To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Ja chcę tylko normalności

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 20:31
Temat postu: Ja chcę tylko normalności
cześć. mam na imię Ola...i w zasadzie nie wiem od czego zacząć...kwestia chyba wypisania się, uwolnienie emocji i myśli kłębiących się wgłowie...całego zwątpienia, stracu i niepewności...i znalezienia jakiegokolwiek wsparcia, rady, pmocy...
mój mąz jest alkoholikiem...tylko że zaprzecza temu i nie wiem co ztym zrobić...jak żyć...młody człowiek 30letni w ciągu ostatnich kilku lat pogrąza się coraz bardziej...klilka lat temu, gdy zamieszkaliśmy razem i pracował w biurze upijał się piwem...zaczynał w piątek, bo weekend i trzeba się wyluzować, bo praca nudna, bo szefostwo takie a nie inne, bo nie ma kontaktu z innymi luźmi...pił przez cały weekend, w poniedziałek wlókł się do przcy, zktórej się zwalniał i dopiero w poniedziałek zaczynał naprawdę pracować...w zeszłym roku zmienił pracę...praca domowo-jeżdżaca...sam decyduje dokąd jedzie, z kim się spotyka, kiedy pr\acuje w domu...w związku z tym że praca z samochodem, myśłałam, że będzie lepiej...jest gorej i to coraz gorzej...z piwa przeszdł na wódkę...wypracował sobie 2 tygodniowy system pracy...tydzień pracuje i jest trzeźwy, tydzień pije...pije od piątku/soboty do piątku....i tydzień przerwy...gdy wracam z pracy, śpi a po szafach, szufladach znajduję puste butelki...
to stan faktyczny...teraz o mnie...kiedyś próbowałam z ym walczyć...były awantury, płacze, krzyki...tłuczenie butelek, tłuczenie szyb...histerie, spazmy, upijanie się mu na złośc...teraz jest mi wszystko jedno...wiem, kiedy będzie pijany i w zasadzie zupełnie mnie to nie obchodzi...spływa po mnie to jak woda po kaczce...tylko czasem mi zal, bo czuję się przerażliwe samotna i pusta...nie mam partnera o jakim marzyłam, kogoś z kim mogłabym dzielić życie...mam wrażenie że wegetuję...żyję z kimś, a jednak sama...

Klara - Nie 06 Wrz, 2009 20:42

Witaj Olu!
Doskonale Cię rozumiem :pocieszacz: , bo przeszłam przez to samo.
Czy masz jakieś zainteresowania i pasje żeby je realizować i wypełnić sobie czymś uczucie samotności?
Czy słyszałaś o terapii dla rodzin alkoholików?
Albo o Al-Anon?

pterodaktyll - Nie 06 Wrz, 2009 20:46

Witaj wśród innych rozbitków, rozgość się. Może tutaj odzyskasz trochę pogody ducha. Potrafimy czasem też się śmiać :)
MartiVW - Nie 06 Wrz, 2009 20:53

Witaj na pokładzie Olu. :)
olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 20:55

to nie jest tak, że ja nie potrafię zyć. żyję, tylko że obok i tylko czasem razem.staram się jak mogę wyłączyć z tego co się dzieje w domu...doskonale wiem, że mam problem, i to przede wszyskim nie problem w domu, tylko problem ze sobą...nie mam odwagi odejśc ale też nie mam czasem siły żyć razem...tak jak dziś...nad terapią myślałam...tylko w jaki sposób terapia pomoże mnie? skoro nie mam żadnego wpływu na nic, nigdy nie miałam i jak podejrzewam nigdy mieć nie będę? poczytała trochę o twardej miłości...nieświadomie stosowałam...nie mam żadnego wsparcia z zewnątrz...wszyscy wiedzą, nikt nic nie robi, bo przecież wojtek taki fajny i to ja jestem ta złą jedzą, co czepia się o wszystko..
Klara - Nie 06 Wrz, 2009 21:04

olimpijka napisał/a:
nad terapią myślałam...tylko w jaki sposób terapia pomoże mnie?

Dowiesz się o chorobie alkoholowej, jej wpływie na Ciebie i o tym jak sobie z tym radzić. Może żyć obok, a może odejść...
olimpijka napisał/a:
nie mam żadnego wpływu na nic

... bo wpływ możesz mieć tylko na siebie i na to, co TY robisz!

Jacek - Nie 06 Wrz, 2009 21:06

cześć Aleksandro
ale ładne imię :) mamy już tu jedną Ole
olimpijka napisał/a:
znalezienia jakiegokolwiek wsparcia, rady, pmocy...

Oluś powoli,bo tego i tak się nie da szybko,od tak pstryk i nie ma
za chwilkę będziesz zasypana wsparciami,pomysłami i takie tam
a Ty ze spokojem i z przemyśleniem będziesz przebierać
z tego co opisujesz to jedyne wyjście go olać i zostawić
i to może się okazać jedyny sposób aby zaczął myśleć nad trzeźwieniem

evita - Nie 06 Wrz, 2009 21:06

Witaj Olu !!! czytam co piszesz i jakbym czytała swój życiorys :( jak widzisz więc nie jesteś sama w swoim problemie choć każdej z nas się wydaje, że gorzej niż u mnie już być nie może !
ja tu jestem od dwóch tygodni ! dzięki temu forum zaliczyłam już wizytę u psychologa, prawnika a jutro idę do terapeuty ! a nie tak dawno zaklinałam się, że w życiu tego nie zrobię ;) nie łam się sama ze swoimi problemami, pisz tu wszystko bo co z serca to i z duszy a łatwiej dojdziesz do ładu sama z sobą !!!

i uśmiechnij się troszkę :pocieszacz:

Klara - Nie 06 Wrz, 2009 21:09

Jednak pójdę za ciosem i tak na wszelki wypadek - adresy ośrodków w których możesz skorzystać z terapii: http://www.ipz.edu.pl/ind...&id=167&lang=pl
Jacek - Nie 06 Wrz, 2009 21:13

evita napisał/a:
ja tu jestem od dwóch tygodni

no proszę nie poznaję koleżanki
a tak niedawno jaszcze skulona w kąciku i roztrzęsiona

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 21:13

nad odejściem zastanawiłam się nie raz...tylko że jest kilka ale...odeszałabym, ale:
- jeszcze go kocham
- boję się samotności, bo choć sprawiam na zewnątrz wrażenie bardzo silnej i stanowczej, to jednak nie potrafię zyć bez mężczyzny (wiem że to żalosne, ale niesty to fakt)
- bo dojrzałam do tego żeby mieć dziecko, a w moim wieku szukanie ojca może trochę potrwać...i tu pojawai się kolejny problem, czy skazywać dziecko na życie z takim ojcem, czy po prostu wyrzec się macierzyństwa
- bo przez ostatnie lata nauczyłam się wygodnie życ...jestem samowystarczalna, ale nie ukrywajmy że standart życie po rozejściu byłby nie ten...

powiedzcie mi jak to jest możliwe, że wszyscy wiedzą i każdy ignoruje problem? nikt nic nie powie, nie zareaguje?

Halibut - Nie 06 Wrz, 2009 21:17

olimpijka napisał/a:
wiem, kiedy będzie pijany i w zasadzie zupełnie mnie to nie obchodzi...spływa po mnie to jak woda po kaczce...tylko czasem mi zal, bo czuję się przerażliwe samotna i pusta...nie mam partnera o jakim marzyłam, kogoś z kim mogłabym dzielić życie...mam wrażenie że wegetuję...żyję z kimś, a jednak sama...


No... to już wszystko wiesz, marzenia prysły, świadomość osiągnęłaś, pora zacząć nowe życie... Małe pytanko z mężem rozmawiałeś ciekaw jestem co on czuje?

Klara - Nie 06 Wrz, 2009 21:21

olimpijka napisał/a:
jestem samowystarczalna, ale nie ukrywajmy że standart życie po rozejściu byłby nie ten..

Czy wiesz, że choroba alkoholowa ma charakter progresywny i że sytuacja z czasem się pogarsza? Także finansowa?
olimpijka napisał/a:
każdy ignoruje problem? nikt nic nie powie, nie zareaguje?

Czasami momentem zwrotnym bywa rozmowa z szefem alkoholika, który stawia ultimatum, jednak musi to być mądry szef, więc nie jest to wyjście uniwersalne.
olimpijka napisał/a:
czy skazywać dziecko na życie z takim ojcem

Na Twoim miejscu (oczywiście przy obecnej mojej wiedzy) nie robiłabym tego dziecku.

Jacek - Nie 06 Wrz, 2009 21:21

olimpijka napisał/a:
nad odejściem zastanawiłam się nie raz...tylko że jest kilka ale...odeszałabym, ale:
- jeszcze go kocham
- boję się samotności,

moja droga wiem co mówię ,jestem tego żywym przykładem
odejść nie znaczy nie być razem
u mnie tak było na obietnice o odejściu nie reagowałem
jak dostałem papier na sprawę rozwodową,zareagowałem natychmiastowo
to mnie otwarło oczy
rozwodu nie dostała ,jesteśmy razem,a co ważne ,ja nie pije :)

evita - Nie 06 Wrz, 2009 21:29

olimpijka napisał/a:

- bo dojrzałam do tego żeby mieć dziecko, a w moim wieku szukanie ojca może trochę potrwać...i tu pojawai się kolejny problem, czy skazywać dziecko na życie z takim ojcem, czy po prostu wyrzec się macierzyństwa


Olu nigdy w życiu !!! Dziecko nie jest lekarstwem na alkoholizm i nie łudź się, że z tego powodu coś się zmieni ! Ja mam trójkę dzieci i przy każdym kolejnym myślałam, że teraz będzie lepiej a wiesz jak jest ? dopiero teraz uświadomiłam sobie, jaką ja im krzywdę zrobiłam cego sobie nigdy przenigdy nie wybaczę !!!! :beczy:

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 21:30

rozmawiałam nie raz...wyrzuciłam z domu 2 razy, sama się wyprowadziłam raz nie mówiąc ani słowa...raczej nie pomogło...w zależności od sytuacji ona albo widzi problem, alboe go nie widzi...kiedyś nie widział bo piwo to przecież nie alkohol...to cytat, nie moje przekonanie...
teraz nie rozmawiam, bo szkoda mi słow i nerwów i własnego zdrowia psychicznego...

w pracy nie wima jak się układa...praca jest specyficzna...tak jak pisałam stacjonarno-rozjazdowa...nie typowo biurowa...rana załatwia wszystkie sprawy telefonicznie i dalej pije...aczkolwiek znalazłam paragon z wódką już z godz 7:07...szefostwa nie znam i nie mam żadnego kontaktu...zreszą mąz w firmie ma raczej ugruntowaną mocną pozycję, przynajmniej jak na razie.

co do dziecka... szybko raczej się nie pojawi....ze względu właśnie jak podejrzewam na alkoholizm...parametry nasienia pogorszyły się w ciągu pól roku tak bardzo że na miesiąc lipiec specjaliści dawali sanse tylko na in vitro...myślałam że wyniki badań troche wstrząsnąl...nie wstrząsnęły...tera powinny być kolejne badania...ajk tylko zacznie się ten tydzień wspomnanej abstynencji...

czytałam o osiągnięciu dna...tylko czym jest to dno?

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 21:31

evita,
ja nie traktuję dziecka jako lekarstwa na alkoholizm, broń Boże...to jest po prostu potrzeba wynikająca ze mnie.

pterodaktyll - Nie 06 Wrz, 2009 21:32

olimpijka napisał/a:
czytałam o osiągnięciu dna...tylko czym jest to dno?

Każdy z nas ma swoje i każde jest inne :(

Flandria - Nie 06 Wrz, 2009 21:35

Witaj Olimpijko :)
olimpijka napisał/a:
boję się samotności, bo choć sprawiam na zewnątrz wrażenie bardzo silnej i stanowczej, to jednak nie potrafię zyć bez mężczyzny (wiem że to żalosne, ale niesty to fakt)

a teraz nie jesteś samotna ? pomyśl - odchodząc masz szanse kogoś spotkać, teraz, o ile nie stanie się cud, skazujesz się na samotność do końca życia ... :/

olimpijka napisał/a:
- bo dojrzałam do tego żeby mieć dziecko, a w moim wieku szukanie ojca może trochę potrwać...i tu pojawai się kolejny problem, czy skazywać dziecko na życie z takim ojcem, czy po prostu wyrzec się macierzyństwa

jako DDA czyli córka alkoholika nie polecam :/ to patologia :/

cokolwiek postanowisz, życzę powodzenia :)

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 21:38

bo ja bym bardzo chętnie pomogła osiągnąć to dno...czasem wręcz przycisnęłabym głowe do tego dna i dłużej przytrzymała...
choroba? w styczniu jak zapił 9 dni, wylądował na ostrym dyżurze, jakieś kłopoty z żołądkiem
wyprzucenie z domu? nie działa
moja wyprowadzka? też nie
moje picie? też nie
moje ataki bulimii? też nie
moja obojętnośc? też nie
co jeszcze zostało? pozew o rozwód? zdrada ujawniona?

Jacek - Nie 06 Wrz, 2009 21:38

olimpijka napisał/a:
czytałam o osiągnięciu dna...tylko czym jest to dno?

osiągnięcie dna, to jest to co opisujesz
z tym że wszyscy w okuł to widzą a do męża to nie dociera
a jak dotrze to zrozumie i wtedy to sam nazwie byłem na dnie

Jagna - Nie 06 Wrz, 2009 21:38

olimpijka napisał/a:
czytałam o osiągnięciu dna...tylko czym jest to dno?


Witaj Olu na forum :)

Dla każdego indywidulane, jest czymś innym.
Czymś co dotyka tak mocno, że osoba chora robi odwrót, chce zmienić swą beznadziejną sytuację, chcę przestać pić, coś zmieniać.
Dla jednych bedzie to utrata pracy, prawa jazdy, rodziny, dla innych bezsens zycia, proba samobójcza- jak dla mnie :|
Ja też panicznie bałam się odejść od męża, który wciąż pije. Sama jestem trzeźwiejącą alkoholiczką. Trwało to u mnie długo, zbyt długo, ale zdecydowałam. Rozwód.
<Miałam kiedyś podobne dylematy, jak Ty dzisiaj- względy materialne- jak sobie poradzę, samotność, mieszkanie... A jednak nie ma rzeczy niemożliwych, dla mnie ważniejsze jest teraz samo życie, spokojne, szczęśliwe , chociaż może skromniejsze na dzisiaj, ale nie jest źle poradzę sobie, jestem przekonana :)
Pozdrawiam cieplutko! :)

Jacek - Nie 06 Wrz, 2009 21:45

olimpijka napisał/a:
bo ja bym bardzo chętnie pomogła osiągnąć to dno...czasem wręcz przycisnęłabym głowe do tego dna

to możesz śmiało nazwać przyciśnięciem
olimpijka napisał/a:
pozew o rozwód?

a jak i to nie pomoże ,to ratuj siebie dla samej siebie
a to co tu opisujesz
Cytat:
wyprzucenie z domu? nie działa?
moja wyprowadzka? też nie
moje ataki bulimii? też nie
moja obojętnośc? też nie

to ja bym się zastanowił nad ratowaniem siebie ,bo po co ci taki chłop co i tak go nie ma

Jagna - Nie 06 Wrz, 2009 21:45

olimpijka napisał/a:
wyprzucenie z domu? nie działa?
moja wyprowadzka? też nie
moje picie? też nie
moje ataki bulimii? też nie
moja obojętnośc? też nie
co jeszcze zostało? pozew o rozwód? zdrada ujawniona?


A wiesz dlaczego nie działa? :)

Nie działa, bo nie jestes konsekwentna. Jak wyrzucasz, nie pozwól na powrót, chyba ze zrobi terapie i nie bedzie pil, jak straszysz rozwodem- to złóż pozew! Samo straszenie to girka znana doskonale alkoholikowi, my wiemy ze to tylko straszaki. Ja mówie to jako alkoholiczka. KONSEKWENCJA< wytrwałość, dotrzymywanie słowa.

olimpijka - Nie 06 Wrz, 2009 21:48

ha! znaczenie słowa konsekwencja to ja znam :D tylko skąd wziąść siłe, samozaparcie żeby wytrwać w decyzji? bo tu już nawet nie chodzi o wiarę w jakiekolwiek zapewnienia...wiara uleciała szmat czasu temu...
Flandria - Nie 06 Wrz, 2009 21:49

olimpijka napisał/a:
moje picie? też nie
moje ataki bulimii? też nie

8|
olimpijka napisał/a:
tylko skąd wziąść siłe, samozaparcie żeby wytrwać w decyzji?

zgłoś się jak najszybciej na terapię

Borus - Nie 06 Wrz, 2009 22:35

Witaj Olu!
Pewnie więcej mogłaby Ci doradzić moja ex żona, ponieważ ja jestem akurat tą drugą stroną. Wszystkie środki i sposoby, które opisujesz, Ona też stosowała i co? I nic!!!!! Chlałem dalej! Tak samo jak Twój! Tydzień na tydzień! Aż w końcu mnie olała! Do tego doszedł wypadek samochodem (na szczęście rozwaliłem tylko siebie i auto). Straciłem prawie wszystko. To było moje dno! Odbiłem się, ale to już inna historia...
Na razie myśl o sobie, bo jemu nikt i nic nie pomoże, o ile sam tego nie będzie chciał!
Wytrwałości!

stiff - Nie 06 Wrz, 2009 22:45

Witaj Ola... :)
Tyle pytań i tyle rożnych odpowiedzi, ale to tylko Ty możesz zdecydować
czy chcesz dalej to ciągnąc w tym kształcie, bo wpływu na partnera nie masz
i wygląda na to, ze nie będziesz miała... :roll:
Złudzeniami i nadzieja żyć sie nie da...

yuraa - Pon 07 Wrz, 2009 08:37

hej Olimpijko

czytam Twoja opowieść i widze że niczym się nie różni od tysięcy podobnych,
charakterystyczny brak wiary w możliwośc zmiany na lepsze.
a zmiana jest możliwa,i są tu zywe przykłady.
to Ty musisz podjąć decyzję,

evita - Pon 07 Wrz, 2009 08:41

Jagna napisał/a:
jak straszysz rozwodem- to złóż pozew!


zacznij choć może od małego kroczku i złóż pozew o separację ? ja też właśnie jestem na tym etapie i uwierz mi że pomimo tego, że już zrobiłam ten krok i brnę w tym dalej w moim umyśle nadal jest wiele wątpliwości i obaw ale zaufałam tym co bez dwóch zdań wiedzą lepiej jak powinnam postąpić więc pcham się nadal do przodu w tych moich postanowieniach :)

yuraa - Pon 07 Wrz, 2009 08:48

ja tak krótko przed armagedonem forumowym napisałem pytanie, byc może umknęło i nikt nie przeczytał. nie tam żebym odpowiedzi oczekiwał z zainteresowaniem, ot pod rozwagę.
więc powtarzam pytanie:

co jest głownym celem wszystkich tych działań???
1. spowodowanie trwałej abstynencji męża i dalsze szczęsliwe pożycie małżeńskie
2. uwolnienie się od pijaka na stałe

Wiedźma - Pon 07 Wrz, 2009 10:02

olimpijka napisał/a:
rozmawiałam nie raz...wyrzuciłam z domu 2 razy, sama się wyprowadziłam raz nie mówiąc ani słowa...raczej nie pomogło.

olimpijka napisał/a:
wyprzucenie z domu? nie działa
moja wyprowadzka? też nie
moje picie? też nie
moje ataki bulimii? też nie
moja obojętnośc? też nie
co jeszcze zostało? pozew o rozwód? zdrada ujawniona?

Witaj Olimpijko.
To wszystko co powyżej miałoby szanse zadziałać,
gdyby było przeprowadzone serio od początku do końca
(no może jedynie z tą bulimią nie bardzo wiem o co miało chodzić,
a z Twoim piciem to chyba miał być kiepski szantaż...? :roll: )
Tymczasem Ty nauczyłaś męża, że nie wyrzucisz go z domu, nie odejdziesz od niego,
że nie poniesie on żadnych konsekwencji swojego picia...
On po prostu nie wierzy, że jesteś zdolna do jakiegoś radykalnego posunięcia,
bo sama mu pokazałaś, że nie jesteś.
Nie obawia się Twoich pomysłów, bo wie, że żadnego nie doprowadzisz do końca:
odchodzisz - wracasz, wypędzasz go - przyjmujesz spowrotem... itd...
No i kpi sobie z Ciebie w żywe oczy. A nie pomyślałaś sobie, że chciałabyś zobaczyć jego minę,
kiedy naprawdę wyląduje na ulicy (albo u mamusi) z kwitem rozwodowym w garści?
Wiem wiem - nie o Twoją satysfakcję tu chodzi, tym niemniej taki zimny prysznic przydałby się Wam obojgu -
jemu dla otrzeźwienia, Tobie - dla odzyskania wiary we własne siły.

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 10:37

yuraa napisał/a:
1. spowodowanie trwałej abstynencji męża i dalsze szczęsliwe pożycie małżeńskie
2. uwolnienie się od pijaka na stałe

ewcia napisał/a:
Yurra a gdzie pytanie o miłość i szacunek?

ja powiem tak,gdy żona wniosła o rozwód ,to mnie otwarło oczy i rozum na trzeźwe myślenie
a ten rozwód to nie był na tak sobie,a na szczery rozpad małżeński
jednak stało się inaczej ,bo mnie Jackowi alkoholikowi ten rozwód otwarł oczy ,na które przewidziałem co się ze mną dzieje w jakim bagnie się babram
i spowodował że Jacek alkoholik zaczął trzeźwo myśleć
a więc nie dałem zgody na rozwód ,i wcale nie miałem pretensji że wogle go żona wniosła
wręcz zrozumiałem że miała rację,że to było jedyne wyjście abym zrozumiał co zemną robi alkohol
i przez ten długi czas mego chlania nie zrobiłem dla rodziny tyle co w tej małej sekundzie
w sekundzie w której z papierkiem o rozwód w ręku,zadecydowałem Jacek co się z tobą dzieje ,trzas trzeźwieć i choć to co się działo po tej sekundzie aż do dziś,to właśnie zawdzięczam tej małej ilości czasu,w jakiej padła ta decyzja
Ewciu ta decyzja również świadczyła o miłości i szacunku,dla siebie,dla rodziny i wszystkiego co mnie otaczało
Jurku nie wiem czy takiej odpowiedzi oczekiwałeś,ale dopowiem jeszcze że punkt 2) był pierwszy u mnie,aby mógł zadebiutować punkt 1)

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 15:31

Olimpijko!!! A coś się tak uparła ratować ten toksyczny związek? Na początek zadaj sobie podstawowe pytanie- po jaką cholerę właściwie jest Ci potrzebny? Czy naprawdę nie potrafisz znaleźć innej alternatywy? Zapewniam Cię, że ona istnieje tylko Ty jej dzisiaj jeszcze nie widzisz. Zadbaj o siebie i nie oglądaj się za siebie. Patrz do przodu a nie zastanawiaj się co zrobić żeby wróciło "stare". Dobrych wyborów życzę, jak mawia nieoceniony nasz kolega- Stiff.
pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 15:36

ewcia napisał/a:
gdzie pytanie o miłość i szacunek?

Ewcia! Najczęściej w związkach partnerskich a nie małżeńskich.

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 18:55

napisałam się, cholera i mi zeżarło... nie powtórzę bo słowotok, ten z serca minał...i nawet łzy mi wyschły...

yuraa...widzisz? zadałeś dobre pytanie... ja na chwilę obecną nie wiem, rozumiesz? gdzieś głeboko tli się jeszcze jakieś uczucie... i pewnie, w tym swoim małym móżdzku wyobrażam sobie że to pierwsze jest możliwe i nawet leciutko w to wierzę, i ta wiara to są zgniłe szczątki tej wiary sprzed kilku lat w jego wszystkie zapewnienia...

doskonale wiem, że druga opcja jest znacznie lepsza dla mojego życia psychicznego i emocjonalnego, i że po ostreym szoku dojdę do siebie i zacznę życ sama na nowo...

tylko że sama nie umiem podjąć decyzji...i nie zwykłej decyzji, a konsekwentnej decyzji...i cały czas liczę że mi ktoś pomoże, popchnie, nakaże, kopnie w d**ę jak zacznę się wycofywać...i wiem, że nikt mi nie pomoże bo to ma wyjśc ze mnie.

Klara - Pon 07 Wrz, 2009 19:03

olimpijka napisał/a:
cały czas liczę że mi ktoś pomoże, popchnie, nakaże, kopnie w d**ę jak zacznę się wycofywać

Powoli dziewczyno!
Przygotuj się psychicznie, przemyśl wszystko, zapewnij zaplecze, a przede wszystkim IDŹ NA TERAPIĘ.....
Stopniowo wszystko Ci się wyklaruje :tak:

evita - Pon 07 Wrz, 2009 19:12

olimpijka napisał/a:
napisałam się, cholera i mi zeżarło... nie powtórzę bo słowotok, ten z serca minał...i nawet łzy mi wyschły...


Olu jak będziesz robić cofnij, cofnij, itd to w końcu trafisz znowu na to co napisałaś :)

evita - Pon 07 Wrz, 2009 19:13

olimpijka napisał/a:
i cały czas liczę że mi ktoś pomoże, popchnie, nakaże, kopnie w d**ę jak zacznę się wycofywać...i wiem, że nikt mi nie pomoże bo to ma wyjśc ze mnie.


rozumiem cię ... nie chciałabyś oddać komuś w ręce swoje życie i odebrać jak już będzie ładnie poukładane ?

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 19:29

wiesz evita? nie... ale chciałabym żeby ktoś nade mną z batem stał i jak tylko się zawaham to nad łbem trzaskał tak na postrach...
pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 20:01

olimpijka napisał/a:
chciałabym żeby ktoś nade mną z batem stał

Łomatko!!! Ale Ty jesteś normalnie masochistka psychiczna. Naprawdę sprawia Ci taką przyjemność katowanie samej siebie? :szok:

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 20:10

pterodaktyll napisał/a:
Ale Ty jesteś normalnie masochistka psychiczna


a owszem :) biorąc pod uwagę że nie pamiętam już stanu zwanego "szczęście"

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:12

olimpijka napisał/a:
"szczęście"


Zapewniam, o to łatwiej niż mogło by się wydawać..

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 20:15

olimpijka napisał/a:
nie pamiętam już stanu zwanego "szczęście"

Szczęściu trzeba czasem pomóc. Samo raczej nie przyjdzie.

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:18

pterodaktyll napisał/a:
Samo raczej nie przyjdzie.


Częściej samo przychodzi niż na zawołanie.

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 20:19

Cytat:
Częściej samo przychodzi niż na zawołanie.

Szczęściu trzeba pomóc i będę się przy tym upierał :mgreen:

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:24

No dobra Daktyl - ty mu pomagasz i co, możesz zaliczyć się do szczęśliwych…
olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 20:24

Halibut napisał/a:
Zapewniam, o to łatwiej niż mogło by się wydawać..


właśnie o tym był post, który mi zeżarło...nie czułam się szczęsliwa od wielu lat...wiem że nie jest to stan permanenty (aczkowiek kiedyś się zdarzył, dawno temu z innym człowiekiem)...zazwyczaj to był ułamek sekundy kiedy cieszyłam się z tego że żyję każda komórką ciała, każdym porem na skórze...pózniej było tak, że nawet jak wiedziałam że powinnam być szczęsliwa, to gdzieś w głębi był jakiś cień, który nie pozawalał odczuwać tego tak...brakuje mi słowa... teraz nie ma już nic...tak jakby wszelkie odczuwanie Dobra (nie dobra, a Dobra) było zablokowane całkowicie...

więcej jest we mnie niskich emocji...tak jak dziś...upodlić, uppokorzyć drugiego człowiek w najgorszy możliwy sposób,,,robić takie rzeczy które wiem żeby bolały,i zniszczyły wszystko.

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 20:33

Halibut napisał/a:
ty mu pomagasz i co, możesz zaliczyć się do szczęśliwych…

No pewnie że tak :)

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:35

olimpijka napisał/a:
aczkowiek kiedyś się zdarzył, dawno temu z innym człowiekiem

To żle, że potrzebni ci do szczęścia toważysze, prawdziwe i trwałe szczęście znajdziesz w sobie z dala od innych.

olimpijka napisał/a:
więcej jest we mnie niskich emocji...tak jak dziś...upodlić, uppokorzyć drugiego człowiek w najgorszy możliwy sposób,,,robić takie rzeczy które wiem żeby bolały,i zniszczyły wszystko.


To normalne kiedy człowiek jest osaczony, ranny i broczy krwią. Ale rany się wygoją, zmory prysną, a ciekawość świata nakaże wystawić głowę na promienienie słońca...

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:36

pterodaktyll napisał/a:
No pewnie że tak


A to pardonsik, nie wiedziałem.
Ale bardzo się ciesze.

Klara - Pon 07 Wrz, 2009 20:37

Cytat:
więcej jest we mnie niskich emocji...tak jak dziś...upodlić, uppokorzyć drugiego człowiek w najgorszy możliwy sposób,,,robić takie rzeczy które wiem żeby bolały,i zniszczyły wszystko.

Wiem, że to nie jest wspaniałe wyjście, ale poczytaj sobie ten artykuł: http://charaktery.eu/char...ciele-nastroju/
Może akurat coś sobie z niego weźmiesz?

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 20:37

Cytat:
Ale bardzo się ciesze.

To zupełnie tak jak ja :)

Klara - Pon 07 Wrz, 2009 20:39

Jeszcze jedno!
Polecam Ci Olu książkę Melody Beattie "Koniec współuzależnienia".

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 20:42

Halibut napisał/a:
To żle, że potrzebni ci do szczęścia toważysze, prawdziwe i trwałe szczęście znajdziesz w sobie z dala od innych.


myślę że nie jest to kwetia towarzystwa, a rprędzej braku problemu

Klara napisał/a:
poczytaj sobie ten artykuł


taaak...zakupy to jest to :)

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:43

pterodaktyll napisał/a:
To zupełnie tak jak ja


Ważne że zgadzamy sie w sprawach ważnych. :)

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 20:44

pterodaktyll napisał/a:
A coś się tak uparła ratować ten toksyczny związek? Na początek zadaj sobie podstawowe pytanie- po jaką cholerę właściwie jest Ci potrzebny?

