To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - jeszcze tyle musze się nauczyć o życiu...

malami - Śro 03 Paź, 2012 14:41
Temat postu: jeszcze tyle musze się nauczyć o życiu...
Dwa lata temu wzięłam ślub. Wcześniej znaliśmy się pięć lat. Na początku znajomości mąż pił, w końcu po różnych perypetiach przestał. Sam przestał. Poukładaliśmy sobie życie na nowo i było wszystko dobrze. Nie pije już sześć lat z kawałkiem ale też nie chodzi na żadne terapie czy AA. Pojawiło się dziecko, córka ma 21 miesięcy. Mąż jest dla niej dobrym ojcem, choć od pewnych obowiązków się miga np. nie wstaje w nocy do dziecka mimo tego że oboje pracujemy.
Od czasu pojawiania się córki zaczęło się psuć między nami. W chwili obecnej mąż śpi w innym pokoju już od około roku, sypiamy ze sobą raz na ok 2 miesiące, co chwile są awantury o *p****. Mąż strasznie się odsunął. Nie wychodzimy razem właściwie nigdzie, nawet na spacer z dzieckiem. Nie chodzi ze mną do rodziców, nie chce by jego rodzice do nas przyjeżdżali (mieszkają 70 km od nas, córka widziała ich raptem może 6 razy). Strasznie reaguje na jakiekolwiek zwrócenie mu uwagi. Nie rozmawiamy o nas, tylko o dziecku lub kupnie nowego auta. Nikt nas nie odwiedza, do nikogo nie chodzimy. Dzień zazwyczaj spędzamy osobno, „każdy sobie”, tzn. ja z dzieckiem a on osobno swoje. Już nawet moich obiadów nie je…
Żeby coś mu powiedzieć to trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem, by go nie urazić. Cały czas tylko słyszę że on się nie da „wychowywać” (np. jak mu zwrócę uwagę by na łóżku w pościeli nie siedział z kapciami na nogach i ściągnął je też córce- o to była dziś poważna awantura). Jestem już zmęczona tą atmosferą w domu. Częściej też mąż zostaje u swoich rodziców (wtedy nie wiem co się z nim tam dzieje, ktoś mi powiedział że przecież może tam pić a mama go nigdy nie zdradzi przecież). Nie, nie podejrzewam go o picie, nie było nigdy podejrzeanej sytuacji. Ale kto wie...?
Słyszałam że tak przejawia się następna faza alkoholizmu. Pomimo, że człowiek nie pije to choroba nadal walczy a w tej chwili tak walczy, że mąż w końcu może nie dać rady. Tym bardziej, że nie robi z tym nic, żadnej terapii.
Co o tym sądzicie? Czy to, o czym piszę to nasze zwykłe problemy rodzinne, małżeńskie, czy ma z tym coś wspólnego alkoholizm męża?
Macie na pewno sporo więcej doświadczenia ode mnie, więc proszę o radę.

yuraa - Śro 03 Paź, 2012 14:52

witaj malami,
co ja tu widzę ?
nie pije a jakby lepiej było jak pił ?
malami napisał/a:
nie robi z tym nic, żadnej terapii.

on ma swój świat, może dobrze się w nim czuje
a to Ty się źle czujesz i
robisz z tym coś ? cały czas w napięciu by nie urazić,
schudniesz z tej zgryzoty i włosy Ci wylezą a jego nie zmienisz.

pterodaktyll - Śro 03 Paź, 2012 14:54

Witaj Malami :)
Zaraz tu pewnie nasze kochane współuzależnione "wsiądą Ci na głowę" i przefasonują Twoje życie ale w tajemnicy Ci powiem, że mają duuużo racji w tym co mówią. Same to przecież przeżyły. Witaj na pokładzie :)

malami - Śro 03 Paź, 2012 15:06

a przydałoby się schudnąć;)

Wiem, że to co piszę to moje i tylki moje odczucia i to ja mam z nimi problem...
Wiem, że mężowi jest dobrze tak jak jest (ma duzo spokoju, spędza se czas jak chce, za duzo bobwiązków nie ma itd)
Wiem że nas obu męczy sytuacja, jaka jest między nami

Dzis porozmawiałam z mężem konkretnie, nie wiem co z tego wyniknie. Chyba otworzyłam mu oczy, że sypie się nam małżeństwo i musimy walczyć o siebie, jeżeli chcemy dalej byc rodziną


Wiem że mąż ze mną na terapie nie pójdzie i wiem ze jak na razie sama też nie pójdę (zwyczajnie brakuje mi czasu, a może to i jakaś wymówka jest z mojej strony)

Najeżdżajcie na mnie (oczywiście grzecznie:)) bym mogła niektóre sprawy przemyslec, uporządkować w sobie bo wiem ze od tego muszę zacząć

Czasem osoby z boku potrafią pomóc (mimo że opowiedziana sytuacja nie jest obiektywna, bo opowiedziana jedynie przeze mnie)

