To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - skąd mam wiedzieć?!

anetai.79 - Śro 25 Sie, 2010 20:24
Temat postu: skąd mam wiedzieć?!
no skąd ?! nie jestem uzależniona i nie chcę wiedzieć jak to jest być. Nigdy nie będę wiedziała co to znaczy, jak się wtedy człowiek czuje, co przeżywa!!!! jak mam wiedzieć, no jak?! nie odczuwałam nigdy takiego glodu!!!! skąd mam wiedzieć co sie dzieje w srodku człowieka uzależnionego, chcącego się napić? nigdy nie będę wiedziała , mogę się tylko domyslać. Czy to za mało?! jak zyć z człowiekiem uzależnionym?! bo ja podziwiam męża że nie pije, naprawdę, ale oprócz podziwu jest normalne zycie, codzienne problemy ( małe i duże) - różne sytuacje i wszystko jest niby dobrze do czasu - do czasu gdy mąż ma gorszy dzień i wypomina mi że nic nie wiem, że go nie rozumiem, że się nie staram, że jestem egoistką!!!
Klara - Śro 25 Sie, 2010 20:31

anetai.79 napisał/a:
że się nie staram

Siądź wtedy naprzeciwko niego, poparz mu prosto w oczy i poproś, żeby Ci powiedział, jak on to rozumie.
Co według niego miałoby znaczyć, że powinnaś się starać.
Niech wymieni działania "starającej się" żony niepijącego alkoholika.
Będziesz wiedziała.
Pod warunkiem, że on też wie, co ma na myśli gdy tak mówi :roll:

anetai.79 - Śro 25 Sie, 2010 20:35

a jak nie będę w stanie spełnic jego oczekiwań? jak przeoczę lub zapomnę?
Agusia 31 - Śro 25 Sie, 2010 20:37

Klara napisał/a:
anetai.79 napisał/a:
że się nie staram


Pod warunkiem, że on też wie, co ma na myśli gdy tak mówi :roll:


Jak znam życie to pewnie nie wie.Ja gdy mam zly dzień to czepiam się do wszystkich o wszystko...Rozkręcam dziką awanturę żeby móc się nad sobą poużalać,jaka to jestem biedna i nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie kocha.... : :
Potem oczywiście jestem zła sama na siebie, bo niby wiem że robię zle ale jednak...Jestem mistrzynią w psuciu humoru sobie i bliskim...

Agusia 31 - Śro 25 Sie, 2010 20:39

anetai.79 napisał/a:
a jak nie będę w stanie spełnic jego oczekiwań? jak przeoczę lub zapomnę?



Jesteś człowiekiem masz prawo do tego. Tak jak Twoj mąż ma prawo do gorszych dni tak i Ty masz prawo do zapomnienia czegoś... :pocieszacz:

Klara - Śro 25 Sie, 2010 20:39

anetai.79 napisał/a:
a jak nie będę w stanie spełnic jego oczekiwań?

Mam nadzieję, że przyjmie to do wiadomości.
Jeżeli umiecie ze sobą rozmawiać, będziecie (mam nadzieję) mogli ustalić, czy te jego wymagania są na Twoją miarę.
Czy Twój mąż przeszedł terapię?
Czy uczestniczy w spotkaniach AA?
Czy wiesz, że Tobie przydałoby się posłuchanie innych osób z rodzin podobnych do Twojej w grupie Al-Anon?

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 20:40

anetai.79 napisał/a:
a jak nie będę w stanie spełnic jego oczekiwań? jak przeoczę lub zapomnę?


heloł !!
chcesz być jego rycerzem w lśniącej zbroi ?
bo mnie się wydaje, że powinno być na odwrót! :)
To on ma spełniać Twoje oczekiwania, przecież jesteś księżniczką najbłękitniejszej krwi! :) Zasługujesz na to, by Cię szanowano, uwielbiano i otaczano opieką :)

stiff - Śro 25 Sie, 2010 20:53

anetai.79 napisał/a:
a jak nie będę w stanie spełnic jego oczekiwań? jak przeoczę lub zapomnę?

Tyle, ze to powinno byc na odwrót i on powinien sie postarać,
aby odzyskać Twoje zaufanie i dążyć do tego, aby zaprzestać picia...
Kiedy Cie czytam, to wygląda na to ze to Ty masz problem
tylko dlatego, ze on pije...