Pteruś,przed chwilką skończyłem malować duży pokój
a na koniec października minie mnie 11 lat jak do ust nie wlewałem sobie alkoholu
więc proszę nie mów że nie warto było mojej żonie choć nie świadomie ,mnie wyciągać z alkoholizmu
nie świadomie bo szczerzę wniosła o rozwód
i moim zdaniem to najlepszy sposób ,bo albo alkoholik mądrzeje i przestaje pić
albo pije dalej, co daje samo rozwiązanie czy warto zostać z nim czy odejść

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 20:45

olimpijka napisał/a:
taaak...zakupy to jest to


Ale jaja a nie mówiłem, że uzależnienie niejedno ma imię. :)

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 20:51

Halibut napisał/a:
uzależnienie niejedno ma im


lepsze takie niż inne w moim przypadku :) to tylko pustoszy kieszeń a nie zołądek :P

Pterodaktyll napisał/a:
A coś się tak uparła ratować ten toksyczny związek? Na początek zadaj sobie podstawowe pytanie- po jaką cholerę właściwie jest Ci potrzebny?


nie uparłam się, ale jeszcze trochę chcę, bo:
1) to jest dobry człowiek - jak nie pije (trywialne, ale prawdziwe)
2) tak jak pisałam - kocham...jeszcze...

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 20:57

olimpijka napisał/a:
Jacek napisał/a:
A coś się tak uparła ratować ten toksyczny związek? Na początek zadaj sobie podstawowe pytanie- po jaką cholerę właściwie jest Ci potrzebny?

Oleńko jeśli możesz to popraw ten cytat bo ja tego pytania nie zadałem :)

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 21:02

Jacek napisał/a:
popraw ten cytat bo ja tego pytania nie zadałem

To pytatnie zadałem JA.

Halibut - Pon 07 Wrz, 2009 21:09

pterodaktyll napisał/a:
To pytatnie zadałem JA.


No proszę to sie nazywa odwaga cywilna, pełen szacun Daktyl.

Wiedźma - Pon 07 Wrz, 2009 21:10

Jacek napisał/a:
Oleńko jeśli możesz to popraw ten cytat bo ja tego pytania nie zadałem

Oleńka raczej nie może, ale ja mogłam i poprawiłam 8)

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 21:16

Wiedźma napisał/a:
poprawiłam

dzięki bardzo :skromny:

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 21:23

Jacek napisał/a:
Oleńko jeśli możesz to popraw ten cytat bo ja tego pytania nie zadałem


przepraszam, wiem, z lenistwa zacytowałam z cytatu...przyznaję się bez bicia :)

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 21:26

olimpijka napisał/a:
przepraszam,

eee tam nie przejmuj się :)
ale placuszek Cię nie minie :skromny:

Bebetka - Pon 07 Wrz, 2009 21:28

Jacek napisał/a:
ale placuszek Cię nie minie

o matko kochana Jacek rg5th67j Ty plackożerco :p

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 21:32

Bebetka napisał/a:
o matko kochana Jacek rg5th67j Ty plackożerco :p

no co???
gorzały nie piję,więc so placek z Oleńką przegryziemy :]

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 21:33

Jacek napisał/a:
placek z Oleńką przegryziemy



tylko że ja placuszkowa nie bardzo jestem :(

pterodaktyll - Pon 07 Wrz, 2009 21:34

Jacek napisał/a:
ięc so placek z Oleńką przegryziem

Siem Kmicic znalazł :wysmiewacz:

Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 21:39

olimpijka napisał/a:
tylko że ja placuszkowa nie bardzo jestem :(

och nie szkodzi ,ja zjadam za dwóch :skromny:
pterodaktyll napisał/a:
Siem Kmicic znalazł :wysmiewacz:

zawszę tam gdzie wypiekami pachnie :]

olimpijka - Pon 07 Wrz, 2009 21:42

Jacek napisał/a:
ja zjadam za dwóch


si,ę postaram...i zostanę przy schabowym:)

Kulfon - Pon 07 Wrz, 2009 21:49

Witaj Olenko,

coz ja bym Ci mogl doradzic, jako swiezo upieczony trzezwiejacy alkoholik .....
chyba jedynie to, ze kazdy decyduje o tym jak zyje ...........

Tobie moge zyczyc dobrych decyzji, dbaj o siebie,
a Twoj facet jak nie chce przestac pic, to Ty i tak go nie zmusisz,
jedyne co mozesz zrobic, to sprobowac pomoc otwozyc mu oczy - badz konsekwetna w dzialaniu, jesli sie na cos decydujesz ;)

i pamietaj, ze alkoholik to niezly manipulant i klamca - znam z doswiadczenia - do niedawna sam tak zylem

Pozdrawiam

Bebetka - Pon 07 Wrz, 2009 21:51

Jacek napisał/a:
och nie szkodzi ,ja zjadam za dwóch

tia.....raczej za wszystkich :smieje:

Kulfon - Pon 07 Wrz, 2009 21:52

a Wy jak zwykle o objadaniu sie :P
Jacek - Pon 07 Wrz, 2009 21:52

olimpijka napisał/a:
si,ę postaram...i zostanę przy schabowym:)

no,to rozumie jesteśmy umówieni :]

olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 11:58

z nowości... właśnie została złamana kolejna zasada - "tydzień picia, tydzień pracy". wychodzi na to że teraz będzie drugi tydzień picia...potem najprawdopodobniej kolejny tydzień picia, bo przecież trzeba wyjść jakoś z sobotniego wieczoru kawalerskiego, a potem będzie kolejny tydzień picia, bo jakoś trzeba wyjśc z wesela...

przynajmniej na jedzeniu zaoszczędzę.

Flandria - Wto 08 Wrz, 2009 12:44

olimpijka napisał/a:
nie uparłam się, ale jeszcze trochę chcę, bo:
1) to jest dobry człowiek - jak nie pije (trywialne, ale prawdziwe)
2) tak jak pisałam - kocham...jeszcze...


a jesteś kochana ?

ja odeszłam od kogoś, kogo kochałam nad życie, nie pił, nawet nie palił, nigdy mnie nie uderzył, był cudowny, dobry, inteligentny - mogę tu wymieniać i wymieniać ...
ale podejmował decyzje, które mnie bardzo raniły, więc w końcu odeszłam
i nie żałuję, choć lekko nie jest
z dwojga złego wolę być sama, niż z kimś kto mnie rani

yuraa - Wto 08 Wrz, 2009 12:51

i tu Ci Olu powiem że tam gdzie zaczyna się alkoholizm , kończy się wszelka logika.
równie dobrze może przestać dzis wieczorem a także w listopadzie nad ranem.

pamiętam ze serdecznie miałem dość picia no ale przecież wciąż była jakaś okazja, jacys ONI mi stawiali , polewali a ja biedny żuczek odmówić przecież nie moglem, jak to tak niehonorowo by było

olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 12:56

yuraa napisał/a:
jacys ONI mi stawiali


tylko że tu nie ma żadnych onych... on pije sam...idzie do sklepu kupuje flaszkę albo 2 i od 7 nad ranem pije sam...każy inny człowiek ma normalną pracę, która wymaga obecności na stanowisku pracy...

Flandra napisał/a:
z dwojga złego wolę być sama, niż z kimś kto mnie rani


a ja chyba do tego powoli dojrzewam...

Wiedźma - Wto 08 Wrz, 2009 13:05

olimpijka napisał/a:
właśnie została złamana kolejna zasada - "tydzień picia, tydzień pracy"

Nie dziwi nic...
Wszystkie zasady pójdą sie pieprzyć, bo alkoholizm jest chorobą postępującą i z czasem będzie coraz gorzej.
Jak pewnie zauważyłaś, Olu, już samo ustalanie zasad jest niepokojącym objawem
wskazującym na podejmowanie prób kontrolowania picia, co świadczy o tym,
że pijący zdaje sobie sprawę z problemu, choć niechętnie się do tego przyznaje nawet przed samym sobą.
Osobie bez problemu alkoholowego nie przyszłoby nawet do głowy jakieś ustalanie zasad spożywania -
nie ma takiej potrzeby po prostu, bo alkohol jej w niczym nie przeszkadza.


PS
Olu, ponieważ twój wątek został tutaj przeniesiony przez moderatorkę z Powitalni (bardzo z resztą słusznie)
proponuję zmienić mu tytuł na bardziej adekwatny do tematu.
Jeśli masz jakiś pomysł, to podaj mi go, a ja go wstawię na właściwe miejsce.

yuraa - Wto 08 Wrz, 2009 13:19

olimpijka napisał/a:
tylko że tu nie ma żadnych onych...

tak , tez doszedłem do etapu samotnego picia, nawet o 3 nad ranem szedłem do sklepu po kolejne procenty, ale zawsze sie tłumaczylem ze gdyby nie ONI to bym nie zaczął.
tylko ze oni już dawno zapomnieli że pili a ja trzy tygodnie ciągnąłem

Flandria - Wto 08 Wrz, 2009 13:20

olimpijka napisał/a:
a ja chyba do tego powoli dojrzewam...

ja nie dojrzałam do tej decyzji
po prostu coś we mnie pękło pewnego dnia i zrozumiałam, że mnie to zabija
serce wrzeszczało "zostań z nim"
w głowie pełno wyrzutów sumienia, bo w swoim odczuciu robiłam mu wielką krzywdę

z perspektywy czasu wiem, że gdybym odeszła szybciej - nie zrobiłoby to takiego spustoszenia w moim życiu
byłoby mi łatwiej się pozbierać, poukładać sobie wszystko od nowa itd
teraz muszę robić to przy pomocy terapeutów, sama jestem w zbyt dużym stopniu wypalona :/

jeśli chcesz zostać matką - zadbaj przede wszystkim o siebie, jeśli się wypalisz przy tym facecie zabraknie Ci energii na wychowanie dzieci, na troskę o nie, na ciepło
nie oddawaj tego komuś, kto tego nie zauważa, kto być może nawet tego nie chce ...

olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 13:41

Wiedźma napisał/a:
już samo ustalanie zasad jest niepokojącym objawem


to nie jest jego zsada...to jest cos co określiłam ja na podstawie obserwacji...

Wiedźma napisał/a:
proponuję zmienić mu tytuł na bardziej adekwatny do tematu.
Jeśli masz jakiś pomysł, to podaj mi go, a ja go wstawię na właściwe miejsce


daj mi chwilę, bo jakos na ten moment nic co nie jest patetyczne nie przychodzi mi do głowy...chyba że ktoś ma jakiś pomysł, to zrobimy konkurs na adekwatny, superwstrząsający, dołujący tytuł :)

yuraa napisał/a:
tylko ze oni już dawno zapomnieli że pili a ja trzy tygodnie ciągnąłem


Boże...jakie to prawdziwe

Flandra...a przy Tobie to sie poryczałam...i to w pracy

Wiedźma - Wto 08 Wrz, 2009 14:18

olimpijka napisał/a:
to nie jest jego zsada...to jest cos co określiłam ja na podstawie obserwacji...

Niewielkie to pocieszenie, a może i żadne, że ktoś obok narzuca mu normy, bo widzi, że źle się dzieje.

olimpijka napisał/a:
adekwatny, superwstrząsający, dołujący tytuł

A dlaczego dołujący? Może jednak optymistyczny? Czyżbyś już straciła wszelką nadzieję?
A może jednak to ona skłoniła Cię do napisania tutaj o swoich bolączkach?
Czy nie lepiej, aby tytuł był afirmacją Twoich oczekiwań? :roll:

yuraa - Wto 08 Wrz, 2009 14:24

jesli można cos zasugerować w temacie tytuł
olimpijka napisał/a:
.żyję z kimś, a jednak sama...
, to z pierwszego postu Oli
olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 19:20

Wiedźma napisał/a:
ktoś obok narzuca mu normy


nie narzucam norm...po prostu rejestruje rzeczywistośc...a jak widać rzeczywistość się
z mienia

Wiedźma napisał/a:
tytuł był afirmacją Twoich oczekiwań

oczekiwań...ja chcę tylko normalności. nic więcej

poza tym dzień jak co dzień...w końcu dziś dopiero wtorek

Klara - Wto 08 Wrz, 2009 19:25

olimpijka napisał/a:
ja chcę tylko normalności

... i tytuł wątku gotowy :)

Wiedźma - Wto 08 Wrz, 2009 19:29

Klara napisał/a:
olimpijka napisał/a:
ja chcę tylko normalności

... i tytuł wątku gotowy :)

Może taki być?
Czy masz coś innego?

olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 19:35

a pliz pożalsta...może być :)
Klara - Wto 08 Wrz, 2009 19:41

olimpijka napisał/a:
a pliz pożalsta...może być :)

Olu, to nie jest propozycja nie do odrzucenia, tylko taki sobie pomysł, więc może poczekaj na coś lepszego!?

olimpijka - Wto 08 Wrz, 2009 19:44

a co lepszego określi to na co czekam? chyba już nic...proste pragnienie proste słowa
Klara - Pią 11 Wrz, 2009 13:49

Olimpijko! :krzyk:
Co u Ciebie?!

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:36

dzień dobry wieczór...
hustawka...nie ukrywam, że zalogowanie tutaj i ta krótka rozmowa z wami rozwaliła mnie psychicznie totalnie...zaglądam tu co dzień i poczytyję choć się nie odzywam... poczytuję i rozsypuję się na części i ryczę bez względu na czas i okoliczności...
wychodzę do pracy, pracuję, wracam, widzę zwłoki na kanapie i chce mi się wrzeszczeć...i przez cały czas rozważam wszystkie za i wszystkie przeciw...i coraz mniej, jeśli oceniać to chłodno, jest tych przeciw...przyznam z bólem, że to jak wahadło...raz jestem w euforii, że dam radę, ze mam plan i go wypełnie, bo skoro inni dają radę, to ja też dam...bo jak ja nie dam to kto da? a czasem ogarnia mnie zwątpienie ze nie...to jest taka jedna wielka kotłowanina myśli...i wiem że sama nie dam rady...

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 18:41

olimpijka napisał/a:
wiem że sama nie dam rady...

właśnie od tego są grupy wsparcia
terapia grupowa itd

nie jesteś sama :) :pocieszacz:

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:41

(dzielę na posty, bo boję się że mi zeżre jak osatanio :) )
plan mam taki że odczekam 2 tygodnie...w zasadzie póltora...w przyszłą sobotę jest śłub mojej najbliżeszej przyjaciólki nie nie chcę jej robić przykrości swoim humorem...po weselu idę porozmawiać do najbliższego ośrodka...i prawnika który rozwodził moją koleżankę...muszę się tylko zastanowić czy chcę separacji czy od razu rozwodu...wydaje mi się że separacja najpierw wyciszy wszelkie złe emocje? a może się mylę? w każdym bądz razie rozmawiałam z dziewczyną która mieszka w drugim mieszkaniu, które wynajmujemy...zna sytuację i jest w stanie wyprowadzić się stamtąd i wprowadzić do mnie w ciągu 2 dni...nie wiem czy uda mi się wyrzucić/wyprosić wojtka z domu, ale jeśli ona się wprowadzi na 3 to chyba nie będzie miał innego wyjścia

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:43

nie będe informować o żadnych działaniach...bo to chyba nie ma sensu...postaram się prowadzić dalej takie życie jak do tej pry...mam nadzieję ze te pozwy można pozałatwiać z cicha pęk...przyjdzie pozew i do widzenia (teraz tak mówię hłe hłe hłe...za chwilę mi się zmieni :( ) dopiero potem się będe martwić jak podzielimy majątek i jak dam się utzrymać z jednej pensji
olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:46

w każdym bądż razie pije non stop od soboty, ilości alkogholu które mnie by zabiły...dziś miał być wieczór kawalerski narzeczonego tej mojej przyjaciólki...organzatorem był wojtek...podzwonił i poodwoływał, powiedział że nikomu się nie chce i nikt nie ma czasu...nie wiem jak jest prawda...czy rzeczywiście się nie chce wszystkim czy jest to tylko manipulacja...w każdym bądż razie, uważam to sku******stwo...
olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:52

kolejna rzecz która mnie doprowadziła do stanu którego nie jestem w stanie okreśłić słowem, czy to cenzuralnym czy niecenzuralnym...w jego telefonie (może mnie za to ubiczujecie/napiętnujecie/zlinczujecie - właściwe podkreśłić - ale tak- systematycznie przeglądam jego telefony żeby zorientować czy pracował w sensie dzwoniła danego dnia) znalazłam sms, do kogoś tam, w którym przekładał spotkanie podając za powód badania żony i starania o, cytując, dzidziusia...i mnie jasna krew zalała i ogarnął *ku**** maksymalny...
olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:53

i coś jeszcze miałam napisać, ale mnie wywaliło w sensie wylogowało...

przepraszam że piszę w takich częściach, ale jak rozczłonkuję to lepiej mi się mysli i łatwiej mi to wszystko ogarnąć

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 18:59

aa ..juz wiem co miałam napisać...

nie wiem po co, chociaż wiem chyba po co, jak wracam do domu robię zdjęcia leżącego...potem przeszukuję szuflady i butelkom też robię zdjęcia...podpisuję zdjęcia stosowną datą...butelki zbieram (potem gin ą bo przy sprzątaniu zawsze je znajduję) żeby zrobić zdjęcie miesięcznemu zbiorowui...i jak będę miała gorszy dzień i zacznę się łamać z decyzją o separacji to włączę sobie zdjęcia i popatrzę żeby upewnić się w swojej decyzji...poza tym jeśli ktokolwiek będzie miał pytania dlaczego? - zastosuję to jak materiał wyjaśniający

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 19:07

olimpijka napisał/a:
jak wracam do domu robię zdjęcia leżącego...potem przeszukuję szuflady i butelkom też robię zdjęcia


:shock: :shock: :shock:

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 19:09

olimpijka napisał/a:
poza tym jeśli ktokolwiek będzie miał pytania dlaczego? - zastosuję to jak materiał wyjaśniający


:shock: :shock: :shock:

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 19:10

czemu się dziwisz Hali ?

mnie się ten pomysł bardzo podoba :)

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 19:11

Flandra napisał/a:
czemu się dziwisz Hali ?


Ja chcę tylko normalności... To chyba tytuł tego tematu.

evita - Pią 11 Wrz, 2009 19:12

Olu nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo twoja historia jest podobna do wielu ! Nie wspomnę już tutaj o sobie nawet ale zaliczyłam pierwszą terapię grupową i uwierz mi, że takie dylematy jak ty przechodziła tam każda kobieta bez wyjątku ! I szkoda, że nie widziałaś ich radości jak opowiadały, że w końcu się przełamały i doprowadzają swoje życie do porządku poprzez formalności prawne. Jedne się rozwodzą inne są po separacji ale pomimo rozterek żadna z nich nie powiedziała, że żałuje !!! ja też jestem w trakcie załatwiania separacji bo na rozwód zabrakło mi siły i odwagi. Cały czas biję się z myślami ale jednocześnie wiem, że robię dobrze i będzie dobrze ;)

zaglądaj tu często i pisz dużo bo to bardzo pomaga !

nie łam się i dobrych decyzji życzę :)

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 19:19

w sensie Halibut że nie jestem normalna? a kto mi uwierzy jak nikt tego nie widzi?? a niec mnie nie wkurza, tak jak gadanie "Pewnie przesadzasz...mężczyzna musi się napić od czasu do czassu"...

ten narzecony z dzisiaj choc wspominałam o problemie nie chciał wierzyć...dopóki nie pjechał z nami w tym roku na wakacje...był gotów rękę sobie uciąć że wojtek nie wypije jego o,7 finlandii, którą przywiózł na drinki... trochę się zdziwił a ja miałam litość i ręki nie docięłam...

i tak będzie...dlaczego odchodzisz, skoro to jest taki boski chłopak...tyle zarabia, sprząta, taki trosklliwy, tak bardzo cię kocha że świata za tobą nie widzi..nie zamierzam za każdym razem tłumaczyć tym bardziej że naprawdę mam wybuchowy charkter i łatwo będę wybuchać...

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 19:21

Halibut napisał/a:
Ja chcę tylko normalności... To chyba tytuł tego tematu.


moim zdaniem ta sytuacja jest nienormalna
i nie mówię o zachowaniu Oli tylko jej męża

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 19:23

a...i nie chcę dalej walczyć o ten związek, nie mając 100% pewności powodzenia... a jak się uda nie chcę przez kolejne lata swojego życia żyć na bombie zegarowej i chodzić na paluszkaćh...i ograniczać spotkania ze znajomymi i nie napić się spokojnie piwa i stale uwazać i stersować się pytaniem, aco jeśli?? a kiedy? w du*** to mam...tak halibut. chcę normalności...tak bardzo chcę normalności, ze az mnie serce boli. i osiągnę normalność...z waszą pomocą, pomocą kogokolwiek, kto się pod rękę nawinie i będzie gotów albo podać mi pomocną dłoń albo kopnąć mnie w d**ę, albo potrząsnąc.
Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 19:24

:okok:
zuch dziewczyna :)

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 19:26

tak, Flandra...

najprawdopodobniej do jutra mi przejdzie :(

evita - Pią 11 Wrz, 2009 19:28

olimpijka napisał/a:
z waszą pomocą, pomocą kogokolwiek, kto się pod rękę nawinie i będzie gotów albo podać mi pomocną dłoń albo kopnąć mnie w d**ę, albo potrząsnąc.


ja się zobowiązuję dobrze w cztery litery kopać ;)

rufio - Pią 11 Wrz, 2009 19:33

Witaj Olu - nie witałem sie z Toba - ostatnio jestem tu nie za gesto .Ale ja nie o tem - przeczytałem to wszystko i nasunelo mi sie pare uwag
- Kochasz jego czy wspomnienie tego jakim był kiedyś ?
- Patrzysz na niego i kogo widzisz ? Takiego jakiegoś byś chciała czy takiego jakim jest ( ostatnie posty swiadcza że juz widzisz rzeczywistość ).
- Ty nie masz swojego zycia i swiata - Ty zyjesz jego powietrzem i swiatem .
- Nie myslisz o Sobie bo i kiedy ?
- Niby żyjesz sama i jestes sama a tak naprawde zawsze siedzi w Twojej głowie obraz i zapach jego !
Możę już czas tak naprawde i powaznie pomyslec o SOBIE !? Świat nie torba nie mozna się zgubic . Nie wiem jak macie staz i ile masz lat - ale ile by to nie było nigdy nie jest za późna aby odmienić barwy życie .Bo tak naprwde co Cie czeka ?Marazm i coraz wieksza dengrodelada życia - nie pisze o jego tylko o Twoim . Cały czas we łzach i szarości dnia codziennego ? Ale żeby zrobic porządek z waszym zycie - musisz zrobic porzadek ze swoim tzn
= zmienic spojrzenie na lustro aby ta babka w lustrze zaczęła sie uśmiechac =Aby spojrzenie nie było smutne i zagubione .
= Musisz zaczać myslec o Swoich potrzebach i swoich myslach .Te mysli maja byc o Tobie i przy Tobie . Masz byc dla Siebie najwazniejsza - masz byc TY TY TY a potem reszta . Jak juz o Sobie bedziesz mogła powiedzic ze jest mi z sama soba dobrze wtedy dopiero zacznij zmieniac świat - tylko zmien Siebie - Łatwo sie to mówi = trudno wykonuje - ale człowiek poleciał na ksiezyc - dlaczego TY nie mozesz byc pierwsza kobieta która tam poleci ? I co z tego ze Tiereszkowa była pierwsza ? Kto to teraz pamieta .?
Ale żeby tego dokona moja droga - zapraszam do najbliższego ośrodka i TERAPIA- TERAPIA . PROSTE ? Proste ! A jednoczesnie to moze byc dla Ciebie najtrudniejsza decyzja w Twoim życiu ! Tylko powiedz co masz do stracenia ? A co zyskania ? Pytanie jest a jaka bedzie odpowiedź ?

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 19:33

olimpijka napisał/a:
a kto mi uwierzy jak nikt tego nie widzi



Jeżeli chcesz odejść to odejdź.
Powiedz sobie mam dość i koniec.
A nie tłumacz całemu światu, że masz powody.
Bo nie musisz i tak wszyscy wiedzą, że masz.
A te zdjęcia to wyrzuć do kosza cholera Paparadsi..

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 19:35

nocoty
może będziesz mniej zła, ale to nie znaczy, że masz się poddać i odpuscić :)

sprecyzuj sobie cel, jaki chcesz osiągnąć a później puść wodze fantazji i wyobraź sobie, że ten cel został zrealizowany :) wyobraź sobie siebie szczęśliwą, jak będzie wyglądało Twoje życie ? :)
ja sobie tak wizualizuję i to dodaje mi "poweru", w trudnych chwilach wiem o co walczę i nie poddaję się tak łatwo :)

Wiedźma - Pią 11 Wrz, 2009 20:38

Halibut napisał/a:
A nie tłumacz całemu światu, że masz powody.

Całemu światu niekoniecznie, ale sądowi może będzie trzeba.
I nie oburzaj się tak, Hali, bo pomyślę, że kieruje Tobą pijacka solidarność :?

Jacek - Pią 11 Wrz, 2009 20:45

olimpijka napisał/a:
chcę normalności, ze az mnie serce boli. i osiągnę normalność..

tak Olu,zrobisz to
zrobisz to wcześniej czy później
bo widzisz to jest tak
gdy żona zostawia męża alkoholika to
1) mąż alkoholik taki przestaje pić i mądrzeje
2) mąż alkoholik nie przestaje pić i wydaje się jemu że to mądre
ale Ty i tak dojdziesz do tego że zdecydujesz się na rozstanie ,bo przyjdzie czas że będziesz mieć go dość
w tej chwili jesteś na etapie że coś jeszcze z tego coś będzie
i dlatego znalazłaś się tu na forum ,licząc na jakąś pomoc,w sensie jakiegoś cudownego środka
ale my nie jesteśmy czarodziejami, ani nie mamy takiego złotego środka
za to możemy zaoferować nasze przeżycia jakie doświadczyliśmy
doświadczenia i sytuacje jakie przeszliśmy i nam pomogły
Ty Olu możesz z nich skorzystać lub nie ,to już twój wybór
Olu powtórzę to jeszcze raz
twój mąż po twoim odejściu,przestanie pić,lub nie
ale Ty odejdziesz na pewno

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 21:07

Wiedźma napisał/a:
pomyślę, że kieruje Tobą pijacka solidarność


Solidarnoć??? - może być pijacka ale morze być też abstynędzka.
A co Wiedźmo pijakiem jestem skończonym...
A myślisz, że przez to nic nie czuje, że nie mam prawa do godności.
Dobra to ja odjechałem to ja ci daję prawo do słuszności.
Zrób mi zdjęcia jak rzygam, jak padam na mordę, jak bredzę w pijackim amoku.
I włóż je sobie do swojego pamiętnika.
To poceruje twoje dziurawe sumienie.
Upewni w słuszności decyzji.
Przyda ci w wypadku sprawy w sądzie.
A przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Choć nie wszyscy mamy równe szanse.
I nie mów mi, że z wyboru.

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 21:10

Halibut napisał/a:
Zrób mi zdjęcia jak rzygam, jak padam na mordę, jak bredzę w pijackim amoku.


co się dzieje Hali ? :?

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 21:38

Flandra napisał/a:
co się dzieje Hali ?


A co się ma dziać, to nie moja paranoja.
Nie jestem ortodoksem jak niektórzy trzeźwi.
Piszę tyko o tym, że pijak czy też alkoholik to mimo wszystko człowiek.
I suma summarum to on pierwszy zaliczy glebę.

Flandria - Pią 11 Wrz, 2009 21:50

Halibut napisał/a:
Piszę tyko o tym, że pijak czy też alkoholik to mimo wszystko człowiek.

jasne, że człowiek
i jasne, że należy mu się szacunek

Halibut napisał/a:
I suma summarum to on pierwszy zaliczy glebę.

jeśli chce zaliczyć glebę to niech zalicza - ma prawo decydować o swoim życiu
jeśli chce osiągnąć dno - czemu nie, ale chyba nie chodzi o to, żeby zabierał na to dno swoich bliskich 8|

wiesz co to jest współuzależnienie ?

Halibut napisał/a:
Jeżeli chcesz odejść to odejdź.
Powiedz sobie mam dość i koniec.

jeśli chcesz przestać pić to przestań pić
powiedz sobie mam dość i koniec

rozumiesz ?

Halibut - Pią 11 Wrz, 2009 21:59

Flandra napisał/a:
Halibut napisał/a:
Jeżeli chcesz odejść to odejdź.
Powiedz sobie mam dość i koniec.

jeśli chcesz przestać pić to przestań pić
powiedz sobie mam dość i koniec


Nie spotkałem się z tym.
Ale chyba to zrozumiałem.
Przecież to irracjonalne.
Tak samo jak picie.
Dzięki Flądro w tych kilku słowach uzmysłowiłaś mi coś ważnego.

Beniamin - Pią 11 Wrz, 2009 22:08

Flandra napisał/a:
czemu nie, ale chyba nie chodzi o to, żeby zabierał na to dno swoich bliskich


a widzisz możliwość rozdzielenia tych faktów ???

alkoholizm=krzywda bliskich mu osób ZAWSZE !!!

a nawiązując do całej reszty "mądrości" które tu czytam:

Hali pozwolisz że użyję Twoich słów

Halibut napisał/a:
że pijak czy też alkoholik to mimo wszystko człowiek


dodając ... pomagając jednemu alko, wspierasz osoby żyjące w jego cieniu

olimpijka - Pią 11 Wrz, 2009 22:26

Halibut napisał/a:
Jeżeli chcesz odejść to odejdź.
Powiedz sobie mam dość i koniec.
A nie tłumacz całemu światu, że masz powody.


sobie też muszę.każdego dnia.

Jacek napisał/a:
ale my nie jesteśmy czarodziejami, ani nie mamy takiego złotego środka
za to możemy zaoferować nasze przeżycia jakie doświadczyliśmy


to pierwsze doskonale wiem, na to drugie licżę

Jacek napisał/a:
twój mąż po twoim odejściu,przestanie pić,lub nie
ale Ty odejdziesz na pewno


to też wiem...jak zostanę to na pewno będzie pić, czyż nie? wieć wybór jest prosty
Halibut napisał/a:
Zrób mi zdjęcia jak rzygam, jak padam na mordę, jak bredzę w pijackim amoku.
I włóż je sobie do swojego pamiętnika.
To poceruje twoje dziurawe sumienie.
Upewni w słuszności decyzji.
Przyda ci w wypadku sprawy w sądzie.


wiem że post był adresowany do wiedźmy ale pozwól że odpowiem. tak, zrobię zdjęcie, tak, bo to zrobi mi lepiej. nie weim co ma wspolnego z sumieniem. ale tak, owszem, upewni mnie w słuszności decyzji. nawet nie wiesz jak bardzo upewni.

