To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - kiedy jest mi dobrze to muszę sobie czymś zepsuć ten dobry n

Gabi74 - Pią 17 Sty, 2014 08:27

cześć wszystkim odpowiadam :D :D miły dzionek dzisiaj. w Warszawie sypnęło śniegiem :szok:
czy ktoś z Was ma może podobny problem - kiedy jest mi dobrze to muszę sobie czymś zepsuć ten dobry nastrój. zdołować się i smucić. tak ogólnie na razie - chodzi o to, że jestem w związku z facetem i ciągle stwarzam problemy. jest nam cudnie, ale jak jest za dobrze to mi się chyba nudzi i "podkręcam atmosferę". nie wiem czy to jest w ogóle związane z choroba alk., moze po prostu jestem kłótliwą babą?. ale chciałam zapytać, czy ktoś ma podobne doświadczenie?? mhm? :D

endriu - Pią 17 Sty, 2014 13:38

miałem tak w pierwszym roku trzeźwienia, teraz już nie...

mój problem na dzień dzisiejszy

Eila - Pią 17 Sty, 2014 14:24

Gabi74 napisał/a:
nie wiem czy to jest w ogóle związane z choroba alk., moze po prostu jestem kłótliwą babą?. ale chciałam zapytać, czy ktoś ma podobne doświadczenie?? mhm?


Nie można całe życie zasłaniać się chorobą alko :lol2:
Ja na przykład przyjęłam do wiadomości ,że jestem czasem kłótliwą babą ...i już :>
Polubiłam siebie taką ...co oczywiście nie znaczy ,że nie walczę z tą przypadłością...staram się być happy w każdej sytuacji...zostawiać dla siebie to co najlepsze z danej sytuacji...nawet z tych złych zdarzeń wyciągać pozytywy.

Pocieszę Cie ,że od normy raczej nie odbiegasz :rotfl:

rufio - Pią 17 Sty, 2014 14:29

Monotonia nie sprzyja - czasem trzeba rozbić szklankę - tylko po co ? Nie lepiej iśc po zwariowane pomysły ?
Jras4 - Pią 17 Sty, 2014 15:20

Gabi74 napisał/a:
jest nam cudnie, ale jak jest za dobrze to mi się chyba nudzi i "podkręcam atmosferę

to kiedys sie tak wywałujesz że wywali cie z domu i wtedy bedzie czego sie smucic

Jras4 - Pią 17 Sty, 2014 15:23

tak to ma związek z alko ..ty pokazujesz ,,patszcie nie pjie owszem ale jaka ja nieszczesliwa i co teraz ze mną zrobicie ,, a ja powiem kopnąć w du..i nie patszyć że tak sie zachowujesz ...
Nie zaakceptowałaś do kąnca że nie ma picja dla ciebie i jak tu powiedziała eila nie mozna stale mówić jestem taka bo alkoholizm ..
zacznji coś z tym robić bo lada dzień sie pocieszysz

Mar123 - Pią 17 Sty, 2014 15:57

U mnie to było związane z alkoholizmem, gdy było mi dobrze, to musiałem coś zepsuć, spokój to był stan niepokojący. Jeśli do kogoś się zbliżyłem, zacząłem ufać drugiej osobie, to zawsze robiłem coś, żeby ją do siebie zrazić. Przez to miałem powód do narzekania, użalania się nad sobą, i oczywiście świetna wymówka, żeby się napić
Gabi74 - Wto 27 Wrz, 2016 09:24

hej, kręcę się po forum. trochę Was czytam, coś czasem napiszę, ale jakoś nie potrafię tu zaistnieć. teraz przeżywam coś takiego w życiu, o czym trudno mi mówić. chodzi o mojego syna i o to, że ma trudności w szkole. i o to, że myślę że to moja wina, bo jestem alkoholiczką. i kiedy przestałam pić to on miał 2 lata, potem trzeźwiałam, więc też nie było nam łatwo. a teraz jest mi ciężko pogodzić się z tym, że cierpi przeze mnie. może ktoś ma podobne doświadczenia.
Jo-asia - Wto 27 Wrz, 2016 12:44

Poczucie winy Ci w niczym nie pomoże, Gabi.
A tym bardziej, nie pomoże Twojemu dziecku.
Korzystasz z pomocy pedagogów lub psychologów?
mam na myśli pomoc dla dziecka

Gabi74 - Wto 27 Wrz, 2016 12:51

Chodziłam z synem na zajęcia z integracji sensorycznej. Od wrześnie sobie odpuściłam. Ale dzisiaj rozmawiałam z moją terapeutką na ten temat i ona mówi, żebym z nim jeszcze pochodziła. Przymierzam się też do rozmowy z jego wychowawczynią i zobaczę co mi powie. ano, wiem, że te wyrzuty mi nie pomogą. raczej odbierają mi siły.
Jo-asia - Wto 27 Wrz, 2016 12:57

Pierwsze ruchy zrobiłaś. Świetnie :)
Gabi74 napisał/a:
te wyrzuty mi nie pomogą. raczej odbierają mi siły.

dokładnie..
zauważyłaś problem, szukasz pomocy..
w tym momencie.. robisz wszystko co możesz
i tego się trzymaj
powodzenia :)

Gabi74 - Wto 27 Wrz, 2016 13:19

Ciężko mi jednak idzie przegryzanie się przez te wyrzuty. Dzięki Jo-asiu za miłe słowa. Podobne usłyszałam dziś na terapii.
Tibor - Wto 27 Wrz, 2016 16:35

