To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - konkretne rady - balans między zołzą a kochaną żoną

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 12:26
Temat postu: konkretne rady - balans między zołzą a kochaną żoną
Witam was...
moja historia jest krótka. Mąż niepełnosprawny, zaczynał pić jeszcze jak byłam jego dziewczyną co jednak skrzętnie ukrywał a ja nie widziałam niczego co by mnie niepokoiło. Teraz pije niemalże codziennie. Piwo i czasem wódkę ale coraz częściej... kiedyś bił (teraz nie) nie robi awantur idzie grzecznie spać jak się napije ale nie robi nic potem jak wstanie i tak w kółko. Dla kolegów zrobi wszytsko. Mamy dwójkę dzieci więc łatwo nie jest. Chodziłam do psychologa, poszłam rok temu do Al-anon. Uczę się dbać o siebie. Nie jest to łatwe.
Jednak potrzebne mi sa konkretne rady. Np. jak nie prasować mu koszul a jednocześnie grzecznie mu odpowiedzieć na prośbę o prasowanie, jak wyjechać z dzieciakami na week end jednocześnie nie ułatwiając mężowi picia (jak wyjadę z dzieciakami to będzie miał wolną chatę i kolegów do picia), jak doceniać go za to co robi nie dając mu pretekstu do picia (bo przeciez skoro tak się napracowal wieszaniem rania to teraz mu się piwo nalezy...) itd.
a najważniejsze to jak skupić się na sobie dokładnie jak to zrobić. Wciąż balansuję. Może wy też macie takie przemyślenia. Przeczytałam mnustwo rad ale jak widzę wszytko dotyczy jego nawet moje cechy jako współuzależnionej posrednio dotyczą jego. O czym więc myśleć by myśleć rzeczywiście o sobie a nie o sobie ale zawsze w jego kontekście.

czy komuś udało się realizować wskazówki i dzięki temu sytuacja się poprawiła lub alko doszedł do wniosku, że musi zacząć się leczyć i się leczył?

pietruszka - Śro 09 Cze, 2010 12:39

Mikiwojt napisał/a:
czy komuś udało się realizować wskazówki i dzięki temu sytuacja się poprawiła lub alko doszedł do wniosku, że musi zacząć się leczyć i się leczył?


cześć Mikowojt
Mam wrażenie, że wciąż szukasz sposobu, jak sprawić, żeby on przestał pić i zaczął się leczyć. I od tego uzależniasz swoje dobre lub złe samopoczucie.

Kiedy zaczniesz szukać sposobu, jak samej lepiej się poczuć i jak najlepiej zadbać o dzieci, to znajdziesz też odpowiedzi na swoje pytania.

A tak w konkretnej sprawie jak wyjazd z dziećmi zamartwiasz się, że:
Mikiwojt napisał/a:
jak wyjadę z dzieciakami to będzie miał wolną chatę i kolegów do picia

Kiedy ważniejsze stanie się dla Ciebie:
1. potrzeba odpoczynku, bo potrzebujesz chwili wytchnienia i relaksu
2. konieczność zadbania o zdrowie dzieci, bo wyjazd jest im potrzebny, choćby dla zmiany klimatu i wiadomo, że będą wtedy więcej przebywać na świeżym powietrzu, a może
3. itd z naciskiem na TWOJE potrzeby i potrzeby TWOICH DZIECI.

Z tego co piszesz, korzystałaś z pomocy psychologa, ale czy to był specjalista od leczenia wspóluzależnienia? Czy miałaś okazje brać udział w terapii grupowej?
Chodzisz na Al-anon regularnie, choćby raz na tydzień?

Flandria - Śro 09 Cze, 2010 13:14

Mikiwojt napisał/a:
jak nie prasować mu koszul a jednocześnie grzecznie mu odpowiedzieć na prośbę o prasowanie


czytając to co napisałaś, nasuwa mi się pytanie - czy Ty się swojego męża boisz ?
co się stanie jeśli odpowiesz mu niegrzecznie ?

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 13:17

Rzeczywiście chyba wciąż szukam sposobu. Wiem, ze mam to co niejedna z was: wrażenie że żyje się z 2 osobami naraz, itp. Faktycznie trudno mi się przyznac do tego, że wciąż chcę go ratować.... Może dlatego, ze najtrudniej jest jak dziecko wstaje rano i pyta gdzie jest tata a taty nie ma bo koledzy ważniejsi... o żebyscie wiedzieli ile jest w stanie zrobic dla kolegów... a jaki jest obrażony jak nie przyjmują jego pomocy.. a o pomocy dla mnie to nie ma ani slowa. Ostatnio jak zapił i nie wrócił do do,mu to wiedział doskonale co gdzie lezy, jak cos zrobic i jak pomyśleć na zaś. niestety trwało to tylko kilka dni. Zaraz mistrzostwa i znów miesiąc picia niemalże dzien w dzien.... no ale to przecież nic zlego....
Zostałam wychowana tak, że jak ma się problem to siadałam z rodzicami czy rodzenstwem i gadalam. Nie kryliśmy uczuć nawet negatywnych. U niego w domu nie rozmawia sie o tym czy komuś jest tak czy tak tylko co najwyżej jaki wypadek samochodowy się zdazyła albo która druzyna wygrała... może stąd nie radzi sobie z uczuciami a juz na pewno nie z negatywnymi.


Na Al-anon chodze od roku niemalze co tydzien. Ale jak widac nauka idzie opornie. Dopiero zaczynam rozumieć pewne rzeczy ale trudno mi np. odzielić człowieka od choroby. niby wiem, że tak jest ale jak przychodzi konkretna sytuacja zyciowa to się gubię.

o wyjeździe z dzieciakami tak nie pomyślałam choć dla nnie przebywanie z dziećmi to nie kłopot (kłopot to jest dla mojego męża).

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 13:21

flandra


powiem tak.... boję sie go o tyle, że w potyczkach słownych zawsze wygrywa bo u niego to taka dziwna kombinacja: pije ale jest bardzo inteligentny.... argumenty o tym, że alkohol niszczy mózg nie mają znaczenia...

nawet fakt, że chodze na al-anon wykorzystuje przeciko mnie. Mowi np. a może ja się zapisze do jakiejś sekty?
nie chce mi sie wtedy gadac z nim.

kasiac - Śro 09 Cze, 2010 13:30

Witam! Też próbuję sobie wyważyć pewne sprawy ....i u mnie to jest tak ,że to nie strach ,a świadomość tego ,że jak wrócę do domu i on znowu będzie naburmuszony i nie będzie się odzywał ,albo jego głupie komentarze - to psuje mi całą przyjemność z tego ,że gdzieś jadę i nie potrafię się wyluzować.
pietruszka - Śro 09 Cze, 2010 13:45

Mikiwojt napisał/a:
nie chce mi sie wtedy gadac z nim.

To nie gadaj, niech sam sobie strzępi język...
U nas w poradni były warsztaty z asertywności dla współuzależnionych, bardzo przydatne zajęcia :tak:
Dostałaś od swojego psychologa tzw. listę praw osobistych?
Oto przykłady twoich praw osobistych:

- Masz prawo, aby czasami pamiętać przede wszystkim o sobie,

- Masz prawo do popełniania błędów,

- Masz prawo być ostatecznym sędzią swoich uczuć i akceptować je jako właściwe,

- Masz prawo wyrażać swoje opinie i przekonania,

- Masz prawo do zmiany decyzji i wyboru innego sposobu działania,

- Masz prawo zaprotestować przeciwko jakiemukolwiek działaniu lub krytyce wymierzonym przeciwko tobie,

- masz prawo przerywać innym, aby poprosić o sprecyzowanie wypowiedzi,

- Masz prawo do negocjowania zmiany,

- Masz prawo poprosić o pomoc i wsparcie emocjonalne,

- Masz prawo odczuwać ból i mówić o nim,

- Masz prawo ignorować rady innych,

- Masz prawo do uznania za swoją pracę i osiągnięcia,

- Masz prawo powiedzieć „nie",

- Masz prawo powiedzieć „nie rozumiem",

- Masz prawo do samotności, nawet jeśli inni chcą twojego towarzystwa,

- Masz prawo nie usprawiedliwiać się przed innymi,

- Masz prawo nie brać odpowiedzialności za problemy innych,

- Masz prawo nie domyślać się potrzeb i życzeń innych osób,

- Masz prawo decydować o swojej reakcji na daną sytuację.

Itd, itd.

Mikiwojt, wychodzenie ze współuzależnienia to między innymi nauka korzystania ze swoich praw.

Flandria - Śro 09 Cze, 2010 13:47

Najwyraźniej potrzebny Ci przyspieszony kurs "olewania" tego co mówią inni.

Lekcja 1 :mgreen:
Ludzie interesują się przede wszystkim sobą, a nie Tobą. Innymi słowy - każdy z nas jest 1000 razy bardziej zainteresowany sobą, niż kimkolwiek innym.

Lekcja 2 :mgreen:
Tak naprawdę nie rozmawiamy z drugą osobą, ale z naszym wyobrażeniem o niej. Brzmi może trochę dziwnie, ale pomyśl - chyba każdemu z nas zdarzało się "rozmawiać" z kimś innym, ba! nawet się kłócić - a wszystko to działo się tylko i wyłącznie w naszej głowie :mgreen:
Bardzo często "wiemy", co druga osoba myśli, czuje, co zrobi itd. A to tylko nasze wyobrażenia, wizja drugiej osoby. Nierzadko nie mająca nic wspólnego z rzeczywistością.

Powyższe lekcje należy wykuć na pamieć ;)

Wnioski
1. Dla Twojego męża najważniejszą osobą na świecie (1000 razy bardziej ważną niż inni) jest on sam. (i nie ma w tym nic dziwnego)
2. Twój mąż, nie ma monopolu na prawdę, wręcz przeciwnie - żyje w świecie iluzji, jaki funduje mu jego własny umysł - zarówno ten pijany, jak i ten trzeźwy.

Lekcja 3 :mgreen:
Mikiwojt napisał/a:
Mowi np. a może ja się zapisze do jakiejś sekty?

No i teraz mając wiedzę, o tym jak funkcjonują ludzie - zastanów się, ile wspólnego z Tobą ma ta wypowiedź ? Ile to ma wspólnego z rzeczywistością ?
Bo na mój gust, chodzi tylko i wyłącznie o to, że facetowi nie podoba się, że chodzisz na al-anon. Być może czuje się tym zagrożony, być może coś tam sobie ubzdurał. Tego nie wie nikt, poza nim samym. Jedyne co możesz zrobic, jeśli Ci to przeszkadza, to zapytać go, dlaczego tak uważa. Próbować zrozumieć. A dopiero później przedstawić swoje własne argumenty.

"Inni nie mogą nam zabrać naszego szacunku dla siebie, jeśli im go nie oddamy. " Mahatma Gandhi

Tomoe - Śro 09 Cze, 2010 13:47

Mikiwojt napisał/a:
wciąż chcę go ratować...

Przed czym?
Przed alkoholem?

Pierwszy stopnień Al-Anon brzmi:

"Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy w stanie kierować naszym życiem."

Od tego zacznij.
Dopóki jest w tobie nadzieja, że jesteś w stanie walczyć z alkoholem i w jakikolwiek sposób pokierować swoim mężem-alkoholikiem, będziesz się szarpać, męczyć i cierpieć.
Nic, absolutnie nic nie jesteś w stanie zrobić, żeby on przestał pić.
O tym właśnie mówi pierwszy stopień Al-Anon.

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 13:52

Niestety ni znam tych praw. Z poradni korzystałam tylko indywiualnie i nie wim czy jest coś takiego u mnie. Muszę zapytać. Ale dotknęłaś sedna sprawy... raczej nie domagam się swoich praw. Ostatnio sma zauwazyłam, że wciąż mam wyrzuty sumienia jesli odmówię zrobienia czegoś za niego. Jak kilka dni temu powiedziałam, że jestem zmęczona to usłyszał to ode mnie po raz pierwszy bo zawsze tylko mówiłam ale wszytstko robiłam a teraz nic nie zrobiłam. I zaraz stało się to przyczyna wielu wyśmiewczych uwag z jego strony.


rzadko swoje prawa artykułuję zarówno do niego jak i do dzieci. Ostatnio spotkał sie z koega wrócil do domu i walnął sie na łóżko które pościeliłam jęcząc jaki to on jest zmęczony... i po czym? po spotkaniu i miłej rozmowie z kolegą. chcialam skomentować ze jak cię spotkania z kolegami męcza to nie chodź na nie ale zaraz ugryzłam sie w język bo sobie pomyślałam że złośliwość nic nie da i że trzeba kochać alko jak nie pije (mój nie pije w ciągu dnia....:-) :tak: i to dopiero jest bohaterstwo

Tomoe - Śro 09 Cze, 2010 13:56

Mikiwojt napisał/a:
trzeba kochać alko jak nie pije


A kto ci coś takiego powiedział? :roll:

pietruszka - Śro 09 Cze, 2010 14:05

Mikiwojt napisał/a:
że trzeba kochać alko jak nie pije

O matko :rety: kto Ci coś takiego powiedział?

kasiac - Śro 09 Cze, 2010 14:25

Pietruszka,Flandra :) mądrego dobrze posłuchać ( poczytać raczej) wydrukuję sobie te prawa i powieszę na lodówce :okok:
evita - Śro 09 Cze, 2010 17:17

Witaj Mikiwojt :) Niezły ambaras masz w swoim życiu ale jak już zdążyłaś zauważyć, nie jesteś w tym odosobniona :( Już chciałam Ci napisać, że jak przestawisz troszkę swoje myślenie i zrozumiesz to nauczysz się brzydko mówiąc "olewać" gada tak jak i mnie się to z powodzeniem udaje :) ale padło pytanie Flandry
Flandra napisał/a:
czy Ty się swojego męża boisz ?

i w łeb wzięły wszystkie moje mądrości :uoee: mój men jest trzeźwy i nawet jak słyszę słowa krytyki to jednak są to słowa trzeźwego , po alko zapewne nie byłoby tak prosto i łatwo ... słuchaj naszych dziewczyn, które mają te całe piekło z porządkowaniem swojego świata za sobą i każde słowo skrzętnie odnotuj w zakamarkach swojego umysłu :tak: powodzenia :)

rufio - Śro 09 Cze, 2010 19:34

Każde słowa wypowiedziane prze osobe w strone innej osoby maja na celu wywolac tka a nie inną relacje - każde zdanie składa sie z okreslonych słów - Ty sie zastanów czy to co mówia w Twoja strone i ak Cie okreslaja to jest prawda - Jeżeli któs Co powie - jesteś głupia koza - to czy to jest prawda - przeciez nie jestes koza a juz tym bardziej głupia - to stwierdzenie ma wywołac u Ciebie pewna reakcje - teraz uwaga - masz dwa wyjścia
1. Mozesz iść do pokoju obok i płakac
2. Zapytaj sie osoby stwierdzjacej ten fakt ( głupia koza ) jezeli tak uwazasz to dlaczego jestes ze mną ? CZY DLATEGO ŻE LUBISZ GŁUPIE KOZY - CZY TEZ DLATEGO ŻE DOWARTOŚCIOWUJESZ SWE EGO PRZEBYWAJĄC Z TAKA KOZĄ ?
Przebywajac z takim kimś ( czyms ) przypadkiem nie obrażąsz sam siebie ?

Jacek - Śro 09 Cze, 2010 19:44

witaj Mikiwojt
Mikiwojt napisał/a:
: pije ale jest bardzo inteligentny.

dla mnie inteligencja oznacza człowieka - grzecznego ,uprzejmego rozsądnego
ale nie zauważyłem tego w pijanym umyśle

czarna róża - Śro 09 Cze, 2010 19:54

Wiesz..jeśli chodzi o potyczki słowne to myślę że z alkoholikiem nie wygrasz ,zawsze będzie miał tak pokrętne odpowiedzi i argumenty że dosłownie ręcę opadają..więc tym bym się na twoim miejscu najmniej przejmowała,jeśli czujesz że nie ma sensu wdawac się w dyskusje..po prostu przemilcz,nie daj się wciągac w chory swiat alkoholika.A co do reszty to dziewczyny mają 100 procent racji..proszę,zacznij w tym wszystkim myślec o sobie i dzieciakach..Nie jesteś od niego gorsza ,nie jesteś od niego mniej ważna..
evita - Śro 09 Cze, 2010 20:16

rufio napisał/a:
2. Zapytaj sie osoby stwierdzjacej ten fakt ( głupia koza ) jezeli tak uwazasz to dlaczego jestes ze mną ? CZY DLATEGO ŻE LUBISZ GŁUPIE KOZY - CZY TEZ DLATEGO ŻE DOWARTOŚCIOWUJESZ SWE EGO PRZEBYWAJĄC Z TAKA KOZĄ ?

brawo rufio :brawo: zachowam to i w swej pamięci :) tak na wszelki wypadek ... może się kiedyś przyda :szok:

Klara - Śro 09 Cze, 2010 20:39

czarna róża napisał/a:
Wiesz..jeśli chodzi o potyczki słowne to myślę że z alkoholikiem nie wygrasz ,zawsze będzie miał tak pokrętne odpowiedzi i argumenty że dosłownie ręcę opadają.

Kiedyś wyczytałam taką mądrą myśl: "Nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem".

milutka - Śro 09 Cze, 2010 21:25

Klara napisał/a:
Kiedyś wyczytałam taką mądrą myśl: "Nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem".
...kiedyś ja to motto Klaro pisałam na forum .....dodam ,że tej zasady się trzymam ;)
Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:05

kasiac napisał/a:
wrócę do domu i on znowu będzie naburmuszony i nie będzie się odzywał ,albo jego głupie komentarze - to psuje mi całą przyjemność z tego ,że gdzieś jadę i nie potrafię się wyluzować.



To ja powiem tyle, że po spotkaniach w al-anon jestem pozytywnie nastawiona do sprawy ale jednocześnie jakby odkryta i szczególnie wrazliwa na jego docinki. I dlatego ktoś mi powiedział, że trzeba uważać a nawet założyć że wraca się bardzo wrażliwą i wtedy jakby się czlowiek uodparnia.

milutka - Śro 09 Cze, 2010 22:07

Mikiwojt napisał/a:
I dlatego ktoś mi powiedział, że trzeba uważać a nawet założyć że wraca się bardzo wrażliwą i wtedy jakby się czlowiek uodparnia.
...nie rozumiem tego zdania :mysli:
Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:08

pietruszka napisał/a:
O matko :rety: kto Ci coś takiego powiedział?


i Tamoe
to jakt jest? ja nie zrozumialam czegoś? wyczytalam w literaturze, że trzeba mu pokazac pozytywne uczucia jaknie pije a jak pije to go olewać... ale może źle to interpretuję?

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:12

Jacek napisał/a:
dla mnie inteligencja oznacza człowieka - grzecznego ,uprzejmego rozsądnego
ale nie zauważyłem tego w pijanym umyśle


bo prawda jest taka, że on zdaje sobie sprawę że ma kłopoty z alkoholem i jeszcze do tego ja smiem mu to przypominać chodząc na al- anon ale jego inteligencja polega na tym, że nawet dobre rzeczy, nawet te które robie tylko dla siebie stara się wykorzystać przeciwko mnie.... a to boli. bo chodze tam dla siebie a nie dla niego....

Klara - Śro 09 Cze, 2010 22:17

Mikiwojt napisał/a:
trzeba mu pokazac pozytywne uczucia jaknie pije a jak pije to go olewać... ale może źle to interpretuję?

Dziewczyno, facet który nie pije przez kilka dni, ma tylko przerwę w piciu. On wcale nie jest trzeźwy!
Nie daj się oszukiwać i przestań się nim zajmować.
Czy Twoje warunki mieszkaniowe pozwalają na to, żeby się od niego oddzielić, np. zamieszkać w innym pokoju, czy w innej części domu?

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:17

rufio napisał/a:
2. Zapytaj sie osoby stwierdzjacej ten fakt ( głupia koza ) jezeli tak uwazasz to dlaczego jestes ze mną ? CZY DLATEGO ŻE LUBISZ GŁUPIE KOZY - CZY TEZ DLATEGO ŻE DOWARTOŚCIOWUJESZ SWE EGO PRZEBYWAJĄC Z TAKA KOZĄ ?


Toprawda i zgadzam się z Tobą rzecz w tym, że jeśli już to ja głupią koza nie byłam nazywana ale że musze się leczyć w psychiatryku to już nie raz słyszałam.
i jeszcze jedno....
nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy. Kiedyś jak się znim kłóciłam to padaly z mojej strony równiez obelgi i różne niefajne delikatnie mówiąc słowa. nie wiedziałam ze to zly sposób. ale i on mi nie szczędził słów niecenzuralnych. Ale dzisiaj to on mi wypomina co ja mu zrobiłam nie pamiętając co on gadał na mnie. No i częstpo slysze... tak jestem taki i owaki. juz nie pamietasz co o mnie mówilaś? I co ja mam na to odpowiedzieć?
najcz eściej mówie o wybaczeniu. O tym, że ja mu wybaczyłam jego obelgi...

Mysza - Śro 09 Cze, 2010 22:22

witaj Mikiwojt :)
Mikiwojt napisał/a:
nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy

zajmij się sobą, uwierz że szkoda Twojego czasu na próby zrozumienia chorego umysłu

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:22

milutka napisał/a:
Mikiwojt napisał/a:
I dlatego ktoś mi powiedział, że trzeba uważać a nawet założyć że wraca się bardzo wrażliwą i wtedy jakby się czlowiek uodparnia.
...nie rozumiem tego zdania :mysli:


jeśli będziesz pamiętac o tym, że zawsze jesteś wystawiona szczególnie po duchowych przezyciach na niebezpieczeństwo zranienia to weźmiesz to ryzyko pod uwagę słuchając osoby, która ci urąga...
ja ka o tym pamiętam wracając z mitingu to jak mi mąż urąga staram się uśmiechać i nic nie mówić bo cóż mam odpowiedzieć na zaczepki.

swoją drogą to dzisiaj np.pretekstem do wypicia był mój miting. jutro go nie mam ale znajdzie sie inny pretekst.
A powiedzcie mi jak wy sobie radzicie w takich sytuacjach: cytuję: żono mialem nie pić ale skoro byłaś na al-anonie to wypiję.... co wtedy robicie: milczycie, mówicie to twoja sprawa, rób jak chcesz?

