WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Bajki z morałem
Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 23:21 Temat postu: Bajki z morałem BAJKA O UCZUCIACH
Bajka o uczuciach
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.
Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.
Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.
Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.
Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.
Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...
Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.
Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.
- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
Autor nieznany
http://www.zosia.piasta.pl/bajka.htm
Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 23:24
Bajka o zasmuconym smutku
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"
http://www.zosia.piasta.pl/smutek.html
Słoneczko - Pon 11 Mar, 2013 09:21
Scarlet, spodobały mi się te bajki
Scarlet O'Hara - Pon 11 Mar, 2013 09:44
Słoneczko73 napisał/a: | Scarlet, spodobały mi się te bajki
|
ja też bardzo lubię takie opowiastki.
Tak sobie pomyślałam dobrze by było poczytać je małemu do snu.
Myślisz,że czterolatek coś by z tego zrozumiał?
Słoneczko - Pon 11 Mar, 2013 10:14
Scarlet O'Hara napisał/a: | Myślisz,że czterolatek coś by z tego zrozumiał? | Takiego sensu tych bajek, jak ja pojęłam,
gdy jestem w tym momencie mojego życia jakim jestem,
czterolatek nie zrozumie
Tak uważam.
Te bajki chętnie podrzucę do przeczytania
mojej latorośli, ona wyciągnie odpowiednie wnioski,
bo bajki są mądre, dają dużo do myślenia
Daj czas czasowi...
Smutek i nadzieja...
Scarlet O'Hara napisał/a: | Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość. |
Cytat: | Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!" | Pięknie napisane
Scarlet, jeśli jesteś zainteresowana
czytankami dla czterolatka
zajrzyj na tą stronkę
http://bajki-zasypianki.p...jki-zasypianki/
Mój synuś ma dwa latka.
Klara - Pon 11 Mar, 2013 14:22
Scarlet O'Hara napisał/a: | Myślisz,że czterolatek coś by z tego zrozumiał? |
Wpisz sobie w google hasło "bajki terapeutyczne"
Duszek - Pon 11 Mar, 2013 20:17
Wróciłam do tych bajek z wielką radością.Są piękne.
A to mój ulubiony przekaz:
Cytat: | Smutek...: "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
....
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. |
Scarlet O'Hara - Pon 11 Mar, 2013 20:17
w empiku znalazłam "bajki z morałem" jutro pojadę i oblukam bo
ja mam książkę "bajki pomagają dzieciom"
tam są bajeczki kiedy dziecko nie chce wstawac rano,kiedy ie chce sie rozstawac z rodzicami,kiedy mama i dziecko sie kłóci i dużo dużo inych.
Scarlet O'Hara - Pon 11 Mar, 2013 20:19
A tu wyhaczyłam na fejsie Po prostu ludzie taką historię:
"Po 12 latach wspólnego życia moja żona zażyczyła sobie, abym zaprosił inną kobietę na obiad i do kina. Powiedziała:
- Kocham cię, ale wiem, że inna kobieta też cię kocha i chciałaby spędzić trochę czasu tylko z tobą.
„Inna kobieta”, o której wspomniała moja żona to moja mama. Owdowiała 19 lat temu i od tego czasu była sama. Ponieważ moja praca, rodzina, trójka dzieci pochłaniały cały mój czas i energię, odwiedzałem ją bardzo rzadko. Tamtego wieczoru zadzwoniłem, żeby zaprosić mamę na kolację i do kina.
- Co się stało? Wszystko w porządku w domu? – zapytała z trwogą. Moja mama jest typem człowieka, który spodziewa się złych wieści, jeśli telefon dzwoni późnym wieczorem.
- Po prostu pomyślałem, że będzie miło wybrać się gdzieś razem – powiedziałem.
- To byłoby wspaniale – odpowiedziała mama.
Przyjechałem po nią w piątek po pracy. Czekała na mnie przed domem, lekko zdenerwowana. Miała na sobie sukienkę, w której widziałem ją w ostatnią rocznicę jej ślubu i starannie ułożone włosy.
- Powiedziałam moim znajomym, że mój syn spędzi dziś ze mną wieczór i wszyscy byli pod wrażeniem – powiedziała mama, wsiadając do samochodu.
Zabrałem mamę do restauracji. Mama wzięła mnie pod rękę i stąpała tak, jak gdyby była pierwszą damą. Musiałem czytać jej nazwy dań w karcie, ponieważ nie wzięła okularów. Spojrzałem na nią znad karty dań i zobaczyłem, że się uśmiecha z nostalgią.
- Kiedy byłeś mały, to ja czytałam ci kartę dań - powiedziała cicho.
- Nadszedł czas, abym mógł to odwzajemnić – odpowiedziałem.
Podczas kolacji rozmawialiśmy. To nie była żadna szczególna rozmowa, po prostu opowiadaliśmy sobie, co ostatnio wydarzyło się w naszym życiu. Zagadaliśmy się tak bardzo, że spóźniliśmy się do kina. Kiedy żegnałem się z mamą pod drzwiami jej mieszkania, powiedziała:
- Kiedyś jeszcze raz pójdziemy do restauracji. Tym razem ja cię zaproszę.
Zgodziłem się…
- Jak spędziliście wieczór? - spytała mnie żona, gdy wróciłem do domu.
- Wspaniale! O wiele lepiej, niż się spodziewałem.
… Kilka dni później mama miała zawał. Zmarła, zanim przyjechała karetka. A jeszcze po kilku dniach dostałem list z opłaconym przez mamę zaproszeniem do restauracji, w której spędziliśmy tamten ostatni wieczór. W liście mama napisała: „Zapłaciłam z góry za naszą kolację. Co prawda, nie jestem pewna czy będę mogła w niej uczestniczyć, ale kolacja jest opłacona dla dwóch osób – dla Ciebie i dla Twojej żony. Prawdopodobnie nigdy nie znajdę słów, żeby powiedzieć Ci, jakie znaczenia miał dla mnie tamten wieczór, który spędziliśmy razem. Kocham Cię, synku."
Być może nigdy już nie otrzymasz takiej bezwarunkowej miłości, jaką jest miłość rodzicielska. Rodzice to jedyni ludzie na świecie, którzy szczerze cieszą się z naszych sukcesów i boleją z powodu naszych porażek. Jeśli wciąż masz taką możliwość – korzystaj z każdej nadarzającej się chwili, ponieważ dzień, w którym ich zabraknie, może nadejść całkiem niespodziewanie…
Słoneczko - Pon 11 Mar, 2013 21:53
wzruszyłam się...
esaneta - Wto 12 Mar, 2013 07:57
Słoneczko73 napisał/a: | 23r wzruszyłam się... |
ja też
pterodaktyll - Wto 12 Mar, 2013 09:07
Słoneczko73 napisał/a: | 23r wzruszyłam się... |
esaneta napisał/a: | ja też |
I za to tez Was kochamy
staaw - Wto 12 Mar, 2013 09:19
pterodaktyll napisał/a: | Słoneczko73 napisał/a: | 23r wzruszyłam się... |
esaneta napisał/a: | ja też |
I za to tez Was kochamy |
Może byś tak pisał za siebie?
Zagubiona - Wto 12 Mar, 2013 09:23
Scarlet O'Hara, dziekuję Ci za umieszczenie tutaj tych bajek i historii dały mi dużo do myślenia i zweryfikował moje myślenie, które uważałam za właściwe i jedynie słuszne, a takie nie jest.
Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 09:27
Czas Przeznaczenia
Dawno temu był sobie człowiek, który nie chciał mieć własnego Anioła Stróża i robił wszystko, aby się go pozbyć.
Kąpał się w najgłębszych jeziorach, wystawiał na błyskawice, błądził w najgłębszych lasach.
Zawsze w ostatniej chwili czyjaś dłoń wyławiała go z zimnej wody, wyprowadzała z ciemnośći, chroniła przed piorunami.
Anioł przychodził do niego w snach błyszczący i pewny siebie.
"Ja jestem, tak jak byłem i będę dopóki świat się nie skończy" - powtarzał.
Pewnego dnia człowiek wszedł na Najwyższą Górę Świata i skoczył. Lecąc w dół pomyślał, że nareszcie pozbędzie się swojego Anioła i już go nikt nie ochroni. Nagle zauważył, że przestał spadać i unosi się w powietrzu.
-Chyba fruwam - powiedział na głos.
-Fruwamy - poprawił Anioł, który trzymał go mocno w objęciach.
-Po co to wszystko? - zapytał wtedy zaciekawiony człowiek.
-Po to, aby ci pokazać, że możesz się mnie pozbyć tylko wtedy, kiedy nadejdzie na to odpowiedni czas - odpowiedział spokojnie Anioł.
-Jaki czas? -zapytał gorączkowo zaniepokojony człowiek.
-Czas przeznaczenia - odpowiedział Anioł i puścił człowieka.
http://www.zosia.piasta.p...zeznaczenia.htm
Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 09:29
Nie.anioł napisał/a: | Scarlet O'Hara, dziekuję Ci za umieszczenie tutaj tych bajek i historii dały mi dużo do myślenia i zweryfikował moje myślenie, które uważałam za właściwe i jedynie słuszne, a takie nie jest. |
Okazuje się ,że nie tylko dzieci lubią bajki.......
Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 09:34
pterodaktyll napisał/a: | Słoneczko73 napisał/a: | 23r wzruszyłam się... |
esaneta napisał/a: | ja też |
I za to tez Was kochamy |
Dlaczego kobiety płaczą?
- Dlaczego płaczesz? - młody chłopiec zapytał swą mamę.
- Ponieważ jestem kobietą, odpowiedziała mu.
- Nie rozumiem, odpowiedział.