Pozdrawiam Was

malami - Śro 03 Paź, 2012 15:10

A....
I WIEM, ZE NIE DOSTANE OD WAS GOTOWYCH ROZWIĄZAŃ


Ale od czegoś muszę zacząć, więc dlaczego nie spróbować tutaj szukać pomocy...

pterodaktyll - Śro 03 Paź, 2012 15:12

malami napisał/a:
przydałoby się schudnąć;)

yuraa napisał/a:
schudniesz z tej zgryzoty i włosy Ci wylezą

Chyba nie takiego efektu oczekujesz myśląc o schudnięciu :mgreen:

yuraa - Śro 03 Paź, 2012 15:14

malami napisał/a:
Wiem, że mężowi
malami napisał/a:
Wiem że nas

malami napisał/a:
Wiem że mąż

no to zacznij od zmiany myslenia ( to nie terapia, nie mam uprawnień ;) )
NIE WIESZ nic o tym co dzieje sie w głowie drugiego człówieka
mozesz wyrażać tylko swoje mysli

Klara - Śro 03 Paź, 2012 15:15

Witaj Małami :)

Nie mam doświadczenia z "nowym", czyli trzeźwym alko w domu, ale była już kiedyś rozmowa na ten temat, więc polecam Ci przejrzenie tego wątku: http://komudzwonia.pl/vie...24493e7c670cd86
malami napisał/a:
Wiem że mąż ze mną na terapie nie pójdzie

Tak, bo on powinien sam chcieć.
Jak troszkę się poedukujesz, to będziesz wiedziała, że nie możesz zmienić drugiego człowieka, ale możesz zmienić SIEBIE.
malami napisał/a:
wiem ze jak na razie sama też nie pójdę (zwyczajnie brakuje mi czasu

Tak! To Z PEWNOŚCIĄ tylko wymówka :beba:

Janioł - Śro 03 Paź, 2012 15:16

malami napisał/a:

Wiem że mąż ze mną na terapie nie pójdzie i wiem ze jak na razie sama też nie pójdę (zwyczajnie brakuje mi czasu, a może to i jakaś wymówka jest z mojej strony)
NIE MA POJĘCIA "BRAKU CZASU" JEST TYLKO KWESTIA WYBORU
pterodaktyll - Śro 03 Paź, 2012 15:21

No.......zaczęło się.........

malami napisał/a:
Najeżdżajcie na mnie (oczywiście grzecznie:)


Proszę wziąć pod uwagę prośbę nowej userki :mgreen:

olga - Śro 03 Paź, 2012 15:28

Witajmalami, :)

Nawrót to czy powrót? :mysli: oto jest pytanie

malami - Śro 03 Paź, 2012 15:37

Olgo, pojęcia oznaczaja to samo.
Nie wiem, czy u "trzeźwego alkoholika" są takie stany, gdzie choroba po czasie bardzo zmienia osobę, czy to jest poprostu "zwykły" małżeński kryzys

Nie wiem jak mam z tym walczyć, od czego zacząć. Nie wiem, czy mam rozwalić rozinę aby dać mężowi kopniaka na opamiętanie, czy wręcz przeciwnie. Jak pił, to właśnie podziałało, po którymś razie odeszłam od niego i wtedy on się za siebie wziął. Przestał pić, dzięki temu przewartościował swoje zycie i dużo popracował nad sobą.

Teraz nie wiem czy znów "wkraczam" na ścieżkę wojenną z demonem alkoholem czy po prostu psuje się bo się psuje a alko nie ma z tym nic wspólnego

Małgoś - Śro 03 Paź, 2012 15:40

Ja myślę, że autorka ma bardzo często pojawiające się u młodych małżeństw problemy. I nie są one koniecznie związane z alkoholem, choć alkohol z problemami jak najbardziej.
Dziecko. trwały związek to duża zmiana, to nawał nowych obowiązków. Nagle okazuje się, że życie bywa trudne, noce niedospane bo jest dziecko, seksu mało bo jest dziecko, żona już nie taka sama bo jest dziecko... A ON chciałby zachować swój stary świat, tam było wygodniej. :roll:

staaw - Śro 03 Paź, 2012 15:46

Witaj Małami.

malami napisał/a:
dać mężowi kopniaka na opamiętanie, czy wręcz przeciwnie. Jak pił, to właśnie podziałało

Kiedy gorzała mi już trochę ze łba wyparowała, corraz częściej zastanawiałem się patrząc na swoją żonę " skąd ja tę panią znam?"
Poważnie. Na trzeźwo to była CAŁKOWICIE inna osoba od tej z którą się ożeniłem.
Ona również miała kłopot jak żyć z facetem, który zamiast spać po robocie, miesza się do życia spokojnego, lub przynajmniej przewidywalnego, domu.

To że nadal jesteśmy razem wynika z tego że OBOJE robiliśmy (i robimy nadal)) coś dla związku...

Zmienić możesz tylko SIEBIE, on zrobi co zechce. O dziwo, po trzeźwemu będzie bardziej zdecydowany, nie przestraszysz go tak łatwo tupnięciem w podłogę...

olga - Śro 03 Paź, 2012 15:56

malami napisał/a:
Olgo, pojęcia oznaczaja to samo.


