czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Wyszłam i nie wracam
She - Wto 29 Lip, 2014 13:47 Temat postu: Wyszłam i nie wracamWitam Was
Sytuacja jak wiele innych. Ja współuzależniona w trakcie terapii. Mąż - niepijący (nie wiem jeszcze czy trzeźwiejący) alkoholik w trakcie terapii. Od dwóch lat boleśnie odczuwałam skutki walki którą toczyłam. Poddałam się w ubiegłym roku. Źle. Poddałam się, ogłosiłam bezsilność dopiero trzy miesiące temu.
Mamy dzieci, jakiś tam majątek i firmę.
Zdecydowałam się napisać na forum aby... nie wiem po co.
Wiem że tamte drzwi zamknęłam i nie chcę wracać do marnej jakości przeszłości.
Chcę nowego życia, nowej mnie.Klara - Wto 29 Lip, 2014 13:49 Witaj She!
She napisał/a:
Poddałam się, ogłosiłam bezsilność dopiero trzy miesiące temu.
Robisz coś poza tym dla siebie?Słoneczko - Wto 29 Lip, 2014 13:52 Witaj na forum.
Ja też wyszłam z życia alkoholika.
Nie wróciłam.
Jestem szczęśliwa sama ze sobą.
Dzieci moje odczuły to samo.
Są również szczęśliwe.
zołza - Wto 29 Lip, 2014 13:54
She napisał/a:
Ja współuzależniona w trakcie terapii. Mąż - niepijący (nie wiem jeszcze czy trzeźwiejący) alkoholik w trakcie terapii.
She napisał/a:
Chcę nowego życia, nowej mnie.
Jak widać ... czesto jednak się zdarza ,że po prostu trzeba zamknąć za sobą drzwi i wejść do innego pokoju ( własnego)
Witaj She fairy - Wto 29 Lip, 2014 14:00 Witaj, ja jestem (jeszcze) żoną alkoholika pijącego
ale mieszkam już sama.
Nie wracam!
Szykuje się do rozwodu.
Jestem sama i jest mi dobrze
She - Wto 29 Lip, 2014 14:07 Oprócz terapii? Tak. Przynajmniej się staram. Fotografuję i byczę się nad morzem-na dzień dzisiejszy.
Chadzam na alanon, gdy mam wolny czas biorę udział w mityngach online.
Gramy w gry z dziećmi, gramy w piłkę.
Dużo czasu zwłaszcza wieczorami poświęcam na czytanie książek które wspomagają moją terapię.
Tylko tyle i aż tyle.olga - Wto 29 Lip, 2014 14:08 witam Klara - Wto 29 Lip, 2014 14:09 To dużo
Tak naprawdę, chodziło mi o terapię i/lub o Al-Anon, bo jakoś tak nie wspomniałaś o tym.Jacek - Wto 29 Lip, 2014 14:48 cześć She
She napisał/a:
Zdecydowałam się napisać na forum aby... nie wiem po co.
podpowiadam - dla siebie
czyż nie dobrze wygadać się przed drugim,o podobnych przejściachmargo - Wto 29 Lip, 2014 15:19 Czesc She - Wto 29 Lip, 2014 15:24
Jacek napisał/a:
cześć She
She napisał/a:
Zdecydowałam się napisać na forum aby... nie wiem po co.
podpowiadam - dla siebie
czyż nie dobrze wygadać się przed drugim,o podobnych przejściach
Jacku, masz rację, właśnie po to tu przyszłam.
Mimo terapii indywidualnej, grupowej i alanon odnoszę wrażenie że to mało, mało, mało.
Bardzo łapczywie chwytam te tylko moje chwile pietruszka - Wto 29 Lip, 2014 16:11 Witaj She.Maciejka - Wto 29 Lip, 2014 16:12 Witaj Jacek - Wto 29 Lip, 2014 16:38
She napisał/a:
Jacku, masz rację,
może bardziej,uważnym uczniem
powiem tak - bom się nie przedstawił
mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem
gdy walczyłem z alkoholem przegrywałem ile razy przed nim uciekałem
gdy byłem na terapii,oczekiwałem pomocy - też nie wyszło - zapiłem
jednak gdy sam zacząłem szukać pomocy i tym przestałem walki ,cheba mogę nazwać ze się udało
cheba - bo wiem ze ta choroba zostaje ze mną
a samo wygadanie się,przed drugim,nie na meetinguAA wyłapałem
a z filmu - "nazywam się Bill W.
była tam taka sytuacja jak to doktor Bob mówi do Bila
Bob - ależ po co przyszedłeś mnie już wielu próbowało pomóc,i żadnemu się to nie udało
na to Bill
Bil - ależ ja nie tobie przyszedłem pomagać
ja to chcę dla siebie zrobić
no i teraz ja tak czynię - gadam z drugim,aby kożyść mieć "ja" miał
KaTre - Wto 29 Lip, 2014 17:28 Witaj She,
Ja podobnie jak Fairy
fairy napisał/a:
jestem (jeszcze) żoną alkoholika pijącego
ale mieszkam już sama.
Nie wracam!
Szykuje się do rozwodu.
Jestem sama i jest mi dobrze
She - Wto 29 Lip, 2014 21:47 Dziękuję za powitanie, jest mi bardzo miło
Powiem o sobie tyle ile wiem na dzień dzisiejszy.
Jestem DDD.
Dysfunkcja mojej rodziny była długa i szeroka jak Wisła.
Najpierw - nagła śmierć mojego kochanego Taty.
Po kilku latach moja matka ponownie wyszła za mąż. Z tego małżeństwa "powstał" mój przyrodni brat.
Ojczym po pewnym czasie zrobił się agresywny, przemoc psychiczna była na porządku dziennym. Mam wrażenie że wtedy pokazał swoją prawdziwą twarz.
Po siedmiu latach "małżeństwa" nastąpił rozwód i pan otrzymał nakaz eksmisji. Czasy były takie ze tym nakazem można było z uśmiechem wytapetować ścianę i w trosce o swoje i nasze bezpieczeństwo, matka zabrała nas i rozpoczęła nowe życie.
Wiele jej zachowań bardzo mnie raziło i dość szybko po skończeniu szkoły, zdaniu matury i zdobyciu zawodu poszłam do pracy.
Mnóstwo rzeczy działo się po drodze, ale na chwilę obecną rozpracowuję je z terapeutką grzebiąc w zakrytych przez czas przeżyciach.
To z grubsza moja przeszłość która przywiodła mnie na forum.She - Nie 03 Sie, 2014 18:58 Witajcie,
Jakoś smutno mi dziś, powoli kończy mi się urlop a to oznacza powrót do domu.
Nie chcę wracać
Chciałabym zamieszkać w zupełnie innym miejscu, w domu który stworzę SAMA, bez męża.
Mimo tego że oboje jesteśmy w trakcie terapii wcale nie jest lepiej.
Mam wrażenie że to odcięcie od alkoholika jeszcze u mnie nie dokonało się tak jak powinno.
Szkoda że tej niewidzialnej więzi nie da się przeciąć fizycznie a psychika wciąż robi "swoje".
Czasami mam wrażenie że jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi i znamy się tylko z ról które oboje przed sobą odgrywaliśmy Słoneczko - Nie 03 Sie, 2014 19:55
She napisał/a:
Szkoda że tej niewidzialnej więzi nie da się przeciąć fizycznie
Cześć. Możesz napisac jaki to powód?
She napisał/a:
znamy się tylko z ról które oboje przed sobą odgrywaliśmy
jest aktor i jest widowniaShe - Nie 03 Sie, 2014 21:26 Słoneczko, problem polega na tym że mąż swoimi "humorami" wciąż potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.
A ja niestety nie umiem jeszcze całkowicie nie reagować na te fochy (wkurza mnie strasznie).
Tak bardzo chciałabym być obojętna na te "humory" ale nie wiem jak to zrobic szymon - Pon 04 Sie, 2014 06:35 unikać wszelakiego kontaktu jak tylko to możliwe (na początku)
a potem wypracować takie coś: cokolwiek powiesz, spływa to po mnie olga - Pon 04 Sie, 2014 06:44 mialam sie nie odzywac bo nigdy z trzezwiejacym alkoholikiem nie zylam ale to jest przeciez zwykla zyciowa sytuacja z jaka ma do czynienia wiele par
wiec moja rada: albo on dostrzega co sie dzieje, stara sie cos ze soba robic aby to zmienic a jesli nie - kopnac w du** i zaczac zyc na wlasny rachunek
w imie czego maz cierpiec? masz obowiazek znosic jego humory bo on trzezwieje? a niech se trzezwieje Ty razem z nim nie musiszSłoneczko - Pon 04 Sie, 2014 07:23
She napisał/a:
A ja niestety nie umiem jeszcze całkowicie nie reagować na te fochy (wkurza mnie strasznie).
Jesteś wyśmienitym widzem. Dopóki ty reagujesz, on będzie cie wyprowadzał z równowagi. Niech sobie trzeźwieje, jeszcze długo będzie miał pijane myślenie, to długi proces, a ty zajmij się swoim zdrowieniem
She napisał/a:
Tak bardzo chciałabym być obojętna na te "humory" ale nie wiem jak to zrobic
Zająć się sobą, terapia solidna dla współ... i będzie dobrze She - Pon 04 Sie, 2014 08:18 Dziś mam grupę i postaram się poruszyć ten temat z terapką.
Mąż ostatnio przeszedł sam siebie i miał pretensje że... uwaga... spałam do godziny 10. Będąc na urlopie i wakacyjnym wypoczynku.
A w nosie z takim wypoczynkiem nawet nad morzem, na urlopie JA nie mogę sobie pospać tyle ile CHCĘ? Tłumaczeniem jego focha było "bo cały dzień skopany, miejsca na plaży zajęte" itp.
do domu i zrobię sobie swoją plażę.
O.
Dzięki dziewczyny She - Pon 04 Sie, 2014 08:51 Olga, odzywaj się, będzie mi bardzo miło
Przecież wiesz że czasami wystarczy jedno słowo, jedna emotikonka i robi się lżej na duszy
Szczerze mówiąc nie znam jeszcze Waszych historii, ale gdy znajdę czas poczytam i będę Was wspierać Słoneczko - Pon 04 Sie, 2014 08:56
She napisał/a:
Dziś mam grupę i postaram się poruszyć ten temat z terapką.
She napisał/a:
A w nosie z takim wypoczynkiem nawet nad morzem, na urlopie JA nie mogę sobie pospać tyle ile CHCĘ? Tłumaczeniem jego focha było "bo cały dzień skopany, miejsca na plaży zajęte" itp.
Mógł iśc sam i zająć miejsce. Żyj i pozwól żyć raczej do niego jeszcze nie dotarło olga - Pon 04 Sie, 2014 11:46
She napisał/a:
Mąż ostatnio przeszedł sam siebie i miał pretensje że... uwaga... spałam do godziny 10. Będąc na urlopie i wakacyjnym wypoczynku.
A w nosie z takim wypoczynkiem nawet nad morzem, na urlopie JA nie mogę sobie pospać tyle ile CHCĘ? Tłumaczeniem jego focha było "bo cały dzień skopany, miejsca na plaży zajęte" itp.
jakbym o eksie moim czytala
wczesnie rano pobudka jak w wojsku mycie, ubieranie, biegiem sniadanie, klamoty pod pache i truchcikiem na plaze
wszystko byloby ok. gdyby dzieci chcialy sie podporzadkowac
pewnego razu udalo mu sie nas zaciagnac na te plaze chyba okolo 8 rano, zajal miejsce przy samiuskim brzegu i z triumfalna mina oswiadczyl, ze teraz to juz nikt mu widoku morza nie zasloni ale byly jaja jak przyszla kobitka i zaczela swoj parawan rozkladac prawie we wodzie, myslalam, ze z wscieklosci te babe w morzu utopi She - Pon 04 Sie, 2014 12:35 Hahaha
Strasznie musiał być wściekły Twój eks, sytuacja jak z kreskówki
Wczoraj zrobiłam tak: wzięłam dzieci, psa, ręczniki i pojechaliśmy na prawie bezludną plażę przy samej granicy. Dzieci się wyszalały, pies wymoczył łapy w wodzie a ja się opalałam w pięknym słoneczku (wreszcie jestem ładnie opalona i podobam się sobie, jupiii).
Mąż został w swoim "błotku", plażował bez nas.
No i dziś przy śniadaniu okazało się że (cytuję) "na plaży wcale nie jest AŻ tak tłoczno jak JEMU SIĘ WYDAWAŁO"
No a ja wraz z dziećmi miło spędziłam cały dzień i wieczór.
Byliśmy bardzo zadowoleni. olga - Pon 04 Sie, 2014 12:53
She napisał/a:
Strasznie musiał być wściekły Twój eks, sytuacja jak z kreskówki
nooo awantura na cztery fajery byla oburzony byl, jak ona mogla wejsc na jego miejsce, zapytalam go tylko czy miejscowke na plazy wykupil
She napisał/a:
Wczoraj zrobiłam tak:
i bardzo dobrze zrobilas on wyobraza sobie, ze ma plan na uszczesliwienie rodziny tylko nie bierze pod uwage tego, ze wcale ten plan nie musi dobry dla wszystkich, ze byc moze uszczesliwia tylko jego a dla reszty jest ciezaremShe - Pon 04 Sie, 2014 13:30 My w tym roku dokupiliśmy drugi parawan i od razu "zajmujemy" tyle miejsca żeby nam było dobrze i wygodnie. Oczywiście ilość "zajętego" miejsca mieści się w rozsądnych granicach, a jednocześnie każdy z naszej piątki (wliczając psa) ma do dyspozycji taki "tylko swój" kawałek.
Za rok znów będą wakacje a wtedy (o ile moja SW mi pozwoli) będę spać tyle ile będę chciała, nawet jeśli miałoby to wiązać się z wyjazdem tylko z dziećmi.
Świat dziś, właśnie teraz w tej chwili znowu jest piękny, chyba terapia tak na mnie działa bardzo się cieszę że po dwóch tygodniach niebytu wracam do terapki i dziewczyn z grupy muzyka11111 - Pon 04 Sie, 2014 15:53 Temat postu: Wyszlam i nie wracamjakbym o eksie moim czytala
wczesnie rano pobudka jak w wojsku mycie, ubieranie, biegiem sniadanie, klamoty pod pache i truchcikiem na plaze
Olga jak ja to znam...ciekawe praktycznie stosuja jeden schemat...Słoneczko - Pon 04 Sie, 2014 15:56
She napisał/a:
No a ja wraz z dziećmi miło spędziłam cały dzień i wieczór.
Byliśmy bardzo zadowoleni.
She napisał/a:
Za rok znów będą wakacje a wtedy (o ile moja SW mi pozwoli) będę spać tyle ile będę chciała, nawet jeśli miałoby to wiązać się z wyjazdem tylko z dziećmi.
Świat dziś, właśnie teraz w tej chwili znowu jest piękny, chyba terapia tak na mnie działa
Na pewno Na mnie terapia też podziałała esaneta - Pon 04 Sie, 2014 21:59
muzyka11111 napisał/a:
praktycznie stosuja jeden schemat...
choroba ta sama, to i opus moderandi identyczny anuszka - Wto 05 Sie, 2014 06:19 Moj maz jesst czynnym alko ; ale widze , ze mechanizm z trzezwiejacym jest taki sam .
Jak pije wszystko kreci sie wokol niego , jak nie pije rowniez . Machina dziala , ku radosci pana i wladcy -manipulatorzy jedni .
Najtrudniej jest odciac sie od nich od ich chorego myslenia i isc wlasna droga , niewielu to sie udalo ale sa tu u nas takie okazy ja OLGA , MARGO , SLONECZKO ,i wiele innych takie ktore zdecydydowaly sie zostac przy alko pijacych i trzezwych jak nasza kochana KLARCIA czy PIETRUSZKA itd
Madre te nasze dziewczyny , przeszly swoje , zrzucily z plecow krzyze mezow a zaczely niesc tylko swoje -bo kazdy ma swoj, a nie( dwa tzn meza plus nasz ),
Na mnie moj alkotez ma dalej duzy wplyw , dziala na mnie jak plachta na byka,
duzo pracy przedemna , bardzo duzo jeszcze
SHE -powodzenia w odzyskiwaniu siebie i stawianiu granic , widzisz nawet na plazy zaznacza sie swoje terytorium zeeby ktos na nie z buciorami nie wlazil ,kazdy czlowiek ma taka nisze -gdzie powinien czuc sie bezpieczny She - Wto 05 Sie, 2014 07:47
Cytat:
w odzyskiwaniu siebie i stawianiu granic
Anuszko, staram się jak mogę.
Nie jest dobrze bo terapka ma urlop 3 tygodniowy. A ja teraz bardzo potrzebuję grupy.
Pociesza mnie myśl że w międzyczasie mam spotkanie z psychiatrą i indywidualne.
Smuci mnie to że w przypływie kryzysu emocjonalnego będę ryczeć w poduszkę.
Mąż nie pije, ale jednocześnie nie trzeźwieje. Nie martwi mnie to (wybór należy do niego) ale nie czuję się jeszcze na tyle silna aby go nie zauważać. To mnie martwi. Szukam drogi która pozwoli mi odciąć się od jego fochów i nie wiem czy jestem ślepa czy jak?
Tak bardzo bym chciała żeby poszedł sobie w... cholerę. Żebym nie musiała go oglądać.
Kiedyś myślałam że samo "nie picie" wystarczy.
Dziś skłaniam się ku myśli że to się nie uda. Że nasze małżeństwo było jedną wielką farsą.
Dla mnie ważny jest mój spokój i spokój dzieci. I tak w ten oto sposób każde z nas powoli idzie w swoją stronę.
Żal mi tylko tego że byłam głupia i tak bardzo, ale to bardzo chciałam żeby ktoś mnie kochał że dla tego "chcenia" i pozorów związku po drodze straciłam siebie.
Mam dziś zły dzień Klara - Wto 05 Sie, 2014 07:56
She napisał/a:
Mam dziś zły dzień
Marianna - Wto 05 Sie, 2014 09:04 Ja podziwiam kobiety które pozostają w takich związkach i potrafią się oderwać całkowicie
tak by nie przeżywać lęków i depresji.
Dla mnie wyłaczenie napiecia nerwowego i podświadome wyczekiwanie było ponad moje siły
i nie warte mojego zdrowia. Zresztą nie raz tak bywa że mąż nie pije, chodzi jak w zegarku a żona spada w dół. Im z nim lepiej tym gorzej ona się czuje i tym bardziej jest zagubiona bo "przecież wszystko jest ok.
Mówię to po wielu latach z alkoholikiem, po 2 latach jego picia, nie picia byłam jeszcze całkiem w formie. Po 9 już nie jestem. Dlaczego nie rozpoczęłam wcześniej terapii i nie wyrwałam się z tego związku...bo nie wypadało, bo to mąż, bo wspólne sprawy, bo kocham, bo tak sie nie robi itd..
Jeśli źle sie czujesz to moja rada dosyć drastyczna - separacja, odizolowanie się fizycznie przynajmniej na jakis czas od męża, abyś Ty mogła się zając sobą a mąż swoim leczeniem.
Aby każdy mógł zdecydować za siebie.
Może ktos się nie zgodzi bo dzieci... ale dzieci potrzebują mamy spokojnej zdrowej.Słoneczko - Wto 05 Sie, 2014 09:35 Ja dziś z pełną świadomością stwierdzam, ze nie podołałabym trwać
przy trzeźwiejącym co dopiero alko
Taki spokój wewnętrzny jaki mam obecnie nigdy bym nie osiągnęła
pozostając w związku, gdzie i ja i on bylibyśmy w terapii.
Dzieci są dobrymi obserwatorami i fundować im bym nie mogła kolejnych stanów
emocjonalnych rodziców, a jestem przekonana,
ze takowe by nadal występowały
Jak chce alko trzeźwieć to niech sobie trzeźwieje, ale sam z dala.
Ja potrzebowałam swojej przestrzeni do zdrowienia i wiem,
jak bardzo alko trzeźwiejący potrzebuje swojej
Każdy niech odpowiada za siebie i
staje sie pełnym w sobie zdrowym jabłuszkiem
A potem, kiedyś tam...
To juz nowa historyja She - Wto 05 Sie, 2014 09:54
Cytat:
nie przeżywać lęków i depresji.
Marianno, myślę że napięcie nerwowe nie jest związane z moim mężem.
On ma swój problem (alkoholizm), ja mam swoją własną dysfunkcję. To praca nad moją "wadą", odkrywaniem jej kolejnych warstw, czyszczeniem bolących ran powoduje u mnie takie nastroje.