Tomek - Śro 25 Sie, 2010 20:58
Temat postu: Re: skąd mam wiedzieć?!
anetai.79 napisał/a:
no skąd ?! nie jestem uzależniona i nie chcę wiedzieć jak to jest być. Nigdy nie będę wiedziała co to znaczy, jak się wtedy człowiek czuje, co przeżywa!!!! jak mam wiedzieć, no jak?! nie odczuwałam nigdy takiego glodu!!!! skąd mam wiedzieć co sie dzieje w srodku człowieka uzależnionego, chcącego się napić? nigdy nie będę wiedziała , mogę się tylko domyslać.


ostatnio podsłuchałem rozmowe, a właściwie ostrą dyskusje pomiędzy terapeutkami uzależnień, bardzo dobrymi i mającymi sukcesy terapeutkami pt. co to jest głód alkoholowy? - one nigdy nie były uzależnione i ta dyskusja była troche bez sensu,
ten głód (indywidualny w odczuciu, indywidualny w swojej intensywności) to skutek jedynie nałogowego rozwiązywania problemów, piszac to mam na myśli taki mechanizm, gdzie alkohol był najdoskonalszym środkiem - bo działającym natychmiatowo na dany moment w stosunku do przykrych uczuć, sytuacji z którymi nie mogła sobie poradzić dana osoba, mechanizm tak długo stosowany, ze wywował odruch organizmu w przypadku wystąpienia "przykrych bodżców" organizm natychmiast chce swojego niuniu na kłopoty by ich nie "widzieć"

te terapeutki (chociaż same nie doświadczyły głoda) były doskonałe w swoim fachu, potrafiły nauczyć swoich pacjentów radzić sobie z ich problemami, uczuciami, pozbierały ich często popiepszone granice jeszcze zanim zaczeli pić, poskładały tych swoich pacjentów do stanu conajmniej sprzed poczatków nałogu, ale i często odnalazły ich pierwotne problemy

ten problem to problem Twojego meża nie Twój, to on musi (czy to sam czy przy pomocy terapeutów) nauczyć się właśnie żyć z codziennymi małymi problemami

Klara - Śro 25 Sie, 2010 21:04

Cytat:
tylko dlatego, ze on pije...

Stiff, mąż Anety nie pije.

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 21:04

anetai.79 napisał/a:
Nigdy nie będę wiedziała co to znaczy, jak się wtedy człowiek czuje, co przeżywa!!!!


on może Ci to opowiedzieć... a jeśli masz w sobie trochę empatii to dasz radę zrozumieć
anetai.79 napisał/a:
co sie dzieje w srodku człowieka uzależnionego, chcącego się napić?

te wszystkie uczucia i stany mają nazwy
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?

tak jak żyje się z człowiekiem chorym przewlekle
anetai.79 napisał/a:
wszystko jest niby dobrze do czasu - do czasu gdy mąż ma gorszy dzień i wypomina mi że nic nie wiem, że go nie rozumiem, że się nie staram, że jestem egoistką

pamiętaj, że każdy z nas jest po trosze egoistą... tak samo on jak i Ty macie prawo do lepszego lub gorszego nastroju.. ale dlatego ludzie są razem by się wspierać wzajemnie.

Czy mąż wie co Ty czujesz? Czy mówisz mu o swoich lękach, niewiedzy, obawach?

Jacek - Śro 25 Sie, 2010 21:06

anetai.79 napisał/a:
bo ja podziwiam męża że nie pije, naprawdę, ale oprócz podziwu jest normalne zycie, codzienne problemy ( małe i duże)

Anetko to zupełnie wystarczy
co najwyżej możesz go przytulić i rzeknij
jestem przy tobie kochany

montreal - Śro 25 Sie, 2010 21:16

Żyj z nim jak z Kosmitą. On ma podobnie. Tyle tylko, że jest Egoistą...
Flandria - Śro 25 Sie, 2010 21:27

Małgoś napisał/a:
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?

tak jak żyje się z człowiekiem chorym przewlekle


a jak się żyje z człowiekiem chorym przewlekle ? :mysli:

rufio - Śro 25 Sie, 2010 21:38

Flandra napisał/a:
jak się żyje z człowiekiem chorym przewlekle ?

Jak z kobieta - :lol: :szok:

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 21:39

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?

tak jak żyje się z człowiekiem chorym przewlekle


a jak się żyje z człowiekiem chorym przewlekle ? :mysli:


normalnie...
czy koniecznie trzeba dzielić włos na czworo lub szukać dziury tam gdzie jej nie ma?

Jeśli ktoś decyduje się ma życie z chorym to przede wszystkim powinien dowiedzieć się jak najwięcej o tej chorobie, dla własnego dobra a zarazem dla dobra tej osoby.

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 21:55

Małgoś napisał/a:
czy koniecznie trzeba dzielić włos na czworo lub szukać dziury tam gdzie jej nie ma?


podstawowa rada o jakiej czytam dla współuzależnionych brzmi "zajmij się sobą".
Natomiast Ty doszukujesz się w tym przewlekłej choroby, więc wpadam w konsternację.

