To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Współuzależniona i DDA

agadelag - Wto 26 Mar, 2013 14:09
Temat postu: Współuzależniona i DDA
Ciężko mi zacząć pisać o sobie, ale chciałam to zrobić, więc może mało poradnie, ale piszę.
Mam 30 lat.Jestem współuzależniona i jestem DDA.
Alkoholikiem był tata, którego bardzo kochałam. Życie zakończył samobójstwem, kiedy miałam 11 lat. Zostałam z mamą i 4 letnim bratem. Dla mnie wtedy dzieciństwo się skończyło - starałam się być podporą dla mamy - uważałam się za mądrą , odpowiedzialną dziewczynkę, która stara się robić wszystko, żeby najbliższym było w życiu lżej, żeby nie przysparzać nikomu zmartwień. Myślałam, że uporam się z wszelkimi przeciwnościami losu, skoro przeżyłam śmierć ojca i sobie z nią poradziłam. Nie dość, że ja sobie ze wszystkim poradzę, to jeszcze każdemu pomogę.
Przez cały ten czas nie ma dnia, żebym nie żałowała, że go nie ma, że nie zdążyłam mu powiedzieć ile dla mnie znaczył i jak bardzo go kochałam. Inna sprawa, że czuję się winna jego śmierci. W ostatnim czasie jego życia, mama podjęła decyzję o rozwodzie. Kilkukrotnie wcześniej ojciec był wyrzucany przez nią z domu, jednak za każdym razem wracał. Tego ostatniego dnia przyszedł jak zwykle, prosić żeby mama go przyjęła z powrotem i dała kolejną szansę. Mama nie chciała a do tego włączyłam się ja - po raz pierwszy na głos wypowiedziałam, że nie chcę, żeby wracał. I już nigdy więcej nie wrócił. Następnego dnia się powiesił. Stąd moje poczucie winy.
Obecnie żyję z alkoholikiem - od 7 lat. Mój partner pije prawie codziennie. W 2008 roku zdecydował się, że pójdzie na terapię. Wytrwał 3 miesiące, po czym stwierdził,że tam są dużo gorsze przypadki niż on i że już więcej nic się nie dowie na spotkaniach. Temat leczenia zarzucił i powrócił stopniowo do spożywania w coraz to większej częstotliwości i dawkach. Za każdym razem "po przegięciu" solennie obiecywał poprawę i chęć pracy nad sobą - jednakże we własnym już zakresie. Efekt- znikoma skuteczność.
Nie jesteśmy małżeństwem, nie mamy dzieci. Od niedawna zamieszkaliśmy razem. Od tego momentu w zasadzie mój związek zaczął mnie uwierać. Do tej pory "alkoholowe wybryki" traktowałam ze złością, ale po dokonaniu skruchy i obietnicy poprawy, jakoś przechodziłam nad tym do porządku dziennego. Nie mieszkaliśmy razem, widywaliśmy się 2-3 dni w tygodniu. Miałam czas, żeby odpocząć od niego i nastroić się na mocne postanowienie - że następnym razem, to już na pewno go zostawię. Oczywiście następne razy były, a ja sobie znowu tłumaczyła, że to jeszcze nie ten moment. Zerowa konsekwencja.
Teraz kiedy żyjemy ze sobą, zaczęłam sobie zadawać pytanie- czy chcę żeby moje życie tak wyglądało?, czy naprawdę rytm mojego dnia i samopoczucia musi być wyznaczany przez zachowania drugiej osoby? Ale najważniejsze, że sama pytam siebie - czy mam prawo się wycofać i zrezygnować z tego, czego tak bardzo pragnęłam. Bo od dawna chciałam poczuć samodzielność i zamieszkać "na swoim". Dzisiaj to moje spełnione marzenie przysparza mi bólu głowy i nieustannej obawy, że tak już będzie zawsze. Dodatkowo martwię się cały czas, co z nim się stanie, kiedy ja postanowię odejść. I tak w kółko :D . A gdzieś w tle głowy czai się myśl, że tak nie musi wcale być i że może jednak coś dobrego mnie w życiu spotka.
Straszne te moje wypociny, ale musiałam przelać te swoje przemyślenia i padło na Was :D . Z góry przepraszam. Strasznie ciężko stanąć trochę z boku i opisać, to co w skołatanej głowie siedzi.

smokooka - Wto 26 Mar, 2013 14:16

Aga, trudna jest Twoja historia, rozumiem, jak trudno Ci podjąć jakąś decyzję. Co myślisz o podjęciu terapii współuzależnienia dla siebie?


A i właśnie - nie przepraszaj, bo Twoja wypowiedź wcale nie jest chaotyczna, a że trafiło na nas? A od czego wszyscy wraz z Tobą tu jesteśmy? - Żeby się wspierać i dzielić doświadczeniem, więc sama rozumiesz że jak najbardziej jesteś tu na swoim miejscu :)

Dziubas - Wto 26 Mar, 2013 14:19

agadelag napisał/a:
Z góry przepraszam.