Ona go przytuliła i rzekła: ...i nigdy się nie dowiesz, ale nie martw się to normalne.
Później chłopiec spytał swojego Ojca, dlaczego Mama płacze bez powodu?
Wszystkie kobiety płaczą bez powodu. ...było to wszystko co mógł mu odpowiedzieć.
Mały chłopiec urósł i stał się mężczyzną i wciąż nie wiedzą dlaczego kobiety płaczą. Nareszcie uklęknął złożył ręce i zapytał: Boże... Dlaczego kobiety płaczą (tak łatwo)?
A Bóg mu odpowiedział...
...Kiedy tworzyłem kobietę postanowiłem ją uczynić wyjątkową. Stworzyłem jej ramiona na tyle silne by mogła dźwigać ciężar całego świata! Dałem jej nadzwyczajną siłę, pozwalającą jej rodzić dzieci jak również znosić odrzucenie, spowodowane czasem przez jej własne dzieci! Dałem jej stanowczość, która pozwala jej na opiekę nad rodziną i przyjaciółmi.
Niestraszna jej choroba!
Stworzyłem ją wrażliwą, aby kochała wszystkie dzieci, nawet wtedy, gdy jej własne ją bardzo skrzywdzą!
Dałem jej siłę, aby opiekowała się swoim mężem mimo jego wad, Zrobiłem ją z żebra swego męża, tak, aby chroniła jego serce!
Dałem jej mądrość, aby wiedziała, że dobry mąż nigdy nie skrzywdzi swej żony. Czasem jednak testuje jej siłę i wytrwałość żony w wierze w niego. Synu, na sam koniec...
Dałem jej również łzę do wypłakania. Jest to jej jedyna słabość! Jeśli kiedyś zobaczysz, że płacze, powiedz jej jak bardzo ją kochasz i jak wiele robi dla innych. I jeśli nawet wciąż płacze, sprawiłeś, że poczuła się o wiele lepiej.
http://www.zosia.piasta.pl/rozne3/dlaczego.htm
Słoneczko - Wto 12 Mar, 2013 09:44
Scarlet O'Hara napisał/a: | Dałem jej również łzę do wypłakania. Jest to jej jedyna słabość! Jeśli kiedyś zobaczysz, że płacze, powiedz jej jak bardzo ją kochasz i jak wiele robi dla innych. I jeśli nawet wciąż płacze, sprawiłeś, że poczuła się o wiele lepiej. | Brakuje mi takiej osoby
Pięknie Scarlet , dziękuję
Słoneczko - Wto 12 Mar, 2013 09:45
pterodaktyll napisał/a: | Słoneczko73 napisał/a: | 23r wzruszyłam się... |
esaneta napisał/a: | ja też |
I za to tez Was kochamy |
Zagubiona - Wto 12 Mar, 2013 09:49
I jedna z tajemnic kobiet została odkryta.
Czasem jeden mały gest sprawia, że czujemy się lepiej.
Aż sobie sięgnęłam po "czterdzieści opowiadań na pustyni" Bruno Ferrero
yuraa - Wto 12 Mar, 2013 11:32
Autor nieznany - Bajka o Miłości i Szaleństwie
Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot.
I tak:
Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało:
- Pobawmy się w chowanego!
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem:
- W chowanego? A co to takiego?
- To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce.
Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować.
Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować.
- Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo.
Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa.
Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca.
Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą?
Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne.
Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć, Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.
W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków.
- Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania.
Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os.
Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć.
W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego.
Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki...
Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy.
Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki.
I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo.
http://poziomka.beepworld.pl/opowiadania.htm
Słoneczko - Wto 12 Mar, 2013 12:45
yuraa,
Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 17:48
O Tobie mówi bajka
Mędrcy starożytni chytrze obmyślili, w jaki sposób można by ludziom mówić prawdę prosto w oczy nie robiąc tego w sposób grubiański. Pokazywali im dziwne lustro, w którym ukazywały się różnego rodzaju zwierzęta i dziwaczne przedmioty.
Był to widok zarówno ciekawy, jak budujący. Nazwali to "bajką". I zależnie od tego, czy zwierzęta zachowywały się głupio, czy też mądrze, ludzie musieli patrząc na nie myśleć przy tym: "To o tobie mówi bajka." W ten sposób nikt się nie mógł obrazić.
Weźmy więc taki przykład: Były dwie wysokie góry, a na samym szczycie każdej z nich stał zamek. W dolinie biegł pies obwąchując ziemię, tak jakby szukał myszy lub przepiórek, chciał zaspokoić głód.
Nagle z jednego zamku zatrąbiono obwieszczając, że czas zasiąść do stołu.
Pies pobiegł natychmiast na górę, aby przy tej okazji się najeść, lecz gdy był już w połowie drogi, przestano trąbić, a z drugiego zamku rozległ się głos trąbki.
Wtedy pies pomyślał: "Zanim przybiegnę, skończą już jeść, a tam się dopiero teraz zaczyna". Zbiegł więc na dół i zaczął się wspinać na drugą górę. Wtedy jednak druga trąbka przestała trąbić, a odezwała się ta pierwsza. Pies znów pobiegł w dół, a potem pod górę i tak biegał tam i z powrotem,
aż wreszcie ucichły obie trąbki i zakończono posiłek w obu miejscach.
Teraz zgadnij - co starożytni mędrcy mieli na myśli układając tę bajkę i kto jest tym głupcem, który biega aż do zmęczenia, ani tu, ani tam nic nie uzyskawszy.
Hans Christian Andersen
Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 17:48
Słoneczko - Wto 12 Mar, 2013 20:41
Scarlet O'Hara napisał/a: | Teraz zgadnij - co starożytni mędrcy mieli na myśli układając tę bajkę i kto jest tym głupcem, który biega aż do zmęczenia, ani tu, ani tam nic nie uzyskawszy. | Daje do myślenia....
Scarlet O'Hara - Śro 13 Mar, 2013 23:43
Sporo było dzisiaj o dzieciach więc przeczytajcie proszę/:
Moje drogie dziecko, wślizgnęłam się do twojego pokoju, by usiąść przy tobie, kiedy śpisz, i popatrzeć, jak twoje kruche ciałko wznosi się i opada w rytmicznym oddechu. Oczy masz ufnie przymknięte, a twoją anielską twarzyczkę otaczają miękkie, jasne loki. Chwilę temu, kiedy pracowałam w gabinecie, ogarnął mnie smutek, gdy wspominałam wydarzenia dzisiejszego dnia. Nie mogłam już dłużej skoncentrować się na pracy, toteż przyszłam, by porozmawiać z tobą w tej ciszy, kiedy tak sobie odpoczywasz.
Rano nazwałam cię guzdrałą, kiedy za bardzo się ociągałeś i zbyt wolno ubierałeś. Zbeształam cię za to, że znowu zapodziałeś gdzieś swoją kartkę na lunch, i sprzątnęłam śniadanie ze stołu z naburmuszoną miną, bo poplamiłeś sobie koszulkę. "Znowu?" - westchnęłam, ty zaś uśmiechnąłeś się do mnie niewinnie i powiedziałeś: "Cześć, mamo!"
Po południu wykonywałam telefony, a ty ustawiłeś swoje zabawki w równiutkie rzędy na łóżku, gestykulowałeś i śpiewałeś sobie. Wpadłam zezłoszczona do twojego pokoju i zagrzmiałam, byś przestał wreszcie hałasować. Potem spędziłam kolejną długą godzinę przy telefonie. "Zabieraj się do odrabiania pracy domowej", ryknęłam niczym jakiś sierżant, "i przestań marnować tyle czasu". "Dobra, mamo", odpowiedziałeś skruszony, siadając sztywno przy biurku z długopisem w ręku. Potem nie dochodziły już z twojego pokoju żadne odgłosy.
Wieczorem, kiedy ciągłe jeszcze pracowałam, podszedłeś do mnie z wahaniem. "Poczytasz mi dzisiaj, mamo?" -zapytałeś z nadzieją w głosie. "Nie dzisiaj", odpowiedziałam gwałtownie, "twój pokój to istne pobojowisko! Czy za każdym razem muszę ci o tym przypominać?" Z pochyloną głową, powłócząc nogami, odszedłeś do swojego pokoju. Za jakiś czas wróciłeś i zerknąłeś do gabinetu. "A teraz o co chodzi?" - zapytałam wzburzonym głosem.
Nie odpowiedziałeś ani słowem, tylko wkroczyłeś do pokoju, zarzuciłeś mi ramiona na szyję i pocałowałeś w policzek. "Dobranoc, mamo, kocham cię", wyszeptałeś, mocno się do mnie przytulając. Po chwili zniknąłeś tak szybko, jak się pojawiłeś.
Siedziałam potem ze wzrokiem utkwionym w swojej pracy i czułam, jak ogarniają mnie wyrzuty sumienia. W którym momencie zatraciłam rytm dnia i za jaką cenę? Nic nie uczyniłeś, by wprawić mnie w taki nastrój. Byłeś tylko dzieckiem, zajętym procesem dorastania i uczenia się. Zagubiłam się dzisiaj w dorosłym świecie odpowiedzialności i obowiązków i zabrakło mi już sił, które powinnam ofiarować tobie. Dzisiaj stałeś się moim nauczycielem. Udzieliłeś mi cennej lekcji swoją niewyczerpaną chęcią, by podbiec i pocałować mnie na dobranoc, nawet po tak męczącym dniu chodzenia na palcach wokół moich humorów.