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:24

Klara napisał/a:
Czy Twoje warunki mieszkaniowe pozwalają na to, żeby się od niego oddzielić, np. zamieszkać w innym pokoju, czy w innej części domu?


mam mieszkanie i mieszkanim z nim. raczej nie mam takiej możliwości. mamy 2 malych dzieci. No to mnie dobiłaś Klaro...

Klara - Śro 09 Cze, 2010 22:28

Mikiwojt napisał/a:
skoro byłaś na al-anonie to wypiję

Zrozum, że gdybyś nie była na Al-Anonie, to pretekstem byłoby to, że siedzisz w domu, albo że coś robisz, lub że nic nie robisz, że pada deszcz, że jest ładna pogoda, że go coś boli, lub że nic nie boli.....
Alkoholik pije, bo... jest alkoholikiem a chcieć go zrozumieć to jest tak, jakbyś się chciała podrapać tam, gdzie słońce nie dochodzi.
Nic Ci nie da rozkładanie cudzego alkoholizmu na części pierwsze.
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ: Idź do fryzjera, kup sobie bluzkę, umaluj się, idź z dziećmi do kina, poczytaj książkę..... idź na plotki... cokolwiek!

milutka - Śro 09 Cze, 2010 22:30

Mikiwojt napisał/a:
A powiedzcie mi jak wy sobie radzicie w takich sytuacjach: cytuję: żono mialem nie pić ale skoro byłaś na al-anonie to wypiję.... co wtedy robicie: milczycie, mówicie to twoja sprawa, rób jak chcesz?
...ja w podobnych sytuacjach odpowiadam grzecznie ...przecież nie musisz mi podawać powodów czemu wypiłeś ,dałam Ci wolną rękę ,to był Twój wybór........W moim przypadku to działa ,odwraca się zgaszony i wychodzi .
Mysza - Śro 09 Cze, 2010 22:36

milutka napisał/a:
dałam Ci wolną rękę ,to był Twój wybór.......

też coś w tym stylu odpowiadam..." to twoje życie, twoje wybory i twoje konsekwencje..."

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:39

Klara napisał/a:
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ



wiesz , ja chyba trochę w głebi serca się boję, że jak zajmę się sobą to nie stanie się tak, że on przestanie pić ale stanie się tak, że nas zostawi. i czasem wydaje mi się, że to mniejsze zlo jak będe walczyć ale tak, by pokazać mu, że jest miejsce dla niego w moim życiu.
Dziaj mi ktos powiedział,ze jest z człowiekim który już kilkanaście lat nie pije a i tak sa problemy.

Mam czasami wrażenie,że nie rozumiem nic z tego co się dzieje wokól mnie i ze jak zrozumiem to tak zaskoczę jak dziecko , które nic nie mówi a jak już zaczyna gadać to mu się buzia nie zamyka...

milutka - Śro 09 Cze, 2010 22:46

Wiesz! kiedyś spytałam męża -gdy powiedział ,że wypił bo coś tam mu nie tak odpowiedziałam i był zły na mnie - dlaczego dorosły facet jest w swoich czynach uzależniony ode mnie ...młodszej od siebie osoby ....czemu moje zachowanie ma wpływ na to ,że tak pieprzy sobie życie ....przecież jest dorosły i może sam decydować za siebie ?....przyznam ,że odpowiedzi nie dostałam ,patrzył na mnie jakbym mówiła do niego w innym języku ,niby proste pytanie a odpowiedz trudna ...ale dla niego- bo dla mnie to prosta.
Flandria - Śro 09 Cze, 2010 22:47

Mikiwojt napisał/a:
się boję, że jak zajmę się sobą to nie stanie się tak, że on przestanie pić ale stanie się tak, że nas zostawi


załóżmy, że spełnia się taki czarny scenariusz ...
jesteś pewna, że taka opcja nie ma żadnych plusów ? :)
nikt by Cię nie poniżał, dzieci nie musiałyby oglądać codziennie pijanego ojca ...

milutka - Śro 09 Cze, 2010 22:48

Mikiwojt napisał/a:
ja chyba trochę w głebi serca się boję, że jak zajmę się sobą to nie stanie się tak, że on przestanie pić ale stanie się tak, że nas zostawi.
...a czy masz az tak wiele do stracenia ?
Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:52

Wiecie co...
cholera już się męczę... siedzę i czytam, czytam różne rzeczy, pogłębiam wiedzę nba temat choroby, staram się patrzeć na męża jak na człowieka i oddzielac chorobę, myślę co będzie jak nas zostawi, myślę co będzie jak choroba zacznie postępować... myślę o tym jak uchronić dzieci przed tym samym, myslę jak i co mu odpowiedzieć w razie ataku, myślę jak to wszytsko pogodzić z przysięgą małżeńska, myślę i boje się i właściwie w każdej mojej myśli jęst lęk o coś... i to mnie coraz bardziej męczy.
Nie umiem zająć się soba bo jestem przesiąknięta do szpiku kości tą chorobą. To już niemal obsesja. Chciałabym się rano obudzić i już o tym nie myśleć....

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 22:55

Flandra napisał/a:
załóżmy, że spełnia się taki czarny scenariusz ...
jesteś pewna, że taka opcja nie ma żadnych plusów ? :)
nikt by Cię nie poniżał, dzieci nie musiałyby oglądać codziennie pijanego ojca ...


no i niestety tu dochodzimy do miejsca, w którym sama zastawiłam na siebie sidła ponieważ ze względu na wyznawane wartości ja nie odejdę. Co innego jesli on nas zostawi... to rzeczywiście inna sprawa. Ale również, ze względu na te wartości zdecydowana byłabym zyć do końca w pojedynkę cf2423f

Flandria - Śro 09 Cze, 2010 22:58

Mikiwojt napisał/a:
ze względu na wyznawane wartości


jakie to wartości ? (jeśli można zapytać)

Mysza - Śro 09 Cze, 2010 23:00

Mikiwojt napisał/a:
staram się patrzeć na męża jak na człowieka i oddzielac chorobę,

alkoholik to chory człowiek, fakt i nie należy nikogo winić za jego chorobę, ale z drugiej strony czy widziałaś chorego, który nie chce się leczyć, kogoś kto nie chce wyzdrowieć, dlatego wydaje mi się, że nie można w nieskończoność wybaczać alkoholikowi, że nie chce się leczyć, tłumacząc go tylko tym, że to choroba...... :bezradny:

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 23:07

Flandra napisał/a:
jakie to wartości ? (jeśli można zapytać)



nie chciałam o nich pisać bo nie chciałam nikogo urazić a zgodnie z Al-anon mówi sie o sile wyższej. Moja siła wyższa była na moim slubie więc i słyszała jak przyżekam milość, wielrność i uczciwość a poza tym niestety raz danego slowa staram się dotrzymać i nie jestem konformistką, która zienia zdanie zależnoe od okoliczności. Co innego mój mąz....

Może dlatego to takie trudne, że wiara nakazuje mi trwać przy nim a zdrowy rozsądek uciekać. A do tego jeszcze zwykła ludzka miłość.

wiesz Flandro
jeszcze kwestia bania się męża...kiedyś raz mu postawilam ultimatum, że jak w ciągu 3 miesięcy to się nie zmieni to podam go na leczenie. I nie podałam. i boję się mu to mówić , boję się mu powiedziec o terapii no bo co? co mu zrobię jak na nia nie pójdzie? sam nie pójdzie bo noie widzi potrzeby a ja czym mu zagroże? że wywalę go z domu? a jak? sama będe niekonsekwentna... więc nie prosze go o leczenie....

Flandria - Śro 09 Cze, 2010 23:15

Mikiwojt napisał/a:
Moja siła wyższa była na moim slubie więc i słyszała jak przyżekam milość, wielrność i uczciwość


jeśli ta siła wyższa jest związana z kościołem katolickim, to zdaje się, że w prawie kanonicznym alkoholizm jest wystarczającym powodem do unieważnienia małżeństwa i tym samym zdjęcia z Ciebie ciężaru tej przysięgi ...

Jacek - Śro 09 Cze, 2010 23:17

Mikiwojt napisał/a:
podam go na leczenie. I nie podałam

Mikiwojt napisał/a:
Moja siła wyższa była na moim slubie więc i słyszała jak przyżekam milość, wielrność i uczciwość a poza tym niestety raz danego slowa staram się dotrzymać

z czasem te powątpiewania i starania będą coraz częstsze
może warto już teraz zrozumieć że żyjecie w dwóch światach
uzależniony i współuzależniona
te dwa światy żyją obok siebie - nie w sobie

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 23:22

O, to nie wiedziała. A wiesz, że to może być argument dla mojego męża. Bo on jest teraz przeświadczony, ze ja go nigdy nie zostawię....własnie ze względu na wiarę.
No to coś jednak mam w ręku... nie to żebym się cieszyła ale jest to również dla mojego sumienia furtka....
dziekuję

Mikiwojt - Śro 09 Cze, 2010 23:27

Kochani...
dzisiaj wiele cennych rzeczy od was się dowiedziałam. Idę spać bo czeka mnie pobudka jutro (mam 2-miesięcznego dzidzia) no i zastanawię się nad tym co mi powiedzieliście. Pozwolę sobie popisać jeszcze o różnych rzeczach w tym wątku. Fajnie was spotkać bo jakos mi raźniej i nie dlatego, że też macie kłopoty ale dlatego, że pokazujecie jak z nich się wychodzi...
dobranoc :mgreen:

Mysza - Śro 09 Cze, 2010 23:31

Mikiwojt napisał/a:
Pozwolę sobie popisać jeszcze

pisz kiedy tylko będziesz chciała pogadać :)
Mikiwojt napisał/a:
Fajnie was spotkać bo jakos mi raźniej

i my również tu z tego samego powodu jesteśmy, żeby nam raźniej było :pocieszacz:

pietruszka - Śro 09 Cze, 2010 23:47

Cytat:
W tego typu skrajnej sytuacji fizyczne odejście od osoby uzależnionej nie oznacza wycofania miłości. Nie jest też przejawem okrucieństwa czy zemsty. Jest natomiast - bolesną z konieczności - formą dojrzałej miłości wobec osoby, która w dramatyczny sposób krzywdzi siebie i innych. Jeśli technicznie jest to możliwe, to można zdecydować się najpierw na rozstanie czasowe (np. kilkumiesięczne). Może ono okazać się wystarczające, by uzależniony — ponosząc konsekwencje własnej choroby — uznał, że ma poważny problem i by podjął terapię. Jeśli takie rozwiązanie — zwykle ze względów mieszkaniowych i finansowych — nie jest możliwe, to koniecznością okazuje się rozstanie usankcjonowane formalnie.

Dla osób wierzących, które zawarły małżeństwo sakramentalne, rozwiązaniem w takiej sytuacji jest separacja, dokonana przed sądem kościelnym. Separacja nie zrywa więzi małżeńskiej, ani nie łamie przysięgi małżeńskiej. Kościół Katolicki uznaje, że są sytuacje, w których wspólne życie i mieszkanie małżonków sprzeciwiałoby się dojrzałej miłości i odpowiedzialności. Miłość małżeńska jest bezwarunkowa. Ale tylko miłość. Nie jest natomiast bezwarunkowe wspólne mieszkanie małżonków, współżycie seksualne, wspólne wychowywanie dzieci, wspólnota majątkowa. To wszystko jest już warunkowe. Ma miejsce pod warunkiem, że obie strony odnoszą się do siebie z miłością i odpowiedzialnością. Kościół ustanowił instytucję separacji małżeńskiej na czas, w którym bycie razem nie jest możliwe, gdyż jedna ze stron — ze względu np. na złą wolę czy uzależnienia — nie jest w stanie respektować złożonej przez siebie przysięgi małżeńskiej, zobowiązującej do miłości, wierności i uczciwości. Obecnie mamy już w Polsce sytuację prawną, w której separacja kościelna posiada także skutki cywilne. Dzięki temu współmałżonek na mocy separacji może uzyskać podział majątku i świadczenia alimentacyjne.


Cały artykuł księdza Dziewieckiego znajdziesz tu:
http://www.opoka.org.pl/b...dna_milosc.html

Jacek - Czw 10 Cze, 2010 00:19

Mikiwojt napisał/a:
dobranoc :mgreen:
:papa:
Flandria - Czw 10 Cze, 2010 00:27

ja znalazłam coś takiego:

Cytat:
Sąd Kościelny wydaje wyrok, stwierdzający, że dane małżeństwo w ogóle nie zaistniało, mimo iż zostały zachowane kanony, co do formy kanonicznej. Orzeczenie nieważności małżeństwa nie narusza, nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Prawo Kanoniczne stanowi, iż kan. 1141 KPK 83 - Małżeństwo zawarte i dopełnione nie może być rozwiązane żadną ludzką władzą i z żadnej przyczyny, oprócz śmierci. Przy ustalanie przyczyn nieważności, uwaga Sądu Kościelnego skupiona jest zasadniczo na wydarzeniach przedślubnych. Na wykazaniu, że niezdolność lub jej symptomy, bądź też inny tytuł nieważności istniał już przed ślubem.


źródło:
"Orzeczenie nieważności małżeństwa w Kościele Katolickim a rozwód cywilny" http://www.opoka.org.pl/b...eczenie_nm.html

biorąc pod uwagę to, co napisała tu Mikiwojt to można powiedzieć, że sytuacja wręcz idealnie nadaje się do tego, żeby takie małżeństwo zgodnie z prawem kanonicznym uznać za nieważne
Mikiwojt napisał/a:
Mąż niepełnosprawny, zaczynał pić jeszcze jak byłam jego dziewczyną co jednak skrzętnie ukrywał a ja nie widziałam niczego co by mnie niepokoiło.


W serwisie racjonalista.pl można znaleźć duży artykuł na ten temat - http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4146
Cytat:
Stwierdzenia nieważności może nastąpić po kilku latach trwania małżeństwa z przyczyn, które objawiły się z czasem, takich jak: choroba psychiczna (w tym alkoholizm), niemoc płciowa oraz padaczka.

Klara - Czw 10 Cze, 2010 08:48

Mikiwojt napisał/a:
myślę co będzie jak choroba zacznie postępować...

Mogę Ci powiedzieć co będzie, bo to przeżyłam:
Ledwie otworzy oczy będzie pędził po alkohol. Wróci do domu pijany. Prześpi się, coś przekąsi i znów popędzi po alkohol, wróci pijany, prześpi się.... itd. od wczesnego rana do późnego wieczora.
Nie będzie się mył, będzie śmierdział tak, że czuć go będzie niemal przez ściany.
Będziesz żałowała, że nie odszedł, albo patrząc w lustro będziesz miała do siebie pretensje za to, że straciłaś najlepsze lata i że Ty nie odeszłaś, bo przecież dałabyś sobie jakoś radę.
Zapije się, ale Ty już będziesz wrakiem człowieka, a Twoje dziecko w kompleksach i poczuciu mniejszej wartości będzie miało problemy z funkcjonowaniem wśród ludzi.

Dodam, że moja sytuacja była o tyle lepsza od Twojej, że mówiąc: "Jak przestaniesz pić, to wrócisz na górę", przeznaczyłam mężowi pokój w suterenie, z osobnym wyjściem, oczywiście z możliwością używania kuchni i łazienki.
To, co widziałam i przeżywałam i tak było na tyle trudne, że nikomu nie życzę takich przeżyć.

evita - Czw 10 Cze, 2010 08:50

Klara napisał/a:
To, co widziałam i przeżywałam i tak było na tyle trudne, że nikomu nie życzę takich przeżyć.

:pocieszacz:

rufio - Czw 10 Cze, 2010 09:16

Dopóki nie pójdzie pogadac z ludzmi w realu którzy " znaja Józefa " nie zrozumie i nie da rady uporac sie ze swoim wnętrzem to mąż bedzie zawsze góra - troche odwagi by sie przydało - na ale na targu tego nie kupi - a codo miłosci i wiary to gdzie jest napisane ze zawsze trzeba być i trwac bez wzgladu na miejsce i czas /
KICAJKA - Czw 10 Cze, 2010 11:13

Mikiwojt, -witam Cię i ja :) Jestem żoną(od miesiąca) alkoholika,którego też próbowałam ratować wiele lat,aż w końcu miałam dość i poszukałam pomocy w Al-anon i Klubie Abstynenta.Przez kilka lat się leczył,jeździł na odwyki,zaszywał,zapijał i tak w kółko.Ja jednak nauczyłam się odporności i konsekwencji.Też miał preteksty,że wychodzę na grupę,do klubu(tam był mój drugi dom- moja 22 letnia córka do dziś traktuje starych członów jak rodzinę).Potrafił podrzeć na mnie ubranie bo myślał,że nie wyjdę-ja zawsze wyszłam.Sprowadził kolegę od butelki-ten nas okradł-nigdy więcej nikogo nie przyprowadził.Jak zaczynał swój ciąg alkoholowy(ok 7-10dni),zabierałam córkę i wyjeżdżałam na kilka tygodni.Wracałam jak był po leczeniu odwykowym a mieszkanie posprzątane po wybrykach.Dla mnie jednak podstawą mojego postępowania było to,że to mnie jest źle i dziecku dzieje się krzywda,i ja nie chcę dłużej tak żyć.Muszę coś ze sobą zrobić.Nie poszłam po pomoc,żeby on przestał pić tylko po to aby zmienić siebie i swoje życie.Nauczyłam się żyć obok,swoim życiem a nie jego problemem i chorobą.Miałam tylko problem z jego rodzinką,bo psuli mi wszystko i jemu pomagali w piciu.Widocznie miał jednak dość bycia samemu z ze swoim problemem, a i bal się o życie,zdrowie i pracę -dlatego niespodziewanie dla mnie po ostatnim leczeniu 16 lat temu przestał pić.:) Jeśli jesteś osobą bardzo wierzącą to nie musisz starać się o rozwód,możesz być w separacji -to KK dopuszcza. Dziś masz większy wybór terapii,leczenia i nauki dla siebie niż ja miałam ponad 20 lat temu. :) Życzę powodzenia:)
Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 12:11

Klara napisał/a:
Ledwie otworzy oczy będzie pędził po alkohol. Wróci do domu pijany. Prześpi się, coś przekąsi i znów popędzi po alkohol, wróci pijany, prześpi się.... itd.


Tak jest zawsze po ostrym piciu następnego dnia. Rozumiem, że coś takiego mnie czeka choć to nie łatwo przyjąć do wiadomości... ale czy uczestnictwo w Al-anonie albo terapii w odpowiednim momencie coś da? Mi to wiem, że już daje a mojemu mężowi na razie daje... do myślenia. Zdaje się że na serio chce mnie zniszczyć za te moje spotkania.
Jest na takim etapie że trochę przystopował. Poprostu chcę mieć nadzieję, ze odpowiednio wcześnie zadbałam o siebie choć na razie idzie mi to nieudolnie i że sa dwa wyjścia: albo moja zmiana będzie oddziaływać na niego pozytywnie albo i tak będzie jak Ty Klaro pisałaś ale ja już wtedy będę miała siłe na konkretne kroki.

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 12:13

rufio napisał/a:
Dopóki nie pójdzie pogadac z ludzmi w realu którzy " znaja Józefa "


Przepraszam Cię Rufio ale nie rozumiem... wiem, że to on musi zrozumiec a nie ja. Co do miłości to chyba kochac go chcę (bo nie muszę) ale okazywać mu nie muszę za każdym razem...co Ty na to?

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 12:25

KICAJKA,

no to jeden z nieiwleu przypadków kiedy coś się udało. Mój mąż nigdy ale to przenigdy nie chciał słyszeć o leczeniu o terapii o czymkolwiek nawet o wszywce. Zresztą ja sama nie wiem dokładnie na czym to polega. On po prostu nie chce prestać pić bo dla niego straszniejsze jest nie brać alkoholu do ust niż stracić rodzinę. Jego równiez wspiera rodzina - matka, z którą rozmawiałam, dałam jej literaturę al-anon i poprosilam by nam nie pomagała zdaje się niby, że zrozumiała a jak przychozi co do czego to i tak robi swoje czyli mu pomaga oraz ojciec który twierdzi, że kobieta ma być w domu a facetowi wolno sie napić (ojciec pije regularnie co tydzień, mój mąż codziennie). Nie jest mi łatwo. Bo tylko moja rodzina widzi problem zaś rodzina męża nie widzi go wcale. Kolejny raz potwierdzasz to co mowią wszyscy. Zajmij się sobą.... ale to takie trudne.

Coś wam powiem. Łatwiej by było jakbym nie miała tego lęku w sobie jaki mam od wielu lat. Wciąż się boję różnych rzeczy...jak podejmę jakąś decyzję to czy on mnie nie zostawi...
Wczoraj zapytałam czy zajmie sie maluszkiem jak ja będę chodzić na al-anon, na to on, że nie a czy matka? też nie? ale jak mu powiedziałam ze wynajmę nianie i zapłace to odparł, że obca osoba po domu chodzić mu nie będzie. A kiedyś do mnie powiedział że jak chciałaś mieć dzieci to teraz się nimi zajmuj. No to jak chcę nianię bo sama też chcę odpocząć to teraz nie mogę choćbym nawet sama za nią zapłaciła. bo przecież to też slyszałam, że jak sama zapłacę to ok. No i co do cholery ja mam zrobić? Dzieci wysłałby do mamusi bo uważa, że to najlepsza opieka a ja tego nie chcę bo matka zamiast soię opiekować chce wychowywać dzieci. A poza tym to, że dziecią są u matki to mu na ręke bo on ma czas wolny a poza tym przeciez to taka dobra mamusia, poświęca się i chce sie opiekować itd. Ale nie ozumie, że ja po prostu nie chcę. Do tego matka i on sa tak w stanie zmanipulować dzieckiem, że był taki czas że syn nie chiał wracać do domu bo oni mu wpajali, że u babci lepiej niż z mamą. To jest jego gadanina. A co u mnie w sercu? Wynajęłabym nianię ale jak ją spowyzywa albo wyrzuci albo potem na mnie będzie się wyzywać?

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 12:35

KICAJKA napisał/a:
Jeśli jesteś osobą bardzo wierzącą to nie musisz starać się o rozwód,możesz być w separacji -to KK dopuszcza.


rzecz w tym, że ja nie chę ani rozwodu ani separacji. Chcę tego czego on nie chce czyli normalności. Jednoczesnie wiem, że to walka z wiatrakami. I tym sposobem wracam do stopnia I w Al anon czyli od początku....