Nie przepraszaj,bo nie ma za co :)
agadelag napisał/a:
padło na Was

Bardzo mi miło :]

agadelag - Wto 26 Mar, 2013 14:38

Smokooka- rzeczywiście nie wspomniałam o swojej terapii. Pierwsze podejście miałam jeszcze nie będąc w obecnym związku, chyba w 2004 roku. Poszłam do terapeuty, bo nie mogłam sobie poradzić ze śmiercią taty. Uczęszczałam na spotkania przez 2 lata - raz w tygodniu. Niestety moja terapeutka przeszła na prywatna parktykę, a mnie najzwyczajniej nie było stać na sesje z nią. Nastąpiła przerwa, zaangażowałam się po drodze w związek i zaczęłam szukać znowu pomocy u terapeuty. Od 2009 roku uczęszczam na spotkania z nim raz na 2 tygodnie. Nigdy nie brałam udziału w terapii grupowej.
Mimo tych spotkań, nie czuję się dobrze i szukam, cały czas szukam środka na swoje rozterki. Podejrzewam, że to dlatego, że cały czas żyję z osobą, która mnie w rozterki wpędza.

agadelag - Wto 26 Mar, 2013 14:40

Dziubas napisał/a:
Bardzo mi miło :]

Do czasu aż nie dostanę całkowitego słowotoku i zamęczę wszystkich wokół:) Chociaż będę się pilnować :D

Klara - Wto 26 Mar, 2013 14:44

Witaj Ago :)
agadelag napisał/a:
Mój partner pije prawie codziennie.

Bazując wyłącznie na swoim smutnym doświadczeniu powiem tylko: UCIEKAJ!!!
Zastanów się, co Tobie przeszkadza w realizacji samodzielnego bycia "na swoim", ale bez garba w postaci ciągle pijanego faceta?
agadelag napisał/a:
martwię się cały czas, co z nim się stanie, kiedy ja postanowię odejść

Tego nie wiadomo tak samo jak wtedy, gdy mieszkając z Tobą będzie miał komfort picia.
Jeśli odejdziesz, może się ogarnie, ale nie musi.
Będąc z Tobą również może się zapić, wpaść pod tramwaj.... itp.

Dziubas - Wto 26 Mar, 2013 14:45

agadelag napisał/a:
Do czasu
:beba:
siem nie bojem :figielek:

agadelag - Wto 26 Mar, 2013 14:54

smokooka napisał/a:
Aga, trudna jest Twoja historia, rozumiem, jak trudno Ci podjąć jakąś decyzję. Co myślisz o podjęciu terapii współuzależnienia dla siebie?


A i właśnie - nie przepraszaj, bo Twoja wypowiedź wcale nie jest chaotyczna, a że trafiło na nas? A od czego wszyscy wraz z Tobą tu jesteśmy? - Żeby się wspierać i dzielić doświadczeniem, więc sama rozumiesz że jak najbardziej jesteś tu na swoim miejscu :)

Dziękuję i tak, rozumiem, że mam tu swoje miejsce.

esaneta - Śro 27 Mar, 2013 07:34

agadelag napisał/a:
Nigdy nie brałam udziału w terapii grupowej.

Ja byłam ponad rok pod opieka indywidualna terapeutki.
Sugerowała mi ona subtelnie dodatkowo grupe terapetyczną, jednak ja sie skutecznie opierałam.
Do momentu az przypadkiem trafiłam na to forum - tu poczułam namiastkę grupy, jej siłę. W efekcie na kolejnym spotkaniu poprosiłam terapkę o zapisanie mnie na grupę.
Od tamtej pory moja terapia nabrała tempa i zaczęła przynosic wymierne korzyści.
Trzeba wyjść do ludzi, a najłatwiej to zrobić zaczynając od takich jak MY. :)

A rozstanie się z alkoholikiem, to najrozsądniejsze co można zrobić, zwłaszcza, że bynajmniej technicznie nie skomplikowałas sobie zycia w tym chorym związku (mam na myśli wspólne zobowiazania, dzieci, majątek etc.)

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 09:23

Cytat:
Zastanów się, co Tobie przeszkadza w realizacji samodzielnego bycia "na swoim", ale bez garba w postaci ciągle pijanego faceta?