Całe szczęście że wizyta u psychiatry już w tym tygodniu niech on zdecyduje co zrobić z takim typem jak ja
Nie boję się że mąż wypije, nie wypije, zje czy nie itp. - nie interesuje mnie to. Ten etap mam za sobą. Te numery już nie działają - mąż zrzekł się na piśmie całego majątku a ja dzięki temu mam psychiczny komfort i wiem że w razie czego jest gotowy do wdrożenia plan B.
Czasami jednak zdarza się jeszcze to że pozwalam aby humory alkoholika miały wpływ na moje samopoczucie, ale problem został zdiagnozowany i pracuję nad tym bardzo intensywnie
Jeszcze trochę i wiem że mi się uda
Moje złe samopoczucie wynikało raczej z tego że najbliższe tygodnie spędzę bez wsparcia terapki i grupy.
Ale nie ma tego złego - dziś zamierzam aktywnie spędzić dzień z chłopcami, mam kilka pomysłów i chcę zrealizować dzisiaj choć jeden z nich.She - Wto 05 Sie, 2014 09:59
Cytat:
Każdy niech odpowiada za siebie i staje sie pełnym w sobie zdrowym jabłuszkiem
Słoneczko, wyjęłaś mi te słowa z ust.
Słoneczko - Wto 05 Sie, 2014 16:03
She napisał/a:
Cytat:
Każdy niech odpowiada za siebie i staje sie pełnym w sobie zdrowym jabłuszkiem
She napisał/a:
Słoneczko, wyjęłaś mi te słowa z ust.
Słoneczko - Wto 05 Sie, 2014 16:21
She napisał/a:
Moje złe samopoczucie wynikało raczej z tego że najbliższe tygodnie spędzę bez wsparcia terapki i grupy.
Mnie też dopadały takie dni
Ja mam teraz raz w miesiącu grupę, o, właśnie dziś jadę do ośrodka. Tyle, ze teraz już nie mam takich niepokoi, mam full zajęć i nie mam czasu myśleć, tak jakoś wyszło
She napisał/a:
Ale nie ma tego złego - dziś zamierzam aktywnie spędzić dzień z chłopcami, mam kilka pomysłów i chcę zrealizować dzisiaj choć jeden z nich.
Fajnie. Realizuj się pod warunkiem, ze nie oczekujesz samych pozytywów.
U mnie bywało i tak, ze oczekiwania były inne niż rzeczywistość,
a wtedy znów czułam zawód i po co?
Wreszcie nauczyłam się realizacji planów
na przysłowiowe "dziś"
od małych kroczków: jednej dwóch spraw.
Kiedyś na siłę zakładałam, ze tego dnia wykonam i to, i to, i to,
a jak nie zdążyłam, nie dałam rady,
czy też sie nie powiodło,
to byłam tak bardzo rozczarowana,
ze nawet płakałam z bezsilności,
a przy tym siebie samą dołowałam,
że mi się nie udało,
ze jestem do niczego
Nie oczekuję i nie zawodzę siebie
A jeśli mi sie powiedzie na koniec załatwiania sprawy
to mam nagrodę
A jak sobie więcej spraw załatwię, niż zamierzałam,
to również mam satysfakcję i to podwójną
pietruszka - Wto 05 Sie, 2014 17:46
She napisał/a:
Moje złe samopoczucie wynikało raczej z tego że najbliższe tygodnie spędzę bez wsparcia terapki i grupy.
A może Al-anon jednak?
Albo kawa z koleżanką z grupy?Kami - Śro 06 Sie, 2014 06:52 She napisał/a:
Cytat:
dieta powiadasz ??? ja już zaczęłam jakieś odchudzanko alko dojechał i przestałam ( ale dzięki Bogu nie utyłam z powrotem !!!! ) mam jeszcze z 5 kg do zrzucenia dla siebie samej by mi fajnie ze sobą było ...
zaczynamy się dopingować ????? pilnuj mnie to ja Ciebie zacznę oki ???
Mogę dołączyć do Was? Mam jeszcze 7,5 kg w plecy a razem jakoś raźniej
DAWAJ !!!!! czekamy !!!!!
NIM WRÓCI TERAPEUTKA ZAJMIESZ SOBIE CZAS MYŚLENIEM O SOBIE !!!!! She - Śro 06 Sie, 2014 17:45
pietruszka napisał/a:
A może Al-anon jednak?
Albo kawa z koleżanką z grupy?
Kawa odpada, ale dziś jest miting Al-anon online
Dzięki pietruszko za przypomnienie She - Czw 07 Sie, 2014 19:55 Jakoś tak spojrzałam sobie na ostatnie dni i zauważyłam że dziwnym trafem to o czym pomyślę układa się po mojej myśli i to zupełnie niespodziewanie
Przykład - ostatnio myślałam o tym jakby to było prowadzić miting Al-anon. No i... wkrótce będę prowadzić, po raz pierwszy
Było po drodze jeszcze kilka takich spraw które bardzo, ale to bardzo chciałam zrobić po swojemu. One także ułożyły się po mojej myśli.
Udało się
Bardzo się cieszę, z wszystkiego. Nawet z tak małych rzeczy milutka - Czw 07 Sie, 2014 20:23
She napisał/a:
Witam Was
Witam Cię serdecznie:)
Nie mam zbyt dużego doświadczenia w tej kwestii czyli życia z trzeźwiejącym alkoholikiem ale pamiętam okres kiedy mój mąz był po terapii zamkniętej i po niej nie pił jakieś 4 albo 5 miesięcy ...dla mnie ten okres z nim był koszmarem ...miałam wrażenie ,że mam u swego boku kolejne małe dziecko dla którego musze mieć cierpliwość ...na początku było ok .ustępowałam bo wiedziałam ,że tak czasem trzeba ale stało się to męczące ...ciągłe podejrzewania mnie o coś ,ciągłe niezadowolenie ,że zrobiłam coś co było nie po jego myśli ....ostatni miesiąc przed zapiciem był niemożliwy ,,,ciągle zły ,ciągle z miną męczennika zwykły spacer był dla mnie koszmarem ...narzucał mi co mamy wieczorem oglądać np.filmy sensacyjne ...których ja nie lubię ...albo historyczne ...jak powiedziałam ,że Ty oglądaj sobie a ja sobie surfuje po internecie to zazwyczaj wychodził zły z pokoju okazując w ten sposób niezadowolenie ..kład się zły spać odwracając się plecami ..koszmar po prostu ....trzeźwy był gorszy niż podpity ...ale to dla mnie było nowe doświadczenie które sprawiło ,że podjęłam decyzje których trzymam się do dziś i ciesze się ze swojej wolności mimo ,że mieszkamy we wspólnym domu Moi chłopcy również zauważyli ,że jak go nie ma w pobliżu ja jestem o wiele weselsza i nie denerwuje się z byle powodu i...co lubią ...podobno jestem uśmiechnięta i szalona pozdrawiam serdecznie She - Pią 08 Sie, 2014 09:13 Witaj Milutka
Ja tłumaczę to sobie tak że mina męczennika to jego mina. Złe samopoczucie - to jego złość.
Humory, fochy oraz inne stany - to jest JEGO, nie moje.
Jest mi coraz łatwiej aczkolwiek są jeszcze momenty w których te jego "działania" mają wpływ na mnie.
Dlatego pracuję nad sobą, nie nad nim
Pozbyć się go z domu? Czemu nie, jeżeli nie będzie trzeźwiał, nasze drogi się rozejdą, zrobię to bez skrupułów. Kiedyś ta myśl mnie paraliżowała. No bo jak to, wywalić go z domu, z firmy, z życia?
Teraz (dzięki terapce i dziewczynom) nie mam już skrupułów, żadnych.
Na chwilę obecną jednak on jest na początku terapii (tak jak ja) i to JA zdecydowałam że dam mu kredyt zaufania. Jednak czy zostanie on wykorzystany, nie zależy to ode mnie (zawsze może go zwrócić, jak w banku i wtedy powiem mu papa , idź trzeźwiej jak chcesz ale beze mnie.
Przygotowuję się do różnych możliwych rozwiązań, lecz ich wprowadzenie w życie nie nastąpi z dnia na dzień, jest to niemożliwe. A że akurat wszystko jakoś się zbiegło w czasie (jego zapicie, moje początki terapii, jego początki terapii) to ok
Dlatego też konsekwentnie wyznaczam granice, swoje granice których nie pozwolę już przekroczyć ani sobie ani nikomu innemu, żeby nie wiem co
Kiedyś było tak:
Następstwem poprzedniego było:
Teraz jest tak:
A co z tego wyniknie to nie wiem ale chcę być szczęśliwa, obłędnie radosna. Chcę się cieszyć każdym dniem razem z dziećmi. W zgodzie ze sobą i dzieciakami
I postaram się dojść do tego a potem pracować nad sobą żeby ten stan utrzymać.
Ja też Cię pozdrawiam Kami - Pią 08 Sie, 2014 10:02
She napisał/a:
Pozbyć się go z domu? Czemu nie, jeżeli nie będzie trzeźwiał, nasze drogi się rozejdą, zrobię to bez skrupułów. Kiedyś ta myśl mnie paraliżowała. No bo jak to, wywalić go z domu, z firmy, z życia?
Teraz (dzięki terapce i dziewczynom) nie mam już skrupułów, żadnych.
Nawet niech Ci przez myśl nie przejdzie by go przez chwilę żałować ja byłam i głupia i bez terapii i wyszłam z domu jak stałam z jakimiś osobistymi rzeczami. Do dziś tłukę się po wynajętych mieszkaniach a on dewastuje wille 3 piętrową i grosza na dzieci nie daje. Jest 8 lat jak od niego odeszłam a do dziś ma pretensje. Mieszkam we Włoszech tu jak się nie ma albo nie pracuje to się nie płaci na dzieci( on pije nadal i nigdy nie odebrał z sądu wezwania ) odpuściłam sobie bo poniekąd mam związane ręce. Moja córka odziedziczyła po babci więc gdybym go oskarżyła ( majątek po jego rodzicach nadal nie podzielony co komu w udziale on ma siostrę i toczą wojny ... wnuki są spadkobiercami po teściowej ale mój były mąż i jego siostra dożywotnio mogą korzystać - skomplikowane - wiem !!!) więc komornik blokuje absolutnie wszystko póki mnie nie spłaci a tego jest sporo. Wolę już z nim teraz komunikować jak to mówią "po dobrośći" mała kończy teraz 18 lat i może jej przynajmniej odda antyki unikaty i podobne rzeczy.
Byłam głupia bo powinnam wzywać Karabinierów i zgłaszać kłótnie i to on by musiał opuścić dom a nie ja ...... mądry Polak po szkodzie .....
morał - skrzywiona psychika niskie poczucie wartości i w konsekwencji drugi związek z kolejnym czynnym alkoholikiemKami - Pią 08 Sie, 2014 10:12 czego spodziewać się też po włoskich sądach jak podały wiadomości, że Francesco Schettino ten co uciekł ze statku Costa Concordia został zwolniony z więzienia i wykłada na uniwersytecie Sapienza w Rzymie jako ekspert na temat jak zachować się podczas zagrożenia na morzu i nie panikować .....
ręcę opadają She - Pią 08 Sie, 2014 10:28
Kami napisał/a:
i bez terapii i wyszłam z domu jak stałam
a teraz już wyterapeutyzowana?
Kami napisał/a:
do dziś ma pretensje
Nie jesteś sama
Kami napisał/a:
Mieszkam we Włoszech
Kami, mam bardzo dobrą koleżankę, która jakiś czas temu związała się z Włochem. Owocem tego związku było dziecko, które latami nie widziało ojca. Nie wspominając o zaspokajaniu potrzeb tego dziecka. Koleżanka wróciła do Polski, tu wychowała dziecko, bez jakiejkolwiek pomocy owego Włocha. On był nawet na tyle bezczelny że wielokrotnie chciał pomocy od K, chciał pożyczać kasę od niej , mieszkać u niej , przedstawiając jej kolejne swoje "panie"
Kiedyś miałam okazję go poznać i zamienić kilka słów - wysłuchałam takiej historii że hej Jej głównym motywem było "bo K (ta moja koleżanka) to zła kobieta była"
On nie widział krzywdy którą wyrządzał swojej rodzinie, interesowała go tylko jego d..a.
A dziś? ma to co ma, czyli jedno wielkie NIC. Jest sam, "panie" go opuściły, schorowany, zniszczony przez własne toksyczne zachowanie.
Za to K ma spokojne, może nie opływające w luskusy, ale radosne życie. Udało jej się wychować dziecko i całkiem fajnie jej to wyszło
Tak więc nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Będzie dobrze, uśmiechnij się Kami - Pią 08 Sie, 2014 10:47
She napisał/a:
Dzisiaj 11:28
Kami napisał/a:
i bez terapii i wyszłam z domu jak stałam
a teraz już wyterapeutyzowana?
zdrowiej myślę i się już za nic nie obwiniam i jeszcze do niedawna kochałam na zabój polskiego alko ale już mi ta miłość przechodzi .... śpię normalnie, nie mam ataków paniki a i nim już tak nie przejmuję i już mnie nie boli że zawsze przede mną była butelka z piwem
jest dobrze ale chcę by było jeszcze lepiej
i tak jak on w tym związku niewiele o mnie myślał tak mi się go teraz kochać odechciało.
Cokolwiek by się nie zadziało nie chcę tego naprawiać bo z perspektywy czasu widzę ile ja siebie włożyłam w ten związek a nic z tego nie miałam poza bólem i cierpieniem .....
Nie zasłużył sobie na mnie ......... i mówię to ze świętym przekonaniem a jeszcze do niedawna myślałam, że to ja za nogi Boga złapałam... She - Pią 08 Sie, 2014 10:54
Kami napisał/a:
jest dobrze ale chcę by było jeszcze lepiej
Kami, a co robisz w tym kierunku?Kami - Pią 08 Sie, 2014 10:57
She napisał/a:
Dzisiaj 11:54
Kami napisał/a:
jest dobrze ale chcę by było jeszcze lepiej
Kami, a co robisz w tym kierunku?
to co kiedyś mi się wydawało niemożliwe ..... zajęłam się sobą czyli moim życiem a nie jego powolnym umieraniem Kami - Pią 08 Sie, 2014 11:04 nie znaczy She, że nie mam chwil słabości mam i to wracają częściej niż bym chciała ale i tu znalazłam dla siebie pocieszenie, wracają na krótko i z tym daję sobie radę i są jeszcze te chwile, kiedy mam awaryjny telefon do przyjaciela a na nich nigdy się nie zawiodłam ....nawet bilans tej z nim historii na plus mi wyszedł - poznałam własne słabości i swoją psychikę ze strony z jakiej w ogóle nie znałam i dzięki jego problemom ja zyskałam nowych przyjaciół, ale wdzięczna mu za to nie zamierzam być She - Pią 08 Sie, 2014 11:27
Kami napisał/a:
zajęłam się sobą
chodzisz poza tym na terapię, czy Al-anon? Niestety nie doczytałam, przepraszam
Nie wiem jak to jest "być po" terapii (początkująca jestem) ale już teraz terapka powiedziała nam że w przyszłym roku na początku będzie ciąg dalszy czyli różne warsztaty.
I każda dziewczyna która będzie miała chęć, będzie mogła korzystać z dalszej nauki oraz wsparcia.
Kami napisał/a:
że nie mam chwil słabości
Kami, ja też je mam. Każda z nas je ma. Nawet śmiem się odważyć że każdy człowiek je ma, współ jest tylko trudniej bo oprócz SWOICH chwil słabości dobrowolnie wzięłam sobie na bary CUDZE.
Ciągnęłam z nadludzką siłą ten wóz, a właściwie kilka wozów załadowanych bagażami doświadczeń i uczuć innych ludzi. Co gorsza, czułam się odpowiedzialna za to co na ich wozach jest zapakowane.
W normalnych zdrowych związkach ludzie tak nie robią. Mówią "mam swój wóz, jak chcesz to zbuduj sobie własny i na niego pakuj swoje niepowodzenia i porażki".
Na dzień dzisiejszy nie wiem, nie jestem w stanie określić ile tych wozów wzięłam/ciągnę/ciągnęłam za sobą. Na to jest za wcześnie. Ale wiem że poprzez terapię, Al-anon i... no właśnie "telefon do przyjaciela" dążę do tego żeby zrzucać po kolei nie moje rzeczy i zostać tylko z wozem zrobionym przeze mnie.
Moim "przyjacielem na telefon" jest mój wujek. Alkoholik trzeźwiejący od kilkunastu lat.
Bardzo mądry alkoholik.
Dziękuję Ci M (kiedyś odważę się żeby pokazać Mu ten wątek).Kami - Pią 08 Sie, 2014 12:21
She napisał/a:
Moim "przyjacielem na telefon" jest mój wujek. Alkoholik trzeźwiejący od kilkunastu lat.
Bardzo mądry alkoholik.
Dziękuję Ci M (kiedyś odważę się żeby pokazać Mu ten wątek).
Nie chodzę na al-anon bo tu gdzie mieszkam nie ma, gdyby ze mną było bardzo źle pewnie bym się na trochę przeniosła do Polski dowiedziałam się sporo z forum i też od dziewczyn osobiscie które tu poznałam czytam bardzo dużo na temat uzależnień i sporo się o sobie dowiedziałam. Wiem, że ciągnę za sobą problem od czasów dzieciństwa byłam DDA i mimo, że u mnie w domu nie było przemocy to i tak mi nie pasowała atmosfera, gdzie wszystko toczyło się pod muzykę ojca i dla tak zwanego świętego spokoju a gdzie tu mowa o jakimś spokoju i jaki on święty, skoro odbywało się wszystko naszym - dzieci kosztem.... Mama zawsze była do usług ojca a kiedy umierała chora na raka niewiele miała wdzięczności z jego strony bo on albo pił bo nie mógł patrzeć jak ona cierpi albo musiał na działkę jechać. Ukłony dla mojej siostry, która sie przeniosła do mieszkania rodziców i do mamy dyspozycji była do końca znosząc humorki tatusia, który się po jej śmierci zapił na śmierć, umierając na ulicy.
Wydawało mi się, że sobie radzę i że każdemu należy się pomoc a dziś już wiem, że pomóc można tylko tym, którzy poproszą o takową.
A ja no cóż chciałam być siostrą miłosierdzia dla mojego partnera alko bo przecież on mnie kochał a ja go wielbiłam. Dziś wiem, że pomóc mogę sobie a na jego życie nie mam wpływu, .... jestem trochę Zosią-samosią u mnie terapia to metoda prób i błędów, nikomu nie polecam ale dużo ostatnio czytam i analizuję. Jak na razie mi to wystarczyło by sie podnieść
Dla mnie są też wsparciem szczere wyznania "naszych chłopaków" z dekadencji ich szczere wyznania o wychodzeniu z nałogu odsuwają mnie od bycia w takiej relacji ja na szczęscie nie mam z nim wspólnego nawet kredytu.
Mąż despota pokaleczył mi duszę to tam miałam siniaki o których istnieniu nie miałam pojęcia bo siniak kojarzył mi się z odcieniem fioletu pod okiem lub na ciele .... partner alko miał i ma depresję lękową przez swoje picie ale teraz wiem, że depresja jego jest skutkiem picia a nie odwrotnie i mimo moich kiedyś starań nie byłam w stanie mu pomóc a dziś no cóż .... nie chce mi się !!! jego stany mam głęboko w .... !!! wiem, że na forum nie można być bezpośrednim to powiem tak ....mam to daleko za sobą
ja nie mam już problemu kiedy on do mnie dzwoni, bo nie odbieram a jak zapyta czemu nie odebrałam to mówię odważnie - bo mi się nie chciało
dedykuję sobie mój czas nawet jak mi się nic nie chce - to jest moje dla mnie niechcenie i tego się trzymamShe - Nie 10 Sie, 2014 10:26 Dziś upiekę tort.
Zrobię to z kilku przyczyn.
Pierwsza - mam dziś urodziny.
Druga - czuję że w końcu nie jestem sama, za co Wam dziękuję
Trzecia - trafiłam na to forum dzięki pewnej wspaniałej osobie i chciałabym Jej za to podziękować.
Czwarta - mam ochotę na coś pysznego.yuraa - Nie 10 Sie, 2014 10:33
She napisał/a:
mam dziś urodziny.
no to
smokooka - Nie 10 Sie, 2014 10:46 Wszystkiego najlepszego She!!!!!!! Borus - Nie 10 Sie, 2014 10:51 Wszystkiego dobrego, She... Maciejka - Nie 10 Sie, 2014 10:51 margo - Nie 10 Sie, 2014 11:09 Wszystkiego dobrego!!
olga - Nie 10 Sie, 2014 11:47 Wszystkiego najlepszego She - Nie 10 Sie, 2014 11:58 Bardzo, bardzo Wam dziękuję
Aż się popłakałam ze wzruszenia...