Mysza - Czw 10 Cze, 2010 12:41

Cytat:
...jak podejmę jakąś decyzję to czy on mnie nie zostawi...

powtórzę pytanie po dziewczynach: a jak zostawi? to będzie Ci jeszcze gorzej niż jest?
może warto usiąść i na kartce spisać gdzie Ci się poprawi, a gdzie pogorszy, po ewentualnym jego odejściu......

Klara - Czw 10 Cze, 2010 12:54

Mikiwojt napisał/a:
rzecz w tym, że ja nie chę ani rozwodu ani separacji.

To jest Twoje i tylko Twoje życie. Nie chcesz odejść, zostań i się męcz.
Pamiętaj, że alkoholik nie przestanie pić, jeżeli sam nie zechce.
Terapia i Al-Anon pomaga wytrzymać w ekstremalnej sytuacji jaką jest alkoholizm w rodzinie, ale wcale nie musie spowodować, że alkoholik przestanie pic.
Dałam Ci swój przykład, więc dokończę, że skończyłam terapię (Tobie też polecam), kilka lat chodziłam na mityngi Al-Anonu, mój mąż był trzykrotnie na terapii zamkniętej, chadzał też na otwartą, oraz mityngi AA (piszę "chadzał", bo wychodził z domu i najczęściej jechał do znajomych, po czym w stosownym czasie wracał do domu. Po prostu robił sobie wagary)
Nie chciał trzeźwieć? Nie umiał? :bezradny:
Wiem jedno. Nie przetrwałabym tego co się działo, gdybym się mentalnie i fizycznie od niego nie oddzieliła.
Miki, przeczytaj to: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=962

Mikiwojt napisał/a:
Wczoraj zapytałam czy zajmie sie maluszkiem jak ja będę chodzić na al-anon,

Nie zostawiaj dziecka pod opieką czynnego alkoholika. NIGDY!!! 8|

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:08

Klara,

wiecie co, ja sobie tak wymyśliłam... dokładnie wymyślilam (nie moge pogodzić się z rzeczywistością...) że jak będę na Al-anonie, mąż zobaczy zmiany, plus do tego siła wyższa plus jakieś jeszcze pozytywne okoliczności to uda się to wszytsko zarzegnać i będzie ok. Ale widzę, że twierdzicie, że nie będzie ok. Tyle tylko, że wasi mężowie, przyjaciele czy inni wogóle próbowali przestać. Mój mąż idzie w zaparte i nie chce próbować. Ja nie mam czym mu zagrozić bo wiem, że sama tego nie dotrzymam. Rozwieść się nie chcę. Separować też. Bilans zrobię i zabaczę co mi wyjdzie. Z drugiej strony po terapiach ludzie też sa potłuczeni niepijący to jednak nadal alkoholicy i różowo nie jest. mało terapii kończy sie sukcesem itd. sama sie pytam czego chcę.
Już nie wiem...

Co do picia męża: zdarzyły się przypadki, że na noc nie wracał, ale jeśli mnie uderzył a było tk kilka razy to wiem, że sama go sprowokowałam (wywyoływałam kłótnie zamiast robić to co terapia mówi), nie chowa pieniędzy, daje na zycie, utrzymuje, coś tam pomaga w domu, poza tym realizuje swoje przyjemności (koledzy, piwo i mecze). Gadać się z nim da jak jest ok. A jeśli chodzi o picie to pije wieczorem w domu niemalże codziennie po kilka piw a wychodzi wtedy jak jest impreza ale jak wraca to grzecznie się kładzie do łóżka. Tyle, że stabilności uczuciowej w nim i w związku z nim za cholerę....a teraz jeszcze te docinki. Rozmawiać nie potrafi bo jak rozmawia to myśli, że ktoś go atakuje....
Jak widać dna nie sięgnął i teraz dwa wyjścia: czekac aż to zrobi lub ufać sile wyższej, że co ś się zmieni....

evita - Czw 10 Cze, 2010 13:13

Mikiwojt napisał/a:
Co do picia męża: zdarzyły się przypadki, że na noc nie wracał, ale jeśli mnie uderzył a było tk kilka razy to wiem, że sama go sprowokowałam (wywyoływałam kłótnie zamiast robić to co terapia mówi),

:shock:
Mikiwojt jak widzę to ty nawet tego nie tolerujesz bo musisz tylko to jest twój świadomy wybór :szok: albo jesteś tak bardzo głęboko uzależniona albo kochasz wyjątkowo głupią miłością , która pozwala na to żeby wyzbyć cię resztek człowieczeństwa i honoru :/

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:13

I jeszcze jedno.
jedno to alkoholizm mężą a drugie to fakt, że on jak dziecko musi uczyć sie odpowiedzialmości. 25 lat matka uważała go za niepełnosprawnego i niestety taki jest tyle, że nie fizycznie (tak jest naprawdę) a mentalnie, psychicznie: nie umie podjąć decyzji, nie odciął się od matki oj dużo by opowiadać.

Tomoe - Czw 10 Cze, 2010 13:15

Najwyraźniej ty też, Mikiwojt, jeszcze nie sięgnęłaś swojego dna.
Jeszcze cię to wszystko o wiele za mało boli.
Co on ci jeszcze musi zrobić, żebyś się obudziła?

KICAJKA - Czw 10 Cze, 2010 13:18

Mikiwojt napisał/a:
Chcę tego czego on nie chce czyli normalności.
Dla niego świat alkoholu jest normalnością i nic poza tym go nie interesuje,a najmniej rodzina.Tak ma wygodnie,że raczej z tego dobrobytu dla "Twojej normalności" nigdy nie zrezygnuje. Ani przysięga małżeńska,ani prośby czy groźby nic nie pomogą jeżeli ON SAM nie będzie chciał.
Mikiwojt napisał/a:
no to jeden z nieiwleu przypadków kiedy coś się udało.
Masz rację -udaje się tylko wtedy jeżeli obie strony będą boleśnie dotknięte problemem i coś z tym zrobią.Wyjść jest kilka;
1.Uczysz się żyć obok pijącego męża może się uda lub nie
2.Żyjesz jak dotąd nic nie robiąc dla siebie i dzieci
3.Mąż Ciebie i dzieci zostawia
4.Mąż pije aż się zapije na śmierć
5.Wybierzesz życie bez męża z dziećmi,które może będą miały mniejszą traumę wchodząc w nastoletnie a później dorosłe życie.....
Można dużo jeszcze wymieniać ale to Ty i tylko Ty musisz podjąć decyzję z całymi konsekwencjami swojego wyboru.

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:18

evita,

wolałabym powiedzieć że to glupia miłość ale chyba to rzeczywiście mój wybór. jednak nie stac mnie na powiedzenie wynos się zdomu. Teraz nie. Kiedyś mu to kilka razy powiedziałam ale nie poskutkowalo. Nie wyprowadzil sie a ja nawet nie wiedziałabym jak go wyprowadzić z domu. Wiem tylko, ze matka i ojciec powiedzieli, że do nich pijany nie będzie przychodzil i że u nich nocowac nie może. więc nocuje u kolegów....

Szczerze mówiąc chciałabym by sięgnął już tego dna swojego bo im dłużej to trwa tym gorzej ze mną. Albo wóz albo przewóz. Bo jeśli udało mis się to dobrze wytłumaczyć to ja żyję w zawieszeniu....a w zasadzie to czasem nawet nie żyję. cf2423f

Tomoe - Czw 10 Cze, 2010 13:21

Zdecyduj się na profesjonalną terapię dla współuzależnionych.
Bo najwyraźniej rok chodzenia do Al-Anonu nic ci nie dał.

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:22

KICAJKA,

podoba mi się punkt 1 i 3 a najbardziej 1 i wersja, że się uda. Punkt 3 tez jest fajny bo ja nie podejmuję wtedy dezycji tylko on. :p

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:23

Tomoe,

do tego samego doszłam wczoraj na mitingu!!!!

evita - Czw 10 Cze, 2010 13:23

Mikiwojt napisał/a:
Szczerze mówiąc chciałabym by sięgnął już tego dna swojego bo im dłużej to trwa tym gorzej ze mną

tylko jak on ma dojść do tego dna skoro to ty go wiecznie dźwigasz z jego upadków ? pozwól mu na to kobieto a sama weź się za siebie ! jeśli nie dla siebie to dla dzieci przynajmniej, bo w tym twoim wątku gdzieś ci się zatraciły twoje priorytety :/

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:23

Tomoe,

a polecasz bardziej indywidualną czy grupową?

Tomoe - Czw 10 Cze, 2010 13:24

Zawsze zaczyna się od pierwszego indywidualnego spotkania z terapeutką lub terapeutą. A potem to już sam specjalista cię dalej pokieruje. :)
Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:26

evita,

spróbuje...ciuchy już kupiłam, malowac sie też zaczęłam... :D tylko, żeby nie tracić zapału!!!
ps. to branie się za siebie jakoś nieudolnie mi idzie ale trwa ze 3 tygodnbie i mój mąż jest teraz coraz bardziej na mnie wściekły. Mniej więcej tyle czasu ile go olewam.

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:27

Tomoe,

oki. To na indywidualną już trochę chodzilam i było mi rzeczywiście lepiej bo tam nie koniecznie mówi sie o wierze co jakby ułatwia mi pewne myślenie i nie mam wyrzutów sumienia w kontekście wiary ze coś robię tak a nie inaczej. Teraz po przerwie znów wracam i zobaczymy jak bedzie....

Flandria - Czw 10 Cze, 2010 13:28

Mikiwojt napisał/a:
ale jeśli mnie uderzył a było tk kilka razy to wiem, że sama go sprowokowałam (wywyoływałam kłótnie zamiast robić to co terapia mówi),


taaa, to całkiem normalne przecież, że ludzie biją innych, gdy są sprowokowani :P

ciekawe tylko, że gdyby tak Twój mąż został "sprowokowany" przez jakąkolwiek inną osobę i ją uderzył, to miałby sprawę w sądzie o pobicie

a dzieci też go "prowokują" ? czy jeszcze nie zaczęły ?

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:32

Flandra napisał/a:
a dzieci też go "prowokują" ? czy jeszcze nie zaczęły ?



co do bicia to kiedy zdazyło się to ostatnim razem to bylam w ciąży i skonczylo się na "zatkaniu" mi buzi i odczekałam kilka dni i całkiem spokojnie powiedziałam, że to jest jego wybór czy mnie tknie a wtedy wzywam policję czy też zrezygnuje z tego.
Dzieci... no cóż jeden ma 4,5 roku i nie wie czego po tacie sie ma spodziewać czy krzyku czy przytulenia (częściej ojciec krzyczy i zabrania choc kiedyś to miał do mnie pretensje że ja znam tylko nakazy i zakazy) a drugi ma 2 miesiące ale ojciec pała do niego miłością wtedy jak jest trzeźwy zas gdy jest pijany nie ma mowy: patrzy na niego jak na kosmitę. Ale klapsów nie daje. Czasem starszego mocniej przytrzyma...

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:37

dziewczyny i chłopaki czy wy mi chcecie powiedzieć, że ja tez teraz uważam za normalne to co nie jest normalne i że można żyć "bardziej normalnie"?

bo ja myślałam do tej pory, że nie mam jeszcze najgorzej i że wytrzymam....

Mysza - Czw 10 Cze, 2010 13:43

Mikiwojt napisał/a:
bo ja myślałam do tej pory, że nie mam jeszcze najgorzej i że wytrzymam....

to może czas zacząć myśleć, że inni mają lepiej i że Ty też byś mogła mieć lepiej niż masz....a przynajmniej mieć poczucie, że zrobiłaś tyle ile mogłaś by sobie i dzieciom poprawić komfort życia :)

Flandria - Czw 10 Cze, 2010 13:47

Mikiwojt napisał/a:
dziewczyny i chłopaki czy wy mi chcecie powiedzieć, że ja tez teraz uważam za normalne to co nie jest normalne i że można żyć "bardziej normalnie"?


bingo :)

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 13:57

Muszę o tym wszystkim pomyśleć bo znów mi się w głowie zagotowało....
Bebetka - Czw 10 Cze, 2010 14:29

Mikiwojt napisał/a:
co do bicia to kiedy zdazyło się to ostatnim razem to bylam w ciąży i skonczylo się na "zatkaniu" mi buzi

Mikiwojt napisał/a:
Dzieci... no cóż jeden ma 4,5 roku i nie wie czego po tacie sie ma spodziewać czy krzyku czy przytulenia

Mikiwojt napisał/a:
drugi ma 2 miesiące

Mikiwojt napisał/a:
Ale klapsów nie daje. Czasem starszego mocniej przytrzyma...

To wytłuszczone....bez komentarza :/

Gdy to przeczytałam.....zatkało mnie, brak mi słów po prostu :/

W miejscowości gdzie mieszkam, nie tak dawno było głośno (nawet w TV o tym było) jak to pijany tatuś znęcał sie nad kilku miesięcznym niemowlęciem, niby klapsy były tylko :/ bo mu przeszkadzało......dziecka nie udało sie uratować, zmarł w cierpieniach w szpitalu, tatuś-psychopata siedzi w wiezieniu. Matka dziecka....za milczenie i brak reakcji też siedzi.

Sorry za ten przykład.....ale od razu przypomniała mi sie ta bulwersująca historia, gdy to przeczytałam :?

rufio - Czw 10 Cze, 2010 14:50

1. Zostaw w spokoju męża
2. Nie zwracaj uwagi na to co robi - mówi- gdzie chodzi - z kim - po co
3. Żadnych pytań
4. Zadnych przysług
Masz traktowac męża jak grające radio - jak wiatr za oknem - jak deszcz lub śnieg .Nie masz przeciez wpływu na to że pada - wieje swieci słońce - mruczy kot .
TY TY masz zrozumiec nie mąż - ze bez pomocy nic nie zdziałasz -
Założyc niebieska karte u dzielnicowego - na kazde pierdnięcie meza dzwonic po policje .
Twoja miłośc jest powalajaca - ale nie w te strone -
Pytanie - kto dla Ciebie jest wazniejszy - Ty czy małz - Dzieci czy małz .
Za chłopa nie wytrzeźwiejesz ale możesz mu stworzyc takie waruki ze mu sie odechce ale jeżeli nie odechce to cholera z nim - na tym skrzyzowaniu drogi prowadza w rózne strony .prsk

evita - Czw 10 Cze, 2010 14:57

Mikiwojt napisał/a:
dziewczyny i chłopaki czy wy mi chcecie powiedzieć, że ja tez teraz uważam za normalne to co nie jest normalne i że można żyć "bardziej normalnie"?

nie ty pierwsza i nie ostatnia niestety :/ każda z nas (chyba) kiedyś uważały za normalne właśnie takie życie jakie teraz ty prowadzisz , dopiero dobry kop w d**ę otwiera oczy i pozwala zauważać, że to jednak nie tak ! że może być inaczej ! i choć w tym nowym wcieleniu nie raz ciężko jest ze względu na pewne zachowania nabyte z każdą kolejną flaszką wypitego alkoholu przez partnera, to jednak z czasem robi się coraz lepiej :) a i twój mąż wówczas zacznie zerkać inaczej na swój alkoholizm czując, że traci grunt pod nogami. Twierdzisz, że kochasz swojego męża ? to właśnie z miłości do niego powinnaś odwrócić się od jego alkoholizmu, pozwolić jemu się zeszmacić, zatopić w alko, zrzygać się, załatwić pod siebie, prześmiergnąć wódą ... prozaicznie - poprzez nienawiść do jego osoby dajesz mu szansę na powrót do normalności . Wiem, że czytając te wszystkie porady nieraz łapiesz się za głowę i sobie myślisz "oni wszyscy chyba poszaleli" :szok: zapewne w twoim umyśle toczy się walka - posłuchać / nie posłuchać ? a jak posłucham to przecież ja nie będę sobą i to będzie nienormalne życie ? jakiś rok temu to ja się tak motałam ze swoimi myślami i jak przedszkolak dałam się przeprowadzić za rączkę przez ten najgorszy okres. Ale można , choć pomału, dochodzić do równowagi umysłu :) wystarczy tylko chcieć :)
a tak już na koniec ... bardzo cię proszę ! nie pozwól żeby twoje dzieci były świadkiem tego jak tatuś stacza się pociągając ze sobą ciebie jeszcze :( uwierz mi, że wyrzuty sumienia w stosunku do dzieci za to jakie piekło im zgotowałyśmy nie robiąc nic żeby je przed tym uchronić jest tym najgorszym co może nas spotkać :zalamka:

evita - Czw 10 Cze, 2010 15:11

w innym wątku na moje zdanie o pomaganiu naszym alko :
evita napisał/a:

I wbrew pozorom to właśnie olewatorstwo i tumiwisizm stał się naszym wyciągnięciem pomocnej dłoni


borus - alkoholik - odpisał takimi słowami :
borus napisał/a:
...szkoda tylko, że niewiele z Was potrafi zaakceptować taką prawdę


on już zrozumiał, twój mąż jeszcze nie :|
daj mu szansę na zrozumienie :)

Mikiwojt - Czw 10 Cze, 2010 15:26

Bebetka napisał/a:

Gdy to przeczytałam.....zatkało mnie, brak mi słów po prostu :/

jak tak Bebetko piszesz to tylko chce mi sie ryczec że jestem taka ślepa ale nadal w tym tkwię...

rufio,

dziekuję za te rady bo to konkretny i postaram się je pomalu wdrozyć

evita napisał/a:
nie pozwól żeby twoje dzieci były świadkiem tego jak tatuś stacza się pociągając ze sobą ciebie jeszcze :( uwierz mi, że wyrzuty sumienia w stosunku do dzieci za to jakie piekło im zgotowałyśmy nie robiąc nic żeby je przed tym uchronić jest tym najgorszym co może nas spotkać :zalamka:



jesli dobrze rozumiem to powinnam jednak się rozwieść albo odseparować ale jak to zrobić? Co z mieszkaniem? jesli chciałabym wyjść z domu to musiałabym szukać mieszkania sama i sama sie wyprowadzić. Za sam powrót do domu po pijaku policja mnie wyśmieje.

evita napisał/a:
daj mu szansę na zrozumienie :)


to mi daje nadzieję, bez której jak widać zyć nie mogę....jesli tumiwisizm i olewanie tak działaja to trudno mi będzie ale zacznę to robić.

Bebetka - Czw 10 Cze, 2010 15:50

Mikiwojt napisał/a:
jak tak Bebetko piszesz to tylko chce mi sie ryczec że jestem taka ślepa ale nadal w tym tkwię...

Nie chciałam Ci dokopać Mikiwojt cf2423f po prostu.....gdyby ktokolwiek tknął moje dziecko, a nie daj boże po pijanemu.....nie wiem, zabiłabym chyba :?

Chodzi mi o to, ze zwróciłam uwage, na to, że dziecko ma dwa miesiące, a Ty napisałaś, że
Cytat:
patrzy na niego jak na kosmitę. Ale klapsów nie daje.

czyli co? jak będzie miało pół roku, to klapsa może dać? :/

Tyle miał chłopczyk o którym napisałam wyżej.....też dostał klapsa niby, a miał połamane żebra, pęknietą czaszkę i wiele innych obrażeń :/ bo tatusia pijanego rozzłościł jego płacz

evita - Czw 10 Cze, 2010 15:54

Mikiwojt napisał/a:
jesli dobrze rozumiem to powinnam jednak się rozwieść albo odseparować ale jak to zrobić?

ja nadal tkwię przy tym moim ale też i on nie pije prawie od roku więc o tyle mi łatwiej. Ale być może nadejdzie taki moment kiedy i ja będę musiała już kategorycznie podjąć podobną decyzję. Też mi nie jest łatwo ale obrałam sobie już pewien plan :) Men obiecał mi, że jak zapije to się sam wyprowadzi w co wątpię :/ więc ja będę wzywać policję choćby 1000 razy dziennie, a powodów ku temu znajdę nie mało ! Niebieską kartę mam już założoną, wniosek o separację i alimenty mam już wypisany i tylko aktualną datę wpiszę, będę dążyć do nakazu eksmisji mena a jeśli się nie powiedzie to będę zamykać drzwi, zmieniać zamki a pan pewnie będzie wchodził na siłę wówczas więc policja będzie wezwana ! I jeśli tylko da mi przeżyć to wszystko i wcześniej mnie nie zamorduje ( a po alko jest do tego zdolny) to dopnę swego :) żałuję tylko, że nie mam rodziny do której mogłabym się wyprowadzić na ten najgorszy czas :/
a później ? sprzedaż domu, podział majątku i każde sobie pójdzie w swoją stronę 8|
Mikiwojt ile lat jesteś mężatką ? poczytaj, posłuchaj, pomyśl, że na początku mojej małżeńskiej drogi wychodziłam z tego samego założenia co ty obecnie a po 24 latach tak to wygląda jak wygląda :?
usiądź sobie spokojnie, wyobraź sobie siebie i swoją rodzinę po tylu latach wspólnego życia i zobaczysz tam właśnie mnie i wielu nam podobnych ! Na pewno tego chcesz ? myślisz, że nadal będziesz kochać ? dzieci wyfruną z twego gniazdka w swoje dorosłe życie i nawet nie będą potrafiły się nim cieszyć mając na karku taki bagaż doświadczeń i w pamięci obraz maltretowanej i zapłakanej mamy :/
pomyśl, idź na terapię, zmień tory swojego życia a i rozwiązanie jakieś się znajdzie :)

P.S. Czy twoja najbliższa rodzina, rodzice wiedzą o tym jaką masz sytuację domową ?

kasiac - Czw 10 Cze, 2010 16:02

evita napisał/a:
ja nadal tkwię przy tym moim ale też i on nie pije prawie od roku więc o tyle mi łatwiej. Ale być może nadejdzie taki moment kiedy i ja będę musiała już kategorycznie podjąć podobną decyzję

to trudna decyzja i trzeba mieć w sobie wiele siły i determinacji

evita - Czw 10 Cze, 2010 16:06

kasiac napisał/a:
to trudna decyzja i trzeba mieć w sobie wiele siły i determinacji

bardzo trudna ! ale jeśli ktoś ci zada pytanie : śmierć albo życie ? to bez zastanowienia wybierzesz życie zapewne :) nigdy więcej nie pozwolę sobie żeby ktokolwiek nie traktował mnie jak człowieka ! choćbym miała podejmować właśnie tak trudne decyzje w swej determinacji .

rufio - Czw 10 Cze, 2010 18:18

Mikiwojt napisał/a:
dziekuję za te rady bo to konkretny i postaram się je pomalu wdrozyć

Pewnie że konkrety - a Ty myslisz dlaczego wytrzeżwiałem i teraz jestem taki mondry ? Jak mi zona zafundowała Waterllo i Samosiere to mi sie przypomniał "Sen srebny Salomei " w wydaniu Radio Maryja :szok: a to juz było dla mnie za dużo - mowie o wykonawcach :wysmiewacz: i wolałem wrócić do pionu juz dalej tkwic "W bagnach Missisipi " A może to były "Ognie " Mam jeszcze pare ciekawszych kwiatkow o połnocy ale to jak sama nazwa wskazuje " Kiedy ranne staja zorze' prsk

czarna róża - Czw 10 Cze, 2010 20:28

No tak..lepiej żeby pił i bił byleby był..jesteś tego typu kobietą?
czarna róża - Czw 10 Cze, 2010 20:29

Jestem DDA i mam żal do mojej mamy że kiedyś czegoś ze swoim życiem nie zrobiła..co twoje dzieci za pare lat Tobie wykrzyczą..zastanów się .
Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 07:07

Bebetka,
jak pisałam o klapsie to miałam na myśłi starszego choć mąż nie kryje się z tym, że jego metody wychowawcze sa inne. Nie rusza dzieci a tym bardziej po pijaku.

evita,
mężatka jestem od 5 lat, znamy się od 10 lat. Moja rodzina wie co się dzieje i stara się zachować dystans jak również współczuje ale pozostawia mi wybór lub podtrzymuje mnie na duchu.

rufio,
masz fajną żonę i sam też jesteś ok. Ja nie wiem czy fundowanie mojemu mężowi czegokolwiek coś zmieni.

czarna róża,
coś w tym rodzaju ....ale nie do końca

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 07:49

Jednen dzień, jedna noc...

