DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - DDD ja i moje rodzeństwo
margo - Wto 15 Paź, 2013 21:09 Temat postu: DDD ja i moje rodzeństwo Bardzo długo zbierałam się, żeby coś napisać o sobie w tym dziale. Właściwie nadal mam pewien opór w mówieniu o tym. Cały czas do mnie nie dociera, że mój dom mógłby być "dysfunkcyjny", przecież wydawało mi się cały czas, że był normalny. Były różne problemy, różni ludzie mają różne charaktery, ale trzeba jakoś razem żyć. Teraz gdy o tym mówię/myślę, ze szczególnym naciskiem powtarzam, że dysfunkcyjny to nie znaczy patologiczny. To tak trochę bardziej dla siebie, że przecież nie było żadnej tragedii... Piszę jednak o tym, bo ostatnio na rozmowie z terapeutką poruszyłyśmy ten temat i doszłyśmy jednak do tego, że to mój dom miał na mnie największy wpływ, a związek z alkoholikiem to tylko skutek. Do tej pory próbowałam sobie wmawiać, że jednak w domu było wszystko ok, takie małe problemy... Moja terapeutka jednak poprosiła mnie, żebym się zastanowiła nie tylko nad sobą, ale nad moim rodzeństwem, czy zauważam u nich też jakieś skutki tego wychowania. Przyznam szczerze, że dopiero to bardziej przekonało mnie do tego, że jestem jednak DDD. Chciałabym tutaj pokrótce przybliżyć może sylwetki moich dwóch braci.
Mój starszy o rok brat jest studentem na politechnice na kierunku automatyka i robotyka. Zawsze najlepszy uczeń w szkole, teraz bardzo dobrze się uczy, umysł ścisły. Jest niestety bardzo podatny na różne sugestie. Ktoś namówił go jakiś czas temu na działalność w firmie FM (coś w stylu dawnego Amwaya). Zajmuje się tam dystrybucją różnych rzeczy. Pomijam już nawet fakt, że jest to kolejna piramida pieniędzy, a on sam działa w tym już od pół roku, a jeśli na tym zarabia, to marne grosze (około kilkudziesięciu złotych w miesiącu, albo nawet w ogóle nic). Wszystko to jednak toczy się pod piękną przykrywką SAMODOSKONALENIA się. To wszystko jednak jest praniem mózgu po to tylko, aby firma zarabiała. To wiadomo nie od dziś, wszelkie tego typu "biznesy" tak robią. Mój brat niestety ślepo uwierzył w FM i nie da sobie wmówić, ze jest inaczej. Ba! Niesamowicie się zmienił, stał się bardzo arogancki, niemiły wręcz. Żadnych innych potyzywnych zmian w nim nie zauważyłam, samodoskonalenia się też nie. Wtęcz przeciwnie, stał się leniwy i roztargniony. Jeździ na "szkolenia", na których wysłuchuje tych pseudo motywacyjnych wykładów, po czym wraca do domu i odsłuchuje podobnych, tyle, ze przez internet. Wszystko oczywiście sygnowane marką FM. Poświęca coraz więcej czasu czemuś, co absolutnie mu się nie opłaca, bo nawet nic na tym nie zarabia. Do tego ostatnio wpadł na genialny pomysł, że zrezygnuje ze studiów (będąc bardzo dobrym studentem, będąc na studiach, które dadzą mu pracę od ręki zaraz po wyjściu i to całkiem dobrze płatną - nawet jak był na praktykach na lotnisku wojskowym to go chcieli od razu przyjąć!) - i chce zakładać własny biznes, pewnie FM! Najgorsze jest to, że nic nie mogę z tym zrobić, bo cokolwiek powiedzieć złego na temat FM, to od razu wielka obraza... (z góry przepraszam tych, którzy pracują w FM, ale to jest moje zdanie na temat tej firmy i go nie zmienię).
Mój młodszy brat natomiast, który ma na chwilę obecną 18 lat, był zawsze traktowany (i nadal jest) jak nieodpowiedzialne małe dziecko. Na chwile obecną jest strasznym ignorantem, którego nic nie obchodzi i patrzy tylko, żeby mu było wygodniej. Najlepiej siedząc przed komputerem. Tak to wygląda z wierzchu. Nie mogłam z nim nigdy nawiązać kontaktu, aż do czasu, kiedy postanowiłam wykorzystać medium, w którym najczęściej się porusza - komputer. Może to się wydać absurdalne, ale złapaliśmy ze sobą lepszy kontakt rozmawiając ze sobą przez internet, na facebooku. On w jednym pokoju w domu, ja w drugim... Rozmawiam z nim czasami bardziej poważnie - wyznał mi ostatnio, że dzieje się z nim coś nie tak. Że ma jakiś problem ze sobą i nie potrafi go określić. Że nagle przestał się dobrze uczyć, nie może się na niczym skoncentrować. Raz nawet (jak twierdzi) miał jakiś dziwny epizod z chwilowym zanikiem pamięci, albo natarczywymi myślami, które kazały mu coś robić, czego nie chciał. Mówił, że trudno mu się skoncentrować, nie ma żadnej motywacji właściwie do niczego. W dodatku czuje, że do niczego się nie nadaje i że nie ma sensu się w coś angażować, skoro i tak mu to nie wyjdzie, a wszyscy wokół jeszcze go zbesztają z błotem. Powiedziałam mu o tym, że chodzę na terapię dla współuzależnionych, powiedziałam co to współuzależnienie i co to DDD. Przyznam się szczerze, że mało znam osiemnastolatków, które z własnej woli chciałyby pójść na terapie, bo czują, ze dzieje się z nimi coś nie tak. On mnie natomiast poprosił, żebym zapytała, czy on też może na taką terapię chodzić, a jeśli nie tam, to gdzie? Ja pytam teraz Was, bo najbliższe spotkanie z moją terapeutką mam dopiero w listopadzie, a może Wy coś wiecie gdzie z czymś takim mógłby się zgłosić?
A ja? Moją historię znacie, odsyłam do mojego wątku: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=8435
A jakie mam wspomnienia z dzieciństwa? Trudno mi o tym mówić, wielu sytuacji być może nie pamiętam, ale na pewno pamiętam pewne uczucia związane z tymi sytuacjami. Pamiętam ciągłe kłótnie, krzyki, rzucanie rzeczami - szczególnie mój ojciec. W trakcie kłótni nieraz się zdarzyło, że rzucił czymś, co miał akurat pod ręką. Jak nie było niczego pod ręką, to i przewrócenie stołu było dobre. Mój tata nie był i nie jest alkoholikiem, ale wiele tych kłótni odbywało się pod wpływem alkoholu. Stawał się wtedy bardzo agresywny, czasem ta agresja przejawiała się nawet z uśmiechem na ustach Dzieci oczywiście w trakcie takich kłótni były brane jako "świadkowie". I musiały się stawić po jednej albo drugiej stronie, opowiedzieć się za wersją wydarzeń jednego albo drugiego rodzica. Najgorzej, jak któryś z nich kłamał i jeszcze wciskał nam, ze byliśmy świadkiem tej sytuacji. Jak powiedzieliśmy jak było na prawdę - to jeszcze nam się w kłótni obrywało. Jak byłam młodsza w trakcie takich kłótni po prostu siedziałam w jakimś kącie i płakałam czekając, aż się skończy. Nie lubiłam brać udziały w tych kłótniach, bo widziałam, ze oboje w jakimś stopniu kłamali. Ja nie cierpię kłamać i tego nie robię. Mimo wszystko moja mama nieraz wmawiała mi, że ją okłamuję. Tak bardzo mi zależało na tym, żeby mi uwierzyła, że klękałam przed nią na kolana i z ręką na sercu przysięgałam, że mówię prawdę. I tak nie wierzyła. Moja mama ma jakąś paranoję, że wszyscy ją okłamują. Nie przeszkadza jej to jednak w tym, żeby namiętnie kłamać w różnych sytuacjach. Ponadto jest osobą bardzo wybuchową - krzyczy właściwie o wszystko, robi z igły wigły, jest typową choleryczką. Stosowała również kary zupełnie nieadekwatne do przewinienia. Ja oczywiście zawsze te kary odczekiwałam do końca - czułam się tak... bohatersko. Że dostałam niesprawiedliwie karę, ale odczekam ją honorowo do końca. Mój młodszy brat zawsze się z kary wymigał - miałam do niego żal, że jest taki niehonorowy... Moja mama do tego uwielbia grać na emocjach, manipuluje poczuciem winy i jest w tym cholernie dobra. Manipuluje mną tak do tej pory niestety. Do tego zakaz okazywania uczuć w domu - ona zawsze mogła mieć zły dzień, zawsze mogła płakać, albo się złościć. Nie ja (nie wiem, jak w przypadku moich braci, nie zwracałam nigdy na to uwagi). Ja nie miałam prawa mieć złego dnia. Gdy płakałam nikt mnie nigdy nie przytulał. Właściwie w całym moim życiu od momentu, którego jestem świadoma i pamiętam moja mama przytuliła mnie tylko 2 razy - to straszne, ale było to dla mnie okropne. Czekałam, aż mnie puści, aż przestanie mnie dotykać. Nie cierpię jej dotyku... Nie potrafię sobie wyjaśnić, dlaczego. Za to gdy ona czasem z jakiegoś powodu płacze, mi wcale się nie robi żal, ja robię się wściekła - też nie wiem dlaczego takie uczucie to we mnie wywołuje. Ona płacze, a ja czuję złość i obrzydzenie. To wszystko na dziś, nie będę się rozpisywać...
Moja mama córka pracoholika, mój ojciec syn alkoholika.
Klara - Śro 16 Paź, 2013 08:35
Taaak, w domu wcale nie musi się lać alkohol, żeby pokaleczyć dzieci.
Miałam podobnie z kłótniami, wybuchami złości, chłodem emocjonalnym, a prócz tego z przestrzeganiem też bardzo surowych zasad (hmmmm....) moralnych.
Doskonale rozumiem twój ból Margo
pietruszka - Śro 16 Paź, 2013 19:00
Mój ojciec - choleryk, despota, mama, wieczna nerwica, do tego DDA (o czym wiem od niedawna) oboje zamrożeni emocjonalnie.
Wiem, że to okropne, ale kiedyś zazdrościłam DDA ( ), że mają prościej, syndrom DDA przemielony naukowo, teoretycznie i praktycznie w jedną, drugą stronę, i naokoło, a ja z tym DDD jakoś nie wiedziałam, w którą stronę się zwrócić. Teraz już nie zazdroszczę, łączy nas więcej, niż można by przypuszczać, podobnie wiele do przepracowania, by "normalniej" żyć, cokolwiek znaczy to normalniej.
Maciejka - Śro 16 Paź, 2013 19:10
Mój ojciec przemocowiec, silnie uzależnia od siebie członków rodziny, matka wybuchowa . W domu wieczne awantury , przemoc psychiczna i fizyczna na porządku dziennym, do tego przemoc ekonomiczna i pośrednio seksualna w sensie nazywania wulgarnie kobiet, męzcyzn, obsceniczne teksty o kobietach. Wieczna rywalizacja między matką a babką o miejsce przy ojcu no i bieda w domu.
Podobnie jak Pietruszka zazdrościłam innym dda , ze wiedzą za co cierpią ja nie wiedziałam cierpiałam bo w takiej rodzinie się urodziłam i byłam / jestem najstarszym dzieckiem , które musiało unieśc cała odpowiedzialnośc za rodzinę, rodzeństwo i rodziców. Teraz wiem , że tamta sytuacja w rodzinie była dysfunkcyjna a cierpienia się nie porównuje bo nie da się tego ani porównac ani zmierzyć.
margo - Śro 16 Paź, 2013 19:36
Dzięki... czy wiecie może gdzie wysłać mojego brata na terapię? Przyznam szczerze, że on codziennie mi się pyta, czy znalazłam dla niego jakieś miejsce - czuje, że coś z nim nie tak u szuka pomocy, a ja nie wiem jak mu pomóc
pietruszka - Śro 16 Paź, 2013 19:56
Myślę, że najlepiej popytać swojej terapeutki - zwykle mają sporo kontaktów, namiarów. Przydałby się dobry psycholog, a może i psychiatra. Sama akurat "skorzystałam" na współuzależnieniu i rozpracowałam sobie dzieciństwo na indywidualnej u nas w poradni.
Klara - Śro 16 Paź, 2013 19:58
margo napisał/a: | czy wiecie może gdzie wysłać mojego brata na terapię? |
Może tutaj? http://www.interwencjakry...kryzysowej/3191
Możesz też podzwonić po poradniach i zapytać, czy mają terapię DDA/DDD
Przyszło mi też do głowy, żeby się przeszedł na jakiś mityng grupy DDA/DDD, choć nie jestem pewna, czy powinien od tego zacząć.
Niezależnie od Waszej decyzji mogę powiedzieć, że jakiś czas temu grupa którą wytłuściłam była bardzo dobra.
Poznań
--wtorek, godz. 19:00
Grupa DDA/DDD "Pestka"
ul. Gieburowskiego 6, os. Bolesława Chrobrego - Piątkowo.
Wejście: drzwi obok kościoła - salka parafialna, I piętro.
Dojazd: szybki tramwaj "pestka" - przystanek ul. Kurpińskiego lub autobusy: 51, 85, 87,76, 93.
e-mail grupy: pestka.dda@gmail.com
Mityng otwarty: pierwszy wtorek miesiąca.
--środa, godz. 16:30-18:30
Punkt Informacyjno-Kontaktowy AA Regionu "Warta"
ul. J.H. Dąbrowskiego 28A
Grupa DDA "Sukurs", kontakt: sukurs.dda@gmail.com
Miting otwarty w ostatnią środę miesiąca.
--środa, 18:30- 20:00
Al. Marcinkowskiego 24, Klub Abstynenta
grupa "Okna"
--czwartek, godz. 20.00
ul. Dąbrowskiego 28, salka w Punkcie Informacyjno-Konsultacyjnym AA (PIK),
wejście w bramie lub na podwórzu
margo - Śro 16 Paź, 2013 19:58
Dzięki Pietruszka, chyba tak zrobię. Młody będzie musiał jeszcze chwilę poczekać, bo następne spotkanie z terapeutką mam pod koniec listopada...
pietruszka - Śro 16 Paź, 2013 20:07
Cytat: | Przyszło mi też do głowy, żeby się przeszedł na jakiś mityng grupy DDA/DDD, choć nie jestem pewna, czy powinien od tego zacząć. |
myślę, że Margo mogłabyś sama się przejść na miting i popytać. Tym bardziej, że spotkanie w poradni masz za miesiąc. A i Tobie nie zaszkodzi. Nie wiem na ile sprawa jest pilna.
Dziubas - Śro 16 Paź, 2013 20:12
pietruszka napisał/a: | mogłabyś sama... |
...z nim się przejść do poradni i umówić go na konsultacje.
W poradniach przeważnie przyjmują terapeuci i psychiatrzy,więc o pomoc będzie łatwiej
pietruszka - Śro 16 Paź, 2013 20:17
Dziubas napisał/a: | ...z nim się przejść do poradni i umówić go na konsultacje. |
z tym, że niekoniecznie w poradniach leczenia alkoholizmu i współuzależnienia chcą przyjmować nie-DDA. Ostatnio bardzo zaostrzyli kryteria przyjmowania pacjentów w ramach NFZ, ale popytać można...
staaw - Śro 16 Paź, 2013 20:23
pietruszka napisał/a: | niekoniecznie w poradniach leczenia alkoholizmu i współuzależnienia chcą przyjmować nie-DDA. Ostatnio bardzo zaostrzyli kryteria przyjmowania pacjentów w ramach NFZ, ale popytać można... |
Doświadczyłem tej niechęci...
margo - Śro 16 Paź, 2013 20:44
Myślę, ze sprawa AŻ tak pilna nie jest. Radził sobie do tej pory, to sobie poradzi i teraz. Właśnie przed sekundą był u mnie w pokoju i pytał, czy się Was spytałam No właśnie najbardziej martwi mnie to, że on z alkoholizmem jako tako nic wspólnego nie ma i w przychodni od współ i alko go mogą nie przyjąć.
margo - Śro 16 Paź, 2013 20:49
Klara napisał/a: | Przyszło mi też do głowy, żeby się przeszedł na jakiś mityng grupy DDA/DDD, choć nie jestem pewna, czy powinien od tego zacząć. |
Klaro, tylko że on wyraźnie domaga się rozmowy z psychologiem. Nie wiem, czy osiemnastolatek da sobie radę w takiej grupie, zrozumie o co chodzi... Myślę, że najpierw mimo wszystko powinien porozmawiać z tym specjalistą. Ale dziękuję za informację, może ja też się tam przejdę. W końcu to jest w budynku przyklejonym do budynku mojej Uczelni więc mam blisko
staaw - Śro 16 Paź, 2013 20:49
Dla tego pogadaj ze swoją terapeutką.
Można by podciągnąć pod depresje, nerwicę czy jeszcze coś.
Byle na koszt zusu było...
margo - Śro 16 Paź, 2013 20:52
staaw napisał/a: | Byle na koszt zusu było... |
no ba!
szika - Śro 16 Paź, 2013 23:40
Margo mam podobny dylemat i problem. Mój partner równiez szukał pomocy, juz parę lat temu i zraził się mocno, nie trafił na nikogo przy kim czułby sie bezpiecznie, a przede wszystkim postawił mu diagnozę... że jest DDD dopiero dotarło do Niego gdy posłuchał audycji z cyklu "DDA na własne nogi" no i po rozmowach ze mną, gdy opowiadaliśmy sobie nasze dzieciństwo.. wcześniej motał się w niewiedzy co z nim jest nie tak, a że cięzko mu było to unieść, to wściekał się, wycofywał i rezygnował...
Niedawno powiedział mi, że bardzo pomaga Mu jak słucha moich rozważań, refleksji, gdy ja odkrywam w sobie różne nowe rzeczy... jak słucha to jemu się klapki otwierają... chetnie rozmawia ze mną i już nie unika, nie ucieka jak wcześniej... ale my jestesmy partnerami, oboje dość posunięci w latach bo ja 42, mój 46, a Wy jesteście rodzeństwem, do tego jesteście bardzo młodzi... mogę sie tylko domyslac, że trudniej wzajemnie się wspierać rodzeństwu...
To fajnie, że Twój Brat ma Ciebie, że ma na kogo liczyć gdy potrzebuje pomocy..zwłaszcza, że Ty jestes już bardzo mocno świadoma swoich problemów i z czego wynikają... maleńka jedynie moja obawa się rodzi, żebyś za bardzo nie starała się robić zbyt wiele za Niego... owszem wskazać drogę, zaprowadzić na pierwszy raz, poszukac terapeuty... resztę może niech już On sam...
Strasznie Cię lubię Małolato jesteś przesympatyczna i bardzo mądra
margo - Czw 17 Paź, 2013 09:17
szika napisał/a: | żebyś za bardzo nie starała się robić zbyt wiele za Niego... |
Uwierz mi, staram się bardzo, żeby robić tylko to, co konieczne - czyli wysłuchać, jeśli chce rozmawiać i poszukać miejsca, do którego mógłby się z tym udać.
Rzeczywiście trochę to inaczej wygląda, gdy wspiera się rodzeństwo, a partnerzy. Dla mnie jest to bardzo trudne, szczególnie, że nie mieliśmy ze sobą właściwie kontaktu żadnego do niedawna. Mam nadzieję, że jakoś się ułoży
margo - Wto 22 Paź, 2013 19:37
Byłam dziś na kolejnym wykładzie psychoedukacyjnym w ramach terapii. Mówiliśmy dziś o DDA i o schematach zachowań dzieci w rodzinie dysfunkcjonalnej. Czytałam o tym wiele, ale tak na prawdę było to w momencie, kiedy jeszcze nie docierało do mnie, że może być z moją rodziną coś nie tak. Dziś bardzo uważnie słuchałam. Okazuje się, że mój starszy brat, tak jak według klasycznego schematu, jest "dzieckiem bohaterem". Mój młodszy brat, wbrew klasycznym schematom nie jest ani dzieckiem we mgle, ani maskotką, jest "dzieckiem kozłem ofiarnym". Ja natomiast, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu chyba okazuje się być "dzieckiem we mgle", "dzieckiem niewidzialnym". Do tej pory właściwie dopuszczałam, że mogę być wszystkimi z tych trzech, tylko nie tym. Teraz zrozumiałam, że jestem właśnie z tego schematu. Dziecko, które dobrze się uczy, nigdy niczego nie potrzebuje, nigdy o nic nie prosi, dziecko, które chodziło czasem przez długi czas w dziurawych butach i podartych spodniach nie mówiąc rodzicom, tylko czekając, aż uzbiera jakieś pieniądze bądź ewentualnie zarobi żeby sobie kupić. Byłam takim dzieckiem, które tak bardzo potrzebowało izolacji od innych, nie zwracania na siebie uwagi, że w momencie, kiedy dzieliłam jeden pokój razem z braćmi to właściwie tylko w nim spałam. Za "fajne miejsce do spędzania czasu" uznałam łazienkę - czytałam tam książki, uczyłam się, będąc troszkę mniejszym dzieckiem bawiłam się - nikt mnie nie widział, nikt mi nie przeszkadzał... Oczywiście nikt nie jest czystym przypadkiem. Często próbują się wybić we mnie pewne cechy "dziecka bohatera" i podejrzewam, że gdyby mój brat zniknął albo "zszedł z tej roli" to ja obym objęła to stanowisko (to ponoć możliwe i czasem się zdarza - tak dziś się dowiedziałam). Ale jestem przede wszystkim dzieckiem we mgle...
Maciejka - Wto 22 Paź, 2013 19:45
Ja byłam mieszanką różnych w zalezności od miejsca i od sytuacji , nigdy nie wchodziłam w rolę maskotki życie było zbyt trudne i bolesne a ja byłam zbyt poważna i "dorosła' żeby rożśmieszac innych.
margo - Wto 22 Paź, 2013 19:54
No jeśli chodzi o maskotkę, to u nas chyba czegoś takiego nie było... a nawet jeśli ktoś by próbował rozładować napięcie jakiejś sytuacji jakimś śmiesznym tekstem to od razu zostawał agresywnie równany z ziemią, że nie traktuje poważnie sytuacji... Także maskotka jeśli u nas się pojawiała, to bardzo rzadko.
Maciejka - Wto 22 Paź, 2013 19:55
Naas było dużo w domu i maskotke pełniła jedna z sióstr,
margo - Wto 22 Paź, 2013 19:58
Mnie na prawdę ciągle to zaskakuje. Mój brat ostatnio "wyskakuje" jakby z roli "bohatera" pod wpływem tej dziwnej manipulacji, w którą się plątał i mam wrażenie momentami, że nieświadomie wpadam w jego miejsce...
Maciejka - Wto 22 Paź, 2013 20:02
Widzisz margo bo jak się bliżej temu przyjrzeć to te role się zazębiaja , mieszają i raz się było w jednej roli raz w innej . Ja dla ojca i krewnych byłam bohaterem, dla matki kozłem ofiarnym, w szkole byłam niewidzialnym dzieckiem, dla otoczenia bohaterem ponadto byłam i małym rodzicem, partnerką emocjonalną dla ojca, kimś w rodzaju rywalki dla matki.
margo - Wto 22 Paź, 2013 20:05
Pewnie jak na terapii zacznę to analizować to pewnie też do różnych wniosków dojdę... teraz jak na razie to tylko to, co sama zdołałam dostrzec z tego, co zasłyszałam o charakterystyce tych "typów dziecka". Przyznam się szczerze, że zaczęłam trochę się martwić... że nie dam rady tego zmienić. Że tak już zostanie i znów powielę jakiś schemat...
Maciejka - Wto 22 Paź, 2013 20:07
Spokojnie raz powielisz innym zmienisz wyrobisz sobie nowy , bardziej funkcjonalny.
margo - Wto 22 Paź, 2013 20:10
Mam nadzieję...
Maciejka - Czw 28 Lis, 2013 14:57
Posłuchałam sobie audycji pt; rodzeństwo bez rywalizacji tu;http://archiwum.radiopodlasie.pl/?cat=18
Jest tam mowa o kolejności urodzin czym się charakteryzuje kolejnośc urodzenia dziecka i jaką rolę pełni w rodzinei i o mówione są główne wzory zachowań. Wbrew pozorom to nie są role pełnione w rodzinie dysfunkcyjnej tylko jak kolejnośc urodzin wpływa na nasz charakter. Interesowało mnie to już od dawna ale dopiero dzisiaj natrafiłam na taką audycje.
margo - Czw 28 Lis, 2013 22:14
Dziękuję Perełko, na pewno przesłucham!
edit: Tak swoją drogą to zapytałam się mojej terapeutki o mojego młodszego brata. Poleciła mi, aby poszedł do Poradni Zdrowia Psychicznego, zarejestrował się do psychiatry i tam uzyskał skierowanie do psychologa, ewentualnie nawet polecenie. Piszę o tym tak, jakby ktoś miał podobny problem tudzież dylemat
margo - Czw 26 Gru, 2013 19:45
A już miałam nadzieję, że podczas tych świąt obejdzie się bez szopki. Brrrr....
Niestety nie udało się Dziś szopka niesamowita. Moja mama udająca obłożnie chorą z gorączką (jakoś żeby się drzeć w niebogłosy i rzucać rzeczami siłę miała) nie miała ochoty pojechać dziś do babci. Babcia była u nas w wigilię i w ramach rewizyty zaprosiła nas do siebie w drugie święto. Dziś dzwoniła, czy będziemy i była zasmucona, że nie pójdziemy. Moja mama podniosła aferę, że ona pracuje po 12 h, że jest chora, że wcale nie ma ochoty tam jechać i wrzeszczała w niebogłosy jak nienormalna. Zaczęła wypominać, że babcia traktuje ją całe życie jak gó... , że jej nie szanuje itp. Babcia jednak wychowywała nas przez całe dzieciństwo, sprzątała, gotowała... A jak mama wracała z pracy to warczała na nią i stroiła miny. Z tego co pamiętam, to zawsze mojej mamie się coś w niej nie podobało. Non stop nienawiść. Dziś był krzyk na całego. Postanowiłam sama odwiedzić babcie, bo siedzi ona sama cały dzień w domu. Oczywiście przy okazji wszyscy usłyszeli, że ona tyle pieniędzy wydała, że haruje po 12 godzin, że nikt inny nic nie robi, tylko ona. Że wszyscy to niewdzięcznicy. Że ona nas wychowywała, a my się tak jej odwdzięczamy. Że to jedzenie, co jest na święta to ona wyrzuci, skoro my nie chcemy jeść i takie tam. Poszłam do babci, przy okazji słysząc jeszcze parę obelg. A ja czuje się winna, że jestem taka zła i nic się dokładam, że jestem takim złym dzieckiem Udało jej się znowu wywrzeć na mnie poczucie winy. Znowu! A jeszcze na dodatek mój były się odezwał i coś tam znów pisał z wykrzyknikami, na szczęście nie żadne groźby. Na szczęście dla niego. Znów "cudowne" święta...
Borus - Czw 26 Gru, 2013 20:36
margo - Czw 26 Gru, 2013 21:06
Borus dzięki
pietruszka - Czw 26 Gru, 2013 21:15
Margo, przyjdzie czas, że będziesz miała w sercu takie święta, jakie mają dla Ciebie znaczenie. Wtedy cały zewnętrzny świat będzie bardzo na zewnątrz... A w Tobie będą kolędy, ciepło, miłość i co tam jeszcze chcesz...
OSSA - Czw 26 Gru, 2013 21:48
dobrze, że poszłaś do babci, jesteś dorosła i masz prawo decydować o tym z kim spędzisz święta. Mama jak woli narzekać to jej broszka, ty masz prawo być szczęśliwa.
margo - Czw 26 Gru, 2013 22:21
OSSA napisał/a: | dobrze, że poszłaś do babci |
A babcia niestety młodsza się nie robi... nigdy nie wiadomo, ile jej jeszcze świąt zostało... Bardzo przywiązana byłam do moich wszystkich dziadków i nadal jestem. A ta babcia szczególnie, bo właściwie mnie wychowywała. Nie wiem, skąd u niej ta złość do kobiety, która pomagała jej przez całe życie. Może i jest jaka jest. Czasami coś skomentuje, ale pomagała. Sprzątała, gotowała, zmywała, pilnowała nas, bawiła się z nami jak byliśmy mali, odprowadzała nas do szkoły i ze szkoły... nie rozumiem tego...
pietruszka - Czw 26 Gru, 2013 22:30
margo napisał/a: | Nie wiem, skąd u niej ta złość do kobiety, która |
I zostaw to, to sprawa pomiędzy Twoją mamą i babcią. Może kiedyś się dowiesz, może nie... Sama nie rozumiałam tego, co działo się pomiędzy moją mamą a babcią... trochę rozjaśniło mi się w głowie, gdy poczytałam babci wspomnienia (zdążyłam podsunąć jej zeszyt, żeby spisała co nieco), trochę wiem teraz od mamy. Miały własny bagaż swoich wzajemnych krzywd... Zresztą, coraz bardziej do mnei dociera, ze ta sztafeta trwała od pokoleń, przy okazji kształtując niepochlebny obraz kobiecości, wyznaczając chore standardy tego, "co powinna kobieta" i jak powinny wyglądać jej relacje z mężczyznami. U mnie na dodatek była jeszcze rodzinna przypowieść o klątwie dotykającej kobiety w naszej rodzinie, fatum, od którego nie da się uciec.
Dziś patrzę na to z dystansem. Z daleka więcej widać. Czasem trzeba się odsunąć, od cudzych relacji, zająć sobą i tylko sobą, by później zobaczyć całość w innym świetle.
Margo Ty rób swoje, tak jak podpowiada Ci rozum, Twoje wartości, Twoje serce. Najlepiej w tej kolejności... Relacja z Twoją babcią to Twoja relacja wnuczka-babcia. Im zostaw ich sprawy, niedomówienia, nieprzyjemne emocje. Ciesz się tym, co Twoje i tylko Twoje.
margo - Czw 26 Gru, 2013 22:57
pietruszka napisał/a: | Ciesz się tym, co Twoje i tylko Twoje. |
Trudno się tym cieszyć, gdy wychodząc z domu słyszy się wypominanie całego życia i wielkiego poświecenia matki dla dziecka... że ona mnie wychowała, a ja ją zostawiam samą (tak, z całą resztą rodziny) w domu, gdy jest chora (często insynuuje... już mnie jej choroby w ogóle nie dziwią... ). Idzie się wtedy ze spuszczoną głową i dziwnymi myślami, że jestem taką złą córką...
Linka - Czw 26 Gru, 2013 23:07
margo napisał/a: | Idzie się wtedy ze spuszczoną głową i dziwnymi myślami, że jestem taką złą córką... |
nie jesteś złą córką, jesteś w wieku mojej córki i zapewniam Cię,
że moje dzieci nie spędzają ze mną całych świąt, mają swoich znajomych , swoje plany
nawet nie zdążyły zjeść tego co przygotowałam...
a ja cieszę się tymi małymi chwilami kiedy jesteśmy razem,
i umiem sobie zorganizować czas, kiedy jestem sama.
margo - Czw 26 Gru, 2013 23:09
Linka napisał/a: | że moje dzieci nie spędzają ze mną całych świąt, mają swoich znajomych , swoje plany |
Tak bardzo chciałabym się już wyprowadzić, wynieść się jak najdalej... Przyjechać na 2 dni na święta trzy razy do roku... A tak bardzo nie potrafię...
Linka - Czw 26 Gru, 2013 23:10
margo napisał/a: | Tak bardzo chciałabym się już wyprowadzić, wynieść się jak najdalej. |
myślałaś o studiach w Krakowie?
pietruszka - Czw 26 Gru, 2013 23:12
margo napisał/a: | wypominanie całego życia i wielkiego poświecenia matki dla dziecka... że ona mnie wychowała, a ja ją zostawiam samą (tak, z całą resztą rodziny) w domu, gdy jest chora (często insynuuje... już mnie jej choroby w ogóle nie dziwią... ). Idzie się wtedy ze spuszczoną głową i dziwnymi myślami, że jestem taką złą córką... |
to są jej uczucia, jej przemyślenia, oddaj jej to... w myślach... Można się tego nauczyć, choć w relacji ja-rodzice chyba najtrudniejsze, bo taki nosi się w sobie głód miłości i wiarę, że można sobie na taką miłość zasłużyć. Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa, BEZWARUNKOWA. Niestety rodzice bardzo potrafią manipulować potrzebą miłości u dziecka, nawet dziecka dorosłego.
Ja już rzadko zastanawiam się, czy rodzice mnie kochają. Ważniejsze jest dla mnie to, co ja czuję do nich. No ale trwało, zanim nauczyłam się tak patrzeć, tak reagować. Czasem mnei złoszczą ich zachowania, ale nie biorę ich tak bardzo do siebie. Czas, że płakałam godzinami z ich powodu, z poczucia winy, ze jestem złą córką, albo nie dość idealną, chyba już minęły. Teraz mam już własne zdanie. I już nie jest mi tak okrutnie smutno i boleśnie.
Margo - ja dorosłam i dojrzałam koło czterdziestki - a Ty masz szansę zmądrzeć emocjonalnie wcześniej - trochę Ci nawet zazdroszczę. Po prostu patrz, obserwuj siebie, swoje reakcje, zachowania, uczucia.
Co nie zmienia faktu, że dziś Tobie z tego powodu źle i smutno I te uczucia też warto przeżyć, przemielić, odrzucić, co nie Twoje, przyswoić, to co potrzebne i wartościowe.
margo - Czw 26 Gru, 2013 23:19
Linka napisał/a: | myślałaś o studiach w Krakowie? |
Jak już to we Wrocławiu na wydziale szkła i ceramiki... ale w tym momencie musiałabym iść na zaoczne. Na uczelniach artystycznych nie ma zaocznych, a jeśli są, to mają raczej poziom bardzo niski. A dlatego zaoczne, bo musiałabym na to zarobić - za drugi kierunek tak czy siak musiałabym płacić...
pietruszka napisał/a: | to są jej uczucia, jej przemyślenia, oddaj jej to... w myślach... |
Staram się od tego odciąć, to nie takie proste...
pietruszka - Czw 26 Gru, 2013 23:28
margo napisał/a: | Staram się od tego odciąć, to nie takie proste... |
a pewnie... sama dość długo się tego uczyłam... ile przy okazji łez wylałam... ale było warto...
i bardzo bliskie mi to, co piszesz... tak mniej więcej reagowałam na zachowania moich rodziców jeszcze z 7 lat temu...
margo - Czw 26 Gru, 2013 23:35
pietruszka napisał/a: | i bardzo bliskie mi to, co piszesz... |
cieszę się w takim razie, że nie jestem sama i że mam tu oto żywy przykład ( ) że się da nad tym pracować i to przepracować i żyć spokojnie. Mam nadzieję, że mi się uda... Bo to jest duużo bardziej skomplikowane niż współ...
pietruszka - Pią 27 Gru, 2013 00:26
margo napisał/a: | Bo to jest duużo bardziej skomplikowane niż współ... |
bo to jest bardzo żyzny nawóz pod wspól... niestety...
margo - Sob 28 Gru, 2013 11:00
Och, a dzisiaj dla odmiany zostało wypomniane mi to, że wyprawiam urodziny dziś dla rodziny, a jutro sobie jadę się spotkać ze znajomymi. Wielce poważnym i urażonym tonem "wolisz sobie jechać gdzieś niż spędzać urodziny z rodziną" opowiedziałam "tak, bo to są MOJE urodziny". Ale i tak się wkurzyłam. Jak tak można?! Nie mam już prawa nawet decydować gdzie spędzam własne urodziny? Rok w rok urządzam urodziny dzień wcześniej, a w dzień urodzin co roku jechałam do kina i spotykałam się ze znajomymi, dlaczego do cholery w tym roku ma być inaczej
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 11:20
margo napisał/a: | Och, a dzisiaj dla odmiany zostało wypomniane mi to, że wyprawiam urodziny dziś dla rodziny |
Mam synów w twoim wieku i oni mnie informują sami jadę, idę, wrócę o .... późno lub zastaję u ..... Mówią dlatego, bo wiedzą, że będę się o nich martwiła, ale nie ingeruję w ich plany. Teraz młody pojechał z panną w góry, Ok wiem z kim, wiem gdzie , wiem kiedy wróci i czego mi trzeba więcej. Zresztą gdybym za bardzo się dopytywała pewnie, nawet tyle by mi nie powiedział. Musisz mamie postawić granice, jesteś dorosła i masz prawo decydować o swoim życiu, poinformowałaś ja o swoich planach i wystarczy.
Wszystkiego dobrego
margo - Sob 28 Gru, 2013 11:26
OSSA napisał/a: | poinformowałaś ja o swoich planach i wystarczy. |
Zazwyczaj tak robię, ale później jest tysiąc pytań do. Wczoraj byłam w kinie ze znajomymi, wiedziała na którą godzinę, wiedziała ile trwa film, a i tak dzwoniła w trakcie seansu Przecież to jest młoda kobieta, 43 lata ma, a najchętniej to żebyśmy ją o wszystko pytali o zgodę i robili wszystko pod jej komendę. A jak nie, to manipulacje typu jak dziś "wolisz z kimś innym niż z rodziną" O ile w przypadku świąt można to zrozumieć, święta z rodziną... to są przecież moje urodziny i mogę sobie nawet pojechać na drugi koniec świata i to nie jej sprawa. Miotam się jak jakaś trzynastolatka, której mama nie pozwala wyjść na dyskotekę, ale ona się chyba na tym poziomie relacji zatrzymała... i ja chyba też...
Zagubiona - Sob 28 Gru, 2013 11:38
Margo, tak czytam i czytam i aż sobie pomyślałam, że mamy wspólną mamę
U mnie też było kontrolowanie i manipulacje. Właściwie oderwałam się od tego w czasie terapii współ. Mi jest teraz dobrze, a mama twierdzi, że jestem teraz wredna i złośliwa. Ale to jej emocje nie moje.
Życzę i Tobie tego oderwania się od emocji mamy
margo - Sob 28 Gru, 2013 11:44
Nie.anioł napisał/a: | jestem teraz wredna i złośliwa |
Ha, ha! To chyba mamy wspólną mamę. Moja twierdzi, że ostatnio non stop mi się coś nie podoba. Ja po prostu w końcu zaczęłam mówić, CO mi się nie podoba,, czego nie lubię i tak dalej. Ona to odbiera w ten sposób, że ja WSZYSTKO ciągle krytykuję...
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 11:45
margo napisał/a: | Miotam się jak jakaś trzynastolatka, której mama nie pozwala wyjść na dyskotekę, ale ona się chyba na tym poziomie relacji zatrzymała |
Powiedz jej to , grzecznie ale stanowczo.... mnie takie stwierdzenia synów stawiają do pionu ....
ps. z telefonem to zawsze możesz wyłączyć, wyciszyć lub zwyczajnie nie odebrać, podzwoni ale na drugi raz się zastanowi , czy dzwonić bez powodu.
Oj Margo jak ja chciałabym mieć grzeczną dziewczynkę , moi synowie potrafili wyznaczać granicę i bronili jej jak niepodległości.
margo - Sob 28 Gru, 2013 11:50
OSSA napisał/a: | zwyczajnie nie odebrać |
I mieć trzydzieści nieodebranych połączeń. Jak jechałam na wesele do kolegi pod Rzeszów i w drodze mi się telefon rozładował (w Krakowie jej dałam znać, że telefon mi padnie i dam jej znać dopiero że zajechałam na sali weselnej, bo tam będzie prąd). Jak zajechałam to miałam mnóstwo informacji z poczty głosowej, że dzwoniła do mnie. Jak oddzwoniłam to histeryczny krzyk, że oni już na policję chcieli dzwonić pomyślałam w tym momencie sobie, że moja własna matka ma chyba nie po kolei pod sufitem...
margo - Sob 28 Gru, 2013 11:54
pterodaktyll napisał/a: | Obawiam sie, że rzeczywiście......... |
Taa... a moje osiemnaste urodziny jak wyprawiałam dla rodziny to o godzinie 22 już się goście zmyli, bo wywołała awanturę z moim chrzestnym, kłócąc się z nim, że cholerycy krzyczą, bo muszą, a nie chcą. I że ona krzyczy o wszystko, bo ma taki charakter... Także tego.. rodzinne urodziny...
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 11:58
margo, wiem, że to trudne mieszkać pod jednym dachem z dorosłym człowiekiem, ja wyjechałam z domu zaraz po maturze. Mój starszy syn mieszkał ze mną do końca studiów i powiedziałam basta, dość on powinien nauczyć się samodzielnego życia. Pomagam mu finansowo opłacać wynajęte mieszkanie, nie wtrącam się, nie odwiedzam bez wyraźnego zaproszenia i nasze relacje są zupełnie inne. Może najwyższa pora byś pomyślała nad usamodzielnieniem, wynajęciem jakiegoś pokoju w Poznaniu i życiu na własny rachunek. Wiem, to kosztowne, ale możliwe, zawsze możesz poszukać jakąś pracę dorywczą, będąc tu na miejscu jest sporo ofert dla studentów.
Mój młody właściwie całe studia utrzymuje się samodzielnie, owszem mieszka w domu, ale na wszystkie przyjemności, wyjazdy , ciuchy zarabia sam.
margo - Sob 28 Gru, 2013 12:04
OSSA napisał/a: | Mój młody właściwie całe studia utrzymuje się samodzielnie, owszem mieszka w domu, ale na wszystkie przyjemności, wyjazdy , ciuchy zarabia sam. |
No to u mnie jest podobnie, ja płacę za wszystko oprócz rachunków. Nawet żywię się sama. Ale masz rację, chyba czas najwyższy się wynieść... a ja jestem tchórzem, że już dawno tego nie zrobiłam, choć grożę tym wszystkim już od początku studiów...
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 12:08
margo napisał/a: | I mieć trzydzieści nieodebranych połączeń. | margo,
No i co z tego, to jej problem nie twój ty wciskasz kasuj wszystkie nieodebrane i po sprawie. Jak nie postawisz wyraźnie granicy , to kochana mamusia będzie ci pod kołderkę zaglądać jak będziesz spała z facetem.
Szczerze czasem dla własnego dobra , dobra związku i partnera trzeba powiedzieć rodzicom dość , jestem dorosła mam własne plany i będę żyć tak jak chcę.
Ja tak zrobiłam w wieku 19 lat, matka jestem najmłodsza i moja mama widziała moją przyszłość na kasie w sklepie lub na poczcie, pochodzę z małego miasteczka, a ja zabrałam walizkę i pojechałam do Poznania, poszukała pracy i wynajęłam pokój z koleżanką, było ciężko, czasem nie miałam co jeść , ale nigdy nie żałowałam tej decyzji. Natomiast matka chyba nigdy mi tego nie wybaczyła, chciała bym została w domu, chciała mieć kogoś komu będzie doradzać , wtrącać się i wydawać polecenia.
margo - Sob 28 Gru, 2013 12:13
OSSA napisał/a: | ale nigdy nie żałowałam tej decyzji. |
Ja wiem, że jak już się wyniosę raz, to już nie wrócę. Znam osoby, które się wyprowadziły z domu i wracały z powrotem, bo nie dawały rady. Zacznę rozglądać się za pracą na weekendy, ale teraz bez wybrzydzania... bo do tej pory szukałam czegoś odpowiedniego dla nie... ale jak nie ma to trudno masz rację... to już jest przesada. Daje sobie wchodzić na głowię...
margo - Sob 28 Gru, 2013 16:26
No tak. Siadamy do kawy urodzinowej. Zażartowałam sobie, że mój tata dostał najmniejszy kawałek, po czym moja mama wściekle odcięła sobie od swojego i rzuciła mu na talerz wykrzykując coś o głupich docinkach. Podziękowałam za urodziny i wyszłam... świetnie.
