To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Wybrałam życie jako samotna mama.

Słoneczko - Czw 13 Gru, 2012 11:44
Temat postu: Wybrałam życie jako samotna mama.
Witam wszystkich.

Jestem tutaj po raz któryś, z przerwami. Oczywiście odchodziłam z forum, ponieważ przechodziłam silne załamanie nerwowe. Nabawiłam się nerwicy. Mam nerwicę od dawna, ale odkąd zamieszkałam z partnerem, kulminacja nadeszła z taka silą, że chciałam nawet popełnić samobójstwo. Ot depresja górą. I to w imię czego? W imię kogo? W imię miłości, nieszczęśliwej miłości? W imię partnera czynnego alkoholika, który i tak stwierdził, że nie chce się leczyć, bo chce pić, bo tak lubi.
Dopiero niedawno dotarło do mnie, ze ja nie chcę dłużej się bać. Zycie z czynnym alkoholikiem, którego schemat picia jest jednakowy: ciąg dość dłuuugi potem przerwa na kilka m-cy i abarot to samo. Chorobę sie leczy, a jeśli się nie leczy to choroba się rozwija. A kolejnego ciągu nie przeżyłabym (11 ciągów naliczyłam w ciągu niespełna 3-ech lat :szok: ).

I powiedziałam sobie "dość".
Nie można kochać i picie i kochać kobietę i dzieci jednocześnie. Coś mi tu przestało pasowac. Zrozumiałam, jak bardzo ulegałam manipulacjom, a cholernie zakochałam się w człowieku.

Teraz chce żyć od nowa, inaczej, po swojemu bez alkoholu w tle.

Pozdrawiam :]

olga - Czw 13 Gru, 2012 12:05

witaj :)
leon - Czw 13 Gru, 2012 12:26

Czesc
smokooka - Czw 13 Gru, 2012 13:36

Słoneczko73 napisał/a:
I powiedziałam sobie "dość".

Słoneczko73 napisał/a:
Teraz chce żyć od nowa, inaczej, po swojemu bez alkoholu w tle.


Czyli zrobiłaś potężny krok ku własnemu zdrowieniu i szczęściu. Gratuluję. :okok: I jak się z tym teraz czujesz?

Jacek - Czw 13 Gru, 2012 13:51

Słoneczko73 napisał/a:
Nie można kochać i picie i kochać kobietę i dzieci jednocześnie.

oj tak :tak:
ma miłość dla żony i mych dzieci,,była
lecz była jak puste butelki po alkoholu,,porzucone gdzieś w kąt

KICAJKA - Czw 13 Gru, 2012 19:54

Słoneczko73 napisał/a:
Teraz chce żyć od nowa, inaczej, po swojemu bez alkoholu w tle.

To gratuluję decyzji i życzę konsekwencji :okok:
Najtrudniejszy pierwszy krok,
byle zapału nie brakło :kciuki:

cool - Czw 13 Gru, 2012 20:07

Słoneczko73 napisał/a:
Teraz chce żyć od nowa, inaczej, po swojemu bez alkoholu w tle.


witaj słoneczko :)

gratuluje decyzji :okok:

pterodaktyll - Czw 13 Gru, 2012 20:46

Nie jest to zły sposób na życie, sam to praktykuję od jakiegoś czasu :)
Słoneczko - Czw 13 Gru, 2012 20:57

Dziękuję Wiedźmo za pomoc :)
Witam, wiatam... :)
smokooka napisał/a:
I jak się z tym teraz czujesz?
Wiesz co smokooka, to sa początki, wiec nie jest mi łatwo. To dla mnie tak, jakbym zaczynała wszystko od początku, ale z nowymi przybytkami i wyzwaniami. Trzymam się zasady obecnie i utrzymuję kontakty z tymi, którzy mnie nie opuścili nawet wtedy, gdy mi jest składniej funkcjonować. Miałam znajomych i takich, którzy żywili się moim nieszczęściem, teraz ich nie ma, bo ja sobie poradziłam, wiec nie ma tematu do plotek - trochę dziwni ci co wówczas sie przyjaciółmi moimi nazywali, teraz omijają - ale to nie mój juz problem tylko ich.
Jacek napisał/a:
ma miłość dla żony i mych dzieci,,była lecz była jak puste butelki po alkoholu,,porzucone gdzieś w kąt
Ja się właśnie tak czułam, tyle, ze jak puszki w śmietniczce, bo rzecz jasna posprzątane było po niemałym relaksie :tak:
KICAJKA napisał/a:
byle zapału nie brakło :kciuki:
Tego tez sobie życzę, ale jestem podatna na manipulacje, a jeszcze fajnie, gdy dotyczą spełnienia moich marzeń, hmmm. To wtedy ja jestem w skowronkach i dla tej osoby gotowa byłabym wszystko uczynić.
nawrocik napisał/a:
gratuluje decyzji :okok:
Dzięki wielkie :) , oby tych gratulacji było więcej.
Ech... wzdycham jeszcze do partnera, ależ kto zabroni kochać? A będę sobie kochała tak po cichutku, żeby nikt nie słyszał :skromny: 23r , ale i zarazem dbała o swój wewnętrzny spokój, a jestem czasami jak chorągiewka i panikara do tego, i płaczek nieziemska :bezradny:

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 15:08

Witam.
Popełniałam mnóstwo błędów, zanim dotarłam do tego punktu mojego życia.
Mam mętlik od niedawna w głowie. Trochę potrwało, zanim zdecydowałam się złożyć pozew o alimenty. Coraz trudniej mi wiązać koniec z końcem. (sprawy się toczą nadal.) Łudziłam się nadzieją, że partner trafi na terapię, potem powrót, trwanie w terapii, praca i ze może będzie coraz lepiej. Tak się nie stało.
Niedawno dostał pozew i otrzymałam też wiadomość z oburzeniem. to ja skrzywdziłam, to ja pozbawiłam Go rodziny, to ja jestem tą złą kobietą, która oszukała Go. Doznałam najpierw paniki, potem byłam już niepewna czy słusznie zrobiłam, potem poczucie winy, ze powinnam w uzasadnieniu nie podawać szczegółów... Było mi z tym źle. Nie wiem czego ja oczekiwałam. Czułam, ze zamiast wspierać, ja dołożyłam kolejne ogniwo do całkowitego rozstania.
Po prostu nie mogę zrozumieć, ze ważniejsze jest lekkomyślne życie od budowania rodziny w miłości i wsparciu... Wiadomo, ze z tym się wiążą też i sprawy dbania o opłaty i żywność i ubranie i spłaty pożyczek. Nie da sie żyć bez tego, to część egzystencji.
Źle sie z tym czuje. :bezradny: Mam wrażenie że żyje właśnie z alimentów, nie mam innego wyjścia. Kto by nie chciał żyć normalnie ciesząc się z pracy, radości dnia codziennego, spacerów, spotkań ze znajomymi, i pełnej szczęśliwej rodziny??
Moze to moje mrzonki?

kahape - Pią 14 Gru, 2012 15:48

Słoneczko73 napisał/a:
czynnego alkoholika, który i tak stwierdził, że nie chce się leczyć, bo chce pić, bo tak lubi.
Słoneczko73 napisał/a:
wiadomość z oburzeniem. to ja skrzywdziłam, to ja pozbawiłam Go rodziny
było nie chlać.
Nie było by ani pozwu, ani kłótni... żyli byśmy sobie jak pączki w maśle. W zgodzie i miłości.
Ale ty wybrałeś wódę. Twoja sprawa, trudno.
Ja też mam możliwość wyboru i... wybieram spokój, bezpieczeństwo, radości....
Chcę żyć i cieszyć się życiem. I tyle.
pozdr

pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 17:39

Słoneczko73 napisał/a:
otrzymałam też wiadomość z oburzeniem. to ja skrzywdziłam, to ja pozbawiłam Go rodziny, to ja jestem tą złą kobietą, która oszukała Go

Klasyka gatunku............nie przejmuj się
Słoneczko73 napisał/a:
Po prostu nie mogę zrozumieć, ze ważniejsze jest lekkomyślne życie od budowania rodziny w miłości i wsparciu..

Ja też nie rozumiałem........taka choroba :bezradny:

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 21:37

pterodaktyll napisał/a:
Ja też nie rozumiałem........taka choroba :bezradny:
Ale teraz rozumiesz, więc jednak wcześniej czy później przychodzi moment wytrzeźwienia z tego samozaprzeczenia, ech...
kahape napisał/a:
Ja też mam możliwość wyboru i... wybieram spokój, bezpieczeństwo, radości....
Jestem podobnego zdania... Zbliżający się czas świąt jednak przytłacza...
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 21:39

Słoneczko73 napisał/a:
Ale teraz rozumiesz, więc jednak wcześniej czy później przychodzi moment wytrzeźwienia z tego samozaprzeczenia, ech...

A i owszem, u niektórych jeszcze za życia (oczywiście ich życia) i pod warunkiem, że zaryją porządnie o "glebę". Samo z siebie nic nie przychodzi..........

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 21:50

Czasami trzeba rzeczywiście wszystko, dosłownie wszystko stracić, najmniejszy komfort picia, by podjąć rzetelne leczenie... A jak to nie pomaga, to już nikt i nic nie ma wpływu. Smutne...ale prawdziwe. Widziałam dno od najgorszej strony, ale nie podziałały żadne instynkty uczuciowe. Niepojęte.
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 21:55

:bezradny: taka choroba.........
Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 22:02

Bardzo ciężka, już łatwiej namówić do leczenia chorego na raka, czy cukrzyka, niż alkoholika. Alkoholik powinien chcieć sam z siebie, innej drogi nie ma. Szkoda tylko człowieka, i jego osobowości, tyle potencjału zmarnować w sobie w imię idei picia?? Chore, oj chore..
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 22:04

Mnie nie musisz tego tłumaczyć.............ja to wszystko przerobiłem na własnym grzbiecie
Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 22:31

Wiesz co? Mam wrażenie, ze moje próby zrozumienia alkoholika jednak mi pozostawiły w głowie jako taką wiedzę. Łatwiej mi teraz leczyć moje współuzależnienie. Teraz wiem, czemu niektórzy powtarzają, że to tez choroba. Najgorzej boli, jak trzeba było posunąć się do tak radykalnych kroków, że rozstanie było jedynym ratunkiem dla nas obojga. Zaczęło mi przeszkadzać, ze jestem tą drugą partnerką, w tle alkoholu, bądź chęci napicia się. Już myśl, że miał ochotę na wyluzowanie się i odstresowanie była dla mnie rywalką. Sama myśl... Wpadałam w panikę, czułam się jak zdradzona kobieta, niepotrzebna. Usuwanie sie w cień jeszcze bardziej mnie krzywdziło i skrzywiało moje myślenie o samej sobie.
Odrzucam teraz wszystkie emocje, które mna tarmosiły, a przyszła tęsknota, za tym człowiekiem, którego pokochałam. Przyszedł czas żałoby... Tylko, ze najpierw trzeba kogoś pochować, żeby po nim nosić żałobę. I jeszcze jedno. Nie czuję nienawiści, czy odwróciłam się od męża koleżanki, tylko dlatego że zachorował ciężko? Nie. Nadal rozmawiamy i żartujemy. Jest mała różnica. Z moim partnerem nie umiałam już żartować i się śmiać jak kiedyś. Moja świadomość, że nie widzi problemu i krzywdy jaką sobie wyrządza i bliskim jest na tyle silna, że wówczas nie jest mi do śmiechu.

pterodaktyll, dziękuję że mi odpowiadasz, mam potrzebę pisania o tym co czuję :tak:

pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 22:45

Słoneczko73 napisał/a:
Mam wrażenie, ze moje próby zrozumienia alkoholika jednak mi pozostawiły w głowie jako taką wiedzę.

Być może ale to mało prawdopodobne jako, że ja sam siebie nie rozumiem, jak sobie pomyśle o tym co wyprawiałem "pod wpływem"
Słoneczko73 napisał/a:
dziękuję że mi odpowiadasz, mam potrzebę pisania o tym co czuję

Pisz..........Rozładowanie emocji to najlepszy sposób na osiągnięcie spokoju :)

PS. Rozumujesz podobnie jak moja "była". :)

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 22:54

pterodaktyll napisał/a:
mało prawdopodobne jako, że ja sam siebie nie rozumiem
A myślisz, że ja siebie rozumiem...?
pterodaktyll napisał/a:
PS. Rozumujesz podobnie jak moja "była". :)
To dobrze, czy źle? :)
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 22:57

Słoneczko73 napisał/a:
To dobrze, czy źle?

To znaczy, że jesteś współuzależniona..........dobre to na pewno nie jest ale można z tym żyć, podobnie jak z tym "oswojonym" alkoholizmem :)
Fajny awatarek sobie znalazłaś :okok:

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 23:22

pterodaktyll napisał/a:
To znaczy, że jesteś współuzależniona..........dobre to na pewno nie jest
Ano przyznaje sie do tego bez bicia ;) Nie bez kozery tuptam na grupę wsparcia w poradni uzależnień i dumna jestem z tego :luzik:
pterodaktyll napisał/a:
Fajny awatarek sobie znalazłaś :okok:
A dziękuję :> Przypomina mi rodzinkę, taką szczęśliwą :> Jestem romantyczką z zawodu ;) , he he...
pterodaktyll - Pią 14 Gru, 2012 23:32

Słoneczko73 napisał/a:
Jestem romantyczką z zawodu
:mysli:
a co to oznacza w praktyce? :bezradny:

Słoneczko - Pią 14 Gru, 2012 23:56

A to oznacza, ze przed snem np. marzę sobie o szczęśliwej rodzince, spacerach wspólnych, o uczuciach, których nie otrzymałam w takim stopniu jakim bym chciała (ale można z tym żyć ;) ), marzę o kolacji przy świecach we dwoje, o wyjściu do kina, na dyskotekę dla tych po 30-tce też :luzik: I wierzę, że może być zawsze fajnie i los się odwróci wcześniej czy później... Swoje marzenia, te niespełnione, przelewam na papier i marzenia stają się czystą poezją przepojoną miłością, wzruszeniem, westchnieniem i wrażliwością w jednym - to moje - tego nikt mi nie odbierze... :>
Dodam, jestem romantyczką z nutką optymizmu w serduchu...

Dobrej nocki wszystkim życzę :buziak:

Teraz czas się przygotować do snu z marzeniami w tle :chmurka:

kahape - Sob 15 Gru, 2012 12:52

Słoneczko73 napisał/a:
Najgorzej boli, jak trzeba było posunąć się do tak radykalnych kroków, że rozstanie było jedynym ratunkiem dla nas obojga.
potraktuj to jak..... gruźlicę.
Gruźlika też trzeba odizolować, prawda? Jeżeli nie chce, to nawet na siłę. Leczyć go, dać mu szansę na zdrowe życie.
Muszą to zrobić fachowcy, bo ty nie wiesz jak, nie umiesz, nie potrafisz...
Słoneczko73 napisał/a:
Zbliżający się czas świąt jednak przytłacza...
przytłacza??? Wiesz jak przytłacza widok kiwającego się, napitego ojca przy wigilijnym stole?

Wróćmy do tego... gruźlika. Może nie będzie go teraz na wigilii, trudno. Ale także nie pozaraża nas wszystkich wokół. My będziemy zdrowi.
To chyba też jest ważne, istotne... NASZE ŻYCIE, NASZE ZDROWIE, WŁASNE

Czy tak myśleć jest łatwiej?
pozdr

pterodaktyll - Sob 15 Gru, 2012 18:38

Słoneczko73 napisał/a:
jestem romantyczką z nutką optymizmu w serduchu...

Podoba mi się to co napisałaś :buziak:

Słoneczko - Sob 15 Gru, 2012 21:43

Witam wieczorkiem, właśnie obejrzałam film - "Wiecznie młody" - to mój typ filmów na wieczorowe pory.... zdrowa wieczna miłość :tak: Choć troszkę zmrożona ;)
kahape napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Zbliżający się czas świąt jednak przytłacza...
przytłacza??? Wiesz jak przytłacza widok kiwającego się, napitego ojca przy wigilijnym stole?
kahape, wiesz? Nie wiesz, zatem napiszę. Nigdy nie przeżywałam jakichkolwiek świąt i rocznic, kiedy przy stole był ktokolwiek, kiedykolwiek nietrzeźwy - to dobre wspomnienia. U mnie w domu alkohol był baaardzo rzadkim gościem przy takich okolicznościach, jestem przeciwniczką zakrapianych uroczystości. Może to wada? Mnie z tym zawsze było dobrze :) Jestem "niealkoholowa" :skromny:
pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
jestem romantyczką z nutką optymizmu w serduchu...

Podoba mi się to co napisałaś :buziak:
A dziękuję... to miłe, wręcz przyjemnie mi się zrobiło. W naszych czasach jest zbyt ciasno na duszę romantyzmu :tak: :buziak:
pterodaktyll - Sob 15 Gru, 2012 22:00

Słoneczko73 napisał/a:
A dziękuję...

A proszę :)
Słoneczko73 napisał/a:
przyjemnie mi się zrobiło. W naszych czasach jest zbyt ciasno na duszę romantyzmu

No to niech Ci będzie jeszcze przyjemniej :)


Słoneczko - Sob 15 Gru, 2012 22:39

pterodaktyll napisał/a:
No to niech Ci będzie jeszcze przyjemniej :)
I się wzruszyłam :muza: , a widoczki w tle - poezja :buziak:

"W nierealny wierzysz świat, świat, którego nie ma.
Gwiazdki z nieba nie dostaniesz" i zapłaczesz nieraz."

To zabrzmiało, jak echo syndromu DDA ;) Ja już nie płaczę, cieszę się tym, co mam, a mam bardzo dużo... przyjemne uczucia, miłość dzieci i do dzieci, chwile wsparte spokojem - bezcenne :kwiatek:

"Chciałabyś, by włosy twe miały zapach kwiatów,
ranną rosę zbierać w dłonie, słuchać śpiewu ptaków." - A to już realne i przeżyłam :chmurka:
Przyroda jest moim przyjacielem i ostoją spokoju, wyciszenia :roza:

Słoneczko - Nie 16 Gru, 2012 11:32

Dzień dobry wszystkim :kwiatek:

A mnie dziś dopada złe samopoczucie :bezradny: Noc ciężka... Sen mnie zmęczył. Śnił mi się partner, miałam wrażenie, ze on jest, gdy rano się obudziłam, ech...

Chodzę na terapię grupowa raz w tygodniu i do piątku jest fajnie, ale mi dalej od dnia, kiedy spotykam się z terapeutką, tym gorzej z moim zachowaniem. Mam dobrą terapię, dosadnie i twardo są analizowane nasze emocje.
Mam problem z użalaniem się nad sobą, to jeszcze mi zostało z dawnych lat... i teraz nad tym pracuję. Życie sie inaczej potoczyło (na prawdę niezależnie ode mnie, nikt by nie chciał, żeby choroba zawładnęła częścią życia). Dochodzi moje DDA, współuzależnienie i teraz rozstanie :bezradny:

Dziś starałam się za wszelką cenę, by moje myśli krążyły tylko wokół nadchodzących świąt. Zaczęłam planować, co kupię na wigilię, co przygotuję, jakie ciasta upiekę, gdzie choinkę postawię i mi się zrobiło lepiej :tak:

Zanim ja zacznę tak na prawdę stąpać po ziemi bez rozmyślania, jakby to było, gdyby mogło być inaczej, pięknie. Wiem, wiem, to nierealne mrzonki, życie inaczej pisze scenariusze. Ważne bym miała w głowie, że wszystko co sie wydarzyć może zależy wyłącznie ode mnie, b na to mam wpływ, a na życie innych nie mam żadnego wpływu.
Jestem Ja i dzieci i przyjaciele też (choć ich mało).

Życzę przyjemnej niedzieli :kwiatek:

ewa29 - Nie 16 Gru, 2012 11:55

Słoneczko73 napisał/a:
Życzę przyjemnej niedzieli :kwiatek:


Witaj :) Tobie też życzę przyjemnej niedzieli i nie zamyślaj się będzie dobrze :pocieszacz: :buziak:

Słoneczko - Nie 16 Gru, 2012 12:04

Dziękuję :buziak:

Możliwe, ze mój nastrój jest spowodowany aurą :bezradny: Zaplanowałam sobie, ze wyjdę dziś na dłuższy spacer. Wyglądam przez okno i co widzę? Pogoda bleee, mgła, wilgoć, ponury mrok :evil: I tutaj mam przykład, jak nie powinno się rozmyślać, co będzie jutro, żeby sobie nie zakładać, ze tak będzie bo tak sobie to zaplanowałyśmy, a potem wielkie buum, rozczarowanie :bezradny:
Juz sobie przetłumaczyłam, szukam teraz innego zajęcia z moimi pociechami w domku. Najpierw obiadek, potem czas trzeba wypełnić odpowiedni :tak:

ewa29 - Nie 16 Gru, 2012 12:20

Słoneczko73 napisał/a:
Najpierw obiadek, potem czas trzeba wypełnić odpowiedni :tak:

U mnie to samo dziś tylko że córcia jest u babci a Ja z synkiem w domciu :)

pterodaktyll - Nie 16 Gru, 2012 22:35

Słoneczko73 napisał/a:
Życzę przyjemnej niedzieli

A i owszem..........była przyjemna aczkolwiek nieco męcząca. :mgreen:
Słoneczko73 napisał/a:
Zaplanowałam sobie, ze wyjdę dziś na dłuższy spacer. Wyglądam przez okno i co widzę? Pogoda bleee, mgła, wilgoć, ponury mrok

Zaplanowałem sobie narty przed południem i uchechłałem się na stoku jak ten pies :rotfl:
Słoneczko73 napisał/a:
szukam teraz innego zajęcia z moimi pociechami w domku.

Moja pociecha po południu wyciągnęła mnie na basen gdzie się totalnie dorżnąłem :mgreen:
A teraz "zwisam" sobie przed kompem i pewnie zaraz padnę i spać pójdę :)
Pozdrawiam cieplutko :buzki:

Słoneczko - Nie 16 Gru, 2012 23:03

ewa29 napisał/a:
U mnie to samo dziś tylko że córcia jest u babci a Ja z synkiem w domciu :)
Moja córcia, to już swoim "widzi mi się" tory zakreśla, ale cieszę się, że mniejsze dzieci są i będą dłuuugo przy mnie :okok:
pterodaktyll napisał/a:
Zaplanowałem sobie narty przed południem i uchechłałem się na stoku jak ten pies :rotfl:
Na nartach piszesz? Hm... Jak pamięcią sięgam to miałam tylko sporadycznie narty na nogach, gdy miałam z 6-7 latek, he he, i zjazd z pagórka niestety tylko, ale też uchechłana wróciłam do domu :radocha:
pterodaktyll napisał/a:
Moja pociecha po południu wyciągnęła mnie na basen gdzie się totalnie dorżnąłem :mgreen:
Znaczy opiłeś wody chlorowanej?? Ja wolę mienaralną :lol2:

Popołudnie zleciało, TV z przewagą Rybki Mini Mini :] A przed wieczorkiem ruch się utworzył z wchodzeniem i wychodzeniem, szybkie odwiedzinki sympatycznych sąsiadek czas zajęły, nie ma jak :plotki: zdroworozsądkowe rzecz jasna ;)

Życzę dobrej spokojnej nocki :kwiatek: :buziak:

P.S. Dziś dostałam prezent w postaci papierosa :] Otwieram pudełko......... a tam biały elegancki cieniutki papieros i w komplecie ładowarka USB :smieje:

kahape - Pon 17 Gru, 2012 14:43

Słoneczko73 napisał/a:
Nigdy nie przeżywałam jakichkolwiek świąt i rocznic, kiedy przy stole był ktokolwiek, kiedykolwiek nietrzeźwy
ja miałam takie sytuacje z mm
Słoneczko73 napisał/a:
Najgorzej boli, jak trzeba było posunąć się do tak radykalnych kroków, że rozstanie było jedynym ratunkiem dla nas obojga
dlatego nieraz trzeba się rozstać, żeby zaoszczędzić sobie takich widoków, nie przeżywać tego.
pozdr

Słoneczko - Pon 17 Gru, 2012 21:31

kahape napisał/a:
dlatego nieraz trzeba się rozstać, żeby zaoszczędzić sobie takich widoków
Tak, wiem, nie ma sie wpływu na to co się dzieje, gdy ktoś jest w ciągu, to najgorsze chwile jakie pamiętam :(
ewa29 - Pon 17 Gru, 2012 22:45

Słoneczko73 napisał/a:
Tak, wiem, nie ma sie wpływu na to co się dzieje, gdy ktoś jest w ciągu, to najgorsze chwile jakie pamiętam :(

:pocieszacz: Jednak uważam że rozstanie to nie jest koniec świata bo jeżeli Twój alko na prawdę będzie chciał być trzeźwy i odzyskać to co stracił to jeżeli dałabyś mu szansę na powrót to moglibyście od nowa zacząć wszystko.Ja nie mieszkam z moim S. ale nie rozstałam się z nim bo nie jestem jeszcze gotowa wewnętrznie ani psychicznie :)

pterodaktyll - Pon 17 Gru, 2012 22:59

ewa29 napisał/a:
jeżeli Twój alko na prawdę będzie chciał być trzeźwy i odzyskać to co stracił to jeżeli dałabyś mu szansę na powrót to moglibyście od nowa zacząć wszystko.

Eeeee tam................szkoda czasu i życia

olga - Pon 17 Gru, 2012 23:06

pterodaktyll napisał/a:
Eeeee tam................szkoda czasu i życia


no właśnie :mgreen: ja tam nie chciałabym mojego eksa choćby był najtrzeźwiejszym alko na świecie, ze względu na niezgodność charakterów :glupek:

Słoneczko - Wto 18 Gru, 2012 12:25

ewa29 napisał/a:
jeżeli Twój alko na prawdę będzie chciał być trzeźwy i odzyskać to co stracił to jeżeli dałabyś mu szansę na powrót to moglibyście od nowa zacząć wszystko
pterodaktyll napisał/a:
Eeeee tam................szkoda czasu i życia
olga napisał/a:
no właśnie :mgreen: ja tam nie chciałabym mojego eksa choćby był najtrzeźwiejszym alko na świecie
No właśnie... Ja nie mam już wątpliwości. Mam dobrego Duszka i otworzył moje i tak juz wielkie gały na całokształt mojego chorego myślenia, i moje małe uszka troszkę "przygłuche" :luzik: Jak to było? Aha, my współuzależnione mamy skrzywiony celownik i zgadzam się z tym w 100% Chcę być samotną i szczęśliwą mamą :) Teraz odczuwam komfort spokoju, a dzieci odzyskały bezpieczeństwo i zaufanie (do mnie oczywiście). Jak można zaufać mamie, która swoje życie kręciła wokół czynnego alkoholika :bezradny: Choćbym mówiła z przekonaniem, że będzie dobrze, będzie chodził na terapie, wszystko wróci do normy (gucio prawda - oszukiwanie samej siebie - życie w napięciu, bo i tak wcześniej czy później zapije) dziecko i tak wie swoje, jego bezpieczeństwo i tak będzie zagrożone :tak:

A tak na dziś :kwiatek: Dzień dobry.

Od rana zajęcia na maksa. Okienka wszystkie umyte, pokoik jeden już perfekt wysprzątany - nawet udało mi się fajną aranżację okna wykonać. Lubie takie strojenie mieszkania :medal: Mój maluszek uśpiony :mama: I teraz relaks, bo za chwilę obiadek trzeba wstawić :tak: I powrót starszych ze szkoły, popoludnie szybciutko zleci...

Dobrze mi z tym :tak:

olga - Wto 18 Gru, 2012 12:56

nie pozwól zburzyć sobie tego spokoju :okok:
Słoneczko - Wto 18 Gru, 2012 15:55

Tak jest 98l9i
Słoneczko - Wto 18 Gru, 2012 21:14

Ech, chol...ra i zburzyłam, będę dziś ryczeć :rozpacz:

Nie jestem taka silna jak myślałam, nie jestem :bezradny:

ewa29 - Wto 18 Gru, 2012 21:25

Słoneczko73 napisał/a:
prawda - oszukiwanie samej siebie - życie w napięciu, bo i tak wcześniej czy później zapije


Ja tak mam oszukuje samą siebie w nadziei że załapie S. i pójdzie po rozum do głowy bez mojego gderania bo tego już u mnie nie ma dawno ,mam świadomość że zapije tak czy siak a ostatnio przeczucia mnie nie myliły co do jego powrotu do picia a teraz ma przerwę jednak dziś znów czuję że to nadejdzie jutro :)

ewa29 - Wto 18 Gru, 2012 21:30

Słoneczko73 napisał/a:
Nie jestem taka silna jak myślałam, nie jestem :bezradny:


Wydaje mi się że nie jesteś po prostu gotowa na zmiany i taki masz stan :pocieszacz:
Słoneczko73 napisał/a:
będę dziś ryczeć :rozpacz:

Mam nadzieję że już się wypłakałaś w poduchę i jest ci lżej :) :pocieszacz:
Pozdrawiam

Linka - Wto 18 Gru, 2012 21:33

Słoneczko73 napisał/a:
Ech, chol...ra i zburzyłam, będę dziś ryczeć :rozpacz:

popłacz sobie ,byle nie za długo , jutro będzie nowy , lepszy dzień :pocieszacz:

Słoneczko - Wto 18 Gru, 2012 21:44

ewa29 napisał/a:
Ja tak mam oszukuje samą siebie w nadziei że załapie S. i pójdzie po rozum do głowy bez mojego gderania bo tego już u mnie nie ma dawno ,mam świadomość że zapije
No właśnie swiadomosć, ze zapije, ze tak by bylo, ale ja jestem spokojna, że juz nie nadejdzie ten moment, choć nie powinno sie mowić "Nigdy", nie wiemy, co jutro się wydarzy, a w przyszlosci co moze sie stać, to juz wybieganie w jakieś nierealne tworzenie iluzji. Nasze plany, to zludzenie, jeśli nadejdzie dzień, w którym coś powinniśmy zrobic i to się dokona, to wtedy ok. mówimy plan zrealizowany.
Ja już nie chcę nawet planować, marzyć,
DZIŚ jest DZIŚ.
Dzis zawalilam sprawę, nie moglam się oprzeć, zeby nie odpisać na sms-a, nie mogłam, ch...era. To tylko byl sms do mnie z podziękowaniem, a moze aż, ale nie mogłam i już :bezradny: Odpisałam bezuczuciowo, jak do kolegi. On napisał miły sms, a jakże, jak zawsze, są miłe... i to mnie dobija i wyznania miłości...Ch...era. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak się wahałam, żeby nie napisać, ja Ciebie też kocham, a chciałam, ale nie potrafiłam już... A potem poczucie winy... :zalamka:
Moja lista naiwności jest spora i kerzywd emocjonalnych, które wybaczałam, prawie, ze na pstrykniecie palca :(
Linka napisał/a:
popłacz sobie ,byle nie za długo
Ja dopiero zaczynam :beczy:
ewa29 napisał/a:
Wydaje mi się że nie jesteś po prostu gotowa na zmiany i taki masz stan :pocieszacz:
Cho...erne współ... jestem wściekła, ze tak zareagowałam :( Widocznie nie jestem gotowa... :bezradny:
Linka - Wto 18 Gru, 2012 21:49

Cytat:
ak się wahałam, żeby nie napisać, ja Ciebie też kocham, a chciałam, ale nie potrafiłam już... A potem poczucie winy... :zalamka:

to może powiedz sobie, że kochasz go jeszcze, ale nie chcesz z nim być
i masz do tego prawo

ewa29 - Wto 18 Gru, 2012 22:02

Słoneczko73 napisał/a:
Ja już nie chcę nawet planować, marzyć,


Ja planuje tylko to co ze mną i z dziećmi jest związane.Marzyć owszem marzę bo uważam że człowiek powinien mieć marzenia czasami jest mi lżej jak sobie pomarzę hehe ale absolutnie nie są one związane z moim S. :)

pterodaktyll - Wto 18 Gru, 2012 22:06

Słoneczko73 napisał/a:
będę dziś ryczeć :rozpacz:



ewa29 - Wto 18 Gru, 2012 22:09

Słoneczko73 napisał/a:
Dzis zawalilam sprawę, nie moglam się oprzeć, zeby nie odpisać na sms-a, nie mogłam, ch...era. To tylko byl sms do mnie z podziękowaniem, a moze aż, ale nie mogłam i już :bezradny:

Uważam że nic złego nie zrobiłaś bo w zasadzie to Twój alko wybrał to co wybrał.
Ty podjęłaś decyzje jaką podjęłaś ale nadal będę mówić że rozstanie to nie jest tak do końca koniec :) Mam znajome których mężowie nie piją po 5lat po 21lat a też się rozstały niby na całe życie a teraz są szczęśliwym małżeństwem i dobrze im razem. .

matylda35 - Wto 18 Gru, 2012 22:24

ewa29 napisał/a:
a też się rozstały niby na całe życie a teraz są szczęśliwym małżeństwem i dobrze im razem. .
no to trzeba zadać sobie pytanie, czy rozstajemy się żeby przestał pić, czy chcemy ułożyć sobie życie na nowo, bez niego.
pterodaktyll - Wto 18 Gru, 2012 22:25

Słoneczko73 napisał/a:
nie moglam się oprzeć, zeby nie odpisać na sms-a, nie mogłam, ch...era.

Zabić Cie to stanowczo za mało :bezradny:
Słoneczko73 napisał/a:
Dzis zawalilam sprawę,

Spoko, może przegrałaś "bitwę" ale na pewno nie przegrałaś "wojny" :mgreen:

Słoneczko73 napisał/a:
Cho...erne współ... jestem wściekła, ze tak zareagowałam

Dobre i to :pocieszacz:

Słoneczko - Wto 18 Gru, 2012 22:56

ewa29 napisał/a:
Ja planuje tylko to co ze mną i z dziećmi jest związane
A ja sie zaparłam i juz nic planuję :bezradny:
Linka napisał/a:
to może powiedz sobie, że kochasz go jeszcze, ale nie chcesz z nim być
No mówię sobie...! I co? :nerwus:
matylda35 napisał/a:
no to trzeba zadać sobie pytanie, czy rozstajemy się żeby przestał pić, czy chcemy ułożyć sobie życie na nowo, bez niego.
Nie przyszło mi takie pytanie w ogóle do głowy. Teraz mi zadałaś ćwieka... :bezradny: Nie odpowiem, a powinnam natychmiast powiedzieć: Chcę ułożyć sobie zycie na nowo, bez niego. A w głupiej podswiadomosci współ... siedzi chore myślenie i czai się jak hiena na padlinę :uoee:
pterodaktyll napisał/a:

Słoneczko73 napisał/a:
nie moglam się oprzeć, zeby nie odpisać na sms-a, nie mogłam, ch...era.

Zabić Cie to stanowczo za mało :bezradny:
Wiem, wiem :frasunek: Nie zabijaj , :prosi: szkoda życia w wiezieniu za taką ofiarę losu :szok:

Wciąż nowe spojrzenia do mnie docierają. Mam misję do spełnienia... Ostatnią, którą powinnam dokonać na zaznanie rzeczywistego spokoju i czystego sumienia... Zastanawiam się kiedy powinnam podjąć się tej misji, ech... moze po swiętach... moze po Nowym Roku? Nie po Nowym Roku nie, brudy się pierze w Starym Roku, zeby pleśń na nie nie weszła. :mysli: Tak... więc trzeba sie wziąć w garść i definitywnie postanowić. I oby nie stchórzyć, oby nie potknąć się i nie przewrócić, żeby wózek mi nie groził albo co gorszego żeby się nie przypałętało. :mysli: sdf4t

ewa29 - Wto 18 Gru, 2012 23:05

Słoneczko73 napisał/a:
Chcę ułożyć sobie zycie na nowo, bez niego.

Jeżeli faktycznie tego chcesz to mu to powiedz nie będzie więcej pisał do Ciebie a jak nawet napisze to wtedy nie odpisuj nie wzbudzaj w nim uczuć że coś dla ciebie on znaczy.Takie moje zdanie.

pterodaktyll - Wto 18 Gru, 2012 23:11

Słoneczko73 napisał/a:
szkoda życia w wiezieniu za taką ofiarę losu

A dlaczego od razu przewidujesz najczarniejszy scenariusz dla mnie? :rotfl:
Mnie nie tak łatwo złapać :mgreen:

pterodaktyll - Wto 18 Gru, 2012 23:12

Słoneczko73 napisał/a:
Mam misję do spełnienia..

Ty nie bądź taka "misjonarka" :p

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 10:09

pterodaktyll napisał/a:
Mnie nie tak łatwo złapać :mgreen:
Czyżby? :mysli:
pterodaktyll napisał/a:
Ty nie bądź taka "misjonarka" :p
To cześć życia współuzależnionych :] Jak zamknę jakiś rozdział, to i ulga i być może freedom :radocha:

Dziś trochę lepiej sie czuje, właśnie wróciłam z zakupów :>

Miłego dnia życzę wszystkim :kwiatek:

pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 10:12

:ptero: :ptero: :ptero: :ptero: :ptero:





:mgreen:

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 10:17

No tak, żeby Ciebie złapać, trzeba by bylo mieć skrzydełka ;)
kahape - Śro 19 Gru, 2012 12:38

Słoneczko73 napisał/a:
Wciąż nowe spojrzenia do mnie docierają
a'propos ..... napisałaś u Matyldy
Słoneczko73 napisał/a:
Moje działania w trwaniu przy partnerze wzięły sie właśnie z tego powodu. A to nie tedy droga. Alko musi sam dojść do takiego momentu, by zechciał być takim, jakim my Go pokochałyśmy.
rzeczywiście MUSI???? A może niech będzie taką osobą jaką chce być (ma do tego pełne prawo), a my albo zaakceptujemy go, albo tez i nie?

Może myślałaś inaczej, ale fakt pozostaje faktem, że tak napisałaś.
pozdr
ps. nie czepiam się! Tak tylko się zastanawiam :D

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 22:27

kahape napisał/a:
Może myślałaś inaczej, ale fakt pozostaje faktem, że tak napisałaś.
Tak, tak, miałam co innego na myśli, to się odezwało automatycznie moje współuzależnienie i brak umiejętności pisac ze zrozumieniem. Każde słowo jest ważne, jak i moje wspól... jest ważne i zdrowienie.

A do tego to jest jednak daleka droga :bezradny:

Niestety :zalamka:

ewa29 - Śro 19 Gru, 2012 22:42

Słoneczko73 napisał/a:
Każde słowo jest ważne, jak i moje wspól... jest ważne i zdrowienie.

A do tego to jest jednak daleka droga :bezradny:

Daleka ta nasza droga :wysmiewacz: ale nie martw się Damy rade :okok: :pocieszacz: :buziak:

pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 22:44

Słoneczko73 napisał/a:
się odezwało automatycznie moje współuzależnienie

Wyłączyć ten automat :mgreen:

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 22:49

ewa29 napisał/a:
nie martw się Damy rade :okok:
:bezradny:
pterodaktyll napisał/a:
Wyłączyć ten automat :mgreen:
To trochę potrwa :uoee:

Jestem na NIE, dzis wieczór kolejny :blee:

pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 22:52

Słoneczko73 napisał/a:
Jestem na NIE, dzis wieczór kolejny

Na "NIE" w stosunku do czego lub kogo? :mysli:

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 22:55

Do siebie samej, ja sobie już nie ufam :bezradny: Jestem beznadziejnym przypadkiem. Tyle komuś w ucho nakładać madrości i nie wykorzystać? To trzeba mieć na prawdę współ... niereformowalne :[ Przepraszam Pterusiu... Ty już wiesz za co? :buziak:
pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 23:02

Słoneczko73 napisał/a:
Do siebie samej, ja sobie już nie ufam

Zmień ten cholerny numer, wyrzuć telefon przez okno, ZRÓB COŚ DLA SIEBIE!!!!
Słoneczko73 napisał/a:
Jestem beznadziejnym przypadkiem.

Jesteś............ale ja lubię wyzwania :mgreen:
Słoneczko73 napisał/a:
Tyle komuś w ucho nakładać madrości i nie wykorzystać?

Słoneczko73 napisał/a:
Przepraszam Pterusiu...

Jak sie nie przestaniesz wygłupiać to np...........przełożę Cię przez kolano i dalej.....standartowo :mgreen:

Tego nie załatwia sie w przysłowiowe 5 minut. To jest praca nad sobą niekiedy długa i ciężka :pocieszacz: :buziak:

pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 23:03

A efekty czasem widać dopiero po dłuuuuuuuugim czasie :p
Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 23:09

pterodaktyll napisał/a:
Jak sie nie przestaniesz wygłupiać to np...........przełożę Cię przez kolano i dalej.....standartowo :mgreen:
:boisie: :buziak:
pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Jestem beznadziejnym przypadkiem.


Jesteś............ale ja lubię wyzwania :mgreen:
Pocieszyłeś mnie, dzięki, że do śmietniczki nie trafię przynajmniej (na razie) :) :buzki:
Idę sobie poryczeć dalej...
:zlezka:

A miałam film obejrzec: "Wszyscy jesteśmy chrystusami" :mysli:

pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 23:11

Słoneczko73 napisał/a:
Idę sobie poryczeć dalej...
:zlezka:

Całkiem niezły pomysł tylko pamiętaj, że już po 22 i nie wyj za głośno :rotfl:
Słoneczko73 napisał/a:
miałam film obejrzec: "Wszyscy jesteśmy chrystusami"

Niech Cię ręka boska broni oglądać to w takim stanie w jakim jesteś :szok:

Ilona - Śro 19 Gru, 2012 23:15

Słoneczko73 napisał/a:
dzięki, że do śmietniczki nie trafię przynajmniej (na razie) :) :buzki:


Oj,no nie przesadzaj.Śmietniczka bywa bardzo klimatyczna :buziak:
Słoneczko73 napisał/a:
Idę sobie poryczeć dalej...

Wbrew pozorom,to bardzo zdrowe ;)

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 23:22

pterodaktyll napisał/a:
już po 22 i nie wyj za głośno :rotfl:
EEE tam, mam bardzo fajnych sąsiadów... Im nic nie przeszkadza :] Ale moje dziecię małe moze usłyszec, obudzi się a ja taka zasmarkana :zalamka: To będę cicho.

pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
miałam film obejrzec: "Wszyscy jesteśmy chrystusami"


Niech Cię ręka boska broni oglądać to w takim stanie w jakim jesteś :szok:
:szok: Aha... Nie czytalam nawet recenzji, ale podobno fajny film. No nic, odłożę to na inny wieczór :tak:

Dziękuje, bardzo dziękuję :buziak:

Ide już sobie, nie będe juz zakłócać spokoju forum... :kwiatek:

Słoneczko - Śro 19 Gru, 2012 23:23

Ilona napisał/a:
Śmietniczka bywa bardzo klimatyczna :buziak:
No jesli tak, to mogę i do śmietniczki trafić... :tak:

Dobrej nocki :buziak:

matylda35 - Śro 19 Gru, 2012 23:26

No to na taki smutny wieczór polecam film " Nic śmiesznego ", trzymaj się ciepło. :buzki:
pterodaktyll - Śro 19 Gru, 2012 23:30

Słoneczko73 napisał/a:
nie będe juz zakłócać spokoju forum...

Forum po to właśnie istnieje żeby mu ten spokój zakłócać :nono:

pietruszka - Śro 19 Gru, 2012 23:44

pterodaktyll napisał/a:
Forum po to właśnie istnieje żeby mu ten spokój zakłócać :nono:

Potwierdzam...

