo od 13 alkohol wypalił mi szare komórki i zostały mi dwie.. jak zbyt mocno się obiją to robią spięcie i ja chcę coś ze sobą robić.
Dość.
Dość, dość.
Zamilknę o sprawach wewnętrznych, popierniczę o codzienności, że słonko świeci, że ptaszek śpiewa - wtedy wszyscy będą mnie słuchać i uśmiechać się równie nieszczerze jak ja.. ale przynajmniej wszyscy będą "szczęśliwi".
Co się dzieje w domu, nie mów nikomu.
I radź sobie sama.
Arrivederci roma itd. 5grv

Jonesy - Sob 26 Lip, 2014 22:03

a mówiłem, dziołcho - du** w troki i na zlot...
endriu - Nie 27 Lip, 2014 09:12

Ann napisał/a:
Po co ja mam się zmieniać? Po prostu nie będę nadal pić i tyle.

też do tego doszedłem i od tego czasu żyje mi się lepiej :)
trzymaj się Ann, całuski :buzki:

zołza - Nie 27 Lip, 2014 09:17

Ann napisał/a:
Będę chamem dla chamów.

Gburem dla tych co mnie nie szanują.

A dobroć zachowam dla samej siebie


Ja tak mam i dobrze mi z tym :luzik:

Jerzy - Nie 27 Lip, 2014 09:34

, chamom jest dobrze wśród chamów, gburom jest dobrze wśród gburów, tylko gdzie tu w tym towarzystwie ta dobroć niby ma się znajdować , jeśli widzę w innych zło to ja jestem tym złem a nie oni, oni tylko odzwierciedlają to moje zło i nie mam prawa się dobrze czuć to fikcja jest, to strach, i to przed samym sobą i przed Miłością a że sztuczna inteligencja jest tak sprytna że potrafi ten strach ukryć przed moim wzrokiem to już inna sprawa :)
zołza - Nie 27 Lip, 2014 09:49

DRIM napisał/a:
jeśli widzę w innych zło to ja jestem tym złem a nie oni


I dobrze :P Nie zamierzam naprawiać świata a ludzi tym bardziej :)

DRIM napisał/a:
nie mam prawa się dobrze czuć to fikcja jest,


Mam prawo bo takie sobie dałam. Dla Ciebie i Twoich przekonań to fikcja a dla mnie realizm ;)

DRIM napisał/a:
to strach, i to przed samym sobą i przed Miłością


Strach ? Słowo zbyt często nadużywane w kontekscie miłości , Boga , alkoholizmu i szukania swojego miejsca w świecie. Można żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami i nie bać się :luzik:

Jerzy - Nie 27 Lip, 2014 10:19

zołza napisał/a:
Nie zamierzam naprawiać świata a ludzi tym bardziej

, i to by sie zgadzało, wystarczy siebie i też nie koniecznie, gdyż akurat tego świata i tych ludzi mało to interesuje. ;)
zołza napisał/a:
Dla Ciebie i Twoich przekonań to fikcja a dla mnie realizm


,ja nie posiadam przekonań, akceptuje wszystko i wszystkich :bezradny:

zołza napisał/a:
Można żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami i nie bać się

:D właśnie sama siebie chcesz o tym przekonać :mgreen: ale to minie , kiedyś , w wieczności jest kupę czasu :tak:

zołza - Nie 27 Lip, 2014 10:32

DRIM napisał/a:
akceptuje wszystko i wszystkich


I tu ( ale to i dobrze ;) ) bardzo sie różnimy . Ja tych ludzi toleruję ale nie akceptuję ( w pełnym znaczeniu tego słowa) :P

DRIM napisał/a:
właśnie sama siebie chcesz o tym przekonać ale to minie , kiedyś , w wieczności jest kupę czasu


Wieczność :foch: a czy istnieje a jeśli tak to gdzie ? :) miałabym wtedy nadzieję a tak na próżno łudzę się :> ( tak mi sie te słowa przypomniały - nawet nie wiem gdzie je przeczytałam :oops: ) myśle , że wyrażają moj pogląd na temat :skromny:

Nie czekam na wieczność - Chce i żyję tu i teraz :)

Jo-asia - Nie 27 Lip, 2014 16:05

Ann napisał/a:
Po co ja mam się zmieniać?

a ktoś Ci kazał?
ja myślałam, że chodzi o zmianę..... myślenia i to o sobie :szok:
czyżbym..źle zrozumiała ;( cosik...

Ann napisał/a:
A dobroć zachowam dla samej siebie,

:okok:

baracca - Nie 27 Lip, 2014 16:43

Ann napisał/a:
Będę taka jak chcę a nie jaka być powinnam

To raczej dobra wiadomość. :mgreen:

Czy zauważyłaś może ile razy świat albo ludzie mówili Ci jaka masz być? A Ty bezwiednie przejmowałaś te wszystkie oczekiwania, do tego stopnia, że zaczęłaś je uważać za swoje własne?...
I spalać się za każdym razem kiedy z jakiegoś powodu nie mogłaś im sprostać.

Nikt nie będzie Tobą lepiej niż Ty sama.
Pozostaje Ci tylko jedna rzecz do zrobienia - poszukać odpowiedzi na pytanie kim TY jesteś?

Jerzy - Nie 27 Lip, 2014 20:33

zołza napisał/a:

Nie czekam na wieczność - Chce i żyję tu i teraz

Tu i teraz jest wiecznością , więc faktycznie nie musisz czekać :)
zołza napisał/a:
bardzo sie różnimy


????? :szok: :szok: chyba tylko doświadczeniami ( nie biorę pod uwagę ciała bo to tylko narzędzie komunikacyjne) . :skromny:

zołza - Nie 27 Lip, 2014 20:40

DRIM napisał/a:
Tu i teraz jest wiecznością , więc faktycznie nie musisz czekać


I o mi sie podoba :)
Ann sorki ,ze Ci tu trochę namieszałam :cwaniak:

Ann - Pon 28 Lip, 2014 07:33

Mam dowód na to jak bardzo jestem chora.
Mimo terapii, zdobytej wiedzy, kawałka abstynencji.. wczoraj niewiele brakowało.
Czuję się z tym źle.
Zmanipulowałam samą siebie. Emocje targały mną na prawo i lewo, drugi dzień bardzo mocno. Wyjechałam z domu, zadzwoniła koleżanka, która pracuje w restauracji nad zalewem, że ma sprawę, propozycję poprowadzenia szkolenia. To musiał być znak! Pomyślałam. Ona dzwoni akurat teraz. Pojechałam. Po ustaleniach, w związku z tym, że nie miałam kasy, zaczęłam błagać ją o piwo, że kasę oddam, itd. Błagałam.. na litość... widziałam jej zawahanie więc tym bardziej prosiłam.. by usłyszeć: nie żebrz, nie dostaniesz! już tyle nie pijesz i ja do tego ręki nie przyłożę. łaziłam za nią.. chociaż słowa nie żebrz uderzyły mnie mocno.. ale głód rozrywał mnie od środka. Nienawidziłam jej przez moment. Zwymyślałam ją w swojej głowie. A ona przyniosła mi herbatę i lody. Poświęciła mi chwilę czasu, który mogła poświęcić i na odchodne powiedziała: we wtorek masz szkolenie, nie zawal, bo ja w Ciebie wierzę.

Wróciłam prawie całkiem wczoraj do starego nawyku, kipiące emocje = alkohol dla ulgi. Bogu dzięki, że nie miałam w portfelu pieniędzy i że ona mi nie dała alkoholu mimo mojego skamlania. Później głód zaczął cichnąć..
Źle mi z tym. Upodliłam się wczoraj. Pewnie jak piłam robiłam tak nie raz, że błagałam o alkohol i byłam gotowa zrobić wszystko by go dostać... ale dziś to boli. Pierwszy raz od roku zrobiłam taką akcję... :uoee: Utarło mi nosa. Bardzo, bardzo, bardzo mocno.

zołza - Pon 28 Lip, 2014 08:48

Anka :nerwus: do jasnej cholery ... przestań dorabiać sobie ideologię do zapicia i nie szukaj usprawiedliwienia bo jak dobrze wiesz wpadłaś po szyję w nawót choroby ( bo jezioro , bo zbieg okoliczności , bo złe emocje , nuda , ułuda , bzdety , walety ) Nie oczekuj , że ktoś wyciagnie Cię za uszy z Twojego stanu , uratuje Cię przed piciem ( Dzięki Bogu , że masz taka koleżankę blisko siebie ;) ) Nikt nie mówił , że bedzie łatwo .... Nikt nie podejmie tej decyzji za Ciebie :nie: ale proszę nie serwuj sobie przyzwolenia na ten stan. Tyle osiągnęłaś , masz pełna świadomość swojego stanu , swojej choroby , decydujesz o sobie i o tym co robisz . Nie spapraj tego co masz. Napisz na kartce wszystkie konsekwencje swojego picia i uczucia jakie towarzysza Ci gdy to czytasz i przyklej to sobie na czole ( no może nie aż tak :P ) powieś nad łóżkiem. Patrz na to w każdej chwili gdy Cię dopadnie głód i pomyśl - czy gra jest warta świeczki , czy naprawde chcesz znowu przez to wszystko przechodzić tylko dla ułudnej chwili ulgi / Nie będzie ulgi ....Masz zbyt duża świadomośc swojego uzależnienia i długi okres abstynecji . Nie rób sobie tego :prosi:
Aniu :pocieszacz: jestem z Tobą ...Wierzę ,że sobie poradzisz . Przetrzymaj te loty ...Daj sobie czas :buziak:

Ann - Pon 28 Lip, 2014 09:33

zołza, dziękuję.
zołza - Pon 28 Lip, 2014 09:36

Ann napisał/a:
zołza, dziękuję.


Aniu , kochanie :) Trzymaj sie mocno :buzki:
Tak dobrze Ci idzie - nie rozdrabniaj sie na grosze :okok:

Ann - Wto 29 Lip, 2014 22:03

Jak to mi powiedział dzisiaj w rozmowie telefonicznej przyjaciel ze Wspólnoty: Anuśka! Wróciłaś do nas nareszcie po kilkunastu dniach błądzenia! Wróciłaś, bo słyszę po głosie i zachowaniu. I ma rację, dziś od rana też poczułam, że wróciłam JA.
Upodlenie było możliwością odbicia się i zebrania du** w troki, by zrozumieć, że z alkoholem nie wygram już nigdy, bo jest to silniejsze ode mnie. I tylko Bogu dzięki, że ktoś/coś nade mną czuwało w tą niedzielę. A resztę przemyśleń zostawię tylko dla siebie.

A dziś całe popołudnie do wieczora spędziłam w lesie, szkoliłam z pierwszej pomocy. W burzę i ulewę między drzewami, w obozowisku jakiego w życiu nie widziałam a w jakim się zakochałam.

Ann - Pią 01 Sie, 2014 20:48

Jestem człowiekiem, któremu samego siebie trudno zrozumieć chwilami.
Ale przyglądam się sobie bacznie.

A dziś po prostu po ludzku czuję się samotna.

Duszek - Pią 01 Sie, 2014 21:04

Ann napisał/a:
Jestem człowiekiem, któremu samego siebie trudno zrozumieć chwilami.

Ann, nie jesteś sama...ja też nie rozumiem swoich uczuć, myśli i czasami czynów.

Ann napisał/a:
czuję się samotna

:pocieszacz:

Ann - Sob 02 Sie, 2014 09:38

Czy mówienie o sobie ma sens?
Mówienie o swoich odczuciach, przeżyciach i wewnętrznych rozterkach?
Ano pewnie ma.
Chociaż chwilami moje ego mówi mi: nikogo to nie obchodzi. W zasadzie może i jest to prawda, ale sam fakt tego, że coś napiszę i przyjrzę się temu, powoduje uporządkowanie sprawy w jakimś stopniu, mniejszym lub większym.
Ostatnio przegięłam sprawę i prawie poszłam pić. Ba, w zasadzie poszłam pić i już byłam w lokalu, a co gorsza pojechałam tam samochodem i nawet to mnie nie powstrzymało, innymi słowy jedną nogą w butelce się zahaczyłam. Tylko cud mnie uratował i naprawdę Bogu za to dzięki, że jestem trzeźwa nadal i że nie uciekłam w świat iluzji.
Zbyt wielka kumulacja własnych przeżyć, ciążących emocji wewnętrznych, rozważań, przeszłości i teraźniejszości i ja zamykająca się razem z tym w szczelnej bańce. Aż mnie chciało udusić. Pycha mówiła mi: nie pisz na forum, bo znów będzie, że się użalasz. No to kurnia nie użalaj się, tylko się pożal. Nie mów: ja biedna nieszczęśliwa ale poszukuj szczęścia w mówieniu.
Zapomniałam do czego mi ta trzeźwość potrzebna. Ale już sobie przypomniałam, potrzebna mi by żyć. Potrzebna MNIE samej. Nikt za mnie nie będzie trzeźwieć, ani nikt za mnie się nie opije. Wszystko w moich rękach, cała moja wola, tylko podjąć decyzję. Napicie się nie da mi nic dobrego. Same straty przyniesie. Może chwilową złudną ulgę, by później było tylko gorzej. Nikogo tak naprawdę nie obchodzi czy ja będę pić czy nie, co prawda może znaleźć się ktoś to mi będzie współczuł, że wlazłam znów w g***o, inny popatrzy z obrzydzeniem, a jeszcze inny machnie ręką i powie: wiedziałem. Wszyscy mogą odejść, opuścić mnie, ale ja sama będę ze sobą wciąż i albo zgotuję sobie los taki, że będę przeklinać codzienność, albo będę szczęśliwa.
Pokrętna jest moja natura. Chwilami czuję się rozerwana między chęciami a rozumem, lub jego resztkami.

Przychodzą dni, kiedy tak naprawdę nie wiem czego mi brakuje i co mi jest. Przecież mam co jeść, gdzie spać, mam do kogo się odezwać, mam rozrywkę na wyciągnięcie ręki, mam względny spokój, mogę odpocząć lub pracować w danej chwili w zależności od tego na co mam ochotę, a jednak czegoś mi brak. Otoczki, alkoholowej otoczki, brak tragedii z powodu, której mogłabym iść chlać, a jak już tragedia się pojawia to i tak źle, bo chlać nie chcę. Poza tym jednym wyjątkiem, kiedy złapałam haczyk, a był to pierwszy raz od ponad roku.

Uczę się żyć. Kurcze, no bo kiedy miałam to zrobić? Zaczęłam pić mając 12-13 lat i piłam równe pół swojego życia. Dopiero od niedawna uczę się poznawać co jest dobre a co złe. Co wypada a czego nie. Co to jest co się ze mną dzieje - i okazuje się, że to zwykłe życie i emocje, których ja nie potrafię przeżyć bez alkoholu, bo od zawsze się odurzałam.

Jestem sama dla siebie tym czego potrzebuję, mogę dać sobie spokojne życie, lub je zniszczyć. Wyciągając rękę po flaszkę, lub po pomoc. Wszystko zależy ode mnie.

Klara - Sob 02 Sie, 2014 09:57

Ann napisał/a:
ja sama będę ze sobą wciąż

Ann napisał/a:
Jestem sama dla siebie tym czego potrzebuję

Może i dobrze, że się wczoraj nie odezwałam.
Czytałam Twój wpis i biłam się z myślami o tak:
"- Napiszę Ani, żeby zaczęła sobie wypracowywać tę fajną SAMOŚĆ [by Estera].
- :glupek: Jak Jej wytłumaczysz, co to takiego, gdy Ona tęskni do ciepłego misiowatego faceta?
- Napiszę, że zapełnienie kimś swojej wewnętrznej pustki jest zwodnicze, bo zawsze się może zdarzyć, że ten człowiek nie zechce tu pozostać.
- :glupek: Co ty stara babo będziesz smęciła młodej dziewczynie o SAMOŚCI gdy do tego trzeba dojrzeć, a Ona potrzebuje miłości w każdym jej przejawie.
- Nie będę nic pisała, po co Jej moje wymądrzania. Zjawi się ktoś przechodzący przez to samo i Ją przytuli."

Tymczasem doszłaś do tych prawd sama :okok:
Pielęgnuj je i nie myśl, że nikogo nie obchodzisz.
Czasem bywa tak, że napisanie czegokolwiek wydaje się zbyt płaskie, nie na miejscu, czy niepotrzebne.
Masz obok (bliżej lub dalej) ludzi, którzy Cię rozumieją, choć czasami milczą.

zołza - Sob 02 Sie, 2014 10:03

Ann napisał/a:
Chociaż chwilami moje ego mówi mi: nikogo to nie obchodzi. W zasadzie może i jest to prawda


:nie: Mnie obchodzi :) Pisz dziewczyno ile wlezie :tak:

Klara napisał/a:
Masz obok (bliżej lub dalej) ludzi, którzy Cię rozumieją, choć czasami milczą.


:skromny:

exavi - Sob 02 Sie, 2014 13:17

Jeżeli jest sie uzależnionym, już nie ważne czy od alkoholu czy innego ścierwa, to zawsze po odstawieniu nastąpią trudności z panowaniem nad emocjami. Swoim zachowaniem w stanach głodu "nałogowego" często odpychamy szczególnie bliskich od siebie. Wiem jak to jest sam przez to przechodziłem, na całe szczęście mam to za sobą. Z pomocą zwróciłem sie do psychologa online, który bez przypisania żadnych leków wspomógł mnie swoją wiedzą jak walczyć z nałogiem mówię o (xxxxx). Również czytałem masę artykułów jak się pozbyć tego "kure*twa". Od długiego czasu nie wracam do nałogu i nie zamierzam. Do teraz jednak bywa ,że miewam stany depresyjne oraz często jestem nabuzowany nerwami. Jednak po prostu trzeba z tym walczyć, szczególnie bliscy powinni pomagać! Nie można odwracać się od świata trzeba zacisnąć pięści i walczyć!

Post miał charakter reklamowy - link został usunięty.
Jeśli Autor/ka zdecyduje się, czy jest kobietą, czy mężczyzną, oraz przeczyta Regulamin forum i się do niego dostosuje, aktywny link może zostać przywrócony.

matiwaldi - Sob 02 Sie, 2014 13:39

exavi, cześć ,
reklamujesz ,czy masz kłopoty z identyfikacją płciową ......???
8)

Słoneczko - Sob 02 Sie, 2014 14:24

exavi napisał/a:
Jednak po prostu trzeba z tym walczyć, szczególnie bliscy powinni pomagać!
Czyżby powinni? :mysli:
matiwaldi - Sob 02 Sie, 2014 16:33

Słoneczko, :skromny:
Ann - Sob 02 Sie, 2014 20:29

Klara, :okok: :buzki:

zołza napisał/a:
Mnie obchodzi Pisz dziewczyno ile wlezie
:buzki: :buzki: :kwiatek:
Jacek - Sob 02 Sie, 2014 20:44

Ann napisał/a:
Chociaż chwilami moje ego mówi mi: nikogo to nie obchodzi.

Aniu,,,nie jesteś sama :)

Ann - Nie 03 Sie, 2014 19:57

W ostatnim tygodniu pochłonęłam takie ilości słodyczy, że to jest jakaś masakra. W zasadzie nie jadłam nic innego tylko słodycze. Prawie 20 kg zgubiłam dzięki restrykcyjnej diecie, a kiedy już ją odpuściłam i zaczęłam jeść z umiarem nie tyję. Ale teraz w ostatnim tygodniu przytyłam 1,2 kg. A czuję się tak jakbym przytyła 10. Czuję się ociężała. Trochę źle mi we własnej skórze jakoś tak. Są dni kiedy mogę nie jeść cały dzień i zagryźć się jednym lodem w czekoladzie wieczorem i finito. A są dni kiedy zjem i śniadanie i obiad i słodycze, niby w małych porcjach ale jednak źle mi z tym.
Bardziej mi to podchodzi pod temat: no popatrz jak Ty wyglądasz. :beba: ale przejdzie i to. Po prostu chcę to nazwać by mieć świadomość tego co się ze mną dzieje dziś akurat.

Poza tym dzień był dobry.
Kupiłam sobie coś. Pomogłam matce wybrać nowy telefon i pół dnia uczyłam ją obsługi. Poszłyśmy na kawę - widziałam, że sprawiłam jej tym radość. Później odwiedziłam kolegę w jego bałaganie remontowanego mieszkania własnego. A na koniec zaliczyłam spacer.

A teraz się samosiuję, oglądam film, tłukę komary i zastanawiam się jaką książkę przeczytać następną.
Czegoś mi brak...

Jędrek - Pon 04 Sie, 2014 11:21

Ann napisał/a:
.........Czegoś mi brak...

Uczucia... co czujesz robiąc to wszystko, co robisz ...i sprawiając innym przyjemność.
Tylko nie pisz "dobrze", bo to nie uczucie :)
Wokół Ciebie dzieje sie dużo, a co w Tobie?

Ann - Pon 04 Sie, 2014 12:29

Jędrek napisał/a:
co czujesz robiąc to wszystko, co robisz ...i sprawiając innym przyjemność.
czułam się zadowolona, kiedy inni się cieszą ja jestem radosna, spokojna i szczęśliwa.

Jędrek napisał/a:
Wokół Ciebie dzieje sie dużo, a co w Tobie?
we mnie jeszcze więcej... :mysli: ale niektórych spraw wolę nie dopuszczać dla własnego spokoju serca.
Jędrek - Pon 04 Sie, 2014 12:43

Ann napisał/a:
Jędrek napisał/a:
co czujesz robiąc to wszystko, co robisz ...i sprawiając innym przyjemność.
czułam się zadowolona, kiedy inni się cieszą ja jestem radosna, spokojna i szczęśliwa.

Hmmm....
Tłumacząc pół dniówki obsługę telefonu mamie byłaś szczęśliwa?
Czy może na koniec odczuwałaś satysfakcję i zadowolenie?
A w trakcie tłumaczenia było milutko, spokojniutko i cierpliwie?? ;)

Ann - Pon 04 Sie, 2014 12:50

Jędrek napisał/a:
Tłumacząc pół dniówki obsługę telefonu mamie byłaś szczęśliwa?
byłam rozbawiona widząc jak ktoś po raz pierwszy ma w ręku dotykowy telefon i włącza takie opcje, o istnieniu których ja nie miałam pojęcia.
Miałam "dobry" dzień, wiec było spokojnie i miło bo ona ze mną rozmawiała, a to też jakiś cud. Pełne zdania, bez warczenia, bez podtekstów.
Na koniec zadowolenie, owszem.. chociaz koniec chyba nie nastąpił, bo ciągle jest: Aniaaaa, bo mi tu coś wyskoczyło!

Jędrek - Pon 04 Sie, 2014 12:57

Ann napisał/a:
łne zdania, bez warczenia, bez podtekstów.

warczenia :)
Ja przez dwa lata po odstawieniu się oszukiwałem że jest DOBRZE........ a chodziłem nabuzowany, podminowany i ... warczący .....
Teraz codziennie sobie robię sprawozdanie w dzienniczku uczuć.... żeby się nie obudzić po miesiącu z ręką w nocniku...... Trzyma mnie dzienniczek w pionie. Próbowałem go olewać na początku, ale wystarczy parę dni i staję się warczący he he... spodobało mi się to słówko :)

Ann - Pon 04 Sie, 2014 12:59

Jędrek, warczenie bywa obustronne i nigdy nie wiadomo kto i kiedy zacznie.

Dzienniczek początkowo po rozpoczęciu terapii rzetelnie prowadziłam, obecnie tego nie robię.. ale notuję tutaj lub w innej formie na kompie co czuję. Warczę czasem, a jak warczę to wiem, że coś nie gra. Jak zbytnio euforyczna się staję to też coś nie działa jak należy ;)

Jędrek - Pon 04 Sie, 2014 13:03

Ann napisał/a:
Jędrek, warczenie bywa obustronne i nigdy nie wiadomo kto i kiedy zacznie.

No jasne....lata całe zganiałem na innych że zaczeli ........ wrrrrrrrrr.........
Ale satysfakcje mam jak się nie dam sprowokować... to jest dopiero frajda....i bez podtekstów... spokojnie.... sama rozkosz.....
Ale na razie niezbyt często mi się to zdarza.......
Może mnie już tak często nie zaczepiają jak dawniej ;) he he

Bo dziś wiem, że wielokrotnie to ja byłem inicjatorem lub prowokatorem warczenia ...

Ann - Pon 04 Sie, 2014 13:06

Jędrek napisał/a:
Ale satysfakcje mam jak się nie dam sprowokować... to jest dopiero frajda..
dzisiaj się nie dałam sprowokować pani w salonie pewnej sieci komorkowej jak pojechałam ze swoim telefonem. Cud miód i orzeszki, pani kipiała uszami przez moment, próbując mnie wkurzyć, a ja się uśmiechałam i mówiłam stanowczo, że nie ma racji (bo nie miała) na koniec jednak się kobita do mnie uśmiechnęła, chyba miała gorszy dzień, ale mnie sprawiła radochę, że nie udało jej się mnie wyprowadzić z równowagi :)
Jędrek napisał/a:
Może mnie już tak często nie zaczepiają jak dawniej
:)
Amy1983 - Pon 04 Sie, 2014 14:48

Ann,
"Podczytuję" trochę to o czym piszesz. Mamy ze sobą bardzo wiele wspólnego, pod wieloma hasłami mogę się podpisać. Również często mam w sobie uczucie pustki, tęsknotę, brak. I widzę, że to, przynajmniej u mnie, brak miłości własnej. Zapełniałam ją alkoholem, narkotykami, objadaniem się, teraz zapełniam mężczyzną. Uczę się inaczej. W trudnych chwilach powtarzam modlitwę o pogodę ducha, prowadzę dzienniczek uczuć (również niezbyt systematycznie), a na marudzenie pomaga mi dzienniczek wdzięczności. Codziennie wypisuję 5-10 rzeczy za które w danym dniu chcę podziękować. Mam więcej, niż potrafię dostrzec, skupiam się na brakach. A to co otrzymuję, często uważam za "oczywiste" i za coś, co mi się należy. Zachęcam do eksperymentowania z wdzięcznością. Pozdrawiam.

Ann - Pon 04 Sie, 2014 17:28

Amy1983 napisał/a:
brak miłości własnej.
myślę, że dobrze myślisz. Ja też to u siebie widzę. Ale tu jeszcze daleka droga, by się poznać i zrozumieć. Ja ledwo na nogi stanęłam, wiec czas pokaże mi dalej drogę.

Trudnym jest znalezienie zamiennika, ale nie jest nieosiągalnym. Trzeba tylko uporu i siły w tym by odpowiedzialnie podchodzić do samej siebie. Czasem pogłaskać się po głowie, a czasem przygrozić sobie palcem. Wszystko z umiarem i wyważone. Przez kilka pierwszych miesięcy abstynencji też wypełniałam pustkę związkiem. Dopiero jak się rozstałam z alkoholem, facetem, wszystkimi możliwymi zamiennikami, tak naprawdę zaczęłam pracę nad sobą. Zaczęłam widzieć siebie i czuć prawdziwie.

Amy1983 - Pon 04 Sie, 2014 20:25

Ann napisał/a:
Dopiero jak się rozstałam z alkoholem, facetem, wszystkimi możliwymi zamiennikami, tak naprawdę zaczęłam pracę nad sobą. Zaczęłam widzieć siebie i czuć prawdziwie.

Ja jeszcze nie potrafię. Jakieś namiastki, próby.. Zresztą dopiero niedawno dostrzegłam przyczynę moich problemów (brak miłości, uzależnienie od chorej miłości), więc myślę, że droga przede mną daleka.

Ann - Wto 05 Sie, 2014 08:25

Amy1983 napisał/a:
Ja jeszcze nie potrafię. Jakieś namiastki, próby.. Zresztą dopiero niedawno dostrzegłam przyczynę moich problemów (brak miłości, uzależnienie od chorej miłości), więc myślę, że droga przede mną daleka.
Skoro próbujesz to jesteś na dobrej drodze.. ale mówisz:
Amy1983 napisał/a:
teraz zapełniam mężczyzną.
ile w tym jest prawdziwej radości z bliskości mężczyzny a ile w tym jest samego zagłuszania i zadawania sobie bólu? W przebywaniu sam na sam wszystko jest bolesne i często potrzebujemy drugiego człowieka obok, by móc zaznać odrobiny spokoju w naszych lękach. Ale to wszystko powinno być wyważone. Wejrzenie w siebie daje nam możliwość poznania. Ja tak sobie myślę, że potrzebuję kogoś, owszem ale w obecnej chwili po to aby "trzymał mnie za rękę" i przeszedł ze mną przez moje piekło, po kolei przez każde jedno, abym mogła to nazwać i zamknąć drzwi za sobą szczelnie. Tylko po to. Zapełnienie tego 'uczuciem' prawdziwym czy wyimaginowanym dla samego nieprzebywania w odosobnieniu może być bardziej szkodliwe dla mnie.
Conradus78 - Wto 05 Sie, 2014 09:30

Hmmm. Tak sobie myślę, że ani jakiekolwiek uczucie, ani też jakiekolwiek emocje, niekoniecznie służą zapełnianiu czegokolwiek. Wydaje mi się raczej, że przeżywanie uczuć, czyli odniesienie się do siebie samego jest tym zapełnieniem. Oczywiście nie chodzi tu o samolubstwo, ale o skupienie się na przeżywaniu swojego wnętrza, a nie na bodźcach zewnętrznych. To samo dzieje się w odniesieniu do innych osób. Nie chodzi chyba o to, by cokolwiek zapełnić kimś, ale by ewentualną pustkę zapełnić swoim własnym przeżywaniem możliwości przebywania z kimś. Nie jest to gra słów, ale moim zdaniem dość istotna różnica.
Ann - Wto 05 Sie, 2014 09:35

Conradus78, masz 100% rację, ubrałeś w poukładane słowa, to co chciałam przekazać.
Conradus78 napisał/a:
o skupienie się na przeżywaniu swojego wnętrza
dokładnie, chodzi tu o poznanie siebie.
Wszyscy mogą odejść, ale ja ze sobą zostanę na zawsze.
Conradus78 napisał/a:
Nie chodzi chyba o to, by cokolwiek zapełnić kimś, ale by ewentualną pustkę zapełnić swoim własnym przeżywaniem możliwości przebywania z kimś.
O, to, to. Przykład? Potrzebuję kogoś by móc się wygadać, pobyć z kimś w moim przeżywaniu siebie, wymienić poglądy. Jak to mawiają: dla 30 dkg kiełbasy nie trzeba kupować całej świni, czy jakoś tak :mgreen: .
Amy1983 - Wto 05 Sie, 2014 16:21

Ann napisał/a:
ile w tym jest prawdziwej radości z bliskości mężczyzny a ile w tym jest samego zagłuszania i zadawania sobie bólu

Myślę, że ten mężczyzna nie potrafi przeżywać bliskości, więc i ja nie mam możliwości się nią radować.
Ann napisał/a:
W przebywaniu sam na sam wszystko jest bolesne

Właśnie nie u mnie. Uwielbiam przebywać sama, to mnie motywuje, inspiruje. Jeśli nie przybiera to formy izolacji (a często potrafię to wyważyć), czuję się szczęśliwa. Na przykład teraz, jestem w górach, tylko ja i psiak. Na szlakach spotykam ludzi, wieczorami rozmawiam z gospodarzami i pensjonariuszami, jest mi dobrze. A mimo to wracam wciąż (pojęcia nie mam dlaczego) do osoby, przy której nie czujeię się pewnie, bezpiecznie, z którą najprawdopodobniej nie stworzę rodziny. I nie umiem odejść, odstawić. NIE WIEM DLACZEGO.

Ann - Wto 05 Sie, 2014 22:23

W międzyczasie powiem tylko, że dokonałam nowego odkrycia smakowego.
Syrop Łowicz ogórek i mięta, smakuje dokładnie jak wódka W..A Limonka z miętą. Nie polecam, jak ktoś ma wrażliwe kubki smakowe. Aż mnie otrzepało :mgreen: bo piłam, i mózg wyrzucił komunikat: słaba wódka!
:beba: ach te niespodzianki uruchamiające mózgownicę.
Dobrej nocy!

Jacek - Wto 05 Sie, 2014 22:33

Ann napisał/a:
Dobrej nocy!

Dobrej nocy! :buzki:

endriu - Śro 06 Sie, 2014 05:26

w aptece trzeba pytać czy bezalkoholowy :nono:
Ann - Śro 06 Sie, 2014 07:13

endriu napisał/a:
w aptece trzeba pytać czy bezalkoholowy
Endriu, Łowicz robi syropy do wody do picia nawet przez dzieci.. oczywista oczywistosc, że bezalkoholowy, tylko smak równy wódce smakowej wręcz identyczny flavour.
endriu - Śro 06 Sie, 2014 07:48

Ann, masz głoda teraz :nono:
Ann - Śro 06 Sie, 2014 07:48

endriu, ja mam permanentnego głoda :smieje:
endriu - Śro 06 Sie, 2014 07:50

fajnie, że się poznałaś na żarcie, inni by się obrazili :)
Ann - Śro 06 Sie, 2014 17:54

Siedzę i czuję jak nadciągają czarne chmury.
Takie dziwne uczucie powodujące szybsze bicie serca.
Nie lubię tego stanu.
Cały dzień dzisiejszy i wczorajszy byłam zajęta. Dziś nawet byłam u fryzjera, znalazłam czas na drzemkę. A teraz czegoś mi brak.

Te stany przychodzą i odchodzą. Jest wiele rzeczy, z których tak naprawdę mogą się brać. Zaczęte a niedokończone sprawy. Niedomówienia, niejasności. Udawane sytuacje w domu, że niby wszystko jest ok.
Jadę do kumpla, posiedzimy pogadamy, zapalimy. Przynajmniej nie będę sama. Potrzebuję dziś drugiego człowieka tak, o.

Conradus78 - Śro 06 Sie, 2014 18:46

I bardzo dobrze... Samemu najłatwiej wpaść na głupie pomysły. Pogody duszka.
Ann - Czw 07 Sie, 2014 21:03

Pierwszy raz w życiu prowadziłam mityng. Byłam zmieszana, ale miałam możliwość przełamania siebie. Tak wypadło, że należy dzielić się tym co mam z tymi, którzy jeszcze tego nie mają. Nowa grupa powstaje, dajemy wsparcie i pokazujemy co i jak. Wyszło, że mam możliwość dać coś ze siebie.

Wewnętrznie mieszane uczucia. Nie zrozumie nikt takiej traumy jakiej sam nie przeżył.
Pustynia.
Ale spokój mimo wszystko.
Hołk.

yuraa - Czw 07 Sie, 2014 21:32

Ann napisał/a:
Pierwszy raz w życiu prowadziłam mityng.

:brawo: :okok:
tak tego trzeba samemu doświadczyć, pamiętam swój pierwszy mityng na miejscu prowadzącego

Zagubiona - Czw 07 Sie, 2014 21:36

Ann napisał/a:
Pierwszy raz w życiu prowadziłam mityng.

:brawo:
Oj i ja pamiętam swój pierwszy mityng, który prowadziłam... byłam po nim pełna pozytywnej energii ale był też i strach i obawa czy dam radę i inne takie ;)

Klara - Pią 08 Sie, 2014 07:21

yuraa napisał/a:
pamiętam swój pierwszy mityng na miejscu prowadzącego

O, ja też pamiętam :tak:
Trzęsłam się jak osika :D

Jacek - Pią 08 Sie, 2014 08:17

Ann napisał/a:
Pierwszy raz w życiu prowadziłam mityng. Byłam zmieszana,

następne polecą jak z płatka :buziak:
ja swój pamiętam doś wcześnie prowadziłem ,i jakoś poszło
dziś bym się nie pchał ,prowadzący ma obowiązek zmywania :oops:
wtenczas mieliśmy panie,i one ku temu zmywaniu jakieś chęci wyrażały

szika - Pią 08 Sie, 2014 08:35

mój pierwszy to był miting rocznicowy, druga albo trzecia rocznica kumpla..
dzis ten kolega jest terapeutą uzaleznien, skonczył studia, iles kursów i sama nie wiem co jeszcze.. :)
miałam wszystko na kartce, potykałam się, ale grupa wspaniale mi pomogła, miting był bardzo udany :)

Ann - Pią 08 Sie, 2014 13:03

Ja jedyne w czym się zagmatwałam to zaczęłam od czytania tradycji zamiast kroków, ale siedzący obok mnie dinozaur, przekręcił mi kartkę w ręku i się zreflektowałam :D po prostu byłam tak zmieszana, że robiłam to z automatu :P byle czytać i nie milczeć.

___________________________

W sprawach wewnętrznych nastąpił pewien zwrot. Może coś o tym napiszę w pamiętnikach.

Ann - Sob 09 Sie, 2014 09:46

Wczoraj padłam wcześniej niż zwykle. Zrobiłam sobie wolne od wszystkiego.
Dziś bez budzika wstałam koło 8 i pojechałam do lasu.
Pospacerowałam, pooddychałam świeżym powietrzem.. do czasu aż usłyszałam szczeknięcie i zawodzące wycie w środku lasu całkiem blisko mnie. Spierniczałam aż się kurzyło. A później się z siebie śmiałam :D
Teraz idę posprzątać samochód, później do pracy na trochę, bo ma przyjechać właściciel z rozliczeniem za ostatnią robotę. Zobaczymy, żebym się nie zdziwiła.

Zajęcie mam, dobrze mi z tym i w tym :) .
Dobrego dnia!

Amy1983 - Sob 09 Sie, 2014 10:19

:D zyjesz
Ann - Sob 09 Sie, 2014 21:44

Amy1983 napisał/a:
zyjesz
nie da się ukryć :okok:

Byłam u przyjaciółki.
Porozmawiałyśmy szczerze o wszystkim i o niczym, ale też o sprawach bardzo ważnych.
Mówienie o tym co trapi, pozwala mi spuścić wentyl, żeby mnie nie rozerwało.
Bo czasem po prostu trzeba się wygadać.
Podzielić obawami. Wystraszyć lęki, by uciekły w pierony.
Powiedzieć o własnych strachach.
Chwilowo mam w głowie mętlik. Ale jak się burzy i buduje to zawsze pył powstaje a później opada.
Całusy.

Ann - Nie 10 Sie, 2014 21:57

Kolacja z nim.
Komplementy, których nie umiem przyjmować.
Wchodzę znów do tej samej rzeki, ale patrząc na to inaczej.
Spacer i godzina na ławce w jego objęciach. Bez słów praktycznie. Tak czułam się dobrze, bo był ktoś obok. Bo panowałam nad wszystkim, bo nie przekroczył żadnej z granic. Bo po prostu był i patrzył mi w oczy.
Bez rozbujałych jak kiedyś emocji i uczuć, ale w harmonii z sobą i spokoju.

Ann - Pon 11 Sie, 2014 21:00

Samotny człowiek, to ten, któremu źle ze samym sobą.
Czy jestem samotna? Nie, bo mam siebie, ale owszem przydałby się ktoś z kim można by właśnie teraz zamienić kilka zdań, tak po prostu, o pogodzie, o hobby, o snach i planach.
Wieczory są zawsze trudne. Nie przepadam za nimi jeśli spędzam je sam na sam a przy tym zupełnie nie mam z kim porozmawiać.
To jest jeden z moich punktów zapalnych.
Mówię o nim 'głośno' w ramach samoobserwacji.
Tak sobie pogadam..
po prostu..
jak na czubka przystało.
:roll:

Conradus78 - Wto 12 Sie, 2014 10:18

Z samotnością i lekiem na nią trzeba uważać. Owszem, samotność dla trzeźwiejącego alkoholika to nie jest najlepszy pomysł. Zresztą HALT o tym mówi. Po to właśnie mamy mityngi, terapie, fora itd. Oczywiście warto też znaleźć bliską sercu osobę, z którą można porozmawiać o wszystkim, której można zaufać. Jest to bardzo ważne i pożyteczne. Warto jednak pamiętać, by w tym poszukiwaniu nie zatracić się i nie zrobić czegoś głupiego, co druga - ewentualna i de facto niedoszła - strona mogłaby wykorzystać. Nie piszę, by demonizować, ale wiem, że takie sytuacje się zdarzają. Nawet wśród aowców zdarzają się "wilki" czy "wilczki", które mają ochotę wziąć na ząb "owieczkę". Piszę to w cudzysłowach, bo to są rzeczywiste słowa przeze mnie zasłyszane. W każdym razie ktoś bliski jest bardzo ważny, niemniej równie ważne jest upewnienie się, że faktycznie jest to ktoś bardzo bliski, a bliskość nigdy nie następuje natychmiastowo, tylko rozwija się zarówno powoli, jak i systematycznie.
zołza - Wto 12 Sie, 2014 16:22

Ann napisał/a:
Podzielić obawami. Wystraszyć lęki, by uciekły w pierony.

Powiedzieć o własnych strachach.

Chwilowo mam w głowie mętlik. Ale jak się burzy i buduje to zawsze pył powstaje a później opada.


Anka :) Kto nie ryzykuje ten nie ma ;)
Jesli przezwycieżysz swój strach i zaryzykujesz , jest szansa ,że nie bedziesz sama :okok:


Ann - Wto 12 Sie, 2014 22:29

Conradus78, nie wszystko i nie każdemu, bo można się przejechać. Zadbałam i rozeznałam, mam nadzieję, że dobrze, z kim i o czym. :okok:

zołza, nawet nie masz pojęcia, jak mi te słowa są dziś potrzebne :buzki: :buzki:

______________

Kolejny ciężki wewnętrznie dzień. Spaceruję po wewnętrznym piekle w bezpiecznym miejscu. Później wsiadam w samochód i jadę po pustym mieście jak na tą porę przystało, z muzyką na ful i otwartymi oknami, żeby chłód mnie ocucił. Biorę prysznic, wycieram nosa, klepię się po ramieniu, zagryzam cukierka, chwila na forum... i idę położyć się spać biorąc głęboki oddech.

:buzki:

Poza tym jest ok :okok:

Ann - Sob 16 Sie, 2014 20:06

Wycofałam się z piekła. Nie wiem czy ze strachu czy tak po prostu.
Potrzebuję oddechu. Po prostu żyję.
Od dwóch dni po prostu żyję i daję żyć innym.

Spędziłam czas na bezalkoholowym festynie wczoraj. Byłam tam z nim, znaczy z R., znów się widujemy, ale bez żadnych zobowiązań. Jest to inne ale chociaż przy nim dobrze się bawię. Przyjmowanie komplementów to dziwna rzecz. Widzę jak się stara. Ale ja też teraz zaczynam rozumieć siebie i to jak wcześniej i teraz się zachowywałam, z tym że teraz mam tego świadomość.

Jestem sobą, bardziej niż kiedykolwiek.

Ann - Śro 20 Sie, 2014 07:15

Czuję się jak g***o. Dosłownie. Z taką myślą dzisiaj wstałam. Chciałabym zniknąć i mówię o tym od dawna.

Ja chyba mam deprechę, bo inaczej tego ciągłego doła, z którego wyciągam się za uszy na siłę - nie rozumiem.

:idzie:

Klara - Śro 20 Sie, 2014 07:50

Rozmawiałaś z psychiatrą w ośrodku? :pocieszacz:
Ann - Śro 20 Sie, 2014 07:56

Klara napisał/a:
Rozmawiałaś z psychiatrą w ośrodku?
:nie: jutro mam wizytę u terapeuty poproszę, żeby mnie wpisała na wizytę do psychiatry może. :bezradny:
Klara - Śro 20 Sie, 2014 07:58

:okok: BĘDZIE DOBRZE ANIU!!! :tak:
smokooka - Śro 20 Sie, 2014 08:28

Anusia, nie jesteś gó***m! Czasem mój mąż tak mówi, też niepijący alkoholik. Wiąże się to z okresowo niskim poczuciem wartości, kiedy ktoś go nie doceni albo czuje się ignorowany w jakiś sposób. Głębiej leży głód alkoholowy maskujący się takim "użalaniem" i wściekłym samopoczuciem jak g***o. Jarek też leczy się psychiatrycznie, to pomaga. Może u Ciebie też coś podobnego funkcjonuje i jest maską głodu alkoholowego, depresja to też może być, wzajemnie się to nie wyklucza. Psychiatra i tak i tak to dobry wybór.
szymon - Śro 20 Sie, 2014 10:28

Ann napisał/a:
Czuję się jak g***o. Dosłownie


odejdź od komputera, podejdź pod lustro, palcami wskazującymi dotknij kącików ust i unieś lekko, przyjdź z powrotem i opowiedz co zobaczyłaś ;)

Ann - Śro 20 Sie, 2014 18:52

Klara, smokooka, Dzięki za dobre słowa :buzki:

szymon, :okok: to było dobre! Kisiłam się w kolejce w banku i miałam serdecznie dość tego, że muszę tam być. Już całkiem do du** się czułam. Przeczytałam to, wyobraziłam sobie i uśmiechnęłam się szczerze. Dobra opcja! Dziękuję Ci. :buzki:

W samopoczuciu ogólnym niewiele się zmieniło. Przespałam pół popołudnia, a później wzięłam się za koszenie trawy. Teraz powinnam jechać na zakupy, ale jest jeden problem. Tak mi dobrze w rozciągniętym dresie, że wcale nie chce mi się przebierać żeby móc pojechać. :beba: nie będzie jutro obiadu chyba.. ale co tam.. nie musi być.

KaTre - Śro 20 Sie, 2014 19:05

Ann napisał/a:
nie będzie jutro obiadu chyba.. ale co tam..

...zawsze można zamówić pizze... - dowiozą do domku, odebrać można w dresie, na poprawę humoru też może zadziała... :D

smokooka napisał/a:
Psychiatra i tak i tak to dobry wybór.

:tak: Deprechę można i da się skutecznie leczyć :tak:

rufio - Śro 20 Sie, 2014 19:07

Obiad ? Pieprz to - ważne , że tu i teraz jest Ci dobrze .


prsk

Ann - Śro 20 Sie, 2014 19:20

KaTre, jak mi się zachce jeść to będę myśleć.
Co do leczenia deprechy wiem, że można, leczyłam nerwicę i deprechę w 2009 roku. Ale wstrzymuję się przed lekami na razie. Mam opór.

rufio, racja. Ciepły, miękki dres jest cool. Bardziej cool niż robienie czegoś na siłę.

margo - Śro 20 Sie, 2014 19:25

Anka! Ależ ja u Ciebie dawno nie byłam :pocieszacz: :buziak:
Bez obiadu da się przeżyć :okok:
Aneczko powiedz mi, bo muszę przyznać, że dawno nie wchodziłam w ten dział... :oops: co u Ciebie - mieszkasz dalej z rodziną? Jak samochód? No i praca?

Ann - Śro 20 Sie, 2014 19:29

margo napisał/a:
Ależ ja u Ciebie dawno nie byłam
ano właśnie :roll:
margo napisał/a:
Bez obiadu da się przeżyć
da, pewnie, że da. Ostatnio generalnie mało jem bo mi się nie chce, ale to dobrze, bo ładnie waga leci w dół.
margo napisał/a:
co u Ciebie - mieszkasz dalej z rodziną? Jak samochód? No i praca?
Tak dalej z rodzicami. Trochę się relacje pozmieniały, bywają jeszcze burze, ale od kiedy powiedziałam matce o alkoholizmie jest inaczej. Ja też staram się być konsekwentna. Nie zawsze się udaje, ale jednak do przodu. Samochód (odpukać) ok, jeżdżę dużo, jestem bardziej niezależna. Praca dalej w biurze na pół etatu, ale nie mam obecnie motywacji by szukać roboty w zawodzie. Nie chce mi się chwilowo, odpuściłam. Mam dwa pomysły na własną firmę, ale potrzeba czasu.
:buzki:

margo - Śro 20 Sie, 2014 19:33

Ann napisał/a:
Nie chce mi się chwilowo, odpuściłam. Mam dwa pomysły na własną firmę, ale potrzeba czasu.


Słusznie, ja też ostatnio przerzuciłam jedną rzecz na "za rok" - własna firma też spoko! Można kasę z unii pozyskać i coś fajnego rozkręcić :)

Ann napisał/a:
Tak dalej z rodzicami. Trochę się relacje pozmieniały, bywają jeszcze burze, ale od kiedy powiedziałam matce o alkoholizmie jest inaczej


O, a to ciekawe. To w sumie dobrze. Cieszę się bardzo :lol2: Ja stety/niestety ale będę się wyprowadzać :bezradny:

Ann - Śro 20 Sie, 2014 19:41

margo napisał/a:
Ja stety/niestety ale będę się wyprowadzać
może bardziej stety. Jeśli Ty się z tym dobrze czujesz to ok. Byle dla Ciebie było wspaniale i tego Ci życze.
margo - Śro 20 Sie, 2014 19:43

Ann napisał/a:
Byle dla Ciebie było wspaniale i tego Ci życze.


Zobaczymy :roll:
A Tobie jest ok w tej sytuacji, dobrze się czujesz? Bo jeśli tak, to fajnie :)

Ann - Śro 20 Sie, 2014 19:48

margo napisał/a:
A Tobie jest ok w tej sytuacji, dobrze się czujesz? Bo jeśli tak, to fajnie
obecnie nie jest mi najgorzej. Bywało gorzej - tak powiem. Jak jest awantura no to kaszana. Ale jak się dogadujemy (co jest progresem ogromnym), ba jak rozmawiamy to jest spoko i dobrze mi wówczas z tym. Ja też zmieniłam podejście, jestem bardziej stanowcza i nie oglądam się na to czy coś się im podoba czy nie - bo jestem dorosła. Ucinam spekulacje. Ale jednocześnie staram się nie być gburem, czyli wyważam granicę.
margo - Śro 20 Sie, 2014 19:52

Ann napisał/a:
obecnie nie jest mi najgorzej. Bywało gorzej - tak powiem. Jak jest awantura no to kaszana. Ale jak się dogadujemy (co jest progresem ogromnym), ba jak rozmawiamy to jest spoko i dobrze mi wówczas z tym. Ja też zmieniłam podejście, jestem bardziej stanowcza i nie oglądam się na to czy coś się im podoba czy nie - bo jestem dorosła. Ucinam spekulacje. Ale jednocześnie staram się nie być gburem, czyli wyważam granicę.


To dobrze, że rozmawiacie, że stawiasz granice a przy okazji to wyważasz. To bardzo ważne - ja mam z tym problem. Jestem albo zbyt twarda albo zbyt miękka :roll: a na samym końcu dyskusji i tak jestem sprowadzona do poziomu małego dziecka. Trudno mi tak, nie widzę innej opcji jak odciąć się, może to pomoże. Cieszę się, że u Ciebie się polepszyło... :okok: obiecuję zaglądać częściej :skromny:

Ann - Śro 20 Sie, 2014 19:55

margo napisał/a:
na samym końcu dyskusji i tak jestem sprowadzona do poziomu małego dziecka.
zdarza się i u mnie raz na 20 przypadków rozmów i wszystko zależy od tego czy ja się podłamię czy nie, czy postawię na swoim i znajdę w tym dobro dla siebie. Aktualnie pewnie w sytuacji mocno obniżonego nastroju pewnie bym się tym dzieckiem stała na jakiś czas. Więc lepiej żeby nie było takich możliwości.
margo napisał/a:
obiecuję zaglądać częściej
zapraszam.

Ps: nadal uwielbiam mój dres! Chyba będę w nim dziś spać....

KaTre - Śro 20 Sie, 2014 20:37

W dresie czy nie w dresie.... niech Ci się śnią spokojne, dobre sny... :buzki:
Ann - Pią 22 Sie, 2014 08:38

"Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy jest to dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien".
23r

Jacek - Pią 22 Sie, 2014 13:47

a co ??? masz jakie po wątpienia w to??? :skromny:
Ann - Pią 22 Sie, 2014 17:01

Jacek napisał/a:
a co ??? masz jakie po wątpienia w to???
zasadniczo wolę sobie przypominać o tym jaka jest prawda :mysli: cobym nie zapomniała :okok:
Jacek - Pią 22 Sie, 2014 17:26

to zdanie z desideraty było moim mottem ,na początku mego trzeźwienia,i tak pozostało do dziś
a drugim było to
nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść.
a to szczegulnie porównywałem z sobą,bom taki nieuk,nie oczytany
ale dawało mnie to że i bez wsparcia alkoholem,mam prawo do swej wypowiedzi ,i że to moje no i że taki a nie inny jestem
po prostu starałem się po przez nie akceptować siebie i że mam takie prawo ,swoje :skromny:

Ann - Pią 22 Sie, 2014 22:31

Jacek napisał/a:
a drugim było to
a moim drugim jest: Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni..

