czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
WSPÓŁUZALEŻNIENIE - życie mnie przerosło...
Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 14:57 Temat postu: życie mnie przerosło...Witam Was wszystkich,
Od jakiegoś czasu przyglądam się forum. Znalazłam na nim wiele ważnych dla mnie informacji, jednak teraz postanowiłam napisać swoja historie, bo sobie totalnie nie radze z tym co dzieje się w mojej głowie i sercu. Nazywam się Monika, mój ojciec jest alkoholikiem, który nigdy nie przyznał ze ma problem, zawsze uważał że funkcjonuje normalnie, a mnie wychowano w przekonaniu, ze każdy pije. Dwa lata temu na mojej drodze życiowej stanął Kuba…alkoholik, na początku totalnie nie zorientowałam się jaki ma problem, gdy zaczął coraz bardziej wychodzić zaczęłam swoją terapię, na której dowiedziałam się, że mój dom był dysfunkcyjny. Kuba wtedy pił i nie dawał się przekonać, że ma problem, mimo że oczywiście próbowałam to robić na wiele sposobów. Rozstaliśmy się pierwszy raz, gdy w Sylwestra którego mieliśmy razem spędzić postanowił się nie odezwać. Zeszliśmy się po kilku tygodniach, żeby znów się rozstać za kolejne dwa…bardzo cierpiałam, on był już winien mi oczywiście jakieś pieniądze, których nie mogłam odzyskać…słysząc że za tydzień, za dwa odda, ale nie oddawał. Zeszyliśmy się po paru miesiącach, aby po kolejnych trzech czy czterech, gdy znów stanęłam mu na drodze w piciu usłyszeć że mnie nie kocha i to koniec. Oczywiście za każdym razem schodziliśmy się bo on przestawał pic, ale ani razu nie poszedł się leczyć. Ja naiwnie wierzyłam, że da radę. Ostatnio rozstaliśmy się we wrześniu, po to aby w styczniu znów się do mnie odezwał, ale tym razem nie dawał sobie rady z alkoholem , wiec przyszedł do mnie…oczywiście słuchałam, wspierałam, pomogłam mu znaleźć odwyk zamknięty. Przed wyjazdem na jego odwyk zerwaliśmy kontakt, bo ja zrozumiałam że zbyt wiele energii i emocji mnie to kosztuje, gdy on uświadomił mnie, że to nie jest story naszego powrotu do siebie. Pojechał do Smażyna, wrócił po miesiącu. Wyszedł wcześniej, bo niby nie pasował, nie mógł się dogadać…oczywiście na drugi dzień po powrocie przyjechał do mnie, totalnie inny, totalnie zmieniony…znów byliśmy razem, na początku był naprawdę super, mimo że się bałam, ale poszedł na terapię – grupa, indywidualna, mitingi AA…jednak w ciągu ostatniego miesiąca znów zaczęłam czuć, że nie mogę na niego liczyć, ciągle mówił tylko o pracy, ja czułam, że wszystko jest na mojej głowie…mieszkaliśmy razem, ja słuchałam, radziłam…sama czułam, że ze swoimi problemami muszę sobie radzić sama. Kuba trzy razy opuścił terapię grupową, więc został usunięty…miał nadrobić mitingami AA, ale na te regularne zdarzało mu się nie chodzić jeśli go nie obudziłam (były w niedziele o 8 rano), przez ostatni miesiąc nie chodził też na terapię indywidualną – mieliśmy na ten temat dyskusję, ale usłyszałam, że przecież to nie jego wina bo jego psycholog była na urlopie lub odwoływała, on odwołał tylko raz…ja czułam się mega przybita, obciążona ciągnięciem jego i radzeniem sobie ze sobą i dwa tygodnie temu postanowiłam poruszyć ten temat. Niestety zrobiłam to w swój niedojrzały emocjonalnie sposób, za co czuję się mega winna…bo zrobiła się wielka awantura, na moje stwierdzenie, że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa usłyszałam że to puste słowa…pech chciał, że tego samego dnia wywróciłam się i musiałam jechać do szpitala…gdy napisałam do Kuby czy ze mną pojedzie dostałam odpowiedź, żeby moja koleżanka z która byłam to zrobiła…wtedy poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy…automatycznie usunęłam Kuby numer, usnęłam go z fejsbooka odpisując mu w międzyczasie, że na drugi dzień zabiorę swoje rzeczy…zabrałam je po dwóch dniach….próbując w międzyczasie z nim się kontaktować, ale traktował mnie olewczo, robiąc łaskę…miałam poczucie, że on czeka aż się wyprowadzę…nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać, w kłótni powiedział tylko że ma dość ciągłych awantur i że ja na siłę lubię się unieszczęśliwiać…Dziś siedzę z tym całym mentlikiem w głowie, karuzelą emocji, bo oczywiście próbowałam do niego pisać, przepraszać, prosić o rozmowę…ale na ani jedną tego typu wiadomość nie uzyskałam odpowiedzi…jedynie na emaila w którym proszę go o zwrot pieniędzy (które po raz kolejny jest mi winien). Są momenty kiedy czuję się dobrze z tym, że nie muszę już go ciągnąć do góry, ale generalnie większość czasu czuję się mega winna, że on się starał, nie pił, a mi zabrakło siły i pękłam…i teraz już nić nie mogę z tym zrobić…zarazem jest mi mega przykro że się tak zachowuje wobec mnie, czyli olewa lub jest stanowczo niemiły, że mimo że ja wiele razy dałam mu szansę to nawet jeśli teraz faktycznie to moja wina on mi jej dać nie chce…ze nawet jeśli nasza relacja nie miała szans to fajnie by było porozmawiać o tym i się jakoś sensownie rozstać a nie tak jak teraz…sto tysięcy myśli na minute…najbardziej przykro mi jest ze napisał mojej koleżance która niepotrzebnie się wtracila, ze po prostu mnie nie kocha…zabolało mnie strasznie, bo znow odebral mi cos czego nigdy nie dostałam w domu…milosc, ta jedyna rzecz która od niego potrzebowałam…w sumie swoją kłotnią chciałam sprawdzić w ten mega niedojrzały sposób jak on bardzo mnie kocha i chyba mam odpowiedź…aczkolwiek cały czas czuję/boje się, że znow za kilka tygodniu będę mu potrzebna i wroci, a ja nie będę potrafila powiedzieć odejdź, nie chce znow się czuc tak jak czuje się dziś…
Mój post pewnie jest mega chaotyczny, ale tez to dobrze zobrazuje chaos jaki panuje we mnie…jak bardzo się gnebie tym wszystkim, z jednej strony winie a z drugiej czuje ze nie powinnam. Pytanie co powinnam…pietruszka - Śro 21 Sie, 2013 15:16
Moniqa napisał/a:
chaos jaki panuje we mnie…j
Witaj Moniqa.
Masz prawo czuć to co czujesz, a nie tylko to co powinnaś. Masz prawo do smutku, do rozżalenia, w końcu najwyraźniej zakończył się (?) dla Ciebie ważny związek z innym człowiekiem. Mam nadzieję, że kiedyś stwierdzisz z ulgą, że to nie był ten człowiek, bo nie znam szczęśliwego związku z czynnym alkoholikiem, a ten Twój były najwyraźniej nie zaczął wytrzymywać stałej abstynencji, a co dopiero mówić tu o zdrowieniu.
Smutne, że tyle znajdowałaś (mimo wszystko) profitów w tym dysfunkcyjnym układzie. Ale znam to z własnego doświadczenia. Na początku trudno odróżnić współuzależnienie od miłości, przy czym jedno nie wyklucza drugiego. U mnie ten skrzywiony celownik skrzywił się już w dzieciństwie. Normalni, spokojni, poukładani mężczyźni mnie nie kręcili, wręcz wydawali nudni, mdli i jacyś tacy... przewidywalni... A jakiś trudny, nadwrażliwy, skomplikowany szajbus to było TO! Dzisiaj już wiem, ze to moja skrzywiona psychika pchała mnie w toksyczne związki, moje niskie poczucie wartości (o które rzadko kto by mnie posądził, bo maski umiałam wdziewać), lęk przed bliskością pchnął mnie wprost w ramiona w stronę nieodpowiedzialnych, a zarazem niedostępnych emocjonalnie facetów.
Czy myślałaś Moniqa o terapii DDA?Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 15:21
pietruszka napisał/a:
Czy myślałaś Moniqa o terapii DDA?
Pieruszko bardzo dziękuję Ci za odpowiedź. Jesli chodzi o terapie dla DDA chodzę juz od roku, a we wrzesniu zaczynam grupę. Nie mogę się doczekać, bo tak jak Ty doszłaś do swoijej mądrości tak u mnie narazie tylko pojawiają się przebłyski, że to nie miłość tylko współuzależnienie, że jesli to miłość to miłość, którą chciałam zdobyć na siłę...mam nadzieję, że grupa mi pomoże to zrozumieć, bo mam już swój cel na nią...nauczyć się nie szukać miłości na siłę.
Nie zmienia to faktu, że na dzień dzisiejszy mam mega poczucie winy, że to ja schrzaniłam...i to jest słabe.Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 15:23 no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego... Janioł - Śro 21 Sie, 2013 15:40
Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...
to już czarnowidztwo ale pocieszę Cię ...przechodzi pietruszka - Śro 21 Sie, 2013 15:42
Moniqa napisał/a:
Nie zmienia to faktu, że na dzień dzisiejszy mam mega poczucie winy, że to ja schrzaniłam...i to jest słabe.
No akurat to dobrze byłoby sobie przepracować, bo zapewne jest to nieadekwatne do sytuacji.
Z drugiej strony poczucie winy zwykle pojawia się na którymś z etapów przeżywania straty, czy żałoby. I jest normalne. Na szczęście mija i życzę, byś za długo się w tym nie pławiła.
A i na pewno zasługujesz na szczęśliwy, stabilny związek.
Kiedyś mi ktoś powiedział, że w umniejszaniu siebie, swoich zdolności, wartości jest pewien rodzaj pychy. Zdziwiłam się, jak to, w niskim poczuciu wartości, w poczuciu, że nie zasługuję na to, czy na tamto, gdzie tu może być pycha? - Ano - próbujesz zastąpić Boga w jego planach wobec siebie. On lepiej wie, na co zasługujesz, jaka jest Twoja wartość, a i w Tobie jest jego cząstka, więc z pokorą przyjmij to, co Ci przeznaczone. Mnie kiedyś bardzo te słowa przywróciły do pionu.
Bądź łagodna dla siebie Moniqa. No i świetnie, że już ruszyłaś temat terapii.:brawo:Jacek - Śro 21 Sie, 2013 15:43 cześć Moniko
Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...
masz i zasługujesz na kogoś lepszego
właśnie teraz,,kiego pozbyłaś się tego koszmarnego
Moniqa napisał/a:
że ja na siłę lubię się unieszczęśliwiać…
i miał rację nie powtarzaj więcej tych powrotów
zwróć uwagę co Ty wypisujesz - tylko On i On ,,,a gdzie Ty w tym wszystkim
otwórz okno,nabierz głęboko powietrza i zrozum że to też dla CiebieLinka - Śro 21 Sie, 2013 15:52
Moniqa napisał/a:
pech chciał, że tego samego dnia wywróciłam się i musiałam jechać do szpitala…gdy napisałam do Kuby czy ze mną pojedzie dostałam odpowiedź, żeby moja koleżanka z która byłam to zrobiła…wtedy poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy
Ile razy jeszcze chcesz się tak czuć ? Jak długo jeszcze?
Dla takiej namiastki miłości jaką on Ci daje?Klara - Śro 21 Sie, 2013 15:59 Witaj Moniko
Moniqa napisał/a:
zrobiłam to w swój niedojrzały emocjonalnie sposób, za co czuję się mega winna…bo zrobiła się wielka awantura, na moje stwierdzenie, że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa usłyszałam że to puste słowa
Masz wprawdzie prawo do takich uczuć jakie Ciebie opanowały, ale moim zdaniem pielęgnowanie poczucia winy za to, że wyraziłaś wobec osoby bliskiej swoje zaniepokojenie jego stanem, jest niepotrzebne.
To, ze zlekceważył Twoją potrzebę poczucia bezpieczeństwa powinno go dyskwalifikować w Twoich oczach jako ewentualnego życiowego partnera.
To, że Ci nie pomógł dyskwalifikuje go w sposób zwielokrotniony.
Oprócz terapii DDA jest Ci potrzebna druga - dla współuzależnionych i wcale nie wykluczone, że najpierw.
Nie dzwoń do niego, nie kajaj się! On nie jest tego wart! MILA50 - Śro 21 Sie, 2013 16:36
Moniqa napisał/a:
bo znow odebral mi cos czego nigdy nie dostałam w domu…milosc, ta jedyna rzecz która od niego potrzebowałam
cytat z książki "Kobiety ,które kochają za bardzo" autor-Robin Norwood
'Nie oferowała więcej siebie-w zamian za ból i odrzucenie.Ale jednocześnie nie miała
bladego pojęcia o życiu w cieple i obopólnym zaangażowaniu"
witaj...doskonale Ciebie rozumiem a siebie poznałam na wskroś przy tej lekturze.
polecam na dobry początek Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 19:26 Dziękuję Wam bardzo za komentarze...sprowadzanie na ziemię i otwieranie mi oczu(tego chyba teraz najbardziej potrzebuję), jak rowniez za slowa otuchy...jest mi strasznie ciezko z tym co się ze mną teraz dzieje. Są momenty gdy rozumiem, że tak jest dla mnie lepiej (w koncu przerobiłam to już przy poprzednich rozstaniach), ale są też chwile gdy przychdzi ta najgorsza mysl...ze nie zasluguje na miłość, że muszę być beznadziejna skoro tak bardzo się starałam, a on mnie nie kocha...
Janioł napisał/a:
Moniqa napisał/a:
no i jest jeszcze inne okropne uczucie ktore mam...ze nie zasługuję na nikogo lepszego...
to już czarnowidztwo ale pocieszę Cię ...przechodzi
dlatego Janioł mam nadzieję, że to czarnowidztwo mi jaknajszybciej przejdzie - to o tym ze na nikogo innego nie zasluguje, jak i ze w ogole nie zasluguje na milość. Boje sie tylko ze nie potrafię zrozumiec, że przede wszystkim nie potrzebuję milości od kogoś z zewnątrz, ale od samej siebie.
Jacek napisał/a:
i miał rację nie powtarzaj więcej tych powrotów
zwróć uwagę co Ty wypisujesz - tylko On i On ,,,a gdzie Ty w tym wszystkim
otwórz okno,nabierz głęboko powietrza i zrozum że to też dla Ciebie
Jacku...usmiechnelam sie na twoje "i miał rację" - jakie to oczywiste i obawiam sie ze pod skora wlasnie czulam ze sie unieszczesliwiam probujac wszystkim udowodnic jak jest za***iscie stad tupnelam noga mowiac, ze nie moge na niego liczyc...ze nie daje mi poczucia bezpieczenstwa....jednak liczylam na to ze on cos z tym zrobi, a nie da mi odejsc, ze nie bedzie walczyl
Wiem, ze pisze ciagle on, on, on...wiem ze musze pokochac siebie i o sobie zaczac myslec. Po rozstaniu we wrzesniu juz do tego doszlam...warsztaty z kochania siebie, ksiazki potrafilam powiedziec "juz nie moge wiecej Ci pomagac" to wtedy wrocil, niby zdrowy...i ja teraz wrocilam do tej nie kochajacej siebie Moniki...
Linka napisał/a:
Ile razy jeszcze chcesz się tak czuć ? Jak długo jeszcze?
Dla takiej namiastki miłości jaką on Ci daje?
Linko...wlasnie nei chce. Dlatego sie wyprowadzilam, odeszlam....ale po chwili pojawila sie mysl, ktora nie daje mi spokoju, ze podjelam decyzje pod wplywem emocji, pochopnie i zle...
MILA50 napisał/a:
cytat z książki "Kobiety ,które kochają za bardzo" autor-Robin Norwood
MIla...tak jak pisalam wyzej, terapia, ksiazki, warsztaty o kochaniu siebie...wszystko przerobilam przy poprzednim rozstaniu, te ksiazke tez czytalam...ale jak widac wiedza niepielegnowana i wiedza nie cwiczona sprawia ze sie cofamy i popelniamy te same bledy...Janioł - Śro 21 Sie, 2013 20:02
Moniqa napisał/a:
ale od samej siebie.
mój guru(terapeuta i sponsor i przyajciel w jednej osobie) rzecze tak : jak możesz kogoś kochać nie kochając siebie ? i burzyłem się strasznie bo to czysty egoizm ale taki właśnie ma być , kiedy jestem z siebie zadowolony kiedy się całkowicie akceptuje wtedy moge oddawać wszystko co najlepsze innymMoniqa - Śro 21 Sie, 2013 20:05 to prawda...paskudne jest to ze bylam swiecie przekonana, że kocham siebie...chyba tak bylo gdy znow sie schodzilismy w marcu...czy znaczyloby to, ze w tej relacji tak bardzo oddaje siebie, ze zapominam o milosci do siebie samej....ehhh...dzieje sie ze mna cos okropnego, czego nie ogarniamKlara - Śro 21 Sie, 2013 20:09 Moniko, tu jest dla Ciebie lektura: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026
Szczególnie polecam "Zaczarowane koło zaprzeczeń" - jest pod jednym z przycisków.Janioł - Śro 21 Sie, 2013 20:22
Moniqa napisał/a:
dzieje sie ze mna cos okropnego, czego nie ogarniam
no to dobrze trafiłaś , są tu ludziska którzy pomogą a zwłaszcza te panie od współuzależnieńJacek - Śro 21 Sie, 2013 20:29
Moniqa napisał/a:
Jacku...usmiechnelam sie na twoje "i miał rację"
no i co ??? jesteś gotowa na to rozstanie tak kategorycznie
a może jak się pojawi pomruga powiekami z lekkim uśmiechem warg,,Monisia znowuż przygarnie
wiem jakie to trudne ,gdy tam gdzieś jeszcze się tli nadzieja
gdy wie się ze to jeszcze może nie koniec
ale wiem jak straszne jest uczucie,gdy kochana osoba szczerze odchodzi,,gdy naprawdę to do mnie dotarło
to nie był koniec świata ,, dla mnie byłMoniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:02 Janioł...napisalam swoj post z mega nadzieją, że tutaj są ludzie, którzy pomogą mi zrozumieć moje współuzależnienie, zrozumieć jak powinnam traktować jego i o nim myśleć i jak pozbyć się tego paskudnego uczucia, które mam dziś, czyli że nie chce mi się żyć...
Klaro, dziekuję...zauważam u siebie jeden problem, że jak czytam coś i tam jest o pijącym alkoholiku to odtazu myślę, że to nie o Kubie, bo on przecież nie pije, czyli że to w mojej historii mi nie pomoże...cały czas mam to przekonanie, że on się wyleczył mimo że na odwyku był tylko miesiąc, mimo że o nie picia mija dopiero 6 miesięcy i mimo, że przestał regularnie chodzić na terapię...ja uważam, wymagam, oczekuję i oceniam go jak normalnie myślącego człowieka...Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:13
Jacek napisał/a:
no i co ??? jesteś gotowa na to rozstanie tak kategorycznie
Jacku dzis pragne zeby zrozumial, wrocil i docenil to jaka jestem za***ista i ze w tej swojej *j**** to go kocham mimo wszystko...wlasnie dlatego przybieglam do was, bo wiem jakie to jest dla mnie niszczace i ze to nie ma sensu....ale dzis nie potrafie odejsc i to zamknac, nie wiem czemu Jacek - Śro 21 Sie, 2013 21:21
Moniqa napisał/a:
Jacku dzis pragne zeby zrozumial, wrocil i docenil to jaka jestem za***ista i ze w tej swojej *j**** to go kocham mimo wszystko...
no i tu się kończą moje sposoby ,mniem alkoholika
myślę ze panie lepiej to Tobie objaśnią
panie współuzależnione lepiej się tu wykażą
chociaż jeszcze jedno,z mych odczuć - w taki sposób nie uratujesz siebie ,a i jemu dasz zezwolenie na balangi ,,On już Cię poznał i swe możliwości w tymMoniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:23
Jacek napisał/a:
chociaż jeszcze jedno,z mych odczuć - w taki sposób nie uratujesz siebie ,a i jemu dasz zezwolenie na balangi ,,On już Cię poznał i swe możliwości w tym
wiem, ale dzisiaj totalnie nie umiem sobie pomoc...nie ptorafie siebie pokochac i nie potrafie przestac myslec o nim kosztem siebie samej....Klara - Śro 21 Sie, 2013 21:24 Wiesz co Moniko?
Nie dalej jak dzisiaj rano napisałam długi post tłumaczący jednemu z Userów, jak to było z moim małżeństwem i dlaczego nie odeszłam, skoro mi było tak źle.
Nie odsyłam Cię do tego posta, bo po prostu szkoda Twojego czasu na czytanie.
Powiem Ci tylko tyle:
Ani przed ślubem, ani długo po nim, nie miałam pojęcia o alkoholizmie.