Wiedźma - Pią 11 Wrz, 2009 22:46

Halibut napisał/a:
A co Wiedźmo pijakiem jestem skończonym...
A myślisz, że przez to nic nie czuje, że nie mam prawa do godności.
Dobra to ja odjechałem to ja ci daję prawo do słuszności.
Zrób mi zdjęcia jak rzygam, jak padam na mordę, jak bredzę w pijackim amoku.
I włóż je sobie do swojego pamiętnika.
To poceruje twoje dziurawe sumienie.
Upewni w słuszności decyzji.
Przyda ci w wypadku sprawy w sądzie.

Tyle Tobie, Hali, do mojego sumienia, co mi do Twojego rzygania :|
Ja mam już za sobą i rzyganie (moje i nie moje), i sprawy w sądzie i dylematy sumienia.
Czy na zawsze - nie wiem, mam nadzieję, że tak.
Co próbujesz we mnie wzbudzić swoim wołaniem o prawo do godności?
Czy ja Ci je odbieram? Odmawiam Ci go? Ależ rzygaj sobie z godnością, co mi do tego?
Tutaj interesuje mnie prawo Olimpijki do godnego życia, bo ona próbuje coś w tym kierunku robić.
Jeśli zobaczę u Ciebie to samo - zainteresuję się także Twoim prawem do godności,
o ile będziesz sobie tego życzył...

Jacek - Pią 11 Wrz, 2009 23:16

olimpijka napisał/a:
jak zostanę to na pewno będzie pić, czyż nie? wieć wybór jest prosty

więc w czym rzecz???

Klara - Sob 12 Wrz, 2009 08:18

Olu!
olimpijka napisał/a:
(dzielę na posty, bo boję się że mi zeżre jak osatanio :) )

Jeżeli chcesz uchronić się przed "zżeraniem" postów, to podczas logowania zaznacz kwadracik przy zdaniu: Zaloguj mnie automatycznie przy każdej wizycie."
Jeżeli nie chcesz być automatycznie logowana, a piszesz dłuższy post, to przed wysłaniem zaznacz go i skopiuj, a po ponownym logowaniu wklej i wyślij, albo też po tym ponownym zalogowaniu cofnij stronę dwa razy - post powinien się znaleźć. Jednak kopiowanie jest pewniejsze :D

olimpijka napisał/a:
plan mam taki (...)

Twój plan wydaje się sensowny, szczególnie gwałtowne usunięcie męża z mieszkania może mu odebrać komfort picia.
Piszę "może", bo powinnaś brać pod uwagę to, że wstrząs może też być pretekstem do całkowitego upadku. Chodzi mi o to, żebyś była przygotowana na takie oskarżenia i wiedziała, że nie od Ciebie zależy to czy on pije, czy też nie.
Dlatego dobrze by było, żebyś nie odkładała sprawy terapii, tylko jak najszybciej zadzwoniła do ośrodka i ustaliła termin np. na tydzień po imprezie o której pisałaś, ale tak żebyś była pod opieką wtedy gdy zaczniesz wprowadzać planowane zmiany.

Trzymaj się i bądź dobrej myśli. Będzie dobrze! :okok:

Wiedźma - Sob 12 Wrz, 2009 10:22

Klara napisał/a:
żebyś była pod opieką wtedy gdy zaczniesz wprowadzać planowane zmiany.

Tak, Olimpijko.
Wtedy możesz być szczególnie narażona na manipulacje ze strony męża, a także na protesty otoczenia.
Łatwo będzie wtedy o silne emocje, o zwątpienie co do słuszności obranej drogi
Dobrze by było, żebyś wówczas miała obok siebie osoby potrafiące doprowadzić Cię do pionu.
Wsparcie może okazać się bardzo potrzebne, więc nie odwlekaj sprawy terapii.

Jacek - Sob 12 Wrz, 2009 11:51

Klara napisał/a:
żebyś była przygotowana na takie oskarżenia

ja do moich przedmówczyni dopowiem tak
jeśli będzie nie mądrym,to w takiej sytuacji tylko będzie jemu w głowie oskarżanie i dalsze picie
bo w mojej głowie,jak w ręku trzymałem papier z treścią o rozwód,to rodziła się tylko jedna myśl i słów jakich użyłem "ja już nie będę pił,ale nie odchodź"i byłem gotów to wysłowić na kolanach
i były to słowa tak szczere jakich nigdy przedtem nie użyłem
za to dziś bardzo rozważam słowa obietnic,zanim je wypowiem-"czy jestem w stanie dotrzymać sów obiecanych"

olimpijka - Sob 12 Wrz, 2009 12:00

Wiedźma napisał/a:
Ależ rzygaj sobie z godnością, co mi do tego?


abstahując od waszej słowenej utarczki...nie odmawiam godności...tylko że calkowicie się zgadzam w tym przypadku z Wiedźmą...a co z moją godnością było na urlopie, na który pojechaliśmy z parą znajomych i przez pierwszy tydzień nie robił nic innego tylko pił, włacznie z podbieraniem wspomnainego alkoholu? czy z godnością znosiłam pytania, spojrzenia, rozmowy i smród we wspolnym apartamencie?

olimpijka - Sob 12 Wrz, 2009 12:07

Klara napisał/a:
Twój plan wydaje się sensowny, szczególnie gwałtowne usunięcie męża z mieszkania może mu odebrać komfort picia.
Piszę "może", bo powinnaś brać pod uwagę to, że wstrząs może też być pretekstem do całkowitego upadku. Chodzi mi o to, żebyś była przygotowana na takie oskarżenia i wiedziała, że nie od Ciebie zależy to czy on pije, czy też nie.


w nosie mam jego komfort picia, w nosie mam wstrząs. w nosie mam oskarżenia...oskarżenia już przerabiałam, ze to ja jestem winna, bo nie jestem idealną zoną, że nie sprzątam, że nie utrzymuję porządku, że nic w domu nie robię, że nie gotuję...i że w ogóle jestem jędza i kto by mnie inny chciał... i w penym momencie się przejmowałam i starałam ze wszystkich sił żeby spełnić wszystkie oczekiwania...oczekiwania były spełnione tylko ze nic z drugiej strony nie wynikałao...

po prostu powoli dochodzę do wniosku coraz bardziej 100%, że ja nie chcę pomagać, nie chcę wyciągać pomocnej dłoni, ratować, liczyć na cud, walczyć i Bog wie jakto jeszcze nazwać. chcę zakończyć to wszystko w miarę w jak najbardziej polubowny sposób, rozejśc się, podzielić to co jest do podzielenia i iśc dalej w życie...

olimpijka - Sob 12 Wrz, 2009 12:09

Wiedźma napisał/a:
Łatwo będzie wtedy o silne emocje, o zwątpienie co do słuszności obranej drogi
Dobrze by było, żebyś wówczas miała obok siebie osoby potrafiące doprowadzić Cię do pionu.


o silne emocje łatwo jest i dziś...dzię juz jest trzeźwy...dziś jestem wściekła i się odcinam...jutro będzie trzeżwy i też będę się odcinać. przez następny tydzień też będzie trzeźwy, a ja w tym odcięciu będę słabnąć. wiem, bo to nie pierwszy raz. i właśnie wtedy potrzebuję pomocy, bo wtedy tzreba trzasnąc mnie w pysk, i przypomnieć chociązby o wspomnanych i napiętnowanych zdjęciach!!

olimpijka - Sob 12 Wrz, 2009 12:13

Jacek napisał/a:
rodziła się tylko jedna myśl i słów jakich użyłem "ja już nie będę pił,ale nie odchodź"i byłem gotów to wysłowić na kolanach
i były to słowa tak szczere jakich nigdy przedtem nie użyłem


te słowa i te kolna też już przechodziłam...i wierzę że natenczas to były tak szczere słowa na jakie tylko mógł się zdobyć...nie neguje tego... tylko że kolejną kwestią jest to co napisałeś o dotryzmywaniu obietnic...nie chcę przeżyc resztę życia czekając na spełnienie obietnic bez pokrycia...czekając na bliżej niesprecyzowany czas kiedy te obietnice zstaną spełnione czy też nie.

Jacek - Sob 12 Wrz, 2009 12:25

olimpijka napisał/a:
nie chcę przeżyc resztę życia czekając na spełnienie obietnic

bo widzisz
olimpijka napisał/a:
dochodzę do wniosku coraz bardziej 100%, że ja nie chcę pomagać, nie chcę wyciągać pomocnej dłoni,

Ty masz pomagać
ale nie jemu,tylko sobie,Ty masz to zrobić dla siebie
a gdyby On przestał pić i byliście razem,to tak tylko przy okazji że robisz coś dla siebie

Jacek - Sob 12 Wrz, 2009 12:31

olimpijka napisał/a:
bo wtedy tzreba trzasnąc mnie w pysk

mówisz masz..................
On pije dla siebie,i zapomina że ma żonę,która go kocha
która jemu robi obiadki sprząta stara się jak może aby władca i pan miał, i co z tego ma

Klara - Sob 12 Wrz, 2009 13:18

Cytat:
w nosie mam jego komfort picia

Tylko w kwestii wyjaśnienia: komfort picia Twój mąż ma teraz, kiedy ma dach nad głową, jedzenie, spanie.... i osobę która w jego mniemaniu jest wszystkiemu winna co usprawiedliwia go przed samym sobą. Nie jest ważne na czym polega Twoja wina - ważne, że ON ją generuje w swoim pijanym umyśle.
Mój mąż mawiał z rozbrajającym uśmiechem, że każdy pretekst jest dobry :mgreen:

Gdy mu tego wszystkiego zabraknie - nie będzie Ciebie, w lodówce echo, w kieszeni pusto, i pieniędzy na czynsz zabraknie, z pracy go wyrzucą bo zawali terminy, wtedy jego komfort picia zostanie zaburzony.
Wtedy może się ocknąć, może pójść po pomoc.

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 11:49

Cmok
Tak jak pisałam chyba u Ewity odbyłam rozmowę. Z planów zaskoczenia nic nie wyszło, bo nie wytrzymałam przymilania , skarbowania i kochania. Wyłożyłam sprawę z separacją i wyprowadzką. W poniedziałek był szok. Wczoraj chyba przemyślał sprawę. I doszedł do wniosku, że jeśli nie dojdziemy do porozumienia (w sensie ja nie ustąpię) to rzeczywiście rozstanie nie jest to złe wyjście (czyż nie jest to zagranie, jak mnie nie zależy i ja to pokaże to może jej zacznie zależeć?)
Poza tym usłyszałam:
- że przecież tak dużo nie pije (litr dziennie to rzeczywiście niewiele)
- że przecież nie pije sam (a ja się pytam z kim, skoro wszyscy normalni ludzie pracuje w tych godzinach co on pije)
- że wie doskonale kiedy pić, bo pije wtedy jak może, w sensie kiedy to nie zagraża jego pracy (halo a co ze mną?)
- jeśli wykażę dobrą wolę to on jest w stanie ograniczyć ilość spożywanego alkoholu (nie pierwszy raz to słyszę zresztą)
- będzie mi ciężko finansowo (wiem to sama doskonale)
- że może lepiej będzie jak się rozejdziemy skoro nie spełniamy swoich wzajemnych oczekiwań. Bo ja też nie jestem jego wymarzoną partnerką, bo żadna ze mnie gospodyni, nie sprzątam, nie gotuję nawet kwiatów nie podlewam.

Dziś rano już inna akcja…w sobotę na to wesele idziemy razem ale oddzielnie…
Z samochodem , który kupiliśmy 2 miesiące temu i na który jest kredyt - zostawia mnie, on chce tylko połowę kwoty już zapłaconej i ja mam spłacać resztę rat…to zrozumiałe…z tym że samochód się popsuł…i na piątek jest umówiony mechanik…z racji tego że samochodu jeszcze nie naprawialiśmy nie wiem jakiego rzędu to są kwoty i nie wiem jak mnie to wykończy finansowo… i nie wiem jak to odbierać…zapowiedział że jak nie zrezygnuję z planów separacji to za naprawę mam zapłacić sama… i wiem że jest to uczciwe…tylko gdzieś podświadomie mam wrażenie że jest to jaki szantaż…bo on doskonale wie że naprawdę będę musiała rzeźbić żeby wyrzeźbić i żyć.

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 13:43

jestem po kolejnej rozmowie juz na spokojnie

on mi proponuje wszystko na spokojnie przemyśleć

i obiecuje poprawę bo podobno teraz dopiero do niego doszło co mogę zrobić

i prosi o jeszcze jedną szansę

i co ja mam rbić?

Klara - Śro 16 Wrz, 2009 13:47

Olu!
Nie przejmuj się tak tym, co on mówi, bo gdybyś gotowała, sterylnie sprzątała padając na nos ze zmęczenia, usłyszałabyś że jesteś kurą domową, a on w takim domu czuje się nieswojo. Gdybyś dużo pracowała i zarabiała, mówiłby, że czuje się samotny, bo Ciebie nigdy nie ma w domu, oraz że on przy takiej żonie czuje się niedoceniony i tak dalej, i tak w kółko....
Wierz mi - w swoim małżeńskim życiu kilka razy zmieniałam zachowanie tak, żeby wyeliminować "zarzuty" i za każdym razem wcześniejsze ideały po czasie okazywały się wadami.
Twój mąż prawdopodobnie chce przede wszystkim pić, więc w tym wypadku jest na swój sposób "uczciwy" przyjmując Twoje informacje tak jak to opisałaś, choć że dla Ciebie jest to nieprzyjemne, to delikatnie powiedziane.
Co do samochodu, to może lepiej byłoby mu zaproponować sprzedaż i stosowne podzielenie kwoty. Miałabyś czym spłacić kredyt i byłoby Ci trochę lżej.

Pomyśl sobie, że jesteś w tej dobrej sytuacji, że nie masz dziecka.
Szybciej staniesz na nogi.
Dasz sobie radę. ZOBACZYSZ! :okok:

Klara - Śro 16 Wrz, 2009 13:49

Już to gdzieś pisałam, ale co tam! Niech będzie jeszcze raz!

... jeszcze ostatnia szansa:


A szanse dawane alkoholikom?
Jest ich wiele.
- pierwsza,
- druga,
- trzecia,
- jeszcze jedna,
- jeszcze jedna,
- jeszcze jedna,
- kolejna,
- ostatnia,
- naprawdę ostatnia,
- ta już naprawdę ostatnia,
- jak już tym razem nie dotrzyma obietnic, to więcej nie będzie prosił,
- wie, że wszystko jego wina i wszystko zawalił, ale błaga o ostatnią,
- wie, że nie potrafi dotrzymać obietnicy, ale jak mu nie dasz ostatniej szansy skończy z sobą,
- teraz już naprawdę skończy,
- jest nikim, jest bydlęciem, ale błaga o ostatnią,
- ...

Jeżeli mu rzeczywiście zależy, pójdzie się leczyć!

Borus - Śro 16 Wrz, 2009 13:52

olimpijka, sporo już się naczytałem o Twoich perypetiach i właściwie nic nie powinno mnie zaskoczyć (bo sam tak robiłem i mówiłem jak ten Twój), ale taka zagrywka z samochodem pewnie by mi do głowy nie wpadł :szok:
nie wiem, na ile zależy Ci na aucie, ale ostatecznie to niech je sobie weźmie bank :wysmiewacz:

Flandria - Śro 16 Wrz, 2009 13:58

Klara napisał/a:
Jeżeli mu rzeczywiście zależy, pójdzie się leczyć!

o właśnie ! :)

co innego obietnice, słowa, a co innego konkretne działania

moze to "seksistowskie", ale ja nie słucham tego, co do mnie mówią mężczyźni i co mi obiecują - a potrafią sporo obiecywać :mgreen:
staram się patrzeć na ich działania
gdzieś kiedyś przeczytałam, że mężczyźni okazują miłość działając i tego się trzymam

Borus - Śro 16 Wrz, 2009 13:59

Klara, NIC DODAĆ, NIC UJĄĆ!!!!!!!!!
olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 14:11

Bo ja się łamię…

Ja wiem że nie mam żadnej pewności, czy to co mówi, to jest prawdą czy nie.. taką prawdą obiektywną – rozumiecie? Bo że subiektywną jest to wiem, naprawdę wierzę że on wierzy w to co mówi…

Może spróbować jeszcze raz, zamiast stawiać wszystko na ostrzu noża? Tym razem wyznaczyć sobie, nie jemu, a sobie - termin, takie dead line, do końca tego roku na przykład…tym razem nie jemu stawiać warunki tylko sobie postawić, że jeśli nie będzie zmiany, działań w kierunku leczenia z jego strony, to wtedy odchodzę? I samej działać żeby się wyleczyć z tego wspól?

Wiedźma - Śro 16 Wrz, 2009 14:13

olimpijka napisał/a:
Z samochodem , który kupiliśmy 2 miesiące temu i na który jest kredyt - zostawia mnie, on chce tylko połowę kwoty już zapłaconej i ja mam spłacać resztę rat…to zrozumiałe

Dla mnie to nie jest zrozumiałe.
Dlaczego bowiem to on decyduje co będzie z tym samochodem, a Ty masz to po prostu przyjąć bez szemrania?
Przecież równie dobrze mogłabyś powiedzieć, że to Ty mu ten samochód zostawiasz,
niech płaci resztę rat i mechanika, a Ty chcesz tylko połowę kwoty już zapłaconej...
Olu, dlaczego pozwalasz mu dyktować warunki?

Wiedźma - Śro 16 Wrz, 2009 14:18

olimpijka napisał/a:
Może spróbować jeszcze raz

A który to już byłby raz?

Sobie byś chciała warunki stawiać? :shock:
Ależ postaw jemu jeden - ma natychmiast iść na terapię, ukończyć ją i kategorycznie zaprzestać picia!
Jeśli to uczyni - możesz spróbować jeszcze raz.
Inaczej nie widzę szansy :/

evita - Śro 16 Wrz, 2009 14:23

olimpijka napisał/a:
Bo ja się łamię…
Może spróbować jeszcze raz, zamiast stawiać wszystko na ostrzu noża?


Nigdy w życiu !!!!!!!! Olu mnie jest tak samo ciężko jak tobie i uwierz mi, że moja sytuacja materialna jest dużo gorsza i naprawdę cię rozumiem ! Ale błagam cię nie zmięknij teraz !!! Jak teraz się wycofasz to będziesz sobą gardzić przy jego kolejnym zapiciu a takie będzie napewno ! Róbmy obie to co powinnyśmy już dawno zrobić i nie zmieniaj teraz zdania a samochód niech sobie wsadzi gdzieś i niech da ci połowę kasy to sobie kupisz drugi jakiś mniejszy i tańszy - maluszka na ten przykład :lol2:

no i weź do cholery wreszcie telefon w rękę i zadzwoń tam gdzie powinnaś zadzwonić już dawno temu bo za bardzo się nam tu miotasz i dr Daktyl nawet nie pomoże ;)

Jacek - Śro 16 Wrz, 2009 15:12

olimpijka napisał/a:
Z samochodem , który kupiliśmy 2 miesiące temu i na który jest kredyt - zostawia mnie, on chce tylko połowę kwoty już zapłaconej i ja mam spłacać resztę rat

jeśli dobrze zrozumiałem to Ty masz spłacać raty i również jemu tę połowę
w jego małym móżdżku rodzi się jak by Cię tu zdołować,uzależnić,przestraszyć
tak myśli człowiek,który się czegoś boi

Jagna - Śro 16 Wrz, 2009 18:22

Dokładnie Jacku....
Znam to , niestety znam. Zastraszanie, że sobie sama nie poradzę, że nie utrzymam najpierw samochodu, potem siebie i dziecka, potem że padnę z głodu ;)
Sztuczka z samochodem REWELACJA ! Ktoś zdrowy ( niezualezniony ani współ) zdrowo by sie uśmiał z tej jego propozycji naprawy samochodu i spłaty "jego" części wkładu w auto.
Zwyczajna zagrywka, szantaż.
Nie daj się temu Olu, spójrz na to jak ktoś z boku, bez osobistego zangażowania.
Robi Cię w "bambuko" i to ostro.
Ja nareszcie przejrzałam te finansowe gierki mojego męża.
A poddawałam się im kiedyś , aż głupio się przyznać.
Dlaczego On nie odda Ci części pieniedzy i nie spłac kredytu dalej sam? Nie daj się dziewczyno1

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:27

Wiedźma napisał/a:
Dlaczego bowiem to on decyduje co będzie z tym samochodem, a Ty masz to po prostu przyjąć bez szemrania?
Przecież równie dobrze mogłabyś powiedzieć, że to Ty mu ten samochód zostawiasz,
niech płaci resztę rat i mechanika, a Ty chcesz tylko połowę kwoty już zapłaconej...
Olu, dlaczego pozwalasz mu dyktować warunki?


nie po kolei ale najprościej. on stawia warunki bo on zarabia 2 razy więcej. wszystkie inwestycje w mieszkaniu i sprzętach jakie poczyniliśmy to poczyniliśmy z jego pieniędzy, bo moja pensja wystracza na koszty utzrymanioa, raty różnych kredytów (małych, w sensie nie np.3 tysie za mieszkanie, ale np 200 PLN mój kredyt studencki), moje ukończone zresztą studia podyplomowe i teraz na samochód. zostają/zostaną grosze i nie wiem czy wystraczy mi na kaszankę (aczkolwiek lubię kaszankę :) )

na samochodzie mi zależy, bo on ma swój służbowy i mu nie zależy...na razie przynajmniej. więc to że zaproponował takie rozwiązanie jest mi na rękę. lepsze to niż jakby zażądał zwrotu całego wkłądu własnego - bo wtedy musiałabym się naprawdę zapożyczyć.

Flandria - Śro 16 Wrz, 2009 18:31

olimpijka napisał/a:
on stawia warunki bo on zarabia 2 razy więcej


a macie rozdzielność majątkową ??
bo jeśli nie, to ... może sobie "wsadzić" swoje warunki ... :mgreen:
zgodnie z prawem, wszystko co do tej pory kupiliście itp jest Wasze wspólne :skromny:

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:32

Wiedźma napisał/a:
Ależ postaw jemu jeden - ma natychmiast iść na terapię, ukończyć ją i kategorycznie zaprzestać picia!


on cały czas uważa że nie ma problemu...w jego odczuciu pije normalnie...i wczoraj nawet zobowiązał się między innymi OGRANICZYĆ picie...w sensie nie przestać, a ograniczyć.

evita napisał/a:
Jak teraz się wycofasz to będziesz sobą gardzić przy jego kolejnym zapiciu


doskonale sobie zdaję z tego sprawę

Jacek napisał/a:
jeśli dobrze zrozumiałem to Ty masz spłacać raty i również jemu tę połowę


taj jak pisałam, mnie się wydaje to w miarę uczciwe...ja tylko jestem przerażona wizją zapłacenia za mechanika w piątek. w zasadzie byłam bo dziś dogadałam się ze starymi że jak podtzrymam decyzję o separacji>będzziemy rozliczać się oddzielnie>będę musiała zapłacić z własnej pensji - to mi pożyczą

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:35

Flandra napisał/a:
a macie rozdzielność majątkową ??
bo jeśli nie, to ... może sobie "wsadzić" swoje warunki ...
zgodnie z prawem, wszystko co do tej pory kupiliście itp jest Wasze wspólne


nie mamy. ale jestem uczciwa i od razu jak pojawiały się rozmowy o rozchcodzeniu mówiłam że nie będę grabić do siebie, tego co mi się nie należy. więc niech zabiera w zasadzie co chce...pozostaje mieć nadzieję, że nie wystawi okien, nie wyłamie dzrwi antywłamaniowych, nie zdrapie farby ze ściań...i co najważniejsze nie zabierze mi kota!!!!!! choć kot akurat figuruje na moje nazwisko

Jagna - Śro 16 Wrz, 2009 18:44

olimpijka napisał/a:
bo moja pensja wystracza na koszty utzrymanioa, raty różnych kredytów (małych, w sensie nie np.3 tysie za mieszkanie, ale np 200 PLN mój kredyt studencki), moje ukończone zresztą studia podyplomowe i teraz na samochód. zostają/zostaną grosze i nie wiem czy wystraczy mi na kaszankę (aczkolwiek lubię kaszankę :) )


Olimpijko...Ty sama to przeczytaj 8| , Ty płacisz kredyty a On Pan i władca łaskawie płaci za bardziej bezpieczne sprawunki. Wcale tak być nie musi...dlaczego godzisz się na taki podział?
Obyś nie wylądowała z ręka w nocniku tak, jak ja...bo naiwnie godziłam się na tak stan rzeczy. Wczoraj mój syn , który wie o naszym rozwodzie zapytał mnie( niby sam od siebie)"mama a Ty serio chcesz zabrać tacie firmę i wszystko co zarobił, bo wiesz przeciez to jego firma i jego pieniądze" Zrobiło mi sie dziwnie, starałam sie nie mówić "mama Ci kupiła cos tam, tylko My kupiliśmy Tobie, jednak mój mąż starannie podkreślał własny i rzekomo jedyny wkład w prezent, kieszonkowe itd. To podłość, ale sama na to pozwoliłam.
A powiem Ci, że bedzie gorzej i jeszcze gorzej, za chwilę każe płacić Ci za czynsz, telefon, internet...bo jak nie... :/ Ja usłyszałam takie słowa. Mimo, że pan mąż chętnie zjada obiady domowe i korzysta z pełnej lodówki.
Alkoholik nie kieruje sie honorem, manipuluje i karze swoich bliskich za "nielojalność"
Otwórz oczy i obudź się, to nie będzie bardzo bolało. :pocieszacz:

Flandria - Śro 16 Wrz, 2009 18:51

olimpijka napisał/a:
ale jestem uczciwa i od razu jak pojawiały się rozmowy o rozchcodzeniu mówiłam że nie będę grabić do siebie, tego co mi się nie należy


połowa wspólnego majątku należy Ci się zgodnie z prawem

nawet jeśli nie chcesz tego wziąć - pamiętaj, że masz takie prawo i to dobry argument przy jakichkolwiek sporach itp

Jagna - Śro 16 Wrz, 2009 18:55

Flandra napisał/a:
połowa wspólnego majątku należy Ci się zgodnie z prawem


I powtarzaj to sobie a przede wszystkim jemu JAK ZDARTA PŁYTA ! Bęzie udawał, że niekoniecznie jest tak jak mówisz, ale...uwierz mi będzie się bał , że upomnisz się o coś CO CI SIĘ NALEŻY I to nie chytrość, złośliwość, ale Twoje prawo.

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:56

Jagna to nie jest tak.

było zawsze tak, że ja trzymałam w ręku wszystkie pieniądze i moje i jego. jak zarabialiśmy mniej, miał ze swojej pensji wydzieloną jakąś kwotę na fajki i piwo. potem ta kwota wraz z zarobkami rosła. na chwilę obecną ma nieograniczony dostęp do swojego/ naszego konta (bo jest jeszcze moje/nasze konto) i korzytsa z niego jak chce. ale to ja rządziłam kasą i w zasadzie dysponowałam nią dowolnie, w sensie kupić sobie bluzeczkę czy jemu spodnie...głupi przykład, wiem. inne decyzje wymagające grubszej gotówki podejmowaliśmy wspólnie i zazwyczaj były jednak opłacane z jego wpływów

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:57

Flandra napisał/a:
połowa wspólnego majątku należy Ci się zgodnie z prawem


może zgodnie z prawem cywilnym, ale nie moim poczuciem społecznej uczciwości

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 18:59

poz a tym chyba nie zniosłabym psychicznie rozjeścia się na aż tak ostro.
olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 19:05

w nawiązaniu do posta wyżej...ekonomiczne spełnienie marzeń...do tego porządny, sprząta, podlewa kwiaty, wybiera kotu g***o...do moich obowiązków należało tylko gotowanie, robienie zakupów , pranie i prasowanie.

cytując pytanie z wczoraj - gdzie ja takiego drugiego chlopa znajdę?

Klara - Śro 16 Wrz, 2009 19:07

Policzyłaś (tak mniej więcej) ile z tych wielkich zarobków przepijał i przepalał?
Flandria - Śro 16 Wrz, 2009 19:09

olimpijka napisał/a:
...ekonomiczne spełnienie marzeń...do tego porządny, sprząta, podlewa kwiaty, wybiera kotu g***o...do moich obowiązków należało tylko gotowanie, robienie zakupów , pranie i prasowanie.


skoro to taki ideał to dlaczego tu jesteś ?

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 19:15

Flandra napisał/a:
skoro to taki ideał to dlaczego tu jesteś ?


to był tylko cytat z wczorajszej romowy... chyba ze zle odczytałam ironie w twoim zdaniu :(

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 19:16

Klara napisał/a:
Policzyłaś (tak mniej więcej) ile z tych wielkich zarobków przepijał i przepalał?

ostatnio 1/3

Atommyt - Śro 16 Wrz, 2009 19:21

Klara napisał/a:
Jeżeli mu rzeczywiście zależy, pójdzie się leczyć!


Witam OLIMPIJKO możesz być pewna że on wierzy w to co mówi bo ja też byłem święcie przekonany że mówię szczerze tylko że zawsze samo jakoś tak wychodziło że zapijałem :oops: ale zawsze szukałem tysiąca usprawiedliwień dla swojego picia. Natomiast co do szans to Klara ma 100% racje bo gdybym miał policzyć swoje to nie wiem czy starczyłoby mi reszty życia :zalamka:
Jacek napisał/a:
w jego małym móżdżku rodzi się jak by Cię tu zdołować,uzależnić,przestraszyć
tak myśli człowiek,który się czegoś boi


Tutaj zgadzam się z Jackiem bo nieraz sam stosowałem zagrywki finansowe może nie aż tak drastyczne ale jednym z ulubionych moich tekstów było "i co zrobisz jak zostaniesz sama skąd wezmiesz kasę" albo w okresach kiedy nie piłem (WŁAŚNIE W TEJ CHWILI SOBIE TO UŚWIADOMIŁEM :skromny: zxczxc ) a udało mi się zebrać więcej kasy i kupić coś do domu mówiłem "i co Ty byś beze mnie zrobiła gdyby nie ja to w życiu byś się tego nie dorobiła" i właśnie taraz dotarło do mnie że wtedy przygotowywałem grunt pod kolejne pijaństwo :zalamka:

Klara - Śro 16 Wrz, 2009 19:22

Cytat:
ostatnio 1/3

Kwota która pozostaje nie jest już dwukrotnością Twojej pensji. Prawda?

Atommyt - Śro 16 Wrz, 2009 19:33

Atommyt napisał/a:
Tutaj zgadzam się z Jackiem bo nieraz sam stosowałem zagrywki finansowe


Bo bałem się wtedy że zostanę sam i nie wiedziałem czy dam rade (przynajmniej w jakimś stopniu) kontrolować swój nałóg poza tym ilekroć rozstawałem się z żoną to zgrywałem twardziela "co myślisz że ja nie dam sobie rady lepiej martw się o siebie itp.) Iza każdym razem po pewnym czasie wracałem z podkulonym ogonem i prosiłem o kolejną szanse bo kiedy byłem sam to brakowało mi komfortu picia bo o wszystko musiałem się martwić sam i niestety taka była ta smutna prawda w moim przypadku h6h5g h6h5g h6h5g

olimpijka - Śro 16 Wrz, 2009 19:35

Klara napisał/a:
Kwota która pozostaje nie jest już dwukrotnością Twojej pensji. Prawda?

no nie jest.