:buzki:

Jacek - Sob 23 Sie, 2014 05:50

tyż dobre :skromny:
Ann - Sob 23 Sie, 2014 14:26

Wpadłam na pewien pomysł.
Nigdy nie miałam celów. Nie dopuszczałam do głosu marzeń.
A dziś stworzyłam listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią (a od zawsze wydaje mi się, że dożyję jedynie 40):
- zejść do Morskiego Oka
- puścić latawiec
- oddychać helem z balonów i uśmiać się do łez
- namalować obraz
- poleciec do Norwegii i stanąć na Verdens ende raz jeszcze
- zdać C2 z norweskiego żeby mieć papier
- zacząć i skończyć studia
- napisać i wydać książkę lub wydać tą już napisaną

Mam nadzieję, że lista będzie się rozwijać i że sukcesywnie będę stawiać przy niej + jako dokonane. Choć prawdą jest, że nie mam ani sił, ani możliwości zrealizować niektórych z nich na tą chwilę i nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda. Ale podobno trzeba mieć marzenia. :roll:

Klara - Sob 23 Sie, 2014 14:36

Zaczęłabym od tego:
Ann napisał/a:
zacząć i skończyć studia

Jacek - Sob 23 Sie, 2014 14:56

Ann napisał/a:
nie mam ani sił, ani możliwości zrealizować niektórych z nich na tą chwilę i nie wiem czy kiedykolwiek mi się to uda.

łał :shock: super marzenia :okok:
Ann napisał/a:
Ale podobno trzeba mieć marzenia. :roll:

noo :tak:
i ja ci podpowiem jak póścić w obiekt
aby to wszystko zacząć ,napędzić
zaczął bym od tego
Ann napisał/a:
- oddychać helem z balonów i uśmiać się do łez

a gdy już wyjdzie,tak bez odkładania,sięgną bym po następne i pomyślał
nie będe odkładała do jutra - liczy się tu i teraz
dziś :) albo nigdy :skromny:

Ann - Sob 23 Sie, 2014 15:34

Jacek napisał/a:
dziś albo nigdy
gdzie ja dziś te balony z helem kupię :mysli:
zołza - Sob 23 Sie, 2014 15:35

Ann napisał/a:
gdzie ja dziś te balony z helem kupię


Na festynie :mgreen:

Ann - Sob 23 Sie, 2014 15:48

zołza napisał/a:
Na festynie
wczoraj był festyn :nerwus: zbyt późno mi pomysł przyszedł :beba:
esaneta - Sob 23 Sie, 2014 15:54

Ann napisał/a:
Jacek napisał/a:
dziś albo nigdy
gdzie ja dziś te balony z helem kupię :mysli:

voila! fsdf43t
http://allegro.pl/hel-but...4531860777.html

zołza - Sob 23 Sie, 2014 15:58

esaneta napisał/a:
voila!


Przyjemniej bylo by wyssać ten hel z jakiegoś Kaczora Donalda albo jakiejś innej Myszki Miki :rotfl:

albo z kurczaczka :mysli: o takiego na przykład :rotfl:


KaTre - Sob 23 Sie, 2014 16:22

Ann napisał/a:
A dziś stworzyłam listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią

W "temacie" polecam fajny film do obejrzenia: "Choć goni nas czas" (w rolach głównych: Jack Nicholson i Morgan Freeman) - też mają taką listę i realizują poszczególne punkty :)

pterodaktyll - Sob 23 Sie, 2014 16:32

Ann napisał/a:
gdzie ja dziś te balony z helem kupię

Na alledrogo :mgreen:

Jacek - Sob 23 Sie, 2014 18:32

Ann napisał/a:
gdzie ja dziś te balony z helem kupię :mysli:

no masz ci :uoee:
i już powodów szukasz,,,do wytłumaczeń :nono:
Aneczko,bynajmniej niektórych marzeń nie da się tak chop i już są
tu i teraz oznacza że to się już dzieje
przyjdzie jutro ,które stanie się dziś i dalej się będzie działo
chodzi o to aby nie przyszło jutro,którym stanie się dziś,a z nim przejdzie ochota na spełnienie marzeń
masz już dziś być pełna emocji,i nadziei realizacji - i to jest właśnie to co już się dzieje "tu i teraz"
całej listy również tak od razu nie zrealizujesz - lista to tylko plan do realizacji ,który już dziś poszedł z decyzją do realizacji
nie planuj wpadek,miej jedynie na uwadze ze się zdarzają - jednak uparte dążenie czyni cuda
gdy się już trafią jakie wpadki ,nie zatrzymuj się na nich,odstaw na później,weź następne ,do tamtych jeszcze wrócisz
pamiętaj że jedno już zrobiłaś - masz teraz trzeźwe życie
a następne to tylko dodatek - ale one nie mogą ci popsuć całości
:okok: :buzki:

Ann - Pon 25 Sie, 2014 09:05

5 września ma być festyn, może się uda balony zdobyć.
_______________

A dziś czuję lęk, dziwny lęk, który spaceruje mi po ramionach i obojczykach, aż do żuchwy. Znam go dobrze. Nie lubię go.

Ann - Pon 25 Sie, 2014 22:07

Chlać mi się chce.
Proste.
Przyznaję się bez bicia.
Dopijam mleko i idę spać.
Porzygam się po tym mleku.
Ale lepiej się porzygać niż opić.
Przynajmniej nic nie przełknę.
Spieprzaj dziadu, idź się nażreć gdzieś indziej.
Ja Cię nie nakarmię.
Wszyscy ludzie mają emocje.
Mam i ja.
Dosłownie jak z mambą (przynajmniej za dzieciaka tak było).
Poszoł won!
Mleko też jest smaczne. W większych ilościach mdłe.
Przynajmniej dla mnie.
Ani mleko mi nie utuli emocji, lęków i zmartwień ani gorzoła.
Nie ma szans. To tylko sekundowe działanie.
Pstryczka we łbie nie da się naprawić.
Popaliło bezpieczniki mi już dawno.
Jadę na skrętce izolacyjnej, ale czasem są przebicia.
No dobra.
Nie chcę Cię tu.
Dam radę bez Ciebie gorzoło.
Przejdę to wszystko choćby nie wiem co.
Jestem trudna do zaj****ia.
No, mleko mi się kończy.
Dopijam.
Dobranoc.
5grv

Jacek - Pon 25 Sie, 2014 22:10

Dobranoc. :buzki:
Ann - Wto 26 Sie, 2014 08:13

Jestem świrem.
A może i nie.
W świrowni mnie nie chcą.
Albo jeszcze mnie nie do końca zdiagnozowali.
Szarpię się z emocjami.
To nadal trudny czas jest.
Życie.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
Ale żeby aż tak?
Oczyszczenie.
Bolesne jak skurczybyk.
Po burzy zawsze wychodzi słońce.
Dopóki nie nauczę się tańczyć w deszczu to wszystko będzie bez sensu.
Ktoś mnie skrzywdził.
A ja sama siebie jeszcze bardziej.
Na dokładkę, jak dobry obiad.
Rozkoszowałam się cierpieniem.
Upajałam własną krzywdą.
Dziś jestem bliżej zapłakania nad tym.
Bezbronność, bezradność.. beznadzieja.
Odbiję się - spoko.
Albo odbije mi (?).
Terapeutka mówi, że to normalka.
Taki stan, co zrobisz.
Trza przejść, pogodzić się zaakceptować.
Rozdrapać i uleczyć rany.
Dam czas czasowi.
Przejdę żałobę.
Może od czasu do czasu trzeba będzie łyknąć procha "nachęćżycia".
Czas pokaże.
Czas, czas, czas.
Dziś zeskrobię kolejną warstwę.
Z nadzieją, że przedramię nie dostanie nowej pieczątki.
Dopijam kawę.
Przełączam rozkminy w tryb: pracuj w tle.
Biorę się za obowiązki.
Jestem świrem.

pterodaktyll - Wto 26 Sie, 2014 08:34

Ann napisał/a:
Jestem świrem.

Phi!! Tyż mi rewelacja. :glupek: Sami tacy tutaj są nie wyłączając niżej podpisanego zfert 34t5hsdd

rufio - Wto 26 Sie, 2014 08:53

Być świrem - to nie jest przywara
Być świrniętym świrem - znaczy mamy mały problem
Być Czubkiem - to jest wyzwanie
Być świrkowatym czubkiem - to jest COŚ
Nie przejmuj się aby żyć w tym najlepszym ze światów - trzeba być świrem , czubkiem bo inaczej stanie się wariatem .A bycie wariatem a nie daj Boże tzw . normalnym to jest bardzo niebezpieczne .


prsk :luzik:

Ann - Wto 26 Sie, 2014 09:45

Dzięki Panowie pterodaktyll, i rufio, :okok:
Jacek - Wto 26 Sie, 2014 14:00

pterodaktyll napisał/a:
Sami tacy tutaj są

ja sobie wypraszam :nerwus:

















ale nabrałem pana doktora :plotki:

rufio - Wto 26 Sie, 2014 14:09

Jacek napisał/a:
ja sobie wypraszam

Se możesz Ty Czubku z pierwszej dziesiątki a może piątki ? No w kazdym razie z czołówki - kroniki filmowej

Ann - Wto 26 Sie, 2014 21:46

Spadł ogromny głaz.
Wylało się sporo łez.
Dobrze, że są dobrzy ludzie.
Dobrze, że mam w sobie tą siłę.
By się nie poddać.
Dobrze, że nie piję i mogę wreszcie to przejść porządnie.
Dobrze, że...
Dobrze.
Zmęczenie sięga zenitu.
Fizyczne i psychiczne.
Piszę książkę.
Poczułam potrzebę.
Prawda.
Tylko ona.

Jacek - Wto 26 Sie, 2014 22:04

rufio napisał/a:
Se możesz Ty Czubku z pierwszej dziesiątki a może piątki ? No w kazdym razie z czołówki

ja tam na pierwszego siem nie pcham :nie:
ale na ostatniego też nie chcem :nie:
ja to tak zwyczajnie ,nieodróżniający ,po środku :tak: w śród swoich :skromny:

Ann - Śro 27 Sie, 2014 15:10

Wizyta u mojej dawnej psychiatry umówiona.
3 września.
Czas na pigułki szczęścia.
5grv

zołza - Śro 27 Sie, 2014 17:48

Ann napisał/a:
Czas na pigułki szczęścia.



Uważasz , że to dobre wyjście ? Jedyne wyjście ? :mysli:
Chemia to tylko / albo aż chemia ... może i pozwala lepiej egzystować ale tylko egzystować , i według mnie odkłada problem na półke , zakrywa , chowa przed Tobą i przed światem ( i tak będziesz miała tego świadomość , że to znieczulacz a Ty Anka :nie: ) . Będziesz szpikować się polepszaczami nastroju , na zmianę z antydepresantami - psychiatrzy maja lekka ręke na przepisywanie " dobrych pigułek " :zalamka:
A problem nadal pozostanie w zawieszeniu ... jak nie otwarta puszka Pandory ....i będzie czekać , zamrożony , odroczony, znieczulony ... kiedyś leki musisz przestać brać !
Nie myśl , że neguję , oceniam , chce wpłynąć na Twoja decyzję. Nie !!!
Martwię się tylko :pocieszacz:

baracca - Śro 27 Sie, 2014 18:30

Ann napisał/a:
Wizyta u mojej dawnej psychiatry umówiona.(...)Czas na pigułki szczęścia.

Hmm... zabrzmi to może brutalnie, ale... nie prościej będzie ci się napić?
To samo co pigułki, tak samo jak pigułki, a fatygi mniej.
Dla Ciebie i dla psychiatry...

Ann - Śro 27 Sie, 2014 19:05

zołza napisał/a:
Uważasz , że to dobre wyjście ? Jedyne wyjście ?
Zołza, powiem tak, jeśli mam być szczera. Najchętniej nie wyłaziłabym z domu, zmuszam się. Tylko bym leżała. Co też czynię w każdej wolnej chwili. Zobojętniało mi wszystko, chyba zbyt mocno. Wczoraj czara się przelała, bo jeszcze matka swoje dowaliła tak, że po prostu zbaraniałam i wyszłam. Chciałabym zniknąć. Wisi mi wszystko, bo nie mam sił dalej dźwigać tego aż tak. Myśli samobójcze krążą po łbie od dawna, ale staram się oprzytomniać.
zołza napisał/a:
A problem nadal pozostanie w zawieszeniu ... jak nie otwarta puszka Pandory ....i będzie czekać , zamrożony , odroczony, znieczulony ... kiedyś leki musisz przestać brać !
Problem nadal będę przerabiać na indywidualnej. Tyle, że chyba na spokojniej. Nie wiem co zrobić. Pójdę pogadam, zobaczę. Powiem o alkoholizmie. Zobaczę co mi wypisze - jeśli wypisze. Jeszcze przegadam w piątek z moją terapeutką tą sprawę.

Mam po prostu dość takiego stanu i chcę jakoś sobie pomóc.

baracca, wybacz. Nie prościej. Musze jednak pofatygować psychiatrę wobec mojej nędznej osoby.

zołza - Śro 27 Sie, 2014 19:25

Ann napisał/a:
Nie wiem co zrobić. Pójdę pogadam, zobaczę. Powiem o alkoholizmie. Zobaczę co mi wypisze - jeśli wypisze. Jeszcze przegadam w piątek z moją terapeutką tą sprawę.


To dobra opcja :okok:

Matinka - Śro 27 Sie, 2014 19:53

baracca napisał/a:
Ann napisał/a:
Wizyta u mojej dawnej psychiatry umówiona.(...)Czas na pigułki szczęścia.

Hmm... zabrzmi to może brutalnie, ale... nie prościej będzie ci się napić?
To samo co pigułki, tak samo jak pigułki, a fatygi mniej.
Dla Ciebie i dla psychiatry...


Baracca, zabrzmiało to, co najmniej...głupio. Skąd takie podsumowanie?
Zastanawiam się co Ci daje prawo do sugerowania tego typu rozwiązań.
Czy masz wiedzę na temat uzależnień, depresji, związku pomiędzy nimi?
Czy wiesz jak wyglądają stany depresyjne, jakie są zagrożenia, jak się je leczy?
Diagnozę i leczenie może przeprowadzić tylko lekarz specjalista.

Matinka - Śro 27 Sie, 2014 19:57

Ann, rozumiem, jak się czujesz, dobrze robisz konsultując ten stan z terapeutą i psychiatrą.
Ważne jest, żeby powiedzieć o uzależnieniu:
Ann napisał/a:
Pójdę pogadam, zobaczę. Powiem o alkoholizmie.

Wiedźma - Śro 27 Sie, 2014 19:58

Ann napisał/a:
Jeszcze przegadam w piątek z moją terapeutką tą sprawę.

Słusznie. Ciekawa jestem co Ci terapeutka powie na ten pomysł z pigułkami szczęścia... :roll:
...a jesteś pewna, że to co Ci jest to nie przewlekły zespół abstynencyjny (PZA)?
Bo on może dawać objawy zbliżone do depresji, a pojawia się na przestrzeni wielu miesięcy po odstawieniu alkoholu...

U mnie tak było, gdy miałam wszywkę i dość długo nie piłam - dopadła mnie taka deprecha, że pobiegłam do psychiatry.
Co prawda powiedziałam mu, że mam problem z alkoholem, ale na wiele się to nie zdało,
bo gościu pasł mnie prochami tak długo, aż się od nich uzależniłam. Ku przestrodze... :|

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:08

Wiedźma napisał/a:
Słusznie. Ciekawa jestem co Ci terapeutka powie na ten pomysł z pigułkami szczęścia.
jakiś czas temu na początku terapii, też miałam podobny stan, ale słabszy niż ten obecny. Wówczas terapeutka sama mi proponowała wsparcie się ewentualnie lekami, ale nie nalegała. Podała jako możliwość do rozważenia, bo jak sama stwierdziła: "Chcę mieć świadomość, że pokazałam Ci wszystkie drogi rozwiązania, inne niż samobójstwo czy całkowite załamanie".
Wiedźma napisał/a:
a jesteś pewna, że to co Ci jest to nie przewlekły zespół abstynencyjny (PZA)?
Bo on może dawać objawy zbliżone do depresji, a pojawia się na przestrzeni wielu miesięcy po odstawieniu alkoholu...
Pierwsze słyszę, szczerze mówiąc, że 14 m-cy od zaprzestania tak może być....? Powiadasz, że z tego deprecha się może wziąć, bo nie dostarczam wygłuszacza emocji (które teraz są dla mnie trudne szczególnie)?.
Wiedźma napisał/a:
Ku przestrodze...
Nie wiem czy ja pisałam tu o tym wcześniej (nie chce mi się szukać), w każdym razie.. kiedy brałam prochy w 2009 roku nie powiedziałam o tym, że piję. Brałam silne leki, ale mój stan wówczas był inny bo była to też nerwica i bardzo agresywne zachowania. Piłam mniej bo się bałam pić przy lekach, a później piłam coraz więcej, a najwięcej kiedy leki samowolnie odstawiłam i więcej u psychiatry się nie pokazałam. ceewd
Mam stracha przed tymi lekami. Ale nie umiem sobie jakoś poradzić. Samo gadanie nic nie pomaga. Ściana, mur, patrzenie w sufit. Zasłonięta roleta w oknie cały dzień, bo mnie wkurzało dziś światło. Łapię się i to rozpoznaję, a jednocześnie ciągnę się na siłę za kołnierz by robić cokolwiek.

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:15

słuchaj ja mam takie pigułki co nie tylko szczescie daja ale i pieniądze ... mam tez taka fasolke że jak posadzisz to urosnie i da całe kilogramy fasolek
baracca - Śro 27 Sie, 2014 20:16

Matinka napisał/a:
Baracca, zabrzmiało to, co najmniej...głupio. Skąd takie podsumowanie?

Widzisz jakąś specjalną różnicę pomiędzy piciem wutki z butelki a łykaniem wutki w tabletkach?
Jedno i drugie rozwiązuje problemy i robi dobrze więc?...
Jest nawet na swój sposób zabawne, że ludzie rezygnują z jednej substancji która wali w dekiel i nazywają to trzeźwieniem po czym są gotowi iść do szamana po inne prochy, które tak samo będą walić w dekiel...

Matinka napisał/a:
Czy wiesz jak wyglądają stany depresyjne, jakie są zagrożenia, jak się je leczy?
Diagnozę i leczenie może przeprowadzić tylko lekarz specjalista.

Zamiast odpowiedzi cytat z wiedźmy :D
Wiedźma napisał/a:
dopadła mnie taka deprecha, że pobiegłam do psychiatry.
(...) gościu pasł mnie prochami tak długo, aż się od nich uzależniłam.


Wiwat lekarze specjaliści. :mgreen:

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:16

Słuchajcie... tekst: pigułki szczęścia to jest taka ironia.. jeśli ktoś nie załapał.
:beba:

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:17

a widze że lubisz leki brać wiec podradze takie z krzyzykiem u nas Gozdzikowa je darmo rozdaje .. te cudowne leki są dobre na wszystko .. mi pomogły nawet kiedy reke mi urwało wziełem jeden i O BOZE PATSZE I CO WIDZE REKA SAMA PSZYROSŁA szkoda że do pleców ale cuż
Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:18

baracca, lepiej się zachlać? (Choć w obecnej chwili wybitnie mam odrzut na samą myśl). Lepiej zniknąć. Czy lepiej pobrać leki i jakoś przejść to co najtrudniejsze...?
Doradź. Serio, doradź. Bo mnie nie jest łatwo wybrać.

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:19

innym razem babe cos tam bolało wiec dałem lek i co sie stało !! baba ozdrowiała i dawaj charcować łap mnie za rece i do łoża ciągnie a konar nie chce zapłonąć MAMO MAMO darłem sie ale stanik nie chcciał puścić
Jacek - Śro 27 Sie, 2014 20:29

Aniu,Aneczko,trzymaj pion :okok:
idź na to umówione spotkanie i bądź dobrej myśli
jestem z Tobą :buziak:

Wiedźma - Śro 27 Sie, 2014 20:30

Ann napisał/a:
Pierwsze słyszę, szczerze mówiąc, że 14 m-cy od zaprzestania tak może być....?

No podobno może złapać nawet po kilku latach abstynencji! :szok:
Trudno w to uwierzyć, ale tak nam mówili na terapii :oczy:

Jeśli mogę coś zasugerować, to skoro już zdecydowałaś się na wizytę u psychiatry,
to niech to przynajmniej będzie psychiatra z ośrodka terapii uzależnień.

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:35

Wiedźma napisał/a:
No podobno może złapać nawet po kilku latach abstynencji!
Trudno w to uwierzyć, ale tak nam mówili na terapii
aż zapytam moją terapeutkę ... moze przegapiłam takie info.
Wiedźma napisał/a:
to niech to przynajmniej będzie psychiatra z ośrodka terapii uzależnień.
w tym miejscu gdzie jest mój OTU nie ma szans, kobita jest stara jak świat, chyba narodziny Chrystusa pamięta.. byłam u niej raz na początku i więcej nie wejdę dobrowolnie, dla mnie ona jest świrnięta na maxa. Zresztą ma jedną opcję (co potwierdza moja terap.) źle Ci? To na Morawicę kieruję bez dwóch zdań.
Tam gdzie idę, jest napisane tak: Poradnia Zdrowia Psychicznego i Leczenia Uzależnień. :mysli:

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:35

Jacek, :buziak:
Wiedźma - Śro 27 Sie, 2014 20:39

Ann napisał/a:
Tam gdzie idę, jest napisane tak: Poradnia Zdrowia Psychicznego i Leczenia Uzależnień. :mysli:

No to może większej jakiejś krzywdy Ci nie zrobią... :beba:

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:41

Wiedźma napisał/a:
No to może
:uoee:


serio nie wiem co mam zrobić.

asfe534

pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 20:42

Ann napisał/a:
serio nie wiem co mam zrobić.


Cytat:
Możesz być albo tak bardzo nieszczęśliwy jak tylko tego chcesz, albo tak bardzo szczęśliwy jak sobie na to pozwolisz.


:p

Ann - Śro 27 Sie, 2014 20:43

pterodaktyll, :buzki:
Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:44

Ann napisał/a:
Tam gdzie idę, jest napisane tak:
'i zszedł z niebios sam Bug ,niusł wielką tabletkę ...
pannaJot - Śro 27 Sie, 2014 20:49

Ann ja brałam pigułki przez kilka miesięcy. Byłam bliska samobójstwa,nie miałam siły zrobić najprostszej rzeczy i nie spałam. Od razu od terapeutki trafiłam przed oblicze psychiatry. Już ich nie biorę,, ale pomogły mi przejść najgorszy okres. Co prawda lekarz psychiatra jest u nas w ośrodku więc wie w czym rzecz. Trochę się bałam...ale bardziej się bałam, że zostawię dzieci same na świecie więc oddałam się w jego ręce. Na kilka miesięcy.
Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:54

kiedy byłem u Trala prosił bym pszekazał ci jego słowa
a brzmią one LOK TAR OGAR !!!

zimna - Śro 27 Sie, 2014 20:56

Wiedźma napisał/a:
a jesteś pewna, że to co Ci jest to nie przewlekły zespół abstynencyjny (PZA)?
Bo on może dawać objawy zbliżone do depresji, a pojawia się na przestrzeni wielu miesięcy po odstawieniu alkoholu...

dokładnie , mam nadzieje ze masz dobrego terapeutę, kompetentnego. Z wyciąganiem z PZA róznie u nich niestety bywa.
Ann napisał/a:
Pierwsze słyszę, szczerze mówiąc, że 14 m-cy od zaprzestania tak może być....? ?.

Na nawrotach uczymy się o PZA przynajmniej u nas. Są różne wzorce PZA przy okresowym, objawy pojawiają się i zanikaja , najczęściej sa coraz krótsze az zanikaja zupełnie, u niektórych jednak występują okresowo przez całe życie.
Wszystko da się leczyc ANN nie poddawaj się ,
Nieleczona choroba alkoholowa postepuje mimo zaprzestania picia, może nawet zaostrzyć sie w pewnych sytuacjach, również mimo zaprzestania, ty jesteś na początku. I jeszcze jedno zapicie nie jet najgorszą rzeczą jaka może spotkać alkoholiczkę, więcej nas umiera na skutek wypadków i prób samobójczych niż z przyczyn szkód powodowanych bezpośrednio przez alkohol w organizmie. :(
nie jesteś sama i nie ty jedyna przez to przechodzisz :pocieszacz: .
Przemyśl te leki :prosi: -to jest krok w wstecz a co najmniej długa pauza w leczeniu
Może zastanów się co możesz zrobić, żeby nie byc ciągle w pobliżu wyzwalaczy i stresorów. To nie mogło sie inaczej skończyć
Pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki.

pannaJot - Śro 27 Sie, 2014 20:56

Iras weź ty się ogarnij bo ziejesz jadem 8| Zajmij się może swoim życiem zamiast dopierdzielaniem komuś kto leży
Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 20:59

bo smieszą mnie ci co w lekach pojkładają jaka kolwieg nadziej
tam niema nadzieji ani wytchnienia .leki to zła droga to droga złudzeń i kłamstwa
jedynym lekiem na to zło jest sam alko a raczej jego głowa tam rodzi sie lek .. to stan umysłu ...

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:00

zimna napisał/a:
wzorce PZA
o fak a to co jest za bestja ? ja czasem nie wiem czy wy nie cpacie ...
Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:01

zimna napisał/a:
ić, żeby nie byc ciągle w pobliżu wyzwalaczy i stresorów.

no sory na to chyba nie tszeba leków a podstawowa wiedze o alkoholizmie co

pannaJot - Śro 27 Sie, 2014 21:02

Śmieszą Cię? To się do ściany pośmiej z naiwności innych sfrustrowany d***.
smokooka - Śro 27 Sie, 2014 21:02

Ania, rozśmieszę Irasa - ja w niepokojących chwilach idę do psychiatry zawsze. Byle znał się na uzależnionych, a Twój zdaje się takim być. Kilka razy już przez kilka miesięcy brałam leki i nie jestem uzależniona od nich. Po prostu wiem, że życie jest za krótkie na chorobowo zły nastrój.
Zasadniczo chodzi o to, żeby starczyło mi czasu na ŻYCIE :)

pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:05

pannaJot napisał/a:
się do ściany pośmiej z naiwności innych sfrustrowany d***.

:nono: dfgth6

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:06

pannaJot napisał/a:
pośmiej z naiwności innych sfrustrowany d***.

wiesz ile razy tak zapjiałem ?
wiesz jaką kszywde robia poklepywacze tacy jak ty ?
nie wiesz bo niby skąd
jak sadzisz kto zapracował na to co sie stało z nią ? ja moim smiechem z poklepywaczy i wiary w cudowne leki czy ona ?
jak łatwo uciekać w leki co jak łatwo daja złudzenie pomocy co
pomysl kto jest d*** ja czy ty

zimna - Śro 27 Sie, 2014 21:07

Przewlekly Zespół Abstynencjny,
Jras czasem bez leków się nie da .

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:09

są pewne zasady kto ich nie pszestszega ginie ..
tak to brutalne ..ale na to leku nikt nie wynalazł i nie wynalezie
a wiesz dlaczego bo go niema i nigdy nie bedzie
mozecie ją klepac po plecach i płakac razem z nia ale czy tym pomagacie ?

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:10

zimna napisał/a:
Jras czasem bez leków się nie da .
ok powiedz mi co daja te leki bo mi na terapi kładli do głowy
NIEMA LEKÓW NA TO

zimna - Śro 27 Sie, 2014 21:18

Jras4 napisał/a:
co daja te leki

Pozwalają dożyc do rana- na przykład.
Iras nie wszyscy są z jednej foremki odlani, nawet alko. Ann jest bardzo młoda i ma mocno pod górkę i tak nieźle sobie radzi. Dobre słowo tez jest człowiekowi potrzebne.

Dobranoc wszystkim .

smokooka - Śro 27 Sie, 2014 21:21

Te leki dają to, że ogarnąć można to co one ogarniają, a jak będziesz miał ogarnięte to i z innym sobie poradzisz. Iras te kolorowe drażetki Tobie też by mogły pomóc, ale to tylko jeśli sam sobie zechcesz pomóc zamiast jojczyć.
Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:22

tak może i dobre słowo jest lekiem tu sie zgodze
ale nie tylko Ann jest alko owszem sa ruzni alko ale zasady ratuja zycie i są dla wszystkich alko
jedno wiem napewno poklepywanie po plecach nie pomaga ..
czy ta co tak sie za nia obruszyła wyzywając powiedziała jej cos o zasadach ? nie bo poco

Jras4 - Śro 27 Sie, 2014 21:24

smokooka napisał/a:
Iras te kolorowe drażetki Tobie też by mogły pomóc
tak
a w czym tak kakretnie bo nawet jesli jestem wariatem to nie wylecza ale to wszyscy wiemy
słyszałaś o lekomanni ? i o tym że alko czesto zamieniaja alko na to własnie ?

Ann - Czw 28 Sie, 2014 06:55

pannaJot napisał/a:
nie miałam siły zrobić najprostszej rzeczy i nie spałam
:uoee: w nocy nie sypiam prawie wcale, za to w dzień mogę zasnąć w każdej chwili. A noc cała z boku na bok.

zimna napisał/a:
Nieleczona choroba alkoholowa postepuje mimo zaprzestania picia,
ale przecież ja jestem ciagle w terapii, chodzę na mityngi, "pracuję nad sobą".
zimna napisał/a:
to jest krok w wstecz a co najmniej długa pauza w leczeniu
8|
zimna napisał/a:
Może zastanów się co możesz zrobić, żeby nie byc ciągle w pobliżu wyzwalaczy i stresorów. To nie mogło sie inaczej skończyć
Mnie dość mocno przywaliła przeszłość podjęta na terapii. Dzieciństwo i jego obrazy. Od myśli chyba uciec się nie da :uoee:

smokooka napisał/a:
Zasadniczo chodzi o to, żeby starczyło mi czasu na ŻYCIE
Fajnie powiedziane smokooka. Chciałabym żyć i dać żyć innym. Ale sama sobie nie mogę dać rady w tej chwili.

Nie oczekuję poklepywania po plecach.
Fajnie, że każdy z Was pokazuje mi swój pogląd.

zimna - Czw 28 Sie, 2014 07:47

Zamiast zmieniać rzeczywistość wpływającą na nastrój łatwiej zmienić nastrój, wódą pigułą.
Cytat:
życie jest za krótkie na chorobowo zły nastrój
pewnie lepij miec chorobowo dobry.
Gdzieś wklejałam artykuł na ten temat, jakoś tak to szło : rozwodziłem się i czułem sie świetnie , traciłem prace i czułem się świetnie , prawie umierałem i czułem sie świetnie, chciałem popełnić samobójstwo i czułem się świetnie , -poszukam.
Ann napisał/a:
Cytat:
zimna napisał/a:
Nieleczona choroba alkoholowa postepuje mimo zaprzestania picia,

ale przecież ja jestem ciagle w terapii, chodzę na mityngi, "pracuję nad sobą".

Jesteś na początku i nie przestrzegasz zasad. Od dawna juz płyniesz w ściśle określonym kierunku widzisz co chcesz zobaczyć i czytasz co chce przeczytać,
Ann napisał/a:
Cytat:
zimna napisał/a:
Może zastanów się co możesz zrobić, żeby nie byc ciągle w pobliżu wyzwalaczy i stresorów. To nie mogło sie inaczej skończyć

Mnie dość mocno przywaliła przeszłość podjęta na terapii. Dzieciństwo i jego obrazy. Od myśli chyba uciec się nie da
I nie od myśli sie zaczęło no ale tak sobie wytłumaczyć jest najłatwiej no bo rzeczywiście nie da się :bezradny:
a to z ostatniego miesiąca:
Ann napisał/a:
Alkohol nie był, nie jest i nie będzie mi obojętny.
Potwierdzam starą prawdę.
W domu znów jest alkohol od kilku dni - ciotki mode on. Do dziś wydawało mi się, że go nie zauważam. Teraz kipię chwilowo ze złości,

Ann napisał/a:
Mam dowód na to jak bardzo jestem chora.
Mimo terapii, zdobytej wiedzy, kawałka abstynencji.. wczoraj niewiele brakowało.
Czuję się z tym źle.
Zmanipulowałam samą siebie.(....)nie miałam kasy, zaczęłam błagać ją o piwo

Ann napisał/a:
Ostatnio przegięłam sprawę i prawie poszłam pić. Ba, w zasadzie poszłam pić i już byłam w lokalu, a co gorsza pojechałam tam samochodem i nawet to mnie nie powstrzymało,

wczoraj nie chciałam Jrasa rozkręcać ale ma racje.
To nie żadne niezależne stany depresyjne, wspomnienia z dzieciństwa są powodem- ciężko wytrwale i systematycznie sobie na ten stan zapracowałaś. Przykre wspomnienia, rozkiminki, wchodzenie w niebezpieczne sytuacje, nie są powodem ale środkiem do celu.

Ech ...Mądrych wborow...i powodzenia

Ann - Czw 28 Sie, 2014 07:50

zimna, ech, nie wszystkiego da się uniknąć.. nie wszystko da się ominąć..
nie chce mi się więcej gadać..
każdy z was ma trochę racji..
tyle.

zimna - Czw 28 Sie, 2014 07:57

Ann napisał/a:
zimna, ech, nie wszystkiego da się uniknąć.. nie wszystko da się ominąć..

Wiem pisałam, że masz pod górkę.
Po prostu boje sie ze popłyniesz, jesteś taka młoda a już w takim stanie , jeżeli popłyniesz co będzie z tobą z pięc lat, o ile w ogóle jeszcze będziesz. 8|
Ja sie martie o ciebie i życzę ci jak najlepiej, wiem że jest trudno ale zawalcz o siebie.
Zmykam już :buziak:

Wiedźma - Czw 28 Sie, 2014 08:37

zimna napisał/a:
Gdzieś wklejałam artykuł na ten temat, jakoś tak to szło : rozwodziłem się i czułem sie świetnie , traciłem prace i czułem się świetnie , prawie umierałem i czułem sie świetnie, chciałem popełnić samobójstwo i czułem się świetnie , -poszukam.

Nie szukaj. Link do tego artykułu został usunięty, bo uznałam go za poradnik dla początkującego lekomana/narkomana.
Obok niewątpliwej wartości odstraszającej zawierał on mnóstwo informacji - czym i jak można się nawalić.
Z nazwami leków wpływających na stan świadomości, opisami ich działania i sposobami zdobywania na nie recept.
Ja - lekomanka z kilkuletnią abstynencją - czytając ten artykuł dostałam ślinotoku :zadza:

Jo-asia - Czw 28 Sie, 2014 12:29

Ann napisał/a:
Od myśli chyba uciec się nie da

czyżby? :mysli:
kto, myśli?
kto, ma wpływ na to, o czym myśli?
kto, ma wpływ na to, nad którymi myślami się koncentruje?
a co znaczą..te słowa?
jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała :bezradny:

to TYLKO myśli
raczej pomyśl..po co, Ci one? właśnie.. te

Aniu, nie słyszysz....nie chcesz słyszeć
widocznie, do czegoś Ci to potrzebne...

Ann - Czw 28 Sie, 2014 19:53

Dziękuję Ci mamo, że dokładasz mi swoje racje.
Dziękuję, że każesz mi mówić by po chwili mnie zakrzyczeć i zalać się łzami.
Dziękuję, że mnie słuchasz jak grochem o ścianę.
Dziękuję, że nie rozumiesz komunikatu: pomóż mi.
Dziękuję, że mnie tak serdecznie nie przytuliłaś teraz kiedy tego potrzebuję.
Dziękuję, że uświadomiłaś mi że to wszystko moja wina.
Dziękuję, że wmawiasz sobie nie moje słowa.

Pieprzyć to...

margo - Czw 28 Sie, 2014 19:58

Ann napisał/a:
Pieprzyć to...


słusznie


Przytulam Cię Aneczko wirtualnie :pocieszacz: :pocieszacz:

pannaJot - Czw 28 Sie, 2014 20:32

A ja mam na takie sytuacje inne powiedzenie...
Kiedyś powiedziałabym, że mam to w d***. Terapeutka powiedziała mi, że skoro mam to w pewnej części ciała to nadal noszę ze soba problem i bardziej adekwatne jest stwierdzenie s**m NA TO! No to s**m na to, że inni nie spełniają moich oczekiwań.

P.s. Kartke za brzydkie wyrazy przyjmę z pokorą. Ale inaczej się nie dało :mgreen:

zimna - Czw 28 Sie, 2014 20:52

A ja mam skojarzenie z tym cytatem:

:bezradny:

rufio - Czw 28 Sie, 2014 21:00

Ann przez chwile pomyśl na zimno dlaczego mama to i tamto ?
Od jakiegoś czasu przebąkujesz , ze czas na Ciebie - czas odlotu , już nie nosisz śliniaczka , mama czuje , że traci nadzór władzę itp i będzie powtarzam będzie wpędzać Cie w strach , niepewność - niskie poczucie aby Cie zniechęcić aby udowodnić , że jednak nie jesteś gotowa na odlot ba nie tylko nie gotowa Ty tego nie zrobisz ,nie potrafisz itp .

prsk

zołza - Sob 30 Sie, 2014 11:43

A ja powiem /napisze tak... Nie jest prosto pogodzić sie z tym , że Twoje dziecko ( córka) nie jest takim człowiekiem jak chcialabyś by była... Nie oszukujmy się , że moje /Twoje picie Ann było tylko i wyłącznie konsekwencją postepowania matki czy też rodziców... że nie mieliśmy żadnego wyboru i musieliśmy stać sie nałogowcami ... sami tez zapracowalismy sobie na to wszystko 8| Ok dawali nam nie to co potrzebowaliśmy , nie to czego oczekiwaliśmy od nich ale czy my dawaliśmy od siebie coś więcej - czy było im prosto dać nam coś z siebie? Nie...Zamykaliśmy się we własnym światku ,odrzucaliśmy wszystko co chcieli nam przekazać...Czy mieli szansę ??? Wiem z własnego doświadczenia , że cięzko jest nawiązać kontakt z zimnym murem , że trudno przytulić sztywny sopel lodu . ze trudno rozmawiać jeżeli jedna ze stron milczy ...Wszystko ma dwie strony medalu ...Tu nie ma winnych i niewinnych :(
Jo-asia - Sob 30 Sie, 2014 12:10

rufio napisał/a:
będzie powtarzam będzie wpędzać Cie w strach ,

a pytanie..po co?
czy, gdy jestem pewna siebie..cokolwiek czy ktokolwiek, jest w stanie tę pewność podważyć?
czy, to nie jest piękne?
najbliżsi uczą nas tego...wręcz wymuszają na nas, to najlepiej, najszybciej, najmocniej :)

rufio - Sob 30 Sie, 2014 21:54

Jo-asiu Ann jeszcze nie jest pewna i to mama chce wykorzystać .
JaKaJA - Wto 02 Wrz, 2014 08:10

a ta pewność to się bierze sama,z kosmosu,czy należy ją sobie wypracować? dzień po dniu,godzina po godzinie? bo ja już nie wiem czy lezeć i czekać czy brać się do roboty nad zmianą myśli,przekonań i postawy..... :mysli: fsdf43t :buziak:
Ann - Wto 02 Wrz, 2014 09:51

Zastanawiam się, że chyba mój temat powinien nazywać się dyrydymały albo jakieś inne ustrojstwo. O, albo sinusoida. To najlepiej by mnie obrazowało.

Każdy z Was ma po części rację. Ale która racja jest 'najmojsza' ?

Rozerwało mnie i rozniosło na kawałki w ostatnich dniach.
Zastanawiałam się czy pisać, czy nie... ale może mój przykład komuś posłuży jak na własne życzenie można d**ę sparzyć.
Dwa dni piłam na sucho. Autentycznie. Sobota i niedziela. Leżałam w łóżku jak kłoda, z kołdrą naciągniętą na łeb. Nie jadłam, nie piłam, nie wstawałam. Granatowa roleta opuszczona do parapetu. Chlałam "aż miło". Zasypiałam i budziłam się. Tydzień w dwa dni. Wczoraj miałam przeogromnego kaca. Nie umiałam funkcjonować. Pękająca głowa, susza, nudności. Znaczy się klasycznie pochlałam.
Pewnie piłam na sucho już kilka dni wcześniej, bo czułam się jak pijana. Ale weekend był tragiczny.

A teraz Anka pamiętaj: żyj i daj żyć innym.

Ps: możecie mi powiedzieć: aniemówiłam?

Matinka - Wto 02 Wrz, 2014 10:17

Ann napisał/a:
Zastanawiałam się czy pisać, czy nie... ale może mój przykład komuś posłuży jak na własne życzenie można d**ę sparzyć.

Dwa dni piłam na sucho. Autentycznie. Sobota i niedziela. Leżałam w łóżku jak kłoda, z kołdrą naciągniętą na łeb. Nie jadłam, nie piłam, nie wstawałam. Granatowa roleta opuszczona do parapetu. Chlałam "aż miło". Zasypiałam i budziłam się. Tydzień w dwa dni. Wczoraj miałam przeogromnego kaca. Nie umiałam funkcjonować. Pękająca głowa, susza, nudności. Znaczy się klasycznie pochlałam.

Pewnie piłam na sucho już kilka dni wcześniej, bo czułam się jak pijana. Ale weekend był tragiczny.

Aniu, dopiero co napisałaś w moim wątku, bardzo rozsądnie i przekonująco:
Ann napisał/a:
Terapia daje możliwość poznania tego wszystkiego czego nie wyczytasz w internecie, nie wyoglądasz na obrazkach i nie wysłuchasz w wypowiedzi innych. Terapia da możliwość poznania etiologii choroby, mechanizmów, nauczy co robić by nie prowadzić do rozognienia, a nawet jak sobie poradzić jeśli wystąpią objawy niepożądane.

Jesteś w terapii, uczęszczasz na mitingi AA, masz tam ludzi, którzy interesują się Tobą, dlaczego więc zostajesz sama w takich sytuacjach? Dlaczego nie znajdujesz pomocy ze strony terapii, z tego co się nauczyłaś i bieżących sesji, z kontaktów z grupą i terapeutami?
Jak to się dzieje?
Chociaż znajduję wiele podobieństw w naszym samopoczuciu, choćby ten dołujący nastrój, to nie dotknęły mnie takie stany, jak opisujesz, na razie i oby nie! 8|
Co z tym zamierzasz zrobić?

pannaJot - Wto 02 Wrz, 2014 10:50

Ann napisał/a:


Ps: możecie mi powiedzieć: aniemówiłam?

Tylko po co?
Ja zapytam raczej...co dalej?

Ann - Wto 02 Wrz, 2014 18:11

Matinka napisał/a:
dlaczego więc zostajesz sama w takich sytuacjach?
na złość mamie odmrożę sobie uszy(?) dam se rade sama(!) a ch.. tam i tak mnie nikt nie rozumie.
Matinka napisał/a:
Dlaczego nie znajdujesz pomocy ze strony terapii, z tego co się nauczyłaś i bieżących sesji, z kontaktów z grupą i terapeutami?
Bo żeby znaleźć pomoc trzeba najpierw o nią poprosić, powiedzieć, że mi źle i że jej potrzebuję. A ja nie chciałam chyba nic zrobić. Tumiwisizm po całości. Zresztą nadal jest podobnie, z tym wyjątkiem, że nie leżę w łóżku i nie zasypiam i nie budzę się co kilkanaście minut.

pannaJot napisał/a:
Tylko po co?
ceewd w sumie racja.

Matinka napisał/a:
Co z tym zamierzasz zrobić?
pannaJot napisał/a:
Ja zapytam raczej...co dalej?

Nie wiem co. Chciałabym żyć bez tych pieprzonych rozkmin co powinnam, a czego nie. Bez zastanawiania się jak pewne sprawy rozegrać a jak nie. Chciałabym uciec. Ale jeśli ucieknę to sama sobie nie poradzę.. jeśli porzucę terapię w tym momencie to prosta do sklepu prędzej czy później. A to nie jest rozwiązanie.

Jo-asia - Wto 02 Wrz, 2014 18:59

Aniu...jakie uczucie, do tego doprowadziło?
Czy z czym..jakim uczuciem, wiąże się...rozegranie, tej sprawy?

pterodaktyll - Wto 02 Wrz, 2014 19:02

Ann napisał/a:
pannaJot napisał/a:
Ja zapytam raczej...co dalej?

Nie wiem co.

A ja zapytam inaczej. Czy potrafisz sobie odpowiedzieć na pytanie do czego Ci ta cała trzeźwość potrzebna?

Ann - Wto 02 Wrz, 2014 20:01

pterodaktyll napisał/a:
do czego Ci ta cała trzeźwość potrzebna?
wiedziałam, że zapytasz ZNÓW.. i dobrze, bo mi przypominasz.. że potrzebna mi by żyć.. nauczyć się żyć na nowo..
Jo-asia napisał/a:
Czy z czym..jakim uczuciem, wiąże się...rozegranie, tej sprawy?
z żalem, moim poczuciem krzywdy.. z lękiem, obawą o to co dalej, bo to leży w moich rękach pośrednio.


Powiem jeszcze tak.
Zadzwoniłam do terapeuty, na którego się 'obraziłam' jakiś czas temu.. bo stwierdziłam wówczas, że ja SAMA.
No i chłop mnie nasterował. Znaczy zmusił wreszcie leniwą d**ę do myślenia.
W ostatnim czasie nie zrobiłam NIC dla siebie. NIC by trzeźwieć. Za to bez wyważenia wpadłam w odmęty użalania się.. przekraczając granicę żalu, na jaką mogę sobie pozwolić.. Zamiast siebie przytulić, to ja sobie dokopałam. Popieprzyło mi się znów. Bo mówienie sobie: o Ty biedna.. nie jest współczuciem, jest litością i użalaniem.
Wiedza jest, ale umiejętności i działania brak. Bo po 14 miesiącach zaczęłam oczekiwać, że się samo zrobi. A tu g***o prawda. Jak nie będę pracować to mogę zapomnieć. Wszystko sama sobie zapracowałam.

Zbieram d**ę po raz kolejny.
Prosimy nie regulować odbiorników w przypadku kolejnych usterek, a jedynie walnąć pięścią prosto między oczy na otrzeźwienie.

zołza - Wto 02 Wrz, 2014 20:04

Cytat:
Możesz być albo tak bardzo nieszczęśliwy jak tylko tego chcesz, albo tak bardzo szczęśliwy jak sobie na to pozwolisz.


:P :buziak:

Matinka - Wto 02 Wrz, 2014 20:54

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
dlaczego więc zostajesz sama w takich sytuacjach?
na złość mamie odmrożę sobie uszy(?) dam se rade sama(!) a ch.. tam i tak mnie nikt nie rozumie.

Aniu, ja myślę, że to nie przypadek, że użyłaś takich właśnie słów.
Na złość mamie - pamiętam jak opisywałaś czasy swojego picia i jak bolało Cię to, że bliscy, rodzice pozostają obojętni na Twoje zachowania. Ty piłaś, cierpiałaś i bezgłośnie wołałaś o pomoc. Mam wrażenie, że teraz jest podobnie. Zachowujesz abstynencję, ale działają stare wzorce zachowania. Zasłaniasz okna, nie jesz, nie pijesz - potęgujesz swoje cierpienie.
Ann napisał/a:
dam se rade sama(!) a ch.. tam i tak mnie nikt nie rozumie.
Ann napisał/a:
Bo żeby znaleźć pomoc trzeba najpierw o nią poprosić, powiedzieć, że mi źle i że jej potrzebuję. A ja nie chciałam chyba nic zrobić. Tumiwisizm po całości.

To może być Twoje nie wyrażone wołanie o pomoc, niezaspokojona potrzeba uwagi...A źródłem może być na przykład dom rodzinny...
Freud przyczyny depresji upatrywał w skierowaniu agresji na siebie. Złość powstawała na skutek odrzuconego uczucia, ale nie trafiała do obiektu tylko ofiara frustracji przejmowała ją na siebie. To są moje luźne dywagacje (zachowaj dystans!), jako osoby czytającej Twoje wpisy, ale również doświadczającej podobnych stanów. Od jakiegoś już czasu interesuję się głodami, nawrotami oraz depresją (niezła tematyka, co? ;) ) Też się zastanawiam, co mi dokucza i dlaczego. Depresję można z resztą rozpatrywać na różnych poziomach, ten powyżej to ujęcie psychoanalityczne. A jakby popatrzeć biologicznie to może wiązać się to z niedoborem amin biogennych. I tych przyczyn może być wiele i są różne i sprawa jest skomplikowana wielce ;)
Ja wiem, że mogę sobie pomóc przez aktywność fizyczną, dlatego mimo, że całe dnie spędzałam w domu to zmuszałam się bodaj do wieczornego spaceru. Szybkim marszem, przez las, do... osła! :lol: Tak się złożyło, że w połowie mojej trasy jest zagroda z osłem, więc go odwiedzam i gadam do niego. Jest to przysłowiowa "mowa do obrazu" bo osioł mimo regularnych wizyt i czułych słówek, totalnie mnie ignoruje i nawet nie daje się podrapać za uchem :mgreen: Ale dla mnie efekt terapeutyczny był/jest! :lol2:
Też tak miałam, że spałam w trakcie dnia i czułam bardzo duże fizyczne zmęczenie. Drażniło mnie światło i dźwięki. Jednak mobilizowałam się do podstawowych czynności, apetyt miałam gorszy, ale jadłam, ciągnęło mnie za to do słodyczy.
Wyprawy w góry też stawiają mnie na nogi (ale są dwie strony medalu...ech!).
Teraz mam lepszy czas, wykorzystuję to.
Spróbuję chodzić na zajęcia fitness czy jakieś tam wygibasy ;) Kiedyś mi to bardzo pomogło. Również Ci polecam!
A jeszcze w tym wszystkim siedzi nasz alkoholizm. Nie wiem czy rozkręciłaś myśli o napiciu się, czy Twoje samopoczucie to był "suchy kac" czy tez konsekwencja tego, że nie przyjmowałaś żadnych płynów i nie jadłaś. Sama dojdziesz najlepiej, jak było.
Jednak sama wiesz, że w ostatnich czasach "chodziło to za Tobą" a raczej "wywoływałaś wilka z lasu" :nono:
Aniu, przeżywasz trudny czas, ale odbijesz się! Z takich ciemności i beznadziei się wychodzi. :tak:
Daj sobie szansę, zadbaj znów o siebie i chociaż tak ciężko podejmij mały wysiłek, chociaż rękę wyciągnij po pomoc!

Ps. No to teraz wysłałam, nie schowałam do szuflady ;)

pterodaktyll - Wto 02 Wrz, 2014 21:04

Matinka napisał/a:
Szybkim marszem, przez las, do... osła!

.....do osła powiadasz :mysli: ............fajnie jest komu innemu radzić :mgreen:

Ann - Wto 02 Wrz, 2014 21:37

Matinka napisał/a:
To może być Twoje nie wyrażone wołanie o pomoc,
dopóki o nią nie poprosiłam nikt nie wiedział, że mi źle. Rozumiesz?
Działają dawne mechanizmy.
Dużo niewiadomych dla Was, wiadomych dla mnie, ale tu nie chodzi o ekshibicjonizm emocjonalny całkowity. Niestety nie.
Matinka napisał/a:
źródłem może być na przykład dom rodzinny...
może, pewnie jest, ale ja też mam swoje własne źródło wewnętrzne.
Matinka napisał/a:
tylko ofiara frustracji przejmowała ją na siebie.
jak to mawia pewien dobry człowiek: 'nikt Ci tak nie do pi***oli jak Ty sama sobie'.
Upajanie się użalaniem. Proste.
Matinka napisał/a:
Jednak mobilizowałam się do podstawowych czynności,
czasem się nie da... jak się poddałam to po całości, teraz już spoko, nawet jak na wtorek przystało się rozkręciłam trochę.
Matinka napisał/a:
Jednak sama wiesz, że w ostatnich czasach "chodziło to za Tobą" a raczej "wywoływałaś wilka z lasu"
alkoholiczką jestem... chęci picia to normalny objaw.. ale ważne, że mimo wszystko wyciągam konsekwencje i uczę się na błędach.. a Bogu dzięki nie piję..


a teraz plan na najbliższy czas: mniej mówić, że wiem.. a więcej robić.

Lenka - Wto 02 Wrz, 2014 21:43

Ann napisał/a:
mniej mówić, że wiem.. a więcej robić.

...takie proste a takie trudne...
Serdeczności, Aniu :buziak:

Jras4 - Wto 02 Wrz, 2014 21:59

Ann napisał/a:
alkoholiczką jestem...

to chore
Ann napisał/a:
chęci picia to normalny objaw

to tez chore
Ann napisał/a:
i uczę się na błędach.

to zdrowe
Ann napisał/a:
a Bogu dzięki nie piję..

to normalne

Ann - Wto 02 Wrz, 2014 22:00

Lenka, :buzki:
Ann - Wto 02 Wrz, 2014 22:01

Jras4, dzięki Jras bez Ciebie bym zginęła w tym gąszczu spraw..
Jras4 - Wto 02 Wrz, 2014 22:06

widzisz gdy tłum klepie po pleckach i jeczy razem z jęczącym ja kopie w du** i tłuke w ryj tak bez o owijania w bawełbe a tobie nalezy sie pała na plecy
chcesz zyć normalnie czy nie ? bo juz nie wiem
kiedy załapiesz ze jesli ty mozesz pić i nie potszeba ci do tego wielkiej namowy to i Ty możesz nie pić z ruwną siłą jaka ciągnie do picja
czy to takie trudne

Ann - Wto 02 Wrz, 2014 22:11

Jras4 napisał/a:
nalezy sie pała na plecy
nie przeczę..
Jras4 napisał/a:
kiedy załapiesz ze jesli ty mozesz pić i nie potszeba ci do tego wielkiej namowy to i Ty możesz nie pić z ruwną siłą jaka ciągnie do picja
ależ ja to rozumiem. nie piję. gdybym nie rozumiała, piłabym. logiczne. a co mną targa po drodze to moje i już.
Jras4 - Wto 02 Wrz, 2014 22:14

twoje ..wszystko jest twoje ...ale nie uzywaj słowa logiczne bo twoja pusta głowa działa pszeciw tobie każżdego dnia
kazdego dnia to ona własnie chce pić pomysl dlaczego
a logike zostaw ona własnie wrzuci cie jak szmate w rynsztok a tego nie zycze nikomu

Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 15:13

Ann napisał/a:
Dziękuję Ci mamo (.....)

czy jesteś w w stanie sobie wyobrazić, że te słowa płyną szczerze z serca?
Ann napisał/a:

pterodaktyll napisał/a:
do czego Ci ta cała trzeźwość potrzebna?
wiedziałam, że zapytasz ZNÓW.. i dobrze, bo mi przypominasz.. że potrzebna mi by żyć.. nauczyć się żyć na nowo..
Jo-asia napisał/a:
Czy z czym..jakim uczuciem, wiąże się...rozegranie, tej sprawy?
z żalem, moim poczuciem krzywdy.. z lękiem, obawą o to co dalej, bo to leży w moich rękach pośrednio.