Klara - Sob 28 Gru, 2013 16:55
Margo, Twoja mama zawsze była taka porywcza, czy nagle coś się z nią zaczęło dziać?
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 16:56
margo, nie bież tego osobiście , twoja mam na problem ze sobą i nie daj się zwariować. Jak jadę do mojej to słyszę, że nie potrafię obrać ziemniaków, bo za grubo strugam, itd. ostatnio odebrała mi herbatę, która dla siebie zrobiłam, bo przyjechał najstarszy wnuk i pewnie jemu bardziej chce się pić, a ja mogę sobie zrobić drugą. Mogłam zrobić focha i pojechać do domu, ale po co .... poszłam zrobiłam sobie drugą, jemu też było głupio, bo miał ochotę na kawę. Spojrzeliśmy na siebie i
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:03
Po prostu w przyszłym roku nie urządzę urodzin i nie będzie problemu Teraz jest foch na cały świat bo wszyscy źli i niedobrzy...
Dziubas - Sob 28 Gru, 2013 17:09
margo napisał/a: | Po prostu w przyszłym roku nie urządzę urodzin i nie będzie problemu |
margo, rezygnacja ze wszystkiego nie jest rozwiązaniem
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:11
Dziubas napisał/a: | rezygnacja ze wszystkiego nie jest rozwiązaniem |
Sławku, ja urządzę urodziny, ale nie w domu z rodziną, tylko ze znajomymi i będę się świetnie bawić
Klara - Sob 28 Gru, 2013 17:11
Może usiądź z mamą i zapytaj, co się dzieje?
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:13
Klara napisał/a: | Może usiądź z mamą i zapytaj, co się dzieje? |
Ona jest nie do rozmawiania jak jest w takim stanie. Już nie raz próbowaliśmy... krzyczy i obwinia wszystkich dookoła za całe zło na całym świecie...
Linka - Sob 28 Gru, 2013 17:23
margo napisał/a: | Ona jest nie do rozmawiania jak jest w takim stanie. Już nie raz próbowaliśmy... krzyczy i obwinia wszystkich dookoła za całe zło na całym świecie... |
margo, czy Twój tata pije?
(nie pamiętam albo nie doczytałam)
bo zachowania Twojej mamy niestety przypominają mnie samą z czasu głębokiego współuzależnienia
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:28
Linka napisał/a: | bo zachowania Twojej mamy niestety przypominają mnie samą z czasu głębokiego współuzależnienia |
Nie nie, mój tata nie pije. Ale obawiam się, że jest DDA. Choć wtedy w małej wsi na pewno tego, że mój dziadek pił nie nazywało się alkoholizmem. Moja mama natomiast jest córką pracoholika, który dość krótko trzymał swoją rodzinę...
pietruszka - Sob 28 Gru, 2013 17:34
Margo, przede wszystkim... nie bierz tego do siebie. Może w rzeczywistości to chora tarczyca, szalejące hormony, inne problemy zdrowotne,jakieś problemy finansowe, inne... albo po prostu... uzależnienie od złości.
Czy jesteś w stanie, jak się mama uspokoi, po prostu do niej podejść i powiedzieć (nie z wyrzutem , nie ze złością, ale tylko po to, by wprost wyrazić swoje rozczarowanie) "Mamo, zrobiło mi się przykro/ smutni/nieswojo, kiedy..." Bez oceniania, bez oczekiwania, że coś się stanie, ot tak po prostu wyrazić SIEBIE?".
Widzę, że mimo wszystko relacja z mamą jest dla Ciebie ważna (zresztą dla której córki nie jest? ), bo inaczej byś tego tak nie przeżywała.
Każde dorosłe dziecko (nawet 40-letnie ) przy rodzicach znów staje się dzieckiem i ... reaguje dziecięco. Wiem, jak trudno w tej relacji stać się dorosłym, DOROSŁYM DZIECKIEM. Ale wiem, że jak mi się to udaje - zwykle czuję błogość i spokój wewnętrzny, mimo ICH zachowań. Często wtedy widzę, co się dzieje pod ich niezrozumiałymi emocjonalnymi reakcjami. Tam zbyt często czai się lęk, strach, smutek, tylko, ze oni... nie potrafią tych uczuć wyrażać wprost.Rozumiem to, bo sama tego nie umiałam.
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:36
pietruszka napisał/a: | Czy jesteś w stanie, jak się mama uspokoi, po prostu do niej podejść i powiedzieć |
Nie... nie jestem w stanie tego zrobić na chwile obecną...
pietruszka - Sob 28 Gru, 2013 17:39
margo napisał/a: | Nie... nie jestem w stanie tego zrobić na chwile obecną... |
Rozumiem to. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz potrafiła. U mnie też to trwało
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 17:40
margo napisał/a: | pietruszka napisał/a: | Czy jesteś w stanie, jak się mama uspokoi, po prostu do niej podejść i powiedzieć |
Nie... nie jestem w stanie tego zrobić na chwile obecną... |
nic na siłę , teraz możecie powiedzieć sobie jeszcze więcej przykrych rzeczy, poczekaj na odpowiedni moment i tak jak napisała Pietruszka wyraź siebie, powiedz co czujesz bez złości i ataku, może za pierwszym razem nie zaskoczy, ale warto próbować.
Nie mam córki ale relacja matka - córka jest bardzo silna.
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:42
pietruszka napisał/a: | Mam nadzieję, że kiedyś będziesz potrafiła |
Ja też...
OSSA napisał/a: | teraz możecie powiedzieć sobie jeszcze więcej przykrych rzeczy |
Na pewno tak by się to skończyło... Ona na moje słowa zareagowała by złością, a ja ripostą... ehhh...
pietruszka - Sob 28 Gru, 2013 17:48
margo napisał/a: | Na pewno tak by się to skończyło... Ona na moje słowa zareagowała by złością, a ja ripostą... ehhh... |
Margo, ale wiesz... Ty już to widzisz, znasz już swoje reakcje i umiesz przewidywać jej. To dobry znak. Bo dopiero jak jest się świadomym swojej reaktywności (mam tu na myśli emocjonalną, natychmiastową reakcję na czyjeś zachowanie) - wtedy można dopiero zacząć zmianę. Popytaj terapeutki, czy mogłabyś z nią poćwiczyć taką sytuację tak "na sucho". A kiedyś... będziesz gotowa.
margo - Sob 28 Gru, 2013 17:53
pietruszka napisał/a: | Popytaj terapeutki |
Jak na razie to grupową jak dobrze pójdzie zacznę w lutym... a indywidualne spotkania mam raz na 2 miesiące. To strasznie długi okres czekania. W międzyczasie tyle rzeczy się dzieje, że czasami zdążę zaliczyć kilka górek i dolinek... Teraz będę ją widzieć w styczniu. Od września miałyśmy właściwie... trzy spotkania? Tak, trzy. To mało
OSSA - Sob 28 Gru, 2013 18:11
margo napisał/a: | a indywidualne spotkania mam raz na 2 miesiące |
Masz całkowitą racje, szczerze ja dlatego przestałam korzystać z takiej pomocy, wiele dzieje tu i teraz i dobrze jak jest ktoś kto może wysłuchać i doradzić coś wtedy gdy mamy problem, a nie za dwa miesiące.
margo - Sob 28 Gru, 2013 18:21
OSSA napisał/a: | wiele dzieje tu i teraz |
Dlatego jestem też tutaj
Ann - Śro 08 Sty, 2014 09:40
margo, kochana margo, nawet nie masz pojęcia jak ja Ci dziękuję za te słowa w całym tym temacie... Przeczytałam i też mogę powiedzieć: "mamy chyba wspólną mamę"... jak bardzo dobrze znane mi są te emocje, te zarzuty, obwinianie, presja..
Czytałam ten wątek i miałam wrażenie, że tak ktoś mi pazurem po sercu skrobie.. rozumiesz? Dotknęło mnie to do głębi..
DDD... jak wiele rzeczy można odkryć i nazwać.
Dobrze, że jesteś margo!
margo - Sob 25 Sty, 2014 12:32
Właśnie przy kolejnej ze strony mojej mamy typu: gdzie, kiedy, o której, dlaczego, z kim po co x10 kiedy zaczynam przejawiać pewnie zniecierpliwienie w głosie zostałam zwyzywana, że jeśli tak z innymi rozmawiam, to "świetnie" i że będę "do końca życia samotna". Niezła wróżba. Ach, i że ona sobie "nie pozwoli" bo "już ma powoli tego dosyć" i że "moją koleżanką nie jest" ... właśnie... i nigdy nie była i chyba nie będzie... Trudno nie pokazywać zniecierpliwienia, kiedy ktoś chce kontrolować każdą chwilę czyjegoś życia... już nawet przy drobnostkach można dać się wyprowadzić z równowagi...
margo - Sob 25 Sty, 2014 12:34
Ann napisał/a: | Dobrze, że jesteś margo! |
Ann, nie zauważyłam przedtem, że napisałaś tu cieszę się, że nie jestem sama...
Jras4 - Sob 25 Sty, 2014 13:30
Ann napisał/a: | "mamy chyba wspólną mamę" | dożuce wam moiego złoma i wtedy zobaczycie co to znaczy okupacja
pietruszka - Sob 25 Sty, 2014 13:36
wiesz Margo... u mnie odcinanie pępowiny trwało latami... ale chyba najważniejszy krok... to była decyzja o niezależności finansowej i... wyprowadzce z domu rodzinnego... odcięcie fizyczne to ważny krok...
Jras4 - Sob 25 Sty, 2014 13:44
pietruszka napisał/a: | . odcięcie fizyczne to ważny krok... | a nawet walka o utszymanie tej niepodległości bez względu na straty
OSSA - Sob 25 Sty, 2014 13:53
margo napisał/a: | już nawet przy drobnostkach można dać się wyprowadzić z równowagi... | margo nie myślałaś by się wyprowadzić, ja mam dorosłych synów i ciągle ich "wyprowadzałam z równowagi" , bo im nie przeszkadzały brudne naczynia , bo czepiam się o ..... bo i ............
Od pół roku starszy syn mieszka sam, on jest szczęśliwy z żoną, ja również, dzwoni jak ma problem lub chce pogadać. Przychodzi z żoną na niedzielny obiad i wszyscy są zadowoleni z tej sytuacji.
Choć ostatnio zażartował, że w domu tak ładnie i czysto, pełna lodówka, wprowadza się z powrotem pojechali do siebie
Jras4 - Sob 25 Sty, 2014 14:12
OSSA napisał/a: | , dzwoni jak ma problem lub chce pogadać. | a on nie ufa tej zonie że żali sie do mamusi ?
OSSA - Sob 25 Sty, 2014 15:29
Jras4 napisał/a: | OSSA napisał/a:
, dzwoni jak ma problem lub chce pogadać.
a on nie ufa tej zonie że żali sie do mamusi ? |
Nie, Irasku wiem, że tobie trudno zrozumieć, matka też człowiek i czasem można z nią pogadać na różne tematy, choćby zapytać jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje.
pietruszka - Sob 25 Sty, 2014 16:02
OSSA napisał/a: | matka też człowiek | Ossa, przypominam, ze jesteśmy w dziale DDA/DDD. Wypowiadasz się jako DDD czy jako współuzależniona matka, broniąca swoich racji?
Jras4 - Sob 25 Sty, 2014 16:10
oSSA MI TRUDNO TO ZROZUMIEC MASZ RACJE .. TAK MNIE WYCHOWYWALI ALE JEDNAK COŚ ZAWIODŁO W TYM WYCHOWANIU BO ZAMIAST NA SŁUGE WYCHOWALI MNIE NA WILKA CO JEDYNE CO POTRAFI TO ZAGRYŚĆ DAWNYCH PANÓW
Dlamnie nie jest normalne że mąz idzie do mamusi a nie do zony ..jesli by Ola tak zrobiła odszedł bym tego samego dnia ..tak bez słowa
Jras4 - Sob 25 Sty, 2014 16:11
OSSA napisał/a: | , choćby zapytać jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. | nie o troske dziecka o matke mi chodzi
szika - Sob 25 Sty, 2014 18:12
margo napisał/a: | zaczynam przejawiać pewnie zniecierpliwienie w głosie |
margo może własnie dlatego, że to zniecierpliwienie, czyli jednak emocje...
a gdyby tak zwyczajnie asertywnie mamie powiedzieć:
"mamo, jestem dorosła i mam prawo wyjść z domu kiedy chcę i gdzie chcę i nie muszę ci się tłumaczyć"
wiem, że to łatwo powiedzieć gorzej zrobić, ale wypowiedź w tym stylu raz, że nie jest agresywna, dwa stawiasz granice, trzy dbasz o siebie w ten sposób...
i tyle...
nie wdawać się dalej w tłumaczenia...
a mama jak zareaguje to już mamy sprawa, być może uzna to za bezczelność, nieważne... Ty nie musisz dbać o to jak mama się poczuje z Twoją dorosłością... to mama ma uznać wreszcie, że już nie jestes małą dziewczynką...
troche trzeba jak z dzieckiem - metodą zdartej płyty... za któryms razem może dotrze
margo - Sob 25 Sty, 2014 23:25
szika napisał/a: | mamo, jestem dorosła i mam prawo wyjść z domu kiedy chcę i gdzie chcę i nie muszę ci się tłumaczyć |
jej się wydaje, że muszę się tłumaczyć, bo ona ma prawo wiedzieć... a gdy ja w ten sposób postępuje czuję jakieś okropne poczucie winy, że zrobiłam coś nie tak
pietruszka napisał/a: | wyprowadzce z domu rodzinnego... odcięcie fizyczne to ważny krok... |
Trudno mi studiować dziennie i znaleźć taką pracę, żeby się utrzymać... szczególnie, że specyfika mojej uczelni wymaga, żebym przychodziła poza planowymi zajęciami... a praca weekendowa to kasa, z której się nie utrzymam... szczególnie, że z tego powodu mogą mi zabrać stypendium socjalne z uczelni... rozglądam się cały czas, szukam pracy, wysyłam CV... jak na razie głucho
Klara - Nie 26 Sty, 2014 11:26
Jednak się odezwę jako matka, która jeszcze pamięta jak to było z odcinaniem pępowiny.
Tak się zastanawiam, czy pod tym wścibstwem Twojej mamy nie kryje się po prostu obawa o Ciebie - taka normalna obawa o drugiego człowieka, który jest przecież członkiem rodziny.
Może mamie wystarczyłaby informacja, że wrócisz do domu o jakiejś porze, a jeśli nie możesz wrócić - telefon, że np. zostajesz na noc u koleżanki (czy jakaś inna wymówka). Byłby to po prostu sygnał, że jesteś, że nie zaginęłaś, że nikt Cię nie porwał czy coś gorszego.
Czasy są przecież niebezpieczne i gdyby mama wyjechała z domu nie mówiąc, kiedy wróci, Ty też byś się przecież niepokoiła, prawda?
Piszę to pamiętając, że gdy córka dorastała (a nawet wówczas gdy studiowała) nie kontrolowałam jej bezpośrednio, ale wolałam znać orientacyjną godzinę jej powrotu do domu po prostu po to, żeby wiedzieć, kiedy należy zacząć się niepokoić albo zacząć poszukiwania.
margo - Nie 26 Sty, 2014 12:30
Klara napisał/a: | Może mamie wystarczyłaby informacja, że wrócisz do domu o jakiejś porze, a jeśli nie możesz wrócić - telefon, że np. zostajesz na noc u koleżanki (czy jakaś inna wymówka). Byłby to po prostu sygnał, że jesteś, że nie zaginęłaś, że nikt Cię nie porwał czy coś gorszego. |
Ale przecież moja mama ZAWSZE wie gdzie jestem, gdzie jadę, o której jadę, o której wracam (codziennie o tej samej godzinie, jeśli wracam później wysyłam jej smsa, że wrócę później). To nie jest tak, że ona nic nie wie. Właśnie wie wszystko a mimo to non stop próbuje jeszcze głębiej to wszystko kontrolować. Powinna jej wystarczyć informacja: jadę na uczelnie robić prace, wrócę jak zwykle, a jeśli nie będę wracać tym pociągiem, to dam znać. Oczywiście pomimo wracania jak zwykle od bodajże 3 lat ona CODZIENNIE dzwoni pytać jak wracam, akurat w momencie, kiedy ja jestem w drodze na pociąg mimo tego, że nieraz proszę ją o to, żeby tego nie robiła, bo wie kiedy wracam, albo niech dzwoni o godzinie, kiedy ja już jestem w pociągu. Oczywiście nie - jest wielka obraza i kłótnia.... to jeden z przykładów tylko
olga - Nie 26 Sty, 2014 13:26
też jestem matko dzieci w Twoim wieku....... i tak sobie pomyslałam.......ja je chyba zaniedbuję.........albo nie........gdzie jest ta granica miedzy zdrową troską a nadkontrolą albo w druga stronę - zaniedbywaniem?.....
margo - Nie 26 Sty, 2014 13:37
olga napisał/a: | .gdzie jest ta granica miedzy zdrową troską a nadkontrolą albo w druga stronę - zaniedbywaniem?..... |
ja czuję obie rzeczy na raz z jednej strony uporczywa chęć nadkontroli, a z drugiej - gdy przychodzę do domu nie mogę nawet się odezwać, no chyba, że w reklamę pomiędzy pierwszą a drugą częścią jakiegoś serialu bądź programu kulinarnego tak to jest, jak dla kogoś wspólne siedzenie przed telewizorem i oglądanie tylko tego co on chce jest idealnym sposobem na wspólne spędzanie czasu... a później zdziwienie, że w domu mnie ciągle nie ma jak ja mam do wyboru telewizor albo komputer
pietruszka - Nie 26 Sty, 2014 13:41
Specjalnie z myślą o Tobie, zamieściłam tutaj fragment książki o asertywności:
http://komudzwonia.pl/vie...p=680788#680788
W tym konkretnym przypadku jako tzw. zaplecze możesz wykorzystać komunikat: " W innym przypadku - w godzinach od... do... nie będę odbierało od Ciebie telefonu".
Może to taka okazja do poćwiczenia asertywności?
margo - Nie 26 Sty, 2014 14:11
pietruszka napisał/a: | Specjalnie z myślą o Tobie, zamieściłam tutaj fragment książki o asertywności: |
Właśnie przed chwilą przeczytałam, dziękuję
pietruszka napisał/a: | Może to taka okazja do poćwiczenia asertywności? |
O ile ćwiczenie asertywności podczas spotkań na uczelni z moim byłym nie jest taki trudne, o tyle tu w sytuacjach emocjonalny rodzi się u mnie paraliż, który emanuje w kierunku agresji... ale masz rację, postaram się to wprowadzić w relację z moją mamą, może poskutkuje...
pietruszka - Nie 26 Sty, 2014 14:17
margo napisał/a: | może poskutkuje... |
na pewno sama poczujesz się z tym lepiej...
a że emocje w relacji z rodzicami są wyjątkowo silne, wiem z własnego doświadczenia... ile moich łez poszło... ech... ale nadal też muszę uważać, by wyważyć reakcję bardziej w kierunku asertywności, niż w kierunku agresji... Ot, tak po prostu mam...
Klara - Nie 26 Sty, 2014 14:32
margo napisał/a: | Ale przecież moja mama ZAWSZE wie gdzie jestem, gdzie jadę, o której jadę, o której wracam (codziennie o tej samej godzinie, jeśli wracam później wysyłam jej smsa, że wrócę później). |
No tak, to rzeczywiście powinno wystarczyć
Mnie musiało
Linka - Nie 26 Sty, 2014 23:15
olga napisał/a: | też jestem matko dzieci w Twoim wieku....... i tak sobie pomyslałam.......ja je chyba zaniedbuję.........albo nie........gdzie jest ta granica miedzy zdrową troską a nadkontrolą albo w druga stronę - zaniedbywaniem?..... |
ja ma tak samo, no bo np. nie znam planów lekcji , nie sprawdzam zeszytów, nie korzystałam z elektronicznego dziennika...no i czasem przemknęła mi myśl, ze wyrodna matka ze mnie
Ann - Pon 27 Sty, 2014 08:45
margo napisał/a: |
z jednej strony uporczywa chęć nadkontroli, a z drugiej - gdy przychodzę do domu nie mogę nawet się odezwać, no chyba, że w reklamę pomiędzy pierwszą a drugą częścią jakiegoś serialu bądź programu kulinarnego tak to jest, jak dla kogoś wspólne siedzenie przed telewizorem i oglądanie tylko tego co on chce jest idealnym sposobem na wspólne spędzanie czasu... a później zdziwienie, że w domu mnie ciągle nie ma jak ja mam do wyboru telewizor albo komputer | U mnie jest dokładnie tak samo.. moja mama ma 62 lata.. więc tym większa między nami przepaść pokoleniowa. Chce mnie kontrolować.. zawsze chciała.. mimo faktu, że już dawno mam prawo decydować sama o sobie, ona cały czas narzuca mi co powinnam robić.. jak zachować się w danej sytuacji, czy też jaką drogą pójść.. uważa jednocześnie, że nie mam w tym prawa sprzeciwu. Mój sprzeciw = obraza majestatu...
Wie o której wracam z pracy.. bo tak jest codziennie od 3 lat.. wiedziała, o której wrócę ze szpitala jak miałam dyżury.. zawsze chce wiedzieć, gdzie z kim, po co i na co wychodzę.. w związku z tym, że nigdy nie akceptowała faktu, że mogę mieć znajomych, po prostu ją okłamuję.. mówiąc, że wychodzę sama.. idę się przejść.. albo coś innego. Wiem, że to nie jest rozwiązanie.. ale przynajmniej nie wysłuchuje i się nie muszę tłumaczyć później..
Dla wyjaśnienia.. (autentyczne wydarzenie z lipca/sierpnia) mówię, że jadę na festyn ze znajomymiz branży, bo będziemy robić akcję reklamową.. wie z kim jadę, wie gdzie jestem i po co. Jest to spory kawałek od mojego miejsca zamieszkania.. nie mam możliwości powrotu inaczej niż z ludźmi z którymi pojechałam.. Główna część imprezy zaczęła się o 20.. o 21.30 dostaję pretensjonalny telefon z pytaniem: GDZIE JESTEŚ?! mówię więc: na festynie tu-i-tu tak jak mówiłam. Odpowiedź: AHA, BAW SIE DOBRZE WIĘC (odłożona słuchawka). O 22 kolejny telefon, następny o 24.. mówiłam w poprzedniej rozmowie, że wrócę po 1 i będę odwieziona pod dom. O 24 jestem zwyzywana przez nią przez telefon, że GÓWNIARA NIE BĘDZIE MI MÓWIŁA CO MOŻE A CZEGO NIE, BO TO JA DECYDUJĘ I MASZ SIĘ MNIE SŁUCHAĆ. PEWNIE SIĘ TAM K*RWISZ. (odkładam słuchawkę ja, płaczę).
W domu awantura, której nie będę tu przytaczać. Wróciłam trzeźwa.. koło 1 w nocy, byłam odwieziona pod dom.
Tydzień prób wywarcia na mnie presji i poczucia winy.
Mamusia.
olga - Pon 27 Sty, 2014 08:52
u mnie problemy sie skończyły jak sie wyprowadziłam były mniejsze możliwości kontroli a i ja sobie nie pozwoliłam
szika - Pon 27 Sty, 2014 09:56
U mnie w domu od zawsze jest taki zwyczaj, że gdy ktoś wychodzi mówi gdzie idzie i kiedy wróci. Gdy dzieci miały po naście lat odpowiadałam za nie, tłumaczyłam, że muszę wiedzieć gdzie i z kim są bo gdyby cos się wydarzyło to nawet nie wiem co (ewentualnie) na policji powiedzieć, od czego zacząć poszukiwania. Dzieci miały jasno postawione oczekiwania, że gdy się spóźnią mają dac znać.
Zwyczaj pozostał do dziś i nikomu nie sprawia problemu. Córka mi mówi, że wychodzi, gdzie idzie i z kim i kiedy wróci, ja też zawsze mówię. Bywa, że jak się spóźniam do domu, córka dzwoni "gdzie jesteś?" ale nie dotyka mnie to w żaden sposób, jest takie normalne.
Moja córka ma paskudny zwyczaj wyciszania telefonu, wiele razy nie mogłam się do niej dodzwonić, jej koleżanki jak i teraz zięć sa przyzwyczajeni, że dzwonie na ich numery, bo moja Zaraza nie odbiera. Nigdy nie było o to słowa wyrzutu. Nie wiem czy to nadkontrola, raczej nie uważam.
Natomiast to co piszecie Dziewczyny to jakiś koszmar, takie wydzwanianie raz po raz to musi być przykre. Może wyciszyć telefon? Nie odbierać? Sama nie wiem..
margo napisał/a: | gdy przychodzę do domu nie mogę nawet się odezwać, no chyba, że w reklamę pomiędzy pierwszą a drugą częścią jakiegoś serialu bądź programu kulinarnego |
ta sprawa Marguś to akurat chyba nie jest taka zła... potrzebujesz jakiegoś większego kontaktu z Mamą? po co Ci? wydaje mi się, że gorzej by było dla Ciebie gdyby Mama bardzo chciała spędzać z Tobą więcej czasu niż byś Ty chciała... no i tak mi sie wydaje, że to nie z tego powodu wybywasz z domu, co?
Mama nie ma Ci organizowac czasu w domu, być z Tobą, dotrzymywać Ci towarzystwa...
Może ta Twoja sytuacja nie jest wcale taka zła?
Estera - Pon 27 Sty, 2014 10:54
nie pamiętam, żebym kontrolowała Młodego czy kazała się "spowiadać". ale chyba też nigdy nie byłam mamą z prawdziwego zdarzenia, nie pamiętam kiedy Młodemu zaczęły rosnąc zęby, nie pamiętam kiedy zaczął chodzić, kiedy przestał robić w pieluchy, itd. itd. zdjęć z jego dzieciństwa też w sumie niewiele. nigdy nie urządzaliśmy hucznych urodzin, nie wybierałam w pocie czoła przedszkola czy szkoły, nie kupowałam nowych ubranek jak był malutki tylko korzystałam z przejętych po innych dzieciach, nie gotowałam pysznych obiadków (niedobrych też nie), nie miałam litości podczas rehabilitacji, a na sam koniec pozwoliłam, żeby wyjechał do innego kraju w wieku 16 lat.
przez całe jego życie działałam we wszystkich sprawach z nim związanych bardzo instynktownie, nie czytałam poradników dla młodych mam ani gazet.
jak wyjechał często słyszałam z zewnątrz, że popełniłam błąd, że on nie da sobie rady. a ja? po prostu wierzę w niego, wspieram i mam do niego zaufanie. instynktownie. czas pokaże czy on mimo moich błędów i niedociągnięć wychowawczych będzie szczęśliwym człowiekiem.
p.s. przepraszam, margo, bo chyba nie do końca na temat napisałam, ale mnie refleksja taka naszła i chciałam się podzielić
margo - Pon 27 Sty, 2014 15:13
Ann napisał/a: | PEWNIE SIĘ TAM K*RWISZ |
och tak, kiedyś usłyszałam, że skoro mam więcej kolegów niż koleżanek, to znaczy to, że daję na prawo i lewo...
szika napisał/a: | potrzebujesz jakiegoś większego kontaktu z Mamą? po co Ci? |
ach, bo ja takiego skrótu myślowego chyba użyłam... chodzi o to, że moja mama wyznaje zasadę, że mam siedzieć w domu tylko dlatego, żeby posiedzieć w domu. Ciągle ma pretensje, że mnie nie ma, każe mi siedzieć w domu, a w domu jedyną opcją jaką mam to siedzenie przed komputerem. Gdy wychodzę z domu wychodzę do ludzi, którzy mnie doceniają, z którymi dobrze się czuję... a jak słyszę, że mam siedzieć tylko po to, żeby siedzieć to mnie szlag jasny trafia widząc jaka jest sytuacja - TV lub komputer
Estera napisał/a: | wspieram i mam do niego zaufanie |
A moja mama do mnie nie ma zaufania w ogóle... a ja nie wiem czym sobie na to zasłużułam
Estera napisał/a: | nie do końca na temat napisałam |
na temat, na temat
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 16:47
Miałam nie pisać ale naszła mnie refleksja na temat nadopiekuńczości mamy MArgo,
Ja nie wiem co to jest powiem szczerze, że przez wiele lat marzyłam o mamie która by się mną interesowała, żeby mieć mamę, i jakie to wielkie szczęście mieć mamę,
oki chciałabym mieć mamę ale normalną mamę, która potrafi zająć się sobą, że potrafi zadbać o siebie, a nie żyje moim życiem, bo chyba bym oświrowała,
opowiem zdarzenie z mojego życia, dla mnie bardzo smutna i mój wyżut sumienia,
byłam przewodniczącą koła naukowego, przed świetami do naszego pokoiku weszła moja koleżanka z roku i koła, świetna uśmiechnięta, choć teraz widząc jej zdjęcie to był uśmiech ze smutnymi oczami,
Przeżyłą pogadać że nie moze się dogadać z mamą a ja zrobiłam coś najgorszego na jej problem popatrzyłam przez pryzmat moich problemów i moich bóli.
Powiedzizłzm jej, że nie wiem jak jej pomóc bo ja nie mam mamy ale dodałam masz szczęście, że ją masz, wyszła, nie otrzymała ode mnie pomocy.
w sylwestra koleżanka popełniła samobójstwo,
staram się teraz jak ktoś się chce wygadać, nie patrzeć przez pryzmat mojego bólu.
trudne, to bo czasem wydają mi się problemy innych strasznie małymi błahostkami, ale dla tej 2 osoby to jest ten największy problem,
ech kkurcze sreczki jak nie na temat,
margo - Pon 27 Sty, 2014 17:07
Wampirkowa, rzeczywiście patrzysz na to z innego punktu widzenia. Masz to tego prawo - pewnie nie wyobrażasz sobie, jak można narzekać na swoją mamę w momencie, kiedy Ty jej nie masz. Rozumiem Cię w pełni. Wiesz, tak na prawdę, gdyby mi nie zależało tak w głębi na tej relacji, to pewnie bym to zupełnie brzydko mówiąc "olała" i nie przejmowała się tym, że ona coś tam mówi. A jednak się przejmuję i mnie to boli, ponieważ mi zależy... a jest jak jest, choć zawsze chciałam, żeby było inaczej. Teraz inaczej już nie umiem... nie potrafię znieść nawet jej dotyku... w momencie, kiedy przez cały okres, odkąd sięgam pamięcią do teraz przytulona zostałam przez nią aż 2 razy? Nawet będąc dzieckiem... teraz nie wyobrażam sobie, żebym mogła podejść i przytulić, na samą myśl chwyta mnie paraliż...
Rozumiem Cię
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 17:29
Margo chciąłm ci napisać, że chciłąbym miec mamę ale zdrową, ja wierzę, że poradzisz sobie,
Nadopiekuńczość jest formą przemocy i nikt nie ma prawa kontrolować w ten sposób drugą osobą,
Jesteś dorosłą kobietą i należy ci sie szacunek i wolność a trochę Twoja Mama ci zabiera, tak jak wtedy nie dawała ci wsparcia jak piszesz to teraz robi coś odwrotnego,
Powiem chyba bym miała kołomyję w głowię, wtedy tak teraz tak
Nie wiem czy to walka, ale warto walczyć o swe dobre samopoczucie.
A boli, bo boli, Wiesz mój ojciec bardzo brzydko do mnie o mnie mówił, nawet jak odchodziłam z domu z jedną walizką, to bolało, nie wiem ale siniec znika, złamanie się zrasta, a słowa wyryte zostają w sercu,
Psycholoszka mi powiedziała, że będzie bolało takie słowa, dopóty nie przemówię sobie, ze ojciec nie jest wstanie mi dać tej miłości której ja od niego oczekuję, I chyba tak było, bo jak kiedyś po kilku latach wróciłam do domu by może się pogodzic pogadać, tak jak córka z ojcem, a tu klops, krzyki, odór alkoholu, i pogróżki, i to co zawsze zacińięta pięśc zatrzymna przed moimi oczami, i wtedy te słowa zabolały potem mi się pojawiło sciekłośc na siebie na swą głupotę, a potem jak już opadły resztki złudzeń z oczu każde słowo z jego ust nie bolały. przychodzi tylko za często u mnie to, że pojawia się żal, że nikt mnie w moim życiu nie kochał, i ten strach że ja nie potrafię kochać,
Napisałaś, że masz przyjaciół, lubisz z nimi być, korzystaj z tego, bierz pełnymi garściami,
dziś przeczytałam piękny tekst, a tam pisze coś tam takiego, wychowujemy dzieci dla innych i że dzieci sa dane rodzicom tylko na przechowanie. rodzice tak powinni żyć, mieć pasje, jakieś rózne inne zainteresowania a nie tylko dzieci dzieci i dzieci to poprostu jest nie zdrowe
szika - Pon 27 Sty, 2014 18:08
wampirkowa napisał/a: | wychowujemy dzieci dla innych i że dzieci sa dane rodzicom tylko na przechowanie. rodzice tak powinni żyć, mieć pasje, jakieś rózne inne zainteresowania a nie tylko dzieci dzieci i dzieci to poprostu jest nie zdrowe | ]
Maryś tu masz świętą rację...
Margo mam wrażenie że czujesz się jak "rzecz w posiadaniu" Mamy, czy tak?
gdy przyglądam sie takim rodzicom to mam wrażenie czasami, że dzieci są doglądane jak hodowla, a nie traktowane jak odrębni ludzie...
przykro mi to pisać, ale sama taka byłam, z tą różnicą, że ja moje dzieci przytulałam wiecznie bardzo dużo, mówiłam, że kocham, całowałam... mam nadzieję, że chociaż dzieki temu az tak bardzo nie pokrzywiłam im psychiki...
ale przyznaję się - wychowywałam dzieci jakby "obsługowo" - dać jeść, wyprać, ubrać, zapewnić zabawki... nie umiałam inaczej, nie rozumiałam moich dzieci, kompletnie nie wiedziałam co czują...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 18:34
Nie wiem tak myśł mi się nasuneła, twoja mam jest współuzależnioniona, a TY odgrywasz role jak Alkoholik,
Mama kontroluje, zamiast zająć się sobą, to po poprostu gdera, wścieka się.
Może trzeba coś jej podsunąc na ten temat, Jesteś dorosła, masz prawo wyjśc gdzieś tam spotykac się z kim chcesz i nawet jak byli by to sami mężczyźni.
Szika dałaś im to co potrafiłaś dać, dawałaś iim poczucie bezpieczeństwa dla dziecka to ważne,
kolejna opowieśc o tym czego dowiedziałam się na terapii, zapytano się mnie, co byś zrobiła jakby dziecko płakało i było smutne, a ja gruchnełam przytuliłabym je, i cokolejne pytanie, i co jak długo byś to robiła, ta długo jakby było potrzeba, a on znowy to ile 2 godziny 3 , 5, 6 czy 24 godziny, a ja tyle ile trzeba, aha czyli oki to co zagłodziłabys go, co nie dawałabyś mu pić, co nie, nie puściłabyś do ubikacji, a i wtedy oprzytomniałam że można przytulać ale mama musi być dorosłym i zadbać o to dziecko, przytulić, zagładać do pokoju, przynieśc nie wiem herbatę, ;ae nie przytulac dopóki ono sie uśmiechnie, bo zginie,
Ja wiem, nie jestem mamą choć bardzo bym chciała, ale nie mogę, co ten sam terapeuta powiedział mnie hamuje, bo gdybym była mamą miałabym dużą motywacją do bycia dobrą mamą, zdrową mamą, i wtedy bym się zmieniała i pracowała na to by być bardziej dorosłym a nie rodzicem krytycznym czy dzieciakiem. (analiza Transakcyjna)
margo - Pon 27 Sty, 2014 22:21
szika napisał/a: | że czujesz się jak "rzecz w posiadaniu" Mamy, czy tak? |
Można by tak powiedzieć - nie mam prawa mieć swojego zdania, bo jej jest nadrzędne. Jestem ciągle traktowana jakbym miała 10 lat... już sam ten ostatni tekst "nie jestem twoją koleżanką" chyba o tym świadczy
wampirkowa napisał/a: | twoja mam jest współuzależnioniona, a TY odgrywasz role jak Alkoholik, |
Moja mama chce kontrolować CAŁĄ rodzinę. I w tym problem - na celowniku są wszyscy - ja, moi bracia i mój ojciec... Kontrola rodzicielska 24h na dobę...
wampirkowa napisał/a: | zamiast zająć się sobą |
Jej filozofia życiowa to "siedź w domu". Jej życie to praca - dom. Najlepiej, żeby siedzieć w domu, nikogo nie odwiedzać, nigdzie nie wyjeżdżać tylko gapić się w telewizor aż strach pomyśleć, co by było, gdybym na wakacje chciała pojechać gdzieś za granicę. Jak się dowie, że moim marzeniem jest pojechać koleją transsyberyjską i już zbieram pieniądze to chyba mnie zabije, a na pewno zabije mnie jej narzekanie typu: na pewno mnie tam zabiją, bo na tej Ukrainie, bo w tej Rosji bo to bo tamto... Jak znajomy ślub brał z Ukrainką (w Polsce) to mnie na wesele nie chciała puścić, bo Ci Ukraińcy to na pewno jakieś zabijaki (co za ksenofobia! ). A jak jechałam na 1 dzień do Berlina (rano wyjazd w nocy powrót) to w tym Berlinie chyba kilka razy do mnie dzwoniła że jej nie szkoda na telefon... mi tylko wyjazd psuła co chwilę wydzwaniając czy żyję...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:02
Przeraszam, pojechąłm kogoś odwiedzić w rzeszowie, i powiedziałam to Pani, która też by wszystko i wszystkich kontrolowała, i ona mi takie słowa jejciu do rzeszowa, przecież tam banderowcy polaków zabijają, normalka szok,
Margo, planuj, marz, wyjeżdżaj, kożystaj z życia jak możesz
podobna podróż, jest świetna, zaoptrz się w aparat i rób fotki
Mam nadzieję, że nie dzwoni do Ciebie byś zjadła śniadanie,
Znam taką mamę mojej koleżanki, potrafi z wycieczki na ukrainę dzwonić do córki czy zjadła śniaanie
przepraszam ale to bylby świetny scenariusz na dobry pastisz albo kabaret
ale to tak narawdę nie jest śmieszne, bo wręcz tragiczne,
To musi być bardzo trudne,
MArgo ja wiem, że nie masz pieniędzy ale powiem szczerze, zamęczyło by mnie to na śmierć.
Margo. kiedyś moja 3 mama mi wykrzyczłaą ja dla ciebie zostałam a Ty mnie zostawiłaś, i to co czytam między wierszami mam wrażenie, że właśnie tak samo to postrzega, a po wtóre chyba obwinia swe dzieci za swoje nieudane życie, najgorsza rzecz pod słońcem, im szybciej odetniesz się od mamy będziesz żyła na swój własny rachunek, to mamie też pomożesz, bo wkońcu może weźmie się za siebie,
Mama w końcu zostanie sama, wyfruniesz prędzej czy później z domu, twoje rodzeństwo także i co wtedy będzie ból i zgrzytanie zębów.
Margo ale pomysł z wyjazdem koleją po rosji i miniecie kilku stref czasowych ech, wiesz podobno jak jest taka podróż poznaje się bardzo ciekawych ludzi.
Ja osobiscie lubię wyprawy, które sama sobie tworze a nie jakaś zorganizowana wycieczka, Ludzie są wyśmienici w takich podróżach
margo - Pon 27 Sty, 2014 23:09
wampirkowa napisał/a: | na ukrainę dzwonić do córki czy zjadła śniaanie |
W te wakacje, które były pojechała z moim ojcem i młodszym bratem nad morze (to chyba jej 2 wakacje w życiu - takie od kiedy za mąż wyszła ). No i martwiła się, że ja ze starszym bratem zostajemy sami. Dzwoniła codziennie po kilka razy, czy wszystko ok, czy żyjemy, czy nikt nie używał żelazka, a wieczorem czy wyłączyliśmy gaz. Oczywiście najlepiej by było, gdybyśmy przez ten czas, kiedy ich nie było z domu w ogóle nie wychodzili...
wampirkowa napisał/a: | kiedyś moja 3 mama mi wykrzyczłaą ja dla ciebie zostałam a Ty mnie zostawiłaś |
Takie wypominania słyszę non stop... ostatnio w święta wielka awantura była, że ona tak się poświęca a my tacy niewdzięcznicy... Nie mogę za późno wracać do domu, bo ona idzie rano do pracy! I ona nie pójdzie spać dopóki nie wrócę - a jak oczywiście wrócę późno, to ona się nie wyśpi i to ja jestem ta zła, że nie daje jej się wyspać
margo - Pon 27 Sty, 2014 23:12
Och, koniec tych wyliczanek. Mogłabym tak całą noc opisywać i bym wszystkiego nie opisała. To do niczego nie prowadzi Ale czasem dobrze jest to wyrzucić i usłyszeć: nie, to wcale nie jest normalne. W momencie, kiedy się myślało, że to norma...
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:14
wampirkowa napisał/a: | Margo ale pomysł z wyjazdem koleją po rosji i miniecie kilku stref czasowych ech, wiesz podobno jak jest taka podróż poznaje się bardzo ciekawych ludzi. |
Kilku moich kumpli marynarzy wracalo z kontraktu koleja z rosji...,wrocili bez workow i kasy...,zatem ostroznosc wskazana...,tam jest znacznie niebezpieczniej,niz w polsce...
margo - Pon 27 Sty, 2014 23:17
leon napisał/a: | zatem ostroznosc wskazana...,tam jest znacznie niebezpieczniej,niz w polsce... |
Ja nie pojadę najtańszym wagonem, bo tam rzeczywiście pobiją i okradną plackartą też nie... bo tam też kradną. Pojadę wagonem lux Tam można się zamknąć od środka - mam 3 osoby, które chcą ze mną jechać. Kupimy miejscówki na jeden przedział i będzie cacy
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:21
margo napisał/a: | leon napisał/a: | zatem ostroznosc wskazana...,tam jest znacznie niebezpieczniej,niz w polsce... |
Ja nie pojadę najtańszym wagonem, bo tam rzeczywiście pobiją i okradną plackartą też nie... bo tam też kradną. Pojadę wagonem lux Tam można się zamknąć od środka - mam 3 osoby, które chcą ze mną jechać. Kupimy miejscówki na jeden przedział i będzie cacy |
a co zrobicie po opuszczeniu pociagu...,o eskorte policji poprosicie...,oni sa skorumpowani i beda nalezec do udzialu w lupach...,wiec nic nie beda widziec...
