To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Czy to wsparcie, czy już nadkontrola?

ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:22
Temat postu: Czy to wsparcie, czy już nadkontrola?
Nie wiem czy nie było już kiedyś takiego tematu. Jeśli tak to sorki, że się wyrwałam, ale bardzo mnie ten temat trapi :(
Po ostatnim zlocie zaczęłam się zastanawiać gdzie leży granica wspierania leczącej się osoby.
Jak to jest z naszym udziałem w takiej terapii. :bezradny: Kiedy wspieram mojego męża w dążeniu do normalności, w jego leczeniu, a kiedy zaczynam go wyręczać i zbyt wkraczać w jego terytorium. Widzę, że mam z tym problem.
Z racji swojego wykształcenia zbyt często przyjmuję w domu rolę terapeutki, a nie partnerki. To nie jest dla mnie dobre. Zawsze dużo czytałam na temat zaburzeń osobowości i uzależnień. Nawet moja praca dyplomowa miała taki temat. Dzięki temu, że w domu zaczęliśmy o tym dyskutować mąż zainteresował się tym tematem i zauważył u siebie zaburzenia. Zaczął czytać poszukiwać i w konsekwencji leczyć.
Nigdy nie nalegałam na leczenie, nie naciskałam w żaden sposób, to zawsze były jego decyzje!
Pomimo to zastanawiam się czy nie przesadzam. Czasem rozmawiamy godzinami o tym co czytaliśmy, o tym jak się zachował i czego to jest konsekwencja i "co autor miał na myśli" kiedy np. dostawał szału z błahego powodu. Zawsze dochodzimy do ciekawych wniosków i zazwyczaj to przynosi rezultaty. Czuje moje wsparcie i zrozumienie.
Byłam pewna, że to dobre dla nas obojga. Ktoś jednak zauważył, że to pachnie nadkontrolą, że jego leczenie powinnam zostawić jemu samemu i terapeutom.
Może to prawda :bezradny: gdzie leży ta granica?

staaw - Pon 21 Sty, 2013 22:29

Moja ukochana wspierała mnie tylko kiedy poprosiłem...
Dość szybko zrozumiała że kiedy nieproszona włazi do jaskini podziękowań nie będzie...

ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:33

Rozumiem nieproszona nigdy do tej jaskini nie wchodzę. Jednak mój mąż tak bardzo potrzebuje uwagi, że prosi o to wsparcie cały czas 24h na dobę :rotfl:
I kiedy tu się masz babo zamknąć i i powiedzieć "twój problem" radź sobie sam.

staaw - Pon 21 Sty, 2013 22:35

Wydaje mi się że sam ucieknie kiedy zaczniesz przesadzać z pomocą... :lol2:
ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 22:41

Na razie to ja zaczęłam uciekać, do Was na zloty :wysmiewacz:
pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 22:53

Ano bluszcz też może udusić...
Dobrze, że dajesz sobie odetchnąć. Ale nie możesz być jego terapeutką. A nie uciekasz w ten sposób od siebie? Od swoich trudności?

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 09:04

Zaskoczyłaś mnie szczerze mówiąc tym pytaniem :bezradny:
Myślałam i myślałam i nie wiem. Jestem DDA jak już niejednokrotnie pisałam, więc idea zbawiania świata towarzyszyła mi od wieku nastoletniego. Myślę, że męża wybrałam intuicyjnie tak, żeby mieć się kim zajmować i o kogo troszczyć. Przez pierwsze lata tak było dobrze: dzieci studia leczący się mąż, który potrzebował pomocy... Tyle wyzwań, a ja taka dzielna :szok: Dobra matka (nie jestem nadopiekuńcza wobec dzieci, dziewczyny są bardzo samodzielne) troskliwa zona i najlepsza studentka na roku :wysmiewacz: ledwo żylam ale parłam do przodu! Potem przyszło załamanie i terapia DDA. Poradziłam sobie ze sobą pod wieloma względami i poukładałam życie :okok:
POZA BLUSZCZEM! On pozostał i przyzwyczaił się do tego, że jestem domową terapeutką!
Lubię poruszać z nim te tematy i lubię być tą terapką ponieważ zawodowo robię coś innego, jednak nie wiem czy wychodzi nam to na dobre :bezradny: czy nie krzywdzę tym jego i siebie :mysli:

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 09:22

Jak znam tą dolegliwość, to On potrzebuje 100% Twojej uwagi.
I zrobi "wszystko", żeby tą uwagę skierować na siebie.