Flandria - Śro 16 Wrz, 2009 19:37

olimpijka napisał/a:
to był tylko cytat z wczorajszej romowy... chyba ze zle odczytałam ironie w twoim zdaniu


jasne, ze to była ironia
przecież masz mnóstwo kontrargumentów

facet jest alkoholikiem, nawet gdyby był supermanem to bez terapii nie jest w stanie dać Ci siebie,
on nawet nie zauważył, że coś jest nie tak ...., że ta sytuacja Cię wykańcza psychicznie - może i fizycznie był przy Tobie, ale w sensie emocjonalnym zupełnie gdzie indziej :/

z tego co pisałaś wynika, że nawet nie jest w stanie dać Ci dziecka - choć to akurat dobrze, bo jego dzieci zastanawiałaby się przez długie lata, co takiego złego zrobiły, że tatuś wolał leżeć gdzieś pijany niż z nimi spędzić trochę czasu (nie mówiąc o innych możliwych konsekwencjach, gdyby jego stan się jeszcze pogorszył)

Wiedźma - Śro 16 Wrz, 2009 19:42

Olimpijko, z tego co piszesz wyziera, że Ty nie chcesz niczego zmienić w swoim życiu.
Przyjmujesz za dobrą monetę cały ten kit wciskany Ci przez męża i uzasadniasz to własną uczciwością.
Mam wrażenie, że odbierasz nasze przekonywanie Cię do jakichkolwiek działań,
jako podjudzanie Cię przeciwko mężowi, przeciwko Twojemu poczuciu moralności...
Może jednak jest Ci wygodnie w takim układzie w jakim tkwisz?
Bo jeśli nie, to w jaki sposób chcesz to zmienić?
My Ci podpowiadamy co możesz zrobić, jak to wygląda z naszego punktu widzenia,
a wiemy co mówimy, bo przerabialiśmy to wszystko na własnej skórze,
ale Ty nie chcesz tego przyjąć do wiadomości.
Naprawdę potrzebna Ci terapia dla współuzależnionych, żeby zdjąć klapki z Twoich oczu :|

Atommyt - Śro 16 Wrz, 2009 19:47

Wiedźma napisał/a:
Ależ postaw jemu jeden - ma natychmiast iść na terapię, ukończyć ją i kategorycznie zaprzestać picia!
Jeśli to uczyni - możesz spróbować jeszcze raz.


zgadzam się z tym ale nie do końca bo jest to wymuszanie decyzji o leczeniu a znam wielu ludzi którzy poszli na leczenie dla żony lub innych ludzi i znam bodajże jednego któremu taka podstawa leczenia dała efekt w postaci zrozumienia że musi się leczyć sam dla siebie a cała reszta wracała do picia i najlepiej by było gdyby sam doszedł do takiego wniosku może z małą pomocą

Klara - Śro 16 Wrz, 2009 19:55

Atommyt napisał/a:
najlepiej by było gdyby sam doszedł do takiego wniosku może z małą pomocą

Czyli tak jak zawsze radzi Dromax - spiętrzyć kryzys.
Tak, żeby życie z wódą stało się nie do wytrzymania.
Wtedy może się ocknąć, ale wcale nie musi, więc warto planować przyszłość bez niego.
Jeśli się ocknie, można zmieniać plany :mgreen:

Jacek - Śro 16 Wrz, 2009 20:02

olimpijka napisał/a:
na samochodzie mi zależy, bo on ma swój służbowy i mu nie zależy...na razie przynajmniej. więc to że zaproponował takie rozwiązanie jest mi na rękę.

bzdura,nie daj się wmanipulować
jesteście małżeństwem tak więc macie wspólnotę
Ty go postrasz że zażądasz alimentów na swoje utrzymanie - i jak się nie mylę to jest to nawet możliwe w przypadku jak jesteś nie zdolna do podjęcia pracy
ale co szkodzi go postraszyć

Wiedźma - Śro 16 Wrz, 2009 20:04

Atommyt napisał/a:
jest to wymuszanie decyzji o leczeniu a znam wielu ludzi którzy poszli na leczenie dla żony lub innych ludzi i znam bodajże jednego któremu taka podstawa leczenia dała efekt w postaci zrozumienia że musi się leczyć sam dla siebie a cała reszta wracała do picia i najlepiej by było gdyby sam doszedł do takiego wniosku może z małą pomocą


No masz rację, Atom, ale też nie do końca.
Przecież takie stanowcze postawienie ultimatum - przyznasz chyba -
jest spiętrzeniem kryzysu, jak napisała Klara, czyli przybliżeniem dna.
Jeśli bowiem nawali i nomen omen się nawali po terapii, a żona konsekwentnie odejdzie od niego,
to w końcu dotrze do niego, jakie straty ponosi przez swoje picie.
Na niektórych to działa, na przykład na naszego szanownego kolegę Jacka 8)
Może mąż Olimpijki należy do tej grupy? Czy nie warto spróbować? A nuż zaskoczy...

Jacek - Śro 16 Wrz, 2009 20:13

olimpijka napisał/a:
taj jak pisałam, mnie się wydaje to w miarę uczciwe.

to nie jest uczciwe że każe sobie płacić za samochód ,który używa jego żona i w tym czasie jest wspólnotą majątkową
a może jeszcze on sam z niego korzystał
to co on za to auto płacił to wasza wspólna była wpłata i z tego on nie powinien już nic żądać
jedynie podział zostaje nad uzgodnieniem kto go zatrzymuje i kto spłaca resztę raty

Atommyt - Śro 16 Wrz, 2009 20:21

Wiedźma napisał/a:
Może mąż Olimpijki należy do tej grupy? Czy nie warto spróbować? A nuż zaskoczy...


Owszem spróbować zawsze można :mysli: pytanie tylko czy ON pójdzie na taki układ
A przy całej niepewności naszej drogiej koleżanki Olimpijki byłoby to chyba najlepsze rozwiązanie bo wilk byłby syty a i owca cała a poza tym miałaby czas na oswojenie się z myślą o podjęciu terapii dla osób współuzależnionych :okok: :okok: :okok:

olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 14:09

no to zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę. 01/10. Szybciej się nie dało.

a dziś czeka mnie kolejna rozmowa z mężem. i nie wiem co powiem.

Flandria - Czw 17 Wrz, 2009 14:14

olimpijka napisał/a:
no to zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę.


:okok:

Klara - Czw 17 Wrz, 2009 14:14

olimpijka napisał/a:
no to zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę.

Tak trzymaj :brawo:

Jagna - Czw 17 Wrz, 2009 14:14

Olimpijka, brawo :brawo: :)
Wiedźma - Czw 17 Wrz, 2009 14:16

No i super, Oli! Zrobiłaś pierwszy krok! :brawo:
olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 14:27

tylko co z tego? skoro rozmowę mam odbyć dziiaj?
Klara - Czw 17 Wrz, 2009 14:31

olimpijka napisał/a:
skoro rozmowę mam odbyć dziiaj?

Umówiłaś się z mężem na rozmowę, czy czujesz taką potrzebę?

olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 14:33

on nalegał a rozmowe, wraca z delegacji, i mam dac odpowiedż na temat tej ostatniej? sławetnej z wczoraj, szansy
Wiedźma - Czw 17 Wrz, 2009 14:34

A zdecydowałaś coś?
olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 14:40

wiem, powinnam się trzymac konsekwentnej decyzji o odejściu. tylk że to nie jest to takie proste i doskonale o tym wiecie...i proszę na mnie nie krzyczeć.. świadomą częścią siebie, wiem że ciągnięcie tego wszystkiego nie ma sensu..i to wszytsko co pisałam wcześniej o marnowaniu życia, o czekaniu nie wiadomo na co, o życiu na polu minowym-zapije czy nie zapije...podświadomie boję się, bo co jak wystarczająco juz naciągnęłam sprężynę? i przyniesie to jakiś wymierny skutek? to jest tak jak ktoś tu napisał a nie chce mi się szukać kto, żeby cytować. ja odejdę, a ona będzie pić albo nie pić.
Flandria - Czw 17 Wrz, 2009 14:44

olimpijka napisał/a:
tylko co z tego? skoro rozmowę mam odbyć dziiaj?


nie musisz stawiać sprawy na "ostrzu noża" jeśli tego nie chcesz,
jeśli miałabym Ci coś poradzić to szczerość
jak znam siebie - pewnie powiedziałabym mężowi, że jego choroba dotyka również mnie, że jestem współuzależniona i mam zamiar pozbyć się tego poprzez terapię,
jeśli uważasz, że jego alkoholizm za bardzo Cię rani, żebyś mogła z nim być - powiedz mu o tym
mów o faktach, o swoich uczuciach, o tym jak Ty postrzegasz całą sytuację, i czego od niego oczekujesz jeśli mielibyście być razem
nie generalizuj (nie używaj zdań typu "ty zawsze to czy tamto"), nie wypominaj mu sytuacji sprzed wielu miesięcy czy lat, mów o tym jak jest TERAZ (ostatnio)

Klara - Czw 17 Wrz, 2009 14:47

Olimpijko, nikt nie będzie na Ciebie krzyczał, bo to jest Twoje życie i zrobisz co zechcesz.
To ja Ci pisałam że on MOŻE przestać pić ale nie wiadomo czy przestanie.
Zastanów się tylko czy wytrzymasz życie przy pijącym mężu. Bo on tak czy inaczej MOŻE nie przestać nigdy (akurat ja to przerabiałam :? )
Pomyślałam sobie, że mogłabyś mu zaproponować zrobienie któregoś z testów, które nasza Wiedźma umieściła w dziale Alkoholizm: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=2175#2175
Są tam też fazy choroby alkoholowej: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=15959#15959

Chyba byłoby warto, żeby się z tym zapoznał.
Na Twoim miejscu wydrukowałabym to i dała mu do przeczytania.

rufio - Czw 17 Wrz, 2009 14:58

No nie wiem czy sie smiac czy plakac ? Dlaczego moja żona taka nie była ? Ale bym miał uzywanie ! Zadnych stresow z powodu terapii - zadnych prac itp .Bajka nie zycie .Czy ty Olimpijko tak naprawde wiesz czego chcesz ? Chroma jestes - niepelnosprawna ?Wymagajaca stałej opieki i i zainteresowania .Facet robi Cię w bambuko az milo i ma z tego niezla zabawe i jeszcze z lekka sobie trunkuje a Ty -? Ty masz sie zamartwiac i liczyc to co zostaje ! Dziwne ale skoro tak Ci dobrze to niech ci bedzie na lato ! prsk
Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 15:58

olimpijka napisał/a:
no to zadzwoniłam i umówiłam się na wizytę. 01/10. Szybciej się nie dało.

a dziś czeka mnie kolejna rozmowa z mężem. i nie wiem co powiem.


Super :okok: :okok: :okok: a co powiedzieć? to co myślisz i jak to widzisz a myślę że jeżeli naprawdę mu zależy to przynajmniej zacznie o tym myśleć :mysli: i głowa do góry będzie dobrze :okok: :okok:

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:05

rufio napisał/a:
Dlaczego moja żona taka nie była ?

A moja była i dlatego 20 lat balowałem jak chciałem i kiedy chciałem. Eeech to se ne vrati

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:15

Olimpio!! Tzw. trudne decyzje najbardziej bolą tych, którzy je podejmują, a później , najczęściej okazuje się, że wcale tak nie bolało jak myśleli a w konsekwencji przyniosły długo oczekiwany spokój i ład. Pomyśl :)
pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:25

Cytat:
jak znam siebie - pewnie powiedziałabym mężowi, że jego choroba dotyka również mnie, że jestem współuzależniona i mam zamiar pozbyć się tego poprzez terapię,

Odpowiadam Ci jak powie czynny alkoholik. Jak jesteś chora to się lecz a nie wmawiaj mi, że to ja jestem chory. Ja alkoholik? Żartujesz chyba, przecież jak nie chcę to nie piję . Co ty kobieto bredzisz. Jak musisz to sama się lecz. I tak z grubsza będzie wyglądała odpowiedź.

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:33

Cytat:
i co ja mam rbić?

Kopnąć go w d**ę i wyjść.

Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 16:33

pterodaktyll napisał/a:
Odpowiadam Ci jak powie czynny alkoholik. Jak jesteś chora to się lecz a nie wmawiaj mi, że to ja jestem chory. Ja alkoholik? Żartujesz chyba, przecież jak nie chcę to nie piję . Co ty kobieto bredzisz. Jak musisz to sama się lecz. I tak z grubsza będzie wyglądała odpowiedź.


Pteruś z klawiszy mi to wyjąłeś bo sam bym tak powiedział chwilę temu ale przez pewien czas zastanawiałbym się nad tym :mysli:

olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 16:35

pterodaktyll napisał/a:
A moja była i dlatego 20 lat balowałem jak chciałem i kiedy chciałem


i tego chyba boję się najbardziej

pterodaktyll napisał/a:
Odpowiadam Ci jak powie czynny alkoholik. Jak jesteś chora to się lecz a nie wmawiaj mi, że to ja jestem chory. Ja alkoholik? Żartujesz chyba, przecież jak nie chcę to nie piję . Co ty kobieto bredzisz. Jak musisz to sama się lecz.


taką odpowiedż słyszałam już przy wcześniejszych poważnych rozmowach. takiej odpowiedzi spodziewam się teraz.
więc chyba nie ma nad czym się zastanawiać.
wybaczcie moje wątpliwości to że zmieniam zdanie ci 5 sekund. chyba nie stałam w życiu przed poważniejszym zadaniem jak teraz.

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:36

Cytat:
Pteruś z klawiszy mi to wyjąłeś bo sam bym tak powiedział

Nie zapominaj, że mam ponad 25 lat stażu w tym interesie niestety.

Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 16:39

olimpijka napisał/a:
wybaczcie moje wątpliwości to że zmieniam zdanie ci 5 sekund. chyba nie stałam w życiu przed poważniejszym zadaniem jak teraz.


Oli zrobisz jak zechcesz i my tutaj nie mamy ci nic do wybaczania to musi być twoja suwerenna decyzja i musisz wiedzieć czego tak naprawdę chcesz :(

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:39

olimpijka napisał/a:
chyba nie stałam w życiu przed poważniejszym zadaniem jak teraz.

To Twoje życie i Twoje wybory. Jeśli nie podejmiesz jakiejkolwiek decyzji, obojętnie jaka by nie byłe, to masz spore szanse że w końcu zwariujesz od tego wszystkiego. Z tego co piszesz wynika dla mnie, że już cała sytuacja zaczyna Cię przerastać. Pomyśl o tym co może być za pół roku, za rok..........

Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 16:41

pterodaktyll napisał/a:
mam ponad 25 lat stażu


To mamy prawie tyle samo bo ja mam 21 lat stażu nic więc dziwnego że znamy te same zagrywki :zalamka:

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 16:50

Atommyt napisał/a:
nic więc dziwnego że znamy te same zagrywki

W końcu ta sama szkoła :(

Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 17:22

pterodaktyll napisał/a:
W końcu ta sama szkoła :(


Te same doświadczenia :pocieszacz:

Flandria - Czw 17 Wrz, 2009 18:17

pterodaktyll napisał/a:
Odpowiadam Ci jak powie czynny alkoholik. Jak jesteś chora to się lecz a nie wmawiaj mi, że to ja jestem chory. Ja alkoholik? Żartujesz chyba, przecież jak nie chcę to nie piję . Co ty kobieto bredzisz. Jak musisz to sama się lecz. I tak z grubsza będzie wyglądała odpowiedź.


właśnie sobie uświadomiłam, że skądś znam ten "szablon" :/
mój ex nie był alkoholikiem, ale wszelkie decyzje o naszej wspólnej przyszłości podejmował sam (albo z własnymi rodzicami), ja nie miałam na to żadnego wpływu, jeśli protestowałam to albo słyszałam, że to moja wina, bo cośtam albo że nie można czegoś zrobić, bo cośtam (tu padały "niepodważalne" argumenty) albo uciekał się do manipulacji, zasłaniał się decyzją rodziców itd
był tak doskonałym manipulatorem, że jeśli byłam zła to nie na niego, ale na jego rodzinę (bo przecież mój biedny ex nie miał na nich wpływu a oni tacy okropni) :D , w dodatku ciągle miałam wrażenie, że liczy się z moją opinią itd - tyle, że na tym "liczeniu" się kończyło, bo i tak robił to co chciał

a ja ciągle miałam doła i nie wiedziałam dlaczego - bo przecież on taki cudowny :mgreen:

Flandria - Czw 17 Wrz, 2009 18:24

tak sobie myślę, ze skoro uwierzyłam w tę swoją "winę" itp to moje poczucie własnej wartości oscylowało gdzieś przy gruncie, a ja właściwie nie byłam tego nawet świadoma ... :/
olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 19:12

no to po rozmowie. nawet nie wiem jak sie odnieść do tego wszystkiego. nie wpadłam w histerię nie dramatyzowałam, byłam nad wyraz spokojna i bardzo kalrownie powiedziałam o co mi chodzi.
powiedziałam, co mnie rani, powiedziałam co mi się nie podoba, powiedziałam czego oczekuję i jakie zmiany planuję. i co? i g***o, bo mam wrażenie jakbym z głuchym rozmawiała.
oczywiście wie że przesadza z alkoholem, oczywiście nie pije sam, oczywiście nie jest alkoholikiem, oczywiście poradzi sobie sam, oczywiście jak mi tak bardzo zależy to zgłosi się na terapię ale i tak mu powiedzą że alkoholikiem nie jest więc nie widzi sensu ale pojdzie bo...coś tam srata tata...

jakbym rzucała grochem o ścianę, mówiąc o prawniku, mówiąc o umówieniu się na terapię, mówiąc o separacji, mówiąc o tym że powinien się wyprowadzić.

stanęło na tym że z racji że wyjeżdża w kolejną delegację w przyszłym tygodniu to z tej delegacji ma przywieżć konkretby plna, kto mu będzie ten remont robił, za ile laska która tam mieszka ma się wyprowadzić i kiedy mu ten remont skończą i będzie sobie mógł pójśc...przy okazji była próba zdołowania mnie że jednak finansowo sobie nie poradzę a jemu jest szkoda bo mną się trzeba opiekować, rozmowa o dzieleniu tego co jest...

mam takie wrażenie żenie dociera do niego to co mówię, że wkurzony jest spokojem i w ogóle jakimkolwiek brakiem reakcji z mojej strony i że teraz będzie ze wszystkich sił udowodnić mi jakim to jest cudownym partnerem.

i tak sobie pomyślałam, że i tak się nie cofnę, bez względu na wszystko, przed tym cholernym prawnikiem, będę wymagać tego remontu i w razie potrzeby po prostu wywiozę wszytsko do tamtego mieszkania siłą.

evita - Czw 17 Wrz, 2009 19:23

Nieźle poszłaś do przodu :okok:
a ponieważ mam dzisiaj kiepski dzień to lepiej będzie jak nie będę niczego więcej komentować :( ale dumna jestem z ciebie jakbyśmy w rodzinie były ;)

olimpijka - Czw 17 Wrz, 2009 19:26

evita napisał/a:
Nieźle poszłaś do przodu


no nie wiem, mam wrażneie jakbym biła łbem o mur..i nic. żadnej rysy.

Flandria - Czw 17 Wrz, 2009 19:30

olimpijka napisał/a:
mam wrażneie jakbym biła łbem o mur..i nic. żadnej rysy.


czy ja wiem ?

olimpijka napisał/a:
nie wpadłam w histerię nie dramatyzowałam, byłam nad wyraz spokojna i bardzo kalrownie powiedziałam o co mi chodzi.

to ogromny sukces umieć prowadzić rozmowę w ten sposób w tak trudnej sprawie
naprawdę :)

poza tym, skąd wiesz, że nic nie osiągnęłaś ?
zasiałaś ziarenko - jeszcze nie wiadomo co z niego wyrośnie :) cierpliwości :)

evita - Czw 17 Wrz, 2009 19:34

olimpijka napisał/a:


no nie wiem, mam wrażneie jakbym biła łbem o mur..i nic. żadnej rysy.


a wg mnie to jest właśnie twoje pójście do przodu !!! sama widzisz, że mówisz jak do ściany i nawet echo nie odpowiada więc wniosek jest prosty - nie zasłużył sobie na ciebie ! niech się bawi dalej a ty wypnij się na niego i zacznij swoje życie od początku ! Uwierz mi, że im szybciej tym lepiej bo wpadniesz w te bagno po same uszy tak jak ja i będziesz sobie do końca życia wypluwać, że cofnęłaś się kiedyś do tyłu w swoich decyzjach ! Jeśli tyle osób tutaj doradza ci w sposób jak najbardziej życzliwy i wszyscy twierdzą to samo to coś w tym musi być no nie ?
Bardzo cię proszę - nie czekaj dłużej :( mówię ci to na podstawie swoich, dużo dłuższych życiowych doświadczeń i szkoda tylko, że "naście" lat temu nie miałam tych wiadomości co teraz :zalamka:

Klara - Czw 17 Wrz, 2009 19:45

olimpijka napisał/a:
jak mi tak bardzo zależy to zgłosi się na terapię ale i tak mu powiedzą że alkoholikiem nie jest więc nie widzi sensu ale pojdzie bo...coś tam srata tata...

No to niech się umówi w poradni i zobaczy co mu powiedzą, a Ty rób swoje.
Zanim skończy się ten remont, upłynie trochę czasu, Ty też już będziesz na terapii i zobaczysz, co będzie dalej.
Podjęłaś przecież decyzję o separacji. Jeżeli będzie mu na Tobie zależało, będzie się leczył, to po jakimś czasie będziecie mogli wrócić do siebie.

Atommyt - Czw 17 Wrz, 2009 19:49

olimpijka napisał/a:
mam takie wrażenie żenie dociera do niego to co mówię, że wkurzony jest spokojem i w ogóle jakimkolwiek brakiem reakcji z mojej strony i że teraz będzie ze wszystkich sił udowodnić mi jakim to jest cudownym partnerem.


Oli nic dodać nic ująć ale możesz mi wierzyć że teraz przez jakiś czas będzie myślał nad tym co mu powiedziałaś tym bardziej że powiedziałaś to całkiem spokojnie to go na pewno zabolało teraz tylko dużo cierpliwości i wytrwałości :okok: :okok: :okok: :kwiatek: ! To był duży krok do przodu oby tak dalej :tak: :tak: :tak:

Jacek - Czw 17 Wrz, 2009 20:36

olimpijka napisał/a:
przy okazji była próba zdołowania mnie że jednak finansowo sobie nie poradzę

i pewnie jeszcze w to wierzy
nie daj się Oleńko :skromny:
i nawet gdy by było źle,to nigdy nie będzie gorzej niż życie z alkoholikiem

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 20:58

olimpijka napisał/a:
powiedziałam, co mnie rani, powiedziałam co mi się nie podoba, powiedziałam czego oczekuję i jakie zmiany planuję. i co? i g***o, bo mam wrażenie jakbym z głuchym rozmawiała.

Radzę Ci spakować się natychmiast i spadać stamtąd. Gość w ogóle jeszcze nie dojrzał do jakjejkolwiek rozmowy na temat swojej choroby i dalsze rozmowy, to tylko strata czasu i Twoich nerwów. Dobrych wyborów życzę, jak mawia kolega Stiff.

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 20:59

Klara napisał/a:
No to niech się umówi w poradni i zobaczy co mu powiedzą, a Ty rób swoje.

Klaruś! Ty wierzysz w to , że on w ogóle chociaż zadzwoni do przychodni? Daruj. Ja nie wierzę.

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 21:02

olimpijka napisał/a:
mam takie wrażenie żenie dociera do niego to co mówię, że wkurzony jest spokojem i w ogóle jakimkolwiek brakiem reakcji z mojej strony i że teraz będzie ze wszystkich sił udowodnić mi jakim to jest cudownym partnerem

Nadzieja umiera ostatnia.

Klara - Czw 17 Wrz, 2009 21:12

pterodaktyll napisał/a:
Ty wierzysz w to , że on w ogóle chociaż zadzwoni do przychodni?

Specjalnie w to nie wierzę, ale mówię, że Ola będzie miała okazję zobaczyć, co on zrobi.
Ona tymczasem już będzie na terapii i zacznie dochodzić do siebie, bo teraz jest w rozsypce.
Teraz to Ona się musi najpierw pozbierać i tak bardzo nie ma Jej co popędzać 8|

pterodaktyll - Czw 17 Wrz, 2009 21:27

Klara napisał/a:
Ola będzie miała okazję zobaczyć, co on zrobi.

Ja mogę powiedzieć Ci już teraz co on zrobi-awanturę, że się głupotami zajmuje zamiast domem itd. i zażąda żeby przestała chodzić na terapię. Obym się mylił

olimpijka - Pią 18 Wrz, 2009 07:45

Klara napisał/a:
Zanim skończy się ten remont, upłynie trochę czasu, Ty też już będziesz na terapii i zobaczysz, co będzie dalej.


na to właśnie liczę...

po rozmowie, jak już wyszedł (pojechal do mamusi), do.świadcyłam takiego stanu ducha...że trudno mi to okreśłić...po tej nerwówce ostatnich dni, po tym całym cierpieniu, po prawie fizycznym bólu w piersi, to ten spokój był jakiś taki nienaturalny taki...brakuje mi słowa polskiego... не присущий мне.. taki nie mój

Klara napisał/a:
Specjalnie w to nie wierzę, ale mówię, że Ola będzie miała okazję zobaczyć, co on zrobi.
Ona tymczasem już będzie na terapii i zacznie dochodzić do siebie, bo teraz jest w rozsypce.


ja też nie wierzę. ale potrzebuję czasu żeby nie zwariować.

pterodaktyll napisał/a:
Ja mogę powiedzieć Ci już teraz co on zrobi-awanturę, że się głupotami zajmuje zamiast domem itd. i zażąda żeby przestała chodzić na terapię.


nie zrobi. podejrzewam że jemu żadna różnica czy to aerobik, czy terapia :) skoro o aerobik wścieków nie ma to nie sądzę żeby o terapię był.

Klara - Pią 18 Wrz, 2009 07:54

Olu, do 1 pażdziernika czyli do pierwszej wizyty w poradni jest jeszcze trochę czasu. Szkoda go zmarnować, więc Ci z całego serca radzę, żebyś się przeszła na mityng jakiejś grupy samopomocowej Al-Anon. Tu są adresy i godziny: http://www.al-anon.org.pl/spis.html
Żeby tam pójść, z nikim nie trzeba się umawiać, nikogo nie trzeba prosić o pozwolenie. Wystarczy wejść i słuchać. Jeżeli nie chcesz, nie potrzebujesz nic mówić, jeżeli Ci się nie spodoba, możesz tam więcej nie chodzić, albo pójść na inne spotkanie. Tak jak zechcesz.

To pomaga. Czasami to co mówią inni przynosi rozwiązanie, czasami daje do myślenia....

Atommyt - Pią 18 Wrz, 2009 08:02

Klara napisał/a:
To pomaga. Czasami to co mówią inni przynosi rozwiązanie, czasami daje do myślenia....


POPIERAM w całej rozciągłości tego tematu zawsze warto spróbować!

pterodaktyll - Pią 18 Wrz, 2009 11:18

olimpijka napisał/a:
skoro o aerobik wścieków nie ma to nie sądzę żeby o terapię był.
:szok:
rufio - Pią 18 Wrz, 2009 19:07

Powiedziałas - dobrze . Mam nadzieje ze sama uwierzyłas w to co powiedziałas - jezeli tak to w porzadku . Odebrał tak jak odebrał nie spodziewałem sie innej reakcji bo innej być nie mogło - wiem cos na ten temat - .Teraz przestań zajmowac mysli nim a zajmij sie soba - tylko i wyłącznie . Wyjezdza na delegacje - fajnie - masz czas na swoje spokojne mysli i jak powiedzieli przedmówcy - na miting marsz . DOBRZE CI TO ZROBI . kONSEKWENCJA CIE CZEKA I TO MA BYC DLA CIEBIE MYSL PRZEWODNIA . Teraz nie masz własciwie innego wyjscia - przeciez traktujesz sie powaznie !>?
evita - Pon 21 Wrz, 2009 08:48

Olimpijko co u ciebie ? dawno nic tu nie pisałaś :szok:
Atommyt - Pon 21 Wrz, 2009 08:55

:luzik: A co u Ciebie Evito zaszły jakieś zmiany czy też nie? :hejka:
Klara - Pon 21 Wrz, 2009 19:09

Ola, co u Ciebie? :krzyk:
olimpijka - Czw 01 Paź, 2009 09:16

witam.

to ja idę. dzi na 12:00

Wiedźma - Czw 01 Paź, 2009 09:23

Oj, no i co? Napięcie rośnie?
Nic sie nie martw, bedę czarować :czaruje:

olimpijka - Czw 01 Paź, 2009 09:24

od rana za bardz nie miałam czasu się stresować, ale teraz jak się obrobiłam w pracy to rośnie rośnie
Wiedźma - Czw 01 Paź, 2009 09:36

Ale przecież wiesz, że nie masz czym sie denerwować.
Potraktuj to tak jak wizytę u lekarza. Wtedy też się denerwujesz? No może przed dentystą, to zrozumiałe fsdf43t
Spotkasz się ze specjalistą, dla którego będziesz po prostu jedną z pacjentek, to wszystko.
On już będzie wiedział jak pokierować rozmową, gdybyś nie wiedziała co mówić, czy od czego zacząć.
Będzie dobrze :) Najważniejsze, ze robisz pierwszy krok!

Klara - Czw 01 Paź, 2009 13:23

Ola jest już chyba po pierwszej rozmowie :D
Olu! Opowiesz nam troszeczkę? :prosi: (tylko tyle ile chcesz i możesz)

olimpijka - Czw 01 Paź, 2009 13:34

nijak. w zasadzie nie wiem czego się spodziewałam. pani niczego nowego mi nie powiedziała - czego bym nie wiedziała...a może nie miało to aż takiego wydźwięku w obecnej sytuacji...

obecna sytuacja wygląda tak, że Morus przerażony wizją wniosku o separację zaklął się na wszystkie świętości, że już pić nie będzie. że ma silny charakter i jest w stanie się zmienić. i udowadnia od 2 tygodni jakim to cudownym partnerem nie jest. na terapię zgodził się pojść, ale nie dlatego że widzi jakiś problem i jakiś sens, a tylko dlatego że postawiłam taki warunek. i nic za tym nie idzie, bo zwleka z telefonem wykręcając się pracą. ja się przyczajam i czekam jak sytuacja siię rozwinie. decyzja o separacji została podjęta już jakoś wewnętrznie...zostaje tylko odwleczona w czasie, prze danie kolejnej, następnej, ostatniej szansy i takie tam sra tata ta pierdata...

w każdym bądż razie zdiagnozowano głębokie wsółuzależnienie i w poniedziałek idę na grupową.