Halloween - Pon 27 Sty, 2014 23:25
I co straszysz małolatę, zdaje się że w Kanadzie były morderstwa turystów, o Australii już od dawna głośno.
A Rosyja to Matuszka dobra jest , napoi i nakarmi ...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:26
Margo, zajmuj się sobą i swoimi pasjami, obawiam się że będzie to trudne, te zerwanie się z tej smyczy która ci nałożyła mama, ale nie niemożliwe, Margo musisz walczyć dla siebie, bo to jest chore, wykończy cie to albo posypią się słowa, których będziesz możliwe puźniej żałować.
Sorki ale to nie Arabia Saudyjska, jesteś wolną kobietą, Margo, pomimo że słyszysz słowa które cię bolą i ranią, to wychodź, spotykaj się z innymi osobami, żyj
Jak mama mówi, ze nie może spać bo czeka na Ciebie, to sory ale to jej problem, Maskara, to tak jakbym słyszała samą siebie, nieszłam spać, dopóty nie przyszedł ojciec.
Masakra,
Margo walcz o siebie korzystaj z życia
Sorki to co jakbyś wyjechała na erasmusa albo na wykopailska archeologiczne jakbyś studiowała archeologie to co mama zamkneła by cie w wieży zamkowej.
Margo jeśłi masz okazję na wyjazd z erasmusa, korzystaj z niej,
jełi masz szansę wyjechac na tydzień do kogoś by odetchnąć wyjedź, ja wiem że mnie latwo powiedzieć, bo nic podobnego nie przechodzę, ale szukaj wsparcia na zewnątrz,
Margo,, wiem, że dasz radę,
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:32
Halloween napisał/a: | I co straszysz małolatę, zdaje się że w Kanadzie były morderstwa turystów, o Australii już od dawna głośno.
A Rosyja to Matuszka dobra jest , napoi i nakarmi ... |
Akurat w australi,kanadzie czulem sie jak w domu wracajac nawalony na statek...,rosja,ukraina,litwa to inna para kaloszy,tam w grupie trzymac sie trzeba bylo,zadnych bocznych uliczek...,to samo w brazyli,urugwaju...,raz w montevideo olalem to wracajac nad ranem z baru i dostalem flacha przez leb od malolata..,potem kamienieami mnie obrzucali...,przewage liczebna mieli...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:36
jejciu niestrasz dziewczyny Leon,
masakra, wielu ludzi podrózówało i wielu nic się nie stało, ludzie jeżdża, wracają, jest tak astrona gdzie można pojechać i się wymienić, są specjalne strony gdzie można tanio i dobrze przenocować, polecam strony takich globtroterów, któzy już nie jedno przeszli nie jeden kilometr przejechali i przeszli,
Ech, rosjanie sa naprawde fantastyczni ludzie, tylko są żadzeni przez dziwnych ludzi.
A co powrotu z wojaczki, jamiałam kumpla który wracajac z wojska popi,l i okradli go z wszystkiego nawet butów nna trasie leszno katowice, więc sory
Margo nie słuchaj spełniaj marzenia,
oczywiscie trzeba być ostrożnym, ale jak czytam podróznicze blogi to wystarczy to
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:38
Leon, sorki ale mam wrażenie że sam się prosiłeś o guza, Nie wierzę że margo knajpy będzie zwiedzać, hi hi hi
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:39
wampirkowa napisał/a: | jejciu niestrasz dziewczyny Leon, |
Nie strasze,a uczulam...,,wiem z praktyki marynarskiej,gdzie jest niebezpiecznie,bo w kazdym porcie do barow chodzilem...,a rosjanie sa fantastyczni,tez ich bardzo lubie...
Halloween - Pon 27 Sty, 2014 23:40
Ostrożności w żadnym kraju nie zawodzi.
W każdym kraju można oberwać jak się los prowokuje.
Ale co zostaje na starość ... jeżeli się marzenia tylko przed sobą popycha?
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:41
wampirkowa napisał/a: | Leon, sorki ale mam wrażenie że sam się prosiłeś o guza, Nie wierzę że margo knajpy będzie zwiedzać, hi hi hi |
Racja,przeciez napisalem,ze sam wracalem,czyli zasad nie przestrzegalem i zasluzylem na kare...
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:43
Halloween napisał/a: | Ostrożności w żadnym kraju nie zawodzi.
W każdym kraju można oberwać jak się los prowokuje.
Ale co zostaje na starość ... jeżeli się marzenia tylko przed sobą popycha? |
Ja nie po to pisze,zeby margo nie podrozowala...,uczulam tylko,ze sa kraje bardziej i mniej niebezpieczne,bo sam sie o tym na wlasnej skorze przekonalem...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:44
wiem sory ale taki klimat mamy musze to napisac bo słowo sory nabiera obecnie innego znaczenia.
Wiem Leon, napewno tam jakiś facet będzie w tej paczce.
hi hi hi hi taki bodyguard
Tylko Margo dawkuj mamie emocje, najpierw wyjazd gdzieś do polski a potem wycieczka do rosjii
Ale wiesz co zima kolej trans syberyjska, pustkowie, biel, i tylko stukot kół pociągu o amamo, i na zewnątrz hulający wiatr, osz mamo , ale przygoda,
ja bym sie tylko bała sory klimatu i postoju z powodu awari trakcji he he he
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:47
wampirkowa napisał/a: | Wiem Leon, napewno tam jakiś facet będzie w tej paczce.
hi hi hi hi taki bodyguard |
Na tubylcow jeden studencik... .,pisalem kilku marynarzy w pociagu zostalo bez kasy,workow,dokumentow...,no moze,jak cala klasa pojada...,a przed wyprawa beda rok w silowni pakowac...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:49
he he he
nosz ty nie wierzysz w polska młodzież ????
prosze Cię
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:51
wampirkowa napisał/a: | nosz ty nie wierzysz w polska młodzież ???? |
Wierze...,niech jada i czujni beda...
wampirkowa - Pon 27 Sty, 2014 23:51
dobra marysa musi uśpić wapirkową a siebie wpakować pod kołderke
pa miłej nocy
leon - Pon 27 Sty, 2014 23:52
wampirkowa napisał/a: | dobra marysa musi uśpić wapirkową a siebie wpakować pod kołderke
pa miłej nocy |
dobranoc
margo - Wto 28 Sty, 2014 11:17
Leon, dziadygo Ty mój oczywiście, że wszelkie środki ostrożności zachowam. Pierwsze co trzeba zrobić to się zameldować bo inaczej mnie wsadzą do paki A tak to spoko, nie będę brała żadnych cennych rzeczy
wampirkowa ja wychodzę z tego samego założenia - że pobić i okraść to mnie mogą nawet na mojej własnej ulicy ale niektórzy uważają, że jest inaczej... Że im dalej, tym niebezpieczniej. Złudne to jest strasznie...
Hall, mam nadzieję, że nie będę popychać marzeń do śmierci, a w końcu je zrealizuję oby wystarczyło mi odwagi...
olga - Wto 28 Sty, 2014 11:19
margo, odważni nie żyja wiecznie, ostrozni nie żyja wcale.........
margo - Wto 28 Sty, 2014 11:32
olga napisał/a: | odważni nie żyja wiecznie |
Nikt nie żyje wiecznie... i ci ostrożni i ci odważni kiedyś i tak umrą. A żyje się tylko raz.
Co jednak zrobić, gdy dla mojej mamy wszelkie objawy spontaniczności są niedopuszczalne, a w najlepszym wypadku uznane za szaleństwo bądź puszczalstwo...
Miałam od znajomego zaproszenie nad morze we wakacje żeby jechać, to nie pojechałam przez nią, bo mi bzdur do głowy nawtykała
Whiplash - Wto 28 Sty, 2014 11:34
margo napisał/a: | Co jednak zrobić, gdy dla mojej mamy wszelkie objawy spontaniczności są niedopuszczalne, a w najlepszym wypadku uznane za szaleństwo bądź puszczalstwo... |
Kategorycznie zabroń więc mamie być spontaniczną!
margo - Wto 28 Sty, 2014 11:46
Whiplash napisał/a: | zabroń więc mamie być spontaniczną |
Nie ma czego zabraniać, moja mama i spontaniczność to dwie różne drogi
Whiplash - Wto 28 Sty, 2014 11:54
margo napisał/a: | Nie ma czego zabraniać, moja mama i spontaniczność to dwie różne drogi
|
Tylko, ze wiesz, zakazany owoc smakuje najlepiej
margo - Wto 28 Sty, 2014 12:06
Whiplash napisał/a: | zakazany owoc smakuje najlepiej |
no no
leon - Wto 28 Sty, 2014 18:08
margo napisał/a: | Leon, dziadygo Ty mój oczywiście, że wszelkie środki ostrożności zachowam. Pierwsze co trzeba zrobić to się zameldować bo inaczej mnie wsadzą do paki A tak to spoko, nie będę brała żadnych cennych rzeczy |
Udanej wycieczki zatem...
Halloween - Wto 28 Sty, 2014 18:30
margo napisał/a: | A tak to spoko, nie będę brała żadnych cennych rzeczy |
to... nie jedziesz?
ok żart i komplement
margo - Wto 28 Sty, 2014 18:55
Halloween napisał/a: | ok żart i komplement |
wampirkowa - Wto 28 Sty, 2014 22:44
HALOOWEEN szarmancki jest hi hi
margo - Pon 21 Lip, 2014 21:03
Dawno tu nic nie pisałam, więc może pora coś skrobnąć, tym bardziej, że temat moich relacji rodzinnych mam teraz na topie - od paru spotkań z terapeutką rozmawiamy właśnie o tym. Jest fajnie, spotykamy się dużo częściej i mam wrażenie, że dłużej rozmawiamy, niż na początku.
Wracając do tematów rodzinnych - rozmawiamy o mojej mamie, jej mamie i tacie, jej rodzeństwie, moim ojcu i jego ojcu i matce i jego rodzeństwie. Właściwie to rozmawiamy o tym, dlaczego ja jestem jaka jestem - co sprawiło, że moja matka traktuje mnie i moje rodzeństwo jak traktuje i dlaczego mój ojciec zachowuje się jak się zachowuje. Doszłyśmy do wniosku wspólnie, że moja matka posługuje się przede wszystkim nadkontrolą. Musi wiedzieć wszystko i każdym członku rodziny i musi mieć nad tym kontrole. Gdy idzie coś nie po jej myśli potrafi tak długo kogoś zamęczać, aż zmieni zdanie. Moja matka od kiedy pamiętam całe życie roztaczała wokół nas katastroficzne wizje. Właściwie prawie codziennie słyszałam w tych wszystkich jej ostrzeżeniach, że śmierć czeka tuż za rogiem i jeśli nie zrobię tak jak ona sobie życzy, to na pewno mnie pobiją, zabiją, zgwałcą, porwą... etc. etc. Jednym słowem całe życie w strachu i obawie. Ponadto nie kontroluje emocji i nigdy nie kontrolowała. Gdy ktoś coś mimo wszystko robił nie po jej myśli (gdy byliśmy dziećmi) to nie obyło się bez kar - zarówno cielesnych jak i "zakazowych" (np. zakaz wyjścia na dwór). Dziś wygląda to bardziej jako manipulacja emocjami pod tytułem "jak możesz mi to robić?" lub "ja się martwię, więc ty musisz robić tak jak ja chcę, bo inaczej będę się martwić i nie będę spać całą noc - przez ciebie - i nie wyśpię się do pracy". Ciągłe poczucie winy.
Po kilku rozmowach na temat mojej matki moja terapeutka zapytała mnie, czy ona pije, bo chyba umknęło to jej uwadze. Otóż była bardzo zdziwiona i powiedziała, że z tego co opisuje od kilku spotkań moja matka ma stan emocjonalny właściwie bardzo podobny do osoby uzależnionej od alkoholu
Doszłyśmy również do wniosku, że u mnie w domu dzieci podchodzą jednak pod schematy domu alkoholowego. Mój brat to typowy bohater, ja dziecko we mgle a młody kozioł ofiarny. Oczywiście wiadomo, one się mieszają. Właściwie to sobie uświadomiłam, że cale życie walczyłam o niezależność. O własne zdanie. O pokazanie, że się nie ugnę, że jestem twarda. Znosiłam ciągłą niesprawiedliwość ze strony mojej matki - niesprawiedliwe kary, bicie za gorsze oceny (to, że większość było dobrych nie miało znaczenia, jeśli przytrafiła się jedna trója...). Cierpliwie wszystko znosiłam i byłam w duchu z tego dumna - że wiem, że przytrafia mi się ogromna niesprawiedliwość, ale jestem twarda i wezmę to na siebie, nie ugnę się... Miałam podarte spodnie? Trudno. Mój dziecięcy honor nie pozwalał mi na poinformowanie o tym mamy i poproszenie o nowe. Czekałam na "przypływ gotówki" na przykład z okazji urodzin od babci... i zamiast cukierków i czekolady szłam po nowe spodnie. Tak głęboko wewnątrz siebie puszyłam się jak paw. Walczyłam o niezależność. Nadal walczę, ale teraz już znajduję środki, znajduję metody i powoli krok po kroku stawiam granice. Małymi kroczkami jak na razie... ale to moje tempo. Wiem, że sobie poradzę...
Przepraszam, jeśli w tekście są błędy stylistyczne, ale nie mam siły już dziś go czytać i poprawiać
szymon - Pon 21 Lip, 2014 21:10
margo napisał/a: | Wiem, że sobie poradzę... |
bo jesteś mądra dziewczyna
margo - Pon 21 Lip, 2014 21:17
szymon napisał/a: | bo jesteś mądra dziewczyna |
dzięki
margo - Pon 21 Lip, 2014 21:31
Właściwie to cokolwiek powiem, mam wrażenie, że brzmi to jak banał. Że opowiadam jakieś historyjki i robię z głupot wielkie przedstawienie. Trudno jednak jest napisać wszystko... trudno mi w ogóle pisać o tym, co czuję. Czuję przede wszystkim chyba złość, że jestem ciągle kontrolowana, że nie mogę być sobą, że nie mogę żyć. Nigdy tak na prawdę nie mogłam. Ukrywałam się - w dzieciństwie moim najlepszym pokojem zabaw była łazienka - lubiłam tam spędzać czas, rzadko ktoś tam wchodził, siedziałam sama, nikt mi nie przeszkadzał. Lubiłam być sama, nie rzucać się w oczy. Nadal to robię. Nie lubię tłumów, przebywanie w dużej grupie szybko mnie męczy. Jestem introwertykiem zamykającym się w sobie. Trudno mi nawiązywać jakieś dłuższe relacje z innymi ludźmi. Często kończą się bardzo szybko, bo ja o te relacje po prostu nie dbam. Dobrze mi samej ze sobą. Nigdy nie byłam osobą, do której lgnęli by ludzie, nigdy nie miałam stałego grona znajomych. Z podziwem patrzę na brata, który ma tych samych kolegów od podstawówki. Ja mam dwoje z którymi utrzymuję stały kontakt... i nikogo więcej. Nie czuję przynależności do żadnej grupy, choć z jednej strony bardzo bym chciała... ale z drugiej nie czuję, aby mi to było niezbędne do życia. W domu nauczyłam się radzić ze wszystkim sama, bo ciągle byłam tam sama. Nie rozmawiałam nigdy z rodzicami. Z rodzeństwem tak na prawdę rozmawiam od... roku? Tak na poważnie, nie o głupotach. Zawsze byłam sama ze swoimi problemami i czułam się dumna, że sobie z nimi radzę bez niczyjej pomocy... cieszę się jednak, że w końcu odważyłam się wyciągnąć tą rękę po pomoc...
Tak mnie na refleksje wzięło... ehh
Estera - Wto 22 Lip, 2014 01:54
to jesteśmy bardzo podobne
Maciejka - Wto 22 Lip, 2014 05:41
Ja tez tak mam , podobnie.
margo - Wto 22 Lip, 2014 08:43
No i co dalej? jak sie z tym uporalyscie?
Estera - Wto 22 Lip, 2014 08:49
ja się tak naprawdę jeszcze nie uporałam
Maciejka - Wto 22 Lip, 2014 08:50
Ja polubiłam i zaakceptowałam a z introwertyzmem nauczyłam sie życ i przekuwac to tak zeby mi to słuzyło i czerpię z tego całymi garściami ile sie da.
margo - Wto 22 Lip, 2014 09:48
Ok, dzieki dziewczyny
No nic, trzeba zakasac rekawy i dzialac
Bedzie dobrze, dam sobie rade na pewno.
Estera Ty tez dasz sobie rade
margo - Wto 05 Sie, 2014 20:37
No i cóż. Staram się stawiać granice jeśli chodzi o relacje z moją matką ale jest to bardzo trudne. Idzie jak po grudzie... Chyba będę zmuszona odłożyć moje studia podyplomowe na "za rok" i po prostu wykorzystać szansę, że mam stałą pracę i po prostu się wyprowadzić... Mojej nadkontrolującej matce nie wystarczy to, że ją poinformuję o której wrócę do domu. Nie - ona zawsze potrzebuje jeszcze conajmniej 2 razy w ciągu dnia do mnie zadzwonić i się upewnić, że wracam o tej godzinie. Przed chwilą rozpętała się wielka wojna, ponieważ powiedziałam, że ta informacja powinna jej wystarczyć i że nie chcę, aby wydzwaniała do mnie co chwilę. Otóż dowiedziałam się, że nie mam szacunku dla nikogo, że niszczę wszystko, że jestem egoistką, że nie potrafię się komunikować z nikim, że jak wszyscy dowiedzą się jaka jestem to nikt nie będzie chciał mieć ze mną do czynienia, że mam na wszystko pozwalane i że mam ZA DOBRZE (jeszcze by tego brakowało, żeby w tym wieku mi czegoś zabraniała ). Że w ogóle nie szanuję tego, że ona się martwi, że dzwoni, żeby się zapytać o której wracam bo się martwi. Że ona ciągle się martwi a ja tego nie potrafię uszanować. Że ona będzie ZAWSZE się martwić i będzie dzwonić bo tak i już. Oczywiście wszystko dzikim wrzaskiem bez dopuszczenia mnie do jakiegokolwiek słowa. Jak już skończyła powiedziałam, że mam tego dość, że nie będę odbierać takich telefonów, że to powinno wystarczyć o której wracam. Oczywiście najmocniejszy argument to to, że u niej nadal mieszkam... więc postanowiłam. Wyprowadzam się... drugi kierunek studiów musi poczekać... nie będzie mnie stać na drugi kierunek chwilowo... To jedyne wyjście z tej sytuacji...
muzyka11111 - Wto 05 Sie, 2014 20:48
Margo mysle, ze Twoja mama nie widzi w tym nic zlego, ona tego nie rozumie, czy ona chodzi na terapie?
margo - Wto 05 Sie, 2014 20:49
muzyka11111 napisał/a: | czy ona chodzi na terapie? |
Ależ skąd. Myślę, że jej się wydaje, że ona jest w porządku, a cała reszta świata jest zła...
margo - Wto 05 Sie, 2014 21:07
Zostało mi wypomniane nawet to, że jak byłam dzieckiem to mi pomagała lekcje odrabiać... Dowiedziałam się również, że NA PEWNO sobie nie poradzę. No cóż.... poradzę Od jutra rozglądam się za jakimś pokojem
muzyka11111 - Wto 05 Sie, 2014 21:11
Pewnie masz racje ze ona nie widzi w tym nic zlego wrecz uwaza i mysli ze martwi sie o Ciebie interesuje sie Toba i ze tak to "powinno" byc... Sama dobrze wiesz jak ciezko jest "zdiagnozowac" siebie ze jednak cos ze mna jest nie tak. Moze dobrze by bylo jakos jej pokazac ze potrzebuje pomocy, rady czy innego spojrzenia na dorosla corke..?
Chetnie z nia porozmawiam. Ja tez mam dorosla corke, i mamy swietny kontakt ze soba...
margo - Wto 05 Sie, 2014 21:16
muzyka11111 napisał/a: | by bylo jakos jej pokazac ze potrzebuje pomocy, rady czy innego spojrzenia na dorosla corke..? |
Chodzi własnie o to, że ja nie potrzebuję od niej pomocy ani rady, bo za każdym razem, kiedy zwracałam się do niej z prośbą to odwracało się to przeciwko mnie nawet jak zapytałam ostatnio o ewentualną pożyczkę na drugi kierunek studiów - oczywiście bym w ratach oddawała - to teraz się odbiło przeciwko mnie, że niby taka dorosła jestem i nic nie dostanę. Trudno. Niczego nie chcę. Sama sobie poradzę. Ja po prostu mam bardzo silną potrzebę niezależności, wyrwania się z tych pętów dzieciństwa...
matiwaldi - Wto 05 Sie, 2014 21:19
margo napisał/a: | nie potrafię się komunikować z nikim, że jak wszyscy dowiedzą się jaka jestem to nikt nie będzie chciał mieć ze mną do czynienia |
wiem jaka jesteś i wcale mi to nie przeszkadza i chcę mieć z Tobą do czynienia ....
ale....... margo napisał/a: | ona ciągle się martwi a ja tego nie potrafię uszanować. Że ona będzie ZAWSZE się martwić i będzie dzwonić bo tak i już |
Twoja Mama jest szczera a tym co mówi...... a Ty, moja Droga , z Twoją świadomością siebie i wiedzą na temat relacji między ludzkich nabytą tu na Forum i w wyniku terapii ,zaakcepuj Mame jaka jest,bo nie masz wpływu na Jej podejście do tematu.... bądź konsekwentna w obronie swoich granic,ale pamiętaj,że Ona(Mama) kocha Cię całym swoim sercem i tylko tak jak potrafi ...... może jest zaborcza w swej miłości (miałem podobne doświadczenia z moją Mama ),ale po to Ty rozwijasz się ,aby móc sobie z tym poradzić .....
to nie są ataki na Ciebie ,ale Ona ma taki sposób myślenia zakodowany od pokoleń .....
wierzę,że sobie poradzisz ,boś nie tylko młoda i piękna ,ale również mądra i świadoma ....
margo - Wto 05 Sie, 2014 21:21
matiwaldi napisał/a: | zaakcepuj Mame jaka jest,bo nie masz wpływu na Jej podejście do tematu.... |
Tak, akceptuję to! Ale ona nie akceptuje mojego zdania. Powiedziałam jej, że dobrze - niech dzwoni i niech się martwi. To jej sprawa, ale ja nie będę odbierać tych telefonów... i wojna na nowo...
matiwaldi napisał/a: | wierzę,że sobie poradzisz ,boś nie tylko młoda i piękna ,ale również mądra i świadoma .... |
Dziękuję Waldku
muzyka11111 - Wto 05 Sie, 2014 21:23
Margo mi nie chodzi o to ze potrzebujesz od niej pomocy (aczkolweik sama piszesz ze potrzebowalas pozyczke) mialam na mysli raczej kontztkty typu matka-corka ze razem pijecie kawe czy herbate opowiadacie jak minal dzien co w pracy ..szkole...co bylo smiesznego a moze cos przykrego, opowiadacie sobie o nowej bluzce, szmince, perfumach...czy o chlopaku...Takie zycie po prostu.........
margo - Wto 05 Sie, 2014 21:24
muzyka11111 napisał/a: | kawe czy herbate opowiadacie jak minal dzien co w pracy ..szkole.. |
no właśnie chodzi o to, że nie opowiadamy... najpierw to ona mówi... i mówi... a później jak już skończy to włącza swój program TV i wszyscy mają być cicho Nie. Próbować rozmawiać to ja już dawno przestałam
szymon - Śro 06 Sie, 2014 14:21
margo napisał/a: | Próbować rozmawiać to ja już dawno przestałam |
taki etap... jak się usamodzielnisz i niekiedy zacznie Cię brakować, wtedy przyjdzie chwila zastanowienia po drugiej stronie i nastąpi dialog, to nieuniknione
pietruszka - Śro 06 Sie, 2014 15:03
szymon napisał/a: | margo napisał/a: | Próbować rozmawiać to ja już dawno przestałam |
taki etap... jak się usamodzielnisz i niekiedy zacznie Cię brakować, wtedy przyjdzie chwila zastanowienia po drugiej stronie i nastąpi dialog, to nieuniknione |
potwierdzam, tak było u mnie.
Przy czym trochę trwało, zanim nauczyłam się rozmawiać z mamą z pozycji Dorosłej Córki, nie dając się (we własnej głowie) spychać do roli niedojrzałego dziecka.
W okresie wyprowadzenia się z domu miałam szczęście trafić na fantastyczną panią psycholog, która na moje żale, że nie ma pomiędzy mną a mamą komunikacji, trafnie mi zwróciła uwagę, że teraz już jestem dorosła i że jakość tej komunikacji już zależy również ode mnie. I poradziła mi, żeby zacząć rozmawiać na tematy neutralne emocjonalnie i nauczyć się korzystać z jej doświadczenia. I tak pytałam się, jaki proszek, jaki środek do podłogi, czym umyć to, czy tamto. Nie zawsze korzystałam z jej rad, ale w ten sposób nauczyłam się w pewien sposób sterować rozmową, by uniknąć mielizn i grząskiego gruntu.
szymon - Śro 06 Sie, 2014 15:14
pietruszka napisał/a: | W okresie wyprowadzenia się z domu miałam szczęście trafić na fantastyczną panią psycholog, która na moje żale, że nie ma pomiędzy mną a mamą komunikacji, trafnie mi zwróciła uwagę, że teraz już jestem dorosła i że jakość tej komunikacji już zależy również ode mnie. I poradziła mi, żeby zacząć rozmawiać na tematy neutralne emocjonalnie i nauczyć się korzystać z jej doświadczenia. I tak pytałam się, jaki proszek, jaki środek do podłogi, czym umyć to, czy tamto. Nie zawsze korzystałam z jej rad, ale w ten sposób nauczyłam się w pewien sposób sterować rozmową, by uniknąć mielizn i grząskiego gruntu. |
łooo jejku, normalnie jak u mnie
niekiedy to se myślę, że za duży płot z ostrokoła zrobiłem, bo ise nie *pie**al* tak jak wcześniej, tylko pytają czy aby przypadkiem nie potrzebuje czegoś, a może doradzić ci synu przy tym czy tamtym... a ja mdleje przy takim pytaniu... bo jednak 30 lat zrobiło swoje... ma być tak i tak, bo ja tu żądze!
a tu jedna mała decyzja, nie męska, tylko zwyczajna i normalna zmieniła wszystko
margo - Śro 06 Sie, 2014 19:16
szymon napisał/a: | jak się usamodzielnisz i niekiedy zacznie Cię brakować, wtedy przyjdzie chwila zastanowienia po drugiej stronie i nastąpi dialog, to nieuniknione |
Kiedyś tą pępowinę trzeba odciąć i może rzeczywiście wtedy nastąpi relacja jak dorosły - dorosły a nie dorosły - dziecko...
pietruszka napisał/a: | Przy czym trochę trwało, zanim nauczyłam się rozmawiać z mamą z pozycji Dorosłej Córki, nie dając się (we własnej głowie) spychać do roli niedojrzałego dziecka. |
Z mojej obecnej perspektywy wydaje mi się to strasznie trudne... Dużo jeszcze we mnie złości wobec jej osoby, chociaż wcale nie chcę tej złości. Powoli godzę się ze sobą i z resztą świata, jest na prawdę fajnie... ale relacje z matką leżą jak długie... To jest tak jak piszesz Pietruszko - w rozmowie z nią zawsze jestem strącona do pozycji dziecka. Nawet jak staram się być bardzo asertywna, spokojna, nie dawać się ponieść emocjom - zawsze po chwili już jestem (tak wewnętrznie) skulona jak dzieciak. Rozmawiam z wieloma ludźmi, często dużo starszymi ode mnie - bardzo rzadko, a prawie wręcz nigdy nie czuję, żeby ktoś rozmawiał ze mną z pozycji "z góry". A przed tym uczuciem nie jestem w stanie się obronić, jestem zupełnie bezbronna... a gdy to czuję to brakuje mi języka w gębie... i tu już jestem zupełnie na przegranej pozycji...
pietruszka napisał/a: | I poradziła mi, żeby zacząć rozmawiać na tematy neutralne emocjonalnie i nauczyć się korzystać z jej doświadczenia. |
A to ciekawe - ale to w momencie, kiedy już z nią nie mieszkałaś?
pietruszka - Śro 06 Sie, 2014 19:21
margo napisał/a: | A to ciekawe - ale to w momencie, kiedy już z nią nie mieszkałaś? |
tak, dopiero wtedy... po wyprowadzce z domu...
Klara - Śro 06 Sie, 2014 19:24
margo napisał/a: | w rozmowie z nią zawsze jestem strącona do pozycji dziecka. |
Dla mamy jeszcze ciągle jesteś małą dziewczynką którą trzeba chronić, bo przecież jest taka bezbronna i nieostrożna.
Świadomość, że już jest inaczej będzie się rodziła długo i w bólach odczuwanych przez obie strony.
szymon - Śro 06 Sie, 2014 19:27
margo napisał/a: | dorosły a nie dorosły - dziecko... |
a czujesz się dorosła? czy tak troszkę Ci dobrze z tym wszystkim?
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 19:37
Klara napisał/a: | Świadomość, że już jest inaczej będzie się rodziła długo i w bólach odczuwanych przez obie strony. |
Osobiście jestem zaskoczona, że mnie poszło bardzo łatwo oddzielenie od mojego starszego syna, wyprowadził się zaraz po ślubie. Oni żyją swoim życiem, my jako rodzice pomagamy jeśli nas poproszą, ale nie wtrącamy się w ich sprawy. Szczerze jestem wyrodną matką, ale polubiłam swój spokój i jak zjawiają się młodzi to owszem poczęstuję ich obiadem, ale nie zatrzymuję na kolacji. Widzę, że radzą sobie samodzielnie i niech tak zostanie.
pannaJot - Śro 06 Sie, 2014 19:41
OSSA napisał/a: | [ Szczerze jestem wyrodną matką, . |
Jesteś normalną matką, taką co pozwoliła dorosnąć dorosłym dzieciom. Nie wyrodna , a mądrą....
margo - Śro 06 Sie, 2014 19:42
Klara napisał/a: | Świadomość, że już jest inaczej będzie się rodziła długo i w bólach odczuwanych przez obie strony. |
Tego ostatniego się obawiam
szymon napisał/a: | a czujesz się dorosła? czy tak troszkę Ci dobrze z tym wszystkim? |
Źle mi z tym wszystkim. Czuję ogromną potrzebę niezależności... i chyba podjęłam już decyzję. Tak na prawdę studia podyplomowe mogę zrobić po zrobieniu magisterki. To przecież nic takiego, zjazdy 2 razy w miesiącu. Tak na prawdę nie wiem dlaczego ubzdurałam sobie, że muszę je koniecznie robić równocześnie z ostatnim rokiem studiów. Już raz przywaliłam sobie taki zapieprz na głowę i wyszło na to, że ani jedno ani drugie nie było zrobione dobrze. Trzy specjalności na studiach, bo "szkoda mi było czasu"... a tak właściwie to chyba uciekałam z domu... Mam pracę bardzo elastyczną, znajdę drugą na weekendy. Na ostatnim roku mam bardzo malutko zajęć. Mieszkanie właściwie już (obrotna jestem ) znalazłam. Odcinam pępowinę, chcę żyć własnym życiem bez toksycznych osób, które powodują, że czuję się źle.
pietruszka napisał/a: | tak, dopiero wtedy... po wyprowadzce z domu... |
Czyli przyda mi się to... będę ćwiczyć jak już się wyprowadzę
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 19:50
Natomiast mój młodszy syn ( nie gniewaj się margo ) z jednej strony chce być traktowany jak dorosły, z drugiej jest bardzo wygodny, podaj, zrób, posprzątaj, nie wyprałaś, nie zrobiłaś itd. Mimo, że ma dość wysokie dochody, studiuje i pracuje, wydaje je głównie na przyjemności, na szczęście nie pije, ale kupuje różne drogie zabawki i sprzęt wspinaczkowy. Ja mu zwrócę uwagę "czepiam się". Dlatego jestem osobiście zadania, że każdy kto skończył 19/20 lat powinien mieszkać samodzielnie. Bo tylko wówczas może poczuć się naprawdę dorosły i odpowiedzialny za swoje życie. Wyda nie *p****, nie je, ot proste. A on raz mieszka w domu, raz u panny, jakby nie mógł się zdecydować czy chce być samodzielny , czy może jeszcze małym chłopczykiem.
Klara - Śro 06 Sie, 2014 19:53
OSSA napisał/a: | mnie poszło bardzo łatwo oddzielenie od mojego starszego syna, |
No, chyba ostre cięcie wykonała synowa. Zapomniałaś?
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 20:00
Klara napisał/a: | No, chyba ostre cięcie wykonała synowa. Zapomniałaś? |
Klarciu ja wszystko doskonale pamiętam, moja synowa to bardzo mądra kobieta. Były małe zgrzyty na początku, ale wspólnie z jej rodzicami usiedliśmy, wyjaśniliśmy i jest tak jak być powinno. Na początku dla wszystkich to była nowa sytuacja, ty tego nie doświadczyłaś , bo dzieci i wnuki mieszkają z tobą.
Klara - Śro 06 Sie, 2014 20:04
OSSA napisał/a: | wspólnie z jej rodzicami usiedliśmy, wyjaśniliśmy |
To jasne, mnie tylko chodzi o to, że jednak całkiem bezboleśnie to się chyba nie da, bo emocje tak czy siak się pojawiają.
Nie muszą się łączyć z awanturami czy kłótniami.
margo - Śro 06 Sie, 2014 20:06
OSSA napisał/a: | nie gniewaj się margo |
spoko każda wypowiedź mile widziana
OSSA napisał/a: | podaj, zrób, posprzątaj, nie wyprałaś, nie zrobiłaś |
sama sobie muszę zrobić
OSSA napisał/a: | ale kupuje różne drogie zabawki i sprzęt wspinaczkowy |
a ja mam wyrzuty sumienia, że wydaję żeby się uczyć na rosyjski... kupuję sobie ubrania jak potrzebuje, jedzenie, kosmetyki, bilet miesięczny.. tyle tylko, że za wynajem i rachunki nie płacę
OSSA, piszesz z własnej perspektywy, ale ja niestety nie jestem przystosowana do "wygód"... Zarabiam tyle, że nie jestem pewna, czy będę wiązać koniec z końcem... ale najwyżej znajdę drugą pracę na weekendy. Żeby jechać na wakacje już od końca podstawówki musiałam sobie na nie zarobić - na przykład przy zbiorze wiśni. Nikt mi nie posprząta, nikt mi nie poda... często w domu mnie nawet nie ma. Jem w domu tylko śniadania... uciekam stamtąd ciągle. Znam OSSA wartość pieniądza, bo jak sobie nie zarobię to nie mam. Drogie gadżety? Nie wiem co to jest... To nie jest, że narzekam... tylko nie chciałabym być utożsamiana z wygodnickim dzieckiem
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 20:23
Klara napisał/a: | jednak całkiem bezboleśnie to się chyba nie da |
Chyba nie, tak poważnie to moja mama nie może mi wybaczyć, że wyprowadziłam się zaraz po maturze. Jestem najmłodsza i wg niej powinnam zostać z nimi, wybudować dom obok i .......... Nie zdaje sobie sprawy, że ja nie chciałam być pod ciągłym , czy zakręciłam kran, ziemniaki obieram za grubo, dlaczego palę światło. Już przestałam jej mówić, zrobiłam, kupiłam, jadę tu czy tam , bo za każdym razem czuję pretensję. Kiedyś była równowaga tata, byłam ukochaną córeczką tatusia, jakoś inaczej odbierałam te uwagi, teraz na swojej działce ( obok domu rodziców) czuje się jak u pani Danuty w Licheniu, kto był ten wie o czym mówię.
Dlatego młodym staram się nie patrzyć na ręce, nie chcą obierać "ziemniaków" nie jedzą kaszę, czy makaron, nie mój problem.
margo - Śro 06 Sie, 2014 20:31
OSSA napisał/a: | Nie zdaje sobie sprawy, że ja nie chciałam być pod ciągłym , czy zakręciłam kran, ziemniaki obieram za grubo, dlaczego palę światło. Już przestałam jej mówić, zrobiłam, kupiłam, jadę tu czy tam , bo za każdym razem czuję pretensję. |
OSSA, czyli wiesz, co czuję
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 20:34
margo napisał/a: | Zarabiam tyle, że nie jestem pewna, czy będę wiązać koniec z końcem... |
Margo dasz radę, moja mama podobna jest do pani Danuty z Lichenia , dlatego ja zaraz po maturze wyjechałam do Poznania. Zarabiałam tyle, że po opłaceniu stancji i obiadów, miałam na bilet raz/dwa razy w miesiącu do domu, żeby mieć się w co ubrać sama szyłam i robiłam na drutach, często ze sprutych starych swetrów, na buty, czy kurtkę odkładałam miesiącami.
Nigdy nie żałowałam swojej decyzji i dlatego jak syn powiedział wyprowadzam się dzielnie im kibicuje.
margo - Śro 06 Sie, 2014 20:35
OSSA napisał/a: | Margo dasz radę |
Dam, na pewno
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 20:41
margo, bardzo lubię ciebie czytać, wyciągam wnioski, staram się nie zachowywać się tak w stosunku do moich dorosłych synów. Choć czasem
margo - Śro 06 Sie, 2014 20:45
OSSA napisał/a: | bardzo lubię ciebie czytać |
dziękuję
OSSA napisał/a: | Choć czasem |
Czasami trzeba być sobą i zaakceptować, że inni są sobą
OSSA - Śro 06 Sie, 2014 21:33
margo napisał/a: | Czasami trzeba być sobą i zaakceptować, że inni są sobą |
Margo nie wiem, czy to ciebie pocieszy, ja w relacjach z moją mamą cały czas czuję się jak mała dziewczynka, która nie odrobiła zadania domowego i boi się przyznać, że dostała dwójkę. Tylko ja pogodziłam, zaakceptowałam, że ona taka jest, nie mam siły i ochoty jej niczego tłumaczyć.
matiwaldi - Śro 06 Sie, 2014 21:57
OSSA napisał/a: | Margo nie wiem, czy to ciebie pocieszy, ja w relacjach z moją mamą cały czas czuję się jak mała dziewczynka, która nie odrobiła zadania domowego i boi się przyznać, że dostała dwójkę. Tylko ja pogodziłam, zaakceptowałam, że ona taka jest, nie mam siły i ochoty jej niczego tłumaczyć. |
i oczywiście żyjesz swoim życiem .....
też tak miałem ,gdy jeszcze żyła ......
margo napisał/a: | Czasami trzeba być sobą i zaakceptować, że inni są sobą |
ciekawi mnie tylko kiedy Ty moja droga małolato* nabrałaś tyle mądrości ....
*- użyłem tego określenia z wielką estymą i sympatią
margo - Czw 07 Sie, 2014 20:23
OSSA napisał/a: | Margo nie wiem, czy to ciebie pocieszy |
Chyba nie bardzo Wolę trzymać się wersji Pietruszki i Szymka, że moja wyprowadzka może raczej poprawić moje relacje z matką. Zobaczymy
matiwaldi napisał/a: | użyłem tego określenia z wielką estymą i sympatią |
Ale ja przecież jestem małolata Żadna to przywara
pannaJot - Czw 07 Sie, 2014 20:26
margo napisał/a: |
Ale ja przecież jestem małolata Żadna to przywara |
E tam małolata- Ty Ptaszynka jesteś
margo - Czw 07 Sie, 2014 20:32
pannaJot napisał/a: | Ty Ptaszynka jesteś |
kurczaczek
szika - Czw 07 Sie, 2014 22:14
margo napisał/a: | Ale ja przecież jestem małolata Żadna to przywara |
prosze jak się wyrobiła nam Dziewczyna
margo - Nie 24 Sie, 2014 13:08
Ostatnio podczas rozmowy z Pietruszką ( ) uświadomiłam sobie, a właściwie to ona mi uświadomiła, że czuję złość w kontaktach z moją matką. To się utrzymuje od kilku lat. Ona nigdy ze mną nie rozmawiała, więc ja też postanowiłam, że z nią nie będę rozmawiać. Za przy każdej próbie jakiejkolwiek rozmowy odczuwam złość - że ja nie chcę. Nie chcę, żeby wtrącała mi się w moje życie, w moje sprawy - może dlatego, że z jednej strony jest nadkontrolująca i zawsze musi wszystko wiedzieć, a z drugiej strony tak na prawdę nie wie o mnie nic. Ostatnio jednak czuję to coraz częściej, odczuwam złość nawet w momencie, kiedy chodzi o najbardziej prozaiczne sprawy... trudno mi jest to powstrzymać, a im bardziej chcę rozmawiać normalnie, bez odczuwania złości tym na przekór temu silniej ją odczuwam. Drażni mnie też wszelki kontakt fizyczny z nią - ale to akurat mam od kiedy pamiętam. Czuję ogromny dyskomfort nawet przy przypadkowych dotknięciach Tak jak sięgnę pamięcią przytuliła mnie ona dwa... może trzy razy w życiu. Za każdym razem robiłam się cała sztywna i czekałam aż mnie puści, to było okropne. Do tej pory nie wiem skąd to się wzięło...
A co u mnie? W tym tygodniu idę oglądać mieszkanie. Znalazłam w bardzo korzystnej ofercie, będę mieszkać z koleżanką. Jutro idę do terapeutki i będę "ćwiczyć na sucho" rozmowę z moimi rodzicami na temat przeprowadzki... Nadszedł w końcu czas. Mimo tego, że o wyprowadzce myślę od kiedy rozpoczęłam studia - to teraz czuję, że to odpowiedni moment - teraz jestem tego pewna. Cieszę się, że podjęłam w końcu tą decyzję.
wampirkowa - Nie 24 Sie, 2014 13:23
Margo rodzice dostaną szoku
brawo, fajnie jest mieszkać bez rodziców,
margo - Nie 24 Sie, 2014 13:25
wampirkowa napisał/a: | Margo rodzice dostaną szoku |
Wampirku, nie wiem czego dostaną... staram się przygotować psychicznie na różne reakcje. Decyzję już pojęłam - trudno jest żyć w domu, w którym nie czuję się, że jestem "u siebie", w którym czuję się źle
Duszek - Nie 24 Sie, 2014 17:36
margo, dziś w Twoim wpisie znalazłam swoje odczucia względem mojej mamy...u mnie dodatkowo jest poczucie winy, że ona się stara na swój sposób, że chce dobrze a jednak gdy tylko coś powie we mnie kiełkuje złość i nie mogę jej zatrzymać...dużo pracy będzie mnie kosztować ta relacja...na razie moja obroną jest ucieczka...