Słoneczko73 napisał/a:

No jesli tak, to mogę i do śmietniczki trafić... :tak:

a tak... w tajemnicy powiem... że w śmietniczce to się można czasem nieźle rozerwać :)

esaneta - Czw 20 Gru, 2012 06:52

i to bez uzycia materiałow wybuchowych :mgreen:
Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 11:15

Dziękuję jeszcze raz Wam za wsparcie :buziak:
kahape - Czw 20 Gru, 2012 11:22

Słoneczko73 napisał/a:
Niestety :zalamka:
dlaczego "niestety"?? Cel masz, więc obierasz kierunek i ... idziesz do przodu!! :luzik: :luzik:
pterodaktyll napisał/a:
Wyłączyć ten automat :mgreen:
ciekawe jak? Chcesz ją przekładać przez kolano, machasz skrzydełkami.... normalnie prowadzisz ją na manowce, manipulancie jeden :nono:
A ona bardzo podatna, widać (jeszcze).
pozdr

Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 13:19

kahape napisał/a:
A ona bardzo podatna, widać
Na co podatna?
Podatna to jestem zapewne na manipulacje, i jeśli one dotyczą, ze mogę być kochana (jeszcze), i zaznać miłosci takiej jakiej oczekuję, dobroci, zrozumienia, akceptacji, szcześliwej wspierającej się rodzinki (pelnej rodzinki), to ja góry przeniosę, i w zamian spelnię się w każdej roli... :bezradny:
Dziubas napisał/a:
Normalnie z deszczu, pod rynnę :wysmiewacz:
:mysli:
olga - Czw 20 Gru, 2012 13:22

Słoneczko73 napisał/a:
Na co podatna?
Podatna to jestem zapewne na manipulacje, i jeśli one dotyczą, ze mogę być kochana (jeszcze), i zaznać miłosci takiej jakiej oczekuję, dobroci, zrozumienia, akceptacji, szcześliwej wspierającej się rodzinki (pelnej rodzinki), to ja góry przeniosę, i w zamian spelnię się w każdej roli... :bezradny:
Dziubas napisał/a:
Normalnie z deszczu, pod rynnę :wysmiewacz:
:mysli:


:roll:

Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 13:48

Cofam się ch....ra, jak czytam co sama piszę :bezradny:
pterodaktyll - Czw 20 Gru, 2012 20:48

kahape napisał/a:
ciekawe jak?

już ja wiem jak....... :mgreen:
kahape napisał/a:
normalnie prowadzisz ją na manowce, manipulancie jeden

Wręcz przeciwnie, usiłuję ją wyprowadzić na prostą drogę, ale oporna jednostka jest (na razie rzecz jasna) :p

pterodaktyll - Czw 20 Gru, 2012 20:49

Słoneczko73 napisał/a:
Cofam się ch....ra, jak czytam co sama piszę

To na tym ma polegać to Twoje reformowanie???!!!! :shock:

Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 21:50

pterodaktyll napisał/a:
To na tym ma polegać to Twoje reformowanie???!!!! :shock:
No właśnie. Wysyłam sprzeczne sygnały :bezradny:
pterodaktyll - Czw 20 Gru, 2012 22:08

Słoneczko73 napisał/a:
Wysyłam sprzeczne sygnały

Ty?? Raczej sygnały SOS :pocieszacz:

Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 22:22

W tej sytuacji ciesze sie, ze te sygnały SOS są wyłapywane i pomoc nadchodzi natychmiast. W przeciwnym wypadku byłoby po mnie :tak:
:kwiatek:

pterodaktyll - Czw 20 Gru, 2012 22:38

Słoneczko73 napisał/a:
ciesze sie, ze te sygnały SOS są wyłapywane

Widocznie wysyłasz w odpowiednim kierunku :mgreen:

Słoneczko - Czw 20 Gru, 2012 23:09

Na pewno :tak:
Lepiej sie już czuję i jestem podniesiona na duchu Pterusiu... :buziak:
:sun:

pterodaktyll - Czw 20 Gru, 2012 23:10

Słoneczko73 napisał/a:
jestem podniesiona na duchu Pterusiu...

alleluja, alleluja :muza:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 10:37

Sygnały S.O.S. odebrane - :hura:
Dziura w moim jachcie okazała sie zbyt błaha, i szybciutko została załatana :tak:

Działanie = pozytywny skutek :]

Miłego początku weekendu :kwiatek:

:buzki:
pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Do siebie samej, ja sobie już nie ufam


Zmień ten cholerny numer, wyrzuć telefon przez okno, ZRÓB COŚ DLA SIEBIE!!!!
Karta sim wymieniona :> , a dziś już nie ubolewam, że nie odpisałam na sms-y - uff
Jednak moja upartość w końcu się do czegoś przydaje :tak: Cel uświęca środki - o taaaak!

pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 16:21

Słoneczko73 napisał/a:
Dziura w moim jachcie okazała sie zbyt błaha, i szybciutko została załatana

Jakoś dwuznacznie to zabrzmiało g45g21
Słoneczko73 napisał/a:
Karta sim wymieniona :> , a dziś już nie ubolewam, że nie odpisałam na sms-y - uff

Ufffffffffff :okok:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 16:34

pterodaktyll napisał/a:
Jakoś dwuznacznie to zabrzmiało g45g21
A o czym pomyślałeś :mysli:
To przenośnia mój drogi Pterusiu - nie nabijaj się ze mnie :nono:

Ale, może cos w tym jest :mysli: Dziura rożnie sie może kojarzyć :wysmiewacz:

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 16:40

Oj Słoneczko, idziesz ostro do przodu.
A tak swoją drogą- macie dziecko i nie będziecie się w ogóle kontaktować? Bo zastanawiam się o co chodzi z tą wymianą karty, czy było to konieczne do tego, żeby w tej chwili z nim nie rozmawiać.
Wg mnie potrzebna jest równowaga (jakaś tam) między odcięciem wszelakich kontaktów, silnie złymi emocjami a kwintesencją współuzależnienia czyli uwieszeniem się na partnerze, nawet jeśli nie będziecie już razem.

pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 16:43

Słoneczko73 napisał/a:
A o czym pomyślałeś

Nie powiem :skromny:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 17:03

pannamigotka napisał/a:
A tak swoją drogą- macie dziecko i nie będziecie się w ogóle kontaktować?
Mamy moja droga, ale mieć, a wychowywać, to dwie rożne sprawy. Od pół roku nie znalazł rozwiązania będąc w sytuacji, jakiej sie znalazł, by odwiedzić synka :bezradny:
pannamigotka napisał/a:
zastanawiam się o co chodzi z tą wymianą karty, czy było to konieczne do tego, żeby w tej chwili z nim nie rozmawiać.
Unikam manipulacji, a jestem podatna i to baaaardzo :bezradny:
pannamigotka napisał/a:
Wg mnie potrzebna jest równowaga
Równowaga z czynnym alkoholikiem jest niemożliwa :nie: Zawsze bedzie mial przewagę nade mną :(
pannamigotka napisał/a:
Wg mnie potrzebna jest równowaga (jakaś tam) między odcięciem wszelakich kontaktów, silnie złymi emocjami a kwintesencją współuzależnienia czyli uwieszeniem się na partnerze,
Dbam o swój spokój ducha, teraz w moim etapie zdrowienia, jest to niemożliwe. Chcę zająć sie sobą, nie nim.
pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 17:13

Słoneczko73 napisał/a:
mieć, a wychowywać, to dwie rożne sprawy.
:brawo:
Słoneczko73 napisał/a:
Unikam manipulacji, a jestem podatna i to baaaardzo
:okok:
Słoneczko73 napisał/a:
Równowaga z czynnym alkoholikiem jest niemożliwa :nie: Zawsze bedzie mial przewagę nade mną :(
:tak:
Słoneczko73 napisał/a:
Dbam o swój spokój ducha
Słoneczko73 napisał/a:
Chcę zająć sie sobą, nie nim.
:buziak: :buziak:
Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 17:14

pterodaktyll napisał/a:
Nie powiem :skromny:
Męski punkt widzenia :luzik: , ech...Wy meżczyźni
pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 17:16

Słoneczko73 napisał/a:
Męski punkt widzenia :luzik: , ech...Wy meżczyźni

A cóż ja poradzę, że mi się wszystko z jednym kojarzy. :bezradny: Podobno u faceta to normalne :mgreen:

matylda35 - Pią 21 Gru, 2012 18:43

Super Słoneczko, czytając ciebie dodajesz mi siły, aby walczyć o swoje szczęście. :buzki:
pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 19:02

Słoneczko73 napisał/a:
Równowaga z czynnym alkoholikiem jest niemożliwa :nie: Zawsze bedzie mial przewagę nade mną :(
,
Ja uważam, że to właśnie oznacz wyjście ze współuzależnienia. Alkoholik jest, może pić lub nie pić, a Ty masz się czuć dobrze. Nawet znam takie osoby, imponują mi. Znam kobitkę, która żyje z czynnym alko i jest szczęśliwą i spokojną kobietą, wyszła ze współuzależnienia. Ja rozumiem, że Ty chcesz osobnego życia i to pewnie dobra decyzja, ale samo odcięcie się to nie jest wyzdrowienie. Partner może umrzeć, a kobieta nie wyjść ze współuzależnienia.

Ja rozumiem, że zmieniłaś kartę, żeby uniknąć manipulacji, ale wcześniej czy później ten kontakt możesz mieć i warto wiedzieć jak się przed tą manipulacją obronić. Ja na przykład zmienić numeru bym nie mogła- ze względu na sprawy zawodowe.

Co do wychowania dzieci- jeśli on sam się do tego nie garnie, to jakby co innego i zmienia postać rzeczy.

Klara - Pią 21 Gru, 2012 19:55

pannamigotka napisał/a:
Znam kobitkę, która żyje z czynnym alko i jest szczęśliwą i spokojną kobietą, wyszła ze współuzależnienia.

To są pozory. Prędzej czy później ta sytuacja odbije się na jej zdrowiu, bo choroba alkoholowa ma to do siebie, że się pogłębia, stan alkoholika jest coraz gorszy i stres pojawia się mimo woli przy każdym kontakcie z pijanym nawet wtedy, gdy jest spokojny.

pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 20:07

pannamigotka napisał/a:
Znam kobitkę, która żyje z czynnym alko i jest szczęśliwą i spokojną kobietą, wyszła ze współuzależnienia.

Jakoś nie mogę w to uwierzyć............

KICAJKA - Pią 21 Gru, 2012 20:33

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Znam kobitkę, która żyje z czynnym alko i jest szczęśliwą i spokojną kobietą, wyszła ze współuzależnienia.

Jakoś nie mogę w to uwierzyć............

Ja również :nie:

Natomiast znam taką która próbowała tak żyć obok,
twierdząc,że jej to nie przeszkadza
a wsparciajuż niepotrzebuje.....
Jak się men zapił ,psychiatryk stał się jej domem 8|

ja - Pią 21 Gru, 2012 20:43

pannamigotka napisał/a:
Alkoholik jest, może pić lub nie pić


Tak, ale musi to się dziać poza zasięgiem naszych oczu. Nie wyobrażam sobie, że spokojnie jem kolację jak men pijany wraca do domu i mnie to nie rusza. A jeśli już tak się stanie i jest to obojętne to po co z kimś takim żyć. Przecież takiego zachowania kogoś obcego byśmy nie tolerowali, a obojętność to oznaka, że stajemy się sobie obcy.

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 20:57

No tak, dla wielu nie mieści się to w głowie, ale to jest właśnie wyjście ze współuzależnienia :)
Można być współuzależnioną rozwódką/ wdową, a niewspółuzależnioną żoną. Bo niektórym udaje się z tego wygrzebać, a nie które po prostu się nie współuzależniają.
Ja powiem na swoim przykładzie- obecność czy nieobecność L., jego picie czy niepicie nie mają wpływu na to, czy wyjdę ze współuzależnienia, wszystko zależy ode mnie, od tego, jak przepracuję sobie pewne sprawy. Moje szczęście ma nie opierać się na innych.

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 20:58

ja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Alkoholik jest, może pić lub nie pić


Tak, ale musi to się dziać poza zasięgiem naszych oczu. Nie wyobrażam sobie, że spokojnie jem kolację jak men pijany wraca do domu i mnie to nie rusza. A jeśli już tak się stanie i jest to obojętne to po co z kimś takim żyć. Przecież takiego zachowania kogoś obcego byśmy nie tolerowali, a obojętność to oznaka, że stajemy się sobie obcy.

ja- trzeba rozgraniczyć człowieka i chorobę, zaakceptować to na co nie mamy wpływu i podjąć decyzję czy z takim człowiekiem chcemy być czy nie, nawet trzeźwienie jest cholernie trudne, a nie ma gwarancji, że kiedykolwiek wytrzeźwieje.

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 20:59

KICAJKA napisał/a:

a wsparciajuż niepotrzebuje.....

To może tu jest sedno problemu? Ona tylko udawała, że jest jej dobrze?

pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 21:02

Prawdę mówiąc, to moim zdaniem "do du** z takim życiem". Ani to partner ani mąż ani właściwie nie wiadomo po co się pałęta............
staaw - Pią 21 Gru, 2012 21:05

pannamigotka napisał/a:
Ja powiem na swoim przykładzie- obecność czy nieobecność L., jego picie czy niepicie nie mają wpływu na to, czy wyjdę ze współuzależnienia, wszystko zależy ode mnie, od tego, jak przepracuję sobie pewne sprawy. Moje szczęście ma nie opierać się na innych.

Podoba mi się Twój tok myślenia... :okok:

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 21:19

pterodaktyll napisał/a:
Prawdę mówiąc, to moim zdaniem "do du** z takim życiem". Ani to partner ani mąż ani właściwie nie wiadomo po co się pałęta............

Oj Ptero...
spodziewałam się po Tobie trochę więcej empatii.
Są kobiety, które z jakiś powodów nie rozstaną się z mężem. Ta moja znajoma to akurat ze względów ideologiczno- religijnych. Podjęła stosowne kroki prawne zabezpieczające jej byt i na tym koniec- reszta to długa i ciężka praca nad sobą. Jest moją absolutną idolką, do takiego stanu dążę. Powiedziałam jej to, a ona na to, ze jestem na dobrej drodze i że żałuje, że sama nie 'obudziła' się w takim wieku jak ja :)

Ale to mogą być też inne powody. Szczęścia, równowagi trzeba szukać w sobie, nie w alkoholiku. Przykład Twojej żony jest chyba najlepszy. Po rozstaniu z Tobą znalazła równie problematycznego człowieka do życia. Rozstanie z Tobą nic jej nie dało, nie uporała się ze swoimi demonami. O tym właśnie piszę.


Po co się pałęta? No jeśli miałabym tak myśleć, to rzeczywiście do d. z takim życiem. Tu trzeba zmienić myślenie. Tak jak alkoholik musi to zrobić tak samo i współ.

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 21:20

staaw napisał/a:

Podoba mi się Twój tok myślenia... :okok:


Dziękuję :oops:

Ale najważniejsze, że mnie się podoba :lol2:

ja - Pią 21 Gru, 2012 21:21

pannamigotka napisał/a:
Moje szczęście ma nie opierać się na innych.


Zgadzam się z tobą. I może (a raczej na pewno) jestem bardzo współ. i nie potrafię na razie inaczej myśleć niż o przeszkadzającej obecności alko. I blisko mi do myślenia ptero:

pterodaktyll napisał/a:
Ani to partner ani mąż ani właściwie nie wiadomo po co się pałęta............


Może niektórzy potrafią wyjść ze współ. w obecności alko. ale ja na pewno nie. Może jest to pójście na łatwiznę ale cóż, całe życie byłam bohaterska to teraz sobie pozwolę. ;)

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 21:26

ja napisał/a:
Może jest to pójście na łatwiznę ale cóż, całe życie byłam bohaterska to teraz sobie pozwolę. ;)

Moim zdaniem nie ważny sposób, a cel. Jeśli nie chcesz być ze swoim mężem, to dlaczego miałabyś się do tego zmuszać? :brawo:

ja - Pią 21 Gru, 2012 21:27

pannamigotka napisał/a:
trzeba rozgraniczyć człowieka i chorobę, zaakceptować to na co nie mamy wpływu


I ja to wiem. Ja go oddzieliłam od choroby ale nie zgadzam się na oglądanie takich rzeczy w moim domu. I na to mam wpływ. Mogę mieć dom bez takich obrazów. Więc nie będę tego akceptować.

staaw - Pią 21 Gru, 2012 21:29

pannamigotka napisał/a:
No jeśli miałabym tak myśleć, to rzeczywiście do d. z takim życiem. Tu trzeba zmienić myślenie. Tak jak alkoholik musi to zrobić tak samo i współ.

Powiedz jeszcze że alkoholik nie jest winien Twojej choroby a z Alkaidy Cię wyrzucą... :rotfl:

Tak... Zmiana myślenia... Na pierwszym miejscu JA, długo nic i dopiero reszta świata, która jest taka jak być powinna...
Przynajmniej sprawdza się według żydowskiego kalendarza od 10000 lat, według ewolucjonistów miliardy...

pterodaktyll - Pią 21 Gru, 2012 21:29

pannamigotka napisał/a:

Oj Ptero...
spodziewałam się po Tobie trochę więcej empatii.

Ależ to właśnie empatia przeze mnie przemawia. Trudno nazwać szczęśliwym życiem taki patologiczny związek. Nie neguję Twojego punktu widzenia ale moim zdaniem to odrobinę za mało żeby móc tak naprawdę żyć. Bez odcięcia tych wszystkich łączących "ogonów" jest to moim zdaniem w ogóle niemożliwe. A propo's mojej "byłej"........To nie do końca tak, choć rzeczywiście "zapakowała" się w kolejny chory, (a może i nie) związek. Ze mną przecież się rozstała i formalnie i majątkowo itd.......

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 21:43

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
No jeśli miałabym tak myśleć, to rzeczywiście do d. z takim życiem. Tu trzeba zmienić myślenie. Tak jak alkoholik musi to zrobić tak samo i współ.

Powiedz jeszcze że alkoholik nie jest winien Twojej choroby a z Alkaidy Cię wyrzucą... :rotfl:

Otóż to. Ale powiedziałam i nie wyrzuciły. Takie fajne baby tam są, ale oprócz tego, że fajne, to mega mądre. Ileż można czerpać od nich... To nie żaden klub użalania się, oj nie.

Małgoś - Pią 21 Gru, 2012 21:52

ja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
trzeba rozgraniczyć człowieka i chorobę, zaakceptować to na co nie mamy wpływu


I ja to wiem. Ja go oddzieliłam od choroby ale nie zgadzam się na oglądanie takich rzeczy w moim domu. I na to mam wpływ. Mogę mieć dom bez takich obrazów. Więc nie będę tego akceptować.


Ten dom ma być nasz wspólny i jeśli nasze wizje się rozmijają to dlaczego miałabym tolerować jego nie leczenie się?
Dla mnie akceptacja jego choroby nie oznacza rezygnacji ze spokoju w moim domu. A jaki mogę mieć zagwarantowany spokój gdy za ścianą leży odbezpieczony granat?! Kto wie co jemu za chwilę przyjdzie do głowy? Może zechce zarzygać mi kuchnię, albo zacznie bełkotać przy dziecku?

ja - Pią 21 Gru, 2012 21:57

pannamigotka napisał/a:
pomogłaś mi w zadaniu domowym


Nie ma za co. Takie mądrości wyniosłam z ostatniej terapii. Nie żebym sama to wymysłiła, co to to nie ..... :P

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 22:02

Małgoś napisał/a:

Dla mnie akceptacja jego choroby nie oznacza rezygnacji ze spokoju w moim domu.

Ale ja nie o tym, Małgoś. Spokój i bezpieczeństwo to jest nr 1.

Małgoś - Pią 21 Gru, 2012 22:53

pannamigotka napisał/a:
Małgoś napisał/a:

Dla mnie akceptacja jego choroby nie oznacza rezygnacji ze spokoju w moim domu.

Ale ja nie o tym, Małgoś. Spokój i bezpieczeństwo to jest nr 1.


widocznie opacznie coś zrozumiałam :roll:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 22:55

pannamigotka napisał/a:
Alkoholik jest, może pić lub nie pić, a Ty masz się czuć dobrze. Nawet znam takie osoby, imponują mi. Znam kobitkę, która żyje z czynnym alko i jest szczęśliwą i spokojną kobietą, wyszła ze współuzależnienia.
A dzieci mają? Ich szczęście jest zapewnione i komfort psychiczny? A życie intymne z czynnym alko też jej odpowiada? :mysli:
pannamigotka napisał/a:
Ja rozumiem, że Ty chcesz osobnego życia i to pewnie dobra decyzja, ale samo odcięcie się to nie jest wyzdrowienie.
No oczywiście, ze nie wyzdrowienie :nie: Pannomigotko, to jest dla mnie czas na z d r o w i e n i e :tak:
pannamigotka napisał/a:
Ja powiem na swoim przykładzie- obecność czy nieobecność L., jego picie czy niepicie nie mają wpływu na to, czy wyjdę ze współuzależnienia, wszystko zależy ode mnie, od tego, jak przepracuję sobie pewne sprawy.
A pomyślałaś o córce? W swoim wątku nadmieniłaś, ze dzięki swojemu L. nie byłaś w stanie jej odebrać od matki? Byłaś bardzo zajęta sprawami swojego L. Czy tak powinno wyglądać życie w zdrowym związku? Czy pomyślałaś, by zapewnić dziecku taki komfort, by w przyszłości nie było DDA? (dzieci sa bardzo wrażliwymi istotami i najbardziej odbierają bodźce napływające od nas samych) :bezradny:

Coś mi tu nie pasuje :nie: :mysli: :bezradny:

Chyba sie cofnę do Oświecenia :mysli:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 22:59

matylda35 napisał/a:
Super Słoneczko, czytając ciebie dodajesz mi siły, aby walczyć o swoje szczęście. :buzki:
Jeśli tak, to cała przyjemność po mojej stronie :buziak:
pannamigotka - Sob 22 Gru, 2012 21:52

Słoneczko73 napisał/a:
A życie intymne z czynnym alko też jej odpowiada?


chyba nie sądzisz, że będę takie szczegóły o osobie trzeciej wywlekać na publicznym forum, trochę taktu...
A podobne tematy były tu na forum, poczytaj.


Słoneczko73 napisał/a:
Byłaś bardzo zajęta sprawami swojego L. Czy tak powinno wyglądać życie w zdrowym związku?


Czy uważasz, że ideał życia i wyjście ze współuzależnienia to dla mnie moje stare życie z czynnym alko? Jeśli tak, to ja kończę dyskusję, nie widzę sensu. :milczek: :zlezka:

Słoneczko - Sob 22 Gru, 2012 22:28

:bezradny:
pterodaktyll - Sob 22 Gru, 2012 23:45

pannamigotka napisał/a:
Czy uważasz, że ideał życia i wyjście ze współuzależnienia to dla mnie moje stare życie z czynnym alko?

A jak Ty uważasz?

olga - Nie 23 Gru, 2012 00:03

Ja sądzę, że nie ma możliwości powrotu do normalnego życia z czynnym alko pod jednym dachem. Przerobiłam to. Wydawało mi się wtedy, że się całkowicie od niego odcięłam, ale to można miedzy bajki włożyć.
ewa29 - Nie 23 Gru, 2012 00:17

olga napisał/a:

Ja sądzę, że nie ma możliwości powrotu do normalnego życia z czynnym alko pod jednym dachem. Przerobiłam to. Wydawało mi się wtedy, że się całkowicie od niego odcięłam, ale to można miedzy bajki włożyć

Zgadzam się w 100% z Tobą Olga dlatego Ja wiem że kiedy będę już miała swoje mieszkanie to będę mieszkała w nim tylko Ja i dzieci doświadczyłam mieszkania z czynnym alko pod jednym dachem i co przeszłam to jest moje ale więcej tego sobie nie życzę i nie wyobrażam trudno kocham bo kocham ale tutaj ważne i ważniejsze jest dobro moich dzieci i ich zdrowie. :)

Słoneczko - Nie 23 Gru, 2012 22:06

olga napisał/a:
Ja sądzę, że nie ma możliwości powrotu do normalnego życia z czynnym alko pod jednym dachem. Przerobiłam to. Wydawało mi się wtedy, że się całkowicie od niego odcięłam, ale to można miedzy bajki włożyć.
Ja teraz mieszkając bez alko odzyskuję siebie i dobrze mi z tym :tak:
ewa29 napisał/a:
ważne i ważniejsze jest dobro moich dzieci i ich zdrowie. :)
:okok: :pocieszacz:
Słoneczko - Wto 25 Gru, 2012 21:05

Po raz pierwszy od lat spędzam święta w spokoju i głębokiej refleksji :tak:
Dzisiaj od rana każdą czynność wykonywałam w zgodzie ze sobą, bez rozdrażnienia, okazało się, ze mam czas i dla siebie i dla gościa, który jest z nami w te święta, i dla dzieci, i na rozrywkę (obejrzałam aż 3 całe filmy w TV :lol2: ).
Ale przez mala chwileczkę :skromny: miałam wątpliwości, czy to nie za pięknie? czy to normalne...? Brakowało mi tez przez chwilę jeszcze jednej osoby przy stole :bezradny: Ale to już nie ważne... :nie:
Wyciszenie wszechobecnych telefonów i komunikatorów, nie czytanie poczty - dało pozytywny skutek :okok: Nic i nikt nie zakłócił mojego cennego czasu, mojego szczęścia w gronie najbliższych. Dobrze mi z tym :tak:

pterodaktyll - Wto 25 Gru, 2012 22:06

Słoneczko73 napisał/a:
Dobrze mi z tym

I tej wersji się trzymaj. Alleluja Siostro :mgreen:

Żeglarz - Wto 25 Gru, 2012 22:08

pterodaktyll napisał/a:
Alleluja Siostro

Amen :)

Słoneczko - Wto 25 Gru, 2012 22:20

Dziś jeszcze raz czytałam DESIDERATĘ :tak:
Jej sens jest dla mnie zrozumiałym przesłaniem :tak:
Tak żyję, tak chce żyć.
:buziak:

Słoneczko - Śro 26 Gru, 2012 11:08

Klara napisał/a:
:zamiata:
Dziękuję Klaro :buziak:
Słoneczko - Śro 26 Gru, 2012 11:15

Mój kolejny dzień świąteczny spokojny i zaczynam od 34t5hsdd
Coś ze mną nie tak.... g45g21

pterodaktyll - Śro 26 Gru, 2012 11:16

Słoneczko73 napisał/a:
Mój kolejny dzień świąteczny spokojny i zaczynam od
Coś ze mną nie tak....

Wydaje mi się, że wręcz przeciwnie :mgreen:

Słoneczko - Czw 27 Gru, 2012 11:07

Witam Dekadencję :kwiatek:

"Dziś łaknę ludzkiej mądrości
dobrego słowa, dziecięcej ufności
budzi się we mnie refleksja w ciszy
nad sensem mocy Siły Wyższej
cytat poniższy tak zacny owy
jest mi dziś bliski i ponadczasowy"


:roza:

"Ja wiem, że w wiecznym kole przemian zapadnie wszystko
jakby w morze, że minie czas i minie ziemia i to, com kochał i com tworzył.
Próżno bym, pełen wielkich tęsknot, jak ślad na piasku wieczność tropił,
bo ludzki trud i ludzkie piękno jest jak na wiatr rzucony popiół.
Więc dobrze okruch szczęścia dostać, umiejąc fałsz od prawdy dzielić.
I życie szczere mieć i proste, jak uścisk dłoni przyjaciela."
- Tadeusz Borowski

:buziak:

Żeglarz - Czw 27 Gru, 2012 14:23

:)
Jacek - Czw 27 Gru, 2012 15:02

:)
Słoneczko - Sob 29 Gru, 2012 10:27

Nie ma zbyt wiele cza­su,
by być szczęśli­wym.
Dni prze­mijają szyb­ko.
Życie jest krótkie.
W księdze naszej przyszłości
wpi­suje­my marze­nia,
a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla.
Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru.
Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś,
jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?


Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy.
Obiema ręko­ma obej­mij go.
Przyj­mij ochoczo, co niesie ze sobą:
światło, po­wiet­rze i życie,
je­go uśmiech, płacz, i cały cud te­go dnia.
Wyjdź mu nap­rze­ciw.


Autor: PHIL BOSMANS



:sun: :buziak:

Klara - Sob 29 Gru, 2012 10:32

Słoneczko73 napisał/a:
wpi­suje­my marze­nia,
a ja­kaś niewidzial­na ręka
nam je przek­reśla.

"Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość."
Woody Allen

Słoneczko - Sob 29 Gru, 2012 11:08

Klara napisał/a:
"Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość."
Woody Allen
Ja juz nie planuję przyszłości...
Cytat:
Wy­korzys­taj ten dzień dzi­siej­szy.
Obiema ręko­ma obej­mij go.
Tak właśnie chcę żyć... Dzisiaj, tu, i teraz :tak:
ewa29 - Sob 29 Gru, 2012 12:00

Słoneczko73 napisał/a:
Ja juz nie planuję przyszłości...

Ja też jej nie planuję :)
Słoneczko73 napisał/a:
chcę żyć... Dzisiaj, tu, i teraz :tak:

I Ja też :tak:
Pozdrawiam :buziak:

Scarlet O'Hara - Sob 29 Gru, 2012 12:19

A czemu nie planujecie?
Mnie takie planowanie pcha do działania :) (pomijam ostatni czas ale to chwilowa niedyspozycja)

ewa29 - Sob 29 Gru, 2012 12:57

Scarlet O'Hara napisał/a:
A czemu nie planujecie?
Mnie takie planowanie pcha do działania :) (pomijam ostatni czas ale to chwilowa niedyspozycja)

Ja żyję dniem dzisiejszym bo nigdy nie wiadomo co jutro przyniesie.Po prostu nie wybiegam za daleko :) I tak mi jest lepiej bez żadnych rozczarowań :)

ja - Sob 29 Gru, 2012 13:15

Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie takie planowanie pcha do działania


Dokładnie. Ja mam zawsze jakiś cel. I to zawsze bardzo odległy. Dobrze mi jak wiem gdzie zdążam. Drogi mogą być różne i tu jest miejsce na działania wszechmocnego, do tego się dostosowuję. Ale nigdy nie zapominam gdzie chcę dojść.

Nie planowałam takiego towarzystwa mojej wędrówki ale główny z celów osiągnęłam . A teraz jest czas na określenie kolejnych.

Słoneczko - Sob 29 Gru, 2012 13:37

ja napisał/a:
Scarlet O'Hara napisał/a:
Mnie takie planowanie pcha do działania


Dokładnie. Ja mam zawsze jakiś cel. I to zawsze bardzo odległy.
Celem moim jest zdrowienie i w obecnej chwili tym się kieruję i temu się podporządkowuję. A plany odległe niemal zawsze legły w gruzach, zwłaszcza gdy w tle był alko :bezradny:

Plan najbliższy to dziś ewentualnie jutro, pojutrze...

staaw - Sob 29 Gru, 2012 14:12

Ja do dzisiaj nie nauczyłem się odróżniać planowania od myślenia życzeniowego.
Na wszelki wypadek nie planuję na okres dłuższy niż tydzień...

ja - Sob 29 Gru, 2012 15:43

Słoneczko73 napisał/a:
A plany odległe niemal zawsze legły w gruzach, zwłaszcza gdy w tle był alko

Ja jakoś (nie wiem jak) potrafiłam mimo alko realizować swoje plany. Może dlatego że nie dotyczyły jego. Pierwszym moim celem było ukończenie studiów. Nie ukrywam, że mój alko często mi to utrudniał. Bo np. stracił pracę. To wtedy ja poszłam do pracy od pt do nd. Szukali studentów na kasę. Rodzina mi pomogła, dostałam stypendium i jakoś szło. Albo zapił i zniknął na dwa tygodnie w trakcie sesji. Powiedziałam, jak Scarlet ;) pomyślę o tym później i zajełam się nauką. I tak to trwało.

Oczywiście jak teraz widzę w zgodnym współuzależnieniu. Ale nie byłam wtedy gotowa na zmiany. Musiałam dorosnąć.

Słoneczko73 napisał/a:
Plan najbliższy to dziś ewentualnie jutro, pojutrze...


No i dzisiejsze plany przedstawiają się bardzo miło.:Babski wypad. :lol2:

Słoneczko - Sob 29 Gru, 2012 17:33

ja napisał/a:
Ja jakoś (nie wiem jak) potrafiłam mimo alko realizować swoje plany. Może dlatego że nie dotyczyły jego.
Tutaj sie mogę zgodzić z tobą, bo gdy chodziło o realizowanie terminów dotyczących konsultacji lekarzy specjalistów, czy zabiegów dzieci, to wszystko przebiegało zgodnie z planem. Choć nie powiem, musiałam sie niejednokrotnie naprodukować, by opieką inne dzieci otoczył ktoś z sąsiadów, bowiem na alko liczyć nie mogłam :bezradny:
Ja miałam na myśli takie plany długoterminowe dotyczące związku, np. zmiany mieszkania na większe, czy tez planowane weekendy i wspólne wypady z dziećmi, czy wynajem działki rekreacyjnej, itp. Tego typu plany nie ulega wątpliwości i żadnej dyskusji, ze legły w gruzach :bezradny:
Co ja sobie wyobrażałam? I przyszedł moment, ze zaczęłam postępować bez udziału alko. Wszelkie zmiany w domu były realizowane pod wpływem impulsu i na już. Alko stawał przed faktem dokonanym. Podchodziłam do tego tak, skoro ja nie mam wpływu na jego życie, to również on nie ma wpływu na moje. A w między czasie marzyłam, żyłam nadzieją i co?
Teraz jestem tutaj z Wami i sama ze sobą w zgodzie.

Przyznam sie, ze od dwóch dni coś mnie gnębi... :bezradny:

ja napisał/a:
No i dzisiejsze plany przedstawiają się bardzo miło.:Babski wypad. :lol2:
Oj przydałby mi się taki wypad... :)
ja - Sob 29 Gru, 2012 17:58

Słoneczko73 napisał/a:
plany długoterminowe dotyczące związku,


Tak, to najbardziej boli. Ja po 11 nieciekawych latach uwierzyłam i zaufałam. I znowu dostałam po nosie.

(Ale jakoś chyba w podświadomości nie ufałam do końca bo pewne sprawy finansowe przeprowadziłam rozsądnie. Bo bym została teraz z niczym. )

Słoneczko73 napisał/a:
Przyznam sie, ze od dwóch dni coś mnie gnębi...


Coś konkretnego, czy taki niepokój wewnętrzny niewiadomego pochodzenia?

pterodaktyll - Sob 29 Gru, 2012 18:34

Jeżeli planuję coś, co ma wpływ na moje życie, nie ufam absolutnie nikomu tylko sam sobie to planuję, tak jak ja chcę i w taki sposób, że tylko ja ponoszę za to odpowiedzialność. Sprawdza się zawsze. Jeżeli dostaję jakąkolwiek pomoc przy realizacji, zawsze traktuję to jako niespodziewany bonus ale nigdy nie oczekuję, że ktoś sam z siebie pomoże.
pterodaktyll - Sob 29 Gru, 2012 18:34

Słoneczko73 napisał/a:
Przyznam sie, ze od dwóch dni coś mnie gnębi...

Zeznawaj, co jest.......... ;)

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 12:10

pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Przyznam sie, ze od dwóch dni coś mnie gnębi...

Zeznawaj, co jest.......... ;)
ja napisał/a:
Coś konkretnego, czy taki niepokój wewnętrzny niewiadomego pochodzenia?
Niewiadomego pochodzenia... Jedne myśli na drugie się kłębiły. Puszka Pandory - to moje sprzeczne sygnały :bezradny: Teraz już wiem, że nałożyło się troszkę problemów bieżących dni i znów zostałam z tym sama, by je rozwiązać. Puszki Pandory nie otworzę, wręcz przeciwnie zdecydowałam, ze konfrontacja z samą sobą i z życiem jakim wiodłam przez 2 i pół roku jest niezbędna , by zaznać pełny spokój ducha i wytrwać z moimi postanowieniami w zgodzie z samą sobą :tak:
pterodaktyll napisał/a:
Jeżeli dostaję jakąkolwiek pomoc przy realizacji, zawsze traktuję to jako niespodziewany bonus ale nigdy nie oczekuję, że ktoś sam z siebie pomoże.
Teraz tak to odbieram i z pomocy nie rezygnuję, przyjmuję jako prezent od życia bez poczucia winy :tak:

Miłej ostatniej niedzieli Starego Roku :buziak:

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 14:38

Konfrontacja trwa.... :tak:
We mnie serducho się kołacze, niepokój nabiera mocy... :( Czekam kulminacji tych moich zachowań. Albo mi przejdzie albo sama się zmanipuluję :bezradny:

pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 15:06

Słoneczko73 napisał/a:
Konfrontacja trwa....

Z kim Ty się bijesz? z myślami czy z kimś konkretnym? :mysli:
Słoneczko73 napisał/a:
niepokój nabiera mocy...

Urzędowej? :mysli:
Słoneczko73 napisał/a:
We mnie serducho się kołacze
Słoneczko73 napisał/a:
Czekam kulminacji tych moich zachowań

Zawał............. :szok:
Słoneczko73 napisał/a:
Albo mi przejdzie albo sama się zmanipuluję

Jak znam życie to raczej to drugie...... :bezradny:

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 15:21

pterodaktyll napisał/a:
Z kim Ty się bijesz? z myślami czy z kimś konkretnym? :mysli:
Sama ze sobą walczę, jestem dziś niepoukładana :mysli

Niepokój w jednym problemie rozwiany, a w innym nabierał mocy... Lęk mną owładnął taki niewytłumaczalny.
I... Wreszcie fona uruchomiłam... tak jakbym jakiś lont chciała zapalić :uoee: Pousuwałam wszelkie wiadomości, kontakty zostawiłam wyłącznie dobrych znajomych i urzędowe, wyczyszczone archiwum... i przychodzi ulga :)

Dziwne mną uczucia targały, żeby rzeczy martwe rządziły moim umysłem? Szok!! :blee:

Ja tu rządzę :luzik:

pterodaktyll napisał/a:
Zawał............. :szok:
Zawal mi już nie grozi :nie:

pterodaktyll napisał/a:
Jak znam życie to raczej to drugie...... :bezradny:
Nie będzie tak źle :szok:


Większość będzie się bawić a ja? :[ Biała sala - stagnacja :zalamka:

Jak ja ruszę w końcu po nowym roku i zacznę życia używać, to mi się odechce rozmyślać nad głupotami :skromny:

pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 15:27

Słoneczko73 napisał/a:
Jak ja ruszę w końcu po nowym roku i zacznę życia używać, to mi się odechce rozmyślać nad głupotami :skromny:

Ino żebyś jakichś nowych nie narobiła :rotfl:

pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 15:28

Żartowałem........ :mgreen:
Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 15:28

pterodaktyll napisał/a:
Ino żebyś jakichś nowych nie narobiła :rotfl:
A tego to ja już nie wiem... :skromny:
pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 15:30

Słoneczko73 napisał/a:
A tego to ja już nie wiem

Ja tyż....... :bezradny:

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 15:31

pterodaktyll napisał/a:
Żartowałem........ :mgreen:
Jeśli będą to głupotki zgodne z moimi oczekiwaniami, te czemu sie im nie poddać? ;) :evil2"

A tak na serio... na pierwszym planie mojej nowej drogi życia to terapia... :okok:

pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 15:40

Słoneczko73 napisał/a:
Jeśli będą to głupotki zgodne z moimi oczekiwaniami, te czemu sie im nie poddać?

Całkowicie się z Tobą zgadzam :tak:
Słoneczko73 napisał/a:
na pierwszym planie mojej nowej drogi życia to terapia...

I pod tym też się podpiszę, ale pod warunkiem, że będzie to środek do osiągania celów a nie cel sam w sobie :)

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 15:55

pterodaktyll napisał/a:

Słoneczko73 napisał/a:
na pierwszym planie mojej nowej drogi życia to terapia...

I pod tym też się podpiszę, ale pod warunkiem, że będzie to środek do osiągania celów a nie cel sam w sobie :)
Wiesz...? Chwile się zastanowiłam nad tym ostatnim zdaniem :mysli:
Wcześniej w moim rozumieniu cel był celem, cel uświęca środki, itp.
Jednak powinnam uczyć się rozgraniczać pewne terminy.
Ważne jest jak ja to załatwię, a nie czy załatwię.

Cytat:
Idea rozgraniczenia między wartością jako cel i wartością jako środek pojawiła się już u Arystotelesa. To on, w poszukiwaniu wartości obiektywnie pożądanej przez wszystkich (absolutnej) dokonał podziału na intrinsic value (wartość indywidualna, wartość sama w sobie) i extrinsic value (każda inna wartość, nie będąca wartością samą w sobie). W wyniku dalszej analizy, Arystoteles doszedł do wniosku, że jedyną absolutną wartością samą w sobie jest szczęście.
źródło: znalezione w sieci
pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 16:00

Słoneczko73 napisał/a:
Ważne jest jak ja to załatwię, a nie czy załatwię.

No sama widzisz jaką ważna rolę w życiu człowieka odgrywa starożytność. Oni już też to wiedzieli :)

Słoneczko - Nie 30 Gru, 2012 16:08

:tak:
Jestem mocno zaangażowana w moje zdrowienie, i jakość działania jest i będzie dla mnie priorytetem. :tak:
:kwiatek:

pterodaktyll - Nie 30 Gru, 2012 16:22

I tak trzymaj :buziak:
Słoneczko - Czw 03 Sty, 2013 11:10

Czas coś skrobnąć.

Ja mam dziś obniżony nastrój :bezradny:
Pokłóciłam się z moją córą i jest mi z tym źle... :(

Wszędzie widzę manipulacje... Kiedyś byłam za ufna, naiwna, lekkomyślna, itp, itd. A teraz? :bezradny: Teraz mam wrażenie ze wszystko się przeciw mnie sprzeniewierza.
Nie rozumiem moich zachowań. :beczy:
Nic mi się nie chce. Nawet ciesze sie ze dziś pada deszcz... mam wytłumaczenie ze nie muszę wychodzić z domu, choć i tak będę musiała wyjść, obowiązki wzywają. Ale czuję jakoś niemoc. Mam nadzieję, ze to minie i to szybko, bo popadnę w jakaś deprechę :zmeczony:

pterodaktyll - Czw 03 Sty, 2013 11:15

Słoneczko73 napisał/a:
Teraz mam wrażenie ze wszystko się przeciw mnie sprzeniewierza.

Widzisz to ,co chcesz zobaczyć. Widocznie dla Ciebie dzisiaj "szklanka" jest w połowie pusta a nie w połowie pełna. Jak to mawiają starożytni amerykanie........? :mysli: ....Keep smiling, czy jakoś podobnie :mgreen:

Słoneczko - Czw 03 Sty, 2013 11:27

pterodaktyll napisał/a:
Widocznie dla Ciebie dzisiaj "szklanka" jest w połowie pusta a nie w połowie pełna.
W takim razie czuje się pusta :bezradny: Moje skrajności myślowe...
Wiem co masz na myśli... Powinnam zmienić postrzeganie siebie...
Kim ja właściwie jestem? :bezradny:

Słoneczko - Czw 03 Sty, 2013 11:48

Ok. wrócę jak szklanka będzie w połowie pełna :tak:

Pozdrawiam ciepło

:papa:

Ilona - Czw 03 Sty, 2013 11:53

Słoneczko73 napisał/a:
wrócę


Czekam na Ciebie "na dole".
Nie ociągaj się.
:pocieszacz:

Słoneczko - Czw 03 Sty, 2013 13:42

Ilona napisał/a:
Czekam na Ciebie "na dole".
:buziak:
pietruszka - Czw 03 Sty, 2013 19:32

Słoneczko73 napisał/a:
Ok. wrócę jak szklanka będzie w połowie pełna :tak:

cała sztuka być z innymi, nawet gdy jest złe... szukanie samotni, gdy jest źle zwykle nie jest najlepszym pomysłem :pocieszacz:

Słoneczko - Sob 05 Sty, 2013 10:29

pietruszka napisał/a:
cała sztuka być z innymi, nawet gdy jest złe... szukanie samotni, gdy jest źle zwykle nie jest najlepszym pomysłem :pocieszacz:
Wiem, co chcesz przekazać... Ja często "wyłączam się" - szukam spokoju, (jednak mój tryb nie pozwala mi na taki spokój). Byłam obecna na forum, podczytywałam, coś napisałam.
Nie uciekłam :skromny:

Dziś szklanka jest do połowy pełna :tak:

Działanie dodaje mi siły, choć pojawiają sie z tym lęki... :(
Dopiero niedawno poinformowałam więcej osób (powinny o tym wiedzieć wcześniej, ale tak wyszło...), że obecnie wiodę życie wyłącznie z dziećmi, bez udziału alko...
Konsternacja... wielkie oczy i poleciały słowa, ze mnie podziwiają za wytrwałość, ze tak świetnie sobie radzę, że byli pewni ze mam wsparcie w domu ojca dziecka :szok: W ogóle nie zauważyli, ze przechodziłam ciężkie chwile w zeszłym roku.
A mnie sie wydawało, że ja jestem taka bezradna :bezradny: Za dużo od siebie wymagałam i stąd taką niską samoocenę miałam.