Nie. Nie oznaczaja to samo.

malami napisał/a:
Teraz nie wiem czy znów "wkraczam" na ścieżkę wojenną z demonem alkoholem czy po prostu psuje się bo się psuje


Właśnie to oznaczają. Czy też pić mu się chce, czy powrócił do starych, wyuczonych w domu rodzinnym zachowań, gdzie każdy sobie żyje. Nic nie pisałaś o domu Twojego męża, więc nie wiem jak tam jest. A może właśnie tak jest?

kahape - Śro 03 Paź, 2012 16:17

Kiedy mój mąż zaczął trzeźwieć moja terapka powiedziała:
Ustalić najważniejsze ->
1. Finanse
2. Wychowanie dzieci.
malami napisał/a:
Wiem, że to co piszę to moje i tylko moje odczucia i to ja mam z nimi problem...
tak, to wiesz
malami napisał/a:
Wiem, że mężowi jest dobrze tak jak jest
tego nie wiesz
malami napisał/a:
Wiem że nas obu męczy sytuacja
wiesz, że ciebie męczy.
Nie próbuj kombinować co jest w jego głowie, pytaj!

Może:
- myślisz, za niego (za "Was")
- decydujesz za niego, (za "Was")
- uważasz za niego (za "Was").....

Ja tak robiłam. Kiedy koleżanka powiedziała, że ubezwłasnowolniłam swojego męża :shock: :shock: ja w ogóle nie wiedziałam o co jej chodzi??? Oburzyłam się na nią.
Ale tak było - cała władza była w moich rękach. I jeszcze nazywałam to "dobrą organizacją".

A jak jest u was? Kto ma władzę? Kto rządzi kasą? Podejmuje decyzje?
pozdr

malami - Śro 03 Paź, 2012 16:20

Ojciec aktywny alkoholik, matka nie. Zyją w jednym mieszkaniu ale osobno. siostra i jej mąż również żyją osobno (jej mąz pracuje w Niemczech, widzą się sporadycznie, ich małżeństwo to również tylko na papierze jest).

I to nie jest tak, że mąz wytrzeźwieł i nagle zaczął siekryzys. Znaliśmy się rok (tzn spotykaliśmy sie kilka 2 razy w tygodniu), kiedy zauważyłam że w naszym związku jest również alkohol.
Rozstaliśmy się.
On przestał pić i po niecałym roku od tego momentu na nowo zaczęliśmy się spotykać. Po jego 4 latach trzeźwości wzięliśmy ślub.
Nie powiem że w tym czasie nie było zadnych zgrzytów, bo w to nikt nie uwieży ale wiedliśmy normalne życie.
Urodziło się dziecko
Powstały typowe problemy jak u młodych rodzic ów ale i z tym po czasie jakoś sobie poradziliśmy
A teraz jest tak, jak pisałam w pierwszym poście

I nie powiem, mąż ogólnie nie jest złym człowiekiem (ale tak powie przeciez każda osoba współuzależniona), ale wg mnie ja juz nie mam męża tylko faceta który ze mną mieszka, mamy wspólną lodówkę i dziecko.

Cięzkie jest to życie

malami - Śro 03 Paź, 2012 16:40

kase mamy wspólną. Mamy jedno konto, oboje z niego kozystamy. Nie pytamy sie drugiego czy "mogę wydać"...
Decyzje związane z dzieckiem w sumie w wiekszej mierze podejmuje ja. Jak pytam się męża o zdanie to on zazwyczaj odpowiada "nie wiem". Kiedys wytłumaczył mi ze jemu jest tak wygodnie, bo nie musi się ze mną scierać a jak jest sam to i tak robi wszystko po swojemu a ja nie widzę (wiem, paranoja!). Jeżeli chodzi o resztę to jak cos chcę przeforsowac a on powie nie, to nie ma siły by go przekonać.

Dzień z dzieckiem układam pod siebie bo:
1 dzień mąż jest 12 godzin w pracy,
drugi dzień do pracy wychodzi o godz 16:30, wraca rano. Wcześniej od ok 14 juz do pracy się "przygotowuje" więc jest ale go nie ma. A od rana albo czas spędzamy razem (czyli ja poządki w domu, on zakupy itp) albo ja jestem w peracy
trzeci dzień mąż śpi do ok 17, staram się być wtedy poza domem by dziecko go nie budziło, jak wróce to juz nie zostaje duzo czasu do spędzenia razem
Czwarty dzień mąż jest cały w domu, wtedy możemy coś robic ale i tak nie robimy...
I znowu zaczyna się pierwszy dzień i tak w kółko

Władza - ciężko stwierdzić. Mąz nie jest uległy więc myśle ze więcej ma on. Ale to juz jest moja subiektywna opinia (poza tym ja tez nie daje soba :pomiatać)

Jacek - Śro 03 Paź, 2012 16:55

witaj Malami :)
pterodaktyll napisał/a:
malami napisał/a:
Najeżdżajcie na mnie (oczywiście grzecznie:)


Proszę wziąć pod uwagę prośbę nowej userki :mgreen:

to niech poda chodź nr telefona :skromny: ja jej w zamian jaki przepis na wypieki ciacha :mgreen:

pietruszka - Śro 03 Paź, 2012 16:55

malami napisał/a:
Na początku znajomości mąż pił, w końcu po różnych perypetiach przestał. Sam przestał.

