To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Jesli zapije to bedzie to przez psa sasiadow.

Ksenia34 - Pią 02 Lip, 2010 16:15
Temat postu: Jesli zapije to bedzie to przez psa sasiadow.
Moze to glupie,ale ostatnio jestem strzepkiem nerwow.Pieprzone irole maja psa,codziennie rano przywiazuja go w ich ogrodzie ale przy moim plocie,i ten pies caly dzien szczeka,tak sobie bez przyczyny na wszystko.troche mi go szkoda bo jak nigdy jest ladna pogoda juz ponad miesiaz a on stoi w pelnym sloncu bez wody,moze i ma wode ale caly czas sie zaplatuje i stoi tak zwrocony w moja strone i szczeka.Powinnam do nich pojsc i zapytac sie czy nie moga go przywiazac z innej strony,ale brak mi odwagi,poprostu boje sie,trzese du**.Ich dzieciaki bawia sie z moimi,innych tu nie ma,wiec patrze na to.Moglabym zadzwonic do ochrony zwierzat,ale wtedy zaczela by sie wojna,napewno by sie odwdzieczyli(maz czasem pracuje pod domem).No i nie wiem co zrobic,coraz czesciej mysle o piperzonym piciu bo wtedy napewno poszlabym i nawrzucala im co trzeba.i siedze jak glupia slucham je****go psa,glowa mi peka inawet ucha zaczelo od dwoch dni bolec.ten pies tak codziennie jest przywiazywany,jak sobie pomysle ze czeka mnie jeszcze kilka takich lat to rzygac mi sie chce.I tak oto alkoholizm moj sprowadza sie do psa.Nawet na wlasnym tarasie nie moge posiedziec bo ten pies szczeka.
evita - Pią 02 Lip, 2010 16:17

kseniu a może zadzwoń anonimowo do straży miejskiej lub jakiegoś odpowiednika owej ? to rzeczywiście można oszaleć a i psa szkoda :(
Flandria - Pią 02 Lip, 2010 16:20

Ksenia34 napisał/a:
I tak oto alkoholizm moj sprowadza sie do psa


nie do psa, tylko do tego, że się boisz pogadać z sąsiadami o czymś co Cię denerwuje.

Co takiego może się stać, jeśli im grzecznie powiesz, że Ci to przeszkadza ? I zapytasz czy nie ma takiej możliwości, żeby tego psa gdzie indziej umieścili ? :)

evita - Pią 02 Lip, 2010 16:22

Flandra napisał/a:
Co takiego może się stać, jeśli im grzecznie powiesz, że Ci to przeszkadza ?

:tak:

montreal - Pią 02 Lip, 2010 16:24

Faktycznie. Ciężka sprawa. Ale w "Dexterze" była taka sama sytuacja i Dexter (seryjny morderca) szybko ją rozwiazał. Porwał psa i oddał go komuś, kto będzie zwierze traktował normalnie.
Ja radzę coś innego. Pójdź do nich ciemna nocą z mocnym sznurem, wywlecz sąsiadów na dwór i przywiaż ich do tego drzewa. :)
Wybacz żart, bo problem faktycznie jest. Szlagi człowieka mogą szczelic, a Alkoholika to juz w ogóle!
Mielismy kiedyś sasiadów piętro wyzej, którzy mieli psa. ten ich pies miał zwyczaj załatywiac sie pod naszymi drzwiami, na wycieraczce. Napisaliśmy coś takiego: "Sąsiedzie umiłowany! Sprzątaj po swoim psie nie tylko podczas spacerów. sprzątaj też wtenczas, gdy na nie wychodzisz" i podpisaliśmy "25", czyli numerem naszego mieszkania.
Pięć minut nie minęło, jak przyszli z przeprosinami i wiecej nikt nam nie robił pod drzwiami.
A dlaczego nie mozesz ich poprosic o to, by coś z tym zrobili? Przecież to ich sprawa.

Ksenia34 - Pią 02 Lip, 2010 16:26

Nie wiem po prostu sie boje 8| .
montreal - Pią 02 Lip, 2010 16:28

Ty się boisz, a i tak najbardziej cierpi tylko ten pies... :)
Ksenia34 - Pią 02 Lip, 2010 16:33

jego tez mi szkoda,bo oni maja dwa psy drugi jest na polowania i maja go od niedawna,tamte natomiast biega po ogrodzie uradowany a ten stoi uwiazany.Po co komu pies jak nie potrafi sie nim zajac.Ja z moja suczka 2 razy dziennie jezdze rowerem po 7km i ona biegnie,musi sie wybiegac bo bez tego wariuje i jest tez smutna.

znowu sie cofam w stare myslenie,powinnam stawic temu czola a napewno wysle tam meza i on to zalatwi normalnie,ja pewno bym ich zwyzywala.

Flandria - Pią 02 Lip, 2010 16:50

Ksenia34 napisał/a:
,ja pewno bym ich zwyzywala

co za podejście :/

wiesz, że od naszego nastawienia zależy najwięcej ? :)

Ksenia34 napisał/a:
napewno wysle tam meza i on to zalatwi normalnie

no jest to też jakieś rozwiązanie :)

Wiedźma - Pią 02 Lip, 2010 18:02

Ja też mam w ostatnich dniach nerwówkę, co prawda nie z powodu psa,
ale gówniarzy jeżdżących pod oknami na bardzo hałaśliwych motorynkach.
Hałas jest taki, że muszę szczelnie zamykać okna, żeby móc oglądać telewizję.
Raz taki motocross odbywał się o wpół do pierwszej w nocy.
Dojrzewam do zgłoszenia tego na policję, jeszcze parę dni i zmęczą mnie na tyle, że zrobię to.
Ale, Kseniu, ani raz mi nawet nie przeszło przez myśl, żeby się z tego powodu napić.
Jest problem - szukasz rozwiązania, znajdujesz je, stosujesz, a nie nakręcasz się emocjonalnie.
To nie pies byłby powodem Twojego ewentualnego zapicia, ale to, że ciągle nie nauczyłaś się
radzić sobie z emocjami i rozwiązywać problemów zamiast od nich uciekać.

Myślę, że powinnaś spróbować spokojnie porozmawiać z sąsiadami,
zapytać, co jest z tym psem, że musi być przywiązany, mimo, że drugi biega luzem.
Jak już rozmowa się rozwinie to możesz w taktowny sposób wpleść, że ciągle słyszysz jego szczekanie
i coraz trudniej to wytrzymujesz. Przecież można grzecznie i spokojnie porozmawiać o każdej sprawie.