Cieszę się, że moje czyny są mierzone w jakości a nie w ilości.

To prawda, daj czas czasowi... :tak:

Jak jestem w niewytłumaczalnym nastroju i niepokoje mną targają... wiem, ze nie powinnam wówczas podejmować żadnych decyzji, bo pochopność, silne emocje i impulsywność są złymi doradcami.
Przeczekuję trudne dni i gdy jestem już w dobrej kondycji psychicznej, wtedy działam... Skutek - jeden - mega pozytyw płynący od otoczenia :) :tak:

pterodaktyll - Pon 07 Sty, 2013 23:53

poczytaj sobie.
http://komudzwonia.pl/vie...p=307696#307696

Słoneczko - Wto 08 Sty, 2013 00:30

Dziękuję :buziak:
Długi wątek, ale wezmę sie ostro za czytanie. :tak:

pterodaktyll - Wto 08 Sty, 2013 09:45

Nie zapomnij wyciągnąć właściwych wniosków dla siebie :buziak:
Słoneczko - Wto 08 Sty, 2013 12:37

pterodaktyll napisał/a:
Nie zapomnij wyciągnąć właściwych wniosków dla siebie :buziak:
Postaram się :)
Dziś mam doła do potęgi entej!!!!
Już mam zamiar zamknąć sie znów w sobie w swoim małym mieszkanku, odłączyć sie od świata zewnętrznego, po prostu wycofać.... niech sie dzieje co chce :bezradny:
Ja chce zmian, na prawdę, ale panikuje na samą myśl o zmianach, jest bunt, jest odwaga, ok trwa to fajne dwa tygodnie i co? Znów upadek :zmeczony:

Jak nie zadręczam się ze strony alko przyjmując złe emocje do siebie (mimo, ze go nie ma juz w moim życiu, ale w głowie za to :uoee: ), to znów córka mi ciosy zadaje emocjonalne... :bezradny:

Mam rzeczywistą ochotę wycofać się z życia, zaszyć sie, tak, żeby już nikt mnie nie znalazł i nie znał, zacząć wszystko od początku w nowym otoczeniu, bez przeszłości...
Jóż nieraz szukałam sobie stancji z własnego M.
Teraz znów moje myśli wokół wynajęcia małego pokoju krążą :bezradny:

Idę sobie...
Dziękuję za wsparcie, jednak jestem za słaba na to by być sobą, mimo tego, ze bardzo tego pragnę...i mam tyyyyle wiedzy i rozumiem mechanizmy współcośtam :(

:buziak:

:papa2:

Linka - Wto 08 Sty, 2013 12:44

zostań , nie uciekaj, przynajmniej przez ten czas będziesz miała nasze wsparcie
:pocieszacz:

ewa29 - Wto 08 Sty, 2013 14:19

Iwonko nie uciekaj od Nas każdy ma dni lepsze i gorsze i tak na przemian :) :pocieszacz: :buziak: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki: :buzki:
:kwiatek: i dla Ciebie :sun: :sun: :sun: aby zawsze ci świeciło :buzki:

matiwaldi - Wto 08 Sty, 2013 17:58

Słoneczko73 napisał/a:
jednak jestem za słaba na to by być sobą




przyznam,że nie rozumiem........
może chciałaś przez chwilę być kimś innym ....... na to możesz być za słaba .....
może i jesteś słaba (na coś tam) ,ale nawet wówczas jesteś sobą .......

myślę,że ludziska tutaj zaakceptowali Cię taką jaka jesteś ,więc po co uciekasz ..........???

może wróć tylko po tego :kwiatek:

8)

pietruszka - Wto 08 Sty, 2013 20:05

Słoneczko73 napisał/a:
Idę sobie...

Słoneczko, proszę mi nigdzie nie łazić :tupie:
A tak serio, im bardziej w kryzysie mam ochotę izolować się tym bardziej warto wyjść na siłę w kierunku innych. Na początku się przymusić nawet. Zwykle chcemy się izolować, schować pod pierzynką, wleźć do mysiej dziury, by nikt nas nie widział, nie męczył, a co chyba najgorsze jest dodatkowo wzrasta nasz lęk przed odrzuceniem, bo nie chcemy by inni zauważyli naszą słabość, bezradność, nasze trudności.

A zwykle jest to niepotrzebny lęk. Bo ludzie właśnie chętnie pomogą, wysłuchają, wesprą, dla wielu to też ważne, że mogą czuć się potrzebni innemu człowiekowi. Oczywiście warto wtedy iść do właściwych ludzi, którzy znają problem...

Zatem Słoneczko wyłaź z tej dziury ;) j67j6

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 09:14

pterodaktyll napisał/a:
Nie zapomnij wyciągnąć właściwych wniosków dla siebie :buziak:
Już wyciagam...
pietruszka napisał/a:
Słoneczko, proszę mi nigdzie nie łazić :tupie:
pietruszka napisał/a:
Zatem Słoneczko wyłaź z tej dziury ;) j67j6
Dziękuję. Masz rację. Muszę wyjsć z tej dziury :(

Dzis jestem znów po ostrym starciu słownym z córką :zmeczony: Jak mnie z blotem zmieszała, to trzasnełam drzwiami od łazienki, że malo szyba nie poszła i aż mi po jakimś czasie wstyd się zrobiło, ze taka a nie inna reakcja była z mojej strony. Nie umiem znaleźć na ataki emocjonalne słów wobec córki... Dziś jej powiedziałam, ze ma sie wyprowadzić do ojca, albo gdziekolwiek, ze nie będę dla niej g...em, a tak się czuję.
Na chwilę przed akcją, zarzucała mi moją nieudolność życiową, że jestem do niczego, a jej sąsiadeczki - matka z córką- są na prawdę godniejsze ode mnie :zmeczony: :zmeczony: :zmeczony: Zarzuciła mi ze nie skończyłam kursu na prawo jazdy, ja jej spokojnie mówię, ze mam kurs tylko jeszcze egzamin został do zaliczenia państwowy, a ona swoje: g..no prawda, że jestem beznadziejna. Chciałam jej pokazać dokumenty z kursu, jak nie wierzy... (choć je widziała po ukończeniu kursu) a ona do mnie:
-weź wyjdź stąd a co mnie ty obchodzisz, co ty myślisz, ze życie moje skupię na twoim, dla mnie jesteś nikim :bezradny: :beczy: To czemu tak się przejmuje swoimi koleżankami i ich rodzicami? W czym tak są lepsze od własnej matki? Nie rozumiem jej? :( I trzasnęłam drzwiami...
Zdążyłam jej śniadanie do szkoły zrobić, w międzyczasie mniejszymi się zajęłam wyprawić do szkoły.
Za co ona mnie tak nienawidzi? :zmeczony:
Cos sie dzieje z moim dzieckiem?
Jest pełnoletnia, ale spoczywa na mnie obowiązek utrzymania, dbanie o nią i o szkolne sprawy, sądziłam, ze dbam o jej bezpieczeństwo (rozstałam się definitywnie z partnerem alko dla dobra własnego i dzieci), ale ona i tak się nie zmieniła :(

POMOCY!!! :zlezka:

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 09:33

Słoneczko, popatrz na to z innej strony, ona też już swoje przeszła, może być DDRR, później Twój związek z uzależnionym (dobrze piszę mam nadzieję, bo nie znam Twojej sytuacji zbyt dobrze), więc równie dobrze może mieć cechy DDA/DDD, może być współuzależniona, teraz kolejne zmiany w życiu. To może być zbyt wiele jak dla tak młodej osoby.
Postaraj się potraktować to jako próba zwrócenia na siebie uwagi i wołanie o pomoc, choć tak nie wygląda na pierwszy rzut oka.
Cierpliwości.
Moje relacje z mamą też były koszmarne, a teraz jest ok, więc to wszystko też pewnie minie...

Linka - Śro 09 Sty, 2013 09:48

Współczuję ci Słoneczko, ja też nie zawsze potrafię dogadać się z moimi dziećmi, ale takich wyrzutów nigdy nie usłyszałam.
Zdarzyło mi się reagować słowami ; " nie życzę sobie"
Może mimo wszystko ona tęskni, może chciałaby mieć normalny dom?
Ale nie oznacza to, że musi wyżywać się na Tobie.
Cytat:
Jest pełnoletnia, ale spoczywa na mnie obowiązek utrzymania, dbanie o nią i o szkolne sprawy,

ale śniadań do szkoły nie musisz jej robić

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 09:50

Słoneczko73 napisał/a:
(rozstałam się definitywnie z partnerem alko dla dobra własnego i dzieci), ale ona i tak się nie zmieniła

To nie w tym problem.......

Dziubas - Śro 09 Sty, 2013 09:53

Słoneczko73 napisał/a:
rozstałam się definitywnie z partnerem alko dla dobra własnego i dzieci
Po pierwsze,jakbyś to zrobiła dla siebie to by Cię nie interesowało:
Słoneczko73 napisał/a:
ona i tak się nie zmieniła
Oczekiwałaś tego od niej.

Słoneczko73 napisał/a:
nie będę dla niej g...em, a tak się czuję.

TY się tak czujesz,a kłótnia była, niejako,katalizatorem, który wyciągnął tą samoocenę.

Słoneczko73 napisał/a:
zarzucała mi moją nieudolność
Słoneczko73 napisał/a:
Zarzuciła mi ze nie skończyłam kursu
Słoneczko73 napisał/a:
że jestem beznadziejna
Pewno gdzieś wewnętrznie zgadzasz się z jej oceną i dla tego tak Cię boli.
Słoneczko73 napisał/a:
się przejmuje swoimi koleżankami i ich rodzicami? W czym tak są lepsze od własnej matki?
Nie porównuj się do innych, nikogo nie dogonisz.
Słoneczko73 napisał/a:
Za co ona mnie tak nienawidzi?
To znowu twoja ocena. Jeżeli nawet powie Ci w oczy, że Cię nienawidzi, to wcale nie znaczy, że masz się czuć nienawidzona. To ty kreujesz swoją rzeczywistość.

Słoneczko73 napisał/a:
co ty myślisz, ze życie moje skupię na twoim

Oooo... mądre słowa! Może byś zaczerpnęła trochę tej mądrości,i zajęła sobą?

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 10:33

Żale moje już nieaktualne...


Po terapii wczorajszej zupełnie inaczej zostałam odebrana niż tutaj... 8|

Dziubas napisał/a:
Oooo... mądre słowa! Może byś zaczerpnęła trochę tej mądrości,i zajęła sobą?
Jeśli mądre to czemu skupia się na innych patologicznych sferach swoich znajomych, bo ja nie zgadzam się , żeby córka (tak jak jej rówiesniczki o niebo jej - wsparcie) nocowała po za domem, żeby ćpała, piła alkoholu do upojenia, zmieniała partnerów jak rękawiczki, dopóki mieszka ze mną i ja sprawuję nad nią opiekę.
Do czego to może dojść, ze ja mam patrzec, by sie tak stoczyła? To nie pod tym dachem. :bezradny:

Ma sie wyprowadzić i tyle, nie interesuje mnie już gdzie. Niech idzie do tego swojego chłopaka, który ją szarpie, wyzywa, poniża. Albo do ojca, tam nie bede jej psychicznie wykańczać i moje macki jej nie dosięgną. Albo ja sie wyprowadzę.

Nie chce mieć takiej córki i tyle!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Dziubas napisał/a:
Pewno gdzieś wewnętrznie zgadzasz się z jej oceną i dla tego tak Cię boli.
Nie zgadzam się :nerwus: , nie miałam na to funduszy i okazało sie, ze jestem w ciąży, często byłam hospitalizowana, więc uważałam, ze podejdę do egzaminu jak urodzę, odchowam synka i wyjdę z pożyczek.
To ona ma problem, bo zazdrości koleżankom, ze ich rodzice wożą tu i tam, ma ojca mobilnego, który pod tym względem nie jest skory do wożenia jej tyłka i mnie obwinia za moja nieudolność, wcale nie jestem nieudolna.


Chce wojny to będzie ją miała, już za dużo lat upływa, żeby dziecko się wyżywało na matce :[

Ona ma gdzie sie wyprowadzić. Ale ją powstrzymuje to, że musi tu mieszkać, bo musi chronić rodzeństwo przede mną - to jest chore :uoee: Nic nie musi. A ja chce chronić siebie i jej rodzeństwo przed nią.

Jest mila wówczas, jak trzeba pieniążka wyłożyć na jej potrzeby... a w międzyczasie jest diabłem.
Niech tym razem sama zadba o swoje wydatki, już ja sie o to postaram.

Cytat:
Słoneczko73 napisał/a:
rozstałam się definitywnie z partnerem alko dla dobra własnego i dzieci
Po pierwsze,jakbyś to zrobiła dla siebie to by Cię nie interesowało:
Słoneczko73 napisał/a:
ona i tak się nie zmieniła
Oczekiwałaś tego od niej.
Byłam wręcz przekonana, ze spokój zagości w niej samej. Narastały coraz większe sprzeczne sygnały, bo stworzyłam niezdrowy związek. Ale i wcześniej nie miała ze mną dobrego kontaktu...
Odkąd pamiętam, to jak tylko siostra jej przyszła na swiat. Poczuła sie odrzucona, ja nic na to nie poradzę. Byłam dla wszystkich, dzieliłam sie sobą wszystkim, a Ja, mnie nie było. Ale teraz bede, po trupach, a będę.
Nie dam sie zmanipulować więcej nikomu.
Źle mnie odbieracie, ale trudno... tak to jest jak sie tylko szczątki weryfikuje zdarzeń a nie całokształtu problemu :bezradny:

To co ty przeczytałam, dało mi do myślenia.... Tak jestem postrzegana?? Ch...era! Nie dam się :nerwus:

Stanę sie egoistyczna do bólu - tak postanawiam.

Tyle zmian zaszło w moim Ego i znów ma to wszystko upaść.

NEWER!

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 10:39

Słoneczko, to jest Twoje dziecko... które woła o pomoc.
Boże, przypomniała mi się moja mama :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:
(jej zachowania, słowa, agresja w tamtym czasie, bardzo mnie skrzywdziła...)

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 10:39

Wyciągnęłaś właściwe wnioski :tak:
Postaraj się konsekwentnie krok po kroku wprowadzać je w życie. Odbieranie komuś "obszaru", który ten ktoś uważa za swoją własność i niezbywalne prawo do jego posiadania (nawet kosztem kogoś innego) nigdy nie obchodzi się bez walki o ten "obszar".

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 10:47

pannamigotka napisał/a:
przypomniała mi się moja mama :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:
(jej zachowania, słowa, agresja w tamtym czasie,

Ja odniosłem wrażenie czytając to, że to córka jest agresywna w stosunku do matki a nie odwrotnie....

Linka - Śro 09 Sty, 2013 10:51

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
przypomniała mi się moja mama :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:
(jej zachowania, słowa, agresja w tamtym czasie,

Ja odniosłem wrażenie czytając to, że to córka jest agresywna w stosunku do matki a nie odwrotnie....

ja też,
dopóki będę czuć się winna , że nie stworzyłam dzieciom normalnego domu,
mogę spodziewać się, że moje poczucie winy wykorzystają
nie zastąpię dzieciom ojca, mogę być tylko, albo aż matką

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 10:55

pannamigotka napisał/a:
Słoneczko, to jest Twoje dziecko... które woła o pomoc.
Ona jej nie potrzebuje ode mnie kochana :nie: Ja jestem obecna 24 na dobę dla dzieci :tak: I zdaje się, ze to był błąd :tak: Ja byłam nadopiekuńcza do potegi entej... uwierz mi :tak: I tym wiem, ze ją krzywdzę poniekąd. Dostałam namiar dla odpowiedniej terapeutki dla młodzieży i trudnych relacji w rodzinie. Otrzyma ode mnie wskazówki, bilecik z adresm, gdzie może uzyskać pomoc specjalistyczną. Ja dla niej nie chce być terapeutką, są od tego odpowiednie ośrodki pomocy :tak:
pannamigotka napisał/a:
Boże, przypomniała mi się moja mama :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:
(jej zachowania, słowa, agresja w tamtym czasie, bardzo mnie skrzywdziła...)
Ja mam w sobie teraz odwet na sprawy które mnie dotykają.
Nie jestem agresywna, wręcz przeciwnie :tak:
Cytat:
Nie chce mieć takiej córki i tyle!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Odnioslam się wyraźnie do słowa TAKIEJ :tak:
Dołoże wszelkich starań, by się moje dziecko otrzymało wsparcie :tak:
pterodaktyll napisał/a:
Postaraj się konsekwentnie krok po kroku wprowadzać je w życie. Odbieranie komuś "obszaru", który ten ktoś uważa za swoją własność i niezbywalne prawo do jego posiadania (nawet kosztem kogoś innego) nigdy nie obchodzi się bez walki o ten "obszar".
I dlatego wierze, ze czyny wyprostują mój i córki celownik.

Jesteśmy obie skrzywione, ja pracuję nad sobą, córka zaczyna zauwazać... I są zgrzyty...

Cierpliwości... :tak:

Nie mogę tylko racic opanowania, co też dzisiaj pokazalm swoim postępowaniem i brzydzę sie tego :uoee: Ale nikt nie jest nieomylny :nie:

Matka - dziecko - to bardzo trudne relacje emocjonalne, zwłaszcza, gdy dochodzą problemy współcośtam... :uoee:

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 10:57

Słoneczko73 napisał/a:
wierze, ze czyny wyprostują mój i córki celownik.

KONSEKWENCJA i jeszcze raz KONSEKWENCJA!!!!

zimna - Śro 09 Sty, 2013 10:59

Słoneczko73 napisał/a:
Jesteśmy obie skrzywione

Tak, tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 11:01

zimna napisał/a:
tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.

I tu się z Tobą nie zgodzę, bo o ile mi wiadomo ojciec tegoż dziecka żyje i ma również jakieś obowiązki wobec niego.......

Dziubas - Śro 09 Sty, 2013 11:05

Słoneczko73 napisał/a:
Tak jestem postrzegana??

Jeszcze raz Ci napisze.
To jak ja Cię postrzegam nie powinno mieć dla Ciebie żadnego znaczenia.

Słoneczko73 napisał/a:
Tyle zmian zaszło w moim Ego i znów ma to wszystko upaść.

To właśnie Ego(o zgrozo jakie wielkie) pasie się ocenami, to ono oczekuje żeby go głaskano.

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 11:07

Dziękuję :kwiatek:
pterodaktyll napisał/a:
KONSEKWENCJA i jeszcze raz KONSEKWENCJA!!!!
Pterku :buziak:
Wiem, wiem... ale wdrożę... to tak nie może być... :bezradny:
Nie poddam się teraz. Samonakrecanie sie, ze jestem beee, do niczego, itp..itd...
Tak nie wolno!!!

I TO NIE PRAWDA :[ Jestem fajną kobietą z wadami i zaletami (a kto ich nie ma?).

Już sie zakochuję w sobie, w swoich wadach i zaletach... ale gdy bede "sie kochala" i akceptowała siebie w pełni, to rzeczywiście odniosę w jakimś sensie sukces. :tak:

Dziubas :buziak: dziękuję bardzo... za odpowiedź w moim wątku. Dałeś mi popalić :okok: Budujące :tak:

Linka - Śro 09 Sty, 2013 11:08

zimna napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Jesteśmy obie skrzywione

Tak, tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.

nie wpędzaj Słoneczka w poczucie winy,
nikt świadomie nie ładuje się we współuzależnienie
poza tym Słoneczko podjęła terapię

zimna - Śro 09 Sty, 2013 11:12

pterodaktyll napisał/a:
zimna napisał/a:
tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.

I tu się z Tobą nie zgodzę, bo o ile mi wiadomo ojciec tegoż dziecka żyje i ma również jakieś obowiązki wobec niego.......


Pisałam w kontekście relacji matka -córka ale ,że dzieciak nie jest odpowiedzialny, to chyba się zgodzisz? :roll:
Linka napisał/a:
nie wpędzaj Słoneczka w poczucie winy,

Ok niech będzie :idzie:

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 11:17

zimna napisał/a:
,że dzieciak nie jest odpowiedzialny, to chyba się zgodzisz?

Oczywiście. Dziecko wykorzystuje tylko sytuację i to właśnie jest winą matki, że do tego dopuściła w imię źle pojętej miłości do dziecka i chęci zastąpienia mu obojga rodziców. Zresztą trudno tu mówić nawet o jakiejś winie.

Linka - Śro 09 Sty, 2013 11:19

Cytat:

pterodaktyll napisał/a:
zimna napisał/a:
tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.

I tu się z Tobą nie zgodzę, bo o ile mi wiadomo ojciec tegoż dziecka żyje i ma również jakieś obowiązki wobec niego.......


Pisałam w kontekście relacji matka -córka ale ,że dzieciak nie jest odpowiedzialny, to chyba się zgodzisz? :roll:

zawsze w takim przypadku przychodzi mi na myśl moja siostra,
byłyśmy jednakowo wychowywane, bo jest tylko rok młodsza
ja jestem wdzięczna rodzicom, bo widziałam z jak ogromnym trudem nas wychowywali
jak ciężko pracowali, jakie wartości nam wpoili
natomiast ona zawsze ma jakieś żale, pomimo, że teraz jest bardzo zamożną osobą, to ciągle wypomina jaka to biedna w dzieciństwie była, bo rodziców nie stać było na ciuchy z Pewexu

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 12:01

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
przypomniała mi się moja mama :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:
(jej zachowania, słowa, agresja w tamtym czasie,

Ja odniosłem wrażenie czytając to, że to córka jest agresywna w stosunku do matki a nie odwrotnie....

Jaka jest przyczyna takiego a nie innego zachowania?

Umywanie się od odpowiedzialności za to jak wychowujemy własne dzieci żeby tylko nie wpędzić się poczucie winy- do mnie to nie przemawia.
Jesteś matką, nie podoba Ci się Twoja córka, ale dalej nią jest. Masz ją wspierać, kochać. Nie prowadzić terapii, nawet już nie wychowywać, bo na to już za późno. Liczyć się z jej zdaniem. Ona próbuje Ci coś przekazać. To jest skrzywdzone dziecko, pewnie mocno zaburzone.

Piszesz, że nie jesteś agresywna, ale z Twoich wypowiedzi bije agresja. Przynajmniej ja ją wyczuwam.

Ja Cię tylko namawiam do spojrzenia szerzej na sytuację, na niechowanie urazy za jakieś tam słowa, które bolą, ale potraktowanie tego jako wołanie o pomoc dziecka, które sobie nie radzi, bo wychowywało się w takim a nie innym domu.

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 12:27

pannamigotka napisał/a:
Jaka jest przyczyna takiego a nie innego zachowania?

Moim zdaniem to już przysłowiowa "musztarda po obiedzie". Trzeba likwidować skutki a nie zastanawiać się teraz nad przyczynami. Obserwuję podobną sytuację i mogę tylko powiedzieć, że poddawanie się takiemu terrorowi psychicznemu i agresji ze strony dziecka, powoduje jedynie dalszą eskalację jego żądań i wymagań w stosunku do matki. Tam już padły słowa "jeżeli czegoś tam nie zrobisz tak jak ja chcę, to ja Cię prędzej czy później zabiję........." Tak wygląda ten krzyk dziecka "wołającego o pomoc". To jest realna groźba bo to dziecko ma..........15 latek. Fajne? Co? (pisze o tej sytuacji w mojej dalszej rodzinie). To jest wyraz bezradności obu stron ale to ta "dorosła" strona ma podjąć decyzje i realizować je. Właśnie dla dobra i dziecka i matki, choć te działania wcale dziecku nie muszą się podobać. Jak już wcześniej pisałem, nikt nie oddaje bez walki "obszaru", który sobie zdobył. Nawet jeśli zdobył ten "obszar" kosztem drugiej strony. Nikt dobrowolnie nie zrezygnuje z przywilejów, które sobie w taki czy inny sposób zdobył.

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 12:56

pterodaktyll napisał/a:
Trzeba likwidować skutki a nie zastanawiać się teraz nad przyczynami.

No właśnie tu się różnimy, moja terapeutka również postanowiła zająć się moim dzieciństwem, bo inaczej niewiele wskóramy.
To dziecko miało zafundowane takie a nie inne 'atrakcje' i bez wyprostowania tych właśnie spraw (tzn celownik) nie będzie szczęśliwa i nie poradzi sobie w życiu. A matka powinna po prostu wesprzeć i ... zrozumieć. Być ponad to.

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 13:26

pannamigotka napisał/a:
No właśnie tu się różnimy,

Nic dziwnego....ja mam dzieci mniej więcej w Twoim wieku, a jedno to już nawet starsze :buziak:

Ilona - Śro 09 Sty, 2013 14:13

pterodaktyll napisał/a:
KONSEKWENCJA i jeszcze raz KONSEKWENCJA!!!!


w twoim Słoneczko działaniu,oraz zakres obowiązków dla młodzieży (proporcjonalnie do ich roszczeń i oczekiwań). Żadnej taryfy ulgowej,ani rekompensat tylko dlatego,że ojciec jest czynnym alkoholikiem. :pocieszacz:
Zawsze preferowałam pełen miłości "zimny chów". U mnie się sprawdziło.

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 14:29

Ilona napisał/a:
tylko dlatego,że ojciec jest czynnym alkoholikiem. :pocieszacz:
Oj nie Ilonko, sprostowanie :tak:
Piszę o córce z pierwszego małżeństwa, jej ojciec nie był alko :nie: Odszedł od nas, założył nową rodzinę wraz z "nowym małym przybytkiem", a ja po rozwodzie, tak po ok. 9-10 m-cach związałam się z partnerem, który okazało sie, że był już czynnym alkoholikiem. :tak:

Ilona - Śro 09 Sty, 2013 14:40

Przepraszam,umknęło mi.
Wiesz,co Słoneczko,to może rzeczywiście niech córa ze swoimi planami na życie przeniesie się do ojca i niech tam spróbuje je wdrażać.
Nie lubię pisać o innych,ale moja koleżanka(rodzina bez dysfunkcji,aczkolwiek po rozwodzie) miała podobne problemy z synem.Wyprowadził się do ojca.Po trzech miesiącach ze łzami w oczach wrócił.

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 14:44

zimna napisał/a:
Tak, tyle ,że za Jej skrzywienie Ty ponosisz pełną odpowiedzialność.
pterodaktyll napisał/a:
I tu się z Tobą nie zgodzę, bo o ile mi wiadomo ojciec tegoż dziecka żyje i ma również jakieś obowiązki wobec niego.......
tak, tak, za jej skrzywienie, odpowiedzialnośc leży po obu stronach rodziców.
Już jestem po rozmowie z jej ojcem, będziemy działać :tak:
pannamigotka napisał/a:
Piszesz, że nie jesteś agresywna, ale z Twoich wypowiedzi bije agresja. Przynajmniej ja ją wyczuwam.
To Twoje odczucia :mysli: Ja jestem pokorna jak baranek, a że emocje czasem rozładuję poprzez trzaśniecie drzwiami?? Sądzę, ze to naturalne. Ktoś inny na moim miejscu naten czas uderzył by w twarz bez skrupulów, ja nie podnoszę ręki na nikogo... :nie:
pannamigotka napisał/a:
A matka powinna po prostu wesprzeć i ... zrozumieć. Być ponad to.
Tak, tak... a moze lepiej jak córka zechce mieć takowe wsparcie, inaczej ja nic na jej fochy nie poradzę. Uczy sie w tej chwili na swoich błędach.
pterodaktyll napisał/a:
Trzeba likwidować skutki a nie zastanawiać się teraz nad przyczynami.
Ok. i tej wersji będe sie trzymała. :tak:
pannamigotka napisał/a:
Umywanie się od odpowiedzialności za to jak wychowujemy własne dzieci żeby tylko nie wpędzić się poczucie winy- do mnie to nie przemawia.
I tu wlaśnie sie mylisz. Ja swoim dzieciom poświęciłam się - dosłownie!!! I wciąż miałam wrażenie, ze za mało im siebie oddaję i co teraz otrzymuję... - wiek zbuntowania - ale przejdę go tak, czy inaczej, przejdę go w odpowiedni sposób bez uszczerbku na psychice (będę o to zabiegać) :tak:
ja - Śro 09 Sty, 2013 14:55

Słoneczko73 napisał/a:
Ja swoim dzieciom poświęciłam się

I chyba właśnie w tym problem. A droga do jego rozwiązania, pewnie dobrze o tym wiesz, zajęcie się sobą. Swoimi uczuciami, pragnieniami, swoją drogą. Bo to tak jest, że jak poświęcamy swoje życie dla dzieci a zapominamy przy tym o swoim to jest żal po obu stronach.

Słoneczko73 napisał/a:
i co teraz otrzymuję...

To jest własnie sedno wychowania, że nie powinniśmy niczego oczekiwać w zamian. Wychowujemy dizecko najlepiej jak umiemy a co ono z tym zrobi to jego sprawa.
Ja miałam zawsze problem wewnętrzny, że moje dziecko nie jest takie jak ja chciałam. I że to świadczy o mnie, ze zła matka jestem itp. I usłyszałam pewnego dnia na wykładzie na uczelni, że tak nie jest. Dziecko to odrębna istota, nie jest nami i nie możemy przyjmować do siebie tego co ono robi. Jak jest małe to musimy ponosić konsekwencje jego zachowania, np. zapłacić za wybitą szybę ale to nie my ją wybiliśmy i nie powinniśmy tak tego odbierać.

Dziubas - Śro 09 Sty, 2013 15:03

ja,
10/10 :okok:

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 17:37

Słoneczko73 napisał/a:
Ja swoim dzieciom poświęciłam się - dosłownie!!! I wciąż miałam wrażenie, ze za mało im siebie oddaję i

Jest to tzw. "małpia miłość" Jako model wychowywania dziecka jest kompletnym nieporozumieniem, zresztą skutki tego już odczuwasz.........

kahape - Śro 09 Sty, 2013 18:27

Słoneczko73 napisał/a:
-weź wyjdź stąd a co mnie ty obchodzisz, co ty myślisz, ze życie moje skupię na twoim, dla mnie jesteś nikim
córka mówi do ciebie jak do kumpeli. Nie możesz byc jej koleżanką. Ona koleżanek ma na pęczki.
A może wrócić do relacji jakie was łączą tak naprawdę? Ostatecznie, ty jesteś matką a ona córką. I włączyć wyraz.... "matka" w wasze relacje.
To stwarza taki dystans, zdrowy dystans.
Jak by to wtedy brzmiało?
- weź, wyjdź stąd ....mamo
- a co mnie ty obchodzisz.... mamo
- dla mnie jestes nikim.... mamo
Myślisz, że taka wersja przejdzie córce przez gardło?
Słoneczko73 napisał/a:
Jest pełnoletnia
Słoneczko73 napisał/a:
Zdążyłam jej śniadanie do szkoły zrobić
pełnoletniej dziewczynie??? :szok: :szok: :szok:
pozdr

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 20:42

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
No właśnie tu się różnimy,

Nic dziwnego....ja mam dzieci mniej więcej w Twoim wieku, a jedno to już nawet starsze :buziak:

Otóż to.

pannamigotka - Śro 09 Sty, 2013 20:44

ja napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Ja swoim dzieciom poświęciłam się

I chyba właśnie w tym problem. A droga do jego rozwiązania, pewnie dobrze o tym wiesz, zajęcie się sobą. Swoimi uczuciami, pragnieniami, swoją drogą. Bo to tak jest, że jak poświęcamy swoje życie dla dzieci a zapominamy przy tym o swoim to jest żal po obu stronach.

Słoneczko73 napisał/a:
i co teraz otrzymuję...

To jest własnie sedno wychowania, że nie powinniśmy niczego oczekiwać w zamian. Wychowujemy dizecko najlepiej jak umiemy a co ono z tym zrobi to jego sprawa.
Ja miałam zawsze problem wewnętrzny, że moje dziecko nie jest takie jak ja chciałam. I że to świadczy o mnie, ze zła matka jestem itp. I usłyszałam pewnego dnia na wykładzie na uczelni, że tak nie jest. Dziecko to odrębna istota, nie jest nami i nie możemy przyjmować do siebie tego co ono robi. Jak jest małe to musimy ponosić konsekwencje jego zachowania, np. zapłacić za wybitą szybę ale to nie my ją wybiliśmy i nie powinniśmy tak tego odbierać.


Ja- jak zwykle się z Tobą zgadzam :buzki:

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 21:39

kahape napisał/a:
A może wrócić do relacji jakie was łączą tak naprawdę? Ostatecznie, ty jesteś matką a ona córką. I włączyć wyraz.... "matka" w wasze relacje.
Nigdy nie próbowałam, ponieważ.....................ja musialam mówić do swojej, Pani mama :bezradny: Na ten przykład podam: "Mamo, czy mogę mamę poprosić o długopis?" Nie znałam nigdy zwrotu: : Mamo podaj mi długopis" :bezradny: Stąd przeciwieństwo mojego spoufalenia z córką :mysli:
ja napisał/a:
To jest własnie sedno wychowania, że nie powinniśmy niczego oczekiwać w zamian. Wychowujemy dizecko najlepiej jak umiemy a co ono z tym zrobi to jego sprawa.
O.k. Zgadzam się z tym... To mogę wdrożyć w życie...Już wdrażam...
ja napisał/a:
Dziecko to odrębna istota, nie jest nami i nie możemy przyjmować do siebie tego co ono robi. na życie mojej córki. Ale na swoje mam.
Pasuje: Nie mam wpływu na życie mojej córki, ale na swoje i owszem :tak:
pterodaktyll napisał/a:
Jest to tzw. "małpia miłość" Jako model wychowywania dziecka jest kompletnym nieporozumieniem, zresztą skutki tego już odczuwasz.
:( Tak odczuwam.

Wezmę sobie do serducha uwagi i mądrości jakie tu czytam...

Córka wróciła ze szkoły... Nie ma tematu rannej porażki... Jak gdyby nic sie nie stało. Z resztą zazwyczaj tak jest ostatnio, odkąd ja inaczej reaguje na pewne sprawy. Więcej sie zajmuje sobą, uwierzcie mi na słowo. Wiem, ze czas czas, czas...

Dziękuję :buziak:

pterodaktyll - Śro 09 Sty, 2013 22:22

pannamigotka napisał/a:
Otóż to.

Na dzisiaj wszystkie mówią do mnie "ojcze" lub "tato". :)

ja - Śro 09 Sty, 2013 22:40

Słoneczko73 napisał/a:
Jak gdyby nic sie nie stało.

I dobrze. Najgorzej to rozpamiętywać, dąsać się, obrażać. Ja do dzisiaj pamiętam, jak za karę do mnie nie odzywano się. Takie ciche dni.To było straszne. Trzeba podejść do sprawy na luzie. I pierwszemu wyciągnąć rękę. Bo ona na pewno ma wyrzuty, ze tak powiedziała itp. ale sama nie przyjdzie bo na pewno się wstydzi.

ja - Śro 09 Sty, 2013 22:42

Słoneczko73 napisał/a:
Nie mam wpływu na życie mojej córki

No nie masz, ale na pewno będziesz sie martwić po cichu. :pocieszacz: Ale taki nasz los. I wszystkich rodziców. Czasami trzeba pozwolić popełniać błędy chociaż wie się gdzie one prowadzą. :tak:

Słoneczko - Śro 09 Sty, 2013 22:48

ja napisał/a:
Najgorzej to rozpamiętywać, dąsać się, obrażać.
Ja nie potrafię na nikogo sie długo gniewać. I nie lubię konfliktów, a jednak one są... :bezradny:
ja napisał/a:
I pierwszemu wyciągnąć rękę.
Zawsze jestem tą pierwszą :tak:
Ilona - Śro 09 Sty, 2013 23:08

ja napisał/a:
Najgorzej to rozpamiętywać, dąsać się, obrażać.


Ale udawać,że się nic nie stało też zdrowo nie jest.
Trzeba rozmawiać!!!!!!!!!!!!!!! :)

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 09:20

Ilona napisał/a:
Trzeba rozmawiać!!!!!!!!!!!!!!! :)
Rozmawiamy :tak:
staaw - Czw 10 Sty, 2013 09:31

Słoneczko73 napisał/a:
Ilona napisał/a:
Trzeba rozmawiać!!!!!!!!!!!!!!! :)
Rozmawiamy
Kto więcej mówi?
ja - Czw 10 Sty, 2013 10:08

Słoneczko73 napisał/a:
Niech idzie do tego swojego chłopaka, który ją szarpie, wyzywa, poniża. Albo do ojca,

Słoneczko73 napisał/a:
Źle mnie odbieracie,

Mi się wydaje że cię dobrze odbieram. Bo dla mnie te słowa mają inne znaczenie niż by się wydawało. Wydaję mi się, ze wcale nie chcesz żeby się wyprowadziła ale nie masz już siły. I potwierdziły to napisane później słowa. Że rozmawiacie, ze wyciągasz rękę do zgody.

Słoneczko73 napisał/a:
Stanę sie egoistyczna do bólu

I masz rację. My współ. musimy nauczyć się dbać o siebie więc ten egoizm, który nam się wydaje za bardzo, jak napisałaś do bólu, jest ok. Jest właściwy. Jakoś nie boję się, ze przesadzisz. ;) U mnie relacje z synem sie zmieniły na lepsze odkąd chodzę na terapię. I mimo, ze wiem że jeszcze nic nie wiem to chyba sam fakt "egoistycznego" zajęcia się sobą powoduje, że on jakoś inaczej się zachowuje. Albo ja inaczej reaguję na jego zachowania. Wcześniej miałam tak: "Nie dość, że mam takie beznadziejne życie, meża alko to jeszcze on mi dostarcza problemów a powinien być cacy." A teraz to oddzielam. Mąż i moje małżeństwo to jedno a dzieci i ich humorki drugie. :>

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 11:23

ja napisał/a:
My współ. musimy nauczyć się dbać o siebie więc ten egoizm, który nam się wydaje za bardzo, jak napisałaś do bólu, jest ok. Jest właściwy. Jakoś nie boję się, ze przesadzisz. ;) U mnie relacje z synem sie zmieniły na lepsze odkąd chodzę na terapię. I mimo, ze wiem że jeszcze nic nie wiem to chyba sam fakt "egoistycznego" zajęcia się sobą powoduje, że on jakoś inaczej się zachowuje. Albo ja inaczej reaguję na jego zachowania. Wcześniej miałam tak: "Nie dość, że mam takie beznadziejne życie, meża alko to jeszcze on mi dostarcza problemów a powinien być cacy." A teraz to oddzielam. Mąż i moje małżeństwo to jedno a dzieci i ich humorki drugie. :>
Zgadzam się z tobą :tak: I nie obawiaj się o moje decyzje :) Choć wybuchłam żalem wczoraj i nieraz wybuchnę(myślę, ze to naturalne skoro zmieniamy nastawienie), tak sądzę :mysli: , to jestem rozsądnym rodzicem. :tak:

Teraz pozostaje mi więcej włożyć inwestycji w siebie i będzie O.K.
:buziak:

pterodaktyll - Czw 10 Sty, 2013 11:25

Słoneczko73 napisał/a:
Teraz pozostaje mi więcej włożyć inwestycji w siebie i będzie O.K.

Jakiś nowy ciuch np....... :mysli:

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 11:27

pterodaktyll napisał/a:
Jakiś nowy ciuch np....... :mysli:
Mam na myśli inwestycję duchową pterusiu :tak: Więcej pokory mi potrzeba a jednocześnie zdrowego egoizmu :tak:

Jeśli materialna inwestycja, to zapewne fryzjer, kosmetyczka... Takie tam kobiece upiększenie :skromny:

kahape - Czw 10 Sty, 2013 11:57

Słoneczko73 napisał/a:
Pani mamo
ze skrajności...
Słoneczko73 napisał/a:
Stąd przeciwieństwo mojego spoufalenia z córką
w skrajność.
Może tak wypośrodkować? Skrajności nie zawsze są dobre.

A z tym.... śniadankiem dla dorosłej niuni, to jak? To nie jest.... nadopiekuńczość?
A może nie chcesz wypuścić ją spod swoich skrzydeł? Chcesz żeby była jeszcze trochę małą dziewczynką.
Niby świadomie wszystko wiesz- że jest pełnoletnia, ma chłopaka itd.
Ale podświadomie.....
pozdr

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 12:05

kahape napisał/a:
A z tym.... śniadankiem dla dorosłej niuni, to jak?
Nie zawsze jej robię, jednakże zdarza się. Są takie dni, ze nie mam dla niej pieniązka, żeby kupiła sobie sama cosik... wtedy przygotowuję kanapki. Często sobie sama robi :tak:
Kolację tez już sobie sama przygotowuje, ale w większości w domu porządki to moja specjalność. Dla niej już wystarczającą pomocą jest opieka nad mniejszymi, gdy ja muszę wyjść z domu, a nimi nie mogę :bezradny:
I tutaj jest też pies pogrzebany :bezradny: Córa się buntuje przeciw i takiej pomocy, no nic, ja już sie z tym uporałam i pomaga mi wtedy sąsiadka :tak:
I tak mam wyrzuty sumienia za poprzednie lata, ze obarczyłam ją intensywną opieką nad siostrą wymagającą stałej opieki. Córa ma tego dość! Rozumiem ją. Czuje sie pokrzywdzona, choć mi sie wydawało, ze w rodzinach rodzeństwo wzajemnie na siebie baczyć może, ale widać nie w mojej :bezradny:

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 12:07

kahape napisał/a:
Chcesz żeby była jeszcze trochę małą dziewczynką.
To też... ale odchodzę od roli nadopiekuńczej mamy, a nie było mi łatwo i są teraz zgrzyty :(
kahape - Czw 10 Sty, 2013 12:22

Słoneczko73 napisał/a:
w większości w domu porządki to moja specjalność.
????? masz w dowodzie ...."wół roboczy"???
Przecież w domu porządki w domu można robić na okrągło, 24 godz na dobę a i tak nie ma....porządku.
Poza tym, czy porządek w domu to najważniejsza sprawa?
pozdr

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 14:39

kahape napisał/a:
Poza tym, czy porządek w domu to najważniejsza sprawa?
Dla mnie, choć nie najważniejsza sprawa, ale porządek powinien być :tak: I lubię dbać o mieszkanko :tak:
pterodaktyll - Czw 10 Sty, 2013 21:09

Słoneczko73 napisał/a:
Mam na myśli inwestycję duchową pterusiu

Znaczy się będziesz inwestować w ducha????? :shock:

Słoneczko - Pią 11 Sty, 2013 18:24

Ja dziś jestem po poważnym wydarzeniu. Miałam sprawę, ale się troszkę rozpadłam jak nieporadne dziecko :bezradny:
No nic poradzę sobie :)

pietruszka - Pią 11 Sty, 2013 18:31

A przytulić Cię wirtualnie można?
:pocieszacz:

smokooka - Pią 11 Sty, 2013 18:32

Słoneczko73 napisał/a:
No nic poradzę sobie


Słoneczko, my też Ci poradzimy :pocieszacz:

Ilona - Pią 11 Sty, 2013 18:43

Słoneczko73 napisał/a:
No nic poradzę sobie


Ja zwykle samosiu :pocieszacz:

Duszek - Pią 11 Sty, 2013 20:47

Słoneczko! Ja też Cię mocno ściskam. :pocieszacz:
Pamiętaj będzie dobrze i musimy w to wierzyć. :okok:

Słoneczko - Pią 11 Sty, 2013 23:45

pietruszka napisał/a:
A przytulić Cię wirtualnie można?
Nawet wskazane :buziak:
smokooka napisał/a:
Słoneczko, my też Ci poradzimy :pocieszacz:
Wiem i mogę zawsze liczyć tutaj na wsparcie :tak:
Ilona napisał/a:
Ja zwykle samosiu :pocieszacz:
Zajęłam się innymi sprawami, myśli odciągnęłam złe od siebie i dzień zleciał, wieczór tyż, nocka zapadła a ja jeszcze nie :>
Duszek napisał/a:
Pamiętaj będzie dobrze i musimy w to wierzyć. :okok:
Wierzę, choć jeszcze czasami sama siebie wkręcam w te swoje głupie myśli :uoee:

Dziękuję z całego mojego serducha, za to że nie jestem sama
:buziak: :buziak: :buziak:


Ilona - Pią 11 Sty, 2013 23:48

Słoneczko73 napisał/a:
nocka zapadła a ja jeszcze nie

to może jakiś szybki wypadzik do klubu sunhine :krzyk: :rotfl:

Słoneczko - Pią 11 Sty, 2013 23:51

Ilona napisał/a:
to może jakiś szybki wypadzik do klubu sunhine
Po dzisiejszych wrażeniach to by mi się przydały lekkie hulaszcze swawole :tak:
pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 23:51

Słoneczko73 napisał/a:
nocka zapadła a ja jeszcze nie

Ciekawe co autor miał na myśli............. :mysli:

Słoneczko - Pią 11 Sty, 2013 23:53

pterodaktyll napisał/a:
Ciekawe co autor miał na myśli............. :mysli:
Autorka... autorka miała na myśli, że ze jeszcze oczka żywiutko spoglądają w ekran monitorka :tak:
pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 23:54

Słoneczko73 napisał/a:
autorka miała na myśli, że ze jeszcze oczka żywiutko spoglądają w ekran monitorka

Moje już wręcz przeciwnie....... :bezradny:

Ilona - Pią 11 Sty, 2013 23:55

pterodaktyll napisał/a:
Ciekawe co autor miał na myśli..