Kiedy przestałem pić moja córka kończyła zerówkę i niedługo szła do pierwszej klasy.
Na półrocze pierwszej klasy na zebraniu Pani wychowawczyni powiedziała, że córka powinna chodzić do psychologa. Z nauką sobie radziła raczej bez zarzutu, ale nie integrowała się właściwie z rówieśnikami. Choć wiedzę posiadała, to nigdy na lekcji się nie zgłaszała, nie była aktywna; na przerwach w szkole raczej była gdzieś z boku, sama, Pani zauważyła, że nie ma ona żadnych bliższych koleżanek. To jest to, co zauważyła osoba z zewnątrz.
Często nie chciała chodzić do szkoły, chorowała, bądź udawała różne choroby. Nie chciała uczestniczyć w żadnych zajęciach pozalekcyjnych (kółko przyrodnicze, basen, teatralne, muzyczne). W domu spędzała sporo czasu na oglądaniu bajek, filmów, na komputerze... tylko ja tego nie dostrzegałem. Myślałem, że jest wszystko w porządku. Jedynie widziałem, że nie potrafi powiedzieć dzień dobry, do widzenia, dziękuję, przepraszam i -zwłaszcza- proszę.

Przez rok czasu chodziłem z nią do psychologa i nic. Miałem wrażenie nawet, że jest coraz gorzej. Wychodząc na plac zabaw z nią, musiałem się z nią bawić, nie chciała z koleżankami, nawet kiedy ją o to prosiły. To było już coraz bardziej niepokojące.

Z różnych przyczyn poprosiłem kolegę o przeprowadzenie przez program 12 Kroków i 12 Tradycji. Zacząłem się JA zmieniać, odpuścił mi samemu lęk, zaakceptowałem siebie... doznałem jakiegoś rodzaju uwolnienia, zaczął mnie odpuszczać egoizm, z którego sobie wcześniej kompletnie nie zdawałem sprawy. Zamknięcie przeszłości oraz dokonanie części zadośćuczenienień pozwoliło mi spojrzeć na ludzi (m.in. córkę) nieco głębiej, dalej niż czubek własnego nosa. Poczułem co to jest dawać siebie, być gotowym, odpowiedzialnym.
To mnie mocno scementowało z córką; ja się zmieniam i widzę że ona też. Ma dwie przyjaciółki, chodzimy na basen, a niedawno zaczęła trenować koszykówkę. 3 razy w tygodniu po dwie godziny... to była jej suwerenna decyzja. Nadal ma problemy z proszeniem, dziękowaniem, ale postępy są widoczne gołym okiem.

Jest napisane w pewnej książce, że nie możesz dać drugiemu człowiekowi czegoś, czego sam nie posiadasz. Ja wcześniej chyba nie posiadałem miłości w sobie, takiej bezinteresownej. Kiedy ją odkryłem, świat stał się piękniejszy.
Pozdrawiam :)

smokooka - Wto 27 Wrz, 2016 18:46

Piękny i wzruszający przykład Tibor. Gratuluję serdecznie :)
Mała - Wto 27 Wrz, 2016 19:52

Gabi74 napisał/a:
jakoś nie potrafię tu zaistnieć

Gabi - w pozostałęj części postu - wspaniale wypowiedzieli się moi przedmówcy - a mi - rzuciło się też w oczy właśnie ta, (zacytowana powyżej) myśl.
Gabi - tutaj na forum - kazdy kto szuka i prosi o pomoc - jest jednakowo ważny. Czasem zdarza się, że na Twojego posta nikt nie odpowie, bo zwyczajnie w tej chwili nie umie Ci doradzić, ani nie zna odpowiedzi :( Ale sporo ludzi to czyta i w końcu trafi się ktoś - kto zna ten problem i będzie umiał podrzucić radę :) Cierpliwości :pocieszacz:
Jesteś na forum - nie weszłaś tu bez powodu. Jaki on jest - Ty sama wiesz najlepiej :) Nie bój się zadawać trudnych pytań - im szybciej je zadasz, tym większa szansa, że szybciej uzyskasz odpowiedz :) Głowa do góry! :D A może wybrałabyś się na któryś zlot Dekadencki? Poznanie "na żywo" - (szczególnie swoich forumowych idoli) :mgreen: baaaardzo dużo daje :mgreen:

Gabi74 - Śro 28 Wrz, 2016 08:18

Dziękuję za ciepłe słowa i odpowiedzi, dzięki za szczerą opowieść Tibor o Twojej relacji z córką.
To duże szczęście mieć tatę, który jest wrażliwy na potrzeby dziecka.
Tego właśnie brakowało mi w dzieciństwie, bo jestem też dda. mój ojciec był/jest alkoholikiem.
Mój syn chodzi do 2 klasy, trochę ciężko idzie mu z nauką, a ja biorę na siebie całą odpowiedzialność za jego niepowodzenia. Wychowuje się bez ojca, ja mam partnera, mieszkamy razem. i czasem jest ciężko wszystko ładnie pogodzić.
ale również uczę się, że każdy dzień przynosi coś nowego, innego. i Jest tak jak napisałeś Tibor, jak ja się zmieniam to zmienia się również mój syn.
Mała - dziękuję za miłe słowa. Potrzebuję bliskości :skromny:
Ale chyba nie umiem się do końca otworzyć. Napisz coś bliżej o zlocie.