Po jakimś czasie, gdy myślałam o okresie narzeczeństwa zauważyłam, że przy minimalnej wiedzy powinno mi się jednak zapalić światełko. Mój mąż wtedy w mojej obecności właściwie nie pił, a w każdym razie nie było żadnych ekscesów.
Bywaliśmy w towarzystwie i ja też nie odmawiałam alkoholu, ale wszystko było w normie, ale kilka innych rzeczy powinno mnie zastanowić.
Ty już wszystko wiesz. Znasz problem Twojego chłopaka i wierz mi. Nie będziesz z nim miała NIGDY normalnego życia. Nawet wtedy, gdyby przestał pić.
ZAWSZE BĘDZIESZ SIEDZIAŁA NA BOMBIE ZEGAROWEJ Jacek - Śro 21 Sie, 2013 21:28
Moniqa napisał/a:
i nie potrafie przestac myslec o nim kosztem siebie samej....
tak i tu masz świętą rację
przyjdzie czas,przyjdzie rozum
ale po co czekać i zaś żałować,,i pozostenie ci jeno to forum i będzies ostrzegać inne młode dziołchy - przed tym co przechodzisz teraz ze to nie dobrepietruszka - Śro 21 Sie, 2013 21:29
Moniqa napisał/a:
Jacku dzis pragne zeby zrozumial, wrocil i docenil to jaka jestem za***ista i ze w tej swojej *j**** to go kocham mimo wszystko. (
Dla niego flaszka jest *j****... boć on jest alkoholik...
Mnie terapia nauczyła, że szkoda czasu i energii na szukanie miłości tam, gdzie jej nie ma. I dotyczy to nie tylko płci przeciwnej, ale również akceptacji, lubienia, życzliwości, sympatii, i innych tego typu podobnych u osób, które nie są w stanie mi tego dać. Ot z pustego i Salomon nie naleje.Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:31 Klaro i tu masz racje...czułam się jak na bombie zegraowej....mimo, że na terapii zrozumiałam, że ja nie mam wpływu na to czy on pije czy nie to do końca nie mogłam się z tym pogodzić, przyzwyczaić...każde zachowanie, rzecz podobna do tej która działa się gdy pił wzbudzały we mnie wspomnienia, a te przynosiły strach bezsilności...jednak gdy to powiedziałam na głos usłyszałam, że nie mogę ciągle sobie kojarzyć...czemu nie moge, czemu nie mam prawa tego przeżywać...czemu moje uczucia zostały zamiecione pod dywan i mam się cieszyć z tego że on nie pije, gdy coś mnie boli, czy czegoś się boję...a bałam się i dalej boję, że on będzie pił...Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:35
pietruszka napisał/a:
szkoda czasu i energii na szukanie miłości tam, gdzie jej nie ma. I dotyczy to nie tylko płci przeciwnej, ale również akceptacji, lubienia, życzliwości, sympatii, i innych tego typu podobnych u osób, które nie są w stanie mi tego dać. Ot z pustego i Salomon nie naleje.
Pietruszko, moj problem jest taki, że ja cały czas naiwnie wierzę, że on potrafi...potrafił być czuły, życzliwy i kochany po powrocie z odwyku...jakby go tam podmienili...i co sie stalo, czemu nagle po klotni, gdy mi sie przelalo, gdy mi zabraklo rozwagi, gdy w emocjach powiedzialam ze odchodze on mi na to pozwolil nie chcac rozmawiac i teraz totalnie mnie ignorujac...moje szczere wyznania o tym jak mi jest z tym wszystkim ciezko, ze ja tez sie zmagam ze swoimi problemami z dziecinstwa i tylko potrzebowalam jego wsparcia, zrozumienia...a nie zabrania milosci...margo - Śro 21 Sie, 2013 21:37
Jacek napisał/a:
i będzies ostrzegać inne młode dziołchy - przed tym co przechodzisz teraz ze to nie dobre
Jacek ma rację. Ja też jestem dopiero na początku mej drogi, ale mogę powiedzieć Ci jedno: idź Al-anon. Najbardziej uderzyło mnie to, że większość kobiet było tam o wiele starszych ode mnie, a wszystkie żałowały, że nie trafiły na al-anon będąc w moim wieku. Byłam na razie tylko raz, a już coś wyciągnęłam - przede wszystkim spokój.Estera - Śro 21 Sie, 2013 21:45
Moniqa napisał/a:
życzliwy i kochany po powrocie z odwyku...jakby go tam podmienili...i co sie stalo, czemu nagle po klotni, gdy mi sie przelalo, gdy mi zabraklo rozwagi, gdy w emocjach powiedzialam ze odchodze on mi na to pozwolil nie chcac rozmawiac i teraz totalnie mnie ignorujac...
to się manipulacja nazywa, wrócił ten sam człowiek tylko coś udawał prawdopodobnie, a teraz znów go zaczyna szarpać Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 21:51
Estera napisał/a:
to się manipulacja nazywa, wrócił ten sam człowiek tylko coś udawał prawdopodobnie, a teraz znów go zaczyna szarpać
Estero oczywiście logika na to wskazuje, ale czemu tak na prawde ja mam poczucie, ze jestem winna...czy jesli nie zrobilabym afery o to ze on mi nie daj epoczucia bezpieczenstwa, o to ze nie wiem czy moge na niego liczyc, czy byloby inaczej...czemu naiwnie momentami wierze ze tak, ze powinnam spokojnie do niego podejsc, inaczej z nim porozmawiac...pozniej co prawda probowałam, ale on stwierdził że się wystraszyłam i zaczynam nim manipulować...Estera - Śro 21 Sie, 2013 22:14 to tak szczerze wobec siebie w myślach sobie przypomnij, czy aby na pewno nigdy wcześniej nie próbowałaś "po dobroci"... i co odnosiło skutek? nie sądzę Moniqa - Śro 21 Sie, 2013 22:26 Jak tak sobie mysle...ale boje sie ze dzis moge byc mega niesprawiedliwa w tej ocenie...to bylo dobrze jak milczalam i nie mowilam na glos co mi przeszkadza...
martwi mnie tylko to ze caly czas sie zastanawiam czy nie jest rzeczywiscie tak jak on powiedzial ze ja na sile szukalam problemu. ..ale chyba na sile nie da sie wymyslic ze nie mamy w kims wsparcia lub ze nie czujemy sie bezpiecznie z kims kto ciagle nie ma kasy mimo ze wiecej od nas zarabia...Linka - Śro 21 Sie, 2013 22:38
Moniqa napisał/a:
...to bylo dobrze jak milczalam i nie mowilam na glos co mi przeszkadza
to zupełnie tak jak u mnie, z wierzchu cacy , a pod spodem wrzód,Estera - Śro 21 Sie, 2013 22:43 zostaw jego punkt widzenia i to, co on sobie myśli w spokoju. Na to nie masz najmniejszego wpływu. Jeśli czujesz, że nie miałaś z nim poczucia bezpieczeństwa, to znaczy, że nie miałaś.
TWOJE uczucia i instynkt są tu najważniejsze.
co w nim jest takiego fantastycznego, że masz wyrzuty sumienia za zło, które de facto on wyrządził?
dziś już idę spać, ale na pewno jeszcze pogadamy. I pamiętaj, że z tego, co piszesz, to jedyną osobą, która powinna mieć wyrzuty sumienia jest on.
Flora - Śro 21 Sie, 2013 22:59 Witaj Moniqo,
obawiam się, że to poszukiwanie w sobie rzekomej winy to część działań mających na celu odnalezienie recepty na ten cudowny lek który uzdrowi chory związek.
Znajdę przyczynę ... usunę ją ... i znów będzie jak dawniej.
Szukamy przyczyny w sobie bo przecież tylko wówczas mamy wpływ na to aby ją skutecznie usunąć.
Obawiam się, że to typowe dla nas współ , szukanie szczęścia TAM GDZIE GO NIE MA !
Kilka lat temu, gdy cierpiałam tak jak Ty bardzo pomogła mi ta bajka. Do dzisiaj zdarza się, że przywołuję się do porządku poprzez "... nie szukaj sera tam gdzie go nie ma ... "
Maciejka - Czw 22 Sie, 2013 04:12 Witaj pi sałaś , ze twój partner nie pije. Właśnie chodzi o to żeby zaczął trzeźwieć a to nie jest to samo co nie picie. Mozna nie pic i nie być trzeźwym być na tzw. d*** lub inaczej na " suchym kacu" czyli myślenie jest takie samo jakby pił. Trzeźwiec to zmieniac swoje myślenie, postępowanie, dążyc do poprawy relacji ze sobą , światem to pracowac nad sobą a nie tylko łaskawie nie pic i to wszystko.
Może teraz będzie ci łatwiej przekona siebie, ze jak partner nie pije to za mało ma trzeźwieć.Tajga - Czw 22 Sie, 2013 06:52
perełka napisał/a:
Mozna nie pic i nie być trzeźwym być na tzw. d***ścisku lub inaczej na " suchym kacu"
Perełko, to są dwie całkiem różne sprawy,tak dalekie od siebie jak Ziemia od księżyca.Maciejka - Czw 22 Sie, 2013 08:04 Ok Tajga a możesz to wytłumaczyć Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 08:12
Estera napisał/a:
zostaw jego punkt widzenia i to, co on sobie myśli w spokoju. Na to nie masz najmniejszego wpływu. Jeśli czujesz, że nie miałaś z nim poczucia bezpieczeństwa, to znaczy, że nie miałaś.
Estero widzisz ja zdazylam pasc w miedzyczasie...nawiazujac do twojej odpowiedzi...ja nie moge pozbyc sie przekonania, ze moze ja przesadzam, wyolbrzymiam, przeciez bylo dobrze jakis czas, co prawda dwa czy trzy tygodnie bylo mi juz zle, bo sie na mnie wyzywal za problemy w pracy, ale przeprosil...bo czulam ze wszystko jest na mojej glowie, ale moze to bylo bledne myslenie...chyba nie ufam swojemu czuciu, chyba mysle ze nie mialam racji, ze szukalam problemu na sile...tylko czemu, moze podswiadomie wiedzialam ze to nie jest to, ale skoro tak to czemu teraz zaluje...
Floro...dziekuje za bajke
Tajga napisał/a:
perełka napisał/a:
Mozna nie pic i nie być trzeźwym być na tzw. d***ścisku lub inaczej na " suchym kacu"
Perełko, to są dwie całkiem różne sprawy,tak dalekie od siebie jak Ziemia od księżyca.
Tajgo bede wdzieczna jak wytlumaczysz, bo na pewno jedno z dwoch mu dolega, gdyz zdarzalo mu sie zwracac uwage na to, ze jak to mozliwe ze ja moge pic a nie pije, albo jak byly moje urodziny stwierdzil, ze mam pic skoro on pic nie moze...to chyba nie jest normalne u osoby trzezwiejacejKlara - Czw 22 Sie, 2013 08:20
Moniqa napisał/a:
na pewno jedno z dwoch mu dolega
Tajga na pewno wytłumaczy, ale ja tu się wtrącę z czymś innym.
Moniko, przestań zajmować sobie główkę tym, co i dlaczego dolega Twojemu (już - mam nadzieję - byłemu) chłopakowi.
ZA NIEGO SIĘ NIE WYLECZYSZ, ANI NIE WYTRZEŹWIEJESZ.
Jeśli ma wyjść na prostą, musi to zrobić SAM.
Najlepiej zrobisz, jeśli rozpoczniesz proces wyrzucania go ze swojej głowy.
Jesteś tak bardzo zakręcona wokół niego, że w Twoich postach nie ma Ciebie.
CZY TY JESZCZE ISTNIEJESZ???? Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 08:30 Klaro...wlasnie nie istnieje, gdy tak na prawde pierwsza odeszlam bo czulam ze jest mi zle poczulam sie jeszcze gorzej...ja tak na prawde nie mam nikogo - ojciec wiadomo, nie rozmawiamy ze soba odkad zostal skazany za znecanie sie nad rodzina, matka ciagla ofiara, ktora teraz prowadzi zycie nastolatki, moj brat ma prawo do wlasnego zycia, ale tez raczej nie mam co na niego liczyc...ja chyba ogromna potrzebe milosci, opieki wlozylam z nadzieja w Kube....mimo ze jak racjonalnie patrze na to, to widze ze to sie kupy nie trzyma...ale wierzylam bardzo ze on sie zmeinil, ze razem nam sie uda walczyc z jego i moimi problemami...co prawda czarno na nialym dostalam informacje, ze jesli chodzi o moje problemy zwiazane z dda i byciem wspoluzalezniona to nie mam co liczyc nawet na zrozumienie drugiej strony...jednak wracajac do tematu tak oddalam cala siebie jemu w imie tego zeby dostac milosc...wiem ze swoja klotnia o poczucie bezpieczenstwa zagralam w gre pt udowodnij jak bardzo mnie kochsza, biegnij za mna....co skonczylo sie wiadrem zimnej wody na glowe, ktore zamiast spowodowac ze sie otrzepie i pojde do przodu to zawracam i zaczynam walczyc o niego...kogos kto pokazal ze ma mnie w d....Tajga - Czw 22 Sie, 2013 08:41
perełka napisał/a:
Ok Tajga a możesz to wytłumaczyć
Tak zwany d*** ścisk miałam kiedyś....kiedy zniewolona alkoholem, nie wiedząca co się wokół mnie dzieje, (podejrzewająca siebie o chorobę psychiczną która pcha mnie codziennie po pracy do sklepu po flaszkę) wypchnięta na siłę na pierwszy miting, i w dalszym ciągu zapijając w końcu poszłam na terapię ( oczywiście tez wypchnięta byłam).
Nabywszy dokładną wiedzę z czym to g***o się je, i jak sobie z tym radzić.....spoczęłam na tych laurach które mam nota bene w stopce na dole.
TYLKO nie piłam, w końcu moja wiedza ograniczała się do tego że " nie mogę pić, tak jak inwalida bez nóg nie może tańczyć".
Tak sobie trwałam w tym zaciskaniu zwieraczy na siłę osiem lat, i się napiłam z wielką przyjemnością, że w końcu....ufff.
Nie wprowadzałam w swoje życie wskazówek które dostałam na mitingach, i olewałam wiedzę nabyta na terapii.
Z trzeźwieniem nie miało to nic wspólnego, nie zmieniałam swojego życia, TYLKO nie piłam.
SUCHY KAC nazywany też "zespołem rzekomoabstynencyjnym" pojawia się ( ale nie koniecznie) po kilku latach trzeźwienia, powstrzymywania się od alkoholu, i jest to porównywalne do tych które występują bezpośrednio po odstawieniu picia.
"Może się pojawić" ale nie musi po dłuższym przebywaniu w towarzystwie osób pijących.
Nie jest to fajne, może grozić powrotem do picia gdy przypomnimy sobie jak dobrze było w "poprzednim życiu" napić się na stres, na nerwy,z radości, z przygnębienia, i z jakiegokolwiek obojętnego dla alkoholika powodu.
Można to przeczekać, ale dobrze jest wiedzieć że to jest właśnie suchy kac.
Chyba trochę zamotałam? Klara - Czw 22 Sie, 2013 08:43
Moniqa napisał/a:
skonczylo sie wiadrem zimnej wody na glowe, ktore zamiast spowodowac ze sie otrzepie i pojde do przodu
Zrób to TERAZ! OD TERAZ! Zacznij się podnosić.
Moniqa napisał/a:
nie mam co liczyc nawet na zrozumienie drugiej strony.
Nie licz na to - piszę z własnego doświadczenia.
On nie może Ci dać tego, czego sam nie posiada. Twoja miłość do niego też ma drugie dno: Dajesz, ale chcesz coś w zamian, tymczasem powiadają, że prawdziwa miłość jest bezinteresowna
Bezinteresowne powinny być obie strony.
Dopóki nie pokochasz siebie, nie będziesz miała czym obdarzyć drugiej strony i będziesz przyciągała popaprańców.
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ MONIKO!!!
Lepiej być szczęśliwą singielką, niż nieszczęśliwą partnerką. Wiem o czym piszę pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 08:47
perełka napisał/a:
d***ścisku lub inaczej na " suchym kacu".
Perełko, suchy kac to po prostu objaw głodu alkoholowego, jak najbardziej zdarza się trzeźwiejącym, nawet po wielu latach trzeźwienia. Nie ma alkoholika, który nie miałby głodów, natomiast sa tacy, którzy nie potrafią ich rozpoznać. Głody można miec różne, różnie się objawiające, to nie tylko chęć napicia się, to jest w zasadzie ostatnia, najgorsza faza, jeśli wcześniejszych, subtelnych się nie rozpoznało (np delikwent przerwał terapię lub nawet jej nie rozpoczął i tego nie wie, bo uznaje się za uleczonego )
Ciebie Moniko witam, odniosę się do Twojego pierwszego postu później, fajnie, że jesteś. Zadam tylko pytanie- skąd pomysł u terapeutki, żeby najpierw robić DDA a nie współuzależnienie? Próbowałaś terapii współuzależnienia? Po Twoich wpisach mam wrażenie, że bardziej nie radzisz sobie z obecną sytuacją związaną z partnerem, pomimo rozstania.Tajga - Czw 22 Sie, 2013 08:49
Moniqa napisał/a:
bo sie na mnie wyzywal za problemy w pracy, ale przeprosil...
Ale jednak NAJPIERW zwyzywał
Nie wiem ile masz lat, ale tak sobie myślę że coś pewnie tyle ile moja córka.
Możesz nazwać siebie wielką szczęściarą że wyszło szydło z worka.
I dam Ci małą radę, jeśli kiedykolwiek spotkasz tego "Kubusia" to
PODZIĘKUJ mu za uratowanie Tobie życia.
No chyba że lubisz jak się robi z Ciebie idiotkę, worek treningowy do przemocy psychicznej, to wtedy jak tam sobie chcesz Tajga - Czw 22 Sie, 2013 08:52
pannamigotka napisał/a:
Nie ma alkoholika, który nie miałby głodów, natomiast sa tacy, którzy nie potrafią ich rozpoznać.
Pannomigotko, skąd TY masz taką wiedzę?
Literatura to, pomówienia czy autopsja?......no z całym szacunkiem, ale nie pisz o sprawach o których na szczęście nie masz bladego pojęcia. Klara - Czw 22 Sie, 2013 08:53 Moniko, przeczytaj uważnie ten artukuł: O współuzależnieniu i wychodzeniu z uwikłaniaMoniqa - Czw 22 Sie, 2013 09:20 Moje Panie, nawet nie wiecie jak sie ciesze, ze zwrocilam sie o pomoc tutaj...z kazdym waszym postem (nawettym ktory sprowadza mnie do pionu) czuje sie coraz lepiej, lzej, ucieka ten ucisk w zoladku ktory mam od kilku tygodniu, wraca poczucie, ze nie jestem walnieta tak jak czulam gdy sie z Kuba klocilismy...wiem ze musze nad tym uczuciem pracowac i narazie nie potrafie zatrzymac go na stale...
Tajga napisał/a:
Z trzeźwieniem nie miało to nic wspólnego, nie zmieniałam swojego życia, TYLKO nie piłam.
Tajgo, czy to znaczy ze dla takiego nie pijacego, ale nie trzezwiejacego alkoholika nadal alkohol jest najwazniejszy? Nadal nie potrafi wykazac sie empatia i nadal nie bedzie chcial rozumiec innych...czy to kiedys sie zmienia?
Tajga napisał/a:
SUCHY KAC nazywany też "zespołem rzekomoabstynencyjnym"
Kuba ma suche kace...mowil mi o nich, uwazal ze powinnam wiedziec...nie chcial mnie podobno tym przerazac, ale ja jednak chyba czulam niepokoj. Odsuwalam go od siebie myslami ze przeciez nie mam na to wplywu, a bedzie dobrze bo on przeciez chce sie zmienic i powtarzal ze cieszy sie ze nie pije
Klara napisał/a:
Dajesz, ale chcesz coś w zamian, tymczasem powiadają, że prawdziwa miłość jest bezinteresowna
Klaro, a czy zlym jest w zamian za to co sie daje po prostu chciec byc kochanym...ja wiem ze na prawdziwa milosc sie nie pracuje, ale tez gdy wrocil z odwyku swoja milosc bardzo mi okazywal, to ja czulam wyrzuty ze nie okazuje mu swojej wystarczajaco, ale dzis...chyba faktycznie oczekiwalam takiego samego zrozumienia jakie ja mu dalam...
pannamigotka napisał/a:
Ciebie Moniko witam, odniosę się do Twojego pierwszego postu później, fajnie, że jesteś.
witaj Pannomigotko. Mysle ze dlatego, ze gdy zaczynalam terapie bylam bardziej DDA niz wspouzalezniona, pozatym czy nie jest tak ze wspoluzaleznienie moze wynikac z mojego DDA?
Tajga napisał/a:
PODZIĘKUJ mu za uratowanie Tobie życia.