Teraz zaś, kiedy patrzę, jak śpisz, pragnę, by ten dzień zaczął się od nowa. Jutro potraktuję ciebie z takim zrozumieniem, jakie ty mi dziś okazałeś, abym mogła być prawdziwą mamą - rano przywitam cię ciepłym uśmiechem, po szkole zachęcę słowem otuchy, wieczorem utulę do snu ciekawą historyjką. Roześmieję się, kiedy ty będziesz się śmiał, zapłaczę, kiedy będziesz płakał. Jutro już nie zapomnę, że wciąż jesteś dzieckiem, a nie dorosłym, i będę cieszyła się tym, że jestem twoją mamą. Twój nieugięty duch ukoił mnie dziś, toteż przychodzę do ciebie o tej późnej porze, by ci podziękować, moje dziecko, mój nauczycielu i mój przyjacielu, za dar twojej miłości.
Diane Loomans
Scarlet O'Hara - Czw 14 Mar, 2013 07:43
"Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach.
Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie?
...Mama: Jasne, o co chodzi?
Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę?
Mama To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy?
Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na godzinę.
Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 10 zł/h.
Syn ze spuszczoną głową: aha….Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł?
Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać. Pomyśl, jaki jesteś samolubny.
Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi.
Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy?
Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć:
Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze. Kobieta weszła do pokoju synka.
Śpisz synku? Zapytała.
Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.
Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś.
Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..
Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała.
Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę.
Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka.
Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec.
Mamusiu, mam teraz 10 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu? Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..
Matka się rozczuliła. Przytuliła mocno synka i nie wiedziała, jak prosić go o przebaczenie.
To takie krótkie przypomnienie dla Was wszystkich ciężko pracujących. Nie powinniśmy pozwolić, aby czas przelatywał nam przez palce bez spędzania go z tymi, którzy się naprawdę dla nas liczą, bliskimi sercu. Pamiętajmy, aby spędzić ten wart 10 zł czas z tymi, których kochamy.
Jeżeli jutro umrzemy, to firma, w której pracujemy wymieni nas szybko na kogoś innego.
Ale rodzina i przyjaciele będą czuć pustkę przez resztę swojego życia"
"magia jest w nas"
Iwa - Czw 14 Mar, 2013 15:09
Scarlet O'Hara napisał/a: | "Kobieta wraca po ciężkim dniu pracy, zmęczona, podenerwowana, jej synek czeka przy drzwiach.
Synek: Mamusiu, mogę zadać Ci pytanie?
...Mama: Jasne, o co chodzi?
Syn: Mamusiu, ile zarabiasz na godzinę?
Mama To nie twoja sprawa, dlaczego w ogóle pytasz o takie rzeczy?
Syn: Ja po prostu chcę wiedzieć. Proszę powiedz mi, ile zarabiasz na godzinę.
Mama: Jeżeli chcesz tak bardzo wiedzieć, to proszę bardzo: 10 zł/h.
Syn ze spuszczoną głową: aha….Mamusiu, pożyczysz mi 3 zł?
Matka się wściekła. Jeśli jedyny powód, dla którego zapytałeś ile zarabiam jest to, że chciałeś kupić sobie jakąś zabawkę albo jakąś inną bzdurę, to idź natychmiast do swojego pokoju i kładź się spać. Pomyśl, jaki jesteś samolubny.
Mały chłopiec poszedł cichutko do swojego pokoju i zamknął drzwi.
Kobieta usiadła i była coraz bardziej wściekła na syna. Jak on śmiał zadać jej takie pytanie żeby dostać trochę pieniędzy?
Po jakiejś godzinie kobieta uspokoiła się i zaczęła myśleć:
Może rzeczywiście jest coś, co bardzo chce kupić za te 3 zł, i w sumie rzadko prosi o pieniądze. Kobieta weszła do pokoju synka.
Śpisz synku? Zapytała.
Nie mamusiu, nie śpię. Odpowiedział chłopiec.
Pomyślałam, że może byłam za ostra dla Ciebie. To był ciężki dzień i skupiło się na tobie. Proszę, oto 3 zł, o które prosiłeś.
Mały chłopiec natychmiast się podniósł: O, dziękuję mamusiu! I spod poduszki wyciągnął parę monet..
Kobieta zobaczyła, że chłopiec ma już jakieś pieniądze, znów się zdenerwowała.
Chłopiec przeliczył je i spojrzał na matkę.
Dlaczego prosisz o pieniądze, jeśli już je masz? Zaczęła matka.
Bo miałem za mało. Ale teraz już mam wystarczająco. Odpowiedział chłopiec.
Mamusiu, mam teraz 10 zł. Czy mogę kupić godzinę twojego czasu? Proszę przyjdź jutro godzinę wcześniej. Chciałbym się z tobą pobawić..
Matka się rozczuliła. Przytuliła mocno synka i nie wiedziała, jak prosić go o przebaczenie.
To takie krótkie przypomnienie dla Was wszystkich ciężko pracujących. Nie powinniśmy pozwolić, aby czas przelatywał nam przez palce bez spędzania go z tymi, którzy się naprawdę dla nas liczą, bliskimi sercu. Pamiętajmy, aby spędzić ten wart 10 zł czas z tymi, których kochamy.
Jeżeli jutro umrzemy, to firma, w której pracujemy wymieni nas szybko na kogoś innego.
Ale rodzina i przyjaciele będą czuć pustkę przez resztę swojego życia"
"magia jest w nas" |
Znam to... ale wersję z - tatusiem;
Fajne...
pterodaktyll - Pią 15 Mar, 2013 22:31
Scarlet O'Hara - Nie 17 Mar, 2013 09:41
"Kilku absolwentów prestiżowej uczelni, którzy zrobili błyskotliwą karierę, odwiedziło swojego starego profesora. Oczywiście, w oczekiwaniu na kawę, rozpoczęła się dyskusja o pracy. Młodzi ludzie narzekali na problemy życiowe i piętrzące się trudności.
Profesor przyniósł kawę w dzbanku oraz tacę, na której stały przeróżne filiżanki i kubki – porcelanowe, szklane, fajansowe, plastikowe, kryształowe. Zwyczajne i bardzo drogie, wyszukane, wyszczerbione i takie, które na pewno kosztowały fortunę.
Kiedy goście wybrali sobie filiżankę, profesor powiedział:
- Jak pewnie zauważyliście, wszystkie drogie i piękne filiżanki zostały przez was zagospodarowane. Nikt z was nie wybrał zwykłego taniego kubka. Życzenie posiadania jedynie tego, co najlepsze jest źródłem wszystkich waszych problemów. Powinniście zrozumieć, że naczynie samo w sobie nie czyni kawy lepszej. Niekiedy jest ono po prostu droższe, a niekiedy nawet ukrywa to, co z niego pijemy. Przecież mieliście ochotę na kawę – nie na filiżankę. Jednak świadomie wybraliście najznakomitsze filiżanki. A potem jeszcze zerkaliście ukradkiem kto wziął jaką. Kochani, życie – to kawa. A praca, pieniądze, stanowisko, status – to filiżanki. To są jedynie naczynia, w których przechowujecie Życie. Posiadane naczynie nie określa i nie zmienia jakości samego Życia.
Czasami koncentrując się na filiżance, przestajemy rozkoszować się smakiem kawy. Pijcie z przyjemnością swoją kawę, doceńcie jej smak! Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają".
"po pierwsze ludzie"
Żeglarz - Nie 17 Mar, 2013 11:13
Scarlet O'Hara napisał/a: | Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. |
Kiedyś usłyszałem, że receptą na szczęście jest ograniczenie własnych potrzeb.
Scarlet O'Hara - Nie 17 Mar, 2013 12:05
Żeglarz napisał/a: |
Kiedyś usłyszałem, że receptą na szczęście jest ograniczenie własnych potrzeb. |
oraz zdrowy rozsądek, cierpliwość bo nie wszystko można mieć od razu.są rzeczy i sprawy na które trzeba ciężko zapracować ale nie za wszelką cenę,nie zatracając siebie i tego co w okół nas.
Żeglarz - Pon 18 Mar, 2013 11:00
Scarlet O'Hara napisał/a: | oraz zdrowy rozsądek, cierpliwość bo nie wszystko można mieć od razu.są rzeczy i sprawy na które trzeba ciężko zapracować ale nie za wszelką cenę,nie zatracając siebie i tego co w okół nas. |
Chyba powinnaś zmienić nick, bo to nie brzmi jak Scarlet O`Hara
Scarlet O'Hara - Pon 18 Mar, 2013 14:24
Żeglarz napisał/a: | Scarlet O'Hara napisał/a: | oraz zdrowy rozsądek, cierpliwość bo nie wszystko można mieć od razu.są rzeczy i sprawy na które trzeba ciężko zapracować ale nie za wszelką cenę,nie zatracając siebie i tego co w okół nas. |
Chyba powinnaś zmienić nick, bo to nie brzmi jak Scarlet O`Hara |
Daleko mi do niej ale mamy coś wspólnego.Na zewnątrz ogromna siła psychiczna a w środku słaba i zagubiona ...... A z drugiej strony czy ona się zatracała....? Ona robiła to co było dla niej dobre i zupełnie nie obchodziło ją co i kto o niej myśli a swego czasu mnie to bardzo uwierało teraz.....mam to gdzieś.