W każdym razie czytam ten wątek, może to pomoże mi coś zmienić.
margo napisał/a: | W tym tygodniu idę oglądać mieszkanie. |
Super wiadomość, będziesz miała swoją oazę
margo - Nie 24 Sie, 2014 17:56
Duszek napisał/a: | na razie moja obroną jest ucieczka. |
Jak widać moją też... uciekam, bo nie widzę jak na razie innego wyjścia... a to też jakieś wyjście. Mam nadzieję, że pomoże obu stronom spojrzeć z dystansu...
Duszek napisał/a: | będziesz miała swoją oazę |
nie mogę się doczekać...
Borus - Nie 24 Sie, 2014 18:09
margo napisał/a: | uciekam, |
Lepiej brzmi - Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję...
margo - Nie 24 Sie, 2014 18:11
Borus napisał/a: | Lepiej brzmi - Wycofuję się na z góry upatrzoną pozycję... |
Taka strategia ładnie
wampirkowa - Nie 24 Sie, 2014 19:09
a ja nie widze ucieczki,
ja widzę Margo która świadomie podjęła decyzję że będzie żyła tylko dla siebie,
tworzy swoje miejsce, gdzie będzie się czuła dobrze
Tak naprawdę to rodzice wychowują swe dzieci dla kogoś i wyprowadzka w takim wieku powinna być normą.
Ja wiem, że margo sobie poradzi i te mieszkanie na swoim da jej wiele dobrego,
uściski margo
margo - Nie 24 Sie, 2014 19:25
wampirkowa napisał/a: | uściski margo |
dziekuję Marysiu dziękuję za wsparcie
esaneta - Nie 24 Sie, 2014 19:32
Margo, ja Twojej decyzji tez nie odbieram w kategoriach ucieczki. Po prostu pisklę wylatuje z gniazda a mamy zadaniem będzie odcięcie pępowiny. Obydwu zyczę w tym zakresie sukcesów
margo - Nie 24 Sie, 2014 19:36
esaneta napisał/a: | pisklę wylatuje z gniazda a mamy zadaniem będzie odcięcie pępowiny |
Bolesne będzie to cięcie - tak się obawiam... ale decyzję już podjęłam. Dziękuję za dobre życzenia
smokooka - Nie 24 Sie, 2014 19:43
Margotko, wspieram Twoją samodzielność, podobnie zresztą jak pozostali
margo - Nie 24 Sie, 2014 19:44
smokooka napisał/a: | Margotko, wspieram Twoją samodzielność, podobnie zresztą jak pozostali |
Ojej, dziekuję
Wszyscy do mnie piszą, ale mi miło
pterodaktyll - Nie 24 Sie, 2014 19:45
margo napisał/a: | Wszyscy do mnie piszą, ale mi miło |
To i ja napiszę.........bierz swój los we własne ręce. Powodzenia
margo - Nie 24 Sie, 2014 19:47
pterodaktyll napisał/a: | Powodzenia |
Pterku
Fajnie, że jesteście! Dzięki Wam bardziej wierzę w to, że to co robię jest normalne... że to nie jest jakiś mój wybryk i fanaberia... dziękuję!
Klara - Nie 24 Sie, 2014 20:09
Rzadko się u Ciebie wypowiadam, bo zwykle mam trochę obaw o to że z racji ogromnej różnicy wieku która nas dzieli, moje spojrzenie na niektóre sprawy Ciebie dotyczące może być inne, przestarzałe, niedzisiejsze.
W tym wypadku podpisuję się wszystkimi kończynami pod ideą odcięcia pępowiny i życzę Tobie, oraz Twojej mamie wzajemnych, dobrych relacji za jakiś czas.
Jeśli jednak wzajemne zrozumienie nie nadejdzie, nie rozdzieraj szat, bo i tak bywa.
To Ty masz życie przed sobą, więc je układaj po swojemu najlepiej jak potrafisz
margo - Nie 24 Sie, 2014 20:13
Klara napisał/a: | Rzadko się u Ciebie wypowiadam, bo zwykle mam trochę obaw o to że z racji ogromnej różnicy wieku która nas dzieli, moje spojrzenie na niektóre sprawy Ciebie dotyczące może być inne, przestarzałe, niedzisiejsze. |
Klaro kochana, każde zdanie jest dla mnie ważne z niektórymi się zgadzam i je "biorę" z innymi nie i je "odkładam na bok". Cieszę się, gdy ktoś do mnie pisze, bo nawet jeśli nie zgadzam się z jego zdaniem to i tak czuję, że ten ktoś jest ze mną chociaż myślami...
OSSA - Nie 24 Sie, 2014 21:26
margo, mam synow w twoim wieku i powiem szczerze uwazam, ze czlowiek w wieku 23 lat powinien mieszkac samodzielnie. Gdybys nie mieszkala w ..... to wyejechalabys na studia do innego miasta i to byla by normalna kolej rzeczy. Jesli twoja mama tego nie rozumie to jej problem, ty masz prawo zyc tak jak ci pasuje. Oczywiscie zdajesz sobie sprawe, ze finansowo bedzie ci trudniej, ale dasz rade. Powodzenia
margo - Nie 24 Sie, 2014 21:30
Dzieki OSSA, jasne, wiadomo, ze finansowo bedzie troche trudniej, ale to bedzie moje wlasne
Linka - Nie 24 Sie, 2014 21:37
Margo, trzymam za Ciebie kciuki
margo - Nie 24 Sie, 2014 21:44
Linka napisał/a: | Margo, trzymam za Ciebie kciuki |
Dziekuje
Ale to mile, ze jestescie...
pietruszka - Pon 25 Sie, 2014 09:04
Wpadłam kciuki dołączyć. Wierzę, że to Cię wzmocni
margo - Pon 25 Sie, 2014 09:40
Pietruszko
Ilona - Pon 25 Sie, 2014 11:14
Do odważnych świat należy ...
Mimo moich obaw również Ci kibicuję i
( moja córcia też od października ucieka do W-wy,ale za mamusiną wiedzą i wsparciem finansowym).
Powodzenia
margo - Pon 25 Sie, 2014 11:46
Ilonko, spokojnie, ja bez poinformowania tez nie zwiewam... za wiedza, niekoniecznie zgoda. Bez finansowego wsparcia dziekuje za kibicowanie
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 19:18
Margo co u Ciebie
margo - Pon 25 Sie, 2014 20:48
Wampirku, bylam dzis u terapeutki. Obgadalysmy sprawe przeprowadzki... a tak w ogole mialam jakies potworki ostatnio w glowie, ale caly dzien dzisiaj powtarzalam sobie fragment desideraty o tworach wyobrazni i o tym, ze mam prawo istniec na swiecie. Jest lepiej niz rano o wyprowadzce bede informowac jak juz obejrze w srode mieszkanie...
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 21:01
a w środę dopiero oki jasne rozumiem
uściski
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:11
Dzieki Marysiu... ja tak prawde mowiac troche to odkladam... ale wyznaczylam sobie ten dzien jaki dzien zero... i wtedy poinformuje. To bedzie trudne, ale dam rade. Duzo mi daje Wasze wsparcie
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 21:15
Dasz radę, ja uciekałam jak nie wiem co spakowałam się i tyle mnie było widać, nic nikomu nie powiedziałam, znaczy się ojcu,
ale to było u mnie, ja nie miałam wyboru, ja musiałam właśnie tak
więc będzie dobrze, dasz radę i będzie dobrze.
Uściski.
szika - Pon 25 Sie, 2014 21:16
margo napisał/a: | obejrze w srode mieszkanie... |
ojej jakie to są super emocje!!!
na samą mysl, gdy sobie wyobraziłam jak rozglądasz się, tu jest to, a tam tamto... widok przez okno... a jak jest w łazience... tu będę miała łóżko... tam biurko... klatka schodowa... schody... drzwi wejściowe...
a potem w domu już w myslach meblujesz, urządzasz firanki, wazoniki
Margo to wspaniałe!
nie chce Ci psuć Twojej radości... ale tak przymierzam się napisać... o moim doświadczeniu z syndromem opuszczonego gniazda...
ja odejście moich dzieci bardzo przezywałam... córka, młodsza już mniej, albo prawie wcale... własciwie to ona jeszcze u mnie pomieszkuje... ale syn... starszy...
dla mnie jako dla matki to było bardzo silne przeżycie... na rozum wiedziałam, że taka jest kolej rzeczy, że jest dorosły, że tak musi być...ale emocje... to było tak ogromne poczucie pustki, braku, że nie potrafie tego nawet opisać... lęk, strach...jak on da sobie radę... i co z moim zyciem? co ze mną? główna "treść" mojego życia się kończy... dotąd wychowywałam, zajmowałam się dziecmi, a teraz? takie wtedy miałam mysli... wielki to był smutek... a miałam cały czas pomoc terapeuty... więc miałam wsparcie...
dlatego z tego miejsca w imieniu Twojej Mamy chciałam Cie prosić abyś się na Nią nie złościła... że będzie płakać... że będzie się wtrącać... stawiaj Marguś granice i twardo ich broń... dobrze robisz, że się wyprowadzasz, super, bardzo Ci dopinguję...
tyle, że przy tym miej tę świadomość, że dla Mamy to będzie trudny czas... że Ona nie chce źle... ale pewnie sama ze sobą nie będzie umiała sobie poradzić przez jakiś czas...
spokojnie to minie dacie radę Ty i Rodzice też
trzymam kciuki!!!!
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 21:21
kurcze szika, jak cię czytam to jakoś mi dziwnie, bo ech dobra nieważne bo to nie mój wątek,
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:24
Wampirku
Szika, no ja nie moge sie doczekac! Ja jeszcze mieszkania nie widzialam, a juz w myslach je urzadzam po swojemu lubie co jakis czas bardzo radykalne zmiany a co do moich rodzicow i mamy... postaram sie ale juz bardziej dla swojego dobra nie czuc zlosci... od terapeutki dostalam dzis rade, ze przed ta rozmowa mam isc pokrzyczec do lasu, zeby to upuscic i sie uspokoic... zobaczymy. Trzymaj kciuki, bede zdawac relacje
pterodaktyll - Pon 25 Sie, 2014 21:24
szika napisał/a: | w imieniu Twojej Mamy chciałam Cie prosić abyś się na Nią nie złościła.. |
I słusznie bo i po co? Czy to cokolwiek zmieni?
szika napisał/a: | że będzie płakać.. |
Jak to zwykle matka.....
szika napisał/a: | że będzie się wtrącać.. |
Za wszelką cenę nie dopuść do tego. Masz prawo popełniać błędy, ponosić ich konsekwencje i na nich się uczyć samodzielnego życia. Żaden rodzic za Ciebie tego nie zrobi więc nie daj się nikomu wtrącać w swoje życie Margotko To Ty rozdajesz karty w tej grze
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:26
Ptero, jak zawsze masz racje. Od "wtracania sie" to ja wlasnie sie odcinam poprzez wyprowadzke
szika - Pon 25 Sie, 2014 21:29
margo napisał/a: | przed ta rozmowa mam isc pokrzyczec do lasu, zeby to upuscic i sie uspokoic... zobaczymy. Trzymaj kciuki, bede zdawac relacje |
Margo to genialny pomysł!!!!
i pamiętaj... wszystkie żale i pretensje to problem Rodziców - nie Twój... bądź gotowa na to, ale trzymaj się swego z całej siły...
pewnie, że trzymam kciuki!!! i tak po cichu zazdraszczam tej frajdy ale tak życzliwie i radośnie zazdraszczam... to takie fajne przeżycia zdjęcia sobie rób na pamiątkę... to wielki dzień dla Ciebie !!!
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:32
Szika bedzie na pewno fajnie, chocbym miala codziennie suchy ryz jesc
szika - Pon 25 Sie, 2014 21:40
jak mój syn się wyprowadzał to ja na dwa dni wyjechałam z domu... żeby tego nie widzieć... żeby własnie nie narażać go na moje emocje... wyjechałam i dwa dni płakałam w hotelu... no ale ja tez się do tego przygotowywałam z terapeutką...a i tak było cięzko... ale było, przeszło, minęło
dzisiaj to bym juz nie chciała żeby wrócił do domu... o nie daj Bóg ... kiedys pokłócił się z dziewczyną, przyjechał czy może u mnie spać... a ja: a nie synuś ja cie ratowac nie będę... masz swój dom, swoją rodzinę, radź sobie... koniec mamusinej spódnicy był już dawno... i nie przyjęłam go
wiesz jaka byłam potem z siebie dumna???
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:41
Szika i slusznie
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 21:45
A ja myślę, że nie będzie tak źle i jakoś przedwcześnie myślenie o tym co będzie jak będzie,
Margo dasz sobie radę,
uściski
margo - Pon 25 Sie, 2014 21:52
No wlasnie Marysiu, ja chyba mam zbyt buja wyobraznie... ale jedno jest pewne: chce byc stanowcza i podrjsc do tematu jako udzielanir informacji a nie pytanie o zgode...
szika - Pon 25 Sie, 2014 21:52
Marysiu czy chciałabyś popisać o tym co napisałam?
jak chcesz to możemy popisac u Ciebie
jesli chcesz oczywiście
wampirkowa - Pon 25 Sie, 2014 21:58
oki poczułam zazdrość, więc chyba muszę to przetrawić w swej głowie,
szika - Pon 25 Sie, 2014 22:03
wiesz Marysiu... kiedys przeczytałam bardzo fajne zdanie: "Najbiedniejsze są dzieci idealnych rodziców"...
dziś gdy patrzę z perspektywy swoich doświadczeń ale i wiedzy i tego nad czym pracowałam to śmiem twierdzić, że nadopiekuńczość rodzicielska jest bardziej destrukcyjna dla dziecka niż zaniedbanie... ja byłam nadopiekuńcza... to wcale nie było dobre dla moich dzieci... zwłaszcza syna... bo córka się nie daje ona mi potrafi stawiać granice, dosłownie "zamykać usta" bardzo jestem z niej dumna
edit: Margo przepraszam, że tak u Ciebie nie gniewaj się
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:29
Otóż byłam oglądać mieszkanie. Nie myślałam, że zwykłe oglądanie mieszkania może wywołać tyle emocji...
Mieszkanie jest super - bardzo duży pokój, zaraz obok spora kuchnia i łazienka - nowiusieńka, jeszcze kabina nie zamontowana. Cena jak najbardziej w zasięgu moich możliwości, o finanse martwię się najmniej.
Pomimo tego, że tak bardzo chcę się wydostać z mojego domu - chcę się wyprowadzić - to dziś przyszło do mnie pewne dość znane mi uczucie. Często gdy gdzieś wyjeżdżam odczuwam pewien niepokój, taki ucisk w dołku. Niby wiem, że podróż będzie ok, że będę się świetnie bawić, ale zaraz przed wyjazdem mam paniczne myśli w głowie, żeby uciekać, że ja wcale nie chcę tam jechać. Mam to właściwie za każdym razem, gdy gdzieś wyjeżdżam. Niemalże to samo poczułam dziś. Mieszkanie jest super - ale jakieś złe duszki podpowiadały mi coś innego. Tak absurdalne rzeczy jak nieodpowiedni kolor ścian lub to, że szafa stoi w złym miejscu a później wracając pociągiem do Poznania czułam, że ten pociąg to jakiś taki... nie mój. Taki obcy... a ludzie tacy jacyś... dopiero jak usiadłam w pociągu do domu to poczułam jakiś spokój. Strach... czy to normalne? Czy normalne, że się boję nieznanego? Chyba tak... odchodzę w miejsce, którego nie znam... zostawiam coś, co zawsze miałam, co było takie samo i niezmienne. Co z tego, że czuję się źle - ale bezpiecznie, bo znajomo... Kiedy minie mi ten strach? Jak długo zajmie mi przyzwyczajenie się do nowej sytuacji? Czy gdy już ten "pociąg" ruszy, to wewnętrzny ucisk zniknie?
Wprowadzić się mogę na początku października... jutro informuję rodzinę. Trzymajcie kciuki...
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:35
margo napisał/a: | jutro informuję rodzinę. Trzymajcie kciuki... |
Nie rób dramatu Mała
pannaJot - Śro 27 Sie, 2014 21:35
Ptaszku- w razie czego to wiesz- dzwonisz i masz zajęte Będzie dobrze, wiem to
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:35
pterodaktyll napisał/a: | Nie rób dramatu Mała |
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:36
pannaJot napisał/a: | w razie czeg to wiesz- dzwonisz i masz zajęte |
Wiem! Jesteśmy umówione
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:38
margo napisał/a: | pterodaktyll napisał/a:
Nie rób dramatu Mała
|
To normalna rzecz, że informujesz i sie grzecznie żegnasz....To nie Twój problem jak to zostanie odebrane. Prawda?
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:40
pterodaktyll napisał/a: | To nie Twój problem jak to zostanie odebrane. Prawda? |
Tak... właśnie tak. Ale trochę mnie martwią te robaczki co mnie zaczęły atakować, że niby ściana ma zły kolor i pewnie będę się źle czuła... i że szafa źle stoi... i że pociąg zły. Co za absurd. Strach przed nieznanym... to chyba normalne co?
She - Śro 27 Sie, 2014 21:41
margo napisał/a: | Trzymajcie kciuki... |
Kciuk jednej ręki trzymam za Smokooką, drugiej jutro będzie trzymany za Ciebie margo
Co do strachu to ja taki miewam ale gdy wracam do domu. Gdy już jestem na miejscu strach mija.
Boisz się nieznanego ale to normalne, każdy się boi tego czego nie zna dopóki tego nie pozna
Widać jednak że masz ogromną chęć rozpoczęcia życia na własny rachunek i tego się trzymaj!
Ważne jest to czego Ty chcesz margo. Idź za tym swoim wewnętrznym głosem
pannaJot - Śro 27 Sie, 2014 21:42
Normalne... i absolutnie do przejścia. Szafę przestawisz, ściany "zrobisz" artystycznie po swojemu. Da się , a jakby co, to ja uwielbiam wałkiem machać
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:44
margo napisał/a: | Strach przed nieznanym. |
Spróbuj go zamienić na strach przed czymś co już znasz........taka mała manipulacja. Lęk przed nieznanym jest silniejszy od strachu przed czym, co już sie kiedyś przeżywało
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:44
She napisał/a: | Idź za tym swoim wewnętrznym głosem |
Idę! dziękuję za jeden kciuk
pannaJot napisał/a: | to ja uwielbiam wałkiem machać |
Ja też ale nie wiem co na to właściciel mieszkania... ściany wyglądają jakby malowane miesiąc temu
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:46
pterodaktyll napisał/a: | Spróbuj go zamienić na strach przed czymś co już znasz........taka mała manipulacja. Lęk przed nieznanym jest silniejszy od strachu przed czym, co już sie kiedyś przeżywało |
Ale że jak? Przestać myśleć o tym, co "może się stać" a skupić się na tym, co już się stało... i dlaczego chcę się wyprowadzić? O to chodzi?
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:49
margo napisał/a: | O to chodzi? |
Niekoniecznie. Jeśli mieszkałas już kiedyś sama, bez rodziców albo wyjeżdżałaś sama gdzieś? przypomnij sobie swoje odczucia z tym związane i stany emocjonalne.
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:52
Aha! Dobrze, już wiem o co chodzi... większość tych odczuć "pozadomowych" były jak najbardziej pozytywne więc w sumie... mogę strach zamienić na pozytywne myśli, które wtedy odczuwałam
bo o pomieszkiwaniu z moim byłym to może lepiej sobie nie przypominać
ale przed wyjazdami zawsze mam gulę w gardle a później okazuje się, że niepotrzebnie... skupię się może na tym - na tym "niepotrzebnie", na tym poczuciu ulgi może
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 21:52
Marga ten ucisk w dole to normalna sprawa,
kolor ścian, nie ta szafa, Margo przemieścisz, może zgodzi sie ktoś na przemalowanie,
a wiesz jest coś takiego że człowiek woli znane zło od nieznanego dobra, tak ma,
czujesz ucisk, bo wiesz teraz to będziesz u Siebie, zaprosisz kogo chcesz i o której chcesz,
Margo nie będziesz miała czasu myśleć o tym jak długo będziesz przyzwyczajać, się,
ja jak sie wyprowadziłam z domu to się zachłystnełam że jestem sama,
i co tylko mi przeszkadzało cisza, no nie wiedziałam, że z tym będzie ciężko,
Ja ze uciekałam z domu musiałam się przyzywczaić do tego, że nie muszę spać z zamknętymi drzwiami, czy jak zając pod miedzą i to było trudne dla mnie
ale jak było fajnie jak nikt niegderął rano, jak nie czułam zapachu alkoholu i papierosów no luks,
To normalne,, że się boisz normalne, ale wiesz jak sie zaaklimatyzujesz to będzie oki
DDD i DDA i wszelkie Dorosłe Dzieci boją się zmian, bo tak naprawdę lubimy wiedzieć, znać odpowiedź na wszystkie opcje wszystkie różne ewentualności. Ale zobaczysz jak fajnie odkrywać swoje własne ewantualności po prostu fajnie.
Margo co do informacji rodziców, no prosto z mostu, nie owijać w bawełnę asertywnie
Ja wierzę że dasz radę i będzie dobrze,
uściski
Borus - Śro 27 Sie, 2014 21:52
margo napisał/a: | Strach przed nieznanym... to chyba normalne co? |
Jasne, ale z tym da się żyć...
margo - Śro 27 Sie, 2014 21:55
wampirkowa napisał/a: | bo tak naprawdę lubimy wiedzieć, znać odpowiedź na wszystkie opcje wszystkie różne ewentualności. |
no właśnie... ja chciałabym wszystko od razu wiedzieć...
wampirkowa napisał/a: | Ale zobaczysz jak fajnie odkrywać swoje własne ewantualności po prostu fajnie. |
Mam nadzieję, że po przeprowadzce zaraz w październiku do Was napiszę i powiem, że jest *j****
Borus napisał/a: | ale z tym da się żyć |
Dzięki Borusie
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 21:57
Cytat: |
Aha! Dobrze, już wiem o co chodzi... większość tych odczuć "pozadomowych" były jak najbardziej pozytywne więc w sumie... mogę strach zamienić na pozytywne myśli, które wtedy odczuwałam |
Pojętna Dziewczynka ....
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 21:57
Mnie jak posżłam do terapeutki, móiąc jej że się boje wyprowadzki z domu którego nie ma
że to cos innego że to cos tam
kazała mi się skupić na tym co w tym nowym loku zrobię kogo zaproszę, jak ustawię coś tam jaki będe robić jedzenie,
kazała się skupiać na pozytywach tej zmiany,
powiedziała mi zmiana zawsze niesie fajne rzeczy.
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:01
wampirkowa napisał/a: | kazała mi się skupić na tym co w tym nowym loku zrobię kogo zaproszę, jak ustawię coś tam jaki będe robić jedzenie,
kazała się skupiać na pozytywach tej zmiany, |
No ja z drugiej strony też już w głowie obmyślam plany co będę robić sobie wieczorami, jak ustawie łóżko i kto mnie odwiedzi... jakie kupić kwiatki i gdzie postawić biurko... rozproszyły mi się jednak te myśli przez ten ucisk... ale już jest lepiej...
wampirkowa napisał/a: | powiedziała mi zmiana zawsze niesie fajne rzeczy |
To fakt - ja lubię radykalne zmiany, często coś zmieniam o 180*, ale to zmiany zazwyczaj powierzchowne... teraz tak na poważnie. Będzie fajnie, musi być
pterodaktyll napisał/a: | Pojętna Dziewczynka |
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:01
Poznań jest super, piękne miasto, naprawdę będzie Ci fajnie.
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:04
wampirkowa napisał/a: | Poznań jest super, piękne miasto, naprawdę będzie Ci fajnie. |
Ja będę nadal mieszkać pod Poznaniem ale dzięki temu będę miała mieszkanie w cenie pokoju, więc w sumie oprócz tego, że będę (tak jak do tej pory) dojeżdżać pociągiem/autobusem, to w sumie całkiem fajnie
Ale fajnie, dzięki Wam znów odzyskałam optymizm Będzie dobrze, a co nie ma być! Przywyknę do tego, ani nie zauważę i mnie będą jeszcze siłą chcieli wyciągać a już za chwile nie powiem - tamto mieszkanie, tamten pociąg, tamta droga... tylko moje mieszkanie, mój pociąg, moja droga
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:05
Szkoda ze tak daleko, bo bym wpadła parapetówką, hi hi hi jakimś tortem albo dobrym fajnym ciachem, albo żywym kwiatem,
he he he hee
Ale w Poznaniu dużo mitingów dla DDA więc na swoich trafisz,
Ale fajnie,
normalnie super.
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:06
o właśnie moja i super sam ją sobie wybrałaś fajne
u ściski
szika - Śro 27 Sie, 2014 22:07
Margo ja równiez taki ucisk odczuwałam gdy wyprowadzałam sie z domu... byłam w innej sytuacji bo uciekałam z małymi dziecmi, z mężem z domu gdzie matka piła na umór, urządzała takie jazdy, że o mało nie oszalałam... chyba ratowałam życie, bo byłam u kresu wytrzymałości, bliska samobósjstwa byłam trochę starsza, bo przed trzydziestką... ale zagubiona na maksa...
a ten ucisk to był strach, lęk co z nią bedzie? jak ona sobie beze mnie poradzi? że na pewno stanie się jej krzywda, że będzie bardzo cierpiała... pewnie piła jeszcze bardziej... rok pracowałam wtedy z psycholog aby taką decyzję o wyprowadzce podjąć...
w nowym mieszkaniu, wtedy tez wynajmowanym czułam się jak na wczasach... cieszyło mnie absolutnie wszystko... siedzieliśmy w kuchni na wiaderkach po farbach odwróconych do góry nogami i... bylismy szczęsliwi...
niestety wtedy zaczęłam bardzo pić... aby uśmierzyć to kłucie w brzuchu... nie umiałam sobie z tym poradzić i nie poszłam po pomoc juz więcej,,, wydawało mi się wtedy, że skoro juz sie wyprowadziłam to to juz wszystko i już nic więcej dla siebie robić nie muszę... zreszta ja wtedy nic nie robiłam dla siebie... jedynie dla rodziny...aby te dzieci chronić... aby dac im dom spokojny bez smrodu wódki...
ach żebym wtedy wiedziała, że potrzebuję nadal pomocy, ach żeby ktos mi wtedy powiedział, że to współuzaleznienie... może bym ja sie tak nie uzalezniła
dziś jest trochę inaczej... pomoc jest - fachowa... jest świadomość, jest choćby takie forum...
cieszę się - juz keidyś Ci to pisałam - że Ty taka młodziutka, tak wcześnie po pomoc sięgnęłaś... jakie to budujące...
ten gniot -spokojnie... dasz radę... przepracujesz... jestes w terapii i tak trzymaj...
teraz tak sie czujesz, ale to minie... poukłada się...
bardzo się cieszę
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:08
wampirkowa napisał/a: | Ale w Poznaniu dużo mitingów dla DDA więc na swoich trafisz |
Ja chodziłam przez jakiś czas na Al-anon... chwilowo zrezygnowałam, ale ostatnio myślałam, żeby wrócić pochodzę po różnych grupach i znajdę odpowiednią dla siebie... tamta w której byłam była strasznie... ortodoksyjna...
wampirkowa napisał/a: | moja i super sam ją sobie wybrałaś |
tak właśnie
dziękuję Wampirku za uściski, Tobie również
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:12
brawo, Poznań to jak to się mówi kuźnia Al ANon i też AA a mitingów DDA jest sporo, jest nawet grupa Al anona dorosłych dzieci, więc napewno znajdziesz coś dla siebie,
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:15
szika napisał/a: | a ten ucisk to był strach, lęk co z nią bedzie? jak ona sobie beze mnie poradzi? że na pewno stanie się jej krzywda, że będzie bardzo cierpiała... |
No tak... terapeutka mi powiedziała, że dopóki będę bardziej zajmować się tym, co czuje moja matka niż ja sama, dopóty sama przeprowadzka nic nie zmieni. Mam jednak nadzieję, że dystans fizyczny pozwoli mi na odetchnięcie i zwiększenie dystansu psychicznego... że będzie mi łatwiej.
szika napisał/a: | tak wcześnie po pomoc sięgnęłaś |
Nigdy nie wiem co odpowiadać na to... z jednej strony myślę, że to kwestia większej świadomości i dostępu do wiadomości... a z drugiej - nie widzę tu wielu dziewczyn w moim wieku...
W każdym bądź razie ja też się cieszę, że jestem w momencie, w którym jestem... zdarzają mi się wpadki, ale nie cofam się o 10 kroków w tył, tylko czasem o jeden, dwa kroczki prę do przodu!
szika napisał/a: | ach żebym wtedy wiedziała, że potrzebuję nadal pomocy, ach żeby ktos mi wtedy powiedział, że to współuzaleznienie |
Tak było, nie miałaś takiego dostępu do informacji, mniej się o tym mówiło... nadal mało się chyba mówi to nie Twoja wina
Szika
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:17
wampirkowa napisał/a: | jest nawet grupa Al anona dorosłych dzieci |
No właśnie byłam tam i się okazało, że ta grupa się rozpadła... czekałam... czekałam... w sumie w Klubie Abstynenta było bardzo miło, mili panowie się uśmiechali i proponowali kawę ale w końcu się okazało, że nikt nie przyszedł a pani z kuchni powiedziała, że już dawno tej grupy chyba nie ma...
ale dużo jest al-anon i dda - ja miałam tą przyjemność chodzić na mitingi do tej "pierwszej"... ale teraz chyba wybiorę jakąś inną
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:23
więc wybrałaś swoją drogę, swoje miejsce i zabezpieczenie terapeutyczne, więc Margo bądź dumna z siebie, i będzie fajnie
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:24
wampirkowa napisał/a: | więc Margo bądź dumna z siebie |
Kurcze... jestem. I to miłe uczucie jest...
Jeszcze tylko jutro... i właściwie zaczynam rozglądać się za kartonami do pakowania rzeczy
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:29
wiesz fajne są po bananach, ciuchy pakowałam w worki na śmieci takie silne, i opisywałam co tam mam,
naklejka np swetry, naklejka bielizna,
kartony sa fajne takie po makaronach,
jak jakiś kwiatek to też do kartoniku po bananach i super się przewoziło szkoło tak samo
szika - Śro 27 Sie, 2014 22:30
margo napisał/a: | wampirkowa napisał/a: | więc Margo bądź dumna z siebie |
Kurcze... jestem. I to miłe uczucie jest...
Jeszcze tylko jutro... i właściwie zaczynam rozglądać się za kartonami do pakowania rzeczy |
super!
jakież to radosne
ja mam pełno kartonów w firmie, podrzucić Ci?
margo - Śro 27 Sie, 2014 22:31
wampirkowa napisał/a: | fajne są po bananach |
pójdę do jakiegoś marketu
najwięcej to mam chyba książek... no i moje prace z uczelni gdzie ja je wetknę
szika napisał/a: | podrzucić Ci? |
co Ty, tak daleko?
wampirkowa - Śro 27 Sie, 2014 22:44
szuka dożuci, A nie widzisz że Szika sie wprasza
margo - Czw 28 Sie, 2014 07:07
Sytuacja: godzina 6.55 wychodze z domu na pociag. Godzina 7.00 wyja syreny strazy pozarnej. Godzina 7.01 pierwszy telefon - moja matka. Nie odbieram. Nie slysze. Przychodze do pracy godzuna 8.03 - w telefonie 8 nieodebranych. Rozne uczucia mi sie w glowie kotluja - zlosc i poczucie winy, ze ona sie martwi, a ja wyrodne dziecko telefonu nie odbieram. A po mnie przeciez na pewno po 5 min od wyjscia z domu straz pozarna jedzie
Ale masakra
OSSA - Czw 28 Sie, 2014 07:25
margo, . Mieszkam dosc blisko ruchliwej ulicy normalnie jak jestem w domu nie slysze samochodow karetek,strazy pozarnej, ale jak czekam na synow,ktorzy maja przyjsc , wyszli to slyszac dzwiek syren czuje niepokoj , ze im sie cos stalo.oczywiscie nie wydzaniam , bo pewnie zareagowali by podobnie jak ty, ale zwczajnie sie boje o ich bezpieczenstwo.
margo - Czw 28 Sie, 2014 07:31
Tak, ja to rozumiem, ze mozna sie niepokoic, mozna sie martwic. Ale dlaczego to przelewac na kogos innego - to nie moj problem... wyszlam z domu doslownie chwile wczesniej, to nawet fiycznie byloby niemozliwe, zeby to po mnie za chwile sie wyprowadzam i co? Tez bedzie sie martwic i niepokoic - to wcale nie znaczy, ze mam jej pozwolic na to, zeby codziennie po kilka razy do mnie dzwonila sprawdzac, czy zyje
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 07:35
Margo, jak wyrodna córka, jestem w pracy, a nie żebym odbierała telefony, ja bym napisała smsa, żyję i nie dzwoń do mnie nie mam czasu.
Miłej pracy
Maria
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 07:37
Brawo Margo zgadzam się z Tobą,
to juz zakrawa na chorą nadopiekuńczość,
Przecież ten telefon nic nie zmieni, parasolu nad tobą nie otworzy,
To jest toksyczna niefajna miłość, to niepozwolenie swemu dziecku dorosłemu dziecku na swoje własne życie,
szika - Czw 28 Sie, 2014 07:41
ja tak miałam jak jeszcze chodzili do szkoły.... moje dzieci juz wiedziały dlaczego dzwonie... na terapii uczyłam sie jak tego nie robić... to potem jak nie zadzwoniłam, to córka sama dzwoniła: "jestem cała, nic mi nie jest"... ale ze śmiechem... nie złościła się...
Marguś to zalezy co Ty o tym myslisz i jak do tego podchodzisz...
tu - dzisiaj poczucie winy niepotrzebne zupełnie... tak jak Maria napisała... krótki sms albo krótki telefon... i żyć swoim zyciem ..
OSSA - Czw 28 Sie, 2014 07:46
szika, mamy te same dzieci, mlody jak miial wrocic, a nie chcial lub nie mogl to przyslal krotki sms, pewnie wolal to niz kilka moich telefonow
margo - Czw 28 Sie, 2014 07:58
Ale ja tez jesli nie wracam tak jak zwykle wysylam smsa - sluchaj, wroce pozniej. Chodzi o sam fakt tej nadgorliwosci. Ja codziennie wracam o tej samej godzinie i codziennie mam telefon, czy na pewno wracam i czy juz jestem w pociagu trudno spojrzec na to zartem. Jak uslyszalam ta syrene to nawet w myslach zazartowalam, ze no, pewnie zaraz zadzwoni... i zadzwonila i juz mi sie mniej smiesznie zrobilo. Widzisz Szika, Ty tak robilas jak Twoje dzieci chodzily do szkoly, a ja juz mam swoje lata, nie mam 7 lat i nie maszeruje z tornistrem do szkoly przez niebezpieczne przejscie dla pieszych...
szika - Czw 28 Sie, 2014 08:55
Marguś a teraz to chyba i trochę się złościsz na to co napisałam
nie pisałam o siedmiolatkach...a o dorosłych dzieciach w technikum czy liceum, czy na uczelni...
ja naprawdę jestem po Twojej stronie i trzymam za Ciebie kciuki...
dlaczego o tym piszę..
fajnie zimna napisała dzisiaj u Ann...
zamiast zmieniać rzeczywistość wpływającą na nastrój, lepiej zmienić nastrój...
czyli masz wpływ tylko na siebie... mamy nie zmienisz... Ona juz taka będzie...
Twoje zadanie to tak przekształcić swój sposób myślenia aby zachowania Mamy nie wpływały na Ciebie, na Twoje samopoczucie...
a zatem... zmienić sposób myślenia... niby proste a mnie wcale łatwo nie przychodziło... pomagało zrozumienie dlaczego ktoś się zachowuje tak a nie inaczej... i wydaje mi się, że moje dzieci intuicyjnie tak do tego podchodziły.... "no mama tak ma, mama to kokocha, "zbiera" dzieci" i tyle... przyjęły to tak normalnie... jakos nigdy się nie złościły, tyle, że ja im duzo tłumaczyłam, duzo rozmawiałam dlaczego tak a nie inaczej się zachowuję, że za nich odpowiadam, że się martwię itd... może teraz trochę Tobie chcę to przekazać?
co do nadmiaru telefonów... to rzeczywiście trudne... stawianie granic i rozmowa - tak myslę... na spokojnie... gdy złościsz się to skutek jest przeciwny do zamierzonego...
teraz jeszcze chwilkę o tym co dzisiaj... napisałas, że od razu pomyślałaś... i sie nie myliłaś... czyli przewidziałas zachowanie Mamy... dla własnego spokoju w autobusie esek "mamo jestem w drodze, jest ok" i? ... i po sprawie, koniec tematu... tymczasem mama się nakręcała (tyle razy dzwonie, Margo nie odbiera, coś sie stało) ...i potem Twoja złość..
oprócz zrozumienia dlaczego pomogło mi też myslenie, że ZAWSZE pod czyimś zachowaniem sa dobre intencje, tyle, że ktoś zachowuje się w taki a nie inny sposób,. najlepszy jaki zna...
to mi pomogło ODDZIELIĆ się emocjonalnie od zachowan innych ludzi... a przecież o to chodzi chyba?
czyli zmiana sposobu myslenia i oczywiście metodą zdartej płyty stawianie granic... i będzie dobrze
margo - Czw 28 Sie, 2014 09:31
Ja juz nic nie wiem...
Klara - Czw 28 Sie, 2014 09:52
Margotko, to nie żaden kłopot
Lepiej powiedz, czego już teraz nie wiesz?
szika - Czw 28 Sie, 2014 09:53
Kochanie...
bo może myli Ci się zrozumienie z wyrozumiałością... zwłaszcza nadmierną... od której jest bardzo blisko do "naciągania" swoich granic...
zrozumienie jest tylko dla Ciebie...dla Twoich emocji, dla Twojej złości... abyś nie dawała się wkręcać w spirale przykrych dla Ciebie oskarżeń i krytyki wobec Mamy...
jesli przyjmiesz Ty sama dla siebie, że nie masz wpływu na emocje Mamy ale że je rozumiesz... nie będzie powodu do złości...
co do granic i samodzielności... masz do tego pełne prawo i robisz dobrze, że te granice wytyczasz, że ich strzeżesz... tak ma być i tak jest dobrze... mama bedzie się buntowac, płakac, obwiniać Ciebie ale to mamy problem a nie Twój... to Ona musi sobie z tym poradzić a Ty wcale nie musisz jej w tym pomagać...
stawiaj granice a mama z czasem odpuści - na pewno... o to bądź spokojna
margo - Czw 28 Sie, 2014 10:03
Klaro, a zebym to wiedziala... po prostu mam wrazenie, ze cokolwiek w relacjach z nia robie - to jest zle. Albo mam poczucie winy, ze stawiam te granice i jej robie krzywde, albo nie stawiam granic i czuje, ze sobie robie krzywde. Tak zle i tak niedobrze. Bardzo bym chciala to wyposrodkowac... no po prostu chcialabym, zeby bylo normalnie - zeby nie czuc zlosci, a zeby tez ona traktowala mnie jak dorosla osobe. Terapeutka mi powiedziala, ze zlosc to normalna rzecz - ze mam prawo ja czuc, ze zlosc w pewnym sensie jest "sprawiedliwa". Pytanie tylko co robimy z nia dalej...
Szika dzieki. , ja sie nie obrazam ani bron Boze nie zloszcze na to, co mi ktos pisze... ja po prostu juz nie wiem w ktora strone isc...
Albo moze inaczej... zaczelam zastanawiac sie czy ta, ktora wybralam jest ok, bo zaczyna sie we mnie pojawiac coraz wiecej zlosci...
Klara - Czw 28 Sie, 2014 10:21
Ej, po prostu wczytaj się w to, co pisze Szika, bo mądrze prawi
Niektóre mamy tak mają - trudno im przyjąć, że ich dzieci (szczególnie dotyczy to córek) przekroczyły granicę dorosłości i już nie potrzebują ochronnego parasola.
Przyznam się szczerze, że też miałam, a czasem jeszcze mam kłopot z tym, że z jednej strony córka jest już dawno samodzielna i słusznie nie życzy sobie ingerencji w jej sprawy, a z drugiej ciągle i ciągle oczekuje mojego wsparcia. Dość długo finansowego, a nieustanie na przykład przy dzieciach.
Jest w tym jakiś paradoks, ale z tym, jak piszą Ci mądrzy ludzie, muszę poradzić sobie sama.
szika - Czw 28 Sie, 2014 10:24
margo napisał/a: | zlosc to normalna rzecz - ze mam prawo ja czuc, ze zlosc w pewnym sensie jest "sprawiedliwa". Pytanie tylko co robimy z nia dalej... |
dokładnie to Ci chciałam przekazać... to kwestia wyboru... świadomości...
albo pozwalam tej złości hulać ile wlezie i działam pod jej wpływem...albo akceptuję swoją złość i traktuję ją z szacunkiem jako INFORMACJĘ dla mnie, że moje granice są przekraczane i że mam o nie zadbać...
widzisz różnicę?
hmmm... może Ci mieszam... może to za wcześnie dla Ciebie... jesli tak to sorki...
podobał mi sie pomysł z tym wykrzyczeniem się w lesie... to jest przykład na to co można ze złością zrobić
margo - Czw 28 Sie, 2014 11:01
Klaro, ja to wsystko rozumiem... ale chyba od rozumienia do akceptacji mi brakuje pare kroczkow...
Szika nie nie, wcale nie mieszasz! Jesli chodzi o ta zlosc, to ja staram sie jej nie uzewnetrzniac "jak popadnie". Wiem, kiedy sobie moge pozwolic na jej upust, a kiedy sie wstrzymac. Ja dokonuje tych wyborow i jest ok. Problem tkwi w tym, ze ta zlosc mi przeszkadza. Ze ja wolalabym jej nie czuc - choc slusznosc masz w tym, co mowisz, ze jest to informacja dla mnie, ze moje granice sa przekraczane. Ale ok, dobrze. Utwierdzilam sie jednak w tym, ze dobrze robie... po prostu za malo jeszcze czasu uplynelo, a ja jestem w goracej wodzie kapana... wiecej cierpliwosci mi trzeba chyba..
A jesli chodzi o krzyczenie w lesie... mam jaki opor. Oczywiscie zdarza mi sie podniesc glos i krzyczec... ale jakos mam problem z tym, zeby nagle wydobyc z siebie takie emocje krzykiem. Wole wziac kawal galezi i powalic w drzewo albo pobiegac - biec do takiego momentu, w ktorym juz brak mi absolutnie sil...
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 11:12
Margo pisałam i kurcze padł mi komp i wszystko poszło w kosmiczną przestrzeń
wiec skupiam się i
odtwarzam co chciałam i napisać.
Margo nad tym poczuciem winy chyba trza się poterepeutyzować, bo chyba mamy nie zmienisz a nawet na pewno nie zmienisz.
Kiedyś moja psycholoszka, powiedziała, że trzeba sobie wizualizować ogromną bańkę mydlaną a ja w niej i że ta bańka mydlana ma mnie chronić przed różnymi rzeczami, no jakoś mi trudną tę bankę sobie wyobrazić bo ja strasznie olbrzymia jestem
Margo, nie piełęgnuj w sobie poczucia krzywdy bo jak po mnie widać to nie jest fajne bo zatruwa życie na amen a to co piszesz "albo nie stawiam granic i czuje, ze sobie robie krzywde", budzisz w sobie poczucie poczucie krzywdy, gdy pozwalasz na przekraczanie swoich granic.