No chyba że lubisz jak się robi z Ciebie idiotkę, worek treningowy do przemocy psychicznej, to wtedy jak tam sobie chcesz
Tajgo...nie wyzywał, a wyżywał się na mnie...ehh nie moge sie nauczyc uzywania polskich znakow...w kazdym razie tak bylam workiem treningowym, co prawda przeprosil za to, jednak czy to zmienia fakt ze nie bylo to fajne i wlaczylo we mnie poczucie ze cos jest nie tak i moze sie to powtarzac...nie chce tak zyc i chcialabym umiec mu podziekowac za to ze odszedl, mam nadzieje ze kiedys bede potrafila to zrobic
Klara napisał/a:
Moniko, przeczytaj uważnie ten artukuł: O współuzależnieniu i wychodzeniu z uwikłania
Klaro, dziekuje...juz zabieram sie za czytanie Tajga - Czw 22 Sie, 2013 09:35
Moniqa napisał/a:
Tajgo, czy to znaczy ze dla takiego nie pijacego, ale nie trzezwiejacego alkoholika nadal alkohol jest najwazniejszy?
TAK ponieważ nie daje sobie szansy na trzeźwienie, nie daje sobie szansy na zmienianie swojego życia.
Moniqa napisał/a:
Nadal nie potrafi wykazac sie empatia i nadal nie bedzie chcial rozumiec innych...czy to kiedys sie zmienia?
NADAL ponieważ NADAL jego życie kręci się wokół alkoholu, stale myśląc o nim nie dopuszcza do siebie żadnych myśli poza tą kiedy się wreszcie będzie mógł napić.
Czemu dał wyraz nie jeden raz, zrywając z Tobą, bo akurat mu w czymś przeszkadzałaś, wymuszałaś, nalegałaś, usiłowałaś tłumaczyć coś co dla alkoholika nie było w tym momencie wygodne.
Po prostu mu przeszkadzałaś, stąd te jego jazdy, zrywanie, powroty,chciał być sam, i dopóki na serio się nie ogarnie, dopóty tak to będzie wyglądało.
Nie ma zmiłuj, lepiej nie będzie między Wami...no chyba że zacznie poważnie traktować leczenie
Nawet jeżeli o tym stale nie myśli, to jego podświadomość jest TAM, a nie TU z Tobą np.
Kiedy ja piłam zawodowo empatię miałam, ale tylko w stosunku do własnej osoby, bo mi przeszkadzali w upijaniu się, taka biedna misia byłam
Całą resztę świata miałam głęboko w tyle.pietruszka - Czw 22 Sie, 2013 10:03
Tajga napisał/a:
NADAL ponieważ NADAL jego życie kręci się wokół alkoholu, stale myśląc o nim nie dopuszcza do siebie żadnych myśli poza tą kiedy się wreszcie będzie mógł napić.
Jeszcze dopowiem z mojego doświadczenia życia z trzeźwiejącym alkoholikiem, bo widzę różnicę w zachowaniu przed, w trakcie i po terapii mojego Pietrucha. Bo problem tak naprawdę nie leży w samym alkoholu, co w nieumiejętności życia na trzeźwo. Alkohol jest tylko formą ucieczki od deficytów, podobnie jak zresztą współuzależnienie też jest formą ucieczki od siebie. Miałam okazję obserwować, jak pod wpływem terapii (i pracy nad sobą!) potrafi zmieniać się człowiek. To praca nad emocjami, a nawet deficytami wynikającymi z nieumiejętnością radzenia sobie z codziennymi problemami. To taki przyspieszony proces dojrzewania, nadrabiania braków z okresu picia, to nowy, bardziej odpowiedzialny człowiek. Jak ktoś zaczyna trzeźwieć, to po prostu to się widzi, słowom można nie ufać (czasem nawet lepiej mieć ograniczone zaufanie, przynajmniej w początkowym okresie samej tylko abstynencji), ale zmienia sie podejście do życia, zachowania, działania. Inna sprawa, że czasem niełatwo pogodzić się ze zmianami, które zachodzą w trzeźwiejącym partnerze, niektóre zmiany nie były dla mnie wygodne, dla mnie szczególnie na przykład władzy, prawa do współdecydowania w wielu ważnych dla związku sprawach, no ale to już inny temat.
Krótko - trzeźwiejący partner to nie ten sam człowiek, ten anioł z okresów skruchy i poczucia winy na kacu, ten co tylko by na rękach nosił, byleby udobruchać partnerkę. Pewnie stąd tak wiele współuzależnionych tak wzdycha "bo on jest taki dobry, jak nie pije". Ale nie jest to prawdziwy obraz alkoholika. Nie bez przyczyny porównuje się wtedy czynnego alkoholika do Mr Hyde'a i dr Jekylla. Jak trzeźwieje, staje się po prostu człowiekiem z krwi i kości, ze swoimi słabościami i zaletami, który przechodzi swoisty proces przepoczwarzania się w nowego, pracującego nad sobą człowieka. Przynajmniej to obserwuję w swoim związku.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 10:15
Tajga napisał/a:
Po prostu mu przeszkadzałaś, stąd te jego jazdy, zrywanie, powroty,chciał być sam, i dopóki na serio się nie ogarnie, dopóty tak to będzie wyglądało.
Nie ma zmiłuj, lepiej nie będzie między Wami...no chyba że zacznie poważnie traktować leczenie
Nawet jeżeli o tym stale nie myśli, to jego podświadomość jest TAM, a nie TU z Tobą np.
Tajgo bardzo wazne jesto to co piszesz, bo wyszlam z tego zwiazku z poczuciem, ze to ja nawailiam bo go nie wspieralam, nie dalam wystarczajcego poczucia wsparcia, bo zrobilam awanture, bo zmuszalam go do tego ze tu i teraz ma ze mna przegadac to co mnie meczy....ale z tego wynika, ze nie jest zlym czlowiek ktory potrzebuje wsparcia i nie radzi sobie z czymc, bo chyba po to mamy te druga osobe, zeby dala nam zrozumienie i wsparcie, gdy jest nam zle...a nie ze musimy sobie radzic z jego problemem, ze swoim i jeszcze siedziec cicho zeby go nie urazic...
pietruszka napisał/a:
Krótko - trzeźwiejący partner to nie ten sam człowiek, ten anioł z okresów skruchy i poczucia winy na kacu, ten co tylko by na rękach nosił, byleby udobruchać partnerkę.
Pietruszko i po tym co piszesz zaczynam watpic, wraca do mnie mysl, ze to ja schrzanilam i okazalam sie slaba ze swoimi problemami, gdy on moze wlasnie wykazal swoj nowy charakter, trzezwiejacego, ktory postanowil powiedziec nie na moje klotnie i awantury i powiedziec ok na to ze odeszlam, konsekwentnie ignorujac moje pozniejsze proby ratowania sytuacji...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 10:25
Moniqa napisał/a:
gdy on moze wlasnie wykazal swoj nowy charakter, trzezwiejacego, ktory postanowil powiedziec nie na moje klotnie
Jest jeszcze kwestia czasu...ile On trzeźwieje?
Najprawdopodobniej ( ale to moje podejrzenia), nie jest to jego nowy trzeźwy charakter, a jest to rozdrażnienie powodowane głodem alkoholowym, i nie radzenie sobie z nim.
Konsekwencja w ignorowaniu Ciebie może być chęcią zapewnienia sobie komfortu w piciu.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 10:31
Tajga napisał/a:
Jest jeszcze kwestia czasu...ile On trzeźwieje?
Najprawdopodobniej ( ale to moje podejrzenia), nie jest to jego nowy trzeźwy charakter, a jest to rozdrażnienie powodowane głodem alkoholowym, i nie radzenie sobie z nim.
Konsekwencja w ignorowaniu Ciebie może być chęcią zapewnienia sobie komfortu w piciu.
teraz jakos minie 6 miesiecy...rozstalismy sie na poczatku sierpnia, czyli trzezwial 5,5 miesiaca...z czego ostatni nie chodzil juz w ogole na terapie...czasem na mitingi AA (moze ze dwa razy byl). Zachowuje sie tak jak kiedys...z tym nie odzywaniem sie, mowieniem ze mnie nie kocha....jednak wiem ze ja w klotni wpadlam w panikie, mocno stawialam na swoim, chcialam za wszelka cene zmusic go do rozmowy i wyjasnic to wszystko...no i po tym jak mi odpisal zeby kolezanka pojechala ze mna do szpitala po prostu sie wyprowadzilam...pozniej chcialam dopiero rozmawiac, wiec z drugiej strony mam wlasnie to poczucie, ze on moze w tym swoim nowym charakerze pokazuje konsekwencje...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 10:48
Moniqa napisał/a:
ze on moze w tym swoim nowym charakerze
Może to nie jest jego nowy charakter?
Nie znałaś go wcześniej, może zawsze taki był?
Monika, ja Ci powiem tylko tyle, zostaw tego faceta, pokazał na co stać.
Z tego związku chleba nie będzie.
Nie wyobrażam sobie żeby moja córka ( ma prawie 28 lat) była z kimś nadal kto olał by się na jej problemy zdrowotne.
To by był definitywny koniec związku, i koniec myślenia o takim panu.
"Jak nie będziesz sama siebie nie szanowała, to NIKT nie będzie Ciebie szanował"Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 10:54
Tajga napisał/a:
"Jak nie będziesz sama siebie nie szanowała, to NIKT nie będzie Ciebie szanował"
jakbym slyszala moja Mame jestem troche starsza od twojej corki...ja po prostu wbilam sobie teraz w glowe, ze jestem DDA, mam w zwiakzu z tym swoje problemy z kontrolowaniem emocji, szantazowaniem w celu sprawdzenia jak bardzo ktos mnie kocha, nadmiernym kontrolowaniem wszystkiego, oczekiwaniem ze bedzie tak jak ja to sobie w glowie zaplanowalam i nakreacaniem sie w cierpieniu gdy tak nie jest...i dzis wydaje mi sie ze malo kto ze mna bedzie w stanie wytrzymac i dlatego czuje sie winna za to co sie stalo...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 11:02
Moniqa napisał/a:
i dlatego czuje sie winna za to co sie stalo...
Nic innego nie przychodzi mi do głowy
Nie rozmyślaj że coś się skończyło, Ty się ciesz że coś złego Ciebie ominęło.
Tylko czy na pewno.... Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 11:04
Tajga napisał/a:
Tylko czy na pewno....
wlasnie...tego nie wiem, bo caly czas mam przekonanie, ze on zaczal pracowac nad soba, robic cos...a ja stworzylam problem, bo cos tam mi nie pasowalo, ale czy to nie bylo wymyslone przeze mnie na sile...moze on sie okazal madrzejszy ode mnie i uciekl od dziewczyny z mega problemami...a nie ja uwolnilam sie od niego, tylko on ode mnie...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 11:17
Moniqa napisał/a:
a nie ja uwolnilam sie od niego, tylko on ode mnie...
I niech tak zostanie.
To że zaczął nad sobą pracować, nie oznacza że ma Ciebie poniżać.
Monika?
Jak byś zareagowała gdyby jakaś dziewczyna opowiedziała Ci historię ze szpitalem?
To co byś JEJ powiedziała, powiedz sobie samej teraz.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 11:29
Tajga napisał/a:
Jak byś zareagowała gdyby jakaś dziewczyna opowiedziała Ci historię ze szpitalem?
Tajgo, widzisz i ttuaj wychodzi pewnie moje wspoluzaleznienie...dzis go tlumacze, ze byl na mnie zly, w koncu bylismy pokloceni...ze skoro sie swietnie bawilam z kolezanka to niech ona mnie wiezie do szpitala a nie nagle zwracam sie o pomoc do niego...z drugiej strony wiem, ze ja bym sie tak nei zachowala, ze gdy na kims nam zalezy to nawet jak jestesmy najbardziej na niego zli to chcemy porozmawiac, wyjasnic sobie i pomagamy gdy ten ktos nas potrzebuje...ale nie wiem co dzieje i dzialo sie w jego glowie, wiem ze mi bylo mega zle z poczuciem ze wszystko jest na moich barkach, ze nie mam w nim wsparcia i przeciez udowodnil mi to swoim zachowaniem....bo chyba ludzie sa ze soba po to zeby wspierac sie na wzajem, bo skoro ja potrafilam zniesc tyle zlego z jego strony to chyba powinnam moc liczyc na to ze on zrozumie jakies moje glupie i bledne zachowania...no ale nie wiem, bo nie umiem czytac w myslachTajga - Czw 22 Sie, 2013 12:00 Jakie więc wnioski wysnuwasz po tym czego się dowiedziałaś jak to wygląda ze strony alkoholika, i po tym do czego samodzielnie doszłaś?Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 12:08 znow czuje sie zagubiona...z jednej strony mam poczucie, ze jesli on trzezwieje to znaczy ze ze mna nie da sie zyc...jednak chyba bardziej logicznie a mniej emocjonalnie widze to tak, ze mam doczynienia z niepijacym, ale nie trzezwiejacym alkoholikiem, ktory nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa...i przed ktorym jest jeszcze dluga droga do wyzdrowienia, o ile w ogole kiedykolwiek ja przejdzie, skoro jak narazie jest swiecie przekonany ze jest wszystko ok, bo nie pije...a to ze zachowuje sie dokladnie tak samo jak zachowywal sie wobec mnie kiedys to chyba wystarczajace argumenty na potwierdzenie tego, ze nie trzezwieje i ze powinnam zamknac to wszystko w swojej glowie, przestac sie obwiniac i szukac powodow dlaczego ktos ze mna nie chce byc...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 12:21 aczkolwiek tez mam zaraz myśl, że może się mylę i tak tylko sobie zatłumaczam...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 12:21
Moniqa napisał/a:
powinnam zamknac to wszystko w swojej glowie, przestac sie obwiniac i szukac powodow dlaczego ktos ze mna nie chce byc...
I tak zrób, bo niczego dobrego w tym związku nie wymyślisz.
Na cud nie masz co liczyć. Estera - Czw 22 Sie, 2013 12:32
Moniqa napisał/a:
dlaczego ktos ze mna nie chce byc...
nie ktoś tylko ON, ten sam, który Cię poniża i lekceważy. Sprawdziłaś innych ktosiów?
Moniqa napisał/a:
on zaczal pracowac nad soba, robic cos
nie wyolbrzymiałabym, po prostu nie ma promili we krwi
i na koniec małe pytanie: dopuszczasz możliwość, że okaże się, że po prostu do siebie nie pasujecie jak on nie pije?
nie jest niczym złym zakończyć związek, w którym cierpię.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 12:37
Estera napisał/a:
nie ktoś tylko ON, ten sam, który Cię poniża i lekceważy. Sprawdziłaś innych ktosiów?
no zdarzylo mi sie bycie z innymi ktosiami...od niektorych ja odchodzilam, a niektorzy mnie zostawiali...
Estera napisał/a:
i na koniec małe pytanie: dopuszczasz możliwość, że okaże się, że po prostu do siebie nie pasujecie jak on nie pije?
Estero biore to pod uwage....tylko widzisz, gdy on wrocil z odwyku bylo na prawde za***iscie, fajnie bylo sie smiac, wyglupiac, jezdzic na rowerze i rozmawiac o wszystkim....z czasem to zaczelo zdarzac sie coraz rzadziej, a ja zaczelam czuc ciezar ciagniecia swojego i jego zycia...nie wiem czy slusznie sie tak czulam...nasze klotnie zawsze zaczynaly sie gdy z mojego punktu widzenia on zachowywal sie jak kiedys...olewczo, nie chcialo mu sie, nie dalo sie z nim porozmawiac....Estera - Czw 22 Sie, 2013 12:44
Moniqa napisał/a:
Estero biore to pod uwage....tylko widzisz, gdy on wrocil z odwyku bylo na prawde za***iscie, fajnie bylo sie smiac, wyglupiac, jezdzic na rowerze i rozmawiac o wszystkim....z czasem to zaczelo zdarzac sie coraz rzadziej, a ja zaczelam czuc ciezar ciagniecia swojego i jego zycia...nie wiem czy slusznie sie tak czulam...nasze klotnie zawsze zaczynaly sie gdy z mojego punktu widzenia on zachowywal sie jak kiedys...olewczo, nie chcialo mu sie, nie dalo sie z nim porozmawiac....
no i? jaki wniosek? on naprawdę nie jest jedyną osoba na świecie, z którą może być *j****, śmiesznie, na rowerze, zwłaszcza, że potem równia pochyła.
słuchaj, takie dywagacje moja wina-nie moja wina itp. można oczywiście snuć, ale może czas zadać sobie fundamentalne pytanie, bez drobiazgowego rozkładania sytuacji na czynniki pierwsze:
czego chcesz w życiu? Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 12:54
Estera napisał/a:
czego chcesz w życiu?
jakze banalne pytanie...chce byc szczesliwa, ale dzis nie wiem czy nie utrudniam sobie drogi do osiagania szczescia...ze szukam problemow tam gdzie ich nie ma....a moze zbyt tlumacze kogos tylko dlatego ze swoje szczescie uzalezniam od bycia z kims...chce byc szczesliwa, ale nie wiem jak to osiagnac...wiem ze te banalne rzeczy moge dostac od kazdego innego, a zarazem jeszcze poczucie bezpieczenstwa, wsparcie i stabilnosc finansowa, ale jest to cos co sprawia ze chce byc z nim...nie wiem czy to syndrom p***ej matki milosierdzia, czy ambicja ze chce pokazac ze z niczego zrobie cos *j****...momentami totalnie nie wiem o co mi z nim chodzi...Tajga - Czw 22 Sie, 2013 13:21
Moniqa napisał/a:
a ja zaczelam czuc ciezar ciagniecia swojego i jego zycia...
Błąd, każdy powinien ciągnąć SWOJE WŁASNE ŻYCIE.
Do pewnego momentu matka ciągnie życie swoich dzieci, do penwego momentu, później odcina pępowinę.
Dawno temu mój facet mi powiedział tak " Matkę to ja już mam, urodziła mnie, ja chcę mieć kobietę która mogę kochać za to że Ona jest.
Chcę partnerki nie Matki Teresy z Kalkuty".
Czasami chyba żałuje tych słów, he he.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 13:25
Tajga napisał/a:
" Matkę to ja już mam, urodziła mnie, ja chcę mieć kobietę która mogę kochać za to że Ona jest.
Chcę partnerki nie Matki Teresy z Kalkuty".
widzisz Kubus jest chlopcem i on chyba chcial wlasnie miec matke...zreszta to tak wygladalo...rano kuba wstan, wieczorem kuba idz umyj zeby...w sumie moglam to wszystko olac, ale jakos przekladalo sie to na moje zycie, bo np rano jezdzilam z nim do pracy. Zreszta nawet moj znajomy u ktorego kuba cos zalatwial....COS...swoje ubezpieczenie uswiadomil mi ze kuby odpowiedzi byly Monika sprawdzi, Monika zdecyduje...o jego zyciu....
Nagle mama potrzebowala wsparcia, a przeciez nie dzieci sa od wspierania rodzicow...i tak samo jak mame mozna mnie przeciez zranic, bo mama zawsze wybaczy...Estera - Czw 22 Sie, 2013 13:25
Moniqa napisał/a:
chce byc szczesliwa, ale dzis nie wiem czy nie utrudniam sobie drogi do osiagania szczescia...ze szukam problemow tam gdzie ich nie ma....a moze zbyt tlumacze kogos tylko dlatego ze swoje szczescie uzalezniam od bycia z kims...chce byc szczesliwa, ale nie wiem jak to osiagnac...
chcesz być szczęśliwa. to jest Twój punkt wyjścia. w tym, co napisałaś powyżej jest wiele ważnych rzeczy. może rzeczywiście za bardzo wszystko rozkminiasz? może sama sobie rzeczywiście utrudniasz osiągnięcie tego, na czym Ci najbardziej w życiu zależy? może czas to zmienić?
coś z niczego chcesz zrobić, powiadasz... w moim odczuciu próba tkwienia przy kolesiu, który mnie olewa i wzbudzanie trochę na siłę w sobie wyrzutów sumienia jest ewidentnie robieniem czegoś z czegoś. coś z niczego, to idź na kurs orgiami albo projektuj ciuchy z materiałów recyclingowych Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 13:28
Estera napisał/a:
coś z niczego chcesz zrobić, powiadasz... w moim odczuciu próba tkwienia przy kolesiu, który mnie olewa i wzbudzanie trochę na siłę w sobie wyrzutów sumienia jest ewidentnie robieniem czegoś z czegoś. coś z niczego, to idź na kurs orgiami albo projektuj ciuchy z materiałów recyclingowych
Estero bardziej chodzilo mi o to, ze z chlopca ktory nie potrafi byc wspraciem, partnerem probowalam zrobic idealnego facetaEstera - Czw 22 Sie, 2013 13:33
Moniqa napisał/a:
z chlopca ktory nie potrafi byc wspraciem, partnerem probowalam zrobic idealnego faceta
to dla treningu najpierw zrób psa z kota. no dobra, możesz zacząć od zmiany naleśnika w kotlet mielony
p.s. wiem,że o to Ci chodziło i celowo skierowałam uwagę na prawdziwe i REALNE coś z niczegoKlara - Czw 22 Sie, 2013 13:37
Moniqa napisał/a:
Monika sprawdzi, Monika zdecyduje...o jego zyciu....
O mamo!!!!
To może on teraz SAM wreszcie wydorośleje?
Nałoży wreszcie długie spodnie?
Monikaaaaa!!!!
Daj sobie spokój.