Tort... robi się sam, a właściwie robią go dzieci.
Chłopcy powiedzieli że właśnie dziś mam... leżeć i pachnieć
Więc leżę, pachnę i... cieszę się.
To moje pierwsze urodziny odkąd wyszłam z problemem do ludzi.
Pierwsze urodziny w których ktoś zrobił coś za mnie.
Jest mi z tym dobrze i chciałabym żeby każde kolejne były takie same lub jeszcze lepsze.
Zaczęłam rozumieć tekst piosenki "Kocham Cię życie" Edyty Geppert.
To jest piosenka o mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=iIxp-Omr6pwBARBARA - Nie 10 Sie, 2014 12:20 Wszystkiego najlepszego szymon - Nie 10 Sie, 2014 12:29 wszystkiego dobrego a ten tort to się zrobił już? Matinka - Nie 10 Sie, 2014 12:39 Spełnienia marzeń!
She - Nie 10 Sie, 2014 12:46
szymon napisał/a:
a ten tort to się zrobił już?
Jeszcze nie - jest w trakcie
Dzieciaki robią, a gdy zrobią to się z Wami wirtualnie nim podzielę, a co Janioł - Nie 10 Sie, 2014 12:51 Najlepszego !!!szymon - Nie 10 Sie, 2014 12:53 koniecznie wstaw foto Duszek - Nie 10 Sie, 2014 12:58 Wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim spełnienia marzeń pietruszka - Nie 10 Sie, 2014 13:10 Wszystkiego dobrego Klara - Nie 10 Sie, 2014 13:31
She, życzę Ci mocnego pokochania SIEBIE
Kami - Nie 10 Sie, 2014 13:59 Kochana
Jesteś tak jak Ja - Lwiątko więc jak Lwica Ci mówię .... WYLIŻESZ SIĘ Z TEGO STANU DUCHA !!!!
Babę zesłał Bóg
Raz mu wyszedł taki cud.
Babę zesłał Bóg
Coś innego przecież mógł.
Żeby dobrze zrobić wam ,
Żeby dobrze zrobić wam.
Babę zesłał Pan.
Bóg też chłopem jest,
Świadczy o tym jego gest.
Bóg też chłopem jest.
Tak jak swing i blues i jazz,
Żeby z baby ciągle drwić.
Żeby z baby ciągle drwić.
Trzeba chłopem być.
Bóg ci zesłał mnie
Byś miał kogoś w noc i dzień.
Bóg ci zesłał mnie
I sie z tego tylko ciesz.
Z woli nieba jestem tu.
Z woli nieba jestem tu.
Więc się do mnie módl.
A ciasto jest bez kalorii bo ze szpinakiem fairy - Nie 10 Sie, 2014 15:06 Najlepsze życzenia! She - Nie 10 Sie, 2014 15:11 Częstujcie się - oto - mój urodzinowy tort - biszkoptowo-orzechowy z nutą piernika, w polewie z czekolady i kakao oraz migdałami, wykonany w 100% przez moich najwspanialszych, najukochańszych synów ergrg4
Fajnie będą miały kiedyś moje synowe Klara - Nie 10 Sie, 2014 15:30 Noooo...
Gratulacje dla Mamy i dla Synów Matinka - Nie 10 Sie, 2014 15:32 Wspaniały ten tort! Słowa uznania dla chłopaków
Uwielbiam czekoladę!
Niemal czuję jak pachnie i smakuje...
I mam właśnie kawę do niego
Świętuj She, świętuj! olga - Nie 10 Sie, 2014 15:54 Kami - Nie 10 Sie, 2014 16:58 Super czyli teraz będzie niezła uczta
Świętuj Sheszymon - Nie 10 Sie, 2014 17:55 pierwsze do góry moje, oblizane, to nie zabierać milutka - Nie 10 Sie, 2014 17:58
She napisał/a:
Częstujcie się - oto - mój urodzinowy tort
ale mi ochoty na niego narobiłaś Twoi synowie to the beściaki She - Nie 10 Sie, 2014 18:37
milutka napisał/a:
Twoi synowie to the beściaki
To prawda Milutka.
Kocham ich nad życie
Gdy będę dziś zasypiać, pomyślę sobie że to był cudowny, radosny dzień.
anuszka - Nie 10 Sie, 2014 19:28 Wszystkiego naj naj najlepszego She - Pon 11 Sie, 2014 09:19 Dziękuję Anuszko Kami - Czw 14 Sie, 2014 06:47
She napisał/a:
Przykład - ostatnio myślałam o tym jakby to było prowadzić miting Al-anon. No i... wkrótce będę prowadzić, po raz pierwszy
I jak poszło ???She - Czw 14 Sie, 2014 08:07 Hmmmm... wiesz Kami... jakby Ci to napisać
Przygotowałam się na maxa, wydawało mi się że nic nie zakłóci mi planów.
Ale niestety tak to już jest w życiu że nie powinnam planować
Okazało się że system operacyjny na którym pracuję nie pozwala na tej stronie wklejać tekstu.
No i zrobił się zonk, bo musiałam wszystko pisać ręcznie, a mimo tego że piszę bezwzrokowo i w miarę szybko miałam ogromnego stresa że ja tu czytam stopnie i je przepisuję a inni czekają.
Gdy to zobaczyłam wpadłam w panikę ale... udało mi się znaleźć rozwiązanie. Poprosiłam o pomoc we wklejaniu poszczególnych punktów i dziewczyny raz dwa ogarnęły temat
Do tej pory, zanim zaczęłam terapię nie wyciągałam ręki po pomoc. Miałam przeświadczenie że SAMA muszę sobie ze wszystkim radzić, że wszyscy tak robią
Co do mitingu:
Nie wiedziałam o tym że zachęcenie ludzi do wypowiedzi jest aż tak trudne.
Zwłaszcza jeżeli chodzi o tak delikatne sprawy. Teraz już wiem, że rozmowa przez internet jest o wiele trudniejsza niż w rzeczywistości. Zwłaszcza gdy jest określony (trudny) temat i trzeba się go trzymać.
W realu widzisz rozmówcę, jego gesty, mimikę, ton głosu i po złożeniu tego wszystkiego dokładnie wiesz co chce przekazać.
Tymczasem, okazało się że prowadząc miting "piszący" musisz mieć niesamowite wyczucie czasu, skupić się na tym co robią inni a nie Ty.
Trzeba uważać, pilnować czasu, zwracać uwagę na osoby wypowiadające się ale w zupełnie inny sposób niż jako "nie prowadzący"
Trudne to było doświadczenie, trochę bolesne (że nie udało mi się rozpocząć tak jak zaplanowałam) ale i budujące bo po raz kolejny przekonałam się że wystarczy powiedzieć "proszę o pomoc" i ludzie pomagają
Pierwsze koty za płoty ale następny odważę się poprowadzić dopiero wtedy gdy zmienię komputer
Dziś mąż wyjeżdża na 4 dni.
Kiedyś zastanawiałabym się co będzie, czy kupi piwo czy też nie, czy będzie trzeźwy czy niekoniecznie, a najlepiej to pojechałabym z nim (zresztą tym razem także zaproponował takie rozwiązanie).
Przemyślałam sobie i stwierdziłam że nie chcę bo mam ciekawsze i ważniejsze sprawy na głowie
A ja będę miała czas na dopracowanie projektu nad którym siedzę od dwóch miesięcy , na kąpiele z pianką , na czytanie fajnych książek , poświęcę ten czas dzieciom , i sobie .
Takie mam założenia ale nie mam ciśnienia żeby je wszystkie wykonać. Będę wybierać to, co w danej chwili mi pasuje.
Już się cieszę na ten czas szika - Czw 14 Sie, 2014 08:26
She napisał/a:
tak to już jest w życiu że nie powinnam planować
a dlaczego?
planować przecież możesz, wazne jakie są Twoje oczekiwania...
bo jesli oczekujesz, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i bardzo sztywno chcesz sie tego planu trzymac, to każde "niepowodzenie" będziesz odbierała w postaci porażki...
dlaczego wytłuściłam konkretne słowa...
słowa maja swoją energię... wypowiadane mimochodem raz, że "działają"...dwa, że pokazują według jakich programów działamy...
ten cytat to jest przekonanie... ja usłyszałam: "nie powinnam niczego planować, bo to się wtedy na pewno nie uda"...
i jak to mawiają "mówisz - masz"
gratuluję mitingu
możesz być dumna z siebie
następne pójda juz jak z płatka Kami - Czw 14 Sie, 2014 08:35
She napisał/a:
Przemyślałam sobie i stwierdziłam że nie chcę bo mam ciekawsze i ważniejsze sprawy na głowie
i tak trzymaj, ważne co Ty chcesz i WAŻNE !! że nie interesuje Cie co Twój Alko tam będzie robił
A czemu chciał byś z nim pojechała ? Nie ufa sobie ! - no to Ty też na to nie masz wpływu, bo jeśli to było kiedyś częścią waszych wspólnych rozrywek no to już inna sprawaKami - Czw 14 Sie, 2014 08:39
She napisał/a:
Przygotowałam się na maxa, wydawało mi się że nic nie zakłóci mi planów.
zawsze mniej plan B - to mniejsze zło i pominąć można niepotrzebny stres
She napisał/a:
Tymczasem, okazało się że prowadząc miting "piszący" musisz mieć niesamowite wyczucie czasu, skupić się na tym co robią inni a nie Ty.
Trzeba uważać, pilnować czasu, zwracać uwagę na osoby wypowiadające się ale w zupełnie inny sposób niż jako "nie prowadzący"
Hmmm nie od razu Kraków zbudowano, i tak jesteś dzielna pietruszka - Czw 14 Sie, 2014 09:18 Skąd ja to znam - dążenie do perfekcji, ideału, doskonałości. jeśli czegoś się podejmuję - to ma być na piątkę z plusem... A przecież cała sztuka w tym, że gdy odkryje się ten mechanizm toksycznych powinności "bycia doskonałą" to dopiero można z miejsca ruszyć. A do tego strach przed oceną, bo jak inni zobaczą, że nie jestem tak idealna, że nie robię czegoś tak idealnie, to mnie odrzucą.
Uczenie się wyrozumiałości dla siebie... choćby tylko tak, jak potrafię być wyrozumiała dla innych. Ot choćby taki przykład - koleżanka prowadzi miting, zacina się, jąka ze zdenerwowania, ale patrzę na nią z podziwem, bo domyślam się ile ją to kosztuje, cieszę się, ze ktoś się podjął tego niełatwego zadania, daje mi nadzieję, bo pamiętam jak przyszła zastraszona i zapłakana na pierwszy miting, a teraz patrzcie - już pełni służbę... fajnie, ze się tego podjęła, trochę nawet jej zazdroszczę, bo ja dopiero po pól roku poprowadziłam pierwszy miting... itd...
Być wyrozumiałą dla siebie - to sztuka She - Czw 14 Sie, 2014 10:57
szika napisał/a:
każde "niepowodzenie" będziesz odbierała w postaci porażki...
Sziko, mimo tych wszystkich błędów jestem zadowolona a nawet rzekłabym dumna z siebie.
Uświadomiłaś mi właśnie bardzo ważną rzecz - po raz pierwszy od lat, mimo tego że coś wyszło nie tak jak sobie zaplanowałam, nie odbieram tego jako niepowodzenia
Jestem tym zdziwiona i zachwycona kiedyś to było NIE DO POMYŚLENIA.
szika napisał/a:
wazne jakie są Twoje oczekiwania...
Rozumiem o co chodzi - coś na zasadzie "jak sobie wymyśliłaś tak masz" zgadza się?
Dziękuję szika - Czw 14 Sie, 2014 11:25
She napisał/a:
Jestem tym zdziwiona i zachwycona kiedyś to było NIE DO POMYŚLENIA.
i tak trzymaj She
i planuj Kochana planuj ... planowanie pomaga budowac poczucie bezpieczeństwa... spróbuj poprosic swoją podswiadomość aby pomagała Ci zachowac dystans i cieszyć się również "błędami"... czerp z tych "błędów" jako z doświadczeń... przyjmij jako coś potrzebnego i wartosciowego... She - Czw 14 Sie, 2014 11:48
Kami napisał/a:
Hmmm nie od razu Kraków zbudowano, i tak jesteś dzielna
Kami, może to zabrzmi nieskromnie ale - tak! TAK! - jestem dzielna, jestem z siebie dumna!
To dzięki Wam kochane Dziewczyny zaczynam rozumieć coraz więcej
Moja SW pozwoliła mnie poznać jedną z Was, a Ona podała mi linka do tej strony. Wreszcie czuję że zaczynam żyć, odkopuję uczucia zasypane i zalane na moje własne życzenie.
Kami napisał/a:
zawsze mniej plan B - to mniejsze zło i pominąć można niepotrzebny stres
Planów B mam kilka, każdy na inną okazję Widocznie w tym przypadku, gdzieś w środku czułam że sobie poradzę i nie miałam potrzeby przygotowywania takiego
Kami napisał/a:
Nie ufa sobie ! - no to Ty też na to nie masz wpływu, bo jeśli to było kiedyś częścią waszych wspólnych rozrywek no to już inna sprawa
Kami, kochana Nie dziwię się że mąż sobie nie ufa, dziwiłabym się gdyby dalej zgrywał cwaniaka i był pewny siebie.
To w jego przypadku byłaby manipulacja na 100%
Nie wiem czy to wynika z jego terapii, ale mam wrażenie że spokorniał. Co prawda wielu rzeczy nie rozumie ale czego wymagać od człowieka który nie pije od dwóch miesięcy z kawałeczkiem, a przez dwa lata pił piwo dzień w dzień? On wciąż nie myśli trzeźwo, ale to nie moja sprawa.
Ale zaraz - to jest wątek o mnie więc uciekaj stąd mężu
Całkiem niedawno miałam chandrę. Byłam wściekła na wszystko i na wszystkich ludzi którzy mnie otaczali. Gdy przyjrzałam się swoim uczuciom (tak całkiem z boku, na spokojnie) odkryłam powód tej wściekłości.
Okazało się że byłam wściekła na siebie, a właściwie na swoją niemoc. Jeszcze nie mogłam opuścić rączek z bezsilności, jeszcze liczyłam że to wszyscy mają się dostosowywać do mnie a ja wspaniałomyślnie będę nad nimi czuwać. A figa
Gdy puściłam, zostawiłam wszystko rozsypane, zrujnowane a mężowi we własnej głowie dałam prawo do bycia sobą, odkryłam że nie mam już wpływu na to co on zrobi. Tego wpływu nigdy nie miałam, ale wydawało mi się że mam ogromny. Książkowy przykład systemu iluzji i zaprzeczeń... prawda?
I właśnie to uświadomienie sobie braku jakiegokolwiek wpływu na męża najpierw wprawiło mnie we wściekłość (no jak to-to ja nie mogę już go sprawdzać, kontrolować?) a potem, gdy zaczęłam przyglądać się sobie okazało się że spadł mi z pleców jakiś ciężar który nosiłam dla uprzykrzenia życia SOBIE. NIE JEMU.
Normalna osoba nigdy by nie wpadła na coś takiego, to tylko ja koalka mogłam wymyślić takie coś
Dziękuję Wam Dziewczyny. Za to że jesteście
Jeszcze długa droga przede mną, ale naprawdę zaczynam czuć jak smakuje życie. Do tej pory lizałam cukierka przez papierek She - Czw 14 Sie, 2014 11:53
pietruszka napisał/a:
Być wyrozumiałą dla siebie - to sztuka
Pietruszko - czapki z głów
She - Pią 15 Sie, 2014 10:17 Tak mnie jakoś naszło...
Z książki "Dzień po dniu".
Każdy z nas jako istota ludzka posiada ogromne możliwości.
Wiele z naszych rozczarowań jest rezultatem tego, ze nie wykorzystujemy osobistych możliwości i tego, co nam ofiarowuje życie, ponieważ nie jesteśmy gotowi do zaakceptowania ich.
Chociaż przychodzimy do Al-Anon, aby poradzić sobie ze specyficznym problemem, nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że rozwiązanie tego problemu (życie z alkoholikiem) i wiele innych, zależy od naszego osobistego rozwoju.
Rozwiązanie to zależy ode mnie samej.
Z pomocą mojej SW mogę upiększyć moje życie radością, pogodą ducha, zadowoleniem.
Nie zależy to od kogoś innego i im wcześniej pogodzę się z tym faktem, tym szybciej będę w stanie spojrzeć na siebie.
Zastanawiam się dlaczego tak trudno (było i chyba nadal jest) pojąć że wiele rzeczy zależy ode mnie samej i tylko ode mnie? Zauważyłam że największą trudność sprawiło mi rozgraniczenie dwóch spraw - pierwsza to to, na co ja mam wpływ, druga to to na co wpływu nie mam i nigdy nie miałam, ale byłam przekonana że go mam
Strasznie to pogmatwane i skomplikowane, ale chyba w końcu zaczynam widzieć że te wszystkie rzeczy są wzajemnie ze sobą powiązane i mają na siebie wpływ.
[...]Jedyna dobrą odpowiedzią na rozczarowanie jest skoncentrowanie się na osobistym rozwoju.
To daje mi impuls i odwagę aby konstruktywnie działać na zewnątrz.
(Robert K.Greenlesf)[...]
Źródło: "Dzień po dniu w Al-Anon", wyd. Al-Anon Family Group, 2007 r.fairy - Pią 15 Sie, 2014 10:26 Niezwykle inspirujące She - Pią 15 Sie, 2014 21:04
pterodaktyll napisał/a:
Rzeczywiście...........i do tego na własne życzenie zazwyczaj
Na szczęście to własne życzenie jest nieuświadomione, a gdy już zaczyna coś tam świtać to robi się lżej
A potem pozostaje już "tylko" praca nad sobą do końca życia
Ale fajna jest ta praca, mimo całego bólu który należy przeżyć aby wyjść z tego zaklętego kręgu.
Nie myślałam że poznawanie i odkrywanie siebie na nowo wymaga tyle energii.
Ale w końcu mam na to czas i przede wszystkim chęci
Strasznie się dziś rozważająca zrobiłam She - Sob 16 Sie, 2014 14:07 Cd. z książki Dzień po dniu
[...]Czy osiągnę coś, poddając się wybuchowi niepowstrzymanej złości? Czy ukarze tym pijącego? Czy przynosi mi to ulgę, kiedy pojawiają się takie uczucia?[...]
Po takim wybuchu czułam chwilową ulgę. Nie karałam jednak męża, karałam siebie.
Dziś widzę to tak, że sama dla siebie kopałam dół przez który z czasem nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Wyrzuty sumienia były wielkie, mąż dokładał swoje a kumulacja tego wszystkiego była NIE DO ZNIESIENIA.
[...]Rozładowanie nerwowego napięcia, nawet jeżeli wydaje się być usprawiedliwione, pozostawia smak goryczy. Zanim nie dojdę do wniosku, ze moje pożycie z małżonkiem nie ma już żadnego znaczenia w moim życiu, byłoby dobrze w chwilach nerwowych napięć rozważyć długofalowe korzyści płynące ze spokojnej akceptacji.
"Jak ukarzesz tych, których wyrzuty sumienia są już większe niż ich przestępstwo?"
(Kahlil Gibran)[...]
Powoli zaczynam budować swój własny światopogląd w tym temacie
Źródło: "Dzień po dniu w Al-Anon", wyd. Al-Anon Family Group, 2007 r.Klara - Sob 16 Sie, 2014 15:04 To wszystko prawda, ale mnie kiedyś taki wielki wybuch (krzyk) oprócz wstydu za moje zachowanie, przyniósł też ulgę w bólu - na skutek napięcia nerwowego rosło napięcie mięśniowe powodujące ból pleców.
Po wybuchu, ból minął, jak ręką odjął fairy - Sob 16 Sie, 2014 15:55 Boszzzz czemu ja na ta książkę nie trafiłam 8 lat temu...
Ale kto wie czy wtedy by do mnie dotarło ;-)
She wielkie dzięki za te cytaty. Dobra robota
Pamiętam jak fatalnie sie czułam zachowując się w ten sposób i jak mówiłam do męża
że nie lubię siebie takiej więc niech sie zacznie zachowywać.
To jednak leciało gdzies w kosmos She - Sob 16 Sie, 2014 19:17 Klara, to zależy co rozumiemy jako "wybuch niepowstrzymanej złości"
Zgadzam się że krzyk przynosi ulgę i bardzo pomaga , myślę jednak że autor tego tekstu miał co innego na myśli
W moim odczuciu są to wszelkie negatywne zachowania które z mojej strony miały na celu jeszcze większe upodlenie alko, wykonywane w maksymalnym w....e i zacięciu, z bezsilności.
