To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Kiedy pozwolić pełnoletnim dzieciom na samodzielność?

Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 17:26

olga napisał/a:
Ja zostawiam dwoje pełnoletnich dzieci ale jeszcze w wieku szkolnym......

W mojej ocenie dorosłość mają tylko w metryce.
Pewnie sobie poradzą ...... technicznie. Jednak narażeni są na duże zagrożenia. Jeszcze nie są na tyle dojrzali, żeby podejmować dobre, wyważone decyzje. Młodość jest skłonna do podejmowania dużego ryzyka. Brak bliskości kochającego i czuwającego na bezpieczeństwem dzieci rodzica może ich drogo kosztować.

endriu - Sob 04 Maj, 2013 17:29

olga napisał/a:
Ja zostawiam dwoje pełnoletnich dzieci ale jeszcze w wieku szkolnym......

bo tak Ci wygodnie...

pietruszka - Sob 04 Maj, 2013 17:33

No dobra, to kiedy należy pozwolić (!) pełnoletnim dzieciom na samodzielność? Tak pytam retorycznie?
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 17:40

pietruszka napisał/a:
No dobra, to kiedy należy pozwolić (!) pełnoletnim dzieciom na samodzielność? Tak pytam retorycznie?

Kiedy same do tego dojrzeją.
Zupełnie inna jest sytuacja, gdy same podejmą decyzję o samodzielności, a inna gdy mają samodzielność z "przymusu".
Pamiętam jak syn Olgi przeżywał rozstanie z ukochanym psem. Było to całkiem niedawno. Jak przeżyje rozstanie z mamą?
Olgo nie myśl, że Cię osądzam. Tak nie jest. Wczułem się jedynie w sytuację Twoich dzieci. Ale oczywiście mogę się mylić, bo przecież Was nie znam.

endriu - Sob 04 Maj, 2013 17:40

pietruszka napisał/a:
No dobra, to kiedy należy pozwolić (!) pełnoletnim dzieciom na samodzielność?


jak się pożenią :)

olga - Sob 04 Maj, 2013 17:42

endriu, Żeglarz, przeca ja na antypody nie wyjeżdżam, to tylko godzina i 20 minut lotu samolotem, jest skype, kontakt codziennie. Razem z córcią gotujemy przez skype, nawet widzę jaką konsystencje ma gotowana przez nia potrawa, ile i jaką przyprawe dosypuje.....jest czas i możliwośc pogadania o sprawach błahych ale też i bardzo poważnych.....
olga - Sob 04 Maj, 2013 17:43

endriu napisał/a:
jak się pożenią :)


a jak sie nie pożenią? xcc

olga - Sob 04 Maj, 2013 17:45

Moja mama zmarła jak brat miał 26 lat 8| ostał się biedny bez opieki......dobrze, że znalazł żonę, która decyduje o wszystkim.....
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 17:47

Na Antypodach też maja skype`a :p
olga - Sob 04 Maj, 2013 17:48

Niooo tylko, że stamtąd leci się 11 godzin a nie półtorej i bilet nie kosztuje kilkadziesiąt euro
spoko - Sob 04 Maj, 2013 18:04

moja corka jak pamietam byla zawsze dojrzala osobka...syn ma 31 lat,zone,synka i czesto zachowuje sie niedojrzale...
spoko - Sob 04 Maj, 2013 18:05

moja corka jak pamietam byla zawsze dojrzala osobka...syn ma 31 lat,zone,synka i czesto zachowuje sie niedojrzale...
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 18:46

spoko napisał/a:
syn ma 31 lat,zone,synka i czesto zachowuje sie niedojrzale...

Niektórzy faceci tak mają. Do 50-tki dojrzewają, a po już dziecinnieją :) .

romi - Sob 04 Maj, 2013 18:58

Żeglarz, endriu, ludzie na jakim swiecie wy zyjecie ja majac 17 lat juz bylem samodzielny.Nie bylo takiej techniki jak dzis .Kontakt z rodzicami mialem tylko przez poczte czyli listy ktore szly okolo jednego tygodnia w jedna strone.Dzieci zostana zawsze dziecmi dopoki zyja rodzice.To waszym zdaniem Olga ma siedziec i pilnowac dzieci do konca zycia?Przeciesz nie zostawimy ich na pastwe losu.
romi - Sob 04 Maj, 2013 19:25

Wszystkie dzieci nasze sa, razem mamy troje ,niooo i troje wnuczat :lol2:
romi - Sob 04 Maj, 2013 19:38

endriu napisał/a:
jak się pożenią

Od razu dostana swoje mieszkanie i bedzie ich stac na utrzymanie?

Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 20:09

Romi, w czym problem?
romi - Sob 04 Maj, 2013 20:22

Żeglarz, ja nie mam problemu swoja opinie wyrazilem wyzej
ja - Sob 04 Maj, 2013 20:28

Cytat:
jak się pożenią

Ja wyszłam za mąż w wieku 17 lat a okazuje się że niedojrzała jestem do dzisiaj.