Jeśli się zechce z Tobą spotkać, to umówcie się za 2 lata! NIE WCZEŚNIEJ! Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 13:41
Estera napisał/a:
p.s. wiem,że o to Ci chodziło i celowo skierowałam uwagę na prawdziwe i REALNE coś z niczego
ok, zle zrozumialam
Klara napisał/a:
To może on teraz SAM wreszcie wydorośleje?
Nałoży wreszcie długie spodnie?
on narazie postanowil korzystac z zycia...wyjezdza, bawi sie, nikt mu nie marudzi ze powinien oszczedzac...co prawda dalej jest mi pieniadze winien ktore dzis mial mi oddac, ale chyba znow przelew idzie przez jakis trzeci wrzechswiat...
Klara napisał/a:
Jeśli się zechce z Tobą spotkać, to umówcie się za 2 lata! NIE WCZEŚNIEJ!
wlasnie zawsze odzywal sie po kilku miesiacach...i tego nie chce, chce w sobie to zamlnac i tymrazem jak wroci moc mu powiedziec NIE, wyleczylam sie z Ciebie i nie chce powtorki z rozrywki...ale boje sie ze nie bede miala wystarczajaco duzo sily tak jak nie mialam teraz i naiwnie uwierzylam ze bedzie inaczejTajga - Czw 22 Sie, 2013 13:42
Moniqa napisał/a:
widzisz Kubus jest chlopcem i on chyba chcial wlasnie miec matke
Bo wtedy mu to pasowało, a teraz mu przestało pasować, i odrzucił Ciebie jak starego laczka.
Obudź się dziewczyno i nie brandzluj wspomnieniami kogoś, kto nie zasługuje na to.Klara - Czw 22 Sie, 2013 13:44
Moniqa napisał/a:
wyleczylam sie z Ciebie i nie chce powtorki z rozrywki.
Tak, to powinnaś zrobić.
Musowo!
Mówię o spotkaniu za dwa lata, jeśli on by się leczył.
Jeśli się bawi, to nie... Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 13:50 uwielbiam Was!
Dziekuję!
ja niby to wszystko wiem...niby to rozumiem, ale sa te momenty poczucia winy...zwlaszcza ze dobrze pewnie wiecie ze alkoholik genialnie potrafi zrzucic wine na druga osobe...ten smutek ktory mam za tym co sobie zaplanowalam - ze bedzie dobrze, kolorowo, ze bedziemy zyli dlugo i szczesliwie...jednak prawda jest taka ze juz nie bylo kolorowo, wiec czemu tak na prawde nagle mialoby stac sie inaczej...no moze za dwa lata tak jak piszesz Klaro....tylko Kuba juz kiedys nie pil...jak sie nie znalismy, zaczal pic podobno po dwoch latach...Klara - Czw 22 Sie, 2013 14:07
Moniqa napisał/a:
tylko Kuba juz kiedys nie pil...jak sie nie znalismy, zaczal pic podobno po dwoch latach...
No, to wiesz już o nim wszystko.
Weź Dziewczyno, rusz na wszystkie możliwe i niemożliwe terapie i Al-Anon'y.
Zajmij swoją główkę innymi sprawami i zacznij prostować swój celownik, żebyś następnym razem nie ustrzeliła podobnego popaprańca.
Na dzisiaj spraw sobie nowy ciuszek zrób makijaż, uśmiechnij się do tej ślicznej dziewczyny w lustrze i umów z koleżanką na kawę.
Trzymaj się! Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 14:10
Klara napisał/a:
Moniqa napisał/a:
tylko Kuba juz kiedys nie pil...jak sie nie znalismy, zaczal pic podobno po dwoch latach...
No, to wiesz już o nim wszystko.
chyba faktycznie wiem, ale dopoki z wami nie pogadalam mialam wbudowane przekonanie ze wymyslam, przesadzam...ale np jak mu zwracalam uwage ze nie chcodzi na terapie i czy pamieta ze regularne chodzenie jest najwazniejsze uslyszalam "wiem juz trzy razy chodzilem na terapie" to mnie szlag trafial i gryzlam sie po jezyku...
staram sie robic inne rzeczy, spotykam sie z ludzmi, ale ciagle o nim gadam, ciagle o nim mysle...i chyba pora to zakonczyc i zaczac myslec o sobie
dziekuje ze jestescie! Jacek - Czw 22 Sie, 2013 14:27
Moniqa napisał/a:
ale czemu tak na prawde ja mam poczucie, ze jestem winna...
Moniqa napisał/a:
naiwnie momentami wierze ze tak, ze powinnam spokojnie do niego podejsc, inaczej z nim porozmawiac..
a dlaczego ja miałem poczucie że bez picia nie potrafię żyć
nie mogłem se wyobrazić odstawienia - co to było co mnie nie pozwoliło na inne myślenie ???
to było nic innego jak "Ja" sam
przez wiele lat wciskałem sobie tylko jedno i w to jedno wierzyłem
wierzyłem i nie dopuszczałem że może być coś innego,,lepszego,,lepszy świat
dziś to wiem,bo odstawiłem stary świat,,stare nawyki myślowe
włożyłem weń inne i według nich zacząłem żyć
z czasem się poukładało,,i nawet widzę że alkohol wcale nie jest potrzebny aby się dobrze bawić
spróbuj i ty Moniu ,wkrocz w inny świat,w świat bez niego
najpierw dzień,drugi,trzeci
zaś tydzień,drugi,trzeci
zanim się obejrzysz,a zapragniesz się wybrać na narty w innym towarzystwieJacek - Czw 22 Sie, 2013 14:28
Moniqa napisał/a:
dziekuje ze jestescie!
też superosko że jesteś Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 14:32
Jacek napisał/a:
spróbuj i ty Moniu ,wkrocz w inny świat,w świat bez niego
najpierw dzień,drugi,trzeci
zaś tydzień,drugi,trzeci
zanim się obejrzysz,a zapragniesz się wybrać na narty w innym towarzystwie
Jacku, tak wiem on jest takim moim uzaleznieniem...ale jak przychodza mile wspomnienia...to jest wtedy meeega slabo, ale tak chyba tez jest z piciem, jest ok jak pijesz, gorzej jak przychodza konsekwencje tego picia...Jacek - Czw 22 Sie, 2013 14:50
Moniqa napisał/a:
Jacku, tak wiem on jest takim moim uzaleznieniem...ale jak przychodza mile wspomnienia..
neuu ,,,moja droga,,nie przychodzą
mam już tak parę latek,,i to był czas aby se przemyśleć ,co było warte tamto życie z nią,z flaszką
nic nie było warte Jacek - Czw 22 Sie, 2013 14:53
Moniqa napisał/a:
ale jak przychodza mile wspomnienia...to jest wtedy meeega slabo,
a wiesz co droga Moniczko taki wpadł mniem pomysł
a zrub se taką listę,,tych wspomnień
weź dużą kartkę przedziel na pół i po jednej stronie wypisz te plusy po drugiej minusy
z tychże wspomnień razem przeżytych i tych co cię radują i tych po których nie fer się poczułaśpietruszka - Czw 22 Sie, 2013 16:24 A ja jeszcze w prezencie dorzucę Ci mój ulubiony cytat Janet G. Woititz:
Cytat:
Kopciuszek to tylko bajka. Twój królewicz będzie prawdopodobnie wymiotował w Twój szklany pantofelek
Janioł - Czw 22 Sie, 2013 16:41 Kobiety (dziewczyny), bardzo nieuważnie czytają bajkę o Kopciuszku. One doczytują tylko do zdania ''I Kopciuszek wyszła za mąż za księcia''. I odkładają książkę. A przecież dalej pisze wyraźnie ''KONIEC BAJKI''. pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 17:33
Tajga napisał/a:
Pannomigotko, skąd TY masz taką wiedzę?
Tajgo, powtarzam dokładnie słowa mojej terapeutki.staaw - Czw 22 Sie, 2013 17:40
pannamigotka napisał/a:
Nie ma alkoholika, który nie miałby głodów, natomiast sa tacy, którzy nie potrafią ich rozpoznać.
Jako były alkoholik z 20 letnim stażem stwierdzam że to brednie wynikające raczej z wiedzy teoretycznej niż praktycznej...Janioł - Czw 22 Sie, 2013 17:44
staaw napisał/a:
Jako były alkoholik z
Stasiu !!! nieobecni nie mają racji , głód alkoholowy towarzyszy alkoholikowi i jest jednym z objawów uzależnienia i stanowi o chroniczności choroby a tak szczerze to nie wiem jak jest z byłymi alkoholikami bo dla mnie tacy nie istnieją ( no chyba że pomarli) ale z alkoholikami z pewnością tak jestpannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 17:44
Tajga napisał/a:
o których na szczęście nie masz bladego pojęcia.
No właśnie NIESTETY mam pojęcie i to spore, to jest równiez terapia współuzależnienia.
Moniko- oczywiście, że współuzaleznienie wynika z DDA, ale na ten moment jakby bardziej Cię zajmuje sprawa partnera
Powiem jak było u mnie. Rozpoczynam terapię (jestem już w Al-anon) współuzależnienia, jestem z czynnym alkoholikiem, terapeutka stwierdza, że wprawdzie mój ojciec to alkoholik i jestem DDA, ale sprawy bieżące załatwia się najpier, czyli sytuacja w domu z czynnym alko. Później w trakcie trwania terapii stwierdza, że to bez sensu i wracamy do dzieciństwa, bo wszystko wypływa z dzieciństwa, wszystkie moje problemy, znowu po jakimś czasie, rozmawiamy i o jednym i o drugim, tzn głównie dzieciństwo plus jednak sytuacja w domu, bo to jest też istotne, alkoholik zaczął trzeźwieć i znów zmienił się o 180 stopni i zów nie wiem, co robić i tak to kontynuuję do dziś. Także widocznie Twoja terapeutka stwierdziła, że dzieciństwo jest ważniejsze? A możesz w jakiś idywidualnych spotkaniach poruszać sprawę partnera i ziązanych z nim problemami?pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 17:45
staaw napisał/a:
to brednie
Naprawdę nie potrafisz kulturalnie? No i ty ponoć nie jestes już alkoholikiem, tzn byłeś, także tego. Dla mnie wszystko się zgadza.
p/s dla innego brednią może być rzekome uleczenie przzez Ducha Świętego, a nie komentuje tego i nie obraża cię, spróbuj podobnie...pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 17:49
Janioł napisał/a:
głód alkoholowy towarzyszy alkoholikowi
Staaw nie jest alkoholikiem, więc jego głód może nie dotyczyć.
Ja piszę o allkoholikach. Myslę, że partner Moniki jest alkoholikiem, co do tego nie mamy tu watpliwości.Tajga - Czw 22 Sie, 2013 17:52
pannamigotka napisał/a:
No właśnie NIESTETY mam pojęcie i to spore
Możliwe, jednak nadal będzie to w Twoim przypadku tylko teoria, w moim praktyka.
Nie ośmieliłabym się tłumaczyć komuś faz współuzależnienia bo nie mam o tym pojęcia.
Więc siedzę cicho.
Suchy kac to jest suchy kac, a głód alkoholowy to jest głód alkoholowy.
Stasiu ma rację, są alkoholicy którzy nie doświadczyli głodu alkoholowego, oczywiście mogą kiedyś tam.....ale nie koniecznie.
I tyle w tym temacie.Janioł - Czw 22 Sie, 2013 17:58
Tajga napisał/a:
są alkoholicy którzy nie doświadczyli głodu alkoholowego,
no rano na kacu albo wtedy gdy ostatnie promile parują z krwioobiegu to jak chce się pic to jak to nazwać ............................. pragnienie ?pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:01
Tajga napisał/a:
Twoim przypadku tylko teoria,
tę teorię mam na co dzień w domu, nie znam tego z książek ani z opowiadań koleżanek...
Może Ty nie musisz zdobywać wiedzy nt współuzaleznienia (choć wiem, że na terapii takie zajęcia są, żeby osoba uzależniona wiedziała, co się dzieje z partnerem), ale ja własnie zdobywam wiedzę nt alkoholizmu, bo jednak zdecydowałam się być z alkoholikiem. I wiem, że niemożliwe jest, by odstawić alkohol i nie czuć głodu i taka wiedza mi wystarczy. Wiiem, że wielu alkoholików głodów nie potrafi rozpoznać i to jest problem i to właśnie przechodziłam w swoim związku. Równiez kończę ten OT.
Cytat:
to jak to nazwać
Janiele- przypomniała mi się taka reklama- PALĘ BO LUBIĘ- Malrboro to chyba było, pamiętasz?Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:01
Janioł napisał/a:
no rano na kacu albo wtedy gdy ostatnie promile parują z krwioobiegu to jak chce się pic to jak to nazwać ............................. pragnienie ?
Andrzej, ale ja CAŁY czas piszę o trzeźwiejącym alkoholiku od kilku lat.
A Ty o jakim? czynnym???Janioł - Czw 22 Sie, 2013 18:03
Tajga napisał/a:
A Ty o jakim? czynnym???
nie, o głodzieTajga - Czw 22 Sie, 2013 18:09
Janioł napisał/a:
nie, o głodzie
Nie miewam, to nie wiem o co chodzi.
Miałam kace normalne, później ciągi pijackie, ZA.
Od czasu jak nie piję, głodów nie mam.
Kawałek czasu już. Póki co.Dziubas - Czw 22 Sie, 2013 18:13
Tajga napisał/a:
Janioł napisał/a:
nie, o głodzie
Nie miewam, to nie wiem o co chodzi.
Miałam kace normalne, później ciągi pijackie, ZA.
Od czasu jak nie piję, głodów nie mam.
Kawałek czasu już. Póki co.
Janioł napisał/a:
głód alkoholowy towarzyszy alkoholikowi i jest jednym z objawów uzależnienia i stanowi o chroniczności choroby
To może Tyś wyleczona
Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:14
Dziubas napisał/a:
To może Tyś wyleczona
Oczywiście, tak samo jak TY wyleczony staaw - Czw 22 Sie, 2013 18:19
pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
to brednie
Naprawdę nie potrafisz kulturalnie?
Potrafię, nawet dość długo nie komentowałem Twoich rewelacji, ale z tyk głodem przegięłaś. Pojęcia nie masz o czym mówisz moim zdaniem...
Głody miałem kiedy uczyłem się kontrolować picie. Od kiedy postanowiłem nie pić jedyny głód jaki mnie dopada to kiedy posiłek się opóźnia...pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:23
staaw napisał/a:
głód jaki mnie dopada to kiedy posiłek się opóźnia..
Ale już nie jestes alkoholikiem, więc o czym mówimy? Ja piszę o ALKOHOLIKACH. Może napisz tak- kiedy byłem alkoholikiem, miewałem głody, teraz, kiedy już nie jestem, nie miewam. Czyli mamy takie samo zdanie-alkoholicy miewają głody! Jak dla mnie to jakas abstrakcyjna rozmowa, więc pozwolisz, że ją zakończę?Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:25
pannamigotka napisał/a:
alkoholicy miewają głody!
JA jestem alkoholiczką, i głodów nie miewam staaw - Czw 22 Sie, 2013 18:27
pannamigotka napisał/a:
alkoholicy miewają głody!
Z wyjątkiem Tajgi pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:28
Tajga napisał/a:
JA jestem alkoholiczką, i głodów nie miewam
Skoro jako alkoholiczka nigdy nie odczułas czegoś takiego jak głód alkoholowy to GOOD FOR YOU Wspaniały wyjątek potwierdzający regułę.Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:29
staaw napisał/a:
Z wyjątkiem Tajgi
I ozdrowieńca Stasia, i kolegi Dziubasa pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:29
staaw napisał/a:
Z wyjątkiem Tajgi
Tak, wszyscy z wyjątkiem Tajgi. Chyba doszliśmy do porozumienia staaw - Czw 22 Sie, 2013 18:30 Niech żyje wiedza z telewizji śniadaniowej Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:33
pannamigotka napisał/a:
Tak, wszyscy z wyjątkiem Tajgi.
No jakoś się uchowałam ( póki co), ale co ja tam trzeźwieję, wszystko przede mną. NANA - Czw 22 Sie, 2013 18:34
staaw napisał/a:
Niech żyje wiedza z telewizji śniadaniowej
.. przecież to , najświeższe wiadomości są , każdego ranka .. pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:34
nigdy nie chciało ci się pić alkoholu ?NANA - Czw 22 Sie, 2013 18:36
Tajga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Tak, wszyscy z wyjątkiem Tajgi.
No jakoś się uchowałam ( póki co), ale co ja tam trzeźwieję, wszystko przede mną.
ooo , to masz tak samo , jak Ja .... Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:36
pannamigotka napisał/a:
20 lat w te czy w tę...
Gdybym wtedy nie miewała głodów to oczywiście że tak.Estera - Czw 22 Sie, 2013 18:37 a jak te Wasze rozważania mogą pomóc Monique? Tajga - Czw 22 Sie, 2013 18:38
Janioł napisał/a:
nigdy nie chciało ci się pić alkoholu ?
NIGDY, gdyby mi się chciało to zapewniam Ciebie Janiele już byśmy nie gadali.staaw - Czw 22 Sie, 2013 18:38
Janioł napisał/a:
Tajga napisał/a:
Od czasu jak nie piję, głodów nie mam.
nigdy nie chciało ci się pić alkoholu ?
Odpowiem za siebie.
Od czasu jak pozamykałem wszystkie furtki i pogodziłem się z tym że NIGDY (a nie żadne tylko dzisiaj) się nie napiję nawet razu nie chciało mi się napić alkoholu...Janioł - Czw 22 Sie, 2013 18:39
Tajga napisał/a:
NIGDY, gdyby mi się chciało to zapewniam Ciebie Janiele już byśmy nie gadali.
cud ...ale podobno i takowe sie zdarzająJanioł - Czw 22 Sie, 2013 18:39
staaw napisał/a:
Od czasu jak pozamykałem wszystkie furtki i pogodziłem się z tym że NIGDY
a do tego czasu ?pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:39
Tajga napisał/a:
gdyby mi się chciało
Przypomnij sobie Tajgo.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 18:41 widze ze chwile mnie nie bylo i sie niezle rozkrecilo...ale wrocmy do mnie....skoro mam zaczac skupiac sie na sobie
Jacek napisał/a:
zrub se taką listę,,tych wspomnień
weź dużą kartkę przedziel na pół i po jednej stronie wypisz te plusy po drugiej minusy
Jacku taka liste juz zrobilam, plusow jest o wiele mniej niz minusow...tez ich wartosc wagowa jest o wiele slabsza, ale to mi nie pomoglo, to nie sprawilo ze potrafilam powiedziec nie chce tak, stac mnie na cos lepszego tylko slepo ciagnelo mnie do niego, bo wydawalo mi sie ze tam dostane milosc za swoje poswiecenie...
pietruszka napisał/a:
Kopciuszek to tylko bajka. Twój królewicz będzie prawdopodobnie wymiotował w Twój szklany pantofelek
Janioł napisał/a:
Kobiety (dziewczyny), bardzo nieuważnie czytają bajkę o Kopciuszku. One doczytują tylko do zdania ''I Kopciuszek wyszła za mąż za księcia''. I odkładają książkę. A przecież dalej pisze wyraźnie ''KONIEC BAJKI''.
wiecei jaka ja odrazu mam mysl po ty, ze nie bylam wsytarczajaco fajna ksiezniczka skoro nie potrafilam zniesc mojego zygajacego w pantofelek ksiecia, ze jestem slaba i do du**...
pannamigotka napisał/a:
A możesz w jakiś idywidualnych spotkaniach poruszać sprawę partnera i ziązanych z nim problemami?
pannomigotko moja psycholog na terapii indywidualnej pracuje ze mna i nad tym co dzieje sie w relacji z kuba i na rzeczach z domu, w zaleznosci od tego w jakiej jestem kondycji psycicznej...wiadomo ze jak mam takie sytuacje z kuba jak teraz to skupiamy sie na tym...ewa29 - Czw 22 Sie, 2013 18:42
pannamigotka napisał/a:
alkoholicy miewają głody!
Z tego co mnie wiadomo z mojej terapii to, tak alkoholicy głody miewają, ale ponoć w dłuższym okresie trzeźwienia, nie muszą wcale występować. Mój S. nigdy nie trzeźwiał, ale też nie miewał głodów jak sam stwierdził , chociaż Ja u niego nieraz zauważyłam sygnały ostrzegawcze, ale twierdził że ma wiedzę na ten temat, więc zostawiłam to jemu.
Estero dziekuje za reakcje, ale powiem Ci szczerze ze troch emi pomogly...moze blednie ale rozumiem ze jezeli ktos ma suche kace i ciagnie go do alkoholu to jest na dlugiej drodze do wytrzezwienia, a moze nawte mu sie to nie uda...a tak ma Kuba...a wiecie co do mnie dzis dotarlo, ze ja chyba nie potrafie byc z alkoholikiem, nawet nie pijacym, bo psychicznie nie dawalam rady siedzenia na tej bombie zegarowej na ktora w dodatku nie moglam liczyc tak na prawdestaaw - Czw 22 Sie, 2013 18:43
Janioł napisał/a:
staaw napisał/a:
Od czasu jak pozamykałem wszystkie furtki i pogodziłem się z tym że NIGDY
a do tego czasu ?