A na jakiej podstawie sądzisz, że Twój mąż jest alkoholikiem? Był zdiagnozowany przez specjalistę?

malami napisał/a:
Nie pije już sześć lat z kawałkiem ale też nie chodzi na żadne terapie czy AA.

Ok, załóżmy, że jest jest chory na alkoholizm.

Miałam okazję spotkać na swojej drodze kilka żon alkoholików, którzy nie pili, ale nie korzystali z żadnych terapii czy AA. I zwykle też nie były szczęśliwe w związkach, a najczęściej narzekały na emocjonalne wycofanie się swoich mężów, pewnego rodzaju chłód emocjonalny, ale jednocześnie też wyraźną nadpobudliwość, łatwość popadania w złość, gniew, nie radzenie sobie z emocjami. Zwykle mocno też szwankowała wzajemna komunikacja. Często mówiły o innych zachowaniach kompulsywnych, typu kompulsywne zakupy, uzależnienie od gier, internetu, a także izolowanie się od relacji z innymi ludźmi, a nawet małe zainteresowanie własnymi dziećmi.


Myślę, że cały ambaras w tym, że samo zaprzestanie picia, sama abstynencja to po prostu mało. Tak jak w przypadku współuzależnienia, samo fizyczne odcięcie się od partnera nie likwiduje współuzależnienia, podobnie jest w alkoholizmie. Mam nadzieję, że nasi dekadenccy alkoholicy potwierdzą, że na terapii nie uczą tylko jak sobie radzić z głodem alkoholowym, z nawrotami, ale terapia obejmuje znacznie szersze zagadnienia, pomaga po prostu żyć. Podobnie zresztą działa praca na programie AA.

Jednak jestem daleka od diagnozowania Was, czy właśnie alkoholizm tak wpłynął na Wasze życie. Myślę, ze dobrym pomysłem byłoby, żebyś zasięgnęła rady specjalisty i pogadała z kimś w Poradni leczenia Alkoholizmu i Współuzależnienia. Jest też szansa, że na którejś z grup Al-anon spotkasz jakąś kobitkę, która ma podobną sytuację w życiu.

Moim partnerem jest trzeźwiejący alkoholik. Ale my oboje przeszliśmy terapię, chodziliśmy na grupy samopomocowe, też mamy czasem problemy, nieporozumienia, ale na pewno łatwiej je nam rozwiązywać. Ja się nie oglądałam na to, że on podjął abstynencję i leczenie, poszłam sama sobie pomóc też.

kahape - Śro 03 Paź, 2012 16:55

Kto podejmuje/podejmował decyzję?

Zastanów się nad tym pytaniem, dokładnie. Jak to jest naprawdę a nie jakby... wydawało ci się.

Ja byłam - do rany przyłóż, ale on tak nie chciał. On też chciał mi coś dawać.
Niestety, ja byłam bardzo zorganizowana, miałam wszystko tzn. byłam typem "samowystarczalnej".
Rozumiesz o czym piszę?

Kim on jest dla ciebie? Jakie ma znaczenie? Czym cię zachwyca, urzeka...?
pozdr

malami - Sob 06 Paź, 2012 11:30

Dziękuję Pietruszko za to, co napisałaś. Dało mi to trochę do myślenia. Zastanawiam się jednak, czy ja po prostu sama na siłę nie szukam jakiegoś problemu w tym wszystkim.... Z drugiej strony bardzo dużo z tego co napisałaś widzę w swoim mężu...

Mój mąż był w poradni uzależnień, spotkał się tam z terapeuta chyba 2 razy. Także choroba alkoholowa została u niego zdiagnozowana.

Kahape, przeanalizowałam swoje uczucia co do męża i wyszło że w sumie ja już nie czuje żadnej miłości. Ona gdzieś tam jest, ale głęboko schowana pod pierzyną wszystkich żalów, pretensji, nieporozumień i awantur.
Porozmawiałam z mężem o tym, jest mi trochę lepiej. Jakby nie było, jak się coś wygada z siebie to nawet jeśli problem nie znika, to i tak jest już łatwiejszy do rozwiązania bo został "oswojony". To była nasza pierwsza rozmowa od nie wiem kiedy, od dawna. Mam zamiar to kontynuować, gadać o swoich uczuciach i dowiadywać się co On na to. Może kiedyś sam również zacznie tak ze mną rozmawiać. Jak na razie wokół Niego jest wielki pancerz, chroniący go. Jakby to, co mógłby powiedzieć miało Go zniszczyć, jakby to był wstyd czy słabość.

Ale teraz pamiętam że właśnie dzięki takim rozmowom, szczerym do bólu, nieprzyjemnym, poradziliśmy sobie kilka lat temu.