Słoneczko - Pon 18 Mar, 2013 23:34
Żeglarz napisał/a: | Scarlet O'Hara napisał/a: | Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. |
Kiedyś usłyszałem, że receptą na szczęście jest ograniczenie własnych potrzeb. |
Scarlet O'Hara napisał/a: | oraz zdrowy rozsądek, cierpliwość bo nie wszystko można mieć od razu.są rzeczy i sprawy na które trzeba ciężko zapracować ale nie za wszelką cenę,nie zatracając siebie i tego co w okół nas. | Ja nie posiadam co najlepsze, ale wiem, ze moja cierpliwość pomogła mi Dziś cieszę sie tym co mam i jest o.k. doceniłam w końcu swoje starania i całokształt dorobku życiowego, zarówno w sferze materialnej, zdrowotnej jak i psychicznej
Scarlet O'Hara - Pon 18 Mar, 2013 23:56
Słoneczko73 napisał/a: | Ja nie posiadam co najlepsze, ale wiem, ze moja cierpliwość pomogła mi Dziś cieszę sie tym co mam i jest o.k. doceniłam w końcu swoje starania i całokształt dorobku życiowego, zarówno w sferze materialnej, zdrowotnej jak i psychicznej |
i doszłaś do tego co autor skopiwanego tekstu prze ze mnie chciał przekazać
"Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają".
pterodaktyll - Pon 18 Mar, 2013 23:58
Scarlet O'Hara napisał/a: | Najbardziej szczęśliwi ludzie nie posiadają wszystkiego co najlepsze. Oni jedynie wydobywają wszystko, co najlepsze, z tego, co posiadają". |
Wypisz, wymaluj, ja
Janioł - Nie 24 Mar, 2013 14:49
Pewnego dnia nauczycielka poprosiła swoich uczniów, by wypisali na kartce imiona wszystkich kolegów z klasy, zostawiając trochę miejsca obok nich. Potem powiedziała do uczniów, by się zastanowili nad najmilszą rzeczą, którą mogliby powiedzieć o każdym ze swoich kolegów i napisali to obok ich imion. Ukończenie zadania zajęło wszystkim całą godzinę. Przed opuszczeniem klasy oddali swoje kartki nauczycielce.
W weekend nauczycielka napisała każde nazwisko na kartce i obok niego listę miłych rzeczy
przypisanych mu przez kolegów...
W poniedziałek każdemu z uczniów oddała przygotowaną listę. Już po krótkiej chwili wszyscy się uśmiechali. "Rzeczywiście?", było słychać szepty, "Nawet nie wiedziałem, że dla kogoś coś znaczę!" i "Nie wiedziałem, że inni mnie tak lubią", brzmiały komentarze.
Nikt potem nie wspominał już o tych listach.
Nauczycielka nie wiedziała, czy uczniowie dyskutowali o nich ze sobą lub z rodzicami, ale to nie było istotne. Ćwiczenie spełniło swoje zadanie. Uczniowie byli zadowoleni z siebie i z innych.
Kilka lat lat później jeden z uczniów zmarł i nauczycielka poszła na jego pogrzeb. Kościół był pełen przyjaciół. Jeden po drugim z tych, którzy kochali lub znali młodego człowieka,
przechodzili obok trumny i oddawali ostatnią cześć.
Nauczycielka podeszła jako ostatnia i modliła się przy trumnie. Kiedy tam stała, ktoś z niosących trumnę powiedział do niej:
"Czy była pani nauczycielką matematyki Marka?" Skinęła:
- Tak.
Ten powiedział:
- Mark bardzo często mówił o pani.
Po pogrzebie większość szkolnych kolegów Marka zebrało się razem. Byli tam również jego rodzice i wyraźnie czekali na to, by porozmawiać z nauczycielką.
- Chcemy pani coś pokazać - powiedział ojciec i wyciągnął portfel z kieszeni.
- Znaleziono to, kiedy zginął Mark.Sądziliśmy, że pani to rozpozna.
Wyjął z portfela zniszczoną kartkę, która najwyraźniej sklejona, była wielokrotnie składana i rozkładana. Nauczycielka wiedziała, nie patrząc, że była to ta kartka, na której były miłe rzeczy, jakie koledzy napisali o Marku.
- Chcieliśmy pani bardzo podziękować za to, że pani to zrobiła. - powiedziała matka Marka - Jak pani widzi, Mark bardzo to cenił.
Wszyscy dawni uczniowie zebrali się wokół nauczycielki. Charlie uśmiechnął się i powiedział:
- Ja też mam jeszcze moją listę. Jest w górnej szufladzie mojego biurka.
Żona Hainza powiedziała:
- Hainz poprosił mnie, żebym wkleiła listę do
naszego ślubnego albumu.
- Ja też ciągle mam swoją, - powiedziała Monika - jest w moim dzienniku.
Potem Irena, inna uczennica, sięgnęła do swojego terminarza i pokazała wszystkim swoją porwaną i postrzępioną listę:
- Zawsze noszę ją przy sobie - powiedziała i dodała - Sądzę, że wszyscy zachowaliśmy nasze listy.
Nauczycielka była tak wzruszona, że musiała usiąść i zaczęła płakać. Płakała nad Markiem i nad wszystkimi kolegami, którzy go nigdy już nie zobaczą.
Żyjąc z bliźnimi, często zapominamy, że każde życie kiedyś się kończy i że nie wiemy,
kiedy ten dzień nadejdzie. Dlatego należy mówić ludziom, których się kocha, że są szczególni i ważni.
Scarlet O'Hara - Pon 25 Mar, 2013 10:26
"Szło sobie pewnego razu Szczęście i wpadło do ogromnego dołu. Siedzi i płacze. Przechodził tamtędy człowiek. Szczęście usłyszało kroki i woła:
- Dobry człowieku! Wyciągnij mnie stąd!
- A co mi za to dasz? – zapytał człowiek.
- A co byś chciał? – spytało Szczęście.
- Chce mieć piękny dom z widokiem na morze.
Szczęście sprezentowało człowiekowi dom, człowiek ucieszył się i pobiegł pochwalić się znajomym, o Szczęściu zapomniał.
Siedzi Szczęście w dole i płacze jeszcze głośniej. Usłyszało kroki.
- Dobry człowieku! Wyciągnij mnie stąd!
- A co będę z tego miał? – zapytał człowiek.
- A co byś chciał? – spytało Szczęście.
- Chcę piękny samochód, dużo pięknych samochodów!
Szczęście spełniło życzenie drugiego człowieka. Ten się bardzo ucieszył, zapomniał o Szczęściu, wsiadł w samochód i odjechał.
Szczęście całkiem straciło nadzieję. Nagle słyszy – idzie kolejny człowiek.
- Dobry człowieku! Wyciągnij mnie stąd!
Człowiek wyciągnął Szczęście z dołu i poszedł sobie dalej. Szczęście pobiegło za nim, pyta:
- Człowieku! Co chcesz za to, że mi pomogłeś?
- Nic. – powiedział człowiek.
Od tamtej pory Szczęście wiernie mu towarzyszy i spełnia każde jego życzenie. Ale ciiiii… Człowiek nic o tym nie wie…"
Duszek - Pon 25 Mar, 2013 18:55
Historia Kopciuszka
Pewnego razu była sobie dziewczynka, której nikt nie chciał i której nikt nie kochał, od kiedy zmarł jej ukochany ojciec… nikt nigdy o nią nie walczył, strasznie zawadzała w życiu swoim przybranym siostrom i macosze. Żyła w piwnicy, w domu pełnym nienawiści, bólu, głodu i braku zasad. Choćby nie wiem jak się starała, zawsze okazywało się, że coś robiła nie tak. Żyła w ciągłym lęku o to, co przyniesie jutro, o to czy co przyniesie kolejny dzień. Najbardziej lubiła te chwile gdy zostawała sama – przynajmniej miała pewność że nikt jej ponownie nie uderzy, że nie wyrzuci, że nie będzie kolejnych upokorzeń – nie było ucieczki! Bo i dokąd?
Nauczyła się, że tak musi być, nauczyła się żyć bez miłości i że musi liczyć sama na siebie. Nauczyła się, że nie wolno jej popełniać błędów, bo za to grozi kara. Nauczyła się żyć z tym sama. Pogodziła się z tym, że będzie wiodła życie pełne rozczarowań, chociaż znoszonych z godnością, żadne inne życie nie wydawało się możliwe. Wydawało się, że takie było jej przeznaczenie.
Aż do chwili, gdy do drzwi zapukał posłaniec z pałacu, wydawało się, że w jej życiu wszystko jest ustalone na wieki. Zawsze będzie pomywaczką, dziewczyną z piwnicy. Potem nagle przybywa wiadomość od Księcia – zaproszenie na bal. Na balu on wybrał ją spośród tysiąca, a ona pozwoliła się wybrać. Poczuła, że jest wybrana, jedyna, poczuła się Piękna. Nie potrzebowali słów, tańczyli, po prostu tańczyli wpatrzeni w siebie. Jednak o północy Kopciuszek uciekł, w noc, w ciemność, uciekł do swojej piwnicy.
Uciekała pełna lęku, niepewności, ale z rozbudzoną nadzieją w sercu. Potrzebowała, żeby Książe ją zatrzymał, by nie pozwolił jej uciec w bezsens, on potrzebował… no właśnie, do czego on jej potrzebował? Zadawała sobie to pytanie poprzez pytanie siebie: co jest wpisane w jego serce?
Jednak uzdrowienie serca trzeba zacząć od zawierzenia siebie, nie od pytania, czego oczekują inni. Kopciuszek, zamiast rosnąć w domu pełnym miłości, żył w miejscu pełnym strachu i upokorzeń – dlatego trudno było jej wierzyć w miłość, trudno było wierzyć w to, że jest coś warta, trudno było uwierzyć w piękno, którym zachwycali się ludzie, gdy patrzyli na nią na balu. Wróciła do swojej piwnicy.