Mam na myśli stan w którym alko swoimi tekstami czy czynami doprowadzał mnie do... no właśnie, nawet nie potrafię określić tego stanu.
Byłam zła, wściekła, rozżalona, zdziwiona kolejnymi bzdurnymi zarzutami wyssanymi z palca a najchętniej jakbym mogła to udusiłabym go gołymi rękami. "Najlepsze" było to że dawałam się w to wkręcać i odpowiadałam "oko za oko, ząb za ząb".
I tak sobie tańczyliśmy w tej butelce - on był w moich rękach, a ja w jego.
No a później nie miałam już na to sił.
Potem, gdy zrozumiałam o co kaman zaczęło mi się go robić żal i po prostu nie chciało mi się wchodzić z nim w konwersacje
Chociaż mąż nie pije, chodzi na terapie uważam że takie zlewanie jest najlepszą metodą na głoda Choć nie ukrywam że wciąż się tego uczę a początki były cholernie trudne.She - Pon 18 Sie, 2014 08:50 Mam stresa.
Znowu sytuacja podobna jak z mitingiem - coś idzie nie po mojej myśli, nie tak jak jak sobie założyłam, a ja wpadam w panikę i odechciewa mi się wszystkiego.
WSZYSTKIEGO!
Serce wali jak młot a ja... jestem bliska płaczu.
Że sobie nie poradzę, że ktoś coś wcześniej skopał a ja nie mając odpowiedniej wiedzy (w tym przypadku informatycznej) nie jestem w stanie zrobić "pstryk".
Dzieciaki biegają po domu, co chwila ktoś czegoś ode mnie chce i generalnie to mam wszystkiego serdecznie DOŚĆ Klara - Pon 18 Sie, 2014 09:34
She napisał/a:
ktoś coś wcześniej skopał a ja nie mając odpowiedniej wiedzy (w tym przypadku informatycznej) nie jestem w stanie zrobić "pstryk".
Jeśli jest to problem na tyle ogólny, że możesz to napisać na forum, to wejdź do Kraju Rad i opisz go. Pewnie znajdzie się jakiś informatyk, który pomoże Ci zrobić "pstryk"
Oczywiście jeśli możesz na tę radę poczekać.
No, chyba że chodziło Ci o napisanie by w ten sposób upuścić nieco pary pietruszka - Pon 18 Sie, 2014 09:36 na takie dni mi pomaga ten alanonowski tekst:
Cytat:
Właśnie dziś
1. Właśnie dziś przeżyję dzień dobrze, nie próbując natychmiast rozwiązać moich wszystkich problemów. Jestem w stanie czynić przez dwanaście godzin to, co przeraża mnie, gdy miałbym znosić przez całe życie.
2. Właśnie dziś będę szczęśliwy: spróbuję w ten sposób pokazać, że rację miał Lincoln, mówiąc: "Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą".
3. Właśnie dziś dostosuję się do tego, co jest, a nie będę próbować naginać wszystkiego do moich życzeń. Przyjmę "los" taki, jaki mi ten dzień przyniesie i postaram się do niego dostosować.
4. Właśnie dziś spróbuję ćwiczyć mój umysł. Nauczę się czegoś użytecznego. Nie będę próżnować. Przeczytam coś, co wymaga wysiłku umysłu i koncentarcji uwagi.
5. Właśnie dziś będę się doskonalić duchowo trzema sposobami:
- wyświadczę dyskretnie komuś coś dobrego (gdyby ta osoba dowiedziała się o dobrym uczynku, to nie będzie się on liczył);
- wykonam przynajmniej dwie rzeczy, na które nie mam ochoty;
- spróbuję nie okazywać, że moje uczucia zostały zranione, mogę czuć się dotknięty, ale dziś tego nie okażę.
6. Właśnie dziś będę zgodny z otoczeniem. Postaram się wyglądać jak najlepiej, ubiorę się odpowiednio, będę mówić spokojnym tonem, będę uprzejmy i nie będę nikogo krytykować. Postaram się nie doszukiwać wad, nie będę ulepszać nikogo, ani nikim kierować z wyjątkiem siebie samego.
7. Właśnie dziś będę miał plan działania. Może nie będę trzymał się go ściśle, ale będę go miał. Uchroni mnie to od pośpiechu i niezdecydowania.
8. Znajdę spokojne pół godziny tylko dla siebie i odprężę się. Postaram się wtedy popatrzeć na moje życie w nowy sposób.
9. Właśnie dziś pozbędę się obaw. Przede wszystkim nie będę się bać cieszyć tym co piękne. Spróbuję zaufać, że to, co ja daję światu, wróci do mnie z powrotem.
She - Pon 18 Sie, 2014 10:35
Klara napisał/a:
No, chyba że chodziło Ci o napisanie by w ten sposób upuścić nieco pary
Tak, właśnie o to mi chodziło.
Pisałam wcześniej post w którym chciałam się wyładować, ale już mi przeszło
Znalazłam rozwiązane problemu informatycznego. I tak jest za każdym razem
Wściekam się, złoszczę, załamuję po czym biorę się za pracę i działam.
Biorę też sobie na głowę mnóstwo rzeczy, nie dlatego że nie mam co robić - biorę je po to aby komuś było lżej :O Nawet czasami tłumaczę się z takich "chęci"...
Poza tym nie jestem w stanie całkowicie skupić się na pracy, mój umysł został pochłonięty analizowaniem tego co mówi terapeutka, analizowaniem moich zachowań, analizuję wszystko po kolei.
To chyba niedobrze że tyle czasu poświęcam na to wszystko
Z jednego błędnego koła wpadam w drugie, nie potrafię całkowicie odciąć się od sytuacji w której się znalazłam.
Tak bardzo chciałam szybko "się naprawić", zrozumieć jak najwięcej że zajmuje mi to praktycznie cały dzień. Nawet jeśli robię inną rzecz, to wciąż po głowie przelatują mi różne myśli i jakby z automatu wracam do analizy swoich zachowań, pilnując bardzo aby je w sobie utrwalać.
Żeby jeszcze coś z tych analiz wyszło...
Dziękuję Wam She - Pon 25 Sie, 2014 08:28 C.d. z książki "Dzień po dniu".
Czy uzyskałam kiedykolwiek coś dobrego, kiedy poniosły mnie emocje i przerodziły się w histerie? Czy jestem świadoma tego, że reagowanie na impuls - mówienie pierwszej rzeczy, która przychodzi mi do głowy - niszczy to, co pragnę osiągnąć? Czy stracę coś jeżeli powstrzymam się chwilę, kierując się zasadą: "powoli lecz pewnie"?
Czy moje kryzysowe sytuacje nie zmniejszyłyby się do rozmiarów, z którymi można by sobie poradzić, gdybym zaczekała chwilkę, aby podjąć decyzje, jak zrobić najlepiej? Dopóki nie jestem pewna, że nie dolewam oliwy do ognia, byłoby najlepiej nic nie robić i nie mówić aż sprawy przycichną. "Powoli, lecz pewnie."
Rozważanie na dzisiaj
Wycofanie się z konfliktu i kłopotliwej sytuacji może wymagać samokontroli. Ale jest to wspaniała ochrona spokoju mojego umysłu.
Jeżeli nie mam nic do powiedzenia lub zrobienia, co zażegnałoby konflikt, wtedy mówienie obróci się przeciwko mnie.
A każda potyczka, którą wygram ze sobą, uczyni tę następną łatwiejszą.
Uspokój się, ponieważ spokojny i pewny sposób zachowania jest najlepszy.
Jutro i tak wszystko wyda ci się mniej ważne!
Źródło: "Dzień po dniu w Al-Anon", wyd. Al-Anon Family Group, 2007 r.She - Pon 25 Sie, 2014 22:30 Potrzebuję Waszej porady.
Ostatnio miałam indywidualne spotkanie z terapeutką. Siedzimy, rozmawiamy po czym na końcu spotkania słyszę że "następnym razem możemy spotkać się... za... półtora miesiąca. Dobrze sobie pani radzi."
Zamurowało mnie i nie wiedziałam co powiedzieć. Dopiero po wyjściu z budynku poczułam bunt.
Ja nie czuję się dobrze ze sobą, nie czuję że już stanęłam na własnych nogach... potrzebna mi jest terapia indywidualna tak samo jak grupa.
Nie wiem co dalej robić, ręce mi opadły
W ramach "prezentu dla siebie i autoterapii" mam pisać dzienniczek uczuć.
Czy u Was też tak wyglądała terapia? Spodziewałam się jednak czegoś innego, byłam raptem na czwartym spotkaniu... myślałam o pracy nad współuzależnieniem, o rozpracowaniu mojego DDD, a tu taka "niespodzianka"
No i jestem w kropce pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 22:31 Życie dla terapii czy terapia dla życia? She - Pon 25 Sie, 2014 22:34 Zdecydowanie terapia dla życia...
I co dalej? Gdy JA wciąż błądzę jak dziecko w tłumie wielkoludów?pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 22:37
She napisał/a:
I co dalej?
Jak to co?
Spotkanie za półtora miesiąca..... pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 22:41
She napisał/a:
myślałam o pracy nad współuzależnieniem, o rozpracowaniu mojego DDD,
Nie za dużo myslisz?
She napisał/a:
potrzebna mi jest terapia indywidualna tak samo jak grupa.
Nie masz przypadkiem wrażenia, że chciałabyś żeby ktoś za Ciebie stawał na owych nogach, bo ja mam She - Pon 25 Sie, 2014 22:45
pterodaktyll napisał/a:
Nie masz przypadkiem wrażenia, że chciałabyś żeby ktoś za Ciebie stawał na owych nogach, bo ja mam
Nie, wręcz przeciwnie - ale chętnie wysłucham dlaczego tak uważasz pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 22:49
She napisał/a:
chętnie wysłucham dlaczego tak uważasz
Przecież już Ci napisałem dlaczego tak uważam...
She napisał/a:
. potrzebna mi jest terapia indywidualna tak samo jak grupa.
Spytam inaczej......do czego Ci potrzebna? Do tego?
She napisał/a:
myślałam o pracy nad współuzależnieniem, o rozpracowaniu mojego DDD,
pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 22:54 Twoje wszystkie działania są skierowane ciągle wstecz i w związku z tym czujesz się niepewnie i jak sama piszesz:
She napisał/a:
JA wciąż błądzę jak dziecko w tłumie wielkoludów?
dlatego spytałem czy życie dla terapii?fairy - Pon 25 Sie, 2014 22:54 She... bo to wszystko trzeba puścić, po prostu puścić wolno.
Nie musisz wychodzić ze współuzależnienia mistrzowsko bo to będzie
też pewna forma kontroli.
Tak się przeskakuje z kontroli męża na kontrolowanie siebie a to bywa
jeszcze gorzej frustrujące
Najlepiej to widać na al anon.
Ja odniosłam wrażenie że kobiety związane z pijącymi i pogodzone z tym więc zajęte sobą
były bardziej opanowane i spokojne niż te związane z niepijącymi już, ale "w pełni kontroli"
nad sobą.She - Pon 25 Sie, 2014 23:11
pterodaktyll napisał/a:
Spytam inaczej......do czego Ci potrzebna? Do tego?
She napisał/a:
myślałam o pracy nad współuzależnieniem, o rozpracowaniu mojego DDD,
Pterku, tak mi się wydawało że właśnie do tego.
Ciekawa jestem jak to wyglądało u innych dziewczyn.
fairy napisał/a:
Nie musisz wychodzić ze współuzależnienia mistrzowsko
Fairy nie miałam takiego zamiaru... Po prostu solidnie się wzięłam za siebie. Być może zbyt solidnie?
fairy napisał/a:
kontrolowanie siebie
Fairy ja nie kontroluję siebie, jedynie staram się pracować nad sobą, w terapii jestem bardzo krótko i zdziwiło mnie "odsunięcie" mnie na tak długi okres od indywidualnej...fairy - Wto 26 Sie, 2014 00:12 She mnie się po prostu wydaje że jesteś dla siebie zbyt surowa chwilami.
Ps: Bardzo mi się podoba Twój podpis, zapisałam go sobie She - Wto 26 Sie, 2014 00:21 Fairy, może masz rację... ale mam wrażenie że to był jedyny sposób na to abym ruszyła d..ę i zaczęła robić coś ze sobą i przede wszystkim dla siebie.
fairy - Wto 26 Sie, 2014 00:32 ano chyba że tak She - Wto 26 Sie, 2014 00:35 Fairy, a tak w ogóle to dlaczego Ty jeszcze nie śpisz, co? fairy - Wto 26 Sie, 2014 00:59 przyganiał kocioł garnkowi
She - Wto 26 Sie, 2014 09:48 Żebyś wiedziała She - Śro 27 Sie, 2014 09:07 Interesującym doświadczeniem oraz pożyteczną chwilą refleksji byłoby zastanowienie się nad znaczeniem wyrażenia "obrazić się".
Określa ono fakt, że dobrowolnie wmawiamy sobie, że ktoś celowo zamierza nas zranić.
Czujemy się urażone - ale nie musimy się obrażać. Od nas zależy, czy pozwolimy aby zraniła nas złośliwa uwaga lub dokuczliwe postępowanie.
Tak wiec cała sprawa faktycznie spoczywa w naszych rękach.
Wybór akceptacji lub odrzucenia urazy należy tylko do nas.
Rozważanie na dzisiaj
Początkowo nie będzie to łatwe, ale jeżeli będę pamiętała że nie mogę pozwolić aby zraniło mnie to co ktoś mówi lub robi, może to przynieść zadziwiającą zmianę w mojej postawie i usposobieniu.
Ilekroć poczuję że zostałam przez kogoś zraniona - nie obrażę się ani nie podejmę kroków odwetowych.
Jaką ulgą będzie dla mnie, kiedy tego rodzaju wydarzenia znikną jak kamfora, nie pozostawiając we mnie śladu!
Nie będę się obrażać!
"Co mogą zrobić mi słowa, dopóki nie wezmę sobie ich do serca?”
Źródło: "Dzień po dniu w Al-Anon", wyd. Al-Anon Family Group, 2007 r.She - Pią 29 Sie, 2014 07:17 Dzisiaj będzie fajny dzień - wychodzę po południu po raz pierwszy od... dwóch lat... dla własnej rozrywki
Bardzo, ale to bardzo się cieszę, prawie jak dziecko które dostało wielki prezent i jeszcze nie wie co jest w środku, ale zapowiada się obiecująco pietruszka - Pią 29 Sie, 2014 10:18
She napisał/a:
Bardzo, ale to bardzo się cieszę, prawie jak dziecko które dostało wielki prezent i jeszcze nie wie co jest w środku, ale zapowiada się obiecująco
życzę Ci She, byś coraz częściej tak się czuła She - Pią 29 Sie, 2014 10:49 Dziękuję pietruszko
Kurczę, zapomniałam już jakie to fajne
Radość z "poza domowej" wolności, nawet takiej chwilowej jest wielka.
Zapomniałam już jak smakuje... ale przypomnę sobie.She - Wto 02 Wrz, 2014 08:59 Ostatnio czuję się jakoś dziwnie.
Nie wiem jak to określić, po prostu czuję że jest inaczej. Zauważyłam że coraz częściej myślę o sobie, o tym czego JA chcę, na czym MI zależy.
Po kilku latach takiego niebytu trudno jest wrócić do normalnego, zdrowego życia psychicznego, zwłaszcza gdy tak naprawdę wcześniej w ogóle się takiego nie miało... Właściwie to chyba dopiero uczę się prawidłowych reakcji na otaczający mnie świat.
Nie miałam w dzieciństwie dobrych, właściwych wzorców, wydawało mi się że wszystko robię tak jak powinna robić dobra matka i żona.
Uczę się więc od nowa, ale jednak wciąż czuję się dziwnie.
Nie źle - lecz inaczej niż kiedykolwiek do tej pory. Jakbym zawisła gdzieś nie wiadomo gdzie i po co i z góry patrzyła na to wszystko co się dzieje wokół mnie.
Nie potrafię nawet określić jak się czuję oprócz tego że inaczej.
Czy ze mną jest coś nie tak?Kami - Wto 02 Wrz, 2014 09:51
She napisał/a:
Czy ze mną jest coś nie tak?
Normalniejesz Kochana
ja też jestem porozsypywana ale zbieram moje kawałki i klecę siebie w całość wiem, że to co mi we mnie nie będzie pasowało będę chciała powymieniać ( nie napisałam muszę !! bo już nic nie muszę ).
Mam dni kiedy boję się wszystkiego ale następnego dnia nie boję się niczego.
Chcę ( kiedy będę w Polsce ) zainwestować w siebie. Posiedzę trochę i poszukam terapeuty takiego z którym będę mogła połączyć się też i na skype.
W sobotę się dobijałam nawet nie wiem tak na prawdę czym ?? W niedzielę już nie
Od wczoraj praca NA-RE-SZCIE !!!!
Nigdy mi nie przeszkadzał nadmiar wolnego czasu tak jak mi przeszkadza ostatnio.
Kiedyś byłam pracoholiczką a przez ostatnie kilka lat byłam jedynie depresją i z niesamowicie niskim poczuciem własnej wartości........
Gubię się jeszcze ale już wiem co mi w życiu przeszkadza i wiem jakich chcę zmian ( u siebie !!! )
Może to nie wiele ale zawsze coś. szika - Wto 02 Wrz, 2014 10:11 ostatnio czytałam fajny artykuł o pułapkach wizualizacji lepszego życia...
kto ogladał film "Sekret" ten wie o czym mówię...
chodzi o to, że rzeczywistośc daje nam to o co "prosimy" czyli o czym myslimy, jak się czujemy...
film podpowiada, że wystarczy czuć się jakby się miało na przykłąd dobry związek a taki przyjdzie do nas...
tylko no własnie... pułapka polega na tym, że jak się nigdy w dobrym związku nie było więc nie znamy tego uczucia...
jesli nigdy nie mieliśmy stabilizacji zyciowej i spokoju to nie znamy tych uczuc...
i chyba własnie to dziwnie to są te nowe uczucia i emocje u Ciebie
bardzo mi sie podoba to co napisałas, że je obserwujesz jakby z góry, czy z boku... to o to chodzi! to doskonała metoda na naukę odczuwania tych emocji
potem juz pójdzie jak z płatka She - Wto 02 Wrz, 2014 10:42
Kami napisał/a:
Nigdy mi nie przeszkadzał nadmiar wolnego czasu tak jak mi przeszkadza ostatnio
Kami
No to u mnie jest ciut inaczej bo mi zaczyna być dobrze ze sobą w tym wolnym czasie, powiem Ci więcej - pozwalam sobie nawet na przytulenie samej siebie, wsłuchuję się w moje małe "ja", może nawet wchodzę w taki stan zaopiekowania się sobą przez siebie
I wtedy jest mi cudownie
Kiedyś, właściwie całkiem niedawno żebrałam o te chwile, ale mąż zajęty był zupełnie czym innym. Więc postanowiłam sama się sobą zaopiekować i dobrze jest She - Wto 02 Wrz, 2014 11:02
szika napisał/a:
rzeczywistośc daje nam to o co "prosimy" czyli o czym myslimy, jak się czujemy...
Sziko to 100% prawdy w prawdzie
szika napisał/a:
wystarczy czuć się jakby się miało na przykłąd dobry związek a taki przyjdzie do nas...
Na tym etapie, choć jest to na razie trudne - postanowiłam wyobrazić sobie jak powinien wyglądać zdrowy związek. I taki właśnie chciałabym stworzyć, ale tym razem bez zakładania różowych okularów...
Na początku stworzę związek sama ze sobą, bo doszłam do wniosku że jeżeli mi będzie ze sobą źle, to jak ma być mi w związku?
Nie chcę znowu oczekiwać od męża czy partnera czy kogokolwiek że poprawi moje samopoczucie, że dzięki komuś mogę być szczęśliwa.
NIE!!!
Szczęście mogę dać sama sobie, a gdy już mi się to uda, to będę szczęśliwa I niczego więcej od życia nie będę potrzebować bo i po co?
Tak, chcę być szczęśliwa i dawać je (to szczęście) sama sobie, nie oczekując aż ktoś podstawi mi je pod nos bo to niemożliwe
Nie chcę uzależniać swojego samopoczucia od kogoś.
A jeszcze całkiem niedawno po minie męża wiedziałam jaki dziś będę miała dzień. Przecież to chore
Coraz bardziej pojmuję istotę współuzależnienia i coraz szerzej otwieram oczy ze zdziwienia - jaka ja byłam ślepa...