Może tym razem też poskutkuje, a jeśli nie, to przy najmniej rozejdziemy się a ja będę miała spokojne sumienie bo wiem, że próbowałam z całych sił.

malami - Sob 06 Paź, 2012 11:44

Od kilku dni jest spokojnie. Tzn. mąż czasem się wkurzy na nic moim zdaniem. Np wczoraj słyszał że dziecko się niby obudziło a ja do niego nie poszłam. Tłumacząc mu że dziecko zawoła jak się obudzi, a jeśli się na chwilę obudziło to tylko ją rozbudzę takim wejściem do pokoju. Poza tym córka ma 21 miesięcy, to już nie noworodek. Wkurzył się. Nie umiem zrozumieć dlaczego. Ale po chwili pogadaliśmy, może coś do niego trafiło...
Nie kłócimy się jednak tak jak wcześniej, jest trochę spokojniej. Więcej się przytulamy.

Niestety zauważyłam również, że za dużo patrzę się na męża. TZN robię rzeczy takie, by On się przypadkiem nie wkurzył (oczywiście z różnym skutkiem to wychodzi). I czuje że żyje tak trochę z bombą. Albo wybuchnie albo nie wybuchnie. Cały czas jednak czekam kiedy wybuchnie, jakbym była na polu minowym...

To już wiem, niedawno jeszcze tego nie wiedziałam. Teraz chcę coś z tym zrobić. Nie chcę tak żyć więcej. Musze tylko wymyślić jak to zmienić.

Chcę Wam również napisać że to nie jest tak, że ja jestem jakaś zaszczuta w domu i że non stop są awantury o przysłowiową brudną szklankę. Ale zdecydowanie powinno być ich mniej, i powinny inaczej przebiegać.

Klara - Sob 06 Paź, 2012 12:37

malami napisał/a:
chcę coś z tym zrobić. Nie chcę tak żyć więcej.

Małami, nie zajmuj się reakcjami męża, nie tłumacz się, jeśli należycie wykonujesz to, co do Ciebie należy.
Po prostu zajmij się sobą i dzieckiem, a mąż niech swoje złości odreagowuje w zdrowszy sposób niż na Tobie.
Przeczytaj na początek te książki:

kahape - Sob 06 Paź, 2012 12:50

malami napisał/a:
Niestety zauważyłam również, że za dużo patrzę się na męża. TZN robię rzeczy takie, by On się przypadkiem nie wkurzył (oczywiście z różnym skutkiem to wychodzi). I czuje że żyje tak trochę z bombą. Albo wybuchnie albo nie wybuchnie. Cały czas jednak czekam kiedy wybuchnie, jakbym była na polu minowym...
myślisz o zapiciu, prawda?
Wybuchnie albo nie wybuchnie, kiedy mu sie spodoba.
Jak to pisała Tomoe, bo:
- ptaszek przeleciał za oknem
- ptaszek nie przeleciał
- nie ma okna....

Bądź w porządku. Względem siebie również. Nie oszukuj i nie udawaj. Nie graj roli.
Zastosuj system zero- jedynkowy. Albo czegoś chcę albo nie chcę. Bez względu na to, co sąsiad, sąsiadka, mąż, kolega.... o tym myśli.
Robię to co uważam za stosowne. (Oczywiście nie mówimy o skrajnościach)

Dziecko zapiszczało - uważałaś, że nie należy iść. Głosik twój wewnętrzny (instynkt, podświadomość..) podpowiada co trzeba zrobić. Należy się tylko w niego wsłuchać.
Nie narzucać sobie "powinnam", wypadałoby, muszę.... w końcu jestem żoną, matką, koleżanką....
Nie! Albo chcę, albo nie chcę! System 0 :1.
Jeżeli chcę - dzwonię, idę, zrobię.... jeżeli nie chcę - nikt mnie nie zmusi i nie ma prawa ode mnie wymagać, żebym robiła wbrew sobie.
Masz wybór. Zawsze. Potem powiesz - zrobiłam coś, bo chciałam. Bo było mi to potrzebne.

Rozumiesz coś z tego co piszę?
pozdr

malami - Sob 06 Paź, 2012 12:51

Małami, nie zajmuj się reakcjami męża, nie tłumacz się, jeśli należycie wykonujesz to, co do Ciebie należy.



Ale skąd ja mam wiedzieć czy należycie wykonuje to, co do mnie należy?

kahape - Sob 06 Paź, 2012 12:57

malami napisał/a:

Ale skąd ja mam wiedzieć czy należycie wykonuje to, co do mnie należy?
a jak czujesz? Że jesteś w porządku, czy kombinujesz, oszukujesz, udajesz, kręcisz.. robisz coś na odpiernicz.???
Czy tez starasz się, żeby coś zrobić jak najlepiej umiesz?

pozdr

malami - Sob 06 Paź, 2012 13:05

no to w takim razie robię wszystko w porządku:)
malami - Sob 06 Paź, 2012 13:18

ale nie zgadzam się z tym, że trzeba myśleć i działać w życiu 0-1. Jeżeli życie dzieli się z drugą osobą, trzeba ją też wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji. Inaczej to byłabym terrorystka w domu a życie ze mną byłoby nie do zniesienia :)
Małgoś - Sob 06 Paź, 2012 13:43

malami napisał/a:
ale nie zgadzam się z tym, że trzeba myśleć i działać w życiu 0-1. Jeżeli życie dzieli się z drugą osobą, trzeba ją też wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji. Inaczej to byłabym terrorystka w domu a życie ze mną byłoby nie do zniesienia :)