Aniu..dla mnie terapia to było za mało, aby sobie z tym poradzić....
rozkminianie..nic nie dawało
duchowość, to mi pomogło
jesteś blisko AA, może czas na Program?

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 15:16

Jo-asia napisał/a:
jesteś blisko AA, może czas na Program?

albo na porządną psychoterapię....... :mysli:

Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 15:21

pterodaktyll napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
jesteś blisko AA, może czas na Program?

albo na porządną psychoterapię....... :mysli:

to zależy...
z doświadczenia wiem, że rozmowa z osobą o podobnych doświadczeniach, dużo więcej może zdziałać
warunkiem, jest Ani otwartość i gotowość :)

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 15:26

Jo-asia napisał/a:
to zależy...

dlatego napisałem "albo".....
z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że owa psychoterapia postawiła mnie naprawdę na nogi.....AA traktuję raczej jako pewnego rodzaju uzupełnienie trzeźwienia

Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 15:33

pterodaktyll napisał/a:
z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że owa psychoterapia postawiła mnie naprawdę na nogi.....AA traktuję raczej jako pewnego rodzaju uzupełnienie trzeźwienia

rozumiem :)
a czy miałeś takie stany, depresyjne jak Ania?

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 17:35

Jo-asia napisał/a:
czy jesteś w w stanie sobie wyobrazić, że te słowa płyną szczerze z serca?
nie, to była czysta ironia i żal.
Jo-asia napisał/a:
Aniu..dla mnie terapia to było za mało, aby sobie z tym poradzić....
rozkminianie..nic nie dawało
duchowość, to mi pomogło
jesteś blisko AA, może czas na Program?
Nie mam sponsorki, nie widzę prognoz na sponsorkę na horyzoncie.
Niektórych spraw nie da się nie rozkminiać, a nawet trzeba. Tyle, że wyważyć należy.
pterodaktyll napisał/a:
albo na porządną psychoterapię..
myślę, że tu jest racja. Psychoterapia trwa, ale czy jest porządna?
Jo-asia napisał/a:
że rozmowa z osobą o podobnych doświadczeniach,
tu nie chodzi tylko o sam alkoholizm Jo-asiu i tu w tym cały ambaras jest.

5grv

Conradus78 - Śro 03 Wrz, 2014 17:38

Tak sobie myślę, że nie ma po co się biczować, 'oj, jak mi teraz źle', 'dokopcie mi', 'i w ogóle jestem do bani'. Nic z tych rzeczy. Proponuję wychynąć spod kołderki, podnieść roletę, wbijać na mityng i zasuwać na terapię. Forum, owszem fajna rzecz, ale uważam, że powinnaś wyjść na zewnątrz, do ludzi. Zbieraj zabawki i ruszaj. Na prawdę warto i szkoda czasu na rozpaczanie.
Ann - Śro 03 Wrz, 2014 17:43

Conradus78, kochany, wyszłam. Oczywiście, że wyszłam na zewnątrz. Dwa dni w łóżku, a od poniedziałku robię wszystko by najwięcej czasu spędzać w ruchu. Chodzę do pracy, byłam na mityngu w poniedziałek, jutro też jadę. Jutro też mam wizytę w OTU.
Dzisiejsza wizyta u psychiatry też mi dała pozytywnego kopa i nowe przemyślenia.

Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 17:43

Ann napisał/a:
tu nie chodzi tylko o sam alkoholizm Jo-asiu i tu w tym cały ambaras jest.

stąd..moja propozycja, pracy na Krokach :)
Aniu, ja z niepiciem szybko się uporałam i w tym, pomogła mi terapia
resztę a raczej..wszystko..."załatwiam"(rozkminiam), na poziomie duchowym :)
jeśli nie sponsor, są inne sposoby...tylko trza chcieć ;)
Ann napisał/a:
to była czysta ironia i żal.

wiem, czułam to....a da się, to powiedzieć z miłością :)

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 18:35

Jo-asia napisał/a:
na poziomie duchowym
tzn? bo powtarzasz to kolejny raz, a ja nie bardzo wiem jak tą duchowość przypasować.. jak rozumieć w tej kwestii.
Jo-asia napisał/a:
jeśli nie sponsor, są inne sposoby...tylko trza chcieć
nie wszystko też tutaj piszę, nie o wszystkim mówię.. ale uwierz na słowo, że chcę i robię ruchy w tej kwestii. :)
Jo-asia napisał/a:
a da się, to powiedzieć z miłością
tylko po co akurat TO mówić z miłością? Nadstaw drugi policzek. No, thanks.
Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 19:13

:mysli: co takiego, Cię w moim wpisie zirytowało?
a może to ja?
Ann napisał/a:
tylko po co akurat TO mówić z miłością? Nadstaw drugi policzek. No, thanks.

aby nie czuć żalu, winy czy krzywdy?
nadstaw drugi policzek...aż się uśmiechnęłam do siebie..też tak kiedyś, to odbierałam ;)
Ann napisał/a:
że chcę i robię ruchy w tej kwestii.

cieszę się :)
Ann napisał/a:
tzn? bo powtarzasz to kolejny raz, a ja nie bardzo wiem jak tą duchowość przypasować.. jak rozumieć w tej kwestii.

sama nie wiem jak opisać to słowami ;)
psychologicznie...to rozumieć, co i po co, się czuje czy dzieje :)
to taki :luzik: :rotfl:

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 19:21

Jo-asia napisał/a:
co takiego, Cię w moim wpisie zirytowało?
a może to ja?
Zirytowało? Nic, po czym wnosisz? Zupełnie nic. A tym bardziej nie Ty :glupek:

Jo-asia napisał/a:
aby nie czuć żalu, winy czy krzywdy?
jak to nie czuć..? przecież nie da się żyć bez czucia ;) wtedy jest się trupem. Ja już chyba wolę nic nie mówić.
Jo-asia napisał/a:
sama nie wiem jak opisać to słowami
Toś mi pomogła ;)
Jo-asia - Śro 03 Wrz, 2014 19:42

Można :)
czujesz wtedy miłość....a wszystkie inne uczucia są informacją a nie rzeczywistością
gdy przestałam szukać zemsty, dowodzić innym jak bardzo mnie skrzywdzili, gdy nie musiałam czuć..że znowu nie walczę o siebie..że to nie jest nastawienie policzka drugiego, gdy zobaczyłam..że to tylko ja tworzę to co czuję.....to się stało
Dziś mówię co czuję i nie mam poczucia winy
Dziś mówię..nie, i nie zastanawiam się czy ktoś cierpi...no może jeszcze, nie zawsze
Dziś nie czuję się krzywdzona...cokolwiek się dzieje, czy cokolwiek do mnie ktoś mówi.
Piszę..przeważnie tak jest..bo nadal mam coś pod skórą..mam też narzędzia aby mnie to nie wyciągało w depresję. :)

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 20:31

Ann napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
sama nie wiem jak opisać to słowami
Toś mi pomogła ;)

Widzisz Aniu. Jest coś takiego że wiara nie zadaje pytań. Jeśli w coś naprawdę wierzysz to znaczy, że akceptujesz to bez zastanowienia i rozkminiania na drobne. Przykładowo, (przykład dość głupi ale chodzi mi o zobrazowanie mechanizmu). Czy zastanawiasz się nad tym czy słońce wstanie rano? Nie, bo jest to dla Ciebie oczywiste. Tak samo oczywistym jest to, że jak zajdzie, będzie noc i wzejdzie księżyc. Nie musisz sobie tego udowadniać, bo przyjmujesz na wiarę, że tak jest i nie zastanawiasz się nad tym. To samo dotyczy również alkoholizmu. Jeśli uwierzysz i zaakceptujesz ten stan, tzn. absolutnie pogodzisz się z tym, że możesz żyć wyłącznie pod pewnymi warunkami jakie dyktuje Ci choroba i potrafisz to przyjąć jako swój "image", to jest Ci łatwiej opanować jej mechanizmy. To tak w dużym skrócie i niech Ci się nie wydaje, że to jest proste i łatwe. Mnie to zajęło ze 4 lata zanim się połapałem o co w tym wszystkim kaman. ;)

szika - Śro 03 Wrz, 2014 20:32

jesli można słówko.. w kwestii duchowości.. spróbuję to napisac inaczej niż Asia...
choć wcale nie uwazam siebie za osobe jakos oświeconą czy przebudzoną...
ale przynajmniej łapię o co biega i moje życie się nieco albo i nawet bardzo zmieniło..
a na pewno juz nie popadam w depresję...

to kwestia odrzucenia większości dotychczasowych przekonań na rzecz nowego, innego spojrzenia na rzeczywistość...

jesli przyjąc, że nasze umysły i ciała to tylko niewielka częśc naszej istoty, że poza nimi mamy jeszcze - nazwę to tutaj - duszę... to łatwiej dopuścic do siebie to, że nic co się nam wydarza nie dzieje sie przypadkiem...wręcz przeciwnie... sami kreujemy nasze zycie.. nasza rzeczywistość...
wszystko co nam się przydarza, równiez to co umysł postrzega jako coś złego jest dobre i potrzebne... porazki to poprostu doświadczenia i nauka... rzeczywistośc odpowiada na nasze potrzeby czyli dostajemy to co chcemy dostac..
takie podejście ułatwia nam wzięcie odpowiedzialności za swoje zycie.. poniewaz dopóki uwazamy, że to ktoś cos tam nam robi, zrobił itd to czujemy złość i bunt...ale kiedy pozwolimy sobie samym na przyjęcie do wiadomości, że to co dostaliśmy to dokładnie to sobie "zamówiliśmy" to to już zmienia postac rzeczy...

pewnie namieszałam... pewnie nie wyjasniłam Ci Aniu co to ta duchowość... podzieliłam się kawałeczkiem tego co mi pomogło...
jesli Cie to zainteresuje pytaj...spróbuje odpowiedziec..

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 20:38

szika napisał/a:
pewnie namieszałam.

Szika!!! I to jak cholera. :p Ja z tego niewiele rozumiem a tą duchowość mam juz jakoś "przerobioną". Nie mogłabyś tak bardziej "łopatologicznie"? :szok:

szika - Śro 03 Wrz, 2014 20:41

Ptero czego nie rozumiesz? Serio pytasz bo chcesz wiedziec czy tak w imieniu Ani?
pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 20:44

szika napisał/a:
Ptero czego nie rozumiesz?

Ja mniej więcej domyślam sie o czym piszesz, ale co do Anki to mam poważne obawy, że niewiele z tego zrozumie

szika - Śro 03 Wrz, 2014 20:46

Pozwólmy Ani o tym zadecydować... wszak niegłupia Dziewczyna jest z Niej... możemy?
O ile oczywiście Aniu bedziesz chciała pogadać o takim troche innym, czy też szerszym podejściu do rzeczywistosci...

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 21:06

szika napisał/a:
pewnie namieszałam...

pterodaktyll napisał/a:
I to jak cholera

:boisie:
No to ja spróbuję zrozumieć.
szika napisał/a:
poniewaz dopóki uwazamy, że to ktoś cos tam nam robi, zrobił itd to czujemy złość i bunt...ale kiedy pozwolimy sobie samym na przyjęcie do wiadomości, że to co dostaliśmy to dokładnie to sobie "zamówiliśmy" to to już zmienia postac rzeczy...
czyli, że dopóki obwiniam wszystkich w koło za wszystko co mnie dotyka, to nie zobaczę głębi siebie, tak? Cały czas będę się buntować, denerwować i czuć żal. Ja mam wpływ na to co dzieje się we mnie i wokół mnie.. mogę dać z siebie i zyskać lub nie dać i stracić, tak?
Innymi słowy mój los w moich rękach, czy jak? Bo nadal z duchowością to ma niewiele według mnie :)
Aleś namieszała mi... :beba:

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 21:14

pterodaktyllu, drogi.. ja mam wrażenie, że ja generalnie się miotam mocno ostatnio. Zawsze ciężko było mi przyjąć coś na wiarę.. ale nie ukrywam, że to przeszkadza mi dziś w życiu.
pterodaktyll napisał/a:
absolutnie pogodzisz się z tym, że możesz żyć wyłącznie pod pewnymi warunkami jakie dyktuje Ci choroba i potrafisz to przyjąć jako swój "image", to jest Ci łatwiej opanować jej mechanizmy.
o, to, to. :mysli:
pterodaktyll napisał/a:
niech Ci się nie wydaje, że to jest proste i łatwe
nikt nie mówił, że będzie łatwo i lekko. :mysli:
szika - Śro 03 Wrz, 2014 21:16

Ann napisał/a:
dopóki obwiniam wszystkich w koło za wszystko co mnie dotyka, to nie zobaczę głębi siebie, tak? Cały czas będę się buntować, denerwować i czuć żal. Ja mam wpływ na to co dzieje się we mnie i wokół mnie..

dokładnie tak :)
mówiłam że mądra :)
Ann napisał/a:
mogę dać z siebie i zyskać lub nie dać i stracić, tak?

w bardzo duzym skrócie myślowym tak...
ale na razie dawanie zostaw... bo to nie do końca na tym polega aby dawać...
Ann napisał/a:
Innymi słowy mój los w moich rękach, czy jak?

no tak...

co do tego obwiniania...
mnie pomogło, ale to był dosłownie kop z miejsca... zrozumienie, że to co mnie drazni w innych ludziach, to co mnie boli w ich zachowaniach to to dokładnie sobie "zamówiłam"...ale nie dlatego żeby siebie ukarac, czy sobie dowalić... tylko aby pokazało mi to te obszary gdzie mam cos do przepracowania, gdzie nie widze siebie, nie widze swoich czułych miejsc, gdzie jeszcze się czegos nie nauczyłam...
czyli dokładnie tak jak napisałas... dopóki skupiamy sie na innych nie widzimy siebie..a to dokładnie sa idealne i najlepsze dla nas wskazówki!!!

widzisz Ptero? nie przesądzaj na drugi raz :buziak:

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 21:20

szika, :okok:




:mysli:

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 21:21

Ann napisał/a:
. Zawsze ciężko było mi przyjąć coś na wiarę.. ale nie ukrywam, że to przeszkadza mi dziś w życiu.

Nie Tobie pierwszej, ni ostatniej. To o czym pisze Ci Szika to mniej więcej to samo co ja Ci piszę. Sprawa polega na tym, że nie masz wpływu na rzeczywistość, która Cię otacza a tym bardziej nie masz wpływu na to żeby ją sobie ukształtować tak, jak Ty chcesz. Masz wpływ wyłącznie na to co Ty zrobisz, żeby przyjąć ją taką jaka jest i nie pytać dlaczego taka jest. To jest ta akceptacja. Jeśli do tego uwierzysz, że tak ma być to nie będziesz się zastanawiać dlaczego tak ma być to wtedy będzie znaczyło, że uwierzyłaś. To nie ma nic wspólnego z wiarą w Boga czy inną Istotę...... Czy to jest dla Ciebie jasne?

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 21:25

masz prawo być tutaj i
pterodaktyll napisał/a:
Czy to jest dla Ciebie jasne
czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien ;) :mysli:

a tak poważnie: jasne, rozumiem. Szarpię się z wiatrakami, kant du** mi wkręca po raz kolejny a ja się jeszcze nadal dziwię. No to po co tą d**ę tam podkładam?
Akceptacja - klucz do wszystkiego.
Akceptacja siebie, życia, codzienności.

Dzięki Ci dobry człowieku!

szika - Śro 03 Wrz, 2014 21:25

jeszcze co do duchowości... to sie moze wydawać jakas czarna magia, czary, ezoteryczne zjawy... duchy... wielu tak to w skrócie odbiera...
a to naprawdę nie jest nic innego jak szersze, inne, pełniejsze spojrzenie na siebie i otoczenie...
wiedza owszem... ułatwia... ale pewne rzeczy najlepiej jest przyjąc, że one takimi są, uwierzyć... umysł będzie cały czas zadawał pytania, drązył, podwazał... to pułapka...
najważniejsze jest CZUCIE sercem... jakże to wnaszych cywilizowanych czasach niepopularne... wielu nawet nie wie że tak można...
i tu dwa słowa o umysle...
bardzo fajnie to napisała zimna dzisiaj u Matinki...zacytowała Irasa..
ale to mniej więcej o to chodzi...
nasz umysł odbiera bodźce za pomocą pięciu zmysłów... jest to jednak zaledwie maleńki ułamek tego co nas otacza, a czego nie jestesmy w stanie zmierzyć, zobaczyć, poczuć węchem... umysł jest "wytrenowany" przez całe nasze zycie... zbieramy przekonania i wydaje się nam, że świat jest własnie taki jak my go widzimy... naszymi zmysłami i umysłem... nic bardziej mylnego... jest coś więcej... wystarczy otworzyć się na nowe, otworzyć umysł... puścić przekonania... nie trzymac sie ich kurczowo..
to jest proces bo głowa bedzie sie trzymac starego... i tu jest ta najfajniejsze według mnie praca nad sobą... kiedy porzuciłam dotychczasowe i zaczęłam chłonąć nowe...
jakaż ulga Aniu... tego sie nie da opisac :)

pterodaktyll - Śro 03 Wrz, 2014 21:27

Ann napisał/a:
nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien ;) :mysli:

Ja nie wątpię czego i Tobie życzę Aniu :buziak:

Ann - Śro 03 Wrz, 2014 21:30

pterodaktyll, :buzki:

szika, jutro się w to wczytam, bo dziś już nie przyjmuję informacji.

Dobrej nocy! :buzki:

szika - Śro 03 Wrz, 2014 21:34

Ann napisał/a:
masz prawo być tutaj i
pterodaktyll napisał/a:
Czy to jest dla Ciebie jasne
czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien

Ann napisał/a:
a tak poważnie

Aneczko to nie żarty... to jest święta prawda :)
dobranoc :buzki:

Jras4 - Śro 03 Wrz, 2014 22:03

Ann napisał/a:
bo dziś już nie przyjmuję informacji.
HAUAUAUAUA
Guido - Czw 04 Wrz, 2014 10:12

szika napisał/a:
puścić przekonania...


Jeżeli można na słówko...
To właśnie w TYM słówku - puścić - zawiera się wszystko (moim skromnym zdaniem).

Jo-asia - Czw 04 Wrz, 2014 15:13

pterodaktyll napisał/a:
Jeśli do tego uwierzysz, że tak ma być to nie będziesz się zastanawiać dlaczego tak ma być to wtedy będzie znaczyło, że uwierzyłaś.

no kurde a ja taki niewierny Tomasz ci byłam...i za cholerę nie umiałam uwierzyć :bezradny:
do mnie musiało przyjść zrozumienie, tego co czuję aby z czasem, przyjmować wszystko.. na wiarę
do tego stopnia, że dziś nawet tego mechanizmu nie umiem opisać :skromny:
(szika :buziak: )

jeszcze jedno...to, w jaki sposób poradziłam sobie z alkoholem w moim życiu, to doświadczenie...często wykorzystywałam,
to co było destrukcyjne dla mnie..wstawiałam w miejsce gdzie wcześniej był "alkohol"

Ann - Czw 04 Wrz, 2014 17:55

szika napisał/a:
umysł będzie cały czas zadawał pytania, drązył, podwazał... to pułapka...
Szika, normalnie Ty mówisz o mnie. Jak nie wiem jak to możliwe. :mysli:
szika napisał/a:
to jest proces bo głowa bedzie sie trzymac starego...
odetnę cholerę i w formalinę na 3 tygodnie za karę!
Mówisz dość pokrętnie Szika, ale generalnie jak się wczytam to rozumiem. Ja dużo rozumiem i dużo wiem, ale leń jestem w działaniu i już. Każdego dnia trzeba się za kołnierz ciągnąć.
Guido napisał/a:
Jeżeli można na słówko...

oby częściej :skromny: :)

puścić d*** i wszystko inne puścić we w piździet. :okok:

szika - Czw 04 Wrz, 2014 18:35

Ann napisał/a:
normalnie Ty mówisz o mnie

mój umysł przecież robi tak samo :)
Ann napisał/a:
dość pokrętnie

kiedy no własnie teoretycznie to jest proste... w zyciu jednak staje się czesto trudne... bo jest nieintuicyjne, inne niż nas uczono od zawsze...
Ann napisał/a:
puścić d*** i wszystko inne puścić we w piździet.

najlepiej powolutku... u mnie tak to działa.. po kawałku... na konkretach... głowa powoli się przywyczai... zacznie inaczej...
tylko niektórzy mają tak, że rano wstają na przykład i pyk inaczej widzą :buziak:

Guido - Pią 05 Wrz, 2014 10:43

Ann napisał/a:
puścić d*** i wszystko inne puścić we w piździet. :okok:


Nie tylko to. Puścić wszystko, absolutnie wszystko. Wydychać i puszczać. Wydychać i puszczać.

Według Kartezjusza wszelką wiedzę należy zaczynać od zwątpienia.
Chodzi o to, by umieć kwestionować, podawać w wątpliwość, każdą rzecz, każde Twoje przekonanie, każdą utartą opinię, każdy pogląd, każdy aksjomat, każdą emocję, każdą myśl.

No bo czemu nie?

Zacząłem to praktykować w codziennym życiu. Kiedykolwiek pojawia się we mnie jakieś napięcie, JAKIEKOLWIEK napięcie, po prostu to puszczam. Uśmiecham się, wydycham, patrzę na to - i idę w inną stronę. Nie walczę. Uginam się, poddaję jak źdźbło trawy.
Nie twierdzę, że to działa od razu i czyni natychmiastowe cuda - takie rzeczy tylko w Erze. Ale uczę się, mozolnie i bezustannie, a nadal czasem zdarza mi się wstać rano i czuć w ciele strach. Ale to działa. Polecam.

To tak ode mnie, niewierzącego niepraktykującego.

Ann - Nie 07 Wrz, 2014 08:28

Pozdrawiam z Podlasia. Odpoczywam weekendowo. Czasem tylko uda mi sie zlapac zasieg na moment.
zołza - Nie 07 Wrz, 2014 08:39

Nami sie nie przejmuj - wypoczywaj :)
Będziemy na miejscu gdy wrócisz :buziak:

Ann - Pon 08 Wrz, 2014 09:11

ODPOCZĘŁAM.
Od piątku do wczorajszego popołudnia byłam na Podlasiu.
Wszędzie las, cisza, zwierzęta.
Pierwszy dzień odpłaciłam ogromną migreną - chyba zderzenie z taką ciszą mnie powaliło.
Wcale nie chciało mi się wracać tu. Jeszcze wyjadę do tych pięknych widoków i spokoju.

Komórka bez zasięgu, dopiero gdzieś w mieście złapałam zasięg. Detoks od wszystkiego. Najlepszy na świecie.
Stałam przy samej granicy z Białorusią.
Byłam w stadninie koni arabskich.
ODPOCZĘŁAM.
:)

Wiedźma - Pon 08 Wrz, 2014 09:25

Ann napisał/a:
Pierwszy dzień odpłaciłam ogromną migreną

Szok tlenowy :aha:
Moja córka też raz tak miała, gdy wprost z zasmogowanego Krakowa pojechała do dużego lasu.
Tak ją ścięło, że zamiast cieszyć się okolicznościami przyrody - przespała cała wycieczkę w samochodzie :?

Ann - Pon 08 Wrz, 2014 09:29

Wiedźma napisał/a:
Szok tlenowy
może być i tak :)
do tego wszystkiego jeszcze nawet nie pomyślałam tam o papierosie, mimo, że miałam paczkę cały czas przy sobie. :)

Ann - Wto 09 Wrz, 2014 10:18

:) :) :) :kwiatek:
szika - Wto 09 Wrz, 2014 11:47

noo coś chyba drgnęło na lepsiejsze u Ani :) :pocieszacz:
Ann - Wto 09 Wrz, 2014 20:49

pterodaktyll napisał/a:
szika napisał/a:
coś chyba drgnęło na lepsiejsze

Mówi siem "drygło" :p


jak zwał tak zwał :mgreen:
grunt, że kilka dni gitara gra.
ciesze się chwilą ;)

Ps: malowanie olejami daje dodatkową frajdę, maziaje, maziaje, ale jakie uspokajające :D
:radocha:

akacja46 - Pią 12 Wrz, 2014 14:12

Emocje są chyba do przeżywania, a nie do jakiegoś specjalnego radzenia sobie z nimi, co? Na terapii nas uczyli o mechanizmie nałogowego regulowania uczuć, to znaczy że alkoholiczka musi stale coś z tymi swoimi uczuciami emocjami robić, na przykład radzić sobie.
smokooka - Pią 12 Wrz, 2014 14:21

akacja46 napisał/a:
Na terapii nas uczyli o mechanizmie nałogowego regulowania uczuć, to znaczy że alkoholiczka musi stale coś z tymi swoimi uczuciami emocjami robić, na przykład radzić sobie.
a możesz jakoś rozwinąć? Coś więcej na ten temat?
Ann - Pią 12 Wrz, 2014 19:22

akacja46 napisał/a:
Emocje są chyba do przeżywania, a nie do jakiegoś specjalnego radzenia sobie z nimi, co? Na terapii nas uczyli o mechanizmie nałogowego regulowania uczuć, to znaczy że alkoholiczka musi stale coś z tymi swoimi uczuciami emocjami robić, na przykład radzić sobie.
:mysli: czyli, że jak? bo jakieś dwie sprzeczne informacje podałaś i wcale nie czaję co chciałaś powiedzieć? Że białe nie jest białe ale jest białe? :mysli: :mysli:
Tajga - Pią 12 Wrz, 2014 19:27

To znaczy, że jak jesteś głodna to kupujesz sobie jedzenie, w celu np. zjedzenia go ;)
Ann - Pią 12 Wrz, 2014 19:32

Tajga napisał/a:
To znaczy, że jak jesteś głodna to kupujesz sobie jedzenie, w celu np. zjedzenia go
to rozumiem, ale nie rozumiem słów: emocje (...) nie do jakiegoś specjalnego radzenia sobie z nimi (...) na przykład radzić sobie. :D
szika - Pią 12 Wrz, 2014 19:50

Ann napisał/a:
emocje (...) nie do jakiegoś specjalnego radzenia sobie z nimi (...) na przykład radzić sobie.

ja zrozumiałam z wypowiedzi Akacji, że radzenie sobie z emocjami, zamiast przezywania ich, jest nałogowe...
wydaje mi sie to jednakże nieodzowne, przynajmniej na poczatku trzeźwienia... czyli jednak "radzenie sobie" ale na zasadzie zamiany nałogowych mechanizmów na zdrowe...
ja, gdy zaczełam leczenie kompletnie nie umiałam nawet swoich emocji nazwać, co dopiero zrozumieć skąd się biorą i jaki maja wpływ na moje zycie... zatem nauka siebie - jesli nawet nazwać ją nałogową - na tamten czas była poprostu konieczna...

dzisiaj owszem - emocje przezywam, doświadczam ich... ale dziś to ja jestem gościówa... poznałam siebie na tyle, że mogę sobie na to pozwolić bez kontrolowania, regulowania...

nie wiem - chyba o to chodziło Akacji..

Ann - Pią 12 Wrz, 2014 19:54

szika, ok, dlatego też ten temat nazywa się: jak radzić sobie z emocjami? i został założony na samym początku mojej drogi... nie zmienia się, bo ja nadal uczę się radzić aby móc przeżywać właściwie :)
ale żeby czegoś doświadczać odpowiednio trza to poznać :)

pterodaktyll - Pią 12 Wrz, 2014 19:56

Ann napisał/a:
żeby czegoś doświadczać odpowiednio trza to poznać

Niooo...kolega Jerzy na ten przykład doświadczał alkoholizmu :rotfl:

Ann - Pią 12 Wrz, 2014 19:58

pterodaktyll napisał/a:
Niooo...kolega Jerzy na ten przykład doświadcz alkoholizmu
a już nie doświadcza? wyleczył się? :D
szika - Pią 12 Wrz, 2014 20:00

Ann napisał/a:
przeżywać właściwie

stop!
Kochanie maleńkie wtrąconko jesli pozwolisz :)
wszystko co przezywasz przeżywasz właściwie :buziak: ... nie ma "niewłaściwych" emocji.. :)
chodziło Ci chyba o te, z powodu których cierpisz... a to różnica...

tak budujemy nasza akceptację dla siebie samych - pamietasz? akceptowac i odbierac jako naukę, doświadczenie a nie kare boską.. :pocieszacz: ... że te emocje sa nam po coś i sa potrzebne, tylko nie umiemy ich jeszcze odczytać... ale nie - niewłaściwe :)

Ann napisał/a:
ale żeby czegoś doświadczać odpowiednio trza to poznać

no tak ... warto poznać... łatwiej jest wtedy doświadczać... Ty to rozumiesz Ania :)

Ann - Pią 12 Wrz, 2014 20:02

szika napisał/a:
stop!
xcc

racja :okok:
dzięki :okok:

Tajga - Pią 12 Wrz, 2014 20:03

szika napisał/a:
że radzenie sobie z emocjami, zamiast przezywania ich

Tak sobie teraz myślę, że gdybym w pewnym momencie swojego życia ( 8 lat temu) przeżywała swoje emocje, zamiast sobie z nimi poradzić, to bym się zapiła ( prawie) na śmierć.
Tak jak w identycznej sytuacji 14 lat wcześniej zapijałam, przeżywałam, zamiast sobie radzić.

Tajga - Pią 12 Wrz, 2014 20:06

szika napisał/a:
nie ma "niewłaściwych" emocji.. :)
chodziło Ci chyba o te, z powodu których cierpisz... a to różnica...

:tak: :tak:

szika - Pią 12 Wrz, 2014 20:13

Tajga napisał/a:
Tak sobie teraz myślę, że gdybym w pewnym momencie swojego życia ( 8 lat temu) przeżywała swoje emocje, zamiast sobie z nimi poradzić, to bym się zapiła ( prawie) na śmierć.
Tak jak w identycznej sytuacji 14 lat wcześniej zapijałam, przeżywałam, zamiast sobie radzić.

pierwszym - innym niz sięgnięcie po nastepny alkohol - sposobem poradzenia sobie z emocjami dla mnie było pójście do poradni z błaganiem "pomózcie, zróbcie coś, bo coś sobie zrobię, dłużej tego nie wytrzymam"...

Ann - Pon 15 Wrz, 2014 08:57

hmmm :)
23r
Wczorajszy dzień był fajny.
Do południa byłam w szkole na zajęciach, zatargałam torta i cukierki do sekretariatu.
Odebrałam całą masę fajowskich życzeń telefonicznych, smsowych, fejsbukowych itd :) .
Popołudniu byłam na festynie i koncercie. Naśladowca Freddiego Merkurego, M. Jacksona, mniejsze gwiazdy i gwiazdeczki a także Donatan i Cleo, ale na tych ostatnich w połowie się zmyłam bo nóżka bolała i zimno się zrobiło. Dostałam fajną wejściówkę - w związku z tym, że nie było dla nas VIPowskich to dostałam wejściówkę ARTYSTA, nie ma co, poznali się na mnie :okok:
Na prezent od dziewczyn dostałam wypełnionego helem wielkiego różowego jednorożca :smieje: i wracałam z nim środkiem ulicy ciesząc się jak dziecko! :) Najlepszy prezent ever. 23r

Ps: głowa mnie boli od zimna, guzy nie schodzą..
Ps2: wizyta z nóżką już w środę.. jak człowieka przyciśnie, znaczy mnie, po kolejnych nieprzespanych nocach to i się wreszcie umówiłam na usg.

:buzki:

akacja46 - Pon 15 Wrz, 2014 16:33

Chodzi mi o to, że uczucia i emocje nie są czymś złym. Nie są pozytywne i negatywne, nie są dobre ani złe. Są tylko przyjemne i nieprzyjemne. Każdemu Bóg albo natura jak tam sobie chcecie, dał uczucia i emocje. Tylko dwie sprawy są ważne:
- żeby uczucia i emocje były odpowiednie do sytuacji (nie rechoczę ze śmiechy na pogrzebie),
- żeby uczucia i emocje wyrażać w taki sposób, żeby nie raniło to innych ludzi.

Mechanizm nałogowego regulowania uczuć - tak nas uczyli na terapii - to specyficzna potrzeba uzależnionego umysłu do przeżywania uczuć innych, niż wynikają z sytuacji. Taki przykład: Jest jakieś wydarzenie i ono "produkuje" radość na poziomie 15 (skala od 0 do 100). Ale alkoholiczce to nie wystarczy, chce być bardziej radosna, więc manipuluje swoimi uczuciami tak, żeby tą radość sztucznie zintensyfikować.

Mika Dunin w "Alkoholiczce" bardzo dokładnie opisuje jak to działa i jak się odbywa. Bo uzależnieni wcale nie zawsze chcą być tylko bardziej szczęśliwi, czasem chcą i potrzebują być rozczarowani, zatroskani, czuć się odrzuceni itp.

Whiplash - Pon 15 Wrz, 2014 22:19

akacja46 napisał/a:
Mechanizm nałogowego regulowania uczuć

A co to ma wspólnego z radzeniem sobie z emocjami? Słabo coś cię uczyli na tej terapii... nie zauważyłem, żeby ktoś tutaj próbował regulować... Raczej nauczyć się z tymi emocjami żyć. A więc w przypadku gniewu nie wybuchać, w przypadku smutku nie zapijać, w przypadku radości nie wpadać w euforię... ale to moje obserwacje... pobieżne dość. :bezradny:

baracca - Wto 16 Wrz, 2014 07:22

Whiplash napisał/a:
A co to ma wspólnego z radzeniem sobie z emocjami? Słabo coś cię uczyli na tej terapii...

MiĘ uczyli lepiej więc wiem co nie... :mgreen:

A może chodzi po prostu o to, że emocje nie powinny wymagać radzenia sobie z nimi, a przeżycia ich, tak jak wszystko inne. Jeśli trzeba sobie z nimi jakoś radzić to znaczy, że zaczynajOM być patologią?

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 08:13

baracca napisał/a:
jakoś radzić
a kto tu mówi, że jakoś? radzić sobie z ich przeżywaniem, bo ja Anka alkoholiczka mam z tym problem. I tyle.. nie ma tu co dywagować mi się wydaje. ceewd
baracca - Wto 16 Wrz, 2014 08:27

Problem jest jak zwykle z terminologią i jej rozumieniem, ale to zupełnie inna kwestia. :mgreen:

Ann napisał/a:
a kto tu mówi, że jakoś? radzić sobie z ich przeżywaniem, bo ja Anka alkoholiczka mam z tym problem.

To może inaczej - nie jakoś sobie radzić, a radzić sobie.
Kiedy emocje wymagają radzenia sobie z nimi jest bardzo niedobrze. Emocje mogą być znakiem, należy je przeżyć, odnotować ich obecność i na tym poprzestać.
Radzić sobie z ich przeżywaniem - to jest problem...

Guido - Wto 16 Wrz, 2014 08:28

Ann napisał/a:
radzić sobie z ich przeżywaniem


Poradziłem sobie dzisiaj rano ze wstaniem z łóżka, po czym poradziłem sobie z umyciem zębów i poradziłem sobie z zawiezieniem syna do szkoły, po drodze poradziłem sobie z wykonaniem służbowego telefonu, wreszcie udało mi się poradzić sobie z dojechaniem do biura.

Co za życie, ciągle sobie trzeba z nim radzić, miast zwyczajnie żyć.

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 08:55

szukacie Panowie g***a w du*** :shock: :mgreen:
Ja sobie mam tak i już i dobrze mi z tym, bo jak powtarzam po raz setny jak nie tysięczny, u mnie Anki alkoholiczki nic nie jest proste i zwyczajne.
Ja sobie z nimi radzę, uczę się, próbuję, żyję, jak zwał tak zwał. Ale co najważniejsze nie reguluję ich za pomocą alkoholu.

baracca - Wto 16 Wrz, 2014 09:05

Ann napisał/a:
Ja sobie mam tak i już i dobrze mi z tym, bo jak powtarzam po raz setny jak nie tysięczny, u mnie Anki alkoholiczki nic nie jest proste i zwyczajne.
Jest najprostsze i najzwyczajniejsze, pospolite aż do bólu... Skąd u Ciebie przekonanie, że jesteś jakaś niezwyczajna?

Ann napisał/a:
Ja sobie mam tak
I masz przej**ane bo musiałaś zacząć chlać, żeby sobie poradzić. A teraz się cieszysz bo nie chlejesz, tylko pytanie jak będziesz sobie radzić?
Przypomnij sobie gdzie Cię zaprowadziło ostatnio to radzenie sobie...
To jest istota problemu, a nie wutka.

Ann napisał/a:
szukacie Panowie g***a w du***

Ch**ja do du***y brzmi lepiej. :shock: :mgreen:

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 09:11

baracca napisał/a:
Skąd u Ciebie przekonanie, że jesteś jakaś niezwyczajna?
Bo dzielę włos na czworo, mam swoją drogę, nie ma ludzi jednakowych. Nawet mimo wspólnej choroby mamy swoje własne przeświadczenia i pomysły na życie.
baracca napisał/a:
I masz przej**ane bo musiałaś zacząć chlać, żeby sobie poradzić. A teraz się cieszysz bo nie chlejesz, tylko pytanie jak będziesz sobie radzić?
No tak było, zaczęłam chlać bo sobie nie radziłam i znalazłam coś co pozwoliło mi regulować emocje i uczucia. Teraz nie piję i uczę się żyć na nowo bez polepszaczy, przejść przez trudną sytuację bez umoczenia ryja, a znajdując rozwiązanie, lepsze lub gorsze. To znajdowanie rozwiązania to moje radzenie sobie.
W radzeniu sobie pomaga mi wspólnota, terapia, forum. Odnajduję drogę do siebie i do lepszego życia. Życia bez wspomagacza. Poznaję, rozróżniam, nazywam. Wylewam żółć a nie zapijam jej, przyglądam się jej zamiast roznieść samą siebie na kawałki.
baracca napisał/a:
Przypomnij sobie gdzie Cię zaprowadziło ostatnio to radzenie sobie...
To jest istota problemu, a nie wutka.
to było nieporadzenie sobie, bo znając wszelkie możliwe sposoby na wyjście z danej sytuacji po prostu stałam się bezradna i poległam. Użalając się nad sobą a nie radząc sobie z emocjami, które mną targały, a od tego krok do wutki.
baracca - Wto 16 Wrz, 2014 10:00

Ann napisał/a:
to było nieporadzenie sobie

Radzenie sobie niesie ze sobą możliwość nieporadzenia. :mgreen:
Któregoś dnia może spojrzysz na to z tej perspektywy.
A może nie?...

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 10:11

baracca, jeśli nie będę nad sobą pracować to już całkiem będę sobie nie radzić ,nie poznając tego co jest częścią mnie. :) taka jest moja perspektywa a dzień dzisiejszy.
Tajga - Wto 16 Wrz, 2014 10:21

Ann napisał/a:
Użalając się nad sobą a nie radząc sobie z emocjami, które mną targały, a od tego krok do wutki.

Czy gdybyś nie była naznaczona alkoholizmem też byś tak dzieliła włos na czworo? :mysli:
Może inaczej byś sobie poradziła z tym nie radzeniem sobie? ;)

Guido - Wto 16 Wrz, 2014 10:30

Ann napisał/a:
jeśli nie będę nad sobą pracować to już całkiem będę sobie nie radzić ,nie poznając tego co jest częścią mnie. :) taka jest moja perspektywa a dzień dzisiejszy.


Ależ Ann, nie chodzi o to by Cię zniechęcić do pracy nad sobą... Wprost przeciwnie!
Mówimy tutaj o rezygnacji z pewnych utartych schematów myślenia, przekonań, klisz, kalek myślowych, do których m.in. należy kwestia "radzenia/nieradzenia" - to zaś wymaga ogromnej pracy nad sobą!

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 16:25

Tajga napisał/a:
Czy gdybyś nie była naznaczona alkoholizmem też byś tak dzieliła włos na czworo?
wiesz, tak się nad tym zastanawiam już kilka godzin.. i zasadniczo.. nie wiem jaka jest odpowiedź.. ja chyba zawsze dzieliłam włos na czworo ale później tylko na dwoje, a ostatecznie nie chciało mi się go dzielić bo wolałam się napić niż zastanawiać.
Tajga napisał/a:
Może inaczej byś sobie poradziła z tym nie radzeniem sobie?
Wiesz moja droga, że ja do czasu rozpoczęcia terapii nie miałam bladego pojęcia jakiś uczuć i emocji doświadczam i jak one się nazywają? Nie miałam pojęcia, że ja MOGĘ ich wszystkich doświadczać, bez wyrzutów sumienia bo to ja sama jestem w tym. Jedynie uczę się aby z radości lub z wielkiego smutku nie zachlać się na śmierć, a uznać, to za oczywistą oczywistość, że tak się dzieje. To jest radzenie sobie z tym.

Guido napisał/a:
Ależ Ann, nie chodzi o to by Cię zniechęcić do pracy nad sobą... Wprost przeciwnie!
:okok:

Myślę o tym intensywnie ;)

Tajga - Wto 16 Wrz, 2014 19:01

Ann napisał/a:
Wiesz moja droga, że ja do czasu rozpoczęcia terapii nie miałam bladego pojęcia jakiś uczuć i emocji doświadczam i jak one się nazywają?

Miałam to samo, dlatego tak lubiłam wszelkie terapie :)
A później pewna książka pokazała mi że...nawet szukając g***a w du*** można znaleźć złoto :mgreen:
I od tego czasu jest OK. :buzki:

Ann - Wto 16 Wrz, 2014 19:20

Tajga napisał/a:
pewna książka
interesujące... :mysli: zdradzisz jaka? Czy jeszcze nie czas dla mnie? ?:)
smokooka - Wto 16 Wrz, 2014 20:35

:buahaha:
Ann - Czw 18 Wrz, 2014 11:54

Wczorajsze badanie dopplerowskie ok. Brak zakrzepicy. Żyły wywalone - taki pani urok. To nic, że przez 24 lata tak nie miałam. Teraz mam. Wszystkie żyły w nodze drożne. Ból nie ustąpił nawet mimo tej informacji podanej do mózgownicy. :bezradny:
Kulawa jestem nadal :bezradny:

Może neurologa by trza zahaczyć? :mysli:
Ps: dieta mode on. Plan -20 przynajmniej.

Klara - Czw 18 Wrz, 2014 14:17

Aniu, a rajstopy lub pończochy przeciwżylakowe Ty sobie już zakupiłaś?


P.S.
Co nie oznacza, że nie należałoby rozejrzeć się za innym lekarzem :(

Ann - Czw 18 Wrz, 2014 18:16

Klara napisał/a:
Aniu, a rajstopy lub pończochy przeciwżylakowe Ty sobie już zakupiłaś?
:janie: ceewd
Klara napisał/a:
Co nie oznacza, że nie należałoby rozejrzeć się za innym lekarzem

- zaliczyłam rodzinnego i 50 zastrzyków przeciwzakrzepowych, kurację antybiotykiem i garść przeciwbólowych, kilka tubek różnych maści i kremów.
- zaliczyłam później naczyniowca na NFZ - "boli i ma boleć - taki pani urok".
- teraz prywatnie odwiedziłam radiologa pracującego na oddziale naczyniowym w klinice no i też nic.
- mam jeszcze skierowanie do chirurga ale cóż mi on :bezradny: skoro tam nic nie ma stwierdzonego na tą chwilę..
więc trza schudnąć dalej i myśleć za jakiś czas dalej..
a póki co: kuśtyk, kuśtyk :P

śmieję się z tego zamiast płakać :mgreen:

PS.. prawie cały dzień spędziłam w pracy.. i sprawach pracowych.. chyba się po 20 wybiorę na jakiś spacer bo mi oczy wylezą ze zmęczenia..

Klara - Czw 18 Wrz, 2014 18:59

Ann napisał/a:
:janie: ceewd

Te emotki mają powiedzieć, że wymyślam? :(
Masz tu stronkę na której pokazano jak sobie zmierzyć nogę, żeby wiedzieć jaki rozmiar potrzebujesz: http://www.ortmed.pl/wyroby-przeciwzylakowe.html
Są tam wskazania. Jeśli Twoje objawy pasują do którychś z nich, to się zastanów nad zakupem.
Nie trzeba zamawiać przez internet. Możesz kupić w aptece, choć nie w każdej.
Jeśli nawet teraz nie zamierzasz czegoś takiego używać, to przynajmniej na przyszłość będziesz wiedziała, czego szukać :D

Ann - Czw 18 Wrz, 2014 20:31

Klara napisał/a:
Te emotki mają powiedzieć, że wymyślam?
NIE! Słonko! NIE! mają raczej świadczyć o mojej upartości na zasadzie: "obejdę się bez" bo ja nienawidzę rajstop zwykłych ani podkolanówek a co dopiero uciskowe. xcc
poczytam, dziękuję :buzki:

KaTre - Pią 19 Wrz, 2014 00:56

Ann napisał/a:
Brak zakrzepicy. Żyły wywalone - taki pani urok. To nic, że przez 24 lata tak nie miałam. Teraz mam. Wszystkie żyły w nodze drożne. Ból nie ustąpił nawet mimo tej informacji podanej do mózgownicy.

Trochę rozumiem ból - miałam tak, na szczęście w dużo lżejszej wersji, jak brałam tabletki anty-. Pomagało trochę spanie z podłożoną pod nogi poduszką, kocem, czymkolwiek, byle wyżej. Minęło stopniowo jak odstawiłam anty-. (teraz nawet widzę swoje kostki ;) )
Ann napisał/a:
"obejdę się bez" bo ja nienawidzę rajstop zwykłych ani podkolanówek a co dopiero uciskowe.

Ja nie używałam - tylko parę razy się zastanawiałam nad zakupem - ale nie bolało mnie widać dostatecznie mocno.

Życzę szybkiej ulgi w bólu i powrotu do zdrowia :pocieszacz: :buziak:

Ann - Pią 19 Wrz, 2014 07:32

KaTre napisał/a:
jak brałam tabletki anty-. Pomagało trochę spanie z podłożoną pod nogi poduszką, kocem, czymkolwiek, byle wyżej.
też wcześniej myślałam, że to przez to, ale już długo ich nie biorę (kilka m-cy) i dalej boli.
Podkładanie czegoś pod nogę nie daje zupełnie nic ceewd

przeżyję :beba:

smokooka - Pią 19 Wrz, 2014 07:59

Ania, ja niecały miesiąc temu kupiłam takie rajstopy, i pomagają - naprawdę nogi mniej bolą, są lżejsze a i lepiej wyglądają bez nich - ewidentnie jest różnica. Ja mam problem z prawą nogą większy - on też jest większa ;) a po rajstopach zaczyna odzyskiwać jakiś kształt. Lekarsko, medycznie noga jest zdrowa.
KaTre - Pią 19 Wrz, 2014 08:00

A próbowałaś uzupełnić dietę w witaminy i mikroelementy?
U nas na oddziale alko często dostają magnez + potas + B6 (mogę popytać czy coś jeszcze, ale to w poniedziałek). Efekt jest taki - cyt.: (autentyczny) "Ja tyle po sanatoriach jeździłem, a dopiero wy mi na nogi pomogliście" :mgreen:
Spróbować chyba nie zaszkodzi, bo to zwykły suplement diety :skromny:

Ann - Pią 19 Wrz, 2014 08:03

smokooka napisał/a:
Ja mam problem z prawą nogą większy - on też jest większa
to tak jak ja :)
chyba przemyślę te rajtki :mysli:

KaTre napisał/a:
A próbowałaś uzupełnić dietę w witaminy i mikroelementy
wszystkie wyniki badań mam na tą chwilę cudowne nie mam żadnych braków.. odżywiam się właściwie, jestem po diecie oczyszczającej 6 tygodniowej i zmieniłam sposób jedzenia na zdrowszy.. ale widocznie po prostu waga jest nadal zbyt duża i coś gdzieś uciska.
zołza - Pią 19 Wrz, 2014 17:51

Ann napisał/a:
Żyły wywalone - taki pani urok. To nic, że przez 24 lata tak nie miałam. Teraz mam. Wszystkie żyły w nodze drożne. Ból nie ustąpił nawet mimo tej informacji podanej do mózgownicy.


Anka ja bym poszła w kierunku Przewlekłej niewydolności żylnej :(

Przewlekła niewydolność żylna jest chorobą cywilizacyjną. Dotyczy 40-60 proc. kobiet i 20-40 proc. mężczyzn. Żylaki nóg częściej spotykamy u kobiet, zwłaszcza w wieku rozrodczym. Schorzenie jest dziedziczne. Jeśli każdy z rodziców miał żylaki, ryzyko ich rozwoju u dzieci jest na poziomie 90 proc. W przypadku, gdy zmiany stwierdzono u jednego z rodziców, prawdopodobieństwo, że wystąpią one u córki, wynosi 62 proc., a u syna 25 proc. Objawy choroby nasilają się z wiekiem.

http://kobieta.onet.pl/zd...osc-zylna/nqpy6

Ann - Pią 19 Wrz, 2014 20:20

zołza napisał/a:
Przewlekłej niewydolności żylnej
z tego co czytam to coś w tym jest. :mysli:
zołza napisał/a:
W przypadku, gdy zmiany stwierdzono u jednego z rodziców,
matka coś tam ma, dziadek od strony matki miał owrzodzenia podudzi, dziadek od strony ojca chorował na Buergera... :mysli:
zołza - Pią 19 Wrz, 2014 20:26

Ann napisał/a:
z tego co czytam to coś w tym jest.


To może być to ...przynajmniej wiele objawów na to wskazuje.
Jak chcesz mogę Ci podać parę sprawdzonych tricków ,które naprawdę działają w tej sytuacji . :) Spróbować nie zaszkodzi :luzik:

Ann - Pią 19 Wrz, 2014 20:27

zołza, poproszę :prosi: może być na pw :)
zołza - Pią 19 Wrz, 2014 20:28

Ann napisał/a:
zołza, poproszę


Mówisz i masz :okok:

Ann - Nie 21 Wrz, 2014 00:42

Byłam dziś (2 raz w życiu) na mszy charyzmatycznej na Przeprośnej Górce.
Poprzednim razem byłam całkiem sceptycznie nastawiona. Anty wręcz. To było 8 m-cy temu.
Dziś nawet jeśli nie dało mi to nic więcej to dało mi najważniejsze.. nigdy wcześniej w swoim życiu tak nie płakałam jak dziś. Wszystkie hamulce puściły, dałam sobie do tego prawo.. Wylałam wiadro oczyszczających łez.
5grv
a teraz idę spać bo konam po ponad 20 godzinach na nogach.

Ann - Nie 21 Wrz, 2014 17:49

Jak to dobrze, że jestem dziś trzeźwa.
Mimo lęku przechadzającego się po moich obojczykach.
Tylko dziś się liczy.
Wczoraj ukochałam małą Anię. Tą malutką i bezbronną wówczas "iks" lat temu.
Coś wspaniałego. Stąd tyle oczyszczających łez i płaczu w głos, którego nie dało się opanować.
Mimo całego bałaganu wewnątrz w tej jednej kwestii poczułam częściową ulgę, która jest wielkim krokiem.
A teraz nie ustawać czas.