Mała - Śro 28 Wrz, 2016 10:51

:mgreen: http://komudzwonia.pl/viewforum.php?f=104
Tutaj są tematy zlotów które były i ewemtualnych, które będą :) Nie potrzeba zaproszenia, tylko szczerych chęci - przyjechania :)

Thomasson - Śro 28 Wrz, 2016 12:24

Co to są trudności w szkole? I kto właściwie decyduje które dziecko jest ok i zasługuje na akceptację a które musi jeszcze popracować aby "zasłużyć"?
Gabi74 - Śro 28 Wrz, 2016 13:00

Thomasson - trudności pojawiają się kiedy dziecko nie nadąża z materiałem, sprawia mu trudność przyswojenie materiału w tym samym czasie co innym dzieciom.
Decyduje o tym system wymyślony przez k o g o ś, za pomocą ocen.
a jak się dostaje ocenę z numerkiem 1 i jest się jedynym w klasie i ktoś się jeszcze z tego zaśmieje a za 2 dni dostaje się kolejną 1 i znowu sensacja, to dla dziecka nie jest takie łatwe pogodzić się z tym.
ja akurat nie wymagam od mojego syna żeby te cyferki oceniające były wysokie. ale chodzi o jego poczucie, tak popularne, wartości. było my bardzo bardzo przykro i mi też, a może tym bardziej.

Klara - Śro 28 Wrz, 2016 13:05

Gabi74 napisał/a:
sprawia mu trudność przyswojenie materiału w tym samym czasie co innym dzieciom.

Gabi, czy podsuwał Ci ktoś pomysł, żeby Młodego umieścić w szkole specjalnej?

Gabi74 - Śro 28 Wrz, 2016 13:14

Klara napisał/a:
Gabi, czy podsuwał Ci ktoś pomysł, żeby Młodego umieścić w szkole specjalnej?

Nie.

Klara - Śro 28 Wrz, 2016 13:23

Gabi74 napisał/a:
Nie.

Być może się nie kwalifikuje i wystarczyłaby dobrze prowadzona integracja sensoryczna wraz z Twoimi ćwiczeniami kontynuującymi w domu.
To jest ciężka praca, ale przynosi efekty.
Jeśli jednak się kwalifikuje do szkoły specjalnej, miałby możliwość odnoszenia sukcesów na swoją miarę, oraz otoczenie dzieci na podobnym poziomie, co wykluczałoby utrwalanie poczucia niskiej wartości.

Oczywiście od tego, żeby ocenić Jego możliwości jest psycholog i dobra diagnoza.

andrzej.stol - Śro 28 Wrz, 2016 14:46

Nauczycielki bywają wredne, stąd i oceny słabe.
matiwaldi - Śro 28 Wrz, 2016 16:01

andrzej.stol napisał/a:
Nauczycielki bywają wredne, stąd i oceny słabe.



kolega rozumiem z autopsji snuje wnioski takie ....?
8)

andrzej.stol - Śro 28 Wrz, 2016 17:35

Nie jestem twoim kolegą.Poszukaj sobie kolegów w knajpie dla pedałów. :p

cxvcv54g
:yura:

Thomasson - Śro 28 Wrz, 2016 20:24

Rozumiem. Ale Twoje poczucie winy jest irracjonalne, nie masz aż takiej władzy/kontroli aby było po Twojemu. U mnie było tak:
Matematyka 1,1,1,1,1,1,1,1,1,1, ocena końcowa 2
Polski i angielski podobnie. A IQ mam 140 więc powinienem same 5 mieć.
System i sposób nauczania jest dostosowany pod 20% dzieci, a reszta ma ulice zamiatać. I jestem przekonany że Twój syn nie jest tym jedynym w klasie. Naucz go dobrze w gałę grać albo w ping ponga i będzie lubiany przez rówieśników.

matiwaldi - Śro 28 Wrz, 2016 20:27

andrzej.stol napisał/a:
Poszukaj sobie kolegów w knajpie dla pedałów.



boję się wchodzić w Twoje towarzystwo ....
8)

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:04

Klara napisał/a:
Być może się nie kwalifikuje i wystarczyłaby dobrze prowadzona integracja sensoryczna wraz z Twoimi ćwiczeniami kontynuującymi w domu.
To jest ciężka praca, ale przynosi efekty.

Chodziłam z nim na na integrację, mam zamiar kontynuować. Jeszcze jest zakwalifikowany na tzw. terapię Tomatisa. Więc jakoś staram sie do wspomagać w rozwoju.
Klara napisał/a:
Jeśli jednak się kwalifikuje do szkoły specjalnej, miałby możliwość odnoszenia sukcesów na swoją miarę, oraz otoczenie dzieci na podobnym poziomie, co wykluczałoby utrwalanie poczucia niskiej wartości.

Jak na razie nie myślałam o tym, nie chciałabym tak naprawdę żeby do tego doszło. Na dzień dzisiejszy taka szkoła jakoś niestety nie kojarzy mi się dobrze. Pewnie to jakiś schemta. Bo tak naprawdę to znam tylko 1 chłopaka chodzącego do takiej szkoły.
Tak się zastanawiałm co mi napiszesz, ale tak ładnie Ci to wyszło :D - na temat tej szkoły specjalnej.

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:05

andrzej.stol napisał/a:
Nauczycielki bywają wredne, stąd i oceny słabe.

bywają, owszem, ale chyba nie w tym przypadku, nie chcę zwalać winy na kogoś innego.

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:13

Thomasson napisał/a:
Ale Twoje poczucie winy jest irracjonalne, nie masz aż takiej władzy/kontroli aby było po Twojemu.

Właśnie o to chodzi, że mam poczucie winy, że to z mojego powodu ma kłopoty w szkole, przez moje picie. Ale pracuję nad tym, nad akceptacją pewnych faktów.
Thomasson napisał/a:
System i sposób nauczania jest dostosowany pod 20% dzieci, a reszta ma ulice zamiatać.