Małgoś napisał/a:
to przede wszystkim powinien dowiedzieć się jak najwięcej o tej chorobie

czyli co ?
1. alkohol szkodzi - nie podawać, nie narażać niepotrzebnie na kontakt z nim
2. chory (a niech Ci będzie) może mieć swoje "humorki" - potrzebne wsparcie z zewnątrz (sponsor, inny trzeźwy alkoholik, itp)
3. alkoholizm = choroba niezawiniona

poza tym facet/kobieta jest całkowicie sprawny zarówno fizycznie jak i umysłowo ...

coś jeszcze trzeba o tym wiedzieć jeśli się żyje z alkoholikiem ?

beata - Śro 25 Sie, 2010 22:06

anetai.79 napisał/a:
Nigdy nie będę wiedziała co to znaczy, jak się wtedy człowiek czuje, co przeżywa!!!!
Ja namiastkę tej wiedzy zdobyłam,gdy próbowałam zerwać z paleniem :roll: No szok po prostu. :roll:
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?!
Dobre pytanie.I na to może odpowiedzieć Ci terapia i mityngi Al-Anon.
anetai.79 napisał/a:
do czasu gdy mąż ma gorszy dzień i wypomina mi że nic nie wiem, że go nie rozumiem, że się nie staram, że jestem egoistką!!!
Kochanie.To przede wszystkim On powinien starać się naprawić Wasze relacje.To On powinien pracować nad odbudową Twojego zaufania do Niego.
Widać,że jak jest na głodzie i ma ochotę się nachlać,odreagowuje to na Tobie. :roll:

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 22:17

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
czy koniecznie trzeba dzielić włos na czworo lub szukać dziury tam gdzie jej nie ma?


podstawowa rada o jakiej czytam dla współuzależnionych brzmi "zajmij się sobą".
Natomiast Ty doszukujesz się w tym przewlekłej choroby, więc wpadam w konsternację.


Ja się nie doszukuję, stwierdzam jedynie fakt że ona istnieje i istnieć będzie, nie mamy na to wpływu.

Flandra napisał/a:
czyli co ?
1. alkohol szkodzi - nie podawać, nie narażać niepotrzebnie na kontakt z nim
2. chory (a niech Ci będzie) może mieć swoje "humorki" - potrzebne wsparcie z zewnątrz (sponsor, inny trzeźwy alkoholik, itp)
3. alkoholizm = choroba niezawiniona


Mechanizmy choroby owszem... ale czy nie zapominasz, że to przede wszystkim człowiek? Skomplikowany stwór, mający swój świat... Czy można tak instrumentalnie podchodzić do bycia z kimś w bliskim związku? Dlaczego cały czas wałkować mechanizmy?

Jacek - Śro 25 Sie, 2010 22:19

Małgoś napisał/a:
Jeśli ktoś decyduje się ma życie z chorym to przede wszystkim powinien dowiedzieć się jak najwięcej o tej chorobie, dla własnego dobra a zarazem dla dobra tej osoby.

Małgosiu nie koniecznie z naciskiem na powinien
moja żona nigdy z mojego powodu (picia) nie wybrała się za terapię ani na Al-anon
ja jej ani zabraniałem ,ani nakazywałem tego
a wie mniej więcej co biega w Al-anonie ,bo byliśmy na spotkaniu Al-anonek w Licheniu
ja całą trzeźwość moją,wziołem na swoje barki
i ani od żony,ani od swoich dzieci nie żądałem czegoś w rodzaju
uwielbienia dla siebie,z powodu że przestałem pić
przestając pić,wiem że stałem się normalny i to ja mogę dorównać im
normalny,mam na myśli że tak jak reszta rodziny mam swe obowiązki
radości i problemy do rozwiązywania
a od żony oczekuje aby w tym ze mną uczestniczyła
ale tak naj normalniej
czasem jej opowiem na temat przeżyć o moim trzeźwieniu
czasem o zabawnej historii z pracy jaka się wydarzyła
ona wysłucha ,czasem opinie wstawi
wtedy ja wysłucham
ma koleżankę,której mąż pije i dobrze wie że nie ma mnie co prosić abym im pomógł
bo zna to z mojego opowiadania,że jest to nie możliwe,jeśli on sam tego nie zechce
mówię o tym bo ona całą wiedzę jaką wie i posiada
wie odemnie ,po prostu wsłuchiwała się co mówię przez te lata
mnie nie musiała podkreślać - że jest fajnie,że ja jestem fajny bo nie piję
mnie starczyło że mogę z kimś pogadać że jest ktoś kto mnie wysłucha

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 22:25

Małgoś napisał/a:
ale czy nie zapominasz, że to przede wszystkim człowiek? Skomplikowany stwór, mający swój świat... Czy można tak instrumentalnie podchodzić do bycia z kimś w bliskim związku?


no właśnie - to przede wszystkim człowiek, rzekłabym nawet, że mężczyzna :)
Traktowanie go jak przewlekle chorego to coś w rodzaju kastracji raczej :/

beata - Śro 25 Sie, 2010 22:27

Flandra napisał/a:
Traktowanie go jak przewlekle chorego to coś w rodzaju kastracji raczej
Święta prawda.
Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 22:36