Sziko, bardzo mi pomogłaś szika - Wto 02 Wrz, 2014 11:35
She napisał/a:
Na początku stworzę związek sama ze sobą
jesli moge podpowiedzieć
akceptacja, akceptacja i jeszcze raz akceptacja
akceptacja dla siebie samej - niby takie proste.. a jakże czesto bywamy z siebie niezadowolone, ganimy siebie w myslach, myslimy "ach jaka ja głupia" czy inna jakaś tam...
mamy prawo do błędów, do nauki na własnej skórze jak to się mówi... najwazniejsze, że wyciagamy z tej nauki wnioski
tak trzymaj She She - Wto 02 Wrz, 2014 12:03
szika napisał/a:
jesli moge podpowiedzieć
Szika, z przyjemnością a nawet op..przyć gdy trzeba
Stąpam po nieznanym terenie i wciąż nie wiem co zobaczę po wyjściu z tego gąszczu, ale... bardzo mnie tam ciągnie i nie zamierzam się wycofywać
Za bardzo mi się podoba ta droga, mimo tego że wiadra łez już wylałam
Był czas płaczu, chwilowych radości, potem zjazd w dół coraz głębiej i głębiej , potem wmawiałam sobie że będzie dobrze nie robiąc nic.
Czekałam na gwiazdkę z nieba ale one, jak na złość zawsze gasły zanim zdążyłam je złapać.
Nie wiem dokąd dojdę i kim tak naprawdę jestem, kim będę ale to będę zupełnie nowa JA. Ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami.
Na początku pogodziłam się z tym że nie mam wpływu na nikogo, lecz przełom nastąpił gdy sobie uświadomiłam że mogę wpłynąć tylko na siebie.
Dziś chcę poznać siebie a jeszcze lepsze jest to że mogę poukładać siebie od nowa, taką jaką chciałabym być. Bo nagle, okazuje się że nie wszystkie kawałki mnie są "be" jak myślałam
To bardzo trudne, ale przy odrobinie chęci i samozaparcia możliwe do zrealizowania. Z tym że ja odkąd pamiętam byłam uparta jak osioł She - Wto 02 Wrz, 2014 12:45 Jeszcze jedno chcę napisać.
Jakiś czas temu mieliśmy w firmie w której pracuję kontrolę z jednego z wielu urzędów jakie są w tym kraju i byłam bardzo zdziwiona, wręcz zszokowana że odwiedzające nas Panie, po przyjrzeniu się ilości obowiązków jakie wzięłam sobie na barki mówiły wprost że mnie podziwiają, że one nie dałyby rady itp.
Myślałam że nabijają się ze mnie (serio!), szukałam dziury w całym myśląc o co im chodzi przecież ja nie robię nic takiego Pierwsza myśl jaka wówczas przyszła mi do głowy to "no tak, to teraz po mnie pojadą jaka niezaradna jestem", "o co im chodzi", "dlaczego tak mówią".
Czułam się wtedy bardzo niezręcznie.
Tymczasem okazało się że one mówiły serio
Ktoś mnie podziwiał podczas gdy ja myślałam o sobie "ech, co ja takiego robię, w sumie ta firma doskonale poradziłaby sobie beze mnie".
Nie chcę przez to powiedzieć że jestem niezastąpiona bo takich ludzi nie ma ale fakt że ktoś naprawdę ma ogromny szacunek dla mojej pracy i szczerze podziwia to co robię, podczas kiedy ja widziałam to zupełnie inaczej potrafi postawić na nogi Klara - Wto 02 Wrz, 2014 13:17
She napisał/a:
Kiedyś, właściwie całkiem niedawno żebrałam o te chwile, ale mąż zajęty był zupełnie czym innym. Więc postanowiłam sama się sobą zaopiekować i dobrze jest
Jeśli tego jeszcze nie widziałaś, to przyszła pora na obejrzenie
Kami - Wto 02 Wrz, 2014 14:41
She napisał/a:
A jeszcze całkiem niedawno po minie męża wiedziałam jaki dziś będę miała dzień.
Boże skąd ja to znam !!!!! Ja byłam pragmatyczna ( pragmatyczna inaczej oczywiście ) aż do bólu ja potrafiłam uzależnić moje zachowanie od dających się przewidzieć skutków tylko, że ja uzależniałam moje zachowanie do nastroju męża a potem partnera.
Ja nigdy w tych piep....ch relacjach nie zrobiłam niczego dla siebie.
Jedynie co mi wychodziło dobrze to wiara w to, że ja nic nie potrafię.
She napisał/a:
Ktoś mnie podziwiał podczas gdy ja myślałam o sobie "ech, co ja takiego robię,
noooo własnie ja też sama prowadziłam firmę, przeprowadziłam się dodatkowo na wieś bo trzeba było opuścić mieszkanie, gdyż mąż je zadłużył ( nie spłacał kredytu o czym ja nie wiedziałam to on pracował z bankami i miał nad tym nadzór a raczej jego brak) dowoziłam dzieci do szkoły codziennie 70 km w jedną stronę. wstawałam o 5 rano wracałam z dziećmi o 20 i tak aż do odejścia z domu.
Jeszcze z pół roku temu wydawało mi się , że na tym polega rola kobiety......
She napisał/a:
Coraz bardziej pojmuję istotę współuzależnienia i coraz szerzej otwieram oczy ze zdziwienia
taaaaak ja też ..... i widzę światełko w tunelu.
Dostałam dziś maila od partnera ... dawno nie pisał, chodzi na terapię 2 razy w tygodniu ... to chyba dobrze, że zadbał o siebie ???
ponoć zdrowie najważniejsze ... jeszcze nigdy o siebie tak nie dbałam jak teraz
Pisałam wyżej o nadmiarze czasu bo żyłam przeświadczona i utwierdzona, że ja nic nie potrafię ... bałam się za cokolwiek zabrać bo myślałam, że spieprzę.
Dziś już wiem, że że wszystko co mam zawdzięczam jedynie sobie - czyli jednak coś potrafięShe - Sob 06 Wrz, 2014 09:43
Kami napisał/a:
wszystko co mam zawdzięczam jedynie sobie - czyli jednak coś potrafię
Kami wczoraj miałam taki poranek że szkoda gadać.
Na początku wszystko szło nie tak jak powinno iść, (zrywało mi się połączenie z netem, strasznie wolno działał komputer, co chwilę dzwonił telefon) a ja nie wiedziałam w co mam włożyć ręce najpierw
Wyszłam na dwór, wzięłam kilka głębokich wdechów, połaziłam po pachnącej trawie, obejrzałam motyla i wróciłam.
Telefon przestał natarczywie brzęczeć, kompa wyczyściłam ze śmieci i zrobiło się lepiej.
Potem przyszło gorsze - musiałam porozumieć się w sprawach technicznych w obcym języku z kimś po drugiej stronie telefonu.
W dodatku ten ktoś niekoniecznie wiedział w jaki sposób się wysłowić ja z technicznym jestem na bakier
Znowu kilka głębokich wdechów, chwila koncentracji i... udało się
I tak sobie pomyślałam - o rety, dałam radę
Radość z załatwionej sprawy - bezcenna
I tak po kolei... sama buduję swoje nowe JA Janioł - Sob 06 Wrz, 2014 11:23
Kami napisał/a:
Dziś już wiem, że że wszystko co mam zawdzięczam jedynie sobie - czyli jednak coś potrafię
czyżby nie upubliczniony sukces rządów Tuska w dziedzinie zapłodnień in vitro ? She - Sob 06 Wrz, 2014 20:22
Janioł napisał/a:
czyżby nie upubliczniony sukces rządów Tuska
She - Nie 07 Wrz, 2014 11:25 Ale jestem wściekła
Puściły mi nerwy i pocięłam się z nastolatkiem.
Siedzę i ryczę jak bóbr.
Odkąd zaczęłam zrzucać z siebie nadmiar tobołów i wymagać więcej od wszystkich dookoła, okazało się że to ja jestem "ta zła" która wymaga nie wiadomo czego.
No bo jak to, wypuścić psa na spacer, przejść się z nim, powstawiać gary do zmywarki - kurde jakie to "pracochłonne".
Myślałam że obowiązki w domu są jasno określone, chociaż różnie bywało z ich wypełnianiem...
Ja wiem że chłopcy wiele potrafią, generalnie są w porządku i nie było z nimi większych kłopotów. Ale ten nastoletni bunt "anty-sprzątający" doprowadza mnie do .
Widzę jak bardzo niestabilna jeszcze jestem, a taka byłam dumna z siebie... ech szlag by to trafił
Mąż jest w pracy więc niewiele tu pomoże (w stosunku do dzieci zawsze gadaliśmy jednym głosem).
Dlaczego zdrowienie i jasne stawianie granic jest tak cholernie trudne Kami - Nie 07 Wrz, 2014 11:53
She napisał/a:
Dlaczego zdrowienie i jasne stawianie granic jest tak cholernie trudne
wprowadziłaś nowe zasady i nie są one korzystne dla nastolatka, stad ten bunt kochana
kiedyś wszystko się "samosiowało" łózko samo się słało i się poprało samo i ugotowało też się samo a potem jeszcze pozmywało samo.
I skoro wszystko samo sie potrafiło zrobić to dlaczego teraz wymagasz ???????
Ot Matka Polka .... ( piję też do siebie, nie myśl, że ja mądrzejsza )
Niech Ci nie przyjdzie do głowy przepraszać ale ochłoń, daj też synowi ochłonąć i na spokojnie porozmawiaj są mądrymi facetami zrozumieją .
Popadałyśmy w naszą deprechę kilka lat...nie wyjdziemy z niej w kilka dni, mowy nie ma
Nikt nam nie mówił że będzie łatwo i jeszcze nie raz i zapłaczemy i da nam życie w kość
Grunt to się nie dać Klara - Nie 07 Wrz, 2014 13:19
She napisał/a:
okazało się że to ja jestem "ta zła" która wymaga nie wiadomo czego.
A co? Myślałaś, że wychowanie to taka bułka z masłem? Chciałabyś, żeby nastolatek z marszu akceptował Twoje "rządy"?
Jeszcze nie raz zderzysz się z tępym buntem, zanim to minie i wyrośnie z niego wartościowy facet.
Wrzuć na luz She i przypadkiem nie wykonuj tych czynności sama. Bądź po prostu KONSEKWENTNA.
Trzymaj się smokooka - Nie 07 Wrz, 2014 13:23 She, mój siedemnastolatek ma obowiązki od zawsze i wciąż, codziennie są jakieś pierepałki o tym. Kompletnie się tym nie przejmuję. Grunt, że on może i umie, a że marudzi? Widać taka uroda. She - Nie 07 Wrz, 2014 13:44 Klarciu, to nie tak
Obowiązki mieli zawsze, obaj.
Z egzekwowaniem było różnie, ale generalnie robili co trzeba. Wiadomo, raz lepiej raz gorzej, ale robili.
To nie jest tak że do tej pory nic a teraz nagle zwaliło im się na głowy NIEWIADOMO CO.
Dziś mnie tak jakoś rozwaliło
Swego czasu bardzo dużo czasu poświęcałam chłopakom.
Razem gotowaliśmy, sprzątaliśmy, budowaliśmy różne rzeczy, robiliśmy eksperymenty chemiczne, czytaliśmy... generalnie starałam się żeby chłopaki mieli swoje hobby, poszerzali horyzonty i wiedzę nie tylko na tematy "domowe" ale jednocześnie nie bali się chociażby odkurzacza.
Mają swoje hobby, ulubione rzeczy i zajęcia.
Chwilowo mam wszystkiego dość, przechodzę jakieś załamanie, niby nic się nie dzieje ale jest mi źle.
Syn niedawno przyszedł i powiedział - przepraszam mamuś.Klara - Nie 07 Wrz, 2014 14:14
She napisał/a:
Syn niedawno przyszedł i powiedział - przepraszam mamuś.
No proszę....
...ale to wcale nie znaczy, że mimo Twoich starań, znów się kiedyś nie zbuntuje, bo kiedy ma to robić, jak nie w wieku -nastu lat? NO KIEDY?She - Nie 07 Wrz, 2014 14:27 Dziewczyny
Mąż właśnie wrócił z pracy, rozmawialiśmy o sytuacji i wnioski są takie że to może zaczyna się "konflikt pokoleń"? Bunt nastolatka? Odkrywanie na ile mogę sobie teraz pozwolić?
Skoro syn widzi zmiany w domu, być może próbuje przy okazji "ugrać" coś dla siebie.
Na zasadzie - skoro mama ma mniej to może i ja będę miał mniej?
Cholera jasna, jak nie urok to przemarsz wojsk
Pogadam o tym z psychologiem, zwłaszcza o mojej reakcji na to dzisiejsze zdarzenie, które doprowadziło mnie do łez.
Oj wiele pracy przede mną jeszcze, ale nic to, ważne że do przodu.She - Nie 07 Wrz, 2014 14:29 Klara
Zdaję sobie sprawę że zaczyna się wiek buntu, bardziej zmartwiła mnie moja reakcja.
Po prostu coś ze mnie zlazło, nie wiem co to było...
Już jest lepiej.
Dziękuję Kami - Nie 07 Wrz, 2014 14:41
She napisał/a:
Syn niedawno przyszedł i powiedział - przepraszam mamuś.
wiedziałam !!!!
nie bierz tego sobie tak do serca i pozwól złością rozładować emocje ( jesli to jest zdrowa złość to czasem wskazana ) dzieci to też ludzie i ma prawo coś im sie nie podobać ( nawet jeśli nie mają racji ) ważne, że z tego wyciągną wnioski.
Widział Twoje łzy - no i dobrze, bo Matka też człowiek....
O RANY !!!! sami ludzie dookoła
Nawet jak jest źle dzisiaj - to jutro będzie lepiej
Uśmiechnij się na chwilę, chociażby i przez te dzisiejsze łzy Kami - Nie 07 Wrz, 2014 14:42
She napisał/a:
Po prostu coś ze mnie zlazło, nie wiem co to było...
ooooooooooooooooooo ważne, że zlazło She - Nie 07 Wrz, 2014 15:11
Kami napisał/a:
Uśmiechnij się na chwilę, chociażby i przez te dzisiejsze łzy
szika - Pon 08 Wrz, 2014 06:55 She ja "poświęciłam" mnóstwo sesji na pracę nad wychowaniem nastolatków.. akurat zaczełam trzeźwieć gdy moi mieli 16 i 13 lat... rok później rozejście z mężem - ich ojcem...
zostałam sama z dwójką zbuntowanych w momencie gdy moje (i zapewne moich dzieci również) życie przewróciło się do góry nogami...
mnie bardzo pomogła pewna sesja gdy terapka wyjasniła mi dlaczego to dobrze, że moje dzieci się buntują, że tak ma być i że jest to nazupełniej zdrowe... że można by sie martwić gdyby sie nie buntowali, bo wtedy istniałoby ryzyko, że ów konieczny bunt przezyliby w dorosłym zyciu ale już zupełnie inaczej - autodestrukcyjnie... (np alkoholizm)
u nas były eksperymenty alkoholowe, narkotykowe, kłótnie i bójki (pomiędzy nimi), wiecznie "mamo weź mu/jej cos powiedz), były pierwsze miłości i rozstania, były walki o komputer (o czas spędzony przy kompie)... w sumie banalne rzeczy jak chyba w kazdym domu...
mnie pomagało za kazdym razem gdy miałam chec poprostu zwiać z tego domu i zostawić ich na pastwę losu, albo pozabijac najlepiej gołymi rękami ... mnie pomagało gdy mówiłam sobie "to przejściowe, to wazne, to potrzebne, wytrzymaj i bądx dzielna, rozmawiaj, to ważne dla nich i teraz mają tylko mnie, im jest równie, albo jeszcze bardziej cięzko niż mnie i tak to okazują"....
było 10 oddechów, szybkie przypomnienie z terapii jak rozmawiać żeby nie spaprać takiej rozmowy i do dzieła...
u nas były "narady wojenne" przy kuchennym stole, siadaliśmy razem i gadalismy o problemach, mówiłam wyraxnie czego od nich oczekuję itd itp... u Was chyba tez macie taki zwyczaj z tego co zrozumiałam" i to własnie jest super sprawa... nastolatek pomimo swojej buntowniczej w tej chwili natury najbardziej teraz potrezbuje miłości i szacunku, liczenia się z jego zdaniem, a przynajmniej wysłuchania go...She - Pon 08 Wrz, 2014 07:34
szika napisał/a:
zwiać z tego domu i zostawić ich na pastwę losu, albo pozabijac najlepiej gołymi rękami
O to to!!!
Narady wojenne są, jak najbardziej, podoba mi się Twoje określenie
Syn ostatnio dość mocno dotyka w rozmowach z nami tematów dotyczących kolegów i koleżanek ze szkoły. Kto komu kiedy i dlaczego. Nigdy nie miał problemów z przyjściem i powiedzeniem "mam kłopot, pomóż mi".
Jednocześnie zauważyłam że starszy robi podchody, próbuje mimochodem ugrać coś dla siebie w sytuacji którą obecnie mamy w domu.
Młodszemu w to graj i próbuje stosować metody starszego brata
Ale ja się nie dam
A ja im wciskam cały czas do główek że pomóc - pomogę, ale trochę własnej inicjatywy jest niezbędne abym pomogła.
Wytłumaczyłam im genezę słowa pomoc - że przyjście po pomoc to nie wyciągnięcie ręki z żądaniem "daj", lecz kiedy przychodzą i proszą to przychodzą POMOC.
I to działa, naprawdę
W sumie to nie wiem co mnie wczoraj napadło i to martwi mnie najbardziej. Może mój mózg płacze wciąż za straconą niby-kontrolą?
Za tym czego już nie da się odzyskać bo było to tylko mirażem?
Czy to możliwe że ja robię swoje a mój tępy mózg wciąż lgnie do wzorców z dzieciństwa?
Ważne jest to że dziś wszyscy wstali w dobrych humorach, porozłazili się do swoich zajęć z uśmiechami na twarzach
I chyba to jest właśnie to... do czego dążę.She - Pon 08 Wrz, 2014 07:35
Klara napisał/a:
"Jak były małe, były tak słodkie, że chciałem je zjeść, a teraz żałuję, że tego nie zrobiłem."
Biorę w ciemno She - Wto 09 Wrz, 2014 08:31 Mam pytanie do dziewczyn które były z alkoholikiem w czasie gdy zaczynał trzeźwieć.
Jak radziłyście sobie emocjonalnie z "dołami" które Wasi mężowie/partnerzy mieli w początkowym okresie trzeźwienia?
U mnie na dzień dzisiejszy wygląda to tak że wzięłam sobie do serca słowa któregoś z naszych forumowych chłopaków i zamieniłam się w kaczkę.
Kaczka jak wiadomo ma tłuste pióra i ten tłuszcz nie pozwala wodzie dotykać do jej skóry.
"Włożyłam" na siebie osłonę w postaci kaczych piór a jego słowa spływają po mnie właśnie jak woda po kaczce.
Powiedziałam jednocześnie żeby swoje żale wylewał na zewnątrz, bo JA nie mam zamiaru tego słuchać.
Takie sytuacje dotychczas się nie zdarzały... ale kacze pióra są dobrym rozwiązaniem aniad - Wto 09 Wrz, 2014 09:05 Kochana, ale może mąż ma do zakomunikowania coś ważnego? Może jednak warto posłuchać tego, co ma do powiedzenia?
Pamiętaj, że Ty masz swój punkt widzenia a on swój.
Kacze pióra są ok., bardzo. To wielka sztuka nie brać czyichś uwag do siebie jako krytyki ale umieć je wysłuchać, przemyśleć i z chłodnym umysłem wybrać z nich czy ktoś ma rację czy nie.
Myśmy się z moim mężem mocno od siebie oddalili w początkowym okresie jego trzeźwienia. Ja stawałam na rzęsach żeby nie zajmować się nim tylko sobą. Dialog... cóż, nie bardzo nam wychodził
Wpieniał mnie swoimi gadkami i podobnie do Ciebie - marzyłam tylko o tym, żeby wziął te swoje problemy i wyniósł się z nimi na jakieś inne podwórko.
Tymczasem... problem w tym, że podwórko mamy wspólne. I on ma prawo na tym podwórku przebywać tak samo jak ja. Każde z nas ma prawo przedstawić swój punkt widzenia. Możemy się nie zgadzać. Możemy nie znaleźć wspólnej płaszczyzny w danym temacie. Możemy nie potrafić znaleźć kompromisu. Ale warto tej drugiej strony jednak wysłuchać. I jak nas coś wkórza to wnikliwie się przyglądać sobie dlaczego?