Nie musisz udowadniać, kim jesteś, jeśli w sercu czujesz, kim jesteś. Jak długo chcesz jeszcze żyć tak, jak tego sobie życzą inni, z myślą czy im się to spodoba, czy sprostasz ich oczekiwaniom, z pytaniem, jakiego ciebie chcieliby mieć inni? Gdzie jest miejsce, w którym czujesz się wolna, w którym czujesz, że masz przyzwolenie na siebie, na bycie sobą, na radość, na płacz, na złość, na taniec? Gdzie jest miejsce, w którym czujesz się kochana i Piękna? Ono jest w Twoim sercu, od serca powinno się zacząć, w Twoim sercu musi zacząć się przyzwolenie na siebie. W Tobie jest siła i odwaga, by uwolnić Piękną, która jest w Tobie. Jeśli nie uwolnisz swojego serca, nikt z zewnątrz nie da Ci tej wolności, może Cię tylko do niej zaprosić, dając swoją miłość. Jako kobieta nie musisz się o nic starać, nie musisz zabiegać, żeby się zdarzyło. Musisz tylko odpowiedzieć na to zaproszenie.
Jak miło, że w życiu Kopciuszka nastąpiło to zaproszenie. Odpowiedź wymagała ogromnej odwagi, takiej, która mogła zrodzić się tylko z głębokiego pragnienia, by znaleźć życie, o którym jej serce wiedziało, że jest dla niego przeznaczone. Ona chciała pójść. Ale to wymagało niezłomności, żeby pokonując strach, dotrzeć jednak na bal. To wymagało odwagi, by nie porzucić jednak nadziei, nawet po tym, jak zatańczyła z Księciem. (Pamiętasz, ona uciekła z powrotem do piwnicy, tak jak robi to wiele niepewnych siebie kobiet).
Wchodź w te sytuacje, od których normalnie uciekasz. Zobacz, że musisz nauczyć się nazywać, co też jest dla Ciebie ważne, że musisz mieć odwagę by odnaleźć swoje miejsce, – takie, które będziesz mogła kształtować, takie, które będzie Twoim miejscem, a nie tylko takie, które zdecydują się Ci dać inni.
Kopciuszek zobaczył, że czas zacząć sprzątać w swojej komórce, wybić w niej okna, zaprosić do niej światło! Ale potrzebny jest na to czas. Książe przez posłańców długo szukał Pięknej ukochanej. Ona potrzebowała czasu, by pozwolono jej zostać samej. Potrzebowała, żeby dał jej czas na przeżycie swojego bólu, na uporanie się z nim. Musiała raz na zawsze przestać się bać, musiała dorosnąć, musiała odnaleźć Piękną w sobie i odnaleźć swoje miejsce. Książe odnalazł Kopciuszka, przytrzymał jej rękę, i powiedział, że wszystko z nią w porządku, że jest dla niego ważna, że to ją wybrał, że z nią chce dzielić życie. Słyszała w jego głosie miłość, słyszała uznanie i uwierzyła mu. Uwierzyła w miłość i nie mogła się powstrzymać by nie utonąć w jego ramionach.
W końcu dała sobie przyzwolenie na bycie kobietą, na jaką się urodziła, a królestwo już nigdy nie było takie samo.I życie Kopciuszka już nigdy nie było już takie samo…
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=218
Scarlet O'Hara - Pią 29 Mar, 2013 20:50
Po Pierwsze Ludzie
"Uczeń poprosił mistrza:
- Jesteś taki mądry. Zawsze masz dobre samopoczucie, nigdy się nie złościsz. Pomóż mi, abym i ja stał się taki jak ty.
Mistrz zgodził się i poprosił ucznia, by ten przyniósł kartofla i plecak.
- Gdy się na kogoś obrazisz lub rozzłościsz i zachowasz urazę, - powiedział mistrz, - weź jednego kartofla, napisz na nim imię człowieka, z którym miałeś konflikt i włóż kartofla do plecaka.
- To wszystko? – zapytał zdumiony uczeń.
- Nie, - odparł mistrz. – Musisz zawsze nosić ten plecak przy sobie. Za każdym razem, gdy się na kogoś pogniewasz – dorzucaj kolejnego kartofla.
Uczeń pilnie wykonywał polecenia mistrza. Mijał czas, plecak wypełnił się kartoflami i stał się ciężki. Noszenie go wszędzie ze sobą było sporą niewygodą. W dodatku, kartofel, który trafił do plecaka jako pierwszy, zaczął gnić, pokrył się lepkim śmierdzącym szlamem. Inne kartofle puszczały pędy, psuły się, wydzielały ostry, nieprzyjemny zapach.
Uczeń przyszedł do mistrza i zaczął się skarżyć:
- Nie mogę tego świństwa wszędzie ze sobą nosić. Po pierwsze, plecak jest za ciężki, a po drugie – kartofle się psują. Zaproponuj inne rozwiązanie.
Mistrz odpowiedział:
- To samo dzieje się w twojej duszy. Po prostu nie zauważasz tego od razu. Działania zmieniają się w nawyki. Nawyki stają się charakterem, który produkuje złowonne cechy. Dałem ci możliwość obserwacji tego procesu. Za każdym razem, gdy postanowisz się obrazić lub odwrotnie – obrazić kogoś – zastanów się, czy jest ci potrzebny dodatkowy kartofel".
Duszek - Wto 09 Lip, 2013 16:30
"Zakładniczka Miłości"
"Drzwi pojedynczej celi zostają otwarte, w progu stoi konwojent.
- Zakładniczka Miłości Nr 201055, z rzeczami do wyjścia!
- Znowu na przesłuchanie?! Znowu mam cierpieć?!
- Twój wyrok dobiegł końca. Wychodzisz!
... - Ale… ja nie chcę! Ja chcę tu zostać! Przyzwyczaiłam się!
- Musisz zwolnić celę. Myślisz, że jesteś jedyna? Więzienie mamy przepełnione! Inne Zakładniczki czekają w kolejce, a my już nie mamy miejsc! Odsiedziałaś swoje.
- Dobrze… Skoro nie mogę zostać… Dokąd mam iść?
- Za mną. Odbierzesz rzeczy osobiste, dokumenty i do widzenia.
Kobieta idzie za konwojentem do małego pomieszczenia na końcu korytarza. W pokoiku czeka strażnik:
- Historia więźnia? – pyta konwojenta.
- Artykuł Wielka Miłość, wyrok – siedem lat o zaostrzonym rygorze.
- Jak bardzo zaostrzonym? Na czym polegał?
- Bardzo zaostrzony, - odpowiada kobieta. – Zazdrosny był, bił bardzo, okrutnie, bałam się go, nigdzie nie wychodziłam… z domu do pracy i z powrotem… w ciągu siedmiu lat związku rozstawaliśmy się 13 razy… ale wracaliśmy do siebie, wciąż bardzo go kocham… Potem mnie rzucił, w trudnym momencie – zwolnili mnie z pracy, przestałam zarabiać, a przecież żyliśmy z mojej pensji… Bardzo się zmartwił, że teraz nie będzie pieniędzy na nic… całkiem się zamknął w sobie, strach było patrzeć. Potem się zaczęły kłótnie, awantury… Ale ja go rozumiem!
- Ale ja pani nie rozumiem. Wygląda na to, że kupiła pani tę swoją „wielką miłość” za pieniądze?
- Proszę o nim źle nie mówić! On mnie kochał! Kochał…
- Skąd pani wie? Z czego to wynika?
- Mówił, że kocha, że jest ze mną szczęśliwy, że jestem dla niego idealną kobietą…
- No pewnie, że idealną! Przy pani jak przy mamusi. Nakarmi, napoi, kieszonkowe podrzuci, zrozumie, wybaczy… Żyć nie umierać. Dopóki pani z pracy nie wyrzucili…
- Niech pan tak nie mówi!
- Taką mam pracę. Wypuszczam na wolność Zakładniczki Miłości. I zapobiegam recydywie. Więc rozumiem, że gdy odchodził, to właśnie tak pani powiedział, że kocha, że jest pani idealną kobietą… Proszę uczciwie odpowiedzieć.
- Uczciwie… Nie, powiedział, że jestem złą gospodynią, złą kobietą i że przez całe życie będę żałować, że go straciłam. Nie po raz pierwszy tak się zachował. Zawsze odchodził, kiedy było ciężko.
- Wychodzi na to, że miał rację. Pani jeszcze nie zdążyła wyjść na wolność, a już się pani prosi z powrotem do celi. Żałuje pani, że straciła swojego oprawcę.
- To co mam robić??? Przecież go kocham!!! A jak sobie inną znajdzie? Przecież mówił, że nigdy nie będzie sam…
- Co prawda to prawda. Przyssie się do innej Wielkiej Mamusi – Zakładniczki Miłości. Niejedna taka chodzi po świecie… Więzienie nam pęka w szwach od tych opiekunek wiecznych syneczków. Co pani zamierza robić na wolności?
- Nie wiem… Boję się… Co mam robić? Komu jestem taka potrzebna?
- Jaka?
- Gruba, brzydka, zwyczajna! Ta miłość to był dar od losu! Dlatego go pokochałam, że mnie dostrzegł, docenił.
- Rozumiem. Faktycznie, jak pani będzie się sama tak traktować, to nikt porządny się nie zainteresuje. Spisała się pani na straty, to nie ma co się dziwić.
- To co mam robić?
- Pewnie zacząć od szacunku do siebie. Ma pani za co siebie szanować. Zniosła pani 7 lat więzienia o zaostrzonym rygorze, przeżyła pani jakoś, a to już samo w sobie jest godne szacunku.
- Pracuję, mieszkanie kupiłam. Twarda jestem. I pracy się nie boję.
- No widzi pani! Wolność po to właśnie się odzyskuje, żeby pomyśleć, przewartościować. Oddam pani teraz rzeczy z depozytu, proszę kwitować: serce rozbite - sztuk 1, zgniecione poczucie własnej wartości - sztuk 1, zasuszona samoocena - sztuk 1, połknięte urazy - 5 skrzynek, standardowe obrażenia - 1 komplet, siniaki - 4 komplety, wielka miłość, przeceniona - sztuk 1.