Lęku, nie boję się Ciebie, wiem po co przychodzisz. Wiem czego szukasz. Nie masz po co. Szkoda czasu, dziś szkoda. Bo tylko dziś się liczy.
Dziś jest kolejnym dobrym dniem.
:kwiatek:

Ann - Pon 22 Wrz, 2014 22:12

Ojaciepierniczę!
Życie jest pełne niespodzianek i dobrych sytuacji.
Los, Góra, Siła Wyższa, czy Bóg jakkolwiek Go pojmuję, to wszystko mnie zaskakuje po raz kolejny w ciągu ostatnich dni.
Moje obawy mogą ostygnąć!
Wiem, że nikomu nie stanie się krzywda w tej konkretnej sytuacji już więcej.
Uhu! :)

Ann - Wto 23 Wrz, 2014 19:17

Lista rzeczy do zrobienia,
odhaczone:
- balon z helem :rotfl:
- obraz namalowany (choć na jednym nie poprzestanę) :)

smokooka - Wto 23 Wrz, 2014 20:13

ja Cię tylko proszę - nie spiesz się :)

jak było z helem? :rotfl:

Ann - Wto 23 Wrz, 2014 20:25

smokooka napisał/a:
nie spiesz się
nie spieszę :) balona dostałam więc skorzystałam :) , a maluję sobie, żeby się wyłączyć - znaleźć czas dla siebie i tylko siebie, uspokoić się itd. Kolejne dwa maziaje mam zaczęte.

z helem? :smieje: mega śmieszne :) mogę podkładać głos do oryginalnego Tweetego :) (tego żółtego ptaszka w klatce). :rotfl:

i jeszcze tak fajnie wychodzi mi AHJOOO :D
:rotfl:

Ps: lista się rozbuduje :) bo mam nowe pomysły

Ann - Pią 26 Wrz, 2014 09:07

Oh życie, lubię Cię ergr
Ann - Nie 28 Wrz, 2014 17:17

Jakiś mi taki *ku**** rośnie nieznanego pochodzenia :mysli:
zołza - Nie 28 Wrz, 2014 17:30

Ann napisał/a:
Jakiś mi taki *ku**** rośnie nieznanego pochodzenia


Uwolnij bestię ;)

Ann - Nie 28 Wrz, 2014 17:37

zołza napisał/a:
Uwolnij bestię
rozważam jak to zrobić, coby nikt na tym nie ucierpiał w okolicy...
Ann - Nie 28 Wrz, 2014 17:41


:skromny:

zołza - Nie 28 Wrz, 2014 17:45

Ann napisał/a:
rozważam jak to zrobić,


-krzyk
-przeklinanie
-kopanie w ścianę
-rąbanie drewna
-uderzenie pięścią w mur
-20 brzuszkow

zołza - Nie 28 Wrz, 2014 18:24

t

Zawsze zadbaj o to by balon nie był zbyt pełny... bo pęknie z hukiem :P

Ann - Nie 28 Wrz, 2014 20:00

zołza, :okok:
chyba załatwione :)
przeleciałam się kilka razy na około domu z latarką w dłoni,
a później poszłam malować.. i już mi lepiej :)
przynajmniej na tą chwilę, a tylko ta chwila się liczy.

Ann - Pon 29 Wrz, 2014 22:00

W 3 weekend października jadę do Berlina :mysli:
obchodzą mnie podobnież tylko koszta noclegu niewiele ponad 100PLN.
Fajnie mi się fartnęło.
A w ten najbliższy weekend planowałam jechać na Podlasie, moje zbawienne Podlasie cudowne, ale nie wiem sama.
Może zbyt wiele by to było wspaniałości a później będę się skubać po portfelu choć i tak w nim niewiele. Trzeba to rozważyć na spokojnie, żeby się nie przeliczyć i nie złościć.
:buzki:

Ann - Śro 01 Paź, 2014 07:50

Pogoda okropna!
Nie cierpię jesiennej deszczowej aury.
Leje, wieje, ciemno, szaro, ponuro.
Budzik dzwoni a ja nie mogę wstać.
W nocy budziłam się dwa razy, bo śniły mi się koszmary :( .

Piję kawę i biorę się za robotę w papierach, może się rozruszam z tego jojczenia.
"Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy."

pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 08:52

Ann napisał/a:
Budzik dzwoni a ja nie mogę wstać.

..........budzikom śmierć............ :muza: .......... ;)
Miłego dnia :mgreen:

Ann - Śro 01 Paź, 2014 09:06

pterodaktyll napisał/a:
..........budzikom śmierć...........
:rotfl:
pterodaktyll napisał/a:
Miłego dnia :mgreen:
wzajemnie ergr
Ann - Czw 02 Paź, 2014 08:14

Idę sobie dziś pogadać do mojego terapeuty.. na spokojnie, wieczorem.
Coś mnie gdzieś podgryza wewnętrznie i wolę toto znaleźć zawczasu.
W przychodni w OTU ostatnio rozmowy są ciągle przerywane. Małe zamieszanie remontowe tam mają i kurnia, zawsze nam ktoś wlezie, akurat wtedy jak ja się próbuję określić i nie bardzo mogę pogadać z moją terapeutką. Dlatego wolę iść do niego.

Ps: Jadę jednak na Podlasie w sobotę 23r

moonyain - Czw 02 Paź, 2014 09:08

zołza napisał/a:
Ann napisał/a:
rozważam jak to zrobić,


-krzyk
-przeklinanie
-kopanie w ścianę
-rąbanie drewna
-uderzenie pięścią w mur
-20 brzuszkow



Właśnie ja wczoraj w pracy miałem coś ciężkiego do zrobienia i trochę mi to nie szło. Przeklinałem pod nosem bez opamiętania. W końcu jakoś udało się to zrobić, ale czy przeklinanie pomogło ? Na pewno mi nie zaszkodziło, no chyba, że ten na kogo wyklinałem stał gdzieś obok i podsłuchiwał :mgreen:

Ann - Czw 02 Paź, 2014 09:14

moonyain napisał/a:
Przeklinałem pod nosem bez opamiętania.

Wczoraj szyłam na maszynie, drobne poprawki krawieckie, firaneczki, pierdółeczki itd :) ..
zrywała mi się nitka.. :evil: non stop.. ale od chwili kiedy wyglądałam na opętaną i szemrałam pod nosem: ożeszku.. japier... nosz... psiamać.. jak Ci je... itd.. :oops: przestała się zrywać, a ja uszyłam co uszyć miałam :D a później jeszcze się z tego śmiałam. Rozładowane? Rozładowane :) i to się liczy :)

szika - Czw 02 Paź, 2014 21:33

Ann napisał/a:
ożeszku.. japier... nosz... psiamać.. jak Ci je... itd.

mam tak samo :mgreen:
ale wole zakląć pod nosem a czasem nawet głośno niż co inne zrobić czego bym potem żałowała... znam takich, którzy rozwalali niedziałające rzeczy na ścianie :) wolę przeklinać zamiast rozwalac hehe ;)

Ann - Czw 02 Paź, 2014 21:35

szika, otóż to :D
Ann - Wto 07 Paź, 2014 08:50

Byłam na Podlasiu sobota, niedziela, poniedziałek.
Było fajnie... do czasu.
Odpoczęłam.. i się wściekłam.
Odechciało mi się wyjazdów na jakiś czas.
Mimo, że lubię Podlasie.

Ann - Śro 08 Paź, 2014 08:36

Uśmiechnij się.. jutro będzie lepiej!
:bezradny:

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 08:37

Ann napisał/a:
Uśmiechnij się.. jutro będzie lepiej!
:bezradny:

już dziś..może być :)
:buziak:

Wiedźma - Śro 08 Paź, 2014 08:44

:pocieszacz:
smokooka - Śro 08 Paź, 2014 10:35

:pocieszacz:
Ann - Czw 09 Paź, 2014 08:53

:buzki:

Tak mi jakoś trochę ciężej, ale sama nie chcę w to wchodzić. Dziś mityng i rozmowa z terapeutą, może mi coś to rozświetli. :swieczka:

Czuję, że wraca przeszłość. Gdzieś podgryza. Źródło też znajome, tylko jak się obrócić, żeby w bagno nie wpaść...?

Do tego w domu "mam" alkohol od wtorku. Ciotka przyjechała.
Matka w międzyczasie mówi: te winogrona trzeba zjeść, bo ja wina nastawiać nie będę. Uśmiechnęłam się do niej. Jakiś czas później wracam do domu, a ona z ojcem gniotą je do słoja czy tam do balonu i nastawiają :bezradny: To wszystko gdzieś w głowie pracuje. Piwo w czteropaku w moim bagażniku, bo ciotka zakupiła - wypakowywanie zakupów i machinalne złapanie go. Pomyślałam wówczas: no tak, przecież ja wiem jak rozerwać te folie, jak otworzyć puszkę i je wypić.. (nawet nie wiem co to za piwo, bo nie chciałam się przyglądać) sprzeczne emocje. Siadłam z nimi do stołu we wtorek, a właściwie dosiadłam się, nie widziałam alkoholu na stole. Gadałam, gadałam, aż zorientowałam się, że trzymam w ręku szklankę z drinkiem (!) i kręcę nią po stole. Zrozumiałam, że to drink z sokiem, bo poczułam zimną szklankę z lodem w środku. Moja stała obok z colą bez lodu. Tu przypomniało mi się jak mówił mi ktoś, że nie oduczyłam się pić, odruch mam, piję przecież kawę, herbatę itd i w każdej chwili w sytuacji przy stole, na którym jest alkohol mogę się 'zapomnieć'.. :roll:
Pewnie, ktoś mi powie, że inni piją a mnie głowa boli.. no cóż.. alkohol nie jest i nie był mi obojętny. :bezradny: Nie odnajdujemy się razem, ani w bliskości.

Do tego wczoraj ciotka powiedziała do mnie: Ania Ty masz piękną figurę, jesteś ładną dziewczyną, masz proporcje idealne, wcięcie itd.. a ja zaczęłam się śmiać mówiąc: mhm a przy tym jestem gruba i to wszystko przekreśla, mam koślawe nogi, krótkie ręce i małe dłonie.. a ciotka popatrzyła na mnie i powiedziała: zwariowałaś? jesteś bardzo kobieca.. owszem schudnąć nie zaszkodzi a pomoże.. ale uwierz w siebie..

i tu jest sedno tego jak ja na siebie patrzę.. :roll:

Ps: do tego dzisiejszy sen.. potłuczone buteleczki po wódce (chyba) takie małpki.. w piachu.. i ja wdrapująca się na piaszczyste wydmy pod górę.. a szkło wbijało mi się w stopy. Zatrzymywałam się i wyciągałam mówiąc: to nic i tak idę dalej.

Jo-asia - Czw 09 Paź, 2014 14:28

Ann napisał/a:
Dziś mityng i rozmowa z terapeutą,

wiesz, jak dbać o siebie :buziak:

Twój wpis, nasunął mi taką refleksję...z przeszłości
co jakiś czas..jakby "życie" się pytało: jesteś pewna, że nie chcesz pić?
długo, nie umiałam się znaleźć, gdy alkohol stał obok
drżenie rąk, niepokój, i to ciągłe spoglądanie mimowolne w jego stronę...
unikałam jak mogłam, aż kiedyś mnie zaskoczył..w domu, byłam przekonana o swoim bezpieczeństwie, w tym miejscu
siedziałam i nie mogłam się ruszyć.. w głowie panika, do tego telefon (byłam, w trakcie szukania pracy), moja oferta została odrzucona

Dziś objawów takich nie mam, jednak nadal.. omijam miejsca, w których jest alkohol.

Ann - Czw 09 Paź, 2014 20:17

Jo-asia napisał/a:
wiesz, jak dbać o siebie
robię wszystko by dbać..

Ciężka rozmowa za mną, szczera, z walącym sercem, pogrzebane w odczuciach dość mocno. Ulga. Zrozumienie wielu rzeczy.

Jo-asia napisał/a:
co jakiś czas..jakby "życie" się pytało: jesteś pewna, że nie chcesz pić?
:mysli: brzmi znajomo :)

Co do moich odczuć przy alkoholu w domu, on mnie drażni, ale raczej nie wprowadza paniki, nie trzęsę się...
:buzki:

Jonesy - Czw 09 Paź, 2014 20:51

bo nie jesteś, kochana, u siebie w domu. Ty już wiesz, że tam to nie dom.
Pytanie kiedy poczujesz "potrzebę" znalezienia swojego?

Ann - Czw 09 Paź, 2014 21:52

Jonesy napisał/a:
Ty już wiesz, że tam to nie dom.
esencja, zakuło w serduchu. Tak, wiem, że to nie dom, że to nie azyl, że to nie szczęście.
Jonesy napisał/a:
Pytanie kiedy poczujesz "potrzebę" znalezienia swojego?
pytanie dobre, ale odpowiedzi nie znam Jonesy :( nie na tą chwilę.. Padam na twarz, więc nie odpowiem więcej, ale jutro coś w tym temacie się postaram jeszcze.
Jo-asia - Pią 10 Paź, 2014 04:30

Ann napisał/a:
zakuło w serduchu.

I o te....zakłucia chodzi
To od nich... z nich, wszystko się zaczyna :)

Ann - Pią 10 Paź, 2014 08:40

Jonesy, zacznę więc jeszcze raz w tym temacie
Jonesy napisał/a:
bo nie jesteś, kochana, u siebie w domu. Ty już wiesz, że tam to nie dom.
Pytanie kiedy poczujesz "potrzebę" znalezienia swojego?


Na początek powiem Ci, że gdyby z Twojego pierwszego zdania usunąć przecinki, powstałby zupełnie nowy sens i też byłby prawdziwy. Gdybym była kochana u siebie w domu - byłabym ważna - ważniejsza od wódki na stole kiedy są goście. Tyle jeśli chodzi o połączenie ten dom - wódka. Gdybym natomiast była u siebie w domu, wódka nie przekroczyłaby jego progu i warunki byłyby moje, tu nie mam nic do gadania, zresztą nigdy nie miałam (chyba).
Wiem, że tam to nie dom. To taki przytułek. W d**ę ciepło, na łeb się nie leje, swój kąt mam. Z łazienki skorzystam, z lodówki jak potrzebuję to też. Skorzystam z ciepłego żarcia jak dadzą i ładnie powiem dziękuję (bo w gratisie dostałam coś, co w zasadzie powinnam przygotować sobie sama). W ramach odwdzięczenia, jeśli mam czas ja coś ugotuję i chętnie z nimi zjem. Pralka jest - ciuchy wypiorę, wyprasuję, albo czasem matka wyprasuje, w tym się zmieniamy, reakcja wiązana.
Kiedy piłam przychodziłam do domu i było podobnie. Więc to nie dom, to hotel, przystanek w życiu, w którym może zbyt długo tkwię. Nie ma cudownych uczuć, emocji, które z domem miałyby się kojarzyć z zasady. Zbyt wiele przykrych rzeczy tam miało miejsce. Relacje są raczej poprawne, a nie rodzinne. Z nadzieją i staraniem by nie wybuchł wulkan.
Czym jest dom? No właśnie Dom przez duże D to rodzina, wspólnota, ciepło domowego ogniska, itd. A dom to budynek mieszkalny. Tego przez D nie znam.. i mówię o nim bardziej jak o majaku sennym, niż czymś czego doświadczyłam, zresztą w rodzinie dysfunkcyjnej nie ma się czego spodziewać. Poza tym, znajdźcie mi i pokażcie rodzinę bez dysfunkcji :beba: .
Kiedy znajdę potrzebę? Nie wiem. Był czas kiedy odrywałam pępowinę od matki na odległość dłuższą niż 1metr.. i wówczas czułam potrzebę izolacji. Przecież pojechałam z nadzieją na pracę 180 km od domu. Ale.. nie wyszło. Bo tam nie byłabym bezpieczna, jeśli chodzi o moją chorobę alkoholową. Dziś w tym domu, każdy żyje sobie. Zrobił się dystans.. pewnie, że matka próbuje od czasu do czasu narzucać mi swoje racje, krytykować mnie i kontrolować.. ale ja już się nie daję. Nie łapę się tak łatwo w prowokacyjne sytuacje.
Co musiałoby się zdarzyć abym się wyprowadziła? Albo muszę dojrzeć.. albo mieć dla kogo i z kim spędzić życie, nie umiem być całkowicie wyizolowana. W tej kwestii jeszcze czas dorosnąć. Ale spokojnie Jonesy.. ja dopiero 15 miesięcy życie znam.
Nie mam zbyt wiele na swoje usprawiedliwienie tego dlaczego tu mieszkam. Jedni powiedzą - z wygody, z lenistwa itd.. może i tak.. ale ja do tego dodam, z przyzwyczajenia i chorego przywiązania pewnie też.
Wierzę, że przyjdzie dzień, że będzie impuls. Bo w moim życiu wszystkie moje wybory i decyzje to jednodniowy mocny impuls, który już wcześniej się tam gdzieś w głowie kołatał, aż osiągnął ten level, żeby się przebić.
Czas pokaże. Nic na siłę.
:mysli:

Ann - Pią 10 Paź, 2014 22:05

Ciotka uczestniczyła w obchodach rocznicy szkoły. Roczniki się zmawiały na imprezkę 'po' indywidualnie. Pół dnia jej nie było. Dzwoni i prosi, że odstawi samochód do domu a ja żebym odwiozła ją i dwie jej koleżanki do restauracji. Podjeżdżają. Jedna z nich okazuje się być terapeutką z mojego ośrodka, miałam z nią grupową i widuję ją przynajmniej 2 razy w tygodniu. Śmieszna akcja. Uśmiechy wymienione i mrugnięcia okiem. Odwiozłam, odstawiłam. Ciotka mówi: zadzwonię wieczorem to po nas przyjedziesz jak będziesz mogła. A na to terapeutka: Zdecydowanie wrócimy taksówką ;) .
To było fajne ;) . Nie jechałam po nie :) nie wąchałam oparów ;) przynajmniej w samochodzie, bo aktualnie ciotka w domu i gadatliwa jak nie wiem co.

Ann - Sob 11 Paź, 2014 15:41

Napiszę..
żeby nie siedzieć samej z własnymi myślami, bo gdzieś mi tam galopują zbyt bardzo.
Byłam w szkole, pojechałam chociaż zasadniczo dziś mogłam sobie odpuścić, ale jednak chciałam pobyć między ludźmi.
Jestem w tej szkole od 6 lat. Liceum, ratownik, teraz dwa inne kierunki.. w międzyczasie mięliśmy rozpocząć projekt, w którym miałam prowadzić szkolenia, ale nie dostaliśmy dotacji, więc z wielkich planów spadłam na dół. Trudno. Jeśli tylko mogę i dyrekcja poprosi o pomoc - pomogę, mam duży dług wdzięczności, bo tylko dzięki jej dobrej woli skończyłam szkołę bez pieniędzy. Ale to inni zbierają profity.. no może jeszcze nie mój czas na profit - dziękuję jest wypowiadane, ale za dziękuję się nie wyżyje. Ludzie przychodzący z ulicy, kończący kierunek dostają pracę u niej i uczą przedmiotów.. a ja 6 rok się bujam i uczę (czerpię wiedzę). Brak pokory mi w tym.. trudno zaakceptować mi fakt, że nauka, nauka i nauka, a może kiedyś dopiero spełnienie mętnej obietnicy, lub jej brak. Moje nadzieje, które są niczym.
Żółć mi się ulała.. ale na pytanie czego mi teraz właściwie brakuje - to chyba jedna odpowiedź jest... szukam se powodu do użalania się nad sobą.. a teksty ojakajabiednanieszczęśliwa są mi znajome na kilometr i wiem o czym mogą świadczyć.

Podczas rozmowy z moją nauczycielką z ratownika poczułam się jak niezaradny dzieciak. Rok czasu starałam się o pracę w naszym szpitalu. Robiłam za darmochę kilka miesięcy.. starałam się.. dreptałam, składałam podania, ponawiałam je.. i nic. W tym roku dwie osoby załatwiły sobie pracę w pogotowiu mimo braku wolnych miejsc.. no bo miały plecy i to wiemy wszyscy.. ale nauczycielka mówi do mnie: staraj się, może Ci się uda.

Nieważne..
ważne, że wybiegłam do przodu w moich myślach.. daaaaleko. I dałam sobie samej po łbie po cichu, aż mi się łezka zakręciła. Coś na zasadzie: no tak, Ty jesteś taki tchórz i leń, że do usranej śmierci będziesz siedziała w tej firmie na pół etatu. Za chwilę wizja: no a jak firma się rozpadnie to zostaniesz na lodzie.
Akysz! Koniec projekcji. Idę na spacer.

Jo-asia - Sob 11 Paź, 2014 21:28

Ann napisał/a:
Brak pokory mi w tym.. trudno zaakceptować mi fakt, że nauka, nauka i nauka, a może kiedyś dopiero spełnienie mętnej obietnicy, lub jej brak. Moje nadzieje, które są niczym.

nie widzę w tym pychy.. choć może czegoś nie wiem :bezradny:
Ann napisał/a:
Ty jesteś taki tchórz i leń

koniec projekcji ;)
nie jesteś, ani jednym ani drugim :)

Ann - Sob 11 Paź, 2014 21:37

Jo-asia napisał/a:
nie widzę w tym pychy.. choć może czegoś nie wiem
chodzi mi bardziej o moje myśli na zasadzie: przecież mnie też mogłaby dać pracę gdyby chciała.

:buzki:

moonyain - Sob 11 Paź, 2014 22:20

Ann napisał/a:
chodzi mi bardziej o moje myśli na zasadzie: przecież mnie też mogłaby dać pracę gdyby chciała.


Moim zdaniem nawet jeśli jest to myślenie na zasadzie 'inni przychodzą z ulicy z niczym i pracują, a ja biegam, się staram i pracy nie mam' to nie ma w tym pychy. No chyba, że czegoś nie zrozumiałem albo wyjąłem z kontekstu, bo generalnie nie znam Twojej historii i dlatego może mi być trudno coś obiektywnie powiedzieć. Sam ostatnio sporo zastanawiam się nad tą całą pychą i nad wszystkim co się z nią wiąże czyli np gdzie kończy się zwykłe, powiedzmy- docenianie swoich zalet a gdzie zaczyna nienaturalne 'obnoszenie' z nimi i pycha.

A jeśli chodzi o pracę to sam ciągle szukam czegoś co jednocześnie sprawiałoby mi jakąś radość, ale i pozwalało zarobić. W maju zwolniłem się z roboty, w której byłem dwa lata. Praca lekka, ale i oczywiście nisko zarobkowa, a ja miałem już dość ciągłego liczenia każdego grosza. Znalazłem coś dużo ambitniejszego. Myślałem wtedy, że to jest właśnie to, czego szukam, już wyobrażałem sobie siebie wspinającego się po kolejnych szczeblach kariery, tymczasem rzeczywistość okazała się okrutna. Co innego na rozmowie kwalifikacyjnej, co innego w umowie, a jeszcze co innego w firmie. W firmie, w której każdy każdego przycinał na hajs jak tylko się dało, a najbardziej nieuczciwym z nieuczciwych był jej szef. Nie dawałem sobie rady z tym stresem i nieprzyjemnymi emocjami. Ta codzienna adrenalina, od której aż trząsłem się gdy wracałem po pracy do domu o mało nie zaprowadziła mnie do butelki. Na szczęście poszedłem po rozum do głowy i się zwolniłem.
Obecnie mam pracę, w której zarabiam niewiele więcej niż w tej gdzie byłem przez dwa lata, ale dzień w dzień muszę wstawać rano i zapieprzać jak wół...
Koledzy dzwonią z tamtej i mówią 'wracaj', zwolnił się etat. Pod moją nieobecność trochę się tam zmieniło- pracuje się teraz po 12 h, co daje tylko ze 13-14 dni roboczych w miesiacu, a więc śmiało można szukać gdzieś dodatkowego 0,5 etatu.

Ann - Sob 11 Paź, 2014 23:30

moonyain napisał/a:
'inni przychodzą z ulicy z niczym i pracują, a ja biegam, się staram i pracy nie mam' to nie ma w tym pychy.
dokładnie o takie zdanie mi chodziło.

Cytat:
Brak pokory mi w tym
mogę zastąpić stwierdzeniem: nie umiem się pogodzić z tym, że.. itd
Jo-asia - Pon 13 Paź, 2014 08:35

Ann napisał/a:
nie umiem się pogodzić z tym

a co jeśli.. to uczucie jest pozytywne?
w sensie, ma Cię zmobilizować do...
może pomóc.. znaleźć inne rozwiązanie/wyjaśnienie
np. bo jesteś wykorzystywana?
czy też, zobaczyć, że chcesz to robić.. bez względu na kasę i nie wyłącznie.. z wdzięczności a dla siebie?

Ann - Pon 13 Paź, 2014 08:37

Jo-asia napisał/a:
może pomóc.. znaleźć inne rozwiązanie/wyjaśnienie
może tak być.. przyglądam się temu :)
Jo-asia napisał/a:
czy też, zobaczyć, że chcesz to robić.. bez względu na kasę i nie wyłącznie.. z wdzięczności a dla siebie?
mnie jest w tym dobrze, dobrze mi z wdzięcznością, dobrze mi z poczuciem, że mogłam zrobić coś dobrego i fajnego ... ale gdzieś w środku pojawia się ukłucie.. ile jeszcze - tu wchodzi projekcja i użalanie.
Jo-asia - Pon 13 Paź, 2014 08:45

Ann napisał/a:
pojawia się ukłucie..

moje ukłucie dotyczyły... kilku mocnych uczuć
odrzucenia i poczucia winy
nie wiem.. czym są u Ciebie
wiem, że u mnie.... były najmocniejszymi wyzwalaczami z możliwych
początkowo, bałam się ich i nie udawałam, że się nic nie stało
tylko, że one... zmieniały w ciągu kilku minut całe moje postrzeganie świata
dopiero, gdy pozwoliłam im wyjść, przeżyłam te nieprzyjemne uczucia... ukłucie zniknęło
taką ciekawostkę podam... dosłownie, to było uczucie.. że mam w sercu ranę... i czułam jak rana się zabliźnia :)

Ann - Pon 13 Paź, 2014 08:46

Jo-asia napisał/a:
nie wiem.. czym są u Ciebie
myślę, że podobnie jak u Ciebie, odrzuceniem i poczuciem winy, w zależności od sytuacji.. ale dziś Ci na to 100% nie odpowiem :)
Ann - Wto 14 Paź, 2014 21:35

Mogłabym w sumie coś napisać i patrzę tu jak sroka w gnat.. bo nie wiem czy jest sens w to wchodzić.. :mysli:
Nie bede jojczyć.. nie bede.. nie dziś.. :beba:

staaw - Wto 14 Paź, 2014 21:37

Ann napisał/a:

Nie bede jojczyć..

A co w zamian?
Natura nie lubi pustki...

Ann - Śro 15 Paź, 2014 07:09

staaw napisał/a:
A co w zamian?
Natura nie lubi pustki...
w zamian posłuchałam muzyki i położyłam się spać w odrobinę lepszym nastroju ;)
Ann - Czw 16 Paź, 2014 20:31

https://www.youtube.com/watch?v=7jWS_LZm7U0

Dokoła biel i pustki chłód.
Pożółkłe liście strąca wiatr do moich stóp.
Już każdy ptak odlecieć chce, wnet niedźwiedź się pogrąży w śnie.
Tak smutno wokół mnie.
Ja wiem, że od lat już pisze świat własny plan.
Strumień lat przed siebie gna, a dokąd ja iść mam?

Kto wie dokąd odejść stąd?
Czy gdzieś się znajdzie dla mnie ciepły kąt?
Gdzie prawda tkwi, a gdzie się kryje błąd?
Świat stale gna. Czy mam i ja iść stąd?

Zmieniłam się, to dobry znak.
Wiem czego chce, poznałam pożegnania smak.
Choć droga ma wciąż gubi się.
To czuje że tam dojdę gdzie, ja sama tylko chce.
Słyszę głos co mówi "los w swe ręce brać czas".
Wiem, że muszę zrobić to. Chcę zacząć jeszcze raz.


Kto wie dokąd odejść stąd?
Czy gdzieś się znajdzie dla mnie ciepły kąt?
Gdzie prawda tkwi, a gdzie się kryje błąd?
Świat stale gna. Czy mam i ja iść stąd?

:roll: :roll: :roll:

Ann - Pią 17 Paź, 2014 13:05

A Pani terapeutka mówi mi dziś: tak, racja, chodź na mityngi, dbaj o siebie, w trudnych chwilach zatroszcz się o siebie szczególnie.
Dziś o 17 będzie 3 mityng w tym tygodniu.
Dwa spotkania z terapeutami.
I idę dalej.
Tyle, że mógłby mnie ktoś przytulić tak mocno, mocno, mocno.

pterodaktyll - Pią 17 Paź, 2014 13:06

Ann napisał/a:
mógłby mnie ktoś przytulić tak mocno, mocno, mocno.

Mogę.....i przytulę Aniu :buziak:

Ann - Pią 17 Paź, 2014 13:07

pterodaktyll napisał/a:
Mogę.....i przytulę Aniu :buziak:

:buziak:

Wiedźma - Pią 17 Paź, 2014 13:17

:przytul:
staaw - Pią 17 Paź, 2014 13:25

4g5
szika - Pią 17 Paź, 2014 21:37

:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
i ode mnie też masz uściski :buzki:

Ann - Pią 17 Paź, 2014 21:48

Dziękuję za niuniańce :buzki:
dobrze, że jesteście :okok:

Mityng. Wypowiedź o zapiciu po 4 latach. Mocne słowa. Dudnią we mnie wciąż.
Kawa z przyjaciółką ze Wspólnoty.
Wyściskałam się. Tego było mi trza.
Jutro podróż po coś 'dla siebie' i spotkanie z pewnym dobrym człowiekiem.

Matinka - Pią 17 Paź, 2014 21:49

:przytul:
Aniu, podziwiam Twój hart ducha, niezłomność, wytrwałość... :tak:
Nie załamujesz rąk, gdy jest ciężko, ale szukasz rozwiązań i sposobów :okok:

margo - Pią 17 Paź, 2014 23:06

:pocieszacz:
Ann - Sob 18 Paź, 2014 23:32

Spędziłam czas poza domem. Cały dzień. Zrobiłam coś dla siebie. Spotkałam się z dobrym człowiekiem. Później z ludźmi, którzy tak jak ja mają nadzieję na lepsze jutro.

Wróciłam we mgle.. jechałam jako pierwsza a za mną przez ostatnie 40 km drogi jechało 10 aut. Cwaniaki. Mógł mnie któryś zmienić w pewnym momencie.. ale jednak nie. Wypaliło mi oczy od ślepienia w tej gęstej mgle.

Spokój.
Szybki sen. O 6 pobudka. Zajęcia w szkole przez pół dnia.
Hołk.
Cisza.
5grv

matiwaldi - Nie 19 Paź, 2014 03:19

Ann napisał/a:
Spędziłam czas poza domem. Cały dzień. Zrobiłam coś dla siebie.


:okok: :kwiatek:
8)

Ann - Nie 19 Paź, 2014 08:20

Ależ jestem niewyspana.
7 godzin stania w miejscu, na zimnie się odzywa. Nogi bolą, głowa ciężka. Dwie kawy nic nie dają. Siedzę w szkole i niekoniecznie ogarniam. Ale i tak się uśmiecham :) .

Jras4 - Nie 19 Paź, 2014 10:26

Ann napisał/a:
Dziękuję za niuniańce :buzki:
dobrze, że jesteście :okok:
a spica nie chcesz !! ninianie se zrobili
Ann - Nie 19 Paź, 2014 10:55

Jras4, dzisiaj nie potrzebuje, ale jak coś to sie zgłosze
Jras4 - Nie 19 Paź, 2014 13:24

dobra jak co mów ..walne takiego ze odrazu na kszesło mitigu wspadniesz
Ann - Wto 21 Paź, 2014 20:11

Dwa dni w łóżku.
Zawroty głowy.
Zasypianie i pobudka.
Zmęczenie.
Tyle miałam zrobić.
Pomyślałam kładąc się wczoraj koło 10 rano do łóżka, że przeczytam książkę do końca (Podnieś głowę, E. Woydyłło), że napiszę opowiadanie, że naniosę poprawki na magisterkę bo w zasadzie termin mija jutro rano (świat się nie zawali jak nie będzie tego na jutro ale jednak lubię być słowna)... i okazało się, że jednak nie byłam wstanie zrobić NIC z tych rzeczy. O ile dwie strony książki z trudem przeczytałam, bo mi obraz uciekał, o tyle nic więcej.
Leżąc te dwa dni, nawet nie miałam sił myśleć.
Dziwne, ja która zawsze myślę zbyt wiele, nie byłam wstanie nic z siebie dać.
Spokój.. a z drugiej strony poczucie dziwnej pustki emocjonalnej.
Cisza.

Przyjaciel ze Wspólnoty przywiózł mi dziś prezent. Wielką Księgę i Refleksje, a do tego brelok do kluczyka samochodowego. Pęczek zawieszek od ludzi ze Wspólnoty rośnie, brzęczę już porządnie swoimi kluczami :) .

Ann - Czw 23 Paź, 2014 19:45

Zobaczymy, jak bardzo podobne do uzależnień chemicznych są inne patologiczne sposoby radzenia sobie ze stresem i rozchwianymi emocjami. Należy do nich wspomniane objadanie się lub głodzenie, w pogoni za złagodzeniem napięć, albo kojenie nerwów zbędnymi zakupami, ucieczka od samotności w wirtualny świat Internetu czy urozmaicanie sobie życia mirażami hazardu. Podnieś głowę. E. Woydyłło.

Czytałam tą książkę i mocno się zastanowiłam nad tym punktem. (Kilkanaście innych wypisałam też sobie i się do nich odniosłam).
Kiedyś gdy piłam spędzałam masę czasu przy komputerze. Internet, był moim oknem na świat. Ale bardzo płytkim oknem na świat. Spędzałam godziny na czatach - byle tylko z kimś o czymś pogadać. Wywiązywały się z tego wówczas w pijanym widzie różne dziwne rozmowy i sporadyczne spotkania, których wolałabym nie pamiętać.
Mam też jedną znajomość zawartą przed laty, z dziewczyną, z którą zawiązałyśmy nić porozumienia i godzinami pisałyśmy ze sobą. Mimo upływu lat kontaktujemy się do dziś. Dwa razy spotkałyśmy się na żywo. I jest to w zasadzie jedyne dobro z tamtych czasów.
Dzisiaj.. internet w smartfonie, na każdym kroku po ręką. Facebook non stop wywala powiadomienia więc sprawdzam, piszę, wrzucam, dzielę się tym co pomyślę, wysyłam wiadomości ze znajomymi. W wolnych chwilach laptop na kolanach, w pracy komputer i zakładka z forum otwarta, w domu też. Forum po przebudzeniu w nocy itd. Ja wiem, że to forum uzależnia ;) . Owszem o ile na początku byłam dosłownie wszędzie i czytałam dosłownie wszystko i pisałam duuużo, o tyle teraz piszę o sobie i rzadziej się odzywam, chyba, że faktycznie mam coś do powiedzenia. Poczytuję, ale nie wciąga mnie to aż tak jak kiedyś.
Do czego dążę. Ano do tego, czy to w moim przypadku nie jest nadal uciekanie od siebie, od życia, od rozmów, czy to nie zabiera mi możliwości komunikacji w domu. Komunikacji, która i tak jest trudna. Matka do mnie o serialu, albo o tym co w gazecie przeczytała, a ja wychylam nos zza telefonu i odburkuję MHM..
Sprawdzam maile w nocy, jeśli usłyszę kliknięcie w telefonie - dla porównania nie słyszę pociągów jeżdżących 100m dalej.

Zauważyłam, że zdecydowanie łatwiej mi jest napisać do wieloletniego przyjaciela maila, niż porozmawiać z nim twarzą w twarz. To przykre. Gubię jakąś łatwość mowy, posługuję się skrótami myślowymi. Natomiast pisać mogłabym bez przerwy, wtedy słowotok jest ogromny.

Czy to jest uciekanie? Czy to jest zasłona? czy to jest dobre?
Muszę to przemyśleć.
Samotność zapełniona internetem.. :mysli:

staaw - Pią 24 Paź, 2014 04:55

Ann napisał/a:

Zauważyłam, że zdecydowanie łatwiej mi jest napisać do wieloletniego przyjaciela maila, niż porozmawiać z nim twarzą w twarz.

Mi też...
Ann napisał/a:

Gubię jakąś łatwość mowy, posługuję się skrótami myślowymi. Natomiast pisać mogłabym bez przerwy, wtedy słowotok jest ogromny.

U mnie jest jakiś brak skupienia nad tematem rozmowy. Kiedy druga strona mówi, ja chcę coś powiedzieć... i kiedy skończy zapominam.
Bywa że wyjdę ze spotkania i za 5 minut dzwonię:" Zapomniałem Cię zapytać:....."

Na wykładach jest łatwiej bo mogę robić notatki i zapytać kiedy jest ku temu czas, ale przecież nie będę trzymał notatnika między talerzykiem z ciastem a szklanką koli bo mnie za ubeka wezmą czy inne abw....

Ważna jest również możliwość wrócenia do wcześniejszych wypowiedzi.

szymon - Pią 24 Paź, 2014 05:45

staaw napisał/a:
Na wykładach jest łatwiej bo mogę robić notatki i zapytać kiedy jest ku temu czas, ale przecież nie będę trzymał notatnika między talerzykiem z ciastem a szklanką koli bo mnie za ubeka wezmą czy inne abw....


w Korei Północnej stosują metodę karteczek, jeden mówi, reszta zapisuje...
zapewne mają te same problemy co Ty :p


Ann - Pią 24 Paź, 2014 07:42

staaw napisał/a:
U mnie jest jakiś brak skupienia nad tematem rozmowy. Kiedy druga strona mówi, ja chcę coś powiedzieć... i kiedy skończy zapominam.
Bywa że wyjdę ze spotkania i za 5 minut dzwonię:" Zapomniałem Cię zapytać:....."
Ja słuchać słucham uważnie. Raczej pamiętam o co chcę zapytać.. ale kurnia słów mi brakuje :shock: Gdybym wzięła kartkę i to napisała - no problem. Ale powiedzieć nie mogę :| . Męczę się gadaniem :D Skaczę z wątku na wątek :D niepoukładane toto :)
matiwaldi napisał/a:
gdzieś czytałem,że to skleroza się nazywa..........
ale zapomniałem gdzie ........
to jest SKS matiwaldi :)
szymon napisał/a:
w Korei Północnej stosują metodę karteczek, jeden mówi, reszta zapisuje...
zapewne mają te same problemy co Ty
oni boją się zapomnieć :D
Ann - Pon 27 Paź, 2014 09:52

Jakaś taka nicość. :mysli:
Brak akcji, lub zbyt wiele akcji i zbyt ogólne podejście do wielu spraw.
Nie chcę się zagłębiać w niektóre tematy, wolę milczeć, nawet myślenie mam wrażenie, że mi się w pewnych kwestiach wyłączyło. Taki tryb oszczędności. Regeneracja albo ki czort?
Tak źle i tak niedobrze.
W piątek nie mogłam iść do terapeutki bo musiałam jechać załatwić sprawę bardzo ważną, w pierwszej chwili żal, w drugiej: a na co mi ta cała terapia? Podstawową skończyłam i już.
Jutro mam psycholog, do której nie chce mi się iść :bezradny:
W tym tygodniu (w połowie) już się zjadą goście. Ciotki - prawie pewne c44vc . W przyszły weekend będzie sajgon.
Kombinatoryka się wkrada :evil2"

:buzki:

Jonesy - Pon 27 Paź, 2014 12:44

nekroturystykę, mówisz, będą ciotki dobrodziejki uprawiały??? A do tego nekrobiesiadnictwo?
Ann - Pon 27 Paź, 2014 13:32

Jonesy napisał/a:
nekroturystykę, mówisz, będą ciotki dobrodziejki uprawiały??? A do tego nekrobiesiadnictwo?
si. :smieje:
Oby się tylko owym ciotkom dobrodziejkom (nie wiem czy om czy ą) nie pomyliło szkło i oby z lampionow nie zaczęły zaciągać :myśli:

Ps: lubię chodzić w tych dniach po zmroku między pomnikami. Przynajmniej będę miała co ze sobą zrobić, by nie wspolbiesiadowac.
:mysli:

Ann - Wto 28 Paź, 2014 09:51

Niechciejstwo. Tumiwisizm.
Ann - Śro 29 Paź, 2014 09:48

Tak sobie wczoraj podywagowałam z moją panią psycholog (bo jednak na siłę się zaciągnęłam do niej). Obwieściłam jej, że wcale nie chciało mi się przychodzić i w zasadzie nic mi się nie chce.
Doszłam w mojej wypowiedzi do wniosku, że o ile przez pierwsze pół roku abstynencji to ja byłam w wirze życia i nadrabiałam stracony czas, obleczona zajęciami od rana do nocy i byłam w tym szczęśliwa, o tyle w zasadzie od początku tego roku jest inaczej. Od lipca do lutego chodziłam na mityngi tylko raz w tygodniu i to nie zawsze. Natomiast od lutego weszłam w terapię (bo bardzo jej wówczas potrzebowałam i sądzę, że ta decyzja uratowała mnie od chlania, aż po dziś dzień), od tamtego czasu z większymi lub mniejszymi przerwami, moje życie wciąż krąży wokół wspólnoty AA, ludzi ze wspólnoty, terapii itd. Zasadniczo mi to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie z jednej strony uważam, że jest mi z tym dobrze, bo dzięki temu żyję i nie piję, a przy tym idę do przodu w kwestii moich wewnętrznych demonów, jednocześnie z drugiej strony, cóż ja wielkiego robię na co dzień? Pracuję od 8-12 (czasem dłużej, lub muszę coś firmowego załatwić popołudniu), ogarniam jakoś swoje sprawy najpilniejsze, by popołudnia i wieczory spędzać, albo z ludźmi z AA na kawie, albo na mityngu, albo na terapii, albo u psychologa. :blee: Przejadło mi się. A zrezygnować nie mam z czego, bo to wszystko daje mi siłę napędową i jest bardzo potrzebne w tej chwili.
Ciągle nie ma mnie w domu, wpadam na godzinkę lub dwie w międzyczasie ale i tak ogarniam jakieś swoje sprawy, naukę, albo notatki, albo zwyczajnie sprzątam czy prasuje ciuchy. Pół dnia obowiązkowych zajęć, pół dnia leczenia alkoholizmu. Weekendy w szkole. A gdzie dalej? Co dalej? czy ja się nie przysiadłam zbyt bardzo w tym? W tym sosie swojego uzależnienia i wychodzenia z niego? Fakt, że kiedy piłam to piłam, jak miałam chęć o każdej porze dnia i nocy, popołudniami itd. I też mnie w domu nie było.. i teraz mnie nie ma.
Nie robię nic wielkiego poza tym, że dbam o swoje życie 'duchowe'.
A czasem chciałabym móc żyć inaczej.
Ale może to jeszcze tak ma być?
Nie wiem..
tak sobie tylko..
ech.

szika - Śro 29 Paź, 2014 10:33

wydaje mi się, że dobrze rozumiem Twoje rozterki... tez tak miałam..
życie toczyło się w jakis tam sposób ale nigdy to nie było TO... zawsze TO COŚ miało dopiero nadejść a to co tu i teraz to była tylko poczekalnia...
wiecznie niezadowolona, wiecznie wymagająca..a to nie tak, to za mało, to za duzo, a to w ogóle niepotrzebne więc jak się pozbyc...

i tak toczyło się to moje zycie, kolejne lata mijały az obudziłam się w momencie takim kiedy sobie własnie to uświadomiłam.. że zycie mi upływało na czekaniu nie wiadomo na co... a przeciez ważne, wspaniałe i MOJE jest to co dzisiaj tu i teraz... i takie jakie jest jest doskonałe, potrzebne i dokładnie takie jak ma być...

co do poczucia "przeterapeutyzowania"... tez miałam takie momenty... ale... wystarczająco długo pracowałam sobie na swoje położenie (pijąc) aby pokornie przyjąć, że na zadowalające efekty też musze poczekać... ile to Aniu? nie ma chyba nawet półtora roku... ja gdy tyle miałam byłam jeszcze w 100%-ach pochłonieta sobą i wychodzeniem z uzaleznienia... głody i te sprawy... jeszcze sie pojawiały...
wszystko jest w porzadku Aniu... nie szukaj dziury w całym :buziak: :buziak: :buziak:

Ann - Śro 29 Paź, 2014 10:44

szika napisał/a:
co do poczucia "przeterapeutyzowania"... tez miałam takie momenty... ale... wystarczająco długo pracowałam sobie na swoje położenie (pijąc) aby pokornie przyjąć, że na zadowalające efekty też musze poczekać... ile to Aniu? nie ma chyba nawet półtora roku... ja gdy tyle miałam byłam jeszcze w 100%-ach pochłonieta sobą i wychodzeniem z uzaleznienia... głody i te sprawy... jeszcze sie pojawiały...
mhm, dlatego powiedziałam, że piłam o każdej porze dnia i nocy przez pół życia.. a teraz wychodzi na to, że trzeba postawić przeciwwagę.. ale gdzieś mi to chwilowo wadzi, może to też z tego powodu, że wymagam od siebie zbyt wiele w sferach, w których niewiele zrobić mogę, a sfery które dotykam na terapii wolałabym zamknąć do wora i przeczekać. To takie szukanie zamienna albo coś :mysli:
Tak, to prawda, że jeszcze nie ma półtora roku. Psycholog też wczoraj coś podobnego do Ciebie mi powiedziała. Zaznaczyła przy tym, że ja i tak jestem daleko, że dużo zrobiłam jak na ten czas.. ale dla mnie to wciąż mało.
szika napisał/a:
nie szukaj dziury w całym

:okok: :okok: :buzki:

Ann - Pią 31 Paź, 2014 10:09

Nekrobiesiadnictwo (ten tekst robi furorę wśród znajomych :okok: Jonesy :) ) dziś się rozpocznie. Ciotki nie przyjechały wcześniej, dziś jedną odbieram popołudniu z dworca, jutro przyjedzie druga z rodziną. Jeśli uda mi się wyrobić po odebraniu ciotki, to zdążę jeszcze dziś na mityng. Wczoraj pojechałam na wieś na mityng, poprowadziłam go, podzieliłam się sobą. Może ta grupka przetrwa, jeśli załapią o co chodzi. Póki co ile mogę i tym co mogę się dzielę tam. Później była rozmowa z terapeutą. :mysli:

Muszę mieć plany na te najbliższe dni, żeby nie stanąć w pewnej chwili i nie wiedzieć co mam zrobić ze sobą. Myślę gdzieś tam o piciu, ale nie jest to mus picia. Raczej cudowne eureki, które tak jak przychodzą tak odchodzą. Przelecą przez głowę jak wiatr, jednym uchem wpadną, drugim wylecą.
Hołk.

Whiplash - Pią 31 Paź, 2014 11:39

dtstgseete napisał/a:
,,Akcja Znicz''


Ann - Pią 31 Paź, 2014 11:46

:smieje:
Kami - Pią 31 Paź, 2014 12:41

margo napisał/a:
Taa... a ja slyszalam, ze sprzedaja znicze z melodia "wstan, powiedz nie jestes sam"


g45g21

Janioł - Pią 31 Paź, 2014 17:55


Ann - Sob 01 Lis, 2014 23:03

Podumałam w południe nad grobem człowieka, który wiele wniósł do mojego życia. Po prostu przy nim posiedziałam. Przez dłuższy czas w zwykłej ciszy - także umysłu. Wiele dałabym aby móc go przytulić. Dziadek był dla mnie wspaniałym człowiekiem. Wspomnienia o babci się zacierają. Raptem minie 10 lat od jej śmierci. 10 lat to dużo. A ja sama niewiele pamiętam, szczegółów.

Biesiada zaliczona. Obiad itd. Ciotka, wujek i rodzeństwo cioteczne. Z ostatnimi spędziłam 3 godziny pokazując miasto, które się zmieniło i w którym dawno nie byli. To pozwoliło mi nie siedzieć przy stole z wódką.
W tej kwestii to był dobry dzień.
W domu pozostaje jeszcze ciotka nr 2.

Grobbing wieczorny też zaliczyłam.
Spacerowaliśmy z R. Od kilku lat spacerujemy razem tego dnia, nawet jeszcze gdy nic między nami wielkiego nie było. Lubię spacery po 'smętarzu' w te dni wieczorem. Chodziliśmy do 22. Ciepła dłoń, w ciepłej dłoni. Poznawanie historii rodziny, opowiastki o tym czy o tamtym członku rodziny.

Nie jest źle. Myślałam, że będzie gorzej. Na dziś jest ok.

Ann - Nie 02 Lis, 2014 09:42

Przypomniał mi się jeszcze wczorajszy tekst ciotki.
No to zdrowie! Wszystkich zmarłych!
:shock:

She - Nie 02 Lis, 2014 09:46

Ann napisał/a:
No to zdrowie! Wszystkich zmarłych!

Przepraszam Ann, ale nie mogłam się powstrzymać :szok:
:smieje:

Ann - Nie 02 Lis, 2014 10:07

She, :okok: ja też tak reaguje :smieje:
Kami - Nie 02 Lis, 2014 10:24

She napisał/a:
Przepraszam Ann, ale nie mogłam się powstrzymać


To i ja dodam swoje trzy grosze g4g412

http://www.youtube.com/watch?v=kE87oI5rdew

Mam nadzieję, że ŚWIĘCI mają poczucie humoru większe od naszego we4ed

Ann - Pon 03 Lis, 2014 20:34

Tak mi jakoś jest średnio... :roll:
łamie mnie w kościach - znaczy w obojczyku - w moim wyznaczniku nerwowym..

odwiozłam ciotkę na pociąg.. dom wrócił do swoich normalności.

A mnie czegoś brak..

Ann - Wto 04 Lis, 2014 20:49

https://www.youtube.com/watch?v=C5yKQ5Hji3s
Niesamowite co youtube mi wyrzucił w polecanych właśnie dziś. Właśnie teraz na niego zajrzałam, choć robię to rzadko, bo swoją playlistę mam i jej słucham.
Uwielbiam tą piosenkę od tej chwili nieodwołanie! :)
:muza: :muza: :muza:

Ann - Śro 05 Lis, 2014 11:28

Podjechałam rano pod firmę. Odpaliłam papierosa. Stoję, chłonę ciepło ze słońca.
I nagle błysk w głowie.. przypomniało mi się, jak w pewnym okresie czasu pracy tutaj kilka lat wstecz, wychodziłam ze swojego biura i chodziłam do takiego typa xcc , który pracował w drugiej części budynku (miał hurtownię mięsa).. i piłam z nim, po czym wracałam do swojego biura i się opierniczałam z robotą.. a druga dziewczyna zasuwała za mnie (wtedy pracowałyśmy we dwie).. zupełnie o tym zapomniałam.. a dzisiaj mnie to zmroziło.. :boisie:
dobrze, że to było a nie jest dziś.
5grv

Ann - Czw 06 Lis, 2014 10:32

J., dziewczyna, która mi pomogła wtedy 8 lipca.. mogę rzec, przyjaciółka od spraw trudnych.. otwiera firmę.. firmę, która była moim pomysłem.. Bierze dotację, która w zasadzie sama ją znalazła.
Już liczy kasę ze szkoleń.. choć firma jeszcze nie działa.
Opowiada mi o tym z zapałem.. a ja słucham i udaję, że wcale mnie to nie boli.
Zasadniczo ma prawo.. może być na rynku 150 takich samych firm. Tyle, że tutaj to jest chamskie zagarnięcie pomysłu i planów, bo nadarzyła się okazja.
Trochę boli.. trochę trudno patrzeć..

Jacek - Czw 06 Lis, 2014 11:20

:pocieszacz:
zołza - Czw 06 Lis, 2014 11:41

Aniu :pocieszacz: a czy Twoje plany o firmie nie były/są tylko marzeniami ?
Czy podjęłaś jakieś kroki zmierzające do celu zwanego FIRMA ? :mysli:
Ann napisał/a:
otwiera firmę.. firmę, która była moim pomysłem..

Ann napisał/a:
Bierze dotację, która w zasadzie sama ją znalazła.

Ann napisał/a:
bo nadarzyła się okazja.

Rozumiem , że to odczułaś to jako zagarnięcie Twojego pomysłu , jako domniemaną zdradę przyjaciółki ... tylko czy Ona ma świadomość tego , że sprawia Ci przykrość :mysli: - raczej nie bo nadal nie umiesz/nie chcesz powiedzieć co czujesz :bezradny:
Dla niej to być może życiowa szansa , z której grzechem było by nie skorzystać. Może to właśnie jej moment ;)

Ann - Czw 06 Lis, 2014 13:13

zołza napisał/a:
Czy podjęłaś jakieś kroki zmierzające do celu zwanego FIRMA ?
tak na przełomie lipiec/sierpien 2013 składaliśmy papiery o dotację na to przedsięwzięcie.. pisałam biznesplan itd.. wówczas nie mogłam jej otworzyc na siebie, bo jeszcze nie mialam dyplomu i by nie przeszło.. wiec na szkołe probowaliśmy.. ale nam odwalili dotację..
ona dobrze wiedziała, że ja mam plany na to by to ruszyć.. wiedziała, że się za tym kręcę.. że niedawno gadałam z dyrektorką czy da się obejść posiadanie własnej firmy (bo nie ma akurat dotacji teraz, z których mogłabym skorzystać) i dyrektorka powiedziała, że moge świadczyć usługi 'pod nią' jesli znajdę sobie odbiorców.

J. jako 'zwolniona' z sektora szkolnictwa, dostała propozycje dotacji bo PUP chce rozdać pieniądze bo koniec roku.. więc się załapała.
zołza napisał/a:
tylko czy Ona ma świadomość tego , że sprawia Ci przykrość - raczej nie bo nadal nie umiesz/nie chcesz powiedzieć co czujesz
nie umiem.. zresztą to nie rozmowa na telefon.. z jednej strony życzę jej jak najlepiej a z drugiej po prostu po ludzku dostałam po nosie.. i wychodzi na to, że: choć własnej magisterki nie mam to niedługo się obronię pod innym nazwiskiem z bardzo dobrze napisaną pracą.. choć własnej firmy nie mam, to na moich biznesplanach powstaje nowa.

