To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Zrozumiałam ale za późno

Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 01:29
Temat postu: Zrozumiałam ale za późno
To znowu ja.Wstyd mi że opisałam na publicznym forum sprawy których nie powinnam .Na moje usprawiedliwienie mam tylko to że przepełnia mnie ból i gorycz.Przepraszam za to wszystkich użytkowników forum.Moja obecna sytuacja życiowa mnie przerasta czuje się jak matni z której nigdy nie wyjdę :zalamka:
Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 02:01

Trochę za późno zrozumiałam jak krzywdziłam moją drugą połowę.On tak bardzo się starał żebym mu zaufała.,ale ja wiecznie miałam jakieś bezpodstawne podejrzenia. A ostatnio naprawdę już przeginałam .Chciał wyjść na chwilę sam z wykrywaczem pytał czy może mówiłam tak a za jakiś czas dzwoniłam z pretensjami ze go jeszcze nie ma ,bo chora wyobraźnia podsuwała mi różne obrazy,a wiem jak uwielbia to swoje hobby i jaka sprawia mu to frajdę zresztą ja też się tym zaraziłam i uwielbiałam te wspólne wypady.ale wiedziałam też ze lubi czasami z wykrywaczem wyjść sam i ma do tego prawo nic złego nie robił ,ale nie ja musiałam robić żale i pretensje .Wiedziałam że źle postępuje w duchu mówiłam sobie ze więcej nie będę ale niestety historia się powtarzała.A ostatni już takie jazdy mu urządzałam że się doigrałam tego że się ode mnie odwrócił i skierował w stronę innej.Znienawidził mnie totalnie.Musiał mnie bardzo kochać skoro tak długo to znosił .Za późno to do mnie dotarło.Już nie będę miała szansy żeby to naprawić.
Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 02:26

Muszę się do czegoś przyznać przedwczoraj grzebałam mu w telefonie zorientował się i wściekł się jak nie wiem i wcale się nie dziwię.Wczoraj też zostawił telefon w domu wiecie kusiło jak diabli ale się nie dałam .powiedziałam sobie koniec z tym popracuj nad sobą.Na piątek umówiłam się z terapeutą ale nie wiem czy nie okażę się tchórzem i czy nie zrezygnuję z pójścia
Estera - Śro 04 Cze, 2014 06:21

Idź, nie rezygnuj. Nie ma się czego bać - idziesz tam przede wszystkim, żeby SOBIE pomóc. Już wcześniej chciałam Ci to napisać, że ewidentnie potrzebna Ci pomoc. Wiesz, czemu? Żebyś odnalazła wewnetrzny spokój, żebyś umiała być w zdrowym związku, żebyś sama siebie nie wkręcała w chore myślenie, żebyś odzyskała wiarę w siebie i poczucie własnej wartości na tyle, aby nikt inny nie mógł tym zachwiać. trzymam kciuki za Ciebie 😊
Klara - Śro 04 Cze, 2014 07:23

Naiwna71 napisał/a:
nie wiem czy nie okażę się tchórzem i czy nie zrezygnuję z pójścia

No nie! Ani się waż rezygnować!
Kontakt z terapeutą jest tym najlepszym, co może spotkać osobę pogubioną w swoich emocjach.
Jeśli Cię jednak strach nie opuści, to powtórzę za jedną z forumowiczek: "Bój się i rób".
POWODZENIA!!!
Mam nadzieję, że zdasz relację z pierwszej wizyty :buziak:

Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 08:48

Boję się tez tego że pojadę a terapeutą okaże się mój sąsiad który działa w naszej okolicy .
Klara - Śro 04 Cze, 2014 08:55

Jeśli bardzo dobrze się znacie, to może zaproponować pomoc innego - obcego specjalisty.
Jeżeli zaś obawiasz się stanąć twarzą w twarz z człowiekiem, który zna Cię z widzenia, to po pierwsze wiedz, że obowiązuje go tajemnica zawodowa, po drugie - jeśli jest dobrym specjalistą, to patrząc na Ciebie wiedział, że kiedyś się być może spotkacie.
Nie pękaj! Człowiekowi się wydaje, że nikt z otoczenia nie widzi jego problemów.
Nawet nie wiesz jak się mylisz :pocieszacz:

Estera - Śro 04 Cze, 2014 08:55

no i co wtedy? naprawdę myślisz, że jesteś jedyną znajomą osobą, która pójdzie do niego po pomoc?
a poza wszystkim nie kręć scenariuszy tylko po prostu idź :)

Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 09:15

Dzięki Dziewczyny pójdę bo czuję że rozpadam się na kawałeczki i nie mam siły na nic umarła we mnie radość życia szkoda że nie można cofnąć swojego postępowania zawaliłam sobie życie i straciłam osobę którą kocham tak się cieszyłam że przestał pić ze skończył się tamten koszmar to teraz zgotowałam sobie następny na własne życzenie i wiecie bardziej mnie to boli niż bolało mnie Jego picie. :(
Estera - Śro 04 Cze, 2014 09:21

dlatego teraz weź się za siebie nie w kontekście innej osoby, ale za siebie dla siebie.
Klara - Śro 04 Cze, 2014 09:25

Naiwna71 napisał/a:
pójdę bo czuję że rozpadam się na kawałeczki i nie mam siły na nic umarła we mnie radość życia

:okok:
Nastaw się na to, że w przyszłości zechcesz żyć własnym życiem, a mąż jeśli zechce, będzie Ci w tym życiu towarzyszył, albo Ty będziesz towarzyszyła jemu.
Bardzo często jest tu powtarzane mądre powiedzenie: "Jeśli coś kochasz, puść wolno. Gdy było Twoje - wróci. Jeżeli nie wróci, nigdy Twoje nie było."

Jędrek - Śro 04 Cze, 2014 11:36

Klara napisał/a:
....... "Jeśli coś kochasz, puść wolno. Gdy było Twoje - wróci. Jeżeli nie wróci, nigdy Twoje nie było."

To dotyczy czegoś, co mnie dotyczy.......... :(
Dziękuję

Naiwna71 - Śro 04 Cze, 2014 19:04

Waśnie moja połówka chwilę temu pojechała gdzieś mówiąc ze musi powiedziałam dobrze a on patrząc mi w twarz dodał że nie wie o której wróci ale nie dam się nawet jak będzie skręcać z bólu nie zadzwonię muszę dać radę i przezwyciężyć to choć wiem że łatwo mi nie będzie :[
Estera - Śro 04 Cze, 2014 19:08

pomóż sobie, żeby Cie nie skręcało fsdf43t i porób to, co lubisz, poczytaj ksiązkę, zrób sobie domowe spa może pooglądaj coś fajnego w tv. Pomysl sobie, że od dawna chciałaś spędzić sobie sama wieczór i w końcu się udało :) To jest ten wieczór, który masz wyłącznie dla siebie i wykorzystaj go jak najlepiej :]
Klara - Śro 04 Cze, 2014 19:20

Estera napisał/a:
Pomysl sobie, że od dawna chciałaś spędzić sobie sama wieczór i w końcu się udało :)

Tak, Esterka jest też autorką wyrazu opisującego ten stan jako SAMOŚĆ.
Bardzo mi się to podoba i przyjęłam do swojego słownika, ale myślę, że jego pełne znaczenie obecna tu Autorka opisze sama :buzki:

margo - Śro 04 Cze, 2014 19:33

Cześć Naiwna. Wiesz, miałam troszkę podobną do Twojej sytuację. Co prawda ja miałam duże podstawy do tego, żeby być zazdrosna, ponieważ mój były na prawdę mnie zdradzał, ale to nie istotne. Ja chciałam mówić o tej "pokusie" zaglądania, kontrolowania. Wpadłam w to jak śliwka w kompot. Znałam wszystkie hasła: do obu e-maili, do facebooka, do portalu randkowego. Miałam bardzo często okazje zaglądać do telefonu, bo często zostawiał go na wierzchu. Codziennie zaglądałam wszędzie, karmiłam się tym dosłownie. Ja wręcz czułam ulgę gdy coś znalazłam. Nakręcała mnie adrenalina, że poszukuje i że znajdę. To było okropne, to było szaleństwo. Kiedy zostawiłam mojego byłego nadal przez jakiś czas to robiłam. Ale w końcu powiedziałam sobie dość - zaczęłam szukać zamienników. Za każdym razem kiedy pomyślałam, żeby wejść na jego maila czy facebooka - zaglądałam tu na forum. Pisałam jakieś bzdury w piwnicy - byle by zająć czymś głowę, byle by się od tego oderwać. Nawet nie wiesz jaki błogi spokój po jakimś czasie mnie ogarnął. Kiedy już nie musiałam tego robić. Kiedy już nie nakręcała mnie adrenalina, że coś znajdę. Jasne, myślałam później jeszcze przez jakiś czas o tym, ciekawość mnie zżerała. Ale coraz mniej - to było samonapędzające się koło. Byłam zazdrosna - szukałam - znajdowałam - byłam zazdrosna - szukałam - znajdowałam... i tak w kółko. Kiedy wyrwałam jeden element z tego łańcucha - przeszukiwanie - nic nie znajdywałam. Nie znajdywałam więc nie myślałam o tym. A skoro o tym nie myślałam, nie musiałam szukać. Mam nadzieję, że w tej mojej zawiłej wypowiedzi zrozumiesz o co mi chodzi... chodzi o to, że sama się nakręcasz. Jesteś w o tyle lepszej sytuacji (z tego co tutaj czytam), że niczego nie znajdziesz. Że to Twoja wyobraźnia Ci podpowiada. Pozwól sobie na spokój, zobaczysz jaką Ci to da ulgę :pocieszacz:
Estera - Śro 04 Cze, 2014 20:44

Klara napisał/a:
jego pełne znaczenie obecna tu Autorka opisze sama


oczywiście, bardzo proszę.
Jakiś czas temu, kiedy udało mi się wychylić troszkę mocniej głowę ze swojego współuzależnienia (byłam już po rozstaniu z faciem) szukałam określenia do opisania swojego stanu, w którym czułam się dobrze i bezpiecznie. Samość to połączenie pozytywnie pojmowanej samotności, samodzielności i radości z niezależności :)

dodam tylko, że samość jest baaardzo fajna 23r

pterodaktyll - Śro 04 Cze, 2014 20:47

Estera napisał/a:
samość jest baaardzo fajna

W rzeczy samej o Boska Estero Domicyllo. :)

Duszek - Śro 04 Cze, 2014 20:48

Naiwna71 napisał/a:
Na piątek umówiłam się z terapeutą

:brawo:
Naiwna71 napisał/a:
czy nie okażę się tchórzem i czy nie zrezygnuję z pójścia

Nawet nie próbuj :nono:
Dzięki terapii poskładasz się z tych kawałeczków i odzyskasz radość życia.
Będzie dobrze. :)

Klara - Śro 04 Cze, 2014 20:51

Estera napisał/a:
dodam tylko, że samość jest baaardzo fajna 23r

Potwierdzam i życzę Ci Beatko, byś jej (to znaczy SAMOŚCI) też doświadczyła :pocieszacz:

olga - Śro 04 Cze, 2014 21:23

te samosc i ja uwielbialam :)
fairy - Śro 04 Cze, 2014 21:47

Ja byłam fascynatką samotności, zwłaszcza jak odchodziłam od męża.
Teraz modlę się aby to błogie uczucie wróciło.
Spokój, luz, wolna wola i ja.
Być Panią swojego życia, czasu to wspaniałe uczucie.

Klara - Czw 05 Cze, 2014 06:53

fairy napisał/a:
fascynatką samotności,

Chciałam zwrócić uwagę na pewien niuans:
- tu nie ma mowy o smętnej samotności. Tu chodzi o samość, czyli jak napisała Estera:
Estera napisał/a:
połączenie pozytywnie pojmowanej samotności, samodzielności i radości z niezależności :)

Halibut - Czw 05 Cze, 2014 10:54

Samotni możemy być z wyboru. W takiej sytuacji, - możemy uzyskać wewnętrzny spokój, tylko wtedy, jeżeli osiągniemy wystarczający poziom świadomości siebie, swoich emocji, potrzeb i potrafimy w pełni zaakceptować stan samotności oparty na autonomicznym wyborze. Czyli akceptujemy, że wyrzekamy się czegoś dla osiągnięcia ważnego dla nas celu. Przy założeniu, że ten cel jest dla nas warty takiego wyrzeczenia. Ale to inny temat.