Jacek, Ja należę do osób, które jeśli już z kimś są czy przyjaźnią, to dążą do relacji (być może) wyjątkowo głębokich. Może dlatego mam niewielu przyjaciół, a wielu dobrych znajomych. Staram się do ludzi zbliżyć by poznać i to chyba działa w obie strony.
A wiedza o chorobie jest po prostu przydatna, bo tłumaczy co w tym człowieku może się ewentualnie dziać. Wiadomo, że chory jeśli chcę normalnie żyć, to musi sam o tą normalność się starać, nikt za niego tego nie zrobi. A o związek dbają dwie strony, to miałam na myśli, nie ciągłe myślenie o chorobie tylko o tworzeniu dobrych relacji, w każdej sytuacji. Bo przecież nie picie jest czymś normalnym, nie powinno sie tego nawet zauważać. Ale za to warto zauważać i doceniać starania, bliskość, sukcesy we wspólnym życiu, to co najważniejsze w związku...

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 22:44

Flandra napisał/a:
Traktowanie go jak przewlekle chorego to coś w rodzaju kastracji raczej


Ale dlaczego ma się go traktować jak przewlekle chorego?

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 22:46

Małgoś napisał/a:
Ale dlaczego ma się go traktować jak przewlekle chorego?


nie wiem :bezradny:

napisałaś coś takiego:
Małgoś napisał/a:
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?

tak jak żyje się z człowiekiem chorym przewlekle

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 22:54

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Ale dlaczego ma się go traktować jak przewlekle chorego?


nie wiem :bezradny:

napisałaś coś takiego:
Małgoś napisał/a:
anetai.79 napisał/a:
jak zyć z człowiekiem uzależnionym?

tak jak żyje się z człowiekiem chorym przewlekle


Bo ŻYJE się normalnie, jedynie istnieje pamięć o tym, że ta choroba sobie w nim siedzi i będzie siedziała.

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 23:02

Małgoś napisał/a:
Bo ŻYJE się normalnie, jedynie istnieje pamięć o tym, że ta choroba sobie w nim siedzi i będzie siedziała.


choroba przewlekła kojarzy mi się tak:

Cytat:
Komisja Chorób Przewlekłych przy Światowej Organizacji Zdrowia definiuje chorobę przewlekłą jako "wszelkie zaburzenia lub odchylenia od normy, które mają jedną lub więcej z następujących cech charakterystycznych: są trwałe, pozostawiają po sobie inwalidztwo, spowodowane są nieodwracalnymi zmianami patologicznymi, wymagają specjalnego postępowania rehabilitacyjnego albo według wszelkich oczekiwań wymagać będą długiego okresu nadzoru, obserwacji czy opieki"


jedyne co pasuje do alkoholizmu to "trwałe" :/

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 23:11

Flandra napisał/a:
Cytat:
Komisja Chorób Przewlekłych przy Światowej Organizacji Zdrowia definiuje chorobę przewlekłą jako "wszelkie zaburzenia lub odchylenia od normy, które mają jedną lub więcej z następujących cech charakterystycznych: są trwałe, pozostawiają po sobie inwalidztwo, spowodowane są nieodwracalnymi zmianami patologicznymi, wymagają specjalnego postępowania rehabilitacyjnego albo według wszelkich oczekiwań wymagać będą długiego okresu nadzoru, obserwacji czy opieki"



inwalidztwo - nigdy nie będą zdrowymi, kontrolującymi picie ludźmi
nieodwracalne zmiany patologiczne - łączę z tym wyżej
rehabilitacja, obserwacja - terapia, praca nad sobą

czego tu nie rozumieć?
ta choroba nie utrudnia życia choremu o ile ten się leczy, a życie to nie tylko chorowanie... Można z tym żyć, tak jak choćby z cukrzycą...

Flandria - Śro 25 Sie, 2010 23:27

Małgoś napisał/a:
inwalidztwo - nigdy nie będą zdrowymi, kontrolującymi picie ludźmi

jeśli ktoś nie kontroluje picia alkoholu to jest inwalidą ? :shock:

Małgoś napisał/a:
nieodwracalne zmiany patologiczne - łączę z tym wyżej

:zalamka:
jasne, że picie może wpłynąc na stan zdrowia, np. całkowicie zniszczyć hipokamp, tyle, że takiego człowieka nie traktuje się wtedy jak chorego na alkoholizm, ale jako pacjenta neurologicznego ...