Urszula - Pią 02 Lip, 2010 18:03

evita napisał/a:
kseniu a może zadzwoń anonimowo do straży miejskiej lub jakiegoś odpowiednika owej ?

Kseniu, Evita podpowiada Ci chyba najlepsze rozwiązanie!
Nie wiem, jak tam u Was jest, czy w ogóle anonimowe zgłoszenia są przyjmowane i do kogo można dzwonić w takiej sprawie, ale kilka lat temu miałam podobny problem.
Poprzednicy Portorykańczyków, którzy niedawno kupili dom obok nas, też "kochali!!!" zwierzaki. Mieli kilka psów. Jazgot od rana do wieczora, bo nikt tymi "kochanymi" się nie zajmował.
Szczekanie i wycie specjalnie nam nie przeszkadzało (sami mieliśmy wtedy psicę), ale nie mogliśmy patrzeć na to, jak te ich psy są traktowane. Całymi dniami siedziały na zewnątrz chałupy; zimą na mrozie, latem na upale. A upały w Chicago bywają naprawdę dokuczliwe nawet dla ludzi, a cóż dopiero dla "futerkowca, który nie ma możliwości skrycia się w cieniu i michy wody koło pyska.
Kilkakrotne (grzeczne) zwracanie uwagi sąsiadom, że psy powinny mieć zapewnione lepsze warunki, nie odnosiło skutku. Zyskaliśmy tylko wrogów w sąsiadach.
Nie pozostawało nic innego, jak puszczanie latem strumienia zimnej wody z węża na posesję sąsiada, żeby pieski mogły się choć trochę napić.
Ale przyszła zima i sąsiedzi wzięli jeszcze jednego pieska, szczeniaka wilczura niemieckiego. Ponieważ sikał im po podłogach, więc "za karę" przywiązywali go do siatki obok garażu na całe noce. Cud, że to psisko przeżyło na mrozie!
Któregoś dnia nie wytrzymałam i zadzwoniłam na policję. Anonimowych zgłoszeń nie przyjmują, przed sąsiadami nie chciałam się ujawniać, więc wymyśliłam bajeczkę, że przechodziłam obok i zauważyłam zamarzniętego psiaka pod tym to a tym adresem...
Dostałam namiar na organizację zajmującą się wyłapywaniem "biezpriziornych" psów i kotów. Zadzwoniłam. Nie musiałam podawać ani imienia, ani nazwiska, potraktowali moją skargę na serio. Przyjechali, postraszyli właścicieli skierowaniem skargi do prokuratora o znęcanie się nad zwierzętami i poskutkowało.
Tzn. nie do końca, bo właściciele zamiast zająć się "kochanymi", oddali je do schroniska dla zwierząt. Ale wierzę, że w schronisku te psy i tak miały lepiej niż u sąsiadów.
Może właśnie trzeba skierować skargę do odpowiednich władz?
Z sąsiadami zadzierać nie warto, ale chyba znajdziesz sposób, by anonimowo rozwiązać problem. Psiaka szkoda!!!

Kulfon - Pią 02 Lip, 2010 20:03

ja proponuje Point-Ball tylko zamiast zelowych kulek, aluminiowe lub aluminiowo-plastikowe .... :evil2"




nie na psa, a na tych skuwieli :evil2"



a w cywilizowany sposob to straż dla zwierząt lub rozmowa z nimi - zaciskasz mocno posladki i idziesz do nich 8)

Ksenia34 - Pią 02 Lip, 2010 22:22

Poszedl maz,powiedzieli ze jesli bedzie mi przeszkadzac to mam przyjsc powiedziec.zobaczymy,narazie maz tez powiedzial mi ze jak go nie uspokoja to on zrobi drewniany plot :) .
Wiedzmo,ja o tym doskonale wiem,jednak wybralam rozwiazanie i w sumie to nawet juz przymierzalam sie aby sama pojsc.czasem jeszcze mysleo tym,bo nie wiem co zrobic,ale dzis szukalam rozwiazan,nawet wyzylam sie na poduszkach w pewnym momencie tyle zlosci mialam.Pies pewno byl tylko jedna z przyczyn,ale takze jakims bodzcem.jutrokoniecznie na meeting musze,bo w niedziele jade na wybory. :lol2:

pterodaktyll - Nie 04 Lip, 2010 21:52

Ksenia34 napisał/a:
.I tak oto alkoholizm moj sprowadza sie do psa

Ale fajny pretekst sobie wymyśliłaś. Jednak jesteśmy mistrzami świata ..................... :wysmiewacz:

Małgoś - Nie 04 Lip, 2010 21:57

pterodaktyll napisał/a:
Ksenia34 napisał/a:
.I tak oto alkoholizm moj sprowadza sie do psa

Ale fajny pretekst sobie wymyśliłaś. Jednak jesteśmy mistrzami świata ..................... :wysmiewacz:


A co? Świat na trzeźwo jest przecież nie do zniesienia 8)

pterodaktyll - Nie 04 Lip, 2010 22:18

Małgoś napisał/a:
Świat na trzeźwo jest przecież nie do zniesienia

Zapewniam Cię, że jest.......... :lol2:

Małgoś - Nie 04 Lip, 2010 22:26

pterodaktyll napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Świat na trzeźwo jest przecież nie do zniesienia

Zapewniam Cię, że jest.......... :lol2:


hmmm.... nie do zniesienia? :shock:
:p

dobra tam, każdy pretekst jest dobry, a pies sąsiadów to normalnie niewyróbka :p

ZbOlo - Pon 05 Lip, 2010 07:11

Małgoś napisał/a:
nie do zniesienia? :shock:

...a mnie tam się podoba na trzeźwo... i jakoś to znoszę, i nie chcę zmieniać... ;)

Ula - Pon 05 Lip, 2010 17:04

ZbOlo napisał/a:
Małgoś napisał/a:
nie do zniesienia? :shock:

...a mnie tam się podoba na trzeźwo... i jakoś to znoszę, i nie chcę zmieniać... ;)



Mi tez sie podoba :okok:

Urszula - Pon 05 Lip, 2010 17:14

Ula napisał/a:
Mi tez sie podoba

Ulu, mnie też coraz bardziej zaczyna się podobać na trzeźwo! Jeszcze nie do końca, ale... Coraz więcej drobnych, zwykłych rzeczy mnie cieszy.

Ula - Pon 05 Lip, 2010 18:44

Urszula napisał/a:
Ula napisał/a:
Mi tez sie podoba

Ulu, mnie też coraz bardziej zaczyna się podobać na trzeźwo! Jeszcze nie do końca, ale... Coraz więcej drobnych, zwykłych rzeczy mnie cieszy.