Ja bym bardzo chciała, żeby moja mama mogła mieć możliwość takich wyborów jak Olga. Niestety po śmierci taty - alko. wylądowała w szpitalu psych. i teraz ja-dziecko do końca życia będę się nią opiekować. Bo ona nie chciała i nie umiała bez niego żyć. Taki skrajny przypadek współuzależnienia. A Olga - szczęśliwa i zadowolona może dać swoim dzieciom wiele więcej na odległość niż nieszczęśliwa na miejscu.

szymon - Sob 04 Maj, 2013 20:34

jest moja prawda, twoja prawda i g***o prawda :dyga:

przyjemnie jak koledzy zaczynają doradzać w związkach... (oczywiście poprzez swoje doświadczenia)

ale
no żeby nie było to czy tamto... ło matko...
no bo przeciez dzieci same... ło matko II
jaka łodległość... ło matko III

pozdrowienia dla zniemczałej kieleczczyzny przesyła ja, czyli loczek-szymek-michał

Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 21:15

szymon napisał/a:
doradzać

W końcu to jest forum pomocowe, doradzanie jak najbardziej mieści się w tej formule :)
szymon napisał/a:
przyjemnie

Czy chodzi tylko o to, żeby było przyjemnie?
szymon napisał/a:
(oczywiście poprzez swoje doświadczenia)

Oczywiście.

romi - Sob 04 Maj, 2013 21:28

Żeglarz napisał/a:
W końcu to jest forum pomocowe, doradzanie

To bardzo zle radzisz bo jak zabraknie rodzicow to takie dzieci pieszczone sa kalekami.

Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 21:53

Wybacz Romi, ale chyba mylisz nadopiekuńczość z zabezpieczeniem dzieciom ich potrzeb emocjonalnych w procesie dojrzewania.
romi - Sob 04 Maj, 2013 22:01

Żeglarz, Te dzieci o ktorych mowa maja juz po 20 lat.A Twoim zdaniem ile musza miec lat zeby wejsc w dorosle zycie?
endriu - Sob 04 Maj, 2013 22:22

ale się uczą jeszcze, a z czego będą żyły? z alimentów?
szkoła to nie prawdziwe życie, takie wirtualne trochę...

olga - Sob 04 Maj, 2013 22:25

boszeeee Endriu Ty myślisz, że ja ich bez pieniędzy zostawię :szok: toć sama bym głodem mogła przymierać ale nie pozwoliłabym żeby dzieciom krzywda się działa
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 22:27

To nie chodzi o ilość lat tylko o gotowość.
A z naukowego punktu widzenia mózg ludzki osiąga pełną dojrzałość w wieku ok 25 lat. Jednym z obszarów mózgu, który dojrzewa najpóźniej jest płat czołowy kory mózgowej. Jest to część mózgu będąca ośrodkiem tak zwanych władz zarządczych, takich jak planowanie, ustalanie priorytetów, systematyzowanie procesu myślenia, wytłumianie bodźców oraz rozważanie konsekwencji swoich działań. Oznacza to, że część mózgu odpowiedzialna za wydawanie dobrego osądu i rozważnego podejmowania decyzji rozwija sie jako ostatnia. A do właściwego rozwoju umysłu nieodzowna jest uporządkowana sfera emocjonalna w czasie dojrzewania.
I dlatego wskazałem na potencjalne ryzyko.
O skutkach nie zabezpieczenia tych potrzeb, aż nadto dobitnie można przeczytać w dziale DDA.

romi - Sob 04 Maj, 2013 22:31

Żeglarz, To chyba jest tylko w Polsce
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 22:41

Romi, można zamknąć oczy i udawać, że ryzyka nie ma, ale to się nazywa systemem iluzji i zaprzeczeń.
leon - Sob 04 Maj, 2013 22:54

Żeglarz napisał/a:
A z naukowego punktu widzenia mózg ludzki osiąga pełną dojrzałość w wieku ok 25 lat.

Mnie kiedys wzieli do marynarki na 3 lata i mamy mi ze soba nie pozwolili zabrac,bylem 20 minut autobysem od domu,a na przepustke pierwszy raz puscili mnie po 13-tu miesiacach,wiec wogole nie mialem kontaktu,a tu jest staly kontakt ,skype,telefon,itd,wiec moze zamiast tej calej terapeltycznej teorii,warto by troche zdrowego rozsadku zachowac,bo nadopiekunczosc,to tylko szkody moze narobic i dorosle nieporadne dzieci z tego beda...

romi - Sob 04 Maj, 2013 23:01

Żeglarz, Ryzyko jest zawsze i nie wazne czy te dziecko bedzie mialo 25 lat czy 30.
Żeglarz - Sob 04 Maj, 2013 23:25

leon napisał/a:
Mnie kiedys wzieli do marynarki na 3 lata i mamy mi ze soba nie pozwolili zabrac

Serio, chciałeś zabrać mamę? ;)
Widzę Panowie, że jesteście wyznawcami teorii selekcji naturalnej.
Ja jestem zwolennikiem podejmowania ryzyka w sposób kontrolowany i dawkowania go na miarę możliwości.
Dziękuję za rozmowę i życze dobrej nocy :papa2:

romi - Sob 04 Maj, 2013 23:30

Żeglarz, Tobie tez zycze dobrej nocy :papa2:
leon - Sob 04 Maj, 2013 23:36

Żeglarz napisał/a:
Widzę Panowie, że jesteście wyznawcami teorii selekcji naturalnej.
Ja jestem zwolennikiem podejmowania ryzyka w sposób kontrolowany i dawkowania go na miarę mo