Racja :brawo:
Thomasson napisał/a:
będzie lubiany przez rówieśników.

tutaj akurat jest w miarę ok, ma kolegów, koleżanki. raczej jest lubiany :D

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:15

andrzej.stol napisał/a:
Nie jestem twoim kolegą.Poszukaj sobie kolegów w knajpie dla pedałów. :p

Ludzie z Żoliborza (rozumiem, że chodzi o dzielnicę w-wy) tacy niemili? :figielek: Mieszkałam tam trochę.

zołza - Czw 29 Wrz, 2016 08:26

Gabi74, Czy Twój syn ma zdiagnozowany zespół FAS?
Napisze Ci parę objawów- może warto by pójść w tym kierunku :mysli:
Symptomy te obejmują:
Deficyty uwagi- Deficyty pamięci
Nadpobudliwość
Trudności z przyswajaniem pojęć abstrakcyjnych (matematyka, czas, pieniądze)
Niezdolność do samodzielnego rozwiązywania problemów
Trudności w uczeniu się na błędach
Trudności w ocenie
Słabą kontrolę impulsów.

Poczytaj :tak: Może to jakieś wytłumaczenie http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=71

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:34

Nie, tak naprawdę to nie wiem gdzie miałabym szukać w tym temacie pomocy. I .... boję się. :zalamka:
zołza - Czw 29 Wrz, 2016 08:38

Co się stało to się nie odstanie :bezradny: . Teraz czas zawalczyć o młodego. Wszelkimi możliwymi i dostępnymi środkami. :pocieszacz:
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:49

Dzięki Zołza :D
Odczytałaś moje posty ze zrozumieniem :buziak:
Nie zostawiam go właśnie, jestem, obserwuję i pomagam jak umiem.
Ale potrzebuje również dla siebie wsparcia.

zołza - Czw 29 Wrz, 2016 08:52

Od tego my jesteśmy c4fscs
Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 08:57

FAS jest przez picie w ciąży i objawia się też deformacją twarzy. Więc Gabi już dawno by zauważyła bo to dość poważna sprawa.
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:57

miło mi :buzki:
tak czułam, że może tu będę choć trochę zrozumiana :oops:

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 08:59

Thomasson napisał/a:
FAS jest przez picie w ciąży i objawia się też deformacją twarzy. Więc Gabi już dawno by zauważyła bo to dość poważna sprawa.

no jest.
ale efekty są różne i niekoniecznie widać je na twarzy.

zołza - Czw 29 Wrz, 2016 09:00

Thomasson, Niekoniecznie. :nie: FAS - często jest dostrzegane dopiero w wieku około 10 lat lub w wieku dorosłym. Po za tym - deformacje twarzy bardzo często są przerysowane- tak aby uwidocznić te objawy.
Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 09:02

Każda matka chce aby jej dziecko miało wzorowe oceny. Ale czy gra jest tego warta. Nadchodzą czasy gdzie wykształcenie będzie niewiele znaczyć. Ale fakt, jakoś do następnej klasy trzeba przejść.
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 09:16

Thomasson napisał/a:
Każda matka chce aby jej dziecko miało wzorowe oceny.

Jejku, ja nie chcę, pragnę aby był szczęśliwy, wolny, żeby był po prostu sobą. i właśnie nie chce żeby te głupie oceny w szkole wpływały na jego poczucie wartości.
Thomasson napisał/a:
Nadchodzą czasy gdzie wykształcenie będzie niewiele znaczyć.

jak to, dlaczego tak myślisz?

Tibor - Czw 29 Wrz, 2016 09:24

Gabi74 napisał/a:
Ale pracuję nad tym, nad akceptacją pewnych faktów.

W jaki sposób?

Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 09:34

Na zachodzie już pojawiają się uczelnie które nie wystawiają ocen ani innych papierów, bo absolwent ma umiejętności i to jego wizytówka. Poza tym tysiąca ciekawych i oplacalnych zawodów można się nauczyć poza studiam.

A z tą akceptacją, to nie jest coś co można zrobić. To nie jest czynność a właśnie jej brak. Brak oporu.

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 10:12

Tibor napisał/a:
Gabi74 napisał/a:
Ale pracuję nad tym, nad akceptacją pewnych faktów.

W jaki sposób?

Na terapii przerabiam z terapeutką - że się pewnych faktów nie zmieni.
Płaczę.
Czytam - Jorgan Bucay "Pozwól że ci opowiem... bajki które nauczyły mnie żyć".
Zmieniam stosunek do mojego syna - nie złoszczę się na niego np. przy odrabianiu lekcji, tylko spokojnie, spokojniutko staram się z nim pracować.
Szukam pomocy - dla siebie i dla niego.

Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 10:15

Thomasson napisał/a:
A z tą akceptacją, to nie jest coś co można zrobić. To nie jest czynność a właśnie jej brak. Brak oporu.

pewien stan ducha, dokładnie, poddanie się temu co jest, nie walczenie. ale jakimiś czynnościami można sobie pomóc w dochodzeniu do tego stanu.

Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 11:55

Ja sobie pomagam medytacją. Akceptuję każdy wdech i każdy wydech, uśmiecham się do przelatujacych myśli. A w życiu to różnie. Ale progres jest. Jako narkoman musiałem przełknąć sporo gorzkiej prawdy, a to nie zabija, wzmacnia.
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 12:32

często budze sie rano przed budzikiem i skupiam się tylko na oddychaniu, odpędza to ciemne myśli.
po prostu jestem leżę, oddycham i nic więcej.

ja to tak sobie czasem myśle, że nie da się lat zaniedbań (tak jak w moim przypadku) naprawić tak łatwo.

Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 13:32

Zaniedbań względem siebie czy dziecka? Ile lat piłaś i ile nie pijesz?
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 14:57

Pisałam o sobie.piłam tak ok 16 lat a trzeźwieję od prawie 6. 2 lata temu zaczęłam terapię dla Dda. A Ty? Miałam również bliskie spotkania z narkotykami ale nie wciągnęło mnie.
Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 15:40

Mocno, ale chyba najgorsze już za tobą.
Ja nie pije chyba dwa tygodnie już (tzn wypiłem piwo dwa tygodnie temu), ale nie mam problemu z piciem jak kiedyś (wiem że wielu uznaje to za herezję). Mam za sobą 7 lat narkotyków i 5 lat leczenia, terapii, kroków itp

Napisz coś o terapii dda, jak się to robi tak na chłopski rozum.

Whiplash - Czw 29 Wrz, 2016 17:12

Nie Thomasson, nie herezję. Raczej za zabawę zapałkami siedzac w basenie z benzyną. Niby mozna, ale to głupie i ryzykowne. A frajdy żadnej.
Gabi74 - Czw 29 Wrz, 2016 17:38

Thomasson słyszałam o nowej metodzie leczenia alkoholizmu, polegającej na nauce kontrolowanego picia.ale po co poświęcać czas na naukę picia trucizny? Za pomocą alkoholu rozładowywałem napięcia teraz mam inne narzędzia. Terapia na która ja chodzę jest indywidualna opowiadam o tym co się dzieje aktualnie czasem wracam do przeszłości.alurat moja terapeutka nie skupia się bardzo na tym co było,generalnie nie narzuca tematów to ja zawsze decyduje o czym chcę rozmawiać. I czasem jestem smutna załamana czasem szczęśliwa a czAsem nijaka ale dużo mi rozjaśniła w głowie w grudniu koniec.
Thomasson - Czw 29 Wrz, 2016 18:59

Whiplash, Gabi. Macie rację. Dlatego zamierzam pohodowac trochę abstynencji a co potem to później pomyślę. Ostatnio opuściłem kilka spotkań bo trochę spokoju potrzebuje od widoku pijących.
Giaur - Czw 29 Wrz, 2016 20:04

Thomasson napisał/a:
Whiplash, Gabi. Macie rację. Dlatego zamierzam pohodowac trochę abstynencji a co potem to później pomyślę. Ostatnio opuściłem kilka spotkań bo trochę spokoju potrzebuje od widoku pijących.


Można samemu, nawet lepiej :mgreen: .

Gabi74 - Pią 30 Wrz, 2016 07:22

Thomasson napisał/a:
Dlatego zamierzam pohodowac trochę abstynencji

jak z każdą hodowlą, trzeba o nią dbać :lol: ale w końcu nie wiem, pisałeś, że jesteś od narkotyków uzależniony, a jak jest z alkoholem u Ciebie?
Thomasson napisał/a:
Ostatnio opuściłem kilka spotkań bo trochę spokoju potrzebuje od widoku pijących.

ja nawet często biorę udział w takich imprezach gdzie inni piją. zawsze dążyłam do tego, żeby nie uciekać przed alkoholem, ale nauczyć się żyć obok niego i bez niego.
P.S. mój syn dostał w tym tygodniu 2 sztuki ocen z nr 5. :D

Thomasson - Pią 30 Wrz, 2016 08:37

2x5 to pocieszająca wiadomość :)
Alkohol to też narkotyk. Nie chodzi o ucieknie przed alkoholem, ale o komfort dobierania sobie towarzystwa. Sam alkohol mi nie przeszkadza, ale ludzie po jego spożyciu często tracą autentyczność (gdy wypiją znacznie za dużo). Kto z kim się zadaje, podobnym się staje.

Gabi74 - Pią 30 Wrz, 2016 11:54

Thomasson napisał/a:
ale o komfort dobierania sobie towarzystwa

to duży komfort, ale nie zawsze da się. mój partner pije (towarzysko).

Thomasson napisał/a:
ale ludzie po jego spożyciu często tracą autentyczność (gdy wypiją znacznie za dużo)

staram się unikać, denerwują mnie.
nawet czasem miałam wyrzuty sumienia, ze jako alkoholiczka powinnam jakoś inaczej traktować osoby, które mają problem z alkoholem.
ale np. jak mój ojciec miał na wiosnę ciąg, to przestałam do niego jeździć.
dzwoniłam tylko i oczywiście martwiłam się o niego bardzo. ale starałam się chronić siebie.

Gabi74 - Czw 06 Paź, 2016 07:17

Hej, może ktoś z Was mógłby podzielić się swoim doświadczeniem.
Jak radzić sobie w sytuacji kiedy ktoś bliski często wyraża niezadowolenie z różnych powodów i jest ono skierowane w Waszą stronę? Jak się nie denerwować, jak złapać do tego dystans? Jak z tym pracować? Ja póki co wchodzę w konflikt i się wykłócam o swoje, czasem odpuszczam, ale częściej walczę i robi się awantura.

Thomasson - Czw 06 Paź, 2016 07:48

Hej Gabi
Aby zachować dystans najlepiej odejść, tak z pół kilometra. lub więcej. Poważnie. Przerabiałem to dość długo. Jeśli to jest domownik, współlokator, to sprawa jest raczej przegrana. Tak mi się wydaje. Można rozwijać cierpliwość, asertywność i tym podobne ale jeśli dla drugiej strony liczy się język agresji to nie będzie porozumienia.

Taką ogólną techniką do rozwijania łagodności jest dla mnie medytacja metta. Każdy ma w sobie coś co mam też ja i ta więź jest silniejsza od złości.