To dobry czas na ćwiczenie She, taki poligon Ucz się oddzielać chorobę od człowieka. Pamiętaj też, że najlepsze co możesz zrobić to mówić mężowi o swoich uczuciach odnośnie danej sytuacji. I nie bierz jego reakcji do siebie
To taki czas, kiedy się i z alko i koalko wszystko "wylewa". Wypływa wiele zamrożonych wcześniej uczuć. Taki etap Za jakiś czas będzie lepiej (tak po roku mniej więcej) Jacek - Wto 09 Wrz, 2014 09:26
She napisał/a:
Takie sytuacje dotychczas się nie zdarzały... ale kacze pióra są dobrym rozwiązaniem
słusznie wybrałaś
takich sytuacji może być więcej,u początkującego drogi alkoholika
ja tak nie miałem bo żona mnie zostawiła,i ten okres przez jakieś dwa lata byłem sam
to przychodzi taki moment szału ,ja trzeźwy,patrz teraz jaki ja piękny itp.
bo myślę ze właśnie o to chodzi
bez obawy,ten okres mija - wcześnie czy puźniej
a gdy by miało nie minąć,to myślę ze twój kaczy wybór ,pozwoli to zauważyć ,że takie jego zachowanie tobie nie pasuje i czas na zmianę
że nie tylko jego życie się liczy ,ale on musi się liczyć z otoczeniem
w końcu on tylko wytrzeźwiał ,a nie stał się kimś lepszym
to teraz ma się stać odpowiedzialnympietruszka - Wto 09 Wrz, 2014 09:47 Na przekór zajmowałam się sobą. Terapia, Al-anon, spotkania z dawno niewidzianymi znajomymi i nowymi koleżankami, powrót do zainteresowań i pasji sprzed związku, robienie sobie przyjemności małych i dużych. Mam taki kajecik, w którym notowałam sobie różne takie umilacze, nawet tak proste i banalne, jak zrobienie sobie jakieś extra herbatki w porcelanowej filiżance, posluchanie płyty konkretnego wykonawcy, itd. W kryzysowym momencie otwierałam notesik i wybierałam, co w danym momencie jest dla mnie dostępne....
No i też potwierdzam: pierwszy rok był bardzo trudny,a najgorsze chyba pierwsze trzy miesiące, a potem każde z nas radziło sobie coraz lepiej z sytuacją.She - Wto 09 Wrz, 2014 12:26 Temat postu: Dobrze że jestem kaczkąHeh, sytuacja jak z głupiego serialu, takie masło maślane
Po porannym fochu i wylewaniu żółci na wszystko dookoła, mąż zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało, jakby nic nie mówił.
Czuję się o wiele lepiej niż wcześniej, czyli w czasie gdy on beztrosko popijał sobie piwo a na mnie zrzucał swoje wynurzenia i problemy.
Dobrze że jestem kaczkąShe - Wto 09 Wrz, 2014 20:58
pterodaktyll napisał/a:
She napisał/a:
Dobrze że jestem kaczką
Bosheeee..........jeszcze jedna kaczka........o biedny narodzie
Ptero
Ty mnie z kaczkami - mikro - nielotami nie porównuj
Ja obrastam w kacze piórka
Kami - Śro 10 Wrz, 2014 09:33
She napisał/a:
Ja obrastam w kacze piórka
Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...[...] A.Mickiewicz
Już niech się nam to pierze z She z Mickiewiczem a nie Kaczorami kojarzy She - Śro 10 Wrz, 2014 15:12
Kami napisał/a:
niech się nam to pierze z She z Mickiewiczem a nie Kaczorami kojarzy
She - Czw 18 Wrz, 2014 04:00 Nie tworzę scenariuszy.
Takie miałam postanowienie. I staram się go trzymać.
Kurczowo, mimo tego że aż dłonie bolą od tego ściskania...
Mąż wypił na wyjeździe.
A ja mam to w d...e.
Nie wiem jak zareaguję gdy on wróci do domu.
Nie wiem czy jeszcze chcę żeby wrócił.
Chyba już nie.
Mam jeszcze parę dni na zastanowienie się.Klara - Czw 18 Wrz, 2014 06:11 She, nie musisz go witać z otwartymi rękami.
Nie musisz go wcale witać.
Ty go znasz najlepiej i wiesz, czy ta sytuacja go czegoś nauczy, czy wręcz przeciwnie.
Dla niektórych taka pojedyncza (jak to nazywają) "wpadka" bywa informacją, że z nałogiem się nie wygrywa.
Może tak być i w tym wypadku i wcale nie chodzi mi o to, żebyś dawała kolejną szansę, lecz byś o tym pamiętała.
Trzymaj się dziewczyno! OSSA - Czw 18 Wrz, 2014 06:25 She, zadbaj przede wszystkim o siebie, She - Czw 18 Wrz, 2014 06:29 Klara - może to dziwnie zabrzmi ale ja się cieszę.
Nie dlatego że wypił - to jest jego sprawa.
Cieszę się z tego jak JA zareagowałam na zmieniony w słuchawce głos męża.
Czasami, zwłaszcza tuż po grupie, nachodziła mnie taka myśl - co będzie jeśli?
Nawet ostatnio rozmawialiśmy o tym na terapii. Okazało się że zdobyta wiedza nie poszła w las
W głębi duszy obawiałam się jeszcze własnej reakcji, nie byłam pewna jak zareaguję bo przecież tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono...
No i przyszło "jeśli" a ja mam mnóstwo pracy i nie mam czasu żeby o tym myśleć.
Najważniejsze jest to że jestem pozytywnie nastawiona do siebie.
A cała reszta w tej sytuacji mnie nie obchodzi aniad - Czw 18 Wrz, 2014 06:37 Kochana, przykro mi
Wszystko dzieje się po coś, pamiętaj o tym.
Ja bym obserwowała co dalej - czy to incydent, po którym mąż popędzi po pomoc świadom tego, co się stało czy po prostu radośnie popłynie dalej.
Alkoholizm to choroba nawrotów i takie rzeczy się zdarzają. Trzeba mieć świadomość tego. Ludzie zapijają w różnej fazie swojego zdrowienia i zdarza się to także wieloletnim abstynentom. Coś widocznie poszło nie tak - mąż nie zadbał wystarczająco o swoją trzeźwość.
Znaczy to tylko tyle i aż tyle.
She, możesz udawać, że masz to w nosie ale... chyba nie tak jest do końca prawda?
Podjął leczenie i już samo to jest dla nas żyzną glebą dla tego ziarnka nadziei, które zawsze w nas jest - że już nie będzie pił a wtedy cała reszta poukłada się wg naszego "widzimisię".
Masz parę dni na poukładanie swoich emocji z dala od niego i uważam, że to super. Pozłość się - najpierw na niego (bo jest inny jednak niż chciałaś - nie dał rady), potem na siebie (wygrzebujemy to ziarnko nadziei i do kosza z nim). Warto wylać z siebie żal, że się nie udało i swoje rozczarowanie. A potem jeszcze chwila na zaakceptowanie sytuacji i za jakiś czas, jak te wszystkie emocje już się ulotnią będziesz mieć jasną głowę - do podjęcia decyzji co dalej.
A jak mąż już wróci to najlepsza metoda: wyjąć watę z uszu i wsadzić ją sobie do ust.
Trzymaj się i dbaj o siebie i chłopaków!! She - Czw 18 Wrz, 2014 06:44
OSSA napisał/a:
She, zadbaj przede wszystkim o siebie,
Ossa
Ja cały czas, od czerwca dbam przede wszystkim o siebie
Może nawet aż do przesady, ale bardzo przykładam się do terapii i chłonę wiedzę jak gąbka (tak mówi terapka a skoro ona tak mówi a ja zmiany w sobie po prostu czuję, widzę i słyszę to znaczy że tak jest ).
Klara, wiem o czym mówisz
Klara napisał/a:
wiesz, czy ta sytuacja go czegoś nauczy, czy wręcz przeciwnie.
Tego nie wiem i raczej już nie chcę wiedzieć. Inaczej - nie wnikam, nie rozkładam sytuacji na czynniki pierwsze.
Będzie to co ma być.
Ale dobrze Klara że o tym wspomniałaś warto pamiętać że potknięcia zdarzają się każdemu. Czuję się dobrze bo wiem że dam sobie radę.
SAMA DAM SOBIE RADĘ
Ta świadomość nie pozwala mi upaść tym razem wraz z potknięciem męża.
Jak to było? Głowa do góry, cycki do przodu... dziś do pracy założę koszulkę z dekoldem haha
W razie czego mam rozwiązania na godzinę W i nie zawaham się ich użyć
She - Czw 18 Wrz, 2014 06:55
aniad napisał/a:
She, możesz udawać, że masz to w nosie ale... chyba nie tak jest do końca prawda?
Podjął leczenie i już samo to jest dla nas żyzną glebą dla tego ziarnka nadziei, które zawsze w nas jest - że już nie będzie pił a wtedy cała reszta poukłada się wg naszego "widzimisię".
Aniu - sama się sobie dziwię.
Kiedyś (pamiętasz przecież ) wyłam, ryczałam, zaklinałam świat i myśli, prosiłam, błagałam, płakałam, upadałam.
Nic mi to nie dało.
A mężowi tworzyło komfort picia i jednocześnie miał świadomość że ma cudownego widza w swoim teatrzyku.
Tymczasem widz opuścił widownię, założył kacze pióra i przeszedł pewną metamorfozę.
Aniu ja nie udaję piszę to co myślę i czuję w danej chwili.
Sytuacja miała miejsce we wtorek, wczoraj nie rozmawialiśmy, widocznie żadne z nas nie miało takiej potrzeby (ja na pewno nie).
Nie wiem co było dalej, nie wiem co tam się dzieje i nie obchodzi mnie to.
Aniu, ja czuję się jakoś... lżej.
Świadomość że to jego wybór, jego sprawa, że to on jest odpowiedzialny za to co zrobił, robi i jeszcze zrobi dodała mi skrzydeł.
Po raz pierwszy tak się czuję
Nie zarzekam się że tak będzie cały czas bo nie wiem co będzie.
Natomiast na chwilę obecną wiem że mam kilka rozwiązań i w zależności od sytuacji wybiorę to które MI pasuje.
Nie martwię się, gdyż nie miałam nadziei że teraz to już "cud, miód i orzeszki"
Nie nastawiam się ani tak ani tak.
Czas pokaże co zrobić.
czuję się jakoś... lżej.
Świadomość że to jego wybór, jego sprawa, że to on jest odpowiedzialny za to co zrobił
Znam to uczucie. Swiadomosc, ze to jest poza mna powoduje taka lekkosc... ze ja nie musze sie tym zajmowac. A kiedys musialam, a przynajmniej tak sobie wmawialam
She, trzymaj sie i pamietaj, Ty jestes najwazniejsza She - Czw 18 Wrz, 2014 07:50
pterodaktyll napisał/a:
She napisał/a:
- idę prasować koszulkę z dekoldem
Gdzie pracujesz?
Ptero - u siebie Kami - Czw 18 Wrz, 2014 13:08
She napisał/a:
Ptero - u siebie
Staniesz w pracy przed lustrem i będziesz sobie na biust patrzeć ????
mam nadzieję, że czemuś ta koszulka posłuży - chociażby podkreśleniu Twojej kobiecości
Fajnie, że tak reagujesz jesteś na prostej drodze do wyleczenia się .... cokolwiek przyniesie Ci los
Nic - tylko przykład brać margo - Czw 18 Wrz, 2014 14:13
Kami napisał/a:
Staniesz w pracy przed lustrem i będziesz sobie na biust patrzeć ????
Przeciez dla kogo, jak nie dla siebie ma byc piekna sexy laska Kami - Czw 18 Wrz, 2014 15:08
margo napisał/a:
Przeciez dla kogo, jak nie dla siebie ma byc piekna sexy laska
Oj Margotko czepiasz się She - Czw 18 Wrz, 2014 15:22
Kami napisał/a:
Staniesz w pracy przed lustrem i będziesz sobie na biust patrzeć ????
Nie. Mam różne spotkania i chcę wyglądać ładnie, jak kobieta a nie stłamszona współuzależniona.
Poszłam do pracy z podniesioną głową i uśmiechem.
A w sklepie (wracając) pewien przystojniak gapił się na moje... mój dekolt Kami - Czw 18 Wrz, 2014 15:26
She napisał/a:
A w sklepie (wracając) pewien przystojniak gapił się na moje... mój dekolt
i o to chodzi !!!!!
She - zdrowiejesz Kochana !!!!!!! KaTre - Pią 19 Wrz, 2014 01:16
Kami napisał/a:
She napisał/a:
A w sklepie (wracając) pewien przystojniak gapił się na moje... mój dekolt
i o to chodzi !!!!!
She - zdrowiejesz Kochana !!!!!!!
Nie no pięknie, to miarką zdrowienia ma teraz niby być facet gapiący się w dekolt??? Reeety! Ja mam w pracy ponad 30 facetów - założę duży dekolt (i mini do kompletu) i będę uleczona w 5 minut!
No dobra, wiem Kami, co miałaś na myśli Po prostu nie mogłam się powstrzymać
She napisał/a:
Mam różne spotkania i chcę wyglądać ładnie, jak kobieta a nie stłamszona współuzależniona.
to dobrze She "chcę wyglądać ładnie" to oznaka że: chcesz czegoś; wiesz czego chcesz; skoro chcesz, to nie będzie wyrzutów sumienia; umiesz obiektywnie ocenić sytuację; wiesz jak to zrobić; dbasz sama o siebie
Dobra droga do zdrowienia She - Pią 19 Wrz, 2014 04:57
KaTre napisał/a:
Nie no pięknie, to miarką zdrowienia ma teraz niby być facet gapiący się w dekolt??? Reeety! Ja mam w pracy ponad 30 facetów - założę duży dekolt (i mini do kompletu) i będę uleczona w 5 minut!
KaTre żeby to było takie proste, prawda?
Jestem współ, ale nic to - założę bluzeczkę z dekoldem i wyzdrowieję
Zdrowienie wymaga ogromu pracy, samozaparcia, wiedzy no i oczywiście chęci. Ale to dobrze bo ja się pracy (zwłaszcza nad sobą) nie boję. Wręcz lubię to poznawanie siebie, mimo całego bólu który jest nieodłącznym składnikiem terapii.
KaTre nie wiem czy na etapie w którym jestem, wiem czego chcę.
Strasznie to pogmatwane.
Wiem natomiast że nie chcę wracać do poprzednich schematów. Ba, jestem tego pewna na 100%.
Pewnie pojawi się wcześniej czy później coś czego będę chciała, na razie "zawisłam" i zastanawiam się czego dalej chcę chcieć Klara - Pią 19 Wrz, 2014 07:10
KaTre napisał/a:
założę duży dekolt (i mini do kompletu) i będę uleczona w 5 minut!
No tak, przytyk jest słuszny, ale powiedziałabym, że "do połowy".
Taka współ, która jest w przysłowiowej czarnej d**** pomyśli o wszystkim prócz tego, że jej się coś należy, zrobi wszystko co w jej mniemaniu wyciągnie partnera ze szponów nałogu, ale nie zadba o siebie, bo JEJ NIE MA
Dlatego mnie się też wydaje, że skupienie się na sobie jest dobrym kierunkiem do tego, żeby w konkretnej sytuacji nie dramatyzować i znów nie robić z alkoholika pępka świata.
Oczywiście na tych zewnętrznych zabiegach nie powinna się kończyć praca nad sobą Kami - Pią 19 Wrz, 2014 09:05
KaTre napisał/a:
No dobra, wiem Kami, co miałaś na myśli Po prostu nie mogłam się powstrzymać
Czytając niektóre z Was - czytam o sobie.
Problem współ. polega między innymi na ogromnym zaniżeniu własnej wartości. Kobieta współuzależniona skupi się na wszystkim tylko nie na sobie ba, jakby tego było mało ona zrobi wszystko by nie drażnić swojego alkoholika. Często się spotykałyśmy ze stwierdzeniem, że po co się malujemy skoro idziemy do spożywczego po chleb.
Nie ważne, że od zawsze się delikatnie malowałyśmy, może niekonieczne do osiedlowego sklepiku ale kiedy spojrzałyśmy na siebie w lusterko i kiedy zobaczyłyśmy że twarz jest opuchnięta po awanturze, po kolejnej nie przespanej nocy z wiadomych powodów, po jego nocnych eskapadach spontanicznie nałożymy trochę korektora pod zapłakane oczy tak dla "kamuflażu" bo po co wszyscy mają widzieć.....
Ale ... właśnie jest małe (dramatyczne) kolejne ale !! wychodząc następnym razem po chleb, my już się nie umalujemy by uniknąć tzw. zbędnych komentarzy .....
Na pewno były i takie sytuacje, kiedy usłyszałyśmy ( ja tak !!!!) a gdzie Ty się tak stroisz przecież jedziesz tylko do koleżanki ( kiedyś uwielbiał jak miałam na sobie mini czy fajną kieckę ), więc (i dopiero teraz to widzę !!!) , że następnym razem jadąc do koleżanki na du**sko zakładałam spodnie i na nogi but sportowy.
To są takie małe ogniwka, które tworzą wielki łańcuch, którym często same się obwiązujemy nie mając zielonego pojęcia, że wpadamy w sidła kompleksów naszego alkoholika.
..... Spojrzenie na siebie w lustro z uśmiechem, zastanowienie się czy jutro do pracy ta kiecka, czy może lepiej tamta ... - to są "małe-wielkie" rzeczy, które chyba powodują jakiś przełom w naszym życiu.
Jak mamy się innym podobać i nie o fizyczne podobanie mi chodzi ale też i o psychikę - skoro same sobie się nie podobamy bo .... utwierdzili nas nasi pijani i w konsekwencji zakompleksieni panowie w przekonaniu, że my bez nich zginiemy i czy nie zdarzyło nam się nie raz usłyszeć
- a kim Ty jesteś?
- a co ty wiesz ?
- a kto cię weźmie?
- a co Ty ku**a potrafisz ?
- a za kogo Ty się uważasz ?
.....
i mimo, że znam/y ( a może mi się tylko wydawało !!) swoją wartość, to ja nie raz zwątpiłam w siebie.
Dlatego teraz z tymi cyckami do przodu mogę powiedzieć o czasie przeszłym - ALE TO JUŻ BYŁO !! i dodam - I NIE WRÓCI WIĘCEJ !!!!She - Pią 19 Wrz, 2014 09:25 Kami KaTre - Pią 19 Wrz, 2014 11:38
Kami napisał/a:
Spojrzenie na siebie w lustro z uśmiechem, zastanowienie się czy jutro do pracy ta kiecka, czy może lepiej tamta ... - to są "małe-wielkie" rzeczy, które chyba powodują jakiś przełom w naszym życiu.
Zgadzam się z Tobą Kami Choć często długa jeszcze droga przed nami...
Ja jakiś czas temu pochwaliłam się Wam, że kupiłam sobie kieckę.... i taka szczęśliwa byłam i dumna z siebie... Jakiś czas później ktoś zadał mi pytanie: "a wyszłaś gdzieś w tej kiecce?" I dopiero wtedy to do mnie dotarło, że nie - od czasu zakupu wisiała w szafie...
Kami napisał/a:
Jak mamy się innym podobać i nie o fizyczne podobanie mi chodzi ale też i o psychikę - skoro same sobie się nie podobamy
Trafne pytanie Kami ...
Dlatego Właśnie biłam She brawo - za chęć i za działanie
She napisał/a:
Mam różne spotkania i chcę wyglądać ładnie, jak kobieta a nie stłamszona współuzależniona.
Poszłam do pracy z podniesioną głową i uśmiechem.
A w sklepie (wracając) pewien przystojniak gapił się na moje... mój dekolt
She jeszcze raz She - Pią 19 Wrz, 2014 11:58 KaTre
Dziewczyny MUSZĘ się Wam pochwalić
Załatwiłam dziś bardzo ważną sprawę dla mojej firmy i jestem bardzo, ale to BARDZO SZCZĘŚLIWA!
Jest pięknie Klara - Pią 19 Wrz, 2014 14:12
She napisał/a:
Załatwiłam dziś bardzo ważną sprawę dla mojej firmy i jestem bardzo, ale to BARDZO SZCZĘŚLIWA!
Brawo She!
Znaczyłoby to, że w razie W byłabyś w stanie poradzić sobie sama?She - Pią 19 Wrz, 2014 14:22 Klara tego jeszcze nie wiem, ale czynię pewne kroki aby w razie "W" móc powiedzieć "Z" (bo "A" już powiedziałam).
Zobaczymy jak to będzie i co się wydarzy
Chcę, bardzo chcę zapamiętać dzisiejszy dzień.