Muszę dorosnąć ... :uoee:

Jonesy - Czw 06 Lis, 2014 14:12

Aniu, przesadzasz.
Sprawa wygląda tak (tu skąd ja patrzę):
na koniec roku po różnych perturbacjach jedna z dwóch koleżanek dostałą szansę na założenie firmy. Z szansy tej skorzystała.
Gdyby nie skorzystała, napisalibyśmy - na koniec roku, po różnych perturbacjach żadna z koleżanek nie założyła firmy. Jedna bo nie, a druga bo przepuściła okazję.

Życie Aniu :bezradny:

zołza - Czw 06 Lis, 2014 14:13

Ann napisał/a:
i wychodzi na to, że: choć własnej magisterki nie mam to niedługo się obronię pod innym nazwiskiem z bardzo dobrze napisaną pracą.. choć własnej firmy nie mam, to na moich biznesplanach powstaje nowa.


Oj Ann :pocieszacz: Nie pozwól się wykorzystywać . Postaw granice , zaznacz swoje terytorium... za przyjaźń nie należy płacić , ona ( przyjaźń , miłość , szacunek , więź , zrozumienie ) nie ma prawa wystawiać rachunku . Pamiętaj nie daj się wkręcać w takie sytuacje ... bo ludzie są tylko ludźmi i lubią korzystać z sytuacji gdy podaje się im coś gotowego na tacy ... A Ty ? Co masz z tego ? Satysfakcję ? Chyba nawet nie :(
Ann napisał/a:
Muszę dorosnąć ...

Już czas ;) A to doświadczenie przyśpieszy ten proces :luzik:

staaw - Czw 06 Lis, 2014 14:20

Młody chłopak poznał dziewczynę i opowiada jej jakiego to ma bogatego ojca.
Oczywiście dodał że ojciec jest bardzo schorowany, niedługo umrze i on odziedziczy całą fortunę.

Dziewczyna natychmiast przestała się z nim spotykać.
Za miesiąc była już jego macochą...

Nie daj się wykorzystywać Aniu... :buzki:

Ann - Czw 06 Lis, 2014 18:22

Jonesy napisał/a:
Jedna bo nie, a druga bo przepuściła okazję.
fajnie mi pokazałeś dlaczego nie otworzyłam firmy.

zołza napisał/a:
Satysfakcję ?
z magisterki zasadniczo trochę satysfakcji mam, takiej mojej wewnętrznej..

staaw napisał/a:
Za miesiąc była już jego macochą...
:roll:

przemyślę sobie co nie co.

Ann - Nie 09 Lis, 2014 16:11

Rano nie usłyszałam budzika w porę a miałam wstać do szkoły, więc poranek był w przyspieszeniu, dlatego teraz przypomniał mi się sen i to, że w nocy się obudziłam i wstałam na równe nogi.

Sen:
Dom na Podlasiu (mieszkałam tam na wyjeździe), zmieniony - bo wszędzie mnóstwo schodów i pułapów do przeskoczenia, tzw wysokie progi, ale takie na pół metra. Noc. Małżeństwo moich terapeutów, przyjaciółka ze wspólnoty i ja, biegające nieznane dzieci Wychodzę w nerwach przed ten domek i kombinuję. Stoję przed bramą i biegną konie, źrebna klacz (wtedy była źrebna jak tam byłam) i dwa źrebaki wychudzone. Konie brązowe. Biegną wprost na mnie a ja ze strachem je od siebie odpycham i zaganiam w zagrodę. Mój terapeuta pomaga mi otworzyć zagrodę. Idę do domku. Wchodzę po schodach, w przedpokoju staję przed lustrem i uciekam do kuchenki. Stoi piwo. Wlewam je do szklanki z uchem jak na herbatę i moczę usta. Czuję gorycz, okropną gorycz. Wychodzę znów przed dom. Terapeutka kręci na mnie głową. Jest daleko. Wracam do domku i piję wielkie łyki tego piwa zanosząc się płaczem. Jest okropnie gorzkie! W szklance nie ubywa.. płaczę jeszcze bardziej a w głowie: wiedziałam, że tak będzie.. pracowałam na to, żeby zapić.. poprzez niepoukładanie tych spraw..
rzucam tą szklanką o zlew, piwo się pieni.. a ja wybiegam znów na dwór.. i szukam pomocy.. Terapeuta Sz. mówi do mnie: no i co mi powiesz? Było przyjść wcześniej, zamiast teraz płakać..

Obudziłam się, była 2:57. Zrzuciłam nogi z łóżka i w szoku siedziałam przez chwilę zastanawiając się gdzie jestem. Serce mi waliło jak szalone.. zeszłam na dół do kuchni i wypiłam pół dzbanka wody.. zanim dotarło do mnie, że to sen.

zołza - Nie 09 Lis, 2014 17:21

Ann napisał/a:
zanim dotarło do mnie, że to sen.


Spokojnie Anka :pocieszacz: to tylko sen ...koszmarny i męczący ale tylko sen ;) ( dzięki Bogu)
Nadal buzują w Tobie niedobre, nieuporządkowane emocje , jakiś taki chaos uczuć . :bezradny:
Uważaj na siebie :buziak:

Ann - Nie 09 Lis, 2014 22:18

zołza napisał/a:
Nadal buzują w Tobie niedobre, nieuporządkowane emocje , jakiś taki chaos uczuć .
a co gorsza wiem skąd wypływa :bezradny:
moonyain - Pon 10 Lis, 2014 09:31

zołza napisał/a:
to tylko sen ...koszmarny i męczący ale tylko sen ;)


Ja też zwykle bagatelizuję sny, co innego moja terapeutka, która od razu dodam- ma chyba mniej więcej tyle lat doświadczeń w pracy z ludźmi uzależnionymi ile ja lat... życia.
Zawsze kiedy opowiadam jej swoje sny alkoholowe, to ona dopytuje się o szczegóły, co to mogło znaczyć albo co by moim zdaniem było później- gdybym się nie obudził, a sen trwałby dalej...

Ann napisał/a:
i w szoku siedziałam przez chwilę zastanawiając się gdzie jestem


Miałem nie tak dawno podobnie. Jednej nocy miałem aż dwa sny o których tutaj mówimy i to na dodatek- jeden był kontynuacją drugiego. Nie będę się rozpisywał dokładnie na temat ich treści, przejdę od razu do sedna. W pierwszym wypiłem niedużą ilość alkoholu. Pomyślałem, że nic się nie stało i nikt się o tym nie dowie, jednak chwilę później(chyba jak przetrzeźwiałem) pojawiły się wyrzuty sumienia. Przecież nie przyznając się do zapicia największą krzywdę bym wyrządził sobie, a nie terapeutom czy znajomym z grupy. Moim zdaniem zapicie i kontynuowanie terapii bez przyznania się do tego to dno dna.
Później był drugi sen, w którym stwierdziłęm, że trudno, już się stało i tego nie cofnę, ważnym jest teraz by ogarnąć się i nie wrócić do picia. Nie wpaść w ciąg. Jednak nałóg nie dał za wygraną.. Przez kilka dni szarpałem się ze sobą by nie wypić. Miotało mną niemiłosiernie, aż w końcu pękłem. Następnym co pamiętam z tego snu jest to jak budzę się w jakimś nieznanym mi mieszkaniu, na materacu, przykryty śpiworem. Nie wiem skąd się tam wziąłem, ale to jeszcze nic... Ja nawet nie pamiętam jak piłem ani z kim. Jednak nie zastanawiam się nad tym... Jedynym co przychodzi mi do głowy jest to, że skoro nie wiem gdzie jestem to jak ja teraz znajdę monopolowy?..
Wtedy dopiero się obudziłem.

zołza - Wto 11 Lis, 2014 08:43

moonyain napisał/a:
Zawsze kiedy opowiadam jej swoje sny alkoholowe, to ona dopytuje się o szczegóły, co to mogło znaczyć albo co by moim zdaniem było później- gdybym się nie obudził, a sen trwałby dalej...


Rozmawiałam kiedyś na temat snów z "moim" psychoterapeutą . Drążyliśmy temat podświadomości i snów. Skąd się biorą , dlaczego jedni śnią a inni prawie wcale , czy sny mają znaczenie i takie tam :> Zgodziliśmy się w jednej tylko teorii ...że jak w życiu , tak jak i w przyrodzie nic nie ginie ... zmienia tylko postać , stan , miejsce ale gdzieś tam zawsze zostaje - jest .. .i kiedyś daje upust , wypływa ( czasami nawet w miejscu , z którym nikt by tego nie umieścił) . Trochę chyba zagmatwałam swój przekaz ale :luzik: Mam na myśli to , że niezałatwione sprawy , nieokazane emocje , wyparcie lub schowanie czegoś bardzo głęboko w sobie ( oczywiście nawet podświadomie ) musi kiedyś znaleźć ujście i znajduje ... według mnie właśnie w snach...To nasze odreagowanie. Nasz mózg tak sobie z tym radzi - wyrzuca projekcję (czasami nawet całkowicie nie związaną z tym co w nas siedzi ) ale wyrzuca...oczyszcza pamięć ... stawia od nowa system ( porządkuje pewne dane )
Ale namieszałam :wysmiewacz: mam nadzeję jednak ,że wyłapiecie sens tej wypowiedzi :)

dziadziunio - Wto 11 Lis, 2014 08:58

Chyba Zołzo masz rację. Miałem kilka nie pozałatwianych spraw i często w snach biegałem po istnej matni. Niby wiedziałem gdzie jest wyjście ale biegnąc w tym kierunku napotykałem zamknięte drzwi, zerwane schody, czy też wysoki nie do przeskoczenia płot. Załatwiłem, nie załatwione i sny przestały się wyświetlać..
Tak było u mnie. buziole :)

zołza - Wto 11 Lis, 2014 09:34

dziadziunio napisał/a:
Załatwiłem, nie załatwione i sny przestały się wyświetlać..


Właśnie to miałam na myśli :skromny: W bardzo trudnym okresie mojego życia , gdy tak naprawdę jeszcze sama nie wiedziałam czego chcę i nie podejmowałam żadnych konkretnych kroków i decyzji , lawirowałam pomiędzy czymś a czymś - ( nawet do końca nie wiedząc lub nie chcąc wiedzieć między czym a czym ) noce były największym koszmarem mojego życia. Sny...makabra :boisie: ciągły strach , ucieczka ,zmęczenie , niekończące się drogi do nikąd spadanie w przepaść , zamknięte drzwi , morderstwa( gdzie ja byłam sprawcą ) :( ciemne ponure krajobrazy i zjawiska , samotność i krzyk ,który nie mogłam z siebie wydobyć . Horrory Kinga przy moich snach to pikuś :glupek: Bałam się nawet zasypiać ... i było jeszcze gorzej. :szok:
Teraz śpię spokojnie ... i lubię zasypiać :)
Buziaczki Dziadziuniu :buzki:

Jonesy - Wto 11 Lis, 2014 10:29

mi się dzisiaj śniło że byłem smokiem. Znaczy człowiekiem ale mogłem zmieniać się w smoka) I miałem ekipe smoków (ludzi co zmieniali się w smoki) i biliśmy się z drugą ekipą smoków. W jakieś katedrze chyba była ta decydująca potyczka.
Nie wiem co miał znaczyć ten sen, ale mnie się podobał.
:mgreen:

Ps. Filmu o smokach żadnego nie oglądałem ;p

dziadziunio - Wto 11 Lis, 2014 10:41

zołza napisał/a:
Teraz śpię spokojnie ... i lubię zasypiać


Ja także. Chyba, że jadę na grzyby lub idę robić działkę...
Ale to już całkiem inna bajka..
Ann przepraszam, że u Ciebie :bezradny:
Pozdrawiam serdecznie :)

zołza - Wto 11 Lis, 2014 12:16

Jonesy napisał/a:
Ps. Filmu o smokach żadnego nie oglądałem ;p


A Shreka ? :figielek:

dziadziunio - Wto 11 Lis, 2014 17:04

pterodaktyll napisał/a:
To o smoczycy jest


Tyż. Może Zołzie chodziło o smoczki na butelkach, gdy Shrek i Shekowa mieli już małe?

:mysli:

zołza - Wto 11 Lis, 2014 17:42

pterodaktyll napisał/a:
To o smoczycy jest


dziadziunio napisał/a:
Może Zołzie chodziło o smoczki na butelkach, gdy Shrek i Shekowa mieli już małe?


Nie :foch:

Miałam na uwadze moją ulubioną scenę ze Shreka gdy Smoczyca( smok płci żeńskiej :P ) wlatuje przez okno katedry w chwili ślubu Fiony z tym kurduplem i rozpieprza w pięknym stylu całą imprezę w imię miłości przy okazji zaspakajając zew natury i zjadając tego d*** plując koroną :rotfl:
No co jest z Wami , nie znacie to popatrzcie ? :dokuczacz:



zołza - Wto 11 Lis, 2014 17:56

Halo :krzyk:
Czy mógłby ktoś uporzadkować temat Ann :prosi:

dziadziunio - Wto 11 Lis, 2014 17:58

zołza napisał/a:
Smoczyca( smok płci żeńskiej)


Już wszystko rozumiem. dzięki..
spoko :)

zołza - Wto 11 Lis, 2014 18:01

dziadziunio napisał/a:
Już wszystko rozumiem. dzięki..


:radocha: :buziak:

Ann - Wto 11 Lis, 2014 18:07

zołza napisał/a:
Czy mógłby ktoś uporzadkować temat Ann
nie przeszkadza mi :beba:

;)

Później napiszę coś wiecej w wolnej chwili ;)

Ann - Śro 12 Lis, 2014 08:34

Chyba już nie odniosę się do snów.. jakoś nie czuję tego co miałam napisać, nie będę więc na siłę tworzyć.

Zabrałam wczoraj rodziców na wycieczkę.
Dawno nie widziałam ich tak szczęśliwych.
Dawno tak się nie uśmiechali. Dawno tak się nie wygłupialiśmy.
Zmiana klimatu dobrze nam zrobiła. Niezależnie od tego co będzie dalej we wspólnym życiu, a jak wiadomo układa się to różnie.
Zrobiłam nam trochę wspólnych zdjęć. Ostatnie wspólne zdjęcia mamy sprzed jakichś 15 lat :mysli:

Dziś wizyta u okulisty. Zobaczymy ile mnie to wszystko szarpnie...

Ann - Śro 12 Lis, 2014 18:22

Ma pani taką wadę wzroku, jaką zazwyczaj osiąga się w dużo późniejszym wieku, dlatego albo dwie pary okularów albo okulary progresywne inaczej nie uzyskamy pożądanego efektu. Pogorszenie o 0,75 do bliży i o 0,25 do dali.
*ku**** jestem... :uoee:
cena mnie boli... okropnie..
chyba sobie pójdę porzucać talerzami jak ktoś z forum rozważał..

Borus - Śro 12 Lis, 2014 19:40

Ann napisał/a:
chyba sobie pójdę porzucać talerzami


Zalecałbym blaszane... :mysli:


:mgreen:

staaw - Śro 12 Lis, 2014 19:48

Borus napisał/a:
Ann napisał/a:
chyba sobie pójdę porzucać talerzami

Zalecałbym blaszane...

To wtedy bym się wściekł jakby się nie tłukły... :rotfl:

Jonesy - Śro 12 Lis, 2014 22:00

to teraz wiem czemu pisałaś żem ciacho, ślepaczku :pocieszacz:
Ann - Śro 12 Lis, 2014 23:03

Jonesy, :smieje: rozwaliles system. Dla mnie i tak ciacho jest ciacho
Ann - Pią 14 Lis, 2014 21:51

Byłam na mityngu.
Byłam ale jakby mnie nie było.
Jestem ale czy jestem? kurczę.. dziwnie mi.
Zawieszona w powietrzu się czuję.
Musi się to wszystko uleżeć we mnie.
Liczę się w tym, że może nadejść tąpnięcie wewnętrzne niczym armageddon.
zbieram siły.. choć w zasadzie czuję się jak przejechana walcem już teraz. Boję się przeżyć te emocje. Ale dam radę. 5grv

Ann - Sob 15 Lis, 2014 21:09

Wiecie co?
Dochodzę do wniosku, że mój terapeuta dość skutecznie zepsuł mi komfort użalania się nad sobą :bezradny:
Przynajmniej na dzień dzisiejszy się tak czuję.
Powiem o bólu, powiem o żalu.. powiem o smutku.. ale nie owijam się w kokon i nie gniję..
nawet jakbym chciała się w tej konkretnej kwestii poużalać to nie widzę tej drogi.. ona jest zamknięta, niewidoczna dziś..
Idę za to inną drogą.. na której jest ciemno, zimno i do celu daleko, wiatr wieje wprost w twarz i zacina zimny deszcz.. ale idę, mocniej przyciskając kołnierz do szyi. Idę. Kiedyś ją przejdę.. nie chcę wracać.

pterodaktyll - Sob 15 Lis, 2014 21:15

Ann napisał/a:
mój terapeuta dość skutecznie zepsuł mi komfort użalania się nad sobą

:buahaha:
Nie Tobie pierwszej ni ostatniej :rotfl:

Matinka - Sob 15 Lis, 2014 21:24

Ann napisał/a:
Idę za to inną drogą.. na której jest ciemno, zimno i do celu daleko, wiatr wieje wprost w twarz i zacina zimny deszcz.. ale idę, mocniej przyciskając kołnierz do szyi. Idę.

Aż pójdę sprawdzić co tam słychać, jeszcze dziś nie wychodziłam, co z tego, że pora dziwna ;) Też się zakapturzę na wszelki wypadek, wiatr i deszcz mi nie straszne.
Aniu a Tobie podrzucam szeroką aleję bukową, ciepłą, słoneczną, szeleszczącą i wyścieloną złotem. Wędruj, rozglądaj się, ciesz się i uśmiechaj.
Jak tak niedawno szłam, to Ty też możesz :tak:


Ann - Sob 15 Lis, 2014 21:32

pterodaktyll, :rotfl:
Matinka, ja daleko nie wychodziłam, raczej w sobie to zobaczyłam ;) .

zołza - Sob 15 Lis, 2014 21:36

Anka idź , idź ;)

Matinka - Sob 15 Lis, 2014 22:43

Ann napisał/a:
Matinka, ja daleko nie wychodziłam, raczej w sobie to zobaczyłam .

Toż ja wiem, ino chcemy Ci z Zołzą ten, no komfort zepsuć ;)

:pocieszacz:

Ann - Nie 16 Lis, 2014 18:56

Czytam książkę - Łatwy sposób na rzucenie palenia.. znam osobę, która nie pali 4 lata po przeczytaniu tej książki. Dostałam ją do przeczytania w piątek, od kogoś kto jeszcze jej nie czytał bo czeka czy na mnie zadziała. Wiecie co? :D Im więcej czytam na ten temat tym bardziej chce mi się palić :D Chociaż zasadniczo wieczorami jeśli siedzę w domu to nie palę. Tak teraz mam chęć i aż ślinotok. A sam autor zachęca by w trakcie jej czytania palić nadal tak jak zawsze.
Starczy na dziś chyba.. :D ale ciekawa jestem co będzie dalej i jak zareaguję na jej koniec.

Jo-asia - Nie 16 Lis, 2014 18:58

Ann napisał/a:
ale ciekawa jestem co będzie dalej i jak zareaguję na jej koniec.

co byś, nie zrobiła jak ja :skromny:
nie doczytałam końca :rotfl:

powodzenia :)

Ann - Nie 16 Lis, 2014 19:02

Jo-asia napisał/a:
co byś, nie zrobiła jak ja
nie doczytałam końca
pewnie mogłabym ją przeczytać dziś w całości.. ale boję się, że jutro nie zapalę :smieje: więc chociaż ze dwa dni jeszcze ją będę czytać :smieje: Oh my God ale jestem durna.. :glupek:
Za cel postawiłam sobie ją przeczytać do końca.. ale ile to będzie trwało nie wiem :D
Jo-asia napisał/a:
powodzenia
przyda się :D
pterodaktyll - Nie 16 Lis, 2014 19:06

Ann napisał/a:
ciekawa jestem co będzie dalej i jak zareaguję na jej koniec.

Ja wyrzuciłem resztę paczki po ataku paniki co właściwie mam z tym zrobić i........od 3,5 roku jestem szczęśliwym, niepalącym pterodaktyllem :mgreen:

Ann - Nie 16 Lis, 2014 19:09

pterodaktyll, a czytałeś też tą ksiażkę? :P
Mam nadzieję, że ja też powiem tak jak Ty :P i że przestanę nosić wiecznie paczkę w plecaku.

pterodaktyll - Nie 16 Lis, 2014 19:18

Ann napisał/a:
czytałeś też tą ksiażkę?

Tak, czytałem i przeczytałem :)

Ann - Nie 16 Lis, 2014 19:47

pterodaktyll napisał/a:
Tak, czytałem i przeczytałem
ło matko xcc znaczy się to działa
pietruszka - Nie 16 Lis, 2014 19:52

Ann napisał/a:
pewnie mogłabym ją przeczytać dziś w całości.. ale boję się, że jutro nie zapalę :smieje:

nie chcę Cię martwić, ale też jestem szczęśliwą ofiarą Carra. Cholercia, to blisko 6 lat chyba... :shock:

pterodaktyll - Nie 16 Lis, 2014 19:55

Ann napisał/a:
ło matko xcc znaczy się to działa

Obawiam się, że tak ale tylko pod warunkiem, że Ty chcesz żeby zadziałało ;)

Ann - Nie 16 Lis, 2014 20:08

pterodaktyll napisał/a:
że Ty chcesz żeby zadziałało
chcę :) gdybym nie chciała to bym nie czytała ;) ale to takie nerwowe zaśmiewanie tematu :P bo już sobie zaczęłam uświadamiać, że to co mówiłam kiedyś o paleniu to banialuki były :P
smokooka - Nie 16 Lis, 2014 21:40

Kurcze, to naprawdę działa! Ten Carr to jest po prostu rewelka! Ja tylko dostałam pdf od Ptera a nie palę kilkanaście miesięcy bez czytania go :rotfl:
Ann - Nie 16 Lis, 2014 21:41

smokooka napisał/a:
Ja tylko dostałam pdf od Ptera a nie palę kilkanaście miesięcy bez czytania go
:smieje:
pterodaktyll - Nie 16 Lis, 2014 21:42

smokooka napisał/a:
Ja tylko dostałam pdf od Ptera a nie palę kilkanaście miesięcy bez czytania go

To dopiero potęga autosugestii :rotfl: :rotfl: :rotfl:

smokooka - Nie 16 Lis, 2014 21:43

no ba! wszystko umiem sobie wmówić :skromny:
esaneta - Nie 16 Lis, 2014 21:58

Ja podchodzilam fo Carra 4 razy i nigdy nie skonczylam go czytac. Wciaz pale :bezradny:
pietruszka - Nie 16 Lis, 2014 22:00

pterodaktyll napisał/a:
smokooka napisał/a:
Ja tylko dostałam pdf od Ptera a nie palę kilkanaście miesięcy bez czytania go

To dopiero potęga autosugestii :rotfl: :rotfl: :rotfl:

o ja Cię :shock:
za kilka lat ta książka będzie na indeksie...
sponsorowanym przez koncerny tytoniowe
:rotfl:
ale jak ileś tam czasu wcześniej... prówbowałam rzucić to przeżywałam jakiś koszmar, natomiast po Carze... po prostu cieszę się byciem wolną od nikotyny

Ann - Nie 16 Lis, 2014 22:03

Wydaje mi się, że mam szansę rzucić.. :mysli: jutro bede czytac dalej :mysli:
Kami - Nie 16 Lis, 2014 22:27

pietruszka napisał/a:
prówbowałam rzucić to przeżywałam jakiś koszmar, natomiast po Carze... po prostu cieszę się byciem wolną od nikotyny


to na prawdę działa ??? aż przeczytam bo ciekawi mnie okropnie. Całość jest na pdf?? bo teraz zerknęłam

pterodaktyll - Nie 16 Lis, 2014 22:31

Kami napisał/a:
to na prawdę działa ???

Przeważnie tak, choć jak sama wiesz szczęściu nie zaszkodzi trochę pomóc :mgreen:
Kami napisał/a:
przeczytam bo ciekawi mnie okropnie.

A Ty palisz, że Cię to tak zaintrygowało? :mysli:
Kami napisał/a:
Całość jest na pdf?
:tak:
Kami - Nie 16 Lis, 2014 22:56

pterodaktyll napisał/a:
A Ty palisz, że Cię to tak zaintrygowało?

:nie: ale zobaczę czy by na mnie zadziałało kiedyś popalałam i rzuciłam z dnia na dzień bo stwierdziłam, że w moim domu paliło się nie będzie ( a piłam do mojego męża jak zapalił przy córce kolejnego papierosa miała wtedy ze 2 latka ) ..... ja nie paliłam w domu tylko na balkonie. Powiedziałam dość nikt w domu popalac nie będzie !!! i ...... wstydziłam sie wyjąć z kosza paczkę którą wyrzuciłam pod wpływem impulsu. Tak se siadłam na ambicję, że dziś mi przeszkadza jak mi ktoś pod nosem dmucha dymek z papierosa :mgreen:

Ann - Pon 17 Lis, 2014 10:10

Dziwna jest ta książka..
Wypaliłam dziś 3 papierosy.
Po odpaleniu 1szego zaczęłam się zastanawiać po co palę.
Po odpaleniu 2giego pomyślałam, że sama sobie głoda uruchamiam.
Po odpaleniu 3go pomyślałam, że przez to palenie marznę i tak w zasadzie to jednak śmierdzą te faje. Zastanawiam się czy zapalić 4tego. Ale zgodnie z instrukcją mam palić do końca czytania.

Halibut - Pon 17 Lis, 2014 10:17

Ja bym się nie trzymał instrukcji i nie zapalił kolejnego.
pterodaktyll - Pon 17 Lis, 2014 10:35

Ann napisał/a:
Zastanawiam się czy zapalić 4tego. Ale zgodnie z instrukcją mam palić do końca czytania.

Postępuj zgodnie z instrukcją

Ann - Pon 17 Lis, 2014 10:37

pterodaktyll napisał/a:
Postępuj zgodnie z instrukcją
:okok: to mi pasuje bo jeszcze chęć palenia mam :bezradny:
pterodaktyll - Pon 17 Lis, 2014 10:38

Ja, o ile pamiętam, ostatniego papierosa paliłem, kończąc ostatnią stronę :mgreen:
zołza - Pon 17 Lis, 2014 10:44

pterodaktyll napisał/a:
Ja, o ile pamiętam, ostatniego papierosa paliłem, kończąc ostatnią stronę


I ZAPEWNE PALISZ DO DZISIAJ :P Ha ha

Halibut - Pon 17 Lis, 2014 10:49

pterodaktyll napisał/a:
Ja, o ile pamiętam, ostatniego papierosa paliłem, kończąc ostatnią stronę


Czyli dzisiaj rano. :lol2:

staaw - Pon 17 Lis, 2014 11:52

Ja po książce Carra niepalę od lipca 2013.
Przekonał mnie że palenie jest głupie.

Ciekawostka że i o alkoholu napisał podobną książkę która pozwoliła mi wyzdrowieć z nałogu....

zołza - Pon 17 Lis, 2014 11:55

staaw napisał/a:
która pozwoliła mi wyzdrowieć z nałogu....


Fajnie masz :okok: Powinni ja sprzedawać w pakiecie flaszka + książka ...tak na wszelki wypadek ;)

Halibut - Pon 17 Lis, 2014 12:01

pterodaktyll napisał/a:
W końcu ile czasu można chorować na ten pieprzony alkoholizm


Nawet godzina, to za długo. :)

szymon - Pon 17 Lis, 2014 15:43

Halibut napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
W końcu ile czasu można chorować na ten pieprzony alkoholizm


Nawet godzina, to za długo. :)


a moze za krótko :P

każdy definiuje sobie słowa po swojemu, normalnie, ogólnospołecznie pojęcie tzw "ozdrowienia" jest niemożliwe i takie tam wywody, które szanuje

choroba nie oznacza jednak cierpienia, czy też jakiegoś dyskomfortu, bo znowu przychodzi mi jakość i znaczenie słów, które JA rozumiem, tak jak rozumiem, a każdy rozumie inaczej niż ja

nawet pisząc tego posta, Ja myślę o czymś innym niż TY i Ty, bo inaczej TO rozumiemy

a trzepać pianę nad tym, co jest świętsze, to był już taki sezon 2-3 lata temu, co to prześcigaliśmy sie w różnych teoriach na tym forum

łozdrowioł czy jest to nie mozliwe, kwestia definicji zanczenia podstawowych praw w alkoholiźmie jak sobie wymyślisz tak bedziesz miał itp itd ect

szkoda czasu na tzw pieprzenie, lepiej o czyms innym podyskutować

Ann - Wto 18 Lis, 2014 10:43

42 strony z 65 przeczytane.. :mysli:
albo dziś albo jutro skończę czytać.. :mysli:
obaczymy co to będzie..

Jacek - Wto 18 Lis, 2014 11:01

staaw napisał/a:
Ciekawostka że i o alkoholu napisał podobną książkę która pozwoliła mi wyzdrowieć z nałogu....

tak się składa,że ja nie muszę wyszukiwać po książkach ,jakiś wiedzy ,o tym że nie alkohol jest zmorą mojego nałogu
musisz Stasiu jeszcze wiele książek poczytać ,może ci o tym pozwolą się dowiedzieć
a całą moją wiedze,znalazłem w sobie (wystarczyło być dobrym słuchaczem na grupie AA)

pietruszka - Wto 18 Lis, 2014 11:08

książka o odchudzaniu tegoż autora jakoś na mnie nie podziałała, ale... nie przeczytałam jej do końca, więc kto wie? :wysmiewacz: może przyjedzie i na nią czas... chociaż wcale nie jestem pewna, czy podobna metoda może zadziałać i w tym przypadku, Carr poleca w niej przerzucić się na dietę wegetariańską, a ja jednak lubię steki i inne mięsiwa... i leży gdzieś porzucona w kąt...
staaw - Wto 18 Lis, 2014 12:31

Jacek napisał/a:

musisz Stasiu jeszcze wiele książek poczytać

Niczego nie robię pod przymusem od kilku lat.
Życzę Ci Jacku byś, o ile zechcesz, kiedyś do tego doszedł...

Tajga - Wto 18 Lis, 2014 12:57

Jacek napisał/a:
tak się składa,że ja nie muszę wyszukiwać po książkach ,jakiś wiedzy ,o tym że nie alkohol jest zmorą mojego nałogu

Przecież Stasiu właśnie o tym pisze,cały pic czy widz polega na tym, że nie o alkohol chodzi. :rotfl:
Jacek, TY nie musisz, ktoś inny musi, ale po co to obśmiewać? :mysli:

staaw - Wto 18 Lis, 2014 14:11

Tajga napisał/a:
ale po co to obśmiewać?

By podkarmić egona? :mysli:

szymon - Wto 18 Lis, 2014 16:29

Pan Jacek nieco w innym kontekście pisał, niż Państwo zrozumieli chyba
Jacek - Wto 18 Lis, 2014 21:12

staaw napisał/a:
Niczego nie robię pod przymusem od kilku lat.

a jak to jest u ciebie z sexem ???

staaw - Wto 18 Lis, 2014 21:14

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
Niczego nie robię pod przymusem od kilku lat.

a jak to jest u ciebie z sexem ???

Dziękuję, od kiedy nie piję poprawiło się... :beba:

Jonesy - Wto 18 Lis, 2014 21:17

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
Niczego nie robię pod przymusem od kilku lat.

a jak to jest u ciebie z sexem ???


mój boże, kiedy ja doczekam sytusacji że będą mnie musieli do seksu zmuszać...

Jacek - Wto 18 Lis, 2014 21:25

staaw napisał/a:
Dziękuję, od kiedy nie piję poprawiło się... :beba:

no pewnie masz na myśli że przed tym to alkohol był przeszkodą :mgreen:

Jacek - Wto 18 Lis, 2014 21:28

Tajga napisał/a:
Przecież Stasiu właśnie o tym pisze,cały pic czy widz polega na tym, że nie o alkohol chodzi.

Tajguś ,Stasio,najwyraźniej w świecie napisał
staaw napisał/a:
książkę która pozwoliła mi wyzdrowieć

ja tam nie wiem,nie jestem oczytany :mgreen:

staaw - Wto 18 Lis, 2014 21:40

Jacek napisał/a:
staaw napisał/a:
Dziękuję, od kiedy nie piję poprawiło się...

no pewnie masz na myśli że przed tym to alkohol był przeszkodą

:bezradny:

Ann - Śro 19 Lis, 2014 09:40

Ożesztywmordę.. przeczytałam książkę 23r
i co ja mam zrobić z tymi papierosami w paczce teraz? Chyba czas wywalić je do śmietnika.. to jest dopiero pranie mózgu.. a nie to o czym mówi autor w odniesieniu do palenia.. w kwestii niepalenia wyprał mi mózg..

:mgreen:

Jo-asia - Śro 19 Lis, 2014 09:47

Wyrzuć :mgreen:
Albo i nie :rotfl:
Chcesz przestać palić? To to zrób.
:)

Ann - Śro 19 Lis, 2014 09:58

Jo-asia napisał/a:
Wyrzuć :mgreen:
Albo i nie :rotfl:
Chcesz przestać palić? To to zrób.
:)

Chce i nawet się na myśl o tym uśmiecham :mgreen:

Jo-asia - Śro 19 Lis, 2014 10:04

To koniec zastanawiania i myślenia...działaj :mgreen:
:okok:

Jacek - Śro 19 Lis, 2014 10:32

Ann napisał/a:
Chce i nawet się na myśl o tym uśmiecham :mgreen:

i tę myśl rozpalaj w sobie :okok:
a zrozumiesz że dokonałaś czegoś wielkiego
dokonałaś - Ty sama
nie ma silnej woli - jednak można nią kierować ,, to od nas zależy ... poddać się jej,,lub na przekór

Tajga - Śro 19 Lis, 2014 10:34

Cytat:
ja tam nie wiem,nie jestem oczytany :mgreen:

Ja to dziś jestem jakaś zagubiona, i doprawdy nie wiem już o co kaman. :bezradny:

Jonesy - Śro 19 Lis, 2014 10:41

cholera, żeby ta książka nie była jak ten horror "Ring" - że po jakimś czasie ten co ją przeczytał umiera...

A jak ktoś już nie pali parę lat, a ją przeczyta to co?

pietruszka - Śro 19 Lis, 2014 10:50

Ann napisał/a:
Ożesztywmordę..

no to jak tam decyzja?
Gratulować? :mgreen:

pietruszka - Śro 19 Lis, 2014 10:52

Jonesy napisał/a:
jak ten horror "Ring" - że po jakimś czasie ten co ją przeczytał umiera...
W tej chwili to na forum chyba jestem "najstarsza" w kwestii niepalenia po Carze :rotfl: :rotfl: :rotfl: więc mnie nie strasz :p
Ann - Śro 19 Lis, 2014 10:52

Jonesy napisał/a:
A jak ktoś już nie pali parę lat, a ją przeczyta to co?
to umrze :smieje: wybacz :smieje:
pietruszka napisał/a:
Gratulować?
:tak:
Halibut - Śro 19 Lis, 2014 10:53

szymon napisał/a:
Halibut napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
W końcu ile czasu można chorować na ten pieprzony alkoholizm


Nawet godzina, to za długo. :)


a moze za krótko :P

każdy definiuje sobie słowa po swojemu, normalnie, ogólnospołecznie pojęcie tzw "ozdrowienia" jest niemożliwe i takie tam wywody, które szanuje

choroba nie oznacza jednak cierpienia, czy też jakiegoś dyskomfortu, bo znowu przychodzi mi jakość i znaczenie słów, które JA rozumiem, tak jak rozumiem, a każdy rozumie inaczej niż ja

nawet pisząc tego posta, Ja myślę o czymś innym niż TY i Ty, bo inaczej TO rozumiemy

a trzepać pianę nad tym, co jest świętsze, to był już taki sezon 2-3 lata temu, co to prześcigaliśmy sie w różnych teoriach na tym forum

łozdrowioł czy jest to nie mozliwe, kwestia definicji zanczenia podstawowych praw w alkoholiźmie jak sobie wymyślisz tak bedziesz miał itp itd ect

szkoda czasu na tzw pieprzenie, lepiej o czyms innym podyskutować


Dwaj mnisi wędrowali błotnistą drogą.
Bardzo mocno padało. Na jednym z zakrętów
zobaczyli młodą dziewczynę w jedwabnej sukience,
która nie potrafiła przejść przez drogę.
Jeden z mnichów wziął ja na plecy i przeniósł
na drugą stronę. Drugi nie odzywał się ani słowem
aż do wieczora. Nie mogąc dłużej wytrzymać zapytał:
„Jesteśmy mnichami, nie mamy prawa zbliżać się
do kobiet. Co się stało, że to zrobiłeś”.
Drugi odpowiedział: „Ja zostawiłem dziewczynę tam,
gdzie ją przeniosłem. A ty wciąż ją dźwigasz”.

Przypowieść zen

pietruszka - Śro 19 Lis, 2014 10:56

Hurra :radocha: następna wolna :)
Gratuluję Ann :brawo:

rufio - Śro 19 Lis, 2014 11:42

pietruszka napisał/a:
Gratuluję Ann

:mysli:

prsk

staaw - Śro 19 Lis, 2014 12:23

Jakbyco to Carr umarł na raka...
pterodaktyll - Śro 19 Lis, 2014 12:32

staaw napisał/a:
Jakbyco to Carr umarł na raka...

W wieku 71 lat :mgreen:

szymon - Śro 19 Lis, 2014 15:28

Cytat:
Dwaj mnisi wędrowali błotnistą drogą.
Bardzo mocno padało. Na jednym z zakrętów
zobaczyli młodą dziewczynę w jedwabnej sukience,
która nie potrafiła przejść przez drogę.
Jeden z mnichów wziął ja na plecy i przeniósł
na drugą stronę. Drugi nie odzywał się ani słowem
aż do wieczora. Nie mogąc dłużej wytrzymać zapytał:
„Jesteśmy mnichami, nie mamy prawa zbliżać się
do kobiet. Co się stało, że to zrobiłeś”.
Drugi odpowiedział: „Ja zostawiłem dziewczynę tam,
gdzie ją przeniosłem. A ty wciąż ją dźwigasz”.

Przypowieść zen


"Gorliwy uczeń wyraził pragnienie nauczania innych Prawdy i zapytał
Mistrza, co o tym sądzi.
Mistrz odpowiedział:
- Zaczekaj.
Co roku uczeń przychodził z tym samym pytaniem i za każdym razem
Mistrz dawał mu tę samą odpowiedź:
- Zaczekaj.
Pewnego dnia zapytał Mistrza:
- Kiedy będę gotowy do uczenia?
Mistrz odrzekł:
- Kiedy opuści cię nadmierne pragnienie uczenia innych"


też przypowieść zen :P

pietruszka - Śro 19 Lis, 2014 15:29

pterodaktyll napisał/a:
W wieku 71 lat :mgreen:

wiele lat paląc zanim rzucił i później jeszcze prowadził warsztaty dla palaczy, podczas których pozwalał palaczom palić...do końca trwania warsztatów... ponoć bierne palenie jest równie szkodliwe... niestety raz na jakiś czas łapię Pietrucha na paleniu ukradkiem... szczególnie zimą. Z jednej strony - rozumiem jego niechęć do wyjścia na balkon zimą, ale z drugiej... w końcu nie afiszuję się z piciem piwa w mieszkaniu ani po kątach... no ma z tym lepiej, bo ja od alkoholu nieuzależniona... ale czasem jak go złapię na paleniu w domu to mam czym postraszyć :wysmiewacz:

szymon - Śro 19 Lis, 2014 15:37

pietruszka napisał/a:
to mam czym postraszyć :wysmiewacz:




czymże? sc43545

pietruszka - Śro 19 Lis, 2014 15:38

szymon napisał/a:
czymże? sc43545

że sobie piwo będę w kiblu pić :wysmiewacz:
takie oko za oko :rotfl:

szymon - Śro 19 Lis, 2014 15:39

:buahaha: :buahaha: :okok:
Jonesy - Śro 19 Lis, 2014 20:41

pietruszka napisał/a:
szymon napisał/a:
czymże? sc43545

że sobie piwo będę w kiblu pić :wysmiewacz:
takie oko za oko :rotfl:


Nie koniecznie wiem czy lubiłem, ale bardzo często spożywałem tamże piwo... Niefajnie

Kami - Śro 19 Lis, 2014 23:32

szymon napisał/a:
Cytat:
Dwaj mnisi wędrowali błotnistą drogą.
Bardzo mocno padało. Na jednym z zakrętów
zobaczyli młodą dziewczynę w jedwabnej sukience,
która nie potrafiła przejść przez drogę.
Jeden z mnichów wziął ja na plecy i przeniósł
na drugą stronę. Drugi nie odzywał się ani słowem
aż do wieczora. Nie mogąc dłużej wytrzymać zapytał:
„Jesteśmy mnichami, nie mamy prawa zbliżać się
do kobiet. Co się stało, że to zrobiłeś”.
Drugi odpowiedział: „Ja zostawiłem dziewczynę tam,
gdzie ją przeniosłem. A ty wciąż ją dźwigasz”.

Przypowieść zen


"Gorliwy uczeń wyraził pragnienie nauczania innych Prawdy i zapytał
Mistrza, co o tym sądzi.
Mistrz odpowiedział:
- Zaczekaj.
Co roku uczeń przychodził z tym samym pytaniem i za każdym razem
Mistrz dawał mu tę samą odpowiedź:
- Zaczekaj.
Pewnego dnia zapytał Mistrza:
- Kiedy będę gotowy do uczenia?
Mistrz odrzekł:
- Kiedy opuści cię nadmierne pragnienie uczenia innych"

też przypowieść zen


-Najważniejszą przyczyną wyznaczania sobie celów jest to że ich realizacja zmieni także ciebie. A to w jaki sposób Ty się zmieniasz, będzie nawet ważniejsze niż sama realizacja celu. Najważniejsze w życiu nie jest to co zdobędziesz – ale to w jaki sposób zdobywanie tego – zmieniło i zbudowało ciebie.

..... jeśli o Zenie mowa :mgreen: :figielek:

pterodaktyll - Śro 19 Lis, 2014 23:33

Kami napisał/a:
. jeśli o Zenie mowa :mgreen:

Zennnnn................... we4ed

Jonesy - Śro 19 Lis, 2014 23:49

A ja mam wuja Zenka. Fajny chłop z niego, ale chyba też niestety przyjaciel Billa, ino działający wciąż aktywnie :bezradny:
Janioł - Czw 20 Lis, 2014 00:04

Jonesy napisał/a:
ale chyba też niestety przyjaciel Billa, ino działający wciąż aktywnie
może się chce bardziej zaprzyjaźnić ?
Ann - Czw 20 Lis, 2014 09:46

Nie palę i całkiem mi z tym spoko jest..
organizm tylko jest nieprzyzwyczajony do faktu braku papierocha, bo poranna duszność trwała dłużej niż zwykle.. i kaszel jest nie 'odkalsznięty'.. ale póki co jest ok ;)

Jonesy - Czw 20 Lis, 2014 09:46

Janioł napisał/a:
Jonesy napisał/a:
ale chyba też niestety przyjaciel Billa, ino działający wciąż aktywnie
może się chce bardziej zaprzyjaźnić ?


Ja tam się nie czuję za bardzo na siłach żeby 12 krok ćwiczyć w rodzinie...

pietruszka - Czw 20 Lis, 2014 10:46

Ann napisał/a:
i kaszel jest nie 'odkalsznięty'.. ale póki co jest ok ;)

hehhehe... ja się przestraszyłam, bo zaczęłam kaszleć na czarno... ale to ponoć dobry znak, jak powiedział mi znajomy pneumolog...

Pewnie się powtarzam, bo na pewno tym pisałam. Przez pierwszy miesiąc równowartość tego, co puszczałam z dymem - wrzucałam do skarbonki, po miesiącu nakupiłam sobie książek. Jak ta wielka paka przyszła - to pierwsza myśl była: "Jak ja mogłam tyle wydać na raz na książki" :wysmiewacz: dopiero po chwili dotarło do mnie, ze tyle szło z dymem po prostu...
Pierwsze dwa tygodnie organizm domagał się nikotyny, potem już z górki... Trzymaj się Ann...

Ann - Czw 20 Lis, 2014 18:49

Czuję się do du**...
tak po prostu brakuje mi drugiego człowieka obok.. :uoee:

Tosia - Czw 20 Lis, 2014 18:54

:pocieszacz: :buziak:
smokooka - Czw 20 Lis, 2014 19:12

Jestem :pocieszacz:
Ann - Czw 20 Lis, 2014 19:13

ahjo.. :buzki:
dzięki dziewczyny..
szkoda tylko, że przez neta nie da się przytulić fizycznie.. :(

staaw - Czw 20 Lis, 2014 19:18

Ann napisał/a:

szkoda tylko, że przez neta nie da się przytulić fizycznie..

Niestety już się da :bezradny:

http://kompresja.pl/przer...przez-internet/

Ann - Czw 20 Lis, 2014 20:39

Zapakowałam się w samochód i pojechałam na sąsiednie osiedle (jest bezpieczniej wieczorem). Dałam sobie półgodzinny wycisk.. marsz i bieg... marsz i bieg.. i tak na zmianę.. tak mnie roznosiło, że nawet się szczególnie nie zmęczyłam.. no może trochę nogę poczułam w pewnym momencie.. a zasadniczo po prostu poczułam ulgę.. kiedy dotarłam do samochodu klasycznie oparłam ręce na kolanach, wzdychnęłam dwa razy, wsiadłam do auta podkręciłam muzykę na ful i wróciłam do domu. Lepiej mi.. chyba.
Ann - Pią 21 Lis, 2014 21:23

Uzupełniłam sobie poziom serotoniny..
Wypociłam trochę na siłowni w ciągu godziny. Czuję się z tym świetnie. Daawno tak dobrze się nie czułam. Pewnie jutro będę chodzić połamana i przetrącona.. ale tak! Chcę więcej siłowni! :)

Ann - Pon 24 Lis, 2014 10:09

Nadal nie palę :mgreen: .. męczy mnie kaszel, nawet budzi mnie nad ranem, czego wcześniej nie miałam. Natomiast do południa mam okresowe zaniki głosu, bo nie mogę sobie odchrząknąć na tyle na ile bym chciała :bezradny:

Mam wrażenie, że od kiedy nie palę jestem bardziej wydajna.. bo szukam sobie zajęcia.. i nie tracę czasu na palenie. :)

Emocjonalnie bywa różnie.. ale zasadniczo nie jest całkiem źle dziś.
Idę o 14 na siłownię :cwiczy:

staaw - Pon 24 Lis, 2014 10:13

Nareszcie rzęski zaczęł pracować :okok:
Ann - Wto 25 Lis, 2014 13:52

Mam nowe okulary! Czyta mi sie genialnie. Gorzej mi się chodzi, nie umiem znaleźć miejsca w którym mam patrzeć na chodnik i przez to mam wrażenie że zaczyna się on przy moich kolanach.
Whiplash - Wto 25 Lis, 2014 14:01

Ann napisał/a:
Mam nowe okulary! Czyta mi sie genialnie. Gorzej mi się chodzi, nie umiem znaleźć miejsca w którym mam patrzeć na chodnik i przez to mam wrażenie że zaczyna się on przy moich kolanach.


Jak tak patrzę na avatar to się nawet nie dziwię :wysmiewacz:

Ann - Wto 25 Lis, 2014 14:41

Whiplash, :brawo: :smieje:
esaneta - Wto 25 Lis, 2014 23:01

:buahaha:
Ann - Śro 26 Lis, 2014 22:01

W związku z tym, ze umiem rozpoznawać siebie już w jakiś sposób.. dochodzę do wniosku, że wczorajsze zdenerwowanie, wchodzi mi na kark.
Emocje, kurz, wybuch.. chwila moment.. coś co wiedziałam, że i tak nadejdzie, nadeszło, a słowa choć wiedziałam, że będą bolały, bolały mnie bardzo. Przyjęłam to bez zbędnych słów, tak po prostu do wiadomości i tyle. Wyrzuciłam tylko sobie, że znów mu na to pozwoliłam, więc nie mam się co dziwić.
Nauczka. Może zmądrzeję. Wypłakałam wczoraj przez chwilę swój żal do siebie samej.

Nie spałam w nocy spokojnie.. mordowałam się by zasnąć i obudziłam się koło 4. Leżałam i patrzyłam tępo w sufit w którym odbijało się światło latarni.
Dzień zaczęłam ciężko. Jak skacowana. Ale podejrzewam, że to zwykłe niewyspanie. Obiecałam sobie, że w dzień odeśpię.. ale poszłam na siłownię, wyżyłam się, upociłam, przeforsowałam i poczułam, że mi lepiej... wróciłam do domu i odpoczywam robiąc powoli zaległe rzeczy. Nie spałam w dzień, może dzięki temu zasnę spokojnie w nocy.

Teraz siedzę i czuję, że jest nie halo.. ale jutro też jest dzień przecież.

Ps: chyba się uzależniam bardzo szybko od siłowni.. to mi daje siłę napędową jakiej mi brakowało. :cwiczy:

a tak w ogóle to pisze dlatego, że siedzę przy kompie i czuję wódę.. :bezradny: i nic poza tym wielkiego się nie dzieje..

pterodaktyll - Śro 26 Lis, 2014 22:10

Ann napisał/a:
siedzę przy kompie i czuję wódę..

Miałem dzisiaj sen (chyba alkoholowy) bo w tym śnie, będąc kompletnie trzeźwym, udawałem pijanego. Po jaką nagłą jasną cholerę? Nie mam najmniejszego pojęcia :bezradny:
Ann napisał/a:
nic poza tym wielkiego się nie dzieje..

I u mnie też :)

Ann - Śro 26 Lis, 2014 22:17

pterodaktyll napisał/a:
Po jaką nagłą jasną cholerę? Nie mam najmniejszego pojęcia
nie mam pojęcia po co tą wódę czuję :bezradny:

:beba:
:kwiatek:

szika - Śro 26 Lis, 2014 22:47

Aniu... :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :kwiatek: :kwiatek:
Ann - Sob 29 Lis, 2014 23:50

Jestem trochę zmęczona.
Fizyczne zmęczenie to nic, ale nadal mam wrażenie, że psychiczne zmęczenie nie przechodzi. Tysiące myśli się kłębi w mojej głowie. I chociaż terapeuta i terapeutka mówią do mnie: zdrowiejesz! I tu podają przykłady, to jednak ja wciąż albo chciałabym więcej, albo bardziej widoczne, albo żeby wszystko się tak po prostu poukładało wokół.

Matka mówi do mnie: Zmieniasz się.. wyładniałaś.. robisz się delikatniejsza.. (tutaj Ptero mógłby polemizować z mimiką na focie w galerii ;) )... a ja patrzę w swoje oczy i... lubię to robić ;) Coraz rzadziej robię to z wyrzutem... no chyba, że aktualnie faktycznie muszę "ze sobą poważnie porozmawiać".

Teoretycznie powinnam już spać.. praktycznie wydaje mi się, że ceewd będzie ciężko znów.. :mysli:

Buźki robaczki!

Tosia - Sob 29 Lis, 2014 23:54

:buziak:
pterodaktyll - Nie 30 Lis, 2014 17:42

Ann napisał/a:
Zmieniasz się.. wyładniałaś.. robisz się delikatniejsza.. (tutaj Ptero mógłby polemizować z mimiką na focie w galerii

:nie: :buziak:

zołza - Nie 30 Lis, 2014 17:49

Ann napisał/a:
Matka mówi do mnie: Zmieniasz się.. wyładniałaś.. robisz się delikatniejsza.. (tutaj Ptero mógłby polemizować z mimiką na focie w galerii )... a ja patrzę w swoje oczy i... lubię to robić


Muszę przyznać Twojej mamie rację . ;)
Ale jaja :smieje: ...prawie to samo o czym mówisz napisałam w komentarzach pod Twoja fotką w galerii :smieje:

Ann - Nie 30 Lis, 2014 19:44

pterodaktyll, :buziak:

zołza, faktycznie :smieje:

54rerrer

Ann - Wto 02 Gru, 2014 19:47

Z czasów pijackich pozostały mi gratisy.. kiedyś stałam godzinami przy -20, lekko ubrana, piłam piwo z puszki, którą przyłapywało do ust, byłam bez czapki i rękawiczek, w cienkich butach zazwyczaj.. rzadko, naprawdę rzadko kiedy dbałam o siebie i ubierałam się cieplej.

Dziś za to płacę.. jest ledwie -8 a ja nie umiem wytrzymać 5 minut na dworze.. mam czapkę, mam rękawiczki, mam szalik, mam ciepłą kurtkę i zimowe buty. Nos odpada mi po chwili wyglądając jak dorodna wiśnia, dłonie dosłownie po chwili stają się bez czucia, a stopy bolą z zimna. Kolana marzną, ramiona też. Wypracowałam sobie to przez lata.