Jeżeli jesteśmy samotni na skutek splotu wydarzeń, bądź z przyczyn (braków) leżących po stronie naszej psychiki. To najczęściej staramy się zracjonalizować samotność, np. przypisując jej pozytywne cechy. Porównując ją do wolności, niezależności itp. Po części to prawda, nie można całkowicie zaprzeczyć takiej ocenie sytuacji. To nie zmienia jednak faktu, że jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest głębokie emocjonalne połączenie się z drugim człowiekiem. Bo właśnie bliska wieź chroni nas przed egzystencjonalnym lękiem. To najbardziej dostępna i powszechna forma kompensująca poczucie, często nieświadome, lęku egzystencjonalnej samotności. Braku możliwości stopienia się z tym, co nas otacza. Ciężarem polegającym na świadomości konieczności przeciwstawienia się samotnie siłom znacznie potężniejszym od nas samych. Lęku przed śmiercią, przypadkowością, bezsiłą. Więc jak by na to nie patrzeć, jeżeli samotność nie jest świadomym wyborem, to nie unikniemy poczucia niespełnienia i braku. Z drugiej strony bliska wieź tylko łagodzi, egzystencjonalny lęk, nie rozwiązuje do końca problemu. Cierpienie jest wpisane w życie, jeżeli ktoś tego nie akceptuje i chce żyć bez cierpienia to umiera za życia. Bo i tak musi skonfrontować się cierpieniem nie uśmierzonym akceptacją.

fairy - Czw 05 Cze, 2014 11:46

Samotnym można się czuć również będąc w związku.

Klara ma rację, my mówimy o wolności i spokoju w którym nie czujemy się samotne...ahh :)

Klara - Czw 05 Cze, 2014 12:43

fairy napisał/a:
Samotnym można się czuć również będąc w związku.

Dokładnie tak :tak:

Po latach zmuszania mnie do tego jak piszesz Hali, wyrzekania się czegoś, bo ktoś miał inne cele, po latach starań o "głębokie emocjonalne połączenie" otrzymywałam tylko ochłapy, a oczekiwania w stosunku do mnie były niewspółmiernie wysokie w porównaniu z tym, co mi dawano; gdy splot wydarzeń uwolnił mnie od ciążącego garba, poczułam się wolna i swobodna. Poczułam się SAMA, ale nie samotna.
Nikomu już nie pozwolę zakłócić tej SAMOŚCI, a i cały mój dotychczasowy ból egzystencjalny gdzieś się podział.
Ni ma..... :D

P.S. Panie Halibucie!
Mówi się i pisze "egzystencjalny": http://sjp.pl/egzystencjalny
Twój egzystencjonalny jest przedobrzony ;)

Halibut - Czw 05 Cze, 2014 14:00

Klaro, ja nie pisze o Tobie czy o Twoich doświadczeniach życiowych. Cieszę się, że czujesz się dobrze i że uporządkowałaś swoje życie. Napisałem o pewnych prawidłowościach. Jeżeli Ty się od nich uwolniłaś to składam serdeczne gratulacje. Wszakże, zastanowiłbym się czy nie jest to racjonalizacja, o której pisałem.