Przeszkadzają mi finanse - wynajmujemy mieszkanie i dzielimy się kosztami po połowie - jedno opłaca wszystkie zobowiązania, za pieniądze drugiego żyjemy. W sytuacji rozstania będę musiała wrócić "z podkulonym ogonem" do domu rodzinnego, co uznam za porażkę.
Plusem dla mnie jest, że mam gdzie wrócić, on - niekoniecznie. A doświadczenia z dzieciństwa skutecznie powstrzymują mnie przed radykalnym cięciem. Po prostu się boję, że moja decyzja wywoła lawinę nieszczęścia i że jemu się coś stanie . I ten strach to dla mnie największy hamulec.

olga - Śro 27 Mar, 2013 09:25

no to jeszcze długa droga przed Tobą
agadelag - Śro 27 Mar, 2013 09:29

olga napisał/a:
no to jeszcze długa droga przed Tobą

Tak właśnie podejrzewam, niestety.

pterodaktyll - Śro 27 Mar, 2013 09:39

olga napisał/a:
jeszcze długa droga przed Tobą

Też mi coś takiego przyszło na myśl, ale jak to powiadają, "jak sobie spieprzysz życie, takie będziesz miał" :bezradny:

olga - Śro 27 Mar, 2013 09:41

agadelag napisał/a:
wynajmujemy mieszkanie i dzielimy się kosztami po połowie


Alkoholizm to choroba postępująca i kiedyś przestaniecie się dzielić. Sama będziesz opłacać chyba, że ewentualnie wrócisz
agadelag napisał/a:
"z podkulonym ogonem" do domu rodzinnego,
i nie uznasz tego za porażkę a za sukces bo umiejętność oderwania sie fizycznego i emocjonalnego od alkoholika to już sukces i szansa na normalne życie.
agadelag napisał/a:
Po prostu się boję, że moja decyzja wywoła lawinę nieszczęścia i że jemu się coś stanie
przed nieszczęściem go nie uchronisz choćbyś chodziła za nim krok w krok. Co będzie chciał to zrobi. To nie malutkie dziecko ale dorosły człowiek.
Linka - Śro 27 Mar, 2013 09:54

agadelag napisał/a:
Inna sprawa, że czuję się winna jego śmierci. W ostatnim czasie jego życia, mama podjęła decyzję o rozwodzie. Kilkukrotnie wcześniej ojciec był wyrzucany przez nią z domu, jednak za każdym razem wracał. Tego ostatniego dnia przyszedł jak zwykle, prosić żeby mama go przyjęła z powrotem i dała kolejną szansę. Mama nie chciała a do tego włączyłam się ja - po raz pierwszy na głos wypowiedziałam, że nie chcę, żeby wracał. I już nigdy więcej nie wrócił. Następnego dnia się powiesił. Stąd moje poczucie winy.

ja myślę, że to jest najważniejsza teraz sprawa do przepracowania,
jak się nie pozbędziesz tego poczucia winy, będzie to rzutowało na każdą Twoją decyzję,
nie muszę Ci chyba mówić, że w żadnej mierze nie jesteś odpowiedzialna za śmierć ojca
:pocieszacz:

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 10:10

Cytat:
przed nieszczęściem go nie uchronisz choćbyś chodziła za nim krok w krok. Co będzie chciał to zrobi. To nie malutkie dziecko ale dorosły człowiek.

Prawda to i na każdym kroku się przekonuję o tym, że choćbym na głowie stanęła i tak zrobi swoje. Ale w głowie siedzi, że nie mam prawa go zostawiać "na pastwę losu".

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 10:15

Linka napisał/a:
ja myślę, że to jest najważniejsza teraz sprawa do przepracowania,
jak się nie pozbędziesz tego poczucia winy, będzie to rzutowało na każdą Twoją decyzję,
nie muszę Ci chyba mówić, że w żadnej mierze nie jesteś odpowiedzialna za śmierć ojca

Właśnie z tym poczuciem niemożności poradzenia sobie ze śmiercią ojca trafiłam po raz pierwszy na terapię. Tematu chyba nie przepracowałam, a potem w życiu nowy zamęt i związek, który w moim wyobrażeniu przysłonił sprawy z dzieciństwa. Będę musiała zacząć od początku...

olga - Śro 27 Mar, 2013 10:18

agadelag napisał/a:
nie mam prawa go zostawiać "na pastwę losu".


Masz prawo go zostawić tak samo jak on Cie zostawia.

Scarlet O'Hara - Śro 27 Mar, 2013 10:37

agadelag napisał/a:
. Ale w głowie siedzi, że nie mam prawa go zostawiać "na pastwę losu".


Nie masz wpływu na jego życie,to jego wybór ( może pić lub może się leczyć) a tak stwarzasz mu tylko komfort picia.

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 11:19

Scarlet O'Hara napisał/a:
Nie masz wpływu na jego życie,to jego wybór ( może pić lub może się leczyć) a tak stwarzasz mu tylko komfort picia.