Jak to nie wiesz?
Białe noce nam Słoneczko funduje :)

pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 23:56

Ilona napisał/a:
Białe noce nam Słoneczko funduje :)

Wole .......zielone :p

Słoneczko - Pią 11 Sty, 2013 23:58

pterodaktyll napisał/a:
Wole .......zielone :p
Ja mam niebieskie :(
Ilona - Pią 11 Sty, 2013 23:58

pterodaktyll napisał/a:
Wole .......zielone

Chciałbyś :rotfl:

Słoneczko - Sob 12 Sty, 2013 00:01

Ilona napisał/a:
Białe noce nam Słoneczko funduje :)
Chciałabym, chciała... :lol2:
Ilona - Sob 12 Sty, 2013 00:09

Słoneczko73 napisał/a:
Chciałabym, chciała..

Jakiś problem? ;)

Oj, chyba bałaganik robimy :stres:

Słoneczko - Sob 12 Sty, 2013 00:32

Ilona napisał/a:
Oj, chyba bałaganik robimy :stres:
Jak zwykle xc4fffv
Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 18:04

Moje wspól... odżywa :bezradny:

Czy to takie musi być trudne? :(

Jakiś ze mnie przypadek beznadziejny... Rozum woła dość ci, ale inne organy nie chcą współpracować :klotnia:

Ech... znów mam ochotę uciekać przed sobą, tylko dokąd?

Tu sie zaszyję i tak będę maglować wątek po wątku, co by mnie nie dopadła głupota :evil:

Linka - Pon 14 Sty, 2013 18:33

Słoneczko73 napisał/a:
Tu sie zaszyję i tak będę maglować wątek po wątku, co by mnie nie dopadła głupota :evil:

pisz co Cię trapi, może zaradzimy

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 18:59

Wątpię :(
Dzis patrząc na mojego smyka widziałam w nim jeg tatusia, i przypomniały mi się te dobre momenty, kiedy sie z nim bawił, kiedy go tulił, wychodził na spacery, opiekował się nim. Tak prawdę mówiąc był dla niego idealnym tatusiem w tej swojej kilkomiesięcznej "trzeźwości".
Ja czuję sie przegraną dziś kobietą, ze nic nie zrobił dla ratowania związku :bezradny:

Jo-asia - Pon 14 Sty, 2013 19:20

Słoneczko73 napisał/a:
Ja czuję sie przegraną dziś kobietą, ze nic nie zrobił dla ratowania związku :bezradny:

czy ja dobrze Cię zrozumiałam?
Ty, się czujesz przegrana........bo On, nic nie zrobił?

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 19:35

Jo-asia napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Ja czuję sie przegraną dziś kobietą, ze nic nie zrobił dla ratowania związku :bezradny:

czy ja dobrze Cię zrozumiałam?
Ty, się czujesz przegrana........bo On, nic nie zrobił?


Ja mam podobnie 8|

Jo-asia - Pon 14 Sty, 2013 19:42

Małgoś napisał/a:
Ja mam podobnie 8|

co masz podobnie?
też tak czujesz? jak Słoneczko73,?

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 19:50

Jo-asia napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Ja mam podobnie 8|

co masz podobnie?
też tak czujesz? jak Słoneczko73,?


Tak. dokładnie tak czuję jak Słoneczko.
A jeszcze dokładniej to miotają mną różne uczucia od żalu po wściekłość.

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 20:26

Jo-asia napisał/a:
Ty, się czujesz przegrana........bo On, nic nie zrobił?
Tak, przyznaję bez bicia, tak się czuję, przegraną kobietą, ze nie poszedł na terapię, ze nie trwa w niej, a ja sobie bym terapie uskuteczniała jak do tej pory, ale jednak blisko :( Nie wiem, co sie ze mną dzieje :bezradny:
Czytam na forum posty na temat różnych związków i jednak można chcieć się terapiować i trwać wtedy na dobre i na złe...
Małgoś napisał/a:
A jeszcze dokładniej to miotają mną różne uczucia od żalu po wściekłość.
Wyrwałaś mi z moich chorych myśli 8| Teraz to ja sobie powyję... :beczy:
Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 20:45

Słoneczko73 napisał/a:
Wyrwałaś mi z moich chorych myśli Teraz to ja sobie powyję...


No właśnie...
Tak sobie myślę, że poryczeć to chyba dobra rzecz.
Bo przecież to we mnie siedzi, więc dlaczego mam udawać że jest ok skoro nie jest.
Zrobiłam chyba wszystko co zrobić powinnam, działałam rozumowo... ale w środku i tak wciąż czuję żal.
Bo co z tego, że to jego choroba? A ja gdzie jestem w tym wszystkim? Gdzie złamane obietnice, gdzie są wspólne plany? Ot tak.. pstryk palcami i się pozmieniało?! Ja się czuję oszukana, zdradzona... i to z kim, z flaszką 8|

rufio - Pon 14 Sty, 2013 21:06

Małgoś napisał/a:
z flaszką

Oj tak - flaszka - zaborcza , konsekwentna i przede wszystkim WIERNA - wierna po grób i trochę dalej . Nie marudzi , nie jojczy , nie wymaga , nie , nie, nie .
Ciężko z nią rywalizować - konkurować - sam swego czasu miałem ja na piedestale - była wszystkim i niczym - alfą , omegą i przekleństwem .Żony są w wielu przypadkach bez szans ba są zawadą , przeszkodą .Jak z tym walczyć ? Moja małżonka postawiła wszystko na jedną szalę - bezwzględne wszystko Siebie , nas , dom , dzieci . Wygrała a ile to JĄ kosztowało nie dowiem się nigdy i nawet nie chce wiedzieć . Gdzieś tu już opisywałem jak to było - opiszę - kiedyś . Czy partnerka może wygrać ? Może tylko nie wszystkim starcza sił i nadziei.A nieraz czy warto ?

prsk :mysli:

Jo-asia - Pon 14 Sty, 2013 21:09

Małgoś napisał/a:
Ja się czuję oszukana, zdradzona... i to z kim, z flaszką

wiem, to przykre :pocieszacz:
i nie ważne z kim..i dlaczego..
nie oznacza to jednak, że Ty przegrałaś..
Słoneczko73 napisał/a:
Tak, przyznaję bez bicia, tak się czuję, przegraną kobietą, ze nie poszedł na terapię, ze nie trwa w niej,

nie masz wpływu na niego.. żadnego..
nigdy nie miałaś..nie masz i nie będziesz miała szansy, wygrać, za niego :pocieszacz:

Linka - Pon 14 Sty, 2013 21:11

Słoneczko73 napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Ty, się czujesz przegrana........bo On, nic nie zrobił?
Tak, przyznaję bez bicia, tak się czuję, przegraną kobietą, ze nie poszedł na terapię, ze nie trwa w niej, a ja sobie bym terapie uskuteczniała jak do tej pory, ale jednak blisko :( Nie wiem, co sie ze mną dzieje :bezradny:
Czytam na forum posty na temat różnych związków i jednak można chcieć się terapiować i trwać wtedy na dobre i na złe...

to mija...nie pamiętam od kiedy...ale mija..
pamiętam moje początki w Al-anon, zostałyśmy zaproszone na miting rocznicowy AA
i ja ten cały miting przepłakałam, no bo inni trzeźwieją a mój m nie chce.

Teraz już potrafię się cieszyć czyimś szczęściem, choć bywa, ze widok szczęśliwych par
powoduje moją natychmiastową ewakuację.

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 21:14

Słoneczko73 napisał/a:
przyznaję bez bicia, tak się czuję, przegraną kobietą, ze nie poszedł na terapię, ze nie trwa w niej,
Małgoś napisał/a:
dlaczego mam udawać że jest ok skoro nie jest.
Zrobiłam chyba wszystko co zrobić powinnam,

Wy Sierotki jedne!! Zamiast cieszyć się, że pozbyłyście się wreszcie tego cholernego "garba" to jęczycie i narzekacie, że Wam smutno i źle bez alkoholika. Puknijcie się Wy może w coś w rodzaju głowy i popatrzcie na to z drugiej strony. Jedna i druga taka laska, że trudno oczy oderwać, inteligentne, ładne co ja gadam :szok: piękne kobiety a marudzą jak nie przymierzając alkoholik jakiś. Tymi słowami kończę i żądam abyście z większym optymizmem patrzyły w przyszłość a nie jęczały jak te duszyczki potępione :p

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 21:30

rufio napisał/a:
Czy partnerka może wygrać ? Może tylko nie wszystkim starcza sił i nadziei.A nieraz czy warto ?


Oglądałam dziś w TV porannej rozmowę o pomocy bliskim. Gościem był między innymi Radosław Pazura. Opowiadał o swoim wypadku, o lekarzach, o żonie, o tym że tylko ona jedna nie traciła wiary, modliła się.... Nawet lekarze załamywali ręce, wyganiali ją ze szpitala, ale ona nie zwątpiła. I stał się cud, nawet wyniki badań zaczęły wyglądać inaczej niz pierwotnie. :shock:

Ja w tej chwili czuję żal i nie rozumiem nic, chociaż niby wiem co się stało.
:bezradny:

Jo-asia napisał/a:
nie ważne z kim..i dlaczego..
nie oznacza to jednak, że Ty przegrałaś..

wiem że to dziwne, ale odbieram to jako osobistą porażkę
8|

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 21:44

pterodaktyll napisał/a:
Tymi słowami kończę i żądam abyście z większym optymizmem patrzyły w przyszłość a nie jęczały jak te duszyczki potępione :p
A potępiona sie czuję, za to, że "twardej miłości sie uczepiłam" i też bez skutku :bezradny: Napisze, może będe bardziej potępiona za moje gadulstwo bezsensowne, ale przychodzi mi do głowy zal, że On mimo tej swojej przypadłosci jest w głebi duszy dobrym człowiekiem, tylko zadufanym w sobie i choroba mu mózg przycmiła. Ze też nie ma spsobów na wyciągnięcie takiego delikwenta z tego jego zaprzeczenia, że alkohol go niszczy bez reszty, a mógłby jakby tylko chciał wieść życie przyjemniej :uoee:
pterodaktyll napisał/a:
Jedna i druga taka laska, że trudno oczy oderwać, inteligentne, ładne co ja gadam :szok: piękne kobiety a marudzą
Słodzisz teraz pterku... ja sie nie uważam za ładną i tyle :roll:
Jo-asia - Pon 14 Sty, 2013 21:45

Małgoś napisał/a:
wiem że to dziwne, ale odbieram to jako osobistą porażkę

to przestań bo to nie prawda
powiem tak, jestem alkoholiczką i jak piłam, nikt i nic, nie mógł nic z tym zrobić..
jeśli by nawet ktoś chciał, to za nim zabrałby się za to, już by przegrał..na starcie..
a jeśli ktoś nie startuje...bo to nie jego bieg...to i przegrać nie może

Linka - Pon 14 Sty, 2013 21:46

Słoneczko73 napisał/a:
Słodzisz teraz pterku... ja sie nie uważam za ładną i tyle :roll:

Stasiu, pamiętam, że Ty masz na to radę

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 21:48

rufio napisał/a:
Jak z tym walczyć ? Moja małżonka postawiła wszystko na jedną szalę - bezwzględne wszystko Siebie , nas , dom , dzieci . Wygrała a ile to JĄ kosztowało nie dowiem się nigdy i nawet nie chce wiedzieć .
:mysli: I jak ja mam to odebrac? 8|

A świstak siedzi....
....
i tak sobie te czekoladki w sreberka zawija

Już mnie sie wszystko w kogel mogel skręca :bezradny:

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 21:49

Słoneczko73 napisał/a:
ja sie nie uważam za ładną i tyle

Twoje zdanie w tej kwestii mnie nie interesuje. Oczy mam (wyremontowane porządnie) i widzę dobrze :p
Słoneczko73 napisał/a:
przychodzi mi do głowy zal, że On mimo tej swojej przypadłosci jest w głebi duszy dobrym człowiekiem,

oj popatrz, zupełnie jak ja.........normalnie do rany przyłóz a wszystko po to żeby sie spokojnie nachlać i żeby du** nikt z tego powodu nie truł :p

ja - Pon 14 Sty, 2013 21:52

Słoneczko73 napisał/a:
On mimo tej swojej przypadłości jest w głębi duszy dobrym człowiekiem


Też czasami tak myślę. Ale ta głębia trochą mnie przeraża, za głęboko jak dla mnie . To jest głupie ale czegoś jest żal.
Ja miałam tak, ze jak się leczył to stałam się mimowolnie mega zazdrosna. A przedtem nie byłam nigdy. Myślałam tak : Oj nie ma tak, nie po to tyle lat cierpiałam, żeby teraz ktoś mi go takiego naprawionego buchnął.

Żal tego życia, które mogłybyśmy z nimi naprawionymi mieć. A inny kandydat na razie niewyobrażalny.

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 21:52

Jo-asia napisał/a:
jak piłam, nikt i nic, nie mógł nic z tym zrobić..


Ja to wszystko wiem...rozumowo.
ale jednak liczyłam, że to co robimy to jest dla nas obojga i że jeśli tracimy to oboje
I cholernie boli mnie, że to co tworzyliśmy razem nie jest wystarczającym powodem, stymulantem do dania większego wysiłku z siebie.

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 21:54

ja napisał/a:
Żal tego życia, które mogłybyśmy z nimi naprawionymi mieć.

Niooo. Moją żonę po prostu to przerosło i rozwiodła się ze mną. A naprawiony byłem "po całości".....

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 22:01

pterodaktyll napisał/a:
ja napisał/a:
Żal tego życia, które mogłybyśmy z nimi naprawionymi mieć.

Niooo. Moją żonę po prostu to przerosło i rozwiodła się ze mną. A naprawiony byłem "po całości".....
Ja bym sie z Toba nie rozwiodła na jej miejscu :nie:
Dziubas - Pon 14 Sty, 2013 22:03

Małgoś napisał/a:
jednak liczyłam, że to co robimy to jest dla nas obojga i że jeśli tracimy to oboje

Po pierwsze: liczyłaś, czyli oczekiwałaś,nie dostałaś i.... zawód,ból :bezradny:
Po drugie: coś takiego jak "my" w realu nie istnieje i..... zaś zawód i ból :bezradny:

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 22:03

Słoneczko73 napisał/a:
Ja bym sie z Toba nie rozwiodła na jej miejscu :nie:

To ja w końcu dałbym pewnie " w długa" bo za chińskiego boga nie dawała się namówić na żadną terapię, twierdząc, że ona jest zdrowa ale dzieki za chęci jak najlepsze :buziak:

Jo-asia - Pon 14 Sty, 2013 22:03

Małgoś napisał/a:
I cholernie boli mnie, że to co tworzyliśmy razem nie jest wystarczającym powodem, stymulantem do dania większego wysiłku z siebie.

myślę, że Jego też boli..to nie jest takie proste :(
i wysiłek nie ma tu nic do rzeczy..nie chcę go tłumaczyć..
wiesz..na czym polega alkoholizm
jak piłam, naprawdę..naprawdę.. nie potrafiłam przestać :(
i to nie była niczyja wina..

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:06

Dziubas napisał/a:
Małgoś napisał/a:
jednak liczyłam, że to co robimy to jest dla nas obojga i że jeśli tracimy to oboje

Po pierwsze: liczyłaś, czyli oczekiwałaś,nie dostałaś i.... zawód,ból :bezradny:
Po drugie: coś takiego jak "my" w realu nie istnieje i..... zaś zawód i ból :bezradny:


A wiesz, że tymi kategoriami analizowałam swoje uczucia dzisiaj.
Ale jak to zrobić, by nie liczyć na nic, nie oczekiwać? ...nie potrafię tak.
Jeśli nie ma "my" to co ja w zasadzie tworzyłam?
Czy to działo się jedynie w mojej głowie?

Toż to czysty obłęd...

rufio - Pon 14 Sty, 2013 22:08

Słoneczko73 napisał/a:
I jak ja mam to odebrac?

Tylko tak jak napisałem i nic więcej .Skąd mogę wiedzieć co możesz postawić i jak ? Co może uderzyć w męża ? A co w Ciebie ? To są drobiazgi rzeczy i cechy ledwo widoczne a nawet nie widoczne - niuanse .Moja żona znalazła to coś i wygrała/wygraliśmy .
A świstak Ci nie pomoże . Nieraz trzeba postawić wszystko aby wygrać wszystko lub przegrać wszystko . W tym życiu nie ma kompromisów .

Dziubas - Pon 14 Sty, 2013 22:09

Małgoś napisał/a:
jak to zrobić, by nie liczyć na nic, nie oczekiwać?

Ja zaczynałem od pogodzenia się z tym co jest.
Małgoś napisał/a:
to działo się jedynie w mojej głowie?

Tak sądzę .

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:10

Jo-asia napisał/a:
myślę, że Jego też boli..to nie jest takie proste

Jo-asia napisał/a:
wiesz..na czym polega alkoholizm


Wiem...

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 22:19

Małgoś napisał/a:
Ale jak to zrobić, by nie liczyć na nic, nie oczekiwać? ...nie potrafię tak.
Jeśli nie ma "my" to co ja w zasadzie tworzyłam?
Czy to działo się jedynie w mojej głowie?

Toż to czysty obłęd...
Mam wrazenie, że mamy dziś ten sam problem - brak pogodzenia się z samą sobą :bezradny: Nic innego mi do głowy nie przychodzi. 8|
rufio napisał/a:
Nieraz trzeba postawić wszystko aby wygrać wszystko lub przegrać wszystko . W tym życiu nie ma kompromisów .
Zatem klęska z mojej strony, klęska nieurodzaju :blee:
Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:19

Dziubas napisał/a:
Ja zaczynałem od pogodzenia się z tym co jest.


To niby takie logiczne...
I najprostsze
A jednak w praktyce takie trudne do wykonania.

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:22

Słoneczko73 napisał/a:
Mam wrazenie, że mamy dziś ten sam problem - brak pogodzenia się z samą sobą


z sobą samą, z rzeczywistością...
Podobno z faktami się nie dyskutuje tylko przyjmuje takimi jakie są.
8|

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:29

pterodaktyll napisał/a:
:beczy: :beczy: :beczy:


Masz, porycz sobie bardziej...

http://www.youtube.com/wa...zId5Yg&index=16

5jsdf

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 22:33

Ty też........ :pocieszacz:


Dziubas - Pon 14 Sty, 2013 22:34

Małgoś napisał/a:
jednak w praktyce takie trudne do wykonania

Nawet niewykonalne, dopóki się tego nie dokona :p

Ilona - Pon 14 Sty, 2013 22:36

pterodaktyll napisał/a:
:beczy: :beczy: :beczy:


Nie załamuj się,przejdzie dziewczynom.Chwilowy nawrót. ;)
Ja dzieki Bogu pozbyłam się tych emocji (mam nadzieję na dobre).

rufio - Pon 14 Sty, 2013 22:37

Słoneczko73 napisał/a:
Zatem klęska z mojej strony

Klęska ? Może ale czyja ? Twoja czy Jego a może Wasza ?
Jeżeli Wasza to kto bardziej zawinił ? Ty swoją miłością i walka o wspólne jutro ? Czy On co wybrał życie bez stresu i w cieniu "matki Teresy " ?
Jeżeli Twoja to w czym zawiniłaś ? W czym byłaś gorsza ? Gdzie popełniłaś błąd ? Bo kochałaś ? To jest błąd ?
Jeżeli Jego to jaki na to miałaś wpływ ? Przecież jesteś żoną a nie matka czy opiekunką ?
"Wszystkie grzechy świata na moje barki "
Zamień swe odczucia klęski na odczucie spokoju i spójrz na Siebie nie tylko w lustrze .


prsk.

Małgoś - Pon 14 Sty, 2013 22:41

noooo.... :rozpacz:


pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 22:41

Rufio!! Dobrze dzisiaj prawisz........

krk.

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 22:47

Ilona napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
:beczy: :beczy: :beczy:


Nie załamuj się,przejdzie dziewczynom.Chwilowy nawrót. ;)
Ja dzieki Bogu pozbyłam się tych emocji (mam nadzieję na dobre).
Chwilowy?! Boże ( jakkolwiek cie pojmuję) dopomóż, żeby to był chwilowy nawrót 5jsdf
rufio napisał/a:
Jeżeli Twoja to w czym zawiniłaś ? W czym byłaś gorsza ? Gdzie popełniłaś błąd ? Bo kochałaś ? To jest błąd ?
Bo nie znalazł tego czegoś, co nim by dobrze potrząsnęło? :bezradny:
rufio napisał/a:
Zamień swe odczucia klęski na odczucie spokoju i spójrz na Siebie nie tylko w lustrze .
No, w lustro, to ja już prędko nie spojrzę :nie: Nie ma na co patrzeć :boisie:
Ilona - Pon 14 Sty, 2013 22:54

Słoneczko73 napisał/a:
Chwilowy?! Boże ( jakkolwiek cie pojmuję) dopomóż, żeby to był chwilowy nawrót 5jsdf

Jak się nie chcesz zadręczyć,to ma (musi) być chwilowy.
Nie porywaj się z motyką na słońce Słoneczko :buziak: Popatrz z ziemi jak ono pięknie świeci.

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 22:58

Słoneczko73 napisał/a:
, w lustro, to ja już prędko nie spojrzę

A jak sie będziesz malować? Na tzw. "czuja"? :mysli:

ewa29 - Pon 14 Sty, 2013 23:00

Witaj Słoneczko73 :) A Ja bym powiedziała że zawsze są w życiu gorsze i lepsze dni i na odwrót. Jutro będzie lepiej :) Ja też nie dawno miałam smutki ale pomyślałam sobie że to minie i że to tylko chwilowe :) I tak też się u mnie stało już zapomniałam jaka przed godziną byłam smutna zupełnie mało płaczem nie wybuchnęłam a teraz jak gdyby nigdy nic się nie stało i powiem szczerze że nadal nie wiem skąd ten smutek. :) Iwonko życzę ci lepszego jutra a dziś już się nie smutaj bo i tak to ci minie jutro obudzisz się z uśmiechem także nie warto się smutać ale jednak bez tego nie byłoby gorszych dni a i te od czasu do czasu muszą być bo w końcu życie to *j**** ;) :kwiatek: :pocieszacz: :buziak:
rufio - Pon 14 Sty, 2013 23:01

Słoneczko73 napisał/a:
Bo nie znalazł tego czegoś, co nim by dobrze potrząsnęło?

A szukał ? Czy Ty za niego ? A może mu w tym przeszkadzałaś ? Pomaganiem ?!
Słoneczko73 napisał/a:
Nie ma na co patrzeć

Wniosek Twój ? Czy Jego ? A może otoczenia ? Tylko jakiego lub czyjego ?
Potrafisz powiedzieć - Lubię Siebie ?

Słoneczko - Pon 14 Sty, 2013 23:19

Ilona napisał/a:
Nie porywaj się z motyką na słońce Słoneczko :buziak: Popatrz z ziemi jak ono pięknie świeci.
A widzisz tutaj, żeby słoneczko dziś pięknie świeciło? Bo ja nie :nie: A tamto na zewnątrz się nie liczy, rywalka jedna :evil2" Jutro sie z tamtym na górze słoneczkiem zmierzę :cwaniak:
rufio napisał/a:
A szukał ? Czy Ty za niego ? A może mu w tym przeszkadzałaś ? Pomaganiem ?!
Właśnie, ze nie pomogłam :bezradny: I nic nie zaskoczyło :nie:
rufio napisał/a:
Potrafisz powiedzieć - Lubię Siebie ?
Na to sie jeszcze mogę zdobyć :mgreen: Fajna to ja jestem :skromny:
ewa29 napisał/a:
nie warto się smutać ale jednak bez tego nie byłoby gorszych dni a i te od czasu do czasu muszą być bo w końcu życie to *j**** ;)
Ja już bym chyba wolała na ten czas tą *j**** :evil2"
ewa29 napisał/a:
Iwonko życzę ci lepszego jutra a dziś już się nie smutaj bo i tak to ci minie jutro obudzisz się z uśmiechem
Jutro siem okaze :buziak:

pterodaktyll napisał/a:
A jak sie będziesz malować? Na tzw. "czuja"? :mysli:
Też potrafię :okok: Czujna to ja jestem... tylko brak samoczuja ;)


Ok. pójdę na swoje legowisko i będe sobie liczyć te biedne owieczki.... Na pewno, ta, która sie potknie to ja :skromny: I znów zacznę liczyć od nowa, a co? Liczyć to jeszcze potrafię ;)
Na siebie tyż (mam nadzieję) :mysli:

Jesteście wielcy... :buziak:

I pomyśleć, że codziennie trza z takimi pokrętłami jak ja mieć do czynienia, tyle cierpliwości... :kwiatek:

:buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

pterodaktyll - Pon 14 Sty, 2013 23:35

Słoneczko73 napisał/a:
Liczyć to jeszcze potrafię ;)
Na siebie tyż (mam nadzieję)

I tej wersji bym sie trzymał na Twoim miejscu.........

krk....... :mgreen:



Słoneczko73 napisał/a:
pomyśleć, że codziennie trza z takimi pokrętłami jak ja mieć do czynienia, tyle cierpliwości..

W którym miejscu masz to "pokrętło"? :mysli: .......... :skromny:

Słoneczko - Wto 15 Sty, 2013 10:19

Dzis nic nie pokażę, nadal jest mi źle :bezradny:
Przepraszam Was, starcie sie, ale widocznie za mao w d...e dostałam, żeby zmienić moje chore myślenie.
Dać czas czasowi? Tylko czemu on taaaki długi :bezradny:

pterodaktyll - Wto 15 Sty, 2013 10:26

Słoneczko73 napisał/a:
Dać czas czasowi? Tylko czemu on taaaki długi

Bo to właśnie jest ten czas....
Słoneczko73 napisał/a:
widocznie za mao w d...e dostałam, żeby zmienić moje chore myślenie.

Nic straconego. Jak chcesz jeszcze bardziej dostać w tą kształtna część ciała to osobiście nie widzę żadnego problemu :p


Mało Ci jeszcze było? :glupek:

ewa29 - Wto 15 Sty, 2013 11:40

Witaj Słoneczko73 :) może ten kawałek cię rozweseli ;)
:muza:
http://youtu.be/LIv8-tYorRk
Pozdrawiam i miluśkiego dnia życzę :kwiatek: :buziak:

kahape - Wto 15 Sty, 2013 13:08

Słoneczko73 napisał/a:
Dzis patrząc na mojego smyka widziałam w nim jeg tatusia, i przypomniały mi się te dobre momenty, kiedy sie z nim bawił, kiedy go tulił, wychodził na spacery, opiekował się nim. Tak prawdę mówiąc był dla niego idealnym tatusiem w tej swojej kilkomiesięcznej "trzeźwości".
Ja czuję sie przegraną dziś kobietą, ze nic nie zrobił dla ratowania związku :bezradny:

Zastanów się chwilę i odpowiedz?
1. Uważasz, że "bycie ojcem" jest tak samo proste jak "bycie mężem"?
Że to jest ta sama rola? Ojciec= tata=mąż?
Że relacja ojciec=dziecko oparta jest na tym samym co mężczyzna=kobieta?

2. Jak jesteś przegraną kobietą, mówisz przecież o "związku"? To chyba czujesz się przegraną żoną, partnerką.... A to jednak coś innego niż "kobieta"?
To drobna różnica, niuans ale przecież są "kobiety", które nie są żonami, partnerkami...
Kim wtedy one są, jeśli nie kobietami...... mężczyznami?

Rozgranicz to. Żona - to tylko jedna z ról. A masz ich dużo, bardzo dużo.
Jesteś przecież:
- obywatelką - masz prawo np. do głosowania
- sąsiadką (chyba nie sąsiadem :mgreen: )
- matką
- koleżanką
- pracownicą
- siostrą
- kuzynką
- córką
- żoną
- partnerką......

Każda z tych ról to inna płaszczyzna działania.

Czy ty rozumiesz o czym ja piszę?

Czy każda kobieta musi być/jest.... żoną? A jeżeli nie jest żoną, to kim wtedy jest? Nie ma jej? Czy przestaje być również ....."kobietą"?

Poza tym, żeby być "my", to najpierw powinno być "ja".
Czy ty istniejesz jako osobny człowiek? Odrębny?
Bo patrzysz na siebie tylko z perspektywy żony. I tęsknisz, płaczesz ,że nie masz.... męża.
Nie to nie masz i git. :mgreen: :mgreen:
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?
pozdr

staaw - Wto 15 Sty, 2013 15:53

kahape napisał/a:

Bo patrzysz na siebie tylko z perspektywy żony. I tęsknisz, płaczesz ,że nie masz.... męża.
Nie to nie masz i git.
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?

Pozostaje jeszcze jedna rola: kochanki...
Nie wszystkie kobiety potrafią się w niej znaleźć bez (własnego) męża...

ewa34 - Wto 15 Sty, 2013 16:20

ojjjjj Słoneczko a skąd te smuteczki? A taaaka byłaś wesolutka na zlocie. Nie martw się tym czego nie zmienisz i zajmij się sobą. Zrób może dla siebie coś miłego, coś do jedzenia np lody albo czekolada :mniam: i do tego jakiś ciekawy film - byle nie romantyczny - mówiłaś, że lubisz horrory :boisie:
ewa34 - Wto 15 Sty, 2013 16:33

Ooooooo tak! Chociaż tam w końcu dochodzą do tego, że nie da się żyć bez faceta :bezradny:więc lepiej nie. Co do drugiego filmu to zawsze starszę mojego męża tym filmem, że też tak w końcu wyląduje i będzie uciekał przed kobietami :rotfl:
Linka - Wto 15 Sty, 2013 18:33

staaw napisał/a:
kahape napisał/a:

Bo patrzysz na siebie tylko z perspektywy żony. I tęsknisz, płaczesz ,że nie masz.... męża.
Nie to nie masz i git.
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?

Pozostaje jeszcze jedna rola: kochanki...
Nie wszystkie kobiety potrafią się w niej znaleźć bez (własnego) męża...

skąd wiedziałeś?

staaw - Wto 15 Sty, 2013 18:59

Linka napisał/a:
staaw napisał/a:
kahape napisał/a:

Bo patrzysz na siebie tylko z perspektywy żony. I tęsknisz, płaczesz ,że nie masz.... męża.
Nie to nie masz i git.
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?

Pozostaje jeszcze jedna rola: kochanki...
Nie wszystkie kobiety potrafią się w niej znaleźć bez (własnego) męża...

skąd wiedziałeś?

I tak nie uwierzysz... :milczek:

Słoneczko - Wto 15 Sty, 2013 19:13

kahape napisał/a:
Czy ty rozumiesz o czym ja piszę?
:bezradny:
kahape napisał/a:
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?
Dzis napiszę, ze nie :nie:

Wróciłam z terapii, ale nic mi nie jest lepiej... :bezradny:

Mam jakieś dziwne oczekiwania od życia i ni cholery nie mogę sie z tym uporać.
Aż taka jestem uparta :nerwus:

staaw - Wto 15 Sty, 2013 19:17

Słoneczko73 napisał/a:

Mam jakieś dziwne oczekiwania od życia i ni cholery nie mogę sie z tym uporać.

Umiesz nazwać te oczekiwania?

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 19:31

staaw napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:

Mam jakieś dziwne oczekiwania od życia i ni cholery nie mogę sie z tym uporać.

Umiesz nazwać te oczekiwania?

Wszystkie są na pewno wygórowane :P

pietruszka - Wto 15 Sty, 2013 19:33

staaw napisał/a:
kahape napisał/a:

Bo patrzysz na siebie tylko z perspektywy żony. I tęsknisz, płaczesz ,że nie masz.... męża.
Nie to nie masz i git.
A musisz mieć? Bez męża się nie da żyć?

Pozostaje jeszcze jedna rola: kochanki.

można żyć bez mężczyzny... w jakiejkolwiek postaci... ba... takie doświadczenie (moim zdaniem) bardzo wzmacnia poczucie sprawczości i samodzielności...

Czy Słoneczko wierzysz w taki stereotyp: "O wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku" ? Naprawdę wartościowa kobieta (która wierzy w siebie) nie potrzebuje mężczyzny, bywa, że częściej mężczyzna jej potrzebuje ;)

staaw - Wto 15 Sty, 2013 19:34

Dziubas napisał/a:

Wszystkie są na pewno wygórowane

Myślę że troszeczkę przesadzasz... :p

Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 20:02

Słoneczko73 napisał/a:
Mam jakieś dziwne oczekiwania od życia i ni cholery nie mogę sie z tym uporać.


I znów chyba Cię rozumiem...
Bo i ja mam takie "dziwaczne" oczekiwania i nazywam je życiem w rodzinie....

pietruszka napisał/a:
można żyć bez mężczyzny... w jakiejkolwiek postaci... ba... takie doświadczenie (moim zdaniem) bardzo wzmacnia poczucie sprawczości i samodzielności...


Czy Słoneczko wierzysz w taki stereotyp: "O wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku" ? Naprawdę wartościowa kobieta (która wierzy w siebie) nie potrzebuje mężczyzny, bywa, że częściej mężczyzna jej potrzebuje


I ja się znów wetnę.
Ja wierzę w siebie, w wartość swojej jednostki, potrafi mi być całkiem fajnie, zabawnie lub spokojnie (w zależności od nastroju). Mam dzieci, jakąś pracę, zainteresowania, przyjaciół... Ale rodzinę mam nie kompletną 8|
Co do potrzeb... to myślę, że obie płcie mają wzajemnie się uzupełniać.
Jasne, że mogę zatrudnić hydraulika, zorganizować kochanka, zakupy zrobić z dostawą do domu... To wszystko jest do załatwienia. Ale ja mam inny wzorzec rodziny i nie chcę go zmieniać tylko dlatego, że świat zwariował.
Na dzisiaj mam wciąż doła, odniosłam porażkę związkową.... i przetrawiam rzeczywistość. 8|

pietruszka - Wto 15 Sty, 2013 20:11

Małgoś napisał/a:
Na dzisiaj mam wciąż doła, odniosłam porażkę związkową.... i przetrawiam rzeczywistość. 8|

:pocieszacz:
Małgoś napisał/a:
Ale ja mam inny wzorzec rodziny i nie chcę go zmieniać tylko dlatego, że świat zwariował.

ale do tego potrzebny jest w miarę normalny mężczyzna... z kiepskiego materiału nie będzie ideału... a już całkowitym złudzeniem jest to, że możemy "sobie wychować" coś odpowiedniego, czy też stworzyć coś z niczego... :bezradny:

i Małgoś nie traktuj tego jako swojej porażki, to on się nie sprawdził;, jako partner do związku...

pterodaktyll - Wto 15 Sty, 2013 20:15

Za dużo tych wielkich słów. "Życiowa porażka", "nie można żyć bez mężczyzny", itd itp.
Wychodzę stąd.....Jak Wam się polepszy, to wpadnijcie do mojej knajpy :p ..... :ptero:

staaw - Wto 15 Sty, 2013 20:15

Małgoś napisał/a:

Co do potrzeb... to myślę, że obie płcie mają wzajemnie się uzupełniać.
Jasne, że mogę zatrudnić hydraulika, zorganizować kochanka, zakupy zrobić z dostawą do domu... To wszystko jest do załatwienia. Ale ja mam inny wzorzec rodziny i nie chcę go zmieniać tylko dlatego, że świat zwariował.

Już Cię pokochałem, myślałem żem ostatni normalny się ostał w tym sfeminizowanym świecie księżniczek kosmonautek i traktorzystek w jednej wytapetowanej powłoce...

Linka - Wto 15 Sty, 2013 20:31

pietruszka napisał/a:
Czy Słoneczko wierzysz w taki stereotyp: "O wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku" ?

może ja odpowiem...
jestem samodzielną, świadomą swojej wartości kobietą,
nigdy nie myślałam, że obecność mężczyzny u mego boku świadczy o mojej wartości,
ale miałam prawo sądzić, że wychowamy razem dzieci, że zestarzejemy się razem,
że będziemy troszczyć się o siebie, a przede wszystkim kochać...

Słoneczko - Wto 15 Sty, 2013 20:42

staaw napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:

Mam jakieś dziwne oczekiwania od życia i ni cholery nie mogę sie z tym uporać.

Umiesz nazwać te oczekiwania?
Tak, ale nie napiszę :bezradny:
Małgoś napisał/a:
I znów chyba Cię rozumiem...
Bo i ja mam takie "dziwaczne" oczekiwania i nazywam je życiem w rodzinie....
Na pewno jedno z tych oczekiwań jakie napisała Małgoś 8|
pietruszka napisał/a:
Czy Słoneczko wierzysz w taki stereotyp: "O wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku" ? Naprawdę wartościowa kobieta (która wierzy w siebie) nie potrzebuje mężczyzny, bywa, że częściej mężczyzna jej potrzebuje ;)
Zgadzam sie z tym wytłuszczonym stwierdzeniem :tak:
Słoneczko - Wto 15 Sty, 2013 20:43

Linka napisał/a:
ale miałam prawo sądzić, że wychowamy razem dzieci, że zestarzejemy się razem,
że będziemy troszczyć się o siebie, a przede wszystkim kochać...
ja tak.. sądze poniekąd
Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 20:53

pietruszka napisał/a:
to on się nie sprawdził;, jako partner do związku...


Może mam wygórowane oczekiwania... :bezradny:
pietruszka napisał/a:
do tego potrzebny jest w miarę normalny mężczyzna

Tacy już wyginęli albo zmutowali 8|

Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 20:56

Linka napisał/a:
pietruszka napisał/a:
Czy Słoneczko wierzysz w taki stereotyp: "O wartości kobiety świadczy mężczyzna przy jej boku" ?

może ja odpowiem...
jestem samodzielną, świadomą swojej wartości kobietą,
nigdy nie myślałam, że obecność mężczyzny u mego boku świadczy o mojej wartości,
ale miałam prawo sądzić, że wychowamy razem dzieci, że zestarzejemy się razem,
że będziemy troszczyć się o siebie, a przede wszystkim kochać...


Dokładnie tak Alinko...

staaw - Wto 15 Sty, 2013 20:57

Małgoś napisał/a:

pietruszka napisał/a:
do tego potrzebny jest w miarę normalny mężczyzna

Tacy już wyginęli albo zmutowali

Może jakiś by się znalazł, lecz pewnie są dobrze pilnowani...

Linka - Wto 15 Sty, 2013 20:59

staaw napisał/a:
Małgoś napisał/a:

pietruszka napisał/a:
do tego potrzebny jest w miarę normalny mężczyzna

Tacy już wyginęli albo zmutowali

Może jakiś by się znalazł, lecz pewnie są dobrze pilnowani...
_________________

albo sami się pilnują :(

Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 21:00

staaw napisał/a:
Może jakiś by się znalazł, lecz pewnie są dobrze pilnowani...


Albo sami dobrze się pilnują :]

pterodaktyll napisał/a:
Np. w Pterodaktylle


Kto wie... :mysli:

Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 21:01

Linka napisał/a:
albo sami się pilnują


Cytat:
Albo sami dobrze się pilnują


Jaka jednomyślnosć :radocha:

pannamigotka - Wto 15 Sty, 2013 21:05

Małgoś napisał/a:
pietruszka napisał/a:
to on się nie sprawdził;, jako partner do związku...


Może mam wygórowane oczekiwania... :bezradny:
|

:shock:

Piszesz poważnie? Jak rozumiem żyłaś z czynnym alkoholikiem? Czyli przeżyłaś horror i piekło na ziemi, zero stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, małżeństwo bez emocji, bo alkohol wyniszcza emocje...
Moja droga jest akurat inna niż Wasza (Małgoś, Słoneczko), ale jak najbardziej Was rozumiem, miałyście pełne prawo kopnąć alkoholika w zad, nikt nie zasługuje na takie życie, tym bardziej dzieci...

staaw - Wto 15 Sty, 2013 21:05

Małgoś napisał/a:
Linka napisał/a:
albo sami się pilnują


Cytat:
Albo sami dobrze się pilnują


Jaka jednomyślnosć

Jednomyślność jest jedynie pozorna.
Linka napisała ze smutkiem, Ty z uśmiechem...

pannamigotka - Wto 15 Sty, 2013 21:08

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Tacy już wyginęli albo zmutowali 8|

Np. w Pterodaktylle :mysli:


:smieje:

Linka - Wto 15 Sty, 2013 21:08

wszystko jeszcze przede mną...
decyzja o rozstaniu podjęta, ale fizycznie on jest...

nie wiem co będzie dalej, nie wybiegam tak daleko ...
mam świadomość, że mogę już na zawsze zostać sama, ale czy jestem na to gotowa?
są chwile, kiedy czuję się samotnie w tłumie ludzi.

staaw - Wto 15 Sty, 2013 21:11

pannamigotka napisał/a:
Jak rozumiem żyłaś z czynnym alkoholikiem? Czyli przeżyłaś horror i piekło na ziemi, zero stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, małżeństwo bez emocji, bo alkohol wyniszcza emocje...

Ja rozumiem że Panie tęsknią za tym co MÓGŁBY dać partner gdyby czynnym alkoholikiem nie był.
A że obwinianie się za opilstwo partnera i nieudany związek to głupota to już inna inszość...

Małgoś - Wto 15 Sty, 2013 21:15

staaw napisał/a:
Linka napisała ze smutkiem, Ty z uśmiechem...


faktycznie... :roll:

pannamigotka napisał/a:
żyłaś z czynnym alkoholikiem? Czyli przeżyłaś horror i piekło na ziemi, zero stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, małżeństwo bez emocji


Nie, ja nie żyłam z kimś takim...
Mój chory był trzeźwikiem...
Dlatego też myślałam że oboje poważnie traktujemy ten związek.

pannamigotka - Wto 15 Sty, 2013 21:23

Małgoś napisał/a:
:

pannamigotka napisał/a:
żyłaś z czynnym alkoholikiem? Czyli przeżyłaś horror i piekło na ziemi, zero stabilizacji, poczucia bezpieczeństwa, małżeństwo bez emocji


Nie, ja nie żyłam z kimś takim...
Mój chory był trzeźwikiem...
Dlatego też myślałam że oboje poważnie traktujemy ten związek.