Dzień: nie chciała przywieść starszego do domu po przedszkolu... nie wytrzymałam pojechałam z młodszym dzieckiem po starszego nerwy mi muściły i teściowej powiedziałam, ze jak tak dalej pójdzie to rozwód kościelny też dostanę....nie minęło pół godziny a mąż przyjechał do domu wściekły i powiedział, że teściowa mu przekazała....jak do niej zadzwoniłam i zapytałam czemu powiedziała to ona na to, że nic nie będzie ukrywać. Generalnie jest po mojej stronie....

Noc: przyszedł do mnie sms a mąż do telefonu zaczęła się szarpanina, ja odpuściłam. Smsa przeczytał a na koniec rzucił wściekle: będę przeglądał telefon kiedy tylko zechcę.
Nic tylko zakuć w łańcuchy i sprzedać niewolnicę....

Czemu ja się tak upieram? Bo wierzę w Siłę Wyższą....

Bebetka - Pią 11 Cze, 2010 08:32

Mikiwojt napisał/a:
będę przeglądał telefon kiedy tylko zechcę.

No tak, pan posiadacz i władca....żałosne :?
Mikiwojt napisał/a:
Czemu ja się tak upieram? Bo wierzę w Siłę Wyższą....

:?

Klara - Pią 11 Cze, 2010 08:32

Trzymaj się jednej zasady: zanim coś obiecasz, zastanów się, czy jesteś w stanie to wykonać. NIGDY nie obiecuj tego, do czego nie jesteś gotowa.

Jeżeli chcesz coś zachować w tajemnicy przed mężem, nie powierzaj tego teściowej.
Nie rozumiem tylko, dlaczego zamierzałaś trzymać w tajemnicy informację o możliwości kościelnego unieważnienia małżeństwa? Przecież to jest ogólnie znane prawo.

evita - Pią 11 Cze, 2010 08:44

Mikiwojt napisał/a:
powiedział, że teściowa mu przekazała....

nie wiesz w jakiej formie to przekazała ! A może to było na zasadzie postraszenia syna ? z nadzieją, że wyciągnie z tego wnioski ? Postaw się na jej miejscu, sama też masz syna, któy kiedyś dorośnie, pójdzie z domu, zacznie nowe życie a gdyby na dodatek był alkoholikiem ? twoja teściowa jest zapewne na takim samym etapie wiedzy o alkoholizmie i współuzależnieniu jak i ty. Pewnie martwi się Waszą sytuacją, obwinia syna a jednocześnie serce matczyne nie pozwala jej odwrócić się od niego :/
nie znam twojej teściowej i może się mylę ale spróbuj może ją zrozumieć i porozmawiać bo może być twoim sprzymierzeńcem w walce o trzeźwość syna i męża :)

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 08:45

Klara,

właśnie mam takie pytania....
znalazłam info o niebieskiej karcie...nic o niej nie wiedziałam bo nigdy nie myślalam zeby uzywac prawa jakoś tak metalnie nie chciaam nic o tym wiedzieć choć mam doświadczenie z prawerm w innym zakresie. ale ta tematyka nigdy nie była bliska mnie może dlatego że balam się jej zastosować....
masz rację że zanim coś obiecam to musze wiedzieć że to zrobię. no i chlapnęłam wczesniej w zdenerwowaniu a poza tym nie wiedziałam o tej możliwości, dziwne ale serio!!!

nie będę powtarzać teściowej choć wiem, że po rozmowach stara się mnie zrozumieć i pomóc mi (nie mężowi)

Klara napisał/a:
Nie rozumiem tylko, dlaczego zamierzałaś trzymać w tajemnicy informację o możliwości kościelnego unieważnienia małżeństwa? Przecież to jest ogólnie znane prawo.


a tu jest własnie to czego nie wiem... nie wiem co mam mu mówić a co nie, czy nie rozmawiać w ogóle oleając go czy też czasem rozmawiać....

natomiast wiem, że to co było wczoraj to tylko kolejny ale tym razem silniejszy obraz wścieklości ponieważ traci grunt pod nogami. No i z doświadczenia wynika, że powinnam się uzbroić bo kolejne ataki też będą.

rufio,
powiedz mi ile to trwało bo ja jestem okropnie niecierpliwa i niekonselkwentna i często myślę, że jak ja mam zapał i za coś sie wezme to za chwilkę już powinien być efekt. Co konkretnie żona robiła i ile czasu to trwało....

muszę dodać, że nie mogę przestać gotować ponieważ mąż zostawiony sam sobie nie ugotowałby gdyż jest niepełnosprawny a poza tym i tak gotuję dla siebie i dla dzieci a przecież jak będzie zaglądal do garnka to mu nie powiem nie jedz....to, że sam sobie bierze jedzienie to już jest duży postęp.... :D

evita - Pią 11 Cze, 2010 08:48

Mikiwojt napisał/a:
mąż zostawiony sam sobie nie ugotowałby gdyż jest niepełnosprawny

ale polewać i pić samodzielnie potrafi ? puste bo puste ale zawsze to jakieś kalorie więc życz mu smacznego i na zdrowie jednocześnie :)

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 08:49

evita,

moja teściowa jest po mojej stronie bo sama też z tym się boryka zarówno od strony męża jak i zięcia. powiedziała, że wie jakie błędy popełniła i taką rozmowę o mężu już z nią odbyłam. Dałam jej literaturę al-anon i powiedziałam na konkretach co i jak jeśli ona coś robi i że to tak naprawde to ułatwianie mu picia....

moje matczyne serce prosi Siłę Wyższą by moje dzieciaki takich rzeczy nie przezywaly ani same takie nie były. Sama tez tłumaczę różne rzeczy starszemu dziecku ale wiecie jak to jest....często to co widzi ma przewagę nad tym co słyszy.


ja wiem że to dla niej trudne...

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 08:49

evita,

niom, masz rację.... :lol:

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 08:53

włąśnie takich rzeczy nie potrafię, nie potrafię powiedzieć czego ja potrzebuję i nie jestem tak przebiegła w odpowiedziach jak mój mąż. On do końca dnia mi wczoraj dokuczał, ze chce się rozwodzić. A ja jak głupia koza nic tylko mu powiedziałam, że ,jak zechcę to nie będzie już miał na to wpływu a robi wszytko żeby tak było... myślę, że się przestraszył bo zawsze slyszał oe mnie że nie odejdę ze względu na przysięgę małżenska. Przestraszył się ale nie na tyle by coś zrozumieć i przestać pić.... cf2423f
evita - Pią 11 Cze, 2010 08:57

Mikiwojt napisał/a:
często to co widzi ma przewagę nad tym co słyszy.

nawet nie zdajesz sobie sprawy jak często i jak skrzętnie ukrywa swoje bolesne tajemnice , czemu ? żeby nie robić tobie przykrości ! żeby nie widzieć jak mama płacze ! lepiej będzie jak pobłaznuję trochę bo może mama się uśmiechnie ? a tata ? sam nie wie czy go kocha czy nie ! niby tak ale boi się ... Miki moje dzieci w takim piekle trwały latami tylko dlatego, że ja nie znalazłam w sobie dość siły, nawet nie próbowałam w zasadzie. Wejdź na forum do działu DDA , poczytaj i zastanów się czy kiedyś twoje dzieci będą udzielały się na takim forum :/

kasiac - Pią 11 Cze, 2010 09:34

[quote="evita"]
Mikiwojt napisał/a:
Wejdź na forum do działu DDA , poczytaj i zastanów się czy kiedyś twoje dzieci będą udzielały się na takim forum :/


Ano właśnie...ja już raz odchodziłam - rozwód po 1,5 roku małżeństwa - właśnie po to ,aby córka nie musiała widzieć wojny między rodzicami. A teraz znowu wpakowałam się w taki związek i znowu powtórka z rozrywki :/ i znowu małe dziecko w tym wszystkim + córka z poprzedniego małżeństwa ,która ma 13 lat i bardzo to wszystko przeżywa :?

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 11:13

kasiac,

nie dziwię Ci sie, że znów jesteś w tym samym. To jak kolejny raz dawanie szansy tyle, że tym razem sobie no i tyle, że na płaszczyźnie małżenstwa. Pewnie też bym się wpakowała jeszcze raz w to samo bo potrzeba pomagania była i jest u mnie wieksza niż zdrowy rozsądek a teraz uczę się zdrowo pomagać.

evita,

wiem, że często tak jest i dlatego staram sie uczyć dziecko rozmawiać o problemach albo czytam mu bajki terapeutyczne bo nie chcę by dusiło w sobie wszytsko a potem żeby znalazło jedą receptę czyli flaszkę....

ale zauważylam też że odkąd jestem na al-anonie i staram się dokonywać zmian w sobie a przede wszytskim nie kłócę się i nie tracę panowanaia i nie krzyczę to od tego czasu moje dziecko jest jakby spokojniejsze mimo tego co się dzieje w domu.
dlatego jesli chodzi o dzieci to będę zawsze walczyć i starać się chodzić na al-anon bo wiem, że jeśli dzieci nie maja oparcia w ojcu to muszą przynajmniej mieć w matce.

Klara - Pią 11 Cze, 2010 12:00

Mikiwojt napisał/a:
potrzeba pomagania była i jest u mnie wieksza niż zdrowy rozsądek

Miki, sprawdź, czy masz te cechy: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=988
Oraz te: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=2046a

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 12:23

Klara,

oczywiście że mam, ksiązkowa jestem jak nic....

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 12:26

Powiedzcie mi jeszcze proszę jak to było z terapiami u was lub ważych mężów pijących... Mówi się że jak alko nie zechce to i tak terapia czy odwyk nie ma powodzenia. Czy mówiluście mężom że jak nie pójdziesz na terapię/odwyk to.... no właśnie co? bo ja nie powiem o rozwodzie czy o wyprowadzce bo wiem że dzisiaj nie jestem w stanie tego zrobić. Albo inaczej... kiedy następował moment że wasz mąż/żona pijacy nie chieli juz pić?
pietruszka - Pią 11 Cze, 2010 12:39

Mikiwojt napisał/a:
wasz mąż/żona pijacy nie chieli juz pić


Mikiwojt, wciąż szukasz metody na wyleczenie swojego alkoholika :/
Dziewczyno, jak Ty chcesz zaprowadzić swojego męża na terapię, kiedy sama migasz się od własnej terapii. A jesteś tak zakręcona wokół swojego męża, wokół jego picia i niepicia, że CIEBIE NIE MA.
"tak... mam wszystkie cechy współuzależnienia, tak wiem jestem książkową współuzależnioną, ale znacie jakiś sposób, żeby mój mąż nie pił? " 8|

Klara - Pią 11 Cze, 2010 13:11

Cytat:
oczywiście że mam, ksiązkowa jestem jak nic....

No to, jeżeli się tego nie pozbędziesz za pomocą terapii i odstawienia alkoholika od cyca, to ani Ty, ani Twoje dzieci nie będziecie w stanie normalnie funkcjonować.
Jeżeli zaś jakimś cudem będziesz chciała założyć nowy związek, to masz jak w banku, że będzie to znów związek z alkoholikiem, lub z innym popaprańcem.
Twoja jak to piszesz "chęć pomocy" nie jest niczym innym jak głębokim współuzależnieniem.
Jeżeli Twoi rodzice rozumieją Twój problem, to zastanów się, czy dałoby się u nich zamieszkać i zostawić alkoholika samemu sobie.
Mieszkając z nim, nie masz szans choćby na to, żeby dzieciom zapewnić spokojne życie i szanse na normalny rozwój. Nie mówiąc już o tym, że Ty sama masz prawo do spokoju.

evita - Pią 11 Cze, 2010 13:28

Mikiwojt napisał/a:
Czy mówiluście mężom że jak nie pójdziesz na terapię/odwyk to....

dopóki to ja naciskałam efekt był wprost przeciny do oczekiwanego ! tylko pogarszałam tym sprawę prowokując do awantur. Gdy zrezygnowana przestałam walczyć, prosić, łudzić się nadzieją men sam zechciał się leczyć.
M.in ten przykład jest dowodem na to co wcześniej już dawaliśmy ci do zrozumienia . Przestań myśleć o nim , o jego leczeniu, o sposobach jak dotrzeć do jego mózgownicy, jakie środki jeszcze wykorzystać żeby go zmobilizować . Przyjmij do wiadomości że nie ma JEGO ! I niech ON robi z sobą co chce . Jeśli zechce coś zrobić to jest szansa na to że kiedyś odzyskasz męża, jeśli nic nie będzie robił to niech kona w swoim alkoholiźmie sam oszczędzając tego widoku tobie i dzieciom .

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 13:51

pietruszka, Klara, evita,

jak was przeczytałam to się rozwyłam bo ziwnym sposobem dajecie nadzieję......
na terapię idę a sama muszę się zastanowić jak to zrobić by ciągle mieszkając razem zająć się tylko sobą....

do rodziców nie za bardzo mogę się wyprowadzić bo mieszkają w innym miescie a nie chce by dziecko przechodziło szko z przedszkolem.

szansą jest wynajęcie odrębnego mieszkania ale wtedy zostawię mu wszystko co mam łącznie z luksusem picia.

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 13:53

evita napisał/a:
Przyjmij do wiadomości że nie ma JEGO ! I niech ON robi z sobą co chce .

czy to znaczy ze mam z nim nie rozmawiać?dosłownie?mijać się w pzedpokoju?

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 13:56

A jaki cel chcesz osiagnąć?
kasiac - Pią 11 Cze, 2010 14:03

śledzę waszą rozmowę i taka myśl mi się nasunęła... Mikiwojt pisze dużo o wierze ...no to może pomyśl o dzieciach w jej kontekście - dziecko to dar Boży ,a jak jest zdrowe ,to w erze tylu chorób to naprawdę wielki szczęście.

Mikiwojt napisał/a:
czy to znaczy ze mam z nim nie rozmawiać?dosłownie?mijać się w pzedpokoju?


Zajmij się sobą i dziećmi ,bo one Cię bardzo potrzebują,a jego zostaw samemu sobie nie pierz,nie dbaj o niego - niech się zastanowi nad sobą i swoim zachowaniem. Jest dorosły nic mu nie będzie.

Bebetka - Pią 11 Cze, 2010 14:05

evita napisał/a:

Mikiwojt napisał/a:
mąż zostawiony sam sobie nie ugotowałby gdyż jest niepełnosprawny


ale polewać i pić samodzielnie potrafi ?


albo wyciągać łapska do bicia :evil: nie przeszkadza mu wtedy w tym niepełnosprawność? :roll:

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:11

Cytat:
A jaki cel chcesz osiagnąć?

właśnie... jaki?
chorobcia....to pytanie pokazuje, że szczęście zależy ode mnie...?

beata - Pią 11 Cze, 2010 14:40

Mikiwojt napisał/a:
Albo inaczej... kiedy następował moment że wasz mąż/żona pijacy nie chieli juz pić?
Po prostu pewnego dnia mąż ubrał się i pojechał na mityng.Ot cała tajemnica.
beata - Pią 11 Cze, 2010 14:41

Mikiwojt napisał/a:
to pytanie pokazuje, że szczęście zależy ode mnie...?
No pewnie,że tak.Tylko TY możesz sprawić,że TY będziesz szczęśliwa. ;)
kasiac - Pią 11 Cze, 2010 14:46

Mój miał dość tego ,że wyrzucałam go z domu i wzywałam policję ,potem wróciłam do pracy jak tylko córka miała rok i olałam go na całej linii - zrobiłam osobne półki w lodówce,przestałam gotować obiady(dzieci jadły poza domem u babci ,w szkole ) ,przestałam mu prać a jak mnie wkurzał to szłam do koleżanki i nie wracałam cały dzień... i w końcu stwierdził ,że idzie na leczenie zamknięte. Miał dość walki ze mną ,bo ja ciągle kontrę mu dawałam ,ale ile nerwów mnie to wszystko kosztowało to już moje :/
Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:48

Dobra....
zastanawiam się bo może to moje myślenie o sobie trochę szfankuje a może nie może tylko na pewno.
Zacznę na razie uczyć sie mysleć o sobie i dzieciach, pójdę na tę terapię i zwrócę do I stopnia a al-anon oraz do hasła "powoli lecz pewnie" i jeszcze kilku innych....

może podziałam troszkę z policją...

rozwód i wyprowadzkę zostawię na razie z boku.

to moje branie za siebie ukryte trwa już rok tak jak pisałam ale jawne do męża tzn. takie w praktyce, które jest widoczne dopiero kilka tygodni (z wyjątkiem sytuacji w relacji z dzieckiem bo to już dłużej). Pewnie to jednak wszystko za krótko, żeby cos zobaczyć....
i nauczyć sie nie myśleć co będzie jeśli....

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:50

kasiac,

Kasieńko a kiedy wzywalas policję? Czy policja przyjedzie jesli mąż pije piwo spokojnie oglądając mecz? bo tak picie mojego męża w domu wygląda... chyba mnie wyśmieją.

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 14:51

Mikiwojt napisał/a:
Cytat:
A jaki cel chcesz osiagnąć?

właśnie... jaki?
chorobcia....to pytanie pokazuje, że szczęście zależy ode mnie...?


Twoja odpowiedź pokazuje, że ty nie wiesz czego chcesz.
Czego chcesz dla męża - to już wiemy.
Chcesz, żeby przestał pić.

Ale spójrz na życie Kasi.
Jej mąż rok temu przestał pić.
I co? Czy nagle wszystko się zmieniło na lepsze?

Kasiac, powiedz, czy od roku jesteś szczęśliwa, bo mąż nie pije?
Czy wszystkie twoje problemy zniknęły?
Czy jakość twojego życia się poprawiła?
Czy wasze małżeństwo jest idyllą i sielanką?

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:53

kasiac,

wiesz co ja chyba podobnie jestem w takiej sytuacji jak ty. Jestem teraz w domu i wrócę do pracy dopiro za jakiś rok. Ciekawa jestem jak go wyrzucałaś z domu? Ja mojego kilka razy nie wpuściłam, nowcował w samochodzie ale i tak go to nic nie nauczylo... ile czasu tak olewałaś męża?

Zastanawiam sie jeszcze nad ta moja praca nad sobą... każdy ma jaieś zainteresowania a moje zainteresowanie to moj mąż i wszytsko z nim związane (zresztą tak jak u mojej mamy). no i trudno mi "zająć się sobą i dziećmi" bo tak naprawde to nie miałabym wiele do zrobienia...

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 14:54

Mikiwojt napisał/a:
moje zainteresowanie to moj mąż i wszytsko z nim związane


No to się nim zajmuj. Tylko dlaczego jest ci z tym źle?