Urszulko kazdy drobiask cieszy :) Ja przez ten czas ktory nie pije kupiłam sobie tyle rzeczy o ktorych tylko marzylam :)Odbudowała zaufanie w mojej rodzince jest naprawde super :)Poznaje coraz wiecej fajnych ludzi tylko tak dalej.

Urszulo ciesze sie ze jestes znami :buziak:

Ksenia34 - Pon 05 Lip, 2010 20:54

a pies dzis byl na dworzu :( ,ale teraz poprostu zadzwonie do ochrony psow i juz.
stiff - Pon 05 Lip, 2010 21:04

Ksenia34 napisał/a:
,ale teraz poprostu zadzwonie do ochrony psow i juz.


To "psy " maja swoja ochronę... g45g21

jal - Śro 07 Lip, 2010 06:29

Ksenia34 napisał/a:
a pies dzis byl na dworzu :( ,ale teraz poprostu zadzwonie do ochrony psow i juz.


Uciekasz od bezpośredniej rozmowy i dręczysz się sama... nie dolewaj psa do alkoholu. :)
Może jest to trudne ale wiele może wyjaśnić a potem ewentualnie inne działanie.

Od dwóch dni jestem posiadaczem porzuconego w lesie młodego psa imieniem RUDI - jest kochany i wdzięczny.

Pozdrawiam z psim swędem ...

PD - janusz

montreal - Śro 07 Lip, 2010 06:37

Eee tam "od bezpośredniej rozmowy"! Sranie w banie!
A dolewaj, Ksenia!
Sam bym się wkurzył.
Naprawdę biedni z nas Alkoholicy skoro wszystko zaczynamy analizować pod kątem terapii. Idź op***dol i już, Ksenia. Delikatnie, bo to ludzie, ale op***dol i już.
Kurde...
My przecież jesteśmy normalni, a nie jakieś encyklopedie, ku*** jego mać!
Rozumiem chęć pomocy, ale nie rozumiem skrajnego egocentryzmu. Łatwo głaskać słowem nie patrząc na to, że nie wszystkim to odpowiada.
Przepraszam za ton, ale denerwuje mnie to, że... Ech... Uwaga, emota:
:)

jal - Śro 07 Lip, 2010 08:24

montreal napisał/a:
Eee tam "od bezpośredniej rozmowy"! Sranie w banie!
A dolewaj, Ksenia!
Sam bym się wkurzył.
Naprawdę biedni z nas Alkoholicy skoro wszystko zaczynamy analizować pod kątem terapii. Idź op***dol i już, Ksenia. Delikatnie, bo to ludzie, ale op***dol i już.
Kurde...
My przecież jesteśmy normalni, a nie jakieś encyklopedie, ku*** jego mać!
Rozumiem chęć pomocy, ale nie rozumiem skrajnego egocentryzmu. Łatwo głaskać słowem nie patrząc na to, że nie wszystkim to odpowiada.
Przepraszam za ton, ale denerwuje mnie to, że... Ech... Uwaga, emota:
:)


Nie podzielam Twoich emocji. :)

PD - janusz

ZbOlo - Śro 07 Lip, 2010 12:35

jal napisał/a:
Nie podzielam Twoich emocji.

...myślę, ze emocji powinno być - w naszym otoczeniu - jak najmniej. Modlitwę "O pogodę ducha" mam "wytatuowaną" na mózgu... ;)

pterodaktyll - Śro 07 Lip, 2010 14:25

jal napisał/a:
nie dolewaj psa do alkoholu.

Słusznie, paskudny wychodzi smak z takiej mieszaniny. A tak a propos tematu. Zapiłaś w końcu przez tego psa?? :p

jolkajolka - Sob 10 Lip, 2010 20:20

No i co z tym psem,bo zżera mnie ciekawość?
Ja mam inny charakter,niż Ty Kseniu,mnie by dawno krew zalała,gdybym musiała patrzeć, jak takie tępaki męczą zwierzę. Już kilka razy powiadamiałam Straż dla Zwierząt o przypadkach znęcania się nad psem.Ale nigdy nie byli to najbliżsi sąsiedzi,więc nie naraziłam się na reperkusje.

stiff - Sob 10 Lip, 2010 20:22

jolkajolka napisał/a:
No i co z tym psem,bo zżera mnie ciekawość?

Pewnie szczeka, a karawana jedzie dalej... :D

Ksenia34 - Czw 15 Lip, 2010 22:50

Pies juz nie szczeka prosto w moje okno,tylko z drugiej strony.Na dodatek wyjechali na weekend i zostawili drugiego psa zamknietego w komorce,jesu jak on biedny tam walczyl.Sa poprostu posrani,i szkoda zapijac z ich powodu.czuje sie swietnie na szczescie minelo.Powinnam poszukac w sobie dlaczego to mnie tak wkurzalo co nie?
Od dwoch tygodni jestem wegetarianka,przez psa ha ha.

pterodaktyll - Czw 15 Lip, 2010 22:52

Ksenia34 napisał/a:
jestem wegetarianka,przez psa

Zeżarł Ci mięsko??? :mysli:

Flandria - Czw 15 Lip, 2010 23:09

Ksenia34 napisał/a:
Od dwoch tygodni jestem wegetarianka,przez psa ha ha.


dobra dieta na upały :mgreen:

Tomoe - Pią 16 Lip, 2010 11:25

Ksenia34 napisał/a:
Sa poprostu posrani,i szkoda zapijac z ich powodu.


No! :smieje:

Mam nadzieję, że te psy się kiedyś zemszczą i ich zeżrą! :zeby: :zeby:
I życzę im, żeby ich te psy pożerały na żywca, bez znieczulenia, odgryzająć po małym kawałku!!!

Kurde!!! Im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta! :pies: :kot:

Ksenia34 - Pią 16 Lip, 2010 15:39

Tomoe napisał/a:



Kurde!!! Im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta! :pies: :kot:


Kurcze ja mam kota i psa i chcialam jeszcze jednego kotka juz zaklepany,a stary sie nie zgadza,no i troche sie boje ze kocur go nie zaakceptuje,a najgorzej boje sie ze beda mi sraly po katach,czy mozliwe jest aby duzy kot zaczal sra po katach,jesli tego nigdy nie robil,no czy bedzie powtarzal za kociakiem?