A to inna historia, nie wiedziałam.

pterodaktyll - Czw 17 Sty, 2013 21:16

Zdaje się, że Słoneczko wybrało jakąś opcję życiową.......... :mysli:

Nie świeci nam już....... :bezradny:

Słoneczko - Czw 17 Sty, 2013 22:54

pterodaktyll napisał/a:
Zdaje się, że Słoneczko wybrało jakąś opcję życiową.......... :mysli:
Słoneczko się zastanawia, analizuje i duzo czyta... :mysli:
pterodaktyll - Czw 17 Sty, 2013 23:14

Słoneczko73 napisał/a:
Słoneczko się zastanawia,

A nad czym tak Słoneczko sie zastanawia? ;)

Słoneczko - Czw 17 Sty, 2013 23:19

Nad podjęciem decyzji :tak:







Napiszę tak po cichu, żeby chaosu nie wprowadzać na forum.
Nawrót działa i nie potępiajcie mnie :roll:

pterodaktyll - Czw 17 Sty, 2013 23:22

Słoneczko73 napisał/a:
Nawrót działa i nie potępiajcie mnie

Dlaczego ktoś miałby cie potępiać. Należy Ci raczej współczuć, że wiedząc co Cię czeka, nie możesz się z tej obsesji wyzwolić i powoli "toniesz" na własne życzenie zresztą :bezradny:

Ilona - Czw 17 Sty, 2013 23:29

43f3 :pocieszacz:
pannamigotka - Czw 17 Sty, 2013 23:42

Słoneczko, zbliż się teraz do swojej córki to i nawrót minie. Zajmij się nią a nie alkoholikiem.
Słoneczko - Pią 18 Sty, 2013 09:32

pannamigotka napisał/a:
Słoneczko, zbliż się teraz do swojej córki to i nawrót minie.
Jestesmy blisko, jej minął bunt, ona zajmuje sie sobą, ja tez. Nie obarczam jej obowiązkami które należą do mnie, ale już dzielimy sie innymi.
Robi sobie sama śniadanie, wcześniej wstaje :tak:

pannamigotka - Pią 18 Sty, 2013 10:49

No to super, jesteś dla niej najważniejsza, Ty a nie jakiś gach, pozory mylą.

Obowiązki musi mieć, to naturalne. Ty robisz coś dla domu np myjesz podłogę nie tylko u siebie w sypialni, ale też w kuchni, w pokoju dziennym, w łazience, w jej pokoju, tak samo ona może zrobić coś dla ogółu, niech to będzie coś czego nie lubisz, nie tylko kanapki DLA SIEBIE.

Szkoda, że pominęłaś drugą część zdania :evil2" , ale cieszę się, że z córką zaczyna się układać.

Słoneczko - Pią 18 Sty, 2013 12:28

pannamigotka napisał/a:
Szkoda, że pominęłaś drugą część zdania :evil2"
oj tam, oj tam... ;)
pannamigotka napisał/a:
myjesz podłogę nie tylko u siebie w sypialni, ale też w kuchni, w pokoju dziennym, w łazience, w jej pokoju,
Ojej :glupek: jak ja bym chciał mieć tyle "salonów" :luzik: Ale fajnie, ze mam mniej do mycia ;)
Żeglarz - Pią 18 Sty, 2013 13:19

pannamigotka napisał/a:
Szkoda, że pominęłaś drugą część zdania

Coś mi tu pachnie nadkontrolą :mysli:

Żeglarz - Pią 18 Sty, 2013 13:22

Słoneczko73 napisał/a:
Ale fajnie, ze mam mniej do mycia

I to jest zdrowe podejście :brawo: :)
Powiedz jeszcze "Ale fajnie, że nie mam faceta, bo nie muszę ............... " i nie będziesz miała problemu. :)

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 14:19

Żeglarz napisał/a:
Powiedz jeszcze "Ale fajnie, że nie mam faceta, bo nie muszę .........

Chyba, że na torturach....... :p

Słoneczko - Pią 18 Sty, 2013 14:22

Żeglarz napisał/a:
"Ale fajnie, że nie mam faceta, bo nie muszę ............... " i nie będziesz miała problemu. :)
:luzik: No nie wiem, nie wiem... :mysli:
Cytat:
Ale fajnie, że nie mam faceta
Czy to tak fajnie? :bezradny: ;)
pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 14:24

Słoneczko73 napisał/a:
Cytat:
Ale fajnie, że nie mam faceta
Czy to tak fajnie?

Ja np. nie mam żadnego faceta i czuję się z tym świetnie :mgreen:

Słoneczko - Pią 18 Sty, 2013 14:33

pterodaktyll napisał/a:
Ja np. nie mam żadnego faceta i czuję się z tym świetnie :mgreen:
nigdy mi do głowy nie przyszło, że mógłbyś mieć ;)
Ja nie mam żadnej kobiety i też mi z tym dobrze :tak:

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 14:50

Słoneczko73 napisał/a:
Ja nie mam żadnej kobiety

Owszem, masz i to prawie dorosłą :p

pannamigotka - Pią 18 Sty, 2013 15:02

Słoneczko73 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Szkoda, że pominęłaś drugą część zdania :evil2"
oj tam, oj tam... ;)


8)

pannamigotka napisał/a:
myjesz podłogę nie tylko u siebie w sypialni, ale też w kuchni, w pokoju dziennym, w łazience, w jej pokoju,
Ojej :glupek: jak ja bym chciał mieć tyle "salonów" :luzik: Ale fajnie, ze mam mniej do mycia ;)


Nie o to i chodziło ;) Metraż nie ma znaczenia :)

ewa34 - Pią 18 Sty, 2013 15:22

A i owszem, bez faceta da się żyć :okok: ale jakie to nudne :blee: a my DDA przecież tak bardzo potrzebujemy adrenalinki i tu jest właśnie pies pogrzebany :bezradny:
Linka - Pią 18 Sty, 2013 15:28

ewa34 napisał/a:
a my DDA przecież tak bardzo potrzebujemy adrenalinki i tu jest właśnie pies pogrzebany :bezradny:
oj tam, ja nie DDA i też potrzebowałam (potrzebuje?)
czasem myślę,że to właśnie pozwalało trwać mojemu małżeństwu...

z drugiej strony znam osoby , które po kilkunastu latach związku przeżywają deprechę,
no bo już jest tak stabilnie, tak przewidywalnie, że aż nudno

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 15:29

Jeszcze się taki nie narodził, co by Wam wszystkim dogodził (cokolwiek miałoby to znaczyć :p )
pietruszka - Pią 18 Sty, 2013 15:49

ewa34 napisał/a:
ale jakie to nudne :blee:

no to ja dziękuję za takie atrakcje... całkiem polubiłam ten święty spokój... a adrenalinki to mogę sama sobie dostarczyć, na przykład wczoraj znalazłam akt urodzenia jednego z 4xpradziadka w archiwum... :rotfl: :rotfl: :rotfl:

ewa34 - Pią 18 Sty, 2013 17:08

Najważniejsze więc jest to, by nauczyć się żyć bez tej niezdrowej adrenaliny. Trzeba tą potrzebę zaspokajać w inny sposób. Tylko jak...? :mysli: Sporty ekstremalne odpadają :bezradny:
Borus - Pią 18 Sty, 2013 18:30

Mężczyzna bez kobiety, jest jak pies bez pcheł - da się żyć, ale nudno...

Kobieta bez mężczyzny, jest jak pchła bez psa - wyżyć trudno i gryźć nie ma kogo...

:mgreen:

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 21:39

Żeglarz napisał/a:
Aż trudno ominąć i nie dopuścić do "przypadkowego" zbliżenia :p

Skąd wiedziałeś..........Łowco? :mysli: ............ ;)

Słoneczko - Pią 18 Sty, 2013 22:59

Dziękuję za każde wsparcie jakie tutaj otrzymałam, bardzo dziękuję. :buziak:
Będę mimo wszystko czytać to forum - skarbnicę mądrości.
Nauczyłam się wiele i wiele osób pomogło mi w trudnych chwilach.
Za to również dziękuje :tak:

Wszystkich tych, których uraziłam swoim pisaniem - przepraszam. :prosi:

smokooka - Pią 18 Sty, 2013 23:04

Słoneczko73 napisał/a:
Wszystkich tych, których uraziłam swoim pisaniem - przepraszam.


Co??? Kogo Ty mogłaś urazić, taka miła i fajna dziewczyna jak Ty nie dałaby rady. Słoneczko, wpadasz w depresyjne stany, Koniecznie chcesz uciekać gdzieś od wszystkich, co się tak naprawdę dzieje?

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 23:13

Szkoda Cię Słoneczko..........szkoda Cię.......... :bezradny:
EmEr - Pią 18 Sty, 2013 23:36

Borus napisał/a:
Mężczyzna bez kobiety, jest jak pies bez pcheł - da się żyć, ale nudno...



Kobieta bez mężczyzny, jest jak pchła bez psa - wyżyć trudno i gryźć nie ma kogo...




:brawo:

DOBRE!! :rotfl:

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 23:37

EmEr napisał/a:
DOBRE!!

Emerka!! Gdzie sie włóczysz, że Cie ciągle nie ma? cg45g

EmEr - Pią 18 Sty, 2013 23:42

pterodaktyll napisał/a:
Cie ciągle nie ma?



....ciiii...jestem, tylko tak troszku z boczku

terapeutyzuje sie i obserwuje i czasem rycze ze smiechu jak sobie tu poczytam.... ergr

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 23:43

EmEr napisał/a:
rycze ze smiechu

Nie słychać, cicho cos ryczysz.......... :mysli:

EmEr - Pią 18 Sty, 2013 23:50

pterodaktyll napisał/a:
EmEr napisał/a: rycze ze smiechu

Nie słychać, cicho cos ryczysz..........


musze zwazyc na VOLUME - jak zaczne glosniej ryczec,to mi zabronia na terapie chodzic - pomysla, ze pomylilam osrodki - alko trzezwieje, matka glupieje :wysmiewacz:

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 23:51

EmEr napisał/a:
alko trzezwieje

I jak to wytrzymujesz? :mysli:

EmEr - Sob 19 Sty, 2013 00:06

pterodaktyll napisał/a:
EmEr napisał/a: alko trzezwieje

I jak to wytrzymujesz?


nie moge powiedziec, zeby bylo mi trudno, zlapalam dystans do tematu pare m-cy temu i utrzymuje go
-na codzien jestesmy w sporej odleglosci od siebie, moze dlatego jest mi latwiej


powtarzane jest tu wielokrotnie madre zdanie

najtrudniej pracowac nad soba - od niego juz niczego nie wymagam,nie oczekuje - co ma byc z nim to bedzie
teraz zaczelam od siebie wymagac, jakis remanent sie we mnie dokonuje ostatnio

pterodaktyll - Sob 19 Sty, 2013 00:15

EmEr napisał/a:

najtrudniej pracowac nad soba - od niego juz niczego nie wymagam,nie oczekuje - co ma byc z nim to bedzie
teraz zaczelam od siebie wymagac, jakis remanent sie we mnie dokonuje ostatnio

Znam to z autopsji......ciężka sprawa ale nie niemożliwa :buziak:

EmEr - Sob 19 Sty, 2013 00:24

pterodaktyll napisał/a:
ciężka sprawa ale nie niemożliwa


wartosciowe rzeczy nie przychodza latwo - byle szmire mozna miec od reki
i w zaleznosci, kto co chce miec tyle wysilku wlozy
- tak sobie to tlumacze!
(jedynie o wygranej w lotto mam zgola odmienne zdanie )
;)

pterodaktyll - Sob 19 Sty, 2013 00:27

Myślę, że mogę się pod tym podpisać :)
EmEr - Sob 19 Sty, 2013 00:29

:buzki:
Żeglarz - Sob 19 Sty, 2013 07:17

pterodaktyll napisał/a:
Skąd wiedziałeś

Jako dobry łowca, doskonale znam metody działania przeciwnika :mgreen:

ja - Sob 19 Sty, 2013 10:42

Słoneczko, nie pal za sobą mostów. Jakąkolwiek decyzję podejmiesz to twoja sprawa. Nikomu nic do tego bo to twoje życie. "Mądrzejsi życiowo" starają się pokazać nam drogę ale jak wiele razy tu podkreślano, to jest nasze życie i nasze decyzje. Nikt Ciebie tutaj nie potępi za to co postanowisz chociaż może się z nią nie zgadzać. Natomiast ty nie musisz się tłumaczyć. I pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić jeśli zdecydujesz się na razie odejść.

Ps.Mam nadzieję, że starszyzna forum mnie nie okrzyczy za takie rozporządzanie się bo sama jestem tu świeżynką. :skromny:

matylda35 - Sob 19 Sty, 2013 12:42

Słoneczko :pocieszacz:
Linka - Sob 19 Sty, 2013 14:53

ja napisał/a:
Słoneczko, nie pal za sobą mostów.

i ja się przyłączam do tej prośby :prosi:

Małgoś - Sob 19 Sty, 2013 16:40

Słoneczko73, Ale o co chodzi? :mysli:
Duszek - Sob 19 Sty, 2013 18:30

Słoneczko...wracaj i nie zostawiaj mnie :) ! Nie możesz się tak poddawać.
Głowa do góry będzie dobrze!

ewa34 - Pon 21 Sty, 2013 13:08

Słooooooneeeeczko co się stało? Co to za ton pożegnalny? Gdzie się wybierasz? Pisz szczerze co czujesz, nie bój się. Wszyscy tu popełniamy błędy i czasem mamy wątpliwości, kurczowo trzymając się tego, co już znamy, utartych schematów, które wydają nam się bezpieczne w danym momencie. To nie koniec świata, jesli tak teraz myślisz :pocieszacz:
Nie opuszczaj nas!!!!!! :zlezka: Bo zostaniesz znowu sama ze swoim problemem-a przecież " w kupie siła" :wysmiewacz:

Słoneczko - Pon 21 Sty, 2013 16:04

ewa34 napisał/a:
Bo zostaniesz znowu sama ze swoim problemem-a przecież " w kupie siła" :wysmiewacz:
taaak :luzik: oby co kto sobie nie pomyślał inaczej... ;)

Jestem na forum :tak: (Tylko tutaj zaniechałam pisać), czytam, nawet skrobnę literki, jeśli chce coś dodać od siebie.

Nie poddaje się :buziak:

Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 16:28

Taką mam dziwną składankę kilku kawałków
Bo nie wiem czy wiesz, ale ja gadam z Aniołami ;)
I nachodzi mnie od czasu do czasu coś, więc słucham tekstu, przekazu...

Więc zaczęło się dawno temu tak...



W ten deseń było wiele podobnych, ale nie o to chodzi
Bo tuż po zapiciu K. pojawiło mi się to



Jednak po wczorajszej z Nim rozmowie miałam coś takiego



A dzisiaj ni stąd ni zowąd takie coś...



:bezradny:

Zostawiłam temat, zrobiłam co umiałam i mogłam
więcej nie mogę :bezradny:
Co wcale nie oznacza, że przestałam Go kochać...
Jednak na bycie w związku sama miłość nie wystarczy
Do tego trzeba dojrzeć.

pterodaktyll - Pon 21 Sty, 2013 16:30

Małgoś napisał/a:
na bycie w związku sama miłość nie wystarczy
Do tego trzeba dojrzeć.

Święte słowa. Chylę czoło przed Tobą

Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 17:03

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
na bycie w związku sama miłość nie wystarczy
Do tego trzeba dojrzeć.

Święte słowa. Chylę czoło przed Tobą


Przez ten ostatni miesiąc kotłowało się we mnie okrutnie..
Ale wczoraj coś mnie olśniło i poczułam spokój.
Nic mi nie da szarpanie, wyrzuty, wyczekiwanie.
Ja mam żyć swoim życiem, a co będzie dalej... nie wiem jeszcze.
Byliśmy zbyt wygłodniali bliskości by móc, potrafić docenić pełnię smaku...
Zrozumiałam, że to było za szybko, za wcześnie, nie byliśmy gotowi.
Magiczne myślenie jest "życiem" na chmurce... a prawdziwe życie toczy się tu i teraz.

pterodaktyll - Pon 21 Sty, 2013 17:21

Jesteś mądrą Kobietą Małgoś. Cieszę się, że mogłem Cię osobiście poznać :buziak:
Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 17:45

pterodaktyll napisał/a:
Jesteś mądrą Kobietą Małgoś. Cieszę się, że mogłem Cię osobiście poznać :buziak:

:skromny:
I ja bardzo się cieszę Ptero z poznania Ciebie w realu :buziak:

A czy ja mądra... :mysli: Nie wiem, to co napisałam wcześniej to efekt mojej rozmowy z K.
Do takich wniosków doszliśmy oboje...

Słoneczko - Pon 21 Sty, 2013 18:45

Małgoś napisał/a:

Zostawiłam temat, zrobiłam co umiałam i mogłam
więcej nie mogę :bezradny:
Co wcale nie oznacza, że przestałam Go kochać...
Jednak na bycie w związku sama miłość nie wystarczy
Do tego trzeba dojrzeć.

Dzis też tak mam :tak:
Cytuję słowa piosenki "Trudno tak":
"Trudno tak razem być nam ze sobą
bez siebie nie jest lżej
lecz trzeba nam
trzeba dbać o tą miłość
nie wolno stracić jej
nam nie wolno stracić jej"

Piszę sama za siebie :tak:

A po przeczytaniu książki " Małżeństwo na lodzie" dużo zrozumiałam...

Zaś czytanie książki "Wyjście ze współuzależnienia" pomaga mi wysunąć wniosek, że moje cechy DDA tak bardzo odbiły piętno na mojej psychice, że nie potrafiłam żyć w oderwaniu od innych, nie potrafiłam żyć swoim życiem...

Zmieniam siebie, bo tego chcę i czuję sie coraz lepiej ze sobą :tak:

Czas nie przeszkadzać innym, nie odpowiadać za ich życie, czas pogodzić się z chorobą - alkoholizmem, i czas pogodzić się z samą sobą.

Moim celem jest wyjście całkowite ze współuzależnienia :tak:

Żeglarz - Pon 21 Sty, 2013 18:52

Piękny cel. :okok:
I realny.
Zastanów się jeszcze co musi się stać, co trzeba zmienić, jakie kroki podjąć, jakie mniejsze cele zrealizować, żeby ten główny cel osiągnąć.

Małgoś - Pon 21 Sty, 2013 19:09

Tak, te książki bardzo dużo dają...
Ja też jestem DDA a może DDD? Mój ojciec był alkoholikiem, ale nie od początku, Jego choroba rozwijała się wolno. Takie kiepskie wspomnienia mam od +/- mojej dwudziestki a może nawet później. Ale nie radził sobie z uczuciami to pewne.
Słoneczko73 napisał/a:
Czas nie przeszkadzać innym


Dobre określenie :okok:
Ja za bardzo chciałam Jemu pomóc, ułatwić a to zupełny bezsens. Dotarło do mnie, że nie dojrzeję za kogoś, nie mam takiej możliwości ... Nawet moje dzieci rodzone muszą dojrzewac same, a co dopiero partner.
Ja za to też muszę zająć się swoimi sprawami... Sporo już się nauczyłam, usamodzielniłam i uwierzyłam w siebie. Ale i tak jeszcze mam co robić ;)

pterodaktyll - Pon 21 Sty, 2013 19:43

Słoneczko73 napisał/a:
Czas nie przeszkadzać innym, nie odpowiadać za ich życie, czas pogodzić się z chorobą - alkoholizmem, i czas pogodzić się z samą sobą.

23r

Duszek - Pon 21 Sty, 2013 20:00

Cytat:

A po przeczytaniu książki " Małżeństwo na lodzie" dużo zrozumiałam...

Zaś czytanie książki "Wyjście ze współuzależnienia" pomaga mi wysunąć wniosek, że moje cechy DDA tak bardzo odbiły piętno na mojej psychice, że nie potrafiłam żyć w oderwaniu od innych, nie potrafiłam żyć swoim życiem...

Zmieniam siebie, bo tego chcę i czuję sie coraz lepiej ze sobą :tak:

Czas nie przeszkadzać innym, nie odpowiadać za ich życie, czas pogodzić się z chorobą - alkoholizmem, i czas pogodzić się z samą sobą.

Moim celem jest wyjście całkowite ze współuzależnienia :tak

:brawo: Słoneczko

Słoneczko - Pon 21 Sty, 2013 22:00

Żeglarz napisał/a:
Zastanów się jeszcze co musi się stać, co trzeba zmienić, jakie kroki podjąć, jakie mniejsze cele zrealizować, żeby ten główny cel osiągnąć.

Może podam przykład z ostatnich działań w domu, bowiem od mojego gniazdka zaczynam, w którym żyję. :tak:

Miałam kłopot z córcią. To juz wiecie.

Teraz postawiłam granice.
Nie robię kanapek.
Choć była pierwsza wymówka taka:
- a czemu nie zrobisz? wszyscy w szkole mają kanapki robione przez rodziców,
ja odpowiadam jej, że nie może być tego pewna, bo nie uczestniczy w trakcie szykowania sie do szkoły swoich rówieśników. I wątpię, ze wszyscy w szkole nie sa jeszcze samodzielni.
To z innej strony zaczęła,
- a czemu siostrze robisz mojej?,
ja odpowiedziałam
- po pierwsze nie skończyła 18 lat, a po drugie jest chora i nigdy sobie sama nie przygotuje żadnego jedzonka.
To od trzeciej strony mówi tak:
- skoro już wstałaś i robisz śniadanie młodszym to możesz i mi zrobić, ja nie zdążę.
Ja odpowiadam.
- córciu, ja wstaję o takiej porze, żeby właśnie zdążyć obojgu zrobić śniadanie, oboje przygotować do wyjścia z domu i jeszcze siebie uszykować, ty możesz wstać wcześniej, a twoim zadaniem jest tylko zadbać o siebie.
Od tamtej pory córcia wstaje wcześniej, zdąży zrobić sobie kanapki i jeszcze nawet zje śniadanie.

Przestałam ścielić za nią łóżko. Jakież bylo jej zdziwienie, gdy wróciła ze szkoły i zastała bałagan w swoim pokoju. Nic nie powiedziała i co ważne - nie zrobiła mi wymówki. Nie wiem co sobie myślała, ale ja nie siedzę w jej głowie, to mnie nie dotyczy.

I co najważniejsze :] - nie mam z tych powodów wyrzutów sumienia, ani poczucia winy, ani krzywdy :>
To wyjdzie na dobre zarówno jej jak i mnie.

To są moje kroki w celu jaki chcę osiągnąć - wyjście ze współuzależnienia :tak:

Są i inne kroczki, chętnie będę opisywać właśnie krok po kroku, jak radzę sobie sama ze sobą... :>

Słoneczko - Pon 21 Sty, 2013 23:33

Chciałam dodać, że to co napisałam, jak dbam o siebie dziś, jest podyktowane cechami DDA. I tak sobie myślę, czy ten post nie powinien znaleźć się w innym dziale dla DDA :mysli:
pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 23:39

Słoneczko73 napisał/a:
jak dbam o siebie dziś, jest podyktowane cechami DDA.

współuzależnienie często ma jako podstawę DDA czy inne DDD...
Ale to, co teraz robisz... to jest tu i teraz i bardzo m i się podobają te nowe zachowania... sąś takie konkretne

Słoneczko73 napisał/a:
czy ten post nie powinien znaleźć się w innym dziale dla DDA :mysli:

niech to zostanie tutaj ;) :tak:

pterodaktyll - Pon 21 Sty, 2013 23:40

pietruszka napisał/a:
to, co teraz robisz... to jest tu i teraz i bardzo m i się podobają te nowe zachowania... sąś takie konkretne

no popatrz a mnie jakoś tak do końca nie przekonuje......pewnie kwestia odbioru

Słoneczko - Pon 21 Sty, 2013 23:56

pietruszka napisał/a:
niech to zostanie tutaj ;) :tak:
Niech zatem zostanie :tak:
pterodaktyll napisał/a:
no popatrz a mnie jakoś tak do końca nie przekonuje......pewnie kwestia odbioru


Skoro tak uważasz :bezradny:

Dbam o siebie, i najwyższy czas, by nie byc nadopiekuńczą i żeby świat sie nie kręcił tylko wokół innych, bo ja jestem, czuję, żyję i odnajduję w sobie siebie.

pietruszka - Wto 22 Sty, 2013 00:01

pterodaktyll napisał/a:
no popatrz a mnie jakoś tak do końca nie przekonuje......pewnie kwestia odbioru

oj tam, oj tam...
drobnymi kroczkami do celu... pewnie, że można spektakularnie.... jakąś krwawą rewolucję... ale wtedy ofiary większe... ja tam widzę zmianę :)

pannamigotka - Wto 22 Sty, 2013 00:04

A nie możesz jej zrobić jednego dnia kanapek a drugiego ona zrobi wszystkim?Wtedy masz co drugi dzień wolne :) I nie ma wrażenia, że każdy sobie... tylko jesteśmy rodziną i wzajemnie sobie pomagamy. Kanapki to niby *p****, ale można wiele zdziałać takimi szczegółami.
Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 00:22

Tak sobie teraz myślę :mysli:

Już od pewnego czasu poczyniłam ogromne kroki, by poczuć spokój ducha, przestałam się lękać, nie ukrywam przed światem, sprawy doprowadzam do końca, potrafię mówić nie, jeśli ma mi to w jakiś sposób zakłócić spokój wewnętrzny, zajmuje sie w dużej mierze sobą, akceptuję siebie, godzę sie z tym, na co nie mam wpływu, pracuję nad sobą...

Ale coś moja osoba na forum nie jest odbierana pozytywnie :mysli:

Z tym się też chcę pogodzić... Nie mam wpływu na odbiór mnie w taki czy inny sposób.

Najważniejsze, ze wiem, czego ja oczekuję od siebie samej :tak:

Tym oczekiwaniem jest moja zmiana i mojego nastawienia :tak:

pietruszka napisał/a:
drobnymi kroczkami do celu... pewnie, że można spektakularnie.... jakąś krwawą rewolucję...
Można, tylko zapytam się po co? Czemu ma to służyć? Czyż już nie dość przeszłam przez życie krwawo ze skrzywionym sumieniem, wyrzutami jego, poczuciem krzywdy, ofiary, winy, itd... :bezradny:

Wczoraj nie ma, jest dziś i tego sie będę trzymała. :tak:

Dobrej nocki :kwiatek:

Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 00:25

pannamigotka napisał/a:
A nie możesz jej zrobić jednego dnia kanapek a drugiego ona zrobi wszystkim?Wtedy masz co drugi dzień wolne :) I nie ma wrażenia, że każdy sobie...
Ale to nie o to chodzi... Do niedawna w ogóle praktycznie córcia nic nie robiła w domu, od czegoś trzeba zaczać...
Po za wyjątkiem, zostawał z mniejszymi, kiedy ja musiałam jechać coś załatwić.

Nie rozumiem Ciebie :bezradny:

Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 00:42

Przepraszam, że żyję... tak było!
Teraz żyję!

Cokolwiek zrobię, napisze, to jestem skrzywiona :bezradny:

Zajmę sie sobą na dobre, tak będzie najlepiej :tak:

Pozdrawiam wszystkich.

pietruszka - Wto 22 Sty, 2013 00:50

Słoneczko73 napisał/a:
Cokolwiek zrobię, napisze, to jestem skrzywiona :bezradny:

Słoneczko, tak patrzę i widzę, że jesteś bardzo wrażliwa na krytykę, stąd pewnie ta chęć ucieczki, gdy tak na wszelki wypadek próbujesz się chować... :pocieszacz:
Słoneczko73 napisał/a:
Ale coś moja osoba na forum nie jest odbierana pozytywnie :mysli:

myślę, że to tylko w Twojej głowie... :buziak:

Żeglarz - Wto 22 Sty, 2013 08:58

Słoneczko73 napisał/a:
Ale coś moja osoba na forum nie jest odbierana pozytywnie

A ja widzę to wręcz przeciwnie. :)
To co piszesz jest bardzo budujące i konkretne. I tak trzymaj.
Oczywiście widać wachnięcia nastrojów, ale kto ich nie ma?
Słoneczko73 napisał/a:
Przestałam ścielić za nią łóżko. Jakież bylo jej zdziwienie, gdy wróciła ze szkoły i zastała bałagan w swoim pokoju. Nic nie powiedziała i co ważne - nie zrobiła mi wymówki. Nie wiem co sobie myślała, ale ja nie siedzę w jej głowie, to mnie nie dotyczy.

Tu bym Ci doradził najpierw porozmawiać o krokach, które chcesz podjądź i je wytłumaczyć. Zaoszczędzisz wówczas córce domysłów "o co znowu matce chodzi". To może budować lepsze relacje. Przeprowadzisz to samo, ale nie narazisz się na konflikt.

pterodaktyll - Wto 22 Sty, 2013 09:04

Słoneczko73 napisał/a:
coś moja osoba na forum nie jest odbierana pozytywnie :mysli:

Pokaż tylko palcem przez kogo, to ja już .......... :wiking: ............ ;)

pannamigotka - Wto 22 Sty, 2013 09:41

Słoneczko73 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A nie możesz jej zrobić jednego dnia kanapek a drugiego ona zrobi wszystkim?Wtedy masz co drugi dzień wolne :) I nie ma wrażenia, że każdy sobie...
Ale to nie o to chodzi... Do niedawna w ogóle praktycznie córcia nic nie robiła w domu, od czegoś trzeba zaczać...
Po za wyjątkiem, zostawał z mniejszymi, kiedy ja musiałam jechać coś załatwić.

Nie rozumiem Ciebie :bezradny:



Dobrze, że zaczęłaś egzekwować od niej pewne rzeczy. Późno, więc możesz się spotkać ze sprzeciwem. Dobrze by było, gdyby córka nie miała wrażenia, że chcesz jej tym zrobić na złość. Zrób dobrą herbatkę, zaproś ją na ciacho i pogadajcie, jak matka z córką. Że nawarstwiło Ci się obowiązków, że potrzebujesz pomocy. I ustalcie i zapiszcie na kartce grafik. SPYTAJ JEJ co może/ lubi robić. I tym sposobem wyjdzie na przykład, że 2 razy w tygodniu przygotuje WSZYSTKIM śniadanie, raz w tygodniu poodkurza i umyje podłogi , co 2 dzień wyniesie śmieci i raz na 3 tyg umyje łazienkę- to tylko przykład. To dobre dla Ciebie, a i ona to powinna przyjąć ze spokojem. Uwzględniaj jej sugestie.

Ja mojej (zbuntowanej) trzylatce zapisałam 2 lata temu grafik z obowiązkami domowymi- przyjemności po odbębnieniu jakiejś tam czynności (to czasem jest czynność minutowa, ale chodzi o zasady).
Ja jako dziecko nie miałam obowiązków- miałam się tylko uczyć- bardzo zazdrościłam moim koleżankom jasnych reguł, zasad w domu, tego, że mają jakieś obowiązki (dzieci je wbrew pozorom lubią). W momencie, jak dorosłam mama oczekiwała, że zrobię wszystko- dla siebie i po sobie. Przykre było to, gdy zmywała po całej rodzinie, a moje talerze układała na kupce :( To samo z praniem, prasowaniem, zmianą pościeli, podłogą u mnie w pokoju. Uważałam to za dużą niesprawiedliwość, czułam się odtrącona. Wolałabym, gdyby właśnie zrobiła tak jak ja napisałam powyżej- szczera, spokojna rozmowa i wspólne ustalenie obowiązków.

Czy teraz już mnie rozumiesz? Opisuję sytuację z tej drugiej strony.

pannamigotka - Wto 22 Sty, 2013 09:42

Powodzenia!
Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 10:35

pietruszka napisał/a:
Słoneczko, tak patrzę i widzę, że jesteś bardzo wrażliwa na krytykę, stąd pewnie ta chęć ucieczki, gdy tak na wszelki wypadek próbujesz się chować...
Teraz tak i owszem jestem podatna na krytykę. Kiedys byłam wręcz łagodna jak owieczka io tylko mówiłam, przepraszam, zaraz to naprawię, przepraszam, co jeszcze mogę dla ciebie zrbic, przepraszam, czy już wszystko zrobiłam w domu jak należy, przepraszam, czy zapewniłam opiekę jak należy, przepraszam, zcy nie zapomniałam o jakichś ważnych terminach u lekarzy, przepraszam, czy nie za dużo wydałam na siebie (wurzuty sumienia jak zjadła nawet cząstkę czekolady), przepraszam, chyba złe zakupy zrobiłam, przeprasza, ze nie bylo trzeciego dania, przepraszam, ze otrzymałaś gorsza ocenę, przepraszam, ze krzyknęłam, przepraszam, juz idę do swojego pokoju, nie będę przeszkadzać, przepraszam, że znów przez ze mnie zapiłeś, przepraszam, ze nie podałam ręki, przepraszam, ze znów nie był obiad podany jak należy, przepraszam, ze żyję... :bezradny:

Kiedy teraz widzę jaka byłam przez ostatnie 20 parę lat, to aż mnie skręca...

Tyle teraz dla siebie chcę zrobić, tyle odwagi nabrałam do podejmowania decyzji za siebie, a jeśli napotykam, ze znów coś źle, coś nie tak, to szlag mnie trafia.

I WYCOFAĆ MI SIĘ CHCE. Ale to nie tedy droga.

Buzują we mnie dwie osobowości :bezradny:

Nie chce już się czuć winna, nie chce czuć krzywdy, nie chce być juz ofiarą, nie chce być prowokatorką...

Chcę z rozumem ale i z miłością pokonać mój stres, zaniepokojenie, chęc zmiany...

Chcę sie zmienić.


pannamigotka napisał/a:
Późno, więc możesz się spotkać ze sprzeciwem. Dobrze by było, gdyby córka nie miała wrażenia, że chcesz jej tym zrobić na złość. Zrób dobrą herbatkę, zaproś ją na ciacho i pogadajcie, jak matka z córką.
Córka wcale a wcale nie poczula się urazona, ja jej spokojnie odpowiadałam na wymówki, dlaczego właśnie powinna robic sobie śniadania. A ty myślisz ze przez 18-e lat ja nie zdążylam z córką usiąśc przy herbacie i porozmawiać...?

Ona jest też w swojej terapii, w ferie zaczyna udzielać się w klubie dla rodzin abstynenckich wraz z grupą młodzieży z którą ma kontakt na terapii, ja to pochwalam i zachęcam. Wspieram ja. Radykalnie się zmieniły nasze stosunki.

Przechodziła trudny czas, bowiem zakochała się w chłopcu, który ją nękał, manipulował uczuciami, dochodziło do szarpaniny. Dałam jej czas, by zrozumiała, czy to jest miłość, czy to przetrwa. Teraz wiem, że sie rozstali a w córce zapanował spokój, a tym bardziej, kiedy i ja go okazuję.

pannamigotka, ja powinnam ci wyjaśnić, jak wyglądały stosunki między mną a córką...
Nie zgadzam sie z tobą i trudno, ty masz swoje życie ja mam swoje życie, ty tak podchodzisz do sprawy ja inaczej... Córka jest mimowolnie zazdrosna o córkę niepełnosprawna, nie mogła sie pogodzić, ze ja jednak miałam ja 24/h na uwadze i spędzałam z nią wiele lat w klinikach, na rehabilitacji... Tu jest szkopuł w tym wszystkim.

Ale ona dojrzewa już do tego :tak:

Ja mam na prawdę full obowiązków w domu i nie zaszkodzę jej jeśli będzie codziennie przygotowywać sobie sama śniadanie, tym bardziej, gdy nawet wówczas, kiedy ja przygotowywałam, to nie tak byly zrobione, nie wg. jej widzi mi się.
Uważam za słuszne, ze tak postąpiłam. I nie widzę w tym nic złego.

Ile jeszcze mam brać na siebie, ile... Powiedziałm STOP!

Wspólne posiłki powiadasz... To jest niemożliwe. :nie:

Każde z moich dzieci je w innych porach, bo to dyktuje ich wiek, sprawność, szkoła, dieta...

Decyzja podjęta, ja się zajmuje młodszymi, a ona ma zajać się sobą. Jeśli tylko ją poproszę, by została z mniejszymi, to i ja wtedy wynagradzam jej trud. To jest zdrowe podejście do sprawy. Jeśli nie może, wtedy zwołuję posiłki sąsiedzkie, którym również odwdzięczam się.

Dziecko w pewnym etapie przejęło nade mną pełna kontrolę. Wręcz stała sie dla mnie matką, a ja córką, - to niezdrowa sytuacja była. Teraz role się odwracają.

Żyjemy teraz w zgodzie, odpowiada nam taki układ i to chyba jest w tym cel.

Zgodność. :tak:

matylda35 - Wto 22 Sty, 2013 11:06

Tak was czytam i sama muszę w końcu wprowadzić obowiązki dla mojej malutkiej jedenastoletniej córeczki. Ja tą bidulkę do szkoły nawet pakuję a jak zapomni zeszytu albo książki- to mama zapomniała spakować. :skromny:
Słoneczko - Wto 22 Sty, 2013 19:12

matylda35 napisał/a:
Ja tą bidulkę do szkoły nawet pakuję a jak zapomni zeszytu albo książki- to mama zapomniała spakować. :skromny:
U mnie tez tak było... w podstawówce (bodajże przełom 5 i 6 klasy) zrezygnowałam z takiej nadgorliwości i do dziś sama odpowiada za niedociągnięcia szkolne :tak:
Małgoś - Wto 22 Sty, 2013 23:54

Słoneczko73 napisał/a:
Córka jest mimowolnie zazdrosna o córkę niepełnosprawna, nie mogła sie pogodzić, ze ja jednak miałam ja 24/h na uwadze i spędzałam z nią wiele lat w klinikach, na rehabilitacji... Tu jest szkopuł w tym wszystkim.


Fakt... szkopuł.
Ale Twoje starsze dziecko wciąż jest takim samym Twoim dzieckiem jak to niepełnosprawne. Jeśli wcześniej nie rozmawiałaś z nią wystarczająco dużo, nie dałaś odczuć że kochasz ją tak samo mocno jak to mniejsze to ona widzi swoje po swojemu. To są bardzo delikatne tereny, dzieci są wyjątkowo bystrymi obserwatorami, wyławiają najdrobniejsze zgrzyty i interpretują je w zależności od aktualnego nastroju, nakręcają się jak sprężyny....
Ja byłam długo jedynaczką i nawet cieszyłam się z nowiny że bedę miala braciszka.
ale niestety po jego przyjściu na świat wcale nie było tak jak sobie wyobrażałam że będzie a na domiar złego rodzice odtrącali mnie, moją chęć pomocy. Ciągle byłam tylko tą starszą siostrą, nikt już nie zachwycał się mną, uwaga wszystkich skierowana była na brata! A nie daj Boże ten zachorował.... nie wyobrażasz sobie jak ja mu zazdrościłam :/

Słoneczko - Śro 23 Sty, 2013 12:23

Małgoś napisał/a:
Jeśli wcześniej nie rozmawiałaś z nią wystarczająco dużo, nie dałaś odczuć że kochasz ją tak samo mocno jak to mniejsze to ona widzi swoje po swojemu. To są bardzo delikatne tereny, dzieci są wyjątkowo bystrymi obserwatorami, wyławiają najdrobniejsze zgrzyty i interpretują je w zależności od aktualnego nastroju, nakręcają się jak sprężyny....
Małgoś, Kochana, moja starsza córcia bardzo dobrze wie jak bardzo ja kocham, wrecz czasami odganiała mnie od siebie :> Ale ja i tak okazywałam jej i okazuję swoją miłosć. Mamy podobne zainteresowania, sluchamy tej samej muzy, czytamy treść ze zrozumieniem mądrej piosenki życiowej, wyciągamy wnisoki obie.

Sądzę, ze nasze relacje są coraz lepsze. A moje granice wydały jej się czymś naturalnym i błahym w porównaniu z moimi obowiązkami :) Stało sie to po sytuacji, gdy została z rodzeństwem a ja sobie na zlot uderzyłam :> Miala dobę na to, by sprawdzić sie w mojej roli i jednak stwierdziła ze nie chce już mi być "matką".
Małgoś napisał/a:
Ciągle byłam tylko tą starszą siostrą, nikt już nie zachwycał się mną, uwaga wszystkich skierowana była na brata! A nie daj Boże ten zachorował.... nie wyobrażasz sobie jak ja mu zazdrościłam :/
W tej sytuacji miałam zdarzenia, ze córcia była bardzo przygnębiona tym, i nawet chciała chorować częściej, bym wówczas i jej poświęciła swój czas. Ale przezwyciężam i ten problem.

Dziękuję za wsparcie :buziak:

Słoneczko - Sob 26 Sty, 2013 12:45

Witam w swoim wątku :kwiatek:

Stanęłam u progu interesującej zmiany życia.

Już od dawna planowałam, by zmienić m-ce zamieszkania. Długo się starałam o zamianę.
Teraz mam realne szanse, by tego dokonać :tak:

Przeraża mnie jednak zmiana województwa i tego akurat województwa nie brałam w ogóle pod uwagę :bezradny: Ale może to jest część planu "kogoś wyżej" (przeznaczenia :mysli: ).

Już jestem prawie zdecydowana na takie zmiany w życiu. Nie spodziewałam się, ze będę do takich pomysłów zdolna... Ale moja wiara w siebie coraz bardziej mnie umacnia w moich postanowieniach i decyzjach życia :tak:

Chciałam się podzielić tym na forum.

Jestem z deczka przerażona całą tą wyprowadzką, transportem, zmianami urzędów, szkół, ech... jest tego bardzo dużo :mysli:

Wiem, ze jak zrobię już taki krok, to już będę w nowym środowisko na baaaaardzo długo, może az do śmierci :szok:

Słoneczko - Śro 30 Sty, 2013 23:31

Witam. Gwoli wyjaśnienia powyższego wątku.
Wyprowadzki nie będzie. Moje myślenie przeszło burzę. Chciałam sie z mojego miasta wyprowadzić im dalej, tym lepiej, kosztem nawet gorszych warunków lokalowych i innych. Byłam świecie przekonana, ze to dobry pomysł. Myliłam się. :bezradny:

Im więcej spotkań na grupie terapeutycznej i obecnie już w Al-Anon, tym więcej widzę, że jeszcze mam do przepracowania. :tak:

Czas zwolnić, co też czynię. Tu, gdzie mieszkam tez jest ok. Wystarczyło przeanalizować powody dla których tak bardzo intensywnie szukałam zamiany mieszkania a tym bardziej w innym mieście, i znalazłam. Ucieczka.

Już nie uciekam, pracuję nad sobą dalej wytrwale i nie wyobrażam sobie również, by przerywać terapię, a dodatkowo mam potrzebę wsparcia ze strony Al-Anon. Wróciłam na swoja starą grupę i jest mi z tym dobrze. Odzyskuję znajomych.

Wciąż jestem Ja.

Daję czas czasowi... Pośpiech jest złym, baardzo złym doradcą.

To tyle w moim wątku.

Pozdrawiam pogodnie :kwiatek:

ja - Czw 31 Sty, 2013 11:51

Wiesz, jak patrze na swoje życie to ja cały czas uciekałam. Przeprowadzałam się kilka razy i zawsze z nadzieją na lepsze. I nigdy nie było lepiej. I siadłam całkiem jak wybudowałam nowy, wymarzony dom i tez mi było źle. I zaczęłam się zastanawiać. Ale dalej nie wiedziałam o co kam? Dlaczego jest mi tak źle w tym życiu? I powiem, że dopiero gdy tu trafiłam i usłyszałam parę mądrych zdań zaczęłam powolutku coś tam rozumieć. Ale nie powiem, że dalej czasami mam ochotę uciec znowu.