Dawno nie byłam tak bardzo po prostu, po ludzku s z c z ę ś l i w a. wampirkowa - Pią 19 Wrz, 2014 14:26 she ciesze się bardzo twoim szczęściemKami - Pią 19 Wrz, 2014 14:28
Klara napisał/a:
Znaczyłoby to, że w razie W byłabyś w stanie poradzić sobie sama?
Klara, She idzie jak burza - nic tylko przykład brać.
Często ostatnio się zastanawiam nad tym , co my właściwie zawdzięczamy tym alko poza nerwicą ??!!..... kurcze trochę jakiś pieniędzy a jednocześnie drżymy czy przy jego piciu nie stracą pracy ??
Przecież to My i nikt inny dbamy o to, by było co do gara włożyć i rachunki popłacone ...
Ja osobiście kurczowo się trzymałam i męża alkoholika i faceta alkoholika ale ani jeden ani drugi złotówki mi do niczego nie dołożył grosza alimentów nie dostałam, bo co mu zrobią tu w tym kraju jak on nie pracuje... nie użalam się broń Boże - tylko lituję się nad własną głupotą..... She - Pią 19 Wrz, 2014 14:31
wampirkowa napisał/a:
she ciesze się bardzo twoim szczęściem
Marysiu wzruszyłaś mnie
Wyciągnij ręce przed siebie, zamknij oczy i... uwierz że szczęście czeka na Ciebie
Tak się wzruszyłam że mam całe oczy zaszklone wampirkowa - Pią 19 Wrz, 2014 14:35 ale czym
ze się cieszę z twego szczęścia
fajnie jak komuś cos wychodzi i ma swoje chwile szczęścia, oj no dobra bo i ja się wzruszę cio
i będziemy obydwie mały zamglone oczy
normalnie brakuje mi emotek hhi i hi hi Kami - Pią 19 Wrz, 2014 14:37
wampirkowa napisał/a:
i będziemy obydwie mały zamglone oczy
jak ze szczęścia to można ryczeć ile się chce She - Pią 19 Wrz, 2014 15:59
wampirkowa napisał/a:
i będziemy obydwie mały zamglone oczy
To także forma wyrażania pozytywnych uczuć
Kiedyś bałam się łez.
Dziś potrafię płakać ze szczęścia, ze wzruszenia, z radości, ze śmiechu...
wampirkowa napisał/a:
normalnie brakuje mi emotek
Spójrz - jest ich tyle że masz z czego wybierać.
I wszystkie mają jedną podstawową cechę - są mega pozytywne
ergrg4 margo - Pią 19 Wrz, 2014 16:14 She, to jest to nad czym pracowalas juz od 4 rano?
Gratulacje She - Pią 19 Wrz, 2014 16:24 Nie Margo, tamto wyjaśni się za 42 dni
Ale wtedy poziom mojej euforii przekroczy wszelkie granice, jeśli się uda - spełnię jedno ze swoich największych życiowych marzeń... margo - Pią 19 Wrz, 2014 16:30 No to nadal trzymam kciuki anuszka - Pią 19 Wrz, 2014 18:11 [quote]Nie Margo, tamto wyjaśni się za 42 dni
Ale wtedy poziom mojej euforii przekroczy wszelkie granice, jeśli się uda - spełnię jedno ze swoich największych życiowych marzeń...
_________________[/quote
ja tez trzymam kciuki za Ciebie-powodzenia w spelnianiu marzen She - Nie 21 Wrz, 2014 09:18 Anuszko She - Sob 01 Lis, 2014 06:43 1 listopada.
Co roku te same przeżycia, emocje, łzy i uśmiech przez zawilgocone oczy.
Gdy patrzę na Twoje zdjęcie na którym tak pogodnie się uśmiechasz do wszystkich przechodzących obok, uśmiecham się i ja.
Długo nie mogłam pogodzić się z tym co się stało. Dlaczego odszedłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś?
Przecież byłam Twoim skarbem, Twoją ukochaną córeczką, Twoją kruszynką... Skarbów się nie zostawia, o ukochane osoby trzeba dbać...
Kiedyś krzyczałam, złościłam się na Ciebie, byłam zła że koleżanki i koledzy mają w dzienniku wpisane imiona i nazwiska obojga rodziców.
U mnie w rubryce "ojciec" były dwa słowa... NIE ŻYJE.
Dorosłam, wiele rzeczy zrozumiałam.
Bez względu na to gdzie jesteś Tatusiu chciałam Ci powiedzieć że bardzo Cię kocham.
Nie mam żalu, pogodziłam się z Twoim odejściem.
Odpoczywaj w pokoju,
Twoja córeczka.Mała - Nie 02 Lis, 2014 18:48 She
Doskonale Cię rozumiem.
Nie mam już obydwojga...
[*]She - Pon 03 Lis, 2014 09:29 Dziękuję Mała
Nostalgia jednak wciąż mnie nie opuszcza, co przekłada się na brak jakichkolwiek chęci na cokolwiek.
Najchętniej zamknęłabym się w 4 ścianach domu, pod kocem, z kubkiem herbaty malinowej w ręku i książką do poczytania...
Mam masę rzeczy do zrobienia i gdy się do nich zabieram ogarnia mnie niechęć.
Czyżbym JUŻ osiągnęła wiek w którym jesień działa antytwórczo a może nawet... depresyjnie?
pterodaktyll - Pon 03 Lis, 2014 09:41
She napisał/a:
Czyżbym JUŻ osiągnęła wiek w którym jesień działa antytwórczo a może nawet... depresyjnie?
Przepraszam, a mogę nieśmiało spytać o jakim wieku mówisz? She - Pon 03 Lis, 2014 09:43 Pteruś - magicznym, nawet film o tym wieku był nakręcony - swego czasu dość popularny
40 lat minęło jak jeden dzień
Dajcie mi kopa bo uświerknę dziś albo zwariuję z tej niechęci Mała - Pon 03 Lis, 2014 09:45 Tak, chyba mamy 21 wiek...Ale mając TYLE lat (21), chyba powinniśmy mieć energię do wszystkiego:
"chcięc tego, co nam się nie chce"
Jak to śpiewał Pan Kleks? "Biegać, skakać! Latać, pływać! W tańcu w ruchu dokazywać!"
! ! itd... pterodaktyll - Pon 03 Lis, 2014 09:46
She napisał/a:
40 lat minęło jak jeden dzień
To Ty jesteś teraz "rycząca czterdziestka"?
Może być, że taka?
Kami - Pon 03 Lis, 2014 09:48
She napisał/a:
Dajcie mi kopa bo uświerknę dziś albo zwariuję z tej niechęci
z wielką przyjemnością rozładuje na Tobie mój stres
i do roboty moja droga ......She - Pon 03 Lis, 2014 09:49
Wszystko się zgadza, tylko fota nie moja
Taką figurę miałam... jakieś... 15 lat temu staaw - Pon 03 Lis, 2014 10:28
She napisał/a:
Taką figurę miałam... jakieś... 15 lat temu
Obecna bardziej w moim guście..She - Pon 03 Lis, 2014 10:45 Stasiu
Ty wiesz jak podnieść... kobietę... na duchu
staaw - Pon 03 Lis, 2014 10:53 Nie lubię seriali.
Co powiecie na "Och Karol?"She - Pon 03 Lis, 2014 10:54
Jacek napisał/a:
wiem że i Ty oglądałeś ten serial
Dziękuję
PS. Jacku, nie wygaszaj postów Mała - Pon 03 Lis, 2014 12:12 She mnie przeraża trochę przyszły rok - bo mi też zmieni się ta cyferka z przodu...w metryce, choć wolałabym w biuście
Wciąż pocieszam się jednak - że jestem młodą...Mamą i to mnie jakoś trzyma przy życiu
Czasem każdy ma prawo mieć gorsze dni i sobie na nie pozwolić (byle nie za długo! ) - ważne, by nie zapomnieć, co nam w duszy gra i że serce mamy wciąż młode! anuszka - Nie 09 Lis, 2014 13:17 wiem dziewczyny o czym piszecie jak stuknela mi magiczna 40 , to sie przerazilam jak to to juz po wszystkim ? starosc tylko mnie czeka ? W prywatnym zyciu balagan , niepewna sytucja materialna , zmeczenie , apatia , a tu separacja , rozwod i trzeba zaczynac wszystko od zera od nowa ? Oj paskudnie sie czulam ,
ale nigdy przeciez nie wiadomo co -ile , jak dlugi i dla kogo jest przeznaczone -trzeba zyc -nawet jak brak sil -takie jest zycie poprostu ;
buziole She ryczaca 40-stko -to jak 2 w 1-ym czyli 2-dwudzestki She - Nie 09 Lis, 2014 13:41 Anuszko, wiem że wiele jeszcze przede mną
Codziennie doświadczam innego, ciekawszego życia i dobrze mi z tym
A to co było - odeszło razem z czasem który wciąż mija.
Ale jakoś mi to nie przeszkadza bogatsza jestem o kilka doświadczeń She - Pon 17 Lis, 2014 09:18 Mam dziś doła jak Rów Mariański jest mi źle, jestem wściekła, rozżalona i generalnie mam wszystko w głębokim poważaniu.
Przyszłam żeby się wykrzyczeć bo na dworze zimno, szaro i ponuro
Do d..y z takim listopadowym poniedziałkiem zołza - Pon 17 Lis, 2014 09:30 Rycz mała rycz ...Płacz maleńka płacz ...masz to u mnie od dziś
bunia - Pon 17 Lis, 2014 10:06
She napisał/a:
Mam dziś doła jak Rów Mariański jest mi źle, jestem wściekła, rozżalona i generalnie mam wszystko w głębokim poważaniu.
Przyszłam żeby się wykrzyczeć bo na dworze zimno, szaro i ponuro
Do d..y z takim listopadowym poniedziałkiem
....takie wykrzyczenie pomaga ,ewentualnie można czymś walnąć o glebę [jak wolisz?]She - Pon 17 Lis, 2014 10:28
Skopałam stare drzewo.
Rzuciłam kilkanaście kamieni z oczka wodnego w siną dal.
Gdy zaczęłam się drzeć... przejeżdżał właśnie patrol policji, który bardzo rzadko zagląda w moją okolicę
Wleźli i spytali co się dzieje.
Powiedziałam że jestem wku...a, jest poniedziałek, listopad, zbliża się koniec roku i w ogóle jest do d..y.
Poradzili mi udać się na strzelnicę, to podobno odstresowuje.
No to się wybiorę...smokooka - Pon 17 Lis, 2014 10:35 Strzelnica jest fantastyczna na koszmarny *ku****. Przetestowałam kiedyś, żałuję że to drogo wychodzi, ale polecam gorąco.She - Pon 17 Lis, 2014 14:14 No to już wiem skąd się ten mój *ku**** wziął.
Przeczuwałam od rana że coś się stanie, że coś będzie nie tak.
No i wyszło szydło z worka a ja jestem jak pęknięty balonik, z którego została tylko mokra szmatka przypominająca gumę.
No nic, działać trzeba.
Siły mi trzeba, duuuuuużo...
PS. Nie... to nie o picie/niepicie* męża chodzi
* niepotrzebne skreślić
A tak poza tym to jestem bardzo zdziwiona jak sprytna jest podświadomość. Rzeczy których istnienia sobie nie uświadamiam, na które po prostu nie zwracam uwagi. One istnieją, wyczuwalne niejako "pod skórą" ale żeby je zobaczyć/uświadomić sobie ich istnienie należy wsłuchać się w siebie.
Czyżby był to sygnał że niezbyt mocno się wsłuchuję w to co we mnie się dzieje, w te wszystkie dane które napływają codziennie i włażą nie proszone w moje życiowe progi?pterodaktyll - Pon 17 Lis, 2014 14:58 Wyrażasz się prawdziwie jak Ewangelia i niezrozumiale jak Apokalipsa She - Pon 17 Lis, 2014 15:03
pterodaktyll napisał/a:
niezrozumiale jak Apokalipsa
Ptero, Apokalipsę to mam dziś od rana a Ewangelię (własną) będę pisać dziś wieczorem She - Wto 18 Lis, 2014 18:09
pterodaktyll napisał/a:
Łomatkoboskoczęstochowsko
Klara - Wto 18 Lis, 2014 18:18 She, dziś czujesz się już lepiej?
Złość minęła, czy jeszcze Cię trzyma?She - Wto 18 Lis, 2014 18:22 Kalrciu, po przewaleniu kilkuset kilogramów kamieni, skopaniu drzewa i rozmowie z miłymi panami w niebieskich uniformach czuję się wyśmienicie
Dziękuję za troskę She - Wto 18 Lis, 2014 18:29
Ale to nie tak jak myślisz
She - Wto 18 Lis, 2014 18:58 Zastanawiam się jeszcze nad tą strzelnicą, hmmm...
Klara czy zdarzają Ci się powtórki takich stanów? Jeśli tak to jak sobie z nimi radzisz?
Patrząc na siebie z boku, widzę że wcześniej tłumiłam emocje lub wyładowywałam je w inny sposób niż zmęczenie fizyczne.
Teraz jak mnie coś wnerwi to "przed burzą" nie zwracam uwagi na to jaki będzie odbiór "zewnętrzny" takich wyładowań... czyli najpierw robię a potem myślę.
I w sumie nie wiem czy to dobrze czy źle.
Dobre jest to że wysiłek fizyczny pomaga bo męczy. Gdy jestem zmęczona nie mam siły na myślenie o czymkolwiek innym jak tylko o tym żeby odpocząć
Złe jest to że patrząc z perspektywy np. sąsiada ktoś może uznać mnie za wariatkę Chociaż z drugiej strony... a co mnie to obchodzi Klara - Wto 18 Lis, 2014 20:06
She napisał/a:
Klara czy zdarzają Ci się powtórki takich stanów?
Od czasu, gdy nie muszę funkcjonować na wysokich obrotach, nie zdarzyła mi się AŻ taka wściekłość.
Tak jak Ty teraz, od zawsze miałam zwyczaj wybuchać od razu i ponoć jest to lepsze dla zdrowia, gdyż duszenie emocji źle wpływa np. na pracę serca.
Na opinię sąsiadów działa kiepsko, ale moje relacje z otoczeniem........ hmmm ...... raczej schodzono mi z drogi staaw - Wto 18 Lis, 2014 20:09
Klara napisał/a:
miałam zwyczaj wybuchać od razu i ponoć jest to lepsze dla zdrowia, gdyż duszenie emocji źle wpływa np. na pracę serca.
Według innych źródeł na wątrobę, z całą resztą cytatu się całkowicie zgadzam pterodaktyll - Wto 18 Lis, 2014 20:27
She napisał/a:
Zastanawiam się jeszcze nad tą strzelnicą, hmmm...
Nie lekceważ pokusy........... rufio - Śro 19 Lis, 2014 11:50 Jak mam już wszystkiego globalnie i instytucjonalnie dość to idę do piwnicy i sprzątam - od lat ją nie posprzątałem - tylko idę sprzątać .
prsk She - Śro 03 Gru, 2014 09:39 Nadchodzi okres świąteczny i chyba wracają humory i bojowe nastawienie męża.
Kłóci się ze wszystkimi, wszyscy są źli i be, on jeden tylko jest naj... naj... naj...
Powiedziałam że albo się opamięta i ruszy d**ę żeby coś z tym zrobić albo ma zejść mi z oczu i nie zamęczać wszystkich dookoła swoimi humorami
Sytuacja z dziś - wczoraj dość mocno się pokłóciliśmy i długo siedział w firmie. Powiedziałam że jeśli wróci do domu z tym swoim humorem to ja wychodzę. Wrócił gdy już przysypiałam i nie chciało mi się
Dziś nie przyjechał do pracy, pracownik stał pod bramą dopóki nie zjawiłam się ja.
Ale:
Piec uruchomiłam bez instrukcji , dołożyłam drzewa i popijam gorącą czekoladę.
Odpowiadam na zapytania, załatwiam zaległe techniczne sprawy firmowe.
SAMA
Chyba jestem z siebie dumna... tak, jestem dumna Klara - Śro 03 Gru, 2014 14:32 Czyżbyś była kolejną osóbką, która SAMA ciągnie ten wózek, choć jeszcze o tym nie wie?
Nie zdaje też sobie sprawy z tego, że gość który ma pomagać w pchaniu, siedzi na tym wózku jako balast? She - Śro 03 Gru, 2014 15:36
Klara napisał/a:
Czyżbyś była kolejną osóbką, która SAMA ciągnie ten wózek, choć jeszcze o tym nie wie?
Klara sama to ja ciągnęłam wózek przez dwa lata.
Morderczym wysiłkiem jak wzorowa współuzależniona ogarniałam dom, firmę, dzieci, sprawy urzędowe (sprawa m.in. w prokuraturze nie z naszej winy) i właściwie wszystko co było do zrobienia.
Gdy miałam kontrolę z US panie były w szoku że SAMA robię tyle rzeczy i żyję
Tymczasem nie mogę pozwolić na to aby firma została bez opieki właściciela bo zwykle takie przypadki źle się kończą
Prosiłam gościa od pchania wózka swego czasu o pomoc.
Niby ta pomoc była, ale teraz znowu gość ma milion argumentów za "za a nawet przeciw" a ja podejrzewam że to jest zwykły nawrót.
Teraz układam od jakiegoś czasu sprawy tak aby funkcja pchania uruchamiała się automatycznie
Wymaga to niestety nakładu pracy którego nikt za mnie nie jest w stanie wyłożyć - zgodnie z zasadą "jak sobie pościelisz tak się wyśpisz".
Traktuję to jako inwestycję
Niestety gdy jest się na "swoim" nie można pozwolić sobie na niedopełnienie czy niedopilnowanie czegokolwiek.
Mam zresztą już chętnych do przejęcia ode mnie części tego wozu Klara - Śro 03 Gru, 2014 17:11
She napisał/a:
Mam zresztą już chętnych do przejęcia ode mnie części tego wozu
Chodziło mi o to, że (jeśli się nie mylę) w tym gronie nie ma tego, który jest jakby z urzędu przeznaczony do pchania (?)
O takiej SAMOŚCI myślałam.She - Śro 03 Gru, 2014 17:23 Ten z urzędu pcha jak najbardziej
Ale ostatnio coś jakby mniej chętnie i wciąż narzeka - a to klient nie taki, a to materiał nie taki, a to... (tu można wstawić cokolwiek, byle by tylko ponarzekać jaki ten świat podły jest i zły).
Takie narzekanie dla zasady lub tylko po to aby nie wyjść z wprawy
Nie jest lekko, ale to chyba wszędzie tak jest. Zamiast cieszyć się że jest co do gara włożyć to wciąż tylko "to nie takie", "tam miało być inaczej" itp itd.
Nie ukrywam że nie mam ochoty słuchać takich wynurzeń bo zwyczajnie mnie rozpraszają i nie pozwalają na skoncentrowaniu się na tym co JA mam zrobić.Klara - Śro 03 Gru, 2014 17:26
She napisał/a:
Ten z urzędu pcha jak najbardziej
Cieszę się, że się pomyliłam
...a reszta? - Nie mam pojęcia jak można to znosić, ale może nie masz wyjścia, albo kiedyś mu przejdzie? sabatka - Pią 05 Gru, 2014 07:55 She, ja też ogarniałam i pchałam sama mój wózek,a mój tyfus humorzył i grymasił. teraz sama pchaam swój, a on sam pcha swój She - Pią 19 Gru, 2014 00:10 Nie chciałam śmiecić u Ossy w wątku o nie lubieniu świąt więc napiszę u siebie.
staaw napisał/a:
kiedy bliskości jest za dużo wychodzę odpocząć...
Jak najbardziej masz do tego prawo, a jeśli masz taką potrzebę to czemu nie?
Przecież to Twój dom, Twoja rodzina i Twoje potrzeby Stasiu
Sytuacja wygląda nieco inaczej w każdym domu, przecież każdy ma prawo do spędzania świąt tak jak je sobie wyobraża i jak tylko chce.
Fajnie jest gdy wyobrażenia wszystkich domowników posiadają wspólny mianownik a licznik jest indywidualną częścią właściciela partycypującego w mianowniku
U nas od niedługiego okresu czasu co prawda, ale... chyba w końcu zaczynamy być pełną rodziną, nie wiem czy zdrową, raczej nie... na pewno nie... nie wiem czy zdrową rodziną będziemy kiedykolwiek.
Jesteśmy INNĄ rodziną. Inną niż kiedykolwiek byliśmy.
Terapeutka widzi zmiany, duże zmiany
My też je widzimy, dużo rozmawiamy na różne tematy, zarówno ze sobą jak i z dziećmi.