Urszula - Pią 16 Lip, 2010 17:09

Ksenia34 napisał/a:
Powinnam poszukac w sobie dlaczego to mnie tak wkurzalo co nie?

Każdego człowieka by wkurzyło!
Może Twoi sąsiedzi nie są do końca "ludziami"? Takim warto odebrać pieski.
Chyba są w Twojej okolicy jakieś organizacje zajmujące się ochroną zwierząt?

Ksenia34 - Pią 16 Lip, 2010 22:09

Urszulo nie moge tego zrobic,ze wzgledu na meza.Czasem naprawia samochody pod domem i nagle moze zaczac im przeszkadzac.
evita - Sob 17 Lip, 2010 08:11

Ksenia34 napisał/a:
czy mozliwe jest aby duzy kot zaczal sra po katach,jesli tego nigdy nie robil,no czy bedzie powtarzal za kociakiem?

nie będzie wzorował się na kociaku ale może zacząć znaczyć swój teren, żeby młody wiedział kto tu rządzi ;) chyba, że jest wykastrowany to wówczas spoko :)

Ksenia34 - Sob 17 Lip, 2010 11:48

Jest wykastrowany :skromny:
stiff - Sob 17 Lip, 2010 16:04

Ksenia34 napisał/a:
Urszulo nie moge tego zrobic,ze wzgledu na meza.
evita napisał/a:
chyba, że jest wykastrowany to wówczas spoko :)
Ksenia34 napisał/a:
Jest wykastrowany :skromny:

To rzeczywiście masz spokój... :D

Urszula - Sob 17 Lip, 2010 16:05

Ksenia34 napisał/a:
nie moge tego zrobic,ze wzgledu na meza.Czasem naprawia samochody pod domem i nagle moze zaczac im przeszkadzac.

No, faktycznie masz niefajno!
Z doświadczenia wiem, że z sąsiadami "zadzierać" nie warto, choćby racja była po Twojej stronie...
Ale może można jakoś anonimowo zgłosić problem do odpowiednich służb?
Bardzo często zastanawia mnie, po jaką cholerę ludzie biorą zwierzaka do domu, skoro nie potrafią się pogodzić z tym, że taka "zabawka" żyje, czuje, ma swoje potrzeby?
Ksenia34 napisał/a:
Sa poprostu posrani,i szkoda zapijac z ich powodu

Pewnie, że zapicie z ich powodu nie ma sensu! I nie zapijać trzeba, a zadziałać!
Jak? W tej chwili nic mi jeszcze nie przychodzi do głowy, bo nie wiem, gdzie mogłabyś szukać sojuszników... Ale chyba są u Was jakieś organizacje walczące o prawa zwierząt?

Urszula - Sob 17 Lip, 2010 16:13

Rufio, Ty se jaja robisz i kabaret!!!
Ksenia ma problem. I nie jest to jakiś problem wydumany, choć pies nie szczeka już prosto w jej okna. Ona po prostu współczuje męczonym przez sąsiadów psiakom, jest bezradna w tej materii i wierzę, że może ją to dołować.
Zamiast uprawiać tu śmichy-chichy, może byś coś konkretnego doradził?

Ksenia34 - Sob 17 Lip, 2010 17:26

No sa organizacje.anonimowosc nie wchodzi w rachube bo jestesmy jedynymi sasiadami,nastepny oddaleni o jakies 2km,takze odrazu beda wiedzieli ze to my.
Urszula - Sob 17 Lip, 2010 17:48

Ksenia34 napisał/a:
nie wchodzi w rachube bo jestesmy jedynymi sasiadami,nastepny oddaleni o jakies 2km,takze odrazu beda wiedzieli ze to my.

Cholera, rzeczywiście przerąbane!
Ale skąd wiesz, że sąsiadom będzie przeszkadzać naprawa samochodów przed domem? Twój mąż robi to na ich posesji? Nielegalnie? Zakłóca w jakiś sposób ich spokój tymi naprawami?
Może oni nie tylko własne psy mają w odwłoku, ale i cały świat i nawet na Was nie zwracają uwagi?
A w ogóle, znacie się z nimi ciut bliżej?

jolkajolka - Sob 17 Lip, 2010 20:23

Ksenia34 napisał/a:
Jest wykastrowany :skromny:


Mój też był wykastrowany,ale niestety w wieku 3 lat zaczął znaczyć teren. Jak nowy szczeniak z nami zamieszkał... :uoee:

Ksenia34 - Nie 18 Lip, 2010 11:03

Dlatego go nie wezme,chociaz ze mna to nie wiadomo.

Urszulo wszystko legalnie robi,ale wiesz jacy potrafia byc sasiedzi a w szczegolnosci do sasiadow polakow.gdybym mogla to wyprowadzilabym sie i juz,ale niestety jestem skazana na nich na 30 lat,no na 26 po 4 lata juz splacone :lol2: ,potem mam reke wolna.

jolkajolka - Nie 18 Lip, 2010 20:29

Psy już wcześniej dokonaja żywota :(
Urszula - Pon 19 Lip, 2010 16:34

Ksenia34 napisał/a:
wiesz jacy potrafia byc sasiedzi a w szczegolnosci do sasiadow polakow