A do tego czasu nie wytrzymywałem dłużej jak 2miesiące, było to w trakcie terapii.
Rzuciłem w diabły terapię, poszedłem na AA i pilnie słuchałem tych którzy zapijali i uczyłem się na ich błędach...
I nauczyłem...pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:47
Moniqa napisał/a:
wiadomo ze jak mam takie sytuacje z kuba jak teraz to skupiamy sie na tym...
Aha, bo zrozumiałam, że robisz tylko DDA, a sprawy współuzależnienia nie masz z kim poruszyć.
To dobrze, że masz profesjonalne wsparcie, a te mniej profesjonalne masz na Al-anon!
Moniqa napisał/a:
ale wrocmy do mnie....skoro mam zaczac skupiac sie na sobie
Dobrze zaczynasz Janioł - Czw 22 Sie, 2013 18:49 nie wiem czemu ale po prostu nie daje wiary w to że alkoholik ktory przestał pić , NIGDY nie czuł potrzeby napicia się alkoholu ( potrzeba napicia jest objawem głodu , nawet sam myśl o tym ) nawte ten trzeźwiejący po prostu NIE WIERZĘstaaw - Czw 22 Sie, 2013 18:49
Moniqa napisał/a:
moze blednie ale rozumiem ze jezeli ktos ma suche kace i ciagnie go do alkoholu to jest na dlugiej drodze do wytrzezwienia, a moze nawte mu sie to nie uda...
Moniś... To JEGO GŁODY, NAWROTY SUCHE KACE I MOKRE SNY.
Moim zdaniem dopuki je ma powinniście żyć oddzielnie...pannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 18:50
Moniqa napisał/a:
...a tak ma Kuba...
Może pora przestać zajmować się tym, jak się czuje Kuba, jaką drogę do wytrzeźwienia ma, czy ma głody, czy ma suche kace itd?
Napisz coś o sobie.Jacek - Czw 22 Sie, 2013 18:53
staaw napisał/a:
Od kiedy postanowiłem nie pić jedyny głód jaki mnie dopada to kiedy posiłek się opóźnia...
Stasiu,bez obrazy,ale ty mówisz o wyzdrowiałym alkoholiku
a ryczysz jak wół
ja tak robiłem jak na bani byłem,teraz biorę nuż i smaruję chlebzołza - Czw 22 Sie, 2013 18:53
Janioł napisał/a:
nie wiem czemu ale po prostu nie daje wiary w to że alkoholik ktory przestał pić , NIGDY nie czuł potrzeby napicia się alkoholu ( potrzeba napicia jest objawem głodu , nawet sam myśl o tym ) nawte ten trzeźwiejący po prostu NIE WIERZĘ
Ja też nie wierze ...Bo to zaprzecza wszelkim potwierdzonym przez dziesiatki lat objawom uzaleznienia...
To iluzja "ozdrowieńców "Jacek - Czw 22 Sie, 2013 18:56
Tajga napisał/a:
JA jestem alkoholiczką, i głodów nie miewam
nie miewasz żalu po stracie,pracujesz ściśle nad swoją trzeźwością
to i nie miewasz super Jacek - Czw 22 Sie, 2013 19:02
Janioł napisał/a:
nie wiem czemu ale po prostu nie daje wiary w to że alkoholik ktory przestał pić , NIGDY nie czuł potrzeby napicia się alkoholu ( potrzeba napicia jest objawem głodu , nawet sam myśl o tym ) nawte ten trzeźwiejący po prostu NIE WIERZĘ
czasem Andrzeju tak bywa ,że niektórym się zapomina jak to było na początku
lub też nie chcą pamiętać ,ale po co im to Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 19:03
staaw napisał/a:
Moniś... To JEGO GŁODY, NAWROTY SUCHE KACE I MOKRE SNY.
Moim zdaniem dopuki je ma powinniście żyć oddzielnie...
staaw dzisiaj chyba to do mnie po raz pierwszy dotarlo, ze ja nie potrafie sobie z tym wszystkim poradzic....ze udawalam ze nie wzruszaja mnie jego opowiesci o tych suchych kacach czy inne teksty, gdy tak na prawde mnie przerazaly...co powodowalo ze nie czulam sie w tej relacji bezpiecznie...ale czulam ze musze byc przy nim, byc jego wsparciem i podpora, ze za to niedlugo bedzie lepiej i to poswiecenie zostanie mi wyagrodzone cudownym zwiazkiem...ale dzis zrozumialam, ze nikt mi tego po pierwsze nie zagwarantuje, a po drugie jestem sama za slaba zeby niesc siebie, a co dopiero zeby jeszcze niesc tak ogromne problemy innego czlowieka...i mam do tego prawo, nie dac rady...
pannamigotka napisał/a:
Napisz coś o sobie.
mam 31 lat, spelniam sie zawodowo, jestem towarzyska i lubie spedzac czas z innymi ludzmi, licze sie z ludzmi i ich zdaniem...uwazam ze nalezy rozmawiac, bo poserza to nasze horyzonty...kocham podroze...a ostatnio remontuje mieszkanie...jestem doroslym dzieckiem alkoholika, z ktorym nie mam kontaktu...moja mama jest kochana, ale nie potrafi mi dac emocjonalnego wsparcia takiego jak potrzebuje, to raczej ja ja musze wspierac...w niedziele umarl moj dziadek, o czym moj ojciec poinformowal nas dopiero we wtorek...jutro jest pogrzeb a ja nie wiem czy pojsc, bo boje sie jak zachowa sie moj ojciec i wujek...marze o tym, zeby uwolnic sie od mojego domu rodzinnego/mojej rodziny i zalozyc wlasny dom, miec w nim ukochanych ludzi i byc z nimi szczesliwa...Jacek - Czw 22 Sie, 2013 19:08
Moniqa napisał/a:
Jacku taka liste juz zrobilam
a zrób jeszcze raz,może coś innego spostrzeżesz
a po za tym to może być początek pracy nad sobąpannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 19:11 Fajnie, że cos napisałas o sobie.
Moniqa napisał/a:
w niedziele umarl moj dziadek,
Przykro mi. A chcesz iść na pogrzeb? Jeśli chcesz, to idź, pomimo lęku o zachowanie innych. Przecież Ty będziesz się zachowywać w porządku.Estera - Czw 22 Sie, 2013 19:11
Moniqa napisał/a:
ale czulam ze musze
nie musisz Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 19:15
pannamigotka napisał/a:
Przykro mi. A chcesz iść na pogrzeb? Jeśli chcesz, to idź, pomimo lęku o zachowanie innych. Przecież Ty będziesz się zachowywać w porządku.
nie wiem czy chce isc bo mam taka potrzebe czy dlatego ze tak wypada...z dziadkiem nie bylam blisko, ale chyba nalezy sie pozegnac...
Estera napisał/a:
Moniqa napisał/a:
ale czulam ze musze
nie musisz
czulam ze musze, zeby dostac milosc ktorej tak bardzo pragnelam...wiem ze nie musze, tak samo jak nie musze dostawac jego milosci, bo bez niej moje zycie jest calkiem fajne szczerze powiedziawszy Jacek - Czw 22 Sie, 2013 19:15
Moniqa napisał/a:
w niedziele umarl moj dziadek
Moniqa napisał/a:
jutro jest pogrzeb a ja nie wiem czy pojsc, bo boje sie jak zachowa sie moj ojciec i wujek..
jeśli czujesz się na siłach i chcesz to idź
a na uwagi ojca zachowaj się jak by się ciebie nie tyczyły,nie wdawaj się w sporypannamigotka - Czw 22 Sie, 2013 19:18
Moniqa napisał/a:
ale chyba nalezy sie pozegnac...
Zdrowy egoizm. Nie musisz tam iść, jeśli miałabyś się przez to źle czuć i nie chcesz tam iść. Pożegnac możesz się przecież na wiele innych sposobów.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 19:22 macie racje...ale pojawia mi sie tez mysl, ze nie wypada, ze nalezy pokazac klase, byc ponad ojcem i wujkiem...a moze po prostu nie wdawac sie w rozmowy i dyskusje z nimi w razie czego...Jacek - Czw 22 Sie, 2013 19:31
Moniqa napisał/a:
ale pojawia mi sie tez mysl, ze nie wypada, ze nalezy pokazac klase
zwróć uwagę ze ta myśl jest w Tobie
a inni i tak cię ocenią według swojej klasyMoniqa - Czw 22 Sie, 2013 19:33
Jacek napisał/a:
zwróć uwagę ze ta myśl jest w Tobie
a inni i tak cię ocenią według swojej klasy
zawsze zapominam o tym ze inni oceniaja nas pod siebie samych...:)Tajga - Czw 22 Sie, 2013 19:42
Moniqa napisał/a:
ale czulam ze musze byc przy nim, byc jego wsparciem i podpora, ze za to niedlugo bedzie lepiej i to poswiecenie zostanie mi wyagrodzone cudownym zwiazkiem...
Moniko, w czasach kiedy piłam bardzo destrukcyjnie nie obchodziło mnie własne dziecko.
Rodzice wzięli małą do siebie, a ja to miałam wszystko w nosie.
Byłam szczęśliwa, bo miałam święty spokój.
Picie się liczyło, NIC więcej.
I to tak jest u czynnych, żadna miłość tego nie zatrzyma.
Dla alkoholika pijącego jest JEDYNA miłość na świecie, butelka.Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 19:47 Tajgo...ja wiem...to juz do mnie dotarlo...ale on przeciez teraz nie pije...Janioł - Czw 22 Sie, 2013 19:52
Moniqa napisał/a:
ale on przeciez teraz nie pije...
a pomyśl co było , co może być jak zacznie a wierz mi że jak zacznie to będzie tylko gorzej i gorzej , co stoi na przeszkodzie by dać sobie czas np. rok przerwy a w tym czasie on nie się leczy i dopiero spróbowac , dla udobruchania moje żony gótów byłem przestawać jak wiedziałem że się skończyły żarty ale szybko wracałem do picia aż do momentu kiedy nie zacząłem sie leczy a i potem bywało różnie NIE WIERZ CZYNNEMU ALKOHOLKOWITajga - Czw 22 Sie, 2013 19:56
Moniqa napisał/a:
ale on przeciez teraz nie pije...
Pisałam o czasie kiedy jeszcze pił, abyś zrozumiała mechanizmy jego zachowań, i odrzuciła złudne nadzieje że w stanie upojenia nagle się zmieni pod wpływem Twojej miłości.staaw - Czw 22 Sie, 2013 19:57
Moniqa napisał/a:
Tajgo...ja wiem...to juz do mnie dotarlo...ale on przeciez teraz nie pije...
Na terapii mówią i ja się z tym zgadzam, że rok od ostatniego kieliszka to jest minimum by stwierdzić czy warto sobie facetem zawracać głowę...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:04
staaw napisał/a:
Moniqa napisał/a:
Tajgo...ja wiem...to juz do mnie dotarlo...ale on przeciez teraz nie pije...
Na terapii mówią i ja się z tym zgadzam, że rok od ostatniego kieliszka to jest minimum by stwierdzić czy warto sobie facetem zawracać głowę...
to samo mowila mi moja psycholog, ze dopiero po roku mozna mowic o jakichkolwiek zmianach w psychice alkoholika...tylko na pewno mowa o tych ktorzy regularnie chodza na terapie i pracuja nad soba, a nie tylko nie pija...
coz...dzis jednak mam przemyslenie takie, ze chyba nie potrafie byc z alkoholikiem, nawet takim ktory by mnie na rekach nosil, bo caly czas bede sie bala ze znow zacznie pic...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:05
Tajga napisał/a:
Pisałam o czasie kiedy jeszcze pił, abyś zrozumiała mechanizmy jego zachowań, i odrzuciła złudne nadzieje że w stanie upojenia nagle się zmieni pod wpływem Twojej miłości.
Tajgo wiem, ja staram sie myslec i mowic o tym co teraz jak nie pije...bo podobno tamto bylo, minelo i on na przyklad nigdy nie chcial do tego wracac...mowil ze wie ze zle robil,a le juz tego nie zmieniTajga - Czw 22 Sie, 2013 20:21 Ale Ty zdajesz sobie sprawę z tego co będzie jak JEDNAK się zejdziecie?Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:27
Tajga napisał/a:
Ale Ty zdajesz sobie sprawę z tego co będzie jak JEDNAK się zejdziecie?
dzis nie wyobrazam zebysmy sie zeszli....zreszta dostalam takie cwiczenie od mojej psycholog, zeby napisac opowiadanie...moje zycie do konca zycia z Kuba...wszystko jest w nim na mojej glowie, ja jestem przygnebiona i nieszczesliwa...niestety lub stety wierze w niego ze nie bedzie pil, jednak wszystko co robi i to jak zachowuje sie wobec mnie wskazuje ze idzie zla droga..tak wiec odpowiadajac na twoje pytanie wiem ze jesli bysmy sie zeszli dalej bym zyla w mega hustawce emcojonalnej i nie miala stabilnego zwiazku...nie wazne czy to z mojej czy jego winy...po prostu ja nie potrafie byc z alkoholikiem...albo po prostu z nim mimo ze tak bardzo jeszcze mnie to boli...staaw - Czw 22 Sie, 2013 20:30 Moniś, na współuzależnieniu znam się jak kogut na pieprzu, ale tak przez analogię do alkoholu...
Po jaką chorobę ten Kuba Ci do szczęścia potrzebny?
Co on Ci daje czego nie mają inni (niepijący) faceci?Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:34
staaw napisał/a:
Po jaką chorobę ten Kuba Ci do szczęścia potrzebny?
Co on Ci daje czego nie mają inni (niepijący) faceci?
nic, a wrecz jest zaprzeczeniem wszelkich oczekiwan, potrzeb jakie mam wobec faceta...ale z jakiegos dziwnego powodu strasznie go pokochalam...i chyba sie boje ze juz nikt nie bedzie mnie chcial...staaw - Czw 22 Sie, 2013 20:38
Moniqa napisał/a:
chyba sie boje ze juz nikt nie bedzie mnie chcial...
Żebym był te 10 lat młodszy...
Tak poważniej... myślę że nie pokochałaś go tylko jesteś mu wdzięczna że zechciał na Ciebie spojrzeć...
Temat do obgadania na terapii...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:40
staaw napisał/a:
Tak poważniej... myślę że nie pokochałaś go tylko jesteś mu wdzięczna że zechciał na Ciebie spojrzeć...
Temat do obgadania na terapii...
przynajmniej jakbym nikt inny na mnie nie patrzyl...chyba chodzi o to ze na poczatku wydawal sie fajny, byl mega zakochany, wydawal sie dobrym czlowiekiem...pozniej juz zaczelam sie angazowac w misje pi*** matki milosierdzia...i tak sobie teraz mysle ze zaczelam z milosierdziem mylic milosc moze...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:41 moze tez chcialam cos udowodnic sobie i innym...pozniej zaczelam zbyt wiele nadziei klasc w ten zwiazek...staaw - Czw 22 Sie, 2013 20:43 Mam jeszcze tak że jak dokonam wyboru i zobaczę że ten wybór jest idiotyczny, ciężko mi się wycofać, przyznać do porażki...Moniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:48
staaw napisał/a:
Mam jeszcze tak że jak dokonam wyboru i zobaczę że ten wybór jest idiotyczny, ciężko mi się wycofać, przyznać do porażki...
moze tak byc...jako ze naleze do osob ambitnych to moze chcialam sobie i wszystkim pokazac, ze dam rade, ze jestem silna i na tyle za***ista, ze zmienie jego, zmienie siebie i bedziemy tworzyc idealny zwiazek ktorego wszyscy beda nam zazdroscic...piotr7 - Czw 22 Sie, 2013 20:58 Ach te dziewczyny.
Kiedy zaczniecie wreszcie myślećMoniqa - Czw 22 Sie, 2013 20:59
piotr7 napisał/a:
Ach te dziewczyny.
Kiedy zaczniecie wreszcie myśleć
caly czas myslimy...tylko czasem nasze nie spelnione potrzeby i pragnienia oszukuja nasz instynkt samozachowawczy ;PJacek - Czw 22 Sie, 2013 21:14
Moniqa napisał/a:
zawsze zapominam o tym ze inni oceniaja nas pod siebie samych...:)
nie bez powodu zwróciłem na to uwagę
nabierz pewności i czas zacząć żyć pod siebie ,,tak jak by tobie pasowało a nie jak podświadomość podpowiada "bo inni zobaczą"
to jest strach,obawa przed słabością
ja też się bałem przyznać że nie mam umiaru w piciu - bo widziałem w tym że inni widzą mnie słabeuszom
a od kiedy się temu przyznałem - ja w tym widzę siłę
a bynajmniej nie muszę maski zakładać - aby udawać kogoś innegoTajga - Czw 22 Sie, 2013 21:31 Monika,nie badz glupia,stan po jedynej slusznej stronie. Po swojej.Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 08:02 Drodzy...macie racje, ale chyba czuje sie mega slaba...tzn dzis czuje ze powoli sie podnosze...powoli...wczoraj polozylam sie spac z przekonaniem, ze niezalezenie od wszystkiego - kto ma racje, kto popelnil blad, kto sie zle zachowal, kto kogo kocha...ja nie chce byc z alkoholikiem, jestem na to za slaba i nie poradzilabym sobie z tym ciezarem...
dzis rano jednak jak jechalam do pracy znow zaczelo byc mi przykro ze to nie wyszlo, ze mi sie nie udalo, ze przegralam...Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 08:47 no i caly czas lapie sie na tym, ze zastanawiam sie co robi, juz chce sprawdzac fejsbuki, emaila czy nie napisal (mimo ze wszedzie poblokowalam go wlasnie zeby nie widziec, nei nakrecac sie)...jakie to kurde glupie, niby czlowiek wie ze cos mu szkodzi, ale ciagnie go do tegoTajga - Pią 23 Sie, 2013 09:19
Moniqa napisał/a:
no i caly czas lapie sie na tym, ze zastanawiam sie co robi, juz chce sprawdzac fejsbuki, emaila czy nie napisal
Moniko, to sie nie zapomnieć tak jak przeczytana kiepska książkę, zamknąć i koniec.
Z własnego doświadczenia wiem że takie stany powracają, to jak falowanie, góra doł, przypływ, odpływ.
Trzeba sie wykazać silmna wolą żeby zniknąc, zamilknąć.
Rozum swoje, a serce co innego
Czas jest potrzebny. I odejdzie w koncu ta powracająca fala, cofnie się i zostanie bladym wspomnieniem.Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 09:26
Tajga napisał/a:
Czas jest potrzebny. I odejdzie w koncu ta powracająca fala, cofnie się i zostanie bladym wspomnieniem.
wiem...wiem...czy ten czas tym razem nie moglby leciec szybciej?? :)tylko wlasnie mnie przeraza ta hustawka...bo wiadomo ze jak jest mi przykro to zaluje, chcialabym to naprawiac itd...a z drugiej strony gdy uswiadomie sobie wlasnie to ze ja nie potrafie z nim byc jest calkiem dobrze...i ja tak na prawde nie wiem ktore z tych uczuc jest prawdziwe Tajga - Pią 23 Sie, 2013 09:30
Moniqa napisał/a:
i ja tak na prawde nie wiem ktore z tych uczuc jest prawdziwe
Pewnie oba uczucia, raz jedno bierze górę, raz drugie.
Skoro to analizujesz i widzisz to pewnie jedno i drugie.Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 09:51
Tajga napisał/a:
Pewnie oba uczucia, raz jedno bierze górę, raz drugie.
Skoro to analizujesz i widzisz to pewnie jedno i drugie.
ehhh...chyba po prostu rozkladam to na zbytnie czynniki pierwsze...nie ma, koniec...jego nie przekonam do swojego podejscia, on nie musi chciec tego zrozumiec, a ja nie musze na sile probowac byc szczesliwa z kims z kim slusznie lub nie, ale chyba szczesliwa nie bylam skoro nie mialam poczucia bezpieczenstwa...kurde karuzela emocji mnie rozwala masakrycznie Tajga - Pią 23 Sie, 2013 10:00
Moniqa napisał/a:
a ja nie musze na sile probowac byc szczesliwa z kims z kim slusznie lub nie, ale chyba szczesliwa nie bylam
tylko gdzie i jak zdobyc wiedze, zeby byc tego pewnym....zeby nie winic siebie, zrozumiec ze i tak wiele zrobilam dla niego, dla tego zwiazku...i ze mam prawo powiedziec ze mi cos nie pasuje, a skoro on akceptuje to ze odchodze, nie walczy o mnie, a nawet nie podejmuje rozmowy gdy go o to prosze to chyba nie mam juz ani o co walczyc, ani za co sie winic dzis taka mysl przyszla mi do glowy, ze zawsze Ci ktorzy czuja sie winni przestaja sie odzywac...Maciejka - Pią 23 Sie, 2013 10:09 Monika idź na spotkanie grupy Al- Anon tam dostaniesz i wiedze i wsparcie i zrozumienie. Tajga - Pią 23 Sie, 2013 10:14 Przestań już rozkładać to na czynniki pierwsze.
Facet najpierw wybrał picie, później święty samotny spokój, Ciebie odrzucił.....
Czy jest wart Twoich myśli?
Naszego na forum pisania?