Wściekłość u mechanika sprawiła, że dym szedł mi uszami, zimno, problemy z odpowietrzeniem, czas leci, a ja już z zimna mówić nie mogę bo mi mimika zamarzła.. a on mnie jeszcze wysyła do sklepu bo mówi, że mam zbyt mało płynu do chłodnicy (miałam niecały litr w bagażniku).. sklep obok zamknięty więc gnałam kawał na stację benzynową.. wściekła okropnie, aż mi się płakać chciało, podejrzewam, że bardziej z zimna..
weszłam na stację zmachana i pomyślałam sobie: kiedyś to już bym *p**** to wszystko w kąt.. nie wróciłabym załatwiać zaczętej sprawy.. ale kiedyś nie miałam samochodu.. kiedyś bym wyszła z piwskiem z tej stacji.. w chwili kiedy to myślałam, zza regału wyszedł nasz czlowiek z AA.. pomyślałam sobie: Anioł Stróż czuwa.
Kupiłam płyn i wyszłam, a przed stacją kobietka z AA. 2:0 dla Anioła Stróża.
Pobiegłam zanieść płyn.. jak doleciałam na sztywnych nogach z nosem bez czucia, mechanik powiedział: znalazłem u siebie, trzeba było nie iść dalej.. już wlałem..
Myślałam, że go zabiję.. :evil:

Gratyfikacją było ciepło w samochodzie i powrót do mniejszego spalania.

Ann - Czw 04 Gru, 2014 22:14

Emocje..
rozbujane.. huczące, coś kłócące się w samym środku mnie dość mocno.
Sprzeczność. Złość. Żal. Pogarda. I tak od kilku dni, aż dziś zaczęło mi się ulewać. Autoagresja, którą udało się opanować.
Decyzja, że chcę więcej i dalej porządkować swoje sprawy i życie, ale nie sama, nie uciekać w ciszę, ale pytać, mówić i słuchać dalej.

Do tego wizyta u dentysty.. miała mi wstawić złamaną koronę.. a wyrwała mi dwa korzenie, które siedziały, rozłupując pół podniebienia i dziąsło od zewnątrz aż po policzek. Ciężki zabieg, bo jeszcze nigdy nikt mi nie rwał zęba bite 30 min. A wiem, że ona fach ma w ręku dobry. Znieczulenie puściło, wzięłam jedną rozpuszczoną tabletkę przeciwbólową i po 2 godzinach ból wrócił.. teraz planuję przetrzymać i wziąć dopiero przed snem.
Zawiedziona nadzieja, bo miał być ząb wstawiony a tu ból i smutek, że nydyrydy. :beba: ogarnę tą kuwetę... ogarnę.. jak nie teraz to za jakiś czas.. ale ogarnę..

Zapowiada się dieta płynna, rozdrobniona.. marzyłam o tym po prostu.. marzylam by moj uśmiech był promienny a przypomina bardziej popromienny .
:mgreen:

rufio - Czw 04 Gru, 2014 22:18

Ann co się szczypiesz .A ja poszedłem w lipcu założyć plombę w jednym zębie a skończyło się 9 do wy :uoee: rwania .

prsk

Ann - Czw 04 Gru, 2014 22:31

rufio, :zemdlala: xcc

Mnie tylko troche żal bo to górna 4 :( i generalnie w wieku 25 lat mam niezły przeciąg.. a to dodaje wichru..

pterodaktyll - Czw 04 Gru, 2014 22:33

Ann napisał/a:
mam niezły przeciąg.. a to dodaje wichru..

ale za to komary na zębach się nie osadzają :rotfl:

Ann - Czw 04 Gru, 2014 22:44

pterodaktyll napisał/a:
ale za to komary na zębach się nie osadzają :rotfl:

Ptero! :smieje: jak boziemego! bo się śmiać nie mogę buzią i przepukliny dostanę przez Cię! :smieje:

esaneta - Czw 04 Gru, 2014 22:45

Ann napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
ale za to komary na zębach się nie osadzają :rotfl:

Ptero! :smieje: jak boziemego! bo się śmiać nie mogę buzią i przepukliny dostanę przez Cię! :smieje:

Na przepone to Pterek ma inne cwiczenia :luzik:

pterodaktyll - Czw 04 Gru, 2014 22:50

Ann napisał/a:
się śmiać nie mogę buzią i

No to śmiej sie czymś innym g45g21 g45g21

Ann - Czw 04 Gru, 2014 22:53

pterodaktyll napisał/a:
No to śmiej sie czymś innym :smieje: :smieje:
boje sie zapytać czym xcc :rotfl:
Ann - Sob 06 Gru, 2014 17:53

Ho. Ho. Ho. :mikolaj:
Byłam u mojego pierwszego (z trzech) chrześniaka. Najstarszy ze wszystkich. Cudowny dzieciak. Nie lękliwy, nie ucieka, nie chowa się.. owszem zawstydza się odrobinę, bo bardzo dawno mnie nie widział :oops: . Ale jest grzeczny. Wyrósł niesamowicie.
Dziecko, które słyszy słowa: kochanie, serduszko, synuniu, skarbie.. to dziecko jest prawdziwie kochanym dzieckiem i widać to w jego zachowaniu na każdym kroku. Nie jest złośliwy, jest uśmiechnięty.. jest w bezpiecznym domu. Tak było od początku i tak jest do dziś.. i dobrze, cieszę się.
Jutro do drugiej chrześnicy (dziś ma roczek), a w święta 3 chrześnica dostanie upominek.

Dużo refleksji :roll: :mysli:

Ann - Nie 07 Gru, 2014 21:25

Dziś totalny odpał i kontrast w porównaniu do domu z dnia poprzedniego. Chrześnica... 3 dzieci, ona najmniejsza. Bieda bo bieda, ale czysto jak zawsze.. natomiast widzę, że mąż mojej koleżanki a ojciec małej - chleje. Często widuję go idącego z puszką piwa w tylnej kieszeni spodni. Ale jak dzisiaj powiedziała do mnie, że jest po piwie (oni nie wiedzą o mnie nic).. i jak zobaczyłam, że wychodzi do sklepu i przychodzi z kolejnym, siada w pokoju naprzeciw mnie z 0,5 szklanką piwa i uwaga! podaje je mojej rocznej chrześnicy, żeby się napiła! zareagowałam! I powiedziałam, że skoro jestem matką chrzestną mam prawo głosu i sobie nie życzę.. i nie pozwalam, żeby tak robił! Ani teraz ani nigdy więcej, bo to ku*** wcale nie jest zabawne! Siedziałam z nimi i gadałam... aż poczułam, że jestem na rauszu.. szmerek w głowie zadzialał.. aż poprosiłam, żeby kolezanka moze jakies mocniejsze swiatło zapaliła.. bo cos słabo widzę.. i wtedy zorientowałam się, że chyba pochlałam mentalnie razem z nim. Choć język suchy to umysł się napił. Wykąpałam małą, przebrałam, potuliłam, pocałowałam i ułożyłam do spania, wcześniej karmiąc butlą i dziwiąc się gdzie tyle tego wszystkiego się mieści w tak małym brzuszku?! Przyszedł też do mnie 4 letni brat (średni) mojej chrzenicy.. usiadł i przysuwał się coraz bliżej i bliżej aż się we mnie wtulił.. objęłam go ramieniem.. i uwierzcie mi, że dziecko nie chciało odejść.. tak pragnęło tego przytulenia.. nie krzyku.. nie złości, nie ku*** i *p**** jako przecinków.. :( a obydwoje rodzice tak byli wychowani i to dają swoim małym dzieciom :( .
:zalamka: :bezradny:

(może wrzucę fotkę z małą do galerii)

Jonesy - Nie 07 Gru, 2014 22:35

Jak, kuźwa, tej, takiej małej piwo chciał podawać???
(wiem jakiej małej bo galerię zwiedziłem...)
Co za debil.

Dobry z Ciebie człowiek Anka. Porządny. I masz tylu chrześniaków co i ja :)

Ann - Nie 07 Gru, 2014 22:38

Jonesy napisał/a:
Co za debil.
nic dodać nic ująć :bezradny:

:kwiatek: :skromny:

Zagubiona - Nie 07 Gru, 2014 22:49

Jak k***a można choćby pomyśleć aby takiemu maleństwu dać alkohol do picia? Chyba bym go rozniosła.
Dobrze zrobiłaś, zwracając im uwagę.

stanisław - Nie 07 Gru, 2014 23:17

Jonesy napisał/a:
ak, kuźwa, tej, takiej małej piwo chciał podawać?
Mnie to nie dziwi bo widzialem jak dawali tylko czy wiemy co stanie sie jutro nie na wiele rzeczy nie mamy wplywu
szika - Nie 07 Gru, 2014 23:22

nie wiem czy nie zgłosiłabym tego do ... no własnie nie wiem.. opieki społecznej? kuratorium?
przecież to dziecko jest bezbronne... masakra... samo zwrócenie uwagi nic nie da! ci rodzice jak widac kompletnie nie rozumieją tego co się dzieje :(
Aniu... chociaz idź gdzies na rozmowe i dowiedz się jakie są narzędzia pomocy takiej rodzinie... tego tak nie można zostawić :(

Ann - Pon 08 Gru, 2014 17:59

Uwaga, uwaga, uwaga. Kupiłam sobie sukienkę.. z własnej nieprzymuszonej woli.. świat się konczy. :mgreen:
Ann - Śro 10 Gru, 2014 10:27

Wiecie co?
Coraz częściej zauważam (i przyznaję się sama przed sobą :oops: ), że w spadku po piciu został mi problem z liczeniem w pamięci. O ile policzę pod kreskę, pomnożę po dłuższym zastanowieniu, o tyle szybko policzyć w pamięci to jest jakaś masakra. Głupio mi z tym.. bardzo głupio, bo rozmawiam z kimś w pracy przez telefon i liczę proste rzeczy na kalkulatorze.. :uoee: liczę coś w domu i 50 raz matka mówi do mnie: no co z Tobą, Ty zapomniałaś jak się liczy czy co? Liczby stały się abstrakcją.
Miał ktoś z Was tak ... ? :oops:

krystian12345 - Śro 10 Gru, 2014 10:32

Tak ja miałem, a nawet gorzej. Ale wszystko się odblokowało w swoim czasie. Pozdrawiam :)
dziadziunio - Śro 10 Gru, 2014 10:45

Ann napisał/a:
Miał ktoś z Was tak ... ?


Spoko..minie.
:pocieszacz:

sabatka - Śro 10 Gru, 2014 11:21

ja też wiele rzeczy zapominałam jak by mi mózg zardzewiał ze stresu :/ ale terza już powoli przechodzi i pamięć lepsza :)
stanisław - Śro 10 Gru, 2014 17:45

Ann napisał/a:
że w spadku po piciu został mi problem z liczeniem w pamięci.
Myśle ze to nie jest spadek po piciu , ale brak treningu . Dzisiaj zastepuje to kalkulator
yuraa - Śro 10 Gru, 2014 18:32

nie każdy ma zdolność do liczb,
kiedyś mnożyłem w pamięci dwie czterocyfrowe, np 4356x6589
kilka minut mi zajmowało takie ćwiczenie umysłu
dzis pewnie dłużej by zeszło
muszę spróbować

Tosia - Śro 10 Gru, 2014 18:40

:lol2: 28701684 kilka minut yuraa, :lol2: kalkulator liczyl nie ja
Jo-asia - Śro 10 Gru, 2014 18:55

Mam problemy z pamięcią 8|
Mam problemy z uczeniem się na pamięć, liczeniem w pamięci, zapamiętywaniem np nazwisk pisarzy..tytułów książek....
Nigdy wcześniej, na to nie cierpiałam 8|
Im dłużej nie piję, tym gorzej. .

Za to....wszystko, co jest mi potrzebne, na co dzień.. mam pod ręką. :rotfl:
Fakty..znajdują się w pamięci. ..czy też, mam pod ręką coś co..te pamięć zastąpi. I nie tylko sprzęt, mam na myśli :)

Ann - Śro 10 Gru, 2014 21:36

Kiedyś nie miałam problemów w liczeniu... owszem z matmą zawsze byłam na bakier.. ale generalnie nie byłam tak tępa jak teraz w tej kwestii.
Kiedyś psycholog powiedziała mi, że jeśli czegoś uczyliśmy się po pijanemu lub w trakcie długiego picia, to możemy mieć problem w posługiwaniu się tym na trzeźwo.. :mysli: może to jest właśnie tutaj widoczne?

Właśnie, ja mam podobnie do Jo-asi teraz.. :mysli:

pterodaktyll - Śro 10 Gru, 2014 21:38

Cytat:
Kiedyś psycholog powiedziała mi, że jeśli czegoś uczyliśmy się po pijanemu lub w trakcie długiego picia, to możemy mieć problem w posługiwaniu się tym na trzeźwo.. :mysli: może to jest właśnie tutaj widoczne?

Pieprzysz bąka a on brzdąka :p

Jo-asia - Śro 10 Gru, 2014 21:42

Aniu....ja kiedyś MUSIAŁAM
znać wszystkie odpowiedzi, wszystko wiedzieć....stąd to wiedziałam
dziś mi szkoda.....hmm...miejsca na dysku twardym marnować :rotfl:

Ann - Śro 10 Gru, 2014 21:46

pterodaktyll napisał/a:
Pieprzysz bąka a on brzdąka
znaczy, że głupoty gadała? :D
to dlatego przestałam do niej chodzić :beba:
Jo-asia napisał/a:
MUSIAŁAM
teoretycznie nic nie musze.. ale wypadałoby liczyć bez wyciągania telefonu i robienia z siebie nieuka..
Jo-asia - Śro 10 Gru, 2014 21:52

Nic bardziej mylnego ;)
ile fajnych sytuacji..z takiej niewiedzy może wyniknąć :rotfl:
pod warunkiem, że uznam to za normę...
:mgreen:

Janioł - Śro 10 Gru, 2014 23:27

yuraa napisał/a:

kiedyś mnożyłem w pamięci dwie czterocyfrowe, np 4356x6589
excel. ;) ..kumasz
Jonesy - Czw 11 Gru, 2014 08:11

phi tam, ja to w robocie mam takie zadania, że na przykład coś w programiw w księgowości muszę zrobić raz na dwa lata - oczywiście przez te dwa lata kompletnie zapominam jak to zrobić, biedzę się jak cholera, męczę strasznie, w końcu się udaje. I zawsze sobie obiecuję że muszę spisać sobie co robiłem, bo to w sumie proste, ale zapominam. No i nigdy nie zapisuję...
Wczoraj miałem to samo - 3 godziny instalowałem czytnik i skaner do mikrofisz, który ostatni raz 3 lata temu instalowałem. I znowu nie zapisałem sobie co robiłem...

Ale na plus muszę sobie zapisać, że jestem takim zawziętym osłem, że siedzę aż nie zrobię...

No i czasami mam tak, że oglądałem coś albo czytałem (zwłaszcza jak jestem w tzw "ciągu" serialowym albo "książkowym") że wiem że czytałem albo oglądałem, ale za cholerę szczegółów nie mogę sobie przypomnieć. Kiedyś miałem czas po serialu podyskutować na forum tematycznym, po lekturze porozmawiać z kolegami którzy też ją czytali, to i więcej się utrwalało w pamięci. A tak? Zamiast na twardym dysku zapisuję do pamięci RAM i jak zwalniam pamieć to ulatuje :bezradny:

Edit - ale mnożyć dwie czterocyfrowe liczby to umieją tylko dewianci albo jedi...

Ann - Czw 11 Gru, 2014 08:17

Janioł napisał/a:
kumasz
kumam :okok:
Ann - Czw 11 Gru, 2014 08:19

Jonesy napisał/a:
Zamiast na twardym dysku zapisuję do pamięci RAM i jak zwalniam pamieć to ulatuje
znaczy się, mnie to liczenie do niczego nie jest potrzebne :D co ładnie mi zobrazowałeś. Ja po prostu nie zaśmiecam sobie pamięci zbędnymi sprawami :D Jedyne na czym się znam w liczeniu to są pieniądze :smieje:
Ann - Sob 13 Gru, 2014 22:42

Wigilia szkolna.
7 lat chodzenia do tej szkoły. Znam ludzi, znam się dobrze z dyrekcją.
Fajny dzień.. wspominki, żarty, radocha. W pewnej chwili alkohol. 4 osoby wiedzą o mnie, więc spoko, mam to bezpieczeństwo. Tylko jedna z niewtajemniczonych proponuje mi coś. Nie piję - odpowiadam bez zbędnych słów. Dojadam i wychodzę do sekretariatu mówiąc, że porobię za nie trochę. Większość wychodzi, zostajemy same swoje. Gadamy, sprzątamy itd. Fajny dzień. Ale skojarzenia gdzieś chodzą po głowie chyba.

Wróciłam do domu zmordowana i położyłam się na 30 min, w czasie, których budziłam się chyba 6 razy, by ostatecznie wstać i doprowadzić do porządnej soczystej awantury z ojcem :uoee: . Szukałam zaczepki.. wsiadłam w samochód i skoczyłam do najbliższego sklepu po pepsi.. wróciłam wrzuciłam lód do szklanki, nalałam pepsi i wypiłam całą szklankę, poczułam się lepiej. Zmęczyłam się sprzątaniem, pomogło.

Wtargałam do domu świeżą choinkę w doniczce. Postawiłam, rozcięłam siatkę i usiadałam na podłodze przy niej. Zamknęłam oczy i chłonęłam ten zapach. Igliwia i żywicy. I patrząc na ta choinkę z podłogi, poczułam się jak dziecko. Uspokoiłam się.
Na ubranie choinki jest zbyt wcześnie chyba jak dla mnie.. ale niech stoi i pachnie.

Już mi lepiej.

yuraa - Sob 13 Gru, 2014 23:14

Ann napisał/a:
Szukałam zaczepki.. wsiadłam w samochód i skoczyłam do najbliższego sklepu po pepsi.. wróciłam wrzuciłam lód do szklanki, nalałam pepsi i wypiłam całą szklankę, poczułam się lepiej.

znam to , po przebywaniu w towarzystwie pijących pociągnęło mnie do monopolowego
po pepsi czy inną colę.
szklanka zimnej gazowanej coli, taka namiastka a jednak pomaga

szymon - Sob 13 Gru, 2014 23:48

yuraa napisał/a:
znam to


też znam to :/

wszystko zależy jak potraktuje wode mineralną, jakiś gazowaniec inny, czy nawet głupi kwas chlebowy zakupiony w sklepie... jak ja to odbiorę, po co to kupuje, czy smakuje itd itp ect

Ann - Nie 14 Gru, 2014 21:27

yuraa napisał/a:
szklanka zimnej gazowanej coli, taka namiastka a jednak pomaga
szymon napisał/a:
jak ja to odbiorę, po co to kupuje, czy smakuje itd itp ect

Tak się od wczoraj nad tym zastanawiam co mi miała dać ta pepsi.. czy miałam poczuc gaz w nosie, czy miałam ugasić pragnienie, czy dać sobie rzut hormonu szczęścia z cukru.. czy pojechałam do sklepu tak naprawdę w odruchu. Zaskakujące jest moje myślenie, jako alkoholiczki. :mysli:
ale i tak siebie lubię, nawet w pokręconym myśleniu :beba: ;)

rufio - Nie 14 Gru, 2014 22:05

Zagrała podświadomość i to dwa razy.
-1 .Coś się stało - sklep ugaszacz emocji - stare odruchy
22- Terapia - nauki - wypij coś - nie pusty żołądek , przegryź .Nowe odruchy
Pojętna z Ciebie osóbka i wdzięczna uczennica - uważałaś na lekcjach.
Bardzo dobrze - 2+

Prsk :okok:

pterodaktyll - Nie 14 Gru, 2014 22:15

rufio napisał/a:
Bardzo dobrze - 2+

:nie: 3- :nono:

rufio - Nie 14 Gru, 2014 22:18

Niech Ci będzie - 3= :dokuczacz:


prsk

Ann - Nie 14 Gru, 2014 22:21

Bardzo dobrze, dostatecznie :mysli:
yuraa - Nie 14 Gru, 2014 23:12

ale ciacha wypatrzyłem

Ann - Nie 14 Gru, 2014 23:15

yuraa, :mniam:
Ann - Wto 16 Gru, 2014 11:40

Jestem na L4, ale zawsze jest tak, że jak mnie nie ma w firmie to coś się musi stać.

Jednym z portierów jest mój kuzyn, 30 latek.
Dziś nikt nie mógł wejść do budynku o 7 rano, bo wszystko pozamykane, chłodnie i samochody na placu, które portier ma pod opieką, miały zbyt wysoką temperaturę, co może skutkować popsuciem się towaru (towaru zewnętrznej firmy). Światła na placu się świeciły, choć już było widno. Portiera (kuzyna) brak.
Dowiedział się o tym mój ojciec, który też w tej firmie pracuje, a który podjechał po coś do firmy koło 9 rano. Ludzie przyszli ze skargą.
Wiem, że P. 'lubi wypić'. A mówiąc inaczej ma gość problem.. tak go nauczyła jego rodzona matka, że piwko z rana jak śmietana. Bujał się chłopak bez roboty, więc dałam mu szansę jak zwolniło się miejsce i przez dwa miechy było ok. Normalnie mucha nie siada. A dziś zawalił po całości.
Dzwonił do niego i mój ojciec i ja. Właścicielowi nie powiedzieliśmy nic. Zapytałam się P, czy pił w pracy, wprost, bo wiem jak jest. Zarzeka się, że nie, że mu się przysnęło, że budzik nastawił w telefonie ale nie usłyszał go. A ja przecież widziałam go nie dalej niż w sobotę skacowanego rano w pracy, tak skacowanego, że ledwo chodził. Zdolny, grzeczny, facet, trochę figo-fago.. ale generalnie ok.. tyle, że jak widać 16 godzin bez alkoholu wytrzymać nie może.
Powiedziałam mu dziś, że mimo, tego, że jesteśmy rodziną, jeśli to się powtórzy lub dowiem się, że pije w pracy, załatwię mu bez mrugnięcia okiem zwolnienie z pracy w trybie natychmiastowym, bo nie będę ponosić za niego konsekwencji, ani świecić oczami.

Teraz tak.. następny dyżur ma w piątek, myślę, że wówczas będzie sie bał pić lub spać.. ale kolejny ma w wigilię. Pojadę, niby z życzeniami, specjalnie. A wcześniej zaopatrzę się w jednorazowy alkomat. Jak poczuję, każę dmuchać. Jak wydmucha to zrobię dym. Sorry. Może kiedyś to zrozumie. A może mnie znienawidzi.. ale nie popuszczę.

Jonesy - Wto 16 Gru, 2014 12:19

stworzyliśmy potwora :lol2:













ciasteczkowego :p

Whiplash - Wto 16 Gru, 2014 12:26

Jonesy, zapomniałeś dodać " :okok: "

:okok: :mgreen:

Ann - Wto 16 Gru, 2014 12:47

Jonesy napisał/a:
stworzyliśmy potwora :lol2:













ciasteczkowego :p
:mgreen:
Nie wygaszaj się .. ;)

sabatka - Śro 17 Gru, 2014 08:07

Ann napisał/a:
Może kiedyś to zrozumie. A może mnie znienawidzi.. ale nie popuszczę.


bardzo dobre podejście :)

Hyptopter - Śro 17 Gru, 2014 13:22

Ann napisał/a:
Bujał się chłopak bez roboty, więc dałam mu szansę jak zwolniło się miejsce

Witaj Ann. :) Ja też tak kiedyś pomagałem. A teraz... nigdy w życiu. :evil: Nie dość, że pijany w pracy, to jeszcze złodziej... :oops:

Ann - Śro 17 Gru, 2014 14:13

Hyptopter, ja uważam, że każdy ma szansę. Jeśli chce, mądrze ją wykorzysta. Jeśli nie.. mówi się trudno. Nie ma litości.

Mnie kiedyś za spanie w pracy (kac morderca) wywalili, po drugim podejściu. Wtedy tego nie zrozumiałam.

Hyptopter - Śro 17 Gru, 2014 14:33

Ann napisał/a:
każdy ma szansę.
Zgadzam się z tym. Tylko, że jeżeli komuś "załatwiam" robotę, to w jakimś stopniu za niego ręczę. Paskudnie się czułem, kiedy dowiadywałem się od pracodawcy, dlaczego mój "protegowany" już nie pracuje. A okoliczności były podobne jak w przypadku Twojego kuzyna.
Ann - Śro 17 Gru, 2014 15:21

Hyptopter napisał/a:
jeżeli komuś "załatwiam" robotę, to w jakimś stopniu za niego ręczę.
No pewnie, że tak.


Teraz jeszcze mi się przypomniało, w temacie około pracowniczym, że jak wcześniej chorowałam (już po zaprzestaniu picia) to chodziłam do pracy chora, lub brałam jeden niepełny dzień wolnego, byle choć przez chwilę wytrząść się pod kołdrą.. i biegłam do pracy, bo wydawało mi się, że świat w firmie beze mnie się zawali. Teraz jestem na L4 i ani przez moment nie wahałam się czy je wziąć. Lekarz zaproponował, a ja powiedziałam tak. Nie rezygnuję też ze złożonego wniosku o urlop w dniach 22,23,24, 31. Okazuje się, że z powodu mojej choroby świat się w firmie nie zawalił.. a ja mam prawo chorować spokojnie w domu, bo sama sobie to prawo dałam.. i żadna siła tego nie zmieni. Owszem mogę w ramach wyjątku puścić z łóżka ważny przelew, w ciągu 5 minut. I tyle.
Nie prosiłam o możliwość pójścia na chorobowe :szok: , ale poinformowałam w krótkich słowach, że jestem na zwolnieniu do końca tygodnia.

(mam jeszcze chyba z 12 dni urlopu do wykorzystania :mysli: )

Natomiast w okresie picia.. zawsze brakowało mi urlopu.. fakt, że wówczas biuro było dwuosobowe, a teraz jestem sama.

Gorzkaczekolada - Śro 17 Gru, 2014 15:27

No z tym kuzynem dobra decyzja, choć wiadomo, w pierwszej chwili na pewno zostaniesz wrogiem nr 1.
Ann - Śro 17 Gru, 2014 15:37

Gorzkaczekolada napisał/a:
w pierwszej chwili na pewno zostaniesz wrogiem nr 1.
spoko, taka kolej rzeczy ;) mój ówczesny szef po wywaleniu mnie z roboty w 2009 roku też był wrogiem nr 1, dzisiaj jakbym go spotkała to jeszcze bym go przeprosiła za nieprzyjemności ;) .
Ann - Czw 18 Gru, 2014 22:24

Taaaa 23r g45g
54rerrer

Jonesy - Czw 18 Gru, 2014 23:18

Ann napisał/a:
Gorzkaczekolada napisał/a:
w pierwszej chwili na pewno zostaniesz wrogiem nr 1.
spoko, taka kolej rzeczy ;) mój ówczesny szef po wywaleniu mnie z roboty w 2009 roku też był wrogiem nr 1, dzisiaj jakbym go spotkała to jeszcze bym go przeprosiła za nieprzyjemności ;) .


Oj poszedłem swego czasu do Sfinksa, do tego gnoja, chama, łajdaka i sukinsyna, co mnie wywalił z roboty w maju, tuż przed sezonem, za to że nachlałem się, nie przyszedłem do roboty, a dnia następnego powiedziałem że uważam że należy mi się co najmniej podwyżka jak nie awans po tylu latach kelnerki. Poszedłem tam i podziękowałem mu z całego serca, bo mi życie wtedy uratował - "Harry nie możesz tutaj pracować więcej - musisz iśc do normalnej pracy, bo będzie źle". Miesiąc później byłem już informatykiem (inna rzecz że za kwotę 6 razy mniejszą, ale powoli do celu) To wywalenie na zbity pysk to najlepsze co mnie wtedy mogło spotkać!

Ann - Czw 18 Gru, 2014 23:40

Jonesy napisał/a:
To wywalenie na zbity pysk to najlepsze co mnie wtedy mogło spotkać!
widzisz, bo Ty musiałeś zacząć pracę dalej by móc się utrzymać.. a mnie po wywaleniu z roboty wisiało przez 8 miesięcy.. wisiało i powiewało, aż mnie wujek wziął na staż do firmy z litości (podejrzewam, że na prośbę matki).
Mnie wówczas to wywalenie z bardzo dobrze płatnej pracy nie dało nic do myślenia. Toż to cham mnie wywalił, bo się uczepił, bo się dopieprzył, bo mi się ku*** oko przymknęło.. i wielkie haaaalo. A ja przecież zmęczona jestem!
Dziś widzę, że gdybym mieszkała sama i musiała się utrzymać w jakikolwiek sposób to pewnie bym mu za to dziękowała dużo szybciej.

Ann - Sob 20 Gru, 2014 23:58

A dziś jest jeden z takich wieczorów.. kiedy nie mam najmniejszej ochoty położyć się spać.
Jedyne czego pragnę to móc wtulić się w kogoś kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa. Tak po prostu, (bez zbędnych tłumaczeń i zagłębiania się w problem) chciałabym poczuć czyjeś bicie serca obok.
:bezradny:
Samotność czy coś..

stanisław - Nie 21 Gru, 2014 00:04

Ann napisał/a:
A dziś jest jeden z takich wieczorów.. kiedy nie mam najmniejszej ochoty położyć się spać.
Jedyne czego pragnę to móc wtulić się w kogoś kto dałby mi poczucie bezpieczeństwa. Tak po prostu, (bez zbędnych tłumaczeń i zagłębiania się w problem) chciałabym poczuć czyjeś bicie serca obok.
Tak jestem z tobą moze nie poczujesz bicia mego serca ale jestem z toba
rybenka1 - Nie 21 Gru, 2014 00:05

Aniu :serce: :mama:
Ann - Nie 21 Gru, 2014 00:09

:kwiatek:
ceewd zxczxc

Matinka - Nie 21 Gru, 2014 00:15

Hej, Aniu! Pamiętaj nie jesteś sama! :pocieszacz:
rybenka1 - Nie 21 Gru, 2014 00:16

Aniu nie tak dawno ,mąż musiał wyjechać ,ja nie przyzwyczajona do samotnosci ,poczułam się samotna .Nawet pies nie chciał być przy mnie . :szok: Nie mogłam spać ,pusto ,nudno ,misia do łózka se wziełam ,przytuliłam i zasnełam. :buzki:
pterodaktyll - Nie 21 Gru, 2014 00:21

Ann napisał/a:
Samotność czy coś..

Samotność........zdarza się czasem i nie tylko Tobie :buziak:

rybenka1 - Nie 21 Gru, 2014 00:26

:smieje: byle był :lol2:
Tosia - Nie 21 Gru, 2014 00:27

:buziak: :pocieszacz: przytulasy..
Ann - Czw 25 Gru, 2014 16:26

Święta, święta. Rodzina, ciotka, wujek ich dzieci i wnuki. Alkoholu na stole wbrud. Bawię się z dziećmi.. ale wrzeszcza okrutnie a ja po 3 godzinach snu dziś w nocy mam obniżoną odporność. Mimo wszystko genialnie mi się bawi z chłopakiem 1,5 rocznym. Samochody, wszystkie wersje, jeździmy po całej kuchni. I śmiejemy się cała buzia ;) .

A tak na marginesie ... Ludzie nie rozumieją że NIE znaczy NIE. I że NIE mam chęci także na piwo bezalkoholowe.
Ja już nigdy nie będę pasować do takich posiadowek. A i nie mogę patrzeć na picolo nalewane dzieciom w wieku 1,5-6 lat. Dzieci już dziś wiedzą że MUSI być szampan.

staaw - Czw 25 Gru, 2014 17:32

Ann napisał/a:


A tak na marginesie ... Ludzie nie rozumieją że NIE znaczy NIE. I że NIE mam chęci także na piwo bezalkoholowe.
Ja już nigdy nie będę pasować do takich posiadowek. .

Przyzwyczają się :luzik:
Mi nikt nie wierzył że pierwsza szklanka nie pije... a już ze dwa lata nikt nie proponował alkoholu. Nie unikam przyjęć...

Może jeszcze nie wierzą że ty serio...

Kami - Czw 25 Gru, 2014 17:38

Ann napisał/a:
że NIE znaczy NIE. I że NIE mam chęci także na piwo bezalkoholowe.


mądra kochana Ann :buziak:

Ann napisał/a:
Ja już nigdy nie będę pasować do takich posiadowek.


jak do takich nie, to do innych na pewno ergr Ann mi jest fajnie jak na imprezach zakrapianych zrobią sobie ze mnie kierowcę, nie mówię tu o wódzie lanej strumieniami ale ja nie muszę nic pić by z moimi przyjaciółmi siedzieć przy grillu i piec kiełbaski
ja mam wybór mogę sie napić a mogę też i nie pić i nikt mnie za to nie krytykuje :mgreen:

Ann - Czw 25 Gru, 2014 21:50

staaw napisał/a:
Może jeszcze nie wierzą że ty serio...
Może :bezradny: zresztą nie muszą mi wierzyć, na nic mi to ..
Chce tylko by zapamietali, że nie to nie.
Rzadko się z nimi widuję teraz.. jak piłam to tam mogłam 10 miesiecy remont robic.. malowanie kamienicy znaczy sie.. za zgrzewkę piwa codziennie i 100 na bilet do domu i powrót po weekendzie.

Kami napisał/a:
Ann mi jest fajnie jak na imprezach zakrapianych zrobią sobie ze mnie kierowcę,
mi nie.. bo mi zioną.. :bezradny:
Ann - Pią 26 Gru, 2014 22:54

Dzisiejsze popołudnie.
Szykuję się, maluję ubieram. Wychodzę, mówię, że zostawiam samochód i będę za kilka godzin. 4 razy matka pyta dlaczego zostawiam samochód. Po powrocie bacznie mnie obserwuje.
Założę się, że myślała, że idę chlać.
Bo ja prawie wcale nie wychodzę bez samochodu.
:beba:

dziadziunio - Sob 27 Gru, 2014 10:11

Ann napisał/a:
Założę się, że myślała, że idę chlać.


No to chyba było przerażona? ;)

Ann napisał/a:
Bo ja prawie wcale nie wychodzę bez samochodu.


g4g412
pozdrawiam :pocieszacz:

Ann - Sob 27 Gru, 2014 13:17

dziadziunio napisał/a:
No to chyba było przerażona?
skoro aż 4 razy pytała DLACZEGO wychodzę na kilka godzin bez auta, to musiała się obawiać.. ale to kolejny dowód na to, że na zaufanie pracuje się latami.
Bez samochodu wychodzę tylko jak idę do osiedlowego sklepu albo do warzywniaka i zazwyczaj wracam po 10 minutach.

A Sylwester w tym roku będzie przed TV, postanowione.

dziadziunio - Sob 27 Gru, 2014 15:10

Ann napisał/a:
A Sylwester w tym roku będzie przed TV, postanowione.



Mam tylko nadzieję, ze programy będę ok, i znowu nie bedziesz musiała wychodzić...
Bez samochodu oczywiscie gdyz idzie zima, to i o stłuczkę łatwiej... :manicure:
Szczęsliwego roku dla Ciebie i Twoich bliskich...
:pocieszacz:

Ann - Sob 27 Gru, 2014 20:56

dziadziunio napisał/a:
Mam tylko nadzieję, ze programy będę ok, i znowu nie bedziesz musiała wychodzić...
Bez samochodu oczywiscie gdyz idzie zima, to i o stłuczkę łatwiej...
jak programy nie będą OK to jet forum, to jest milion innych zajęć.. a nawet spacer :P .
Wychodziłam bez samochodu bo jechalam z kimś.. a nie bo szłam szukać kij wie czego ;) dla ścisłosci.

dziadziunio napisał/a:
Szczęsliwego roku
również! Bądź szczęśliwy!
dziadziunio - Sob 27 Gru, 2014 20:58

Ann napisał/a:
dla ścisłosci.

No to mnie, uspokoiłaś..
:pocieszacz:

Ann - Nie 28 Gru, 2014 15:12

Nawracam się.. :uoee:
cokolwiekbytomiałoznaczyc itd.

dziadziunio - Nie 28 Gru, 2014 15:15

:pocieszacz:
To Twoje życie..
:pocieszacz:

Ann - Nie 28 Gru, 2014 15:16

dziadziunio napisał/a:
To Twoje życie..
i co gorsza całe w moich rękach.. i ode mnie zależy co dalej i w którą stronę pójdę..
c44vc

pterodaktyll - Nie 28 Gru, 2014 15:18

Ann napisał/a:
Nawracam się.. :uoee:

Jak byś się nie nawracała, du** zawsze z tyłu :bezradny:

Ann - Nie 28 Gru, 2014 15:19

pterodaktyll napisał/a:
Jak byś się nie nawracała, du** zawsze z tyłu
i w szyję się przy tym nie ugryzę :bezradny:
zołza - Nie 28 Gru, 2014 15:20

Ann napisał/a:
Nawracam się..
cokolwiekbytomiałoznaczyc itd.


Anulka :nie: Coś z Tobą się chyba niedobrego dzieje ...Nosi Cię jak cholera ;)
Oczywiście ...żeby nie było to tylko moje odczucia po czytaniu Twoich tekstów :pocieszacz:

dziadziunio - Nie 28 Gru, 2014 15:21

No....
:pocieszacz:

Ann - Nie 28 Gru, 2014 15:49

zołza, ano nie da się ukryć, że ja już sama to nawet widzę..
zaczepna jestem :wiking: nerwowa jestem :[
i cała masa innych cudów..
:bezradny:
tak sobie popierniczę od rzeczy.. albo do rzeczy.. sama nie wiem

staaw - Nie 28 Gru, 2014 15:54

Ann napisał/a:

tak sobie popierniczę od rzeczy.. albo do rzeczy.. sama nie wiem

Do rzeczy nawet lepiej.
Nie będą pyskowały...

Ann - Nie 28 Gru, 2014 16:02

staaw napisał/a:
Do rzeczy nawet lepiej.
Nie będą pyskowały...
no to właśnie pierniczę.. :uoee:
Ann - Pon 29 Gru, 2014 23:09

Muszę się z tego jakoś wygrzebać.. :uoee:
Ann - Pon 29 Gru, 2014 23:52


esaneta - Pon 29 Gru, 2014 23:54

Gdzie ja taki obrazek widzialam....... :drapie:






:buahaha:

Ann - Śro 31 Gru, 2014 12:03

Podsumowując rok powiem tak:
Obchodziłam w nim dwa razy swoje urodziny, te 25te i roczek - narodzin do życia.
Cały ten rok to pełne 365 dni, które pamiętam i których nie mogę poddać pod wątpliwość istnienia mojego w tym.
Poznałam kilku wspaniałych ludzi. Spełniłam kilka moich wariackich pomysłów i niewielkich marzeń.
Zrozumiałam bardzo wiele, odnalazłam drogę do siebie... i odnajduję kolejne.
Przetrwałam różne sztormy i zawirowania. Uwolniłam się od tajemnicy jakiej nie muszę już targać ze sobą aż po grób.
Ukończyłam terapię podstawową i weszłam w pogłębioną.
Oddzieliłam ziarno od plew - przyjaciół od fałszywych przyjaciół.
Odbudowałam wiele w relacjach w domu.
Nie pozwalam się traktować jak śmiecia.. już nie.
Z przyziemnych spraw - zdałam za pierwszym razem prawko i zrobiłam baaardzo dużo kilometrów i zwiedziłam kilka miejsc.
A reszta jest tylko moja
23r

Ann - Wto 06 Sty, 2015 00:43

Przeszłość to dno.. każdy powrót do niej w jakimkolwiek przejawie przysłania mi przyszłość, odbierając kawałek po kawałku możliwość do zrobienia kroku w przód.
Jo-asia - Wto 06 Sty, 2015 11:03

Przesłania....bo nie znalazłaś, przebaczenia i wdzięczności.
Ann - Śro 07 Sty, 2015 09:48

Czymże są plany na życie?
Dalekosiężne plany na życie..?
Skoro mnie wystarcza wiedzieć co jest dziś i jutro najdalej.
Z dnia na dzień, krok za krokiem... z lękiem przed tym co będzie za tydzień.
Z brakiem pokładanej nadziei w przyszłości i brakiem celów do realizacji.

zołza - Śro 07 Sty, 2015 11:19

Ann napisał/a:
z lękiem przed tym co będzie za tydzień.

Po co się lękać ? :mysli: Będzie co ma ma być ;)
Ann napisał/a:
Z brakiem pokładanej nadziei w przyszłości i brakiem celów do realizacji.

No tak ! Nadzieja ...matka głupich :P A cele nie biorą się z kosmosu , trzeba je sobie samemu wyznaczyć , jeden po drugim ;) I jeden po drugim realizować :)

pterodaktyll - Śro 07 Sty, 2015 11:49

Ann napisał/a:
Czymże są plany na życie?
Dalekosiężne plany na życie..?

Planowaniem własnej trzeźwości Aniu. Jeśli chcesz zaplanować coś dalekosiężnego i atrakcyjnego dla siebie, to zawsze w podtekście powinno Ci wyjść, że niezbędnym warunkiem osiągnięcia tego celu jest Twoja trzeźwość. WARUNKIEM a nie CELEM. :)

rufio - Śro 07 Sty, 2015 15:47

"No i fajnie "

prsk :mniam:

Ann - Śro 07 Sty, 2015 22:38

zołza napisał/a:
A cele nie biorą się z kosmosu , trzeba je sobie samemu wyznaczyć , jeden po drugim I jeden po drugim realizować
Pfff.... czasem brak mi sił na to i ustaję w tym.. a właściwie zupełnie się zaryłam i stanęłam jak osioł.

pterodaktyll napisał/a:
niezbędnym warunkiem osiągnięcia tego celu jest Twoja trzeźwość. WARUNKIEM a nie CELEM.
Zgodzę się w 100%.. bez trzeźwości (abstynencji czy jak zwał tak zwał) to jest pozamiatane.. natomiast, czy życie z dnia na dzień, będzie pomocne w trzeźwieniu? Czy będzie jedynie suchą abstynencją? :/ i beznadzieją ubraną w łatkę pięknego: ale mnie tak dobrze.

:mysli:

pterodaktyll - Śro 07 Sty, 2015 22:43

Ann napisał/a:
czy życie z dnia na dzień, będzie pomocne w trzeźwieniu? Czy będzie jedynie suchą abstynencją? :/ i beznadzieją ubraną w łatkę pięknego: ale mnie tak dobrze.

Dopóki w to naprawdę nie uwierzysz i nie zaakceptujesz tego, to będziesz sobie własnie takie pytania zadawać. Mnie taka akceptacja mojej rzeczywistości zajęła jakies trzy lata chyba........znasz ten truizm "daj czas czasowi"? To jest naprawdę prawdziwe......uwierz w to

Ann - Śro 07 Sty, 2015 22:49

pterodaktyll napisał/a:
Mnie taka akceptacja mojej rzeczywistości zajęła jakies trzy lata chyba........znasz ten truizm "daj czas czasowi"? To jest naprawdę prawdziwe......uwierz w to
Ok o ile akceptuję fakt, że nie ma już ekscesów takich jakie kiedyś sama na siebie sprowadzałam.. to o tyle.. nie mam żadnych planów na przyszłość.. a to trochę do du** nie? :/ Cieszę się, że mam jakąś tam stabilizację, ale właśnie ona jest jakaś tam.. tylko jakaś tam..

z jednej strony mam niedosyt życia, a z drugiej boję się.

pterodaktyll - Śro 07 Sty, 2015 22:51

Ann napisał/a:
nie mam żadnych planów na przyszłość.. a to trochę do du** nie?

Nie tylko trochę do du** ale całkiem do du**...
Ann napisał/a:
z jednej strony mam niedosyt życia, a z drugiej boję się.

Tobie się wydaje, że można trochę być w ciąży a trochę nie być? :p

Ann - Śro 07 Sty, 2015 23:02

pterodaktyll napisał/a:
Nie tylko trochę do du** ale całkiem do du**...
i o to właśnie chodzi :bezradny: i chyba tą d**ę trzeba w troki wziąć.. tylko jeszcze nie wiem jak.. bo ja się potrafię zmotywować dopiero w ostatniej chwili :bezradny:

pterodaktyll napisał/a:
Tobie się wydaje, że można trochę być w ciąży a trochę nie być?
nie no.. ja wiem, że można nie być - tak jak np ja aktualnie nie jestem :skromny:
rufio - Czw 08 Sty, 2015 09:35

Spieszy Ci się gdzieś ? Jesteś w przedszkolu - poczekaj - przyjdzie czas to i pójdziesz do podstawówki . Dzień za dniem i przyjdzie taki w którym już będziesz wiedzieć że coś ci zachce , nie poganiaj bo przegapisz znak " stop" .
Od razu tez nie wpadłaś w nałóg do tego też był potrzebny czas . Jaka ta młodzież niecierpliwa . :P


prsk :hura:

Ann - Czw 08 Sty, 2015 10:17

rufio napisał/a:
Spieszy Ci się gdzieś ?
rufio napisał/a:
przegapisz znak " stop" .
Zdaje mi się, że ja zbyt długo na tym STOPie stoję. Wiele rzeczy przelatuje mi przez palce, z powodu mojego strachu, że się nie powiedzie. Oswajam się z tym wszystkim, przyglądam się temu.. może uznam wreszcie, że mam prawo (i niejako obowiązek) mieć cel.. a później to już sobie może to trwać i czekać mogę na jego realizację, tyle ile będzie trzeba.
rufio - Czw 08 Sty, 2015 10:55

Lepiej postać minute dłużej niż wpaść pod tira . Ja na początku zrobiłem tak
- Coś sobie wymyślałem , postanawiałem i zrobiłem półkę ( w myślach ) na która stawiałem swe coś i powoli kiedy już dojrzałem lub stwierdziłem , że mogę ściągałem tą rzecz z tzw . półki i zacząłem realizować jeżeli okazało się , jeszcze nie dam rady odkładałem z powrotem i czekałem na inną okazję i tak powoli z moich 10 podstawowych marzeń 6 już mam .
" Dokąd się tak spieszysz na swój pogrzeb zdążysz (...) "

prsk

Ann - Czw 08 Sty, 2015 11:26

rufio, wszystko rozumiem... Ale moj polka jest pusta... :bezradny:
staaw - Czw 08 Sty, 2015 11:33

Ann napisał/a:
rufio, wszystko rozumiem... Ale moj polka jest pusta...:

I bardzo dobrze. Na zagraconej nie zmieściłoby się nic nowego...

rufio - Czw 08 Sty, 2015 12:05

Ann napisał/a:
Ale moj polka jest pusta...

No to fajnie - jest miejsce i pole do marzeń - nie musisz sprzatac - :radocha:

prsk

Jo-asia - Czw 08 Sty, 2015 12:56

Ann napisał/a:
wszystko rozumiem... Ale moj polka jest pusta... :bezradny:

a ja na niej widzę...Coś........ŻYCIE
a to w jaką sukienkę czy spodnie ją ubierzesz.....zostaw chwili :)


Za każdym razem jak u Ciebie piszę....mówię, to ostatni raz....
i nie umiem dotrzymać sobie słowa...przepraszam :)

szika - Czw 08 Sty, 2015 14:31

Jo-asia napisał/a:
Za każdym razem jak u Ciebie piszę....mówię, to ostatni raz....
i nie umiem dotrzymać sobie słowa...przepraszam
mam podobnie :(
Guido - Czw 08 Sty, 2015 14:43

Jo-asia napisał/a:
Ann napisał/a:
wszystko rozumiem... Ale moj polka jest pusta... :bezradny:

a ja na niej widzę...Coś........ŻYCIE
a to w jaką sukienkę czy spodnie ją ubierzesz.....zostaw chwili :)


Chciałem napisać coś w tym duchu i zastanawiałem się, jak to sformułować.
Aż tu nagle Joasia uprzedziła mnie w sposób, jak zwykle, doskonale trafny, poetycki i zwięzły.

Ann - Czw 08 Sty, 2015 16:17

szika napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Za każdym razem jak u Ciebie piszę....mówię, to ostatni raz....
i nie umiem dotrzymać sobie słowa...przepraszam
mam podobnie :(

jak mam to rozumieć?

Ann - Czw 08 Sty, 2015 20:38

Jo-asiu? Szika? :mysli:
Jo-asia - Czw 08 Sty, 2015 22:42

Masz mnie w ignorowanych?

a
przepraszam, bo czuję że się wcinam....choć nie jest to moją intencją.

szika - Czw 08 Sty, 2015 23:04

mój wpis był spontaniczny..
przeczytałam Joasie i.. dotarło do mnie, że mam podobnie..
mam poczucie jak pisze u Ciebie, choc ostatnio rzadko to robie, że nie trafiam... idzie w przestrzeń.. bezradność..nie umiem Ci pomóc..

rybenka1 - Czw 08 Sty, 2015 23:11

Aniu ,ja kiedyś powiedziałam terapeucie ,żaliłam się .Powiedziałam ,że mnie jakoś wszystko idzie powoli ,topornie ,że innym lepiej .To powiedział mi ,że widocznie tyle czasu potrzebuję ,kazdy jest inny .Aniu wyluzuj :luzik: śpiesz się powoli. :buziak: :buziak:
Ann - Czw 08 Sty, 2015 23:31

Jo-asia napisał/a:
Masz mnie w ignorowanych?

a
przepraszam, bo czuję że się wcinam....choć nie jest to moją intencją.
w ignorowanych? a kto tak powiedział? ceewd To Ty tak odbierasz to, że się wcinasz..

szika napisał/a:
mój wpis był spontaniczny..
przeczytałam Joasie i.. dotarło do mnie, że mam podobnie..
mam poczucie jak pisze u Ciebie, choc ostatnio rzadko to robie, że nie trafiam... idzie w przestrzeń.. bezradność..nie umiem Ci pomóc..
Szika a czy musisz umieć pomóc każdemu? To, że nie zawsze odnoszę się do Twoich wpisów, nie znaczy, że są one próżnią..

Ja tutaj widzę od Was nie od dziś pewien afront na mnie.. ale cóż.. nie mogę tego zmienić.. musze się z tym pogodzić.. albo :bezradny:
Nie przypasuję każdemu :bezradny:

smokooka - Czw 08 Sty, 2015 23:58

Ann napisał/a:
Nie przypasuję każdemu
Aneczko, nie jesteś zupą pomidorową, żeby każdemu pasowała ;)

Mi to się wydaje, że tu doszło do jakichś nieporozumień :mysli:

Jo-asia - Pią 09 Sty, 2015 05:12

afront.....mówisz
tylko po której stronie? bo nie jest on po mojej....

I jednak nie przestanę....będę pisała jak poczuje, że chce

Zupę pomidorowa lubię...
i nie chodzi ju o to aby......Ci pasowało moje pisanie
Dzięki smoczku :)

zimna - Pią 09 Sty, 2015 07:45

Ann napisał/a:

szika napisał/a:
napisał/a:
mój wpis był spontaniczny..
przeczytałam Joasie i.. dotarło do mnie, że mam podobnie..
mam poczucie jak pisze u Ciebie, choc ostatnio rzadko to robie, że nie trafiam... idzie w przestrzeń.. bezradność..nie umiem Ci pomóc...

Szika a czy musisz umieć pomóc każdemu? To, że nie zawsze odnoszę się do Twoich wpisów, nie znaczy, że są one próżnią..

Ann, nie masz wpływu na czyjeś oczekiwania i frustracje wynikające z ich niespełnienia.
To nie twój problem :luzik:

szika - Pią 09 Sty, 2015 07:58

zimna nie zawiodłam się - dziękuję :)
czekam jeszcze na jedną osobe :)

zimna - Pią 09 Sty, 2015 08:08

Szika zawsze możesz na mnie liczyć :)
zołza - Sob 10 Sty, 2015 12:22

szika napisał/a:
zimna nie zawiodłam się - dziękuję
czekam jeszcze na jedną osobe


Czyżby na mnie? :roll:

Ann - Wto 13 Sty, 2015 10:17

Zapomniałam jak to jest cieszyć się małymi rzeczami. Zapomniałam jak ważnym było dla mnie to że dziś nie piję, że dziś jestem trzeźwa. Zapomniałam jak to jest się cieszyć osiągnięciami i planami. A dokładałam na garba raz po raz coraz to większe problemy, komplikując samej sobie znów na własne życzenie codzienność. Słuchając głosu pijanego rozumu sukcesywnie odcinałam się od tego co już poznałam w drodze trzeźwienia.
Wracam, układam, staję na nogi. Schylam kark na tyle na ile umiem dziś. Bo na prawdziwą pokorę to jeszcze trzeba mi pracować.

Ann - Śro 14 Sty, 2015 23:36

Czasem do tej prawdziwej stabilizacji brakuje mi kogoś obok.
Kogoś tylko dla mnie, kogoś dla kogo ja mogłabym być ważna.
Kurcze po prostu brakuje mi ciepła drugiego człowieka,
poczucia bycia kochaną..
poczucia bycia potrzebną..
móc się wtulić w kogoś i poczuć bezpieczeństwo i spokojnie zasnąć.
To byłoby dopełnieniem wszystkiego.
Ale cóż.. może kiedyś i to nadejdzie.
A dziś przytulę się do Jaśka (tego z czterema rogami).