Jacek - Czw 06 Paź, 2016 07:52

Gabi74 napisał/a:
Jak radzić sobie w sytuacji kiedy ktoś bliski często wyraża niezadowolenie z różnych powodów i jest ono skierowane w Waszą stronę?

zignorować go
Gabi74 napisał/a:
Jak się nie denerwować, jak złapać do tego dystans? Jak z tym pracować?

właśnie przez ignorowanie go
jeśli zignorujesz go,to właśnie on poczuje niesmak (przegraną)
tacy ludzie gdy poczują że są zignorowani,czują wtedy się bezradni - gdyż oni właśnie czerpią z nas gdy się złościmy,zagmatwamy w wypowiedzi im odpowiadając
lub właśnie im przytaknąć w słowa "tak właśnie jest jak mówisz"
te słowa Ciebie nie osłabią :nie: bo ty siebie znasz jaka jesteś,a tamta osoba co byś nie odpowiedziała i tak ma swoje zdanie o Tobie

zołza - Czw 06 Paź, 2016 08:17

Gabi74 napisał/a:
Jak radzić sobie w sytuacji kiedy ktoś bliski często wyraża niezadowolenie z różnych powodów i jest ono skierowane w Waszą stronę?


Konfrontować...Przynajmniej ja tak robię. Spokojnie pytam - "o co ci tak po ludzku chodzi i czego w związku z tym oczekujesz ode mnie" ?

Tibor - Czw 06 Paź, 2016 08:51

Gabi74 napisał/a:
Hej, może ktoś z Was mógłby podzielić się swoim doświadczeniem.
Jak radzić sobie w sytuacji kiedy ktoś bliski często wyraża niezadowolenie z różnych powodów i jest ono skierowane w Waszą stronę? Jak się nie denerwować, jak złapać do tego dystans? Jak z tym pracować? Ja póki co wchodzę w konflikt i się wykłócam o swoje, czasem odpuszczam, ale częściej walczę i robi się awantura.

Nie chcę zanudzać, ale dla mnie Program 12 Kroków z drugim alkoholikiem był receptą, lekarstwem na rozwiązanie tego problemu. Już kiedyś pisałem, że bez polubienia siebie, bez poznania siebie, bez akceptacji siebie samego nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Uważam, że jeśli nie zaakceptuje siebie takiego jakim jestem, to zabieranie się do rozwiązania jakichkolwiek problemów natury emocjonalnej, jest leczeniem syfa pudrem i nie tędy droga. Z czasem się przekonuje coraz bardziej, że kolejność 12 Kroków jest nieprzypadkowa. Aby naprawić swoje wady, najpierw muszę uwierzyć w coś Większego i je poznać dokładnie, szczegółowo i się z nimi skonfrontować.

Próbowałem przez dłuższy czas robić to w terapii. Wchodzenie w relacje matka-syn-córka, przerabianie dzieciństwa, wałkowanie strat i konsekwencji w nieskończoność i nic. Jeśli ktoś potrafi całkowicie zaufać i się otworzyć przed terapeutą/ką to szansa jest duża. Ja nie potrafiłem.

Dziś czynniki zewnętrzne nie mają na mnie wpływu, bądź mają wpływ znikomy. Ale tak nie było kiedyś. Czasem jedno słowo kogoś bliskiego potrafiło mnie rozwalić, zepsuć dzień, a nawet tydzień, miesiąc.

Pamiętam jak kilka miesięcy nie piłem i chciałem naprawiać świat. Poszedłem z przeprosinami do byłej żony, a ona: "nie chce cie widzieć na oczy gnoju". Poczułem się jakbym dostał z liścia w twarz. Bolało strasznie.
Dziś jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale najpierw musiałem polubić siebie samego.

Thomasson - Czw 06 Paź, 2016 09:38

Jak mi brat przeszkadzał to zmieniłem miejsce zamieszkania.
Tibor - Czw 06 Paź, 2016 10:17

Gabi74 napisał/a:
Ja póki co wchodzę w konflikt i się wykłócam o swoje, czasem odpuszczam, ale częściej walczę i robi się awantura.

Thomasson napisał/a:
Jak mi brat przeszkadzał to zmieniłem miejsce zamieszkania.

Posłużę się kilkoma cytatami, z którymi się utożsamiam:
"(...)musimy dojść do przekonania, że błędne jest opieranie życia na naszej własnej woli.Nawet przy najlepszych chęciach znajdziemy się bowiem nieuchronnie na kursie kolizyjnym z inną istotą ludzką lub losem (...)

Taki człowiek zachowuje się jak aktor, który usiłuje zaaranżować całe przedstawienie na swój sposób(...) Gdyby tylko inni artyści zechcieli postępować według jego życzeń, widowisko byłoby wspaniałe".

"Egoizm, egocentryzm, koncentracja na samym sobie!... To właśnie jest, jak sądzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów. Powodowani tysięcznymi lękami, fałszywymi wyobrażeniami, różnymi odmianami samolubstwa i rozczulania się nad sobą krzywdzimy innych ludzi, a oni odpłacają nam tym samym".

"A więc nasze kłopoty, jak stwierdzamy, w zasadzie pochodzą od nas samych. Powstają w nas(...) MUSIMY przede wszystkim wyzbyć się egoizmu. MUSIMY TEGO DOKONAĆ ZA WSZELKĄ CENĘ, gdyż inaczej egoizm zabije nas".