Nie ma zniewolenia bez naszego przyzwolenia.
Lubisz być niewolnicą???Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 10:19
Tajga napisał/a:
Czy jest wart Twoich myśli?
Naszego na forum pisania?
Nie ma zniewolenia bez naszego przyzwolenia.
Lubisz być niewolnicą???
oczywiscie ze nie jest....drukuje sobie i wieszam na scianie...bo po porstu nie jest i nigdy nie byl wart poswiecanego mu czasu, energii i emocji...pietruszka - Pią 23 Sie, 2013 12:14
Moniqa napisał/a:
zastanawiam sie co robi, juz chce sprawdzac fejsbuki, emaila czy nie napisal
a to już są zachowania nadkontrolujące... częste we współuzależnieniu... jak się łapałam na podobnych zachowaniach to pomagały mi zajęcia, które silnie odwracały moją uwagę od "obiektu"
dla mnie to moje hobby, wciągająca książka, różne robótki, sprzątanie, wszystkie takie zajęcia, które w wystarczający sposób odwracały mój umysł od usilnego myślenia: "co on, kiedy on, gdzie on, po co on... " Warto napisać sobie plan takich zajęć, by zająć usilnie swoją głowę. By robić coś zamiast.
Inna sprawa, że pogodzenie się ze stratą po prostu wymaga czasu i akceptacji swoich uczuć, tego, co się z człowiekiem dzieje. Raczej nie da się tego procesu przyspieszyć, gorzej... da się tylko go opóźnić. Można bez końca taplać się w żałobie, złości żalu. Zwykle żałoba trwa tyle, ile ma trwać, oczywiście pod warunkiem, ze da się sobie zgodę na przeżywanie tych trudnych uczuć. A rozstanie się - jest właśnie formą żałoby.
A tak, żeby Ciebie trochę oderwać - jakie masz plany na dalsze życie? Masz jakieś pasje, zainteresowania?Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 14:24
pietruszka napisał/a:
A tak, żeby Ciebie trochę oderwać - jakie masz plany na dalsze życie? Masz jakieś pasje, zainteresowania?
kiedys nurkowala, biegalam, kiedys uczylam sie gry na saksofonie...a pozniej poswiecilam swoje zycie innym...ksiazka, kino nie bedzie dla mnie wystarczajacym sposobem na zajecie sobie glowy...czytam i nagle wpadam w myslowke...musze zajac sie czyms, znalezc prawdziwe pasje lub wrcic do ktorys...chociaz nie ukrywam ze ciagle mi sie nic nie chce...mam jakas niemoc w sobie, chodze nadwyraz wczesnie spac...dzien za dniem jakos udaje mi sie przetrwac, czasem cos zjem, czasem nie, spotkam sie z jakas kolezanka i kolega ktorym pomarudze o swoim problemie...czuje ze wegetuje...pietruszka - Pią 23 Sie, 2013 14:49
Moniqa napisał/a:
kiedys
to zrób coś TERAZ
idź, jedź ponurkować, zagraj na saksofonie, idź pobiegać. Po prostu wstań i zrób to TERAZ. Jak spróbujesz tych trzech rzeczy i żadna nie wywoła w Tobie ekscytacji, wypisz sobie trzy zajęcia, które mogą Ciebie zająć i spróbuj je. Książka i film też mi nie pomagają na gonitwę myśli, no chyba, że wyjątkowo wciągające są, takie co to jednym tchem i z zapartym tchem, choć lubię czytać i lubię oglądać, ale zwykle nie wystarczająco zajmują myśli. Zauważyłam, że (dla mnie) dobre są zajęcia, które zajmują ręce, tak wpadłam w decoupage, różne robótki ręczne, a ostatnio w filcowanie. Tak jakby zajęte ręce odciążały umysł. Chyba coś w tym jest.Janioł - Pią 23 Sie, 2013 14:59
pietruszka napisał/a:
Tak jakby zajęte ręce odciążały umysł. Chyba coś w tym jest.
nawet na pewno, często stosuje tą metode by np. oddalić mysli o piciuJacek - Pią 23 Sie, 2013 15:05
Moniqa napisał/a:
kiedys uczylam sie gry na saksofonie.
hhhmmm ciekawe
coś w tym stylu ???
Moniqa - Pią 23 Sie, 2013 18:01
Jacek napisał/a:
hhhmmm ciekawe
coś w tym stylu ???
jacku marzylam o tym zeby byc jak cindy...ale dla kogos kto nie uczyl sie gry od dziecka jest to nie do wykonania...ona w ogole ma wyjatkowa technike gry. ..malo kto tak umie ;-)
Co do pasji i zajecia rak...to dzis zaczne od socjalizowania sie...musze przetrawic dzisiejsza wizyte u psychologa...mam otworzyc czucie i pozwolic sobie na cierpienie...strasznie to dla mnie skomplikowane i nielogiczne...przeciez ja cierpie...Klara - Pią 23 Sie, 2013 18:47
Moniqa napisał/a:
musze przetrawic dzisiejsza wizyte u psychologa
Moniko, czy ten psycholog pracuje w poradni leczenia uzależnień?Moniqa - Sob 24 Sie, 2013 13:17 Tak KlaroKlara - Sob 24 Sie, 2013 13:38
Moniqa napisał/a:
Tak Klaro
Może jej chodzi o to, żebyś to cierpienie zaakceptowała jako naturalne w tej sytuacji i poczekała cierpliwie, aż się skończy?
Bo przecież nie będziesz całe życie cierpiała z powodu alkoholika, który Ci wyrządził sporo krzywdy luana - Sob 24 Sie, 2013 18:54
Moniqa napisał/a:
na moje stwierdzenie, że nie daje mi poczucia bezpieczeństwa usłyszałam że to puste słowa…pech chciał, że tego samego dnia wywróciłam się i musiałam jechać do szpitala…gdy napisałam do Kuby czy ze mną pojedzie dostałam odpowiedź, żeby moja koleżanka z która byłam to zrobiła…wtedy poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy…
Moniqa napisał/a:
Ja naiwnie wierzyłam, że da radę. Ostatnio rozstaliśmy się we wrześniu, po to aby w styczniu znów się do mnie odezwał, ale tym razem nie dawał sobie rady z alkoholem , wiec przyszedł do mnie…oczywiście słuchałam, wspierałam, pomogłam
Moniqa napisał/a:
Oczywiście za każdym razem schodziliśmy się bo on przestawał pic, ale ani razu nie poszedł się leczyć. Ja naiwnie wierzyłam, że da radę.
Moniqa napisał/a:
Zeszliśmy się po kilku tygodniach, żeby znów się rozstać za kolejne dwa…bardzo cierpiałam,
Moniqa napisał/a:
Rozstaliśmy się pierwszy raz, gdy w Sylwestra którego mieliśmy razem spędzić postanowił się nie odezwać
kochana tak wlasnie wyglada zycie z alkoholikiem
wnioskuje Monika, ze jestes jeszcze mloda osoba.
Bo kiedy czytam co piszesz, przypomina mi sie pewna osoba, ktora tez kiedys w mlodym wieku zwiazala sie z alko. Tez byly rozstania, powroty, wzloty, upadki, smiech , lzy ,a potem juz tylko rozpacz, samotnosc- ot takie rozowe zycie z alko. Obecnie jest jego zona i ma z nim dzieci.
Ta osoba to ja. witaj Minika
Ja probowalam roznych sztuczek, aby alko nie byl alko. Posunelam sie nawet do tego, ze po kilku latach rozowego alkocholowego zwiazku wyszlam za niego, urodzilam syna.
i wiesz co...?
w dniu naszego slubu zalal sie w trupa, a na roczek naszego syna nie zjawil sie juz wcale.
Dla alko istnieje tylko jedna zona, ktorej slubuje na dobre i zle poki smierc ich nie rozlaczy- BUTELKA!!!
Dla ako istnieje tylko jedna uroczystosc,, ktora czci- BUTELKA!!!
Alko bedzie tylko jedno kochal,szanowal i tylko o jedno dbal, aby sie nie rozczaskala i zawsze byla pelna- BUTELKA!!
rozumiesz????
a to tylko mala czasteczka, jaka cie czeka, jezeli zostaniesz przy nim. I nie mysl sobie, ze twoj alko jest inny. Bo i ja tak myslalam.
ale....
ty jestes madrzejsza niz ja i mimo,ze tkwisz po uszy, a moze i glebiej w tym go***e (mam na mysli wspol. i dda) z dobra terapia i pomoa pschologa, al-anon,( a w Polsce ich niebrakuje), masz duza szanse napisac inny scenariusz wlasnego zycia.
niz ja powyzej.
Nie zmarnuj jejJacek - Sob 24 Sie, 2013 19:36
luana napisał/a:
Dla alko istnieje tylko jedna zona, ktorej slubuje na dobre i zle poki smierc ich nie rozlaczy- BUTELKA!!!
a żonę traktuję jak kochankęMoniqa - Nie 25 Sie, 2013 13:30 Klaro...z tego co do mnie dotarlo to chodzi o otwarcie czucia...mam sobie pozwolic cierpiec zeby to zamknac i moc zaczac nowe...tylko przeciez ja cierpie...chcialabym juz przestac i zaczac zyc normalnie...byc szczesliwa z tym jak jest i znow sie usmiechac...a nie wspominac jak to bylo fajnie gdy z nim cos robilam...nie myslec ze przeciez nie bylo tak zle...ze chyba nie docenilam tego co mialam...kurde czemu ja tak mysle gdy koles nawet nie chcial zr mna rozmawiac...sprobowac zrozumiecKlara - Nie 25 Sie, 2013 13:33
Pozwól proszę, że przytoczę fragment książki Melody Beattie, Współuzależnienie, przewodnik dla nowego pokolenia. Fragment rozdziału 15.
Cytat:
Kiedy zaczynasz obsesyjnie o czymś myśleć i nie możesz przestać, przerwij wykonywaną właśnie czynność. Znajdź odosobnione miejsce. Trzy razy dziennie przez trzydzieści minut zmuszaj się do obsesyjnego myślenia na dręczący cię temat.
W wypadku niezdrowej obsesji na jakimś punkcie będzie to niemożliwe. Dostrzeżesz jednak, jak absurdalna jest ta obsesja. W wypadku zdrowej obsesji, związanej z czymś, co pragniesz zrobić, poczujesz podekscytowanie.(...) Wsłuchaj się w to, co podpowiada ci twoja obsesja. Jeśli wynika z niezdrowych pobudek, zrób coś, co przywróci ci spokój i równowagę. Jeśli to zdrowa obsesja, wykorzystaj ją, przemieniając w pasję, która pomoże ci osiągnąć założony cel.
Mam nadzieję, że ten fragment choć trochę pomoże. Jestem w bardzo podobnej sytuacji do Twojej, rozdarcie pomiędzy decyzją jedną a drugą jest nie do zniesienia. Targają mną podobne emocje. Al-anon pozwala mi się wyciszyć i zrozumieć pewne mechanizmy. Trzymaj się Moniczko leon - Nie 25 Sie, 2013 17:22 Czesc Moniqa Moniqa - Nie 25 Sie, 2013 17:38
luana napisał/a:
a to tylko mala czasteczka, jaka cie czeka, jezeli zostaniesz przy nim. I nie mysl sobie, ze twoj alko jest inny. Bo i ja tak myslalam.
LUano, przepraszam dopiero pozniej zobaczylam twoj post...wpis ktory daje mi jakis wewnetrzny spokoj, ktory przez chwile utracilam znow cierpiac, chcac sie znow do niego odezwac z naiwna nadzieja, ze porozmawiamy, wyjasnimy sobie...przeciez nic az tak wielkiego sie nie stalo, zebysmy siebie tak traktowali...haaa siebie...on mnie...i w sumie on sie zachowal tak zeby go w du** kopnac, olewajac mnie gdy tego potrzebowalam...i wtedy sama nie wiem czmu ja oczekuje od niego ze zacznie normalnie sie zachowywac, na jakiej podstawie zakladam ze to jest mozliwe...wlasnie chyba tylko dlatego, ze ja nie mysle o nim jak o chorej osobie, ze ja gdzies sobie wmowilam, ze on poradzil sobie z problemem...
a zarazem przypominam jak se czulam, gdy bylismy razem, gdy niby wszystko bylo ok...ale tak jakby moja podswiadomosc dawala mi sygnaly, ze wlasnie wchodze w scenariusz taki jaki Ty opisalas...
niestety gdy mam swoje slabsze momenty wlaczaja sie mysli ktore jego slowa wbily mi w glowe, ze to ja jestem problemem, ze to ja robie awantury, ze to ja zachowuje sie nie tak jak powinnam i ze to ja zrobilam zle...lub ewentualnie ze przeciez zrobilam wiele by zasluzyc na jego milosc i co ze mna jest nie tak, ze jej nie otrzymalam...wtedy bede czytac twoj post...by zrozumiec, ze jego prawdziwa miloscia jest wodka i to za nia teskni i jej mu brakuje...
Pozwól proszę, że przytoczę fragment książki Melody Beattie, Współuzależnienie, przewodnik dla nowego pokolenia. Fragment rozdziału 15.
Margo, nie bedzie to latwe, ale sprobuje to przeciwiczyc...ale tez zdobyc te ksiazke. Dziekuje
leon napisał/a:
Czesc Moniqa
Czesc Leonie luana - Nie 25 Sie, 2013 21:30
Moniqa napisał/a:
chcac sie znow do niego odezwac z naiwna nadzieja, ze porozmawiamy, wyjasnimy sobie...przeciez nic az tak wielkiego sie nie stalo, zebysmy siebie tak traktowali..
no teraz kochana puls skoczyl mi juz chyba na dwiescie
chcesz prosic pijaka (ktory i tak juz cie olal) o rozmowe??
Chcesz mu cos wjasnic,przeprosic....
co chcesz wyjasnic- to, ze chlal??
za co chcesz przepraszac- za to, ze chlal??
Moniqa napisał/a:
ze ja gdzies sobie wmowilam, ze on poradzil sobie z problemem...
gdyby poradzil sobie z problemem,to by ciebie tak nie potraktowal.
Nawet wtedy, kiedy by uznal, ze medzy wami skonczone, kulturalnie by cie o tym zawiadomil.
Tymczasem on cie jak pospolity pijak olal i dalej olewa!!
Moniqa napisał/a:
a zarazem przypominam jak se czulam, gdy bylismy razem, gdy niby wszystko bylo o
wlasnie to NIBY- ktore takk dobrze znam
to niby bedzie trwalo z czasem coraz krocej, az wresszcie zaczniesz sie modlic,aby to niby calkiem zaniklo
Problem w tym, ze samo to nic nie zniknie
To wszystko, co opisujesz, to ja nazywam myśleniem iluzjami, wiarą w iluzję i myśleniem życzeniowym, bo owszem alko ma czasem swe przerwy w chlaniu, potrafi byc czarujacy,kochany ale niestety zaraz powraca do swej jedynej, niezastapionej BUTEKI!!
Nawet moj maz z milosci do syna jest w stanie wiele dla niego poswiecic, ale nigdy BUTELKI!!!
rozumiesz????
Moniqa napisał/a:
niestety gdy mam swoje slabsze momenty wlaczaja sie mysli ktore jego slowa wbily mi w glowe, ze to ja jestem problemem, ze to ja robie awantury, ze to ja zachowuje sie nie tak jak powinnam i ze to ja zrobilam zle...lub ewentualnie ze przeciez zrobilam wiele by zasluzyc na jego milosc i co ze mna jest nie tak, ze jej nie otrzymalam..
twoim, Monika, podstawowym problemem jest DDA. Ono i tylko ono. Wielkie to g***o, powiem wprost.
Tak wiec kochana na dobry poczatek zainterresuj sie tym, poczytaj, przemysl.
W rece mi wpadla kiedys fajna ksiazka (od Tomoe) "Toksyczna milosc"
ooj tak mna telepla, ze..........
polecam Moniqa - Nie 25 Sie, 2013 22:02
luana napisał/a:
no teraz kochana puls skoczyl mi juz chyba na dwiescie
Luano...teraz siedze i rycze..rycze jak bobr...nie wiem czy ja mam cierpiec, meczyc sie, czy cieszyc, ze moze podswiadomie sama siebie uratowalam i wymiksowalam z tego wszystkiego...
luana napisał/a:
gdyby poradzil sobie z problemem,to by ciebie tak nie potraktowal.
wiem...i nawet nie wiesz jak bardzo mnie wkurza gdy jego kumple uwazaja ze Kuba sie swietnie trzyma, bo nie pije...
luana napisał/a:
twoim, Monika, podstawowym problemem jest DDA
dzisiaj nie wiem do konca co to znaczy ze jestem DDA, czy to ze zwiazalam sie z alkoholikiem, czy to ze jak bylo mi zle nie potrafilam tego odpowiednio wyrazic i zaczelam krzyczec, szantazowac ze odejde, na co dostalam jego przyzwolenie co spowodowalo ze moje poczucie wartosci z zera spadlo w mega glebokie dno dna...ewa29 - Nie 25 Sie, 2013 22:30 Witaj Moniqa
Doskonale rozumiem co czujesz, i dużo jest w Tobie chaosu i taka rozchwiana emocjonalnie Jesteś i wiesz znam to z własnego doświadczenia ,ale wiem też, że ten stan mija, ale bez wsparcia z zewnątrz sama nie dasz rady wyjść z tego stanu w jakim obecnie jesteś. Teraz to dobry moment na to,abyś pomyślała o sobie i zadbała tylko o siebie (terapia,al-anon),inaczej nic się nie zmieni,a będzie tylko gorzej... A alko też niech zadba o siebie jest dorosły i zostaw jego życie jemu. Wiesz to nie koniec świata, ale jeżeli oboje nie będziecie się leczyć to i tak nic dobrego Was nie spotka, nawet jeśli do siebie wrócicie. Jeżeli alko się nie leczy,a tylko zakręcił korek, to zacznij pierwsza być może w którymś momencie spotkacie się na tej samej drodze Mimo wszystko nie czekaj na nic tylko Zadbaj wpierw o samą siebie kochana Wszystko się z czasem poukłada, nic na szybko
Pozdrawiam Moniqa - Nie 25 Sie, 2013 22:39 Ewo...ja chodze na terapie od roku, we wrzesniu zaczynam grupe...odkad namawiacie mnie na al anon tez biore spotkania pod uwage....szczerze to im ja dalej szlam ze swoja terapia, a Kuba sie zatrzymywal tym bardziej sie balam, tym mniej mielismy do rozmowy ze soba o sobie, bo pewnych tematow on nie chcial poruszac, a ja sie w ogole balam w niektore brnac, gdyz czulam ze skoncza sie jak teraz....Moniqa - Nie 25 Sie, 2013 22:41
luana napisał/a:
rozumiesz????
Luano...jeszcze o jednym chyba nie pisalam...ja juz myslalam o tym, ze wezmiemy slub, ze bedziemy tworzyli rodzine...to ze ktos mi to zabral chyba boli mnie najbardziej...aczkolwiek czemu ja tak powazne rzeczy planowalam z alkoholikiem nie pijacym dopiero od 5 miesiecy...mimo ze powtarzalam, ze decyzji nie podejme ostatecznie po roku jego nie picia...ale mimo wszystko...luana - Nie 25 Sie, 2013 22:43
Moniqa napisał/a:
Luano...teraz siedze i rycze..rycze jak bobr.
podobno lzy oczyszcza ci dusze
Moniqa napisał/a:
nie wiem czy ja mam cierpiec, meczyc sie, czy cieszyc, ze moze podswiadomie sama siebie uratowalam i wymiksowalam z tego wszystkiego...
masz sie cieszyc, ja wiele bym dala byc dzisiaj na twoim miejscu- serio!
Moniqa napisał/a:
wiem...i nawet nie wiesz jak bardzo mnie wkurza gdy jego kumple uwazaja ze Kuba sie swietnie trzyma, bo nie pije...
dlaczego cie wkurza???
dobrze, ze nie pije, jednego pijaka mniej.
ale.... samo nie picie nikogo nie uszczesliwi, bo jak sama widzisz, jaki z niego zalosny dran. Po tym wszystkim, co dla niego zrobilas,jak za niego cierpialas,
a jasnie pijaka nawet na slowko nie stac???
wiem, ze serce nie sluga, bo i moje mnie rzadko kiedy sluchalo, ale ty masz jeszcze takie szanse!!
ach, ze ich ci nawet zazdroszcze
Moniqa napisał/a:
dzisiaj nie wiem do konca co to znaczy ze jestem DDA
dorosle dziecko akoholika, jatez o swoim dowiedzialam sie bardzo pozno,
az za pozno....
Moniqa napisał/a:
czy to ze zwiazalam sie z alkoholikiem, czy to ze jak bylo mi zle nie potrafilam tego odpowiednio wyrazic i zaczelam krzyczec, szantazowac ze odejde, na co dostalam jego przyzwolenie co spowodowalo ze moje poczucie wartosci z zera spadlo w mega glebokie dno dna...
bo to twoje DDA domaga się uwagi.Chore dziecko alkoholika domaga się uwagiluana - Nie 25 Sie, 2013 22:50
Moniqa napisał/a:
Luano...jeszcze o jednym chyba nie pisalam...ja juz myslalam o tym, ze wezmiemy slub, ze bedziemy tworzyli rodzine
no chyba mi dzisiaj cisnienie peknie!!
ciesz sie , ze nie zgupialas do reszty jak ja.