Ja wiem, że ja będę musiała pracować nad swoją asertywnością do końca swoich dni, i chyba Margo w tej sytuacji tylko to ci da konfort rozmowy z mamą asertywność, czyli dbanie oswoje interesy o swoje dobro, o siebie, nie raniąc innych. Czyli bycie stanowczym z pełnią ciepła i miłości.
mnie czasem to wychodzi, ale kurcze ciągle tego jest za mało.
Margo, kiedyś biorąc w warsztatach z asertywności, zadano pytanie czy można być nieasertywnym można oczywiście, ze można gdy, zagraża coś twojemu niebezpieczeństwu, I czasem też trzeba tupnąć nóżka by zawalczyć o siebie,
Margo nie pozwól temu chochlikowi z tyłu głwoy wmawiać Ci coś co nie jest prawdą.
Przecież nie robisz nic co by mogło spowodować, ze ranisz mamę ja tego nie widzę. To tylko twoje stare schematy myślowe wciśnięte przez kogoś innego w większości rodziców.
Uściski Margo
margo - Czw 28 Sie, 2014 11:15
Wampirku, wszystko co piszesz to oczywiscie prawda... czasu mi chyba trzeba do odnalezienia zlotego srodka, do wyposrodkowania reakcji i "wyrobienia" w sobie potrzeby chronienia siebie sciskam
szika - Czw 28 Sie, 2014 11:24
wampirkowa napisał/a: | Ja wiem, że ja będę musiała pracować nad swoją asertywnością do końca swoich dni, |
mam inne zdanie na ten temat
wampirkowa napisał/a: | Margo w tej sytuacji tylko to ci da konfort rozmowy z mamą asertywność, czyli dbanie oswoje interesy o swoje dobro, o siebie, nie raniąc innych. Czyli bycie stanowczym z pełnią ciepła i miłości. |
doskonale to ujęłaś Mario brakło mi tego słowa
margo napisał/a: | A jesli chodzi o krzyczenie w lesie... mam jaki opor. Oczywiscie zdarza mi sie podniesc glos i krzyczec... ale jakos mam problem z tym, zeby nagle wydobyc z siebie takie emocje krzykiem. Wole wziac kawal galezi i powalic w drzewo albo pobiegac - biec do takiego momentu, w ktorym juz brak mi absolutnie sil... |
ja sprzatam potrafię przewalić chałupę do góry nogami, umęczę się i mi przechodzi a wrzasnę tez czasem, a i owszem jak pięc razy mówię, proszę i dalej nic to wrzasnę też
OSSA - Czw 28 Sie, 2014 11:40
margo, wczoraj dzwonie do syna, zeby przypomniec mu ze urlop nam sie konczy i wracamy do domu. Zadzonilam pierwszy raz od wyjazdu, ten czyms byl zajety i zaczal warczec, moglam sie obrazici przerwac rozmowe , obrocilam jego zlosc w zart , pozniej rozmawialismy normalnie.
pannaJot - Czw 28 Sie, 2014 11:56
Ptaszku ....
"Niech nie wie nikt,
nie zdradzaj nic.
Żadnych uczuć,
od teraz tak masz żyć.
Bez słów,
bez snów,
łzom nie dać się...
Lecz świat już wie!
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Rozpalę to co się tli.
Mam tę moc!
Mam tę moc!
Wyjdę i zatrzasnę drzwi!
Wszystkim wbrew,
na ten gest mnie stać!
Co tam burzy gniew?
Od lat coś w objęcia chłodu mnie pcha."
"Mam tę moc" - z bajki Kraina Lodu
margo - Czw 28 Sie, 2014 12:15
OSSA, postaram sie tez zamieniac zlosc w cos innego... w jakies dobre emocje. Zobaczymy
Asiu, strzal w dziesiatke
OSSA - Czw 28 Sie, 2014 13:23
margo, to naprawde dziala, pewnie gdybym strzelila foch mialabym poczucie krzywdy, tyle dla niego poswiecilam, a on nie ma ochoty ze nma rozmawiac. On pewnie podobnie jak ty czulby zlosc, ze go kontroluje. Tak oboje pogadalismy chwilke i kazdy wrocil do swoich zajec.
olga - Czw 28 Sie, 2014 14:12
Margus, mam wrazenie, ze Ty masz straszne wyrzuty sumienia, ze mame zostawiasz. Jestes dorosla osoba majaca prawo do samostanowienia. Twoja mama dala Ci wszystko co dac mogla i powinna: wydala Cie na swiat, dbala o Ciebie jak umiala. Teraz jej rola juz sie skonczyla. Mysle, ze ona jest z tych matek co by najchetniej wlasne dorosle dziecko wchlonela i miala je na zawsze w sobie, wtedy nigdy bys jej nie opuscila. Rola rodzica urodzic, wychowac i puscic w swiat (i cieszyc sie, ze dziecko w tym swiecie sobie radzi). Ona nie zdaje sobie sprawy, ze usiluje zrobic Ci krzywde ale Ty jestes na tyle uswiadomiona, ze wiesz o tym. Uciekaj wiec w ten swiat czym predzej i zyj tak zeby Tobie bylo dobrze. Brawa za dojrzalosc w tak mlodym wieku.
ps. pamietam siebie jak mialam 20 lat. Zebralam manatki, wynajelam pokoj w hotelu robotniczym i nie powiedzialam ani slowa. Pod nieobecnosc rodzicielki przyjechalam tylko po paprotke. Musiala to zaakceptowac choc pewnie nie bylo jej latwo.
margo - Czw 28 Sie, 2014 14:18
OSSA, masz racje, po co samemu robic sobie krzywde. Lepiej pomyslec o czyms milym zamiast sie nakrecac. Czuje zlosc, ok, zrozumialam, informacja dotarla... i puszczam. Postaram sie
Olga, mowisz jak bys ja znala od lat zartuje teraz... ale rzeczywiscie to ten typ i nic na to nie poradze. Faktycznie mam troche wyrzuty, ze tez i ja zostawiam... ale taka kolej rzeczy chyba. Dla obu stron chyba nie bedzie to najlatwiejsze
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:25
Olga no jak dziesiątkę,
Ale To jest wynik współ, i pewnych skryptów przekazanych przez rodziców,
ja jak byłam na terapi wyjazdowej tez się bałam jak se mama poradzi czy dom przertrwa, ależ mnie szokło jak dom stoi tam gdzie stał, rodzice się nie pozabijali, a i szokło mnie poradzili sobie,
Mama Margo też sobie poradzi, mama margo powinna zając się soba,
moj akoleżanka zrobiła to tak to dla żartu tak, złatwiła mamie nowego męża a sobie nowego przybranego tatusia, mama miała zajęcie, jak kiedyś rozmaiwałm z nią to mama jej kiedyś za to podziękowała.
Mam koleżankę nawet dwie, mama pojechała na wycieczkę zagranice i potrafiła dzwonić do swoich dorosłych 28 letnich córek czy zjadły śniadanie, czy poszły o 22 spać, napraw eto horror,
Nie pozwala im się usamodzielnić, normalnie czasem sama się na nią denerwuje,, bo jalby mogła to by załatwiła swoim córkom facetów
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:27
Margo nienajłatwiejsze ale najzdrowsze, naprawdę, mamaie też się przyda zajmie się sobą najzdrowsze
szika - Czw 28 Sie, 2014 14:28
olga napisał/a: | i nie powiedzialam ani slowa. |
Olgo pewnie miałas swoje powody... ale powiem szczerze, że nie chciałabym aby moje dzieci tak odchodziły... nieraz mówiły mi o swoich decyzjach, które wzbudzały we mnie duzo lęków, obaw, strachu, wzburzenia... ale zawsze im powtarzałam: lepsza najgorsza prawda niż piekne kłamstwo lub brak jakiejkolwiek informacji..
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:33
szika czasem potrzeba ostrego cięcia, by rz na zawsze przeciąć,
ja też tak znikłamz domu, ale ja miałam dość jak znalażłam w swoim łóżki piajnego zsikanego śmięrdzącego kolegę mojego ojca, wtedy się przelałą czara goryczy
margo - Czw 28 Sie, 2014 14:34
Marysiu, przypomniala mi sie historia sprzed tygodnia haha. Moja mama wymyslila, ze chce jechac w gory, z moim ojcem i z jej siostra i mlodszym bratem moim. Na dwa dni chciala jechac. Moj brat powiedzial, ze on nie chce, to powiedziala, ze jada (z Poznania w gory ) tylko na jeden dzien bo on nie moze sam w domu zostac. W koncu nie pojechali. Wyjechali na 1 dzien gdzies indziej, w domu zosyalam ja i moj starszy brat, ale mialam pare rzeczy do zalatwienia w Poznaniu a wieczoren bylam u znajomych - ale bylo zdziwienie w oczach jak jej powiedzialam, ze nie bese siedziec w domu, bo "ona myslala, ze my sobie z bratem bedziemy razem siedziec" ... tak, i sie pilnowac nawzajem, zeby nas nikt nie porwal a rok temu jak na 3 dni pojechali to tez byly telefony o sniadanka, obiadki i kolacje
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:39
matko, naprawdę toć to zakrawa na jakąs paranoję,
matko jedyna
nadopiekuńczość, do granic możliwości,
ta mama moich koleżanek zamaist zwiedzać, zamiast cieszyć się wakacjami to nic tylko dzwonienie, i myślenie,
nie przepraszam ale te mamy powinny pójść na terapię, albo przeczytać książkę Wojdyłło o właśnie wylatywaniu dzieci z gniazda,
Jak to łądnie brzmi w alanon żyj o pozwól żyć czy jajoś tak,
olga - Czw 28 Sie, 2014 14:39
margo napisał/a: | ale taka kolej rzeczy chyba |
Margus, nie chyba, na 100%
pterodaktyll - Czw 28 Sie, 2014 14:40
Wiesz co Mała? Im dłużej czytam to wszystko co piszesz o swojej matce, to coraz bardziej się dziwie, że jeszcze tam jesteś. Sorry ale ja bym chyba w takiej sytuacji trzasnął drzwiami i wyszedł ...... Takie włażenie z butami komuś dorosłemu do duszy i w całe jestestwo powinno być karalne. Jest takie określenie "małpia miłość" i zdaje się to jest dokładnie to co prezentuje Twoja matka ......
szika - Czw 28 Sie, 2014 14:40
margo napisał/a: | "ona myslala, ze my sobie z bratem bedziemy razem siedziec" ... tak, i sie pilnowac nawzajem, zeby nas nikt nie porwal |
upsss sorki margo
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:45
Wiesz Margo, ja już widzę twoją Mamę przed twoimi drzwiami nowego mieszkanka, z pierogami, mięsem, i w ogóle.
inspekcje, czy masz pomyte naczyńka, czy a nusz cię ktoś nie porywa, i czy a nuż nie chowasz kogoś pod kołdrą,
ja chciałabym mieć mamę bo mi jej brak ale powiem ci mamę mądrą, która potrafi zająć się sobą i żeby wspierała ale była na uboczu,
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:47
[quote="szika"] margo napisał/a: | "ona myslala, ze my sobie z bratem bedziemy razem siedziec" ... tak, i sie pilnowac nawzajem, zeby nas nikt nie porwal |
może mama myślała, ze sie pobawicie klocuszkami albo pogracie w skrable
he he he he he he
margo - Czw 28 Sie, 2014 14:51
Ptero, mam opcje albo poczatek pazdziernika albo za tydzien... ale wyplate mam dopiero 10, cos bede musiala zaplacic z gory na pewno... :myslu: zobaczymy jak dzis sie rozwinie sytuacja, a tymczasem znikam juz z pracy i jade do domu. Trzymajcie kciuki
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 14:51
Margo dla Ciebie i dla twej mamy będzie najzdrowsze, jak zamieszkasz w swoim miejscu, gdzie będzie wszytko tak jak Ty chcesz
a mamie da to okazję do popracowania nad sobą
pannaJot - Czw 28 Sie, 2014 15:10
Tak naprawdę to nie jest wielka sztuka zabrać manatki i się wynieść. Sztuką jest potem układać życie po swojemu mimo nadkontroli mamy. I tutaj juz Ptaszku Twoja głowa, żeby od fizycznego odcięcia doszło mentalne. Bo i cóż Ci z tych własnych 4 kątów jeżeli w każdym z nich będzie stała mama z kolejnymi telefonami, sprawdzająca czy żyjesz co 5 minut?
margo - Czw 28 Sie, 2014 18:34
Agrr, nie lubię czekać... ale czekam, bo ojca nie ma, a wolę im razem przekazać tę radosną wieść
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 18:39
a ja czekam na relację,
he he he heh
spokojnie,
mnie sie to kojarzy z taką sytuacją Momo, Tato mam dla was cudowną wiadomość wychodzę za mąż i spodziewam sie dziecka, pokój, mama siedzi w fotelu tato leży na kanapie
sorki Margo ale tak mi się skojarzyło
Pogody ducha
czekam na relację po przekazaniu radosnej wieści
margo - Czw 28 Sie, 2014 18:42
wampirkowa napisał/a: | Pogody ducha
czekam na relację po przekazaniu radosnej wieści |
Szłam do domu z pełnym optymizmem i właściwie gdyby byli oboje w domu to już bym miała to za sobą, a tak czekam i się denerwuję... nie lubię nocnych kłótni... wolałabym rozmawiać jak jest jasno... nie wiem dlaczego nawet
Klara - Czw 28 Sie, 2014 18:45
margo napisał/a: | nie lubię nocnych kłótni... |
Nie nastawiaj się na kłótnię
Nastaw się na przekazanie informacji, a później, gdy nie będziesz odbijała piłeczki, nie będzie się z kim kłócić przecież
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 18:45
Margo a skąd wiesz, że będzie awantura, spokojnie Margo tworzysz sobie filmy, chochlik z tyły glowy robi ci psikusy, spokojnie,
namluj coś, np mandalę, zajmij czymś głowę, będzie to co będzie wiesz jak postępować jak będzie ciężko
Margo przytulam
margo - Czw 28 Sie, 2014 18:47
Klara napisał/a: | nie będzie się z kim kłócić przecież |
faktycznie, do kłótni trzeba dwóch stron...
wampirkowa napisał/a: | spokojnie Margo tworzysz sobie filmy |
trochę tak
Obie macie racje. Posłucham piosenki od Joasi lepiej...
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 19:04
margo a to 3 minuty śmiechu
polecam
http://youtu.be/ljqkokMlBV4
a to jak tato ma pomysł na uspokojenie swej córeczki
dobre http://youtu.be/bQRXbnNvw2M
margo - Czw 28 Sie, 2014 19:08
wampirkowa napisał/a: | margo a to 3 minuty śmiechu |
popłakałam się ze śmiechu
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 19:09
i oto chodzi
milutka - Czw 28 Sie, 2014 19:26
bezradność mężczyzn jest zabawna
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 19:29
milutka le pomysłowość jeszcze lepsza kto mu kazął włazić do łóżeczka,
no ale jak oglądam ten film to mi się płakać chce ze śmiechu, bo dziecko tak super co on chciał się wygramotlić to dziecko jeszcze bardziej go opasywało no super,
margo - Czw 28 Sie, 2014 19:36
Już po!
Nie warto kręcić sobie filmów rzeczywiście
Poszłam do nich z głupim uśmieszkiem na twarzy, bo się nie mogłam powstrzymać, to chyba z nerwów. Powiedziałam dużo krótszą wersję niż tą, którą "przećwiczyłam" u terapeutki. Właściwie to było jedno krótkie zdanie. I cisza. Moja matka była tak zszokowana, że nie powiedziała ani jednego słowa. Nawet na mnie nie spojrzała ani razu. Mój ojciec zadał kilka rzeczowych pytań - o meble, ogrzewanie, wielkość pokoju i ile zarabiam i czy się utrzymam. Później znów cisza... Więc poszłam. Niech to przetrawią... uff... już za mną
Klara - Czw 28 Sie, 2014 19:41
No proszę!
pterodaktyll - Czw 28 Sie, 2014 19:43
No widzisz..........ale mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec.
Ilona - Czw 28 Sie, 2014 19:44
ech,chyba cisza przed burzą...
o ale Szef wyrywny
margo - Czw 28 Sie, 2014 19:46
pterodaktyll napisał/a: | ale mam wrażenie |
Ilona napisał/a: | chyba cisza przed burzą |
też się trochę obawiam, że to zbyt łatwo poszło... ale nie będę się nakręcać
Ilona - Czw 28 Sie, 2014 19:47
margo napisał/a: | nie będę się nakręcać |
masz rację (wystarczy,że ja za Ciebie dzisiaj nakręciłam z 10 scenariuszy )
margo - Czw 28 Sie, 2014 19:48
Ilona napisał/a: | że ja za Ciebie dzisiaj nakręciłam z 10 scenariuszy |
no co Ty? bez przesady
margo - Czw 28 Sie, 2014 19:55
Przyszła moja matka przed chwilą i sama chciała kręcić mi scenariusze... ale się nie dałam - krótkie wymijające odpowiedzi, większość z nich to "ale ja już podjęłam decyzję".
Poszła obrażona...
Nie dałam się wkręcić w kłótnię
Ilona napisał/a: | ak sobie "przemyśliwałam",bo ja po tej drugiej stronie barykady |
Ilonko, wiem przecież I dziękuję Ci za to, co mi pisałaś i piszesz, każdy mówi o swoim punkcie widzenia, a ja biorę to, co uważam, ze jest najlepsze dla mnie
Ilona - Czw 28 Sie, 2014 19:59
margo napisał/a: | I dziękuję Ci za to |
to ja Tobie dziękuję.
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 20:03
wiedziałam że będą w szoku
i widzisz dobrze że już po, fajnie cieszę sie
margo - Czw 28 Sie, 2014 20:06
Dziekuję Wam wszystkim za trzymanie kciuków i wspieranie... dzięki Wam tak bardzo się nie denerwowałam. Mam za sobą 1% całej przeprowadzki... teraz wystarczy się przenieść... i zacząć żyć po swojemu, własnym życiem...
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 20:07
Margo teraz rtlko metoda zdartej płyty gratuluję, super sobie radzisz,
margo - Czw 28 Sie, 2014 20:10
wampirkowa napisał/a: | super sobie radzisz |
Byle do przodu
Borus - Czw 28 Sie, 2014 20:24
She - Czw 28 Sie, 2014 21:13
Margo
Gratulacje (świetnie sobie poradziłaś) i powodzenia... na nowej drodze życia
wampirkowa - Czw 28 Sie, 2014 21:26
no ślub się szykuje,
szika - Czw 28 Sie, 2014 21:58
margo napisał/a: | ale ja już podjęłam decyzję |
i tak trzymaj... to zdanie odbiera argumenty do dyskusji drugiej stronie...
moja córka tak własnie do mnie mówi:
"mamo jak musisz to sobie pogadaj ale ja i tak zrobie po swojemu"
i za to Ja kocham bardzo bardzo
Marguś no mądrutka Dziewczynka z Ciebie
przytulasy masz ode mnie i uściski
gratuluję
pietruszka - Czw 28 Sie, 2014 23:03
No popatrz Margo, wielki krok za Tobą
Doroślejesz dziewczyno w oczach
Możliwe, że tak, jak i u mnie - to też pierwszy krok do normalniejszych relacji z mamą. U mnie to co prawda trwało kilkanaście lat pewnie, ale ja bez terapii
A teraz nawet potrafię spędzać z nimi wakacje - jak dla mnie szok
margo - Pią 29 Sie, 2014 07:31
wampirkowa - Pią 29 Sie, 2014 07:38
Margo co oznacza ta emotka????
margo - Pią 29 Sie, 2014 08:08
Ze dalam rade i dumna jestem z siebie
wampirkowa - Pią 29 Sie, 2014 08:28
aaaa miło to słyszeć,
fajnie Margooo
Matinka - Sob 30 Sie, 2014 11:36
margo napisał/a: | Pomimo tego, że tak bardzo chcę się wydostać z mojego domu - chcę się wyprowadzić - to dziś przyszło do mnie pewne dość znane mi uczucie. Często gdy gdzieś wyjeżdżam odczuwam pewien niepokój, taki ucisk w dołku. Niby wiem, że podróż będzie ok, że będę się świetnie bawić, ale zaraz przed wyjazdem mam paniczne myśli w głowie, żeby uciekać, że ja wcale nie chcę tam jechać. Mam to właściwie za każdym razem, gdy gdzieś wyjeżdżam. Niemalże to samo poczułam dziś. Mieszkanie jest super - ale jakieś złe duszki podpowiadały mi coś innego. Tak absurdalne rzeczy jak nieodpowiedni kolor ścian lub to, że szafa stoi w złym miejscu a później wracając pociągiem do Poznania czułam, że ten pociąg to jakiś taki... nie mój. Taki obcy... a ludzie tacy jacyś... dopiero jak usiadłam w pociągu do domu to poczułam jakiś spokój. Strach... czy to normalne? Czy normalne, że się boję nieznanego? Chyba tak... odchodzę w miejsce, którego nie znam... zostawiam coś, co zawsze miałam, co było takie samo i niezmienne. Co z tego, że czuję się źle - ale bezpiecznie, bo znajomo... Kiedy minie mi ten strach? Jak długo zajmie mi przyzwyczajenie się do nowej sytuacji? Czy gdy już ten "pociąg" ruszy, to wewnętrzny ucisk zniknie? |
Margo, znane mi są te uczucia. Ucisk w dołku kiedy wyjeżdżam, znika z pierwszymi widokami za oknem. Obce miejsca staram się oswajać. Zawsze szukam detali, które wydadzą mi się swojskie - pelargonia na oknie, huśtawka na podwórku, kolorowy klomb, cieniste drzewa. Zagadam do psa, uśmiechnę się do sąsiadki, pogawędzę ze sprzedawczynią w pobliskim sklepiku - od razu czuję się bardziej u siebie. Zadomowienie szybko przychodzi.
Do mieszkania zabierz ulubione przedmioty, swój wazonik, kubeczek, jaśka na poduszkę...
margo napisał/a: | Będzie dobrze, a co nie ma być! Przywyknę do tego, ani nie zauważę i mnie będą jeszcze siłą chcieli wyciągać a już za chwile nie powiem - tamto mieszkanie, tamten pociąg, tamta droga... tylko moje mieszkanie, mój pociąg, moja droga |
Tak będzie!
Po paru dniach wracając zmęczona z miasta pomyślisz "jak fajnie, zaraz będę w domku!"
Zawsze marzyłam o swoim pokoju, o swoim kątku, potem kombinowałam jak najszybciej wyprowadzić się z domu, spróbować samodzielności, zakosztować wolności
Na Twoim miejscu nie mogłabym spać, ale z radosnego podniecenia nie mogąc doczekać się spełnienia
margo napisał/a: | Mam nadzieję, że po przeprowadzce zaraz w październiku do Was napiszę i powiem, że jest *j****ście |
margo - Sob 30 Sie, 2014 11:46
Dzięki Matinko
Na pewno tak będzie
Ja już wymyśliłam sobie, że będę robić pierniki na święta których nigdy w życiu nie robiłam, ale teraz zrobię i już w myślach rozplanowuję co gdzie postawie - już nawet te pomarańczowe ściany przegryzłam - zrobię taką ciemnobrązową narzutę na kanapę i będzie pasować, i takie zieleninki sobie kupię, bo lubię je
i ogólnie rzecz biorąc już się strasznie wkręcam - i wiem, że będę miała roboty na conajmniej 2 miesiące, będę sobie wieczorami skubać mieszkanko tu coś poprawie, tam coś dokupię, tu dolepię... nie mogę się doczekać
She - Sob 30 Sie, 2014 14:28
Margo, polecam Ci ten piernik http://forum.gazeta.pl/fo...glego_roku.html
Robimy go prawie co roku zaletą jest to że z ciasta możesz zrobić zarówno piernik jak i pierniczki.
No i przygotowania do pieczenia należy zacząć na 6 tygodni przed świętami a ciasto ZAWSZE się udaje, nie ma sztucznych konserwantów ani innego dziadostwa
Pierniki wieszamy na choince, dzieciaki mają frajdę bo nie dość że w domu pięknie pachnie to jeszcze jest mnóstwo śmiechu przy wymyślaniu kształtów pierniczków.
Smacznego
margo - Sob 30 Sie, 2014 14:30
She, dziękuję! Nie mogę się doczekać
margo - Czw 11 Wrz, 2014 20:53
Noo i cisza przed burza sie skonczla... w domu wojna. Odbija sie jednak na moim mlodszym bracie. Chcialabym go obronic, ale tak sie we mnie zagotowalo, ze az zrobilam sie cala sztywna. Mlody niezle sobie radzi, choc niepotrzebnie dyskutuje... argumenty mojej matki typu "nie powiem ci o co mi chodzi bo jestes za glupi na to" i tyn podobne...a on prowadzi dalej dyskusje niepotrzebnie. Ja wyszlam, nie zamierzam w tym uczestniczyc. Zaczelo sie od tego, ze mlodego oskarzyli o to (razem z moim ojcem, ktory oczywiscie jak choeagiewka, przy matce jest po jej stronie, jak jej nie ma to po naszej ), ze on nie ma wlasnego zdania i powtarza to, co ja mowie i ze to moja wina bo ja go buntuje... nagle wychchodzi na to, ze oficjalnie jestem jedyna osoba, ktorej "cos sie niebpodoba". Starszy nabral wody w usta, nie mam z nim kontaktu, choc wiem, bo rozmawialam z nim o tyn wieke razy, ze ma takie zdanie jak ja. Moj ojciec to samo, tylko teraz zgrywa przed matka... niecierpie tego... uciekac stad jak najszybciej. Jeszcze pare dni...
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:04
Cytat z mojej matki: "bo jesli ktos od ciebie czegos zada i kaze ci sie podporzadkowac to masz sie podporzadkowac, bo zycie to pasmo podporzadkowan." Oraz "Trzeba byc odpowiedzialnym za to, co sie robi.
No i szantaz... "ja sie denerwuje, wiec ty MUSISZ odebrac telefon, bo to sie odbija na moim zdrowiu"...
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 21:09
Kochana, nie pałuj się tymi tekstami, szkoda zdrowia Twojego. Umacniasz sobie to tylko w tym obszarze pamięci, który potem śni się koszmarami po nocach, a mamuśka i tak w ten sposób tylko skrywane emocje wyrzyguje. Nie ma sensu.
KaTre - Czw 11 Wrz, 2014 21:11
margo,
margo napisał/a: | argumenty mojej matki typu "nie powiem ci o co mi chodzi bo jestes za glupi na to" i tyn podobne... |
U mnie takie i podobne argumenty miał ojciec Wiem jakie to przykre słyszeć coś takiego
margo napisał/a: | oficjalnie jestem jedyna osoba, ktorej "cos sie niebpodoba" |
taa... to też skądś znam...
margo napisał/a: | jeszcze pare dni... |
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:13
Ja wiem, ale jak slysze przez drzwi, ze ona ZAWSZE sie denerwuje... wlasnie przed chwila przez drzwi uslyszalam, ze ona jak jest sama w domu to tez sie denerwuje, o wszystkich innych i o siebie, bo przeciez moze sie poslizgnac, albo zadlawic...
Masakra jakas... ja nie chce tego sluchac. Dobrze, ze sie wyprowadzam, to jest chore...
pannaJot - Czw 11 Wrz, 2014 21:16
Ptaszku- szykuj te swoje skrzydła do lotu Jak mawia mój młodszy brat: "Olej sikiem prostym" jęczenie mamy i zobacz co ono robi z TOBĄ. Jej szkodzi dla zdrowia a Tobie?
KaTre - Czw 11 Wrz, 2014 21:18
margo napisał/a: | ale jak slysze przez drzwi, ze ona ZAWSZE sie denerwuje... wlasnie przed chwila przez drzwi uslyszalam, ze ona jak jest sama w domu to tez sie denerwuje, o wszystkich innych i o siebie, bo przeciez moze sie poslizgnac, albo zadlawic... |
taa... + "a w telewizji mówili"... (i w wiadomościach, i w trudnych sprawach i w w11 ... itp.)
Jeszcze tylko parę dni...
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:20
Slonce, jej to niebobchodzi. Najwazniejsze jest to, ze ona sie martwi. Przeciez widac odvrazu: skoro wg niej zycie to pasmo podporzadkowan... nie moge tego sluchac, wlaczam muzyke w uszachh i poczekam az skoncza ta dyskusje... a pozniej spac pojde. Taaak, skrzydla do lotu szykuje. Cos czuje, ze jak juz sie wyniose yo bede miala niezla przeprawe...
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:21
KaTre napisał/a: | margo napisał/a: | ale jak slysze przez drzwi, ze ona ZAWSZE sie denerwuje... wlasnie przed chwila przez drzwi uslyszalam, ze ona jak jest sama w domu to tez sie denerwuje, o wszystkich innych i o siebie, bo przeciez moze sie poslizgnac, albo zadlawic... |
taa... + "a w telewizji mówili"... (i w wiadomościach, i w trudnych sprawach i w w11 ... itp.)
Jeszcze tylko parę dni... |
Hahhaa, taaaa....
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 21:21
To jest chore, założę się, że wszelkie sugestie o psychologu czy nie daj Bóg psychiatrze traktuje z największą pogardą świata i świętym oburzeniem. jedyna normalna i sprawiedliwa.
znam ten wzorzec.
niestety przedwcześnie i nagle umarła... już prawie 6 lat temu. Niby zadusiła ją astma, jednak nerwica i te różne sposoby wpędzania się w skrajny stres i ta chora nadodpowiedzialnosć za świat taki mogą właśnie dać efekt - radykalny.
Dlatego mimo wszystko - jak już się wyprowadzisz i trochę okrzepniesz - spiesz się ją kochać... ja swojej nie zdążyłam tego powiedzieć na czas.
Cholera
pannaJot - Czw 11 Wrz, 2014 21:22
A to zależy tylko od Ciebie co będziesz miała i jak wytyczysz granice. Ptaszku- pozwolisz będzie ci siedzieć na karku, w domu w telefonie, a przede wszystkim w Twojej głowie. Tam właśnie możesz sama sobie poukładać na co pozwolisz a na co nie. Jej nie obchodzi co się dzieje z Tobą, dlaczego zatem Ciebie ma interesować jej histeria?
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:23
smokooka napisał/a: | jedyna normalna i sprawiedliwa.
znam ten wzorzec. |
Taaak... to ten typ...
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:24
pannaJot napisał/a: | Jej nie obchodzi co się dzieje z Tobą, dlaczego zatem Ciebie ma interesować jej histeria? |
Cos czuje, ze to bedzie ciezki czas i ze moj eks to przy tym pikus...
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 21:29
to nie jest tak, że ona się nie interesuje, ba! jej się wydaje pewnie, że wszystko robi dla Twojego, waszego dobra. Trudno zrozumieć taką osobę, totalnie toksyczną, ale to są po prostu poważne zaburzenia emocjonalne a nie wredota i nienawiść. Koszmar zdaje się jeszcze gorszy, ale mający jakieś tam podłoże.
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:34
smokooka napisał/a: | że wszystko robi dla Twojego, waszego dobra |
Tak, tak właśnie jest. Ona teraz siedzi z moim bratem i mu tłumaczy krok po kroku po kolei na spokojnie dlaczego się martwi, podaje przykłady różne inne, że wszyscy NORMALNI ludzie tak robią, że się martwią i że to my jesteśmy nienormalni jacyś, bo jej się nie podporządkowujemy. Że ona wie lepiej i robi to dla naszego dobra.... ja na prawdę chciałabym ją zrozumieć, ja się bardzo staram to zrozumieć, ale normalnie mnie skręca jak tego słucham... nie potrafię...
telepie mnie aż z nerwów, nie cierpię tego - jak mną tak trzęsie jak liśćmi na wietrze...
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 21:39
Nie zrozumiesz... nie można zrozumieć osoby zaburzonej psychicznie, emocjonalnie chorej. Ona nie kieruje się niczym logicznym i zrozumiałym. Jest tak zakręcona, że sama pewnie nie wie gdzie prżód a gdzie tył. Tobie jednak może odpaść część stresu i obwiniania siebie, jeśli potraktujesz te zachowania jak chorobę, a nie jej wolną wolę. Jesteś córcią, a córcie często czują się winne, nie dość dobre i rozczarowujące - a takie chore mamusie niestety wbijają córcie w poczucie winy. Nie daj sobie tego zrobić i myśl o niej w kategoriach choroby. Mam nadzieję, że w ten sposób zyskasz ileś lat, przeze mnie straconych, bo ja poszłam w alkohol zamiast po rozum.
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:47
smokooka napisał/a: | Nie daj sobie tego zrobić i myśl o niej w kategoriach choroby. |
Staram się, choć częściej jednak daje się w mojej głowie przekonać, że to ja jestem "nienormalna", a ona "normalna"...
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 21:51
to manipulacje tylko, idź swoją drogą, coraz świadomiej dbając o higienę psychiczną, a przyjdzie czas - i wybaczenia, i zrozumienia i Twojej wyrozumiałości dla zachowań matki. Dasz radę, a ja podziwiam Twoją inteligencję, instynkt samozachowawczy i konsekwentne działania. Nawet jeśli czasem sięzdarza krok do tyłu, to zawsze nadrabiasz z przytupem.
margo - Czw 11 Wrz, 2014 21:58
smokooka napisał/a: | Nawet jeśli czasem sięzdarza krok do tyłu, to zawsze nadrabiasz z przytupem. |
No... czasami sobię tupnę... ale czy to wystarczy...
No ale nic.. będę dbać o siebie...
boje się
smokooka - Czw 11 Wrz, 2014 22:01
margo napisał/a: | boje się | czego? wypunktuj, nazwij te strachy, a potem zobaczymy co da się zrobić
margo - Czw 11 Wrz, 2014 22:06
smokooka napisał/a: | wypunktuj, nazwij te strachy |
Już przed chwilą to robiłam (Jotka )
Boję się że:
1. Okaże się złą córką
2. Moja matka poczuje, że jestem jej niewdzięczna za to, co dla mnie zrobiła
3. Że to nie z nią, a ze mną jest coś nie tak - że ona ma dobry punkt widzenia, a jakiś chory zaburzony
3. Że nie dam rady zadbać o swoją niezależność i do końca życia będzie tak, jak jest teraz - pomimo tego, że się wyprowadzę nadal będę jak 5letnie dziecko na każdym kroku kontrolowane i sprawdzane, czy przypadkiem nie umarłam
to mi przychodzi teraz do głowy... nie wiem czy coś jeszcze... na pewno...
BARBARA - Pią 12 Wrz, 2014 07:56
Margo mój syn jak podejmował decyzję o wyprowadzce to się nikomu nie tłumaczył.
Pomyślał, zrealizował,potem przyszedł do mnie i mówi ,,mamo wyprowadzam się do ......,,
Margo , nawet gdyby ci się nie udało masz prawo to zrobić, masz prawo popełniać błędy , pomylić się, a te strachy sa tylko w twojej głowie a twoja mama to wykorzystuje.To co o niej piszesz to jak bym czytała o swojej teściowej, do puki będziesz się tłumaczyć, będzie budziła w tobie poczucie winy i lęki.
Jesteś dorosła, pamiętaj o tym.
margo - Pią 12 Wrz, 2014 08:40
BARBARA napisał/a: | Jesteś dorosła, pamiętaj o tym. |
Dziekuje Basiu
To sa takie momenty... jest wszystko ok, czuje, ze dam rade, czuje w sobie sile do tego... po czym przychodzi moment takiego starcia i nagle wymiekam... ale jak to mowia "boj sie i dzialaj". Boje sie... ale nie zamierzam sie cofac...
pietruszka - Pią 12 Wrz, 2014 12:22
Margo, trudno się dziwić, że boisz się zarówno utraty miłości ze strony matki, jak i jednocześnie masz już potrzebę niezależności, samostanowienia.
A tak przekornie... zbuduj swoją własną definicję "bycia dobrą córką". Co to oznacza dla Ciebie tu i dzisiaj? Swoją definicję, jak najbardziej oferowaną od stereotypów swojej mamy. Im silniejszy, dokładniej przemyślany, emocjonalnie spójny będzie Twój wewnętrzny świat i Twój hmmm... moralny kręgosłup, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że jakaś zewnętrzna burza Tobie zagrozi, wywołując wewnętrzną zawieruchę. Buduj SWÓJ świat, Margo. A wtedy i Twoje relacje z innymi będą zdrowsze. Nieustająco trzymam kciuki
OSSA - Pią 12 Wrz, 2014 12:56
margo, jesteś dużą dziewczynką, masz swoje życie, swoje plany i je realizuj.
Matka cóż, moja od śmierci ojca też nie ma własnego życia i postanawia się wtrącać w moje, ona ma zupełnie inną wizję świata, już przestałam z nią walczyć, tłumaczyć i przekonywać do moich racji. Zwyczajnie informuję o moich planach i robię swojej, z jej błogosławieństwem, czy bez.
olga - Pią 12 Wrz, 2014 13:23
margo napisał/a: | Cos czuje, ze jak juz sie wyniose yo bede miala niezla przeprawe... |
jaka przeprawe bedziesz miala? daj jej od siebie odpoczac a sobie od niej, zerwij kontakt na jakis czas..............nie wiem na jak dlugo............miesiac, pol roku...moze cos do niej dotrze, bdzie miala czas na przemyslenia
Ja z moim eksmalzonkiem i dwojka malutkich dzieci wyprowadzilismy sie z mojego rodzinnego domu bo mama zyc nie dawala. Najpierw nas wyganiala, potem wlasna piersia zastawiala drzwi wyjsciowe zebysmy manatkow nie wynosili. Przyszla szybko w odwiedziny do wnukow i zaraz chciala porzadki swoje zaprowadzac. Grzecznie ja pogonilam z mojego wynajetego mieszkania i powiedzialam zeby przyszla jak zmadrzeje. Kontakt urwal sie na kilka miesiecy. Wtedy telefonow komorkowych jeszcze nie bylo wiec mialam z tym spokoj a i stacjonarnego tez nie mielismy.
Troche pomoglo bo przestala sie wtracac ale wizje katastrofy snula do koca swojego zycia taki typ
margo - Pią 12 Wrz, 2014 16:31
Z gory przepraszam a bledy i brak polskich znakow - z telefonu pisze
pietruszka napisał/a: | zbuduj swoją własną definicję "bycia dobrą córką". Co to oznacza dla Ciebie tu i dzisiaj? |
Myslalam nad tym dzis od kiedy przeczytalam Twoj post Pietruszko. I przyznam szczerze ku mojemu zdziwieniu ze ja chyba nie mam takiej definicji... nie wiem jak powinna sie zachowywac "dobra corka"... mam pustke w glowie ibto mnie nawet trochebmartwi, ze nawet trudno mi cos wymyslic na poczekaniu. Moze dobra corka powinna pomagac swoim rodzicom, byc dla nich jakas podpora, skoro juz ja wychowali i tyle jej dali? Tak to chyba teraz odczuwam, choc tak wewnetrznie trocje sie przeciw temu buntuje. Podpora podpora, ale oni jeszcze zdrowi, mlodzi i silni a ja dopiero co z gniazdka bede wyfruwac... nie mam takiej definicji
OSSA napisał/a: | margo, jesteś dużą dziewczynką, masz swoje życie, swoje plany i je realizuj.
|
To prawda. Mam juz swoje lata jakby na to nie patrzec i to chyba jak.najbardziej normalny wiel, zeby zaczynac zyc wlasnym zyciem - moja mama w moim wieku juz miala 2 dzieci...
olga napisał/a: | jaka przeprawe bedziesz miala? |
W sensie, ze ona wcale tak latwo nie da za wygrana. Bedzie probowac z roznych stron. Jak ja nie bede odbierac telefonu, to wysle mojego ojca albo brata. To nie poskutkuje bedzienprzyjezdzac. Wyprosze ja, obrazi sie na tydzien gora dwa i znow to samo...
olga napisał/a: | wizje katastrofy snula do koca swojego zycia taki typ |
Znam ten typ
Klara - Pią 12 Wrz, 2014 16:48
margo napisał/a: | Podpora podpora, ale oni jeszcze zdrowi, mlodzi i silni |
Sama sobie odpowiedziałaś.
Będziesz ich mogła "podpierać", gdy sama będziesz już mocna, a oni osłabną i rzeczywiście nie będą sobie radzili samodzielnie.
margo napisał/a: | moja mama w moim wieku juz miala 2 dzieci... |
Może mama tego sobie nie uświadamia.
Mówiłaś jej to?
margo - Pią 12 Wrz, 2014 16:52
Klara napisał/a: | Mówiłaś jej to? |
Tak, wielokrotnie. Ale ona na kazdy moj argument ma kontrargument. W tym przypadku to, ze ona nie chce, zebym miala tak zle jak ona, ze inne czasy, ze popelnila glupi blad i mnie chce ochronic. Tak, tylko ze ona popelniajac ten wg niej "glupi blad" byla w szkole sredniej, a ja zaraz skoncze studia. Polowa dziewczyn z mojego rocznika to juz mezatki i to wcale nie dlatego, ze w ciazy byky czy cos
Klara - Pią 12 Wrz, 2014 17:05
margo napisał/a: | ze popelnila glupi blad i mnie chce ochronic. |
Właśnie już Cię uchroniła.
Nie masz męża, ani dwójki dzieci, a teraz chcesz się usamodzielnić, bo przecież nie będziesz się do końca życia trzymała jej spódnicy.
margo - Pią 12 Wrz, 2014 17:12
Klara napisał/a: | Właśnie już Cię uchroniła. |
Z nia po prostu chyba nie ma sensu dyskutowac - ona najdzie argument na wszystko. Chocby nie wiem jak bardzo absurdalny to znajdzie jeszcze do tego konkretny przyklad, ze inni tak robia. Ewentualnie jakas anegdotke. Wczoraj posluzyla sie jakims (o zgrozo) kawalem. Wszystko dla naszego dobra, a w podtekscie glownie dlatego, ze ona sie denerwuje i my mamy robic wszystlo, zeby ona nie musiala.sie denerwowac. Trudno jednak temuvsprosyac, kiedy mowimy o absurdzie a nie jakiejs.naturalnej trosce... i jeszcze slysze, ze buntuje mojego brata
Duszek - Pią 12 Wrz, 2014 20:53
margo, tak czytam i widzę siebie.
Moja mama jeszcze dobrze nie skończyła zdania, a we mnie już się gotowało. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, każde moje próby tłumaczenia odbierane były jako atak na jej osobę. Na porządku dziennym było obwinianie mnie, dowalanie mi itp.
Co mi pomogło...dużo pracuję nad tą reakcją podczas terapii.
Bardzo pomogło mi dotarcie do prawdy, że jestem już dorosłą, odpowiedzialną za siebie osobą...a nie małą dziewczynką fizycznie i emocjonalnie uzależnioną od mamy...mamy, która jako karę stosowała właśnie odrzucenie emocjonalne.