- Mogę tego nie odbierać?
- Oczywiście! Tylko czekam, kiedy pani z tego zrezygnuje! Pójdzie do utylizacji.
- To co mi zostanie?
- Wolność. Swoboda wyboru działań, życzeń i innych takich. Proszę sobie wybrać coś nowego, co pani chce.
- A można wybrać? Odzwyczaiłam się przez 7 lat od normalnego życia… Trochę się boję…
- To nic, to normalne. Proszę, tu ma pani zaświadczenie o odbyciu wyroku. Ma pani prawo zwrócić się o pomoc do każdego Rehabilitanta. Z reguły kierujemy tam wszystkie Zakładniczki Miłości. Na pożegnanie – prezent dla pani od administracji więzienia. Pudełeczko z miłością do siebie. Działa na baterie słoneczne czyli zawsze.
- Dziękuję…
- Otworzę pani teraz bramę. Witamy w Wolnym Świecie. I żebym nigdy więcej tu pani nie widział!
Strażnik otwiera bramę i była Zakładniczka Miłości nieśmiało stawia pierwsze kroki w przestrzeni, jasnej i słonecznej. Wolny Świat nieco ją przeraża – jak ptaka, który dorastał w klatce, a teraz został wypuszczony na wolność. Będzie musiała nauczyć się szybować w tej swobodnej i radosnej rzeczywistości. Tak, jak robią to, zgodnie z prawami natury, ptaki i ludzie".
Na motywach opowiadania Iriny Sieminoj. Tłumaczenie I.Z.
© Po Pierwsze Ludzie
DanaN - Czw 18 Lip, 2013 14:51
Zaczarowana nić
"Maksym był chłopcem, który nie lubił czekać. W czasie zimy, gdy jeździł na łyżwach, nie mógł się doczekać lata, by móc popływać. Gdy nadchodziło tak wyczekiwane lato, pragnął, by nastała szybko jesień. Chciał zbierać grzyby w pobliskim lesie.
Gdy ktoś pytał Maksyma, czego najbardziej pragnie, otrzymywał odpowiedź:
- Chciałbym, by czas płynął szybko…
Pewnego jesiennego dnia Maksym usłyszał, że ktoś go woła. Odwrócił się i zobaczył staruszkę, która obserwowała go przyjaźnie. Staruszka pokazała chłopcu srebrne pudełeczko z małym otworkiem, z którego wychodził złota nić i powiedziała:
- Popatrz, Maksymie. Ta cienka nić jest nicią twego życia. Jeżeli naprawdę tak bardzo pragniesz, by czas płynął ci szybko, musisz jedynie pociągnąć trochę za tę nić. Maleńki kawałek nitki odpowiada jednej godzinie życia. Pamiętaj jednak, by nikomu nie powiedzieć o tym, że posiadasz to pudełeczko i niech ci się szczęści.
Staruszka zniknęła. Następnego dnia w szkole Maksym postanowił użyć nitki, żeby skrócić lekcję. Pociągnął ze zdecydowaniem kawałeczek nitki i usłyszał głos nauczyciela, który mówił:
- Koniec lekcji. Możecie iść do domu.
Maksym pomyślał: „Ach! Jakby to było dobrze móc skończyć już szkołę i zacząć pracować!” Pewnej nocy postanowił pociągnąć silnie za nitkę. Następnego ranka obudził się jako dorosły człowiek, okazało się, że ma wąsy, jest inżynierem i zbudował już ładną fabrykę. Był bardzo zadowolony ze swego zawodu i przez pewien czas pociągał za sznurek powoli, na tyle tylko, aby starczało zawsze pieniędzy do końca miesiąca.
Poznał Marysię. Był to wspaniały ślub. Jeden szczegół jednak bardzo zasmucił Maksyma: jego mama postarzała się i miała wiele siwych włosów. Żal mu się zrobiło, że tak często pociągał za magiczną nić i przysiągł sobie, że teraz, gdy jest dorosły, nie będzie więcej tego robić.
Ale pewnego dnia Marysia oświadczyła mu z radością, że oczekuje maleństwa. „Oczekiwać” – ten czasownik nigdy nie podobał się Maksymowi. Nie potrafił oprzeć się pokusie, by jak najszybciej móc uściskać syna i zaczął pociągać za nitkę codziennie. Pewnego dnia pociągnął zbyt mocno i następnego dnia był o wiele starszy. Miał już dwóch synów: jeden chodził do liceum, a drugi na uniwersytet. I tak wszystko zaczęło się od nowa.
Ilekroć zaistniał jakiś problem, Maksym pociągał za nić, aby rozwiązać go szybko. Gdy źle szły interesy, gdy ktoś był chory, gdy chciał wiedzieć, kto zwycięży w rozgrywkach piłki nożnej, a nawet, gdy chciał wiedzieć, jak skończy się telewizyjny serial. Pewnego ranka Maksym zobaczył siebie w lustrze i stwierdził, że ma siwe włosy. Czuł się bardzo zmęczony i niezadowolony. Teraz dom był pusty, a Marysia (jakże postarzała się również i ona!) nie mogła zrozumieć, dlaczego ona i jej mąż niewiele pamiętają z życia spędzonego wspólnie.
- Czy i tobie się wydaje, że wszystko minęło jakby w jednej chwili? Jak to możliwe, że nasze dzieci tak szybko urosły?
Maksym nie mógł odpowiedzieć i czuł się bardzo smutny. Byli już schorowanymi staruszkami i dni dłużyły im się bardzo. Ale teraz Maksym pilnował się, by nie pociągać za magiczną nić. Pewnego dnia, gdy drzemał w parku na tej co zazwyczaj ławeczce, usłyszał, że ktoś go woła. Otworzył oczy i zobaczył staruszkę, która przed wielu, wielu laty podarowała mu pudełeczko z magiczną nicią.
- A więc Maksymie, jak ci się udało? Czy magiczna nić uszczęśliwiła cię, czy spełniła twoje marzenia?
- Nie wiem… dzięki tej nici nigdy nie musiałem czekać ani zbytnio cierpieć w mym życiu, ale teraz stwierdzam, że wszystko minęło za szybko i oto jestem już stary i słaby. Chciałbym znów być dzieckiem – powiedział Maksym ze wstydem – i móc jeszcze raz przeżyć życie bez magicznej nici. Chciałbym żyć jak wszyscy ludzie i przyjąć wszystko, co życie mi przyniesie, chciałbym pozbyć się niecierpliwości.
- Nie pozostaje nic innego, jak oddać pudełeczko… Życzę ci wiele szczęścia, Maksymie!
Gdy tylko pudełeczko znalazło się w dłoni staruszki, Maksym zasnął głębokim snem.
- O, ty śpiochu! Pobudka! Wstawaj już!
Maksym otworzył oczy i spostrzegł, że leży w swym łóżeczku, a nad nim stoi mama (młoda i piękna) i patrzy na niego czule. Pobiegł do lustra i ujrzał w nim swą twarz dziecka. Ucałował i uściskał mamę, jakby od stu lat jej nie widział".
W bajce bohater budzi się i znów jest dzieckiem... W bajce pociąganie za nitkę jest tylko przestrogą, złym snem... W bajce A teraz odłóż już to pudełeczko
© Po Pierwsze Ludzie
Mała - Pią 16 Sie, 2013 16:57
Piękne...I miło tu wracam po raz n-ty
Duszek - Śro 25 Gru, 2013 14:53
Za chwilę Nowy Rok. Będziemy składać sobie nawzajem życzenia. Będziemy głośno lub w skrytości ducha winszować sobie różne rzeczy, składać różne obietnice, oczekiwać spełnienia różnych planów i marzeń. Będziemy zwracać się do Stwórcy albo do Losu, albo do Życia, albo do Świata, albo do jakichkolwiek sił tajemnych z Nowym Rokiem włącznie. A na koniec jeszcze za to wypijemy. Chcę Ci przytoczyć rozmowę, jaka odbyła się niedawno w sprawie życzeń noworocznych... Rozmowę podobną do milionów takich rozmów... Rozmowa ze Stwórcą
-Halo, dzień dobry! Mogę rozmawiać ze Stwórcą?
-Dzień dobry! Łączę!
-Dzień dobry, moja Duszyczko! Słucham cię uważnie!
-Boże, zaraz będzie Nowy Rok! Proszę, spełnij moje najskrytsze życzenia!
-Dobrze, moja droga, wszystko, co sobie zażyczysz! Ale najpierw przełączę cię do Działu Życzeń Spełnionych. Postaraj się zrozumieć, jakie popełniłaś błędy w ubiegłych latach.
Głos w słuchawce: „proszę czekać, łączę z operatorem działu życzeń”.
Czekam.
-Witam panią! W czym mogę pomóc?
-Dzień dobry! Przekierował mnie do państwa Stwórca i powiedział, że zanim wypowiem nowe życzenia, byłoby wskazane, żebym odsłuchała poprzednie.
-Rozumiem, szukam, jeszcze chwila... O, są! Pani życzenia, proszę słuchać!
-Słucham z uwagą!
-Zaczynam od poprzedniego roku:
1) Znudziła mi się ta praca! (wykonano: "praca się znudziła!"),
2) Mąż nie zwraca na mnie uwagi! (wykonano:"nie zwraca!"),
3) Troszeczkę pieniędzy by się przydało! (wykonano: "pieniędzy -troszeczkę!"),
4) Koleżanki to debilki! (wykonano: "debilki!"),
5) Żeby chociaż jakieś mieszkanie było! (wykonano: dziesiąte piętro bez windy, poddasze, dach przecieka. „jakieś mieszkanie jest"!),
6) Żeby na urlop wyjechać, byle gdzie... (wykonano: do teściów na działkę, „byle gdzie jest!”),
7) Nikt mi nawet kwiatów nie podaruje (wykonano: "nie podaruje!").