I właśnie w chorej głowie, to cały czas mi się wydaje,że na swoje życie nie mam - jest tak jak jest, a na jego a i owszem (choć to irracjonalne i nijak się ma do rzeczywistości).
Komfort picia ma stworzony (zawsze miał), dlatego tak uporczywie myślę w tej chwili o rozstaniu, ale odwagi brak.

olga - Śro 27 Mar, 2013 11:32

Cytat:
uporczywie myślę w tej chwili o rozstaniu, ale odwagi brak.


Myślisz, że będzie Ci gorzej? .....a może jednak lepiej? skończą sie natrętne mysli....i ten niepokój wewnętrzny....

pterodaktyll - Śro 27 Mar, 2013 11:37

olga napisał/a:
skończą sie natrętne mysli....i ten niepokój wewnętrzny....

A może się założymy............

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 11:44

pterodaktyll napisał/a:
A może się założymy............


Że będzie lepiej czy gorzej? :D

olga - Śro 27 Mar, 2013 11:51

pterodaktyll napisał/a:
olga napisał/a:
skończą sie natrętne mysli....i ten niepokój wewnętrzny....

A może się założymy............


z czasem, na wszystko potrzebny jest czas

pterodaktyll - Śro 27 Mar, 2013 11:56

agadelag napisał/a:
Że będzie lepiej czy gorzej? :D

Oczywiście, że gorzej.....na razie nie potrafisz w ogóle uwolnić się od wręcz obsesyjnego myślenia na jego temat więc jak może być lepiej. Te zmiany muszą zachodzić w Tobie a nie w Twoim otoczeniu

olga - Śro 27 Mar, 2013 12:02

Do wszystkiego trzeba dojrzeć a na to potrzebny jest czas. Tylko, że nic samo nie przyjdzie.
Musisz wiedzieć, że jego choroba będzie się rozwijać. Zacznij mysleć o sobie i ukierunkuj swoje myślenie na odrywanie sie emocjonalne od niego. Przyjdzie taki moment, że będziesz gotowa na podjęcie decyzji. Wtedy już nie bedziesz się zamartwiac co z nim będzie gdy go opuścisz bo juz bedzie opuszczony.

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 12:36

pterodaktyll napisał/a:
.na razie nie potrafisz w ogóle uwolnić się od wręcz obsesyjnego myślenia na jego temat więc jak może być lepiej

Zgadza się, nie potrafię się uwolnić, więc szukam jakiegoś pomysłu na zmianę tego stanu swojej świadomości.

Klara - Śro 27 Mar, 2013 13:56

agadelag napisał/a:
szukam jakiegoś pomysłu na zmianę tego stanu swojej świadomości.

Nie szukaj pomysłu, tylko idź na terapię dla współuzależnionych.
Nie do jakiegoś prywatnego psychologa, lecz do ośrodka leczenia uzależnień.
Poszukaj tu: http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10
A tak w ogóle, zapoznaj się z naszym "Niezbędnikiem współuzależnionych": http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026 ze szczególnym uwzględnieniem "Zaczarowanego koła zaprzeczeń".

agadelag - Śro 27 Mar, 2013 14:17

Klara napisał/a:
Nie szukaj pomysłu, tylko idź na terapię dla współuzależnionych.
Nie do jakiegoś prywatnego psychologa, lecz do ośrodka leczenia uzależnień.

Chodzę od 2009 roku na terapię indywidualną do NZOZ.
Cytat:
A tak w ogóle, zapoznaj się z naszym "Niezbędnikiem współuzależnionych": http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026 ze szczególnym uwzględnieniem "Zaczarowanego koła zaprzeczeń".

Zapoznam się, dziękuję za info.

Klara - Śro 27 Mar, 2013 20:53

[quote=agadelag"]Chodzę od 2009 roku na terapię indywidualną do NZOZ.[/quote]
Oj, rzeczywiście, przecież czytałam :wstyd2:
Jednak sama widzisz, że stoisz w miejscu :(
Posłuchaj Esanety. Zapytaj tego swojego terapeutę o zajęcia grupowe.
Zobaczysz, że ruszysz do przodu!

pannamigotka - Śro 27 Mar, 2013 21:02

agadelag napisał/a:
nie mam prawa go zostawiać "na pastwę losu".
I bardzo dobrze! Biedny mały misio mógłby sobie nie poradzić we współczesnym brutalnym świecie. Jeszcze by mu pieniążków na wódę zabrakło i mógłby się zmartwić. Bardzo dobrze, że o niego dbasz. Teraz nie musi się przejmować, ta mała kruszynka, o takie drobnostki.


Jakby ktoś miał wątpliwości: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ironia


Czy ja dobrze zrozumiałam, że chodzisz 4 lata na terapię, która nie daje efektów?
A mityngów Al-Anon próbowałaś? Lub jakiejś innej terapii, w innym ośrodku?

pietruszka - Śro 27 Mar, 2013 21:07

Dla mnie bardzo ważna była grupa... Mobilizowała do pracy... nad sobą.
pterodaktyll - Śro 27 Mar, 2013 21:40

agadelag napisał/a:
szukam jakiegoś pomysłu na zmianę tego stanu swojej świadomości.