Pomogło mi również zrozumienie jak bardzo pogubioną i niedowartościowaną osobą jest ona, co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem jej czynów.
A poza tym też mam córkę i popełniam błędy...czasami idę drogą mojej mamy i uwierz mi wiele bólu mnie to kosztuję.
Margo wierzę, że przepracujesz w sobie tą reakcje, daj sobie tylko czas.
margo - Pią 12 Wrz, 2014 21:21
Duszek napisał/a: | Margo wierzę, że przepracujesz w sobie tą reakcje, daj sobie tylko czas. |
Dziekuje Duszku... dobrze jest slyszec, ze jest ktos, kto przechodzil przez podobne sytuacje i sobie poradzil. Jest zatem szansa, ze ja tez dam rade...
margo - Pią 12 Wrz, 2014 21:34
Duszek napisał/a: | margo napisał/a: | i sobie poradzil |
margo ciągle sobie z nią jeszcze staram radzić |
Tez mi sie tak wydaje, ze ten proces nie potrwa pare chwil a raczej miesiecy lub lat... najtrudniejsze pierwsze kroki mam nadzieje...
margo - Pią 26 Wrz, 2014 20:09
No i cóż, nadchodzi ten dzień. Jutro się wyprowadzam. Czuję pewien niepokój, jestem zupełnie w proszku, pakowanie odkładałam na ostatnią chwilę. Pakuję się własnie w tej chwili. Ale nie o tym chciałam pisać, tylko o moim młodszym bracie. Żal mi go trochę... zostawiam go samego. Do tej pory byliśmy sprzymierzeńcami, ja broniłam jego, a on mnie - nawet jeśli nie oficjalnie, to wspieraliśmy się "za plecami". On od paru dni codziennie przychodzi do mnie do pokoju, chodzi chodzi... coś jakby go gryzlo i pyta - "i co? w sobotę?... aha..." i idzie. Przed chwilą też był. Wchodzi, zamyka drzwi i pyta "i co? jutro?" - tak, jutro - "aha..." i wychodzi. Jeśli bym mogła, zabrałabym go ze sobą... ale nie mogę, nie jestem wstanie utrzymać siebie i jego... ciężko mi go zostawiać, bo złapaliśmy dobry kontakt, będę się bardzo starać, żeby się nie urwał... nie myślałam, że kiedykolwiek coś takiego powiem o którymkolwiek członku mojej rodziny ale - kurcze - lubię go. Lubię gościa, fajny jest. Żal mi go trochę...
She - Pią 26 Wrz, 2014 20:30
Margo, może to źle zabrzmi ale nie możesz być odpowiedzialna za nikogo oprócz siebie.
Nie możesz wpłynąć na to jak będzie sobie radził Twój brat, gdyż zależy to tylko od niego.
Pozostanie w domu ze względu na brata wiązałoby się z rezygnacją z własnych planów.
A tego chyba nie chcesz, prawda?
Pamiętam jak cieszyłaś się ponad miesiąc temu - wróć myślami do tamtych chwil
Świetnie że macie ze sobą dobry kontakt O to warto dbać, bo rodzeństwo to przecież najbliższe, kochane osoby. To wspomnienia bójek, sporów, wspierania się, wspólnego frontu przez rodzicami.
To całe Twoje dotychczasowe życie, nie dziwię się że masz tysiąc myśli na sekundę i targają Tobą wątpliwości różnej natury
To wszystko tworzy nasze rodziny i zarazem nas samych, jest częścią Ciebie.
Ale... w tym całym mętliku nie możesz zapomnieć o sobie i własnych potrzebach.
margo napisał/a: | Żal mi go trochę... |
A mi się wydaje że to trochę Twoja troska o innych zbytnio wykiełkowała.
Przecież brat może Cię odwiedzać, a to że będziecie mieszkać w różnych miejscach nie sprawi że nagle przestaniecie być kochającym się rodzeństwem.
Głowa do góry, kochana zaczynasz nowe życie
margo - Pią 26 Wrz, 2014 20:34
Dzięki She, masz racje. Im bliżej przeprowadzki tym więcej mam różnych dziwnych myśli. Pakowanie odkładałam tak długo... że właśnie siedzę i się pakuję
moja matka udaje, że niczego nie widzi... udaje, że tego nie ma...
mam dziwny mętlik w głowie... mam ochotę się do kogoś przytulić i wypłakać się w ramię...
She - Pią 26 Wrz, 2014 20:40
margo napisał/a: | mam dziwny mętlik w głowie... |
Nie dziw się sobie, kochana...
To zupełnie nowe przeżycia, nowa sytuacja w Twoim życiu - jesteś dzielna, poradzisz sobie
margo napisał/a: | mam ochotę się do kogoś przytulić i wypłakać się w ramię... |
Pisz na pw jeśli chcesz pogadać
Marguś, będzie dobrze
BĘDZIE DOBRZE.
Zobaczysz
Duszek - Pią 26 Wrz, 2014 20:45
margo napisał/a: | mam ochotę się do kogoś przytulić i wypłakać się w ramię... |
Choć Malutka
A teraz zajrzyj w głąb siebie i przytul samą siebie, bo tylko Ty możesz dać sobie szczęście
margo - Pią 26 Wrz, 2014 20:49
She napisał/a: | BĘDZIE DOBRZE. |
Będzie... na pewno.
Duszek napisał/a: | A teraz zajrzyj w głąb siebie i przytul samą siebie, bo tylko Ty możesz dać sobie szczęście |
Dziękuję Duszku, bardzo ładnie powiedziane...
Linka - Sob 27 Wrz, 2014 08:50
Duszek napisał/a: | przytul samą siebie, bo tylko Ty możesz dać sobie szczęście |
Duszku, pozwolisz, że i ja skorzystam ?
Duszek - Sob 27 Wrz, 2014 09:57
Linka, bierz kochana, choć to bardzo trudne, ale jak to powiada moja terapeutka MOŻLIWE!
smokooka - Sob 27 Wrz, 2014 10:51
Margotko - powodzenia!!!!!
pannaJot - Sob 27 Wrz, 2014 11:43
Trzymam kciuki Ptaszku!
margo - Sob 27 Wrz, 2014 11:51
Dzięki, dzięki Kochani
część rzeczy już przewiozłam, ostatecznie wprowadzam się jutro wieczorem... jak przyjechałam do domu zorientowałam się ilu rzeczy jeszcze nie wzięłam... ale to nic, plecak na plecy i będę po trochu resztę zabierać.
Jechałam z moim ojcem - zapytałam się go dlaczego matka udaje, że nie widzi, że się pakuję, dlaczego ani słowem nie powie na temat wyprowadzki. Trochę się zdenerwował i zaczął krzyczeć, że co ja sobie myślę, że będą mnie błagać żebym została... no cóż, takiej reakcji się nie spodziewałam. Popadanie w skrajności w skrajność... bo innej opcji nie ma - albo ignorancja albo błaganie - normalnie porozmawiać się nie da... ale później już się uspokoił... no cóż. Jak zawiozłam te rzeczy trochę mi ulżyło. Ale nie w momencie, kiedy je zawiozłam, ale w momencie kiedy pokazałam ojcu mieszkanie i powiedział, że ładne. Tak podskórnie potrzebuję akceptacji, a właściwie nie tyle akceptacji co "zgody", "pozwolenia"... jak zawsze, nawet jeśli gdzieś wyjeżdżam na dwa dni i informuję o tym, to w tej mojej "informacji" więcej jest pytania o zgodę...
Borus - Sob 27 Wrz, 2014 12:29
Duszek - Sob 27 Wrz, 2014 12:34
Nie martw się na zapas, nie analizuj zachowań innych bo będzie DOBRZE!
Ach zazdroszczę Ci tej całej przeprowadzki, nowego miejsca a przede wszystkim tej WIELKIEJ zmiany. Powodzonka!
margo - Sob 27 Wrz, 2014 14:50
Dzięki za wsparcie
She - Sob 27 Wrz, 2014 15:42
Margo, daj sobie czas
Zrobiłaś WIELKI krok
margo - Sob 27 Wrz, 2014 15:43
She napisał/a: | Margo, daj sobie czas
Zrobiłaś WIELKI krok |
Tak, mam tego świadomość, choć chyba jeszcze nie dotarło to do mnie...
pietruszka - Pon 29 Wrz, 2014 19:11
I jak tam Margo? Śniło Ci się coś na nowym miejscu?
margo - Pon 29 Wrz, 2014 19:21
Nic mi sie nie snilo, spalam jak kamien. Duzo swiezego lesnego powietrza zrobilo swoje
Jacek - Pon 29 Wrz, 2014 19:24
margo napisał/a: | lesnego powietrza |
co ty,w lesie mieszkosz???
margo - Pon 29 Wrz, 2014 19:30
Jacek napisał/a: | margo napisał/a: | lesnego powietrza |
co ty,w lesie mieszkosz??? |
Nie, ale w niedziele mialam ladna wycieczke lesno-znawcza
margo - Pon 29 Wrz, 2014 19:44
Ja juz dawno o tym pisalam
OSSA - Pon 29 Wrz, 2014 19:46
margo ja jestem za
pietruszka - Pon 29 Wrz, 2014 19:53
Możliwe, że niedługo (18.10) Jacusia nawiedzę
OSSA - Pon 29 Wrz, 2014 19:56
pietruszka, oj tam , oj tam do Jacusia to z plackiem , może w szerszym gronie ten zlot zrobimy ??
margo - Pon 29 Wrz, 2014 19:57
pietruszka napisał/a: | Możliwe, że niedługo (18.10) Jacusia nawiedzę |
Mi dwa razy nie mowic
margo - Pon 29 Wrz, 2014 21:57
Ten moj temat jakis taki zlotowy sie zrobil nagle...
Jakby co to u mnie w porzadku jakby kto pytal
margo - Wto 30 Wrz, 2014 18:30
Moja mama wczoraj do mnie dzwonila pytac czy moze do mnie codziennie wieczorem dzwonic. Wlasciwe najpierw powiedzialam, ze nie, ale pozniej, ze ma zadzwonic dzis, ze pomysle nad tym. Wlasciwie wszystko byloby dobrze, gdyby nie to, ze wyjdzie znow na to samo. Ona wyraznie mi wczoraj przez ten telefon powiedziala, ze chce dzwonic, zeby sprawdzac czy wszystko ok, zeby moc isc spokojnie spac. Gdy powiedzialam, ze nie to zaczela mnie przekonywac, ze przeciez nie musze z nia rozmawiac, wystarczy, ze odbiore, powiem, ze ok wszystko i koniec rozmowy. Smutne to troche z jednej strony... tu znow nie chodzi o mnie. Nie chodzi o to, zeby po prostu porozmawiac, ale zeby skontrolowac... chyba jednaj nie zgodze sie na codzienne tego typu rozmowy... no coz, moze to cos zmieni. Nie od razu Rzym zbudowano, ale moze jest jakas szansa na normalne relacje a nie ciagly strach
pietruszka - Wto 30 Wrz, 2014 18:57
powiedz, że raz na tydzień wystarczy
albo ustaw sobie jakiś automat wysyłający codziennie SMS-a o 20-tej wieczorem z treścią: "U mnie wszystko OK" i wilk syty i owca cała.
Linka - Wto 30 Wrz, 2014 19:03
margo napisał/a: | Moja mama wczoraj do mnie dzwonila pytac czy moze do mnie codziennie wieczorem dzwonic |
powiem Ci Margo, że ja całkiem serio zastanawiam się , czy nie przeginam w druga stronę ...
margo - Wto 30 Wrz, 2014 19:21
pietruszka napisał/a: | ustaw sobie jakiś automat wysyłający codziennie SMS-a o 20-tej wieczorem z treścią: "U mnie wszystko OK" i wilk syty i owca cała. |
Haha, dobre
Linka napisał/a: | powiem Ci Margo, że ja całkiem serio zastanawiam się , czy nie przeginam w druga stronę ... |
To sie tak da? dzwonisz, kiedy czegos potrzebujesz, chcesz pogadac, podzielic sie czyms. Czasami jest o czym pogadac a czasami nie i sie nie dzwoni i nie gada. To chyba normalne... choc w sumie to ja nie wiem co tak do konca jest normalne a co nie
Jacek - Wto 30 Wrz, 2014 19:23
pietruszka napisał/a: | Możliwe, że niedługo (18.10) Jacusia nawiedzę |
czy jest cóś ,o czym nie wiem ???
meldować mniem tu zaraz
OSSA - Wto 30 Wrz, 2014 19:28
Linka napisał/a: | powiem Ci Margo, że ja całkiem serio zastanawiam się , czy nie przeginam w druga stronę ... |
Margo mnie wyćwiczyli synowie , jak dzwonię nie w porę to grzecznie mówią, że są zajęci nie mogą rozmawiać. Jak coś ważnego oddzwaniają później i
margo - Wto 30 Wrz, 2014 19:33
OSSA no ja teraz tez bede cwiczyc
pietruszka - Wto 30 Wrz, 2014 20:53
Marguś... tak mi jeszcze przyszło do głowy... Może się tak wprost zapytaj mamy, czy po prostu już tęskni za Tobą... nie wiem jak na Twoich rodziców, ale na moich piorunująco działało nazywanie lub podprowadzanie na to, jak się nazywają te uczucia, co wydaje mi się, że czują... Byś widziała minę mojego ojca, gdy powiedziałam, że to normalne, że on boi się operacji. Wpierw był jakiś szok... potem próba buntu (bo przecież faceci nie odczuwają strachu), a potem jakoś tak odetchnął z ulga i złagodniał... a ma napady nadkontroli wobec reszty rodziny... gdy się szczególnie boi czegoś... Moi rodzice nie potrafią mówić o uczuciach, ja tez nie umiałam... teraz nie boje się wprost spytać, czy czegoś się nie boją, dlaczego się złoszczą... owszem... reagują czasem dziwnie, ale zwykle obraca się to z korzyścią w naszych wzajemnych relacjach... i nie chodzi tu o przewagę którejs ze stron, tylko taka zwykłą troskę, bo ci konkretnie ludzie - nigdy nie będą mi obojętni...
margo - Wto 30 Wrz, 2014 20:53
Cholera... przed chwila rozmawialam przez telefon. Wyniknela klotnia. Jestem zatem egoistka, ktora miala na wszystko pozwalane i mi sie w du*** poprzewracalo... ona dzwonila nie, zeby zapytac czy mkze codziennie dzwonic. To bylo zadanie. Zaproponowalam rozmowy 2-3 razy w tygodniu ale normalne, o tym co sie wydarzylo itp. Oczywiscie nie, ona MUSI wiedziec codziennie, a ja jestem widocznie niedojrzala, buntuje sie, a zycie to podporzadkowanie i kompromis. Oczywiscie ona nie pojdzie na kompromis ze mna, to ja mam isc na kompromis z nia. Bo przeciez ona przez cale zycie mi na wszystko pozwalala, ona zada i wymaga a ja mam to robic. I ona gdyby chciala to moje zycie wygladaloby inaczej (to jakas laske mi zrobila...? ). Stanelo na tym, ze bede codziennie wysylac smsy ze wszystko ok. nie wiem jak na to sie zgodzilam. Zapedzilam sie w kozi rog przez niepotrzebna dyskusje. Ja na prawde wolalabym porozmawiac raz na 3 dni ale tak normalnie... milo... co slychac, co sie fajneg przydarzylo... a nie cos takiego mowilam jej to... ale to jak grochem o sciane... na prawde zachcialo mi sie ryczec podczas tej rozmowy... uswiadomilam sobie jak bardzo chcialabym z nia normalnie porozmawiac... nigdy z nia normalnie nie rozmawialam...
smokooka - Wto 30 Wrz, 2014 20:56
ech.... rozumiem Cię, i przytulam mocno
pietruszka - Wto 30 Wrz, 2014 20:57
margo napisał/a: | uswiadomilam sobie jak bardzo chcialabym z nia normalnie porozmawiac... nigdy z nia normalnie nie rozmawialam... |
nauczysz się... nawet jeśli ona nie...
margo - Wto 30 Wrz, 2014 22:13
Dzieki dziewczyny... wrocilam do domu i gadajac z moja wspollokatorka o tym prawie sie poryczalam... na prawde strasznie mi smutno, ze tak jest... ale dobrze, bede wysylac smsy. Jak bede miala wystarczajaco sily, to po prostu sama zadzwonie do niej i zapytam co u nich slychac, opowiem co u mnie... zobaczymy...
KaTre - Wto 30 Wrz, 2014 22:32
margo, myślę, że dla Twojej mamy to nowa i stresująca sytuacja - wybijasz się na niepodległość, wyfruwasz z gniazda... Może te sms-y nieco ją uspokoją
Z moją mamą też mam podobny problem - codziennie rano telefonuje, a jak odbieram to słyszę: "Hej hej, budzę Cię. Miłego dnia..." Jasne, że wkurzało mnie to i nadal momentami wkurza (bo rano ciężko mi się ogarnąć, a tu jeszcze telefon dzwoni). Znalazłam plus tej sytuacji: przynajmniej wiem, że moja mama żyje Bo nie mieszkamy razem, rzadko się widujemy, a ona już swoje lata ma...
Głowa do góry Margo Trzymam kciuki
margo - Śro 01 Paź, 2014 07:22
Ale ja wolalabym rozmawiac niz wysylac te cholerne smsy
Rano obudzilam sie z poczuciem winy... ehh
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 08:27
Rozumiem, że najbardziej cię boli brak porozumienia, możliwości pogadania z mamą według swojego wyobrażenia "jak matka z córką powinna rozmawiać", a w zamian dostajesz tylko jakiś erzac, jakby klawisz kontrolował więźnia, czy aby na pewno siedzi w tej swojej celi (choćby emocjonalnej)
Tak zgaduję, bo tak było u mnie...
U mnie problemem było to, że moja mama też nie umiała ze mną rozmawiać. Sedno rozmowy to były komunikaty, zwykle w formie nakazowej: "Sprzątnij, umyj, wynieś". Teraz wiem, że sama nie umiała nawiązać serdeczniejszej formy kontaktu, bo dokładnie tego nauczyła się z domu. A raczej nie nauczyła się. Może nie czuła też potrzeby serdeczniejszego kontaktu?
Teraz już umiem z nią rozmawiać, no lat to trwało ze 20 lat... choć terapia dużo we mnie zmieniła. Przestałam oczekiwać. Teraz to ojciec czasem jest zazdrosny o te nasze babskie ploteczki. Chociaż nigdy nie będzie pewnie moją "przyjaciółką", jak kiedyś mi się marzyło. I pewien krąg intymności jest surowo chroniony (z obu stron).
A i jest taka książka... Matki i córki Matki i córki - wzajemne relacje (Claudia Breitsprzecher), coś tam dla siebie znalazłam...
zresztą relacje matek i córek są trudnym orzechem do zgryzienia nieraz...
margo - Śro 01 Paź, 2014 08:38
Pietruszko, troche tak. Boli mnie, ze ona dzwoni zeby zaspokoic swoje potrzeby, uspokoic swoje chore zamartwiania sie i ze nie przeszkadza jej to, ze przy tym nie bedziemy w ogole rozmawiac. Ona potrzebuje tej informacji dla siebie. Wrecz jej wymaga i nie widzi innej opcji, bo w innym wypadku wyciaga cala artylerie srodkow, ktore maja wzbudzic we mnie poczucie winy i pokazac, jaka to ja jestem zla, bo nie chce sie jej podporzadkowac, a jaka ona poszkodowana w tym wszystkim... ja nie wiem co robic, nie bardzo wiem jak dziakac... czy te smsy to pozwolenie na zbyt wiele czy moze przeginka w druga strone. Ja mam ciagle metlik w glowie i nie za bardzo potrafie rozroznic, co tu jest normalne a co nie
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 08:57
margo napisał/a: | nie za bardzo potrafie rozroznic, co tu jest normalne a co nie |
To z czym czujesz się dobrze jest normalne, a jak z czymś się czujesz źle, to wytłumacz sobie, że to nie Twój problem tylko "reszty świata" i niech ona się źle czuje. Co Ciebie może obchodzić samopoczucie reszty świata........
She - Śro 01 Paź, 2014 09:42
Margo
Wyniosłam się z domu i całkowicie ucięłam wszelkie kontakty.
Do zera. Bez sensu moim zdaniem było wydzwanianie, wypytywanie, miałam spore poczucie winy przez moją wyprowadzkę.
Na początku bolało.
A później nie miałam czasu aby o tym myśleć
Dajesz radę mała
margo - Śro 01 Paź, 2014 09:57
She, a czy pozniej cos sie zmienilo? Czy zupelnie juz nic?
She - Śro 01 Paź, 2014 10:33
Margo, zmieniło się tyle że przestałam się przejmować życzeniami, pretensjami i żalami mojej matki.
Nie brałam JEJ ŻYCZEŃ do siebie, po prostu nie miałam na to czasu a ona wraz z jego upływem zaakceptowała mój wybór.
margo - Śro 01 Paź, 2014 10:44
Czyli czas... no tak. Bo ja sobie calkiem niepotrzebnie zalozylam, ze ten proces troche szybciej zacznie przebiegac. Ale tak na pewno nie bedzie... ok
margo - Śro 01 Paź, 2014 13:40
Czemu to tak strasznie zjada od srodka... poczucie winy, ktore sciska mi klatke piersiowa, ktore napelnia mi oczy lzami przez caly dzien...
Pierwsze dwa dni byly ok, cieszylam sie, powoli zaczelam sie klimatyzowac, czulam, ze sie robi fajnie, ze w koncu moje miejsce, moje zycie, ktorm sama kieruje. W te dwa dni byly codziennie telefony, az w koncu wczoraj na pytanie "czy moge zadzwonic jutro" odpowiedzialam "nie" i wszystko sie posypalo. Dzis nie lubie mojego nowego mieszkania, nie lubie mojej pracy ani uczelni i wszystko jest nie tak. Poczucie winy, ktore podpowiada mi, ze mam wrocic do starego zycia, ze bylo wygodniej, ze wystarczylo sie podporzadkowac... jak sie tego pozbyc? Jeszcze chyba nigdy nie czulam sie az tak bardzo przygnieciona poczuciem winy jak dzis. Siedze w pracy i czuje ze zaraz sie chyba rozplacze...
Klara - Śro 01 Paź, 2014 13:47
Chyba obydwie z mamą jesteście zapętlone w tę pępowinę - mamie brakuje kontroli, a Tobie kontrolera.
Kiedyś trzeba ją przeciąć, a to boli
olga - Śro 01 Paź, 2014 14:02
Margo ja na Twoim miejscu zerwalabym kontakt zupelnie. Dla siebie samej to Ty jestes najwazniejsza, Twoj komfort psychiczny. Ty jestes bardziej dojrzala jak ona bo pepowine zaczelas odcinac. Do niej nie moze dotrzec, ze jestes juz dorosla i bierzesz odpowiedzialnosc za siebie w swoje rece. Nie miej wyrzutow sumienia i poczucia winy za to, ze ja porzucilas bo wcale tak sie nie stalo. Wyfrunelas z gniazdka bo nie jestes juz piskleciem. To jest naturalne i jak najbardziej zdrowe. To, ze ona zachowuje sie jak kwoka to jej problem. Co sie stanie kiedys - trudno powiedziec ale moze czas kiedy nie bedziecie miec ze soba kontaktu pozwoli na dotarcie do jej swiadomosci, ze nie ma kontroli nad Toba i wszystko zacznie sie ukladac.
Moj ojciec wspieral mnie kiedy eks zaczal pic ekstremalnie, kiedy sie rozwodzilam ale przyszedl taki moment gdy uslyszalam od niego, ze gdybym byla zareagowala wczesniej, gdybym byla mu zmienila srodowisko.........wstrzasnelo to mna bo byl caly czas na bierzaco, wiedzial wszystko a tu takie gadanie........opowiedzialam to terapeutce a ona na to, ze dla wlasnego dobra powinnam przestac odbierac od ojca telefony. Kolejne takie zdarzenie mialo miejsce gdy dowiedzial sie, ze czynszu nie placilam. Nie mowilam mu nic wczesniej bo wiedzialam, ze w niczym mi nie pomoze bo sam ma malo pieniedzy a sam bedzie sie zamartwial i mnie jeszcze widmem eksmisji straszyl. Jak sie juz dowiedzial to byla histeria, ze on mi swoj majatek dal a ja zamiast czynsz placic to na wczasy pojechalam, placilam za prad i za duzo z dziecmi jadlam. No i od tamtej pory kontakt jest zaden........... Czasami sie zastanawiam czy nie powinnam do niego zadzwonic bo schorowany bardzo jest, gdyby umarl to mialabym wyrzuty sumienia........ale jakos nie moge sie przelamac.......bo co mialabym go przeprosic za to, ze zostalam sama i z jednej marnej pensji nie bylo mnie na czynsz stac, ze chcialam miec prad w domu, gaz, internet, ze dzieciom na bilety do szkoly dawalam i obiady gotowalam?
JaKaJA - Śro 01 Paź, 2014 14:12
znane mi te uczucia kochana,oj bardzo znane mnie w takich momentach pomaga odcięcie sie całkowite i robienie dokładnie tego co mi potrzebne-chcę płakać,płaczę,chcę wrzeszczeć-wrzeszczę itd. Z moja Mamą jest o niebo lepiej niż było,ale nadal konieczny jest "odwyk" od niej i ograniczanie kontaktów bo tak jak mnie wbija w nie fajne stany Ona,to chyba nikt inny no moze (jeszcze) tesciowa i mąż ,od czasu do czasu fikają nie jest łatwo stanąć na nogi i normalnie żyć,oj nie jest. Czasem mam wrażenie,że już nigdy w życiu nie bede "normalna" i jestem tak okropnie zmeczona tym co się ze mną dzieje... hehhhh przytulam Cie mocno,nie poddawaj się-zycie przed Tobą
Jo-asia - Śro 01 Paź, 2014 15:18
Ty sama.. czujesz, jakiego dokonać wyboru
ból..będzie towarzyszył, czy.. zmiany w relacjach, dokonasz czy też nie
szansę... na, krótszy czas bólu.. daje opcja (wybór), której do tej pory.. bałaś się wykorzystać
świetnie sobie radzisz.. (Cię podczytuję )
i teraz.. znajdziesz rozwiązanie
margo - Śro 01 Paź, 2014 18:39
Klaro i to jak... niestety to dziala w dwie strony. Gdyby dzialalo tylko w jedna to by nie bylo problemu...:bezradny: a boli...
Olga nie wiem jak sama bym sie czula z tym, ze zerwalam zupelnie kontakt... to by bylo strasznie trudne, choc wiem, ze jesli chce, zeby zylo mi sie lepiej to powinnam podjac jakas decyzje. Bo zaraz okaze sie, ze caly moj wysilek zwiazany z wyprowadzka bedzie na marne, bo nadal bede sie platac, a wlasciwie platam sie teraz nadal... chcialabym, zeby to samo sie rozwiazalo, haha... marzenia. Jak na razie jestem umowiona na te smsy, ale jestem zla na siebie ze sie na to zgodzilam sam sobie ciagle krzywde robie, bo wierze w to, co ona mi mowi: wierze, ze jestem ta zla i niedobra
JakaJa teraz jestem juz troche spokojniejsza, a w pracy troche sie powstrzymywalam, teraz juz nie mam ochoty plakac, a moze szkoda. Trzeba bylo to wyrzucic od razu z siebie, zamiast zadusic... Agnieszko, brakuje mi odwagi i wiary w to, ze to co robie jest w porzadku, zeby podjac decyzje "odwyku" od matki.
Ps. Ci "normalni" sa najgorsi nienormalni sa fajni akurat na to patrze trocje inaczej - widze w tym szanse na zmienienie siebie i przerwanie pewnego schematu...
Jo-asiu milo mi, ze mnie podczytujesz wiem o czym piszesz, jesli nie zrobie nic to bedzie bolalo troche mniej ale dlugo, a jak podejne decyzje zaboli mocno, raz a dobrze, ale za tym moze byc jakies swiatelko. Ale to chyba nie ten czas, jeszcze chwila. Duzo w tym roku zrobilam, w moim przekonaniu zrobilam rzeczy zupelnie niewyobrazalne jeszcze niedawno... chce nabrac troche sil. Nie czuje sie teraz w tej chwili chyba na silach do tego... ale pytanie jednak, czy jesli ciagle energia bedzie ze mnie "po trochu" wysysana, to czy kiedykolwiek bede ja miala...
Klara - Śro 01 Paź, 2014 18:46
margo napisał/a: | Jak na razie jestem umowiona na te smsy, ale jestem zla na siebie ze sie na to zgodzilam |
Może potrafiłabyś podejść do ich wysyłania tak, jak do jakiejś stałej czynności, np. do mycia zębów? Wykonujesz tę czynność o określonych porach, ale przecież nie przeżywasz tego przez cały dzień, no nie?
Wysyłasz i wyrzucasz z głowy.... i tak codziennie wieczorem.
Po jakimś czasie - co drugi dzień...... itd.
margo - Śro 01 Paź, 2014 18:53
Klaro, idac tropem tego co napisala Pietruszka pare postow wyzej... znalazlam program, ktory wysyla smsy sam o okreslonej godzinie. W sumie brzmi strasznie, ale ja nie bede musiala o tyj myslec i sie tym denerwowac i dzieki temu bez zbednych frustracji sama bede do niej co pare dni dzwonic i to ja bede pytac co slychac i starac sie normalnie rozmawiac...
Duszek - Śro 01 Paź, 2014 18:54
margo, Klara ma rację, to tylko sms - jedna krotka wiadomość nie zdradzająca żadnych emocji. To o wiele łatwiejsze niż codzienna rozmowa. A później pomalutku, jak tylko będziesz gotowa to wypracujesz sobie nowe metody kontaktu z mamą.
Mi też zajęło to troszkę czasu i kosztowało wiele zbędnych emocji.
Moja mama potrafiła do mnie dzwonić i pytać dlaczego jeszcze mnie nie ma w domu i gdzie jestem, bo u mnie ciemno ...no cóż...jestem pełnoletnia, mam własną rodzinę i takie pytania doprowadzały mnie do szału, mimo iż rozumiałam, że to z troski.
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:00
Duszku, no wlasnie tez zastanawiam sie, dlaczego te glupie smsy wywoluja mnie tak negatywne emocje. Postaram sie nad tym zastanowic... sama sie dziwie, ze tyle we mnie zlosci z tego powodu
Duszek - Śro 01 Paź, 2014 19:04
To jest Twoje zadanie lub hm...obowiązek (choć nieładnie to brzmi ), a jak wiesz nie wszystkie obowiązki robimy z przyjemnością
Z czasem zmienisz swoje nastawienie
margo napisał/a: | dlaczego te glupie smsy wywoluja mnie tak negatywne emocje |
może dlatego, że znowu została przekroczona Twoja granica, że zostało Ci to narzucone
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 19:06
margo napisał/a: | Jak na razie jestem umowiona na te smsy, ale jestem zla na siebie ze sie na to zgodzilam |
to może faktycznie jakieś automatyczne wysyłanie SMS-ow? fizyczne odcięcie nie oznacza odcięcia emocjonalnego i jak widzę szybko łapiesz, o co biega
a teraz słońce zacznij może korzystać nieco z życia, cokolwiek by to nie brzmiało, zadbaj o swój kącik,zacznij kreować własną przestrzeń, tak dla siebie, pod siebie, bez kontroli i dogadywania, że poduszki nie powinny być włochate, zielone, niebieskie, szare, z gliny, czy co tam Ci wyobraźnia podpowie...
--------------------
edit właśnie doczytałam, ze sobie radzisz...
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 19:16
margo napisał/a: | zastanawiam sie, dlaczego te glupie smsy wywoluja mnie tak negatywne emocje |
Też się zastanawiam. Co Ci to właściwie przeszkadza, że wyślesz...........a jak zapomnisz to nie wyślesz i też będzie dobrze.......Ty zwróć uwagę na to, że sama sobie takie kuku robisz z tymi esesmesami
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 19:18
pterodaktyll napisał/a: | esesmesami |
pomyłka freudowska?
smokooka - Śro 01 Paź, 2014 19:29
A mi się automatyczne esemesy w ogóle nie podobają. Już lepsze zerwanie kontaktów.
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:40
Jak nie wysle smsa to bede miala telefon. Mam wyznaczona godzine,am wysylac codziennie o 21, bo jak nie to bedzie dzwonic. Smoczku, mi sie wlasnie tez nie podobaja, ja bym wolala rozmawiac... ale normalnie, po to, zeby porozmawiac, raz na jakis czas, a nie po to, zeby dac znac, ze zyje... bo jak sie okazuje jej nie zalezy na rozmowie ze mna, ale na skontrolowaniu, czy zyje i jest ok...
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 19:45
margo napisał/a: | Jak nie wysle smsa to bede miala telefon. Mam wyznaczona godzine,am wysylac codziennie o 21, bo jak nie to bedzie dzwonic |
Ty fujaro, wyłącz telefon i koniec. Co Ty jesteś? Na jakiejś uwięzi elektronicznej jak jaki przestępca?
Matinka - Śro 01 Paź, 2014 19:45
Cześć Margo!
Zrobiłaś wielki krok! Ale takie zmiany rewolucyjne muszą kosztować. Ty jesteś trochę w szoku i Twoi bliscy. Potrzeba czasu Łowieczko, czasu potrzeba na oswojenie się obu stron
Ja nie poszłabym w wysyłanie automatycznych esemesów, jakoś mi to nie leży. Poza tym, jak słusznie wskazuje Pterodaktyll, znowu ustanowisz z tego Wasz rytuał, a nie o to chyba Ci chodzi...?
Osobiście dla spokoju obu stron, powiedziałabym na przykład: "Mamo, ponieważ niepokoisz się nową sytuacją postaram się być w kontakcie w najbliższym czasie". I robiłabym to spontanicznie, starając się wywiązać, ale też nie stając na rzęsach, jak nie wyjdzie.
Margo, wierzę, że znajdziesz sposób i wiem, że póki co, musisz złapać oddech.
Będzie dobrze! Jak mówi Pietruszka, ciesz się swoim kącikiem i wymyślaj cudeńka
smokooka - Śro 01 Paź, 2014 19:47
ja to wszystko wiem kochana, dylematy, dylematy
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:50
pterodaktyll napisał/a: | margo napisał/a: | Jak nie wysle smsa to bede miala telefon. Mam wyznaczona godzine,am wysylac codziennie o 21, bo jak nie to bedzie dzwonic |
Ty fujaro, wyłącz telefon i koniec. Co Ty jesteś? Na jakiejś uwięzi elektronicznej jak jaki przestępca? |
Tak sie czuje... to straszne, ale chyba nie potrafie tego zrobic zadreczylabym sie poczuciem winy musialabym ja wczesniej poinformowac, ze nie bede odbierac i koniec i wtedy bylabym chyba spokojniejsza. To chore wszystko, sama nie wierze w to, co pisze
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 19:53
margo napisał/a: | sama nie wierze w to, co pisze |
Uszczypnij mnie bo ja też nie wierzę, że coś takiego czytam
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:55
Matinko, ale myslisz, ze jej tego nie mowilam? Staralam sie spokojnie rozmawiac, wytlumaczyc, ze sama bede dzwonic co drugi, trzeci dzien. Wedlug niej nie ma takiej opcji... a ja? Ja siedze w samym srodku i nie wiem w ktora strone...
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 19:57
margo napisał/a: | Ja siedze w samym srodku i nie wiem w ktora strone... |
Tak to się robi.....
ciach siekierką i po sprawie. Poboli, poboli i przestanie. W innym wypadku będzie bolało i bolało i bolało...........
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:57
pterodaktyll napisał/a: | margo napisał/a: | sama nie wierze w to, co pisze |
Uszczypnij mnie bo ja też nie wierzę, że coś takiego czytam |
Najpierw sama sie uszczypne. Jak juz bede wiedziala co i jak to uszczypne Ciebie i Ci powiem... ehh. Zla jestem na siebie, ze nie potrafie tego zrobic, podjac decyzji...
Matinka - Śro 01 Paź, 2014 19:58
Margo, to zrób tak, jak mówiłaś. Poza tym, możesz mieć telefon wyłączony i wyciszony, bo przecież masz swoje sprawy.
margo - Śro 01 Paź, 2014 19:59
pterodaktyll napisał/a: | margo napisał/a: | Ja siedze w samym srodku i nie wiem w ktora strone... |
Tak to się robi.....
ciach siekierką i po sprawie. Poboli, poboli i przestanie. W innym wypadku będzie bolało i bolało i bolało........... |
Najgorsze jest to, ze ja znam ta cala teorie, wiem co trzeba robic, ale czuje sie sparalizowana tym wszystkim...
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:01
Matinka napisał/a: | Margo, to zrób tak, jak mówiłaś. Poza tym, możesz mieć telefon wyłączony i wyciszony, bo przecież masz swoje sprawy. |
Ale juz obiecalam te smsy... no nic, w sobote bede soe z nia widziec i wtedy powiem jej to. Te kilka smsow do soboty moge wyslac...
pterodaktyll - Śro 01 Paź, 2014 20:02
margo napisał/a: | Najgorsze jest to, ze ja znam ta cala teorie, wiem co trzeba robic, ale czuje sie sparalizowana tym wszystkim.. |
Wiesz Ty co? Idź gdzieś do jakiegoś pubu na .......te....no wiesz co mam na mysli i przestań sie zadręczać i jutro popatrz sobie na spokojnie na to co dzisiaj piszesz
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 20:07
cholercia u mnie w bloku to te słoiki szaleją w co trzecim mieszkaniu z okazji rozpoczęcia roku akademickiego, a ta tu się dręczy i dręczy...
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:08
pterodaktyll napisał/a: | margo napisał/a: | Najgorsze jest to, ze ja znam ta cala teorie, wiem co trzeba robic, ale czuje sie sparalizowana tym wszystkim.. |
Wiesz Ty co? Idź gdzieś do jakiegoś pubu na .......te....no wiesz co mam na mysli i przestań sie zadręczać i jutro popatrz sobie na spokojnie na to co dzisiaj piszesz |
Ja se mie moge isc do pubu na te.... bo jestem z terapeutka umowiona na abstynencje z powodu pewnych eee... podejrzen?
Takze wiesz
Chyba, ze chodzi o facetow
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:11
pietruszka napisał/a: | cholercia u mnie w bloku to te słoiki szaleją |
Ja nie sloik, mi nikt nie daje ja mam opcje: albo wracasz do domu albo radz sobie sama
Pietruszka, to ja moze do tych Twoich sloikow przyjade, posmuce im i beda spokojniejsi hahaha
wampirkowa - Śro 01 Paź, 2014 20:14
Margo i radzisz sobie, a ze sa trudniejsze chwile więc wiem że sobie poradzisz,
zajmij się sobą,
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 20:16
margo napisał/a: | Pietruszka, to ja moze do tych Twoich sloikow przyjade, posmuce im i beda spokojniejsi hahaha |
eee... dopóki nie ma 23, 24 to mi nie przeszkadzają, niech się bawią... też byłam młoda kiedyś nawet jak byłam na swoim... teraz to już po prostu siły nie te i człek czuje potrzebę się wyspać przed kolejnym dniem pracy
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:16
Dzieki Marysiu
Pietruszko, no moze dlatego ja nie imprezuje, bo codziennie 5:40 pobudka
wampirkowa - Śro 01 Paź, 2014 20:17
Margo kręcisz sobie filmy twoja mama sobie radzi twój dom rodzinny istnieje więc .....
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:36
Ja jestem chyba jednak zupelnie nieimprezowa sztywniara
No trudno
wampirkowa - Śro 01 Paź, 2014 20:43
ech mnie nie przebijesz
She - Śro 01 Paź, 2014 20:50
margo napisał/a: | a boli... |
Taka jest kolej rzeczy
margo napisał/a: | brakuje mi odwagi i wiary w to, ze to co robie jest w porzadku |
Margo, ale to co robisz jest najzupełniej normalne. Każde pisklę wyfruwa z gniazda i nadchodzi taki czas że zakłada swój dom.
margo napisał/a: | dlaczego te glupie smsy wywoluja mnie tak negatywne emocje |
A czy to nie jest tak że są one wymuszone i Ty sama, z własnej i nieprzymuszonej woli nie wysyłałabyś ich? Pomyśl o tym i spójrz na problem z tej strony.
Margo, czy wiesz czego chcesz?
Myślałaś o tym czego pragniesz? O swoich marzeniach, planach?
Postaraj się odsunąć mamę najdalej jak tylko się da. Utnij tą pępowinę szablą, nie tnij jej tępym szkiełkiem bo będzie dłużej bolało a bilans nie wyjdzie na plus.
margo napisał/a: | Wedlug niej nie ma takiej opcji |
Margo, a według Ciebie?
Czego TY chcesz?
pietruszka - Śro 01 Paź, 2014 20:50
margo napisał/a: | Ja jestem chyba jednak zupelnie nieimprezowa sztywniara |
kilka zlotów i się zdziwisz
(sama sobą)
margo - Śro 01 Paź, 2014 20:57
She napisał/a: | Czego TY chcesz? |
Zawsze z zazdroscia patrzylam na kolezanki, ktore w swoich matkach mialy najlepsze przyjaciolki... wiem, ze tak nie bedzie pewbie nigdy. Ale chce choc troche zrozumienia, jak na razie wymaga sie ode mnie jedynie podleglosci i slepego uznawania, ze to co ona mowi jest jedyna sluszna opcja...
Pietruszko, spokojnie, na zlotach czuje sie dosc swobodnie
She - Śro 01 Paź, 2014 21:11
Margo, nie to miałam na myśli.
Czasami tak jest, niestety że nie mamy przyjaciół wśród najbliższych. Kochają nas, ale okazują swoje uczucia w zupełnie inny sposób niż byśmy chcieli.
I nikt tego nie zmieni z wyjątkiem ich samych.
Bardziej chodziło mi o to czego chcesz dla siebie. Gdy podporządkujesz się żądaniom mamy będzie Ci z tym źle. Będziesz stresować się, cały czas myśleć o tych sms-ach a przecież chciałaś uwolnić się spod jej skrzydeł, prawda?
Masz ku temu otwartą drogę.
Rób to co uważasz za słuszne, postaraj się odsunąć od siebie spoglądanie na własną osobę poprzez pryzmat jej życzeń.
Wsłuchaj się w siebie
Twoja mama może sobie życzyć wielu rzeczy, Ty jesteś dorosła i masz prawo do decydowania o sobie samodzielnie, bez oglądania się na to co ona powie.
Ja wiem że to boli. Bardzo.
Ale im szybciej przetniesz te chore więzy, tym łatwiej i szybciej staniesz na nogi.
Przechodziłam przez podobny schemat, wiem jak Ci ciężko.