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:55

Tomoe,

to co mi radzisz? (tylko nie rozwód i wyprowadzka)?

mam wrażenie że gadałam o tym wszystkim by dojść do wniosku że sama nie wiem czego chcę...

evita - Pią 11 Cze, 2010 14:56

Mikiwojt napisał/a:
jak was przeczytałam to się rozwyłam

nie ty pierwsza i nie ostatnia :) szkoda, że nie widziałaś mnie parę m-cy temu jak ja wyłam będąc na tym właśnie forum :) nawet nie zdążyłam nic przeczytać i już w trakcie logowania zaczynałam szlochać bo wiedziałam, że choć wszystko co tu przeczytam będzie dla mnie tak bardzo nienormalne, sprzeczne z całym moim dotychczasowym życiem ale to właśnie była moja ostatnia deska ratunku żeby nie dać się zwariować ;)

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 14:56

Któraś napisała, że to ja potrzebuję terapii i w ZUPEŁNOŚCI SIĘ Z TYM ZGADZAM!!!
evita - Pią 11 Cze, 2010 15:01

Mikiwojt napisał/a:
Czy policja przyjedzie jesli mąż pije piwo spokojnie oglądając mecz?

jeśli tak wygląda jego picie to wyluzuj i traktuj go jak powietrze. Nie dyskutuj, nie obrabiaj niczego wokół niego, jeśli jest niepełnosprawny i potrzebuje opieki to niech się zwróci do opieki społecznej o opiekunkę. Tej przynajmniej nie podskoczy bo go zostawi i wtedy du*a blada :)
jeśli twoje olewatorstwo sprowokuje go choćby do gróźb słownych, będzie ci ubliżał lub co gorsza podniesie rękę to wołaj policję. Nie pozwól się zbyć policji tak jak mnie się to trafiło, jeśli ci odmówią przyjazdu pytaj się o nr, nazwisko i zgłoś gdzie trzeba . Załóż sobie niebieską kartę , ja też tak zrobiłam choć odkąd ją mam nie miałam potrzeby wzywania policji.

kasiac - Pią 11 Cze, 2010 15:02

Mikiwojt napisał/a:

Kasieńko a kiedy wzywalas policję? Czy policja przyjedzie jesli mąż pije piwo spokojnie oglądając mecz? bo tak picie mojego męża w domu wygląda... chyba mnie wyśmieją.


no u mnie to tak spokojnie nie było. Były awantury,rzucał naczyniami o ściany, jeździł autem pijany jak bela ( 3 razy skończyło się to wypadkiem ,na szczęście nikomu krzywdy nie zrobił) , kopał meble ,drzwi itd

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:02

Mikiwojt napisał/a:
Któraś napisała, że to ja potrzebuję terapii

każda z nas tak uważa :) nomen - omen ja również choć z niej sama nie korzystam :/ ale to już osobna historia ;)

yuraa - Pią 11 Cze, 2010 15:07

przeczytalem cały wątek, witaj Miki
dociera do Ciebie co Ci dziewczyny piszą?? czemu wciąż najważniejsze jest by M przestał pić, myslisz że pstryk pic przestanie i zapanuje szczęscie rodzinne. to jego życie i jego picie, może mu z tym dobrze, e tam napewno dobrze-pije kiedy chce, ile chce a Ty mu usługujesz. czy M ma jakikolwiek powód by przestać pić.
Piszesz że korzystałas z al-anonu i co jednym uchem wleciało drugim wyleciało.
bo przecież Twój przypadek jest inny wyjątkowy, prawda?
tylko że dramat jakim może się zakończyć pewnie wyjątkowy nie będzie.
chcesz się wziąść za siebie i od roku próbujesz i nic bo zamiast myśleć o sobie całą energię wkładasz w walke z jego alkoholizmem, przegrasz. chcesz się wziąć za siebie to może najpierw oddaj mu co jego
na innym forum przeczytałem
Cytat:
Oddaję Ci twoje picie w twoje ręce,ja już w tym udziału brać nie chcę i nie będę.Jestes dorosły i sam decydujesz o swoim życiu,więc jesli chcesz pić to pij ale ze wszystkimi konsekwencjami "

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:09

evita napisał/a:
Załóż sobie niebieską kartę , ja też tak zrobiłam choć odkąd ją mam nie miałam potrzeby wzywania policji.


czy można założyć tę kartę udając sie po prostu do komisariatu i mówiąc co i jak czy też oni muszą przyjechac na interwencję do domu i dopiero wtedy zakładaja taką kartę. inaczej... czy musi wydarzyć sie coś złego czy też mogę poprosic o założenie takiej artyy na podstawie tego coo było?

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 15:10

Mikiwojt napisał/a:
Tomoe,

to co mi radzisz? (tylko nie rozwód i wyprowadzka)?


Już to pisałam. Ale chętnie powtórzę.
Radzę ci podjąć profesjonalną terapię dla współuzależnionych.
W ośrodku terapii uzależnień i współuzależnienia.
I radzę ci, abyś teraz zadzwoniła do takiego ośrodka i umówiła się na wizytę.
Nie dzwoń jutro, ani pojutrze, ani za tydzień, tylko TERAZ. :)

kasiac - Pią 11 Cze, 2010 15:12

Tomoe napisał/a:
Kasiac, powiedz, czy od roku jesteś szczęśliwa, bo mąż nie pije?
Czy wszystkie twoje problemy zniknęły?
Czy jakość twojego życia się poprawiła?
Czy wasze małżeństwo jest idyllą i sielanką?


nie jestem szczęśliwa , problemy nie zniknęły - no może tylko tyle ,że nie pije i dokłada się do opłat ,czasem jakieś zakupy zrobi (ale to też wywalczone było przeze mnie) ,ale nerwy jak były tak są ,sielanki nie ma i nie wiem czy w ogóle będzie.

evita napisał/a:
to właśnie była moja ostatnia deska ratunku żeby nie dać się zwariować ;)
mi też jest lepiej od kiedy tu jestem :) a co do pytania ile czasu olewałam ,to chyba nie ma znaczenia,ja walczyłam ponad rok , ale to ja a jak jest u ciebie to tylko ty wiesz.
evita - Pią 11 Cze, 2010 15:13

Mikiwojt napisał/a:
czy można założyć tę kartę udając sie po prostu do komisariatu

oczywiście Miki :) ja poszłam do mojego dzielnicowego z całym scenariuszem przemowy przygotowanym jak mu powiedzieć co ja chcę a efekt był taki, że tylko przekroczyłam próg i już ryczałam :) karta założona i to dzięki dziewczynom z forum wiedziałam co robić ze sobą i gdzie się udać. Wykorzystaj też swoją szansę albo ... czekaj tak długo jak ja i będziesz po latach żałować utraconej młodości, która mogłaby być tak piękna i pełna miłości a w lustrze będzie na ciebie spoglądać zgorzkniała, styrana życiem jakby nie twoja twarz :/

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:14

Tomoe napisał/a:
Nie dzwoń jutro, ani pojutrze, ani za tydzień, tylko TERAZ

:tak:

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:14

kasiac napisał/a:
no u mnie to tak spokojnie nie było. Były awantury,rzucał naczyniami o ściany, jeździł autem pijany jak bela ( 3 razy skończyło się to wypadkiem ,na szczęście nikomu krzywdy nie zrobił) , kopał meble ,drzwi itd

to tak jak u mnie :zalamka: a nawet i gorzej :zalamka:

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:15

yuraa napisał/a:
Cytat:
Oddaję Ci twoje picie w twoje ręce,ja już w tym udziału brać nie chcę i nie będę.Jestes dorosły i sam decydujesz o swoim życiu,więc jesli chcesz pić to pij ale ze wszystkimi konsekwencjami "


piękny cytat yuraa :)

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:16

yuraa napisał/a:
Piszesz że korzystałas z al-anonu i co jednym uchem wleciało drugim wyleciało.


wiesz co....ja wiem, że wy wszyscy macie rację i ciepło mi się robi na sercu...
tak dokladnie jest... jak zaczęłam pisac na tym forum to wiedziałam, że rok minął a ja jakby nic nie zrobiła (no może z wyjatkiem tego co dla dziecka o czym, już pisałam)

wiem, że wciąż się kręcę wokól niego bo to bo tamto bo jak itd.

qrcze nie mogę zaskoczyć.cytat od Ciebie jest super.

i jeszcze coś... powiem wam jakby wyglądała sytuacja...np. mój mąż zawsze twierdzi ze jestem niegościnna :D więc jakby przyprowadził kolegów to bym mu powiedziała zgodnie z al-anon jasno i pewnie i stanowczo, że to jest równiez mój dom i ja tu melin robić nie pozwolę. wiecie co by było? jakby przyszedł ktos do mnie i poczęstowałabym piwem choćby karmi usłyszałabym dokladnie to samo. poza tym sa też ludzie których lubimy oboje i którzy przychodzą w odwiedziny a przy okazji często przynoszą piwo ale nie maja problemu z alkoholem. I co wtedy? nie spotykać się z innymi tylko dlatego, że jest to okazja do wypicia dla męża... a ja znów trace możliwość kontaktu z innymi.

To są dylematy dnia codziennego, które rozkładają mnie na łopatki w tym braniu się za siebie. :roll:

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:20

Tomoe,

już na terapię jestem umówiona :D

kasiac - Pią 11 Cze, 2010 15:23

:okok:
yuraa - Pią 11 Cze, 2010 15:25

czy Ty rozumiesz jak działa choroba alkoholowa??
goście wypiją po piwie i pójdą a M dopiero zacznie pic.
ważne jest dla Ciebie dobre samopoczucie jakichś gośći czy szczęście w Twoim domu?
jeśli nie wprowadziśz twardych zasad on nigdy nie przzestanie pić.

kiedyś myślałem że jak nie będę pil to nie będę miał żadnych znajomych i powiem Ci że faktycznie nie mam tamtych z okresu picia.
mam teraz tylu że się mi w komórce nie mieszczą, prawdziwych znajomych

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:28

Mikiwojt napisał/a:
sa też ludzie których lubimy oboje i którzy przychodzą w odwiedziny a przy okazji często przynoszą piwo ale nie maja problemu z alkoholem. I co wtedy?

jest takie stare, dobre powiedzenie "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" ...
porozmawiaj ze znajomymi, powiedz szczerze jak sprawa wygląda i jakie masz plany na przyszłość. Jeśli będą nadal twoimi przyjaciółmi będziecie się nadal spotykać na neutralnym gruncie :) w moim przypadku moi przyjaciele pozostali nadal moimi przyjaciółmi i tylko kilka osób czuło się początkowo jakoś nieswojo w tej całej sytuacji ale wszystko się unormowało. Koleżcy mena, najlepsi jego przyjaciele, z którymi to ponoć przyjaźnił się na dobre i złe, z którymi to ciągle przegrywałam bo men wybierał ich na swoje towarzystwo teraz nie znają już mojego mena a mnie z daleka się w pas kłaniają jakby się bali :lol2:

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:33

Cytat:
jeśli nie wprowadziśz twardych zasad on nigdy nie przzestanie pić.



rozumiem, ze chodzi o powiedzenie, że w tym domu alkoholu nie pijemy...
no top jak mu tak powiem to będzie pił poza domem a to oznacza, ze nie będzie go w domu wogóle i dzieciak starszy ojca oglądać nie będzie. Domyślam się, ze powiesz, ze lepiej wcale go nie oglądac niż oglądać pijącego. ale jeszcze nie dorosłam do tego typu wypowiedzi bo wiem, że nie będe konsekwentna...

poza tym jesli będzie poza domem to zanim nauczę sie nie przejmować nim to trochę czasu minie a poza tym jednak czasem pomoże coś zanim zasiądzie do piwa. I dlatego cały czas te watpliwości...

evita - Pią 11 Cze, 2010 15:36

Mikiwojt napisał/a:
rozumiem, ze chodzi o powiedzenie, że w tym domu alkoholu nie pijemy...

aż tak ambitna to ja nie byłam i nie jestem :/ wbrew ogólnie przyjętej zasadzie i wiem, że nie powinnam ale czasami piję sobie piwko czy też zrobię sobie drinka :) właściwie to men mnie w to wszystko zaopatruje co najdziwniejsze ! ale też nie leję sobie piwa ostentacyjnie na jego oczach żeby nie drażnić :)
bardziej w tej wypowiedzi chodziło mi o to żebyś uniknęła niezręcznych sytuacji gdy to wpadną na piwko wspólni znajomi a wy będziecie każde w swoim kącie nadąsane siedzieć ;)

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 15:37

A co ty tak ciągle "gdybasz", Mikowojt?

Jeszcze nic nie zrobiłaś, ale już z góry wiesz, co się stanie, jeśli to czy tamto zrobisz. I zawsze znajdujesz takie argumenty, żeby nic nie robić.
Cały czas kręcisz sobie w głowie scenariusze wydarzeń, które jeszcze nie nastąpiły.

Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:40

Tomoe,


to gdybanie i martwienie się na zas wlasnie mnie dobija...od scenariuszy jestem doskonała :D no i do tego mam wszystkie cechy współuzależnienia cf2423f


evita,

i tak wszytskie imprezy wyglądaja tak samo: ja nie pije wcale a mój mąż za nas oboje.Ale ja nie pije nie tylko ze względu na niego ale głównie ze względu na dzieci a przede wszytskim dlatego, że mnie do tego nie ciągnie.

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 15:44

Wiesz co, Mikiwojt?
Przyszłaś na forum i poprosiłaś o konkretne wskazówki i rady.
Dostajesz je.
I za każdym razem stosujesz taką psychologiczną gierkę pod tytułem "Tak, ale".
"Tak, masz rację, ale gdybym ja, to wtedy on..."
"Tak, to prawda, ale ja..."
"Macie rację, tak jest, ale jeszcze nie jestem gotowa..."

Ludzie ci poświęcają czas i energię a ty tylko w kółko: "Tak, ale..."
To jest bez sensu.
Po co ty pytasz o rady, skoro wcale nie zamierzasz ich stosować?
Niczego w swoim życiu ani w swoim domu nie chcesz zmienić.
Jest ci dobrze tak jak jest.

kasiac - Pią 11 Cze, 2010 15:45

Tomoe napisał/a:
A co ty tak ciągle "gdybasz", Mikowojt?

Jeszcze nic nie zrobiłaś, ale już z góry wiesz, co się stanie, jeśli to czy tamto zrobisz. I zawsze znajdujesz takie argumenty, żeby nic nie robić.
Cały czas kręcisz sobie w głowie scenariusze wydarzeń, które jeszcze nie nastąpiły.


długa droga jeszcze przed Tobą ,ja myślałam ,że to ja się przejmuję za bardzo,ale przy Tobie to jestem pikuś .

Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 15:47

To było do mnie, czy do gospodyni tego tematu?
Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 15:49

Teraz powiem bez ale, że macie rację!
kasiac - Pią 11 Cze, 2010 15:51

do Mikwojt :) - za bardzo przejmuje się M - jego dobrem i wygodą
Tomoe - Pią 11 Cze, 2010 16:02

Żeby on jeszcze tylko przestał pić.... :roll:
:bezradny:

czarna róża - Pią 11 Cze, 2010 16:55

Mikiwojt..alkoholika trzeba zostawic samemu sobie..wiesz o tym ,że alkoholizm to choroba postępująca? że lepiej nie będzie,że będzie to eskalowac,że twój świat będzie coraz większą patologią aż przestaniesz to zauważac..jeśli jesteś aż tak przekonana o tym że nie opuścisz Go aż do śmierci..z różnych powodów,miłości ,wiary..współuzależnienia..czy nie wiem czego jeszcze..to wiedz o tym że jedynym Twoim ratunkiem obecnie jest nauczenie się życia OBOK niego i TWOJA terapia a nie jego..A jeśli jakimś cudem..sam z siebie przestanie pic...to nie zrobi tego ani dla Ciebie ani dla dzieci tylko dla siebie.Obejrzyj sobie..http://www.tvp.pl/filmoteka/film-dokumentalny/wykluczeni/ja-alkoholik/wideo/bez-konca-odc-13/279988
Mikiwojt - Pią 11 Cze, 2010 18:12

czarna róża napisał/a:
alkoholizm to choroba postępująca? że lepiej nie będzie


wiem, muszę się na to przygotować, tak?

Flandria - Pią 11 Cze, 2010 21:00

Mikiwojt napisał/a:
muszę się na to przygotować, tak?


jeśli chcesz się na coś przygotować, to przygotuj się na to, że zmieni się Twoje życie - na lepsze :)
niezależnie od tego czy to będzie życie z nim czy bez niego

"zajmij się sobą" znaczy (w moim rozumieniu) pozwól ludziom wokół żyć tak jak chcą, nawet jeśli nie będzie Ci to odpowiadać
a z czasem i energią, jaką dzięki temu zyskasz - zrób coś dobrego dla siebie :)

Twój mąż jest dorosłym, jak napisałaś inteligentnym człowiekiem,
Uważasz, że nie jest w stanie zdecydować o tym co mu potrzebne do szczęścia ?

Nasunęło mi się jeszcze takie spostrzeżenie.
faceci są prości, potrzebują prostych komunikatów, a w Twoim postępowaniu chyba tego nie ma
z jednej strony - chodzisz na "al-anon", więc swoim działaniem mówisz "nie podoba mi się, że pijesz", a z drugiej - rodzisz mu kolejne dziecko, obchodzisz się z nim jak z jajkiem itd to tak jakbyś mówiła "ale Ty jesteś wspaniały"

Powodzenia na terapii :)

rufio - Sob 12 Cze, 2010 22:14

Mikiwojt napisał/a:
że szczęście zależy ode mnie...?

A od kogo >? Misia Go-go? Jezeli nie zaczniesz od Siebie i swojego "JA' musisz uzyc swego egoizmu a cała wiare i te inne *p**** zwiazane z wiara - kosciołem i przysiegę a szczególnie tzw SW wsadzic w buty i wytawić na mróz = to co masz zrobic z meżem ma byc walka na noże - topory - bomby atomowe - mam byc płacz- łzy - ból - pogryzione palce - przemoczone poduszki - nie przespane noce -zawziętość - nienawiść - brak zrozumienia - brak słów - pytań - brak jedzenia- picia - rozmów - zainteresowań - całkowita amnezja co do istoty osoby - zapominasz jak ma na imie - jak chodzi - odzywa - smieje .Tobie nie WOLNO sie smiąc przy nim Ty masz udawac ze nic oprócz Ciebie i dzieci nie istnieje . On ma po prostu dla Ciebie UMRZEC az do momentu rozpoczecia leczenia ale zmartwychwstac moze dopiero po roku - A jak długo to moze potrwac zanim zacznie sie leczyc - nie wiem ? U mie to trwała 9 m-cy - zona wytrzymała - ja nie i dlatego nie pije i jestem trzeżwy - jestes na takie zycie gotowa ? Jezeli nie - to nawet nie zaczynaj bo bedzie smiech na sali i zrobisz z Siebie zuzyte buty a to ładnie nie wyglada - a jeżeli juz bedziesz gotowa i zaczniesz - to nie ma zmiłuj - odwrotu nie ma . Lekko nie bedzie ale cos na koncu drogi jest a co - to juz zalezy od Ciebie .prsk

yuraa - Pon 14 Cze, 2010 08:38

tak czytam często jaki to ból i wewnętrzne rozterki toczą współuzależnione by podjąć decyzję o ostatecznym rozstaniu sie z pijakiem, bo co to będzie, sama sobie przecież nie da rady- mysli taka jedna z drugą.
i tak mnie naszło jak z pieskiem dzisiaj chodziłem, przechodzilem przy oknach znajomego, od sześćiu lat człek nie pije. pil straszne ilości żona mu rozwodem grozila, wnioski składala potem wycofywala bo biedak chciał sobie krzywdę zrobic w desperacji i tak kilka razy.
ona wniosek o rozwód on próba samobójcza ona wycofala, trochę nie pil i od nowa.
w końcu poszli razem na wesele , w ośrodku wczasowym było, znowu się schlal ona mu pogrozila on do basenu skoczył w garniturze na główkę.
nie wiem czy zauważył czy nie że ledwo ledwo wody tam było-
uszkodzenie kręgosłupa, martwica lewej nogi to mu lekarze odjęli nad kolanem.
żona z nim została zgodnie z formułką " w zdrowiu i w chorobie" karmi go łyżeczką, wódki nie podaje to i chlop nie pije

evita - Pon 14 Cze, 2010 08:52

yuraa napisał/a:
żona z nim została zgodnie z formułką " w zdrowiu i w chorobie" karmi go łyżeczką, wódki nie podaje to i chlop nie pije

straszne jest to co napisałeś yuraa :/

To ja trochę z innej beczki historyjkę zapodam. On - pił, bił, kradł itp Żona przegnała gada gdzie pieprz rośnie, została sama z trójką małych dzieci a po tatusiu ślad zaginął. Ułożyła sobie kobietka życie na nowo, dzieci dorosły. Najstarsze córki są już pełnoletnie 24 i 22 lata i nagle gdzieś w Poznaniu w jakimś przytułku odnalazł się tatuś. Nie to, że zatęsknił i do córek się odezwał tylko pismo z sądu przyszło. Tatko ma odjęte obie nogi i nie jest w stanie sam się utrzymać więc pozwał swoje dzieci o alimenty :/
I co dziewczyny miały zrobić ? Jedna studiuje więc jej alimentów nie mogą zaskarżyć a druga - pracująca, zwolniła się z pracy żeby uniknąć tej wątpliwej przyjemności utrzymywania go 8|

pterodaktyll - Pon 14 Cze, 2010 12:12

Mogę tylko powiedzieć, że rozstanie i rozwód zaoszczędziło mi i mojej żonie wieeelu tych sytuacji, w których jesteś Miki. Decyzję trzeba podjąć i konsekwentnie się jej trzymać nie zważając, tak jak Ci pisze Rufio, na nic, tylko na swoje dobro...............
czarna róża - Pon 14 Cze, 2010 19:53

Kurcze..dlaczego życie jest czasem aż tak niesprawiedliwe..z tego wychodzi że odpowiadamy nie tylko za swoje błędy ale bierzemy często na garb błędy innych..
beata - Pon 14 Cze, 2010 21:27

czarna róża napisał/a:
ale bierzemy często na garb błędy innych..
Na własne życzenie,bo przecież nikt nam tego nie karze,prawda?
evita - Wto 15 Cze, 2010 09:45

Mikiwojt, :krzyk:
gdzie się podziewasz tak długo ?

pterodaktyll - Wto 15 Cze, 2010 09:49

evita napisał/a:
Mikiwojt, :krzyk:
gdzie się podziewasz tak długo ?

Nie przeszkadzaj. Pewnie obiadek gotuje.... g45g21

evita - Wto 15 Cze, 2010 09:49

pterodaktyll napisał/a:
Nie przeszkadzaj. Pewnie obiadek gotuje....

:P

Mikiwojt - Wto 15 Cze, 2010 23:00

Witam was po przerwie,
poszłam za radą i wyjechalam by odpocząć co prawie mi się udało. Miałam czas na to by pomyśleć nad tym co pisaliście...
dystans sprawił, że zobaczyłam, że znów mężem się zajmowałam a nie sobą.
Flandra,
również dostrzegłam tę sprzeczność (chodzę na al-anon i często mu pomagam... tyle, że ja też muszę nauczyć się nie pomagać bez wyrzutów sumienia a to trochę trwa...)

rufio napisał/a:
łzy - ból - pogryzione palce - przemoczone poduszki - nie przespane noce -zawziętość - nienawiść - brak zrozumienia - brak słów - pytań - brak jedzenia- picia - rozmów - zainteresowań - całkowita amnezja co do istoty osoby - zapominasz jak ma na imie - jak chodzi - odzywa - smieje .Tobie nie WOLNO sie smiąc przy nim Ty masz udawac ze nic oprócz Ciebie i dzieci nie istnieje .


chorobcia... to nie takiełatwe bo ja od tego uciekałam. poza tym jak to zrobić iedy dziecko widzi...że matka taka niedobra bo ojcu nie pomaga (takie slowa kieruje do mojego dziecka kiedy nie chcę mu pomóc). Jak wytłumaczyć dziecku, że tak musi być.

pterodaktyll napisał/a:
Nie przeszkadzaj. Pewnie obiadek gotuje.... g45g21



zabolało... bo staram się jak mogę myśleć o sobie... trudno jest to robić kiedy jakby to si ę dzieje wbrew naturze bo jeśli jesteś czyjąś żoną/mężem to przecież nie jest naturalne, że się mu/jej nie pomaga czy nie troszczy....

ale obiadku nie gotowałam.