Czyli,jak rozumiem jestes przeciwnikiem wysylania mlodych ludzi do wojska,gdyz tam wystepuje zjawisko selekcji naturalnej i nie jest mozliwe zastosowanie ryzyka kontrolowanego.Bardzo ciekawy punkt widzenia.
Rowniez dziekuje za wymiane pogladow i zycze dobrej nocy :>

pannamigotka - Nie 05 Maj, 2013 03:40

leon napisał/a:
moze zamiast tej calej terapeltycznej teorii,

Co to za nowomoda, że jeśli ktoś się z kimś nie zgadza, to wytyka mu się wiedzę (!) i sugeruje, że to tylko teoria, a życie życiem (jakoś to będzie?). Żeglarz ma dzieci, więc to raczej dla niego zagadnienie praktyczne, nie teoretyczne, mało tego, swoimi dziećmi zajmował się należycie, więc jak najbardziej jego zdanie jest dla mnie bardzo ważne.

smokooka - Nie 05 Maj, 2013 08:59

A ja nie miałabym odwagi wtrącać się dorosłym ludziom do życiowych decyzji. Nie udźwignęłabym świadomości, że wrzucam swoje trzy grosze do związku, że mam wpływ na ewentualne nieporozumienia czy kłótnie i na podejmowane przez dorosłych decyzje.
pannamigotka - Nie 05 Maj, 2013 09:25

smokooka, myślisz, że Żeglarz miał tak niecne zamiary? Nie sądzę.
smokooka - Nie 05 Maj, 2013 09:53

Nie posądzam nikogo o zamiary, mówię ze swojego punktu widzenia.
olga - Nie 05 Maj, 2013 10:10

Smoczku decyzje są podjęte. Nikt i nic nie ma wpływu na ewentualne zmiany. Ja tylko stwierdzam fakty, inni wyrażaja opinie.
leon - Nie 05 Maj, 2013 10:19

pannamigotka napisał/a:
Co to za nowomoda, że jeśli ktoś się z kimś nie zgadza, to wytyka mu się wiedzę

Wymienilismy tylko poglady,ale widze,ze niewiele z tego zrozumialas,wiec daleki jestem od tlumaczenia rzeczy oczywistych :>

pietruszka - Nie 05 Maj, 2013 21:14

endriu napisał/a:
jak się pożenią :)

cholercia... to ja wciąż niedojrzała... znaczy się zielona w temacie dojrzałości... ale co tam... w zielonym mi do twarzy... jak to pietruszce

olga - Pon 06 Maj, 2013 11:17

Zauważyłam pewną zależność: dzieci z rodzin wielodzietnych, niezamożnych radzą sobie w życiu znacznie lepiej niż te wychuchane jedynaki którym nic nie brakuje. Dlaczego tak się dzieje? :mysli:
Maciejka - Pon 06 Maj, 2013 11:23

Moim zdaniem dlatego , że te wychowane w biedzie, w grupie uczą się rywalizacji, na wiele rzeczy ich rodziców nie stać a jedynaki zazwyczaj mają wiele rzeczy podane na tacy. W rodzinach wielodzietnych uwaga, troska itp. rodziców są podzielone na wszystkie dzieci i dzieci ucza się w domu zachowań/ umiejętności społecznych a jedynacy mają tatę i mamę tylko dla siebie.

Moja siostra ma jedynaka i chucha i dmucha na niego żeby potem nie narzekał na rodziców wszystko podsuwa mu pod nos a jak jest grupa to dzieci muszą o wiele rzeczy 'zatroszczyć' się same.

olga - Pon 06 Maj, 2013 11:31

A no dokładnie. W rodzinie wielodzietnej, przy większej liczbie dzieci rodzice maja zbyt mało czasu aby opiekować sie każdym dzieckiem z osobna. Starsze dzieci zajmują się młodszymi. Częściej też starają sie zarobić jakieś pieniądze na swoje wydatki bo po prostu rodzicom na to nie starcza. Jest to moim zdaniem doskonała szkoła życia. Nikt sie wtedy nie martwi, że wchodzą zbyt szybko w dorosłość, że zabierane jest im dzieciństwo, że mają zbyt mało nadzoru ze strony dorosłych. sytuacja wymusza takie zachowania i już.
Ilona - Pon 06 Maj, 2013 11:34

olga napisał/a:
Dlaczego tak się dzieje?

Moim zdaniem nie można tego ujednolicić.
Nie wiem od czego to zależy(od relacji w domu,atmosfery?).
Szybciej dojrzewają emocjonalnie(może to poczucie odpowiedzialności,miłości) i chcą odciążyć rodziców,a niekiedy im pomóc.Są też takie,które mimo sytuacji w domu zachowują postawę roszczeniową.
Podobnie w zamożnych:są dzieciaki,które od początku angażują się w pracę w firmach rodziców,godząc ją np z nauką i dzieci,które nie mają ochoty robić nic.
Myślę,że to w dużej mierze zależy od nas rodziców,jak je kształtujemy,jakie mamy priorytety,jakie są wzajemne stosunki panujące w rodzinach...

olga - Pon 06 Maj, 2013 11:39

Oczywiście, że różnie to bywa. Na pewno zależy to w głównej mierze od tego jaka to rodzina, czy zdrowa, czy dzieci wychowują sie w patologii, jakie maja wzorce zachowań...
Chociaż znam sytuację kiedy dziecko wyrastało w alkoholu i przemocy a dobrze sobie radzi w życiu.