Wiem. Niestety...
Chociaż my, na szczęście, wiekszych problemów z sąsiadami w Chicago nie mieliśmy, mimo że mieszkamy w dzielnicy gęsto zaludnionej i na dobrą sprawę, zaglądamy sobie wzajemnie do okien.
Jeden tylko domek, bezpośrednio przylegający do naszej posesji z lewej strony, jest pechowy i z jego mieszkańcami nie zawsze udawało mi się dogadać.
Za to prawa strona jest O.K.!
Kiedy wprowadziliśmy się tu przed 13 laty, sąsiad pt. Kenneth (Amerykanin) przez pierwsze dni był dość nieufny. Ale wystarczyło zaprosić go z żoną na parapetówę i po kilku tygodniach sam zaproponował nam pomoc w różnych sprawach związanych z remontem. Za rady, porady i wskazówki, gdzie można kupić jakieś tańsze materiały do remontu, zaczęłam odwzajemniać się ruskimi pierogami i gołąbkami, które sąsiedzi uwielbiają! Teraz żyjemy jak w rodzinie, a może nawet i lepiej.
Dom dalej za Kenniem zajmuje Bob (tyż Hamerykaniec). No, z nim nie od razu poszło gładko. Kilkakrotnie wzywał nawet na nas policję.
Wtedy jeszcze mieliśmy własną małą firmę, zatrudnialiśmy pracowników i owi pracownicy zachowywali się rankiem przed wyruszeniem do pracy dość głośno. Bywało też, że wyjeżdżając autkami z garażu blokowali na kilka minut dróżkę na tyłach domów, która służy jako podjazd do garaży i którą śmieciarze wywożą nieczystości.
Niby Bobowi nie powinno to przeszkadzać, ale ogólnie nie lubi Polaków, więc szukał pretekstu, żeby "umilić" nam życie.
Tu zainterweniował Dobry Bozia zsyłając na Chicago wielką burzę. Bob akurat wyjechał gdzieś z rodziną na weekend zostawiając otwarte drzwi balkonowe i zalało im podłogę. Pytał Kenniego, czy nie zna kogoś, kto mógły szkodę tanio naprawić (z polisy ubezpieczeniowej nie opłacało się korzystać), a Kennie polecił mu nas i mój osobisty mąż osobiście zajął się tą podłogą. Za robocizną nie wziął nic ("po sąsiedzku"), zażyczył sobie tylko zwrotu kosztów za materiały.
Bob był tak uszczęśliwiony, że do dziś jest naszym najlepszym przyjacielem. Z jego żoną, Barbrą, często ucinamy sobie pogaduchy, wymieniamy się drobnymi prezencikami w okresie Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, a kiedy w ogródku Boba dojrzewają pomidory i ogórki, jesteśmy zasypywani tym dobrem!
Dwa domy dalej też mieszka rodzina amerykańska (polskiego pochodzenia). Fajni ludzie, choć sąsiad patroszy ryby na trawniku i muszę potem prać mego osobistego kota. Przez kilka lat w ogóle się nie znaliśmy. Potem jakoś tak samo wyszło, że przy okazji spacerków ze straszą wnuczką zaczęłam z nimi rozmawiać. Zaoferowałam, że mogę zacerować im haftowany obrus (pamiatkę po babci) i... czasem nawet jakąś rybką nas częstują. Zupełnie bezinteresownie.
Z tyłu naszej posesji mieszkają Chińczycy. Też się dogadujemy. Ba, nawet wymieniam się z nimi sadzonkami roślin! Obok nich mieszkają Polacy, ale z nimi wymieniamy tylko grzecznościowe pozdrowienia. Cieszymy się, że nie usiłują szkodzić.
Natomiast domek z naszej lewej strony zmienił już kilka razy właściecieli i to nie jest fajne.
Początkowo mieszkało tam mieszane małżeństwo (on Amerykanin, ona z Gwatemalii), miłe, sympatyczne, z czwórką dzieci. Zero problemów! Ich dzieciaki bardzo chętnie przychodziły pobawić się z naszymi zwierzątkami (miałam jeszcze wtedy psicę), ja chętnie bawiłam się z dzieciakami, sielanka!!!
Sprzedali chatkę, przeprowadzili się do lepszej dzielnicy.
Na ich miejsce przyszli Polacy. Cieszyłam się, że będę mogła pogadać z sąsiadami bez łamania sobie języka, ale odetchnęlam z ulgą, kiedy bank odebrał im tę chałupę za niespłacany kredyt. Ludzi żal, niemniej to co się tam działo doprowadzało mnie do białej gorączki: imprezy codziennie, wrzaski, kłótnie, częste interwencje policji (wynajmowali pokoje i piwnicę lokatorom, którzy po pijoku wszczynali burdy), brud i smród.
Od banku domek odkupiła rodzina Kubańców. Ci zamienili chatę w prywatne ZOO - koty, psy, co jakiś czas pojawiało się u nich nowe zwierzę, którym zupełnie nikt się nie interesował. Nie mogłam patrzeć, jak się psiska męczą bez wody na upale, albo marzną w zimie na mrozie i zainterweniowałam anonimowo w kilku instytucjach. Pieski zostały zabrane do schroniska. A sąsiedzi musieli rozstać się również i z domem, bo tu i tym razem zainterweniował bank. Nie wyrabiali ze spłatą kredytu, więc sio na bruk! Straszne...
Teraz po lewej stronie mam Portorykańczyków. Młodzi, trochę dziwni (cóż, różnica kultur!), mają dwa pieski. Psy są bardzo zadbane, świetnie utrzymane, wyniańczone i cycackane. Od tej strony nie mam im nic do zarzucenia.
Za to oni zarzucają mój ogródek petami i śmieciami, które muszę zbierać po każdej weekendowej imprezie odbywającej się u nich. Próbowałam z nimi pogadać, ale to nic nie dało. Zwalają winę na wiatr, który przywiewa do nas zużyte serwetki i papierowe talerzyki... No, może mają rację? W każdym razie z wiatrem kłócić się nie zamierzam. Z nimi też nie, dopóki nie robią krzywdy własnym pieskom.
A w planach mam w ogóle oswojenie tych Portoryków. Wypatruję tylko okazji do dłuższej rozmowy, poczęstowania ich czymś, zaproszenia do siebie, ale tak, żeby nie zostało to odebrane jako narzucanie się i włażenie z butami w cudze życie.

Tomoe - Wto 20 Lip, 2010 07:46

Fajne sąsiedztwo.
W Monachium tubylcy o czymś takim mówią "multi kulti". :)

Urszula - Wto 20 Lip, 2010 23:22

Tomoe napisał/a:
Fajne sąsiedztwo.

Całkiem fajne! Nie mam na co narzekać, poza tymi kiepami i śmieciami lądującymi w moim ogródku po portorykańskich imprezach.
Ale może i to z czasem się zmieni?
O ile utrzymamy domek i jakimś cudem uda mi się zapchać nienasyconą gardziel banku...