- Mam kontynuować? Samego czytania będzie prawie rok...
- Nie, nie, zrozumiałam!!! Proszę mnie przełączyć do Stwórcy!
- Boże, wszystko zrozumiałam!!! Będę uważać na swoje myśli i słowa i życzenia!!! A teraz muszę się zastanowić... Mogę zadzwonić później?
- Oczywiście, moja droga!!! Oczywiście!"
... Za chwilę Nowy Rok. Składając życzenia sobie i innym, myśl o tym, CO ma się spełnić, JAK chcesz, aby było, czego CHCESZ (zamiast – czego nie chcesz). Myśl językiem CELU, a nie językiem PROBLEMU. Myśl o tym JAK OTWORZYĆ DRZWI, a nie o tym DLACZEGO SĄ ZAMKNIĘTE. Myśl o tym, że czegoś CHCESZ, że coś WYBIERASZ, że coś ZROBISZ - a nie o tym, że coś musisz, powinieneś, że czujesz się w obowiązku...
A ja życzę Tobie na Nowy Rok: abyś był świadomy czego życzysz sobie i innym, abyś z największą troską i pożytkiem wykorzystał symbol nowego początku dla spełniania tego, co ci się marzy, abyś otrzymał to, o co poprosisz...Proś zatem starannie
www.kobieta-lider-mentor.p
DanaN - Pią 10 Sty, 2014 16:26
Wybór
"- Czy ja umarłem? – zapytał człowiek.
- Tak. – skinął głową Kronikarz, nie odrywając oczu od wielkiej księgi. – Umarłeś. Niewątpliwie.
- Człowiek niepewnie przesunął się nieco do przodu.
- I co teraz?
Kronikarz spojrzał na człowieka i ponownie zajął się studiowaniem księgi.
- Teraz musisz iść tam, - powiedział, wskazując palcem niepozorne drzwi. – Albo tam, - palec Kronikarza zwrócił się w stronę innych, identycznych, drzwi.
- A co tam jest? – zainteresował się człowiek.
- Piekło, - odpowiedział Kronikarz. – Albo raj. Zależnie od okoliczności.
Człowiek stał i patrzył raz na jedne drzwi, raz na drugie, nie mogąc się zdecydować.
- A ja dokąd mam iść?
- To ty sam nie wiesz? – Kronikarz uniósł brew.
- No… - zawahał się człowiek. – Nie wiem. Chyba tam, gdzie mnie skierujecie, zgodnie z moimi czynami…
- Uhm. – Kronikarz włożył do księgi zakładkę i po raz pierwszy dokładnie przyjrzał się człowiekowi. – Czynami, powiadasz…
- No bo jak inaczej?
- Dobrze, - Kronikarz otworzył księgę na pierwszych stronach i zaczął czytać nagłos. – Tu jest napisane, że w wieku dwunastu lat przeprowadziłeś staruszkę przez jezdnię. To prawda?
- Prawda, - potaknął człowiek.
- To dobry uczynek czy zły?
- Dobry!
- Zaraz sprawdzimy… - Kronikarz przerzucił stronę. – Pięć minut później ta staruszka wpadła pod tramwaj na następnej ulicy. Gdybyś jej nie pomógł, to minęłaby się z tramwajem i żyła by jeszcze jakieś 10 lat. Więc?
Człowiek słuchał z przerażeniem.
- Albo tutaj, - Kronikarz otworzył księgę na kolejnej stronie, - w wieku dwudziestu trzech lat wraz z kolegami pobiliście kilku chłopaków.
- To oni zaczęli!
- Ja mam tu napisane co innego, - zaprotestował Kronikarz. – Tak czy inaczej, złamałeś siedemnastolatkowi dwa palce i nos. Za nic. To dobrze czy źle?
Człowiek milczał.
- W wyniku czego chłopak nie mógł już grać na skrzypcach, a zapowiadał się całkiem dobrze. Zniszczyłeś mu karierę.
- Niechcący… - wyszeptał człowiek.
- No jasne, - przytaknął Kronikarz. – Szczerze mówiąc, chłopak nienawidził tej gry na skrzypcach od dziecka. Po waszej bójce został zajął się sztukami walki, żeby umieć się bronić, a po latach został mistrzem świata. Kontynuujemy?
Człowiek skinął głową.
- Uwiodłeś dziewczynę. Zaszła z tobą w ciążę, a ty uciekłeś. To było dobre czy złe?
- Ale…
- Urodził się chłopczyk. Został chirurgiem i uratował życie setek ludzi. Dobrze czy źle?
- Chyba dobrze…
- Wśród uratowanych osób był zabójca-psychopata. Dobrze czy źle?
- Przecież…
- Ten zabójca wkrótce udusi kobietę, która mogła zostać matką wielkiego naukowca. Dobrze? Źle?
- Ja…
- Naukowiec, gdyby się urodził, skonstruowałby bombę, mogącą unicestwić połowę kontynentu. Źle? Czy dobrze?
- Ale ja przecież nie mogłem tego wiedzieć! – krzyknął człowiek.
- No jasne, - przytaknął Kronikarz. – Albo tutaj, strona 272, - nadepnąłeś na motylka!
- I co z tego?
Kronikarz w milczeniu przewrócił kilka kartek i pokazał człowiekowi zapisaną stronę. Człowiek przeczytał i włosy stanęły mu dęba na głowie.
- Co za koszmar… - wyszeptał.
- A gdybyś nie rozdeptał motylka, to byłoby tak, - Kronikarz wskazał kolejną stronę.
Człowiek spojrzał i zamarł.
- Wygląda na to, że uratowałem świat?
- Tak. Cztery razy, - powiedział Kronikarz. – Kiedy nadepnąłeś na motyla, kiedy popchnąłeś staruszka, kiedy zdradziłeś przyjaciela i kiedy ukradłeś babci portmonetkę. Za każdym razem zapobiegłeś katastrofie, ocaliłeś miliony ludzi.
- A… - człowiek zaczął się jąkać. – A do tej katastrofy to ja też się przyłożyłem…?
- Tak, ty, bez wątpienia. Dwa razy. Kiedy nakarmiłeś głodnego kociaka i kiedy uratowałeś tonącą kobietę.
Pod człowiekiem ugięły się nogi.
- Nic nie rozumiem, - powiedział kompletnie zbity z tropu. – Wszystko, co zrobiłem w życiu… wszystko, z czego byłem dumny i czego się wstydziłem… wszystko odwrotnie, do góry nogami, na lewą stronę… nic nie jest tym, czym się wydaje…
- Dlatego właśnie nie możemy w żaden sposób sądzić cię według czynów, - powiedział Kronikarz. – Tylko według intencji… ale w tym zakresie sam sobie jesteś sędzią.
Kronikarz zamknął księgę i odstawił ją na regał, między inne księgi.
- Więc jak się zdecydujesz, dokąd iść, to wejdziesz w te drzwi, które wybierzesz. A ja muszę już iść, mam masę pracy.
Człowiek podniósł głowę i spojrzał na Kronikarza.
- Ale ja nie wiem które drzwi są do piekła, a które do raju.
- A to już zależy od tego, co wybierzesz. – odpowiedział Kronikarz". Piotr Bormor. Przekład I.Z.
Po Pierwsze Ludzie
DanaN - Sob 22 Mar, 2014 09:19
Kłamstwo
"- Moje serce zostało złamane. Okłamał mnie. Zdobył moje zaufanie, przeniknął w moje życie, zajął moją przestrzeń, dostał się do mojej duszy! Ukradł mi serce, a teraz…
Nie był mi wcale potrzebny, miałam przecież wszystko: kwiaty, wielbicieli, ciekawe życie! Nie miałam tylko stałego partnera, ale dlatego, że sama nie chciałam. Miałam za to wybór, że ho-ho! On… Nie, najpierw nawet go nie zauważyłam, specjalnie się w oczy nie rzucał. Ale tak pięknie mnie adorował! Kwiaty, prezenty, komplementy! Nie miałam głowy do żadnego związku – jestem jednostką twórczą, bardziej mnie zajmowały moje projekty, niż jego osoba. Jestem spontaniczna, robię to, na co mam ochotę, ciężko mnie nawet w domu zastać, czasu wolnego mam może ze trzy minuty… Jakoś mu się udało wstrzelić.
Z czasem odkryłam, że jest coraz częściej obok. Sympatyczny, z poczuciem humoru, taki wrażliwy… Pewnie miał jakieś wady, ale nie dostrzegłam, nie wnikałam. Zakochałam się!!! Jak jakaś pannica, chociaż swoje lata przecież mam! Teraz już chciałam, żeby był cały czas blisko. Żeby płaszczyk podał, drzwi otworzył, łzy otarł…
Sama zaproponowałam, żebyśmy zamieszkali razem. Już wiedziałam, że spotkałam swój Ideał. Pozwoliłam sobie na miłość – taką bezgraniczną, całkowitą, wszechogarniającą. Chciałam na zawsze, ciągle, tylko on i ja, żeby nigdy się nie rozstawać.
To było piękne, zachwycające, wspaniałe! Zamieszkaliśmy razem i zaczęłam urządzać nasze gniazdko. Jestem mistrzem w tworzeniu komfortu, jak mam się dla kogo starać! Gotowałam wymyślne dania, przestałam się miotać, odnalazłam sens w życiu. Troszczyłam się o Niego, podawałam wszystko pod nos, głaskałam po głowie, zasypiałam na Jego ramieniu… Modliłam się do Niego, ustawiłam Go na lśniącym piedestale, zbudowałam kapliczkę.