leon - Pon 06 Maj, 2013 12:01

Wypowiem sie na wlasnym przykladzie,mam 2-ch braci rok i trzy lata mlodszych,zatem jestem najstarszy.Juz od podstawowki ojciec mnie jako najstarszego zrobil odpowiedzialnym za obranie ziemniakow,porzadki w domu,gdyz oboje rodzicow pracowalo i to ja w konsekwencji bylem za wszystko co sie zlego wydarzylo w domu rozliczany.Mialem to ojcu za zle,zazdroscilem innym dzieciom,ze nic nie musza robic i maja lepiej ode mnie...,jednak przez to,ze uczono mnie odpowiedzialnosci za siebie od malego dzis poradze sobie wszedzie w armii,na statkach, na emigracji,gdziekolwiek,wiec cos w tym jest,ze przewaznie od jedynakow lepiej sobie radza dzieci z wiekszych rodzin...
matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 20:51

Kiedy pozwolić pełnoletnim dzieciom na samodzielność?


też pytanie......
a jakim prawem możemy pozwalać,albo zabraniać pełnoletnim LUDZIOM (a dopiero potem dzieciom naszym ) czegokolwiek ......?


może zmieńcie ten temat ,bo z kilometra pachnie nadopiekuńczością .....



a Wam Olga i Romi wszystkiego dobrego na nowej drodze..... !!!!

Żeglarz - Pon 06 Maj, 2013 20:51

olga napisał/a:
dzieci z rodzin wielodzietnych, niezamożnych radzą sobie w życiu znacznie lepiej niż te wychuchane jedynaki którym nic nie brakuje.

Bo są bardziej dojrzałe. Dorastają w środowisku bardziej sprzyjającym zdrowemu dojrzewaniu.

leon - Pon 06 Maj, 2013 20:54

matiwaldi napisał/a:
też pytanie......
a jakim prawem możemy pozwalać,albo zabraniać pełnoletnim LUDZIOM (a dopiero potem dzieciom naszym ) czegokolwiek ......?


może zmieńcie ten temat ,bo z kilometra pachnie nadopiekuńczością .....

Nic dodac,nic ujac :brawo:

Żeglarz - Pon 06 Maj, 2013 21:00

matiwaldi napisał/a:
a jakim prawem możemy pozwalać,albo zabraniać pełnoletnim LUDZIOM (a dopiero potem dzieciom naszym ) czegokolwiek ......?

Prawem rodzicielskim. Dopóki są pod naszą opieką rodzicielską (również prawną) i chcą z niej korzystać dopóty mamy prawo do egzekwowania zasad i wartości funkcjonujących w naszym domu.

Linka - Pon 06 Maj, 2013 21:10

Żeglarz napisał/a:
Prawem rodzicielskim. Dopóki są pod naszą opieką rodzicielską (również prawną) i chcą z niej korzystać dopóty mamy prawo do egzekwowania zasad i wartości funkcjonujących w naszym domu.

w pełni się z Tobą zgadzam, dopóki mieszkają w moim domu, są częściowo na moim utrzymaniu muszą zaakceptować moje zasady, choć według prawa są pełnoletnie...
nie jestem chyba zbyt rygorystyczna, bo lubią do tego domu wracać :)

gdy założą swoje rodziny, albo się usamodzielnią moja piecza się kończy

Żeglarz - Pon 06 Maj, 2013 21:14

Linka napisał/a:
muszą zaakceptować moje zasady, choć według prawa są pełnoletnie...
nie jestem chyba zbyt rygorystyczna, bo lubią do tego domu wracać

Zasady i wartości w których się wyrasta gdy konsekwentnie są przez rodziców przestrzegane dają poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa. To nigdy nie jest niemiłe :)

matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 21:17

Żeglarz napisał/a:
matiwaldi napisał/a:
a jakim prawem możemy pozwalać,albo zabraniać pełnoletnim LUDZIOM (a dopiero potem dzieciom naszym ) czegokolwiek ......?

Prawem rodzicielskim. Dopóki są pod naszą opieką rodzicielską (również prawną) i chcą z niej korzystać dopóty mamy prawo do egzekwowania zasad i wartości funkcjonujących w naszym domu.




mam dwóch dorosłych już Synów ..... ale nie po to,żeby od Nich cokolwiek egzekwować,ale po to ,abym mógł się cieszyć ich życiem ......

pozdrawiam Żeglarzu

pterodaktyll - Pon 06 Maj, 2013 21:20

matiwaldi napisał/a:
mam dwóch dorosłych już Synów ..... ale nie po to,żeby od Nich cokolwiek egzekwować,ale po to ,abym mógł się cieszyć ich życiem ..

I pomóc jeśli o to poproszą......... :)

Ilona - Pon 06 Maj, 2013 21:27

pterodaktyll napisał/a:
I pomóc jeśli o to poproszą...

czyli mieszkając razem z pełnoletnimi dziećmi nie powinnam egzekwować od nich żadnych nic:pomocy w domowych obowiązkach itd licząc na to,że skoro są pełnoletnie to same wiedzą,że powinny?

pterodaktyll - Pon 06 Maj, 2013 21:29

Ilona napisał/a:

czyli mieszkając razem z pełnoletnimi dziećmi nie powinnam egzekwować od nich żadnych nic:pomocy w domowych obowiązkach itd licząc na to,że skoro są pełnoletnie to same wiedzą,że powinny?