Małgoś napisał/a:
rehabilitacja, obserwacja - terapia, praca nad sobą

ok, w takim razie ja też jestem przewlekle chora ...
medytuję, obserwuję swoje stany emocjonalne, pracuję nad sobą
choć do tej pory wydawało mi się, że każdy z nas robi coś takiego, jeśli po prostu zależy mu na rozwoju osobistym :roll:

Małgoś - Śro 25 Sie, 2010 23:49

Flandra napisał/a:
jasne, że picie może wpłynąc na stan zdrowia, np. całkowicie zniszczyć hipokamp, tyle, że takiego człowieka nie traktuje się wtedy jak chorego na alkoholizm, ale jako pacjenta neurologicznego ...


jeśli się nie leczy to choroba postępuje i dochodzi do nieodwracalnych zmian, choćby wątroba... tak naprawdę ta choroba niszczy wszystko w ciele, ale chyba gorsze są zniszczenia psychiki, bo zakłócony jest całkowicie normalny rozwój umysłowy, intelektualny.
Flandra napisał/a:
ok, w takim razie ja też jestem przewlekle chora ...

jeśli czujesz, że coś Ci przeszkadza w życiu, blokuje rozwój to normalne, że chcesz to przerobić... moim zdaniem terapia to nic innego jak nauka życia, jedni są ambitni i starają się o celujący, a inni wolą lecieć po łebkach oby tylko do przodu... Bo każdy sam uczy się jak żyć i żyje tak jak potrafi.
Flandra napisał/a:
jeśli ktoś nie kontroluje picia alkoholu to jest inwalidą ?

w pewnym sensie tak.. stracił tą zdolność którą posiadał... i musi po prostu to zaakceptować. Dokładnie tak samo mają ludzie, którzy sami choć nieświadomie wpakowali sie w cukrzycę...

Flandria - Czw 26 Sie, 2010 00:34

Małgoś napisał/a:
bo zakłócony jest całkowicie normalny rozwój umysłowy, intelektualny.


chyba chodzi Ci o rozwój emocjonalny :roll:
Tyle, że kiepski rozwój emocjonalny to nie tylko domena alkoholików.
Powiedziałabym nawet, że zniszczenia psychiki występują najpierw, dopiero później zostaje się alkoholikiem ... tudzież innym holikiem czy po prostu osobą współuzależnioną

Zresztą to nieistotne.

Z dużym zdziwieniem czytam to co piszesz ... Jestem ciekawa czy za rok czy 2 zmienisz zdanie :)

incognito - Czw 26 Sie, 2010 00:51

Klara napisał/a:
Niech wymieni działania "starającej się" żony niepijącego alkoholika.


Święte słowa Klarciu...mądrą kobietą jesteś :buziak: Ja mówię może troszeczkę... a co byś powiedziała osobie chorej na nowotwór... ? hm,hm :mysli:

Wiedźma - Czw 26 Sie, 2010 05:32

Flandra napisał/a:
Powiedziałabym nawet, że zniszczenia psychiki występują najpierw, dopiero później zostaje się alkoholikiem ... tudzież innym holikiem czy po prostu osobą współuzależnioną

Myślę, Flandro, że przed to mogą być jedynie zaburzenia będące predyspozycjami.
Zniszczenia powstają w trakcie i często pozostają po.
Spójrz na żula, spróbuj z nim pogadać - myślisz, że był taki zanim zaczął pić?
Alkoholizm jest chorobą, która degeneruje ciało i umysł.
Może się oczywiście zdarzyć odwrotna kolejność, ale wówczas musimy mieć do czynienia
z jakąś jeszcze inną chorobą siejącą takie spustoszenie w psychice,
że w alkoholizm wchodzi się niejako automatycznie.
Ale przecież nie mówimy tu o wyjątkowych i skrajnych sytuacjach...

Klara - Czw 26 Sie, 2010 07:20

incognito napisał/a:
a co byś powiedziała osobie chorej na nowotwór... ? hm,hm :mysli:

Nie wiem, czy Cię dobrze rozumiem Ewciu :(
Mąż Anety nie ma nowotworu, tylko jest alkoholikiem i ma pretensje o to, że żona się "nie stara".
Ona nie wie o co mu chodzi, więc proponuję jej, żeby go po prostu o to zapytała, chociaż szczerze mówiąc, nie wiem, czy relacje między małżonkami są takie, że to pytanie w ogóle może paść.

Flandria - Czw 26 Sie, 2010 09:52

Wiedźma napisał/a:
Myślę, Flandro, że przed to mogą być jedynie zaburzenia będące predyspozycjami.
Zniszczenia powstają w trakcie i często pozostają po.
Spójrz na żula, spróbuj z nim pogadać - myślisz, że był taki zanim zaczął pić?


pisząc to myślałam o znanych alkoholikach np. Pilchu, Relidze itp
Żul to już raczej ... totalna patologia ...