Ale szczęście nie trwało długo, jedynie jakichś parę lat. Bo on mnie okłamał. Zaczął uciekać. Nie wiem dokąd, chyba do swojego życia, w którym mnie nie było. Najpierw rzadko, potem coraz częściej… Mówił, że kocha i chce być ze mną, ale… Co to za miłość, od której się ucieka???
Oczywiście, próbowałam rozmawiać. Ale on ciągle wzdychał i mówił, że przesadzam, że się nakręcam. Ja tylko chciałam wyrazić swoje uczucia! Przecież mam do tego prawo! Nie, on się nigdy nie kłócił, nie obrażał… Ja się obrażałam. Zrobiłam się poirytowana i ponura i miłość zaczęła gasnąć. Pewnego dnia spojrzałam na niego i zobaczyłam przeciętnego człowieka, który nie jest wart funta kłaków. Co ja z nim robię? Po co mi on?
Zrzuciłam go z piedestału. Tak, bolało i było przykro, wylałam wiele łez, ale musiałam to zrobić, bo zaczęłam się rozsypywać.
Teraz znów jestem sama. Moje życie trwa. Mam ukochaną pracę, wspaniałych przyjaciół i kochającą duszę. Tylko jedno pytanie mnie męczy: dlaczego? Dlaczego mnie okłamał?
*********************************
- Teraz jestem sam. Liżę rany. Nie, błagam, żadnych związków, żadnych znajomości. Na razie muszę przemyśleć i zrozumieć, dlaczego ona mnie tak przebiegle okłamała?
Gdy Ją zobaczyłem – moje serce zatrzepotało. Co za kobieta! Nie jakaś siksa, młodziutka laska, a prawdziwa, dojrzała, piękna kobieta – zdecydowana, a jednocześnie czuła, delikatna, tajemnicza, z pasją. Marzenie!
Nie było łatwo Ją zdobyć – wciąż się czymś zajmowała, coś tworzyła, gdzieś biegła. Była jak motyl. Zbudziła we mnie zapomnianą czułość – chciałem Jej bronić, chronić, osłaniać, być blisko. Czasem udawało mi się zwrócić na siebie Jej uwagę, gdy bardzo się starałem. To było jak zew natury – o taką kobietę warto było zabiegać! Najbardziej podobało mi się to, że każdego dnia zaczynałem swoje starania od początku i marzyłem, by robić to przez całe życie.
Coraz częściej pozwalała się zbliżyć do siebie. Leciałem na każdą randkę jak młodzieniaszek! Zachwycała mnie – za każdym razem odkrywałem coś nowego, jak kolejny level skomplikowanej zagadki.
To Ona zaproponowała wspólne zamieszkanie. Aż mi dech zaparło! Najbardziej mi się podobała jej wewnętrzna wolność. Zwykle samotne kobiety czepiają się wolnego faceta, w oczach już im się świeci napis „i żyli długo i szczęśliwie i umarli tego samego dnia”. Ona tego nie miała. Wiedziałem, że jest Jej dobrze ze mną, ale także dobrze beze mnie. Dlatego tak bardzo się starałem i Ona to doceniła. Zamieszkaliśmy razem.
Najpierw było cudownie, jak we śnie. Dbałem o dom, czułem się Tarzanem. Ale!!! Coś się zaczęło zmieniać. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, po prostu Jej robiło się coraz więcej, a mnie – coraz mniej… Czułem to nawet fizycznie, jakby mnie wypełniała, wypierała… Potworne uczucie. Rozwalające. Miałem ochotę uciekać – natychmiast i jak najdalej.
Nie, nie mam Jej nic do zarzucenia. W domu – porządek i komfort, Ona wciąż piękna, zadbana. Karmiła mnie niesamowitymi daniami, żadnych „gotowych” posiłków, wszystko świeże, własnoręcznie zrobione… Patrzyła na mnie, jakbym nie był człowiekiem z krwi i kości, tylko posągiem jakimś Michała Anioła albo czymś w tym rodzaju… Pięknie, ale to nie ja.
Tak, przyznaję się – zacząłem się odsuwać. Nie, nie miałem innej kobiety. Po prostu starałem się zorganizować sobie życie, żeby od czasu do czasu wyrwać się do innej przestrzeni. Tam, gdzie Jej nie było i gdzie znowu mogłem być sobą. Kochałem Ją, próbowałem tłumaczyć, ale nie słuchała. Taka już Jej twórcza natura – wymyśli sobie jakiś scenariusz, a potem się dziwi, że wychodzi inaczej. Idealizowała mnie, a ja nie jestem ideałem!
W dalszym ciągu dbałem o Nią, przynosiłem prezenty, nie chciałem rozstania. Chciałem tylko oddzielić Ją od siebie, ustanowić jakieś granice. Obrażała się, próbowała się pokłócić. Mówiłem, że kocham, że się nakręca, że nasze relacje mogą być wspaniałe, jeśli tylko nieco się rozdzielimy. Że my już nawet nie „przylegamy” do siebie, tylko „się przenikamy” i zatracamy…
Pewnego razu pękło i się rozstaliśmy.
- Zrzuciłam cię z piedestału, mój bohaterze, - powiedziała. – Zburzyłam kapliczkę.
- A po co mnie tam postawiłaś? – chciałem zapytać, ale się powstrzymałem. Widocznie nie potrafiła inaczej.
- Okłamałeś mnie, - powiedziała z płaczem.
Patrzyłem na nią i myślałem: „ty też mnie okłamałaś. Pokochałem tamtą, krążącą w przestworzach kobietę, o lśniących oczach, niedościgłą pasjonatkę życia, o którą zabiegałem każdego dnia i marzyłem, by zabiegać do końca życia. Gdzie jesteś, piękny motylu?” Zobaczyłem, że jestem źródłem jej cierpienia i odszedłem.
Teraz jestem sam, liże rany. W zasadzie, wszystko w porządku. Tylko jedno pytanie mnie męczy: dlaczego? Jakim cudem tak przebiegle mnie okłamała?"
Na motywach opowiadania I.Sieminoj. Przekład I.Z. jest objęty prawami autorskimi.
Po Pierwsze Ludzie
Duszek - Nie 27 Lip, 2014 10:14
"Zimny drań. Dlaczego z nim jesteś?
„Sylwia Kubryńska jest autorką bloga Najlepszy Blog na Świecie - kubrynska.com
On cię zdradza, oszukuje na każdym kroku, lekceważy. Bywa szorstki, okrutny, a nawet brutalny. Jest wyjątkowym draniem. Ale ty wciąż nie możesz od niego odejść, coś cię przy nim trzyma. Jakaś niewidzialna siła nie pozwala ci z tym skończyć. Cierpisz, ale tkwisz w tym związku, bo:
1. Kochasz go. A może raczej dlatego że nie kochasz siebie? Gdybyś kochała choć trochę, nie pozwoliłabyś siebie tak krzywdzić.
2. On jest taki czarujący. A może tylko ty jesteś nim oczarowana? Bo oprócz ciebie jakoś nikt się nim nie zachwyca. Twoi rodzice są załamani, a przyjaciele od lat próbują otworzyć ci oczy. Bez skutku. Jest tylko jedna osoba na świecie, która może zdjąć z ciebie ten czar. Ty sama.
3. Potrafi być romantyczny. Nie opłaca rachunków, zapomina o wywiadówce, nie odebrał cię ze szpitala, ale za to nazrywał kwiatków w parku? Romantyczność to twoja pułapka. Sprostać zadaniom w świecie realnym jest dużo trudniej niż odstawić romantyczną szopkę. Twój drań to wie.
4. Ma wyjątkowe poczucie humoru. Dlatego wciąż nie traktuje cię poważnie? Boki zrywać.
5. Jest inteligentny, mądry, wie wszystko. Zwłaszcza, gdzie leżą jego skarpetki, kaszka dla dziecka, czy pampersy. I dziesięć razy dzwoni z supermarketu, bo nie potrafi sam zrobić prostych zakupów. Geniusz.
6. Czasem traktuje cię jak królewnę. Konkretnie: Śpiącą Królewnę. A ty jak Śpiąca Królewna czekasz w letargu na zbawienny pocałunek księcia. Problem w tym, że on księciem nie jest i jak tak dalej pójdzie, prześpisz całe życie. Może warto się obudzić?
7. To zbój, ale twój. Prawda jest taka, że ten zbój wcale nie należy do ciebie. Dla odmiany – ty należysz do niego.
8. Nie jest TAKI zły. A raczej: ty jesteś TAKA dobra. Szkoda tylko, że nie dla siebie.
9. Macie dzieci. A dokładnie: ty masz dzieci, bo on gwiżdże na tego typu obowiązki. Swoją drogą, czy dzieciom jest potrzebny do szczęścia wzorzec matki męczennicy? Zastanów się nad tym, zanim twoja córka zacznie się rozglądać za jakimś draniem.
10 Obiecuje, że się zmieni. Albo inaczej: ty wciąż sobie wmawiasz, że on się zmieni. Nie zmieni się. Podaj chociaż jeden racjonalny powód (dla niego), żeby się zmienił.
11. Jest cudowny w łóżku. Tylko pytanie, w czyim łóżku? W twoim, czy tej rudej z wyjazdu integracyjnego? Bo jeśli chodzi o twoje łóżko, to jedyną cudowną osobą w nim jesteś ty. To naprawdę cud, że tyle wytrzymujesz.
12. Nie dasz sobie bez niego rady. Skoro dałaś sobie radę z nim, jesteś silna, niezniszczalna, zaprawiona w bojach. Przeszłaś prawdziwą szkołę przetrwania. Bez niego może być już tylko łatwiej.”
źródło: http://uciekamydoprzodu.blog.pl/
|
|