Janioł - Czw 06 Paź, 2016 10:49

Thomasson napisał/a:
Jak mi brat przeszkadzał to zmieniłem miejsce zamieszkania.
ucieczka ? ........tylko dokąd
Thomasson - Czw 06 Paź, 2016 13:03

Nie ucieczka. Jedno z rozwiązań.
Janioł - Czw 06 Paź, 2016 13:12

Cytat:

Nie ucieczka. Jedno z rozwiązań.
mam inny punkt widzenia
ankao30 - Czw 06 Paź, 2016 13:40

Janioł napisał/a:
Cytat:

Nie ucieczka. Jedno z rozwiązań.
mam inny punkt widzenia


Ja tak samo, to typowa ucieczka, ale rozumiem, czasem się nie da inaczej. Tylko czy to coś zmieni, znów na coś natrafię i będę zmieniać mieszkanie, miasto itp. Czasem warto inaczej na to spojrzeć, przynajmniej ja tak robię przyglądam się rzeczywistości i szukam rozwiązania ale nie takiego. Czasem po prostu akceptuję rzeczy na które nie mam wpływu i jest mi lżej.
Ale to praca nad sobą mi pomogła, wcześnie bym uciekała, użalała się, źle się czuła itp.
Gabi każdy musi sam dojść co i jak, lecz warto skorzystać z pomocy. U mnie zadziałał program, po dziewiątym kroku nie mam problemów szczerze rozmawiać ze wszystkimi, najbardziej z bliskimi osobami, gdzie wszystko na bieżąco jest wyjaśniane, każde niedomówienie też. Wieczorem jak się kładę i robię listę z dnia to jestem spokojna, bowiem zawsze kiedy nawalę to nie czekam od razu przeproszę i wyjaśnię, tak samo z innymi teraz mam. Jak czuję że ktoś, coś mi robi lub mówi, a mnie to w jakiś stopniu dotyka. Już nie zamykam się w sobie, ale wyjaśniam sprawę do końca i często zdarza się tak, że ja myślę coś innego, a dana osoba miała coś innego na myśli. Ale tego uczyłam się stopniowo i uczę się nadal.

Thomasson - Czw 06 Paź, 2016 15:20

Dokładnie Aniu, czasem się nie da inaczej. W miejscu gdzie jest dużo komarów można atakować, dać się gryźć, lub uciec. Komary są na innym poziomie świadomości więc atakowanie ich jest nie smaczne. Bierność to w tym przypadku atakowanie siebie samego. Z ludźmi jest podobnie. Na terapii dla przemocowców uczyli mnie wyznaczania granic i to często działa, ludzie ustępują gdy zobaczą żółtą kartkę.

Gabi, zacznij od mniej radykalnych metod. Ucieczka niech będzie ostatecznoscią.

"abym zmieniał to co mogę zmienić"
"zamiast szukać zrozumienia, zrozumienie okazywał"

Gabi74 - Pon 10 Paź, 2016 08:55

Bardzo Wam wszystkim dziękuję za podzielenie się własnymi przemyśleniami i doświadczeniami.
To ważne dla mnie very :skromny: :buzki:
Dało mi to wiele inspiracji.
Na pewno wiele te sytuacje mówią mi o mnie.
Że nie radę sobie z krytyką, że uwagi skierowane do mnie traktuję jak zamach na mnie i muszę, no muszę przecież się obronić.
Poza tym zobaczyłam, jak samą siebie nakręcam w ten sposób. Jak po takiej konfrontacji rozkręcam w sobie całe mechanizmy, nabieram wrogości do bliskiej osoby. Zaczynam ją traktować ozięble. Między nami tworzy się mur i pryska czar bliskości. Narasta napięcie, mijają dni, jest coraz gorzej. Aż dochodzi do konfronatcji. Do kłótni, w czasie której każde z nas mówi naprawdę przykre słowa. Wtedy właśnie dla mnie jednym z rozwiązań jest właśnie ucieczka. Potem następuje pogodzenie i jest ok, aż do następnego razu.
Ja żyłam w domu który mniej więcej tak funkcjonował z ojcem alkoholikiem. Tata zaczynał pić, totalna dezorganizacja, po jakimś czasie przestawał, była sielanka, miło było. Potem zaczynało narastać napięcie i bach znowu zaczynał pić. Tak mi to pasuje.
Opisałam dzisiaj konsekwencje tego "dogryzania" ze strony bliskiej osoby.
Czasem mam poczucie że ucieczka byłaby najlepszym rozwiązaniem. Dałaby mi .... możliwość ucieczki od problemu. Ale sadzę, że ten problem tkwi również we mnie i mam okazję go przerobić.