Ile w Waszych rozmowach jest o Tobie, a ile o Nim? Ile o Was, Waszych dzieciach, rodzinie, a ile o Nim?

Czy pasuje Tobie rozmawianie wyłącznie o Nim?

Jezeli taka sytuacja jest, to nie jest zdrowa. Ale jak ma być zdrowa, skoro z taką dolegliwością ma się do czynienia? On się nie zmieni, bo to jest zakodowane tak głeboko w osobowości, że musiałby zdarzyć się cud.
Dopóki Tobie jest z tym dobrze to na siłę przecież nie musisz tego zmieniać.

Bądź w zgodzie ze sobą.

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 11:49

Żeglarzu
Dziękuję za tą odpowiedź :kwiatek:
Masz rację, że tą sytuację ciężko zmienić :blee: to długotrwały proces, wieloletni i nie wiadomo czy kiedykolwiek dojdzie ta sytuacja do normy i co jest normą :mysli: Decydując się na zycie w takim związku mam tego pełną świadomość!
Rozmawiamy godzinami nie tylko o nim ale i o mnie o tym jak ja się czuję i o dzieciach i o rodzicach, o wszystkim. Taka gadatliwa rodzinka :rotfl:
Patrząc na te wszystkie lata razem widzę, że ważne jest dla D. że może wszystko omówić i widzę tego efekty!
Zastanawiałam się nad tym, co kiedyś powiedziałeś, że jest to choroba postępująca i że tak jak jest teraz będzie za dziesięć lat. :( Analizowałam jednak nasze życie wspólne po ostatnim zjeździe i widzę bardzo wyraźnie, że jednak w tym przypadku nasze rozmowy i leczenie przynoszą rewelacyjny skutek :okok: To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić. Co nie oznacza, że chce by zostało tak jak jest teraz. :nono: Chcę iść do przodu i więcej czasu poświęcać sobie :lol2:
Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam :mysli: teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie? jednak czy wtedy nie odczyta tego jako odsunięcie się, brak zainteresowania dalszym leczeniem? A może zrobi się bardziej samodzielny i już w tej chwili poradzi sobie?
Ja wiem co robić dla siebie i wielkimi krokami wprowadzam to w życie. Dbam o siebie i swoje uczucia jasno mówiąc czego potrzebuje :lol2:
Co robić? :bezradny: Jak żyć Panie Premierze, Jak żyć? :rotfl:

Jo-asia - Wto 22 Sty, 2013 12:12

ewa34 napisał/a:
Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam :mysli: teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie?

a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa?

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 12:19

Muszę przyznać, że jeszcze niedawno, pół roku temu bylam może nie tyle kontrolująca, co nadopiekuńcza :zalamka: Zbyt często wyręczałam D. w róznych codziennych sytuacjach. Jednak to wynikało z tego, że kiedyś był całkowicie nieporadny, nawet listonoszowi bał się otworzyć drzwi (cierpi a może cierpiał na bardzo zaawansowaną fobie społeczną).
Już tego nie robię!!!!! :okok:
Oddzieliłam nasze obowiązki grubą kreską, oboje wiemy kto za co odpowiada :) Bardzo dobrze z resztą wywiązuje się ze swoich zadan, a ja mam więcej czasu dla siebie. Nie organizuję mu już życia, sam musi decydować co robi.

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 12:25

ewa34 napisał/a:
To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić.

A może zmieniłaś się Ty, a z tym Twoje postrzeganie sytuacji?
A może dostosowanie Twoich zachowań do możliwości Twojego męża powoduje tą zmianę, którą uznajesz za pozytywną? I która może dla Ciebie, dla Was być pozytywną jeżeli obojgu Wam to odpowiada.

Najważniejszy w tym wszystkim jest Twój spokój ducha. :)

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 12:30

Jo-asia napisał/a:

a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa?