Cztery lata????!!!!!! :szok:

rufio - Śro 27 Mar, 2013 21:42

pannamigotka napisał/a:
chodzisz 4 lata na terapię, która nie daje efektów?

Dobrze napisane Migotko - nasza koleżanka - CHODZI na terapie ale NIE BIERZE w niej udziału.

Ten lekarz czeskiego serialu bym miał używanie :cwaniak:
prsk :mysli:

pietruszka - Czw 28 Mar, 2013 00:55

A może to strach przed zmianą?
staaw - Czw 28 Mar, 2013 06:15

rufio napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
chodzisz 4 lata na terapię, która nie daje efektów?

Dobrze napisane Migotko - nasza koleżanka - CHODZI na terapie ale NIE BIERZE w niej udziału.

Rok chodziłem na terapię i nie pomagała, ponieważ ja chciałem coś zmienić, znalazłem sobie zajęcia (AA) w których zacząłem brać udział.
Dość szybko pomogło...

agadelag - Czw 28 Mar, 2013 10:56

pannamigotka napisał/a:
Czy ja dobrze zrozumiałam, że chodzisz 4 lata na terapię, która nie daje efektów?
A mityngów Al-Anon próbowałaś? Lub jakiejś innej terapii, w innym ośrodku?

Tak, chodzę od 4 lat na terapie indywidualną, ale widocznie, jak zostało to słusznie podsumowane - nie biorę w niej udziału. Nie czuję się lepiej, nie wiem co mam robić, cały czas mam lęk i poczucie zagubienia, że wszystko zmierza w złym kierunku. Może ja jestem ciężkim przypadkiem, bo na terapeutę zwalać takiego stanu rzeczy nie będę. Cztery lata temu szukałam fachowej pomocy i tak znalazłam się na tej terapii. Terapeuta na początku spotkań zaproponował mi terapię grupową - odmówiłam, bo nie czułam się na siłach, potem temat nie powrócił już więcej. Dzisiaj szukam pomocy dla siebie, dlatego trafiłam na to forum.
Dzięki za wszystkie odpowiedzi - będę szukać terapii grupowej.

Iwa - Czw 28 Mar, 2013 10:57

Muszę się Wam przyznać, że ja jakoś też do tych grupowych przekonać się nie mogę... no, ale ja dopiero zaczęłam :tak:
Początkowa euforia (zanim zaczęłam) minęła;
Zastanawiam się w jaki sposób ta terapia pomaga.. w zasadzie każda osoba ma swoje 5 minut (zwykle - mniej).. na koniec terapeutka coś doda w jednym zdaniu...
Nie wiem...
Jedynie te spotkania dają mi świadomość, że są kobiety z takimi problemami, jak ja.. że nie jestem sama; że jedne mają gorzej, a inne zrobiły krok w przód - i mają teraz lepiej...
Może z czasem się przekona... gdzieś czytałam, że dopiero po kilku spotkaniach - człowiek potrafi się ''wciągnąć'' w ''to'' życie grupowe;

Ps. Mam wrażenie, że więcej czerpię z .. forum;

agadelag - Czw 28 Mar, 2013 11:05

Ja z kolei widzę, że nie wynoszę za wiele ze spotkań indywidualnych - w skrócie - odbębniam i tyle. Zmieniła się moja sytuacja życiowa, współuzależnienie zaczęło konkretnie doskwierać. Udział na forum, choć króciutki, dał mi do myślenia. Dlatego chcę spróbować czegoś , przed czym jeszcze jakiś czas temu się wzbraniałam. 4 lata bez efektu działają na mnie deprymująco.
olga - Czw 28 Mar, 2013 11:07

Z własnego doświadczenia wiem, że forum daje bardzo wiele jednakże systematyczny kontakt z terapeutą i innymi współuzależnionymi jest nieodzowny w procesie zdrowienia.
Iwa - Czw 28 Mar, 2013 16:07

Aga - ja tak odniosę się do Twojego związku.... nie jesteś mężatką, nie masz dzieci - za pewnie jesteś od niego zależna finansowo, więc nic Cię przy nim nie trzyma...

Z tą terapią to smutne, że po 4 latach dalej czujesz się źle tzw. piszesz, że nie ma raczej efektów; może faktycznie spróbuj tego grupowego.... ja na ich temat niewiele mogę powiedzieć, ponieważ byłam zaledwie kilka razy, jeszcze czuję się tam obco i w ogóle... ale mam nadzieję, że już niedługo się do tych spotkań przekonam i osiągnę pozytywne efekty .... choćby małymi krokami - byle do przodu;
Ale, tak jak pisałam wcześniej - dużo daje forum i poradniki.

agadelag - Pią 29 Mar, 2013 08:49

Z terapeutą widzę się za 2 tygodnie i chcę go poprosić o namiary na grupę - sama nie bardzo wiem, gdzie mam się udać i jak temat ugryźć.
Iwa napisał/a:
ja tak odniosę się do Twojego związku.... nie jesteś mężatką, nie masz dzieci - za pewnie jesteś od niego zależna finansowo, więc nic Cię przy nim nie trzyma...