Wiedźma - Czw 26 Sie, 2010 11:57

Myślisz, że profesor Religa miał zniszczoną psychikę zanim stał się alkoholikiem? :shock:
Jakim cudem zatem został profesorem, że o dokonaniach nie wspomnę... ? :roll:

Flandria - Czw 26 Sie, 2010 12:03

Wiedźma napisał/a:
Myślisz, że profesor Religa miał zniszczoną psychikę zanim stał się alkoholikiem? :shock:
Jakim cudem zatem został profesorem, że o dokonaniach nie wspomnę... ? :roll:


alkoholizm to choroba emocji nie intelektu

Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 12:18

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
bo zakłócony jest całkowicie normalny rozwój umysłowy, intelektualny.


chyba chodzi Ci o rozwój emocjonalny :roll:
Tyle, że kiepski rozwój emocjonalny to nie tylko domena alkoholików.
Powiedziałabym nawet, że zniszczenia psychiki występują najpierw, dopiero później zostaje się alkoholikiem ... tudzież innym holikiem czy po prostu osobą współuzależnioną

Zresztą to nieistotne.

Z dużym zdziwieniem czytam to co piszesz ... Jestem ciekawa czy za rok czy 2 zmienisz zdanie :)


Człowiek rozwija się przez całe życie, ale oczywiście nie każdy robi to świadomie. Każdy może, ma takie same możliwości tyle, że czasem nie ma o tym pojęcia bo nie ma np zdrowych wzorców, środowiska. Ale dopóki życie trwa możliwości są. Jedni zostają lumpami bo nie pracują nad sobą a inni jednak tymi lumpami nie zostają co nie znaczy, że przestali być chorzy, ta choroba zawsze w nich będzie.
Nie wiem co może zadziwiać w tym co piszę. :roll:

anakonda - Czw 26 Sie, 2010 12:27

Małgoś napisał/a:
Jedni zostają lumpami bo nie pracują nad sobą a inni jednak tymi lumpami nie zostają co nie znaczy



No i zaczelo sie wsadzanie do odp. szufladek polecialas z tymi lupami :/

Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 12:31

anakonda napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Jedni zostają lumpami bo nie pracują nad sobą a inni jednak tymi lumpami nie zostają co nie znaczy



No i zaczelo sie wsadzanie do odp. szufladek polecialas z tymi lupami :/


A dlaczemu mam nie nazywać spraw po imieniu 8|
Przeca szczególnie tu wszyscy wiedzą do czego prowadzi nie leczenie tej postępującej choroby :/

anakonda - Czw 26 Sie, 2010 12:35

Małgoś napisał/a:
A dlaczemu mam nie nazywać spraw po imieniu


mozesz nikt ci nie zabrania

Cytat:
Przeca szczególnie tu wszyscy wiedzą do czego prowadzi nie leczenie tej postępującej choroby


no tak do nieuchronnej smierci

Flandria - Czw 26 Sie, 2010 12:40

Małgoś napisał/a:
Nie wiem co może zadziwiać w tym co piszę.


jak czytam to co piszesz, to mam wrażenie, że rozmawiam z kobietą, która spodziewa się, że niedługo ze szpitala wyjdzie jej szczęście. I ona, żeby tego szczęścia przypadkiem nie zepsuć będzie chuchać, dmuchać, bo to szczęście takie jeszcze chorutkie.
Trochę tak, jakbyś czekała na nowonarodzone dziecko, które trzeba otoczyć opieką.

oczywiście mogę się mylić :)

zresztą - jeśli Wam obojgu taka sytuacja pasuje to przecież nic w tym złego :)

Ty masz prawo do własnego życia, poglądów itp, ja mam prawo do zdziwienia :)

Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:05

Flandra napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Nie wiem co może zadziwiać w tym co piszę.


jak czytam to co piszesz, to mam wrażenie, że rozmawiam z kobietą, która spodziewa się, że niedługo ze szpitala wyjdzie jej szczęście. I ona, żeby tego szczęścia przypadkiem nie zepsuć będzie chuchać, dmuchać, bo to szczęście takie jeszcze chorutkie.
Trochę tak, jakbyś czekała na nowonarodzone dziecko, które trzeba otoczyć opieką.

oczywiście mogę się mylić :)

zresztą - jeśli Wam obojgu taka sytuacja pasuje to przecież nic w tym złego :)

Ty masz prawo do własnego życia, poglądów itp, ja mam prawo do zdziwienia :)