Co do błędnej odmiany, to dziękuję za zwrócenie uwagi, człowiek uczy się przez całe życie. Zresztą wydaje mi się, że robię znacznie więcej błędów. :)

Naiwna71 - Czw 05 Cze, 2014 14:07

Ja też lubię SAMOŚĆ każdy z nas jej potrzebuje ,mój partner tez jej potrzebował ale ja przez te swoje klapki na oczach i chorą wyobraźnię nie zauważałam tego .Dopiero teraz dzięki waszym postom Kochani i własnym przemyśleniom dotarło to do mnie.,oczywiście za późno.Mąż wielokrotnie namawiał mnie żebym od dawna zaczęła pisać na forum , ale nie ja twierdziłam ze nie mam potrzeby.Widocznie On patrząc na mnie ze swojej perspektywy dostrzegł coś czego ja nie chciałam dostrzec jak zwykle moje musiało być na wierzchu.On tak dzielnie walczył ze swoim uzależnieniem i teraz wiem że ja wtedy powinnam zrobić to samo ze swoim współuzależnieniem Mąż mi powiedział że gdybym to wtedy zrobiła to nie bylibyśmy w takiej sytuacji w jakiej jesteśmy teraz i ma całkowitą rację.Wiecie pomaga takie pisanie a ja głupia tak się przed tym broniłam :klotnia:
Klara - Czw 05 Cze, 2014 16:01

Naiwna71 napisał/a:
dotarło to do mnie.,oczywiście za późno

Beatko, nigdy nie jest za późno, na zmianę SWOJEGO życia na lepsze.
Ta współuzależnieniowa nadkontrola i przymus panowania nad życiem (nie tylko swoim) są bardzo wyczerpujące, ale bardzo trudne do opanowania.
Ja ćwiczyłam sobie oddzielenie się od męża powtarzaniem sobie zdania: "Oddziel się od niego".
Podświadomość tak jakoś działa, że w końcu skłoniłam sama siebie do życia tylko własnymi sprawami. Męża zostawiłam z jego problemami, chociaż cały czas mieszkaliśmy w jednym domu. On akurat był czynnym alkoholikiem, ale mój problem i tak był bardzo podobny do Twojego obecnie.
Wyobrażałam sobie, że zostałam sama i muszę sobie sama radzić. To mi bardzo pomogło w poprawie jakości życia.
Spróbuj, może się uda! :pocieszacz:

Halibut - Czw 05 Cze, 2014 19:33

Klara napisał/a:
Halibut napisał/a:
wydaje mi się, że robię znacznie więcej błędów

Zgadza się. Ten był najmniej rażący z tych, które u Ciebie widziałam :bezradny:


No... to oboje zgadzamy się z tym, że zdarzają mi się błędy w pisowni słów, czy też w ich odmianie. Przyznam jednak szczerze, że bardziej bym się cieszył gdybyś odniosła się do meritum mojej wypowiedzi niż do jej ortografii. Ale, jak to się mówi, nic nie dzieje się przypadkiem.

Klara - Czw 05 Cze, 2014 19:41

Halibut napisał/a:
bardziej bym się cieszył gdybyś odniosła się do meritum mojej wypowiedzi

Odniosłam się przecież w poprzednim poście, po czym mi pogratulowałeś, ale nie podziękowałam, bowiem wyczułam "przekąs".
Ja rozumiem, że czynnemu alkoholikowi trudno zrozumieć, jaką ulgą jest uwolnienie się od (innego) czynnego alkoholika, więc nie chciałam tego podkreślać, jednak właśnie mnie do tego zmusiłeś :bezradny:
Czy racjonalizuję? Bo ja wiem? Nie mnie to oceniać. W każdym razie zupełnie sobie tego nie uświadamiam.

Halibut - Czw 05 Cze, 2014 21:17

Klaro, zarzuciłaś mi, że robię błędy w pisowni.
Potem, że jestem alkoholikiem, do tego czynnym.
Pewnie dalej zarzucisz mi, że śmierdzą mi skarpetki.
a w końcu, że jestem semitą, komunistą albo cyklistą.
No cóż, to się nazywa siłą argumentów. :)

Halibut - Czw 05 Cze, 2014 21:25

A oto Twoje odniesienie do meritum:
Klara napisał/a:
Po latach zmuszania mnie do tego jak piszesz Hali, wyrzekania się czegoś, bo ktoś miał inne cele, po latach starań o "głębokie emocjonalne połączenie" otrzymywałam tylko ochłapy, a oczekiwania w stosunku do mnie były niewspółmiernie wysokie w porównaniu z tym, co mi dawano; gdy splot wydarzeń uwolnił mnie od ciążącego garba, poczułam się wolna i swobodna. Poczułam się SAMA, ale nie samotna.
Nikomu już nie pozwolę zakłócić tej SAMOŚCI, a i cały mój dotychczasowy ból egzystencjalny gdzieś się podział.
Ni ma.....