Urszula - Wto 03 Sie, 2010 16:14

Hej, Kseniu!!! 2ff3
Co tam u Ciebie i u psów sąsiadów?
Nie odzywasz się i nie wiem, jak sobie w końcu poradziłaś z tematem.

jolkajolka - Wto 03 Sie, 2010 16:54

Oooo i ja jestem ciekawa. Napisz coś Kseniu!
Ksenia34 - Pon 16 Sie, 2010 10:39

Jolu corka wrocila i troche wiecej obowiazkow,do tego tydzien temu takze mama przyleciala do soboty i mam zajety czas.
Co do psow,to nadal je przywiazuja,ale juz nie tak czesto i na krocej.Nawet zauwazylam ze biega po ogrodzie raz na jis czas.
Ja na szczescie nie zapilam,ale mysle ze bylam blisko i kazdy pretekst bylby dobry.

jolkajolka - Pon 16 Sie, 2010 18:12

Ważne,że dałaś radę. :okok:
A i psy może jakoś przywykną. Albo ludzie zmądrzeją :mysli:

Ksenia34 - Wto 17 Sie, 2010 11:15

Ludzie raczej nie zmadrzeja,ale fajnie ze chociaz troche zmienilam zywot psa.sasiadka sie do mnie nie odzywa :nie: ,ale mam to w du....,do niczego mi nie potrzebna,a jesli bedzie bede szukac sposobow innego rozwiazania.
wogole ja mysle ze jakos u mnie cos slabo mi idzie niby nie pije ale ostatnio coraz wiecej mysli o alkoholu,meetingi mi nie pomagaja,nie wiem o co chodzi.Modle sie bo tylko to mi pozostalo. :prosi:

Urszula - Wto 17 Sie, 2010 15:07

Ksenia34 napisał/a:
meetingi mi nie pomagaja,

Mnie też. Chodzić chodzę, staram się pilnie (choć biernie) uczestniczyć, słuchać, myśleć, rozważać, ale niewiele mi to daje. Czasem nudzi, czasem rozdrażnia...
Praca z terapeutką jest o wiele skuteczniejsza.
No i mam wsparcie ze strony rodziny!

yuraa - Wto 17 Sie, 2010 16:19

Urszula napisał/a:
Ksenia34 napisał/a:
meetingi mi nie pomagaja,

Mnie też.


zaraz zaraz, a czego oczekujecie dziewczyny?
że nagle po wyjściu z mityngu swiat rózowy się wyda?? że znikna kłopoty , bolączki i chęć picia precz pójdzie??
mityng to nie lekarstwo. mityng to spotkanie ludzi z problemem alkoholowym, podczas tego spotkania niektorzy potrafia sie tylko chwalić jak to potrafili pić i biadolic jak to teraz nie umieja zyć.
a przecież jest program 12 kroków i z załozenia mityngi miały być właśnie skupieniem sie nad tym jak zyć by nie wrócić do picia. żyć zgodnie z zasadami AA.

a tak po za tym, to jeśli nie pijecie dziewczyny to te mityngi cos tam jednak w waszych glowach pozmieniały

jolkajolka - Wto 17 Sie, 2010 16:57

To chyba już tak jest,że raz jest lepiej,a raz gorzej. Ja wcale nie chodzę na mityngi i przez większość czasu o alkoholu nawet nie wspomnę. Ale przychodzą dni,kiedy coś się w tej łepetynie dziwnego telepie. Niestety taki już mój los alkoholika,zawsze ten wyzwalacz będzie czychał na okazję. Ale wiem jedno,bez mojej pomocy flaszka sama na mnie nie napadnie i nie wleje mi się do gardła. :)
Ksenia34 - Wto 17 Sie, 2010 17:15

Wlasnie yurus masz zupelna racje,tylkomnie jakos nie wychodzi te stosowanie krokow,bo tu na mitingach nie przerabia sie ich,czasem bardziej pomaga mi skoczenie na kawke po :okok: ,.
wazne ze nie pije,a to juz duzy sukces reszta mam nadzieje jakos sie dotrze.No a dzis poszlam umowic sie na spotkanie,w ktorym zapisze sie na roczny kurs dotyczacy opieki nad ludzmi starszymi,bo siedzenie mnie wykancza.No i prace trzeba tez znalezc.Mam nadzieje ze kurs mi pomoze.

stiff - Wto 17 Sie, 2010 18:17

Wydaje mi sie, ze to czy mityngi pomagają lub nie, zależy wyłącznie od naszego nastawienia...
Ja uciekałem na mityngi przed alko, bo wierzyłem, ze samo uczestnictwo w mityngu
daje mi gwarancje, ze chęć napicia sie minie i to sie sprawdzało,
bo mityng pozwalał mi naładować akumulatory i uwierzyć, ze można nie napić sie,
przetrzymać...
Ale to było po terapii, bo przed to chodziłem tylko po to, aby sie nauczyć pic kontrolowanie,
albo aby sobie udowodnić, ze można wracać do picia i przestawać, bo inni tak robią
i maja sie dobrze...

Ksenia34 - Wto 17 Sie, 2010 19:50

ja poprostu tam chodze bo wierze ze kiedys to wszystko mi sie pouklada
Ula - Śro 18 Sie, 2010 17:41

Ja lubie chodzic na mitingi :) chociaz na poczatku sie buntowałam ale czym duzej chodze tym wiecej wynosze wiecej rozumiem duzo mi to daje.Nie raz jedno zdanie na mitingu powiedziane przez uczestnika daje mi taka siłe do trzezwienia ze szkoda gadac.To tam w smutkach radosciach moge powiedziec co mnie raduje a co smuci.

Prowadzenie mitingu to nie taka prosta sprawa :) ale daje rade :)

Conradus78 - Śro 18 Sie, 2010 21:22

Co do jednego zdania wypowiedzianego na mityngu to mam podobnie. Oczywiście są mityngi bardziej i mniej udane. Zdarza się jednak czasem, że zdanie, które zastanawia mnie w bardzo dużym stopniu pojawia się na mityngu, podczas którego bym się takiego zdania zupełnie nie spodziewał. To za każdym razem uświadamia mi, że nie wolno mi puszczać sobie filmów, co będzie. Że nie mam tak bardzo polegać na moich wyobrażeniach.

Jeżeli chodzi o prowadzenie mityngu, podobno prowadzący jest tylko jednym z uczestników i nic więcej. Uważam jednak, że nie jest to do końca tak. Wydaje mi się, że od prowadzącego bardzo wiele zależy; także w dużej mierze to, czy mityng będzie udany, czy nie. Oczywiście, sam prowadzący nie jest guru i nie zrobi głębokiego mityngu, jeżeli nie będzie wypowiedzi. Ale to właśnie dobór tematu i sposób prowadzenia nierzadko ma ogromny wpływ na pojawianie się wypowiedzi. Ważne też by prowadzący nie zrobił z mityngu swojej własnej spikerki; wtedy - zgroza. Tak sobie myślę, że służba prowadzącego jest w bardzo, ale to na prawdę bardzo dużej mierze służebna. Ma on być takim cichym głosem rozsądku na czas mityngu, który został mu powierzony.