Ja wzielam slub, urodzilam mu jego wymarzonego syna, bylam pewna na 100, ze akus zaprzestanie chlania. Coz jaslodka naiwnosci, on to dopiero wtedy swe skrzydla rozwinal
Moniqa napisał/a:
to ze ktos mi to zabral chyba boli mnie najbardziej...
tu domaga sie twoje DDA. Masz cholerny strach przed porzuceniem, strata, samotnosci.
wiem o tym, bo i ja tak czulam pare dni , kiedy od niego odeszlamewa29 - Nie 25 Sie, 2013 22:50
Moniqa napisał/a:
ja chodze na terapie od roku, we wrzesniu zaczynam grupe...
Przepraszam,chyba musiałam pominąć jak czytałam Twój wątek
A co do reszty, to uważam, że rozstanie nie zawsze oznacza,że to już koniec. Moim zdaniem dobrze, że jesteście osobno bo każde z Was może wreszcie zająć się swoim życiem i terapią,a co z tego wyjdzie czas pokaże nie ma co się łamać Dodam iż są też tego plusy, bo możesz decydować tylko o sobie, a jakby czasem tfu tfu alko nie zakręcił butelki to po co takiego mieć w domu i patrzeć, a tak daj mu wolność i niech odpowiada za siebie sam i swoje poczynania ewa29 - Nie 25 Sie, 2013 23:10 A to co czujesz, jest także potrzebne ,aby potem mogło być tylko lepiej Teraz od tej chwili poświęć uwagę,ale sobie samej bo nikt lepiej tego nie zrobi od samej Ciebie, bo tylko Ty jesteś najważniejsza takie moje zdanie Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 07:20
luana napisał/a:
dlaczego cie wkurza???
dobrze, ze nie pije, jednego pijaka mniej.
ale.... samo nie picie nikogo nie uszczesliwi, bo jak sama widzisz, jaki z niego zalosny dran. Po tym wszystkim, co dla niego zrobilas,jak za niego cierpialas,
a jasnie pijaka nawet na slowko nie stac???
wlasnie wkurza mnie dlatego, bo nie wydaje mi sie ze jego zachowanie wobec mnie swiadczy o tym ze swietnie sie trzyma...no ale kogo by to obchodzilo
luana napisał/a:
bo to twoje DDA domaga się uwagi.Chore dziecko alkoholika domaga się uwagi
tak, dzisiaj za kazdym razem, gdy zaczynam myslec znow o nim, o tym co sie dzialo, kto dobrze a kto zle sie zachowal...zatrzymuje sie i mowie sobie, ze teraz jest czas dla mnie, teraz nie bede juz dowiadywac sie co to alkoholizm, jak pomoc alkoholikowi, ale raczej czymjest wspouzaleznienie i dda oraz jak sobie moge pomoc...czas zajac sie soba!Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 07:23
ewa29 napisał/a:
Moim zdaniem dobrze, że jesteście osobno bo każde z Was może wreszcie zająć się swoim życiem i terapią,a co z tego wyjdzie czas pokaże nie ma co się łamać
Ewo...tak dobrze, ale nie wiem czy jak przez to przebrne bede chciala miec z nim cokolwiek wspolnego...takich rzeczy jakie mi fundowal, znow funduje swoim olewaniem i egoizmem moze i da sie wybaczyc, ale nie da sie zapomniec...na bazie takich fundamentow nic chyba juz nie da sie zbudowac...pozatym dzis nie wiem czy mam sile na zwiazek z alkoholikiem, nawet tym juz nie pijacym ponad rok, zrownowazonym, bo zbyt duzy strach mam i pewnie bede miala w sobie myslac o przyszlosci...
zobaczymy co zycie, terapia i praca nad soba sama mi przyniesie...luana - Pon 26 Sie, 2013 10:57
Moniqa napisał/a:
wlasnie wkurza mnie dlatego, bo nie wydaje mi sie ze jego zachowanie wobec mnie swiadczy o tym ze swietnie sie trzyma.
Monika wkurza Cie to, ze kiedy chlal, to jeszcze jakos przy tobie trwal.
A kiedy rzekomo nie chleje (choc nie wiesz , bo go nie widujesz) on cie olewa.
To boli- wiem
Natomiast problem twoj, Monika, polega na tym, ze ty nie znasz normalnego zycia, w stabilnym domu, z mezczyzna - mezem i ojcem, ktory pelni te role w zdrowy sposob, z kobieta - zona i matka, ktora pelni te role w zdrowy sposob. Nie wiesz z praktyki, jak funkcjonuje w zwiazku normalny mezczyzna i jak funkcjonuje normalny ojciec i jak funkcjonuje normalna matka (zakladam, ze twoja mama jest wspoluzalezniona, czyli chora emocjonalnie)
Wiec powiedz, jak chcesz pelnic role zony wzgledem meza, matki wzgledem swoich dzieci w normalny sposob?
no jak?
Ja na wlasnej skorze ci powiem- jest to NIEMOZLIWE!( w zdrowy sposob oczywiscie)
Moniqa napisał/a:
tak, dzisiaj za kazdym razem, gdy zaczynam myslec znow o nim,
przyzwyczaj sie, bo jeszcze dlugo bedziesz o nim myslec
Moniqa napisał/a:
, o tym co sie dzialo, kto dobrze a kto zle sie zachowal..
tam, gdzie byl alkohol nic nie moglo byc normalne!
Moniqa napisał/a:
.zatrzymuje sie i mowie sobie, ze teraz jest czas dla mnie,
Dlatego masz wielkie szanse, oczywiscie, jezeli z nich skorzystasz, ze za rok, dwa , moze dluzej, spojrzysz na to wszystko inaczej, dowiesz sie, jaki powinien byc mezczyzna wobec kobiety, maz wobec zony i ojciec wobec corki.
A wtedy (jestem pewna!) swojego Kubusia olejesz sama.
Moniqa napisał/a:
teraz nie bede juz dowiadywac sie co to alkoholizm
przeciez to nie ty pilasMoniqa - Pon 26 Sie, 2013 11:52
luana napisał/a:
Monika wkurza Cie to, ze kiedy chlal, to jeszcze jakos przy tobie trwal.
Luano, nie trwal, nigdy przy mnie nie trwal jak pil...odchodzil...my sie schodzilismy jak przestawal pic, jak ostatnio chcial wrocic do picia nie chcial ze mna rozmawiac, powiedzial ze mnie nie kocha i mial w du***...dlatego teraz chyba bardziej mie wkurza ze skoro sie tak zachowuje to jak to nie pije, skoro sie tak zachowuje to pewnie zacznie pic...ze skoro nie pije to nikt nie rozumie ze on nie zachowuje sie w stosunku do mnie ok....
luana napisał/a:
Ja na wlasnej skorze ci powiem- jest to NIEMOZLIWE!( w zdrowy sposob oczywiscie)
wiem, zawsze uwazalam ze nie nadaje sie na matke bo nie chce obciazyc swoich dzieci tym wszystkim....tylko czemu przez niego, z nim chcialam to zmienic
luana napisał/a:
Dlatego masz wielkie szanse, oczywiscie, jezeli z nich skorzystasz, ze za rok, dwa , moze dluzej, spojrzysz na to wszystko inaczej, dowiesz sie, jaki powinien byc mezczyzna wobec kobiety, maz wobec zony i ojciec wobec corki
pracuje, daje sobie czas dla siebie, zeby przetrawic dom, rodzicow....a dzis nagle dzwoni moj ojciec (nie wiem czy w wyniku smierci dziadka, mojego spotkania i rozmowy z wujkiem) i on nagle rzuca mi tekstem ze jestem jego corka i on sie o mnie martwi...dzwoni pijany i obrusza sie gdy pytam po co do mnie dzwoni jak jest pijany...rozwalila mnie ta praktycznie nic nie znaczaca rozmowa...ale tak jakby znow to co sobie poukladalam sie rozwalilo....czuje ze to wszystko z czym sobie nie radze to jego wina...wiec niech da mi spokoj, chce sie odciac od niego a on mi nie daje Klara - Pon 26 Sie, 2013 12:26
Moniqa napisał/a:
ale tak jakby znow to co sobie poukladalam sie rozwalilo.
No, to sobie wyobraź na tym przykładzie, jak by wyglądało Twoje całe życie z tamtym facetem.
Nie licz na to, że kiedyś by się to ułożyło, a on w jakieś mało przewidywalnej przyszłości przestałby pić.
Czasem tak bywa, ale znacznie częściej to się nie zdarza.
Przećwiczyłam na własnej skórze, więc uwierz w to co piszę.luana - Pon 26 Sie, 2013 12:41
Moniqa napisał/a:
Luano, nie trwal, nigdy przy mnie nie trwal jak pil...odchodzil...my sie schodzilismy jak przestawal pic,
a wiec wychodzi na to, ze Kubus bral przy Tobie gleboki oddech (w sensie odpoczynku) przd kolejnym chlaniem.
Skoro teraz nie zamierza juz pic, to ty mu sie juz do niczego nie przydasz...
i dobrze- oczywiscie dla ciebie!
Moniqa napisał/a:
wiem, zawsze uwazalam ze nie nadaje sie na matke bo nie chce obciazyc swoich dzieci tym wszystkim....tylko czemu przez niego, z nim chcialam to zmienic
owszem , tez jestem takiego samego zdania-nie nadajesz sie-teraz, a juz napewno nie z nim, przy nim itd.
ale jezeli przebudujesz pewne wartosci w swoim zyciu, jestem przekonana, ze bedziesz wspaniala mama.
Moniqa napisał/a:
dzwoni pijany i obrusza sie gdy pytam po co do mnie dzwoni jak jest pijany
jako raczkujace dziecko forum nauczylo mnie tu pierwszych slow:
"zadzwon, jak wytrzezwiejesz" i tyle i tylko tyle.
Z butelka sie nie rozmawiaMoniqa - Pon 26 Sie, 2013 13:05
Klara napisał/a:
No, to sobie wyobraź na tym przykładzie, jak by wyglądało Twoje całe życie z tamtym facetem.
Klaro...chodzilo mi o mojego ojca...ktory zrobil mi wiele przykrosci...nam....jest podlym i zlosliwym czlowiekiem, ktory nigdy nie potrafil okazac swoich uczuc...ja staram sie bardzo mocno odciac od ojca, od tego co bylo miedzy mna a nim, od tego jakim byl ojcem...czuje ze on jest ogromnym winowajca tego co dzieje sie w moim zyciu....gdy juz mam to poukladane, gdy wydaje mi sie ze z tym sobie radze, akceptuje to takie jakie jest...on nagle dzwoni ze swoim pseudo zainteresowaniem moja osoba, w dodatku bedac pijanym...w tym wszystkim co sie teraz ze mna dzieje rozwalilo mnie to totalnie, tak jakby uciekl mi grunt spod nog
luana napisał/a:
Skoro teraz nie zamierza juz pic, to ty mu sie juz do niczego nie przydasz...
moze tak byc jak piszesz Luano...zreszta ja i tak czuje sie mega wykorzystana...porzucana gdy juz zaczynalam byc zbedna lub zaczelam nie daj boze robic sie problematyczna
luana napisał/a:
"zadzwon, jak wytrzezwiejesz" i tyle i tylko tyle.
szkoda ze ja tyle razy Kubie tego nie powiedzialam...tylko jak odzywal sie do mnie (zazwyczaj pijany) to bylam taka szczesliwa, myslac ze jednak jestem dla niego wazna...Klara - Pon 26 Sie, 2013 13:22
Moniqa napisał/a:
Klaro...chodzilo mi o mojego ojca.
Zrozumiałam Cię Moniko
Pisząc o "tamtym facecie" miałam na myśli Kubę. Gdy pisałam post nie pamiętałam jego imienia i nie chciało mi się szukać, a i też wydawało mi się nieistotne - on już powinien być dla Ciebie "tamtym facetem".
On to właśnie zorganizowałby Tobie życie tak samo, jak Twój ojciec Twojej mamie i Tobie.Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 14:00
Klara napisał/a:
Zrozumiałam Cię Moniko
ahhh nie zrozumialam pod wyplywem dzisiejszych emocji "na tym przykladzie"...tak wlasnie chyba caly czas sie tego balam, ze bedzie tak jak z moimi rodzicami, chociaz oczywiscie ciagle tlumaczac sobie ze on przeciez jest inny, leczy sie (moj ojciec nigdy sie nie przyznal do problemu), wiec bedzie inaczej, lepiej...kurde skad sie to bezpodstawne myslenie bierze...czemu zamiast patrzec na fakty jak bylo, ja ciagle sobie wyobrazam ze bedzie lepiej...i sobie mysle ze juz wtedy nie bedziemy razem jak on sie podniesie i ja tak wiele strace...Klara - Pon 26 Sie, 2013 14:14
Moniqa napisał/a:
i sobie mysle ze juz wtedy nie bedziemy razem jak on sie podniesie i ja tak wiele strace...
Słuchaj.
Może się podniesie, a może nie.
Może przy Tobie, a może dopiero przy innej kobiecie.
Może teraz, a może dopiero za.... dwadzieścia lat... a może nigdy... i tak dalej....
Wyrzuć go po prostu z głowy, bo nie masz wpływu na to co i kiedy on zrobi.
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ!!!!Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 14:21
Klara napisał/a:
ZAJMIJ SIĘ SOBĄ!!!!
tak jest! chociaz to wzbudza we mnie dziwne uczucia po tym jak Kuba mu napisal "zajmij sie swoim zyciem"...ale faktycznie tym razem warto sie chyba posluchac Klara - Pon 26 Sie, 2013 14:23
Moniqa napisał/a:
ale faktycznie tym razem warto sie chyba posluchac
Tylko się nie obrażaj!
To jest "polecenie" będące w naszym stałym repertuarze.
Ja je też wielokrotnie słyszałam, ale dotarło do mnie dopiero po jakimś czasie Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 14:26 wiem...nie obrazam sie...po to tu przyszlam, zeby przeczytac/uslyszec nawet ta najbardziej bolesna prwade, bo wiem ze za jaks czas jej pozytywne przeslanie do mnie dotrze...o ile nie odrazu szymon - Pon 26 Sie, 2013 15:07 cześć siem nie witałem, to siem witam Moniqa - Pon 26 Sie, 2013 15:21 Czesc Szymon Moniqa - Wto 27 Sie, 2013 16:51 czemu ciagle mi sie wydaje, ze on sie odezwie...tak jakbym na to czekala...a gdy pojawia sie mysl, ze to koniec, juz wiecej nie porozmawiamy, nic wspolnie nie zrobimy lapie mnie przerazenie niby odpowiedzialam sobie na pytanie, ze nie chce tak zyc jak z nim zylam, niby rozumiem ze to nie jest tak jak byc powinno...ale nadal chyba wierze ze to sie jeszcze jakos ulozy....co ma sie ukladac, jesli to byla jedna wielka porazka...czemu nagle mialoby sie to zmienic, czemu on mialby sie zmienic...ehhhpannamigotka - Wto 27 Sie, 2013 19:38
Moniqa napisał/a:
czemu ciagle mi sie wydaje, ze on sie odezwie...
A zamknęłaś ten rozdział? Wyryczałas te emocje, cierpiałas tak prawdziwie, jak to zaleciła terapeutka? To co może spowodować, że do niego wrócisz to lęk właśnie, o którym piszesz. Lęk, który alkoholika trzyma przy butelce, palacza przy papierosie a współuzależnioną przy alkoholiku. Może masz takiego małego głoda, czy poczatek nawrotu? tak bym to porównała do alkoholizmu właśnie. Na to dobre jest zajęcie myśli, ustalenie planu dnia, nawet bardzo szczegółowego albo jakas inna zajmująca rzecz- dla mnie jest to oglądanie ulubionego serialu, sprzątanie, praca, mityng.Moniqa - Wto 27 Sie, 2013 22:40
pannamigotka napisał/a:
A zamknęłaś ten rozdział?
tak wiem, pannomigotko, masz wiele racji...gdy porownuje sobie to do alkoholizmu zaczynam to rozumiec...jakie to niesamowite ze lepiej rozumiem problem alkoholizmu niz moj wlasny...przyjme to jako nawroty i bede odwracac mysli na cos innego gdy beda sie pojawiac...i to chyba tyle Moniqa - Śro 28 Sie, 2013 15:47 [quote="pterodaktyll"]
Rzeczywiście niesamowite, tym bardziej, że ja jako alkoholik do dzisiaj pojąć tego nie mogę
_________________[/quote
pterodaktylu...wiesz o co mi chodzi ze jak czytam i slucham i rozmawiam o nie swoim problemie to mechanizmy wydaja sie oczywiste, bo patrze na to jako osoba z boku...natomiast gdy chodzi o rzeczy zwiazane z moim dda lub wspoluzaleznieniem to podobne zdania sa totalnie niezrozumiale...i kosmiczne...o to mi chodzilo i tak to czuje ;-)luana - Czw 29 Sie, 2013 14:21
Moniqa napisał/a:
czemu ciagle mi sie wydaje, ze on sie odezwie...tak jakbym na to czekala..
bo na to czekasz, czekadz na jego sygnal....
zaakceptuj, ze tylko czas moze ci pomoc,
Moniqa napisał/a:
niby odpowiedzialam sobie na pytanie, ze nie chce tak zyc jak z nim zylam, niby rozumiem ze to nie jest tak jak byc powinno...ale nadal chyba wierze ze to sie jeszcze jakos ulozy....
jezeli on i ty nic nie bedziecie robic dla zdrowia, to nic sie nie ulozy.
Nawet, kiedy jeden z partnerow cos dla siebie robi, to jest duuuuzo za malo.
wiem, bo obecnie sama przerabiam ten etap..
-
Moniqa napisał/a:
jesli to byla jedna wielka porazka.
gwarantuje ci, ze byla!
Moniqa napisał/a:
jakie to niesamowite ze lepiej rozumiem problem alkoholizmu niz moj wlasny..
tez tak mialam i czasem jeszcze mam.
dla mnie jest to normalny stan rzeczy.
Jako uzalezniona od swojego alko chcialam najpierw wiedziec co jemu dolega. Bo mi przeciez nic nie dolegalo.
Weszylam, szukalam jak to zrobic, aby on sie zmienil, aby z zombi stal sie czulym partnerem, mezem,ojcem.
Potem mierzylam jego milosc wypitymi kieliszkami, wciaz poszukujac odpowiedzi kocha- nie kocha....
skoro pije- to nie kocha
jak przestawal pic -to jednak kocha
az mi sie teraz w glowie kreci z tej karuzeli...
Moniqa napisał/a:
natomiast gdy chodzi o rzeczy zwiazane z moim dda lub wspoluzaleznieniem to podobne zdania sa totalnie niezrozumiale...i kosmiczne...o to mi chodzilo i tak to czuje ;-)
Jak zaczelam pisac na forum, nie moglam zniesc juz slow pt. ZAJMIJ SIE SOBA!
na te slowa dostalam nawet alergii
Skad mialam wiedziec, jak sie soba zajac, skoro wiecznie bylam zajeta swojim zombim.
Jakis czas pozniej zaczelam (chyba) pojmowac.
Dzisiaj Monika nie trzeba juz ganiac po bibliotece, aby sie czegos dowiedziec.
Dzisiaj wygodnie siadasz w fotelu i szperasz w necie.
jezeli czegos nie rozumiesz, szukasz i czytasz.
.paulinka23 - Czw 29 Sie, 2013 14:57 Czytając Twoją historię Moniko, wydaję mi się że ktoś piszę o tym co właśnie mnie spotyka.
Wiem jaki ogromny ból jest teraz w Tobie bo we mnie jest to samo.
Z moim chłopakiem byłam 2 lata, był to toksyczny związek a jednak robiłam wszystko byleby ode mnie nie odszedł. Na początku bardzo się kamuflował, ukrywał swój problem, jednak z czasem przestało mu już zależeć na czym kolwiek.