Mimo najlepszych chęci, trudno przymknąć oko na subiektywizm i nie zagojone rany. Które oddalają od możliwości obiektywnego i spokojnego spojrzenia na problem do którego się odniosłaś. Nie chciałem żebyś krzyczała, oczekiwałem wyważonej odpowiedzi, :)

Naiwna71 - Pią 06 Cze, 2014 05:36

Halibut napisał/a:
jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest głębokie emocjonalne połączenie się z drugim człowiekiem.

Halibut to bardzo mądre zdanie każdy z nas a przynajmniej większość tego potrzebuje SAMOŚĆ jest potrzebna ale z samą ŚAMOŚCIĄ według mnie nie można być szczęśliwym ,bo jesteśmy tak stworzeni że potrzebujemy drugiego człowieka aby dzielić radości i smutki i wspierać się w trudnych chwilach .Nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać bo różni ludzie mają różne poglądy na życie .Ja napisałam to co odczuwam i myślę :mysli:

Klara - Pią 06 Cze, 2014 06:59

Naiwna71 napisał/a:
jesteśmy tak stworzeni że potrzebujemy drugiego człowieka aby dzielić radości i smutki i wspierać się w trudnych chwilach

Problem polega na tym, że ten drugi człowiek powinien również tego chcieć.
Nie da się zmusić drugiego do bliskości :bezradny:

Halibut napisał/a:
zarzuciłaś mi, że robię błędy w pisowni.

Grzecznie zwróciłam uwagę na jeden, a Ty sam sprowokowałeś mnie do potwierdzenia, że robisz ich więcej.
Halibut napisał/a:
trudno przymknąć oko na subiektywizm i nie zagojone rany.

Nie da się uniknąć subiektywizmu, kiedy pisze się o sobie.
Rany - hmmm... każdy coś tam w środku miewa. Ważne jest to, jak sobie z tym radzi.
Sądzisz, że intelektualizowanie i uogólnienia, którymi operujesz dla wprawnego oka nie są sygnałem, że jesteś Halibutem, który rozpaczliwie miota się w pułapce w którą wpadł?

Naiwna71 - Pią 06 Cze, 2014 19:53

Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty i nie żałuję że się odważyłam i będę kontynuować te wizyty :)
fairy - Pią 06 Cze, 2014 20:17

:brawo:
Słoneczko - Pią 06 Cze, 2014 20:22

Naiwna71 napisał/a:
Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty
Przeczytałam ten wątek i gratuluję. Wiem jak trudno jest zrobić pierwszy krok, przełamać siebie. :tak: Tak trzymaj, powolutku zniwelują się cechy wspól... :okok:
pietruszka - Pią 06 Cze, 2014 20:31

Gratuluję :brawo:
rufio - Pią 06 Cze, 2014 21:07

:mysli:
Duszek - Pią 06 Cze, 2014 21:30

:okok:
Klara - Sob 07 Cze, 2014 07:04

Naiwna71 napisał/a:
Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty

To najlepsza rzecz, jaką w ostatnim czasie dla siebie zrobiłaś :okok:

milutka - Nie 08 Cze, 2014 07:02

Naiwna71 napisał/a:
Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty i nie żałuję że się odważyłam i będę kontynuować te wizyty
cieszę się razem z Tobą bo wiem ,że Warto :brawo: :buziak:
Jacek - Nie 08 Cze, 2014 11:03

Naiwna71 napisał/a:
Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty i nie żałuję że się odważyłam i będę kontynuować te wizyty :)

super :okok:

margo - Nie 08 Cze, 2014 12:19

Naiwna71 napisał/a:
Byłam dziś na pierwszej wizycie u terapeuty i nie żałuję że się odważyłam i będę kontynuować te wizyty


super :)

smokooka - Nie 08 Cze, 2014 14:30

no to bardzo dobrze! :okok:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group