Myślę że najważniejsze jest to że my jako rodzice się zmieniamy. Pozytywne efekty zmian widać powoli u dzieci.
Nie ma dominanta, nie ma posłusznej ofiary która spełnia wymagania kata.
Tak, kata bo katem byliśmy oboje dla siebie - ja dla męża i mąż dla mnie.
W zależności od położenia huśtawki jedno z nas było katem, drugie ofiarą.
Teraz coraz częściej jest dialog a nie dwa monologi jak to onegdaj bywało.
I o takiej właśnie bliskości pisałam.
Takich świąt sobie życzymy (wszyscy w naszym domu).
A reszta niech robi co chce Mała - Pią 26 Gru, 2014 14:38 "Wyszłam i nie wracam"...A może wrócisz do nas ?
Jak się czujesz dzisiaj?...
Wiedźma - Sob 03 Sty, 2015 20:43
Mała napisał/a:
"Wyszłam i nie wracam"...A może wrócisz do nas ?
A właśnie - gdzie się podziewa She? Wszystko u niej w porządku? Wie ktoś? Klara - Sob 03 Sty, 2015 20:53
Wiedźma napisał/a:
Wie ktoś?
Przez jakiś czas myślałam, że może wyjechała z dziećmi gdzieś na narty i że może po tych wszystkich świętach się odezwie...
...jeszcze będzie Trzech Króli.Kami - Sob 03 Sty, 2015 23:09
Wiedźma napisał/a:
A właśnie - gdzie się podziewa She? Wszystko u niej w porządku? Wie ktoś?
próbowałam się z nią skontaktować przed świętami odebrała tel i powiedziała, że oddzwoni .... nadal czekam wysłałam też na maila wiad. .... i nic
będę próbować ...napisze eskę
Też sie martwie kilka dni temu pytałam w piwnicy ...... nikt nic nie wieShe - Czw 15 Sty, 2015 10:18 Jestem, jestem Żyję
Trafiła mi się... wisienka na torcie więc nie patrząc na to co dziś, jutro i pojutrze postanowiliśmy łapać byka za rogi i skorzystaliśmy z okazji, spełniając jedno z życiowych marzeń
Telefonu ze sobą nie miałam, musiałam złapać chwilę oddechu... został podpięty pod ładowarką... gdy spojrzałam dziś na wyświetlacz złapałam się za głowę
Nie przypuszczałam że tyle osób będzie się o mnie martwić
Dziękuję Wam, jesteście kochani! Kami - Czw 15 Sty, 2015 10:25
She napisał/a:
Dziękuję Wam, jesteście kochani!
nie dziękuj ....policzymy się jak Cie dorwiemy
my sie martwimy a tu brzuch do góry smokooka - Czw 15 Sty, 2015 10:35 She już cała akcja ratownicza była szykowana
Dobrze że jesteś Wiedźma - Czw 15 Sty, 2015 10:38 A my już listy gończe za tobą wysyłali! Kami - Czw 15 Sty, 2015 10:42
Wiedźma napisał/a:
A my już listy gończe za tobą wysyłali!
Lać ile wlezie i patrzeć czy żyje szika - Czw 15 Sty, 2015 11:33 wreście Mała - Czw 15 Sty, 2015 13:10 a ja się wczoraj śmiałam, że w najgorszym wypadku - "zostawiła telefon na ładowarce"... jednak intuicja mnie nie pomyliła! ja chyba naprawdę jestem czarownicą!
A tak poważnie - dobrze, że jesteś...Naprawdę się o Ciebie bałam! I sama widzisz - nie tylko ja! pietruszka - Czw 15 Sty, 2015 13:12
Mała napisał/a:
A tak poważnie - dobrze, że jesteś...Naprawdę się o Ciebie bałam! I sama widzisz - nie tylko ja!
jest nas więcej nawet jak się nie odzywają... no i jeszcze kroko... głodny...Tosia - Czw 15 Sty, 2015 13:18 She, dobrae ze jestes esaneta - Czw 15 Sty, 2015 20:22 Ooooooo, zguba sie znalazla rufio - Czw 15 Sty, 2015 20:25 She - Pon 26 Sty, 2015 23:51 Zastanawiam się.
Nie wiem czy powinnam zawracać sobie tym głowę bo rozum mówi NIE a w duszy co innego śpiewa... dlaczego tak jest? Czy to normalne?
Mąż ostatnio zrobił się dziwny. Inny. Zupełnie mi nieznany, choć w praktyce znamy się od wielu, wielu lat... Poznajemy się na nowo i trochę zaczyna mnie to wkurzać.
Bo: myślałam że po TYLU latach pod jednym dachem, przeżytych wspólnie dobrych i złych dniach znamy się jak łyse kaczki.
A tu jeden wielki ZONK.
Nagle okazuje się że nie znam swojego męża po 18 latach małżeństwa.
To chore...Kami - Pon 26 Sty, 2015 23:58
She napisał/a:
Nagle okazuje się że nie znam swojego męża po 18 latach małżeństwa.
To chore...
Ja swojego małżonka znałam na wylot, nim się odezwał wiedziałam co powie, po geście jego wiedziałam jaki ma humor ..... to też było chore
pragmatyczką byłam do bólu uzależniałam swoje zachowania od dających się przewidzieć skutków
mam tak do dzisiaj ..... nic dla siebie wszystko pod zadowolenie innych
własnie nad tym pracuję .........She - Wto 27 Sty, 2015 00:10
Kami napisał/a:
nic dla siebie wszystko pod zadowolenie innych
Kami - spróbuj przestawić swój wewnętrzny kompas o 180 stopni. Naprawdę nic się nie stanie gdy przez jakiś czas, dopóki nie znajdziesz "złotego środka" będziesz robić wszystko na odwrót czyli "nic dla innych, wszystko pod zadowolenie siebie"
To działa i przynosi OGROMNE korzyści Klara - Wto 27 Sty, 2015 07:43
She napisał/a:
Nagle okazuje się że nie znam swojego męża po 18 latach małżeństwa.
Może sprawdza się to, co piszą nasi trzeźwi koledzy - Twój mąż zaczyna trzeźwieć i nagle okazuje się, że masz w domu zupełnie nowego faceta?Kami - Wto 27 Sty, 2015 08:06
She napisał/a:
"nic dla innych, wszystko pod zadowolenie siebie"
ja już tak robię, wiesz She ciężko po ponad 40 latach z dnia na dzień się przestawić i łapię się cały czas na tym, że działam jak automat....ktoś coś chce, narzuca a ja to robię ale kiedy pomyślę daję wsteczny, cofam się i zaczynam od siebie ..... She - Śro 28 Sty, 2015 16:35
Klara napisał/a:
Twój mąż zaczyna trzeźwieć i nagle okazuje się, że masz w domu zupełnie nowego faceta?
Być może...
Ale wkurza mnie (strasznie) jego podejście do niektórych spraw.
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.
Nawet jak nie ma racji i dobrze o tym wie (bo dany temat był już "na tapecie"), musi wtrącić swoje zdanie
I tak w kółko.
Musi być wszędzie na raz, wszystko wiedzieć... drażni mnie to
Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?
Klara - Śro 28 Sty, 2015 16:40
She napisał/a:
Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?
Pogdybam, bo nie wiem - może przez te dwa lata, kiedy o wszystkim musiałaś sama decydować przyzwyczaiły Ciebie do tego tak bardzo, że teraz nie chcesz się podzielić tzw. władzą?
Pytam, mając w pamięci zwierzenia trzeźwiejących alko o tym, że partnerki denerwują się tym, że oni w którymś momencie zaczynają mieć swoje zdanie i na tym tle wybuchają awantury, a nawet rozpadają się długoletnie małżeństwa.pietruszka - Śro 28 Sty, 2015 16:48
She napisał/a:
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.
to jest "odzyskiwanie terenu" - taki jeden z etapów "przywracania normalności".
Nie zazdroszczę, bo to trudny czas... Ale z drugiej strony, ja przynajmniej, - chciałam "odzyskać" raczej odpowiedzialnego, świadomego swoich racji, mężczyznę, a nie chłopczyka, którym da się pokierować w wymaganym kierunku, prawda?
Niestety - facet, który zaczyna trzeźwieć, zwykle nie jest tym aniołem, który na kacu, bądź/i poczuciu winy próbuje wynagrodzić/złagodzić okres picia.
W pewien sposób She - teraz kształtujecie na nowo, a możliwe, ze i na nowo swój związek, układ sił, prawa do decyzyjności, podział obowiązków, zwykle w takich związkach nie było wcześniej drobiny normalności, normalnego rozwoju, ścierania się na trzeźwo sił, ustalania wzajemnych praw, obowiązków, itd.szika - Śro 28 Sty, 2015 16:48
She napisał/a:
Wszędzie musi wetknąć swoje trzy grosze, nie ma takiej sprawy w której nie miałby czegoś do dodania/poprawienia/skomentowania.
Nawet jak nie ma racji i dobrze o tym wie (bo dany temat był już "na tapecie"), musi wtrącić swoje zdanie
I tak w kółko.
Musi być wszędzie na raz, wszystko wiedzieć... drażni mnie to
to tak jak mój.. identiko aniad - Śro 28 Sty, 2015 18:12 Dziewczyny mają rację - facet chce wreszcie mieć coś do powiedzenia we własnym domu
Moja terapia przyniosła taki skutek, że w takich sytuacjach jeśli uznam, że nie ma o co kruszyć kopii umiem już włączyć przycisk "ignoruj" w swojej głowie, pozwalam sobie się zezłościć a potem odpuszczam Co i Tobie polecam - bo tego typu sytuacji będzie jeszcze bardzo dużo She - Śro 28 Sty, 2015 18:12
pietruszka napisał/a:
Ale z drugiej strony, ja przynajmniej, - chciałam "odzyskać" raczej odpowiedzialnego, świadomego swoich racji, mężczyznę, a nie chłopczyka, którym da się pokierować w wymaganym kierunku, prawda?
Zdecydowanie TAK
Na swoim-starym i swoim-nowym terenie niech sobie rządzi, tym bardziej że facet ma łeb na karku i wiele potrafi jeśli chce A ja lubię patrzeć na to co uda mu się stworzyć, tym bardziej że nasza praca jest połączeniem wspólnych pasji i celów
Z ogromną ulgą oddawałam mu krok po kroku "wspólny" teren którym wcześniej z przymusu opiekowałam/zajmowałam się sama.
Strasznie się w tym pogubiliśmy, minęło trochę czasu zanim udało się jakoś to wszystko w miarę od nowa i z grubsza poukładać.
Poza tym - jest kochany, ciepły, uczciwy... ale jednocześnie tak bardzo inny niż ten którego kiedyś pokochałam.
Moim zdaniem problem polega na tym że dochodzi do sytuacji w których on próbuje wejść na "tylko mój" teren.
I to właśnie jest strasznie... wnerwiające.
Słucham i biorę pod uwagę też to co ma do powiedzenia w jakiejkolwiek sprawie która dotyczy nas we wszelkich aspektach wspólnego życia.
Rozmawiamy, sprzeczamy się, negocjujemy, próbujemy swoich sił ale dochodzimy do konsensusu za każdym razem także na tym polu jest ok
Ale mam prawo do własnych decyzji które dotyczą TYLKO mnie i nie mają wpływu na nasze wspólne życie.
Klara napisał/a:
może przez te dwa lata, kiedy o wszystkim musiałaś sama decydować przyzwyczaiły Ciebie do tego tak bardzo, że teraz nie chcesz się podzielić tzw. władzą?
Klarciu - tzw. władzy mam serdecznie dość... naprawdę. Dziesiątki, setki decyzji które były do podjęcia podejmowałam sama i było mi z tym cholernie źle. Bywałam wściekła, rozżalona, zła że "inni" mogą liczyć na partnera a ja nie
Nie było to łatwe ani przyjemne gdyż od tych decyzji zależało często nasze "być albo nie być"...
Kamień odpowiedzialności jaki mi ciążył, był zbyt duży żebym mogła pozwolić sobie bez dalszych uszczerbków na zdrowiu na jego dźwiganie.
Wtedy pękłam.
Miałam serdecznie dość wszystkiego i wszystkich, marzyłam chyba nawet przez chwilę o tym żeby wreszcie mieć święty spokój, wyjść z pracy o 16 i mieć ją z głowy do następnego dnia.
Nie dążyłam do tego aby uzyskać władzę absolutną, moja "władza" wynikała bardziej z sytuacji która zrodziła się dzięki nałogowi męża.
Chcę być partnerem, żoną itp itd i takiego faceta właśnie chcę, ale z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.
Czy nie jest to forma odseparowywania się w związku?
Tylko że ten związek tworzy się od nowa. Wchodzi w niego dwoje ludzi którzy niby się znają a tak naprawdę to poznają się na nowo...
Trudne to jest.Klara - Śro 28 Sty, 2015 18:21
She napisał/a:
Chcę być partnerem, żoną itp itd i takiego faceta właśnie chcę, ale z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.
Może już rozmawialiście o tym, jakie jest jego "chcę"?
Da się pogadać, a następnie ustalić granice poza które druga strona ma wstęp tylko podczas specjalnych okazji?pietruszka - Śro 28 Sty, 2015 19:03
She napisał/a:
Trudne to jest.
nie wiem, czy to Ciebie pocieszy, że jak to układanie na nowo życia boli, to większe szanse są, żeby zmiany były trwałe. Przynajmniej ja jestem zwolenniczką takiej teorii. Jak to całe trzeźwienie związku jakoś tak za ładnie przechodzi to hmmm... jest jakieś takie nierzeczywiste.
No i asertywność jest potrzebna pterodaktyll - Śro 28 Sty, 2015 19:34
She napisał/a:
Czy to możliwe że dwa lata picia zabrały mi na zawsze faceta którego znam przez połowę swojego życia?
Jak najbardziejJo-asia - Śro 28 Sty, 2015 21:26
She napisał/a:
z racji wewnętrznej potrzeby chcę też własnego azylu do którego dostęp mam tylko ja.
Czy nie jest to forma odseparowywania się w związku? .
nie
"wnerwianie"....stąd się właśnie bierze. ...i sluchaj tego głosu
bez wlasnego azylu...świadomego i tak go, wywalczysz...tylko bedziesz sie za niego obwiniać
I nie da Ci tego. ...co da swiadomosc, że to jak najbardziej NORMALNE
Może już rozmawialiście o tym, jakie jest jego "chcę"?
I tak i nie. Mąż nie pije raptem od kilku miesięcy, a ja mam czasami wrażenie że dopiero teraz zaczyna dostrzegać pierwsze promyki rzeczywistości
Smuci i jednocześnie przeraża mnie jedna rzecz - mianowicie to, że tak krótki okres niszczenia sobie zdrowia na własne życzenie może poczynić tak wielkie zmiany w człowieku.
pietruszka napisał/a:
nie wiem, czy to Ciebie pocieszy, że jak to układanie na nowo życia boli, to większe szanse są, żeby zmiany były trwałe.
Nie myślałam o tym w taki sposób. Na dziś żyję chwilą, teraźniejszością i cieszę się z tego co mam
Zaakceptowałam fakt że w życiu są pewne dwie rzeczy - śmierć i podatki a i jeszcze dekadenckie zloty
Jo-asia napisał/a:
i sluchaj tego głosu
Jo-asiu, słucham, może to głupio zabrzmi ale ten wewnętrzny głos stał się czymś w rodzaju mojego przewodnika.
Gdy idę za nim, jakimś cudem wszystko układa się tak jak sobie wymarzyłam.
Kiedyś ten głos był stłumiony, zamknięty w smutnej, przerażającej wręcz codzienności. Jak miałam go słuchać gdy moje myśli, słowa i czyny wciąż kręciły się wokół pijącego męża?
Teraz to MÓJ wewnętrzny głos jest dla mnie najważniejszy. To on wraz z moją prostowaną przez terapię podświadomość, zmiana własnych zachowań, szacunek dla siebie i pozostałych członków rodziny - to wszystko mówi mi co jest dobre dla mnie.
Teraz po 7 miesiącach terapii wciąż uczę się go słuchać
Jo-asia napisał/a:
Do tego...ten azyl, daje...regeneruje energie
Zgadza się She - Czw 29 Sty, 2015 07:59
Klara napisał/a:
Da się pogadać, a następnie ustalić granice poza które druga strona ma wstęp tylko podczas specjalnych okazji?
Da się, jednak to wszystko wymaga czasu.
To wszystko jest jeszcze bardzo świeże, nie dotarte, nie do końca poukładane bo nie da się poukładać na nowo spapranego fragmentu życia w kilka miesięcy Klara - Czw 29 Sty, 2015 08:14
She napisał/a:
Da się, jednak to wszystko wymaga czasu.
Oczywiście, że to wiem.
Uczepiłam się jednak tego:
She napisał/a:
Poza tym - jest kochany, ciepły, uczciwy...
...a to by oznaczało, że rozmawiacie, a nie tylko mieszkacie i pracujecie razem, a zatem pewnie jest wymiana poglądów na różne tematy, więc może i tę sprawę da się poruszyć.
Po prostu zapytałam.Thomasson - Czw 29 Sty, 2015 15:11
She napisał/a:
ten azyl, daje...regeneruje energie
Przestrzeń tylko dla siebie. Dla mnie super ważne i wolałbym być sam niż zrezygnować z tego.
Dobrze rozumiem że Twój mąż ma za sobą 2 lata alkoholizmu a wcześniej zdrowy był?She - Czw 29 Sty, 2015 16:02 Tak, wcześniej pił raczej rzadko i nigdy nie do upadłego.
Nie było w tym piciu regularności czy powtarzalności ani żadnych innych symptomów świadczących o tym że wpada w nałóg albo ja ich nie dostrzegałam.
Zresztą... gdy zaczęła do mnie docierać informacja że mój mąż jest alkoholikiem, nie chciałam w to wierzyć.
On? Niemożliwe! Wyrzucałam te myśli ale one wracały uparcie, jak bumerang.
Nie wierzyłam...
Gdy w domu nie było piwa robił się nerwowy i złośliwy.
Uwierzyłam gdy uświadomiłam sobie ile rzeczy jest na mojej głowie, potem upewniłam się w tym gdy stracił przytomność.
Zaczął pić w pracy.
Potem miał wypadek po alkoholu.
I na tym na chwilę obecną się skończyło.Thomasson - Pią 30 Sty, 2015 12:15 Zdziwiło mnie to. Dorosły potrzebuje kilku lat by nałóg w pełni się rozwinął i kolejnych kilku aby chcieć go leczyć. Oczywiście teoria a życie to nie to samo. Ważne to co w środku... ja miałem cechy alkoholika zanim poznałem smak alkoholu.
She napisał/a:
I na tym na chwilę obecną się skończyło.
I oby to była prawda She - Nie 01 Lut, 2015 09:09
Thomasson napisał/a:
I oby to była prawda
Oby
Ale nie myślę o tym co będzie, szkoda czasu... życie jest zbyt piękne i zbyt krótkie żeby zajmować się "nie-swoimi" problemami
Zostawiłam to... za sobą.
Staram się nie wracać myślami do przeszłości - przyjęłam (z bólem, ale jednak) suche fakty i więcej nie mogę zrobić nic.
Mąż sam po wypadku uświadomił sobie co zrobił i do jakiego stanu doprowadził się na własne życzenie. Co dalej będzie robił z tą wiedzą nie zależy już ode mnie.
Gdy uświadomiłam sobie to wszystko poczułam że ogromny kamień spadł mi z barków.
Że już nie muszę (wcześniej byłam pewna że muszę) go niańczyć jak niemowlaka.
Że już nie chcę mieć jakiegokolwiek wpływu na jego wybory.
Dorosły jest - wie co robi...
Ja dzięki temu też w pewien sposób "dorosłam".
Będzie to co ma być... She - Nie 08 Lut, 2015 10:43 Trudno jest...
Ciężko.
Inaczej niż sobie wyobrażałam.
Moje planowanie które wciąż daje o sobie znać mogę sobie w buty schować
Schylam pokornie głowę zostawiając moje "widzimisię" i działam.
Działamy, znaczy się
Siły mi potrzeba, zwłaszcza do mojego wyuczonego od lat "JA".
Jestem jak jajko z niespodzianką - dwa w jednym - dwie skrajności które wzajemnie się wykluczają.
Właściwie to trzy.
Jedna to ja z kiedyś.
Druga to ja sprzed kilku lat.
Trzecia to nowa ja która dopiero od niedawna się tworzy.
Próbuję je poukładać, wytłumaczyć, zrozumieć i pogodzić je ze sobą, tak aby działały bez większych zgrzytów.
Nikt nie mówił że będzie bezboleśnie i wszystko zrobi się "samo".
Niech się dzieje