Tomoe - Czw 19 Sie, 2010 09:45

Hmmm.... kiedy mam prowadzić mityng, wybieram taki temat, który odzwierciedla moje aktualne problemy, bolączki, pytania, wątpliwości... coś co mi doskwiera. Bo zawsze wtedy liczę na to, że w literaturze i w wypowiedziach innych uczestników mityngu znajdę podpowiedzi i odpowiedzi.
I z reguły tak się właśnie dzieje.
U nas nie ma "problemów i radości" na początku mityngu.
U nas są mityngi tematyczne a nie problemowo-radościowe.
Prowadzący wybiera temat z literatury AA, odczytuje wybrany przez siebie fragment z literatury, dzieli się swoim doświadczeniem "w temacie" a potem prosi pozostałych o wypowiedzi na ten temat. :)

ZbOlo - Czw 19 Sie, 2010 09:49

Tomoe napisał/a:
U nas nie ma "problemów i radości" na początku mityngu.
U nas są mityngi tematyczne a nie problemowo-radościowe.

...a u nas jest... bo jak to ktoś powiedział: "lepiej ze smutkami i radościami przyjść tutaj niż do monopolowego"
Tomoe napisał/a:
Prowadzący wybiera temat z literatury AA, odczytuje wybrany przez siebie fragment z literatury, dzieli się swoim doświadczeniem "w temacie" a potem prosi pozostałych o wypowiedzi na ten temat. :)

...a to jest w części II... ;)

Tomoe - Czw 19 Sie, 2010 09:51

A u nas odwrotnie.
"Problemy i radości" są dopiero pod koniec mityngu. :)

Conradus78 - Czw 19 Sie, 2010 16:24

Jejku, ależeście sobie znaleźliście temat do dyskusji. Jest czy nie ma, na początku, czy na końcu. A co, jak ktoś ni z gruszki czy pietruszki wypali w środku mityngu, że ma problem i chce o nim powiedzieć, to mu przerwiecie? Nie wierzę. Co do kolejności elementów mityngu, to chyba nie ma to aż tak wielkiego znaczenia, a w myśl 4. Tradycji, każda grupa może to sobie sama wybrać, ustalić i realizować.

Jeżeli chodzi natomiast o mityngi prowadzone w moim mieście, to na ogół sprawy organizacyjne są w miarę na początku. Potem problemy, na które jest czas przez cały mityng, potem radości, a potem temat. To się wszystko ładnie mieści w dwóch godzinach, a z reguły wychodzi tak, że wybór tematu i tak na oko jednak wypowiedź są w pierwszej części. Reszta w drugiej.

Jakkolwiek zdarzało mi się być na mityngach typowo tematycznych, gdzie na problemy i radości było dosłownie ostatnie 5 minut mityngu. Tyle, że do mnie, indywidualnie i subiektywnie, coś takiego nie przemawia. Cóż, być może kwestia przyzwyczajenia. Bywam też na grupie, która jest typowo "problemowo-radościowo-przeżyciowa". I o dziwo, nie spotkałem się jeszcze na tej grupie z sytuacją, że mityng miałby tam być miałki. Ale jest to grupa z bardzo silnym kręgosłupem i ogromnym doświadczeniem.

Tak więc suma sumarum chodzi chyba o to, by mityng był przydatny i pożyteczny a zarazem swobodny. Chodzi chyba o to, bym rozumiał mityng i był tam rozumiany. Bym ów mityng odczuwał i abym ja z dobrym odczuciem był na tym mityngu przyjmowany. Bo to też jest ważne.

jal - Czw 19 Sie, 2010 19:28

Najlepsze mitingi są na mojej grupie... wychodzę uskrzydlony.

PD - janusz

stiff - Czw 19 Sie, 2010 19:31

jal napisał/a:
Najlepsze mitingi są na mojej grupie... wychodzę uskrzydlony.

Kazdy może taka odnaleźć dla siebie...

Tomoe - Pią 20 Sie, 2010 09:32

Conradus78 napisał/a:
w myśl 4. Tradycji, każda grupa może to sobie sama wybrać, ustalić i realizować


No właśnie. :)
Nasza grupa akurat ma mityngi tematyczne, oparte na literaturze AA.
Zresztą większość grup należących do naszej intergrupy takie właśnie mityngi ma.
A druga grupa, działająca w moim mieście, tylko należąca do innej intergrupy, ma mityngi "problemowo-radościowe".
Wszystko zgodnie z czwartą tradycją. Ludzie mają wybór co im bardziej pasuje. :)

jolkajolka - Pią 20 Sie, 2010 20:44

stiff napisał/a:
jal napisał/a:
Najlepsze mitingi są na mojej grupie... wychodzę uskrzydlony.

Kazdy może taka odnaleźć dla siebie...


Ja nie mogę... :(

pterodaktyll - Pią 20 Sie, 2010 20:46

jolkajolka napisał/a:
Ja nie mogę

To znajdź psa...... ;)

jolkajolka - Pią 20 Sie, 2010 20:55

pterodaktyll napisał/a:
jolkajolka napisał/a:
Ja nie mogę

To znajdź psa...... ;)


Mam :P

pterodaktyll - Pią 20 Sie, 2010 21:12

Cytat:
Mam
:okok: :brawo:
Ksenia34 - Pią 27 Sie, 2010 16:28

U nas inaczej sie meetingi odbywaja.Najpierw sie czyta wybrany fragment z ksiazki,przewaznie tam gdzie sie otworzy.Potem po przeczytaniu prowadzacy pyta kazdego na meetingu,i mowi sie to co sie chce przewaznie odnosza sie do odpowiedzi innych poprzednikow,albo to co dzieje sie w ich zyciu,co kazdego dreczy i to wszystko.nie ma czytania krokow ani tradycji,na koniec jest tylko ojcze nasz i o pogode ducha.kazdy meetin jest taki sam.
jolkajolka - Pią 27 Sie, 2010 20:58

O,tym ojcze nasz to mnie zaskoczyłaś. A co wtedy robią ateiści,lub ludzie innej wiary? Przecież w AA nikogo sie nie dyskryminuje,a to jest jakiś rodzaj dyskryminacji.
stiff - Pią 27 Sie, 2010 21:27

Ksenia34 napisał/a:
ma czytania krokow ani tradycji,

To nie jest mityng AA, a towarzystwo wzajemnej adoracji... :p

jal - Sob 28 Sie, 2010 08:55

Conradus78 napisał/a:
Co do jednego zdania wypowiedzianego na mityngu to mam podobnie. Oczywiście są mityngi bardziej i mniej udane. Zdarza się jednak czasem, że zdanie, które zastanawia mnie w bardzo dużym stopniu pojawia się na mityngu, podczas którego bym się takiego zdania zupełnie nie spodziewał. To za każdym razem uświadamia mi, że nie wolno mi puszczać sobie filmów, co będzie. Że nie mam tak bardzo polegać na moich wyobrażeniach.