Wiedźma - Czw 01 Paź, 2009 13:44

olimpijka napisał/a:
w poniedziałek idę na grupową

I to jest bardzo dobra nowina :)
Bo właśnie na terapii grupowej odbywa się właściwy proces terapeutyczny.

To, że Morus zgodził się na terapie też jest dobrą wiadomością,
bo niektórzy w jej trakcie "zaskakują", mimo, że wcześniej byli na nie.

Głowa do góry, Olimpijko. Dobrze idzie :okok:

Klara - Czw 01 Paź, 2009 13:44

Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z terapii?
olimpijka napisał/a:
decyzja o separacji została podjęta już jakoś wewnętrznie...zostaje tylko odwleczona w czasie, prze danie kolejnej, następnej, ostatniej szansy

Życzę Ci z całego serca, żeby ta szansa była rzeczywiście ostatnia.
Szkoda, że gdy zgodził się pójść na terapię, to wtedy nie wyznaczyłaś mu terminu do którego czekasz. No ale teraz już jest po ptokach.

KICAJKA - Pią 02 Paź, 2009 10:37

olimpijka napisał/a:
Morus przerażony wizją wniosku o separację zaklął się na wszystkie świętości, że już pić nie będzie. że ma silny charakter i jest w stanie się zmienić. i udowadnia od 2 tygodni jakim to cudownym partnerem nie jest. na terapię zgodził się pojść, ale nie dlatego że widzi jakiś problem i jakiś sens, a tylko dlatego że postawiłam taki warunek. i nic za tym nie idzie, bo zwleka z telefonem wykręcając się pracą. ja się przyczajam i czekam jak sytuacja siię rozwinie. decyzja o separacji została podjęta już jakoś wewnętrznie...zostaje tylko odwleczona w czasie, prze danie kolejnej, następnej, ostatniej szansy i takie tam sra tata ta pierdata...
Skąd ja to znam? :mysli: Udowadnianie 8| ,stawianie warunków 8| , czekanie 8| ....Zabrałam się sama za siebie,bo mnie było źle,a co on zrobi ze swoim życiem było mniej ważne.Separacja to nie rozwód,a ja po dwóch latach nie miałam pewności :uoee: Jak przyznał,że boi się o utratę pracy,życie i zdrowie a potem,że nas może braknąć(w tej kolejności!!!),wtedy zrozumiałam,że wreszcie coś z tego może być. :) Życzę sukcesu ;)
olimpijka - Pon 05 Paź, 2009 20:49

no dobrze, jestem po... wyjątkowo połączona grupę początkową z grupą zaawansowaną. i mnie osobiście chyba to dobrze zrobiło. nie miałam żadnych problemów z mówieniem, nawet nie wiem dlaczego...pewnie wynika to z tego,, że wystąpienia przed grupą to dla mnie żadna nowość...a poza tym ja gaduła jestem i lubię mówić...
wrażenia?? nie wiem, ale mam wrażenie, że do pewnych rzeczy o których mówiły dziewczyny a do których doszły przez terapię, doszłam sama zupełnie nieświadomie, a potem prze te krótki okres bytności tutaj. i doszło do mnie że przez mój chcrakter i podejście do życia mam ograniczzoną możliwość ruchu i że już niewiele kroków mi pozostało... bo w tym sensie w którym tearpeutka indywidulana każe mi o sobie myśleć na pierwszym spotkaniu i w tym sensie jak zadbały o siebie dziewczyny z grupowej to ja dbam o siebie od dawna...nie mogę odciąć się od Morusa tak jak radzą i nie gotować, nie robic zakupów, nie sprzątać, nie martwić się, nie niepokoić, nie podsawiać pod pyszczek, nie dmuchać i nie chuchać - bo kurna nigdy tego nie robiłam. nie wiem...reasumując spotkanie jakieś wyjątkowo pozytywne wrażnie na mnie wywarło...może jakoś chaotycznie piszę, ale nie ogarniam tego i wszystko muszę przemyśleć raz jeszcze.

Klara - Pon 05 Paź, 2009 21:06

olimpijka napisał/a:
nie mogę odciąć się od Morusa

Olu!
Teraz, jak już zaczęłaś terapię, to już siebie nie popędzaj, jeżeli nie ma takiej pilnej potrzeby (jeżeli nie musisz uciekać, bać się agresji itp.)
Posłuchaj co mówią inni, poukładaj sobie wszystko, zaplanuj i dopiero wtedy zadziałaj.
No, chyba że Twój Morus też rozpocznie obiecaną terapię :mgreen:

Wiedźma - Pon 05 Paź, 2009 21:07

olimpijka napisał/a:
nie mogę odciąć się od Morusa tak jak radzą i nie gotować, nie robic zakupów, nie sprzątać, nie martwić się, nie niepokoić, nie podsawiać pod pyszczek, nie dmuchać i nie chuchać - bo kurna nigdy tego nie robiłam.

Oooo! :shock:
To masz tak samo, jak ja miałam z moim byłym.
I też nie mogłam zastosować wobec niego tych wszystkich standardowych represji.
Poza ostateczną, którą przeprowadziłam ze śmiertelną konsekwencją :/

olimpijka - Pon 05 Paź, 2009 21:15

Klara napisał/a:
jeżeli nie musisz uciekać, bać się agresji


nie muszę, bo chłopie jak pije to śpi, a jak nie śpi to kocha mnie tym goręcej...

się zobaczy... nie ukrywam, będę naciskać na jego terapię...chcę żeby spróbował i nieważne zcy z własnej woli czy z mojej woli. ja nie chcę porównywać to co przeżywam ja i to co usłyszałam dzisiaj... chodzi mi o to, że nie chcę być bezradna tak jak część kobiet, ani nie chcę tal długo dochodzić do pewnych wniosków jak one, bo mnie jest szkoda życia. albo wóz albo przewóz.

KICAJKA - Wto 06 Paź, 2009 09:16

olimpijka napisał/a:
że nie chcę być bezradna tak jak część kobiet, ani nie chcę tal długo dochodzić do pewnych wniosków jak one, bo mnie jest szkoda życia. albo wóz albo przewóz.
Jak mnie się podoba Twoje rozumowanie!!!! :brawo: Tak trzymaj,byle dalej konsekwentnie. :okok: Trzeba sobie samej pomóc,a nie czekać,że jakoś to będzie i samo się rozwiąże. ;)
Klara - Wto 06 Paź, 2009 15:32

olimpijka napisał/a:
będę naciskać na jego terapię...chcę żeby spróbował i nieważne zcy z własnej woli czy z mojej woli. ja nie chcę porównywać to co przeżywam ja i to co usłyszałam dzisiaj.

Jasne, naciskaj na jego terapię, niech spróbuje. A nuż załapie?
Wiedz jednak że Ty sama, masz moc zmieniania siebie, a drugiego człowieka - to już niekoniecznie.

Gdy mój mąż dał się namówić na swoją pierwszą terapię, ogłaszałam to wszem i wobec. Najbardziej byłam zachwycona własną skutecznością, ale tego oczywiście nikomu nie powiedziałam, bo to była moja słodka tajemnica :oops:
Wtedy pewna doświadczona al-anonka ostrzegła mnie, żebym sobie po tej terapii zbyt wiele nie obiecywała. Słuchałam jej, ale swoje myślałam. Byłam przekonana że teraz oto nastąpi cudowne ozdrowienie i będziemy żyli długo i szczęśliwie.
Rzecz jasna - myliłam się :/
Tobie życzę, żeby Ci się wszystko udało :D

olimpijka - Pon 19 Paź, 2009 13:34

no to du**, po miesięcznym udowadnianiu jakim to nie jest bokim partnerem, facet pękł. w piątek 3 piwka - lajtowo, w sobotę 3 piwka - lajtowo. wczoraj 3 piwka i lajt (w sensie - wypija i na drugi dzień funkcjonuje jak każdy normalny człowiek) się skończył... rano zadzwonił i brzmiał jak podpity...kłamał że jest przy samochodzie i jedzie do centrum. nie brzmiał normalnie, w senie trzeźwo, więc się zabrałam i zrobiłam nalot. nalot z tego względu przede wsytkim, że zaczynam dziś pracę w szkole i będę w domu dopieo po 21, więc do tej pory zdążyłby 3 razy wytrzeżwiec. I co? samochó na parkingu, on śpi pijany z wywróconymi białkami, 0 kontaktu nawet po rozbudzeniu nie licząc bełkotania...a na stole w kuchni ćwiartka miodówki..żadnych mitycznych kolegów...żenada...kolejny raz zostałam oszukana. ot co.
yuraa - Pon 19 Paź, 2009 13:58

co było do przewidzenia
jak wytrzeźwieje to powie że to Twoja wina, bo on się staral a ty nic.
na rękach przecież powinien być noszony za swoja miesięczną abstynencję.

olimpijka - Pon 19 Paź, 2009 14:00

ależ oczywiście że moja wina...:P ech...głupia jestem po prostu jak ten przysłowiowy but.
Jagna - Pon 19 Paź, 2009 14:18

olimpijka napisał/a:
ależ oczywiście że moja wina.


Niczyja wina. To choroba, nieleczona sama nie przejdzie, jest śmiertelna i paskudna bo niszczy rodzinę, wypacza socjalizację dzieci alkoholika... Zaklęty krąg uzależnień zatacza koło.
Olimpijko, kochaj twardą miłością, czy potrzebujesz więcej dowodów, że On jest chory...Działaj, zostaw go samemu, jesli nie chce pomocy.
Mój mąż rekordowo nie pił 2 miesiące, sam przyznał że nie pamięta, tak długiej abstynencji...ale machina ruszyła i znów te same , stare tory.

rufio - Pon 19 Paź, 2009 14:20

Nie jest wina Twoja - głupia nie jestes jak but . Po prostu chciałas mic dobrze a kto nie chce - no teraz wprowadzac czas w czyn w to ciało co obiecałas - wyjścia innego nie ma .Tylko bez wahan i dygresji w tej chwili juz do krwi ostatniej i poduszki suchej tez .prsk
KICAJKA - Pon 19 Paź, 2009 15:08

olimpijka napisał/a:
ależ oczywiście że moja wina...:P ech...głupia jestem po prostu jak ten przysłowiowy but.
Nie jesteś głupia absolutnie!!! Może trochę naiwna jak każda współuzależniona bez fachowej wiedzy. :pocieszacz: Ja taka byłam przez pierwsze 4 lata,odwoziłam na odwyki,odwiedzałam na zamkniętym leczeniu,szłam na wszywanie esperalu,pilnowałam brania antikolu....i nic.Co jakiś czas przerwa i dawaj od nowa.Dopiero jak trafiłam na grupy al-anon zrozumiałam,że to co mogę zrobić, to tylko zmienienie siebie oraz zadbanie o siebie i dziecko.Stałam się twarda,konsekwentna,choć czasem sił brakowało. :bezradny: Jednak najważniejsze było to,że ja NIE CHCĘ I NIE MUSZĘ dalej tak żyć. :skromny: ;)
olimpijka - Czw 29 Paź, 2009 16:31

nooo...od niedzieli czy tam soboty kolejny ciąg...po poł litra...przed wczoraj nawet litr...

dziś dzwoniłąm do prawniczki. wizyta poniedziałek godz 17:00

zaczynam działać

KICAJKA - Czw 29 Paź, 2009 16:42

olimpijka napisał/a:
zaczynam działać

Oby starczyło Ci siły,stanowczości i wytrwałości. :tak: :tak:
Powodzenia życzę. :okok:

yuraa - Czw 29 Paź, 2009 16:44

wspólczuję.
zastanawia mnie tylko skąd czerpiesz siłę , determinacje by trwac nadal przy nim.
przecież to ogromny wysilek psychiczny.
a jeszcze mnóstwo wysiłku Cię czeka w związku z podjętą próba zmiany sytuacji.
wierzysz w powodzenie??

Klara - Czw 29 Paź, 2009 16:55

Działaj Olu, działaj, a przy tym mało gadaj!
Jak coś obiecasz, to wyłącznie to co zrobisz i rób. Nie rzucaj słów na wiatr.
Życzę Ci uporu i konsekwencji.
Paradoksalnie, możesz w ten sposób uratować małżeństwo, ale nie musi się to udać. Wtedy i tak będziesz miała spokojniejsze życie i będziesz mogła pomyśleć o lepszej przyszłości :pocieszacz:

Pawełek123 - Czw 29 Paź, 2009 20:06

każdy ma prawo do godnego życia
Borus - Czw 29 Paź, 2009 21:09

:szok:
olimpijka - Pią 30 Paź, 2009 20:08

borus? dlaczego szok?
pterodaktyll - Pią 30 Paź, 2009 20:10

olimpijka napisał/a:
borus? dlaczego szok?

Może się zastanawia jak Ty to wszystko wytrzymujesz.

befadka - Nie 29 Lis, 2009 12:17

Cytat:
żadnych mitycznych kolegów...żenada...kolejny raz zostałam oszukana. ot co.

Usłyszałam kiedyś fajną historię :
Człowiek jako dziecko stara się wpłynąć na rodziców
Dorastając stara się wpływać na znajomych i kolegów
Będąc dorosłym chce zmienić partnera lub własne dzieci
Na starość odkrywa że nic mu z tego i nikogo prócz siebie samego zmienić nie może :)

Od tego momentu, staram zajmować się tylko sprawami na które mam wpływ.
Pochłonięta jestem odkrywaniem i zmienianiem siebie

befadka - Nie 29 Lis, 2009 12:31

Chyba za dużego skrótu myślowego użyłam
Chodzi mi oto, że już nie czuję się oszukana.Nikt nie jest w stanie mnie oszukać bo nie nastawiam się na nic bo nie mam wpływu na zachowania innych.
Smutno mi patrzeć na to jak moje dziecko pali papieroski ale tak naprawdę nie zajmuję się tym bo nie mam na to wpływu to czy palić będzie zależy tylko od niego.Wyrażam swoją nie chęć do tego i tyle.Mąż mój pracuje nad tym ale ciężko to znosi bo ma oczekiwania

olimpijka - Pon 30 Lis, 2009 11:00

cześć...

złożyłam pozew o rozwód...Morus ma się wyprowadzić do kńca grudnia...obecnie zajmujemy się głównie rozwiązywaniem problemów majątkowych, co jego co moje, co z samochodem na kredyt, i ile mu bede musiała oddać kasy za ubiegłoroczne studia podyplowmoe...szantauje mnie non stop, pmimo tego że niby zgadza się na rozwód
-jestem leniwa, nieporządna i fleja, i oprócz niego nikt mnie nie zechce
- finansowo nie dam sobie rady, aon właśnie dostał podwyżkę i karte na świeta z której ja już nie skorzytsam
- on po mnie płakać nie będzie bo sobie znajdie kogoś innego, a ja pewnie trafię na sk***ysyna co mnie będzie lał po mordzie
- ze jestem wulgarna,arogancka i nikt mnie nie lubi i wszyscy jego najomi twierdzą że rozwód ze mną wyjdzie mu tylko na dobre
i takie tam...przy czym mam wrażenie że jemu się wydaję że bez względu na rozwód ja z nim będę... ostatnio zaproponwał mi wspólne wybieranie tapet do jego mieszkania...

Klara - Pon 30 Lis, 2009 11:05

Ej, to normalny repertuar alkoholika, któremu grunt się usuwa spod nóg :beba:
Mam nadzieję, że się tym zbytnio nie przejmujesz?
Chodzisz na terapie?

befadka - Pon 30 Lis, 2009 11:11

olimpijka napisał/a:
złożyłam pozew o rozwód...

Jeśli uznałaś, że to najlepsze dla Ciebie co mogłaś w tej sytuacji zrobić to trzymaj się tego.Ważna jesteś ty i to jak się z tym czujesz?
Napisz czy chodzisz na terapię to ważne
Widzę, że nie ma się czego czepić to wymyśla.Ważne żebyś umiała nie przyjmować tych trudnych słów do siebie.

Jacek - Pon 30 Lis, 2009 11:29

olimpijka napisał/a:
jestem leniwa, nieporządna i fleja, i oprócz niego nikt mnie nie zechce

wreszcie ktoś kto by mnie nie gonił za moje nie porządki :]
olimpijka napisał/a:
że niby zgadza się na rozwód

hi hi ,komeje ma w łepetynie i nie wie jak wybrnąć z podniesioną głową

olimpijka - Pon 30 Lis, 2009 23:01

nie nie chodzę na terapię - pracuję dodatkowo w tych godzinach.

i to nie tak, że ja biorę cokolwiek do sibie bo nie biore...cokolwiek powie - nie jest w stanie mnai zasmucić, zastraszyć...może mnie tylko wkurzyć...ale moje nerwy nic nie zmieniają bo ja często podnoszę sobie sama ciśnienie... jestem w stanie wyczuć jego próby manipualcji i je zignorować. generalnie teraz czekam tylko aż się wyprowadzi...nie inetresuje mnie jak bedzie żył...czy się zapije czy nie...tak naprawdę to mam to w nosie... na chwilę obecną uważam ten etap za zakończony i całkowicie jestem przekonana o słuszności swojej decyzji.

ukulturalniam się za to - robię to co lubiłam przed...kino, teatr, wycieczki...i czuję ze zaczynam żyć.

Klara - Wto 01 Gru, 2009 08:20

olimpijka napisał/a:
nie nie chodzę na terapię

Moje pytanie bierze się z tego, że w takich kryzysowych sytuacjach właśnie na terapii znajduje się wsparcie psychiczne i często - rady, jak poprowadzić sprawę, żeby uniknąć problemów.
olimpijka napisał/a:
to nie tak, że ja biorę cokolwiek do sibie bo nie biore

Tak trzymaj :tak:

olimpijka - Wto 01 Gru, 2009 22:17

Klara napisał/a:
w takich kryzysowych sytuacjach właśnie na terapii znajduje się wsparcie psychiczne


udało mi się być tylko na jednym spotkaniu...nie wiem czy pisałamtutaj o nim...z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że nie wiem czy by mi pomogła...nie wiem czy dobrze to odbieram...problem wspóluzaleńienia był wspólny, w sensie dal kobiet na tym spotkaniu, ale , nie wiem jak to nzawać, stopień? może niekoniecznie stopień, bo ja uważam się za osobę silnie wspóluzależnioną...sposób przeżywania tego wspóluzależnienia? no nie wiem jak to nazwać...terapeuta i dziewczyny radziły zostawić go samego sobie, dbać o sibie, życ własnym życie, co mialo się przejawiać nie sprżataniem, nie gotowaniem, nie robieniem zakupów, inwestowaniem w sibie we wląsne zainteresowania...i większości dziewczynom/kobietom naprawdę trzeba było to mówić...mnie nie, bo ja do tych zaleceń stosuje, się zresztą zupełnie nieświadomie od baaardzo długiego czasu...
wydaje mi się że ja musiałam dojrzeć do podjęcia pewnych decyzji, sama w sobie, osiągnąć pewnien próg właśnie, po przekroczeniu którego już się nie cofnę...i osiągnęlam go w momencie złamania kolejnch obietnic, w chwili kiedy uświadomiłam sobie, że partner którego wybarłam całkiem świadomie na całe zycie, przespał całą noc w ubraniu na podłodze zarzygany po pas, kiedy byłam świadkiem kolejnego dnia, jak leżał usiadł, zarzygał się i ponownie się położył... dojrzałam do decyzji i nic jej mam nadzije nie zmieni...ja moge cierpieć, mogę morze łez wylewać i wylewam, ale to nie dlatego że zdecydowłam się na odejście...prędzej płaczę z powodu zawiedzionych nadziei, niespełnionych marzeń, pogruchotanych założęń życiowych i straconych kilku lat życia...bezpowrtonie...i moge mieć tylko żal, nie wiem do kogo, taki niesprecyzowany w kierunku, ze ta wielka miłość którą czułam do tego człowieka zmieniła się we wstręt, brak szacunku i że na myłs o jego dotyku, pocałunku, seksie z nim robi mi się niedobrze....

Borus - Śro 02 Gru, 2009 06:02

Cytat:
moge mieć tylko żal, nie wiem do kogo, taki niesprecyzowany w kierunku, ze ta wielka miłość którą czułam do tego człowieka zmieniła się we wstręt, brak szacunku i że na myłs o jego dotyku, pocałunku, seksie z nim robi mi się niedobrze....

myślę, ż ten żal i pamięć o jego wyczynach pozostanie w Tobie na bardzo długo; nawet gdyby zaczął trzeźwieć nie sądzę, byś mogła to wszystko puścić w niepamięć; pamiętam, jak reagowała moja już ex - żona na najmniejszą próbę kontaktu...zwykłe dotknięcie ramienia powodowało wzdrygnięcie; zresztą ja też pamiętam moje zachowania wobec Niej i to również było przeszkodą w porozumieniu się.

Klara - Śro 02 Gru, 2009 08:30

Olu, tak się czepiam tej terapii, bo najczęściej w takich sytuacjach jest się zagubionym i podłamanym, ale jeżeli Ty jesteś tak mocno zdeterminowana i pewna że dobrze robisz, to już nie będę Ci wierciła przysłowiowej dziury w brzuchu.
Tylko napisz czasem jak sobie radzisz i na jakim etapie jesteś..... :)

Kruszyna26 - Śro 02 Gru, 2009 08:39

jestem leniwa, nieporządna i fleja, i oprócz niego nikt mnie nie zechce
- finansowo nie dam sobie rady, aon właśnie dostał podwyżkę i karte na świeta z której ja już nie skorzytsam
- on po mnie płakać nie będzie bo sobie znajdie kogoś innego, a ja pewnie trafię na sk***ysyna co mnie będzie lał po mordzie
- ze jestem wulgarna,arogancka i nikt mnie nie lubi i wszyscy jego najomi twierdzą że rozwód ze mną wyjdzie mu tylko na dobre
i takie tam...przy czym mam wrażenie że jemu się wydaję że bez względu na rozwód ja z nim będę... ostatnio zaproponwał mi wspólne wybieranie tapet do jego mieszkania...



Olimpijka coś Ci napiszę apropos obniżania twojej wartości przez Twojego faceta: Ja nie miałam lekko w życiu i moje poczucie wartości zaniżali rodzice, tłukli we mnie to samo co on w Ciebie, było ciężko nie raz płakałam po nocach i zastanawiałam się czemu ja nie mam normalnego domu, zazdrościłam koleżankom i kolegom czemu ja nie mam tak dobrego kontaktu z rodzicami jak oni i wiesz w moim życiu nastąpił przełom. W pewnym momęcie to co w sobie tłumiłam naładowało mi tak baterje do działania, że w mojej głowie zrodziła się myśl;ja im jeszcze pokaże!! i wiesz co pokazałam. Od 18roku życia mieszkałam na stancji, uczyłam się pracowałam i sobie poradziłam, łapałam się wszelkich kursów, prac dodatkowych zdobyłam stypendium a każdy mój mały sukces dodawał mi jeszcze więkrzego zapału w ty co robie. Dziś mam swój własny sklep, mieszkanie, rodzinę, samochód, dzieciom nic nie brakuje. Nawet otworzyłam ojcu firmę, zakupiłam sprzęt i uwierz mi po latach jestem dla nich wspaniałą córką wszędzie się mną chwalą a wnóki są najwspanialsze na świecie. I lata w stecz w życiu nie pomyślała bym że tak będzie, przecież ja to ta czarna owca w rodzinie byłam. Uwierz w siebie a wygrasz coś cenniejszego niż los na loteri. Pozdrawiam.

olimpijka - Śro 02 Gru, 2009 10:14

Borus napisał/a:
zwykłe dotknięcie ramienia powodowało wzdrygnięcie;


to się zgadza...z tym że ja to przenoszę na innych... w pracy jak mnie ktoś dotknie to podksakuję jak głupia..aż się pytają czy mnie biją :D

Klara napisał/a:
Ty jesteś tak mocno zdeterminowana i pewna że dobrze robisz


wiez, nie zastanawiam się jak będzie... ma być inaczej po prostu... a jak mi pada determinacja to sobie włączam sławetne zdjęcia... choc w zasadzie nie muzę, bo Morus pije i tak, więc na bieżąco mam potwierdzenie że dobrze robię

Borus - Śro 02 Gru, 2009 10:54

Sądzę, że gdyby Twój mąż zaczął trzeźwieć, to prędzej, czy później też by doszedł do takiego wniosku jak ja, że dalsze utrzymywanie takiego, już toksycznego związku jest całkowicie bez sensu...po prostu, rozbitego jaja już skleić nie można... 8|
olimpijka - Czw 03 Gru, 2009 21:13

chwlowo pije, tak więc bez zmian...jak podejrzewam pije bo mu się małżeństwo rozsypało...
Wiedźma - Czw 03 Gru, 2009 21:20

olimpijka napisał/a:
jak podejrzewam pije bo mu się małżeństwo rozsypało...

A nie bierze pod uwagę odwrotnej zależności? :roll:

pterodaktyll - Czw 03 Gru, 2009 21:22

Cytat:
A nie bierze pod uwagę odwrotnej zależności?

No coś ty. Alkoholik???

Wiedźma - Czw 03 Gru, 2009 21:24

pterodaktyll napisał/a:
No coś ty. Alkoholik???

To było pytanie z gatunku retorycznych :roll:

pterodaktyll - Czw 03 Gru, 2009 21:25

Wiedźma napisał/a:
To było pytanie z gatunku retorycznych

No chyba że tak.........

olimpijka - Czw 03 Gru, 2009 21:26

Wiedźma napisał/a:
A nie bierze pod uwagę odwrotnej zależności?


chyba od niedzieli nie jest w stanie :d

pterodaktyll napisał/a:
Alkoholik???


No coś Ty? On tylko przesadza z alkoholem ;d

pterodaktyll - Czw 03 Gru, 2009 21:28

Cytat:
No coś Ty? On tylko przesadza z alkoholem

Jak większość z nas :mgreen:

olimpijka - Czw 03 Gru, 2009 21:28

pterodaktyll napisał/a:
No coś ty. Alkoholik???


a ja że tu sarkazm wyczytała ... ech...to piśmiennicze wypranie emocji...

evita - Wto 19 Sty, 2010 22:09

olimpijko :krzyk: gdzie ty się tak długo podziewasz ? co u ciebie ?
pterodaktyll - Wto 19 Sty, 2010 22:20

Cytat:
olimpijko :krzyk: gdzie ty się tak długo podziewasz ?

Pewnie przygotowuje się do olimpiady zimowej g45g21

Klara - Śro 20 Sty, 2010 10:20

pterodaktyll napisał/a:
Pewnie przygotowuje się do olimpiady zimowej g45g21

Pterek! W Jej obecnej sytuacji gdy to przeczyta, na pewno nie będzie Jej do śmiechu :nono:
Oluuuu! Odezwij się! :krzyk:

Hania - Śro 20 Sty, 2010 11:12

Witam Cię Olimpijko :) dopiero dziś dotarłam do Twojego wątku, chciałam Ci napisać o tym co mnie spotkało, też kiedyś posiadałam męża pijącego weekendowo, podejmowałam różne próby pomagania mu, wyciągałam z kłopotów, przebaczałam wyskoki i łudziłam się, że zmieni się w końcu, w efekcie nic się nie zmieniało, sama pracowałam, dbałam o dom, uczyłam się i pielęgnowałam tego człowieka, w końcu wpadłam na pomysł z dzieckiem, które miało wszystko zmienić... i wiesz co, pobił mnie na początku ciąży po pijanemu i straciłam dziecko, tu mogę o tym pisać bo jestem tu anonimowa i wśród swoich, dzisiaj wiem, że gdyby wtedy się leczył może byłoby inaczej ale teraz jest już za późno na takie pytania, jestem po rozwodzie jednak te zdrady mnie zwaliły z nóg, najpierw chorowałam na nerwicę i miałam lęki, potem zaczęłam sama pić i w efekcie sama się uzależniłam, dzisiaj tego żałuję ale jest już po fakcie, teraz kiedy trzeźwieję wiele spraw zrozumiałam, również i to, że możemy mieć wpływ na siebie ale nie na innych, pewnie piszę chaotycznie ale tak mnie naszło, żeby w Twoim wątku to napisać, nie popełnij tego błędu co ja, lepiej zakończ to i zacznij żyć, wiem, że to trudne bo miłość jest skąplikowana ale musisz myśleć o ochronie siebie samej, ja nie myślałam i teraz jestem uzależniona, wiele już przewartościowałam w swoim życiu i mam tę słabość zamiar wykorzystać jako coś pozytywnego ale codziennie się boję czy dam radę, pozdrawiam cieplutko :)
stiff - Śro 20 Sty, 2010 11:27

Hania napisał/a:
też kiedyś posiadałam męża

Kiedyś posiadałem rower, ale kiedy z łańcucha uszło powietrze,
to się go pozbyłem i przestałem go posiadać... :D

KICAJKA - Śro 20 Sty, 2010 11:53

stiff napisał/a:
Kiedyś posiadałem rower, ale kiedy z łańcucha uszło powietrze,
A pedały dopadły dętek i zjadły zębatkę. :mgreen:
beata - Śro 20 Sty, 2010 12:20

KICAJKA napisał/a:
stiff napisał/a:
Kiedyś posiadałem rower, ale kiedy z łańcucha uszło powietrze,
A pedały dopadły dętek i zjadły zębatkę. :mgreen:
:smieje:
olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 13:03

Rozwód jest postanowiony i ja się z niego nie wycofam… byłabym kretynką gdybym w tym trwała…Nie twierdzę że jest łatwo…nie jest a będzie jak podejrzewam jeszcze trudniej. Wojtek jak pił tak pije… nawyki zostały zachowane…tydzień picia, tydzień trzeźwości… Mieszkamy nadal razem, on robi remont w sowim mieszkaniu… Wykańcza mnie emocjonalna huśtawka, w tydzień trzeźwości kocham nie tyle jego, co wyobrażenie tego jak mogłoby być… i tyko z tyłu głowy kołacze mi się myśl…ku***…to nie jest prawdziwe…w tydzień picia mam satysfakcję, że decyzja jest dobra i jedyna…niesamowicie mi źle i smutno, bo sądziłam że rozwodem uratuję człowieka. Widocznie uczucie nie było tak wielkie jak sądziliśmy. Pozew w ogóle go nie ruszył…co więcej, zaczął spotykać się ze swoją byłą dziewczyną, o czym uprzejmie mnie poinformował. Zmierzamy powoli do przodu. W zeszłym tygodniu notarialnie znieśliśmy wspólność majątkową…dziś 2 dzień siedzę nad umową podziału majątku… jeśli nie chwyci mnie dół – jest dobrze…finansowo sobie radzę  gorzej z emocjami
sabatka - Śro 20 Sty, 2010 13:06

kochana będzie dobrze jesteśmy tu z tobą
Hania - Śro 20 Sty, 2010 13:08

olimpijka napisał/a:
gorzej z emocjami

ja nie poradziłam sobie z tym i sama wpadłam w bagno, trzymaj się i nie popełnij tego błędu co ja, walcz o swoje szczęście :)

Hania - Śro 20 Sty, 2010 13:26

MałgoOorzata napisał/a:
Kiedyś miłość, a dziś...

kiedyś oznacza to co było ale może też dotyczyć tego co będzie...

olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 13:37

sabatka napisał/a:
jesteśmy tu z tobą


wiem że jesteście :) ale seksu to ze mną nie pouprawiacie :P

sabatka - Śro 20 Sty, 2010 13:46

olimpijka napisał/a:
ale seksu to ze mną nie pouprawiacie

a chciałabyś ? :P żart :)

olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 13:50

zauważyłam, że jak nie mam z kim, to libido mi wzrasta :)
summer4best - Śro 20 Sty, 2010 13:51

olimpijka napisał/a:
ale seksu to ze mną nie pouprawiacie :P

No to jak chcesz wrócić do tematu tego wątku? Przecie to jak powietrze potrzebne!!! :szok:

Hania - Śro 20 Sty, 2010 13:53

olimpijka napisał/a:
wiem że jesteście ale seksu to ze mną nie pouprawiacie

ja posiadam ten sam problem, łączę się z Tobą w bólu ;)

yuraa - Śro 20 Sty, 2010 14:02

:oczyska:
sabatka - Śro 20 Sty, 2010 14:08

ja tam problemu już nie mam takiego. teraz jest wszystko na moich zasadach :szok:
olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 14:24

sabatka napisał/a:
wszystko na moich zasadach


nie problem w zasadach :) problem w braku istnienia partnera do seksu...