Ale wiem, że mi nic to nie da bo przed sobą nie ucieknę. Pozostaje tylko praca nad sobą. Na pewno już mi jest lepiej ze sobą. Zaczynam wracać do swojego życia, które powoli opuszczałam przez te lata angażując się w jego problemy. I wiem, że wymaga to drastycznych cięć. Nic nie da takie pitu, pitu typu pożyjemy, zobaczymy. Trzeba odważnych, twardych, czasami bolesnych decyzji. To wymaga siły. Dlatego terapia to jest to gdzie szukam siły i wsparcia. Co mnie podnosi. Czego i tobie życzę.

I masz rację. Daj sobie czas. Tyle ile trzeba. Bez podejmowania decyzji, zmieniania życia na hura. Czas on obserwacje i naukę. :)

Linka - Czw 31 Sty, 2013 20:49

Cytat:

Witam w swoim wątku :kwiatek:

Stanęłam u progu interesującej zmiany życia.

Już od dawna planowałam, by zmienić m-ce zamieszkania. Długo się starałam o zamianę.
Teraz mam realne szanse, by tego dokonać :tak:


Słoneczko73 napisał/a:
Witam. Gwoli wyjaśnienia powyższego wątku.
Wyprowadzki nie będzie. Moje myślenie przeszło burzę. Chciałam sie z mojego miasta wyprowadzić im dalej, tym lepiej, kosztem nawet gorszych warunków lokalowych i innych. Byłam świecie przekonana, ze to dobry pomysł. Myliłam się. :bezradny:


a dzieciom zdążyłaś powiedzieć ?

Słoneczko - Czw 31 Sty, 2013 21:17

ja napisał/a:
Daj sobie czas. Tyle ile trzeba. Bez podejmowania decyzji, zmieniania życia na hura.
Tak też zyję. O czymkolwiek bym nie pomyślała, to mam wątpliwości. Przeczekuję burzę hormonów i dopiero rozsądek wygrywa.
Linka napisał/a:
a dzieciom zdążyłaś powiedzieć ?
Tylko jednemu dziecku, gdyż tylko jedno z dzieci rozumie co się wokół mnie dzieje. Pozostałe dzieci jeszcze nie rozumieją. Córka też była za tą przeprowadzką, miejsce fajne. Z tą zamianą to stara sprawa, chciałam właśnie lepszych warunków, bliżej centrum. Szukalam... potem sobie powiedziałam, że nic na siłę. Ale mimo wszystko dawalam ogłoszenia.
Ta obecna propozycja wydawała mi się ok. Mieszkanie z podwórkiem, wszystko blisko, ale warunki jednak, nie takie o jakich myślałam.
Rozejrzałam się wokól siebie, spojrzałam na swoje mieszkanie, spojrzałam na otoczenie, wspomniałam w myśli znajomych, wzięlam pod uwagę okolice, sprawy medyczne i się głęboko zastanowiłam... " Przecież ja bardzo lubię swoje mieszkanie", a ze czasami jest mi trudno gdzieś dojechać, to jest komunikacja miejska i pomoc innych. I tyle latek sobie radzę, zatem poradzę kolejne latka...

Po prostu tym razem była okazja uciec i to bardzo daleko... tylko od czego?
ja napisał/a:
Ale wiem, że mi nic to nie da bo przed sobą nie ucieknę. Pozostaje tylko praca nad sobą.
Tak oto doszłam do tych samych wniosków, chciałam uciec przed samą sobą :bezradny:
Słoneczko - Nie 17 Lut, 2013 10:21

Witam ciepło i niedzielnie :kwiatek:

Tak podczytuję sobie forum, czasami w nocy ślęczę i śledze wpisy. Powolutku, małymi kroczkami staję się silniejsza sama w sobie.

Są chwile kiedy brak mi cierpliwości ale w domku w życiu codziennym. Tutaj spuszczam głowę, ze mam do przepracowania jeszcze sporo.

Uczestniczę w Al-Anon. Chodzę nadal na terapię do poradni, ale w Al-Anon odnalazłam rodzinę i drogę dla siebie. Teraz jestem wśród Al-Anonek dla siebie bez względu na sytuacje i okoliczności.

W konsekwencji mojego życia, postępowania, zachowań, słabej umiejętności bycia cierpliwą postanowiłam zapisać się na terapię indywidualną. Muszę jeszcze mieć kogoś - jeden na jeden- żeby się wygadać.

Łapię się na tym, że nadal narzekam :bezradny:

Zastanawiam się dlaczego narzekam, jeśli już moje życie jest w moich i tylko w moich rękach, to ja teraz podejmuję decyzję, nikt już mi nie musi podpowiadać jak mam żyć. Dojrzałam do tego.

Nie powinnam narzekać i nie chcę, ale sa takie dni ze popłaczę nieraz sobie nad swym "losem". Szybko jednak docierają do mnie fakty, że sama sobie w głowie układam myśli, które wywołują frustracje. Mam codzienny stres związany z wychowywaniem dzieci, ale kto ich nie ma...
Dzieci są jakie są, muszą się wyszaleć, a ja sie łapię na tym, że mi to przeszkadza, bo nie słyszę swoich myśli. I to mam do przerobienia. Chcę by moje myśli koncentrowały się na tu i teraz... A dzień się zaczyna i kończy, wiec chcę go zawsze spędzić w pogodzie ducha, pomimo złej aury za oknem. Oj praca, praca, praca nad sobą.

Dziś się uśmiecham, słucham często muzyki, z przyjemnością powróciłam do przyrządzania obiadów, bawię się z dziećmi, jest fajnie :)

Pozdrawiam Was serdecznie :kwiatek:

matiwaldi - Nie 17 Lut, 2013 10:24

Słoneczko73 napisał/a:
Pozdrawiam Was serdecznie




:kwiatek:

pietruszka - Nie 17 Lut, 2013 10:47

O jak fajnie, że się odezwałaś :)
Słoneczko73 napisał/a:
Łapię się na tym, że nadal narzekam :bezradny:

eee. przyznam Ci się szczerze, zż i mi się czasem zdarza, ale ciii... nie jestem idealną nienarzekaczką, ale staram się być przynajmniej wystarczająco dobrą nienarzekaczką ;)

Słoneczko - Nie 17 Lut, 2013 14:53

Z tą idealnością byłam wręcz perfekcjonistką ambitną po pachy, ale nie dla siebie czasami... Zawsze coś miało na rzeczy, by dobrze wypaść, by znów mnie ktoś nie skrytykował, lub żeby się nie narazić, że mam zamiar odmówić jakiejś przysłudze, bo wtedy będę źle postrzegana, czy tez przypadkiem nie zrobić przykrości, albo chciałam komuś udowadniać jak jestem super... a wgłębi duszy bunt osobowości był silniejszy i sama siebie wprawiałam w zły humor - brak asertywności dał mi nieźle popalić w życiu.


Uff, to mam za sobą.

Przychodzą mi takie myśli skrajne jeszcze, ze wszystko mam gdzieś, ze jestem do niczego, że nic mi się nie udaje, ze jestem złą mamą, ze lepiej jakbym sie nie urodziła.

Fuj z takim myśleniem... :nerwus:

Teraz po takich chwilach załamania, bo inaczej tego nie mogę nazwać przychodzi nowy dzień, ale te złe humory odchodzą tak szybko jak przyszły, a to dlatego, ze żyje jednak dniem dzisiejszym. nie chce rozpamiętywać jaka byłam wczoraj, i jest o niebo super :)

O właśnie tak sie czuję... :pies: :kot:

esaneta - Nie 17 Lut, 2013 15:20

i bardzo dobrze Słoneczko :okok: rolą słoneczka jest przeciez radosnie świecić :sun:
Słoneczko - Śro 20 Lut, 2013 17:22

Napiszę, chcę napisać...

Miałam odwiedziny. Tata odwiedził swoje dziecko. Spotkanie trwało dzień. Byłam spokojna opanowana, na dystans...

Odjazd i pożegnanie jednak wywołało u mnie łzy :(
Kocham tatę swojego dziecka, ale nie potrafię już z nim być, nie potrafię.
Moje życie jest tak stresowe, ze przeżyje je sama.
Niech nikt więcej przez ze mnie nie musi być krzywdzony z powodu mojej dysfunkcji,
ani ja niech nie mam już w więcej w życiu poczucia krzywdy i winy.

Poznaję, swoje oczekiwania, uczę się siebie. Uczę sie pewności w działaniu.

Dziś też mogę powiedzieć otwarcie, że całe moje życie polegało na matkowaniu. Nie miałam przy sobie zdrowej matki, byłam niekochana, nieakceptowana, więc miłością jaką miałam w sobie obdarzyłam dzieci.

Nie umiałam być żona, partnerką. Wciąż czekałam na kogoś, kto mnie odbarczy od moich problemów, a dziś wiem, ze moje problemy mam rozwiązywać samodzielnie, nikt ich za mnie nie rozwiąże.

Jestem samodzielna, niezależna, z poczuciem jeszcze żalu, że nie zobaczyłam w swoim całym życiu siebie, byli inni, nie ja.

To takie trudne - zająć się wyłącznie sobą - nie niemożliwe.

Dziś nie wiem, jaka chciałabym być, umiem być tylko mamą.
Pozostaje mi być mamą nadal tylko inaczej - zero nadopiekuńczości. Chcę być zdrowa mamą.

Na dziś stwierdzam, ze nie umiałam być partnerką i żoną, wiec w moim wieku nie widzę szansy by się nauczyć tej roli.

Juz nie chce by ktokolwiek miałby o mnie zadbać, dbam o siebie tak, jak potrafię.
Już nie chcę zastanawiać się, czy miłość istnieje, czy nie, wątpię w nią. Ja w soje tylko uczucia wierzę.

Skończę terapie i odetchnę. Niezbyt dużo mi czasu zostało, by przeżyć go w zgodzie ze sobą. Nie naprawię wielu cech w sobie, nie chce być idealna. Chcę nauczyć sie żyć z moimi wadami i akceptacją siebie i przyjmować życie takim jakim jest.

Jestem bezsilna wobec otaczającego mnie świata, nie zmienię go, bo i po co?
Ale wobec siebie będe zgodna bez poczucia winy, nawet jak zrobię coś głupiego, trudno, świat sie nie zawali, jutro też jest dzień.

:kwiatek:

Borus - Śro 20 Lut, 2013 17:43

Słoneczko73 napisał/a:
Niech nikt więcej przez ze mnie nie musi być krzywdzony z powodu mojej dysfunkcji,
ani ja niech nie mam już w więcej w życiu poczucia krzywdy i winy.

Jeśli to może Tobie w czymkolwiek pomóc,
mam podobne odczucia w stosunku do siebie... :pocieszacz:
Słoneczko73 napisał/a:
jutro też jest dzień.

:okok:

KICAJKA - Śro 20 Lut, 2013 17:45

Słoneczko73 napisał/a:
Jestem bezsilna wobec otaczającego mnie świata, nie zmienię go, bo i po co?

Ale wobec siebie będe zgodna bez poczucia winy, nawet jak zrobię coś głupiego, trudno, świat sie nie zawali, jutro też jest dzień.



Wcałej rozciągłści podoba mi się to :okok: :buziak:
pietruszka - Śro 20 Lut, 2013 19:09

Słoneczko73 napisał/a:
umiem być tylko mamą.
Ja bym tego raczej nie umiała... a potem to już było za późno :/


to bardzo dużo Słoneczko...

I w ogóle.... tak fajnie się Ciebie czyta... Tak więcej w Tobie spokoju i równowagi...

pterodaktyll - Śro 20 Lut, 2013 21:35

Słoneczko73 napisał/a:
Na dziś stwierdzam, ze nie umiałam być partnerką i żoną, wiec w moim wieku nie widzę szansy by się nauczyć tej roli.

Nie wiesz co się jeszcze w Twoim życiu zdarzy tak, że zakładanie a'priori, że nic dobrego Cie już w tym życiu nie spotka ani, że pewnych rzeczy się nie nauczysz, uważam za mocno przesadzone :pocieszacz:



Wybrałaś, moim zdaniem właściwą drogę :tak:

Scarlet O'Hara - Śro 20 Lut, 2013 23:09

:pocieszacz:
Słoneczko - Czw 21 Lut, 2013 20:04

Dziękuję za wypowiedzi :buzki:

Bezcenne :tak: :kwiatek:

Linka - Czw 21 Lut, 2013 20:12

witaj , Słoneczko,
to Twoja wypowiedź jest bezcenna
ja nie potrafiłabym dziś powiedzieć, że wybieram życie w pojedynkę,
jestes taka młoda, po to przecież chodzisz na terapię by siebie zmieniać...
po prostu: nigdy nie mów nigdy

Słoneczko - Czw 21 Lut, 2013 20:56

Linka napisał/a:
ja nie potrafiłabym dziś powiedzieć, że wybieram życie w pojedynkę,
Linko, uważam, ze błędem byłoby z mojej strony tkwić w związku, który będzie skazany na niepowodzenie. Powodem jest mój całkowity brak zaufania. Nie wierzę już w w uczucia innej osoby, zawsze będę widział podtekst bycia razem, zawsze zwęszę manipulację, chęć podporządkowania sobie mnie w jakikolwiek sposób.

Zdaje się, ze terapia poszła w inna stronę niż sama bym się tego spodziewała.
Jestem sama i cokolwiek zrobię, to ja podejmuję decyzje. Nie wyobrażam sobie już konsultowania czegokolwiek z inną osobą.

Bardzo długie lata żyłam pod dyktando innych, czekałam na poradę, z której wolałam skorzystać, by samej nie decydować, nie powiodło się, zatem winny jest on/ona, bo tak poradziła a ja tak zadziałam.
Jednakże jeśli chodziło o dzieci każdą decyzję podejmowałam sama, w tych przypadkach nie miałam wsparcia, a nawet nie chciałam słyszeć o sugerowaniu mi czegokolwiek. To odkryłam niedawno.
Byłam przekonana, że takie decyzję podejmuję słusznie, działałam przeciw wszystkiemu czego ja doświadczyłam w dzieciństwie. Byc odrzuconą przez matkę, porzuconą na samowolne wychowywanie się, to pozostanie w mojej psychice.
Wręcz w pamięci mi utkwiło takie zdanie: "Miałaś sie nie urodzić, ale było juz za późno na aborcję".
Zapytałam kiedyś matki o ojca i skąd się wzięłam? Otrzymywałam różne odpowiedzi...
"Wzięłam Cię ze śmietnika, szczury sie o Ciebie szarpały", albo "Jesteś adoptowana, nikt Cię nie chciał"...
Od chwili, gdy pamiętam, a zaczęło się to od 5ego roku życia, "deptała" po mnie własna matka. Ja byłam jej pielęgniarką w zapiciach, służąca, kucharką, prasowaczką, drwalem, od noszenia węgla...

Tak patrząc wstecz, dotarłam do sedna mojej dysfunkcji, ale pogodzenie sie z tym przyjdzie w momencie mojej terapii pogłębionej, powoli...lecz pewnie. To wielki krok na przód, ze piszę o tym spokojnie, nie mam złych emocji w sobie.
Nie wstydzę sie już swojej przeszłości, niczemu nie zawiniłam, nikogo nie skrzywdziłam, a jeśli to nieświadomie.

Pamiętam jak bardzo kochałam zwierzęta, jak bardzo broniłam malutkie stworzonka dreptające po chodnikach, by ich nie zdeptać, albo by je ktoś nie zdeptał. Jak ja płakałam strasznie nad kotami rozjechanymi, sama niejednokrotnie zbierałam zwierzaki z jezdni i nosiłam do ogrodu, by je pochować, ja nawet nad muszkami płakałam, jak widziałam u koleżanki przylepione do lepu. Nie rozumiałam, dlaczego tak się znęcają ci ludzie nad nimi, one umierały żywcem...

Ja przeszłam traumę w pewnym sensie. Ta trauma odbiła się moją nerwicą silną jak cho...ra. I zdaje sie, ze jeszcze tkwi do tej pory. U mnie pająk ma woje miejsce w łazience. Do tej pory znaleziona żywa biedronka zimą wprawia mnie w smutek. Nie wiem co z nią zrobić. Na dworze mróz, a w domu nie mam gdzie jej zrobić miejsca.

To są m.in. powody, dla których nie mogę i nie chcę już z nikim wiązać się.
Czuję, ze ja sama w sobie będę pogodna, bo mimo to przeważnie taka byłam, bo tylko sama ze sobą czuję się bezpiecznie, a gdy ja się czuję bezpiecznie, to tym samym moje dzieci są bezpieczne.

Jestem dość skomplikowaną osóbką o bardzo złym tragicznym dzieciństwie, gdzie byłam ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej mojej matki, była dla mnie katem.

Modliłam się o jej śmierć. Niedługo, po moim odejściu z domu (miałam zaledwie 16 latek) ciężko zachorowała, wróciłam na chwilę, by jednak być przy niej, zmarła. Poczułam ulgę. Byłam z moim dziwnym uczuciem u księdza mojego proboszcza, nie potępił mnie, zrozumiał, powiedział, ze powinnam sobie i innym nauczyć się wybaczać.

Dziś wracam do Boga w myślach i dziękuję, ze moje doświadczenia pozwoliły mi zobaczyć SIEBIE i zaakceptować, pogodzić się ze sobą. Długą drogę pokonałam, wszyscy Ci którzy stanęli na mojej drodze poniekąd byli moim drogowskazem, by w końcu ujrzeć siebie samą.

Zobaczyłam.

Chciałam zmienić siebie, szukałam pomocy dla siebie, wreszcie dla siebie, chciałam swoje postępowanie zrozumieć i nazwać po imieniu przyczynę. Znalazłam, to czego szukałam.


Teraz mam swoja przestrzeń, aż zanadto czasami.

Dziękuję. :buziak:

bila - Czw 21 Lut, 2013 20:58

Słoneczko73 napisał/a:


Niezbyt dużo mi czasu zostało, by przeżyć go w zgodzie ze sobą.

Co masz na myśli, Słoneczko?

I jeszcze- dziecko nie potrzebuje idealnej mamy, potrzebuje kochającej mamy :pocieszacz:

Klara - Czw 21 Lut, 2013 21:25

Słoneczko73 napisał/a:
byłam ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej mojej matki, była dla mnie katem.

:? :pocieszacz:

Linka - Czw 21 Lut, 2013 22:43

Słoneczko
:pocieszacz: :buziak:

olga - Pią 22 Lut, 2013 08:50

Słoneczko73 napisał/a:
Byłam spokojna opanowana, na dystans...

Odjazd i pożegnanie jednak wywołało u mnie łzy :(
Kocham tatę swojego dziecka, ale nie potrafię już z nim być, nie potrafię.
Moje życie jest tak stresowe, ze przeżyje je sama.


Nie, nie byłaś spokojna, tylko tłumiłaś emocje, one wybuchły gdy pojawiły się łzy. Nie odcięłaś sie emocjonalnie, nadal jesteś z nim związana. Potrzebny jest Ci czas na przyjęcie do siebie faktu, że to już koniec, na pogodzenie się. Wtedy pojawi się spokój.

Nie składaj żadnych deklaracji bo nie wiesz co będzie kiedyś.
Słoneczko73 napisał/a:
Na dziś stwierdzam, ze nie umiałam być partnerką i żoną, wiec w moim wieku nie widzę szansy by się nauczyć tej roli.

Na dziś pewnie nie umiałabyś, ale na jutro czy kiedyś w przyszłości?.....

KICAJKA - Pią 22 Lut, 2013 17:54

Ech,życie zbyt często jest pod górkę Słoneczko :pocieszacz:
Jesteś młoda,trochę czasu - pracy nad sobą...
Może jeszcze zmienisz zdanie,
ważne,zeby Tobie było dobrze
to i dziecku będzie również :pocieszacz: :buziak:

Słoneczko - Nie 24 Lut, 2013 10:42

Witam Was kochani.

Dzis mi sie chce płakac :zmeczony: To znaczy już sobie popłakałam.

olga napisał/a:
Nie, nie byłaś spokojna, tylko tłumiłaś emocje, one wybuchły gdy pojawiły się łzy. Nie odcięłaś sie emocjonalnie, nadal jesteś z nim związana. Potrzebny jest Ci czas na przyjęcie do siebie faktu, że to już koniec, na pogodzenie się. Wtedy pojawi się spokój.
Masz rację... :(
A dziś sie upewniłam, ze to koniec, walczyłam sama ze sobą. Stawiałam sobie poprzeczki emocjonalne. Z jednej strony na szalę kładłam emocje, ze podołam mimo picia, a na drugiej emocje, ze jestem świadoma, ze nie chcę żyć w takim chorym związku.

Dziś już wiem, że z czynnym alkoholikiem nie można układać sobie życia.

Inaczej by wszystko wyglądało, gdyby chciał się leczyć, ale na prawdę gdyby chciał dla siebie, ze widzi swoje położenie. A tak... :bezradny:

Mój strach jednak wygrał, ze w takich sytuacjach zapić najbardziej ucierpią dzieci, na co im obrazek kogoś, kto śpi zapity w drugim pokoju, albo, gdy ciąg przenosi sie na ulice.
Nie chce więcej przechodzić obok kogoś kogo kocham i patrzeć jak się stacza coraz bardziej. Tym bardziej, ze nie widzi problemu w sobie tylko we mnie :( Moja trauma z dzieciństwa wygrała.

Dość z takim myśleniem. Dziś wiem czego ja oczekuję od życia. SPOKOJU. BEZPIECZEŃSTWA. DOBROCI.

Dziś wróciło u mnie poczucie winy (z ust alko) - jestem modliszką... :bezradny:
Przez chwilę dopadły mnie wyrzuty sumienia, ze to ja mu zniszczyłam życie. Wiem, wiem, ze to nie tak... Ja tylko chciałam zdrowej rodziny a pozwoliłam, by związek się rozwijał chory.
Dziś ponoszę tego konsekwencje.

Jeszcze zdrowieję sama w sobie, wiem, ze to długi proces.

Moje myślenie sie/ zmienia, widzę teraz jak bardzo byłam manipulowana, widzę różnicę pomiędzy zdrowym myśleniem trzeźwego alkoholika, a pijanym myśleniem.
To mnie uspokaja.

To są różnice jak dzień i noc.
Ja już wiem, jak powinno wyglądać moje życie zdrowe i spokojne.
Jeszcze się łapię na chwiejności emocjonalnej.

Proszę o wsparcie :buziak:

Jo-asia - Nie 24 Lut, 2013 10:46

Słoneczko73 napisał/a:
Dziś wiem czego ja oczekuję od życia. SPOKOJU. BEZPIECZEŃSTWA. DOBROCI.

:pocieszacz: jestem z Tobą...

pterodaktyll - Nie 24 Lut, 2013 10:46

Słoneczko73 napisał/a:
Proszę o wsparcie

A proszę bardzo.... :pocieszacz:












a nie mówiłem? :bezradny:

Słoneczko - Nie 24 Lut, 2013 10:49

KICAJKA napisał/a:
Może jeszcze zmienisz zdanie,
ważne,zeby Tobie było dobrze
to i dziecku będzie również :pocieszacz: :buziak:
Na dziś nie zmieniam zdania. Podołałam w tym dla mnie trudnym okresie sama z włączoną terapią, dam radę i w kolejnych dniach.

Co do przyszłości, bo jej nie znam, nie mogę faktycznie nic napisać co będzie za 10 lat... Chcę żyć tu i teraz, chcę żyć DZIŚ. :buziak:

Dotarło do mnie, że od zawsze byłam sama w sobie, a wiara w siebie teraz dodaje mi siły.

:kwiatek:

Klara - Nie 24 Lut, 2013 11:00

Słoneczko73 napisał/a:
od zawsze byłam sama w sobie

No, nie tak dokładnie :(
Przez dłuższy czas miałaś obciążenie w postaci garba - alkoholika.
Zrzuciłaś go i jeszcze nie możesz uwierzyć, że naprawdę jest Ci lżej.

JEST CI LŻEJ, SŁONECZKO?????

Trzymaj się! :pocieszacz:

Słoneczko - Nie 24 Lut, 2013 12:22

Klara napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
od zawsze byłam sama w sobie

No, nie tak dokładnie :(
Przez dłuższy czas miałaś obciążenie w postaci garba - alkoholika.
Mam na myśli, swoje całe "dojrzałe" życie. Mam takie poczucie, że byłam sama w sobie (brak najbliższej rodziny) wiec i decyzje jakie podejmowałam były moimi decyzjami. Niejednokrotnie sugestie innych były nie tak jakich oczekiwałam, z których porad korzystałam, bądź nie korzystałam.
Ale mimo to, chciałam żyć dobrze i nie patologicznie, nie tak jak miało miejsce moje dzieciństwo.
Obciążenie garbem na własne życzenie nastąpiło grubo ponad 3 lata temu. To był mój wybór a dziś ponoszę tego konsekwencje i nie chce zwalać tego na karb moich dysfunkcji, ani usprawiedliwiać sie zastawiając się że jestem współuzależnioną.
Terapia otwiera mi oczy i chcę by dalej tak sie działo. Dzis jestem bardziej świadoma czego ja oczekuję od życia.

Serce jeszcze nie słucha, ale rozum - tak. Juz coraz bliżej jest rozum serducha na korzyść bycia rodzicem zapewniającym bezpieczeństwo dzieciom. Najważniejsze by były szczęśliwe.


Czy jest mi lżej? Tak jest mi lżej.
Ciężko mi jeszcze ze sobą, mam jeszcze do przerobienia kilka kwestii, by sie wyzbyć cech współ...

Nie chcę brać udziału w życiu, które niszczy mnie samą, nie chcę być przyczyna w zapewnianiu jakiegokolwiek komfortu picia, a jeszcze do niedawna to czyniłam... :(

pannamigotka - Nie 24 Lut, 2013 12:37

Słoneczko73 napisał/a:
Dziś wiem czego ja oczekuję od życia. SPOKOJU. BEZPIECZEŃSTWA. DOBROCI.

No i bardzo dobrze, że wiesz, czego chcesz. :brawo:
To już jakiś początek, od tego można zaczynać 'nowe życie'. Zamknij przeszłość, co było to się nie odstanie. Teraz będziesz miała spokojne, bezpieczne i dobre życie i codziennie sobie to powtarzaj, żyj tak, żeby Twoje życie takie właśnie było, to zależy TYLKO od Ciebie. Powodzenia!

pietruszka - Nie 24 Lut, 2013 13:03

Słoneczko73 napisał/a:
iec i decyzje jakie podejmowałam były moimi decyzjami. Niejednokrotnie sugestie innych były nie tak jakich oczekiwałam, z których porad korzystałam, bądź nie korzystałam.
Ale mimo to, chciałam żyć dobrze i nie patologicznie, nie tak jak miało miejsce moje dzieciństwo.
Obciążenie garbem na własne życzenie nastąpiło grubo ponad 3 lata temu. To był mój wybór a dziś ponoszę tego konsekwencje i nie chce zwalać tego na karb moich dysfunkcji, ani usprawiedliwiać sie zastawiając się że jestem współuzależnioną.

Może dlatego jestem zwoleniczką pojęcia odpowiedzialność, a kwestie winy... zostawiam do oceny Bogu? Przynajmniej jeśli chodzi o moje niesłuszne wybory życiowe...
Też popełniłam mnóstwo błędów, cóż jestem tylko człowiekiem, w tamtych chwilach podejmowałam je mając taką, a nie inną wiedzę, takie a nie inne marzenia, wyobrażenie o świecie. I tak ... jestem za nie odpowiedzialna... i ponoszę konsekwencje tamtych decyzji.

Ale czy na pewno wina? Dla mnie wina pojawia się wtedy gdy świadomie przekraczam określone normy, własne wartości.

Kiedy wiązałam się z alkoholikiem nie wiedziałam, jak może wyglądać rzeczywiste życie, zresztą wtedy to po prostu był "bardziej rozrywkowy", potem długo wierzyłam, że mogę to zmienić, potem wierzyłam, że widać zasłużyłam na takie życie, że nie mam szans na inne, itp.

Oczywiście, są sprawy z tamtego okresu, za które czułam się winna. Bo było to naruszenie określonych norm, które do tej pory uważam, za ważne w moim życiu. Nad takimi sprawami popracowałam sobie w Al-anon, pracując nad IV stopniem. Mam swoje grzeszki na sumieniu: nakrzyczałam, zaniedbałam, zrobiłam coś w złości... Wtedy pozostaje przeprosić (o ile jest to możliwe), jakoś zadośćuczynić, zapamiętać doświadczenie, by postępować lepiej, mądrzej w przyszłości.

Nie jestem aniołem, ale wiem, że poczucie winy potrafi przygnieść do ziemi. I zbyt często jest nie na miejscu. Za wiele spraw ponoszę odpowiedzialność, a niekoniecznie winę...

staaw - Nie 24 Lut, 2013 13:12

pietruszka napisał/a:
Za wiele spraw ponoszę odpowiedzialność, a niekoniecznie winę...

Całkowicie się z Tobą zgadzam Pietrusiu... :tak:

Słoneczko - Nie 24 Lut, 2013 14:03

pietruszka napisał/a:
Oczywiście, są sprawy z tamtego okresu, za które czułam się winna. Bo było to naruszenie określonych norm, które do tej pory uważam, za ważne w moim życiu. Nad takimi sprawami popracowałam sobie w Al-anon, pracując nad IV stopniem. (...)

Nie jestem aniołem, ale wiem, że poczucie winy potrafi przygnieść do ziemi. I zbyt często jest nie na miejscu. Za wiele spraw ponoszę odpowiedzialność, a niekoniecznie winę...
Wezmę sobie ta różnicę do serca: odpowiedzialność a wina. Chcę być odpowiedzialna, nie chcę czuć w sobie winy.
:buziak:

Al-Anon jest dla mnie drogą i wsparciem. Dobrze, ze tym razem powróciłam do wspólnoty dla siebie. Wcześniej tylko dlatego, by odnaleźć drogę do zmiany alko. Nic mylnego. Dzis to wiem.

KICAJKA - Nie 24 Lut, 2013 18:36

Słoneczko73 napisał/a:
Co do przyszłości, bo jej nie znam, nie mogę faktycznie nic napisać co będzie za 10 lat... Chcę żyć tu i teraz, chcę żyć DZIŚ. :buziak:
Właśnie,dla mnie najważniejsze było i jest tu i teraz :okok:
A to co "los przyniesie" - będzie kiedyś,będę mądrzejsza,
będę się kierować zdobytą wiedzą,
mój los będzie w moich rękach :tak:
Wtedy mogę zmieniać zdanie,biorąc życie we własne dłonie :pocieszacz: :buziak:

Słoneczko - Nie 24 Lut, 2013 22:45

KICAJKA napisał/a:
mój los będzie w moich rękach :tak:
Wtedy mogę zmieniać zdanie,biorąc życie we własne dłonie :pocieszacz: :buziak:
Mój los już jest w moich rekach :] Tylko tego nie chciałam zauważyć... Oj przeszłam ja przeprawę zaglądając w głąb siebie.
Fajnie zareagowało na moje ambitne decyzje życiowe moje duże dziecko :tak:
O tak... :hura: :hura: :buziak:

Słoneczko - Nie 03 Mar, 2013 22:29

Będę się wypowiadać w swoim wątku.

Nie powinnam swoich emocji roztrząsać w innych tematach, tylko swoim. Tak jest uczciwie.

Tutaj napiszę i otrzymam wsparcie i sugestie.

Dzis czuję się bardzo źle, obiecałam sobie, że nie będę już nigdy więcej płakać,
a od wczoraj dokładnie mam jakiś nawrót.
Mam takie wrażenie, że nieumiejętnie nawiązuję kontakty.
Szczerze mówiąc odkąd mówię na głos, że chodzę na terapię i
do kościoła na spotkania, jestem dziwnie poostrzegana.

Nie radzę sobie z tym.

Mam wrażenie, że się cofam. Mam lęki, strach mnie chwilami paraliżuje, dziś nawet nie wyszłam na dwór z dziećmi.

I myślami wracam do czasu przeszłego. Pytam się siebie, czy dobrze postąpiłam, że zdecydowałam się na samotność. Czy może powinnam inaczej postąpić.

Mam wyrzuty sumienia.

Przyznaję się, nie radzę sobie ze sobą.

Może jutro będzie lepiej.
:bezradny:

pterodaktyll - Nie 03 Mar, 2013 22:31

Słoneczko73 napisał/a:
otrzymam wsparcie i sugestie.

Jakiś lekki kopniaczek też wchodzi w grę? :mysli:

pterodaktyll - Nie 03 Mar, 2013 22:33

Słoneczko73 napisał/a:

Przyznaję się, nie radzę sobie ze sobą.

Może jutro będzie lepiej.

Kiedyś od terapeuty usłyszałem, że sprawa z którą sobie na dziś nie radzisz, jutro okaże się banalnie prosta do zrobienia :)

pannamigotka - Nie 03 Mar, 2013 22:35

Słoneczko73 napisał/a:
obiecałam sobie, że nie będę już nigdy więcej płakać,

Myślę, że między nami sprawa wyjaśniona, więc jeśli mogę pozwolę sobie napisać 1 zdanie, które powiedziała moja terapeutka:

Płacz nie jest niczym złym, łzy to woda, a woda oczyszcza- płacz więc i oczyszczaj się, a jutro będzie lepiej, Twoja decyzja jest słuszna, zrobiłaś to, co najlepsze. :pocieszacz:

Zagubiona - Nie 03 Mar, 2013 22:35

Słoneczko73, przytulam Cię mocno. Myślę, że Twój obecny stan to skutek duszonych w sobie emocji. Mów otwarcie co czujesz-będzie Ci lżej. :pocieszacz: :buziak:
Duszek - Nie 03 Mar, 2013 22:36

pterodaktyll napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
otrzymam wsparcie i sugestie.

Jakiś lekki kopniaczek też wchodzi w grę? :mysli:

Już dałam! :lol2:
Nie wiem czy podziałał... :mysli:

pterodaktyll - Nie 03 Mar, 2013 22:40

Ale czy był to kopniak terapeutyczny? :mysli:
ewa29 - Nie 03 Mar, 2013 22:40

Witaj Iwonka :hejka: :pocieszacz: :kwiatek: . U mnie też raz lepiej ,raz gorzej, ale to wynika u mnie z tego, że zachowanie innych wpływa negatywnie na moje samopoczucie,a w gruncie rzeczy pozwoliłam sobie sama na to.Dużo jeszcze pracy na sobą samą przede mną :] A Ty napisałaś- chodzę na terapię i do kościoła na spotkania,jak dla mnie to na plus :radocha: i dziwi mnie,że jesteś- jestem dziwnie poostrzegana :shock: .
Pozdrawiam :buziak:

Duszek - Nie 03 Mar, 2013 22:41

pterodaktyll napisał/a:
Ale czy był to kopniak terapeutyczny? :mysli:


:mysli: Nie wiem!
Nie mam jeszcze takiego doświadczenia....

pterodaktyll - Nie 03 Mar, 2013 22:43

Duszek napisał/a:

:mysli: Nie wiem!
Nie mam jeszcze takiego doświadczenia...

To może potrenuj gdzieś w Underground :rotfl:

Duszek - Nie 03 Mar, 2013 22:44

Słoneczko :pocieszacz:
Jak masz ochotę to pisz...

ewa29 - Nie 03 Mar, 2013 22:46

Słoneczko73 napisał/a:
I myślami wracam do czasu przeszłego. Pytam się siebie, czy dobrze postąpiłam, że zdecydowałam się na samotność. Czy może powinnam inaczej postąpić.

Iwonko ,jak najbardziej pozytywna decyzja była z Twojej strony. Wszystko jeszcze przed Tobą Iwonko,jesteś bardzo mądrą i wartościową kobietką,a także niezwyczajną mamą,która dba o swoje pociechy i myślę że Ty spełniasz się w tej roli dostatecznie :kwiatek: :buzki:
Ps Myślę, że gdybym była Twoją córką ,to z pewnością byłabym ci wdzięczna za Twoją decyzję :okok:

Słoneczko - Nie 03 Mar, 2013 22:59

Dziękuję Wam.
Nawet nie wiecie ile dla mnie znaczą każde słowa tutaj wypowiedziane.
Tak, każdy kopniak przyjmę z przyjemnością. Bez takich kopów bardzo martwię sie o siebie i swój stan psychiczny.

Jestem postrzegana inaczej, juz w innym wątku pisałam, że straciłam kolejną koleżankę, ale teraz z powodu, że ja podjęłam taką a nie inna decyzję. Przecież On pił czasami, a pomiędzy było wszystko dobrze... :bezradny: Ja też tak kiedyś myślałam...

Ale nie było w porzadku, nic nie jeste w porządku.

Mam żal do siebie, że tak bardzo zaangazowałam się uczuciowo w mężczyznę, który juz od początku miał kłopoty z alkoholem.
Mam zal do siebie, ze tam mocno uwiłam sie w takie współuzależnienie.

Nie mogłam pojąc, ze majac dom, wszystko w domu, wnoszac do niego wiele od siebie, tyle wykonał w mieszaniu prac, i kobietę, i synka, który jest tak cudownym dzieckiem i pracę, i to bardzo dobra pracę, i spotkał sie teraz z nami, mały tuptał za nim krok w krok, przytulał sie, tata mówił, i nic nie dotarło do niego, nic a nic :zmeczony:

Serce mnie boli, że ta choroba tak pochłania ludzi od środka. :bezradny:

Miałam dokonać wyboru, albo zgadzam się żyć z nim pomimo wszystko i akceptuję jego picie, albo się rozstajemy...

Wiecie juz co wybrałam...

W przerwie naszej wczesniejszej ciszy... szukał nowej partnerki, a ja i tak miałam nadzieję... bo czułam sie wina, ze ja nie potrafię sprosać życia u boku czynnego alkoholika, a inna będzie mogła ajac moje miejsce.

Ze mna jest cos nie tak... :zmeczony:

Dziś wiem, oprócz alkoholu nic sie nie liczy, że nie ma miłosci do bliskich, jest miłosć tylko do alkoholu.

Chcę by mój czas tego co przeżywam w srodku w sercu szybko minął, a wiem, ze to potrwa... :(

ewa29 - Nie 03 Mar, 2013 22:59

:pocieszacz: ,tylko już proszę :prosi: nie :beczy: :buziak: :kwiatek: :buzki: :buzki:
Jutro jest piękny ,nowy dzień i niech nam :sun: zaświeci :radocha:

pterodaktyll - Nie 03 Mar, 2013 23:02

Słoneczko73 napisał/a:
Chcę by mój czas tego co przeżywam w srodku w sercu szybko minął, a wiem, ze to potrwa... :(
:pocieszacz: :buziak:
Duszek - Nie 03 Mar, 2013 23:22

Słoneczko ten czas "smutny" minie i to szybciej niż się spodziewasz!
A na teraz... :buziak: :buziak: :buziak:

Słoneczko - Nie 03 Mar, 2013 23:41

Wszystkim dziękuję.

Boję sie z tym moim samopoczuciem zostać sama.

Nie wiem czemu czuję się tak oszukana? Przecież to ja sama siebie oszukałam, to ja sobie tworzyłam historie i napisałam scenariusz o życiu rodzinnym.

Mam poczucie, ze i Jego oszukałam, twierdząc kiedyś, że sobie z tym poradzimy, i co? I ja sobie nie poradziłam, za dużo bólu psychicznego mnie to kosztowało.
Ja równiez w tym wszystkim zawiniłam (choć nieświadoma tak ciężkiej choroby), ja mu obiecałam sielankowe zycie... W normalnych warunkach, gdy obie strony chca dażyc do szczęscia, był,oby to realne, ale w ciągłym zaprzeczeniu nie da się tak żyć, nie da.

A ja pomimo wciąż się łudziłam nadzieją. Czuję sie jakbym sama siebie zawiodła.

On czuje sie porzucony, skrzywdzony, bez domu, bez pracy, a ja?

Ja jestem teraz ta zła, ta modliszka :bezradny:

Gryzę sie w sobie, ale wiem, że nie mogłam inaczej, wiem...

Nie podołałabym moimi dziećmi i jeszcze z jednym dorosłym dzieckiem opiekować się.

Są granice, ja je i tak w pewnym sensie przekroczyłam.

Postanowiłam być odpowiedzialna wyłącznie za swoje życie.


Ale mi sie uzbierało emocji....

Rozsądek mnie trzyma, choć psychika siada.

ewa29 - Nie 03 Mar, 2013 23:57



spróbuj się uśmiechnąć tak jak SMERF :) :pocieszacz:

Słoneczko - Pon 04 Mar, 2013 00:07

:kwiatek:
ewa29 - Pon 04 Mar, 2013 00:10

Widzę uśmiech Iwonko :buziak: tak trzymaj :buzki: , a resztę zostaw Sile Wyższej ;)
Słoneczko - Pon 04 Mar, 2013 00:14

pterodaktyll napisał/a:
Kiedyś od terapeuty usłyszałem, że sprawa z którą sobie na dziś nie radzisz, jutro okaże się banalnie prosta do zrobienia :)
Chcę by tak było :tak:
Słoneczko - Pon 04 Mar, 2013 00:16

pannamigotka napisał/a:
Płacz nie jest niczym złym, łzy to woda, a woda oczyszcza- płacz więc i oczyszczaj się, a jutro będzie lepiej, Twoja decyzja jest słuszna, zrobiłaś to, co najlepsze. :pocieszacz:
Tak, wiem, dziękuję :kwiatek:

ewa29 napisał/a:
Ps Myślę, że gdybym była Twoją córką ,to z pewnością byłabym ci wdzięczna za Twoją decyzję :okok:
Moja córka juz mi podziękowała :tak:
Słoneczko - Pon 04 Mar, 2013 13:03

Jestem. :tak:

Dziś jest o.k.

Pochłonięta rannymi przygotowaniami,
potem sprawą do załatwienia z pozytywnym skutkiem
i oczęta ucieszone słoneczkiem
na niebie odetchnęłam spokojnie.

Sądzę, ze ja za bardzo chcę być taka
jak to przysłowiowe jajko mądrzejsze od kury :tak:

I fakt :tak: Trzymam emocje na wodzy,
a potem wylewa sie ze mnie złość na samą siebie.

Ja wciaż nie jestem pogodzona z tym, co sie stało, wydarzyło. Wydawało mi sie, ze sobie z tym poradziłam, a guzik prawda. :uoee:

Ale o.k. już trzeźwiej spojrzałam na siebie. Nie mam wpływu, nie mam wpływu na to co sie stało, czasu nie cofnę.

Narosła we mnie frustracja. Duszę sie sama ze sobą i po co mi to?

Na terapii muszę więcej mówić co czuję.
Jeszcze tyle pracy prze de mną nad sobą.

Dam rade, chcę sie zmienić dla siebie, chcę zamknąć przeszłość i zaakceptować wiele spraw, sytuacji.

Tylko ten lęk we mnie, skad on się bierze? A potem niepotrzebne nerwy, płacz, roztrząsanie. Przeciez wiem, że to do niczego nie doprowadzi dobrego.


:buziak:

Słoneczko - Pon 04 Mar, 2013 22:10

Dziś na spotkaniu w w Al-Anon wyrzuciłam z siebie moje emocje... Nie mogę się powstrzymywać, żeby nie ryczeć. Był mityng otwarty, ale się odważyłam, powiedziałam głośno co mnie nęka, jak to wszystko widzę ze swojej strony. Mówiąc co czuję jak postąpiłam, jak żyję teraz, szukając odpowiedzi, sama jej sobie podświadomie udzieliłam. Usłyszałam siebie i wiem, ze nie zmienię swojej decyzji. Moja decyzja jest słuszna... Skąd takie poczucie winy :bezradny: Podejmuję decyzje w zgodzie ze sobą, wiem, ze są dobre, a jeszcze we mnie tyle emocji.

Odwaga. Mam jej czasami zbyt mało.

Wyszłam ze spotkania w lepszej formie, to dobrze, to bardzo dobrze.