Kochani...
dzisja znów w dzień pod niu w al-anon jest o tym, ze bez zrozuienia I stopnia ani rusz...
więc jak mówiłam staram się zajmować sobą i dzieciakami. Na razie tyle, nie od razu Kraków...
co do rozwodu to chyba to chyba u mnie to kwestia tego, że strach ma wielkie oczy...

ps. od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi....

Małgoś - Wto 15 Cze, 2010 23:20

Mikiwojt napisał/a:
od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi....


tjaaaa.... ciekawe, czy chciałby usłyszeć "tak, uwielbiam cię tak bardzo, że chętnie pomogę ci stoczyć się na samo dno" bo "ważny jesteś tylko ty, twoje przyjemności i kaprysy, ja się nie liczę..."
A tak serio, to podejrzewam że te pytania padają w wyniku jego strachu, widocznie on czuje że przestaje być pępkiem świata...

milutka - Śro 16 Cze, 2010 06:43

Mikiwojt napisał/a:
ps. od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi....
....niby proste pytanie ...szkoda tylko ,że dla mężczyzn odpowiedz równa się z ugotowanym obiadem ,posprzątanym domem i sexem na zawołanie ...........
Klara - Śro 16 Cze, 2010 07:17

Mikiwojt napisał/a:
od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi....

Tak myślę, że prawidłowa odpowiedź mogłaby brzmieć: "Pijany mnie nie obchodzisz. Zainteresuję się tobą, gdy przestaniesz pić."

pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 07:28

Mikiwojt napisał/a:
staram się jak mogę myśleć o sobie

Ja wiem, że to nie takie proste ale po prostu, moim zdaniem, nie masz innego wyjścia na tą chwilę
Mikiwojt napisał/a:
zabolało

Miało zaboleć... :pocieszacz:
Mikiwojt napisał/a:
obiadku nie gotowałam.

To jednak jakiś mały sukcesik już jest..... :lol2:

pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 07:44

Mikiwojt napisał/a:
od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi...

A obchodzi Cię jeszcze?? :mysli:

pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 07:46

milutka napisał/a:
.szkoda tylko ,że dla mężczyzn odpowiedz równa się z ugotowanym obiadem ,posprzątanym domem i sexem na zawołanie

Jako mężczyzna protestuję, to jest "spłaszczanie" sprawy..... :p

milutka - Śro 16 Cze, 2010 07:51

Cytat:
Jako mężczyzna protestuję, to jest "spłaszczanie" sprawy..... :p
....masz prawo protestować ;) ....a czy postulat zostanie przyjęty? ;)
kasiac - Śro 16 Cze, 2010 08:26

milutka napisał/a:
Cytat:
Jako mężczyzna protestuję, to jest "spłaszczanie" sprawy..... :p
....masz prawo protestować ;) ....a czy postulat zostanie przyjęty? ;)


obawiam się ,że przez większość kobiet nie :dokuczacz:

rufio - Śro 16 Cze, 2010 08:36

Mikiwojt napisał/a:
od jakiegoś czasu wciąż dostaję pytania od męża czy on mnie obchodzi....

Nie odpowiadaj - niech pytanie wisi w powietrzu jak długo sie da . Niech dojdzie do łepetyna ze jest cos nie halo .
A co dziecka znajdz jakis przykład z waszgo zycia lub otoczenia babla i daj odpowiedz porównujac do tamtej sytuacji .

pterodaktyll - Śro 16 Cze, 2010 09:52

milutka napisał/a:
czy postulat zostanie przyjęty?

kasiac napisał/a:
obawiam się ,że przez większość kobiet nie

No to jesteście zołzy a nie kochane żony.... :p :mgreen:

milutka - Śro 16 Cze, 2010 10:23

pterodaktyll napisał/a:

No to jesteście zołzy a nie kochane żony.... :p :mgreen:
...z takim postulatem to szkoda Ci zaczynać tego protestu g45g21 .... ;)
Mikiwojt - Śro 16 Cze, 2010 22:19

pterodaktyll,
ja wiem, że dla Ciebie to śmiesznie brzmi ale zobaczyłam, że przez te obiadki ja tylko dopieszczam dziecko w moim mężu. Dzisiaj był "leepszy" dzień bo sam sobie zrobił w domu jedzenie. SZOK! i jeszcze synowi. No i musze przyznać, że mnie jeszcze mąż obchodzi bo jakby to powiedzieć jestem dopiero na początku drogi do obojętności więc proszę o łagodne traktowanie. W praktyce jest trudniej niż w teorii...

powiem wam jescze dwie rzeczy. Dostałam smsa żeby wrócic już do domu z dzieciakami bo mu smutno a dzisiaj znów nie chciał jesc razem i powiedział no to tym rozwodem kościelnym sobie przechlapałaś i zaczął się drzeć.

Oszaleć można. Do takiego traktowania trzeba mieć stalowe nerwy. Jemu puszczaja a mi też choć rzadziej.

Jednak stwierdzam, że faceci lubią zołzy...

Mikiwojt - Śro 16 Cze, 2010 22:30

Flandra napisał/a:
z jednej strony - chodzisz na "al-anon", więc swoim działaniem mówisz "nie podoba mi się, że pijesz", a z drugiej - rodzisz mu kolejne dziecko, obchodzisz się z nim jak z jajkiem itd to tak jakbyś mówiła "ale Ty jesteś wspaniały"


to też dziwnie zabrzmi ale dzieciaki chcialam dla siebie... co nie znaczy że nie oczekiwałam pomocy od ojca tych dzieciaków :jezor:

Flandria - Czw 17 Cze, 2010 01:13

Mikiwojt napisał/a:
to też dziwnie zabrzmi ale dzieciaki chcialam dla siebie... co nie znaczy że nie oczekiwałam pomocy od ojca tych dzieciaków


ani trochę dziwnie to nie brzmi :)
cieszę się, że tak do tego podchodzisz :)
:okok:

Mikiwojt - Czw 17 Cze, 2010 13:20

hej...
byłam dzisiaj na pierwszym spotkaniu i pani terapeutka powiedziała, że żeby coś z tego było to musimy sie spotykać co tydzień. Bardzo się cieszę. W czasie tej rozmowy uświadomiłam sobie wiele rzeczy a ona zadawała mi bardzo konkretne pytania i wyszło że się wszytskiego boję a jednocześnie narzekam. Ale fajnie mi było i troche odetchnęlam...
trochę mi nadziei dała a trochę zabrała.

Klara - Czw 17 Cze, 2010 13:28

Cytat:
byłam dzisiaj na pierwszym spotkaniu

Brawo Miki! :brawo:
Czy terapeutka wspomniała coś o terapii grupowej?

Mikiwojt - Czw 17 Cze, 2010 14:27

bardzo dziękuję :oops:

też się cieszę i nie dlatego, że znów coś opowiadam o sobie ale dlatego, że mam nadzieję, że ta terapia da coś mi i zrozumiem coś ja.
Mam nawet zadanie domowe... :mgreen:

niestety nie wspomniała Pani nic o grupowej terapii ale jak ustaliłyśmy to najpierw sama musze pewne rzeczy poukładać sobie....

powiedziała jedno...że nie muszę się rozwodzić bo to decyzja a decyzje są długofalowe albo podejmowana po długim czasie a na razie to ja mam się sobie przyjrzeć i od drobnych rzeczy zacząc.
Jakoś zrobiło mi się radośniej. :-)

Klara - Czw 17 Cze, 2010 14:41

Mikiwojt napisał/a:
też się cieszę i nie dlatego, że znów coś opowiadam o sobie ale dlatego, że mam nadzieję, że ta terapia da coś mi i zrozumiem coś ja.

Wreszcie opowiadasz o SOBIE, bo dotąd Twoje opowiadanie dotyczyło głównie męża. W każdym razie opowiadanie na forum kręciło się wokół niego.
Myślę, że aby zrozumieć, trzeba nie tylko słuchać, ale również SŁYSZEĆ i STOSOWAĆ to co się słyszy.
Mikiwojt napisał/a:
nie muszę się rozwodzić

Do tego nikt Cię nie zmusi, ale wiem z mojego doświadczenia, że po latach żałowałam, że nie zrobiłam tego wtedy, gdy ta myśl pierwszy raz zaświtała mi w głowie, gdy byłam młoda.
Terapeutka ma jednak rację, że do takiego kroku trzeba się solidnie przygotować, czyli najpierw poukładać sobie wszystkie sprawy. Wiedzieć czego się chce i na co można liczyć.

pterodaktyll - Pią 18 Cze, 2010 06:46

Mikiwojt napisał/a:
stwierdzam, że faceci lubią zołzy..

Potwierdzam............ cg45g

Mikiwojt - Pią 18 Cze, 2010 14:15

Spoza nas (wiersz z banałem w środku)

nie bój się chodzenia po morzu
nieudanego życia
wszystkiego najlepszego
dokładnej sumy niedokładnych danych
miłości nie dla ciebie
czekania na nikogo

przytul w ten czas nieludzki
swe ucho do poduszki
bo to co nas spotyka
przychodzi spoza nas


Ks.Jan Twardowski

Mikiwojt - Pon 21 Cze, 2010 14:50

pterodaktyll napisał/a:
Potwierdzam............


to jaka wg. ciebie jest zołza wzorowa?

a jeszcze zapytam.... kiedyś mi powiedziano, że alkoholicy potrzebują opiekunki, takiej co posprząta i upierze... wiecie. a jak juz żona sie nie sprawdza w tej roli to szukają kolejnej. Co Wy na to?

beata - Pon 21 Cze, 2010 14:53

Mikiwojt napisał/a:
że alkoholicy potrzebują opiekunki, takiej co posprząta i upierze... wiecie.
Alkoholicy?Ja uważam,ze ogólnie faceci tak nas postrzegają.......niestety. 8|
Mikiwojt - Pon 21 Cze, 2010 15:00

beata napisał/a:
Ja uważam,ze ogólnie faceci tak nas postrzegają.......niestety.


Beatko, to mnie pocieeszyłaś, że jednak wytrwamy w małżeństwie.

Powiem wam, że nie uległam prasowaniu koszul!!! :D
najtrudniej było pozbyć się wyrzutów sumienia, ze nie pomagam. ale potem pomyślalam sobie, że i on i ja jesteśmy dorisłymi ludźmi więc dlaczego ja dorosły człowiek mam jemu dorisłemu człowiekowi prasować koszule? Widzę też, że łapie iż jedzonko samemu sie bierze.

powiedzcie, czy czytanie wielkiej księgi przez al-anonke pomaga al-anonce czy nie?

milutka - Pon 21 Cze, 2010 15:12

Mikiwojt napisał/a:
a jeszcze zapytam.... kiedyś mi powiedziano, że alkoholicy potrzebują opiekunki, takiej co posprząta i upierze... wiecie. a jak juz żona sie nie sprawdza w tej roli to szukają kolejnej. Co Wy na to?
Czy Ty Miki naprawdę wierzysz w to ,że jak facet szuka kochanki to po to żeby mu prała,sprzątała czy prasowała ?.... :shock: ...no ale jeśli chodzi o alkoholików to pewnie ma to jakieś znaczenie ....jak zabraknie im komfortu do picia to pewnie myślą o jakiejś innej kobiecie ale nie dla tego ,że ta się nie sprawdza tylko dla tego ,że ta się nie daje już wykorzystywać ;)
beata - Pon 21 Cze, 2010 15:32

Mikiwojt napisał/a:
czy czytanie wielkiej księgi przez al-anonke pomaga al-anonce czy nie?
Na pewno nie zaszkodzi.
beata - Pon 21 Cze, 2010 15:32

milutka napisał/a:
,że jak facet szuka kochanki to po to żeby mu prała,sprzątała czy prasowała ?
Kochanka nie,żona tak.
milutka - Pon 21 Cze, 2010 15:45

Cytat:
Kochanka nie,żona tak.
...nie chcę tutaj polemizować i bronić mężczyzn ale według mnie to w związku nie o to pranie i sprzątanie chodzi ! i takie twierdzenie mnie śmieszy:
Mikiwojt napisał/a:
wiecie. a jak juz żona sie nie sprawdza w tej roli to szukają kolejnej. Co Wy na to?
....to tak samo jakby mi ktoś powiedział ,że ja wyszłam za mąż bo chciałam zeby facet mi rąbał drzewo ,naprawiał krany itp . :szok: ...i znalazłabym sobie kochanka coby to robił :szok: ....W związkach gdzie nie ma alkoholu takie czynności można wykonywać wspólnie się uzupełniając ...kwestia dogadania się ...a w domu gdzie jest spokój i harmonia az chce się wykonywać takie prace i nie z obowiązku tylko z przyjemności ....namieszałam chyba trochę ale mam nadzieję ,że wiecie co chcę przez to powiedzieć ;)
montreal - Pon 21 Cze, 2010 15:47

Ja lubię zmywać.
:)

Flandria - Pon 21 Cze, 2010 15:50

milutka napisał/a:
a w domu gdzie jest spokój i harmonia az chce się wykonywać takie prace i nie z obowiązku tylko z przyjemności


taaaa ... :mgreen:
rozbawiłaś mnie :mgreen:

Flandria - Pon 21 Cze, 2010 15:51

montreal napisał/a:
Ja lubię zmywać.


codziennie ? :)

milutka - Pon 21 Cze, 2010 15:52

Flandra napisał/a:
taaaa ... :mgreen:
rozbawiłaś mnie :mgreen:
czemu ?
milutka - Pon 21 Cze, 2010 15:53

montreal napisał/a:
Ja lubię zmywać.
:)
...noi my byśmy sie już w kuchni nie pogodzili bo ja tez :p
montreal - Pon 21 Cze, 2010 15:57

To znaczy nie to, że lubię, ale jakos zmywanie jest dla mnie czynnoscią, która nie jest w żadnym stopniu uciążliwa.
Lubię efekt mojego zmywania - puste zlewy! Wtedy kuchnia od razu wydaje się czystsza.

Flandria - Pon 21 Cze, 2010 15:59

milutka napisał/a:
czemu ?


jasne, że jeśli w domu jest, jak to określiłaś, "spokój i harmonia" to wiele rzeczy przychodzi łatwiej niż w domu z patologiami, ale ja osobiście nie znoszę sprzątać i nie ma takiej siły, która by sprawiła, żebym robiła coś takiego z przyjemnością

milutka - Pon 21 Cze, 2010 16:04

Flandra napisał/a:
ale ja osobiście nie znoszę sprzątać i nie ma takiej siły, która by sprawiła, żebym robiła coś takiego z przyjemnością
teraz rozumiem ;) no cóż dla mnie to nie ma az tak wielkiego znaczenia ...wręcz przeciwnie lubię jak mam posprzątane :) (co przy moich trzech urwisach jest -wielkim wyczynem) ;)
yuraa - Pon 21 Cze, 2010 21:13

nie sprzątam bo nie widze brudu, nikt nie namówi mnie na mycie okien.
w domu do mnie należy zaopatrzenie we wszelką żywność, żona prawie nic nie kupuje.
z tego co kupię czasem coś ugotuję, lubię poeksperymentować w kuchni. naczynia zmywam bez oporów

evita - Pon 21 Cze, 2010 21:17

milutka napisał/a:
.wręcz przeciwnie lubię jak mam posprzątane

ja też ! ale biorąc pod uwagę fakt, że jak już mam czas to w większości siedzę w necie i balansuję na parapecie myjąc okna między jednym postem a drugim to już jest hardcore :szok: ;)

milutka - Pon 21 Cze, 2010 21:18

Yura ...czy w tym czasie kiedy piłeś tez tak było?
yuraa - Pon 21 Cze, 2010 21:30

tak, zakupy robiłem od zawsze, nieraz długo z tych sprawunków nie wracalem.
stiff - Pon 21 Cze, 2010 22:05

yuraa napisał/a:
lubię poeksperymentować w kuchni.

Ja tez... ;)

Mikiwojt - Czw 24 Cze, 2010 08:42

No i kiepsko...
nie wiem czy to pogoda tak wpływa na mnie czy też codziennie inne informacje i wydarzenia. jakis krok do przodu a potem znów na ziemię i gębą w błoto. A wszytsko to bo jeszcze sie szarpię, że może jakoś się weźmie mąż za siebie. Coś do mnie dociera ale bardzo powoli. Brak mi cierpliwości a i tak to co słyszę i czytam a nawet moja postawa nic nie zmienią. Udało mi się wczoraj kilka rzeczy powiedzieć mężowi ale widzę, że jak po kaczce.
Czy policja przyjedzie do rodziny gdzie mąż grzecznie pije piwko oglądając mecz? A jak powidziałabym im, że tak jest codziennie?


i jeszcze coś. powiedziano mi, że nawet jak sąd skieruje męża na leczenie to mąż może odmówić i nici z tego mojego dbania o siebię a potem jeszcze pewnie będę miała przerąbane w domu...

Mikiwojt - Czw 24 Cze, 2010 08:43

stiff, yuraa,

u mnie mmycie garów się rozwiązalo: kupiliśmy zmywarkę i obowiązek jej zapełniania i opróżniania spadł na męża. Jak tego nie robi to 2 dni gary leżą w zlewie ale ja ich nie ruszam :-)

Flandria - Czw 24 Cze, 2010 13:15

Mikiwojt napisał/a:
Czy policja przyjedzie do rodziny gdzie mąż grzecznie pije piwko oglądając mecz?


musieliby teraz z pół Polski aresztować :roll:

Mikiwojt napisał/a:
Coś do mnie dociera ale bardzo powoli.

czyli wszystko w normie :)

Klara - Czw 24 Cze, 2010 14:03

Mikiwojt napisał/a:
Brak mi cierpliwości a i tak to co słyszę i czytam a nawet moja postawa nic nie zmienią.

Miki, to co robisz powinno zmieniać Ciebie, a mąż albo coś załapie, albo nie.
To Ty masz zmienić TWOJE myślenie, TWOJE postępowanie, TWOJE reakcje, TWOJE cele i jeżeli chcesz pozostać z pijącym mężem - nauczyć się żyć OBOK jego alkoholizmu, nie zwracając uwagi na to, co on robi nie wychowując go i nie prawiąc kazań.
Jeżeli jego zachowanie przeszkadza Ci tak, że nie umiesz z tym żyć, tak ustaw TWOJE cele życiowe, żeby znaleźć sobie (i dzieciom) nowe miejsce do życia, bez widoku, smrodu i bełkotu alkoholika.
Bywa, że po takich zmianach u żony alkoholik zaczyna zmieniać siebie, ale nie ma tu reguły. Twój mąż być może wybierze alkohol, a nie Ciebie.

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 08:19

Klara napisał/a:
To Ty masz zmienić TWOJE myślenie, TWOJE postępowanie, TWOJE reakcje, TWOJE cele i jeżeli chcesz pozostać z pijącym mężem - nauczyć się żyć OBOK jego alkoholizmu, nie zwracając uwagi na to, co on robi nie wychowując go i nie prawiąc kazań.


Klaro, tego się uczę. Zastanawiam się tylko czy to wystarczy. Chodzi o to ze dochodze do wniosku ,że praca nad soba to za mało. Bo ja pracuję nad sobą, stawiam granice ale nie daję wyraźnie głośnych komunikatów iz nie podoba mi się że pije. Jak wieczorem siada do piwa to ja nic nie mówię a jak mnie prowokuje to go olewam. Czy nie powinnam być bardziej jakby to powiedziec czynnna tj. np. powiedzieć, ze że jest tak i tak i ze utrudnia to funkcjonowanie rodziny. Terapeutka mi powiedziała, że skoro jest tak, że mąż słucha co do niego mówię (co nie znaczy, ze to robi) to może powiedziec mu ze zgadzam się np. na 2 piwa w tygodniu i tak ustalić a jak on złamie umowę to mu powiedzieć, że widzę, że sobie nie radzi i że w takim razie kieruję go na leczenie. jednak widzę, że moja terapka uważa że to nie jest jeszcze przypadek wymagający leczenia (u Ewy Woydyłło własnie o tym się mówi w książkach że w Polsce czeka się do końca). Czasem ja tez zastanawiam się , że może moja wrodzona skłonność do użalania się i cechy współuzależniopnej powodują, że wszytsko jest czarniejsze niż jest. Z drugiej strony ta chęć i takie inne podejście chyba wskazuje na to, że jakoś się poprawia ze mną.

Powiedziałam wczoraj mężowi żeby wrócił po turnieju 2 dniowym jak będzie trzeźwy. Na co on że zasugerował, że mnie nie będzie. Na co ja że będę a on że jak przyjdzie pijany to co się stanie. Na co ja że nie wpuszczę go. Na co on na odchodne że wziął klucze. No i teraz... się boję że ulegnę a bardzo bym nie chciała . On założył że skapituluję. Ciekawe co potem będzie. Nie chcę się poddać. Jak kilka tygodni temu nie wrócił na noć to przecież nie bał się o nocleg. to chyba teraz też nie powinien. Tyle, że wtedy to on wybrał że nie nocuje w domu a teraz to ja wybrałam, że nie chcę by nocował. Szczerze mówiąc nie mam ochoty wdychac zapachów ani widzieć jego i chcę mieć cudny poniedziałek.

ps. jak tak się przyglądam to nie jestem taką osobą, która za niego płaci długi czy robi inne rzeczy a powiem szczerze że czasem to nawet myślę, że mógłby pojechać gdzieś pijany to ja bym wtedy zadzwoniła na policję i po sprawwie bo na razie to on jest niezlym manipulantem (pije w większości sytuacji w domu a tego nikt nie widzi tylko ja i starszy syn) ale na plac zabaw wychodzi jak grzeczny ojciec.

Nie wiem jak się skończy jego powrot w niedzielę w nocy ale nie chcę go wpuścić....