Mała - Pon 10 Paź, 2016 09:40

Gabi74 napisał/a:
Hej, może ktoś z Was mógłby podzielić się swoim doświadczeniem.
Jak radzić sobie w sytuacji kiedy ktoś bliski często wyraża niezadowolenie z różnych powodów i jest ono skierowane w Waszą stronę? Jak się nie denerwować, jak złapać do tego dystans? Jak z tym pracować? Ja póki co wchodzę w konflikt i się wykłócam o swoje, czasem odpuszczam, ale częściej walczę i robi się awantura.
Dużo dobrych rad dostałaś :okok: Ja także chciałabym się podzielić swoim doświadczeniem...
W mojej sytuacji - była to moja ukochana Mama. Praktycznie NIGDY (tylko raz w życiu - kiedy miałam ponad 30lat, kiedy po raz pierwszy i jedyny w życiu jej napyskowałam :oops: ) nie powiedziała mi nic miłego. Zawsze była to krytyka. Tłamsiła mnie dość mocno, niejedną noc przez to przepłakałam. Do czasu. W moim wypadku - było to właśnie - pierwsze moje jasne wyrażenie swojego zdania(niestety w nerwach, a powinnam to zrobić na spokojnie, jasno postawić granice i nie pozwolić się wyprowadzić z równowagi). Nigdy nie byłam odporna na jej krytykę. do czasu, gdy zaczęłam rozumieć jej postępowanie. Moja Mama była współuzależniona. Nie była DDA. Mój Tata był jedynym mężczyzną jej życia - była z nim kilkanaście lat, dopóki nie zginął. Ona miała taki (ukształtowany przez męża) a nie inny wzorzec postępowania z bliskimi. Im bardziej kochała - tym bardziej krytykowała. A ja nie byłam nigdy odporna na jej krytykę. Próbowałyśmy rozmawiać, ale...zawsze kończyło się to nagromadzeniem emocji w jednej z nas i żeby nie wybuchnąć - jedna z nas musiała wyjść z pomieszczenia :bezradny: Niewątpliwie - BARDZO mnie kochała. Powiedziała mi to tylko raz w życiu. Potem uciekła do siebie i płakała... Wypłakała chyba wtedy cały swój ból i żal - za całe życie. Nie mogłam jej przytulić - bo tego nie lubiła. Nie mogłam jej wtedy pocieszyć, bo ten płacz był jej potrzebny...
Aż przyszedł pewien wyjątkowy moment. Zamieszkała z nami moja bratowa. Była już wtedy w ciąży. Kiedy zaczęły ze sobą rozmawiać - zamurowało mnie - one nie widziały poza sobą świata!!! Mama rozmawiała z nią jak nigdy ze mną. Właśnie wtedy zrozumiałam. Moja Mama chciała, ale nie była w stanie rozmawiać tak z naszą 3(ja, brat i siostra). Inni ludzie - spoza najbliższej rodziny - nie mogli jej się nachwalić - jak jest cudownym przyjacielem, dobrym i cierpliwych człowiekiem, który każdego potrafi podnieść na duchu...
Od tamtego momentu - moje życie stało się tylko moim życiem. Zaczęłyśmy rozmawiać trochę inaczej. Spokojniej, a ja nauczyłam się doceniać jej rady i, jeśli padła krytyka - nie nakręcać się, tylko spokojnie zapytać, co dokładnie miała na myśli. Zaczęłam stawiać granice, jasno wyrażać swoje zdanie. Zajęłam się swoim życiem. Od tamtego momentu - nie pozwoliłam się już sprowokowac do kłótni. Mama najpierw reagowała złością, potem zdziwieniem, że się zmieniłam, a potem...Zaczęła rozumieć :)
Miałyśmy na to tylko trochę ponad pół roku. Ale warto było - zbudować od nowa relacje Matka-Córka. Na szczęście zdążyłyśmy z tym - zanim zmarła. Dziś nie żałuję - tylko strasznie za nią tęsknię. Ale cieszę się, że zdążyłyśmy odnaleźć w nas właściwe relacje :>
jedna tylko rada z mojej strony - nie pozwól się prowokować, jasno stawiaj granice, aż do znudzenia. Twoja bliska osoba - po prostu nie umie inaczej postępować. Nie ma w sobie innego wzorca. A Ty się zmieniasz - robisz to dla siebie :) Moja Mama - próbowała się zmienić - ja również się zmieniałam, ale na wszystko trzeba było czasu.
:okok:

Gabi74 - Pon 10 Paź, 2016 13:08

Mała napisał/a:
Dużo dobrych rad dostałaś :okok:

nooooooooooooo, ilu to mądrych ludzi jest wśród nas pijących, uzależnionych, doświadczonych przez życie.
Mała napisał/a:
Ja także chciałabym się podzielić swoim doświadczeniem...

dziękuję Ci za Twoją piekną historię. tak jak w poprzednich tak i w niej znalazłam wiele odpowiedzi. i jest dla mnie bardzo ważna.
wczoraj byłam z moim synem u mojego taty. i w pewnym momencie słyszę, jak mój tata mówi do swojego wnuka "wiesz, dziadek dopiero teraz uczy się, że trzeba dzieci chwalić, przytulać, że to jest ważne dla nich".
i myślę sobie, że jak ja mogę mieć pretensje do tego 67 letniego człowieka, że mnie nie chwalił, nie przytulał jak ja byłam mała? no on po prostu nie wiedział.
teraz mamy taki high life, psychologia jest bardziej dostępna dla mas, a kiedyś człowiek robił to czego go nauczyli.
Mała napisał/a:
Twoja bliska osoba - po prostu nie umie inaczej postępować.

staram się to rozumieć, ale czasem cczxc

Mała - Pon 10 Paź, 2016 14:21

Gabi74 napisał/a:
"wiesz, dziadek dopiero teraz uczy się, że trzeba dzieci chwalić, przytulać, że to jest ważne dla nich".
:brawo: dla dziadka! Próbuje - to ważne! :brawo:
Druga sprawa - do wnuków ma się więcej cierpliwości i tolerancji niż do własnych dzieci ;) Nie wiem dlaczego tak jest - to tylko moja obserwacja
Gabi74 napisał/a:
staram się to rozumieć, ale czasem

Skąd ja to znam ;) masz do tego prawo. Mi po prostu tak - było "odrobinę" łatwiej, zanim moja Mama podjęła próbę zmiany samej siebie :)

Gabi74 - Śro 12 Paź, 2016 08:32

No tak, ja jestem zdania, że każdy dostaje swoją tzw. "drugą szansę".
Mój tata ma wnuka i stara się jak umie. Ja to doceniam i wybaczam mu poprzez to jego błędy z mojego dzieciństwa. Jest mi też łatwiej patrzeć na niego z uczuciem.
Ma to sens :D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group