Moje nie mieszkają ze mną i o nich myślałem pisząc to. Oczywistym dla mnie jest, że jak razem mieszkacie, to i obowiązki są wspólne, inaczej sobie tego nie wyobrażam

matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 21:36

Ilona napisał/a:
zyli mieszkając razem z pełnoletnimi dziećmi nie powinnam egzekwować od nich żadnych nic:pomocy w domowych obowiązkach itd licząc na to,że skoro są pełnoletnie to same wiedzą,że powinny?



myślę,że to kwestia wychowania ......
moi potrafili ,więc nie rozumiem co miałbym egzekwować .......
może to aniołki nie są ,ale są tacy ,jakich wychowałem.......


"....nie masz czystych skarpet,to sobie wypierz ,albo kup......"
to jedna z zasad ......

matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 21:39

ja kiedyś mieszkałem z Synami.........
Ilona - Pon 06 Maj, 2013 21:41

matiwaldi napisał/a:
,ale są tacy ,jakich wychowałem.......

A no właśnie.I o tym tu rozmawiamy.
Jaki jest wpływ rodziców(i czy jest),domu na przystosowanie dzieci do życia,na ich dojrzałość.
Nie zawsze urzędowa (18) pełnoletność o tym świadczy.

pterodaktyll - Pon 06 Maj, 2013 21:45

Ilona napisał/a:
Jaki jest wpływ rodziców(i czy jest),domu na przystosowanie dzieci do życia,na ich dojrzałość.

Jak patrzę teraz na moje najstarsze dziecko, to mogę powiedzieć, że ogromny. Popełnia większość moich błędów........... :bezradny:

matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 21:50

Cytat:
A no właśnie.I o tym tu rozmawiamy.



ja czytać potrafię ..........nie zawsze ze zrozumieniem,ale wtrąciłem to,co dla mnie jest naturalne......
po to wychowywałem dzieci ,aby były gotowe do samodzielnego życia,a nie po to,aby miał się kim zajmować w nieskończoność ........

jestem dzieckiem nauczycielki i alkoholika i obiecywałem sobie,że nie będę jak moi rodzice.........
o ile nie wyszło mi w stosunku do Ojca,o tyle zachowań Mamy nie powielałem .......


czasem wystarczy zaufać własnemu dziecku,aby się przekonać ,że już nie jest dzieckiem.........

Ilona - Pon 06 Maj, 2013 22:03

matiwaldi napisał/a:
jestem dzieckiem nauczycielki i alkoholika

no to możemy sobie rękę podać. ;)
matiwaldi napisał/a:
o ile nie wyszło mi w stosunku do Ojca,o tyle zachowań Mamy nie powielałem ..

Ja tylko wybrałam alko na męża :bezradny:
matiwaldi napisał/a:
czasem wystarczy zaufać własnemu dziecku,

Najpierw nauczyć,pokazać.
Ja dzięki Bogu też jestem z moich dumna.Chyba coś tam mi się w życiu udało.
Za niedługo wyfruwają mi z gniazdka.
Będzie chwila prawdy dla nich i dla mnie.

matiwaldi - Pon 06 Maj, 2013 23:14

Ilona napisał/a:
Za niedługo wyfruwają mi z gniazdka.
Będzie chwila prawdy dla nich i dla mnie.



starszy od czterech lat w Poznaniu,młodszy od trzech we Wrocławiu.....
póki co dają radę .....

Ilona napisał/a:
Ja dzięki Bogu też jestem z moich dumna.


:brawo: :okok:
:kwiatek:

olga - Wto 07 Maj, 2013 07:55

Bycie razem to kompromis i nie tyczy się to tylko dwojga partnerów, małzonków ale wszystkich domowników. To oczywiste, że w domu panują jakieś zasady, których przestrzeganie przez wszystkie strony umila nam życie, ułatwia je, dzięki czemu nie ma konfliktów.
olga - Wto 07 Maj, 2013 08:06

Ja nie mam tego problemu bo moja mama nie żyje od 15 lat a ojciec ożenił się drugi raz i ma swoje życie. Teściowie nigdy sie nie wtrącali. Zastanawiam sie nad soba jaka ja bedę w przyszłości kiedy moje dzieci założą rodziny.......myslę jednak, że nie będę ingerować w ich życie.......a może bedę udzielać "dobrych rad" kiedy wnuki pojawia się na świecie.....
olga - Wto 07 Maj, 2013 08:14