Tomoe - Pią 25 Cze, 2010 08:34

Mikiwojt napisał/a:
moja terapka uważa że to nie jest jeszcze przypadek wymagający leczenia


Powiedziała ci coś takiego?
Czy to tylko twoja interpretacja?

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 08:44

Nie powiedziała tego wprost natomiast zasugerowała, że może trochę panikuję skoro nie mąż nie kłóci się, nie zawala obowiązków w pracy, nie ma długów a tez czasem słucha co do niego mówię. i powiedziała rzecz prawdziwą, że mam zbyt wiele chęci do kontrolowania jego i nieważne czy to wiąże się a alkoholizmem czy nie.
beata - Pią 25 Cze, 2010 08:48

Zmień terapeutkę 8|
Tomoe - Pią 25 Cze, 2010 11:34

Mikiwojt napisał/a:
Nie powiedziała tego wprost natomiast zasugerowała


Wiesz co?
Ty po prostu słuchaj uważnie tego, co terapeutka do ciebie mówi wprost, a nie próbuj się domyślać "co ona mogła mieć na myśli". Słuchaj jej słów, zamiast dorabiać swoje interpretacje. :)

Wiedźma - Pią 25 Cze, 2010 12:22

Cytat:
Nie powiedziała tego wprost natomiast zasugerowała, że może trochę panikuję skoro nie mąż nie kłóci się, nie zawala obowiązków w pracy, nie ma długów a tez czasem słucha co do niego mówię. i powiedziała rzecz prawdziwą, że mam zbyt wiele chęci do kontrolowania jego i nieważne czy to wiąże się a alkoholizmem czy nie.

Myślę, że usłyszałaś to co chciałaś usłyszeć, a nie to co ona powiedziała :|

pietruszka - Pią 25 Cze, 2010 12:39

Mikiwojt napisał/a:
zasugerowała, że może trochę panikuję

Miki, do mnie czasem docierały niektóre sprawy, o których mówiła terapeutka z opóźnieniem kilkumiesięcznym. Przychodziło takie olśnienie: acha... to ona o TYM mówiła, TO miała na myśli.
Potem nauczyłam się pytać, jeśli czegoś konkretnie nie rozumiałam, co KONKRETNIE ma na myśli, bo takie "nie powiedziała wprost, ale pewnie na myśli miała" nieraz mnie wyprowadzały na manowce.

Aż nauczyłam się nie wstydzić, że czegoś nie rozumiem, czy nie wiem.

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 13:03

Tomoe,

oki, postaram się tak robić. niedawno dowiedziałam się, że to co mąż robi to tzw. picie ryzykowne.


powiedzcie mi co oznaczają w praktyce ciągi alkoholowe?

rozmawialm też z osobą związana z Komisją rozwiązywania pa i powiedziała mi na podstawie tego co jej opisałam, że raczej nie wyda po takim czymś nakazu leczenia. Czyzbym to ja wariowała?

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 13:04

pietruszka napisał/a:
Aż nauczyłam się nie wstydzić, że czegoś nie rozumiem, czy nie wiem


tego akurat się nie boję. po prostu czasem nie wiem o co pytać.

Janioł - Pią 25 Cze, 2010 13:08

ciąg to po prostu picie na kaca az do momentu upicia a później znów zapicie kaca i tak w kółko
pietruszka - Pią 25 Cze, 2010 13:11

andrzej napisał/a:
az do momentu upicia

albo przynajmniej rauszu, mój M. pił codziennie, rzadko doprowadzał się do kompletnego zgonu, raczej wciąż dawkował... Zaczynał zaraz po pracy :( W ciągu ostatniego roku (*swojego picia oczywiście) nie miał przerw. Czyli z tego co wiem, był "ciągle w ciągu".

Janioł - Pią 25 Cze, 2010 13:14

pietruszka napisał/a:
zyli z tego co wiem, był "ciągle w ciągu".
mniej więcej miałem to przez ostatnie osiem miesięcy mojego picia , nie upiłem sie ani razu lecz nie pozwoliłem sobie na zanik alkoholu we krwi
Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 13:20

mój pije codziennie jednego dnia 1 piwo innego 3 lub 4 raz wtgodniu wcale. czy to jest ciąg?
Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 13:21

andrzej,

a pijesz dalej>? jesli nie to jak przestałes?

pietruszka - Pią 25 Cze, 2010 13:23

Mikiwojt napisał/a:
mój pije codziennie jednego dnia 1 piwo innego 3 lub 4 raz wtgodniu wcale. czy to jest ciąg?

acha jesteś na etapie, że zastanawiasz się, czy twój mąż jest/ czy nie jest alkoholikiem? I wciąż Ci kołacze myśl, że może jednak nie jest, a ty się tylko czepiasz?
Masz cechy współuzależnienia? Może zacznij od tej strony.

Janioł - Pią 25 Cze, 2010 13:24

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=2500

mniej więcej tak przestałem pięc miesięcy temu

Janioł - Pią 25 Cze, 2010 13:25

Mikiwojt napisał/a:
mój pije codziennie jednego dnia 1 piwo innego 3 lub 4 raz wtgodniu wcale. czy to jest ciąg?
możesz spróbować go zdiagnozować na podstawie objawów osiowych i wtedy prawie wszystko będzie jasne
Tomoe - Pią 25 Cze, 2010 14:33

Mikiwojt napisał/a:

Powiedziałam wczoraj mężowi żeby wrócił po turnieju 2 dniowym jak będzie trzeźwy. (...)
Nie wiem jak się skończy jego powrot w niedzielę w nocy ale nie chcę go wpuścić....


Jeśli alkoholik pije kilka dni poza domem - to jest ciąg czy nie?

czarna róża - Pią 25 Cze, 2010 14:59

Mikiwojt..po co ty kombinujesz i pytasz się wszędzie co zrobic by go zamknęli i zmusili do leczenia??? Chyba już doskonale wiesz,że to niemożliwe..jeśli alkoholik nie będzie sam chciał to nikt go nie zmusi.To twój mąż musi coś zrozumiec tak jak Ty musisz zrozumiec że możesz zmienic tylko siebie,więc przestań tracic czas na myślenie jak Go uleczyc.Klara ci stronę wcześniej wszystko jasno napisała.Musisz stac się konsekwentna i nie możesz z buzi robic d..za przeproszeniem,jeśli facetowi grozisz że go po pijaku do domu nie wpuścisz to go nie możesz wpuścic,to musisz byc przygotowana na walenie w drzwi,awanturę i przepychanki ,może nie przespaną noc,inaczej w jego oczach nie znajdziesz poszanowania i dalej będziesz manipulowana.Chcesz z nim życ,twój wybor,ale niestety to kosztuje..
Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:31

czarna róża napisał/a:
po co ty kombinujesz i pytasz się wszędzie co zrobic by go zamknęli i zmusili do leczenia???


bo boję się/nie chcę/ nie mogę/ nie umiem stanąć w prawdzie o moim mężu...

czarna róża napisał/a:
eśli alkoholik nie będzie sam chciał to nikt go nie zmusi.

i tu bym sie nie zgodziła ponieważ zdecydowana postawa kilku moich znajomych, która "zmusiła" mężów lub alternatywa, że albo pójdziesz na leczenie albo.... sprawiła że mężowie i poszlo na leczenie i przestali pić.

Osoba z którą dzisiaj rozmawiałam jest profesjonalistką w tym zakresie, podobnie jak terapka. Obie powiedziały innymi słowami ale właściwie to samo. Grunt, że dowiedziałam się że komisja mnie oleje. A szukałam o tym info bo lubię mieć jasną sytuację i potwierddzoną.


czarna róża napisał/a:
eśli facetowi grozisz że go po pijaku do domu nie wpuścisz to go nie możesz wpuścic,to musisz byc przygotowana na walenie w drzwi,awanturę i przepychanki ,może nie przespaną noc,inaczej w jego oczach nie znajdziesz poszanowania i dalej będziesz manipulowana.


rozumiem to ale jeśli przygotowaną znaczy nie bać się to nie jestem przygotowana bo boję się choć spodziewam się tego.

nomen omen dzisiaj sąsiadka mi opowiedziała historię o pijaku.... tyle że nie wie co się dzieje zaraz obok niej... cf2423f

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:33

Tomoe napisał/a:
Jeśli alkoholik pije kilka dni poza domem - to jest ciąg czy nie?


rozumiem, że jest w tym troszkę uszczypliwości.... wiem, że będzie tam pił. tak jak wszyscy jego koledzy....

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:43

Kochani....
również dzisiaj usłyszalam, że nie wykorzystuję podstawowej rzeczy od której należałoby zacząć tj. rozmowy z mężem. I to jest prawda, dopiwro kilka dni temu udało mi sie jasno powiedzieć mu, że nie zrobi tego czy tego ponieważ jest pod wpływem alkoholu. Do tej pory nic takiego mu nie mówiłam. A tak na prawdę to tylko raz poważnie z nim ok. rok temu rozmawiałam, że ma problemy z alko. Nie chciał mnie słuchać. Jednak dzisiaj powiedziano mi, ze powinnam próbowac z nim rozmawiać albo jasno dawać do zrozumienia kiedy i jak i co mi sie nie podoba. Decyzję o nie wpuszczeniu go do domu podjęłam może trochę spontanicznie ale wtedy kiedy mu to mówiłam na serio miałam powera (teraz trochę zbladł :p ) no i jak juz powiedziałam to racja, że tego powinnam się trzymać. Ale wracając do tematu o konkretnych radach to powiedzcie czy też rozmawiacie/komunikujecie rzeczy związane z alkoholem swoim mężom/byłym mężom czy po prostu tylko to co rzeba było odpowiadać to odpowiadałyście. Bo zarówno terapka jak i ta druga osoba dzisiaj powiedziały mi, że mam tez nieuregulowane sprawy małżeńskie a ponieważ mąż nigdy nie zgodzi się na terapię dla uzaleznionych to może powinniśmy zacząć terapię dla małżenst a sprawa alkoholu i tak wyjdzie i że może wtedy ja sobie poukładam rzeczy a do męża coś dotrze.

reasumując: czy informowałyści/liście że to i to wam się nie podoba i że tym i tym to skutkuje. Może niektórym sie wydaje to glupie ale ja na serio nie rozmawiam tak z mężem bo nie miałam odwagi. Chyba Tamoe mi zadała pytanie czy ja się go boję no i dzisiaj wiem, że tak. a nie zdawałm sobie sprawy z tego.

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:45

andrzej napisał/a:
możesz spróbować go zdiagnozować na podstawie objawów osiowych i wtedy prawie wszystko będzie jasne


niestety nie wiem jak to się robi :-(

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:46

czarna róża napisał/a:
Chcesz z nim życ,twój wybor,ale niestety to kosztuje..



zaczynam się dowiadywać, że to kosztuje...:-(

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 16:47

No i Andrzej jest przykładem, że żona została :-)
Flandria - Pią 25 Cze, 2010 16:48

Mikiwojt napisał/a:
boję się choć spodziewam się tego


nie boją się tylko psychopaci

Mikiwojt napisał/a:
bo boję się/nie chcę/ nie mogę/ nie umiem stanąć w prawdzie o moim mężu...

:pocieszacz:

Janioł - Pią 25 Cze, 2010 16:49

Mikiwojt napisał/a:
niestety nie wiem jak to się robi :-(
gdzieś w przepastnych czeluściach tutejszego forum są ino nie wiem gdzie ale jest nadzieja że wszechwiedząca Wiedźma udzieli Tobie wskazówek
Kulfon - Pią 25 Cze, 2010 16:53

Mikiwojt napisał/a:
andrzej napisał/a:
możesz spróbować go zdiagnozować na podstawie objawów osiowych i wtedy prawie wszystko będzie jasne



niestety nie wiem jak to się robi :-(


http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=112

Małgoś - Pią 25 Cze, 2010 16:56

Mikiwojt napisał/a:
czy informowałyści/liście że to i to wam się nie podoba i że tym i tym to skutkuje. Może niektórym sie wydaje to glupie ale ja na serio nie rozmawiam tak z mężem bo nie miałam odwagi.


Hmmm... nie rozumiem jak można nie mieć odwago rozmawiać szczerze, czasem aż do bólu z osobą tak bliską jak mąż. Przecież to jeden z najważniejszych elementów budowania więzi między ludźmi. Jeśli nie macie do siebie zaufania, boicie się rozmawiać to czarno widzę... Przepraszam jeśli uraziłam, ale dla mnie rozmowa i to szczera to podstawa.

Małgoś - Pią 25 Cze, 2010 17:03

Flandra napisał/a:
nie boją się tylko psychopaci


cóż, ja otwarcie powiedziałam mojemu facetowi, że z pijakiem nie widzę swojej przyszłości. Mówiąc to czułam tylko żal i byłam gotowa pocierpieć, ale trudno. Nie pozwolę siebie okłamywać, tym bardziej przez osobę która jest mi niby bliska, bo jak niby miałby wyglądać nasz związek? Nie jestem jego matką, niańką tylko partnerem i mam prawo do swoich oczekiwań. A pijany na okrągło facet nie jest spełnieniem moich marzeń.

Flandria - Pią 25 Cze, 2010 17:06

Mikiwojt napisał/a:
czy ja się go boję no i dzisiaj wiem, że tak. a nie zdawałm sobie sprawy z tego


czego konkretnie się boisz ?
co on może zrobić ?

Wiedźma - Pią 25 Cze, 2010 17:18

andrzej napisał/a:
gdzieś w przepastnych czeluściach tutejszego forum są ino nie wiem gdzie ale jest nadzieja że wszechwiedząca Wiedźma udzieli Tobie wskazówek

Już nie muszę, Kulfon mnie wyręczył. Dzięki! c4fscs
Kulfon napisał/a:
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=112

czarna róża - Pią 25 Cze, 2010 19:15

Mikiwojt..żle mnie zrozumiałaś..nie przyjdą do Ciebie panowie w białych fartuchach i nie zapakują twojego męża do ośrodka zamkniętego skąd po jakimś czasie wróci wyleczony i będziecie żyli długo i szczęśliwie..co najwyżej jak będzie brużdził możesz zadzwonic po policję i na jedną noc go wezmą do Izby wytrzeżwień..wiem bo kiedyś tak zrobiłam z moim ojcem..rano wrócił i mi ironicznie podziękował..to tak nie działa,możesz jedynie :zmusic: alkoholika do zastanowienia się a NAWET leczenia poprzez zmianę swojego postępowania wobec jego picia,czyli odebranie mu komfortu picia,życie OBOK,bycie asertywną,bycie konsekwentną,w końcu danie mu alternatywy..tak jak to zrobiły twoje znajome,dla ich mężów rodziny okazały się na tyle ważne że się otrząsnęli,na ile to zadziała w twojej rodzinie..jest to wielka zagadka.Chce ci tylko powiedziec..że dobrze że o niego walczysz,ale musisz miec świadomośc czy warto..na ile masz sił,ile jesteś w stanie dawac szans,ile lat to może trwac..bo może się facet otrząsnąc za rok..dwa..a może za 10..Dlatego tak ważne jest i wszystkie współuzaleznione ci tu chyba już powiedziały byś w tym wszystkim przede wszystkim myślała o sobie i dzieciach.
Wiem że łatwo jest pisac..uciekaj,daj sobie spokój,nie pierz,nie gotuj,nie sprzątaj po nim..bądż konsekwentna,to cholernie trudne bo jednak ma sie te wyrzuty sumienia,żyje się na huśtawce emocjonalnej i wątpliwościach,jeśli alkoholik nie jest nam obojętny,ale to ta twarda miłośc i to dzięki niej jeden z drugim poszli na leczenie.Nie dlatego że żona ,matka podawała po ciągach synusiowi czy mężowi rosołek na wzmocnienie..ale dlatego że zamknęła mu drzwi przed nosem..

milutka - Pią 25 Cze, 2010 19:44

Cytat:
:zmusic: alkoholika do zastanowienia się a NAWET leczenia poprzez zmianę swojego postępowania wobec jego picia,czyli odebranie mu komfortu picia,życie OBOK,bycie asertywną,bycie konsekwentną,w końcu danie mu alternatywy..tak jak to zrobiły twoje znajome,dla ich mężów rodziny okazały się na tyle ważne że się otrząsnęli,na ile to zadziała w twojej rodzinie..jest to wielka zagadka.Chce ci tylko powiedziec..że dobrze że o niego walczysz,ale musisz miec świadomośc czy warto..na ile masz sił,ile jesteś w stanie dawac szans,ile lat to może trwac..bo może się facet otrząsnąc za rok..dwa..a może za 10..Dlatego tak ważne jest i wszystkie współuzaleznione ci tu chyba już powiedziały byś w tym wszystkim przede wszystkim myślała o sobie i dzieciach.
Ja do tych słów dodam Miki ,że to wszystko wcale nie będzie łatwe ,nie raz poczujesz ,że masz tego wszystkiego dość i nie raz pomyślisz czy ja na prawdę tego az tak bardzo chce by on przestał pić ...będziesz miała świadomość ,że swoim postępowaniem mu pomagasz ale niestety musisz sie liczyć z buntem z jego strony ,po dwóch czy trzech dniach życia sobie nie odmienisz ...ale po jakimś czasie będziesz sama zauważać efekty -nikt Ci nie zagwarantuje,że mąz podejmie leczenie ale ty zobaczysz ile zmian nastąpi w tobie i ,że możesz żyć inaczej...tylko do tego potrzebna jest cierpliwość i pomoc specjalisty ;)Wiem coś o tym bo właśnie to przerabiam ,jest to trudne ale powoli zaczyna mieć jakiś sens :)
Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 20:31

Kulfon,
bardzo dziękuję za linka ;)

Małgoś,

może wniektórym wydaje się to dziwne ale ze mną rzeczywiście tak jest. Nie rozmawiam z nim i nie mówię głośno że to i to mi nieodpowiada ponieważ albo to jak grochem o ścianę albo jeszcze nic nie powiem a M się wkurza że o coś go oskarżam albpo rzeczywiście mam ton oskarżycielski. Często też nie chce mi się zaczynac rozmów ponieważ nie mam argumentow a jakoś zakodowałam sobie w głowie, że właśnie rozmowa ma wyglądać w ten sposób, że jak on coś tam to ja tez coś tam. A takich argumentów nie mam bo na razie nie jestem na nie gotowa.

żwyczajnie nie wiem jak mu powiedzieć, że jego picie ma taki i taki wpływ na to i na tamto a zresztą i tak usłyszę, że jestem chora psychicznie albo że mam problemy albo je stwarzam albo, że mu przeszkadzam np. oglądać mecz....

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 20:36

Flandra,


no boję się tego co nastąpi po moich slowach i stawianiu granic. Dla mnie sa to ogromne lęki i często właśnie dlatego nie podejmuję rozmów. Ostatnio bliska osoba powiedziała mi, że innym potrafię powiedzieć wprost pewne rzeczy a męża omijam. Boję się mu mówić ponieważ on potem wykorzystuje to w różnych sytuacjach. Boję się coś robić bo nie wiem co on zrobi (jak powyżej. choć staram się zwyciężyć lęk w sobie to już drżę na myśl co będzie w niedzielę i jak tu się nie rozkleić i nie wpuścić go albo czy wytrzymam walenie w drzwi). czasem jednak wole nic nie mówić właśnie dlatego że obwaiam się swojej niekonsekwencji lub tego, że to nie do końca to czego chciałam.

Małgoś - Pią 25 Cze, 2010 20:40

Mikiwojt napisał/a:
Nie rozmawiam z nim i nie mówię głośno że to i to mi nieodpowiada


Kurcze... nie wiem jak długo jesteście związkiem i czy zawsze tak było? Wydaje mi się, że powinniście postarać się nauczyć rozmawiać ze sobą, bo jak inaczej będziecie się komunikować? Przecież nie jesteście parą współpracowników wykonujacych jakieś tam zadania zlecone tylko żyjecie ze sobą, tworzycie bliskość, parę... Inaczej zawsze będą miedzy Wami nieporozumienia, niedogadania no chyba że potraficie czytać sobie w myślach...

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 20:46

czarna róża napisał/a:
matka podawała po ciągach synusiowi czy mężowi rosołek na wzmocnienie..



cóż....moja teściowa DOKŁADNIE TAK ROBIŁA! tyle dobrze, ze postawiła też warunki, że mąż do niech nie ma wstępu jak jest pijany.

czarna róża,
niestety izby u mnie nie ma bo już się dowiadywałam i w razie interwencji przetrzymają go na komisariacie.
czarna róża napisał/a:
bycie asertywną,bycie konsekwentną,w końcu danie mu alternatywy..
i tu masz rację i chyba taka właśnie kolejność powinna być. przygotowana jestem na pracę nad sobą ale szczerze mówiąc nie wiem na ile mi sił wystarczy no i jeszcze jedno: zdaję sobie sprawę, że zaprzestanie picia to dopiero początek i że nasze wspólne bądź co bądź problemy nie znikną. Jednak mam nadzieję, że jeśli się nic nie zmieni to ja może wtedy dojrzeję do pewnych bardziej drastycznych posunięc.
bardzo Ci dziękuję za słowa bo są bardzo dla mnie ciepłe. :buziak:

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 20:48

milutka napisał/a:
.ale po jakimś czasie będziesz sama zauważać efekty -


własnie i powiem szczerze że nawet jak udaje się jakiś drobiazg to się zniego cieszę i MI jest lepiej. Choć to na razie rzadkie to jednak.

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 20:51

Małgoś napisał/a:
powinniście postarać się nauczyć rozmawiać ze sobą,


i tu zastanawiam się właśnie jak nie wystraszyć go rozmową a i sama sie nie zdenerwować. Jesteśmy małżenstwem 5 lat a znamy się 10. tylko niech nikt nie mówi że widzialy gały co brały bo nie widziały jak pisałam na początku tematu bo się ukrywał.

może część z tych rzeczy to moje wyobrażenia...?

Małgoś - Pią 25 Cze, 2010 20:59

Mikiwojt napisał/a:
ak nie wystraszyć go rozmową a i sama sie nie zdenerwować.


Kiedyś pewnie rozmawialiście szczerze... przypomnij sobie jak to było i próbuj, tak jak dawniej... Pisałaś wcześniej że mąż jest niepełnosprawny, może nie czuje się w pełni akceptowany? Może Ty starasz się coś przemilczać niby dla jego dobra? Same domysły mam w głowie, może rzeczywiście terapia małżeńska coś by pomogła, bo problem z alko jest raczej dopełnieniem innych. Może on nie czuje się całkowicie sprawny dla rodziny za to w gronie kumpli jest KIMŚ? Rozumiesz? Oczywiście to tylko moje gdybania...