Ale to mija pod warunkiem że zaczniesz żyć dla siebie, nie dla mamy, taty, brata czy reszty świata a zaczniesz dla siebie.
margo - Śro 01 Paź, 2014 21:20
She, ten problem chyba lezy glebiej, niz mi sie wydawalo... musze powaznie porozmawiac znow z moja terapeutka, moze jednak da sie zapisac na jakas grupe... ja mam teraz 13 wizyte, pozniej 24 listopada, a pozniej w polowie grudnia
Jo-asia - Czw 02 Paź, 2014 08:12
margo napisał/a: | chce nabrac troche sil. Nie czuje sie teraz w tej chwili chyba na silach do tego... ale pytanie jednak, czy jesli ciagle energia bedzie ze mnie "po trochu" wysysana, to czy kiedykolwiek bede ja miala... |
to prawda...zrobiłaś bardzo dużo
odpoczynek się należy
jak zatrzymać wysysanie energii?
zrozumienie, tego co się między Wami dzieje
nie przekonałaś mamy, do Twojej opcji, bo sama nie jesteś pewna...
czas, o którym mówiłyśmy w tym przypadku...może być korzystny
pozwoli Ci, na oswojenie się z obecną sytuacją, nabraniem pewności, że dobrze zrobiłaś, że dajesz sobie radę... pozwoli na zebranie dowodów
na zebranie siły.. może się nawet okazać, że samoistnie sytuacja się wyklaruje
mam poczucie, że bardzo dużo od siebie wymagasz.. to dobrze
pamiętaj.. też, aby siebie doceniać
margo - Czw 02 Paź, 2014 11:35
Jo-asia napisał/a: | może się nawet okazać, że samoistnie sytuacja się wyklaruje |
Chyba tak na prawde cicho na to licze...
Jo-asia napisał/a: | mam poczucie, że bardzo dużo od siebie wymagasz.. to dobrze
pamiętaj.. też, aby siebie doceniać |
Staram sie, choc stoi to w opozycji do poczucia winy
Jo-asiu, masz racje, jak moge kogos przekonac do/poinformowac o swojeh racji, skoro sama nie jestem przekonana
Ale dzis juz mam lepsze samopoczucie...
pietruszka - Czw 02 Paź, 2014 16:32
Marguś, zwykle poczucie winy rodzi się z wyznawanych przekonań. Często okazuje się, że sa to przekonania wpojone, wyryte na naszej wewnętrznej tablicy z naszymi dekalogami. Sęk w tym, że nieraz te przekonania - są dla nas toksyczne. Może i pasowały w czasach naszych rodziców, dziadków, pradziadków, ale nijak się mają do współczesnych czasów, w których przyszło nam żyć. Czasem po prostu chroniły jedność społeczności, scalały w jakąś jednorodną grupę, która wyznawała podobne wartości i przekonania.\
Tylko niekoniecznie te przekonania służą i dziś nam. Bywa, że są toksyczne i drążą w nas obrzydliwe korytarze jak takie korniki poczucia winy. Dzisiaj wiem, że jak coś mi tak ciąży na sumieniu, gryzie mnie jakiś wstrętny robal - to oglądam to uważnie. Czy przekroczyłam jakąś własną normę?
Na przykład skłamałam, a uznaję, że prawda jest dla mnie wartością nadrzędną. Ot tak CHCĘ postępować, dla mnie to jest cenne.
A może skłamałam, bo chciałam uchronić ukochaną osobę od bólu, a ja uważam, że wartością nadrzędną DLA MNIE nie jest w tym wypadku prawda, a spokój i zapewnienie poczucia bezpieczeństwa bliskiej osoby. Ot to takie przykłady, jak różne można mieć przekonania. Można przecież tez w ogóle nie cenić prawdy i po prostu kłamać ile wlezie, choćby w biznesie, no cóż... każdy w jakiś sposób kształtuje tę swoją moralność. I czy mi się podoba czy nie ma do tego prawo (choć może mi się to nie podobać, szczególnie jeśli ktoś z takimi poglądami włazi do mojego ogródka).
ale ktoś może też mi pakować do głowy swoje przekonania; na przykład szef, który będzie mi próbował wmówić, że nie ma mowy o moralności w biznesie i każe mi mijać się z prawdą w czasie sprzedaży, manipulować i oszukiwać, bo wartością nadrzędną (JEGO) jest wysoka sprzedaż.
I tu zwykle jest KONFLIKT, pomiędzy moimi przekonaniami a przekonaniami kogoś innego. A co jeszcze gorsze - gdy takie przekonania wpajają nam bliscy, a niekoniecznie chcemy je przyjąć jako własne. wtedy jest bunt albo/i poczucie winy.
Dla mnie - jedyną i dotąd skuteczną drogą_, by się nie taplać w poczuciu winy za nieprzestrzeganie CUDZYCH przekonań jest takie kreowania własnego światopoglądu, by cudze burze i cudze myśli oraz zachowania (w tym próby manipulacji) nie zachwiały w tym względzie moim wewnętrznym światem. Mocny kręgosłup moralny (czy jak by nie nazwać całości WŁASNEGO światopoglądu) to granica, której nie przekroczą cudze manipulacje.
Moje pierwsze lata po terapii to było właśnie definiowanie całego prawie świata na nowo. Odrzucanie niewygodnych dla mnie, przyciasnych norm z domu rodzinnego czy środowiska w którym wyrosłam, bo krepowały mnie jak przyciasne ubranko, niekoniecznie skrojone na mnie. Te puste miejsca trza było zapełnić nowymi własnymi normami, zasadami, przekonaniami. Były i takie przekonania, które uznałam za swoje, bliskie memu sercu, niektóre trza było tylko ciut zwęzić lub (częściej) nieco poszerzyć.
ufff... ale się rozgadałam.....
margo - Czw 02 Paź, 2014 17:01
Pietruszko, oczywiscie, trudno sie z tym nie zgodzic, czuje jednak, ze to trochw dluga droga bedzie, bo w wielu przypadkach niestety ale ja sama nie wiem, co jest moim pogladem, a co wpojonym. Gdzie konczy sie to, co wyuczne a zaczyna moje... ktore jest ktore. Mam ogromny problem, zeby to rozroznic. W obie strony zawsze zle. Jak nie poczucie winy, to poczucie nie bycia soba...
pietruszka - Czw 02 Paź, 2014 17:17
margo napisał/a: | ale ja sama nie wiem, co jest moim pogladem, a co wpojonym. Gdzie konczy sie to, co wyuczne a zaczyna moje... |
ano tu nie ma drogi na skróty...
akurat miałam dość dużo o przekonaniach na terapii. Szeroko tez ten temat jest opracowany w książce Poczucie własnej wartości (autorzy: Patrick Fanning, Matthew McKay) Są tam takie ćwiczenia, jak to rozpoznać. Widzę, ze chyba jest nowe wydanie, albo dodruk, bo przez jakiś czas była już niedostępna. Jakby co to skseruję Ci te fragmenty, albo pokrótce opiszę w jakimś wątku. Tylko akurat nie mam jej tera pod ręką.
margo - Czw 02 Paź, 2014 17:22
Ok, postaram sie ja jakos zdobyc, a jesli nie da rady, to wtedy moze poprosze o jakies ksero czy cos... problem polega na tym, ze ja nie mam normalnej terapii i to jeszcze mam spotkania znow raz na miwsiac, poltora... ostatnio mialam wizyte, jak jeszcze wahalam sie, czy sie wyprowadzac czy nie...
pietruszka - Czw 02 Paź, 2014 20:50
Tak sobie pomyślałam, może masz możliwość przeniesienia się do innej poradni?
margo - Czw 02 Paź, 2014 21:35
Do innej poradni i zmienic terapeutke? Czy do innej z ta sama? Bo ta, do ktorej chodze przyjmuje tez tam, gdzie Ty chodzilas... nie wiem zastanawiam sie, czy tryb mojej "terapii" to wybor terapeutki czy ograniczone mozliwosci akurat tej poradni, do ktorej uczeszczam... ale zapytam jak bede nastepnym razem...
pietruszka - Czw 02 Paź, 2014 22:13
zapytaj, co Ci szkodzi, masz prawo zmienić terapeutkę, a i na pewno poradnię... wiem, że bogaty program terapii był też na os.zwycięstwa, przynajmniej kiedyś była to dobra poradnia.
margo - Czw 02 Paź, 2014 22:24
Ok, rozejrze sie... bo chodze tam juz od roku i czuje, ze forum mi bardziej pomaga niz terapia... nie wiem jednak, czy chcialabym zmieniac terapeutke, przede wszystkim ze wzgledu na to, ze musialabym chyba znow zaczynac od poczatku (pomijajac fakt, ze mi po prostu glupio, ale ten fakt jest na mojej liscie do zlikwidowania, bo terapeutka nie jest po to, zeby mnie lubic tyljo by mi pomoc)... ale nic, bede dzialac, bo to juz przestaje mnie bawic. Czuje wrecz, ze trace troche czas...
margo - Pią 24 Paź, 2014 12:41
Musze powiedziec, ze ten stan "w zawieszeniu" coraz mniej mi przeszkadza. Czuje, ze to dobrze, ze na razie nie robie z ta relacja nic. Odcielam sie fizycznie, finansowo... nie wiem jak z emocjami. Wysylam codziennie smsy. Tydzien temu mialam telefon z zaproszeniem na niedziele na obiad... nie skorzystalam. Dzis telefon - przyjedz dzis, bo robimy twoja ulubiona zupe. Tez odmowilam. Troche mi glupio, mam lekkie uklucie wyrzutow sumienia, ze tak odbijam te zaproszenia... ale pewno nie jest to swider wiercacy dziure w brzuchu. Jak poczuje, ze moge tam pojechac, posiedziec i wrocic pozniej normalnie do domu bez sieczki w glowie (tak jak bylobostatnio, kiedy bylam na chwile w domu 2 tyg temu...)... to wtedy pojade... tak mysle to tak skrotowo, bo z telefonu nie lubie pisac
margo - Sob 01 Lis, 2014 22:59
Jestem w domu, przyjechalam na Swieto Zmarlych i czuje sie dziwnie. Czuje, ze jak jutro wroce do mieszkania to znow bede musiala caly tydzien dochodzic do siebie. Chyba za szybko na takie "wizyty". W sumie zachowywalam sie duzo swobodniej niz ostatnio jak bylam tu. Poprzednio bylam zupelnie sztywna, dzis zachowywalam sie naturalnie, zupelnie jakby nigdy nic. Nie jak gosc. Duzo sprzecznych uczuc we mnie... zanim tu przyjechalam mialam mysli "nie chce tam jechac", a teraz kraza mi po glowie myslu "i po co ci to bylo, zle ci bylo"? A no zle bylo. Ostatnio ktos w rozmowie mi uswiadomil, ze mi jest nadal zle teraz. Wkurzam sie na niestabilna sytuacje finansowa, na odleglosc mieszkania od pracy/uczelni i dlatego narzekam na wspollokatorke... dlatego pewnie teraz tez mam mysli calkiem "wygodnickie"... no bo jakby na to nie patrzec w domu wygodnie bylo... ja po prostu chyba zle wybralam sobie miejsce, dlatego teraz dziwne mysli mi po glowie kraza. To jeszcze nie jest to moje prawdziwe miejsce... dlugo jeszcze to bedzie trwac? Ostatnio bywam niecierpliwa..
She - Nie 02 Lis, 2014 00:49
Przyszło mi do głowy Margo że w dalszym ciągu szukasz usprawiedliwienia które pomoże Ci wytłumaczyć powód dla którego się wyprowadziłaś.
To pojadę z grubej rury
- niestabilna sytuacja finansowa istnieje dziś w większości polskich rodzin. Nawet jeśli jest praca, nie ma 100% pewności terminowej zapłaty. Poza tym wszechobecny kryzys coraz bardziej daje się nam we znaki. Tak więc nerwówka jest wszędzie, nie tylko u Ciebie.
- odległość mieszkania od uczelni - czy wcześniej, przed podjęciem decyzji o wyprowadzce brałaś pod uwagę ten aspekt? Jeśli tak to jak sobie go tłumaczyłaś, jakie argumenty były "za" akurat tym mieszkaniem?
- no nie wiem czy w/w mają podstawy do tego aby narzekać na współlokatorkę, moim zdaniem nie Może są inne rzeczy/sytuacje które powodują między Wami spięcia?
Pochodzicie z różnych domów, obie macie zupełnie inne nawyki, przyzwyczajenia i wyobrażenia. Nawet najlepsza koleżanka czy przyjaciółka odkrywa nowe, nieznane do tej pory oblicze które jest niewidoczne gdy się z nią nie mieszka pod jednym dachem
Margo, jeśli myślałaś że wyprowadzisz się z domu i spowoduje to zniknięcie wszelkich problemów to niestety tak nie działa.
Problemy większe lub mniejsze będą się pojawiały, a bycie dorosłym i odpowiedzialnym obliguje do stawienia im czoła i poszukiwania rozwiązań.
Wiem o czym myślisz - gdy mieszkałaś w domu rodzinnym TAKICH problemów nie było.
Ale uwierz mi że powrót na łono rodziny nie spowoduje poprawy ani tego że problemy znikną.
To tylko iluzja.
Twoje prawdziwe miejsce znajdziesz, każdy z nas znajduje. Tylko że jego poszukiwania czasami dość długo trwają, bo swoje prawdziwe miejsce na Ziemi tworzymy od podstaw, a to wymaga czasu.
Zbieraj doświadczenia Margo, przeżywaj to studenckie życie po swojemu, ciesz się tym co udało Ci się osiągnąć i idź przed siebie.
Nie oglądaj się, chyba że tylko po to aby z uśmiechem przywołać wspomnienia
margo - Nie 09 Lis, 2014 21:58
Jak wygląda sytuacja. Otóż znów dałam się zmanipulować, jestem wkurzona na siebie, choć po rozmowie z pewną Piękną Panią ( ) już do mnie dotarło, że to po prostu nauczka na przyszłość...
Moja matka nadal stosuje swoją strategię - nie mów nikomu co się dzieje w domu. Zawsze była dobrą aktorką, więc teraz świetnie jej wychodzi opowiadanie obcym ludziom z uśmiechem na twarzy i niemal z dumą w głosie, że "poszłam na swoim". Ona właściwie prawie że się tym chwali
Natomiast mój ojciec chyba nie do końca potrafi sobie z tym poradzić. Co mnie strasznie dziwi. O ile do tej pory przez całe życie zawsze był neutralny, ewentualnie chorągiewka na wietrze - liczyć na niego nie można było, tak teraz załączył mu się agresor. Za każdym razem gdy jestem w domu to w pewnym momencie zaczyna rozmowę o tym, że się wyprowadziłam... i to całkiem agresywnym tonem w moją stronę. Nie wiem skąd to się bierze...
Dzisiejsza sytuacja - ojciec ma imieniny, przyjechałam, są goście. No ale zbliżała się godzina ostatniego pociągu do Poznania, więc uznałam, że już się zwijam (nikomu nie obiecywałam, że zostanę, wręcz przeciwnie, mówiłam przez cały dzień, że raczej wracam do domu na noc). I nagle namawianie, że mam zostać, że po co będę jechać... goście się zainteresowali i zaczęła się (normalna, przyjazna rozmowa między mną a wujkiem), że się wyprowadziłam itp... a mój ojciec jak nagle nie zaczął ostrym tonem że to moja decyzja, że tak chciałam to tak mam (przecież na nic nie narzekałam? nawet z entuzjazmem opowiadałam), i że dom zaczynam traktować jak... tu się wkurzyłam, nie dałam mu dokończyć, więc nie wiem jak traktuję. Urwałam dyskusję, bo nie chciałam prowadzić takich rozmów przy gościach... i po prostu zwiałam. Poszłam do pokoju... nie pojechałam do domu... zatrzymało mnie poczucie winy... cięgle w tyle głowy siedzi jeszcze we mnie, że jestem złym dzieckiem i że krzywdzę rodziców tym, że się wyprowadziłam. No nic... element do przepracowania. Będę dziś spać w śpiworze, bez czystej bielizny i szczoteczki do zębów nawet, bo dałam się zmanipulować poczuciem winy... nauczka na przyszłość. Na następny raz postaram się być bardziej asertywna...
dtstgseete - Nie 09 Lis, 2014 23:34
She napisał/a: | prawdziwe miejsce znajdziesz, każdy z nas znajduje. Tylko że jego poszukiwania czasami dość długo trwają, bo swoje prawdziwe miejsce na Ziemi tworzymy od podstaw, a to wymaga czasu |
--------------------------------
margo napisał/a: | asertywna | teoria (przynajmniej ta, ktora mi przekazywano) mowi, ze aby asertywnosc byla konstruktywna w relacji z drugim czlowiekiem - konieczny jest jeden warunek. Warunkiem tym jest - by druga strona szanowala Twoje uczucia liczyla sie z nimi. Jest to podstawowy warunek wszelkich kontaktow. Jesli nie zachodzi - to asertywnosc nie dziala. Tak mi sie wydaje. Tak zrozumialem z tego, co mnie uczono; tak tez mowi mi moje doswiadczenie.
margo - Nie 09 Lis, 2014 23:38
dtstgseete napisał/a: | Tak zrozumialem z tego, co mnie uczono; tak tez mowi mi moje doswiadczenie. |
Acha... to by się chyba mniej więcej zgadzało w relacji z moją matką. W momencie, kiedy bardzo staram się być asertywna ona i tak to odpiera, a ja wtedy mięknę i jestem za chwile mentalnie na poziomie podłogi... nie myślałam nigdy w ten sposób to ciekawe. Dzięki Jacku
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 10:28
dtstgseete napisał/a: | aby asertywnosc byla konstruktywna w relacji z drugim czlowiekiem - konieczny jest jeden warunek. Warunkiem tym jest - by druga strona szanowala Twoje uczucia liczyla sie z nimi. Jest to podstawowy warunek wszelkich kontaktow. Jesli nie zachodzi - to asertywnosc nie dziala. Tak mi sie wydaje. |
Z moich doświadczeń wynika że masz rację, im bardziej jestem asertywna tym bardziej odbijam się od sciany bo właśnie druga strona nie szanuje , ba nawet nie widzi i nie rozumie twojego przekazu, i albo będziesz w kółko uparcie dążyć do celu albo wcale nie zaczynaj.
I tu zaczyna się stawianie granic, dopiero potem asertywne utrzymanie ich aż do skutku
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 10:37
Cytat: | I tu zaczyna się stawianie granic, dopiero potem asertywne utrzymanie ich aż do skutku |
ależ asertywność ,to właśnie sztuka stawiania i bronienia swoich granic,oczywiście ,bez naruszania cudzych .....
nikt nie jest w stanie,nawet jak mnie nie szanuje ,przekroczyć moich granic (bez przemocy)gdy ja jestem asertywny ......
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 10:49
Mati zgadzam się z tobą, tylko że są ludzie np. mój mąż który nie rozumie co to w ogóle jest ta granica , dla tego ja muszę to robić krok po kroku
stawiam granicę i jej nie odstępuję do puty do puki on mie nie zrozumie o co mi chodzi,i tu zaczyna się dla mnie asertywne zachowanie aby ją utrzymać bo on jej nie widzi, a ja zaczynam się wkurzać że on nie rozumie co chcę mu przekazać, no i przerwanie asertywnego zachowania grozi moim upadkiem
pietruszka - Pon 10 Lis, 2014 10:52
margo napisał/a: | nie pojechałam do domu... |
ale już napisałaś "dom", to znaczy, że zaczynasz psychicznie odcinać pępowinę
A wiesz, że często pod agresją, czyli złością, gniewem siedzi lęk? Może Twój ojciec tak sobie radzi z nową, dla niego, sytuacją. Możliwe, że boi się o Ciebie, a i boi się opuszczenia. Kto, wie, czy też niejako odreagował wieczne dyskusje z matką na temat Twojej wyprowadzki, bo pewnie to temat nr 1 w domu rodzinnym.
I nie piszę po to by go usprawiedliwiać, ale byś mniej to brała do siebie. margo napisał/a: | W momencie, kiedy bardzo staram się być asertywna ona i tak to odpiera, a ja wtedy mięknę i jestem za chwile mentalnie na poziomie podłogi. |
bo wpadasz w rolę dziecka... ale dziecka niedorosłego. Mi to przeszło koło 40-tki, masz szansę szybciej "wydorośleć".
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 10:57
BARBARA napisał/a: | a ja zaczynam się wkurzać że on nie rozumie co chcę mu przekazać |
ale tu kończy się Twoja asertywność i rozpoczyna agresja ......
Toje granice są Twoje ,a nie Jego ..... to co On robi z tym,to nie Twoja sprawa .......
jak nie rozumie,to wytłumacz ,a jak pomimo tłumaczenia nie chce zrozumieć ,to zmień model na inny,bo zaczynasz mieć do Niego PRETENSJE,a to już jest wkraczanie na Jego teren ,czyli nie asertywne zachowanie ......
tylko proszę nie mów mi,że miłość itp.....
rozwiodłem się po 25 latach i nie dla młodszej,piękniejszej,innej,a właśnie z powodu mojej asertywności ......
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 10:59
asertywnosc nie sluzylaby temu, by osiagac cele lecz temu, by miec maksimum pewnosci, ze JA MOIM postepowaniem wywolam najmniej zamieszania i zlego wplywu u kogos i u siebie. Bym czul sie dobrze JA SAM ZE SOBĄ Natomiast na to, co zrobi druga strona moze nie pomoc ani asertywnosc, ani przemoc ani uleglosc ani trzesienie ziemi.
Asertywnosc nie jest narzedziem do manipulacji sytuacja czy wplywania na to, by druga osoba mnie zrozumiala i zrobila tak, jak ja chce! Jest narzedziem do tego, by NIE ZAPRZEPASCIC SZANSY przystanac i sie chwile zastanowic. Powiedziec w jakiejs sytuacji ,,chwileczke chwileczke.'' (co nawet i przy asertywnosci sie nie udaje). Jesli interesy sa sprzeczne asertywnosc pomaga wyartykulowac te interesy, ale do rozwiazania trudnosci trzeba czegos wiecej. Inteligencji, zmiany nawyku, sprytu w poszukiwaniu rozwiazan, dostosowania sie troche no nie wiem. Zycie to nie bajka nawet gdy jest sie mistrzem asertywnosci dostaje sie po ryju czasem (doznaje bolu) albo samemu trzeba dac po ryju komus (w wyniku mojego postepowania ktos bedzie czul przykro sie). pietruszka napisał/a: | ale już napisałaś "dom", to znaczy, że zaczynasz psychicznie odcinać pępowinę | Cytat: | A wiesz, że często pod agresją, czyli złością, gniewem siedzi lęk? Może Twój ojciec tak sobie radzi z nową, dla niego, sytuacją. Możliwe, że boi się o Ciebie, a i boi się opuszczenia | On traci kontrole nad sytuacja. Kiedy dziecko jest male - rodzic musi kontrolowac dziecko w kazdym kroku. Pozniej coraz mniej. Rodzic przyzwyczaja sie do tej sytuacji tak bardzo, ze pozniej kazda utrate kontroli - rozpoznaje podswiadomiei jako sytuacje ZAGROZENIA dla dziecka i siebie. Poza tym ludzie maja wybujala kontrole nie tylko do dzieci ale i do sytuacji w ogole. Brak kontroli nad sytuacja budzi w nich automatycznie poczucie zagrozenia, ze moze zdarzyc sie cos niebezpiecznego. Dezorientacje. Momentalnie reaguja w sposob nieskoordynowany. Ja takie cos obserwuje u siebie i budzi to moj niesmak, ze taki jestem. Tak zachowuja sie dzieci, gdy traca kontrole nie dostaja tego, czego chca. Jestem niedojrzaly
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 11:05
matiwaldi napisał/a: | BARBARA napisał/a: | a ja zaczynam się wkurzać że on nie rozumie co chcę mu przekazać |
ale tu kończy się Twoja asertywność i rozpoczyna agresja ......
Toje granice są Twoje ,a nie Jego ..... to co On robi z tym,to nie Twoja sprawa .......
jak nie rozumie,to wytłumacz ,a jak pomimo tłumaczenia nie chce zrozumieć ,to zmień model na inny,bo zaczynasz mieć do Niego PRETENSJE,a to już jest wkraczanie na Jego teren ,czyli nie asertywne zachowanie ......
tylko proszę nie mów mi,że miłość itp.....
rozwiodłem się po 25 latach i nie dla młodszej,piękniejszej,innej,a właśnie z powodu mojej asertywności ......
|
No teraz rozumiem.
Modelu zmieniać nie będę bo nie mam pewności do jakosci drugiego, a tak poważnie to marzy mi się juz tylko być sama ze sobą tak normalnie sama
a miłość już się skończyła
pietruszka - Pon 10 Lis, 2014 11:06
matiwaldi napisał/a: | ale tu kończy się Twoja asertywność i rozpoczyna agresja ...... |
niekoniecznie... jest jeszcze to asertywne, czterostopniowe wyrażanie złości czy niezadowolenia. z wykorzystaniem tzw. zaplecza, czyli zapowiedzianym wcześniej wezwaniem policji, opuszczeniem miejsca, zerwaniem kontaktu.
a i asertywna jest również.... rezygnacja z asertywności.... ważne by to był wybór, nasz wybór, a nie reagowanie na bodziec tylko pod wpływem emocji...
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 11:18
dtstgseete napisał/a: | Zycie to nie bajka nawet gdy jest sie mistrzem asertywnosci dostaje sie po ryju czasem albo samemu trzeba dac po ryju komus. |
absolutnie się z tym nie zgadzam.....
asertywność chroni mnie ,przed dostaniem po ryju ......
a uczciwość wobec samego siebie, kultura osobista, zdrowy sposób myślenie ułatwia życie na tyle,abym nie musiał nikomu dawać po ryju ...........
gdyby nie moja asertywność jeszcze parę dni temu,albo wybuchłbym ,albo dowalił .......
a tak ........ ja nie mam sobie nic do zarzucenia ,bo mam swoje granice i nie daje się manipulować czyimś oczekiwaniom ........
dtstgseete napisał/a: | Asertywnosc nie jest narzedziem do manipulacji sytuacja czy wplywania na to, by druga osoba mnie zrozumiala i zrobila tak, jak ja chce! |
samo chciejstwo,aby inna osoba robiła tak,jak ja chcę jest jest błędem ,za który wcześniej,czy później trzeba zapłacić ......
dobrze jest tylko wtedy ,jak Ta osoba robi to co sama chce,a dla mnie to jest miłe ........
w każdym innym przypadku to kupa ............
albo dyrdymały* ......
*przepraszam za prywatę,ale nie mogłem sie powstrzymać ..................
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 11:21
no amtiwaldi ty i Asertywność,
no no no masz dobre mniemanie o sobie naprawdę,
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 11:24
pietruszka napisał/a: | jest jeszcze to asertywne, czterostopniowe wyrażanie złości czy niezadowolenia. z wykorzystaniem tzw. zaplecza, |
tak opisałem to tak:
matiwaldi napisał/a: | ak nie rozumie,to wytłumacz ,a jak pomimo tłumaczenia nie chce zrozumieć.... |
pietruszka napisał/a: | ważne by to był wybór, nasz wybór |
ale oczywiście,tylko pamiętajmy,że druga strona też ma wybór .... a przynajmniej powinna mieć ........ żeby było zdrowo .......
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 11:24
matiwaldi napisał/a: | asertywność chroni mnie ,przed dostaniem po ryju | wątpię. Napisalem obrazowo. Nie wiem jak asertywny byloby dziecko chcące samolot na urodziny - nie dostanie go (czyli ,,dostalo po ryju''). Nie wiem jak asertywny bylbym chcąc, by dziecko zjadlo obiad - skoro najadlo sie slodyczy uprzednio u kolegi - nie ruszy go (jest to nie po mojej mysli czyli ,,dostalem po ryju'').
Chyba zbyt brutalnego zwrotu uzylem - takiego teatralnego. Chodzilo mi obrazowo - teraz wyjasnilem.
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 11:26
Jeśli stawiam granicę a on jej nie widzi lub nie chce jej widzieć, to ja zaczynam się wkurzać nie dla tego że budzi się we mnie agresja tylko strach że znowu mie zlekceważy, uda że nic się nie dzieje i tu mnie ma.
I albo ja stanowczo podtrzymuję swoje zdanie, nie ustępuję ze swojej granicy żeby nie zostać nią przygnieciona jak murem. Czy to jest moja asertywność czy nie ?A co on zrobi z tym to jego problem o ile nie ruszy mojej granicy. Czy to jest agresja, ja jej nie czuję tylko czuję bezsilność i wtedy
pietruszka napisał/a: | niekoniecznie... jest jeszcze to asertywne, czterostopniowe wyrażanie złości czy niezadowolenia. z wykorzystaniem tzw. zaplecza, czyli zapowiedzianym wcześniej wezwaniem policji, opuszczeniem miejsca, zerwaniem kontaktu.
a i asertywna jest również.... rezygnacja z asertywności.... ważne by to był wybór, nasz wybór, a nie reagowanie na bodziec tylko pod wpływem emocji... |
Wczoraj poprosiłam o wyjście z mojego pokoju, po czym on zaczął trzaskać drzwiami, zapytałam spokojnie czy chce dziś wyjechać. Jakie to było moje zachowanie ?
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 11:30
wampirkowa napisał/a: | no amtiwaldi ty i Asertywność, |
Twoja Maryś złość do wszystkiego co nie płacze wypacza Twoją mnie ocenę ........
wampirkowa napisał/a: | masz dobre mniemanie o sobie naprawdę, |
ależ oczywiście moja droga ...... wielokrotnie pisałem ,że bardzo jestem dla siebie łagodny,bo bardzo siebie kocham !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
ja byłem na terapii ,na której przyjąłem to,co do mnie mówili !!!!!
dzisiaj jest mi dobrze,mimo całego zła jakie kiedyś było moim udziałem ........
a Ty Maryś jak chcesz cierpieć to cierp i nic mi do tego,tylko nie manipuluj ........ proszę
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 11:33
kurcze piszesz Maryś do osby która twoim zdaniem nie dorasta do pięt a= znanymi alkoholikom no no no
kurcze
kurcze
matiwaldi - Pon 10 Lis, 2014 11:34
to ja już dziękuję Państwu ...........
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 11:35
matiwaldi napisał/a: |
dtstgseete napisał/a:
Zycie to nie bajka nawet gdy jest sie mistrzem asertywnosci dostaje sie po ryju czasem albo samemu trzeba dac po ryju komus.
absolutnie się z tym nie zgadzam.....
asertywność chroni mnie ,przed dostaniem po ryju ......
a uczciwość wobec samego siebie, kultura osobista, zdrowy sposób myślenie ułatwia życie na tyle,abym nie musiał nikomu dawać po ryju ...........
|
też tak myślę
matiwaldi napisał/a: | gdyby nie moja asertywność jeszcze parę dni temu,albo wybuchłbym ,albo dowalił
...... |
podobna sytuacja była u mnie wczoraj
matiwaldi napisał/a: | ja nie mam sobie nic do zarzucenia ,bo mam swoje granice i nie daje się
manipulować czyimś oczekiwaniom ........
|
chciał mie zastraszyć, uciszyć zamknąć w domu, odciąć od ludzi ? Nie wiem czego oczekiwał bo to jego oczekiwania nie moje
margo - Pon 10 Lis, 2014 11:35
Czytam te wszystkie wypowiedzi i się zastanawiam... no bo ogarnięcie tego pod względem teoretycznym to już nie lada wyzwanie. Kto co może, kiedy mogę a kiedy nie, kto jakie ma prawa, jakie obowiązki, kto czego nie może a kto nie powinien... właściwie to trochę gąszcz niepisanych praw, w których strasznie trudno mi jest się odnaleźć. Podczas jakiejś rozmowy, dyskusji często w głowie włącza mi się ta teoria i zastanawiam się co mogę, czego nie mogę, co ktoś może wobec mnie a na co nie pozwolić. Właściwie to sobie myślę, że podstawą jest to, żebym dobrze czuła się z tym co robię. Najgorzej, jak niezależnie od mojego wyboru i tak będę czuła się źle. Czy podejmę decyzję, żeby zostać i będę się czuła źle sama ze sobą, że uległam, pomimo tego, że nie chciałam, czy podejmę decyzję, że jadę i będę miała wyrzuty sumienia z racji bycia złym dzieckiem co to domu nie szanuje. Najgorsze jest to, że ja nie podjęłam nawet dyskusji, bo przeraziła mnie agresja. Skuliłam się szybko w sobie i zwiałam najzwyczajniej w świecie do swojego pokoju jak skarcone dziecko. Nie mogłam spać, rano chodziłam wściekła jak osa (bez konotacji personalnych ). I ciągle miałam do siebie pretensje, że przez to, że nie potrafiłam wyrazić swojego zdania i postawić na swoim sama sobie zrobiłam krzywdę i napędziłam na siebie mnóstwo niedogodności z tym związanych... Asertywność to dla mnie ciągle bardzo trudna sprawa, choć teorię znam, to ciężko mi ją zastosować w praktyce. Szczególnie, kiedy po drugiej stronie mam agresora, który jako argumentu używa podniesionego głosu i odnosi się do mojego poczucia winy...
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 11:35
Rozgoryczenie, zawód rozdraznienie to przykre emocje. Czasem mam takie myslenie: ,,o nie - mi jest źle - to on/ona/oni nie beda sobie tak radosnie siedziec zwlaszcza, ze to jego/jej/ich wina'' - no i robie cos niedobrego. Takie odegranie sie. Nie chce, wstydze sie tego - nawet juz w trakcie - ale tak robie. Lipa. Taki Hitler we mnie siedzi. Tak robia panstwa i ich przedstawiciele w wojnach, politycy w sejmach - nie trzeba daleko szukac. Nie czuje sie specjalnie inny. Taki mechanizm jest i juz. Ale tu nie ma mowy o asertywnosci. Gdyby ktos mi powiedzial wtedy, ze sie mnie boi, albo ze mu przykro - to stwierdzilbym pewnie, ze wlasnie po to to robie, zeby bylo mu przykro.
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 11:41
Wczoraj poprosiłam o wyjście z mojego pokoju, po czym on zaczął trzaskać drzwiami, zapytałam spokojnie czy chce dziś wyjechać. Jakie to było moje zachowanie ?
nie wiem jakie to jest zachowanie,
wiem jedno zadbałaś o siebie, zadbałaś źle się czułaś w jego towarzystwie, więc go wyprosiłaś on zreagowął agresją a ty spokojem i poinformowałaś go co zrobisz,
Basia nikt w nerwach, nie powie Tak według książkowej zasady,
czyli nie życze sobie byś trzaskał drzwiami, i twoje zachowanie mi sie ni podoba, i nie bedę go tolerowała, i i jeśłi nie zmienisz zachowania to opuścić dom,
powiedziałas spokojnie i to sie liczy, nie zareagowałs jak on oczekiwał czyli agresją, trudno się pochamowac jak ktoś trzaska drwiami bo sa dwie możliwości ze się strasznie wystraszysz i będziesz cicho siedzieć w pokoju i trzęsła albo wylecisz za nim i będziesz krzyczeć,
wiec ja nie wiem jakie to było zachowanie ale zadbałąs o siebie, i zrobiłaś na tyle umiałaś w danej sytuacji
pietruszka - Pon 10 Lis, 2014 11:41
Cytat: | zapytałam spokojnie czy chce dziś wyjechać. Jakie to było moje zachowanie ?
_________________ |
spokojny ton... nie wyklucza agresji... dużo ważniejsza jest mowa ciała, a właściwie to- co się dzieje w samej głowie, bo to co jest wewnętrznym przekonaniem - właśnie wyrazi się w naszych gestach, postawie, gestykulacji, mimice...
naprawdę to widać w naturze, w zachowaniach "na żywo". Sama się przekonałam na warsztatach, jak często to, co wydawałoby się w samych słowach asertywne nadal jest uległe lub agresywne.
Mi asertywność bywa potrzebna dla zachowania szacunku dla samej siebie i okazania szacunku, poszanowania czyichś granic drugiej osobie. Jeśli zależy mi na relacjach z drugą osobą - to dobrym pomysłem są zachowania na bazie tzw. " porozumienia bez przemocy", bo zakładają chęć kształtowania wzajemnych relacji.
Asertywność wobec osoby nietrzeźwej, czy niestabilnej emocjonalnie - to też niejako inna bajka. Dla mnie tu najważniejsze jest słówko "NIE", metoda zdartej płyty i konsekwencja w przywoływaniu wspomnianego zaplecza.
I sama przyznaję - nie zawsze korzystam z asertywności, czy zasad porozumienia bez przemocy. Ot nie zamieniam życia w wieczny trening terapeutyczny, ale w trudnych sytuacjach coraz częściej korzystam z narzędzi, które dostałam.
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 11:45
margo napisał/a: | Najgorzej, jak niezależnie od mojego wyboru i tak będę czuła się źle. | niestety czasem nie ma wyboru rozwiazan dobrych albo zlych - są same ,,złe'' czyli przynoszace koszty w postaci przykrosci w takiej czy innej postaci. Niektore złe daja szanse na dobre skutki dlugofalowe. Czasem nawet tego nie ma. Wybiera sie mniejsze zło. To jest przygnebiajace W takiej sytuacji są wlasnie osoby wspoluzaleznione ktorych partner(ka), dziecko, rodzic pije i nie daje oznak iskierki nadziei, ze chce byc zdrowszy. Ja tam nawet nic nie pisze - bo zadna asertywnosc tam nic nie pomoze. wyrazam tylko wsparcie w trudnej sytuacji i tyle.
BARBARA - Pon 10 Lis, 2014 11:47
wampirkowa napisał/a: | powiedziałas spokojnie i to sie liczy, nie zareagowałs jak on oczekiwał czyli agresją, trudno się pochamowac jak ktoś trzaska drwiami bo sa dwie możliwości ze się strasznie wystraszysz i będziesz cicho siedzieć w pokoju i trzęsła albo wylecisz za nim i będziesz krzyczeć,
wiec ja nie wiem jakie to było zachowanie ale zadbałąs o siebie, i zrobiłaś na tyle umiałaś w danej sytuacji |
też tak myślę, byłam spokojna, nie wyprowadził mie z równowagi i usłyszał to co mogłam mu powiedzieć, bez agresji której też we mnie nie zbudził chociaż chyba na to liczył, jak zawsze bo wtedy zrzuca na mnie odpowiedzialność za swoje agresywne zachowanie.
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 11:47
aseryywność,
no powiem tak czasem nie wolno być asertywnym
soreczki, w sytuacjach takich że ktoś cie bije gwałci zastosuj asertywność kurcze nie da się albo trzeba uciekać albo zastosujesz agresję by się ratować,
jesli ktoś mi zagraża, to powiesz mu w asertywny sposób nie
bo nawet o tym nie pomyślisz nawet wtedy bycie asertywnym to naprawde jest głupie i irracjonalne
OSSA - Pon 10 Lis, 2014 11:50
margo, powiem ci jedno jako matka dorosłych dzieci, masz prawo mieszkać samodzielnie, zwłaszcza, że sama na siebie zarabiasz. Masz prawo robić to co chcesz, bez krzywdy dla innych, jeśli twoja mama nie dorosła do tego, że ma córkę, która za chwilę kończy studia i chce zacząć w pełni samodzielnie żyć to już jej problem.
Podjęłaś trudną decyzję, nie jest łatwo studiować i jednocześnie pracować, wiem z własnego doświadczenia i doświadczenia moich synów. Starszy mieszkał do końca studiów, od roku mieszka sam z żoną i powiem ci najlepsze co mogliśmy zrobić jako rodzice, pozwolić im żyć tak jak chcą.
Najpierw wynajęliśmy im mieszkanie w apartamentowcu, byli nieszczęśliwi, mimo że mieszkanko miało wszystko łącznie ze zmywarką. Nic im nie pasowało, to za daleko, za głośno, po dwóch miesiącach poszukali sobie sami w starym bloku z wielkiej płyty, na wysokim pietrze, ale zrobili to sami, płacą połowę mniej, jak przyjeżdżają widzę są szczęśliwi. Ustawili tak jak im pasuje, syn nauczył się myć naczynia , prać , prasować i gotować.
Ot nie robisz rodzicom krzywdy, masz prawo układać swoje dorosłe życie jak ci chcesz.
margo - Pon 10 Lis, 2014 11:54
dtstgseete napisał/a: | bo zadna asertywnosc tam nic nie pomoze. |
A z tym się nie zgodzę. Jestem żywym przykładem (jak i wiele osób na tym forum), potwierdzającym, że jednak dzięki tej asertywności można coś osiągnąć dla siebie. W sensie, że dużo już zrobiłam - odeszłam od partnera alkoholika (fizycznie, finansowo i emocjonalnie) i od toksycznej rodzinki (jak na razie fizycznie i finansowo). W tym momencie pozostaje mi kwestia "przepracowania" mojego poczucia winy, mojego poczucia własnej wartości i pewności siebie, żeby ten wybór już nie był pomiędzy złem a mniejszym złem. Ale pomiędzy złem a własnym spokojem. Jeszcze trudno mi ten spokój odnaleźć, ale myślę, że to jest możliwe. Że jest szansa, że w pewnym momencie będę mogła powiedzieć - nie jestem zależna emocjonalnie od mojej rodziny. Oczywiście nie chodzi mi tu o zerwanie kontaktów, bo tego nie chcę. Chcę czuć spokój z mojej strony i żywić wobec nich zdrowe uczucia niezależnie od tego, czy ich uczucia są zdrowe... ale to jeszcze nie mój etap. Jeszcze trochę przede mną... ale da się. Niezależnie, czy jest się partnerem, dzieckiem, czy rodzicem. Choć słyszałam, że rodzicom alkoholików najtrudniej wychodzi się ze współuzależnienia... ale to tylko było zdanie napisane w jakimś artykule bądź książce. Reguły chyba nie ma...
margo - Pon 10 Lis, 2014 11:57
OSSA napisał/a: | Ot nie robisz rodzicom krzywdy, masz prawo układać swoje dorosłe życie jak ci chcesz. |
Wiem Oska, że nie robię im krzywdy. W teorii to ja to wszystko wiem, z praktyką gorzej, jeśli w głowie ciągle kołacze myśl - jesteś złym dzieckiem. Ale fajnie jest czytać od Was wszystkich takie słowa. Są potwierdzeniem, że ze mną chyba wszystko ok i coraz bardziej w to wierzę... potrzebuję czasu
pietruszka - Pon 10 Lis, 2014 12:03
margo napisał/a: | Chcę czuć spokój z mojej strony i żywić wobec nich zdrowe uczucia niezależnie od tego, czy ich uczucia są zdrowe... |
bardzo to dojrzale brzmi
edit: chociaż tak na marginesie: uczucia zawsze są zdrowe, ewentualnie są przyjemne i nieprzyjemne, gorzej z przekonaniami, na których tle te uczucia powstają
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:06
pietruszka napisał/a: | gorzej z przekonaniami, na których tle te uczucia powstają |
To w takim razie chcę mieć zdrowe przekonania, które mi nie będą wiercić dziury w brzuchu
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:07
Margo
ja mieszkałam w hostelu dla ofiar przemocy w rodzinie, i kupiłam sobie pierwszy raz w zyiu uzywaną komótrkę noka stara cegła, i 3 matka została z ojcem sama, ona nie chciała iść ze mną do hostelu miała ze mną kontakt, i dzwoniła,
i ja ją informowałam że boję sie ojca i ja jej nieodwiedze chce mnie widzieć, to niech przyjedzie do mnie,
nie przyjechała, byłam raz ale okciec przywitał mnie tak jak zawsze więcej nie odwiedziłam, dzwoniła mówiła, że ojciec pije i robi awantury,
a ja ze łzami w oczach mówiłam że ma wybór może przyjechać tu,
wróciłam, niesety bo się poddałąm bałam się o nią, wróciłam jeszcze 2 razy do hostelu potem mama się rozchorowała i musiałam wrócić się nią opiekować,
ale cóż,
Margo, ja nie miałam namów, bo ja nie być uderzona wychodziłam, ja czekałam na to bym mogłaz zostać, bo chciąłam mieć rodzinę a tu kolejny zonka ze nie ma tam miejsca dla mnie,
Mnie sie zdarzyła sytuacja, że byłam u kogoś, i też mnie namawiano bym została a ja umawiałam sie z tobą że dziś jadę, i koniec wychodziłam niewdawałam się w dyskusje i już.
a gdybyś sie zawineła w tej minucie i w tej sekundzie nie było by nic,
ubieram się informuję idę do siebie mam pociąg i wychodzę
ja niestety co do rodziny no cóż nie mam skrupułów, nie mam
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:12
Margo
nie zgadzam się z z twoim stwierdzeniem chcę żywić zdrowe emocje wobec rodziny choć oni nie mają wobec mnie
a co ty jesteś gorsza ????
ze co że ty na nie zasługujesz,
a co oni soreczki są lepsi i mogą liczyć na twoja dobroć,
no nie zgadam się tym bo sorki to jest zachowanie uległe, oni mi mogą robić krzywde czy ranić ale ja nie moge czuć jakiś nieprzyjemnych emocji wobec nich
no cóż ale ja nie jestem taka wyrozumiała
kiedyś usłyszałm na mitingu dda w częstochowie że ta osoba zwolniła się z obowiązku bezwarunkowej miłości i szacunku wobec własnych rodziców i ja sie zgadzam z takim podejściem
OSSA - Pon 10 Lis, 2014 12:15
margo napisał/a: | ze mną chyba wszystko ok i coraz bardziej w to wierzę... potrzebuję czasu |
Jak najbardziej powiedz mamie, że większość twoich rówieśników studentów, przyjechało do Poznania z całej Polski i zaraz po maturze musieli zacząć studenckie życie. Ty też masz prawo i nie jest to nic złego. Wręcz coś zupełnie naturalnego, nawet nie wiesz jak ja czasem mam dość moich studentów, no teraz został mi się jeden, ale za chwilę wyfruwa z gniazda gdzieś daleko i szczerze mu kibicuję by ułożył sobie życie tak jak chce.