Niekiedy jest tak, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ja też nie raz myslałam sobie, że gdyby moja mama żyła to duuużo wcześniej pogoniłaby pijaka, ale to moze tylko moje projekcje.
szymon - Wto 07 Maj, 2013 08:25

to tylko Twoje projekcje :p
olga - Wto 07 Maj, 2013 08:26

szymon napisał/a:
to tylko Twoje projekcje


wiedziałam :smieje: uderz w stół to Szymon się odezwie......albo Ptero

szymon - Wto 07 Maj, 2013 08:40

taaa tylko Ptreo to pisze całym zdaniem :figielek:
olga - Wto 07 Maj, 2013 08:45

łeeee :beba: ale znaczenie to samo
Ona była cięta na niego od samego początku. Tresowała go :smieje: ale jej sie nie udało.....może gdyby żyła :p

olga - Wto 07 Maj, 2013 08:51

To są myśli Twojej mamy a nie Twoje. Ty masz prawo do swoich własnych. Nie masz wpływu na jej ale na swoje tak. :]
Żeglarz - Wto 07 Maj, 2013 09:03

szymon napisał/a:
bo jak to można odejść od chłopa pijoka, co powie rodzina, dzieci, sąsiedzi, mamusia... no i ksionc
szymon napisał/a:
bo lubią cierpieć

To są dwie różne motywacje.
Druga jak najbardziej realna i funkcjonująca.
Pierwsza bardzo wątpliwa. Może w sporadycznych przypadkach.

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:07

Żeglarz napisał/a:
szymon napisał/a:
bo jak to można odejść od chłopa pijoka, co powie rodzina, dzieci, sąsiedzi, mamusia... no i ksionc
szymon napisał/a:
bo lubią cierpieć

To są dwie różne motywacje.
Druga jak najbardziej realna i funkcjonująca.
Pierwsza bardzo wątpliwa. Może w sporadycznych przypadkach.


Czy ja wiem czy taka wątpliwa :mysli: W moim otoczeniu całkiem nieźle funkcjonuje :p

Żeglarz - Wto 07 Maj, 2013 09:09

perełka napisał/a:
Czy ja wiem czy taka wątpliwa

Pokręciłem kolejność :p

olga - Wto 07 Maj, 2013 09:22

Niooo a ja wstrętną, wyrodną rozwódką, pierwsza w rodzinie sie rozwiodłam. Żeby nie było nieściślości, ojciec to akceptuje ale ciotki....... :bezradny:
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:22

To masz u rodziców przechlapane :mgreen:
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:23

olga napisał/a:
Niooo a ja wstrętną, wyrodną rozwódką, pierwsza w rodzinie sie rozwiodłam. Żeby nie było nieściślości, ojciec to akceptuje ale ciotki....... :bezradny:


O nasz klub się rozwija :mgreen: są jeszcze chętni? :lol2:

olga - Wto 07 Maj, 2013 09:24

perełka napisał/a:
To masz u rodziców przechlapane


:beba:

Gorzej. Męki piekielne mnie czekają 8|

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:26

olga napisał/a:
perełka napisał/a:
To masz u rodziców przechlapane


:beba:

Gorzej. Męki piekielne mnie czekają 8|


No przecież sobie poradzisz :buziak: z alkoholikiem poradziłaś a rodzince nie dasz rady? :plask:

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:30

Olga tak na serio to dasz radę kto ma dac jak nie ty? :buziak:
olga - Wto 07 Maj, 2013 09:32

perełka napisał/a:
No przecież sobie poradzisz


:beba: To nie mój problem. Jeśli mnie nie akceptują taką jaka jestem.......Cioteczki działały na mnie toksycznie więc ucięłam kontakt.

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:37

Ech te schematy :bezradny: Po co zmieniać jak całkiem dobrze funkcjonują od lat? W naszej rodzinie zawsze tak było. Kto nie jest z nami jest przeciwko nam - wypad z rodziny :mgreen:
olga - Wto 07 Maj, 2013 09:41

Pamietam jak byłam w okresie przedrozwodowym, pozew juxż złożyłam i czekałam na termin. Żona mojego ojca namawiała mnie żebym wycofała sprawę, bardzo jej na tym zależało. Ja nie mogłam zrozumieć dlaczego. Ona bardzo lubiła mojego pijaka, identyfikowała się z nim, a co dziwniejsze, jej pierwszy mąż był alkoholikiem i przemocowcem, zmarło mu się przedcześnie.....
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 09:45

A może zapytać tatę; Kto to zrobił i dlaczego się z tym zwraca do ciebie?
olga - Wto 07 Maj, 2013 09:49

No to rób tak 43f3 najlepiej nie reaguj, udaj, że nie słyszysz, wynajdź sobie natychmiast zajęcie, ignoruj go po prostu, a męża wołaj: "mężu tatuś ma sprawę do ciebie!!!" i znikaj z pola widzenie. Najgorzej jak będziesz się wdawać w dyskusję z ojcem. On potrzebuje odreagować frustracje a Ty stajesz się jego ofiarą.
Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 14:17

A może 3/4 rodzin ma coś na sumieniu. Takie życie :bezradny: Na szczęście coraz więcej osób robi coś z tą dysfunkcja i ta proporcja ma spore szanse na zmianę w drugą stronę. :brawo:
olga - Wto 07 Maj, 2013 14:28

Ja kiedyś zastanawiałam się dlaczego moja mama była taka. Nie raz ojciec mi mówił: "ona ciebie kocha, po prostu jest chora".......do du** z taka miłością - myślałam sobie....
Mój dziadek a jej ojciec nigdy nie naduzywał, a właściwie to wcale nie pił, bacia alkoholu do ust nie brała.....ale był agresorem, bił babcie strasznie, moją mamę i jej brata też. Skąd się to wzięło? Kiedyś ktos opowiadał mi jak to było w domu dziadka, gdy był dzieckiem. Jego matka zmarła gdy był jeszcze mały, pradziadek ożenił się jeszcze raz, z tego związku urodził się syn, który był kochany przez oboje rodziców a dziadek był odrzucony i bity przez macochę.......