:buziak:

KICAJKA - Wto 05 Mar, 2013 16:16

Słoneczko73 napisał/a:
Wyszłam ze spotkania w lepszej formie, to dobrze, to bardzo dobrze.
:okok:
To na prawdę dobrze,a będzie coraz lepiej. :tak:
Cierpliwości i wytrwałości :pocieszacz: :buziak:

Słoneczko - Wto 05 Mar, 2013 19:11

KICAJKA napisał/a:
Cierpliwości i wytrwałości :pocieszacz: :buziak:
Dziękuje Kicajko :buziak:

Dziś już po terapii.
Wewnętrznie jestem coraz bardziej wzmocniona.

Z dnia na dzień lepiej. Tak bardzo bym chciała, by juz nie nadchodziły te chwile, gdy sama siebie dołuję :tak:

Będę pracowała nad sobą wytrwale :tak:

Dobrze, ze wywaliłam z siebie te okropności :blee:

Ulżyło :okok:

Słoneczko - Wto 05 Mar, 2013 21:39



:chmurka: :muza: :chmurka: :muza: :chmurka:

Umykają krajobrazy
Giną przeszłe dni
Mija to, co nam się śni
La vie, la vie, la vie
Na pędzącej karuzeli
Którą kręci czas
Coraz bielszy odcień bieli
Rośnie w nas

Nic nie dane jest
Na zawsze
Nawet niebo ponad głową
Ma swój kres
Nic nie dane jest
Na zawsze
Pokochajmy to
Co dzisiaj jest

Na ukrytych fotografiach
Żółkną białe bzy
Kto tam się umawia
Na wieczność?
To my, to my, to my
Nanizani jak korale
Na cieniutką nić

Przesuwamy się wytrwale
Byle być

Nic nie dane jest na zawsze...

Linka - Śro 06 Mar, 2013 15:20

Słoneczko, nawet nie wiesz jak się cieszę, ze nie uciekłaś z tego forum
Słoneczko73 napisał/a:
Tak bardzo bym chciała, by juz nie nadchodziły te chwile, gdy sama siebie dołuję :tak:

one jeszcze się będą zdarzać, ale Ty już wiesz gdzie szukać pomocy :buzki:

Duszek - Śro 06 Mar, 2013 15:25

Ja też się cieszę, że tu jesteś! :)
matiwaldi - Śro 06 Mar, 2013 16:05

Linka napisał/a:
Słoneczko, nawet nie wiesz jak się cieszę, ze nie uciekłaś z tego forum

Duszek napisał/a:
Ja też się cieszę, że tu jesteś!




ja też....ja też ............. :skromny:

Słoneczko - Śro 06 Mar, 2013 20:14

Linka napisał/a:
Słoneczko, nawet nie wiesz jak się cieszę, ze nie uciekłaś z tego forum
Duszek napisał/a:
Ja też się cieszę, że tu jesteś! :)
matiwaldi napisał/a:
ja też....ja też ............. :skromny:
A przemknęło mi przez głowę :tak: by znów sie zaszyć z dala od wszystkiego.
Miło mi, że się cieszycie, :radocha: serducho radośniejsze :buziak:


Słoneczko73 napisał/a:
Tak bardzo bym chciała, by juz nie nadchodziły te chwile, gdy sama siebie dołuję :tak:
Linka napisał/a:
one jeszcze się będą zdarzać, ale Ty już wiesz gdzie szukać pomocy :buzki:
Tak, juz teraz wiem... :tak: Na terapii jest nowa kobietka, moje doświadczenia przekazane jej w dalszym ciągu spotkań moga zapobiec w pogłębianiu się jej we współ... zależy tylkoo jeszcze od tego, czy będzie chciała siebie zmienić, na razie jest w tym samym punkcie, którym ja byłam ponad trzy lata temu :bezradny: Dzięki niej, dowiedziałam sie, jak bardzo duzo pracy włożyłam w siebie. Jestem jej wdzięczna tak po cichu, ze wiem kim jestem, kim chcę być i jak życ :tak:
Linka - Śro 06 Mar, 2013 20:24

cieszę się, że Cię poznałam
Ilona - Śro 06 Mar, 2013 20:29

Słoneczko73 napisał/a:
przemknęło mi przez głowę


Niech Ci już nic głupiego przez głowę nie przenika,bo nasz sunshine klub w zupełny niebyt forum odleci :prosi:
Wiary w siebie i pogody ducha nieustannie życzę :pocieszacz:

Słoneczko - Śro 06 Mar, 2013 20:40

Linka napisał/a:
cieszę się, że Cię poznałam
vice versa :rotfl:
Ilona napisał/a:
nasz sunshine klub w zupełny niebyt forum odleci
a ja myślałam, ze juz dawno w kosmos wyparował :bezradny:
Ilona napisał/a:
Wiary w siebie i pogody ducha nieustannie życzę :pocieszacz:
:buziak:
pterodaktyll - Śro 06 Mar, 2013 20:43

Słoneczko73 napisał/a:
Ilona napisał/a:
nasz sunshine klub w zupełny niebyt forum odleci
a ja myślałam, ze juz dawno w kosmos wyparował

W naturze nic nie ginie :p

Słoneczko - Śro 06 Mar, 2013 20:46

pterodaktyll napisał/a:
W naturze nic nie ginie :p
tak, tak naturalnie... jasne :luzik:
Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 00:16

:zmeczony: :( :beczy:
ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 00:21

Coś smutne nasze słoneczko :(
Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 00:25

Nieszczęśliwe :zmeczony:

Mam doła, jestem w rozsypce...
Nie wiem kiedy znów zabłysnę,

Już nic nie wiem, nie chcę czuć, nie chcę myśleć..........................

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 00:28

Spoko nie jesteś sama ;) ja też tu jestem, nie mogę spać, kończy się mój związek, tak bardzo kochałem i tak bardzo jestem zraniony....;(
Ból, rozpacz, łzy....ale słoneczko jutro wstanie, wstanie i zaświeci ...bo po burzy zawsze przychodzi słońce, tak jak po deszczu tęcza ;)

Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 00:35

ricoJG napisał/a:
nie mogę spać, kończy się mój związek, tak bardzo kochałem i tak bardzo jestem zraniony....;(
mój się podobno skończył, podobno, bo serce zatęskniło, choć wiem, że nie powinno, podobnie jak ty kochałam i siebie sama zraniłam :zmeczony:

Tak bardzo sobie krzywdę wyrządziłam, że sobie nie radzę...

Krzyk o pomoc dla mojej duszy, a pomoc nie przychodzi :(

Ogarnęła mnie beznadzieja

Totalny kataklizm... :zmeczony: :zmeczony: :zmeczony:

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 00:41

Wiem co to za ból, niewyobrażalny dla kogoś kto KOCHA a potem w chwilę wszystko pryska jak bańka mydlana, ale daj sobie szansę, Sobie przede wszystkim, zrób porządek przy Sobie, wypożycz książkę którą chciałaś wcześniej wypożyczyć a nie miałaś czasu, skup się na jakiejś nie załatwionej sprawie która dotyczy tylko Ciebie i próbuj znaleźć rozwiązanie .... to naprawdę pomaga .... znaleźć w całym tym chaosie tą chwilę, cząstkę dla Siebie i tylko dla Siebie... 8|
Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 00:48

ricoJG napisał/a:
skup się na jakiejś nie załatwionej sprawie która dotyczy tylko Ciebie i próbuj znaleźć rozwiązanie
ja mam już wszystko pozałatwiane... jestem bardzo zorganizowana i poukładana.

Ja chcę, żeby :zmeczony: mnie ktoś tylko przytulił i powiedział, że się wszystko ułoży..., że ktoś będzie przy mnie w złych chwilach, chciałabym się mieć komu wypłakać, chcę być zrozumiana.

Sama nie daję rady :zmeczony:

Wiedza terapeutyczna swoja drogą, a wrażliwość serducha swoja drogą, i sumienie i tęsknota, i żal, i niemoc.

Psychiczna załamka.

Przechodzę żałobę...

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 00:51

Hej, maleńka Jestem tutaj !!! :pocieszacz: :buziak:

to i tak masz lepiej bo ja nie mam nic pozałatwiane, ale ranić się już nie dam... :(

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 00:57

A skoro nie mam nic pozałatwiane to chociaż załatwię właśnie to że nie dam się ranić....a przytulić zawsze mogę ;) wiesz też chcę przytulenia, przytulenia od osoby z ciepłym sercem, czułej, wrażliwej, która mnie nie rani, nie przytula a za plecami wbija szpilkę... i mówi że miłość musi ranić ... nie musi ;) Cholera nic nie musi mnie ranić a w szczególności miłość.... :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

:buzki: :buzki: :buzki: :buzki:

Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 00:59

ricoJG napisał/a:
ale ranić się już nie dam... :(
A ja siebie ranię, katuję, to silniejsze ode mnie, patrzę na małego synka i ryczę jak ogłupiała. Przypomina mi partnera, przypomina mi wszystko co było dobre... Dziecko miłosci :zmeczony:

I nie mogę sobie poradzić z uczuciami. Nie mogę :(

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 01:05

Pamiętaj masz Jego, kochaj go przelej całą miłość jaką masz na Niego, z moją pierwszą żoną straciliśmy pierwsze dziecko....nigdy nie zapomnę tego jak wyszła wtedy od lekarza i .... ehhh widzisz emocje powróciły :beczy: ... po tylu latach znów potrafię je wyrażać to choć trochę pocieszające :) .......i wtedy po kilku dniach przez przypadek znalazłem w otwartym jej pamiętniku taki wpis : "Zajdę z Ryśkiem po raz kolejny w ciążę i urodzę to dziecko a potem bez względu na wszystko będę je kochać ponad własne życie" ..... :beczy:
pietruszka - Nie 17 Mar, 2013 01:16

Słoneczko, pamiętaj wszystko mija, jutro będzie lepszy dzień,
i chociaż Ci prześlę trochę ciepłego na dobranoc


Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 01:17

ricoJG napisał/a:
z moją pierwszą żoną straciliśmy pierwsze dziecko....nigdy nie zapomnę tego jak wyszła wtedy od lekarza i .... ehhh widzisz emocje powróciły :beczy:
:pocieszacz:
ricoJG napisał/a:
urodzę to dziecko a potem bez względu na wszystko będę je kochać ponad własne życie" ..... :beczy:
Kocham nad życie. Nie mogę sie pogodzić, że jego tata chyba już nim nie będzie, jesli chodzi o granie w piłkę, zabawy jak to tatusiowie potrafią po swojemu, nie zastąpię mu taty. A on biega za sąsiadami, czasami tata powie :beczy: I wtedy mnie ogarnia smutek... :(

Może ja za bardzo kochałam... :bezradny: :zmeczony:

Może tak się czuję właśnie, czuję sie opuszczona, choc chciałam miec pełną rodznę, bo sama jej nie miałam.

Jestem bardzo wrażliwą osobą, na zewnątrz niektórzy sadzą, że jestem silna, ale nie wiedzą ile we mnie jest rozterek, nie wiedzą ile bólu noszę w sobie :zmeczony:

Ten ból nie ustępuje :beczy:

ricoJG - Nie 17 Mar, 2013 01:18

Dobranoc Słoneczko ...... :rotfl: :hejka: :hejka:

Kto z miłości jeszcze nie umarł nie potrafi żyć,

Moje serce ciągle złamane lecz potrafi bić....

:pocieszacz: :pocieszacz: :buziak: :buzki:

Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 01:19

pietruszka napisał/a:
Słoneczko, pamiętaj wszystko mija, jutro będzie lepszy dzień,
i chociaż Ci prześlę trochę ciepłego na dobranoc

Dziękuje Ci za to słoneczko :buziak:

Ja sobie codziennie powtarzam od kilku miesięcy, będzie dobrze... i co?
Serce mi pęka :zmeczony:

Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 01:20

ricoJG napisał/a:
Dobranoc Słoneczko ......
Dobranoc
pietruszka - Nie 17 Mar, 2013 01:24

Słoneczko73 napisał/a:
Serce mi pęka :zmeczony:

popęka, popęka, a potem zrobi się miejsce dla miłości, wpierw do siebie, a potem? kto wie? :mysli: jak tak patrzę na moje koleżanki alanonki to życie płata niespodzianki...

Słoneczko - Nie 17 Mar, 2013 01:30

pietruszka napisał/a:
popęka, popęka, a potem zrobi się miejsce dla miłości, wpierw do siebie, a potem? kto wie? :mysli: jak tak patrzę na moje koleżanki alanonki to życie płata niespodzianki...
Ja siebie już akceptuje, polubiłam, wiem ile we mnie jest dobra, zyczliwości, miłości do siebie, dzieci i innych.

Mi było, odkąd pamiętam, trudno się zakochać :(

Jestem stateczna w uczuciach i to bardzo... :bezradny:

esaneta - Nie 17 Mar, 2013 08:44

Słoneczko, to minie, wierz mi...... przechodziłam taki stan rok temu.
Wtedy nie tylko mnie to dotknęło, ale kilka innych współuzaleznionych tutaj, nawet chyba wątek w tym temacie miałyśmy.
Wydaje mi się, że to zmęczenie długą zimą i tuż u progu wiosny, gdy słońce zwiastuje jej pierwsze oznaki. Ja tez miałam wczoraj takie chwilowe zawieszenie - zagapiłam się w okno i myslałam sobie, jak to fajnie by było, nie być samotnej tej wiosny 23r

Scarlet O'Hara - Nie 17 Mar, 2013 09:11

Słoneczko73 napisał/a:

Ja sobie codziennie powtarzam od kilku miesięcy, będzie dobrze... i co?
Serce mi pęka :zmeczony:



:pocieszacz: :buziak: będzie dobrze,każdy z nas potrzebuje się troszkę poużalać pamiętaj tylko nie za długo :nono: Twoje maleństwo pragie mieć szczęśliwa mamę . :buzki:

Scarlet O'Hara - Nie 17 Mar, 2013 09:47

:buzki:
olga - Nie 17 Mar, 2013 09:52

Każda z nas przechodzi przez ten etap. Myślę, że jest on częścią żałoby, którą musisz przejść po to aby zacząć nowe życie.
Iwa - Nie 17 Mar, 2013 12:55

Słoneczko73 napisał/a:
:zmeczony: :( :beczy:


Nie smutasaj się Słoneczko :pocieszacz:

Każdy ma gorszy dzień...... ja czasami też sobie myślę, że mam więcej złych dni - niż tych dobrych;

Miłość - każdy jej pragnie...ale nie ma co tęsknić za "byłym" - w końcu rozstaliście się z nie błahej sprawy....
Jesteś młoda... jeszcze poznasz fajnego faceta i Twoje dziecko, będzie miało z kim grać w piłkę ;) ...

Iwa - Nie 17 Mar, 2013 13:04

Zresztą w związku można też być samotnym... a w dodatku jeszcze dodatkowo człowiek się wk****a 34dd


Np. ja żyję z czynnym alko i nic z tego nie mam, prócz syfu i zszarganych nerwów...
No dobra... jest jakaś tam pensja ;)
Ale widzisz.. w domu nic nie zrobi - np. miał flot do kotłowni zrzucić i co.. dooopa.... mój schorowany i stary tata - to musi zrobić;


I na pociechę jeden z moich ulubionych cytatów:

"Nie sztuka przejść przez życie, kiedy wszystko sprzyja. Sztuką jest iść przed siebie i nie ugiąć się, nawet jeśli ciągle jest pod wiatr!"

bunia - Nie 17 Mar, 2013 13:09

Słoneczko73 napisał/a:
Ten ból nie ustępuje :beczy:



Na początku jest ból i rozmyślanie ,przebrniesz przez to i będzie lepiej ,daj czas czasowi :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :buziak: :buziak: :buziak:

Duszek - Nie 17 Mar, 2013 14:06

:pocieszacz:
Słoneczko rozumiem Twój smutek. Sama często wpadam w takie stany i wtedy jest bardzo źle. Tylko u mnie mój alko jest przy mnie i potrafi mi skutecznie przypomnieć o skutkach swej choroby :(

Spróbuj spojrzeć na to z innej strony.
Wiesz jak ja zazdroszczę Ci Twoich dzieci (całej trojki), bo chociaż u Ciebie gwar i harmider :) .
U mnie pustka, samotność i smutek...Moje dziecko nauczyło się żyć hm..."oddzielnie" (oczywiście dzięki mnie) i trudno od razu wszystko odbudować... Ale staram się małymi kroczkami i uczymy się razem spędzać czas.
A Ty? Ty jesteś potrzebna "potrójnie" :> I to jest motorem do bycia szczęśliwą...

Wiesz ostatnio z terapeutką robiłyśmy taki spis (ustny) powodów za i przeciw mojemu związkowi z alko. Nie trudno zgadnąć jaki wyszedł wynik ale moje podsumowanie brzmiało, iż boję się zostać w tym związku, gdyż mogę stracić lub ominie mnie coś cennego i pięknego w życiu...
Potrzeba nam więcej wiary... :buzki:

Linka - Nie 17 Mar, 2013 19:58

Cytat:
Ja chcę, żeby :zmeczony: mnie ktoś tylko przytulił i powiedział, że się wszystko ułoży..., że ktoś będzie przy mnie w złych chwilach, chciałabym się mieć komu wypłakać, chcę być zrozumiana.

przeżywałam wczoraj to samo, pisałam w pamiętniku, nie zawsze potrafię akceptować tę moją samotność :pocieszacz:
przychodzą takie momenty, że nie wierzę że ktoś mnie jeszcze pokocha,
a sama nie umiem żyć
ale takie dni mijają

Słoneczko - Pon 18 Mar, 2013 09:02

Przeczytałam Wasze posty. :tak:
Nie odniosę się do poszczególnych...
ale chcę Wam serdecznie podziękować
za słowa otuchy i zrozumienia :buziak:

pterodaktyll - Wto 02 Kwi, 2013 21:34

No i co? Słoneczko sobie poszło i wiosenki ni hu hu...... :bezradny:
pietruszka - Wto 02 Kwi, 2013 22:00

pterodaktyll napisał/a:
No i co? Słoneczko sobie poszło i wiosenki ni hu hu...... :bezradny:
Słoneczko :krzyk:
Duszek - Czw 04 Kwi, 2013 19:43

Mi też jej brakuję...
Wracaj tu szybciutko! ;)

ewa29 - Sob 13 Kwi, 2013 17:53

:hejka: co u Ciebie odezwij się.
Pozdrawiam :buziak:

Duszek - Pon 05 Maj, 2014 18:13

To dla Ciebie :buzki:

Słoneczko - Wto 06 Maj, 2014 15:30

Dziękuję kochany Duszku.

Teraz jadę na terapię. Wieczorem więcej napiszę. Nawet by wypadało.

p.s. terapia już pogłębiona :) :buzki:

Linka - Wto 06 Maj, 2014 16:38

Słoneczko73 napisał/a:
Wieczorem więcej napiszę.

koniecznie :)

Słoneczko - Wto 06 Maj, 2014 20:46

Tak jak wspomniałam... Dużo sie dzieje w moim życiu, ale tak w ogóle juz od jakiegoś czasu pracuję nad sobą. Są wzloty i upadki, ale bez nich nie mogłabym konfrontować swoich decyzji, czy słuszne, czy nie. Zbyt wysoko wzlecieć nie mogę, bo słoneczko zaszkodzi moim skrzydełkom, za nisko upadam, podnoszę się wyprostowana, trzymam fason ;)
Cholernie trudno zawalczyć o siebie i te przekonania blokujące myśli, ech...

Zaliczyłam "fajny" oddział szpitalny... (m-c tam przeleżałam). Nie było mi do śmiechu, z resztą było - minęło, choć to odbiło piętno na mnie, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Jestem teraz na odpowiedniej drodze życia... mam nadzieję, ze jeszcze pożyje sobie tak wiecie - od serca, tak jak ja chcę ;) Jestem na lekach, choć próbowałam odstawić... :( nie da rady-zespół odstawiany mnie dopadł, koszmar :evil:

Postaram się zaglądać tu częściej.

Dzieci moje o.k. :] Poza jednym wyjątkiem, najstarsza latorośl się wyprowadziła, prawie zerowy kontakt, przestraszyła się ze mama była w takim oddziale, więc lepiej się za bardzo nie przyznawać. no cóż... to też muszę znosić...choć serduszko boli :(

Ale będzie dobrze... :okok:

Pozdrowionka ciepłe i niosę dużo słoneczka dla Was :) :sun: :sun: :sun:

wampirkowa - Wto 06 Maj, 2014 21:41

słoneczko ja tez byłam w oddziałe i w szpitalu i nie jeden miesiąc wiec,
a co do latorośli to nie wiesz jaki jest powód zerowego kontaktu, może to wcale nie jest wstyd ???

pozdrawiam i trzymam kciuki

Słoneczko - Czw 08 Maj, 2014 14:42

wampirkowa, napisałam prawie zerowy. Czekam aż się córka otworzy. Ma teraz dużo nauki, trwa na studiach czego jestem dumna. Bardzo się wtrącał mój były mąż i to w trakcie mojego pobytu w szpitalu. On był za tym by córka przeprowadziła się do niego, przestał płacić alimenty, założyłam sprawę u komornika na jedną z corek a najstarszej zostawiłam wybór. Wcześniej pomogłam jej w uzyskaniu stypendium, tak więc wiem że ma swoje pieniążki, i nawet podejmuje czasem pracę. Myślę że to się w końcu ułoży. A ojciec młodszej już pół roku jak nie widział jej w ogóle. Nawet o urodzinach jej nie pamiętał. A tak bardzo zabiegał o jej świadczenia bo jestem chora psychicznie. Teraz wiem że mu o pieniążki chodziło. Jestem silniejsza i dam sobie radę. Córka pamięta o okazjach, więc jestem nadziei że się ułoży.

To tak trochę wyjaśnienia.

Pozdrawiam

wampirkowa - Czw 08 Maj, 2014 20:52

słoneczko, trzymam kciuki tyle bym napisała ale nie wiem czy mogę
fajnie, że masz wzmocnienie,
nie musisz wyjaśniać,
pozdrawiam Marysia

Słoneczko - Nie 11 Maj, 2014 13:43

wampirkowa napisał/a:
słoneczko, trzymam kciuki
Dziękuje, będą potrzebne.

Witajcie.

Proszę Was o wsparcie. :prosi:

Jak rozmawiać z trzylatkiem na temat choroby jego taty? Tłumaczy sobie w różny sposób. Wczoraj mi oznajmił, że tata mógłby pojechać z nami i z naszą kotką na operację, a pan doktor tacie zrobi operację i tata będzie zdrowy. Tłumaczę mu. że tata nie chce chodzić do lekarza i dopóki sam nie trafi do doktora, żeby go leczył, to nadal będzie ciężko chory. Ze nie możemy taty zmusić, nikogo nie można do niczego zmuszać, jedynie możemy poprosić.

Czy ja dobrze tworzę wizerunek taty synkowi?

Zdarzyło mi się kiedyś naskoczyć na synka, że tata pije i nas nie widzi, nie myśli o nas, że się upija, ze kiedyś mu powiem więcej, jak będzie starszy, ale to nie przeszło, jest gorzej z jego zamartwianiem się o tatę. A nawet zaczął mi dokuczać, że ja sie czuję winna za sytuację. To był mój bład, tak sie nie rozmawia z małym dzieckiem, ech... :bezradny:

Teraz zmieniam podejście do sprawy...

Rodzina jego taty ma mi za złe, ze dbam o siebie, a nie o niego, ze mu nie pomagam... Cholera jak trudno im zrozumieć, ze ich brat jest ciężko chory. Obarczają mnie winą, ale już powiedziałam dość! Muszę olać ich pretensje. Sami są uwikłani w dużym współuzależnieniu, alkohol towarzyszy im codziennie, wiec jak ja chcę by mnie zrozumieli, dopóki nie trafią na terapię i się nie dowiedzą wiecej o chorobie alkoholowej, to nie mam o czym z nimi rozmawiać.

Tak czy inaczej, teraz jest dla mnie ważny synek... Jest bardzo inteligentny.
Chcę, żeby bawil się naturalnie, spontanicznie... Dużo uwagi mu poświęcam, dużo zajęć w domu razem wykonujemy, budowanie, rysowanie itp. Mimo wszystko pytania padają nadal...
:mysli:

Pozdrawiam Was :kwiatek:

Klara - Nie 11 Maj, 2014 14:47

Słoneczko73 napisał/a:
Czy ja dobrze tworzę wizerunek taty synkowi?

Wydaje mi się, że całe to tłumaczenie jest prawidłowe oprócz dawania dziecku nadziei, że jak poprosi tatę, to wpłynie na jego chęć leczenia :(

Słoneczko73 napisał/a:
Rodzina jego taty ma mi za złe,

Może im odpowiedz, że Ty wyczerpałaś wszystkie możliwości i teraz kolej na nich. Może im się uda mu pomóc?

bila - Pon 19 Maj, 2014 14:52

Słoneczko, ja tłumaczyłam dzieciom, że terapia alkoholizmu jest bardzo trudna i bolesna, ciężka. I że z alkoholizmem inaczej jak z grypą- chory musi sam sobie chciec pomóc. I że na dzien dzisiejszy- tato nie umie podjąć takiej decyzji, a musi ją podjąć(decyzję o leczeniu sam).
Czasem tak było, że mąż się wypierał, że nie jest alkoholikiem. Mówiłam dzieciom- tato nie uważa, że jest chory, ale ja wiem, że jest inaczej.

Słoneczko - Sob 24 Maj, 2014 21:11

Dziękuje za odpowiedzi.

Witam wieczorkiem.

Synek ogarnął temat taty, dużo z nim rozmawiałam, odpowiadając na jego nurtujące pytania, wie, że tato jest chory i doskonale zdaje sobie sprawę z tego. Nie będę pisać o jego snach, czy tez nagłych "dziwnych" pytaniach, ale są wyraźnie odbiciem jego przeżyć...

Poświęcam mu tak maksymalnie czas, żeby nie miał zbyt miejsca na rozmyślania, a ja przy nim jestem radosna i on czuje się bardzo bezpiecznie przy mnie... :) Zrobię co w mojej mocy, by dorastał w atmosferze miłości i zrozumienia i miał dzieciństwo na jakie zasługuje każde dziecko :>
Oczywiście nie pomniejszając potrzeb mojej córki, która również oczekuje ode mnie troski i opieki

:kwiatek:

Słoneczko - Pon 26 Maj, 2014 01:13

Witam.
Tak czytam to forum i mam sporo przemyśleń. Mam czasem ochotę tu napisać jak wyglądał mój ostatni rok, ale przyznam się, że wstyd mi za moje zaburzenia. Współ się tak silnie odezwało, że byłam okropnie zagubiona.
Powoli zaczynam oddychać, ale dużo pracy nad sobą mam jeszcze do zrobienia. Sądzę, że jeszcze długo będę trwać w terapii. Nie rezygnuje z żadnego dnia, bo uważam, że dzień bez terapii jest dniem straconym. Wciąż zagladam w głąb siebie i wciąż boli odkrywanie moich cech współ jakie rządziły przez długie lata. Początek wziął się jeszcze za czasów dziecka. Żyłam życiem innych, ufalam prawie każdemu, żyłam przekonaniami, które okazało się nie miały racji bytu.

Dużo bym pisała, ale odwagi brak.

Dobrej nocy

Klara - Pon 26 Maj, 2014 06:33

Słoneczko73 napisał/a:
Dużo bym pisała, ale odwagi brak.

:pocieszacz:

pietruszka - Pon 26 Maj, 2014 10:33

akurat wstyd... hmmm.... może być toksyczny. Ciekawe, Słonko, skąd ten wstyd? przecież nie jesteś winna temu, że on pił, nie jesteś też winna, że się współuzależniłaś. Nawet to, że popełnia się błędy przy wychodzeniu ze współuzależnienia nie powinno napawać Ciebie wstydem.
Ot, to po prostu proces. Dwa kroki w przód, krok w tył. sama sobie nieraz dokopywałam, bo "nie dość szybko zdrowieję", "z tym, to powinnam poradzić sobie szybciej", "już nie powinnam, tego błędu powtórzyć", itd. :/ A guzik z pętelką! zdrowienie też wymaga czasu i, moim zdaniem, właśnie dania sobie prawa do popełniania błędów, ćwiczenia nowych zachowań, nawet jeśli nie wychodzi idealnie... większość z nas ma kłopoty z perfekcjonizmem. A zdrowieć perfekcyjnie się nie da.

Duszek - Pon 26 Maj, 2014 16:31

Słoneczko73 napisał/a:
Dużo bym pisała, ale odwagi brak

:pocieszacz:
...pewnie boisz się krytyki, ale któż z nas nie popełnia błędów...
W każdym razie pisz Słoneczko, pisz tyle ile potrzebujesz :)

Słoneczko - Śro 28 Maj, 2014 09:43

Witam.

Wczoraj miałam fajny dzień, zdaje się, że jak świeci słoneczko, to i ja jestem bardziej energiczna. Dziś pada, jest szaro, ponuro i ja się do pogody nastroiłam na nie :bezradny:
Ogarnęłam mieszkanko, pranko wstawiłam, dzieci są teraz zajęte, więc pomyślałam, że zajmę się sobą, ale guzik :bezradny: Coś mnie gnębi... Wdziera sie niepokój, nie lubię tego stanu :uoee: Zaraz mi się wydaje, że to odzywa się moje współ... Zaczynam myśleć co by było gdyby... ale przecież ja nie mam wpływu na innych tylko wyłącznie na samą siebie.

Może mi pomoże, ze wyleję co nieco na forum, nie chce zostawać sama ze sobą. Czasami mi to przeszkadza.

Bardzo trudno wychodzi się z tego zaburzenia, oj bardzo. W moim przypadku trwa to już blisko 4 lata :szok:

Wiem, też, że odpowiednio poprowadzona terapia daje gwarancje, by zacząć nie żyć w iluzji. Taką skończyłam, i teraz jestem w pogłębionej.

Moje dno współ... osiągnęłam w momencie gdy trafiłam na oddział .... leczenia zaburzeń, chciałam popełnić samobójstwo :( Potem skierowanie na leczenie terapeutyczne w oddziale dziennym, potem w dochodzeniowej raz w tygodniu, a niebawem zacznie sie miting nawet 4 razy w tygodniu plus indywidualne spotkania, tak wiec zabezpieczona jestem na maxa... Ale mimo to mam swoje dołki, bowiem sytuację miałam, która raczej mi nie pomaga w zdrowieniu i dlatego tak ważna jest dla mnie terapia i wsparcie z zewnątrz.

Nie dam się!

Resztę napiszę za chwilę, bo jestem potrzebna w tej sekundzie dzieciom.

Dziękuję :kwiatek:

olga - Śro 28 Maj, 2014 10:04

Słoneczko73, dasz rade :okok: na wszystko potrzebny jest czas, wiec cierpliwosci, i wiara.........
ja tez bylam kiedys w czarnej dziurze.................rozpacz, poczucie beznadziei, nerwica wplywajaca na wszystkie sfery zycia...............tak bylo jeszcze trzy lata temu.......teraz ide przed siebie z wysoko podniesiona glowa i usmiechem na twarzy
Ty tez tak bedziesz miala ale zrob pierwszy krok ku lepszemu i staraj sie nie zadreczac tworami Twojej wyobrazni

Słoneczko - Śro 28 Maj, 2014 10:46

Jestem...

Napiszę, co mi jeszcze siedzi na wątrobie. Rok temu partner wrócił do nas. Wówczas moje myślenie było tak bardzo skrzywione, że poszłam na ugodę, że wytrwam z nim, takim jakim jest, że nie będzie mi przeszkadzało, że wypije, aby ciągów nie zaliczał. A wówczas też juz znalazł sobie ofiarę - kobietę, był na detoksie, ona go wzięła do siebie, z ulicy, biednego schorowanego, która juz była osobą współuzależnioną. A mnie szlag trafiał, że jest tam, a nie przy swoim synku. Syn musi mieć ojca - z przekonań to wynikało. Zrobię wszystko, aby było dobrze - tak sobie wmawiałam, liczyłam, że pójdzie na leczenie, gdy będzie miał stabilne życie, praca, dom, rodzinę. Ze ja dam rade i zapewnię mu wszystko co najlepsze,aby nie odszedł od nas -CHORE :( Przemogłam weekendowy styl picia, bo w taki rytm wpadł, a ja posłuszna manipulacjom poddawałam się bez reszty, aby był, bo przecież człowieka kocham bezwarunkowo. Dopóki ja byłam pokorna, wydawało się z zewnątrz, ze jest ok. POZORY... A ja na to przystawałam. Czasami było rzeczywiście ok. Stara sie i mniej wypić i w domu funkcjonował fajnie, i sporo zrobił w domu, a potem buum, nie da się długo żyć na "d***"
Dopiero rozjaśniło mi się w głowie, gdy trafiłam na terapię w oddziale dziennym. Po ok. 3 tygodniach zaczęłam zauważać siebie i swoje potrzeby i to co się dzieje z dziećmi, i wokół mnie. Zadawałam sobie pytanie czego ja chcę. Godziny spędzone z terapeutami w końcu dały efekt - byłam uważną słuchaczką - dotarło do mnie ze zdwojoną siła:
NIE DA SIĘ ŻYĆ Z CZYNNYM ALKOHOLIKIEM!
Ja zdrowiałam, leczyłam swoje zaburzenia, on nie. Przyszedł moment na zadanie mu pytania: Czy skorzysta z pomocy i rozpocznie leczenie?
Odpowiedź jednoznaczna - NIE! To ja mam problem :uoee: Tutaj miał rację - moje zaburzenia i współ... to nie lada problem :( Ja znalazłam pomoc.

Nie da się funkcjonować, gdy jedno z partnerów się leczy dla siebie, a drugie nie chce.
Dostrzegłam, jak bardzo choroba alkoholowa się rozwinęła. Nie ma wtedy miejsca na żadne uczucia, związek partnerski, wspólne bycie, jest tylko wszechwładny jeden związek - to związek chemiczny C2H5OH. Nic po za tym. No nie, nie nic po za tym, bowiem temu związkowi towarzyszy przemoc pod różnym względem, której doświadczałam ja i dzieci.

Otrzymałam narzędzia z terapii, które zaczęłam wdrażać w życie, na początku z lękiem, z pomyłkami, z wybuchem wściekłości, potem spokojnie... I nic, nic. Pustka - ja jestem rzekomo winna i już. BZDURA!

To winny jest C2H5OH. Wiem, że jak sam osobnik nie zechce zerwać z tym związkiem, to żadna siła, ani groźba, ani prośba nie pomogą.

Wszystkie możliwe narzędzia zużyłam, nadszedł ciąg, dzielnicowy, zgłosiłam na komisję rozwiązywania problemów alkoholowych i nie popuszczę, az nie doprowadzi się sprawa do samego końca. Wzywana była policja, pogotowie (miał ostrą ranę głowy, leżał nieprzytomny na piętrze, gdzie mieszkam), potem izba wytrzeźwień.... Kilka dni spokoju bez picia. Manipulacje, że to przez ze mnie, więc spokój wewnętrzny mój jednak zachwiany. Ja czujna be zaufania. Kolejny raz picie po za domem i chęć wejścia sie "zregenerować" - nie wpuszczony do domu, warunek: leczenie albo dosłownie opuszczenie domu. I jak myślicie? Wybrał b. szybkie opuszczenie domu, spakował rzeczy (nie wszystkie) i słuch zaginął. To trwało ok. 2 tygodnie. Trzeba działać szybko, ale nie zapominając o sobie, o swoich sprawach. Dla mie w tamtej chwili najważniejsze było bezpieczeństwo.
I wiem, że zrobiłam dobrze, tak jak powinna się zachować osoba, która rzeczywiście chce pomóc uzależnionemu. Należy zostawić go samemu sobie. Odłączyć się mentalnie i fizycznie.

W przyszłości syn mi nie zarzuci, ze nie zrobiłam nic, by tata jego podjął fachowe leczenie. To również dla siebie zrobiłam, dla swojego spokoju. Inaczej nie mogę mu pomóc. Nie da się - to wiem i jestem pewna.

Napisałam.

Mam wielka nadzieję, ze zmienię swoje nastawienie do życia w końcu z naprostowanym celownikiem :mysli:

pterodaktyll - Śro 28 Maj, 2014 11:16

Eeeeech Ty ..............Słoneczko moje.............a cóż innego ja Ci mówiłem i to już dość dawno temu zresztą.......widać każdy jednak musi sam osiągnąć to swoje "dno" :bezradny: ......Sława Bohu, że wreszcie i do Ciebie te prawdy dotarły........... :buziak:
Słoneczko - Śro 28 Maj, 2014 12:01

olga napisał/a:
Słoneczko73, dasz rade :okok: na wszystko potrzebny jest czas, wiec cierpliwosci, i wiara.........
Chcę dać radę.
pterodaktyll napisał/a:
widać każdy jednak musi sam osiągnąć to swoje "dno" :bezradny: ......Sława Bohu, że wreszcie i do Ciebie te prawdy dotarły........... :buziak:
Z mojego doświadczenia wniosek się sam nasunął, że nawet współ... musi osiągnąć dno. Bez poniesienia dotkliwych strat czy to materialnych, finansowych, czy zdrowotnych, czy tez moralnych jako współ... nie zauważyłabym problemu.
pietruszka napisał/a:
zdrowienie też wymaga czasu i, moim zdaniem, właśnie dania sobie prawa do popełniania błędów, ćwiczenia nowych zachowań, nawet jeśli nie wychodzi idealnie... większość z nas ma kłopoty z perfekcjonizmem. A zdrowieć perfekcyjnie się nie da.
I właśnie ten perfekcjonizm zaczął mi przeszkadzać.... :bezradny:
Duszek napisał/a:
...pewnie boisz się krytyki, ale któż z nas nie popełnia błędów...
Miałam obawy, co do rozpisania się tutaj na forum. Faktycznie, bałam się jeszcze krytyki :(
Wstyd, ze zdrowie tak mocno podupadło, że szpital, że myśli miałam skrzywione, ech... Miewam lęki, mam nadzieję, że to minie, nie mogę, nie chcę być długo na lekach, ale bez nich nie dam rady funkcjonować.

Po takim ostrym załamaniu psychicznym potrzebuję wzmocnienia zarówno terapeutycznego, jak ze strony otoczenia, ale wiem, że najbardziej wzmocniona będę, gdy to ja będę chciała wyjść z tego padołu i myślenia.

Wszyscy macie rację i dziękuję za wsparcie :)

Zachowywałam swoja "świętość" tak ambitnie, ze nie mogłam sie z nią rozstać. Ja pomogę każdemu, ja "matka Teresa" :uoee:
A jednak udaje mi się wyjść z tego kręgu. :tak:
Nie chce być świętą, chce być sobą i mieć wreszcie swoje życie.

olga - Śro 28 Maj, 2014 12:37

Słoneczko73 napisał/a:
Wstyd, ze zdrowie tak mocno podupadło, że szpital, że myśli miałam skrzywione,


Ktorej z nas nie podupadalo zdrowie?............. Poczytaj o nastepstwach dlugotrwalego stresu. Naprawde nie ma sie czego wstydzic. To nie Twoja wina, to wina sytuacji w jakiej sie znalazlas........ a, ze nie dostrzegalas tego, ze sytuacja jest krytyczna?.......poczytaj o zaczarowanym kole zaprzeczen..............zylas w iluzji, ja tez kiedys tak zylam i brnelam w to bagno coraz glebiej.....jak sie zanurzylam po nos, powiedzialam [b]dosc bo sie udusze
Słoneczko73 napisał/a:
t;]Miewam lęki, mam nadzieję, że to minie,
] Minie :tak: potrzebny jest Ci spokoj, dzieki niemu system nerwowy bedzie odpoczywal i dochodzil do rownowagi
Słoneczko73 napisał/a:
nie mogę, nie chcę być długo na lekach
badz tak dlugo jak bedzie to potrzebne, ja bralam leki przeciwlekowe okolo roku, nic sie ze na nie stalo zlego, nie uzaleznilam sie a tylko dzieki nim zaczelam sie podnosic z kolan
pietruszka - Śro 28 Maj, 2014 13:57

A ja tylko napiszę :brawo:
Wstydem nie jest popełnianie błędów, wstydem jest nieuczenie się na nich, gdy popełnia się je po raz setny. A każdy ma swoją drogę, swoja odporność psychiczną, swoją własną, niepowtarzalną sytuację i swoje dno.

Nieraz pisząc do młodziutkiej dziewczyny, co to zakochała się w czynnym alkoholiku, narkomanie, przemocowcu czy innym uzależnionym, mam ochotę krzyczeć: Uciekaj, zaoszczędź sobie tego, co ja i inne dziewczyny przechodziły. A one, nienauczone w domu rodzinnym zdrowej miłości do siebie, szacunku dla siebie brną w toksyczne dla siebie związki. Coraz bardziej jednak widzę, że cokolwiek bym napisała i tak większość będzie brnęła w taki związek, w takie życie.

Żal jej, żal przyszłych dzieci, ale widać każdy ma jakiś plan do wykonania, do przeżycia ciężki bagaż doświadczeń, i dopiero cierpienie w pewien sposób zmusi ją do zawrócenia, do zajęcia się sobą. Czasem to 5 lat gehenny, czasem dwadzieścia, a czasem przebudzenie się z iluzji może być tak bolesne, że będzie wolała żyć w tym zakłamaniu na przykład za cenę względnego bezpieczeństwa finansowego (zwykle w związku alkoholowym i to do czasu).

Czasem trudno się pogodzić z tym, chciałoby się kimś wstrząsnąć, ale pewnych procesów nie da się przyspieszyć. Pozostaje czasem tylko napisać własną historię i opowiedzieć, jak się samemu z tego wyszło. A to kiedyś może ( :roll: ) zakiełkuje i w odpowiednim momencie, gdy ktoś właśnie dobije do własnego dna, komuś wskaże ścieżki - o tam jest pomoc...

Sorry Słoneczko, że w Twoim wątku, ale akurat taka mnie refleksja naszła :okulary:

olga napisał/a:
Słoneczko73, dasz rade :okok:

ja to bym napisała - Słoneczko dajesz radę, to JUŻ się dzieje TU i TERAZ...

Duszek - Śro 28 Maj, 2014 16:51

Słoneczko73, jesteś cudowną osobą i wiesz o tym :buziak:
Wszystko co chciałam przekazać, napisali już Ci inni przede mną. :)
...a więc napiszę tylko, że jestem, czytam i naprawdę Cię rozumiem.

Słoneczko - Czw 29 Maj, 2014 23:33

olga napisał/a:
Poczytaj o nastepstwach dlugotrwalego stresu. Naprawde nie ma sie czego wstydzic. To nie Twoja wina, to wina sytuacji w jakiej sie znalazlas........ a, ze nie dostrzegalas tego, ze sytuacja jest krytyczna?.......poczytaj o zaczarowanym kole zaprzeczen..............zylas w iluzji
Już mówię o tym głośno, więc powoli godzę sie z tym co się stało... życie w iluzji porównałam do życia w wiecznej nadziei, że będzie tylko lepiej a nie gorzej, że ja mogę wszystko, że dam radę, pomniejszając przemoc jaka mnie dotykała (głównie psychiczna), tak było łatwiej na ten czas, upokorzyłam się przed uzależnionym i tkwiłam w fałszywym określeniu czym jest rodzina, jak powinna wyglądać... ech... On był ponad mnie i moje dzieci, nieźle! Wierzyłam, że że mam złe podejście do życia, dreptałam po myśli alko. A kiedy się stawiałam, to wtargnęła do domu i agresja.
pietruszka napisał/a:
Sorry Słoneczko, że w Twoim wątku, ale akurat taka mnie refleksja naszła
Nie sorkuj, i ja na tamten czas byłam tą dziewczyną, która z miłości skoczyłaby w ogień, albo gorzej....poświęciłabym o mały włos siebie, dla "dobra" alko, że ja ta zła, więc niech alko ma wszystko, a ja żyć nie muszę, bo po co :bezradny:
pietruszka napisał/a:
ja to bym napisała - Słoneczko dajesz radę, to JUŻ się dzieje TU i TERAZ...
Dziękuję :)
Duszek napisał/a:
...a więc napiszę tylko, że jestem, czytam i naprawdę Cię rozumiem.
Dziękuję :)

Jeszcze jednak łapię się na myśleniu i pytam się siebie, gdzie może być? Odpowiadam sobie, ze być może u kolejnej swojej ofiary, która z miłości godzić się będzie na manipulacje alko. Szkoda kobiety... a takich nie jest mało, oj nie mało, więc tak sobie będzie żył.... i żył

Synek mnie zaczyna jednak podpytywać, bądź mówi wprost, że czeka na tatę, na pewno niedługo wróci z pracy. Nawet troskę o tatę przejawia... Był deszczowy dzień, a synek wystrzelił nagle : mama, tata to zmoknie i wróci z pracy brudny prawda? mieszają mu się sytuacje, kiedy widział go w nieco innej wersji niż zazwyczaj...
i co ja am mu odpowiadać?
Chcę mu powiedzieć, że tat już nie wróci, ale może tak być ze kiedyś zajdzie do małego, więc ja będę w jego oczach nie uczciwa, albo lepiej jak mu powiem, ze tata mówił, ze już nie wróci, wtedy ja go nie oszukam? Takie tam mam dylematy :bezradny:

olga - Pią 30 Maj, 2014 05:02

Słoneczko73 napisał/a:
Już mówię o tym głośno, więc powoli godzę sie z tym co się stało... życie w iluzji porównałam do życia w wiecznej nadziei, że będzie tylko lepiej a nie gorzej, że ja mogę wszystko, że dam radę, pomniejszając przemoc jaka mnie dotykała (głównie psychiczna), tak było łatwiej na ten czas, upokorzyłam się przed uzależnionym i tkwiłam w fałszywym określeniu czym jest rodzina, jak powinna wyglądać... ech.