Klara - Śro 20 Sty, 2010 14:34

Współczuję Ci Olu, ale chyba nie ma przeciwwskazań, żebyś zaczęła się rozglądać za kimś stosownym.
Bylebyś nie wpadła z deszczu pod rynnę, co się zdarza osobom współuzależnionym!

olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 14:40

Klara napisał/a:
z deszczu pod rynnę



zauważam objaw odwrotny... mężczyzna z alkoholem jest skreślony. nawet jeśłi to małe piwo.

Klara - Śro 20 Sty, 2010 14:43

olimpijka napisał/a:
mężczyzna z alkoholem jest skreślony

Problem polega na tym, że jeśli masz tę dysfunkcję (nie pamiętam, czy jesteś też DDA?), to przyciągasz różnych dewiantów, a zauważasz to dopiero wtedy, gdy jest za późno.
Terapia dobrze by Ci zrobiła, a z pewnością wyprostowałabyś swoje ścieżki...

olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 15:03

niee. DDA nie jestem
Klara - Śro 20 Sty, 2010 15:13

olimpijka napisał/a:
DDA nie jestem

Bo widzisz, gdy byłam na terapii, podczas któregoś z zajęć z przerażeniem odkryłam, że mam wszystkie cechy DDA: http://www.psychologia.net.pl/testy.php?test=dda

Zdziwienie moje było tym większe, że w rodzinnym moim domu alkohol był w ilościach śladowych.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że w wyniku pewnych cech charakterologicznych mojego ojca, byliśmy rodziną dysfunkcyjną. Jestem więc DDD (Dorosłe Dziecko z rodziny Dysfunkcyjnej).
Żeby było jasne - niczego Ci Olu nie wmawiam, lecz uczulam na kłopoty, które mogą być związane z którąś z dysfunkcji.

olimpijka - Śro 20 Sty, 2010 15:32

za DDD to ja ię moge uznać i bez testów. :)
Klara - Śro 20 Sty, 2010 15:44

olimpijka napisał/a:
za DDD to ja ię moge uznać i bez testów. :)

Nooo, to miałabyś nad czym popracować.
Gdybyś chciała.... :tak:

KICAJKA - Śro 20 Sty, 2010 16:03

olimpijka napisał/a:
za DDD to ja ię moge uznać i bez testów.
Czyli wszelkie zagrożenia dla Ciebie - pomoc by się jednak przydała. :tak:
a co do seksu to jest powiedzenie stare jak świat-"jest pół światy tego kwiatu" ;) Tylko trzeba nauczyć się mądrze wybierać :skromny: afc4fvca

beata - Śro 20 Sty, 2010 16:21

olimpijka napisał/a:
wiem że jesteście :) ale seksu to ze mną nie pouprawiacie :P
Ale służymy radą.
Zrób to co ja,daj ogłoszenie,że szukasz pracy i oferty matrymonialne masz jak w banku.Miło,przyjemnie i jeszcze kasa wpadnie. :wysmiewacz:

evita - Śro 20 Sty, 2010 20:24

witaj po dłuższej nieobecności Oleńko :) jednak dotarło do ciebie nasze wołanie ? :>
widzę, że u ciebie dość sporo zmian i idziesz do przodu w swoich postanowieniach :okok: nieomalże jednocześnie zaistniałyśmy na tym forum ale wyprzedziłaś mnie o krok i to taki milowy ;) cieszę się jednak, że choć tobie się układa ... prawie układa :/ myślę, że przyjdzie czas gdy twój obecny problem odejdzie w niepamięć a amor w końcu trafi cię swoją strzałą - tym razem tą prawdziwą :)

Borus - Śro 20 Sty, 2010 20:45

evita napisał/a:
amor w końcu trafi cię swoją strzałą
...oby tym razem nie zatrutą... ;)
summer4best - Śro 20 Sty, 2010 22:12

Klara napisał/a:
Problem polega na tym, że jeśli masz tę dysfunkcję (nie pamiętam, czy jesteś też DDA?), to przyciągasz różnych dewiantów

Alkoholizm nie jest dewiacją o Pani. Chyba, że alkohol spożywany jest np. inną częścią ciała.
Wiem Klaro jakie przesłanie starasz się nieść ale dziewczyna wyraźnie w dobrym kierunku idzie:
Klara napisał/a:
olimpijka napisał/a:
mężczyzna z alkoholem jest skreślony

pterodaktyll - Śro 20 Sty, 2010 22:14

KICAJKA napisał/a:
jest powiedzenie stare jak świat-"jest pół światy tego kwiatu"

Tyle tylko, że dotyczy kobiet g45g21

Hania - Śro 20 Sty, 2010 22:33

widzę, że temat dłuuuugi się zrobił i wielowątkowy ;)
Kulfon - Śro 20 Sty, 2010 22:38

Hania napisał/a:
widzę, że temat dłuuuugi się zrobił i wielowątkowy


wszystko w jednym ... :roll: wszystko jedno ... :roll:

Klara - Czw 21 Sty, 2010 10:08

Cytat:
Alkoholizm nie jest dewiacją o Pani.

Jasne, o Panie :D
Jednak często się zdarza, że taka spragniona przytulenia i miłości osoba trafia na hazardzistę, seksoholika czy przemocowca i wcale nie alkoholika.
Często przypomina mi się się dawno zasłyszana "przypowieść":
Pewna kobieta miała męża który palił - rozwiodła się z nim.
Jej następny mąż pił - również się z nim rozwiodła.
Wyszła za mąż po raz trzeci za mężczyznę, który pił, palił i grał w karty. Z nim przeżyła resztę życia. :?

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:12

Klara napisał/a:
Z nim przeżyła resztę życia

pewnie ręce już jej opadły z bezsilności :/

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 10:15

Klara napisał/a:
hazardzistę, seksoholika czy przemocowca

I znowu o Pani z tej trójcy tylko tego trzeciego do dewiantów zaliczyć można.
Wiem, czepiam się!!

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 10:17

Klara napisał/a:
spragniona przytulenia i miłości


o! o! To co piszesz to najprawdziwasz prawda...poza tym pomimo niewątpliwych swoich zalet :) samodzielności i pozornej twardości ja naprawdę potrzebuję drugiego człowieka...no...może nie człowieka a mężczyzny... Morus przepowiada mi, że jak już się rozwiedziemy, to on nie będzie miał problemu ze znalezieniem partnerki, bo na takiego gości jak on, zadbanego, przystojnego, z dobrą pracą i kasą to wszyskie będą lecieć, od małolat do rozwódek...i pewnie ma rację...nie neguję...widać to zresztą skoro jego była ryzykuje swój obecny, podobno dość poważny zwiąek, spotykając się z nim... w fazie buntu przeciwko rozwodowi, w fazie zastraszania i bezpośredniej, jawnej manipulacji smsowo życzył mi sk***iela co będzie mnie lał po mordzie...
Nie wykluczam, że mogę trafić gorzej... Tylko, że nawet jak trafię gorzej, to już mam pewną iedzę, nabyte doświadczenie, które pomoże mi radzić sobie z sytuacją.
Poza tym mój problem z seksem nie jest problemem braku możliwości... po zalogowaniu się na penym portalu możliwości są...tylko ja ich chyba nie umiem wykorzystać... już tak dawno na randce nie byłam że nie wiem jakie teraz są standarty zachowń :)

Klara - Czw 21 Sty, 2010 10:18

summer4best napisał/a:
I znowu o Pani z tej trójcy

Masz rację :tak:
Muszę bardziej ważyć słowa :tak:

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 10:19

Klara napisał/a:
Muszę bardziej ważyć słowa


Ja bym to po prostu uznała za skrót myśłowy :)

Klara - Czw 21 Sty, 2010 10:22

olimpijka napisał/a:
już mam pewną iedzę, nabyte doświadczenie, które pomoże mi radzić sobie z sytuacją.

O! Na tym się skup i o tym pamiętaj gdy będziesz się ANGAŻOWAŁA w nowy związek.
Specjalnie wytłuściłam zaangażowanie, bo nie w każdy związek trzeba od razu ładować uczucia :D

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 10:25

olimpijka napisał/a:
Ja bym to po prostu uznała za skrót myśłowy :)

Ja dokładnie wiem co Klara stara się przekazać, bo rzeczywiście prawie regułą jest, że kobiety po podobnych przejściach jak Ty wpadają z deszczu pod rynnę. Tylko jak kierować się TYLKO rozsądkiem w związkach dwojga ludzi?

beata - Czw 21 Sty, 2010 10:30

summer4best napisał/a:
Tylko jak kierować się TYLKO rozsądkiem w związkach dwojga ludzi?
Tak to się chyba nie da. :szok:
olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 10:30

summer4best napisał/a:
jak kierować się TYLKO rozsądkiem w związkach dwojga ludzi


Normalnie. Niektórzy uczą się na błędach... Odruch Pawłowa...Jak dostajesz w d**ę, i dostajesz w d**ę, i znowu dostajesz w d**ę, bo jesteś zaangażowany i znacznie łatwiej cię zranić to w pewnym momencie przestajesz się wczuwać... bo łatwiej, bo mniej boli...

Koleżanka po rozwodzie, traumatycznym, ze słabą psychiką utwardziła sobie tyłek bardzo... w nowym związku nie ma nasze...jest moje, jest twoje, jest nasze po połowie...

osobiście uważam, że romatyczne uniesienia mam już za sobą.

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 10:32

olimpijka napisał/a:
osobiście uważam, że romatyczne uniesienia mam już za sobą.

A ja mam nadzieję że nie!!!

Hania - Czw 21 Sty, 2010 10:34

olimpijka napisał/a:
już tak dawno na randce nie byłam że nie wiem jakie teraz są standarty zachowń

to jest jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina ;) to się wie niezależnie od tego jak było kiedyś a jak jest teraz :)

Hania - Czw 21 Sty, 2010 10:36

summer4best napisał/a:
A ja mam nadzieję że nie!!!

Summer-Marzyciel ;)

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 10:38

Hania napisał/a:
Marzyciel ;)

Ja to "unoszę się" prawie codziennie, czego i naszej koleżance życzę. :skromny:

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 10:41

olimpijka napisał/a:
pomimo niewątpliwych swoich zalet :) samodzielności i pozornej twardości ja naprawdę potrzebuję drugiego człowieka...no...może nie człowieka a mężczyzny

Ech kobiety, kobiety............. :)

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:41

Klara napisał/a:
nie w każdy związek trzeba od razu ładować uczucia

nie sądzę, żeby to było od nas zależne :( w moim przypadku ciężko byłoby mi się związać z kimkolwiek nie ładując w niego własnych uczuć ! Wiem, że seks można potraktować jak jedną z wielu potrzeb fizjologicznych ale nie każdy tak potrafi ! Ważne jest jednak żeby posiąść umiejętność odcięcia się od chorego związku i samoleczenia się z źle usytuowanych uczuć :/

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 10:43

evita napisał/a:
Ważne jest jednak żeby posiąść umiejętność odcięcia się od chorego związku

I konsekwentnie się samemu realizować.

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:44

pterodaktyll napisał/a:
Ech kobiety, kobiety.............

jesteś zdziwiony Ptero czy też może właśnie utwierdzasz nas, że mężczyźni też posiadają tego typu pragnienia ? :mysli:

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:45

pterodaktyll napisał/a:
I konsekwentnie się samemu realizować.

dokładnie tak Ptero :tak: nie każdy jednak jest tak chłonny na tego typu wiedzę jak Oleńka :(

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 10:47

evita napisał/a:
utwierdzasz nas, że mężczyźni też posiadają tego typu pragnienia ?
evita napisał/a:
mężczyźni też posiadają tego typu pragnienia ?

No wiesz to, że z Marsa nie znaczy, że z kamienia :lol2:

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 10:47

olimpijka napisał/a:
no...może nie człowieka a mężczyzny..

Ptero ubolewa nad tym, ja zresztą też! Tak trochę feminizmem trąciło.
Zawsze można kupić psa, na spacery doskonały a jaki przyjaciel i też nie człowiek!!!

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 10:48

evita napisał/a:
nie każdy jednak jest tak chłonny na tego typu wiedzę jak Oleńka

Każdy Evitko, każdy. Problem jak Ci wiadomo leży gdzie indziej. :)

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 10:49

summer4best napisał/a:

Zawsze można kupić psa, na spacery doskonały a jaki przyjaciel i też nie człowiek!!

Z tego co gdzieś zasłyszałem jesteśmy tylko prototypami niestety.................. :foch:

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:50

pterodaktyll napisał/a:
No wiesz to, że z Marsa nie znaczy, że z kamienia

niby wiem :) ale skutki uboczne pozostały po wsze czasy ! zbyt często macie kamień zamiast serca ... co nie tyczy się ciebie Ptero osobiście oczywiście więc bez obrazy ;)

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:52

summer4best napisał/a:
Tak trochę feminizmem trąciło.

jaki tam feminizm ? czym więc nazwać to co napisał Oleńce jej luby z życzeniami skur...la ? myślenie łbem a nie głową ?

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 10:52

pterodaktyll napisał/a:
I konsekwentnie się samemu realizować.


Jak ma to rozumieć?
a) ro9bić cos dla siebie? rozwijać sie? dbać o siebie? kształcić? dokształca? inwestować?
b) bez oparcia w drugim człowieku? mając za towarzystwo kota i kompa?

Bo jeśli to pierwsze znaczenie, to du**, bo nie mogę zrobić nic więcej. Już jestem przeedukowana, pracuję w dwóch zawodach, wręcz zaczynam trzeci, do fryzjera częściej niż na kwartał chodzić nie mam potzreby, podobnie z basenem i aerobikiem i innymi aktywnościami kulturalnymi... Nigdy nie było tak, że z powodu pijaństwa Morus...no może nie nigdy, ale już bardzo daaaaawno....że ograniczałam swoje życie...właśnie dlatego na terapii byłam tylko raz... bo w moim przypadku rady " zcznij życ swoim życiem, zrób coś dla siebie" nie miały sensu...nie da się robić 2 podyplomówek jednocześnie i jeszcze skakać na spadochronie czytając 2 książki na raz.

w tym drugim mi nikt nie pomoże, bo po prostu lubię towarzystwo, lubię rozmowe i każdy kontak. No prawie każdy.

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 10:54

summer4best napisał/a:
Zawsze można kupić psa, na spacery doskonały


pies odpada, właśnie przez spacery :P

evita - Czw 21 Sty, 2010 10:56

olimpijka napisał/a:
właśnie dlatego na terapii byłam tylko raz...

ja zaliczyłam jakieś dwa czy trzy razy i choć nie w tym kierunku co ty podążyłam również dobrze wiem co mam zrobić i na dziś ta wiedza mi wystarcza ! Wykorzystać ją odpowiednio to już osobna historia ... Gratuluję ci Olimpijko tego do czego doszłaś i życzę odpowiedniego towarzysza życia :)

Hania - Czw 21 Sty, 2010 10:58

olimpijka napisał/a:
w tym drugim mi nikt nie pomoże, bo po prostu lubię towarzystwo, lubię rozmowe i każdy kontak.

nic nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem, wiem coś o tym, ale czasem trzeba poczekać, co do psa to posiadam i kocham ale nic nie mówi...

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 11:01

evita napisał/a:
życzę odpowiedniego towarzysza życia

Nie człowieka?
olimpijka napisał/a:
pies odpada, właśnie przez spacery :P

Żółwia też nie życzę, choć bydlę i miesiąc bez jedzenia wytrzyma. Ale istnieje ryzyko, że w podobnej skorupie się zamkniesz!

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:03

Samorealizacja moim zdaniem nie polega na szukaniu kogoś na kim można by się oprzeć.
Tak prawdę mówiąc jak czytam ten Twój post to mam wrażenie, że totalnie przegięłaś z tymi studiami ect. Czy na pewno robiłaś to dla siebie, czy dlatego, że chciałaś po prostu uciec. Czy może po prostu znalazłaś sobie jakiś zamiennik a w rzeczywistości oczekujesz od życia czegoś zupełnie innego?

evita - Czw 21 Sty, 2010 11:06

summer4best napisał/a:
Nie człowieka?

rzeczywiście źle to określiłam :/ wręcz zapachniało epoką wczesnogierkowską ;)
życzę ci więc Olu : miłości, czułości, namiętności, zrozumienia, wspólnych rozmów wieczorami, spacerów, realizowania pasji, marzeń, gorących uniesień itd
tylko czy coś takiego może się zdarzyć w życiu ? czy to nie jest tylko jakąś fikcją literacką ? :(

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:07

pterodaktyll napisał/a:
oczekujesz od życia czegoś zupełnie innego?

tu jest sedno sprawy, Ptero jesteś genialny, ja bym dodała jeszcze, że nic na siłę, zresztą kobiety mają takie swoje pragnienia które są ich nieodłącznym elementem a ja tak mam napewno...

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 11:08

summer4best napisał/a:
Nie człowieka?


źle mnie zrozumieliście. więc w końcu prostuje bo widzę że temat śię ciągnie.

Pod pojęciem człowiek rozumiem zarówno mężczyzn jak i kobiety. Nie potzrebuję w swoim życiu kobiety. Potrzebuję 100% mężczyzny/ Ot co!

pterodaktyll napisał/a:
totalnie przegięłaś z tymi studiami ect. Czy na pewno robiłaś to dla siebie, czy dlatego, że chciałaś po prostu uciec. Czy może po prostu znalazłaś sobie jakiś zamiennik a w rzeczywistości oczekujesz od życia czegoś zupełnie innego?


Nie przegięłam :) jeden kierunke z rozsądku, drugi z miłości. A podyplomówka z chęci ksztaecenia i rozwoju tej miłości :)

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:08

evita napisał/a:
miłości, czułości, namiętności, zrozumienia, wspólnych rozmów wieczorami, spacerów, realizowania pasji, marzeń, gorących uniesień itd
tylko czy coś takiego może się zdarzyć w życiu ? czy to nie jest tylko jakąś fikcją literacką ?

Jeżeli się czegoś naprawdę pragnie, to myślę, że jest to w zasięgu ręki i wystarczy ją tylko wyciągnąć. :)

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:08

evita napisał/a:
tylko czy coś takiego może się zdarzyć w życiu ?

pytanie za 100 punktów ;)

evita - Czw 21 Sty, 2010 11:09

pterodaktyll napisał/a:
znalazłaś sobie jakiś zamiennik a w rzeczywistości oczekujesz od życia czegoś zupełnie innego

jak to współuzależniona - Ola postarała się o to, żeby być samowystarczalną i twardą kobietą ! nic w tym dziwnego :szok: jedne uczą się kinkiety samodzielnie wieszać i naprawiać pralkę inne zaś uczą się ucząc !

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:09

olimpijka napisał/a:
jeden kierunke z rozsądku, drugi z miłości. A podyplomówka z chęci ksztaecenia i rozwoju tej miłości

No a dla siebie co??? :mysli:

evita - Czw 21 Sty, 2010 11:10

pterodaktyll napisał/a:
jest to w zasięgu ręki

moja ręka aż tak daleko nie sięga :(

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:11

Hania napisał/a:
Ptero jesteś genialny,

Bóg zapłać Haniu ale do geniusza to mi daaaaleko, daaaleeko :bezradny:

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:12

evita napisał/a:
moja ręka aż tak daleko nie sięga

Raczej nie chcesz jej wyciągnąć moim zdaniem ;)

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:13

pterodaktyll napisał/a:
Bóg zapłać Haniu ale do geniusza to mi daaaaleko, daaaleeko

ale takie trochę kobiece masz myślenie momentami ;)

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:16

Hania napisał/a:
takie trochę kobiece masz myślenie momentami

Wiem o czym piszesz ale to nie to. Siła by wyjaśniać a nie o to tutaj chodzi. Po prostu nauczyłem się pewnych rzeczy i według nich postępuję i staram się myśleć. To wszystko. :)

stiff - Czw 21 Sty, 2010 11:18

pterodaktyll napisał/a:
do geniusza to mi daaaaleko,

Nie bądź taki skromny, bo przecież pomysły do masz przecież genialne... :p

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 11:19

pterodaktyll napisał/a:
No a dla siebie co???

Z miłości nie do kogoś... Z miłości do przedmiotu...języka w sensie... i ja to rozumiem - jak dla siebie...kocham to co robię, bo daje mi niesamowitą frajdę i satysfakcję

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:20

pterodaktyll napisał/a:
staram się myśleć

c4fscs i fajnie Ci to wychodzi :szok:

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:20

stiff napisał/a:
przecież pomysły do masz przecież genialne..

Niooo tylko trzeba je jeszcze umieć zrealizować a z tym przeważnie bywa już gorzej ;)

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:21

olimpijka napisał/a:
Z miłości nie do kogoś... Z miłości do przedmiotu...języka w sensie... i ja to rozumiem - jak dla siebie...kocham to co robię, bo daje mi niesamowitą frajdę i satysfakcję

to bardzo wiele, aż zazdroszczę ;)

stiff - Czw 21 Sty, 2010 11:21

pterodaktyll napisał/a:
Niooo tylko trzeba je jeszcze umieć zrealizować a z tym przeważnie bywa już gorzej ;)

To Ty powiedziałeś... :D

Klara - Czw 21 Sty, 2010 11:21

olimpijka napisał/a:
Jak ma to rozumieć?
a) ro9bić cos dla siebie? rozwijać sie? dbać o siebie? kształcić? dokształca? inwestować?

Tu jeszcze jest bardzo ważna sfera emocjonalna:
- Wiesz ile jesteś warta i nie zależy to od opinii innego człowieka.
- Twoje dobre samopoczucie nie zależy od samopoczucia innego człowieka.
- Jeżeli obok Ciebie jest drugi - szczęśliwy człowiek, to dobrze, jeżeli go akurat nie ma, Ty nie wpadasz w otchłań rozpaczy.
- Jest Ci dobrze ze sobą.

Hania - Czw 21 Sty, 2010 11:22

żyć... poprostu żyć, nie wbrew sobie ale tak jak sobie chcesz żyć :)
pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:25

olimpijka napisał/a:
. Z miłości do przedmiotu...języka w sensie... i ja to rozumiem - jak dla siebie...kocham to co robię, bo daje mi niesamowitą frajdę i satysfakcję

Ja myślę, że świadomość tego, że nie masz się z kim tym podzielić wywołuje u Ciebie taką frustrację. Może jeszcze nie trafiłaś na kogoś z kimś będziesz mogła dzielić wszystko. Z tego co się orientuję, to jeszcze czasem tacy faceci się zdarzają. Ot takie pterodaktylle (nie mówię tu o sobie bynajmniej) z przeszłości :lol2:

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:26

Cytat:
To Ty powiedziałeś..

Ale nie o sobie tylko o innych. Mnie to na razie wychodzi, moim zdaniem, całkiem nieźle ;)

evita - Czw 21 Sty, 2010 11:27

pterodaktyll napisał/a:
Z tego co się orientuję, to jeszcze czasem tacy faceci się zdarzają

oby to było prawdą ! czego zarówno tobie Olu jak i sobie życzę ;)

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 11:29

evita napisał/a:
zarówno tobie Olu jak i sobie życzę

I ja Wam tego życzę ale odlatuję już do pracy i niestety nie będę mógł uczestniczyć w tej konwersacji. :buzki:

stiff - Czw 21 Sty, 2010 11:40

Hania napisał/a:
żyć... poprostu żyć, nie wbrew sobie ale tak jak sobie chcesz żyć :)

Właśnie za chwile to zrobię i jadę w Polskę... :D
:papa:

evita - Czw 21 Sty, 2010 11:41

stiff napisał/a:
Właśnie za chwile to zrobię i jadę w Polskę...

rozumiem, że bierzesz ze sobą coś w rodzaju laptopa chociażby :)
miłego podróżowania :hejka:

Hania - Czw 21 Sty, 2010 12:52

stiff napisał/a:
Właśnie za chwile to zrobię i jadę w Polskę...

Stiff był i się zmył, ja też jadę ale nie w Polskę tylko w market bo lodówka ma tylko światło i półki ;)

stiff - Czw 21 Sty, 2010 20:56

evita napisał/a:
że bierzesz ze sobą coś w rodzaju laptopa chociażby

Auto tylko wziąłem, to już wróciłem, ale za to jutro jadę na parę dni... :D

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 21:15

historia tematyczna z dzisiaj:
wkurzona jestem…w grudniu poprosiłam o podwyżkę…dałam szefowej czas do namysłu i na rozmowę z prezesem. dziś poszłam się dowiedzieć czy są jakieś decyzje… decyzji brak bo do lutego nasz dział będzie przeorganizowany, będą inaczej rodzielone obowiązki i zmienią się zupełnie zasady premiowania i w ogóle wszystko się pozmienia….…o reorganizacji słyszę od roku….o nowym podziale obowiązków również, i nie spodziewam się że do lutego, skoro już jest koniec stycznia się coś diametralnie zmieni…ale szefowej przecież nie powiem, że gada głupoty jak zawsze, czas płynie a ona i tak nic nie robi, za wyjątkiem chodzenia z jednego zebrania na inne. ten miesiąc z głowy, kolejny pewnie również. jak mnie ta firma wk***ia….najpierw mówią że nie am zamówień nie mamy co robić…zamówienia weszły… Ola, ty chcesz to na za tydzień? chyba cię pogięło…i tak na okrągło….
mogłam ze svietłaną porozmawiać jeszcze, ale zrobiło mi się tak przykro, że jakbym tam postała chwilę dłużej to bym się po prostu poryczała z żalu nad sobą, nie mnie nie doceniają….
i nadal jestem *ku**** i jakoś mi tak smutno…i nawet jakoś nie pociesz mnie fakt, że jak łaziłam po galerii w poszukiwaniu kozaczków, to podszedł do mnie młodzian i zaprosił mnie na kawę. Tak się speszyłam – ostatni raz taka akcja zdarzyła się w 1996 roku jak byłam w liceum, kiedy byłam piękna, młoda – że odmówiłam, ale za to podałam swój mail. młodzian jak zauważyłam spłoszona - jakoś młodszy ode mnie, więc znajduję kilka wyjaśnień tego zdarzenia:
1) jest dewiantem i lubi rwac starsze laski
2) zobaczył babcie w mini (o takkk…po raz pierwszy od 4 lat założyłam krótszą kieckę do roboty niż przepisowa długość) i chciał jej zrobić przyjemność w Dzień Babci
3) moja młodzieńcza cera z lekkim trądzikiem wprowadziła go w błąd i wziął mnie za nastolatkę

Innych możliwości, no, nie widzę.

Klara - Czw 21 Sty, 2010 21:20

olimpijka napisał/a:
kiedy byłam piękna, młoda

Należy dodać: "A teraz jestem tylko piękna" :D

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 21:28

Ad1. Kobieta jest jak wino, im starsza tym lepsza.... ;)
Ad2,3 Z tyłu liceum z przodu.......... no właśnie nie muzeum i dlatego się biedak spłoszył ;)

olimpijka - Czw 21 Sty, 2010 21:33

No wiecie...on dobry ogląd miał, bo zaszedł mnie od przodu, nie od tyłu :P
pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 21:35

olimpijka napisał/a:
zaszedł mnie od przodu, nie od tyłu

Znaczy sie przypuścił atak frontalny g45g21

Klara - Czw 21 Sty, 2010 21:38

Jedno jest pewne: Budzisz zainteresowanie mężczyzn i teraz tylko pozostaje Ci uważnie oglądać i wybrać.......... najzdrowszego :lol:
pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 21:40

Cytat:
Jedno jest pewne: Budzisz zainteresowanie mężczyzn i teraz tylko pozostaje Ci uważnie oglądać i wybrać.......... najzdrowszego

Klaro!! Jesteś boska....................... :lol2:

KICAJKA - Czw 21 Sty, 2010 21:45

A tak najlepiej przefiltrować go jeszcze przez nasze forumowe sito sc43545 :smieje: afc4fvca
Bebetka - Czw 21 Sty, 2010 21:46

KICAJKA napisał/a:
najlepiej przefiltrować go jeszcze przez nasze forumowe sito

a to tak...my juz ocenimy czy on jest z tych najzdrowszych rg5th67j

pterodaktyll - Czw 21 Sty, 2010 21:48

Bebetka napisał/a:
my juz ocenimy czy on jest z tych najzdrowszych

g45g21 g45g21 g45g21 :rotfl: :rotfl:

summer4best - Czw 21 Sty, 2010 21:49

Klara napisał/a:
teraz tylko pozostaje Ci uważnie oglądać i wybrać.......... najzdrowszego

Z odpowiednim genotypem naturalnie i bez obciążeń dziedzicznych!

pterodaktyll napisał/a:
Klaro!! Jesteś boska....................... :lol2:

Absolutnie!!!