matiwaldi - Wto 07 Maj, 2013 16:10

fajny temat.......
jak dotyczył "naszych" dzieci,to mamy prawo decydować(egzekwować.....opinia niektórych)......ale jak nasi rodzice,teściowe wtrącają się do "nas " no....to.....przegięcie jest już ogromne..........

my w relacji z dziećmi mamy prawo,a nawet obowiązek,ale naszym rodzicom wara od nas !!!



przypomina mi się dowcip o Matce co o dzieciach opowiadała....
-moja córka tak fajnie trafiła,jej mąż posprząta,ugotuje,dziećmi się zajmie i dobrze zarabia.....
ale syn,to ma pecha,nie dość że musi pracować,to jeszcze sprząta,gotuje i dziećmi się zajmuje....


ja nazywam to hipokryzją ,ale mogę się mylić ...........

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 17:07

My tu próbujemy zrozumieć skąd się wzięła dysfunkcja w naszych domach pochodzenia a nie oceniać rodziców. Szczęśliwi, funkcjonalni rodzice, znający swoje granice, wartość, pewni siebie itp wychowują zazwyczaj szczęśliwe dzieci. Poza tym rola rodzica zmienia się z opiekuna na doradcę jak latorośle osiągną dorosłość.



Ja tu nie widzę hipokryzji tylko przyjrzenie się jak to było u nas w domach, domach naszych dziadków, w jaki sposób sobie radzili ze sobą, w relacjach.

Żeglarz - Wto 07 Maj, 2013 17:22

matiwaldi napisał/a:
mogę się mylić ...........

Masz prawo :mgreen:

Maciejka - Wto 07 Maj, 2013 17:57

Przyjechał do mnie kiedys w ' komplementy' amant i w rozmowie wiedział lepiej ode mnie ile mam lat, co jest dla mnie dobre. Zachwalał siebie i swoją ofertę oczywiście :papa: :papa: dla amanta . 20 - kilka lat temu uznałabym, że mądrze facet prawi jest :okok:

Zmierzam do tego, że gdybym miała odpowiedni wzór relacji to by mnie nie interesowały osoby toksyczne, niedostępne emocjonalnie.

Linka - Wto 07 Maj, 2013 18:47

Cytat:
Wyrodną to może będę, jeśli wystąpię o rozwód, bo co to za wstyd, żeby dziewczyna z cudownej, katolickiej - w dodatku praktykującej rodziny - rozstała się z mężem, który TYLKO pije i zaniedbuje dom oraz rodzinę;

Jestem praktykującą katoliczką, tak jak cała moja rodzina
mieszkam w małej wiosce, rozwodem się nie chwalę, ale wieść się rozeszła lotem błyskawicy,
dotarły do mnie tylko takie komentarze:"gratuluję" i " nareszcie" , negatywnych nie słyszałam.
Mamie tylko się wyrwało "tak ci się dziecko nie ułożyło"...
a ja na to : właśnie mi się zaczyna układać :)

Linka - Wto 07 Maj, 2013 18:58

Oj tam Pietrusiu, ja nie miałam alkoholika w rodzinie, dziadkowie wręcz abstynentami byli,
a na męża alkoholika wybrałam :bezradny:

nawiążę może do tematu rodzin wielodzietnych...
jestem najstarsza z 8 rodzeństwa, uczucia opiekuńcze tak mi się rozwinęły :shock: ,
że chyba naturalną koleją rzeczy wybrałam męża, którego całe nasze wspólne życie nańczyłam....

pietruszka - Wto 07 Maj, 2013 19:13

Linka napisał/a:
dziadkowie wręcz abstynentami byli

mój ojciec to taki alkoholik lekki, jakoś udaje mu się balansować w mniej chronicznej fazie uzależnienia od emerytury... na pewno pracoholik i choleryk, a oboje rodzice upośledzeni emocjonalnie (aż mi to głupio zabrzmiało - no jak tak można o rodzicach :rotfl: ), zamrożeni na kość i nieradzący są emocjonalnie... ale alkoholizm i tak znalazłam w dalszej i bliższej rodzinie - na pewno dziadek ze strony mamy (no tak mama jest DDA, co wiele tłumaczy), jej brat, a w jednej i drugiej rodzinie znalazłam dużo dysfunkcji, niektóre wręcz uwiecznione w księgach metrykalnych... Jak owo delirium tremens zapisane jako przyczyna śmierci.

Inna sprawa, że myślę sobie, że im mniejsze rodziny tym bardziej szansa na dysfunkcyjność wzrasta. Kiedyś, kiedy rodziny były wielopokoleniowe, utrzymywało się bliższe więzi z ciotkami, stryjenkami, wujami, kuzynami, zawsze istniała szansa, że dziecko znajdzie sobie trwały autorytet i oparcie w kimś dorosłym oprócz rodziny: starszym rodzeństwie, jakieś ciotce, babci... Może dlatego tak ważne, by przerwać tę sztafetę pokoleń? Sama co prawda dzieci nie mam, ale czasem mam nadzieję, że choć moim bratankom przekażę coś fajnego, nawet moja mama zastanowiła się, kiedy delikatnie zasugerowałam jej, że to normalne, że wnuczka tak otwarcie mówi jej kocham Cie babciu, całuje ją. Zareagowałam, kiedy mamcia stwierdziła, że jest zbyt wylewna (skad ja to znam). Zapytałam się, czy nie sprawia jej to radości, i nie jest to miłe i... przyznała mi rację - i z tego, co widzę... pozwala się wnusi całować. Choć fakt... nadal nieco sztywnieje, gdy sama próbuję ją choć pocałować w policzek... W sumie to mi jej żal...