Jonesy - Śro 14 Sty, 2015 23:52

Ann napisał/a:

A dziś przytulę się do Jaśka (tego z czterema rogami).


Widzę że nocki spędzamy z tym samym partnerem... :bezradny:

Ann - Śro 14 Sty, 2015 23:59

Przynajmniej nie protestuje :mysli:
Thomasson - Czw 15 Sty, 2015 17:05

Ann napisał/a:
Przeszłość to dno.. każdy powrót do niej w jakimkolwiek przejawie przysłania mi przyszłość, odbierając kawałek po kawałku możliwość do zrobienia kroku w przód
Ann napisał/a:
nie mam żadnych planów na przyszłość.. a to trochę do du** nie?

Krok w przód tylko w teraźniejszości można wykonać. Czasem mam podobnie a mitingowi koledzy w wieku przedemerytalnym chyba tego nie rozumieją. Z jednej strony chce wypełnić pustkę po alkoholu a z drugiej strony widzę że wszystko to lipa nie warta zachodu i tylko w swoim wnętrzu mogę znaleźć zadowolenie. A żyć trzeba i jakoś się w tym wyścigu szczurów odnaleźć. Cyniczny jestem wobec norm społecznych a to sukcesu nie wróży. :bezradny:

pannaJot - Czw 15 Sty, 2015 17:25

Thomasson napisał/a:
Cyniczny jestem wobec norm społecznych a to sukcesu nie wróży. :bezradny:

Niekoniecznie- ja tez nie uznaje niektórych norm społecznych, ale jest to zgodne z moimi przekonaniami- ze mną. Nie mam zamiaru żyć żeby zadowalać społeczeństwo. Chce po prostu być w zgodzie ze sobą. A to jest sukces :)

Thomasson - Czw 15 Sty, 2015 17:29

pannaJot napisał/a:
Niekoniecznie- ja tez nie uznaje niektórych norm społecznych, ale jest to zgodne z moimi przekonaniami- ze mną. Nie mam zamiaru żyć żeby zadowalać społeczeństwo. Chce po prostu być w zgodzie ze sobą. A to jest sukces
Dzięki za te słowa :kwiatek:
Sukces jako prestiż miałem na myśli, choć to marny sukces.

Ann - Pon 19 Sty, 2015 09:57

3 dni życia w pędzie i na 120%.
W sumie, dużo plusów z tego mam.
Nowe horyzonty mi się pokazały w międzyczasie skoro egzamin tak dobrze poszedł.
Może do czasu oficjalnego odbioru dyplomów (koniec marca) ułożę ten plan w głowie na tyle, by ten dyplom wykorzystać i pracować zgodnie z nim.
Dziś siłownia jak co poniedziałek (i środę i piątek)..
I dziś mityng, w miejscu gdzie nie byłam prawie dwa miesiące.
Schylam głowę i idę, żeby wejść przez drzwi.
5grv

Thomasson - Pon 19 Sty, 2015 10:13

Ann napisał/a:
Nowe horyzonty mi się pokazały w międzyczasie skoro egzamin tak dobrze poszedł.
Cóż to za egzamin i jakie horyzonty?
Ann - Pon 19 Sty, 2015 10:17

Thomasson napisał/a:
Cóż to za egzamin i jakie horyzonty?
opiekun medyczny, czyli drugi zawód około medyczny mieć będę. Horyzonty, własna działalność, opieka nad schorowanymi, starszymi, pomoc około medyczna ale i w codzienności.
Thomasson - Pon 19 Sty, 2015 10:46

O to dobra fucha jest, moja ex też robi opiekuna i jeszcze coś tam do tego. Zapotrzebowanie na to będzie rosło.
Ann napisał/a:
opieka nad schorowanymi, starszymi, pomoc

Zawsze podziwiałem takie osoby :okok:

Ann - Wto 20 Sty, 2015 08:12

Byłam wczoraj na mityngu - jest ok.
Dobra rzecz, moje miejsce, moje bezpieczeństwo.

Kolejna noc nieprzespana. Bóle kręgosłupa mnie budzą. Chodzę, spaceruję, siedzę na łóżku, robię "koci grzbiet", by ostatecznie o 4 zwlec się z łóżka i svkl
No. Ale przeżyję. Chociaż niewyspanie u mnie jest zawsze powodem do wkurzenia i robię się mało przyjemna...


Jeszcze nowsze horyzonty ;)

Ann - Czw 22 Sty, 2015 09:31

Dzień Dziadka.. :roll:
Brakuje mi Ciebie Dziadziu..
Tego Twojego szelmowskiego uśmieszku, który odziedziczyłam po Tobie.
Twoich żartów i opowiadań z dzieciństwa, po których ze strachu wtulałam się w Twoje ramiona i bezpiecznie zasypiałam.
I tego charakterystycznego stukania palcem w stół.
I milczenia z wymownym spojrzeniem.
I herbaty jednocześnie niesamowicie cytrynowej co słodkiej.
Brakuje mi Ciebie, Twojego ciepła, miłości do mnie i zaufania.
Odszedłeś wtedy (kilka lat temu) po ciężkiej chorobie.
Zostawiając mnie ze wszystkim tym co mi powiedziałeś.
Brakuje mi Ciebie.
Dokładnie pamiętam Twoje ostatnie spojrzenie i słabnący uścisk dłoni w mojej zaciśniętej. I moje kocham Cię dziadziu wypowiedziane do ucha, kiedy ostatnie tchnienie już wypuściłeś. Byłeś dotychczas najważniejszą osobą w moim życiu. I wierzę, że jesteś gdzieś obok cały czas.
Tęsknię za Tobą.

Ann - Pią 23 Sty, 2015 17:10

Palić mi się chce :uoee: coraz częściej i coraz bardziej :uoee:
Tosia - Pią 23 Sty, 2015 17:15

Ann, zjedz cukierka, moj maz tak robi.
Ann - Pią 23 Sty, 2015 17:18

Tosia, właśnie Tosiu nie zrobiłam sobie zamiennika żadnego od początku niepalenia.. :( i cukierek na mnie nie działa, próbowałam... :( kurcze..
Tosia - Pią 23 Sty, 2015 17:25

Ann, Nie wiem co przechodzisz,bo nie pale...ale moj maz jak mu zabraknie fajek i cukierkow to bez kija nie podchodz :pocieszacz:
Ann - Pią 23 Sty, 2015 17:27

Tosia, ja już ponad 2 miesiące nie palę.. ale od kilku dni (około tydzień) jest mi coraz ciężej :( :uoee:
Tosia - Pią 23 Sty, 2015 17:48

Ann, O to gratuluje! :brawo: a czekolady nie masz? Cos slodkiego tez chyba pomaga. :skromny:
Ann - Pią 23 Sty, 2015 17:50

Tosia napisał/a:
a czekolady nie masz? Cos slodkiego tez chyba pomaga.
zaraz jadę na kawę i ciacho, może zapomnę o paleniu :P
Thomasson - Sob 24 Sty, 2015 21:57

Ja polecam miętówki... no i nie sięgać po pierwszego fajka...
Ann - Pon 26 Sty, 2015 09:06

23r
Ten zlot dał mi wiele radości.
Poczucie, że za tymi wszystkimi nickami są niesamowici ludzie. Z poczuciem humoru, ludzie z doświadczeniami życia.
Ten zlot pozwolił mi przełamać coś w sobie, pozwolił mi na beztroskę, oddech od wszystkiego.
Więcej o odczuciach takich moich, wewnętrznych i bardziej konkretnych napiszę w pamiętniku.
Jestem bardzo wdzięczna za te dwa cudownie spędzone dni.
23r

Kami - Pon 26 Sty, 2015 10:22

Ann napisał/a:
Palić mi się chce coraz częściej i coraz bardziej

To przeczytaj raz jeszcze książkę :rotfl: :rotfl:

Ann - Pon 26 Sty, 2015 10:27

Kami napisał/a:
To przeczytaj raz jeszcze książkę
ktoś z kim koresponduję dużo mailowo (też z branży mojego uzależnienia), zapytał mnie: a co było Twoją motywacją do rzucenia palenia? i jak to dziś rano przeczytałam, to 23r pomyślałam sobie: bingo, ale sobą manipuluję :)
BARBARA - Pon 26 Sty, 2015 11:11

Ann napisał/a:
Ten zlot dał mi wiele radości.
Poczucie, że za tymi wszystkimi nickami są niesamowici ludzie. Z poczuciem humoru,

:tak: :buziak:

pietruszka - Pon 26 Sty, 2015 14:57

Ann napisał/a:
bingo, ale sobą manipuluję :)

To uzależniony mózg Tobą manipuluje. Wiem, też tak miewam, chociaż znacznie rzadziej. Nie palę już 6 roczek (zdaje się) czasem głupia myśl jeszcze przyjdzie do łba, tylko "po co?"
nie po to uwalniałam się, żeby dać się zniewolić. Aż tak przystojny ten nikotynizm nie jest, ma żółte zęby i nieświeży oddech :wysmiewacz:

pannaJot - Pon 26 Sty, 2015 15:14

pietruszka napisał/a:
. Aż tak przystojny ten nikotynizm nie jest, ma żółte zęby i nieświeży oddech :wysmiewacz:

I panika w oczach...bo kurna zamkną człeka na kilka godzin w autobusie. Panika która pcha do coraz większej ilości wypalonych na dworcu papierochów i mdłości :boisie:

pietruszka - Pon 26 Sty, 2015 16:07

pannaJot napisał/a:
I panika w oczach...bo kurna zamkną człeka na kilka godzin w autobusie. Panika która pcha do coraz większej ilości wypalonych na dworcu papierochów i mdłości :boisie:

Jotka, masz przechlapane... właśnie straciłaś komfort palenia :wysmiewacz:

pterodaktyll - Pon 26 Sty, 2015 16:10

pietruszka napisał/a:
pannaJot napisał/a:
I panika w oczach...bo kurna zamkną człeka na kilka godzin w autobusie. Panika która pcha do coraz większej ilości wypalonych na dworcu papierochów i mdłości :boisie:

Jotka, masz przechlapane... właśnie straciłaś komfort palenia :wysmiewacz:

:buahaha:

Ann - Pon 26 Sty, 2015 16:11

pietruszka napisał/a:
Aż tak przystojny ten nikotynizm nie jest, ma żółte zęby i nieświeży oddech
otóż to.. zęby i tak w dwa miesiące zmieniły odcień na wiele bielszy :)
Ann - Wto 27 Sty, 2015 23:19

Ten dzień mnie wymęczył... ale i tak jest dość pozytywnie.
Rano w pracy sajgon, po pracy sajgon, ale stwierdziłam, że to przerwę na chwilę, zjem cokolwiek i wypiję kawę w domu. Tak zrobiłam i była to najrozsądniejsza decyzja z możliwych.
Do 18 ogarniałam życie na 150%.
A przed 18 stawiłam się tam gdzie pewna dziewczyna prosiła mnie bym była.
Objawiła mi się ona w piątek. Rozedrgane ręce, przepita twarz, opuchlizna i wołanie o pomoc. Obraz nędzy i rozpaczy. Ale Bogu dzięki, że upadła na tyle by to zobaczyć. Znamy się długo i o dziwo to ona pod koniec lipca 2014 kiedy wylądowałam w lokalu nad zalewem, gdzie pracowała, to ona podała mi lody zamiast piwa, po które wtedy tam weszłam.
Do rzeczy. Miotała się okrutnie od tego piątku. Raz pisała, raz nie, zmieniała zdanie o miejscu leczenia itd. Od piątku nie pije. Dziś zgodnie z jej prośbą zabrałam ją do gościa, u którego ja znalazłam się 8 lipca 2013.
Z nim samym pogadałam serdecznie później chwilę :skromny:

Dziewczyna może się uratować. Jeśli będzie chcieć dalej tak bardzo jak chce teraz, bo widać, że jednak chce. Wie gdzie mnie szukać, wie że jeśli nadal będzie chciała to w piątek może ze mną jechać na mityng.

Porozmawiałyśmy jeszcze później.
A dalej pojechałam do mojej przyjaciółki, z którą od ponad roku się wspieramy, bo wczoraj już mnie prosiła ale w sumie to jej coś wypadło.
Wypiłam z nią kawę i oddałam to co ona mi dawała nie jeden raz - czas i rozmowę. Mnie też to było potrzebne jak zawsze bardzo.

Ostatecznie, mnóstwo emocji, bo życie toczy się swoim torem i przynosi różne sprawy w codzienności, w domu, w pracy itd. Problemy były, są i będą.
A do tego przeplata się w tym choroba, która jest częścią mnie ale też pokazuje mi znów, że nie jestem sama. I nic nie dzieje się bez powodu.
Ani miejsce, ani czas - nic nie jest przypadkiem.


Ps: tak teraz mnie olśniło.. że nie zatankowałam samochodu jak wracałam. Ciekawe czy jutro do stacji dolecę.. :shock: bo latam na oparach :shock:

Ann - Wto 27 Sty, 2015 23:37

A i jeszcze jedno..
patrząc na tą dziewczynę..
przypominam sobie jak ja wyglądałam..
i uświadamiam sobie, że jeden kieliszek = powrót do tego.

Jonesy - Śro 28 Sty, 2015 07:54

Anka, weź tylko pod rozwagę, że sama masz nie aż tak duży staż, a do tego nie dawno jeszcze miałaś ostre huśtawki nastrojów.

Nie zrozum mnie źle, to co robisz? Intencje są najwyższej próby. Chęci z Twojej strony przypuszczam że również. Ale ja już w życiu parę rzeczy widziałem i widziałem też jak świeżo trzeźwiejący pociągnął za sobą "dłuższego stażem opiekuna".
Pomagaj, jasne, ale zachowaj bezpieczny dystans.

Ann - Śro 28 Sty, 2015 08:04

Jonesy napisał/a:
Pomagaj, jasne, ale zachowaj bezpieczny dystans.
spoko :okok: , poza tym ja nie bawię się w jej terapeutę, dla jasności.
Thomasson - Śro 28 Sty, 2015 13:02

Ann napisał/a:
przypominam sobie jak ja wyglądałam..
i uświadamiam sobie, że jeden kieliszek = powrót do tego.
No nie tak od razu. Najpierw jest masa sygnałów nawrotu itd więc jednak dystans wyznaczony pracą nad sobą istnieje :nono:
Ann - Śro 28 Sty, 2015 15:44

Thomasson napisał/a:
Najpierw jest masa sygnałów nawrotu itd więc jednak dystans wyznaczony pracą nad sobą istnieje
eee no to wiem. Natomiast mówię, że gdybym zlekceważyła nawrót.. gdybym oślepła.. to dalej: jeden kieliszek = powrót do tego. :blee:
Ann - Czw 29 Sty, 2015 20:02

Koło godziny 13 smarowałam tu posta pełnego żalu i niepewności.
Przerwałam to pisanie. Zadzwoniłam do dziewczyny z AA czy jedzie dziś może ze mną na mityng na wieś bo dawno nie byłam, a ona do mnie mówi: właśnie miałam dzwonić czy się ze mną zabierasz, bo też dziś mi się za nimi zatęskniło. Pojechałam z nią.
Pogadałyśmy w samochodzie. Dobry temat mityngu. Czas by usiąść i pomyśleć o sobie, o chorobie, o zdrowieniu. Dwie godziny tylko dla mnie.
Potrzebne mi to było dziś. Jest mi lepiej :) .


Ale niesmak jest.. (z tym, że mogę to napisać na chłodno bez wulgaryzmów, a raczej na zasadzie, że mówi się trudno) bo moje podanie w szpitalu leży, bo nie ma miejsc a obiecanka potwierdzana, że mam pierwszeństwo, zwalnia się miejsce i z dnia na dzień wskakuje tam koleś, którego niańczyłam na jego praktykach, koleś który rok po mnie kończył ratownika (jego wiedzę przemilczę). Nie wierzę, że nie dał w łapę. Nie wierzę. Znam realia.
Staż w pogotowiu dostaje laska, która ma dwóch lekarzy w rodzinie i pochodzi z rejonów pewnej Pani co Kopa'ć potrafi dobrze i wysoko na stołku siedzi. A ja odpowiedź dostałam kilkukrotnie od pani dyrektor: chyba Pani żartuje?! W pogotowiu nie będą u nas pracować kobiety do końca mojej kadencji.

I jeszcze wujek mówi dziś do mnie, że jego brat (właściciel firmy) negocjuje jej odsprzedaż chińczykom, bo robi od lat tam interesy i ma kontakty... a oni są zainteresowani.

I teraz tak sobie myślę, że zamiast przeklinać ciemność, czas zapalić iskierkę działania. Zebrać się w sobie i uznać to za znak i mobilizację do większego działania.

Ann - Pią 30 Sty, 2015 20:12

Nie wracają do zdrowia ludzie, którzy nie mogą lub nie chcą całkowicie poddać się temu prostemu programowi. Zazwyczaj są to mężczyźni i kobiety, którzy z natury swojej nie są zdolni do zachowania uczciwości wobec samych siebie. Istnieją tacy nieszczęśnicy. To nie ich wina. Tacy się po prostu urodzili. Z natury swej nie są zdolni pojąć, a tym bardziej rozwinąć, sposobu postępowania, który wymaga bezwzględniej uczciwości. Ich szanse na powodzenie są znikome.

Chciała iść na mityng otwarty. Była. Czy zrozumiała? Według mnie nic. Jest daleko. Na moje oko to nie jej czas. Ale cóż. Bogu dzięki, że ja uczepilam się wspólnoty po 1 mityngu i że bardzo chciałam zmienić swoje życie. Być może wystarczająco zarylam gębą o beton.
Ona jeszcze tu wróci.
Dziś nic tam po mnie. Nic.
Ja wiem czego chce. Chcę żyć... I dac żyć innym.

Thomasson - Pią 30 Sty, 2015 22:02

Ann napisał/a:
natury swojej nie są zdolni do zachowania uczciwości wobec samych siebie
Ja wierzę że z natury każdy jest dobry, choć może być bardzo pogubiony...
Ann - Nie 01 Lut, 2015 00:42

Muszę zmienić pracę.
Muszę się ogarnąć dalej do życia.
Bez pewnych kroków nie będzie nic, tylko stagnacja i rozgoryczenie.
Ile rzeczy muszę to się w głowie nie mieści.
Czasem mnie to przeraża i widzę taki wielki otwór jakim życie do mnie stoi, z tym wyjątkiem, że doskonale widzę jaki to otwór jest.
Jak teraz tak o tym myślę, to mnie to wk***ia autentycznie. Ta stagnacja.
I paraliżuje lęk przed nowym. Dużo tego lęku jeszcze jest we mnie.
W niektórych częściach mojego życia odszedł.. ale w innych stoi obok i krępuje mnie całkowicie.
Ktoś, coś? jakieś słowo, motywujące, albo coś?
Ps: skopać chyba już jestem skopana wystarczająco.. ale jeśli ktoś będzie uważał, że to mnie zmobilizuje, to :mysli:

Jo-asia - Nie 01 Lut, 2015 00:50

A jak byś...mnie zmobilizowała?
Whiplash - Nie 01 Lut, 2015 01:09

Ann napisał/a:
Muszę zmienić pracę.
Muszę się ogarnąć dalej do życia.
Bez pewnych kroków nie będzie nic, tylko stagnacja i rozgoryczenie.
Ile rzeczy muszę to się w głowie nie mieści.


Nic nie musisz... wszystko Ci wyjdzie, jak "muszę" zmieni się w "chcę" :)

Thomasson - Nie 01 Lut, 2015 08:40

Podziel te nowe na tak malutkie elementy az pojawi sie smiesznosc u granic absurdu a wtedy strach zmieni sie w kreatywnosc. Zamiast skakac na gleboka wode najpierw tylko popatrz w strone wody. XD
Janioł - Nie 01 Lut, 2015 09:30

Ann napisał/a:
Ps: skopać chyba już jestem skopana wystarczająco.. ale jeśli ktoś będzie uważał, że to mnie zmobilizuje, to :mysli:
a może to nadal jest kop za mało bo chyba nadal nie działa , albo po prostu nie tędy droga moja droga
She - Nie 01 Lut, 2015 09:43

Ann napisał/a:
Ile rzeczy muszę to się w głowie nie mieści.

Ann napisał/a:
Muszę się ogarnąć dalej do życia.

Nic nie musisz :luzik:

Ann napisał/a:
Czasem mnie to przeraża

Ann przeraża Cię bo "musisz".
A gdybyś tak zmieniła na "chcę"?
Pomiędzy "muszę zmienić pracę" a "chcę zmienić pracę" jest zdecydowana różnica.
Chcę, takie wewnętrzne prawdziwe CHCĘ, napędza do działania, niejako podświadomie i z automatu dążysz do uzyskania danego stanu bo Ty chcesz.
Jeśli czegoś tak naprawdę chcesz to automatycznie zaczynasz działać tak aby to zdobyć :)
Muszę (jak dla mnie) od razu brzmi zniechęcająco - nie lubię przymusu :uoee:

A więc - czego chcesz Ann?

szika - Nie 01 Lut, 2015 09:52

ja sie motywuję mniej więcej w ten sposób:
za tydzień, miesiąc, rok ja bede starsza o tydzień, miesiąc, rok...
odwlekanie da tylko tyle, że przez ten czas będe się nakręcać...a i tak i tak czeka mnie dokładnie to samo do zrobienia...
szkoda tego tygodnia, miesiaca, roku zycia na to...
skupiam sie na tym co mam w tej chwili... z tych rzeczy które będa mi potrzebne, czy czegos brakuje..jesli nie, jesli mam komplet to ZACZĄĆ... jesli czegos brakuje to jak to w międzyczasie uzupełnić..
najtrudniej zacząć..ale zapewniam - jak sie juz zacznie to potem leci... ten pierwszy krok... głeboki oddech... niech się dzieje..
kolejna sprawa to jakiś plan.. przynajmniej na poczatek, bo potem wszystko sie moze zmienić.. ale chociaz pierwszy tydzień, miesiąc co mam do zrobienia..
nie wiem czy to pomoże Ci Ann w jakis sposób...
nie ukrywam że ten pierwszy argument, ze zycie leci, a ja młodsza nie będę jest przewaznie dla mnie najwazniejszy..

zołza - Nie 01 Lut, 2015 10:08

Ann napisał/a:
Ktoś, coś? jakieś słowo, motywujące, albo coś?

Żeby wygrać trzeba chociaż wypełnić kupon ;)
Nie ma ryzyka , nie ma zabawy :P

Ann - Nie 01 Lut, 2015 15:08

Jo-asia napisał/a:
A jak byś...mnie zmobilizowała?

Powiedziałabym mniej więcej coś takiego: Lęk? Jest normalną rzeczą przed nowym. Nowe = nieznane, obce. Spróbuj. Pieniądze są rzeczą ważną, ale też jakieś spełnienie w tym co masz robić też jest potrzebne. Nikt za Ciebie tego kroku nie zrobi jeśli nie zrobisz go sama. Wkurza Cię stagnacja, to to zmień! Zmobilizuj się, na pewno masz jakiś plan, tak dokładnie ten, którego bardzo się boisz. Wywal strach, podeprzyj się przyjaciółmi i działaj, nawet jeśli będziesz musiała później zapłakać komuś w rękaw... chociaż może właśnie okaże się, że będziesz miała wielki powód do radości za jakiś czas. Bądź uparta, w pozytywnym znaczeniu i dąż do celu. (tak, dziękuję Ci Jo-asiu, powiedziałam to do siebie :) )

Whiplash napisał/a:
Nic nie musisz... wszystko Ci wyjdzie, jak "muszę" zmieni się w "chcę"
She napisał/a:
Nic nie musisz
She napisał/a:
A więc - czego chcesz Ann?
Tak, faktycznie napisałam MUSZĘ ale jest też to taki obraz słowa muszę, który mówi w środku mnie: "musisz, albo oszalejesz, albo któregoś dnia puścisz tą firmę z dymem, albo po prostu do niej nie wstaniesz tylko mocniej naciągniesz kołdrę na głowę, bo tam nic dobrego na Ciebie nie czeka." To jest takie zbuntowane wewnętrzne: "MUSISZ, Ty już nie masz czasu na to, żeby tak sobie siedzieć i udawać, że wszystko jest ok, a świat jest piękny." Ja już jestem kompletnie wypalona jeśli chodzi o tą pracę. To jest dla mnie jak kara. Stosiki rosną z papierów, a tylko raz na tydzień (lub jak wypadnie coś pilnego) tylko wówczas jestem w stanie zmobilizować się do działania.
Czego chcę? Swojej firmy, ciężkiej pracy, spróbowania, zanim ktoś mi ten pomysł po***erdoli i uzna za swój. Chcę pracy na swój rachunek. Chcę to sama stworzyć. Ale paraliżuje mnie lęk.

Thomasson napisał/a:
Zamiast skakac na gleboka wode najpierw tylko popatrz w strone wody. XD
Długo patrzę... wiesz to jest coś na zasadzie: patrzę w jeden punkt bez mrugnięcia okiem i nagle obraz się rozmywa, a oczy bolą i lecą łzy.

Janioł napisał/a:
a może to nadal jest kop za mało bo chyba nadal nie działa , albo po prostu nie tędy droga moja droga
Myślałam o tym zdaniu, przez ostatnie kilka godzin. Tak, to kop za mało, bo jakieś środki do życia mam, całkiem pasożytem nie jestem. Bo nie mam musu, aż tak ogromnego jakbym np. nie zarabiała nic. Rozumiesz? Nie tędy droga. Tak.. bo jeszcze wczoraj myśląc: muszę zmienić pracę, myślałam o tym szukaniu, które porzuciłam pół roku temu, po roku poszukiwań w tym pierdzielonym rejonie świata, w zagłębiu zadupia. Droga w stronę swojego wydaje się być - co prawda cięższa - ale bliższa sercu.

szika napisał/a:
najtrudniej zacząć..ale zapewniam - jak sie juz zacznie to potem leci... ten pierwszy krok... głeboki oddech... niech się dzieje..
kolejna sprawa to jakiś plan.. przynajmniej na poczatek, bo potem wszystko sie moze zmienić.. ale chociaz pierwszy tydzień, miesiąc co mam do zrobienia..
Tak, plan. Pamiętam jak za czasów picia wpadłam na genialny pomysł innej firmy, takiej jakiej wówczas u nas nie było. Miałam stworzone wszystko (może niezbyt dokładnie i może było to myślenie magiczno-życzeniowe), ulotki gotowe do druku, wizytówki, strona internetowa prawie ukończona, wszystko przemyślane. I mimo, że chciałam mieć tą firmę to tego nie zrobiłam, bo poszłam w takie tango w ostatnim roku picia, że nie byłam w stanie myśleć o niczym i o samej firmie zapomniałam na amen. A teraz nawet nie zaczęłam tego dokładnie planować, bo mnie to przeraża. Ta logistyka tematu. I chociaż dobrze wiem jak to ugryźć to boję się zacząć, bo wiem, że później się już nie wycofam, bo mnie to wessie. Ale tak, plan mam taki, że najpóźniej jutro zacznę tworzyć plan. (Jak to brzmi :shock: ). Młodsza nie będę.. patrząc na moich rówieśników, jestem w niektórych kwestiach kilka dobrych lat za nimi o zgrozo.

zołza napisał/a:
Żeby wygrać trzeba chociaż wypełnić kupon
Nie ma ryzyka , nie ma zabawy
No risk no fun. Często to powtarzam, ale jeszcze częściej o tym zapominam. Dzięki zołza, za to. Będę typować liczby do kuponu.

Jestem rozchwiana w tym wszystkim.. bo z jednej strony bardzo chcę, a z drugiej czuję się tak jakby mnie przyspawali do tego miejsca i co chwilę coś powtarza mi do ucha: nie uda Ci się, zapomnij, jesteś skazana na to miejsce.

Dziękuję, że jesteście.
Każde zdanie od was, pozwala mi spojrzeć z różnych perspektyw na to o czym myślę.

Dziś jestem poddenerwowana. Telefon od wujcia dzwonił mi kiedy siedziałam na zajęciach. Mało brakowało bym wywaliła komórkę za okno. Jest niedziela, wiem, że nie dzwoni by zapytać jak się czuję. Nie odebrałam. Wydzwaniał do mojego ojca, bo cośtam cośtam. Ojciec powiedział, że jestem w szkole. Nie oddzwoniłam do niego i nie oddzwonię. Jutro będzie praca.

pietruszka - Nie 01 Lut, 2015 16:30

Ann napisał/a:
Dziś jestem poddenerwowana. Telefon od wujcia dzwonił mi kiedy siedziałam na zajęciach. Mało brakowało bym wywaliła komórkę za okno. Jest niedziela, wiem, że nie dzwoni by zapytać jak się czuję. Nie odebrałam. Wydzwaniał do mojego ojca, bo cośtam cośtam. Ojciec powiedział, że jestem w szkole. Nie oddzwoniłam do niego i nie oddzwonię. Jutro będzie praca.

skąd ja to znam... :roll: Nie mój biznes, nie mój interes. Przez ostatnie lata oduczam się nadodpowiedzialności za czyiś biznes, uczę się być pracownikiem od ... do... sorry... ale za te pieniądze nikt nie kupi mojej dyspozycyjności. To też kosztuje. Ostatnio sama odwarczałam w kwestii zajęcia się nadobowiązkowym zadaniami po godzinach pracy i to jeszcze za friko. NIE, nie, nie. Jeśli sprawa jest "być lub nie być firmy" to ktoś znajdzie sposób, by się ze mną skontaktować (mail, SMS). Takie sytuacje jednak nie zdarzają się częściej niż raz do roku :D :D :D

Jo-asia - Nie 01 Lut, 2015 21:47

Aniu...ja naprawdę potrzebuję motywacji :mgreen:
Bo mam....tak jak Ty......często, dziś....

Dziś po raz kolejny usłyszałam....PUŚĆ....zaufaj
To działa....wiem, bo próbowałam :)

Ann - Nie 01 Lut, 2015 22:02

Jo-asia napisał/a:
Aniu...ja naprawdę potrzebuję motywacji
Bo mam....tak jak Ty......często, dziś....
napisanie tamtego, pomogło mnie :)
i chyba znalazłam motywację.. z godziny na godzinę coraz większą.

Przed snem jeszcze tu napiszę.. więcej.

szika - Nie 01 Lut, 2015 22:05

no to już masz plan :) że zaczniesz od planu :)
to bardzo dobry plan Anka! :brawo:

Jo-asia - Nie 01 Lut, 2015 22:13

Mnie pomogło Twoje pytanie :buziak:
Ann - Nie 01 Lut, 2015 23:20

Dobra, więc tak.
U mnie to jest albo nic, albo wszystko, zawsze po bandzie.
Jak już się rozkręcę to działam.
Przyjechał dzisiaj do mnie wujek, rano jedziemy razem do pracy, bo to jeden z tych dni kiedy on pracuje.
Jak posłuchałam jeszcze o tym, że chińczyki chcą kupić firmę.. że to czy tamto.. i zobaczyłam, że on nie ma żadnych skrupułów.. to był kop ostateczny.
Chociaż przez cały dzień już myślałam, co i jak zrobić by iść do przodu.
Wczoraj wieczorem i dzisiaj rano byłam w czarnej du*** i ryczałam z przerażenia.
Autentycznie.

W chwili obecnej mam dwie opcje. Jedną bardziej skomplikowaną, drugą mniej.
Wybieram tą mniej skomplikowaną. Bez udziału firmy w jakiej pracuję. Całkiem na swoje i dla siebie. Tu dużo pomogła mi pewna dokarmiaczka krokodyla :skromny: w ogarnięciu i uproszczeniu mojego rozumowania.. nagle okazało się, że to czym się martwię jest w 90% moim własnym straszydłem i wpojonym we mnie tekstem: nie dasz sobie rady.

Zakasam rękawy i działam.
Ktoś ma namiar na firmę w której tanio na początek zrobię wizytówki? Coś sprawdzonego? Może jeszcze ulotki. Niewiele na początek.

Kilka nocy klepania w klawiaturę przede mną. Tabelek, przeliczeń, wzorów kart wykonywanych obowiązków (dla zabezpieczenia własnego tyłu). [Nocy bo jestem nocnym markiem i w nocy najlepiej mi się myśli].
Będę działać. A co. Albo teraz albo nigdy. W obecnej sytuacji, nie mam zupełnie nic do stracenia. Nakład finansowy, zdaje się być taki, że podołam nawet z mojej wypłaty. Nie inwestuję zbyt wiele w reklamę, postawię na vici i podesłanie wizytówek kilku osobom, które mogą mi pomóc pozyskać klientów. Znajomy taksówkarz m.in., bo tu jest największy przemiał ludzi w ciągu dnia.

To się dzieje.. :krzyk:
Zastartowałam.. już nie chcę się zatrzymać. Póki nie spróbuję.

Stres ostatnich dni, sprawił, że odezwała się sprawa sprzed dokładnie półtora roku. Siłownia stop na kilka dni. :bezradny: Raczej spokojne spacery tylko mi się należą.

Thomasson - Pon 02 Lut, 2015 00:03

Jaki to biznes konkretnie? Opowiadanie o planach zwieksza motywacje.
pannaJot - Pon 02 Lut, 2015 00:07

Thomasson napisał/a:
Jaki to biznes konkretnie? Opowiadanie o planach zwieksza motywacje.

Też tak myślę... :tak: :tak: I trudniej się samemu przed sobą wytłumaczyć jak się już coś napisało ze swojego lenistwa i nicnierobienia :)
Ciotka :buzki:

Ann - Pon 02 Lut, 2015 00:08

Thomasson napisał/a:
Jaki to biznes konkretnie? Opowiadanie o planach zwieksza motywacje.
opieka nad chorymi i niesamodzielnymi w domach.
Zwiększa oj, zwiększa.

pannaJot napisał/a:
Ciotka
:buzki:
siwy56 - Pon 02 Lut, 2015 01:00

Ann napisał/a:
opieka nad chorymi i niesamodzielnymi w domach.

Pomysł dobry tylko musisz ,jak każdy biznes,dokładnie i na chłodno go sobie rozrysować,no i zrobić jeszcze parę innych rzeczy,ale to już pryszcz.Najważniejsza jest decyzja.Podobasz mi się dziewczyno.Tak trzymaj. :okok:
W razie czego pytaj,jest tu dosyć głów gotowych Ci pomóc . :brawo:

Gorzkaczekolada - Pon 02 Lut, 2015 06:51

Ann świetny plan. Ja też kilka lat temu bardzo bardzo się bałam....a teraz prowadzę naprawdę swoją firmę.

Według mnie jeśli jest możliwość, to jednak praca na własne konto to jest super sprawa. Więcej pracy ale i dużo więcej satysfakcji.


Polecam Ci: Włącz się do gry. Kobiety, praca i chęć przywództwa
Książka autorstwa: Sheryl Sandberg - dość ciekawa książka, która mówi o różnych ograniczeniach jakie w głowie często robią sobie same kobietki przy działaniu w biznesie, dla mnie to jednak było dość świeże spojrzenie.

Ogólnie to zresztą uważam, że branże około medyczne, opieka nad starszymi etc to naprawdę przyszłościowa sprawa, starzejemy się, rodziny żyją coraz dalej - będzie robota.

Thomasson - Pon 02 Lut, 2015 08:12

Wierzę że ci się uda, że odniesiesz sukces i będziesz ZMUSZONA być szczęśliwa :blee:
Ann - Pon 02 Lut, 2015 11:05

siwy56 napisał/a:
dokładnie i na chłodno go sobie rozrysować,no i zrobić jeszcze parę innych rzeczy,ale to już pryszcz.
rozrysowane w dużym stopniu mam to w głowie już. Teraz przenoszę to na papier, żeby pozbyć się chaosu. Parę innych rzeczy tzn? :P

Gorzkaczekolada napisał/a:
Według mnie jeśli jest możliwość, to jednak praca na własne konto to jest super sprawa. Więcej pracy ale i dużo więcej satysfakcji.
na razie ogarniam to wszystko zza komputera i na komputerze i już czuję, że roboty będę miała dużo.. ale spoko, dam radę. Bo chcę.

Thomasson napisał/a:
Wierzę że ci się uda, że odniesiesz sukces i będziesz ZMUSZONA być szczęśliwa :blee:
wszystko fajnie pięknie, ale ta emotka na końcu mnie :uoee:
Jonesy - Pon 02 Lut, 2015 11:10

Zazdroszczę Ci Aniu, ale nie zawiszcząc a pozytywnie czując podziw.
25 lat i swoja własna firma.
Kształtujesz swój własny los.
A jeszcze niedawno, rok temu, byłaś zależna od rodziców, wujka, chłopaka i cholera wie czego tam jeszcze.
I to jest ta magia trzeźwienia.
Dzięki

Ann - Pon 02 Lut, 2015 11:27

Jonesy napisał/a:
25 lat i swoja własna firma.
Firma to może zbyt wielkie słowo. Bardziej działalność oparta na umowie o dzieło między osobami fizycznymi. Na początek. Z nadzieją na to, że za rok będzie to dobrze prosperująca firma, z własną nazwą i z pewnym standardem usług.
Jonesy napisał/a:
Kształtujesz swój własny los.
A jeszcze niedawno, rok temu, byłaś zależna od rodziców, wujka, chłopaka i cholera wie czego tam jeszcze.
I to jest ta magia trzeźwienia.
Dzięki


Zdecydowanie tak 23r . Czas, czas, czas, nalanie się do uszów, zapalnik i ogień do działania. Wszystko ma swój czas.
Dzięki i Tobie, że jesteś Bartku :kwiatek:

Ann - Wto 03 Lut, 2015 20:52

Ulotki i wizytówki, opracowane i zamówione.
54rerrer
Teraz dalsza papierologia..

Ann - Śro 04 Lut, 2015 19:16

:blee: papiery, papiery, papiery. Tabelki, tabelki, tabeleczki.
Szczerze? motywejszyn mi dzisiaj spadła.. znaczy ja po prostu zmęczona jestem.
Jak myślę o tym ile rzeczy przede mną do stworzenia, to mnie to przerastaaaaa :krzyk:
Siłownia mi pomogła trochę wyciszyć to co krzyczało w środku - i przeszedł straszny ból głowy.
Drzemka mnie zregenerowała.
A teraz przymierzam się dalej do roboty.. ale gapię się na to wszystko jak sroka w gnat.
Pogońcie mnie do roboty.. :roll:

Tosia - Śro 04 Lut, 2015 19:22

<gonie do roboty> :rotfl:
dziadziunio - Śro 04 Lut, 2015 19:24

Ann napisał/a:
ale gapię się na to wszystko jak sroka w gnat.


U mnie dziś podobnie..Epidemia jakaś czy co? zv4v
ściskam mocno 54rerrer

Ann - Śro 04 Lut, 2015 19:27

Tosia napisał/a:
<gonie do roboty>
:lol2:
dziadziunio napisał/a:
Epidemia jakaś czy co?
zobaczymy czy ktoś jeszcze tak ma :mysli: najwyżej trzeba będzie wprowadzić kwarantannę :mysli:

54rerrer

dziadziunio - Śro 04 Lut, 2015 19:34

Ann napisał/a:
najwyżej trzeba będzie wprowadzić kwarantannę


Separacja wpędza w nawroty, głody i inne uciążliwe dolegliwosci..
spoko zv4v
samo przyszło, samo odejdzie.
4g5

Ann - Śro 04 Lut, 2015 19:35

dziadziunio napisał/a:
samo przyszło, samo odejdzie.
paczę nadal w te tabelki, z nadzieją, że właśnie za chwilę odejdzie :P
dziadziunio - Śro 04 Lut, 2015 19:54

Nie ogladaj już tak..
Dziś i tak nie dasz rady, brak sił...więc...szczym do ludzi.? :bezradny:
Ciepło pozdrawiam 4g5

Ann - Śro 04 Lut, 2015 19:57

dziadziunio napisał/a:
szczym
nie szczym tylko sikam :nono:

rozkminiam i zaczyna mnie oświecać.. :mysli:
w nocy lepiej się myśli im później tym lepiej :rotfl: tak mam
dziadziunio napisał/a:
Ciepło pozdrawiam
:skromny: 5grv
dziadziunio - Śro 04 Lut, 2015 20:04

[quote="Ann"]nie szczym tylko sikam
Ann napisał/a:
n"]paczę


Nie paczę. tylko nie widzę... :nono:
:rotfl:

Ann - Śro 04 Lut, 2015 20:12

:rotfl: :rotfl:
Ann - Czw 05 Lut, 2015 11:09

Jakiś mam podk**wiony dzień.. :bezradny:
esaneta - Czw 05 Lut, 2015 14:00

Cytat:
zobaczymy czy ktoś jeszcze tak ma

ja jako rasowy pracoholik nie miewam takich stanów :rotfl:

Jak tabelki? :)
....uwielbiam tabelki :lol2:

Klara - Czw 05 Lut, 2015 14:30

Ann napisał/a:
Jonesy napisał/a:
tej
której ? :mysli:

Wyjaśnię, zanim Jonesy tu wróci: http://www.poznan.pl/mim/...o=word&word=tej :lol:

Ann - Czw 05 Lut, 2015 15:32

Jonesy, a no mówię.. :bezradny:
Ale już mnie lepiej.. chyba.. chociaż nie wiem, nie zastanawiam się :p
esaneta, tabelki... Przestaje je lubić. :p

pietruszka - Czw 05 Lut, 2015 20:33

;)

Ann - Czw 05 Lut, 2015 22:07

ro-zu-miesz?
niesysko :D
sądzę, że tak będzie właśnie jutro :smieje:
o 10 będzie ta wielka chwila.. albo umrę ze śmiechu.. albo skompromituję jego lub siebie :D :buahaha:

pietruszka - Czw 05 Lut, 2015 22:28

Ann napisał/a:
o 10 będzie ta wielka chwila

potrzymam kciuki :kciuki:
właśnie oglądam chińszczyznę w tv... chyba trzeci raz Dom Latających Sztyletów
ech... żeby Twój Chińczyk był taki przystojny jak Takeshi Kaneshiro. 23r No ale on właściwie taki Chińczyk, jak ze mnie Japonka ;)
Pół Tajwańczyk, pół Japończyk

dziadziunio - Czw 05 Lut, 2015 22:35

pietruszka napisał/a:
Pół Tajwańczyk, pół Japończyk


Taki ni w ........ę, ni w oko..

.
pietruszka napisał/a:
potrzymam kciuki

Ja tyż...
Dobranoc :pocieszacz:

Ann - Czw 05 Lut, 2015 22:36

pietruszka napisał/a:
potrzymam kciuki
dzięki, szykuję się na dobrą zabawę w tej kwestii :rotfl: cóż innego mi pozostało? :D
wprowadzam kogoś kto być może sprawi, że chińczyki kupią tą firmę.. los 'świata' w moich rękach zrgvr

No kurczę, słyszałam, że młody jest :mysli:
ale ja za skośnookim nieszczególne.. :bezradny:

Ann - Czw 05 Lut, 2015 22:37

dziadziunio napisał/a:
Taki ni w ........ę, ni w oko..
:smieje:
:zeby:

Ann - Pią 06 Lut, 2015 11:08

- hgskdjajkshda lkasjhkajda?
- aj don't anderstend ju.. :mgreen:
- aaa.. ok.. :mgreen:
- no, wait, kudż ju ripit plis? :mgreen:
- hm... :mgreen:

no i na przykład pisał po chińsku w tłumaczu i pokazywał mi to tłumaczone na angielski, ja sobie z angielskiego na polski - ale to był krytyczny moment :D :smieje:

jestem mistrzynią improwizacji :dyga:

Jo-asia - Pią 06 Lut, 2015 11:09

Ann napisał/a:
jestem mistrzynią improwizacji

nie nadaremnie....byłaś alkoholiczką :rotfl:

:brawo:

Ann - Pią 06 Lut, 2015 11:12

Jo-asia napisał/a:
nie nadaremnie....byłaś alkoholiczką :rotfl:

jestem nadal tyle, że nie łykam :D :rotfl: ale improwizacja mi została :smieje:

dziadziunio - Pią 06 Lut, 2015 11:23

Ann napisał/a:
pisał po chińsku w tłumaczu i pokazywał mi to tłumaczone na angielski, ja sobie z angielskiego na polski

To prawdziwe szczęście, ze znasz chociaż polski.. :mysli:
Ann napisał/a:
ale improwizacja mi została

Nie wszytko ,,tam,, było beee odpowiednio przeformatowane potrafi pomóc i pomaga mi nie raz... :glupek2:
Pozdrawiam Ciebie serdecznie 54rerrer

pietruszka - Pią 06 Lut, 2015 11:53

no ale fajne doświadczenie masz za sobą. zawsze w CV możesz sobie wpisać: "praca w międzynarodowym środowisku", prowadzenie rozmów handlowych z azjatyckimi inwestorami" :)
Ann - Pią 06 Lut, 2015 16:13

dziadziunio napisał/a:
To prawdziwe szczęście, ze znasz chociaż polski.
przez chwilę nie byłam pewna :D :lol2:

pietruszka napisał/a:
no ale fajne doświadczenie masz za sobą.
nooo... faaaajne 23r
esaneta - Sob 07 Lut, 2015 09:47

Ann napisał/a:
no i na przykład pisał po chińsku w tłumaczu i pokazywał mi to tłumaczone na angielski, ja sobie z angielskiego na polski

Kiedyś pracowałam w holenderskiej firmie.
Często miałam kontakt z dyrektorem produkcji w centrali, który był Słoweńcem z pochodzenia i biegle porozumiewał się po angielsku, choć niemiecki też jako tako rozumiał.
Nasz komunikacja wyglądała w ten sposób, że ja do niego mówiłam/pisałam po niemiecku a on odpowiadał po angielsku. :]
Można?
Można! :mgreen:

Ann - Sob 07 Lut, 2015 19:44

esaneta napisał/a:
ja do niego mówiłam/pisałam po niemiecku a on odpowiadał po angielsku.
Można?
Można!


:rotfl: tyż piknie :D

pietruszka - Sob 07 Lut, 2015 20:09

Dawno, dawno temu, jeszcze w Jugosławii, z koleżanką z Warszawy byłyśmy podrywane przez pięknych Chorwatów :chmurka:
Rozmowy toczyły się w kilku językach: polskim, rosyjskim, (my obie), angielskim (ja), francuskim (koleżanka), włoskim (jeden z Chorwatów), niemieckim (drugi z Chorwatów i ja trochę), no i oczywiście "po ichniemu".

Najfajniej jak próbowali nas przekonać, ze "sex je lipa" (w rzeczywistości lijepo, ale brzmi lipa - najczęściej używane słowo na targowiskach oznacza ładny, fajny). Nie dałyśmy się przekonać, ale ubaw miałyśmy przedni. :rotfl:
Ale chłopaki były bardzo fajni, ech... rozmarzyłam się. Ten, co mnie adorował - brunet z zielonymi oczami jak z okładki.

Ann - Sob 07 Lut, 2015 20:22

pietruszka napisał/a:
"sex je lipa"
:buahaha:
pietruszka napisał/a:
Ale chłopaki były bardzo fajni
ja w norwegii takiego fajnego poznałam :roll: z Czech.. :roll: ależ ja głupia byłam na owy czas :beba:

zimna napisał/a:
ale się języków nie uczą

chińczycy się uczą :D angielskiego :D i co z tego? :smieje:

pietruszka - Sob 07 Lut, 2015 21:23

Ann napisał/a:

ja w norwegii takiego fajnego poznałam :roll: z Czech.. :roll: ależ ja głupia byłam na owy czas :beba:

o ja też - nie skorzystałam z pokusy, no ale jak tu podejść poważnie skoro "sex je lipa" , toż my się po ziemi kulałyśmy ze śmiechu, a biedne chłopaki tak się starali przez cały wieczór...

Ann - Sob 07 Lut, 2015 21:23

pietruszka napisał/a:
toż my się po ziemi kulałyśmy ze śmiechu, a biedne chłopaki taki się starali przez cały wieczór..
ach te baby :D :evil2"
Ann - Śro 11 Lut, 2015 20:17

Ulotki i wizytówki dotarły dziś. :cwaniak: Niewielka część dziś rozdana, tam gdzie mają szansę zaistnieć we właściwym punkcie.
Karty opieki zrobione.
Strona na fejsie zaczęta, ale nie mam sił dziś, dziś dzień luzu. Nie zając, do jutra nie ucieknie. ;)
Na jutro jestem umówiona z kimś, kto może mi pomóc z ulotkami i wizytówkami.
Znaczy się, ten tego. Dzieje się.

She - Śro 11 Lut, 2015 21:32

Ann napisał/a:
Znaczy się, ten tego. Dzieje się.

:okok:

Ann - Śro 11 Lut, 2015 21:33

dtstgseete napisał/a:
A opoekujesz się
za odpowiednią opłatnością mogę rozważyć
pterodaktyll - Śro 11 Lut, 2015 21:34

Ann napisał/a:
dtstgseete napisał/a:
A opoekujesz się
za odpowiednią opłatnością mogę rozważyć

Ja bym nie ryzykował........... :szok:

Ann - Śro 11 Lut, 2015 21:35

pterodaktyll napisał/a:
Ja bym nie ryzykował...........
:mysli: mówisz?
Wycofuję się więc..
jak by to Ci powiedzieć detergent.. nie chce mi sie :beba:

Ann - Pią 13 Lut, 2015 16:31

Pan doktor powiedział, że faktycznie tak jak czuję i słyszę coś mi w duszy gra. No może niekoniecznie w duszy. W oskrzelach. Tydzień antybiotyku, skoro od półtora tygodnia się nasila i nie widać samoistnej poprawy mimo cudowania.
36,9-37,1 nie jest rozgrzaniem organizmu po siłowni, bo na siłowni dziś nie byłam.
Ale za to jakie rumiane wypieki mam :skromny: .
Tyż dobrze. Tak ma być.

Ann - Sob 14 Lut, 2015 18:29

Dziś 35,4'C.
Przez cały dzień czułam się nieźle. Ale teraz pod wieczór gorzej.
Licha jestem po prostu.
W głowie mi się kręci a i mój żołądek źle toleruje antybiotyk.
Jak mi w 'duszy' grało tak mi gra nadal.
No, poużalałam się :beba: wystarczy :mgreen:

matylda35 - Sob 14 Lut, 2015 18:32

Ann napisał/a:
mój żołądek źle toleruje antybiotyk.
Ann nie bierzesz leków osłonowych?
Ann - Sob 14 Lut, 2015 18:34

matylda35 napisał/a:
Ann nie bierzesz leków osłonowych?
biorę :bezradny:
kiedys, nie brałam i nauczyłam się raz na całe życie, że nie bez powodu trzeba je brać.

matylda35 - Sob 14 Lut, 2015 18:37

Aha no to zdrówka życzę :pocieszacz:
Ann - Sob 14 Lut, 2015 18:39

matylda35 napisał/a:
zdrówka życzę
:dyga: :buzki:
esaneta - Sob 14 Lut, 2015 21:12

Przy antybiotyku oprocz preparatow oslonowych warto tez jakis jogurt z bakteriami brac.
Ann - Nie 15 Lut, 2015 00:36

Walentynki.
Zdaje się, że dzień radości, miłości i serduszek.
Wyizolowałam się od tego na tyle na ile mogłam. Bardziej nawet potraktowałam z obojętnością.
Różnie bywało u mnie w życiu, ale powiem jedno.
Pierwsza, najprawdziwsza miłość, zawsze pozostanie w sercu.
Wiem, że jestem młoda i zaraz mogą paść stwierdzenia: wszystko przed Tobą itd.
Ale.. tak kocha się tylko raz. Choć czasem tej miłości nie idzie rozumieć, to serce ma tam taki rysunek, niczym jakiś drzeworyt dwójki gówniarzy, którzy na spacerze w lesie wydrapali serce ze swoimi inicjałami.
I choć wiadomo, że to zakończyło się już raz na zawsze to w pamięci pozostaje.

oh jaka ja jestem uczuciowa 23r
:mgreen:

rybenka1 - Nie 15 Lut, 2015 00:38

Aniu wszystko co najpiękniejsze jeszcze przed Tobą :okok: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:
Ann - Wto 17 Lut, 2015 00:24

Aktualizacja listy:
- zejść do Morskiego Oka
- puścić latawiec
- oddychać helem z balonów i uśmiać się do łez (done)
- namalować obraz (done)
- poleciec do Norwegii i stanąć na Verdens ende raz jeszcze
- zdać C2 z norweskiego żeby mieć papier
- zacząć i skończyć studia
- napisać i wydać książkę lub wydać tą już napisaną (pisanie w trakcie)
- rozwinąć firmę (w trakcie)
- kupić obiektywy takie jak kiedyś przepiłam :roll: i pobawić się fotografią znów
- wsiąść latem w samochód i pojechać przed siebie [wylosować w ciemno palcem na mapie miejsce]
- spróbować [choćby] gry na perkusji
- strzelnica
:mysli:

Ann - Śro 18 Lut, 2015 22:19

Trupa nie da się ożywić, choćby nie wiem jak reanimować.
Dziewczyna dwa lata młodsza ode mnie.
Przychodzi pod koniec stycznia i mówi ratuj.
Dostaje możliwość rozmowy z profesjonalistą. Rozmowy indywidualnej z alkoholikiem nie pijącym ponad 20 lat. Pojechała ze mną na mityng. Tyle mogłam i ja i J, dla niej zrobić, bo chciała pomocy.
du** odżyła, łapy przestały się trząść. Facet niepijący od 4 lat alkoholik/narkoman (poznała go niedawno), przestał się czepiać.
Więc co? Można manipulować ludźmi na nowo.
Ja jestem odporna, jej facet też bo znamy mechanizmy. Ale inni się łapią.
J. chce jej pomóc za wszelką cenę.. a ja stoję z boku, patrzę jak wystaje pod jej oknem i mówię: chodź.. zostaw trupa.. trup nie chce Twojej pomocy, ani Twojej ręki.
Zostawiona sama sobie... mnie to wisi.. ale patrzę ja J się męczy, odezwało się jej DDA jej cierpienie jakiego doświadczała kiedy jako dziecko chciała na siłę zrobić by ojciec nie pił. A on się zapił.