Klara - Czw 21 Sty, 2010 21:52

pterodaktyll napisał/a:
Klaro!! Jesteś boska....................... :lol2:

g4g412 wiem!
Już Ci to mówiłam! :tak:

Borus - Czw 21 Sty, 2010 22:10

KICAJKA napisał/a:
A tak najlepiej przefiltrować go jeszcze przez nasze forumowe sito sc43545 :smieje: afc4fvca
...żywy nie wyjdzie :wysmiewacz:
Kulfon - Czw 21 Sty, 2010 22:12

Borus napisał/a:
...żywy nie wyjdzie



eeee,...

.... pewnie nie bedzie juz wiecej mogl spogladac na kobiety ..... g45g21

evita - Czw 21 Sty, 2010 22:12

Borus napisał/a:
KICAJKA napisał/a:
A tak najlepiej przefiltrować go jeszcze przez nasze forumowe sito

...żywy nie wyjdzie

bez baby nie wyjdzie :wysmiewacz:

Hania - Czw 21 Sty, 2010 22:45

summer4best napisał/a:
Z odpowiednim genotypem naturalnie i bez obciążeń dziedzicznych!

ja też takiego chcę!!!!!!!!!!

olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 15:42

ROZPRAWA 03/03
pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 15:47

Cytat:
ROZPRAWA 03/03

Z orzeczeniem o winie czy bez??

Klara - Pią 29 Sty, 2010 15:50

olimpijka napisał/a:
ROZPRAWA 03/03

Olu! :pocieszacz: 4g5
To minie i BĘDZIE DOBRZE!

olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 15:50

No bez...Pozew był napisany o bez...co mi po z...ja się chcę tylko rozejść... rozdzielność majątkową już podpisaliśmy...umowa o podział majątku jest już napisana...czekam ylko aż wytrzeźwieje żeby podpisał :)
olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 15:52

Klara napisał/a:
To minie i BĘDZIE DOBRZE


Pewnie że minie...tylko że ja nie wyję z powodu rozwodu...Ja wyję tak po prostu, nie wiem dlaczego...bo mi ch**.... rozumiecie...jestem stara, brzydka, gruba i wogóle....nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi i nawet kot ode mnie ucieka.

Kulfon - Pią 29 Sty, 2010 15:54

olimpijka napisał/a:
ROZPRAWA 03/03


:brawo:

to chyba dobra wiadomosc ?? :skromny:

tylko nie pisz ze Cie Olu jakis zal ogarnal.
On wybral "inna", taka co to mu w glowie kreci, coz zdaza sie ;)
robilas co moglas, widocznie tak naprawde nie chcial bys byla przy nim.

glowa do gory i na przod i alleluja a bedzie dobrze c4fscs

Kulfon - Pią 29 Sty, 2010 15:58

olimpijka napisał/a:
jestem stara, brzydka, gruba i wogóle....nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi i nawet kot ode mnie ucieka.


ach, no co Ty :p

moze jakos fote wrzucisz ?? :skromny:
to ocenimy czy to prawda co piszesz :mgreen:
aaa no i obowiazkowo w mini :P

olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 15:58

Kulfon napisał/a:
tylko nie pisz ze Cie Olu jakis zal ogarnal.


Nie, nie ogarnął...źle mi jest ogólnie...mam poczucie straconych 6 lat...rozumiesz...wszyscy wokól mnie mają szczęsliwe rodziny (przynajmniej z zewnątrz), dzieci, plany na przyszłość...ja nie mam nic... opócz pragnienia, żeby zagrzebać się pod kołdrą i przespać...nie myśleć, nie czuć. nie być.

Klara - Pią 29 Sty, 2010 15:59

olimpijka napisał/a:
jestem stara,

Na to nie ma rady, ale jutro będziesz jeszcze starsza, więc ciesz się DZISIAJ tym, że jesteś młodsza niż jutro lub za rok :D
olimpijka napisał/a:
brzydka,

Idź do kosmetyczki i do fryzjera - zrób się na bóstwo!
olimpijka napisał/a:
gruba

Zaaplikuj sboe dietkę lub idź na siłownię, basen.... :D
olimpijka napisał/a:
i wogóle
i w ogóle ciesz się, że "za chwilę" skończy się Twój koszmar z wiecznie pijanym facetem i będziesz mogła odetchnąć pełną, wolną piersią :D
olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 15:59

Kulfon napisał/a:
to ocenimy czy to prawda co piszesz


obiektywnie pewnie to nieprawda. ja siebie tak widzę :P

olimpijka - Pią 29 Sty, 2010 16:01

Klara napisał/a:
będziesz mogła odetchnąć pełną, wolną piersią


wiem, powinnam się cieszyć. taką swobodę m mało kto w moim wieku :)
nie wiem co się dziś dzieje, albo PMS, albo depresja :)

beata - Pią 29 Sty, 2010 16:06

olimpijka napisał/a:
..jestem stara,
Ej...ja jestem starsza :uoee: I jakoś się nie czuję staro :roll: To najpiękniejszy wiel dla nas.Ani małolaty ani babcie :skromny:
olimpijka napisał/a:
brzydka, gruba
Wejdź na mój profil na NK to sobie humor poprawisz jak na mnie popatrzysz :wysmiewacz:
pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 21:47

olimpijka napisał/a:
jestem stara

W tym wieku? No to jest jakieś osiągnięcie :lol2:
olimpijka napisał/a:
.nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi

Coś mi się zdaje, że Ty sama siebie nie lubisz więc jak możesz wymagać żeby ktoś Cię lubił. Na początek pokochaj samą siebie to zobaczysz jakie zmiany zajdą wokół Ciebie :buzki:

pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 21:49

olimpijka napisał/a:
mam poczucie straconych 6 lat..
g45g21
Ja zmarnowałem 23!! lata. I co mam się z tego powodu powiesić???? :bezradny:

pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 21:51

olimpijka napisał/a:
.wszyscy wokól mnie mają szczęsliwe rodziny (przynajmniej z zewnątrz), dzieci, plany na przyszłość...ja nie mam nic

To nie jęcz tylko zacznij tworzyć swoją rzeczywistość. Biadolenie zostaw mazgajom :lol2:

Hania - Pią 29 Sty, 2010 21:55

ja zaczynam dopiero teraz a zaraz mi palnie 35 latek :) lepiej późno niż wcale, dla mnie to Ty jesteś małolata, przed Tobą całe życie kobito :)
pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 22:56

Hania napisał/a:
zaraz mi palnie 35 latek

Najlepszy wiek dla kobiety............... :mysli:

beata - Pią 29 Sty, 2010 22:58

Hania napisał/a:
dla mnie to Ty jesteś małolata,
Staruszka się odezwała.Kobiety co z Wami? :krzyk:
pterodaktyll - Pią 29 Sty, 2010 23:00

Tu muszę postawić tezę, że nieważne ile się ma lat tylko istotne jest na ile lat się czujecie drogie panie. :kwiatek: :buzki:
beata - Pią 29 Sty, 2010 23:02

pterodaktyll napisał/a:
ile się ma lat tylko istotne jest na ile lat się czujecie
Ja na 18. 3r23
stiff - Pią 29 Sty, 2010 23:59

Ja 118... :D
evita - Sob 30 Sty, 2010 09:30

Cytat:
ROZPRAWA 03/03

gratuluję Olu !!! poszłaś do przodu jak przecinak :kwiatek:

evita - Sob 30 Sty, 2010 09:33

olimpijka napisał/a:
.nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi i nawet kot ode mnie ucieka.

olimpijka napisał/a:
nie wiem co się dziś dzieje, albo PMS, albo depresja

obstawiam PMS :) mnie też tak cholernie zawsze łamie to coś :( ale przynajmniej jest nadzieja, że wkrótce przejdzie ;)

KICAJKA - Sob 30 Sty, 2010 13:47

olimpijka napisał/a:
.jestem stara, brzydka, gruba i wogóle....nikt mnie nie kocha nikt mnie nie lubi i nawet kot ode mnie ucieka.

Każda w takiej sytuacji źle się czuje - skończyło się coś złego ale znanego - teraz nie wiesz co Cię czeka jutro.Jesteś w najlepszym okresie wieku -małolata już za Tobą a do starości bardzo daleko ;) Pokochaj siebie taką jaką jesteś albo się zmień i pokochaj tą nową Olę :) MY CIĘ LUBIMY -jesteś jedną z nas :) Kot czuje Twoje rozterki i zdenerwowanie dlatego może się nie łasić(poza tym koty chodzą swoimi ścieżkami) :)
olimpijka napisał/a:
wszyscy wokól mnie mają szczęsliwe rodziny (przynajmniej z zewnątrz), dzieci, plany na przyszłość...ja nie mam nic.

"Na zewnątrz" -to ładnie wygląda,od środka nie zawsze.Ty teraz możesz spokojnie snuć plany nie czekając na nikogo,nie musisz być uzależniona od niczyich kaprysów.Masz okazję zbudować sobie nowe, lepsze SWOJE WŁASNE życie -jakie będziesz tylko chciała.To zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. :buziak: :buzki: :pocieszacz: :buzki:

olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 14:16

Przeszło mi. Jest lepiej.
Klara - Śro 03 Lut, 2010 14:19

Oleńko, czy Twój mąż wciąż jeszcze zalega u Ciebie?
olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 14:27

Eheś... Remont się przedłuża, bo jak pije to nie umawia się z remontującymi :) Ja tego jakoś strasznie nie przeżywam, bo zobjętniałam zupełnie na wszystko... wali mnie czy pije, czy nie pije...czy jest czy go nie ma...ile wypił, czy się porzygał...systematycznie tylko zakręcam kaloryfer :P za ogrzewanie w przyszłym roku w końcu będę płacić ja... na siłę nie będę wyrzucać...skoro mi zwisa, - to raz...a dwa - zamierzam pozmieniac wzystko w mieszkaniu, włącznie ze zmianą porzyganej wykładziny...i nie ukrywam że liczę tu na jego pomc...bo innego mężczyzny nie znam :)

poza tym jak ak piszę i ogarniam swoje życie z Morusem w sensie, to mi wychodzi, że zmieniałam się bardzo :)

Klara - Śro 03 Lut, 2010 14:29

olimpijka napisał/a:
liczę tu na jego pomc..

:shock:
No, żebyś się nie przeliczyła :boisie:

ZbOlo - Śro 03 Lut, 2010 14:37

olimpijka napisał/a:
wali mnie czy pije, czy nie pije...czy jest czy go nie ma...ile wypił, czy się porzygał

...gdy czytam takie słowa to nachodzą mnie jakieś dziwne myśli. Jest mi żal gościa - w końca "kolega z resortu" - a z drugiej strony jest mi żal kobiet - mojej żony, które połączyły swoje życie (przecież w dobrej wierze) z alkoholikami. Włącza mi się w głowie lampka z napisem "misjonarz" i mam ochotę "nawracać" gościa na trzeźwą stronę życia - ale wiem, że to też objaw mojej choroby. Dziwny jest ten świat....

montreal - Śro 03 Lut, 2010 14:40

Świat nie jest dziwny - tak uważam - dziwni sa w nim ludzie. Nasi. Bliscy.
ZbOlo - Śro 03 Lut, 2010 14:46

montreal napisał/a:
Świat nie jest dziwny - tak uważam - dziwni sa w nim ludzie

...to fakt... tak naprawdę my ten świat tworzymy i... pewnie go zniszczymy... :(

olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 14:47

żal, nie żal...pewnie że żal... przedwczoraj po pijkau się mnie zapytał czy skoro wylewam mu wódkę to czy nadal go kocham.

nie wiem czy kocham. wylewam własnie bo mi żal. tak smo jak mi żal bezdomnyh kotów i psów. Brzydkie uczucie

montreal - Śro 03 Lut, 2010 14:48

A kochasz? To musi być fajny gość, skoro tak.
olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 14:53

montreal napisał/a:
To musi być fajny gość


To albo *był* fajny gość, albo takim go sobie wyobrażałam. ktoś tu kiedyś mądrze napisał, że kocham tylko wyobrażenie... Kocham to jak mogłoby być gdyby nie było tak jak jest.

montreal - Śro 03 Lut, 2010 14:55

To klawo. Czyli jesteś psychicznie chora! :)
olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 15:07

To to ja wiem nie od dziś :P
ZbOlo - Śro 03 Lut, 2010 15:08

montreal napisał/a:
Czyli jesteś psychicznie chora!

..."Lot nad kukułczym gniazdem"...

Klara - Śro 03 Lut, 2010 15:13

olimpijka napisał/a:
To to ja wiem nie od dziś :P

Wiesz to od męża - alkoholika, prawda?

olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 15:20

Klara napisał/a:
Wiesz to od męża - alkoholika


Och oczywiście, w końcu to on mnie wyciągnął z anoreksji i bulimii....taaaa

evita - Śro 03 Lut, 2010 15:56

olimpijka napisał/a:
w końcu to on mnie wyciągnął z anoreksji i bulimii

generalnie gdyby nie on to zapewne byłabyś nikim olimpijko :wysmiewacz:
nawet sobie nie wyobrażasz jak ja się cieszę czytając to co piszesz :) jesteś wielka :skromny:

olimpijka - Śro 03 Lut, 2010 16:02

evita napisał/a:
zapewne byłabyś nikim


no tego argumentu w sensie zawodowym na przykład akurat nie używa bo wie żebym go zniosła z powierzchni ziemi...
ale gdyby nie on, to nikt by mnie nie chciał, bo żadna ze mnie gospodyni, pisałam o tym, nie gotuję jak jego mama, pod pysk nie podstawiam, podłóg jęzorem nie wylizuję, o kwiatach w doniczce zapominam, i mam za nic opinię większości znajomych

konformistka - Czw 04 Lut, 2010 09:10

Cytat:
ale gdyby nie on, to nikt by mnie nie chciał, bo żadna ze mnie gospodyni, pisałam o tym, nie gotuję jak jego mama, pod pysk nie podstawiam, podłóg jęzorem nie wylizuję, o kwiatach w doniczce zapominam, i mam za nic opinię większości znajomych


Skąd ja to znam? :]
Mój szanowny małżonek próbuje mnie ostatnio uformować na wzór swojej matki, która nie ma własnego życia, dlatego wtrąca się w życie innych. Siedzi w kuchni z miną ofiary i nieodzownym stękaniem albo ogląda seriale.
Mój mąż robi dokładnie to samo i szlag go trafia jak widzi mnie z książką w ręku.
Książka??? Niezrozumiałe fanaberie. Powinnam latać ze ścierką i ścierać kurze ewentualnie wziąć piwo i obejrzeć z nim Kiepskich.
Często słyszę, że żadna ze mnie matka i gospodyni. A teściowa, jak wspomniałam o rozwodzie, powiedziała, że dzieci będą chodziły brudne i głodne.

ZbOlo - Czw 04 Lut, 2010 09:27

konformistka napisał/a:
Skąd ja to znam?

...myślę, że każdy spotkał się z takim problemem. Ja mam syndrom "starszego szeregowego" (w wojsku: może pełnić wszystkie obowiązki kaprala, a przywilejów kaprala nie ma). Jak to ma się w życiu? Otóż ja mogę: ugotować obiad, zrobić śniadanie, pozmywać, posprzątać, wyprasować koszule, etc... ale moja kobieta nie może - bo to męskie czynności: nalać paliwa, zejść do piwnicy, pojechać do mechanika, wbić gwoździa, złożyć szafę, etc... Syndrom "starszego szeregowego".

evita - Czw 04 Lut, 2010 10:36

Zbolo nieźle się uśmiałam teraz :wysmiewacz: nie pomyślałam nigdy o tym w ten sposób a bezsprzecznie masz rację :tak: wprawdzie ja daję radę z męskimi czynnościami na codzień ale patrząc na co niektóre moje koleżanki to jakbym czytała ciebie :wysmiewacz:
olimpijka - Czw 04 Lut, 2010 10:36

ZbOlo napisał/a:
Otóż ja mogę: ugotować obiad, zrobić śniadanie, pozmywać, posprzątać, wyprasować koszule,


każdy wszystko może. to fakt niezaprzeczalny... pytanie tylko czy się do tego zniży :)

ZbOlo - Czw 04 Lut, 2010 10:39

evita napisał/a:
bezsprzecznie masz rację

...są to wyniki moich wnikliwych (prawie dwudziestoletnich), badań nad tą materią... ;)

ZbOlo - Czw 04 Lut, 2010 10:41

olimpijka napisał/a:
każdy wszystko może

...z tym się pozwolę nie zgodzić (patrz: wyjaśnienie syndromu "st. szeregowego")
olimpijka napisał/a:
czy się do tego zniży

...lub chce...

konformistka - Czw 04 Lut, 2010 11:12

"Równouprawnienie kobiet - to wszystkie prawa męskie plus przywileje!"

Podoba mi się to :)

ZbOlo - Czw 04 Lut, 2010 14:46

konformistka napisał/a:
"Równouprawnienie kobiet - to wszystkie prawa męskie plus przywileje!"

...sam bym tego lepiej nie ujął... ;)

Tomoe - Czw 18 Lut, 2010 09:31

olimpijka napisał/a:
ja mam 31 lat, o dziecko starałam się 15 cykli i nic z tego nie wyszło...ironia losu...jestem zalogowana na stronie zgrupiającej kobiety starające się o dziecko...


Kochanie, przez 15 miesięcy starałaś się zajść w ciążę z facetem, którego opisujesz tymi słowami? :

olimpijka napisał/a:

mój mąz jest alkoholikiem...tylko że zaprzecza temu i nie wiem co ztym zrobić...jak żyć...młody człowiek 30letni w ciągu ostatnich kilku lat pogrąza się coraz bardziej...klilka lat temu, gdy zamieszkaliśmy razem i pracował w biurze upijał się piwem...zaczynał w piątek, bo weekend i trzeba się wyluzować, bo praca nudna, bo szefostwo takie a nie inne, bo nie ma kontaktu z innymi luźmi...pił przez cały weekend, w poniedziałek wlókł się do przcy, zktórej się zwalniał i dopiero w poniedziałek zaczynał naprawdę pracować...w zeszłym roku zmienił pracę...praca domowo-jeżdżaca...sam decyduje dokąd jedzie, z kim się spotyka, kiedy pr\acuje w domu...w związku z tym że praca z samochodem, myśłałam, że będzie lepiej...jest gorej i to coraz gorzej...z piwa przeszdł na wódkę...wypracował sobie 2 tygodniowy system pracy...tydzień pracuje i jest trzeźwy, tydzień pije...pije od piątku/soboty do piątku....i tydzień przerwy...gdy wracam z pracy, śpi a po szafach, szufladach znajduję puste butelki...
to stan faktyczny...teraz o mnie...kiedyś próbowałam z ym walczyć...były awantury, płacze, krzyki...tłuczenie butelek, tłuczenie szyb...histerie, spazmy, upijanie się mu na złośc...teraz jest mi wszystko jedno...wiem, kiedy będzie pijany i w zasadzie zupełnie mnie to nie obchodzi...spływa po mnie to jak woda po kaczce...tylko czasem mi zal, bo czuję się przerażliwe samotna i pusta...nie mam partnera o jakim marzyłam, kogoś z kim mogłabym dzielić życie...mam wrażenie że wegetuję...żyję z kimś, a jednak sama...


Naprawdę uważasz, Olimpijko, że temu dziecku, o które tak usilnie się starasz, zapewnilibyście razem z mężem godziwe warunki rozwoju, bezpieczny dom?

stiff - Czw 18 Lut, 2010 09:40

Tomoe napisał/a:
Kochanie, przez 15 miesięcy starałaś się zajść w ciążę z facetem, którego opisujesz tymi słowami? :


Niezależnie od tego po której stronie barykady sie znajdujemy,
to wierzymy, ze to może wszystko zmienić w naszym życiu... :roll:
Ale w przypadku alko, to żaden argument dziecko... 8|

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 13:25

Tomoe napisał/a:
Naprawdę uważasz, Olimpijko, że temu dziecku, o które tak usilnie się starasz, zapewnilibyście razem z mężem godziwe warunki rozwoju, bezpieczny dom?

1) nie staram się już :)
2) dziecko nie było nigdy argumentem do tego żeby Morus przestal pić
3) i niekoniecznie z mężem. Pod koniec miał być tylko dawcą spermy.

stiff - Czw 18 Lut, 2010 13:30

olimpijka napisał/a:
Pod koniec miał być tylko dawcą spermy.

Świetny pomysł, bo byłaby szansa na Morus bis... :D
Sklonuj go może... g45g21
Sadzisz, ze tak źle z Toba i nie znajdziesz konkretnego faceta... :roll:
Zapewniam Cie, ze sie mylisz... :roll:

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 13:38

stiff napisał/a:
Świetny pomysł, bo byłaby szansa na Morus bis

myślisz ze jste to kwestia tylko genów?
stiff napisał/a:
Sadzisz, ze tak źle z Toba

czasem - owszem
stiff napisał/a:
nie znajdziesz konkretnego faceta

wiesz, w moim wieku, zanim kogoś poznam, potem naprawdę poznam, a potem poddam pomysł na potomstwo to mogą wieki upłynąć
stiff napisał/a:
Zapewniam Cie, ze sie mylisz

zapene masz rację

zresztą nie ma o czym mówić, bo instynkt maieżyński umarł. więc problem rozmnażania z głowy

Tomoe - Czw 18 Lut, 2010 13:45

No to w sumie chyba lepiej dla tego dziecka, że nie przyszło na świat. :buziak:
stiff - Czw 18 Lut, 2010 13:45

olimpijka napisał/a:
zresztą nie ma o czym mówić, bo instynkt maieżyński umarł. więc problem rozmnażania z głowy

Znajdziesz odpowiedniego faceta, to się odrodzi na nowo
czego szczerze Ci życzę... :)
Ja tez wiązałem wielkie nadzieje z moja exs, wierzyłem, ze kiedyś przestane
to wszystko się ułoży i nie szukałem wrazen z innymi kobietami,
a kiedy przestałem pic, to dowiedziałem sie, ze jestem po rozwodzie,
co mnie zaskoczyło, choć nie zdziwiło...
Ogarnij sie i zacznij zyc dla siebie, bo życie nie trwa wiecznie,
a każda chwila może przynieść coś fajnego... ;)

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 13:48

Tomoe napisał/a:
to w sumie chyba lepiej dla tego dziecka, że nie przyszło na świat.

no lepiej. dla mnie też. gdyby instynk zanikł już po urodzeniu to dopiero byłoby nie halo.
stiff napisał/a:
Ja tez wiązałem wielkie nadzieje z moja exs, wierzyłem, ze kiedyś przestane
to wszystko się ułoży i nie szukałem wrazen z innymi kobietami,

Ja szukam, Morus szuka, spotyka się z dziewczyną sprzed lat, która zresztą jest w związku. totalną tolerancję mamy:) taki niby sa założenia

Tomoe - Czw 18 Lut, 2010 13:56

Fajny związek. 8|
No ale skoro takie są założenia... :bezradny:

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 13:57

Tomoe napisał/a:
Fajny związek.


jaki związek? sprawa rozwodaowa jest 03/03. Mieszkamy tlko razem. Remont robi i się wynosi.

stiff - Czw 18 Lut, 2010 14:00

olimpijka napisał/a:
Ja szukam, Morus szuka, spotyka się z dziewczyną sprzed lat, która zresztą jest w związku. totalną tolerancję mamy:) taki niby sa założenia

Czyli wszystko pod kontrola... :roll:
Powodzenia... :)

Tomoe - Czw 18 Lut, 2010 14:01

Aha. :)
No to czeka cię przesiadka na przystanku Wolność - a potem podróż do przystanku Nowa Miłość. :okok:
Tylko żebyś sobie znowu jakiegoś popaprańca nie zafundowała. :blee:

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 14:14

stiff napisał/a:
Czyli wszystko pod kontrola

Kontrola świetna...niby układ jasny...z tym że mnie ku***ca bierze jak wiem że on przychodzi do niej, a on dostje furii jak wie ze ja wychodzę.

stiff - Czw 18 Lut, 2010 14:16

olimpijka napisał/a:
stiff napisał/a:
Czyli wszystko pod kontrola

Kontrola świetna...niby układ jasny...z tym że mnie ku***ca bierze jak wiem że on przychodzi do niej, a on dostje furii jak wie ze ja wychodzę.

W tylnej kieszeni to miej i żyj własnym życiem... :D

olimpijka - Czw 18 Lut, 2010 14:38

stiff napisał/a:
W tylnej kieszeni to miej i żyj własnym życiem

powinnam, ale zazdrość jest silniejsz :)

stiff - Czw 18 Lut, 2010 16:43

olimpijka napisał/a:
stiff napisał/a:
W tylnej kieszeni to miej i żyj własnym życiem

powinnam, ale zazdrość jest silniejsz :)


Sympatyczne to, śmieszne i głupie zarazem,
ale to tylko chora miłość jest... 8|

olimpijka - Śro 03 Mar, 2010 13:39

*UPRZEJMIE DONOSZĘ IŻ MOJE MAŁŻEŃSTWO JUŻ NIE ISTNIEJE*
evita - Śro 03 Mar, 2010 15:03

Gratuluję i współczuję jednocześnie ! sama obierz, który człon tego zdania jest tu bardziej na miejscu ...
No i powodzenia w nowym życiu życzę :)

Tomoe - Śro 03 Mar, 2010 15:42

Ja też nie wiem, czy składać gratulacje czy wyrazy współczucia.
Sama wybierz, Olimpijko, co ci bardziej pasuje.

olimpijka - Śro 03 Mar, 2010 15:46

z obiektywnego punktu widzenia niewątpliwie gratulować... ja sobie popłaczę jeszcze troszkę, poużalam się nad sobą, i z jakiś miesiąc góra 2 uznam to za niewątpliwy sukces
Tomoe - Śro 03 Mar, 2010 15:48

W takim razie gratuluję. :D
A czy on się już od ciebie wyprowadził, ten twój eks-mąż?

olimpijka - Śro 03 Mar, 2010 15:55

A jeszcze nie...po poniedziałkowej mojej kontroli remontowej, to to jeszcze potrwa z 2 tygodnie, potem przeprowadzka, o ile ciągu po drodze ne będzie...a będzie jak sądzę... to nieistotne zresztą...zresztą nie ukrywam że wolę go w wersji ciągowej niż trzeźwej :)
Klara - Śro 03 Mar, 2010 16:03

Cytat:
*UPRZEJMIE DONOSZĘ IŻ MOJE MAŁŻEŃSTWO JUŻ NIE ISTNIEJE*

Życzę Ci Olimpijko, żebyś w "nowe życie" szła, przyglądając się ludziom uważnie i równie uważnie dobierała sobie następnego partnera :)

stiff - Śro 03 Mar, 2010 16:32

olimpijka napisał/a:
*UPRZEJMIE DONOSZĘ IŻ MOJE MAŁŻEŃSTWO JUŻ NIE ISTNIEJE*

Nie istniało pewnie już od dawna, a teraz to tylko formalność... :roll:

KICAJKA - Śro 03 Mar, 2010 16:45

olimpijka napisał/a:
z obiektywnego punktu widzenia niewątpliwie gratulować...
No to gratuluję wyboru i konsekwencji działania.Teraz możesz odpocząć i pomyśleć co zrobić z tą wolnością (oczywiście jak przestaniesz siem smutać) :buziak: :pocieszacz: :buzki: afc4fvca
konformistka - Śro 03 Mar, 2010 19:58

I ja Ci gratuluję :)
I jeszcze coś Ci powiem...
Zaczęłam uczęszczać na terapię dla współuzależnionych.
Na pierwszym spotkaniu zwróciły moją uwagę 2 kobiety. Jedna świeżo po rozwodzie. Po prostu kwitła. Promieniowała radością.
I druga, śliczna dziewczyna w typie, który mi się podoba, mieszkająca z mężem, który odreagowywał na niej swoją złość. Smutna.

Zazdroszczę Ci... ;)

stiff - Śro 03 Mar, 2010 20:01

konformistka napisał/a:
I druga, śliczna dziewczyna w typie, który mi się podoba, mieszkająca z mężem, który odreagowywał na niej swoją złość.

Co Ci sie w niej podobało... :roll:

konformistka - Czw 04 Mar, 2010 08:17

Bardzo mi się podoba śniada cera i ciemne oczy. Zwłaszcza te oczy. ;)
Tomoe - Czw 04 Mar, 2010 09:36

Zastanawiam się, Olimpijko, co cię jeszcze powstrzymuje przed wystawieniem mu walizek za drzwi i wymianą zamków w drzwiach.
Jakaś taka strasznie litościwa jesteś dla niego...

Przecież jak on si,ę biedactwo, będzie musiał natychmiast wyprowadzić do swojego niewyremontowanego mieszkania, to może się weźmie za ten remont.

A teraz - to on ma komfort picia i komfort nieremontowania. I komfort siedzenia ci na głowie. I to ty mu ten komfort zapewniasz.
Dlaczego bardziej dbasz o jego komfort życia i picia niż o swój własny spokój w swoim własnym domu?

olimpijka - Czw 04 Mar, 2010 11:23

Tomoe,
nie ukrywam że są pewne sprawy z którymi sobie nie radzę, między innymi właśnie ambiwaletny stosunek do Morusa...Nie jeden raz mnie pytaliście wy i inni znajomi dlaczego go nie wykopałam... nie wiem...nie jestem w satanie podać sensownych rzeczowych argumentów...może dlatego, że boję się krótkiej pamięci i że jak już odejdzie to obraz zarzyganego leżącego na ziemi mi jakoś zbaknie...i już...a tak, naprawdę mam w du*** jego komfort picia, nie picia, s**m na to czy się obrzygał czy się nie obrzygał, czy jadł czy nie jadł. wrecz z przyjemnością na to patrzę, bo pokazuje mi to jak nisko upadł i jak niżej jeszcze upadnie. i przypomina jaką kretynką byłam że lazłam w to g***o choć miałam podejrzenia. i pokazuje jak ważną kwestią jest zimny wybór, a nie kierowanie się tym że kogoś kocham. te 3 miesiące mnie nie zbawiły, zapewniam cię. zapewniły za to zgodny, 20 minutowy rozwód przy pierwszym posiedzeniu. kolejne 2 tygodnie jego bycia czy nie bycia naprawdę mnie walą.
i błagam, nie zarzucajcie mi sprzeczności w moim podejściu czy czegokolwiek...znaczy zarzucajcie...bo z przyjemnością podyskutuję... tylko że pewnych rzeczy nie umieim i nie jestem w stanie objaśnić, bo zmieniają się jak w kalejdoskopie...

stiff - Czw 04 Mar, 2010 11:41

olimpijka napisał/a:
tylko że pewnych rzeczy nie umieim i nie jestem w stanie objaśnić, bo zmieniają się jak w kalejdoskopie...