Linka - Wto 07 Maj, 2013 19:24

pietruszka napisał/a:
Choć fakt... nadal nieco sztywnieje, gdy sama próbuję ją choć pocałować w policzek... W sumie to mi jej żal...

wiesz....nie wiedziałam, że mogą być tacy ludzie
patrzę na moich rodziców, których zawojowała kolejna wnusia i w głowie mi się nie mieści

aha, cała moja ogromna rodzina wita się całując w policzek

pietruszka - Wto 07 Maj, 2013 19:38

Linka napisał/a:
wiesz....nie wiedziałam, że mogą być tacy ludzie

sama tak miałam, więc wiem jak to boli od wewnątrz... pragnie się bliskości, a jednocześnie boi się... nie umiałam się przytulić, ani tym bardziej nawet poprosić o przytulenie... cud, ze przezwyciężyłam to... w sumie tutaj dużo zawdzięczałam Pietruchowi, bo zdobył mnie właśnie swoją otwartością i czułością (dostał w darze od dziadków). Inna sprawa, że później wskutek postępu jego alkoholizmu zmroziłam się z powrotem, ale dla mnie to był właściwie stan normalny... :( Dla mnie odkrycie własnej emocjonalności to była prawdziwa Eureka. Znałam niektóre uczucia: ale to był głównie lęk i złość. Resztę gdzieś upychałam, bo "nie wypada być wylewnym"... Inna sprawa, że lęk i złość też próbowałam upchnąć, ale te akurat same wyłaziły... w najmniej oczekiwanych momentach... na przykład w atakach paniki czy nieopanowanych napadach złości lub samokaraniu się... Z tego co widzę - moi rodzice nadal tak funkcjonują... oboje... z tym, że ojciec nie umie się bać, a mama złościć...

spoko - Wto 07 Maj, 2013 19:40

ja jednak jestem szczesciara...jak pamietam zawsze moi rodzice byli bardzo kochani...teraz jak pojade,siedze u taty na kolanach,na koniec dostaje slodkiego klapsa w pupe...u mamy przytulam sie do jej pokaznych piersi,ona wtedy glaszcze mnie po glowie...
smokooka - Wto 07 Maj, 2013 19:42

Spoko, aż mi się nie chce wierzyć! Nieprawdopodobne dosłownie. :szok: Zazdroszczę jak nie wiem co. U mnie to podobnie jak u Pietruszki, trochę tylko rodzice rolami zamienieni.
pietruszka - Wto 07 Maj, 2013 19:42

aja już się tym nie martwię - teraz mogę sama poprzytulać... ;)
spoko - Wto 07 Maj, 2013 20:06

byla nas czworka,dwoch starszych braci i mlodsza siostra...jak pamietam to ja glownie bylam asekurowana ...bylam chudzinka i czesto chorwalam,moze dlatetego...oni wyczuwaja zmiane glosu w telefonie...oni czytaja w myslach...dodam,moj najstarszy brat nie zyje,byl alkoholikiem...moj szwagier nie zyje,samobojstwo...siostra od 10 lat w pracy zagranica...ja z rodzicami zajmowalam sie ich dwoma corkami,rodzice z nimi mieszkali,a ja bardziej na telefon,oczywiscie zebrania w szkole...wybor szkol...teraz jedna z moich siostrzenic ma 24 lata,a druga 21...ucza sie i pracuja w Wa-wie...opiekuja sie domem odleglym od Wa-wy...jestem juz przez nie zaproszona na dzien matki... :buzki:
Maciejka - Śro 08 Maj, 2013 05:36

Ja podobnie jak Linka też jestem najstarsza z 8 rodzeństwa.
Zastępowałam dla nich rodziców gdzie było trzeba, wszystko było na mojej głowie. Każdy z problemem zwracał się do mnie np, nauczyciele, otoczenie. Oni nie mówili tego do ojca tylko do mnie. Siostra nie umie czytać - naucz ją, brat nie pójdzie do komunii- zobowiąż się , ze go nauczysz katechizmu itp.

W obu rodzinach znalazłam sporo dysfunkcji. Ciotki ze strony ojca miały mężów i synów alkoholików, zdarzył się rozwód i ponowny ślub. Babka była wychowywana bez ojca. Z drugiej strony dziadek był fanatykiem religii, mógł siedzieć w kościele cały tydzień od rana do wieczora. Obie rodziny były ' upośledzone emocjonalnie' . Rodzice byli świętością i słowa nie wolno było o nich powiedzieć. Dziadek był cholerykiem i jedną z metod posłuszeństwa była przemoc fizyczna i emocjonalna. Członkowie rodziny byli traktowani przedmiotowo.

pietruszka - Czw 09 Maj, 2013 19:01

Tak mi się przypomniał ten film... i sobie pomyślałam, że on na temat...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group