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 21:23

Małgoś napisał/a:
Może on nie czuje się całkowicie sprawny dla rodziny za to w gronie kumpli jest KIMŚ? Rozumiesz?


osobiście uważam, że w tym właśnie leży źródlo a kolejne rzeczy sa tylko następstwami. Tzn. z pewnością miał pozwolone dużo bo przeciez był dzieckiem niepełnosprawnym, potem juz na tyle, ze rodzice jego nie panowali a uważali, że koledzy dadzą mu tę szanse poczuc sie jak inni. Piwo było jakby przepustką. Potem ja mu pozwalałam na wiele itd. itd. Pytanie tylko o co chodzi teraz skoro pije w domu? Czyżby nie czuł sie akceptowany? przez pierwsze lata wspólne ja tak bardzo skupialam się na nim, że rzeczywiście próbowałam mu mówić co ma robić.. jednak on nie pozostawał mi dłużnby a ja przeciez nie piję....wyrzutów sumienia z tego powodu nie mam.

Każdy ma jakąś historię i ja tez mogłabym pić i zrzucic winę na coś lub kogoś ale lepiej czy gorzej jednak radzę sobie bez alkoholu.

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 21:24

Właśnie zadzwonil mąż ale bełkotał do telefonu. Powiedziałam, żeby zadzwonił kiedy będzie w stanie ze mną rozmawiać. On powiedział oki. To kolejny mały sukces, taki tyci tyci bo kiedyś bym z nim rozmawiała.
Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 21:35

Właśnie zadzwonil mąż ale bełkotał do telefonu. Powiedziałam, żeby zadzwonił kiedy będzie w stanie ze mną rozmawiać. On powiedział oki. To kolejny mały sukces, taki tyci tyci bo kiedyś bym z nim rozmawiała.

test baltimorski: 6 odpowiedzi pozytywnych
test CAGE 4 odpowiedzi pozytywne
test MAST - 6 pozytywnych
objawy alkoholizmu: wszytskie z wyjątkiem picia w pracy
objawy osiowe wszystkie choć rzadkie
moim zdaniem mój mąż ma typ alfa lub gamma alkoholizmu

Mikiwojt - Pią 25 Cze, 2010 22:02

w temacie Kłamać czy mówić prawdę ( http://komudzwonia.pl/vie...r=asc&start=15) Tamoe przytoczyła artykuł księdza, w którym jest napisane by nie rozmawiać z alkoholikiem o jego nałogu. To właściwie znów sprzeczne informacje: mówić o tym co mi sie nie podoba a ma związek z piciem czy nie mówić?
Małgoś - Pią 25 Cze, 2010 22:19

Mikiwojt napisał/a:
mówić o tym co mi sie nie podoba a ma związek z piciem czy nie mówić?


Myślę, że nie rozmawianie ma być na zasadzie nie ględzenia, ale nie potrafię się zgodzić z tematem tabu. Taki mam pogląd, że rozmawiać trzeba o wszystkim, w końcu po to wybieramy kogoś na partnera by mieć kogoś naprawdę bliskiego, najbliższego... Bo z kim rozmawiać? Być, żyć, trwać obok kogoś? Ja tak nie potrafię.

milutka - Sob 26 Cze, 2010 07:38

Mikiwojt napisał/a:
To właściwie znów sprzeczne informacje: mówić o tym co mi sie nie podoba a ma związek z piciem czy nie mówić?
Starać sie jak najmniej mówić (całkowite wykluczenie tego jest nie możliwe -wiem to na własnym przykładzie )...-zmienić swoje czyny i postępowanie wobec niego -wtedy po jakimś czasie nie będziesz musiała nic mówić ;)
Klara - Sob 26 Cze, 2010 08:17

Mikiwojt napisał/a:
To właściwie znów sprzeczne informacje: mówić o tym co mi sie nie podoba a ma związek z piciem czy nie mówić?

O tym, co Ci się nie podoba należy komunikować krótko i zwięźle, nie wdając się w dalsze dyskusje.
Jeżeli zamierzasz wprowadzać jakieś restrykcje (np. jeżeli zapowiesz że gdy wejdzie do mieszkania w ubłoconych butach, a to Ci się nie podoba, to te buty wylecą przez okno a on za nimi), wcześniej zastanów się czy chcesz i czy możesz wprowadzić te zapowiedzi w życie.
Jeżeli tak, to po powrocie "winowajcy" w ubłoconych butach wykonujesz zapowiedziane działania.
Oczywiście buty - winowajca - okno, to tylko przykład :D

Mikiwojt - Pon 28 Cze, 2010 15:22

No i stało się!
Nakręciłam tych filmów dużo a tu.... jednak nie pojawił się wcale. Nie wiem gdzie nocował ale przyszedł rano przespał się 2 godzinki a potem poszedł do pracy. Ciekawe.... no i na tym koniec. Policja nie musiała pojawiać się.... nawet w moich myślach. Jednak gdyby przyszedł i walił w drzwi to wiem, że stac by mnie było na wezwanie jej.

Pracuję nad stopniem I. i to bardzo ciężkie.
O czym wy myśleliście w tym kontekście?

milutka - Pon 28 Cze, 2010 15:26

Mikiwojt napisał/a:
No i stało się!
Nakręciłam tych filmów dużo a tu....
....noi na tym kochana Miki polega to nasze całe współuzależnienie ;) ....a teraz od Ciebie zależy czy będziesz nadal te scenariusze do filmów pisać ;)
beata - Pon 28 Cze, 2010 15:49

Mikiwojt napisał/a:
Pracuję nad stopniem I. i to bardzo ciężkie.
O czym wy myśleliście w tym kontekście?
Ja na początku jak czytałam ten stopień,pukałam się w czoło.No bo jak to,ja mam uznać bezsilność wobec alkoholu?Przecież to nie ja mam problem.Przeciez ja robię wszystko,aby nie pił.Pilnuję,wylewam,szantażuję,płaczę,błagam.
Dopiero po pewnym czasie zrozumiałam,że absolutnie nie mam wpływu na alkoholizm męża,że nie jestem niczemu winna.Zdałam sobie sprawę,że do tej pory to nie ja kierowałam swoim życiem,ale choroba alkoholowa mojego męża.
Przestałam być samowystarczalna i poszukałam pomocy.Tą pomoc otrzymałam w Al-Anon.
Okryłam też,że JA też jestem ważna. ;)

Mikiwojt - Czw 01 Lip, 2010 21:52

Kolejne spotkanie za mną z terapką. jeszcze nie przetrawiłam tego co mi powiedziała ale zadałam jej pytanie, które mnie dręczyło już jakiś czas: jak połączyć olewanie alkoholika z szacunkiem do niego bądź co bądź i podejściem iż jest to choroba. no i odpowiedziała mi. I zapytałam jeszcze o nadzieję..... dostałam odpowiedź, że trzeba odróżnić naiwność od nadziei. To daje jakiś pogląd na całość sprawy....


Mój mąż codziennie łazi i codziennie mi się tłumaczy dlaczego pije....a wczoraj wkurzony na maxa że łażę na spotkania takie i owakie zapytał zdesperowany: Ile to jeszcze potrwa?

Czy jak podejmowałyście terapię to mówiłyście mężom/partnerom o tym że coś takiego robicie. Ja się zastanawiam czy powiedzieć, bo potem mogę zostać wyzwana od chorych psychicznie.... zresztą tak było wcześniej ale nie byłoby fajnie tego słuchać....

Czy wy powiedziałyści/liście i jaka była ich reakcja?

beata - Czw 01 Lip, 2010 21:55

Mikiwojt napisał/a:
Czy wy powiedziałyści/liście i jaka była ich reakcja?
Mój mąż wie od początku,ale nic nie mówi....wręcz to popiera.
Mikiwojt - Czw 01 Lip, 2010 21:58

beata napisał/a:
Mój mąż wie od początku,ale nic nie mówi....wręcz to popiera


mój mnie wciąż atakuje a co lepsze używa tego jako pretekstu, żeby sie napić. W koncu mu grzecznie powiedziałam, że czy ja chodze czy nie to on i tak pije więc będę chodzić bo chcę.
jednak to dotyczy al-anon
natomiast co do terapii to nie powiedziałam mu nic choć sie domyśla bo powiedział mi, że za piwo to on mi udzieli kilku rad....

Mysza - Czw 01 Lip, 2010 21:59

Mikiwojt napisał/a:
Czy wy powiedziałyści/liście i jaka była ich reakcja?

ja powiedziałam, jak pytał gdzie wychodzę, reakcji nie było, a ostatnio jaka była to pisałam w swoim wątku, choć po tych pokrzykiwaniach, wczoraj mnie zawiózł na terapię, więc rożnie to z nimi bywa.... :bezradny:

beata - Czw 01 Lip, 2010 22:03

Miki,ja mam łatwiej bo mąż chodzi do AA.Więc na to,że chodzę na Al-Anon nie mówi nic.Wiem nawet,że się z tego cieszy.Gdy rozpoczęłam terapię,nie pytał,nie zabraniał.Powiedział tylko,że On nie pójdzie.Powiedziałam Mu tyko,że nikt Mu nie każe i,że to Jego wybór.Jednak niedawno powiedział,że chyba coś w tym jest,bo jak patrzy na mnie to zaczyna w to wierzyć.
Nawet mi kasę na bilety daje :mgreen:

beata - Czw 01 Lip, 2010 22:04

Mikiwojt napisał/a:
mój mnie wciąż atakuje
Boi się biedaczek :p
Klara - Pią 02 Lip, 2010 08:32

Mikiwojt napisał/a:

Czy jak podejmowałyście terapię to mówiłyście mężom/partnerom o tym że coś takiego robicie.

Ze mną było tak, że przy mężu zadzwoniłam do poradni, żeby go umówić na terapię, a w słuchawce usłyszałam to co trzeba: "Pani może się umówić na terapię dla siebie, a mąż musi sobie poradzić sam".
Było mi głupio i byłam taka zmieszana, że oczywiście dałam się wpisać na termin pierwszego spotkania z terapeutką, a później już poleciało :D
Mąż początkowo woził mnie na terapię i ostentacyjnie przechadzał się przed ośrodkiem, żeby wszystkim pokazać, jaki jest trzeźwy i jaki dobry dla żony :lol:
Oczywiście dość szybko mu przeszło.
Później sam zaczął chodzić na terapię, na mityngi, ale to wszystko zawsze krótko trwało, bo po jakimś czasie zaczął uskuteczniać "wagary".
I (jak już wielokrotnie pisałam) mimo jeszcze trzech terapii zamkniętych, tak naprawdę nigdy nie przestał pić :(

evita - Pią 02 Lip, 2010 08:34

Klara napisał/a:
I (jak już wielokrotnie pisałam) mimo jeszcze trzech terapii zamkniętych, tak naprawdę nigdy nie przestał pić

był wyjątkowo opornym typem chyba :/

milutka - Pią 02 Lip, 2010 17:27

beata napisał/a:
.Jednak niedawno powiedział,że chyba coś w tym jest,bo jak patrzy na mnie to zaczyna w to wierzyć.
Nawet mi kasę na bilety daje :mgreen:
g45g21 Beatko ale się uśmiałam czytając to ;) ....
Miki mój mąż tez jest przeciwny mojej terapii i też używa śmiesznych argumentów ,że tam chodzę i oczywiście twierdzi ,że to jest powodem jego picia ....ale opowiem Ci śmieszną sytuację po której już mniej o tym mówi ....Jakiś miesiąc temu jak zapił odstawił kolejne cyrki po spożyciu alkoholu i na drugi dzień wyjechał w delegacje na kilka dni ...jednak do wieczora wydzwaniał do mnie również po spożyciu i gnębił telefonicznie ....tak wiec za którymś razem jak zobaczył ,że on się tak stara mnie w......ć a ja całkiem spokojna zapytał z nerwami dlaczego nie byłam na spotkaniu u terapeutki i dla czego przerwałam leczenie? :shock: a ja w szoku ale bardzo spokojnie ,że to moja terapeutka i nie muszę mu mówić kiedy do niej chodzę i czy chodzę :) ...a on na to ,że dzwonił do poradni i tam mu powiedziano ,że zrezygnowałam z leczenia ....no to ja znowu z Anielskim spokojem ,że byłam dzisiaj ale nic mi pani w recepcji nie wspominała ,że on dzwonił .....brakło mu argumentów i się rozłączył :)od tej pory czasami żuci krzywy tekst typu ...np.że dobrze ,że się leczę to przynajmniej jest szansa na uratowanie naszego małżeństwa ...przyznam ,że czasami w środku się we mnie gotuje bo zazwyczaj jak tak mówi jest wypity ale staram się odrzucać te jego słowa na bok.Jego złośliwość gdy wypije mnie szokuje ...po trzeźwemu nigdy się tak nie zachowuje .

beata - Pią 02 Lip, 2010 23:06

milutka napisał/a:
że tam chodzę i oczywiście twierdzi ,że to jest powodem jego picia ....ale opowiem Ci śmieszną sytuację po której już mniej o tym mówi ....Jakiś miesiąc temu jak zapił odstawił kolejne cyrki po spożyciu alkoholu i na drugi dzień wyjechał w delegacje na kilka dni ...jednak do wieczora wydzwaniał do mnie również po spożyciu i gnębił telefonicznie ....tak wiec za którymś razem jak zobaczył ,że on się tak stara mnie w......ć a ja całkiem spokojna zapytał z nerwami dlaczego nie byłam na spotkaniu u terapeutki i dla czego przerwałam leczenie? :shock: a ja w szoku ale bardzo spokojnie ,że to moja terapeutka i nie muszę mu mówić kiedy do niej chodzę i czy chodzę :) ...a on na to ,że dzwonił do poradni i tam mu powiedziano ,że zrezygnowałam z leczenia ....no to ja znowu z Anielskim spokojem ,że byłam dzisiaj ale nic mi pani w recepcji nie wspominała ,że on dzwonił .....brakło mu argumentów i się rozłączył :)
No teraz to ja się uśmiałam :wysmiewacz: Aż sobe dwa razy przeczytałam :wysmiewacz:
Pamiętam jak miałam prowadzić pierwszy mityng.Cały stół zaścieliłam materiałami i sumiennie się przygotowywałam.Mąż obserwujący mnie z boku...powiedział,ze teraz to już mi się kompletnie w głowie popieprzy.Więc ja mu na to z uśmiechem na twarzy oznajmiłam,ze popiepszone w głowie,to ja miałam przez 10 lat,a teraz to już może być tylko lepiej. :mgreen:

czarna róża - Sob 03 Lip, 2010 21:25

Dobre.. :okok:
Tomoe - Pon 05 Lip, 2010 11:21

Koleżanka al-anonka raz powiedziała do męża:
"Ja nie wiem czy ty jesteś alkoholikiem, ale jeśli chodzi o mnie, to ja na pewno jestem żoną alkoholika."

g45g21

beata - Pon 05 Lip, 2010 12:14

Tomoe napisał/a:
Koleżanka al-anonka raz powiedziała do męża:
A co mąż na to? :p
Tomoe - Pon 05 Lip, 2010 14:00

Reakcja była typowa dla zaskoczonego alkoholika - zgłupiał i go zatkało.
yuraa - Pon 05 Lip, 2010 14:04

podoba mi się.
to do żony mogę powiedzieć:
nie wiem czy jesteś współuzależniona ale ja na pewno jestem uzależniony :wysmiewacz:

pantofelek78 - Czw 08 Lip, 2010 00:35

Witaj Mikiwojt przeczytałam cały post moje zachowanie było podobne do Twojego zawsze bałam się zmian i zastanawiałam się co się stanie jak zrobię to czy to i jaka będzie reakcja i czy jak będę dobra to czy coś zrozumie i takie zastanawianie się zajęło mi 20 lat,niestety nie przyszło mi do głowy aby pójść na terapie,żyłam się l problemami męza od czasu do czasu nawet udało mi się go namówić byeczył pod groźbami odejścia były małe przerwy,pije 24lata a 4 lata temu tak się zawzięłam że nie rozmawiałam 8mies.w tym pól roku nie pił i chodził na terapie a ja znów wybaczyłam i była 2letnia przerwa i znów pije tyle że sam ja nie gotuję itd nie robie nic pisałaś ,,że nie pije w pracy" jeszcze nie kiedyś zacznie mój zaczął po piętnastu latach i wiesz właściwie nigdy nie mogłam wezwać policji bo był łagodny jak baranek i nawet na moje zaczepki nie reagował a teraz w tych dwóch ostatnich latach zaczął ubli żać że niby to ja jestem głupia i wogóle ze to moja wina bo powinnam wcześniej zareagować ostrzej a mi napewno zależy natym żeby pił bo mam wtedy święty spokój(nic nie robie)no i oczywiście jaki to on jest inteligetny i jak go wszyscy szanują tylko nie ja na co odpowiedziałam,, że inteligencję się ma ale się o niej nie mówi a skoro tak to zrozumiesz że niechcę z tobą rozmawiać bo jesteś pijany,,no i zamilkł ,gdybym miała wiele lat temu dzisiejszy rozum a przedewszystkim tyle wiedzy na temat alko rada odemnie najgorzej zastanawiać się co będzie jak zrobisz to czy to nikt Ci na to nie odpowie i nie dowiesz się jak nie spróbujesz tzn.nigdy nie będziesz wiedziała jaka będzie reakcja męża na Twoje słowa lub gesty jeśli będziesz milczeć, odwagi kto pyta nie błądzi.Jak czytałaś odpowiedzi zauważyłaś ile wszyscy potrzebowali lat żeby zrozumieć?czy napewno chesz stracić tyle z życia co my? :)
Mikiwojt - Czw 08 Lip, 2010 14:33

Tomoe napisał/a:
"Ja nie wiem czy ty jesteś alkoholikiem, ale jeśli chodzi o mnie, to ja na pewno jestem żoną alkoholika."


Kochana Tamoe to mi się tak strasznie spodobało, że chyba zastosuję. Mi tez kilka razy udało się odpowiedzieć nie bojąc się reakcji. Ale przynajmniej dotarło.

Mikiwojt - Czw 08 Lip, 2010 14:39

pantofelek78,

ja poszłam na terapię i mimo tego, ze wciąż slyszę że jestem chora itp. to i tak chodzę. Byłam przepełniona lękami i wiem, że to nie bylo dobre. Masz rację mówiąc że jak sie nie spróbuje to sie nie wie. no to próbuję. Co to znaczy, że nie rozmawiałaś 8 miesięcy? W ogóle? Czy rozmawiałaś "służbowo"? Najbardziej boję się tego co piszesz, czyli, że choroba jest postępująca o ile osoba nie zechce sama sobie pomóc to nici z tego. Ale też zostawiam pewne rzeczy z dala od siebie... mąż myśli, że jak sobie pogadamy itp. to ja wróce do prania, sprzatania itp. ale niestety nic z tego. Nie zawsze mam pomysł jak to powiezieć ale wtedy przemilczam. Na terapię nie poszłas ale kilka rzeczy z terapii stosujesz...:-)

pantofelek78 - Czw 08 Lip, 2010 19:03

Mikiwojt kiedy mąż poszedł na terapie dostał różne broszury i materiały dużo czytałam i pomału wprowadzałam różne rady i choć u mena się nie wiele zmieniło w tym temacie to ja radzę sobie coraz lepiej,żałuje że nie poszłam terapie bo samemu zrozumieć to trzeba przeżyć,nie było mi trudno nierozmawiać bo pracował wtedy w delegacji i wracał na niedzielę jeden dzień w tygodniu wytrzymałam,pomogło ale. na krótko. Wiesz możesz mówić wszystko co dozwolone nie cenzuralnych słów przestałam używać bo nie warto możecie sobie pogadać itp. nawet powinniście ale pranie i sprzątanie też róbcie razem,ja osobiście co do obowiązków nie stosowałam podziałów np.ty zmywasz ja gotuje lub ja piorę ty odkurzasz raczej uzgadnialiśmy co kto danego dnia może zrobić ale Ty ustal sobie własne ,tylko trzymaj się ich bo ja ustępowałam jak mu się niechciało.Oj, postępuje to choróbsko wiesz co dziś usłyszałam od mena po 8 dniach picia i milczenia -czy mogła bym dać 10 zł- co byś na to odpowiedziała swojemu? :wysmiewacz:
Mikiwojt - Wto 27 Lip, 2010 22:24

Witam po przerwie fsdf43t
Do disiaj kilka rzeczy się zdażyło: mąż zapil w ostatni piatek tak, że nie był w stanie po mnie z dzićmi przyjechąc a poprzednio też pił i spal w samochodzie bo mu powiedziałam że skoro pije to niech spi w samochodzie. No i spał.
Potem się ze mną wykłócal o kościół o picie i o inne rzeczy. Ale nabralam trochę odwagi i po ostatnim pijaństwie powiedziałam mu że znów alkohol wygral a on mi na to z pianą w ustach ze zawsze alkohol będzie wygrywal a ja mu na to że w takim razie on będzie przegrywał. Cały czas mam zalamki zwłaszcza tedy gdy syn mówi że chce spać z tatą.... (a tata wciąz piajny....)

Wiedźma - Śro 28 Lip, 2010 05:30

Mikiwojt napisał/a:
mąż zapil w ostatni piatek tak, że nie był w stanie po mnie z dzićmi przyjechąc
Zaraz zaraz, a gdyby zapił nieco delikatniej, to pozwoliłabyś mu się wieźć wraz z dziećmi?
Mam nadzieję, że to tylko niefortunne wyrażenie... :?

Mikiwojt - Pią 13 Sie, 2010 10:19

Tak Wiedźmo
to przejęzyczenie. jest na tyle cwany, że nie jeździ po pijaku. Czasem zastanawiam się gdzie jest to jego dno. Ostatnio myślę o zgłoszeniu go do komisji ale nie wiem czy to jest sens. Podobno trzeba mieć swiadków... może jest gdzieś link na forum o tym jak sobie inni poradzili z tym fantem to znaczy z komisją?

Tomoe - Pią 13 Sie, 2010 10:37

Osobiście jestem przeciw.
To jest działanie typu "para w gwizdek".


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group