Domyślałam się o co Ci chodzi... i odpowiem tak, bo słusznie zauważyłaś: O SZCZĘŚCIE TRZEBA DBAĆ, ZAWSZE I WSZĘDZIE. Bo szczęście to nie tylko branie ale i radość dawania. I nie chodzi tu o chorobę, a o człowieka, o związek z nim, relacje. Nie skupiam się na jego chorobie tylko za związku w którym oboje czujemy się dobrze. A że pewien element jego osoby jest na tapecie to o tym akurat tu rozmawiamy. Uwierz, że w rzeczywistości temat jego choroby w normalnym życiu zajmuje niewiele miejsca. Ale za to wiele zajmuje coś naprawdę fajnego.. czego i Tobie życzę :)

beata - Czw 26 Sie, 2010 13:06

Flandra napisał/a:
I ona, żeby tego szczęścia przypadkiem nie zepsuć będzie chuchać, dmuchać, bo to szczęście takie jeszcze chorutkie.
A to najgorsze co można zrobić 8|
Alkoholizm jest chorobą.Chorobą nieuleczalną.Ale to nie znaczy,że trzeba chodzić wkoło alkoholika na paluszkach w obawie żeby nie zapił. :roll:

Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:10

beata napisał/a:
Alkoholizm jest chorobą.Chorobą nieuleczalną.Ale to nie znaczy,że trzeba chodzić wkoło alkoholika na paluszkach w obawie żeby nie zapił.


Ależ oczywiście... ale ja cały czas mam namyśli coś zupełnie innego, normalne życie a nie chodzenie na paluszkach 8|

beata - Czw 26 Sie, 2010 13:11

Małgoś napisał/a:
ale ja cały czas mam namyśli coś zupełnie innego
Wiem.
Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:14

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
ale ja cały czas mam namyśli coś zupełnie innego
Wiem.


Pewnie, że wiesz...
Przecież sama chcesz być szczęśliwa i widzieć przy sobie szczęśliwego człowieka ;)

beata - Czw 26 Sie, 2010 13:16

Małgoś napisał/a:
Przecież sama chcesz być szczęśliwa i widzieć przy sobie szczęśliwego człowieka
Ważne jest aby obie strony do tego dążyły. ;)
Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:28

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Przecież sama chcesz być szczęśliwa i widzieć przy sobie szczęśliwego człowieka
Ważne jest aby obie strony do tego dążyły. ;)


No tak... walki z wiatrakami nie miałam na myśli. ;)

Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:45

anakonda napisał/a:
Cytat:
Przeca szczególnie tu wszyscy wiedzą do czego prowadzi nie leczenie tej postępującej choroby


no tak do nieuchronnej smierci


jak każdego, czy to zdrowego czy chorego....

różnica polega raczej na jakości.... zanim do zejścia dojdzie, choć w sumie może wcale nie jest tak, że lump ze swojego nie był zadowolony :roll:

beata - Czw 26 Sie, 2010 13:47

Małgoś napisał/a:
lump
Nie lubię tego określenia. :/
Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 13:52

beata napisał/a:
Małgoś napisał/a:
lump
Nie lubię tego określenia. :/


różne są.. lump, menel, obszczymur... a wszystkie odpowiednio się kojarzą... z upadkiem :/

beata - Czw 26 Sie, 2010 14:00

Małgoś napisał/a:
różne są.. lump, menel, obszczymur... a wszystkie odpowiednio się kojarzą... z upadkiem :/
Powiedz mi Małoś.Jaki masz stosunek do czynnych alko.
Małgoś - Czw 26 Sie, 2010 14:30

beata napisał/a:
Jaki masz stosunek do czynnych alko


Dobre pytanie, i nie dotyczy tylko czynnych alko a każdego, kto stoi w maraźmie, nie rozwija się i nie chce tego robić. Po prostu zostawiam, dystansuję się bo mnie to nie dotyczy a pomóc nie mogę. Mój ojciec był czynnym alko, kochałam go bardzo, bolało mnie gdy widziałam jak się stacza, jak nie chce rozmawiać, zamyka się całkowicie w swoim małym światku. Bolało mnie jak diabli patrzenie na to jak potrafi kłamać, kombinować. Nie zawsze takim był, pamiętam go innego, ale on zamiast żyć marnował ten swój czas, zatrzymał sie w miejscu i uwsteczniał. Trudno mi zaakceptować marnotrawstwo :/
Gdy widzę pijanego gościa śpiącego w krzakach zastanawiam się czy bywa szczęśliwy.. taki jest mój stosunek.

Tomoe - Czw 26 Sie, 2010 14:39

Jestem alkoholiczką.
Ale od nikogo nie domagam sie jakichś specjalnych praw, specjalnego traktowania, specjalnych przywilejów, ani tym bardziej PODZIWU za to że nie piję.
To jest wyłącznie moja brocha, że jestem alkoholiczką i wyłącznie moja brocha, co ja robię, że nie piję.
Na pewno nie robię nikomu łaski, że nie piję.
Bo jakbym te sześć lat temu nie przestała, to bym pewnie dawno zdechła od tego picia gdzieś pod płotem albo sama bym sobie odebrała życie.
Nikomu łaski nie robię.
Ratuję swoją własną d**ę i tyle - i nikt nie ma obowiązku koło mnie skakać ani chodzić na paluszkach.
Jestem po prostu takiej, przedłużanej codziennie o jeden dzień "przepustce".