Masz rację :okok: skoro o wszystkim rozmawiamy, to czemu nie o tym? Spróbuję to wyjaśnić :)
Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę?

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 12:54

ewa34 napisał/a:
Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę?

Myśle, że ze swoimi watpliwościami powinnaś w takim razie pójść do fachowców.
Bo jaki rodzaj wsparcia jest pomocny, a jaki szkodliwy dla Twojego męża to chyba nikt tu na forum Ci nie odpowie. Jego problemy nie są związane bezpośrednio z uzależnieniem tylko z zaburzeniami osobowości i nie podlegają tym samym schematom co choroba uzależnieniowa, chociaż niektóre objawy są podobne.
:bezradny:

staaw - Wto 22 Sty, 2013 13:21

A jakbyć tak prosto w oczy zapytała jakiego wsparcia oczekuje?
Wtedy znała byś jego potrzeby i swoje możliwości... byłby punkt wyjścia do negocjacji...

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 13:33

Tak, myślę, że powinnam się z tym zwrócić do osoby, która zajmuje się mężem bezpośrednio :okok: może rozwieje moje wątpliwości.
To prawda, że mam trochę inny problem i wiele rzeczy różni się od uzależnienia. Z piciem piwa dla uspokojenia też już sobie poradził. Chodził do terapa od uzależnień i jakoś to ogarnęli :] Moje współuzależnienie też podobno nie jest takie oczywiste i coraz słabsze. Podobno potrafię już sobie z nim radzić i muszę jeszcze tylko popracować nad dbaniem o swój wolny czas, o to by mieć coś dla siebie z życia.
Pozaglądam tu jednak i popiszę i zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż wspóluzależnienie. :mysli:
Dziękuję, że pomimo wszystko mi doradzacie i nie wykopaliście mnie jeszcze :buzki: :kwiatek:
To mi bardzo dużo daje, nie czuję się sama :skromny:

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 15:01

staaw napisał/a:
A jakbyć tak prosto w oczy zapytała jakiego wsparcia oczekuje?
Wtedy znała byś jego potrzeby i swoje możliwości... byłby punkt wyjścia do negocjacji...

Jakby to było takie proste :bezradny:
W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dzisiaj już jest nieważne, natomiast co innego w tym momencie jest najważniejsze na świecie. Nie nadążysz za tym.

pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 15:07

Żeglarz napisał/a:
W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dzisiaj już jest nieważne, natomiast co innego w tym momencie jest najważniejsze na świecie. Nie nadążysz za tym.

W takich momentach Bogu dziękuje, że jestem sobie sam sterem, Żeglarzem i okrętem.......... :mgreen:

staaw - Wto 22 Sty, 2013 15:12

Ja nie muszę nadążać. Nie prowadzimy poważnych rozmów kiedy któreś jest "na emocjach"
Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 16:55

ewa34 napisał/a:
zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż współuzależnienie. :mysli:
Wiesz? Mnie się teraz też tak wydaje, ze we mnie tkwi głębszy problem właśnie odnośnie DDA :bezradny: Zawsze żyłam w imię opieki, chciałam mieć wszystko pod kontrolą, poukładane, i byłam w końcu samowystarczalna :bezradny: Nie dbałam o swoje pragnienia, o swój cenny czas, żeby go jednak mieć na wyłączność.

Dziś sie dowiedziałam, ze wyjście ze współuzależnienia to nawet trwa 5 latek :szok:
Ale i tak się nie poddam :tak:

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 18:13

Żeglarz napisał/a:

Jakby to było takie proste :bezradny:
W zależności od nastroju potrzeby zmieniają się diametralnie. I to, co wczoraj było ważne, dziś jest nieważne.