To miłość jest, chora, ale miłość... :roll:
Nie przyjmujesz dlatego faktów oczywistych, ze dawnego życia już nie ma,
ani powrotu do niego tez...

Tomoe - Czw 04 Mar, 2010 11:45

olimpijka napisał/a:

nie wiem...

nie jestem w satanie podać sensownych rzeczowych argumentów...

pewnych rzeczy nie umieim

i nie jestem w stanie objaśnić...


Raz "nie wiem", raz "nie umiem", dwa razy "nie jestem w stanie"...

Hmmmm... to bardzo ciekawe, że szczerze przyznajesz się do niewiedzy i nieumiejętności w kwestii motywów twojego postępowania.

Czyli - właściwie sama nie wiesz, co tobą kieruje.

A ja już myślałam, że ty znasz odpowiedź na każde pytanie. :D

olimpijka - Czw 04 Mar, 2010 12:05

stiff napisał/a:
To miłość jest, chora, ale miłość...
Nie przyjmujesz dlatego faktów oczywistych, ze dawnego życia już nie ma,
ani powrotu do niego tez...


niewątpliwie jest to miłość, nie wypieram się :)
z tym, że ja doskonale wiem, że powrtotu nie ma...bo to nie życie było tylko wegetacja.
Tomoe napisał/a:
to bardzo ciekawe, że szczerze przyznajesz się do niewiedzy i nieumiejętności w kwestii motywów twojego postępowania.

a dlaczego mam się nie przyznawac? w pracy zawodowej nie raz byłam w sytuacji, że na forum musiałam się przyznać do niewiedzy... na początku mnie to bardzo stresowało.. teraz luz...podobnie jest w tym przypadku...nie mam patentu na wiedzę...aczkolwiek lubię myśleć że mam patent na nieomylność... ale to już zupełnie inna sprawa :)
Tomoe napisał/a:
Czyli - właściwie sama nie wiesz, co tobą kieruje.

obecne - nie... nie jesteśmy w żadnym zatargu, nie skrzywdził mnie jakoś masakrycznie żebym musiała go wystawiać za drzwi.
Tomoe napisał/a:
A ja już myślałam, że ty znasz odpowiedź na każde pytanie

wiesz co jest najgorsze? ja też tak myśłałam :D

Tomoe - Czw 04 Mar, 2010 12:12

A może ty się po prostu boisz, że kiedy on się wyprowadzi, i stracisz go z oczu, i stracisz nad nim kontrolę - to dopiero wtedy ten związek naprawdę się skończy?

A może ty się boisz tej całej "normalności", którą umieściłaś w tytule tego watku, skoro nadal odwlekasz moment nastania "normalności" w twoim życiu?
Bo to, w czym teraz tkwisz, nadal w niczym nie przypomina normalności.
Ale to jest coś, co przynajmniej ZNASZ. A normalności nie znasz. Więc się trzymasz kurczowo tego, co znasz i nie chcesz tego wypuscić z rąk.
Tak wiesz, na zasadzie:
"Owszem, to jest straszne dziadostwo, ale MOJE. Nie oddam, bo MOJE!"

stiff - Czw 04 Mar, 2010 12:16

olimpijka napisał/a:
nie skrzywdził mnie jakoś masakrycznie żebym musiała go wystawiać za drzwi.

Po prostu alkoholizm zniszczył i zdyskredytował go jako człowieka,
a Ty nie potrafisz sie z tym pogodzić... :roll:
W tym samym miejscu bylem i chciałem zmienić swoje życie,
zaprzestać pic, a nie potrafiłem tego zrobić, choć mialem kochajaca zone
i wspaniale dzieci...
Qurwa jakie to poj***ne jest... :evil2"

olimpijka - Czw 04 Mar, 2010 12:21

Tomoe napisał/a:
A normalności nie znasz

znam. tylko zapomniałam jak to jest.
Masz dużo racji.
Tomoe napisał/a:
Więc się trzymasz kurczowo tego, co znasz i nie chcesz tego wypuscić z rąk.
Tak wiesz, na zasadzie:
"Owszem, to jest straszne dziadostwo, ale MOJE. Nie oddam, bo MOJE!"

zawsze miałam wysokie poczucie przynależności, czy tam własności.
Tomoe napisał/a:
może ty się po prostu boisz, że kiedy on się wyprowadzi, i stracisz go z oczu, i stracisz nad nim kontrolę - to dopiero wtedy ten związek naprawdę się skończy?

myślę że bardzo trafnie to przeanalizowałaś :)

prędzej czy później, myślę że jednak prędzej, się ogarnę :) przynajmniej jestem dobrrej myśłi

stiff - Czw 04 Mar, 2010 12:23

olimpijka napisał/a:
prędzej czy później, myślę że jednak prędzej, się ogarnę

Zrób to szybko, aby więcej czasu na życie poświecić... :)

Tomoe - Czw 04 Mar, 2010 12:46

olimpijka napisał/a:

prędzej czy później, myślę że jednak prędzej, się ogarnę :)


Dopóki przedłużasz agonię - nie możesz rozpocząć żałoby.

Każda zmiana w życiu, nawet zmiana na lepsze, jest przez nas odczuwana jako strata.
Strata czegoś, co było i już tego nie ma.
Proces żałoby po tym, co było - to proces odżałowania straty.
On musi trwać i ma kilka etapów.
Ale żeby się w ogóle ten proces odżałowania straty rozpoczął - zmiana musi się naprawdę dokonać.
A ty masz w sobie bardzo silny opór przed zmianą.

Jesteś najwyraźniej jeszcze na etapie "targowania się":
A co by było gdyby...?
A może jednak jeszcze...?
A może nie wszystko stracone...?
A może jednak on... to wtedy ja...
A może jednak ja... to wtedy on...

Kochanie, mam wrażenie, że ty nadal nie przyjmujesz do wiadomości, że twój były mąż - mając do wyboru małżeństwo z tobą i związek z butelką - naprawdę wybrał butelkę.
Kochanie, obudź się.
To się naprawdę stało.
Postawiłaś go przed wyborem - i on dokonał wyboru.
Teraz czas na ciebie.
Przestań się karmić złudzeniami.

Flandria - Czw 04 Mar, 2010 14:21

olimpijka napisał/a:
*UPRZEJMIE DONOSZĘ IŻ MOJE MAŁŻEŃSTWO JUŻ NIE ISTNIEJE*


Naprawdę podziwiam Cię Olimpijko za szybkość reakcji i determinację. :)
Wszystkiego dobrego :)

evita - Czw 04 Mar, 2010 21:22

Flandra napisał/a:
Naprawdę podziwiam Cię Olimpijko

ja również i jestem gotowa wstąpić do twojego kolejnego klubu - fanklubu :mgreen:

pterodaktyll - Czw 04 Mar, 2010 21:56

evita napisał/a:
ja również i jestem gotowa wstąpić do twojego kolejnego klubu - fanklubu

lepiej wstąp na drogę sądową i stwórz swój własny ;)

olimpijka - Pią 05 Mar, 2010 09:51

Tomoe,
muszę przyznać całkowicie szczerze - piękne to co napisałaś i bardzo ale t bardzo prawdziwe. Chodzi mi o tę agonię i żałobę.
Tomoe napisał/a:
Jesteś najwyraźniej jeszcze na etapie "targowania się":
A co by było gdyby...?
A może jednak jeszcze...?
A może nie wszystko stracone...?
A może jednak on... to wtedy ja...
A może jednak ja... to wtedy on...

ale nie jestem na etaapie targowania. nie rozważam, nie zastanawiam się. wiem że nie ma innej opcji i innej drogi. Prznajmniej dla mnie.
Tomoe napisał/a:
Teraz czas na ciebie.
Przestań się karmić złudzeniami.

nie karmię się złudzeniami. bo ich nie mam.
co nie znaczy że mnie ku***ca nie bierze,jak wiem że spotyka się z inna kobietą. rozumiesz paradoks? ja godzę się w mniejszym czy większym stopniu z ym wszystkim, nie łudzę się, ale i tak bym mu łeb urwała, jak wiem.

pterodaktyll - Pią 05 Mar, 2010 10:27

olimpijka napisał/a:
ja godzę się w mniejszym czy większym stopniu z ym wszystkim, nie łudzę się, ale i tak bym mu łeb urwała, jak wie

Po prostu jeszcze w pełni tego nie zaakceptowałaś ale na to trzeba czasu. Miałem dokładnie tak samo po rozwodzie. Zobaczysz jakie fajne może być życie kiedy to już zaakceptujesz :lol2:

stiff - Pią 05 Mar, 2010 11:21

olimpijka napisał/a:
nie bierze,jak wiem że spotyka się z inna kobietą.

Bierz z niego przykład i zabieraj sie za życie... ;)

emigrantka - Pią 05 Mar, 2010 11:24

stiff napisał/a:
Bierz z niego przykład i zabieraj sie za życie... ;)

dokladnie tak

pietruszka - Pią 05 Mar, 2010 15:24

stiff napisał/a:
olimpijka napisał/a:
nie bierze,jak wiem że spotyka się z inna kobietą.

Bierz z niego przykład


Podpisuję się, z tym, że proponuję zamiast kobiety jakiegoś fajnego mena. :wysmiewacz:

evita - Pią 05 Mar, 2010 17:15

pietruszka napisał/a:
proponuję zamiast kobiety jakiegoś fajnego mena.

może jakiś casting na forum urządzimy olimpijce :mgreen:

stiff - Pią 05 Mar, 2010 17:25

pietruszka napisał/a:
że proponuję zamiast kobiety jakiegoś fajnego mena.

Przeciek to sie rozumie samo przez sie... :D

olimpijka - Nie 07 Mar, 2010 16:33

wiecie, że na dobrą sprawę nic się nie zmieniło...??

Tomoe miała rację, co zresztą potwierdziłam...

w piątek jak wpadłam w histerię, to nie mogłam z niej wyjść, zaczełam płkać i nie mogłam przestać....musiałam się zwolnić z pracy...weekend spędziałm u znajomych, gdzie, tak - przy alkoholu- wypłakiwałam kolejne łzy...
kwestie spożytego alkoholu, proponuję pominąć milczeniem, żeby niepotzrebnie nie bić piany i nie odbiegać od głównego wątku, dobrze?
Tomoe, masz rację, muszę go wywalić z domu jak najszybciej, bo w przeciwnym razie wykończę się psychicznie...daję mu jeszcze tydzień, już mu to zapowiedziałam....w tym tygodniu i tak mnie nie ma bo lecę w delegację, wiec ma czas żeby zamknąć remont...po powrocie od 15 chcę wziąć urlop i żeby coś się już rud=szyło...
i od przyszłego tygodnia mimo wszystko pójdę na tę grupową, bo czuję że nie daję rady...po prostu nie radzę sobie...myśłałam też o jakimś psychoterapeucie prywatnie...mam namiary na bardzo dobrego specjalistę...i jeśli głowa mi się nie uspokoi to zadzwonię do niego. w przeciwnym razie depresję mam gwarantowaną

Klara - Nie 07 Mar, 2010 16:40

olimpijka napisał/a:
myśłałam też o jakimś psychoterapeucie prywatnie

Olimpijko! Jeżeli masz terapię grupową w ośrodku, to powinnaś mieć również opiekę indywidualną.
W ośrodkach bywają NAPRAWDĘ wspaniali terapeuci!
Jeszcze trochę i wszystko się ułoży :pocieszacz:

P.S.
Tu można temat alkoholu pominąć, ale Ty miej go (czyli ten temat) na uwadze. Nie lekceważ go! :(

olimpijka - Nie 07 Mar, 2010 16:49

Klara napisał/a:
powinnaś mieć również opiekę indywidualną.


wiem, ale akurat ta pani mi nie odpowiada. a zresztą może i spróbuję...dam jej jeszcze jedną szansę.

Klara - Nie 07 Mar, 2010 17:00

olimpijka napisał/a:
akurat ta pani mi nie odpowiada

Spokojnie możesz zwrócić się o zmianę terapeuty.

milutka - Nie 07 Mar, 2010 18:45

olimpijka napisał/a:
w piątek jak wpadłam w histerię, to nie mogłam z niej wyjść, zaczełam płkać i nie mogłam przestać....musiałam się zwolnić z pracy...weekend spędziałm u znajomych, gdzie, tak - przy alkoholu- wypłakiwałam kolejne łzy
Olimpijko kochana nie wiem co Ci napisać,wiem ,że jest Ci ciężko ale musisz się wziąść za siebie....jesteś naprawdę silną kobietą ,świadczy o tym twój rozwód,dałaś radę przez to przejść ,nie możesz się załamywać .Zrobiłaś dobry krok w ulepszeniu sobie życia tylko teraz musisz mieć siłę żeby przetrwać te kilka tygodni i przyzwyczaić się do bycia bez niego a dopuki on tam będzie się kszątał będzie Ci ciężko.Ale nie załamuj się bo nie poto tyle walczyłaś o swoje dobro żeby popaść w depresję.....Na początek....Fryzjer,kosmetyczka,wypad ze znajomymi do kina ,zakupy itp.(a nie na zakrapiany wieczór-sory musiałam),zaproponowałabym Ci żebyś jeden wieczór się wypłakała bo to też pomaga jak się zżuci emocje ale to masz już za sobą- :) . teraz pora wziąść się za siebie ,życzę Ci z całego serca powodzenia :buzki:
Tomoe - Nie 07 Mar, 2010 19:05

Traf chciał, że akurat dzisiaj tu zajrzałam.
A nie zaglądałam od czwartkowego popołudnia do internetu.

Olimpijko, o tej "żałobie", czyli "procesie odżałowywania straty", przeczytałam w książce "Koniec współuzależnienia" autorstwa Melody Beattie.
Tej samej autorki można w Polsce dostać książkę "Język wyzwolenia".
Obie są dostępne w sprzedaży, także przez internet.
Kup obydwie, poczytaj, może w kontakcie "sam na sam z autorką" zrozumiesz, co się z tobą teraz dzieje.

Żałoba po związku ma kilka faz:
1. Targowanie się.
2. Złość.
3. Smutek, przygnębienie.
4. Ulga, spokój, akceptacja.

To wszystko musi trochę potrwać. Wymaga czasu. W dodatku to nie jest spokojny proces i te fazy się często przeplatają - czasem przeskakuje się nagle i niespodziewanie od jednej fazy do drugiej.
Ale jeśli sobie pozwolisz na przeżycie pierwszych trzech - to z biegiem czasu dojdziesz do fazy akceptacji.

Co można zrobić z bólem, smutkiem, przygnębieniem?
Można pozwolić sobie na te uczucia!
Pozwolić sobie na to, żeby one w tobie były.
I pozwolić sobie na ich wyrażanie.
Nie tłumić.
Nie uciekać przed nimi.

Możesz do woli płakać, histeryzować, krzyczeć, tupać, wrzeszczeć - i co tam tylko chcesz.
To wszystko jest normalne, naturalne i ludzkie.

Dobrze, że wyjeżdżasz na tych kilka dni.
Nabierzesz troszkę dystansu.
Odezwij się po powrocie.
:pocieszacz:

KICAJKA - Nie 07 Mar, 2010 21:10

olimpijka napisał/a:
od przyszłego tygodnia mimo wszystko pójdę na tę grupową, bo czuję że nie daję rady...po prostu nie radzę sobie...myśłałam też o jakimś psychoterapeucie prywatnie.
Wcale się nie dziwię bo nic oprócz papierka się nie zmieniło w Twoim życiu.A samej z pomocą forum trudno sobie radzić nawet największemu twardzielowi.Nie dziwię się,że się rozsypałaś - ale masz do tego prawo.Płacz,krzycz,tupaj i rób jak najprędzej porządek z BYŁYM menem. :zmeczony: :pocieszacz: :buziak: afc4fvca
olimpijka - Pon 08 Mar, 2010 22:35

Morus znowu zapił :)

wino otworzył...po raz pierwszy w życiu...wow!

pterodaktyll - Pon 08 Mar, 2010 22:37

Cytat:
wino otworzył...po raz pierwszy w życiu.

Pewnie nie po raz ostatni

milutka - Pon 08 Mar, 2010 22:41

olimpijka napisał/a:
Morus znowu zapił
miał przecież okazję...wkońcu to Dzień kobiet.....( :) oczywiście to zart)
beata - Pon 08 Mar, 2010 22:48

olimpijka napisał/a:
Morus znowu zapił
:pocieszacz:
Tomoe - Wto 09 Mar, 2010 10:14

Jest alkoholikiem, to zapił. A kto ma zapijać, jak nie alkoholik?

Tylko ty mi powiedz, Olimpijko, co cię to właściwie obchodzi? :rotfl:

Tomoe - Wto 09 Mar, 2010 10:16

olimpijka napisał/a:
w tym tygodniu i tak mnie nie ma bo lecę w delegację


Myślałam, że już poleciałaś na tę delegację.

Wiedźma - Wto 09 Mar, 2010 10:18

olimpijka napisał/a:
Morus znowu zapił :)

Ale teraz to już chyba nie Twoje zmartwienie?
Z resztą, sądząc po emocie, tak właśnie myślisz...

emigrantka - Wto 09 Mar, 2010 10:33

pijacy alkoholik
a to heca ;-)

olimpijka - Wto 09 Mar, 2010 10:45

Jutro lecę...
Jejku jej...tak tylko stwierdzam fakt. no...archiwum.newsy w sensie. jako kronikarz swojego życia informuję.
Wiedźma napisał/a:
Ale teraz to już chyba nie Twoje zmartwienie?
Z resztą, sądząc po emocie, tak właśnie myślisz

to już dawno nie było moje zmartwienie...

Tomoe - Wto 09 Mar, 2010 10:55

olimpijka napisał/a:
jako kronikarz swojego życia informuję


Serio?
Zapicie Morusa to twoje życie?
Nadal, ciągle i wciąż?

"Morus zapił" - to był komunikat z życia alkoholika Morusa.
I nie kłam, że cię to nic nie obchodzi, bo jakby cię nie obchodziło, to byś w ogóle nie czuła potrzeby, żeby o tym pisać.
O sobie pisz!
Gdzie lecisz w tę delegację i co tam będziesz robić? :buzki:

stiff - Wto 09 Mar, 2010 11:00

olimpijka napisał/a:
to już dawno nie było moje zmartwienie...

Chce wierzyć, ze to prawda... :D

olimpijka - Wto 09 Mar, 2010 11:25

Tomoe napisał/a:
Zapicie Morusa to twoje życie?
Nadal, ciągle i wciąż?


no jeszcze przez chwilkę, nooo...mieszka ze mną jeszcze tak? i nie wracajmy do tematu wykopania z chałupy... wracam i wykopuję...obiecuję :)
Tomoe napisał/a:
nie kłam, że cię to nic nie obchodzi, bo jakby cię nie obchodziło, to byś w ogóle nie czuła potrzeby, żeby o tym pisać.

nie obchodzi. w sensie nie jest powodem niepokojiu czy zmartwienia...prędzej - radosnej satysfkcji... i tak - wredna suka jestem.
Tomoe napisał/a:
Gdzie lecisz w tę delegację i co tam będziesz robić?

do Kijowa... normalnie bym napisała że wódkę z klientami pić, ale w świetle oststaniej dyskusji napiszę - zwiedzać i eksplorować ukraiński rynek w dobie kryzysu

Tomoe - Wto 09 Mar, 2010 14:19

Jeździłam kiedyś, za moich studenckich czasów, z Rosjanami po Polsce jako pilot wycieczek zagranicznych... 8|
I wódkę oczywiście z nimi piłam, chociaż to się oficjalnie nazywało "zwiedzaniem i eksploracją". :wysmiewacz:

Tylko wcale mi nie było do śmiechu, jak jeden Rosjanin, z grupy prowadzonej (na szczęście dla mnie) przez inną pilotkę - moją koleżankę - po pijaku wylazł z okna hotelu na dziesiątym piętrze i żeby się przed nami, Polkami, popisać, zaczął łazić po gzymsie.
Niestety, spadł z tego gzymsu i zabił się na miejscu.
Widziałam to na własne oczy i wtedy po raz pierwszy w swoim życiu szklankę wódki z wrażenia duszkiem wypiłam.

Tak, że wiesz... nieważne, jak to nazwiesz, ważne, co się naprawdę pod tym kryje...

olimpijka - Wto 09 Mar, 2010 19:54

znowu zostawiłam samochód na światłach i musiałam wracać taryfą…jutro rano ku*** też na 7:30…jak mi się trafi kolejna noc bezsenna albo tak ch** jak ta co minęł – niby spałam ale co godzinę się budziłam- to nie wiem jak wstanę….
za to trafiło mi się wracać z super taksówkarzem…taksówkarzem jest od 2 miesięcy, miał jakąś spółkę ale w czasie kryzysu (.....) go wspólnik…więc coś musi robić…w międzycasie nieustannie się uczy…a facet ma 40 lat…przedwczoraj zdał egzamin na jakiegoś sternika na morzach międzynarodowych…teraz zamierza uczyć się języka…a jaego marzeniem jest sprzedać dom, kupić jach i na turystyce zarabiać…i jak mi to opowiadał to widać było te jego pasję… i pozazdrościłąm mu, nie powiem…znaczy powiedziałam mu to…że jak go słucham to wierzę jakoś w lepsze jutro, że jakoś napawa mnie optymizme…trochę mu opowiedziałam o rozwodzie i w ogóle…jakoś takie pozytywne na mnie wrażenie ten człowiek wywarł :)
A Morus pije :) przerzuciła się na winko…już wczoraj winkeim zaczął a dziś winkiem kontynuuje :) i dumnie mi oświadczył że przecież nie pije wódki…jaja

Olimpijko! Proszę, żebyś starała się unikać nieparlamentarnych wyrazów.
Klara

evita - Wto 09 Mar, 2010 21:42

olimpijka napisał/a:
Olimpijko! Proszę, żebyś starała się unikać nieparlamentarnych wyrazów.

no to musiałaś nieźle pojechać :mgreen:
olimpijka napisał/a:
w międzycasie nieustannie się uczy…a facet ma 40 lat…przedwczoraj zdał egzamin na jakiegoś sternika na morzach międzynarodowych…teraz zamierza uczyć się języka…a jaego marzeniem jest sprzedać dom, kupić jach i na turystyce zarabiać…

a przystojny był chociaż ? ;)
olimpijka napisał/a:
A Morus pije

i niech mu ziemia lekką będzie sdf4t
:mgreen:

olimpijka - Śro 10 Mar, 2010 06:45

olimpijka napisał/a:
Olimpijko! Proszę, żebyś starała się unikać nieparlamentarnych wyrazów.
Klara


Postaram się :) Między innymi filolog jestem i dla mnie to tylko słowa :)
evita napisał/a:
no to musiałaś nieźle pojechać


iii tam...zapenwniam Cię że standartowo :)

Tomoe - Śro 10 Mar, 2010 08:57

olimpijka napisał/a:
Między innymi filolog jestem i dla mnie to tylko słowa :)


Hehe... ja lingwistka jestem... między innymi.
I często klnę jak szewc!!! :wysmiewacz:
(Ale na forumach rzadko).

evita - Śro 10 Mar, 2010 15:34

olimpijka napisał/a:
Między innymi filolog jestem

Tomoe napisał/a:
Hehe... ja lingwistka jestem... między innymi.
I często klnę jak szewc!!!

a ja córka szewca więc możemy utworzyć sobie osobny wątek taki "niemoderowalny" żeby wymienić się naszym słowotwórstwem :wysmiewacz:

Tomoe - Śro 10 Mar, 2010 15:51

To już chyba na pw, bo na forumie nie wolno.

Ale zaryzykuję i coś opowiem o przeklinaniu.

Moja była szefowa, w mojej byłej firmie, w chwilach najwyższego wzburzenia, krzyczała:
"Skończcie mu tu pi******ć, bo mnie w ch**u drze od tego waszego głupiego gadania!!!"

W ustach osoby płci niewątpliwie żeńskiej, tak precyzyjne wskazanie miejsca, w którym ją "drze", wywoływało u podwładnych histeryczne ataki śmiechu. :rotfl:

PS. Ona twierdziła, że sobie to zapożyczyła od męża-budowlańca. ;)

evita - Śro 10 Mar, 2010 16:36

Tomoe napisał/a:
Ona twierdziła, że sobie to zapożyczyła od męża-budowlańca.

no cóż ja nie tak dawno powiedziałam do mojej psiapsiółki (wzburzona pewną propozycją)
" chyba j*ja ci urwało" :szok:
zapożyczone od mena :wysmiewacz:

stiff - Śro 10 Mar, 2010 17:08

evita napisał/a:
" chyba j*ja ci urwało"

Jajniki miałaś na myśli pewnie... :wysmiewacz:

evita - Śro 10 Mar, 2010 19:41

stiff napisał/a:
Jajniki miałaś na myśli pewnie...

ja to chyba nic nie miałam wówczas na myśli :) tak se poleciałam plotąc głupoty :wysmiewacz:

olimpijka - Nie 14 Mar, 2010 16:57

Tomoe napisał/a:
Ale na forumach rzadko

a skąd ci się tak forma wzięła? rusycyzm? :)

Tomoe - Pon 15 Mar, 2010 14:00

Nie było to moim zamiarem. Ot, taki żarcik jęzkowy.
Ale faktycznie, teraz widzę, że to rusycyzm.
Jak było w Kijowie? Jak tam interesy? :D

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 13:03

Kijów boski…niemalże się spóźniłyśmy na samolot bo szefowa zamiast wyjeżdżac to najpierw musiała maile sprawdzić…potem zamiast na warszawę pojechała do domu tak z przyzyczajenia…zupełnie w dugą stronę…a potem jak już się zorientowała że na pamięc jedzie i zawróciła to znowu żle na pamięc skręciła i znowu musiałyśmy wracac…myslałam że będzie gazować, ale gdzie tam jak się wdała w gadkę to gadała i gadała ale jechała 90km… w rezultacie na samolot się spóźniłyśmy…w międzyczasie okazało się że odlot z terminalu 2 a nie 1 jak było napisane w bilecie…dzięki interwencji u jakiejś kierowniczki wpuszczona nas na pokład, leciałyśmy z Marczuk-Pazurą…w sensie już teraz z Marczuk, bo z Pazury musiała zrezygnować…
Klient nas odebrał na lotnisku, a w zasadzie 2 klietów…pojechaliśmy do ich magazynu, potem na kolację…po kolacji przez 2 godziny wozili nas po Kijowie…taka wycieczka Kiev by nigth z okien samochodu …samochód dodam też wypasiony…. Kijów cudny…piękny…nieprawdopodobne bogactwo przeplatane z nieparwdopodobną biedą… porshe na porshu…a obokl babinka sprzedająca mleko i kiszone ogórki…i mafia :) tego samego dnia na jednym skrzyżówań przez które przejeżdzaliśmy była strzelanina i ostrzelali jakiegoś dyrektora banku…
w ogóle udało nam się bosko….bo jak planowałam wyjazd to sądziłam że ci klienci odbiorą nas tylko z lotniska zawiozą do hotelu zjemy kolację pogadamy i z baśki…a tu się okazało, że ze oni poczuli się gospodarzami i opiekowali się nami przez te 3 dni…z tego wszystkiego to najbardziej podobało mi się że wozili nam d***…
drugiego dnia połazilysmy po targach i znowu kolacja…po kolacji wybraliśmy się na spacer po naddnieprzańskim parku…Swietłana w pólbutach, ja na wysokim obcasie i pomykałyśmy sobnie po skarpach, lasach i takich tam….a oni nam opowiadali….
no w każdym bądż wyjazd fajowski…ja naprawdę nie miałam chęci jechać, a było bosko…szefowa nieco męcząca…bo jak się jej załączyła gadka, to nie mogła się wyłączyć

stiff - Sob 20 Mar, 2010 13:36

olimpijka napisał/a:
strzelanina i ostrzelali jakiegoś dyrektora banku…
olimpijka napisał/a:
w ogóle udało nam się bosko…

Jakie bosko, to przecież strach się bać po prostu... g45g21

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 14:01

stiff napisał/a:
Jakie bosko, to przecież strach się bać po prostu...


iii tam....to się nazywa "wschodni standard":)

stiff - Sob 20 Mar, 2010 14:09

olimpijka napisał/a:
iii tam....to się nazywa "wschodni standard":)

Adrenalinka i inne atrakcje być muszą, jak to w delegacji... :D

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 14:11

och wiesz...w powyższym sprawozdaniu pewne fakty pominęłam by nie wzbudzać niezdrowych sensacji na forum ponownie :D
stiff - Sob 20 Mar, 2010 14:20

olimpijka napisał/a:
.w powyższym sprawozdaniu pewne fakty pominęłam

Tylko Ci sie wydaje, ze my nie znamy całego repertuaru takiej eskapady... ;)

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 14:24

stiff napisał/a:
Tylko Ci sie wydaje, ze my nie znamy całego repertuaru takiej eskapady


och...może znacie, może nie znacie :P nie napisane - dowodów nie ma :P

stiff - Sob 20 Mar, 2010 14:27

olimpijka napisał/a:
nie napisane - dowodów nie ma :P

Póki co nie, ale przy jakimś spotkaniu dowody sie znajda... :p

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 14:29

stiff napisał/a:
dowody sie znajda


dowody to zostały w Kijowie...
ale masz rację "dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf"...czy jakoś tak :)

stiff - Sob 20 Mar, 2010 14:41

olimpijka napisał/a:
ale masz rację "dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf"...czy jakoś tak :)

Szybko sie uczysz... :)

yuraa - Sob 20 Mar, 2010 16:39

olimpijka napisał/a:
dowody to zostały w Kijowie...

a może się pojawią na swiecie za circa 9 miesięcy v43rvj

olimpijka - Sob 20 Mar, 2010 16:40

aż tak zabawowo i szaleńczo to nie było....:)
evita - Sob 20 Mar, 2010 19:43

olimpijka napisał/a:
na jednym skrzyżówań przez które przejeżdzaliśmy była strzelanina

Cytat:
dowody to zostały w Kijowie...

bój się Boga olimpijko :szok: to teraz do gangu wstąpiłaś i tak się zabawiasz ? :shock: a dowody to pewnie do Dniepru wrzuciłaś :wysmiewacz:

evita - Sob 20 Mar, 2010 19:45

no dobra ! poopowiadaj co nieco jak tam tak naprawdę było :) daj się ucieszyć co by mogło być gdybym poszła w twoje ślady ;)
evita - Wto 13 Kwi, 2010 15:49

olimpijkooooooooooooooooooo :krzyk:
wracaj tu i melduj co u ciebie :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group