incognito - Czw 26 Sie, 2010 21:35

Klara napisał/a:
Mąż Anety nie ma nowotworu,



... Klarciu chciałam tylko powiedzieć, ze alkoholizm i nowotwór to tak samo smiertelne choroby... nie leczone w odpowiednim czasie, lub wcale moga doprowadzic do śmierci .. nalezy obie te choroby traktować w prawie równozedny sposób... dlatego tak napisałam... ja przynajmniej tak te.. choroby traktuję mimo ze jedna to dusz a druga to ciało... :)

anetai.79 - Pią 27 Sie, 2010 10:21

Bo każdy sam uczy się jak żyć i żyje tak jak potrafi.

szczera prawda, wiecie co? może ja przewrazliwiona jestem za bardzo?! macie racje!!!! wszyscy jestesmy tylko ludźmi i popełniamy błędy, mamy lepsze i gorsze dni.

anetai.79 - Pią 27 Sie, 2010 10:23

Ja gdy mam zly dzień to czepiam się do wszystkich o wszystko...Rozkręcam dziką awanturę żeby móc się nad sobą poużalać,jaka to jestem biedna i nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie kocha.... : :


oj znam to!!!! każdy z nas chyba tak czasem ma :)

anetai.79 - Pią 27 Sie, 2010 10:31

Czy Twój mąż przeszedł terapię?
Czy uczestniczy w spotkaniach AA?
Czy wiesz, że Tobie przydałoby się posłuchanie innych osób z rodzin podobnych do Twojej w grupie Al-Anon?[/quote]


mój mąż przeszedł terapię i uczestniczy w spotkaniach AA, ja nie chodzę dlatego znalazłam sie na tej stronie, dlaczego nie chodzę - bo nie robic z nas rodziny która chodzi od spotkania do spotkania, od terapeuty do terapeuty, gdyz uważam że życie jest ciężkie i trzeba po prostu zmagac się z problemami dnia codziennego, trzeba samemu walczyć o siebie. chcę żyć normalnie. on pomaga sobie na spotkaniach AA a w domu ja daje mu wszystko to co ludzkie i z czym kazdy się zmaga. daje duzo smiechu i smutku. tak moim zdaniem powinno być. czyżbym się myliła?

Klara - Pią 27 Sie, 2010 12:57

anetai.79 napisał/a:
daje duzo smiechu i smutku. tak moim zdaniem powinno być. czyżbym się myliła?

Bo ja wiem? Może się nie mylisz, ale tak się zastanawiam, dlaczego rozkręcasz te awantury i czemu uważasz, że "dawanie smutku" jest czymś normalnym.
Wydaje mi się, że przydałaby Ci się wiedza o tym, jak sobie radzić ze złością.
Niezależnie od tego, że macie prawo do tzw. normalnego życia (każdy ma "inną normę"), to alkoholizm Twojego męża jest faktem i tego nie przeskoczysz. Dobrze więc byłoby, gdybyś niepotrzebnie nie eskalowała atmosfery niepokoju.
Z tego co wiem, niepijący alkoholik powinien dbać o HALT, to znaczy (za Wikipedią):
Jego nazwa to skrótowiec utworzony od angielskich słów:
"Hungry, Angry, Lonely, Tired", czyli: głodny, rozgniewany, samotny i zmęczony. Zaleceniem jest niedopuszczenie do stanu, w którym oddziałują te czynniki, uważane w AA za sprzyjające powrotowi do picia.

anakonda - Pią 27 Sie, 2010 13:07

anetai.79 napisał/a:
on pomaga sobie na spotkaniach AA a w domu ja daje mu wszystko to co ludzkie i z czym kazdy się zmaga. daje duzo smiechu i smutku. tak moim zdaniem powinno być. czyżbym się myliła?


No chyba o to w tym wszystkim chodzi aby byc ludzkim.

Małgoś - Pią 27 Sie, 2010 14:05

anetai.79 napisał/a:
Rozkręcam dziką awanturę żeby móc się nad sobą poużalać,jaka to jestem biedna i nikt mnie nie rozumie, nikt mnie nie kocha.... : :


A on to może odczytywać, że jesteś taka nieszczęśliwa bo on coś zawala, czyli że sam jest do du**, do niczego się nie nadaje, bo nie potrafi temu zaradzić...
Jak Klara napisała wyżej warto popracować nad jasnym wyrażaniem prawdziwych powodów swojej frustracji, bo to wyjdzie na zdrowie Wam obojgu.

A od siebie proponuję Ci byś wybrała się do Al Anon, tam nikt nie będzie Cię krytykował, komentował, po prostu posłuchasz co mają do powiedzenia kobiety takie jak Ty, choć każda jest inna i ma inne problemy wokół siebie. Naprawdę warto. Wiem, że życie goni, czasu ciągle brak, ale warto, warto, warto...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group