Nic mnie przy nim ie trzyma, oprócz moich własnych ograniczeń. Jesteśmy w związku partnerskim, więc odpadają sądy, rozwody, podziały majątku. Dzieci nie mamy, bo panicznie bałabym się mieć z nim dziecko - nie udźwignęłabym tego. Co mnie trzyma? - irracjonalna chęć bycia z kimś, tworzenia związku, obawa przed samotnością, chociaż tak naprawdę tej samotności w tym układzie i tak jest sporo. Wniosek dla mnie - trzyma mnie po prostu moja współzależność, której zwalczyć nie umiem.

olga - Pią 29 Mar, 2013 08:51

Weź czystą kartkę, podziel ja na pół i zrób bilans zysków i strat. Z jednej strony pisz co on Ci daje a z drugiej co tracisz. Zobaczysz która część będzie gęściej zapisana. Może łatwiej będzie Ci podjąć decyzję.
GregoRR - Pią 29 Mar, 2013 10:19

Cytat:
Rok chodziłem na terapię i nie pomagała, ponieważ ja chciałem coś zmienić, znalazłem sobie zajęcia (AA) w których zacząłem brać udział.
Dość szybko pomogło...


Zgadzam się z ty co napisał staaw ponieważ u mnie była taka sama sytuacja,a terapia nawet mnie denerwowała,zacząłem chodzić indywidualnie do terapeuty i on mnie powiedział że mi chyba najszybciej pomogą MitingiAA i pomagają_tyko trzeba chcieć i się angażować duchowo,a nie pójść aby zaliczyć Miting.

agadelag - Pią 29 Mar, 2013 10:59

Myśląc teraz o terapii grupowej przypomniałam sobie, że 2 lata po śmierci ojca (miałam 13 lat), za namową mamy, brałam udział jeden raz w Mitingu Alateen w mojej miejscowości. Niewiele z tego pamiętam, ale czułam się tam nieswojo. Nic chyba nie musiałam mówić, tylko słuchałam. Pamiętam dokładnie, jak jedna z dziewczyn, miała z 15 lat, zaczęła opowiadać o swoim ojcu alkoholiku. W pewnym momencie się rozpłakała i powiedziała, że jej ojciec, jak wypije to potrafi za nimi (za nią,jej młodszym bratem i mamą) z siekierą latać i muszą się chować do jakiejś komórki na podwórku. Tyle zapamiętałam z tamtego spotkania - jej płacz i opowieść o ojcu - potworze. Jak wyszłam, to stwierdziłam- to nie dla mnie, mój ojciec taki nie był. Więcej nie wzięłam udziału w tych spotkaniach. I tak sobie myślę, że może dlatego miałam opór przed grupą, gdy dostałam taką propozycję. Ale wtedy miałam lat 13, dzisiaj 30 i problemem jest nie tylko DDA, ale związek z alko, który mam tu i teraz.
maria-1212 - Pią 29 Mar, 2013 17:00

Aby mieć cechy charakterystyczne dla syndromu DDA, nie musi ojciec biegać z siekierą, bić...wystarczy, że czekając w domu na powrót ojca z pracy, zastanawiałaś się, czy ojciec wróci pijany, czy też nie...będzie awantura czy nie? rodzice będą się kłócili czy nie? Będę musiała pocieszać mamę jutro rano?...a może nie...

Jestem po pierwszym mityngu dla DDA...pierwszy raz...dziwnie się czułam...pierwszy raz powiedziałam coś o sobie...i to obcemu człowiekowi...to pomaga...

Nawet jak nie będziesz o sobie opowiadała...to zauważysz, że ktoś chce Ciebie słuchać...małostkowe...a tak pomaga...

Identyfikacja z grupą...wyrzucenie z siebie tej gnidy...

Mityng to grupa wsparcia - nie ma tam profesjonalisty (terapeuty)...przy kawie i ciastkach...w zależności jak kto organizuje...

Terapia - prowadzona przez specjalistę...raz w tygodniu...w moim mieście trwa rok...12 osób najwięcej...tu już pracujesz nad sobą...

Myślę, że warto najpierw pochodzić na mityngi...rozpoznać swoje potrzeby...to, nad czym chcemy pracować...i wtedy wiedząc czego chcesz osiągnąć dzięki terapii - udać się na nią...