Ja akurat rozumiem przekaz Kahape. To nie o to chodzi by być terrorystką ale by nie robić czegoś wbrew sobie. Jak się zastanowisz na spokojnie nad własnymi pobudkami, motywami to zrozumiesz (może).
Gdy gary leżą brudne w kuchni a Ty masz to gdzieś, to idziesz i zmywasz je bo tak powinnaś zrobić? Bo tak należy, bo ktoś pomyśli o Tobie że jesteś flejtuch? Czy dlatego że Ty sama nie chcesz się tym teraz zajmować bo np odpoczywasz, masz relaks więc nie masz ochoty zmuszać się do czegokolwiek innego niż kontemplacja sufitu...
Albo gdy np facet mówi o Tobie "moja du**" a Tobie się to nie podoba, to godzisz się na to? Czy wyjaśniasz grzecznie że ma tak nie robić, bo Ciebie to razi... To oczywiście przejaskrawiony przykład tylko, by wyraźniej pokazać co mam na mysli.

kahape - Sob 06 Paź, 2012 14:03

Małgoś napisał/a:
To nie o to chodzi by być terrorystką ale by nie robić czegoś wbrew sobie
dokładnie. To się nazywa stawianie granic.
Poza tym życie staje się prostsze. Nie mamy pretensji do kogoś, że nas zmusił. Nie mamy pretensji do siebie, że zgodziliśmy się na coś wbrew własnej woli.
Nie wszędzie i zawsze da sie od razu wprowadzić, ale próbuj.
malami napisał/a:
Jeżeli życie dzieli się z drugą osobą, trzeba ją też wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji.
przede wszystkim, to trzeba tę osobę zapytać o zdanie - czy coś chce, czy tez nie chce. I uszanować to zdanie. Nie decydować za "nas". My współ umiemy robić to bezbłędnie.

Kompromis zawsze się znajdzie przy dobrych chęciach i.... życzliwości.
pozdr

malami - Sob 06 Paź, 2012 14:50

ok, rozumiem Was :) Muszę się nad tym zastanowić, jak to wygląda u mnie. Wydaje mi się że nie robię rzeczy wbrew sobie. Ale wydawać mi się może....

Pomyślę, przeanalizuję, zobaczymy do czego dojdę :)

Pozdrawiam Was

cool - Sob 06 Paź, 2012 17:32

witaj malami :)



pietruszka napisał/a:
Myślę, że cały ambaras w tym, że samo zaprzestanie picia, sama abstynencja to po prostu mało.


jak najbardziej się zgadzam z tym stwierdzeniem :) trzeba siebie mimo wszystko cały czas zmieniać

czytając twój temat ,trochę odnajduje siebie w swoim związku

montreal - Sob 06 Paź, 2012 17:41

"Samo zaprzestanie picia, sama abstynencja to po prostu mało." - To wspaniałe i jakże mądre zdanie dojrzałej i pięknej duchem kobiety. Podziwiam cię, Pietrucha. Brakuje mnie takich prawd, które powodują, iż sam staję się choć ociupinkę lżejszy i lepszy.
Jeśli pozwolisz - będę Cię cytował.

leon - Sob 06 Paź, 2012 19:07

czesc malami
malami - Sob 06 Paź, 2012 21:36

Mam do Ws pytanie. Wiem, że u każdego człowieka to wygląda inaczej, ale może mi trochę przybliżycie temat. Chodzi mi o wytłumaczenie, dlaczego dla faceta (w każdym razie dla mojego faceta) niemożliwe jest iść do terapeuty, psychologa, poradni itp.
Wiem, że nie zmuszę i nie chcę tego zrobić. Chcę jedynie zrozumieć, bo tłumaczenie nie bo nie jest dla mnie zdecydowanie głupie.

Linka - Sob 06 Paź, 2012 21:39

malami napisał/a:
dlaczego dla faceta (w każdym razie dla mojego faceta) niemożliwe jest iść do terapeuty, psychologa, poradni itp.

dla mojego też, tym bardziej dziwne, że wszędzie już był :szok:
ale mnie już to nie obchodzi :)

malami - Sob 06 Paź, 2012 21:44

no tak, Ciebie nie obchodzi, bo walczysz o siebie. A ja chcę walczyć nie tylko o siebie ale też o małżeństwo, a samemu tego raczej nie da się zrobić.
mąż mówi że zależy mu na mnie, na małżeństwie i że na pewno wszystko się ułoży.
Ale ja nie jestem tego taka pewna, bo samo się nic nie ułoży już

smokooka - Sob 06 Paź, 2012 21:50

malami napisał/a:
tłumaczenie nie bo nie jest dla mnie zdecydowanie głupie.


no tak, zawsze może powiedzieć że nie ma czasu
albo wymyślić coś co zmiękczy twoje serce, biedny miś

Nie chce to nie idzie. Targuje się z chorobą. Ma chęć jeszcze coś z nałogiem ugrać.
Nie każdy trzeźwiejący alkoholik zresztą przeszedł terapię. Żadne z wytłumaczeń nie da ci zrozumienia i satysfakcji.
Zajmij się rozmyślaniem co zrobić dla siebie, a nie "co autor miał na myśli".