Ooooj jak Ty to dobrze rozumiesz :buziak:
Już ostatnio nawet się nie staram nadążać bo to nie ma sensu i kręćka całkowitego można dostać :lol2:

ewa34 - Wto 22 Sty, 2013 18:24

Słoneczko73 napisał/a:
ewa34 napisał/a:
zajrzę do działu DDA. Chyba jednak do końca nie załatwiłam tego problemu i to ma duży wpływ na mój związek. Większy niż współuzależnienie. :mysli:
Wiesz? Mnie się teraz też tak wydaje, ze we mnie tkwi głębszy problem właśnie odnośnie DDA :bezradny: Zawsze żyłam w imię opieki, chciałam mieć wszystko pod kontrolą

No i właśnie w tym problem! :bezradny: Chcemy by było idealnie i wściekamy się jak nie jest! Mamy w głowie wymyślony schemat rodziny, jaka powinna być. Nie znamy tego ideału jednak z autopsji tylko poskładałyśmy sobie jakieś kawałki obrazków z filmów, książek obserwacji innych rodzin. Ale takich idealnych rodzin nie ma :nerwus: I tu dopada nas złość i frustracja dlaczego nam to nie wychodzi, dlaczego wszystkim się udaje, a nam nie. Partner staje się wrogiem, bo burzy ten nasz wyimaginowany świat marzeń i zaczynamy się dręczyć :zalamka:
Dlatego wydaje mi się, że jeszcze nie załatwiłam wszystkiego na DDA, gdzieś coś mnie jeszcze uwiera :mysli:

Słoneczko - Śro 23 Sty, 2013 21:26

ewa34 napisał/a:
Dlatego wydaje mi się, że jeszcze nie załatwiłam wszystkiego na DDA, gdzieś coś mnie jeszcze uwiera :mysli:
Moja terapeutka zwróciła mi uwagę, ze najpierw mam skończyć terapię dla współuzależnionych, a potem przejśc na terapię DDA. Mimo wszystko sama krok po kroku otwieram karty cech DDA i mam sporo do zrobienia.
ewa34 napisał/a:
Partner staje się wrogiem, bo burzy ten nasz wyimaginowany świat marzeń i zaczynamy się dręczyć :zalamka:
Ja już w tym kierunku nie mam marzeń, nie mam złudzeń...I nie mam wrogów. Jestem pogodzona... :tak:
ewa34 - Śro 23 Sty, 2013 22:18

Tak ja również przewartościowałam swoje życie :okok: Wiem,że ten ideał rodziny jest wyimaginowany, nieuchwytny. Nie marzę już o nim :nono:
Układam sobie nowy świat. Pomimo, że nadal jestem z D. nie mam już złudzeń, że będzie tak jak to sobie wymyśliłam :bezradny:
Dziwne ale pomimo to, jest mi tak lepiej :okok:
Nie oczekuję już tego, czego nie mogę mieć. Nie wiem czy w ogóle chciałam tego ideału, pewnie znudziłby mi się po miesiącu :lol2:
Teraz potrafię się cieszyć każdym dniem i małymi kroczkami. Zasypiam zwykle z uśmiechem na twarzy i nawet dzieci to zauważyły :>
W dużej mierze to dzięki forum, ludziom tu poznanym i ich historiom :buzki: W szczególności chyba Żeglarzowi :buziak: Chociaż na początku wszystko poddawałam w wątpliwość, byłam jak niewierny Tomasz:skromny: Musiałam sobie to wszystko poukładać w głowie :)
Nie twierdzę jednak, że już wszystko ze mną ok :wysmiewacz: Nie raz popadam jeszcze w stare schematy i bredzę jak pokręcona albo ryczę o byle g...o

Słoneczko - Czw 24 Sty, 2013 10:45

ewa34 napisał/a:
Teraz potrafię się cieszyć każdym dniem i małymi kroczkami. Zasypiam zwykle z uśmiechem na twarzy i nawet dzieci to zauważyły :>
W dużej mierze to dzięki forum, ludziom tu poznanym i ich historiom :buzki:
Ja tez tak sądzę. :tak: Tutaj jest mnóstwo dobrych i mądrych wskazówek.
Podejmuje pewne decyzje z pełną świadomością swoich konsekwencji. :tak:

Dopada mnie chwilami podwójne myślenie :bezradny:
ewa34 napisał/a:
Nie raz popadam jeszcze w stare schematy
Właśnie tak jest też jeszcze u mnie. Miewam lęki, i niepokoje o nieznanym mi podłożu :mysli: Ale się prostuję, gdy tylko sobie zdaję sprawę, ze to ja decyduję za siebie i odrzucam wszelkie poczucie winy i krzywdy :tak: Mija, a najbardziej mi do twarzy z uśmiechem :>