Jej facet do mnie zadzwonił i mówi: dla własnego dobra odszedłem od niej. Jest wolna, niech pije. Została sama.
Groźby, karania, że ona sobie krzywdę zrobi..
i tak sobie z M. pogadaliśmy, jak dwa alkoholiki.. i powiem Wam szczerze... ta choroba jest za***ista... przej****a itd.. ta choroba zabija.. rodziny, związki, człowieka. Zabijała i mnie w taki sam sposób.. kąsałam innych.. aż zostałam sama, ale i tak piłam..
Życzę jej najszybszego zarycia mordą o beton.
Nie moja bajka.. nie moja sprawa.. moje bezpieczeństwo ważniejsze.

Jo-asia - Śro 18 Lut, 2015 22:38

Aniu....co czujesz?
nie musisz pisać. ..zrob, powiedz to sobie...dla siebie :buziak:

Ann - Śro 18 Lut, 2015 22:45

Jo-asia napisał/a:
Aniu....co czujesz?

Nie jest to obojętność. Bo jest w tym i bezradność, i złość, i smutek, że ja mogę a ona nie.
Współczucie dla J.

Jo-asia - Śro 18 Lut, 2015 22:48

I to jest...ok :) :okok:

:)

Jonesy - Śro 18 Lut, 2015 23:17

Ann napisał/a:
i powiem Wam szczerze... ta choroba jest za***ista... przej****a itd.. ta choroba zabija.. rodziny, związki, człowieka. Zabijała i mnie w taki sam sposób.. kąsałam innych.. aż zostałam sama, ale i tak piłam..
Życzę jej najszybszego zarycia mordą o beton.
Nie moja bajka.. nie moja sprawa.. moje bezpieczeństwo ważniejsze.


Sama prawda. alkoholik robi cuda niewidy, a tka naprawdę we wszystkim co robi podświadomie doprowadza się do samotności, żeby móc pić. Odpycha wszystko i wszystkich i buduje sobie swoje własne piekiełko, swoją własną kabinę w lesie, w której czeka jedyny przyjaciel jakiego czynny alkoholi uważa że ma.

Ann napisał/a:

Pierwsza, najprawdziwsza miłość, zawsze pozostanie w sercu.
Wiem, że jestem młoda i zaraz mogą paść stwierdzenia: wszystko przed Tobą itd.
Ale.. tak kocha się tylko raz. Choć czasem tej miłości nie idzie rozumieć, to serce ma tam taki rysunek, niczym jakiś drzeworyt dwójki gówniarzy, którzy na spacerze w lesie wydrapali serce ze swoimi inicjałami.
I choć wiadomo, że to zakończyło się już raz na zawsze to w pamięci pozostaje.

oh jaka ja jestem uczuciowa 23r
:mgreen:


Nie prawda. Każda kolejna miłość o ile jest prawdziwa, ma taką samą moc i siłę. Chociaż każda następna jest inna od poprzedniej. Niestety też, każda jedna tak samo cholernie boli gdy się kończy. Wiem na pewno z dwóch doświadczeń, raczej jednak z trzech :bezradny:

Ann - Śro 18 Lut, 2015 23:37

Jonesy napisał/a:
podświadomie doprowadza się do samotności, żeby móc pić.
ja bym powiedziała, że świadomie - chce tego.

Jonesy napisał/a:
Chociaż każda następna jest inna od poprzedniej. Niestety też, każda jedna tak samo cholernie boli gdy się kończy
Nie wiem :( do tej pory kochałam tylko raz w taki sposób.. :bezradny: zresztą dziś go widziałam :beba: trudne. Po prawie 4 miesiącach. Niespodziewanie. Obcy człowiek. Obca ja.
Jonesy - Śro 18 Lut, 2015 23:54

Ann napisał/a:
Jonesy napisał/a:
podświadomie doprowadza się do samotności, żeby móc pić.
ja bym powiedziała, że świadomie - chce tego.


Nie do końca jestem pewien, czy to co robiłem przez ostatnie miesiące, robiłem w pełni świadomie...

Ann napisał/a:

Jonesy napisał/a:
Chociaż każda następna jest inna od poprzedniej. Niestety też, każda jedna tak samo cholernie boli gdy się kończy
Nie wiem :( do tej pory kochałam tylko raz w taki sposób.. :bezradny: zresztą dziś go widziałam :beba: trudne. Po prawie 4 miesiącach. Niespodziewanie. Obcy człowiek. Obca ja.


Spokojnie, wszystko przed Tobą. Oby i przede mną.

Ann - Śro 18 Lut, 2015 23:57

Jonesy napisał/a:
Nie do końca jestem pewien, czy to co robiłem przez ostatnie miesiące, robiłem w pełni świadomie...
Bartku, ja mówię o tym ostatnim dniu, ostatniej chwili przed. To było już świadome dokonanie wyboru. Niech wszyscy się odpieprzą, żeby móc spokojnie (dalej - tu w jej przypadku) pić.
Jonesy napisał/a:
Spokojnie, wszystko przed Tobą. Oby i przede mną.
Tego i Tobie i sobie życzę :buzki:
Jonesy - Czw 19 Lut, 2015 00:11

Ann napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Nie do końca jestem pewien, czy to co robiłem przez ostatnie miesiące, robiłem w pełni świadomie...
Bartku, ja mówię o tym ostatnim dniu, ostatniej chwili przed. To było już świadome dokonanie wyboru. Niech wszyscy się odpieprzą, żeby móc spokojnie (dalej - tu w jej przypadku) pić.


Tak, myślę ze mnie uratowało jednak, mimo wszystko to, co przez ten cały okres trzeźwienia dla siebie zrobiłem. I zacząłem pisać tu, na forum. Chociaż było cholernie źle - pisałem z telefonu, a mogłem z niego dzwonić - znajomych z aa mam sporo, dojechali by od razu. tylko że ja chyba jednak wtedy... chciałem się napić :bezradny:

Ann - Czw 19 Lut, 2015 00:13

Jonesy napisał/a:
tylko że ja chyba jednak wtedy... chciałem się napić
nie da się ukryć.
Zaryłeś... oby na tyle mocno, by długo o tym pamiętać.

Ściskam.

Ann - Czw 19 Lut, 2015 21:02

Jadę, prawidłowo, na pierwszeństwie. Zwalniam, bo mi samochód wyjeżdża z parkingu ślimato. 1,2,3.. jadę, pierwszeństwo i widzę kątem oka jak zapieprza i nie hamuje, choć ma STOP jak wół. Gaz, ucieczka, uciekłam na tyle, że nie w moje drzwi (bo gdyby w moje drzwi to przewrotka gwarantowana z taką prędkością).. uderza w koło.. huk, brzęk breloczków przy kluczykach.. huk, huk... samochód się przechyla i opada na koła... stoję nagle w przeciwnym kierunku jazdy i patrzę w szoku co tu zaszło, trzymając wciąż rękę na klaksonie. Na skrzyżowaniu rozpiernicz pełno plastików... Wysiadam z całą masą k*** i ch** na ustach.. ale z czystej paniki i szoku.. chce mi się płakać a ja wrzeszczę. Ona leciała tak, że przeskoczyła przez skrzyżowanie i mimo tak silnego uderzenia zatrzymała się za kolejnym przejściem dla pieszych. Jechała z 5 letnim dzieckiem. Zanim obejrzałam siebie pytam czy nic jej sie nie stało.. i czy jechała sama.. jak sie dowiedziałam o tym dziecku.. ona samochod zostawiła w samopas z tym dzieckiem.. no to dopiero się wsciekłam. Jesli jej i dziecku ok, kazałam zjechać. Ja też cofnęłam 2 metry z wielkim zgrzytem.
2 godziny czynności. Policja. Nerwy, wypalone dwa papierosy od J. (bo akurat J jechała do szkoły a koło szkoły był wypadek wiec do mnie przyleciała).
Później w szkole zadzwoniłam do jej ubezpieczyciela i wezwałam lawetę na jej koszt.
Bączek stoi na podwórku. Ale ja do niego nie wsiądę. Koła kręcą się w 8. Samochód skacze i huczy.
Ale ja żyję.
Choć boli to żyję.
Okropnie dużo nerwów mnie to kosztowało.
Tyle.

yuraa - Czw 19 Lut, 2015 21:06

ufff , ktoś czuwał
dobrze że tylko tak się skonczyło

Ann - Czw 19 Lut, 2015 21:07

yuraa napisał/a:
ktoś czuwał
anioł stróż musiał się porządnie spocić, żeby o ten metr mnie uratować
Tosia - Czw 19 Lut, 2015 21:07

Ann, :pocieszacz: Oj, dobrze ze tak to sie zakonczylo.W szpitalu bylas?
Klara - Czw 19 Lut, 2015 21:07

Ann napisał/a:
Ale ja żyję.
Choć boli to żyję.

Na szczęście! :pocieszacz:

Ann - Czw 19 Lut, 2015 21:10

Tosia napisał/a:
W szpitalu bylas?
Tak, rtg ok. Jak ból bedzie sie nasilał mam wrócic na tomograf. Dostałam zastrzyk i mam odpoczywac.
Whiplash - Czw 19 Lut, 2015 21:13

Brawo Ann za przytomność umysłu :brawo: niejeden kozak z bmw nie dałby rady w podobnej sytuacji...

A ta sytuacja jak i wiele innych świadczy o tym, że niektórzy prawo jazdy w czipsach znaleźli...

o np. ten kierowca:
http://vader.joemonster.o..._1961066804.mp4

Zagubiona - Czw 19 Lut, 2015 21:14

Ann, zdrowia :pocieszacz:
Dobrze, że tak to się skończyło, najważniejsze, że żyjesz.

pterodaktyll - Czw 19 Lut, 2015 21:20

:pocieszacz: :buziak:
Ann - Czw 19 Lut, 2015 21:24

beczeć mi się chce :bezradny:
She - Czw 19 Lut, 2015 21:26

Ann zdrówka - dobrze że Twój anioł czuwa :buzki:
ankao30 - Czw 19 Lut, 2015 21:26

Ann,

Dużo zdrówka.
Auto to auto najważniejsza Ty. :pocieszacz:

Tosia - Czw 19 Lut, 2015 21:27

Ann, wyplacz sie, bedzie Ci lzej, :pocieszacz:
esaneta - Czw 19 Lut, 2015 21:30

Ann napisał/a:
beczeć mi się chce :bezradny:

Mi tez :(

Matinka - Czw 19 Lut, 2015 21:41

Aniu, dobrze, że nikomu się nic nie stało, całe szczęście! :pocieszacz:
Wypłacz z siebie emocje, bo to były ciężkie przeżycia.
Nie martw się bączkiem, wystukają Ci, wyklepią, wymienią co potrzeba, będzie jak nowy! :pocieszacz:

rybenka1 - Czw 19 Lut, 2015 21:46

Aniu uff,dobrze ,że nic Ci się nie stało ,nikomu. :pocieszacz: :buziak:
margo - Czw 19 Lut, 2015 21:53

:pocieszacz: :pocieszacz:
Ann - Czw 19 Lut, 2015 22:17

Jeszcze jedna ważna rzecz.
Wychodziłam z firmy o 12. Miałam do niej na moment wrocić o 15, rozliczyć się z pracownikiem i dać mu klucze do stróżówki i piwnicy.
Wychodząc o 12 wzięłam i kasę i klucze ze sobą - myśląc sobie.. a nie bede się juz tarabanić tu na schody.
Całe szczescie ze wzięłam bo pracownik przyjechał do mnie i odebrał sobie wszystko a tak to musiałabym sie tam dostać jakoś.
PRZECZUCIE.

rufio - Czw 19 Lut, 2015 22:39

O rany - rozumiem i gładzę .

prsk :okok:

Jonesy - Czw 19 Lut, 2015 22:50

Pokazują nam takie sytuacje jak niewiele, tak naprawdę zależy od nas w życiu. Na szczęście tym razem Siła Wyższa a nawet i Bóg, czuwali nad Tobą.

Ale straty autka i tak współczuję. Wiem że było ważne dla Ciebie.

Pozdrawiam i tulę.

Ps. Dobrze że nic Ci się nie stało. Jeszcze lepiej że temu dziecku nic się nie stało!

Ann - Czw 19 Lut, 2015 23:02

Dziękuję Wam za słowa wsparcia.
To dla mnie teraz dużo.
Bo w jednej chwili za przyczyną jednego wypadku wiele rzeczy się komplikuje z automatu. Bardzo wiele rzeczy. I tak naprawdę to wszystko dopiero przede mną.
Dziękuję za telefony, smsy i za obecność.

Faktem jest, że wyszedł ze mnie ratownik w tym wypadku, wszyscy ważniejsi niż ja sama.. chociaż dobry ratownik to żywy ratownik. Ale zachowanie resztek zimnej krwi sprawiło, że tak się to skończyło.
Tak, dobrze, że temu dziecku nic się nie stało .. a mam nadzieję, że baba się nauczy, że za kierownicą się myśli o jeździe.. a nie oc*ujwieczym.

Auto było dla mnie ważne. Jest mi potrzebne tym bardziej w obliczu nowego działania (praca).
Auto ułatwia życie.
Podejrzewam, że długo nie będę mała kolejnego. :bezradny: od jutra autobus i piechota o ile dam radę, bo ból rośnie.

Ann - Pią 20 Lut, 2015 07:10

Prawie cala noc bez snu. Boli... A w głowie ciągle obrazy i moje chodzenie po tym skrzyzowaniu :bezradny:
Tosia - Pią 20 Lut, 2015 08:06

Ann, Po takich wypadkach, uraz moze powstac nawet po kilkunastu godzinach od zdarzenia,wiec jak tak bardzo boli lepiej skontaktuj sie jeszcze z lekarzem :pocieszacz:
Ann - Pią 20 Lut, 2015 08:11

Umowilam się na 14 na wizytę. Bo szyja nie mogę ruszać. Psia mać!!!!!!! Bezsilność.
Tosia - Pią 20 Lut, 2015 08:22

Ann, Dopiero na 14! Powiedz w przychodni ze jestes po wypadku! Ze szyja nie mozesz ruszac! Musza Cie przyjac wczrsnie! Kuzwa...Ann ja tez tak zwlekalam,jedz od razu,na nic nie czekaj! Ufff
Ann - Pią 20 Lut, 2015 08:29

Lekarz będzie dopiero o 13.30.
Tosia - Pią 20 Lut, 2015 08:34

:bezradny:
Klara - Pią 20 Lut, 2015 08:39

Ania, mam dwa pytania o działania niezależne od siebie lub wzajemnie powiązane:
- Mogłabyś pojechać na OIOM?
- Co by było, gdybyś wezwała pogotowie argumentując to pogorszeniem samopoczucia?
Z tego co wiem, zwykle po wypadku zabierają nawet pozornie zdrowych do szpitala, żeby poobserwować czy nie ma jakichś ukrytych urazów :(

Ann - Pią 20 Lut, 2015 09:42

Klara, oiom to wówczas gdybym się już nawet nie ruszala i nie oddychala ;) . Byłam wczoraj na SOR dzisiaj chce iść do lekarza swojego bo tylko u niego dostanę l4.
Mogę wezwać kretke ale to nie jest zagrożenie życia. Więc nie ma co.

Teraz załatwiam samochod zastępczy.

Klara - Pią 20 Lut, 2015 09:50

Ann napisał/a:
Klara, oiom to wówczas gdybym się już nawet nie ruszala i nie oddychala ;) .

A, dopiero teraz zrozumiałam, dlaczego gdy po upadku gdy nie mogłam chodzić/siedzieć/leżeć bez okropnego bólu, na oiomie lekarz "nie potrafił" rozpoznać złamania i kazał stosować maści p-bólowe :tak:
Wobec tego trzy lata czekałam, aż ból "sam przejdzie".

Dobrze, że lekarz przyjmie cię dzisiaj. Trzymaj się Aniu! :pocieszacz:

Gorzkaczekolada - Pią 20 Lut, 2015 10:36

O rany, to się podziało. Oby to jednak nie było nic poważnego. Trzymam kciuki.
Ann - Pią 20 Lut, 2015 23:39

Jestem po kilku godzinach w szpitalu.. skierował mnie tam rodzinny.
Jestem po TK głowy i szyi.
Zmian obrazowych brak.
Diagnoza dzisiejsza: skręcenie i naderwanie kręgosłupa szyjnego.
Diagnoza wczorajsza: skręcenie i naderwanie kręgosłupa lędźwiowego.
Zalecenia: oszczędny tryb życia. 2-3 tygodnie kołnierz ortopedyczny.

Po całym tym idiotycznym dniu w szpitalu pojechałam do mojej przyjaciółki z AA na chwilę.
Zjadłam ciacho i wypiłam herbatę.
(zauważyłam, że nie jem nic prawie.. i nie piję kawy).

Wiem i zdaję sobie sprawę, że wyglądam jak 10 nieszczęść.. ale nie stać mnie na nic więcej.
W dwa dni doszłam do własnej ruiny psychicznej i fizycznej.
Kilka sekund, które tyle zburzyły. We mnie i w koło mnie.
Nie mam sił.. nawet na to by iść się napić.

margo - Pią 20 Lut, 2015 23:46

Ann napisał/a:
Wiem i zdaję sobie sprawę, że wyglądam jak 10 nieszczęść.. ale nie stać mnie na nic więcej.


I dobrze, daj sobie prawo do tego, by odpocząć i nabrać sił, uporządkować sobie wszystko :pocieszacz:

Jonesy - Sob 21 Lut, 2015 00:04

Ann napisał/a:

Nie mam sił.. nawet na to by iść się napić.


Poważnie???

Jesteś pewna że ten TK głowy nić nie wykazał? Wygląda mi że jednak zdrowo mogłaś oberwać w dyńkę...

rufio - Sob 21 Lut, 2015 00:05

No to koleżanko Ann witaj w klubie . :kwiatek:
Ann - Sob 21 Lut, 2015 00:10

Jonesy napisał/a:
Poważnie???

Jesteś pewna że ten TK głowy nić nie wykazał? Wygląda mi że jednak zdrowo mogłaś oberwać w dyńkę...
poważnie.. ból jest tak za***isty, że nie wyobrażam sobie picia.. dziś przynajmniej tak jest.. liczę się z tym, że to się na mnie odbije.. ale nie wyczekuję tego.
TK nic w głowie nie wykazał :P NIC.

rufio napisał/a:
No to koleżanko Ann witaj w klubie .
ech, współczuję samopoczucia rufio. :pocieszacz:
Gorzkaczekolada - Sob 21 Lut, 2015 08:04

A u mnie czasami, takie wydarzenia otwierają dostęp do jakiś emocji do których normalnie nie miałam dostępu.
Może i u Ciebie coś takiego ?

yuraa - Sob 21 Lut, 2015 09:58

Ann napisał/a:
Diagnoza dzisiejsza: skręcenie i naderwanie kręgosłupa szyjnego.

to wcale śmieszne nie będzie ale nazywa się to
uraz typu whiplash
http://andrzejrudawski.na...nego-kregoslupa

Jacek - Sob 21 Lut, 2015 11:58

Ann napisał/a:
poważnie.. ból jest tak za***isty, że nie wyobrażam sobie picia..

Aniu,po prostu nie chcesz się napić - i tego się trzymaj :okok:
a i pamiętaj ,że alkoholik zapija smutek,radość ,ból czyli jak by nie patrzeć - byle powód jest dobry
Aniu,ze niezawsze tu do cie zaglądne,nie znaczy że nie pamiętam naszych początkowych rozmów
i od tamtej chwili ci kibicuję,,,i marzę aby cię spotkać,przytulić
a na razie zdrówka życzę :buziak:

dtstgseete - Sob 21 Lut, 2015 12:05

yuraa napisał/a:
[link do artykułu] uraz typu whiplash
autor zalinkowanego artykulu napisał/a:
W zdecydowanej większości przypadków leczenie to pozwala pacjentowi w pełni powrócić do zdrowia.
:kciuki:
Ann - Sob 21 Lut, 2015 15:03

Gorzkaczekolada napisał/a:
A u mnie czasami, takie wydarzenia otwierają dostęp do jakiś emocji do których normalnie nie miałam dostępu.
Może i u Ciebie coś takiego ?
nie bardzo rozumiem o czym mówisz.. że niby po to miałam wypadek, żeby jakieś emocje w sobie odkryć? Co? żal, złość, wściekłość, rozgoryczenie, poczucie porażki? Nie no, dzięki.. nie trzeba było takich atrakcji... ale fakt udało się tym uzyskać kumulację.

yuraa napisał/a:
to wcale śmieszne nie będzie ale nazywa się to
uraz typu whiplash
http://andrzejrudawski.na...nego-kregoslupa
ach ten whiplash.. tak fakt, ale bicz wystęuje w uderzeniu przednim lub z tyłu, natomiast ja miałam uderzenie boczne z lewego i prawego tylnego boku. A to niestety trochę gorzej.
Mam jednak nadzieję, że za kilka tygodni będzie ok.

Jacek, :buzki: wiem, że jesteś i za to dzięki.
Też pamiętam moje początki na forum i nasze rozmowy.

dtstgseete, dzięki

Whiplash - Sob 21 Lut, 2015 16:33

yuraa napisał/a:
whiplash
\

:tak: Wspominałem o tym ze trzy lata temu, jak zmieniałem nicka :)

pietruszka - Sob 21 Lut, 2015 17:45

Ann napisał/a:
Kilka sekund, które tyle zburzyły. We mnie i w koło mnie.

spokojnie, odbudujesz, może inaczej, ale odbudujesz :tak:
Akurat jestem zwolenniczką teorii, że wszystko dzieje się "po coś". Zarówno w nas ma się coś zmienić, a czasem i można nigdy się nie dowiedzieć, po co coś się stało. To czasem trudne bo gdy boli, gdy coś runie w przepaść - to jak to zaakceptować, gdy następstwa są bolesne? Bo jak zrozumieć, gdy traci się pracę? Z czasem zrozumiałam, że praca to tylko jedna z moich cząstek, wcale nie stanowiąca o mojej wartości (chociaż tak zwany ogół często próbuje mi to udowodnić, ba sama w to wierzyłam). Jak przyjąć jako coś do zaakceptowania śmierć przyjaciela? Fakt, mnie to uratowało przed popełnieniem samej tego kroku - bo dopiero wtedy do mnie dotarło, ze ukojenie własnego cierpienia może sprawić innym niewyobrażalny rozmiar cierpienia.
Dziś Aniu, czujesz złość, bo cała ta sytuacja zmienia Twoje plany, każe Ci się zatrzymać z samą z sobą, bo cierpienie fizyczne, strata materialna, zatrzymanie w czasie i w przestrzeni? Trudno się nauczyć czerpać z takich doświadczeń, a i one są jednak "po coś".
Ciekawe, czy się na mnie teraz rozzłościsz? :mysli:

Ann - Sob 21 Lut, 2015 17:54

pietruszka napisał/a:
Ciekawe, czy się na mnie teraz rozzłościsz?
Hm.... niech pomyślę.. :nie:
Za co mam się rozzłościć? Prosze Cię..
Ja juz nie czuje złości.. wczoraj jeszcze ją czułam.. dziś czuję żal i beznadzieję.. :bezradny:

Czuję się okrutnie zmęczona.. wszystkim i pod każdym względem. I wiem, że najtrudniejsze jeszcze przede mną.. całe to szarpanie się...

nawet nie chce mi sie o tym myślec, a co doepiro o tym pisac/mówic.

Nie wiem po co to.. pewnie jdnym z punktów jest: zwolnij i zajmij się sobą.
Ale dlaczego tak wiele komplikacji jednocześnie.? tego nie wiem.

Jo-asia - Sob 21 Lut, 2015 18:10

Bo.....nagle zmieniałaś zdanie o sobie....uwierzyłaś w siebie.

Teraz....życie potrzebuje czasu ;) aby się dostosować do Ciebie :)
Tylko....uwaga! nie zmieniaj znowu zdania :boisie:

Zdrowia...Aniu :buziak:

pietruszka - Sob 21 Lut, 2015 19:04

Ann napisał/a:
Ja juz nie czuje złości.. wczoraj jeszcze ją czułam..

aaa... to prawidłowo... nie byłam pewna, czy jeszcze nie trafię na tę, całkiem zrozumiałą fazę złości i nie dostanę rykoszetem :wysmiewacz:
Cytat:
dziś czuję żal i beznadzieję.. :bezradny:

na jak z klasyki przezywania żałoby - poniosłaś określoną stratę. Ale jak widzę radzisz sobie całkiem fajnie - po ludzku.
Pietruch nie miał za sobą zbyt dużo trzeźwienia, pewnie jakiś roczek, może półtora, jego mama miała udar. Nie było nikogo do pomocy, brat za granicą. Szczerze - myślałam, że nie poradzi sobie, a raczej poradzi sobie w najbardziej znany sposób - zapije. Jednocześnie - moja terapeutka - zasugerowała mi, żebym jak najdalej się trzymała z moją współuzależnieniową i kobiecą chęcią wyręczenia, bym czekała, aż poprosi mnie o konkretną pomoc - na przykład przewiezienie mamy samochodem ze szpitala. No i bestia - poradziła sobie, w całkiem zdrowy sposób. Dzisiaj wiem, że najlepsze, co wtedy mogłam zrobić - nie przeszkadzać w tym dorosłym i bolesnym doświadczaniu życia. Co nas nie zabije - to nas wzmocni. Banalne, ale boleśnie prawdziwe (dla mnie).

Gorzkaczekolada - Sob 21 Lut, 2015 20:06

Ann napisał/a:
nie bardzo rozumiem o czym mówisz.. że niby po to miałam wypadek, żeby jakieś emocje w sobie odkryć? Co? żal, złość, wściekłość, rozgoryczenie, poczucie porażki? Nie no, dzięki.. nie trzeba było takich atrakcji... ale fakt udało się tym uzyskać kumulację.


Nie, ja nie wierzę w wypadki i inne zbiegi okoliczności po coś. Po prostu czasami jedno ciężkie doświadczenie, śmiertelna choroba kogoś, wypadek... dawały mi dostęp do np jakiś pokładów lęku i niepokoju w sobie. Ale stąd daleko do stwierdzenia, że było to po coś.

Ann - Sob 21 Lut, 2015 21:34

Jo-asia napisał/a:
Tylko....uwaga! nie zmieniaj znowu zdania
staram się..... :zmeczony:
pietruszka napisał/a:
Ale jak widzę radzisz sobie całkiem fajnie - po ludzku.

Czy ja wiem..? Skoro tak to widać z zewnątrz to ok.
Nie mam nic mądrego do powiedzenia poza tym, że mogę sobie ponarzekać.. żeby wywalić to co mnie gniecie.. mówiąc o tym nie tyle użalam się nad sobą co nazywam to po imieniu i nie udaje juz twardziela.. no bo nie sie nie da...
mówię o tym by to łatwiej przejść..
jeszcze nie mówię wszystkiego.. bo brak mi słów..
ale powiem..

Jeszcze jedno.. jedyne czego teraz potrzebuję to ciepła.. ciepła ludzi obok, żbeym się nie rozsypałam do końca.

pietruszka - Sob 21 Lut, 2015 21:39

Ann napisał/a:
Jeszcze jedno.. jedyne czego teraz potrzebuję to ciepła.. ciepła ludzi obok, żbeym się nie rozsypałam do końca.

no to chociaż tak wirtualnie Cię przytulę, Anka :pocieszacz:

Whiplash - Sob 21 Lut, 2015 21:43

Ann napisał/a:
Nie wiem po co to.. pewnie jdnym z punktów jest: zwolnij i zajmij się sobą.


Ktoś mi kiedyś też wmawiał że wszystko jest po coś... nie wierzyłem... Daj czas czasowi Aniu, a uwierzysz i przekonasz się, że jednak po coś... :) Zdrówka :okok:

Tosia - Sob 21 Lut, 2015 21:45

:pocieszacz: Ann, Ode mnie cieplo masz, tyle ile mozesz wziac :pocieszacz: Troszke rozumiem to co czujesz teraz. :buziak: Nie trzymaj w sobie emocji, wywalaj je przy mozliwej okazji, ulzy Ci...Aniu.
Linka - Sob 21 Lut, 2015 21:48

Ann napisał/a:
Jeszcze jedno.. jedyne czego teraz potrzebuję to ciepła.. ciepła ludzi obok, żbeym się nie rozsypałam do końca.

wiesz, ze mam niedaleko do Ciebie
i wolne popołudnie :skromny:

Ann - Sob 21 Lut, 2015 21:54

Linka napisał/a:
wiesz, ze mam niedaleko do Ciebie
i wolne popołudnie
wiem, wiem.. ale ja mało towarzyska jestem chwilowo :bezradny: :( ale bardzo Ci dziękuję za tą info
margo - Sob 21 Lut, 2015 22:16

Ann napisał/a:
jedyne czego teraz potrzebuję to ciepła


przytulam :pocieszacz:


Ann - Nie 22 Lut, 2015 00:13

Trochę się w piwnicy pośmiałam.. i mi to pomogło.. :skromny:
ale już wszystko wraca teraz.

Ann - Nie 22 Lut, 2015 09:19

Krotki sen.. ale alkoholowy. Ukradkiem pite dwa piwa. Odczucia natychmiastowych wyrzutów sumienia i płacz. Poczucie beznadziei.
MILA50 - Nie 22 Lut, 2015 09:38

Ann napisał/a:
. Poczucie beznadziei.



mnie w takich stanach pomaga lektura cieniutkiej książeczki "Zen współczesnych"
autorstwa Chrisa Prentissa
cytat "wiara w to,że okoliczności działają na naszą korzyść,ostatecznie sprawia,że tak jest."
:pocieszacz:

Jo-asia - Nie 22 Lut, 2015 10:13

Stan beznadziei, jest trudnym i ważnym stanem.
Jest stanem gdy staję w prawdzie. Iluzje....magiczne myślenie.....pęka jak bańka mydlana.
Jest trudny, bo wymaga ode mnie odwagi. I wiary....bez nadziei. Wymaga miłości. Akceptacji.

Jonesy - Nie 22 Lut, 2015 14:54

Ann napisał/a:
Krotki sen.. ale alkoholowy. Ukradkiem pite dwa piwa. Odczucia natychmiastowych wyrzutów sumienia i płacz. Poczucie beznadziei.


Jonesy napisał/a:

Ann napisał/a:

Nie mam sił.. nawet na to by iść się napić.


Poważnie???

Jesteś pewna że ten TK głowy nić nie wykazał? Wygląda mi że jednak zdrowo mogłaś oberwać w dyńkę...


Aniu, masz po prostu to co sobie wymyśliłaś. Wiesz co robić, jesteś mądrą dziewczynką. Pomyśl, co by było, gdybyś w tym aucie była... ale po paru piwach? Jak wtedy wszystko mogłoby się skończyć?

Ciało boli, to znaczy że żyjesz i że się regenerujesz. Spokoju i cierpliwości. A jak masz l-4, a jako osoba zdrowa psychicznie, powinnaś mieć :mgreen: , to wykorzystaj ten czas na dopracowanie swojej działalności, albo zupełnie z innej beczki - poczytaj coś, nadrób zaległości w filmach, serialach, hobby. Wykorzystaj tę sytuację aby była na Twoją korzyść.

Szukaj pozytywów, wszędzie. Czasem ciężko je znaleźć, ale czasem - i wtedy wszystko jest ok.

Ann - Nie 22 Lut, 2015 16:37

Jonesy napisał/a:
Aniu, masz po prostu to co sobie wymyśliłaś. Wiesz co robić, jesteś mądrą dziewczynką. Pomyśl, co by było, gdybyś w tym aucie była... ale po paru piwach? Jak wtedy wszystko mogłoby się skończyć?

Ciało boli, to znaczy że żyjesz i że się regenerujesz. Spokoju i cierpliwości. A jak masz l-4, a jako osoba zdrowa psychicznie, powinnaś mieć , to wykorzystaj ten czas na dopracowanie swojej działalności, albo zupełnie z innej beczki - poczytaj coś, nadrób zaległości w filmach, serialach, hobby. Wykorzystaj tę sytuację aby była na Twoją korzyść.

Szukaj pozytywów, wszędzie. Czasem ciężko je znaleźć, ale czasem - i wtedy wszystko jest ok.
Wymyśliłam sobie picie, tak? Zaraz po wypadku miałam nieodpartą chęć wypicia. Czynności policyjne trwały 2 godziny.. a ja patrzyłam w kierunku sklepu... i mówiłam do siebie: pieprznę to wszystko, już gorzej być nie może, pójdę do flaszkę i wypiję na raz. No tak było. A wieczorem jak już ból był nie do zniesienia, to stwierdziłam właśnie, że boli tak, że nie mam sił pić.
Gdybym była w tym aucie choćby z niewielką ilością w wydychanym, to cała wina byłaby moja, nawet jesli w obecnych okolicznościach cała wina jest tamtej baby.

Co do L4, jutro dostanę u swojego lekarza, jestem tak z nim umówiona od piątku, że jeśli nie zostałam w szpitalu to mam przyjść i mi wypisze. Wszystko inne mam w du*** teraz. Mówię jak jest. Nikt się nade mną nie lituje, więc muszę ulitować się nad sobą i sama o siebie zadbać.
Moja działalność.. :beba: dopóki kręgosłup nie wróci do dawnej mocy to mogę zapomnieć o pracy w tym charakterze.
Odpocznę, załatwie sprawy z rzeczoznawcą powalczę z ubezpieczycielem sprawcy.
Wyciągnę z niej ile się da.
A do tego odpocznę i zadbam o siebie. Będę robić wszystko na co mam chęć, poza jednym wyjątkiem - nie będę pić.

Pozytywów na razie zbyt wielu nie ma, poza faktem, że żyję i mam 4 kończyny.
Za to negatywy :beba: od cholery :(

esaneta - Nie 22 Lut, 2015 16:47

Aniu, TEN pozytyw to ogromnie duzo.
Nie kazdy ma tyle szczescia. Docen to.

Ann - Nie 22 Lut, 2015 16:56

esaneta napisał/a:
Aniu, TEN pozytyw to ogromnie duzo.
Nie kazdy ma tyle szczescia. Docen to.
Z jednej strony doceniam. Nawet jak przekazywałam wiadomość o wypadku to pierwsze o czym mówiłam to: żyje, jestem cała Bogu dzięki... ale (itd).
Za jakiś czas spojrze na to inaczej... wiem.. ale jeszcze mnie to wszystko przerasta.. :(

esaneta - Nie 22 Lut, 2015 17:03

Aniu, ale co Cie tak przerasta?
Nazwij to?

Jacek - Nie 22 Lut, 2015 18:59

Ann napisał/a:
Nikt się nade mną nie lituje, więc muszę ulitować się nad sobą i sama o siebie zadbać.

noo,takie życie
ale ja jestem tuż obok i podziwiam cię
i jeszcze :buziak:

Jonesy - Nie 22 Lut, 2015 19:13

Jacek napisał/a:
Ann napisał/a:
Nikt się nade mną nie lituje, więc muszę ulitować się nad sobą i sama o siebie zadbać.

noo,takie życie
ale ja jestem tuż obok i podziwiam cię
i jeszcze :buziak:


Litowac Aniu nikt się nie lituje, ale już ze wsparciem to inna sprawa, prawda? Ktoś napisze, ktoś zadzwoni, spyta co u Ciebie, jak Ci mija dzień, jak sobie radzisz? Ktoś Ci się spyta czy czasem jakiś głupot nie wypisujesz, które mogłyby wskazywac na to że coś się dzieje? Fajnie mieć wsparcie przyjaciół prawda?

A nie tylko półetatowych klaskaczy, niczym w chórku u Rubika...

Ann - Pon 23 Lut, 2015 01:41

esaneta napisał/a:
Aniu, ale co Cie tak przerasta?
Nazwij to?

Przerasta mnie:
- fakt, że firma choć zaczęta to przez najbliższy czas g***o z tego ,bo ja sama wymagam pomocy w ubraniu sie... a wiec nie pomoge nikomu.
- fakt, że pójście na L4 na tydzień dwa lub trzy spowoduje zmienijszenie dochodów by wzroście wydatkow.
- fakt, że problemy się piętrzą z dnia na dzien z chwili na chwilę
- fakt, że mój dom wygląda jak szpital, bo wszyscy 3 są mocno chorzy
- fakt, że nie sypiam a snu potrzbuje, bo choc chce usnac to mnie wykancza bol
- fakt, że zamiast byc wulkanem w tej sytuacji jestem zimna suką
- fakt, że wychodząc przed dom kiedy patrzę na ten rozwalony samochód, słyszę huk i widze to wszystko a miesnie sie spinają..
- fakt, że zamiast jakiejkolwiek stabilizacji mam masę długów w ciągu jednej sekundy,
straciłam wiele w ciągu jednej chwili...
przerasta mnie fakt, ze jestem z tym sama... z przeżywaniem i załatwianiem..
a także przerasta mnie to, że nie widzę perspektyw, tylko problemy i kilka tygodni użerania się.


Jonesy napisał/a:
Litowac Aniu nikt się nie lituje, ale już ze wsparciem to inna sprawa, prawda? Ktoś napisze, ktoś zadzwoni, spyta co u Ciebie, jak Ci mija dzień, jak sobie radzisz? Ktoś Ci się spyta czy czasem jakiś głupot nie wypisujesz, które mogłyby wskazywac na to że coś się dzieje? Fajnie mieć wsparcie przyjaciół prawda?
Tak, rozmowa, oebcność, wsparcie, to jest miłe i bardzo mi w tej chwili potrzebne tak po prsotu. No i ktoś kto czeka by cczxc jak zaczne swirowac
dtstgseete - Pon 23 Lut, 2015 02:02

Z tego co napisalas to wylacznie ból mnie porusza (bardzo porusza :( ) no i troche te problemy ze snem. Reszta, to hmm... powiem tak: ja siedze calymi dniami nic nie robie i niczym sie nie przejmuje (no moze oprocz mojej corki, bo to glupio tak nie placic alimentow, ale w sumie CV wysylam co jakis czas tu i tam i nawet na rozmowe czasem zaprosza, wiec wiecej i tak nie zrobie, wyzej du** nie podskocze). Dziwie sie ludziom, ktorzy latają jak koty z pecherzem bo firma, bo samochod bo stabilizacja, bo coś tam. Weź zawieś tę firme, idz do mopsu po zasilek (ale Ty nawet nie musisz do mopsu pewnie, bo z urzedu pracy dostaniesz 2 razy tyle, zreszta nie musisz isc do urzedu pracy, bo L4 dostaniesz na miesiąc) poloz sie i wyluzuj sie zagraj w mahjonga albo cos :beba: Polezysz tak 4 miesiace - to nabierzesz wlasciwej perspektywy do zycia 23r (Uwaga: produkt przedstawiony przeze mnie na obrazku, moze roznic sie nieznacznie od rzeczywistosci. Jest to tylko propozycja podania 23r :mgreen: )
( A propos mahjonga - ja mialem zamiar lezec i tluc w pokera ile sie da - ale niestety - okazalem sie zbyt leniwy i malo wytrwaly nawet na to i po jakims czasie (okolo 1.5 miesiaca) po prostu znudzilo mi sie zmeczylo i mam juz dosc pokera i teraz siedze na forum. Zobaczymy kiedy tu mi sie znudzi)
Chyba, ze Twoje poczucie wlanej wartosci na tym ucierpi , ze lezysz. Ale moze wtedy lepiej popracowac nad poczuciem wartosci i godnosci jako czlowieka, zamiast dwoic sie i troic na to, by w miejsce poczucia godnosci i wartosci wepchnąć zwitek banknotów. Bo jesli ten zwitek banknotow - to tak :tak: to trzeba bedzie ganiac jak kot z pęcherzem 23r

pterodaktyll - Pon 23 Lut, 2015 11:01

Ann napisał/a:
rozmowa, oebcność, wsparcie, to jest miłe i bardzo mi w tej chwili potrzebne tak po prsotu.

Znajdą się tacy, na pewno ;)
Ann napisał/a:
ktoś kto czeka by cczxc jak zaczne swirowac

To wprost wymarzone zajęcie dla mnie :mgreen:

A to motto dla Ciebie ;)


rufio - Pon 23 Lut, 2015 11:14

Spokojnie Ann ja jestem juz drugi m-c na L-4 po tym wypadku - I nic - zbieram dokumentacje do ubezpieczenia sprawcy i za chwile wyśle do zapłaty .Boli jak cholera - spac nie idzie łazic nie idzie , Ty jestes dopieri pare dni po przejdzie Ci i złość i bezsilność , pozostanie ból a i z tym musisz sie pogodzic ( bólu ty złem nie jesteś ) i ból minie .

prsk

Ann - Pon 23 Lut, 2015 11:29

dtstgseete, tu nie chodzi o zwitek banknotów.. nigdy nie miałam pieniedzy i nauczylam sie z tym jakos zyc.. ale mam zobowiazania, ktore beda rosly jesli bede chortowac. L4 to nizsze pieniadze, nizsze niz obecne 650 zł.. także ... a zresztą.. ech.

pterodaktyll napisał/a:
To wprost wymarzone zajęcie dla mnie
tak myślalam, wiem, ze mozna na Ciebie zawsze liczyc w takiej sytyuacji. :mgreen:

rufio napisał/a:
drugi m-c na L-4 po tym wypadku - I nic -
to ostatnie mnie zmroziło, jak to i nic?
Ból minie, wiem... kiedys minie, niedługo sie zmniejszy.. ale psycha boli bardziej, z tym, że ja tego do siebie jeszcze do konca nie dopuszczam... nie moge :bezradny: zamrozilam sie tak naprawdę.

rufio - Pon 23 Lut, 2015 14:49

To nic to chodzi mi o to , że czas leci a problemy czekają - tez mam w plecy a ból minie a psychicznie odżyłem i już jeżdze samochodem .a z dopuszczaniem ? A co Ci do tego - teraz juz to nie ma żadnego znaczenia - zajmij się ubezpieczeniem i takimi innymi a reszta powoli wróci do normy .

Zajrzyj do skrzynki .


prsk

Ann - Pon 23 Lut, 2015 18:37

Ech, łeb mi pęknie.. po prostu pęknie.. nie chcę brać leków, brałam tylko dwa razy na noc, wczoraj już nie, bo nie jest to dla mnie dobre.. muszę sobie ponarzekać to może mi ulży.
Ruszam głową i czuję, że mózg jest na swoim miejscu, swoją drogą uf(!) jednak coś tam jest i jest to większe niż orzeszek.

Ta stagnacja mnie wkurza. Czekanie ch** wie na co.. znaczy na tego rzeczoznawcę, który ma być dopiero 2 marca (wstępnie).. chce mnie popieprzyć w tej sytuacji po prostu..
nie ma mnie.. nie ma.. gdzie ja jestem... ?

Odrobinę stanęłam na nogi.. zaczęłam planować, ruszyłam do przodu, miałam plan działania, jakiś schemat.. a teraz? A teraz to wszytko na dzień dzisiejszy się nie liczy... nic nie znaczy.. i nie wiem kiedy to odbuduję na nowo...
Czy jest jakiś sens w tym bezsensie?

rufio - Pon 23 Lut, 2015 20:21

Jeżeli masz przepisane leki to je bierz regularnie - ja nie brałem na poczatku bo przeciez nie boli wciąż a tu zonk - nie chodzi o to , że nie boli nalezy brać tak jak kazali ja od trzech dni zacząłem brac jak trzeba i musze przyznac jakoś kobiety juz nie sa zamglone a świat nie składa sie tylko z kresek .


prsk

Ann - Pon 23 Lut, 2015 23:17

No i puscilo mnie dzis. Czy ja musze byc najsilniejsza? Zawsze silna. Stalowa du**.
Matka mowi do mnie, ze przeciez wiem ze nie stac nas na nowe auto itd. Poczulam w jej glosie pretensje.. Chociaz podobno to tylko moje odczucie.
Rozwalilam sie.. Mowila do mnie, ze ten wypadek mnie niesamowicie zmienił. ..
Pozniej mowila że mam byc silna.. A ja juz nie chce udawac silnej. Ryczalam... Ryczalam.. Ryczalam... Lepiej mi odrobine.. Przyznalam sie orzed soba do braku sil i do slabosci.

Linka - Pon 23 Lut, 2015 23:26

Ann napisał/a:
Czy ja musze byc najsilniejsza? Zawsze silna. Stalowa du**.

nie musisz....dbaj o siebie Aniu tak jak potrafisz najlepiej :pocieszacz:

szika - Wto 24 Lut, 2015 06:40

Aniu jakby co to jestem, czytam.. martwię sie o ten Twój ból.. przykro mi, że cierpisz..
firma nie ucieknie, ta cała Twoja praca z tabelkami nie pójdzie na marne :pocieszacz:
Ann napisał/a:
Przyznalam sie orzed soba do braku sil i do slabosci.

odpocznij.. zwolnij... ostatnie tygodnie miałaś takie intensywne.. głowa do góry Aniu będzie dobrze :pocieszacz:

Guido - Wto 24 Lut, 2015 10:13

Ann napisał/a:
Odrobinę stanęłam na nogi.. zaczęłam planować, ruszyłam do przodu, miałam plan działania, jakiś schemat.. a teraz? A teraz to wszytko na dzień dzisiejszy się nie liczy... nic nie znaczy.. i nie wiem kiedy to odbuduję na nowo...
Czy jest jakiś sens w tym bezsensie?


Tak: GŁĘBOKI SENS...
Nie jestem fatalistą, nie wierzę w opatrzność ani kosmiczne szachy, czy inne takie: "tak-miało-być".
Ale wierzę w to, że zawsze tak jak jest - jest dobrze.
Wyjdziesz z tego silniejsza.
Pozdrawiam Cię.

pietruszka - Wto 24 Lut, 2015 11:05

Ann napisał/a:
Matka mowi do mnie, ze przeciez wiem ze nie stac nas na nowe auto itd. Poczulam w jej glosie pretensje.. Chociaz podobno to tylko moje odczucie.


hehehe.... ja TERAZ już wiem, że podobnie reaguje moja matka, czy ojciec gdy po prostu sami się boją. W kwestii mojej obecnej pracy, jak mnie najdzie, coby sobie coś ponarzekać - to moi rodzice też nerwowo reagują, teraz ich uspokajam: wiem, że w tej chwili nie jesteście mi w sanie pomóc, czegoś za mnie załatwić, pomóc mi w razie czego finansowo, ale ne o to chodzi, wcale tego nie oczekuję od Was, po prostu mam ochotę wygadać się, nie dusić tego w sobie. I widzę ich reakcje - łagodnieją, ne złoszczą się, mniej się boją, mniej się wstydzą. Oni przecież ne uczyli się radzenia z emocjami, więc reagują wciąż odruchowo. A ja już nie oczekuję też tego, co bym chciała najbardziej - przytulenia, spokojnego wysłuchania, bo... to jest wciąż dla nich trudne. I po prostu - mam w sobie więcej akceptacji dla tego stanu rzeczy.

Myślałaś o tym, coby na przykład wykorzystać trochę wolniejszego czasu i pobuszować po necie i popodglądać, jak sobie radzi konkurencja w innych miastach, a może i zagranicą? Na przykład... :mysli:

Ann - Wto 24 Lut, 2015 14:22

Dzieki za cieplo. Potrzebuję go. :buzki:

pietruszka, masz troche racji pewnie w tym co piszesz. Fakt matka 'atakuje' z bezradnosci. Rozmowa rozladowala to wczoraj.. I obie sie poplakalysmy koniec koncow.
Co do buszowania sprawdania itd... Nie mam sil, bol mnie dyskwalifikuje w przedbiegach.. Oczy, glowa brak koncentracji. No ale to poczatek wszystkiego. . zobaczymy dalej.

Dzis bylam w szpitalu, odebralam plyte z rtg i TK. Pojechalam ze skierowaniem do przychodni specjalistycznej i z marszu dostalam sie do chirurga. Przepisal mi masc i zalecil co brac na bol. Po zakonczeniu obecnego zwolnienia mam sie zjawic po kolejne.
Teraz sprawy z ubezpieczycielem bonjeszcze chce dodatkowe swistki.
Ale wczesniej drzemka bo pekna mi plecy i wyskocza oczy.

Ps. Rufio :kwiatek: dziękuję, dzieki Tobie spielam sie w sobie i dbam o siebie i sprawy.

rufio - Wto 24 Lut, 2015 14:35

Grzeczna dziewczynka a reszta przyjdzie - teraz leżeć , leżeć i ....... leżeć no w fotelu będzie mniej boleć . I gorący prysznic , trzymać ciepło .


prsk :kot:

pietruszka - Wto 24 Lut, 2015 14:45

Ann napisał/a:
Nie mam sil,

nabieraj... życie nie zając nie ucieknie... :luzik:

Tutaj i teraz koncentruj się na tym, co dziś najważniejsze, a ja cieplutko choć przytulę :pocieszacz:

BARBARA - Wto 24 Lut, 2015 17:55

Aniu :buziak: :pocieszacz: zdrowiej
Ann - Wto 24 Lut, 2015 23:12

Straciłam masę nerwów na tym jak posprawdzałam co ubezpieczyciel namieszał w papierach wysyłanych do policji itd.
Poprawiam ich już któryś raz w ciągu 3 dni.
Idioci wszędzie.. nierozumiejący słowa pisanego.
Złożyłam szkodę w kwestii odszkodowania na osobie.
Boże daj mi cierpliwości.
Pozwól doczekać do piątku do mityngu i daj siłę i możliwość na niego dotrzeć.

Linka - Wto 24 Lut, 2015 23:15

Ann napisał/a:
Poprawiam ich już któryś raz w ciągu 3 dni.

dobrze, ze to potrafisz, w końcu będzie tak jak powinno być :pocieszacz:

Ann - Śro 25 Lut, 2015 15:02

Sen w ciągu dnia.
Samochod, w którym nie mogę zamknąć drzwi (chociaż w moim nie ma tego problemu).. odpadajace z auta koło.
Siedzę w kuchni przy stole i pije piwo z butelki, oficjalnie chodząc między wszystkimi, w miedzymiedzyczasie bada mnie lekarz. Pije, zasmiewam się choć w środku czuje niebywały ból i rozpacz. Mówię do siebie: ch** tam bez sensu to wszystko jest. Nie ma co się męczyć.

Ech. Głupia głowa :(

stanisław - Śro 25 Lut, 2015 15:15

Ann napisał/a:
Pozwól doczekać do piątku do mityngu i daj siłę i możliwość na niego dotrzeć.
A dlaczego tak długo czekasz
zołza - Śro 25 Lut, 2015 17:14

Ann napisał/a:
Mówię do siebie: ch** tam bez sensu to wszystko jest. Nie ma co się męczyć.

To była moja ostatnia myśl przed zapiciem :(
A picie ani nie naprawiło sytuacji ani nie spowodowało lepszego samopoczucia . Sprawiło tylko tyle , że kolejny raz doszłam do wniosku ,że jestem g***o warta i za co się nie wezmę to wszystko i tak mi się sp***doli :bezradny:
Uważaj na siebie Serce. :pocieszacz:

adania - Śro 25 Lut, 2015 17:18

moje sny już od 2 lat bazują na tym ''wypij, już przecież spróbowałaś, nic się nie stanie jak znowu wypijesz'' A ja przez 15 min po przebudzeniu zastanawiam się nad tym kiedy już wypiłam. Takie to realne.
mizule - Śro 25 Lut, 2015 17:22

Mi też często się śni picie. Tak jak kiedyś zdawanie matury...oj długo miałam koszmary, że oblałam..a po przebudzeniu stwierdzałam..uff...jaki po***rdolony sen...przecież maturę już zdałam.
Ann - Śro 25 Lut, 2015 18:22

zołza napisał/a:
To była moja ostatnia myśl przed zapiciem
okej, ale to było we śnie.. nie na jawie.

Pewnie czuję bezradność.. ale wiem, że picie przysporzyło by mi tylko dodatkowych problemów i pogorszyłoby moje samopoczucie.

pterodaktyll - Śro 25 Lut, 2015 18:25

Ann napisał/a:
wiem, że picie przysporzyło by mi tylko dodatkowych problemów i pogorszyłoby moje samopoczucie.

A Twoja podświadomość też wie?

yuraa - Śro 25 Lut, 2015 23:09

Ciąg dalszy wątku Ann TUTAJ

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group