Linka - Sob 06 Paź, 2012 21:54

malami napisał/a:
A ja chcę walczyć nie tylko o siebie ale też o małżeństwo, a samemu tego raczej nie da się zrobić

zacznij od siebie, może on pójdzie Twoim śladem, a nawet jeżeli nie, to Tobie zdobytej wiedzy nikt nie odbierze

malami - Sob 06 Paź, 2012 21:56

to jest na takiej zasadzie że mąż mówi że nie pójdzie i już. Bez owijania w bawełnę i bez tłumaczenia dlaczego.
Ja rozumiem że jest to trudne, trzeba się otworzyć przed inną osobą, obca i tą z którą żyjesz.
I ok, nie chce, nie pójdzie już się do tego przyzwyczaiłam.
Tylko jak ratować to małżeństwo w takim razie?
Nie chcę sobie odpuszczać, a wiem, że inna osoba jest w stanie nam duuużo pomóc

malami - Sob 06 Paź, 2012 21:57

zmykam już spać

Dobranoc wszystkim forumowiczom :)

ewa29 - Sob 06 Paź, 2012 21:59

Linka napisał/a:
zacznij od siebie, może on pójdzie Twoim śladem, a nawet jeżeli nie, to Tobie zdobytej wiedzy nikt nie odbierze


Linka masz rację zgadzam się z Tobą ale czy zgodzi się z nami autorka wątku :) Pozdrawiam :)

ewa29 - Sob 06 Paź, 2012 22:00

malami napisał/a:
Dobranoc wszystkim forumowiczom :)


Dobranoc malami :) Pozdrawiam :)

smokooka - Sob 06 Paź, 2012 22:02

malami napisał/a:
Tylko jak ratować to małżeństwo w takim razie?


Na początek pogodzić się z tym, że tego muszą chcieć oboje. Daj mu decydować za siebie. Jak mu na to pozwolisz, będzie miał szansę rozejrzeć się po swoich dokonaniach i pragnieniach.

rufio - Sob 06 Paź, 2012 22:05

malami napisał/a:
dla faceta (w każdym razie dla mojego faceta) niemożliwe jest iść do terapeuty, psychologa, poradni itp.

Bo to nie męskie - jak to tak - jo zdobywca świata i paru jeszcze kieliszków mam się płaszczyć - tłumaczyć itp. itd .
Tu masz dumę męską i warianty choroby - iluzja - zaprzeczenia . Wychowanie - presja otoczenia - kumple i inne argumenty niekoniecznie z sensem ale argumenty .
Ty myślisz , że mi było łatwo ? Pochylić głowę - przyznać się do niemocy panowania ?
Daj sobie spokój z rozważaniami co ? Jak ? Dlaczego ? Zajmij się swoja pupą i głową bo inaczej niedługo będziesz musiała kupować sobie inne miseczki .

prsk :D

ewa29 - Sob 06 Paź, 2012 22:09

smokooka napisał/a:
malami napisał/a:
Tylko jak ratować to małżeństwo w takim razie?

smokooka napisał/a:
Na początek pogodzić się z tym, że tego muszą chcieć oboje. Daj mu decydować za siebie. Jak mu na to pozwolisz, będzie miał szansę rozejrzeć się po swoich dokonaniach i pragnieniach.


Masz racje smokooka :)

malami - Nie 07 Paź, 2012 20:30

Męża nie ma od dwóch dni, jest u mamy. Jestem już normalnie przerażona tym wszystkim. Siedzę tu i chce mi się ryczeć. Właściwie to już ryczę.
Zastanawiam się czy nie pełniłam największego błędu w swoim życiu, czyli związałam się z tym facetem. Paradoks polega na tym że w moim życiu nie ma alkoholu, a ja teraz czuje się tak źle, jakby ten alkohol lał się strumieniami i była tu jakaś melina.

Mam gorszą chwilę, zwątpiłam we wszystko. Oby jutro było lepiej.

olga - Nie 07 Paź, 2012 20:47

Maminsynek? :szok:
Jaki jest stosunek Twojej teściowej do tego co się dzieje?

malami - Nie 07 Paź, 2012 20:54

Nie, nie mamisynek. Maż pracuje w mieście, gdzie mieszkają Jego rodzice, 70 km stąd. Czasem tam zostaje na noc, tzn idzie na 12h do pracy na dzień, potem nocuje u rodziców i spędza trochę czasu z nimi i idzie na 12h na noc do pracy i rankiem wraca do domu, do mnie. Dzieje się tak 2-4 razy w miesiącu

A Teściowa sama mieszka z alkoholikiem i psioczy co niemiara na niego. A co do męża to bardzo sie cieszy że nie pije, ale wiadomo, matka zawsze pójdzie za swoim dzieckiem w razie "w"

Klara - Nie 07 Paź, 2012 20:58

malami napisał/a:
Męża nie ma od dwóch dni, jest u mamy. Jestem już normalnie przerażona tym wszystkim.