Jest też terapia indywidualna - mówią, że najbardziej skuteczna jest ta grupowa...nie mam doświadczenia jeszcze w związku z terapią...

Pozdrawiam ciepło!

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 08:25

Wczoraj po miesięcznej przerwie byłam na spotkaniu ze swoim terapeutą. Nie pamiętam kiedy szłam tak zdeterminowana, że dosyć już uników i że muszę ruszyć z miejsca. Wiem, że bardzo sprawnie do tej pory unikałam różnych tematów, bo było mi z tym wygodniej. Powoli zaczyna do mnie docierać, że to, że ze mną jest jak jest, to moja zasługa:).
Porozmawialiśmy i ustaliliśmy, że na razie nie zajmujemy się przeszłością, tylko dobieramy się do tego, co tu i teraz - czyli mojego obecnego życia z alkoholikiem. Na początek mam spisać na kartce jakie są moje potrzeby. Potem porozmawiać i posłuchać jakie potrzeby ma druga strona. Usłyszałam, co osobiście mnie chwilowo dotknęło - że sama przyszłam do alkoholika, a nie tylko, że alkoholik się do mnie przyczepił i żebym w ogóle nie czepiała się jego picia, bo największym błędem jest założenie, że moje problemy wynikają z jego picia. Że jak przestanie, to będzie lepiej, bo nie będzie. W sumie, to mam wrażenie, jakbym zaczynała wszystko od początku i poczucie, że dzisiaj mogłabym być na innym etapie, gdybym zechciała podejść inaczej do sprawy terapii. Mam tylko nadzieję, że nie jest za późno i że tym razem konsekwentnie, choćby małymi krokami, ale pójdę do przodu i dokonam zmian w sobie.
O terapii grupowej myślę, natomiast nie poruszyłam jeszcze tego tematu z terapeutą.

pannamigotka - Śro 10 Kwi, 2013 08:36

agadelag napisał/a:
Usłyszałam, co osobiście mnie chwilowo dotknęło - że sama przyszłam do alkoholika, a nie tylko, że alkoholik się do mnie przyczepił i żebym w ogóle nie czepiała się jego picia, bo największym błędem jest założenie, że moje problemy wynikają z jego picia. Że jak przestanie, to będzie lepiej, bo nie będzie

To trudny moment, kiedy się okazuje, że to nie alkoholik i jego picie/niepicie jest istotą problemów osoby współuzależnionej. To trudny moment (nie można wszystkich swoich stanów i niepowodzeń zrzucić na jego barki :evil2" ).

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 08:45

Dla mnie to istna rewolucja była i głupio mi się zrobiło, że do tej pory ja byłam "święta" niemalże, a on ten zły (w zasadzie tylko i wyłącznie). Także "jakby mi ktoś w mordę dał", ale to dobrze.
Teraz muszę przetrawić to info. Zdaje się, że jeszcze całkiem sporo tych rewolucji przede mną. Ale lepsze to, niż życie w kłamstwie - okłamywanie przede wszystkim samej siebie.

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 08:48

pannamigotka napisał/a:
Śmiać mi się teraz chce z tego mojego "Nie jestem gotowa na terapię".

Na ten moment to mi zdecydowanie bardziej chce się płakać. To rzeczywiście bardzo wygodne mieć na kogo zwalić. Teraz będzie dla mnie mniej wygodnie, ale za dużo już tej "wygody".

pannamigotka - Śro 10 Kwi, 2013 08:53

agadelag napisał/a:
lepsze to, niż życie w kłamstwie

Dokładnie tak. Terapia to po prostu nauka jak spojrzeć na życie realnie, jak porzucić sferę iluzji.
Ja też uważałam się za świętą. Przecież pracowałam, wychowywałam dziecko, zajmowałam się domem, NIE PIŁAM, a on chlał i olewał wszystko. No to kto był ten dobry, a kto zły? To tyle jeśli chodzi o pozory. Jak zajrzałam w siebie, do środka, to byłam w szoku ile syfu się we mnie zbierało od dziecka. A najlepsze, że mój alkoholik trzeźwieje i jest mu całkiem nieźle w życiu, a ja dalej sprzątam ten syf i końca nie widać :wysmiewacz:

pannamigotka - Śro 10 Kwi, 2013 08:54

agadelag napisał/a:
Teraz będzie dla mnie mniej wygodnie, ale za dużo już tej "wygody".

Zdrowiejesz :tak:

pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 08:55

Cytat:

Dla mnie to istna rewolucja była i głupio mi się zrobiło, że do tej pory ja byłam "święta" niemalże, a on ten zły (w zasadzie tylko i wyłącznie). Także "jakby mi ktoś w mordę dał",

Dla mojej (wtedy jeszcze żony) też był to szok jak usłyszała coś podobnego od mojego terapeuty, do którego sama mnie zaciągnęła mając nadzieję, że pogrozi mi palcem i powie niu niu, nie wolno drażnić i sprzeciwiać się wspaniałej żonie, a on wylał jej kubeł zimnej wody na głowę .......