Nie Ty jedna :luzik: Jakbym o sobie czytala....
Pracowalam kiedys w malym osiedlowym sklepiku. Wlascicielka tego sklepiku jest zona alkoholika. Przeszla taka sama droge z nim jak i my ze swoimi. Ile razy ona do mnie mowila:" ty to masz dobre zycie z mezem - pracuje, na wczasy was zabiera, na wycieczki"............bo tak bylo.......kiedys.......do czasu. Ile ja sie nakombinowalam, a jak sie wstydzilam przyznac, ze to juz przeszlosc bo moj pracowity, zaradny maz odplynal do krainy uzaleznienia. W koncu nie wytrzymalam i opowiedzialam jej wszystko................otrzymalam od niej mnostwo wsparcia i konkretnych rad co mam robic zeby sobie zapewnic bezpieczenstwo i finansowe i wszelakie inne.

Słoneczko - Pią 30 Maj, 2014 09:25

olga napisał/a:
otrzymalam od niej mnostwo wsparcia i konkretnych rad co mam robic zeby sobie zapewnic bezpieczenstwo i finansowe i wszelakie inne.
Ja dopiero załapałam na czym ma polegać moje bezpieczeństwo, gdy trafiłam na terapię w oddziale dziennym. Zastanawiałam sie, czemu nie docierały do mnie inne terapie. Ta rzeczywiście rożni się taktyką i podejściem do problemu, kompleksowość wsparcia... może dlatego tak zaufałam terapeutom i teraz widzę światło a nie siebie w półmroku. :tak:
Słoneczko - Sob 31 Maj, 2014 18:41

Jeszcze nie koniec mojego egzaminu z życia...

Przede mną będzie trudne zmaganie emocji....

Ech - szkoda ze mi donieśli pewne fakty z ostatniego tygodnia :bezradny:

Już tyle pracy włożyłam w odbudowanie w swoje zdrowie i bycie tu i teraz...

Siły siły siły.... Emocje na wodzy... konsekwencja... bezpowrotna decyzja najważniejsza dla moich dzieci i mojego szczęścia...

.............

Duszek - Sob 31 Maj, 2014 19:15

Słoneczko73, ta siła jest w Tobie, korzystaj z niej :buzki:
Słoneczko - Sob 31 Maj, 2014 19:50

Duszku, mam zmieszane uczucie z dnia dzisiejszego. :uoee:
Troszkę po mnie pojechała jedna osoba, że powinnam była inaczej postąpić. Przecież wytrzymał... wyszedł tylko się napić, a ja do domu nie wpuściłam. Ja zaproponowałam, by wynajął hotel, bo ja takich noclegów nie prowadzę. Nie wpuściłam i już... na drugi dzień się zjawił obruszony wściekły. że to juz koniec moich gierek, ze jestem taka i taka, że się wyprowadza, na pokój. O.K. Propozycja była, żeby poszedł na terapię, odmówił, pismo na komisję rozwiązywania problemów alkoholowych osobiście odebrał, więc też mógł skorzystać.
Czy ja faktycznie w tym momencie popełniłam jakiś błąd?
Ja ledwo sama sobie pomagam, to jak do cholerci mam pomóc czynnemu alkoholikowi.
Miałam pozwalać dalej na picie w domu w obecności dzieci i kiedy mi to nie odpowiadało? Miałam mu mówić że kocham go, ze chce by podjął terapię i tak wkoło macieju, aż się pan by zdecydował po nie wiadomo ilu latach, bo przecież komfort był idealny: mieszkanie, wszystko czego potrzeba w rodzinie, kobieta, syn, praca... więc czego ja chcę od faceta? No przecież może się napić w weekendy, a tak go zdenerwowałam i musiał wyjść z domu i ruszyć w ciąg uliczny... gorzej... ja go wyrzuciłam z domu :uoee:

Juz to przerabiałam, ale mam złość sama na siebie, ze dałam się wrobić w te poczucie winy. Prze jakiś czas dzisiaj rozmyślałam, ze może faktycznie ja źle reaguję na picie i niepicie alko i dlatego znowu ruszył w siną dal :bezradny:

Ja myślę o moim i dzieci bezpieczeństwie, dość patrzenia na pijanego i dość czekania kiedy pan się obudzi koło południa, bo musi wytrzeźwieć... a potem gra wspaniałego tatę, zaś do mnie mojej córki jest wrogo nastawiony, bo ja bronię już moich granic...

Wyciszcie moje myślenie, bo sie nakręcam a to mi na zdrowie nie wychodzi...

Kochaj i szanuj drugiego człowieka jak siebie samego. Alko należy się szacunek jako człowieka, bo jest chory... ale sytuacje jakie zachodzą pod wpływem alkoholu już nie mogą być zamiecione pod dywan... a sytuacje to właśnie picie w domu, prowokowanie do kłótni, wyjścia z domu w ciągi, obrażanie, inaczej stosowanie przemocy psychicznej, okradanie portfela, wykradanie biżuterii...branie zwolnień, bo ja jestem rzekomo ciężko chora, porzucanie pracy (umowa kwitła...perspektywy super), bo w ciągi się wpada, bo przecież ja nie pozwoliłam pić "po ludzku" w domu...
I ja jestem potępiona, bo skazałam człowieka na ulicę, choć ma dom i rodzinę, co ze mnie za kobieta :bezradny:

Gdzie tu logika?

:uoee:

Wstrząśnijcie mną troszkę :[

Klara - Sob 31 Maj, 2014 19:59

Słoneczko73 napisał/a:
Troszkę po mnie pojechała jedna osoba, że powinnam była inaczej postąpić. Przecież wytrzymał... wyszedł tylko się napić

Następnym razem zaproponuj tej osobie, żeby go przygarnęła do siebie i pokazała Tobie jak prawidłowo "postępować" z czynnym alkoholikiem, bo Ty inaczej nie potrafisz.

Nie przejmuj się głupim gadaniem.
Mogę Ci powiedzieć, że mnie właśnie takie "dobre rady" trzymały w miejscu, ale to było w czasach zaprzeszłych - nie było terapii, Al-Anon gdzieś tam raczkowało, o internecie nikt z nas nie słyszał.... :(

Słoneczko - Sob 31 Maj, 2014 20:30

Klara napisał/a:
Mogę Ci powiedzieć, że mnie właśnie takie "dobre rady" trzymały w miejscu
wcześniej też tak stałam w miejscu... dopiero jak na tą co teraz trafiam solidną i pełną to mnie ruszyła moja osoba, bo w tej terapii jestem dla siebie.
Ja się łudziłam, że spakował się to i wyjechał i poczułam się bezpieczniej, ale jak mnie zaczepia taka jedna, ze on się włóczy i taaki biedny, a taki fajny facet, tak się opiekował na spacerach małym... i takie tam... to nie w środku coś zadygotało...
odbębniłam krótką formułkę, że takie życie wybrał, a ja mam swoje życie, dzieci, dom i siebie. I to troszkę przyhamowało osóbkę, zdezorientowała się, ale wiem, ze jak nie spotka kolejny raz, to nie odpuści i znów będzie mnie denerwować. Nie podoba mi się to tym bardziej, ze ja zawsze mam synka przy sobie... Ja mu w domu tłumaczę ze swojej strony, a on slyszy takie bzdety, jaka to mama niedobra... tata sobie chodzi chory, a ja nic na to, jak na lato. :uoee: Tym razem masz rację Klaro i zastosuję się do tego zdania
Klara napisał/a:
Następnym razem zaproponuj tej osobie, żeby go przygarnęła do siebie i pokazała Tobie jak prawidłowo "postępować" z czynnym alkoholikiem, bo Ty inaczej nie potrafisz.
:tak:

Czyliż, że jeszcze przede mną przeprawa będzie jedna z alko... On tutaj wróci...jak się ocknie, ale mam przygotowany scenariusz... pogotowie i policja w razie czego, na pewno tutaj nie będzie już się "detoksował" :nie: Zgłoszony jest... jest... zrobiłam co mogłam, a ja zajmuję się sobą.

U nas na dzielnicy są weekendowe potańcówki od niedawna, i żałuję, ze nie mam opieki do dzieci... poszłabym chętnie z sąsiadeczkami. Mówią, że jak były w zeszłym tygodniu tak fajnie jest kameralnie i to pod nosem :(

Zgłosiłam się o pomoc do MOPS o asystenta rodziny, ale taki asystent dla mamusi rozrywki nie posiedzi sam z dziećmi. planuję znaleźć kogoś z zewnątrz, jakąś młodą dziewczynę choć na jedną nockę... Kiedyś by mi takie myśli przez głowę nie przeszły, a teraz to az mnie rwie, żeby pożyć ciut inaczej :skromny:

Słoneczko - Pon 02 Cze, 2014 21:11

No i się zadziało...
Zguba się odnalazła... Zadzwoniłam po pogotowie i delikwenta odwieźli na oddział detoksacyjny. Moje spotkanie III stopnia trwało 45 minut. Pogotowie szybko się uwinęło z papierkami i wywiadem. W tej chwili mam znów spokój :tak:

Jak się ma narzędzia w ręku takie sprawy już potrafię załatwić od ręki. Tylko dziwne uczucie miałam... To znaczy bez emocji większych z mojej strony sprawa się potoczyła, czułam współczucie, bo wiadomo po ciągach człowiek do ludzia niepodobny, ale nie okazałam nic po sobie, a oprócz tego \nie czułam żadnych emocji :mysli: , nic, kompletnie nic.

A ile manipulacji było skierowanych do mnie w tym krótkim czasie... :szok: nie zareagowałam na żadne z nich w sposób jak to ok 2 lata temu było. Ogarnęła mnie znieczulica.

Teraz skoro wpadłam w swoją pułapkę, muszę z niej się wydostać... jeszcze trochę przeprawy przede mną, ale wiem jedno :) W moim domku już nigdy nie pozwolę, by alkohol rządził i tyle :tak:

Podoba mi się moje nowe nastawienie do życia i samej siebie :)

Klara - Wto 03 Cze, 2014 06:21

Gratuluję Ci postawy, Słoneczko! :okok: :brawo:
Słoneczko - Wto 03 Cze, 2014 13:28

Klaro dzięki :) Jeszcze troszkę potrwa zanim ja porządek zrobię w swoim życiu, ale dopnę swego :)

Dziś na spokojnie pojechałam z maluszkiem do szkoły córki na dzień rodziny, było super, zaangażowałam się w tańce, rysowanie, malowanie twarzy, jestem zadowolona, że żyję jak należy, bez zamartwiania się :)
Aha i działam w sprawach intensywnie, które mnie i mieszkanka dotycza, tylko trzymać kciuki za powodzenie w ukończeniu projektów :lol2:

Marzenie mam jeszcze jedno: wreszcie zdobyć prawko, bo kurs ukończony ( choć dawno, bo 4 lata temu :uoee: ) i kupić samochodzik :radocha:

Klara - Wto 03 Cze, 2014 15:28


Duszek - Wto 03 Cze, 2014 15:47

super Słoneczko :)
Słoneczko - Wto 03 Cze, 2014 22:02

Cytat:
Jeśli ktoś podąża z ufnością śladem swoich marzeń i próbuje żyć życiem , które sobie wyśnił , odniesie sukces jakiego nigdy się nie spodziewał ...
Cytat:
Jeżeli oczekujesz od życia pozytywów i wierzysz, że na takie życie zasługujesz, to właśnie takie Twoje życie będzie.
Klaro :buziak:
Duszek napisał/a:
super Słoneczko :)
:buziak:
Słoneczko - Śro 11 Cze, 2014 17:15

hej dziś,

Od wczoraj wieczór pada mi entuzjazm. Jak nic, wraca schemat współ... i zaburzeń lęku.
Wiem co powinnam zrobić a mam jakieś dziwne obawy przed odrzuceniem, choć dawno zostałam pokonana przez alkohol.
Cholerne współ.. żeby tak osaczyć niewinną kobietę, świętą do tego.
Mam złość do siebie.

mam jakieś dziwne przeczucie, że ja się z tego współ nie uwolnię :[

olga - Śro 11 Cze, 2014 18:02

Słoneczko73 napisał/a:
mam jakieś dziwne przeczucie, że ja się z tego współ nie uwolnię


uwolnisz sie :luzik:





..............jak tylko będziesz chciala..............

Słoneczko - Śro 11 Cze, 2014 18:21

To wiem że jak będę chciała, ale brak odwagi żeby nad i postawić kropkę, a tylko tak się uwolnie. Nie ma co czekać że ktoś to zrobi za mnie. Sama się też tam nie umieści. I czego ja się głupia boję, cudu już nie doświadczę, alko nie reformowalny, oświadczył że będzie pił i już, tak żyje od lat i basta. psycholog też stwierdziła że po tylu terapiach nie dotarło i już nie dotrze. o.k. do mnie dotarło. mam wyraźny sygnał żeby już o myśleć tylko o sobie.
przede mną decyzja mojego życia, i czuje że dziwna żałobę przejdę

Słoneczko - Czw 12 Cze, 2014 08:25

Rozmawiałam :tak: Postanowienie jedno. Rozstanie obustronne bez kłótni. Żyj i pozwól żyć. Ja chcę tak jak chcę :) t.j. żyć w spokoju w rozdzielności fizycznej, bo wiem, ze to daje mi siłę i zdrowienie. I tak jak czytałam w innym wątku, chcę tej samości :) Wówczas realizuję sie jak najlepiej... działam :] Jak tylko na horyzoncie pojawia się ON, ja słabnę, mięknę, choć stawiam granicę wokół siebie wyraźną. I nie znoszę kłótni.
Wierzę, że sobie poradzę z emocjami. :tak:
Zastanawiam się, co mnie tak ciągnie do tego człowieka...
doszłam do takiego wniosku, że pociąg fizyczny, a nie powiem,
bo przystojny facet, jest pracowity, ostatnio rzadko zawalił.
Teraz też intensywnie pracuje, i zajmuje się synkiem jak jest obecny, i jeszcze jedno mnie nurtuje, bowiem zakochałam się w człowieku, o którym praktycznie nic nie wiedziałam na prawdę, pokazał się z tak super strony lata temu, że byłam na prawdę szczęśliwa, ale choroba dała się we znaki z przykrymi skutkami rzutującymi na moją rodzinę i na mnie.

Jeszcze się łudziłam, że dłuższe rozstania, moja i jego terapia coś zmieni, ale niestety, oboje wiemy, że już nie da się tak żyć. może jakbym żyła na jego iluzorycznych warunkach, to by było ok ale dla niego.
W tej chwili, kiedy ja jestem w terapii wiem, że bezwarunkowa miłość nie istnieje w chorobie alkoholowej.
Bezwarunkowo można kochać własne dzieci, aha i siebie ;)
Dziś mam dobry dzień :]

Na forum jestem dlatego, bo wiem, że moje zachowania jeszcze są byle jakie,
a tutaj prostuję mój celownik.
Na terapii mam przekazywanych mnóstwo wskazówek i narzędzi i chcę jak najlepiej je wykorzystać.

:buziak:

fairy - Czw 12 Cze, 2014 08:35

Słoneczko mnie się mój mąż też podoba. Ale co z tego skoro w drugą stronę jest inaczej, jestem pomagierką, matka teresą, instytucją dobroczynną, prawnikiem itd...
To nie jest miłość.
Więc muszę iść dalej.
Stare schematy we mnie "świergolą" ale są już i nowe i te nowe już nie dają starym
przejąć kontroli. Powrotu nie ma bo ten człowiek nie zdaje sobie sprawy jak ja to przezywam, ile mnie to kosztuje siły i nerwów, nie dba o to. On też leczył się nie będzie bo pił i pić będzie bo wszystko
jest dla ludzi ;) A gdzie w tym wszystkim jestem ja?
Mnie w tym jakby nie ma.
Jestem jakims tłem w tej całej sytuacji.
Tak dziś to czuję.
Słoneczko jesteśmy z Tobą :)

Słoneczko - Czw 12 Cze, 2014 08:54

fairy napisał/a:
Słoneczko jesteśmy z Tobą :)
:buziak:
fairy napisał/a:
Stare schematy we mnie "świergolą" ale są już i nowe i te nowe już nie dają starym
przejąć kontroli.
no właśnie i u mnie już tak działa. mam w dobrą stronę "prany móżdżek" i z automatu cechy współ... są niwelowane i ciesze się, że tak to spontanicznie wychodzi z mojego myślenia.
fairy napisał/a:
Jestem jakims tłem w tej całej sytuacji.
Tak dziś to czuję.
Tak fairy, zgadzam się :tak:

Dziś też widzę, jak bardzo ta choroba jest zawzięta, tak się uczepia alko, że jego myślenie jest nakierowane wyłącznie pod jego samego, taki czysty zły egoizm, aby tylko zapewnić sobie dość dobry komfort do kolejnych weekendów, albo i ciągów :) potrafi juz sobie zaplecze tworzyć, aby po detoksie dalej sobie funkcjonować :bezradny:

Na całe szczęście, że już nie podoba mi się być świętą :evil2" Wolę siebie zwariowaną, uśmiechniętą, zakręconą, tak jak kiedyś :lol2: odnalazłam siebie :radocha:

Jacek - Czw 12 Cze, 2014 09:25

- Właściwie dlaczego z nim jestem? Czy ja go szanuję?
Czy ja go podziwiam?Czy on jest moim przyjacielem?Czy
ja go kocham?Czy czuję się przy nim kochana?
I na wszystkie te pytania odpowiadałam :
- No niezupełnie
- To dlaczego właściwie z nim jestem?
I jedyna prawdziwa odpowiedź,jaką byłam w stanie
znaleźć,brzmiała:
- Bo muszę.
Bo czułam że muszę z kimś być.Niekoniecznie z nim.
Mogłam być też z kimś innym - o ile dostałam bym od niego
to,czego potrzebowałam,czyli poczucie bezpieczeństwa.

Kłóciliśmy się nie zgadzaliśmy się w ważnych sporach,
trzaskaliśmy drzwiami i rozstawaliśmy się,ale potem zawsze
musieliśmy do siebie wrócić. Kiedy odchodziłam,byłam
wściekła i przekonana,że tego chcę.Po kilku dniach ogarniała
mnie tak wielka rozpacz i samotność,jakiej z niczym nie mogę porównać
( ... )
I wracałam.
I myślałam,że może to jest właśnie miłość.Jeżeli nie
możesz od kogoś odejść.I jesteś z nim nawet jeżeli nie
chcesz.Teraz wiem,że to na pewno nie jest miłość.To
rodzaj uzależnienia,to zamknięcie w więzieniu,w jakim
tkwi twoja podświadomość - choć ty zupełnie nie zdajesz
sobie z tego sprawy

są to słowa,autorstwa Beaty Pawlikowskiej,zapisane w książce pod tytułem " Księga kodów podświadomości"


fairy - Czw 12 Cze, 2014 09:35

Dziękujemy Jacku :kot:

We współuzależnieniu do tego wszystkiego dochodzi jeszcze poczucie odpowiedzialności
za niego, za jego przyszły los, zdrowie, życie.
Poczucie podkreślam :)

Słoneczko - Czw 12 Cze, 2014 09:35

Jacek napisał/a:
rozstawaliśmy się,ale potem zawsze
musieliśmy do siebie wrócić. Kiedy odchodziłam,byłam
wściekła i przekonana,że tego chcę.Po kilku dniach ogarniała
mnie tak wielka rozpacz i samotność,jakiej z niczym nie mogę porównać
( ... )
I wracałam.
I myślałam,że może to jest właśnie miłość.Jeżeli nie
możesz od kogoś odejść.I jesteś z nim nawet jeżeli nie
chcesz.Teraz wiem,że to na pewno nie jest miłość.To
rodzaj uzależnienia,to zamknięcie w więzieniu,w jakim
tkwi twoja podświadomość - choć ty zupełnie nie zdajesz
sobie z tego sprawy
:uoee: moja podświadomość :mysli: powinnam sobie to powtarzać codziennie :tak:

Dziękuje Jacusiu za ten tekst :buziak:

Jacek - Czw 12 Cze, 2014 10:29

fairy napisał/a:
Dziękujemy Jacku :kot:

Słoneczko73 napisał/a:
Dziękuje Jacusiu za ten tekst :buziak:

ależ dziewczyny,,niema za co
ja tego bezinteresownie nie robię,,liczę teraz na blaszkę,pachnącego placuszka :skromny:


dziewczyny,żartuję se :skromny:
nawet ten punkcior był mnie nie potrzebny,,ja działam i robię na zasadzie - "bo chcę"
jeśli nie chciał bym to bym nie robił,ale już na pewno nic w zamian nie oczekuję
a tak swoją drogą,gdy bym oczekiwał,to by mi to weszło w kod i jak to Pawlikowska opisała co to powyżej podałem
oczekując za wypowiedz (pomoc czy jak to nazwać) jakiejś nagrody - mógł bym być zawiedziony ,w oczekiwaniu gdy bym jej nie dostał
a tu we mnie rodziło by się coś jak to powyżej u Pawlikowskiej
mieszane uczucia zmieszane z żalem do kogoś i pretensje,,które to kumulowały by się we mnie - no i po co mnie to
dlatego ja staram się czytać te i podobne tematy,które mówią o mnie i co robić aby to ja się dostosował,aby to życie moje jakoś po mojej myśli się toczyło
a nie ja marudził i oczekiwał zmiany od świata - i zrozumieniu że niemam na to wpływu,a jedynie właśnie na zmianę siebie
no i się tym podzieliłem,podkreślę ze jednak nie zawszę muszę mieć rację
również nie wciskam swoich poglądów,bo mogą one dla innych być nieodpowiednimi
przyznam się ze samo czytanie jest moją słabą stroną
te książkę doczytałem gdzieś tak do połowy i teraz czeka na dalsze sięgnięcie po resztę
kiedy,nie wiem
a to co przeczytałem,to dzięki maturzystów ,gdy to pisali matury,a ja im przed salą ciszy pilnowałem ,no i aby mnie czas przeleciał miałem te książkę i łokulor ze sobą :mgreen:

Słoneczko - Czw 12 Cze, 2014 10:41

Jacek napisał/a:
no i się tym podzieliłem,podkreślę ze jednak nie zawszę muszę mieć rację
również nie wciskam swoich poglądów,bo mogą one dla innych być nieodpowiednimi
:kwiatek: i dlatego cenne sa dla mnie takie właśnie wskazówki :)

Jacek napisał/a:
liczę teraz na blaszkę,pachnącego placuszka :skromny:

i placuszek :lol2:

anuszka - Pią 13 Cze, 2014 12:39

Jacek napisał/a:
pakuj je i na zlocie w Licheniu siem spotykamy


Jacku ty masz zone , nieladnie :nono: oj nie a wydawalo sie ze taki pozadny chlopina z Ciebie??????
a tu prosze zv4

Ps ja tez bym sie przejechala do Lichenia :mysli:

matiwaldi - Pią 13 Cze, 2014 13:14

anuszka napisał/a:
Jacku ty masz zone , nieladnie :nono:


przepraszam......ale co jest nie ładnego w zaproszeniu koleżanki na zlot ???

:mysli:

anuszka - Pią 13 Cze, 2014 13:45

matiwaldi napisał/a:
przepraszam......ale co jest nie ładnego w zaproszeniu koleżanki na zlot ???


Nic , kompletnie nic , chcialam pozartowac :bezradny: , ale nie kazdy to rozumie :glupek: 4

Cytat:
Anuszko, jak znam Jacka, to jestem pewna, że pisząc o spotkaniu, myśli o placku
_________________

tak tez sobie Klaro w duchu pomyslalam zv4v

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 17:10

pterodaktyll napisał/a:
Co ta terapia z Wami robi Dziewczynki.......
he, he, nie uwierzyłabym, jakbym nie poczuła tego w sobie -byc sobą. Wreszcie po tyyylu latach :buzki:
ale czas na upichcenie placka dla dekadentów znajdę :tak:

anuszka - Pią 13 Cze, 2014 17:12

Słoneczko73 napisał/a:
Jakieś implusy mam, że nic nie muszę, nic nie powinnam, mam gdzieś przekonania i wtedy mam spontanicznego lenia
_________________


uwielbiam ten blogostan g45g

pterodaktyll napisał/a:
Co ta terapia z Wami robi Dziewczynki.......


to sie nazywia zdrowienie tych no :mysli: wspouzaleznionych 3r23

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 17:23

anuszka napisał/a:
uwielbiam ten blogostan g45g
anuszka napisał/a:
to sie nazywia zdrowienie tych no :mysli: wspouzaleznionych 3r23
podobno tak ;)
olga - Pią 13 Cze, 2014 17:55

Słoneczko podobasz mi sie bardzo :tak:
nawet nie chodzi o to co piszesz ale jak piszesz :okok:

olga - Pią 13 Cze, 2014 18:02

zdrowiejesz, to widać
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 18:04

olga napisał/a:
nawet nie chodzi o to co piszesz ale jak piszesz :okok:
A tak na serio... to pięknie dziękuję :) Olga, nie pomyślałaś czasem, ze dzięki Tobie i tu podobnym ja piszę? :) :buziak:
olga - Pią 13 Cze, 2014 18:06

Słoneczko dzięki sobie samej, to Ty poszłaś do szpitala, to Ty chodzisz na terapie, piszesz i czytasz forum i bierzesz dla siebie co najlepsze. Gdybyś nie chciała to nikt by Ci nie pomógł i nie miałabys za co dziękować
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 18:08

olga napisał/a:
Słoneczko dzięki sobie samej, to Ty poszłaś do szpitala, to Ty chodzisz na terapie, piszesz i czytasz forum i bierzesz dla siebie co najlepsze.
W takim razie zgoda :skromny: Popadam w samouwielbienie :hura:
:buzki:

olga - Pią 13 Cze, 2014 18:10

Kochaj siebie samą :okok: jeszcze szybciej będziesz zdrowieć.
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 18:17

olga napisał/a:
Kochaj siebie samą :okok:
oj masz rację :buziak:


a kompleksy? jakie kompleksy? fny g45g

olga - Pią 13 Cze, 2014 18:21

kompleksy? daj spokój :beba:
jak byłam nastolatką to wszystko miałam brzydkie :mgreen: nawet palce u nóg były brzydkie :mgreen: a teraz na starość jakoś wyladniały
to jak sie widzimy to nie jest rzeczywistość, to nasze wyobrażenia

Jacek - Pią 13 Cze, 2014 19:59

anuszka napisał/a:
Jacku ty masz zone , nieladnie :nono: oj nie a wydawalo sie ze taki pozadny chlopina z Ciebie??????

ależ zapewniam cię ,że moja żona nima nic przeciw gdy ja objadam się plackami
anuszka napisał/a:
Ps ja tez bym sie przejechala do Lichenia :mysli:

a w czym problem ,, pakuj placki i w drogę :skromny:
Klara napisał/a:
Anuszko, jak znam Jacka, to jestem pewna, że pisząc o spotkaniu, myśli o placku

w tym roku nawet nie będe musiał udawać porządnego :skromny: bede z żoną 8|
anuszka napisał/a:
Nic , kompletnie nic , chcialam pozartowac :bezradny: , ale nie kazdy to rozumie :glupek:

jak mogłaś se żartować :nerwus:
z placków ,,, nigdy :nie:

Jacek - Pią 13 Cze, 2014 20:01

pterodaktyll napisał/a:
tylko żeby się Jacek nie dowiedział :szok:

Ty co wygaszasz ??? :notak:

Jacek - Pią 13 Cze, 2014 20:08

olga napisał/a:
Słoneczko dzięki sobie samej, to Ty poszłaś do szpitala, to Ty chodzisz na terapie, piszesz i czytasz forum i bierzesz dla siebie co najlepsze. Gdybyś nie chciała to nikt by Ci nie pomógł

dokładnie o to w tym chodzi :okok:

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:09

pterodaktyll napisał/a:
Daj znać kiedy będziesz piekła (w końcu tak daleko nie mam ;) ) tylko żeby się Jacek nie dowiedział :szok:
O.K. to tak po cichutku powiem ci :plotki: żeby jacuś nie usłyszał... w przyszłym tygodniu :muza:
Jacek - Pią 13 Cze, 2014 20:18

olga napisał/a:
to jak sie widzimy to nie jest rzeczywistość, to nasze wyobrażenia

to zdanie dało mnie do myślenia :mysli:
po przemyśleniu - ujoł bym to tak
to jak wyglądamy,zależy jak widzi to nasza wyobraź o nas samych
a wiecie że w tym coś jest ,takiego,że nawet swój własny głos inaczej słyszymy z nagrania na taśmie magnetofonu na przykład
a inaczej gdy słyszymy gdy w naturalny sposób się wypowiadamy
a ktoś kto nas słucha,słyszy równy głos w obu przypadkach

Jacek - Pią 13 Cze, 2014 20:22

Słoneczko73 napisał/a:
żeby jacuś nie usłyszał...

co,co nie usłyszał??? :nerwus:

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:27

Jacek napisał/a:
olga napisał/a:
to jak sie widzimy to nie jest rzeczywistość, to nasze wyobrażenia

to zdanie dało mnie do myślenia :mysli:
możliwe, ze to ma sens :mysli:

Jestem jaka jestem, a codziennie w lustrze widze jakieś inne słoneczko, a to z promieniami, a to za chmurką a to całkiem zachmurzone :uoee: ale zrobiłam sobie test i codziennie uśmiecham się do lusterka :> i co widzę? to samo słoneczko z promieniami. Brak oznak złej pogody, choć za oknem leje jak z cebra i wieje jak diabli :)

pterodaktyll - Pią 13 Cze, 2014 20:27

Słoneczko73 napisał/a:
. w przyszłym tygodniu

Cholera! na żagle jadę..... :bezradny:

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:28

Jacek napisał/a:
co,co nie usłyszał??? :nerwus:
ooooooooo :krzyk: juz wiesz, ale będzie draka sc43545
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:30

pterodaktyll napisał/a:
Cholera! na żagle jadę..... :bezradny:
pojade z plackiem i z tobą :lol2:
Jacek - Pią 13 Cze, 2014 20:31

pterodaktyll napisał/a:
Cholera! na żagle jadę.....

no ty *p**** :nerwus: wpierw dziewczynie namącisz piec karzesz i teraz kto ma to zjeść
dobrze że ja to słyszał :skromny:

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:43

O.k. po co spory, po co waśnie,
ktoś tu jeszcze drzwiami trzaśnie,
więc na zgodę podam przepis
i wnet miłość w was się spiętrzy :chmurka:

***
***

Zapraszam Was dzisiaj w gości.
Upiekłam placek miłości.
A oto jest przepis na niego.
Niech trafi do serca Waszego.

10 deko miłego spotkania.
20 deko delikatnego dotykania.
30 deko całowania.
40 deko silnego pożądania.
50 deko ogromnego podniecenia.
60 deko wielkiego spełnienia.
2 deko umiarkowanej zazdrości.
Kilogram anielskiej cierpliwości.

To wszystko do serca włożyć trzeba.
I piec w temperaturze nieba.

Daję dziś uciąć palec.
Że z niego nie wyjdzie zakalec.

SMACZNEGO. :buzki:

olga - Pią 13 Cze, 2014 20:45

tyż ładnie :okok:
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 20:53

olga napisał/a:
tyż ładnie :okok:
powtórzę się z innego wątku .... dziś wieczór na wierszowanki ;)
pterodaktyll - Pią 13 Cze, 2014 20:55

Cytat:
pterodaktyll napisał/a:
Cholera! na żagle jadę..... :bezradny:
pojade z plackiem i z tobą :lol2:

Eeeech..... żebym nie miał kompletu na łodzi......... :[

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 21:03

pterodaktyll napisał/a:
Eeeech..... żebym nie miał kompletu na łodzi......... :[
to pojadę do Jacusia, on zapewne będzie miał wolne miejsce u swojego boku :wstyd2:
KaTre - Pią 13 Cze, 2014 21:03

Słoneczko - śliczny wiersz :)
Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 21:06

KaTre napisał/a:
Słoneczko - śliczny wiersz :)
mnie tez ujął, ech.... 23r
Jacek - Pią 13 Cze, 2014 21:10

pterodaktyll napisał/a:
Eeeech..... żebym nie miał kompletu na łodzi......... :[

co to ma do diabła znaczyć :nerwus:
kompletnie cię nie rozumiem,placki mnie podjadasz po cichu
a teraz spływasz 8|

pterodaktyll - Pią 13 Cze, 2014 21:40

Słoneczko73 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Eeeech..... żebym nie miał kompletu na łodzi......... :[
to pojadę do Jacusia, on zapewne będzie miał wolne miejsce u swojego boku

Będę musiał z tym jakoś żyć..... :bezradny: ..... ;)





Może innym razem

Słoneczko - Pią 13 Cze, 2014 21:44

pterodaktyll napisał/a:
Może innym razem





ok. ;)

Słoneczko - Sob 14 Cze, 2014 08:31
Temat postu: Uwaga! Odkochałam się!!!!
Chcę coś ogłosić :radocha:

Zakochałam sie w sobie tak bardzo, że i odkochałam od wyimaginowanego człowieka :tak:

Moje oczekiwania były tak nieracjonalne i iluzoryczne, ze aż jestem zła na siebie, ale z drugiej strony jestem wdzięczna :tak: za taką lekcję życia, bowiem nie żyłabym obecnie tak jak chcę i w zgodzie ze sobą. Jest cudownie g4g412

Swoje dzieci rzecz oczywista i bezsporna kocham kocham również całym serduszkiem 4g5

Czuję się całym jabłuszkiem :tak: nie potrzebuję już być połówką i szukać jakiejś tam pokiereszowanej połówki. Albo całe jabłuszko, albo cała gruszka... ;) nie ważna rasa, gatunek, kolor skórki, itp. ma być całe :P

olga - Sob 14 Cze, 2014 08:35

pięknie Słoneczko :brawo:
Słoneczko - Sob 14 Cze, 2014 08:39

54rerrer 54rerrer 54rerrer
Olga, nawet sobie nie wyobrażasz jak mi dobrze z tym "nieuczuciem", takiej wielkiej ulgi nie czułam od pamiętnych złych czasów :lol2:

Klara - Sob 14 Cze, 2014 08:45

Słoneczko73 napisał/a:
ma być całe

:tak: :okok:

pterodaktyll - Sob 14 Cze, 2014 09:00

Słoneczko73 napisał/a:
Czuję się całym jabłuszkiem

Właściwie to ja przecież lubię jabłuszka...... :mysli:



cokolwiek miałoby to znaczyć ;)

Słoneczko - Sob 14 Cze, 2014 09:03
Temat postu: Jak to jest z tą drugą połówką jabłka?
Ale jak to jest tak naprawdę z tym jabłkiem?

Jedni używają tego określenia mówiąc, że po prostu się uzupełniają,
ja jestem roztrzepana a on zrównoważony,
ja wesoła on bardziej ponury, ja spontaniczna on poważny,
ja leniwa on rwie się do pracy,
ja wole dobry film on dobrą książkę itp.
(działa to też w drugą stronę, jak kto woli).

Oczywiście fajnie z jednej strony, że tak jest bo to się nazwy przyciąganie,
jak to niektórzy mówią,
ale z drugiej strony co można robić z taką osobą tak różną od nas.
Na początku jest fajnie, bo się poznajemy, ale za jakieś czas to mija,
to zafascynowanie, kimś kto jest tak różny...

I najprawdopodobniej ich drogi się rozchodzą,
kiedy przestają nadawać na tych samych falach...

Mnie się bardziej wydaje,
że jeśli się osoby spotykają to spotykają się dwa różne jabłka,
a nie dwie połówki.
Przecież kupując jabłko nie powiemy,
że smakuję nam (czy też lubimy) bardziej jedną połowę.
Albo jedna połowa jest słodka,
a druga gorzka (charakter: spontaniczna(y) – poważna(y)),
bo przecież tak nie jest.
Cały owoc jest taki albo taki,
dokładnie tak samo jak człowiek
(chociaż, pewnie można spotkać osobę wesołego leniwca ;) ]

A jak sprawdza się to w praktyce?
...spotykają się dwie tak różne, a zarazem tak podobne do siebie osoby...


źródło: przeczytane w sieci


pterodaktyll - Sob 14 Cze, 2014 09:06

Słoneczko73 napisał/a:

I najprawdopodobniej ich drogi się rozchodzą,
kiedy przestają nadawać na tych samych falach...

Nie najprawdopodobniej Słoneczko, tylko na pewno...... :bezradny:

Słoneczko - Sob 14 Cze, 2014 09:11

pterodaktyll napisał/a:
Nie najprawdopodobniej Słoneczko, tylko na pewno...... :bezradny:
patrz źródełko: ale fakt, teraz bym zamieniła ten zwrot na ten, który ty podałeś :tak:
Słoneczko - Nie 15 Cze, 2014 07:50

***

Moja praca nad sobą pozwoliła mi pełnić kontrolę nad
własnymi emocjami, myślami, uczuciami.... :)
Chcę zatem więcej, i więcej promieniować,
ogrzewać swój świat,
rozświetlać swoją dróżkę,
:sun:
by ciemność nie przysłoniła
tak ważnych i cennych dla mnie
realistycznych spojrzeń
na swoje oczekiwania wobec siebie
:tak:


Jacek - Nie 15 Cze, 2014 08:31

Słoneczko73 napisał/a:
Ale jak to jest tak naprawdę z tym jabłkiem?

Jedni używają tego określenia mówiąc, że po prostu się uzupełniają,

już poeci mawiali
jej prześliczne dłonie
jej błysk w oku
kocham jej głos mowy,jej włosy,jej dotyk dłoni
przeca już same kształty ciała nas różnią,,a się uzupełniamy,,akceptujemy
tak jest gdy poznajemy się zewnętrznie
gdzieś wyczytałem te słowa w zapytaniu
dlaczego Bajka kończy się słowami??? - wzięli ślub,,i żyli długo i szczęśliwie
no bo od tego momentu kończy się bajka a zaczynają realia życiowe
innym słowem,poznajemy swe charaktery,ich budowę i nasz pogląd na nie

Słoneczko - Nie 15 Cze, 2014 09:52

Jacek napisał/a:
innym słowem,poznajemy swe charaktery,ich budowę i nasz pogląd na nie
[Poznajemy za pomocą zmysłów i rozumu. Bez dostarczania informacji przez zmysły nie będzie pracował rozum. ] to ma sens :tak:
Słoneczko - Nie 06 Lip, 2014 22:22


Słoneczko - Nie 03 Sie, 2014 10:42

Witam. :>

Przeczytałam ten wątek już jako obserwator,
tak spokojnie, od deski do deski ;)
i ujawnił mi się kolorek niebieski :skromny:
niebieski jak niebo
ja na nim rozkwitam
promienie rozpościeram
cieplutko wszystkim witam :sun:

:buziak:

Mój tytuł wątku - sukcesem uwieńczony

Moje życie - moją szkołą pozytywnych wyborów :tak:

Terapeutyczne procesy zmiany

Trudem były owiane

Skrzywiony celownik prostowały

Z pomocą i Waszą do mnie trafiały :tak:

Podziękowania moje z serduszka tutaj płyną

Fluidki pełne pozytywu niech nikogo nie miną :buziak:

Jestem wolną, zakochaną w sobie kobietą

Nie ma już lękliwej istoty, ten wątek o tym pamięta
:tak:

DZIĘKUJĘ :kwiatek: :buzki:

:sun:

margo - Nie 03 Sie, 2014 10:44

Słoneczko napisał/a:
Jestem wolną, zakochaną w sobie kobietą

Nie ma już lękliwej istoty, ten wątek o tym pamięta


I świetnie! Tak trzymać :okok: :buzki:

anuszka - Nie 03 Sie, 2014 11:44

:kwiatek: :buziak:
zołza - Nie 03 Sie, 2014 11:46

Słoneczko napisał/a:
Jestem wolną, zakochaną w sobie kobietą

:okok:

Nie ma już lękliwej istoty,


Szacun Słońce :brawo:

milutka - Nie 03 Sie, 2014 12:23

Słoneczko :buzki: :okok:
jowis - Nie 03 Sie, 2014 12:48

:okok: ergr
Słoneczko - Nie 03 Sie, 2014 15:55

:roza:
Słoneczko - Pon 04 Sie, 2014 07:38


Słoneczko - Nie 12 Mar, 2017 10:20

Przeglądałam swój watek nie raz...

Mam wrażenie, że to nie Ja tutaj pisałam, przeżywałam, wyciągałam wnioski.... :mysli:

Jestem teraz kimś innym? :bezradny:

pietruszka - Nie 12 Mar, 2017 13:28

Słoneczko napisał/a:
Jestem teraz kimś innym? :bezradny:

dojrzewamy i wciąż jesteśmy kimś innym, bogatszym w kolejne doświadczenia...
czasem też budzimy się z głębokiego snu...

Słoneczko - Nie 12 Mar, 2017 15:59

pietruszka napisał/a:
czasem też budzimy się z głębokiego snu...
To ja przeszłam reinkarnację.
Słoneczko - Czw 16 Mar, 2017 18:16

Pamiętam, jak tu pisałam o moich problemach emocjonalnych
z najstarsza córką. Teraz jest już na magisterce.
Jej obecny zawód to pedagog resocjalizacji i profilaktyki społecznej.
Kontynuuje profesję z innymi elementami.
Nasz kontakt jest już dobry.
Potrafi córka spojrzeć na mnie inaczej,
niż wtedy gdy miała te naście lat i wpadłam w związek z alkoholikiem.
Przetrwalysmy obie trudny okres.
Jestem dumna z niej, a ona ze mnie.
Nie powiedziałam jej, że miałam problem niedawno ze sobą.
Wspomniałam, że muszę być pod opieką fachowca.
To zrozumiała. Nie obarczam jej swoimi zmaganiami dnia codziennego,
gdyż ma swoją naukę, prace, związek, nadal nie mieszka ze mną. Układa swoje życie.
Już dość była obarczana rola matki, gdy ja nie dawałam rady.
To się zmieniło. Choć brakuje mi bliskiej osoby.
Dwójka dzieci, która jest przy mnie wymaga wciąż intensywnej opieki. Próbowałam poznać kogoś, ale niestety nie jest zbyt łatwe.
Nadal jestem samotną mamą. Czasem mi z tym źle.
Może kiedyś spotkam kogoś kto mnie zrozumie i będzie trwać mimo wszystko.
Nic na siłę. DDA też jest przeszkodą. Echhh


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group