Ewo nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomaga Twój obecny wątek :buziak:

ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 10:57

Ahh jak się cieszę :okok:
Widziałam, że miałaś po zlocie małego doła i pralkę w głowie 8|
Tak już jest, tyle emocji i tyle wskazówek i tyle opowieści, że w głowie się kręci :bezradny:
Też tak miałam po ostatnim zjeździe :)

Słoneczko - Czw 24 Sty, 2013 11:52

ewa34 napisał/a:
Widziałam, że miałaś po zlocie małego doła i pralkę w głowie 8|
No pralkowirówkę :>
Pierze sie pierze :tak: Ale z nastawieniem na mnie samą, nikomu innemu nie zamierzam prać główeczki :nie: Mi z tym jest bardzo dobrze :tak:
:buziak:

esaneta - Czw 24 Sty, 2013 11:56

Słoneczko73 napisał/a:
No pralkowirówkę

z funkcją suszenia? :mgreen:
Jak mnie na terapii głowę skutecznie suszyli :]

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 13:27

esaneta napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
No pralkowirówkę

z funkcją suszenia?
dsv5gh ............. j67j6
Jacek - Czw 24 Sty, 2013 13:36

ewa34 napisał/a:
Nie twierdzę jednak, że już wszystko ze mną ok :wysmiewacz: Nie raz popadam jeszcze w stare schematy

tym się nie przejmuj,obyś się tylko w to nie wgłębiała
ja siedząc w programie trzeźwości,również stosuję zmiany życiowe z poza tematu "alkohol"
i tu w różnych zajściach mnie się zdarza stary nawyk (schemat)
ale zaraz się otrząsam i tym przypominam że nie tędy droga,zadając sobie pytanie - po co mnie to???
po co się wgłębiać i poszerzać??? skoro plan był stosować całkiem inną sytuację
w tym że momencie zauważam że moja podświadomość mną zaczęła kierować
wskakuję na tor właściwy,na ten co świadomie zaplanowałem
wtenczas jak by spokojniej mogę realizować tok toczącej się sytuacji
i świadomie widzę dwa wyjścia (wygraną i przegraną),lecz spokojny bo świadomy sytuacji i jaka by nie była to i tak jestem na górze

ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 16:59

Dziękuję Jacku :buziak:
Bardzo mnie Twoje wpisy przywołują do porządku :okok: Masz jak zwykle rację. Najważniejsze by świadomie wracać na drogę z której się czasem zbacza. Ale chyba najważniejsze, tonie dać się wilkowi (mojemu D.) wyciągać na pobocze bo mnie zeżre żywcem, przeżuje i wypluje. :boisie:

Jacek - Czw 24 Sty, 2013 17:29

ewa34 napisał/a:
Dziękuję Jacku :buziak:

e.e.e ... e
nie dziękuj ,,będzie okazja to się odwdzięczysz inaczej :skromny:
pieczesz placki??? :roll:
sorry za moje humory i takie już ci moje podejście xc4fffv
ewa34 napisał/a:
Ale chyba najważniejsze, tonie dać się wilkowi (mojemu D.) wyciągać na pobocze bo mnie zeżre żywcem, przeżuje i wypluje. :boisie:

tylko wtenczas,gdy się dasz wciągnąć ,,w jego gierkę
daj my se przykład - są sprawy których się nie da uniknąć,,i to są te bardziej fizyczne
ale te słowne straszki dogryzaj ki o sprawy fizyczne,po co się w nie wdawać
wdając się,bierzesz w tym udział,twoja psychika to przeżywa,również fizycznie odczuwasz osłabienie
kiedyś w książsce przeczytałem takie cóś " jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji"
czyli jak gdyby jego plan sfiksował
zacytowałem własnymi słowami - oryginały są gdzieś w książce "jak przestać się martwić i zacząć żyć"

ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 19:01

Bardzo ciekawa uwaga :okok:
Książkę z pewnością przeczytam, ponieważ zaintrygował mnie ten tytuł ;)

ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 20:33

Jacek napisał/a:

nie dziękuj ,,będzie okazja to się odwdzięczysz inaczej :skromny:
pieczesz placki??? :roll:


Oczywiście, że piekę placki i z pewnością jeden cały zarezerwuję dla Ciebie :kwiatek:
Pod warunkiem jednak, że zjawisz się na jakimś zlocie wampirów, bo jeszcze nie miałam okazji Cię poznać. Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek :wysmiewacz:

Jacek - Czw 24 Sty, 2013 20:58

ewa34 napisał/a:
Książkę z pewnością przeczytam, ponieważ zaintrygował mnie ten tytuł ;)

ja na nią wpadłem gdy na początku mej drogi trzeźwości szukałem coś na temat uzależnień alkoholowych i tych nie znalazłem
zaś właśnie na tej "jak przestać się martwić i zacząć żyć" oparłem swoją pracę zachowawczą
nawet nie do końca sobie zdawałem wtenczas sprawy że to również było potrzebne na równi z tematem trzeźwości
ewa34 napisał/a:
Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek

eee :beba: to nie łomnie
ewa34 napisał/a:
Oczywiście, że piekę placki i z pewnością jeden cały zarezerwuję dla Ciebie

jak bardzo chcesz,to możemy się już dziś spotkać :skromny:

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 21:08

ewa34 napisał/a:
. Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek

Jacek napisał/a:
to nie łomnie

To łon, to łon!!! cg45g
Ciasteczkowy potwór :rotfl:

OSSA - Czw 24 Sty, 2013 21:21

pterodaktyll napisał/a:
ewa34 napisał/a:
. Słyszałam jednak co nieco o jakim pożeraczu ciast i ciasteczek

Jacek napisał/a:
to nie łomnie

To łon, to łon!!! cg45g
Ciasteczkowy potwór :rotfl:



Jacek - Czw 24 Sty, 2013 21:57

pterodaktyll napisał/a:
To łon, to łon!!!


:surprise:
:beba:
i tu mnie macie xc4fffv

Scarlet O'Hara - Czw 24 Sty, 2013 22:04

Jacek napisał/a:

kiedyś w książsce przeczytałem takie cóś " jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji"
czyli jak gdyby jego plan sfiksował
zacytowałem własnymi słowami - oryginały są gdzieś w książce "jak przestać się martwić i zacząć żyć"


Dzięki za ten cytat jeże zwłaszcza dzisiaj bardzo mi potrzebny.

ewa34 - Czw 24 Sty, 2013 22:27

Jacek napisał/a:

jak bardzo chcesz,to możemy się już dziś spotkać :skromny:


Właśnie dziś upiekłam szarlotkę z cynamonem, na to bita śmietanka :mniam:
Wpadaj, wpadaj, tylko od Ptera skrzydła pożycz, albo niech Cię w szpony porwie i razem przylećcie zv4v

pterodaktyll - Czw 24 Sty, 2013 22:43

ewa34 napisał/a:
od Ptera skrzydła pożycz,

Nie dam :nie:

Żeglarz - Pią 25 Sty, 2013 08:48

Jacek napisał/a:
" jeżeli reagujesz na wypowiedzi wroga
on sam ma satysfakcje z tego
jeśli nie dasz żadnej reakcji
wroga to zamartwia,brak twej reakcji"

Reaktywność jest jednym z syndromów współuzależnienia.
Polaga on na automatycznym i schematycznym reagowaniu na bodźce zewnętrzne (słowa, zachowania, emocje). W ten sposób nasza reakcja jest poza naszą kontrolą.
Przeciwieństwem reaktywności i pożądanym sposobem funkcjonowania jest aktywność, czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych.

Więcej na ten temat można przeczytać w "Koniec współuzależnienia" Mellody Beatty.

Słoneczko - Pią 25 Sty, 2013 13:00

Żeglarz napisał/a:
Przeciwieństwem reaktywności i pożądanym sposobem funkcjonowania jest aktywność, czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych.