Proponuję Ci Małami takie ćwiczenie:
Zacznij sobie wyobrażać, siebie w sytuacji w której mąż odszedł od Ciebie i Ty wiesz o tym, że nie wróci.
Zacznij się zachowywać tak, jakby go nie było - nie liczyć na to, że wróci z pracy i coś tam zrobi, że coś do Ciebie powie, że poprosisz go o wykonanie czegoś, a on odmówi lub nie...

Mnie takie ćwiczenie uwolniło od tej cholernej zależności emocjonalnej od drugiej osoby. Nie było mi łatwo, ale się dało.
Może dlatego, gdy męża rzeczywiście zabrakło, daję sobie radę nie gorzej niż przedtem.

malami - Nie 07 Paź, 2012 20:58

A, teście nie mają zielonego pojęcia co się z nami dzieje. Więcej widzą moi rodzice bo są tu, na miejscu. Ale też nie wiedzą wszystkiego.
Ostatnio trochę się otwarłam przed rodzicami mówiąc im, że u nas niespecjalnie dobrze jest w małżeństwie i to właśnie Oni zasiali we mnie tą niepewność, czy tonie aby kolejna faza alkoholizmu jest...
I tak znalazłam się tu

A teraz im więcej myślę i analizuję tym bardziej jestem przerażona...
Mam skłonność do wyolbrzymiania rzeczy, mam nadzieję że ona właśnie tu się pojawiła

malami - Nie 07 Paź, 2012 21:07

Klara napisał/a:

Proponuję Ci Małami takie ćwiczenie:
Zacznij sobie wyobrażać, siebie w sytuacji w której mąż odszedł od Ciebie i Ty wiesz o tym, że nie wróci.
Zacznij się zachowywać tak, jakby go nie było - nie liczyć na to, że wróci z pracy i coś tam zrobi, że coś do Ciebie powie, że poprosisz go o wykonanie czegoś, a on odmówi lub nie...


ja tak już żyję od dobrych kilkunastu miesięcy. Ogólnie jestem samowystarczalna. A i emocjonalnie nie tęsknie już za Nim jak Go nie ma. Wręcz jest mi łatwiej, bo jest spokojniej. Oczywiście mój wolny czas zaczyna się jak córa pójdzie spać dopiero, ale jak mąż jest to w sumie jest podobnie.

I nie, nie boje się być sama. Kiedyś się bałam, nie chciałam być sama. Teraz się nie boję tego zupełnie.

Boję się jednak rozpocząć tą machinę, tzn rozstać się. Jestem głupia bo siedzi we mnie taki chochlik który szepce mi do ucha "ale wstyd, co rodzina powie"...
I wiem, że jest to głupie i wiem również ze moi najbliżsi mi pomogą.

Poza tym myślę ze jeszcze nie pora na rozstanie, najpierw trzeba choć spróbować coś naprawić. A dopiero po rezultatach tej naprawy wyciągnąć wnioski czy się udało czy nie i podjąć odpowiednie kroki...


A może ja już sama siebie oszukuję tylko?

Klara - Nie 07 Paź, 2012 21:13

malami napisał/a:

Poza tym myślę ze jeszcze nie pora na rozstanie, najpierw trzeba choć spróbować coś naprawić.

Tyle, że do tej pory to Ty próbowałaś naprawiać, prawda?
Nie mówię tu o tym, że powinnaś odejść fizycznie, bo może to jest rzeczywiście tylko okropnie długi kryzys małżeński, ale być może teraz powinnaś w (dosłownym sensie) zająć się WYŁĄCZNIE sobą i dzieckiem tak, jak to się robi przy czynnym alkoholiku i poczekać na to, co zrobi mąż.

Myślałaś o takiej ewentualności, że w jego życiu pojawiła się inna kobieta? :(

malami - Nie 07 Paź, 2012 21:20

Jest to bardzo mało prawdopodobne.

A co do naprawiania to dopiero niedawno dotarło do mnie w jakim szajsie ja żyje i dopiero niedawno zaczęłam o tym głośno mówić mężowi. Także na skutki naprawiania muszę jeszcze cierpliwie poczekać. Mamy dopiero jedną poważną rozmowę za sobą, jeszcze co najmniej kilka przed nami.

Także niestety nie mogę jeszcze obserwować rezultatów

yuraa - Nie 07 Paź, 2012 21:20

malami napisał/a:
ale wstyd, co rodzina powie"...

a myślisz że teraz to nie gadają ?
malami napisał/a:
Poza tym myślę ze jeszcze nie pora na rozstanie, najpierw trzeba choć spróbować coś naprawić

masz narzędzia ? a co Ty mechanik jesteś ? znasz się na naprawach i remontach ?
z jednej strony cos posklejasz a on z drugiej ci coś rozwali


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group