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:17
wampirkowa napisał/a: | a gdybyś sie zawineła w tej minucie i w tej sekundzie nie było by nic,
ubieram się informuję idę do siebie mam pociąg i wychodzę |
Wiem Marysiu, plułam sobie trochę w brodę, że tego nie zrobiłam, bo oczywiście to był mój wybór - podyktowany niekoniecznie zdrowym odruchem, ale zostałam, bo nie chciałam być postrzegana jako złe dziecko. Znowu, a przecież wiem, że nim nie jestem, wiem, że mam do tego prawo. Cholera! Przecież ja już tam nie mieszkam, dlaczego miałabym godzić się na coś takiego? A jednak pozwoliłam na to, ja sama sobie zrobiłam tą krzywdę. Będę na przyszłość mądrzejsza... Marysiu, ja też bym chciała mieć normalną, zdrową rodzinę. Niezaprzeczalnie moja i Twoja rodzina różnią się w znacznym stopniu i może niejeden by powiedział, że mam się cieszyć z tego, co mam... ale jakoś trudno mi się pogodzić z tą sytuacją. Z tym, że sama się krzywdzę, że pozwalam na coś, że brak mi asertywności i ciągle wybija się we mnie skruszone dziecko, które raz uderzone nie ma prawa płakać, bo jeszcze dostanie "poprawkę", żeby mieć powód do płaczu... więc woli się skulić i siedzieć cicho... jak z resztą przez pół życia. Najlepiej nie rzucać się w oczy, najlepiej zwiać, zniknąć, schować się
Chciałabym, żeby było normalnie i staram się do tego dążyć, chociażby z mojej strony. Ich nie zmienię na pewno, ale mogę siebie. Chciałabym bardzo zmienić to moje myślenie, kiedy czasami włącza mi się wewnętrzne katowanie się, że jestem najgorsza na świecie... we wszystkim. Bardzo tego nie lubię i bardzo chcę to zmienić. Może wtedy będzie lepiej...
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:21
zdrowe przekonania ???
marga a kogo są to przekonania???
jakie przekonania ???
wiesz mnie wpajano w głowę, sznuj ojca i matkę dbaj o nich
soreczki ale to nie były moje przekonania to były cudze przekonania,
przekonania, moje przekonania, no cóż są dość niezdrowe bo wpojone przez neizdrowych ludzi
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:24
wampirkowa napisał/a: | a co ty jesteś gorsza ????
ze co że ty na nie zasługujesz, |
Marysiu, nie o to chodzi. Chodzi o MÓJ spokój. Chodzi o to, żebym nie musiała się katować tym, że jestem złym dzieckiem, bo nie szanuję rodziców, bądź ich niedostatecznie wspieram, kocham, odwiedzam etc. Ja ich nie jestem w stanie zmienić, ja ich nie zmuszę do tego, żeby mnie bardziej szanowali, traktowali inaczej. Ja mogę się sama zmienić i swoje podejście po to, abym ja sama była spokojniejsza i nie musiała czuć poczucia winy. Rozumiesz? Po prostu... ja nie chcę się czuć winna z tego powodu, że chcę normalnie, spokojne żyć. Myślę, że brak szacunku dla rodziców na pewno przejawiałby się u mnie poczuciem winy. Chciałabym wypracować w sobie normalnie odruchy, nie takie, których nauczyłam się w domu. I chciałabym uwierzyć, że one SĄ rzeczywiście normalne, i że to nie ze mną jest coś nie tak, że ze mną ok... o to chodzi. A jeśli oni będą mnie próbowali krzywdzić, to żebym potrafiła ustawić wokół siebie barierę, która spowoduje, że ich słowa/czyny mnie nie dotkną, a mimo to będę mogła okazywać jakieś tam moje uczucia wobec nich. Być ponad to. W tej chwili tak to właśnie widzę, nie wiem jak będzie później. Może będzie coraz lepiej w tych relacjach, albo coraz gorzej... wtedy będę myśleć co dalej. Jak na razie jestem w stanie zawieszenia... wiszę sobie tak i nie wiem w którą stronę się ruszyć. Czekam... nie wiem za bardzo co teraz robić. Po prostu żyję... i staram się ograniczać wizyty w domu, bo za każdym razem później szaleję i mam mega wyrzuty...
OSSA napisał/a: | że większość twoich rówieśników studentów, przyjechało do Poznania z całej Polski i zaraz po maturze musieli zacząć studenckie życie |
Do mojej mamy takie argumenty nie przemawiają ale nic, no trudno. Już teraz nie zamierzam się tłumaczyć z tego, że się wyprowadziłam, bo już jest post factum. Problemem jest to, że jak wracam czasami tam to później się zadręczam ja sama
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:26
wampirkowa napisał/a: | dość niezdrowe bo wpojone przez neizdrowych ludzi |
Właśnie dlatego szukam dookoła źródeł, z których mogę się nauczyć, co jest zdrowe, a co nie jest... bo ja chyba do końca nie wiem, skoro głowa mi podpowiada, że wyprowadzka z domu to robienie krzywdy rodzicom...
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:33
Margo, nie wiem czy byłaś na warsztatch z asertywności,
ale tam jest taki fragent na warsztatach, że nawet jak nie jesteśmy asertywni a nie wyrządziliśmy krzywdy innym i sobie to nie trzeba się katować nie byłam asertywna,
masz poczucie winy wobec siebie, oki stało sie następnym razem będzie lepiej,
mieszkasz niedługo na nwym mieszkaniu jakiieś miesiąc, myślisz, że nie popełnisz jeszcze wielu podonyhc błędów, popełnisz a każdy błąd będzie kolejną lekcją,
Margo nikt wychodząc nawet po 5 warsztatch z asertywności nie będzie popęłniał błedów,
nawet te błedy popłęniają terapeuci couchowie tylko u nich jest jedna różnica, nie mają poczucia winy ze im się nie udało,
tak naprawdę widzi twą pomyłkę, tylko ty,
Margo, ale popatrz jest pozywtyw z tego, wiedzisz nad czym masz popracować, i nie mówię tu o asrtywności ale o tym że jesteś w środku dzieckeim swoich rodziców i chcesz być tak poludzku kochana, żeby ta rodzina alc[etowała cie taką jaką jesteś,
pośrednio znowu się dowiedziałaś utwierdziłaś tym co się stało że dobrze że odeszłaś
że w twej głowie siedzi wiele przekonań tylko nie twoich przekonań
bo to że nie chczesz się czuć złym dzieckiem jest przekonaniem wpojonym przez twoich rodziców rodzinę,
poptr jedna sytuacja a ile rzeczy do przeanalozowania z kimś , z terapeutą,
nic się nie dziej bez przyczyny,
wiesz, czasem czuje zazdrość, bo jakoś mnie nikt nie przekonywał przec wyprowadzką, no raczej nie miał kto bo ocjciec wtedy leżał pijany jak ........, ale to moje marzenie o rodzinie i zapewne nie widze wielu innych rzeczy
no to że masz mamę,
no cóż
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:38
Nie, nie byłam na warsztatach z asertwyności... moja terapia wygląda tak, że od ponad roku chodzę tylko na indywidualne z częstotliwością raz na miesiąc, czasem raz na dwa jak nie ma terminów... także z terapią to kiepsko, bo nawet nie chodzę na grupową. Jak zapytałam dlaczego to tylko usłyszałam - na tą chwilę nie ma takiej możliwości. Nie zostało mi to wyjaśnione...
Marysiu, każdy ma inną rodzinę i każdy swoje własne problemy... Ty mówisz, że chciałabyś, żeby ktoś Cię zatrzymywał, że mam mamę... a ja mogę komuś w lepszej sytuacji powiedzieć, że zazdroszczę, że ktoś ma normalne relacje w rodzinie, że jest kochany i szanowany... albo mogę to zmienić. Mogę kochać i szanować siebie...
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:45
Margo oki ja wiem ze nie robisz, ale masz z tyłu głowy wszelkie słowa wypowiedziane przez twoich waznych osób w twoim życiu/
nie wiem czy mogę ale zadam ci pytania i sama sobie na nie odpowiedz,
czy zostawiłaś kogoś w domu chorego który wymaga opieki z twej strony???
czy dostajesz jakieś profity od rodziców, które by sprawiłyby by rodzice biedowali???
czy zabrałaś z domu coś co nienależało do Ciebie???
czy bez twej obecności dom w którym rodzice mieszkają się jakoś rozwalił podczas twej obecności???
czy twoi rodzice sie krzywdzą jak Ciebie nie ma???
czy twoi rodzice mają co jeść ja ty mieszkasz gdzie indziej ???
czy twoi rodzice żyją godnie pod twej nieobecności ???
czy bez ciebie istnieje twa rodzina czyli czy twoi normalnie finkcjonują?
czy po tym miesiąu niebytności w domu Ywoi rodzice gorzej się czują???
czy dają sobie rade z rzeczami związanymi ze swoją samoobsługą jak ciebie nie ma???
jaką krzywdę
teraz kolejne pytania
co dla ciebie dała wyprowadzka z domu
Jak się czujesz będąc u Siebie ??
Ja sobie radzisz samej??
jak finkcjonujesz będąc sama ????
co się zmieniło w tobie jak nie mieszkasz z rodzicami???
ogólnei wypisz co dla ciebie dobrego się wydarzyło od wyprowadzki z domu
teraz kolejna seria pytań, czy zayuważyłaś jakieś poztywy u swoich rodziców po twej wyprowadzce ja przeczytałam aż 2 rzeczy z tego co pisąłas we wczrajszej wypowiedzi z woeczora,
jak się odnosi się twoja mama do ciebie czy coś się zmieniło w jej głosie,
czy rodzice od momentu wyprowadzki od Ciebie zrobili coś dla siebie, dla siebie to ważne,
czy zauważyłaś, jakieś achowanie inne niż zawsze u swej mamy i swego taty
naprawdę miesiąc to mało ale i tez miliony minut, miliardy sekund w któych ludzie się zmieniaja
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 12:49
ja nie wiem mieszkam gdzie mieszkam, kurcze a ja chodze do psychologa 3 razy w tygodniu po godzienie może temu ze to nie terapeuta nie wiem ale kurcze powinno być choć raz na tydzień
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:54
Nie wiem czy to są pytania retoryczne, ale na pierwszą serię pytań na większość odpowiedziałabym nie. Nikomu nie ubyło na tym, że mnie nie ma, nikomu krzywda się nie dzieje... ja sama mam większą swobodę, nikt mnie nie kontroluje i czuje się lepiej, choć finansowo na pewno u mnie dużo gorzej, ale i z tym sobie poradzę. Czy oni zrobili coś dla siebie? Nie wiem, czy kupienie nowej pralki, lodówki i kuchenki w przeciągu jednego miesiąca to zrobienie coś dla siebie ale zdziwiło mnie to. No aż tyle na mnie nie wydawali, żeby w miesiąc na to wszystko uzbierać, więc to chyba akurat taki zbieg okoliczności. Moja mama właściwie ciągle udaje, że tematu nie ma, a przy ludziach wręcz się chwali, że poszłam na swoje (czyli zasada nie mów nikomu co się dzieje w domu, choćby było bardzo źle to i tak pokaż, że jest super), a mój ojciec ciągły agresor, co mu się nigdy nie zdarzało.
Morał z tego taki, że nikomu nic nie ubyło, a wręcz nawet przybyło, przynajmniej mi... tylko to dotrzeć do mojej głowy musi gdzieś głębiej, bo jak na razie ociera się po wierzchu. To znika jak przez długi czas jestem u siebie, ale jak tam jadę to znów się pojawia. No nic, teraz znów sobie zafunduje miesiąc "odwyku" od rodzinki i zobaczymy...
margo - Pon 10 Lis, 2014 12:56
wampirkowa napisał/a: | ja nie wiem mieszkam gdzie mieszkam, kurcze a ja chodze do psychologa 3 razy w tygodniu po godzienie może temu ze to nie terapeuta nie wiem ale kurcze powinno być choć raz na tydzień |
no właśnie! ja się ciągle temu dziwie - duże miasto, ośrodków mamy kilka, a ja chodzę tak rzadko... tu też mi brak tej głupiej asertywności żeby zapytać o co chodzi... jak raz zapytałam to dostałam wykrętną odpowiedź: nie ma takiej możliwości. Bez tłumaczenia, bez sensu. A mam chyba prawo wiedzieć dlaczego. Czy się nie nadaję, czy nie potrzebuję, czy nie ma miejsca, czy w tym ośrodku nie prowadzą. Na prawdę nie wiem
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 13:04
MArgo jest zrobienie,
Margo popatrz kupili naprawdę nie dziej im się krzywda, po wtóre,
Margo a moze to ze mama sie chwali tym że jesteś na swoim i sobie radzisz to jest komlemnt z Jej strony, taki na taki na jaki ją stać, chwLI SIĘ tobą że ma taką fajną dzielną i mądrą cókę
agresor, no cóż, jakoś to przeżywa, coś się zmieniło, przechodzi bardzo szybką lekcję bycia rodzicem,
a musi się ułożyć z tym ze Ciebie nie ma,
wiesz że takie odwyki to jest dorbz rzecz i dla twoich rodziców i dla CIebie,
dla rodziców, że porostu się bedą przyzwyczajać, do tego ze tworzysz już inna osobę jednstkę samodzielną dorosła,
a dla Ciebie odpoczynek od manipulacji i od stresu co pomyśli rodzina i co pomyślą rodzice,
Może nie udaje twoja mama, a może poprostu się przyzwyczaja, no chyba że nadal myśli ze to przejściowe i że się rozmyślisz ale wiesz też tego jak i ja nie wiem,
może się godzi z nieuniknionym i do tego chwalenie się tym no wiesz poptrz a jeszcze niedawno tak nie było jeszcze się nie chwaliła,
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 13:07
Ja nie wiem, Margo ja bym się zapytała, u mnie była seguracja lekarza i psycholoszki
ech nie wiem nie rozumiem
margo - Pon 10 Lis, 2014 13:09
wampirkowa napisał/a: | chyba że nadal myśli ze to przejściowe i że się rozmyślisz |
no tydzień temu dzwoniła do mnie niby nic... a nagle ni z tego ni z owego "no wiesz, bo jak nie masz pieniędzy to zawsze możesz wrócić". Więc chyba ciągle na to liczy, w moim pokoju niczego nie każe tykać, bo przecież mogę wrócić w każdej chwili... no ale może prawda leży gdzieś pośrodku może po części masz racje...
Ok, to teraz mniej gadania, więcej działania. Dzięki wszystkim za dobre słowa, dużo mi to daje, na prawdę
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 13:11
Margo, no to dopiero miesiąc, zobaczysz jak będzie za kolejny miesiać i za rok
więc mniej słuchania i duzó przeganiania głosu z Tyłu głowy
dobrego dnia
i dużó uśmiechu
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 13:11
margo napisał/a: | jeśli w głowie ciągle kołacze myśl - jesteś złym dzieckiem. |
Granie na uczuciach czy może.pasuje tu inne słowo ale ja nie mam na teraz, w tej konkretnej sytuacji na poczuciu winy to jeden z wrednych sposobów manipulacji , tez to przerabiam w relacji z jedną z córek ale natychmiast sobie tłumacze , ze wcale nie jestem złą matką tylko dlatego, ze dbam o siebie i nie zgadzam sie na wykorzystywanie i rezygnowanie czy inaczej poswiecanie sie dla dorosłej córy. Mamy równe prawa i ona nie moze ode mnie rządać rezygnacji z moich potrzeb i manipulowac moimi uczuciami Nie daj sobie wmówić , wbić poczucia winy dlatego , ze rozpoczełaś dorosłe , twoje życie.
A i skoro taka mysl kołacze w głowie to nie pozostaje nic innego jak ja zmioenić , to jest szkodliwe przekonanie, które cie niszczy , wbija w ziemie. Matka co to wmówiła i to jest jej ocena nioe twoja, ty mozesz , masz prawo myslec o sobie dobrze i zamienić na; jestem dobrym dzieckiem , wartościowym i madrym np.
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 13:21
Od ciebie zalezy jak będziesz myśleć o sobie bez względu na to co powiedza czy nie powiedza , zrobia lub nie zrobia twoi rodzcie, krewni.
Wiem ,że to trudne bo sama to przerabiałam ale po wielu próbach w końcu się udało. Jak tylko tato zaczyna mówić coś w stylu; ona ma obowiazek, co z ciebie za córka to natychmiast mówie sobie w myślach ; mów co chcesz a ja wiem swoje a głosno asetrywnie mówię , ze mamy równe prawa i moze on też sie zainteresowac a nie tylko wymagać. To zwykle ucina dyskusję.
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 13:28
margo a może jestes już na e zdrowa i poukłądana, ze nie potrzeba ci więcej spotkań,
margo - Pon 10 Lis, 2014 13:36
perełka napisał/a: | ciebie zalezy jak będziesz myśleć o sobie bez względu na to co powiedza czy nie powiedza |
Wiem... po prostu muszę im pozwolić mieć inne zdanie niż ja, odciąć się od tego, żeby mieć spokój. Żeby słuchać siebie, a nie ich zdania...
wampirkowa napisał/a: | może jestes już na e zdrowa i poukłądana, ze nie potrzeba ci więcej spotkań, |
Marysiu nie wiem, u mnie od początku tak wyglądała ta terapia... trudno mi powiedzieć. Na początku coś mówiła o grupie i nagle bęc... no cóż. Większość rzeczy, które zrobiłam to dzięki forum, książkom i samozaparciu... terapia była dodatkiem pomiędzy... no bo jak mogła być podstawą, skoro potrzebowałam czasem pomocy teraz, zaraz, a spotkanie za miesiąc?
jak będę teraz znów (czyli pod koniec listopada... ehh) to znów przyduszę temat "co dalej?".
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 13:42
margo napisał/a: | muszę im pozwolić |
Musisz? A nie dac im prawo prawo do włąsnego zdania? Ja mam prawo do swojego zdania a ty masz prawo do swojego, ja jestem ok, i ty jesteś ok. chociaż róznimy w ocenach, pogladach, przekonaniach.
Pozwalam ci mamo miec twoje zdanie na mój temat , to jest woja opinia a ja myslę o sobie inaczej.
margo - Pon 10 Lis, 2014 13:45
perełka napisał/a: | Pozwalam |
rzeczywiście, nie muszę... ale z tym pozwalaniem to już przerabiam od dłuższego czasu, żeby im pozwolić mieć inne zdanie niż ja mam... staram się
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 13:45
Margo zobacz mala rożnica; musze pozwolic , pozwalam a znaczenie jest zupelnie inne. w pierwszym jest przymus , ja musze , zmuszam siebie w drugim wybór , moja decyzja ja pozwalam.
Jakos nieskładnie mi wyszło ale chyba wytłumaczyłam o co mi chodzi.
margo - Pon 10 Lis, 2014 13:47
perełka napisał/a: | jakos nieskładnie mi wyszło ale chyba wytłumaczyłam o co mi chodzi. |
tak tak, ja wiem o co chodzi, bo za każdym razem gdy napiszę "muszę" to ktoś tam mnie napomni wiem o co chodzi. Że ja wcale nie muszę, że mam wybór i wybieram, robię coś świadomie i za własną zgodą. Chcę, więc pozwalam... wiem Perełko.
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 13:47
A moze inaczej podejśc, prościej, Jaki mam wpływ na to co myśla, czuja moi rodzice w reakcji na moje postępowanie i co to mówi i o kim?
margo - Pon 10 Lis, 2014 13:50
perełka napisał/a: | Jaki mam wpływ na to co myśla, czuja moi rodzice w reakcji na moje postępowanie i co to mówi i o kim? |
Oczywiście, że żaden. Nie mam na to wpływu, więc dlaczego mam się tym katować... a jednak głowa swoje, emocje swoje. Ale nic, im częściej czytam takie wypowiedzi tym chyba bardziej dociera... w końcu
pterodaktyll - Pon 10 Lis, 2014 13:50
margo napisał/a: | za każdym razem gdy napiszę "muszę" to ktoś tam mnie napomni wiem o co chodzi. Że ja wcale nie muszę, że mam wybór i wybieram, robię coś świadomie i za własną zgodą. Chcę, więc pozwalam |
"a może by tak rzucić wszystko i pojechać do Kisłowodska...?"
Jo-asia - Pon 10 Lis, 2014 14:15
margo, czytając Cię... myślę, jak to dobrze, że sama sobie robisz terapię
jesteś na dobrej drodze, to widać słychać i czuć
tylko, takie małe przypomnienie...doceniaj siebie i przestań tę poprzeczkę tak windować
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 14:17
A jak z asertywnością wobec samej siebie, jak z przyznawaniem sobie samej praw i ich obroną?
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 15:28
margo napisał/a: | dtstgseete napisał/a: | bo zadna asertywnosc tam nic nie pomoze. | A z tym się nie zgodzę. (...) jednak dzięki tej asertywności można coś osiągnąć dla siebie (...) | tak tez pisalem . I dzieki asertywnosci mozna nawet dac przyklad.
Piszac ,zadna asertywnosc nic nie pomoze'' mialem na mysli to, ze malo rozsadne jest liczenie na to, ze przez moja asertywnosc zmieni sie KTOŚ lub COS na zewnątrz. Oczywiscie mozna na to po cichu liczyc (ze ktos wezmie przyklad, lepiej mnie zrozumie), ale OCZEKIWANIE TEGO - to juz uwazam za smrodek manipulacyjny. To wyrazalem w moim poscie; troche zmieszany jestem, ze niejasno sie wyrazilem lub zle zostalem zrozumiany. Nieporozumieie... Moze cos malo precyzyjnie opisalem...
----------------------------------
Ale postow tu nawalone przez kilka godzin
--------------------------- perełka napisał/a: | granie (...) na poczuciu winy to jeden z wrednych sposobów manipulacji | matki i kobiety ogolnie są mistrzyniami (taka cecha charakteru - prosze mnie nie odebrac źle - mam takie wrazenie, ze kobiety czesciej sie do tego uciekają przy zabieganiu o swoje sprawy). Czasem mniej czasem bardziej. Czasem to nieprzyjemne i mocno szkodliwe, a czasem tylko zabwne i wywolują usmiech pobłażania takie fortele...
wampirkowa - Pon 10 Lis, 2014 16:13
rak a faceci nie manipulują, no no no no no no
jasne jasne jasne jasne jasne jasne
tak samo jak są mniejszymi plotkarzami normalnie szok
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 16:24
dtstgseete napisał/a: | matki i kobiety ogolnie są mistrzyniami (taka cecha charakteru - prosze mnie nie odebrac źle - |
Jacek nie wiem czy dobrze czy źle ja odbieram to co napisałeś ale z mojego doświadczenia/ historii , że faceci szczególnie ci niedojrzali emocjonalnie mam na myśli nei tylko alko doskonale wręcz po mistrzowsku manupulują wąłśnie an poczuciu winy. cytat z mojego ojca;
Co to za ptaszek do sra do swojego gniazdka
co z ciebie z córka jak nawet nie zadzwonisz
to ty masz obowiazek interesowania sie ze mną się dzieje
jestes złym, podlym dzieckiem bo odwazyłaś sie mi sprzeciwić
jak możesz tak gadac na swojego ojca
na rodziców nei mozna powiedziec złego słowa itp itd
i jeszcze taka manipulacja w bialych rękawiaczkach, napisze schemat bo gdzieś tam zakopałam juz w przeszłosci to;
coś się tacie nie podoba ale nie chce/ nie umie o tym powiedzieć w prost - urządza awanturę matce, trwa wojna domowa- matka w końcu robi co tata chce- wychodzi że matka jest podła, wredna, ma w głebokim poważaniu dzieci a tato jest czysty.
Tato nie jest uzalezniony od alkoholu za to ma inne......
Nie wspomnę tu o mezu , który do perfekcji opanowal tę sztukę. A jeszcze był dziadek ale on raczej brał na chorobę - zobacz co mi robisz, trzęsę się , szybko lekarza- umieram i tu trzęsie się a wszyscy biegną mu na ratunek i winna jest matka temu.
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 16:30
A jeszcze najnowsza manipulacja z ojca strony;
Jak poszukasz kontaktu z Gośka to wyrzucę cię z rodziny, wybieraj albo ona albo ja.
Nie słuchaj co Gośka mówi to nieprawda, jej na tej terapii w głowie poprzewracali.
To tak łagodniej napisane i mnie już to nie rusza co tato wymyśli i co zrobi z tym moje rodzenstwo, jak dowiaduje się o kolejnych rewelacjach na swój temat to wzbudza we mnie to tylko śmiech. daję ojcu prawo do takiej obrony chociaż nie pozwalam mu na ingerencję na moje terytorium te psychologiczne też i rodzeństwu tez nie. Albo jest ja ok- ty ok. albo relacja grzecznosciowa lub zawieszona bo z nikim nie zerwałam.
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 16:32
Jacek od kiedy manipulacja jest cechą charakteru zenską czy męska czy wogóle można tu plec przypisać?
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 16:47
Jacek temat jest właśnie o manipulacji i to na poczucie winy , na dołowanie. A ja napisałam tylko o kawałku swojego zycia i z mojego doświadczenia i obserwacji wynika , ze zarówno jedna pleć jak i druga świetnie zna techniki manipulacji zależy to od jej historii, przezyć , postaw itp, itd.
A ja nie jestem gaduła i wolę gadać na tematy, które mnie interesuje to wtedy to moge i długo nawijać
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 18:01
To mój ojciec chyba na zniewieściałego faceta wychodzi bo on potrafil mówic.
Tak dla ciebie się poswieciłem , sobie od ust odbierałem a żadnej wdziecznosci za to nie ma.
tyle dla ciebie zrobilem a ty jak mi się odpłacasz i jeszcze było
zobacz co ty mi robisz, to przez ciebie, do trumny mnie wkładasz, jak mi coś sie stanie to będzie twoja wina, dziadek w trumnie się przewraca jak na to patrzy,
, nie pamiętam , bym potrzebowała to odkurzyć albo do siostrzyczki zadzwonić to by przypomniała , ona jest w temacie bo tatuś próbuje ja zmusić by wróciła do rodziny a nie występowała przeciwko niej i zerwałą ze mna kontakt. Ona się zaparła i woli byc poza rodzina jak być oszukiwana.
Maciejka - Pon 10 Lis, 2014 18:03
O jeszcze matka tak mówiła, bardzo się tego bałam jako dziecko;
Jak umrę to bede ciebie straszyc, musisz zapłacić za to co mi robisz.
dtstgseete - Pon 10 Lis, 2014 19:50
No faktycznie, perelka to mi sie nie kojarzy z facetem takie mowienie o odejmowaniu od ust, albo wpedzaniu do grobu... Albo jak sie odplacasz... To kobietom bym przypisywal takie gledzenie
Ja to raczej mowie tak intelektualnie do lebka, ze np jak nie posprzata, a potkne sie o zabawke, to laduje w smieciach. Albo jak bedzie pil przy komputerze i rozleje, to komputer sie popsuje. Takie czarnowidztwo sam jestem lekliwy i mam duza wyobraznie negatywna analityczna - i moje otoczenie to odczuwa. W bajce o smerfach byl taki co gadall ,,,papa smerf zawsze mowi, ze" i fiuuuuuuuuu lecial. I mi tez dostaje sie za to
margo - Pon 10 Lis, 2014 20:47
O kurcze, chwile mnie nie ma a tu 3 strony postów, ale miło
pterodaktyll napisał/a: | "a może by tak rzucić wszystko i pojechać do Kisłowodska...?" |
W sumie dobra opcja
Jo-asia napisał/a: | doceniaj siebie i przestań tę poprzeczkę tak windować |
No tak... to chyba przez moją nadgorliwość czasem próbuję z siebie wycisnąć więcej, niż się da...
perełka napisał/a: | A jak z asertywnością wobec samej siebie, jak z przyznawaniem sobie samej praw i ich obroną? |
Staram się przyznawać sobie prawa, choć to też jest dużym problemem chyba jeszcze z mojej strony. W sensie, że wiem, że coś mi się należy jak psu zupa bo jest podstawową rzeczą do egzystencji, ale gdy tego nie mam to mam problem, żeby się o to upomnieć mam takie momenty, że nie daję sobie prawa do jakiegoś nawet minimum komfortu i oddaję ten komfort innym... ale to chyba nadal cecha współuzależnienia ale już na szczęście dużo rzadziej niż kiedyś. Dziś to nawet poprosiłam współlokatorkę, żeby mi wydzieliła drugą półkę w kuchni (przydzieliła mi jedną malutką półeczkę w całej kuchni... już się nie mieściłam...). Odniosłam wrażenie, że nie była zadowolona... ale półkę dostałam. W sumie mało mnie obchodzi jej niezadowolenie. Mieszkam tam, dzielimy tą kuchnię, dlaczego ona ma zajmować wszystkie szafki a ja jedną półeczkę?
dtstgseete napisał/a: | troche zmieszany jestem, ze niejasno sie wyrazilem lub zle zostalem zrozumiany |
nie szkodzi
Jo-asia - Pon 10 Lis, 2014 21:17
margo napisał/a: | No tak... to chyba przez moją nadgorliwość czasem próbuję z siebie wycisnąć więcej, niż się da... |
dosć
margo.....utul siebie, choć jednym miłym słowem
margo - Pon 10 Lis, 2014 21:20
Jo-asia napisał/a: | utul siebie, choć jednym miłym słowem |
postaram się... raz miałam za zadanie od terapeutki mówić sobie codziennie przed lustrem - lubię siebie. Trudne to było. O wiele bardziej wolałam mówić - szanuję siebie. Z lubieniem problem... ale może wrócę do tego ćwiczenia... tak jakoś u mnie zanikło...
Jo-asia - Pon 10 Lis, 2014 22:12
margo napisał/a: | wrócę do tego ćwiczenia... |
wykorzystaj swoją "nadgorliwość"
czerwonamila - Sob 09 Wrz, 2017 14:04
HEJ, czy możesz teraz opowiedzieć o swojej obecnej sytuacji ?
Mieszkasz sama? jak wygląda Twoje życie?
margo - Czw 14 Wrz, 2017 13:46
Z domu wyprowadziłam się 3 lata temu. Obecnie mieszkam z chłopakiem. Wcześniej mieszkałam z koleżanką, później przez jakiś czas sama. Początki po wyprowadzce były dość ciężkie. Ogólnie stawianie granic to było jedyne, co mogłam wtedy robić. Według mojej matki byłam wtedy najgorszym dzieckiem na świecie. Że było mi za dobrze, że w du*** się poprzewracała i że jeszcze wrócę z podkulonymi ogonem. W zasadzie nadzieję na to, że jeszcze wrócę ma chyba do dziś. Do tej pory mój stary pokój jedt niezagospodarowany, choć wyniosłam z niego większość rzeczy. Dostawałam codziennie telefony z krzykami i wyzwiskami. Nie było łatwo, zachowywałam jednak zimną krew sucho informując, że albo przestanie mnie obrażać, albo ja się rozłączam. Na chwilę obecną sytuacją jest stabilna. Ja nie pozwalam jej na to, żeby za bardzo wpieprzala się w moje życie, a ona wie, że ja jej nie pozwolę i raczej tego nie robi. Gdy próbuję to ja reaguje dość stanowczo i natychmiastowo. Niestety poczucie winy we mnie zostało. Poczucie winy, że ja skrzywdziłam tym. Mniejsze już niż kiedyś, ale czasami się pojawia. Kontakt staram się utrzymywać od czasu do czasu. Dwa razy w miesiącu wpadnę do domu, może czasem trzy. Natomiast to nie moja matka się zmieniła, to ja postawiłam granicę, która ona, nie mając wyboru, musiała respektować. W domu z opowiadań mojego brata wiem, że nic się nie zmieniło. Nadal jest jaka była. Ale ja się zmienilam i zmieniłam swoje życie. Nie pozwoliłam na to, żeby żyć tak jak ona chce. Żyje tak jak ja chcę.
czerwonamila - Czw 14 Wrz, 2017 18:56
dzięki za odpowiedź ile trwała Twoja terapia?
Jak Twoje relacje z chłopakiem ?
margo - Sob 16 Wrz, 2017 16:55
Moja terapia w sumie trwała 4 lata ale ja chodziłam na terapię ze współuzależnienia, a później na terapię z uzależnienia. W zasadzie to byłam w chyba 4 ośrodkach o ile dobrze liczę. Moje relacje są świetne, czego nie mogę powiedzieć o moich poprzednich partnerach, z którymi nie było mi po drodze od samego początku, a mimo to pchałam się w te relacje. Teraz jest świetnie, dogadujemy się bardzo dobrze
czerwonamila - Sob 16 Wrz, 2017 16:58
margo napisał/a: | Moja terapia w sumie trwała 4 lata ale ja chodziłam na terapię ze współuzależnienia, a później na terapię z uzależnienia. W zasadzie to byłam w chyba 4 ośrodkach o ile dobrze liczę. Moje relacje są świetne, czego nie mogę powiedzieć o moich poprzednich partnerach, z którymi nie było mi po drodze od samego początku, a mimo to pchałam się w te relacje. Teraz jest świetnie, dogadujemy się bardzo dobrze |
Dlaczego aż 4 lata? :O
margo - Sob 16 Wrz, 2017 17:00
Bo najpierw chodziłam na terapię współuzależnienia, gdzie sesje indywidualne miałam raz na miesiąc a później jak już chodziłam na terapię z uzależnienia to były różne grupy, które trwały też różnie. Np. jedna mogła trwać 3 miesiące albo 6 miesięcy i chodziło się codziennie. A później były 2-3 miesiące przerwy i albo wtedy nic nie robiłam (zanim nie zmieniłam terapeutki) albo chodziłam tylko na indywidualne już co tydzień (po tym jak zmieniłam terapeutkę). Zaczęłam we wrześniu 2013 i skończyłam... no cóż, dwa tygodnie temu
czerwonamila - Sob 16 Wrz, 2017 17:07
margo napisał/a: | Bo najpierw chodziłam na terapię współuzależnienia, gdzie sesje indywidualne miałam raz na miesiąc a później jak już chodziłam na terapię z uzależnienia to były różne grupy, które trwały też różnie. Np. jedna mogła trwać 3 miesiące albo 6 miesięcy i chodziło się codziennie. A później były 2-3 miesiące przerwy i albo wtedy nic nie robiłam (zanim nie zmieniłam terapeutki) albo chodziłam tylko na indywidualne już co tydzień (po tym jak zmieniłam terapeutkę). Zaczęłam we wrześniu 2013 i skończyłam... no cóż, dwa tygodnie temu |
Czyli wychodzi na to ,że warto czasem zmienić terapeutę ?
Co dla Ciebie było największą zmianą zaskoczeniem we własnej osobie?
margo - Sob 16 Wrz, 2017 18:50
czerwonamila napisał/a: | Czyli wychodzi na to ,że warto czasem zmienić terapeutę ?
|
Jasne, że tak. Ale trzeba to przemyśleć. Czy zmieniam terapeutę, bo terapeuta nie wnosi nic w moją terapię, czy zmieniam terapeutę, bo mówi mi niewygodne rzeczy, których nie chcę słyszeć. Jeśli to pierwsze to ok, jeśli to drugie to raczej nie tędy droga. Bo nikt nie mówił, że terapia to spacer po łące. Terapia to praca, bardzo często bardzo bolesna. To spojrzenie prawdziwej ja w oczy.
czerwonamila napisał/a: | Co dla Ciebie było największą zmianą zaskoczeniem we własnej osobie? |
To, że zaczęłam doceniać siebie. Swoją wartość. I że potrafię już teraz powiedzieć: to mi nie sprzyja, więc odchodzę. I to nie tylko chodzi o jakieś związki, ale w ogóle o to, że jeśli coś jest dla mnie niekomfortowe to potrafię powiedzieć "nie, nie chcę tego robić". Kiedyś nie potrafiłam. Kiedyś czyjaś prośba była ważniejsza. Co ktoś o mnie pomyśli. Kiedyś wszyscy inni byli ważniejsi ode mnie. Teraz ja jestem ważna dla siebie samej. I dlatego właśnie potrafiłam również postawić granice mojej matce, która chciała dyrygować bardzo mocno moim życiem i nim kontrolować. Potrafiłam powiedzieć - nie, tu nie wchodź, nie pozwalam. Zatem tak, docenienie siebie samej i własnej wartości było największym plusem terapii. Polubienie siebie i powiedzenie sobie - "jesteś warta więcej, niż do tej pory myślałaś i nie pozwól, żeby ktoś zaniżał twoją wartość."
czerwonamila - Sob 16 Wrz, 2017 18:52
margo napisał/a: | czerwonamila napisał/a: | Czyli wychodzi na to ,że warto czasem zmienić terapeutę ?
|
Jasne, że tak. Ale trzeba to przemyśleć. Czy zmieniam terapeutę, bo terapeuta nie wnosi nic w moją terapię, czy zmieniam terapeutę, bo mówi mi niewygodne rzeczy, których nie chcę słyszeć. Jeśli to pierwsze to ok, jeśli to drugie to raczej nie tędy droga. Bo nikt nie mówił, że terapia to spacer po łące. Terapia to praca, bardzo często bardzo bolesna. To spojrzenie prawdziwej ja w oczy.
czerwonamila napisał/a: | Co dla Ciebie było największą zmianą zaskoczeniem we własnej osobie? |
To, że zaczęłam doceniać siebie. Swoją wartość. I że potrafię już teraz powiedzieć: to mi nie sprzyja, więc odchodzę. I to nie tylko chodzi o jakieś związki, ale w ogóle o to, że jeśli coś jest dla mnie niekomfortowe to potrafię powiedzieć "nie, nie chcę tego robić". Kiedyś nie potrafiłam. Kiedyś czyjaś prośba była ważniejsza. Co ktoś o mnie pomyśli. Kiedyś wszyscy inni byli ważniejsi ode mnie. Teraz ja jestem ważna dla siebie samej. I dlatego właśnie potrafiłam również postawić granice mojej matce, która chciała dyrygować bardzo mocno moim życiem i nim kontrolować. Potrafiłam powiedzieć - nie, tu nie wchodź, nie pozwalam. Zatem tak, docenienie siebie samej i własnej wartości było największym plusem terapii. Polubienie siebie i powiedzenie sobie - "jesteś warta więcej, niż do tej pory myślałaś i nie pozwól, żeby ktoś zaniżał twoją wartość." |
Cieszę się
A jeśli chodzi o Twoje stanowisko w pracy? Jak sobie radzisz? Jaką masz funkcję?
margo - Sob 16 Wrz, 2017 20:05
czerwonamila napisał/a: | A jeśli chodzi o Twoje stanowisko w pracy? Jak sobie radzisz? Jaką masz funkcję? |
Mam dwie prace. Jedna, w której nie zarabiam zbyt dużo, nie jest zbyt ambitna, ale jest bardzo elastyczna i kiedy potrzebuję przyjść wcześniej/wyjść później/nie przyjść w ogóle to nie ma żadnego z tym problemu. I nie zmieniam jej głównie dlatego, że pomaga mi to w mojej drugiej pracy. A mianowicie w mojej własnej firmie. Prowadzę swoją działalność już od roku. Ale wiadomo, na rozkręcenie firmy potrzeba czasu. Powolutku powolutku jest progres, myślę, że będzie coraz lepiej.
margo - Sob 16 Wrz, 2017 20:06
No dobra, a teraz co ma na celu ten wywiad?
czerwonamila - Nie 17 Wrz, 2017 09:17
Pytam się bo jestem ciekawa jak u Ciebie wyglądała sytuacja z tą terapią.
Czasem mi się wydaje ,że co rusz znajduję w swojej głowie pytania które wymagają dyskusji z terapeutą
margo - Nie 17 Wrz, 2017 11:00
To może po prostu się na nią spróbujesz wybrać? Terapia jest dla DDA/DDD, dla współuzależnionych i dla uzależnionych. Na NFZ. Ośrodków jest sporo, spróbuj
czerwonamila - Nie 17 Wrz, 2017 11:19
margo napisał/a: | To może po prostu się na nią spróbujesz wybrać? Terapia jest dla DDA/DDD, dla współuzależnionych i dla uzależnionych. Na NFZ. Ośrodków jest sporo, spróbuj |
Należę do ośrodka już ponad 1,5 roku
Terapia przerywana , bo nagle okazywało się,że nie mam problemu
Teraz znów uczestniczę
Mała - Pon 18 Wrz, 2017 22:06
czerwonamila, już to wcześniej miałam napisać: Trafiłaś na właściwą osobę tzn. na margo, którą znam osobiście i widzę jak duże zmiany w niej zaszły. I nadal zawzięcie kibicuję dalszym zmianom
|
|