Jeżeli chodzi o prowadzenie mityngu, podobno prowadzący jest tylko jednym z uczestników i nic więcej. Uważam jednak, że nie jest to do końca tak. Wydaje mi się, że od prowadzącego bardzo wiele zależy; także w dużej mierze to, czy mityng będzie udany, czy nie. Oczywiście, sam prowadzący nie jest guru i nie zrobi głębokiego mityngu, jeżeli nie będzie wypowiedzi. Ale to właśnie dobór tematu i sposób prowadzenia nierzadko ma ogromny wpływ na pojawianie się wypowiedzi. Ważne też by prowadzący nie zrobił z mityngu swojej własnej spikerki; wtedy - zgroza. Tak sobie myślę, że służba prowadzącego jest w bardzo, ale to na prawdę bardzo dużej mierze służebna. Ma on być takim cichym głosem rozsądku na czas mityngu, który został mu powierzony.


Powiem przewrotnie :NIE MA ZŁYCH MITINGÓW... najwyżej ja go tak odbieram.
Bo jeśli komuś na tym mitingu udało się usłyszeć jedno zdanie,które mu było potrzebne to jest super - a przecież tego nie wiemy...
Kształt mitingu zależy przede wszystkim ode mnie ,od mojej szczerości i aktywności - na miting idę głównie dla siebie.
Nie przeceniał bym roli prowadzącego - to nie jest terapia, on ma tylko pilnować porządku i tradycji.
Głosem rozsądku na mitingu jest tylko siła większa i sumienie grupy - które też zależą ode mnie...

PD - janusz

anakonda - Sob 28 Sie, 2010 12:51

jal napisał/a:
Powiem przewrotnie :NIE MA ZŁYCH MITINGÓW


alez sa przyklad monolog przez caly miting niedopuszaczanie do glosu piep****enie o niczym .....

jal - Sob 28 Sie, 2010 13:54

anakonda napisał/a:
jal napisał/a:
Powiem przewrotnie :NIE MA ZŁYCH MITINGÓW


alez sa przyklad monolog przez caly miting niedopuszaczanie do glosu piep****enie o niczym .....


Co robisz żeby tak nie było?
Jeśli nic - to nie miej pretensji.
Kształt ,prowadzenie mitingu zależy ode mnie i każdego z nas osobno.

PD - janusz

anakonda - Sob 28 Sie, 2010 14:32

jal napisał/a:
Co robisz żeby tak nie było?


teraz juz nic poprostu tam juz nie chodze

Cytat:
Jeśli nic - to nie miej pretensji.


Wiesz uzeranie sie z "liderami" bylo , nie mam prentensji do nikogo czytaj wyzej

jal - Sob 28 Sie, 2010 14:37

anakonda napisał/a:
jal napisał/a:
Co robisz żeby tak nie było?


teraz juz nic poprostu tam juz nie chodze

Cytat:
Jeśli nic - to nie miej pretensji.


Wiesz uzeranie sie z "liderami" bylo , nie mam prentensji do nikogo czytaj wyzej


Zrobiłaś właściwie - zadbałaś o to żebyś na mitingu czuła się dobrze i korzystała.

Pozdr. PD - janusz

Conradus78 - Sob 28 Sie, 2010 17:20

Tak sobie czytam i doczytałem, że ktoś próbuje mi wyjaśnić, że nie ma złych mityngów. Pysznie stwierdzę, że bywam na tyle często na mityngach, by wiedzieć o tym doskonale. Rzecz w tym, że jeżeli ja czegoś nie rozumiem, lub coś do mnie nie trafia, wcale nie znaczy to, że nie trafi do kogoś siedzącego obok mnie, a i ja sam powinienem się zastanowić, dlaczego nie trafia; czy to faktycznie jest mi dalekie, czy tylko chcę, żeby było mi dalekie. Jakkolwiek jednak, wiem również, że są mityngi mocniejsze i słabsze, bardziej programowe i bardziej swobodne, intensywne i luźne. To nie są pary równoległych porównań, tylko opozycje zupełnie niezwiązane ze sobą. Doświadczam tych różnic właśnie na mityngach na których jestem. Przykładów na to można by wymieniać wiele, tylko nie ma takiej potrzeby. Ja natomiast po to staram się dociekać, jakie emocje, czy uczucia we mnie mityng wzbudza, bym samemu prowadząc starał się czerpać ze wzorców, które zarówno do mnie przemawiają, jak i są korzystne dla grupy. Nie korzystam natomiast ze wzorców, w których widzę błędy. Koniec końców jednak to rozgraniczenie odbywa się w bardzo dużej mierze na poziomie subiektywizmu, ale też nie widzę w tym nic złego. Każdy prowadzący jest inny, każdy służebny jest inny, a służba, moim zdaniem, to właśnie ukazanie części siebie drugiemu człowiekowi.
Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 12:12

jolkajolka napisał/a:
O,tym ojcze nasz to mnie zaskoczyłaś. A co wtedy robią ateiści,lub ludzie innej wiary? Przecież w AA nikogo sie nie dyskryminuje,a to jest jakiś rodzaj dyskryminacji.

Nigdy sie nad tym nie zastanawialam,wszyscy mowia na koniec.

Tomek - Pon 30 Sie, 2010 17:04

Ksenia34 napisał/a:
na koniec jest tylko ojcze nasz i o pogode ducha.kazdy meetin jest taki sam.

nie wiem do końca co na ten temat sądzić (może tak powino być jak to działa), ale przynajmniej wszystko jest jasne

yuraa - Pon 30 Sie, 2010 17:18

słyszalem o takich mityngach , gdzie odmawia sie modlitwe Ojcze Nasz.
podobno w Poznaniu jest taka grupa, obok zapalonej swiecy stoi krucyfiks i Ojcze Nasz jest integralna częścia mityngu.
tradycja 4 mówi ; kazda grupa jest niezależna we wszystkich swoich poczynaniach....

a u Kseni moze to wynika z głębokich podziałow religijnych w tym kraju.
przeciez pare lat temu wychodzili z mityngu i strzelali do siebie.
Kseniu protestanci i katolicy maja osobne grupy???

Ksenia34 - Pon 30 Sie, 2010 21:48

Meetingi sa tylko jedne i wszystcy moga na nie przychodzic,nie ma innych.yuraa ja mieszkam w Republice Irlandii a nie w polnocnej,tu jest spokoj,nie ma i chyba nie bylo zadnych zamieszek.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group