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 09:18

No właśnie to jakby paradoks - przecież to nie ja wyczyniam te wszystkie złe rzeczy, tylko on. A ja nie dość, że staram się, żeby wszystko było ok, to jeszcze znoszę pijackie wybryki i to, jak mi z tym ciężko.
Ale w mózgu zapaliło się światełko - skoro to wyuczone dotychczas myślenie zaprowadziło mnie do stagnacji i rezygnacji, to mimo poczucia, że świat stanął na głowie (problem we mnie, a nie tam gdzie dotychczas go upatrywałam) spróbuję tego nowego myślenia. Stare sie zdecydowanie nie sprawdza.

pannamigotka napisał/a:
Zdrowiejesz :tak:

Mam taką nadzieję... i w końcu tego chcę.

pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 09:22

agadelag napisał/a:
No właśnie to jakby paradoks

I to jaki...........

edit582620 - Śro 10 Kwi, 2013 09:24

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:

Dla mnie to istna rewolucja była i głupio mi się zrobiło, że do tej pory ja byłam "święta" niemalże, a on ten zły (w zasadzie tylko i wyłącznie). Także "jakby mi ktoś w mordę dał",

Dla mojej (wtedy jeszcze żony) też był to szok jak usłyszała coś podobnego od mojego terapeuty, do którego sama mnie zaciągnęła mając nadzieję, że pogrozi mi palcem i powie niu niu, nie wolno drażnić i sprzeciwiać się wspaniałej żonie, a on wylał jej kubeł zimnej wody na głowę .......


trochę sobie sama polałam a trochę mąż jeszcze tylko terapeuta by mi się przydał dzisiaj jestem odważna a co mi tam A tak fajnie z tą aureolą było :szok:
tylko czasami niestety bo ciężka jakaś może?

pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 09:26

edit582620 napisał/a:
tak fajnie z tą aureolą był :szok:
tylko czasami niestety bo ciężka jakaś może?

Poczytaj se żywoty świętych :p . Oni dopiero mieli przerąbane z tymi aureolami :mgreen:

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 09:35

Mnie moja aureola po prostu drażni i okropnie uwiera :D Chcę się jej pozbyć!
pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 09:43

agadelag napisał/a:
Mnie moja aureola po prostu drażni i okropnie uwiera :D Chcę się jej pozbyć!

Wywalić albo jeszcze lepiej utopić :mgreen:

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 09:54

Cytat:
Wywalić albo jeszcze lepiej utopić :mgreen:

Na początek po prostu zdejmę :D A jak unicestwić, jeszcze pomyślę.

pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 10:07

agadelag napisał/a:
Na początek po prostu zdejmę

To nie takie proste jakby mogło się wydawać
agadelag napisał/a:
jak unicestwić, jeszcze pomyślę.

Najlepiej od razu.............mniej boli

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 10:20

Cytat:
To nie takie proste jakby mogło się wydawać

Jestem na etapie, że już nic mi się proste nie wydaje. Jak to zrobić od razu - w tej chwili jeszcze nie wiem.

pterodaktyll - Śro 10 Kwi, 2013 10:31

agadelag napisał/a:
Jestem na etapie, że już nic mi się proste nie wydaje.

Sprawa, która dzisiaj wydaje Ci się nie do załatwienia, jutro może okazać się banalnie prostą do rozwiązania
agadelag napisał/a:
Jak to zrobić od razu - w tej chwili jeszcze nie wiem.

:wiking: ...... :siekiera: :siekiera: .......... :zamiata:

agadelag - Śro 10 Kwi, 2013 10:35

pterodaktyll napisał/a:
:wiking: ...... :siekiera: :siekiera: .......... :zamiata:

No to jest pomysł. :D

pietruszka - Śro 10 Kwi, 2013 19:08

agadelag napisał/a:
Jak to zrobić od razu - w tej chwili jeszcze nie wiem.

szybkie pozbywanie się aureol podczas zlotu Dekadencji. Był taki, co jak przywalił, to mu od razu aureola spadła...

a tak na serio... oświecona już trochę jesteś Aga :) niektórzy latami nie chcą zobaczyć tego kreowania się na świętą i męczenniczkę. Brutalna prawda jest taka, ze akurat za życie z alkoholikiem aureol nie dają. Mogą być wrzody, zaniedbania zdrowotne, inne choroby odstresowe, ale aureoli w pakiecie nie ma :nie:

Scarlet O'Hara - Śro 10 Kwi, 2013 20:17

pterodaktyll napisał/a:
Sprawa, która dzisiaj wydaje Ci się nie do załatwienia, jutro może okazać się banalnie prostą do rozwiązania


podpisuję się pod tym.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group