Więcej na ten temat można przeczytać w "Koniec współuzależnienia" Mellody Beatty.
:okok: Studiuję właśnie tą książkę - jest dla mnie uzupełnieniem terapii. :tak: Inaczej napiszę, jest dla mnie formą terapii :tak:
ewa34 - Pią 25 Sty, 2013 22:57

Żeglarz napisał/a:
czyli świadome podejmowanie decyzji o swojej reakcji w sytuacji oddziaływania na nas bodźców zewnętrznych.


To takie proste, A TAKIE TRUDNE :bezradny:
Nauczenie się świadomego reagowania to ciężka praca i trzeba w to włożyć wiele wysiłku. Kiedyś bardzo spontanicznie i intensywnie reagowałam na ojca :( Po trapii DDA udało mi się to zmienić, jednak trwało to jakieś dwa lata, zanim pozbyłam się tego dziwnego robaka w rzołądku. :okok:
Do dziś czasem mnie łapie jak tata ma gorszy dzień i nawroty. Nie pije ale zachowanie ma wtedy takie znajome cechy, które wywołują u mnie lęk, poddenerwowanie i wracają stare reakcje.
Nie trwa to długo, bo po chwili się doprowadzam do porządku i działam świadomie. Daję sobie w "pysk" :plask: i stawiam natychmiast na nogi :lol2:

ewa34 - Pon 28 Sty, 2013 13:33

Żeglarz napisał/a:

Myśle, że ze swoimi watpliwościami powinnaś w takim razie pójść do fachowców.


Więc tak, zapytałam i otrzymałam odpowiedź bardzo podobną do tego, co usłyszałam tutaj.
Mam męża traktować jak osobę chorą, od której nie można wymagać tego samego, czego wymaga się od zdrowego. Muszę się z tym pogodzić 8| Natomiast jesli chodzi o wsparcie to nadal mamy dużo rozmawiać, tak jak z nastoletnim dzieckiem. To ja mam decydować kiedy robi się to dla mnie męczące i dbać o to , by nie wkraczało to w moją strefę. Jak nie mam na to ochoty, to przeprosić i powiedzieć, że pogadamy potem bo mam coś do zrobienia.
Mam też bardzo wolniutko ograniczać to wsparcie dając mu zadania do wykonania.
Jeśli chodzi o alkohol, to podobno nie jest to jakiś straszny problem i nie mam się na tym skupiać bo jeśli nadal będzie chodził do swojego terapa od alko, to sobie poradzi. Całe szczęście to były na razie początki i nie jest z nim jeszcze aż tak źle ;)

Z drugiej zaś strony nie wolno mi zagłaskiwać go na śmierć :wysmiewacz:
Mam być baaardzo stanowcza i tutaj jest różnica pomiędzy samym uzależnieniem. Nie mogę zostawiać mu pola do samodzielnego decydowania o sobie w pewnych życiowych kwestiach. Muszę zachować kontrolę ale nie nadkontrolę :nono:
Przez łatwość popadania w psychozy takie osoby jak D. popadają w tarapaty i wtedy tylko stanowczy i silny przywódca "stada" może coś tu zdziałać. Nie można zostawiać takiej osobie wolnej ręki bo nie potrafi decydować dojrzale i zdrowo.
To tak jak żyć z osobą upośledzoną, nie pozwolimy jej przecież decydować samej o sobie bo napyta sobie i nam biedy.
Kiedy alkoholik chce się napić osobie wspóluzależnionej mówi się, by zostawiła go bo i tak się napije i ma się zająć sobą.
W tym przypadku wg terapki to nie takie proste :nono: Tu powinnam stanowczo odmówić udzielić reprymendy i zagrozić. Nie dać kasy nie dać kluczyków jak z nastolatkiem nie i koniec i nie ma dyskusji!

Co jednak kiedy u takiego chorego rozwinie się jednak alkoholizm, kiedy "nie" przestaje już działać bo wygrywa alkohol? Wtedy tym bardziej trzeba stawiać granice.
Oto czego się dowiedziałam i muszę sobie to teraz poukładać w głowie :)

Może coś w tym jest. Mój mąż przy teściowej chodzi jak w zegarku, a ona jest bardzo stanowcza i rozkazująca. Musi być tak i tak i nie ma gadania!A jak się coś nie podoba to won z oczu! I to już!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group