Wiem że ma także problemy psychiczne, zdarzyło mu się nawet wbić sobie nóż w brzuch po jednej z dłuższych libacji, uciekał do swoich zapijaczonych koleżków kiedy ja spałam, albo kąpałam się. Szedł do pracy i do niej nie docierał, natomiast do domu tez nie wracał, szukałam go i znajodowałam zawsze pijanego... A mimo wszystko ja dawałam szanse, nawet nie przyszło by mi przez myśl żeby odejść od niego. Połamał sobie rękę, pomagałam,jeżdziłam po lekarzach, załatwiAŁAM pracy ponieważ tam także miał już ,,nagrabione", pieniądze też pozyczyłam i nie moge doprosić się o ich zwrot a sa to bardzo duże pieniądze. Dawał mi nadzieję że dzięki temu wróci, kiedy już mnie nie potrzebuje napisał że mam dac mu spokój, że i tak ze mną już nie będzie i że jest to wina mojej mamy.. dla mnie życie się skończyło.. dalej na siłe próbuje mu pomagać, nie potrafię przestać... co mam zrobić, jak żyć? łudzę się że zrozumie ile dla nniego robię i jak bardzo go kocham to wróci ... paulinka23 - Czw 29 Sie, 2013 15:01
Moniqa napisał/a:
czemu ciagle mi sie wydaje, ze on sie odezwie...tak jakbym na to czekala...a gdy pojawia sie mysl, ze to koniec, juz wiecej nie porozmawiamy, nic wspolnie nie zrobimy lapie mnie przerazenie niby odpowiedzialam sobie na pytanie, ze nie chce tak zyc jak z nim zylam, niby rozumiem ze to nie jest tak jak byc powinno...ale nadal chyba wierze ze to sie jeszcze jakos ulozy....co ma sie ukladac, jesli to byla jedna wielka porazka...czemu nagle mialoby sie to zmienic, czemu on mialby sie zmienic...ehhh
uwierz kochana, że mam doslownie to samo.. ja równierz ciągle spoglądam w telefon z nadzieją że coś napisał .. tak samo jak Ty, czekam na to ..Moniqa - Czw 29 Sie, 2013 15:06
paulinka23 napisał/a:
uwierz kochana, że mam doslownie to samo.. ja równierz ciągle spoglądam w telefon z nadzieją że coś napisał .. tak samo jak Ty, czekam na to ..
paulinko, wiesz co...ja zaczelam zajmowac sie soba, a nie Kuba...postanowilam zrozumiec, ze to co do niego czuje to nie milosc tylko wspoluzaleznienie i gdy zaczynam o nim myslec odsuwam te mysli, gdy boli odsuwam te mysli...znalazlam sobie zajecia i wiesz co...jest tysiac razy lepiej...wyszlam do ludzi i widze ze mozna sie cieszyc zyciem, a nie byc przygnebionym nie wiedziec czemu...jednym slowem dochodze do zrozumienia, ze to nie bylo to co myslalam...ale zobaczymy jak poradze sobie z tym dalej i czy uda mi sie calkiem pozbyc go ze swojego zycia, glowy i serca...Moniqa - Pon 09 Wrz, 2013 10:15 drodzy...taki krotki update...dzis jestem wkurzona, jest mi przykro, ale lepiej...wlasnie z "Kubusiem" przepycham sie o pieniadze...w miedzyczasie okazalo sie ze robi czarny pr mojej kolezance bazujac na informacjach ktore wie o niej ode mnie z czasu gdy bylismy razem...sytuacja jest na tyle nie fajna, ze lacza ich relacje zawodowe...oczywiscie zareagowalam i on sie wypiera...przy okazji dowiedzialam sie ze jestem intrygantka, msciwa i ze to do mnie podobne ze chce na nim zarobic...bo on na przyklad nie ma zamiaru oddawac mi pieniedzy za pol miesiaca gdy placilam wszedzie za nas (i ustalilismy w czerwcu ze sie rozliczymy)...jednego dzis jestem pewna (z calym szacunkiem do wszystkich alkoholikow na forum), ze alkoholik zawsze pozostanie alkoholikiem...lub moze po prostu ku...a trzeba sie urodzic i nie ma to chyba zwiazku z piciem...matiwaldi - Pon 09 Wrz, 2013 10:47
Moniqa napisał/a:
lub moze po prostu ku...a trzeba sie urodzic i nie ma to chyba zwiazku z piciem...
kto się wróblem urodził,ten kanarkiem nie zdechnie..........
olga - Pon 09 Wrz, 2013 10:52 acha, ja uwazam, ze to alkohol mozg lasuje moj eks kiedys byl bardzo odpowiedzialnym czlowiekiem, slownym, honorowym i prawym a stal sie nieodpowiedzialnym zlodziejaszkiemMoniqa - Pon 09 Wrz, 2013 13:07
matiwaldi napisał/a:
kto się wróblem urodził,ten kanarkiem nie zdechnie..........
pewnie tak jest...tylko moje wewnetrzne dziecko caly czas myslalo i marzylo o tym, ze on sie zmieni...ze ja sie myle, ze zbyt brutalnie oceniam...ze jestem niesprawiedliwa...a tu prosze okazuje sie ze to ja jestem ta najgorsza matiwaldi - Pon 09 Wrz, 2013 16:30
Moniqa napisał/a:
a tu prosze okazuje sie ze to ja jestem ta najgorsza
tego nie wiem ......nie znamy się......
ale jednego jestem pewien ,o ile mogę zmienić moje zachowanie wynikające z uzależnienia od alkoholu nie pijąc go ,o tyle nie mogę zmienić swoich własnych przekonań wynikających z moich doświadczeń,wiedzy,emocji.......
innymi słowy jeżeli jestem* cham i mam chamstwo w naturze ,to niepicie nie zmieni tego......
*napisałem w pierwszej osobie ,aby nikogo nie urazić ,choć nie uważam siebie samego za chama złośliwego......
Moniqa - Wto 10 Wrz, 2013 14:36 aaamen Moniqa - Śro 30 Paź, 2013 23:13 wróciłam...bo on wrócił...po kolei...zakończyło się 2 sierpnia kłotnią, moja wyprowadzką jego brakiem zainteresowania, moją próbą walki przez kolejne dwa tygodnie, na którą dostałam tylko jedną odpowiedź "zajmij się swoim życiem"...no to się zajełam...rozpoczęłąm akurat we wrześniu terapię grupową, kontynuowałam indywidualną, czytałam mądre książki, rozmawiałam z Wami...podniosłam się, spowrotem moje poczucie własnej wartości wzrosło powyżej zera, zrozumiałam, że to ni ejest wszystko na co mnie stać, że nie muszę walczyć o niczyją miłośc, nikomu nie muszę nić udowadniać....zaczełam uczyć się być sama ze sobą, zaczeli pojawiać się inni faceci pokazujący mi że można mnie traktować wyjątkowo...jednym słowem zrozumiałam, że jest mi lepiej bez niego, bo też zaczęłam znó podróżować, spędzać czas ze znajomymi nie tylko czasem tylko zawsze gdy tylko ja i tylko ja miałam na to ochotę...piątek trzy, może już cztery tygodnie temu dzwonił ok północy, trzy razy...nie oderbałam, nie oddzwoniłam...w nocy tylko napisałam mu smsa "nie pij, proszę" (sama nie wiem po co), ale już nie odpisałam na jego smsa...zapomniałam....wyjechałam na tydzień wakacji....kolejny piątek godzina 21 dostaję smsa "porozmawiamy"...i oczywiście ja nie wiem po co , na co i dlaczego to sobie robię....pisałam, spotkałam się w końcu...chciałam powiedzieć to czego nie mogłam powiedzieć w sierpniu...to była dla mnie neisamowita rozmowa, pozytywna....uświadomił mi jak ogromny ma problem, uświadomił mi tym co mówił jak ja mało wiem na temat alkoholizmu i że nigdy (przynajmniej na dzień dzisiejszy przy moch własnych problemach) nie dałabym sobie z tym rady...uświadomiło mi to co mówił, że traciłam czas wymagając od niego empatii, emocji, uczuć, zrozumienia, gdy ten chłopak każdego dnia prowadzi walkę z tym, żeby przeżyc kolejny dzień bez alkohlu...dwa razy mu nie wyszło, ale nie pije dalej, wróćił na terapię, wrócił na grupę, pozedł na studia z czym zwlekał bardzo długo...jest taki jaki był za każdym razem gdy wracaliśmy do siebie, ale ja wiem, że ja nie chcę tak jak on żyć ilościowo, nie chcę po prostu przęzywać każdego dnia, ja chcę wnosić jakość do mojego życia, spełniać marzenia, czuć, uczyć się emocji...gdy on jest dzieckiem które uczy się chodzić, jest emocjonalnym analfabetą z ogromym problemem i wiem już dziś, że może to zmieni, ale potrzeba na to wiele czasu, a nawet może okazać się, że nigdy mu się to nie uda..ja tak nie chcę, ja już zrozumiałam, że nie należy żyć marzeniem że on kiedyś bedzie inny...jest taki jaki jest...jest huśtawką nastrojów, huśtawką którą tworzy jego choroba...jego, nie moja...właśnie ona nie jest już moja...wszystko byłoby fajnie, bylabym z siebie dumna i w pełni szczęśliwa, ale niestety od 6 dni mamy codziennie kontakt...słucham o jego problemach (mimo że momentami już mnie to straznie męczy), zaskakuje mnie pozytywnie, gdy on nagle pyta czy u mnie wszystko ok bo mam słaby głos przez telefon...burzy to moje podejscie, że nie ma dla niego nadziei, bo okazuje swego rodzaju empatię, ale wiem też że jedna jaskółka wiosny nie czyni...wiem, że to nie jest facet dla mnie, ale nie wiem czy potrafimy się tylko kolegować...boję się że znów będziemy razem, on znów bedzie kochany, a po kilku miesiącach będzie miał nawrót i znów zostanę potraktowana tak jak zawsze...niby jestem bardziej do tego zdystansowana niż kiedyś, ale wiem, że ta linia po któej stąpam jest cienka...tylko skąd wziąć siłę, żeby to całkiem uciąc...pietruszka - Czw 31 Paź, 2013 00:43
Moniqa napisał/a:
.tylko skąd wziąć siłę, żeby to całkiem uciąc...
jak będziesz tak się nad tym zastanawiać, skąd wziąć to zmarnujesz rok, dwa lata... to może znajdziesz siłę... albo i nie Siłę masz w sobie.
Zapytam się tak: chcesz z nim się związać na całe życie? Chcesz mieć z nim dzieci? Naprawdę uważasz, że nie masz szans spotkać kogoś zdrowszego? Kogoś z kim naprawdę warto by założyć rodzinę?
A jak tam Twoja terapia? Jakoś tak piszesz o niej w czasie przeszłym...Moniqa - Czw 31 Paź, 2013 09:00 Pietruszko...dziekuje za twoja odpowiedz...ale sprobuje jasniej to z czym sobie nie radze to brak sily zeby calkiem zerwac kontakt...to jest tak ze ja nie chce z nim byc...wiem to na pewno...ale nie potrafie sie od niego odciac...lubie spedzac z nim czas...seks jest za***isty tak to jest dosc wazne i pora powiedziec to na glos...no i dzis jest ok bo jego problemy mnie nie dotycza biore z tej znajomosci co chce ale wiem ze stapam po kruchym lodzie ze zaraz znow sie pewnie wkrece...pytanie czy moze uda mi sie nie...boje sie tego a zerwac kontaktu z nim nie umiem...
tak caly czas jak najbardziej chodze na terapie i sluchajac terapeuty wiem ze powinnam to uciac...nie potrafieMaciejka - Czw 31 Paź, 2013 09:03 Może tak nie powinnam to uciąć a czy chce to uciąć i kiedy . Może po prostu wziąść kartkę papieru podzielić j a na pół i wypisac plusy i minusy zostania w tej sytuacji i wyjścia w niej. Pracujesz na przewodniku? Jakie masz korzyści żeby zyc tak jak do tej pory a jakie żeby to zmienić ?pietruszka - Czw 31 Paź, 2013 09:45
Moniqa napisał/a:
wiem ze powinnam to uciac...
e tam... powinnaś pytanie czy chcesz... zwykle jak mówimy sobie :powinnam, trzeba, należy... to mówimy o tym, co tak naprawdę uważamy, że inni by chcieli, byśmy zrobili, tak jakby na zewnątrz był jakiś ośrodek decyzyjny, który nam narzuca określone wybory, a w rzeczywistości czujemy jakiś zewnętrzny przymus, a nie jest to naszym, świadomym wyborem.
Powiem Moniko tak: ja tam nie słyszę (nie czytam) determinacji u Ciebie, potrzebnej do odejścia, czytam natomiast usprawiedliwienia, by z nim zostać, bo może on w cudowny sposób wyzdrowieje. Masz prawo z nim zostać Moniko, przecież to Twoje życie, Twoje wybory i Twoje konsekwencje... Mi ani komuś innemu nic do tego... jak to współuzależniona - lecisz jak ćma do świecy pterodaktyll - Czw 31 Paź, 2013 10:07
Moniqa napisał/a:
wiem ze stapam po kruchym lodzie
A tak przeważnie się to kończy.....
Moniqa - Czw 31 Paź, 2013 13:17 Pietruszko...to nie jest kwestia przymusu z zewnatrz...ja dzis wiem ze mi bez niego jest lepiej...widze ze spedzanie z nim czasu sprawia ze czuje sie gorzej...ale cos mnie do tego ciagnie...to pewnie jak alkoholika do wodki. Mysle sobie ze jestem na etapie w ktorym walcze o sile w sobie do abstynencji i niestety narazie przegrywam....i nie chodzi o to ze to moje zycie i ja je przezyje to wiem i zgadzam sie z nim...ale przeraza mnie to ze dzis nie potrafie uciac z nim kontaktu mimo ze bym chciala bo chce byc szvzesliwa....tak jakbym faktycznie liczyla ciagle na cud ze on sie zmieni.
i wiem to takie proste ze wystarczy ni3 odpisywac i noe kontaktowac sie ale wiadac jestem slaba..Maciejka - Czw 31 Paź, 2013 13:21 Odpowiedz sobie jakie masz korzyści z utrzymywania z nim kontaktu. Nie potrafię , nie moge to tylko wymówki naprawdę mówisz nie chcę . Pytanie dlaczego nie chcesz?
U nas było takie powiedzenie; Przez noge i dalej moge Moniqa - Czw 31 Paź, 2013 13:23 Wlasnie ostatnio doszlam do tego ze generalnie faceci z ktorymi sie zadaje to typy ktore obciazaja mnie swoimi problemami...i tu mam bledne kolo...ze wtedy reqlizuja moja potrzebe bycia potrzebna...wiec to mi to daje....Maciejka - Czw 31 Paź, 2013 13:28 Jesteś potrzebna samej sobie a faceci są dorośli sami moga zająć sie sobą , ty masz prawo byc szczęśliwa i zajmować sie sobą , dbac o siebie. Chcesz być potrzebną to może zajmij się wolontariatem w wolnej chwili zamiast mamusiowac biednemu misiowi.olga - Czw 31 Paź, 2013 13:32 Wylacz telefon, schowaj go, wytrzymaj. Nie odbierzesz raz, drugi, kolejny i on da sobie spokoj. Nie czytaj esemesow, od razu usuwaj. Tez bylam kiedys w takiej samej sytuacji, tez bylo mi trudno sie powstrzymac. Po co odbieralam? Tak bardzo tesknilam? Niee. Dawalo mi to wielka satysfakcje, to bylo cos w sensie zemsty...kiedys to ja wydzwanialam, prosilam zeby wrocil do domu, zeby nie pil a teraz on dzwoni a ja go nie chce, on prosi a ja odmawiam. Tylko po co to? Co pozytywnego daje? Nic. Tylko nakrecalam sie, denerwowalam. Wracaly wspomnienia....pietruszka - Czw 31 Paź, 2013 13:34
Moniqa napisał/a:
to nie jest kwestia przymusu z zewnatrz...
zwykle sami to sobie robimy, bo w głowie nam huczy... głos matki, ciotki, koleżanki, sąsiadki... stereotypy narzucone przez społeczeństwo , powinności narzucone z zewnątrz, które przyjmujemy jako swoje wartości, a które... bywają dla nas szkoliwe...
Moniqa napisał/a:
Wlasnie ostatnio doszlam do tego ze generalnie faceci z ktorymi sie zadaje to typy ktore obciazaja mnie swoimi problemami...i tu mam bledne kolo...ze wtedy reqlizuja moja potrzebe bycia potrzebna...wiec to mi to daje....
czasem na forum pojawiają się takie określenie "skrzywiony celownik " i "p*na siostra miłosierdzia"
O to chodzi w tym całym współuzależnieniu, że szukamy osób toksycznych, dysfunkcyjnych, próbując zrealizować niespełnione własne potrzeby z dzieciństwa (nakłonić, wyleczyć, uratować, pokierować, zbawić... itd - niepotrzebne skreślić) Mnie normalni, ustabilizowani faceci po prostu nudzili... Takie zwykłe życie? Taaakie noormalne? I co więcej nic? I zwiewałam gdzie pieprz rośnie. No i w końcu znalazłam sobie alkoholika i tak patrząc z perspektywy tych lat... na nudę to nie mogłam narzekać... ale o normalnym życiu też zapomniałam...Moniqa - Czw 31 Paź, 2013 13:36 Perelko...i tu wlasnie nie do konca tylko o to chodzi...bo pewnie wchodze zarazem w problem z dziecinstwa czyli pracowanie na milosc...ja ich bede wspierac a oni w zamian mnienpokochaja...pewnie cos w tym jest
Olgo...ja nie odbieralam i nie odpisywalam az zaczelam...problem jest w tym ze on jest teraz w swojej dobrej fazie...czyli jest fajnie...jest mily, slucha mnie, rozmawia...pietruszka - Czw 31 Paź, 2013 13:43
olga napisał/a:
iee. Dawalo mi to wielka satysfakcje,
myśle sobie, że u mnie było jeszcze coś - próba udowodnienie sobie i innym, że jestem dla kogoś tak ważna, to nic, że w czasie jak ostro pił, to byłam najmniej potrzebna, jednak po każdej próbie szantażu z mojej strony, że odejdę, że mam dość - następował miesiąc miodowy, kwiaty, na rękach mnie nosił, i wszelkimi sposobami próbował mnie udobruchać.... a ja się po raz kolejny dawałam przebłagać... i tak do kolejnego razu, az miesiące miodowe zamieniały się w dni, godziny, i w końcu już pił ciągle, a ja wciąż nie potrafiłam odejść, łudząc się wciąż, że to chwilowe, że wrócą dobre dni, że znów będzie mnie na rękach nosił... prawda jest taka - takiego człowieka, takiego Anioła nigdy nie było, nigdy nie istniał w rzeczywistości, to była po prostu strategia, by mnie uspokoić, zalepić plasterkiem, bym znowu dała spokój... by mógł dalej... spokojnie pić...olga - Czw 31 Paź, 2013 13:45
Moniqa napisał/a:
nie odpisywalam az zaczelam...problem jest w tym ze on jest teraz w swojej dobrej fazie...czyli jest fajnie...jest mily, slucha mnie, rozmawia...
bujasz sie na hustawce, raz do gory - i jest fajnie a raz w dol i jest...? sama sobie odpowiedzMaciejka - Czw 31 Paź, 2013 13:56 [quote="Moniqa"]
Perelko...i tu wlasnie nie do konca tylko o to chodzi...bo pewnie wchodze zarazem w problem z dziecinstwa czyli pracowanie na milosc...ja ich bede wspierac a oni w zamian mnienpokochaja...pewnie cos w tym jest
I co wspierasz i dostajesz od niego miłośc czy może manipulację?
Poza tym na mojej terapii nie mogłyśmy przekraczać linii dzieciństwa a zajmowaliśmy się życiem dorosłym tamto było zostawione na pózniej.Moniqa - Czw 31 Paź, 2013 14:13
pietruszka napisał/a:
próba udowodnienie sobie i innym, że jestem dla kogoś tak ważna, to nic, że w czasie jak ostro pił, to byłam najmniej potrzebna, jednak po każdej próbie szantażu z mojej strony, że odejdę, że mam dość - następował miesiąc miodowy, kwiaty, na rękach mnie nosił, i wszelkimi sposobami próbował mnie udobruchać.... a ja się po raz kolejny dawałam przebłagać... i tak do kolejnego razu, az miesiące miodowe zamieniały się w dni, godziny, i w końcu już pił ciągle, a ja wciąż nie potrafiłam odejść, łudząc się wciąż, że to chwilowe, że wrócą dobre dni, że znów będzie mnie na rękach nosił... prawda jest taka - takiego człowieka, takiego Anioła nigdy nie było, nigdy nie istniał w rzeczywistości, to była po prostu strategia, by mnie uspokoić, zalepić plasterkiem, bym znowu dała spokój... by mógł dalej... spokojnie pić...
perelko....wlasnie spelnia to moja potrzebe poczucia bycia wazna....bo mam mysli, ze aaa znow wrocil do mnie...zwlaszcza ze on katmi mnie takimi tekstami w stylu ze tylko mi moze cos tam powiedziec, tylko ja rozumiem...no i ta manipulacja na mnie dziala idealnie....
olga napisał/a:
sz sie na hustawce, raz do gory - i jest fajnie a raz w dol i jest...? sama sobie odpowiedz
olgo....takwygladal moj dom....jak hustawka....raz dobrze, raz zle...i pewnie podswiadomie do tego daze...no teraz juz swiadomie jak sie okazuje....bo jeszcze nie umiem powiedziec sobie nie, jeszcze sie karmie nadzieja, oszukiwaniem samej siebie ze stanie sie cud...i totalnie dzisiaj juz nie rozumiem czemu sie tak dzieje
perełka napisał/a:
Poza tym na mojej terapii nie mogłyśmy przekraczać linii dzieciństwa a zajmowaliśmy się życiem dorosłym tamto było zostawione na pózniej.
moja terapia ma dotyczyc mojego dziecinstwa...ale co ma zrobic terapeuta jak ja przychodze i gadam o kubie...jedyne co to pokazac mi jak bardzo relacja z kuba jest podobna do mojej relacji z ojcem (bardzo to upraszczajac)